Vous êtes sur la page 1sur 123

1

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

DARTH BANE DROGA ZAGADY


DRAW KARPYSHYN

Przekad ALEKSANDRA JAGIEOWICZ

3 Tytu oryginau DARTH BANE: PATH OF DESTRUCTION

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Redaktor serii ZBIGNIEW FONIOK

Redakcja stylistyczna MAGDALENA STACHOWICZ

Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI

Korekta JOLANTA KUCHARSKA KATARZYNA PIETRUSZKA

Ilustracja na okadce JOHN JUDE PALENCAR

Skad WYDAWNICTWO AMBER

Wydawnictwo Amber zaprasza na stron Internetu http://www.amber.sm.pl http://www.wydawnictwoamber.pl

Copyright 2006 by Lucasfilm, Ltd. & TM. Ali rights reserved. Used under authorization. Published originally under the title Darth Bane: Path of Destruction by Del Rey Books

Jen, ktra sprawia, e wszystko jest moliwe

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

PROLOG

6 - To wielkie zwycistwo - przypomnia. - Korriban jest nie tylko kolejnym wiatem: to symbol. Miejsce narodzin Sithw. Zwycistwo to znak dla Republiki i dla Jedi. Teraz naprawd poznaj Bractwo i poczuj lk. Kopecz wysun rami z uchwytu Kaana i odwrci si, a dugie lekku owinite wok jego szyi lekko zadray. - witujcie, jeli chcecie - rzuci przez rami, oddalajc si. - Ale prawdziwa wojna dopiero si zacza.

W ostatnich dniach Starej Republiki zostao tylko dwch Sithw - zwolennikw Ciemnej Strony Mocy i odwiecznych nieprzyjaci zakonu Jedi: jeden mistrz i jeden ucze. Jednak nie zawsze tak byo. Tysic lat przed upadkiem Republiki i dojciem imperatora Palpatinea do wadzy Sithw by legion... Lord Kaan, mistrz Sithw i zaoyciel Bractwa Ciemnoci, szed przez jatk pola bitewnego jak ciemny cie w mroku nocy. Tysice onierzy Republiki i prawie setka Jedi oddao swoje ycie, usiujc broni tego wiata przed armi... i przegrao. Lord Kaan rozkoszowa si ich cierpieniem i rozpacz; nawet teraz wyczuwa, jak unosz si ze zmiadonych cia rozrzuconych po dolinie. Gdzie w oddali zbierao si na burz. Kiedy potne byskawice rozwietlay niebo, wydobyway na moment z mroku wielk wityni Sithw Korribana - surow sylwetk wznoszc si na nagim horyzoncie. Pord tej rzezi czekay dwie postaci - czowiek i Twilek. Mistrz rozpoznawa ich pomimo ciemnoci: Qordis i Kopecz, dwaj z potnych lordw Sithw. Kiedy byli rywalami, ale teraz suyli wsplnie Bractwu Kaana. Podszed do nich szybko, z umiechem. Qordis, wysoki i tak chudy, e wyglda prawie jak szkielet, odpowiedzia umiechem. - To wielkie zwycistwo, lordzie Kaan. Zbyt wiele czasu mino, odkd Sithowie mieli swoj akademi na Korribanie. - Widz, e spieszy ci si rozpocz szkolenie nowych uczniw - odpar Kaan. Oczekuj, e w najbliszym czasie dostarczysz mi wielu silniejszych i lojalniejszych ni dotd uczniw... w przyszoci adeptw i mistrzw Sithw. - Dostarczy ci? - kliwie odpar Kopecz. - Chciae chyba powiedzie: nam? Czy wszyscy nie jestemy czonkami Braterstwa Ciemnoci? Odpowiedzi na jego pytanie by miech. - Oczywicie, Kopecz. Zwyke przejzyczenie. - Kopecz nie chce bra udziau w witowaniu naszego triumfu - zauway Qordis. - Zachowywa si tak przez cay wieczr. Kaan pooy do na potnym ramieniu Twileka.

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

1
CZ

I
Trzy lata pniej...

Dessel by pogrony w swej mczcej pracy, zaledwie wiadom otaczajcego go wiata. Ramiona bolay go od nieskoczonych drga mota hydraulicznego. Mae kawaki skay odpryskiway od ciany jaskini, w ktrej wierci, odbijajc si od okularw ochronnych i kujc odsonit twarz i donie. Chmury drobnego pyu wypeniay powietrze, zasaniajc mu widok; zgrzytliwe wycie mota wypeniao jaskini, zaguszajc wszelkie inne dwiki. Mordercza gowica centymetr za centymetrem wgryzaa si w grub y cortosis przecinajc ska. Cortosis, nieprzenikalna dla ciepa i energii, bya cenionym materiaem do budowania pancerzy i oson zarwno w przemyle, jak i wojskowoci, zwaszcza w czasie wojny galaktycznej. Niezwykle odporne na strzay z blastera stopy cortosis podobno byy w stanie wytrzyma nawet cios ostrza miecza wietlnego. Niestety, te same cechy, ktre czyniy j tak cenn, sprawiay, e bya ogromnie trudna do wydobycia. Palniki plazmowe byy praktycznie bezuyteczne: potrzeboway dni, aby upali cho kawaek przerastanej cortosis skay. Jedynym skutecznym sposobem pozyskiwania jej byo uycie brutalnej siy motw hydraulicznych, walcych bezlitonie w y i uwalniajcych cortosis kawaek po kawaku. Cortosis bya jednym z najtwardszych materiaw w galaktyce. Sia udaru szybko wic zuywaa gowic mota, tpic j, a stawaa si bezuyteczna. Pyl zatyka toki hydrauliczne, ktre si szybko blokoway. Wydobywanie cortosis byo mordercze dla sprztu... a jeszcze bardziej dla ludzi. Des wbija si w cian ju od szeciu standardowych godzin. Mot way ponad trzydzieci kilo, a napicie, jakiego wymagao utrzymanie go w pozycji pionowej i dociskanie do paszczyzny skay, zaczynao zbiera swj plon. Puca domagay si powietrza, dawiy si delikatnym pyem mineralnym wyrzucanym spod gowicy mota. Nawet zby go bolay od wibracji, jakby kto je wytrzsa z dzise. Grnicy na Apatros mieli jednak pacone od iloci cortosis, jak uda im si wydoby. Jeli teraz zrezygnuje, wejdzie na jego miejsce kto inny i zacznie eksploatowa t y, biorc udzia w zyskach. A Des nie lubi si dzieli. Wycie silnika mota przybrao inny, nieco wyszy ton i przeszo w wizg, ktry Des zna a za dobrze. Przy dwudziestu tysicach obrotw na minut silnik ssa py,

Drew Karpyshyn 9 niczym spragniony banth opie wod po dugiej podry przez pustyni. Jedynym sposobem na to zjawisko byo nieustanne czyszczenie i serwisowanie, ale Kompania Grnicza Zewntrznych Rubiey wolaa kupowa tani sprzt i czsto go wymienia, zamiast topi kredyty w serwisie. Des doskonale wiedzia, co za chwil nastpi - i rzeczywicie. W sekund pniej silnik eksplodowa. Hydraulika zaklinowaa si z potwornym zgrzytem, z korpusu mota buchn czarny dym. Przeklinajc KGZR i jej polityk korporacyjn, Des wypuci mot ze zdrtwiaych palcw i rzuci zniszczone urzdzenie na ziemi. - Przesu si, may - usysza gos. To Gerd, jeden z grnikw, podszed i prbowa ramieniem zepchn Desa z drogi, aby wej z wasnym motem. Gerd pracowa w kopalniach od ponad dwudziestu lat standardowych, co zmienio jego ciao w mas twardych, gruzowatych mini. Ale Des rwnie zacz pracowa w kopalni dawno, dziesi lat temu kiedy jeszcze by nastolatkiem. Mia rwnie potne minie jak tamten - i by odrobin wyszy. Ani drgn. - Jeszcze tu nie skoczyem - rzek. - Pad mi mot i to wszystko. Daj mi swj, to jeszcze troch pocign. - Znasz zasady, may. Przestajesz pracowa, to moe wej kto inny. Teoretycznie Gerd mia racj. Ale nigdy jeszcze si nie zdarzyo, aby ktokolwiek prbowa kwestionowa prawa drugiego grnika przy awarii sprztu. Chyba e mia ochot na mordobicie. Des rozejrza si szybko. Komora bya pusta, jeli nie liczy ich dwch. Stali o jakie p metra od siebie. Nic dziwnego - Des zwykle wybiera komory z dala od gwnej sieci tuneli. Obecno Gerda nie moga by zatem przypadkowa. Des zna Gerda od zawsze. Ten mczyzna w rednim wieku by przyjacielem Hursta, ojca Desa. Kiedy Des w wieku trzynastu lat zacz pracowa w kopalni, dowiadczy na wasnej skrze wielu nieprzyjemnych docinkw ze strony starszych grnikw. Ojciec by najgorszy z nich, ale to Gerd zawsze by pierwszy do rozrby, obdarzajc go ponad miar obelgami, zoliwociami i od czasu do czasu fang w ucho. Ich zoliwoci skoczyy si jednak wkrtce potem, jak ojciec Desa zmar na rozlegy zawa serca. Nie dlatego zreszt, eby grnicy wspczuli osieroconemu chopcu. Kiedy Hurst zmar, chudy, wysoki nastolatek, ktremu uwielbiali dokucza, w krtkim czasie zmieni si w gr mini o cikich rkach i gorcym temperamencie. Grnictwo byo mozoln prac, niewiele rnic si od cikich robt w kolonii wiziennej Republiki. Kady, kto pracowa w kopalniach Apatrosu, stawa si atlet - a Des przypadkiem okaza si najpotniejszym z nich wszystkich. P tuzina podbitych oczu, niezliczone rozkwaszone nosy i jedna zamana szczka w cigu miesica wystarczyy, aby starzy kumple Horsta uznali, e lepiej bdzie da spokj Desowi. Lepiej dla nich. - Nie widz tu twoich kumpli, staruszku - rzek Des. - Zostaw w spokoju moj dziak, a nikomu nic si nie stanie. Gerd splun na ziemi u stp Desa.

10 - Nie wiesz pewnie nawet, jaki dzisiaj dzie, co, chopcze? Jeste pieprzon zaka, ot co! Stali tak blisko siebie, e Des czu kwany odr koreliaskiej whisky w oddechu Gerda. Facet by podpity. Wystarczajco podpity, eby szuka zwady, ale wci do trzewy, eby si trzyma prosto. - Dzisiaj mino pi lat - rzek Gerd, smutno krcc gow. - Pi lat temu, co do dnia, umar twj ojciec, a ty nawet o tym nie pamitasz? Des rzadko myla o swoim ojcu. Nie aowa, e odszed. Najwczeniejsze wspomnienia wizay si z ojcowskim laniem. Nawet nie pamita, z jakiego powodu, zreszt Hurst rzadko go potrzebowa. - Nie mog powiedzie, abym tskni za Hurstem tak jak ty, Gerd. - Hurst? - warkn Gerd. - Wychowa ci sam po mierci mamy, a ty nawet nie masz w sobie do szacunku, by nazwa go ojcem? Ty niewdziczny psi synu z Kath! Des spojrza gronie na Gerda, ale niszy mczyzna by zbyt pijany i rozelony, eby da si poskromi. - Powinienem si tego spodziewa po takim wypierdku bantha jak ty - cign Gerd. - Zawsze mwi, e z ciebie nic dobrego. Wiedzia, e co z tob nie tak... Bane. Des zmruy oczy, ale nie da si sprowokowa. Hurst nazywa go tak, kiedy by pijany. Bane. Zguba. Wini syna za mier ony i za to, e ugrzz na Apatrosie. Uwaa, e wasne dziecko doprowadzio go do zguby i czsto wypomina to Desowi w napadach pijackiej wciekoci. Bane. Synonim caej podoci, maostkowoci i zoliwoci, ktre tkwiy w jego ojcu. Hurst uderza w najgbsze lki kadego dziecka: obaw przed rozczarowaniem, przed opuszczeniem, przed przemoc. May Des cierpia z powodu tego przezwiska bardziej ni od ciosw cikich ojcowskich pici. Teraz jednak nie by ju dzieckiem. Z czasem nauczy si ignorowa to przezwisko, ktre wraz z caym potokiem ci wylewao si z ust jego ojca. - Nie mam na to czasu - wymamrota. - Mam robot. Jedn rk wyrwa Gerdowi mot hydrauliczny. Drug do pooy na ramieniu grnika i odepchn go. Zamroczony alkoholem mczyzna zachwia si, cofn, potkn i upad na ziemi. Zerwa si, warkn i zwin donie w pici. - Zdaje si, e twj stary odszed za wczenie, smarkaczu. Kto powinien ci wbi do gowy troch rozumu! Des zda sobie spraw, e Gerd jest pijany, ale nie gupi. Sam by modszy, wikszy, silniejszy... ale spdzi ostatnich sze godzin z motem hydraulicznym w rku. Pokryty by kurzem, z twarzy pot cieka mu strumieniami. Koszul rwnie mia mokr. Ubranie Gerda wydawao si dziwnie czyste - adnego kurzu, adnych plam z potu. Musia planowa to od rana, odpoczywajc i zbierajc siy, a Des si zmczy. Des jednak nie mia zwyczaju cofa si przed walk. Rzuci mot Gerda na ziemi, przykucn na szeroko rozstawionych nogach i zasoni piciami twarz. Gerd skoczy naprzd, praw rk wyprowadzajc zoliwy cios. Des doni zamortyzowa si uderzenia. Jego prawa pi wystrzelia i chwycia od dou

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 11 nadgarstek Gerda. Pocign starszego mczyzn w przd, pochyli si i obrci, podstawiajc rami pod jego pier. Wykorzystujc wasny rozpd Gerda, wyprostowa si, poderwa rk przeciwnika i przerzuci go przez siebie, a tamten ciko upn o ziemi. Walka powinna bya wtedy si skoczy. Des mia uamek sekundy, aby wbi kolano w brzuch Gerda, wyciskajc mu powietrze z puc, i przyszpili go do ziemi, okadajc piciami. Ale tak si nie stao. Jego plecy, zmczone godzinami trzymania trzydziesto-kilogramowego mota, si podday. Bl by przeszywajcy. Des wyprostowa si instynktownie, chwytajc si za cignite skurczem minie. To dao Gerdowi czas, eby si odtoczy i zerwa na nogi. Des jakim cudem zdoa znw przyj postaw bojow, chocia jego plecy sprzeciwiy si temu ostro. Skrzywi si, gdy rozarzone sztylety blu przeszyy jego ciao. Gerd zauway to i si zamia. - Pokrcio ci, co? Powiniene by mdrzejszy i nie rzuca si do bjki po szeciu godzinach zmiany w kopalni. Gerd znw da nura do przodu. Tym razem nie zaciska pici, lecz usiowa chwyci jakie narzdzie, by zredukowa rnic wzrostu i zasig ramion modszego robotnika. Des usiowa zej mu z drogi, lecz nogi mia zbyt obolae i sztywne, aby mogy unie go odpowiednio szybko. Jedna rka przeciwnika zapaa go za koszul, druga za pas i Gerd szarpn go w d. Zwarli si w zapaniczym ucisku na twardym, nierwnym kamiennym podou jaskini. Gerd ukry twarz na piersi Dessela, by chroni j przed ciosami; uniemoliwio to Desowi wyprowadzenie skutecznego ciosu okciem lub gow. Gerd wci trzyma go za pas, ale drug rk uwolni i tuk ni teraz, gdzie popado, na olep, tam gdzie jak si domyla - powinna znajdowa si twarz chopaka. Des musia ople go ramionami i unieruchomi; teraz aden z nich nie mg ju si ruszy. Przy zablokowanych rkach i nogach strategia i technika przestay si liczy. Walka staa si prb siy i wytrzymaoci, przeciwnicy usiowali ju tylko wzajemnie si zmczy. Dessel chcia przetoczy Gerda na plecy, ale zmczone ciao zdradzio go. Rce mia cikie i sztywne, nie mg zaoy potrzebnej dwigni. Za to Gerd wykrci si i obrci, uwalniajc jedn z rk. Ani na chwil nie odsoni twarzy. Des nie mia tyle szczcia - jego odkryta twarz bya naraona na ciosy. Gerd uderzy go woln rk i zaraz wbi kciuk w policzek Desa, tylko o kilka centymetrw od waciwego celu. Znw uderzy kciukiem; zamierza wyuska Desowi oko i pozostawi przeciwnika olepionego i zwijajcego si z blu. Des potrzebowa caej sekundy, eby si zorientowa, co si dzieje. Znuony umys sta si rwnie powolny i niezdarny jak ciao. Odwrci twarz, kiedy spad drugi cios, trafiajc go w ucho. Rozgorzaa w nim mroczna wcieko, eksplozja ognistej pasji, w ktrej spono zmczenie i otpienie. Nagle jego umys zacz dziaa, a ciao wypenio si si i odmodniao. Wiedzia, co zrobi za chwil. A co najwaniejsze, wiedzia te, co zrobi za chwil Gerd.

Darth Bane - Droga Zagady

12 Nie mia pojcia, jak to moliwe, ale czasem po prostu potrafi przewidzie kolejny ruch przeciwnika. Kto mgby powiedzie, e to instynkt; Des wiedzia, e co wicej. To byo zbyt dokadne i ukierunkowane jak na zwyky instynkt. Co w rodzaju wizji, jak krtkie spojrzenie w przyszo. Za kadym razem, kiedy to si zdarzao, Des wiedzia, co robi. Jakby co go prowadzio i kierowao jego czynami. Kiedy nadszed nastpny cios, Des by gotw. Widzia go w gowie. Wiedzia dokadnie, skd nadchodzi i gdzie trafi. Tym razem odwrci gow w przeciwn stron, odsaniajc twarz na nadchodzcy cios - i otwierajc usta. Ugryz mocno i w odpowiednim momencie; jego zby zatopiy si gboko w brudnym kciuku Gerda. Gerd wrzasn, gdy przeciwnik zacisn szczki, przecinajc cigna i docierajc a do koci. Des zastanawia si, czy potrafi odgry palec do koca i - jakby sam myl zdoa do tego doprowadzi - poczu, e kciuk oddziela si od ciaa. Krzyki zmieniy si w wycie. Gerd rozluni uchwyt i odtoczy si na bok, przyciskajc rk okaleczon do. Szkaratna struga krwi przeciekaa midzy palcami, ktre prboway ochroni kikut. Des wsta powoli i wyplu kciuk na ziemi. W ustach mia gorcy smak krwi. Czu si silny, peen energii, jakby jaka niezwyka moc pyna w jego yach. Jego przeciwnik straci ca wol walki - Des mg zrobi z nim teraz wszystko, co chcia. Starszy mczyzna przetacza si po pododze z doni przycinit do piersi. Jcza i szlocha, bagajc o lito i pomoc. Des pokrci gow z odraz. Gerd sam by sobie winien. Wszystko zaczo si jako zwyka walka na pici. Przegrany mg skoczy z kilkoma siniakami i podbitym okiem, i na tym koniec. To Gerd prbowa przenie walk na inny poziom, usiujc go olepi, a Des odpaci mu tylko piknym za nadobne. Ju dawno nauczy si, aby nie eskalowa walki, jeli nie chce zapaci caej ceny za przegran. Teraz Gerd te si tego nauczy. Des by porywczy, ale nie mia w zwyczaju bi bezbronnego przeciwnika. Nie ogldajc si na pokonanego, opuci jaskini i ruszy dalej tunelem, aby powiedzie jednemu z majstrw, co si stao. Kto musi si zaj ran Gerda. Nie obawia si konsekwencji. Medycy przyszyj Gerdowi kciuk, wic najgorsze, co moe go spotka, to utrata zapaty za dzie lub dwa. Korporacja nie dbaa, co robi jej pracownicy, dopki wracaj aby dalej wydobywa cortosis. Walki pomidzy grnikami byy do czste i KGZR zwykle udawaa, e o niczym nie wie - cho akurat ta walka bya brutalniejsza od innych: krtka, zacita i z krwawym zakoczeniem. Jak ycie na Apatros.

13

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

2
Des siedzia na kocu transportera przewocego grnikw pomidzy jedyn koloni Apatrosu a kopalni. Czu si wykoczony. Chcia ju tylko wrci do baraku i spa. Adrenalina go opucia, pozostawiajc podwyszon wiadomo sztywnoci i blu w caym ciele. Opad na siedzenie i tpo rozglda si po wntrzu transportera. Normalnie jechaoby nim jeszcze ze dwudziestu grnikw, ale tym razem cigacz by pusty z wyjtkiem jego i pilota. Po walce z Gerdem mistrz zawiesi Desa w obowizkach ze skutkiem natychmiastowym - i bez zapaty - i rozkaza, aby transporter zawiz go z powrotem do kolonii. - To si zaczyna robi mao zabawne, Des - rzek, marszczc brwi. - Musimy ci przykadnie ukara. Nie bdziesz mg pracowa w kopalni, dopki Gerd nie wyzdrowieje i nie wrci do pracy. A to oznaczao tyle, co nie zarobisz ani jednego kredyta, dopki Gerd nie wrci". A przecie wci musi paci za mieszkanie i wyywienie. Codziennie bdzie siedzia w baraku, nic nie robic, a opaty bd mu powikszay dug, ktry tak desperacko prbowa spaci. Des liczy, e Gerd bdzie potrzebowa czterech do piciu dni, aby znw wzi do rki mot hydrauliczny. Miejscowy medyk przyszy mu palec za pomoc wibroskalpela i syntciaa. Kilka dni zastrzykw z kolto i jakie tanie rodki przeciwblowe - i Gerd wrci do zaj. Terapia bact uzdrowiaby go w jeden dzie, ale bacta bya droga, a KGZR ani si nio za ni paci, chyba e Gerd mia ubezpieczenie grnicze... a Des szczerze w to wtpi. Wikszo grnikw nie zawracaa sobie gowy sponsorowanym przez Kompani programem ubezpieczeniowym. Przede wszystkim by kosztowny. Jeli policzy zakwaterowanie, wyywienie i opaty pokrywajce transport do i z kopalni, wikszo uwaaa, e oddaje KGZR do ze swojej ciko zapracowanej wypaty, aby nie dokada do tego skadki ubezpieczeniowej. Nie chodzio jednak tylko o koszty. Mczyni i kobiety wydobywajce cortosis prbowali w ten sposb zaprzeczy istnieniu potencjalnych zagroe, jakie napotykali codziennie. Ubezpieczajc si, musieliby spojrze w oczy twardej, zimnej prawdzie.

14 Niewielu grnikw doywao lepszych czasw. Tunele zbieray swoje niwo, zagrzebujc ludzi w zapadliskach podczas tpni lub spopielajc, kiedy w poszukiwaniu zoa natrafili na wypenion palnymi gazami nisz. Nawet ci, ktrym udao si opuci kopalnie, niedugo ju yli na emeryturze. Kopalnie zabijay powoli. Szedziesiciolatkowie wygldali i czuli si tak, jakby minli dziewidziesitk; ich ciaa byy jak wraki, zniszczone latami cikiej pracy i unoszcymi si w powietrzu zanieczyszczeniami, ktre przenikay przez substandardowe filtry KGZR. Kiedy ojciec Desa zmar - oczywicie, bez ubezpieczenia - jedynym przywilejem, jaki uzyska Des, bya moliwo przejcia nagromadzonych dugw ojca. Hurst wicej czasu spdza na piciu i grze ni na pracy, wic by opaci miesiczny czynsz i wyywienie, czsto musia poycza kredyty od KGZR. Oprocentowanie tych poyczek byoby zodziejstwem wszdzie, ale nie na Odlegych Rubieach. Dug narasta, miesic po miesicu i rok po roku, ale Hursta to chyba nie obchodzio. Samotnie wychowujcy syna, do ktrego mia al, uwiziony przy cikiej pracy, ktrej nienawidzi, straci nadziej na opuszczenie Apatrosa na dugo przedtem, zanim zabra go zawa serca. Ten hutyjski wyrzutek prawdopodobnie cieszyby si, wiedzc, e syn odziedziczy jego dugi. Transporter pyn nad nagimi skaami rwnin niewielkiej planety w kompletnej ciszy, jeli nie liczy monotonnego pomruku silnikw. Ogromne ponure obszary migay obok, a widok za oknem zmieni si w jednostajn kurtyn bezksztatnej szaroci. Efekt by hipnotyczny. Des czu, jak jego znuone ciao i umys obsuwaj si w gboki, pozbawiony marze sen. Tak wanie podporzdkowywali ci sobie. Kaza si zaharowa na mier, stumi zmysy, otpi do granic poddastwa... a zaakceptujesz swj los i zmarnujesz cae ycie w pyle i brudzie kopalni cortosis. Wszystko to w nieubaganej subie Kompanii Grniczej Zewntrznych Rubiey. Bya to wyjtkowo skuteczna puapka: doskonale dziaaa na ludzi takich jak Gerd i Hurst. Ale nie nadawaa si dla Desa. Nawet z przytaczajcym dugiem ojca Des mia wiadomo, e pewnego dnia spaci KGZR i pozostawi to ycie za sob. By przeznaczony do czego wikszego ni ta ndzna, nic nieznaczca egzystencja. Wiedzia to z absolutn pewnoci i ta pewno pozwalaa mu przetrwa bezlitosny, nieraz beznadziejny kierat. Dawaa mu si, eby przetrwa, walczy, nawet jeli w duchu chciaby si podda. Zosta zawieszony, nie mg wic pracowa w kopalni, ale byy inne sposoby, aby zarobi kredyty. Z wielkim wysikiem zmusi si do wstania. Podoga koysaa si lekko pod jego stopami, kiedy cigacz dostosowywa do nierwnoci terenu swoj zaprogramowan wysoko jazdy p metra nad powierzchni. Potrzebowa kilku sekund, aby wej w rytm falowania transportera, po czym, zataczajc si, dobrn pomidzy siedzeniami do stanowiska pilota. Nie rozpozna go, ale oni wszyscy wygldali identycznie - ponure, nieprzyjemne twarze, tpe oczy i miny, jakby cierpieli na niestrawno. - Hej - rzuci Des, silc si na nonszalancki ton. - Przyleciay dzisiaj jakie statki do portu?

15

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Pilot nie mia adnych powodw, eby koncentrowa si na drodze przed sob. Czterdziestominutowa trasa pomidzy kopalni a kwaterami prowadzia prociutko przez puste rwniny, niektrzy piloci czasem nawet ucinali sobie drzemk po drodze. Ten jednak nie spojrza na Desa, cho raczy odpowiedzie. - Kilka godzin temu wyldowa jaki statek towarowy - rzek znudzonym tonem. Wojskowy. Republikaski. Des si umiechn. - Zostan chyba przez jaki czas? Pilot nie odpowiedzia, tylko prychn i pokrci gow, syszc tak gupie pytanie. Des zawrci chwiejnym krokiem do swojego miejsca z tyu transportera. On te zna odpowied. Cortosis stosowana bya we wszystkich pancerzach, od myliwcw po statki flagowe, wzmacniano ni rwnie zbroje szturmowcw. W miar jak przeduaa si wojna z Sithami, zapotrzebowanie Republiki na cortosis wzrastao nieustannie. Co kilka tygodni na Apatrosie ldowa republikaski statek towarowy, nazajutrz za wylatywa z adowniami wypenionymi cennym mineraem. Do tego czasu jednak zaoga - zarwno oficerowie, jak i onierze - mogli jedynie siedzie i czeka. Z dowiadczenia Des wiedzia, e za kadym razem, kiedy onierze Republiki mieli woln chwil, grali w karty. A kiedy ludzie graj w karty, zawsze mona troch zarobi. Ostronie usiad z powrotem na swoim fotelu i doszed do wniosku, e chyba jednak jeszcze nie jest gotw, aby si pooy. Zanim transporter zatrzyma si na skraju kolonii, czu w caym ciele dreszcz oczekiwania. Wyskoczy z pojazdu i spokojnym, rozlunionym krokiem ruszy w kierunku kwater, walczc ze zniecierpliwieniem i chci, by puci si biegiem. Ju sobie wyobraa naadowanych kredytami onierzy Republiki, siedzcych wok stolikw do gry w jedynej kantynie kolonii. Nie mia jednak najmniejszego powodu, aby si spieszy. Byo pne popoudnie, soce zaczo dopiero znia si za horyzont na pnocy. Wikszo grnikw z nocnej zmiany na pewno ju nie pi. Niektrzy powdruj do kantyny, eby zabi czas do chwili, kiedy wyrusz do kopalni. Przez najblisze dwie godziny Des bdzie mia mnstwo szczcia, jeli znajdzie w kantynie miejsce siedzce, nie mwic o stolikach do pazaaka czy sabaka. Potem minie kilka kolejnych godzin, zanim pracownicy dziennej zmiany wsid do oczekujcych transporterw, by wrci do domw. Dotrze do kantyny na dugo przed nimi. W baraku zerwa z siebie okryte brudem ubranie robocze i wszed do opustoszaego wsplnego prysznica, aby zmy z ciaa pot i drobny py skalny. Woy czyste ubranie i wyszed na ulic, powoli kierujc si do knajpy po drugiej stronie miasta. Knajpa nie miaa nazwy, nie potrzebowaa jej. Nikt nigdy nie mia problemw, aby j znale. Apatros by maym wiatkiem, ot, po prostu ksiyc z atmosfer i skp rodzim rolinnoci. Niewiele byo miejsc, gdzie mona by si uda - kopalnie, kolonia i nagie rwniny pomidzy nimi. Kopalnie stanowiy potny kompleks

16 obejmujcy jaskinie i tunele wykopane przez KGZR, jak rwnie linie wzbogacania i przetwarzania urobku. By tam rwnie port kosmiczny. Frachtowce codziennie opuszczay go z adunkiem cortosis, kierujc si ku innym, bogatszym wiatom, znajdujcym si bliej Coruscant i Jdra Galaktyki. Co drugi dzie ldoway za inne, przywoce do kopalni sprzt i zapasy potrzebne do eksploatacji. Grnicy, ktrzy nie mieli do si, aby dalej wydobywa cortosis, pracowali w rafineriach lub porcie. Paca bya znacznie gorsza, ale za to yli duej. Niewane jednak, gdzie pracowali, wszyscy na koniec zmiany wracali do swoich domw. Kolonia bya niczym innym, jak tylko ndznym zbiorowiskiem tymczasowych barakw ustawionych tam przez KGZR dla tych kilkuset robotnikw, ktrzy utrzymywali kopalnie w ruchu. Tak jak i sam wiat, kolonia znana bya oficjalnie jako Apatros. Ci, ktrzy tam mieszkali, czciej jednak nazywali j glinian wioch. Wszystkie domy miay ten sam kolor szarej, matowej durastali, a ciany zewntrzne zniszczone i przearte przez warunki atmosferyczne. Wntrza budynkw byy praktycznie takie same, jak zwykle w tymczasowych barakach robotnikw, ktre stay si ich miejscem zamieszkania. Kady barak zawiera cztery oddzielne pokoje przewidziane dla dwch osb, cho czasem mieszkao ich tam trzy lub cztery. Niekiedy w jednej izbie gniedziy si cae rodziny, jeli nie sta ich byo na bezczelnie wyrubowane czynsze. W kadym pokoju znajdoway si wbudowane w cian prycze i drzwi wychodzce na wski korytarz. W kocu korytarza ulokowano wspln azienk i prysznic. Drzwi skrzypiay na le dopasowanych zawiasach, ktrych nikt nigdy nie oliwi, dachy byy mozaik at, nakadanych jedna na drug, kiedy pojawiay si przecieki, co zdarzao si zawsze, kiedy padao. Wybite okna zaklejano tam izolacyjn, aby nie przepuszczay wiatru i zimna, ale nigdy ich nie wymieniano. Na wszystkim zbieraa si cienka warstewka kurzu, ale mao ktry z rezydentw zawraca sobie gow zamiataniem. Caa kolonia miaa ksztat kwadratu o boku liczcym mniej ni kilometr, dziki czemu mona byo z i do kadego budynku dosta si w czasie krtszym ni dwadziecia minut standardowych. Pomimo bezlitosnej monotonii architektury poruszanie si po kolonii byo proste. Baraki ustawione byy w rwnych szeregach, tworzc sie wygodnych uliczek. Ulice trudno byoby nazwa czystymi, cho nie byy specjalnie zamiecone. KGZR usuwaa mieci i odpadki wystarczajco czsto, aby zachowa podstawowe warunki sanitarne, poniewa wszelkie epidemie mogyby le wpyn na produkcj kopalni. Kompanii jednak zdaway si kompletnie nie przeszkadza stosy zomu, ktre nieuchronnie gromadziy si w miasteczku. Wskie uliczki midzy barakami zawalone byy zepsutymi generatorami, przerdzewiaymi maszynami, skorodowanymi kawakami metalu i zuytymi, zbdnymi narzdziami. Tylko dwie budowle odrniay si wyranie od caej reszty. Jedn by market KGZR, jedyny sklep w caej kolonii. Kiedy to take by barak, ale prycze zastpiono pkami, a wsplny prysznic przerobiono na bezpieczny magazyn. Na zewntrznej cianie wisia niewielki, czarno-biay szyld podajcy godziny pracy. Nie byo wystaw, ktre mogyby skusi klientw, nie byo te reklam. Market sprzedawa jedynie

Drew Karpyshyn 17 najniezbdniejsze towary, i to z kosmiczn mar. Kredytw na poczet przyszej wypaty udzielano chtnie, na lichwiarski procent typowy dla KGZR, gwarantujcy, e klienci spdz kolejne godziny w kopalni, eby odpracowa zakupy. Drugim wyrniajcym si budynkiem bya kantyna, w porwnaniu z przeraliwie jednostajn reszt kolonii stanowica swoiste dzieo sztuki i triumf poczucia estetyki. Kantyn zbudowano kilkaset metrw za obrzeami miasta, w odpowiedniej odlegoci od szarej siatki barakw. Miaa tylko trzy pitra, ale poniewa wszystkie inne domy koczyy si na parterze, dominowaa nad caym krajobrazem. Nie musiaa by zreszt a taka wysoka. Wewntrz wszystko znajdowao si na parterze, a grne pitra stanowiy jedynie fasad, zbudowan na pokaz przez Groshika, neimoidiaskiego waciciela i barmana. Nad sklepieniem parteru pierwsze i drugie pitro nie istniay byy to tylko ciany i kopua wykonana z fioletowego szka, owietlona od rodka. Podobne fioletowe wiata rozjaniay bladoniebieskie ciany zewntrzne. Na kadym innym wiecie efekt wydawaby si ostentacyjny i tandetny, ale pord szaroci Apatrosa wygldao to jeszcze gorzej. Groshik czsto twierdzi, e kiczowaty wystrj knajpy ma ku w oczy wielkich bossw KGZR. Te sowa zapewniy mu spor popularno wrd grnikw, ale Des wtpi, czy Kompania w ogle zauwaya t obelg. Groshik mg pomalowa swoj knajp w dowolne wzorki, jeli tylko przelewa do korporacji regularnie co tydzie waciwy procent swoich zyskw. Doba Apatrosa trwaa dwadziecia godzin standardowych i podzielona bya na dwie zmiany grnikw. Des i reszta porannej zmiany pracowali od smej do osiemnastej, ich partnerzy od osiemnastej do smej. Groshik, starajc si zmaksymalizowa zyski, otwiera codziennie o trzynastej i nie zamyka przez dziesi godzin. Pozwalao mu to obsugiwa robotnikw z nocnej zmiany, zanim zaczli prac, i jeszcze zaapa si na dzienn zmian po jej zakoczeniu. Zamyka o trzeciej na dwie godziny sprztania, sze godzin snu, po czym wstawa o jedenastej i wszystko zaczynao si od nowa. Wszyscy grnicy znali ten rozkad. Neimoidianin wstawa i zasypia rwnie regularnie, jak bladopomaraczowe soce Apatrosa. Zanim Des przeby odlego od ogrodzenia kolonii do przyjaznych drzwi knajpy, usysza dochodzce z wntrza gosy - muzyk, gony miech, rozmowy, brzk szka. Bya ju prawie szesnasta. Dzienna zmiana miaa jeszcze prawie dwie godziny do koca, ale kantyna wci jeszcze pena bya robotnikw z nocnej zmiany, ktrzy wpadli na drinka lub jak przeksk, zanim wsid do wahadowcw, ktre zawioz ich do kopalni. Des nie rozpoznawa adnych twarzy: dzienna i nocna zmiana rzadko si spotykay. Klienci byli gwnie rasy ludzkiej, obrazu dopeniao kilku Twilekw, Sullustan i Cerean. Des z zaskoczeniem zauway te jednego Rodianina. Widocznie nocna zmiana bya bardziej tolerancyjna wobec innych gatunkw ni dzienna. Nie byo kelnerek, obsugi ani tancerek. Jedynym pracownikiem kantyny by sam Groshik. Kady, kto chcia drinka, musia si osobicie pofatygowa do wielkiego baru przy cianie w gbi i sobie go zamwi. Des przepchn si przez tum. Groshik zauway go i natychmiast znikn za barem, wracajc z kuflem gizerskiego, zanim jeszcze Des dotar do lady.

Darth Bane - Droga Zagady

18 - Wczenie jeste dzisiaj - zauway Groshik, energicznie stawiajc przed nim napj. Jego niski, chropowaty gos z trudem przebija si przez haas w pomieszczeniu. Zawsze mwi gardowo, jakby wydobywa dwiki z najgbszych otchani krtani. Neimoidianin lubi Desa, cho ten nie do koca wiedzia, dlaczego. Moe dlatego, e obserwowa, jak z dzieciaka wyrasta na mczyzn, moe po prostu byo mu al, e chopak trafi na takiego ojca. Niezalenie od przyczyny, czya ich niepisana umowa: Des nie musia paci za drinka, ktry zosta mu nalany bez zamwienia. Teraz z wdzicznoci przyj poczstunek i wychyli piwo jednym dugim haustem, po czym z haasem postawi na stole pusty kufel. - Miaem kopoty z Gerdem - rzek, ocierajc usta. - Odgryzem mu kciuk, wic wysali mnie wczeniej do domu. Groshik przekrzywi gow i wbi w Desa wypuke czerwone oczy. Jego kwana mina nie ulega zmianie, ale ciao zadrgao lekko i Des, ktry zna go do dobrze, zda sobie spraw, e Neimoidianin si mieje. - Chyba uczciwa wymiana - wyskrzecza, napeniajc ponownie kufel. Des nie wypi drugiego piwa tak szybko jak pierwsze. Groshik rzadko dawa mu wicej ni jedno na koszt firmy, nie chcia zatem naduywa gocinnoci barmana. Zwrci uwag na tum w sali. Gocie z Republiki byli atwi do odrnienia. Czworo ludzi - dwch mczyzn, dwie kobiety - i Ithorianin w eleganckich mundurach pilotw. Wyrniali si zreszt nie tylko strojem. Wszyscy byli wysocy i wyprostowani, podczas gdy wikszo grnikw pochylaa si do przodu, jakby nosili na plecach wielki ciar. Po jednej stronie gwnej sali stao kilka stolikw oddzielonych sznurami od reszty. Bya to jedyna cz kantyny, z ktr Groshik nie mia nic wsplnego. Kompania zezwalaa na hazard na Apatrosie, ale pod warunkiem e sama bdzie zarzdza stolikami. Oficjalnie chodzio o to, aby nikt nie prbowa oszukiwa, ale wszyscy wiedzieli, e jedynym powodem, dla ktrego KGZR miaa na oku graczy, bya kontrola nad zakadami. Nie chciaa, aby jej pracownicy wygrywali wielkie kwoty, co pozwolioby im spaci swoje dugi po jednej szczliwej nocy. Utrzymujc maksymalny limit wygranej na niskim poziomie, Kompania powodowaa, e wci korzystniej byo pracowa w kopalni ni gra. W sekcji gier przebywao czterech kolejnych onierzy w mundurach floty Republiki oraz okoo tuzina grnikw. Twilekanka z insygniami niszego oficera w klapie graa w pazaaka. Mody chory siedzia przy stole do sabaka, zagadujc gono wszystkich wok, cho chyba nikt go nie sucha. Jeszcze dwoje oficerw - oboje rasy ludzkiej, kobieta i mczyzna - siedziao przy stole do sabaka. Kobieta bya porucznikiem, mczyzna nosi insygnia komandora. Des przypuszcza, e ta para starszych oficerw dowodzia misj odbioru dostawy cortosis. - Widz, e zauwaye naszych owcw rekrutw - mrukn Groshik. Wojna z Sithami - oficjalnie zwyka seria potyczek wojskowych, cho caa galaktyka doskonale wiedziaa, e to prawdziwa wojna - wymagaa na przednich liniach frontu nieprzerwanego strumienia modych, penych zapau kadetw. I z jakiego powodu Republika zawsze si spodziewaa, e obywatele Zewntrznych

Drew Karpyshyn 19 Rubiey rzuc si na t okazj jak na yciow szans. Za kadym razem, kiedy zaoga wojskowa przejedaa przez Apatrosa, oficerowie prbowali zwabi nowych rekrutw. Stawiali kolejk drinkw, potem wykorzystywali poczstunek, aby nawiza rozmow, zwykle o chwalebnym i penym bohaterskich czynw yciu onierza. Czasem grali na uczuciach, opisujc brutalno Sithw. Innym razem roztaczali wizje lepszego ycia w armii Republiki - nieustannie udajc przyja i wspczucie dla biednych tubylcw i majc nadziej, e kto wreszcie do nich doczy. Des podejrzewa, e dostawali jak premi za kadego nowego rekruta, ktrego udao im si namwi. Niestety, na Apatrosie nie znajd wielu ochotnikw. Na Rubieach Republika nie cieszya si szczegln popularnoci. Tutejsi ludzie, z Desem wcznie, wiedzieli, e wiaty Jdra eksploatuj mae, dalekie planety, takie jak Apatros, dla wasnych korzyci. Tu, na obrzeach cywilizowanej przestrzeni, Sithowie znajdowali wszdzie rzesze antyrepublikaskich ochotnikw - dlatego w miar postpw wojny ich szeregi rosy. Pomimo niechci, jak budziy w ludziach wiaty Jdra, moe i znaleliby si tacy, ktrzy chtnie zacignliby si do armii, gdyby Republika nie przestrzegaa tak bardzo litery prawa. Kadego, kto mia nadziej wyrwa si z Apatrosa i szponw korporacji grniczej, czeka brutalny szok: dugi wzgldem KGZR i tak naleao spaci, choby si byo rekrutem chronicym galaktyk przed narastajcym zagroeniem ze strony Sithw. Jeli kto by zaduony wobec legalnie dziaajcej korporacji, flota Republiki potrcaa dug z odu a do cakowitego spacenia. Niewielu grnikw kusia perspektywa nadstawiania karku w wojnie, eby doczeka si wyjcia na zero jako jedynego przywileju. Niektrzy z grnikw ywili uraz do oficerw i ich nieustannych stara, by werbowa modych, naiwnych mczyzn i kobiety do swojej sprawy. Des nie mia jednak nic przeciwko temu. Mg sucha ich nawijania przez ca noc, byle tylko grali w karty. Uwaa, e to niewielka cena za dobranie si do ich kredytw. Jego zapa musia by widoczny, przynajmniej dla Groshika. - Czyby usysza, e przylecia statek z Republiki, i dlatego pobie si z Gerdem, by wyj wczeniej? Des pokrci gow. - Eee, nie... to chyba tylko szczliwy zbieg okolicznoci. Jakie podejcie tym razem? Chwaa dla Republiki? - Usiuj nas ostrzec przed straszliwym Bractwem Ciemnoci - brzmiaa starannie wywaona odpowied. - Nie idzie im najlepiej. Waciciel kantyny zachowywa swoje prawdziwe opinie wycznie dla siebie, przynajmniej w kwestii polityki. Jego klienci mogli swobodnie rozmawia na dowolny temat, ale niezalenie od tego, jak gorca stawaa si dyskusja, on nigdy nie bra niczyjej strony. - To szkodzi interesom - wyjani kiedy. - Zgd si z kim, a zostanie twoim kumplem przez reszt nocy. Zdenerwuj kogo i masz wroga na par tygodni. Neimoidianie znani byli z talentu do interesw, a Groshik nie by wyjtkiem.

Darth Bane - Droga Zagady

20 Do baru przepchn si jaki grnik i zada drinka. Kiedy Groshik poszed mu nala, Des odwrci si i zacz przyglda graczom. Przy stoliku do sabaka nie byo ani jednego wolnego miejsca, wic na razie zmuszony by ograniczy si do roli widza. Przez ponad godzin obserwowa rozgrywki i stawki nowych goci, zwaszcza za starszych oficerw, ktrzy zwykle bywali lepszymi graczami ni zwykli onierze, by moe dlatego, e mieli wicej kredytw do stracenia. Gra na Apatrosie bya z lekka zmodyfikowan wersj Standardowych Zasad Bespinu. Podstawy byy proste - karty w rku musiay mie warto jak najblisz dwudziestu trzem, nie przekraczajc tej sumy. Przy kadej rundzie gracz mg albo stawia, eby pozosta w grze, albo spasowa. Kady gracz, ktry postanawia zosta, mg cign now kart, odrzuci t, ktr mia, albo odoy na pole interferencji, eby zablokowa jej warto. Na kocu kadej rundy gracz mg odkry swoje karty i zmusi innych graczy, by uczynili to samo. Najlepsze karty w grze wygryway pul. Wszystkie wyniki powyej dwudziestu trzech lub poniej ujemnych dwudziestu trzech stanowiy powd do zapacenia kary. Jeli jednak gracz mia w kartach dokadnie dwadziecia trzy - czystego sabaka - wygrywa rwnie pul sabaka jako premi. Przy przypadkowych rozdaniach, ktre z rundy na rund powodoway zmian wartoci kart, przy przedwczesnym wyrwaniu si ktrego z graczy uzyskanie czystego sabaka okazywao si znacznie trudniejsze, ni si z pozoru wydawao. Sabak by czym wicej ni gr czysto losow. Potrzebne byy do niego strategia i styl, trzeba byo wiedzie, kiedy blefowa, a kiedy si wycofa i jak si przystosowa do wiecznie zmieniajcych si kart. Niektrzy gracze byli ostroni - nigdy nie stawiali wicej ni minimalna wymagana kwota, nawet jeli mieli dobre karty. Inni, zbyt agresywni, usiowali terroryzowa pozostaych graczy wygrowanymi stawkami, nawet jeli nic nie mieli. Naturalne tendencje gracza szybko si ujawniay, jeli kto wiedzia, jak patrze. Na przykad chory, niewtpliwie nowicjusz. Wchodzi ze sabymi kartami, zamiast pasowa. Za to by niezadowolony z kart nawet do dobrych, eby zebra pul rozdania. Zawsze chcia by doskonay, liczc na wygran i zebranie puli sabaka, ktra cigle rosa, dopki jej kto nie zgarn. Dziki temu nieustannie apano go na bombach i musia paci kar, co jednak nie przeszkadzao mu stawia dalej. By jednym z tych graczy, ktrzy mieli wicej kredytw ni rozumu, co Desowi znakomicie pasowao. Aby zosta ekspertem w sabaku, musisz umie kontrolowa stolik. Des nie potrzebowa wielu rozda, eby si przekona, e wanie to robi komandor. Wiedzia, jak obstawia wysoko i zmusza innych graczy do pasowania nawet z dobrymi kartami. Zgadywa, kiedy naleao stawia nisko i skania partnerw do wchodzenia z kartami, ktrych nie powinni pokazywa. Nie martwi si wasnymi kartami, bo wiedzia, e sekretem sabaka jest wiedzie, co maj inni gracze... a take pozwoli im sdzi, e oni wiedz, jakie on ma karty. Dopiero przy odsoniciu kart, kiedy komandor zbiera etony, przeciwnicy zdawali sobie spraw, jak bardzo si mylili. Des musia przyzna, e tamten by dobry. Lepszy ni wikszo graczy z Republiki, ktrzy tu bywali. Pomimo wygldu poczciwca bezlitonie zgarnia pul za

Drew Karpyshyn 21 pul. Ale Des mia dobre wyczucie... z gry wiedzia, e nie moe przegra. Dzisiaj wygra... i to duo. Jeden z grnikw przy stole jkn bolenie. - Jeszcze jedno rozdanie i miabym w garci pul sabaka! - rzek, krcc gow. - Masz szczcie, e wyszede teraz - zwrci si do komandora. Des wiedzia, e to nie kwestia szczcia. Grnik by tak podekscytowany, e wierci si na krzele. Kady, kto ma cho jedn szar komrk, zorientowaby si, jak dobre ma karty. Komandor zauway to i wykona ruch, koczc rozdanie i rozwiewajc nadzieje grnika. - No to koniec - powiedzia pechowiec, odsuwajc krzeso i wstajc od stou. Jestem spukany. - Chyba teraz masz szans - szepn Groshik Desowi do ucha w przelocie, podajc kolejnego drinka. - Powodzenia. Dzisiaj niepotrzebne mi powodzenie, pomyla Des. Ruszy przez kantyn i przekroczy sznur z nanojedwabiu, za ktrym znajdowao si miejsce do gier, kontrolowane przez KGZR.

Darth Bane - Droga Zagady

22

ROZDZIA

3
Des podszed do stolika sabaka i skin gow automatowi Beta-4 CardShark, ktry rozdawa. KGZR wolaa roboty ni organicznych krupierw - nie pacio si im za prac i nie byo ryzyka, aby ktry z graczy przekupi go i skoni do oszustwa. - Wchodz - oznajmi Des, zajmujc puste miejsce. Chory siedzia dokadnie naprzeciwko. Na widok Desa wyda z siebie dugi, przecigy gwizd. - Niech mnie, ale duy chopiec - zawoa drwico. - Ile masz wzrostu? Metr dziewidziesit? Dziewidziesit pi? - Rwno dwa metry - odpar Des, nawet na niego nie patrzc. Przesun kart konta KGZR przez czytnik wbudowany w st i wprowadzi swj kod bezpieczestwa. Opata za wejcie do gry zostaa automatycznie dodana do dugu, ktry mia ju na koncie wobec Kompanii. CardShark posusznie podsun mu stos etonw. - ycz szczcia, panie - rzek. Chory nadal gapi si na Desa, pocigajc yk po yku ze swojego kufla. Nagle rykn dononym miechem. - Niele tu wyrastacie, na tych Rubieach. Masz pewno, e nie jeste Wookie, ktrego kto ogoli dla artu? Kilku graczy rozemiao si, ale szybko zamilkli, widzc ruch szczki Desa. Chory cuchn koreliaskim ale. Tak samo jak Gerd, kiedy zaczepi Desa kilka godzin temu. Des zacisn zby i pochyli si do przodu na swoim krzele. Niszy onierz nerwowo zapa powietrze. - Daj spokj, synu - rzek komandor do Desa uspokajajcym tonem, przejmujc kontrol z tak sam pewnoci siebie, z jak od pocztku gry kontrolowa st. Otaczaa go aura spokojnego autorytetu, jak patriarch, rozstrzygajcego rodzinny spr przy kolacji. - To tylko art. Nie odbierasz artu? Des odwrci si ku jedynemu graczowi przy stole, ktry by do dobry, by stanowi dla niego realne wyzwanie, i rozluni spite minie. - Jasne, potrafi odebra art. Ale wol odebra ci kredyty. Po krtkiej chwili milczenia wszyscy jakby odetchnli z ulg. Oficer zachichota i powiedzia:

23

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Doskonale. Zagrajmy zatem. Des zacz gr powoli, zachowawczo, czsto pasujc. Limity przy stole byy niskie, warto kadego rozdania moga wynosi najwyej sto kredytw. Biorc pod uwag piciokredytowe wejcie i dwa kredyty opaty administracyjnej, jak Kompania obciaa graczy za kad rozpoczt now rund, pule z rozdania zaledwie pokryway koszty siedzenia przy stoliku, nawet dobremu graczowi. Sztuk byo wygra do rozda, eby mc wysiedzie, dopki nie pojawi si szansa na pul sabaka, ktra rosa z kadym rozdaniem. Kiedy zaczli gr, jeden z onierzy usiowa nawiza rozmow. - Widz, e wikszo grnikw rasy ludzkiej goli gowy - zauway, rozgldajc si wrd tumu. - Dlaczego? - Nie golimy. Wosy nam po prostu wypadaj - odpar Des. - To od przepracowania zbyt dugiego czasu w kopalni. - Od pracy w kopalni? Jak to? Nie rozumiem? - Filtry nie usuwaj z powietrza wszystkich zanieczyszcze. Pracujc na zmianie po dziesi godzin dziennie, jestemy naraeni na nagromadzenie si tego wszystkiego w organizmie - wyjania Des obojtnym tonem, pozbawionym goryczy. Dla niego i pozostaych grnikw by to po prostu fakt zwizany z ich yciem. - To ma efekty uboczne. Czsto chorujemy, tracimy wosy. Powinnimy od czasu do czasu dostawa urlop, ale odkd KGZR podpisaa kontrakty wojskowe z Republik, kopalnia pracuje na okrgo. Jestemy wic powoli truci, byle tylko wasze adownie byy pene, kiedy bdziecie wylatywa. Te sowa wystarczyy, aby skutecznie zniechci wszystkich do rozmowy, kolejne rozdania toczyy si zatem we wzgldnym milczeniu. W p godziny pniej Des wyszed ju na czysto, ale dopiero si rozgrzewa. Wpaci kolejne wpisowe i dol Kompanii, podobnie jak pozostali gracze, po czym krupier rozda kademu po dwie karty i rozpocza si nowa gra. Pierwsi dwaj gracze zobaczyli, co maj w rku, i spasowali. Chory Republiki rwnie spojrza i dorzuci do puli tylko tyle etonw, eby nie wypa z gry. Des nie by zaskoczony - on rzadko pasowa, nawet jeli nie mia nic. Chory szybko pooy jedn z kart na polu interferencji. Przy kadej kolejce gracz mg odoy tam jedn elektroniczn kart czipow, eby zablokowa jej warto i nie dopuci do zmiany, jeli pod koniec kolejki nastpi przesunicie. Des pokrci gow. Blokowanie kart byo gupie. Zablokowanej karty nie mona odrzuci. Sam wola mie otwarte moliwoci, ale chory myla krtkofalowo, nie planujc naprzd. Prawdopodobnie to wyjaniao, dlaczego przegra ju kilkaset kredytw. Des spojrza na swoje karty i postanowi gra dalej. Wszyscy pozostali spasowali zostao ich tylko dwch. CardShark rozda kolejne karty. Des stwierdzi, e wycign wytrzymao, figur o wartoci minus osiem. Mia w sumie sze - niewiarygodnie sabe karty. Rozsdniej byoby si wycofa, bo jeli nie bdzie zmiany, ju po nim. Ale Des czu, e zmiana bdzie. Wiedzia to rwnie dokadnie jak to, gdzie kierowa si kciuk

24 Gerda, kiedy zacisn na nim zby. Te krtkie przebyski jasnowidzenia zdarzay mu si rzadko, ale kiedy si pojawiay, wiedzia, e naley ich sucha. Postawi swoje kredyty. Chory wyrwna. Robot przesun etony na rodek stou i marker przed nim zacz szybko pulsowa, zmieniajc kolory. Niebieski oznacza brak zmiany - wszystkie karty pozostan takie same. Czerwony oznacza zmian; wtedy z markera zostanie wysany impuls i po jednej z elektronicznych kart u kadego z graczy wyzeruje si w przypadkowy sposb i zmieni warto. Marker migota czerwieni i bkitem, coraz szybciej, a zapulsowa jednolicie fioletowym odcieniem. A potem miganie zwolnio i znw mona byo odrni kolory: niebieski, czerwony, niebieski, czerwony, niebieski... stano na czerwonym. - Szlag! - zakl chory. - Zawsze jest zmiana, kiedy mam dobre karty! Des wiedzia, e to nieprawda. Szanse zmiany byy p na p. Cakowicie przypadkowe. Nie mona byo przewidzie, kiedy przyjdzie... chyba e miao si ten dar, ktry czasem nawiedza Desa. Karty zabysy i zmieniy wartoci. Des podnis je raz jeszcze. Wytrzymao znikna, jej miejsce zaja sidemka. Mia dwadziecia jeden. Nie sabak, ale porzdne karty. Zanim zacza si kolejna runda, Des odwrci karty i rzuci na st. - Wychodz w dwadziecia jeden. Chory rzuci karty z odraz. - Cholerna bomba - warkn. Des zebra may stosik etonw, podczas gdy tamten niechtnie wpaca kar do puli sabaka. Des domyla si, e musi tam by okoo piciuset kredytw. Jeden z grnikw przy stole wsta. - Chodcie, musimy ju rusza - rzek. - Ostatni cigacz wylatuje za dwadziecia minut. Grnicy zaczli si zbiera; wkrtce, mamroczc co pod nosem, ruszyli w stron wyjcia. Chory obserwowa ich przez chwil, po czym ze zdziwieniem spojrza na Desa. - A ty nie wybierasz si z nimi, olbrzymie? Zdaje si, e narzekae, jak to nigdy nie moecie wyj wczeniej. - Pracuj na dziennej zmianie - oschle odpar Des. - A ci s z nocnej. - A gdzie reszta twojej zaogi? - zapytaa pani porucznik. Des zauway, e jej zainteresowanie miao raczej na celu powstrzymanie chorego przez dalszym zaczepianiem potnego grnika. - Bardzo si przerzedzio. Gestem wskazaa kantyn, teraz prawie pust, jeli nie liczy onierzy Republiki. Widzc wolne siedzenia przy stoliku, kilku z nich dosiado si do gry. - Wkrtce tu bd - rzek Des. - Po prostu nieco wczeniej skoczyem zmian. - Doprawdy? - zapytaa tonem, ktry wiadczy, e zna tylko jeden powd wczeniejszego zakoczenia zmiany.

25

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Pani porucznik... - odezwa si grzecznie jeden z nowo przybyych onierzy, kiedy dotarli do stolika. - Panie komandorze - doda, zwracajc si do drugiego oficera. - Czy moemy si przyczy? Komandor spojrza na Desa. - Nie chc, eby ten mody czowiek pomyla, e Republika na niego napada. Jeli zajmiemy wszystkie miejsca, gdzie sid jego przyjaciele, kiedy si pojawi? Mwi, e wkrtce przyjd. - C, na razie ich tu nie ma - zauway Des. - I to nie s moi przyjaciele. Moecie siada, jeli o mnie chodzi. Nie doda, e wikszo grnikw z dziennej zmiany i tak nie bdzie gra. Kiedy Des pojawia si przy stole, zazwyczaj grzecznie si ulatniali. Wygrywa zbyt czsto jak na ich upodobania. Puste miejsca szybko si wypeniy. - Chory, jak wam idzie w kartach? - moda kobieta zwrcia si do onierza, z ktrym Des wygra w ostatnim rozdaniu. Usiada obok i postawia przed nim peny kufel koreliaskiego ale. - Nie za dobrze - przyzna. Rozjani si jednak na widok penego kufla i szybko odda pusty. - Nie wiem, czy ci dzi zapac za tego drinka. Nie bardzo mog si odegra. - Skin gow w stron Desa. - Uwaajcie na tego tu. Jest rwnie dobry jak komandor... albo oszukuje. Umiechn si przelotnie na znak, e to tylko kolejny z jego niewybrednych artw. Des zignorowa go. Nie po raz pierwszy twierdzono, e oszukuje. Wiedzia, e jego umiejtno daje mu przewag nad innymi graczami. Moe przewaga ta nie bya uczciwa, ale nie uwaa jej za oszustwo. Nie wiedzia, co si stanie przy kadym rozdaniu. Nie mg tego kontrolowa. By tylko do sprytny, aby wykorzysta te chwile, kiedy si pojawiay. CardShark zacz podawa nowym etony, yczc kademu zdawkowo: Powodzenia. - Zdaje si, e nie yjesz w wielkiej przyjani z innymi grnikami - rzeka pani porucznik, nawizujc do poprzednich komentarzy Desa. - Mylae kiedy o zmianie zawodu? Des jkn w duchu. Zanim si przysiad do stou, oficerowie skoczyli ju swoj werbunkow akcj i zajli si gr w karty. Teraz wszystko wskazywao na to, e zaczn znowu. - Nie jestem zainteresowany wojaczk - odrzek, wpacajc wpisowe do kolejnej gry. - Nie spiesz si tak... - Pani porucznik zniya gos do agodnego, uspokajajcego szeptu. - Zawd onierza Republiki ma swoje zalety. W kadym razie to chyba lepsze ni praca w kopalni. - Miaby przed sob ca wielk galaktyk, synu - doda komandor. - wiaty o wiele pikniejsze ni ten, jeli pozwolisz, e si tak wyra.

26 Wcale nie jestem pewien, pomyla Des, ale gono odrzek: - Nie zamierzam tu spdzi caego ycia. Kiedy si jednak wynios z tej skay, wolabym nie skoczy, uciekajc przed miotaczami Sithw na froncie. - Ju niedugo bdziemy walczy z Sithami, synu. Wanie spychamy ich do defensywy. - Komandor mwi spokojnie, z tak pewnoci siebie, e Des gotw by mu uwierzy. - Ja syszaem co innego - powiedzia jednak. - Powiadaj, e Bractwo Ciemnoci zwycia czciej, ni si o tym mwi, a teraz ma pod swoj kontrol ponad tuzin regionw. - To byo przed generaem Hothem - wtrci jaki onierz. Des sysza o Hocie na HoloNecie: by to bonafide bohater Republiki. Zwycizca w co najmniej szeciu wanych bitwach, byskotliwy strateg, ktry wiedzia, jak zmieni nieuchronn klsk w zwycistwo. Nic dziwnego, biorc pod uwag jego pochodzenie. - Hoth? - zapyta niewinnie, spogldajc na karty. mieci. Zwin je. - Czy on nie jest Jedi? - Owszem - odpar komandor i te popatrzy w karty. Postawi niewielk kwot. Dokadniej mwic, mistrzem Jedi. I doskonaym onierzem. Nie mona sobie yczy lepszego dowdcy si zbrojnych Republiki. - Sithowie to co wicej ni onierze, wiesz? - doda ochoczo podpity chory, mwic goniej ni do tej pory. - Niektrzy z nich umiej uywa Mocy, dokadnie jak Jedi. Nie mona ich pobi samymi miotaczami. Des sysza wiele dziwacznych opowieci o Jedi, ktrzy potrafili dokonywa niezwykych czynw dziki mistycznej potdze Mocy, ale uwaa, e to tylko legendy. A przynajmniej cz z nich. Wiedzia, e istniej moce, ktre wykraczaj poza sfer wiata fizycznego: jego wasne przeczucia byy tego przykadem. Jednak historie o tym, czego potrafili dokona Jedi, byy po prostu zbyt nieprawdopodobne, by w nie uwierzy. Jeli Moc jest rzeczywicie tak potn broni, dlaczego to wszystko trwa tak dugo? - Niespecjalnie podoba mi si myl o subie pod rozkazami mistrza Jedi - rzek. Syszaem o nich rne dziwne rzeczy. Podobno nie toleruj adnych namitnoci, adnych uczu. Chyba chc nas wszystkich pozamienia w roboty. Gracze otrzymali kolejne rozdanie kart. - Jedi rzdz si mdroci - wyjani komandor. - Nie pozwalaj, aby takie uczucia jak podanie czy gniew zamieway ich osd. - Gniew bywa przydatny - zauway Des. - Wycign mnie ju z paru paskudnych sytuacji. - Zdaje si, e caa sztuka polega na tym, aby si w te sytuacje nie pakowa odparowaa pani porucznik tym swoim agodnym gosem. Partia skoczya si po kilku kolejkach. Moda kobieta, ktra postawia drinka porucznikowi, zdoaa uzbiera dwudziestk - niezbyt dobra karta, ale do wytrzymania. Spojrzaa na dowdc, ktry odsoni karty i umiechna si, bo mia tylko

Drew Karpyshyn 27 dziewitnacie. Jej umiech zblad, kiedy pijany chory pokaza dwadziecia jeden i zarechota. Zabra pul, a ona ucia jego rechot przyjaznym kuksacem w bok. Wszyscy weszli znowu do gry i krupier rozda kademu graczowi po dwie karty. - Jedi to obrocy Republiki - wrcia do tematu pani porucznik. - Moe ich metody dziaania wydaj si dziwne zwykym obywatelom, ale wane, e s po naszej stronie. I chc tylko pokoju. - Doprawdy? - zapyta Des, ogldajc swoje karty i przesuwajc etony. - A ja mylaem, e chc po prostu zlikwidowa Sithw. - Sithowie to nielegalna organizacja - wyjania pani porucznik. Zoya karty po duszej chwili namysu. - Senat wyda decyzj o wyjciu ich spod prawa prawie trzy tysice lat temu, wkrtce potem, jak Revan i Malak sprowadzili zniszczenie na ca galaktyk. - A ja syszaem zawsze, e Revan uratowa Republik - mrukn. Komandor wtrci si znowu do rozmowy. - Historia Revana jest skomplikowana - rzek. - Fakt pozostaje faktem, e Sithowie i ich nauki zostali zdelegalizowani przez senat. Samo ich istnienie jest pogwaceniem prawa Republiki i to nie bez powodu. Jedi rozumiej zagroenie, jakie sob przedstawiaj Sithowie. Dlatego doczyli do floty. Dla dobra galaktyki Sithw trzeba wypleni raz na zawsze. Pijany chory znw wygra, drugi raz z rzdu. Czasem lepiej mie szczcie ni umiejtnoci. - A wic Republika twierdzi, e Sithw naley wypleni - rzek Des i opaci wejcie do nastpnej partii. - Gdyby to Sithowie rzdzili, zao si, e powiedzieliby to samo o Jedi. - Nie mwiby tak, gdyby wiedzia, jacy naprawd s Sithowie - odezwa si inny onierz. - Walczyem z nimi, to dni krwi mordercy! Des si zamia. - Jasne, i maj czelno zabija was w rodku bitwy! Czy oni nie wiedz, e jestecie zajci, bo wanie ich mordujecie? Co za chamstwo! - Ty cholerna kattowska mordo! - warkn onierz, zrywajc si z miejsca. - Siadajcie, szeregowy! - sykn komandor. onierz wykona polecenie, ale Des czu w powietrzu napicie. Wszyscy przy stoliku - moe z wyjtkiem dwjki oficerw przygldali mu si nieprzyjanie. I bardzo dobrze. Teraz myleli o wszystkim, tylko nie o kartach. Wcieky gracz to kiepski gracz. Komandor zauway, e sytuacja rozwija si w niewaciwym kierunku. Prbowa rozadowa napicie. - Sithowie postpuj wedug nauk Ciemnej Strony, synu - rzek do Desa. - Gdyby widzia, co oni robili w czasie wojny... i nie tylko innym onierzom. Nie przejmowali si, e cierpi te niewinni cywile. Des sucha z roztargnieniem, bo wanie analizowa karty i obstawia. - Nie jestem gupcem, komandorze - rzek. - Niezalenie od tego, czy Republika oficjalnie to przyzna, czy nie, toczycie wojn z Bractwem Ciemnoci. A ze rzeczy

Darth Bane - Droga Zagady

28 zdarzaj si na wojnie po obu stronach. Nie prbujcie mnie przekona, e Sithowie s potworami. S takimi samymi ludmi jak wy czy ja. Z wszystkich graczy przy stole tylko komandor zoy karty. Des wiedzia, e co najmniej kilku z pozostaych onierzy bdzie rozgrywa kiepskie karty tylko po to, eby mie szans go zaatwi. Komandor westchn. - W pewnym sensie masz racj. Zwykli onierze su w armii dlatego, e nie wiedz, kim s naprawd mistrzowie Sithw i Bractwo Ciemnoci. To tylko ludzie. Ale musisz pamita o ideaach jakie przywiecaj tej wojnie. Musisz zrozumie, co naprawd reprezentuje sob kada ze stron. - Owie mnie, komandorze. - Des woy w te sowa cie politowania i niedbale dorzuci kilka etonw, wiedzc, e jeszcze bardziej rozwcieczy towarzystwo przy stole. Cieszy si, e nikt wicej nie spasowa. Gra na nich jak bithaski muzyk wygrywajcy melodyjk na sabriquecie. - Jedi staraj si chroni pokj - powtrzy komandor. - Su sprawiedliwej sprawie. Wszdzie, gdzie to jest moliwe, wykorzystuj swoje moce, aby pomc potrzebujcym. Staraj si suy, nie panowa. Wierz, e wszystkie istoty, niezalenie od gatunku czy pci, zostay stworzone jako rwne. Z pewnoci potrafisz to poj. Byo to raczej stwierdzenie ni pytanie, lecz Des postanowi odpowiedzie. - Ale przecie wszystkie istoty tak naprawd nie s rwne, prawda? Chodzi mi o to, e jedni s mdrzejsi, inni silniejsi... jeszcze inni lepiej graj w karty. Ostatnim komentarzem zdoa przywoa na twarz komandora lekki umiech, cho wszyscy inni przy stole skrzywili si na jego sowa. - Co racja, to racja, synu. Ale czy obowizkiem silnych nie jest pomoc sabszym? Des wzruszy ramionami. Nie wierzy w rwno. Prby zrwnania wszystkich nie pozostawiay pola do osignicia niczego wielkiego. - A co z Bractwem Ciemnoci? - zapyta. - W co oni wierz? - Oni suchaj nauk Ciemnej Strony. Pragn wycznie potgi, wierz, e sabsi w subie silniejszych to sytuacja zgodna z naturalnym porzdkiem w galaktyce. - To niele brzmi, jeli si jest tym silnym. - Des wyoy karty i zebra pul, rozkoszujc si przeklestwami, ktre przegrani mamrotali pod nosem. Umiechn si do towarzystwa zoliwie. - Mam nadziej, dla dobra Republiki, e jestecie lepszymi onierzami ni graczami w sabaka. - Ty zgniy, mierdzcy tchrzu! - rykn chory. Zerwa si z miejsca, rozlewajc drinka. - Gdyby nie my, Sithowie opanowaliby ju ca t kul miecia! Inny onierz moe prbowaby si zamachn na Desa, ale chory - chocia mocno podchmielony - mia do wojskowej dyscypliny, aby trzyma pici przy sobie. Surowe spojrzenie komandora sprawio, e usiad z powrotem i wymamrota jakie przeprosiny. Des by pod wraeniem. I nieco rozczarowany. - Wszyscy wiemy, dlaczego Republice zaley na Apatrosie - rzek, ukadajc etony w stosik i przybierajc nonszalanck min. W istocie za obserwowa

Drew Karpyshyn 29 towarzystwo, eby sprawdzi, czy ktokolwiek przygotowuje si do wejcia. - Stosujecie cortosis w pancerzach statkw, w obudowie broni, nawet w zbrojach, ktre nosicie. Bez nas nie mielibycie na tej wojnie cienia szansy. Wic nie udawajcie, e robicie nam ask. Potrzebujecie nas tak samo, jak my was. Nikt jeszcze nie wszed do gry, wszyscy gapili si na scen rozgrywajc si pomidzy graczami. CardShark waha si; jego ograniczone oprogramowanie nie pozwalao mu oceni sytuacji. Des wiedzia, e Groshik obserwuje ich z gbi sali, z rk w pobliu miotacza oguszajcego, ktry trzyma pod lad. Wtpi jednak, aby Neimoidianin go potrzebowa. - Waciwie masz racj - zgodzi si komandor i wpaci wpisowe. Pozostali, z Desem wcznie, poszli za jego przykadem. - Przynajmniej jednak pacimy za cortosis, ktrej uywamy. Sithowie po prostu by j zabrali. - Wcale nie - poprawi Des, studiujc swoje karty. - Pacicie za cortosis Kompanii. Te kredyty jako nie docieraj do ludzi takich jak ja. - Zoy karty, ale nie przestawa mwi. - Widzicie, to jest wanie problem z Republik. W Jdrze jest wspaniale, ludzie s zdrowi, bogaci i szczliwi. Ale tu na Rubieach nie wszystko jest takie rowe. - Pracuj w kopalni, prawie odkd sigam pamici, tak albo inaczej, a wci jestem winien KGZR do kredytw, eby napeni nimi frachtowiec. Ale nie widz jako adnych Jedi, ktrzy biegliby mi na pomoc, cho to pewna niesprawiedliwo, prawda? Tym razem nikt nie mia gotowej odpowiedzi, nawet komandor. Des uzna, e do ju rozmw o polityce; chcia si teraz skoncentrowa na wygraniu tych dwch tysicy kredytw, ktre nagromadziy si w puli sabaka. Ruszy na owy. - Nie prbujcie mi sprzeda waszych Jedi i waszej Republiki, poniewa ona jest wanie wasza. Mwicie, e Sithowie szanuj si? Doskonale, mniej wicej tak samo jest tutaj, na Rubieach. Troszczysz si o siebie, bo nikt inny za ciebie tego nie zrobi. Dlatego wanie Sithowie znajduj tam kolejnych ochotnikw, gotowych, aby si do nich przyczy. Ludzie, ktrzy nie maj niczego, tak jak oni, nie maj te nic do stracenia. A jeli Republika nie poapie si w tej logice do szybko, Bractwo Ciemnoci wygra t wojn niezalenie od tego, ilu Jedi macie w swojej armii. - Moe powinnimy jednak skupi si na kartach - odezwaa si pani porucznik po dugim, nieprzyjemnym milczeniu. - Jak dla mnie moe by - odrzek Des. - Bez urazy? - Bez urazy - powiedzia komandor, zmuszajc si do umiechu. Kilku onierzy przytakno pod nosem, ale Des wiedzia, e uraza pozostaa. Zrobi wszystko, aby wbia si w ich pami dokadnie i gboko.

Darth Bane - Droga Zagady

30

ROZDZIA

4
Godziny mijay. Zaczli si pojawia kolejni grnicy, dzienna zmiana zastpia nocn, ktra ruszya do pracy. CardShark rozdawa karty, gracze obstawiali. Stosik etonw Desa rs, podobnie jak pula sabaka: trzy tysice kredytw, cztery tysice, pi... aden z graczy ju chyba nie cieszy si gr. Des domyla si, e jego nieprzyjemne uwagi zepsuy im ca zabaw. Nie przejmowa si. Nie gra w sabaka dla rozrywki. Bya to taka sama praca, jak harwka w kopalni. Puste siedzenia wkrtce zostay zajte przez grnikw z dziennej zmiany. Pokusa potnej puli sabaka wystarczya, by ich zwabi, chocia niechtnie siadali do gry przeciwko Desowi. Mina kolejna godzina i starsi oficerowie - pani porucznik i komandor zakoczyli gr. Ich miejsca rwnie natychmiast zostay zajte przez grnikw wszystko przez wizj jednego dobrego rozdania, pozwalajcego zgarn ca wygran. onierze Republiki, ktrzy wci siedzieli przy stole, podobnie jak podchmielony chory, ktry pierwszy zaczepi Desa, musieli mie gbokie, bardzo gbokie kieszenie. Przy cigym przypywie nowych graczy i nowych pienidzy Des musia zmieni strategi. By do przodu o kilkaset kredytw, mia wic do zapasu, aby pozwoli sobie na kilka przegranych partii, jeli bdzie musia. Teraz mia tylko jeden cel: chroni pul sabaka. Jeli nie dostanie kart, dziki ktrym zdoa j wygra, musi je skomponowa jak najszybciej. Nie da nikomu szansy na zdobycie dwudziestu trzech. Przesta pasowa, nawet ze sabymi kartami. Opuszczenie kolejki dawao zbyt du szans innym graczom. Kilka szczliwych rozda i par pechowych wpadek przeciwnikw upewnio go, e jego strategia bya dobra, cho nie obeszo si bez strat. Wysiki zmierzajce do chronienia puli sabaka zaczy zjada jego zyski. Stosik wygranej kurczy si szybko, ale wszystko si zwrci, jeli zdobdzie sabaka. Rozdanie po rozdaniu gracze przychodzili i odchodzili. onierze jeden po drugim wypadali z gry, zmuszeni przez brak etonw, jeli nie mogli pozwoli sobie na nastpne. Z pierwotnej grupy pozostali jedynie Des i chory. Stosik chorego rs.

Drew Karpyshyn 31 Kilku onierzy pozostao, aby kibicowa; zachcali swojego koleg, aby zoi skr bezczelnemu grnikowi. Inni gapie nie zagrzewali dugo miejsca. Niektrzy czekali tylko, a jaki gracz zrezygnuje, eby mogli si wlizn zamiast niego. Innych zwabiy napita atmosfera przy stole i wielko stawek. Po kolejnej godzinie pula sabaka osigna dziesi tysicy etonw, maksymaln warto. Teraz wszystkie kredyty wpacone do puli byy zmarnowane, szy wprost do kasy Kompanii. Ale nikt si nie skary. Nie teraz, kiedy do wygrania bya maa fortuna. Des spojrza na chronometr na cianie. Kantyn zamkn za nieca godzin. Kiedy po raz pierwszy zasiad do gry, by pewien, e zgarnie wielk wygran. Przez chwil by do przodu, ale tych kilka godzin nadszarpno mocno jego zasoby. Prby ochrony puli sabaka le si koczyy - ju dwa razy musia dokupi etonw. Wpad w klasyczn puapk gracza - tak optaa go myl o wielkiej wygranej, e straci rachub tego, co przegra. Pozwoli, aby gra nabraa osobistych aspektw. Byo mu gorco, koszula lepia si od potu. Nogi zdrtwiay od dugiego siedzenia, plecy bolay od cigego pochylania si do przodu i zagldania z nadziej w karty. Straci dzisiaj prawie tysic kredytw, ale aden z innych graczy nie zyska na jego pechu. Przy penej puli sabaka wszystkie opaty i kary szy prosto do kasy KGZR. Bdzie musia tyra w kopalni przez co najmniej miesic, jeli chce zobaczy jeszcze te kredyty. Ale teraz byo za pno, eby rezygnowa. Jego jedyn pociech byo teraz to, e chory straci prawie dwa razy tyle co on. Jednak za kadym razem, kiedy koczyy mu si etony, po prostu siga do kieszeni i wyciga kolejny stosik kredytw, jakby mia nieograniczone fundusze. Albo po prostu mu nie zaleao. CardShark wyda kolejne rozdanie. Zagldajc w karty, Des po raz pierwszy poczu, e ogarnia go zwtpienie. A jeli tym razem instynkt go zawid? Jeli to nie dzisiejszej nocy ma wygra? Nie pamita ani jednego momentu z przeszoci, eby jego dar go okama, ale to nie oznaczao, e tak si nigdy nie zdarzy. Niepewnie odepchn od siebie etony, wbrew wszystkim instynktom, ktre kazay mu pasowa. Bdzie musia si wyoy w nastpnej kolejce, choby mia sabe karty. Jeszcze chwila i kto inny sprztnie mu ca pul sprzed nosa, t sam na ktr tak ciko pracowa. Markery zamigotay i karty zmieniy warto. Des nawet nie spojrza. Wyoy tylko karty i mrukn: - Wychodz. Kiedy spojrza na nie, poczu si, jakby dosta w twarz. Mia dokadnie ujemne dwadziecia trzy, czyli bomb. Kara wyczerpaa jego stosik etonw. - Hola, hola, wielkoludzie - wymamrota drwico pijany chory. - Chyba ci pogio, eby z czym takim wychodzi. O czym myli ten twj mdek? Moe nie widzi rnicy pomidzy plus dwadziecia trzy i minus dwadziecia trzy - zauway jeden z onierzy w tumie gapiw, szczerzc zby jak kot manka. Des stara si go zignorowa. Zapaci kar. Czu si pusty. Wykoczony. - Jako nie gadasz tyle, kiedy przegrywasz, co? - zadrwi chory.

32 Nienawi. Des pocztkowo nie czu nic innego. Czysta, rozarzona do biaoci nienawi zeraa kad myl, kady gest, kad uncj rozumu, jaka mu zostaa. Nagle przesta si martwi o pul i o to, ile ju straci kredytw. Chcia tylko zetrze z gby chorego ten zadowolony umiech. A zna tylko jeden sposb, eby to zrobi. Rzuci mu dzikie, gniewne spojrzenie, ale tamten by zbyt pijany, eby si przestraszy. Nie odwracajc oczu od przeciwnika, Des przesun kart konta Kompanii nad czytnikiem i wprowadzi kolejne wkupne, nie dajc doj do gosu logicznej czci umysu, ktra chciaa go przed tym broni. CardShark, ktrego obwody i kable byy kompletnie niewiadome tego, co si naprawd dzieje, posusznie podsun mu stosik etonw i wypowiedzia swoje radosne: Powodzenia! Des otworzy z asem i dwoma mieczami. Siedemnacie, bardzo niebezpieczny ukad. Due prawdopodobiestwo kolejnej wysokiej karty i bomby. Zawaha si, czujc, e waciwym ruchem byby pas. - Zmienie zdanie? - zadrwi chory. Pchnity impulsem, ktrego nawet nie umia wyjani, Des przesun obie karty na pole interferencji, po czym pchn etony do puli. Pozwoli, aby kieroway nim uczucia; nie obchodzio go ju nic wicej. A kiedy trzecia karta okazaa si trjk, wiedzia, co ma zrobi. Pooy trjk na polu interferencji obok pozostaych, ktre ju tam leay. Postawi maksymaln stawk i czeka na zmian. Byy waciwie dwa sposoby, aby wygra pul sabaka. Jednym byo zdobycie kart, ktrych suma wynosia dokadnie dwadziecia trzy, czyli czystego sabaka. Bya jednak lepsza metoda - dosta rozkad Idioty. W zmodyfikowanych zasadach Bespinu, jeli miae ukad dwch i trzech kart w tym samym kolorze i wycigne figur znan jako Idiota, ktra sama w sobie nie miaa adnej wartoci, dostawae rozkad Idioty... czyli dosownie dwadziecia trzy. By to najrzadszy z moliwych rozkadw i wart nawet wicej ni czysty sabak. Des pokona ju wikszo drogi. Teraz potrzebowa tylko, aby zmiana zabraa mu dziesitk i daa Idiot. Oczywicie to znaczyo, e musi by zmiana. I nawet wtedy bdzie musia jeszcze w niej dosta Idiot... a w caej talii siedemdziesiciu szeciu kart byy tylko dwie takie. Idiotyczne zaoenie. Marker wyszed czerwony. Karty zmieniy warto. Des nie musia nawet patrze. Wiedzia. Spojrza prosto w oczy przeciwnika. - Wychodz. Chory spojrza w swoje karty, eby sprawdzi, co mu przyszo po zmianie i zacz mia si tak gono, e z trudem przyszo mu pokaza, co dosta. Mia dwie flasze, trzy flasze i... Idiot! W tumie rozlegy si okrzyki zdumienia i szepty niedowierzania. - Jak wam si to podoba, chopaki? - zachichota. - Rozkad Idioty po zmianie! Wsta i sign po stos etonw na maym postumencie, ktry sta porodku stou. Pula sabaka.

Darth Bane - Droga Zagady

33

Drew Karpyshyn

Des wycign rk i zapa chorego za nadgarstek chwytem zimnym i twardym jak durastal, po czym pokaza wasne karty. W kantynie zapada grobowa cisza. miech uwiz choremu w gardle. W chwil pniej uwolni rk i usiad oszoomiony tym, co zobaczy. Z drugiego koca stou rozleg si przecigy gwizd. Tum nagle zawrza. - ...nigdy w yciu! - ...nie wierz! - ...statystycznie niemoliwe! Dwa rozkady Idioty w tym samym rozdaniu? CardShark podsumowa wynik w najczystszym analitycznym stylu. - Mamy dwch graczy z kartami o rwnej wartoci. Wynik rozdania zostanie rozstrzygnity metod nagej mierci. Chory nie zareagowa tak spokojnie. - Ty gupi brudasie! - wychrypia gosem zdawionym wciekoci. - Teraz nikt nie dostanie puli sabaka! Oczy wyszy mu na wierzch, na czole niebezpiecznie pulsowaa yka. Jeden z kolegw pooy mu do na ramieniu, jakby ba si, e chory przeskoczy st i zechce udusi grnika, siedzcego naprzeciwko. Chory mia racj. aden z nich nie dostanie w tym rozdaniu puli sabaka. W metodzie nagej mierci kady gracz dostawa jeszcze jedn kart i wartoci byy przeliczane na nowo. Jeli dostae lepsze karty, wygrywae... ale nie pul sabaka. Chyba e dostae dokadnie dwadziecia trzy. To jednak wydawao si niemoliwe. Nie byo wicej Idiotw, aby zachowa rozkad Idioty, a adna karta nie miaa wikszej wartoci ni pitnastka asa. Desowi ju nie zaleao. Wystarczyo mu, e zniszczy przeciwnika, e zmiady jego nadzieje. Czu nienawi tamtego i reagowa na ni. Bya niczym ywa istota... byt, z ktrego mg czerpa si, podsyca ni pieko szalejce we wasnej duszy. Des jednak nie okazywa swoich emocji ku uciesze gapiw. Nienawi, jaka w nim pona, bya jego prywatn spraw, arem tak gorcym, e gdyby pozwoli mu uj, wiat rozpadby si na czci. Krupier wyj dwie karty i pooy tak, eby wszyscy widzieli. Obie byy dziewitkami. Zanim ktokolwiek mia czas zareagowa, robot przeliczy rozdanie, stwierdzi, e gracze nadal remisuj i rzuci kademu z nich po jeszcze jednej karcie. Chory dosta semk, ale Des kolejn dziewitk. Idiota, dwa, trzy, dziewi, dziewi... Dwadziecia trzy! Wycign powoli rk i postuka w karty, szepczc do przeciwnika jedno, jedyne sowo: - Sabak. onierz dosta szau. Skoczy na rwne nogi, chwyci krawd blatu obiema rkami i szarpn mocno. Tylko ciar stou i wbudowane stabilizatory nie pozwoliy mu go wywrci, cho mebel zakoysa si i z oguszajcym omotem opad z powrotem na podog. Drinki rozlay si po blacie, alkohol zala elektroniczne karty, ktre zaczy iskrzy i trzeszcze od zwar. - Prosz nie dotyka stou - aonie zaskomla CardShark.

34 - Zamknij si, ty kupo zardzewiaego zomu! - Chory chwyci jeden z przewrconych kufli ze stou i rzuci nim w robota. Rozleg si brzk i trzask, kiedy pocisk trafi w cel. Robot przewrci si na grzbiet i znieruchomia. Chory dgn palcem w kierunku Desa. - Oszukiwae! Nikt nie dostaje sabaka w nagej mierci! Chyba e oszukuje! Des nie odpowiedzia. Nawet nie wsta. Ale spry si na wypadek, gdyby onierz prbowa si na niego rzuci. Chory odwrci si znowu do robota i niepewnie stan na nogach. - Maczae w tym palce! - warkn i rzuci w robota kolejnym kuflem. Znw trafi i przewrci maszyn po raz drugi. Dwch onierzy prbowao go powstrzyma, ale wyrwa si im. Odwrci si i zacz wymachiwa rkami. - Wszyscy w tym siedzicie! Wy brudne mty, stronnicy Sithw! Nienawidzicie Republiki! Nienawidzicie nas! Wiemy o tym! Wiemy! Grnicy toczyli si wok niego, pomrukujc gniewnie. Obelgi chorego nie byy cakiem bezpodstawne - na Alpatrosie przetrwao wiele uraz do Republiki. A jeli onierz si szybko nie zamknie, wkrtce kto mu pokae, jak silne s te urazy. - Oddajemy ycie, eby was chroni, a was to nic nie obchodzi! Jak tylko moecie nas poniy, zaraz korzystacie z okazji! Przyjaciele chwycili go znowu, usiujc wyprowadzi za drzwi. Teraz jednak nie mieli najmniejszych szans na przebicie si przez tum. Po twarzach wida byo, e s przeraeni. Nie bez powodu, pomyla Des. aden nie by uzbrojony, miotacze zostawili na statku. Teraz tkwili tu uwizieni w nieprzyjaznym krgu solidnie uminionych grnikw, ktrzy przez ca noc pili. A ich kumpel nie chcia si zamkn. - Powinnicie pa na kolana i dzikowa nam za kadym razem, kiedy ldujemy na tej kupie bancich kakw, ktr wy nazywacie planet! Ale jestecie za gupi, eby si cieszy, e jestemy po waszej stronie! Co za banda prymitywnych brudasw! Butelka lumu, rzucona przez nieznan do, uderzya go mocno w skro, ucinajc sowotok. Upad na podog, pocigajc za sob kumpli. Des sta bez ruchu, kiedy tumek wciekych grnikw rzuci si w ich stron. Odgos strzau z miotacza sprawi, e wszyscy zamarli, Groshik wspi si na lad, a jego bro ju si adowaa do kolejnego strzau. Wszyscy wiedzieli, e tym razem strza nie pjdzie w sufit. - Zamykamy! - wyskrzecza tak gono, jak potrafi swoim chropowatym gosem. - Wszyscy wynocha z knajpy! Grnicy zaczli si wycofywa, onierze wstali ostronie. Chory zachwia si; krew z rozcicia na czole zalewaa mu twarz. - Wy trzej jako pierwsi - doda Neimoidianin do chorego i onierzy. Machn gronie luf pistoletu. - Zrbcie im miejsce i niech ich nie widz - nakaza pozostaym. Wszyscy z wyjtkiem onierzy zamarli. Groshik nie po raz pierwszy wyciga swoj maszyn. Rusznica oguszajca Blas-Tech CS-33 Firespray bya jednym z najlepszych na rynku narzdzi do kontroli tumw, zdolnym do oguszenia wielu ofiar jednym strzaem. Niejeden z grnikw poczu ju brutaln si jej szerokiego

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 35 strumienia, kiedy pozbawi ich przytomnoci. Des z wasnego dowiadczenia mg potwierdzi, e nie jest to bl, ktry atwo byoby zapomnie. Jak tylko zaoga statku Republiki znikna w mroku, reszta tumu ruszya powoli w kierunku wyjcia. Des pody za nimi, ale kiedy mija bar, Groshik wycelowa miotacz prosto w niego. - Nie ty. Ty zostajesz. Des nie drgn nawet o milimetr, dopki wszyscy pozostali nie wyszli. Nie ba si, wiedzia, e Groshik raczej nie wystrzeli, ale nie widzia potrzeby, aby dawa mu jakikolwiek powd. Dopiero kiedy ostatni z klientw wyszed, zamykajc za sob drzwi, Groshik opuci bro. Niezgrabnie zszed z baru i pooy miotacz na stole, po czym odwrci si do Desa. - Uznaem, e bezpieczniej bdzie, jeli zostaniesz tu na chwil ze mn - wyjani. - onierze naprawd byli wciekli. Mog czeka na ciebie w drodze do domu. Des si umiechn. - A ju mylaem, e jeste na mnie zy. Groshik prychn. - O tak, jestem zy. Dlatego pomoesz mi posprzta. Des westchn i pokrci gow w udanej desperacji. - Widziae, co si stao, Groshik. Byem tylko niewinnym wiadkiem. Groshik nie by w nastroju do suchania takich sw. - Zacznij ustawia krzesa - poleci. Z pomoc CardSharka - cho raz na co si przyda poza rozdawaniem kart skoczyli sprzta w godzin. Po wszystkim robot podrepta na chwiejnych nogach do warsztatu naprawczego, ale zanim wyszed, Des upewni si, czy jego wygrana zostaa przelana na waciwe konto. Teraz zostali tylko we dwch. Groshik gestem wskaza Desowi miejsce przy barze, chwyci dwie szklanki i zdj z pki butelk. - Cortyg brandy - rzek, nalewajc kademu po p szklanki. - Wprost z Kashyyyka. Nie, nie taka mocna jak to, co pij Wookie. Delikatniejsza, agodniejsza. Bardziej... cywilizowana. Des omal nie udusi si pierwszym ykiem, gdy ognista ciecz zalaa mu gardo. - To jest cywilizowane? Wol nie wiedzie, co pij Wookie. Groshik wzruszy ramionami. - Czego chcesz? W kocu to Wookie. Przy drugim yku Des by ju ostroniejszy. Pozwoli mu spywa po jzyku, smakujc bogaty aromat. - Dobre to, Groshik. I kosztowne. Co za okazja? - Miae ciki dzie. Uznaem, e ci si przyda. Des wysczy szklank. Groshik znw j napeni, po czym zakorkowa butelk i odstawi na pk. - Martwi si tob - rzek chrapliwie. - Martwi si tym, co si stao podczas walki z Gerdem.

36 - Nie da mi wielkiego wyboru. Neimoidianin skin gow. - Wiem, wiem. Ale... odgryze mu kciuk. A dzisiaj omal nie rozptae awantury w moim barze. - Hej, ja chciaem tylko zagra w karty - zaprotestowa Des. - To nie moja wina, e sprawy wymkny si spod kontroli. - Moe tak, moe nie. Widziaem ci dzisiaj. Dranie si z tym onierzem, rozgrywajc go tak, jak zawsze rozgrywasz swoich przeciwnikw. Dokuczasz im, zocisz, zmuszasz, eby taczyli jak kukieki na sznurku. Ale tym razem nie przestae w por. Nawet kiedy ju bye na plusie, pare dalej. Chciae, eby si tak wciek. - Chcesz powiedzie, e to wszystko zaplanowaem? - zamia si Des. - Daj spokj, Groshik. To karty doprowadziy go do takiego stanu. Jak mogem kontrolowa rozdania? - To byo co wicej ni karty - odpar Groshik, zniajc szorstki gos tak bardzo, e Des musia si pochyli, by go usysze. - Bye wcieky, Des. Bardziej wcieky ni kiedykolwiek. Czuem to przez ca sal, jakby co wisiao w powietrzu. Wszyscy to czuli. No i tum sta si agresywny bardzo szybko, Des. Tak, jakby czerpali z twojego gniewu i nienawici. Wysyae fale emocji, jakby burz furii i gniewu. Wszyscy inni dali si mu po prostu porwa. Grnicy, ten onierz... wszyscy. Nawet ja. Jedyne, co mogem zrobi, to zmusi si, by strzeli w sufit. Kada komrka mojego ciaa krzyczaa, eby strzela do tumu. Chciaem powali ich wszystkich i patrze, jak si wij z blu. Des nie mg uwierzy wasnym uszom. - Groshik, sam posuchaj, co wygadujesz. Wiesz, e nigdy bym tego nie zrobi. Nie umiabym. Nikt nie umie. Groshik wycign dug, chud do i poklepa Desa po ramieniu. - Wiem, e nie zrobiby tego celowo, Des. I wiem, jak to idiotycznie brzmi. Ale byo dzisiaj w tobie co zego. Poddae si uczuciom i to rozptao co... dziwnego. Co niebezpiecznego. Odrzuci gow w ty i wychyli reszt cortyga. Zatrzso nim. - Uwaaj na siebie, Des. Prosz. Mam ze przeczucia. - To ty uwaaj, Groshik - zamia si Des. - Neimoidianie nie s znani z tego, e suchaj gosu serca. To nie jest dobre dla interesw. Groshik przyglda mu si przez chwil bardzo uwanie, po czym przytakn znuonym skinieniem gowy. - Prawda. Moe jestem zwyczajnie zmczony. Powinienem si przespa. Ty te. Ucisnli sobie donie i Des wyszed.

Darth Bane - Droga Zagady

37

Drew Karpyshyn

ROZDZIA

5
Ulice Apatrosa byy mroczne. Kompania daa tak wysokich opat za energi, e wszyscy gasili wiata, kiedy szli spa, a ksiyc by dzisiaj jedynie cienkim rokiem na niebie. Nawet wiata z kantyny nie mogy wskaza Desowi drogi - Groshik powycza latarnie przy chodnikach i pod kopu a do otwarcia. Dest trzyma si rodka drogi, starajc si unikn pokaleczenia ydek o wystajce, niewidoczne w ciemnoci kawaki zomu. A jednak, pomimo niemal cakowitej ciemnoci, zobaczy, e nadchodz. Na uamek sekundy, zanim si to stao, poczu zbliajce si zagroenie... i odgad, skd nadchodzi. Rzuciy si na niego trzy sylwetki, dwie z przodu, a jedna z tyu. Pochyli si w sam por, by usysze nad gow wist mijajcej go o milimetry metalowej rury, ktra zapewne roztrzaskaaby mu czaszk i zabia. Zerwa si i zada pici cios na olep, celujc w pozbawion rysw twarzy gow najbliszej z postaci. Nagrodzio go ohydne chrupnicie miadonych chrzstek i koci. Uchyli si znowu, tym razem na bok, i rura, ktra miaa go trafi prosto midzy oczy, spada na jego lewe ram. Zachwia si od siy tego ciosu. W ciemnoci jednak przeciwnicy potrzebowali nieco czasu, eby go odnale, a on przez ten czas zdy odzyska rwnowag. W mroku widzia jedynie niewyrane kontury atakujcych. Ten ktrego uderzy, wstawa powoli, pozostali dwaj czekali czujnie w gotowoci. Nie musia widzie, eby odgadn, kim s: chory i onierze, ktrzy go wyprowadzali. Des wci czu odr koreliaskiego piwa, potwierdzajcy ich tosamo. Musieli czeka na niego przed kantyn i poszli za nim a do miejsca, gdzie uznali, e bezpiecznie bdzie go zaatakowa. Dobrze, bo to znaczyo, e nie zdyli wrci na statek po miotacze. Rzucili si na niego znowu, tym razem wszyscy jednoczenie. Mieli przewag liczebn i za sob miesice wojskowego szkolenia w walce wrcz, a Des si, wzrost i lata grniczej szkoy przetrwania. Ale w ciemnoci nie miao to wielkiego znaczenia. Des przyj na siebie ich atak i caa czwrka upada na ziemi. Ciosy i kopniaki ldoway gdzie popadnie, bez celu i strategii, lepcy walczyli ze lepcem. Kady cios, jaki sam zadawa, nagradzany by jkiem lub siekniciem przeciwnika, ale przyjemno z tego faktu ograniczay cigi, jakie sam zbiera.

38 Niewane, czy oczy mia otwarte, czy zamknite, i tak nic nie widzia. Dziaa instynktownie: bl i urazy odpyway w ciemno, zmywane przez adrenalin, ktra pulsowaa mu w yach. I nagle co dostrzeg. Kto doby wibronoa. Wci byo ciemno jak w chodniku kopalni po zawale, ale Des widzia ostrze tak wyranie, jakby wiecio w mroku wewntrznym ogniem. Wysun do i chwyci noownika za nadgarstek, wykrcajc go i kierujc w ciemn mas, z ktrej si wyoni. Rozleg si krzyk, ktry przeszed w zdawione rzenie i nagle ponce ostrze w jego wizji zgaso, przestao by grone. Opltujca go masa cia rozpada si nagle, dwaj pozostali napastnicy odtoczyli si skwapliwie. Trzeci lea nieruchomo. W chwil pniej usysza kliknicie zapalanej lumy i na moment olepi go promie wiata. Zacisn powieki, kiedy usysza jk. - On nie yje! - krzykn jeden z onierzy. - Zabie go! Des osoni oczy przed wiatem i spojrza. Zobaczy dokadnie to, czego si spodziewa: chory lea na plecach, z wibroostrzem wbitym gboko w pier. Luma zgasa i Des przygotowa si na kolejny atak. Usysza jednak tylko odgos krokw oddalajcych si szybko w mrok, w kierunku dokw. Spojrza na ciao; mia zamiar wyj rozarzone ostrze i owietli sobie nim drog w ciemnoci. Ale ostrze ju nie wiecio. Nagle zrozumia, e nigdy naprawd nie wiecio. Nie mogo - wibronoe nie byy broni energetyczn. Ich ostrza wykonywano ze zwykego metalu. Teraz mia na gowie waniejsze sprawy ni zastanawianie si, dlaczego zobaczy w mroku wibroostrze. Kiedy onierze dotr na statek, bd musieli zoy raport dowdcy, a ten z kolei zamelduje o nim KGZR. Kompania przewrci planet na lew stron, eby go znale. Desowi nie podobaa si ta sytuacja. Co jest warte sowo grnika - ze spor kartotek bjek i agresji - przeciwko sowu dwch onierzy Republiki? Nikt nie uwierzy, e to bya samoobrona. A czy rzeczywicie bya? Widzia zbliajce si ostrze. Czy mg rozbroi przeciwnika, nie zabijajc go? Pokrci gow. Nie ma czasu na poczucie winy i al. Nie teraz. Musi znale jakie bezpieczne schronienie. Nie mg wraca do barakw: wanie od nich zaczn go szuka. Nie dotrze przed witem do kopalni, a na rwninach nie ma si gdzie ukry, kiedy wzejdzie soce. Pozostaa mu tylko jedna moliwo, jedna nadzieja. Tam te w kocu zaczn go szuka. Ale nie mia dokd i. Groshik chyba jeszcze nie spa, bo otworzy drzwi w sekund potem, jak Des zacz w nie wali. Neimoidianin jednym rzutem oka obj zakrwawione rce i koszul modzieca i zapa go za rkaw. - Wa - skrzekn, szarpniciem wcigajc Desa do rodka. - Ranny? Des pokrci gow. - Nie sdz. To nie moja krew. Neimoidianin cofn si o krok i uwanie zlustrowa go wzrokiem. - Duo jej. Za duo. Czu czowiekiem.

Darth Bane - Droga Zagady

39

Drew Karpyshyn

Kiedy Des nie odpowiedzia, Groshik odway si zgadywa - Gerd? Kolejny przeczcy ruch gowy. - Chory. Groshik opuci gow i zakl. - Kto o tym wie? Szukaj ci ju? - Jeszcze nie, ale wkrtce. - A potem, jakby prbujc si usprawiedliwi, doda: Ich byo trzech, Groshik. Tylko jeden nie yje. Stary przyjaciel ze wspczuciem pokiwa gow. - Jestem pewien, e on sam by sobie winien. Tak jak i Gerd. Ale to nie zmienia faktu, e onierz Republiki zosta zabity... i wszystko bdzie na ciebie. Waciciel kantyny zaprowadzi Desa do baru i zdj z pki butelk brandy. Bez sowa nala i tym razem nie ograniczy si do p szklanki. - Przepraszam, e przyszedem tutaj - rzek Des, chcc przerwa niezrczne milczenie. - Nie chciaem ci do tego miesza. - Nie przejmuj si tym - odpar Groshik, uspokajajco klepic go po ramieniu. Teraz tylko myl, jak nas z tej opresji wycign. Wychylili brandy. Des z ogromnym trudem powstrzymywa panik. W kadej chwili spodziewa si tuzina ludzi w zbrojach KGZR wamujcych si do kantyny. Po czasie, ktry jemu wydawa si godzin a w istocie nie mina chyba nawet minuta, Neimoidianin si odezwa. Mwi cicho i Des nie by pewien, czy zwraca si do niego, czy te mamrocze pod nosem, eby pomc sobie w myleniu. - Nie wolno ci tu zosta. Kompania nie moe sobie pozwoli na strat kontraktw z Republik. Przewrc koloni do gry nogami, eby ci znale. Musimy ci std wywie. - Urwa. - Ale do rana twoja twarz bdzie na wszystkich wideoekranach w caej Republice. Zmiana wygldu niewiele da. Nawet w peruce czy z mask bdziesz si wyrnia w tumie. Wic musimy ci wywie poza przestrze Republiki... a to oznacza... Des czeka z nadziej w oczach. - Wszystko to, co powiedziae dzisiaj - zacz Groshik. - O Sithach i Republice. Czy mwie to szczerze? Cakiem szczerze? - Nie wiem. Chyba tak. Nastpio kolejne dusze milczenie, jakby barman zbiera siy. - Co by pomyla, gdyby mg doczy do Sithw? - wypali nagle. Des by kompletnie zaskoczony. - Co? - Znam... ludzi. Mog ci std wywie. Dzisiaj. Ale ci ludzie nie szukaj pasaerw. Sithom potrzebni s onierze. Zawsze werbuj, tak samo jak onierze Republiki. Des pokrci gow. - Nie wierz. Pracujesz dla Sithw? Ty, ktry zawsze mwie, e nie zajmujesz w tym sporze stanowiska?

40 - Nie pracuj dla Sithw - warkn Groshik. - Znam ludzi, ktrzy dla nich pracuj. Znam te takich, ktrzy pracuj dla Republiki, ale oni nam nie pomog w tej sytuacji. Wic musz wiedzie, Des. Czy tego wanie chcesz? - Nie mam wielu innych moliwoci - mrukn Des. - Moe tak, a moe nie. Jeli zostaniesz tutaj, Kompania z pewnoci ci znajdzie. To nie byo morderstwo z zimn krwi. Prawdopodobnie sd nie uzna tego za samoobron, ale bd musieli przyzna, e byy okolicznoci agodzce. Odsuysz swoje w kolonii karnej - pi, moe sze lat - i znw bdziesz wolny. - Albo docz do Sithw. Groshik skin gow. - Albo doczysz do Sithw. Ale jeli mam ci w tym pomc, musz by pewien, e wiesz, w co si pakujesz. Des myla jaki czas, ale niezbyt dugo. - Przez cae ycie staraem si wydosta z tej kupy ska - rzek wolno. - Jeli pojad na planet wizienn, to zamieni jeden nagi, cholerny wiat na inny. Nie ma rnicy, czy tu, czy tam. Jeli docz do Sithw, wydostan si przynajmniej spod wadzy Kompanii. A sam syszae, co powiedzia komandor. Sithowie maj szacunek dla siy. Chyba dam sobie rad. - W to nie wtpi - zgodzi si Groshik. - Ale nie lekcewa wszystkiego, co powiedzia komandor. Mia racj co do Bractwa Ciemnoci. Oni potrafi by bezlitoni i okrutni. W niektrych ludziach budz najgorsze instynkty. Nie chc, aby wpad w t puapk. - Najpierw kaesz mi do nich wstpowa - rzek Des - a teraz mnie przed tym przestrzegasz. Co si dzieje? Neimoidianin wyda bulgotliwe westchnienie. - Masz racj, Des. Decyzja ju zostaa podjta. Ponury los i za passa sprzysigy si przeciwko tobie. To nie tak, jak w sabaku... nie moesz spasowa, kiedy masz ze karty. W yciu musisz gra tym, co masz. - Odwrci si powoli i ruszy w kierunku schodkw na tyach kantyny. - Chod ze mn. Za kilka godzin, kiedy ju przeszukaj wszystkie domostwa w kolonii, zaczn szuka w porcie. Jeli mamy ci bezpiecznie ukry w jednym z ich frachtowcw, musimy si teraz pospieszy. Des wycign rk i pooy na ramieniu Groshika. Groshik odwrci si w jego stron i Des chwyci szczupy przegub Neimoidianina. - Dziki, stary przyjacielu. Nie zapomn ci tego. - Wiem o tym, Des. - Sowa byy agodne, ale w chropowatym gosie kry si wyrany smutek. Des opuci rk, czujc zakopotanie, wstyd, strach, wdziczno i podniecenie wszystko naraz. Wydawao mu si, e powinien co jeszcze powiedzie, wic doda: - Jako ci to wynagrodz. Kiedy znw si spotkamy... Twoje ycie tutaj dobiego koca, Des - uci Groshik. - Nie bdzie adnego znw. Nie dla nas. Pokrci smutno gow. - Nie wiem, co ci czeka, ale mam wraenie, e nie bdzie to nic atwego. Nie licz na pomoc innych. W kocu zawsze i tak zostajemy sami. Przeyj tylko ci, ktrzy wiedz, jak si sob zaopiekowa.

Darth Bane - Droga Zagady

41

Drew Karpyshyn

Z tymi sowami odwrci si i rano szurajc nogami po pododze, skierowa si do tylnego wyjcia. Des zawaha si na chwil. Sowa Groshika pony mu w mzgu. W kocu zdecydowanym krokiem ruszy za Neimoidianinem. Skulony w adowni Des usiowa uoy si wygodnie. Ju od prawie godziny siedzia wcinity w niewielki otwr na stateczku przemytniczym. Ledwo si w nim mieci. Dwadziecia minut temu pojawi si patrol Kompanii, aby dokona rewizji. Nie szukali dokadnie: skoro nie znaleli uciekiniera, natychmiast opucili pokad. Kilka sekund pniej kapitan, rodiaski pilot, ostro zastuka w panel, za ktrym ukrywa si Des. - Siedzisz tam, a usyszysz silniki! - zawoa w cakiem niezym wsplnym galaktycznym. - Wylecimy, to wtedy wyjdziesz. Nie wczeniej. Des nie rozpozna go, kiedy wszed na pokad. Wyglda jak kady inny Rodianin, ktrych tu widywa. Jeszcze jeden niezaleny kapitan frachtowca, zabierajcy adunek cortosis w nadziei, e sprzedaj na innych wiatach za tak cen, ktra pozwoli mu lata przez kolejnych kilka miesicy. Gdyby Kompania zaoferowaa nagrod za schwytanie Desa, kapitan pewnie by si nie waha i go sprzeda. Oznaczao to, e szefostwo KGZR nie naoyo ceny na jego gow. Bardziej aowaliby kredytw na nagrod ni tego, e przestpca umkn przed sprawiedliwoci Republiki. Niewane, czy go znajd, czy nie; liczy si, e prbowali. Groshik na pewno zdawa sobie z tego spraw, kiedy zaatwia przemycenie Desa na pokad. Wysoki gwizd silnikw sprawi, e Des musia mocno zaprze si o ciany swojego wizienia. W kilka sekund pniej gwizd przerodzi si w oguszajcy ryk i statek podskoczy. Repulsory odpaliy, rwnowac pojazd, i Des poczu przecienie, kiedy statek wystrzeli w niebo. Kopn w panel, odsun go i ostronie wydoby si z kryjwki. Kapitana i zaogi nie byo wida. Wszyscy widocznie znajdowali si na swoich stanowiskach podczas startu. Des nie wiedzia, dokd lec. Wiedzia jedynie, e u kresu drogi bdzie na niego czekaa kobieta, ktra wcignie go do armii Sithw. Tak jak poprzednio, myl ta napeniaa go mieszanymi uczuciami, z ktrych najsilniejsze byy strach i podniecenie. Statek zadygota lekko, kiedy wylecia z atmosfery i zacz oddala si od maego grniczego wiata. W chwil pniej Des poczu nieznane, ale nieomylne drenie, kiedy statek wszed w nadprzestrze. Ogarno go nieprawdopodobne, nage uczucie swobody. By wolny. Po raz pierwszy w yciu znajdowa si poza chciwym zasigiem Kompanii i jej kopalni cortosis. Groshik powiedzia, e ponury los i za passa sprzysigy si przeciwko niemu, ale Des nie by ju tego taki pewien. Nie wszystko poszo tak, jak planowa by uciekinierem z krwi onierza Republiki na sumieniu - ale wreszcie uciek z Apatrosa.

42 Moe karty, ktre otrzyma, nie s a takie ze. W kocu dosta to, czego chcia najbardziej. A kiedy ju to masz, czy to nie jedyne, co powinno si liczy?

Darth Bane - Droga Zagady

43

Drew Karpyshyn

ROZDZIA

6
te soce Phaseery, teraz w zenicie, zalewao wiatem soczycie zielon dolin i obz w dungli, gdzie czekali Des i jego towarzysze z armii Sithw. Pod oson drzewa cydery, dla zabicia czasu, Des dokona szybkiego sprawdzenia systemw rusznicy laserowej TC-22. Akumulator by w peni naadowany, starczy na pidziesit strzaw. Zapasowy te si spisywa. Celownik lekko zbacza, jak zwykle w modelach TC. Miay dobre zasig i moc, ale z czasem ich teleskopy traciy precyzyjn kalibracj. Szybka korekta przywrcia waciw celno. Jego donie poruszay si szybko i pewnie po tysicach powtrze. W cigu ostatnich dwunastu miesicy wiczy te czynnoci tyle razy, e wykonywa je niemal odruchowo. Sprawdzenie broni przed bitw byo standardow praktyk w milicji Sithw, ale rwnie zwyczajem, ktry sobie wpoi, a ktry w wielu przypadkach uratowa mu ycie. Armia Sithw rosa tak szybko, e zaopatrzenie nie mogo nady za popytem. Najlepszy sprzt zarezerwowany by dla weteranw i oficerw, a nowi rekruci musieli sobie radzi z tym, co pod rk. Teraz, kiedy zosta sierantem, mg zada lepszego modelu, ale TC-22 by pierwsz broni, z ktrej nauczy si strzela i nabra sporej wprawy. Des uzna, e troch rutyny serwisu jest lepsz opcj ni nauka subtelnych niuansw obsugi innej broni. Jego miotacz by i tak najnowoczeniejszym egzemplarzem serii. Nie wszystkim onierzom Sithw dawano pistolety; dla wikszoci samopowtarzalna rusznica redniego zasigu bya cakowicie wystarczajcym uzbrojeniem. Zginliby duo wczeniej, ni zbliyliby si do nieprzyjaciela na odlego strzau z pistoletu. W cigu ostatniego roku Des udowodni wiele razy, e jest czym wicej ni misem armatnim. onierze do dobrzy, aby przey pierwsze ataki i znale si wrd szeregw nieprzyjaciela, potrzebowali broni do walki na blisze odlegoci. Dla Desa tak broni by GSI-21D, najlepszy pistolet dezintegrujcy, jaki wyprodukowa Galactic Solutions Industries. Optymalny zasig wynosi zaledwie dwadziecia metrw, ale z tej odlegoci niszczy bezlitonie i z rwn skutecznoci zbroj, ciao i obudowy robotw. Model 21D by nielegaln broni w wikszoci sektorw kontrolowanych przez Republik, co dobitnie wiadczyo o jego

44 niszczycielskich moliwociach. Akumulator wystarcza na zaledwie dwanacie strzaw, ale oko w oko z przeciwnikiem rzadko potrzeba byo wicej ni jeden. Wsun pistolet do kabury przy pasie, sprawdzi wibroostrze w cholewie buta i obejrza si na swj oddzia. Siedzcy wok mczyni i kobiety poszli za jego przykadem, w oczekiwaniu na rozkazy dokonujc inspekcji wasnej broni. Umiechn si pod nosem - dobrze ich przeszkoli. Wstpi do armii Sithw, aby uciec przed wizieniem i kopalniami Apatrosa, ale nie potrzebowa duo czasu, aby naprawd polubi ycie onierza. Kobiety i mczyzn walczcych u jego boku czyo szczere koleestwo i wkrtce wi ta obja rwnie samego Desa. Nigdy nie czu si w aden sposb zwizany z grnikami na Apatrosie, zawsze uwaa si za samotnika. Za to w wojsku odnalaz swoje miejsce. By tu u siebie, wraz z oddziaem. Swoim oddziaem. Starszy szturmowiec Adanar zauway jego spojrzenie i odpowiedzia lekkim, dwukrotnym uderzeniem pici w pier, tu nad sercem. By to gest znany jedynie ludziom z oddziau: szczeglny znak lojalnoci i wiernoci, symbol wizi, ktra ich czya. Des powtrzy gest. On i Adanar byli w tym samym oddziale praktycznie od pocztku kariery wojskowej. Werbownik przypisa ich razem do Wdrowcw Mroku, oddziau porucznika Ulaborea. Adanar wzi strzelb i przelizn si bliej przyjaciela. - Hej, sierancie, jak sdzisz, przyda nam si ten twj pistolet w najbliszym czasie? - Nie zaszkodzi si przygotowa - odpar Des, wyrywajc bro z kabury i robic ni popisowego mynka, aby zaraz znw schowa. - Mogliby nas ju wypuci - burkn Adanar. - Siedzimy na tyku od dwch dni. Jak dugo jeszcze ka nam czeka? Des wzruszy ramionami. - Nie moemy atakowa, dopki nie bd gotowi z gwnymi siami. Jeli wyskoczymy wczeniej, cay plan szlag trafi. Wdrowcy Mroku w cigu ostatniego roku wyrobili sobie znakomit reputacj. Brali udzia w dziesitkach bitew na wielu wiatach i zwyciali o wiele czciej ni inne oddziay. Przeszli drog od jednego z wielu oddziaw liniowych do elitarnej formacji zarezerwowanej na krytyczne misje. Teraz stanowili kluczowy element przejcia przemysowego wiata Phaseery - tylko kto musia im da rozkaz do ataku. Do tego czasu byli uwizieni w obozowisku w dungli o godzin drogi od celu. Tkwili tu zaledwie kilka dni, a ju mieli do. Adanar zacz kry wok. Des siedzia spokojnie w cieniu, wodzc za nim wzrokiem. - Nie mcz si - rzek wreszcie. - Nie ruszymy si nigdzie przed zmrokiem. Rwnie dobrze moesz sobie odpocz. Adanar zatrzyma si, ale nie usiad. - Porucznik twierdzi, e to bdzie atwe jak przemyt przyprawy - zagadn, usiujc zachowa niedbay ton. - Mylisz, e ma racj?

Darth Bane - Droga Zagady

45

Drew Karpyshyn

Porucznik Ulabore zebra wiele pochwa za sukcesy swojego oddziau, ale wszyscy doskonale wiedzieli, kto naprawd dowodzi, kiedy strzay zaczynaj wista koo uszu. Fakt ten sta si bolenie odczuwalny mniej wicej rok temu na Kashyyyk, kiedy Des i Adanar po raz pierwszy ruszyli do walki. Bractwo Ciemnoci prbowao zapewni sobie posterunek w rodkowych Rubieach, najedajc ten system i wysyajc kolejne oddziay, by przej bogaty w zasoby wiat Wookiech, Planeta ta bya jednak twierdz Republiki i nie miaa zamiaru si podda, nawet wobec przewagi liczebnej wroga. Kiedy Sithowie wyldowali po raz pierwszy, ich przeciwnik po prostu znikn w lesie. Inwazja zmienia si w wojn pozycyjn - dug rozcignit w czasie kampani, prowadzon pord gazi drzew wroshyr wysoko ponad powierzchni planety. onierze Sithw nie byli przyzwyczajeni do walki na drzewach, a gste listowie i pncza kshyy w koronach stanowiy doskona kryjwk dla onierzy Republiki i ich przewodnikw Wookie. Zakadali puapki i prowadzili ataki partyzanckie. Tysice i tysice najedcw zostao zmiecionych z powierzchni planety, wikszo gina, zanim jeszcze ujrzaa nieprzyjaciela ktry do nich strzeli... ale mistrzowie Sithw wysyali po prostu kolejne oddziay. Wdrowcy Mroku znajdowali si w drugiej fali posikw. W czasie pierwszej bitwy oddzielili si od gwnej linii frontu, odcici od gwnej armii. Samotny, otoczony przez nieprzyjaciela porucznik Ulabore spanikowa. W braku bezporednich rozkazw nie wiedzia, jak utrzyma oddzia przy yciu. Na szczcie by tam Des i to on uratowa ich skry. Przede wszystkim wyczuwa nieprzyjaciela nawet tam, gdzie nie mg go zobaczy. Jako wiedzia, gdzie jest. Nie umia tego wyjani, ale dawno ju przesta si tumaczy ze swoich niezwykych zdolnoci. Majc Desa za przewodnika, Wdrowcy Mroku zdoali unikn puapek i zasadzek, powoli kierujc si ku gwnym siom. Kosztowao ich to trzy dni marszu, niezliczone krtkie, lecz zabjcze potyczki i ducy si w nieskoczono marsz przez nieprzyjacielskie terytoria, ale im si udao. W czasie wszystkich walk stracili jedynie garstk onierzy a ci, ktrzy wrcili cao, wiedzieli, e zawdziczaj ycie Desowi. Przygoda Wdrowcw Mroku szybko staa si legend w caej armii Sithw, podnoszc morale, ktre spado niebezpiecznie nisko. Jeli pojedynczy oddzia mg samotnie przetrwa trzy dni, tysic takich oddziaw moe zwyciy. W ostatecznym rozrachunku potrzeba byo a dwch tysicy oddziaw, lecz Kashyyyk wreszcie pad. Jako dowdca heroicznych Wdrowcw Mroku porucznik Ulabore otrzyma specjaln pochwa. Nie pofatygowa si oczywicie, by wspomnie o roli Desa w caej wyprawie. By jednak do sprytny, aby promowa go na sieranta. I nadal potrafi doskonale znale si gdzie indziej, kiedy sprawy przybieray gorcy obrt. - I co? - upiera si Adanar. - Co powiesz, Des? Kiedy dadz nam wreszcie rozkaz, czy ta misja naprawd okae si taka prosta? - Porucznik mwi to, co uwaa, e chcemy usysze.

46 - Wiem o tym, Des. Dlatego rozmawiam z tob. Chc wiedzie, w co si naprawd pakujemy, Des przemyla sobie te sowa. Zaszyli si w dungli na skraju wskiej kotliny jedynej drogi do stolicy Phaseery, gdzie armia Republiki rozbia swj obz. Na wzgrzu opodal, ponad dolin, znajdowa si wysunity posterunek Republiki. Gdyby Sithowie sprbowali teraz przesun wojska przez kotlin, nawet w nocy, posterunek ich zauway. Dadz zna do gwnego obozu i obrona bdzie gotowa na przyjcie goci na dugo, zanim si pojawi. Misja Wdrowcw Mroku bya prosta: wyeliminowa posterunek tak, aby reszta armii moga przypuci atak z zaskoczenia na obozowisko Republiki. Mieli skrzynki zakcajce - urzdzenia o sabym zasigu, dziki ktrym mogli powstrzyma posterunek przed przesaniem sygnau do gwnego obozowiska, ale musieli uderzy byskawicznie. Posterunek zgasza si co rano o wicie, wic jeli Wdrowcy Mroku uderz za wczenie, Republika zorientuje si, e co jest nie tak, kiedy kolejny raport si nie pojawi. Czas by krytycznym czynnikiem. Musieli zdj ich tu przedtem, zanim gwne siy uderz. To da im kilka godzin na przebycie doliny i zaatakowanie nieprzygotowanego nieprzyjaciela. Wdrowcy Mroku byli gotowi, ale gwne siy jeszcze nie... wic czekali. - Martwi si - rzek wreszcie Des. - Ten posterunek nie bdzie atwy do wzicia. Kiedy dostaniemy sygna, nie bdzie marginesu bdw. Jeli maj dla nas jakie niespodzianki, moemy oczekiwa kopotw. Adanar splun. - Wiedziaem! Czuem to! Masz ze przeczucia, prawda? Znowu czeka nas Hsskhor! Hsskhor by katastrof. Po klsce Kashyyyka ocaleli onierze Republiki uciekli na ssiedni wiat Trandosha. W pogo za nimi wyruszyo dwadziecia oddziaw onierzy Sithw, w tym i Wdrowcy Mroku. Dopadli niedobitkw Republiki na pustynnych rwninach pod miastem Hsskhor. Dzie zacitych walk pozostawi cikie straty po obu stronach, ale bez ostatecznego rozstrzygnicia. Des czu si le przez ca bitw, cho wtedy nie wiedzia jeszcze, dlaczego. Jego niepokj wzrs, kiedy zapada noc i obie strony wycofay si na przeciwne krace pola bitwy, aby si przegrupowa. Trandoshanie uderzyli w kilka godzin pniej. Cakowita ciemno nie bya dla gadopodobnych Trandoshan adnym problemem. Ich zmys wzroku reagowa na podczerwie. Wydawali si pojawia znikd, materializujc si w ciemnoci jak wcielony koszmar. W przeciwiestwie do Wookiech, Trandoshanie nie byli sprzymierzeni z adn ze stron domowej wojny galaktycznej. owcy nagrd i najemnicy z Hsskhor siali zniszczenie w szeregach Republiki i Sithw bez rozrnienia; nie obchodzio ich, z kim walcz jak dugo mogli obrabowa zwoki. Szczegw masakry nigdy nie podano do publicznej wiadomoci. Des znajdowa si w samym rodku rzezi, ale nawet on z trudem tylko skada strzpy wspomnie.

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 47 Atak zapa Wdrowcw Mroku, tak samo jak inne oddziay, cakowicie znienacka. Zanim wzeszo soce, poowa wojsk Sithw zostaa wycita w pie. Des straci w tej jatce wielu przyjaci... przyjaci, ktrych mg uratowa, gdyby wiksz uwag zwraca na mroczne przeczucia, jakie nim targny, kiedy postawi stop na tym przekltym pustynnym wiecie. I poprzysig, e nigdy wicej nie dopuci, aby Wdrowcy Mroku znw znaleli si w takiej puapce. Ostatecznie Hsskhor zapaci wysok cen za t akcj. Z Kashyyyka przysano posiki, ktre pokonay zarwno onierzy Republiki, jak i Trandoshan. Sithowie potrzebowali mniej ni tydzie, aby zwyciy, a niegdy dumne miasto zostao spldrowane i zrwnane z ziemi. Wielu z Trandoshan po prostu si poddao, by ocali swoje domy, i zaoferowao Sithom usugi. Z zawodu byli najemnikami i owcami nagrd, z natury drapienikami. Nie obchodzio ich, dla kogo pracuj, jak dugo mieli szans dalej zabija. Nie trzeba mwi, e Sithowie przyjli ich z otwartymi ramionami. - To nie bdzie powtrka z Hsskhor - zapewni Des nerwowego towarzysza. Istotnie, znowu mia to samo nieprzyjemne uczucie, ale tym razem wygldao ono nieco inaczej. Miao sta si co wielkiego, ale Des nie potrafi powiedzie, czy to bdzie dobre, czy nie. - Chod, Des - przyciska go Adanar. - Chod pogada z Ulaboreem. On ci czasem sucha. - I co mam mu powiedzie? Adanar z rozpacz podnis rce. - Nie wiem! Powiedz, e masz ze przeczucia. Niech si skontaktuje z central i powie, eby nas odwoali. Albo przekona ich, eby nas wypucili! Nie moemy tu siedzie jak kupa martwych szczurw gnijcych na socu! Zanim Des zdy odpowiedzie, jeden z modszych onierzy, kobieta imieniem Lucia, podbiega do nich i zasalutowaa subicie. - Sierancie! Porucznik Ulabore rozkazuje zebra paskich onierzy przed jego namiotem. Za trzydzieci minut do nich przemwi - powiedziaa podekscytowanym, niecierpliwym tonem. Des umiechn si do przyjaciela. - Myl, e wreszcie mamy nasze rozkazy.

onierze stali na baczno, kiedy porucznik i Des dokonywali przegldu. Jak zwykle, przegld polega na tym, e Ulabore chodzi tam i z powrotem przed szeregami, pomrukujc z aprobat i kiwajc gow. Byo to gwnie na pokaz, eby si wydawao, e Ulabore ma jaki udzia w sukcesie misji. Po chwili porucznik wrci na czoo kolumny i zrobi zwrot, stajc twarz do onierzy. Des ustawi si plecami do onierzy, przodem do oficera. - Wszyscy wiedz, jaki jest cel naszej misji - zacz Ulabore piskliwym, dononym gosem. Des domyli si, e sowa miay rozbrzmiewa autorytetem, a nie zgrzyta.

48 - Szczegy misji pozostawiam do omwienia sierantowi - cign porucznik. Nasze zadanie nie jest atwe, ale czasy, kiedy Wdrowcy Mroku mieli atwe zadania, dawno miny. Nie mam wiele wicej do powiedzenia. Wiem, e rwnie jak ja palicie si do zakoczenia tego dugiego oczekiwania. Z radoci informuj was, e dostalimy rozkaz do wymarszu. Za godzin ruszamy na posterunek Republiki. Pord szeregw rozlegy si przeraone jki i gone szepty niedowierzania. Ulabore cofn si, jakby dosta w twarz. Chyba oczekiwa radoci i wiwatw, a ten nagy niepokj i brak dyscypliny wstrzsny nim do gbi. - Wdrowcy Mroku, cisza! - warkn Des. Podszed do porucznika i zniy gos. - Czy jest pan pewien, e takie s rozkazy? Rusza za godzin? Nie chodzio o godzin po zapadniciu zmroku? - Co, kwestionujesz moje sowa, sierancie? - warkn Ulabore, nie prbujc nawet znia gosu. - Nie, panie. Tyle tylko, e jeli wyruszymy za godzin, wci bdzie jasno. Zobacz nas. - Zanim nas spostrzeg, bdziemy do blisko, by zablokowa im czno odpar porucznik. - Nie zd da zna do obozowiska. - Nie o to chodzi. Chodzi o kanonierki. Maj trzy kanonierki repulsorowe wyposaone w cikie samopowtarzalne dziaka pomieniowe. Jeli sprbujemy zaatakowa posterunek w cigu dnia, skosz nas z powietrza. - To misja samobjcza! - zawoa kto z szeregw. Oczy Ulaborea zmieniy si w wskie szparki, twarz poczerwieniaa. - Gwna armia ruszy o zmroku, sierancie - rzek przez zacinite zby. - Chc przeby dolin pod oson ciemnoci i zaatakowa baz Republiki o wicie. - Wic tym bardziej nie ma powodu, abymy wyruszali tak wczenie - odpar Des, walczc z rosnc irytacj. - Jeli wyrusz o zmroku, bd potrzebowa co najmniej trzech godzin, eby dotrze do doliny. To daje nam mnstwo czasu na zdobycie posterunku, zanim tu dotr, nawet jeli zaczekamy do wieczora. - Widz, e nie rozumiesz, co si dzieje, sierancie - tumaczy Ulabore, jakby przekonujc uparte dziecko. - Siy gwne nie rusz, dopki nie dostan raportu, e my zakoczylimy misj. Dlatego musimy wyruszy teraz. To miao sens. Generaowie nie bd ryzykowa gwnych si, dopki nie zyskaj pewnoci, e dolina jest bezpieczna. Wysyanie jednak Wdrowcw w bj w wietle dnia gwarantowao co najmniej piciokrotnie wiksz liczb ofiar. - Musi pan skontaktowa si ze sztabem i wyjani im sytuacj - rzek Des. - Nie poradzimy sobie z kanonierkami w powietrzu. Musimy czeka, a wylduj na noc. Musz zrozumie, z czym walczymy. Porucznik uda, e nie syszy jego sw. - Generaowie przekazali rozkazy mnie, a ja przekazuj je tobie - warkn. - A nie na odwrt. Armia wyrusza o zmierzchu, nie bdziemy tego zmienia, eby si do ciebie dopasowa! - Wcale nie bd musieli zmienia planw - upiera si Des.

Darth Bane - Droga Zagady

49

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

50

- Jeli wyruszymy natychmiast po zmroku, i tak zdymy zaj posterunek, zanim oni dotr do doliny. Wysyanie nas teraz to... - Do! - warkn porucznik. - Przesta biadoli jak banth odcity od stada. Masz swoje rozkazy, teraz si do nich zastosuj! A moe chcesz si dowiedzie, co spotyka onierzy, ktrzy si stawiaj starszym oficerom? Nagle Des zrozumia, o co chodzi. Ulabore doskonale wiedzia, e rozkaz by pomyk, ale za bardzo si ba, eby co z tym zrobi. Widocznie pochodzi w prostej linii od jednego z mrocznych lordw. Ulabore bdzie wola poprowadzi swoich ludzi na mier ni stawi czoo mistrzowi Sithw. Ale Des nie pozwoli mu wysa Wdrowcw Mroku na zgub. Nie bdzie powtrki z Hsskhor. Zawaha si tylko sekund, po czym rbn porucznika pici w podbrdek, pozbawiajc go przytomnoci. Ulabore ciko upad na ziemi wrd zdumionego milczenia oddziau. Des szybko pozbawi broni nieprzytomnego, po czym odwrci si i wskaza na par najmodszych rekrutw. - Wy dwaj, miejcie go na oku. Ma mu by wygodnie, jeli si ocknie, ale nie dopuszczajcie go do komunikatora. Oficerowi cznociowemu poleci: - Tu przed zmierzchem wylesz do sztabu informacj, e nasza misja zostaa zakoczona sukcesem i mog przemieci gwne siy do doliny. To daje nam dwie godziny na zaatwienie sprawy, zanim si tu zjawi. Teraz zwrci si do pozostaych onierzy. - To, co tu si w tej chwili dzieje, to bunt - rzek powoli. - Istnieje ryzyko, e kadego, kto od tej chwili pjdzie za mn, czeka sd polowy, kiedy to wszystko si skoczy. Jeli ktokolwiek z was uwaa, e nie jest w stanie wykonywa moich rozkazw po tym, co teraz zobaczy, powiedzcie o tym teraz, a ja przeka dowdztwo nad reszt misji starszemu szturmowcowi Adanarowi. Spojrza na onierzy. Przez chwil nikt si nie odzywa, po czym wszyscy jak jeden m podnieli pici i dwukrotnie lekko uderzyli si w piersi, tu ponad sercem. Desa rozpieraa duma. Musia przekn lin kilka razy, zanim wyda oddziaowi... swojemu oddziaowi, ostatni rozkaz. - Wdrowcy Mroku, spocznij! Szeregi rozpady si na dwu - i trzyosobowe grupki, szepczce cicho midzy sob. Adanar odczy si od reszty i podszed do Desa. - Ulabore nie zapomni ci tego - rzek cicho. - Co z nim zrobisz? - Kiedy wemiemy ten posterunek, bd chcieli odznaczy dowdc - rzek Des. Jestem pewien, e bdzie wola si zamkn i przekn zniewag, ni ktokolwiek miaby si dowiedzie, co tu si naprawd stao. Adanar chrzkn. - Zdaje si, e wszystko sobie przemylae. - Nie cakiem - wyzna Des. - Wci jeszcze nie wiem jak mamy wzi ten posterunek.

ROZDZIA

7
Posterunek zlokalizowany by na polance na szczycie paskowyu ponad dolin. Pod oson nocy Wdrowcy Mroku otoczyli go bezszelestnie, przemykajc midzy drzewami. Des podzieli oddzia na cztery druyny i kada podchodzia pod cel z innego kierunku. Kada druyna miaa te aparat interferencyjny. Ustawili i wczyli aparaty, kiedy znaleli si w promieniu mniejszym ni p kilometra od celu, blokujc wszystkie transmisje. Druyny dotary do skraju polanki i zatrzymay si, czekajc, a Des da im sygna do ataku. Bez komunikacji pomidzy druynami - aparaty interferencyjne blokoway rwnie ich wasn czno najbardziej niezawodnym sygnaem by strza z miotacza. Patrzc na trzy kanonierki spoczywajce na ldowisku na dachu budynku posterunku, Des poczu w gbi odka znajome uczucie. Wszyscy onierze czuli to samo przed bitw, czy si do tego przyznawali, czy nie: strach. Strach przed klsk, przed mierci, przed widokiem umierajcych przyjaci; strach przed ranami, przed spdzeniem reszty ycia jako kaleka lub oszpecony potwr. Strach by zawsze i poera ich, jeli mu ustpili. Des wiedzia, jak ten strach obrci na swoj korzy. We to, co czyni ci sabym, i spraw, aby uczynio ci silnym. Zmie strach w gniew i nienawi: nienawi do wroga, do Jedi, do Republiki. Nienawi daje si, a sia daje zwycistwo. Desowi taka transformacja przychodzia atwo, gdy tylko zaczyna walczy. Syn agresywnego ojca przemienia strach w gniew i nienawi od najmodszych lat. Moe dlatego by takim dobrym onierzem. Moe dlatego inni chtnie widzieli w nim dowdc. Teraz take czekali na jego sygna; czekali, a on odda pierwszy strza. Zaoga posterunku miaa przewag liczebn nad Wdrowcami prawie jak dwa do jednego: potrzebowali zaskoczenia, aby wyrwna szanse. Kanonierki byy jednak problemem, ktrego Des nie przewidzia. Polanka bya otoczona mocnymi reflektorami, ktre owietlay wszystko w promieniu stu metrw od posterunku. Mimo e pojazdy repulsorowe znajdoway si teraz na ziemi, na otwartej platformie z tyu kadej kanonierki sta onierz obsugujcy wieyczki strzelnicze. Pancerne ciany platformy sigay mu do pasa, co dawao

Drew Karpyshyn 51 artylerzycie pewne schronienie, a sama wieyczka z dziakiem te bya grubo opancerzona przed ogniem nieprzyjacielskim. Z ldowiska na dachu strzelcy mieli doskonay widok na otoczenie. Jeli Des odda ten pierwszy strza, pozostae oddziay wyjd na polank i zaczn atakowa pod gstym, samopowtarzalnym ostrzaem nieprzyjaciela. Zostan rozerwani na strzpy jak zucca wrzucona do jaskini rankora. - O co chodzi, sierancie? - zapyta jeden z onierzy z jego oddziau. Bya to Lucia, modziutka szeregowa, ktra wczeniej przyniosa mu rozkaz Ulaborea. - Na co czekamy? Byo ju za pno, eby odwoa misj. Gwna armia ju wyruszya; zanim Des dotrze do obozu, eby ich ostrzec, bd w poowie doliny. Spojrza na mod szeregow i zauway lunetk na jej broni. Lucia miaa miotacz dalekiego zasigu TC-17. Jej palce a zbielay z lku i zniecierpliwienia, gdy zaciskaa je na broni. Do tej pory widziaa tylko niewielkie potyczki, dopki nie przydzielono jej do Wdrowcw, ale Des wiedzia, e bya jednym z najlepszych strzelcw w oddziale. TC-17 mia tylko dwanacie strzaw na jednej baterii, ale zasig zdecydowanie wikszy ni sto metrw. Kady z czterech oddziaw mia przydzielonego snajpera. Po rozpoczciu ataku ich zadaniem bya obserwacja obrzey pola walki i dopilnowanie, aby aden z onierzy Republiki nie wymkn si i nie ostrzeg obozu. - Widzisz tych onierzy na kanonierkach? Tych przy dziakach rozbyskowych? zapyta. Skina gow. - Jeli si od nich nie uwolnimy, zamieni nasze oddziay w miso armatnie mniej wicej w dziesi sekund od rozpoczcia bitwy. Znw przytakna z oczami rozszerzonymi przeraeniem. Des stara si mwi spokojnie i rzeczowo, aby j uspokoi. - onierzu, przemyl to gruntownie. Jak szybko dasz rad ich stamtd zdj? Zawahaa si. - Nie... nie wiem nawet, czy w ogle dam rad, sierancie. Nie wszystkich. Nie pod tym ktem. Na pewno zestrzel pierwszego, ale kiedy on upadnie, pozostali prawdopodobnie zd si ukry, zanim ich wezm na cel. Na pewno schowaj si na platformach. A jeli nawet uda mi si zdj strzelcw, na tym dachu jest jeszcze szeciu innych, ktrzy zajm ich miejsce. Nie bd w stanie zestrzeli dziewiciu tak szybko... nie sama, sierancie. Nikt tego nie potrafi. Des zagryz wargi i zastanawia si, jak rozwiza ten problem. Byy tylko trzy kanonierki. Gdyby zdoa przekaza wiadomo snajperowi w kadym oddziale i rozkaza im wystrzeli dokadnie jednoczenie, mogliby zdj niczego niepodejrzewajcych strzelcw... cho i tak musieliby zmierzy si z kolejnymi szecioma onierzami, ktrzy zajm miejsce zabitych. Zakl w duchu. Nigdy mu si to nie uda. Przez te skrzynki nie zdoa w por przekaza rozkazu do innych grup.

52 Wzi karabin snajperski z rk Lucii, podnis do oka i spojrza przez lunetk. Szybko powid wzrokiem po dachu, odnotowujc pozycj kadego z onierzy Republiki. Powikszenie byo takie, e mg bez problemu dostrzec poruszajce si usta. Sytuacja bya waciwie beznadziejna. Posterunek by kluczem do przejcia Phaseery, a wieyczki strzelnicze na dachu byy kluczem do wzicia posterunku. Desowi skoczyy si pomysy i czas take si koczy. Poczu silniejszy ni przedtem strach i odetchn gboko, aby oczyci umys. Adrenalina zacza sczy si do jego y. Skierowa strach tak, aby dawa mu si i moc. Wycelowa w pierwszego ze strzelcw i poczu, e wzrok przesania mu czerwona chmura. Strzeli. Dziaa instynktownie, poruszajc si zbyt szybko, aby kieroway nim wiadome myli. Nie widzia, kiedy upad pierwszy onierz. Lunetka przesuwaa si ju ku kolejnemu. Drugi strzelec zdy tylko wytrzeszczy oczy, zanim Des strzeli i przeszed do trzeciego, kobiety. Ona jednak widziaa upadek pierwszego strzelca i zdya ukry si za zbrojon burt kanonierki. Des opar si impulsowi strzelania na olep i przesuwa lunetk tam i z powrotem, daremnie prbujc znale okazj do strzau. Noc eksplodowaa kanonad strzaw z lasera, krzykami, tupotem stp, kiedy Wdrowcy Mroku wypadli z ukrycia i ruszyli na posterunek. Wykonali rozkaz co do joty, atakujc przy pierwszym strzale. Des wiedzia, e ma tylko kilka sekund, zanim wieyczki otworz ogie i zmieni polank w pole mierci, ale nie znajdowa okazji, by trafi trzeciego strzelca. Desperacko wodzi lunetk to w jedn, to w drug stron, szukajc nowego celu na dachu. Nagle dostrzeg onierza, przycupnitego obok maego kanistra. onierz nie rusza si, zasoni twarz domi, jakby chronic oczy. Strza Desa trafi go prosto w pier... i w tym momencie urzdzenie u jego stp zdetonowao. - Kanister rozbyskowy! - wrzasna Lucia, ale jej ostrzeenie przyszo zbyt pno. Obraz w lunetce znikn za ostrym, biaym rozbyskiem, ktry na chwil olepi Desa. Teraz jednak, kiedy przesta widzie, nagle zobaczy wszystko bardzo wyranie. Zna pozycj kadego onierza, chocia si pochowali: mg dokadnie okreli, gdzie s i dokd zmierzaj. Kobieta na trzeciej wieyczce kierowaa swoje dziako na nadbiegajc fal onierzy. W podnieceniu wystawia gow nad burt platformy, stajc si najmniejszym z moliwych celw. Des zaatwi j jednym strzaem, ktry wlecia jej jednym uchem, a wylecia drugim. Wydawao si, e czas zwolni. Spokojnie, ze mierteln precyzj skierowa karabin na kolejn kobiet, trafiajc j prosto w serce. W chwil potem trafi siedzcego obok niej onierza pomidzy zimne, niebieskie oczy. Potem strzeli w plecy kolejnego mczyzny, ktry kierowa si do najbliszego dziaka. Nastpny zdy tylko wspi si na jedn z drabinek platformy, kiedy promie lasera dosign go w udo. Straci rwnowag i spad, a Des przestrzeli mu pier, zanim jeszcze dotar do ziemi.

Darth Bane - Droga Zagady

53

Drew Karpyshyn

Zastrzeli omiu z dziewiciu onierzy w mniej ni trzy sekundy. Ostatni rzuci si ku krawdzi ldowiska, majc nadziej, e ucieknie, zeskakujc z dachu po drugiej stronie budynku. Des pozwoli mu przebiec kilka krokw. Czu strach, ktry omywa falami jego przeraon ofiar, i rozkoszowa si nim tak dugo, jak mg. onierz skoczy z dachu i przez moment wydawao si, e zawis w powietrzu. Des wpakowa w niego ostatnie trzy strzay, wyczerpujc bateri. Odda Lucii bro, mrugajc szybko, kiedy zy napywajce do oczu zaczy przemywa olepione siatkwki. Efekty kanistra rozbyskowego byy tylko tymczasowe, wzrok ju zaczyna mu wraca. A cudowne drugie widzenie, ktrego dowiadczy, umykao mu... Przetar oczy, wiedzc, e nie czas na zastanawianie si nad tym, co si wanie stao. Wyeliminowa strzelcw, ale zaoga posterunku wci miaa przewag liczebn. By teraz potrzebny w strefie walki, nie tu, gdzie nic si nie dziao. - Pilnuj tego dachu - poleci Lucii. - Jeli pojawi si na nim jakie republikaskie cierwo, strzelaj, zanim dotrze do kanonierek. Nie odpowiedziaa; wci jeszcze nie zdya domkn szczki, ktra opada jej na widok tego, czego bya wiadkiem. Des zapa j za rami i potrzsn mocno. - Obud si, onierzu! Masz zadanie do wykonania! Pokrcia gow, eby otrzewie i przytakna, po czym wymienia akumulator w karabinie. Des, usatysfakcjonowany, wycign 2ID i ruszy przez polank, spieszc si, aby doczy do bitwy. W trzy godziny pniej byo po wszystkim. Misja okazaa si cakowitym sukcesem. Posterunek nalea do nich, a Republika nie miaa pojcia, e tysice onierzy Sithw maszeruje przez dolin, by zaatakowa ich o wicie. Sama bitwa bya krtka, ale krwawa: zabitych czterdziestu szeciu onierzy Republiki, dziewiciu z oddziau Desa. Za kadym razem, kiedy ktry z Wdrowcw pada, Des czu, e w jakim sensie zawid. Biorc jednak pod uwag natur tej misji, utrzymanie jednocyfrowej liczby ofiar byo doprawdy jedynym sukcesem, na jaki mg liczy. Po osigniciu celu pozostawi Adanara i kilku onierzy na stray posterunku, a sam wraz z reszt oddziau zawrci do bazy. Po drodze stara si ignorowa ciszone szepty i ukradkowe spojrzenia pod swoim adresem. Lucia ju opowiedziaa wszystkim o jego pokazie strzelniczym i teraz oddzia nie rozmawia o niczym innym. aden z nich nie by do odwany, aby powiedzie mu to wprost, ale sysza za plecami strzpki rozmw. Nie mg mie im tego za ze. Teraz, kiedy si nad tym zastanawia, te nie wiedzia, co si stao. By dobrym strzelcem ale nie snajperem. A jednak zdoa odda dwanacie absurdalnych strzaw z broni, ktrej nigdy nie mia w rku... w dodatku wikszo z nich po olepieniu przez kanister rozbyskowy. To byo co niewiarygodnego. Tak jakby w chwili, kiedy straci wzrok jaka tajemnicza moc przeja jego rol i pokierowaa czynami. Co nieprawdopodobnie upojnego, ale i przeraajcego. Skd ta moc? I dlaczego nie umia jej kontrolowa?

54 By tak zatopiony w mylach, e pocztkowo nawet nie zauway obcych w bazie. Dopiero, kiedy podeszli i zatrzasnli mu na nadgarstkach kajdanki, zorientowa si, co si dzieje. - Witamy z powrotem, sierancie. - Gos Ulaborea a ocieka ci. Des si rozejrza. Dwunastu antyterrorystw - wojskowej suby porzdkowej w armii Sithw - stao wok z wycignit broni. Ulabore sta za nimi. Na jego twarzy, w miejscu, gdzie Des go uderzy, widnia wielki siniak. W gbi Des spostrzeg dwch modych rekrutw, pod ktrych opiek pozostawi Ulaborea. Stali z wzrokiem wbitym w ziemi, zakopotani i zawstydzeni. - Naprawd mylae, e ci nieopierzeni rekruci zdoaj upilnowa swojego dowdc, zwizanego jak wizie? - zadrwi Ulabore zza muru uzbrojonych stranikw. - Uwaae, e pod za tob w twoje szalestwo? - To szalestwo uratowao nam ycie! - krzykna Lucia. Des podnis rce w kajdankach, aby j uciszy: takie sytuacje zbyt atwo wymykay si spod kontroli. Jednak nic si nie stao, tylko porucznik zdawa si nabiera odwagi. Wyszed spoza muru onierzy i podszed do Desa. - Ostrzegaem przed nieposuszestwem - warkn. - Teraz sam zobaczysz, jak Bractwo Ciemnoci radzi sobie ze zbuntowanymi onierzami. Kilku z Wdrowcw zaczo powoli siga ku broni, ale Des pokrci gow. Zamarli natychmiast. Antyterroryci, z broni gotow do strzau, nie zawahaj si jej uy. onierze nie zdoaj odda ani jednego strzau. - Co si stao, sierancie? - naciska Ulabore, podchodzc bliej do pokonanego nieprzyjaciela. - Nie masz nic do powiedzenia? Des wiedzia, e jednym szybkim ruchem mgby zabi porucznika. Antyterroryci oczywicie zaatwiliby go, ale przynajmniej zabraby ze sob Ulaborea. Kade wkienko jego ciaa domagao si uwolnienia emocji i zakoczenia tej sceny w orgii krwi i ognia laserw. Z trudem opanowa impuls. Nie warto byo marnowa ycia. Sd polowy i tak zapewne oznacza kar mierci, ale przynajmniej, jeli stanie przed sdem, bdzie mia jakie szanse. Ulabore podszed i mocno uderzy go w twarz, po czym splun mu na buty i odszed. - Zabierzcie go - rzek do antyterrorystw i odwrci si plecami. Wyprowadzany Des odruchowo spojrza w oczy Lucii i onierzy, ktrych ycie uratowa kilka godzin temu. Czu, e kiedy znajd si w nastpnej bitwie, Ulaborea czeka nieprzyjemny i miertelny w skutkach wypadek. wiadomo ta wywoaa na jego usta cie umiechu. Antyterroryci prowadzili go przez dungl przez wiele godzin, przez cay czas trzymajc na muszkach gotowych do strzau karabinw. Opucili je dopiero wwczas, kiedy dotarli do czujek na skraju gwnego obozowiska Sithw. - Wizie na sd polowy - rzek obojtnie jeden z antyterrorystw. - Powiedz lordowi Kopeczowi.

Darth Bane - Droga Zagady

55

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

56

Jeden ze stranikw zasalutowa i wybieg. Des zosta odprowadzony do karceru po drugiej stronie obozu. W oczach wielu spotkanych onierzy widzia, e go rozpoznaj. Wzrost i bezwosa gowa sprawiay, e wyglda imponujco, a wielu syszao take o jego wyczynach. Widok niedawno jeszcze idealnego onierza prowadzonego na sd polowy z pewnoci musia na nich wywrze wielkie wraenie. Dotarli do zaimprowizowanego wizienia polowego - niewielkie pole hamujce ponad dziur trzy na trzy metry, gdzie trzymano schwytanych szpiegw i jecw wojennych. Antyterroryci odebrali mu bro w momencie aresztowania - teraz przeprowadzili dokadniejsze przeszukanie i zabrali mu wszystkie przedmioty osobiste. Wyczyli pole i wepchnli go do jamy, nie troszczc si nawet o zdjcie mu kajdanek. Wyldowa niezgrabnie na twardej ziemi na dnie otworu. Chwiejnie stan na nogi, kiedy usysza charakterystyczny szum zamykajcego si nad nim pola. Dziura bya pusta, jeli nie liczy samego Desa. Sithowie nie trzymali dugo swoich winiw. Zacz si zastanawia, czy nie popeni powanego bdu. Mia nadziej, e jego poprzednie zasugi bd potraktowane jako okolicznoci agodzce, ale teraz dopiero zrozumia, e ta reputacja moe mu tylko zaszkodzi. Mistrzowie Sithw nie byli znani z tolerancji i litoci. Odmwi wykonania bezporedniego rozkazu - istniao wic spore prawdopodobiestwo, e zechc go przykadnie ukara. Nie wiedzia, jak dugo siedzia na dnie jamy. Po chwili przysn, zmczony bitw i dugim marszem. Budzi si i na nowo zapada w sen. W pewnym momencie na zewntrz zrobio si jasno i wiedzia, e nadszed dzie. A kiedy si ockn po raz kolejny, znowu byo ciemno. Jeszcze go nie nakarmili; odek burcza mu nieznonie, protestujc przeciwko takiemu traktowaniu. Gardo mia wyschnite na wir, jzyk mu zesztywnia i tak nabrzmia, jakby mia go zaraz udusi. Pomimo to czu narastajce parcie na pcherz. Nie chcia jednak uly sobie tutaj, d mierdzia i bez tego. Moe pozwol mu umrze powoln i samotn mierci. Sysza plotki o torturach Sithw i mia nadziej, e wanie tak si stanie. Ale si nie poddawa. Jeszcze nie. Kiedy usysza zbliajce si kroki, dwign si na nogi i stan prosto, cho rce nadal mia zwizane przed sob. Przez cian pola widzia zamglone sylwetki kilku stranikw stojcych na krawdzi otworu. Pord nich znajdowaa si jeszcze jedna posta, otulona ogromnym, czarnym paszczem. - Zabierzcie go na mj statek - odezwaa si posta chropowatym, gbokim gosem. - Zajm si nim na Korribanie.

ROZDZIA

8
Des nie zdy si przyjrze czowiekowi, ktry nakaza jego przeniesienie. Zanim znalaz si na brzegu jamy, posta w paszczu ju znikna. Dali mu posiek i wod, pozwolili mu umy si i odwiey. Wprawdzie uwolniono go z kajdankw, ale wci by pilnie strzeony, kiedy wsiada na pokad niewielkiego transportera na Korriban. W czasie podry nikt nie odzywa si do niego i Des nie wiedzia, co si dzieje. Przynajmniej nie by ju skrpowany, wic postanowi uzna to za dobry znak. Dotarli na miejsce w poudnie. Spodziewa si, e wylduj w Deshdae, jedynym miecie na tym ponurym, mrocznym wiecie, ale statek usiad na ldowisku wybudowanym na szczycie odwiecznej wityni wznoszcej si ponad pospn dolin. Kiedy schodzi z pokadu, na ldowisku wia silny, zimny wiatr, ale Desowi to nie przeszkadzao. Po stchym powietrzu celi kady powiew by przyjemny. Poczu dreszcz na plecach, gdy jego stopa dotkna ziemi Korribana. Sysza, e niegdy byo to miejsce wielkiej potgi, ale pozostao z niej ju tylko najulotniejsze ze wspomnie. Czu jednak ciemne prdy za; wyczu je, gdy tylko transporter wszed w pospn atmosfer planety. Z miejsca, w ktrym sta, widzia inne witynie, rozproszone po pustynnej powierzchni wiata. Nawet z tej odlegoci mg dostrzec zerodowane kamienie i walce si uki wspaniaych niegdy bram. Daleko, za dolin, wida byo miasto Dreshdae - drobny punkt na horyzoncie. Na ldowisku czekaa na niego posta w kapturze. Wiedzia od razu, e to nie ta sama osoba, ktra przysza po niego do wizienia. Ten osobnik nie mia ani wzrostu, ani imponujcej postawy jego wyzwoliciela. Des wyczuwa wadcze zachowanie tamtego nawet przez pole hamujce. Posta wygldaa na kobiet. Skina na niego rk, by poszed za ni. W milczeniu poprowadzia go w d po kamiennych schodach do wntrza wityni. Minli podest i skierowali si na kolejne schody, a potem jeszcze raz i jeszcze, pitro po pitrze schodzc z kopuy wityni ku jej skrytym pod ziemi czeluciom. Z kadego podestu prowadziy na boki drzwi i korytarze. Des sysza przelotne dwiki i strzpy rozmw, ale byy to jedynie echa i nie mg wychwyci adnych sw.

57

Drew Karpyshyn

Kobieta milczaa, a Des nie mia zamiaru odzywa si pierwszy. Technicznie rzecz biorc, wci by winiem. Niewykluczone, e by prowadzony na sd polowy, wic nie mia zamiaru pogarsza sprawy, zadajc gupie pytania. Gdy dotarli do najniszego pitra budynku, posta poprowadzia go pod kamienn arkad na kolejne schody. Te jednak byy inne - wskie i ciemne, schodziy gboko, znikajc w bezdennej czeluci. Przewodniczka bez sowa podaa mu pochodnie wyjt z uchwytu na cianie, po czym odstpia na bok. Nie wiedzc, co si dzieje, Des ostronie schodzi po wskich stopniach. Nie mia pojcia, na jak schodzi gboko trudno byo zachowa jakkolwiek perspektyw w granicach cian klatki schodowej. Po kilku minutach dotar na sam d i stan u wejcia do dugiego korytarza. Na jego kocu widnia pojedynczy pokj. Pomieszczenie byo ponure i pene cieni. Na kamiennej cianie migotao kilka pochodni, a ich konajce pomienie zaledwie przebijay mrok. Des zatrzyma si w progu, pozwalajc, aby wzrok przystosowa mu si do ciemnoci. Z trudem odrnia zarysy ciemnej postaci, ktra skina na niego doni. - Podejd tu. Poczu dreszcz, cho pokj by ciepy. Samo powietrze wydawao si naelektryzowane, pulsujce moc, ktr wrcz wyczuwa. Zdziwi si, e nie czuje adnego lku. Jeli dra, to tylko z niecierpliwoci. Podszed bliej i dopiero teraz rozpozna, e otulona w mroczn szat posta to Twilek. Nawet pod lun szat wida byo, e jest tgi i mocno zbudowany. Mia prawie dwa metry wzrostu i by chyba najpotniejszym Twilekiem, jakiego Des widzia w yciu... cho i tak nie przerasta samego Desa. Jego lekku spoczyway na szerokiej piersi i otaczay potny kark i ramiona. Oczy lniy pomaraczowym blaskiem, odbijajc pegajce wiato pochodni. Umiechn si, odsaniajc ostre, spiczaste zby, charakterystyczne dla jego rasy. - Jestem lord Kopecz z Sithw - rzek. W tym momencie Des zrozumia, e to jego widzia przez pole nad jam wizienn, i lekko skoni gow na powitanie. - Mam by twoim inkwizytorem - wyjani lord Kopecz tonem cakowicie pozbawionym wyrazu. - Ja sam zdecyduj o twoim losie i wierz mi, ta decyzja bdzie ostateczna. Des znw skoni gow. Twilek wbi w niego ponce pomaraczowe oczy. - Nie jeste przyjacielem ani Jedi, ani Republiki. Nie byo to pytanie, ale Des mimo wszystko czu potrzeb, aby odpowiedzie. - A co oni kiedykolwiek dla mnie zrobili? - Wanie - przytakn Kopecz z okrutnym umiechem. - Rozumiem, e walczye w wielu bitwach przeciwko siom Republiki. Twoi towarzysze wyraaj si o tobie z wielkim szacunkiem. Sithowie potrzebuj takich ludzi jak ty, jeli mamy wygra t wojn. - Zawiesi gos. - Bye wzorowym onierzem... dopki nie odmwie wykonania bezporedniego rozkazu.

58 - Bo rozkaz by nierozsdny - odpar Des. W gardle zascho mu tak, e z trudem wydobywa sowa. - Dlaczego odmwie ataku na posterunek w cigu dnia? Jeste tchrzem? - Tchrz nie wypeniby misji - ostro odpar Des, zraniony tym oskareniem do ywego. Kopecz przechyli gow na bok i czeka. - Atak w wietle dnia by bdem taktycznym - cign Des, usiujc wyjani swj punkt widzenia. - Ulabore powinien by przekaza t opini do dowdztwa, ale za bardzo si ba. Ulabore by tchrzem, nie ja. Wola zaryzykowa mier z rk onierzy Republiki ni stan przed Bractwem Ciemnoci. A ja nie chciaem umiera nadaremnie. - Widz to po twojej historii suby - powiedzia Kopecz. - Kashyyyk, Trandosha, Phaseera... jeli raporty mwi prawd, od czasu, jak walczysz razem z Wdrowcami Mroku, dokonae sporo niezwykych czynw. Czynw, ktre wiele osb uznaoby za niemoliwe. Des a si zjey na t sugesti. - Raporty s prawdziwe - warkn. - Nie wtpi, e tak jest. - Kopecz nie zauway albo nie przej si tonem odpowiedzi Desa. - Wiesz, po co sprowadziem ci na Korribana? Des zacz pojmowa, e jednak to chyba nie jest sd polowy. Raczej jaki rodzaj testu, cho nie mia pojcia, czemu miaby suy. - Czuj, e zostaem do czego wybrany. Kopecz umiechn si jeszcze bardziej zowieszczo. - Twj umys pracuje szybko. To dobrze. Co wiesz o Mocy? - Niewiele - wyzna Des, wzruszajc ramionami. - To co, w co wierz Jedi. Jaka wielka sia, ktra podobno lata po kosmosie i bierze si z niczego. - A co wiesz o Jedi? - Wiem, e uwaaj si za stranikw Republiki - odpar Des, nie starajc si nawet ukry wzgardy. - Wiem, e maj wielkie wpywy w senacie. Wiem, e wedug opinii wielu maj mistyczne moce. - Bractwo Ciemnoci? Tym razem Des duo staranniej way sowa. - Jestecie dowdcami naszej armii i zaprzysionymi nieprzyjacimi Jedi. Wierzy si powszechnie, e wy rwnie posiadacie nadnaturalne zdolnoci. - Ale ty w to nie wierzysz? Des zawaha si, usiujc odgadn, jak odpowied Kopecz chciaby usysze. W kocu, nie wiedzc, do czego waciwie zmierza inkwizytor, postanowi po prostu powiedzie prawd. - Wierz, e wikszo tych opowieci jest mocno przesadzona. Kopecz skin gow. - To do popularne mniemanie. Ci, ktrzy nie znaj Mocy, traktuj te opowieci jak mit lub legend. Ale Moc jest realna, a ci, ktrzy ni wadaj posiadaj potg, jakiej nie jeste sobie w stanie wyobrazi. Widziae wiele bitew, ale nie dowiadczye

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 59 prawdziwej wojny. onierze walcz o kontrol nad wiatami i ksiycami, natomiast mistrzowie Jedi i Sithw chc si wzajemnie zniszczy. Znajdujemy si na drodze do nieuniknionej i ostatecznej konfrontacji. Odam, ktry przetrwa, czy to Sithowie, czy Jedi, bdzie okrela losy galaktyki przez najbliszy tysic lat. Prawdziwe zwycistwo w tej walce nie nastpi dziki armiom, lecz dziki Braterstwu Ciemnoci. Nasz najpotniejsz broni jest Moc i ci, ktrzy s do potni, by jej rozkazywa. Tacy jak ty. Urwa, aby jego sowa skutecznie dotary do Desa. - Jeste kim szczeglnym, Des. Masz niezwyke zdolnoci. Zdolnoci te s manifestacj Mocy i dobrze ci suyy jako onierzowi. Ale dotkne jedynie powierzchni swojego daru. Moc jest realna; istnieje wszdzie wok nas. Moesz czu j nawet w tej sali. Wyczuwasz j? Des zawaha si tylko przez chwil, zanim przytakn. - Czuj. Gorca. Jak ogie, ktry czeka, by wybuchn. - Potga Ciemnej Strony. ar namitnoci i emocji. Czuj go take i w tobie. Ponie pod powierzchni. Ponie jak twj gniew. Czyni ci silnym. Kopecz przymkn oczy i odrzuci gow w ty, jakby nurzajc si w cieple Mocy. Czubki jego gowoogonw drgay leciutko. Jedynym dwikiem by saby trzask poncych pochodni. Kropla potu spyna po nagiej czaszce Desa a na szyj i plecy. Nie otar jej, cho niepewnie przestpi z nogi na nog, kiedy poczu j midzy opatkami. Jego lekki ruch jakby wyrwa Twileka z transu. Milcza przez kilka kolejnych sekund, lustrujc Desa uwanie przenikliwym wzrokiem. - Dotkne Mocy w przeszoci, ale twoje moliwoci s nic nieznaczcym pykiem w obliczu potgi prawdziwego mistrza Sithw - rzek wreszcie. - Masz w sobie wielki potencja. Jeli zostaniesz tu, na Korribanie, nauczymy ci, jak go wyzwoli. Des oniemia. - Nie bdziesz ju onierzem na pierwszej linii frontu - cign Kopecz. - Jeli przyjmiesz moj propozycj, ta cz twojego ycia dobiegnie koca. Zostaniesz przeszkolony w uywaniu Ciemnej Strony. Staniesz si jednym z Bractwa Ciemnoci. I nie wrcisz do Wdrowcw Mroku. Des poczu omotanie serca i zawroty gowy. Odkd siga pamici, wiedzia, e jest kim szczeglnym ze wzgldu na swoje wyjtkowe talenty. A teraz powiedziano mu, e te jego zdolnoci to nic w porwnaniu z tym, co jeszcze moe osign. Mimo wszystko jaka jego czstka wzdragaa si przed opuszczeniem oddziau, nawet bez poegnania. Uwaa Adanara, Luci i pozostaych za kogo wicej ni towarzyszy broni - za przyjaci. Czy naprawd powinien ich zostawia, nawet za cen moliwoci doczenia do mistrzw Sithw? Przypomnia sobie jedn z ostatnich nauk, jakich udzieli mu Groshik: Nie licz na pomoc innych. W kocu zawsze i tak zostajemy sami. Przeyj tylko ci, ktrzy wiedz, jak si sob zaopiekowa. Wszystko, co mia, ofiarowa temu oddziaowi. Uratowa ich ycie sam nawet nie wie ile razy. A jednak, kiedy antyterroryci przyszli po niego, oni nie byli w stanie mu

60 pomc. Sprbowaliby, gdyby im pozwoli, ale na pewno by ponieli klsk. Des zrozumia prawd. Jego oddzia - jego przyjaciele - nie mogli nic dla niego zrobi. Moe polega wycznie na sobie, jak zwykle. Byby gupcem, gdyby odrzuci t szans. - Jestem zaszczycony, mistrzu Kopecz, i z wdzicznoci przyjmuj propozycj. - Nauki Sithw nie s dla sabych - ostrzeg potny Twilek. - Ci, ktrzy si wahaj, zostaj... w tyle. - W jego tonie byo co zowieszczego. - Nie zostan w tyle twardo zapewni Des. - A to si jeszcze zobaczy - odpar Kopecz. Po chwili doda: - To dla ciebie nowy pocztek, Des. Nowe ycie. Wielu uczniw z tych, ktrzy tutaj przychodz, przyjmuje nowe imi. Pozostawiaj daleko za sob dawne ycie. Des nie mia najmniejszej ochoty zachowywa nawet najmniejszej czstki swojego dawnego ycia. Ojciec brutal, cika praca w kopalniach na Apatrosie... szuka nowych moliwoci, odkd siga pamici. Wdrowcy Mroku stanowili ucieczk, ale tylko tymczasow. Teraz mia szans na zawsze pochowa przeszo. Musi jedynie przyj nauki Bractwa Ciemnoci. jednak, z powodw, ktrych nie potrafi do koca wyjani, czu zaciskajce si na sercu zimne palce strachu. Ten strach sprawi, e si zawaha. - Czy chcesz sobie wybra nowe imi, Des? - zapyta Kopecz, by moe wyczuwajc jego niech. - Czy chcesz si odrodzi? Des skin gow. Kopecz znw si umiechn. - Wic jakim imieniem mam ci teraz nazywa? Strach go nie powstrzyma. Chwyci go, przeksztaci i przyswoi. Wemie to, co kiedy czynio go sabym, i wykorzysta, by sta si silnym. - Nazywam si Bane. Bane z Sithw. Lord Qordis, jego wysoko mistrz Akademii Sithw na Korribanie, agodnie skroba si po podbrdku dugimi, szponiastymi palcami. - Ten ucze, ktrego mi przyprowadzie... ten Bane... Czy on nigdy nie by szkolony w uywaniu Mocy? Kopecz pokrci gow i z lekk irytacj poruszy lekku. - Ju ci mwiem, Qordis. Wychowa si na Apatrosie, wiecie kontrolowanym przez KGZR. - A jednak udao ci si go odszuka i sprowadzi tu, do akademii. To zbyt pikne, eby byo prawdziwe. Potny Twilek warkn gniewnie: - To nie jest spisek przeciwko tobie, Qordisie. Ju si w to nie bawimy. Jestemy teraz Bractwem, pamitasz? Wydajesz si zbyt podejrzliwy. Qordis si rozemia. - Nie podejrzliwy, ostrony. Pomogo mi to utrzyma moj pozycj tutaj, pomidzy tylu modymi i ambitnymi Sithami. - On jest rwnie potny jak kady z nich - zapewni Kopecz.

Darth Bane - Droga Zagady

61

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

62

- Ale jest te starszy. Wolimy, kiedy nasi uczniowie s modsi i... atwiejsi do kontrolowania. - Teraz mwisz jak Jedi - zamia si Kopecz. - Oni te szukaj coraz modszych uczniw, w nadziei, e trafi na czystych i niewinnych. Z czasem przestan przyjmowa kogokolwiek poza niemowltami. Musimy si spieszy, eby pozbiera tych, ktrych zostawili. Poza tym - cign - Bane jest zbyt silny, eby go tak zostawi. Nawet dla Jedi. Mamy szczcie, e znalelimy go, zanim oni to uczynili. - Tak, mamy szczcie - powtrzy Qordis tonem ociekajcym sarkazmem. - Jego przybycie tutaj wydaje si niewiarygodnym wynikiem wielu... zbyt wielu szczliwych zbiegw okolicznoci. Rzeczywicie szczcie. - Kto moe istotnie tak to zinterpretowa - zgodzi si Kopecz - A inni mog w tym dostrzec co jeszcze. Moe los. Qordis w milczeniu rozwaa sowa odwiecznego rywala. - Inni akolici szkoleni byli przez wiele lat. Zostanie daleko w tyle. - Jeli damy mu szans, nadrobi - upiera si Kopecz. - Zastanawiam si... czy tamci te daliby mu szans? Nie jeli s mdrzy. Obawiam si, e po prostu marnujemy jednego z najlepszych onierzy lorda Kaana. - Doskonale wiemy, i ty, i ja, e Jedi nie pokona si, uywajc onierzy - warkn Kopecz. - Z przyjemnoci zamieni nawet tysic najlepszych onierzy na jednego mistrza Sithw. Qordis wydawa si zaskoczony t pen pasji reakcj. - Czy ten Bane jest rzeczywicie a taki silny? Kopecz skin gow. - Myl, e moe by nawet tym, ktrego szukalimy. Moe by Sithari. - Zanim jednak upomni si o ten tytu - powiedzia Oordis z przebiegym umiechem - bdzie musia przey szkolenie

CZ

II

63

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

9
Spokj to kamstwo. Jest tylko pasja. Dziki pasji osigam si. Dziki sile osigam potg. Dziki potdze osigam zwycistwo. Dziki zwycistwu zrywam acuchy. Kopecz wyjecha, aby doczy do armii Kaana i wojny prowadzonej z Jedi i Republik. Bane pozosta w Akademii na Korribanie, eby pozna nauki Sithw. Pierwsza lekcja zacza si nastpnego poranka w obecnoci samego lorda Qordisa. - Prawdy Sithw to co wicej ni sowa, ktre trzeba zapamita - wyjania mistrz Akademii swojemu najnowszemu uczniowi. - Naucz si ich, zrozum je. One doprowadz ci do prawdziwej potgi Mocy: potgi Ciemnej Strony. Qordis by wyszy ni Kopecz. Wyszy nawet ni Bane. By bardzo chudy i ubrany w czarn, lun szat, z kapturem swobodnie odrzuconym na plecy. Mg by rasy ludzkiej, ale co w jego wygldzie temu przeczyo. Jego skra miaa nienaturalny, kredowy odcie, podkrelany jeszcze przez migoczce kamienie licznych piercieni zdobicych jego dugie palce. Oczy mia ciemne, gboko osadzone, zby spiczaste i ostre, a paznokcie zakrzywione i dugie jak szpony. Bane klcza przed nim, rwnie ubrany w czarn szat z odrzuconym w ty kapturem. Wczeniej tego ranka po raz pierwszy usysza Kodeks Sithw i sowa brzmiay w jego gowie wci wiee i tajemnicze. Wiroway w prdach jego myli, od czasu do czasu podpywajc ku wiadomoci, kiedy stara si odkry ich gbsze znaczenie. Spokj to kamstwo. Jest tylko pasja. Wiedzia, e ta pierwsza zasada jest na pewno prawdziwa. Cae jego ycie byo tego dowodem. - Kopecz powiedzia, e przybye tu jako surowy materia na ucznia - zauway Qordis. - Podobno nigdy nie szkolono ci w uywaniu Mocy. - Szybko si ucz - zapewni go Bane. - Tak... i jeste silny Ciemn Stron Mocy. Ale to samo mona powiedzie o wszystkich, ktrzy s tutaj.

64 Nie cakiem pewien, co odpowiedzie, Bane uzna, e najmdrzej i najbezpieczniej bdzie zachowa milczenie. - Co wiesz na temat Akademii? - zapyta wreszcie Qordis. - Studenci ucz si, jak uywa Mocy. Sekretw Ciemnej Strony nauczasz ich ty i inni lordowie Sithw. - Po krtkim wahaniu doda: - I wiem, e jest wiele takich akademii jak ta. - Nie - poprawi go Qordis. - Nie takich samych. To prawda, e mamy wiele orodkw szkoleniowych rozrzuconych po naszym stale rosncym imperium, miejsc, gdzie obiecujce osobniki mog by szkolone, jak kontrolowa i uywa swojej mocy, ale nasz orodek jest jedyny w swoim rodzaju. A to, gdzie wysyamy uczniw, zaley od tego, jak wiele w nich widzimy potencjau. Ci, ktrzy posiadaj zauwaalne, ale ograniczone zdolnoci, wysyani s do Honoghr, Gentes lub Gamorr, aby stali si Wojownikami Sithw lub Maruderami. Uczy si ich kanalizowa swoje emocje w bezmyln wcieko i sza bitewny. Potga Ciemnej Strony zmienia ich w wiecznie godne krwi, miercionone i niszczycielskie bestie, ktre wypuszczamy na naszych wrogw. Dziki pasji osigam si, pomyla Bane, ale gono powiedzia: - Brutalna sia nie wystarczy, by obali Republik. - To prawda - zgodzi si Qordis. Z tonu jego gosu Bane wywnioskowa, e mistrz usysza to, co chcia usysze. - Ci o wikszych zdolnociach wdruj na wiaty, ktre sprzymierzyy si z nami w celu zniszczenia Republiki: Ryloth, Umbara, Nar Shaddaa. Uczniowie ci staj si istotami z cienia: ucz si, jak wykorzystywa Ciemn Stron dla zachowania tajemnicy, oszustw i manipulacji. Ci, ktrzy przeyj te szkolenia, staj si niepokonanymi zabjcami, potrafi czerpa z Ciemnej Strony, by zabi swoj ofiar, nie poruszajc nawet palcem. - Nawet oni jednak nie s przeciwnikami dla Jedi - doda Bane. Chyba zrozumia, w jakim kierunku zmierza lekcja. - Wanie - przytakn mistrz. - Akademie na Darthomirze i Iridonii s najbardziej podobne do tej. Tu uczniowie pracuj pod kierunkiem mistrzw Sithw. Ci, ktrzy z powodzeniem zakocz szkolenie, staj si adeptami i akolitami, ktrzy zasil szeregi naszych armii. S oni odpowiednikami rycerzy Jedi, ktrzy stoj na naszej drodze do cakowitego podboju. Ale podobnie jak rycerze Jedi podlegaj mistrzom Jedi, tak adepci i akolici odpowiadaj przed lordami Sithw. A ci, ktrzy maj potencja, by sta si lordami Sithw i tylko tacy, szkoleni s tu, na Korribanie. Bane poczu dreszcz podniecenia. Dziki sile osigam potg. - Korriban od dawna by domem Sithw - wyjani Qordis. - Ta planeta to miejsce o wielkiej sile. Ciemna Strona yje i oddycha w samym jdrze tego wiata. Urwa i powoli unis kocist rk doni do gry. Wydawao si, jakby w palcach trzyma co niewidzialnego... co wanego i drogocennego. - Ta witynia, w ktrej si znajdujemy, zostaa zbudowana wiele tysicy lat temu, aby zbiera i koncentrowa t moc. Tu najsilniej czujesz Ciemn Stron. Zacisn pi tak mocno, e dugie paznokcie pogryy si w ciele, ranic je do krwi.

Drew Karpyshyn 65 - Zostae wybrany z powodu wielkiego potencjau - szepn. - Tu, na Korribanie, od uczniw oczekuje si wielkich rzeczy. Szkolenie jest trudne, ale nagroda dla tych, ktrzy wytrwaj, jest niewyobraalna. Dziki potdze osigam zwycistwo. Qordis wycign zranion do i pooy na nagiej skrze czaszki Banea, namaszczajc go krwi lorda Sithw. Bane widzia jako onierz wiele krwi, ale z jakiej przyczyny ten ceremonialny akt samookaleczenia wzbudzi w nim wiksz odraz ni rze na polu bitwy. Z wielkim trudem powstrzyma si, by si nie cofn. - Masz potencja, aby sta si jednym z nas, jednym z Bractwa Ciemnoci. Razem zdoamy zrzuci jarzmo Republiki. Dziki zwycistwu zrywam acuchy. - Ale nawet ci, ktrzy posiadaj wielki potencja, mog zawie - zakoczy Qordis. - Ufam, e ty nas nie zawiedziesz. Bane nie mia zamiaru tego uczyni.

Darth Bane - Droga Zagady

Nastpnych kilka tygodni mino szybko. Bane pogry si w nauce. Ku swojemu zdumieniu odkry, e jego brak dowiadczenia we wadaniu Moc jest raczej wyjtkiem anieli regu. Wielu studentw uczyo si przez cae miesice i lata, zanim zostao przyjtych do Akademii na Korribanie. Z pocztku uwaa to za niepokojce. Zaledwie zacz szkolenie, a ju mia zalegoci. W tak bezlitosnym, konkurencyjnym rodowisku bdzie atwym celem dla kadego. W miar jednak, jak si nad tym zastanawia, dochodzi do wniosku, e moe nie jest a tak naraony, jak mu si zdawao. Z wszystkich uczniw Akademii tylko on potrafi manifestowa Moc Ciemnej Strony bez adnego szkolenia. Wykorzystywa j tak czsto, e uwaa za co naturalnego. Dziki niej mia przewag nad innymi w kartach i bjkach. W czasie wojny ostrzegaa go o zagroeniu i przynosia zwycistwo w najbardziej nieprawdopodobnych okolicznociach. A wszystko to instynktownie, bez szkolenia, bez wiadomoci, co waciwie robi. Teraz, po raz pierwszy w yciu, uczono go, jak waciwie wykorzystywa swoje umiejtnoci. Nie musia si martwi o innych uczniw... jeli w ogle, to oni powinni si martwi nim. Kiedy zakoczy szkolenie, aden z nich mu nie dorwna. Wikszo nauk pobiera u Qordisa i innych mistrzw - Kasima, Orillthy, Shenayaga, Hezzorana i Borthisa. W Akademii byy rwnie grupowe sesje, ale rzadko i niewiele. Sabsi i powolniejsi nie mogli powstrzymywa rozwoju silnych i ambitnych. Studenci uczyli si kady w swoim tempie, napdzani wasn dz wiedzy i wadzy. Na kadego mistrza przypadao jednak nawet po szeciu studentw i uczniowie musieli pokaza swoj warto, zanim ktry z instruktorw zdecydowa si powici im swj cenny czas i nauczy sekretw Sithw. Nawet jako nowicjusz Bane potrafi bez trudu zaskarbi sobie uwag lordw Sithw, zwaszcza Qordisa. Wiedzia, e zwikszone zainteresowanie zaowocuje nieodwoalnie wrogoci innych uczniw, ale zmusi si, aby o tym nie myle. Z czasem dodatkowe nauki, jakie pobiera u mistrzw, pozwol mu dogoni i przecign innych, a wtedy nie bdzie si ju musia martwi o aosnych

66 zazdronikw. A do tej pory musi po prostu trzyma si z dala od nich i nie przyciga niczyjej uwagi. Kiedy nie uczy si od mistrzw, zaszywa si w bibliotece, studiujc dawne zapisy. Podobnie jak Jedi prowadzili archiwa w swojej wityni na Coruscant, Sithowie zaczli zbiera i przechowywa informacj w wityni Korribana. W przeciwiestwie jednak do biblioteki Jedi - gdzie wikszo danych zostaa zapisana w formacie elektronicznym, holograficznym lub holocronu - kolekcja Sithw przechowywana bya wycznie w zwojach, tomach i podrcznikach. W cigu trzech tysicy standardowych lat, jakie upyny od czasu, kiedy Darth Revan omal nie zniszczy Republiki, Jedi niestrudzenie dyli do zniszczenia wszelkich narzdzi nauczania o Ciemnej Stronie. Wszystkie znane holocrony Sithw zostay albo zniszczone, albo ukryte w wityni Jedi na Coruscant - dla bezpieczestwa. Kryy plotki o nieodkrytych holocronach Sithw, schowanych gdzie na odlegych planetach lub starannie ukrytych przez jednego z mrocznych mistrzw, pragncego zachowa t tajemn wiedz wycznie dla siebie. Wszystkie jednak wysiki Bractwa, aby odnale te zagubione skarby, okazay si daremne, zmuszajc ich do polegania na prymitywnych technologiach pergaminu i fiimsiplastu. A poniewa zbir by nieustannie uzupeniany, indeksy i odwoania byy rozpaczliwie przestarzae. Przeszukiwanie archiww byo czsto zadaniem daremnym lub irytujcym, wic wikszo studentw uwaaa, e lepiej wykorzystaj czas, spdzajc go na nauce lub prbie zaimponowania mistrzom. Bane - by moe dlatego, e by starszy od innych, a moe z powodu lat spdzonych w kopalni, ktre nauczyy go cierpliwoci - niewane zreszt, dlaczego, spdza codziennie wiele godzin na studiowaniu starych zapisw. Uwaa je za fascynujce. Wiele ze zwojw stanowio historyczne rda opisujce dawne bitwy lub sawice czyny wielkich lordw Sithw. Sama w sobie ta informacja miaa niewielkie zastosowanie praktyczne, ale kady taki zapis mona byo - i naleao - traktowa jako co, czym by w istocie: drobn czstk o wiele wikszej ukadanki, wskazwk wiodc do znacznie szerszej wiedzy. Archiwa uzupeniay to, czego dowiadywa si od mistrzw. Przydaway kontekstu abstrakcyjnym lekcjom. Bane czu, e z czasem ta dawna wiedza bdzie kluczem do rozwinicia w peni wasnego potencjau. I tak powoli ksztatowao si jego rozumienie Mocy. Mistyczna i niewyjaniona Moc bya czym naturalnym i podstawowym: fundamentaln energi wic wszechwiat i czc w sobie wszystkie ywe istoty. Ta energia, ta sia, moga by ujarzmiona. Mona byo ni manipulowa i j kontrolowa. A poprzez nauki Ciemnej Strony Bane dowiadywa si, jak j poskromi. Codziennie praktykowa medytacje i wiczenia, czsto pod czujnym okiem Qordisa. Po kilku tygodniach nauczy si porusza niewielkie przedmioty, tylko o tym mylc - do niedawna uwaa, e nic podobnego nie moe istnie. Teraz dopiero zrozumia, e to naprawd tylko pocztek. Zaczyna pojmowa ogromn prawd na gbokim, podstawowym poziomie: e sia przetrwania musi pochodzi z wntrza. Inni zawsze zawiod. Przyjaciele, rodzina, towarzysze broni... w

Drew Karpyshyn 67 ostatecznym rozrachunku kady zostaje sam. W potrzebie zawsze szukaj pomocy w sobie. Ciemna Strona podsycaa jego moce. Nauki mistrzw czyniy go silnym. Starajc si ich zadowoli, zdoa rozwin w peni swj potencja i pewnego dnia zasidzie midzy nimi.

Darth Bane - Droga Zagady

Kiedy nadesza pierwsza fala ataku, flota Republiki orbitujca na niebie Ruusan zostaa cakowicie zaskoczona. Maa planeta, politycznie bez znaczenia, poronita gstym lasem, wykorzystywana bya jako baza do przygotowywania niszczycielskich byskawicznych atakw na siy Sithw stacjonujce w pobliskim systemie Kashyyyka. Teraz nieprzyjaciel zastosowa przeciwko nim t sam strategi. Sithowie uderzyli bez ostrzeenia, materializujc si masowo z hiperprzestrzeni manewr prawie samobjczy dla tak wielkiej floty. Zanim zabrzmia cho jeden alarm, statki Republiki znalazy si pod ostrzaem trzech dreadnaughtw, dwch okrtw pirackich, dziesitkw myliwcw przechwytujcych i grupki myliwcw Buzzard. A na czele tej siy znajdowa si statek flagowy Bractwa Ciemnoci, sithaski niszczyciel Zmierzch. Lord Kaan prowadzi szturm ze swojej kuli medytacyjnej na pokadzie Zmierzchu. Z wntrza komory mg komunikowa si z kadym innym statkiem, wiedzc, e rozkazy zostan odebrane i natychmiast wykonane. Komora pulsowaa wiatem i dwikiem: jarzce si monitory i byskajce ekrany piszczay nieustannie, aby ostrzec go o zmieniajcych si aktualizacjach statusu bitwy. Mroczny lord nie patrzy na ekrany. Jego postrzeganie rozcigao si daleko poza kul medytacyjn, daleko poza zasig danych wypluwanych przez elektroniczne odczyty. Zna lokalizacj wszystkich statkw zaangaowanych w konflikt: wasnych i nieprzyjaciela. Wyczuwa kad wystrzelon salw, kady unik i beczk, kady ruch i kontrowanie, manewr kadego ze statkw. Czsto zdarzao si, e wyczuwa je, zanim nastpiy. Brwi mia zmarszczone w intensywnym skupieniu, oddech szybki, urywany. Po drcym ciele spyway strumienie potu. Napicie byo straszliwe, ale za pomoc kuli medytacyjnej utrzymywa koncentracj umysu, czerpic z Ciemnej Strony Mocy, aby wpyn na wynik konfliktu pomimo fizycznego zmczenia. Sztuka medytacji bitewnej - bro przekazana przez staroytnych czarnoksinikw Sithw - powodowaa chaos w szeregach nieprzyjaciela, zaszczepiajc w nim beznadziej i strach, miadc serca i duchy czarn rozpacz. Kady faszywy ruch przeciwnika by wyolbrzymiany, kade wahanie przemieniao si w kaskad bdw i pomyek, ktre pogray nawet najbardziej zdyscyplinowanych onierzy. Bitwa zaledwie si rozpocza, a ju dobiegaa koca. Flota Republiki bya w stanie cakowitego rozpadu. Dwa z czterech krownikw klasy Hammerhead straciy gwne tarcze ju w pierwszym ostrzale buzzardw. Teraz do akcji wkraczay dreadnaughty Sithw, celujc w nagle bezbronne hammerheady potnymi dziobowymi dziakami laserowymi. Zagroone okaleczeniem i cakowit

68 bezbronnoci, z trudem zdoay pozbiera myliwce, eby osoni si przed szybko nadcigajcymi krownikami nieprzyjaciela. Pozostae dwa okrty byy systematycznie niszczone przez Wcieko i Furi, okrty bojowe Sithw. Powolne hammerheady Republiki polegay na okrtach wspomagajcych, ktre ustawiay lini defensywy, osaniajc je przed atakiem nieprzyjaciela, zanim one same zdoay ustawi cik artyleri. Bez tych linii defensywy byy niemal cakowicie bezbronne wobec o wiele szybszych i zwinniejszych piratw. Wcieko i Furia wbiy si wzdu wektora, ktry ogranicza do minimum liczb zdolnych do namierzenia ich dzia hammerheadw i migny nad ich dziobami, ostrzeliwujc z wszystkich baterii. Kiedy hammerheady prboway zmieni kierunek, aby uruchomi wicej dzia, piraci wykonywali zwrot i zawracali wzdu innego wektora, zadajc jeszcze wicej ran. Ten ostry manewr znany by jako cicie po pokadzie i bez wsparcia myliwcw lub wasnych okrtw bojowych przeciwnik nie by w stanie dugo si opiera. Pomoc ze strony okrtw wojennych Republiki nie miaa szans nadej. Jedyny patrol w pobliu by ju tylko zwglon, pozbawion ycia skorup, zamieniony w zom w pierwszych chwilach ataku bezporednim trafieniem Zmierzchu, zanim jeszcze zdy podnie tarcze. Pozostae dwa znajdoway si teraz pod zmasowanym atakiem myliwcw przechwytujcych i cikim ostrzaem burtowej artylerii Zmierzchu i nie miay szans przetrwa duej ni pierwszy. Kaan czu to: panika opanowaa onierzy i dowdcw Republiki. Jego atak by waciwie absurdalny: strategia zwikszaa straty, ale jednoczenie pozostawiaa jego wasne statki odsonite i naraone na dobrze zorganizowany kontratak. Nic podobnego jednak si nie dziao. Kapitanowie Republiki nie byli w stanie skoordynowa swoich wysikw, ustawi linii obrony. Nie umieli nawet zorganizowa waciwego odwrotu. Ucieczka bya niemoliwa. Zwyciy! Nagle Furia znika, zdmuchnita eksplozj, ktra rozerwaa pirata na czci. Stao si to tak szybko, e Kaan - mimo i wyposaony w prekognicyjn wiadomo medytacji bitewnej - nie wyczu nadejcia katastrofy. Dwa hammerheady ustawiy si na ktach stycznych i zdoay jednoczenie wycelowa w Furi. Jeden otworzy ogie przednimi dziaami, niszczc tarcze Furii, podczas kiedy drugi odpowiedzia baraem ognia laserowego dokadnie w tym samym miejscu, powodujc potn detonacj, ktra zniszczya okrt w mgnieniu oka. By to byskotliwy manewr - dwa rne statki, pod bezlitosnym ostrzaem, doskonale koordynujce swoje dziaania w celu unieszkodliwienia wsplnego wroga. Byo to rwnie praktycznie niemoliwe. Kaan rozkaza Wciekoci zrobienie uniku. Pirat odbi od linii ataku w tej samej chwili, kiedy hammerheady otwary ogie, o wos unikajc losu, ktry spotka jego siostrzan jednostk. Dreadnaughty zbliajce si do okaleczonych hammerheadw rwnie zmuszone byy przerwa atak, kiedy cztery pene eskadry myliwcw Republiki wystrzeliy z adowni pozornie bezbronnej ofiary. Nawet w idealnych warunkach trudno byoby zebra myliwce tak szybko: w tej sytuacji byo to nie do pomylenia. A jednak Kaan czu je - prawie pidziesit myliwcw Aurek

Drew Karpyshyn 69 leccych w ciasnej formacji, naciskajcych na dreadnaughty, podczas kiedy wszystkie cztery hammerheady si wycofyway. Ustawiali lini defensywy! Czerpic z potgi Ciemnej Strony, lord Kaan sign ku umysom nieprzyjaciela. Byli pospni, lecz nie zdesperowani; niektrzy si bali, ale bez paniki. Wyczuwa jedynie dyscyplin, cel i zdecydowanie. A potem poczu co jeszcze. Jeszcze jedn obecno w walce. Bya subtelna, lecz nie zauway jej tam wczeniej, w pierwszych minutach ataku. Kto uywa Mocy, aby podnie morale wrd onierzy Republiki. Kto korzysta z jasnej strony, aby zniwelowa skutki medytacji bojowej Kaana i odwrci stosunek si. Tylko mistrz Jedi miaby do siy, aby stawi czoo lordowi Sithw. Kopecz te to poczu. Przypasany do fotela swojego myliwca przechwytujcego, wirowa i uwija si pord barau strzaw z dziaek przeciwlotniczych hammerheadw, kiedy obecno mistrza Jedi uderzya w niego jak fala. Zaskoczya go kompletnie, spowodowaa, e na uamek sekundy straci koncentracj. Dla kadego innego pilota mogo to oznacza koniec, ale Kopecz nie by zwykym pilotem. Reagujc z szybkoci zrodzon z instynktu, wywiczon w dugich treningach i wzmocnion Moc Ciemnej Strony, szarpn przepustnice do siebie i mocno pchn drek. Myliwiec run w d i do przodu w ostrym nurku, o centymetry unikajc trzech kolejnych strzaw z dzia jonowych hammerheadw. Wychodzc z nurkowania, skrci w szerok beczk i zawrci w kierunku najwikszego z krownikw Republiki. Jedi by tam. Czu to: Moc emanowaa ze statku jak wiato latarni. Teraz Kopecz go zabije. Na Zmierzchu Kaan rwnie by zablokowany w miertelnym starciu z mistrzem Jedi, cho ich walka rozgrywaa si za porednictwem statkw i pilotw obu flot. Republika miaa wicej statkw i wikszej sile raenia; Kaan polega na zaskoczeniu i medytacji bojowej, co miao zapewni przewag Sithom. Teraz jednak oba te czynniki zostay zniwelowane. Pomimo swojej siy mroczny lord nie by ekspertem w rzadkiej sztuce medytacji bojowej. By to jeden z jego wielu talentw, a on pracowa, aby wszystkie rozwija rwnomiernie. Jego przeciwnik Jedi wydawa si jednak od urodzenia szkolony do takiej konfrontacji. Przewaga si w bitwie powoli si odwracaa i mrocznego lorda zaczynaa ogarnia desperacja. Zebra ca sil woli i uderzy nag fal potgi Ciemnej Strony w szalonym gambicie, ostatecznej prbie ponownego przejcia kontroli nad starciem. Optani adrenalin, dz krwi i nieodpart kompulsj swego dowdcy piloci prbowali rzuci swoje statki na najblisz nadlatujc eskadr aurekw w samobjczym ataku. Piloci Republiki jednak nie spanikowali ani nie zamali szyku, aby unikn tego szaleczego ataku. Przeciwnie, stawili mu czoo, otworzyli ogie i zmienili przeciwnikw w py, zanim ci zdoali cokolwiek zrobi. Po drugiej stronie pola bitwy myliwiec przechwytujcy Kopecza przeci defensywny krg wok statku dowodzenia i jego cennego adunku w osobie Jedi - zbyt szybki i zwinny, aby wieyczki czy myliwce Aurek mogy go wzi na cel. Przebijajc linie Republiki, Kopecz wprowadzi statek do gwnego hangaru: drzwi luzy zamkny si o uamek sekundy za pno. Otworzy ogie w chwili, kiedy jego statek z

Darth Bane - Droga Zagady

70 polizgiem wyldowa na pododze doku, i zmit wszystkich onierzy, ktrzy mieli nieszczcie znajdowa si w jego zasigu. Kiedy statek si zatrzyma, Kopecz otworzy waz i saltem wyskoczy z siedzenia. Zwinnie wyldowa na nogach, doby miecza wietlnego i wczy go jednym pynnym ruchem. Pierwszy agodny uk przechwyci strzay dwch onierzy, ktrzy przeyli wstpny atak, i odbi je bez szkody. Kolejne salto pozwolio mu przeby sze metrw dzielcych Twileka od onierzy, a nastpny wietlisty uk zakoczy ich ycie. Kopecz przystan, aby oceni sytuacj. Z zaogi i sprztu pozostaa w doku jedynie krwawa masa trupw i zomu. Umiechn si i podszed do wazu wiodcego do wntrza statku. Szed korytarzem szybko i pewnie, prowadzony przez Moc emanujc z mistrza Jedi, niczym tukata wabiony woni chrzszcza squella. W jednym z holw zatrzymaa go grupa ochroniarzy. Czerwone naszywki na rkawach wiadczyy, e to elitarny oddzia specjalnie szkolonych onierzy: najlepsi ochroniarze, jakich miaa do zaoferowania armia Republiki. Kopecz zrozumia, e naprawd musz by dobrzy: jedna z kobiet zdoaa dwukrotnie wystrzeli, zanim caa grupa pada pod ciosami jego miecza wietlnego. Wszed do obszernego pomieszczenia, w ktrego gbi znajdoway si jedyne drzwi. Za nimi przebywaa jego ofiara, ale drog do niej zagradzao mu dwch Selkathw - ziemnowodnych stworze z planety Manaan - z zapalonymi mieczami wietlnymi. Byli to jednak tylko padawani, sudzy mistrza Jedi. Kopecz nawet si nie pofatygowa, aby wcign ich w walk, to byoby poniej jego godnoci. Wyrzuci przed siebie misist do i uy Mocy, aby rzuci nimi o cian. Jeden z padawanw straci przytomno od uderzenia. Zanim jednak niepewnie stan na nogi, jego towarzyszka ju bya martwa. ycie wycisna z niej Moc Ciemnej Strony. Ocalay padawan cofa si przed Kopeczem; lord Sithw przeszed przez sal miarowym krokiem, zbierajc siy, ktre zaraz uwolni w strumieniu elektrycznych byskawic, bkitnofioletowych promieni, ktre wary si w ciao jego nieszczsnej ofiary. Ciao Selkatha dugo taczyo w konwulsjach agonii, zanim dymice zwoki opady wreszcie na ziemi i znieruchomiay. Kopecz podszed do drzwi w gbi pokoju i otworzy je. Za drzwiami znalaz niewielki pokj do medytacji. Na rodku podogi siedziaa po turecku starsza kobieta cereaska, odziana w prost brzow szat mistrza Jedi. Jej pomarszczona, wychuda twarz zlana bya potem z wysiku, kiedy si wasnej medytacji bojowej prbowaa zwalczy Kaana i Sithw. Zmczona, wrcz wykoczona, nie bya adnym przeciwnikiem dla pochylonego nad ni lorda Sithw. Nie uczynia jednak adnego ruchu, aby uciec czy choby si broni. Pewna mier bya o sekundy, a ona spokojnie koncentrowaa si na bitwie. Kopecz nie mg si otrzsn z podziwu dla jej odwagi, nawet wtedy, kiedy metodycznie szlachtowa jej ciao. Jej spokojna akceptacja pozbawia go caej przyjemnoci zwycistwa. Spokj to kamstwo, mrukn, kiedy sun dugimi krokami korytarzem wiodcym w kierunku dokw i swojego statku. Musia si spieszy, by uciec, nim Zmierzch lub inny statek rozniesie hammerheada.

71

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

72

mier mistrza Jedi jeszcze raz odwrcia szanse. Opr prys, bitwa zmienia si w rajd Sithw, a potem w jatk. Pozbawieni ochrony Jasnej Strony Mocy onierze Republiki byli ju cakowicie zdemoralizowani przez rozpacz i terror, jakie Kaan zasiewa w ich umysach. Ci, ktrzy do tej pory okazywali siln wol, teraz porzucili wszelk nadziej poza ucieczk z pola bitwy i ocaleniem wasnej skry. Ci o sabszych charakterach zostali tak obezwadnieni, e liczyli jedynie na szybk i bezbolesn mier. Pierwsi nie dostali tego, czego chcieli; drugim si udao. Lord Kopecz przypi si do fotela swojego myliwca i wystrzeli z hangaru na kilka sekund wczeniej, zanim ogromny statek zosta zniszczony przez wspania, niszczycielsk eksplozj. Straty Sithw w tej walce byy cisze, ni si spodziewano, ale zwycistwo okazao si cakowite. Ani jeden pilot, onierz czy statek Republiki nie uszed z yciem z pierwszej bitwy pod Ruusan.

ROZDZIA

10
Moc Banea rosa. W cigu zaledwie kilku miesicy szkolenia nauczy si wiele o Mocy i potdze Ciemnej Strony. Fizycznie czu si jeszcze silniejszy ni przedtem. W czasie porannych biegw treningowych mg przebiec z pen szybkoci prawie pi kilometrw, zanim w ogle zacz ciej oddycha. Jego odruchy byy szybsze, umys i zmysy bardziej wyostrzone, ni sam mgby si spodziewa. Kiedy mu to byo potrzebne, potrafi kanalizowa Moc przez swoje ciao, dajc mu energi, ktra pozwalaa na dokonywanie czynw pozornie niemoliwych: pene salto z pozycji stojcej, przetrwanie upadkw z niewiarygodnych wysokoci bez jednego obraenia, pionowe skoki w gr na dziesi i wicej metrw. Przez cay czas by doskonale wiadom otoczenia, wyczuwajc obecno innych. Czasem mg nawet wyczuwa ich zamiary, niejasno odczytywa cienie ich myli. By w stanie lewitowa coraz wiksze przedmioty przez coraz duszy czas. Z kad lekcj jego potga rosa. Coraz atwiej i atwiej byo mu wada Moc i nagina j do swojej woli. I z kadym tygodniem Bane zdawa sobie spraw, e wanie wyprzedzi kolejnego ucznia, ktry kiedy by od niego lepszy. Coraz mniej czasu spdza w archiwach, studiujc dawne zwoje. Jego pocztkowa fascynacja nimi mina, stumiona intensywnym yciem Akademii. Pochanianie wiedzy dawno nieyjcych mistrzw byo przyjemnoci zimn i jaow. Historyczne zapisy nie mogy si rwna z uczuciem ekstazy i potgi, ktr czu, kiedy rzeczywicie uywa Mocy. Bane by czci Akademii i Bractwa Ciemnoci. Czci teraniejszoci, a nie zamierzchej przeszoci. Zacz spdza wicej czasu z innymi studentami. Wyczuwa ju, e niektrzy byli zazdroni, cho aden nie odway si otwarcie mu tego okaza. Zachcano do wspzawodnictwa midzy studentami, a mistrzowie pozwalali, aby rywalizacja przeradzaa si we wrogo i nienawi, ktre karmiy Ciemn Stron. Byy jednak surowe kary dla kadego, kto prbowa przeszkadza lub utrudnia szkolenie innemu uczniowi. Oczywicie, wszyscy uczniowie wiedzieli, e kar wymierzano waciwie za brak ostronoci i wpadk. Zdrada bya akceptowana przez przemilczenie, jak dugo okazywaa si do sprytna, aby instruktorzy niczego nie zauwayli. Fenomenalne

Drew Karpyshyn 73 postpy Banea chroniy go przed machinacjami kolegw-studentw: nikt nie mg go zaczepi, nie cigajc na siebie uwagi lorda Qordisa lub innych lordw Sithw. Niestety ta zwikszona uwaga rwnie Baneowi utrudniaa uycie zdrady, manipulacji czy innych technik, aby osign lepszy status w Akademii. By jeden, jedyny legalny sposb, w jaki student mg zniszczy rywala - walka na miecze wietlne. Miecz wietlny - wybrana bro zarwno Jedi, jak i Sithw - bya czym wicej ni tylko ostrzem energetycznym, zdolnym przeci praktycznie kady materia w znanej galaktyce. Miecz wietlny by przedueniem waciciela i jego umiejtnoci wadania Moc. Jedynie kto o surowej dyscyplinie umysowej i cakowitym opanowaniu fizycznym mg skutecznie uywa tej broni... a przynajmniej tak uczono Banea i pozostaych. Niewielu studentw miao wasne miecze wietlne; musieli przedtem okaza si godnymi ich posiadania w oczach Qordisa i pozostaych. To jednak nie powstrzymao lorda Kasima, twilekaskiego mistrza szermierki, od uczenia ich stylw i technik, ktre bd stosowa, kiedy wreszcie zasu na swoj bro. Co ranka wszyscy uczniowie zbierali si na rozlegym, otwartym dachu wityni i pod jego czujnym okiem trenowali uniki i ciosy, usiujc zapamita egzotyczne gesty, ktre miay im przynie zwycistwo na polu walki.

Darth Bane - Droga Zagady

Pot cieka strumieniami z gowy Banea i zalewa mu oczy, gdy wiczy postawy. Mrugniciem strzsn piekc struk i przyspieszy, raz po raz tnc powietrze przed sob mieczem treningowym. Wszyscy inni uczniowie wok niego robili to samo kady stara si pokona swoje ograniczenia fizyczne i sta si czym wicej anieli tylko uzbrojonym wojownikiem. Sta si przedueniem samej Ciemnej Strony Mocy. Bane rozpocz od podstawowych technik, wsplnych dla wszystkich siedmiu tradycyjnych form miecza wietlnego. Pierwsze tygodnie spdza na niekoczcych si powtrkach pozycji defensywnych, ci z gry, parad i kontratakw. Obserwujc naturalne tendencje studentw poznajcych podstawy, lord Kasim okrela, ktra forma bdzie im najbardziej odpowiada. Dla Banea wybra Djem So - form pit. Pita forma podkrelaa si i moc, pozwalajc Baneowi najlepiej wykorzystywa swj wzrost i muskuy. Dopiero kiedy opanowa wszystkie ruchy Djem So w stopniu zadowalajcym Kasima, pozwolono mu rozpocz prawdziwy trening. Teraz, wsplnie z innymi studentami Akademii, spdza co rano prawie godzin pod czujnym okiem fechtmistrza na doskonaleniu technik z uyciem miecza treningowego. Miecze treningowe wykonane byy z durastali, ze stpionymi ostrzami, ale tak wywaone i zbudowane, e ich klingi przypominay promienie energii emitowane przez miecze wietlne. Poniewa jednak prawdziwy miecz wietlny zachowuje si nieco inaczej, kade ostrze treningowe pokryte byo milionami wypenionych toksyn kolcw, zbyt maych, by je zobaczy, a wykonanych z mikroskopijnych karbowanych skorupek mierciononego uka pelko. Ten rzadki owad y jedynie gboko pod pustynnymi piaskami Doliny Mrocznych Lordw na Korribanie. Przy bezporednim uderzeniu mikroskopijne kolce mogy przebi kad tkanin, a jad pelko powodowa oparzenia i pcherze. Natychmiast po zainfekowaniu

74 pojawia si tymczasowy parali, co powodowao cakowit bezuyteczno uderzonej koczyny. By to doskonay sposb imitowania efektw utraty doni, ramienia lub nogi od ciosu miecza. Porann cisz wypeniay stknicia uczniw i wist ostrzy przecinajcych powietrze. W pewnym stopniu przypominao to Baneowi jego szkolenie wojskowe: grupka onierzy poczona jednoczesnym powtarzaniem gestu, a stawa si praktycznie instynktowny. W Akademii nie byo jednak koleeskiej atmosfery. Uczniowie byli rywalami, po prostu i zwyczajnie. Pod tym wzgldem sytuacja nie rnia si wiele od Apatrosa. Teraz jednak ta izolacja bya warta powicenia. Tu uczyli go tajnikw Ciemnej Strony. - le! - warkn nagle Kasim. Spacerowa wzdu szeregw trenujcych uczniw, a stan tu obok Banea. - Uderzaj zoliwie i precyzyjnie. - Chwyci Banea za nadgarstek, obracajc go brutalnie i zmieniajc kt ostrza. - Wchodzisz za wysoko! skarci go. - Tu nie ma miejsca na bd. Sta obok Banea przez kilka sekund, obserwujc, czy zrozumia lekcj. Po kilku ostrych pchniciach przy zmienionym uchwycie fechtmistrz skin gow z aprobat i poszed dalej. Bane powtarza ten jeden gest bez koca, starajc si zachowa wysoko i kt dokadnie takie, jak pokaza mu Kasim. Uczy minie poprzez wielokrotne powtarzanie, a byy w stanie bezbdnie odtworzy gest za kadym razem. Dopiero potem wczy je w bardziej skomplikowane manewry. Wkrtce ciko oddycha ze zmczenia. Fizycznie sesje szkoleniowe Kasima nie mogy rwna si z waleniem w y cortosis motem hydraulicznym przez kilka godzin pod rzd, ale byy znacznie bardziej mczce pod innymi wzgldami. Wymagay intensywnej koncentracji umysu, dbaoci o szczegy sigajcej znacznie dalej ni to, co widoczne goym okiem. Prawdziwe mistrzostwo w posugiwaniu si mieczem wymagao poczenia w jedno ciaa i umysu. Kiedy dwch mistrzw stawao do pojedynku na miecze wietlne, wszystko dziao si tak szybko, e oko nie nadao z widzeniem, a umys z reakcjami. Wszystko trzeba byo robi instynktownie: ciao musiao by wyszkolone tak, aby porusza si i reagowa bez udziau wiadomoci. W tym celu Kasim wymaga od studentw wiczenia sekwencji, starannie wyreyserowanych serii rozmaitych uderze i parad z ich wybranego stylu. Sekwencje byy zaprojektowane przez samego fechtmistrza tak, e kady manewr pynnie wynika z poprzedniego, zwikszajc skuteczno ataku i redukujc ryzyko. Wykorzystanie sekwencji w walce pozwalao studentom uwolni umysy od myli, bo ich ciaa automatycznie wykonyway kolejne ruchy. Wykorzystywanie sekwencji byo skuteczniejsze i szybsze ni rozwaanie i inicjowanie kadego ciosu lub blokady oddzielnie, co znacznie zwikszao przewag nad przeciwnikiem, ktry nie zna takich technik. Jednak wdroenie nowej sekwencji, tak aby moga by bezbdnie wykonana, byo procesem dugim i pracowitym. Wielu zajmowao to dwa lub trzy tygodnie

Drew Karpyshyn 75 szkole - a nawet duej, jeli sekwencja pochodzia ze stylu, ktrego student nie zdy jeszcze w peni opanowa. A nawet najdrobniejsza pomyka w najmniejszym gecie moga sprawi, e caa sekwencja stawaa si bezwartociowa. Kasim spostrzeg potencjalny bd w technice Banea. Teraz Bane by zdecydowany wyeliminowa go, nawet gdyby oznaczao to godziny wicze w czasie wolnym. Bane bez litoci dy do perfekcji - nie tylko w szkoleniu bojowym, lecz take w nauce. By czowiekiem z misj. - Do - rozleg si gos Kasima. Syszc to sowo, wszyscy studenci przerywali wiczenia i zwracali uwag na fechtmistrza. Sta teraz przed caym zgromadzeniem, zwrcony do nich twarz. - Moecie odpoczywa przez dziesi minut - rzek. - A potem zaczn si wyzwania. Bane, podobnie jak wikszo pozostaych, przysiad na skrzyowanych i podwinitych nogach w pozycji do medytacji. Odoy miecz treningowy na ziemi obok siebie, przymkn oczy i wszed w lekki trans, czerpic z Ciemnej Strony, aby odwiey obolae minie i znuony umys. Pozwoli, aby Moc przepywaa przez niego, a myli dryfoway swobodnie. Jak to czsto bywao, wraca myl do chwili, kiedy po raz pierwszy dotkn Ciemnej Strony. Nie chodzio o te niepewne prby, ktrych dowiadcza na Apatrosie lub w czasie, gdy suy jako onierz, lecz o prawdziwe poznanie Mocy. Byo to trzeciego dnia w Akademii. Stosowa techniki medytacyjne, ktrych nauczy si poprzedniego dnia, kiedy nagle poczu to. Tak jakby pka tama, zalaa go wzburzona rzeka, zmywajc wszystkie niedoskonaoci: sabo, lk, zwtpienie. W tej jednej chwili poj, po co tu jest. W tej chwili rozpocza si jego prawdziwa transformacja ze miertelnika w Sitha, z Desa w Banea. Dziki potdze osigam zwycistwo. Dziki zwycistwu zrywam acuchy. Bane wiedzia wszystko na temat acuchw. Niektre byy oczywiste: brutalny, wyrodny ojciec, cikie zmiany w kopalni, dugi wobec pozbawionej twarzy i bezlitosnej korporacji. Inne byy subtelniejsze: Republika i jej idealistyczne obietnice lepszego ycia, ktre nigdy nie miay si speni, Jedi i ich luby, e uwolni galaktyk od niesprawiedliwoci. Nawet jego przyjaciele z Wdrowcw Mroku stanowili co w rodzaju wizw. Troszczy si o nich, by za nich odpowiedzialny. A jednak w kocu, kiedy ich najbardziej potrzebowa, do czego si przydali? Rozumia teraz, e osobiste przywizanie moe go tylko hamowa. Przyjaciele byli brzemieniem. Musia polega tylko na sobie. Musia rozwin wasny potencja. Wasn potg. W sumie wszystko si do tego sprowadzao. Do potgi. A Ciemna Strona przede wszystkim obiecywaa wanie potg. Sysza wok siebie ruch - cichy szelest szat, kiedy inni uczniowie wstawali z medytacji i kierowali si w stron ringu wyzwa. Chwyci jedn rk miecz treningowy i zerwa si, by do nich doczy. Na koniec sesji klasa zbieraa si w szerokim, nieregularnym krgu na szczycie wityni. Kady student mg wej w krg i wyzwa drugiego. Kasim uwanie

Darth Bane - Droga Zagady

76 obserwowa pojedynki, a kiedy dobiegy koca, analizowa dziaania wszystkich uczniw. Ci, ktrzy zwyciyli, byli chwaleni za umiejtnoci, a ich status w nieformalnym rankingu Akademii wzrasta. Ci, ktrzy przegrywali, otrzymywali nagan za bdy i jednoczenie cierpieli spadek prestiu. Kiedy Bane rozpocz szkolenia, wielu studentw prbowao go wyzywa. Wiedzieli, e jest neofit, i mieli nadziej, e na oczach caej grupy poo na opatki muskularnego olbrzyma. Pocztkowo odrzuca zaproszenia. Wiedzia, e s najszybsz drog do osignicia pewnej renomy w Akademii, ale nie by tak gupi, aby da si wcign w walk, ktr z ca pewnoci przegra. W cigu ostatnich miesicy pracowa jednak bardzo ciko, aby nauczy si stylu i techniki. Szybko przyswaja sobie nowe sekwencje, a kiedy sam Kasim skomentowa jego postpy, Bane poczu si do pewnie, by zacz przyjmowa wyzwania. Nie zawsze wygrywa, ale zwycia czciej, ni przegrywa, powoli pnc si na szczyt drabiny. Dzisiaj poczu si gotw do uczynienia kolejnego kroku. Uczniowie stali w trzech rzdach, tworzc piercie cia wo pustego krgu porodku o rednicy okoo dziesiciu metrw. Kasim wstpi na rodek. Nie odezwa si, a jedynie przechyli gow - by to znak, e naley rozpocz wyzwania. Bane wyszed na rodek, zanim kto inny zdoa wykona jakikolwiek gest. - Wyzywam Fohargha - rzek gono i dobitnie. - Przyjmuj - rozlega si odpowied gdzie z gbi tumu po drugiej stronie krgu. Uczniowie rozstpili si, aby przepuci wyzwanego. Kasim skoni si lekko kademu z walczcych i odszed na skraj ringu, aby zrobi im miejsce. Fohargh by Makurthem. Pod wielu wzgldami przypomina Baneowi Trandoshan, z ktrymi walczy w czasie pobytu w oddziale Wdrowcw Mroku. Oba gatunki byy dwunonymi saurianami-jaszczurowatymi humanoidami pokrytymi skrzast zielon usk - ale Makurthowie mieli dodatkowo cztery zakrzywione rogi wyrastajce z czubka gowy. Na pocztku szkolenia Bane walczy z Foharghem - i przegra. Paskudnie. Makurthowie z natury byli istotami nocnymi. Podobnie jak grnicy z nocnej zmiany w kopalni na Apatrosie, przyzwyczaili si do nienaturalnego dla nich rozkadu dnia w Akademii. W czasie pierwszego pojedynku Bane nie doceni Fohargha, spodziewajc si, e za dnia bdzie lamazarny i powolny. Drugi raz ju nie popeni tego bdu. Kasim i uczniowie przypatrywali si w milczeniu, jak dwaj przeciwnicy okraj si na ringu, trzymajc przed sob miecze treningowe w standardowej pozycji wyjciowej. Makurth oddycha, pomrukujc i chrapic przez rozszerzone nozdrza, ktrymi prbowa oniemieli przeciwnika. Od czasu do czasu wydawa z siebie dziki ryk i potrzsa rogat gow, byskajc wielkimi kami. Za pierwszym razem, kiedy Bane stan przed tym zielonym uskowatym demonem, da si oniemieli jego sztuczkami. Teraz po prostu go zignorowa. Bane zaatakowa zwykym uderzeniem z gry, ale Fohargh odpowiedzia szybk parad, aby odbi cios w bok. Zamiast trzaskania i szumu kling sycha byo gony

Drew Karpyshyn 77 brzk cierajcej si stali. Przeciwnicy natychmiast odskoczyli od siebie i stanli w gotowoci. Bane skoczy naprzd, opuszczajc ostrze ukonie z prawej na lewo w dugim, szybkim uku. Fohargh zdoa odbi cios, ale straci rwnowag i si cofn. Bane prbowa wykorzysta przewag, a jego miecz zakreli uk od lewej do prawej. Przeciwnik odskoczy pobrotem, szybko si cofajc, aby zyska nieco przestrzeni. Bane przerwa niedokoczon sekwencj i znw przyj pozycj gotowoci. Na Apatrosie jego upione zdolnoci pozwalay mu przewidzie i zareagowa na ruchy nieprzyjaciela. Tu jednak kady przeciwnik mia t sam przewag. W rezultacie zwycistwo oznaczao poczenie w jedno Mocy i umiejtnoci fizycznych. Bane pracowa ciko nad osigniciem tych umiejtnoci w cigu kilku ostatnich miesicy. W miar jak si rozwija, mg powica coraz mniej energii umysu na dziaania fizyczne, takie jak pchnicie, parada czy kontratak. Pozwalao mu to skoncentrowa si na uyciu Mocy tak, aby przewidywa ruchy przeciwnika, jednoczenie zaciemniajc i rozpraszajc jego zdolnoci prekognicyjne. Kiedy Bane ostatnio walczy z Foharghem, wci by nowicjuszem. Nauczy si tylko kilku sekwencji. Teraz zna ich ponad sto, by w stanie gadko przej od kocwki jednej sekwencji do pocztku drugiej, oferujc wikszy zakres kombinacji ataku i obrony. A im wicej byo opcji, tym trudniej byo przeciwnikowi wykorzysta Moc do przewidywania jego kolejnych dziaa. Fohargh, pomimo przeraajcego wygldu, by niszy i drobniejszy ni jego ludzki przeciwnik. Wobec fizycznej przewagi formy pitej Banea musia polega na defensywnym stylu formy trzeciej, co pozwolio mu obroni si przed atakami wikszego studenta. Zataczajc ostrzem szybki mynek, Bane skoczy w powietrze i wyldowa z hukiem. Fohargh odparowa atak, ale zosta przewrcony na ziemi. Upad na plecy i z wielkim tylko trudem zdoa poderwa miecz do szybko, aby zablokowa kolejny atak Banea. Metal dwicza o metal, kiedy ciosy Banea spaday na jego ostrze jak deszcz. Makurth nie pozwoli mu zada bezporedniego ciosu mistrzowskim mynkiem, za to kopniakiem ci przeciwnika z ng. Teraz obaj leeli na ziemi. Zerwali si na nogi rwnoczenie, jak lustrzane odbicia, a ich miecze spotkay si z kolejnym dwicznym zgrzytem. Znw odskoczyli od siebie. Wrd zebranego tumu rozlegy si szepty i stumione pomruki, ale Bane caym wysikiem woli odci si od nich. Myleli, e walka dobiega koca... Bane te. Czu si rozczarowany, e nie zdoa wykoczy powalonego przeciwnika, ale wiedzia, e zwycistwo jest bliskie. Ocalenie skry wiele kosztowao Fohargha; teraz oddycha szybko, urywanie, ramiona mu opady. Bane rzuci si na niego w kolejnym ataku. Tym razem jednak Makurth si nie cofn. Wyszed do przodu z szybkim pchniciem, przechodzc od formy trzeciej do bardziej precyzyjnej, agresywnej formy drugiej. Bane, zaskoczony tym nieoczekiwanym manewrem, o mikrosekund za pno rozpozna zmian. Prb parady zdoa odbi ostrze od piersi, ale jego czubek przejecha mu po prawym ramieniu.

Darth Bane - Droga Zagady

78 Tum jkn, Fohargh zawy zwycisko, a Bane wrzasn z blu, gdy miecz wypad mu na ziemi z nagle pozbawionych czucia palcw. Odruchowo uy drugiej rki, aby odepchn tamtego. Fohargh cofn si chwiejnie, a Bane odtoczy si na bezpieczn odlego. Zebra si na nogi i wycign lew do do miecza treningowego, ktry lea na ziemi o jakie trzy metry od niego. Miecz pofrun do jego rki i Bane znw zaj pozycj w gotowoci, z prawym ramieniem bezwadnie zwisajcym u boku. Niektrzy Sithowie uczyli si walczy obiema rkami, ale Bane jeszcze nie osign tego zaawansowanego etapu. Trzyma bro niezgrabnie i niezrcznie. Lew rk nie mia szans z Foharghem. Walka bya zakoczona. Jego przeciwnik te to wyczu. - Klska jest gorzka, czowieku - warkn w basicu gbokim, gronym gosem. Byem lepszy, przegrae. Nie da od Banea kapitulacji, poddanie si nigdy nie byo tu opcj. Po prostu drani si z nim, publicznie ponia go przed innymi studentami. - Uczye si przez wiele tygodni, eby mnie wyzwa - drwi dalej. - Przegrae. Zwycistwo znw naley do mnie. - No to chod mnie wykocz - warkn Bane. Niewiele wicej mg doda. Wszystko, co jego wrg mwi w ciko akcentowanym basicu, byo prawd, a jego sowa raniy gbiej ni stpione ostrze miecza treningowego. - To si skoczy wtedy, kiedy ja zechc - odpar Makurth, nie dajc si sprowokowa. Oczy innych uczniw wwiercay si w Banea. Czu, jak te oczy spijaj jego cierpienie, jak napawaj si widokiem jego klski. Nie cierpieli go, dranio ich szczeglne zainteresowanie, jakim darzyli go mistrzowie. Teraz rozkoszowali si jego porak. - Jeste saby - cign Fohargh, niedbale krcc mieczem w skomplikowanym i wymylnym mynku. - Jeste przewidywalny. Bane chcia wrzasn: Przesta! Dokocz to! Wykocz mnie! Pomimo jednak narastajcych w nim emocji, odmwi przeciwnikowi satysfakcji i milcza. Wypuci z palcw bezuyteczny miecz na ziemi. W tle widzia fechtmistrza, ktry obserwowa uwanie sytuacj, zastanawiajc si, jak konfrontacja dobrnie do swego nieuniknionego koca. - Mistrzowie tacz wok ciebie. Ofiaruj ci swj czas i uwag. Wicej ni innym. Wicej ni mnie. Bane prawie ju nie sysza tych sw. Serce omotao mu tak gono, e sysza pulsowanie krwi w yach. Dygoczc z bezsilnoci, opuci gow i opad na jedno kolano, odsaniajc obnaony kark. - A mimo to jeste wci gorszy ode mnie, Bane z Sithw... Bane. Sposb, w jaki Fohargh wypowiedzia to sowo, sprawi, e podnis wzrok. W taki sam sposb wypowiada jego imi ojciec. - To moje imi - szepn Bane niskim, gronym tonem. - Nikt nie mie uy go przeciwko mnie.

79

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Fohargh albo go nie sysza, albo go to nie obchodzio. Powoli ruszy przed siebie. - Bane. Bezwartociowy. Takie wielkie nic bez znaczenia. Mistrzowie zmarnowali na ciebie swj czas. Lepiej spdziliby go przy innych studentach. Naprawd masz dobre imi, bo jeste zgub Akademii! - Nie! - wrzasn Bane, wycigajc zdrow rk doni w gr w tej samej chwili, gdy Fohargh skoczy, aby go dobi. Energia Ciemnej Strony wytrysna z jego otwartej doni i chwycia przeciwnika w p skoku, rzucajc nim w ty, ku skrajowi krgu, gdzie wyldowa u stp Kasima. Mistrz obserwowa to z zainteresowaniem, ale czujnie. Bane powoli zacisn pi i wsta. Przed nim, na ziemi, lea Fohargh, wijc si z blu, drc palcami gardo i walczc o kady oddech. W przeciwiestwie do Makurtha Bane nie mia nic do powiedzenia swojemu bezbronnemu przeciwnikowi. Zacisn pi jeszcze mocniej, czujc, jak Moc przepywa przez niego niczym boski wiatr. Powoli, bezlitonie wyciska ycie z nieprzyjaciela. Pity Fohargha wybijay staccato na kamiennym podou, jego ciao skrcao si w konwulsjach. Zacz rzzi, spomidzy warg pocieka mu biaa piana. - Do, Bane - rzek Kasim zimnym, spokojnym tonem. Cho znajdowa si zaledwie o centymetry od umierajcego studenta, jego wzrok wbity by w tego drugiego, ktry wci sta. Z samego rdzenia jestestwa Banea dobya si ostatnia fala Mocy i eksplodowaa na zewntrz. W odpowiedzi ciao Fohargha zesztywniao, oczy ucieky mu w ty gowy. Bane rozluni swj chwyt w Mocy i na pokonanym przeciwniku. Makurth zwiotcza, kiedy uciekay z niego ostatnie krople ycia. - Teraz ju do - odpar Bane, odwracajc si od trupa i kierujc w stron schodw, wiodcych do wntrza wityni. Krg studentw szybko rozstpi si przed nim. Nie musia si oglda, eby wiedzie, i Kasim patrzy za nim z wielkim zainteresowaniem. Bane poczu, e kto idzie za nim po schodach od strony wityni, zanim jeszcze usysza kroki. Nie przyspieszy, nie zwolni, ale zatrzyma si na pierwszym podecie, eby spojrze mu w twarz. Prawie by pewien, e to lord Kasim, jednak ze zdumieniem stwierdzi, e zamiast fechtmistrza, ma przed sob pomaraczowe oczy Siraka, innego ucznia Akademii. Waciwie najlepszego ucznia Akademii. Sirak by Zabrakiem, jednym z trzech, ktrzy uczyli si tu, na Korribanie. Zabrakowie czsto byli ambitni, zawzici i aroganccy - moe to dziki tym cechom jednostki tej rasy, wraliwe na Moc, tak szybko przejmoway wszystkie waciwoci Ciemnej Strony - sam Sirak za by doskonaym wcieleniem tych cech. Z caej trjki Zabrakw by zdecydowanie najsilniejszy; tam gdzie szed, szli rwnie za nim pozostali dwaj, wlokc si u jego ng niczym pokorni sudzy. Bya to kolorowa trjka czerwonoskrzy Llokay i Yevra, i bladoty Sirak. Teraz jednak czerwoni rozsdnie si ulotnili. Powiadano, e Sirak rozpocz nauk o Ciemnej Stronie pod kierunkiem lorda Qordisa prawie dwadziecia lat temu, na dugo przedtem nim Akademia na Korribanie

80 zostaa przywrcona do uytku. Bane nie wiedzia, czy te plotki mog by prawdziwe, i nie uwaa, eby mdrze byo o to pyta. Iridonianin Zabrak by potny i niebezpieczny. Jak do tej pory Bane stara si rozsdnie unika cigania na siebie uwagi najlepszego studenta w Akademii. Wida jednak byo, e ta strategia przestaa by skuteczna. Przypyw adrenaliny, ktry poczu po zabiciu Fohargha, skoczy si ju wraz z uczuciami, ktre doprowadziy do tego dramatycznego koca - przypywem pewnoci siebie i poczuciem, e jest niezwyciony. Bane nie ba si waciwie, kiedy Zabrak zblia si do niego, ale zachowywa ostrono. W przymionym wietle witynnych pochodni skra Zabraka miaa niemiy, woskowy odcie. Nieproszone napyny wspomnienia z pierwszego roku pracy Banea w kopalni na Apatrosie. Picioosobowa grupa - trzech mczyzn i dwie kobiety zostaa uwiziona w chodniku po zawale. Przeyli zapadnicie si stropu, uciekajc do wzmocnionej komory wykutej w skale, ale ze zwaowiska uwolniy si trujce opary i przenikny do tego schronienia, zabijajc ich, zanim ekipy ratunkowe zdoay do nich dotrze. Barwa ich wzdtych cia bya dokadnie taka sama, jak twarzy Siraka: kolor bolesnej, dugiej mierci. Bane pokrci gow, odpychajc od siebie to wspomnienie. Tamto ycie naleao do Desa, a Des przesta istnie. - Czego chcesz? - zapyta, starajc si zachowa spokj. - Wiesz, po co tu jestem - pada lodowata odpowied. - Fohargh. - By twoim przyjacielem? - Bane zdziwi si naprawd. Jeli nie liczy pozostaych dwch Zabrakw, Sirak rzadko kontaktowa si z innymi studentami. Waciwie wikszo oskare, ktrymi Fohargh obrzuci Banea - zwaszcza za wyjtkowe traktowanie przez mistrzw - mona byo rwnie dobrze odnie do Siraka. - Makurth nie by ani moim przyjacielem, ani wrogiem - brzmiaa wyniosa odpowied. - Nie zauwaaem go, tak samo jak ciebie. Do tej chwili. Jedyn odpowiedzi Banea byo spokojnie spojrzenie. Migotliwe wiato odbijajce si w renicach Zabraka sprawiao wraenie, jakby wewntrz jego czaszki szalay godne pomienie. - Jeste intrygujcym przeciwnikiem - szepn Sirak, podchodzc o krok bliej. Imponujcym... przynajmniej w porwnaniu z tymi tak zwanymi uczniami. Teraz ci obserwuj i czekam. Wycign powoli do i wcisn palec w pier Banea. Bane musia si powstrzyma, aby nie odstpi do tyu. - Nie rzucam wyzwa - cign Zabrak. - Nie musz si sprawdza z gorszymi od siebie. Umiechn si okrutnie, opuci palec i cofn si o krok. - Jak tylko jednak wmwisz sobie, e jeste gotowy, wiem, e mnie wyzwiesz. Bd na to czeka z niecierpliwoci. Po tych sowach min Banea na wskim podecie, lekko trcajc ramieniem, jakby nie zauway jego obecnoci, i ruszy po schodach na nisze poziomy.

81

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

82

Znaczenie tego gestu nie uszo uwagi Banea. Wiedzia, e Sirak prbuje go zastraszy... i zwabi na konfrontacj, do ktrej Bane jeszcze nie by gotw. Nie zamierza wpa w t puapk. Sta bez ruchu na szczycie schodw, nie odwracajc si, by spojrze w lad za Sirakiem. Dopiero kiedy usysza, e reszta grupy schodzi z dachu, ockn si, obrci na picie i uda si na nisze pitra, do zacisza wasnego pokoju.

ROZDZIA

11
Nastpnego ranka Bane nie wzi udziau w wiczeniach z innymi studentami na dachu wityni. Lord Qordis chcia z nim rozmawia. Prywatnie. Szed przez niemal puste sale Akademii na miejsce spotkania, pozornie cakiem spokojny i pewny siebie. Wewntrz a kipia. Przez ca noc lea nieruchomo, otoczony cisz i ciemnoci pokoju, wci na nowo i na nowo rozgrywajc w pamici pojedynek. Teraz, kiedy emocje walki go opuciy, wiedzia, e przesadzi. Wystarczyoby, eby udowodni swoj przewag nad Foharghem, przyduszajc go Moc do ziemi - osign dun moch. Fohargh nigdy nie wyzwaby go znowu. Jednak z jakiego powodu Bane nie by w stanie si zatrzyma. Nie chcia si zatrzyma. W tamtej chwili nie mia poczucia winy. adnych wyrzutw sumienia. Teraz jednak, kiedy emocje ostygy, gdzie w gbi duszy czu, e zrobi co zego. Czy Fohargh naprawd zasugiwa na mier? Druga jednak cz jego duszy nie chciaa zaakceptowa poczucia winy. Nie lubi Makurtha. Nie ywi do niego adnych uczu. Fohargh by jedynie przeszkod na drodze do postpu Banea. Teraz j usun. W tamtej chwili cakowicie odda si Ciemnej Stronie. To byo co wicej ni zwyka wcieko czy dza krwi. Przenikao gbiej, do samego wntrza jego duszy. Straci cay rozsdek i kontrol nad sob... ale czu si z tym dobrze. Bane spdzi dug, bezsenn noc, usiujc pogodzi ze sob dwa uczucia: triumf i wyrzuty sumienia. Kiedy jednak przyszli po niego rankiem, ten wewntrzny konflikt zosta stumiony przez konkretniejsze problemy. mier Fohargha bdzie miaa dalsze reperkusje. Walka miaa za zadanie uczy, wzmacnia studentw, uodparnia ich na zmagania i bl. Nie byo mowy o zabijaniu. Kady z uczniw Akademii, od Siraka do najgorszego i najpodlejszego, mia moliwo zostania mistrzem. Kady posiada ten niezwykle rzadki dar Ciemnej Strony - dar, ktrego mieli uywa w walce z Jedi, nie midzy sob. Zabijajc Fohargha, Bane uszczupli szeregi potencjalnych mistrzw Sithw. Zada powany cios dziaaniom wojennym. Kady ucze tej Akademii ceniony by

Drew Karpyshyn 83 wyej ni caa dywizja onierzy. Zniszczy bezcenne narzdzie. Za to zapewne ukarz go surowo. Podajc na spotkanie, ktre miao zadecydowa o jego losie, prbowa odepchn od siebie strach i poczucie winy. Nie moe zrobi nic, co przywrcioby Fohargha do ycia. Makurth zgin, ale Bane wci y. By kim, kto przetrwa wszystko. Musia by silny. Musia znale sposb, eby usprawiedliwi swoje dziaanie w oczach lorda Qordisa. Zbiera ju argumenty. Fohargh by saby. Bane nie tylko go zabi: rwnie obnay t jego sabo. Qordis i mistrzowie nie zwalczali rywalizacji i niezgody wrd podopiecznych. Rozumieli warto wyzwania i wspzawodnictwa. Ci, ktrzy wydawali si obiecujcy - pojedyncze osobniki, ktre wyrniay si wrd innych byli nagradzani. Pobierali samodzielne lekcje u mistrzw, aby osign peny potencja. Ci, ktrzy nie mogli nady, zostawali w tyle. Tak dziaaa Ciemna Strona. mier Fohargha bya tylko naturalnym przedueniem filozofii Ciemnej Strony. Jego mier bya ostateczn klsk - ale dla niego. Dlaczego Blane miaby by oskarany o czyj sabo? Przyspieszy kroku, zaciskajc zby z gniewu i frustracji. Nic dziwnego, e jego emocje byy tak sprzeczne. To nauki Akademii byy sprzeczne. Ciemna strona nie dopuszczaa litoci ani przebaczenia. A jednak ucze powinien by si cofn, jak tylko pokona przeciwnika w krgu pojedynkowym. To nienaturalne. Dotar do progu pokoju Qordisa. Zawaha si przez chwil pomidzy lkiem przed oczekujc go kar a gniewem spowodowanym okropn sytuacj, w jakiej codziennie by stawiany wraz z innymi uczniami. Uzna wreszcie, e gniew posuy mu lepiej. Zastuka ostro do drzwi i otwar je, jak tylko usysza wezwanie. Qordis klcza porodku komnaty, pogrony w medytacji. Bane bywa tu ju wczeniej, ale ekstrawagancja tego wntrza zawsze wprawiaa go w podziw. ciany przyozdobiono kosztownymi gobelinami i draperiami, wszdzie stay zote grzejniki i kadzielnice, w ktrych paliy si cikie kadzida, wypeniajc powietrze delikatn mgiek i ciemnym arem. W jednym rogu stao wielkie, luksusowe oe. W drugim misternie rzebiony st z obsydianu, a na nim niewielka skrzynka. Pokrywa skrzynki bya otwarta, ujawniajc jej zawarto: naszyjniki i acuchy z drogocennych metali, piercienie ze zota i platyny inkrustowane ostentacyjnie wielkimi klejnotami. Qordis bardzo si stara otacza wszelkim bogactwem, a jeszcze bardziej - aby wszyscy dostrzegali ten przepych. Bane podejrzewa, e na pewnym poziomie lord Sithw czerpa rozkosz - i si - z podania i zazdroci, jakie jego bogactwa budziy w innych. Bane nie interesowa si wiecidekami. Bardziej ciekawiy go manuskrypty i grube tomiska, ktre stay na pkach wzdu ciany - dziea sztuki oprawne w skr ze zoceniami. Wiele z nich miao tysice lat i wiedzia, e zawieraj sekrety dawnych Sithw. Wreszcie Qordis wsta i wyprostowa si, by spojrze na studenta zimnymi, szarymi oczami.

Darth Bane - Droga Zagady

84 - Kasim powiedzia mi, co si stao wczoraj rano - rzek. - Twierdzi, e jeste odpowiedzialny za mier Fohargha. Ton jego gosu nie zdradza adnych emocji. - Nie jestem odpowiedzialny za jego mier - spokojnie odpar Bane. By wcieky, ale nie gupi. Dalsze sowa dobiera bardzo starannie; chcia przekona lorda Qordisa, a nie rozwcieczy. - To Fohargh si odsoni. Pozwoli sobie na sabo na ringu. Ja take okazabym sabo, gdybym z tego nie skorzysta. Jego stwierdzenie nie byo cakowicie zgodne z prawd, ale do jej bliskie. Na jednej z pierwszych lekcji Kasim uczy ich, jak zbudowa wok siebie tarcz ochronn, aby w walce nieprzyjaciel nie by w stanie uy Mocy przeciwko nim. Silny Moc przeciwnik mg wyrwa miecz wietlny, przewrci, a nawet wyczy ostrze, nie dotykajc go rkami lub broni. Tarcza Mocy bya najbardziej podstawow- i najpotrzebniejsz ochron. Wszyscy uczniowie uywali jej instynktownie, prawie jakby bya to ich druga natura. Gdy tylko ostrze zostao dobyte, pojawiaa si ochronna osona. Osanianie si przed si Mocy przeciwnika i ukrywanie wasnych intencji wymagao co najmniej tyle samo koncentracji i energii, jak doskonalenie sprawnoci fizycznej lub przewidywanie dziaa nieprzyjaciela. Bya to ta niewidzialna cz pojedynku - niewidoczna wojna woli, nie oczywista interakcja cia i broni - lecz to ona czsto decydowaa o wyniku starcia. - Kasim twierdzi, e Fohargh nie opuci osony - odparowa Qordis. - Mwi, e po prostu przedare si przez ni. Jego osona nie wytrzymaa twojej mocy. - Mistrzu, czy twierdzisz, e powinienem odstpi, kiedy mj przeciwnik okazuje si sabszy? Byo to jawnie zaczepne pytanie, ale Qordis nie pofatygowa si, by udzieli na nie odpowiedzi. - Jedn spraw jest pokonanie przeciwnika na ringu. Ale nawet kiedy ju lea, ty atakowae go dalej. Zosta pokonany na dugo przedtem, nim go zabie. To co zrobie, niczym si nie rnio od zadania ciosu mieczem pokonanemu i nieprzytomnemu wrogowi... to nie jest dozwolone na ringu treningowym. Sowa uderzyy zbyt blisko celu, wydobywajc na wiato dzienne poczucie winy, ktre Bane usiowa pogrzeba w drodze na spotkanie. Qordis milcza, czekajc na jego reakcj. Bane musia odpowiedzie. Ale jedyn odpowiedzi, jaka mu przysza do gowy, byo pytanie, ktre drczyo go od najwczeniejszych godzin witu. - Kasim wiedzia, co si dzieje. Widzia, co robi. Dlaczego mnie nie powstrzyma? - Istotnie, dlaczego nie? - uprzejmie odpar Qordis. - Lord Kasim chcia zobaczy, co si stanie. Chcia wiedzie, jak zachowasz si w tej sytuacji. Chcia si przekona, czy okaesz lito... czy si. Nagle Bane zrozumia, e nie zosta tu wezwany, aby ponie kar. - Ja... nie rozumiem. Mylaem, e zabicie drugiego ucznia jest zabronione. Qordis skin gow.

85

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Nie moemy pozwoli, aby studenci atakowali si na korytarzach. Nasza nienawi musi by skierowana przeciwko Jedi, a nie sobie wzajemnie. - Sowa te byy niczym echo walki, ktr Bane toczy ze sob jeszcze kilka minut temu. Ale to, co nastpio pniej, byo cakiem nieoczekiwane. - Mimo wszystko mier Fohargha moe okaza si niewielk strat, jeli pozwoli ci osign peny potencja. Dla tych, ktrzy s silni Ciemn Stron, naley robi wyjtki. - Jak Sirak? - zapyta Bane, a sowa wymkny si z jego ust, zanim jeszcze wiedzia, co powie. Na szczcie pytanie zdawao si raczej bawi lorda Qordisa ni go obraa. - Sirak rozumie potg Ciemnej Strony - rzek z umiechem. - Pasja karmi Ciemn Stron. - Spokj jest kamstwem, jest tylko pasja - mrukn z przyzwyczajenia Bane. Dziki pasji osigam si. - Wanie. - Qordis wydawa si zadowolony, cho trudno powiedzie, czy z siebie, czy z ucznia. - Dziki sile osigam potg, dziki potdze osigam zwycistwo. - Dziki twycistwu zrywam acuchy - wyrecytowa posusznie Barie. - Zrozum to... zrozum do koca, a twj potencja bdzie nieograniczony! Qordis odprawi go ruchem doni, po czym siad z powrotem na macie do medytacji. Bane odwrci si, by wyj. W drzwiach jednak mody czowiek zatrzyma si na chwil i obejrza. - Co to jest Sithari? - wypali. Qordis przechyli gow na bok. - Gdzie syszae to sowo? - Gos mia bardzo powany. - Ja... syszaem, jak uywali go niektrzy studenci, mwic o Siraku. Powiedzieli, e on moe by Sithari. - Niektre dawne teksty mwi o Sithari - odpowiedzia powoli Qordis, gestem ozdobionego zotem szponu wskazujc na ksigi porozkadane po caym pokoju. Powiadaj e Sithowie pewnego dnia zostan poprowadzeni przez doskona istot, ktra bdzie uosabiaa Ciemn Stron i wszystko, czym jestemy. - I Sirak jest t doskona istot? Qordis wzruszy ramionami. - Sirak jest najsilniejszym studentem w Akademii. Na razie. Z czasem moe przewyszy Kasima i mnie, i innych lordw Sithw. A moe nie. - Urwa. - Wielu z mistrzw nie wierzy w legend o Sithari - cign po chwili. - Na przykad lord Kaan. Uwaa, e jest ona sprzeczna z filozofi przywiecajc Braterstwu Ciemnoci. - A ty, mistrzu? Czy wierzysz w t legend? - To niebezpieczne pytanie - rzek wreszcie mroczny lord. - Jeli jednak Sithari jest czym wicej ni legend, nie zrodzi si z naszych nauk jako wzorowy student. On... lub ona... musi zosta wytopiony w tyglu prb i bitwy, aby osign tak doskonao. Niektrzy uwaaj, e takie wanie szkolenie jest celem Akademii. Ja jednak twierdz inaczej. Uwaam, e powinnimy szkoli naszych studentw tak, aby wstpili w szeregi lordw Sithw i stanli u boku Kaana i reszty Bractwa.

86 Bane zrozumia, e to najlepsza odpowied, na jak moe liczy, skin gow i wyszed. Zosta rozgrzeszony ze zbrodni, przebaczono mu, poniewa mia wielki potencja. Powinien si cieszy, triumfowa. Ale - nie wiedzie czemu - kiedy zda na dach, aby doczy do reszty studentw, mg myle jedynie o lepkim gulgotaniu agonalnego oddechu Fohargha. Tej nocy, w ciszy swojego pokoju, Bane usiowa zrozumie, co si waciwie stao. Szuka w sowach mistrza gbszej mdroci. Qordis powiedzia, e jego emocje... jego gniew pozwoliy mu zebra siy i pokona Fohargha. Powiedzia, e Ciemna Strona karmi si pasj. Bane czu to tyle razy, e wiedzia, i jest to prawda. Nie mg jednak pozby si wraenia, e to nie wszystko. Nie uwaa si za osob okrutn. Nie wierzy, e jest bezlitosnym sadyst. Jak jednak inaczej wyjani to, co uczyni bezbronnemu Makurthowi? Czy byo to morderstwo, czy egzekucja, Bane nie umia tego zaakceptowa. Mia na rkach mnstwo krwi. Zabi setki, moe tysice onierzy Republiki. Ale to byo w czasie wojny. A chory, ktrego zabi na Apatrosie... tego dokona w akcie samoobrony. Zawsze byy to sytuacje zabij albo ciebie zabij i nigdy nie aowa tego, co zrobi. A do wczoraj. Niewane, jak bardzo si stara, nie mg znale adnego usprawiedliwienia dla tego, co si stao na ringu. Fohargh drwi sobie z niego, podsycajc wcieko i miercionon furi. Nawet tego jednak nie mg uzna za wytumaczenie, e da si ponie chwili. Nie, jeli mia by ze sob szczery. Czu kipice w nim uczucia, ktre cigay go ku Ciemnej Stronie, ale sam czyn by zimny i przemylany. Nawet wyrachowany. Lec w ku, zacz si zastanawia, czy zwizek pomidzy pasj a Ciemn Stron nie jest przypadkiem bardziej skomplikowany, ni Qordis prbowa mu to pokaza. Przymkn oczy, zastanawiajc si nad tym, co si stao. Oddycha powoli, gboko, starajc si zachowa spokj i obojtno, aby mc przeanalizowa, co si waciwie stao. Zosta poniony, wpdzony w zakopotanie i odpowiedzia gniewem. Gniew pozwoli mu wezwa na pomoc Ciemn Stron i skierowa na nieprzyjaciela. Pamita uczucie wielkiej radoci i triumfu, kiedy widzia, jak Fohargh szybuje w powietrzu. Ale byo te co innego. Nawet po zwycistwie jego nienawi narastaa, ogarniajc go jak pomienie ognia, ktre ugasi mona jedynie krwi. Ciemna Strona karmia si pasj, ale czy nie byo i odwrotnie? Czy pasja nie karmia si Ciemn Stron? Emocje daway potg, ale i potga powodowaa natenie emocji... co z kolei prowadzio do rozrostu potgi. W odpowiednich okolicznociach mg powsta cykl, ktry zakoczy si dopiero, kiedy dana osoba osignie granice swoich moliwoci wadania Moc... lub kiedy cel jej gniewu i nienawici zostanie zniszczony. Pomimo upau panujcego w pokoju Bane poczu zimny dreszcz. Jak mona ujarzmi moc, ktra karmi si sama sob? Im wicej on, ucze, dowiadywa si o

Drew Karpyshyn 87 korzystaniu z Mocy, tym bardziej by kontrolowany przez emocje. Im silniejszy si stawa, tym mniej by racjonalny. To nie do uniknicia. Nie, pomyla Bane. Czego tu brakuje. Musi brakowa. Gdyby to bya prawda, mistrzowie uczyliby studentw, jak tej sytuacji unikn. Uczyliby, jak si zdystansowa od wasnych emocji, jednoczenie uywajc ich do kontrolowania Ciemnej Strony. Ale w ich szkoleniu nie byo niczego podobnego, wic analiza Banea musiaa by bdna. Musiaa! Nieco uspokojony Bane pozwoli, aby myli poprowadziy go w krain snu.

Darth Bane - Droga Zagady

- Rzyga mi si chce. - Ojciec splun. - Patrz, ile ty resz. Jeste gorszy ni pieprzona winia zucca! Des prbowa go ignorowa. Zgarbiony siedzia przy stole i stara si skupi na talerzu zjedzeniem, powoli adujc do ust kolejne porcje. - Syszae mnie, smarkaczu?! - krzycza ojciec. - Mylisz, e to, co masz przed sob, jest za darmo? Musz paci za to arcie, wiesz? W tym tygodniu pracowaem dzie w dzie i wci jestem duny wicej ni na pocztku tego pieprzonego miesica! Hurst by pijany, jak zwykle. Oczy mia szkliste, wci mierdzia kopalni. Nie zawraca sobie gowy kpiel, natychmiast rzuca si na butelk, ktr mia ukryt pod kocem na pryczy. - Mam pracowa na dwie zmiany, eby ci utrzyma? - warkn. - Pracuj tyle samo zmian, co ty - mrukn Des, nie podnoszc oczu znad talerza. - Co? - zawoa Hurst i jego gos nagle opad do gronego szeptu. - Co ty powiedzia? Zamiast ugry si w jzyk, Des podnis wzrok znad talerza i spojrza prosto w czerwone pprzytomne oczy ojca. - Powiedziaem, e robi tyle samo zmian co ty. A mam tylko osiemnacie lat. Hurst odepchn krzeso od stou i wsta. - Osiemnacie lat i wci zbyt gupi, eby trzyma mord na kdk. - Pokrci gow w przesadnym gecie rozczarowania. - Cholerna zguba mojego ycia, ot co! Des odrzuci widelec i rwnie zerwa si od stou, prostujc si na ca wysoko. By teraz wyszy od ojca, a jego szkielet zacz si wypenia miniami wypracowanymi w tunelach. - Uderzysz mnie teraz? - warkn. - Dasz mi nauczk? Hurst otworzy usta. - Co si z tob dzieje, chopcze, do jasnej cholery? - To mnie si chce rzyga - sykn Des. - Obwiniasz mnie o wszystkie swoje problemy, ale to ty przepijasz wszystkie nasze kredyty! Moe gdyby wytrzewia, zdoalibymy si wynie z tego mierdzcego wiata! - Ty pyskaty, mierdzcy gwniarzu! - rykn Hurst i szarpn stoem, a mebel uderzy o cian. Jednym skokiem przeby pust teraz przestrze dzielc go od chopca i chwyci Desa za przeguby tak mocno, jakby jego rce byy par durastalowych kajdanek. Modzieniec prbowa si wyrwa, ale jego ojciec by ciszy o jakie dwadziecia kilo, z czego poowa przypadaa na minie.

88 Wiedzc, e to beznadziejne, Des przesta si szarpa po kilku sekundach. Ale nie mia zamiaru si kuli i paka. Nie tym razem. - Jeli mnie dzisiaj zbijesz - rzek - pamitaj, e to moe by ostatni raz, stary. Lepiej si postaraj. Hurst si postara. Rzuci si na syna z ca dzik furi zgorzkniaego, pozbawionego nadziei czowieka. Zama mu nos, podbi oboje oczu. Wybi dwa zby, rozci warg i poama ebra. Ale przez cay ten czas Des nie odezwa si ani sowem i nie uroni ani jednej zy. Tej nocy, gdy Des lea w ku, zbyt spuchnity i posiniaczony, by zasn, w gowie tuka mu si jedna myl, zaguszajc pijackie chrapanie Hursta, ktry przysn w kcie. Mam nadziej, e umrzesz. Mam nadziej, e umrzesz. Mam nadziej, e umrzesz. Nigdy nie nienawidzi ojca tak bardzo, jak w tej chwili. Wyobraa sobie olbrzyma, ktry ciska w garci okrutne serce jego ojca. Mam nadziej, e umrzesz. Mam nadziej, e umrzesz. Mam nadziej, e umrzesz. Sowa przetaczay mu si w mzgu jak nieskoczona mantra, jakby mg sprawi, e stan si prawd sam si woli. Mam nadziej, e umrzesz. Mam nadziej, e umrzesz. Mam nadziej, e umrzesz. zy, ktre powstrzymywa przez cae brutalne lanie, napyny teraz; gorce krople spyway po sinej spuchnitej twarzy. Mam nadziej, e umrzesz. Mam nadziej, e umrzesz. Mam nadziej, e umrzesz... Bane ockn si gwatownie z omoczcym sercem i ciaem skpanym w pocie, gdy rzuca si po ku, oplatany pociel. Przez chwil wydawao mu si, e jest na Apatrosie, w ciasnym pokoju razem z Hurstem i nieuniknionym smrodem alkoholu. A potem przypomnia sobie, gdzie jest, i koszmar zacz si oddala. W jego miejsce pojawio si przeraajce uczucie zrozumienia. Hurst rzeczywicie umar tamtej nocy. Wadze uznay, e zmar mierci naturaln. Atak serca, spowodowany poczeniem zbyt duej iloci alkoholu, ycia spdzonego w kopalni oraz nadmiernym, cho daremnym wysikiem zatuczenia na mier wasnego syna. Nigdy nie podejrzewali prawdziwej przyczyny. Bane te nie. Do dzisiaj. Drc lekko, odwrci si, zmczony, ale wiedzia, e tej nocy nie bdzie ju spa. Fohargh nie by pierwsz osob, ktr zabi poprzez Moc. I prawdopodobnie nie ostatni. Bane by do mdry, eby to zrozumie. Pokrci gow, eby pozby si wspomnienia mierci Hursta. Ten czowiek nie zasugiwa ani na lito, ani na ask. Sabi zawsze bd miadeni przez silnych. Jeli Bane mia przetrwa, musia sta si silny. Dlatego by teraz tu, w Akademii. To bya jego misja. To bya nauka Ciemnej Strony.

89

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

90

Objawienie to jednak nie uspokoio mdoci, jakie odczuwa, a kiedy zamkn oczy, wci widzia przed sob twarz ojca.

ROZDZIA

12
- Nie! - warkn Kasim, wzgardliwie odpychajc miecz treningowy Banea wasn broni. - le! Jeste zbyt wolny przy pierwszym przejciu. Pozostawiasz odsonity bok do szybkiego kontrataku. Fechtmistrz uczy go nowej sekwencji - ju od ponad tygodnia. Z jakiej jednak przyczyny Bane wydawa si niezdolny do przyswojenia skomplikowanych gestw. Miecz w jego rkach wydawa si niezgrabny i lamazarny. Odstpi i stan w pozycji gotowoci. Kasim ocenia go przez chwil, po czym sam przyj pozycj obronn. Bane odetchn gboko, aby si skoncentrowa, zanim pozwoli raz jeszcze wej ciau w sekwencj. Jego minie drgny instynktownie, eksplodujc do dziaania. Rozleg si syk, kiedy ostrze przecio powietrze w pierwszym ruchu, rozmazane jak plama... lecz i tak za wolno. Kasim odpowiedzia lizgiem w bok i unis dwusieczny miecz w dugim, szybkim uku, ktry wyldowa twardo na ebrach Banea. Bane z sykiem wypuci powietrze z puc i poczu rozdzierajcy bl kolcw pelko, ktry rozla si w zbyt dobrze znane odrtwienie, ogarniajce ca lew stron jego torsu. Zachwia si i cofn bezradnie. Kasim patrzy w milczeniu. Bane prbowa utrzyma si na nogach, ale nie da rady; niezgrabnie pad na ziemi. Fechtmistrz z rozczarowaniem pokrci gow. Bane pozbiera si na nogi, starajc si nie okaza frustracji. Od dnia, kiedy pokona Fohargha na ringu, miny prawie trzy tygodnie i od tego czasu odbywa indywidualne sesje z Kasimem, aby poprawi technik walki mieczem wietlnym. Z jakiej jednak przyczyny nie robi adnych postpw. - Przepraszam, mistrzu, bd dalej wiczy - powiedzia przez zacinite zby. - wiczy? - powtrzy Twilek okrutnie drwicym gosem. - Co ci to da? - Musz... musz lepiej pozna sekwencj. eby poprawi szybko. Kasim splun na ziemi. - Jeli w to wierzysz, to jeste gupcem. Bane nie wiedzia, co odpowiedzie, wic milcza. Fechtmistrz podszed i wymierzy mu krtki cios w ucho. Nie chcia sprawi mu blu, a jedynie poniy.

91

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Fohargh by lepiej wytrenowany od ciebie - warkn. - Zna wicej sekwencji, wicej form. Ale to go nie ocalio. Sekwencje to tylko narzdzia. Pomagaj ci uwolni umys, aby mg czerpa z Mocy. Tam wanie ley klucz do twojego zwycistwa. Nie w miniach ramion i szybkoci ostrza. Aby zniszczy wroga, musisz wezwa Ciemn Stron! Bane mg tylko skin gow zaciskajc zby, bo palcy bl obejmowa ju ca lew stron jego ciaa. - Wstrzymujesz si - cign mistrz. - Nie uywasz Mocy. Bez niej twoje ruchy s powolne i przewidywalne. - Ja... bd si stara, mistrzu. - Stara si? - Kasim odwrci si z odraz. - Stracie wol do walki. Ta lekcja jest skoczona. Bane zrozumia, e jest zwolniony, i powoli ruszy w kierunku drzwi wiodcych na d. Zanim do nich dotar, Kasim rzuci w lad za nim ostatni rad: - Wr, kiedy bdziesz gotw przyj Ciemn Stron, zamiast si od niej odwraca. Bane nie obejrza si, uniemoliwiy mu to bl i odrtwienie lewej strony ciaa. Kiedy jednak kutyka w d po schodach, sowa lorda Kasima wci dwiczay mu w uszach. Czu w nich prawd. To nie by pierwszy trening, na ktrym zawid. A jego klski nie ograniczay si do Kasima i miecza wietlnego. Bane po pokonaniu Fohargha zyska reputacj i presti - kilku mistrzw nagle okazao wielkie zainteresowanie udzielaniem mu prywatnych lekcji, lecz pomimo tej dodatkowej uwagi postpy Banea byy marne. Wrcz zacz si cofa. Powoli doszed korytarzem do swojego pokoju, gdzie natychmiast pooy si do ka. I tak nie mg nic zrobi, dopki by tymczasowo obezwadniony jadem pelko. Mg jedynie odpoczywa i medytowa. Wiedzia, e co jest nie w porzdku, ale nie potrafi dokadnie powiedzie, co. Nie czu si ju mdry. Nie czu si ywy. Kiedy po raz pierwszy poczu, jak Moc przepywa przez niego, jego zmysy wydaway si nadmiernie wyczulone, wiat wydawa si bardziej wibrujcy i realny. Teraz wszystko byo stumione i odlege. Snu si po korytarzach Akademii jak w transie. Nie spa dobrze; cigle mia koszmary. Czasem ni o ojcu i nocy, kiedy umar. Kiedy indziej o walce z Foharghem. Czasem te sny zleway si razem w jedn straszliw wizj: Makurtha bijcego go w mieszkaniu na Apatrosie, ojca lecego bez ycia w krgu wiczebnym na dachu wityni na Korribanie. I za kadym razem budzi si z krzykiem, dawic si strachem, dygoczc, cho ciao skpane mia w pocie. Jednak to nie tylko brak snu powodowa u niego to otpienie. Pasja, ktra nim kierowaa, znikna nagle. Szalejcy w nim ogie przygas, zastpia go zimna pustka. A bez tej pasji nie by w stanie wezwa potgi Ciemnej Strony. Coraz trudniej byo mu wada Moc.

92 Zmiany byy subtelne, pocztkowo ledwie zauwaalne. Z czasem jednak drobiazgi si nawarstwiay. Teraz przesuwanie nawet maych przedmiotw mczyo go bardzo. Nie mg ju przewidzie, co uczyni przeciwnik - mg jedynie reagowa po fakcie. Nie dao si ju zaprzecza - cofa si. Uczniowie, ktrych dawno przecign, teraz doganiali go znowu. Widzia swj upadek, choby tylko obserwujc innych podczas nauki... a to oznaczao, e oni prawdopodobnie te to widz. Pomyla znowu o tym, co powiedzia mu twilekaski mistrz. Stracie wol walki. Kasim mia racj. Bane czu, jak jego wola walki si ulatnia, ju od pierwszego snu o ojcu. Niestety nie mia pojcia, jak odzyska ten gniew i ogie rywalizacji, ktry napdza jego byskawiczne postpy w hierarchii uczniw Sithw. Wr, kiedy bdziesz gotw przyj Ciemn Stron, zamiast si od niej odwraca". Co go powstrzymywao. Jaka cz jego osoby cofaa si przed tym, kim si sta. Mg teraz medytowa godzinami, koncentrujc umys na poszukiwaniu wirujcej, pulsujcej furii Ciemnej Strony, ktr gdzie w sobie zamkn. Zimny woal opad na jdro jego istoty, a on adn miar nie mg go rozerwa, by dotrze do Mocy, ktra pod nim si krya. A czasu byo coraz mniej. Do tej pory nikt jeszcze nie odway si wyzwa go w krgu - byo tak od mierci Fohargha. Ponury koniec Markutha wci budzi w studentach do strachu, eby si do niego nie zblia. Bane wiedzia jednak, e niedugo przestan si go ba. Jego pewno siebie i umiejtnoci zanikay, poraki staway si coraz bardziej oczywiste. Wkrtce stan si oczywiste dla wszystkich studentw, tak jak dla niego. W cigu tych pierwszych dni po mierci Fohargha jedynym jego prawdziwym rywalem by Sirak. Teraz kady ucze w wityni stanowi dla niego potencjalne zagroenie. Beznadziejno tej sytuacji rozdzieraa mu serce. Chcia wrzeszcze, drze kamienne ciany w bezsilnej rozpaczy. Pomimo jednak caej frustracji nie by w stanie przywoa pasji, ktr karmia si Ciemna Strona. Wkrtce kto wyzwie go na ring i pokona bez trudu. I nic nie mg uczyni, aby powstrzyma nadejcie tej chwili. Lord Kaan spacerowa niespokojnie po mostku Zmierzchu, ktry unosi si na orbicie przemysowego wiata Brentaal IV. Flota Sithw zajmowaa sektor Bormea, region przestrzeni, gdzie przecinay si Perlemiaski Szlak Handlowy i Droga Hydiaska. Bractwo Ciemnoci kontrolowao teraz dwa najwaniejsze szlaki nadprzestrzenne obsugujce wiat Jdra. Opr Republiki, stawiany bezlitonie posuwajcej si naprzd flocie Sithw, by coraz sabszy. A jednak, pomimo ostatniego zwycistwa, Kaan czu, e co jest nie w porzdku. Podbj sektora Bormea wydawa si wrcz zbyt atwy. wiaty Corugal, Chandrilla i Brentaal pady jedne po drugich, ich obrocy za stawiali jedynie pozorny opr, zanim rzucili si do ucieczki przed hord najedcw.

93

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Lord wyczuwa jedynie garstk Jedi wrd stawiajcych im czoo si Republiki. Nie po raz pierwszy Jedi byli waciwie nieobecni w kluczowych starciach. W czasie walk na Bespinie, Sullucie i Tanaabie Kaan spodziewa si oporu w postaci caej floty prowadzonej przez mistrza Jedi Hotha, jedynego dowdc Republiki, ktry wydawa si zdolny do zwyciania w walce z Sithami. A jednak genera Hoth - pomimo reputacji, jak wyrobi sobie w pocztkowych etapach wojny - nie pojawi si tam. Pocztkowo Kaan sdzi, e to puapka, jaki skomplikowany spisek, zaaranowany przez okrutnego Hotha, aby pochwyci i zniszczy odwiecznego wroga. Jeli jednak bya to puapka, nigdy si nie zamkna. Sithowie naciskali ze wszystkich stron, siedzieli prawie u progu samego Coruscant, a Jedi po prostu zniknli, jakby opucili Republik w najwikszej potrzebie. Powinien by zachwycony. Bez Jedi wojna bya waciwie wygrana, Republika upadnie za kilka miesicy i Sithowie zapanuj. Ale gdzie si podziali Jedi? Kaanowi wcale si to nie podobao. Dziwna wiadomo, jak Kopecz przesa mu kilka godzin wczeniej, tylko zwikszya jego niepokj. Twilek wybiera si na spotkanie Zmierzchu z wanymi informacjami dotyczcymi Ruusan, wieciami, ktrych nie chcia przekazywa normalnymi kanaami. Wieciami tak wanymi, e musia je dostarczy osobicie. - W doku Zmierzchu wanie wyldowa myliwiec przechwytujcy, lordzie Kaan - zameldowa onierz z zaogi mostku. Pomimo zniecierpliwienia, z jakim oczekiwa wiadomoci Kopecza, lord Kaan opar si pokusie, by wyj mu na spotkanie do doku. Czu, e stao si co bardzo, bardzo zego, a wane byo, aby zachowa pen powag i spokj wobec onierzy. Cierpliwo nie bya jednak cnot popularn wrd lordw Sithw i Kaan nie mg si powstrzyma od krenia po mostku w oczekiwaniu, a Twilek tam dotrze i zoy zowieszczo brzmicy raport. Po kilku minutach, ktre jemu wszake wydaway si godzinami, Kopecz wreszcie dotar na miejsce. Wyraz jego twarzy nie wry nic dobrego i niepokj Kaana wzrs jeszcze, kiedy tamten szybko przeci mostek i zoy niedbay ukon. - Musz z tob porozmawia w cztery oczy, lordzie Kaan. - Moesz mwi tutaj - zapewni go Kaan. - To, co zostanie tu powiedziane, nie wyjdzie poza ten statek. Zaoga mostku Zmierzchu zostaa osobicie dobrana przez lorda Kaana. Wszyscy zoyli przysig cakowitej lojalnoci: znali powane konsekwencje, jakie ich czekay, gdyby zamali przysig. Kopecz podejrzliwie rozejrza si po mostku, ale zaoga wydawaa si zajta wycznie wasnymi sprawami. Wydawao si, e nawet go nie zauwaaj. - Stracilimy Ruusan - rzek szeptem pomimo zapewnie Kaana. - Baza na powierzchni planety, flota na orbicie... wszystko zniszczone! Przez moment Kaan si nie odzywa. A kiedy ju to zrobi, rwnie zniy gos do szeptu.

94 - Jak to si stao? Przecie mamy szpiegw w caym wojsku Republiki! Wszystkie floty zostay w Jdrze. Wszystkie! Przecie nie mogli zebra do si, eby odbi Ruusan! Nie bez naszej wiedzy! - To nie Republika - odpar Kopecz. - To Jedi. Setki. Tysice. Mistrzowie, rycerze, padawanowie Jedi, caa armia Jedi. Kopecz zakl gono. Nikt na mostku nawet nie podnis gowy w ich kierunku, co dobitnie wiadczyo o ich karnoci i strachu przed dowdc. - Lord Hoth zda sobie spraw, e sia zakonu Jedi zostaa zbyt mocno rozproszona w prbach obrony Republiki - cign Kopecz. - Zebra ich wszystkich w jedn armi i w jednym celu: zniszczy wszystkich tych, ktrzy wadaj Ciemn Stron Mocy. Ju ich nie obchodzi flota ani onierze. Chc zniszczy nas: uczniw, akolitw, mistrzw Sithw... a zwaszcza mrocznych lordw. Lord Hoth prowadzi ich osobicie doda Twilek, cho Kaan sam si ju tego domyli. - Nazywaj si Armi wiata. Kopecz urwa, pozwalajc, aby wieci dotary do Kaana, ktry odetchn gboko kilka razy i wyrecytowa w duchu Kodeks Sithw, aby na powrt skoncentrowa rozszalae myli. A potem parskn miechem. - Armia wiata przeciwko Bractwu Ciemnoci! Kopecz przyglda mu si ze zdumieniem. - Hoth wie, e Jedi nie s w stanie pokona naszej ogromnej armii - wyjani Kaan. - Ju nie. Republika jest zgubiona. Teraz koncentruje si zatem na nas: na dowdcach tych armii. Odetnij gow, a ciao umrze. - Powinnimy wysa na Ruusan nasz flot - podsun Kopecz. - Ca. Zdusi Jedi jednym ruchem i na zawsze uwolni od nich galaktyk. Kaan pokrci gow. - Wanie o to chodzi Hothowi. Odcign nasze armie od Republiki, wywabi z okolic Coruscant. Mielibymy odda wszystko, co zdobylimy, w jednym bezsensownym i szalonym ataku na Jedi. - Bezsensownym? - Sam powiedziae, e tych Jedi s tysice. Jak szans z takim wrogiem ma armia zwykych onierzy? Statki i bro nic nie poradz przeciwko Mocy. Hoth o tym wie. Wreszcie Kopecz skin gow na znak, e rozumie. - Zawsze mwie, e tej wojny nie rozstrzygn siy zbrojne. - Wanie. W sumie Republika to tylko dodatek. Prawdziwe zwycistwo moemy osign jedynie poprzez cakowit anihilacj zakonu Jedi, a Hoth by na tyle uprzejmy, eby zebra ich wszystkich w jednym miejscu. - Ale Bractwo nie wystarczy, by pokona zmasowane siy caego zakonu Jedi zaprotestowa Kopecz. - Ich jest zbyt wielu, a nas zbyt mao. - Jest nas wicej, ni sdzisz - odpar Kaan. - Mamy akademie w caej galaktyce. Moemy wesprze nasz liczebno Maruderami z Honoghr i Gentes. Moemy zebra wszystkich zabjcw szkolonych na Umbarze. Wezwiemy uczniw z Darthomiry,

Drew Karpyshyn 95 Iridonii oraz z wszystkich innych akademii, aby przyczyli si do Bractwa Ciemnoci. Zbierzemy wasn armi Sithw, zdoln zniszczy Hotha i jego Armi wiata. - A co z Akademi na Korribanie? - zapyta Kopecz. - Oni te docz do Bractwa, ale dopiero kiedy zakocz szkolenie u Qordisa. - Moglibymy ich uy przeciwko Jedi - naciska Kopecz. - Korriban jest domem najsilniejszych z naszych uczniw. - I wanie dlatego zbyt niebezpiecznie jest ich wprowadza do walki - wyjani Kaan. - Sia, ambicja i rywalizacja. W zapale bitewnym emocje opanuj ich umysy, a zwrc si przeciwko sobie. Podziel nasze szeregi wewntrznymi walkami, a Jedi pozostan zjednoczeni. - Zamyli si. - Zbyt wiele razy przydarzyo si to Sithom w przeszoci. Nie pozwol, aby znowu si tak stao. Zostan z Qordisem do zakoczenia szkolenia. On ich nauczy dyscypliny i lojalnoci wobec Bractwa i dopiero wwczas docz do nas na polu bitwy. - Czy to ty tak uwaasz? - zapyta Kopecz. - Czy moe Qordis ci to wmwi? - Nie pozwl, aby twj brak zaufania do Qordisa zalepi ci zupenie - zgani go Kaan. - Nasi uczniowie to przyszo Bractwa. Przyszo Sithw. Nie narazimy ich w tej wojnie, dopki nie bd gotowi. - Ton lorda zdecydowanie ucina wszelkie argumenty. - Uczniowie z Korribanu docz do Bractwa w odpowiednim czasie. Ale ten czas nie nastpi teraz. - Lepiej, eby to byo jak najszybciej - odpar Kopecz, tylko czciowo uagodzony. - Bez nich raczej nie zdoamy pokona Hotha. Kaan wycign rk i pooy j na potnym ramieniu Twileka, ciskajc mocno. - Nie bj si, przyjacielu - rzek z umiechem. - Jedi nie bd dla nas przeszkod. Zniszczymy ich na Ruusan, zmieciemy z powierzchni galaktyki. Uczniowie mog by przyszoci Bractwa, ale teraniejszo naley do nas! Ku wielkiej uldze Kaana Kopecz umiechn si take. Przywdca Bractwa byby zapewne mniej zadowolony, wiedzc, e wikszo satysfakcji Twileka dotyczy faktu, i Qordis bdzie pozbawiony udziau w chwale zwycistwa.

Darth Bane - Droga Zagady

96 - A Bane? Pozbywajc si Fohargha, wykaza si spor gotowoci. Kasim wzruszy ramionami. - To byo miesic temu. Od tego czasu prawie nie poczyni postpw. Co go powstrzymuje. Myl, e strach. - Strach? Przed innymi studentami? Przed Sirakiem? - Nie, nic podobnego. Wreszcie zobaczy, do czego naprawd jest zdolny, ujrza ca potg Ciemnej Strony. Chyba boi si jej stawi czoo. - Wic ju nam si nie przyda - spokojnie zdecydowa Qordis. - Skup si na innych studentach. Nie tra na niego czasu. Fechtmistrz spojrza na niego z zaskoczeniem, zdumiony, e Qordis gotw jest tak szybko zrezygnowa ze studenta o niezaprzeczalnie ogromnym potencjale. - Myl, e on po prostu potrzebuje wicej czasu - zasugerowa. - Wikszo naszych studentw uczy si od wielu lat, czasem nawet od dziecka. Bane rozpocz szkolenie z nami jako cakiem dorosy mczyzna. - Doskonale znam okolicznoci towarzyszce jego przybyciu do Akademii! warkn Qordis i Kasim nagle zrozumia, co si w istocie dzieje. Bane zosta sprowadzony na Korriban przez lorda Kopecza, a wszyscy wiedzieli, jak kruchy jest pokj pomidzy przeoonym Akademii a Kopeczem. Klska Banea stanie si ostatecznie odpryskiem nienawici Qordisa do rywala. - Nastpnym razem, kiedy Bane si do ciebie zbliy, odpraw go - rzek mroczny lord, a jego ton nie pozostawia wtpliwoci, e to rozkaz, a nie proba. - I niech wszyscy mistrzowie zrozumiej, e on nie jest ju wart naszych nauk. Kasim skin gow na znak, e rozumie. Wykona rozkaz. To nie byo uczciwe w stosunku do Banea, oczywicie. Ale kto powiedzia, e Sithowie s uczciwi?

Lord Kasim wszed do bogato przystrojonej komnaty i skin gow w kierunku drugiego mistrza. - Chciae mnie widzie? - Nowiny z frontu - rzek Qordis, powoli podnoszc si z maty do medytacji. Jedi zebrali si pod jedn flag na Ruusan. Prowadzi ich genera Hoth. Lord Kaan zebra wasn armi i wanie by moe w tej chwili atakuj Jedi. - Doczymy do nich? - zapyta Kasim z zapaem, a jego lekku zadrgay na myl o sprbowaniu si z najpotniejszymi wojownikami zakonu Jedi. Qordis pokrci gow. - Nie, my nie. aden z mistrzw. I aden z uczniw, chyba e czujesz, i ktry jest gotw. - Nie - odpar Kasim po chwili namysu. - Moe Sirak. On jest do silny, ale zbyt dumny i wci jeszcze musi si wiele nauczy.

97

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

13
Bane wiedzia, e musi co zrobi. Jego sytuacja stawaa si nie do zniesienia. Wci si waha, wci nie potrafi wezwa Mocy, ktrej uy do zniszczenia Fohargha. Teraz jednak jego sabo staa si publicznie znana. Wczoraj, podczas wieczornej sesji szkoleniowej, zbliy si do Kasima, eby ustali z nim czas kolejnego indywidualnego treningu w nadziei, e zdoa przeama letarg, ktry go ogarn. Fechtmistrz jednak odmwi mu, krcc gow i zwracajc swoj uwag ku innemu studentowi. Komunikat by wyrany - Bane jest saby. Kiedy studenci zebrali si w krgu na szczycie wityni po porannych wiczeniach, Bane wiedzia, co musi zrobi. Jego reputacja chronia go do tej pory przed wyzwaniami ze strony innych studentw. Teraz jednak przepada. A przecie nie mg siedzie bezczynnie, czekajc, aby ktry ze studentw wyzwa go i pokona. Musi przej inicjatyw i zaatakowa. Dzisiaj to on pierwszy wkroczy na ring. Oczywicie, jeli wyzwie ktrego z gorszych studentw, wszyscy ujrz w tym potwierdzenie jego saboci, ktr usiowa ukry. By tylko jeden sposb, aby zrehabilitowa si w oczach szkoy i mistrzw, i tylko jeden przeciwnik, ktrego mg wyzwa. Kilku uczniw wci kryo, aby znale sobie miejsce, skd bd mogli dobrze obserwowa poranne wiczenia. Zwyczaj nakazywa, aby czeka z wyzwaniem, a wszyscy si usadowi, ale Bane wiedzia, e im duej bdzie zwleka, tym trudniejsze stanie si jego zadanie. Dumnie wkroczy w rodek krgu, cigajc na siebie zaciekawione spojrzenia innych studentw. Kasim rzuci na niego okiem z dezaprobat, ale Bane udawa, e tego nie widzi. - Mam wyzwanie - rzek. - Wyzywam Siraka. Wrd studentw rozleg si peen ekscytacji szmer, ale Bane ledwie go sysza poprzez omot wasnego serca. Sirak rzadko walczy. Bane nigdy nie widzia go w akcji. Sysza jednak opowieci innych studentw o zrcznoci Siraka na ringu, niesamowite historie o jego niezwykych umiejtnociach. Od czasu, kiedy Zabrak podszed do niego na schodach, Bane obserwowa go w czasie sesji treningowych, przygotowujc si do tej konfrontacji. Z tego. co widzia, pozornie przesadzone opowieci okazay si cakowicie prawdziwe.

98 W przeciwiestwie do wikszoci studentw uywajcych zwykych mieczy, Sirak wola miecz treningowy o podwjnym ostrzu. Poza Kasimem Zabrak by jedynym wojownikiem, jakiego widzia Bane, uywajcym tej dziwnej broni z wielk wpraw. Niedowiadczonemu oku Banea jego technika wydawaa si niemal doskonaa. Nawet w prostych wiczeniach jego wyszo bya oczywista. Podczas gdy zwyky student potrzebowa dwch do trzech tygodni, aby opanowa sekwencj, Sirak przyswaja j w cigu kilku dni. A teraz Bane mia stawi mu czoo na ringu. W odpowiedzi na wyzwanie Zabrak wyszed z tumu, poruszajc si powoli, lecz z wdzikiem. Zbliy si do rodka ringu, roztaczajc wok siebie aur zagroenia. Niedbale wywija broni, a podwjne ostrze zakrelao w powietrzu dugie leniwe uki. Bane obserwowa go, czujc, e ttno i oddech zaczynaj mu przyspiesza. To adrenalina wypeniaa jego ciao, ktre instynktownie szykowao si do bitwy. Bane stwierdzi jednak, e jego stan emocjonalny nie uleg zmianie. Spodziewa si na widok Siraka poczu fal gniewu lub strachu, ktre pozwoliyby mu otrzsn si z tej obojtnoci i uwolni Ciemn Stron. Letargiczne otpienie jednak wci spowijao go jak gruby, szary caun. - auj, e nie wyzwae mnie wczeniej - szepn Sirak tak cicho, e tylko Bane mg go sysze. - W pierwszym tygodniu po mierci Fohargha wikszo uwaaa nas za rwnych. Pokonujc ci, zyskabym wielki presti. Teraz ju nie. Sirak zatrzyma si i sta teraz o kilka metrw od niego. Jego miecz treningowy o podwjnym ostrzu wci powoli taczy w powietrzu. Porusza si jak ywe stworzenie, oczekujce na polowanie, zbyt podekscytowane, aby pozostawa w bezruchu. - Teraz niewiele bd mia chway z pokonania ciebie - powtrzy. - Ale za to ogromn przyjemno z widoku twojego cierpienia. Za plecami Siraka Bane ujrza Llokaya i Yevr, dwoje pozostaych Zabrakw, ktrzy wanie przeciskali si przez tum, aby lepiej obserwowa wyczyny swojego czempiona. Brat umiecha si okrutnie, siostra miaa gd krwi w oczach. Bane zrobi, co mg, aby nie dostrzega zainteresowania na ich czerwonych obliczach; pozwoli, aby wtopili si w nieistotne to pozostaych widzw. Caa jego uwaga skupiaa si teraz na pynnych ruchach nieznanej broni w doniach Siraka. Stara si zapamita sekwencje, ktre Sirak wiczy w czasie treningw, i teraz szuka znakw, aby zorientowa si, od jakiej sekwencji zamierza rozpocz walk. Jeli uda mu si zgadn, sprbuje kontratakowa i zakoczy walk w pierwszym starciu. Bya to jego jedyna okazja do zwycistwa, ale nie mogc czerpa z Mocy, mia doprawdy niewielkie szanse na odgadnicie, od ktrej sekwencji przeciwnik rozpocznie pojedynek. Sirak unis podwjny miecz nad gow i zakrci nim tak szybko, e ostrze zmienio si w wirujc plam, po czym zaatakowa. Jeden koniec spad z gry i ten Bane odparowa bez trudu. Lecz bya to jedynie finta, bo prawdziwy atak przyszed od dou, tnc na wysokoci pasa. Bane rozpozna ten manewr w ostatniej sekundzie, wic zostao mu ju tylko rzuci si w ty i przetoczy, by unikn okaleczenia.

99

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Wrg dopad go, zanim jeszcze zdoa zerwa si na nogi, tnc bliniaczymi ostrzami na przemian lewo-prawo-lewo-prawo. Bane blokowa, odtacza si, wykrca i znw blokowa, bronic si przed rym szalonym mycem. Prbowa podci nog przeciwnikowi, ale Sirak przewidzia ten ruch i zrcznie odskoczy, dajc Baneowi akurat tyle czasu, by zdy si zerwa na nogi. Nastpna runda atakw utrzymywaa Banea w defensywie, ale jako mg obroni si przed Sirakiem, ustpujc i stosujc podstawowe sekwencje obronne. Wci usiowa zyska najmniejsz bodaj przewag, obserwujc ruchy tamtego. W jednym momencie zauway, e Sirak stosuje pchnicia i sztychy Vapaad, najbardziej agresywnej i bezporedniej z siedmiu tradycyjnych form. W poowie sekwencji przerzuci si jednak na potne ataki Djem So i uczyni to z tak si, e nawet zablokowane uderzenie omal nie wytrcio Banea z rwnowagi. Szybki obrt lub zwrot broni - i jedno z bliniaczych ostrzy nagle znw uderzyo pod niewygodnym ktem, powodujc, e tym razem Bane rzeczywicie si zachwia, prbujc je odbi. Pojedynek zwolni nieco na chwil, bo obaj przeciwnicy musieli teraz przemyle swoje strategie. Oddychali ciko. Sirak krci mieczem w skomplikowanej, szybkiej sekwencji, w ktrej miecz przechodzi mu pod prawym ramieniem, za plecami, nad lewym ramieniem i do przodu. Potem umiechn si i powtrzy to samo w odwrotnym kierunku. Bane obserwowa ten szalony mynek z obaw. Sirak bawi si nim w cigu tych kilku pierwszych star, rozcigajc walk tak, aby jego zwycistwo wydawao si jeszcze bardziej imponujce. Teraz dopiero objawi swoje prawdziwe moliwoci wykorzystywa sekwencje czce w sobie kilka form, przechodzc szybko od jednego stylu do drugiego w skomplikowanych ukadach, jakich Bane nigdy jeszcze nie widzia. Bya to jedna z wielu oznak wyszoci Zabraka. Gdyby Bane sprbowa poczy rne style w jedn sekwencj, zapewne wydubaby sobie oko albo waln si w gow. Wida byo wyranie, e nie ma adnych szans, jedyn nadziej by moment nieuwagi albo nieostronoci przeciwnika. Sirak znw ruszy na niego, a miecz treningowy taczy teraz tak szybko, e Bane sysza tylko wist przecinanego powietrza. Skoczy do przodu, aby odpowiedzie na wyzwanie, i sprbowa wezwa na pomoc Ciemn Stron, by przewidzie zbyt szybki dla oka ruch podwjnych ostrzy i zablokowa. Poczu, jak Moc przepywa przez niego, ale byo to odlege i puste uczucie - caun wci tam by. Bane potrafi utrzyma w ryzach paraliujce ostrza miecza Siraka, ale wymagao to skupienia caej uwagi na wasnym mieczu... pozostawiajc go odkrytym na rzeczywisty cel ataku przeciwnika. Czaszka Banea eksplodowaa, kiedy Sirak uderzy go czoem w twarz. Bl zamieni pole jego widzenia w gromad srebrnych gwiazd. Chrzstka nosa ustpia z przeraajcym chrupniciem. Trysn gejzer krwi. Oszoomiony, olepiony, by w stanie odparowa kolejny cios wycznie dziki instynktowi wiedzionemu najcichszym podszeptem Mocy. Sirak jednak obrci si w lad za odbitym mieczem i wyprowadzi potny kopniak z pobrotu, ktry strzaska rzepk kolanow Banea. Bane upad z krzykiem, woln doni opierajc si ziemi, by zamortyzowa upadek. Sirak zmiady mu palce pod butem, wgniatajc je w twardy kamie dachu

100 wityni. Kolano wystrzelio w gr, rozbijajc mu policzek i amic szczk z potnym trzaskiem. Ostatnim, desperackim wysikiem Bane prbowa odrzuci przeciwnika w ty Ciemn Stron. Sirak odparowa ten cios bez wysiku wasn tarcz Mocy, w ktr otuli si od pocztku pojedynku. Teraz podszed bliej, eby dokoczy dziea ostrzami. Pierwsze uderzenie miao si cigacza uderzajcego w przybijak - i zamao prawy nadgarstek Banea. Miecz szkoleniowy wysun mu si z bezwadnych palcw. Nastpny cios trafi go wyej w rami, wybijajc okie. Prosty kopniak w twarz sprawi, e z ust wytrysny mu odamki zbw, a pknit szczk przeszy straszliwy bl. Opad w przd prawie bez przytomnoci, Sirak za cofn si, opuszczajc miecz, by wycignit woln rk chwyci go za gardo miadcym uciskiem poprzez Moc. Unis rami, podnoszc muskularnego Banea, jakby by maym dzieckiem, i rzuci nim na drug stron ringu. Padajc na ziemi, Bane poczu, jak pka kolejna ko, ale jego ciao znajdowao si ju w stanie takiego wstrzsu, e nie czu blu. Lea nieruchomo jak skrcona, zmita kupa achmanw. Krew z nosa i ust zatykaa mu gardo. Jego ciaem wstrzsn kaszel i dopiero teraz usysza raczej, ni poczu zgrzytanie o siebie poamanych eber. Wszystko zaczo pogra si w mroku. Przed oczami przesuna mu si jeszcze para poplamionych krwi butw, zmierzajcych ku niemu, a potem Bane podda si litociwej ciemnoci. Kopecz pokrci gow, analizujc plan bitwy, ktry Kaan rozoy na prowizorycznym stole porodku namiotu. Holomapa terenu Ruusana pokazywaa pozycje si Sithw jako wiecce czerwone trjkty unoszce si nad map. Pozycje Jedi zaznaczone byy zielonymi kwadratami. Pomimo zaawansowania technicznego reszta mapy bya zwykym, dwuwymiarowym zobrazowaniem topografii otoczenia. Nie wida na niej byo ponurej dewastacji, ktra zmienia Ruusan w cakowicie spalone wojn pustkowie. Trzy wielkie bitwy przestrzenne, ktre w zeszym roku rozegray si wysoko nad tym sabo zaludnionym wiatem, za kadym razem zasypyway go szcztkami pokonanych. Spalone, powykrcane skorupy, ktre niegdy byy statkami, spaday na soczycie zielone lasy, rozniecajc poary, ktre zmieniy wikszo rolinnych terenw planety w nagie, pokryte popioem pustynie. Ruusan, cho niewielki, sta si wiatem o pierwszorzdnym znaczeniu zarwno dla Sithw, jak i dla Republiki. Strategicznie zlokalizowany na skraju Wewntrznych Rubiey, znajdowa si rwnie na linii, ktr wikszo uwaaa za granic pomidzy niebezpiecznym otoczeniem Republiki a bezpiecznym i zamknitym Jdrem. Ruusan by symbolem. Podbicie go oznaczao nieuchronny postp Sithw i podbj Republiki. Uwolnienie go za symbolizowaoby zdolno Jedi do odparcia najedcw i obrony obywateli Republiki. Rezultatem tej sytuacji bya niekoczca si seria walk, przy czym adna ze stron nie chciaa przyzna si do poraki. Pierwsza bitwa o Ruusan zostaa stoczona, kiedy Sithowie zaatakowali siy Republiki i rozbili je w puch, wykorzystujc element zaskoczenia i si medytacji

Drew Karpyshyn 101 bojowej Kaana. W drugiej wojska Republiki prboway przej kontrol nad Ruusanem i poniosy klsk, odparte przez przewaajce siy nieprzyjaciela i jego dziaa. Trzecia bitwa pod niebem Ruusana zaznaczya si w historii pojawieniem si Armii wiata. Zamiast republikaskich krownikw i myliwcw Sithowie stanli przed flot skadajc si gwnie z jedno- i dwuosobowych myliwcw pilotowanych wycznie przez Jedi. Pospolici onierze, ktrzy zostali wczeni do armii Kaana, nie byli w stanie oprze si potdze Mocy i Ruusan zosta uratowany... na jaki czas. W odpowiedzi na Armi wiata Sithowie zgromadzili wszystkich czonkw Bractwa Ciemnoci w jedn armi i wypucili j na Ruusan. Wojna, ktra do tej pory niszczya wiat z wysoka, teraz zesza na powierzchni, w dodatku ze znacznie bardziej niszczycielsk si. W porwnaniu z walkami przestrzennymi, walki naziemne byy brutalne, krwawe i prymitywne. Kopecz waln pici w st. - Kaan, to beznadziejne. Pozostali mroczni lordowie zebrani w namiocie potwierdzili jego sowa. - Pozycje Jedi s zbyt dobrze strzeone, maj wszystkie punkty przewagi gniewnie cign Kopecz. - Wysoki teren, okopane fortyfikacje, wiksza liczebno. Nie zwyciymy! - Spjrz jeszcze raz - poleci Kaan. - Jedi rozstawili si zbyt szeroko. Wielki Twilek uwanie przestudiowa map i stwierdzi, e Kaan ma racj. Linia skrajna Jedi znajdowaa si o wiele za daleko od bazy. Wystarczy moment, aby si zorientowa, dlaczego. Starcie pomidzy armiami Jedi i Sithw, pod wodz mistrzw Jedi i mrocznych lordw, wstrzsno fundamentami tego wiata. Nieposkromiona potga Mocy szalaa po polach bitewnych jak fala uderzeniowa eksplodujcej gwiazdy. Miasta, wioski, pojedyncze domy zostay zmiecione z powierzchni planety, pozostawiajc jedynie mier i zniszczenie. Cywile zmuszeni byli ucieka z terenw ogarnitych wojn, stajc si uchodcami epickiej bitwy obrocw wiata i mroku. Widzc ich cierpienia, Jedi starali si chroni, pociesza i ratowa niewinnych obywateli Ruusanu. Planowali swoj strategi tak, aby omija cywilne osady i domostwa, nawet za cen zasobw i przewagi taktycznej. Sithowie oczywicie nie szli na takie ustpstwa. - Wspczucie Jedi to ich sabo - cign Kaan. - Moemy to wykorzysta. Jeli skoncentrujemy ca nasz si w jednym punkcie, zdoamy przerwa ich linie i wtedy zdobdziemy przewag. Zebrani generaowie i stratedzy Bractwa Ciemnoci przytaknli. Kilku gono wyrazio swoje uznanie zwyciskimi rykami i gratulacjami. Jedynie Kopecz nie doczy do oglnej radoci. - Armia wiata i tak ma nad nami przewag liczebn dwa do jednego przypomnia im potny Twilek. - Ich linie miejscami mog by rozcignite, ale nie wiemy gdzie. Jedi rozumiej, e nasi zwiadowcy czuwaj, wic kryj swoj liczebno tak samo, jak my swoj. Jeli zaatakujemy miejsce, gdzie jest ich duo, wytn nas w pie!

Darth Bane - Droga Zagady

102 Generaowie przycichli, ju nie dzielc tak atwo entuzjazmu przywdcy teraz, kiedy obnaono powany bd w ich planach. Znowu pojawiy si pomruki protestu i niezadowolenia. Kopecz ignorowa reakcj innych mrocznych lordw. Przy caej ich potdze, caej ambicji, byli niczym banthy, lepo podajce za reszt stada. Teoretycznie wszyscy w Bractwie Ciemnoci byli rwni, w praktyce jednak wszystkimi dowodzi Kaan. Kopecz rozumia to i chcia poda za nim. Sithowie potrzebowali silnego, charyzmatycznego przywdcy, kogo z wizj, kto wygaszaby wewntrzne spory, od zawsze stanowice plag ich szeregw. Kaan by wanie takim przywdc - i najczciej byskotliwym taktykiem wojskowym. Ten plan jednak by szalestwem. Samobjstwem. W przeciwiestwie do reszty gromady, Kopecz nie by gotw poda za przywdc na pewn mier. - Nie doceniasz mnie, Kopecz - zapewni go Kaan spokojnym, pewnym siebie tonem, jakby od samego pocztku przewidywa to pytanie i mia przygotowan odpowied. Moe tak byo w istocie. - Nie uderzymy, dopki nie bdziemy wiedzieli, gdzie s najbardziej zagroeni - wyjani mroczny lord. - Zanim zaatakujemy, poznamy dokadn liczb i skad kadej jednostki i patrolu wzdu caej linii. - W jaki sposb? - zapyta Kopecz. - Nawet nasi umbarascy szpiedzy-cienie nie mog dostarczy nam takich szczegw. A przynajmniej nie do szybko, aby wykorzysta je w planowanym ataku. Nie mamy moliwoci zdobycia potrzebnej informacji. Kaan si zamia. - Oczywicie, e mamy. Dostaniemy j od jednego z Jedi. Klapy zasaniajce wejcie do namiotu sucego jako kwatera sztabu Sithw rozchyliy si i do rodka wesza moda kobieta w szatach Zakonu Jedi. Bya redniego wzrostu, ale tylko wzrost mona byo w niej okreli w ten sposb. Miaa gste, krucze wosy opadajce na ramiona. Twarz i figura byy doskonae wedug wszelkich ludzkich standardw: skra barwy miedzi podkrelaa ziele oczu poncych arem, ktry stanowi jednoczenie ostrzeenie i zaproszenie. Poruszaa si zwinnie jak twilekaska tancerka. Przedefilowaa przed szeregiem zebranych mrocznych lordw z przebiegym umieszkiem na ustach, udajc, e nie syszy szeptw zaskoczenia. Kopecz widzia swego czasu wiele piknych samic. Wrd mrocznych lordw byo te kilka kobiet i niektre z nich byy rzeczywicie wspaniae, synce zarwno z niezwykej urody, jak i niszczycielskiej siy. Lecz im bliej bya moda Jedi, tym trudniej byo mu od niej oderwa wzrok. Byo w niej co magnetycznego, co, co wykraczao poza fizyczn atrakcyjno. Sza z wysoko uniesion gow, dumne rysy janiay milczcym wyzwaniem. Kopecz ujrza w nich co jeszcze: nag, surow i godn ambicj. - Interesujca, co? - szepn mu Kaan. Dotara do miejsca, gdzie stali, i z wdzikiem opada na jedno kolano, leciutko skaniajc gow przed lordem Kaanem na znak szacunku. - Witaj, Githany - rzek lord, gestem nakazujc, by wstaa. - Czekalimy na ciebie.

103

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Mio mi, lordzie Kaan - zamruczaa. Kopecz poczu, e kolana mu mikn od tego zmysowego gosu i natychmiast wyprostowa si sztywno. By zbyt stary i zbyt mdry, eby da si olepi kobiecym urokiem. Obchodzio go tylko, co ta kobieta ma do zaoferowania przeciwko Jedi. - Masz dla nas informacje? - zapyta raptownie. Przechylia gow na bok i obrzucia go ciekawym spojrzeniem, prbujc zrozumie powd tak chodnego przyjcia. Po chwili odpowiedziaa: - Mog wam powiedzie dokadnie, gdzie uderzy w ich szeregi i kiedy. Lord Hoth powierzy koordynacj obrony Jedi nazwiskiem Kie Charny. Mam te informacje bezporednio od niego. - A dlaczego ten Charny podzieli si z tob takimi informacjami? - podejrzliwie zapyta Kopecz. Wyszczerzya zby w przebiegym umieszku. - Kie i ja bylimy... blisko. Dzielilimy wiele rnych rzeczy. Nie mia pojcia, e przyjd do was z t informacj. Kopecz zmruy oczy. - Mylaem, e Jedi potpiaj takie postpowanie. Umiech zmieni si w ironiczny grymas. - Jedi potpiaj wiele rnych rzeczy. Dlatego przyszam do was. Kaan wystpi naprzd, zanim Kopecz zdoa zada kolejne pytanie, pooy poufale do na jej biodrze i odwrci j w swoj stron. - Nie mamy na to czasu, Githany - rzek. - Musisz zoy nam raport i wraca do obozowiska Jedi, zanim zauwa, e ci nie ma. Umiechna si do niego olniewajco i skina gow. - Oczywicie, trzeba si spieszy. agodnie podprowadzi j do holomapy i krg strategw zamkn si za ni, ukrywajc kobiet przed wzrokiem Kopecza, gdy przekazywaa szczegy dotyczce rozmieszczenia stray Jedi. W kilka sekund pniej Kaan wyoni si z tumu i podszed do Twileka. - Ambicja, zdrada... Ciemna Strona jest w niej bardzo silna - szepn Kopecz. Dziwne, e Jedi w ogle j chcieli. - Pewnie sdzili, e zdoaj nawrci j na jasn stron - odpar Kaan rwnie ciszonym gosem. - Ale Githany urodzia si po Ciemnej Stronie. Jak ja. Jak ty. To byo nieuniknione, e pewnego dnia odnajdzie drog do Sithw. - W dobrym momencie - zauway Kopecz. - Moe nawet zbyt dobrym. To moe by puapka. Jeste pewien, e mona jej zaufa? Wydaje mi si, e jest niebezpieczna. Kaan zby ostrzeenie cichym miechem. - Ty te, lordzie Kopecz. To sprawia, e jeste tak uyteczny dla Bractwa. Bane unosi si w niewakoci, otoczony ciemnoci i cisz. Wydawao mu si, e dryfuje w czarn prni mierci. A potem przytomno zacza wraca. Jego ciao, wyrwane z bogiej niewiadomoci, miotao si w zielonej cieczy zbiornika bacty, wywoujc fontanny

104 bbelkw, ktre bezszelestnie wznosiy si ku powierzchni. Serce zaczo mu bi, usysza krew krc w yach. Otworzy oczy w sam por, by ujrze robota medycznego, ktry wanie podszed, aby zmieni ustawienie zbiornika bacty. W cigu kilku chwil bicie jego serca zwolnio nieco tempo i mimowolne drgania poamanych i posiniaczonych koczyn zaniky. Cho rodki uspokajajce nadal dziaay na ciao, umys Banea by teraz cakowicie trzewy i czysty. Przez myli przebiegay mu wspomnienia ruchu i blu. Widok, dwiki, zapachy walki. Pamita zbliajce si buty splamione krwi... jego krwi. Kasim musia wkroczy ju po jego omdleniu; pewnie nie pozwoli Sirakowi dokoczy dziea. Przywieli go tutaj, eby wyzdrowia. Z pocztku by zdumiony, e zawracaj sobie gow jego leczeniem. A potem zrozumia, e jak wszyscy inni studenci Akademii, by zbyt cenny dla Bractwa, by go zmarnowa. Wic przeyje... cho jego ycie w zasadzie ju si skoczyo. Od przybycia do Akademii pracowa w jednym, okrelonym celu. Wszystkie jego studia, cae szkolenie powicone byo zrozumieniu i przejciu kontroli nad Moc. Ciemna Strona miaa przynie mu potg. Chwa. Si. Wolno. Teraz bdzie pariasem w Akademii. Pozwol mu przysuchiwa si grupowym lekcjom, bdzie mg wiczy na zajciach Kasima, ale to wszystko. Wszelkie nadzieje na indywidualne treningi z ktrymkolwiek z mistrzw zostay zniweczone przez t poniajc porak. A bez ich specjalistycznej pomocy jego potencja zwidnie i umrze. W teorii wszyscy w Bractwie byli rwni, ale Bane by do inteligentny, aby dostrzec prawd. W praktyce Sithowie potrzebowali przywdcw, mistrzw takich jak Kaan albo jak lord Qordis tu, w Akademii. Silni zawsze wystpowali naprzd. Sabi nie mieli innego wyboru, jak tylko pj za nimi. Teraz Bane skazany by na pozostawanie z tyu. ycie w posuszestwie i sualczoci. Dziki zwycistwu zrywam acuchy. Ale Bane nie znalaz zwycistwa, a acuchy poddastwa, ktre od tej chwili bd go ptay na zawsze, rozumia a nadto dobrze. By zniszczony. W duchu aowa nawet, e Sirak po prostu nie dokoczy dziea.

105

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

14
W salach Akademii Sithw wyczuwao si niezwykle uroczyst atmosfer. Bractwo Ciemnoci odnioso spektakularne zwycistwo nad Jedi na Ruusanie i rado panujca na uczcie, jak Qordis wyda na cze tego zwycistwa, wci jeszcze wypeniaa powietrze. W czasie treningw, wicze i lekcji studenci podnieconymi szeptami wymieniali midzy sob informacje o szczegach bitwy, ktrych si dowiadywali. Jedni mwili, e Jedi na Ruusanie zostali wybici co do nogi. Inni twierdzili, e zgin sam lord Hoth. Kryy plotki, e witynia Jedi na Coruscant bya bezbronna i przejcie jej przez mrocznych lordw Sithw stao si kwesti dni. Mistrzowie wiedzieli, e wikszo z tego, co opowiadano, bya grubo przesadzona lub nieprecyzyjna. Jedi na Ruusanie zostali zniszczeni, ale wielu ucieko. Lord Hoth nie zgin, prawdopodobnie zbiera teraz Jedi do nieuniknionego kontrataku. A witynia Jedi na Coruscant wci pozostawaa poza zasigiem lorda Kaana i Bractwa Ciemnoci. Na rozkaz Qordisa jednak instruktorzy nie poskramiali entuzjazmu uczniw dla podniesienia oglnego morale. Radosny nastrj w Akademii mia jednak niewielki wpyw na Banea. Potrzebowa trzech tygodni regularnych sesji w zbiorniku bacty, aby w peni doj do siebie po straszliwym pobiciu przez Siraka. Zazwyczaj przegrana na ringu oznaczaa jeden lub dwa dni w zbiorniku i student mg na nowo rozpoczyna szkolenie - tyle e zazwyczaj studenci nie przegrywali tak sromotnie jak Bane. Hurst nie oszczdza pici i Bane przey w okresie dorastania niejedno solidne lanie. Kary w modoci nauczyy go, jak sobie radzi z blem fizycznym, lecz trauma, jak wywoa u niego Sirak, bya o wiele gorsza ni wszystko, co przey z rk ojca. Bane maszerowa przez korytarze Akademii, cho ten miarowy krok by raczej kwesti wyboru anieli koniecznoci. Niewielkie dolegliwoci, jakie jeszcze odczuwa, byy bez znaczenia. Dziki zbiornikowi bacty jego poamane koci zrosy si, a sice cakiem znikny. Szkody emocjonalne byy jednak o wiele trudniejsze do wyleczenia. Mina go para rozemianych studentw, raczcych si podobno prawdziw relacj ze zwycistwa Sithw na Ruusanie. Kiedy zbliyli si do samotnej postaci, ich rozmowa nagle ucicha. Bane odwrci gow, eby unikn spojrzenia im w twarze,

106 gdy go mijali. Kobieta mrukna co niezrozumiaego, ale pogarda w jej tonie bya a nadto wyrana. Bane nie zareagowa. Radzi sobie z blem emocjonalnym w jedyny sposb, jaki zna - ten sam, w jaki radzi sobie z nim jako dziecko. Wycofywa si w gb siebie, stara si sta niewidzialny, by unikn pogardy i drwin innych. Jego klska - tak publiczna i tak cakowita - zniszczya podejrzan od pocztku reputacj Banea zarwno u studentw, jak i u mistrzw. Jeszcze przed pojedynkiem wielu podejrzewao, e Moc go opucia. Teraz ich podejrzenia si potwierdziy. Bane sta si wyrzutkiem Akademii. Studenci go unikali, mistrzowie nie zauwaali. Nawet Sirak go ignorowa. Biciem sprowadzi swojego rywala do poddastwa. Bane ju nie by wart tego, by go zauwaa. Uwaga Zabraka, podobnie jak wszystkich prawie studentw, skupiaa si teraz na modej kobiecie, ktra przybya do Akademii wkrtce po bitwie na Ruusanie. Miaa na imi Githany. Bane sysza, e kiedy bya padawank Jedi, ale odrzucia wiato na korzy Ciemnej Strony... historia do zwyczajna w Akademii. Githany jednak zwyczajna nie bya. Odegraa istotn rol w zwycistwie Sithw na Ruusanie i przybya na Korriban w glorii bohatera-zdobywcy. Bane nie by do silny, by uczestniczy w przyjciu zwycizcw, na ktrym Qordis przedstawi nowo przyby reszcie studentw, ale od tego czasu wielokrotnie widywa j w Akademii. Bya zachwycajco pikna; oczywicie wielu studentw jej podao. Co rwnie oczywiste, wiele studentek jej zazdrocio, cho dla wasnego dobra ukryway to uczucie. Githany bya rwnie arogancka i okrutna, co atrakcyjna fizycznie i miaa w sobie wyjtkowo siln Moc. W cigu kilku tygodni wyrobia sobie opini osoby, ktra niszczy wszystko, co stanie jej na drodze. Nic dziwnego, e szybko staa si ulubienic Qordisa i innych mrocznych lordw. Dla Banea nie miao to szczeglnego znaczenia. Drepta sobie po korytarzach ze spuszczon gow, kierujc si ku bibliotece zlokalizowanej w podziemiach Akademii. Studiowanie archiww wydawao mu si z pocztku najlepsz metod uzupeniania nauk mistrzw. Teraz chodne, ciche pomieszczenia gboko pod gwnymi pitrami wityni stanowiy dla niego jedyne miejsce ucieczki. Nie poczu adnego zaskoczenia, e ogromna sala bya pusta, jeli nie liczy rzdw pek zarzuconych do bezadnie uoonymi i zapomnianymi tomami. Niewielu studentw si tutaj zapuszczao. Po co traci czas na rozwaania nad mdroci staroytnych, skoro moesz pobiera nauki u stp samego mrocznego lorda? Nawet Bane przychodzi tu tylko w ostatecznoci - mistrzom szkoda byo dla niego czasu. W miar jednak jak bada staroytne teksty, czu, e ta cz jego osoby, ktr uwaa ju za umar, zaczynaa si budzi do ycia. Wewntrzny pomie wcieko, ktra zawsze stanowia jego najtajniejsz rezerw - gdzie przepad. Jednak Ciemna Strona wzywaa go nadal, cho sabiej, i Bane zrozumia, e nie jest gotw si podda. Powici si zatem studiom.

107

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Studentom nie wolno byo wynosi zapisw z archiwum, wic Bane musia wszystko czyta na miejscu. Wczoraj skoczy wreszcie do dugi i szczegowy traktat dawnego lorda Sithw o imieniu Naga Sadw na temat stosowania alchemii i trucizn. Nawet w tym dziele odnalaz mae ziarenka gbszej mdroci, ktre zagarn dla siebie. Kawaek za kawakiem jego wiedza wzbogacaa si nieustannie. Powoli wdrowa wzdu pek, spogldajc na tytuy i autorw w nadziei, e znajdzie co uytecznego. By tak pochonity szukaniem, e nie zauway ciemnej sylwetki okrytej paszczem z kapturem, ktra stana w drzwiach i przygldaa mu si w milczeniu. Githany nie odzywaa si, obserwujc, jak wysoki, potny mczyzna wdruje pomidzy archiwami. Fizycznie by imponujcy - nawet pod lun szat odznaczay si wspaniae minie. Koncentrujc si tak, jak nauczyli j mistrzowie Jedi, zanim ich zdradzia, wyczuwaa w nim potg Ciemnej Strony. By zastanawiajco silny Moc. A jednak nie zachowywa si jak czowiek silny lub potny. Nawet tu, z dala od wszystkich oczu, chodzi przygarbiony, ze skulonymi ramionami. Zrozumiaa, e to wanie Sirak potrafi zrobi z rywalem. Zrobi to take i z ni, jeli zmierzy si z nim i przegra. Githany miaa szczery zamiar wyzwania uznanego za najlepszego studenta Akademii... ale dopiero wwczas, kiedy bdzie pewna, e zdoa go pokona. Odnalaza Banea, majc nadziej, e nauczy si na jego bdach. Patrzc teraz na niego, takiego sabego i zamanego, zdaa sobie spraw, e moe tu uzyska co wicej ni tylko informacje. Zwykle unikaa sprzymierzania si z innym studentem, zwaszcza tak silnym jak Bane. Githany wolaa pracowa sama. Wiedziaa doskonale, jak niszczycielskie mog by konsekwencje nieoczekiwanej zdrady. Ten mczyzna jednak by saby, odsonity. Samotny, zdesperowany nie byby w stanie zdradzi nikogo. Odczekaa, a usadowi si przy stole i rozpocz lektur. Odetchna gboko, odrzucia kaptur i pozwolia, by dugie wosy spyny jej kaskad na plecy. Przybraa najbardziej uwodzicielski ze swoich umiechw i wesza. Bane ostronie rozoy stronice staroytnego tomu, ktry zdj z pek archiwum. By on zatytuowany Rakata i Nieznany wiat i jeli wierzy dacie, pochodzi sprzed prawie trzech tysicy lat standardowych. Ale nie tytu czy te temat dziea go zainteresoway, lecz autor: Darth Revan. Historia Revana znana bya doskonale zarwno Sithom, jak i Jedi. Banea jednak zainteresowao gwnie uycie tytuu Darth. aden z nowoczesnych Sithw nie uywa tytuu Darth, wolc okrelenie mroczny lord. Bane zawsze uwaa, e to dziwne, ale nigdy nie spyta o to mistrzw. Moe w tym tomie, napisanym przez jednego z ostatnich wielkich Sithw, ktrzy uywali tego tytuu, znajdzie wskazwk, dlaczego zosta on zarzucony i zapomniany. Zaledwie zacz czyta pierwsz stron, kiedy usysza, e kto si zblia. Podnis wzrok i ujrza zbliajc si ku niemu ostatni studentk Akademii, Githany. Umiechaa si, dziki czemu jej i tak pikna twarz wydawaa si jeszcze pikniejsza.

108 Dawniej Bane widywa j czasami, lecz tylko z daleka. Z bliska jej uroda po prostu zapieraa dech. Kiedy przysiada si do niego, delikatny zapach perfum sprawi, e jego ju i tak mocno bijce serce przyspieszyo rytm. - Bane - szepna. Mwia cicho, cho w archiwum nie byo nikogo, komu mogaby przeszkadza ich rozmowa. - Szukaam ci. Jej sowa zaskoczyy go zupenie. - Szukaa mnie? Dlaczego? Pooya mu do na przedramieniu. - Potrzebuj ci. Potrzebuj twojej pomocy przeciwko Sirakowi. Jej blisko, lekki kontakt z ramieniem i kuszcy zapach przyprawiay go o zawrt gowy. Potrzebowa duszej chwili, eby zrozumie, co miaa na myli, ale gdy tylko to do niego dotaro, zrozumia jej zainteresowanie. Do jej uszu musiay ju dotrze wieci o ponieniu, jakiego dozna Bane z rk Zabraka. Przysza pozna go osobicie w nadziei, e dowie si czego, co pozwoli jej w przyszoci unikn podobnego losu. - Nie pomog ci z Sirakiem - rzek, odwracajc si i chowajc twarz w ksice. Do na jego przedramieniu zacisna si lekko. Podnis wzrok. Githany pochylaa si nad nim i stwierdzi, e patrzy wprost w jej szmaragdowe oczy. - Prosz, Bane. Posuchaj chocia, co mam do powiedzenia. Skin gow, nie wierzc, e bdzie w stanie wykrztusi sowo, dopki ona pozostanie tak blisko niego. Zamkn ksik i odwrci si nieco na krzele, by lepiej j widzie. Githany odetchna z wdzicznoci i odchylia si lekko w ty. Poczu leciutkie rozczarowanie, kiedy jej do zsuna si z jego ramienia. - Wiem, co si stao na ringu - zacza. - Wszyscy sdz, e Sirak ci zniszczy i e ta klska w jaki sposb pozbawia ci Mocy. Widz, e ty take w to wierzysz. Jej twarz przybraa wyraz smutku. Na szczcie nie litoci, bo tego Bane nie znisby od nikogo - zwaszcza od niej. Ale mwia ze szczerym alem. Kiedy nie odpowiedzia, odetchna gboko. - Oni si myl, Bane. Nie moesz tak po prostu straci moliwoci wadania Moc. Nikt z nas nie moe. Moc jest czci nas czci naszej istoty. Syszaam o tym, co zrobie Makurthowi. To pokazao, do czego jeste zdolny. Odsonio twj prawdziwy potencja. Udowodnio, e zostae pobogosawiony potnym darem. Zawiesia gos. Jej wzrok pon. - Moesz sdzi, e zmarnowae ten dar albo go stracie. Ale ja wiem lepiej, e tak nie jest. Czuj w tobie Moc. Mog j wyczu. Ona wci tam jest. Bane pokrci gow. - Moc moe tam by, ale straciem zdolno jej kontrolowania. Nie jestem tym, czym byem. - To niemoliwe - odpara agodnie. - Jak moesz sam w to wierzy? Cho zna odpowied, waha si przed jej udzieleniem. To samo pytanie sam sobie zadawa wiele razy, pywajc w niewakiej cieczy w zbiorniku bacty. Po porace mia mnstwo czasu, eby zmaga si ze swoj porak, zorientowa si, co zrobi le... ale nie wiedzia, jak to naprawi.

109

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Nie by pewien, czy chce dzieli to osobiste objawienie z niemal obc osob. Komu innemu jednak mgby to powiedzie? Innym studentom na pewno nie; z pewnoci te nie mistrzom. A cho ledwie zna Githany, to ona wycigna do niego rk. I tylko ona. Odsanianie osobistych saboci tu, w Akademii, byo pomysem szalonym i ryzykownym. Przykra prawda bya jednak taka, e Bane nie mia tu nic do stracenia. - Przez cae ycie napdza mnie gniew - wyjani. Mwi powoli, ze wzrokiem wbitym w blat stou, niezdolny spojrze kobiecie w twarz. - Gniew czyni mnie silnym. By moj wizi z Moc i z Ciemn Stron. Kiedy zgin Fohargh... kiedy go zabiem... zrozumiaem, e jestem rwnie odpowiedzialny za mier mojego ojca. Zabiem go z pomoc Ciemnej Strony. - I czujesz si winny? - zapytaa, znw kadc mu na ramieniu mikk do. - Nie. Moe. Nie wiem. - Do Githany bya ciepa, czu to ciepo emanujce poprzez materia rkawa na skr pod nim. - Wiem tylko, e to mnie zmienio. Gniew, ktry mn kierowa, znikn. A po nim zostao... no c... nic. - Daj mi rk. - Jej gos brzmia surowo i Bane waha si bardzo krtko, zanim wycign do. Chwycia j obu rkami. - Zamknij oczy - rozkazaa, czynic to samo. W ciemnoci poczu bardzo wyranie si, z jak ciskaa jego palce: tak mocno, e czu przez jej donie bicie serca. Szybkie, niecierpliwe. .. a jego i tak ju omoczcy puls jeszcze przyspieszy w odpowiedzi. Poczu askotanie w kocach palcw; to byo co wicej ni czysto fizyczny kontakt. Sigaa ku niemu poprzez Moc. - Chod ze mn, Bane - szepna. Nagle wydao mu si, e spada. Nie, nie spada, nurkuje. Spywa w d ku wielkiej przepaci, czarnej pustce we wasnym wntrzu. Lodowata ciemno zmrozia jego ciao, straci czucie w koczynach. Nie czu ju doni Githany oplatajcych jego do. Nie wiedzia nawet, czy ona wci obok niego siedzi. By sam w mronej pustce. - Ciemna Strona to emocje, Bane. - Jej sowa dochodziy z bardzo daleka, sabe, ale wyrane. - Gniew, nienawi, mio, dza. To one czyni nas silnymi. Spokj to kamstwo. Jest tylko pasja. - Mwia teraz goniej, do gono, by zaguszy bicie jego serca. - Twoja pasja wci tam jest, Bane. Znajd j. Wydobd. Jakby w odpowiedzi na jej sowa poczu, e zaczynaj w nim wzbiera emocje. Czu gniew. Wcieko. Czyst, pulsujc nienawi; nienawi do innych studentw za ich pogard, nienawi do mistrzw za to, e go opucili. Ale najbardziej nienawidzi Siraka. A wraz z nienawici przyszed gd zemsty. A potem poczu co jeszcze. Iskr. Mgnienie wiata i ciepa w zimnej ciemnoci. Jego umys skoczy i chwyci ten pomie. i przez jedn cudown chwil znw poczu pulsujc w sobie potg Mocy. A potem Githany wypucia jego do i wszystko znikno - zdmuchnite, jakby tylko to sobie wyobrazi. Ale nie wyobrazi sobie. To byo co realnego. Naprawd to poczu. Ostronie otworzy oczy, jak czowiek budzcy si ze snu, ktry boi si zapomnie. Sdzc z wyrazu twarzy Githany, ona take musiaa co poczu. - Jak to zrobia? - zapyta, bezskutecznie usiujc ukry desperacj w gosie.

110 - Mistrz Handa nauczy mnie tego, kiedy jeszcze byam w zakonie Jedi przyznaa. - Pewnego dnia po prostu straciam kontakt z Moc, dokadnie tak samo jak ty. Byam bardzo moda, kiedy to si stao. Mj umys nie mg sobie poradzi z czym tak nieogarnionym i stworzy mur, by si chroni. Bane skin gow, ale zachowa milczenie, by moga mwi dalej. - Twj gniew wci tam jest. I Moc. Teraz tylko musisz przebi si przez mur, ktry wzniose wok niej. Musisz wrci do pocztkw i nauczy si jeszcze raz, jak czy si z Moc. - Jak mam to zrobi? - Przez szkolenie - odpara Githany, jakby to byo oczywiste. - Jak inaczej mona si nauczy wada Moc? Saba nadzieja na objawienie, ktr w sobie rozbudzi, zgasa. - Mistrzowie nie chc mnie ju uczy - wymamrota. - Qordis im zabroni. - Ja ci bd szkoli - z wdzikiem zaproponowaa Githany. - Mog si podzieli z tob wszystkim, co wiem od Jedi na temat Mocy. Mog ci rwnie przekazywa wszystko, czego si dowiem od mistrzw na temat Ciemnej Strony. Bane si waha. Githany nie bya mistrzem, ale przez wiele lat odbywaa szkolenie Jedi. Zapewne wiedziaa o Mocy znacznie wicej ni on. W najgorszym razie nauczy si wicej z jej pomoc ni bez niej. A jednak co w jej ofercie go niepokoio. - Dlaczego to robisz? Umiechna si przebiegle. - Wci mi nie ufasz? To dobrze. Nie powiniene. Wchodz w to tylko dla siebie. Sama nie jestem w stanie pokona Siraka. Jest za silny. - Powiadaj, e jest Sithari - wymamrota. - Nie wierz w proroctwa - odparowaa. - Ale na pewno ma potnych sojusznikw. Poza tym pozostali Zabrakowie te s wobec niego cakowicie lojalni. Jeli mam kiedykolwiek go wyzwa, potrzebuj kogo po mojej stronie. Kogo silnego Moc. Kogo takiego jak ty. Jej rozumowanie byo sensowne, ale wci co go niepokoio. - Lord Qordis i mistrzowie nie zgodz si na to - ostrzeg. - Podejmujesz ogromne ryzyko. - Ryzyko jest jedynym sposobem, aby odebra nagrod - odpara. - Poza tym nie obchodzi mnie, co myl mistrzowie. W ostatecznym rozrachunku przeywaj ci, ktrzy licz tylko na siebie. Bane potrzebowa kilku sekund, aby zrozumie, dlaczego jej sowa brzmi tak znajomo. A potem przypomnia sobie, co powiedzia mu Groshik przed wyjazdem z Apatros: Nie licz na pomoc innych. W kocu zawsze i tak zostajemy sami. Przeyj tylko ci, ktrzy wiedz, jak si sob zaopiekowa. - Pomoesz mi odzyska Moc, a ja pomog ci zaatwi Siraka - powiedzia w kocu, wycigajc rk. Ucisna j, po czym wstaa, aby wyj. Bane jednak nie zwolni uchwytu, zmuszajc j, by znw usiada. W jej oczach pojawiy si niebezpieczne byski, ale nie dba o to.

111

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Dlaczego odesza od Jedi? - zapyta. Wyraz jej twarzy zagodnia, pokrcia gow. Wycigna woln rk i agodnie pooya mu na policzku. - Chyba jeszcze nie jestem cakiem gotowa, aby ci o tym opowiedzie. Skin gow. Nie musia jej teraz naciska, bo wiedzia, e jeszcze sobie na nic nie zasuy. Do lekko zsuna si z jego policzka. Puci rami Githany. Jeszcze raz obrzucia go taksujcym wzrokiem, po czym wstaa i odesza szybkim stanowczym krokiem. Nie ogldaa si, ale Bane z przyjemnoci odprowadza wzrokiem jej rozkoysane biodra, zanim znikna mu z pola widzenia. Githany wiedziaa, e obserwowa j, gdy wychodzia. Mczyni zawsze si na ni gapili, bya do tego przyzwyczajona. W sumie uznaa, e spotkanie byo udane. Przez uamek sekundy pod koniec kiedy nie chcia puci jej rki - zastanawiaa si, czy nie pomylia si w jego ocenie. Jego bunt nieco zbi j z tropu - spodziewaa si, e pozostanie saby i sualczy. Kiedy jednak spojrzaa mu w oczy, zrozumiaa, e Bane przylgn do niej z desperacji i lku. Jedno spotkanie, a on ju nie mg znie myli o tym, by j wypuci. Cho bya z Sithami od niedawna, posuszestwo Ciemnej Stronie przychodzio jej bardzo atwo. Nie czua dla Banea litoci ani smutku, jego wraliwo pozwalaa jedynie atwiej go kontrolowa. W przeciwiestwie do Jedi Bractwo Ciemnoci nagradzao ambicj. Kady rywal, ktrego pokonaa, by wiadectwem jej wartoci i podwysza jej status wrd Sithw. Bane stanowi doskonae narzdzie do pokonania jej rywali. Przynajmniej tak jej si wydawao. By niewiarygodnie silny Moc. Silniejszy nawet ni jej si z pocztku wydawao. Bya zdumiona potg, jak w nim wyczuwaa. A teraz owina go sobie wok palca. Musi tylko dopilnowa, aby tak ju zostao. Bdzie prowadzia Banea powoli, zawsze o krok w tyle za jej wasnymi moliwociami. Bya to niebezpieczna gra, ale wiedziaa, e potrafi j dobrze rozegra. Wiedza oznaczaa potg, a tylko ona kontrolowaa wiedz, jak mu przekae. Nauczy go. Przywie, nagnie do swojej woli, a potem wykorzysta, aby zmiady Siraka. A w kocu, jeli uzna, e Bane staje si zbyt silny, zniszczy i jego. Nad Korribanem zapada noc. Trzaskajce pochodnie rzucay upiorne cienie na ciany korytarzy Akademii. Bane szed tymi korytarzami, otulony w czarny paszcz, niewiele rnic si od wasnego cienia. Uczniom nie wolno byo opuszcza sypialni po capstrzyku - by to jeden z krokw, jakie Qordis podj w celu zredukowania niewyjanionych wypadkw miertelnych, bardzo czstych w akademiach zamieszkanych przez adeptw Ciemnej Strony. Bane wiedzia, e gdyby zosta przyapany, kara byaby cika. Ale noc to jedyny czas, kiedy mg dziaa, nie bdc widziany przez innych studentw. Ostronie poda przez pitro, na ktrym zlokalizowane byy dormitoria studentw, a dotar do schodw wiodcych na grne poziomy i do kwater mistrzw.

112 Rozejrza si szybko na boki, obserwujc migoczce cienie na kamiennych cianach. Znieruchomia, nasuchujc dwikw wiadczcych o tym, e kto mgby go przyapa. Zapamita trasy nocnych czujek, ktre patroloway korytarze o zmierzchu; wiedzia, e minie prawie godzina, zanim wrc na to pitro. Byo jednak wiele innych osb - obsuga kuchni, sprztacze, ogrodnicy - ktre pracoway na potrzeby Akademii i mogy si tu krci. Syszc jednak wycznie cisz, ruszy po schodach. Szybko przelizn si pod osobistymi apartamentami Qordisa, z pewn ulg stwierdzajc, e nawet mistrz Sithw czuje potrzeb zamykania drzwi na noc. Min kolejne p tuzina drzwi, zatrzymujc si dopiero przed pokojem fechtmistrza. Zastuka raz, cicho, eby nie obudzi innych. Zanim powtrzy stukanie, drzwi otworzyy si i stan w nich Twilek. Przez uamek sekundy Bane pomyla, e tamten czeka na niego pod drzwiami, ale to byo oczywicie niemoliwe. Raczej doskonale wyszkolony refleks fechtmistrza zareagowa na pierwsze pukanie tak szybko, e by przy drzwiach, zanim Bane zdecydowa si zastuka drugi raz. Twilek mia na sobie spodnie, ale jego tors by nagi; ukazywa tatuae i blizny. Zaskoczony wyraz twarzy potwierdza przypuszczenie Banea, e tamten nie wiedzia o jego przybyciu, a szybko, z jak zapa gocia za rami i wcign do rodka, dowodzia naprawd niezwykego refleksu. Zanim wic Bane zorientowa si, co si dzieje, drzwi za nim byy ju zamknite i zaryglowane, a on znajdowa si obok mistrza w maym, ciemnym pomieszczeniu. Gospodarz zapali niewielki prt arowy na stojaku przy ku i spojrza gronie na nieproszonego gocia. - Co tu robisz? - sykn, zniajc gos. Bane zawaha si, niepewny, ile mu powiedzie. Myla o ofercie Githany, o tym, co mu powiedziaa. Stwierdzi, e ma racj: musi zadba o siebie, jeli ma przey. A to oznacza, e to on ma pokona Siraka, nie ona. - Chc, eby mnie znw szkoli - szepn. - eby nauczy mnie wszystkiego, co sam wiesz na temat walki na miecze wietlne. Kasim w odpowiedzi pokrci gow, ale Baneowi zdawao si, e zauway lekkie wahanie. - Qordis nigdy si na to nie zgodzi. Postawi spraw jasno: aden z mistrzw nie moe duej marnowa na ciebie czasu. - Nie wiedziaem, e podlegasz Qordisowi - odparowa Bane. - Czy w Bractwie Ciemnoci wszyscy mistrzowie nie s sobie rwni? Zagra bezczelnie na dumie fechtmistrza, ale Twilek bez trudu pozna si na tym. Umiechn si rozbawiony miaoci Banea. - Istotnie - przyzna. - Ale tu, na Korribanie, inni lordowie podporzdkowuj si Qordisowi. Pozwala to unikn... komplikacji. - Oordis nie musi wiedzie - zauway Bane, czerpic otuch z faktu, e Kasim nie odmwi mu natychmiast. - Ucz mnie w tajemnicy. Moemy spotyka si noc na dachu wityni.

113

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

114

- A dlaczego miabym to robi? - zapyta Twilek, krzyujc muskularne ramiona. - dasz nauk od lorda Sithw, a co oferujesz w zamian? - Znasz mj potencja - naciska Bane. - Qordis mnie odrzuci. Jeeli teraz odnios sukces, nie bdzie mg si wtrci. Jeli stan si wielkim wojownikiem Bractwa, lord Kaan dowie si, e to ty mnie wyszkolie. A jeli nie, nikt nawet nie bdzie podejrzewa twojego udziau. Nie masz nic do stracenia. - Nic poza moim czasem - odpar tamten, drapic si w podbrdek. - Stracie wol walki. Pokazae to w pojedynku z Sirakiem. - Jego gowoogony dray lekko i Bane uzna to za znak, e mimo wszystko rozwaa propozycj. Zawaha si jeszcze raz. Jak wiele moe mu wyjawi? Wci zamierza si zgodzi, aby Githany uczya go posugiwania si Moc i jej Ciemn Stron, ale zda sobie spraw, e jeli tylko ona bdzie go uczy, pozostanie zawsze gorszy od niej. Jeli chce zlikwidowa Siraka, Kasim bdzie musia mu pomc... a ona nigdy nie moe si o tym dowiedzie. - Moja wola walki wrcia - rzek wreszcie, nie chcc ujawnia roli Githany w jego nagym zmartwychwstaniu. - Jestem gotw przyj potg Ciemnej Strony. Kasim skin gow. - Dlaczego to robisz? Bane wiedzia, e to ostateczna prba. Kasim by mrocznym lordem Sithw. Jego talent i umiejtnoci zarezerwowano dla tych, ktrzy pewnego dnia powstan i wstpi w szeregi Bractwa Ciemnoci. Chcia czego wicej, nie tylko dowodu, e Bane jest naprawd gotw. Potrzebowa dowodu, e jest godzien. - Chc zemsty - odpar Bane po duszym namyle. - Chc zniszczy Siraka. Chc go zmiady pod obcasem jak robaka. Fechtmistrz umiechn si z ponur satysfakcj. - Zaczynamy jutro.

ROZDZIA

15
Bane szed korytarzem powolnym, ostronym krokiem. Cho z pozoru wydawa si pospny i wyglda pokornie, w duchu triumfowa. W cigu tych kilku tygodni, jakie upyny od spotkania z Githany, jego ycie zmienio si radykalnie. Uczya go, tak jak obiecaa. Pierwszych kilka sesji wloko si niemiosiernie, bo pomagaa mu pokona lk umysu przed wasnym potencjaem. Kawaek po kawaku czarny caun zosta zdarty. Kawaek po kawaku pomoga mu odzyska to, co straci a znw poczu, jak potga Ciemnej Strony pynie mu w yach. Od tej chwili szkolenie poszo znacznie szybciej. Karmiony dz zemsty, par naprzd. Syci ni swoje zdolnoci uywania Mocy. To ona pozwalaa mu rozumie lekcje, ktre mistrzowie przekazywali Githany, a ona jemu. I chocia instruktorzy nadal go ignorowali, znw uczy si wszystkiego tego, co inni uczniowie - i to bardzo szybko. Mijajc kolejnego studenta, Bane pochyli gow, nadal udajc pokor. Wane byo, aby nikt nie podejrzewa, e co si zmienio. Swoje nauki z Githany ukrywa przed wszystkimi... tak samo jak przed ni ukrywa treningi z Kasimem. Kasim wiedzia, e szermierka sza Baneowi coraz lepiej, ale nie mia pojcia, jakie s jego postpy w innych dziedzinach. Githany znaa za jego postpy w uwalnianiu prawdziwego potencjau Mocy, ale nie wiedziaa, e opanowuje rwnie arkana walki na miecze wietlne. Ostatecznie oboje mieli prawo nie docenia penego wachlarza jego zdolnoci, a Baneowi podobaa si subtelna przewaga, ktr mu to dawao. Jego dni znw wypeniay nauka i treningi. W najciemniejszych godzinach nocy przed pierwszym brzaskiem spotyka si z Kasimem, by trenowa szermierk. W poudnie spotyka si z Githany w archiwum, gdzie moga dzieli si z nim wiedz bez obawy, e kto im przeszkodzi lub ich odkryje. A kiedy nie trenowa z Kasimem i nie studiowa z Githany, czyta staroytne teksty. Pojawi si kolejny student i Bane usun si na bok, stwarzajc pozory saboci i lku, aby ukry swoj metamorfoz. Odczeka, a kroki tamtego ucichn cakiem, zanim skierowa si w d, ku najniszym poziomom wityni. Qordis lub inny mistrz moe by potrafi przenikn faszywy obraz, w jaki si spowi, i wyczu jego prawdziw Moc - c, kiedy sami byli zalepieni wasn

Drew Karpyshyn 115 arogancj. Uznali go za porak, wic teraz by poza krgiem ich uwagi. Na szczcie ta anonimowo bardzo odpowiadaa Baneowi. Prawie wcale nie sypia. Wydawao mu si, e jego ciao nagle przestao potrzebowa snu, e karmi si coraz lepszym opanowaniem przez niego Ciemnej Strony. Godzina lub dwie medytacji kadego dnia wystarczyy, aby jego ciao byo pene energii, a umys jasny. Poera wiedz z apetytem zagodzonego rankora, pochaniajc wszystko, czego dowiadywa si od swoich tajemnych nauczycieli i cigle dajc wicej. Fechtmistrz by zaskoczony jego postpami, a nawet Githany - pomimo wielu lat nauki z Jedi - miaa problemy, eby utrzymywa si przed nim. Wszystko, czego Bane dowiadywa si od nich, uzupenia wiedz staroytnych. Od przybycia tutaj wyczuwa, jak wielk warto maj te archiwa, a jednak odwrci si od nich, kiedy wcigny go codzienna rutyna i intensywna nauka w Akademii. Teraz rozumia, e jego pierwotne przeczucia byy prawdziwe. Wiedza zawarta w pokych pergaminach i oprawnych w skr manuskryptach miaa ponadczasowy walor. Moc bya wieczna, a cho mistrzowie Akademii podali teraz inn drog, anieli ich przodkowie, wszyscy szukali odpowiedzi w Ciemnej Stronie. Ta ironia losu wywoaa umiech na twarzy Banea. By wyrzutkiem, studentem, ktrego Qordis chcia pozostawi w tyle. A jednak z pomoc Githany, Kasima, a take dziki wasnej pracy w archiwum odbiera lepsz edukacj ni jakikolwiek inny student na Korribanie. Wkrtce prawda wyjdzie na jaw. Kiedy przyjdzie waciwy czas, Sirak dowie si, e nie doceni Banea. Wszyscy si dowiedz.

- Doskonale! - orzek Kasim, kiedy Bane zablokowa mynka mrocznego lorda i sparowa wasnym. Nie udao mu si uzyska bezporedniego trafienia, ale zmusi fechtmistrza do cofnicia si o peny krok pod energijego ataku. Nagle Twilek wyskoczy wysoko w powietrze, obracajc si i wykrcajc tak, by sign Banea, kiedy nad nim przelatywa. Bane jednak by gotw - przeszed od ataku do obrony tak gadko, e wydawao si, jakby to bya jedna sekwencja. Odparowa oba ostrza broni Kasima, jednoczenie odskakujc w bok i odtaczajc si w bezpieczne miejsce. Odwrci si w stron przeciwnika, ale stwierdzi, e Kasim opuci ju bro, co oznaczao koniec lekcji. - Bardzo dobrze, Bane - rzek Twilek z lekkim ukonem. - Mylaem, e tym ruchem ci zaskocz, ale potrafie przewidzie go i obroni prawie doskona form. Bane rozkoszowa si pochwaami mistrza. aowa, e to koniec sesji. Oddycha ciko, jego minie lniy potem i drgay od adrenaliny, ale wydawao mu si, e mgby tak walczy godzinami. Sparring i wiczenia stay si dla niego czym wicej ni tylko wysikiem fizycznym. Kady ruch, kade uderzenie i pchnicie zmieniay si w przeduenie Mocy, dziaajcej poprzez cielesn skorup z krwi i koci. Tskni za innym przeciwnikiem w pojedynku. Pragn wyzwania, w ktrym mgby si zmierzy z innymi uczniami. Ale jeszcze nie czas na to. Jeszcze nie. Wci

116 nie by do dobry, by pokona Siraka, a dopki nie bdzie w stanie go zmiady, musi starannie ukrywa swoje szybko rozwijajce si talenty. Kasim rzuci mu rcznik. Bane z zadowoleniem stwierdzi, e Twilek te si spoci - cho ani w poowie tak obficie jak on. - Czy masz co, nad czym powinienem popracowa na jutro? - zapyta ochoczo. Nowa sekwencja? Nowa forma? Cokolwiek? - Sekwencje i formy ju s dawno poza tob - powiedzia mistrz. - W ostatnim przejciu przerwae atak w rodku sekwencji i ruszye na mnie pod kompletnie innym i nieoczekiwanym ktem. - Tak? - Bane by zaskoczony. - Ja... waciwie nie chciaem. - Dlatego ten ruch by tak potencjalnie niszczycielski - wyjani Kasim. Pozwalasz teraz, aby to Moc kierowaa twoim ostrzem. Dziaasz, nie mylc i nie rozumiejc. Napdza ci pasja: wcieko, gniew... nawet nienawi. Twj miecz sta si przedueniem Ciemnej Strony. Bane nie mg powstrzyma umiechu, ale po chwili zmarszczy czoo. - I tak nie zdoaem przebi si przez twoj obron - rzek, usiujc odtworzy walk w pamici. - Ale im bardziej prbowa, tym bardziej wydawao mu si, e jedna strona broni Twileka suya zawsze do parowania ataku. W umyle wykiekowao mu ziarenko zwtpienia, kiedy przypomnia sobie, e Sirak uywa tej samej broni. - Czy miecz wietlny o dwch ostrzach daje przewag? - Daje, ale nie w takim sensie, jak sdzisz - odpar Kasim. Bane milcza, czekajc cierpliwie na dalsze wyjanienia. Po kilku sekundach mistrz doda: - Jak ju wiesz, w kadej konfrontacji prawdziwym kluczem do zwycistwa jest Moc. Jednak to nie jest proste rwnanie. Kto dobrze przeszkolony w walce na miecze wietlne moe pokona przeciwnika, ktry jest silniejszy Moc. Moc pozwala ci przewidzie ruchy przeciwnika i kontrowa je wasnymi. Im wicej jednak twj wrg ma moliwoci, tym trudniej jest przewidzie, ktr wybierze. Baneowi wydawao si, e rozumie, - Wic miecz o dwch ostrzach daje ci wicej opcji? - Nie - odpar Kasim. - Ale mylisz, e daje, wic wynik jest ten sam. Bane przez chwil zastanawia si nad dziwnymi sowami fechtmistrza, usiujc je rozszyfrowa. W kocu musia si podda. - Nie rozumiem, mistrzu. - Dobrze znasz jednostronny miecz wietlny; sam go uywasz i widzisz, jak uywaj go inni uczniowie. Moja dwustronna bro wydaje ci si obca. Nieznajoma. Nie do koca wiesz, co potrafi, i nie moesz tego zrozumie. - W gosie Twileka nie byo irytacji i zniecierpliwienia. Bane doszed wic do wniosku, e samodzielnie nie byby w stanie tego rozgry. - W czasie walki twj umys stara si ledzi oddzielnie kade ostrze, w sumie dublujc moliwoci. W istocie jednak ostrza s poczone, a znajc lokalizacj jednego, automatycznie zdajesz sobie spraw, gdzie jest drugie. W praktyce dwustronny miecz wietlny ma wicej ogranicze ni jednostronny. Moe wyrzdzi

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 117 wicej szkody, ale jest mniej precyzyjny. Wymaga duszych, szerszych ruchw, ktre nie przekadaj si wygodnie na szybkie pchnicie lub sztych. Poniewa jednak jest to bro, ktr trudno opanowa, niewielu Jedi, a nawet Sithw, j rozumie. Nie wiedz. jak si przed ni skutecznie broni. To daje nam, ktrzy jej uywamy, przewag nad wikszoci przeciwnikw. - Jak pejcz Githany! - zawoa Bane. Githany odrzucia tradycyjn bro na korzy bardzo rzadko spotykanego pejcza energetycznego: jeszcze jedna cecha, ktra odrniaa j od innych uczniw. Dziaa na tej samej zasadzie co miecz wietlny, jednak zamiast staego promienia energia krysztaw tworzya tu gitk wstg, ktra krcia si, wia i strzelaa, prowadzona zarwno fizyczn si Githany, jak i uyt przez ni Moc. - Wanie. Pejcz energetyczny jest znacznie mniej skuteczny ni normalne ostrze miecza wietlnego. Jednak nikt nigdy nie wiczy z przeciwnikiem uzbrojonym w pejcz. Githany wie, e dezorientacja przeciwnikw skonfrontowanych nagle z pejczem daje jej przewag. - Wyjawiajc mi ten sekret, pozbawiasz si swojej przewagi - zauway Bane, wskazujc z umiechem podwjny miecz Kasima. - Tylko w bardzo niewielkim stopniu - odpar Twilek. - Teraz ju rozumiesz, czemu egzotyczna bro lub nieznany styl jest trudniejszy do obrony, ale dopki sam si nie staniesz ekspertem w danym stylu, w ferworze walki twj umys wci bdzie stara si odgadn jego ograniczenia. Bane naciska dalej, starajc si zmieni t now wiedz w co poytecznego, co mgby wykorzysta. - Uczc si rnych stylw, mog zatem zmniejszy t przewag? - Teoretycznie tak. Spdzajc jednak czas na nauce innych stylw, nie powicasz go na opanowanie wasnej formy. Najlepsze postpy poczynisz, jeli skoncentrujesz si bardziej na sobie, a mniej na swoim przeciwniku. - Po co wic w ogle mi to powiedziae? - wypali Bane z irytacj. - Wiedza to potga, Bane. Moim celem jest da ci t wiedz. A ty musisz si zastanowi, jak j wykorzysta. Z tymi sowy fechtmistrz opuci go, ruszajc w kierunku schodw do wityni, aby zdrzemn si kilka godzin, nim wstanie poranne soce. Bane pozosta na dachu, zmagajc si z now lekcj, dopki nie przyszed czas na spotkanie z Githany w archiwum.

Darth Bane - Droga Zagady

W archiwum unosi si smrd palcego si ozonu i wypenia nozdrza Githany, obserwujcej Banea przy wiczeniach. Pomieszczenie trzeszczao i syczao, kiedy kierowa energi Mocy i uderza wielkimi snopami bkitnofioletowych byskawic. Githany staa z Baneem w samym rodku tego malstromu. Wok nich wirowa huragan, szarpic jej wosy i szat. Trzs pkami, zrzucajc na podog manuskrypty i przewracajc ich kartki. Samo powietrze naadowane byo elektrycznoci, a kuo w skr.

118 A porodku tego wszystkiego sta rozemiany Bane. Unis obie rce i posa kolejn byskawic, ktra odbia si od ciany. Za kadym razem, kiedy pada snop iskier, intensywno rozbysku rania siatkwki Githany, zmuszajc j do zasaniania oczu. Zauwaya, e Bane nie odwraca wzroku; renice mia rozszerzone i szalone od przypywu Mocy. Huk by niemal oguszajcy, a burza wci si zbieraa. Jeli Bane nie bdzie uwaa, echa dotr do pomieszcze lecych nad archiwum, dekonspirujc tajne centrum szkoleniowe przed reszt Akademii. Githany podesza bardzo ostronie i dotkna jego ramienia. Odwrci raptownie gow, by na ni spojrze, a obd w jego oczach prawie j przerazi. Umiechna si jednak. - Doskonale, Bane! - zawoaa, z wielkim trudem przekrzykujc haas. - Na dzisiaj wystarczy! Wstrzymaa oddech, dopki nie skin gow. Opuci rami i natychmiast poczua, jak burza ucicha. W cigu kilku sekund byo po wszystkim, pozosta jedynie baagan. - Nigdy... nigdy wczeniej nie czuem czego takiego - jkn, ale w twarzy wci jeszcze mia to samo upojenie. Githany skina gow. - To niezwyke uczucie - zgodzia si. - Ale musisz uwaa, eby si w nim nie zatraci. Powtarzaa sowa mistrza Qordisa, ktry dopiero kilka dni temu nauczy j wzywa byskawice Mocy. Jednak sama nie zdoaa wykrzesa nic rwnie imponujcego i majestatycznego jak to, co rozpta Bane. - Musisz zachowa kontrol albo burza porwie ci razem z twoimi wrogami powiedziaa, prbujc naladowa spokojny, nieco pobaliwy ton, jaki mistrzowie przyjmowali w rozmowach ze swoimi uczniami. Nie moga mu si przyzna, e ju dawno przecign j w tym nowym talencie. Nie moga te zdradzi, e w czasie jego wyczynw czua na gardle zimne palce strachu. Bane rozejrza si po powalonych pkach, stertach ksiek i zwojw porozrzucanych po sali. - Lepiej to posprztajmy, zanim kto zajrzy i zacznie si zastanawia, co tu si stao. Skina gow i oboje zabrali si do przywracania archiwum do poprzedniego stanu. W trakcie pracy Githany zastanawiaa si, czy aby na pewno dobrze zrobia, sprzymierzajc si z Baneem. Na lekcji, na ktrej Qordis uczy ich uywania Ciemnej Strony do przemiany Mocy w miercionon burz, obecni byli jedynie najlepsi z uczniw. adne z nich nawet Sirak - nie byo w stanie tego pierwszego dnia wytworzy wicej ni kilka promieni energii. A jednak, zaledwie w godzin po nauczeniu si tej techniki od Githany, Bane wyprodukowa do energii, aby rozerwa cae pomieszczenie.

119

Drew Karpyshyn

Ju nie po raz pierwszy Bane przejmowa od niej wiedz i w pierwszej prbie przewysza jej osignicia. By o wiele silniejszy Moc, ni przypuszczaa i wydawa si wzmacnia z kadym dniem. Baa si, e moe straci nad nim kontrol. Oczywicie, zachowywaa ostrono. Nie bya tak gupia, by przekazywa mu wszystko, czego nauczya si od mistrzw Sithw. Jednak nawet to nie dawao jej ju przewagi nad uczniem. Czasem zastanawiaa si, czy to nie te wszystkie staroytne teksty daj mu przewag nad ni. Nauka u stp prawdziwego mistrza powinna by korzystniejsza ni czytanie prac teoretycznych napisanych tysice lat temu... chyba e dzisiejsi Sithowie nie byli doskonali. Niestety, nie wiedziaa, jak sprawdzi t teori. Jeli teraz zacznie spdza kilka godzin dziennie w archiwach, Bane mgby si zainteresowa, co kombinuje. Moe uzna wtedy, e jej nauki nie s tak wartociowe jak to, czego on sam si uczy. Moe stwierdzi, e nie jest mu ju potrzebna. A gdyby doszo do konfrontacji - nie bya ju tak pewna, e zdoaaby go pokona. Githany jednak szczycia si swoj zdolnoci adaptacji. Jej pierwotny plan, aby uczyni z Banea oddanego ucznia, spali na panewce. Wci chciaa mie go po swojej stronie; mgby si okaza potnym sprzymierzecem... od chwili, gdy zabije Siraka. Przez kolejn godzin pracowali w milczeniu, zbierajc ksiki i ustawiajc pki. Zanim pomieszczenie zostao doprowadzone do porzdku, Githany rozbolay plecy od cigego schylania si, podnoszenia i sigania. Opada na jedno z krzese, obdarowujc Banea zmczonym umiechem. - Jestem wykoczona - rzeka z przesadnym westchnieniem. Podszed i stan za ni, kadc wielkie donie na jej ramionach, tu u nasady dugiej szyi. Zacz rozmasowywa jej minie dotkniciem zaskakujco delikatnym, jak na mczyzn jego postury. - Mmm... cudownie - przyznaa. - Gdzie si tego nauczye? - Praca w kopalniach cortosis uczy wiele na temat blw i zakwasw - odpar, wbijajc gbiej kciuki midzy jej opatki. Jkna i wygia si w ty, po czym zwiotczaa, kiedy jej minie zaczy roztapia si pod jego dotkniciem. Rzadko opowiada jej o przeszoci, cho przez ten czas, jaki spdzali ze sob, zdoaa poczy wikszo kawakw w jedn cao. Ona z kolei zawsze staraa si zachowa rezerw w tym, co o sobie mwia. - Kiedy zapytae mnie, czemu odeszam od Jedi - mrukna, czujc, jak odpywa pod rytmicznym uciskiem jego palcw. - Nigdy ci tego nie mwiam, prawda? - S takie miejsca w naszej przeszoci, ktrych wolimy nie odwiedza ponownie odpar, nie przestajc masowa. - Wiedziaem, e powiesz mi, kiedy bdziesz gotowa. Przymkna oczy i odchylia gow w ty, pozwalajc, by dalej uciska jej ramiona. - Mj mistrz by Catharem - rzeka cicho. - Mistrz Handa. Uczy mnie, prawie odkd sigam pamici. Moi rodzice oddali mnie do zakonu, kiedy byam maym dzieckiem. - Syszaem, e Jedi nie dbaj o wizi czce rodziny.

120 - Obchodzi ich tylko Moc - przyznaa po chwili zastanowienia. - Przyziemne wizi... przyjaciele, rodzina, kochankowie... tylko rozpraszaj umys uczuciami i namitnociami. Bane zachichota - ten niski, gboki dwik poprzez koniuszki jego palcw przenosi si na skr Githany. - Namitnoci prowadz na Ciemn Stron. Tak przynajmniej syszaem. - Dla Jedi to nie by art. Zwaszcza dla mistrza Handy. Catharowie znani s z gorcej krwi. Czsto ostrzega mnie i Kiela, mwic o niebezpieczestwach, jakie niesie ze sob oddawanie si emocjom. - Kie? - Kie Charny, jeden z padawanw Handy. Czsto wiczylimy razem, by tylko o rok starszy ode mnie. - Te Cathar? - Nie, Kie by czowiekiem. Z czasem stalimy si sobie bliscy. Bardzo bliscy. Lekkie zwikszenie nacisku palcw wiadczyo o tym, e Bane dokadnie poj znaczenie tych sw. Udaa, e nie widzi. - Kie i ja bylimy kochankami - cigna. - Wrd Jedi zabronione jest tworzenie takich wizi. Mistrzowie obawiali si, e umys przymi nam niebezpieczne emocje. - Naprawd ci si podoba, czy bya to tylko przekora wobec mistrzw? Zastanawiaa si przez chwil, nim odpowiedziaa. - Jedno i drugie, jak mi si zdaje - odpara wreszcie. - By raczej przystojny. Silny Moc. Zdecydowanie czulimy wzajemny pocig. Bane tylko co mrukn w odpowiedzi. Przesta masowa, ale nie zabra doni z jej karku. - Kiedy zostalimy kochankami, mistrz Handa szybko to odkry. Pomimo wszystkich kaza na temat kontrolowania emocji widziaam, e by wcieky. Rozkaza nam odsun uczucia na bok i zabroni kontynuowa zwizek. Bane prychn wzgardliwie. - Naprawd uwaa, e to takie proste? - Jedi uwaaj emocje za zwierzc cz naszej natury. Uwaaj, e musimy wznie si ponad prymitywne instynkty. Ale ja wiem, e to wanie pasja daje nam si. Jedi boj si jej tylko dlatego, e czyni padawana nieprzewidywalnym i trudnym do kontrolowania. Reakcja mistrza Handy sprawia, e ujrzaam prawd. Wszystko, w co wierzyli Jedi, byo skrzywieniem rzeczywistoci, kamstwem. Zrozumiaam wreszcie, e u mistrza Handy nigdy nie osign penego potencjau. Wtedy odwrciam si od zakonu i postanowiam przej na stron Sithw. - A Kie Chamy? - Bane znw rozciera jej ramiona, ale teraz jego donie wydaway si odrobin mniej delikatne. - Poprosiam, eby poszed ze mn - powiedziaa. - Daam mu wybr: Jedi albo my. Wybra Jedi. Napicie w doniach Banea zelao nieco. - Czy on nie yje? Zamiaa si.

Darth Bane - Droga Zagady

121

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

122

- Chciae zapyta, czy go zabiam? Nie. Ostatnio, kiedy o nim syszaam, wci y i mia si dobrze. Moe zgin na Ruusanie, ale jako nie czuam potrzeby, by zabija go osobicie. - Wic chyba twoje uczucia do niego nie byy tak silne, jak sdzia. Githany zesztywniaa. To mg by art, ale wiedziaa, e w sowach Banea tkwi ziarno prawdy. Kie by wygodny. To prawda, czua do niego pocig fizyczny, ale sta si czym wicej ni przyjacielem gwnie z powodu rozwoju sytuacji: uczyli si razem dzie i noc u mistrza Handy, pod presj realizacji nierealnych ideaw Jedi. No i doszed jeszcze stres spowodowany niekoczc si walk na Ruusanie. Bane obj domi jej szyj, stanowczo, ale nie mocno. Pochyli si i szepn jej do ucha, a zadraa od ciepa i bliskoci jego oddechu: - Kiedy zdradzisz mnie wreszcie, mam nadziej, e bdzie ci na mnie zaleao na tyle, aby sprbowa mnie zabi. Zerwaa si z krzesa, gwatownie odpychajc jego donie, i odwrcia si, aby spojrze mu w oczy. Przez uamek sekundy widziaa na jego twarzy zadowolenie z siebie, ktre jednak szybko ustpio miejsca trosce i poczuciu winy. - Przepraszam, Githany, to by tylko art. Nie chciaem ci zirytowa. - Wyjawiam ci bolesn cz mojej przeszoci, Bane - rzeka ostronie. - Nie chciaabym, eby kto z tego artowa. - Masz racj - odpar. - Pjd ju... Przygldaa mu si, jak wychodzi z archiwum. Wyglda, jakby naprawd czu si winny za to, co powiedzia, jakby sprawio mu przykro, e j zrani. Doskonaa sytuacja, aby wykorzysta przewag emocjonaln, ktrej szukaa... gdyby nie zauwaya tego bysku w jego oczach. Kiedy znikn, pokrcia gow, usiujc doszuka si sensu w tej sytuacji. Bane wydawa si ogromnym, zwalistym brutalem, ale pod t ys czaszk i wypukym czoem kryy si mdro i przebiego. Wrcia pamici do ostatnich dwudziestu minut, starajc si okreli, kiedy stracia kontrol nad sytuacj. Zaiskrzyo midzy nimi tak jak sobie tego yczya. Bane nie ukrywa swojego podania. czua ten ar, kiedy pieci jej kark. Co si jednak nie udao w tym starannie zaplanowanym uwiedzeniu. Czy to moliwe, e istotnie co do niego czua? Githany podwiadomie przygryza doln warg. Bane by silny, inteligentny, miay. Potrzebowaa go, jeli miaa wyeliminowa Siraka. Ale mia dar zaskakiwania jej. Wci stawia nowe wyzwania i drwi z jej oczekiwa. Musiaa przyzna, e mimo wszystko intrygowa j. A moe wanie dlatego, e by taki, jaki by. Bane mia to wszystko, czego nie mia Kie: by ambitny, impulsywny, nieprzewidywalny. Pomimo najlepszych intencji jaka drobna jej czstka lgna do niego. A to, bardziej ni cokolwiek innego, czynio z niego niebezpiecznego przeciwnika.

ROZDZIA

16
Wysoko na szczycie wityni Korriban, w blasku krwawoczerwonego ksiyca, stay dwie sylwetki jak wycite z czarnego papieru - jedna ludzka, jedna twilekaska. Lodowaty wiatr wista po dachu, ale cho obaj wojownicy zerwali z siebie szaty i wiecili nagimi torsami, aden nie dra z zimna. Mona ich byo wzi za posgi nieruchome i twarde jak gaz, gdyby nie ukryty ar w ich oczach. Bez jednego ostrzeenia rzucili si na siebie, poruszajc si tak szybko, e postronny obserwator nie umiaby okreli, ktry z nich atakowa, a ktry parowa atak. Starli si z gonym szczkiem ostrzy. Walczc desperacko, aby nie da si zepchn do defensywy, Bane uwanie obserwowa Kasima. Doskonale wyczuwa kad fint i uderzenie, analizowa i zapamitywa kad blokad, parad i kontratak. Fechtmistrz twierdzi, e lepiej spdza czas, koncentrujc si na poprawianiu wasnej techniki, ale Bane zdecydowany by zniwelowa przewag Siraka, pochaniajc wszystkie moliwe informacje na temat stylu walki dwustronnym mieczem wietlnym. Wymiana ciosw trwaa ju ponad minut, bez przerw i bez chwili odpoczynku, dopki Bane nie odwrci si, by przemyle taktyk. Czu, e jego ataki zaczynaj przechodzi w stref podwiadomoci, a przewidywalno w starciu z przeciwnikiem tak zrcznym jak Kasim oznaczaa zgub. Wpad ju raz w t puapk w zeszym tygodniu. Nie mia zamiaru dwa razy powtarza bdu. Przeciwnicy znw stanli naprzeciw siebie, nieruchomi, tylko ich oczy czujnie ledziy kady ruch, dziki ktremu mogliby uzyska minimaln bodaj przewag. W cigu ostatniego miesica ich sesje szkoleniowe stay si rzadsze, lecz bardziej intensywne. Bane zaczyna wierzy, e Kasim istotnie ceni sobie ich sparring; fechtmistrz musia by znudzony nieustannym krzyowaniem ostrzy z uczniami i studentami tak mocno poniej jego wasnego poziomu. Oczywicie, Bane jeszcze ani razu nie zdoa wyprowadzi znaczcego ciosu przeciwko swemu mistrzowi. Za kadym jednak pojedynkiem odnosi wraenie, e zblia si do zwycistwa. Formy i technika Kasima byy bezbdne, ale Bane wiedzia, e potrzeba mu tylko najdrobniejszej pomyki przeciwnika.

123

Drew Karpyshyn

Obaj wojownicy oddychali ciko; sesja trwaa o wiele duej ni ktrakolwiek z poprzednich. Ich walki koczyy si zwykle, kiedy Twilek zadawa punktowane uderzenie, paraliujc jedn z koczyn ucznia palcym jadem pelko. Dzisiaj jednak jeszcze nie mia okazji zada takiego ciosu. Kasim ruszy naprzd; zgrzyt i brzk mieczy rozbrzmieway na dachu ostrym staccato. Stali prawie nos w nos, uderzajc w siebie wzajemnie, ale aden nie zamierza ustpi pola. Wreszcie Bane zosta zmuszony do przerwania starcia, zanim lepsze umiejtnoci fechtmistrza zami jego lini obrony. Tym razem to Bane zainicjowa atak. Znw bysny miecze treningowe, spad grad ciosw. I znw odskoczyli od siebie - obaj cali i zdrowi. Tym razem jednak wynik walki nie pozostawia wtpliwoci. Bane opuci gow i miecz na znak poddania si. W ostatnim starciu udao mu si utrzyma Kasima na odlego, ale z kadym ruchem miecza stawa si o mikrosekund wolniejszy. Zaczynao go ogarnia zmczenie. Nawet Moc nie moga przez wieczno utrzymywa w sprawnoci znuonych mini, a niekoczcy si pojedynek zacz wreszcie zbiera swoje niwo. Fechtmistrz z kolei nie straci nic ze swej prdkoci i zaczepnoci. Bane wtpi, czy zdoa przetrwa nastpne starcie, a nawet jeli tak, to wiedzia, e kolejne bdzie oznaczao pewn klsk. Byo to nieuniknione, wic nie miao sensu naciska, aby ostatecznie cierpie bl poraki. Kasim przez chwil wydawa si zaskoczony jego kapitulacj, ale skin gow na znak, e akceptuje zwycistwo. - Bye do mdry, by zrozumie, e walka si skoczya, ale oczekiwaem, e bdziesz walczy do koca. Poddanie si to niewielki honor. - Honor to nagroda gupcw - odpar Bane, cytujc fragment jednego z tomw, ktry niedawno znalaz w archiwum. - Chwaa nie przyda si martwym. Fechtmistrz przez chwil zastanawia si nad tymi sowami, po czym stwierdzi: - Dobrze powiedziane, mj mody uczniu. Bane nie by zaskoczony, e Kasim nie rozpozna cytatu. Sowa te zostay napisane przez Dartha Revana kilka tysicy lat temu. Kiedy przychodzio do studiowania starych pism, mistrzowie byli rwnie leniwi jak studenci. Wydawao si, e Akademia odwrcia si plecami do dawnych obrocw Ciemnej Strony. To prawda, e Revan ostatecznie przeszed na stron Jedi i wiata, kiedy zosta zdradzony przez Dartha Malaka. Jednak i Revan, i Malak byli o wos od zniszczenia Republiki. Szalestwem byo odrzucanie tych tekstw, a jeszcze wikszym ignorowanie nauk, jakie mona z nich wycign. A jednak Qordis i pozostali mistrzowie uparcie odmawiali powicania czasu na studiowanie historii zakonu Sithw. Na szczcie dla Banea, ta niech udzielaa si rwnie ich uczniom. Dawao mu to niezaprzeczaln przewag nad innymi uczniami, ukazujc prawdziwy potencja Ciemnej Strony. Archiwa wypenione byy opowieciami o niewiarygodnych wyczynach: zburzenie caych miast, zniszczenie wiatw, pochonicie caych systemw, kiedy mroczny lord nakaza socu, by si stao nov. Niektre opowieci raziy przesad - ot, legendy, ktre narosy przekazywane z ust do

124 ust, zanim zostay spisane na pergaminie. Jednak wywodziy si z prawdy, a ta prawda inspirowaa Banea do naciskania dalej i dalej tam, gdzie w innym przypadku nie miaby miaoci. Mylc o Revanie i dawnych lordach Sithw, przypomnia sobie pytanie, ktre od jakiego czasu go drczyo. - Mistrzu, dlaczego Sithowie ju nie uywaj tytuu Darth? - To decyzja lorda Kaana - rzek Twilek, wycierajc si rcznikiem. - Tradycja Darthw to relikt przeszoci. Co, czym Sithowie byli kiedy, a czym nie s teraz. Bane pokrci gow, niezadowolony z odpowiedzi. - Musi w tym by co jeszcze - orzek, schylajc si po szat, ktr zrzuci na pocztku pojedynku. - Lord Kaan nie odrzuciby staroytnej tradycji bez usprawiedliwienia. - Widz, e atwe odpowiedzi ci nie wystarczaj - rzek Kasim z westchnieniem, ubierajc si take. - Doskonale. Aby zrozumie, dlaczego ten tytu ju nie jest uywany, musisz wiedzie, co on naprawd sob reprezentuje. Tytu Dartha to co wicej ni symbol wadzy. To element nacisku. Uywany by przez mrocznych lordw, ktrzy chcieli wymusi swoj wadz na innych mistrzach. By wyzwaniem, ostrzeeniem: masz si ugi albo zostaniesz zniszczony. Bane wiedzia ju o tym ze swoich studiw, ale nie uzna za stosowne przerywa. Skrzyowa jedynie nogi i usadowi si na pododze, podnoszc wzrok na mistrza i zamieniajc si w such. - Oczywicie, niewielu mrocznych lordw zechciaoby si podda woli innych na zawsze - cign Kasim. - Za kadym razem, kiedy jeden z naszego zakonu przyjmowa tytu Dartha, pojawiay si oszustwa i zdrady, byle tylko go przej. Nie ma spokoju dla mistrza, ktry uywa tytuu Darth. - Spokj to kamstwo - zacytowa Bane. - Jest tylko pasja. Kasim z rozpacz unis brew. - Spokj to moe niewaciwe sowo. Miaem na myli stabilno. Mistrzowie, ktrzy wybierali tytu Dartha, spdzali tyle samo czasu na obronie przed tak zwanymi sojusznikami, co na walce z Jedi. Kaan chcia pooy kres temu marnotrawstwu. Z miejsca, gdzie siedzia, Bane odnosi wraenie, e fechtmistrz prbuje przekona siebie w rwnym stopniu, co student. - Kaan chce, abymy skoncentrowali wszystkie nasze zalety na prawdziwym nieprzyjacielu, zamiast na sobie nawzajem. Dlatego w Bractwie Ciemnoci wszyscy jestemy sobie rwni. - Rwno to mit dla sabych - zaoponowa Bane. - Niektrzy z nas s silni Moc, inni nie. Tylko szaleniec uwaa inaczej. - S jeszcze inne powody, dla ktrych porzucono tytu Dartha - cign uparcie Kasim z lekk frustracj w gosie. - Przede wszystkim przyciga uwag Jedi. Ujawnia wrogowi naszych przywdcw, dajc im atwe cele do wyeliminowania. Bane wci nie by przekonany. Jedi i tak wiedzieli, kim byli prawdziwi przywdcy Sithw, bez rnicy, czy nazywali siebie Darthami, lordami czy mistrzami.

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 125 Rozumia jednak, e Twilekowi nie odpowiada ta dyskusja, i by do mdry, aby nie kontynuowa tematu. - Wybacz, lordzie Kasimie - rzek, skaniajc gow. - Nie chciaem ci urazi. Prbowaem jedynie skorzysta z twojej mdroci i wyjani co, czego nie umiaem zrozumie sam. Kasim spojrza na niego z t sam min, ktr mia przed chwil, kiedy Bane raptownie skoczy pojedynek. Wreszcie zapyta: - Czy widzisz teraz mdro w decyzji lorda Kaana, aby zakoczy t tradycj? - Oczywicie - skama Bane. - Robi to dla dobra nas wszystkich. Wstajc, pomyla jednak, e Kaan dziaa jak Jedi. Zastanawia si nad tym, co bdzie lepsze. Stara si wprowadzi do zakonu wspprac i harmoni. W tych warunkach Ciemna Strona moe jedynie zwidn i obumrze! Kasim spojrza na Banea, jakby chcia jeszcze co doda. Ostatecznie jednak zmieni zamiar. - Na dzisiaj wystarczy - rzek. Niebo w oddali zaczo janie pierwszym brzaskiem, do wschodu soca zostao zaledwie kilka godzin. - Wkrtce studenci przybd na trening. Bane skoni si raz jeszcze i odszed. Idc w d po schodach, zda sobie spraw, e Kasim, cho tak sprawny w walce, nie by w stanie nauczy go tego, co chcia wiedzie. Twilek te odwrci si plecami do przeszoci, porzuci indywidualistyczne korzenie Sithw na rzecz Bractwa Kaana. Tajemnice prawdziwego potencjau Ciemnej Strony znajdoway si poza jego zasigiem - prawdopodobnie rwnie poza zasigiem wszystkich mistrzw w Akademii.

Githany widziaa, e Banea co martwi. Zaledwie zwraca uwag na jej sowa, kiedy przekazywaa mu wszystko, czego dowiedziaa si od mistrzw Sithw w czasie ostatnich lekcji. Nie wiedziaa, co go trapi. Prawd mwic, niewiele j to obchodzio, jeli tylko nie mogo przeszkodzi jej planom. - Co ci chodzi po gowie, Bane - szepna. Zatopiony w zadumie potrzebowa duszej chwili, eby zareagowa. - Przepraszam, Githany. - Co si dzieje? - naciskaa, starajc si okaza szczer trosk. - O czym mylisz? Z pocztku nie odpowiada; wida byo, e starannie way sowa. - Czy wierzysz w potg Ciemnej Strony? - zapyta. - Oczywicie. - Czy wszystko wyglda tak, jak sobie wyobraaa? Czy Akademia spenia twoje oczekiwania? - Niewiele rzeczy je spenia - odpara z cieniem umiechu. - Ale odkd tu jestem, od Qordisa i innych mistrzw dowiedziaam si wiele rzeczy, ktrych Jedi nigdy by mi nie powiedzieli. Bane prychn wzgardliwie.

126 - Wikszo tego, czego si nauczyem, pochodzi z tych ksiek. - Skin doni w kierunku pek. Nie wiedziaa, co na to odpowiedzie, wic milczaa. - Kiedy powiedziaa mi, e mistrzowie nie wiedz wszystkiego - cign Bane. Wtedy sdziem, e mwisz o mistrzach Jedi, ale teraz wydaje mi si, e dotyczy to rwnie Sithw. - Nie mieli racji, odwracajc si od ciebie - rzeka, wszc okazj, na ktr dugo czekaa. - Ale musisz obwinia tych, ktrym si to naley. Wiemy doskonale, kto jest odpowiedzialny za to, co ci zrobiono. - Sirak - rzek, wypluwajc to imi jak trucizn. - Musi zapaci za to, co ci zrobi, Bane. Do dugo czekalimy. Ju czas. - Czas na co? Githany pozwolia, aby jej glos leciutko zadra. - Jutro rano zamierzam wyzwa go na ring. - Co? - Bane pokrci gow. - Nie bd gupia, Githany! On ci zniszczy. Doskonale, pomylaa. - Nie mam wyboru, Bane - rzeka powanie. - Ju ci powiedziaam, e nie wierz w legend Sithari. Sirak moe jest najlepszym studentem w szkole, ale nie jest niezwyciony. - Moe i nie jest Sithari, ale i tak za silny dla ciebie. Nie moesz si z nim zmierzy na ringu, Githany. Przygldaem mu si. Wiem, jaki jest dobry. Nie pokonasz go. Pozwolia, aby te sowa zawisy w powietrzu przez dusz chwil, zanim z pokor opucia gow. - A czy mamy jaki inny wybr? Musimy go zniszczy, jedyny sposb za to zmierzy si z nim na ringu. Bane nie odpowiedzia od razu. Wiedziaa, e rozwaa inne rozwizanie. Oboje zdawali sobie spraw, e moe by tylko jeden kierunek dziaania, jedna odpowied, ktra w kocu padnie. Musz zabi Siraka poza ringiem. Zamordowa go. Byoby to oczywicie jawnym pogwaceniem zasad Akademii, a konsekwencje bd bardzo surowe, jeli ich zapi. Dlatego to Bane musia wpa na ten pomys. A kiedy ju padn waciwe sowa, Githany bya pewna, e potrafi wmanewrowa go w popenienie tego czynu osobicie. Plan by doskonay - pozbdzie si Siraka i niech Bane poniesie cae ryzyko. Pniej bdzie moga przypadkowo wspomnie co mistrzom na temat roli Banea... jeli naturalnie bdzie musiaa. Nie bya do koca pewna, czy chce go zdradzi. Ale nie miaa wyrzutw sumienia, manipulujc nim. Odetchn gboko; wida byo, e zbiera si, aby co powiedzie. Przygotowaa si, eby wyda odpowiednio przekonujcy - i cakowicie sztuczny - okrzyk zaskoczenia. - Ty nie moesz pokona Siraka na ringu, ale ja tak - rzek w kocu. - Co? - zaskoczenie Githany byo zupenie szczere. - Przecie ostatnio pobi ci prawie na mier! Teraz ci po prostu zabije.

Darth Bane - Droga Zagady

127

Drew Karpyshyn

- Tym razem zamierzam zwyciy. Sposb, w jaki to powiedzia, sprawi, e Githany zrozumiaa, i nie wie wszystkiego. - Co si dzieje, Bane? Przez moment zawaha si, zanim odpowiedzia: - Potajemnie wicz z lordem Kasimem. Stwierdzia, e to ma sens. Waciwie sama powinna bya na to wpa. Moe by i zauwaya, gdyby nie pozwolia, aby Bane do ciebie dotar, zgania si w myli. Wiedziaa, e zaczynasz co do niego czu, pozwolia, aby to zmcio twj osd. Gono powiedziaa tylko: - Nie lubi, jak si ze mnie robi idiotk, Bane. - Ja te nie - rzek. - Nie jestem gupi, Githany. Wiem, czego ode mnie chciaa. Wiem, czego si spodziewaa. Zemszcz si na Siraku, ale sam wybior wasn ciek. Nie zdajc sobie nawet sprawy z tego, e przygryza doln warg, zapytaa: - Kiedy? - Jutro rano. Tak jak sobie tego yczya. - Ale przecie wiesz, e artowaam. - A ty wiesz, e ja nie artuj. Palec Githany podwiadomie powdrowa ku jej wosom i zacz skrca pojedynczy kosmyk. Szybko opucia do, kiedy si zorientowaa, co robi. Bane wycign rk i agodnie pooy jej na ramieniu. - Nie musisz si martwi - zapewni j. - Nikt nie wie o twoim zaangaowaniu. - Nie o to si martwi - szepna. Przechyli gow na bok, obserwujc j uwanie, jakby prbowa stwierdzi, czy jest z nim uczciwa. Ku wasnemu zaskoczeniu sama przyznaa, e jest. Bane musia to wyczu, bo pochyli si i delikatnie pocaowa j w usta. Odsun si powoli, zsuwajc do z jej ramienia. Bez sowa wsta i skierowa si ku wyjciu z archiwum. Obserwowaa go w milczeniu i w ostatniej sekundzie zawoaa: - Powodzenia, Bane! Uwaaj na siebie. Zatrzyma si i zesztywnia, jakby dosta strza z miotacza prosto w gardo. - Bd uwaa - odpar, nie ogldajc si. I odszed. Githany poczua, e jej policzki pon. Fad paszcza mimowolnie otara z, ktra spyna jej na podbrdek. Wstaa i wyprostowaa si, dumnie odrzucajc gow w ty. No i co z tego, e nie wszystko poszo zgodnie z planem? Jeli Bane zabije Siraka na ringu, jej rywal i tak zginie. A jeli zginie Bane, zawsze bdzie moga znale kogo innego, aby zabi Zabraka. Wszystko sprowadza si do tego samego wyniku. Wychodzc z sali, czua jednak, e to nieprawda. Niewane, jak to zostanie rozegrane, wszystko potoczy si cakiem inaczej, ni sobie wyobraaa.

128 Poranne niebo pociemniao od burzowych chmur. Gdzie daleko sycha byo grzmot przetaczajcy si po pustych rwninach, ktre oddzielay wityni od Doliny Mrocznych Lordw. Bane tej nocy nie spa. Po konfrontacji z Githany wrci do pokoju, aby odda si medytacjom. Nawet to okazao si dla niego zbyt trudne. Jego umys zaprztao zbyt wiele myli, by mg si skupi. Wspomnienia ponurej klski, jak ponis, wypychay si na pierwszy plan, pocigajc za sob zwtpienie i strach. Do tej pory zdoa oprze si podszeptom, ktre mogy zachwia jego postanowieniem, i trzyma si pierwotnego planu. Uczniowie zbierali si ju, niektrzy z niechci spogldali na cikie chmury. Dach wityni by cakowicie odsonity, ale niezalenie od tego, jak zimno, mokro i nieprzyjemnie byo studentom, wiedzieli, e zajcia nie zostan odwoane. Kasim lubi mwi, e odrobina deszczu jeszcze adnemu Sithowi nie zaszkodzia. Bane znalaz swoje miejsce w grupie przygotowujcej si do wsplnych wicze. Uczniowie wok starannie ignorowali jego obecno. Tak byo przez cay czas, od dnia, kiedy ponis klsk z rk Siraka. By wyklty. Sta si wyrzutkiem dla innych studentw. Uczy si wraz z nimi na grupowych sesjach, ale oni zachowywali si tak, jakby nie istnia. By milczcym cieniem czajcym si gdzie w kcie, niewidocznym w sensie duchowym, jeli nie fizycznym. Rozejrza si, szukajc w tumie Githany, ale kiedy pochwyci jej spojrzenie, szybko odwrcia wzrok. Mimo to jej obecno pokrzepia go nieco. Wierzy, e pragnie jego zwycistwa, jeli nie caym sercem, to przynajmniej czciowo. Mia nadziej, e to, co czuli do siebie, stanowio co wicej ni tylko gr, w ktr grali oboje. W czasie wicze stara si nie patrze na Siraka. W cigu ostatnich miesicy studiowa jego ruchy obsesyjnie, wszystko, co zobaczyby teraz, mogoby spowodowa, e si rozmyli. Skupi si na wasnej technice. Jeszcze niedawno celowo popenia bdy i wplata pomyki w serie wicze, eby ukry swoje rosnce umiejtnoci przed studentami, ktrzy mogliby przypadkiem zerkn w jego kierunku. Teraz jednak czas tajemnic si skoczy. Po dzisiejszych wyzwaniach wszyscy bd wiedzieli, do czego jest zdolny - albo zostanie zabity i zapomniany na zawsze. Zacz pada deszcz. Najpierw powoli - grube, cikie krople, tak rzadkie, e Bane sysza kade kapnicie oddzielnie. Ale po chwili chmury rozwary si i deszcz lun rwnym, dudnicym rytmem. Bane ledwie to zauway. Uciek w siebie, zaszy si gboko, aby stawi czoo swojemu lkowi. W miar jak jego ciao wraz z ca reszt grupy wykonywao gesty i przybierao podstawowe postawy ataku i obrony, on sam powoli przeksztaca swj strach w gniew. Bane nie potrafiby powiedzie, jak dugo trwa dzisiejszy poranny trening. Wydawa si nie mie koca, ale chyba Kasim skrci go troch ze wzgldu na coraz silniejsz ulew, w ktrej mokli jego podopieczni. Zanim si skoczy i uczniowie zebrali si w znajomy krg wok ringu, mody czowiek zdoa ju przeksztaci kipicy gniew w rozarzon do biaoci nienawi.

Darth Bane - Droga Zagady

129

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

130

Podobnie jak ostatnim razem, kiedy wyzwa Siraka, teraz take wszed na ring, zanim ktokolwiek inny mia szans zareagowa. Ze swojego miejsca na szarym kocu przepchn si przez tum. Kiedy obecni zorientowali si, kto rzuca wyzwanie, rozleg si szmer zaskoczenia. Czu, jak Ciemna Strona w nim kipi burz o wiele silniejsz ni ta, ktra chostaa go z nieba. Nadszed czas, aby nienawi uczynia go wolnym. - Sirak! - wykrzykn, a jego gos unis rozszalay wiatr. - Wyzywam ci!

ROZDZIA

17
Wyzwanie Banea wisiao w powietrzu, jakby bezlitosna kaskada deszczu uwizia jego sowa. Poprzez pmrok burzy widzia, jak tum rozstpuje si z wolna i Sirak powoli wychodzi na ring. Zabrak porusza si ze spokojn pewnoci siebie. Bane mia nadziej, e nieoczekiwane wyzwanie nieco go poruszy. Gdyby zdoa wstrzsn Sirakiem, zaskoczy go lub zdezorientowa, miaby przewag ju przed walk. Jeli jednak jego przeciwnik cokolwiek czu, starannie ukrywa to pod zimn, spokojn mask. Sirak poda swj podwjny miecz treningowy Yevrze, jednej z rodzestwa Zabrakw, ktre zawsze zdawao si krci gdzie w pobliu, i zdj ciki, nasiknity wod paszcz. Pod szat mia na sobie tylko spodnie i kaftan bez rkaww. Bez sowa wycign przed siebie rk ze zwinitym w kb paszczem i Llokay - drugi z Zabrakw - natychmiast przepchn si przez tum, eby go zabra. Potem podbiega Yevra i woya bro w jego otwart i wyczekujc do. Bane zsun z siebie paszcz i rzuci na ziemi, starajc si nie zauwaa uku lodowatego deszczu w nagi tors. Waciwie nie oczekiwa, i Sirak przestraszy si wyzwania; mia raczej nadziej, e przynajmniej okae si zbyt pewny siebie. W przygotowaniach Siraka by jednak bezlitosny spokj - oszczdno i precyzja ruchw, ktre powiedziay Baneowi, e Zabrak traktuje ten pojedynek bardzo powanie. Sirak by arogantem, ale nie gupcem. By te na tyle inteligentny, aby zrozumie, e Bane nie wyzwie go znowu, dopki nie bdzie mia jakiego planu, aby zwyciy. Zanim nie zorientuje si, co to za plan, nie zamierza twierdzi, e zna przeciwnika. Bane wiedzia, e teraz moe pokona Siraka. Podobnie jak Githany, nie wierzy w legend o wybracu, ktry powstanie z szeregw Sithw: by wicie przekonany, e Sirak wcale nie jest Sithari. Nie chcia jednak tylko spuci mu lania. Chcia go zniszczy, dokadnie tak, jak Sirak zniszczy jego w czasie ostatniego pojedynku. Ale Sirak by zbyt dobry, nigdy si nie odsoni tak, jak to zrobi Bane. Nie od razu. Chyba e Bane zdoa go do tego zmusi. Po drugiej stronie ringu Sirak zaj pozycj. Jego liska od deszczu skra lnia w pmroku: wyglda jak ty demon, wyaniajcy si z mrokw koszmaru w ostre wiato rzeczywistoci.

131

Drew Karpyshyn

Bane skoczy do przodu, otwierajc starcie seri skomplikowanych agresywnych atakw. Rusza si szybko... ale nie za szybko. Wrd widzw rozlegy si okrzyki zdumienia, wywoane jego nieoczekiwanymi i nieukrywanymi ju umiejtnociami, cho Sirak bez trudu odbi jego szturm. W odpowiedzi na nieunikniony kontratak Bane pozwoli sobie na cofnicie si i lekkie potknicie. Przez chwil widzia, jak jego przeciwnik wyciga si ku niemu zbyt daleko - pozostawiajc odsonite prawe rami. Jeden cios zakoczyby pojedynek natychmiast i Bane musia zapanowa nad swoimi starannie wypracowanymi odruchami, by tego ciosu nie zada. Zbyt dugo i ciko pracowa, eby teraz zwyciy jednym, prostym ciosem w rami. Walka toczya si w dobrze znanym rytmie pynnie nastpujcych po sobie atakw i parad. Bane stara si, by jego ataki wyglday na skuteczne, ale surowe, przekonujc przeciwnika, e jest niebezpiecznym, lecz w gruncie rzeczy sabszym przeciwnikiem. Za kadym razem, kiedy odpiera ataki Siraka, upiksza swoje manewry obronne, zmieniajc szybkie parady w dugie, niezdarne zamachy, ktre wydaway si odbija ciosy podwjnego miecza tyle dziki szczciu, co celowo. W kulminacyjnych momentach kadego starcia Bane delikatnie naciska Moc, testujc i szukajc saboci, ktr mgby wykorzysta. Wystarczyo kilka minut, eby si zorientowa, e wanie na ni trafi. Pomimo szkolenia Zabrak nie mia prawdziwego dowiadczenia w dugich, przecigajcych si walkach. aden z jego przeciwnikw nie stawia mu oporu do dugo, by go zmczy. Pocztkowo niedostrzegalnie ciosy nieprzyjaciela stay si mniej ostre, parady mniej precyzyjne, a przejcia mniej eleganckie w miar, jak Sirak traci siy. Tuman zmczenia z wolna przytpia mu zmysy; Bane wiedzia, e kluczowy - i fatalny - bd jest tylko kwesti czasu. Nawet jeli jednak fizycznie walczy z Zabrakem, w duchu podobn walk stacza z samym sob. Kilka razy musia si powstrzyma, aby nie wedrze si przez wyrwy w coraz bardziej desperackiej obronie tamtego. Wiedzia, e miadce zwycistwo moliwe jest jedynie dziki cierpliwoci - cnocie, ktrej zwolennicy Ciemnej Strony zwykle w sobie nie pielgnowali. Wreszcie otrzyma upragnion nagrod. Sirak stawa si coraz bardziej zirytowany, daremnie usiujc pokona niezgrabnego, wiecznie potykajcego si przeciwnika. Przeduajcy si wysiek fizyczny zacz zbiera swoje niwo; jego ciosy stay si bezadne i dzikie, a wreszcie cakowicie zaprzesta obrony, byle tylko zakoczy pojedynek, ktry wymyka mu si z rk. Wreszcie desperacja Zabraka zmienia si w rozpacz. Kady nerw Banea domaga si teraz gwatownie przejcia inicjatywy w walce i zakoczenia jej. On jednak pozwoli, aby kuszca blisko klski Siraka nasycia jego pragnienie zemsty. Gd narasta z kad mijajc sekund, a sta si fizycznym blem, ktry rozdziera mu wntrznoci, rozrywajc skr i wytryskajc fontann czarnej krwi. Odczeka do momentu ostatniego z moliwych, zanim rozpta dotychczas dawion energi we wstrzsajcym pokazie potgi. Skierowa j przez minie i koczyny, poruszajc si tak szybko, jakby czas dla reszty wiata si zatrzyma. W

132 uamku sekundy wybi miecz z doni Siraka, uderzy w d, aby strzaska mu przedrami, po czym okrci si i z ogromn si uderzy mieczem w gole przeciwnika. Gole pka od uderzenia i Sirak wrzasn, kiedy lnica biaa ko przebia si przez minie, cigna i wreszcie skr. Przez chwil aden z widzw nie zdawa sobie sprawy, co si dzieje. Ich umysy potrzeboway czasu, aby odnotowa t olepiajco szybk akcj, ktra trwaa zbyt krtko, by dostrzego j oko. Sirak lea na ziemi, zwijajc si z blu i ciskajc jedyn zdrow doni kawaek koci wystajcy mu z ydki. Bane zawaha si na uamek sekundy przed zadaniem ostatecznego ciosu, rozkoszujc si t chwil... i dajc Kasimowi czas na interwencj. - Do! - wykrzykn fechtmistrz i ucze posucha, powstrzymujc miecz w p gestu, zanim zdy opuci go na bezbronnego przeciwnika. - To koniec, Bane. Bane powoli opuci miecz i odstpi. Furia i koncentracja, ktra uczynia z niego kana dla niepowstrzymanej potgi Ciemnej Strony, znikny, pozostawiajc po sobie podwiadom wraliwo na otoczenie. Sta na szczycie wityni porodku rozszalaej burzy, przemoczony zimnym deszczem, na p zamarznity. Dygoczc, rozejrza si wok w poszukiwaniu paszcza, ktry zdj przed pojedynkiem. Znalaz go, podnis, ale stwierdzi, e tkanina jest przemoczona, i zrezygnowa z okrycia si. Kasim wyszed z tumu i zrcznie stan pomidzy nim a rannym Zabrakiem. - Widzielicie dzisiaj zdumiewajce zwycistwo! - odezwa si do zebranych studentw, przekrzykujc grzechot deszczu. - Triumf Banea by wynikiem zarwno jego doskonaej strategii, jak i wielkich umiejtnoci. Bane zaledwie sucha jego sw. Sta porodku ringu, milczc, jeli nie liczy szczkania zbami. - By cierpliwy i ostrony. Nie chcia jedynie pokona przeciwnika... chcia go zniszczy! Osign dun moch... nie dlatego, e by lepszy od Siraka, lecz dlatego, e by mdrzejszy. Fechtmistrz wycign do i pooy na nagim ramieniu Banea. - Niech to bdzie nauczk dla nas wszystkich - zakoczy. - Tajemnica moe by twoj najlepsz broni. Ukrywaj swoje prawdziwe moliwoci, dopki nie bdziesz gotw zada miertelnego ciosu. Puci rami Banea i szepn: - Powiniene wej do rodka, zanim si przezibisz. Odwrci si i spojrza na oniemiae rodzestwo Zabrakw, stojce bez ruchu na skraju krgu studentw. - Zabierzcie Siraka do centrum medycznego. Kiedy podeszli, eby zabra swojego jczcego i pprzytomnego czempiona, Bane odwrci si w kierunku schodw. Kasim mia racj, trzeba si wysuszy. Ogarno go dziwne poczucie surrealizmu. Sztywno ruszy w stron wejcia, prowadzcego do ciepych i suchych pomieszcze. Tum rozstpi si szybko, eby go przepuci. Wikszo studentw spogldaa na niego z lkiem i podziwem, lecz on tego nawet nie zauwaa. Zszed po schodach na gwne pitro wityni. Czu si jak w transie, z ktrego wyrwa go dopiero gos Githany wzywajcej go po imieniu.

Darth Bane - Droga Zagady

133

Drew Karpyshyn

- Bane! - krzykna. Obejrza si i zobaczy, jak zbiega po schodach. Mokre wosy w nieadzie oblepiay twarz i czoo. Przemoczone ubranie przylegao do ciaa, podkrelajc wszystkie krgoci jej zgrabnej postaci. Oddychaa ciko, cho trudno byo powiedzie, czy z podniecenia, czy ze zmczenia pogoni za nim. Czeka u stp schodw. Zbiega po schodach i przez moment sdzi, e rzuci mu si w ramiona. Jednak w ostatniej chwili zatrzymaa si kilka centymetrw od niego. Potrzebowaa chwili, aby odzyska oddech, zanim przemwia. Lecz kiedy ju to uczynia, jej sowa byy nieprzyjemne, pene gniewu. - Co si tam stao? Dlaczego go nie zabie? Czciowo spodziewa si takiej reakcji, cho z drugiej strony mia nadziej, e przyjdzie pogratulowa mu zwycistwa. Mimo wszystko czu si troch rozczarowany. - Wysa mnie do zbiornika bacty po pierwszym pojedynku. Teraz zrobiem mu to samo - odpar. - Na tym polega zemsta. - To szalestwo! - odparowaa. - Mylisz, e Sirak tak po prostu o tym zapomni? Dopadnie ci znowu, Bane. Tak samo, jak teraz ty dopade jego. Tak to dziaa. Stracie szans na ostateczne zakoczenie tego sporu i chc wiedzie, dlaczego. - Podniosem ju miecz, by go zabi - przypomnia jej Bane. - Lord Kasim si wtrci, zanim go wykoczyem. Mistrzowie nie chcieliby, aby jeden z ich najlepszych studentw zgin. - Nie - odpara, krcc gow. - Podniose miecz, ale to nie Kasim ci zatrzyma. Zawahae si. Co ci powstrzymao. Bane wiedzia, e ona ma racj. Zawaha si, nie by tylko pewien, dlaczego. Prbowa to wyjani... i Githany, i sobie. - Ju zabiem kogo na ringu. Qordis zgani mnie za mier Fohargha. Ostrzega, e to si ju nie moe powtrzy. Chyba... chyba si baem, co mi zrobi mistrzowie, jeli zabij kolejnego ucznia. Oczy Githany zmruyy si gniewnie. - Mylaam, e przestalimy si wzajemnie okamywa, Bane. To nie byo kamstwo. A przynajmniej nie do koca. Ale te nie caa prawda. Poruszy si niepewnie pod jej wciekym spojrzeniem, nagle ogarnity poczuciem winy. - Nie moge tego zrobi - sykna, wbijajc mu palec w pier. - Czue, e Ciemna Strona ci pochania, i ucieke. Teraz to Bane si zirytowa. - Mylisz si - warkn, brutalnie odpychajc jej do. - Cofnem si przed Ciemn Stron po mierci Fohargha, wic wiem, jak to jest. Tym razem to co innego. Jego sowa nosiy znami prawdy. Ostatnim razem czu si pusty, jakby co mu odebrano. Tym razem wci jeszcze mia wraenie, e Moc przepywa przez niego w caej swojej nieokieznanej chwale, wypeniajc go arem i potg. Tym razem Ciemna Strona nadal poddawaa si jego rozkazom. Githany nie bya przekonana. - Wci nie chcesz odda si w peni Ciemnej Stronie - rzeka. - Sirak okaza sabo, a ty jemu okazae lito. Tak nie postpuj Sithowie.

134 - Co ty wiesz na temat postpowania Sithw! - wybuchn Bane. - To ja czytaem staroytne teksty, nie ty! Ty ugrzza w naukach mistrzw, ktrzy zapomnieli o przeszoci! - Gdzie w staroytnych tekstach napisano, e pokonanemu wrogowi naley si wspczucie? - zapytaa gosem ociekajcym wzgard. Ukuty jej zoliwoci, Bane odepchn j od siebie i odwrci si tyem. Musiaa szybko si cofn, eby zachowa rwnowag, ale nie upada. - Jeste wcieka, bo twj plan wzi w eb - wymamrota, nagle nie chcc patrze jej w twarz. Mia zamiar powiedzie co wicej, ale wiedzia, e reszta studentw wkrtce zacznie schodzi na d. Nie chcia, aby ktokolwiek widzia ich razem, wic po prostu odszed, zostawiajc Githany sam. Podya za nim zimnym, wyrachowanym spojrzeniem. Bya pod wraeniem, kiedy widziaa, jak bawi si z Sirakiem na ringu; wydawa si niezwyciony. Kiedy jednak nie zabi bezbronnego Zabraka, szybko rozpoznaa i zidentyfikowaa przyczyn. Bya to wada charakteru Banea, sabo, do ktrej nie chcia si przyzna. Ale istniaa. Gdy tylko opady emocje chwili, a Ciemna Strona przestaa go prowadzi, jego dza krwi opada. Niesprowokowany, nie by w stanie zabi nawet znienawidzonego wroga. A to oznaczao, e przypuszczalnie, gdyby zaistniaa taka sytuacja, nie byby rwnie w stanie zabi Githany. Prawda ta po raz kolejny zmienia natur ich relacji. Niedawno zaczynaa si ju ba Banea, czujc, e jeli zwrci si przeciwko niej, nie bdzie miaa do siy, eby si obroni. Teraz wiedziaa, e tak si nigdy nie stanie. Po prostu nie potrafiby zabi przeciwnika bez powodu. Na szczcie ona nie miaa takich ogranicze. Pn noc Bane wci myla o tym, co powiedziaa mu Githany. Lea w ku, nie mogc zasn. Dlaczego nie umia zabi Siraka? Czy moga mie racj? Czy rzeczywicie cofn si wiedziony jakim bezsensownym wspczuciem? Chcia wierzy, e przyj Ciemn Stron, ale gdyby tak byo, zabiby Siraka bez chwili namysu - niezalenie od konsekwencji. Jednak nie tylko to go drczyo. By zdenerwowany sytuacj, jaka wytworzya si midzy nim a Githany. Z pewnoci czu do niej pocig - bya hipnotyczna i kuszca. Za kadym razem, kiedy go dotykaa, czu ciarki na plecach. Nawet kiedy si nie widywali, czsto o niej myla, wspomnienia zalegay gboko w jego pamici niczym upojny zapach jej perfum. Nocami dugie czarne wosy i niebezpieczne oczy Githany nawiedzay go w snach. No i wierzy, e ona take co do niego czua... cho wtpi, aby sama zechciaa to przyzna. Mimo e w czasie wsplnych lekcji stali si sobie bliscy, nigdy nie spenili swojej tsknoty. Wydawao si to wrcz niestosowne, kiedy Sirak wci by najlepszym studentem w Akademii. Pokonanie go byo najwaniejszym celem obojga, adne nie chciao zaprzta sobie myli czym innym. By wsplnym wrogiem, ktry ich czy, lecz w pewnym sensie rwnie cian, ktra ich rozdzielaa.

Darth Bane - Droga Zagady

135

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Pokonanie Siraka miao rozwali t cian w gruzy. Po bitwie Bane ujrza jednak w oczach Githany rozczarowanie. Obieca zabi ich wsplnego wroga, a ona mu uwierzya. Na koniec jego czyny dowiody jednak, e zawid jej oczekiwania, a mur midzy nimi sta si nagle znacznie, znacznie wyszy. Kto zastuka cicho do drzwi. Byo dawno po capstrzyku, nikt z uczniw nie mia powodu, aby krci si po korytarzach. Przysza mu do gowy tylko jedna osoba, ktra moga si teraz znajdowa poza dormitoriami. Wyskoczy z ka i jednym susem podbieg do drzwi, otwierajc je gwatownie. Z trudem ukry rozczarowanie, kiedy ujrza na progu lorda Kasima. Fechtmistrz wszed do pokoju, nie czekajc na zaproszenie. Skin Baneowi gow, dajc znak, aby zamkn za nim drzwi. Bane wypeni polecenie, zastanawiajc si nad celem tej nieoczekiwanej nocnej wizyty. - Mam co dla ciebie - rzek Twilek, odgarniajc fady paszcza i sigajc do miecza przy pasie. Bane zda sobie jednak spraw, e nie jest to wasny miecz mistrza. Rkoje broni Kasima bya dusza ni inne, co pozwalao na monta dwch krysztaw, na kade ostrze po jednym. Ten miecz mia krtsz rkoje, lekko i dziwacznie zakrzywion w ksztat haka. Fechtmistrz wczy miecz - jego pojedyncze ostrze zalnio ciemn czerwieni. - To bro mojego mistrza - wyjani Baneowi. - Jako dziecko mogem patrze godzinami, jak wiczy. Moje najwczeniejsze wspomnienia to rubinowe wiata taczce w rytm sekwencji walki. - Nie pamitasz swoich rodzicw? - zdziwi si Bane. Kasim pokrci gow. - Moi rodzice zostali sprzedani na rynku niewolnikw Nal Hutta. Tam znalaz mnie mistrz Nadaz. Widzia moj rodzin na blokach aukcyjnych, moe to przycigno jego uwag, e bylimy Twilekami jak on. Byem tak may, e ledwie staem o wasnych siach. Mistrz Nadaz wyczuwa we mnie Moc. Kupi mnie i zabra z powrotem na Ryloth, gdzie uczy mnie wrd naszego ludu. - A co si stao z twoimi rodzicami? - Nie wiem - odpar Kasim, obojtnie wzruszajc ramionami. - Nie mieli szczeglnego daru Mocy, wic mistrz nie widzia powodu, by ich kupowa. Byli sabi, a zatem zostali w tyle. Mwi niedbaym tonem, jakby wiadomo tego, e jego rodzice yli i prawdopodobnie umarli jako niewolnicy w subie Huttw, nie miaa dla niego adnego znaczenia. W pewnym sensie jego obojtno bya zrozumiaa. Nigdy nie zna rodzicw, nie mia dobrych ani zych wizi emocjonalnych. Bane zastanawia si przez chwil, jak inaczej mogoby si potoczy jego ycie, gdyby zosta wychowany przez kogo innego. Gdyby Hurst zosta zabity w kopalni cortosis, kiedy Bane by maym dzieckiem... czy wwczas te los zawidby go do Akademii na Korribanie? - Mj mistrz by wielkim lordem Sithw - cign Kasim. - Szczeglnie wyrnia si w walce na miecze wietlne i umiejtno t przekaza mnie. Nauczy mnie, jak si posugiwa mieczem wietlnym o dwch ostrzach, cho, jak widzisz, sam wola tradycyjn konstrukcj. Oczywicie, z wyjtkiem rkojeci.

136 Ostrze znikno, kiedy Kasim wyczy bro i rzuci j Baneowi, ktry bez trudu chwyci miecz, otaczajc doni zakrzywion rkoje. - Dziwne uczucie - mrukn. - Wymaga lekkiej zmiany chwytu - wyjani Kasim. - Trzymaj go bardziej rodkiem doni, dalej od kocw palcw. Bane zastosowa si do jego wskazwek, pozwalajc, by jego ciao przywyko do dziwnego ksztatu i wywaenia. Jego umys natychmiast zacz analizowa implikacje nowego chwytu. Dawa on szermierzowi wicej siy w uderzeniach znad gowy i zmienia kt ataku o uamki stopnia. Wystarczy, eby zdezorientowa i zmiesza niczego niepodejrzewajcego przeciwnika. - Niektre ruchy z t broni s do trudne - ostrzeg Kasim. - Inne z kolei s skuteczniejsze. Wedug mnie ostatecznie dojdziesz do wniosku, e miecz wietlny doskonale odpowiada twojemu stylowi. - Dajesz mi go? - z niedowierzaniem zapyta Bane. - Dzisiaj udowodnie, e jeste go wart. - W gosie fechtmistrza sycha byo odcie dumy. Bane zapali ostrze, suchajc sodkiego szumu akumulatora i syczcych trzaskw ostrza energetycznego. Wykona kilka prostych mynkw i nagle wyczy bro. - Czy Qordis si zgadza? - Decyzja naley do mnie, nie do niego - odpar Kasim. Wydawa si wrcz obraony. - Nie przechowywaem tego ostrza przez dziesi lat po to, eby Qordis mia decydowa, komu je dam. Bane odpowiedzia penym szacunku pokonem, doskonale wiadom wielkiego honoru, jaki spotka go ze strony Kasima. Aby wypeni niezrczne milczenie, ktre nastpio po tych sowach, zapyta: - Czy mistrz da ci go, umierajc? - Zabraem mu miecz, kiedy go zabiem. Bane by tak zaskoczony, e nie zdoa tego ukry. Fechtmistrz zauway to i umiechn si lekko. - Nauczyem si od mistrza Nadaza wszystkiego, co umia. A cho by bardzo silny Ciemn Stron, ja byem silniejszy. By doskonay w walce z mieczem wietlnym, ale ja okazaem si lepszy. - Ale czy musiae go zabija? - zapyta Bane. - To by test. Chciaam sprawdzi, czy jest rwnie silny, jak mi si zdawao. To byo jeszcze przed dojciem do wadzy lorda Kaana. Wci bylimy winiami starej szkoy. Sithowie przeciw Sithom. Mistrzowie przeciw uczniom. Gupcy, ktrzy zabijali si wzajemnie, by okaza swoj dominacj. Na szczcie Bractwo Ciemnoci pooyo temu kres. Nie cakiem, pomyla Bane. Przyszli mu do gowy Fohargh i Sirak. - Sabi wci staj si ofiarami silnych. To nieuniknione - powiedzia. Kasim przechyli gow na bok, usiujc zgbi znaczenie tych sw.

137

Drew Karpyshyn

- Nie pozwl si olepi przez ten zaszczyt - ostrzeg. - Nie jeste jeszcze gotw, aby si ze mn zmierzy, mody uczniu. Nauczyem ci wszystkiego, co umiesz, ale nie wszystkiego, co ja umiem. Bane nie mg powstrzyma umiechu. Myl o starciu si z Kasimem w prawdziwej walce byaby wiadectwem pychy. Wiedzia, e nie dorwna fechtmistrzowi. Jeszcze nie. - Bd o tym pamita, mistrzu. Zadowolony Kasim odwrci si do wyjcia, zanim jednak Bane zamkn za nim drzwi, doda: - Lord Qordis chce si z tob widzie z samego rana. Id do niego jeszcze przed porannym wiczeniami. Nawet trzewica perspektywa spotkania z ponurym zwierzchnikiem Akademii nie moga stumi radoci Banea. Gdy tylko zosta sam w pokoju, wczy miecz wietlny i zacz trenowa sekwencje. Mino wiele godzin, zanim odoy bro i miertelnie zmczony upad na ko. Wszystkie myli o Githany dawno wywietrzay mu z gowy. Pierwszy promie brzasku powita Banea u drzwi wiodcych do prywatnych apartamentw lorda Qordisa. Mino wiele miesicy od czasu, kiedy tu by ostatnio. Wtedy zganiono go za zabicie Fohargha. Teraz powanie okaleczy jednego z najlepszych studentw Akademii - osobistego faworyta Qordisa. Zastanawia si, co czeka go tym razem. Zebra si na odwag i zastuka. Raz. - Wej - rozleg si gos ze rodka. Starajc si ignorowa wewntrzne drenie, Bane speni polecenie. Lord Qordis siedzia na macie do medytacji porodku pokoju. Wygldao, jakby nigdy si stamtd nie rusza, bo znajdowa si dokadnie w takiej samej pozycji jak w czasie poprzedniego spotkania. - Mistrzu... - Bane skoni si nisko. Qordis nie wsta. - Widz, e masz miecz wietlny u pasa. - Lord Kasim da mi go. Uwaa, e zasuyem sobie na niego moim ostatnim zwycistwem na ringu. - Bane nagle poczu potrzeb obrony, jakby go zaatakowano. - Nie mam zamiaru krytykowa tego, co czyni fechtmistrz - odpar Qordis, cho jego ton sugerowa co wrcz przeciwnego. - Jednak teraz, kiedy nosisz ten miecz, nie moesz zapomina, e nadal jeste uczniem. Wci winien jeste posuszestwo i lojalno mistrzom w Akademii. - Oczywicie, lordzie Qordis. - Sposb, w jaki pokonae Siraka, wywar na studentach spore wraenie - cign Qordis. - Bd ci prbowali naladowa. Musisz by dla nich przykadem. - Zrobi, co w mojej mocy, mistrzu. - A to oznacza, e skocz si twoje prywatne sesje z Githany. Bane zdrtwia. - Wiedziae?

138 - Jestem lordem Sithw i mistrzem tej Akademii. Nie jestem gupi ani lepy na to, co dzieje si w murach wityni. Tolerowaem takie zachowanie, kiedy bye wyrzutkiem, poniewa nie czynio krzywdy innym uczniom. Nie chc jednak, aby poszli za twoim przykadem i zaczli si wzajemnie szkoli w mylnym przekonaniu, e ci dorwnaj. - co si stanie z Githany? Czy zostanie ukarana? - Porozmawiam z ni tak samo, jak rozmawiam teraz z tob. Dla wszystkich musi by jasne, e ju nie trenujecie po kryjomu. A to oznacza, e nie moesz si wicej z ni widywa. Musisz unika wszelkich kontaktw poza lekcjami grupowymi. Jeli oboje mnie posuchacie, nie bdzie dalszych konsekwencji. Bane rozumia obawy lorda Qordisa, ale czu, e to zbyt radykalne rozwizanie. Nie byo powodu, aby tak zupenie odcina go od Githany. Zastanawia si, czy mistrzowie domylaj si, e co do niej czuje. Czy obawiaj si, e to moe go rozprasza? Doszed do wniosku, e chodzi jednak o co innego - wycznie o kontrol. Bane zbuntowa si przeciwko lordowi Qordisowi i odnis sukces pomimo wyobcowania. Teraz Qordis chcia przywaszczy sobie osignicia Banea. - To nie wszystko - cign Qordis, przerywajc tok myli ucznia. - Musisz rwnie skoczy z czytaniem archiww. - Dlaczego? - zaoponowa zaskoczony i wcieky Bane. - Manuskrypty zawieraj mdro dawnych Sithw. Dowiedziaem si z nich wielu cennych rzeczy dotyczcych Ciemnej Strony. - Te archiwa to relikty przeszoci - ostro odparowa Qordis. - S z czasw, ktre ju dawno odeszy. Zakon si zmieni. Wyewoluowalimy ponad wszystko, co moge wyczyta w tych zmurszaych zwojach i ksigach. Zrozumiaby to, gdyby uczy si od mistrzw, zamiast poda wasn ciek. Przecie to ty mnie zmusie, bym poda wasn ciek, pomyla Bane. - Sithowie pewnie si zmienili, ale wci moemy budowa na wiedzy tych, ktrzy byli tu przed nami - tumaczy. - Z pewnoci to rozumiesz, mistrzu. Po co inaczej odbudowaby Akademi na Korribanie? W oczach mrocznego lorda pojawi si bysk gniewu. Nie podobao mu si, e jeden ze studentw prbuje mu si sprzeciwi. Kiedy przemwi, jego gos brzmia zimno i gronie. - Na tym wiecie Ciemna Strona jest bardzo mocna. I tylko dlatego tu przybylimy. Bane wiedzia, e na tym powinien poprzesta, ale nie by jeszcze gotw na wycofanie si. To byo zbyt wane. - A co z Dolin Mrocznych Lordw? Co z grobami tych wszystkich mrocznych mistrzw, ktrzy zostali pochowani na Korribanie, z sekretami ukrytymi w ich mogiach? - Tego szukasz? - zadrwi Qordis. - Sekretw umarych? Jedi zbezczecili groby, kiedy zdobyli Korriban trzy tysice lat temu. Nie zostao nic cennego.

Darth Bane - Droga Zagady

139

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

140

- Jedi to sudzy wiata - zaprotestowa Bane. - Ciemna strona ma tajemnice, ktrych oni nigdy nie zrozumiej. Moe co jednak zostawili. Qordis zamia si, a waciwie warkn ostro, wzgardliwie. - Jeste naprawd taki naiwny? - Duchy potnych mistrzw Sithw podobno nadal si snuj wok swoich grobw - upiera si Bane zdecydowany, e nie pozwoli si zastraszy. - Pojawiaj si tylko tym, ktrzy s tego godni. Na pewno nie ukazaliby si Jedi. - Czy naprawd sdzisz, e duchy i zjawy wci si tam krc, czekajc tylko, aby przekaza wielkie tajemnice Ciemnej Strony tym, ktrzy ich odnajd? Myli Banea powdroway do przeczytanych wczeniej ksig. Zbyt wiele relacji udokumentowano w archiwach, eby miay si okaza jedynie legend. Musiao w nich by troch prawdy. - Tak sdz - odpowiedzia, cho zdawa sobie spraw, e to jeszcze bardziej rozwcieczy Qordisa. - Wierz, e wicej si naucz od duchw w Dolinie Mrocznych Lordw ni od ywych mistrzw tutaj, w Akademii. Qordis zerwa si na nogi i uderzy go w twarz. Dugie jak szpony paznokcie pozostawiy krwawe lady na skrze. Bane nawet nie mrugn. - Jeste bezczelnym gupcem! - wrzasn mistrz. - Czcisz tych, ktrzy odeszli i umarli. Mylisz, e oni maj jak wielk moc, ale to tylko py i koci! - Mylisz si - odpar Bane. Poczu, e z zadrapa zaczyna pyn krew, ale nie podnis rki, eby j wytrze. Po prostu sta nieruchomy jak kamie przed kipicym wciekoci mistrzem. Cho Bane si nie poruszy, Qordis cofn si o krok. Po chwili odezwa si nieco bardziej opanowanym, cho wci penym gniewu gosem: - Wyno si. - Wycign dugi, kocisty palec w stron drzwi. - Jeli tak bardzo cenisz sobie mdro umarych, id. Opu wityni. Udaj si do Doliny Mrocznych Lordw. Znajd odpowiedzi w ich grobach. Bane si zawaha. Wiedzia, e to prba. Jeli teraz przeprosi... a waciwie ukorzy si i bdzie baga mistrza o przebaczenie... Qordis prawdopodobnie pozwoli mu pozosta. Wiedzia jednak, e mistrz si myli. Dawni Sithowie zginli, lecz ich spucizna pozostaa. I otwieraa si szansa, aby j przej na wasno. Odwrci si tyem do lorda Qordisa i wyszed z pomieszczenia bez sowa. Nie byo sensu kontynuowa tej ktni. By tylko jeden sposb, aby zwyciy - znale dowd. A nie znajdzie go, stojc tutaj.

ROZDZIA

18
Bane nie pojawi si na porannych wiczeniach. Kasimowi nietrudno byo si domyli, kto jest odpowiedzialny za jego nieobecno. Nie zawraca sobie gowy stukaniem: uy Mocy, by wyway zamek i kopniakiem otworzy drzwi. Niestety, element zaskoczenia, na ktry liczy, przepad. Qordis sta tyem do drzwi, przygldajc si jednemu ze wspaniaych gobelinw, jakie wisiay obok jego ogromnego oa. Nie odwrci si, kiedy wpad fechtmistrz; w ogle nie zareagowa na haas. A to oznaczao, e spodziewa si tego wtargnicia. Kasim gwatownie machn rk i drzwi zatrzasny si z hukiem. To, co mia zamiar powiedzie, nie nadawao si dla uszu studentw. - Co, do wszystkich piorunw, zrobie, Qordis? - Przypuszczam, e masz na myli ucznia Banea. - Oczywicie, e mam na myli tego cholernego Banea! Koniec gierek, Qordis. Co mu zrobie? - Jemu? Nic. Nie w taki sposb, jak sdzisz. Prbowaem mu tylko przemwi do rozsdku. Prbowaem wyjani mu konieczno dostosowania si do ram tej instytucji. - Zmanipulowae go. - Kasim westchn z rezygnacj. Wiedzia, e Qordis nie przepada za Baneem. Gwnie dlatego, e sprowadzi go tutaj lord Kopecz, jego dugoletni rywal. Fechtmistrz zrozumia, e powinien by ostrzec ucznia. - W jaki sposb wpyne na jego tok mylenia - cign, usiujc wywoa jakkolwiek reakcj. - Zmusie go do wejcia na ciek, na ktrej chciae go zobaczy. ciek zagady. Qordis nie odpowiedzia od razu. Kasim, znudzony ogldaniem plecw lorda, podszed, chwyci go za rami i odwrci przodem do siebie. - Dlaczego, Qordis? W pierwszej krciutkiej chwili, zanim jeszcze obrci go cakiem, wydawao mu si, e na szczupej, cignitej twarzy mistrza Akademii dostrzeg przebysk niepewnoci i zmieszania. Ale ju za chwil ta sama twarz wykrzywia si wciekoci, a ciemne oczy w gbokich oczodoach zabysy gniewnie. Qordis uderzeniem zrzuci z ramienia do Kasima.

141

Drew Karpyshyn

- Bane sam to na siebie sprowadzi. By nieposuszny! Optaa go obsesja przeszoci! Nie przyda nam si na nic, dopki nie przyjmie nauk Akademii! Kasim by wstrznity. Nie tym wybuchem, lecz wyrazem niepewnoci, ktry go poprzedzi. Nagle zacz si zastanawia, czy to spotkanie przebiegao dokadnie tak, jak to planowa mistrz. Moe Qordis prbowa zmanipulowa Banea i przegra. To nie byby pierwszy raz, kiedy nie docenili swojego niezwykego ucznia. Teraz Kasim by ju bardziej zaciekawiony ni wcieky. - Powiedz mi, co si stao, Qordis. Gdzie Bane jest teraz? Qordis westchn niemal z alem. - Poszed na pustkowia. Ruszy w kierunku Doliny Mrocznych Lordw. - Co? Dlaczego? - Mwiem ci, jest optany przeszoci. Wierzy, e s tam tajemnice, ktre jemu tylko zostan wyjawione. Sekrety Ciemnej Strony. - Ostrzege go o zagroeniach? O rojach pelko? O tukata? - Nie da mi szansy. I tak by nie posucha. W to akurat Kasim chtnie wierzy. Nie wiedzia tylko jeszcze, czy powinien wierzy rwnie w reszt historii Qordisa. Mistrz Akademii by subtelny, przebiegy. Wymanewrowanie kogo tak, aby z wasnej woli zapdzi si do morderczej Doliny Mrocznych Lordw, byoby do niego bardzo podobne. Gdyby chcia wyeliminowa Banea, zachowujc pozory niewinnoci, byby to jeden z lepszych sposobw. Byo tylko jedno mae ale. - On przeyje - stwierdzi Kasim. - Jest silniejszy, ni ci si wydaje. - Jeli przeyje - odpar Qordis, odwracajc si znowu do gobelinu - pozna prawd. W dolinie nie ma adnych tajemnic. Ju nie. Wszystko, co miao jakkolwiek warto, zostao zabrane... najpierw przez Sithw usiujcych ochroni nasz zakon, a potem przez Jedi usiujcych go zniszczy. W grobach nie zostao nic, tylko puste komory i kupy kurzu. Kiedy sam to zobaczy, zrezygnuje z tej szaleczej idealizacji dawnych Sithw. Dopiero wtedy bdzie gotw wstpi do Bractwa Ciemnoci. Rozmowa dobiega koca - przynajmniej to byo jasne. Sowa Qordisa miay sens, przynajmniej jako cz wikszej lekcji, ktrej ostatecznym celem byoby zmuszenie Banea do porzucenia starych nauk i zaakceptowania nowego zakonu Sithw oraz Bractwa Kaana. Wychodzc z pokoju, Kasim nie mg jednak pozby si wraenia, e Qordis dopisywa usprawiedliwienie do zdarze ju po fakcie. Qordis chcia, aby wszyscy wierzyli w to, e przez cay czas zachowuje kontrol, ale to zaszczute spojrzenie, jakie przez chwil pochwyci fechtmistrz, byo ostatecznym dowodem prawdy - lord przerazi si czym, co Bane zrobi lub powiedzia. Myl ta wywoaa umiech na wargach Twileka. Mia absolutn pewno, e Bane przeyje podr do Doliny Mrocznych Lordw. I bardzo by ciekaw, co si stanie, kiedy mody czowiek powrci. Sirak rusza si niemrawo. Ostatnich trzydzieci sze godzin spdzi w zbiorniku bacty i cho jego obraenia zagoiy si cakowicie, ciao wci instynktownie

142 reagowao na wspomnienie ran zadanych przez miecz Banea. Powoli zebra wszystkie rzeczy osobiste, marzc tylko o powrocie do znajomego otoczenia wasnego pokoju i opuszczeniu samotnoci centrum medycznego. Do pokoju wpyn jeden z robotw medycznych, niosc dla niego par spodni, koszul i szat ucznia. Ubranie mierdziao rodkiem dezynfekcyjnym; sterylizacja wszystkiego, co jest wnoszone do centrum medycznego, bya normaln praktyk. Rzeczy pasoway, ale zaledwie je woy, wiedzia, e nigdy wczeniej nie byy noszone. Od chwili, kiedy zniesiono go nieprzytomnego z ringu, nie widzia ani jednej ywej istoty, nikogo poza robotami medycznymi. Nikt nie przyszed go odwiedzi, kiedy unosi si w uzdrawiajcej cieczy - ani Kasim, ani Qordis, ani nawet Llokay i Yevra. Nie mia im tego za ze. Sithowie pogardzali saboci i porak. Kiedy ucze przegrywa w pojedynku, zostawa sam ze swoim wstydem i porak, czekajc, a zbierze na nowo siy, by podj nauk. Kademu si to zdarzao, wczeniej czy pniej... ale Sirakowi nie zdarzyo si jeszcze nigdy. By niezwyciony, nietykalny... najlepszy student w kadej dziedzinie. Sysza plotki i szepty. Mwili o nim: Sithari, istota doskonaa. Teraz ju go tak nie nazw. Nie po tym, co zrobi mu Bane. Odwrci si do drzwi i ujrza w nich Githany. - Czego chcesz? - spyta ostronie. Wiedzia, kim jest, cho nigdy wczeniej z ni nie rozmawia. W dniu jej przybycia uzna, e moe stanowi potencjalne zagroenie. Obserwowa j i wiedzia, e ona obserwuje jego. Kade z nich mierzyo i oceniao drugie, starajc si okreli, kto jest lepszy. Sirak by ostrony wobec potencjalnych przeciwnikw, ktrzy mogliby go wyzwa albo tylko tak mu si zdawao - dopki student, ktrego nie obawia si wcale, nie pooy go na opatki. - Chc z tob porozmawia - rzeka. - O Banie. Mimowolnie skrzywi si na dwik tego imienia, po czym przekl si w duchu za t reakcj. Jeli jednak nawet Githany j zauwaya, nie daa tego pozna po sobie. - Co z nim? - zapyta ostro. - Ciekawa jestem, jakie masz teraz plany. Jak zamierzasz rozwiza t sytuacj? Przez chwil musia walczy, przywoujc dawn arogancj, ale jako zdoa wydoby z siebie ironiczny umiech. - Moje plany to moja sprawa. - Bdziesz chcia si zemci? - naciskaa. - Moe za jaki czas - przyzna wreszcie. - Mog ci pomc. Zrobia krok w jego kierunku. Ten krok wystarczy, eby Sirak zauway, z jakim zmysowym wdzikiem si porusza - niczym zeltroska tancerka z woalem. Podejrzliwie zmruy oczy. - Dlaczego?

Darth Bane - Droga Zagady

143

Drew Karpyshyn

- Pomogam Baneowi ci pokona - rzeka. - Wyczuam jego potencja od pierwszej chwili, gdy go zobaczyam. Gdy Qordis i inni mistrzowie odwracali si do niego plecami, w tajemnicy przekazywaam mu ich nauki o Mocy. Wiedziaam, e Ciemna Strona jest w nim silna. Silniejsza ni we mnie. Silniejsza ni w tobie, a moe nawet ni w samych mistrzach. Sirak nadal nie rozumia, po co mu o tym opowiada. - Wci nie odpowiedziaa na moje pytanie. Dostaa od Banea to, czego pragna. Czemu chcesz mi teraz pomaga? Pokrcia smutno gow. - Myliam si co do Banea. Sdziam, e jeli mu pomog, stanie si silniejszy, e przyjmie Ciemn Stron. A potem sama mogabym si uczy od niego i rwnie zdoby Moc. On jednak nie jest zdolny zanurzy si w Ciemnej Stronie. Wszyscy uwaaj, e pokonanie ci to wielkie zwycistwo. Ja jedna wiem, e to klska. Bawia si nim. Drwia z niego. A jemu si to nie podobao. - Przed Baneem nigdy jeszcze nikt nie pokona mnie na ringu! - warkn. - Jak moesz to nazwa klsk? - Jeszcze yjesz - odpara po prostu. - Kiedy przyszed moment, aby ci zabi i zakoczy twoje ycie, zawaha si. Nie mg si do tego zmusi. Jest saby. Zaintrygowany Sirak nie odpowiedzia. Czeka, a Githany rozwinie swoj wypowied. - Przez cae miesice planowa i planowa, jak si na tobie zemci - cigna. Nienawi daa mu si, by ci pokona... ale w ostatniej chwili okaza lito i pozwoli ci y. - Ja te pozostawiem go przy yciu po pierwszym pojedynku - przypomnia jej Sirak. - To nie by akt litoci... raczej pogardy. Mylae, e go cakiem zniszczye. Gdyby wiedzia, e pewnego dnia podwignie si i znowu ci wyzwie, pewnie by tego nie zrobi, niezalenie od zasad panujcych w Akademii. Nie docenie go. To by bd, ktrego ju nigdy nie popenisz. Ale Bane wie, ile jeste wart. Wie, e jeste do potny, aby reprezentowa prawdziwe zagroenie. A jednak pozostawi ci przy yciu, wiedzc, e pewnego dnia zechcesz si zemci. Jest albo saby, albo gupi zakoczya. -A ja nie chc mie nic wsplnego ani z jednym, ani z drugim. W jej sowach byo troch prawdy, ale Sirak wci nie by przekonany. - Szybko zmieniasz sojusze, Githany. Nawet jak na Sitha. Milczaa przez dusz chwil, zastanawiajc si, jak powinna odpowiedzie. Nagle wbia wzrok w podog, a kiedy znw go podniosa, jej oczy pene byy wstydu i upokorzenia. - To Bane zakoczy nasz sojusz, nie ja - przyznaa, prawie dawic si sowami. Porzuci mnie - cigna, nawet nie prbujc ukry goryczy. - Opuci Akademi. Nie powiedzia mi, dlaczego. Nie poegna si nawet. Nagle wszystko znalazo si na swoim miejscu. Sirak zrozumia jej gwatown potrzeb przyczenia si do niego przeciwko dawnemu sojusznikowi. Githany

144 przywyka mie kontrol. Przywyka do rzdzenia. Lubia by t osob, ktra wszystko koczy. Nie spodobao jej si, kiedy nagle znalaza si po drugiej stronie. Jak w starym koreliaskim przysowiu: strze si gniewu wzgardzonej kobiety. - Dokd poszed? - zapyta. - Studenci mwi, e Qordis wysa go do Doliny Mrocznych Lordw. Sirak omal nie wykrzykn: To tak, jakby ju nie y!, ale w ostatniej chwili przypomnia sobie jej ostrzeenie, e nie wolno nie docenia Banea. Powiedzia zatem tylko: - Spodziewasz si, e wrci. - Jestem tego pewna. - Wtedy bdziemy gotowi - obieca Sirak. - Kiedy wrci, zniszcz go. Bane, idc przez spalone piaski pustkowi Korribana, stwierdzi, e soce wkrtce zajdzie za horyzont. Wdrowa pod jego promieniami ju od wielu godzin: pozostawi za sob miasteczko Dreshdae i wityni, ktra nad nim growaa. Teraz i ona, i miasteczko ledwie majaczyy na horyzoncie. Gdyby si obejrza, miaby trudnoci z ich dostrzeeniem. Ale on si nie oglda. Uparcie dy przed siebie. Lejcy si z nieba ar nie powstrzyma go. Nie powstrzymaj go te temperatury bliskie punktu zamarzania, ktre przyjd po zachodzie soca. Dyskomfort fizyczny - zimno, upa, pragnienie, gd, zmczenie - wszystko to nie miao na niego wikszego wpywu, gdy podtrzymywaa go potga Mocy. By niespokojny. Pamita pierwsz chwil, kiedy postawi stop na Korribanie. Wyczuwa potg tego wiata: Korriban y Ciemn Stron. Uczucie to jednak byo sabe i odlege. W czasie pobytu w Akademii tak si przyzwyczai do tego prawie podprogowego szumu, e ju go nie dostrzega. Kiedy jednak opuci wityni i pozostawi za sob port, oczekiwa, e to uczucie si spotguje. Z kadym krokiem by coraz bliej Doliny Mrocznych Lordw i wydawao mu si, e powinien poczu wzrost intensywnoci Ciemnej Strony. Nie poczu jednak nic, adnej zauwaalnej zmiany. Znajdowa si tylko kilka kilometrw od wejcia do doliny: widzia ju ciemne kontury najbliszych grobowcw, wykutych w kamiennych cianach. Ale Ciemna Strona wci nie bya niczym wicej, jak tylko cichym echem, niewyranym wspomnieniem odlegych sw wypowiedzianych w zamierzchej przeszoci. Odsun od siebie wtpliwoci i zastrzeenia i przyspieszy kroku. Chcia dotrze do doliny przed zapadniciem cakowitej ciemnoci. Wybiegajc z Akademii, zapa kilka prtw arowych; w razie potrzeby bdzie mg ich uy. Niestety ich wiato bdzie w nocy niczym boja alarmowa - wszystkim zdradzi miejsce jego pobytu. Majc przy boku nowy miecz wietlny, wiedzia, e wyjdzie cao niemal z kadego starcia, ale wrd grobw kryy si istoty, ktrych uwagi wolaby raczej nie zwraca. Ostatnie promienie wiata jeszcze przenikay powietrze, kiedy wreszcie dotar do celu. Dolina Mrocznych Lordw leaa u jego stp, ukryta pod caunem zmierzchu. Przez chwil zastanawia si, czy nie rozbi tu obozowiska do witu, ale odrzuci t

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 145 myl. Dzie czy noc, to nie ma znaczenia; kiedy ju si znajdzie w grobowcu, bdzie musia uywa prtw arowych niezalenie od owietlenia na zewntrz. A teraz, kiedy wreszcie dotar na miejsce, czu, e nie zdoa si ju duej powstrzyma i musi sprawdzi, czy uda mu si co znale. Wybra najblisz ze wity, ktra jeszcze majaczya w mroku. Podobnie jak inne grobowce, ona rwnie wykuta bya w wysokim kamiennym klifie otaczajcym dolin. Wielka sklepiona brama zostaa wyrzebiona na powierzchni zbocza, ale komory, w ktrych spoczyway szcztki mrocznego lorda, wbijay si gboko we wntrze skay. Podchodzc bliej, Bane by ju w stanie rozrni skomplikowane dekoracje, wyryte na uku. Co byo napisane na jego szczycie, ale nie mg rozpozna liter. Domyla si, e kiedy byo to dzieo sztuki, lecz eony wiatrw pustynnych zatary szczegy. Zatrzyma si na progu, chonc atmosfer zakazanej tajemnicy, jaka otaczaa wejcie do grobowca. Wci jednak nie czu adnej zmiany w Mocy. Przechodzc przez prg, zdziwi si, bo ujrza, e wielki kamie zamykajcy wejcie jest rozbity. Przesun palcami po miejscu pknicia. Gadkie. Starte. Ktokolwiek rozbi te drzwi, uczyni to dawno temu. Wyprostowa si i odwanie wkroczy przez strzaskany portal. Powoli poruszajc si w mroku, ruszy dugim tunelem wejciowym. Po jakich szeciu metrach zapada kompletna ciemno, wic wyj prt arowy i go zapali. Upiorne niebieskie wiato wypenio tunel. Niewielki rj mierciononych chrzszczy pelko pospiesznie uciek poza krg wiata. Prboway go podej, zbliajc si jednoczenie ze wszystkich stron. Wci je czu, jak czaiy si w ciemnoci wok niego, ale si nie ba. W kocu to nie wiato utrzymywao je w bezpiecznej odlegoci. Chrzszcze pelko, podobnie jak wikszo stworze yjcych na Korribanie, byy wraliwe na Moc. Wyczuy zapewne przybycie Banea na dugo przedtem, zanim wszed do grobowca. Jego moc z pewnoci przycignaby je i tak. A jednak to take Moc utrzymywaa je teraz w ryzach, razem z ich paraliujcymi kolcami na grzbiecie. Pelko instynktownie wyczuway, jak wielka jest sia Banea, bay si go. Nie podejd bliej, by go zaatakowa, wic mogy by najwyej nieprzyjemne, nie za niebezpieczne. Prawdziwe zagroenie stanowiy wiksze stworzenia, takie jak tukata. Ale nimi zajmie si dopiero wtedy, kiedy nadejdzie czas. W tej chwili bardziej martwiy go potencjalne zagroenia ze strony budowniczych grobowca. Mauzolea Sithw znane byy ze zoliwie zainstalowanych miertelnych puapek. Bane sign w Moc, starannie sondujc ciany, ziemi i sklepienie w poszukiwaniu czego niezwykego. Poczu ulg, a zarazem lekkie rozczarowanie, kiedy nie odkry zupenie nic. W duchu mia chyba nadziej natkn si na jak nieodkryt komnat, co, co umkno uwagi Jedi. Szed dalej tunelem, mijajc kolejne komory, w ktrych zoono skarby i inne dary, pochowane wraz z Mrocznym Lordem - plus kilku ywych sucych. Pomieszczenia te go nie interesoway, nie by rabusiem grobw. Wdrowa zatem coraz gbiej i gbiej, a dotar do samej krypty.

Darth Bane - Droga Zagady

146 Chrzszcze pelko nie odstpoway go ani na chwil, krcc si nieustannie tu poza krgiem bkitnego wiata rzucanego przez prt arowy. Sysza wysokie skrzeczenie - skriiiiik, skriiiiik, skriiiiik - zdenerwowanego roju. Nie mogy dopa ofiary, a jednak nieustannie przycigaa je jego obecno. Krypta bya atwa do zidentyfikowania dziki ogromnemu kamiennemu sarkofagowi, ktry sta porodku pomieszczenia na niewielkim postumencie. By jedynie ciemn plam na skraju wiata, ale sam jego widok napenia lkiem i szacunkiem. Wci uywajc Mocy, aby wykry puapki, jakie mogy na niego czeka, Bane ostronie zbliy si do grobu, a jego niepokj narasta, w miar jak bkitne wiato omywao sarkofag, wydobywajc z mroku kolejne szczegy. W kamieniu wyrzebiono podobne znaki jak u wejcia do grobowca, ale te tutaj nie ucierpiay od niewyobraalnych stuleci erozji. Byy wyrane, brutalne i ostre. Nie mg przeczyta nieznanego jzyka ani zidentyfikowa mrocznego lorda po herbie, ale wiedzia, e to miejsce spoczynku potnej i staroytnej istoty. Dotar do platformy, ktra sigaa mu zaledwie do kolana. Postawi na niej jedn stop, po czym sign i chwyci si wystajcej krawdzi jednego z symboli wyrzebionych na boku sarkofagu. Prawie oczekiwa poraenia lub wstrzsu, ale poczu jedynie zimny kamie pod palcami. Utrzymujc rwnowag w tej pozycji, podcign si tak, by obiema nogami znale si na platformie. Wtedy spojrza na pyt grobowca. Ku swojemu przeraeniu stwierdzi, e jest ona prawie doszcztnie zniszczona. Cokolwiek przedtem byo wewntrz, teraz znajdowaa si tam sterta gruzu i pyu, i jeszcze kilka drobnych kostek, ktre mogy by palcami szkieletu mrocznego lorda. Zeskoczy z postumentu, zy, ale jeszcze nie gotw, by si podda. Powoli zatoczy wielki krg, jakby spodziewa si znale skradzione szcztki zwalone na kup w kcie krypty. Ale nie znalaz nic, krypta zostaa zbezczeszczona i dokadnie obrabowana. Bane nie by pewien, co waciwie chcia znale, ale z pewnoci nie to. Dusze Mrocznych Lordw byy istotami czystej Ciemnej Strony - wieczne, jak sama Moc. Duch pozostawaby tu przez stulecia, a moe nawet tysiclecia, dopki nie pojawi si godny spadkobierca. Przynajmniej tak sugeroway teksty w archiwach. Namacalne dowody byy jednak nie do podwaenia. Staroytne manuskrypty go zawiody. Postawi wszystko na prawd ich sw - zbuntowa si nawet wobec Qordisa - i przegra. W desperacji odrzuci gow w ty i wznis rce w gr, ku nierwnemu stropowi skalnemu. - Jestem tutaj, mistrzu! - krzykn. - Przybyem, aby pozna twoje sekrety! Urwa, czekajc na odpowied. Nie usysza jednak nic, wic krzykn znw: - Poka si! Na ca potg Ciemnej Strony, poka si! Jego sowa odbijay si od cian, puste i guche. Upad na kolana, opuci ramiona i gow. Kiedy echa ucichy, w ciszy sycha byo jedynie klikanie chrzszczy pelko.

147

Drew Karpyshyn

Kopecz rozejrza si po obozowisku i splun na ziemi. Otaczaa go armia, lecz bya to armia istot niszych. Wszdzie, jak okiem sign, widzia poddanych: onierzy, zabjcw i uczniw. Cennych mistrzw Sithw bya tylko garstka. Niekoczca si wojna z Jedi na polach Ruusanu zbieraa obfite niwo wrd Bractwa Ciemnoci Kaana. Bez posikw bd zmuszeni do wycofania si lub zostan starci na proch przez generaa Hotha i jego znienawidzon Armi wiata. Ciki Twilek wsta, uznajc, e najwyszy czas co z tym zrobi. Ruszy przez obozowisko, mijajc grupy onierzy. Widzia, jak wielu jest rannych, zmczonych lub tylko zniechconych. Zanim dotar do namiotu lorda Kaana, pogarda, jak ywi dla swoich tak zwanych Braci, signa punktu wrzenia. Kiedy wszed, lord Kaan tylko spojrza na niego i natychmiast ostrym gestem odprawi pozostaych doradcw. Wyszli pojedynczo, nie miejc podej zbyt blisko. - Co si dzieje, stary przyjacielu? - zapyta Kaan. Jego gos by mikki i czarujcy jak zawsze, ale oczy mia wielkie i przeraone, jak zaszczute zwierz. - Widziae to, co jest na zewntrz i nazywa si nasz armi? - warkn Kopecz, wskazujc kciukiem za siebie. Powoli podszed bliej. - Jeli to wszystko, co mamy przeciwko lordowi Hothowi, to rwnie dobrze moemy spali nasze czarne szaty i zacz si uczy kodeksu Jedi. - Przybd posiki - zapewni go lord Kaan. - Dwie pene dywizje piechoty, brygada snajperw. P plutonu pojazdw repulsorowych z cikimi dziaami. Wielu garnie si do walki o chwa naszej sprawy. Codziennie wicej. Bractwo Ciemnoci nie moe zawie. Kopecza nie pocieszyy te obietnice. Lord Kaan zawsze by si Bractwa Ciemnoci, czowiekiem, ktry zjednoczy mrocznych lordw przy jednej sprawie wycznie swoj niezwyk osobowoci i wizj. Jednak teraz i on wydawa si na skraju wytrzymaoci. Napicie nieustannych walk z Jedi zniszczyo go. Kopecz pokrci gow z odraz. - Nie jestem jednym z twoich pompatycznych doradcw - rzek, podnoszc gos. Nie bd si przed tob paszczy i peza, lordzie Kaan. Nie bd sypa pochwa na twoj gupi gow, kiedy na wasne oczy widz, e prowadzisz nas na mier! - Ucisz si! - warkn Kaan. - Zniszczysz morale naszych onierzy! - Nie ma ju czego niszczy - odparowa Kopecz, cho ju znacznie ciszej. - Nie pokonamy Jedi zwykymi onierzami. Ich jest zbyt wielu, a nas zbyt mao. - Przez nas rozumiesz osoby godne wstpi w szeregi mrocznych lordw, tak? odparowa Kaan. Westchn i spojrza na rozoon przed sob holomap. - Wiesz, co musisz uczyni - rzek mu Kopecz ju znacznie spokojniejszym tonem. Postanowi, e pjdzie za Kaanem, teraz te go nie opuci. Nie zamierza jednak sta z zaoonymi rkami i czeka na pewn klsk. - Mamy przed sob armi rycerzy i mistrzw Jedi. Nie moemy stan przeciwko nim bez wasnych mistrzw z Akademii. Studentw te. Wszystkich. - Ale to tylko uczniowie - zaprotestowa Kaan.

148 - S najsilniejsi z naszego zakonu - przypomnia mu Kopecz. - Obaj wiemy, e nawet najgorsi studenci z Korribana s mocniejsi ni poowa tak zwanych mrocznych lordw tu, na Ruusanie. - Qordis jeszcze nie zakoczy pracy. Studenci wci musz si wiele nauczy upiera si Kaan, cho bez wielkiego przekonania. - Tyle niewykorzystanego potencjau. Akademia reprezentuje przyszo Sithw. - Jeli nie pokonamy Jedi tu, na Ruusanie, nie bdzie adnej przyszoci! - upiera si Kopecz. Lord Kaan chwyci si obiema rkami za gow, jakby nagy atak blu grozi mu pkniciem czaszki na p. Zacz dygota niczym w straszliwym ataku. Kopecz mimo woli cofn si o krok. Kaan potrzebowa tylko kilku sekund, aby opuci rce i odzyska opanowanie. Z jego oczu znikn zaszczuty wyraz, zastpiony przez spokojn pewno siebie, ktra tak wiele osb przycigna do Bractwa. - Masz racj, stary przyjacielu - rzek. Sowa brzmiay spokojnie i agodnie, jakby kto zdj mu z barkw ogromny ciar. Emanowa pewnoci siebie i si. Wydawa si janie fioletow aur, jakby by uosobieniem Ciemnej Strony. I nagle, w niewytumaczalny sposb, Kopecza take ogarn spokj. - Wyl wiadomo Qordisowi - rzek Kaan, a Moc wypywaa z niego niemal namacalnymi falami. - Masz racj. Czas, aby uczniowie Akademii na Korribanie naprawd wstpili w szeregi Sithw.

Darth Bane - Droga Zagady

149

Drew Karpyshyn

ROZDZIA

19
Bane nigdy w yciu nie by tak godny. Gd skrca mu odek, zgina go wp, kiedy wlk si powoli poprzez korribaskie rwniny w kierunku Dreshdae. Przez trzynacie dni przeszukiwa grobowce w Dolinie Mrocznych Lordw, ywic si jedynie Moc i tabletkami nawadniajcymi, ktre zabra w podr po pustyni. Nie spa, pozwala jednak odpocz umysowi w czasie medytacji. Jednak pomimo swojej potgi, nawet Moc nie bya w stanie stworzy czego z niczego. Mg odsuwa od siebie gd przez jaki czas, lecz nie na wieczno. Dwa razy zosta zaatakowany przez stada tukata, psw stranikw, ktre wczyy si po grobowcach swoich dawnych mistrzw. Po raz pierwszy odpdzi je Moc, chwytajc ciao samca alfa i rzucajc na reszt stada. Zrani kilka zwierzt i ucieky, wyjc przeraliwie, a ciarki przeszy mu po plecach. Drugi atak by znacznie bardziej krwawy. Badajc jeden z nowszych grobowcw stwierdzi nagle, e jest otoczony przez dwanacie tukata - stado dwukrotnie wiksze ni poprzednie. Wyskoczy na nie z mieczem wietlnym, tnc gdzie popadnie. Kiedy stado wreszcie rozpado si i ucieko, z dwunastu tukata yy tylko cztery. Potem ju tukata zostawiy go w spokoju - i cae szczcie, bo nie by pewien, czy zdoa dotrzyma im pola, jeli znw zaatakuj. Aby da miniom si do dalszych poszukiwa, za mocno nadszarpn rezerwy swojego ciaa, dosownie poerajc si od rodka. Teraz paci za to cen. Mg uwolni si od cierpienia, wchodzc w trans medytacyjny, zwalniajc bicie serca i funkcje yciowe, aby zachowa energi i ostatecznie wej w stan hibernacji, co skoczyoby si powoln, acz bezbolesn mierci. mier nie bya jednak opcj, ktr zamierza rozwaa. Jeszcze nie. Pomimo daremnych poszukiwa, pomimo miadcego rozczarowania nie by na to gotw. Zwaszcza e prawda, ktr odkry, nie moga umrze wraz z nim. Wytrzymywa wic bl i zmusza szybko mczce si ciao do drogi powrotnej. Do Akademii. Na pocztku wyprawy potrzebowa zaledwie dnia, by doj do doliny. Teraz szed z powrotem ju trzeci dzie. Kiedy wychodzi, by silny i wiey, teraz - saby i wygodniay. Ale w jego spowolnionym kroku kryo si co wicej ni fizyczny gd.

150 Przedtem gnaa go niecierpliwo. Teraz przygniata ciar klski. Qordis mia racj - dawni mroczni lordowie Korribana przestali istnie. Prawie trzy tysice lat mino od czasw, kiedy Sithowie zostali wygnani z Korribana przez Revana, do dnia, kiedy Bractwo Ciemnoci Kaana oficjalnie odzyskao ten wiat dla zakonu. Przez ten czas spucizna pierwszych Sithw zostaa kompletnie zniszczona. Wybra si na pustyni w poszukiwaniu owiecenia, a znalaz jedynie rozczarowanie. Korriban nie by ju kolebk ciemnoci - by skorup, zwidym, wysuszonym trupem, obranym do czysta przez drapieniki. Qordis mia racj... ale Bane dopiero teraz zrozumia, e take si myli. I to bardzo. Bane nie znalaz w grobowcach tego, czego szuka. Ale w czasie dugiej podry z powrotem przez pustyni jego umys wreszcie si rozjani. Gd, pragnienie, zmczenie - fizyczne cierpienie oczyszczao jego myli. Odzierao go z iluzji i obnaao kamstwa Qordisa w Akademii. Duchy Sithw odeszy z Korribana na zawsze, lecz naleao o to wini Bractwo Ciemnoci lorda Kaana - nie Jedi. Znieksztacili i zniszczyli dawny porzdek Sithw. Nauki Akademii byy przeciwne wszystkiemu, co Bane przeczyta w archiwach o arkanach Ciemnej Strony. Kaan odrzuci prawdziw moc jednego czowieka i zastpi go faszyw chwa powicenia siebie w imi wikszej sprawy. Chcia zniszczy Jedi potg broni zamiast przebiegoci. A co gorsza, twierdzi, e w Bractwie Ciemnoci wszyscy s rwni. Bane wiedzia, e rwno to mit. Silni mieli rzdzi, sabi suy. Bractwo Ciemnoci byo symbolem wszystkiego, co najgorsze wrd nowoczesnych Jedi. To czonkowie Bractwa zeszli ze cieki prawdy. Ich klska bya powodem, dla ktrego duchy mrocznych lordw znikny. Nikt na Korribanie, ani mistrz, ani ucze, nie by wart ich mdroci, nikt nie by wart ich potgi. Odeszli zatem, rozproszeni jak gar pyu rozrzucona na piaski pustyni. Bane widzia teraz prawd jasno, a jednak Qordis i inni na zawsze pozostan lepi. Pjd za Kaanem, jakby zwiza ich jakim tajnym zaklciem. Lekki powiew wiatru przynis jakie gosy. Podnis wzrok i ze zdumieniem stwierdzi, e w odlegoci niecaego kilometra widzi przed sob wityni Akademii. Zatopiony w filozoficznych rozmylaniach, nie zdawa sobie sprawy, jak daleko zaszed. By ju do blisko, aby widzie drobne sylwetki poruszajce si u stp budynku - suba, a moe gar studentw Akademii, krcych po terenie. Jeden z nich zauway go i wbieg do rodka, prawdopodobnie po to, aby donie o jego przybyciu Qordisowi i innym mistrzom. Bane nie by pewien, jakiego przyjcia moe si spodziewa. Waciwie nie dba o to, byle przynieli mu jedzenie. Poza tym nie byli mu do niczego potrzebni. Pogardza nimi wszystkimi: mistrzami i uczniami. Nie byli lepsi od Jedi, ktrzy zrabowali Korriban trzy tysice lat temu. Akademia bya blunierstwem, wiadectwem, jak nisko upadli Sithowie, jak oddalili si od prawdziwych ideaw Ciemnej Strony. Bane rozumia to jako jedyny. Tylko on mg poprowadzi Sithw z powrotem na drog Ciemnej Strony. Oczywicie nie bdzie tak gupi, eby si do tego przyzna. Bractwo nigdy za nim nie pjdzie - ani Qordis, ani nikt inny z Akademii. Byli sabymi ignorantami, ale i tak

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 151 mieli przewag liczebn. Aby odbudowa Sithw w dawnej chwale, bdzie potrzebowa sojusznika. Ale adnego z mistrzw - wszyscy oni byli zbyt bliscy Kaanowi. A uczniowie byli usunymi lokajami, lepo podajcymi za mistrzami. Nie rozumieli Ciemnej Strony. Nie czuli, e s prowadzeni bdn ciek. aden z nich nie by godzien. Nie - poprawi si Bane. Bya jedna osoba: Githany. Ona nie daa si oniemieli mistrzom. Sprzeciwia si im, szkolc Banea. A sam fakt, e uczynia to dla wasnych, samolubnych powodw, by kolejnym dowodem, e rozumiaa prawdziw natur Ciemnej Strony. aowa, e nie porozmawia z ni przed wyjazdem z Akademii. Mg przynajmniej prbowa jej wyjani, dlaczego musia odej. Bya rozczarowana, e pozwoli przey Sirakowi, i miaa racj. Susznie. Ale ostatecznie to on si od niej odwrci. To on j zostawi, udajc si na poszukiwanie sekretw Korribana. Co ona moe sobie teraz o nim pomyle? Kiedy dotar do terenw wityni, doszed do niego zapach poudniowego posiku, przygotowywanego w kuchni. Z ustami penymi liny i burczcym odkiem pokutyka po schodach w kierunku coraz bliszej perspektywy posiku. Wie o powrocie Banea nie sprawia Qordisowi radoci. Nie mg wybra gorszego momentu. Lord Kaan przysa mu wanie piln wiadomo - wszyscy z Akademii maj si stawi na Ruusanie i doczy do bitwy z Jedi. Uczniom naleao rozda miecze wietlne i przyj ich do Bractwa Ciemnoci, podnoszc do rangi mrocznych lordw Sithw. Nie wypada pokaza si tam z jednym z najpotniejszych, a jednoczenie zbuntowanym uczniem. A co, jeli zachowa si tak, jak na ostatnim spotkaniu? Albo, co gorsza, odrzuci ofert i odejdzie wbrew rozkazowi wyjazdu na Ruusan? Lord Kaan zdoa utrzyma Bractwo w caoci, ale by to sojusz zawsze na krawdzi rozpadu. W obliczu powtarzajcych si, nieudanych prb wypdzenia Jedi z Ruusanu odmowa udziau jednego potnego Sitha moe wystarczy, eby wszystko si rozpado. Jedna dezercja moe prowadzi do kolejnych, wszystko wrci do stanu chaosu. Sithowie bd walczy z Sithami, a mroczni lordowie sprbuj zdominowa i zniszczy swoich rywali. Jedi przeyj i odbuduj zakon, miejc si z gupoty swoich miertelnych wrogw, Gdyby tylko Bane zgin na rwninach Korribana! Niestety, wrci i Qordis nie mg zrobi nic, aby go teraz wyeliminowa. Nie po rozkazie od Kaana. Potrzebowali kadego miecza wietlnego i kadego Sitha, zwaszcza tak silnego jak Bane. Dla dobra Bractwa - dla dobra chwalebnej wizji Kaana - Qordis bdzie musia znale sposb, aby zawrze przymierze. Wiadomo o powrocie Banea szybko rozesza si po Akademii. Sirak nie by zaskoczony, waciwie nawet odczu ulg. Kiedy mistrz Qordis poinformowa studentw, e wkrtce wyrusz na Ruusan, obawia si, e wyjazd nastpi przed powrotem Banea, a to pozbawi Siraka nadziei na zemst. Fortuna jednak umiechna si do niego. Bdzie musia dziaa szybko. Kiedy opuci Korriban, bdzie za pno. Przy wstpowaniu do Bractwa lord Kaan odbierze od

152 wszystkich uczniw przysig wzajemnej pomocy i lojalnoci, i od tej pory zabicie czonka Bractwa bdzie aktem zdrady, karanym mierci. Chcia zemsty, ale nie za cen wasnego ycia. Wiedzia, e Yevra i Llokay mu pomog, ale potrzebowa kogo jeszcze, aby zniszczy nieprzyjaciela tak silnego jak Bane. Potrzebowa Githany. Zastuka do drzwi jej pokoju i czeka, a zawoa wej, zanim je otworzy. Leaa na ku, spokojna i zrelaksowana. Sirak przeciwnie, czu si jak drut nacignity ponad miar. - Wrci - powiedzia tylko. - Kiedy? - Nie musiaa pyta, o kim mowa. - Przyczoga si jak godzin temu, moe mniej. Poszed prosto do kuchni. - Do kuchni? - Wydawaa si zdziwiona. A moe obraona. Widocznie oczekiwaa, e przyjdzie najpierw do niej. - Jest saby - zauway Sirak, kadc do na wieo przydzielonym mieczu wietlnym. - Zagodzony. Zmczony. Powinnimy si teraz do niego zabra. - Nie bd gupi - warkna. - Ciekawe, co nam zrobi mistrzowie, jeli posiekamy go w kuchni? Miaa racj. - Masz plan? Skina gow. - Dzisiaj. Czekaj w archiwum. Przyprowadz go tam. - A ja zabior Yevr i Llokaya. Wykrzywia usta w gorzkim grymasie. - Myl, e mog nam by potrzebni - zgodzia si, nie ukrywajc niesmaku. W oczach Siraka pojawi si okrutny bysk. - Prosz tylko o jedno. To ja chc zada ostatni cios. Bane opad na ko, peny po brzegi. Najad si w kuchni, rwc jedzenie niczym gamorreaski odak w barakowym korycie. Napycha si wszystkim, co byo w zasigu rki, do momentu nasycenia palcego godu. Dopiero wtedy sobie przypomnia, e nie spa od prawie dwch tygodni. Gd ustpi miejsca zmczeniu, wic ruszy z kuchni do swojego pokoju jak w transie. W cigu kilku sekund zapad w gboki, pozbawiony marze sen. Kilka godzin pniej obudzio go stukanie do drzwi. Wci zamroczony, dwign si na nogi, zapali prt arowy i otworzy. W holu sta Qordis. Wszed, nie czekajc na zaproszenie, i zamkn za sob drzwi. Bane by zbyt zajty otrzsaniem si z ostatnich strzpw snu, aby zaprotestowa. - Witaj z powrotem, Bane - rzek mistrz. - Mam nadziej, e twoja wyprawa bya... pouczajca. Zdumiony serdecznym tonem Qordisa Bane tylko przytakn. - Mam nadziej, e teraz rozumiesz, dlaczego pozwoliem ci jecha - doda Qordis. Bo jeste za wielkim tchrzem, eby mnie powstrzyma, odpowiedzia w myli Bane, ale si nie odezwa.

Darth Bane - Droga Zagady

153

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

154

- Bya to ostatnia faza twojego szkolenia - cign mistrz. -Musiae zrozumie, dlaczego porzucilimy stare zasady. To nowa era. a ty moesz to poj tylko wtedy, jeli przyznasz, e stara naprawd mina. Bane zachowa stoicki spokj; nie zgadza si z Qordisem, ale te nie mia ochoty si kci. - Teraz, kiedy opanowae swoj ostatni lekcj, Akademia nie moe ci ju niczego nauczy. - W tym punkcie przynajmniej zgadzali si zupenie. - Nie jeste ju uczniem, Bane. Jeste gotw, aby wstpi w szeregi mistrzw. Zostaniesz mrocznym lordem Sithw. Urwa, jakby si spodziewa jakiej reakcji. Bane sta nieruchomo niczym kamienne figury strzegce grobw dawnych Sithw, ktre widywa w niektrych starszych kryptach. Qordis odchrzkn, przerywajc niezrczne milczenie. - Wiem, e lord Kasim da ci ju miecz. Ja te mam dla ciebie upominek. Wycign do z krysztaem do miecza wietlnego. Kiedy Bane si zawaha, Qordis doda: - We go, lordzie Bane. - Pooy szczeglny nacisk na nowy tytu. W uszach Banea brzmia on gorzko: pusty zaszczyt przyznawany przez gupca, ktry uwaa si za mistrza. Ale nic nie powiedzia, bo tamten cign: - Ten syntetyczny kryszta jest silniejszy od krysztau w twoim mieczu wietlnym - zapewni Banea. - I o wiele, wiele silniejszy od tych, ktrych uywaj w swoich mieczach wietlnych rycerze Jedi. Bane powoli wycign do i wzi kryszta. Wydawa si zimny w dotyku, ale kiedy ukry go w doni, szecienny kamie szybko si ogrza. - Nie moge wrci z rwnin w dogodniejszej chwili - cign Qordis. Przygotowujemy si do wyjazdu z Korribana. Lord Kaan potrzebuje nas na Ruusanie. Jeli mamy pokona Jedi, wszyscy Sithowie musz si zjednoczy w Bractwie Ciemnoci. - Bractwo poniesie klsk - zapowiedzia Bane. Dumnie wygosi twierdzenie, o ktrym wiedzia, e jest prawd, poniewa zdawa sobie spraw, e mistrz i tak nie uwierzy. - Kaan nie rozumie Ciemnej Strony. Prowadzi was ciek do zagady. Qordis odetchn gboko i sykn wciekle: - Niektrzy takie sowa uznaliby za zdrad, lordzie Bane. Radz w przyszoci zachowywa takie pomysy dla siebie. - Okrci si na picie i gniewnie wyszed z pokoju, gwatownie otwierajc drzwi. Jego reakcja bya dokadnie taka, jakiej oczekiwa Bane. Wysoki mistrz obejrza si jeszcze i dorzuci: - Moesz by sobie mrocznym lordem, Bane, ale w Ciemnej Stronie wci jest wiele spraw, ktrych nie rozumiesz. Wstp do Bractwa, a my nauczymy ci wszystkiego, co wiemy. Odrzu nas, a ju nigdy nie znajdziesz tego, czego szukasz. Mistrz wyszed. Bane w milczeniu patrzy, jak drzwi si za nim zamykaj. Qordis nie mia racji, jeli chodzi o Bractwo, ale w jednym mwi prawd - wielu rzeczy dotyczcych Ciemnej Strony Bane jeszcze nie zna i nie wiedzia. A w galaktyce byo tylko jedno miejsce, gdzie mg je pozna.

ROZDZIA

20
Po wyjciu Qordisa Bane wsun si z powrotem do ka. Wiedzia, e powinien zobaczy si z Githany, ale wci czu zmczenie. Jutro, pomyla i zasn. W kilka godzin pniej obudzio go kolejne stukanie do drzwi. Tym razem po przebudzeniu czu si bardziej odwieony. Usiad szybko i zapali prt arowy, zalewajc pokj agodnym wiatem. W pokoju nie byo okien, ale domyla si, e jest okoo pnocy, na pewno dugo po capstrzyku. Podnis si i wyszed powita drugiego nieproszonego gocia. Tym razem, kiedy otworzy drzwi, nie by rozczarowany, - Czy mog wej? - zapytaa cicho Githany. Bane odstpi na bok, wdychajc zapach jej perfum, kiedy przechodzia obok. Bezszelestnie zamkna za sob drzwi, podesza do ka i usiada na nim. Poklepaa miejsce obok siebie i Bane posusznie usiad, odwracajc si lekko, eby jej spojrze w oczy. - Dlaczego tu jeste? - zapyta. - A dlaczego odszede? - odpowiedziaa pytaniem. - To... trudno wyjani. Miaa racj, jeli chodzi o to, co si stao po walce z Sirakiem. Powinienem by wykoczy go, ale tego nie zrobiem. Okazaem si saby i gupi. Nie chciaem si do tego przyzna. - Odszede z Akademii, eby nie spotka si ze mn? - Sowa brzmiay wspczujco, jakby prbowaa go zrozumie, ale Bane czu skrywajc si pod nimi pogard. - Nie - wyjani. - Nie odszedem z twojego powodu. Zrobiem to, poniewa tylko ty poznaa si na moim upadku. Wszyscy inni gratulowali mi wspaniaego zwycistwa: Kasim, Qordis... wszyscy. Byli lepi na prawdziw natur Ciemnej Strony. Tak jak ja, dopki ty nie otworzya mi oczu. Odszedem, poniewa Akademia nie miaa mi ju nic wicej do zaoferowania. Wyruszyem do Doliny Mrocznych Lordw w nadziei, e znajd odpowiedzi na pytania, ktrych nie mogem znale tutaj. - I nie przyszo ci do gowy, eby do mnie przyj i opowiedzie mi to wszystko? - Jej gos si zmieni, zasona sztucznego wspczucia znikna. Teraz bya po prostu

Drew Karpyshyn 155 wcieka. Wcieka i uraona. Bane uwaa, e wci czua co do niego, co pozwolio jej okaza nieco prawdziwych uczu. - Powinienem by do ciebie przyj - zgodzi si. - Dziaaem pochopnie. Pozwoliem, aby mn pokierowa gniew na Qordisa. Skina gow. Namitno i nierozwane dziaanie Githany potrafia zrozumie. - Ja odpowiedziaem na twoje pytanie - rzek Bane. - Teraz ty odpowiedz na moje. Co tu robisz? Zawahaa si, przygryzajc lekko doln warg. Rozpozna ten niewiadomy grymas - najwyraniej prbowaa co sobie poukada. - Nie tutaj - powiedziaa wreszcie, sztywno wstajc z ka. - Mam ci co do pokazania. W archiwum. Nie ogldajc si, czy Bane idzie za ni, wysza z jego pokoju na ciemny korytarz. Sza szybko. Bane zerwa si i ruszy za ni, ale musia biec, aby nady. Patrzya prosto przed siebie, obcasy wystukiway energicznie na kamiennej pododze rytm jej krokw. Ostry dwik roznosi si echem po pustych korytarzach, ale Githany zdawao si to nie przeszkadza. Bane czu, e co j niepokoi, ale nie mia pojcia, co to moe by. Drzwi do archiwum byy otwarte. Githany nie wydawaa si zdziwiona, przesza przez nie, nawet si nie zatrzymujc. Bane zawaha si tylko przez moment, zanim poszed za ni. Przystana w gbi sali, za dwoma rzdami pek i spojrzaa na niego. Jej pikne, dumne rysy miay wyraz trudny do rozszyfrowania. Podszed do rodka sali i zatrzyma si, kiedy podniosa do. - Githany - rzek niepewnie. - Co si...? Jego sowa uci w poowie zdania omot zatrzaskiwanych drzwi. Odwrci si i ujrza Siraka, a obok niego Yevr i Llokaya. Bladote usta Zabraka byy uniesione w okrutnym umiechu, tak szerokim, e twarz wygldaa jak wyszczerzona czaszka. Bane nie mg nie zauway, e z pasw caej trjki zwisay rkojeci mieczy wietlnych. Kiedy Githany przemwia zza jego plecw, z trudem si powstrzyma, aby si odwrci i spojrze jej w twarz. Odwracanie si tyem do trio Zabraka nie byoby rozsdne. - Po co za mn poszede, Bane? - zapytaa gosem, w ktrym brzmiaa mieszanina gniewu, odrazy i alu. - Jak moge by taki gupi? Nie dotaro do ciebie, e pakujesz si w puapk? A wic Githany go zdradzia. Rozmowa w pokoju bya testem - ktrego nie zda. Powinien by zna j na tyle, aby wanie czego takiego si spodziewa. Powinien by domyli si zasadzki. Tymczasem zachowa si jak lepy i posuszny gupiec. Wiedzia, e sam jest sobie winien. Teraz musia tylko znale wyjcie z sytuacji. - Czy tego wanie chcesz, Githany? - zapyta, prbujc gra na zwok. - Ona chce tego, czego chc wszyscy Sithowie - odpowiedzia za ni Sirak. Potgi. Zwycistwa. Wie, e ma trzyma z silnymi. - Jestem silniejszy od niego - zwrci si Bane do Githany. - Udowodniem to na ringu.

156 - Sia to co wicej ni zrczno fizyczna - odpar Sirak, wczajc miecz wietlny. By to egzemplarz o dwch ostrzach. Wzrok Banea skupi si na czerwonych, wieccych klingach; zaraz usysza syk, kiedy akolici Siraka poszli za jego przykadem. Githany jeszcze nie uruchomia pejcza. - Sia to take wicej ni umiejtno uywania Mocy - cign Sirak, ruszajc ku niemu. - To inteligencja. Spryt. Nieustpliwo. - Wiesz, jak atwo pokonaem ci na ringu - odpar Bane, wreszcie zwracajc si bezporednio do Siraka, cho jego sowa wci przeznaczone byy dla Githany. - Jeste pewien, e teraz ty mnie pokonasz? - Czterech na jednego, Bane. A ty zostawie miecz wietlny w pokoju. Podoba mi si ten stosunek si. Bane zamia si i odwrci plecami do Siraka. Zabrak by do blisko, eby rzuci si na niego i zabi jednym ciosem, ale Bane zakada, e si powstrzyma, bojc si zwabienia w puapk. Bya to niebezpieczna gra, ale chcia patrze w oczy Githany, kiedy bdzie wypowiada swoje by moe ostatnie sowa. - Ten idiota naprawd wierzy, e sprowadzia mnie dla niego - rzek. Poczu za plecami niepewno i zmieszanie Siraka. Jeszcze nie atakowa. Githany popatrzya zimnym, nieruchomym spojrzeniem i nie odpowiedziaa; przygryza zbami doln warg. - Wiemy oboje, po co mnie tu zwabia, Githany - doda szybko Bane. Sirak nie bdzie dugo czeka. - Nie zamierzasz stan po stronie Siraka. Kombinowaa, jak zmusi mnie do jego zabicia, ju od pierwszego dnia. - Do! - krzykn Sirak. Bane rzuci si do przodu i przetoczy w bok w ostatniej sekundzie; podwjne ostrze wycio gboki rw w miejscu, gdzie sta jeszcze przed chwil. Zanim stan na nogi, ujrza, jak Githany si odsuwa, a kiedy rzucia mu swj wasny miecz, jego rka ju na niego czekaa, a Moc prowadzia rkoje do jego doni. Bro rozbysa i Bane odwrci si akurat na czas, aby zablokowa atak Siraka. Yevra i Llokay znajdowali si o kilka metrw w tyle i natychmiast rzucili si ku nim, aby wczy si do walki. Bane kontratakowa, tnc po nogach Siraka. Zabrak odparowa cios i ich ostrza ciy si z sykiem. Niewielk czstk wiadomoci Bane usysza, jak Githany uruchamia swj pejcz. Szybki mynek zmusi Zabraka do cofnicia si. Bane wykona fint, jakby chcia rzuci si do przodu, ale cofn si, otwierajc pomidzy nimi prawie metrow przestrze. Mia teraz do czasu, aby wycign rami w kierunku niczego niepodejrzewajcej Yevry. Chwyci j Moc i cisn o najblisz pk tak mocno, e z drewna poleciay drzazgi. Upada na ziemi, oszoomiona, a zanim miaa szans wsta, Githany cia pejczem i zakoczya jej ycie. Bane zaledwie mia czas zauway, e Yevra nie yje, kiedy dopad go Llokay. Czerwonoskry Zabrak by sabszy od niego, ale smutek i gniew doday mu si. Udao mu si gradem ciosw i ci zmusi o wiele potniejszego przeciwnika do cofnicia si.

Darth Bane - Droga Zagady

157

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Bane cofn si chwiejnie. Atak tak go pochon, e mao brakowao, a nie zauwayby, jak Sirak wystrzeli ku niemu bkitn byskawic; ledwie zdy na czas, aby przechwyci potencjalnie zabjczy strumie energii ostrzem miecza. Ruch by cakowicie instynktowny i rozpaczliwy; odsoni go na pojedynczy, szybki cios Llokaya. Ale pejcz Githany cay czas ci i trzaska przed twarz Llokaya, wic ten zajty by parowaniem jej ciosw. Bane spojrza na Siraka, ktry si zawaha. W tym momencie rozleg si wrzask Llokaya, ktry le oceni nieprzewidywaln trajektori pejcza Githany i straci oko. Krzyknby pewnie jeszcze raz, gdyby od razu nie rozcia mu garda. Ponca kocwka pejcza rozoraa struny gosowe i krta i Zabrak zmar w penym blu milczeniu. Sirak, widzc, e straci przewag, wyczy miecz wietlny, rzuci go na ziemi i upad na kolana. - Prosz, Bane - wyszepta amicym si gosem. - Poddaj si. Jeste prawdziwym lordem Sithw, teraz to wiem. Githany szepna: - Skocz z tym raz na zawsze, Bane. Bane stan nad upokorzonym nieprzyjacielem. Nagle ujrza przed sob nie Siraka, lecz wszystkich, ktrych do tej pory zabi. Wszystkie istnienia, ktre zgasi. Fohargh. Makurth. Bezmienny onierz Republiki, ktrego zabi na Apatrosie. Jego ojciec. By odpowiedzialny za ich mier. Nawet teraz ciyy mu te wspomnienia. Wyrzuty sumienia po mierci Fohargha drczyy go i miesicami nie dopuszczay do Ciemnej Strony. Skuy go jak elazo. Nie chcia wicej tego odczuwa. - Posuchaj mnie - baga Sirak. - Bd ci suy. Zrobi wszystko, co rozkaesz. Moesz mnie wykorzysta. Bd ci pomaga. Bane, prosz... zlituj si! Bane zebra si w sobie. - Ci, ktrzy bagaj o lito - rzek zimno - s zbyt sabi, by na ni zasugiwa. Jego ostrze cio gow bezradnemu przeciwnikowi. Korpus trzyma si jeszcze przez chwil w pozycji pionowej, ze zwglonych strzpw skry w miejscu, gdzie jeszcze niedawno gowa wyrastaa z szyi, unosiy si smuki dymu. A potem Sirak upad do przodu. Wpatrzony w niego Bane czu tylko jedno - wolno. Wstyd, poczucie winy, ciar odpowiedzialnoci - wszystko to znikno po jednym, zdecydowanym pocigniciu miecza. Otworzy si do koca na Ciemn Stron. Wezbraa w nim, napeniajc go ufnoci i si. Dziki potdze osigam zwycistwo. Dziki zwycistwu zrywam acuchy. Obejrza si na umiechnit Githany. W jej oczach zobaczy gd. - To ja pierwsza powinnam bya wiedzie, e ciebie nie wolno nie docenia. odpara. - Widziae, e wziam twj miecz wietlny. Dlatego poszede za mn! - Nie - odpar Bane, wci peen uniesienia po zabiciu wroga. - Nie widziaem nic. Domylaem si tylko. Na moment spochmurniaa, ale zaraz znw parskna miechem.

158 - Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwia, lordzie Bane. - Nie nazywaj mnie tak - odpar. - Dlaczego nie? - zapytaa. - Qordis nada wszystkim studentom rang mrocznego lorda Sithw. Widzc grymas niezadowolenia, podesza i obja go ramionami za szyj, unoszc ku niemu twarz. - Bane - szepna. - Bdziemy walczy z Jedi! Doczymy do Bractwa Ciemnoci Lorda Kaana! Uj delikatne donie Githany we wasne, due i twarde, i ostronie zdj je ze swoich ramion. Zaskoczona, nie opieraa si, kiedy przycisn je teraz do piersi. Jak ma jej to wyjani? By ju po Ciemnej Stronie. Egzekucja Siraka okazaa si ostatnim krokiem. Przekroczy prg, nie byo odwrotu. Nigdy wicej si ju nie zawaha. Nigdy nie zwtpi. Przemiana, ktra rozpocza si, kiedy wstpi do Akademii, teraz dobiega koca. By Sithem. I bardziej ni kiedykolwiek rozumia bdy Bractwa. - Kaan to gupiec, Githany - wyszepta, patrzc uwanie w jej oczy, aby wyczyta z nich reakcj. Cofna si lekko, sprbowaa uwolni rce, ale trzyma mocno. - Nie znasz lorda Kaana, a ja znam - odpara obronnym tonem. - To wielki czowiek. Czowiek z wizj. - Jest lepy jak orkeliaski limak jaskiniowy - upiera si Bane. - Bractwo Ciemnoci, ta Akademia, wszystko, czym si stali Sithowie, to pomnik jego ignorancji! - cisn mocniej jej rce. - Chod ze mn. Na Korribanie ju nic dla nas nie zostao, a na Ruusanie tylko mier. Ale wiem, dokd si moemy uda. Znam miejsce, gdzie Ciemna Strona wci jest silna. Wyrwaa mu rce i odsuna si od niego. - Lord Kaan zjednoczy Sithw do jednej chwalebnej sprawy! Moemy doczy do nich na Ruusanie. - Wic id. - Splun. - Docz do tych na Ruusanie. Zjednocz si z nimi w klsce. Odwrci si i gniewnie wybieg z sali, cho krzykna za nim: - Czekaj! Bane, czekaj! Gdyby uczynia jakikolwiek ruch, eby za nim pj, moe by i zaczeka. Ale teraz kopniakiem wyway drzwi do pokoju Qordisa, a uderzyy w cian z hukiem, ktry ponis si po caym holu. Mistrz Akademii nie spa ju i by ubrany; medytowa na macie porodku pokoju. Teraz skoczy na nogi z pociemnia z gniewu twarz. - Co to ma znaczy? - To ty nasae Siraka, eby mnie zabi? - wypali Bane. Czas subtelnoci si skoczy. - Co? Ja... co si stao Sirakowi? - Zabiem go. Yevr i Llokaya te. Ich ciaa s w archiwum. Wstrzs i przeraenie, jakimi zareagowa Qordis, wiadczy e mistrz nie mia nic wsplnego z atakiem.

159

Drew Karpyshyn

- Zrobie to w przeddzie naszego wyjazdu na Ruusan? - zapyta, a gos podnis mu si a do pisku. Na zewntrz w korytarzu zebrao si kilku innych mistrzw, zwabionych gonym pojawieniem si Banea. I jeszcze grupka studentw. Banea to nie obchodzio. - Moesz sobie jecha na Ruusan - warkn. - Ale ja nie chc mie nic wsplnego z Bractwem Ciemnoci. - Jeste studentem Akademii - przypomnia mu Qordis. - Zrobisz to, co ci ka! - Jestem mrocznym lordem Sithw - odparowa Bane. - Su wycznie sobie. Zerkn przez rami na niewielki tumek zaciekawionych gapiw. Qordis zniy gos do gronego szeptu. - Jutro wyjedasz na Ruusan, lordzie Bane. Jedziesz z nami. Nie ma dyskusji. - Wyjedam dzisiaj - odpar Bane i te zniy gos, przedrzeniajc ton Qordisa. I nikt z was nie jest do silny, eby mnie powstrzyma. Odwrci si plecami do zwierzchnika Akademii i powoli wyszed z pokoju. Przez krtk chwil czu, jak uraony mistrz zbiera Moc, i przygotowa si na konfrontacj, ale w sekund pniej wraenie znikno. Na progu przystan i przemwi, zwracajc si zarwno do gromadki gapiw, jak i do samego Qordisa. - Kto kiedy powiedzia mi, e Darth jest tytuem, ktry wyszed z uycia, poniewa powodowa wrd Sithw rywalizacj, a to czynio z nich atwy cel dla Jedi. atwiej byo porzuci obyczaj i pozwoli, aby wszyscy Sithowie uywali tego samego tytuu mrocznego lorda. Unis lekko gos, tak, aby wszyscy mogli go sysze. - Ale ja znam prawd, Qordis. Wiem, dlaczego aden z was nie chce przywaszczy sobie tego tytuu. Strach. Jestecie tchrzami. Odwrci si bokiem i spojrza na Qordisa przez rami. - Nikt z Bractwa nie jest godzien tytuu Dartha. A ty najmniej ze wszystkich. Wrd zebranych rozleg si jk zdumienia. Niektrzy studenci cofnli si, czekajc na jak reakcj. Oczywicie, reakcji nie byo. Bane pokrci gow z niesmakiem i ich zostawi. Kiedy mija innych mistrzw, podszed do niego Kasim i pooy mu do na piersi. - Nie odchod - rzek fechtmistrz. - Porozmawiajmy. Moe gdyby pozna Kaana, zrozumiaby. Tylko o to prosz, Bane. - Mw mi Darth Bane - odpar, strcajc do Twileka i przeciskajc si obok niego. Nikt ju nie prbowa go zatrzyma, kiedy wielkimi krokami przemierza korytarze Akademii. Nikt nie szed za nim, nikt go nawet nie zawoa, kiedy wstpowa na schody wiodce do niewielkiego ldowiska na dachu. By tam tylko jeden statek - Valcyn, osobisty pojazd dalekiego zasigu klasy T. Smuky jak klinga noa statek by jednym z najpikniejszych we flocie Sithw i wyposaono go w najnowsze i najbardziej zaawansowane zdobycze techniki. Przyby zaledwie dzie wczeniej - dar Kaana dla Qordisa z wdzicznoci za jego prac woon w Akademi.

160 Bane opuci ramp i wsiad. Podczas suby w wojsku przeszed oglne szkolenie z zakresu podstaw pilotau standardowych statkw wyposaonych w hipernapd. Na szczcie stery Valcyna byy zgodne z wszelkimi midzygalaktycznymi standardami dziaania i przeznaczone do atwej obsugi. Usiad zatem w fotelu pilota i odpali silniki manewrowe. Wprowadzajc do komputera wsprzdne nadprzestrzenne swojego celu, jednoczenie wykonywa sekwencj startow. W chwil potem Valcyn wznis si z ldowiska i wystrzeli w atmosfer, pozostawiajc za sob Akademi i Korribana.

Darth Bane - Droga Zagady

161

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

162

ROZDZIA

21
CZ

III

Lord Hoth, mistrz Jedi i penicy obowizki generaa si Republiki na Ruusanie, siedzia skulony na pieku przed namiotem i wpatrywa si w ciemne chmury nawise nad obozowiskiem. Skrzywi si pod adresem pospnego nieba, jakby mg przegna nadchodzc burz samym gniewnym wyrazem twarzy. - Czy co ci martwi, lordzie Hoth? Gos mistrza Pernicara, dugoletniego przyjaciela i prawej rki podczas tej niekoczcej si kampanii, przycign jego uwag do rzeczywistoci, czyli tam gdzie by powinna. - A co mnie nie martwi, Pernicar? - zapyta z cikim westchnieniem. - Mamy mao ywnoci i pakietw medycznych. Liczba rannych przekracza liczb zdrowych. Zwiadowcy donosz, e posiki dla Kaana i Sithw s w drodze. - Uderzy si doni w kolano. - A nam na pomoc przychodz modziecy i dzieci. - Dzieci, ktre s silne Moc - przypomnia mu Pernicar. - Jeli nie przecigniemy ich na nasz stron, uczyni to Sithowie. - Do cholery, Pernicar, to tylko dzieciaki! Potrzebuj Jedi! W peni przeszkolonych. Wszystkich, jakich moemy mie. Ale wci s czonkowie zakonu, ktrzy nie zamierzaj nam pomc. - Moe chodzi o to, jak ich o to prosisz - rozleg si zza ich plecw nowy gos. Hoth potar skronie i spojrza na mwicego. Lord Valenthyne Farfalla by jednym z pierwszych mistrzw, ktrzy doczyli do Armii wiata na Ruusanie. Walczy prawie w kadej potyczce i Sithowie znali go dobrze: Farfall trudno byo przeoczy nawet w ferworze bitwy. Mia dugie, gste, zociste pukle, ktre spaday mu a na plecy. Napiernik jego zbroi by rwnie zoty, wypolerowany i wyczyszczony tak, e przed kad bitw byszcza jak lustro. Do napiernika przymocowano jaskrawoczerwone rkawy, a jego metal by ozdobiony rubinami, ktre pasoway do koloru oczu i bladej skry lorda. Lord Hoth nie cierpia go. Farfalla by lojalnym sug Jasnej Strony, ale te prnym, rozpuszczonym gupcem, ktry przed kad bitw spdza wicej czasu na wybieraniu garderoby ni na planowaniu strategii. Farfalla by ostatni osob, z ktr dzisiaj chcia rozmawia.

163

Drew Karpyshyn

- Gdyby okazywa wicej taktu, lordzie Hoth - cign Farfalla, wchodzc mu w pole widzenia - mgby zebra wicej Jedi dla swojej sprawy. - Nie musz ich przekonywa! - rykn Hoth, zrywajc si na nogi i z rozpacz unoszc ramiona. Farfalla zgrabnie odskoczy poza ich zasig. - Walczymy z Sithami! Ciemn Stron trzeba zniszczy! Moglibymy to zrobi, gdyby byo tu wicej Jedi. - S tacy, ktrzy nie patrz na to w ten sposb - zauway spokojnie Pernicar. Przywyk ju do wybuchw Hotha w czasie wsplnego pobytu na Ruusanie, nauczy si te je ignorowa, przynajmniej w wikszoci. - Istniej jeszcze inne wiaty Republiki, ktre s atakowane - wtrci Farfalla. Wielu Jedi pomaga onierzom Republiki w innych sektorach, chronic je przed flot Sithw. Hoth splun na ziemi i z przyjemnoci zauway na twarzy Farfalli grymas odrazy. - Te floty moe i lataj pod bander Sithw, ale to zwyke istoty. Republika ma do wojsk, aby ich pokona. Nie potrzebuje do tego pomocy Jedi. Wszyscy prawdziwi Sithowie, mroczni lordowie, s teraz tutaj. Jeli zniszczymy Bractwo Ciemnoci, rebelia Sithw upadnie. Czy oni tego nie rozumiej? Zapado dugie milczenie. Pozostaa dwjka wymieniaa niepewne spojrzenia. Wreszcie to Pernicar odway si odpowiedzie: - Cz Jedi jest zdania, e nie powinnimy tu tkwi. Uwaaj, e Bractwo trzyma si razem tylko dziki swojej nienawici do Armii wiata. Twierdz, e jeli uwolnimy i poddamy Ruusan, Sithowie rzuc si na siebie i Bractwo zniszczy si samo. Hoth z niedowierzaniem pokrci gow. - Czy nie widz, jak niezwyk mamy tutaj okazj? Moemy raz na zawsze zniszczy wyznawcw Ciemnej Strony! - Niektrzy sprzeczaliby si, e nie jest to cel naszego zakonu - agodnie zauway Farfalla. - Jedi to obrocy Republiki. Uwaaj, e Armia wiata przedua rewolt, podsycajc zdecydowanie Sithw. Twierdz, e w istocie szkodzisz Republice, ktrej przysige broni. - Czy ty te tak uwaasz? - warkn Hoth. - Lord Farfalla by z nami od samego pocztku - przypomnia mu Pernicar. Mwi ci tylko to samo, co mwi inni... ci Jedi, ktrzy nie przybyli na Ruusan. - Sithowie dostali posiki z Korribana - burkn Hoth. - Jest nas tylu, e zaledwie zdoalibymy ich odeprze. Musz to zrozumie. - Prawdopodobnie mielibymy wicej szczcia, gdyby porozmawia z nim kto inny - odpar Farfalla. - S tacy, ktrzy uwaaj, e w tej chwili to ju twoja osobista wendeta. Nie widz Ruusana jako miejsca ostatecznego starcia pomidzy wiatem a mrokiem, ale raczej jako spr pomidzy tob a lordem Kaanem. Hoth usiad, wyranie zmczony. - Wic ju po nas. Bez posikw zostaniemy pokonani. Farfalla przykucn obok niego, kadc na ramieniu Hotha doskonale wymanikiurowan, uperfumowan do. Genera Jedi potrzebowa caej swojej dyscypliny, eby nie strzsn jej z odraz.

164 - Wylij mnie, panie - rzek Farfalla. - Jestem tu od samego pocztku. Wierz w t spraw rwnie silnie jak ty. - Dlaczego mieliby sucha ciebie bardziej ni mnie? Farfalla zamia si wysokim, szczebiotliwym chichotem, od ktrego Hothowi cierpy zby. - Mj panie, jeste doskonay w boju i silny Moc, ale brakuje ci delikatnej sztuki dyplomacji. Jeste generaem, twoje milczce usposobienie dobrze si sprawdza, kiedy wydajesz rozkazy onierzom. Niestety, tych, ktrzy nie su pod twoimi rozkazami, moe to zirytowa. - Jeste zbyt bezporedni, panie - wyjani dodatkowo Pernicar. - Wanie to prbuj powiedzie - upiera si Farfalla z lekk nut irytacji. Po chwili doda: - Jeli o mnie chodzi, ludzie uwaaj, e jestem inteligentny i czarujcy. Potrafi by te przekonujcy, jeli trzeba. Dajcie mi pozwolenie na rekrutowanie kandydatw do naszej sprawy, a wrc z setk... nie, z trzema setkami!... Jedi gotowych wstpi do Armii wiata. Hoth znowu opuci gow na donie. Pulsowao mu w skroniach, Farfalla zawsze wywoywa u niego takie dolegliwoci. - Id - wymamrota, nie podnoszc wzroku. - Jeli jeste taki pewien, e moesz sprowadzi mi posiki, zrb to. Farfalla zoy mu skomplikowany ukon, odwrci si i odszed. Jego zote loki powieway na wzmagajcym si wietrze nadchodzcej burzy. Jak tylko znalaz si poza zasigiem suchu, Pernicar przemwi znowu: - Czy to mdre, panie? Nasze szeregi ju i tak znacznie si przerzedziy. Jak dugo jestemy w stanie przetrwa bez niego? Zacz pada deszcz - cikie, grube krople. Hoth podnis gow, tknity nag myl. - Sithowie nie mog nas pokona, jeli nie staniemy do walki - rzek. - Nie damy im szansy. Nadchodzi pora deszczowa, deszcze uniemoliwi ich zwiadowcom wyledzenie nas. Ukryjemy si w lesie, nkajc ich szybkimi atakami i puapkami, by znw si skry wrd drzew. - Ta strategia przestanie dziaa w porze suchej - ostrzeg Pernicar. - Jeli do tej pory Farfalla nie sprowadzi posikw, to nie bdzie miao znaczenia. Pi interloperw - maych wieloosobowych statkw transportowych redniego zasigu, wykorzystywanych przez Sithw - powoli przesuno si nisko nad horyzontem Ruusana. Kady statek mia na pokadzie zaog skadajc si z dziesiciu osb, wycznie z byych studentw i mistrzw Akademii na Korribanie. W pierwszym statku Githany obsugiwaa stery ze spokojn precyzj doskonale wyszkolonego pilota. Nauczya si lata na statkach Republiki, ale zasady byy te same. Interlopery byy lejsze i szybsze ni transportery Bivouac, preferowane przez Republik. Miay mniejsz powierzchni opancerzon, powicajc bezpieczestwo w zamian za wikszy zasig i zwrotno. Githany, jakby chciaa udowodni, e tak wanie jest, wykonaa ostry skrt w lewo i w d, sprowadzajc pojazd tak blisko

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 165 powierzchni planety, e licie na drzewach potnego ruusaskiego lasu zadray pod podmuchem silnika jonowego. Pozostae statki ruszyy za ni, nie zrywajc ani na chwil formacji. Poczeni poprzez Moc z Githany, pozostali piloci reagowali w doskonaej zgodnoci na kady jej ruch. Jeli popeni bd, cay konwj zginie. Ale Githany nie popeniaa bdw. - Bezpieczniej byoby wspi si wyej ponad lini drzew - zauway lord Qordis ze swojego miejsca w kabinie Githany. - Nie chc, eby Jedi zapali nas w swoje skanery - wyjania, skupiajc uwag na tym, aby nie rozbi statku o ocean drzew wznoszcy si zaledwie o par metrw poniej pancerza. - Bractwo nie zabezpieczyo tego terenu. Jeli namierzy nas eskadra szperaczy, te transportery nie s tak dobrze uzbrojone, by je utrzyma na dystans. Daleko przed nimi pojawia si nagle grupka liczca okoo tuzina myliwcw. Ich trajektoria prowadzia kursem przechwytujcym w stosunku do interloperw. Qordis zakl, a Githany przygotowaa si do manewrw unikowych. W chwil pniej rozpoznaa charakterystyczne kontury buzzardw Sithw i odetchna z ulg. - To tylko nasza eskorta. W cigu kilku minut mogli znale si w obozowisku Sithw, a pod oson buzzardw, ktre wyowiyby wszystkie atakujce myliwce Jedi, nie byo powodu, eby trzyma si tak nisko nad czubkami drzew. Githany moga teraz popuci nieco drek i podnie statek na bezpieczniejsz wysoko. Ona jednak wolaa trzyma kurs. Podoba jej si ten dreszczyk pozostawania o cienki i delikatny wos od ognistej i natychmiastowej mierci. Ze sztywnej postawy Qordisa w fotelu drugiego pilota wnosia, e mistrz nie podziela jej opinii. Jak tylko wylecieli poza las, dodaa gazu, a potem z wdzikiem posadzia statek na ldowisku na skraju obozu lorda Kaana. Niewielka grupka mistrzw Sithw z Kaanem na czele czekaa, aby powita ldujce posiki. Byo ich tylko pidziesiciu, ale kady z nich by lordem Sithw: potniejszym ni caa dywizja onierzy. Kierujc si w stron rampy wyjciowej, Githany zrozumiaa, dlaczego ich obecno bya tak niezbdna i wymagana. Poza grup wok mrocznego lorda caa reszta obozowiska rozcigaa si a po horyzont i przedstawiaa obraz ndzy i rozpaczy. Podniszczone poamane namioty, ustawione w ciasne piercienie po pi, stanowiy kwatery gwne czci armii; domy z materiau zszarganego przez wiatr i deszcz. Pord nich wida byo rozrzucone pojazdy repulsorowe, cikie wieyczki dzia i inny sprzt wojenny. Bro bya pordzewiaa i pokryta zaschnitym botem, jakby porzucono wszelkie wysiki, aby j utrzyma w stanie uywalnoci. onierze stali w maych grupkach, skuleni wok ognisk rozpalonych w krgach namiotw. Ich mundury rwnie pokrywa kurz, wielu nosio brudne bandae na ranach, ktre nie miay ju adnych szans na sterylno i czysto. Ich twarze pooraa gorycz zbyt wielu poraek z rk nieprzyjaciela, lecz najbardziej wstrzsajcy by brak nadziei, widniejcy w ich oczach.

166 Lord Qordis wydawa si rwnie zaskoczony ponur scen jak mia przed sob. Skrzywi si na widok nadchodzcego lorda Kaana. Kaan wydawa si wychudy, zapadnit twarz pooray zmartwienia. Wosy mia w nieadzie i brudne, jego szczk pokrywa dwudniowy zarost, co sprawiao, e wydawa si stary i znuony. I fizycznie mniejszy ni go pamitaa Githany. Skurczony. Mniej wadczy. Iskra, ktr uznaa za tak kuszc, kiedy go pierwszy raz zobaczya, znikna. Kiedy jego oczy pony ogniem, jak u czowieka cakowicie pewnego sukcesu. Teraz byo w nich co zupenie innego. Desperacja. Moe nawet szalestwo. Nie wiedziaa, ale przyszo jej na myl, e Bane moe mie racj. - Witaj, lordzie Qordis - rzek Kaan, chwytajc przybysza za rami. Po chwili zwolni ucisk i zwrci si do pozostaych. - Witam wszystkich na Ruusanie. - Nie spodziewaem si, e twoja armia jest w tak marnym stanie - mrukn Qordis. W twarzy Kaana zapono co, co mogoby zosta zinterpretowane jako gniew, ale zaraz uleciao. Jego miejsce zaja promienna pewno siebie, ktr Githany tak dobrze pamitaa. Wypi pier i si wyprostowa. - Nie mona sdzi zwycizcy wojny, nie widzc stanu, w jakim znajduj si obie strony - powiedzia subicie - Jedi s w znacznie gorszym stanie. Mj wywiad donosi, e maj wicej ofiar ni my. Zapasy im si kocz, liczebno maleje. Mamy pakiety medyczne, ywno i jest nas wicej. A oni nie dostaj adnych posikw. Podnis gos tak, aby sycha go byo w caym obozie. Jego sowa niosy si pord namiotw. - Teraz, kiedy tu jestecie, Bractwo Ciemnoci nareszcie jest w komplecie! onierze w obozowisku przystanli i spojrzeli w jego stron. Kilku z niedowierzaniem wstao z ziemi. W tym jednym prostym stwierdzeniu byy sia i ogie, ktry rozpali na nowo nadziej w wilgotnych popioach ich zmczenia i rozpaczy. - Caa potga Sithw zostaa zjednoczona tu, na Ruusanie - cign, a jego sowa docieray do najodleglejszych nawet suchaczy. Sigajc ku nim niezaprzeczaln potg Mocy, karmi ich, odmadza i wypenia ich puste dusze. - Jestemy silni. Silniejsi ni Jedi. Jestemy wojownikami Ciemnej Strony i zmiadymy lorda Hotha i jego sugi wiata! onierze wydali potny ryk triumfu. Ci, ktrzy siedzieli, zerwali si na nogi. Ci, ktrzy stali, zaczli potrzsa piciami w powietrzu. Echo ich wiwatw zachwiao obozowiskiem jak trzsienie ziemi. Githany poczua to samo co reszta onierzy. To nie byy tylko sowa. Wszystkie wtpliwoci i lki po prostu znikny, zmiadone ciarem tej krtkiej przemowy. Wydawao jej si, e jaka sia, potniejsza od niej, skaniaj do posuszestwa. Przeszli przez obozowisko, rozkoszujc si odnalezionym na nowo optymizmem onierzy. Lord Kaan zaprowadzi ich do wielkiego namiotu, gdzie prowadzi sesje wojenne. Potny Twilek dogoni lorda Kaana, wyprzedzajc Githany. Ogarnita ogln eufori musiaa chwil pomyle, aby sobie go przypomnie: lord Kopecz. - Gdzie jest Bane? - zapyta Qordisa tak cicho, e prawdopodobnie syszeli go jedynie Qordis i Githany.

Darth Bane - Droga Zagady

167

Drew Karpyshyn

- Odszed - odpar Qordis. Kopecz stkn tylko. - Jak to si stao? Zabie go? - Z wielkim trudem ukrywa zo. - Nie, wci yje. Ale odwrci si od Bractwa Sithw. - Potrzebujemy go - upiera si Kopecz. - Jest zbyt silny, eby go wypuci. - To by jego wybr, nie mj! - warkn Qordis. Przez chwil szli dalej bez sowa. Wreszcie pierwszy przemwi Kopecz. - Czy przynajmniej wiadomo, dokd si uda? - zapyta z westchnieniem. - Nie - odpar Qordis. - Nikt tego nie wie, Bane wyprowadzi Valcyna z nadprzestrzeni na najdalszym skraju odlegego systemu, po czym wczy silniki jonowe i powoli ruszy w kierunku jedynej nadajcej si do zamieszkania planety: maego wiata na orbicie wok bladego tego soca. Oficjalnie planeta nazywaa si Lehon, tak samo jak system soneczny, ale czciej nazywano j Nieznanym wiatem. Prawie trzy tysice lat temu, w tym mao znaczcym systemie lecym poza najdalszymi granicami zbadanej przestrzeni, Darth Revan i Darth Malak odnaleli Rakatw - dawny gatunek istot, korzystajcych z Mocy i rzdzcych galaktyk na dugo przed narodzinami Republiki. Odkryli rwnie Kuni Gwiazd - niewiarygodn, orbitujc stacj kosmiczn, fabryk... i pomnik potgi Ciemnej Strony. Tu rozegraa si wielka bitwa pomidzy Republik pod wodz zreformowanego Jedi Dartha Revana i Sithami Dartha Malaka. Malak zosta pokonany, Sithowie rozbici w py, a Kunia Gwiazd zniszczona, cho kosztem ogromnego powicenia Republiki. Nawet teraz wida byo wok szcztki upamitniajce t walk tytanw. Statki obu flot zostay wchonite przez potn eksplozj, ktra zniszczya Kuni Gwiazd. Wszystko, co dostao si w fal uderzeniow wybuchu, wcznie z sam potn fabryk, zostao zniszczone i rozerwane na strzpy, a potem spojone ze sob przez temperatur wybuchu w nierozpoznawalne ksy metalu. Wikszo szcztkw poczya si w szeroki piercie, ktry otacza ma planet Lehona niczym piercienie wielu gigantw gazowych. Resztki mieci rozprzestrzeniy si po caym systemie, orbitujc wok soca jak szerokie pole asteroid, utrudniajce, jeli nie uniemoliwiajce nawigacj. Bane przeczy sterowanie na rczne i przej stery. Uywajc Mocy, ostronie wmanewrowa statek w ten zdradziecki tor przeszkd. Potrzebowa prawie godziny, eby si przedrze, a kiedy wreszcie przelecia przez piercie w stosunkowo bezpieczny obszar atmosfery Nieznanego wiata, od intensywnej koncentracji cay by zlany potem. Nie byo tu innych statkw, z ktrymi musiaby si liczy, nikt te nie wywoywa go, kiedy schodzi na powierzchni planety, szukajc miejsca do ldowania. Kiedy Revan i Malak odkryli Rakatw, ci byli ju wymierajcym gatunkiem na skraju wyginicia. Praktycznie wszelkie dowody ich istnienia poza wasnym malekim wiatkiem zostay zniszczone. Usunito ich z pamici galaktycznej. Po bitwie o Kuni Gwiazd niewiele si zreszt zmienio.

168 Urzdnicy Republiki oczywicie wiedzieli o nich, ale ich istnienie nigdy nie zostao uznane oficjalnie, jeli nie liczy tajnych raportw z konfliktu. Uwaano, e opinia publiczna nie zareagowaaby dobrze na ponowne pojawienie si staroytnego gatunku, ktry niegdy zniewoli p galaktyki. Tych kilku Rakatw, ktrzy przeyli, odmwio opuszczenia planety przodkw, a ich liczba bya niewystarczajca, aby stworzy pul genw konieczn do przetrwania. Po kilku jeszcze pokoleniach dugie, powolne wymieranie gatunku dobiego koca. Utrzymanie w tajemnicy istnienia Rakatw okazao si zaskakujco proste. Od czasw bitwy system nie zwraca niczyjej uwagi. Wprawdzie po zniszczeniu Kuni Gwiazd kryo wok mnstwo zomu nadajcego si do odzysku, ale nikt jako nie kwapi si, aby go wykorzysta. Zamiast bezczeci latajce mogiy wasnych onierzy, Republika wolaa uhonorowa pami swoich zmarych: ogosia Lehon chronionym obiektem historycznym. Dziki temu kade wejcie do systemu bez specjalnego zezwolenia byo nielegalne. Nikt jednak nie wystpowa o zezwolenia. System nie mia szczeglnych zasobw ani wartoci, jeli nie liczy zabytkowych szcztkw statkw. Znajdowa si poza uczszczanymi szlakami handlowymi i trasami nadprzestrzennymi - tak daleko, e nawet przemytnikom nie chciao si tam lata. Krtka informacja o lokalizacji systemu zostaa wszake dodana do oficjalnych rejestrw Republiki i od tej pory zacz si on pojawia jako nic nieznaczca kropeczka na bardziej szczegowych gwiezdnych mapach. Poza tym waciwie mg nie istnie. Bane rozumia, e nie jest to a tak proste. Nieznany wiat by silny Moc. Mg okaza si nawet miejscem narodzin pierwszych sug Ciemnej Strony - przywdcw Rakatw, ktrzy poprowadzili swj lud na podbj i zniewolenie setek wiatw na dziesi tysicy lat przed wynalezieniem technologii hipernapdu przez cywilizowan cz galaktyki. Ich potga skupia si i skoncentrowaa w Kuni Gwiazd i uwolnia si wraz z jej zniszczeniem. Jedi rozumieli to i obawiali si za, jakie moe zrodzi si w takim miejscu. Urzdnicy Republiki dziaali zgodnie z ich zaleceniami, izolujc cay system od reszty galaktyki, a waciwie obejmujc go kwarantann. W kolejnych stuleciach Jedi ze wszystkich si starali si utrzyma jego sekrety w ukryciu. Historia Revana i Malaka przetrwaa, podobnie jak plotki o Rakatach, ale prawdziw natur Nieznanego wiata ukryto pod caunem tajemnic, kamstw i przemilcze. W archiwach Akademii Bane natrafi na kilka fragmentarycznych informacji, ktre powiedziay mu prawd. Pocztkowo nawet nie zdawa sobie sprawy z implikacji tego, co czyta. Maa wzmianka o jakiej planecie tu, jaka aluzja tam. Zrozumienie przyszo powoli, w miar jak Bane wgbia si w tajemnice Ciemnej Strony. Im wicej wiedzia, tym bliej mu byo do zebrania w cao ukadanki. Mia nadziej zakoczy j w Dolinie Mrocznych Lordw, ale dopiero teraz stawi si po jej ostatni element. wiat pod nim wyglda jak patchwork z maych wysepek tropikalnych, rozsianych po jaskrawobkitnym oceanie. Skorzysta z czujnikw Valcyna, aby znale najwikszy ld, po czym podlecia bliej w poszukiwaniu miejsca do ldowania. Wyspa bya niemal cakowicie pokryta gst, zielon dungl i nigdzie nie

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 169 byo wida polanki do duej, aby mg na niej wyldowa statek. Wreszcie cign drek, zacz powolne schodzenie w d i wyldowa na krystalicznie czystym piasku play na brzegu wyspy.

Darth Bane - Droga Zagady

170 Przycupna nisko przy ziemi i Bane wskoczy jej na grzbiet. Rankor ostronie dwign si na nogi. Jedziec siedzia na jego potnych, zgarbionych plecach. Na rozkaz Banea rankor ruszy przed siebie w gszcz, unoszc go ku staroytnej rakataskiei wityni.

Gdy tylko stopy Banea dotkny powierzchni Nieznanego wiata, poczu to: gbokie dudnienie, podobne do tego, ktre pozna na Korribanie, lecz o wiele, wiele silniejsze. Nawet powietrze wydawao si tu inne: cikie od staroytnej historii i dawno zapomnianych sekretw. Stojc plecami do oceanu, wbija wzrok w prawie nieprzebyt cian lasu, ktry pokrywa interior wyspy. I wtedy poczu obecno jakiej formy ycia, ogromnej i obdarzonej niezwyk si. Kierowaa si ku niemu. Bardzo szybko. W kilka sekund pniej sysza ju omot w zarolach. Chyba cigny t istot odgosy ldowania statku na play - czyby jaki potwornych rozmiarw myliwy szukajcy ofiary? Rankor wyskoczy z lasu i rzuci si przez pla w kierunku Banea, wydajc okropne ryki. Bane ani drgn; z zachwytem obserwowa szybko przemieszczania si ogromnej bestii. Kiedy odlego midzy nimi wynosia mniej ni pidziesit metrw, spokojnie wycign do i sign poprzez Moc, aby dotkn umysu potwora. Na niewypowiedziany rozkaz zwierz zatrzymao si jak wryte, dyszc ciko. Bane podszed powoli, starannie utrzymujc w ryzach drapiene instynkty bestii. Rankor pozosta nieruchomy, jak potulny tauntaun, do ktrego zblia si znajomy jedziec. Z rozmiarw stwora Bane domyla si, e jest to dorosy samiec, cho jaskrawa barwa skry i niewielka liczba blizn sugeroway, e dors dopiero niedawno. Pooy do na jednej z jego masywnych ng, wyczuwajc pod skr drce minie, i wnikn gbiej w umys zwierzcia. Nie znalaz wiadomoci, koncepcji ani zrozumienia mistrzw, ktrzy kiedy okieznali te bestie i uywali jako stranikw oraz wierzchowce. Nie by tym zaskoczony. Rakatowie zniknli na wiele stuleci przed narodzeniem tego osobnika. Bane szuka jednak czego innego. Zalaa go fala obrazw i wrae. Nieustanne owy w lesie, wikszo zakoczona powodzeniem i jatk. Odgosy miadonych koci. Poeranie jeszcze ciepego misa ofiary. Szukanie samicy. Walka z innym rankorem o dominacj. A wreszcie znalaz to, czego szuka. Natrafi na gboko zakopany w pamici stworzenia obraz ogromnej, czworociennej piramidy, ukrytej gboko w sercu dungli. Rankor widzia j tylko raz, kiedy wci jeszcze by modzikiem pod opiek matek stada. Jednak budowla wyrya niecieralne pitno na umyle prymitywnego zwierzcia. Rankor by ostatnim zwierzciem w acuchu pokarmowym Nieznanego wiata. Nie zna strachu, ale zawy cicho, kiedy Bane wydoby z jego pamici wspomnienie wityni. Bestia zadraa, wiedzc, czego od niej oczekuj, lecz nie moga uciec. Moc zmuszaa j do posuszestwa.

171

Drew Karpyshyn

ROZDZIA

22
Potrzeba byo prawie godziny, by dotar na miejsce. Ziele wok pulsowaa yciem, ale kiedy rankor nis go przez dungl, Bane wok nie dostrzega niczego poza owadami i maymi ptakami. Wikszo stworze postanowia znikn na dugo przed pojawieniem si rankora, uciekajc zbyt szybko, by dao si je zobaczy choby przelotnie. Mimo to wyczulony zmys wchu rankora czsto trafia na ich lad i niejeden raz Bane musia hamowa instynkty owieckie zwierzcia, aby dotrze do celu. Nie do, e trudno byo powstrzyma besti przed pogoni za kolejnym posikiem, to w miar jak zbliali si do wityni, coraz trudniej byo ni kierowa. Co kilka krokw rankor prbowa raptownie skrci w bok albo zawrci z drogi. Raz nawet chcia stan dba i zrzuci pasaera z grzbietu. W gstym lesie Bane siga wzrokiem tylko kilka metrw naprzd, ale wiedzia, e s blisko. Wyczuwa moc wityni, wzywajc go zza nieprzeniknionej zasony spltanych pnczy i powykrcanych gazi. Czerpic z Ciemnej Strony, zdoa wreszcie ostatecznie ujarzmi wol oporu potnego rankora i popdzi go do przodu. Nagle wypadli na polank o rednicy okoo stu metrw. Porodku niej staa rakataska witynia. Budowla strzelaa prawie na dwadziecia metrw w niebo, jak pomnik z rzebionego kamienia i skay. Jedyne wejcie stanowi ogromny uk na szczycie imponujcej klatki schodowej wyrytej w zewntrznej cianie samej wityni. Sama kamienna powierzchnia bya nieskalana - czysta i surowa, nieskaona lepkim mchem i pnczami. Otaczajce tereny byy nagie, jeli nie liczy kobierca krtkiej, mikkiej trawy. Wydawao si, jakby dungla baa si podej bliej i opanowa zowrogi kamie. Bane zeskoczy z wierzchowca, ca uwag skupiajc na budowli przed sob. Uwolniony z jego mocy rankor odwrci si i uciek w zarola. Potworny oskot jego ucieczki tumiy ryki umczonego zwierzcia, ale Bane ich nie sysza. Rankor nie by mu ju potrzebny. Znalaz to, czego szuka. Na drcych nogach zbliy si do wityni i stan jak wryty. Pokrci gow. Ciemna Strona bya tu silna, tak silna, e krcio mu si w gowie. A to oznaczao, e jest to niebezpieczne miejsce. Nie mg sobie pozwoli na wdrwk w oszoomieniu.

172 Zgodnie z tym, co wyczyta w archiwach witynia bya niegdy chroniona potnym polem siowym, ktre zdoao wyczy dopiero cae plemi Rakatw jednoczenie - cho kady z nich by potny Moc. Teraz Bane nie czu takiej bariery, ale tylko szaleniec nie zachowywaby ostronoci. Podobnie jak w grobowcach na Korribanie, zacz sondowa otoczenie Moc. Czu echa zabezpiecze, ktre niegdy chroniy wityni, ale byy tak sabe, jakby wcale nie istniay. Nie zaskoczyo go to. Tarcze wok wityni byy zasilane z orbitujcej Kuni Gwiazd. Po jej zniszczeniu tarcze opady... tak samo jak inne zabezpieczenia, ktre do tej pory z Nieznanego wiata czyniy cmentarzysko statkw. Zastanawiajc si, co jeszcze ulego zniszczeniu w czasie spektakularnego koca Kuni Gwiazd, Bane min dziedziniec i wszed na stopnie wityni. Schody byy strome, lecz szerokie, a kamie nie wydawa si ani popkany, ani wytarty pomimo wieku. Stopnie koczyy si na niewielkiej platformie wiodcej do kamiennego portalu wejciowego, w trzech czwartych drogi na gr. Bane zatrzyma si w progu i wszed. Dozna przelotnego uczucia, podobnie jak ci, ktrzy przychodzili tu przed nim: oczekiwanie, dreszcz odkrycia. Wewntrz jednak wystarczyo kilka minut, aby jego podniecenie opado. Podobnie jak cmentarz na Korribanie, witynia zostaa odarta z wszystkiego, co miao jakkolwiek warto. Bane szuka caymi godzinami. Zaczynajc od grnych piter, gdzie wszed najpierw, zanurza si gbiej i gbiej, przeczesujc kady centymetr pustych korytarzy, a dotar do samych piwnic. Krypty Doliny Mrocznych Lordw wydaway si wyssane - wykorzystane i odrzucone. Nieznany wiat by jednak inny. Tu wci bya Moc. Tu co znajdzie. By tego pewien. Odmawia przyjcia kolejnej poraki. I znalaz. Na najniszym pitrze wityni, gboko pod powierzchni planety. Tu jego optana krucjata wreszcie dobiega koca. Kiedy po raz pierwszy wszed do tego pomieszczenia, jego uwag natychmiast przycigny pozostaoci potnego komputera, wyranie ju nie do naprawy. A potem zobaczy co dziwnego w cianie za komputerem. Na jej powierzchni wytrawiono kilka tajemniczych symboli - prawdopodobnie w jzyku Rakatw. Dla niego nie miay wielkiego znaczenia, zapewne nie spojrzaby na nie drugi raz, gdyby nie to, e jeden z nich wieci. Pocztkowo nawet tego nie zauway. Bya to subtelna, fioletowa powiata, ktra okalaa krawdzie jednego z tych niezwykych ksztatw. I znajdowaa si prawie dokadnie na wysokoci oczu. W miar jak si wpatrywa, powiata stawaa si coraz janiejsza. Podszed bliej i niemiao wycign rk. wiato zamigotao, a zdumiony odskoczy w ty. Sign raz jeszcze, ale tym razem zamiast uy doni, skorzysta z Mocy. Kamienna litera oya z nagym byskiem. Z trudem opanowujc niecierpliwo, Bane jeszcze raz wycign do i mocno przycisn janiejcy symbol. Rozleg si odgos obracajcych si przekadni i zgrzyt kamienia o kamie. Pojawi si zarys maego kwadratu - nie wicej ni p metra na p - i cz ciany wysuna si do przodu.

Darth Bane - Droga Zagady

173

Drew Karpyshyn

Bane odsun si, a kawaek muru spad na podog i rozbi si u jego stp. Za nim znajdowaa si niewielka nisza. Bez wahania wsun rami w mrok, by wyj to, co z pewnoci znajdowao si w rodku. Jego palce owiny si wok zimnego i cikiego przedmiotu. Wycign rk i ze zdumieniem przyglda si artefaktowi, ktry trzyma w doni. Nieco wikszy od pici, mia ksztat czworo-ciennej piramidy - co jakby niewielka replika wityni, w ktrej si znajdowa. Bane natychmiast rozpozna zdobycz: holocron Sithw, skarbnica zakazanej wiedzy, czekajca tylko, by j otworzy. Sztuka konstruowania holocronw bya zapomniana od niezliczonych tysicleci, ale podczas swoich studiw Bane lizn nieco teorii ich projektowania. Informacja, jak zawieray, zmagazynowana bya w przeplecionej, samokodujcej matrycy cyfrowej. Systemy zabezpiecze holocronu nie daway si ani zama, ani obej, informacji nie mona byo wykra ani skopiowa. By tylko jeden sposb, aby dotrze do zawartych w nim informacji. Kady holocron mia odcinit w sobie osobowo jednego lub kilku mistrzw, ktrzy strzegli jego zawartoci. Kiedy daa do niej dostpu osoba zdolna zrozumie jej sekrety, holocron wywietla malekie, szkicowe portrety przedstawiajce poszczeglnych stranikw. Poprzez interakcj z uczniem programowane symulacje nauczay i instruoway dokadnie tak jak nauczyciel z krwi i koci. Wszystkie informacje na temat holocronw Sithw wspominay jednak o staroytnych symbolach ozdabiajcych czworo-cienn piramid. Holocron, ktry Bane trzyma w doniach, by praktycznie czysty. Czy to moliwe, aby pochodzi z wczeniejszych czasw anieli holocrony staroytnych Sithw? Czy to artefakt samych Rakatw? Czy stranikami holocronu, ktrych osobowoci zostay w nim zawarte, s obcy mistrzowie z czasw przed narodzinami Republiki? A jeli tak, czy bd gotowi dzieli si z nim swoimi sekretami? Czy w ogle zechc odpowiada? Ostronie, delikatnie pooy holocron na pododze i usiad przed nim. Skrzyowa nogi i zacz oddycha powoli, gboko, eby wej w trans medytacyjny. Zbierajc i koncentrujc energi, Bane wyemitowa fal mrocznej Mocy, obejmujc ni may przedmiot na pododze. Holcron w odpowiedzi zamigota i zaiskrzy. Wstrzyma oddech z emocji, nie cakiem pewny, co si zdarzy za chwil. Z czubka piramidy wystrzeli cienki promie wiata i rozproszy si na drobniejsze, byszczce czsteczki, ktre uniosy si w powietrze, wirujc i krc, by wreszcie zastygn w kontur postaci owinitej w paszcz, o twarzy cakowicie osonitej cikim kapturem. Rozleg si gos - wyrany, czysty i surowy. - Jestem Darth Revan, Mroczny Wadca Sithw. Puste sale wityni zatrzsy si od triumfalnego, grzmicego miechu Banea. Bane uzna, e nauki zawarte w tym jednym holcronie przewyszay wartoci wszystkie zapisy archiww Akademii. Revan odkry wiele rytuaw dawnych Sithw i w miar jak jego holocronowy awatar ujawnia ich natur i cel, Bane odnosi coraz silniejsze wraenie, e nie jest w stanie obj umysem niesamowitego potencjau, jaki

174 w sobie zawieray. Niektre z rytuaw byy straszliwe - tak niebezpieczne, e nawet mistrz Sithw zawahaby si przed ich odprawieniem; Bane wtpi, czy odway si je zastosowa. Jednak bardzo starannie kopiowa wszystko po kolei na ryzach flimsiplastu, zabezpieczajc je starannie, by pniej przestudiowa je dokadniej i w spokoju. A potem okazao si, e w holocronie zawartych jest wiele informacji oprcz opisu staroytnych praktyk czarnoksinikw Ciemnej Strony. W cigu kilku tygodni Bane nauczy si wicej o naturze Ciemnej Strony ni przez cay czas spdzony na Korribanie. Revan by prawdziwym lordem Sithw, nie takim jak histeryczni mistrzowie, ktrzy kaniali si Kaanowi i jego Bractwu. A wkrtce caa jego wiedza jego pojmowanie Ciemnej Strony - bdzie naleaa do Banea. Githany obudzia si raptownie, zrzucajc koc z leanki na klepisko namiotu. Bya spocona i zarumieniona, ale z gorca. Ruusan wszed wanie w por deszczow, a cho dni byy ciepe i wilgotne, noc temperatura spadaa tak bardzo, e stranicy mogli widzie oboczki wasnego oddechu. nia o Banie. Nie, nie nia. Szczegy byy zbyt ostre i wyrane, by je nazwa snem; dowiadczenie zbyt realne. To bya wizja. Istniaa pomidzy nimi jaka wi, ktra pojawia si podczas wsplnej nauki. Wi pomidzy nauczycielem a uczniem nie bya niczym niezwykym, cho Githany nie miaa ju cakowitej pewnoci, kto z nich tak naprawd by mistrzem, a kto uczniem. Jej wizja miaa jednak realn jasno: Bane przybywa na Ruusana, ale nie po to, by przyczy si do Bractwa, lecz po to, by je zniszczy. Zadraa, pot chodzi jej skr w zimnym nocnym powietrzu. Zsuna si z ka i nacigna ciki paszcz na cieniutk bielizn. Musi porozmawia o tym z Kaanem, nie moe czeka do rana. Noc bya ciemna: ksiyc i gwiazdy skryy si pod niskimi chmurami burzowymi, ktre przesaniay niebo od dnia, kiedy przybya tu wraz z grup z Karribana. W powietrzu migotaa lekka mgieka, dajc nieco wytchnienia od nieustannej mawki, ktra przesaniaa wszystko, kiedy Githany kada si spa. Po obozowisku krcia si grupka Sithw. Kilku powitao j niewyranym mamrotaniem, ale wikszo ze spuszczonymi gowami brna w milczeniu przez rozchlapujce si boto. ar, jaki Kaan w nich wznieci, kiedy przybyy posiki, przygas nieco pod wpywem monotonii szarych deszczowych dni. Minie jeszcze kilka tygodni, zanim opady ustan i ustpi miejsca pracemu socu dugiego ruusaskiego lata. Do tego czasu podwadni Kaana bd cierpie od wilgoci i zimna. Githany nie zwracaa na to uwagi. Skupiona na swojej misji, zwolnia dopiero, kiedy dotara do wejcia wielkiego namiotu, z ktrego Kaan uczyni swoj kwater. Wesza niemiao. To, co miaa lordowi do powiedzenia, nadawao si wycznie dla jego uszu. Na szczcie by sam. Zatrzymaa si jednak u wejcia i z pen zgrozy fascynacj wpatrywaa si w widmo, jakie miaa przed sob. W mdym blasku latarni, jedynego rda wiata w namiocie, Kaan wyglda jak szaleniec.

Darth Bane - Droga Zagady

175

Drew Karpyshyn

Miota si z jednego koca namiotu w drugi nierwnym bdnym krokiem. Zgity prawie wp, mamrota do siebie i krci gow. Lewa rka nieustannie wdrowaa do wosw, aby szarpn pojedynczy kosmyk, a potem cofaa si szybko, jakby przyapana na gorcym uczynku. Githany ledwie moga uwierzy, e ta szalona istota to czowiek, za ktrym chciaa pody. Czy to moliwe, aby Bane jednak mia racj? Ju miaa zamiar wycofa si w wilgotny mrok, kiedy Kaan odwrci si i wreszcie j dostrzeg. Przez krtk chwil w jego oczach zobaczya dzik panik - pony strachem i desperacj zwierzcia w klatce. Nagle jednak wyprostowa si na ca wysoko. Wyraz przeraenia znikn z jego oczu, a zastpi go zimny gniew. - Githany - rzek gosem rwnie lodowatym, jak wyraz jego twarzy. - Nie oczekiwaem goci. Teraz to ona poczua strach. Lord Kaan emanowa Moc: mg zmiady j tak atwo, jak rozdeptywa mae chrzszcze, ktre czasem przemykay po pododze namiotu. Wspomnienie zamanego, na p obkanego czowieka uleciao, wypchnite z jej umysu przez wszechogarniajc aur wadzy Kaana. - Wybacz, lordzie Kaan - rzeka z lekkim ukonem. - Musz z tob porozmawia. Jego gniew wyranie agodnia, cho wci zachowywa t sam wadcz postaw. - Oczywicie, Githany, zawsze mam dla ciebie czas. Te sowa byy czym wicej ni tylko oficjaln uprzejmoci: kryo si w nich jeszcze co. Githany bya atrakcyjn kobiet; przyzwyczaia si do tego, e stawaa si obiektem ledwie skrywanego podania mczyzn. Zwykle budzio to w niej niewiele wicej ni odraz, ale w przypadku Kaana poczua na policzkach gorc fal rumieca. By zaoycielem Bractwa Ciemnoci, czowiekiem z wizj i przeznaczeniem. Jak mogaby nie czu si zaszczycona jego uwag? - Miaam przeczucie - wyjania. - Widziaam... widziaam Dartha Banea. Przybywa na Ruusana, by nas zniszczy. - Qordis uwiadomi mi, jakie s jego pogldy - odpar, kiwajc gow. - Mona si byo tego spodziewa. - Nie widzi chway naszej sprawy - cigna Githany, jakby usprawiedliwiajc Banea. - Nie zna ci osobicie. A o Bractwie wie tyle, ile wydedukowa z zachowania Qordisa i innych mistrzw... tych, ktrzy si od niego odwrcili. Kaan spojrza na ni ze zdziwieniem. - Przysza ostrzec mnie, e Bane chce nas zniszczy, a teraz prbujesz usprawiedliwi jego zachowanie? - Moc pokazuje nam to, co moe si sta, niekoniecznie to, co si stanie przypomniaa mu. - Jeli zdoamy przekona Banea, by si do nas przyczy, moe by cennym sprzymierzecem przeciwko Jedi. - Rozumiem - odpar. - Uwaasz, e jeli uda nam si sprowadzi go do Bractwa, wwczas twoje przeczucie si nie speni. Po dugiej chwili Kaan zapyta:

176 - Jeste pewna, e twoje osobiste uczucia do niego nie umoliwiaj ci zdrowego osdu w tej kwestii? Zakopotana Githany nie moga spojrze mu w oczy. - Nie tylko ja tak uwaam - wymamrotaa, patrzc w ziemi. - Wielu lordw z Korribana take jest zaniepokojonych jego nieobecnoci. Zastanawiaj si, dlaczego kto tak silny Moc miaby odrzuca Bractwo. Podniosa gow, kiedy Kaan pocieszajco pooy jej do na ramieniu. - Moesz mie racj, Githany. Ale ja nie mog podj adnych dziaa. Nikt nie wie, gdzie jest Bane. - Ja wiem. Midzy nami jest... wi. Mog ci powiedzie, dokd pojecha. Kaan uj j pod podbrdek i delikatnie unis jej gow. - Wic pol do niego kogo - obieca. - Dobrze zrobia, e przysza z tym do mnie, Githany - doda, uwalniajc j z agodnym krzepicym umiechem. Umiechna si w odpowiedzi, pena bezgranicznej dumy. Wysza niedugo pniej, kiedy ju wyjania, dokd i po co uda si Bane. Kaan obserwowa j, mocno zaniepokojony jej sowami, cho stara si tego nie okazywa. Uspokoi jej lki i by pewien, e pozostanie ona lojalna wobec Bractwa, pomimo oczywistego pocigu do Banea. Githany wyobraaa sobie, e jest obiektem dzy kadego mczyzny, ale Kaan take w niej czu podanie, ponce jasnym pomieniem. Podaa chway i potgi, a on sam gotw by podsyca jej dum i ambicj flirtem, pochwaami i obietnicami. Wci jednak nie wiedzia, jak ma rozumie jej wizj. By silny Moc ale jego talenty obejmoway inne umiejtnoci. Mg zmieni bieg dziaa wojennych medytacj bojow. Mg inspirowa lojalno w innych lordach poprzez subtelne manipulowanie ich emocjami. Ale nigdy nie miewa takich przeczu jak to, ktre sprowadzio Githany do jego namiotu w rodku nocy. W pierwszej chwili chcia zbagatelizowa t informacj i potraktowa jak bezpodstawne marudzenie, spowodowane niskim morale. Posiki z Korribana pozwoliy spodziewa si szybkiego koca wojny na Ruusanie. Ale genera Hoth by zbyt sprytny, aby pozwoli, eby jego Armi wiata zniszczyy przewaajce siy Sithw. Zmieni taktyk, stosujc wypady i odwlekajc walk w nadziei, e zdoa zebra wicej ludzi. Teraz to Sithowie stali si niecierpliwi i niespokojni. Wspaniae zwycistwo, ktre Kaan obiecywa im wiele tygodni temu, jako nie doszo do skutku. Zamiast zwyciskiego marszu czapali w bocie i niekoczcym si deszczu, prbujc pokona wroga, ktry nawet nie chcia stan do walki. Wizyta Githany nie zdziwia zatem Kaana. Dziwniejsze wydawao mu si to, e mroczni lordowie nie przybyli, aby da gono wyraz swemu niezadowoleniu. A to sprawiao, e ostrzeenia Githany stay si tym bardziej znaczce. Bane odrzuci Bractwo publicznie: wszyscy rekruci z Korribana twierdzili, e widzieli to na wasne oczy. Opowie o tym rozprzestrzenia si po obozowisku jak zaraza. Pocztkowo onierze tylko wzgardliwie komentowali arogancj i upr Banea, skoro wybra

Darth Bane - Droga Zagady

Drew Karpyshyn 177 wasn drog i triumf Bractwa nie stanie si nigdy jego udziaem. Poniewa jednak triumfu nie byo, z pewnoci niektrzy rekruci zaczynali si zastanawia, czy Bane nie mia racji. Kord Kaan mia szpiegw pord mrocznych lordw. Do jego uszu docieray rne szepty. Lordowie nie byli gotowi poda za swoimi wtpliwociami, ale ich zdecydowanie sabo... a wraz z nim lojalno. Kaan sam uku koalicj z wrogw i penych goryczy rywali. A cho Bractwo Ciemnoci wydawao si twarde jak durastal, wystarczyby jeden stanowczy gos niezgody, aby rozbi je na tysice sabych kawakw. Zapa latarni z namiotu i ruszy w deszczow noc, szybkim krokiem przemierzajc obozowisko. Poradzi sobie z Baneem, dokadnie tak, jak to obieca Githany. Jeli oporny modzik nie da si przekona i nie zechce si do nich przyczy, trzeba go bdzie wyeliminowa. W cigu piciu minut Kaan dotar do miejsca przeznaczenia. Zatrzyma si u wejcia, przypominajc sobie, jak rozgniewao go nieoczekiwane wtargnicie Githany do jego wasnego namiotu. Nie chcc zirytowa osoby, do ktrej przyszed, zawoa: - Kasim! - Wejd - rozleg si gos w sekund pniej i Kaan usysza charakterystyczny syk wyczanego miecza wietlnego. Wszed i zasta twilekaskiego fechtmistrza ubranego tylko w spodnie. By spocony i ciko oddycha. - Nie pisz - zauway Kaan. - Nieatwo jest zasn w przeddzie bitwy. Nawet jeli wydaje si, e sama bitwa nigdy nie nastpi. Kasim by wojownikiem; Kaan wiedzia, e denerwuje go bezczynno. wiczenia i treningi nie byy w stanie zaspokoi jego potrzeby prawdziwej walki. W Akademii na Korribanie fechtmistrz wykonywa swoje zadania bez skargi. Ale tu, na Ruusanie, perspektywa bitwy bya zbyt bliska, zbyt natrtna. W powietrzu nieustannie unosi si zapach krwi, mieszajc si z cuchncym potem strachu i oczekiwania. Tu Kasima moga zadowoli tylko bitwa z nieprzyjacielem. By moe ca swoj frustracj wyleje w przypywie buntu, a Kaan nie mg sobie pozwoli na utrat lojalnoci najlepszego szermierza w obozie. Na szczcie znalaz sposb, aby poradzi sobie z obydwoma problemami - Banea i Kasima - jednym sprytnym posuniciem. - Mam dla ciebie misj. Misj wielkiej wagi - odezwa si. - yj, aby suy, lordzie Kaan. - Odpowied Kasima bya spokojna, ale jego gowoogony zadrgay z emocji. - Musz wysa ci daleko od Ruusanu. Na kraniec galaktyki. Polecisz na Lehom. - W Nieznany wiat? - zapyta zdumiony fechtmistrz. - Przecie tam nie ma nic oprcz cmentarzyska naszej najwikszej poraki. - Bane tam jest - wyjani Kaan. - Musisz do niego pojecha jako mj wysannik. Wyjanisz mu, e ci, ktrzy nie s z Bractwem, s przeciwko niemu. Kasim pokrci gow.

178 - Wtpi, aby to sprawio mu rnic. Kiedy raz si na co zdecyduje, potrafi by... uparty. - Bractwo nie zjednoczy Ciemnej Strony, jeli on bdzie sta oddzielnie - wyjani Kaan. Mwic to, sign w Moc i delikatnie, bardzo delikatnie nacisn na zranion dum Twileka. - Wiem, e na Korribanie odwrci si od ciebie i innych mistrzw. Ale musisz mu jeszcze raz zoy t ofert. - A jeli odmwi? - odpowied Kasima bya ostra i szybka. Kaan umiechn si w duchu, widzc rosncy gniew fechtmistrza. Nacisn jeszcze odrobin. - Wtedy musisz go zabi.

Darth Bane - Droga Zagady

179

Drew Karpyshyn

ROZDZIA

23
- Ci, ktrzy uywaj Ciemnej Strony, musz jej rwnie suy. Zrozumienie tego to zrozumienie podstawowej filozofii Sithw. Bane siedzia nieruchomo, z oczami wbitymi w awatar mrocznego lorda, martwego i pochowanego trzy tysice lat temu. Obraz Revana na chwil zamigota i znikn, po czym znw zapon. Holocron si psu. Umiera. Materia, z ktrego zosta wykonany - kryszta kanalizujcy Moc, aby nada ycie artefaktowi - mia skaz. Im wicej Bane go uywa, tym mniej by stabilny. Jednak nie mg go odoy, nawet na jeden dzie. Ogarna go obsesja wyczerpania caej zawartej w holocronie wiedzy i spdza dugie godziny, spijajc wiedz z ust Revana z t sam upart determinacj, z jak wydobywa cortosis na Apatrosie. - Ciemna Strona oferuje Moc dla samej Mocy. Musisz jej poda. Pragn. Musisz szuka potgi ponad wszystko, bez zastrzee i wahania. Sowa te brzmiay dla Banea bardzo prawdziwie, jakby zaprogramowana osobowo wirtualnego mistrza czua zbliajcy si koniec i dostosowywaa swoje ostatnie lekcje do jego potrzeb. - Moc ci zmieni. Przeksztaci. Niektrzy boj si tej zmiany. Nauki Jedi skupiaj si na walce i kontroli tej transformacji. Dlatego ci, ktrzy su wiatu, maj ograniczone moliwoci. Prawdziwa Moc moe sta si udziaem jedynie tych, ktrzy przyjm transformacj. Nie ma kompromisu. Lito, wspczucie, lojalno: wszystko to nie pozwala ci zagarn tego, co ci si naley. Ci, ktrzy chc poda za Ciemn Stron, musz odrzuci te uczucia. Ci, ktrzy nie zechc tego uczyni - i sprbuj wdrowa ciek umiarkowania - upadn obaleni przez wasn sabo. Sowa te w prawie idealny sposb opisyway Banea z czasw, kiedy by w Akademii. Mimo wszystko nie czu ani wstydu, ani alu. Ten Bane ju nie istnia. Podobnie jak kiedy odrzuci grnika z Apatrosa, przyjmujc nowe imi, tak teraz wyrzek si niepewnego, chwiejnego ucznia, kiedy zada dla siebie tytuu Dartha. Kiedy odrzuci Qordisa i Bractwo, zacz t transformacj, o ktrej mwi Revan, a dziki holocronowi by teraz bliski jej zakoczenia. - Ci, ktrzy przyjmuj potg Ciemnej Strony, musz rwnie przyj wyzwanie zwizane z jej utrzymaniem - cign Revan. - Z samej swojej natury Ciemna Strona

180 zaprasza do rywalizacji i walki. I to jest najwiksza sia Sithw: eliminuje sabych z zakonu. Jednak ta rywalizacja moe by rwnie nasz najwiksz saboci. Silni musz by ostroni, aby nie pokonaa ich ambicja tych, ktrzy stoj niej od nich, lecz wsppracuj. Kady mistrz, ktry wprowadza w arkana Ciemnej Strony wicej ni jednego ucznia, jest szalecem. Z czasem uczniowie zjednocz si i pocz siy, aby pokona mistrza. To nieuniknione. Aksjomatyczne. Dlatego mistrz moe mie tylko jednego ucznia. Bane nie odpowiedzia, ale jego usta zadray instynktownie z odrazy, kiedy sobie przypomnia nauki w Akademii. Qordis i pozostali przekazywali sobie uczniw z klasy do klasy, jak dzieci w szkole, a nie spadkobiercy spucizny Sithw. Czy to dziwne, e on sam walczy o osignicie penego potencjau w tym wadliwym systemie? - Dlatego wanie moe te by tylko jeden Mroczny Wadca. Sithowie musz by rzdzeni przez jednego przywdc - wcielenie siy i potgi Ciemnej Strony. Jeli przywdca osabnie, powinien powsta nastpny i przej kontrol. Silni panuj, sabi maj suy. Tak wanie musi by. Obraz zamigota, podskoczy i maleka replika Dartha Revana skonia gow, znw osaniajc twarz kapturem. - Mj czas tutaj dobieg koca. Zapamitaj to, czego ci nauczyem, i dobrze wykorzystaj. I Revan znikn. wiato emanujca z holocronu zblaka i ciemniaa. Bane podnis z podogi krysztaow piramid i poczu, jaka jest zimna i pozbawiona ycia. Nie czu w niej ani ladu Mocy. Artefakt nie by mu ju potrzebny. Jak nakaza Revan, naleao go teraz zniszczy. Bane upuci kryszta na podog, a potem powoli, z rozmysem, zmiady go Moc na py. Sithaski buzzard wdar si w atmosfer Lehona i spad z czystego bkitnego nieba. Kasim dokona niewielkiej korekty ustawie, aby utrzyma statek na kursie, kierujc si dokadnie na sygna naprowadzajcy z Valcyna. Przypuszcza, e Bane zdemontuje sygnalizator, a przynajmniej zmieni jego czstotliwo. A jednak, wiedzc o nim - takie sygnalizatory montowano na wszystkich pojazdach - nic z tym nie zrobi. Tak jakby nie przyszo mu do gowy, e kto moe go ledzi. Albo jakby sam tego chcia. W cigu kilku minut Kasim mia ju swj cel na wizji. Statek, zanim Bane wzi go sobie na wasno, nalea kiedy - krtko - do lorda Qordisa. Teraz sta spokojnie na biaym piasku play, pomidzy lazurowymi wodami ogromnego oceanu Nieznanego wiata z jednej a nieprzeniknion dungl z drugiej strony. Skany nie wykazyway w pobliu adnego ycia, ale Kasim i tak posadzi swj statek z wielk ostronoci. Wyczy silniki i wysiad. Czu energi tego wiata i nieomylnie wyczuwa te obecno Dartha Banea. Zdawao mu si, e to wraenie pochodzi z samego serca mrocznej dungli. Zeskoczy na ziemi i z guchym tpniciem wyldowa na ubitym piasku. Stopy zapady mu si lekko. Pobiene sprawdzenie Valcyna potwierdzio to, czego si spodziewa - jego ofiary tam nie byo.

Darth Bane - Droga Zagady

181

Drew Karpyshyn

Wszelkie lady, jakie Bane mg zostawi na piasku, zostay zawiane przez bryz lub rozmyte przez fale. Ale Kasim wiedzia, dokd on zmierza. Przed nim rozcigaa si soczycie zielona, wibrujca yciem dungla, gsta i przeraajca - prawie nieprzebyta ciana rolinnoci, jeli nie liczy szerokiej cieki, wydeptanej przez ni na przeaj. Co lub kto, obdarzony ogromnym wzrostem i si, przedar si tu przez drzewa i zarola. Dungla ju prbowaa zasklepi ran. Ziemia poronita bya mchem, po ktrym snua si ju gsta sie winoroli, ale lad wci pozostawa do wyrany, by Twilek mg nim pj. Z dungli obserwoway go ukryte oczy. Nawet bez Mocy wyczuwaby ledzce go spojrzenia, podajce za kadym jego ruchem, chcce oceni, czy ten nowy przybysz w ekosystemie to drapienik czy ofiara. Aby pomc im w wyjanieniu tej kwestii, Kasim wyj swj podwjny miecz wietlny i wczy oba ostrza, po czym pobieg ciek. Biegnc, sondowa otaczajc go rolinno poprzez Moc. Wikszo stworze, jakie wyczuwa, nie stanowia wikszego zagroenia. Zachowa jednak ostrono. Co wydeptao ciek, ktr teraz szed. Co duego. Dotar ju jakie dziesi kilometrw w gb dungli - bieg przez prawie godzin - kiedy spotka pierwszego rankora. cieka skrcaa ostro na wschd i kiedy poszed w tamt stron, stworzenie, warczc i wyjc, wyskoczyo z pobliskich drzew. Kasim spodziewa si takiej puapki. Wyczuwa obecno rankora z odlegoci kilkuset metrw, podobnie jak zwierz z oddali wyczuo jego zapach i skradao si za nim przez dusz chwil. Odpar szar zwierzcia spokojnie, skutecznie i bez litoci. Uchylajc si przed pierwszym ciosem szpona, wyci gbok ran w lewej przedniej apie bestii, a kiedy ta z blu stana na tylnych nogach, przeci jej podbrzusze. Rankor nie upad od razu; by zbyt wielki, eby powaliy go dwa ciosy miecza wietlnego. Oszalay z blu zacz wywija na olep szponami, kapa zbami, krci si i wali bez opamitania we wszystko dokoa. Kasim wykrca si i robi uniki, raz nawet przeskoczy przeciwnika, po czym wyldowa na ziemi, eby zaraz odtoczy si i unikn kolejnego ataku. Porusza si tak szybko, e gdyby nawet rankor nie by zalepiony wciekoci, Kasim staby si dla niego tylko rozmazan plam. Przy kadym skoku trafia ponownie, tnc gr mini i cigien, jak rzebiarz wycina kawa lommitu. Rankor zachwia si wreszcie i zatoczy, jakby wykonywa taniec pijanego kosmicznego pirata. Kasim za to by szybki i precyzyjny. Z kad sekund jego przeciwnik by coraz wolniejszy, opada z si. Wreszcie zwierz z aosnym jkiem upado na ziemi i znieruchomiao. Kasim pozostawi je tam i z now energi pobieg dalej. Walka, cho prosta i krtka, bya pierwsz bitw na mier i ycie, jak stoczy od czasu, kiedy Qordis zaproponowa mu nauczanie w Akademii. Z przyjemnoci stwierdzi, e jego umiejtnoci nie zmniejszyy si pomimo dugiego nie uywania. Mia dziwne przeczucie, e zanim dzie dobiegnie koca, znw bdzie ich potrzebowa.

182 Bane siedzia ze skrzyowanymi nogami na kamiennej pododze w centralnej komorze najwyszego pitra wityni. Medytowa nad sowami Revana, jak to zwykle czyni po lekcjach z holocronem. Teraz, kiedy artefakt zosta zniszczony, przemylenie i rozwaanie tego, czego si dowiedzia na temat Ciemnej Strony, byo tym waniejsze... podobnie jak obranie cieki, ktra go poprowadzi. Z samej swej natury Ciemna Strona zaprasza do rywalizacji i walki. I to jest najwiksza si Sithw: eliminuje sabych z zakonu. Nieustanne walki, jakie staczali Sithowie od pocztku dziejw, suyy temu wanie niezbdnemu celowi - utrzymyway potg Ciemnej Strony w rkach kilku silnych osobnikw. Bractwo to zmienio. Teraz sprzymierzonych z Kaanem mrocznych lordw znalazaby si setka lub wicej, ale byli oni przewanie sabi i bezuyteczni. Liczebno Sithw bya wiksza ni kiedykolwiek, ale i tak przegrywali wojn z Jedi. Potga Ciemnej Strony nie moe by rozdrabniana na wielu. Musi by skoncentrowana w kilku, ktrzy godni s tego zaszczytu. Sia liczebnoci bya puapk, ktra zwabia wszystkich wielkich lordw Sithw z przeszoci. Naga Sadw, Exar Kun, Darth Revan - kady z nich by potny. Kady ciga do siebie uczniw i wprowadza ich w arkana Ciemnej Strony. Kady zebra armi zwolennikw i atakowa razem z ni Jedi. I w kadym przypadku zwyciali sudzy wiata. Jedi pozostawali zawsze zjednoczeni dla swojej sprawy. Sithowie natomiast poniali si do walk wewntrz zakonu i do zdrady. Te same cechy, ktre doprowadzay ich pojedynczo do wielkoci i sawy - olbrzymia ambicja, nienasycony gd wadzy ostatecznie niosy im zgub jako grupie. Oto nieunikniony paradoks Sithw. Kaan prbowa rozwiza ten problem, stosujc w Bractwie zasad rwnoci. Zasada ta jednak miaa swoj wad. Nie pomagaa w zrozumieniu istoty problemu. W pojciu natury Ciemnej Strony. Sithowie musz by rzdzeni przez jednego przywdc - wcielenie siy i potgi Ciemnej Strony. Jeli wszyscy s rwni, aden nie jest do silny. Gdyby nawet kto wynis si ponad zbytecznie rozdte szeregi Sithw, aby zada paszcza mrocznego lorda, nigdy nie zdoaby go zachowa. Z czasem uczniowie zjednocz siy i obal mistrza. To nieuniknione. Sabi pokonaj razem silnego w brutalnym wypaczeniu naturalnego porzdku rzeczy. Byo jednak inne rozwizanie. Sposb, aby przeama niekoczcy si cykl, ktry ciga Sithw w przepa. Teraz Bane to rozumia. Pocztkowo sdzi, e rozwizaniem mogoby by zastpienie zakonu Sithw jedynym, wszechpotnym mrocznym lordem. adnych innych mistrzw. adnych uczniw. Jedno naczynie, zawierajce wszystkie sekrety i potg Ciemnej Strony. Szybko jednak zrezygnowa z tego pomysu. Pewnego dnia mroczny lord zestarzeje si i umrze. A wtedy caa wiedza Sithw przepadnie. Jeli przywdca osabnie, powinien powsta nastpny i przej kontrol. Jeden, samotny, nie przetrwa. Ale gdyby byo ich dokadnie dwch...

Darth Bane - Droga Zagady

183

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Sugi i podwadnych mona zwabi na Ciemn Stron obietnic potgi. Mona da im nawet przedsmak tego, co daje Ciemna Strona - jak waciciel dzieli si z wiernymi zwierztami odpadkami z wasnego stou. W istocie bdzie tylko jeden mistrz Sithw. A suy mu bdzie tylko jeden prawdziwy ucze. Dwch ich powinno by, nie wicej, nie mniej. Jeden, by przyj potg, a drugi, by jej poda. Zasada Dwch. I to bya ta wiedza, ktra poprowadzi Ciemn Stron w now er. Objawienie, ktre zakoczy wewntrzne walki, przeerajce zakon od tysica pokole. Sithowie si odrodz, nowe nauki zostan odrzucone - a dziea tego dokona on, Bane. Najpierw musi jednak zniszczy Bractwo. Kaan, Qordis, wszyscy, ktrzy z nim studiowali, mistrzowie przebywajcy na Ruusanie - wszyscy oni musz zgin, aby pozosta tylko on sam. Darth Bane, Lord Sithw. Tytu nalea mu si absolutnie, nie byo nikogo innego rwnie silnego Ciemn Stron Mocy jak on, nikogo, kto mgby rzuci mu wyzwanie. Pozostawao jedynie pytanie, kto byby godzien sta si jego uczniem. I jak wyeliminowa pozostaych. - Bane! - gos Kasima przeci jego myli w p sowa. - Przychodz z zaproszeniem od lorda Kaana. Bane skoczy na rwne nogi, chwytajc za miecz wietlny. By wcieky, e przeszkodzono mu w chwili, kiedy doznawa objawienia. Gronie spojrza na Kasima, zreszt wcieky na siebie - tak pogry si w zadumie, e nie wyczu obecnoci Twileka, dopki ten si nie odezwa. - Jak mnie znalaze? - zapyta, sigajc w Moc umysem, aby sprawdzi, kto jeszcze mg wtargn do wityni rakataskiej i jej wewntrznego sanktuarium. Z mieszanin ulgi i rozczarowania stwierdzi, e Kasim by sam. Mia nadziej na kogo jeszcze... ale widocznie nie zechciaa przyby. - Lord Kaan powiedzia mi, e ci tu znajd. Kiedy wszedem w atmosfer, po prostu podaem za nadajnikiem Yalcyna - wyjani! fechtmistrz. - Skd jednak lord Kaan wiedzia, e tu jeste, nie potrafi powiedzie. Bane podejrzewa, e dowiedzia si od Githany, ale nie mia zamiaru tego ujawnia. Zapyta jedynie: - Czy Kaan przysa ci, eby mnie zabi? Kasim lekko skin gow. - Jeli nie zechcesz wrci do Bractwa, twj trup ma pozosta na tym nagim i zapomnianym wiecie. - Nagim? - zawoa Bane z niedowierzaniem. - Jak moesz tak mwi? Ciemna Strona jest tutaj bardzo silna. Silniejsza nawet ni na Korribanie. Tu dopiero znajdziemy si, by pokona Jedi - tu, nie w Bractwie Kaana! - Korriban niegdy rwnie by miejscem o wielkiej Mocy - odparowa jego dawny nauczyciel. - Przez stulecia wielu Sithw badao jego tajemnice, ale aden z nich nie odkry, jak pokona naszego nieprzyjaciela. - Twilek wczy swj podwjny wietlny miecz i cign: - Czas skoczy t szalecz krucjat, Bane. Stare nauki

184 zawiody. Jedi pokonali wszystkich, ktrzy ich suchali; Exar Kun, Darth Revan... wszyscy przegrali! Jeli mamy zwyciy, musimy znale now filozofi. Przez krtk chwil Bane poczu podniecenie. Sowa Kasima byy echem jego wasnych myli. Czy to moliwe, aby to fechtmistrz by poszukiwanym przez niego uczniem? Nastpne sowa Kasima zdruzgotay jednak wszelkie nadzieje Banea. - Kaan to rozumie. Dlatego wanie stworzy Bractwo. Bractwo to przyszo Ciemnej Strony. Bane pokrci gow. Fechtmistrz by rwnie lepy jak pozostali. I za to naleaa mu si mier. - Kaan si myli. Nigdy za nim nie pjd. Nigdy nie przycz si do Bractwa. Kasim westchn. - Wic tu si koczy twoja droga. Skoczy. Jego bro poruszaa si znacznie szybciej ni kiedykolwiek w czasie wicze. Odparowujc pierwsz sekwencj, Bane zorientowa si, e jego dawny mistrz zawsze trzyma co w rezerwie... podobnie jak on, Bane, robi w pocztkowych momentach walki z Sirakiem. Dopiero teraz ujrza i poj cae umiejtnoci Kasima. Ledwo mg si obroni. Ledwo, ale jednak. Jego przeciwnik sapn zaskoczony, kiedy Bane go odepchn, po czym odsun si na chwil, aby zrewidowa swoj strategi. Zaatakowa ostro i szybko w nadziei, e walka bdzie krtka. Teraz musia zmieni plany. - Jeste lepszy, ni kiedy walczylimy ostatnio - zauway, nawet nie prbujc ukry zaskoczenia. - Ty te - odpar Bane. Kasim znw rzuci si na niego i pomieszczenie od nowa wypenio si sykiem i pomrukami cierajcych si mieczy wietlnych, uderzajcych o siebie z czstotliwoci p tuzina razy midzy jednym a drugim uderzeniem serca. Bane zostaby dawno pocity na plasterki, gdyby chcia reagowa oddzielnie na kady gest. On jednak tylko sign w Moc, pozwalajc, aby przez niego przepywaa i prowadzia jego rk. Odda si Ciemnej Strome bez reszty, bez zastrzee. Jego bro staa si przedueniem Mocy i odpowiadaa na nieustanny atak Twileka nieprzebytym murem obronnym. A potem sam zaatakowa. Dawniej zawsze obawia si podporzdkowania swojej woli surowym emocjom, ktre napdzay Ciemn Stron. Teraz nie mia takich ogranicze. Po raz pierwszy w yciu pozwoli doj do gosu swojemu penemu potencjaowi. Odepchn Kasima potnymi, wciekymi ciosami, zmuszajc go do cofania si przez ca komnat. Kasim wykona salto i wyskoczy na korytarz, ale Bane naciska bez litoci. Rzuci si naprzd i ci, o may wos nie okaleczajc ciosem nogi Twileka. Jego cicie zostao odbite w bok w ostatniej sekundzie, na co odpowiedzia kolejn seri potnych pchni i sztychw. Fechtmistrz cigle si cofa, odpychany bezlitonie przez rozszala burz ataku Banea. Za kadym razem, kiedy prbowa zmieni taktyk lub form, Bane przewidywa to, reagowa i zdobywa przewag.

185

Drew Karpyshyn

Nietrudno byo przewidzie wynik. Bane po prostu by zbyt silny Moc. Jedynie jaki niespodziewany manewr mg uratowa Kasima, ale walczyli ze sob w przeszoci ju tyle razy, e trudno mu byoby czym zaskoczy przeciwnika. Podczas szkolenia Bana pozna wszystkie sekwencje, serie, ruchy i triki dwustronnego miecza wietlnego i doskonale wiedzia, jak udaremni i odparowa kady z nich. Fechtmistrza ogarna desperacja. Skaczc, wirujc, uchylajc si i przetaczajc, ucieka dziko i nierozsdnie, starajc si tylko uj z yciem. Ale nie zna wityni tak dobrze jak jego przeciwnik. Bane odcina mu wszystkie drogi ucieczki, powoli zaganiajc Kasima do lepego korytarza. Kiedy Kasim zorientowa si, co si dzieje, uy Mocy, aby wyway drzwi do jednego z bocznych pomieszcze i skoczy do rodka. Bane wiedzia, e nie ma stamtd innego wyjcia, wic przystan na progu, aby rozkoszowa si zwycistwem. Twilek sta porodku pustej komory, dyszc ciko. Zgarbi si i zwiesi gow. Kiedy jednak Bane wszed do rodka, podnis wzrok - a w tym spojrzeniu nie byo ani ladu poraki. - Powiniene by mnie zabi, kiedy miae szans - rzek. Dzielia ich odlego okoo piciu metrw, ale to wystarczyo, aby Kasim zdy szybko przekrci rkoje miecza. Dugi uchwyt rozdzieli si porodku i nagle fechtmistrz by uzbrojony nie w jeden dwustronny miecz wietlny, lecz w dwa pojedyncze, po jednym w kadej rce. Bane si zawaha. Niewielu studentw w Akademii prbowao kiedykolwiek uywa dwch mieczy jednoczenie. Fechtmistrz zawsze odradza im t odmian czwartej formy, tumaczc, e tkwi w niej wewntrzna niedoskonao. Teraz, kiedy Bane ujrza okrutny i przebiegy wyraz twarzy przeciwnika, zrozumia prawd. Walka rozgorzaa na nowo, ale teraz to Bane si cofa. Bez waciwego przeszkolenia nawet jego ogromna wadza nad Moc nie bya w stanie przewidzie nieznanych sekwencji dwurcznego stylu walki. Jego umys zalewany by obrazami milionw opcji kolejnych ruchw przeciwnika, a on nie mia dowiadczenia w ich eliminowaniu. Przytoczony, cofa si z desperacj toncego. Po pierwszych kilku ciosach wiedzia, e nie ma szansy na zwycistwo. Kasim przez cae swoje ycie trenowa dla tej jednej chwili. Po latach studiowania opanowa wszystkich siedem form walki mieczem wietlnym, a nastpnie przez dziesiciolecia cyzelowa swoje umiejtnoci, doskonalc kady ruch i sekwencj, a sta si najlepszym yjcym szermierzem w galaktyce. Moe w caej historii galaktyki. Bane nie mia z nim szans. Fechtmistrz nie przestawa naciska. Wydawao si, e posuguje si nie dwoma, ale szecioma ostrzami: atakowa w szczeglnym rytmie, ktry mia na celu utrzymywanie przeciwnika w cigym stanie nierwnowagi - w tym samym czasie jedno ostrze uderzao z gry, a drugie z dou, po czym kade z nich atakowao z boku w najmniej oczekiwanym momencie i pod przedziwnym ktem. Bane nie mia innego wyjcia, jak tylko cofa si... cofa... i cofa... Walczy teraz tylko z jedn myl - uj z yciem za wszelk cen. Jedna jedyna nadzieja dawaa mu si, aby przetrwa w obliczu przewaajcej siy - przewaga, ktrej nie mia fechtmistrz, kiedy to on si cofa. Bane doskonale zna rozkad wityni i mg powoli kierowa si w stron wyjcia.

186 Walczc, mijali hole i korytarze, a wreszcie skrcili za rg i znaleli si w okolicy jedynego wyjcia z rakataskiej wityni: potna arkada, a za ni niewielki podest i szerokie schody, wiodce dwadziecia metrw na d. Kasim potrzebowa tylko chwili, aby zorientowa si, gdzie s i e przeciwnik wci jeszcze moe uciec. Bane uderzy Moc, na chwil wytrcajc Twileka z rwnowagi. Trwao to sekund, moe mniej, ale wystarczyo, eby Bane zrobi salto w ty pod portalem i znalaz si na podecie. Przykucn, wci obserwujc przeciwnika. W popiechu jednak wyldowa za daleko: z trudem utrzymywa rwnowag na grnym stopniu, a za plecami mia tylko strome schody. Kasim odpowiedzia uderzeniem Mocy, ktre pchno przeciwnika w ty. Bane potoczy si po dugich, kamiennych schodach. Upadek skoczyby si dla niego skrceniem karku albo przynajmniej zamaniem ramienia czy nogi, gdyby nie zdy owin si w kokon Mocy. A i tak znalaz si na dole posiniaczony, obolay i nieco oszoomiony. Na podecie, wysoko ponad nim, w obramowaniu ogromnego portalu wityni sta Kasim i obserwowa go uwanie. - Pjd za tob wszdzie - rzek. - Gdziekolwiek si udasz, znajd ci i zabij. Nie powiniene dalej y w strachu, Bane. Skoczmy to teraz. - Zgoda - odpar Bane, wysyajc fal energii Mocy, ktr gromadzi przez cay czas przemowy fechtmistrza. W jego ataku nie byo nic subtelnego: potna fala uderzeniowa wstrzsna wityni a po fundamenty. Uderzenie miao do siy, aby zmieni Kasima w stert strzaskanych koci i zmiadonego ciaa. Fechtmistrz jednak w ostatniej chwili zdoa osoni si tarcz Mocy. Osoni siebie - ale nie wityni wok niego. ciany eksplodoway ogromnymi bryami kamienia. Portal zapad si, zasypujc Kasima deszczem skalnych odamkw i grzebic pod tonami zaprawy i gazw. W chwil pniej zapada si reszta dachu, a krzyki Twileka utony w oguszajcym omocie. Bane obserwowa implozj wityni z bezpiecznego miejsca u stp schodw. Buchny kbiaste chmury pyu, przetoczyy si po schodach w jego kierunku. Zmczony dug walk na miecze wietlne i osabiony nagym uwolnieniem Mocy, lea bez ruchu, a pokrya go warstwa drobnego biaego pyu. Wreszcie pozbiera si i podnis na nogi. Sign Moc w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku, e Kasim moe jeszcze y pod t gr kamieni. Nie poczu nic. Kasim - jego nauczyciel, jedyny instruktor Akademii, ktry naprawd mu pomg - nie y. Darth Bane, mroczny lord Sithw, odwrci si i ruszy przed siebie.

Darth Bane - Droga Zagady

187

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

24
Nie mia ani czasu, ani powodu, eby aowa mierci Kasima. W przeszoci by uyteczny, ale teraz sta si po prostu przeszkod na drodze Banea. Przeszkod, ktra teraz znikna. Co prawda jego przybycie na Lehona zmusio Banea do dziaania. Zbyt dugo ju odcina si od zdarze w galaktyce, poszukujc mdroci, zrozumienia i siy. Po zniszczeniu wityni nie mia ju adnego powodu, aby pozostawa w Nieznanym wiecie. Podj wic dug drog z powrotem do statku - pieszo przez dungl, podajc t sam drog, ktr przyby Kasim. Mg uy Mocy, aby wezwa jeszcze jednego rankora i przyspieszy bieg spraw, ale chcia si zastanowi nad tym, co si stao... i wymyli, jak teraz rozprawi si z Bractwem. Kaan wypaczy cay zakon Sithw, zmieniajc go w odraajc zbieranin skomlcych sabeuszy. Udao mu si wmwi im, e zdoaj zwyciy Jedi sam si militarn, ale Bane wiedzia, e to nieprawda. Jedi byli liczni, no i zyskiwali na sile, jednoczc si przeciwko wsplnemu wrogowi - taka bya natura jasnej strony. Metod doprowadzenia do ich klski nie byy flota i armie. Jedynym sposobem pokonania Jedi byy tajemniczo i obuda. Subtelno i spryt mogy zapewni zwycistwo. A subtelnoci Kaanowi brakowao. Gdyby by mdry, wysaby Kasima na Lahona w przebraniu niezadowolonego zwolennika pogldw Banea. Fechtmistrz mg opowiedzie mu bajeczk, jak to odwrci si plecami do Bractwa. Bane przyjby go jako sojusznika. Miaby swoje podejrzenia, naturalnie, ale z czasem uspokoiyby si one same. Wczeniej czy pniej by si odsoni, a Kasim mgby go wtedy zabi. Zabjstwo szybkie, czyste i skuteczne. Kasim jednak po przybyciu rzuci otwarte wyzwanie, przywoujc jakie przestarzae, szalone zasady kodeksu honorowego. W jego mierci nie byo nic honorowego: nie ma czego takiego, jak szlachetna mier. Honor to kamstwo, acuch owijajcy gupcw, ktrzy pozwalaj mu wcign si w klsk. Dziki zwycistwu zrywam acuchy... Bane poda przez dungl ciek rankora bez przeszkd - mieszkacy gstwiny trzymali si od niego z daleka. Pochwyci przelotnie wzrokiem cie stada szecionogich

188 kotw, ucztujcych na zwokach rankora, ale i one ucieky, kiedy si zblia. Czekay bardzo dugo, zanim znowu wrciy do cierwa, by dokoczy posiku. Zanim Bane dotar na pla, mia ju plan. Statek Kasitna stal obok jego wasnego. Bane szybko wyadowa z niego wszystkie zapasy, wraz z robotami posacami. Przenis je na wasny statek, po czym szybko dokona przegldu Valcyna. Stwierdzi, e wszystkie systemy dziaaj, wic wsiad. Przed startem zaprogramowa kurs robota posaca, wykorzystujc do tego celu dane, ktre znalaz na statku Kasima. W kilka chwil potem Valcyn wystrzeli z powierzchni Nieznanego wiata, wspinajc si wyej i wyej, a przebi si przez atmosfer w czarn pustk przestrzeni. Bane wprowadzi wsprzdne swojego miejsca przeznaczenia i wystrzeli robota posaca. Posaniec dotrze do Ruusana w cigu kilku dni, proponujc Kaanowi pokj i przywoc dar - Bane liczy na to, e Kaan okae si zbyt gupi i zarozumiay, aby si na nim pozna. Bractwo nigdy nie pokona Jedi. A Sithowie, dopki istniej, bd splamieni, nieczyci, jak studnia zatruta u rda. Bane musia ich zniszczy. W tym celu naley jednak zastosowa bro, ktrej Kaan - zbyt dumny albo zbyt lepy - nie sprbowa uy przeciwko niemu: zdrad i oszustwo. Bro Ciemnej Strony. - Nie podoba mi si, e tak rozpraszamy nasze siy - szepn Pernicar, doganiajc lorda Hotha. Genera obejrza si na szereg onierzy drepczcych przez las. Bya ich ledwie garstka, w wikszoci rannych i le wyposaonych; wygldali raczej jak uchodcy ni jak wojownicy Armii wiata. Nieli zapasy z punktu zrzutu do obozowiska, podobnie jak dwie inne karawany, podajce innymi drogami. - Zbyt niebezpiecznie jest wdrowa w jednej grupie - upiera si Hoth. Potrzebujemy tych zapasw. Podzia na trzy konwoje daje wiksze szanse, e cho jeden dotrze do obozu. Hoth rozejrza si po ciece, ktr podali, czujny na wszelkie oznaki szpiegowania. Deszcze przestay pada tydzie temu, ale ziemia cigle bya mokra, a przejcie onierzy pozostawiao w niej gbokie lady. - Teraz mgby nas ledzi nawet lepy Gamorreanin - burkn. W duchu zapragn powrotu maskujcych wszystko deszczy, ktre tak przeklina w cigu ostatnich kilku miesicy, gdy siedzia skulony i drcy pod kiepskim schronieniem z gazi i lici. Jednak wiedzia, e to nie szpiegw powinien si obawia. Sign w Moc, usiujc wyczu ukrytych wrogw oczekujcych gdzie wrd drzew. Nic. Oczywicie, jeli to Sithowie, z pewnoci wysyaj faszywe obrazy, aby ukry si przed ich... - Zasadzka! - krzykn jeden z eskorty i nagle ze wszystkich stron dopadli ich Sithowie. Byli wszdzie - wojownicy z mieczami wietlnymi, onierze uzbrojeni w miotacze i wibroostrza. Szczk durastali i syk krzyujcych si kling energetycznych mieszay si z gosami ywych i umierajcych: wrzaskami wciekoci i triumfu, agonii i rozpaczy.

189

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Przez szeregi przetoczya si nagle salwa ognia laserowego, zabijajc padawanw zbyt niedowiadczonych, aby odbi strzay. Druga salwa wdara si w grup walczcych. Strzay odbijay si bezadnie, parowane zarwno przez Jedi, jak i Sithw me czynic wielkiej szkody, ale wywoujc oglny chaos. Lord Hoth walczy w najwikszym toku, tnc wrogw do gupich, by znale si w zasigu jego broni. Jego nozdrza wypenia sodkawy odr zwglonego ciaa; otacza go szaniec trupw. A oni wci nadchodzili, roili si jak padlinoerne chrzszcze na wieych zwokach, usiujc pokona Jedi sam liczebnoci. Pernicar znikn pod tumem wrogw i Hoth podwoi wysiki, by dotrze do pokonanego przyjaciela. By niepowstrzymany w swoim gniewie, jak sztorm szalejcy w Czeluci. Kiedy jednak dotar do Pernicara, ten ju nie y. Wkrtce wszyscy inni rwnie bd martwi. Eksplozja na skraju pola bitwy na chwil przycigna jego uwag. Spojrza w niebo. Jaka odwana kobieta w mundurze onierza Sithw rzucia si ku niemu, by zdoby nieoczekiwan, przekraczajc jej ambicje chwa - zabijajc synnego generaa w chwili jego roztargnienia. Hoth nawet nie spojrza w jej stron; sign poprzez Moc i uwizi j w polu siowym. Staa bezradnie, znieruchomiaa, dopki nie pada od nieostronie rozpdzonego ostrza trzymanego przez wasnego towarzysza. Jej mier zaledwie musna wiadomo Hotha. Skoncentrowa si na czterech swoopach, ostrzeliwujcych bitw z gry, ktre siekay cikimi dziaami nieprzyjacielskie szeregi. Puapka Sithw rozpada si nagle, niezdolna do walki z cikozbrojnym wsparciem z powietrza. onierze Jedi Hotha musieli odwoa si do caej swojej dyscypliny, aby nie popdzi za nimi i nie wybi ich w pie pord zaroli. W chwil pniej swoopy wyldoway wrd wiwatw jakiego tuzina wci stojcych na wasnych nogach Jedi. Lord Valenthyne Farfalla, jak zwykle ubrany w ozdobny, nieskazitelny strj, wysiad i skoni si przed generaem. - Syszaem, e przywozisz nam zapasy, panie - rzek, prostujc si z afektowan elegancj senatora z Coruscant. - Chyba przyda si wam eskorta. - S jeszcze dwie inne karawany - warkn Hoth. - Zamiast sta tu i si puszy, lepiej ruszyby im na pomoc. Farfalla z niezadowoleniem wyd wargi w dziecinnym kaprynym grymasie. - Inne swoopy ju je eskortuj. - Zawaha si, jakby nie wiedzia, czy powinien jeszcze co powiedzie. Hoth rzuci mu spojrzenie, ktre nakazywao milczenie. Pomimo to, a moe wanie dlatego, doda: - Mylaem, e moje wsparcie wam si przyda. - Nie byo ci przez kilka miesicy! - rzuci Hoth. - Bawie si w dyplomat, a my tu prowadzilimy wojn. - Zrobiem to, co obiecaem - odpar zimno Farfalla. - Sprowadziem trzystu Jedi. Znajd si w obozie, kiedy tylko dostaniemy do myliwcw, aby przedrze si przez kordon planetarnej blokady Sithw. - Niewielka pociecha dla tych, ktrzy oddali ycie, nie doczekawszy twojego przybycia - odparowa Hoth.

190 Farfalla spojrza na ciaa lece wok. Kiedy ujrza pord nich Pernicara, posmutnia. Przykucn obok zwok i wyszepta kilka sw, kadc do na czole zabitego. Po chwili wsta. - Pernicar by rwnie moim przyjacielem - rzek znacznie agodniejszym tonem. Jego mier boli mnie rwnie mocno jak ciebie, generale. - Wtpi - gniewnie odpar Hoth. - Nie bye tu nawet, kiedy to si stao. - Nie pozwl, aby twj smutek ci pokona - ostrzeg Farfalla, przybierajc ponownie lodowaty ton. - Ta droga prowadzi na Ciemn Stron. - Nie wa mi si mwi o Ciemnej Stronie! - krzykn Hoth, kierujc oskarycielsko palec w stron Farfalli. - To ja siedz tu cay czas, walczc z Bractwem Kaana! Znam Ciemn Stron lepiej ni ktokolwiek inny! Widziaem, jakie cierpienia i bl przynosi. I wiem, co potrzeba, aby j pokona. Zapasw. Chc, aby Jedi walczyli z wrogiem z tak sam nienawici, jak oni czuj do nas. - Opuci rk i si odwrci. Nie potrzebuj krygujcego si dandysa, eby mnie poucza o niebezpieczestwach Ciemnej Strony. - mier Pernicara to nie twoja wina - odpar Farfalla i krzepicym gestem pooy do na ramieniu Hotha. - Uwolnij si od poczucia winy. Nie ma emocji. Jest spokj. Hoth odwrci si i uderzeniem strci jego rk. - Odejd ode mnie! Zabierz swoje cholerne posiki i wracaj na Coruscant, jak wszyscy tobie podobni tchrze! Nie potrzebujemy was tutaj! Teraz to Farfalla si odwrci i wielkimi krokami oddali si do swoopa, podczas kiedy reszta grupy obserwowaa t scen w penym przeraenia milczeniu. Farfalla przerzuci dug nog przez siodeko i odpali silniki. - Moe inni Jedi mili racj co do ciebie! - krzykn przez oguszajcy ryk maszyny. - Wojna ci zjada. Przywioda do szalestwa. Szalestwa, ktre doprowadzi ci na Ciemn Stron! Hoth nawet nie patrzy, jak Farfalla i pozostae swoopy odlatywali. Przykucn obok ciaa swojego najstarszego przyjaciela i opakiwa jego brutalny bezsensowny koniec. Kiedy Githany wreszcie dotara, Kaan musia si powstrzymywa, eby na ni nie krzycze. Widziaa go ju bez maski - niepewnego, niezdecydowanego. Teraz musia uwaa, kiedy z ni rozmawia, aby nie straci jej lojalnoci. A potrzebowa jej bardziej ni kiedykolwiek. Odezwa si niedbaym tonem, zabarwionym lodowatym chodem: - Posaem po ciebie prawie trzy godziny temu. Obdarowaa go dzikim, drapienym umiechem. -Zorganizowano wycieczk na jedn z karawan dostawczych Jedi. Postanowiam wybra si z nimi. - Jeszcze nie syszaem raportw. Jaki wynik? - To byo co wspaniaego! - zamiaa si Githany. - Trzech mistrzw, szeciu rycerzy, gar padawanw - wszyscy zabici! Kaan z aprobat skin gow. Szala zwycistwa w bitwie na Ruusanie przechylaa si to na jedn, to na drug stron, a wraz z kocem pory deszczowej wahna si znw

Drew Karpyshyn 191 na korzy Sithw. Oczywicie wiedzia, e to nie tylko zmiana pogody wpyna na morale onierzy i przyniosa kilka wspaniaych zwycistw pod rzd. Armia wiata bya rozbita. Jej liczebno na Ruusanie zmniejszaa si z dnia na dzie. Valenthyne Farfalla siedzia na orbicie z posikami, ale szpiedzy Kaana donosili, e przez sprzeczk pomidzy Hothem a Farfalla nowo przybyli nie spieszyli si z wejciem do walki. Bez mistrza Pernicara, ktry agodzi ich wzajemn antypati, relacje midzy obydwoma mistrzami okaleczay skuteczno militarn Jedi. Kaan dostrzega ca ironi sytuacji. Teraz to dla odmiany Jedi byli podzieleni rywalizacj i wewntrznymi walkami, a Bractwo Ciemnoci pozostawao zwarte i silne. Troch niepokoio go to dziwne odwrcenie rl. Podczas dugich nocy, kiedy nie mg zasn, czsto spacerowa po namiocie, zmagajc si z tym pozornym paradoksem. Czy armie na Ruusanie przekroczyy ju lini, gdzie spotykaj si wiato i ciemno? Czy niekoczcy si konflikt pomidzy Armi wiata a Bractwem Ciemnoci wcign obie te siy w prni, gdzie ideologie wzajemnie si wykluczaj? Czy teraz wszyscy ci, ktrzy korzystaj z Mocy, znaleli si w Pmroku, uwizieni pomidzy dwiema stronami i do adnej z nich nienalecy? Jednak wstajce co rano soce rozganiao te ponure myli, przynoszc wieci o kolejnych zwycistwach Sithw na polu walki. A tylko szaleniec zastanawia si nad metodami, jeli zwycia. Dlatego Kaan nie by pewien, co zrobi z wiadomoci, ktr wanie otrzyma do Dartha Banea. - Kasim nie yje - poinformowa Githany, przechodzc od razu do sedna sprawy. - Nie yje? - Jej zszokowana mina wiadczya o tym, e decyzja Kaana, aby nie przekazywa tej wieci Bractwu, bya ze wszech miar suszna. Starannie ukrywa tajemnic celu wyjazdu fechtmistrza, majc zamiar wyjawi j dopiero, kiedy bdzie zna wynik konfrontacji. - Czy to Jedi? - Nie - wyzna. Musia starannie dobiera sowa. - Wysaem go, aby pertraktowa z lordem Baneem. Kasim uwaa, e zdoa go przekona, aby si do nas przyczy. Bane go zabi. Githany zmruya oczy. - Ostrzegaam, e tak bdzie. Kaan skin gow. - Znasz go lepiej ni ktokolwiek z nas. Rozumiesz go. Dlatego teraz ci potrzebuj. Przeczytaj t wiadomo. Sign do robota posaca stojcego na stole. Przed nimi pojawi si maleki hologram muskularnego mrocznego lorda. Chocia przy tym pomniejszeniu trudno byo rozszyfrowa wyraz jego twarzy, wida byo, e jest zdenerwowany. - Kasim nie yje. Zabiem go. Ale mylaem o tym, co powiedzia, zanim... zanim zgin. Githany rzucia Kaanowi zaciekawione spojrzenie. Wzruszy ramionami i nachyli si w kierunku hologramu, ktry mwi dalej: - Przybyem tutaj w poszukiwaniu czego... nie byem nawet pewien, czego. Ale nie znalazem nic. Tak samo, jak nie znalazem nic w Dolinie Mrocznych Lordw na Korribanie. A teraz Kasim nie yje, a ja... ja nie wiem, co robi.

Darth Bane - Droga Zagady

192 Obraz pochyli gow: zagubiony, zmieszany i samotny. Kaan wyranie widzia pogard malujc si na twarzy obserwujcej ten spektakl Githany. - Nie chc, aby Kasim zgin na prno - z emfaz cign Bane. - Przede wszystkim powinienem by go posucha. Ja... chciabym wstpi do Bractwa. Kaan wyczy robota. - I co ty na to? - zapyta Githany. - Czy on mwi powanie? A moe to tylko puapka? Przygryza doln warg. - Myl, e mwi szczerze - rzeka wreszcie. - Bane jest moe i potny, ale jednoczenie saby. Nie potrafi si cakowicie podda Ciemnej Stronie. Zawsze czuje si winny, kiedy uyje Mocy, by zabi. - Qordis wspomina o czym podobnym - rzek Kaan. - Powiedzia mi, e Bane mia moliwo zabi niebezpiecznego i zawzitego rywala na ringu w Akademii, ale w ostatniej chwili si wycofa. Githany skina gow. - Tak, chodzi o Siraka. Po prostu nie mg si zdecydowa, aby to uczyni. A Kasim by jego mistrzem. Skoro Bane zdecydowa si go zabi, to musi by dla niego jeszcze trudniejsze. - Powinienem zatem wysa emisariusza, aby si z nim spotka? Pokrcia gow. - Bane wicej stwarza problemw, ni jest wart. Teraz wydaje si wraliwy, ale kiedy wrci mu pewno siebie, bdzie rwnie uparty jak zawsze. Wniesie rozam do naszych szeregw. Poza tym - dodaa - ju go nie potrzebujemy. Zwyciamy. - Wic co proponujesz z nim zrobi? Posa zabjcw? - Jeli poradzi sobie z Kasimem, wtpi, czy kto inny zdoa da mu rad. Nikt oprcz mnie - zapewnia. - Ciebie? Githany si umiechna. - Bane mnie lubi. Nie powiedziaabym, e mi ufa... chyba jednak nie... ale chciaby ufa. Pozwl mi jecha do niego. - A co mu powiesz? - e za nim tskniam. e rozwaylimy jego propozycj i chcemy, aby przyczy si do Bractwa. A kiedy upi jego czujno, po prostu go zabij. Kaan unis brew. - W twoich ustach to brzmi tak prosto. W przeciwiestwie do Kasima, wiem, jak z nim postpowa - zapewnia go. Zdrada jest skuteczniejsz broni ni miecz wietlny. Kilka minut pniej opucia namiot, niosc robota i wsprzdne spotkania, ktre Bane wyznaczy. Kaan by spokojny o los tej misji. I nie widzia powodu, aby informowa j o zawartoci maej paczki, ktra przybya wraz z wiadomoci w magazynku robota. Bane przysa j Kaanowi jako dar pojednawczy - jakby chcia zrekompensowa mu mier Kasima. Na pozr nic wielkiego, tekst zapisany na kilku arkuszach flimsiplastu, pismem tak pospiesznym i niedbaym, jakby kto notowa w trakcie

Drew Karpyshyn 193 wykadu. Jednak stronice te zawieray szczegowy opis tworzenia jednego z najstraszliwszych rytuaw dawnych Sithw - bomby myli. Prastary obrzdek, ktry wymaga poczenia si wielu potnych lordw Sithw, uwalnia czyst niszczycielsk energi Ciemnej Strony. Oczywicie, czyo si to z pewnym ryzykiem. Tak wielka moc bya niezmiernie ulotna, trudna do kontrolowania nawet dla tych, ktrzy mieli si j wezwa. Istniao niebezpieczestwo, e wybuch zniszczy cae Bractwo wraz z Armi wiata Hotha. Prnia wewntrz bomby moe wessa bezcielesne duchy Sithw i Jedi i uwizi je razem na wieczno w niezmiennym stanie rwnowagi, w samym sercu nieruchomej kuli czystej energii. Kaan nie sdzi, aby naprawd potrzebowa takiej broni, by wykoczy Jedi na Ruusanie. W kocu wygrywa t wojn. A jednak, kiedy znw zacz swoje spacery w dug, bezsenn noc nie mg si powstrzyma przed zagldaniem raz po raz do rytuau bomby myli.

Darth Bane - Droga Zagady

194

ROZDZIA

25
Z odlegoci Ambria wydawaa si pikna. Pomaraczowy wiat otoczony ze zdumiewajcymi fioletowymi piercieniami, bodaj najwiksza zdatna do zamieszkania planeta w systemie Stenness. Jednak kady, kto wyldowa na tej planecie, wiedzia, e jej pikno koczyo si z chwil wejcia w atmosfer. Wiele stuleci temu nieudane obrzdki potnej sithaskiej wiedmy niebacznie rozptay katastrofaln w skutkach fal energii Ciemnej Strony, ktra zmiota wszystko z powierzchni planety. Wiedma zgina, a wraz z ni prawie cae ycie na Ambrii. Przetrway tylko nagie skay, a yzne poletka ziemi byy rzadkie i oddalone od siebie. Na Ambrii nie byo prawdziwych miast; jedynie kilku twardych osadnikw mieszkao jeszcze na jej powierzchni, lecz tak rozproszonych, e rwnie dobrze kady mgby by sam na caej planecie. Jedi kiedy prbowali oczyci Ambri z nieczystego pitna, lecz potga Ciemnej Strony na zawsze naznaczya ten wiat. Nie byli w stanie si tego pozby, musieli zatem zadowoli si skoncentrowaniem i ograniczeniem Ciemnej Strony do jednego rda - jeziora Natth. Mieszkacy, ktrzy okazali si do wytrzymali, aby wytrwa w pospnym rodowisku Ambrii, obchodzili jezioro i jego zatrute wody bardzo, ale to bardzo szerokim ukiem. Oczywicie, Bane rozbi obozowisko tu nad jego brzegiem. Ambria leaa na skraju Regionu Ekspansyjnego, jedynie o krtki skok nadprzestrzenny od samego Ruusana. Wszdzie mona si byo natkn na lady kilku niewielkich bitew, ktre stoczyy tutaj wojska Republiki i Sithw w cigu ostatniej kampanii. Surowy krajobraz usany by szcztkami broni i statkw, wypalone pojazdy i uszkodzone swoopy na rozlegych zimnych rwninach wida byo z daleka. Poza kilkoma lokalnymi osadnikami poszukujcymi czci, nikt nie zawraca sobie gowy sprztaniem tych resztek. Planeta z piercieniami bya wiatem bez znaczenia: za mao zasobw, za mao pilotw we flocie Republiki, ktra teraz kontrolowaa ten sektor, aby zawraca sobie ni gow. Bane sysza, e jaki uzdrowiciel o wielkim talencie - czowiek imieniem Caleb - przyby tu kiedy po zakoczeniu walk. Idealista, szaleniec, postanowi, e bdzie leczy wojenne rany planety. Niewart nawet wzgardy Banea. Teraz zapewne i

Drew Karpyshyn 195 on opuci ten wiat, kiedy ju stwierdzi, jak niewiele zostao na nim do uratowania. Byo to miejsce zapomniane przez wszystkich i nikomu niepotrzebne. I doskonae, aby spotka si tu z wysannikiem Kaana. Flota Sithw natychmiast zostaaby wykryta przez statki Republiki patrolujce region, ale niewielki statek prowadzony przez zrcznego pilota mg przenikn tu bez wikszych problemw. Bane nie mia zamiaru wyznacza spotkania w miejscu, gdzie Kaan mgby wysa mu na spotkanie ca armad. Czeka cierpliwie, a emisariusz Kaana przybdzie na miejsce. Od czasu do czasu spoglda w niebo lub na horyzont, chocia nie ba si, e ktokolwiek moe go zaatakowa znienacka. Zobaczy ldujcy statek z odlegoci paru kilometrw. A gdyby przyjechali w pojedzie naziemnym - takim jak pezak zaparkowany na skraju jego obozowiska - usyszy zgrzyt silnikw lub wyczuje nieomylne wibracje cikich gsienic na nierwnym terenie. Na razie sysza jedynie lekki plusk ciemnych wd jeziora Natth o brzeg, nie dalej ni o pi metrw od miejsca, gdzie siedzia. A przez cay czas jego umys zmaga si z jednym zagadnieniem, na ktre wci nie zna odpowiedzi. Dwch ich powinno by, nie wicej, nie mniej. Jeden, by przyj potg, a drugi, by jej poda. Kiedy ju uwolni galaktyk od Bractwa Ciemnoci, gdzie znajdzie godnego ucznia? Z zadumy wyrwao go wycie silnikw buzzarda. Zerwa si na nogi, kiedy statek ju schodzi do ldowania. Pojazd zatoczy jeden krg wok obozowiska i osiad niedaleko. Kiedy rampa opada, a on zobaczy, kto po niej schodzi, umiechn si mimo woli. - Githany - rzek i podszed, aby j powita. - Miaem nadziej, e to ciebie przyle lord Kaan. - Nie przysa mnie - sprostowaa. - Sama chciaam przyjecha. Serce Banea zaczo bi mocniej. Cieszy si z widoku Githany - jej obecno zawsze budzia w nim gd, o ktrego istnieniu ju prawie zapomnia. By te zaniepokojony - jeli ktokolwiek potrafi przejrze jego gr, to wanie ona. - Widziaa wiadomo? - zapyta, uwanie obserwujc jej reakcj - Mylaam, e ju z tym skoczye, Bane. Litowanie si nad sob i ale s dla sabeuszy. Smutno opuci gow. Kontynuowa gr. - Masz racj - wymamrota. Podesza bliej. - Nie oszukasz mnie, Bane - szepna, a jego minie napiy si w oczekiwaniu tego, co mogo za chwil nastpi. - Myl, e co innego ci chodzi po gowie. Nie cofn si, kiedy podesza bardzo blisko, gotw by jednak zareagowa na pierwsz oznak zagroenia lub niebezpieczestwa. Rozluni si dopiero wtedy, gdy lekko musna wargami jego usta. Instynktownie podnis rce, uj j za ramiona i przycign ku sobie. Mocno przytuli kobiet do siebie, wpijajc si w jej usta i rozkoszujc si ich smakiem.

Darth Bane - Droga Zagady

196 Otoczya ramionami jego szerokie bary i szyj, odpowiadajc na jego agresj gorcym pragnieniem. Banea ogarn ar. Pocaunek zdawa si trwa ca wieczno; zapach Githany otuli ich splecione ciaa, a wydawao mu si, e w nim tonie. Kiedy wreszcie odsuna si od niego, nadal widzia w jej oczach pomie podania, wci jeszcze czu na ustach pomie warg. I jeszcze co... Trucizna! Otumaniony jej pocaunkiem dopiero po chwili zrozumia, co si dzieje. Niewane, czy Githany mu wierzya, czy nie. Poprosia Kaana, aby moga tu przyjecha i zabi go. Przez chwil si martwi. .. dopki nie rozpozna miedzianego smaku jadu skalnego worrta. Zamia si, lekko tylko zadyszany. - Cudownie - wyszepta. Tajemnica. Pokusa. Zdrada. Githany moe ulega ju zepsuciu przez wpyw Bractwa, ale wci wiedziaa, co sprawia, e Ciemna Strona jest silniejsza. Czy to moliwe, aby wanie ona staa si jego jedyn prawdziw uczennic, pomimo lojalnoci wobec Bractwa? Umiechna si zalotnie, syszc to sowo. - Dziki pasji osigamy si. Bane czu, jak trucizna zaczyna przenika do jego organizmu. Efekty byy na razie niewielkie. Gdyby wzrastajca potga i wadza nad Ciemn Stron nie podwyszyy jego wiadomoci, zapewne nawet nie zauwayby obecnoci trucizny przez wiele godzin. Jeszcze raz Githany go nie docenia. Jad skalnego worrta by do silny, aby zabi banth, ale istniao wiele rzadszych i rwnie mierciononych - trucizn, ktrych moga uy. Ciemna strona przepywaa przez niego, gsta jak krew w yach. By teraz Darthem Baneem, prawdziwym mrocznym lordem. Nie musia obawia si trucizny. Githany uznaa, e on nie wykryje tej trucizny na jej wargach - bya nawet pewna, e mu to zaszkodzi, a to oznaczao, e uwierzya w jego gr. Podejrzewaa, e znw oddali si od Ciemnej Strony; uwaaa, e nadal jest saby. Ucieszyo go to; w ten sposb atwiej byo mu przebaczy jej przymierze z Kaanem. Moe jednak bya jeszcze dla niej nadzieja. Ale chcia zyska pewno. - Przepraszam, e ci opuciem - rzek cicho. - Byem zalepiony marzeniami o dawnej chwale. Naga Sadw, Exar Kun, Darth Revan... podaem potgi wielkich lordw z przeszoci. - Wszyscy podamy potgi - odpara. - Taka jest natura Ciemnej Strony. Ale potga jest w Bractwie. Kaan jest bliski sukcesu tam, gdzie wszyscy inni przed nim zawiedli. Wygrywamy na Ruusanie, Bane. Bane pokrci gow z rozczarowaniem. Jak ona moe wci by tak zalepiona? - Kaan moe i zwyciy na Ruusanie, ale jego zwolennicy przegrywaj wszdzie indziej. Wielka armia Sithw upada bez dowdcw. Republika odepchna ich i odzyskaa wikszo wiatw, ktre podbilimy. Za kilka miesicy i ta rebelia zostanie zdawiona.

197

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- To nie ma znaczenia, jeli zniszczymy Jedi - odpara arliwie, z byskiem w oku. - Wojna zebraa obfite niwo w Republice. Kiedy znikn Jedi, bez trudu zbierzemy naszych onierzy i odwrcimy losy wojny. Musimy ich tylko zniszczy, a ostateczne zwycistwo bdzie naleao do nas! Musimy tylko zwyciy na Ruusanie! - S jeszcze inni Jedi, nie tylko ci na Ruusanie - przypomnia. - Tak, ale niewielu. W dodatku s rozproszeni po dwch, po trzech po caej galaktyce. Jeli Armia wiata zostanie zniszczona, bdziemy mogli ich spokojnie odowi. - Czy ty naprawd wierzysz w to, e Kaan wygra? Ju wczeniej chwali si, e odniesie szybkie zwycistwo, ale potem jako zapomnia o spenieniu tej obietnicy. - Jak na kogo, kto twierdzi, e chce wstpi do Bractwa - zauwaya z pewn podejrzliwoci - nie wydajesz si szczeglnie zaangaowany w spraw... Szybkim ruchem ramienia obj j, przycign i pocaowa namitnie. Jkna z zaskoczenia, ale przymkna oczy i poddaa si przyjemnoci chwili. Tym razem to ona pierwsza cofna si z lekkim westchnieniem. - Miaa racj, twierdzc, e wrciem po co innego - rzek, nie wypuszczajc jej z obj. Zdradziecka trucizna na jej ustach za drugim razem smakowaa rwnie sodko. - Bractwo nie zawiedzie - obiecaa. - Jedi uciekaj, kryj si w lesie. Wypuci j z obj i odstpi, odwracajc si do niej plecami. Desperacko liczy na to, e Githany bdzie moga zosta jego uczennic, kiedy ju zniszczy Kaana i Bractwo. Ale wci nie by pewien. Jeli rzeczywicie wierzya w przeznaczenie Bractwa, nie byo nadziei. - Po prostu nie mog znie pogldw, ktre gosi lord Kaan - wyjani. - Mwi, e wszyscy s rwni, ale skoro wszyscy s rwni, to nikt nie moe by silny. Okrya go i od tyu pooya mu donie na ramionach, naciskajc delikatnie, a odwrci si do niej znowu. - Nie wierz we wszystko, co mwi Kaan - ostrzega, a on usysza w jej gosie niepohamowan ambicj. Jeden, by przyj potg, a drugi, by jej poda. - Kiedy Jedi zostan zniszczeni, wielu z jego zwolennikw zorientuje si, e s rwni i rwniejsi. Z radosnym rykiem pochwyci Githany w potne ramiona; obrci j dokoa raz, potem drugi i trzeci, a w kocu raz jeszcze pocaowa bardzo, bardzo mocno. To wanie chcia usysze! Kiedy wreszcie postawi j na ziemi, wydawaa si zupenie oszoomiona jego nieoczekiwanym wybuchem i lekko chwiaa si na nogach. Po chwili odzyskaa rwnowag i si zamiaa. - Widz, e to akceptujesz - umiechna si zatrutymi wargami. - Zwi obozowisko. Polec pierwsza, dam zna Kaanowi, e przybywasz. - Nie mog si doczeka, a zobacz wyraz jego twarzy, gdy mu opowiesz o tym spotkaniu - odpar, wci udajc, e jest niewiadom trucizny, ktra swobodnie krya w jego yach. - Ja te nie - odpara, niczego nie zdradzajc tonem gosu. - Ja te nie.

198 Kiedy powierzchnia Ambrii znikna pod brzuchem statku, a przed dziobem pojawiy si przepyszne piercienie, Githany mimowolnie poczua ukucie alu. Namitno, ktr obudzia w Banie daa mu zaskakujc, nag si; wyczuwao si to w jego pocaunkach. Domylia si jednak, e Bane nie by zainteresowany wstpieniem do Bractwa Ciemnoci, tylko ni. Wprowadzia wsprzdne skoku na Ruusana i usiada wygodnie. Krcio jej si w gowie od trucizny, ktra wci pokrywaa jej usta. Nie by to jad skalnego worrta - ten smak mia jedynie zmyli Banea i da mu faszywe poczucie bezpieczestwa. To domieszany do niego synox - bezbarwna, bezwonna, pozbawiona smaku toksyna, chtnie stosowana przez synnych zabjcw z GenoHaradanu - dziaa na ni pomimo zaytego antidotum. Nie wtpia, e Bane niedugo poczuje si o wiele, wiele gorzej od niej. Pojedynczy pocaunek zabiby go take, a przecie otrzyma potrjn dawk. Bdzie jej brakowao Banea, ale c: stanowi zagroenie dla wszystkiego, na co tak ciko pracowa lord Kaan. Musiaa opowiedzie si po jednej albo po drugiej stronie, a ona wybraa tego, ktry mia za sob ca armi Sithw. W kocu taka jest natura Ciemnej Strony. Bane obserwowa buzzarda, dopki statek nie znikn w chmurach. Dopiero potem zwrci uwag na obz, ktry naleao zwin. Musi teraz dziaa bardzo ostronie, bo Githany na pewno powie Kaanowi, e prbowaa go otru. Kiedy pojawi si w obozie ywy, sprawy mog przybra do... trudny obrt. Mg trzyma si z daleka i pozwoli, aby wszystko potoczyo si swoim torem. Jedi na Ruusanie przegrupuj si, znw przewaajc szal zwycistwa. To byo pewne i Bane bardzo na to liczy. Zdesperowany Kaan zechce wtedy uy daru, ktry Bane mu przesa. Uwolni bomb myli, niewiadom jej prawdziwej natury. A wtedy wszyscy ci, ktrzy czuj Moc na Ruusanie - Sithowie i Jedi - zostan zniszczeni. By to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Ale Bane zabrn za daleko, aby teraz pozostawia szans Bractwu Ciemnoci. Kiedy armia Kaana tym razem zawiedzie, niektrzy w obozie - tacy jak Githany - mog zwrci si przeciwko niemu. Mog uciec z Ruusanu, rozpierzchn si przed Jedi. A wtedy Bane bdzie musia rozprawia si z kadym rywalem oddzielnie, zanim stanie si bezdyskusyjnym przywdc Sithw. Lepiej znale si blisko centrum wydarze, by doprowadzi sprawy do takiego wyniku, jaki mu odpowiada. A to oznaczao, e musi wymyli jak prawdopodobn histori, dlaczego chce doczy do Bractwa... i dlaczego zabjstwo si nie udao. Myla o tym prawie godzin, rozwaajc i odrzucajc kolejne pomysy. Wreszcie pozosta tylko jeden powd, dla ktrego mgby mimo wszystko wrci i w ktry wszyscy by uwierzyli. Musia ich przekona, e chce obali Kaana i sta si nowym przywdc Bractwa. Bane umiechn si, zachwycony subtelnym piknem swojego planu. Kaan oczywicie bdzie co podejrzewa. Ale wszystkie swoje wysiki i ca uwag skoncentruje na utrzymaniu pozycji. Nie odgadnie, jaki jest prawdziwy cel jego rywala: cakowita eksterminacja Bractwa, zniszczenie Sithw na Ruusanie co do jednego.

199

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Oprcz tego pojawia si kolejna moliwo, aby przekona Githany, e warto si do niego przyczy. Gdy tylko zrozumie, czym si sta naprawd - i jak zmanipulowa Kaana i innych tak zwanych mrocznych lordw - moliwe, e przyjmie jego propozycj, by zosta uczennic. W ostatecznoci pozostanie mu przyjemno ogldania wyrazu jej twarzy, kiedy przekona si, e trucizna nie zdoaa... - Uch! - stkn nagle Bane i zgi si wp, kiedy odek rozdar mu potworny bl. Prbowa si wyprostowa, ale jego ciao zadygotao nagle w ataku uporczywego kaszlu. Podnis do, by zakry ni usta, a kiedy j opuci, caa bya pokryta spienionymi kroplami krwi. Niemoliwe, pomyla, kiedy kolejna fala blu skrcia mu wntrznoci i rzucia go na kolana. Revan pokaza mu, jak uywa Mocy, aby oddali skutki trucizny i chorb. Zwyka toksyna nie powinna powali kogo tak silnego Moc, by sta si mrocznym lordem Sithw. Kolejny atak kaszlu sparaliowa go, ale po chwili min. Sign rk, aby otrze czoo z potu ciekajcego kroplami z czoa i poczu na policzku co lepkiego. Z kcika oka spywa mu strumyczek szkaratnych ez. Chwiejnie stan na nogi i skoncentrowa si na swoim wntrzu. Trucizna wci tam bya. Rozprzestrzenia si na cae ciao, zanieczyszczajc organizm i uszkadzajc wane organy. Mia krwotok wewntrzny, krwawi z oczu i nosa. Githany! Rozemiaby si, gdyby bl nie by tak nieznony. By taki ufny, taki arogancki. Tak przekonany, e go nie docenia. Ale to on jej nie doceni. Bd, ktrego poprzysig sobie ju nigdy nie popeni. Czyta o synoksie do, aby rozpozna objawy. Gdyby wykry go natychmiast, potrafiby oczyci z niego organizm, tak samo jak uczyni to z jadem skalnego worrta, ktry ukry obecno drugiej trucizny. Ale synox by najsubtelniejsz z trucizn i zdradziecka toksyna zdoaa ju pozbawi go si, niepostrzeenie rozprzestrzeniajc si po ciele. Zebra wszystkie siy i sprbowa oczyci organizm z trucizny, spali j zimnym ogniem Ciemnej Strony. Jad by jednak zbyt silny... a raczej on za saby. Szkoda ju si staa i synox okaleczy go, pozostawiajc mu jedynie cie tej Mocy, ktr mia jeszcze przed kilku godzinami. Mg stpi nieco jego skutki, spowolni dziaanie i chwilowo powstrzyma najbardziej zabjcze symptomy. Ale nie mg si wyleczy. Nie teraz, nie tak osabiony, W jeziorze Natth bya Moc, ale nie potrafi z niej czerpa. Dawni Jedi przezornie zablokowali Ciemn Stron w jego gbinie. Ciemne, stojce wody byy jedynym wiadectwem Mocy, uwizionej gboko pod powierzchni. W desperacji prbowa znale inny sposb na przeycie. Ignorujc protesty osabionych ng, wsiad do pojazdu i ruszy przed siebie. Potrzebowa uzdrowiciela. Jeli czowiek imieniem Caleb wci jeszcze mieszka na tym wiecie, musi go znale. To jego jedyna szansa. Ruszy w kierunku najbliszego pola bitwy - pustej rwniny oddalonej o wiele kilometrw, gdzie szcztki tych, ktrzy walczyli i umarli, wci jeszcze leay

200 porozrzucane na ziemi. Ciki pomruk gsienic pezaka trzs jego ciaem przy kadym ruchu, a on zaciska tylko zby z przeraliwego blu. Jego wiat sta si koszmarem czerwonej ciemnoci, nionym na jawie. Zaledwie docierao do niego, dokd jedzie; pozwala, aby Moc nim kierowaa, a jednoczenie czerpa z niej siy, by nie podda si skutkom trucizny Githany. Strach przed mierci otuli go, stpi jego myli. Wol mia osabion; tak atwo byoby teraz si podda i pozwoli, aby wszystko si skoczyo... Po prostu odpyn w spokoju... Warkn i pokrci gow, zmuszajc myli do powrotu znad przepaci. Powtarza w kko mantr: Spokj to kamstwo. Powdrowa wspomnieniami do wojskowego szkolenia - sign po wasny strach i przeistoczy go w gniew, aby doda sobie si. Jestem Darth Bane, Mroczny Wadca Sithw. Przeyj. Za wszelk cen. W oddali, na samym skraju jego szybko kurczcego si pola widzenia, zauway inny pojazd, poruszajcy si szybko po drugiej stronie pola bitwy. Sign w Moc i sprbowa dotkn dusz tych, ktrzy padli na tym polu. Nie dalej jak kilka miesicy temu zginy tu setki istot. Prbowa wchon to, co pozostao po ich mierci w cierpieniu, w nadziei, e agonia ostatnich chwil podsyci na chwil jego wasne siy. Ale to okazao si za mao; ich bl by zbyt odlegy, a echo krzykw zbyt ciche. Podnis wzrok i stwierdzi, e pojazd zbacza z kursu, skrcajc ostro w bok. Widocznie jego uchwyt na kierownicy ju osab; ramiona mia mikkie i zdrtwiae, prawie wcale nie reagoway na bodce woli. Czu, e jego serce walczy o kade uderzenie. Przednia gsienica uderzya nagle w duy kamie i pezak przewrci si, a Bane wypad na piasek i ostre kamienie. Prbowa podnie gow, aby zlokalizowa ludzi, ktrych widzia z daleka, ale by to zbyt wielki wysiek. Straci przytomno. Cikie omotanie gsienic pezaka zmusio go do otwarcia oczu. Drugi pojazd znajdowa si tu obok. Wtpi, aby go zobaczyli - jego ciao byo ukryte za przewrconym pezakiem, a oni podchodzili od drugiej strony. Zreszt nawet gdyby go dostrzegli, nic nie byo w stanie go ju uratowa. Sam jednak wci jeszcze mg co dla siebie zrobi. Odgos silnikw ucich i usysza gosy. Dziecice glosy. Trzej mali chopcy wybiegli zza pezaka i zaczli ochoczo przetrzsa wrak. - Mikki! - rozleg si gos ich ojca, wzywajcego jednego z synw. - Nie odchodcie za daleko! - Patrzcie! - zawoao dziecko. - Zobaczcie, co znalazem! Sabi musz suy silnym. Tak dziaa Ciemna Strona. - Rany! Prawdziwy? Mog go dotkn? - Poka, Mikki, poka! - Spokojnie, chopcy - rzek ojciec znuonym tonem. - Zobaczmy, co tu macie. Bane sysza chrzst butw po maych kamyczkach. Zbliali si. Jestem silny. Oni s sabi. S niczym. - To miecz wietlny, ojcze. Ale jaka dziwna rkoje. Widzisz? Jakby hak... Poczu nagy strach, ktry cisn pier ojca jak lina. Przey. Za kad cen.

201

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

202

- Rzu to, Mikki! W tej chwili! Za pno. Miecz oy w doniach chopca i obrci si w powietrzu, zabijajc go na miejscu. Ojciec krzykn. Jego bracia prbowali ucieka. Ostrze dopado najstarszego i przeszyo go od tyu. Bane, sycc si potwornoci ich mierci, wsta i wyszed zza pezaka, jak zjawa, ktra wychyna z wntrznoci planety. - Nieeee! - zawy ojciec, desperacko chwytajc najmodszego i przyciskajc do piersi. - Oszczd go, panie! - baga z twarz zalan zami. - Jest najmodszy! Ostatni, jaki mi zosta... Ci, ktrzy s tak sabi, e musz baga o lito, nie zasuguj na ni. Wci zbyt saby, aby unie ramiona, Bane raz jeszcze sign Moc i unis miecz wietlny, ktry zawis nad bezbronn ofiar. Czeka, pozwalajc, aby przeraenie narastao, po czym pogry ponce ostrze w sercu dziecka. Ojciec tuli ciako do piersi, a jego rozpaczliwe lamenty rozlegay si echem po caym polu bitwy. - Dlaczego? Dlaczego musiae ich zabi? Bane napawa si jego blem, zachystywa si, czujc, jak Ciemna Strona wzbiera w nim coraz silniejsz fal. Symptomy zatrucia ustpiy na tyle, e mg podnie rami bez drenia mini. Miecz wskoczy mu do rki. Ojciec pad przed nim na kolana. - Czemu kazae mi na to patrze? Dlaczego... Jeden szybki ruch miecza przerwa mu w p sowa. Ojciec podzieli tragiczny los dzieci.

ROZDZIA

26
Lord Hoth nie mg spa i rzuca si na posaniu. Skrzypienie pryczy czyo si z brzczeniem rojw krwioerczych insektw, ktre poday za jego armi z obozu do obozu. Caoci dopenia trzepot skrzydeek maych nocnych ptaszkw, ktre migay za owadami, gdy te byy ju opite oniersk krwi. Efektem bya piskliwa, doprowadzajca do obdu kakofonia na skraju syszalnoci. Ale to nie te dwiki nie pozwalay mu zasn ani te upa, ktry pozostawia na jego czole nieustpliw warstewk potu, nawet noc. Nie byy to te strategie wojskowe i plany bitewne, ktre nieustannie przetaczay si w jego mzgu. Nie kada z tych spraw oddzielnie, lecz raczej wszystkie razem - jak rwnie i to, e ta przeklta po stokro wojna zdawaa si nie mie koca. Drobne przykroci, jeszcze do zniesienia w cigu kilku pierwszych miesicy na Ruusanie, teraz, wyolbrzymione przez frustracj i bezradno, zmieniy si w nieznon tortur. Z wciekym pomrukiem odrzuci cienki koc, pod ktrym sypia, ciskajc go w najdalszy kt namiotu. Opuci nogi na ziemi i usiad na skraju pryczy. Opar okcie na kolanach i pochyli si do przodu, ciskajc gow domi. Przez dwa lata standardowe prowadzi t kampani na Ruusanie przeciwko Bractwu Ciemnoci. Na pocztku wikszo Jedi zebraa si wok niego. I wielu Jedi zgino... zbyt wielu. Pod dowdztwem lorda Hotha powicali si, ofiarowujc wasne ycie dla waniejszej sprawy. A jednak po szeciu wielkich bitwach - nie wspominajc o potyczkach, pojedynkach i starciach bez decydujcego wyniku - nic si nie zmienio. Na rkach lorda bya krew tysicy zabitych, ale ani o krok nie przybliy si do celu. Frustracja zaczynaa ustpowa miejsca rozpaczy. Morale byo najnisze, odkd siga pamici. Wielu onierzy przebkiwao, e Farfalla ma racj: genera pozwoli, aby Ruusan sta si jego szalecz obsesj i prowadzi ich do zguby. Hoth nie mia ju nawet siy sprzecza si z nimi. Czasem odnosi wraenie, e sam ju zapomnia o przyczynie, dla ktrej w ogle tutaj przyby. Kiedy moe ta wojna miaa jakie szlachetne cele, ale dawno temu ju nie zostao z nich nic. Teraz walczy o zemst w imieniu tych Jedi, ktrzy zginli. Walczy z nienawici dla Ciemnej

Drew Karpyshyn 203 Strony i tego, co ona oznaczaa. Walczy z dumy i po to, aby nie przyzna si do poraki. Ale przede wszystkim walczy dlatego, e nie umia ju robi nic innego. Jeli jednak teraz si podda, czy sprawi to jak rnic? Jeli rozkae onierzom odwrt i opuszczenie planety na statkach Farfalli, czy to zmieni cokolwiek? Jeli odstpi i pozostawi cay ciar walki z Sitnami - tu, na Ruusanie, czy gdziekolwiek indziej w galaktyce - innemu dowdcy... czy wtedy wreszcie odnajdzie spokj? A moe po prostu zdradzi tych, ktrzy w niego uwierzyli? Likwidacja Armii wiata teraz, kiedy Bractwo Ciemnoci wci istnieje, stanowiaby hab dla pamici tych, ktrzy zginli w konflikcie. Dalsza walka oznaczaa, e zgin kolejni - a on sam take moe na zawsze przepa dla jasnej strony. Pooy si znowu i przymkn oczy. Ale sen nie chcia przyj. - Kiedy wszystkie opcje wydaj si niewaciwie - mrukn do siebie w ciemnoci - jakie to ma znaczenie, ktr wybior? - Kiedy droga przed tob nie jest wyrana - odpowiedzia cichy gos - niech mdro Mocy prowadzi twe kroki. Hoth poderwa gow i wbi wzrok w ciemno panujc w namiocie. W cieniu, po drugiej stronie, staa ciemna posta, zaledwie widoczna w mroku. - Pernicar! - zawoa i nagle szepn: - Czy to moliwe? A moe po prostu zasnem i to mi si ni? - Sen to tylko inny rodzaj rzeczywistoci - rzek Pernicar, z rozbawieniem krcc gow. Powoli podszed do niego. Hoth nagle zda sobie spraw, e posta przyjaciela jest przezroczysta. Zjawa usadowia si na pryczy. Spryny nie zaskrzypiay, jakby nie miaa ciaru ani materii. Hoth zda sobie spraw, e to musi by sen. Ale nie chcia si budzi. Przeciwnie, desperacko uczepi si szansy na rozmow z nieyjcym przyjacielem, nawet jeli miaa to by tylko iluzja stworzona przez jego wasny umys. - Brakowao mi ciebie - szepn. - Twojej mdroci, twoich rad. Potrzebuj ich bardziej ni kiedykolwiek. - Nie suchae mnie tak chtnie, kiedy yem - zauway Pernicar ze snu, trafiajc wprost w najtajniejsze poczucie winy i al gboko pogrzebany w podwiadomoci Hotha. - Moge si wiele ode mnie nauczy. Generaowi przysza nagle do gowy zabawna myl. - Czyja przez cay czas byem twoim padawanem, mistrzu Pernicar? Tak modym i gupim, e nawet nie wiedziaem, i prbujesz mnie wprowadzi w arkana Mocy? Pernicar zamia si swobodnie. - Nie, generale, aden z nas nie jest mody... cho obaj na pewno przeylimy wicej ni trzeba chwil gupoty. Hoth powanie skin gow. Przez moment milcza, po prostu cieszc si znowu obecnoci Pernicara, nawet jeli by to jedynie duch. A potem, wiedzc, e z

Darth Bane - Droga Zagady

204 pewnoci istnieje jaki powd, dla ktrego jego podwiadomo skonstruowaa tak wymyln wizj, zapyta: - Dlaczego tu jeste? - Armia wiata jest instrumentem dobra i sprawiedliwoci - odpar Pernicar. Obawiasz si, e zgubie drog, ale wejrzyj w Moc, a zobaczysz, co musisz uczyni, aby j znw odnale. - Mwisz, jakby to byo takie proste - odpar Hoth, lekko krcc gow. - Czy doprawdy upadem tak nisko, e nie potrafi sobie przypomnie najbardziej podstawowych regu naszego zakonu? - Nie ma wstydu w upadku - odpar Pernicar, wstajc. - Wstyd jest tylko wwczas, jeli nie chcesz si podnie. Hoth westchn ciko. - Wiem, co musz zrobi, ale brak mi do tego rodkw. Moi onierze s na skraju wycieczenia, zmczeni, zbyt nieliczni. A Jedi nie wierz ju w nasz spraw. - Farfalla wci wierzy - zauway Pernicar. - Cho si rnicie midzy sob, on zawsze by lojalny. - Myl, e z Farfalla ju skoczylimy - przyzna Hoth. - Nie chce mie nic wicej do czynienia z Armi wiata. - Wic dlaczego jego statki wci pozostaj na orbicie? - odparowa Pernicar. Zniechcie go swoim gniewem, a on obawia si, e moge pa ofiar Ciemnej Strony. Poka mu, e jest inaczej, a znw pjdzie za tob. Pernicar cofn si o krok. Hoth czu, e powoli wraca do wiadomoci. Mgby z tym walczy. Mgby prbowa pozosta w tym wiecie psnu. Ale mia zadanie do wykonania. - Zegnaj, stary przyjacielu - szepn. Otworzy oczy i ujrza znowu ciemno pustego namiotu. - egnaj. Tej nocy ju nie zasn. Dugo i mozolnie zastanawia si nad tym, co Pernicar powiedzia mu we nie. Pernicar zawsze by tym, do ktrego si zwraca w chwilach niepewnoci i kopotw. Nic wic dziwnego, e jego umys wyczarowa obraz najdroszego przyjaciela, eby znowu skierowa go na waciw drog. Wiedzia, co musi zrobi. Schowa dum do kieszeni i przeprosi Farfall. Musz odoy na bok osobiste rnice zda dla dobra Jedi. O pierwszym brzasku wyszed z namiotu, zdecydowany posa kogo po Farfall, ale ku swojemu wielkiemu zdumieniu stwierdzi, e czeka na niego kobieta z oddziaw mistrza. - Baam si, e odbyam t drog na prno - powiedziaa kurierka, kiedy lord Hoth wpuci j do namiotu. - Nie wiedziaam, czy zechcesz ze mn rozmawia. - Gdyby przyjechaa wczeniej, prawdopodobnie rzeczywicie by tak byo wyzna. - W nocy miaem... objawienie, ktre wszystko zmienio.

205

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Wic to chyba dobrze, e zjawiam si dzisiaj - odpara z przyjaznym umiechem. - Tak, cae szczcie - mrukn pod nosem, cho podejrzewa, e chwila, w ktrej ni ten sen, nie miaa nic wsplnego ze szczciem. Moc istotnie bya potnym i tajemniczym sprzymierzecem. Bane wci czu trucizn we krwi, prowadzc pezaka przez rozlege, puste rwniny Ambrii. Warkot silnika nie by w stanie zaguszy szczku i grzechotania zomu zgromadzonego z tyu. Ten haas nie pozwala mu ani na chwil wypdzi z umysu wspomnienia poprzednich wacicieli pojazdu, ale nie czu wyrzutw sumienia z powodu ich mierci. Pozostawi ich ciaa tam, gdzie padli - porodku pola bitwy, gdzie zbierali swoj zdobycz. Ich mier daa mu si na dalsz drog, ale fala Mocy, jak poczu, ju opadaa. Mia jeszcze do energii, aby utrzymywa trucizn w ryzach przez najbliszych par godzin, ale musi znale lekarstwo. A w tym celu musi odnale Caleba. Jeli dotrze do uzdrowiciela, zdobdzie nadziej. Ale do jego domostwa byo wci jeszcze wiele kilometrw. To tylko kwestia czasu, kiedy jego ciao ogarnie parali, a mzg podda si gorczkowemu szalestwu, jakie powodowaa toksyna. Na razie jednak sama wcieko pomagaa mu zachowa jasny umys. Nie by zy na Githany. Zachowaa si po prostu jak suga Ciemnej Strony. Jego gniew skierowany by do wewntrz - w kierunku wasnej saboci i niepotrzebnej arogancji. Powinien by przewidzie ca gbi jej przebiegoci. On jednak pozwoli, aby go otrua. A jeli teraz umrze, jego wielkie objawienie Zasada Dwch, ratunek dla Sithw - umrze razem z nim. Caleb wyczu zbliajcy si pezak na dugo zanim go zobaczy czy usysza. Odbiera to na ksztat burzy niesionej wiatrem - ciemne niebo, atakujce soce. Kiedy pojazd zatrzyma si przed jego chat, siedzia ju na zewntrz i czeka na niego. Czowiek, ktry z niego wysiad, by potny i muskularny - zupene przeciwiestwo drobnej i chudej sylwetki Caleba. Ubrany by na czarno, a z pasa zwisa mu miecz wietlny o rkojeci w ksztacie haka. Twarz mia szar jak popi, a rysy wykrzywione pogard i okruciestwem. Gdyby nawet Caleb nie by tak wyczulony na Moc, nietrudno byoby mu rozpozna w przybyszu sug Ciemnej Strony. Wtedy jednak nie wiedziaby, jak potny jest jego go. Ale Caleb ju miewa do czynienia z potnymi mczyznami i kobietami. I Jedi, i Sithowie odwiedzali go niegdy, a on zawsze ich odprawia. By sug zwyczajnych ludzi, tych, ktrzy sami sobie nie potrafi pomc. Nie chcia bra udziau w wojnie pomidzy wiatem a ciemnoci.

206 Mczyzna ruszy ku niemu sztywnym krokiem. Z porw ciaa umierajcego Sitha unosi si ohydny odr trucizny, ktry zaguszy nawet zapach zupy wrzcej nad ogniem. Caleb dgn patykiem wgiel, eby podsyci ogie. Teraz zrozumia, skd wzi si nienaturalny kolor skry przybysza. Efekty synoksu byy bardzo charakterystyczne. Obliczy, e nieszcznik ma przed sob najwyej dzie ycia. Nie odezwa si, dopki obcy nie stan tu nad nim, wielki jak widmo mierci. - W twoim ciele jest jad - spokojnie przemwi Caleb. - Przyszede po lekarstwo - cign. - A ja ci go nie dam. Mczyzna nie odezwa si - nic dziwnego, biorc pod uwag jego stan. Trucizna zapewne sprawia, e jzyk mu nabrzmia i popka, a spieczone usta pokryy si pcherzami. Ale nie musia nic mwi, aby przekaza to, co chcia - wystarczyo, e pooy do na rkojeci miecza wietlnego. - Nie boj si mierci - rzek Caleb, nie zmieniajc tonu. - Moesz mnie nawet torturowa, jeli zechcesz - doda. - Bl dla mnie nic nie znaczy. Na dowd zanurzy do we wrztku. Smrd oparzonego ciaa zmiesza si z woni zupy i trucizny. Wyraz twarzy Caleba nie uleg zmianie, nawet kiedy wyj rk i podnis, by pokaza oparzenie. Ujrza w oczach przybysza zwtpienie i zmieszanie, wyraz, ktry widywa ju wielokrotnie. Stoicyzm Caleba suy mu zawsze doskonale, zazwyczaj udaremniajc plany Sithw i Jedi, ktrzy poszukiwali go z rnych wzgldw. Nie mogli go zrozumie, a jemu to bardzo odpowiadao. Nie obchodziy go ich wojna ani pogldy, jakie reprezentoway sob obie strony. W caej galaktyce obchodzia go jedna, jedyna osoba. A to przedstawienie nioso jedyn nadziej na to, e j ochroni przed stojcym nad nim potworem. Niewzruszony mczyzna zadziwia Banea. Wanie odmwiono mu jedynej nadziei na ocalenie, a on nie wiedzia, co ma z tym pocz. Wyczuwa w tym czowieku moc, ale nie bya to Moc ani ciemnej, ani jasnej strony. Nie bya to nawet sia Mocy w normalnym znaczeniu tego sowa. Czerpa j z ziemi i kamienia, gr i lasu, wzgrz i nieba. Mimo to Bane wyczuwa, e sia tamtego jest na swj sposb imponujca. Ta obco go niepokoia, irytowaa. Czy to moliwe, eby mia rzeczywicie przegra w tej bitwie woli? Czy taki prostak - czowiek noszcy w sobie jedynie najdrobniejsz iskr Mocy - naprawd potrafiby sprzeciwi si mrocznemu lordowi Sithw? Gdyby umys uzdrowiciela by saby, Bane mgby go skoni do spenienia rozkazu, ale umys Caleba by twardy i nieustpliwy jak czarne elazo garnka, w ktrym zanurzy do. Pokaza przed chwil, e bl i groba mierci to nieskuteczne narzdzia, aby go przekona do zmiany zdania. Nawet teraz Bane wyczuwa, jak Caleb buduje w mylach mur, by zablokowa bl, zakopa go tak gboko, e prawie znikn.

Drew Karpyshyn 207 Ale byo tam co jeszcze, co, co prbowa ukry. Wprost desperacko prbowa nie zdradzi si przed Baneem. Bane zmruy oczy, kiedy zorientowa si, co to takiego. Caleb usiowa ukry czyj obecno, osoni kogo przed zamglonym, rozgorczkowanym postrzeganiem mrocznego lorda. Spojrza na ma, prymitywn chat uzdrowiciela. Caleb nic nie zrobi, aby go powstrzyma. W ogle nie zareagowa. Funkcj drzwi penia duga zasona, ktra agodnie powiewaa na wietrze. Bane podszed i odsun j na bok, odsaniajc niewielkie, prymitywne pomieszczenie. W gbi, skulona pod cian, siedziaa, milczc, maa dziewczynka. Oczy miaa rozszerzone przeraeniem. Ponury umiech ulgi unis kciki warg Banea, kiedy zrozumia prawd. Caleb mia jednak swoj sabo, co go obchodzio. Caa jego sia woli bya bezuyteczna z powodu tej jednej jedynej saboci. A Bane nie nalea do tych, ktrzy zawahaliby si skorzysta z takiej okazji, eby dosta to, czego chc. Jednym poleceniem myli poderwa przeraon dziewczynk w powietrze i przenis na zewntrz, zawieszajc j nad wrzcym garnkiem uzdrowiciela. Caleb skoczy na nogi, po raz pierwszy okazujc jakie uczucia. Sign ku dziecku, ale cofn do, spogldajc to na crk, to na czowieka, ktry dosownie trzyma w garci jej ycie. - Tato - jkna maa. - Pom mi. Caleb spuci gow pokonany. - Dobrze - rzek. - Wygrae, dostaniesz swoje lekarstwo. Rytua uzdrawiania trwa przez ca noc i cay nastpny dzie. Caleb uywa wszelkich moliwych zi i korzeni - jedne gotowa we wrztku, inne rozgniata na past, jeszcze inne kad bezporednio na nabrzmiaym jzyku Banea. Przez cay ten czas Bane pozostawa czujny, gotw w kadej chwili skierowa zemst na dziecko uzdrowiciela, gdyby wyczu cho cie zdrady. W miar upywu czasu czu jednak, jak synox wymywa si z jego organizmu, usuwany przez leki. Wieczorem nastpnego dnia wszystkie lady trucizny znikny. Bane wrci do obozu, eby si spakowa. W kilka godzin pniej by ju gotw do odlotu i do opuszczenia Ambrii na zawsze. Po zakoczeniu rytuau uzdrawiajcego zastanawia si przez chwil, czy nie zabi ojca i crki za zbrodni, jak byo ogldanie go w chwili saboci. Byy to jednak myli czowieka zalepionego wasn arogancj. Jego ostatnie spotkanie z Githany wyranie ukazao mu niebezpieczestwa, czajce si na tej drodze. Ani Caleb, ani jego crka nie stanowili dla niego i jego celw adnego zagroenia. A Caleb mia w dodatku umiejtnoci, ktre jeszcze mogyby mu si przyda. Ciemna Strona, cho potna, nie miaa wielkich waciwoci uzdrawiajcych. Pozwoli im zatem y. Ich mier nie dawaa adnych korzyci i nie miaa adnego celu. Zabjstwo bez powodu stanowio ndzn rozrywk sadystycznych gupcw.

Darth Bane - Droga Zagady

208 A Bane - wprowadzajc do komputera nawigacyjnego wsprzdne Ruusana zdecydowany by raz na zawsze oczyci Ciemn Stron z gupcw.

209

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

27
Kiedy Valcyn przyby na Ruusana, Bane z zaskoczeniem stwierdzi, e w systemie kr floty i Jedi, i Sithw. Sithowie utworzyli blokad wok planety, starajc si przeszkodzi Jedi w sprowadzeniu posikw dla towarzyszy na powierzchni. Jednak Bane odnosi wraenie, e Jedi nie czynili nic, aby przebi blokad. Ich statki zadowalay si czekaniem, czajc si tu poza zasigiem ognia nieprzyjaciela. A Sithowie nie mogli zaatakowa bez zamania formacji i odsonicia wasnego zaplecza. Wynikiem by klincz, w ktrym adna ze stron nie chciaa zrobi pierwszego ruchu. Pomimo blokady Bane posadzi statek na Ruusanie, nie cigajc na siebie uwagi adnej z flot. Jedi nie byli zainteresowani statkami schodzcymi na planet, a Sithowie patrolowali obszar tak, aby zapobiec powaniejszym wtargniciom. Blokad stosowano przeciw transporterom wojskowym, statkom zaopatrzeniowym i ich eskortom, ale wobec pojedynczego statku lub myliwca okazywaa si cakowicie bezuyteczna. Czujniki Banea wykryy obozowisko Sithw wkrtce po wejciu w atmosfer. Wyldowa Valcynem po drugiej stronie planety. Patrole blokady jeszcze go nie spostrzegy, a nadajnik statku zdemontowa jeszcze przed wyjazdem z Lehona. Nikt nie wiedzia, e tu jest, a on zamierza utrzyma ten stan jeszcze przez jaki czas. Ukry statek pod oson niewielkiego acucha wzgrz kilka kilometrw od obozowiska. Uzna, e zwrci mniej uwagi, jeli dotrze tam na piechot, a wola te zachowa w tajemnicy miejsce ldowania Valcyna gdyby przyszo mu szybko ucieka. Opuci statek i wyruszy w dug drog, aby spotka si z Kaanem i Sithami. Zauway, e ta planeta rni si bardzo od wszystkich innych, na jakich bywa. Ten wiat wydawa si zmczony i osabiony niekoczcymi si wojnami, staczanymi na jego powierzchni. W powietrzu czuo si co niezdrowego, jak zakan chorob umysu i ducha. Moc na Ruusanie wydawaa si silna - co byo nieuniknione przy ogromnej liczbie zgromadzonych tu Jedi i Sithw. Bane wyczuwa jednak take niepokj, wir zamieszania i konfliktu. adna ze stron nie wygrywaa - ani wiato, ani mrok. Zderzay si jedynie ze sob i mieszay, tworzc paskudn niezdecydowan szaro.

210 Daleko na wschodzie wida byo skraj wielkiej ruusaskiej puszczy. Bane wyczuwa ukrytych tam Jedi, mimo e wykorzystywali Jasn Stron, by zamaskowa swoj dokadn lokalizacj. Obozowisko Sithw znajdowao si na wschodzie, kilka kilometrw w gb lasu. Pomidzy nimi rozpocieraa si rozlega panorama agodnych wzgrz i rwnin: miejsce wszystkich wikszych bitew, jakie do tej pory stoczono na Ruusanie. Nkajce walki przerwao ju sze star w penej skali - podczas nich kada ze stron wytoczya wszystkie moliwe rodki i zasoby, aby zniszczy wroga, a przynajmniej wypdzi z tego wiata. Trzy razy zwyciy Hoth i Armia wiata, trzykrotnie ostatnie sowo naleao do Kaana i jego Bractwa. Jednak adne ze zwycistw nie byo do decydujce, aby pooy kres wojnie. Ostry odr mierci powiedzia Baneowi, e niedawno znowu musiaa si tu rozegra jaka niewielka potyczka. Jego podejrzenia potwierdziy si; wspiwszy si na wzgrek, ujrza przed sob obraz rzezi. Trudno byo powiedzie, kto tu zwyciy: wszdzie byo peno cia w mundurach obu stron konfliktu, splecionych i pomieszanych ze sob tak, jakby walczcy pozostawali w miertelnym ucisku jeszcze na dugo po mierci. Wikszo zabitych bya zwolennikami Jedi albo sugami Sithw; niewielu znalazo si rycerzy albo czonkw Bractwa, zaledwie na paru ciaach Bane zauway czarne szaty. Nad polem bitwy wisiay skoczki - wyjtkowy gatunek, charakterystyczny dla Ruusana. Byo ich co najmniej sze, wszystkie okrge, rnej wielkoci, o rednicy od metra do dwch. Kuliste ciaa miay pokryte gstym, zielonym futerkiem, podobnie jak petwiaste wyrostki wystajce z bokw i dugie ogony, ktre cigny si za nimi jak wstgi. Nie wida byo ich pyskw, tylko wielkie, pozbawione powiek oczy. Z raportw wynikao, e s to istoty rozumne, Baneowi jednak wydaway si podobne raczej do zwierzt poywiajcych si padlin. Kiedy si jednak zbliy, stwierdzi, e si porozumiewaj, cho bez poruszania ustami. W jaki sposb przekazyway sobie obrazy spokoju i pociechy, jakby prboway leczy rany zrytej bitw ziemi pod nimi. Na widok Banea rozpierzchy si jak stado dziwacznych ryb, pywajcych w powietrzu zamiast w wodzie. Kiedy si zbliy, stwierdzi, e wszystkie zebray si nad jedn ofiar. Czowiek nie by cakiem martwy, cho ogromna rana w brzuchu wiadczya, e nie doyje nocy. Mia na sobie szat Sitha, a strzaskane szcztki rkojeci miecza wietlnego leay obok jego wycignitej rki. Bane rozpozna w nim jednego z gorszych studentw Akademii na Korribanie, tak sabego Ciemn Stron, e nawet nie warto byo pamita jego imienia. Ale on zna Banea. Z jkiem obrci si na plecy i podnis do pozycji siedzcej, opierajc ramiona i gow na kamieniu. Jego oczy - szklane i rozszerzone - na moment oprzytomniay i nabray wyrazu. - Lord Bane - jkn. - Kaan powiedzia nam... e nie yjesz. Nie byo sensu odpowiada, wic Bane milcza. - Nie widziae walki - wymamrota tamten, z trudem wydobywajc sowa przez dawice bbelki krwi, ktre podchodziy mu do garda. Zakasa i nie mg ju

Drew Karpyshyn 211 dokoczy zdania. By zbyt saby nawet na to, aby zasoni sobie usta, i kropelki krwi spady na czarne buty Banea. - Bitwa bya wspaniaa - wykrztusi wreszcie ranny. - To zaszczyt. .. zgin w takiej wspaniaej bitwie. Bane zamia si gono. Bya to jedyna moliwa reakcja na tak absurdaln gupot. - Chwaa nic nie znaczy dla zabitych - rzek, cho nie by pewien, czy tamten go w ogle syszy. Odwrci si, eby odej, kiedy poczu, e kto go chwyta za pit. - Pom mi, lordzie Bane. Wyrwa but ze ciskajcych go palcw i odpar: - Nazywam si Darth Bane. Rozlego si odraajce chrupnicie, kiedy jego but miady czaszk rannego, wgniatajc j w kamie, o ktry si opieraa. Ciao drgno konwulsyjnie i znieruchomiao. Rozpocza si eksterminacja Sithw.

Darth Bane - Droga Zagady

Lord Kaan lea na wznak na maej pryczy w swoim namiocie. Przymkn oczy i delikatnie masowa sobie skronie. Napicie, jakiego wymagao utrzymanie zwolennikw zjednoczonych dla wsplnej sprawy, zaczynao zbiera swoje niwo; gowa bez przerwy pulsowaa mu tpym, nieustpliwym blem. Pomimo niedawnych sukcesw w walkach z Jedi nastroje w obozowisku Sithw byy napite. Ju za dugo - o wiele za dugo - pozostawali na Ruusanie, a w dodatku wci docieray do nich raporty o zwycistwach Republiki w odlegych systemach. Nawet ze swoj zdolnoci do manipulowania i wpywania na umysy innych mrocznych lordw, coraz trudniej byo Kaanowi utrzyma w Bractwie skoncentrowanie si na walce przeciwko Armii wiata. Wiedzia, e istnieje sposb, aby zakoczy walk, i to szybko. Bomba myli. Wiele nocy spdzi, zastanawiajc si, czy potrafi jej uy. Gdyby udao si zwabi Jedi i uy tej bomby przeciwko nim, jej eksplozja zniszczy nieprzyjaciela cakowicie i na zawsze. Ale czy poczona wola caego Bractwa wystarczy, aby przey tak energi? A moe oni take zostan zmieceni przez podmuch eksplozji? Wielokrotnie odsuwa od siebie to rozwizanie jako zbyt niebezpieczne. Bya to bro tak grona, e nawet on - mroczny lord Sithw - obawia si jej uy. Jednak kiedy rozwaa jej uycie, za kadym razem trwao to odrobin duej, zanim cofn si znad przepaci. Jaki dwik spoza namiotu zmusi go do otwarcia oczu. Usiad gwatownie. W chwil pniej Githany, przez wielu uwaana za jego praw rk, wsuna gow do rodka. - S gotowi i czekaj na ciebie, lordzie Kaan. Skin gow i wsta. Odczeka sekund, aby si opanowa i uspokoi. Jeli okae jakkolwiek sabo, pozostali lordowie mog si zwrci przeciwko niemu. Nie moe na to pozwoli. Nie teraz, kiedy byli tak blisko ostatecznego zwycistwa. Dlatego

212 wezwa wszystkich mrocznych lordw na ostatnie spotkanie, aby wzmocni ich zdecydowanie i zapewni lojalno. Githany sza pierwsza, on za ni. Oboje wkroczyli do wielkiego namiotu, gdzie czekaa reszta lordw. Kaan maszerowa z przekonaniem i stanowczo, roztaczajc wok aur pewnoci siebie i wadzy. Jak zawsze, kiedy wchodzi do sali, zebrani wstali z miejsc na znak szacunku. Jeden tylko nie ruszy si z krzesa, krzyujc ramiona na piersi. - Jeste ju zbyt ciki, by si podnie, lordzie Kopecz? - znaczco zapytaa Githany. - Mylaem, e w Bractwie jestemy rwni - warkn Twilek w odpowiedzi, bardziej pod adresem Kaana ni jej. Kaan wiedzia, e musi teraz dziaa ostronie. Nie po raz pierwszy Kopecz demonstrowa swj protest i wielu zaczynao go ju naladowa. Niestety, Kopecz by rwnie jednym z osobnikw najmniej podatnych na wpywy i kontrol. - Rwni? Istotnie, lordzie Kopecz - odpar ze znuonym umiechem. - Siadajcie. Wszyscy. Nie s nam potrzebne zbdne formalnoci. Reszta grupy zastosowaa si do jego polecenia, cho wszyscy doskonale wyczuwali napicie, jakie pozostao midzy obydwoma lordami. Kaan wyemitowa fal kojcego spokoju i podszed do stou. - Wojna z Jedi jest prawie zakoczona - zadeklarowa. - S na krawdzi zapaci. Wycofali si w lasy, ale niedugo zabraknie im miejsc, gdzie mogliby si schowa. Kopecz prychn pogardliwie. - Syszelimy t piewk o jeden raz za duo. Kaan opanowa si nadludzkim wysikiem i zdoa zachowa spokojny obojtny ton. - Wszyscy, ktrzy maj wtpliwoci dotyczce naszej strategii na Ruusanie, mog si wypowiedzie - zaproponowa. - Jak wspomniano przed chwil, wszyscy w Bractwie Ciemnoci jestemy rwni. - Nie martwi si o Ruusana - odpar Kopecz, ktry chwyci przynt. Stracilimy pole w innych miejscach galaktyki. Republika ju si chwiaa, a my zamiast ich wykoczy, pozwolilimy im si przegrupowa! - Wikszo naszych wczeniejszych zwycistw miaa miejsce, zanim Jedi si przyczyli do walki - przypomnia mu Kaan. - A celem ataku na Republik byo wywabienie Jedi. Chcielimy ich zmusi do walki na naszym terenie... tu, na Ruusanie. Teraz jestemy bliscy ich likwidacji. A kiedy Jedi ju nie bdzie, bez trudu odbijemy wszystkie wiaty, ktre zdoali wcign z powrotem pod kontrol Republiki... i jeszcze wicej. Kopecz milcza, ale pozostali lordowie pomrukami wyrazili swoj aprobat dla tych sw. Kaan par dalej. - A kiedy zniszczymy nieprzyjaciela tu, na Ruusanie, nasze armie bd mogy przej przez galaktyk, nie napotykajc praktycznie oporu. Podbijajc terytoria kadego sektora po kolei, otoczymy Coruscant i inne wiaty Jdra jak stryczek, zaciskajc si coraz cianiej, a wydusimy ycie z Republiki.

213

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Tum wyda ryk radoci. A kiedy Kopecz znw przemwi, on take zdawa si mniej nieprzyjazny. - Ale zwycistwo tu, na miejscu jeszcze nie jest jeszcze pewne. Moemy otoczy i przygwodzi armi Hotha, ale wci pozostanie flota Jedi z posikami. S ich cae setki. - Posiki dla Jedi znajduj si na skraju systemu - zgodzi si Kaan, kiwajc gow. Nie zamierza negowa tego, co wszyscy widzieli. - Tak jest od kilku tygodni. I niech tak zostanie: w bezpiecznej odlegoci od powierzchni, gdzie s potrzebni. Wikszo naszej floty znajduje si na orbicie wok Ruusana, a Jedi nie s do liczni i nie maj wystarczajcej siy ognia, by przebi si przez nasz blokad. Jeli za nie pocz si z tymi, ktrzy pozostaj na powierzchni, Hoth i jego ludzie padn. Kiedy zaatwimy si z nimi, rozrzucone niedobitki zakonu moemy likwidowa w dowolnym czasie. Kopecz, nieco uagodzony, usiad, mamroczc ostatni komentarz: - No to szybko wykoczmy Hotha i wynomy si z tej cholernej skay. - Wanie to jest tematem naszej konferencji strategicznej - odpar Kaan z umiechem, zadowolony, e znw unikn potencjalnego rozamu w Bractwie. - Moe i przegralimy tu i tam kilka potyczek, ale zamierzamy wygra t wojn. Githany podesza, eby poda mu holomap z najnowszymi danymi z sond zwiadowczych. Podzikowa skinieniem gowy i rozoy j na stole, po czym pochyli si, by przyjrze si bliej. - Nasi szpiedzy wskazuj, e gwne obozowisko Hotha znajduje si tutaj - rzek, stukajc palcem w najgciej zaronity lasem obszar mapy. - Gdyby udao si nam wywabi ich z lasu, moglibymy... Urwa, bo na map pad ciemny cie. - Co znowu? - warkn, walc pici w st i poderwa gow, eby zobaczy, kto tym razem mu przeszkadza. W wejciu sta ogromny mczyzna, zasaniajc cae wiato z zewntrz. By wysoki i cakowicie ysy, o cikim czole i twardych, bezlitosnych rysach. Mia na sobie czarn zbroj i szat Sitha, a u jego boku zwisa miecz wietlny o rkojeci w ksztacie haka. Cho lord Kaan nigdy wczeniej nie widzia tego czowieka, sysza o nim do, by teraz rozpozna go nieomylnie. - Darth Bane! - wykrzykn. Rzuci szybkie spojrzenie w stron Githany, zastanawiajc si, czy go zdradzia. Sdzc z wyrazu jej twarzy, bya rwnie jak on zdumiona widokiem ich gocia, caego i zdrowego. - Mylelimy... e nie yjesz - zacz niepewnie. - Jak... - Jestem zmczony - przerwa mu Bane. - Mog usi? - Oczywicie - szybko zgodzi si Kaan. - Dla Brata wszystko. Wielkolud zamia si ironicznie i rozsiad na najbliszym krzele. W jego gosie byo co takiego, e Kaan poczu niepokj. Co on tu robi? Czy wie, e Githany prbowaa go otru? Czy wie, e to Kaan j wysa? - Prosz, kontynuuj swoje wyjanienia - poprosi Bane z niedbaym gestem doni. Kaan si zjey. Wygldao to tak, jakby dosta askawe pozwolenie, jakby to Bane dowodzi. Zacisn zby, spojrza na map i podj tam, gdzie przerwa:

214 - Jak mwiem, Jedi kryj si w lesie. Moemy ich wykurzy, jeli si podzielimy. Wypuszczajc nasze skutery powietrzne, moemy otoczy ich poudniow lini... - Ba! - prychn Bane, z caej siy uderzajc w st otwart doni. - Skutery powietrzne i otaczanie armii... - powiedzia z ironi, wsta nagle i oskarycielskim gestem wycelowa palec w Kaana. - Mylisz jak byle genera z okopw, a nie lord Sithw! W pomieszczeniu zapanowaa pena napicia cisza. Nawet Kaanowi odebrao mow. Czu na sobie oczy wszystkich obecnych, obserwujcych niecierpliwie, co si stanie dalej. Bane podszed i przybliy twarz do twarzy Kaana. - Jak miae prbowa mnie otru? - zapyta niskim, gronym szeptem. - Ale... to nie ja! - wymamrota. - Nie przepraszaj za przebiego i fasz - upomnia go olbrzym, podchodzc do stou. - Podziwiam ci za to. Jestemy Sithami, sugami Ciemnej Strony - cign, pochylajc si, eby sprawdzi pozycj wojsk i ukad taktyczny. - A teraz spjrz na map i myl jak Sith. Nie walcz w lesie... zniszcz las! Nastpio milczenie, ktre jako pierwsza przerwaa Githany, zadajc pytanie drczce kadego z obecnych: - I jak proponujesz to zrobi? Bane popatrzy na nich ze zym umiechem. - Poka wam. Zapada noc, ale w wietle ognisk obozowych Bane widzia, jak onierze biegaj tam i z powrotem, dokonujc przygotowa, ktre zaleci. Kiedy wyczu zbliajc si z tyu Githany, obejrza si. Trzymaa w rku misk parujcej zupy, a wyraz twarzy miaa ostrony, niepewny. - Minie jeszcze godzina, zanim bd gotowi do rozpoczcia tego twojego rytuau powiedziaa na powitanie. Kiedy nie odpowiedzia, dodaa: - Wydajesz si zmczony. Przyniosam ci co na pokrzepienie. Wzi misk, ale nie podnis jej do ust. Rytua, o ktrym wspomniaa, odkry w czasie studiowania holocronu Revana: by to sposb jednoczenia umysw i dusz, tak aby ich poczona sia moga zosta skierowana przeciwko fizycznemu wiatu. Pod wieloma wzgldami zastosowany tu proces przypomina tworzenie z Mocy bomby myli, ale by o wiele sabszy ni to, co posa jako dar pokoju Kaanowi - i mniej niebezpieczny. Zorientowa si, e Githany przyglda mu si uwanie, wic wskaza wzrokiem na misk. - Przysza mnie znowu otru? - zapyta. W jego gosie zabrzmia cie artobliwej przekory. - Wiedziae przez cay czas, prawda? - mrukna. Pokrci gow. - Nie, dopki nie poczuem smaku trucizny na twoich ustach. Uniosa brew i umiechna si zalotnie. - Ale przyszede po drug porcj - zauwaya. - I po trzeci.

215

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

216

- Trucizna nie powinna zaszkodzi mrocznemu lordowi. Ale omal mnie nie zabia - doda, a Githany milczaa. - W Bractwie jest zbyt wielu mrocznych lordw - cign. A wszyscy s za sabi Ciemn Stron. Kaan tego nie rozumie. - Kaan si boi, e przyszede, aby opanowa Bractwo - powiedziaa Githany. Po chwili namysu dodaa: - Sdz, e ma racj. Nie opanowa, pomyla, lecz zniszczy. Nie zawraca sobie jednak gowy poprawianiem jej. Nie czas jeszcze na to. Potrzebowa dalszych dowodw, e jest waciw osob, aby zosta jego uczennic. Dwch ich powinno by, nie wicej, nie mniej. Jeden, by przyj potg, a drugi, by jej poda. To wybr, ktrego me mona byo dokonywa pochopnie. - Mog pokaza ci prawdziw potg Ciemnej Strony, Githany. Moc, ktra przewysza wszystko, co ktokolwiek z nich mgby sobie wyobrazi. - Naucz mnie - szepna. - Chc wiedzie. Moesz mi pokaza wszystko... kiedy zajmiesz miejsce Kaana na czele Bractwa. Nie mg si powstrzyma przed podejrzeniem, e znw prbuje nim manipulowa. Czy chce rozegra ich przeciwko sobie. A moe prbuje go zmusi do przejcia roli Kaana, aby udowodni swoj now si? Nie przyzna w duchu. Ona po prostu wci nie rozumie, e cay zakon Sithw wymaga zniszczenia i odbudowy od podstaw. Moe nigdy tego nie zrozumie. - Powiedz mi - zagadn. - Czyj to by pomys, aby mnie otru? Twj czy Kaana? Z lekkim umiechem schylia si i zbliya do niego, spogldajc mu prosto w oczy. - Pomys by mj - wyznaa. - Ale zrobiam wszystko, aby Kaan myla, e jego. Moe jeszcze jest dla niej jaka nadzieja, pomyla Bane. - Wiem, e popeniam bd - cigna, odsuwajc si od niego. - Powinnam bya pj z tob, kiedy opuszczae Korribana. Nie wiedziaam, czego szukasz. Nie rozumiaam sekretw, za ktrymi gonie. Teraz je rozumiem. Jeste prawdziwym przywdc Sithw, Bane. Od tej pory pjd za tob. Reszta Bractwa take, kiedy ju za pomoc naszego rytuau zniszczymy Jedi. - Tak - odpar, starannie modulujc gos. Wypi yk parujcej zupy. - Kiedy zniszczymy Jedi. Bane wiedzia, e nie mog tak naprawd zniszczy Jedi. Nie tu, na Ruusanie. Nie w ten sposb. Jedi zawsze przetrwaj. adna zwyka wojna nie zdoa wyeliminowa sug wiata. Jedynie narzdzia Ciemnej Strony - przebiego, tajemnica, zdrada, kamstwo - mog to uczyni. Tych samych narzdzi uyje teraz, aby zniszczy Bractwo Ciemnoci... a zacznie od dzisiejszego rytuau.

ROZDZIA

28
Kaan, Githany oraz reszta mrocznych lordw zebrali si na szczycie rozlegego paskowyu wznoszcego si ponad lasami, gdzie ukrywali si Hoth i jego armia. Przybyli na skuterach - jednoosobowych pojazdach powietrznych o maym zasigu, wyposaonych w cikie miotacze. Skutery zaparkowali na skraju paskowyu, pidziesit metrw od miejsca, gdzie w lunym krgu zasiedli Sithowie. Rytua si rozpocz. czyli si z Moc, wchodzc rwnoczenie w trans medytacyjny. Ich umysy pogray si coraz gbiej i gbiej w rdach siy, ukrytych w kadym z nich, czerpic z nich si i czc je w jednym kanale. Bane sta porodku krgu, kierujc obrzdkiem. - Dotknijcie Ciemnej Strony. Ciemna strona jest jedna. Niepodzielna. Nocne niebo nawiso czarnymi chmurami i na paskowyu zerwa si wicher, szarpic paszczami i pelerynami Sithw. Powietrze zadrao od grzmotw i trzaskw narastajcej burzy. Pki biaobkitnych byskawic przeciy firmament i temperatura opada nagle. - Oddajcie si Ciemnej Stronie. Niech was otoczy. Pochonie. Pore. Bractwo pograo si coraz gbiej w kolektywny trans, ledwie uwiadamiajc sobie obecno rozszalaej burzy atakujcej ich zewszd. Bane sta w samym oku burzy, cigajc byskawice ku sobie, wchaniajc je. Czu narastanie mocy, kiedy skupia i nadawa kierunek Ciemnej Stronie pozostaych. Tak to powinno wyglda! Caa potga Bractwa w jednym ciele! To jedyny sposb, aby rozpta cay potencja Ciemnej Strony! - powtarza w duchu. - Czy czujecie si niezwycieni? Nietykalni? Niemiertelni?! Musia krzycze, aby usyszeli go poprzez wycie wiatru i trzask piorunw. Z jego ciaa wypyway byskawice, czc go z kadym z pozostaych Sithw. Zadra i zesztywnia nagle, z ramionami rozpostartymi na boki. Jego ciao powoli zaczo si wznosi w powietrze. - Czujecie to?! - krzykn. Wydawao mu si, e przepywajca przez niego jak wodospad czysta potga Mocy za chwil rozerwie mu ciao na strzpy. - Czy jestecie gotowi zabi wiat?

217

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Niewiele jest rzeczy w galaktyce, ktre mogyby przerazi takiego czowieka jak genera Hoth. Jednak teraz, kiedy przeglda ostatnie raporty z pola bitwy, wieo dostarczone przez zwiadowcw, poczu u podstawy czaszki pierwsze zimne iskry prawdziwego strachu. Ktnia z Farfall zostaa zaegnana, ale teraz i tak nie byo adnych szans, aby przetransportowa posiki na powierzchni planety Mae statki z posacami, jedno lub dwuosobowe, mogy niepostrzeenie przemkn przez blokad Sithw, cho od czasu do czasu nawet i te stateczki byy namierzane i niszczone. Wszystkie wiksze obiekty z gry skazane byy na zagad. Ale strach Hotha by czym wicej ni tylko bezsiln wiadomoci, e pomoc jest w zasigu rki, a jednak cakowicie niedostpna. W powietrzu byo co zowrbnego. Co zego. Nagle w jego mzgu pojawi si nieproszony obraz: przeczucie mierci i zniszczenia. Skoczy na rwne nogi i wybieg z namiotu. Nawet teraz, w rodku nocy, nie by szczeglnie zaskoczony, widzc prawie wszystkich Jedi na zewntrz. Oni te to poczuli. Co nadchodzio. Bardzo szybko. Spojrzeli na niego w oczekiwaniu na rozkazy. Ale rozkaz by tylko jeden. - Ucieka! Burza przetoczya si nad paskowyem i spada na las. Setki palcych byskawic posypay si z nieba - i las eksplodowa. Drzewa buchny pomieniami, ogie poera gazie i rozprzestrzenia si we wszystkich kierunkach. cika arzya si, dymia, a wreszcie rwnie zapona i ciana ognia ruszya przez powierzchni planety. Pieko poerao wszystko, co napotkao na swojej drodze. ar i ogie. wiat Banea skada si tylko z tego. Wydawao mu si, e sam sta si burz - widzia przed sob wiat pogrony w czerwieni i po kilku sekundach zamieniajcy si w popi i wgiel przez nieokieznan furi Ciemnej Strony. Byo to co wspaniaego. I nagle si skoczyo. Poczu ostry wstrzs, gdy jego ciao spado z miejsca, gdzie unosio si pi metrw ponad powierzchni gruntu. Przez kilka sekund by cakowicie zdezorientowany, niezdolny stwierdzi, co si waciwie stao. Nagle zrozumia. Kto przerwa wi. Powoli wsta, niepewny, czy zdoa utrzyma rwnowag. Wok siebie widzia ciemne sylwetki Sithw; ju nie klczeli w pozycji medytacyjnej, lecz leeli lub tarzali si po ziemi, cakowicie wytrceni z rwnowagi przez nagy kres rytuau. Jeden po drugim dochodzili do siebie i wstawali, ale wikszo wygldaa na rwnie zdezorientowanych, jak Bane jeszcze kilka sekund temu. Wtedy zauway lorda Kaana, ktry sta przy skuterach. - Co si stao? - zapyta wciekle Bane. - Czemu przerwae? - Twj plan zadziaa - ostro odpar Kaan. - Las jest zniszczony, Jedi uciekli na otwarte pole. S odsonici, sabi. Teraz ich wykoczymy.

218 A wic to Kaan zerwa wi i zdoa pocign za sob innych, jakby mia wadz nad ich umysami. By moe nawet tak byo pomyla Bane. Jeszcze jeden powd, eby ich zniszczy, jeli Sithowie maj zosta oczyszczeni. W miar jak pozostali odzyskiwali zmysy, Kaan wydawa im rozkazy i przekazywa plany bitewne. - Ogie wyposzy Jedi na otwart przestrze! - woa. - Moe my zniszczy ich z gry. Naprzd! Na jego rozkaz skoczyli na nogi i pobiegli do oczekujcych pojazdw. Wystartowali, wznoszc bojowe okrzyki i wyjc triumfalnie. - Chod, Bane! - zawoaa Githany, mijajc go w pdzie. - Lecimy z nimi! Chwyci j za rami i osadzi w miejscu. - Kaan wci prbuje wygra t wojn miotaczami i wojskiem - warkn. - Nie tak walcz Sithowie. - Tak jest weselej - odpara z wyranym podnieceniem w gosie i wyszarpna si z jego uchwytu. Patrzy za ni gdy biega z pozostaymi. Zda sobie spraw, e Githany jest ju skaona naukami Qordisa i Akademii na Korribanie. Pomimo obietnicy, e pjdzie za nim, wci widziaa jedynie Bractwo i jego ograniczenia. Bya napitnowana niegodna sta si jego uczennic. Bdzie musiaa umrze wraz z pozostaymi. Poczu w duszy cie alu, kiedy podj t decyzj, ale to by pusty al - echo uczucia, ostatnie strzpki emocji. Zdmuchn je szybko, wiedzc, e tylko go osabi. - Przeraasz nas, Bane - usysza nagle gos zza plecw. Odwrci si. Za nim sta Kopecz i obserwowa go uwanie. - Kiedy koncentrowae w sobie Moc, mielimy wraenie, jakby zaciska nam zby na gardach - cign Twilek. - Jakby prbowa wyssa nas do cna. - Potga Ciemnej Strony jest silniejsza, jeli koncentruje si w jednym naczyniu odpar Bane - zamiast zosta rozdzielona na wiele. Zrobiem to dla Ciemnej Strony. Kopecz pokrci gow i wsiad na skuter. - C, wiemy, e nie zrobie tego dla nas. Bane obserwowa, jak odlatuje, a potem wsiad na wasny skuter. Zamiast jednak pody za Kaanem w sam rodek bitwy, zawrci do obozowiska Sithw. Pierwsza faza jego planu zniszczenia Bractwa dobiega koca. Kiedy w dwadziecia minut pniej znalaz si w obozie, nie zdziwi si, e jest cakowicie puste. Wszyscy mroczni lordowie znajdowali si na paskowyu; bezzwocznie udali si za Kaanem, aby stan do walki z nagle osabionymi Jedi. onierze, sudzy i zwolennicy, ktrzy stanowili trzon armii Sithw, zostali najpierw w obozie, ale ju dawno otrzymali rozkazy od Kaana i pozostaych, aby doczy do nich na polu bitwy. Bane posadzi swj skuter na rodku obozowiska, tu obok namiotu lorda Kaana. Wyczy silnik i ze zdumieniem usysza odlege wycie nadlatujcego drugiego skutera. Zaciekawiony podnis wzrok. Kiedy pojazd by ju blisko, rozpozna kierowc.

219

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Skuter pdzi wprost na niego. Bane opuci do do miecza wietlnego, gotw odpi go w jednej chwili. Moc w nim wezbraa. Przygotowa si na wyrzucenie tarczy ochronnej, gdyby zamontowane na skuterze miotacze miay otworzy ogie. Skuter jednak nie zaatakowa. Przelecia kilka metrw nad jego gow, skrci raptownie i wyldowa obok. - Bro nie bdzie ci potrzebna - rzek Qordis, zsiadajc. - Przybyem z propozycj. Bane zrozumia, e nie ma bezporedniego zagroenia i opuci rk. - Z propozycj? Co masz mi do zaoferowania? - Mj hod - rzek Qordis, klkajc na jedno kolano. Bane wytrzeszczy oczy z mieszanin zgrozy, rozbawienia, i pogardy. - Dlaczego miaby skada mi hod? - zapyta. - I po co mi on? Qordis powoli podnis si na nogi z przebiegym umiechem na ustach. - Nie jestem lepy, lordzie Bane. Widziaem, jak rozmawiasz z Githany. Wiem, e prbujecie usun Kaana. Znam te prawdziwy powd, dla ktrego przybye na Ruusan. Zaintrygowany Bane zacz si zastanawia, czy to moliwe aby Qorchs zaoyciel Akademii na Korribanie, najzagorzalszy zwolennik wszystkiego tego, co niszczyo Sithw - wreszcie ujrza prawd. - Co waciwie mi proponujesz? - zapyta przez zacinite zby. - Wiem, co si stao z Kasimem. Sprzymierzy si z Kaanem przeciwko tobie. Zapaci yciem za t decyzj. Nie jestem taki gupi... Wiem, e przybye, aby przej wadz nad Bractwem - owiadczy. - Wierz, e ci si uda. I chc ci pomc. - Chcesz mi pomc przej wadz nad Bractwem? - Bane rykn miechem. Qordis by rwnie lepy i tpy, jak oni wszyscy. - Zastpi jednego przywdc innym, ebycie ty i reszta Bractwa nadal byli tacy jak przedtem? To jest ten twj byskotliwy plan? - Mog si okaza bardzo uyteczny, lordzie Bane - upiera si Qordis. - Wielu z Bractwa to dawni studenci mojej Akademii. Wci szukaj we mnie mdroci i przewodnictwa. - I w tym jest cay problem. - Bane cisn Ciemn Stron chwytajc Qordisa w unieruchamiajcy, miadcy ucisk. Jego przeciwnik prbowa si broni, podnoszc tarcz, by odeprze atak, ale Bane przedar si przez t aosn zason i znis j jakby nigdy nie istniaa. Qordis wyda zdawiony okrzyk blu, kiedy Moc zacisna si wok niego i uniosa go z ziemi. - Twoja mdro zniszczya nasz zakon - niedbale wyjani Bane, obserwujc, jak Qordis miota si bezradnie nad jego gow. - Zatrue umysy swoich zwolennikw. Ty i Kaan poprowadzilicie ich drog zniszczenia. - Nie... nie rozumiem - jkn Qordis. Ucisk Mocy wydusi mu z puc cae powietrze, wic jego gos by zdawiony i ledwie syszalny.

220 - To zawsze by problem - odpar Bane. - Bractwo trzeba oczyci. Sithowie musz zosta zniszczeni i odbudowani. Ty, Kaan i wszyscy pozostali musicie znikn z oblicza galaktyki. Po to wrciem. cignite rysy Qordisa wykrzywiy si przeraeniem, kiedy dotaro do niego znaczenie tych sw. - Prosz - jkn. - Nie rb tego. Pu mnie. Pozwl mi... wyj miecz wietlny. Walczmy... jak Sithowie. Bane przechyli gow na bok. - Pewnie wiesz, e potrafi ci zabi moim mieczem wietlnym rwnie atwo, jak Moc. - W.. .wiem. - Skra Qordisa poczerwieniaa, jego ciao zaczo dre. Nacisk narasta. Kade wypowiedziane sowo kosztowao go ogromnie duo wysiku, ale umierajcy czowiek i tak znalaz do si, eby ostatni raz szepn: - Wikszy... honor... to... mier... w... walce... Bane obojtnie wzruszy ramionami. - Honor jest dla ywych. Trup to trup. Ostatni wysiek umysu zacisn niewidzialne imado. Qordis wyda ostatni krzyk, lecz bez powietrza w pucach zabrzmia on raczej jak charkot, ktry uton w trzasku pkajcych koci. Gdyby Bane wci jeszcze by zdolny do jakich uczu, mogoby mu si naprawd zrobi al tego czowieka. Teraz jednak pozwoli po prostu, aby ciao osuno si na ziemi, a sam wszed do namiotu Kaana i zbliy si do sprztu telekomunikacyjnego. Nadszed moment, aby uruchomi drug faz planu. Na pokadzie Zmierzchu, okrtu flagowego floty Sithw, penica funkcj komandora admira Adrianna Nyras odpowiedziaa na wezwanie po czstotliwoci wywoawczej z wasnego komunikatora na nadgarstku. - Tu admira Nyras - zameldowaa. - Czekam na rozkazy, lordzie Kaan. - Lord Kaan jest nieobecny - odpar nieznajomy gos. - Tu lord Bane. Zawahaa si tylko uamek sekundy, zanim odpowiedziaa. Kaan rzadko pozwala komu uywa swojego prywatnego transceivera, ale czasem si to zdarzao. Przy stosowanym zabezpieczeniu byo praktycznie niemoliwe, aby ktokolwiek wama si na czstotliwo. Wiadomo musiaa pochodzi z obozowiska Sithw, a wic chyba naprawd rozmawiaa z ktrym z mrocznych lordw. - Przepraszam, lordzie Bane - usprawiedliwia si. - Jakie s rozkazy? - Raport statusu. - Bez zmian - odpara tonem oschym i penym wojskowej precyzji i sprawnoci. Blokada nienaruszona. Flota Jedi wci wisi tu poza naszym zasigiem strzau. - Zwiza ogniem. - Sucham? - zapytaa tak zaskoczona, e przez chwil zapomniaa, do kogo mwi. - Syszaa, admirale - warkn gos po drugiej stronie. - Zwiza ogniem flot Jedi.

221

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Rozkaz nie mia sensu. Kiedy Kaan rozmawia z ni ostatnio, nakaza jej utrzymywa pozycj za wszelk cen. Jak dugo utrzymywali lokalizacj na orbicie, ich blokada bya praktycznie nie do przerwania. Jeli jednak zami formacj i zaatakuj flot Jedi, nie bd w stanie powstrzyma statkw desantowych przed zrzutem posikw na powierzchni. Podczas swojej suby w armii Sithw syszaa jednak wiele dziwnych rozkazw. Powiadali, e Kaan ma pewne mistyczne zdolnoci, konieczne, aby wpyn na wynik bitwy poprzez Moc. Mg podobno sprawi, e tradycyjne strategie staway si bezskuteczne. A jeli mroczny lord dawa jej bezporedni rozkaz, wykorzystujc osobisty sprzt komunikacyjny w namiocie lorda Kaana, nie miaa zamiaru ryzykowa odmowy jego wykonania. - Rozkaz, lordzie Bane - odpowiedziaa. - Zwiemy wroga. Ogie wywabi generaa Hotha i jego armi spod osony lasu. Pozostawiajc za sob wikszo zapasw i sprztu, biegli pomidzy drzewami na olep, aby uciec przed palcym arem i pomieniami. Ci, ktrzy potknli si lub upadli, zostali natychmiast pochonici przez poar. Wikszo jednak jakim cudem zdoaa si utrzyma w bezpiecznej odlegoci od pomieni i wreszcie wychyn z lasu na kamienist rwnin, gdzie stoczono ju tyle walk. Sithowie czekali na nich. Pierwsza fala onierzy Hotha, ktra wybiega z lasu, zostaa natychmiast cita ogniem z miotaczy. Ci tu za nimi zdyli doby mieczy i odbi wikszo mierciononych strzaw. Wybiegli na rwnin, aby zaraz trafi na fal onierzy Sithw, ktrzy rzucili si na nich ze wszystkich stron. Cho siy wroga byy przewaajce, Jedi bronili si dzielnie. Odepchnli szeregi Sithw, amic ich linie i siejc chaos i bezad. Hoth wiedzia jednak, e prawdziwa puapka dopiero si zatrzanie. Tnc kadego nieprzyjaciela, ktry by do gupi, aby nawin mu si w zasig miecza, genera czu, e to nie s prawdziwi Sitnowie. Nie byo wrd nich mrocznych lordw. Te hordy bez twarzy wysano dla odwrcenia uwagi. Gdzie oni s? Co planuje Kaan? Odpowied nadesza wkrtce, kiedy batalion skuterw mign zza horyzontu i rozpta prawdziwe pieko na polu walki. Prowadzone przez Ciemn Stron dziaka byy miertelnie celne, dziesitkujc onierzy Hotha i przewaajc szal zwycistwa z powrotem na stron Sithw. Hothowi ju wczeniej zdarzao si walczy przy nieprawdopodobnym stosunku si i zwycia. Teraz jednak wiedzia, e los chce, aby to bya jego ostatnia walka. Sprawi jednak, e nasz ostatni szaniec wart bdzie wspomnienia i pieni, pomyla dumnie. Nawet jeli nie zostanie nikt, kto mgby j zapiewa. wiat rozpyn si w otpiajcej mgle walki. Krzyki i odgosy bitwy zlay si w jeden nierozpoznawalny ryk. Rozpryski ziemi i kamieni, odupane strzaami z miotacza eksplodujcymi w podou, zasypyway Hotha z gry, mieszc si z potem i krwi przyjaci i wrogw. Kady cios zadawa tak, jakby mia by jego ostatnim, wiedzc, e

222 wczeniej czy pniej jeden ze skuterw wemie go na cel i podleci, by z nim skoczy. Skuter lorda Kaana wycina kolejne cieki w tumie walczcych onierzy, migajc ponad chaosem jak pospny, drapieny ptak. Z jego pozycji wida byo wyranie, e zwyciaj. Jednak nawet le wyposaeni, przytoczeni przewag liczebn i iloci uzbrojenia Jedi walczyli a do koca. Nie mg nie podziwia ich odwagi i powicenia dla sprawy nawet w obliczu pewnej mierci. Gdyby jego onierze byli tak wytrwali w lojalnoci i gotowoci, wygraby t wojn dawno temu. Nie chodzio o brak dyscypliny; armie Sithw byy rwnie dobrze wyszkolone, jak wojska Jedi i Republiki. Po prostu brak im byo przekonania. Zbyt czsto ich morale podtrzymywane byo sam tylko wol Kaana, a jego medytacje bitewne wzmacniay ich wol walki za kadym razem, kiedy sytuacja wydawaa si trudna lub wrcz desperacka. Ale medytacja bitewna nie zaatwi wszystkiego. W starciu przeciwko caej armii Jedi, uzbrojonych przed potg Mocy Sithw, moga ona jedynie wsczy we wroga sabe uczucie niepewnoci. Niewielka przewaga i atwa do pokonania. Tu, na powierzchni tego zapadego wiatka, Bractwo Ciemnoci i jego poddani musieli walczy wasnymi zasobami, bez jego interwencji. I bardzo czsto okazyway si one niewystarczajce. Byway chwile, kiedy Kaan kwestionowa zdolno swojego wojska do samodzielnego dziaania. Niekiedy zastanawia si, czy onierze Sithw nauczyli si tak polega na ogromnej przewadze, jak dawaa im jego medytacja bojowa, e zapomnieli, jak walczy skutecznie bez niej. Ostatecznie jednak zwyciyli. Jedi bronili desperacko ostatniego szaca - wspaniaa, pikna walka - ale wynik by nieunikniony. Kaanowi zostao tylko jedno. Musia to zrobi, zanim walka dobiegnie koca. Wci przejeda nad polem bitwy tam i z powrotem, od czasu do czasu strzelajc do wrogw; szuka swojej upatrzonej ofiary. Wreszcie go zobaczy - genera Hoth sta w samym rodku walki, otoczony przez mur dzielnych sojusznikw i morze Sithw, ktre co chwila rozbijao si o niego. Ustawi dziaka skutera na cel i wznis si w gr, aby zakoczy spraw spektakularnym najazdem i ostrzaem. Jednak na uamek sekundy przed oddaniem strzau potna eksplozja zakoysaa jego skuterem i zepchna go w lewo. Jego strzay wyryy gbok dziur w ziemi o kilka metrw od generaa, pozostawiajc go nietknitego. Hoth walczy dalej, jakby nic nie zauway, a Kaan ostro skrci pojazd, eby sprawdzi, co si stao. Zanim dokoczy zakrt, kolejna eksplozja wstrzsna powietrzem za jego plecami i ujrza, jak jeden z pozostaych skuterw traci kontrol i rozbija si o ziemi. Podnis wzrok, nagle zdajc sobie spraw, e zostali zaatakowani od gry. Z nieba schodziy na nich dwie potne kanonierki, strzelajc seriami i zdejmujc po jednym wszystkie skutery Sithw. Na brzuchu kadego ze statkw wida byo wyranie barwy mistrza Jedi Valenthynea Farfalli.

223

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

224

Niemoliwe! Kaan zakl w duchu. Przecie nie mogli si przebi przez blokad! Nie takimi statkami! A jednak jako im si to udao. Kolejna seria strzaw zakoczya istnienie trzech nastpnych skuterw i Kaan stwierdzi, e teraz to jego armia jest w zdecydowanej mniejszoci. Skutery byy szybsze i bardziej zwrotne od kanonierek Jedi, ale ich miotacze nie spowodowayby nawet zadranicia na cikim pancerzu. Przez sekund Kaan zastanawia si, czy w ogle zdoa zebra pozostaych mrocznych lordw. Jeli skoncentruj ataki, moe zdoaj zniszczy kanonierki, cho ich straty wasne bd due. Ale odsun od siebie ten pomys rwnie szybko, jak na niego wpad. Nie by jedynym, ktry zauway pojawienie si posikw Jedi. Widzc znaczn przewag nieprzyjaciela, mroczni lordowie pod jego dowdztwem zareagowali w jedyny znany sobie sposb: obrona poprzez ucieczk. Ju i tak wikszo skuterw przerwaa ostrza i wykonywaa pierwsze manewry unikowe, starajc si tylko opuci pole walki z yciem. A kiedy lordowie i mistrzowie zaczli ucieka, hordy onierzy Sithw na ziemi bez wahania poszy za ich przykadem. Pewne zwycistwo przerodzio si w koszmarn porak. Klnc paskudnie zarwno Jedi, jak i wasnych ludzi, lord Kaan wiedzia, e zostao mu ju tylko jedno wyjcie. Skrcajc, aby unikn dwch strzaw, ktre miay go zrzuci z nieba, doczy do uciekajcych.

ROZDZIA

29
Genera Hoth nie mg powstrzyma bardzo niepewnego umiechu, chocia otaczay go ciaa rannych i zabitych, zacielajc cae pole niedawnej bitwy. Sithowie odpalili swoj puapk, a jednak Armia wiata przetrwaa. Rozpozna barwy Farfalli na kanonierkach, ktre teraz okray pole, trzymajc w ryzach pochowane po rnych dziurach niedobitki Sithw, dopki onierze na ziemi nie okryli ich i nie zmusili do poddania. Wikszo ustpia bardzo szybko. Wszyscy wiedzieli, e Jedi wol bra jecw ni zabija wrogw, podobnie jak wszyscy wiedzieli, e dobrze traktuj winiw. Nie mona byo oczywicie powiedzie tego samego o Sithach. Niewielki konwj osobistych skuterw wylecia z kanonierek i skierowa si ku grupce ocalaych na ziemi. Genera rozpozna Farfall na pierwszym skuterze. Farfalla rwnie go zauway i natychmiast skrci w jego stron. Modszy Jedi zatrzyma skuter i zeskoczy. Nic nie mwi, tylko wycign do w ostronym gecie powitania. Ubrany by jak zwykle, barwnie i ekstrawagancko, lecz z jakiego powodu dzisiaj nie przeszkadzao to Hothowi tak jak kiedy. Genera podszed i chwyci go mocno w objcia, a Farfalla zamia si z zaskoczenia. Hoth wypuci go z ucisku dopiero wtedy, gdy przybysz zacz si krztusi. - Witaj, lordzie Hoth - rzek Farfalla, jak tylko zdoa si uwolni. Skoni si gboko, wyprostowa i rozejrza po polu bitwy, a wyraz jego twarzy zmieni si nagle. - auj tylko, e nie zdyem wczeniej. - To cud, e w ogle tutaj dotare - odpar Hoth. - A si boj spyta, jak ci si udao przerwa blokad, bo a nu to wszystko zaraz si okae gorczkowym majaczeniem zgubionego i umierajcego czowieka. - Zapewniam, generale, e jestem cakiem rzeczywisty. A jak przybylimy... do atwo to wyjani. Sithowie zamali szeregi swojej blokady, aby zaatakowa nasz flot. Nasze okrty zajy si ich krownikami i dreadnaughtami, a my zdoalimy przemyci na planet kilkanacie kanonierek. - A co z reszt naszej floty? - zapyta zatroskany Hoth. - Sithowie maj prawie dwa razy tyle statkw co wy.

225

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Trzymali ich do dugo, abymy zdyli przerzuci nasze kanonierki, po czym odpadli i wycofali si z zaskakujco niskimi stratami. - Doskonale - odpar genera, kiwajc gow. Nagle zmarszczy brwi. - Wci jednak nie rozumiem, po co wdawali si w walk z nasz flot. To nie ma sensu! - Mog tylko przypuszcza, e odebrali rozkazy od kogo std, na powierzchni. - Kaan by bliski wykoczenia nas - upiera si Hoth. - Rozkaz ataku byby ostatni rzecz, jaka przyszaby mu do gowy. Obaj Jedi milczeli przez chwil, rozwaajc implikacje tego, co si stao. Wreszcie Farfalla zapyta: - Czy to moliwe, abymy mieli nieznanego sojusznika w szeregach Bractwa Ciemnoci? Hoth pokrci gow. - Wtpi. Raczej to Sithowie zaczynaj zwraca si jeden przeciwko drugiemu. To byo nie do uniknicia. Mistrz Farfalla przytakn. - W kocu to Ciemna Strona. Kaan kipia wciekoci, kiedy jego skuter ldowa w obozowisku Sithw. Jak wszystko mogo si tak pogmatwa w tak krtkim czasie? Byli ju bliscy zwycistwa, a w nastpnej chwili znaleli si na progu klski. Ruszy jak burza w stron namiotu, ignorujc pytajce spojrzenia Githany i pozostaych. Chcieli wyjanie, a on ich nie mia. I nie bdzie ich mia, dopki nie dostanie raportu od admira Nyras. Jak Farfalla przedar si przez t cholern blokad? By tak wcieky, e nie zauway skutera Qordisa zaparkowanego obok namiotu ani rozbrynitych kropli krwi. Gdyby zauway, moe by si pofatygowa i odkry w pobliskich zarolach jego ciao, ale Kaan skoncentrowany by wycznie na dotarciu do namiotu i sprztu komunikacyjnego, ktry si w nim znajdowa. Wewntrz ujrza Banea, ktry czeka na niego, nieruchomy jak gaz. - Tak szybko z powrotem, Kaan? - zapyta. - I co z wasz wspania bitw? - Posiki - warkn Kaan. - Farfalla jakim sposobem zdoa przebi si przez nasz blokad. - To ja kazaem flocie wcign Jedi w walk - rzek Bane tak niedbale, jakby mwi o pogodzie. Kaan otworzy usta. Podejrzewa zdrad, ale nie by przygotowany na to, e zdrajca przyzna si do tego tak otwarcie. - Ale... dlaczego? - Chciaem, aby wszyscy Jedi znaleli si na Ruusanie w tym samym momencie odpar Bane. - Ty cholerny gupcze! - krzykn Kaan, wciekle wymachujc ramionami, jakby ogarny go niekontrolowane drgawki. - Zwycistwo naleao do nas! Mielimy ju Hotha pod butem! - To wasz cel, nie mj. Chc znacznie cenniejszej nagrody ni mier generaa Hotha. To tylko jeden czowiek. Kaan zamia si chrapliwie.

226 - Wszyscy wiemy, jakiej chcesz nagrody, Darth Bane. Chcesz przej przywdztwo Bractwa. Bane obojtnie wzruszy ramionami, jakby go to w ogle nie obchodzio. Wydawa si tak spokojny, tak pewny tego, co robi. Kaan z trudem si powstrzymywa, eby nie skoczy mu do garda. Czy on nie rozumie, co zrobi? Czy nie widzi, e wszystkich ich skaza na mier? Kaan opad na krzeso. - Jeli poprowadzisz ich przeciwko Jedi, pjd na pewn mier. Teraz to Bane si zamia niskim, upiornym miechem. - Jak szybko poddajesz si rozpaczy, Kaan. Jeszcze par godzin temu bye pewien zwycistwa. - To byo, zanim Farfalla przyby z posikami - rzuci Kaan. - Przedtem mielimy przewag liczebn i z powietrza, a wszystko to stracilimy przez ciebie. Teraz ich nie pokonamy. - Ja mog ich pokona - rzek Bane. Kaan si wyprostowa. I znw ta sama pewno siebie. Bane wiedzia co, czego nie wiedzia on. Jaka sztuczka. - Jeszcze jeden taki rytua, jak ten ostatni? - domyli si. - Znam wiele rytuaw, wiele sekretw. I mam si, by ich uy. Przeraenie chwycio Kaana za gardo. - Bomba myli - szepn. - Twoje przywdztwo zawiodo - stwierdzi Bane. - Teraz to ja poprowadz Bractwo do zwycistwa. - A co ze mn? - zapyta Kaan, znajc z gry odpowied. - Moesz przysic mi wierno wraz z innymi - odpar Bane - Albo zgin tu, w tym namiocie. Lord Kaan wiedzia, e nie dorwna Baneowi, ani fizycznie, ani w potdze Mocy. Nie mia jednak zamiaru poddawa si tak atwo. Nie, dopki mia spryt, charyzm i swj wyjtkowy talent do perswazji. - Naprawd sdzisz, e pjd za tob? - zapyta, naciskajc Moc aby zasia pierwsze ziarna zwtpienia w umyle swojego rywala. - Wci si ciebie boj po ostatnim rytuale. Przez twarde rysy przebieg cie niepewnoci. Kaan zwikszy nacisk niewidzialnej kompulsji i mwi dalej: - Bractwo to rwno, nie poddastwo. Jeli kaesz innym kania si sobie, tylko ich odstraszysz albo nastawisz przeciwko sobie. Wsta z miejsca, Bane za nerwowo gaska si po podbrdku, wac argumenty. - A jak wedug ciebie zareaguj inni, jeli powiem im, w jaki sposb zorganizowae posiki dla Jedi? Ciemne oczy Banea zabysy gniewnie, do opada na rkoje miecza wietlnego.

227

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Jeli mnie zabijesz, to si i tak nie ukryje - ostrzeg Kaan. - Inni te ju wiedz e nie byo ci na polu bitwy, kiedy pojawiy si statki Farfalli. Na pewno niejeden z nich ju podejrzewa ci o zdrad. Kaan nacisn jeszcze mocniej, usiujc znieksztaci i zafaszowa myli Banea. - Moe i jeste najsilniejszy, ale nie pokonasz nas wszystkich. Nie sam, Bane. Potny mczyzna zachwia si i chwyci za gow. Niepewnym krokiem podszed do krzesa i opad na nie ciko. Pochyli si do przodu, przyciskajc donie do skroni. - Masz racj - rzek przez zacinite zby. - Masz racj. - Wic wci jeszcze jest nadzieja - odpar Kaan, podchodzc i kadc mu rk na ramieniu krzepicym gestem. - Pjdziesz za mn a ja powstrzymam innych przed atakami na ciebie. Docz do Bractwa. Bane powoli skin gow. Podnis na Kaana zdesperowane, pozbawione nadziei spojrzenie. - A co z Jedi? Co z ich kanonierkami? Kaan wsta, powoli uwalniajc go od mentalnego nacisku. - Moemy wyrwna ich przewag z powietrza, ukrywajc si w jaskiniach rzek. - Znam generaa Hotha: pjdzie za nami. A wtedy przywitamy go bomb myli. Bane ochoczo poderwa si na nogi. Kaan ucieszy si, e jego umiejtno perswazji poprzez Moc nic nie osaba. Nawet Bane nie by niewraliwy na jej manipulacje. - Tak zrobi, lordzie Kaan! - zawoa. - Razem zniszczymy Jedi! - Spokojnie, Bane - uciszy go Kaan, wysuwajc w jego stron macki spokoju i zrwnowaenia. Na razie zlikwidowa zagroenie dla swojego stanowiska, jakie stanowi Bane, ale wiedzia, e ten efekt jest tylko tymczasowy. Z czasem powrci wrogo, podobnie jak marzenie o paszczu przywdcy. Kaan musia znale bardziej radykalne rozwizanie - Niestety - doda. - Wci jeszcze s... komplikacje. - Komplikacje? - Mog przekona reszt Bractwa, eby ci przebaczyli zdrad, ale dopiero po zniszczeniu Jedi. Do tej pory musisz si ukrywa przed innymi. Wyraz zmieszania i cierpienia na twarzy Banea wyglda aonie, ale Kaan przyzwyczai si do takiego okazywania uczu u manipulowanych przez siebie ludzi. - Poprowadz Sithw do jaski - wyjani. - Jestem do silny, aby poczy ich umysy i uwolni bomb myli bez twojej pomocy. Pozostaniesz tu, w namiocie, a do nocy, a potem wymkniesz si z obozu. Trzymaj si w bezpiecznej odlegoci, dopki si nie dokona... - A kiedy Jedi zostan zniszczeni, wrcisz po mnie? - Tak - obieca Kaan powanym tonem. - Kiedy Jedi zgin wrc po ciebie wraz z ca si Bractwa. Teraz przynajmniej powiedzia prawd. Nie pozostawi niczego przypadkowi. Tym razem doceni przeciwnika. Bane przey ju jedn prb zabjstwa. Kaan bdzie musia skierowa przeciwko niemu wszystkich swoich zwolennikw.

228 - Zrobi, jak rozkaesz, lordzie Kaan - rzek Bane, opadajc na jedno kolano i skaniajc gow. Kaan odwrci si i opuci obz, kierujc si w stron swojego namiotu, gdzie przechowywa kartki z opisem rytuau bomby myli. Bane pozosta w tej pokornej postawie, dopki mroczny lord nie znikn mu na dobre z pola widzenia, po czym wsta i otrzepa kolana z kurzu. Skrzywi si pospnie. Wyczu, e Kaan prbuje zdominowa jego myli, ale nie miao to dla niego wikszego znaczenia ni zardzewiay n dla pancerza haluriaskiego dzika lodowego. Wykorzysta jednak okazj i odegra przedstawienie, jakiego nie powstydziby si najwikszy artysta teatralny z Alderaan. Kaan by przekonany, e bomba myli to klucz do zwycistwa Sithw i zamierza zwabi reszt Bractwa w sie swojego szalestwa. Druga faza planu Banea ruszya. Wieczorem nastpnego dnia bdzie ju po wszystkim. Wok obozowiska Jedi przez ca noc niestrudzenie kryy patrole, niezmiennie czujne i przygotowane na ataki nie tylko Sithw, przed ktrymi pilnowali obozu, ale take ze strony latajcych kosmatych skoczkw. Dawniej spokojne i pokojowo nastawione stworzenia z Ruusanu jakby oszalay w czasie kataklizmu, ktry przetoczy si po lesie. Przedtem stanowiy widok znajomy i przyjazny - zawisay w grupkach nad rannymi, wysyajc im obrazy pociechy i uzdrowienia. Teraz wyskakiway z mroku w agresywnych bandach, wysyajc koszmary, ktre wszystkim wokoo przynosiy cierpienie, przeraenie i panik. Patrole nie mogy zrobi nic innego, jak tylko odstrzeliwa udrczone istoty, zanim rozprzestrzenia swoje szalestwo na Jedi. Ponure zadanie, ale konieczne - jak wiele innych rzeczy na Ruusanie. Na szczcie patrolom udawao si utrzyma skoczki na bezpieczn odlego i nastrj w obozowisku Jedi oscylowa wok ostronego optymizmu. Po beznadziejnej rozpaczy kilku ostatnich miesicy taki spokojny entuzjazm wydawa si generaowi Hothowi prawie radosnym szalestwem. Nie byli ju zwierzyn kryjc si w gbi lasu, ktrej udaje si przey tak dugo, jak dugo pozostaje w ukryciu. Jedi zyskali przewag: swj nowy obz rozbili na otwartej przestrzeni wzdu pola bitwy, na ktrym stoczono decydujc walk. Teraz to Sithowie si ukrywali. Genera, cho wci zmczony desperack ucieczk z pomieni i pniejsz walk, nie mg sobie pozwoli na sen. Byo jeszcze zbyt wiele spraw, ktrych naleao dopilnowa, zbyt wiele rzeczy wymagajcych jego uwagi. Oprcz zorganizowana patroli przeciwko skoczkom musia nadzorowa podzia wieych zapasw. Statki Farfalli dostarczyy ogromnie potrzebne pakiety medyczne, ywno i wiee ogniwa do miotaczy i osobistych tarcz. Wikszo poprzednich zasobw spona wraz z lasem w nienaturalnym poarze, a genera chcia, aby jego podkomendni byli dobrze przygotowani i zaopatrzeni, zanim sam sobie pozwoli na luksus snu. Krci si pomidzy dziesitkami przygasajcych ognisk i grupkami pochrapujcych onierzy. Wci za mao mieli namiotw, ale nawet ci bez ptna nad gow z przyjemnoci spdzali ciepe noce na ziemi pod goym niebem.

229

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Generale - rozleg si nagle gos, zdumiewajco gony w tej ciszy. Hoth obejrza si, aby ujrze biegncego w jego kierunku Farfall. Jedi porusza si pewnie, zgrabnie wymijajc upionych onierzy pomimo ciemnoci. Hoth zatrzyma si, by na niego zaczeka. Grzecznym skinieniem gowy odpowiedzia mu na zwyczajowy ju, gboki i do ekstrawagancki ukon. - Masz nowiny, mistrzu Farfalla? Mody czowiek skin gow z podnieceniem. - Nasi ludzie zauwayli przemieszczajcych si Sithw. Kaan prowadzi ich midzy wzgrza. - Prawdopodobnie kieruj si do systemw jaski i tuneli - domyli si Hoth. Prbuj odebra nam przewag powietrzn. Farfalla si umiechn. - Na szczcie zrobilimy ju rozpoznanie terenu. Znamy wikszo gwnych wej do i z tuneli. Kiedy ju tam wejd, otoczymy wyjcia. Zostan schwytani w puapk. - Hm... - Hoth pogadzi si po brodzie i wymamrota: - To niepodobne do Kaana, aby popeni tak oczywisty bd taktyczny. On co kombinuje. - Mog posa za nim do tuneli kilku zwiadowcw - zaproponowa Farfalla - Bd ich mieli na oku. - Nie - stanowczo odpar Hoth po bardzo krtkim zastanowieniu. - Kaan bdzie si spodziewa szpiegw. Nie oddam moich ludzi w ich rce na przesuchanie. - Moe ich zagodzi? - zaproponowa Farfalla. - Zmusi do poddania bez dalszego rozlewu krwi? - To byoby najlepsze rozwizanie - przyzna genera. - Niestety, chyba nie mamy a tyle czasu. Westchn gboko i pokrci gow ze znueniem. - Nie mam pojcia, po co Kaan ucieka do jaski... ale wiem, e musimy co zrobi, by go powstrzyma. - Twarz Hotha przybraa twardy, zdecydowany wyraz. Odtrbcie pobudk i zbierzcie onierzy. Idziemy za nim. - Nie chciabym kwestionowa twoich rozkazw, generale... - zacz Farfalla tak taktownie, jak tylko mg. - Ale czy nie jest moliwe, e Kaan chce wcign ci w puapk? - Jestem tego prawie pewien - zgodzi si Hoth. - Ale ta puapka i tak si zatrzanie, wczeniej lub pniej. Wolabym nie da im czasu na przygotowanie. Jeli dopisze nam szczcie, dopadniemy go, - zanim bdzie gotw. - Jak rozkaesz, generale - rzek Farfalla z kolejnym dworskim pokonem. Po chwili doda: - Chyba powiniene si troch przespa. Wygldasz tak blado i ndznie, jakby sam by Sithem. - Teraz nie mgbym zasn, przyjacielu - odpar Hoth, kadc cik do na kruchym ramieniu Farfalli. - Byem tu od pocztku wojny. To ja poprowadziem Armi wiata na Ruusan, aby stawia czoo Bractwu Ciemnoci Kaana. Musz doprowadzi spraw do koca. - Ale jak dugo jeszcze wytrzymasz bez snu, generale?

230 - Tyle, ile trzeba. Mam przeczucie, e do jutra wieczr bdzie po wszystkim... w jedn czy w drug stron.

231

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

30
Jaskinie byy chodne i wilgotne, ale bynajmniej nie ciemne. Skalne ciany i sklepienie byy pokryte krysztaami, ktre przechwytyway mdy blask z prtw arowych, odbijajc i rozszczepiajc wiato na ca jaskini. Niewielkie kaue lniy na podou, potne stalagmity celoway w sklepienie. W d zwisa odwrcony las stalaktytw, a woda skapywaa rwnomiernie z ich czubkw, maszczc kaue daleko w dole. Miejscami stalaktyty i stalagmity czyy si ze sob, spojone przez setki lat odkadania si osadw z nieustannie spywajcej wilgoci. Powstay z tego potne, imponujce kolumny: masywne, a jednoczenie delikatne i aurowe. Kaan nie mia czasu zachwyca si naturalnym piknem otoczenia. Wiedzia, e zwiadowcy Jedi zauwayli ich ucieczk do podziemnego schronienia. I by pewny, e genera Hoth nie bdzie dugo czeka i uda si za nim. Jaskinia, cho ogromna, zatoczona bya resztkami bractwa. Wszyscy lordowie Sithw, ktrzy ocaleli - z zauwaalnym wyjtkiem Dartha Banea - zebrali si tutaj, aby obroni swj ostatni szaniec. Reszta armii strzega gwnych wej do podziemnych tuneli, z poleceniem powstrzymania nieuniknionego ataku Jedi tak dugo, jak to bdzie moliwe. W kocu ci na zewntrz zostan pokonani, Kaan by jednak przekonany, e zatrzymaj Hotha na do dugo, aby mona byo zakoczy rytua bomby myli. Githany widziaa, e z lordem Kaanem dzieje si co bardzo zego. Odgada, e co jest nie w porzdku, kiedy uciekali przed nadchodzcym wsparciem Jedi. Kiedy wyldowali w obozie, Kaan znikn w namiocie komunikacyjnym bez sowa, gdy jednak z niego wyszed, jego dawna, nieodparta charyzma powrcia. Pojawi si podwadnym nie jako pokonany dowdca, starajcy si o ich przebaczenie, lecz jako bohater - zdobywca, dumny i nieugity. Sta przed nimi dumnie jak ucielenienie potgi i chway. Przemwi do nich silnym gosem i miaymi sowami, emanujc wadczoci. Mwi, e poprowadzi ich przez kolejne zjednoczenie umysw, a ten rytua przewyszy wszystko, co zademonstrowa im Bane zaledwie kilka godzin wczeniej.

232 Opowiada o straszliwej broni, jak zaatakuj swoich wrogw. Rozbudzi w nich na nowo wiar i nadziej, ujawniajc istnienie bomby myli. Obieca im zwycistwo, tak jak wiele razy przedtem; podobnie jak w przeszoci, i tym razem Bractwo podyo za nim. Poszli wszyscy do jaskini, cho Githany wydawao si, e raczej zostali tam zaprowadzeni albo wrcz zwabieni. Posza za Kaanem razem ze wszystkimi, skuszona arem jego sw i jawn wspaniaoci jego osobowoci i charakteru. Wszystkie podejrzenia, jakoby by nie do zrwnowaony i rozsdny. aby nimi dowodzi, zostay zapomniane w czasie tej radosnej pielgrzymki przez noc, pod oson jaskini. Ale kiedy dotarli do miejsca przeznaczenia, fala entuzjazmu opada i zastpia j czysta, niezaprzeczalna oczywisto. Wreszcie Githany zrozumiaa prawd, odkryt w iluminacji prtw arowych, ktrych wiato taczyo po krysztaowych cianach jaskini. Kaan wyglda waciwie normalnie, jeli nie liczy kurzu, brudu i krwi niedawnej bitwy. Githany widziaa jednak szalone spojrzenie jego oczu, wielkich i dzikich, poncych przeraajcym arem, lnicych rwnie jasno, jak otaczajce ich krysztay. Oczy te przywiody jej na myl wspomnienie tej nocy, kiedy zaskoczya Kaana w namiocie. Nocy, kiedy ujrzaa wizj powrotu Banea. Dowdca wydawa si wtedy potargany, rozgorczkowany, zagubiony i zmieszany. Przez chwil ujrzaa go takim, jaki by naprawd - faszywy prorok, niezdolny ujrze czegokolwiek poza wasnymi zudzeniami. Potem ta wizja znikna i wrcia dopiero teraz. Wspomnienia napyny fal i Githany wiedziaa ju, e poda za szalecem. Przybycie posikw Jedi i wstrzsajca klska sprawiy, e co si w Kaanie zaamao. Prowadzi ich teraz na pewn mier i nikt oprcz Githany tego nie widzia. Nie miaa odwagi sprzeciwi mu si otwarcie. Nie tu, w jaskini, gdzie otaczali j fanatycznie niegdy lojalni zwolennicy Kaana. Chciaa wymkn si, wylizn cicho w ciemno, poza promienie prtw arowych i uciec przed przeraajcym losem. Zostaa jednak porwana przez tum, ktry ruszy na rozkaz Kaana. - Zebra si. Bliej. Utworzy krg: piercie Mocy. Poczua, jak do Kaana mocno chwyta j za przegub i przyciga do siebie, a przylgna do niego caym ciaem. Nawet w chodnej jaskini jego dotyk by lodowaty. - Sta obok mnie, Githany - szepn. - Razem przeyjemy t chwil ekstazy. Gono zawoa: - Zczcie rce tak, jak musimy zczy umysy! Palce jego prawej rki owiny si wok lewej doni Githany, zamykajc j w lodowato - elaznym ucisku, mocnym jak durastal. Jeden z lordw wzi j za drug rk i tak ostatnia nadzieja na ucieczk przepada. Kaan u jej boku zacz piew. Githany nie bya jedyn osob, ktra wyczua, e z lordem Kaanem co jest nie w porzdku. Podobnie jak wszyscy inni, lord Kopecz uleg oglnej euforii, kiedy usysza o bombie myli. Wraz z innymi wiwatowa, kiedy Kaan opisywa, jak zniszczy ona Jedi

Drew Karpyshyn 233 i uwizi ich dusze. I z radoci przyczy si do grupy, ktra powdrowaa za Kaanem do jaskini. Teraz jednak jego zapa opad. Znw myla racjonalnie. Znajdowali si na poziomie zerowym eksplozji bomby myli. Kady wybuch do silny, by zmie Jedi, zniszczy ich take. Kaan obieca, e sia poczonych woli umoliwi im przeycie, ale teraz Kopecz wtpi i w to. Obietnica na kilometr cuchna pobonymi yczeniami zrodzonymi w umyle tak zdesperowanym, e wzdraga si przyzna do poraki. Gdyby Kaan rzeczywicie wiedzia co o jakiej bombie myli, dlaczego nie przyzna si do tego wczeniej? Jedynym logicznym wyjanieniem by strach przed konsekwencjami. A jeli nawet Kaan w swoim szalestwie zapomnia o strachu, on, Kopecz, woli si go trzyma. Pozostali Sithowie na rozkaz zbliyli si do Kaana, lecz Kopecz opar si pdowi tumu i ruszy w przeciwnym kierunku. Nikt tego nawet nie zauway. Kaana otoczya ciana cia, blokujc dostp wiata z prtw arowych. Twilek szed ostronie w ciemnociach, kierujc si ku wyjciu. Porusza si nadzwyczaj zwinnie jak na tak potn istot. Nie odwraca si, nie oglda; wszed w tunel wiodcy na powierzchni i przyspieszy kroku, kiedy usysza, jak Bractwo rozpoczyna powolny, rytmiczny zapiew. Oczywicie, ucieczka bya niemoliwa. Do tej pory Jedi zapewne ju otoczyli cay kompleks tuneli. Wkrtce zaatakuj onierzy Sithw, ktrzy czekaj na powierzchni. Sprbuj si przebi przez nich, dotrze do Kaana i tak zakoczy ostatni bitw na Ruusanie. Kopecz nie wiedzia, czy zd. W gbi duszy chcia chyba, eby zdyli. Ostatecznie jednak interesowao go jedynie to, aby nie musia si ju tym martwi. Doczy do obrocw na powierzchni, tworzcych ostatni szaniec przeciwko Jedi. mier i tak bya nieunikniona; przyjmowa ten fakt do wiadomoci. Wiedzia jednak, e woli umrze od miecza wietlnego lub miotacza ni znale si w epicentrum wybuchu bomby myli.

Darth Bane - Droga Zagady

Zaklcie byo proste i po jednym powtrzeniu do Kaana doczya reszta Bractwa. Recytowali nieznany tekst w rwnym, monotonnym rytmie. Ich gosy odbijay si od cian jaskini, staroytne sowa mieszay si i zleway w jedno z echami rozbrzmiewajcymi pod sklepieniem. Githany czua, jak porodku piercienia zaczyna narasta Moc, niczym ogromny, wzburzony wir, krccy si coraz szybciej i szybciej. Poczua, e wszystkie wiadome myli s z niej wysysane; wiadomo, umys, nawet tosamo wchania potny wir. Chodna wilgo jaskini ulotnia si, podobnie jak echa gosw. Nie czua ju pleni i grzybw porastajcych najciemniejsze zaktki ani dotyku doni, ktre j trzymay. Wreszcie przygaso menie przejrzystych krysztaw i blade wiato prtw arowych. Jestemy jednoci. Gos nalea do Kaana, lecz rwnie do niej. Jestemy Ciemn Stron. Ciemna Strona jest nami.

234 Nie moga ju sysze pieww, lecz czua je ca sob, a jej umys zelizgiwa si coraz gbiej i gbiej ku rodkowi wiru. Czua, e wkrtce straci zdolno i ch, aby uwolni si z rytua Kaana, usiowaa zatem walczy z tym, co si z ni dziao. Byo to jednak jak pynicie pod nieustpliwy prd serca oceanu. Sowa powtarzanej nieustannie mantry przybieray niemal fizyczny ksztat. Otoczyy jej kolektywn wol, uwiziy, uksztatoway i zwizay w szybko zastygajcej formie. Poczuj moc Ciemnej Strony. Poddaj si jej. Poddaj si zjednoczonej caoci. Stamy si jednoci. Z najdalszych gbin wasnego umysu Githany wezwaa na pomoc ostatnie zasoby oporu. Jakim cudem wystarczyy. Teraz ju potrafia wyrwa umys z tego blunierczego konklawe. Cofna si z jkiem, a jej zmysy powrciy jak woda, ktra wreszcie przebia tam. Wzrok, such, zapach i dotyk pojawiy si jednoczenie, przytaczajc jej rozgorczkowany umys. wiato prtw stao si blade i ciemne, jakby i ono byo pochaniane przez wir. Pie trwaa dalej, teraz bardzo gona, a rozrywaa jej czaszk. Temperatura opada tak nisko, e Githany widziaa wasny oddech, a na stalaktytach i wzdu krawdzi kau i jeziorek zacza tworzy si cieniutka warstwa lodu. Nagle zrozumiaa, e ani Kaan, ani nikt inny jej nie trzyma. Wszyscy stali w krgu, wznoszc donie ku jego rodkowi, cakowicie niewiadomi otaczajcego wiata. Pocztkowo wydawao si, e trzymaj powietrze, ale kiedy jej oczy przywyky do pmroku, zauwaya w krgu dziwne znieksztacenie. Nie moga patrze na to duej ni przez chwil. W falujcej materii rzeczywistoci byo co straszliwego i nienaturalnego; Githany odwrcia si z przeraeniem. Bane mia racj! - pomylaa. Kaan sprowadzi na nas ruin! Poczua delikatne dotknicie umysu, agodne szarpnicie, ktre jednak z kad chwil przybierao na sile, groc, e za chwil pocignie j do grupy. Chwiejnym krokiem odsuna si od tej blunierczej ceremonii i jej przekltych uczestnikw, mruc oczy w poszukiwaniu drogi ucieczki. Bane prbowa mnie ostrzec, a ja nie wierzyam, przypomniaa sobie. Jej myli byy chaotyczn mieszanin alu, desperacji i strachu. Jedna cz umysu gania j za bd, druga prbowaa zawrci z drogi, do miejsca, gdzie z rk Bractwa rodzio si co niewyobraalnie ohydnego. Cofajc si, dotara do ciany jaskini i ruszya wzdu niej, szukajc wyjcia. Przymus rytuau stawa si coraz bardziej natrtny. Czua, jak j wzywa, jak zaprasza, by doczya do reszty i dzielia ich los. Nie miaa planu ani poczucia, dokd idzie. Chciaa po prostu uciec, odbiec, wyj. Wynie si std, zanim zostanie wessana ponownie. W kamieniu otworzya si niewielka przestrze - wskie wejcie do tunelu, ale wystarczajce, by si zmiecia. Wcisna si w szczelin, czujc, jak kamienie szoruj o jej ubranie i skr. Bl jej nie przeszkadza. wiat fizyczny znw odpywa. Githany desperacko rzucia si naprzd, upada i na czworakach popeza tunelem.

235

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

Uciec. Musi uciec. Uciec od rytuau. Od Kaana. Od bomby myli, zanim bdzie za pno. onierze Sithw strzegcy wejcia do podziemnych tuneli byli silni liczebnie, lecz sabi umysem. Stawiali Farfalli i pierwszym oddziaom Jedi jedynie minimalny opr. Ostatnia bitwa na Ruusanie wkrtce przeksztacia si w masow kapitulacj, a wrg rzuca bro i baga o lito. Farfalla spacerowa pord onierzy, obserwujc ca scen. Genera Hoth zblia si wanie z reszt armii. Na miejscu stwierdzi ze zdumieniem, e jest ju po wszystkim. - Jak idzie? - zapyta Farfalla jednego z dowdcw. - Jest nas trzy razy mniej ni onierzy Sithw - odpar ponuro dowdca. - Ale oni wszyscy chc si podda jednoczenie. To nam zajmie troch czasu. Farfalla zamia si serdecznie i poklepa go po ramieniu. - Dobrze powiedziane - pochwali. - Czasem myl, e ludzie tylko dlatego id za Sithami, bo wiedz, e jeli przegraj, zostan wzici ywcem. - Mnie nawet nie prbuj wzi ywcem, Farfalla - zabulgota jaki gos. Farfalla odwrci si gwatownie i ujrza potnego, rannego Twileka, lecego na ziemi u jego stp. Ranny dwign si na nogi i Farfalla ze zdumieniem stwierdzi, e ma na sobie szat lorda Sithw. Jego twarz bya tak pokryta krwi i brudem, e Jedi potrzebowa duszej chwili, aby go zidentyfikowa. - Kopecz - rzek wreszcie, przypominajc go sobie z bardzo odlegych czasw, kiedy Kopecz jeszcze by Jedi. - Jeste ranny - cign, wycigajc do, aby zaofiarowa mu przyja. - Od bro, to ci pomoemy. Cika do Twileka odtrcia jego rk. - Wybraem moj stron dawno temu - warkn. - Obiecaj mi mier, Jedi, a ja ci ostrzeg. Powiem ci, jakie s plany Kaana. Jedno spojrzenie na rany mrocznego lorda powiedziao Farfalli, e jego nieprzyjaciel i tak nie ma szans na przeycie. - Co wiesz? Kopecz zakasa, dawic si krwi, ktra wzbieraa mu w gardle. - Najpierw obiecaj - wyrzzi. - Obiecuj ci mier, jeli naprawd tego pragniesz. Przysigam. Twilek zamia si, a na usta wystpia mu rowa piana. - Dobrze. mier to stary przyjaciel. To, co zaplanowa Kaan, jest znacznie gorsze. - I opowiedzia Farfalli o bombie myli, a jego sowa wywoay dreszcz na plecach mistrza Jedi. Kiedy Twilek skoczy, spuci gow i odetchn gboko, aby zebra siy, po czym wczy miecz. - Obiecae mi mier - rzek. - Chc zgin w walce. Jeli bdziesz mnie oszczdza, to ty dzisiaj zginiesz. Rozumiesz? Farfalla pospnie przytakn i wczy wasn bro.

236 Lord Kopecz stawa dzielnie pomimo ran, cho nie by godnym przeciwnikiem dla wypocztego i zdrowego mistrza Jedi. W kocu Farfalla speni obietnic.

237

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

ROZDZIA

31
Sceneria, jaka powitaa generaa Hotha, kiedy jego armia zjawia si na polu bitwy, bya rwnie nieoczekiwana, jak mia dla oka. Przygotowywa si na wizj ponurej i krwawej jatki, zacitych walk bez pardonu adnej ze stron. Wyobraa sobie ciaa zabitych, zdeptane stopami tych, ktrzy wci jeszcze desperacko walcz o ycie. Przyby przygotowany, e zobaczy wojn. Ujrza jednak co tak niewiarygodnego, e w pierwszej chwili nabra podejrze. Sztuczka? Puapka? Lecz jego obawy szybko ustpiy miejsca uldze, kiedy wok siebie zobaczy znajome, umiechnite twarze innych Jedi. Obj wzrokiem pozostaoci po ostatniej bitwie na Ruusanie i on rwnie si umiechn. Byo tylko kilku zabitych, a z ich ubra mona si byo zorientowa, e nie wszyscy suyli w Armii wiata. Wikszo nieprzyjacielskich onierzy wzito do niewoli - siedzieli teraz spokojnie na ziemi w sporych grupach, otoczeni przez Jedi. Ich stranicy miali si i artowali, cho nie spuszczali z jecw czujnego oka. Hoth sign w Moc i poczu, jak fale ulgi i radoci wypywaj z umysw onierzy Farfalli. onierze pod jego dowdztwem szybko zarazili si nastrojem. Widzc oczywiste zwycistwo, rozlunili szyk i wiwatujc, ze miechem podbiegli do swych towarzyszy. Hoth z trudem powstrzyma si przed przywoaniem ich do porzdku i przegrupowaniem, ale machn rk. Odwieczna wojna dobiega koca! Spacerujc jednak pomidzy grupkami onierzy, przyjmujc saluty i gratulacje od przyjaci, nagle zda sobie spraw, e co jest nie w porzdku. Cae pole pene pokornych, bezbronnych onierzy Sithw... ale ani jednego mrocznego lorda. Widok mistrza Farfalli, biegncego ku niemu ile si w nogach z drugiego koca pola, wcale go nie uspokoi. - Generale - rzek Farfalla i zatrzyma si z polizgiem, dyszc lekko. Zasalutowa subicie. Brak zwykych pokonw w pas jeszcze pogorszy nastrj Hotha. - Chyba zbieralimy si duej, ni mylaem - zaartowa genera, majc nadziej, e ten niepokj to tylko niepotrzebna paranoja. - Zdaje si, e wojna ju wygrana. Farfalla pokrci gow.

238 - Wojna nie jest zakoczona. Jeszcze nie. Kaan i Bractwo, prawdziwi Sithowie, ukryli si w jaskiniach. Zamierzaj uruchomi jak bro Sithw. Co, co si nazywa bomba myli. Bomba myli? Hoth sysza co nieco o takiej broni dawno temu, uczc si od swojego mistrza w wityni Jedi na Coruscant Zgodnie z legendami, dawni Sithowie mieli zdolno zbierania Ciemnej Strony w skoncentrowan stref energii i uwalniania jej w jednym potnym wybuchu. Wszyscy, ktrzy byli wraliwi na Moc, zarwno Jedi, jak i Sithowie, padali ofiar tej eksplozji, a ich duchy staway si winiami wielkiej pustki, jaka tworzya si w epicentrum. - Czy Kaan oszala? - zapyta, cho samo pytanie wystarczyoby za odpowied. - Musimy si ewakuowa, generale - nalega Farfalla. - Uciec najdalej, jak to moliwe. - Nie - odpar Hoth. - To si nie uda. Kaan i Bractwo te uciekn. Zebranie wsparcia i rozpoczcie wojny na nowo nie zajmie im wiele czasu. - A co z bomb? - zapyta Valenthyne. - Gdyby Kaan mia tak bro - ponuro odpar genera - uyby jej ju dawno. Jeli nie tu, to gdzie indziej. Moe w wiatach Jdra. Moe na samym Coruscant. Nie mog na to pozwoli. Kaan chce ujrze moj mier. Musz wej do jaskini i stan do walki z nim. Zmusz go, eby zdetonowa bomb tu, na Ruusanie. To jedyny sposb, aby naprawd wszystko zakoczy. Farfalla opad na kolano. - Pjd z tob, generale. A wraz ze mn wszyscy moi onierze. Genera Hoth wycign silne, spracowane donie, wzi Farfall za ramiona i postawi na nogi. - Nie, przyjacielu - rzek z westchnieniem. - W tej podry nie moesz mi towarzyszy. Kiedy tamten prbowa protestowa, unis do, aby go uciszy i doda: - Jeli Kaan zdetonuje bomb, wszyscy w tej jaskini zgin. Sithowie zostan zniszczeni, ale nie pozwol, aby spotkao to cay nasz zakon. Galaktyka bdzie potrzebowaa Jedi, aby si odrodzili po zakoczeniu wojny. Ty oraz inni mistrzowie musicie y, aby poprowadzi ich i broni Republiki, jak to robilimy od czasw jej powstania. Mdro jego sw opieraa si wszelkim argumentom i po chwili zastanowienia mistrz Farfalla opuci gow, milczco akceptujc t prawd. Kiedy podnis wzrok, w oczach mia zy. - Chyba nie pjdziesz tam sam? - zaprotestowa. - Chciabym - odpar Hoth. -Ale jeli pjd sam, mroczni lordowie po prostu powal mnie swoimi mieczami wietlnymi. To niczego nie rozwie. Kaan musi wiedzie, e jego jedyny wybr to kapitulacja albo... - Nie dokoczy myli. - Bdziesz potrzebowa tylu Jedi, aby przekona Bractwo, e zwyka bitwa oznacza przegran. Co najmniej stu. Jeli bdzie ich mniej, zdetonuje bomb. Hoth skin gow.

239

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

- Nie mog nikomu rozkaza, eby szed ze mn. Poszukajcie ochotnikw. I wyjanijcie im, e aden z nas nigdy nie wrci na powierzchni. Pomimo wiadomoci zagroenia, dosownie wszyscy walczcy w Armii wiata zgosili si na ochotnika do misji. Genera Hoth doszed do wniosku, e nie ma w tym nic dziwnego. Wszyscy oni byli Jedi, gotowymi powici wszystko - nawet ycie - dla wikszego dobra. Ostatecznie zrobi to, co wiedzia, e i tak bdzie musia zrobi. Sam dobra sobie ludzi, ktrzy wraz z nim wyrusz na pewn mier. Wybra dokadnie dziewidziesiciu dziewiciu. Decyzja bya bolesna i trudna. Jeli wemie mniej, Sithowie mog prbowa wydosta si z jaskini i uciec, aby zdetonowa swoj bomb myli gdzie indziej. Ale jeli wemie wicej, zmarnuje dodatkowe istnienia. Jeszcze trudniejszy by wybr tych, ktrzy mieli z nim i. Jedi, ktrzy suyli najduej u jego boku, ci, ktrzy byli w Armii wiata od samego pocztku kampanii tych zna najlepiej. Wiedzia, jak wiele ju powicili dla wojny i wanie ich najbardziej nie chcia poprowadzi na pewn zgub. Jednak to wanie oni najbardziej zasugiwali na to, by stan u jego boku, kiedy nadejdzie koniec. Wic kiedy wszystko ju zostao powiedziane i zrobione, tym wanie kierowa si w wyborze. Ci najstarsi pjd za nim. Pozostali odejd wraz z lordem Farfalla. Setka Jedi - dziewidziesiciu dziewiciu plus on sam - czekaa niecierpliwie u wejcia do tunelu. Niebo nad nimi ciemniao, zapada noc, czarne, burzowe chmury przetaczay si nad ich gowami. Genera jednak wola si nie spieszy z wymarszem. Chcia da Farfalli jak najwicej czasu na ucieczk; gdyby to byo moliwe, nakazaby wszystkim, ktrzy nie wejd do jaskini, wynie si z Ruusana. Ale na to nie byo czasu. Musz po prostu odej jak najdalej i mie nadziej, e znajd si poza zasigiem bomby myli Kaana. Kiedy spady pierwsze krople deszczu, stwierdzi, e ju nie moe czeka. Da rozkaz do wymarszu. Spokojnie, w szyku weszli do tunelu i zaczli schodzi w kierunku jaski, pooonych gboko pod powierzchni planety. Idc w d tunelem, Hoth najpierw zauway, jak w nim zimno - jakby kto odessa cae ciepo. Potem wyczu napicie w powietrzu, ktre rzeczywicie pulsowao ogromn, niewyobraaln moc, ledwie utrzymywan w ryzach. Moc Ciemnej Strony. Nie chcia nawet myle, co by si stao, gdyby t moc uwolniono. Posuwali si powoli, uwaajc na puapki i zasadzki. Nie natrafili na adn. Waciwie odkd weszli do jaski, dopki nie znaleli si w centralnej pieczarze w sercu systemu tuneli, nie spotkali ani ladu Sitha. Genera Hoth szed pierwszy, z prtem arowym w jednej doni i wczonym mieczem wietlnym w drugiej. Kiedy wszed do pieczary, prt nagle zamigota i pociemnia. Nawet wiato miecza wydawao si umiera, zmienione w cieniutk nitk aru. Jego oczy powoli przyzwyczajay si do gstego cienia - teraz mg ju odrni postacie lordw Sithw, stojcych w krgu po drugiej stronie pieczary. Zwrceni byli twarzami do rodka koa i stali tak z otwartymi ustami, otpiaymi twarzami i pustym

240 wzrokiem. Ostronie zbliy si do nieruchomych postaci, zastanawiajc si, czy s martwi, czy te utknli w jakim koszmarze. Z bliska spostrzeg jeszcze jedn posta, stojc porodku krgu - lord Kaan. Pocztkowo go nie zauway, bo miejsce to byo jakby ciemniejsze od reszty jaskini. Wydawao si, e nad lordem wisi czarna chmura, a macki atramentowego mroku wysuwaj si w d, otaczajc go i owijajc upiorn pieszczot. Jedno spojrzenie na przywdc Bractwa wystarczyo, aby wszelkie nadzieje na jego przekonanie zgasy bezpowrotnie. Twarz lorda bya blada i napita, rysy cignite, jakby skra stal si zbyt ciasna dla czaszki. Wosy i rzsy pokrywaa cienka warstwa lodu. Na twarzy mia wyraz okrutnej arogancji, a jego lewe oko drgao w niekontrolowany sposb. Spoglda wprost przed siebie, jak zamarznity, nie mrugajc i nie poruszajc si. Hoth i Jedi weszli do jaskini. Dopiero wtedy Kaan przemwi. - Witaj, lordzie Hoth. - Jego gos by zdawiony i napity. - Prbujesz mnie przestraszy, Kaan? - zapyta Hoth, wystpujc naprzd. - Nie boj si mierci - cign. - Mog umrze. Wszyscy Jedi mog straci ycie, jeli tylko bdzie to oznaczao zagad Sithw. Kaan szybko krci gow, a jego oczy biegay jak oszalae po jaskini, jakby liczy Jedi, ktrzy przed nim stoj. Jego wargi rozcigny si w ironicznym miechu. Unis rce. Genera rzuci si przed siebie, prbujc wykoczy Kaana, nim ten odpali bomb. Nie by jednak do szybki. Mroczny lord raptownie klasn w donie - i bomba myli eksplodowaa. W jednej chwili wszystkie ywe istoty w jaskini znikny. Ubrania, ciao, koci, wszystko wyparowao. Stalaktyty, stalagmity, nawet masywne kamienne kolumny zmieniy si w chmur pyu. Grzmicy pomruk eksplozji przetoczy si po wszystkich tunelach, szczelinach i pkniciach wiodcych z pieczary. Niszczycielska fala energii ruszya. Githany zgubia si w labiryncie podziemnych przej. Uciekajc przed rytuaem Kaana, stracia orientacj, a teraz wdrowaa bez celu kilometr za kilometrem w d naturalnych tuneli, na prno szukajc wyjcia. W sabym wietle prta arowego ujrzaa niewielki otwr po lewej. Przesza tym korytarzem wiele metrw, zanim si zorientowaa, e jest lepy. Zakla gono i zawrcia. Bya wcieka. Wcieka na Kaana, e sprowadzi Bractwo na skraj upadku. Wcieka na siebie, e posza za nim. I wcieka na Banea. Nie miaa najmniejszych wtpliwoci, e przyoy rk do aranacji tej odraajcej ceremonii. Zmanipulowa Kaana i reszt Bractwa, by wyruszyli na spotkanie wasnego koca. Jednak to nie ta zdrada przyprawiaa j o tak wcieko. Bane j porzuci. Odepchn wraz z innymi, pozostawiajc na pastw losu, podczas gdy sam bdzie odbudowywa zakon Sithw. Tunel rozgazia si w dwch kierunkach. Zatrzymaa si i signa w Moc, aby wyostrzy zmysy w nadziei, e znajdzie jak wskazwk, ktrdy powinna pj. Z

Drew Karpyshyn 241 pocztku nie czua nic. A potem pochwycia delikatny cie powiewu, pochodzcy z tunelu po lewej. Pachnia wieo i czysto - musia prowadzi na powierzchni. Biegnc korytarzem, poczua, e gniew si ulatnia. Przeyje! Nierwny grunt wznis si ostro w gr i w oddali zobaczya powiat naturalnego wiata. Przyspieszya kroku i skupia myli na zemcie. Bdzie subtelna i sprytna. Nie docenia Banea ju zbyt wiele razy. Teraz bdzie cierpliwa, nie uderzy, dopki si nie upewni, e to waciwy moment. Po pierwsze, musi odnale Banea i zaproponowa, e zostanie jego uczennic. Na pewno kto powinien mu suy; tak dziaaa Ciemna Strona. Bdzie uczy si u jego stp, poddawa jego woli. Moe zajmie jej to lata, moe dekady, ale z czasem nauczy j wszystkiego, co sam wie. Dopiero potem, kiedy Githany pozna i zawaszczy wszystkie jego sekrety, zwrci si przeciwko niemu. Sama stanie si mistrzem i bdzie miaa wasnego ucznia. Wolno bya o niecae pidziesit metrw, kiedy Githany poczua pierwszy efekt bomby myli. Zaczo si od drenia gruntu. Jej pierwszym odruchem by strach przed trzsieniem ziemi lub zawaleniem cian tunelu, ktre pogrzebi j pod tonami piasku i kamieni wanie teraz, o kilka metrw od wyjcia. Kiedy jednak poczua energi Ciemnej Strony pdzc ku niej korytarzem, zrozumiaa, e czekaj o wiele straszliwszy los. Ci, ktrzy znajdowali si w epicentrum wybuchu, po prostu wyparowali. Pochwycona w czoo fali uderzeniowej Githany nie miaa tyle szczcia. Fala czystej energii Ciemnej Strony zalaa j w chwil pniej. Przewiaa przez ni jak straszliwy wiatr, wysysajc z jej ciaa ywotn energi i wydzierajc ducha z cielesnej skorupy. Jej ciao zwido i skurczyo si, a pikna twarz ulega mumifikacji, zanim jeszcze zdya krzykn. A potem fala jak szybko nadesza, tak szybko odpyna. Przez uamek sekundy wyssane z ycia trucho stao w doskonaej rwnowadze, po czym przechylio si i upado na ziemi, rozsypujc si w proch. Na powierzchni, kilka kilometrw dalej, Farfalla i inni Jedi poczuli drenie gruntu i wiedzieli ju, e ich genera przesta istnie. W chwil pniej ich mzgi eksplodoway umczonymi krzykami Jedi i Sithw pochonitych przez wybuch; ich siy yciowe zostay wchonite w prni serca eksplozji. Wielu Jedi zapakao w rozpaczy, rozumiejc, jak niezwyk ofiar zoyli z siebie ich towarzysze. Duchy umarych pozostan na wieki uwizione w stanie zawieszenia. Mistrz Valenthyne Farfalla, teraz dowdca niedobitkw Armii wiata, odczuwa smutek rwnie gboki, jak jego onierze. Jednak nie by to czas na zy. Po odejciu generaa Hotha cay ciar dowodzenia spocz na jego barkach, a wci pozostawao jeszcze wiele do zrobienia. - Kapitanie Haduran, zbierz grup ratunkow - poleci. - Przeszukamy wszystkie tunele i pieczary, moe kto przey. Wiedzia, e adna ywa istota nie wytrzyma mocy bomby myli, ale istniaa moliwo, e jacy Sithowie uciekli przed detonacj. Po tych wszystkich powiceniach nie mia najmniejszego zamiaru pozwoli uciec komukolwiek z Bractwa.

Darth Bane - Droga Zagady

242 Kapitan zasalutowa szybko i zrobi w ty zwrot. Zanim odszed, Farfalla doda jeszcze: - I miejcie oko na skoczki. Ostatni rytua Sithw doprowadzi je do szalestwa. Kto wie, co z nimi uczynia ta bomba. - A jeli je zobaczymy, panie? - Strzela tak, eby zabi. Wiele kilometrw w przeciwnym kierunku Darth Bane rwnie poczu drenie fali uderzeniowej. Fala mrocznej energii przesza przez niego - do silna, by przyprawi go o drenie nawet z tej odlegoci. Kiedy przesza, sign w Moc, szukajc kogo, kto przey. Tak, jak przypuszcza, nie znalaz nikogo. Wszyscy odeszli. Kaan, Kopecz, Githany... wszyscy. Bractwo Ciemnoci zostao oczyszczone. Jedi s przekonani, e Sithowie przestali istnie. Bane postanowi, e na razie tak ma pozosta. By jedynym mrocznym lordem Sithw, ostatnim z rodu. Ciar odbudowy zakonu spadnie na niego. Tym razem jednak zrobi to dobrze. Zamiast wielu, bdzie ich tylko dwch - mistrz i ucze. Jeden, ktry posidzie moc, i drugi, ktry bdzie jej poda. Aby przetrwa, Sithowie musz znikn, sta si stworzeniami z mitw i legend... i koszmarw. Ukryci przed wzrokiem Jedi, bd mogli odszuka wszystkie zagubione tajemnice Ciemnej Strony, a posid ca potg. Dopiero wtedy - kiedy pewne ju bdzie zwycistwo nad wrogiem - odrzuc welon cienia i si ujawni. Droga przed nimi duga i trudna. Moe potrwa wiele lat, a nawet dziesicioleci, zanim znw zaatakuj wiato. Moe nawet stulecia. Lecz Bane by cierpliwy, rozumia, co go czeka i co trzeba uczyni. Cho on sam zapewne nie doyje triumfu Ciemnej Strony, ci, ktrzy po nim nastpi, ponios jego spucizn. Pewnego dnia, gdzie w odlegej przyszoci, Republika upadnie i Jedi zgin, a caa galaktyka pokoni si przed mrocznym lordem Sithw. To nieuniknione. Tak dziaa Ciemna Strona. Zadowolony z zakoczonego na Ruusanie dziea, ruszy w dug drog do miejsca, gdzie ukry statek. Wiedzia, e niedobitki Jedi przyjd poszuka ocalaych, ale zanim si zjawi, jego ju dawno nie bdzie. Martwio go tylko jedno - aby wszystko to stao si rzeczywistoci, bdzie potrzebowa odpowiedniego ucznia. Kogo silnego Moc, lecz jeszcze nie splamionego naukami Jedi. Gdzie bdzie musia znale dziecko, godne sta si spadkobierc caej potgi Ciemnej Strony.

243

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

EPILOG

Rain poruszya si we nie, ale si nie zbudzia. Kto j wzywa, ale nie chciaa odpowiedzie. W snach moga sobie wyobraa, e wci jest w domu z kuzynami, cieszc si prostym, lecz szczliwym yciem. Jeli si zbudzi, bdzie musiaa stawi czoo prawdzie. Tamto ycie odeszo na zawsze. Zbud si, Rain... Wszystko przepado w dniu, kiedy Jedi - nazywa si mistrz Torr - zwerbowa ich do Armii wiata. Ona nawet nie chciaa walczy, ale Bug i Tomcat, jej kuzyni, poszli obaj. Byli jej jedyn rodzin, wic nie chciaa zosta sama. Bya maa, miaa tylko dziesi lat, ale silna Moc. I tak mistrz Torr pozwoli jej pj take. Powiedzia, e zabiera ich na Ruusan, gdzie stan si Jedi. Tyle e to nigdy nie nastpio. Ich wahadowiec zosta zaatakowany w chwili wejcia w atmosfer. Potem pamitaa ju tylko jedn wielk groz, ale przypominaa sobie eksplozje i krzyki. Jedno skrzydo statku zostao odcite i zacza spada. Dymicy wrak sta si kropk na niebie, a ona leciaa spiral, bez kontroli, w d, w d, w d, a... Rain! Zbud si! Laa! Laa j uratowaa i to Laa teraz woa j po imieniu. Powoli otworzya jeszcze mocno zaspane oczy. Rain dugo spaa. Rain musi teraz wsta. - Nie pi, Laa - powiedziaa do skoczka, ktry nad ni wisia. Laa uratowaa j od upadku, chwytajc, kiedy bya jeszcze o setki metrw od powierzchni planety. Ze sny, Rain? - Nie - odpara. - Nie ze sny, Laa. niam, e jestem w domu. Laa nigdy nie mwia do niej naprawd; Rain syszaa tylko jej sowa w gowie. Porozumieway si poprzez Moc, jak jej to kiedy wyjania Laa. Kiedy jednak Rain jej odpowiadaa, mwia zawsze gono. Nadchodz ze sny. Rain zmarszczya brwi, starajc si zrozumie, co Laa prbuje jej powiedzie. Czasem, kiedy skoczki mwiy o snach, miay na myli co cakiem innego. Niekiedy wydawao si, e maj wizj przyszoci. Pamitaa, e Laa powiedziaa wanie co takiego, kiedy wybuch poar lasu.

244 Ze sny, Rain. miertelne sny. Ogie zabi wikszo skoczkw. Te, ktre przetrway, oszalay. Wszystkie z wyjtkiem Laa. Rain chyba jako j uratowaa. Uya Mocy, osaniajc obie przed mierci w pomieniach i zniszczeniem, cho nie bya pewna, jak to zrobi... To si tak po prostu... stao. Teraz ona i Laa miay tylko siebie nawzajem. Id ze sny, - powtarza skoczek. Kilka godzin temu Rain poczua co dziwnego: ziemia zadygotaa pod jej nogami, jakby co eksplodowao bardzo, bardzo daleko. Czy o tym mwia Laa? Czy przyjacika prbowaa j ostrzec przed tym, co jeszcze nie nastpio? - Nie rozumiem - szepna, rozgldajc si po krzakach, pomidzy ktrymi na rodku maej przecinki uoya si do snu. Nie widziaa nic niezwykego. W kadym razie jeszcze nie. egnaj, Rain. W gosie Laa by tak bolesny smutek, e przebi serce Rain jak n, lecz dziewczynka nadal nie rozumiaa, o co chodzi. Zanim jednak zdya zapyta, z krzakw rozleg si szelest. Odwrcia si i ujrzaa dwch ludzi, ktrzy z haasem wdarli si na przecink. Wiedziaa od razu, e to Jedi. Mieli te same brzowe szaty, co mistrz Torr, a u ich pasw zwisay miecze wietlne. Kady z nich mia rwnie dug rusznic laserow. - Skoczek! - krzykn jeden. - Uwaga! Zareagowali tak szybko, e kiedy otworzyli ogie, ich ruchy zlay si w jedn plam. Zanim krzyk ucich na ustach Rain, jej przyjacika ju nie ya. Wci krzyczaa, kiedy jeden z Jedi podbieg do niej. - Nic ci si nie stao, malutka? - zapyta, sigajc ku niej. Odepchna go instynktownie. Nie wiedziaa, dlaczego to robi, nie bya to nawet wiadoma myl. Wiedziaa tylko, e on zabi jej przyjacik. Zabi Laa! - Co si... - Zamilk, kiedy Moc skrcia mu kark. Jego towarzysz wytrzeszczy oczy ze zgroz, ale zanim zdy cokolwiek powiedzie, jego rwnie zabia. Dopiero wtedy przestaa krzycze i zacza paka. Gorzki szloch wstrzsa jej ciaem, gdy podpeza, eby przytuli si do mikkiego, zielonego i jeszcze ciepego ciaa Laa. Tam znalaz j Bane - ludzkie dziecko, paczce nad szcztkami jednego z miejscowych skoczkw. Obok leay ciaa dwch modych Jedi, z karkami wykrconymi pod nienaturalnym ktem do reszty ciaa. Potrzebowa kilku chwil, aby odtworzy sobie przebieg zdarze. Dziewczynka spojrzaa na niego zaczerwienionymi, podpuchnitymi oczami. Domyli si, e ma dziewi, moe dziesi lat. Czu ponc w niej potg Mocy, podsycan nienawici i rozpacz. Nawet gdyby tego nie wyczu, zabici Jedi leeli tu obok, jak nieme wiadectwo jej zdolnoci. Nie odezwa si, tylko sta w milczeniu. Dziewczynka przestaa paka. Pocigna nosem i otara go grzbietem doni. Wstaa i niemiao zrobia krok w jego kierunku.

245

Drew Karpyshyn

Darth Bane - Droga Zagady

246

- Kim jeste? - zapyta gbokim, gronym gosem. Nie ucieka, nie cofna si. Odpowiedziaa z wahaniem: - Nazywam si Rain... to znaczy Zannah. Moi kuzyni nazywali mnie Rain, ale nie yj. Naprawd mam na imi Zannah. Bane skin gow. Doskonale to rozumia. Rain, przezwisko, imi dziecistwa i niewinnoci. Niewinnoci, ktr wanie stracia. - Wiesz, kim jestem? - zapyta. Skina gwk i zrobia krok w jego kierunku. - Jeste Sithem. - Nie boisz si mnie? - Nie - zapewnia, krcc gow, cho Bane wiedzia, e nie jest cakowicie szczera. Czu jej strach, ale pogrzebany pod innymi, silniejszymi uczuciami smutkiem, gniewem, nienawici i dz zemsty. - Zabiem wielu ludzi - ostrzeg j. - Kobiet, mczyzn... nawet dzieci. Zadraa, ale wytrzymaa jego wzrok. - Ja te jestem zabjc. Bane spojrza na ciaa Jedi, a potem znw na ma dziewczynk, ktra staa przed nim z buntownicz min. Czy to moe by ona? Czy to Moc poprowadzia go tdy w drodze na statek? Czy cigna go tutaj w tym wanie momencie, aby mg znale uczennic? Zada ostatnie, najwaniejsze pytanie: - Czy znasz arkana Mocy? Rozumiesz prawdziw natur Ciemnej Strony? - Nie - odpara Rain, cay czas patrzc mu prosto w oczy. - Ale moesz mnie nauczy. Jestem moda, dam rad.

OD AUTORA
Chciabym podzikowa redaktorkom, Shelly Shapiro i Sue Rostoni, za t szans i za to, e pozwalay mi na kolejne poprawki i zmiany. Dzikuj za ich cenne komentarze i pomysy. Wszyscy, ktrzy czytali seri Jedi contra Sithowie, zrozumiej jak wielki dug twrczy mam wobec Dark Horse Comics, ale chciabym rwnie wspomnie o udziale moich przyjaci i wsppracownikw w BioWare. Spora cz podstawowych danych i materiaw uzupeniajcych do tej powieci wywodzi si z naszych prac i bada zwizanych z KOTOR-em. Pragn podzikowa zwaszcza Daveowi Gaiderowi, Lukeowi Kristjansonowi, Peterowi Thomasowi i Jamesowi Ohlenowi. Dziki za wszystko, chopaki. Drew

Vous aimerez peut-être aussi