Vous êtes sur la page 1sur 168

MAX FREEDOM LONG

MAGIA CUDÓW
(Wiedza tajemna starozytnych kahunów) [Wydawnictwo MEDIUM,1995 /
Tytul oryginalu: „The Secret Science Behind Miracles”, 1948, 1976]

Max Freedom Long otrzymal kiedys posade nauczyciela w szkólce lezacej w poblizu czynnego
wulkanu Kilauea, na Wyspach Hawajskich. Tam, od hawajskich kolegów-nauczycieli i od ich
przyjaciól pierwszy raz uslyszal o tubylczych magach „kahunach”, czyli „Strózach Tajemnicy”.
Osobliwe wiesci, jakie do niego dochodzily, zafascynowaly go tak bardzo, iz staly sie
poczatkiem jego dlugoletnich badan poswieconych wiedzy tajemniej (Hunie) starozytnych
Polinezyjczyków. Magia cudów to pierwszy tom siedmiotomowej serii poswieconej starozytnej
Hunie. Autor, opowiadajac o swojej drodze do poznania tajników wiedzy, przekazywanych tylko
w sekrecie z pokolenia na pokolenie, podaje równoczesnie wiele przykladów zjawisk
parapsychicznych, których sam byl swiadkiem lub o których mu opowiadano. Opisuj wiec
przypadki cudownych uzdrowien, jasnowidzenia, telepatii, psychometrii, dematerializacji,
wladania nad pogoda i zwierzetami itp. Co wiecej, na podstawie bogatego materialu
dowodowego wpaja Czytelnikowi przekonanie, ze zdolnosci do tego typu dzialan tkwia w
kazdym czlowieku, trzeba tylko umiec dotrzec do glebszych poziomów ludzkiej swiadomosci, a
tego wlasnie uczy nas Huna.

Slowo od wydawcy Bóg nie oczekuje podziekowan za Slonce lub Ziemie, ale
za Kwiaty, które zaprawde nie przez oskubanie ujawniaja nam swoja pieknosc. Nie zatrzymuj sie
jednak, aby je rwac i przechowywac na pózniej, lecz idz naprzód albowiem wzdluz calej drogi
bedziesz mial Kwiaty w rozkwicie. I widz, ze nie ma prawdy zlej ani Kwiatów nieczystych. Nawet
ciemne chmury staja sie Kwiatami Nieba, kiedy je slonce caluje. Jest tylko prawda mala, o
slowach jasnych i przezroczystych, niczym woda lsniaca w naczyniu i Prawda Wielka, o
niezglebionym milczeniu jak ciemna woda oceanu. Czlowieku okryty pylem martwych slów
Wykap swa dusze w Milczeniu... (RABINDRANATH TAGORE) ... i niech ten tajemniczy bukiet
z niezwyklych kwiatów pozwoli Ci - drogi Czytelniku dojrzec, odnalezc i przezyc prawdziwa
radosc nieskazonego poznania. WYDAWCA (Mefis 1993)

Rozdzial I Odkrycie, które moze zmienic


swiat
Ksiazka ta opowiada o odkryciu starozytnego i tajemnego systemu magii, która, jesli zdolamy
nauczyc sie stosowac ja tak, jak tubylczy magowie Polinezji i Afryki Pólnocnej, moglaby
zmienic swiat... o ile wybuch bomby atomowej nie zahamuje na zawsze wszelkich przemian
cywilizacyjnych. W mlodosci bylem baptysta, ale czesto wraz z przyjacielem z lat
mlodzienczych chodzilismy na nabozenstwa do kosciola katolickiego. Pózniej studiowalem przez
krótki okres „wiedze chrzescijanska” (Christian Science). Nieco dluzej interesowalem sie
teozofia, az w koncu na podstawie dostepnej mi literatury dokonalem przegladu wszystkich
niemal religii. Z tym przygotowaniem i po uzyskaniu specjalizacji w dziedzinie psychologii
przybylem w 1917 roku na Hawaje, gdzie mialem pracowac jako nauczyciel. Pozwolilo mi to
zamieszkac w poblizu czynnego wówczas wulkanu Kilauea, który zamierzalem odwiedzac tak
czesto, jak to tylko mozliwe. Wyruszylem wiec z Honolulu i po trzydniowej podrózy malym
parowcem dotarlem w koncu do mojej szkoly. Miescila sie w trzech salach w budyneczku
polozonym w odludnej dolinie, pomiedzy rozlegla plantacja trzciny cukrowej a wielka farma
uprawiana przez Hawajczyków. Posiadlosci te nalezaly do bialego czlowieka, który wiekszosc
zycia spedzil na wyspach. Dwaj podlegajacy mi nauczyciele byli tubylcami, zrozumiale wiec, iz
w krótkim czasie wiele dowiedzialem sie o ich hawajskich przyjaciolach. Wówczas po raz
pierwszy uslyszalem ogledne wzmianki o miejscowych magach, kahunach, czyli Strózach
Tajemnicy. Wzbudzily one moja ciekawosc, zaczalem wiec zadawac pytania. Ku memu
zdziwieniu, zorientowalem sie, ze pytania te nie byly mile widziane. Mialem wrazenie, ze poza
zwyczajna egzystencja tubylców istnieje jakas sfera tajemnego i ukrytego przed wscibskim
okiem zycia. Dowiedzialem sie ponadto, ze od chwili gdy misjonarze chrzescijanscy uzyskali na
wyspach silne wplywy polityczne, kahuni zostali wyjeci spod prawa. Cala ich dzialalnosc byla
wiec scisle tajna, przynajmniej wobec bialych. Trudnosci w uzyskaniu informacji i niechec ze
strony tubylców tylko zaostrzyly moje pragnienie, by poznac blizej te dziwne praktyki o
posmaku ciemnego zabobonu. Relacje naocznych swiadków, zaprawione dawka absurdu i
niedorzecznosci, nieodmiennie dzialaly na mnie tak, jak palaca i zbyt ostra przyprawa dziala na
podniebienie. Duchy bezczelnie przechadzaly sie po wyspie, i to nie tylko duchy zmarlych
Hawajczyków. Takze i pomniejsi bogowie chadzali sobie tu i ówdzie. Podobno bogini
wulkanów, Pele, odwiedzala tubylców we dnie i w nocy pod postacia dziwacznej, starej kobiety,
której nigdy przedtem nie widziano w tych stronach. Prosila o tyton. Dawano jej go natychmiast,
nie stawiajac zbednych pytan. Opowiadano tez historie o cudownych uzdrowieniach dokonanych
za pomoca magii, o magicznym zabijaniu ludzi ponoszacych wine za krzywdy bliznich i o tym,
co bylo dla mnie najdziwniejsze, a mianowicie o stosowaniu magii do badania przyszlosci
poszczególnych ludzi i do jej zmiany na lepsze, jesli okazywalo sie, ze bedzie niekorzystna. Ta
ostatnia praktyka miala swoja hawajska nazwe, ale dla mnie okreslono ja jako „tworzenie
korzystnych okolicznosci”. Przeszedlem w mlodosci twarda, racjonalna szkole i sklonny bylem
patrzec raczej podejrzliwie na wszystko, co tracilo zabobonem. Utwierdzilem sie w takiej
postawie, wypozyczajac z biblioteki w Honolulu kilka ksiazek zawierajacych cala dotychczasowa
wiedze o kahunach. Z wszystkich relacji - prawie w calosci napisanych przez misjonarzy, którzy
przybyli na Hawaje przed stu laty - wynikalo jedno: kahuni to banda lotrów, zerujacych na
przesadnych tubylcach. Jeszcze przed przyjazdem misjonarzy na Hawaje w 1820 roku na osmiu
wyspach znajdowaly sie wielkie kamienne platformy z groteskowymi drewnianymi figurami i
kamiennymi oltarzami, na których niegdys skladano ofiary nawet z ludzi. Kazda swiatynia i
kazdy rejon posiadaly swojego bozka. Wodzowie poszczególnych plemion mieli nawet swoich
osobistych bozków, a slynny zdobywca calego kraju, Kamehameha I, mial wlasnego boga wojny
o odrazajacej twarzy, z wytrzeszczonymi slepiami i zebami rekina. W poblizu szkoly, gdzie
mialem pracowac jako nauczyciel, stala dawniej potezna swiatynia. Kazdego roku kaplani
wyruszali z niej z procesja, obnoszac bozków po okolicy i zbierajac datki. Jedna z osobliwych
cech kultu bozków byla zadziwiajaco duza ilosc przedmiotów tabu ustanowionych przez
kahunów. Niczego nieomal nie mozna bylo zrobic bez podniesienia tabu w góre i bez zezwolenia
kaplanów. W sytuacji, kiedy kler mial poparcie wodzów plemiennych, zycie zwyklego
smiertelnika bylo niezmiernie trudne. Wplywy duchowienstwa staly sie tak potezne, a naduzycia
tak razace, ze na rok przed przybyciem misjonarzy naczelny kahuna, Hewahewa, poprosil stara
królowa i mlodego panujacego ksiecia o pozwolenie zniszczenia wszystkich bozków, polamanie,
co do jednego, przedmiotów tabu i zakazanie kahunom wszelkich praktyk. Pozwolenie takie
otrzymal i wszyscy kahuni dobrowolnie przylaczyli sie do palenia bozków, które - jak od dawna
wiedzieli - byly tylko z drewna i piór. Ksiazki o kahunach byly dla mnie fascynujaca lektura.
Pozwolily mi zorientowac sie, ze najwyzszy kaplan, Hewahewa, byl czlowiekiem bardzo
inteligentnym. Dysponowal potezna energia psychiczna i umiejetnoscia spogladania w
przyszlosc. To pozwolilo mu zostac doradca Kamehamehy I podczas kampanii wojennej,
trwajacej przez dlugie lata i zakonczonej zwyciestwem nad pozostalymi wodzami. Wyspy zostaly
zjednoczone pod jednym panowaniem. Hewahewa byl doskonalym przykladem typowego
Hawajczyka z wyzszych sfer, potrafiacego z latwoscia przyswajac nowe idee i wprowadzac je w
zycie. Srodowisko, do którego nalezal, zadziwilo swiat, gdy - porzuciwszy krótkie majteczki
lokalnej spolecznosci - przywdzialo strojna szate nowoczesnej cywilizacji, i to w czasie krótszym
niz jedno pokolenie. Hewahewa w ciagu niespelna pieciu lat zmienil swe tubylcze obyczaje i
miejscowy sposób myslenia na rozumowanie wlasciwe ludziom bialym. Ale w tym wszystkim
popelnil jeden powazny blad. Kiedy konserwatywny, sedziwy Kamehameha zmarl, Hewahewa
popatrzyl w przyszlosc, a to, co ujrzal, napelnilo go zdumieniem. Zobaczyl bowiem bialych
ludzi, jak wraz z zonami przybywaja na Hawaje, by wpajac tubylcom wiedze o swoim Bogu.
Ujrzal tez miejsce na plazy, na jednej z osmiu wysp, gdzie mieli wyladowac, aby spotkac sie z
rodzina królewska. Dla najwyzszego kaplana byla to niezwykle wazna wiadomosc. Z pewnoscia
nieraz rozmawial z bialymi zeglarzami, przebywajacymi od dawna na wyspach, i dowiedzial sie
od nich, ze biali kaplani oddaja czesc Jezusowi, który uczy ich dokonywac cudów, a nawet
wskrzeszac zmarlych. Sam tez zmartwychwstal po trzech dniach. Bez watpienia opowiesci te
byly bogato okraszone barwnymi szczególami, by wywarly na Hawajczyku wieksze wrazenie.
Hewahewa, przekonany, ze biali posiadaja najwyzszej klasy drogi, bron, statki i maszyny,
doszedl do wniosku, iz dysponuja takze najwyzsza forma magii. Przeczuwajac
niebezpieczenstwo, jakie zawisnie nad swiatynia kahunaizmu na wyspach, niezwlocznie
postanowil oczyscic scene przed przybyciem bialych kahunów. Kazal zrównac z ziemia
wszystkie swiatynie. Pozostaly juz po nich tylko ruiny, kiedy w pazdzierniku 1820 roku,
dokladnie w tym samym miejscu, na tej samej plazy, która Hewahewa wskazal wczesniej swym
przyjaciolom i królewskiej rodzinie, wyladowali misjonarze z Nowej Anglii. Hewahewa spotkal
sie z nimi na wybrzezu i wyglosil piekna wierszowana mowe powitalna, która ulozyl specjalnie
na ich czesc. W mowie tej w bardzo zawoalowany sposób napomknal o rodzimej magii, dodajac,
ze on sam równiez jest magiem o nie byle jakich zdolnosciach, po czym jeszcze raz przywital
nowych kaplanów i ich „bogów z dalekich i wysokich stron”. Po zlozeniu oficjalnych wizyt u
rodziny królewskiej misjonarzy rozeslano na poszczególne wyspy, by tam rozpoczeli swoja
dzialalnosc. Hewahewa postanowil przylaczyc sie do grupy, która wyslano do pracy w Honolulu.
Od razu znalazl sie jednak w trudnej sytuacji, poniewaz, jak wkrótce sie okazalo, biali kahuni nie
znali zadnej magii. Byli tak samo bezradni jak spalone drewniane bozki. Slepi, slabi i chromi
liczac na pomoc, przybywali przed ich oblicze i odchodzili z niczym. Czegos tu brakowalo.
Miejscowi kahuni potrafili zdzialac o wiele wiecej przy pomocy swych bozków, a nawet i bez
nich. Po jakims czasie okazalo sie, ze nowi kaplani potrzebuja swiatyn. Hewahewa i jego ludzie,
pelni nadziei, zabrali sie do pracy przy budowie kosciola. Byla to olbrzymia budowla, ukladana z
ciosanego kamienia i uplynelo wiele czasu, zanim zostala ukonczona. Kiedy jednak w koncu ja
wzniesiono i poswiecono, okazalo sie, ze misjonarze nadal nie umieja uzdrawiac chorych, nie
mówiac juz o wskrzeszaniu zmarlych, czego od nich oczekiwano. Hewahewa przynosil kaplanom
pozywienie i serdecznie sie z nimi zaprzyjaznil. Poczatkowo nieraz wspominali o nim w swoich
listach i pismach. Ale wkrótce po ukonczeniu budowy kosciola w Waiohinu, jego imie zniknelo
ze stron raportów misyjnych. Nalegano, by przystapil do Kosciola chrzescijanskiego i zmienil
wiare. Odmawial i, jak mozemy sie domyslac, powrócil do magii, która znal. Polecil swym
przyjaciolom kahunom, by pozostali wierni dawnym zwyczajom i praktykom leczniczym. Po
kilku latach wodzowie plemienni przyjeli od chrzescijan spiewanie hymnów, czytanie, pisanie i
wszystko to, co szybko pozwolilo im wkroczyc na droge narodów cywilizowanych. Wówczas
misjonarze wyjeli kahunów spod prawa. Pozostawali wiec poza prawem, ale poniewaz zaden
hawajski policjant czy urzednik bedacy przy zdrowych zmyslach, nie osmielilby sie zaaresztowac
kahuny wiedzac, ze ten posiada tajemna sile, magia rozwijala sie dalej - za plecami bialych.
Tymczasem budowano nowe szkoly i Hawajczycy w niewiarygodnie szybko przyswajali sobie
wszelkie atrybuty cywilizacji: brali udzial w coniedzielnych mszach, spiewali i modlili sie jak
najglosniej, a w poniedzialki chodzili do diakona (który przypuszczalnie w pozostale dni byl
kahuna), by ich uzdrowil lub zmienil im przyszlosc, jesli akurat znajdowali sie w centrum
nieszczesliwego biegu wydarzen. W odludnych zakatkach wysp kahuni otwarcie uprawiali swa
sztuke. W poblizu wulkanu kilku z nich nadal skladalo rytualne ofiary bogini Pele. Niektórzy
sluzyli turystom za przewodników i zadziwiali ich pewna sztuka magiczna, o której szczególowo
opowiem pózniej. Powrócmy do mojej historii. Przeczytalem wszystkie wypozyczone ksiazki i
zgodzilem sie z ich autorami, ze kahuni nie znaja zadnej prawdziwej magii. Ponownie wiec z
satysfakcja stwierdzilem, ze wszystkie opowiesci, jakie slyszalem, sa tylko wytworem
wyobrazni. W nastepnym tygodniu zostalem przedstawiony mlodemu Hawajczykowi. Po
ukonczeniu nauki w szkole postanowil on wykazac sie swoja wysoka wiedza i zlamac miejscowy
przesad zabraniajacy wchodzenia do pewnej opuszczonej, rozsypujacej sie swiatyni, by tym
samym jej nie skalac. Ta demonstracja przybrala nieoczekiwany obrót. Poczul nagle, ze jego nogi
staly sie bezwladne. Kiedy z najwiekszym trudem wyczolgal sie ze swiatyni, przyjaciele zaniesli
go do domu. Lekarz z plantacji nie potrafil mu pomóc, dopiero wezwany kahuna zdolal go
uzdrowic. Nie wierzylem w te opowiesc, ale tez nie mialem mozliwosci, by poznac prawde.
Pytalem niektórych starszych bialych z sasiedztwa, co mysla o kahunach, ale oni niezmiennie
radzili mi, bym nie wtykal nosa w te sprawy. Pytalem tez wyksztalconych Hawajczyków, ale
zbywali mnie niczym. Po prostu nie odpowiadali. Albo tylko smiali sie z moich pytan, albo w
ogóle je ignorowali. Taka sytuacja trwala przez caly rok, a potem jeszcze przez dwa kolejne lata.
Co roku zmienialem szkole. Za kazdym razem trafialem w jakis odlegly zakatek wyspy, gdzie
zycie tubylców toczylo sie wartkim nurtem podziemnym. W trzecim roku mego pobytu na
Hawajach znalazlem sie wsród niewielkiej, zywotnej spolecznosci drobnych plantatorów kawy i
rybaków osiadlych na wzgórzach wzdluz wybrzeza. Wkrótce dowiedzialem sie, ze urocza,
starsza dama, mieszkajaca w tym samym wiejskim hoteliku co ja, byla misjonarka i co niedziela
wyglaszala kazania do najwiekszego w tej okolicy zgromadzenia Hawajczyków. Pózniej
powiedziano mi, ze nie byla ona zwiazana z kosciolami misyjnymi ani z zadnymi innymi
organizacjami religijnymi. Dzialala na wlasna reke. Byla bardzo przewrazliwiona na punkcie
swej pracy misyjnej i latwo wpadala w gniew. Z czasem dowiedzialem sie, ze byla córka
czlowieka, który kiedys chcial wypróbowac skutecznosc swych modlitw chrzescijanskich
przeciwko magii miejscowego kahuny. Ten ostatni przyjal wyzwanie i przysiagl, ze wymodli
smierc dla calej kongregacji Hawajczyków, dla kazdego jej czlonka z osobna, aby w ten sposób
udowodnic, ze jego wierzenia sa bardziej skuteczne i blizsze prawdy niz zabobony
chrzescijanskie. Przegladalem nawet pamietnik owego zarliwego, lecz nierozwaznego
chrzescijanina. Notowal w nim smierc kolejnych czlonków zgromadzenia, a potem nagla
ucieczke tych, którzy pozostali przy zyciu. W pamietniku widnialo kilka nie zapisanych stron i
byla luka w datach. Córka misjonarza wyjasnila mi, ze zdesperowany ojciec opuscil swa parafie,
nauczyl sie stosowania magii w modlitwie smierci i potajemnie odmówil te modlitwe przeciwko
owemu kahunie. Kahuna nie spodziewal sie, ze zostanie zaatakowany wlasna bronia, nie podjal
wiec zadnych srodków ostroznosci. Zmarl po trzech dniach. Pozostali przy zyciu czlonkowie
zgromadzenia powrócili na lono Kosciola... pamietnik z radoscia odnotowywal ich powrót.
Misjonarz jednak zmienil sie od tego czasu. Poszedl na najblizsze tajne posiedzenie organizacji
misyjnej w Honolulu i wyglosil tam slowa lub popelnil czyny, o których milcza wszystkie
dostepne relacje. Mozliwe, ze tylko odpowiadal na zarzuty atakujacych go misjonarzy. W
kazdym razie poprzysiagl, ze nigdy juz nie zjawi sie na konklawe, i slowa dotrzymal. Ale
Hawajczycy zrozumieli, co sie stalo. Hawajska ksiezniczka ofiarowala mu pas ziemi, szeroki na
pól mili i ciagnacy sie od fal przybrzeznych az do górskich szczytów. Tutaj, na plazy, gdzie przed
prawie piecdziesieciu laty wyladowal i zostal zabity kapitan Cook, tkwily ruiny jednej z
najpiekniejszych na tym ladzie swiatyn. Ze swiatyni tej co roku wyruszala procesja z figurkami
bozków. Procesja kroczyla droga, która do dzisiejszego dnia zwana jest „Sciezka Bogów”. Dalej
od wybrzeza, ale w tej samej okolicy, stal maly kosciólek z odlamków raf koralowych,
zbudowany rekami tubylców. Tutaj córka misjonarza miala ponoc wyglaszac kazania
szescdziesiat lat pózniej. Na poczatku czwartego roku mojego pobytu na wyspach
przeprowadzilem sie do Honolulu. Kiedy juz osiedlilem sie tam na dobre, znalazlem troche
czasu, by zwiedzic muzeum biskupie (Bishop Museum), slynna instytucje ufundowana przez
hawajska rodzine królewska i przeznaczajaca czesc swych dochodów na utrzymanie szkoly dla
dzieci pochodzenia hawajskiego. Powodem mojej wizyty byla próba odnalezienia kogos, kto
móglby udzielic mi rzetelnych informacji o kahunach. Sprawa ta dreczyla mnie tak bardzo, ze
stalo sie to juz wrecz nie do zniesienia. Odczuwalem zlosc i za wszelka cene pragnalem znalezc
rozwiazanie, ostateczne i rozstrzygajace. Slyszalem, ze kurator muzeum wiele lat swego zycia
poswiecil badaniom spraw hawajskich, mialem wiec nadzieje, ze uslysze od niego prawde,
podana w chlodnej, naukowej i rzeczowej formie. Przy wejsciu poznalem czarujaca Hawajke,
pania Webb. Opowiedzialem jej szczerze o celu mojej wizyty. Przez chwile z uwaga wpatrywala
sie we mnie, po czym powiedziala: „Najlepiej prosze pójsc na góre do doktora Brighama. Jest w
swym biurze pietro wyzej”. Doktor Brigham odwrócil sie od biurka, gdzie badal przez lupe jakis
preparat botaniczny. Spojrzal na mnie przyjaznie niebieskimi oczyma. Byl wielkim naukowcem,
autorytetem w swej dziedzinie, znanym i podziwianym w British Museum za wysoki poziom
badan i wydane drukiem prace naukowe. Mial 82 lata, byl wysokiego wzrostu, brodaty, ze spora
lysina. Posiadal niewiarygodnie bogata i wszechstronna wiedze naukowa i wygladal jak swiety
Mikolaj (zob. Who's Who in America z lat 1922-1923, haslo: William Tufts Brigham). Usiadlem
na wskazanym mi krzesle, przedstawilem sie i zaczalem wyjasniac, co mnie do niego sprowadza.
Sluchal uwaznie, zadawal pytania na temat spraw, o których slyszalem, miejscowosci, w których
mieszkalem, i ludzi, których poznalem. Na moje pytania o kahunów odpowiadal pytaniami o
wnioski, do jakich doszedlem w swoich dociekaniach. Wytlumaczylem mu, ze jestem absolutnie
przekonany, iz cala ta sprawa to przesad, oddzialywanie za pomoca sugestii badz tez stosowanie
jakiejs trucizny macacej umysly. Przyznalem jednak, ze mimo wszystko chcialbym porozmawiac
z kims, kto dostarczylby mi prawdziwych informacji i pomógl rozwiac resztki dreczacych
watpliwosci. Minela dluzsza chwila, po czym pan Brigham wprost zarzucil mnie pytaniami.
Zdawalo sie, iz zapomnial o celu mej wizyty. Cala uwage poswiecil wybadaniu mojej osoby.
Chcial wiedziec, jakie mam wyksztalcenie, co przeczytalem, gdzie studiowalem i co sadze o
szeregu spraw nie majacych nic wspólnego z zagadnieniami, o które wczesniej go pytalem.
Zaczynalem sie juz niecierpliwic, gdy znienacka rzucil na mnie spojrzenie tak surowe, ze
poczulem przestrach. - Czy moge ufac, ze zachowa pan w tajemnicy moje zwierzenia? - zapytal.
- Mam juz jakas pozycje w swiecie nauki i chcialbym ja utrzymac - usmiechnal sie - nawet mimo
mojego podeszlego wieku. Zapewnilem go, ze wszystko, co mi powie, nie wyjdzie poza sciany
jego biura, i czekalem. Zastanawial sie przez chwile, po czym wolno zaczal mówic: - Przez
czterdziesci lat poznawalem kahunów, by znalezc odpowiedz na postawione przez pana pytanie.
Kahuni rzeczywiscie posluguja sie sila, która pan nazwal magia. Uzdrawiaja. Zabijaja.
Spogladaja w przyszlosc i zmieniaja ja zgodnie z zyczeniem klienta. Wielu bylo wsród nich
oszustów, ale byli tez i prawdziwi geniusze. Niektórzy nawet uzywali magii, by chodzic po
ogniu, po potokach goracej lawy, na tyle tylko zastyglej, ze unosila ciezar czlowieka. Urwal
gwaltownie, jakby w obawie, ze powiedzial za duzo. Osunal sie na oparcie swego obrotowego
krzesla i obserwowal mnie spod wpól przymknietych powiek. Nie jestem pewien, ale chyba
wymamrotalem „dziekuje”. Unioslem sie z krzesla i znów na nie opadlem. Wpatrywalem sie w
niego bezmyslnie przez dluga chwile. Nagle bowiem poczulem sie niepewnie, nie wiedzac jak
dalej poprowadzic rozmowe. Doktor wypowiedzial jasno to wszystko, co ja ukrywalem w sobie
tak gleboko przez trzy lata. W duchu spodziewalem sie jakiegos oficjalnego wyjasnienia,
zamykajacego na zawsze sprawe kahunów i obiecalem juz sobie, ze nigdy nie powróce do nich i
do ich zabobonów. A teraz znowu znalazlem sie na bezdrozach i, juz nie po dziurki w nosie, ale
po sam jego ciekawski koniuszek, wpadlem w otchlan tajemniczosci. Chyba zaczalem wówczas
mówic cos bez zwiazku, nigdy pózniej nie moglem sobie tego przypomniec. Pamietam tylko, ze
w koncu udalo mi sie wykrztusic: - Chodzenie po ogniu? Po goracej lawie? Nigdy o tym nie
slyszalem... - zawahalem sie przez chwile. - Jak oni to robia? Doktor otworzyl szeroko oczy,
pózniej je przymknal, a jego krzaczaste brwi uniosly sie niemal. po lysine. Siwa broda zaczela sie
trzasc i znów opadl na oparcie krzesla, wybuchajac smiechem, od którego zadrzaly sciany. Smial
sie tak, ze lzy splywaly po jego rózowych policzkach. - Prosze wybaczyc - zlapal wreszcie
oddech i pojednawczo polozyl mi reke na kolanie, druga ocierajac sobie oczy. - Panskie pytanie
tak mnie ubawilo, bo ja sam przez czterdziesci dlugich lat usiluje sobie na nie odpowiedziec bez
rezultatu. I tak lody zostaly przelamane. Chociaz mialem gluche, dreczace poczucie, ze znów
wpadlem w wir spraw, od których zamierzalem uciec, zaczelismy rozmawiac. Stary uczony tez
kiedys byl nauczycielem. Mial dar prostego i bezposredniego prowadzenia dyskusji nawet na
najtrudniejsze tematy. Dopiero wiele tygodni pózniej zrozumialem, ze wówczas wskazal mi
droge, uznal za s•;rojego czlowieka. Niczym stary biblijny Eliasz, zarzucil plaszcz na ramiona,
czyniac swoim sluga, zanim odejdzie na zawsze. Powiedzial mi pózniej, ze juz od dawna szukal
mlodego czlowieka, któremu móglby przekazac cala swoja wiedze naukowa i powierzyc
tajemnice odkryte w nowej i niezbadanej dziedzinie magii. Nieraz podczas upalnych nocy, kiedy
wyczuwal moje zniechecenie i niewiare w mozliwosc poznania sekretów magii, mawial: -
Zrobilem zaledwie pierwszy krok. To, ze ja juz nie zdaze uzyskac odpowiedzi na dreczace mnie
pytania, wcale nie znaczy, ze ty ich nie znajdziesz. Pomysl tylko, jak wiele wydarzylo sie za
mojego zycia. Narodzila sie nauka psychologii. Wiemy juz, czym jest podswiadomosc. Zwróc
uwage na nowe zjawiska obserwowane i zapisywane kazdego miesiaca przez towarzystwa badan
parapsychicznych. Pracuj nad tym nieustannie. Trudno powiedziec, kiedy uda ci sie odnalezc
klucz do zagadki i kiedy jakies nowe odkrycie pomoze ci zrozumiec, dlaczego kahuni
przestrzegali swych niezwyklych rytualów i co dzialo sie wtedy w ich umyslach. Innym znów
razem doktor odkrywal przede mna zakamarki swej duszy. Wielka to byla dusza, a zarazem
prosta. Ten bardzo stary juz czlowiek zywil niemal dziecinna tesknote, by poznac sekret
kahunów. Nie ulegalo jednak watpliwosci, ze piasek w klepsydrze jego zycia przesypie sie do
konca, zanim nadejdzie sukces. Kahuni zaniechali juz przekazywania swym synom i córkom
sekretów dawnej wiedzy, wiedzy, jaka rodzice powierzali dzieciom pod przysiega zachowania
scislej tajemnicy. Ci, którzy dokonywali niegdys natychmiastowych uzdrowien, którzy potrafili
chodzic po ogniu i zmieniac przyszlosc, powymierali przed 1900 rokiem - wielu z nich to starzy,
drodzy przyjaciele doktora. Zostal sam na scenie, na której tak niewiele mozna bylo teraz
zdzialac. A jednoczesnie w myslach jego panowal chaos. Nie miescilo mu sie w glowie, ze choc
przez tyle lat sledzil prace kahunów, przyjaznil sie z nimi, chodzil po ogniu przy ich pomocy, to
jednak nadal nie mial najmniejszego pojecia, na czym polegaly ich magiczne dzialania. Moze z
wyjatkiem modlitwy smierci, która, jak mi wyjasnil, nie byla prawdziwa magia, lecz
spirytystycznym zjawiskiem na wysokim poziomie. Czasami siadywalismy w ciemnosci na
werandzie, przy kawalku zarzacej sie huby, w obronie przed komarami. Doktor powracal do
rozmaitych watków naszych rozmów, by upewnic sie, ze wszystko dobrze zapamietalem. Nieraz
mawial na zakonczenie: - Moge udowodnic, ze ani jedno z istniejacych wyjasnien magii
kahunów nie wytrzymuje krytyki. Ten rodzaj magii nie polega na sugestii ani na niczym, co
znane jest psychologom. Kahuni poslugiwali sie sila, która musimy jeszcze zbadac, a jest ona
czyms niezmiernie waznym. Po prostu musimy ja odkryc, a odkrycie to zrewolucjonizuje swiat.
Zmieni ogólne pojecie nauki. Uporzadkuje sprzeczne ze soba wierzenia religijne... - Pamietaj -
mówil dalej - gdy bedziesz zajmowal sie magia, zawsze miej na uwadze trzy rzeczy. Musi istniec
jakas forma swiadomosci, która kieruje procesami magii i jest ich motorem. Ona to panuje nad
temperatura ciala przy chodzeniu po goracej lawie. Istnieje tez jakas nie znana nam sila
sprawcza. A wreszcie, musi tez istniec pewna substancja, widzialna lub nie, za pomoca której
owa sila moze dzialac lub byc przez nia przenoszona. Nigdy nie zapominaj o tych trzech
rzeczach, a kiedy uda ci sie rozwiklac jedna z nich, moze cie to doprowadzic do dwóch
pozostalych. Tak wiec stopniowo przejmowalem materialy zgromadzone przez niego w tej
niezwyklej dziedzinie. Poznawalem dokladnie wszystkie przypuszczenia, watpliwosci i
sprawdzone informacje na temat kahunów. Podjalem wkrótce próbe odnalezienia zyjacych
jeszcze kahunów i za wszelka cene staralem sie wydobyc od nich chocby czesc Tajemnicy. Kiedy
tylko poslyszalem jakas historie o ich wyczynach, niezmiennie stawialem memu rozmówcy
pytanie: „Kto ci o tym powiedzial?”. I tak, po nitce do klebka, usilowalem dotrzec do
jakichkolwiek sladów. Czasami udawalo mi sie odnalezc czlowieka, którego dotyczyla
opowiedziana mi historia i wydobywalem z niego najdrobniejsze szczególy o tym, co sie
wydarzylo. Najwieksza trudnosc sprawialo mi znalezienie kontaktu z kims, kto sam uprawial
magie. Zazwyczaj bylo to calkiem niemozliwe. Kahuni, nauczeni przykrym doswiadczeniem,
unikali bialych. Zaden Hawajczyk nie osmielil sie przyprowadzic do kahunów bialego
przyjaciela bez ich wyraznego pozwolenia - a prawie nigdy go nie udzielano. Doktor Brigham
zmarl cztery lata po naszym poznaniu sie. Czulem wielki ciezar na sercu i mialem przerazajaca
swiadomosc, iz byc moze jestem jedynym bialym na swiecie, który wie wystarczajaco duzo, by
nadal prowadzic badania nad miejscowa magia, odchodzaca tak szybko w zapomnienie.
Zdawalem sobie sprawe, ze jesli mi sie nie powiedzie, swiat przypuszczalnie na zawsze straci
szanse poznania systemu, który móglby stanowic niezmierna wartosc dla ludzkosci. Wraz z
doktorem Brighamem, pelni nadziei, sledzilismy kiedys nowe odkrycia w psychologii i
parapsychologii, lecz, niestety, zmuszeni bylismy z przykroscia stwierdzic, ze obie te nauki
wykazywaly znamiona stagnacji. Mimo ze Towarzystwo Badan Parapsychicznych angazowalo w
swe prace ponad stu znanych naukowców, przez ponad pól wieku nie powstala zadna teoria,
która tlumaczylaby chocby tak proste zjawiska jak telepatia czy sugestia, nie mówiac juz o
ektoplazmie, aportach czy materializacji. Minelo wiele lat. Nie czynilem zadnych postepów, az w
koncu, w 1931 roku, musialem uznac swa kleske. Wtedy to opuscilem wyspy. W Kalifornii z
umiarkowanym zapalem nadal sledzilem odkrycia psychologiczne, które moglyby rzucic nowe
swiatlo na ów problem. Nic sie jednak nie dzialo. I nagle, w 1935 roku, zupelnie niespodziewanie
obudzilem sie w srodku nocy, olsniony koncepcja, która wiodla prosto do rozwiklania zagadki.
Gdyby doktor Brigham jeszcze zyl, z pewnoscia razem ze mna oblalby sie rumiencem wstydu.
Oto obaj przegapilismy rozwiazanie tak proste i oczywiste, ze uszlo naszej uwadze. Bylo ono jak
przyslowiowe okulary tkwiace na nosie, których bezskutecznie szukalismy tyle czasu. Owa mysl,
która obudzila mnie w srodku nocy, uprzytomnila mi, ze w mowie potocznej kahunów istnialy z
pewnoscia nazwy, którymi okreslali oni elementy swej magii. Bez takich nazw nie mogliby
przekazywac swej wiedzy z pokolenia na pokolenie. Jako ze poslugiwali sie jezykiem
hawajskim, te slowa równiez musialy pochodzic z tego jezyka. A poniewaz misjonarze
rozpoczeli opracowywanie slownika hawajsko-angielskiego juz w 1820 roku - nadal zreszta jest
on w uzyciu - i poniewaz z pewnoscia nie mieli wystarczajaco duzo informacji o miejscowej
magii, by poprawnie przetlumaczyc opisujace ja slowa, bylo oczywiste, ze podane w slowniku
znaczenia sa albo niescisle, albo zupelnie bledne. Jezyk hawajski sklada sie ze slów utworzonych
z krótkich rdzeni. Przetlumaczenie tego rdzenia da mi pierwotne znaczenie wyrazu. A wiec do
dziela! Wybiore slowa uzywane przez kahunów w zapisanych piesniach i modlitwach i
powtórnie przetlumacze je na podstawie ich etymologii. Nastepnego ranka przypomnialem sobie
cos waznego. Otóz na Hawajach wszyscy zgodnie twierdzili, iz kahuni nauczali, ze kazdy
czlowiek ma dwie dusze lub dwa duchy. Nikt jednak nie traktowal powaznie owego jawnie
mylnego wierzenia. Jak czlowiek moze miec dwie dusze? Co za absurd! Co za ciemnota!...
Poszukalem wiec dwóch slów okreslajacych dwie dusze. Tak jak sie spodziewalem, oba
znajdowaly sie w reprincie starego slownika, który wyszedl spod pras drukarskich w 1865 roku,
kilka lat po odkryciu mesmeryzmu, w poczatkowym okresie badan parapsychicznych i na
dwadziescia lat przed narodzinami najmlodszej z nauk - psychologii. Slownik podawal:
U-ni-hi-pi-li - kosci nóg i ramion u czlowieka. Unihipili to
nazwa klasy bogów akuanoho; aumakua to inna kategoria
bogów; byly to duchy ludzi zmarlych. U-ha-ne - duch, dusza
czlowieka. Zjawa lub duch osoby zmarlej. Uwaga;
Hawajczycy sadzili, iz kazdy czlowiek ma dwie osobne dusze:
jedna umiera wraz z cialem, a druga zyje nadal, moze byc
widzialna lub nie. Nie ma z osoba zmarlego wiekszego
zwiazku niz jego cien. Zjawy te potrafia mówic, plakac, zalic
sie itp. Uwazano, ze sa ludzie, którzy umieja j e wpedzac w
zasadzke i chwytac [W jezyku hawajskim wymowa
samoglosek jest taka sama jak w lacinie.]. Bylo oczywiste, ze dawni
misjonarze, twórcy slownika, porozumiewali sie z Hawajczykami w sprawie ustalenia znaczen
tych dwóch slów. Otrzymywali jednak sprzeczne informacje i czynili wszystko, co w ich mocy,
by je uporzadkowac i oba slowa wlaczyc jako hasla do slownika. Charakterystyczna cecha
unihipili, poza tym ze slowo to okreslalo ducha, byl jego prawdopodobny zwiazek z rekami lub
nogami czlowieka. Uhane równiez bylo duchem, ale takim, który umial mówic, nawet jesli byl
zaledwie cieniem zwiazanym z osoba zmarlego. Poniewaz pierwsze slowo bylo dluzsze i mialo
najwiecej rdzeni, od niego zaczalem prace nad tlumaczeniem etymologicznym. Slowo zawieralo
siedem rdzeni, a niektóre z nich mialy do dziesieciu znaczen. Moje zadanie polegalo na
uszeregowaniu znaczen tak, by wylowic te, które mogly byc zastosowane w magii kahunów. Oto
stal przede mna stóg siana, a ja mialem w nim znalezc przyslowiowa igle. Wydawalo mi sie to
nader intrygujace. Przypomnialem sobie wskazówke doktora Brighama, by zawsze szukac w
magii trzech rzeczy: swiadomosci, towarzyszacej przy chodzeniu po ogniu i przy innych
magicznych czynach, sily potrzebnej do osiagniecia magicznych wyników oraz materialnej
substancji, widzialnej lub nie, przez która sila moze dzialac. Tak, mialem podjac próbe
odnalezienia trzech igiel. (W koncu je znalazlem: dwie pierwsze przed uplywem roku, ostatnia -
po szesciu latach). Prawie natychmiast, niemal przed nadejsciem pory lunchu, odkrylem
PODSWIADOMOSC, ale nie te w znaczeniu uzywanym przez ludzi bialych. Podswiadomosc
magów miala o wiele szerszy zakres i byla czyms duzo bardziej naturalnym. Poczulem sie tak
zaskoczony tym odkryciem, ze przez kilka minut nie moglem przyjsc do siebie. To
niewiarygodne, zeby kahuni znali juz podswiadomosc, ale dowody byly niezaprzeczalne. Oto jak
brzmialo etymologiczne wyjasnienie okreslen duchów, których nazwy znajdowaly sie w slowach
unihipili i uhane: Oba sa duchami (rdzen u), a rdzen ten znaczy: „zalic sie”. Tak wiec duchy te
umieja sie zalic. Natomiast element hane w wyrazie uhane oznacza mówic, a wiec duch, którego
nazwa zawarta jest w tym slowie, potrafi mówic. Poniewaz tylko istoty ludzkie posiadaja
zdolnosc mówienia, duch ten musi byc duchem czlowieka. Rodzi sie zatem pytanie o nature
pierwszego ducha. Moze on sie zalic, ale to potrafia równiez zwierzeta. Nie jest duchem
czlowieka, jako ze nie mówi, ale raczej duchem zwierzecia, który sie zali. Uhane plakalo i slabo
mówilo. Uwaga przy hasle w slowniku wyraznie podkreslala, ze uhane to nic wiecej, jak tylko
cien zwiazany z osoba zmarla. Najwidoczniej byl to jakis slaby i niezbyt wazny „mówiacy” duch.
Unihipili, inaczej wymawiane uhinipili, dostarcza wiecej danych etymologicznych do
wyjasnienia slowa. W ten sposób otrzymujemy nastepujace okreslenia: a) jest to duch, który
moze ubolewac, ale nie umie niczego powiedziec (u); b) jest to cos, co pokrywa cos innego i
ukrywa to lub tez samo jest ukryte pod jakims przykryciem czy zaslona (uhi); c) jest to duch
towarzyszacy innemu, polaczony z innym, jest lepki i przykleja sie do innego. Przypisany jest
innemu i jest mu podlegly (pili); d) jest to duch, który dziala potajemnie, cicho i bardzo ostroznie,
ale nie wykonuje pewnych rzeczy w obawie przed gniewem bogów (nihi); e) jest to wreszcie
duch, który moze wysunac sie z czegos, wzniesc sie ponad to, moze tez wyciagnac cos z czegos,
tak jak monete z kieszeni. Pozada niektórych rzeczy bardzo goraco. Jest uparty i niechetny,
gotowy odmówic wykonania polecenia. Rozplywa sie, wsiaka lub calkowicie miesza z czyms
innym. Zwiazany jest z powolnym kapaniem wody lub wytwarzaniem i wydzielaniem
zyciodajnej wody, czegos w rodzaju „wody piersi”, czyli mleka karmiacej matki (u w swych
kilku znaczeniach). (Uwaga: pózniej dowiedzialem sie, ze woda jest symbolem ludzkiej sily
zyciowej. Tak wiec odnalazlem pierwsza igle. Dwa swiadome duchy ludzkie to dwie trzecie
nastepnej igly. Natomiast trzecia igla ukryta jest w znaczeniu slowa „lepki” lub „przylegac”,
„przyklejac sie”). Podsumowujac dotychczasowe uwagi, mozna wiec stwierdzic, ze pojecia
swiadomosci i podswiadomosci u kahunów zdaja sie oznaczac, wnioskujac z etymologii nazw,
pare duchów scisle zwiazanych z cialem - kierowanym przez podswiadomosc i sluzacym do
przechowywania i okrywania ich obu. Duch swiadomosci jest bardziej ludzki i ma zdolnosc
mówienia. Wrazliwy duch podswiadomosci zalewa sie lzami, jest uczuciowy i w rozmaity
sposób posluguje sie energia zyciowa ciala. Wykonuje zdania w tajemnicy, z milczaca
ostroznoscia, jest uparty i gotowy odmówic posluszenstwa. Odmawia wykonywania rozkazów,
gdy obawia sie bogów (zachowuje kompleksy, czyli mocno utrwalone przekonania). Przenika lub
wsiaka w ducha swiadomosci, by dawac wrazenie, ze tworzy z nim jednosc. (Uzycie w magii
slowa „lepki” jako symbolu i wzmianka o zdolnosci „wysuwania” lub „wyciagania czegos z
czegos innego” stana sie zrozumiale pózniej). Przekonany, ze kahuni juz od tysiecy lat znali te
wszystkie zjawiska psychologii, które my poznalismy dopiero w ostatnich kilku latach, nabralem
calkowitej pewnosci, ze ich zdolnosc poslugiwania sie magia wynikala ze znajomosci waznych
czynników psychologicznych przez nas jeszcze nie odkrytych. Niebawem stalo sie jasne, iz
nadajac nazwy elementom psychologii i zawierajac w etymologii tych slów symboliczne
znaczenia dla wskazania ich powiazan, pierwsi kahuni wykonali kapitalna prace. Jedyna powazna
przeszkoda byla okolicznosc, iz symbole zastepowaly nazwy elementów magii, których natury
nie moglem na razie pojac. Szukajac goraczkowo symbolicznych znaczen owych slów,
powrócilem do lektury sprawozdan na temat zjawisk psychologicznych. Sprawdzalem po kolei
kazde oddzielne zjawisko i usilowalem zlokalizowac jego symboliczny odpowiednik w
etymologii terminów uzywanych przez kahunów. Po kilku miesiacach zrozumialem, ze, jak na
poczatek, zrobilem juz wszystko, co mozna, dopasowujac bardziej usystematyzowana przeze
mnie psychologie do zewnetrznych rytualów magii kahunów. Uznalem, ze wnioski, do których
udalo mi sie dojsc, sa zbyt cenne, by ukrywac je przed swiatem. Napisalem wiec prace o moich
odkryciach i o wiedzy kahunów w ogólnosci [M.F. Long, Recouering The Ancient Magic, wyd.
Rider& Co., Londyn 1936.]. Angielska publikacja tej ksiazki przyniosla mi lawine listów, na
czwartej stronie okladki umiescilem bowiem swoje nazwisko, adres i prosbe do czytelników, by
pisali do mnie, jesli maja jakies ciekawe wiadomosci na interesujacy mnie temat. Niestety, nie
otrzymalem zadnej pomocnej informacji, chociaz listy roily sie od przypuszczen i domyslów.
Minal rok od wydania mojej ksiazki, gdy pewnego dnia nadszedl list od emerytowanego
angielskiego dziennikarza. Nazywal sie William Reginald Stewart. To, co mial do powiedzenia,
bylo niezmiernie wazne. Niezwykle zainteresowal go fakt, ze w mojej ksiazce opisywalem te
sama magie, z która zetknal sie w latach mlodosci. Wiedzial, ze poslugiwali sie nia czlonkowie
plemienia Berberów z Afryki Pólnocnej, mieszkajacego w górach Atlas. Ze zdumieniem
stwierdzil, ze afrykanscy Berberowie uzywali w magii tych samych slów, co hawajscy kahuni,
uwzgledniajac, oczywiscie, róznice dialektów. Po przeczytaniu mojej ksiazki wyszperal swoje
pozólkle juz notatki i porównal slowa, które, jak go poinformowano, nalezaly do tajemnego
jezyka magii. Okazalo sie, ze hawajskie slowo kahuna brzmialo u Berberów quahuna, a hawajski
wyraz okreslajacy kobiete-kahunke, czyli kahuna wahini, wystepowalo jako quahini. Slowo
oznaczajace boga brzmialo w obu jezykach prawie tak samo: akua i atua, tak jak i wiele innych
sprawdzonych przez nas wyrazów. Poniewaz plemiona Berberów mówily jezykiem zupelnie
róznym od dialektów Polinezji, odkrycie podobienstwa jezyków opisujacych magie obu tych
ludów stanowilo niezbity dowód, ze albo Berberowie i Polinezyjczycy mieli wspólnych
przodków, albo w czasach starozytnych ludy te kontaktowaly sie ze soba. Stewart uslyszal o
plemieniu Berberów i o ich magii, kiedy poszukiwal zlóz naftowych dla jakiejs dunskiej spólki i
jako niezalezny dziennikarz oraz znawca Afryki Pólnocnej pracowal w charakterze
korespondenta dla „Christian Science Monitor”. Wzial wówczas urlop, wynajal przewodników i
wyruszyl na poszukiwanie owego plemienia. W koncu odnalazl je i poznal maga, którym byla
kobieta. Po wielu namowach zaadoptowala go i uznala za swego rodzonego syna, by umozliwic
mu poznanie sekretów magii. Kobieta owa nazywala sie Lucchi i miala siedemnastoletnia córke,
której wlasnie zaczela udzielac tajemnych nauk. Stewartowi pozwolono sie do niej przylaczyc.
Nauke rozpoczeto od legendarnej historii plemiennej, która opowiadala o zyciu dwunastu
plemion kahunów na wielkiej pustyni Saharze, zielonej wówczas i pelnej rzek urodzajnej krainie.
Z czasem rzeki powysychaly i plemiona przeniosly sie w doline Nilu. Tam, stosujac magie,
pomagano ciac bloki skalne, zwozic je na miejsce budowy i wznosic Wielka Piramide. W
tamtych czasach ludy owe rzadzily Egiptem, górujac nad innymi dzieki swej magii. Kahunka
opowiadala dalej, jak jej wspólplemiency przewidywali, ze nadejda czasy ogólnej ciemnoty
intelektualnej i ich wiedza tajemna pójdzie w zapomnienie. Aby przechowac ten drogocenny
skarb dla przyszlych pokolen, dwanascie plemion wyruszylo na poszukiwanie jakiejs odleglej
krainy, gdzie mozna by sie przeniesc i przechowac Tajemnice (Hune), az czasy zmienia sie na
tyle, ze bedzie mozna zwrócic ja swiatu. Za pomoca parapsychiki odnaleziono na Pacyfiku
bezludna wyspe czekajaca na ich przybycie. Jedenascie plemion przeplynelo przez kanal do
Morza Czerwonego, dalej wzdluz wybrzezy Afryki i Indii, az do Pacyfiku: Po wielu latach sluch
o nich zaginal, przynajmniej dla czlonków pozostalego dwunastego plemienia. Owo plemie, z
jakichs nieokreslonych przyczyn, przenioslo sie na pólnoc i osiedlilo w górach Atlas. Mieszkalo
tam przez wieki, zachowujac Tajemnice i poslugujac sie magia. Wymieralo jednak stopniowo i
kiedy nadeszly czasy nowozytne, przy zyciu pozostala tylko jedna kahunka. Byla nia owa
nauczycielka imieniem Lucchi. Stewart stwierdzil, ze Berberowie byli plemieniem goscinnym,
czystym, bardzo inteligentnym, o wspanialej, starej kulturze. Mówili jezykiem mieszanym, tak
jak inne plemiona berberyjskie, ale kiedy przychodzilo do wykladania wiedzy tajemnej, uzywano
innego jezyka, gdyz tylko w nim mozna bylo odnalezc wlasciwe slowa dla nazwania elementów,
które istnieja w czlowieku i pozwalaja mu poslugiwac sie magia. Mlody Anglik mial duze
trudnosci jezykowe, czesto musial wykorzystywac swój francuski, aby zrozumiec dialekt
Berberów, a jednoczesnie pojac wlasciwie znaczenia tak zwanego jezyka tajemnego. Krok po
kroku przyswajal sobie podstawowe zalozenia filozofii magii. Jego nauczycielka wielokrotnie
demonstrowala mu sile swej magii przy uzdrawianiu chorych, swoja wladze nad ptakami,
drapieznikami, wezami i nad pogoda. Stewart robil duze postepy, opanowal teorie i niebawem
mial rozpoczac cwiczenia praktyczne. Pewnego mglistego popoludnia zdarzylo sie jednak
nieszczescie. W dolinie nie opodal obozowiska Berberów doszlo do strzelaniny miedzy dwiema
przejezdzajacymi tamtedy bandami. Zablakana kula smiertelnie ugodzila Lucchi w serce. Stewart
pozostal bez nauczycielki, bo jej córka wiedziala niewiele wiecej niz on sam. Nauka magii
zakonczyla sie. Zebral wiec swoje notatki, opuscil przyrodnich braci i siostry i powrócil do
dawnych zajec. Minelo trzydziesci lat i wtedy przeczytal moja ksiazke, gdzie, w przytaczanych
przeze mnie slowach hawajskich, rozpoznal wyrazy - pomijajac oczywiscie róznice w dialektach
- które przechowywal tak dlugo w swych zapiskach. Powiazania miedzy kahunami hawajskimi a
kahunami z Afryki Pólnocnej i moze z Egiptu staly sie oczywiste. Legendy hawajskie,
przekazywane ustnie mówily o historii tego ludu. Otóz Hawajczycy zyli kiedys na odleglym
rodzimym ladzie. W swoich wizjach ujrzeli Hawaje i wyruszyli na poszukiwania tej krainy. Ich
podróz zaczela sie od Morza Czerwonego Kane, co scisle zgadza sie z pogladem, ze przybyli z
Egiptu przez Morze Czerwone, które nosi taka nazwe po dzien dzisiejszy w trzech przynajmniej
jezykach. Legendy nie podaja wielu szczególów o poczatkach owej podrózy. Mówia jedynie o
kolejnych ladach, które mijali odkrywcy, plynac w wielkich podwójnych kanoe. Kiedy
wywiadowcy podrózujacy na czele dotarli wreszcie do osmiu nie zamieszkanych Wysp
Hawajskich, powrócili niebawem do najblizszej, lezacej na zachodzie, by zabrac pozostalych
czlonków plemienia, którzy zatrzymali sie tam na odpoczynek. Wszyscy osiedlili sie na
Hawajach. Tam budowali domy i stamtad organizowali dalsze wyprawy, z których przywozili
nasiona roslin, sadzonki drzew i zwierzeta. Po pewnym czasie wedrówki do sasiednich wysp
ustaly i przez wiele dlugich lat ludnosc ta zyla w zupelnym odosobnieniu. Kiedy wymarli
wszyscy czlonkowie rodziny królewskiej, wyruszono na inne wyspy, by odnalezc i przywiezc ze
soba jakiegos wysoko urodzonego ksiecia. Ksiaze przybyl wraz ze swymi ulubiencami, wsród
których znajdowal sie kahuna. Jesli mozemy wierzyc legendzie, kahuna ów wprowadzil na
Hawajach forme kahunaizmu, który zawieral niewiele magii, wymagal zas oddawania czci
bozkom i budowania swiatyn. I mimo ze kahuni nadal zachowywali wiedze tajemna w jej czystej
formie i stosowali ja w praktyce, to jednak istnialy w niej pewne slady dawnego skazenia,
pozostalosci kultu bozków i swiatynie. Starania uczonych, by wyjasnic pochodzenie
Hawajczyków przez badanie ich jezyka, nie przyniosly zbyt duzych sukcesów. Istnieje jedenascie
plemion polinezyjskich. Wszystkie mówia dialektami tego samego jezyka, ale u niektórych
spotyka sie wyrazy i wierzenia pochodzace z Indii, co latwo mozna stwierdzic. Slowa
polinezyjskie wystepuja wszedzie pomiedzy Pacyfikiem a Bliskim Wschodem. Slychac je na
Madagaskarze, co wskazuje na wczesne kontakty tutejszych mieszkanców z ludami mówiacymi
jezykiem polinezyjskim. Nawet w Japonii spotyka sie terminy i pojecia rodem z Polinezji. W
Indiach istnieje pewien zasób pojec zwiazanych z magia kahunów. Dzisiaj, co prawda, maja
wielce zmieniona forme i wyszly praktycznie z uzycia, ale ich wystepowanie wskazuje na
wspólne pochodzenie. Dzieki nieocenionej pomocy Stewarta i pelnemu korzystaniu z jego
wiedzy, jaka zdobyl w Afryce Pólnocnej, moglem kontynuowac moje poszukiwania. Powoli
rekonstruowalem Tajemnice, w miare jak jej symbole i zewnetrzne przejawy zestawialem z
wnioskami doktora Brighama, wysnutymi kiedys na podstawie obserwacji rytualów kahunów.
Niemozliwe byloby jednak ogarniecie znaczenia wszystkich slów i ceremonii, gdyby nie pewne
podstawowe odkrycia poczynione przez nowoczesna psychologie i parapsychologie. Na ich bazie
budowalem coraz pelniejsza teorie. Duza role odegraly równiez rozmaite wierzenia religijne, w
nich bowiem odnajdywalem sponiewierane szczatki pierwotnej filozofii Huny. Owe relikty,
chociaz tak znieksztalcone, dawaly wskazówke, gdzie mam szukac dalszych informacji, i
pomagaly weryfikowac niepewne materialy w miare ich odkrywania. Wkrótce po ukazaniu sie w
Anglii mojej publikacji nawiazalem korespondencje z ksiedzem Kosciola anglikanskiego, który
napisal do mnie od razu po przeczytaniu ksiazki. Prowadzil on badania psychologiczne nad
zjawiskiem psychicznego i duchowego uzdrawiania. Zainteresowal sie wiedza kahunów i wraz z
grupa asystentów postanowil wypróbowac niektóre magiczne sposoby leczenia. Podjeli sie oni
tego zadania po intensywnej wymianie listów ze mna. Szczególne sukcesy odnosili w
przypadkach obsesji. Rodzina jednego z wyleczonych pacjentów ofiarowala im duza sume
pieniedzy na rozwój prac eksperymentalnych. Duchowny i trzech czlonków jego zespolu ruszyli
w podróz do Kalifornii, by spotkac sie ze mna i przedyskutowac plany na przyszlosc. Ustalilismy
wszystkie szczególy, opracowalismy nawet projekt budynku, który mial byc niebawem
wzniesiony. Niestety, podczas ich drogi powrotnej do Anglii wybuchla II wojna swiatowa i
pokrzyzowala wszystkie zamiary. Po wojnie fundusze nie byly juz dostepne i grupa tych ludzi sie
rozpadla. Ich praca eksperymentalna dowiodla jednak, ze rekonstrukcja systemu Huny byla
wlasciwa, albowiem dzialal on w rekach osób obdarzonych wrodzonymi zdolnosciami i
gotowych poswiecic swój czas na nauke korzystania z dobrodziejstw tego systemu. Musieli tylko
wytrwale cwiczyc przy pomocy kogos doswiadczonego. Na Hawajach niewiele jest literatury
dotyczacej kahunów badz tez jest ona malo wiarygodna. Szczatkowe informacje dostepne w
ksiazkach, artykulach i broszurach nie wspominaja w ogóle o podstawowych mechanizmach
magii, o których pisalem w swej ksiazce. Autorzy przecza sobie wzajemnie, a gmatwanina ich
sadów jest dla czytelnika nie do rozwiklania. Badania doktora Brighama i moje wlasne sa na
wyspach prawie nieznane, a egzemplarze mej pierwszej ksiazki leza bezpiecznie schowane w
bibliotece w Honolulu. Udostepniane sa tylko na zyczenie tego, kto wie, ze tam sie znajduja. Czy
to na skutek blednego zrozumienia nauki kahunów, czy tez ze strachu przed realnym
niebezpieczenstwem, jakie niesie modlitwa smierci, mieszkancy wysp odrzucaja magie, zgodnie
z zasada „nie budzic licha”. Po tych wstepnych uwagach przejde teraz do szczególowego
przedstawienia Huny i przytocze wszystkie dostepne dowody swiadczace o poprawnosci tego
systemu jako zbioru faktów naukowych.

Rozdzial II Chodzenie po ogniu jako wstep do


magii Dwie cechy wyrózniaja psychologiczno-religijny system Tajemnicy (Huny) i
oddzielaja go od nowoczesnych systemów religijnych i psychologicznych. Pierwsza i
najwazniejsza wlasciwosc ten system DZIALA. Dziala dla kahunów, powinien dzialac i dla nas.
Druga cecha jest nie mniej wazna. System dziala dla wszystkich ludzi, bez wzgledu na ich
religijne zapatrywania. Najlepszym dowodem, ze magia dziala bez zarzutu, stosowana przez
ludzi rozmaitych wyznan, przez pogan i dzikich, jest CHODZENIE PO OGNIU, praktykowane
od wieków az po dzien dzisiejszy w wielu czesciach swiata. Chodzenie po ogniu polega na
kontakcie stóp z plonacym weglem lub innym rozzarzonym materialem, takim jak kamienie, czy
nawet bezposrednio z plomieniem. Otóz nie ma tu nic tajemniczego, jesli chodzi o stopy czy
gorace przedmioty. I jedne, i drugie mozna starannie zbadac, wykluczajac wszelkie manipulacje i
triki. Istnieje jeszcze trzeci element, którego jednak nie mozna zobaczyc, sprawdzic i przebadac.
Istnieje w sposób realny i wolny jest od wszelkich cyrkowych sztuczek. Ten trzeci element
nazywam MAGIA z braku innego, lepszego slowa. Wystepuje on z pewnoscia wówczas, gdy
stopy dotykaja rozpalonego przedmiotu, a mimo to nie pojawiaja sie na nich zwykle objawy
oparzenia. Co najmniej od dwóch stuleci nieustannie toczy sie zacieta wojna przeciwko wszelkim
przesadom. Rozwój poszczególnych nauk zalezal od tego, czy ludzie zajmujacy sie dana
dziedzina potrafili zwalczyc w sobie i w innych zabobony, skostniale poglady i wszelkie tabu
religijnych dogmatów. Dzisiaj jednak odrzucanie przez nauke zjawisk parapsychicznych obrócilo
sie w swoisty dogmat samej nauki. Przez wiele lat nasze szkoly i nasza prasa robily wszystko, co
w ich mocy, by dyskredytowac wszelkie niewytlumaczalne zjawiska. Wznoszono okrzyki:
„Ciemny przesad!”. Z racji takiej postawy mediów zwykly, przecietny czlowiek wyrobil w sobie
przekonanie, ze wszystkie zjawiska magii, a w szczególnosci takie jak chodzenie po ogniu, od
poczatku do konca sa efektem hochsztaplerskich sztuczek. Jesli ta moja ksiazka ma wzbudzic
zaufanie, musze dowiesc, iz magia jest faktem. I dowiode tego. Natomiast do czytelników, którzy
z góry zalozyli, ze zadne dowody ich osobiscie nie przekonaja, zwracam sie tymi oto slowami:
Tak czy owak, przeczytajcie te ksiazke. Zawiera ona wiele ciekawych i wartych przemyslenia
materialów. Bedzie przynajmniej rozrywka, czyms, co pozwoli milo spedzic czas. A po
skonczeniu lektury zastanówcie sie, prosze, czy macie lepsze niz kahuni rozwiazania tak
skomplikowanych zagadnien. Dla przejrzystosci wieksza czesc materialu dowodowego opatruje
tytulem „przypadek”. Kazdy taki opis poprzedzony bedzie uwagami wstepnymi a zakonczony
krótkim komentarzem. Do opisu pierwszego przypadku wykorzystalem badania doktora
Brighama, jego osobiste obserwacje i doswiadczenia. Przypadek 1 Doktor Brigham chodzi po
rozgrzanej do czerwonosci lawie Uwagi wstepne: Chodzenie po ogniu powszechnie tlumaczy
sie tym, ze podeszwa stóp chodzacego jest na tyle zgrubiala, iz nie ulega poparzeniu, lub tez
stopy smarowane sa alunem czy innymi ochronnymi srodkami chemicznymi. Mówi sie równiez,
ze wegiel i rozpalone kamienie pokryte sa warstwa popiolu albo ze nie sa az tak gorace, by
mogly spalic skóre. Harry Price próbowal wytlumaczyc zjawisko chodzenia po ogniu
demonstrowane w 1936 roku przez Kude Buxa (mahometanina z Kaszmiru) w Towarzystwie
Badan Parapsychicznych przy uniwersytecie w Londynie. Pisal: „Nie musze chyba wyjasniac, ze
chodzac szybko, czlowiek nie dotyka podloza równoczesnie cala powierzchnia stopy. A zatem
przy chodzeniu po rozzarzonych weglach poszczególne fragmenty skóry nie dotykaly ich dluzej
niz przez pól sekundy”. W przypadku, który zaraz przytocze, okaze sie, ze zadne tego typu
wyjasnienia nie przystaja do omawianych zjawisk. Podaje tu opis zdarzenia, który otrzymalem
bezposrednio od doktora Brighama. Ubarwilem to nieco wlasnymi slowami i wrazeniami, by
stalo sie bardziej plastyczne i latwiejsze do wyobrazenia. Opis przypadku: „Kiedy rozpoczal sie
wyplyw lawy z jednego z wulkanów relacjonowal doktor Brigham - bylem akurat w poludniowej
Konie w Napoopoo. Czekalem kilka dni, bo chcialem sie zorientowac, czy wyplyw zanosi sie na
dlugo. Gdy lawa plynela bez przerwy, poslalem natychmiast wiadomosc do mych trzech
przyjaciól kahunów. Obiecali mi kiedys, ze pozwola mi chodzic po ogniu pod ich opieka. Teraz
wiec prosilem, by zjawili sie w Napoopoo. Zanim przybyli na miejsce, minal caly tydzien,
musieli bowiem plynac kanoe az z Kau. Gdy sie juz spotkalismy, nie od razu moglismy
rozpoczac nasze próby. Dla nich liczylo sie przede wszystkim nasze ponowne spotkanie, nie zas
tak prozaiczna, zwyczajna sprawa jak chodzenie po ogniu. Cóz, nie bylo rady. Nie pozostawalo
nic innego, jak zdobyc gdzies prosiaka i zasiasc do wspólnej luau (narodowa uczta
Hawajczyków). Byla to wielka, huczna luau Uczestniczyla w niej chyba polowa okolicznych
mieszkanców. Kiedy swieto sie skonczylo, musialem odczekac jeszcze dzien, zanim jeden z
moich kahunów wytrzezwial na tyle, by móc podrózowac. Cale popoludnie musielismy sie
opedzac od tych, którzy dowiedzieli sie jakims sposobem, dokad sie wybieramy, i za wszelka
cene chcieli isc z nami. W koncu noca wyruszylismy. Zabralbym zreszta wszystkich, ale cóz, nie
bylem zbyt pewien, czy zdolam chodzic po ogniu, gdy dojdzie do tej próby. Kiedys, w Kilauea,
przygladalem sie owym trzem kahunom, jak boso skakali po malych potokach lawy, i
wspomnienie tamtego zaru nie bylo zbyt zachecajace. Nocna wedrówka byla niezmiernie ciezka.
Wspinalismy sie po lagodnym zboczu, wybierajac droge przez stare, zastygniete potoki lawy az
do górnej partii lasów. Kahuni mieli na nogach sandaly, lecz ostre kawalki zuzla, wtopione w
stara mase wulkaniczna, ranily im stopy. Musielismy wciaz przystawac i czekac, az którys z
wedrowców usunie przyklejony do skóry zuzel. Kiedy weszlismy wyzej, miedzy drzewa i
paprocie, panowaly juz glebokie ciemnosci. Potykalismy sie o korzenie i raz po raz wpadalismy
w dziury. Po jakims czasie zaniechalismy dalszej wedrówki i reszte nocy przespalismy w korycie
wyzlobionym kiedys przez lawe. Rankiem zjedlismy troche poi i suszonej ryby i wyruszylismy
na poszukiwanie wody do picia. Zajelo nam to sporo czasu, gdyz w najblizszej okolicy nie bylo
zadnych zródel ani strumyków. Musielismy szukac kaluz wody deszczowej w zaglebieniach
skalnych. Az do poludnia wspinalismy sie pod zadymionym niebem, a swad oparów siarki stawal
sie coraz silniejszy. W drodze pozywilismy sie jeszcze raz ryba i poi i po godzinie dotarlismy do
zródla wyplywu lawy. Byl to piekny widok. Zbocze góry zalamywalo sie tuz ponad linia lasu w
wielka rozpadline, z której kilkoma otworami tryskala magma, strzelajac z rykiem na wysokosc
dwustu stóp, a potem opadala, tworzac olbrzymi, wrzacy basen. Z niego wyplywal potok lawy.
Na godzine przed zachodem slonca ruszylismy w dól, z biegiem potoku, w poszukiwaniu
odpowiedniego miejsca na nasz eksperyment. Potok plynnej magmy sunal w dól, jak zwykle
grzbietem górskim, a nie dolinami. Po jego bokach tworzyly sie sciany ze spietrzonego zuzla.
Mialy tysiac jardów szerokosci, a goraca lawa plynela miedzy nimi korytem wyzlobionym w
skale. Kilkakrotnie wspinalismy sie na te zuzlowe zwaly, przechodzilismy przez nie, aby spojrzec
na plynaca w dole czerwona mase. Zwir byl juz na tyle chlodny, ze mozna bylo po nim chodzic,
lecz tu i ówdzie, szczeliny skalne zarzyly sie jeszcze czerwienia. Raz po raz musielismy
obchodzic miejsca, gdzie bezbarwne plomienie strzelaly w niebo i niczym jezyki gazu
polyskiwaly czerwonym blaskiem poprzez dym. Schodzilismy coraz nizej, do tropikalnego lasu.
Nie znalezlismy po drodze takiego miejsca, gdzie spietrzony strumien lawy przelewalby sie przez
wzniesienie. Po dluzszej wedrówce zatrzymalismy sie na kolejny nocleg. Rankiem ruszylismy
dalej i po kilku godzinach znalezlismy wreszcie to, czego tak dlugo wypatrywalismy. Strumien
plynal tu po lagodniejszym pasmie górskim, szerokim na pól mili. Wznoszace sie obok zwaly
zuzlu przechodzily w plaskie tarasy ze spadzistymi uskokami pomiedzy jednym a drugim
poziomem. Raz po raz jakis unoszony lawa glaz lub wieksze skupisko kamieni tamowaly bieg
goracego potoku w miejscu, gdzie zaczynal sie uskok. Wówczas lawa cofala sie i tworzyla
szerokie rozlewisko, by po pewnym czasie, kiedy przeszkoda zostala sforsowana, plynac dalej,
zostawiajac po sobie duza, gladka powierzchnie, po której mozna bylo chodzic, gdy
wystarczajaco stezala. Zatrzymalismy sie obok najwiekszego z trzech rozlewisk. Patrzylismy na
przyplyw i odplyw goracej masy wulkanicznej. Zar byl wprost nie do zniesienia, nawet wysoko
na zwalach zuzla. W dole pod nami czerwona lawa toczyla sie jak woda, z ta tylko róznica, ze
woda nie moglaby sie nagrzac do takiego stopnia i plynac tak bezglosnie przy szybkosci
dwudziestu mil na godzine i w dodatku po nierównym podlozu. Zawsze kiedy obserwuje splyw
lawy, ta cisza mnie zastanawia. Tam, gdzie woda musi przelewac sie przez skaliste wglebienia i
poszarpane wystepy, lawa wypala wszystko i zlobi sobie koryto tak gladkie, jak wnetrze
glinianego naczynia. Poniewaz chcielismy wrócic na wybrzeze jeszcze za dnia, kahuni nie tracili
czasu. Przyniesli ze soba liscie rosliny ti i gotowi do dzialania, czekali tylko, kiedy wulkaniczna
masa stezeje na tyle, by utrzymac ciezar czlowieka. (Liscie ti sa powszechnie uzywane przez
chodzacych po ogniu wszedzie tam, gdzie sa dostepne na terenach Polinezji). Maja jedna czy
dwie stopy dlugosci, sa waskie, z ostrymi krawedziami, tak jak niektóre gatunki traw. Na czubku
lodyg maja pióropusze, wygladem swym i wielkoscia przypominajac miotly. Kiedy kamienie
rzucane przez nas na powierzchnie lawy wskazaly, iz jest dostatecznie twarda, kahuni powstali z
miejsc i zsuneli sie po zboczu w dól. Upal byl nie do wytrzymania, o wiele wiekszy niz we
wnetrzu rozgrzanego piekarnika. Powierzchnia lawy ciemniala, tylko gdzieniegdzie przecinaly ja
mieniace sie smugi, tak jak to wyglada, kiedy stygnie zelazo, zanim kowal zanurzy je w kotle dla
zahartowania. Serdecznie teraz zalowalem, ze odwazylem sie tam przyjsc. Juz na sama mysl o
przejsciu po tym slodkim piekle na druga strone, braly mnie ciarki. Przypomnialem sobie, ze
przeciez widzialem niegdys wszystkich trzech kahunów, jak przebiegali przez goraca lawe w
Kilauea. Kahuni zdjeli sandaly i owineli kazda stope trzema liscmi ti. Ja takze usiadlem i, nie
chcac ryzykowac, zaczalem zawiazywac liscie na moich nabitych cwiekami buciorach. Ale
niestety okazalo sie, ze pod zadnym pozorem nie wolno bylo tego robic - kazali mi natychmiast
zdjac buty i dwie pary skarpet. Bogini wulkanów, Pele, nie chroni butów przed spaleniem, a jesli
bym ich nie zdjal, móglbym ja obrazic. Spieralem sie „goraco” w scislym sensie tego slowa, gdyz
wszyscy bylismy juz niemal upieczeni. Wiedzialem, ze to nie Pele wlada magia ognia, i usilnie
staralem sie dociec, kto lub co jest przyczyna tej magii. Kahuni jak zwykle usmiechali sie i
mówili, ze „bialy kahuna” oczywiscie zna sztuke otrzymywania mana (jakiejs sily znanej
magom) z powietrza lub wody na uzytek kahunów, i ze tylko tracimy czas mówiac o rzeczy,
której zaden kahuna nigdy nie wyraza slowami - o tajemnicy przekazywanej tylko z ojca na syna.
Skonczylo sie na tym, ze nie ustapilem i odmówilem zdjecia butów. Wyobrazilem sobie, ze jesli
Hawajczycy potrafili chodzic po goracej lawie stwardnialymi, bosymi stopami, to i ja moge to
robic w butach o twardej, skórzanej podeszwie, które beda mnie chronic przed poparzeniem.
Prosze pamietac, ze bylo to wówczas, kiedy jeszcze sadzilem, iz opisywane zjawisko znajdzie
wytlumaczenie natury fizycznej. W koncu kahuni uznali moje buty na nogach za doskonaly zart.
Jesli chcialem zlozyc je w ofierze bogom, to moze byl to i dobry pomysl. Usmiechajac sie do
siebie, pozwolili mi zwiazywac liscie przy butach, podczas gdy sami zaczeli spiewac swe piesni.
Ich slowa pochodzily z jakiegos archaicznego jezyka hawajskiego, którego nie moglem
zrozumiec. Byla to zwykla „rozmowa z bogiem”, slowo w slowo przekazywana kolejnym
pokoleniom od niepamietnych czasów. Zrozumialem tylko tyle, ze skladala sie z prostych,
krótkich wzmianek o legendarnej historii, przeplatanych pochwalami jakiegos boga lub bogów.
Zanim kahuni skonczyli spiewy, bylem juz niemal zywcem upieczony, choc nie trwalo to dluzej
niz kilka minut. I wtedy przyszedl ten moment. Jeden z kahunów uderzyl wiazka lisci w lsniaca
powierzchnie lawy i zapraszajacym gestem oddal mi zaszczyt uczynienia pierwszego kroku.
Natychmiast przypomnialem sobie moje dobre maniery: bylem za tym, zeby pierwszenstwo
dawac starszym. Ustalono wiec zaraz, ze najstarszy kahuna powinien isc pierwszy, potem ja i za
mna pozostali. Bez chwili wahania najstarszy z nich puscil sie pedem po straszliwie goracej
magmie. Patrzylem za nim z otwartymi ustami, a kiedy byl juz prawie po drugiej stronie - w
odleglosci okolo 150 stóp od nas - ktos pchnal mnie tak gwaltownie, ze mialem do wyboru: albo
upasc twarza na goraca mase, albo zlapac rytm biegu. Do tej pory nie wiem, co za szalenstwo
mnie wtedy opetalo, ale rzeczywiscie bieglem. Goraco bylo niewyobrazalne. Wstrzymalem
oddech i zdawalo mi sie, ze mój umysl przestal funkcjonowac. Bylem wówczas mlody i w biegu
na 100 jardów moglem konkurowac z najlepszymi. Czy bieglem wtedy? Frunalem! Bylbym pobil
wszystkie rekordy, ale juz po pierwszych kilku krokach podeszwy butów zaczely sie przypalac.
Skóra zwijala sie i kurczyla, sciskajac mi stopy jak obrecza. Puscily szwy i zostalem nagle bez
jednej podeszwy, a druga klapala z tylu, trzymajac sie na malym skrawku skóry przy obcasie. Ta
klapiaca podeszwa o malo nie narazila mnie na smierc. Potykalem sie co chwila i zwalnialem. W
koncu po kilku, jak mi sie zdawalo, minutach, choc w rzeczywistosci byly to zaledwie sekundy,
zeskoczylem na bezpieczne miejsce. Spojrzalem na moje stopy i zobaczylem, ze przy
skórzanych, pozwijanych przyszwach butów pala sie skarpetki. Przydeptywalem tlacy sie ogien i
spod oka popatrywalem na zanoszacych sie od smiechu kahunów, jak pokazywali sobie obcas i
dymiaca podeszwe mego lewego buta, lezace na lawie i spalone na skwarek. Ja tez zaczalem sie
smiac. Nigdy w zyciu nie czulem takiej ulgi. Bylem juz bezpieczny, a na stopach nie mialem ani
jednego pecherza czy babla, nawet w miejscach, gdzie palily sie skarpetki. O tym doswiadczeniu
moge powiedziec jeszcze jedno. Mialem wrazenie intensywnego goraca na twarzy i ciele, na
stopach zas nie odczuwalem prawie nic. Kiedy dotknalem ich reka, byly od spodu gorace, ale
tylko moja dlon odebrala to uczucie. Zaden z kahunów nie mial sladów poparzen, chociaz liscie
przywiazane do ich stóp dawno sie spalily. Powrotna droga na wybrzeze byla dla mnie
koszmarem. Próba marszu w sandalach, prowizorycznie wystruganych z drzewa, pozostawila mi
wspomnienie nie mniej zywe niz moje chodzenie po ogniu”. Komentarz: Oto historia doktora
Brighama. Czytelników bez watpienia zainteresuje teraz, w jaki sposób naukowiec próbowal
wytlumaczyc sobie mozliwosc swego wyczynu. - To magia - zapewnial mnie doktor. - To jeden z
czynników calego ogromu magii uprawianej przez kahunów i przez inne prymitywne ludy. Wiele
lat minelo, zanim to zrozumialem, i jest to moja ostateczna opinia, do której doszedlem po
dlugich obserwacjach i badaniach. - Czy jednak nie próbowal pan wyjasnic tego w jakis inny
sposób? - spytalem. Doktor usmiechnal sie. - Oczywiscie, ze tak. Nielatwo bylo mi uwierzyc, ze
magia jest mozliwa. Nie to przeciez bylo celem mych badan. Ale nawet gdy zyskalem juz
absolutna pewnosc, ciagle jeszcze dreczyly mnie powazne watpliwosci co do slusznosci
wniosków, które wysnulem. I mimo ze sam chodzilem po lawie, wrócilem do teorii, ze byc moze
tworzy ona porowata, izolujaca powierzchnie o nizszej temperaturze. Dwukrotnie sprawdzilem te
teorie w Kilauea, gdzie nastapily niewielkie wyplywy lawy. W jednym przypadku czekalem, az
struga lawy oziebi sie na tyle, by uzyskala niemal czarna barwe. Dotknalem jej koniuszkiem
palców. I chociaz magma byla o wiele chlodniejsza niz ta, po której niegdys przebieglem,
bolesnie poparzylem sobie palce. A przeciez zaledwie musnalem powierzchnie. - A za drugim
razem? - zapytalem. Potrzasnal glowa i usmiechnal sie z mina winowajcy. - Powinienem byl
zachowac wieksza ostroznosc po tych pierwszych poparzeniach, ale trudno pozbyc sie dawnych
przekonan. Wiedzialem, ze przebieglem przez goraca mase, ale nadal nie moglem uwierzyc, iz
naprawde zdolalem tego dokonac. Za drugim razem bylem podniecony moja teoria o izolujacej
powierzchni. Nabralem troche goracej lawy .za patyk, tak jak mozna nabrac slodkiej masy do
produkcji cukierków toffi. I znów musialem sparzyc sobie palec, zanim poczulem sie
zadowolony z doswiadczenia. Nie, nie ma tu zadnej pomylki. Kahuni uzywaja magii przy
chodzeniu po ogniu, podobnie jak przy innych swoich wyczynach. Inne prawa natury rzadza
swiatem materialnym, a inne swiatem pozazmyslowym. I - spróbuj uwierzyc, jesli potrafisz -
prawa tego drugiego swiata sa na tyle silne, ze mozna ich uzywac do neutralizowania i
odwracania praw swiata fizycznego. W opisanym przypadku magiczne panowanie nad
temperatura bylo takiej natury, ze nie ochronilo skóry ciezkich butów doktora Brighama, lecz
ochronilo jego stopy. Nie uzyto zadnych srodków chemicznych zabezpieczajacych stopy przed
goracem. Nie bylo tam izolujacej warstwy popiolu, a lawa byla tak goraca, ze nawet podczas
biegu skóra butów przez moment stykajacych sie z podlozem, ulegala zwegleniu. Temperatura
byla wiecej niz wystarczajaca, by w zwyklych warunkach mogla spalic stopy. Przypadek 2 Mag
estradowy poslugujacy sie prawdziwa magia Uwagi wstepne: Moze sie to wydac
niewiarygodne, ale czasami uzywa sie na scenie prawdziwej magii w miejsce powszechnie
stosowanych trików mechanicznych, chociaz widzowie nie zawsze sa tego swiadomi. W tym
przypadku mamy do czynienia z mezczyzna podrózujacym wraz z zespolem rozrywkowym. Nie
mówi nic o magii, która sie posluguje, chyba ze komus wtajemniczonemu lub sklonnemu do
uznania, ze wszystko to jest prawda. Czlowiek ten wystepowal wraz z zona w Honolulu. Kiedys
po przedstawieniu byli na tyle uprzejmi, ze starali sie wyjasnic mi swoja magie i opowiedzieli,
jak sie jej nauczyli. W tej chwili interesuja nas tylko ich wyjasnienia dotyczace magii. Tak zwana
„magia ognia”, czesto widywana na scenach cyrkowych lub estradach, jest nedzna imitacja
zjawiska, które zaraz opisze. Sklada sie ona przewaznie z takich sztuczek, jak utrzymanie na
jezyku zapalonego papierosa i wciaganie go do ust, przy czym zarzacy sie koniuszek jest
bezpiecznie oddalony od podniebienia i blon sluzowych jamy ustnej. Inny trik polega na braniu
do ust benzyny i zapaleniu jej oparów w momencie wydmuchiwania. Jest to mozliwe dzieki
temu, iz opary te pala sie dopiero wówczas, gdy znajduja sie w pewnej odleglosci od warg i lacza
sie z powietrzem. Opis przypadku: Magik ognia, o którym mowa, dawal przedstawienie w
malym namiocie. Od publicznosci oddzielaly go barierki ustawione w odleglosci trzech do
szesciu stóp. Jego rekwizytami bylo kilka przedmiotów lezacych na sosnowym stole. Jedyna
czescia calego przedstawienia, kiedy nie stosowal on prawdziwej magii, byl wystep malego
pieska, który przeskakiwal wesolo przez plonaca obrecz nasaczona oliwa. Wszystko inne dzialo
sie w niewielkiej odleglosci, a widzów zachecano, aby wchodzili na scene i sprawdzali
temperature kazdego przedmiotu, zanim zostal on przytkniety do ciala. Kazdy ruch magik
wykonywal powoli, niczego nie ukrywajac i nie stosujac zadnych sztuczek. Podczas obu
przedstawien, na których bylem obecny, magik demonstrowal nastepujace umiejetnosci: 1)
zagotowal wode w kubku i wypil ja duszkiem, kiedy jeszcze kipiala; 2) kawalki sosnowego
drewna grubosci palca przytrzymal nad plomieniem gazowym, az z jednego konca zmienily sie w
zarzacy wegiel drzewny. Odlamal szesc takich koncówek i pogryzl je; 3) rozgrzal do
czerwonosci gruby zelazny pret i kilkakrotnie polizal rozpalona powierzchnie, az z jezyka uniosla
sie para; 4) zapalil zwykly palnik do spawania, zmniejszyl jego plomien do niebiesko-zielonego
stozka i tym plomieniem poprzecinal zelazne prety, po czym wraz z palnikiem dal je do
obejrzenia publicznosci. Nastepnie, nic nie zmieniajac przy palniku, wlozyl plomien do ust: Nie
widac bylo przy tym, by stosowal jakas oslone czy metode chwilowego stlumienia plomieni. Usta
mial szeroko otwarte, a strumien plonacego gazu igral wewnatrz; 5) podgrzal pret do
czerwonosci, po czym chwycil go golymi rekami w taki sposób, ze inny czlowiek na jego
miejscu bylby straszliwie poparzony. Wzial tez ciezsza, plaska sztabe i podgrzal ja na srodku, po
czym rozgrzane do czerwonosci miejsce wlozyl miedzy zeby. Trzymajac oba konce sztaby w
rekach, wyginal ja w góre i w dól. Komentarz: Zginanie sztaby trzymanej miedzy zebami
sklonilo mnie do dokladnego zbadania uzebienia magika. Mial mocne, zdrowe zeby, wlasne, nie
sztuczne. Ten szczegól bardzo mnie zainteresowal, poniewaz rozgrzane zelazo pozostawalo w
bliskim kontakcie z górnymi i dolnymi siekaczami przez jakies dziesiec sekund. Mimo iz pokaz
byl powtarzany kilka razy wciagu jednego wieczoru, szkliwo zebów pozostawalo nienaruszone.
Przed drugim przedstawieniem przylaczyl sie do mnie dentysta. Stwierdzil on, iz kontakt zebów z
taka temperatura w zwyczajnych warunkach spowodowalby martwice nerwów i zniszczenie
zebów, sprawiajac ból nie do zniesienia w chwili, gdy nerwy bylyby jeszcze zywe. Rezultatem
byloby owrzodzenie i wypadniecie zebów. Tuz przed drugim wystepem za pomoca scyzoryka
zbadalismy magowi ostre krawedzie zebów, by upewnic sie, czy nie ma na nich jakiejs
niewidocznej substancji izolujacej, chocby najcienszej i zupelnie przezroczystej warstwy.
Istnienie takiej izolacji bylo zreszta malo prawdopodobne, gdyz w ustach panuje stale wilgoc.
Taka warstwa ochronna z trudem utrzymalaby sie na wilgotnych zebach musialaby byc zbyt
gruba, by dalo sie ja zeskrobac, i zbyt widoczna, aby uszla naszej uwadze [Dalsze uwagi o magu
estradowym znajduja sie w „Dodatku” na koncu ksiazki.]. Przypadek 3 Relacja profesora
historii Biblii Uwagi wstepne: 21 lutego 1935 roku bylem obecny na wykladzie w Bibliotece
Publicznej w Los Angeles. Mówca byl doktor John G. Hill, profesor historii Biblii na
uniwersytecie w poludniowej Kalifornii. Tematem prelekcji bylo chodzenie po ogniu. Wyklad
ilustrowano filmem nakreconym przez doktora podczas jego pobytu na wyspach mórz
poludniowych, gdzie spedzil cztery sezony. Profesor opowiadal o podrózy z Tahiti do sasiedniej
wyspy, o czternastomilowej wyprawie wzdluz i wszerz ladu, by w koncu na wlasne oczy ujrzec
sztuke chodzenia po ogniu. Widzial, jak wykopano wielki dól, napelniono go kamieniami i
klodami drzewa. W dole przez wiele godzin palil sie ogien, rozgrzewajac kamienie do
czerwonosci. Recytowano inwokacje do bogini Nahine, po czym uczestnicy misterium
maszerowali wokól dolu, przebiegajac siedmiokrotnie przez gorace kamienie w te i z powrotem.
Do ceremonii „odkurzania” skal uzywano lisci ti. Film doktora Hilla bardzo wyraziscie ukazywal
zblizenia stóp i goracych kamieni, a takze liczne ujecia grupy ludzi idacych jeden za drugim po
rozgrzanych glazach. Doktor wskazal na jednego z tubylców, którego sila zmuszono do wejscia
na kamienie, aby przez te „próbe ognia” udowodnil swoja wine lub tez niewinnosc w sprawie
jakiegos przestepstwa. Poniewaz paskudnie sie poparzyl, tubylcy mimo jego protestów uznali, iz
jest winien i dlatego nie zasluguje na opieke bogini niebios, Nahine. Po skonczonej ceremonii
Hill i jego biali towarzysze sprawdzili temperature skal i stwierdzili, co nastepuje: czas, przez
który mozna bylo bezpiecznie trzymac reke w odleglosci trzech stóp od goracych kamieni,
wynosil jedenascie sekund; czas potrzebny do tego, by wiazka wilgotnych, zielonych galezi
rzuconych na skaly zajela sie ogniem - trzynascie minut. Podczas gdy goscie badali temperature,
glówny mag zapraszal ich, aby i oni przeszli po kamieniach, chronieni jego magia. Jeden z
bialych przyjal zaproszenie i dolaczyl do tubylców. Przeszedl bez szwanku na druga strone.
Doktor Hill twierdzil, ze kamienie byly jeszcze wtedy rozgrzane do czerwonosci. Buty tego
czlowieka nie spalily sie, a stopy nie byly poparzone, lecz, co dosyc dziwne, intensywne goraco
tak nieprzyjemnie opalilo mu twarz, ze skóra luszczyla sie jeszcze po kilku dniach. Po wykladzie
przylaczylem sie do grupy sluchaczy, aby wysluchac jego odpowiedzi na zadawane mu pytania.
Proszono go o mozliwie dokladne wytlumaczenie dotyczace opisanego przypadku. Nie udzielil
jednak zadnych wyjasnien. Mógl tylko przypuszczac, iz byc moze uzyto tam jakiejs wyzszej
formy aktywnosci umyslowej - jakiejs sily, która nie pozwalala goracu parzyc. Bardzo stanowczo
jednak podkreslal, ze swoich przypuszczen nie moze przyjmowac za fakty. Pytano tez doktora o
ewentualnosc zastosowania tam „rozwiazania niezauwazalnego”, czyli triku. Doktor wyjasnil, iz
byloby to zupelnie niemozliwe z tej prostej przyczyny, ze buty bialego czlowieka nie byly
poddane zadnym manipulacjom i z pewnoscia w zwyczajnych okolicznosciach splonelyby
doszczetnie. Doktor Hill, chcac rzucic nieco wiecej swiatla na tajemnice misterium, opowiedzial
o innym przypadku chodzenia po ogniu, którego byl swiadkiem, lecz go nie filmowal. Otóz
pewien mlodzieniec, opisany jako „zgola mistyk”, oswiadczyl, ze jesli magia ochrania
brazowych ludzi, to jego, bialego, ochroni Bóg. Zapytal wiec o rade przyjaznie don nastawionego
glównego maga, który ze smiechem odparl, by mlodzieniec bez obawy wszedl na gorace
kamienie. Nie zwazajac na protesty innych podrózujacych z nim bialych, ów mlody czlowiek
zdjal buty i sciagnal skarpety. Zblizyl sie do ognia z nieruchoma twarza. Widac bylo, iz stara sie
skoncentrowac na swym przedsiewzieciu i nie stracic wiary w jego powodzenie. Szedl za
magiem po kamieniach zupelnie swobodnie. Nagle w poblizu dolu, miedzy psami rozgorzala
dzika walka. Mezczyzna na moment spojrzal w bok. Podniósl gwaltownie jedna stope, lecz znów
skupil cala uwage i poszedl dalej. Pózniej okazalo sie, ze na tej uniesionej stopie zrobily sie od
spodu wielkie pecherze. Doktor Hill gwarantowal prawdziwosc tego faktu, lecz wstrzymal sie od
przypisywania mu wiekszego znaczenia i od wszelkich komentarzy. Komentarz: Tym, którzy
moze nie ogladali filmów o chodzeniu po ogniu, wyswietlanych w 1934 roku, moge polecic
nastepujace zródla informacji: Ksiazka The Colony of Fiji, wydana przez A.A. Wrighta i
opublikowana przez rzad Fidzi. Zawiera kilka dobrych zdjec chodzenia po ogniu. Okolicznosc, iz
w ksiazce tej odnajdujemy jeden jedyny paragraf, pobieznie stwierdzajacy istnienie faktu
chodzenia po ogniu, co stanowi przeciez najciekawsza atrakcje turystyczna na Fidzi, sluzyc moze
jako komentarz dotyczacy wplywu postawy naukowej na umyslowosc wspólczesnego czlowieka,
przynajmniej jesli chodzi o wszystkie publikacje oficjalne. Inna ksiazka, latwiej dostepna w
bibliotekach, to Seatracks of the Speejacks. Trescia tej pracy, napisanej przez Jeanne Gowen, sa
szczególowe opisy magów ognia i ich praktyk. W ksiazce Herberta MacQuarrie'ego Tahiti Days
(wyd. George H. Doran Co., 1920) caly rozdzial poswiecony jest omawianemu przez nas
zagadnieniu. Znajduje sie tam piec fotografii przedstawiajacych osoby chodzace po ogniu i
przygladajace sie temu widowisku tlumy ludzi. Przypadek 4 Chodzenie po ogniu jako rytual
religijny w Birmie Uwagi wstepne: Przez wieksza czesc mojego pobytu na Hawajach
zarabialem na zycie, prowadzac magazyn dziel sztuki i zaklad fotograficzny w Honolulu. Wsród
wielu moich klientów byl tez Anglik, który trafil do mnie w 1929 roku podczas swej podrózy
dookola swiata. Wiózl ze soba kamere z obiektywem 16 mm. Pragnal filmowac po drodze
wszystko to, co niezwykle. Znalem go juz kilka dni, kiedy pewnego ranka wszedl do mego
zakladu i spytal, czy na Hawajach jest cos osobliwego, co warto by nakrecic. Ja oczywiscie
wiedzialem o wielu niezwyklych rzeczach, ale nie moglem tak po prostu powiedziec, ze móglby
filmowac kahunów podczas ich magicznych poczynan. W trakcie naszej rozmowy Anglik
wspomnial, iz kiedys zdolal przekupic kaplana pewnej swiatyni w Birmie, by ten pozwolil mu
ukryc sie na balkonie i sfilmowac tajemnicze i nieznane misterium chodzenia po ogniu w
wykonaniu wyznawców boga ognia, Agni. Prosilem go usilnie, by dokladnie opowiedzial mi te
historie i pokazal film. Poszedl od razu do hotelu i wrócil, niosac tasme. Opisze teraz
szczególowo, co widzialem i czego dowiedzialem sie wówczas w mej pracowni fotograficznej.
Opis przypadku: - Widzi pan - rzekl mój znajomy, uradowany ze ma okazje zaprezentowac mi
cud nad cudami - ja wlasciwie nie opowiadam o rzeczach, które widze. Ja je filmuje. I tak jest
najlepiej. Wezmy ten film, który zaraz panu pokaze. Gdybym go nie mial, nawet bym nie
uwierzyl, ze kiedykolwiek to widzialem. To wszystko jest po prostu niemozliwe! Jest sprzeczne z
natura! Kazdy powie panu, ze cos takiego nie mogloby sie wydarzyc. Nawet ja sam to panu
powiem a przeciez cale zdarzenie widzialem na wlasne oczy niecale trzy miesiace temu. -
Przerwal i czekal, az oderwe wzrok od projektora i spojrze na niego. Uczynilem wszystko, by
okazac odpowiednie zaskoczenie i niedowierzanie. - No dobrze - powiedzial uroczyscie - niech
pan wlaczy. Zobaczymy, czy zdala pan uwierzyc w to, co uchwycil obiektyw. Przysunalem dwa
krzesla i przekrecilem kontakt. Na ekranie na przeciwleglej scianie zaczely sie poruszac jakies
postacie. - To, co widzimy - wyjasnil mój nowy przyjaciel - to procesja. Odbyla sie na dziedzincu
koscielnym przed rozpoczeciem mszy. Ta przechodzaca grupa to kandydaci, którzy przez wiele
lat przygotowywali sie do ceremonii wtajemniczenia ognia wystepujacej w kulcie Agni. Dziwni
to ludzie, ci brazowi. Niech pan spojrzy na osobliwy wyraz ich twarzy. Wszyscy wygladaja tak,
jakby podczas marszu usilnie sie nad czyms zastanawiali. Jakby w ogóle nie zauwazali tlumu,
który szalal wtedy z podniecenia na ich widok. Zdaje sie, ze kazdy z nich ma nadzieje, iz
pewnego dnia bedzie gotów do przejscia przez ogien - a to wielki zaszczyt. Przejdziesz raz i juz
jestes „ustawiony” na cale zycie. Zostajesz pewnego rodzaju kaplanem lub swietym mezem.
Wszyscy kaplani z tej swiatyni musieli kiedys poddac sie takiemu rytualowi, by otrzymac zajecie
duszpasterza. - Jak oni to robia? - spytalem, patrzac na dluga procesje, która przechodzila powoli,
z cala wlasciwa obyczajom Wschodu pompa. - Chcialby pan to wiedziec. A mysli pan, ze ja nie?
- No, ale jak pan uwaza? - upieralem sie. - Skad mam wiedziec? Próbowalem wyciagnac cos z
kaplanów, ale chyba mnie tylko nabierali. Mówili, ze ich religia jest jedyna i prawdziwa, a
chodzenie po ogniu wlasnie tego dowodzi. Powiedzieli tez, ze zadna inna wiara nie daje swym
wyznawcom takich mozliwosci. Chcieli, bym uwierzyl, ze ich bóg chroni stopy czystych i
swietych przed spaleniem. Ci zas, którzy nie sa dostatecznie niewinni, nie otrzymuja takiej laski.
- Nagle Anglik wskazal reka na ekran. - Widzi pan tego goscia? To kaplan, którego udalo mi sie
odciagnac na bok i pogadac z nim troche, podczas gdy procesja obchodzila cale miasto. Porzadny
facet. Naprawde szczery, a poza tym sympatyczny. - Co pan ma na mysli? - spytalem. - Nie taki,
jak wiekszosc z nich. Sa podejrzliwi i nienawidza bialych. A mówiac sympatyczny, mam na
mysli to, ze byl na tyle uprzejmy, by udawac, ze mi wierzy, kiedy mówilem, iz studiowalem ich
religie i chce sie do nich przylaczyc. Z poczatku myslalem, ze mi sie w twarz rozesmieje, ale
kiedy brzeknalem w kieszeni pieniedzmi, zaczal traktowac mnie powaznie. - Moze naprawde
wzial para slowa na serio - wysunalem przypuszczenie, ogladajac procesje przechodzaca wciaz
na ekranie. - Nie byl glupcem, na pewno nie. Znal juz ten mily dzwiek brzeczacych monet. A
kiedy mu powiedzialem, ze chcialbym sie przylaczyc i dobrze zaplace, jesli mi pozwola zobaczyc
na wlasne oczy chodzenie po ogniu, zrozumial w mig, o co chodzi. Podkreslilem, iz najlepiej
bedzie, jezeli od razu wrecze mu solidny datek na jego kosciól. Podziekowal mi i za pare minut
mielismy spotkac sie przy wejsciu do swiatyni. Nie wspomnialem oczywiscie, ze przyniose ze
soba kamere. Obraz na ekranie nagle sie zmienil i pojawil sie widok wewnetrznego dziedzinca
swiatyni. Byl to duzy plac, otoczony wysokimi murami. Po jednej stronie znajdowal sie dlugi,
wysoki wal plonacego wegla drzewnego, który wydzielal intensywne cieplo. Wal ten byl dlugi na
jakies 50 stóp i szeroki na 5 stóp. Patrzylem, jak mezczyzni razgrabiali te sterte na ksztalt dlugiej
waskiej platformy. - Spotkalem sie z moim kaplanem - mówil Anglik i weszlismy do srodka.
Kamere trzymalem schowana w futerale, on zas nie mial najmniejszego pojecia o moich
zamiarach. Zabral mnie na balkon i ukryl za jakas bambusowa oslona. Wreczylem mu jeszcze
wiekszy datek na swiatynie i kaplan odszedl. Po chwili zrobilem w oslonie szpare na obiektyw i
druga na wizjer. Kamera byla przygotowana do pracy. - Sfilmowalem poczatek i koniec
rozgrabiania wegla opowiadal dalej, kiedy zmienil sie obraz. - Widzi pan? teraz juz wszystko
przygotowane. Kawalki wegla ukladaja sie równo. Ich warstwa ma okolo szesciu cali grubosci.
Wegiel drzewny palil sie od dziesieciu godzin, jak powiedzial mi kaplan. Goraco jak w Hadesie!
Upal taki, ze nawet tam, za zaslona z bambusów, z ledwoscia moglem wytrzymac. Widzi pan, jak
ci, co grabia, musza odwracac glowy i wyginac sie na boki, zeby sie nie przypiec. Koszmarne
pieklo! - A teraz prosze patrzec na te furtke - rzekl Anglik po chwili. - Zaczalem krecic w
momencie, kiedy uslyszalem na zewnatrz halas. Wiedzialem, ze za chwile wejdzie procesja. Oto
oni! Na przedzie kaplani, za nimi kandydaci. Wszyscy kandydaci to mezczyzni - kobiety sa zbyt
grzeszne, by kiedykolwiek mogly dostapic oczyszczenia. Wiekszosc mezczyzn to starcy.
Naliczylem czterdziestu trzech. Niech pan patrzy na ich twarze -wygladaja, jak gdyby szli na
popoludniowa herbatke. Ci wysocy w uniformach to policjanci sikhijscy. Sa obecni we
wszystkich koloniach brytyjskich. Nie naleza do swietych, zostali przyslani przez wladze, by
pilnowali porzadku. Pózniej zobaczy ich pan w akcji. Patrzylem, jak procesja wkroczyla na
dziedziniec. Kandydaci w milczeniu ustawili sie razem przy jednym koncu dlugiego pasa
zarzacych sie wegli. Za nimi zebral sie tlum zlozony z mezczyzn, kobiet i dzieci; wszyscy
niezmiernie podekscytowani. Policjanci z palkami w rekach przeszli powolnym krokiem przez
tlum. Kaplani okrazyli ogien i spotkali sie z druga, szescioosobowa grupa kaplanów, którzy
przybyli ze swiatyni i zajeli miejsca po przeciwnej stronie weglowego pasa. Kazdy z szesciu
kaplanów trzymal w rekach krótki biczyk z wieloma rzemykami. Miedzy grupa kaplanów a
ogniem znajdowalo sie plytkie wglebienie w posadzce, wypelnione woda. Mialo szesc stóp
szerokosci, cztery cale glebokosci i dziesiec stóp dlugosci. - Do czego sluza te bicze? - spytalem.
- Czy do tego, by trzymac chodzacych po ogniu z dala od wody? - Zaraz sam pan zobaczy - padla
pospieszna odpowiedz. - Zdaje sie, ze kiedy schodza oni z ognia do wody, kaplani bija ich po to,
zeby na chwile odwrócic ich uwage od goracych stóp. Prosilem o wyjasnienia mego kaplana, ale
nie zrozumialem jego slów. Mówil cos o starym zwyczaju. - Czy ani chlosta, ani ogien ich nie
rania? - zapytalem. - Chlosta owszem. Czasami rzemienie przecinaja im skóre na plecach. Ale
niech pan teraz uwaznie patrzy na ekran. Widzi pan? Wszyscy sie modla. Robia mnóstwo jakichs
dziwnych gestów. Modla sie do boga Agni, by ochronil czystych, a spalil grzesznych. Ciarki
mnie przechodza... Kamera cofnela sie do milczacej grupy kandydatów. Nie brali udzialu w
modlach, tylko spokojnie czekali. Mieli na sobie jedynie przepaski na biodrach. Wtem pochylony
starzec uniósl reke, jakby w gescie pozdrowienia dla kogos z tlumu, odwrócil sie i z wolna ruszyl
w kierunku migocacej i zarzacej sie platformy. Zlozyl dlonie i uniósl jakby blagalnie twarz ku
niebu, po czym wszedl spokojnie na pas ognia. Wstrzymalem oddech. Zdecydowanym, równym
krokiem mezczyzna zmierzal przez rozzarzone wegle w kierunku oczekujacych na koncu
kaplanów. Wstrzymalem oddech, patrzac na to, co sie dzialo. Stopy starego zostawialy czarne
slady, które sie zamykaly i zacieraly tuz po jego przejsciu. Szedl naprzód równym, miarowym
krokiem. Wygladal jak zjawa, kiedy fale goraca unosily sie wokól niego, tworzac delikatna,
drgajaca otoczke mgielki. Gdy tak wpatrywalem sie w ekran, mój podziw mieszal sie z
watpliwosciami. To, co widzialem, nie moglo byc prawdziwe. Lecz wkrótce nadszedl koniec
tego straszliwego przemarszu. Stary zeskoczyl z weglowego pasa do wody i natychmiast dwóch
kaplanów pochwycilo go z obu stron za ramiona. Ich okrutne bicze swisnely trzykrotnie, tnac
nagie, brazowe plecy. Starzec skrecil sie z bólu. Dwaj inni kaplani zabrali go i pospiesznie
posadzili na lawce przy murze. Obejrzeli mu obie stopy, pokiwali glowami i szybko wrócili na
swoje miejsca. Kamera obrócila sie wokolo i uchwycila nastepnego kandydata, który wlasnie
wstepowal na wegiel. Byl to chudy czlowiek w srednim wieku. Glowe mial zwrócona w kierunku
oczekujacych go kaplanów. Zacisniete dlonie kolysaly sie po bokach. Zaczal isc dlugimi,
szybkimi krokami. Kroki stawaly sie coraz szybsze. Podniósl glowe do góry, a twarz zwrócil ku
niebiosom, jakby chcial oddalic ja od goraca. Byl juz w polowie drogi i kroczyl coraz predzej i
predzej. Nagle krok zmienil sie w szybki klus, a nastepnie w bieg. Kiedy dotarl do konca, jak
szalony rzucil sie do wody. Ledwo skoczyl, gdy poczul uderzenia biczów. Spadaly na jego plecy
swiszczacymi razami, zginajac cialo kandydata wpól, kiedy prezyl sie z bólu w mocnych
usciskach dwóch kaplanów. Kamera powrócila znowu, by uchwycic kolejnego kandydata. - Czy
ten drugi czlowiek poparzyl sie? - spytalem drzacym glosem. - Nie. Z calej grupy tylko trzech
bylo poparzonych brzmiala powsciagliwa odpowiedz. - Niech pan patrzy na tego - rzucil.
Zgarbiony i bardzo slaby starzec wkroczyl do ognia. Rece wzniósl do góry w blagalnym gescie.
Po pierwszym kroku zaczal sie chwiac. Zawahal sie, skoczyl w góre, rzucil sie dziko naprzód i
upadl. Natychmiast kolo weglowej platformy zjawili sie pomocnicy kaplanów z dlugimi dragami,
zakonczonymi hakami. Dzialali z szalencza predkoscia, obracajac dymiace cialo, az wywlekli je
poza krawedz pasa. Oczyscili je szybko z poprzyklejanych wegli. -Nieruchomy ksztalt oblano
dzbanem wody, podniesiono i predko usunieto. - Nie zyl, zanim go wyciagneli - szepnal glos
obok mnie. Wzdrygnalem sie nieco, bo przez chwile zupelnie zapomnialem o moim towarzyszu.
-Ale ten wypadek nie powstrzymal innych. Ceremonia trwala dalej. Kamera znowu zakolysala
sie i odwrócila od chlostanego wlasnie czlowieka. Na dalekim koncu zobaczylismy kolejnego
mezczyzne. Wstepowal w ogien, niosac w ramionach chlopca. Dziecko moglo miec najwyzej
szesc lat i odziane bylo tylko w przepaske. Byl to dla mnie horror. Dlaczego narazano dziecko na
niebezpieczenstwo? Co bedzie, jesli mezczyzna upadnie? Znów wstrzymalem oddech. Czy ten
czlowiek nigdy nie zacznie biec? Czy oszalal? - Uda mu sie - uspokoil mnie przyjaciel. Opadlem
na krzeslo. Mezczyzna ciagle szedl, stawiajac rozwaznie kroki. Malec raz prawie znikal, to znów
byl wyraznie widoczny, w zaleznosci od tego, czy goracy zar unosil sie w strumieniach powietrza
drzacymi falami, czy pozostawal nieruchomy. Mala raczka dziecka lezala spokojnie i ufnie na
barku mezczyzny. Na twarzy chlopca nie bylo sladu strachu ani niepewnosci. Nie przyspieszajac
ani nie zwalniajac kroku czlowiek dotarl wreszcie do konca. Wszedl do wody. Bicz spadl na jego
plecy, ale tylko raz. Uniósl wówczas chlopca wysoko w góre, by nie doznal krzywdy. W tym
gescie mezczyzna jakby dawal obecnym do zrozumienia, iz w jego zwyciestwie swieci swój
triumf wielka milosc do syna. Kamera podazala za nim, kiedy stawial dziecko na ziemi i
prowadzil je do lawki pod murem. Nagle sceny na filmie zaczely szybko przeskakiwac jedna po
drugiej. Mezczyzni przebiegali lub przechodzili kilka kroków po ogniu i znikali. - Film juz mi sie
konczyl - uslyszalem przy uchu wyjasnienie. - Robilem tylko krótkie ujecia. Ale teraz prosze
patrzec. Mamy nastepnego z tych, co zostali poparzeni... Oto on. Czolga sie na bok weglowego
pasa, jest w wodzie. Nie ma sensu go chlostac. Kaplan powiedzial mi potem, ze ten czlowiek juz
nigdy nie bedzie mógl chodzic. A teraz, widzi pan tego Sikha? Niech pan patrzy, co sie dzieje!
Tlum oszalal, obled religijny. Sami chca próbowac! Widzi pan tych Sikhów z palkami? Co by sie
stalo, gdyby nikt nie powstrzymal tlumu? Wszyscy rzuciliby sie w ogien! Nagle cos szczeknelo
w projektorze. Ekran byl teraz bialy i pusty. Film dobiegl konca. - No i jak pan sie czuje? - spytal
Anglik z zaciekawieniem. - Raczej wstrzasniety - powiedzialem zgodnie z prawda. -
Wstrzasniety, powiada pan. A co ja mam powiedziec? Widzialem to na wlasne oczy. Niewiele
brakowalo, a wstapilbym do sekty. To czlowieka bierze. Przez tydzien staralem sie o tym
zapomniec. To tak, jakby zobaczylo sie ducha czy cos w tym rodzaju. Nie mozna sie od tego
oderwac myslami. Chodzisz roztargniony. Nie mozesz odzyskac spokoju i zastanawiasz sie, czy
masz wszystkie klepki w porzadku... Nie mozna pozbyc sie mysli, ze poza zwykla sztuczka cos
musi w tym byc. - A wiec pan naprawde uwaza, ze to sztuczka? - spytalem. Nastapila dluga
chwila wahania. - A czymze innym to byc moglo?... Ale z drugiej strony, w jaki sposób ci ludzie
mogliby nasmarowac stopy czyms, co nie wytarlo sie przez pól dnia, kiedy boso szli w procesji?
I jak to sie stalo, ze niektórzy zostali poparzeni, skoro, jak przypuszczamy, wszyscy mieli na
stopach taka sama ochronna substancje? - Moze oni lepiej wiedza niz my, co sie za tym
wszystkim kryje? - zauwazylem. Skinal powoli glowa. - A juz prawie ze przylaczylem sie do
sekty... chocby tylko po to, zeby dowiedziec sie, co w tym tkwi... Komentarz: Wydaje sie, iz w
tym przypadku kaplani nie uzywali magii w stosunku do tych, którzy chodzili po ogniu, lecz
pozwolili im korzystac z wlasnych sil, w miare swoich mozliwosci. Jest oczywiste, ze niektórzy
nie byli jeszcze dobrymi magami, bez wzgledu na religijne znaczenie calej tej sprawy. Poniewaz
przejdziemy wkrótce do waznego zagadnienia, jakim jest oczyszczenie z grzechów i jego
zwiazek z mozliwoscia uprawiania magii ognia, opisze teraz krótki przypadek, który dotyczy
potomków lowców glów, Igorotów. Przypadek 5 Potomkowie lowców glów udowadniaja, ze
ich przodkowie bezpiecznie chodzili po ogniu Uwagi wstepne: Na Filipinach Igoroci od
wieków uprawiali chodzenie po ogniu. Byli tez lowcami glów. Napadanie z zasadzki na wroga i
zabieranie mu glowy nie jest jednak z pewnoscia zajeciem, które wedlug poboznych
mieszkanców Birmy pomaga w oczyszczaniu sie z grzechów. Ale wyglada na to, iz Igoroci nie
byli tego swiadomi. Jeszcze dzisiaj widzi sie potomków ludu o niewielkim wzroscie i
czerwonobrunatnej skórze, którzy korzystaja z magii ognia z takim samym powodzeniem jak
niegdys ich przodkowie. Opis przypadku: Kilku czlonków plemienia Igorotów przybylo pare lat
temu do Los Angeles. Dali tam kilka przedstawien w starym parku Chutes przy Washington
Street. Mój znajomy, George Dromgold, widzial ich w akcji. Sporzadzony przez niego opis ich
wyczynów daje nam znany obraz goracych kamieni, zielonych galezi w rekach i chodzenie
nagimi stopami po rozzarzonym podlozu - bez zadnych sladów poparzen. Komentarz: Przypadek
ten odgrywa w naszych rozwazaniach bardzo wazna role, gdyz pokazuje, ze lowcy glów takze
uprawiali chodzenie po ogniu, i ze owa sztuka przetrwala u Igorotów az do naszych czasów.
Pewne znaczenie ma takze okolicznosc, ze magie moga tez praktykowac mieszkancy
cywilizowanych krajów, z dala od okolic, gdzie rosnie ti, ulubiona roslina, tak szeroko stosowana
w ceremoniach magicznych na terenie calej Polinezji. Przypadek 6 Japonski uzdrowiciel leczy
magia ognia Uwagi wstepne: W poprzednio opisywanych przypadkach mielismy do czynienia z
dwiema najbardziej znanymi formami magii ognia. Trzeci rodzaj magii jest mniej
rozpowszechniony, za to bardziej praktyczny. Jest to magia ognia stosowana przy leczeniu
chorób pewnego typu. Opis przypadku: W latach 1928-1929 przyjechal do Honolulu japonski
uzdrowiciel. Rozreklamowal swoje zdolnosci i rozpoczal praktyke. Jego specjalnoscia bylo
leczenie artretyzmu. Rozgrzewal kamienie do tego stopnia, ze w zwyczajnych warunkach
spalilyby cialo. Przy uzyciu magii natomiast - do czego przyznal sie pózniej juz w sadzie - mozna
bylo oblozyc takimi kamieniami chore stawy i w ten sposób je wyleczyc. Wyleczyl z
powodzeniem szereg ludzi cierpiacych na te chorobe: miedzy innymi bogatego Amerykanina,
który od kilku miesiecy nie mógl chodzic z powodu artretyzmu w kolanie. Po kuracji goracymi
kamieniami, zastosowanej przez Japonczyka, odzyskal pelna wladze w nodze. Komentarz:
Przypadek ten jako material dowodowy ma duze znaczenie dla naszych badan, poniewaz jego
opisy przechowywane sa w sadowych dokumentach. Po pewnym okresie prowadzenia praktyki
lekarskiej w Honolulu Japonczyk zostal aresztowany wskutek interwencji srodowiska
medycznego. Oskarzono go o wykonywanie zawodu lekarza bez licencji, ale poniewaz nie
podawal pacjentom zadnych leków, wytoczono mu proces za to, ze jest kahuna [Prawo hawajskie
dotyczace leczenia za pomoca magii (paragraf 0034, punkt „Czary-sankcje karne”, brzmi:
„Kazdy, kto próbuje leczyc innych za pomoca czarów, gusel, ananna, hoopiopio, hoounauna czy
hoomanamana (terminy okreslajace praktyki kahunów hawajskich) lub tez podobnych
zabobonów i podejrzanych metod, zostanie skazany na kare grzywny nie mniejsza niz 100
dolarów lub bedzie uwieziony i skazany na ciezkie roboty na okres nie przekraczajacy szesciu
miesiecy”. Jest tez inny paragraf, który zalicza kahunów do tej samej kategorii przestepców co
oszustów udajacych kahunów, którzy to przestepcy biora pieniadze pod pretekstem posiadania
magicznych zdolnosci, lub wprost oznajmiajacych iz sa kahunami. Ci maja byc karani wyzsza
grzywna - 1000 dolarów i rokiem pozbawienia wolnosci.]. Sad, który wymierzal Japonczykowi
sprawiedliwosc, wcale nie bral pod uwage materialu dowodowego, stwierdzajacego skutecznosc
przeprowadzanych przez niego zabiegów, tam gdzie kuracje miejscowych lekarzy nie przynosily
pozytywnych rezultatów. Japonczyk podawal na swoja obrone argument, ze stosowal tylko
magie, a nie medycyne. Magia zas nie jest dopuszczana jako dowód w zadnym cywilizowanym
trybunale. Oskarzony przyznal, ze uzywal rozgrzanych kamieni do leczenia chorych. To
wystarczylo. Osadzono go i skazano jako kahune. Pózniej zostal deportowany. Gdyby japonski
uzdrowiciel stosowal jakies sztuczki, to chyba raczej przyznalby sie do tego, zamiast twierdzic,
ze uzywal prawdziwej magii, dopuszczajac tym samym, by uwieziono go na tak dlugi okres. Z
drugiej jednak strony, zaprzeczajac udzialowi magii w swych praktykach, bylby zmuszony
pokazac przed sadem, w jaki sposób dokonal owych trików. To zas bylo dla niego czyms
niemozliwym, jako ze w tym, co robil, nie tkwilo zadne oszustwo. Podsumowanie Temat
magicznej odpornosci na ogien nalezy uzupelnic informacja o nie rozstrzygnietych do konca
testach przeprowadzonych w Londynie przed II -wojna swiatowa na osobach chodzacych po
ogniu. Prób tych dokonal Harry Price i jego asystenci. Z pierwszych wydrukowanych raportów o
eksperymentach prowadzonych z Kuda Buxem wynika, iz biali ludzie zostali porzadnie
poparzeni, gdy trzykrotnie usilowali nasladowac, choc w malym zakresie, mezczyzne z Indii
dajacego pokaz chodzenia po ogniu. Pózniej zespól Price'a robil doswiadczenia z innym
Hindusem. Jego wyczyny byly mniej spektakularne i z powodzeniem zostaly powtórzone przez
co najmniej jednego bialego widza. Ostatecznie Price zmienil jednak swe pierwotne stanowisko i
odrzucil wnioski wysnute po próbach z Kuda Buxem ze wzgledu na pózniejsze fiasko prób z
Hassanem. Innym doskonalym zródlem informacji o odpornosci na ogien moga byc roczniki
„Psychical Research”. W przypadkach, które badano i opisywano wielokrotnie, odpornosc
ogniowa byla przypuszczalnie darem duchów. D.D. Home, slynne medium, na swych seansach
mial zwyczaj brac z kominka palace sie kawalki wegla i trzymac je golymi rekami. Dmuchal
przy tym na nie, by podtrzymac zarzenie. Zawijal wegielki w piekne chusteczki z lnu; material
nie byl w zaden sposób uszkodzony. Trzymal tez w plomieniach nad kominkiem swoja glowe z
bujna czupryna, i ani jeden wlos nie zostal spalony. Wkladal do plomieni swieze kwiaty i nie
ulegly one spaleniu. Ostatnio wydano ksiazke opisujaca jego zycie i owe eksperymenty, a takze
wiele innych czynów magicznych. Odpornosc na ogien, uzyskana dzieki modlitwom do
ponadludzkiej istoty badz tez dzieki duchom osób zmarlych czy ich modlitwom, jest wynikiem
jakiegos paranormalnego dzialania - jest wiec magia. Wszelkie dzialania wykraczajace poza
nasza zwykla egzystencje, czy sa to natychmiastowe uzdrowienia, wywolywanie zjawisk
parapsychicznych (telepatia, jasnowidzenie itp.), czy tez poslugiwanie sie modlitwa smierci - sa
magia.
Rozdzial III Potezna sila wystepujaca w
magii. Jej zródlo i zastosowania
Zanim zaczne wyjasniac istote chodzenia po ogniu i innych magicznych dzialan z
wykorzystaniem trzech niewidzialnych czynników, których dotad nie zbadala wspólczesna
psychologia, musze poswiecic kilka slów religijnym wierzeniom kahunów. Tajemnica, czyli
podstawowy zbiór informacji przekazywanych przez jednego maga nastepnemu, byla w wiekszej
czesci czyms, co dzisiaj mozemy nazywac psychologia stosowana. Udzial religii byl tam bardzo
niewielki, szczególnie jesli przyjmiemy formalna definicje religii w jej najbardziej nowoczesnym
pojeciu. Doktor Paul Tillich, profesor teologii filozoficznej przy Union Theological Seminary,
pisze: „Magia to specyficzny rodzaj wzajemnego odniesienia miedzy silami skonczonymi,
natomiast religia jest stosunkiem czlowieka do nieskonczonej mocy i wartosci. [...] Magia jest
przejawem dzialania sily immanentnej, religia zas jest podporzadkowaniem sie mocy
transcendentnej”. Kazda religia ma cos z magii. Modlitwa jest magia. Wszystko, co robimy, by
zdobyc zaszczyty i osiagnac korzysci w zyciu doczesnym lub przyszlym, jest czescia magii.
Magia jest otrzymywanie czegos z ponadnaturalnych zródel. Religia jest oddawaniem czci Istocie
Najwyzszej i akceptowaniem tego wszystkiego, co Ona nam zsyla, czy jest nam to mile, czy tez
nieprzyjemne. Chociaz kahuni poznali takie opowiesci biblijne jak historia o Adamie i Ewie, o
Stworzeniu swiata i o Potopie i przywiezli je do Polinezji z Doliny Nilu i sasiednich krain, a wiec
ze starego, wspólnego zródla owych przekazów, to jednak sami nie podzielali koncepcji
osobowego Boga-Ojca. Kahuni nauczali, ze umysl ludzki nie jest zdolny do pojmowania formy
swiadomosci przewyzszajacej jego wlasna. Dlatego tez wszystkie wysilki czlowieka, zmierzajace
do wyobrazenia sobie owego ostatecznego, doskonalego i najwyzszego Boga, sa tylko strata
czasu. Wierzyli, ze musi istniec jakies Najwyzsze Zródlo Stwórcze, ale nie modlili sie do niego.
Wezmy na przyklad kwiat. Moze on miec tylko niejasne (jesli w ogóle ma jakies) pojecie o
krowie na pastwisku. Z kolei krowa moze miec jedynie bardzo metne pojecie o charakterze i
zamiarach pasterza. Pasterz zas, jesli uznal, ze musi istniec Istota Wyzsza, która stworzyla
wszechswiat, potrafi wyobrazic Ja sobie wylacznie w postaci innego czlowieka. I chociaz wizja
owego Wielkiego Czlowieka moze byc tylko niejasna i mglista, to boi sie Go, modli sie do Niego
z nadzieja otrzymania lask, stara sie spelniac przykazania, które On, w jego wlasnym mniemaniu,
mu daje, próbuje Go przeblagac ofiarami, asceza i postami i na koniec - oddaje Mu czesc. W
podobny sposób niewidzialny swiat duchów i istot pozaziemskich jest dla nas tym samym, czym
nasz ludzki swiat jest dla ryby zyjacej w morzu. Ryba ma nikla swiadomosc rzeczywistosci
istniejacej ponad jej wodna kraina. Poniewaz jednak my, ludzie z królestwa ziemi i powietrza,
wspielismy sie na wyzszy stopien inteligencji, to potrafimy poznac i zrozumiec rybe zyjaca w
glebinach; nawet jesli nie jest nam dane zyc obok niej w owych glebinach. Kahuni przypuszczali,
ze istnieja wyzsze poziomy swiadomosci, ponad swiadomoscia ludzka, tak samo jak istnieja
poziomy nizsze niz nasz. Szczególna uwage zwracali na poziom swiadomosci bezposrednio
wyzszy niz inteligencja czlowieka. Poza nia nie zajmowali sie zadna inna forma myslenia. Na
szczeblu swiadomosci bezposrednio wyzszej niz nasza istnieje cos, co dzisiaj nazwalibysmy
nadswiadoma czescia umyslu. Oni dawali jej rozmaite nazwy, z których najczesciej uzywana
brzmiala: Aumakua, co tlumaczy sie: „starszy, rodzicielski, calkowicie godny zaufania duch”.
Poniewaz slowo „rodzicielski” obejmuje swym znaczeniem i matke, i ojca, uwazalo sie, iz
aumakua jest duchem meskim i zenskim, tworzacym nierozerwalna pare. Wszystkie modlitwy i
rytualy adresowane byly wiec do owego podwójnego ducha. Poniewaz sadzono, iz jest on czescia
naszej osobowosci - a wiec tym, czym we wspólczesnym sposobie myslenia jest swiadomosc czy
podswiadomosc - Ducha Rodzicielskiego nie czczono, lecz go KOCHANO. Nie skladano mu
zadnych ofiar, nie przekupywano darami, a on nie dawal przykazan swym nizszym Ja. Wzajemny
stosunek polegal na obopólnej milosci i zaufaniu - tak jak relacja miedzy dzieckiem a rodzicem.
Konsekwencja takiej nauki kahunów bylo ich przekonanie, ze jesli potrzebne sa jakiekolwiek
modlitwy do jeszcze Wyzszych Istot, to Duch Rodzicielski wie, kiedy i w jaki sposób je
odmawiac. Wyrecza nas w tych sprawach, gdyz my, z naszymi umyslami o nizszym zasobie
mozliwosci, nie potrafimy sobie w tym poradzic. Na skutek tak zdroworozsadnej postawy nauka
kahunów byla niezwykle prosta, zrozumiala i wolna od wszelkich dogmatów. Oni sami byli
bezposredni i rzeczowi, bo w swym zyciu opierali sie na systemie, który naprawde DZIALAL. A
w takim systemie nie ma miejsca na niepewnosc i dogmatyczne spekulacje. Ten praktyczny
system wiedzy umozliwiajacy róznorodne dzialania magiczne jest spójny i kompletny. Spelnil
wszystkie wymagania kahunów i ich potrzeby natury filozoficznej. Dlatego tez nie bylo w nim
ani zbawicieli, ani odkupienia, ani nieba i piekla. Nie bylo tez religii objawionej i ksiag ze
slowami: „Tak rzekl Bóg...”. Kahuni nie mieli zreszta zadnych ksiag. Jezyk, którym sie
poslugiwali, nie byl jezykiem pisanym az do czasów wspólczesnych. I choc moze tylko nieliczni
z nas, bialych, chcieliby kiedykolwiek chodzic po ogniu, to ów starozytny obrzadek ma
olbrzymie znaczenie dla wszystkich, gdyz stanowi niezbity dowód, ze istnieja magiczne
zdolnosci, które mozna uruchomic, jesli sie wie, jak z nich korzystac. Wiekszosc ludzi modli sie
o blogoslawienstwo i laski róznego rodzaju. Korzystanie z wiedzy zawartej w Tajemnicy
przynosi ostateczne i natychmiastowe rezultaty, o wiele lepsze niz te, które sa naszym udzialem.
Cóz z tego, ze modlimy sie o odpornosc na ogien? I tak jej nie otrzymamy. Czyz nie jest to
wystarczajacym powodem, by studiowac wiedze starozytna i uznac jej prawdziwa wartosc?
Doktor Brigham, jak pamietamy, analizowal istote magii, zanim ja zrozumial. Kazal mi kiedys
szukac trzech rzeczy: 1) formy swiadomosci kierujacej magia, 2) sily sprawczej, za pomoca
której swiadomosc dziala i 3) jakiejs niewidzialnej substancji fizycznej, przez która dziala sila
magiczna. Aumakua, czyli nadswiadoma czesc umyslu, jest swiadomoscia zaangazowana w
przekazywanie odpornosci na ogien. Sila, z której owa nadswiadomosc korzysta, zwana jest
przez kahunów mana, a my okreslamy ja jako sile zyciowa. Jest to energia zwiazana z
elektrycznoscia i charakteryzuje sie wlasciwosciami magnetycznymi. Niewidzialna substancja, za
której posrednictwem dziala sila zyciowa, jest aka, czyli „widmowa substancja ciala”. Poniewaz
wiemy juz, ze istnieje sila zyciowa, nalezy zaczac prezentacje systemu Huny (Tajemnicy) od
krótkiego wypunktowania zagadnien juz omówionych, a dotyczacych zastosowan tej sily i jej
natury. Nastepnie przejdziemy do spraw lepiej znanych kahunom i przez nich wyjasnionych.
Okaze sie, iz problemy do dzisiaj jeszcze nie wyjasnione przez nauki parapsychiczne, u kahunów
dawno juz otrzymaly rozwiazanie. Trzy czynniki: SWIADOMOSC, SILA I NIEWIDZIALNA
SUBSTANCJA, sa dla nas trzema punktami orientacyjnymi, do których bedziemy sie odnosic
przy opisie i ocenie wszelkich zjawisk magicznych. Przypadek 7 Trzy niewidzialne czynniki w
magii Uwagi wstepne: W celu szczególowego i klarownego przedstawienia materialów bedacych
przedmiotem dyskusji, wymienie powszechnie znane typy zjawisk parapsychicznych, poczawszy
od wirujacego stolika: Gdy kladziemy rece na stoliku i tracamy go, jest to tak, jakby pies
machnal ogonem. Kiedy polozymy rece na stole i traci go jakas niewidzialna istota lub gdy stolik
unosi sie i odrywa od podlogi, a nasze rece leza na jego blacie, to dzieje sie tak, jakby ogon
machnal psem. Jednakze kiedy stól lub jakies inne przedmioty poruszaja sie same z siebie i nie
ma tam zadnych rak, wówczas trudno o jakiekolwiek porównania i stajemy wobec dzialania
jednej z dwóch form swiadomosci, jakie moga wystepowac w magii. Pierwszym z tych dwóch
rodzajów swiadomosci jest zwyczajny duch. Jesli halasuje, czyni harmider i rzuca wokól
przedmiotami w bezsensowny i dziecinny sposób, jest tym, co Niemcy nazywali poltergeist, czyli
„duchem halasujacym”. Jezeli zas przedmioty poruszaja sie w sposób przemyslany i sensowny,
tak jakby przemieszczala je istota dorosla i madra, to wówczas mamy do czynienia z normalnym
ZJAWISKIEM PARAPSYCHICZNYM. Drugi rodzaj swiadomosci charakteryzuje istote
dysponujaca nadswiadomoscia. Cecha jej dzialania jest dematerializacja obiektu, czyli zmiana
jego formy w niewidzialna, a nastepnie przemieszczenie - nawet na duze odleglosci. Ten rodzaj
ruchu omówimy pózniej. Na razie zajmiemy sie zbadaniem SILY uzywanej do przenoszenia
przedmiotów. Opis przypadków: Wiekszosc przypadków, które przytaczam w mojej ksiazce,
pochodzi z Encyclopaedia of Psychic Science. W innym razie wyraznie zaznaczam, iz zostaly
zaczerpniete z innego zródla. Wspomniana encyklopedia jest monumentalnym i miarodajnym
dzielem doktora Nandora Fodora, który wraz ze swoimi wspólpracownikami zebral i
uporzadkowal wszystkie dostepne raporty i przekazy zwiazane ze zjawiskami parapsychicznymi,
jakie wystapily w ciagu stulecia poprzedzajacego rok 1933. Jego ocena rozmaitych opinii i
hipotez jest rozsadna i gleboko przemyslana. W znakomitych bibliotekach trudno znalezc lepsze i
bardziej wyczerpujace zródlo wiadomosci. (A) Slynny badacz zjawisk parapsychicznych,
Gambier Bolton, tak pisze w swej ksiazce Psychic Force: „Podczas kazdego posilku w domu
pani Elgie Corner (Florence Cook, znane i wielokrotnie badane medium), gdy ona sama jest
zajeta jedzeniem i piciem, a jej obie rece przez caly czas sa widoczne, ciezki stól w jadalni
najpierw zaczyna drzec tak, ze trzesa sie wszystkie szklanki i kieliszki i podskakuja talerze i
sztucce, a nastepnie kolysze sie i przechyla z boku na bok. Przez caly czas slychac w stole
stukania i drapania, które dobiegaja takze z róznych katów pokoju. Z tego wzgledu zjedzenie
obiadu z pania Elgie w restauracji jest niemalym problemem”. (B) Sir William Crookes w swych
Researches pisze: „Bardzo liczne sa przypadki poruszania sie tak ciezkich przedmiotów jak stoly,
fotele, sofy itp., choc medium ich nie dotyka. Przytocze tutaj kilka bardziej frapujacych zdarzen.
Moje wlasne krzeslo zrobilo kilka obrotów, mimo iz stopami nie dotykalem podlogi. Innym
razem wszyscy obecni widzieli, jak krzeslo z odleglego kata powoli sunie ku stolowi. Kiedy
indziej fotel zblizyl sie do miejsca, gdzie siedzielismy, po czym na mój rozkaz wolno powrócil na
swoje uprzednie miejsce, oddalone o jakis metr od nas. W ciagu trzech kolejnych wieczorów
maly stolik przesuwal sie po pokoju w okolicznosciach, które uprzednio specjalnie tak
przygotowalem, by oddalic wszelkie ewentualne zarzuty przeciw obiektywnym dowodom”. (C)
Cesar Lombroso, slawny wloski psychiatra i antropolog kryminalistyki, opisal w turynskiej „La
Stampa” swoje obserwacje poczynione w piwnicy win, w której czesto tlukly sie butelki, mimo iz
w poblizu nie bylo zywej duszy. Pisal tak: „Wszedlem do piwnicy. Panowala tam kompletna
ciemnosc. Uslyszalem brzek tluczonych butelek i kilka z nich przyturlalo sie do mych stóp.
Butelki umieszczono w piwnicy w szesciu przegrodach polozonych jedna nad druga. Na srodku
znajdowal sie zwykly stól. Zapalilem szesc ustawionych tam wczesniej swiec. Spodziewalem sie,
iz przy ich blasku zjawisko spirytystyczne ustanie. Przeciwnie jednak -zobaczylem, jak trzy
stojace na ziemi puste butelki zaczely sie toczyc jakby popychane palcem. Rozbily sie blisko
stolu. Aby wykluczyc mozliwosc jakiejkolwiek sztuczki, przy swiecy dokladnie obejrzalem
wszystkie pelne butelki znajdujace sie na stojakach. Upewnilem sie, ze nie ma nigdzie sznura lub
jakiejs zylki, która tlumaczylaby poruszanie sie butelek. Po paru minutach znowu sie zaczelo.
Najpierw dwie, pózniej cztery i znowu dwie butelki z drugiego i trzeciego rzedu odlaczyly sie od
innych i spadly na podloge, ale nie z trzaskiem, tylko jakby przez kogos podtrzymywane. Po tym
zstapieniu raczej niz upadku szesc z nich rozbilo sie na mokrej ziemi przesiaknietej juz winem, a
dwie pozostaly cale. W chwili gdy opuszczalem piwnice, uslyszalem, jak pekla nastepna
butelka”. Komentarz: Komentarz do powyzej opisanych przykladów, jak tez do wszystkich
nastepnych, podziele na tezy czesci. Przede wszystkim musimy sie zastanowic, co wiadomo we
wspólczesnym swiecie o takich zjawiskach. Po drugie, trzeba sprawdzic, co wiedza kahunów
moze dodac do tych informacji. I po trzecie, zanim przejdziemy do gruntownej pracy
eksperymentalnej, musimy ocenic wage calego materialu dowodowego oraz sformulowac
wstepne wnioski i przypuszczenia. Poniewaz w kolejnych komentarzach nie bede juz tak
wyraznie podkreslal tego trójczlonowego podzialu, dobrze bedzie, jesli czytelnik zapamieta, ze
istnieja te wlasnie trzy niezmiernie wazne metody stopniowego rozwiazywania tak fascynujacych
problemów, z jakimi sie tutaj spotykamy. Dla tych, którzy nadal zdecydowani sa zaprzeczac
wszelkim zjawiskom, wokól których tocza sie nasze dociekania, szkoda tracic czasu na
bezowocna argumentacje. Niczego juz nie mozna ich nauczyc ani tez do niczego przekonac.
Jezeli jednak wystepuja jakies powazne watpliwosci czy rzeczowe, znaczace obiekcje, nie
omieszkam ich tutaj odnotowac. Nowoczesne wyjasnienia, dotyczace wirujacych stolików czy
tez przedmiotów poruszanych przez jakies niewidzialne sily, nie odeszly od klasycznego punktu
widzenia stwierdzajacego, iz odpowiedzialnymi za wszystkie te zjawiska sa duchy osób zmarlych
lub podobne bezcielesne zjawy. Kahuni calkowicie zgadzaja sie z takim pogladem, lecz
uzupelniaja go informacja o naturze owych duchów, podajac takze ich klasyfikacje. Podejmuje
sie wiele usilnych prób, by wyjasnic tajemnicze i dziwne zjawiska bez odwolywania sie do
hipotezy o charakterze spirytystycznym. Próby owe beda mialy zwiazek z naszymi rozwazaniami
i trzeba je wziac pod uwage, poniewaz reprezentuja one teorie alternatywna do naszej i bylaby
ona do przyjecia, gdybysmy odrzucili poglad o istnieniu duchów. Doktor Nandor Fodor w
Encyclopaedia of Psychic Science pisze: „W przypadku Eusapia Paladino (znanego medium) tacy
badacze jak Morselli, Flournoy, Geley i Carrington postulowali zjawisko eksterioryzacji
(uzewnetrzniania sie) jakiejs energii motorycznej”. Owa „energia motoryczna” pojmowana byla
jako kombinacja sily elektrycznej i zyciowej lub energia ukladu nerwowego. Przypuszczano, iz
sila ta, czymkolwiek jest, moze opuszczac cialo ludzkie i przenikac do przedmiotu, który dzieki
temu zaczyna sie poruszac. (Pokrywa sie to z naszym pierwszym „punktem orientacyjnym” teorii
kahunów, do którego odnosimy sie przy ocenie zjawisk magii, a mianowicie z sila lub energia,
która kieruje magia. Drugim czynnikiem jest inteligencja, która pobudza owa sile poruszajaca
przedmiotami, a trzecim - niewidzialna substancja uzyta jako narzedzie. czy tez „reka”, która
pozwala sile oddzialywac na poruszajace sie przedmioty). Przypuszcza sie, iz inteligencja bedaca
posrednia przyczyna ruchu rozmaitych obiektów musi miec zdolnosc sklaniania owej „energii
motorycznej”, by opuszczala ona cialo istoty zyjacej i wywolywala pozadany ruch. Inteligencji
tej przypisuje sie takze umiejetnosci wydobywania niewidzialnej (czasem ledwo widocznej i
ledwo wyczuwalnej) substancji z ciala osoby mediumistycznej (lub z uczestników seansu) i
czynienia z niej „reki” lub innego narzedzia, za którego posrednictwem moze uzyc sily.
Substancja ta nosi nazwe „ektoplazmy”. Innym wytlumaczeniem poruszania sie przedmiotów jest
zalozenie, iz inteligencja, o której mowa, to podswiadoma czesc umyslu zyjacego medium, która
w pewnych tajemniczych okolicznosciach nakazuje energii motorycznej opuscic cialo czlowieka
wraz z substancja ektoplazmatyczna i wywolac ruch przedmiotu. Mówi sie wiec, ze przyczyna
owego oddzialywania na przedmiot jest podswiadomosc. Jesli bowiem swiadomosc bylaby sila
kierujaca, medium z pewnoscia wiedzialoby o tym i potrafiloby te sile kontrolowac. W bogatej
literaturze minionego stulecia, dotyczacej zagadnienia zjawisk parapsychicznych i spirytyzmu,
mozna znalezc kilka twierdzen dopuszczajacych mozliwosc czesciowego udzialu magnetyzmu w
oddzialywaniu energia ruchowa na przedmioty. Jest to ekscytujaca i wielce obiecujaca linia
myslenia i wobec tego, iz nadal otacza nas olbrzymie pole niezbadanych rzeczy i zjawisk, takie
podejscie do problemu godne jest polecenia. Zachecam wiec czytelników, by przyjeli je za
doskonaly poczatek pracy, która byc moze przyczyni sie do postepu i rozwoju badan nad magia.
Kto wie, czy sila grawitacji nie ma czegos wspólnego z magnetyzmem? Moze magnetyzm
wystepuje tam, gdzie mamy do czynienia ze zjawiskami natury elektrycznej. Poruszanie sie
stolów i innych obiektów moze odbywac sie na zasadzie przeciwsobnego polaczenia
tranzystorów. Kahuni znali przyciagajace i odpychajace wlasciwosci sily zyciowej, lecz niestety,
nie pozostawili nam zadnych szczególowych wyjasnien w tej sprawie. Uznawali te sile za cos. co
ma zwiazek ze wszystkimi procesami myslowymi i funkcjonowaniem ciala. Byla ona istota
samego zycia. Jej symbolem byla dla kahunów woda. Woda plynie i tryska, tak jak plynie i
tryska sila zyciowa. Woda wypelnia rzeczy, podobnie sila zyciowa. Woda wreszcie moze wyciec
i ujsc, tak jak witalna sila uchodzi czasem z ciala. Doktor Brigham spedzil mnóstwo czasu,
studiujac pewna starozytna praktyke kahunów. Polegala ona na tym, ze kahuni potrafili
wysilkiem umyslu naladowac energia trzymane w rekach drewniane kije. Sprawiali, iz ladunek
elektrycznosci wyplywal z ich ciala i przenikal do kijów. Takich dragów uzywano podczas walki.
Kahuni stawali wówczas w ostatniej linii, ladowali energia wielkie kije, po czym na komende
ciskali nimi we wroga. Dotknieci takim dragiem, nawet najsilniejsi wojownicy padali bez
przytomnosci na ziemie. Doktor Brigham zmierzyl kiedys ladunek elektryczny owych dragów i
stwierdzil, iz moze on wywolac cos w rodzaju szoku elektrycznego. Dotkniecie takim kijem reki
lub innego miejsca powodowalo czasowy paraliz ciala i wywolywalo zawroty glowy.
Przypomniano sobie, iz Indianie amerykanscy dysponowali kiedys podobna wiedza i praktyka.
(Oni równiez uzywali „kijów z ogniem”, a niektórzy robia to do dzis). W archiwach rzadowych
znajduje sie stara ksiega, w której czytamy, jak pewien uzdrowiciel demonstrowal swa sile
magiczna, dotykajac czubkiem palca wskazujacego klatki piersiowej silnego mezczyzny.
Dotkniecie to sprawialo, ze czlowiek tracil przytomnosc i padal na ziemie. Chociaz trzeba brac
pod uwage, iz w takich pokazach i eksperymentach czynionych na oczach publicznosci moze
wystepowac element sugestii hipnotycznej, to zdaje sie, ze prawdziwej przyczyny porazenia
nalezy szukac w nadmiernej akumulacji sily zyciowej. Rola umyslu i woli w powstawaniu takiej
akumulacji, zarówno w przypadku rzucanego kija, jak i opisanego wyzej dotkniecia palcem,
wydaje sie wielce istotna. W.R. Stewart, pobierajac wstepne nauki u berberyjskiej kahunki,
uslyszal, iz sila zyciowa moze byc gromadzona w drzewie, wodzie, kamieniach i ludzkim ciele, a
takze w niewidzialnym ciele ducha. Sila ta moze zostac wyzwolona nagle i gwaltownie, dlatego
tez potrafi poruszyc bardzo ciezkie przedmioty. Kahunka Lucchi zademonstrowala Stewartowi
magnetyczne wlasciwosci sily zyciowej i sile jakiejs inteligencji czy tez ducha na poziomie
podswiadomosci ludzkiej lub pozaludzkiej. Odbylo sie to w nocy, na zboczu wzgórza, gdzie lezal
glaz zasloniety drewnianymi drzwiami, przypominajacymi wrota piwniczne. Uniesli skrzydlo
drzwi do góry i po kutych w kamieniu stopniach zeszli w glab ziemi. Z dna pieczary
przypominajacej piwnice wystawala skala. Przy swietle pochodni zabito kure, a jej krew splynela
na wystajacy kamien. Wypowiedziano inwokacje skierowana do ducha, który podobno
zamieszkiwal od czasu do czasu w kamieniu. Nastepnie rzucono kure na ziemie obok skaly, lecz
wkrótce kura uniosla sie w powietrze i przylgnela do kamiennej powierzchni. Po chwili Stewart,
który przysunal sie blizej i opuscil nisko pochodnie, by lepiej wszystko widziec, poczul tak silne
przyciaganie magnetyczne, iz nieomal rzucilo go na skale. Z pomoca przyszla mu Lucchi.
Zlapala go w pasie i z pewnym wysilkiem odciagnela od kamienia, po czym zaczela nalegac, by
natychmiast opuscili pieczare. Stewart nigdy nie dowiedzial sie, do jakiej inteligencji skierowana
byla inwokacja oraz w jakim celu uzywano takich inwokacji w trakcie codziennych praktyk
magicznych. Przypuszczal, iz duch, który ujawnil swa obecnosc w skale, byl „duchem natury i
mial cos wspólnego z gleba, pastwiskiem lub pogoda, a wiec ze wszystkimi czynnikami bardzo
waznymi dla Berberów i ich potomków. Wedlug jego prywatnej opinii, duch ten i jego moce byly
nieprzyjazne czlowiekowi, a nawet niebezpieczne dla wszystkich z wyjatkiem wprawnych i
doswiadczonych kahunów. Lucchi stwierdzila, ze wszystkie kontakty z duchami tego rodzaju
musza byc poprzedzone scislym wypelnieniem obrzadku, a kazda zmiana w ceremonii moze byc
przyczyna klopotów. Stewart zaklócil zwykly przebieg rytualu, podchodzac zbyt blisko do
kamienia w nieodpowiednim momencie. Kahunka wyjasnila mu, ze powinien byl trzymac sie z
dala, póki cala sila zyciowa kury nie zostala wchlonieta przez ducha - ten ostatni chcial jej uzyc
zgodnie z zyczeniami w inwokacji. Stewartowi przypomnialy sie liczne opowiesci o dzinach i
demonach natury, wystepujacych w folklorze arabskim. O ile udaloby sie nam dowiesc, iz
niektóre rodzaje poruszania sie obiektów sa skutkiem dzialania sil niewidzialnych i w duzej
mierze zaleza od elektrowitalnej sily przyciagania i odpychania, dokonalibysmy odkrycia o
pierwszorzednym znaczeniu. Wniosek moze byc dwojaki: 1) sila moze przyciagac lub odpychac
przedmioty bez zadnego wspomagania ze strony ducha, zywej podswiadamosci czy innej
inteligencji, 2) sila moze dzialac bez wplywu widzialnej czy tez niewidzialnej substancji sluzacej
jej za „reke”, a nawet bez wykorzystania niewidzialnej substancji ektoplazmatycznej - jednakze
za posrednictwem jakiejs materii elektrycznej, dzieki której porusza sie w formie fal. (Teoria
eterów nadal jest kontrowersyjna. Dzisiejsi naukowcy stwierdzaja, iz eter wypelnia pusta
przestrzen i przenika przestrzen pelna, ale jutro zapewne wycofaja te teorie jako nieaktualna) .
Magnesy przyciagaja do siebie przedmioty zelazne i zarazem same sa przez te przedmioty
przyciagane. Jesli w wannie z woda umiescimy na jednym kamyku magnes, a obok na drugim
polozymy gwózdz, przyciaganie magnetyczne spowoduje wzajemne zblizanie sie obu kamyków.
Innymi slowy, oba kamyki beda jednoczesnie wprawione w ruch. Magnetyzm zwierzecy, czyli
sila zyciowa, dziala jednak inaczej, wywiera bowiem wplyw na gwozdzie i przyciaga je, podczas
gdy sama nie doznaje od nich równowaznej sily przyciagania. Arthur Spray, podlondynski szewc,
dobry znajomy mojego przyjaciela, fiest swietnym hipnotyzerem. W swej ksiazce The Mysterious
Cobbler opowiada on o wielce intrygujacym - i calkowicie niewytlumaczalnym - zjawisku,
którego czestokroc byl swiadkiem w swej praktyce hipnotyzerskiej. Pan Spray zademonstrowal
wspomniane zjawisko przed grupa dziennikarzy. Poprosil do eksperymentu jakiegos mlodego
mezczyzne, który byl dobrym medium. Kazal mu polozyc sie na wznak na podlodze, po czym
wprowadzil go w gleboki sen hipnotyczny, podczas którego cialo mlodzienca calkowicie
zesztywnialo. Nastepnie Spray stanal u stóp lezacego i kazal mu otworzyc oczy. Wtedy zaczal
przywolywac go do siebie gestem prawej reki. Powoli glowa i ramiona mlodzienca uniosly sie,
piety nadal dotykaly podlogi. Cal po calu sztywne cialo podnosilo sie, az zatrzymalo sie
nieruchomo pod odpowiednim katem, cztery stopy nad podloga. Tkwilo tak przez pare sekund,
az gestem zwróconym teraz w przeciwna strone Spray polozyl je z powrotem na podlodze.
Podczas eksperymentu Spray nie odczuwal na ciele ani na rekach zadnego przyciagania. Chociaz
mlodzieniec wazyl ponad siedemdziesiat kilogramów, Spray nie potrzebowal ani odrobiny
wysilku, aby go uniesc. Eksperyment ten powtarzany byl wielokrotnie przez innych
hipnotyzerów, tak iz mozna przyjac, ze istnienie jednostronnej sily przyciagania w magnetyzmie
ludzkim zostalo udowodnione. (Zdaje sie, iz sila ta pochodzi z nagromadzenia ladunków
elektrowitalnych, powstalych dzieki jakiejs czynnosci fizycznej kierowanej wola). Kilka lat temu
w Honolulu baron Eugene Ferson demonstrowal owo jednostronne przyciaganie magnetyczne
studentom z wyzszych lat studiów. Byl przekonany, iz za pomoca sily woli potrafi wydobyc z
atmosfery energie elektryczna. Nie ulegalo watpliwosci, ze rzeczywiscie uzyskal energie z
jakiegos zródla, a jego uczniowie skwapliwie uczyli sie tej sztuki. Korzystajac z jego
wskazówek, jeden z uczniów sam wydal sobie polecenie, by zgromadzic nadwyzke energii.
Kiedy zadowolony uznal, iz dysponuje juz taka nadwyzka (prawdopodobnie wytworzona w ciele
na skutek utleniania sie pokarmu), mlodzieniec kladl dlonie na ramionach drugiego, obojetnego
elektrycznie kolegi, a nastepnie powoli je zdejmowal. Jezeli nadwyzka energii okazywala sie
dostateczna, kolega byl silnie przyciagany przez odjete rece. Natomiast przyciaganie rekami
ucznia, równiez dysponujacego nadwyzka, nie dawalo zadnych efektów. Widzialem kiedys
barona Fersona prezentujacego szczególne wlasciwosci tej formy magnetyzmu. Polozyl reke na
lekkim skladanym krzesle stojacym pod sciana w rzedzie takich samych krzesel. Wysilkiem woli
kazal swemu magnetyzmowi opuscic cialo i wniknac w krzeslo. Nastepnie przywolal z drugiego
pokoju wrazliwa na to oddzialywanie mloda kobiete i poprosil, by przeszla wzdluz rzedu krzesel.
Tak tez uczynila. W momencie gdy znalazla sie naprzeciwko namagnetyzowanego mebla, zostala
przezen gwaltownie przyciagnieta, tak ze musiala na nim usiasc. Mloda dama wazyla
przynajmniej dziesiec razy tyle co krzeslo i mozna sie bylo spodziewac, ze to raczej krzeslo
uniesie sie do góry i przylgnie do jej ciala. Ale stalo sie akurat odwrotnie. Wydaje sie, iz regula
takich zjawisk jest nastepujaca: przedmiot - bez wzgledu na jego wielkosc i wage - który ma
wiekszy ladunek sily witalno-magnetycznej, przyciaga do siebie mniej naladowane obiekty, sam
zas na przyciaganie nie reaguje, ani tez wcale go na sobie nie czuje. Zakres przyciagania
magnetycznego obejmuje przestrzen kilku stóp i cementowe sciany nie sa dla niego przeszkoda.
Baron Ferson zgromadzil w sobie nadwyzke energii, nastepnie zajal miejsce po jednej stronie
betonowej sciany grubosci dziesieciu cali. Jego uczniowie stali w lukowatym przeswicie, skad
widac bylo obie strony sciany. Po drugiej stronie usiadla kobieta o duzej wrazliwosci (najbardziej
wrazliwa z calej grupy na przyciaganie magnetyczne). Kobieta byla odwrócona do sciany
plecami i siedziala w odleglosci trzech stóp od niej. Po obu stronach staneli mezczyzni, trzymajac
ja za ramiona, by chronic od zbyt gwaltownego uderzenia o sciane wskutek magnetycznej sily
przyciagania wysylanej przez Fersona. Ten uniósl w góre ramiona i wyprostowal je w kierunku
dziewczyny. Natychmiast zostala tak silnie przyciagnieta do sciany, ze mezczyzni wytezali
wszystkie sily, by ja od niej odciagnac. Ferson natomiast stal po drugiej stronie ze zlaczonymi
stopami, spokojny i wyprostowany. Ani nie odczuwal zadnego przyciagania, ani nie pochylal sie
nawet odrobine w strone dziewczyny. Uczniowie Fersona zastanawiali sie, jaka role mogla
odegrac w opisanym przypadku sugestia. Aby taka mozliwosc sugestii wykluczyc, dwóch
czlonków naszej grupy próbowalo zbadac efekty przyciagania magnetycznego na malym
terierku. Wiadomo bowiem, ze psy nie sa podatne na sugestie. Przeszlismy wiec przez opisane
wczesniej cwiczenie i zgromadzilismy w sobie nadwyzke energii, po czym naladowane rece
kladlismy na zadzie psa stojacego do nas tylem. Zarówno wlascicielowi zwierzecia, jak i mnie
samemu udalo sie spowodowac takie przyciaganie, ze mimo iz pies zapieral sie wszystkimi
czterema lapami o ziemie, cofnal sie o kilka cali. My natomiast nie odczuwalismy na rekach ani
ciele najmniejszego przyciagania. Doktor Rhine z Duke University, znany ze swych pionierskich
prac z dziedziny postrzegania pozazmyslowego, opublikowal materialy dowodzace, iz umysl
moze wywierac wplyw na materie bez zadnego kontaktu fizycznego. W jednym z jego
eksperymentów uzywa sie kosci do gry. Po wyrzuceniu kosci na stól eksperymentator wysilkiem
woli zmusza je, by obracaly sie na rózne strony. Im bardziej szczególowo rozpatruje sie zwiazek
miedzy czynnoscia umyslu a tym, co bez watpienia jest sila zyciowa, tym latwiej przychodzi
uwierzyc w rozmaite zjawiska magiczne. Mimo calej naszej dumy z osiagniec naukowych,
musimy przyznac, ze nadal pograzeni jestesmy w ciemnosciach niewiedzy, jesli chodzi o
tajemnice umyslu, sil zyciowych i niewidzialnych substancji. Od wieków juz kraza wsród ludzi
legendy o tym, jak czlowiek latal w powietrzu. Podobno czarownice odbywaly magiczne podróze
powietrzne, udajac sie na swe spotkania. Bogowie greccy latali w przestworzach do woli.
Adeptów z Indii i Tybetu uczono przezwyciezac przyciaganie ziemskie i w okamgnieniu
przenosic sie w powietrzu na odlegle miejsca. Lub tez ludzie ci po prostu znikali w jednym kraju,
a pojawiali sie w innym. Folklor Polinezji jest wprost przepelniony opowiesciami o takich
podrózach. We wspólczesnych rocznikach „Psychical Research” znajduja sie liczne opisy
przypadków, kiedy to ludzie unosili sie w powietrze. Slynne medium D.D. Home wyplynal w
pozycji poziomej z okna w swoim pokoju na trzecim pietrze i po jakims czasie wrócil przez
otwarte okno sasiedniego pomieszczenia. Jesli umysl ma jakis wplyw na materie, to
prawdopodobnie wplyw ten wywierany jest przez kontrolowane dzialanie sily zyciowej, a tym
samym przez dzialanie magnetyzmu czy nawet grawitacji. Przeprowadzono wiele
eksperymentów, w których na przemian i lacznie uzywano woli i stosowano glebokie oddechy,
by przezwyciezyc sile przyciagania. Doktor Hereward Carrington, dziekan wydzialu badan
parapsychicznych, opisuje w ksiazce The Story of Psychic Science zabawe w podnoszenie, gdzie
czterej mezczyzni stoja gotowi do podniesienia piatego tylko palcami. Cala piatka kilkakrotnie
gleboko wciaga powietrze. Nastepnie czterej wstrzymuja oddech i palcami podnosza piatego do
góry. Unoszona osoba czuje sie lzejsza niz normalnie. Kiedy eksperyment ów wykonywano na
platformie wagi, na poczatku laczny ciezar pieciu ludzi i krzesla, na którym siedzial podnoszony,
wynosil 750 funtów. W momencie unoszenia wskazówka na skali notowala spadek wagi o okolo
50-60 funtów. Baron Schrench Nötzing opisal przypadek, gdzie mlody czlowiek tak wycwiczyl
zdolnosc kontroli nad wlasnym oddychaniem, ze zdolal uniesc sie swobodnie nad ziemia 27 razy.
Inny, odwrotny efekt stosowania woli i kontroli nad oddechem nie jest juz tak fascynujacy i nie
zostal do konca wyjasniony, ale w wielu opisach czytamy, ze dzieki takim cwiczeniom niektóre
osoby potrafily znacznie zwiekszyc swa wage. Na Hawajach (a takze i w Tybecie, jak wynika z
nowszej literatury) stosowano polaczenie wysilku woli i kontrolowanego oddechu, by zyskac
wsparcie magiczne w pokonywaniu biegiem duzych odleglosci. Istnieli specjalnie wytrenowani
goncy, którzy czasem urzadzali sobie wyscigi. Ich wytrzymalosc i predkosc, z jaka niesli
wiadomosci swym wodzom, daleko przekraczala wyczyny biegaczy, którzy nie stosowali tego
rodzaju magii. Jeszcze jeden aspekt problemu sily zyciowej, jej niezwyklego zródla i wlasciwosci
magnetycznych wymaga wyjasnienia. Chodzi o moc uzdrawiania. Od niepamietnych czasów
znana jest praktyka uzdrawiania chorych przez nakladanie rak. Zawsze bylo tak, ze niektórzy
ludzie dysponowali wieksza moca uzdrowicielska niz inni. Podobno królowie mieli taka moc z
racji swego szlachetnego urodzenia. W obrzedach religijnych dotykowi rak towarzyszy
odmawianie modlitwy. W czasie pobytu wsród Berberów, kiedy to W.R. Stewart pobieral nauki u
kahunki Lucchi, byl on kilkakrotnie swiadkiem natychmiastowego uwolnienia od bólu ludzi
cierpiacych, gdy jego nauczycielka kladla rece na chore miejsca. Wyjasnila mu potem, ze jej sila
magiczna jest tak duza, iz wystarczy tak zwykly gest jak dotkniecie rekami, by opuscila jej cialo i
weszla w cialo chorego. Mówila tez, ze w przypadku powazniejszych schorzen odmawia rytualna
modlitwe, po czym przez jakis czas przygotowuje pacjenta do wyleczenia, poddajac go
psychicznym i rytualnym oczyszczeniom. Na Hawajach przenoszenie sily zyciowej z kahuny na
pacjenta lub tez w innych, specjalnych celach na duchy osób zmarlych bylo powszechnie
stosowana praktyka. Baron Ferson opowiadal swym uczniom w Honolulu o specyficznych
efektach, jakie czestokroc osiagal, dotykajac rekami ludzi badz to w celu ich uzdrowienia, badz
tez z innych powodów. Zdaje sie, iz mial czasem do czynienia z powracajacym strumieniem sily
ujemnej. Strumien ten niósl ze soba substancje takie jak alkohol i nikotyna. Ferson mówil, ze
zgromadzil w sobie nadzwyczajny ladunek sily (nazwal ja „uniwersalna sila zycia”), po czym
polozyl rece na ramionach osoby nietrzezwej. Rezultat byl wprost zadziwiajacy: on sam stal sie z
lekka pijany, podczas gdy nietrzezwy mezczyzna prawie zupelnie wytrzezwial w ciagu kilku
chwil. Media biorace udzial w seansach spirytystycznych opowiadaly o tak silnym przejmowaniu
nikotyny od nalogowych palaczy (siedzacych we wspólnym kregu ze zlaczonymi rekami, by
wytworzyc przeplyw), ze odczuwali z przykroscia wszystkie symptomy zatrucia nikotynowego.
Po odejsciu palaczy z kregu uczestników seansu objawy te z czasem znikaly. Obserwowalem, jak
znachorzy kladli rece na chorych, czyniac równoczesnie sugestie, iz wydobywaja z nich trucizne
czy choroby. Gladzili ich po rekach, po czym strzepywali cos ze swoich dloni, tak jak strzasa sie
wode z konców palców. Prawie wszyscy ci znachorzy byli przekonani, ze tym gestem
wydobywaja z chorych jakies niewidzialne substancje. Wiekszosc z nich po zakonczeniu zabiegu
myla dlonie i cale rece w wodzie sugerujac, iz oczyszczaja sie z wszelkich niebezpiecznych,
owych niewidzialnych substancji przejetych od pacjenta. Opierajac sie na moich osobistych
obserwacjach i studiowaniu tej metody uzdrawiania, musze stwierdzic z pelnym przekonaniem,
ze niemal kazda zdrowa osoba potrafi pomóc choremu, kladac na niego rece i sila woli
przekazujac mu swa sile zyciowa, a tym samym wzmacniajac go. Uzycie woli polaczone z
wypowiedzianym slowem wytwarza sugestie, która moze okazac sie wysoce skuteczna. Mesmer,
który ponad sto lat temu odkryl istnienie zjawiska, nazwanego potem mesmeryzmem, nie zdawal
sobie sprawy z potegi sugestii przy przekazywaniu tego, co sam nazwal „magnetyzmem
zwierzecym”. Jednakze posiadl on umiejetnosc akumulowania w sobie nadwyzki sily zyciowej
(kiedy trzymal w reku magnes, z którego, jak sadzil, czerpal sile) i wykorzystywal te sztuke,
dopóki przynosila mu wysokie zyski - jesli oczywiscie mamy wierzyc opowiesciom o jego
wyczynach. W kazdym razie demonstrowal swoje moce uzdrowicielskie tak przekonywajaco, iz
stal sie slawny. W poczatkach swej kariery dotykal pacjentów bezposrednio. Pózniej, gdy
zglaszalo sie do niego juz zbyt wielu ludzi, by mógl stosowac indywidualne zabiegi, wysilkiem
woli przekazywal swa sile do kadzi z woda, z których wystawaly zelazne prety. Pacjenci
podchodzili do naladowanych energia kadzi i chwytali za prety. Opisy rezultatów nie
pozostawiaja zadnych watpliwosci - mesmeryzm byl sila, która autentycznie dzialala. Pacjenci
reagowali róznie. Niektórzy nie reagowali wcale i tych Mesmer dotykal osobiscie, zazwyczaj
wywolujac reakcje. Uzdrowienia byly liczne i liczne przypadki histerii, powstalej
prawdopodobnie na skutek sugestii hipnotycznej. , Podazajac nadal ta linia myslenia, musimy
miec na uwadze zjawiska opisane wczesniej, to znaczy nagly przeplyw sily zyciowej z kijów
rzucanych przez Hawajczyków, a takze gwaltowne, oszalamiajace wyladowanie energii
wystepujace w przypadku uzdrowiciela-Indianina, kiedy dotknal on silacza czubkiem palca, a ten
bez czucia padl na ziemie. Po rozpowszechnieniu sie mesmeryzmu zawodowi hipnotyzerzy
odkryli, ze moga wprowadzac pacjentów w stan hipnotyczny za pomoca sugestii lub nawet przez
sklanianie ich do wpatrywania sie w blyszczacy, swietlisty punkt. Utrzymywali, ze niepotrzebna
jest do tego zadna sila magnetyczna ani tez przekazywanie energii pacjentowi. Wydaje sie, iz nie
mieli racji. Pacjent ma swiadomosc, iz oczekuje sie od niego jakiejs reakcji hipnotycznej, i fakt
ten juz sam w sobie jest sugestia. Moze wystarczyc bliska obecnosc hipnotyzera, by pacjent ulegl
sugestii i przyjal od niego dostateczny ladunek sil zyciowych. W nastepnych rozdzialach
rozpatrzymy wyjasnienia samych kahunów dotyczace sposobu, w jaki sila zyciowa moze
przeplywac miedzy ludzmi bez ich fizycznego kontaktu (badz tez miedzy ludzmi a duchami osób
zmarlych). Na razie musimy tylko zwrócic uwage na fakt, iz taka wymiana sily istnieje i ze w
rzeczywistosci mamy do czynienia ze zjawiskiem, które Phineas Quimby nazwal „leczeniem na
odleglosc”, a wiec z mozliwoscia przesylania na odleglosc sily zyciowej i leczniczej sugestii.

Rozdzial IV Dwie dusze czlowieka i dowody


na ich istnienie
Zanim przejdziemy do dalszych rozwazan na tak wazny temat sily zyciowej i towarzyszacego jej
magnetyzmu, musimy najpierw omówic jeden z najbardziej intrygujacych i wielce
charakterystycznych elementów systemu psychologicznego stosowanego przez kahunów. Doktor
Brigham o wiele wiecej dowiedzial sie o magicznych metodach stosowanych na Hawajach w
modlitwie smierci niz o jakichkolwiek innych praktykach kahunów. Za chwile przytocze pewien
przypadek z jego zycia, lecz najpierw musze poczynic kilka uwag ogólnych. Kahuni mieli szereg
wierzen, z których nie robili tajemnicy. Dzielili sie ze zwyklymi ludzmi swoim przekonaniem, ze
czlowiek ma dwie dusze, lub duchy, zamiast jednej. Dawni misjonarze uwazali, iz pomysl ten
jest idiotyczny i nader smieszny, godny jedynie pogan i dzikusów. Wedlug nich bowiem
czlowiek mial tylko jedna dusze i jego zadaniem bylo chronic ja i zbawic, o ile to mozliwe.
Wobec tego, iz misjonarze ci przybyli na Hawaje w 1820 roku i jeszcze przez ponad pól wieku
Freud nie odkryl podswiadomosci, nikt nie poczytywal im za zle, ze szydza z wierzen kahunów.
Kahuni poszli o krok dalej niz nowoczesna psychologia (z wyjatkiem najbardziej
zaawansowanych w tej dziedzinie myslicieli, wsród których byl William McDougall, dawny
nauczyciel doktora Rhine'a). Uwazali bowiem, iz podswiadomosc, jak ja teraz nazywamy, jest
jedna dusza, a swiadomosc druga. Obie egzystuja w ludzkim ciele. Kazda z tych dusz (lub
duchów, Ja czy tez psyche) odgrywa swoja role w ogólnym procesie zycia i myslenia. Kazda ma
tez wlasne mozliwosci umyslowe. Dusza podswiadoma (unihipili ) potrafi zapamietywac, ale ma
tylko elementarna zdolnosc rozumowania; taka sama ma pies lub kon. Swiadomosc (uhane)
natomiast nie umie zapamietywac mysli, jesli dopusci do tego, ze znikna z centrum jej uwagi.
Musi wiec polegac na podswiadomosci, która potrzebne mysli przekazuje jej z powrotem w
formie wspomnien. Czasami podswiadomosc nie moze odnalezc odpowiedniego wspomnienia i
uplywa wiele czasu, zanim je odszuka. Kazdy z nas miewal nieraz trudnosci z przypomnieniem
sobie jakiejs nazwy, az nagle ni stad ni z owad pojawiala sie ona w naszej glowie. Swiadoma
czesc umyslu ma dwie zdolnosci sobie tylko przynalezne. Jedna z nich to umiejetnosc
korzystania z woli w sensie hipnotycznym (woli o wiele silniejszej niz elementarna wola
podswiadomego Ja). Druga - to uzywanie najwyzszej ze znanych nam form rozumowania, czyli
rozumowania indukcyjnego, które odróznia czlowieka od wszystkich zwierzat i czyni go
najdoskonalsza istota w swiecie zwierzecym. Podswiadomosc przyjmuje sugestie hipnotyczne
(lub mesmeryczne zabiegi) i reaguje na nie. Swiadomosci natomiast nie mozna zahipnotyzowac.
Podatna na sugestie podswiadomosc, która ze swej natury jest w duzym stopniu pozbawiona
logiki, bedzie akceptowac i reagowac nawet na sugestie zupelnie absurdalne. Podczas wystepów
cyrkowych, kiedy demonstruje sie mozliwosci hipnozy, wmawia sie ludziom najbardziej
absurdalne rzeczy o nich samych, co bawi i rozsmiesza zebrana publicznosc. (Niestety).
Przypadek 8 Poslugiwanie sie sila zyciowa w modlitwie smierci. Wiara w dwie dusze
ludzkie: podswiadomosc i swiadomosc Uwagi wstepne: Kiedy przebywalem na Hawajach, na
calym swiecie wystawiano akurat sztuke teatralna The Bird of Paradise, robiaca reklame
Wyspom Hawajskim, wulkanom i kahunom z ich modlitwa smierci. Trudno bylo znalezc turyste
przybywajacego do Honolulu, który nie ogladalby tej sztuki i nie wiedzialby o uprawnieniu przez
tubylczych kaplanów magii zmierzajacej do spowodowania czyjejs smierci. Jedno z najczesciej
stawianych przez turystów pytan dotyczylo skutecznosci owej modlitwy smierci. Odpowiadano
im zazwyczaj, ze zgon poszczególnych osób nie ma nic wspólnego z ta modlitwa. Ale czasem
raczono ich dziwacznymi historyjkami o smiercionosnej sile magii. Prawda zas wygladala tak, ze
podczas mego kilkuletniego pobytu w Honolulu, kiedy to wielokrotnie odwiedzalem Queen's
Hospital i omawialem z lekarzami pewne przypadki, z którymi mieli do czynienia w swej pracy,
nie bylo roku, by nie zmarla jedna lub wiecej ofiar potegi magii, mimo wszelkiej mozliwej
pomocy medycznej. I rok po roku lekarze starej daty rozpoznawali w takich przypadkach
znajome im symptomy. Na Hawajach istnieli kiedys kahuni dysponujacy rozmaitymi
zdolnosciami magicznymi, jednak z czasem zaprzestali przekazywania z ojca na syna pradawnej
wiedzy. Dlatego tak trudno ja dzisiaj zrozumiec. Niektórzy byli zaledwie mediami
spirytystycznymi. Inni byli prorokami, a jeszcze inni potrafili panowac nad wiatrami i pogoda.
Niewielu bylo takich, co ogarneli wszystkie, dziedziny magii, a wiec poza wymienionymi
zdolnosciami takze i cudowne uzdrawianie czy panowanie nad zywiolami. Miedzy owymi
wyspecjalizowanymi kahunami byli tez tacy, którzy oprócz kilku umiejetnosci magicznych
stosowali równiez modlitwe smierci (anana). Podstawa owej umiejetnosci byl mechanizm tak
dziwny i dla nas, ludzi bialych, tak fantastyczny i niewiarygodny, ze zanim zrozumiemy
wszystkie szczególy wiedzy kahunów, musimy mocno wytezyc nasza wyobraznie. Jak juz
zostalo wyjasnione wczesniej, kahuni wierzyli, ze czlowiek ma dwie dusze. Dusza nizsza, czyli
podswiadoma, byla pozbawiona logiki i podlegala sugestii hipnotycznej. Chcac zastosowac
modlitwe smierci, kahuna musial odziedziczyc po innym kahunie jednego lub wiecej
podswiadomych duchów. (Mógl tez, jesli potrafil, zlokalizowac jakies bladzace podswiadome
dusze, zlapac je za pomoca sugestii hipnotycznej i podporzadkowac sobie). W bardzo dawnych
czasach jencom wojennym lub tez innym nieszczesnikom podawano czasami to, co z pewnoscia
bylo potezna dawka sugestii hipnotycznej, a co sprawialo, iz po smierci fizycznej tych ludzi, ich
duch podswiadomosci oddzielal sie od swiadomej czesci umyslu i w postaci zjawy pozostawal na
ziemi, by pelnic role straznika przy swietych kamieniach badz tubylczych swiatyniach
zdegradowanych form kahunaizmu. Bardzo mozliwe, ze niektórym z owych biedaków dawano
polecenie, by po egzekucji ich dusze sluzyly kahunom w modlitwach smierci. W kazdym razie
kahuni, o których mówimy, wladali jednym lub kilkoma - zazwyczaj trzema - takimi
ujarzmionymi duchami podswiadomosci. Kiedy jakas osobe miala z tych lub innych wzgledów
dosiegnac i zabic modlitwa smierci, kahuna wzywal do siebie niewolnicze duchy i wydawal im
magiczne polecenia, by wchlonely tzw. mane z posilków i napojów postawionych na ziemi.
Mata, na której staly naczynia, otoczona byla przedmiotami sluzacymi do ceremonii, jak na
przyklad bialymi kamykami lub specjalnymi kawalkami drewna. Owa mana byla sila zyciowa, o
której juz mówilismy. Niewatpliwie kahuna przenosil ja ze swego ciala na pokarm, napoje i
przybory rytualne zwane papa, czyli „zakazane”. Sadzono, ze wraz z mana wydobywa sie z
pokarmów takze inne substancje, a szczególnie alkohol z dzinu. (Przypomnijmy sobie
doswiadczenie barona Fersona, kiedy to przenosil stan nietrzezwosci z czlowieka pijanego na
siebie). Duchom podswiadomym wydawano tez bardzo dokladne instrukcje, co maja dalej robic z
owa sila pobrana z zywnosci. Mialy wiec wylowic zapach z wlosów badz czesci garderoby
nalezacej do przyszlej ofiary i podazac za tym zapachem niczym pies za tropem. Kiedy juz
dopadly ofiare, mialy czekac na okazje, by wejsc w jej cialo. Byly do tego zdolne dzieki poteznej
dawce sily zyciowej, która otrzymaly od swych zwierzchników i uzywaly jako wstrzasu
paralizujacego ofiare. W jednym przypadku udalo sie zapisac rozkaz, jakiemu duchy mialy
obowiazek sie podporzadkowac. Brzmial on tak: „O,
Lono, sluchaj mego glosu!
Oto jest plan: ruszaj - i wnikaj; wnikaj i zwijaj sie; zwijaj sie
i wyprezaj”. Slowa „zwijaj sie” i „wyprezaj” mialy inne znaczenie, niz my nadajemy im
dzisiaj. Chodzilo o to, by wejsc w cialo przyszlej ofiary lub scisle sie do niej przyczepic. Wtedy
sila zyciowa nieszczesnika przechodzila na natretne duchy i byla magazynowana w ich
duchowych cialach (o których opowiemy w odpowiednim czasie). Kiedy energia zyciowa ofiary
zostala calkowicie wyssana z jej stóp, przychodzilo wnet odretwienie, które w ciagu trzech dni
roslo i stopniowo obejmowalo kolana, biodra, a w koncu splot sloneczny i serce. Wtedy
nastepowala smierc. Kiedy dzielo zniszczenia dobieglo kresu, duchy opuszczaly cielesna
powloke czlowieka, zabierajac ze soba wielkie ladunki sily zyciowej, i powracaly do swoich
panów. Jesli jakis inny kahuna wybawil ofiare z opresji, a duchy odeslal z powrotem do
wlasciciela z hipnotycznym nakazem, by zaatakowaly swego pana, taki atak mógl miec fatalne
skutki dla tego ostatniego. Chcac wiec uniknac takiego niebezpieczenstwa, kahuna wysylajacy
duchy do akcji zazwyczaj dokonywal przedtem magicznego rytualu oczyszczenia (kala). Lub tez,
co zdarzalo sie najczesciej, osoba odpowiedzialna za smierc drugiego czlowieka kahuna czynil
tego, kto go wynajal, kto kazal mu zeslac na ofiare modlitwe smierci i kto pragnal wymierzyc tak
drastyczna kare. Ten wlasnie inicjator calej akcji doznawal ewentualnych ataków ze strony
innego kahuny i na niego rzucaly sie nienasycone duchy odeslane z powrotem od niedoszlej
ofiary. W przypadku dokonania zabójstwa zgodnie z planem, po zakonczonej sukcesem misji
duchy wracaly do swego pana, a ten kazal im bawic sie tak dlugo, az zuzyly caly zasób sily
zyciowej zabranej zabitemu. Zabawa owa przybierala najczesciej forme tego, co nazwalibysmy
„dzialaniem poltergeist”. Polegalo to na przesuwaniu mebli, rzucaniu rozmaitymi przedmiotami,
na wrzaskach i czynieniu ogólnego zamieszania. Kiedys noca doktor Brigham slyszal w chacie
pewnego kahuny wielki zgielk. Potem powiedziano mu, ze to duchy urzadzaly sobie zabawe.
Zadne zwykle wytlumaczenia mechanizmu modlitwy smierci nie byly prawdziwe. Nie polegal on
ani na stosowaniu jakiejs tajemniczej trucizny, ani tez na „umieraniu z zabobonnego strachu”.
Prawie nigdy bowiem ofiara nie wiedziala, iz ma byc zabita za pomoca magii. Aby zilustrowac te
teze, opowiem o dwóch przypadkach, w których element strachu nie odgrywal zadnej roli. Opis
przypadków: (A) Mlody Irlandczyk przybyl do Honolulu, przywozac ze soba jedna z pierwszych
nowoczesnych taksówek. Byl to prosty, pelen wigoru i pomyslów rudzielec, który nie bal sie
nikogo i niczego. Jeszcze nie zdazyl zadomowic sie w miescie na dobre, a juz zdolal tak
rozkochac w sobie piekna Hawajke, iz zerwala swe zareczyny z tubylcem. Babka dziewczyny
robila wszystko, by zniszczyc ten romans, gdyz wiedziala, ze Irlandczyk nie ma wobec wnuczki
uczciwych zamiarów. Posunela sie nawet do rzucania grózb i zwracania sie do niebios, by zeslaly
na mlodzienca kare, jesli nie zostawi dziewczyny w spokoju. Jak mozna sie domyslac, Irlandczyk
nie czul trwogi przed silami niebieskimi. Mial z gruntu racjonalny stosunek do zycia, zreszta
prawdopodobnie dawno przywykl juz do goloslownych grózb rozzloszczonych matek i babek. To
pewne, iz pomstowania babki nie wywarly na nim najmniejszego wrazenia. Az tu pewnego dnia
jego stopy „zasnely”. Próbowal róznych sposobów, by przywrócic im dawna zywotnosc, lecz
niestety, mrowiace odretwienie powoli postepowalo w góre. W ciagu dnia przeszedl przez rece
dwóch lekarzy i w koncu wyladowal w szpitalu. Chwytano sie róznych sposobów, by odkryc
przyczyne bezwladu. Nic nie stwierdzono, a zaden zabieg nie odniósl skutku. Po piecdziesieciu
godzinach zdretwienie siegnelo do pasa. Kilku lekarzy, wsród nich jeden z moich przyjaciól,
zainteresowalo sie tym przypadkiem, nie potrafili jednak postawic diagnozy, mogli tylko
bezradnie rozkladac rece. Wezwano wówczas starego lekarza, od lat prowadzacego praktyke na
wyspach, który od razu rozpoznal symptomy dzialania modlitwy smierci. Podejmujac leczenie
pacjenta, najpierw dokladnie go wypytal o niedawne wydarzenia. Wówczas dowiedzial sie o
historii z dziewczyna. Indagowany chlopak przypomnial sobie o grozbach babki, chociaz uwazal
je za bzdury, nie majace nic wspólnego z jego dziwaczna choroba. Nic nie powiedziawszy,
madry stary lekarz wybral sie z wizyta do starszej kobiety. Pózniej krótko strescil rozmowe, jaka
z nia wówczas przeprowadzil. - Babko, wiem, ze nie jestes kahunka i ze nie masz nic wspólnego
z ta sprawa - powiedzial doktor. - Ale powiedz mi tak po przyjacielsku, czy mozna cos zrobic, by
ocalic tego chlopaka? - No cóz - odpowiedziala babka - rzeczywiscie nic nie wiem o tym
przypadku i nie jestem kahunka, jak pan wie. Ale mysle, ze jesli ten czlowiek obieca, ze odplynie
najblizszym statkiem do Ameryki i nigdy tu nie powróci ani nawet nie przysle zadnego listu, to
wtedy moze wyzdrowieje. - Recze za to, ze tak wlasnie zrobi - odpowiedzial lekarz. - W
porzadku - rzekla babka niewzruszonym glosem. Dlugo trzeba bylo wyjasniac sytuacje
niedowierzajacemu Irlandczykowi, lecz kiedy wreszcie, pojal, w czym rzecz, wpadl w poploch i
gotów byl zgodzic sie na wszystko. Dzialo sie to wczesnym popoludniem. Jeszcze tej samej nocy
byl na nogach i mógl wsiadac na japonski statek plynacy na wybrzeze zachodnie. (B) Nastepny
przypadek podaje tak, jak go sobie zapisalem do notatnika krótko po spotkaniu z doktorem
Brighamem. Historie postaram sie opowiedziec jego wlasnymi slowami. „Pojechalem do
Napoopoo na Big Island - opowiadal doktor - tuz po ukonczeniu tam budowy muzeum.
Planowalem wspinaczke na Mauna Loa w poszukiwaniu tamtejszych roslin do mojej kolekcji.
Miala to byc trzytygodniowa wycieczka z tubylczymi przewodnikami oraz bagazem. Spedzilem
w Napoopoo piec dni, by zebrac ludzi i przygotowac juczne zwierzeta. W koncu wyruszylem w
towarzystwie czterech Hawajczyków, osmiu koni i kilku mulów. Pogoda byla piekna i nie liczac
zwyklych ówczesnych klopotów, zwiazanych z brakiem wytyczonych szlaków, podróz
przebiegala sprawnie. Dotarlem do pustych obszarów lezacych ponad linia lasów tropikalnych i
wlasnie zblizalem sie do szczytu krateru Mauna Loa, gdy jeden z chlopaków zaslabl. Byl to silny
dwudziestoletni zuch. Zostawilem go wraz z jednym przewodnikiem, który mial sie nim
opiekowac, a ja z reszta ludzi powedrowalismy dalej na szczyt. Pomyslalem sobie, ze zaszkodzila
mu zmiana wysokosci i ze wkrótce dojdzie do siebie. Spedzilismy w kraterze caly dzien.
Wieczorem zeszlismy do nizszego obozu i do chorego chlopaka. Lezal wyprostowany na kocu,
byl tak slaby, ze nie mógl sie podniesc. Postanowilem przeniesc go nastepnego ranka nizej.
Mialem wlasnie zasiasc do kolacji, kiedy podszedl do mnie jeden ze starszych przewodników.
»Zle z nim« - powiedzial. Z jego niejasnych, wymijajacych slów wywnioskowalem, ze
Hawajczycy byli przekonani, iz chlopak jest ofiara modlitwy smierci. Nie bardzo chcialo mi sie
w to wierzyc, podszedlem jednak do biedaka i zapytalem: »Czy myslisz, ze ktos modli sie o
twoja smierc?« »Nie! Nie!« - krzyknal przerazony, w obawie o swoje zycie. Zapytalem go
jeszcze, czy mial jakichs wrogów, którzy chcieliby jego smierci. Nikt taki nie przychodzil mu na
mysl. Pelen trwogi pragnal, bym stwierdzil, ze przyczyna jego slabosci jest duza wysokosc.
Zbadalem go jeszcze raz, ale nie znalazlem nic szczególnego poza zwyklymi objawami
powolnego paralizu konczyn dolnych i niebezpieczenstwem ogólnej zapasci, a wiec symptomami
zwiazanymi z modlitwa smierci. W koncu doszedlem do przekonania, ze stary przewodnik mial
racje i ze dziala tu potajemnie jakis kahuna. Kiedy glosno wyrazilem moje podejrzenie, wszyscy
niezmiernie sie przerazili, bo nagle zdali sobie sprawe, ze cala grupa moze zostac usmiercona.
Powrócilem do mojej kolacji i jeszcze raz wszystko przemyslalem. Tymczasem jeden z
mezczyzn rozmawial z chlopakiem. Uzyskal od niego kilka interesujacych informacji. Otóz dom
chlopca znajdowal sie po nawietrznej stronie Wysp Hawajskich, w malutkiej, oddalonej od drogi
wsi, polozonej w waskiej dolinie wybiegajacej w morze. Male bylo prawdopodobienstwo, ze
jacys biali (haoles) trafia do tej wioski, a stary kahuna, który tam zamieszkiwal, staral sie
izolowac miejscowych ludzi od reszty swiata, tak by zyli wedlug dawnych zasad i obyczajów.
Miedzy innymi zakazal im stykac sie z haoles pod grozba zeslania modlitwy smierci. Kilka
miesiecy temu chlopak opuscil rodzinny dom i zamieszkal w Kona. Mial tam wszystko, co
trzeba, ale zapomnial o zakazie kahuny. Do czasu mego przyjazdu do Napoopoo mlodzieniec
mieszkal tylko ze swymi hawajskimi przyjaciólmi i nie mial stycznosci z bialym czlowiekiem -
przynajmniej nie w interesach. Kiedy wynajmowalem mezczyzn na wyprawe w góry, przylaczyl
sie do nas bez chwili namyslu. Nie pomyslal nawet, ze zakaz nadal obowiazuje, takze poza
granicami wioski. Kiedy sluchalem tego, narastal we mnie gniew. W tamtych latach irytowalem
sie wcale nie mniej niz dzisiaj, kiedy ktos krzywdzi moich bliskich. Siedzialem tam z
pragnieniem dorwania kahuny w swoje rece, swiadom faktu, ze moze nadejsc kres mojej
wyprawy, jesli chlopak umrze i bede musial odtransportowac go na wybrzeze. Kiedy
rozmyslalem o calej tej historii, podszedl do mnie stary przewodnik i w imieniu wszystkich
podsunal mi doskonaly pomysl. Zwrócil mi uwage na okolicznosc, ze Hawajczycy uwazaja mnie
za wielkiego kahune, potrafiacego nawet chodzic po ogniu. Dla niego bylo rzecza calkiem prosta
i naturalna, ze powinienem zaradzic tej sytuacji, wymodlic smierc dla kahuny z wioski i ocalic
chlopaka. Mezczyzni czekali, a ja widzialem w ich oczach ufnosc. Wierzyli, ze zdolam odwrócic
modlitwe smierci i wszystko bedzie dobrze. W ten sposób zostalem przyparty do muru. Przez lata
blefowalem, a teraz otrzymalem wyzwanie. Poczulem sie bardzo nieswojo. Jeslibym odmówil
wykonania tego, co do mnie nalezalo, byliby pewni, ze boje sie kahuny i nie jestem taki twardy,
jakiego udawalem. Zawsze bylem bardzo dumny i na mysl o tym, ze moge byc wziety przez
moich ludzi za tchórza, postanowilem spróbowac swych sil i odwrócic modlitwe smierci,
kierujac ja do kahuny. Kto wie, moze jest to najlatwiejsza rzecz, jaka zdolny jest wykonac mag
amator? Czary zostaly zainicjowane, udzielono duchom wskazówek i wyslano je do ofiary. Ja
musialem tylko uzyc jakichs powaznych argumentów, by bezrozumne istoty przeciagnac na
swoja strone, a nastepnie calym wysilkiem woli odeslac je z powrotem do ich pana i zmusic, by
go zaatakowaly. Czulem, iz nie bedzie to trudne, bo chlopak nie popelnil przeciez zadnego
prawdziwego grzechu. Dawno juz odeszlismy od miejsca, gdzie rosnie ti, uzywane do ceremonii
„odkurzania” pacjenta, by wypedzic z niego zle duchy, a zreszta tak naprawde nigdy nie
wierzylem w skutecznosc tej rosliny. Poza tym bylem zly i zniecierpliwiony. Wstalem wiec i
oswiadczylem: »Wszyscy wiecie, ze jestem poteznym kahuna, prawda?«. Przytakneli z
entuzjazmem. »A wiec patrzcie na mnie!« - rzeklem podniesionym glosem i podszedlem do
chlopaka. Cala sztuka polegala na tym, zeby znalezc jakis przebiegly argument, na tyle chytry, by
duchy uwierzyly, iz ich pan musi byc wcielonym diablem, kazac im zabic czystego i niewinnego
czlowieka. Wiedzialem, ze jesli je przekonam i doprowadze do takiego stanu, iz beda wielce
wzburzone i gotowe do buntu, odniose sukces. Oczywiscie musialem brac pod uwage mozliwosc,
ze kahuna poddal sie samooczyszczeniu (kala). Wydawalo sie to jednak raczej malo
prawdopodobne, bo przeciez nie spodziewal sie, ze odesle mu jego wlasna modlitwe smierci.
Watpliwe zreszta, czy w ogóle kiedykolwiek o mnie slyszal, mieszkajac gdzies daleko na
odludziu. Stanalem nad chlopakiem i zaczalem przedkladac duchom rozmaite argumenty.
Przemawialem gladko jak wytrawny polityk. Chwalilem je, mówiac, jakie sa dobre i wspaniale,
jakie madre i zasluzone. I tak powoli przeszedlem do uswiadamiania im, w jak przykrej i smutnej
sa sytuacji. Zamiast isc do pieknego, cudownego nieba, które na nich czekalo, dostaly sie w rece
kahuny, który zrobil z nich niewolników. Tlumaczylem, w jaki sposób zostaly schwytane i
ujarzmione. Podkreslalem, jak niewinny i porzadny jest chlopak, a jak okrutny ich kahuna.
Jeszcze dzis uwazam, ze moje argumenty byly arcydzielem sztuki przekonywania i dyplomacji.
Kiedy w patetycznych slowach przedstawialem tragiczne polozenie duchów, nawet wzruszeni
Hawajczycy od czasu do czasu z cicha pochlipywali. Na koniec postanowilem skierowac duchy
przeciwko kahunie, by go zniszczyly. Gotów bylem wydac im natychmiastowy rozkaz powrotu
do niego z dziesieciokrotnie wyzszym wyrokiem, niz on wydal na biednego chlopca. Potrafilem
wtedy ryczec jak dziki byk. Dzis jeszcze potrafie!”. (Tutaj doktor odrzucil glowe w tyl i wrzasnal
tak glosno, az dom zadrzal w posadach). „Wlasnie takim rykiem wydalem duchom rozkazy.
Grzmialem tak donosnie, ze przerazilem nasze konie i muly. Ludzie odskoczyli w poplochu, a
chlopak zaskomlal jak przerazone dziecko. Byl to dla mnie potezny wysilek umyslowy,
emocjonalny i fizyczny. W ten rozkaz wlozylem kazda czastke mej woli i cala swa koncentracje.
Powtórzylem go po trzykroc, po czym usiadlem obok mlodzienca, drzac i ociekajac potem. Caly
czas skupialem mysli na moim planie, pilnujac, by nic nie odwiodlo mnie od zrodzonego z
determinacji postanowienia. Za wszelka cene pragnalem ujrzec, jak duchy wypelniaja moje
rozkazy. Zapadl zmrok, na niebie pojawily sie gwiazdy. Chlopiec lezal i spokojnie czekal.
Mezczyzni obserwowali mnie z bezpiecznej odleglosci, z wyrazem napietego oczekiwania na
twarzy i ze strachem w oczach. Co jakis czas zdawalo sie, iz wokól nas dzieje sie w powietrzu
cos niesamowitego, ze walcza ze soba jakies nieziemskie sily. Mijala wlasnie najdluzsza godzina
mojego zycia, gdy nagle poczulem, ze dzieje sie cos dziwnego. Wydalo mi sie, ze w mgnieniu
oka zniknelo napiecie w powietrzu. Odetchnalem gleboko. Po kilku minutach dobiegl mnie cichy
szept chlopca: »Wawae... maikai« (Moje nogi... w porzadku). Mialem wówczas ochote
triumfalnie krzyczec. Szybko przystapilem do masowania drzacych nóg chlopca, które reagowaly
na mój dotyk tak, jak gdyby byly uprzednio zamarzniete, a teraz stopniowo zaczynaly sie
rozgrzewac. Powoli wrócilo normalne krazenie i czubki palców mogly sie poruszac. Ludzie
stloczyli sie wokól mnie, gratulujac mi niesmialo i jakby z bojaznia. Byl to szczytowy moment w
mojej karierze jako kahuny. Po uplywie godziny chlopak juz wstal i zabral sie do jedzenia swego
poi. Ale to nie koniec tej historii. Otóz mialem wtedy przyjemne wrazenie, ze na zawsze
polozylem czemus kres. Chcialem sprawdzic skutki mego wyczynu i zobaczyc, co stalo sie z
kahuna. Postanowilem wiec skrócic wyprawe, by zejsc do wioski chlopaka - i tak zreszta nie
moglem znalezc tutaj interesujacych okazów do mego zbioru roslin. W ciagu kilku dni, kiedy
jeszcze obozowalismy na szczytach gór, szybko obejrzelismy najblizsze okolice. Jeden nocleg
spedzilismy nad jeziorem na Mauna Loa. Dniem palilo nas slonce, a noca trzeslismy sie z zimna.
Po jakims czasie dotarlismy do nizej polozonej okolicy na pólnocnym zboczu gór. Woda byla tu
latwiej dostepna, ale teren byl strasznie nierówny i porosniety gestymi lasami. W koncu
zeszlismy na brzeg oceanu i natrafilismy na szlak, który powiódl nas wzdluz urwiska, raz góra po
skalach, raz dolem przez doliny i wawozy. Póznym popoludniem wyszlismy z gaszczy i
znalezlismy sie w jasnej, pieknie polozonej dolinie. Pracowaly tam przy uprawie taro dwie
kobiety. Kiedy przechodzilismy obok, spojrzaly na mnie i na chlopaka i nagle z krzykiem rzucily
sie do ucieczki. Poszlismy w tamtym kierunku i wkrótce oczom naszym ukazalo sie skupisko
chalup krytych trawa. Nigdzie nie bylo widac zywego ducha. Usiadlem przed duza chata, gdzie
mieszkal kahuna, i czekalem. Chlopak wszedl do srodka. Slyszalem, jak wolal przez jakis czas,
ale nikt mu nie odpowiadal. Zaraz tez wrócil z powrotem z wiadomosciami. Otóz tej nocy, kiedy
zeslalem na kahune modlitwe smierci, on spal. Obudzil sie wówczas z krzykiem i wybiegl szukac
lisci ti. Zaczal sie nimi wachlowac, by odpedzic duchy. Ciezko dyszac wykrzykiwal do ludzi, co
sie z nim stalo. Zlekcewazyl oczyszczenie sie (kala) i bialy kahuna zdobyl nad nim przewage. Po
paru chwilach upadl na ziemie, zaczal rzezic i piana wystapila mu na usta. Do rana juz nie zyl.
Ludnosc byla pewna, ze oto przyszedlem teraz zgladzic cala wioske. Kazalem chlopakowi, by
wrócil i wyjasnil im, ze ja dokonalem juz swojej zemsty i jesli beda sie dobrze sprawowac,
potraktuje ich jak swoich przyjaciól. Czekalismy jakis czas, az przyszedl wódz wraz ze swoja
gromada. Nie wygladal wcale na zadowolonego, a wiekszosc kobiet byla smiertelnie przerazona.
Wkrótce jednak uspokoilem ich wszystkich i od razu zostalismy wielkimi przyjaciólmi.
Rzeczywiscie, uznali mnie prawie za swego. Nie widac bylo, by ktokolwiek mial do mnie zal o
to, ze zabilem kahune - to wszystko bylo dla nich czescia gry. Niektóre konie byly przemeczone,
przyjelismy wiec zaproszenie na nocleg i na posilek. Wydano dla nas luau (uczte, która,
zwazywszy na ubóstwo mieszkanców wioski, byla wcale niezla. Nie mieli co prawda swin, ale
pies okazal sie równie smaczny jako danie miesne (poi). Nigdy nie przepadalem za psami, ale
cóz, jako pelnowartosciowy kahuna, nie wahalem sie dlugo. Ja i moi nowi przyjaciele zostalismy
bracmi. W tej calej sprawie nigdy nie moglem zrozumiec jednej rzeczy. Stary kahuna za pomoca
srodków magicznych odkryl, ze wynajalem chlopaka na wyprawe, a nie odkryl, ze ja sam stalem
sie kahuna i zsylalem na niego jego wlasna modlitwe smierci. Jedynym wytlumaczeniem moze
byc tu okolicznosc, ze tej nocy wczesnie poszedl do lózka i od razu zasnal. Inna rzecz, która
wydaje sie pewna: ów kahuna nalezal do klasy dosc poteznych magów, tylko tacy bowiem
dobrze opanowali sztuke widzenia na odleglosc. Nie moge zatem pojac, dlaczego wtedy nie
przewidzial swej przyszlosci. Moze niezupelnie jeszcze byl do tego zdolny”. Komentarz: U
kahunów istnieje jeszcze inna metoda magicznego powodowania smierci znana jako kuni, czyli
spalenie. Zdaje sie, iz byl to sposób rzadko stosowany w dawnych czasach. Polegal on na tym, iz
najpierw przeprowadzano obrzadek palenia wlosów lub innych elementów z ciala ofiary, po
czym popiól wrzucano do morza. Nie dysponuje zadnymi wiarygodnymi informacjami w tej
sprawie. Po prostu przy okazji wspominam tu o tym, bo byc moze w wyzej opisanej praktyce jest
jakis wazny szczegól, który w pózniejszych badaniach moglibysmy przeoczyc. Kahuni uwazali,
ze mozliwosc zabicia jakiejs osoby za pomoca magii zalezy od tego, czy przyszla ofiara ma
glebokie poczucie winy, wynikajace ze zlych uczynków wobec bliznich, czy tez takiego poczucia
nie ma. Ów kompleks winy ulatwia duchom podswiadomosci (unihipilii atak, natomiast
podswiadomy duch ofiary nie majacej takiego kompleksu bedzie skutecznie odpierac napastujace
go zle duchy. Od dawien dawna praktykowano (lub tylko usilowano praktykowac) pewien rodzaj
magii, polegajacej na wykonywaniu lalek lub podobizn przyszlych ofiar, a nastepnie wbijaniu w
nie szpilek, po jednej szpilce kazdego dnia. Pomysl zostal zaczerpniety z przekonania o istnieniu
specjalnej, wzajemnej wiezi miedzy lalka a ofiara. Sadzono wiec, ze zabiegi poczynione na tej
pierwszej wywoluja w odpowiednim czasie magiczna reakcje, powodujaca smierc ofiary.
Chociaz owe praktyki mialy prawdopodobnie mala skutecznosc, nie mozna ich pogardliwie
pomijac. Poruszamy sie bowiem w dziedzinie niezbadanej, ba, znajdujemy sie zaledwie na jej
dalekim pograniczu. Musimy zatem brac pod uwage wszystkie zródla informacji, aby nie
przegapic drogi prowadzacej do pelnego zrozumienia takich zjawisk jak np. natychmiastowe
uzdrowienia. Sila zyciowa, czyli mana kahunów, ma trzy stopnie intensywnosci. Jezeli jest to sila
elektryczna, co potwierdzaja ostatnie eksperymenty, mozemy zasadnie stwierdzic, iz te trzy
rodzaje intensywnosci many znane kahunom to nic innego jak stopnie napiecia elektrycznego.
Wszystkim trzem rodzajom napiecia kahuni dawali jedna ogólna nazwe - mana. Duch
podswiadomosci poslugiwal sie niskim napieciem. Swiadomosc jako „wola”, czyli sila
hipnotyczna, korzystala z wyzszego napiecia okreslanego manamana. Istnialo tez najwyzsze
napiecie znane jako mana-loa, czyli „sila o najwyzszej mocy”. Sadzono, iz z tego rodzaju
napiecia moze korzystac tylko nadswiadomosc wspóldzialajaca z dwoma nizszymi duchami, by
razem z nimi tworzyc trójistote ludzka. Od jakiegos czasu prowadzi sie badania zywej
elektrycznosci, podlaczajac specjalne przewody do skóry glowy i do ciala. Nastepnie, na bardzo
czulych przyrzadach mierzy sie elektryczne ladunki przenoszone po drutach. Na stronach
magazynu „Life” z 18 pazdziernika 1937 roku znajdujemy niektóre wyniki testów wraz z
wykresami i mapkami. Stwierdzono, iz w ciele ludzkim wystepuja dwa rodzaje napiecia
elektrycznego: niskie - w tkankach ciala i wyzsze w korze mózgowej. Stad wywnioskowano, ze
caly proces myslenia polega na dzialaniu sily zyciowej o wysokim napieciu. Kahuni wszystkie
procesy myslowe wiazali z mana. Slowo mana-o znaczy „myslec”, przyrostek o dodano tu po to,
by wskazac, iz umysl posluguje sie mana do wytwarzania mysli lub pojecia. Z tego, co zostalo tu
powiedziane, wynika jasno, iz starozytni kahuni byli swietnymi psychologami. Znali juz
podswiadomosc jako dwa duchy i znali dwa napiecia elektrycznej sily zyciowej, które dzisiaj
zwiemy „falami ciala” i „falami mózgowymi”. Kahuni odkryli takze ducha nadswiadomosci i
pewien rodzaj najwyzszego napiecia sily zyciowej, którym on sie posluguje. Chociaz owe
ostatnie czynniki nie sa jeszcze opisane i zbadane przez nowoczesna nauke, prawdopodobnie
wkrótce to nastapi. W naszych obecnych badaniach trzeba wziac pod uwage wiele materialów
dowodzacych skutecznosci i zasadnosci psychologii kahunów. (Nigdy nie nalezy zapominac, ze
ów system psychologii, nawet jesli nie byl kompletny i spójny co do najdrobniejszych
szczególów, umozliwial takie wyczyny jak chodzenie po ogniu. Jest to system, który dziala, i nie
mozemy spoczac na laurach, zanim go calkowicie nie zbadamy i nie bedziemy umieli go
stosowac). Albo sila zyciowa, albo sila magnetyczna powstajaca dzieki obecnosci sily zyciowej
w komórkach ciala wywoluja jeszcze inne niezwykle efekty. Eksperymenty przeprowadzone we
Francji ze slynnym medium pokazaly, ze mozna zapobiec psuciu sie miesa i ryb, poddajac je
procesowi „magnetyzowania”. Dzieki temu cytrusy i inne owoce, a takze warzywa, nie psuly sie,
tylko powoli wysychaly. Inne eksperymenty dowiodly, iz sile zyciowa mozna przez jakis czas
magazynowac w rozmaitych materialach, jak na przyklad w drzewie, papierze, tkaninach. Takze
woda pobiera i przechowuje ladunki elektryczne, natomiast szklo nie.

Rozdzial V Trzy dusze lub duchy czlowieka, z


których kazdy posluguje sie wlasnym
napieciem sily zyciowej. Trzy duchy
wystepujace wspólnie i osobno
Wracajac do naszego schematu trzech punktów orientacyjnych wyznaczajacych starozytny
system zwany Tajemnica, musimy stwierdzic, ze rozwazylismy do tej pory jego pierwszy
czynnik, czyli SILE. Przystapimy teraz do zbadania drugiego elementu, jakim jest
SWIADOMOSC kierujaca owa sila. (Pózniej podejmiemy próbe opisania czynnika trzeciego, a
wiec SUBSTANCJI, dzieki której swiadomosc kieruje sila). Jesli kahuni mieli racje, twierdzac, iz
swiadomosc ludzka sklada sie z dwóch osobnych duchów na naszym poziomie i trzeciego ducha
nadswiadomosci, pelniacego funkcje, by tak rzec, Aniola Stróza, to zaiste trudno jest przecenic
ogromne znaczenie tej teorii dla wspólczesnej wiedzy psychologicznej. Koncepcja kahunów
sklania nas zatem do zrewidowania naszych dotychczasowych pogladów religijnych na dusze
ludzka. Jesli uznamy, iz prawdziwe sa twierdzenia kahunów, ze czlowiek ma w sobie dusze, z
których pierwsza, stojaca na nizszym poziomie rozwoju, dopiero co wyszla z królestwa zwierzat,
a druga, bardziej rozwinieta, juz od dawna sytuuje czlowieka zupelnie, poza tym królestwem jako
istote rózna i odmienna, wówczas bedziemy równiez zmuszeni zmodyfikowac nasza koncepcje
zbawienia. Wtedy bowiem logiczny bylby wniosek, ze czlowiekowi potrzebne sa dwa rodzaje
zbawienia, osobne dla kazdej z dwóch dusz, poniewaz stoja one na róznych szczeblach rozwoju.
Religijne pojecia karmy i reinkarnacji równiez trzeba bedzie skorygowac z tego samego powodu
- aby dostosowac je do teorii o dwóch niejednakowo rozwinietych duszach, nie mówiac juz o
pogodzeniu tych pojec z koncepcja nadswiadomosci, która jest najstarszym i najbardziej
doskonalym ze wszystkich trzech ludzkich Ja czy duchów (zwanym aumakua, czyli „duchem
rodzicielskim”). Dzieki temu dawnemu i praktycznemu systemowi psychologicznemu mozemy
ujrzec siebie samych w jasniejszym swietle, chociaz prostote owego systemu czesto zastepujemy
skomplikowanymi dogmatami o trójjednosci istoty. Religia wpoila nam wiare w Boga w Trójcy
jedynego, ale najwyrazniej zatracilismy zupelnie wizerunek czlowieka jako podobnej trójistoty.
Tak skomplikowane pojecie stanie sie jasniejsze i latwiejsze do uchwycenia, jezeli zawsze
bedziemy miec na wzgledzie okolicznosc, ze nizsza lub zwierzeca dusza ludzka, unihipili,
przyjela na siebie funkcje pamieciowa czlowieka, ale ma slabsze mozliwosci rozumowania.
Natomiast duch swiadomosci, czyli uhane, nie potrafi zapamietywac potrzebnych mu informacji,
lecz ma za to zdolnosc rozumowania indukcyjnego. Poza dowodami, o których mówilismy przy
okazji omawiania modlitwy smierci, mamy tez inne, swiadczace na rzecz wyzej wspomnianej
koncepcji. Chociaz nowoczesne badania parapsychiczne utozsamily duchy osób zmarlych tylko z
dwoma rodzajami zjaw, a mianowicie z poltergeistami i ze zwyklymi „duchami”, to zebrane
przez nas informacje dotyczace wszystkich zachowan duchów wskazuja bardzo jasno, ze istnieje
z pewnoscia o wiele wiecej ich rodzajów. Kazdy typ duchów dysponuje wlasnym napieciem sily
zyciowej i odrebnymi zdolnosciami intelektualnymi (lub tez brakiem pewnych zdolnosci).
Kahuni dawno juz przeprowadzili klasyfikacje nieziemskich zjaw. Poniewaz dla nas, ludzi
Zachodu, jest to rzecz zupelnie nowa, a owa klasyfikacja jest w tym samym stopniu interesujaca,
co i niezmiernie wazna, pozwole sobie wymienic kilka rodzajów duchów, które mozna spotkac
podczas seansów spirytystycznych. Rodzaje duchów i zjaw wystepujacych w nauce kahunów
1. Zwykly duch osoby zmarlej. Sklada sie z podswiadomosci i swiadomosci, tak samo jak za
zycia. Umie myslec i zapamietywac jak kazdy normalnie zyjacy czlowiek i posluguje sie tymi
samymi silami zyciowymi co on. 2. Duch podswiadomosci czlowieka odciety za sprawa jakiegos
wypadku lub choroby od towarzyszacego mu przedtem ducha swiadomosci. To oddzielenie moze
nastapic przed lub po smierci czlowieka. Duch ten moze doskonale zapamietywac, jednakze ze
swej strony jest nielogiczny, a jego zdolnosc rozumowania oparta jest jedynie na dedukcji, tak
jak u zwierzat. Reaguje na sugestie hipnotyczne. Zachowuje sie jak dziecko i czesto wystepuje w
postaci bawiacego sie poltergeista, czyli ducha halasujacego. Uwielbia uczestnictwo w seansach
spirytystycznych, kiedy to powoduje wirowanie stolików. Próbuje odpowiadac na pytania i
zazwyczaj daje takie odpowiedzi, które stawiaja go w rzedzie klamców. Lubi nasladowac
zmarlych krewnych osób, które siedza przy stoliku. 3. Duch swiadomosci odlaczony od ducha
podswiadomosci przed lub po smierci fizycznej czlowieka. Duch ten nie umie zapamietywac,
dlatego tez jest zjawa niemal calkowicie bezradna. Wlóczy sie bez celu. Nieraz daje o sobie znac,
a czasami nawet mozna go zobaczyc. Zawsze jednak zachowuje sie jak „blakajaca sie dusza”,
póki nie doczeka sie wyzwolenia i nie polaczy z jakims duchem podswiadomosci, który obdarzy
go swa umiejetnoscia zapamietywania. Czesto zdarza sie tak, ze ocalony duch swiadomosci
(uhane) otrzymuje od swego wybawiciela pewien zasób wspomnien. Wspomnienia te pochodza z
zywota, w którym uprzednio uczestniczyl duch podswiadomosci, natomiast jego obecny
towarzysz nie bral w nim zadnego udzialu. 4. Duchy nadswiadomego rodzaju. Wsród nich sa tez
zjawy, które mozna nazwac „duchami przyrody” czy tez, wedlug terminologii teozoficznej,
„duszami grupowymi”. Dysponujemy bardzo niejasnymi d niejednoznacznymi informacjami na
temat tej klasy duchów, chociaz kahuni twierdzili, ze czesto biora one udzial w czynnosciach
dwóch nizszych dusz, unihipili i uhane. Pomagaja im teraz w ich spektakularnych wyczynach.
Do czasu ponownego odkrycia psychologicznego systemu kahunów mielismy do czynienia
jedynie z malo wiarygodnymi i niezadowalajacymi wyjasnieniami takich zjawisk jak
rozdwojenie jazni, rozszczepienie osobowosci i inne typy obsesji. To fantastyczne i pasjonujace,
kiedy widzi sie, jak ten stary system doskonale przystaje do naszej wiedzy o takich przypadkach.
Pozwole sobie przytoczyc niektóre powszechnie znane informacje z tej dziedziny. Przypadek 9
Rozszczepienie osobowosci Uwagi wstepne: Teksty zródlowe: William McDougall, Outline of
Abnormal Psychology, wyd. Scribner's 1926; Encyclopaedia Britannica (13 wydanie), artykul o
rozszczepieniu osobowosci. Uzyty tutaj termin „osobowosc” nie jest jeszcze w pelni
zdefiniowany przez nauke psychologii. Jung, który badajac podloze kompleksów, idzie w slady
Freuda, opisuje to pojecie, cofajac sie do jego lacinskich zródel: persona- to rodzaj maski
zakladanej przez aktorów w momencie zmiany jednej roli na druga. Podobna zmiana wystepuje
w przypadkach rozdwojenia jazni, a dotyczy osobowosci, indywidualnosci, cech które róznia
jedna ludzka istote od innych. Opisujac zmiany osobowosci, naukowcy czynili niewielka róznice
miedzy podswiadomoscia a swiadomoscia - dwiema czesciami skladowymi psychiki uznanymi
przez wiekszosc badaczy. Jung pierwszy przeprowadza takie rozróznienie. Slowem anima (lac.
dusza, tchnienie, w jez. francuskim przeksztalcone w animal-zwierze) okresla podswiadomosc, a
slowem persona - swiadomosc. Bardziej odpowiednim terminem dla zjawiska, którym
zamierzamy sie teraz zajac, bylby termin „rozszczepienia anima i persona” zamiast
„rozszczepienie osobowosci”. W opisywanych nizej przypadkach nalezy zwrócic uwage na trzy
nastepujace objawy: (1) pojawienie sie lub znikniecie badz swiadomosci, badz tez tylko
podswiadomosci w momencie, gdy nagle zmienia sie osobowosc; (2) pojawienie sie lub
znikniecie obu tych czynników razem oraz (3) czy kolejno zmieniajace sie osobowosci
zachowuja jakies wspomnienia w ich nie zmienionym ksztalcie. Jesli twierdzenie kahunów - ze
tylko podswiadomosc potrafi zapamietywac - jest sluszne, to badajac pamiec pacjenta w jego
poszczególnych wcieleniach, bedziemy mogli stwierdzic, który z dwóch wymienionych wyzej
elementów zostaje, a który odchodzi. International Dictionary Webstera okresla zjawisko
rozszczepienia osobowosci jako paranormalny stan umyslu. Wedlug mnie jest to raczej
nienormalny stan ciala, do którego wchodza po kolei rózne osobowosci, a nie nienormalny stan
owych osobowosci. Kazdy umysl, kiedy przebywa w ciele, jest absolutnie normalny. O stanie
paranormalnym mozemy mówic wtedy, kiedy umysl ma luki w pamieci z okresu, gdy przebywal
poza cialem lub kiedy spal. Okreslenia stosowane do opisywania stanów swiadomosci
wystepujacych przy rozszczepianiu jazni sa nastepujace: osobowosc odcieta od kontroli nad
cialem i mózgiem nazywa sie „odlaczona”; pierwotna osobowosc w ciele nazywa sie „naturalna”,
a ta, która ja zastepuje, „wtórna”; osobowosc czasowo sprawujaca rzady nad cialem i umyslem
jest osobowoscia „dominujaca”, natomiast te osobowosci, które kiedys pojawily sie i zniknely
lub które jeszcze sie nie pojawily, to osobowosci „utajone”. , W przypadkach zmiany osobowosci
mamy do czynienia tylko z dwiema kolejno nastepujacymi po sobie osobowosciami. Jesli
wystepuje wówczas zjawisko „obustronnej amnezji”, zadna z osobowosci nie pamieta faktów z
okresu, kiedy cialem wladala druga osobowosc. Jesli taka amnezja nie zachodzi, jedna lub obie
osobowosci moga pamietac, co dzialo sie w ciele w czasie ich nieobecnosci. Stosujac sugestie
hipnotyczna, hipnotyzer potrafi zazwyczaj wyprowadzic jedna lub wiecej osobowosci ze stanu
utajenia i sklonic je do odpowiedzi na zadane pytania. Z reguly odpowiedzi te nie sa zbyt
logiczne, ale wcale nie wynika to stad, iz pochodza od chorej umyslowosci. Takie informacje
wyrzucilaby z siebie kazda zdrowa podswiadomosc, o ile oczywiscie bylyby w niej
zgromadzone. Nie jest to zjawisko nowe i nieznane. Juz od wieków ludzie zmieniali swa
osobowosc, bywali „opetani”. Chodzi tu glównie o przypadki obledu i innych chorób
umyslowych, ale nie tylko. Zajmiemy sie teraz wlasnie takimi przypadkami, gdzie nie
stwierdzono zadnych objawów chorobowych. Opis przypadku: Omówie w skrócie kilka
typowych przykladów opisanych we wspomnianej zródlowej ksiazce McDougalla. Ksiadz W.S.
Plumer pierwszy opisal nastepujacy przypadek w „Harper's Magazine” w 1860 roku: Mary
Reynolds, normalna, zdrowa osiemnastolatka od roku czesto miewala napady lenistwa i
roztargnienia. Pewnego dnia, kiedy siedziala na lace czytajac ksiazke, stracila przytomnosc. Gdy
sie ocknela, byla slepa i glucha. Ten przykry stan minal dopiero po trzech miesiacach. Któregos
ranka nie mozna jej bylo w zaden sposób obudzic. W koncu po kilku godzinach obudzila sie
sama - wszystkim wydala sie nowo narodzonym, nic nie umiejacym dzieckiem. Potrafila jednak
powtarzac niektóre slowa. Uczac sie z niezmierna latwoscia, „dziecko” zaczelo szybko rozwijac
sie intelektualnie i myslec jak podlotek. Po kilku tygodniach zniknela wtórna osobowosc,
ustepujac miejsca powracajacej osobowosci naturalnej. Przez kilka lat wystepowala wymiana
owych osobowosci, a osobowosc „dziecka” w tym czasie dorastala. Zadna z osobowosci, jako
dominujaca, nie miala pamieci i wiedzy o dzialalnosci tej drugiej z okresu jej panowania nad
cialem i umyslem dziewczyny. Profesor Janet opisuje inny przypadek, w którym jedna ze
zmieniajacych sie osobowosci znala pamiec drugiej: Felida zaczela zmieniac osobowosc w wieku
trzynastu lat. Byla dzieckiem histerycznym, ale osobowosc wtórna odmienila ja calkowicie.
Osobowosc ta pamietala wszystkie wspomnienia tej pierwszej, lecz osobowosc naturalna nie
wiedziala nic o tej drugiej. Najbardziej znane studium doktora Mortona Prince'a nosi tytul
Beauchamp Case. Autor opisuje, jak w wieku osiemnastu lat pewna dziewczyna zaczela
zmieniac osobowosc. Zmiana ta dokonywala sie latami - w sumie zanotowano piec kolejnych
zmian. Za kazdym razem kobieta byla kims zupelnie innym, a jej pamiec stanowila platanine
wszystkich pieciu. Dziecinstwo panny B naznaczone bylo powtarzajacymi sie stresami
emocjonalnymi i ogólna nerwowoscia. Po maturze zostala pielegniarka i wkrótce przezyla
wstrzas, zwiazany z jakims romansem. Nagle „wszystkie cechy jej charakteru zostaly
wyolbrzymione” i stala sie fanatycznie religijna. Pamiec byla nienaruszona, lecz charakter
zmienil sie diametralnie. Trwalo to szesc lat. W tym czasie pojawila sie u niej inna osobowosc, o
imieniu Sally, która dawala o sobie znac tylko podczas snu. Noca owa Sally przemawiala przez
usta dziewczyny swoim glosem i zabierala ja na lunatyczne spacery. Pod koniec szóstego roku w
zyciu dziewczyny nastapil silny wstrzas emocjonalny, a do glosu doszla nowa osobowosc, B4.
Teraz ona dominowala w ciele dziewczyny. Osobowosc B4 posiadala pamiec osobowosci
naturalnej B, ale z zycia osobowosci B1 nie miala zadnych wspomnien. W nastepnym roku B1 i
B4 zamienialy sie wzajemnie amnezja. Obie pamietaly zdarzenia z zycia B, ale nie wiedzialy
nawzajem o sobie. Osobowosc B1 byla slaba i lagodna. B4 cieszyla sie lepszym zdrowiem i byla
bardziej agresywna. Obie byly niezmiernie wrazliwe. Doktor Prince poddal pacjentke hipnozie.
Pod wplywem sugestii wyszla na swiatlo dzienne inna osobowosc. Swobodnie rozmawiala z
lekarzem. Ta niezwykle interesujaca osobowosc zaskoczyla go i zaintrygowala. Doktor sklonny
byl sadzic, ze jest ona naturalna osobowoscia B przywolana do swego zwyklego stanu, choc
wielce udoskonalona. Przypominala do pewnego stopnia dwie osobowosci B1 i B4 i wydawala
sie mieszanina ich obu i siebie samej. Prince okresla ja nastepujaco: „Osoba zrównowazona,
szczera, otwarta i kolezenska - wydaje sie naturalna i prostolinijna w sposobie myslenia i
zachowania”. Osobowosc ta dysponowala caloksztaltem pamieci. B, B1 i B4 nadal na przemian
zamienialy sie miejscami, ale teraz B panowala nad pamiecia B1 i B4. Zdawalo sie, iz w tym
okresie B1 i B4 od czasu do czasu wymienialy miedzy soba „emocjonalne cechy charakteru”
dziewczyny i uczestniczyly wzajemnie jedna w drugiej. Po kilku latach wszystko wrócilo do
normy. Naturalna osobowosc B stala sie z powrotem dominujaca i rozwijala sie zdrowo i
swobodnie. Sally byla bardzo interesujaca osobowoscia. Mozna bylo skontaktowac sie z nia w
stanie hipnozy i zadawac jej pytania, chociaz wówczas zamieniala sie z któras z pozostalych
osobowosci i nieraz zaklócala przeprowadzanie eksperymentu. Sama siebie uwazala za
calkowicie odrebna i rózniaca sie znacznie od pozostalych. Pamietala wszystko, co kiedys robila
noca z cialem dziewczyny lub za jego posrednictwem. Mówila tez, iz dowiedziala sie, co robily
inne osobowosci (z wyjatkiem B4). Czytala bowiem w ich myslach, gdy uznala, ze sa
interesujace. Kiedy na przyklad czytaly one jakas ksiazke, która jej sie nie podobala, przestawala
studiowac ich mysli i zajmowala sie wlasnymi. Nie lubila B1 i czesto zsylala na nia halucynacje
wzrokowe oraz wymuszala na niej jakies automatyczne odruchy: Od czasu do czasu
opanowywala glos B1, nieraz zmuszala ja do robienia rzeczy, których tamta nie chciala - na
przyklad do mówienia klamstw. Kiedy Sally miala kontrole nad cialem, nie mogla otworzyc
oczu. Jednym z automatycznych odruchów wymuszanych na pozostalych osobowosciach bylo
wiec przecieranie powiek. W ten sposób Sally mogla w koncu otworzyc oczy i wszystko widziec,
a tym samym sprawowac kontrole nad calym organizmem dziewczyny. Pierwszy raz osiagnela
sukces w tym wzgledzie, kiedy to dominujaca wówczas B1 akurat odpoczywala we snie. Od tego
czasu Sally potrafila, kiedy tylko chciala, zastapic B1 zarówno wtedy, gdy tamta znajdowala sie
w stanie normalnym, jak tez podczas hipnozy. W takich przypadkach B1, powracajac na swoje
miejsce, nie miala pojecia, co Sally robila przedtem z cialem podczas jej nieobecnosci. W czasie
zmagania sie obu woli Sally zdawala sie „paralizowac” wole B1. Osobowosc B1, chociaz
wydawalo sie, ze jest dominujaca, zmuszona byla wykonywac rozkazy Sally, tak jak gdyby byla
hipnotyzowanym obiektem. Sally potrafila platac jej najrozmaitsze figle. Ulubionym jej zartem
bylo prucie wydzierganych robótek. Ani B1 , ani B4 nie pamietaly o Sally i o okresach jej
dominacji. Sally nie potrafila czytac w myslach B4 i nie mogla wymuszac na niej zadnych
odruchów. Dzialo sie tak dlatego, jak sama wyjasnila, ze B4 uslyszala kiedys o niej i nie dawala
jej nad soba zapanowac. Czasami, kiedy Sally byla osobowoscia dominujaca, nie mogla otworzyc
oczu, a cala reszta ciala (skóra, tkanka miesniowa i inne) znajdowaly sie w stanie
przypominajacym sen. Komentarz: Doktor Prince utrzymuje, ze wszystkie rózne osobowosci
poslugujace sie jednym cialem nie sa odrebne, lecz stanowia „rozszczepione” czesci jednej i tej
samej prawdziwej osobowosci. Jego metoda leczenia polegala wiec na wymieszaniu dwóch lub
wiecej osobowosci, by otrzymac trzecia - dominujaca. Niestety, nie odniósl na tym polu zbyt
duzych sukcesów. Profesor Mc Dougall w swej ksiazce (wspomnianej na poczatku rozdzialu)
stwierdza, ze poszczególne osobowosci sa odrebnymi „monadami”, czyli istotami samymi w
sobie. Zaden z psychologów nie ma jednak ochoty przyznac, ze owe osobowosci potrafia
pojawiac sie i znikac, przychodzic do ciala i z niego odchodzic, ze duchem podswiadomosci
moze poslugiwac sie jedna i wiecej osobowosci, ze moze on podlegac przemianom. Moje wlasne
badania nad zwielokrotniona osobowoscia zakonczyly sie uznaniem psychologicznego systemu
kahunów za zródlo wiedzy doskonale wyjasniajace skomplikowane przemiany, jakie zachodza
czasem w ludzkim ciele. W niektórych zanotowanych przypadkach zjawia sie nowa. „dziecieca”
osobowosc i staje sie ona dominujaca; w innych pojawia sie osobowosc dorosla, przynoszaca ze
soba zupelna zmiane stanu zdrowia - nawet paraliz niektórych czesci ciala - i dokladna pamiec
przeszlego zywota w innym ciele. Poniewaz psychologowie i kahuni nie sa zgodni w swoich
teoriach, spróbujmy poszukac dowodu na to, iz jakas „osobowosc” naprawde potrafi opuscic
cialo i znów do niego powrócic. Przypadek 10 Czy swiadomosc i podswiadomosc matki
generala Lee opuszczaja cialo i znów do niego powracaja? Uwagi wstepne: Przypadek ten
opisano w gazecie „Hollywood Citizen” z 14 grudnia 1934 roku w rubryce Strange As It May
Seem. Zakladam, iz autentycznosc tego przypadku zostala sprawdzona przez autora rubryki.
Istnieje zreszta wiele podobnych raportów ze zdarzen dokladnie sprawdzonych i wiarygodnych.
Opis przypadku: Czternascie miesiecy przed narodzinami slynnego zolnierza konfederacji,
generala Roberta E. Lee, jego matka wpadla w stan przypominajacy smierc. Lekarze stwierdzili,
iz jej serce przestalo bic, a cialo jest sztywne i zimne. Sadzac, ze pani Lee nie zyje, odprawiono
ceremonie pogrzebowa, a cialo umieszczono w rodzinnym grobowcu. Na szczescie w owym
czasie i w tamtych stronach zwlok nie balsamowano. Po tygodniu dozorca cmentarza wszedl do
grobowca, by usunac zwiedniete wience. Stanal jak wryty, slyszac jeki dochodzace z trumny.
Wewnatrz trumny ujrzal pania Lee znów w pelni swiadoma i zywa. Najwyrazniej musiala
„powrócic” dopiero przed chwila, bo w przeciwnym wypadku udusilaby sie. Wkrótce odzyskala
zdrowie i dala zycie swemu synowi, który pózniej mial byc tak slawny. Komentarz: W tym i w
wielu podobnych przypadkach bylo oczywiste, ze w ciele ustala wszelka dzialalnosc ducha
swiadomosci, a i czynnosci ducha podswiadomego takze zostaly zatrzymane. Chcac
wytlumaczyc brak jakichkolwiek sladów rozkladu, zmuszeni jestesmy przyjac istnienie jakiejs
slabej wiezi - byc moze za sprawa nitek ektoplazmy miedzy cialem a jego podswiadomoscia,
która to wiez zostaje tylko czesciowo zerwana w podobnym do smierci stanie letargu. W zwiazku
z wyzej opisanym przypadkiem dobrze jest wspomniec w tym miejscu o hinduskich jogach. Ci
„swieci ludzie” poslugiwali sie pewna forma autosugestii, wprowadzajacej ich ciala w stan
letargu. W tym stanie przypominajacym smierc swiadomosc odchodzi z cielesnej powloki na
dlugi okres, a podswiadomosc zostaje uspiona. W opisanych tu sytuacjach mielismy do czynienia
z pewnymi szczególami, które w dalszych rozwazaniach okaza sie niezwykle wazne. Natomiast
dwa kolejne przypadki zawieraja dane, które mnie samemu uzmyslowily w koncu ogromne
znaczenie wszystkich zdobytych dotychczas informacji i pomogly zrozumiec najcudowniejsza z
tajemnic tajemnice kahunów. Przypadek 11 Najbardziej niezwykla i najciekawsza ze
wszystkich osobowosci Uwagi wstepne: Podczas mego pobytu w Honolulu mieszkal tam na
stale jeden z pierwszych czlonków Towarzystwa Badan Parapsychicznych. Bral on udzial w
moich badaniach naukowych. Doktor Leapsley byl swietnie wyksztalconym czlowiekiem,
madrym i budzacym zaufanie. Czesto organizowal wyprawy z Honolulu w poszukiwaniu
rozmaitych osobliwosci. Nieraz spotykal sie z grupa przyjaciól, by opowiedziec im o ostatnich
odkryciach. Przytaczajac ów przypadek, korzystam z zapisków, które sporzadzilem na jednym z
takich odczytów. Opis przypadku: Pan Leapsley, doktor filozofii i biolog, ceniony ekspert w
sprawach rozdwojonej osobowosci, zostal kiedys wezwany w towarzystwie dwóch doktorów
medycyny do zbadania pewnego przypadku, postawienia diagnozy i zastosowania odpowiedniej
terapii. Chodzilo o pewna dwudziestoosmioletnia kobiete, córke znanego przedstawiciela firmy
kalifornijskiej. Od chwili ukonczenia 4 lat u owej dziewczyny wystepowaly regularnie co 4 lata
zmiany osobowosci. Tylko dwie osobowosci zaangazowane byly w ten proces i obie podlegaly
wzajemnej amnezji. Jedna nie wiedziala nic o drugiej. Wymiana osobowosci zawsze nastepowala
podczas glebokiego snu. Osobowosc wtórna, kiedy pojawila sie po raz pierwszy, miala charakter
„dziecka”. Uczyla sie bardzo szybko i wkrótce zrównala sie pod wzgledem intelektualnym z
pierwotna osobowoscia naturalna. Przez dlugie lata kazda z dwóch osobowosci nadal rozwijala
sie i ksztalcila w okresach, gdy byla dominujaca. Kazda z nich w niesamowitym tempie potrafila
nauczyc sie tego wszystkiego, czego ta druga nauczyla sie wczesniej. Nigdy jednak zadna z nich
nie wiedziala o doswiadczeniach swej poprzedniczki. Powracajac do ciala, zadna nie miala
najmniejszego pojecia, co robila lub gdzie byla podczas swej nieobecnosci. Kazdy taki powrót
byl niespodzianka i chwilowym oszolomieniem. Cialo bowiem bylo inaczej odziane i starsze o 4
lata. Osobowosc naturalna byla spokojna i rozmilowana w nauce. Bardzo lubila szyc i niesmialo
siadywala w kaciku gdzies z dala od towarzystwa. Wtórna osobowosc to trzpiotka, agresywna i
nigdy nie speszona. Inne byly ich gusta, inne rozrywki i inne formy odpoczynku. Jedna ze zmian
nastapila pewnego popoludnia, w chwili gdy matka czytala swej dwunastoletniej córce ksiazke.
Siedzialy w salonie. W ciele dziewczynki dominowala wówczas osobowosc naturalna, nazwijmy
ja panna First (Pierwsza). Dziecko spokojne i zadowolone sluchalo glosu matki, kiedy nagle
zasnelo. W chwile pózniej w psychice dziecka ocknela sie mala panna Second (Druga). Minely 4
lata. Panna Second, teraz szesnastolatka, siedziala z matka w tym samym pokoju. Matka czytala
inna ksiazke, tym razem nie na glos, gdyz panna Second nie dbala o ksiazki. Dziewczyna zasnela
jak niegdys, w tym sarnym duzym fotelu, w którym siedziala przed czterema laty, a popoludnie
bylo tak samo sloneczne i pogodne jak wówczas. Nagle dziewczyna otworzyla oczy i rozejrzala
sie ze zdziwieniem - teraz znów panna First. „Dlaczego przestalas czytac, mamo?” - spytala. Nie
zdawala sobie sprawy, ze minely cztery lata. Pomyslala po prostu, ze zasnela i ze czytanie sprzed
czterech lat nagle ustalo. Kiedy opowiedziano jej, co sie zdarzylo, przypomniala sobie podobne
okolicznosci i doznania ze swego zycia i zrozumiala, co jej sie przytrafilo. Zauwazyla równiez,
ze jej cialo jest wieksze, a sukienka, która ma na sobie, jest zbyt jaskrawa jak na jej gust. Tak
wiec co cztery lata dwie dziewczyny wymienialy sie miejscami w tym samym ciele. W wieku
okolo 28 lat kazda dziewczyna miala na swym koncie 14 lat zycia. Przy kazdej zmianie trzeba
bylo robic porzadki w szafie, by jej zawartosc dopasowac do osobowosci, która opanowywala
cialo. Natychmiast tez zmienialy sie rozrywki, zainteresowania, a takze dieta, zwyczaje i
rozmaite zajecia. W koncu rodzice zdecydowali sie wezwac specjalistów, którzy znalezliby
sposób na zmuszenie wtórnej osobowosci do opuszczenia na zawsze ciala dziewczyny na rzecz
osobowosci naturalnej. Przy tym jednak rodzice zywili mieszane uczucia, bo w gruncie rzeczy
pokochali obie osobowosci, tak jak gdyby w rzeczywistosci mieli dwie rózne córki. Lekarze
wytlumaczyli wiec mlodej kobiecie, iz maja zamiar poddac ja hipnozie i beda próbowali albo
wymieszac i polaczyc obie osobowosci w jedna, albo tez zmusic panne Second do calkowitego
opuszczenia ciala i pozostawienia go dla dominujacej teraz panny First, która stale obawiala sie
nadchodzacej pory na kolejna zmiane. Dziewczyna z ochota poddala sie zabiegom. Pod
wplywem hipnozy stalo sie to, co zwykle. Kolejno pojawialy sie obie osobowosci i mozna bylo
zadawac im pytania. Kazda z nich wykazywala sie znakomita pamiecia o swoich okresach
przybywania w ciele. Kazda twierdzila, iz dokladnie wie o czynach drugiej - nie przez dzielenie z
nia tych samych doswiadczen, lecz dzieki „czytaniu” zawartosci jej pamieci. Nie byly pewne, czy
w okresach swego utajenia przebywaly w ciele, czy poza nim. Wykazywaly zwykly brak
zdolnosci do logicznego rozumowania. Gdy podswiadomosc panny Second dowiedziala sie, ze
musi odejsc i opuscic cialo, jej odpowiedzi staly sie wykretne i niepelne. Wydawalo sie, iz
przyjela rozkaz, ale lekarze byli przekonani, ze nic z tego rozkazu nie wyniknie. Z tym
przekonaniem podali jej wiec zwykla sugestie hipnotyczna, majaca na celu zmieszanie i
polaczenie dwóch osobowosci. (Uwaga: Poniewaz tylko podswiadomosc mozna poddac sugestii,
to polaczenie musi zachodzic miedzy dwiema istotami podswiadomymi. Taka mieszanina dalaby
dominujacej swiadomej istocie podwójny zestaw wspomnien i w ten sposób powstalaby
doskonale wymieszana para osobowosci, a nie jedna osobowosc. Nie jest jednak mozliwe - jezeli
przyznamy slusznosc postulatom kahunów - by dwie swiadome istoty mogly zmieszac sie ze
soba bez natychmiastowego uswiadomienia sobie wlasnego dualizmu). Po pierwszym seansie
stwierdzono, ze nie doszlo do polaczenia obu osobowosci. Codziennie wiec poddawano
dziewczyne nowym zabiegom. Zblizala sie pora kolejnej zamiany. Zywiono nadzieje, ze kiedy
panna First uswiadomi sobie fakt, ze lekarze pragna, by pozostala w ciele i wymieszala swa
swiadomosc i podswiadomosc z panna Second, cel bedzie osiagniety. Kiedy jednak przyszedl
czas zamiany osobowosci, okazalo sie, ze panna First nie wymieszala sie z panna Second. Znowu
wprowadzono dziewczyne w stan hipnozy. Nowo przybyla osobowosc poinformowano o
przebiegu i celu zabiegu. Ponownie zadawano pytania obu osobowosciom. Panna First
zapamietala wydane jej polecenie, by próbowala polaczyc sie z panna Second, ale powiedziala, iz
wydaje sie jej to niemozliwe. Kiedy zapytano ja, gdzie sie znajduje, odrzekla tylko: „Tutaj”.
Nastepnie usilowano za pomoca sugestii wypedzic panne Second z ciala. Wtedy zdarzylo sie cos
wstrzasajacego. Cialo dziewczyny jakby zmartwialo. Nie mozna bylo uzyskac odpowiedzi od
zadnej z podswiadomosci. Lekarze i rodzice byli wystraszeni. To oni przeciez pragneli pozbyc
sie osobowosci, która wkradla sie podstepem i zaklócila normalny tryb zycia ich rodziny. Teraz
wydawalo sie, iz w koncu ja wypedzili, ale cóz z tego, nie potrafili przywolac panny First.
Chociaz w dalszym ciagu intensywnie stosowano sugestie, stala sie rzecz jeszcze bardziej
niesamowita. Usta dziewczyny otworzyly sie i przemówila do obecnych calkiem nieznana
osobowosc, a mówila tak madrze i stanowczo, iz wprawilo to wszystkich w zdumienie. Ta nowa
osobowosc mówila glosem tubalnym, w którym w sposób niewyrazny, aczkolwiek nie budzacy
watpliwosci, wyczuwalo sie barwe meska. Byl to lagodny, lecz bardzo stanowczy glos jakiegos
starszego mezczyzny. Grupa osób otaczajaca cialo dziewczyny sluchala ze zdumieniem i
niedowierzaniem. Lekarze zorientowali sie niezwlocznie, ze slysza jeszcze jedna osobowosc,
która zwracala sie do nich. Ku swemu zaskoczeniu stwierdzili, iz ta osobowosc mysli zupelnie
innymi kategoriami niz oni. Wydawalo sie, iz nie posluguje sie zwykla logika, ale logika
najwyzszego stopnia. Wiedziala dokladnie, az do najdrobniejszych szczególów, co wydarzylo sie
do owego dnia i co próbowano wlasnie osiagnac. Nie pytala o nic, lecz sama zaczela wyrazac
opinie na temat dziewczyny, jej dotychczasowego stanu oraz zamiarów zebranych osób. Kazde
jej twierdzenie precyzyjnie pokrywalo sie z faktami i opiniami lekarzy i rodziców. Z chwila gdy
tajemnicza osobowosc ustalila juz i opisala stan faktyczny, zamilkla. Lekarze zapytali ja, kim
jest. Zlozyla oswiadczenie, ze ma pod swa piecza i kontrola dwie dziewczyny i jedno cialo.
Odpowiadajac na nastepne pytania, przytaczala kolejne fakty - nigdy nie uzywajac argumentacji
(jaka zawsze posluguje sie swiadomosc) ani nie wyjasniajac zadnych powodów. Powiedziala
tylko zebranym, ze dziewczyny korzystaly z jednego ciala, gdyz bylo im to potrzebne do zycia.
Lekarze uzyli wtedy swych koronnych argumentów. Wyjasnili dokladnie, jak zmiana osobowosci
rujnowala dziewczynie przyszlosc. Nie mogla przez to wyjsc za maz i prowadzic normalnego
zycia. W odpowiedzi nowa osobowosc znów zaczela wyrzucac z siebie nastepne oswiadczenia,
których logika pozbawiona byla jednak argumentów. Byly to jakby filozoficzne sentencje
podajace recepte na zycie. Wobec takiego sposobu prowadzenia rozmowy lekarze pozostawali
bezradni. Kazda sentencja byla bowiem tak gleboka i doskonale przemyslana, ze nie potrafili
znalezc zadnych logicznych argumentów, by jej zaprzeczyc. Byli jak dzieci wobec madrosci
starego, doswiadczonego czlowieka. Sposób myslenia, z którym sie zetkneli, byl im obcy, byl
inny niz ludzki. Co wiecej, lekarze mogliby znalezc argumenty potwierdzajace owe odwieczne
prawdy, a nie argumenty im przeczace. Wkrótce wiec zamilkli zupelnie. W pewnej chwili jeden z
lekarzy krzyknal z desperacja, ze jesli panna First nie odzyska panowania nad cialem, beda bez
konca utrzymywac dziewczyne w stanie hipnozy. Na to ze strony osobowosci pojawila sie nowa
sentencja gloszaca, ze nikt nie uczynilby czegos, co moze zaszkodzic cialu, a nastepnie ostatnie
zdanie konczace ostatecznie cala dyskusje: „Jesli bedziecie mieszac sie do moich spraw, zabiore
obie dziewczyny, a wam zostawie cialo”. Nastapilo dlugie milczenie. Nikt z zebranych nie watpil
ani przez chwile, ze madra, stara osobowosc spelnilaby swa grozbe. Wszyscy wierzyli w
prawdziwosc i powage kazdego jej slowa. W koncu ktos zaryzykowal jeszcze jedno pytanie...
odpowiedzi nie bylo. Minal jakis czas. Podano sugestie zdejmujaca hipnoze z pacjentki. Panna
Second otworzyla oczy i usmiechnela sie. Lekarze i rodzice dali za wygrana. Mieli wrazenie,
jakby przed chwila zetkneli sie twarza w twarz z samym Bogiem. Zdali sobie sprawe z
bezskutecznosci swych wysilków. Komentarz: Osobowosc starego czlowieka ma cechy zupelnie
inne niz swiadomosc czy podswiadomosc. Róznica polega glównie na tym, iz osobowosc ta
przyjmuje na siebie obowiazki, które kahuni przypisywali duchowi nadswiadomosci, czyli
„rodzicielskiemu”. Zdecydowana róznica wystepuje takze w ich sposobie myslenia.
Nadswiadomosc posluguje sie, zgodnie z moimi wczesniejszymi wnioskami, forma myslenia
stojaca na wyzszym poziomie abstrakcji niz pamiec i rozumowanie indukcyjne. aczkolwiek
dysponuje oczywiscie i tymi dwiema umiejetnosciami. Jedynym slowem, które opisuje ów proces
myslenia, jest „uprzytamnianie sobie” - a wiec jest to proces dowiadywania sie pewnych rzeczy
bez zadawania sobie trudu, by je zapamietac i zrozumiec za pomoca logiki. Jak pamietamy, duch
nadswiadomosci uzywa najwyzszego napiecia sily zyciowej. W takim razie musi poslugiwac sie
najwyzsza forma myslenia. Zgodnie z tym, czego nauczaja kahuni, taka forma umyslowosci
pozwala mu widziec te odcinki przyszlosci, które sa juz skrystalizowane. Jesli szukamy
niezbitych dowodów, iz sluszna jest teoria kahunów o trzech Ja i trzech odmiennych formach
umyslowosci, musimy porównac przypadki zmiany osobowosci z mania przesladowcza i
schizofrenia. W pierwszym przypadku pacjent pozostaje przy zdrowych zmyslach, gdyz jest
przesladowany czy opanowany przez zwyklego ducha-intruza, który ma wlasna podswiadomosc i
swiadomosc i który dzieki temu posiada pamiec i czyni uzytek z rozumu. W takich razach moze
zmienic sie albo tylko osobowosc (swiadome Ja), albo tylko pamiec (podswiadome Ja), albo tez
obie. W kazdej z tych sytuacji czlowiek jest zdrowy, poniewaz rozumne, swiadome Ja zawsze
dba o cialo, bez wzgledu na zmiany. W przypadku schizofrenii zmiana osobowosci wywoluje
obled. Swiadome Ja odchodzi, a nowa osobowosc, która zajmuje jego miejsce, nie przejmuje na
siebie obowiazku troski o cialo. Wobec tego rzady nad cialem przechodza w gestie
podswiadomosci, a ta, nierozumna, utrzymuje organizm przy zyciu, lecz w stanie „utraty
rozumu” i „pomieszania zmyslów”. Moze byc tez i tak, ze jakas obca podswiadomosc
przesladuje cialo i obejmuje nad nim panowanie po tym, jak dwie zamieszkujace je jaznie
(swiadomosc i podswiadomosc) zostaja wyparte. W przypadkach obledu nieraz zdarza sie
wlasnie tak, ze obca podswiadomosc zawladnie cialem. Mozemy stwierdzic, iz jest ona obca,
gdyz przynosi ze soba nieznany zbiór wspomnien i przekonan, czesto nielogicznych. Wariatami
tego rodzaju sa ci, którzy uwazaja siebie za Napoleonów. Najczesciej nie sa szkodliwi, nieraz
zapamietuja z dnia na dzien niektóre wydarzenia czy informacje, nigdy jednak nie posluguja sie
rozumowaniem charakterystycznym dla swiadomego Ja. Obsesjami zajmiemy sie pózniej, przy
okazji omawiania metod leczniczych opartych na systemie Huny. W tej chwili rzecza
najwazniejsza jest zrozumienie nauki kahunów o trzech odrebnych i niezaleznych duchach
tworzacych wspólnie istote ludzka. Wiedziano, iz byly odrebne i niezalezne, bo mogly sie
rozdzielic za sprawa wypadku albo wskutek czyjejs celowej interwencji. Rzecza równie wazna
jest wiedziec, iz tylko podswiadomosc potrafi pamietac, a tylko swiadomosc ma rozum.
Natomiast nadswiadomosc dysponuje jeszcze wyzsza forma umyslowosci, która daje jej pelna
wiedze o tym, co bylo, co jest teraz i co bedzie w tej czesci przyszlosci, która zostala juz z góry
okreslona.

Rozdzial VI Znaczenie trzeciego czynnika w


magii - niewidzialnej substancji, za której
posrednictwem swiadomosc posluguje sie sila
zyciowa
Jak juz nieraz wyjasnialem, teoria kahunów mówi o trzech czynnikach istotnych w magii: (1)
swiadomosci kierujacej kazdym dzialaniem magicznym, (2) energii uzytej do tego celu oraz (3)
niewidzialnej substancji, za pomoca której energia oddzialywuje na przedmiot, przy czym
substancja ta przewodzi i uruchamia owa energie natury elektrycznej. Dowiedzielismy sie juz o
istnieniu trzech duchów, dusz czy Ja, tworzacych ludzka istote. Kazdy z tych trzech elementów
ma wlasne, swoiste mozliwosci intelektualne i posluguje sie swoim odrebnym napieciem sily
zyciowej. Jesli do tego dodamy TRZY NIEWIDZIALNE, ASTRALNE, ETERYCZNE CIALA
WIDMOWE, otrzymamy calkowicie kompletny obraz dotychczasowego stanu naszej wiedzy na
temat magii. W teozofii zapozyczonej od wyznawców religii Indii widac uderzajace
podobienstwo zawartych tam idei do teorii kahunów o trzech cialach, które utworzone sa z
niewidzialnej materii i przypuszczalnie sluza trzem Ja czlowieka za ich ciala widmowe czy tez za
ich nosicieli w okresie poprzedzajacym narodziny fizyczne czlowieka, a takze po jego smierci.
Uzylem terminów „astralne” i „eteryczne”, zaczerpnietych z teozofii, z powodu braku innych
odpowiednich slów. Hawajskie slowa to kino (cialo) i aka (widmowe). Kazda z naszych trzech
dusz ma swoje cialo widmowe. To, które przynalezy duchowi swiadomosci, jest czystsze,
bardziej rozrzedzone i lotne niz cialo podswiadomosci. Natomiast cialo widmowe
nadswiadomosci jest czyste, subtelne i lotne w stopniu najwyzszym. Slowo aka ma takie inne
znaczenia. Oznacza równiez swietliste promieniowanie poza cialem, aureole swiatla wokól
ksiezyca lub slonca czy tez promienisty krag swiatla wokól wschodzacego nad horyzontem
slonca lub ksiezyca. Widmowe ciala swiadomosci i podswiadomosci lacza sie z zyjacym cialem
fizycznym (moga przychodzic i znów odplywac) i przenikaja je wewnetrznie. Cialo
podswiadomosci przenika cale cialo fizyczne czlowieka i przybiera jego forme z dokladnoscia do
najdrobniejszej komórki czy tkanki. Cialo widmowe ducha swiadomosci skupia sie wokól
przodomózdza. Sredniowieczne obrazy przedstawiaja je w postaci aureoli nad glowami swietych.
(Nie nalezy jednak wykluczac, iz przedstawiono w ten sposób widmowe cialo nadswiadomosci
swietego czlowieka lub aniola). W pismach religijnych starozytnych Greków odnajdujemy slady
dawnych wierzen, iz ksiezyc i slonce oprócz swych cial fizycznych maja tez ciala widmowe:
ksiezycowe i sloneczne (zob. wstep do: James Morgan Pryse, Restored New Testament). Równiez
w indyjskich Upaniszadach wystepuja oprócz cial fizycznych dwa niewidzialne ciala:
„przyczynowe” (karana sharira) i „subtelne” (sukshma sharira). W kolejnych pracach
odnajdujemy wnioski z badan i eksperymentów, których celem. bylo znalezienie naukowych
podstaw rozmaitych wierzen religijnych i teorii psychologicznych. Autorzy owych prac ujmuja w
slowa to, co Thorton Wilder nazwal „nader mglistymi napomknieniami natury religijnej”. W tych
napomknieniach ktos, kto dobrze zna system kahunów, moze doszukac sie kilku chlodnych, lecz
wielce istotnych stwierdzen. Pozwole sobie zacytowac typowy fragment z pracy Pryse'a: „Na pól
ukryty wewnatrz tego pneumatycznego jaja (tzn. aureoli) drzemie Paraklet, swiatlo Logosu, które
w momencie pobudzenia staje sie czyms, co moglibysmy opisac jako zywa, swiadome
elektrycznosc o niewiarygodnie wysokim napieciu, elektrycznosc, której nie sposób porównac z
zadna znana fizykom forma. (...) Cialo sloneczne 2wane tak ze wzgledu na to, iz jego widzialny
obraz jest swiecacy, tak jak obraz slonca - ma zloty blask. Owo cialo jest utworzone z atomowej,
niemolekularnej substancji. (...) Psyche, lub tez cialo ksiezycowe, dzieki któremu Nous (Rozum)
dziala w swiecie materialnym, ma strukture molekularna, lecz zbudowane jest z substancji o
wiele delikatniejszej niz elementy tworzace mase cial fizycznych. Blisko zwiazane z ta
substancja sa organizmy zywe posiadajace narzady wzroku, sluchu i wszystkie inne. Jego wyglad
zewnetrzny przypomina srebrne lustro, pociagniete delikatnym fioletem. Wokól niego
promieniuje bladoblekitna aura, delikatnie opalizujaca odblaskami wszystkich kolorów teczy”. Z
historii berberyjskiej kahunki o legendarnym pobycie kahunów nad Nilem mozemy
wywnioskowac, ze w Egipcie znajduje sie wiele wyraznych sladów oddzialywania systemu
kahunów. W drugim tomie The Celestial Ship, w glosariuszu opisujacym wierzenia starozytnych
Egipcjan, E.V. Straiton napisal: „Sadzono, iz czlowieka tworzy wiele istot, z których kazda pelni
odrebna funkcje i po smierci nadal zyje wlasnym zyciem w grobowcu, w towarzystwie mumii.
Czlowiek sklada sie wiec z Sahy, z Ka, z Ba, z Khoo, z Khaibit, z Sekhem i z Ren. O Ka
mówiono, ze budzi sie do zycia w chwili, kiedy rodzi sie przynalezne mu cialo fizyczne
czlowieka, i zyje w tym ciele az do jego smierci. Ka to eteryczna projekcja, boski obraz lub
sobowtór Istoty Wiecznej, obraz Duchowego Ego, wyslawiane drugie Ja, przedstawione jako
rodzaj wyzszego Ja smiertelnego, geniusz zrodzony do tego zycia wraz ze smiertelnym cialem.
Jest doskonalym podobienstwem dziecka, mezczyzny lub kobiety. Ka oddziela sie od ciala i
znów sie z nim jednoczy zgodnie ze swoja wola, za kazdym razem mówiac: .Ty pozwoliles mojej
wiecznej duszy zobaczyc sie z mym cialem.. Dla Ka wydzielono osobne pomieszczenie w
grobowcu egipskim. (...) Ba, czyli dusza serca, byla substancja najbardziej delikatna i lotna.
Mogla swobodnie ulatywac do nieba. Mogla tez odwiedzac cialo w grobowcu i ozywic je.
Wierzono, iz tak jak inne istoty ulega ona rozkladowi, jesli sie jej odpowiednio nie pielegnuje.
Tak wiec ludzie badz tez bogowie zawsze dostarczali jej pozywienia. Ba potrafila zmieniac swa
forme lub nature. (...) Khoo to Iskra z Boskiego Ognia, Swietlista Iskra mieszkajaca w niebie i w
czlowieku. To pólprzezroczysty Duch Duszy wznoszacy sie ku niebiosom. (...) Istota Khaibit,
czyli Cien, uwazana byla za czesc ludzkiego organizmu. Wiodla niezalezna egzystencje. Mogla
dowolnie oddzielac sie od ciala i znów do niego powracac. Wierzono, ze zawsze znajduje sie
blisko duszy lub wraz z nia. (...) Sekhem, czyli Sile Zyciowa, zawsze laczono z Khoo i Duchem
Duszy. Ona równiez mieszkala w niebie. (...) Ren byla imieniem, nazwa. Miala swój odrebny byt
w niebie. (...) Wszystkie te istoty byly nierozerwalnie ze soba zlaczone, chociaz pierwotne
wierzenia oddzielaly je od siebie i czynily niezaleznymi czesciami smiertelnej natury ludzkiej.
Ozyrys - to slowo oznaczalo zjednoczenie sie ze soba wszystkich duchowych elementów
czlowieka. Owo zjednoczenie osiagalo blask duchowy po ceremoniach odprawianych za
zmarlego. Polaczone ze soba duchowe elementy tworzyly razem obraz na podobienstwo boga
Ozyrysa. (...)Zmarlego nazywano wiec Ozyrysem az do czasów opanowania Egiptu przez
Rzymian”. W tych fragmentarycznych pozostalosciach starego systemu kahunów odnalezc
mozna slady tradycji trzech ludzkich duchów, trzech rodzajów napiecia many, czyli sily
zyciowej, i trzech aka - cial widmowych. Wszystkie relacje jasnowidzów i innych mediów
wskazuja, iz nadswiadome Ja, w swym delikatnym, ulotnym ciele, z ladunkiem o niewiarygodnie
wysokim napieciu sily zyciowej, pojawia sie w rzesistej iluminacji jako biale swiatlo. W teorii
kahunów PRAWDZIWE SWIATLO stanowilo Tajemnice i istote ich psychologii, a szczególnie
tej czesci, która dotyczyla nadswiadomosci nazywanej Swiatlem. Zwano ja tez Droga lub
Sciezka. W nauce chrzescijanskiej istnieja liczne pozostalosci systemu Tajemnicy. Na przyklad
obrzedy babtystów, takie jak chrzest woda, spowiedz, egzorcyzmy, rytualne przebaczenie
grzechów, maja swe pelniejsze i bardziej wyraziste odpowiedniki w magii kahunów. Calkiem to
zreszta naturalne i oczywiste, o ile tradycja lokujaca kahunów na terenach Egiptu przed czasami
Mojzesza jest stosunkowo sluszna. Chrzescijanstwo wyrasta z wczesniejszych religii powstalych
w Egipcie lub jego okolicach. A poniewaz nie odnaleziono dotychczas zadnego innego zródla
obrzedów Kosciola rzymskiego i jego greckiego odlamu (moze z wyjatkiem mszy), wielkie
znaczenie ma odszukanie kahunów na dalekich Hawajach. Ludzie ci znali opowiesci biblijne
Starego Testamentu, lecz nic nie wiedzieli o Nowym Testamencie. Mimo to w swych praktykach
uzdrowicielskich stosowali na codzien rytualy i ceremonie wczesnego chrzescijanstwa. Wielce
prawdopodobne, iz kahuni, wedrujac z Egiptu na Hawaje, przekazali kaplanom indyjskim
niektóre ze swych podstawowych wierzen. W kazdym razie jest oczywiste, ze w Indiach juz
wczesniej rozwinal sie równie starozytny kompleks doktryn. Przeszczepienie wierzen kahunów
na grunt miejscowych obrzedów spowodowalo wypaczenie i znieksztalcenie podstawowych
pojec nauki kahunów. Na przyklad pojecie SILY, które w doktrynie hindusów wystepuje pod
okresleniem pranas, czyli energii prany. Podczas gdy kahuni znali nie wiecej niz trzy napiecia
many (zauwazmy podobienstwo dwóch slów oznaczajacych sile: prana i mana), Hindusi dzielili
prane w nieskonczonosc, przypisujac specjalny rodzaj sily czy energii prany kazdej znanej
czynnosci umyslu i ciala. Ta tendencja do rozdrabniania wszystkiego na wiele czesci
zaowocowala istnieniem 49 rodzajów prany w niektórych systemach indyjskich. Podobnie
podzielone byly wszystkie odmiany myslenia i odczuwania; obowiazywala zasada „siedem razy
po siedem” czyniaca z dhatus i dharmas czesci schematu podzialu. Dowodem na to, iz budyn jest
smaczny, jest jego zjedzenie. Mimo iz psychoreligijny system rozwiniety w Indiach byl wielce
skomplikowany i rozbudowany, to jego zastosowanie praktyczne bylo daleko skromniejsze niz
prostego systemu kahunów. Co wiecej, indyjskie teorie karmy i reinkarnacji, odniesione do
czlowieka jako istoty utworzonej z jednego rodzaju ducha, uniemozliwialy stosowanie magii w
praktykach uzdrowicielskich, tak jak uniemozliwialy wiele innych zwyklych czynnosci.
Sprzyjaly natomiast uciskowi klas nizszych przez wyzsze klasy spoleczne w systemie kastowym.
Nie chcemy tutaj spierac sie o niektóre stricto religijne elementy jakichkolwiek religii, lecz na
wzór nowoczesnej psychologii (choc jest ona jeszcze w powijakach) musimy z koniecznosci
zakwestionowac starsze systemy psychologiczne tam, gdzie nie zgadzaja sie z ostatnimi
odkryciami. Kiedy po raz pierwszy zainteresowalem sie znaczeniem slowa „lepkosc” w zwiazku
z rdzeniem pili w wyrazie unihipili (slowie kahunów oznaczajacym ducha podswiadomosci), nic
jeszcze nie umialem powiedziec na ten temat. Lecz gdy polaczylem termin aka (cialo widmowe)
z pojeciem ducha podswiadomosci i zestawilem ze soba kilka zródloslowów znaczenia a-ka,
odkrylem, iz przedmiotem czy bytem „lepkim” jest cialo widmowe. Dotyka ono bowiem i
przykleja sie do wszystkiego, z czym sie kontaktujemy i co widzimy (nawet, prawdopodobnie, co
slyszymy). To tak, jak gdyby dotykac palcem lepu na muchy. Kiedy obejmujemy palec, ciagnie
sie za nim dluga, cieniutka nitka substancji klejacej. Na pierwszy rzut oka moze sie to wydac
absurdem, lecz w taki wlasnie sposób kahuni pojmowali wlasciwosci ciala widmowego
dzialajacej podswiadomosci. Pojecie aka, nitki lub sznureczka, jest blisko zwiazane z pojeciem
strumienia many, czyli sily zyciowej. Rdzen ka oznacza sznurek, ale takze winorosl, której
cieniutkie lodygi rozwidlaja sie na zewnatrz. Winorosl jest symbolem many, tak samo jak woda.
W literaturze teozoficznej sznur astralny opisany jest jako linka z niewidzialnej materii, która
cienka wiezia laczy ducha z fizyczna powloka ciala, gdy po smierci czlowieka opuszcza on cialo,
a takze podczas transów hipnotycznych. W nowoczesnej psychologii nie ma najmniejszych
sladów informacji o czyms takim, jak cialo widmowe polaczone za pomoca tysiecy cieniutkich,
niewidocznych niteczek z raz chociaz dotknietymi przedmiotami. Tu i ówdzie jednak w
sprawozdaniach z badan parapsychicznych oraz w zapiskach mediów uczestniczacych w
eksperymentach, mozna znalezc materialy dowodzace istnienia takich niteczek lub sznurków. Te
niteczki mozna nawet zobaczyc i fizycznie odczuc. Kiedy zas sa bardzo silnie naladowane
energia zyciowa, wówczas staja sie na tyle mocne, ze mozna je wrecz wyczuc palcami. Zanim
przejde do omawiania roli, jaka owe niewidzialne nici pelnia w magii, wspomne jeszcze o
wierzeniu kahunów, ze wszystkie rzeczy i stworzenia, czy beda to ludzie, zwierzeta, kwiaty, czy
tez krzesla lub mysli, maja swe widmowe ciala, które istnieja nadal po ich smierci czy
zniszczeniu ich materialnej formy. W tej teorii interesuje nas przede wszystkim jeden szczegól -
wiara, ze równiez mysli maja swe ciala widmowe, byty substancjalne i trwale, chociaz
niewidoczne i mikroskopijne, tak jak nici widmowe. Kiedy myslimy, wówczas, wedlug
kahunów, nadajemy naszym myslom pewien ksztalt. Poniewaz wiekszosc mysli przychodzi
sladem swych poprzedniczek lub tez w zwiazku z nimi, to ciala widmowe mysli, czyli „ksztalty
myslowe” (opisane w teozofii) tworza grona, zlepki. Te grona porównywane sa w nauce Huny do
kisci winogron. Jednym z najbardziej rozpowszechnionych zastosowan magii jest przesylanie
wiadomosci droga telepatyczna. Bliscy przyjaciele, krewni, mezowie i zony czesto stwierdzaja, iz
jedni od drugich otrzymuja telepatyczne wrazenia. Jak juz wczesniej wspomnialem, doktor Rhine
z Duke University uzyskal wspaniale wyniki, pracujac nad zjawiskiem telepatii w warunkach
laboratoryjnych. Zreszta tak czesto i dobitnie demonstrowano mozliwosci telepatii, ze malo kto
im zaprzecza. W ostatnich latach jeden z badaczy arktycznych niemal codziennie wysylal
wiadomosci droga telepatii, a notowal je jego przyjaciel zamieszkaly w Nowym Jorku.
Informacje te docieraly z wielka dokladnoscia z odleglosci ponad polowe obwodu globu
ziemskiego. Wiadomo, ze poglad o przekazywaniu wiadomosci myslowych z jednego umyslu do
drugiego, na wzór transmisji radiowej, nie wytrzymuje krytyki. Taka transmisja bylaby
uzalezniona od wyladowania elektrycznego, które mialoby przeniesc informacje. Poniewaz zas
energia takiego wyladowania jest odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odleglosci miedzy
obiektami, to telepatyczna wiadomosc wysylana na odleglosc równa polowie obwodu globu
ziemskiego, bylaby sila rzeczy o wiele slabiej slyszalna niz wiesc przekazana z jednej strony
ulicy na druga. Badania eksperymentalne wykazaly jednak, ze w przypadku telepatii odleglosc
nie ma specjalnego znaczenia, jesli chodzi o wyrazistosc i slyszalnosc przekazywanych
informacji. Ta okolicznosc obala zatem wszystkie nowoczesne teorie usilujace wyjasnic
mechanizm telepatii. Wobec tego w naszych dociekaniach musimy odwolac sie do wyjasnien
kahunów. A sa to wyjasnienia nader proste i logiczne. Kahuni ucza bowiem, iz nici cial
widmowych laczace przyjaciól, którzy tam i z powrotem przekazuja sobie telepatyczne wiesci, sa
doskonalymi przewodnikami elektrycznej energii sily zyciowej. Fizycy nie znaja zadnych
doskonalych przewodników elektrycznosci. Wszystkie metale wykazuja opór w przewodzeniu
pradu, a im dalej prad plynie po drucie, tym staje sie slabszy. Im wyzsze jest napiecie pradu, tym
mniejsza zdaje sie strata jego mocy. Dzieki ostatnim badaniom „fal ciala” i „fal mózgu”
wiadomo, ze sila zyciowa jest elektryczna ze swej natury i przeplywa lub przemieszcza sie w
nieskonczenie malych ladunkach elektrycznych wzdluz naszych nerwów i od jednej komórki
ciala do drugiej. Doktorzy Libet i Gerard z uniwersytetu w Chicago obliczyli, iz napiecie tych
ladunków we wzajemnej ich wymianie pomiedzy komórkami mózgowymi wynosi jedna
milionowa wolta lub jeszcze mniej, natomiast w wyniku skumulowania sie tych drobnych
ladunków sila zyciowa moze dzialac z „potencjalem miliona woltów”. Kahuni wierzyli nie tylko
w to, ze sila zyciowa przeplywa swobodnie po niciach aka. Wierzyli równiez, ze wraz ze
strumieniem pradu moga byc przenoszone „ksztalty myslowe” zebrane w grona tworzace
zestawy wiadomosci lub wrazen. Poniewaz duch podswiadomosci ma pod swoja kontrola
wszystkie nici utworzone z materii widmowej, wszystkie ksztalty myslowe powstale w procesie
„myslenia” oraz wszystkie strumienie many o niskim napieciu, czyli „elektrycznosc ciala”,
czlowiek nie moze dowolnie wysylac i otrzymywac wiadomosci telepatycznych. Musimy
najpierw oddzialac na nasza podswiadomosc, to znaczy wydac jej polecenie, by przeslala lub
otrzymala dla nas jakas wiadomosc. Nastepnie mamy odpoczywac i czekac, az wezmie sie ona
do pracy. Mozemy jej powiedziec, jaka wiadomosc ma przeslac, ale na otrzymanie wiesci
musimy tylko cierpliwie czekac. Wyczekiwac, az podswiadomosc odbierze informacje i przekaze
je do osrodka naszej uwagi, a wiec do swiadomosci: Jesli chodzi o wrazenie, jakiego
doswiadczamy przy otrzymywaniu informacji, proces ten podobny jest do przywolywania
wspomnien. I tak pomalu, krok po kroku, dzieki odkrywaniu wiedzy kahunów mozemy
zrozumiec, na czym polega zjawisko telepatii. Jednakze wyjasnienia te bylyby dla nas tylko
pustymi slowami bez znaczenia, gdyby wspólczesne nauki nie przygotowaly nam gruntu do
pojmowania wiedzy starozytnej i mechanizmów przez nia opisywanych.

Rozdzial VII Psychometria, patrzenie w kule,


wizje przeszlosci i przyszlosci w swietle
starozytnej wiedzy kahunów
Telepatia jest przesylaniem wiadomosci (i ksztaltów myslowych) po niciach utworzonych z
substancji niewidzialnego ciala widmowego, które lacza ze soba dwie osoby. Wiesci te przesyla i
odbiera podswiadome Ja, by we wlasciwym czasie przekazac je swiadomosci. Psychemetria i
zwiazane z nia zjawisko opieraja sie na podobnym mechanizmie, lecz nie wystepuje tam
polaczenie dwóch osób nicia widmowa. Psychometra zazwyczaj siedzi sobie spokojnie i dotyka
listu, pierscionka czy jakiegos innego obiektu, o którym chce uzyskac parapsychiczna
informacje, jak na przyklad o przeszlosci i pochodzeniu trzymanego przedmiotu, o tresci listu,
charakterze i otoczeniu jego autora. Chcialbym tutaj podkreslic pewien wazny szczegól. Otóz
osoba praktykujaca taka forme magii wychodzi jakby z siebie i podaza wzdluz widmowych nici
zwiazanych z obiektem swego dzialania. Siega do ich konców i znajduje tam rzeczy lub ludzi,
którzy dawniej mieli cos wspólnego z badanym obiektem. Lub tez, jesli obiekt jest, powiedzmy,
kamieniem czy odlamkiem meteorytu, nic prowadzi psychometre tylko do zródla tego odlamka,
to znaczy do calego meteorytu. Dalej juz nie siega. Przypadek 12 Psychometria, patrzenie w
krysztalowa kule i podobne zjawiska Uwagi wstepne: Nie ma zadnych. Opis przypadków: (A)
Pani Cridge poddala kawalek lawy badaniu psychometrycznemu. Otrzymany przez nia obraz
wulkanu byl tak zywy i przerazajacy, iz ponad godzine przepelnialo ja uczucie trwogi. (B) Pani
Denton badala psychometrycznie fragment zeba mastodonta i tak opisala swoje wrazenia: „Czuje
sie jak jakis straszny potwór, z ciezkimi nogami, wielka glowa i ogromnym cielskiem. Schodze
do plytkiego potoku, by napic sie wody. Nie moge wydobyc z siebie glosu, tak ciezkie sa moje
szczeki. Czuje, ze stoje na czterech lapach. Och! jaki halas slychac z lasu. Czuje odruch, by nan
odpowiedziec. Moje uszy sa bardzo duze i jakby skórzane. Gdy poruszam glowa, mam wrazenie,
ze uderzaja mnie po twarzy. Sa tutaj jeszcze starsze ode mnie osobniki. (...) Sa brunatne, jak
gdyby mialy garbowana skóre. Wsród nich jest stary samiec z ogromnymi klami. Wyglada na
bardzo silnego. Widze tez kilka mlodszych sztuk. Wlasciwie jest tu cale stado”. Uwaga:
Ossowiecki, jeden z najslynniejszych psychometrów naszych czasów, daje nam dokladny opis
swoich wrazen odbieranych podczas eksperymentów opartych na tej formie magii: „Zaczynam
od tego, iz powstrzymuje w sobie wszystkie mysli i cala swoja sile wewnetrzna kieruje na
postrzeganie wrazen duchowych. Stwierdzam, iz do tego stanu dochodze dzieki mej
niewzruszonej wierze w zjednoczenie duchowe calej ludzkosci. Znajduje sie zatem w tym
nowym i specyficznym stanie, kiedy to potrafie widziec i slyszec poza czasem i przestrzenia. (...)
I obojetnie, czy odczytuje wówczas jakis zapieczetowany list, czy szukam zgubionego
przedmiotu, czy tez nawiazuje inny kontakt psychometryczny, moje wrazenia sa prawie takie
same. Wydaje mi sie, iz trace jakas energie, dostaje goraczki, serce bije mi nierównym rytmem.
Utwierdzilem sie w tym przypuszczeniu, poniewaz gdy tylko powstrzymuje sie od myslenia,
czuje jak gdyby jakis prad elektryczny przeplywal we mnie przez kilka sekund. Trwa to tylko
moment, po czym ogarnia mnie przejrzysta jasnosc, powstaja obrazy, przewaznie z przeszlosci.
Widze czlowieka piszacego list i wiem, co on pisze. Widze przedmiot w chwili, gdy zostaje
zgubiony, i wszystkie szczególy towarzyszace temu wydarzeniu; albo tez postrzegam czy
odczuwam dzieje przedmiotu, który wlasnie trzymam w reku. Wizja jest mglista i wymaga
duzego skupienia. Taki sam wysilek potrzebny jest do postrzegania niektórych szczególów i
okolicznosci z wydarzen terazniejszych. Ów stan jasnosci czasami pojawia sie po kilku minutach,
ale nieraz trzeba nan czekac nawet kilka godzin. W duzym stopniu zalezy to od otoczenia i
nastroju; sceptycyzm, niewiara lub chocby zbytnio skoncentrowana na mojej osobie uwaga,
paralizuja moje dzialanie i opózniaja sukces”. Psychometrzy moga dzialac na rózne sposoby.
Niektórzy najlepsze rezultaty osiagaja wówczas, gdy w transie hipnotycznym biora przedmioty
do reki, by poddac je psychometrii. Inni patrza w odlegla przeszlosc, czuja i postrzegaja warunki
i srodowisko, w jakim przedmiot przebywal. Sa tacy, którzy droga parapsychiczna podazaja wraz
ze zmarlymi w „zaswiaty”, widza, jak oni obecnie zyja i co robia jako bezcielesne duchy. Inni,
ale to zdarza sie bardzo rzadko, potrafia widziec nawet przyszle wydarzenia, które kiedys
zwiazane beda z przedmiotem trzymanym w rekach. Po przeszlo stu latach prowadzenia badan
parapsychicznych i po wielu staraniach, by wyjasnic, na czym polega psychometria, narodzilo sie
kilka teorii. Oto niektóre z nich. Doktor Pagenstecher twierdzi, co nastepuje: „Przedmiot, z
którym sie obcuje i który w przeszlosci byl, scisle mówiac, swiadkiem pewnych wydarzen,
zachowuje sie jak widelkowy kamerton; w naszym mózgu powstaje wówczas specyficzny rodzaj
wibracji odpowiadajacych owym wydarzeniom. Wibracje mózgu raz dostrojone do pewnych
czesci Mózgu Kosmicznego zostaly juz kiedys poruszone (tak jak struny gitary) podobnymi
wydarzaniami. Teraz znów dostrajaja ludzki mózg do Mózgu Kosmicznego, rodzac obrazy
myslowe odtwarzajace wydarzenia, o których mowa”. Sir Arthur Conan Doyle twierdzi, iz
wszystkie wydarzenia i ich okolicznosci odciskaja sie na pewnego rodzaju niewidzialnej, trwalej
i nie podlegajacej zmianom substancji eterycznej. Przypuszczal, iz ten niejako zadrukowany
wydarzeniami eter odczytywany jest przez psychometrów podczas ich wizji parapsychicznych,
kiedy to cala swoja uwage koncentruja oni na czesci eteru zwiazanej z trzymanym w rekach
przedmiotem. Teozofowie, budujac swe poglady na wierzeniach odkrytych w Indiach, proponuja
teorie (zob. prace pani Blavatsky) o istnieniu Duszy Swiata, czyli Akasa, na której pamieci
odciskaja sie wszystkie zdarzenia. Wedlug tej teorii psychometria staje sie zupelnie mechaniczna
zdolnoscia. Psychometra uzywa trzymanego w rekach przedmiotu, by nawiazac lacznosc
psychiczna z Dusza Swiata, która ma stycznosc z przeszloscia owego przedmiotu. Dzieki pewnej
formie psychicznej telepatii lub - jeszcze scislej - dzieki umiejetnosci czytania mysli psychometra
„odczytuje zapiski na Akasa”. Kolejnym zagadnieniem dotyczacym psychometrii sa wizje natury
psychometrycznej wystepujace na terenach dawnych walk lub innych, mniej ekscytujacych
wydarzen. Owe wizje pojawiaja sie jednoczesnie wielu ludziom zamieszkujacym obszary dzialan
bitewnych i wszystkie te osoby zgadzaja sie co do widzianych szczególów - jakkolwiek sa tez i
tacy, którzy nie widza niczego. Doktor Nandor Fodor podaje kilka takich przypadków. Szczególy
wizji zostaly zanotowane i powszechnie uznane za prawdziwe. Oto jedno z takich wydarzen: (C)
„Bitwa pod Edge Hill (...) zostala stoczona 22 pazdziernika 1624 roku. Dwa miesiace pózniej
kilku pastuchów i okolicznych wiesniaków ujrzalo powtórna bitwe rozgrywajaca sie w
powietrzu. Slychac bylo liczne odglosy strzalów i wybuchy pocisków, rzenie koni i jeki rannych.
Wizja trwala godzinami, przez kilka dni z rzedu. Jej swiadkowie byli ludzmi powaznymi i
godnymi zaufania. Kiedy halas bitewny dotarl do uszu Karola I, wyslal on komisje do zbadania
tej sprawy. Wyslancy nie tylko zlozyli sprawozdanie z tego, co widzieli, ale posród walczacych
rozpoznali niektórych ze swoich przyjaciól i znajomych, miedzy innymi sir Edmunda Varneya”.
Doktor Fodor z duza uwaga odnosi sie do przypadku przeczucia psychometrycznego, jaki w
ostatnich czasach przytrafil sie hrabiemu Buergerowi Moernerowi. Przypadek ten zostal poparty
dowodami, sprawdzony i opisany w niemieckim periodyku psychologicznym z 1931 roku: (D)
„Przechodzac przez nieduzy ogród, hrabia zajrzal przez okno do wnetrza mijanego domu (...) i
przerazil sie, widzac cialo starszej kobiety zwisajace z belki pod sufitem (...), lecz kiedy
przekroczyl próg, stanal zdumiony. Zobaczyl bowiem, jak kobieta podnosi sie z fotela i zada, by
wyjasnil powód swego nieoczekiwanego nadejscia. (...) Kilka dni pózniej (...) postanowil jeszcze
raz odwiedzic ów dom, aby sprawdzic, czy moze jakas specyficzna wlasciwosc szyby okiennej
wywolala u niego optyczne zludzenie. Kiedy zblizyl sie do domu (...) ten sam przerazajacy widok
ukazal sie jego oczom. Tym razem jednak (...), gdy wszedl do srodka, to, co zobaczyl, nie bylo
zadna wizja. Cialo staruszki rzeczywiscie wisialo u belki. Popelnila samobójstwo”. Wpatrywanie
sie w krysztalowa kule jest takze pewnego rodzaju psychometria, z ta tylko róznica, iz zamiast
trzymac przedmiot w reku, skupia sie uwage na krysztale, by wewnatrz niego ujrzec oczekiwana
wizje. Tego rodzaju psychometrii nie mozna pominac przy studiowaniu zagadnien magii, chociaz
wiedza na ten temat jest jeszcze dosc skromna i zazwyczaj nie zalicza sie takiej umiejetnosci do
kategorii zjawisk psychometrycznych. Komentarz: Aby w pelni ogarnac zagadnienia zwiazane z
ta szczególna praktyka magiczna, nie wolno tutaj pominac zjawiska proroczych snów. W takich
snach nie mamy nawet do czynienia z mysla, na której koncentruje sie uwage (jak w przypadku
patrzenia w krysztal) i która ma byc zarodkiem dzialania psychometrycznego. W snach
proroczych wystepuja te same elementy co w innych omawianych tutaj zjawiskach. 1.
Odciskanie sie wydarzen na jakims nieuchwytnym medium, zdolnym do zapisywania wrazen. 2.
Udzial pewnej formy swiadomosci lub inteligencji w kierowaniu owym procesem zapisu. 2A.
Inteligencja ta dysponuje umyslowoscia tak dalece przewyzszajaca umysl ludzki, iz moze ona
odczytywac przyszlosc, nie mówiac juz o przeszlosci czy tez wydarzeniach dziejacych sie
obecnie, ale w odleglych miejscach. (Element ten wystepuje w przypadkach zdarzen zapisanych
w umysle medium, zanim sie jeszcze wydarzyly). 3. Istnienie pewnego mechanizmu, dzieki
któremu psychometra, wizjoner czy tez czlowiek sniacy sny ostrzegawcze wchodzi w kontakt z
domniemana substancja zapisujaca wydarzenia lub tez odczytuj e w umysle wyzszej Inteligencji
zapis pamieciowy badz tez jej przed-pamiec. 4. Owa lacznosc jest natury telepatycznej lub tez ma
cos wspólnego z jasnowidzeniem czy tez umiejetnoscia czytania cudzych mysli. 5. Poniewaz
psychometra nie moze sam wywolac wizji, lecz musi czekac, az powstana one w jego
swiadomosci, oczywiste jest, iz to podswiadomosc, a nie swiadomosc, wykonuje te tajemnicza
czynnosc nawiazywania kontaktu telepatycznego. Aby pozbierac rozproszone informacje i
zestawic razem, zdawac by sie moglo, nie zwiazane ze soba zjawiska psychometrii, omówilem
szereg zagadnien i przedstawilem kilka róznych punktów widzenia, tak krótko i pobieznie, ze byc
moze ktos pogubil sie w calym moim wywodzie. Teraz wiec dla wiekszej jasnosci obrazu
przedstawie ogólny schemat starozytnej magii kahunów. Najwazniejsza rzecza jest zapamietanie,
iz wedlug Huny istnieja trzy zestawy czynników uczestniczacych w magii, a takze fizyczne cialo
czlowieka. Kazdy zespól czynników sklada sie z kolei z trzech elementów. Dzieki takiemu
podzialowi bedziemy mogli uporzadkowac zjawiska psychometrii wedlug przypadków i
szczególowo je zbadac. Dziesiec czynników w magii i psychologii kahunów: I. Trzy dusze
tworzace istote ludzka (zywa lub zmarla) A.
Podswiadomosc. Umie
zapamietywac, lecz ma kiepska zdolnosc rozumowania. Brak
jej logiki. Jej dzialanie oparte jest na wszelkiego rodzaju
emocjach - im podlega i je wywoluje. B. Swiadomosc. Nie ma
pamieci. Dysponuje pelna zdolnoscia rozumowania
logicznego. C. Nadswiadomosc. Ma rodzaj umyslowosci,
dzieki której ogarnia pelnie wiedzy w procesie „realizacji”.
Zna przeszlosc, terazniejszosc oraz te czesc przyszlosci, która
juz sie wykrystalizowala i jest ostatecznie zaplanowana,
stworzona i przygotowana do projekcji. II. Trzy napiecia sily zyciowej
many uzywane przez trzy duchy czlowieka. A. Fale ciala, czyli elektryczna
sila zyciowa o niskim napieciu. Korzysta z niej
podswiadomosc. Sila ta moze plynac strumieniem po niciach
widmowych (aka). Nici podobne sa do „sznurów astralnych”.
Moze tez przenosic ze soba substancje, gdy przeplywa od
jednej osoby do drugiej. Przybiera forme magnetyzmu
zwierzecego i moze byc magazynowana w drewnie i innych
porowatych materialach. Silne wyladowanie owej energii o
niskim napieciu, kierowane wola, moze wywolac efekt
paralizu lub tez efekt mesmeryczny, czyli utrate
przytomnosci, sen lub stan katalepsji (zesztywnienia). B. Fale
mózgowe, czyli sila zyciowa o wyzszym stopniu napiecia.
Uzywana przez ludzkiego ducha swiadomosci we wszystkich
jego czynnosciach myslenia i woli. Stosowana w sensie woli
jest sila mesmeryczna, czyli hipnotyczna - wówczas ksztalt
myslowy operatora wprowadzany zostaje do umyslu
pacjenta. Nie przemieszcza sie po niciach widmowych, tak
jak nizsze napiecie. (Lub tak przynajmniej sie sadzi). C.
Wysokie napiecie sily zyciowej (dotychczas nie zbadane
przez nauke). Kahuni twierdza, ze' jest ono stosowane przez
nadswiadomosc do jej rozmaitych celów.
Najprawdopodobniej jest to energia elektryczna o napieciu
powstalym z rozbicia atomów. III. Ciala z niewidocznej substancji (eterycznej
lub astralnej), w których przebywaja trzy duchy tworzace czlowieka. Dwa nizsze ich rodzaje
zazwyczaj lacza sie ze soba i z cialem w okresie zycia fizycznego czlowieka. Po jego smierci
pozostaja zlaczone, chyba ze rozdzieli je jakis nieszczesliwy wypadek. A.
Cialo
widmowe podswiadomosci. Najbardziej geste ze wszystkich
trzech. Ma specyficzna wlasciwosc przyklejania sie do
wszystkiego, czego czlowiek dotknie (zobaczy lub uslyszy).
Kiedy bezposredni kontakt zostaje przerwany, pozostawia za
soba dluga niewidoczna nitke, laczaca go z przedmiotem, tak
ze jest z nim jakby nadal zespolony. (Nie wiadomo, jak
trwala jest ta nic, czyli ta niewidzialna substancja, lecz zdaje
sie, iz jest duzo mocniejsza niz stale substancje fizyczne).
Wedlug kahunów podobno wszystko ma swe widmowe ciala,
czy sa to krysztaly, rosliny, zwierzeta, tworzywa i
przedmioty, czy tez ludzie lub bogowie - a nawet
poszczególne mysli, co dla wyznawców Huny mialo istotne
znaczenie w ich teorii magii i magicznych praktykach. Taka
widmowa materia jest doskonalym przewodnikiem zyciowej
energii elektrycznej i jej pradów. Jest miejscem, gdzie mozna
te energie magazynowac. Kiedy jest silnie naladowana
niskim napieciem, staje sie sztywna i na tyle mocna, by
sluzyc za „reke” lub narzedzie do poruszania badz innego
oddzialywania na przedmioty fizyczne - na przyklad porusza
stolikiem na seansach spirytystycznych. B. Cialo widmowe
ducha swiadomosci. Mniej geste niz cialo podswiadomosci.
Zdaje sie, iz nie jest lepkie i nie wyciaga sie w nitki. Moze
przewodzic energie zyciowa o niskim napieciu, ale nie musi.
Natomiast bez watpienia przenosi srednie napiecie a wiec
swoje napiecie, którym ta wlasnie forma umyslowosci i woli
sie posluguje. Tworzy duchowe cialo, w którym funkcjonuje
po smierci czlowieka jako zjawa. C. Widmowe cialo
nadswiadomosci ludzkiej. Nadswiadomosc mieszka
przypuszczalnie w owym niewidocznym i bardzo subtelnym
ciele przez caly czas. Rzadko wchodzi w bezposredni kontakt
ze swym cialem fizycznym, wnikajac do jego wnetrza.
Prawdopodobnie ma wlasciwosci charakterystyczne dla cial
widmowych nizszego rzedu. Uzywanie terminów znanych nam z nowoczesnej
psychologii utrudnialoby sprawe. Wygodniej wiec bedzie poslugiwac sie nazwami wzorowanymi
na terminologii kahunów. Podaje wiec proste okreslenia dziesieciu elementów magii,
wystepujace w sformulowanej wyzej liscie, by czytelnik latwiej mógl je sobie przyswoic.
Uproszczone nazwy dziesieciu czynników wystepujacych w dawnym systemie
psychologicznym I. Duch nizszy, czyli nizsze Ja - podswiadomosc. Jest to duch odrebny. II.
Nizsza mana, czyli niskie napiecie sily zyciowej uzywane przez ducha nizszego. III. Nizsze aka,
czyli nizsze cialo widmowe nizszego Ja. (Sobowtór ciala astralnego lub eterycznego). IV. Sredni
duch, czyli srednie Ja - swiadomy umysl, duch, istota. Jest bytem odrebnym i nie stanowi trwalej
czesci nizszego Ja. V. Srednia mana, czyli srednie napiecie sily zyciowej uzywane tylko przez
ducha sredniego. VI. Srednie Aka, czyli srednie cialo widmowe zamieszkane przez ducha
sredniego. VII. Wyzsze Ja lub Wyzszy Duch - nadswiadomosc. Odrebny duch polaczony luzno z
nizszym i srednim Ja. Pelni funkcje nad - Ja lub opiekunczego ducha rodzicielskiego. VIII.
Wyzsze Aka, czyli cialo widmowe Wyzszego Ja, miejsce jego przebywania. IX. Wyzsza Mana,
czyli sila zyciowa wysokiego napiecia uzywana przez Wyzsze Ja. X. Cialo czlowieka - fizyczne
cialo, do którego wstepuja nizsze i srednie Ja w postaci swych cial aka i które jest przez owe Ja
uzywane w okresie zycia fizycznego. Wyzsze Ja jest z nim luzno zwiazane, prawdopodobnie za
pomoca nici aka wysnutych przez nizsze Ja z widmowego ciala. A oto terminy hawajskie
odpowiadajace powyzszym okresleniom: I. Nizsze Ja: unihipili. II. Nizsza sila zyciowa: mane.
III. Nizsze cialo widmowe: kino aka. IV. Srednie Ja lub duch: uhane. V. Srednie napiecie sily
zyciowej: mana-mana (symbol „rozwidlania sie jak winorosl”). (Podwojenie rdzenia czesto
wskazuje na silniejsze znaczenie wyrazu). VI. Srednie cialo widmowe: kino aka. (Nie ma róznicy
w nazwie miedzy tym a nizszym cialem widmowym). VII. Wyzsze Ja lub Duch: Aumakua (w
dawniejszym znaczeniu: „duch rodzicielski i absolutnie godny zaufania”). Istnieje jeszcze wiele
innych nazw okreslajacych Wyzsze Ja w jego poszczególnych czynnosciach i jest oczywiste, ze
kahuni poswiecali mu wiele uwagi. VIII. Wysokie napiecie sily zyciowej: mana-loa (oznacza sile
najwyzszego stopnia, najpotezniejsza). Symbolem Wyzszego Ja jest slonce, a jego moc
symbolizuje swiatlo. IX. Wyzsze cialo widmowe: kino aka. Ten sam termin, co dla dwóch
nizszych cial, chociaz takze symboli dla jego okreslenia. Kahuni berberyjscy uznawali, iz jego
symbolem jest ksiezyc. X. Cialo fizyczne: kino.

Rozdzial VIII Czytanie w myslach,


jasnowidztwo, wizje, przewidywanie
przyszlosci, patrzenie w kule i wszystkie
zwiazane z psychometria zjawiska, ujete w
terminologii dziesieciu czynników systemu
Huny
Przypadek 13 Czytanie w myslach Uwagi wstepne: Jesli ktos siedzi w jakims cichym miejscu
w towarzystwie innych osób, na przyklad w sali wykladowej, i próbuje odczytac ich mysli, musi,
po pierwsze, znac jakis sposób, by nawiazac z dana osoba kontakt, choc siedzi ona w odleglosci
kilku metrów. Po drugie, jezeli kontakt zostal nawiazany, musi posiasc umiejetnosc odczuwania
lub widzenia mysli w cudzym umysle i przenoszenia ich odbic do siebie. Nowoczesna
psychologia i parapsychologia nie wyjasniaja istoty tych dwóch mechanizmów. Koncepcja
transmisji myslowej na wzór fal radiowych upada ze wzgledu na okolicznosc, ze o ile odleglosc
odgrywa jakas role w nadawaniu transmisji, o tyle w lacznosci telepatycznej nie ma ona
wiekszego znaczenia. Teoria „wibracji”, zaczerpnieta z teorii o drganiach fal dzwiekowych w
powietrzu, nie ma najmniejszego zastosowania w praktyce. Poglad, iz bezcielesne duchy moga
zabierac mysli innym i przynosic je nam, równiez nie daje praktycznego wyjasnienia. W takim
razie pozostaje jedyne wytlumaczenie spelniajace warunek praktycznosci - daje je nauka Huny.
Opis przypadku: Kiedys postanowilem sprawdzic swoja mozliwosc odczytywania cudzych mysli.
Na miejsce eksperymentu wybralem sale wykladowa. Moja metoda polegala na tym, ze
koncentrowalem wzrok na tyle glowy studenta, uciszalem wlasne mysli i czekalem na wrazenia.
Powtarzalem to w dziesieciominutowych odcinkach czasu przez kilka dni z rzedu, zanim
zaczalem otrzymywac wyniki. Byly chwile, kiedy jakas mysl lub wrazenie przyplywaly do mnie
zupelnie tak, jakbym cos sobie przypomnial. Zdajac sobie sprawe, ze te wspomnienia nie maja
nic wspólnego z moja wlasna przeszloscia, przyjmowalem je jako przychodzace do mnie z
umyslu, który usilowalem odczytywac. Kilku moim bliskim przyjaciolom osmielilem sie
przyznac do tego, co robie, by znalezc u nich potwierdzenie, czy odczytalem ich mysli
poprawnie. Przewaznie przejmowalem od nich mysli o rzeczach blahych, o sprawach
przychodzacych im do glowy bez powodu, kiedy to swiadomosc nie byla zaangazowana w
myslenie. Otrzymywalem pamieciowe wrazenia zwiazane z planowanym zakupem nowej
sukienki, z pragnieniem pójscia na slizgawke, z beznadziejna miloscia mlodzienca do jakiejs
dziewczyny. Niebawem wyczerpalem moich przyjaciól lub raczej doprowadzilem do tego, ze
wystrzegali sie mojego spojrzenia i w ten sposób stali sie bezuzyteczni dla moich
eksperymentów. Skoncentrowalem wiec uwage na obcym, mlodym czlowieku, który zdawal sie
pograzony w rozmyslaniach. Poczatkowo odczytalem w jego myslach obraz jakiegos dziwnego
pokoju, malego, skapo oswietlonego i zamknietego - ale przytulnego, pomimo surowych mebli i
prostych lózek. Pózniej zobaczylem niskiego starego Chinczyka, z wystajacymi zebami i
cofnietym podbródkiem. Zdawalo mi sie, ze rozmawia o czyms z moim obiektem, ale nie
slyszalem . wyraznie. Podsluchalem natomiast przydomek Chinczyka, który brzmial jakby
„Wiewiórka”. Bardzo mnie to rozsmieszylo, ale doszedlem do wniosku, ze to ja sam go tak
nazwalem ze wzgledu na jego zeby i cofnieta szczeke. Na koniec odczytalem w myslach studenta
jego nieustajaca tesknote za tym pokojem i za Chinczykiem - tesknil za czyms, co mial lub czego
skosztowal w zwiazku z tym pokojem i z czlowiekiem „Wiewiórka”. Zgromadziwszy
wystarczajaca ilosc danych i majac dosc pelny obraz tego, co zajmowalo mysli studenta,
pewnego dnia poprosilem go na strone, przedstawilem sie i zaczalem zadawac mu pytania. Nie
uzyskalem od niego nic poza stanowcza i wielce gniewna odprawa. Okazalo sie pózniej, ze
nastepny mój krok w tym przydlugim nieco eksperymencie takze byl zwiazany z obrazem pokoju
i Chinczyka. Ale kiedy przystepowalem do kolejnego etapu eksperymentu, nie wiedzialem
jeszcze ó tym powiazaniu. ' Usilowalem zatem odczytac mysli innego mlodzienca i pewnego dnia
zdziwilem sie niezmiernie, odczytawszy w jego umysle te sama tesknote i taki sam obraz pokoju.
i Chinczyka. Lecz tym razem wyczulem u chlopaka wiecej obawy niz tesknoty. Obawa ta
walczyla z marzeniem o jakims „glebokim zaciagnieciu sie”. Doznawalem tej tesknoty jakby
wlasnymi zmyslami. Najbardziej zaskoczylo mnie pojawienie sie tego samego przydomka
„Wiewiórka” w odniesieniu do Chinczyka. Podszedlem do owego studenta i zaczalem z nim
rozmawiac. Powiedzialem mu, iz mam wrazenie, jakby czegos sie obawial, i spytalem, czy tak
jest rzeczywiscie. Pobladl i odrzekl, ze w zasadzie mam racje. Opowiedzialem mu wiec o pokoju
i o Chinczyku. Zaczal drzec nerwowo i spytal, kto go „wsypal”. Zapewnilem, ze od nikogo nie
dostalem zadnych bezposrednich informacji. Wyjasnilem, ze przeprowadzam test odczytywania
cudzych mysli, i wspomnialem, iz odkrylem niesamowita zbieznosc miedzy jego myslami a
myslami tego, który zdawal sie jego przyjacielem. Student przemyslal sprawe - caly czas blady i
drzacy. - po czym zasmial sie nerwowo i wszystkiemu zaprzeczyl, nawet temu, ze sie bal.
Wreszcie radzil, zebym pilnowal swoich spraw. Po kilku miesiacach dotarlem do istoty sprawy.
To, o czym bylem przekonany, ze „odczytalem” z mysli studentów, okazalo sie prawda. Otóz
grupa mlodych ludzi z ciekawosci próbowala palic opium. Chinczyk, w którego pokoju sie
zebrali, rzeczywiscie nosil przydomek „Wiewiórka”. Widzialem jego twarz tak, jak wygladala w
rzeczywistosci. Czlonkowie tejze grupy po kolei wpadali w nalóg palenia opium. Moi dwaj
studenci równiez byli w tamtym pokoju. Pierwszy z nich sie nie bal, pragnal tylko „zapalic”
sobie. Drugi nie tylko chcial „zapalic”,, ale takze bal sie, ze juz wpadl w nalóg i nie bedzie sie
mógl z niego wyzwolic. Komentarz: Z powyzszego przypadku widac, ze to podswiadomosc,
czyli nizsze Ja, musi na nasz rozkaz nauczyc sie czytania w myslach innych osób. Praktyka
pokazuje, ze swiadome Ja, czyli duch sredni, nie potrafi mimo wysilków samo odczytywac mysli.
Osoba chcaca poznac zawartosc cudzego umyslu musi najpierw powstrzymac sie od myslenia,
zrelaksowac wlasny umysl i pozwolic dzialac swobodnie swemu nizszemu Ja. Musi wiec przyjac
postawe wyczekujaca i czekac, az podswiadomosc pokaze, do czego jest zdolna po otrzymaniu
naszego rozkazu. Wiekszosc ludzi moze nauczyc sie prostych czynnosci parapsychicznych z
udzialem swiadomosci. Wymaga to jednak dlugotrwalej praktyki. Niektórzy ucza sie szybciej,
inni zdaja sie miec talent wrodzony do tego typu dzialan. To samo dotyczy nauki poslugiwania
sie sugestia hipnotyczna, telepatia, wpatrywania sie .w szklana kule i przeczuwania przyszlosci.
Jezeli chodzi o patrzenie w przyszlosc, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, jako ze
informacje o przyszlych wydarzeniach musza pochodzic od Wyzszego Ja, o ile sa
skrystalizowane i znajduja sie juz na drodze do realizacji. Wedlug teorii Huny,
nieskrystalizowanej przyszlosci nie mozna zobaczyc. Huna uczy, ze aby nawiazac kontakt z
osoba, której mysli maja byc odczytane, nasze podswiadome Ja musi najpierw wyslac nitke aka
lub substancje ciala widmowego, aby polaczyla sie z cudza podswiadomoscia. (To wszystko
powinno sie robic na drodze telepatii i hipnozy. Nie nalezy mówic nikomu o eksperymencie, lecz
poprzec swe dzialania modlitwa. Dzieki modlitwie zyskuje sie kontakt z Wyzszym Ja, wszystkie
modlitwy sa bowiem telepatyczne). Podswiadomosc ma niezwykla umiejetnosc wysnuwania z
siebie swego widmowego ciala, na wzór ameby, która wysuwa nibynózki, czyniac z nich
narzedzie do zdobywania pokarmu. W slownictwie kahunów istnieje kilka wyrazów, opisujacych
te czynnosc podswiadomosci. Najpierw wiec powstaje „reka” wyciagajaca sie w kierunku osoby,
z która chcemy sie skontaktowac. Nastepnie, kiedy dotknelismy juz tej osoby, trzeba „przebic
sie” przez nia i wniknac do jej widmowego ciala, tak jak wlócznia przebija twarde cialo fizyczne.
Trzeba pamietac, iz zgodnie z Huna obiekt naszego dzialania, jesli jest swiadomy wysilków
zmierzajacych do dotkniecia go i przebicia sie do jego niewidzialnego ciala, zazwyczaj moze
sklonic swa podswiadomosc, by odparla takie zblizenie. Srednie Ja, czyli duch swiadomosci tej
osoby, uzylby w tym celu calego wysilku woli. (W ten sam sposób moze ktos odrzucic sugestie
hipnotyczna). Po nawiazaniu kontaktu z osoba, która nie stawia oporu, przechodzimy do
trzeciego etapu. Oto dwoje ludzi polaczonych zostaje nicia widmowa. Po nici tej plynie strumien
nizszej many, czyli sily zyciowej o niskim napieciu. Polaczona w ten sposób, niewidzialnym
drutem naladowanym ladunkiem elektrycznym, podswiadomosc czytajacego wysyla
mikroskopijna czastke swych narzadów zmyslów az do dalekiego konca nici. Obserwuje, jakie
mysli przebiegaja przez umysl obiektu. Czyni z nich sobowtóry myslowe i przesyla z powrotem
wraz ze strumieniem sily zyciowej do centrum swiadomosci „czytelnika”. Tam mysli owe
prezentowane sa jakby soczewce swiadomosci sredniego Ja. (W ten sam sposób nizsze Ja
prezentuje swiadomosci potrzebne jej wspomnienia). Tak oto mysli drugiej osoby staja sie znane
przeprowadzajacemu eksperyment, bo on wlasnie jest tym srednim Ja. Powyzszy fragment
zawiera informacje nieoczekiwanej wartosci. Cale lata zajelo bowiem „dokopywanie sie” do
ukrytych znaczen slów uzywanych przez kahunów, by w koncu stalo sie zrozumiale, na czym,
wedlug nich, polegaja omawiane zjawiska parapsychiczne. Chcac lepiej wyjasnic mechanizm
owych zjawisk, musimy ponownie przyjrzec sie pewnym jego szczególom. Pierwsza i
najwazniejsza rzecza, która nalezy zrozumiec i zapamietac, jest okolicznosc, ze w widmowym
ciele nizszego Ja zawarte sa odbicia, duplikaty wszystkich komórek i tkanek fizycznego ciala, a
co za tym idzie - duplikaty wszystkich narzadów zmyslów. Jesliby tak nie bylo, to duchy
komunikujace sie z nami za posrednictwem medium, musialyby donosic, iz sa gluche, nieme i
slepe - co przeciez przeczy faktom. Dowodów na to, iz narzady zmyslów sa zdublowane w
nizszym ciele widmowym, dostarczyly rozmaite eksperymenty. Przeprowadzali je ludzie, którzy
nauczyli swe nizsze Ja, by wysuwalo swoje cialo widmowe i dotykalo (czy czulo) rzeczy bez
udzialu fizycznych oczu, uszu, zmyslu dotyku etc. Kuda Bux, czlowiek chodzacy po ogniu, o
którym wspominalem wczesniej; zdolny byl do projekcji swego zmyslu wzroku z oczu
fizycznych na swa skóre na plecach, tak ze mógl czytac (a mial szczelnie zasloniete oczy)
naglówki w gazecie rozlozonej na jego barkach. Obserwowalem kiedys pewnego niewidomego
adwokata, który wszedl do domu towarowego i powoli krazyl po labiryncie stoisk i wystaw,
polegajac jedynie na swojej wyrobionej umiejetnosci projekcji duplikatów narzadów zmyslów
swego ciala widmowego. W ten sposób potrafil zlokalizowac wszystkie przeszkody. Ostatnio
ludzi, którzy stracili wzrok na wojnie, uczy sie, jak maja wyczuwac przeszkody na swej drodze.
Praca z nimi opiera sie na próbach wyostrzenia im sluchu. W tym celu uzywa sie malej,
wydajacej trzaski sprezynki. Pacjent slucha, jak dzwieczy echo tych trzasków. Mówi mu sie przy
tym, ze to slabe echo istnieje i ze on ma sie nauczyc wylawiac je szybko sluchem i oceniac
odleglosc dzielaca go od sciany, drzwi czy innego przedmiotu. Zauwazono, ze kiedy pada snieg,
mozliwosc oceny odleglosci od przedmiotu ginie. Platki sniegu nie tlumia az tak dzwieku, by
zupelnie go zagluszyc, ale jezeli niewidomy wyslal juz projekcje substancji ciala widmowego, to
zetknie sie ona ze sniegiem i doniesie o jego istnieniu zamiast o bardziej odleglych przedmiotach.
Moze byc oczywiscie i tak, ze jakas dobrze wytrenowana podswiadomosc ma nieprzecietna
zdolnosc chwytania dzwieków odleglych obiektów i oceny dystansu, ale w takich przypadkach
nie wydaje sie, izby wystarczalo samo ucho fizyczne - wymaga ono pomocy, o jakiej mówi teoria
projekcji. Media uczestniczace w seansach spirytystycznych czesto mialy wrazenie, ze na jakis
czas i w pewnych okreslonych warunkach (zbadamy je pózniej) porzucaja swe ciala fizyczne. W
takich momentach (zazwyczaj kiedy cialo fizyczne jest w glebokim transie lub w stanie
nieswiadomosci) zmysly sa o wiele bardziej wyostrzone, niz kiedy uzywaja ich ciezkie organy
fizyczne. Media szybciej i sprawniej mysla, kiedy odlaczone od swych cial fizycznych -
przebywaja w cialach widmowych. Kiedy jakas osoba opuszcza swe cialo na dluzszy okres i
wedruje do bardziej odleglych miejsc, mówi sie o „podrózy astralnej”. Wiele do tej pory
napisano na ten temat, dowodzac, iz taki rodzaj podrózowania jest mozliwy i ze takie wedrówki
sa faktem. W przypadkach „podrózy astralnych” osoby dokladnie opisuja zwiedzane miejsca, a i
one same sa w tych miejscach widziane przez innych. Róznica miedzy czytaniem w myslach a
podrózowaniem astralnym polega na ilosci substancji widmowej, jaka wydziela nizsze cialo
widmowe. Jezeli wysylana jest tylko mala dawka, to centrum swiadomosci pozostaje w ciele
fizycznym obejmujacym cala mase nizszego ciala widmowego. Ale kiedy nizsze cialo widmowe
wysylane jest w calej swej masie, pozostawiajac za soba tylko cieniutka niteczke widmowej
materii (sznurek astralny), by laczyla je z cialem fizycznym, wtedy centrum swiadomosci z
koniecznosci przenosi sie wraz z wieksza czescia ciala widmowego i uzewnetrznia sie wizyta w
jakims odleglym miejscu. Powstaje teraz pytanie o mozliwosc pamietania po powrocie z
wedrówki, widzianych w podrózy szczególów i zdarzen. Teoria Huny tlumaczy, w jaki sposób
powstaja wspomnienia, i jak dotad my, ludzie wspólczesni, nie mamy innych wyjasnien. A zatem
wspomnienie jest mysla, która przetrwala dzieki temu, iz w jakis sposób odcisnela sie kiedys na
mikroskopijnej czasteczce substancji widmowej. Umiejetnosc tworzenia mysli przysluguje
prawdopodobnie wszystkim trzem duchom czlowieka, jak tez zwierzetom, a nawet i nizszym
formom zywym. Proces myslenia mozliwy jest dzieki sile zyciowej o pewnym napieciu. Kiedy
mysl jest juz uksztaltowana, otrzymuje swe wlasne cialo widmowe i zostaje przytwierdzona nicia
widmowa (lub moze bezposrednio) do mysli, które pojawily sie przed nia lub po niej. (W
terminach psychologii wspólczesnej w ten wlasnie sposób wyjasnia sie asocjacje pojec). Gdy
jakas mysl juz powstala i zostala odcisnieta na kawalku substancji widmowej, przejmuje ja nizsze
Ja i przechowuje w tej partii nizszego ciala widmowego, która laczy sie z czesciami mózgu
zwiazanymi z funkcja zapamietywania. Czy jestesmy na jawie, czy tez we snie, nasze ksztalty
myslowe znajduja sie w komórkach kory mózgowej, a kiedy sredniemu Ja potrzebne jest jakies
wspomnienie, na przyklad nazwisko znajomego, wówczas nizsze Ja odnajduje w miejscu, gdzie
jest skladowane w mózgu i w jego widmowym duplikacie. Nastepnie przedstawia je sredniemu
Ja. Pozadane wspomnienie przywolywane jest wraz z lancuchem towarzyszacych mu innych
wspomnien. Jedno bowiem wspomnienie pociaga za soba wiele kolejnych skojarzen. Gdy na
przyklad przypominamy sobie imie przypadkowo poznanej osoby, równoczesnie przypominamy
sobie jej wyglad, brzmienie glosu i miejsce, gdzie ja poznalismy. Pamiec moze byc wierniejsza,
jesli zwracamy baczna uwage na te wlasnie „przyczepione” pojecia czy ksztalty myslowe.
Kahuni, jak pamietamy, mówili o takich uczepionych formach myslowych i porównywali je do
kisci winogron lub porzeczek. Grono winorosli doskonale ilustruje mechanizm przypominania,
gdy kazde winogronko przymocowane jest do szypulki, ona z kolei do lodygi glównej, lodyga do
pnia i do korzenia, korzen do ziemi i przez nia do innych roslin w niej zakorzenionych. O
wykorzystywaniu sily zyciowej w procesie myslenia doskonale swiadcza eksperymenty z falami
mózgu i ciala. Nie jest to ten rodzaj fal, które powstaja przy emisji radiowej, lecz sa bardzo
blisko zwiazane z cialem - ono ogranicza ich zakres. Wykresy przenoszenia sie fal o niewielkich
ladunkach elektrycznych po nerwach i innych komórkach ciala pokazuja, iz podczas naszego snu
ruch fal jest zupelnie inny niz na jawie. Wówczas nizsze Ja uzywa innego napiecia sily zyciowej.
Najbardziej skomplikowane i nieregularne wykresy powstaja na jawie i odzwierciedlaja
polaczone dzialanie nizszego i sredniego Ja w procesie myslenia. Przy stanie ludzkiej
nieswiadomosci igla urzadzenia notujacego nie wskazuje prawie zadnej czynnosci elektrycznej -
linie wykresu 'sa zupelnie proste. Natomiast przy atakach epilepsji linia wznosi sie gwaltownie
do góry w momencie szczytu ataku, po czym wypreza sie niemal calkowicie po typowym
„spadku”, kiedy to nastepuje utrata przytomnosci (i gdy prawdopodobnie nizsze i srednie Ja
opuszczaja na jakis czas cialo). Chcialbym tutaj wtracic, dla wygody czytelników studiujacych to
zjawisko, ze epilepsja powstaje w wyniku nieustannych ataków bezcielesnych duchów nizszych,
które zdolne sa opanowac nizsze Ja osoby dotknietej choroba. Moga one na kilka minut wchlonac
sile zyciowa z jej ciala, mimo walki okradanego w ten sposób organizmu. Ubytek tej sily jest
oczywisty, o czym swiadczy utrata przytomnosci, a nastepnie powolny powrót czlowieka do
swiadomego stanu oraz do pierwotnych sil. Sila zyciowa powstaje ze spozywanego przez nas
pokarmu. Sadzi sie, iz po dokonaniu kradziezy energii przez nizsze Ja, lub nawet przez duchy
nizsze niz ludzkie; cukier we krwi stopniowo utlenia sie i produkcja sily zyciowej wzrasta.
Mozliwe tez, ze zamieszkujace cialo nizsze i srednie Ja zmuszone sa opuscic swa siedzibe, kiedy
nastepuje rabunek sil, i wracaja dopiero po jakims czasie przez laczacy sznur lub po mocnych
niciach substancji widmowej, przytwierdzonych miedzy nimi a powloka fizycznego ciala. W
przypadkach, które badalem i obserwowalem, nieraz z powodzeniem stosowano hipnoze, by
wzmocnic odpornosc pacjenta na powtarzajace sie okresowo ataki. Problem ten jest blisko
zwiazany ze zjawiskiem wymiany Ja w przypadkach rozdwojenia osobowosci czy tez opetania
przez duchy, co w rezultacie prowadzi do choroby umyslowej. W tych sytuacjach
duchowi-intruzowi utrudnia sie zycie w ukradzionym przez niego ciele, stosujac metode szoku
insulinowego. Zawadzajacy duch po pewnym czasie sie wynosi i pelnoprawni wlasciciele ciala
moga powrócic na miejsce. Teraz zajmiemy sie blizej mechanizmem projekcji czesci lub glównej
masy ciala widmowego (nizszego lub polaczonego ze srednim Ja, jak w przypadku swiadomej
podrózy astralnej). Przy obecnym stanie badan, do których odwoluje sie w tej pracy, nie mozna
wlasciwie stwierdzic, w jaki sposób ktos moze wysylac nitke widmowa przez pokój lub cala
mase widmowego ciala przez pól kontynentu. Najwieksza jednak zagadka sa magnetyczne
wlasciwosci materii ciala widmowego. Istnienie takich wlasciwosci jest oczywiste, bo kiedy
substancja widmowa naladowana jest sila zyciowa i dziala pod wplywem swiadomosci,
zachowuje sie jak sila napedowa odpychajaca lub przyciagajaca. Przez analogie mozemy
traktowac te czynnosc jako wyciaganie „reki” - jak okreslali to kahuni. Kiedy ów mechanizm
zostanie w koncu w pelni zrozumiany, zjawisko magnetyzmu moze odegrac zaiste wielka role,
gdyz wlasnie istnieniem cech magnetycznych substancji widmowej mozna wyjasnic gwaltowne
przyciaganie podróznika astralnego, zmuszajace go do powrotu z wedrówki i do blyskawicznego
polaczenia sie z cialem bedacym w niebezpieczenstwie. Przy odczytywaniu cudzych mysli, a
takze w telepatii, ksztalty myslowe danej osoby nie sa jej odbierane przez drugiego czlowieka.
Jest oczywiste, ze duplikaty form myslowych powstaja dzieki temu, iz operator potrafi odczuc,
jakie mysli znajduja sie w umysle obiektu lub tez w umysle partnera przy wymianie
telepatycznej. Równie oczywiste jest to, ze za kazdym razem, gdy przywolujemy jakies
wspomnienie z zasobów pamieci, tworzymy jego duplikat, kiedy sie nad tym wspomnieniem
zastanawiamy. Dlatego tez uczymy sie wiersza przez powtarzanie zapamietanych linijek, a raczej
powtarzania duplikatów wyrazów i wersów, az grona kojarzacych sie ze soba ksztaltów
myslowych beda mocne, trwale, latwe do odszukania i w koncu zostana przeniesione przez
nizsze Ja do centrum swiadomosci.(Zwazmy, ze srednie Ja nie potrafi pamietac. Nie umie
magazynowac uksztaltowanych mysli w swym widmowym ciele i jesli po smierci czlowieka
oddzielone zostalo od swego towarzysza, nizszego Ja, niezdolne jest pamietac, kim badz czym
jest lub bylo. W takim stanie separacji jest zaiste smutna i zalosna zjawa). Nizsze Ja przechowuje
wszystkie nasze wspomnienia w swym ciele widmowym i po smierci mozemy z tych wspomnien
korzystac. Nie umieraja one wraz z rozkladem komórek mózgowych martwego ciala fizycznego.
Roczniki „Badan Parapsychicznych” pelne sa opisów przypadków, w których zmarli powracali z
zaswiatów, by komunikowac sie z zywymi za posrednictwem osób-mediów lub tez w inny
sposób, a najlepszym dowodem na trwanie po smierci sa wlasnie niezliczone swiadectwa, ze
zmarli pamietaja zdarzenia z czasów swego fizycznego zycia. Przypadek 14 Telepatia, czyli
przenoszenie mysli Uwagi wstepne: Telepatia, tak jak czytanie w cudzych myslach, polega na
wykorzystaniu mocy psychicznych, które to dzialanie nie wymaga udzialu duchów osób
zmarlych ani wspólpracy z nadswiadomoscia, czyli Wyzszym Ja. Zadziwiajace, jak w przypadku
wiekszosci ludzi malo potrzeba czasu, by rozwinac w nich pewne zdolnosci telepatyczne. W
kazdej dobrej bibliotece mozna znalezc szczególowe prace i raporty z eksperymentów
telepatycznych. Znakomite sa ksiazki takich autorów jak Eileen Garret, Upton Sinclair oraz
Dunninger, odgadywacz mysli popisujacy sie na estradach, który próbowal takze wysylac
telepatyczne wrazenia sluchaczom swych audycji radiowych. (Gdyby takie próby konczyly sie
sukcesem, nasze twierdzenia zostalyby obalone. Znaczyloby to bowiem - jezeli podeprzemy sie
teoria Huny - ze glos ludzki, nawet gdy jest zamieniony w fale radiowe, a potem znów w dzwiek
plynacy z odbiornika, nadal moze przenosic sie po nici widmowej, by laczyc ze soba nadawce
audycji i jego sluchaczy. Zdawac by sie moglo, iz jest to mechanizm niesamowity i
nieprawdopodobny, ale istnieje przeciez wiele innych równie 'niewiarygodnych zjawisk, które
jednak sa wystarczajaco dobrze sprawdzone i dowiedzione. W kazdym razie nie wolno nam
pominac nawet' najmniejszych wskazówek czy sladów zblizajacych nas do zrozumienia
starozytnych praktyk magicznych). Na Tahiti od kilku lat stosuje sie specyficzna forme telepatii.
Zwana jest „radiem kokosowym” i polega na systematycznym przesylaniu wiadomosci droga
telepatyczna po calej wyspie, poczawszy od portowej wioski Papeete. Kiedy do portu naplywaja
informacje o nowych wydarzeniach, przesyla sie je telepatycznie do tubylców zamieszkujacych
rozmaite okolice wyspy, przewaznie do starszych kobiet. O tym zjawisku napisano wiele prac.
Podawano w nich przypadki, kiedy to miejscowi przekazywali sobie dane personalne i wizerunki
turystów, gdy ci podrózowali akurat po wyspie. Gdziekolwiek docierali, wszedzie juz na nich
czekano. Do odleglych zakatków Afryki najnowsze wiesci o decyzjach politycznych
Brytyjczyków docieraly na kilka godzin, czasami na kilka dni wczesniej niz oficjalne
komunikaty. Tubylcy odgrywali role odbiorników telepatycznych lub tez astralnych podrózników
zdobywajacych wiesci o waznych dla siebie wydarzeniach. Doktor Rhine z Duke University
uczynil o wiele wiecej niz jakikolwiek inny naukowiec, by telepatii dac podstawy naukowe, zeby
jako pozazmyslowa percepcja stala sie uznana dziedzina nowoczesnej psychologii. Opis
przypadku: Przeprowadzajac w 1946 roku eksperymenty doktora Rhine'a wraz z grupa mych
przyjaciól na cotygodniowych spotkaniach, stwierdzilem, ze kilka osób mialo wrodzone
umiejetnosci telepatyczne. W ciagu paru miesiecy, dzieki praktyce odbywanej raz w tygodniu,
zdolnosci te znacznie sie rozwinely. Pewnego wieczoru .usiadlem na jednym koncu dlugiego
pokoju, a w drugim koncu twarza do mnie siedziala kobieta wrazliwa na przyjmowanie
informacji telepatycznych. Mialem przed soba specjalne karty obmyslone przez doktora Rhine'a.
Kazda karta przedstawiala prosta figure lub symbol. Potasowalem je, po czym po kolei
odwracalem do siebie. spogladajac, co przedstawiaja. Telepatyczny obraz symbolu staralem sie
przeslac odbiorczyni. Odkrylem dziewiec kart, wszystkie symbole widniejace na nich kobieta
nazwala prawidlowo. Poniewaz byl to najlepszy wynik osiagniety w naszej grupie
eksperymentalnej, ci, którzy stanowili widownie, byli bardzo poruszeni. Po odkryciu dziewiatej
karty i po kolejnej prawidlowej odpowiedzi zaczeli wydawac okrzyki zachwytu, które z
pewnoscia rozproszyly uwage kobiety. Przy dziesiatej karcie popelnila pomylke. Ale i tak 90%
trafien stanowi dla nas dostateczne swiadectwo. Mamy zreszta tak wiele dowodów na istnienie
telepatii, ze w tej chwili powinnismy raczej zapytac, na czym ona polega, a nie, czy jest mozliwa.
Komentarz: Mechanizm lacznosci telepatycznej miedzy ludzmi jest taki, jak przy czytaniu w
myslach, z tym ze obie strony swiadome sa wysilku, jakiego wymaga przeslanie telepatyczne od
jednego partnera do drugiego. Jeden z partnerów stara sie rozluznic i nastawic na odbiór, a drugi
usiluje sie z nim polaczyc nicia z substancji widmowej, po której poplyna wrazenia czy tez
uksztaltowane mysli niesione z pradem sily zyciowej o niskim napieciu. W tym miejscu nie
bedziemy omawiac telepatycznych informacji o zdarzeniach majacych nastapic w przyszlosci,
które to wrazenia dotarly do odbiorcy, a on wzial je za wydarzenia obecne. Zajmiemy sie tym
pózniej. Przypadek 15 Patrzenie w krysztalowa, kule Uwagi wstepne: Wpatrywanie sie w
krysztal czy wrózenie ze szklanej kuli jest starozytna praktyka magiczna. Kahuni nieraz wkladali
czarne, okragle kamienie do drewnianych mis napelnionych woda, polewali je, by blyszczaly, po
czym wpatrywali sie w ich lsniaca powierzchnie. Niebawem ukazywaly sie na niej
charakterystyczne wizerunki. Krysztal nie ma zadnych specyficznych wlasciwosci, które
czynilyby go szczególnie uzytecznym w magii. Ani jego blask, ani kulisty ksztalt nie graja tu
istotnej roli. Takze wypelnione woda okragle naczynia nie maja specjalnego znaczenia. Obrazy
widziano bowiem równiez w plamach rozlanego na spodku atramentu, a nawet na czystym,
otynkowanym murze. Obrazy postrzegane w krysztale przez odprezonego i pragnacego cos
zobaczyc obserwatora wykazuja ceche raczej widziadel sennych niz prawdziwych wizerunków,
które mozna by sfotografowac lub tez które widzialoby naraz kilka osób. W przypadkach, gdy
wielu ludzi komunikowalo, ze widzi w szkle ten sam obraz, byl on czyms w rodzaju wizji
grupowej, jawiacej sie nad dawnymi polami bitewnymi czy tez nad innymi miejscami, w których
obserwowano zdarzenia z przeszlosci na zasadzie wizualnego odtworzenia. Prawdziwy, czysty
obraz w krysztale, podobny do widziadla sennego, moze zobaczyc tylko jedna osoba, bardzo
skoncentrowana. Obrazy odbierane sa przez zmysl wzroku. Tak samo jak te widziane we snie,
poruszaja sie i nieraz towarzyszy im dzwiek. Juz samo pragnienie ujrzenia jakiejs rzeczy, miejsca
czy osoby nadaje procesowi wpatrywania sie w szklana kule wlasciwosci psychometryczne.
Powoduje projekcje substancji widmowej i pozwala nawiazac kontakt na odleglosc z ta rzecza
lub osoba. Wysunieta nic podaza starym sladem, droga laczaca juz wczesniej wizjonera z
widzianym przedmiotem. Chociaz do tej pory nie wyjasniono jeszcze w pelni owego
mechanizmu, wydaje sie, iz obraz w krysztale jest wyobrazeniem sennym, wytworzonym przez
podswiadomosc, która najpierw wysilila swa zdolnosc percepcji zmyslowej (tak jak przy
odczytywaniu mysli i przy telepatii), nastepnie poczynila obserwacje odleglych przedmiotów i
zdarzen, po czym z powrotem przeniosla uksztaltowane mysli i wrazenia, budujac na nich jakby
wizualne marzenia senne zogniskowane wewnatrz krysztalu. Opis przypadku: Kilka lat temu w
Lovelock, w stanie Nevada, przeprowadzilem szereg eksperymentów z kolezanka, która
korzystajac z moich wskazówek, rozwinela w ciagu kilku zaledwie tygodni doskonale
umiejetnosci w zakresie wpatrywania sie w szklana kule. Za krysztal sluzylo nam szklo
powiekszajace w ksztalcie przycisku do papieru. Lezalo na ciemnym suknie i patrzylismy w nie,
ilekroc pragnelismy ujrzec jakies miejsce lub osobe. Najlepsze rezultaty osiagalismy wówczas,
gdy kolezanka, wpatrujaca sie w szklo, jednoczesnie dotykala palcami listu lub jakiegos innego
przedmiotu, bedacego kiedys w bezposrednim kontakcie z osoba, która moja przyjaciólka
pragnela teraz ujrzec w szklanej bryle. W ten sposób ujrzelismy w szkle kilku naszych wspólnych
znajomych. Napisalismy do nich, pytajac, czy ich „szklane” wizerunki i pewne widziane przez
nas zdarzenia zgadzaja sie z rzeczywistoscia. Chcielismy ta metoda sprawdzic slusznosc i
wiarygodnosc naszych doswiadczen. Okazalo sie, iz obrazy w szkle byly , zadziwiajaco
dokladne. Widzielismy, na przyklad, jednego z naszych znajomych, jak podchodzi do tunelu
górniczego z kamera i statywem. Usiadl i czytal cos z malej, czarnej ksiazki, dopóki górnicy nie
zaczeli wychodzic z kopalni. Wówczas zrobil im kilka ujec i odszedl. Jest to doskonaly przyklad
scenki widzianej na odleglosc, ludzi i wszystkich ich czynnosci. Wszystko widziane z idealna
dokladnoscia z odleglosci okolo 500 mil. Wydarzenie i pojawienie sie jego obrazu w szkle mialy
miejsce w tym samym czasie. Kiedy opuscilem Lovelock, codziennie otrzymywalem od mojej
znajomej listy, w których opowiadala mi, co robilem kazdego ranka tuz przed okreslona godzina.
Dokladnie opisywala miejsca i ludzi, których widzialem. Zauwazylem wówczas pewien
szczegól: gdy zjezdzalem do kopalni, jej wizja w szkle najwyrazniej nie podazala za mna, obraz
zatrzymywal sie na powierzchni i pokazywal wejscie do szybu. Niebawem niknal zupelnie.
Komentarz: Zanotowano przypadki dowodzace, iz duchy osób zmarlych moga miec udzial w
tworzeniu i pokazywaniu obrazów widzianych w krysztalach. Najbardziej interesujacy opis
takiego przypadku zaprezentowal F. Fusedale na zebraniu Towarzystwa Dialektycznego. Otóz
zastal on swoje dzieci na tym, iz wpatrywaly sie w srebrna bombke z choinki wigilijnej,
odkrywszy przypadkowo, ze potrafia dostrzec w niej jakies obrazy. Dzieci umialy wyczuc
obecnosc przyjaznego ducha, który wywolywal im te wizerunki. Scenki w kuli przedstawialy
dalekie kraje i krajobrazy ze swiata duchowego - tak twierdzily dzieci. Rodzice równiez widzieli
owe obrazy. Niebawem ktos stlukl kule. Wówczas duch usluznie pokazywal ruchome i kolorowe
obrazki na bialej scianie w pokoju. Rodzice byli pod wrazeniem scen z arktycznych krain, w
których ludzie i psy ruszaly sie jak zywe. Wsród zwalów kry lodowej widzieli uwieziony statek.
W krysztale mozna równiez zobaczyc wiadomosci pisane. Wpatrywanie sie w krysztal i podróze
astralne sa ze soba w jakis sposób zwiazane. Widac to wyraznie w sytuacjach, kiedy najpierw
obserwator dostrzega w krysztale jakies odlegle miejsce, a nastepnie poszukuje go w
rzeczywistosci, tak jakby ktos przechodzil z pokoju do pokoju i patrzyl, jakie rzeczy i jacy ludzie
znajduja sie w rozmaitych pomieszczeniach wielkiego domu. Obrazy maja wlasciwosci widziadel
sennych. Czesto obserwator ma wrazenie, ze bezposrednio i z bliska oglada wydarzenia, a nawet
ze stoi w srodku akcji. W opracowaniach na temat wizji w szklanych kulach zanotowano tez inne
ciekawe spostrzezenie. Otóz byly takie przypadki, ze operator wyobrazal sobie jakas scene czy
zdarzenie. Z owego wyobrazenia wylaniala sie wizja w formie obrazu w krysztale, a akcja
wydarzenia rozwijala sie dalej samoistnie. W ten sposób autorka powiesci potrafila wyobrazic
sobie jakas scene otwierajaca ksiazke, która zamierzala napisac. „Kiedy scena wylonila sie juz w
szkle, pisarka siadala i patrzyla, jak wymyslone przez nia postacie powiesciowe powoli same
postanawiaja „odgrywac” nie napisane i nie zaplanowane rozdzialy. Kilka lat temu w Hollywood
mój znajomy, jeden z najlepiej wówczas platnych scenarzystów, powiedzial mi, iz jego
umiejetnosc produkowania tak duzej ilosci materialu filmowego polega w gruncie rzeczy na
sztuce rozpoczynania fabuly. Gdy tylko wymysli poczatek, siada spokojnie przed gladka sciana i
patrzy na nia, dopóki nie pojawia sie tam obrazy i nie zaczna sie przesuwac na wzór tasmy
filmowej az do konca. Wtedy dopiero zapisuje w formie scenariusza wszystko to, co widzial.
Musimy zatem uczynic wyrazne rozróznienie miedzy trzema rodzajami obrazów pojawiajacych
sie w krysztale lub na bialej scianie: 1. Obrazy podobne do snów, przedstawiajace odlegle
miejsca i sceny (lub tez przyszle zdarzenia). 2. Obrazy wyrazne, wywolywane przez duchy.
Widziane sa równoczesnie przez wiele osób. Sa bardziej obiektywne niz wrazenia i senne
widziadla o duzym stopniu subiektywnosci. 3. Obrazy plynace calkowicie z wyobrazni, lecz
oparte na tworzeniu uksztaltowanych mysli, które nastepnie sluza do wywolywania odbic w
krysztale. Nie maja one odniesienia do rzeczywistych miejsc i odleglych wydarzen ani do
przyszlych faktów i sytuacji. Nie wiemy nic pewnego o wlasciwosciach substancji, z której
utworzone sa obrazy, widziane równoczesnie przez kilka osób. Prawdopodobnie jest to materia
podobna do tej, z której powstaja uksztaltowane mysli, to znaczy do substancji ciala widmowego.
O niej i o jej zwiazku z ektoplazma bedziemy mówic pózniej.

Rozdzial IX Widzenie przyszlosci


wystepujace w zjawiskach
psychometrycznych i w snach
Umiejetnosc widzenia przyszlych zdarzen, zanim stana sie one rzeczywistoscia, jest jeszcze
bardziej zdumiewajaca i niezwykla niz chodzenie po ogniu. O ile mozna jeszcze wyobrazic sobie,
ze istnieje jakas fizyczna odpornosc na ogien, wyjasniajaca zdolnosc spacerowania po goracej
lawie, to naprawde trudno uwierzyc w jakiekolwiek fizyczne podloze umiejetnosci widzenia
przyszlych sytuacji. Przeciez to oczywiste i jasne jak slonce, ze przyszlosc jeszcze sie nie stala, a
wiec jej widzenie, czy tez dokladna wiedza o niej, jest czyms absolutnie niemozliwym. Ale to, co
niemozliwe i niewiarygodne, okazuje sie jednak faktem. Mozemy przeciez zobaczyc przyszle
wydarzenia w snach i w wizjach. Czujemy przyszlosc, a wrazenie to nazywamy
„przewidywaniem”. Jest to trzecia „niemozliwosc”, obok odpornosci na ogien i wizji przyszlosci,
która dowodzi, iz na tym swiecie dzialaja moce wyzsze, jeszcze nam nie znane. Tym trzecim
zjawiskiem sa natychmiastowe, cudowne uzdrowienia. Ze wzgledu na ogromne znaczenie tej
umiejetnosci, poswiecimy jej wkrótce kilka osobnych rozdzialów. Inna, jeszcze bardziej godna
pozadania praktyczna czescia wiedzy Huny dotyczacej przyszlosci, jest magiczna umiejetnosc
zmiany biegu przyszlych wydarzen celem uzyskania wiekszych korzysci i polepszenia sobie losu.
To szczególna i najwazniejsza dziedzina dzialan kahunów. Uzdrawiali oni zarówno cialo
czlowieka, jak i jego kondycje finansowa, a wiec caly socjalno-ekonomiczny byt. Chociaz
niezmiernie wazna sprawa jest odkrywanie teorii Huny i dolaczanie jej do bezcennego zasobu
calej ludzkiej wiedzy, to rzecza moze jeszcze bardziej istotna jest poznanie dawnych
praktycznych metod, przynoszacych ludziom natychmiastowe uwolnienie od choroby lub
pozyskujacych pomoc Wyzszego Ja w zmianie i ksztaltowaniu przyszlosci, tak by nie byla ona
czyms przypadkowym, lecz uporzadkowanym, zaplanowanym i szczesliwym ciagiem wydarzen.
W gruncie rzeczy mozna by powiedziec, iz natychmiastowe uzdrowienia, badz tez nowe
wolniejsze leczenie psychologiczne praktykowane przez kahunów, sa bezposrednio zwiazane
wlasnie ze zmiana przyszlosci. Bo jezeli pacjent jest bardzo chory i nagle odzyskuje zdrowie, to
zmiana, jaka zaistniala w nim samym, oznacza zmiane w zwyklym porzadku wydarzen, w
którym to choroba moglaby przeciez skonczyc sie ewentualna smiercia. Poza powszechnym,
prostym wytlumaczeniem, iz tylko Bóg zna i wskazuje przyszlosc w snach, wizjach,
przywidzeniach i jasnowidzeniu, nazwijmy to zreszta, jak chcemy, my, ludzie wspólczesni, nie
mamy do zaoferowania nic, co chociaz troche przypominaloby naukowe wyjasnienie. Jednakze
zebralismy juz znaczna liczbe informacji o owych przeblyskach przyszlosci. Te wiadomosci
przydadza sie nam teraz, gdy zestawimy je z teoria Huny - jedynym szczególowym i logicznym
wyjasnieniem, do jakiego doszla ludzkosc do tej pory. Istnieje szereg popularnych wierzen i
pogladów, które musimy krótko omówic, zanim przejdziemy do dalszych rozwazan. Pierwsze,
zasadnicze zagadnienie stanowi integralna czesc wiekszosci religii. Problem wolnej woli i
przeczucia W religiach od dawna toczyl sie spór miedzy tymi, którzy nauczali, iz czlowiek ma
wolna wole i moze czynic, co chce, a tymi, którzy twierdzili, ze nie mamy zadnej woli, Bóg
bowiem (o ile pojmuje sie Go jako Stwórce) musi wiedziec o wszystkim, co kazdy z nas zrobi w
przyszlosci - a zatem kazda czynnosc zostala z góry zaplanowana przez Istote Najdoskonalsza i
jako taka nie podlega zmianie, jest nieuchronna. Nauka zetknawszy sie z tym problemem
stwierdzila, iz wszystko dzieje sie w sposób zupelnie przypadkowy, a czlowiek ma wolna wole.
(Pomijajac juz fakt - drazniacy ludzi religijnych - ze przyszlosc moze byc, i czesto jest,
przewidywalna). Bezkompromisowe i pozbawione komentarza sprawozdania Towarzystwa
Badan. Parapsychicznych podaja wiele przykladów, kiedy to przewidywano przyszlosc i
zmieniano bieg wydarzen dzieki czemus, co mozna nazwac nie inaczej jak tylko wysilkiem
„wolnej woli” osób uprzedzonych o nieszczesciach. Ja sam doswiadczylem podobnego
przypadku. Na jednym z wieczornych seansów spirytystycznych wprowadzone w trans medium
oswiadczylo mi, ze w najblizszym czasie bede mial paskudny wypadek samochodowy.
Zapytalem, czy siedzacy po mojej prawicy przyjaciel tez bedzie mial taki wypadek. Po pauzie
nadeszla odpowiedz: „Nie”. Poprosilem wiec przyjaciela, aby towarzyszyl mi w ciagu
nastepnych kilku dni i pomagal wystrzegac sie sytuacji grozacych wypadkiem. Trzy dni pózniej
przejezdzalismy razem przez Honolulu. Nagle, przy jakims ruchliwym skrzyzowaniu pijany
kierowca wyjechal ciezarówka zza stojacego naprzeciwko tramwaju, blyskawicznie pedzac
prosto na mnie. W tym momencie ja patrzylem akurat na jakis samochód przejezdzajacy przede
mna na druga strone skrzyzowania. Ale Bob zauwazyl ciezarówke walaca prosto na nas. Zlapal
kierownice i zrobil obrót, wydajac jednoczesnie okrzyk ostrzezenia. W rezultacie, dzieki jego
manewrowi ciezarówka przecisnela sie przed nami, miazdzac przedni zderzak, zamiast uderzyc
gwaltownie w bok samochodu, gdzie siedzialem. Jest to typowy przyklad dowodzacy, iz mozna
przewidziec przyszlosc, która zdarzylaby sie w normalnym trybie. Przyszle wydarzenia nie sa
wiec nieuchronne, pod warunkiem, ze potrafi sie podjac wlasciwe kroki, by „oszukac” poznane
wczesniej wypadki. Jaka wartosc ma widzenie przyszlych zdarzen? Na to pytanie odpowiedz jest
prosta. Cala masa dowodów (moje wlasne doswiadczenie bylo tylko jednym z wielu tysiecy)
pokazuje, ze kiedy juz zostaniemy ostrzezeni o grozacych nam niebezpieczenstwach, jestesmy
zdolni zmienic przyszle wypadki lub w ogóle ich uniknac. Mozna by z góry przewidziec ogólne
tendencje rozwojowe w swiecie, poczynic szacunki ekonomiczne i spoleczne. a jednostka
moglaby czerpac z tego zyski. Znalem czlowieka, który we snie zobaczyl krach finansowy 1929
roku. Posprzedawal wszystkie zapasy i opróznil magazyny, a pieniadze zainwestowal w obligacje
rzadowe. Ostrzegl wielu znajomych przed grozba bankructwa, ale jego uwagi ignorowano
(przestrogi dawal bowiem na trzy miesiace przed krachem, kiedy jeszcze wszystko wokól
wygladalo kwitnaco). Paru znajomych, którzy nie posluchali jego rad, zostalo doszczetnie
zrujnowanych. WOLNA WOLA CZY PRZEZNACZENIE? JAK SAMI KAHUNI
ROZWIAZUJA ÓW PROBLEM? Otóz twierdza oni, iz Aumakua, czyli nadswiadoma „para
rodzicielska” kazdego czlowieka, ma forme umyslowosci, czy tez sile mentalna, niepodobna do
naszej. Stoi ona na znacznie wyzszym poziomie niz umiejetnosc zapamietywania,
charakteryzujaca nizsze Ja i niz zdolnosc rozumowania indukcyjnego wlasciwa sredniemu Ja.
Jest to sila, która miedzy innymi pozwala Wyzszemu Ja widziec okresy przyszlosci juz
skrystalizowane, czyli „ustalone”. Wieksza czesc przyszlosci jest bowiem jeszcze w stanie
plynnego, nieskrystalizowanego fluidu i jako taka nie moze byc widziana. Natomiast, jak sie
wydaje, wszelkie wydarzenia o skali swiatowej sa ustalone z góry juz duzo wczesniej. Tak samo
wczesnie nabieraja ksztaltów przyszle wydarzenia, które odgrywaja przelomowa role w zyciu
jednostek - te równiez mozna zobaczyc, zanim stana sie rzeczywistoscia. Mowa tu o slubie,
rozwodzie, rozmaitych tragicznych wypadkach i wreszcie o smierci. W wierzeniach kahunów
mamy do czynienia z bardzo oryginalna filozofia wolnej woli. Otóz twierdza oni, ze nizsze i
srednie Ja dziela pospolu mieszkanie, jakim jest ludzkie cialo, i razem ciesza sie z posiadania
wolnej woli. Wyzsze Ja, zlaczone z cialem widmowa nitka aka (kino mea) z racji jakiegos
nieznanego przymusu pozwala nizszym Ja cwiczyc wolna wole i uczyc sie zycia na wlasnych
doswiadczeniach, chyba ze pragna i zadaja od niego opieki czy pomocy. Wówczas Aumakua
przejmuje na siebie sprawy czlowieka. Jedynie przy dlugoterminowym planowaniu waznych
wydarzen w zyciu poszczególnych osób wolna wola zdaje sie nie miec glosu. Ale nawet wtedy,
jezeli tylko zostana podjete kroki zmierzajace do zmiany przeznaczenia, istnieje mozliwosc
modyfikacji przyszlosci na swoja korzysc, do pewnego stopnia oczywiscie. Jak mozna sadzic,
istnieja dwa rodzaje wolnej woli. Jeden sluzy nizszemu Ja w stanie jego wczesnego rozwoju jako
zwierzecia. Dlatego tez wola tego rodzaju podlega Wyzszemu Ja, panujacemu nad rozwojem
fizycznym ciala i jego czynnosciami. Z powodu owej bezposredniej kontroli cialo rozwija sie i
funkcjonuje wedlug ustalonych wzorców. Natomiast swiadomosc, czyli srednie Ja, majac
bardziej niezalezna wolna wole, cieszy sie przywilejem decydowania o zewnetrznych
czynnosciach i d postepowaniu czlowieka, jakkolwiek nie kieruje jego wewnetrznymi funkcjami
zyciowymi. Mozna by zatem powiedziec, ze czlowiek ma niejako dwa Wyzsze Ja: jedno
przeznaczone do opieki nad nizszym Ja. a drugie przypisane sredniemu Ja. Teozoficzna „dusza
grupowa” scisle laczy sie z pojeciem Wyzszego Ja bedacego przewodnikiem czlowieka, w sensie
zwierzecego przewodnika stada, oraz z pogladem, ze nizsze zwierzeta i stworzenia sa równiez
pod opieka Wyzszych Ja. Te nizsze istoty zywe maja bowiem „instynkty grupowe”, przez które
przechodza wszystkie informacje i wskazówki. Poniewaz nie potrafimy pojac poziomu
swiadomosci stojacej ponad nami - a wiec swiadomosci Wyzszego Ja - nie mozemy w sposób
pewny poznac rzeczywistego stanu tych powiazan. Jednakze umiemy obserwowac dzialanie i
warunki zycia istot zywych, bedacych na naszym poziomie pojmowania, i potrafimy wyciagac
wnioski z naszych spostrzezen. To samo dotyczy nas, gdy obserwujemy jakas .tajemnicza
swiadomosc poslugujaca sie osobliwa sila, dzialajaca przez jakis niezwykly rodzaj niewidzialnej
materii i powodujaca odpornosc na ogien, natychmiastowe uzdrowienia, wizje przyszlosci,
materializowanie sie zjawisk spirytystycznych i tym podobne efekty. Kahuni takze wierzyli, ze
WSZELKIE PRZEWIDYWANIA POCHODZA OD WYZSZEGO JA I DOCIERAJA ZA
POSREDNICTWEM NIZSZEGO JA. CZYLI PODSWIADOMOSCI. To przekonanie zgadza sie
ze znanym powszechnie faktem, iz nie potrafimy, mimo wysilku woli, zmusic sie do widzenia
przyszlych zdarzen ani do proroczych snów. Zahipnotyzowane osoby rzadko poddaja sie sugestii,
aby spojrzaly w przyszlosc. To sklania nas do wniosku, ze podswiadomosc (bo tylko ona jest
podatna na sugestie) nie ma mozliwosci wgladu w przyszle wypadki. Jesli zatem ani nizsze, ani
srednie Ja nie potrafia dowolnie widziec przyszlosci, a co za tym idzie, nie maja wlasnych,
wrodzonych umiejetnosci w tym kierunku, musimy poszukac innego zródla przewidywania.
Musimy przyjrzec sie blizej nadswiadomosci, czy innym podobnym Istotom Wyzszym.
Dowodem na to iz kahuni mieli racje, twierdzac, ze wszelkie przewidywania musza przechodzic
przez nizsze Ja, jest okolicznosc, iz wizje, sny prorocze i inne rodzaje wiedzy o przyszlych
zdarzeniach przychodza do nas z podswiadomosci, kiedy jest ona wypoczeta i odprezona - a wiec
gdy srednie Ja zostawia ja na jakis czas w spokoju. Taki stan calkowitego relaksu nizszego Ja,
taki czas niemal zupelnego oswobodzenia sie od dominacji sredniego Ja, przychodzi podczas snu.
Wlasnie dlatego jest rzecza calkowicie naturalna i oczywista, ze sny prorocze sa najbardziej
powszechnym i znanym zródlem wiedzy o przyszlosci. Przy wpatrywaniu sie w krysztalowa kule
równiez potrzebny jest podobny relaks, ale w nieco mniejszym stopniu. Na jawie srednie Ja jest
gotowe obserwowac stan emocjonalny nizszego Ja oraz odczucia, jakich nizszemu Ja dostarczaja
obrazy pojawiajace sie w krysztale. Równiez w telepatii nizsze Ja jest czynnikiem, wykonujacym
cala prace. Nalezy je wówczas uwolnic spod zwyklej kontroli sredniego Ja i pozwolic mu na
odpoczynek. Wówczas bedzie moglo spokojnie wysuwac swoje „palce” z niewidzialnej
substancji widmowej i w ten sposób docierac do osoby, z która mamy nawiazac kontakt
telepatyczny lub której mysli mamy czytac. Dazenie do weryfikacji pogladu kahunów, iz to
nizsze Ja wykonuje wszelkie czynnosci parapsychiczne, zawsze sprowadza sie do faktu nie
podlegajacego dyskusji: najlepiej nam znane srednie Ja, czyli swiadomosc, w zadnych
okolicznosciach nie moze posluzyc sie swoja wola, by sklonic nas do jakichkolwiek dzialan
parapsychicznych. Mozemy tylko wydac nizszemu Ja rozkazy i zostawic je w spokoju, aby
swobodnie uruchomilo swoje parapsychiczne zdolnosci i przez wspólny osrodek swiadomosci
zaprezentowalo nam zdobyte informacje. Chcac otrzymac informacje o terazniejszosci, nizsze Ja
moze siegac po nie, czytajac ludzkie mysli, zbierajac telepatyczne wrazenia wyslane do niego
przez inna osobe lub tez opierajac sie na wlasnej inicjatywie. Jezeli natomiast przyjdzie mu
poznac przyszle wydarzenia, musi kontaktowac sie z Wyzszym Ja (tak jak w telepatii) i prosic je
o pokazanie chocby migawek z tej czesci przyszlosci, która zostala juz ustalona, a zatem moze
byc widziana. TWORZENIE PRZYSZLOSCI zalezy, zgodnie z nauka kahunów, od zamierzen i
pragnien obu nizszych Ja. Owe plany i pragnienia (a takze, niestety, obawy) przybieraja postac
„ksztaltów myslowych”, uksztaltowanych mysli (utworzonych równiez z substancji ciala
widmowego). Wyzsze Ja uzywa ich w nieco, zdaje sie, automatycznym procesie konstruowania
przyszlych zdarzen dla poszczególnych ludzi. Nie wiadomo, jak dziala ów mechanizm, gdyz
nalezy on do wyzszego niz nasz poziomu swiadomosci, ale kahuni okreslali ksztalty myslowe
jako „nasiona” przyjete przez Aumakua, które dzieki niemu wyrastaja w przyszle wydarzenia,
okolicznosci i uklady. Zdaniem kahunów czyms niezmiernie waznym dla kazdego czlowieka jest
znalezienie od czasu do czasu wolnej chwili, by usiasc i przemyslec swoje zycie. Trzeba
wówczas dokladnie zastanowic sie na tym, co wlasciwie chcielibysmy robic, czego pragniemy,
do czego dazymy. Przecietny czlowiek zbyt latwo i szybko pozwala, aby jego zyciem sterowala
podswiadomosc. Jest to niebezpieczne, gdyz zyje ona pod dominujacym wplywem swiata
zwierzecego, gdzie wszystko dzieje sie w sposób przypadkowy i-nielogiczny. Obowiazkiem i
zadaniem sredniego Ja, jako opiekuna i przewodnika podswiadomosci, jest czynienie uzytku ze
swojej mozliwosci logicznego rozumowania, a przy kontroli nad nizszym Ja z sily swej woli, by
planowac zycie czlowieka i stawiac mu szczytne cele a takze pilnowac, czy podejmowane
dzialania zgodne sa z owymi planami. Przecietni ludzie, zwlaszcza osoby uczuciowe (objaw zbyt
silnego nizszego Ja), za czesto zmieniaja plany i pragnienia. Rezultatem tej chwiejnosci jest
wytwarzanie mieszaniny sprzecznych ze soba uksztaltowanych mysli o zamierzeniach,
zyczeniach i obawach. Z tej mieszaniny Wyzsze Ja uklada z koniecznosci platanine przyszlych
wydarzen, która ani nie zadawala ich wlasciciela, ani nie rozstrzyga zadnych problemów. Celem
duzej czesci praktyk magicznych, uprawianych przez kahunów w minionych czasach, bylo
rozpoznawanie skrystalizowanych okresów przyszlego zycia klienta, a nastepnie powodowanie w
nich zmian bardziej dla niego korzystnych. (Pózniej dokladnie omówimy metody stosowane
przez kahunów i trudnosci, które musieli przezwyciezac). Sny to otwarte wrota do widzenia
przyszlosci. Liczne badania ujawnily, ze w snach dane nam jest ogladanie przyszlych wydarzen
prawie co noc. Zazwyczaj nie pamietamy jednak swoich snów i nadal pozostajemy nieswiadomi
wypadków, które maja nadejsc. Odczuwamy tylko jakis nieokreslony niepokój plynacy gdzies z
glebokich warstw podswiadomosci. Niewiele wiemy o samych snach, istnieje natomiast sporo
przypuszczen i metnych rozwazan o okolicznosciach, w jakich powstaja. Jedna rzecz jest
wszakze pewna - nizsze Ja ma szczególne zamilowanie do mieszania obrazów sennych ze
znanymi sobie wrazeniami, by w ten sposób konstruowac SYMBOLE. Czesto wiec laczy jedne
pojecia z innymi w procesie asocjacji. Praca psychoanalityka w glównej mierze opiera sie na
studiowaniu symboli, jakie pojawiaja sie w snach pacjenta. Symbole wystepuja równiez w jego
myslach, gdy znajduje sie on w stanie odprezenia wywolanym sugestia lub uzyciem srodków
uspokajajacych. Doktor Nandor Fodor, jeden z czolowych uczonych w tej dziedzinie, obecnie
prowadzacy praktyke w Nowym Jorku, w wielu artykulach poswieconych temu zagadnieniu
pisze o ciekawym zjawisku zaobserwowanym w psychoanalizie. Okazuje sie, ze pewne symbole
oznaczaja to samo, nawet gdy wystepuja w marzeniach sennych róznych osób. Zdaje sie, iz jest
to cos wiecej niz zbieg okolicznosci, i nasuwa mysl o istnieniu duszy grupowej, tak jak dzieje sie
to w przypadku podobnych instynktów i podobnych reakcji u istot nizszych niz czlowiek. Nalezy
zatem przyjac wniosek, ze nizsze Ja albo od razu daje nam „oglad” przyszlych wydarzen, albo tez
zatrzymuje te wizje dla siebie, by wymieszac obejrzane lub odczuwane wrazenia z tymi, które sa
mu juz znane, i z tej mieszanki wytworzyc symbole. Srednie Ja bedzie musialo podjac starania,
zeby owe symbole wlasciwie odczytac. Eileen J. Garrett w swojej cennej ksiazce Telepathy mówi
o tym, iz bardzo czesto telepatyczne wiesci przychodza do odbiorcy w formie czesciowo
symbolicznej. Autorka stwierdzila, iz jej studenci uczacy sie telepatii szybko zostawali mistrzami
w odgadywaniu prawdziwych znaczen symboli, które kilkakrotnie do nich przychodzily. . Pani
Gerett opisuje wlasne odczucia przy wysylaniu wiadomosci droga telepatii. Pisze, ze ma
wówczas wrazenie, jakby jej wszystkie piec zmyslów bylo przymocowanych do czegos
przypominajacego bialy promien, który ona wysyla tu i tam, calym wysilkiem woli starajac sie
nawiazac kontakt z okreslona osoba. Kiedy ów „bialy promien” (ale nie jest to promien swiatla)
napotyka jakas przeszkode, okreca sie wokól niej. Przewaznie nie mozna tej przeszkody
zobaczyc, mozna ja tylko wyczuc. Otóz ten „bialy promien” odpowiada u kahunów pojeciu
„palca” widmowej substancji wysuwanego przez nizsze Ja, który to „palec” podaza z duza
predkoscia do widmowej nici rozciagnietej juz wczesniej miedzy osobami kontaktujacymi sie
kiedys ze soba. Dzieki tej nici istnieje miedzy nimi staly wzajemny kontakt. Pani Garrett mówi
tez o wrazeniach, jakich wielokrotnie doswiadczaja ludzie zajmujacy sie telepatia- jest to uczucie
delikatnego swedzenia, jakby laskotanie pradem elektrycznym, oraz ciepla, któremu nieraz, gdy
kontakt z partnerem zostal juz nawiazany, towarzyszy wystepowanie gesiej skórki. W jej
przypadku takie objawy czesto sygnalizowaly, iz ktos wyslal do niej wiadomosc i ze nalezy sie
skoncentrowac, by te wiadomosc przyjac. Powszechnie stosowanym wstepem do czynnosci
telepatycznych lub tez do innych form psychometrii jest wykonywanie glebokich oddechów.
Zdaje sie, iz pomagaja one nizszemu Ja odprezyc sie i przygotowac do pracy. Wrazenia
najczesciej nadchodza jakby spod splotu slonecznego, który zwyklo sie uwazac za glówna
siedzibe nizszego Ja, kiedy wysyla ono lub otrzymuje wiadomosci badz tez wrazenia zmyslowe.
Nieco innym rodzajem telepatii jest widzenie okiem wewnetrznym scen z odleglych miejsc. Ten
rodzaj umiejetnosci parapsychicznej czesto zwie sie „jasnowidzeniem”. Czasami obejmuje ono
postrzeganie migawek i przeblysków zdarzen z przyszlosci. Zgodnie z tym co twierdza kahuni,
kazda taka migawka lub informacja o przyszlosci, która przychodzi do osoby wykonujacej jakas
praktyke parapsychiczna, musi plynac od Wyzszego Ja. Pani Garrett bardzo wyraznie pisze o
uczuciu wielkiej przemiany duchowej i o swej przyspieszonej percepcji w momencie
kontaktowania sie z tym, co nazwala „nadswiadomoscia”. Jej zdaniem nalezy stad wnioskowac,
iz nawiazywala kontakt z tym samym Wyzszym Ja, które opisuje filozofia Huny. O podobnej
jasnosci myslenia, o wyostrzeniu zmyslów i percepcji wspominali równiez inni psychologowie.
Doznania tego rodzaju wystepowaly u nich szczególnie w okresach, kiedy zupelnie lub
czesciowo przebywali poza swoim cialem fizycznym - albo bedac w stanie znanym jako
„projekcja astralna”, albo gdy opuszczali cialo, kiedy rzadzacy nim duch uzywal go podczas
transów. Po tych wyjasnieniach i komentarzach latwiej bedzie zrozumiec tresc i znaczenie
przypadków podanych w nastepnym rozdziale. Zawsze nalezy pamietac, ze ta czesc magii jest
niezmiernie wazna i, abysmy mogli stosowac ja w praktyce tak, jak czynili to kahuni, musimy
najpierw w pelni zrozumiec jej najdrobniejsze nawet szczególy.

Rozdzial X Latwy sposób na sny prorocze


Przypadek 16 Uczenie sie snów o przyszlosci Uwagi wstepne: J.W. Dunne w swojej popularnej
ksiazce An Experiment with Time opisuje prosta i bardzo latwa metode czerpania wiadomosci ze
snów proroczych. Metoda ta wykorzystuje znany fakt, ze wiekszosc z nas sni o przyszlych
wydarzeniach, lecz nie pamieta ich po przebudzeniu. Eksperymentator zabiera ze soba do lózka
olówek i papier. Przed zasnieciem podejmuje silne postanowienie, ze ilekroc obudzi sie w srodku
nocy, bedzie zapisywal na kartce swoje sny i bedzie umial odtworzyc to, co mu sie przed chwila
snilo. (Wiekszosc ludzi sni od pierwszej chwili zasniecia az do przebudzenia, nawet jesli rzadko
pamietaja swoje sny, z czego wnioskuja iz w ogóle nie snia). Pan Dunne zbieral sporzadzane
nocami zapiski ze snów i stwierdzil, ze w kilku przypadkach snil o pewnych wydarzeniach ze
swojego zycia juz 15 lat wczesniej, zanim staly sie rzeczywistoscia. Jedno z tych wydarzen bylo
na tyle wazne, ze zostalo skrystalizowane i ustalone na dlugo wczesniej. Byl to sen o locie nad
pastwiskiem w jednym z prymitywnych samolotów z pierwszych lat rozwoju lotnictwa. Pan
Dunne, prowadzac dalej swój eksperyment, notowal takze wyniki otrzymane przez znajomych i
stwierdzil, iz prawie kazdy czlowiek moze z powodzeniem stosowac jego metode. Przechodzac
do dalszych rozwazan, nalezy zaznaczyc, ze w swoich badaniach pan Dunne napotkal jednak
pewien problem. Otóz przyznal, iz nie jest mozliwe bezposrednie, swiadome widzenie tego, co
sie dotychczas jeszcze nie zdarzylo. Mimo iz mozna stwierdzic, ze przeszlosc, terazniejszosc i
przyszlosc sa scisle z nami zwiazane, nie potrafimy spogladac poza czas terazniejszy, w którym
wydarzenia akurat sie aktualizuja. Podobnie jak Uspianski w Tertiam Organum, pan Dunne ratuje
sie pojeciem „czasoprzestrzeni”, przeskakuje do czwartego wymiaru i w swoich rozwazaniach
poprzestaje na bezowocnej zabawie w slowa. Opis przypadku: Pewnego niedzielnego popoludnia
1926 roku w Honolulu przeczytalem ksiazke An Fxperiment with Time. Tej nocy wzialem
olówek i kartke do lózka, zdecydowany zapisywac wszystkie moje sny, by móc poznac ich
odniesienie nie do przeszlosci i czasu terazniejszego, lecz do przyszlosci. Byla to pracowita noc.
Rano wstalem z kilkoma snami i jednym prymitywnym rysunkiem na mojej kartce. Moje notatki
(pomijam tu wszystkie te sny, które sie nie spelnily) wygladaly tak: „Dziwaczny, wielki grubas.
Przyszedl do mnie i spytal, czy móglbym mu pomóc przy jakims wynalazku, przy czyms
zwiazanym z optyka. Stanal przy biurku. Pokazal mi jakies male urzadzenie o wymiarach dwie
stopy szesc cali na cztery cale. Z tylnej czesci aparatu zwisaly dwa przewody, bialy i czarny.
Przedmiot wygladal jak czarna emaliowana pokrywka. Z boku pokrywki znajdowal sie
kwadratowy otwór cztery cale na cztery cale. Na wierzchu widniala sruba dociskowa w ksztalcie
klepsydry, wykonana z niebieskiej stali. (Tutaj zrobilem prosty rysunek pokrywki)... Bylem w
okratowanej, niskiej kuchni. Grubas tez. Byli z nami obcy, wysoki, chudy blondyn okolo
czterdziestki i niska Hawajka. Wyjalem z pudelka papier swiatloczuly i umiescilem go w malym
otworze w maszynie. Chudy mezczyzna dotknal przelacznika i zapalil swiatlo. Wyjalem papier i
wywolalem go w jednej z trzech dziwnych, bialych kuwet fotograficznych. Zdjecie przedstawialo
podzialke i wskazówke pokazujaca jakas duza liczbe. Spojrzalem na mezczyzn. Wybuchnelismy
smiechem. Zawolalem: »Swietnie! To dziala!«„. To snilo mi sie z niedzieli na poniedzialek. W
czwartek po poludniu sny zaczely sie sprawdzac. Gruby mezczyzna, którego widzialem we snie,
wszedl do mojego sklepu fotograficznego. Potrzebowal porady, jak rozszczepic promienie
swiatla, by otrzymac równoczesnie obraz podzialki wagowej na szklanym ekranie i pasek papieru
fotograficznego z wydrukiem. Opisal mi górna czesc mechanizmu podzialki. Opis ten zgadzal sie
z wygladem „pokrywki” z mojego snu. Zgodzilem sie pomóc mu. Nastepna czesc snu nie
sprawdzila sie. Nikt mi nigdy nie przyniósl pokrywki ani tez nigdy nie lezala przede mna na
biurku. Zobaczylem ja dopiero wówczas, gdy mechanizm, nad którym pracowalem i który zostal
wykonany w miejscowym zakladzie mechanicznym, byl gotów. Ujrzalem ja pózniej w
okratowanej kuchni z mojego snu. Wysoki blondyn byl mechanikiem i to byla jego kuchnia.
Niska Hawajka, która tam spotkalem, byla jego zona. Maszyny uzywano do wazenia syropu w
rafineriach cukru. Kiedy problem zostal rozwiazany i mechanik dokonal zmian w maszynie
wedlug moich instrukcji, po raz ostatni poszedlem do okratowanej kuchni, by przetestowac
urzadzenie papierem swiatloczulym. Akurat dzien wczesniej nabylem w sklepie nieduze,
oryginalne kuwety fotograficzne o bialej barwie. Byly one produkcji japonskiej. Nigdy przedtem
nie widzialem kuwet z takiego tworzywa i w takim ksztalcie. Wynik testu byl dokladnie taki sam
jak we snie, z tym wyjatkiem, ze wszyscy jednoczesnie wykrzyknelismy ze smiechem:
„Swietnie! To dziala!”; juz przedtem bowiem opowiedzialem im o swoim snie i pokazalem
notatki. Podczas owego dlugiego eksperymentu mialem tez sny o innych przyszlych
wydarzeniach, lecz zaden z nich nie byl juz tak wypelniony ludzmi, urzadzeniami i miejscami tak
dziwnymi i obcymi, ze nawet trudno byloby mi je sobie przedtem wyobrazic. Komentarz: Trzeba
tu zaznaczyc, ze sny o przyszlosci nie sa glównie ostrzezeniami o wypadkach, smierci badz
innych klopotach. Wieksza ich czesc dotyczy zwyklego zycia z jego codziennymi, prozaicznymi
sprawami. Z tego wzgledu przecietny czlowiek, stosujac metode Dunne'a, czerpie z niej tylko
chwilowa korzysc. Po jakims czasie dochodzi do wniosku, ze nieprzerwany sen w nocy jest o
wiele cenniejszy niz szkodliwe dla zdrowia ogladanie przyszlosci. Chociaz przez caly czas moje
zainteresowanie bylo zywe i glebokie, wkrótce, tak jak wiekszosc ludzi, poczulem sie zmeczony
eksperymentem. Wówczas popelnialem blad, utyskujac i narzekajac sam na siebie, gdy walczac
ze snem, zmuszalem sie do zapisywania obrazów sennych. Zapalone swiatlo (bo przeciez
musialem widziec, co pisze) razilo mnie w oczy. Niebawem moje nizsze Ja doszlo do wniosku,
ze cala ta sprawa niewarta jest poswiecen. Podswiadomosc uformowala wiec zawila opinie o
eksperymencie i wkrótce zdawala sie odmawiac przekazywania mi jakichkolwiek obrazów
przyszlosci, które do niej trafialy. Patrzac zatem obiektywnie na swój eksperyment, usilnie radze
poczatkujacym, aby korzystali z malej nocnej lampki, której slabe swiatlo nie bedzie draznic
niewyspanych oczu. Przede wszystkim trzeba powiedziec swojemu spiacemu Ja, iz wielka
przyjemnoscia jest budzenie sie i zapisywanie snów. Oczywiscie idealnym rozwiazaniem byloby
zainstalowanie magnetofonu z mikrofonem. Po nacisnieciu guzika mozna byloby dyktowac opis
snów. Chcialbym tez zapewnic, o ile mój eksperyment jest autorytatywnym sprawdzianem, ze w
ciagu miesiaca mozna nauczyc sie rozpoznawac jakims wewnetrznym zmyslem, czy sen nalezy
do przyszlosci i wart jest zapisywania, czy tez jest to zwykly sen o niewielkim lub zgola zadnym
znaczeniu. Stan uspienia daje duze mozliwosci dla róznego rodzaju doswiadczen. Nie ma, zdaje
sie, lepszej okazji”by podana sugestia wniknela do nizszego Ja, niz podczas zwyczajnego snu.
Ten rodzaj sugestii nie wymaga sily hipnotycznej, która laczy sie z pojeciem hipnotycznej
sugestii. Wystarcza tu tylko wypowiadane slowo. Slowo to moze równiez plynac z magnetofonu
lub adapteru, ze starannie nagranej plyty lub tasmy. Nagranie mozna puscic w nocy za pomoca
autoinatycznego zegara. Wbudowany w odtwarzacz mechanizm, moze je powtarzac, przygrywac
i wylaczac. Mozna tez uzyc glosnika umieszczonego pod poduszka. W kazdym wypadku slowa
musza byc wypowiadane cicho; po kilku nocach nie beda juz budzic spiacego. Nizsze Ja,
wrazliwe na dzwiek podczas snu, zdaje sie slyszec sugestie slowa i w sposób automatyczny
tworzy z tych slów uksztaltowane mysli. Owe ksztalty myslowe przebywaja w widmowym ciele
nizszego Ja i nie podlegaja zwyklemu procesowi racjonalizacji, jakiemu zostalyby poddane na
jawie. Proces racjonalizacji przeprowadzany przez srednie Ja polega na wiazaniu slów i pojec
wystepujacych w sugestii ze sznurem przeciwnych uksztaltowanych mysli mówiacych, iz
sugestia jest niewykonalna. Dlatego tez, poslugujac sie w czasie snu nagranymi sugestiami,
dobrze bedzie przedtem upewnic sie, czy tresc sugestii wybrana do odtworzenia w nocy jest
mozliwa do zaakceptowania i czy nizsze Ja bedzie moglo na nia odpowiedziec i spelnic rozkaz.
Srednie Ja, przyjmujac taka postawe ufnego oczekiwania, pozostawia nizszemu Ja swobode
otwarcia na nocne sugestie i mozliwosc coraz dokladniejszego reagowania na nie w miare
conocnego powtarzania tych samych polecen. Wiekszosc z nas przytlaczaja przyjete obyczaje i
wlasne nawyki. Jestesmy duszeni zakazami i nakazami. Od dziecinstwa bledy i niepowodzenia
stopniowo wytwarzaja w nas kompleksy i niewiare w siebie. Cierpimy, dreczeni strachem i
niepokojem. Boimy sie ludzi, a nawet Boga. Lista obaw jest dluga. Wiekszosc chorób to rezultat
manii przesladowczej. Z tego wzgledu nagrane sugestie podawane we snie wymagaja
dokladnego, wnikliwego rozwazenia. Kiedy przyjdzie nam uczyc sie, jak nalezy sklaniac nizsze
Ja, aby zanosilo do Wyzszego Ja nasze telepatyczne modlitwy o cudowne uzdrowienie, nagrania
beda odgrywac wielce znaczaca role na wyzszym poziomie magii. Nalezy wspomniec o tym, ze
chociaz media w transie hipnotycznym czesto mówia o wydarzeniach, które jeszcze nie
zaistnialy, to jednak owe wizje rzadko sie sprawdzaja. To nie dzieki dajacemu sugestie
hipnotyzerowi nizsze Ja ma mozliwosc ogladania przyszlosci. Owa przyszlosc musi pokazac mu
istota dysponujaca najwyzszym poziomem umyslowosci, która kahuni zwali Aumakua, czyli
Wyzsze Ja. Studentom pragnacym zapoznac sie z opisem zdolnosci przewidywania, która
czasami hipnotyzerzy odkrywaja u swoich pacjentów, polecam ksiazke Richeta Thirty Years of
Psychic Research, dostepna w wiekszosci dobrych bibliotek. Przypadek 17 Poznawanie
przyszlosci w zwyczajnych snach Uwagi wstepne: Istnieje kilka rodzajów snów pokazujacych
przyszlosc. Najbardziej znane sa sny, w których wystepuja symbole. Po przebudzeniu tlumaczy
sie owe symbole i okresla ogólny zarys wydarzenia. Jednemu z moich znajomych czesto snilo
sie, ze widzi pieknego, czerwonego byka. Dla niego byl to symbol majacego wkrótce nadejsc
szczesliwego wydarzenia. Rzadko sie zdarzalo, aby po takim snie nie przychodzily do niego
pomyslne chwile. W innego rodzaju snach mieszaja sie ze soba symbole i obrazy zdarzen, i to
zarówno minionych jak i przyszlych. Nieraz taka platanina znieksztalca i falszuje wydarzenia
jawiace sie w marzeniu sennym. Kiedys przysnila mi sie witryna sklepowa, wypelniona
skaczacymi malpami. Wymachiwaly piórami wiecznymi i na zwojach papieru pisaly bardzo
dlugie zdania. Po kilku dniach poznalem na ulicy okno z moich snów i ujrzalem malpke-zabawke
tanczaca na obrotowym stoleczku. W oknie po przeciwnej stronie ulicy na wyswietlaczu
pokazane bylo male urzadzenie, w którym obracal sie zwój papieru. Wieczne pióro rysowalo na
papierze kilometrowe linie, by pokazac klientom duza wydajnosc prezentowanego atramentu. I
wreszcie sa sny dotyczace tylko zdarzen przyszlych i ukazujace je w sposób czytelny i jasny.
Obrazy moga byc zwiazane z róznymi okresami przyszlosci. Ten rodzaj snu zasluguje na
szczególna uwage i zainteresowanie. Kiedy bylem jeszcze dzieckiem, mój ojciec miewal takie
sny. Opowiadal je szczególowo przy sniadaniu, prosil, bysmy je zapamietywali i pózniej pomogli
mu sprawdzic, do jakiego stopnia byly zgodne z rzeczywistoscia. Sny owe rozpoznawal za
pomoca jakiegos wewnetrznego zmyslu jako nalezace do przyszlosci. Opis przypadku: Mojemu
ojcu snila sie dolina w stanie Wyoming, gdzie wsród traw pasly sie owce. Stopniowo cywilizacja
rozwijala sie i oto w tej samej dolinie zaczeto klasc tory kolejowe. Jeszcze jeden rzut oka w
przyszlosc i ojciec zobaczyl, jak po jednej stronie torów wyroslo miasto. Z drugiej strony
otworzono kopalnie wegla. Za miastem stanela wieza szybu. Ostatni krok w przyszlosc znowu
pokazal mojemu ojcu te sama doline. Wszystko zniknelo z wyjatkiem samotnej linii kolejowej i
fundamentów po zniszczonych juz budynkach. Ten sen, który pojawil sie jednej nocy, objal
wydarzenia, jakie nastepowaly w ciagu pietnastu lat. Pózniej ojciec poznal te doline i zobaczyl
nowa linie kolejowa, która przez nia przebiegala. Niebawem powstalo miasto Spring Valley.
Otworzono kopalnie wegla. Za miastem zrobiono odwierty naftowe. Wkrótce szyby sie zatkaly.
Okazalo sie takze, ze z powodu wycieku gazu praca w kopalni jest zbyt niebezpieczna. Union
Pacific, wlasciciel wszystkich inwestycji, kazal usunac wszelkie konstrukcje i budowle,
pozostawiajac doline w stanie, jaki mój ojciec widzial w koncowej fazie snu. (Osobiscie
widzialem te doline we wszystkich wspomnianych wyzej okresach). Komentarz: W czasie kiedy
ojciec mial ów sen, nie odkryto jeszcze pokladów wegla w Spring Valley. Dopiero po
zbudowaniu linii kolejowej przeprowadzono poszukiwania i otworzono kopalnie. Z cala wiec
pewnoscia mozna stwierdzic, ze ów sen nie pochodzil z czytania cudzych mysli. Byl to
bezposredni, klarowny i szczególowy przeglad wydarzen, o których zaden zyjacy wówczas
czlowiek nie mógl miec pojecia. Wobec tego zmuszeni jestesmy przyjac nastepujace wnioski: (1)
Jakas inteligentna istota lub tez pewnego rodzaju swiadomosc byla zdolna z góry przewidziec
przyszlosc doliny, a zatem wykazala moc intelektualna o wiele wyzsza niz ta, która posluguja sie
swiadome i podswiadome Ja. (To nasuwa mysl o Wyzszym Ja z systemu Huny). Równie dobrze
mozemy przyjac, ze: (2) podswiadomosc obdarzona jest mozliwoscia widzenia przyszlosci, ale
byloby to rozumowanie falszywe. wziawszy pod uwage fakt, iz hipnotyczna sugestia w zaden
sposób nie wyzwala w nizszym Ja tej umiejetnosci. Przypadek 18 Widzenie przyszlosci w
krysztalowej kuli Uwagi wstepne: Wpatrywanie sie w krysztal wprowadza czlowieka w stan
spokoju i odprezenia. Nizsze Ja moze wówczas zyskac dla siebie warunki podobne do tych, jakie
ma w czasie snu, z ta tylko róznica, ze srednie Ja moze obserwowac obrazy pojawiajace sie w
krysztale i przypominajace senne widziadla. Opis przypadku: (A) Wspomnialem juz wczesniej o
kobiecie mieszkajacej w Lovelock w stanie Newada, która posiadala sztuke „wrózenia ze
szklanej kuli”, jak nazywano to w starozytnosci. Nie tylko potrafila odnajdywac na odleglosc
moich przyjaciól i patrzec, co robia, ale tez umiala ustnie zadac wizji przyszlych wydarzen i
bardzo czesto otrzymywala je w swoim krysztale. Dwa wspólne posiedzenia poswiecilismy
próbom zajrzenia w przyszlosc, zeby poznac, co jest mi przeznaczone. W owym czasie
podrózowalem od miasta do miasta, robiac wiele zdjec, i zamierzalem tez odwiedzic miejsca, w
których nigdy nie bylem. W koncu nie zdecydowalem sie, do jakich okolic mam pojechac.
Podczas tych posiedzen kobieta zobaczyla ze wszystkimi szczególami dwa okresy z mojego
przyszlego zycia, z których kazdy obejmowal okolo tygodnia. Patrzac w krysztal, zobaczyla
obraz, który wlasnie ksztaltowal sie, nabierajac koloru i ruchu. Opisywala mi zmieniajace sie
kolejne sceny. Na poczatku bylo widac male miasteczko o czystych ulicach, polozone po obu
stronach linii kolejowej. Byla tam stacja, a ja wlasnie wysiadalem z pociagu, z bagazem i
aparatem fotograficznym. Obraz zmienial sie. Zobaczyla, jak wchodze do nowoczesnego
murowanego hotelu. W nastepnej scenie stalem na werandzie hotelowej, rozmawiajac z ruda,
mloda kobieta ubrana na bialo i trzymajaca na reku rudowlose dziecko. Kolejny obraz
przedstawial Indian obozujacych nie opodal hotelu, którzy mieli akurat cos w rodzaju wiecu. Ja
wlasnie fotografowalem obóz. Wizja sprawdzila sie co do joty w przeciagu zaledwie miesiaca.
Wsiadlem do pociagu jadacego w kierunku Mason wstanie Newada. Gdy przybylem na miejsce,
poznalem miasto i hotel, które opisala kobieta. Podczas mego pobytu spotkalem rudowlosa
kobiete w bialym ubraniu. Zrobilem zdjecie jej i jej rudemu dziecku. Dwa dni po moim
przyjezdzie zaczeli naplywac do miasta Indianie na coroczny zjazd plemion z okregu Carson
Sink. Rozlozyli obozowisko blisko hotelu, a ja zrobilem im wiele zdjec. (B) Kolejnym miastem,
które odwiedzilem po Mason, bylo Yerrington w stanie Newada. Wygladalo identycznie, jak w
krysztalowej kuli. Wysiadlem na stacji. Przebylem jeszcze kilka mil w poszukiwaniu miasteczka,
które mi opisano, polozonego przy starej glównej ulicy i nie majacego ulic bocznych. Szukalem
domu hotelowego z szyldem „Globe Rooming House” z namalowanym na dole wizerunkiem
globu. Niebawem go zobaczylem. Wiedzialem, ze jest to miejsce, w którym mam sie zatrzymac.
Wysiadlem wiec i zadzwonilem do drzwi. Czekalem niecierpliwie, czy zjawi sie kobieta
„ciemnowlosa, z lekkim zezem”. Pojawila sie i pózniej bardzo sie zaprzyjaznilismy. Pomogla mi
znalezc prace i pozyczyla kilka cennych ksiazek dotyczacych okultyzmu. Komentarz: Przewaga
wpatrywania sie w krysztal nad zwyklymi snami jest oczywista. W pierwszym przypadku
czlowiek sam decyduje, co chcialby widziec, natomiast w drugim bierze ze snów tylko to, co
potrafi przechwycic, a wiec jest to swego rodzaju hazard. Ciekawym, godnym uwagi
zagadnieniem jest dzialanie mechanizmu dajacego wizje w krysztalach. Podczas gdy na
niektórych seansach nie nadchodzily zadne wizje przyszlosci w odpowiedzi na postawione
zadania, to innym razem pojawialy sie same, bez polecen. Zyczenia wypowiadano glosno, nie
znajac konkretnego adresata, dziwne wiec, ze w ogóle naplywaly jakies odpowiedzi. Ogladanie
przyszlych zdarzen jest tak samo sprzeczne z naukowym pojmowaniem swiata jak chodzenie po
ogniu czy cudowne uzdrowienia. Nauka nie ma do zaoferowania zadnego wyjasnienia tych
zjawisk i w tym wzgledzie stoi w martwym punkcie. Ale kahuni wskazuja droge tym, którzy
maja otwarty umysl i gotowi sa badac wszystkie zgromadzone do tej pory materialy dowodowe.
Przypadek 19 Informacje o przyszlosci pochodzace od duchów osób zmarlych Uwagi
wstepne: Zgodnie z nauka kahunów, wszelkie kontakty z duchami zmarlych - jak równiez z
Wyzszym Ja - nawiazuje nizsze Ja. Dotyczy to w szczególnosci duchów w ich stanie
niewidzialnym, kiedy to ich obecnosc mozna wyczuc lub ujrzec za pomoca zdolnosci zwanej
„parapsychiczna”, która jest, ni mniej, ni wiecej, tylko umiejetnoscia calkowitego otwarcia sie na
dochodzace wrazenia. Trzeba tylko pozwolic nizszemu Ja na swobodna obserwacje i
przekazywanie informacji zaczerpnietych ze zwyklych snów. Trzeba mu umozliwic wglad w
przeszlosc, czas terazniejszy i w przyszlosc. Uzasadnione jest przypuszczenie, ze kiedy po
smierci stajemy sie duchami, obdarzeni jestesmy tylko tymi mozliwosciami intelektualnymi,
jakie mielismy za zycia. Sam fakt smierci nie zamienia obu naszych nizszych Ja w
Nadswiadomosc zdolna do ogladania przyszlosci. Mamy jednak wciaz te sama mozliwosc
kontaktowania sie z Wyzszym Ja i zwracania sie do niego z prosba o wizje przyszlosci. Jesli
zdolamy dac znac o swojej obecnosci nizszemu Ja jakiejs zyjacej osoby, bedziemy wówczas
mogli za jej posrednictwem przekazywac informacje, które uzyskalismy po tamtej stronie zycia i
smierci. Istnieje równiez inny, mniej rozpowszechniony sposób na to, by umozliwic duchowi
osoby zmarlej wejscie do naszego ciala i przemówienie naszymi ustami. Metode te, bardzo
zreszta ceniona przez spirytystów, stosuja zazwyczaj media. Roczniki „Badan Parapsychicznych”
poswiecaja jej wiele miejsca, a Kosciól i tradycyjna nauka potepiaja ja i ostro krytykuja. W
transie duchy mówiace ustami mediów potrafia czasem, jakby przez przypadek, prawidlowo
przepowiedziec przyszlosc. Nie umieja tego jednak czynic na zawolanie, co zdaje sie dowodzic,
iz to Wyzsze Ja daje takie informacje, zarówno duchom zmarlych, jak tez nizszym Ja ludzi
zywych. Raporty z „Badan Parapsychicznych” pelne sa przypadków prawidlowego
przepowiadania przyszlych zdarzen, a takze przypadków, w których próby odczytania
przyszlosci konczyly sie fiaskiem. Niepowodzenia notowano jednak na tyle czesto, iz na
spirytyzm zaczeto patrzec krytycznie. Na seansach spirytystycznych, czy przy innych tego typu
posiedzeniach (np. kiedy uzywa sie deski z wypisanymi na niej symbolami czy literami), nizsze
Ja zmarlego, które zostalo kiedys odciete od swego sredniego Ja, na przyklad wskutek
smiertelnego wypadku, uwielbia kontaktowac sie z zywymi. Pozbawione mozliwosci
rozumowania indukcyjnego, stara sie odpowiedziec na kazde zadane pytanie, najczesciej
odgadujac (lub tez czytajac w myslach), co siedzacy przy stole chcieliby uslyszec. W ten sposób
powstaje niezliczona ilosc klamstw i bezsensownych odpowiedzi, a na spirytyzm patrzy sie
niechetnie i kpiaco. Kiedy nauczymy sie rozrózniac owe bladzace duchy, odwiedzajace seanse
spirytystyczne, od zwyklych duchów, które maja zarówno nizsze, jak i srednie Ja, nie bedziemy
tak czesto oszukiwani. Opis przypadku: (A) Gdy bylem malym chlopcem, pewnego ranka matka
powiedziala do rodziny, ze obudzila sie w nocy i zobaczyla swa siostre May zamieszkala w San
Francisco. (My mieszkalismy wówczas w Wyoming). Pojawila sie ona w mglistej postaci i
oswiadczyla, ze umarla, a jej zyczeniem jest, aby matka wziela do siebie na wychowanie jej
dwoje dzieci. Nastepnego dnia nadszedl do nas telegram zawiadamiajacy o naglej smierci May.
Nasza rodzina przygarnela jej dzieci, spelniajac tym samym prosbe ducha ich matki. (B) Duch
przemawiajacy ustami znanego medium z Australii, pani Foster Turner, na seansie odbywajacym
sie w lutym 1914 roku w towarzystwie sir Conan Doyle'a, podal nastepujaca przepowiednie
(która pózniej okazala sie prawd: Chociaz obecnie nie wspomina sie ani slowem o bliskim
nadejsciu wielkiej wojny europejskiej, chce was ostrzec, ze zanim nasz rok 1914 dobiegnie
konca, Europa bedzie unurzana we krwi. Wielka Brytania, nasz ukochany kraj, zostanie
wciagnieta w najstraszliwsza z wojen, jakie ogladal swiat. Niemcy beda owym wielkim
przeciwnikiem. To one pociagna za soba inne narody. Austria zachwieje sie i runie. Upadna
królowie i królestwa. Miliony drogocennych istnien ludzkich zostana unicestwione. Lecz w
koncu Wielka Brytania zatriumfuje i odniesie zwyciestwo. Seans ten odbywal sie w sali
wykladowej, a swiadkiem przepowiedni bylo dwa tysiace sluchaczy. Komentarz: Wiedzac, ze
przyszlosc mozna przewidywac, nie musimy specjalnie wysilac naszej wyobrazni, zeby
zrozumiec istniejace u kahunów pojecie Wyzszego Ja, obdarzonego zdolnosciami
intelektualnymi, które pozwalaja mu przewidywac to, co nastapi. O wiele trudniej jednak
wyobrazic sobie dzialania owej mocy, kiedy przechodzi ona od ogólnych przepowiedni (jakich i
my moglibysmy udzielic, odgadujac rezultaty obecnych wydarzen i relacji) do szczególowych
informacji o przyszlosci. Jezeli Wyzsze Ja poslugiwaloby sie tylko takim typem rozumowania, z
jakiego korzysta nasze srednie Ja, to mogloby tylko zgadywac i przypuszczac, a wiec oferowac
znikoma ilosc szczególów. A skoro mówimy o otrzymywaniu wizji bogatych w szczególy i
konkrety, musimy uznac, ze albo dziala tutaj jakas umyslowosc dysponujaca niezwykle wysokim
poziomem intelektu, albo tez - w co wierzyli kahuni - przyszle wydarzenia, stosunki i
okolicznosci sa juz pewna rzeczywistoscia, uksztaltowana i istniejaca, chociaz utworzona z
niewidzialnej substancji ciala widmowego (aka lub mea) podobnej do materii komponujacej
ksztalty myslowe. Jezeli jest tak, ze wszystkie Wyzsze Ja, dzialajace wspólnie lub tez samotnie
poza nasza zdolnoscia pojmowania, biora z ludzkiego swiata srednich i nizszych Ja nasze
pragnienia, mysli i uczynki i - po ich usrednieniu, uprzecietnieniu - tworza wzorzec przyszlosci,
to taki wzorzec widniej e na planie swiadomosci Wyzszego Ja, a wszystkie j ego szczególy sa
skrystalizowane i ustalone tak dalece, jak sam plan w ogólnosci. Ten stan rzeczy uswiadamia
nam, ze Wyzsze Ja ma moznosc rozumowania na tyle wyzsza niz nasza, ze nie potrafimy jej
sobie wyobrazic, nie mówiac juz o zrozumieniu mechanizmu jej dzialania. Tak malo mozemy
wiedziec, a tak czesto musimy przypuszczac i mniemac. Ale gdy chcemy uczynic praktyczny
uzytek z naszej pólwiedzy, z pewnoscia musimy zrozumiec jedno: w jaki sposób postepowac, by
uzyskac pomoc Wyzszego Ja w kierowaniu naszej przyszlosci ku zdrowiu, sukcesom,
pomyslnemu zyciu i zadowalajacej pracy. Kahuni twierdzili, ze wielkie wydarzenia na swiecie
zostaly juz ustalone i mozna je przewidziec setki, a nawet tysiace lat wczesniej. Natomiast
przyszlosc jednostek - ze wzgledu na krótki okres ludzkiego zywota - mozna ujrzec zaledwie
kilka miesiecy lub lat wczesniej. Kahuni czesto demonstrowali swoje umiejetnosci widzenia
przyszlych zdarzen z zycia poszczególnych ludzi oraz mozliwosc uzyskania pomocy Wyzszego
Ja, by zmienic owa przyszlosc na lepsza i bardziej korzystna. Mozemy stad wnioskowac, ze
przyszlosc swiata i poszczególnych narodów takze mozna zobaczyc i zmienic dzieki
zjednoczonemu, solidarnemu wysilkowi ludzkosci, gdy tylko bedziemy tego dostatecznie
swiadomi. Dzisiaj, kiedy nad swiatem wisi grozba uzycia bomby atomowej, bylibysmy przeciez
zdolni do podjecia takiego zgodnego, jednomyslnego dzialania. Jesliby ludzkoscia nie kierowaly
chciwosc i zadza wladzy, moglibysmy zmienic to, co dla kazdego z nas jawi sie jako nieuchronna
i nieodwolalna kleska. Niestety, wiekszoscia spoleczenstw miotaja raczej zachlannosc i
zwierzece instynkty nizszego Ja, obarczonego kompleksami, niezrozumiala nienawiscia i
strachem, anizeli bezemocjonalna logika sredniego Ja. Tylko nieliczni sluchaja podpowiedzi
Wyzszego Ja, rzadzacego sie prawem milosci i sluzby bliznim. Mozna by rzec, ze swiatem
wladaja nasze swiadome srednie Ja. Ale, niestety, w rzeczywistosci jest zupelnie inaczej. Nizsze
Ja opanowalo swiadomosc poszczególnych ludzi, a jest ono zwierzece, dzikie, nieopanowane i
bezmyslne. Nam, ludziom, dano jako swiadomym duchom wolna wole, ale dopóki wspólne
doswiadczenie swiata nie nauczy nas tego, co musimy wiedziec, bedziemy uzywac owego
cennego daru wolnej woli w sposób wielce niebezpieczny i niewlasciwy, zarówno jako jednostki,
jak i cale narody. Kahuni uczyli, ze istnieje idealny stan szczesliwosci, do którego kazdy z nas
powinien dazyc. Jest to stan, w którym prosi sie Wyzsze Ja o pomoc i opieke, otrzymuje sie ja i
dziala przy wsparciu owego przyjaznego ducha. Jedyna zasada, jakiej musimy w zyciu
przestrzegac, jest dbalosc o to, by nie skrzywdzic i nie zranic blizniego. Dla ludzi bardziej
zaangazowanych, madrych i wrazliwych zasada ta obejmowala takze sluzbe milosci. Milosc
bowiem jednoczy ludzi i umozliwia im tworzenie wielkich dziel, ku wspólnemu dobru i korzysci.
Nienawisc i strach lacza ich tylko do wojen i destrukcji. Kiedy kahuni przezywali na wyspach
Polinezji okres swego rozkwitu, nauczali ludzi milosci blizniego. Tych, którzy krzywdzili innych,
uznawano za godnych smierci i czesto ich karano, stosujac modlitwe smierci. W ten sposób
Polinezja stala sie miejscem, gdzie zyli najbardziej serdeczni, przyjacielscy i lagodni ludzie.
Dawni badacze owych kultur byli zachwyceni takim zjawiskiem i we wszystkich swoich pismach
dawali temu wyraz. W dziejach ludzkosci objetych przekazami historycznymi nie bylo postawy
blizszej idealom Zlotego Wieku.

Rozdzial XI Uzdrawianie natychmiastowe za


posrednictwem Wyzszego Ja. Rózne metody
dzialania
Przy chrzescijanskiej kapliczce w Lourdes lekarze badali tych, którzy przychodzili tam z nadzieja
na uzdrowienie. Przez 50 z góra lat zapisywano przypadki tamtejszych uzdrowien. W owych
raportach szczególowo notowano rodzaje schorzen, podawano czas trwania zabiegu i stan
pacjenta po wyzdrowieniu. Istnieja dwa rodzaje cudownych uzdrowien. Pierwszy z nich
przebiega tak szybko, ze mozna go nazwac natychmiastowym. W ciagu kilku sekund lub -
czesciej kilku minut dotkniete choroba badz znieksztalcone czesci ciala staja sie znowu zdrowe.
Drugi rodzaj uzdrowienia jest podobny, z tym ze proces zastepowania uszkodzonych tkanek
nowymi moze trwac kilka dni. Zdaje sie, iz polega to na gwaltownym przyspieszeniu okresu
zwyklego leczenia. Ci, którzy przychodza, aby modlic sie raczej za innych niz za siebie samych,
sa bardziej podatni na wyleczenie niz ci, którzy mysla tylko o sobie. Prawie wszystkie popularne
choroby przytrafiajace sie ludziom zostaly w ten sposób uleczone. Zniknely przypadki raka,
wyprostowaly sie znieksztalcone konczyny, powrócil wzrok i sluch - lista dobrodziejstw jest
dluga. Przypadek 20 Kahuna natychmiast uzdrawia zlamano noge Uwagi wstepne: Religia
tlumaczy cuda, twierdzac, iz natychmiastowego uzdrowienia dokonuje Bóg, jakis swiety czy tez
inny ponadludzki Byt. Jednakze w wypadku takich cudownych zjawisk jak chodzenie po ogniu
czy widzenie i zmienianie przyszlosci tylko kahuni zaoferowali szczególowe wyjasnienia ich
mechanizmu. Nasza jedyna nadzieja, by poznac sposób sklaniania Istot Wyzszych do czynienia
cudów w naszym codziennym zyciu i w dowolnym miejscu, tkwi w dokladnym studiowaniu i
doglebnym zrozumieniu wierzen i praktyk kahunów. Mozna by oczywiscie uzyc argumentu, ze
modlacy sie chrzescijanie czy znachorzy czasami tez doznaja cudownych uzdrowien ciala i
„portfela”. Jest to na pewno pocieszajaca prawda. Jednakze nigdy nie maja oni pewnosci, czy
otrzymaja to, o co prosza. Jeden sukces przypada na milion niepowodzen. Chociaz i kahuni nie
zawsze, kiedy prosili, otrzymywali pomoc Wyzszego Ja, to przecietna liczba pozytywnych
wyników byla u nich bez porównania wyzsza. Doktor Brigham mial szczescie obserwowac kilka
przypadków natychmiastowych uzdrowien dokonanych przez kahunów. Mnie zas szczególnie
utkwil w pamieci jeden z nich. Opis przypadku: Mialem kiedys bliskiego i godnego zaufania
przyjaciela, J.A.K Combsa z Honolulu, z którym wspólnie studiowalismy wiedze kahunów i
który ofiarowal mi bezcenna pomoc w tym wzgledzie. Babka jego zony byla jedna z najbardziej
szanowanych i poteznych kahunek na wyspach. Kochala Combsa i wiele mu opowiadala o swojej
tajemnej wiedzy, o swej mocy i magicznych praktykach. Kiedys Combs bral udzial w przyjeciu
na plazy, blisko jej willi. Przybylo wielu gosci. W pewnej chwili do skraju plazy podjechal jakis
samochód i wysiadlo z niego kilku Hawajezyków. Wsród przyjezdnych byl lekko pijany
mezczyzna. Przy wysiadaniu nie trafil noga na stopien auta i upadl na piasek. Slychac bylo
charakterystyczny chrzest lamanych kosci. Pobiezne badanie wykazalo skomplikowane zlamanie
lewej nogi tuz nad kostka. Konce zlamanych kosci w widoczny sposób naprezaly skóre. Combs,
któremu nieobcy byl trzask lamanej kosci i sam doswiadczyl kiedys takiej kontuzji, zdawal sobie
sprawe z powagi obrazenia. Zaproponowal, zeby natychmiast zawiezc mezczyzne do Honolulu
na zabieg. Wówczas na scenie pojawila sie stara kahunka i przejela sprawy w swoje rece.
Ukleknawszy obok poszkodowanego, wyprostowala mu noge i stope, naciskajac miejsce, gdzie
kosci wypychaly skóre. Zaczela cicho nucic modlitwe o uzdrowienie. Po chwili zamilkla. Zebrani
wokól ludzie sledzili z uwaga kazdy jej ruch i czekali, co bedzie dalej. Poczatkowo nic sie nie
dzialo. W pewnej chwili kahunka gwaltownie przesunela rece tuz nad noga pacjenta, odjela je i
spokojnie rzekla po hawajsku: „Leczenie zakonczone. Wstan. Mozesz chodzic”. Mezczyzna,
teraz zupelnie trzezwy, podniósl sie zdziwiony na nogi, zrobil krok, potem drugi. Wyleczenie
bylo zupelne i doskonale. Na nodze nie bylo ani sladu zlamania. Komentarz: Kahuni, wyjasniajac
zjawisko natychmiastowego uzdrowienia, wymieniaja czynniki biorace w nim udzial: (1) Wyzsze
Ja obdarzone najdoskonalsza forma umyslowosci i mozliwoscia dzialania w sposób dla nas
niepojety; (2) sila zyciowa, czyli mana, o wysokim napieciu, charakteryzujaca wszystkie Wyzsze
Ja i uzywana przez nie do wszelkich cudownych dzialan; (3) miesnie, kosci i krew (mówiac
fachowo: wszystkie tkanki ciala) uszkodzonego organu oraz aka, czyli widmowe cialo pacjenta, a
szczególnie ta jego czesc, która jest duplikatem na przyklad zlamanego odcinka nogi. Wedlug
kahunów widmowe cialo nizszego Ja stanowi jakby odlew wszystkich komórek ciala fizycznego,
a takze jego ogólnego ksztaltu. Chcac uleczyc zlamana kosc. Wyzsze Ja rozpuszcza ja i sasiednie
tkanki w .ektoplazme, zazwyczaj, ale nie zawsze, niewidoczna substancje. Poniewaz widmowy
odlew utworzony jest z niewidzialnej (eterycznej?) materii, nie moze byc on zlamany ani
uszkodzony. Tak wiec, majac „pod reka” obraz normalnej zdrowej nogi, mozna dopasowac do
niego ektoplazmatyczny material rozpuszczonych czesci ciala i tym samym odtworzyc ich
pierwotne ksztalty, czyli dokonac ich natychmiastowego uzdrowienia. To wyjasnienie ma
jednakowe zastosowanie do wszystkich rodzajów uzdrowien, równiez takich, gdzie mamy do
czynienia ze skomplikowanymi znieksztalceniami, obrazeniami i chorobami. Jesli jest to rak,
zmienia sie zaatakowany organ w ektoplazmatyczna substancje, po czym tworzy sie z niej
zdrowe tkanki, wypelniwszy wlasciwy odlew odpowiedniej czesci ciala. Powstala tkanka niczym
nie bedzie sie róznila od tej, która istniala przed rozwinieciem sie nowotworu. Chociaz w
ogólnych zarysach tlumaczenie kahunów jest proste i jasne, nalezy miec na wzgledzie, ze sa
pewne warunki, które musza byc spelnione, zanim dokona sie uzdrowienia. Otóz przy leczeniu
metoda kahunów nie moze byc absolutnie miejsca na zadne kompleksy, watpliwosci, poczucie
grzechu i winy. Jezeli istnieja, trzeba je natychmiast wyjasnic i oddalic. Niezbednym warunkiem
uwolnienia sie od wszelkich dreczacych kompleksów jest to, co nazywamy „wiara”.
KOMPLEKSY lub manie jeden z kahunów okreslil jako „rzecz zzerajaca nas od srodka”.
Kompleksy i rozmaite przekonania rodza sie w nizszym Ja. Moze sa to przekonania sluszne,
moze nie. Ale kiedy juz raz zagniezdza sie w pamieci nizszego Ja, trudno je odszukac, a jeszcze
trudniej usunac. Na szczescie nowoczesna psychologia przebadala juz ludzka podswiadomosc.
Wiadomo, ze istnieja kompleksy, nie trzeba wiec dlugo dowodzic slusznosci teorii kahunów,
którzy byli przekonani o tym, ze ludzie nekani sa przesladowani róznego rodzaj u obawami.
Jednej wszakze rzeczy nie zdolala pojac do tej pory wspólczesna psychologia, a co kahuni
wiedzieli od dawna, a mianowicie, ze wszelkie wysilki zmierzajace do usuniecia kompleksów
bylyby daleko skuteczniejsze, gdyby logiczne odwolanie sie do swiadomosci pacjenta polaczyc z
lagodna sugestia i towarzyszaca jej fizyczna stymulacja. Nizsze Ja tak przywyklo do tego, iz
srednie Ja zajmuje sie sprawami wyobrazni, ze samo nie zwraca najmniejszej uwagi na cos, co
przypomina fantazjowanie. Na podswiadomosci wywoluja wrazenie tylko rzeczy REALNE I
NAMACALNE. Na przyklad woda uzywana w obrzedach religijnych do „zmycia wszystkich
grzechów” jest czyms dotykalnym, dlatego tez wywiera na nizszym Ja wrazenie. Kahuni uzywali
wody do ceremonialnego obmywania pacjenta, wyglaszajac równoczesnie sugestie, ze wszystkie
jego grzechy sa zmywane. Stosowali tez wiele innych fizycznych bodzców - prawdopodobnie
przez dziesiec tysiecy lat. Trudno jest udowodnic, ze w wyzej opisanym przypadku zlamana kosc
rozpuszczono w niewidzialna substancje eteryczna lub w ektoplazme, a potem znów utwardzono
w nie uszkodzonym odlewie tej kosci, zrobionym z widmowej substancji. Trudno, powtarzam, o
taki dowód, jako ze obserwator nie widzi niczego poza ostatecznym wynikiem. Dlatego tez
nalezy zwrócic baczniejsza uwage na odkrycia spirytystów i wyniki badan parapsychicznych.
Odnajdujemy tam zapiski o tym, ze obserwowano, jak widzialne i dotykalne tkanki ciala
roztapiaja sie w nicosci, a potem znów sie pojawiaja. Procesy te nazwano „dematerializacja” i
„materializacja”. Nie bedziemy tutaj poswiecac wiele miejsca weryfikacji takich odkryc.
Doswiadczeni naukowcy sprawdzili juz tak wiele przypadków, ze nie sposób dluzej zaprzeczac
istnieniu zjawisk, o których wspomnielismy w zwiazku z omawianiem tajemnej wiedzy
kahunów. Przypadek 21 Aporty (przeniesienia)] Uwagi wstepne: W zwiazku z tym, ze nauka
nie potrafi wyjasnic fenomenów spirytystycznych, szkoly i prasa zwykly calkowicie je
przemilczac. Dlatego tez przecietny czlowiek wie bardzo malo lub zgola nic o takich zjawiskach.
Wezmy za przyklad aporty. Wiele tomów i szczególowych doniesien poswiecono przypadkom, w
których obiekty pojawily sie i znikaly wbrew wszystkim przyjetym prawom fizyki. Na
uniwersytecie w Stanford znajduje sie kilka skrzyn wypelnionych aportowanymi przedmiotami,
utworzonymi jakby z niczego przez duchy uczestniczace w seansach znanego medium od spraw
aportów, Baileya. I jak dotad owe fantastyczne zjawiska trzyma sie w tajemnicy przed ludzmi.
Aport to cos, co zostaje rozpuszczone w niewidzialna forme na jednym miejscu, po czym jest
przeniesione w inne, wyznaczone miejsce i tam twardnieje do pierwotnego stanu. Z tym
procesem czesto laczy sie dzialanie duchów osób zmarlych. Wysuwa sie nieraz obiekcje, ze duch
zmarlego czlowieka nie móglby robic rzeczy, których nie potrafil czlowiek zyjacy. Zarzut ten jest
wystarczajaco logiczny, by narobic zamieszania w obecnych teoriach parapsychologicznych,
opartych na chwiejnych podstawach, lecz nie w teoriach kahunów. Kahuni mocno wierzyli w to,
ze duchy zmarlych, tak samo jak duchy mieszkajace w zywym ciele, czasami nawiazuja kontakt
z Wyzszym Ja i sklaniaja je do uzycia sily zyciowej o wysokim napieciu, by dematerializowac, a
potem znów materializowac substancje zawarte w widmowym odlewie aportowanego
przedmiotu. Kahuni byli przekonani, ze wszystkie rzeczy maja swoje widmowe ciala. Wiadomo,
ze kiedy napiecie pradu elektrycznego w urzadzeniach rozbijajacych atomy jest wystarczajaco
wysokie, wówczas to rozmaite elementy podlegaja transmutacji, w wyniku czego powstaja
zupelnie inne substancje. A zatem mozemy zasadnie przypuszczac, ze kiedy wzrasta napiecie
many, czyli elektrowitalnej sily czlowieka, wtedy zostaje ona uzyta do zmieniania form
widzialnych w niewidzialne i na odwrót. Dokonywanie takich zmian wymaga - jak twierdzi
nauka - wytworzenia bardzo wysokiej lub bardzo niskiej temperatury. Poniewaz zas Wyzsze Ja
kahunów potrafi sterowac zmianami temperatury przy chodzeniu po ogniu, nie sprawilaby mu tez
najmniejszej trudnosci kontrola nad aportowaniem przedmiotów. W roli aportów czesto
wystepowaly zywe istoty, od malenkich owadów, ptaków, ryb, dzikich bestii poczawszy, a na
ludziach konczac. Przenoszono takze przedmioty gorace. Po przybyciu na nowe miejsce mialy
one taka sama temperature jak przedtem. Opis przypadków: (A) Ernesto Bozzano, jeden z
najslynniejszych badaczy w dziedzinie parapsychologii, zanotowal przypadek aportu, który
doskonale zilustruje omawiane przez nas zagadnienia. „W marcu 1904 roku, w mieszkaniu
Cavaliere'a Perettiego odbyl sie seans spirytystyczny. Czlowiek wystepujacy w roli medium byl
bliskim znajomym wszystkich uczestników posiedzenia. Obdarzony byl szczególna wrazliwoscia
i zdolnosciami mediumistycznymi, mógl otrzymywac aporty na zawolanie. Poprosilem wówczas
ducha, z którym nawiazal kontakt, by przyniósl maly blok pirytu lezacy na moim biurku o dwa
kilometry stad. Duch odpowiedzial przez usta wprowadzonego w trans medium, iz jego sila jest
prawie na wyczerpaniu, lecz mimo to spróbuje. W chwile pózniej medium ogarnely
charakterystyczne, spazmatyczne drgawki, co oznaczalo, iz aport przyniesiono. Nie slyszelismy
jednak zadnego odglosu przedmiotu upadajacego na stól lub na podloge. Poprosilismy ducha o
wyjasnienie. Poinformowal nas, ze chociaz udalo mu sie rozdrobnic kawalek zadanego
przedmiotu i przyniesc go do pokoju, nie mial juz sily, by go z powrotem scalic. Dodal:
»Zapalcie swiatlo«. Tak tez zrobilismy. Ku naszemu zdziwieniu ujrzelismy, ze stól, ubrania i
wlosy zebranych, a takze meble w pokoju i dywan pokrywala cieniusienka warstewka ledwo
widocznego, blyszczacego pirytu. Po powrocie do domu odnalazlem na biurku blok pirytu.
Brakowalo sporego kawalka, prawie jednej trzeciej calosci”. (B) Medium, pani Guppy, kobieta
bogata i znana w dawnych kregach spirytystów, zorganizowala we Wloszech seans dla poety
Henry'ego W. Longfellowa. Podczas owego seansu zostal przyniesiony jako aport kawal lodu o
powierzchni 0,3 m2. Upadl z hukiem na stól. Na innym posiedzeniu, chociaz slynny poeta caly
czas trzymal medium za obie rece, zostalo przeniesionych kilka pomarancz. Kiedy indziej znowu
duch przemówil ustami medium i zapytal, jakich przedmiotów zycza sobie zebrani. Dostarczyl
nastepujace rzeczy: banana, dwie pomarancze, po kisci bialych i ciemnych winogron, trzy
orzechy wloskie, garsc orzechów laskowych, szesc sliwek damaszek, plaster kandyzowanego
ananasa, cebule, brzoskwinie, kilka migdalów, trzy figi, dwa jablka, cztery wielkie grejpfruty,
ziemniak i jeszcze kilka owoców i warzyw. Na kolejnym seansie zjawil sie imbryk z goraca
herbata i skwierczaca patelnia ze smazona jajecznica. Nawet pania Guppy we wlasnej osobie
przeniesiono w formie aportu z jej domu do mieszkania przyjaciól. Odleglosc wynosila dwa
kilometry, a pani Guppy byla kobieta slusznej tuszy. (C) W 1926 roku, w British College of
Psychic Science, pani Barkel, medium, zobaczyla „cien” bukiecika fiolków w poblizu wiszacego
nad jej glowa okraglego klosza. Wieczorem, w tym samym pomieszczeniu odbyl sie seans z
medium aportujacym. Heinrichem Melzerem. Duzy peczek fiolków spadl z powietrza na stól. (D)
Pani d'Esperance byla jednym ze slynnych i dokladnie badanych mediów ubieglego stulecia. Na
jej seansach czesto pojawial sie duch o imieniu Jolanda. Przebywal przy pelnym swietle w
calkowicie zmaterializowanej postaci pieknej dziewczyny arabskiej, dokonywal aportów tak, by
zebrani mogli wszystko dokladnie zobaczyc. 28 czerwca 1890 roku Jolanda przyniosla rzadko
spotykana zlota lilie, majaca wiecej niz dwa metry dlugosci, liczac od korzenia az po
wierzcholek. Lilia miala jedenascie przepieknych kwiatów. Pod koniec seansu Jolanda próbowala
zdematerializowac rosline, by zabrac ja z powrotem, ale jej sily byly juz na wyczerpaniu i próba
spelzla na niczym. Duch oswiadczyl wówczas, ze roslina zostala wypozyczona i musi byc po
jakims czasie oddana wlascicielowi. 5 lipca o godzinie 9.30 zabrano kwiat z ciemnej pracowni i
umieszczono na srodku stolu, otoczonego zewszad przez uczestników seansu. Prawie
natychmiast lilia zniknela. Jakis duch, ale nie Jolanda, wyjasnil, iz podczas pierwszego seansu
roslina zostala w niewidzialnej postaci przeniesiona do pokoju na cala godzine wczesniej, zanim
sie zmaterializowala i stala widzialna. Komentarz: W wyzej opisanych przypadkach przewijaja
sie wzmianki o sile czy jakiejs zdolnosci podobnej do tej, o której uczyli kahuni. Duchy bez
watpienia mialy dostep do istot wyzszych, zdolnych do uzycia owej sily przy wykonywaniu
aportów. A poniewaz zyjacy ludzie nie umieja aportowac przedmiotów, nalezy wnioskowac, ze
duchy zmarlych musza otrzymywac pomoc od jakiejs doskonalej Istoty. Od czasu do czasu
widywano ciala widmowe aportowanych rzeczy, co prawda przejrzyste i zamglone, lecz majace
ksztalt aportu. W niektórych przypadkach widoczny byl oblok materii o bardzo rozrzedzonej
masie, co oznacza, ze aportowana substancje mozna niewyraznie zobaczyc w jej rozdrobnionym
czy rozproszonym stanie oraz ze mozna ja w duzym stopniu rozciagnac lub rozszerzyc. Rosliny,
owady, zwierzeta i ludzie, sluzacy jako aporty, nie doznaja w trakcie przenoszenia zadnych
uszkodzen, nawet jesli przybywaja z duzej odleglosci i przez zamkniete drzwi. Wykorzystanie
podobnych procesów do uleczenia zlamanej kosci jest w porównaniu z tym zjawiskiem dziecinna
blahostka. Chociaz kahuni nie potrafili dokladnie wyjasnic, w jaki sposób Wyzsze Ja stosuje sile
zyciowa wysokiego napiecia do sterowania temperatura czy do dematerializacji i ponownej
materializacji aportów, to byli mocno przekonani o dzialaniu owej sily i o tym, ze prawie zawsze
dostarczaja jej ludzie zywi. Byli tez pewni, ze widmowe ciala zawsze odgrywaja wazna role w
tym procesie. Ludzie, którzy sami wystepowali w roli aportów, mówia o swym krótkim okresie
utraty swiadomosci oraz o trwajacym przez jakis czas stanie naglego, bardzo znacznego
wyostrzenia zmyslów i zdolnosci intelektualnych. Podczas owych zmian nie dostrzegli u siebie
zadnych wrazen fizycznych. Ta okolicznosc potwierdza teorie Huny o istnieniu w naszych
widmowych cialach zestawu duplikatów wszystkich naszych organów i tkanek, które funkcjonuja
takze w okresie czasowego przebywania czlowieka poza cialem (jak w przypadkach aportów),
jak równiez po jego smierci, kiedy jestesmy poza cialem na stale.

Rozdzial XII Wskrzeszanie zmarlych - stale i


tymczasowe
Zmarlego mozna wskrzesic. Istnieja dwa rodzaje takich „wskrzeszen”. Pierwszy polega na
zupelnym powrocie zmarlego do zycia w swym fizycznym ciele. Drugi rodzaj to tymczasowa
materializacja ciala fizycznego przeznaczonego do uzytku odlaczonej od niego duszy lub ducha,
wlasnego lub obcego. Oba przypadki potwierdzaja slusznosc starozytnych wierzen kahunów. W
tradycji chrzescijanskiej czy w literaturze religijnej czesto mamy do czynienia z wskrzeszaniem
zmarlych. Kahuni potrafili w okreslonych warunkach dokonac takich czynów i umieli je w
wyczerpujacy sposób wyjasnic. Tymczasowe wskrzeszanie cial fizycznych dla uzytku duchów
osób zmarlych bylo w Polinezji bardzo rozpowszechnione i jako „materializacja” bylo dokladnie
studiowane i wielokrotnie sprawdzane przez badaczy parapsychologów. Przypadek 22 Kahuna
wskrzesza zmarlego w obecnosci doktora Brighama Uwagi wstepne: W goracym klimacie
hawajskim niewiele potrzeba czasu, by zwloki ulegly procesowi rozkladu. Czasami jednak
wystepuje u czlowieka stan glebokiego transu czy spiaczki, niezwykle przypominajacy smierc, i
wtedy istnieje powazne niebezpieczenstwo pomylkowego wziecia osoby w takim stanie za
zmarla i spalenia jej zywcem. . Kahuni twierdzili, ze proces rozkladu zaczyna sie nie wczesniej,
niz kiedy widmowe cialo nizszego Ja calkowicie opusci cialo fizyczne. Dwa nizsze duchy
czlowieka moga wyjsc z jego ciala w postaci swoich widmowych cial i moga podrózowac po
swiecie w dalekie strony, tak jak przy „podrózy astralnej”. Zawsze jednak laczaca nic (w teozofii:
„srebrny sznur”) z widmowej materii wiaze ze soba cialo fizyczne i nizsze cialo widmowe. Tylko
wtedy, gdy nic zostanie zerwana, rozpoczyna sie rozklad. Kiedy taka nic jest zniszczona, jedyna
instancja mogaca wskrzesic zaczynajace sie psuc tkanki i umozliwic zmarlemu powrót do zycia
jest Wyzsze Ja. Bywaja czesto sytuacje, kiedy smierci nie towarzysza rany ani obrazenia, na
przyklad przy utonieciu. Wówczas nic widmowa nie jest uszkodzona. Zmarly bedzie mógl
odzyskac zycie, o ile jego powrót do ciala bedzie duchom na reke. Widmowe cialo nizszego Ja,
co juz zostalo wyjasnione wczesniej, jest idealnym miejscem do przechowywania sily zyciowej.
Kiedy duchy opuszczaja cialo fizyczne, wieksza czesc sily zyciowej zabieraja ze soba w
widmowym ciele. Pozostawiona powloka cielesna, pozbawiona resztek swiadomosci i sil
witalnych, nie jest wiec zdolna do myslenia, dzialania i swiadomego istnienia. Badania
przeprowadzone na pacjentach cierpiacych na epilepsje wykazuja, ze po charakterystycznym
krzyku i upadku chorego na podloge, na urzadzeniu mierzacym fale elektryczne ciala i mózgu nie
ma sladów obecnosci i dzialania tych fal. Oznacza to, ze albo oba Ja pacjenta opuscily na jakis
czas jego cialo w swych widmowych „pojazdach”, albo tez nadal egzystuja w ciele, lecz zostaly
okradzione z resztek sily zyciowej przez jakiegos przesladujacego je ducha. Swiadomosc wraca
do pacjenta po czasie potrzebnym do regeneracji sily zyciowej. Opis przypadku: Doktor Brigham
podczas jednej ze swoich podrózy w poszukiwaniu rzadkich okazów hawajskich roslin, schronil
sie przed srogim sztormem w nadbrzeznej wiosce. We wzburzonym morzu utonal wówczas
miejscowy szesnastoletni chlopak. Wysilki zmierzajace do przywrócenia mu zycia zakonczyly
sie fiaskiem. Wezwano wtedy kahune mieszkajacego kawalek drogi stamtad. Stary kahuna
przybyl na miejsce i rozpoczal prace. Od wypadku minelo wtedy osiem godzin. Cialo chlopaka
bylo zimne, a kiedy doktor Brigham zbadal je na krótko przed przybyciem kahuny, zdawalo sie
juz sztywniec w rigor mortis (stezenie posmiertne). Kahuna usiadl obok ciala i rozpoczal zabieg.
Uzyl swej parapsychicznej mocy, aby dowiedziec sie, co stalo sie z dwoma duchami chlopca. W
tej czynnosci, jak pózniej wyjasnil, pomoglo mu kilka zaprzyjaznionych duchów. (Sznur ciala
widmowego nadal widocznie laczyl cialo chlopca z jego nizszym Ja, chociaz prawdopodobnie
naprezony byl do ostatnich granic). Kahuna stwierdzil, ze oba Ja chlopca wlócza sie bezradnie,
zaklopotane i nieszczesliwe. Sprowadzil je z powrotem w poblize ciala, przekonujac, zeby
pozostaly na miejscu. Namawial, by uzywajac wszystkich mozliwych sposobów, spróbowaly z
powrotem wejsc w cielesna powloke. Cialo stopniowo zaczynalo sie rozgrzewac. Kahuna polozyl
na nim rece i zasilil je wlasna energia. Uzyl takze sugestii slownej, aby spowodowac powrót
duchów do ciala, jak równiez fizycznego stymulatora w formie gladzenia i uciskania miesni, tak
jakby duchy mialy wrócic do ciala przez jeden z duzych palców u stopy i kahuna „wgniatal” je
wzdluz nogi az do tulowia. Kahuna wyglosil inwokacje do boga (Wyzszego Ja) z prosba o
pomoc. Po uplywie godziny oswiadczyl, ze duchy chlopca powoli wchodza do jego ciala. Cialo
bylo coraz cieplejsze. Serce zaczelo bic i chlopiec otworzyl oczy. Powrót do zycia byl tak szybki,
iz niebawem mlody hawajczyk poprosil o jedzenie. Doktor Brigham, do glebi poruszony
pokazem magii kahunów, zadal staremu wiele pytan. Dowiedzial sie nieduzo, poza tym ze bóg,
który wlasnie udzielil mu pomocy, byl jednym z Aumakua, rodzicielskich duchów wielce
godnych zaufania, które niegdys byly ludzmi zyjacymi na ziemi. Doktor przez kilka lat sledzil
losy chlopca. Nigdy nie dostrzezono u mlodzienca jakichkolwiek objawów, które swiadczylyby o
jego dawnym smiertelnym utonieciu. Komentarz: Pomoc duchów, które kiedys byly
mezczyznami lub kobietami i mieszkaly w ludzkich cialach, nie jest dla nas czyms nowym.
Roczniki „Spiritualism” i „Psychical Research” pelne sa opisów udanego uzdrowienia osób
zyjacych, dokonanego za wstawiennictwem duchów zmarlych. Owe duchy-uzdrowiciele, majace
na swym koncie wiele sukcesów, czesto mówia, ze mogly tego wszystkiego dokonac dzieki
modlitwom do duchów wyzszych lub do Boga pojmowanego tradycyjnie. Duchy, tak jak zywi,
nie maja mozliwosci nawiazywania bezposredniego kontaktu z poziomem swiadomosci stojacej
o jeden szczebel wyzej niz one same. Moga tylko snuc przypuszczenia i wyobrazac sobie Istoty
Wyzsze oraz rodzaj ich umyslowosci umozliwiajacej im stosowanie tajemnych sil do magicznego
uzdrawiania chorych. Wiele duchów podawalo wlasne opinie wyjasniajace mechanizm, jaki
dziala przy uzdrowieniach. Kazdy z nich mial swoje zdanie i nie bylo dwóch takich, które by sie
ze soba zgadzaly, chociaz wszystkie przypisywaly sobie scisla i prawdziwa wiedze w tym
wzgledzie. Zadziwiajaco przypominaly zachowanie zywych ludzi - kazdy rozwijal wlasna
koncepcje i odrzucal pozostale. Wobec tak ostrych sprzecznosci rysujacych sie w wypowiedziach
duchów osób zmarlych, postepujemy .rozwaznie, zwracajac sie ku starozytnym wyjasnieniom
kahunów, jako ze sa one sluszne w kazdym najdrobniejszym szczególe, o ile mozemy to
sprawdzic na podstawie naszej skapej wiedzy, a co najwazniejsze, teoria kahunów DZIALA,
stanowiac baze dla jej praktycznych zastosowan. Przypadek 23 Czasowe wskrzeszenie
zmarlego. Pelna materializacja Uwagi wstepne: W sprawozdaniach „Psychical Research” nie
bylo nic tak fascynujacego, niewiarygodnego, niewytlumaczalnego, tak zaciekle odrzucanego
(bezskutecznie) i tak waznego jak zjawisko pelnej materializacji, czyli czasowe wskrzeszenie
zmarlego. Przy wskrzeszaniu ludzi, chociaz proces ten odnosi sie do duchów osób, które dawno
juz zmarly, biora udzial te same skladniki, jakie konstytuuja czlowieka za zycia. Duchy
podswiadomosci i swiadomosci zmarlych ludzi przybywaja na seanse spirytystyczne i
dostarczaja czynnika swiadomosci. Nizsze i srednie Ja zyja obok siebie w swoich widmowych
cialach, tworzac w ten sposób odlew fizycznego ciala. swego pierwotnego ziemskiego
mieszkania. Natomiast Wyzsze Ja odczuwa brak takiej dawnej cielesnej powloki i jej naturalnego
ladunku sily zyciowej. Aby uzupelnic ten niedostatek, czerpie ono sile zyciowa i materie fizyczna
od kregu osób siedzacych na scenie. Fizyczna materia zostaje zamieniona w rozrzedzona
ektoplazmatyczna substancje, po czym materializowana jest na powrót w odlewie nizszego ciala
widmowego ducha. W ten sposób dochodzi do pelnej materializacji znowu zywej istoty, a wiec
oddychajacego, cieplego, zupelnie normalnego ciala fizycznego wraz z zamieszkujacymi je
dwoma duchami. Takie ciala wielokrotnie poddawano scislym badaniom medycznym. Niestety,
nie zachowuja one swoich wlasciwosci na stale. Po minucie, rzadko kiedy po godzinie, caly
ektoplazmatyczny material zostaje zwrócony zywym wlascicielom, a materialna forma ciala
znika. Mozna by przyjac, ze owe zmaterializowane cialo mogloby istniec na stale, jesli nie trzeba
byloby oddawac pozyczonej substancji fizycznej. W ten sposób mogloby sie dokonac drugie
nadejscie Chrystusa, gdyby którys z jego zwolenników opuscil swe cialo ziemskie i przeszedlszy
do swiata zmarlych, oddal je do uzytku wielkiego Nauczyciela. Wypelniloby ono wówczas
widmowy odlew ciala fizycznego Chrystusa i dzieki temu zmaterializowalaby sie Jego postac.
Kilka lat temu na jednej z wysp Pacyfiku doszlo do sporego zamieszania. Otóz grupa
Polinezyjczyków przeprowadzala nocami potajemne seanse spirytystyczne. Udawalo sie im
wskrzeszac w procesie materializacji swojego zmarlego wodza. Ów wódz, czlowiek bardzo
madry i przez wszystkich kochany, zmarl jako tredowaty. Rzecz zastanawiajaca, ze za kazdym
razem po zmaterializowaniu pozostawal w swym ciele o wiele dluzej, niz to zazwyczaj sie dzialo
w eksperymentach przeprowadzanych na Zachodzie. Poniewaz wladze owej wyspy obawialy sie,
ze wódz bedzie dazyl do objecia rzadów i namawial tubylców do buntu, usilnie tlumaczyly
miejscowym, ze materializacja owego czlowieka moze spowodowac epidemie tradu. Seanse
zakonczono. Opis przypadków: (A) KAHUNI I GRUPOWA MATERIALIZACJA NA
HAWAJACH Istnieja przekazy mówiace, ze na Wyspach Hawajskich, gdzie kahuni byli
najbardziej cenionymi praktykami w dziedzinie zjawisk parapsychicznych, dochodzilo bardzo
dawno temu do grupowych materializacji. Wódz tubylczego plemienia i grupa jego zwolenników
(dawno juz nie zyjacych), których .liczba wahala sie od dziesieciu do piecdziesieciu osób,
materializowali sie noca i maszerowali po okolicy. Czesto mieli ze soba zmaterializowane bebny
i pochodnie. Czasami pozostawali niewidzialni dla otoczenia, lecz wyraznie bylo slychac odglos
maszerujacych stóp, bicie w bebny i rozmaite glosy. Owe pochody duchów sa na Hawajach
dobrze znane, czestokroc dowodzono ich istnienia i opisywano w ksiazkach i artykulach o
Hawajach. Doktor John Tanner, który przez jakis czas studiowal na Hawajach magie kahunów,
opowiadal mi, ze bedac na plazy Waikiki, uslyszal pewnej nocy marsz duchów zmierzajacych w
pochodzie w kierunku centrum Honolulu. Sadzil, ze procesja bedzie szla droga wyznaczona
ongis przez starych Hawajczyków - z Waikiki do królewskich grobowców w poblizu kosciola
misyjnego w centrum miasta. Wsiadl w samochód, pojechal do starej swiatyni i czekal. W
zaskakujaco krótkim czasie daly sie znowu slyszec takie same odglosy kroków, lagodny spiew i
ciche rozmowy. Zdawalo sie, ze dzwieki pochlonal stojacy na podwórzu koscielnym stary
grobowiec miejscowego króla. Doktor Tanner nic jednak nie widzial. Do doktora Brighama
dotarlo wiele relacji z pierwszej reki od osób, które na wlasne oczy widzialy pochód duchów
idacych przy swietle pochodni i ksiezyca. Hawajczycy zgodni sa co do tego, ze w pelni
zmaterializowani uczestnicy takich pochodów, uzbrojeni w maczugi i dzidy, sa niebezpieczni dla
kazdego, kto im przeszkadza. Jezeli procesja jest widoczna dla ludzi, co madrzejsi tubylcy
ustepuja jej z drogi lub chowaja sie i cicho obserwuja z ukrycia przechodzacych. Slyszano
opowiesci o tym, ze kilka osób ponioslo smierc z rak owego wojska. Pewien znajomy Hawajczyk
utrzymywal, ze zetknal sie twarza w twarz z nieduza grupka uzbrojonych wojowników odzianych
w skórzane plaszcze. Jeden z nich ruszyl do niego z dzida. Przerazony Hawajczyk wykrzyknal,
ze jest jego zyjacym krewnym i przyjacielem. Dano mu wiec czas, by sie przedstawil i wymienil
liste nazwisk swoich przodków. Bylo oczywiste, ze cofajac sie o kilka pokolen, mój znajomy
powinien w koncu natrafic na jakies rodzinne powiazania z dawnym mieszkancem tych okolic.
Tak tez sie stalo. Zjawy przebaczyly mu, ze stanal przypadkowo na drodze ich przemarszu, i
pozwolily odejsc. Chociaz jest rzecza oczywista, ze do zaakceptowanych powszechnie opowiesci
o procesjach duchów dodano sporo fantazji, nie ma watpliwosci, ze podstawowe fakty sa
prawdziwe. Legendy Polinezyjczyków pelne sa opowiadan o grupowych i pojedynczych
materializacjach. „Bogowie” pomagaja duchom zmarlych osób materializowac sie. Sila zyciowa i
substancja ektoplazmatyczna pozyczane sa od ludzi zyjacych, podczas ich snu, badz tez, w
rzadkich przypadkach, zabierane sa zwierzetom lub roslinom. (B) BISKUP MATERIALIZUJE
SIE CZTERYSTA LAT PO SWOJEJ SMIERCI Carlo Mirabelli, poludniowoamerykanskie
medium pochodzenia wloskiego, dostarczyl doskonalych przykladów prawie wszystkich zjawisk
parapsychicznych. Doktor Fodor pisze: „Zjawisko materializacji wywolane przez Mirabelliego
bylo zdumiewajace. Postacie, które sie wówczas pojawily, byly wyrazne i pelne. Mozna je bylo
fotografowac, a lekarze przeprowadzali na nich badania, trwajace czasem nawet z 15 minut.
Badania te pozwolily stwierdzic, ze nowo powstale istoty ludzkie maja doskonala budowe
anatomiczna. Po zakonczonych obserwacjach postacie zaczely sie rozrzedzac od stóp w góre,
piersi i ramiona rozplynely sie w powietrzu. Jeden z lekarzy wykrzyknal: »O! Tego juz za
wiele!«, ruszyl naprzód i zlapal reszte plynacego w powietrzu ciala. Nagle wydal z siebie ostry
krzyk i padl nieprzytomny na ziemie. Gdy odzyskal swiadomosc, pamietal tylko to, ze gdy
chwycil fantom w rece, poczul, jakby jego palce sciskaly gabczasta, sflaczala substancje, zaraz
potem doznal wstrzasu i zemdlal. Innym znów razem doszlo do materializacji córeczki doktora
Souzy, która umarla na grype. Jej postac ukazala sie w swietle dziennym i przez pól godziny
widzialy ja wszystkie siostry dziewczynki. Pojawila sie w ubraniu, w którym kiedys zostala
pochowana. Sprawdzono jej puls. Zrobiono wspólne zdjecie ojca z córka, po czym zjawa uniosla
sie w góre i rozmyla w powietrzu. Na innym posiedzeniu Mirabelli oswiadczyl, ze widzial cialo
biskupa doktora Jose de Carmago Barrosa, który stracil zycie na tonacym statku. »Delikatna won,
przypominajaca zapach róz, wypelnila pokój. Medium weszlo w trans. Siedzacy wokól
uczestnicy seansu ujrzeli przezroczysta mgielke, która polyskiwala jakby zlocistym odblaskiem.
Z wolna mgielka zaczela sie formowac i wylonila sie z niej postac biskupa, noszaca na sobie
szaty i wszystkie insygnia swego urzedu. Biskup wypowiedzial swoje imie. Doktor Souza zblizyl
sie do niego. Pomacal cialo, dotknal zebów, spróbowal sline, posluchal bicia serca, zbadal
czynnosci organów wewnetrznych, obejrzal paznokcie i oczy. Wszystko bylo w jak najlepszym
stanie. Nastepnie kolejni swiadkowie owego zjawiska przekonywali sie o realnosci postaci.
Biskup pochylil sie z usmiechem nad Mirabellim, spojrzal na niego w milczeniu i powoli
zdematerializowal sie. Na szóstym z kolei seansie Mirabelli zwiazany i zamkniety na klucz
zniknal z jednego pokoju, a znaleziono go w drugim; nadal byl w transie. Wszystkie zamki u
drzwi i okien pozostaly nie naruszone, a Mirabelli nadal byl tak samo zwiazany”. Kiedys w
obecnosci czternastu obserwatorów zdematerializowaly sie ramiona medium. Na zrobionym
wówczas zdjeciu w miejscu ramion widac tylko niewyrazny cien”. (C) JOLANDA I JEJ
MATERIALIZACJA Pani Elizabeth d'Esperance, slynne medium, miala posród duchów, które
zmaterializowaly sie na jej seansach, pietnastoletnia Arabke, Jolande. Dziewczyna pojawila sie w
postaci mgielki i potrzebowala kilku minut na pelna materializacje. Nastepnie, przy pelnym
oswietleniu zwykla byla prowadzic z zywymi rozmowy oraz sprawiac, by w pokoju pojawialy sie
i znikaly rozmaite przedmioty. Dokonywala wielkiej ilosci aportów. Sprowadzala rosliny i kazala
im rosnac w karafkach wypelnionych woda i piaskiem. W ciagu kilku minut wyrastaly wysokie
okazy. Podczas jednego z seansów, na którym obserwowano akurat materializacje duchów,
pewien badacz, Alexander N. Aksakof, byl swiadkiem nieoczekiwanego zjawiska. Widzial, jak
dolna czesc ciala medium zostala zdematerializowana, a górna czesc wygladala, jakby wisiala w
powietrzu. Pani d'Esperance nie byla wówczas w transie i z przerazeniem zauwazyla, w jakim
jest stanie. Zwrócila na te sytuacje uwage obecnych tam badaczy. Pozostali uczestnicy seansu
upewnili sie, ze ponizej talii medium zwisala tylko pusta spódnica. Dziesiec lat pózniej Aksakof
opublikowal ksiazke, dajac w niej wyraz swoim pogladom, które uksztaltowaly dlugoletnie studia
i obserwacje zjawisk materializacji. Wyrazil tam opinie, ze w niektórych przypadkach „cialo
medium ulega calkowitej absorpcji i wykorzystywane jest do utworzenia cial pojawiajacych sie
postaci...” (D) MATERIALIZACJA ZWIERZAT Twierdzenie kahunów, ze wszystkie rzeczy
maja ciala widmowe, bedace wiernymi odlewami zarówno najdrobniejszych nawet czastek tych
rzeczy, jak i ich ogólnego ksztaltu, odnosi sie w równym stopniu do zwierzat, jak i do ludzi. (A
takze do owadów i obiektów bezwladnych takich jak skaly, kamienie itp.). Gambier Bolton mial
szczególne doswiadczenie w tej dziedzinie. Zaprzyjaznil sie kiedys w zoo z ranna foka. Leczyl ja
przez jakis czas, ale niestety zdechla. Dziesiec dni po jej smierci Bolton uczestniczyl w seansie
skupiajacym grono naukowców, z udzialem medium, pani Craddock. Na owym seansie
zmaterializowala sie foka - najwyrazniej ta, która znal Bolton - i czlapiac pletwami doczolgala sie
blisko niego. Lezala tak przez kilka minut. Poproszono duchy, które byly tam obecne, by
wyjasnily sprawe. Odpowiedzialy: „Ich czynnosci (tzn. zwierzat materializujacych sie na
seansach) zupelnie od nas nie zaleza. Kiedy jestesmy bardzo zajete eksperymentami z ludzkimi
jazniami, które chca materializowac sie wsród was, zwierzeta dostaja sie do pokoju nie wiadomo
jaka droga. Zupelnie tego nie rozumiemy i nie mozemy temu zapobiec. Otrzymuja skads pewna
dawke substancji, która wystarcza im do ukonstytuowania tymczasowych cial. Przychodza, kiedy
chca, szwendaja sie po pokoju i znikaja, kiedy im pasuje. Nie mamy na nie zadnego wplywu,
dopóki uczucie wiazace je z dawnymi wlascicielami jest tak silne, jak widzielismy w powyzszym
przypadku”. Doktor Fodor sadzi, iz zacytowana opinia duchów przemawiajacych przez medium
zdaje sie przeczyc slynnym zjawiskom materializacji zwierzecych z seansów Kluskiego. Na tych
seansach stale pojawialy sie postacie ludzkie w roli opiekunów materializujacych sie tam
zwierzat. Opiekunowie i zwierzeta rzadko poruszali sie jednoczesnie. Postacie opiekunów, choc
najczesciej nieruchome, byly obecne i wyraznie widoczne. Jedno zwierze pojawilo sie jednak bez
opiekuna. Byl to malpolud nazwany przez badaczy Pitekantropusem. Mial szorstkie, potargane
kudly, wydzielal zapach mokrego psa i losia jednoczesnie i byl wielce swawolny. Najwyrazniej
mial niski poziom inteligencji, ale byl mily i posluszny. Kiedy sie zjawil, przestraszyl zebranych
swoja potezna sila. Unosil ciezkich mezczyzn wraz z krzeslami wysoko ponad glowa. Podniósl
wielka skrzynie z ksiazkami i nosil ja po pokoju. A takze duza sofe. Wydawal tylko odglosy
mlaskania i czesto sie drapal. Psy, koty, papugi, nietoperze, lasice i inne niezyjace zwierzatka
wracaly nieraz, aby odwiedzic na seansach swoich dawnych wlascicieli. Zdarzylo sie tak, ze
jedno ze zwierzat zostawilo za soba troche siersci w miejscu, w którym podczas seansu zaplatala
mu sie noga w lezacej na stole koronkowej serwecie (w serwecie pozostala pózniej dziura
dlugosci 10 cm). Siersc umieszczono w swiatlo- i wodoszczelnym pudelku i czesto ja ogladano.
Po kilku dniach wloski skrócily sie o polowe, a wkrótce zniknely zupelnie, najwidoczniej
dematerializujac sie o wiele wolniej niz samo stworzonko. (E) CZESCIOWA
MATERIALIZACJA ISTOT ZYJACYCH Badacze zanotowali wiele przypadków czesciowego
materializowania sie na seansach spirytystycznych istot zyjacych. Horacy Leaf zobaczyl glowe,
ramiona i jedna reke krewnego mieszkajacego wówczas w odleglosci 650 km od miejsca, gdzie
odbywal sie eksperyment. Przeprowadzili ze soba kilkuminutowa rozmowe, w której poruszali
kwestie znane tylko im. Alfred Vout Peters na seansie z Cecilem Huskiem zobaczyl
materializacje (prawdopodobnie niemal pelna) zyjacego przyjaciela, który, jak sie pózniej
wyjasnilo, w tym czasie spal w swoim mieszkaniu. Doktor Nandor Fodor w dlugim artykule o
materializacji, zamieszczonym w Encyclopaedia of Psychic Science, podal komentarz mocno
zblizony do twierdzen gloszonych w starozytnosci przez kahunów (teorie te nie byly mu jeszcze
znane w owym czasie). „W rzeczy samej - pisze - czesto mamy ochote zastanawiac sie nad
mozliwoscia budowania zywych organizmów o odmienionych ksztaltach w procesach
materializacji i dematerializacji. Byc moze kiedys w przyszlosci, opierajac sie na owych
spekulacjach, znajdziemy wyjasnienie dla cudownych uzdrowien, podczas których chore czesci
ciala wracaly do swego pierwotnego, kwitnacego stanu”. (F) ZMIANY ROZMIARÓW CIALA
PRZY MATERIALIZACJI Wiele przekazów zawiera dane o pojawieniu sie zmaterializowanych
ksztaltów ludzkich mniejszych lub wiekszych, niz sie spodziewano, zwazywszy na wzrost i wage
tych ludzi za zycia. Takie zjawisko wydluzenia sie ciala obserwowano na seansach, kiedy to
medium stawalo sie wyzsze o jakies pól metra. (Kahuni wierzyli, ze widmowe cialo rzeczy,
czlowieka czy zwierzecia moze sie rozszerzyc lub skurczyc). Pani Bisson obserwowala na
seansach naga postac kobiety wzrostu nie wiecej niz dwudziestu centymetrów. Materializowala
sie ona co jakis czas, czesto ze zmieniona fryzura, tanczac i wykonujac cwiczenia gimnastyczne.
Stanela nawet kiedys na reku pani Bisson, chociaz najczesciej stala na dloni medium. Ewy. Na
seansach w domu pani Ignath w szklankach z woda pojawily sie bardzo piekne male glówki
wielkosci orzecha wloskiego. Duch, który zawladnal medium, noszacy imie Nona, wyglosil
opinie, ze byly to zmaterializowane, plastycznie uformowane ksztalty myslowe. Czesciowe
materializacje, kiedy to widziano nieraz same glowy lub rece, czasami ukazywaly ksztalt kilka
razy wiekszy lub mniejszy niz normalny. (G) MATERIALIZACJA UBRAN Bardzo niewiele ze
zmaterializowanych czasowo duchów przychodzilo na seanse bez odzienia. Harry Price,
najbardziej ostrozny i sceptyczny z naukowców z Towarzystwa Badan Parapsychicznych, w
ostatniej swojej ksiazce opowiada o powtarzajacej sie co jakis czas materializacji malej
dziewczynki bez ubrania. Na odbywajacych sie w ciemnosci seansach dziewczynke trzymala na
rekach jej zyjaca matka lub obecne na posiedzeniu przyjaciólki; jedna z nich byla swietnym
medium. Uczestniczac kiedys w takim seansie, Price stwierdzil, ze nagie cialo dziewczynki jest
cieple i jedrne. Wziawszy je na rece, przekonal sie, ze ma normalna wage. Na zadane pytanie
dziecko odpowiedzialo kilka slów. Podloge w pokoju posypano uprzednio bialym pudrem,
pozamykano wszystkie drzwi i okna, i na wszelki sposób zabezpieczono sie przed jakakolwiek
mistyfikacja. Po pojawieniu sie zjawy dziewczynki nie zauwazono na podlodze zadnych sladów
stóp, a zamki pozostaly nie naruszone. Pan Price byl wiec przekonany o prawdziwosci
materializacji. Przewaznie jednak duchy odziane sa w szaty, od szarych i przezroczystych mgiel
poczawszy az do tkanin tak mocnych, ze obserwatorzy kilkakrotnie odcinali ich kawalki, zeby je
zbadac po dematerializacji ducha i jego ubrania. Charakterystyczna cecha zmaterializowanych
tkanin jest to, ze sa lzejsze i bardziej zwiewne niz takie same materialy w normalnych
warunkach. Sylvan J. Muldoon, znany ze swoich praktyk parapsychicznych i z opisów swych
podrózy astralnych, pisze, iz kiedys, gdy na kilka kroków opuscil swe cialo fizyczne, zauwazyl,
ze wokól jego astralnej postaci formowalo sie jakies odzienie. Bylo ono identyczne, jak to
znajdujace sie na jego fizycznym ciele lezacym na lózku. Zdarza sie, iz nie tylko ciala medium
dematerializuja sie czesciowo lub calkowicie na seansach. Czasami znikaja na jakis czas takze
ich ubrania, chociaz innym razem pozostaja one na miejscu, puste w srodku. Przewaznie szaty
zmaterializowane na seansie sa biale, chociaz znikajace ubranie medium jest czarne. Katie King,
zjawa czesto pojawiajaca sie na seansach pani Florence Cook i dokladnie obserwowana przez
pana Williama Crookesa, pozwalala na badanie szat u jej duchowego odzienia. Czasami sama
odcinala z dolu swojej sukienki kilka kawalków materialu i wreczala je zebranym do obejrzenia.
Ubytki w sukni natychmiast wypelnialy sie z powrotem. Wiekszosc tych skrawków
dematerializowala sie wraz ze zjawa, niewielu udalo sie przetrwac dluzej i w tych przypadkach
po skonczeniu seansu odkrywano podobne ksztaltem ubytki w sukni medium. Wynika stad, ze do
celów materializacji wypozyczono material z sukienki medium i nie zostal on jej zwrócony,
kiedy kawalki sukna utrwalily sie na stale. Nalezy tez zauwazyc, ze tkanina z ubran zjawy nie
byla podobna do materialu sukienki, w której po seansie pozostaly dziury. Widac stad zatem, iz
mozliwa jest transformacja materii w procesie dematerializacji i materializacji. Jedna rzecz
zamienia sie w druga i tak juz pozostaje. Zapewne tak tez sie dzieje przy natychmiastowych
uzdrowieniach, o ile uznamy slusznosc teorii kahunów. Zjawa Katie King twierdzila, ze
odcinajac kawalki materialu i czyniac je czyms trwalym, musiala odbierac medium jakas dawke
sily zyciowej i w ten sposób medium stawalo sie coraz slabsze (zob. teorie kahunów, ze
wszystkie czynnosci materializacji polegaja na uzyciu sily zyjacych). Kiedy kawalki materialu
pokazano sukiennikom z prosba, aby znalezli w swej ofercie podobna tkanine, okazalo sie, iz nie
ma takiej na rynku. Producenci tkanin wyrazili przypuszczenie, iz moze to byc material z fabryki
chinskiej. Na seansie w Christianii z udzialem pani d'Esperance oddarto kawalek sukienki ducha
Jolandy. Utrwalil sie na stale. Podobna dziura, czesciowo wyszarpana, czesciowo wycieta,
pojawila sie pózniej w sukni medium. Skrawek z sukienki ducha byl kilka razy wiekszy, ale mial
dokladnie taki sam ksztalt. Tkanina byla biala i miala delikatniejsza fakture, przypominajaca
cienka gaze, ale z pewnoscia skladala sie z tkanych wlókien. Niektóre zmaterializowane
materialy nie byly tkaninami. Przypominaly raczej przezroczyste arkusze jakby z gumy czy
blony. Czesto mialy dziurki, upodabniajace tworzywo do koronki. Na posiedzeniu w Cardiff u
George'a Spriggsa odcieto od ubrania zmaterializowanego ducha pasek kosztownego,
jaskrawoczerwonego jedwabiu. Po dematerializacji ducha skrawek materialu pozostal caly.
Wkrótce wyblaknal, ale na jednym z pózniejszych seansów, kiedy ten sam duch zwrócil nan
uwage, w niewytlumaczony sposób material odzyskal pierwotny kolor i polysk. Loki wlosów,
uciete z glów zmaterializowanych duchów i utrwalone na stale badz tez bedace powoli
znikajacymi pamiatkami, prawie we wszystkich opisanych przypadkach byly bardziej miekkie i
delikatne niz wlosy mediów, które umozliwialy owa materializacje. (H) MATERIALIZACJA
KRASNOLUDKÓW Zdarza sie, najczesciej w obecnosci dzieci, ze wrózki, krasnoludki lub inne
dobrotliwe duszki materializuja sie w widzialnej, a nawet dotykalnej formie. Okolo roku 1915 w
Anglii dwie male dziewczynki uzyly aparatu fotograficznego ojca, by zrobic zdjecia wrózkom i
gnomom. Zdjecia po opublikowaniu wywolaly spore zamieszanie. Sprowadzono lepszy aparat i
wykonano wiecej zdjec. Nigdy nie udowodniono slusznosci podejrzen, jakoby negatywy zostaly
podrobione. Hawajczycy wierza w istnienie gnomów, czyli menehunes, które czasem
materializuja sie, przypominajac swoim wygladem krasnoludki innych krajów. Podczas mojego
pobytu w Honolulu gazety pelne byly komentarzy i doniesien o tym, jak dzieci wracajace ze
szkoly spotkaly na boisku malego czlowieczka i szly za nim podniecone, dopóki sie nie
wystraszyl i nie uciekl, dajac nura pod budowle stojaca na podwyzszeniu, kilkadziesiat
centymetrów nad ziemia. Wygladalo to tak jakby rozplynal sie w rzadkim powietrzu pod
budynkiem. Nauczyciel uslyszawszy krzyki, przybyl na miejsce zdarzenia, pytajac, co sie stalo.
Wszystkie dzieci opowiedzialy te sama historyjke i jednakowo opisaly malego ludzika. Skrzatom
menehunes przypisywano zbudowanie wielu kamiennych murów, które otaczaly fragmenty
plytkich zatok morskich i odgrywaly role sztucznych stawów rybnych. W miejscowym folklorze
spotyka sie wiele wzmianek o rozmaitych malych duszkach. Chociaz dowody materializacji
elfów, wrózek, gnomów i podobnych im postaci sa nader skape i niepewne, byloby bledem nie
wspominac ani slowem o mozliwosci ich rzeczywistego istnienia, gdy wymienimy wszelkie
dostepne zródla dotyczace poruszanych przez nas zagadnien. Komentarz: W powyzszych
przypadkach nalezy zwrócic szczególna uwage na kilka spraw. Wstrzas, który powalil doktora na
ziemie i pozbawil go przytomnosci po tym, jak lekarz chwycil zjawe na jednym z seansów z
Mirabellim, wskazuje na obecnosc przy materializacji czynnika elektrycznego. Wielu
naukowców badalo dzialanie elektrowitalnej lub psychicznej sily wystepujacej podczas zjawiska
materializacji. Stwierdzono, ze taka sila rzeczywiscie jest tam obecna, nawet jesli jej funkcje nie
w pelni rozumiano. Duchy osób zmarlych wyglaszaja sprzeczne opinie na temat natury i
stosowania owej sily. Czasami twierdza, ze wyciagaja ja z mózgu medium lub z mózgów
siedzacych na scenie osób. Innym razem mówia, ze pochodzi ona z cial tych osób, a kiedy indziej
utrzymuje, ze znajduje sie w atmosferze i trzeba ja tylko stamtad zabrac. Wspólczesnie
przeprowadzone badania udowodnily, ze z chwila kiedy w zyjacej osobie wyczerpie sie zasób
elektrowitalnej „elektrycznosci ciala” lub „elektrycznosci umyslu”. lub tez obu tych rodzajów
sily, czlowiek ten traci przytomnosc. Zgadza sie to z twierdzeniem kahunów, ze kazda
swiadomosc funkcjonuje tylko wówczas, gdy ma do dyspozycji odpowiedni zapas energii
zyciowej o wlasciwym napieciu. (Pamietajmy, iz kahuni sadzili, po pierwsze, ze nizsze Ja tworzy
sile zyciowa ze spozywanego przez czlowieka pokarmu, po drugie, ze srednie Ja bierze owa sile
o niskim napieciu i to napiecie zwieksza, by stosowac je w aktach „woli”, i po trzecie, ze Wyzsze
Ja dalej podnosi napiecie do jego najwyzszej wartosci - w tych warunkach przypomina ono znana
nauce energie „rozbijajaca atomy”). Energia mediów i uczestników seansów czesto bywa
obnizona wskutek majacej tam miejsce materializacji. Slynne medium, D.D. Home, nieraz po
takim seansie lezal na podlodze prawie nieprzytomny. Badacz, F.W.H. Meyers, tak oslabl, ze
przez dwa dni lezal w lózku. Media czesto zmuszano do dluzszych przerw miedzy seansami, aby
odpoczely i nabraly nowych sil. Kahuni w swych uzdrowicielskich praktykach zwracali uwage na
niebezpieczenstwo kradziezy sily zyciowej osobom zyjacym, dokonywanej przez duchy
zmarlych. Chociaz dzisiaj lekarze nie dopuszczaja i nie rozumieja takich mozliwosci, to dla tych,
którzy dlugo studiowali wiedze kahunów, jest oczywiste, ze bezposrednia przyczyna niektórych
chorób jest wlasnie taki ubytek (kradziez) sily zyciowej. Lekarze wiedza jednak, ze gdy zapas
energii zyciowej pacjenta spada ponizej normy, kontrola swiadomego umyslu nad
podswiadomoscia powaznie slabnie. W takim stanie wrazenia myslowe wchodza do
podswiadomosci, zanim zostana poddane zwyklemu procesowi osadu przez rozum. W rezultacie
powstaja u czlowieka bezsensowne kompleksy i manie. Widzielismy, ze wrazenia wywolane
przez wstrzas sa wielce niebezpieczne, szczególnie gdy ktos jest bardzo zmeczony lub spadlo
napiecie jego sily zyciowej z powodu choroby lub nadmiernego wysilku. Jezeli wiec z jakichs
przyczyn normalny zasób energii przez pewien czas stale topnieje, w koncu przychodzi stan
depresji, a w nastepnym stadium choroby umyslowej. Chociaz lekarze nie wspominaja zazwyczaj
o dalszych nastepstwach tego stanu, wiadomo, ze pacjent, gdy stwierdzi sie juz u niego chorobe
umyslowa, nie cierpi tak bardzo z powodu niedostatku sily zyciowej. Przeciwnie, czesto
wystepuje nawet u niego gwaltowne wzmozenie aktywnosci fizycznej. Racje mieli wiec kahuni,
sadzac, ze duchy osób zmarlych nieraz opetuja zyjacych, zaczynajac od wykradania im sily
zyciowej, a konczac na wypchnieciu mieszkajacej w ciele ofiary pary duchów i objeciu rzadów
nad cialem. Tym samym dokonuja pewnego rodzaju „zmartwychwstania” dla samych siebie:
(Lekarze wyrazaja dezaprobate dla takich pogladów, ale przeciez zalecajac wstrzas insulina lub
pradem elektrycznym, by wyleczyc u pacjenta chorobe umyslowa, robia ni mniej, ni wiecej tylko
to, co robili uzdrowiciele w dawnych czasach, a mianowicie czynia pobyt ducha w opetanym
ciele tak bolesnym i przykrym, ze intruz czym predzej ucieka, pozwalajac pelnoprawnym
wlascicielom wrócic do ich cielesnego mieszkania). Ze zjawiskiem przenikania materii przez
materie, wystepujacym w procesach materializacji, mamy do czynienia przy aportach. Czasami
dematerializacji ulegaja takze wielkie zwierzeta i ludzie. W takim niewidzialnym stanie zostaja
przenoszone przez zamkniete i opieczetowane drzwi, by znów zmaterializowac sie w pokoju,
gdzie odbywa sie seans. Wynika stad, iz w stanie dematerializacji substancja fizyczna jest
wystarczajaco rzadka, by mogla przeniknac przez drzewo i inne niezbyt spoiste materialy. (Szklo
wydaje sie tworzywem zbyt zwartym, aby mogly przezen przejsc rozrzedzone substancje lub
odlewy z widmowych cial). Duch osoby zmarlej nie musi materializowac sie w bardziej spoista
forme, zeby przeniesc ze soba sile zyciowa. Równiez zdematerializowane substancje fizyczne nie
musza utwardzac sie do widzialnego stanu, by mogly byc uzyte jako niewidzialna reka do
poruszania twardych przedmiotów, pod warunkiem ze w niewidzialnej, ektoplazmatycznej
substancji uzywanej przez ducha jest wystarczajacy zasób energii zyciowej. Zaobserwowalem
kiedys przypadek ilustrujacy powyzsze twierdzenie. Pewien mlody mezczyzna mial przyleciec
samolotem i zjesc kolacje ze swoja sympatia i jej matka. W chwili ladowania samolot rozbil sie i
mezczyzna zginal na miejscu. Kilka minut pózniej w domu, który mlodzieniec zamierzal
odwiedzic, zadzwieczal dzwonek u drzwi wejsciowych. Narzeczona otworzyla drzwi, lecz
nikogo za nimi nie zobaczyla. Dzwonek dzwonil jeszcze trzykrotnie. Razem z dziewczyna
podchodzila do drzwi jej matka, próbujac dowiedziec sie, kto dzwoni. Kilka miesiecy pózniej na
seansie spirytystycznym duch mlodzienca skontaktowal sie z medium i przez jego usta wyjasnil,
iz nie byl on wówczas swiadomy wlasnej smierci i poszedl do domu, w którym go oczekiwano.
Dzwonil trzy razy i dziwil sie niezmiernie. ze dziewczyna go nie poznala. Za czwartym razem nie
byl juz zdolny nacisnac dzwonka (najwidoczniej wyczerpal swa sile zyciowa) i doszedl do
wniosku, ze cos jest nie w porzadku. Caly material dowodowy, zgromadzony dzieki przebadaniu
setek przypadków straszenia, stukania, halasów poltergeistów, wskazuje na to, iz kahuni mieli
racje, twierdzac, ze duchy zmarlych potrafia magazynowac wielkie zapasy energii zyciowej w
widmowym ciele nizszego Ja. W chwili naglej smierci cialo widmowe naladowane jest owa sila i
zdaje sie zachowywac ladunek energii oraz gotowosc do róznego typu dzialania, jak na przyklad
do naciskania dzwonka, dopóki nie wyczerpie calej energii. Poltergeist, duch halasujacy, bedacy
przewaznie nizszym Ja, odcietym od swego sredniego Ja po smierci czlowieka, oddaje sie
dziecinnym blazenstwom i figlom. Kradnie sile zyciowa istotom zywym i uzywa jej do
przesuwania ciezkich przedmiotów i do robienia wokól siebie harmideru. Cialo widmowe jest
widocznie doskonalym akumulatorem sily zyciowej. Kiedy jest porzadnie naladowane, staje sie
na tyle twarde, ze mozna go uzywac do przesuwania materialnych przedmiotów. A moze do
usztywnienia ciala widmowego potrzebna jest niewielka ilosc materii ektoplazmatycznej,
niewidzialnej i w duzym stopniu rozrzedzonej. Dalsze badania pokaza, czy jest to poglad sluszny.
Jesli chodzi o przypadki materializacji zwierzat, mozna domyslac sie tylko jednego, a
mianowicie obecnosci Wyzszego Ja, które wykonuje prace na takich seansach. Poniewaz duchy
zmarlych tak bardzo róznia sie w opiniach co do mechanizmu dzialania materializacji, wykazujac
w ten sposób calkowita ignorancje i brak wiedzy na temat roli Wyzszego Ja w tym procesie,
najrozsadniej bedzie przyjac, ze zwierzeta nie mialyby dosc inteligencji, aby spowodowac wlasna
materializacje. Trzeba zwrócic uwage na jeszcze jedno. Materia uzyta do formowania
ektoplazmy, z której tworza sie zwierzeta, ptaki i owady, ma przypuszczalnie zywotna,
umyslowa nature. Nie moze pochodzic od mediów i uczestników seansu. Wyzsze Ja musi jej
zatem szukac w innych rejonach i stamtad wypozyczac ja na pewien czas. I rzeczywiscie, nieraz
obserwowano materializacje, przy których ani medium, ani innemu uczestnikowi spotkania nie
zabrano zadnego widzialnego kawalka materii, chociaz czesciowe wyczerpanie sily zyciowej w
kregu siedzacych osób jest zjawiskiem powszechnym. W pierwszych okresach magii rytualnej
duchy przypuszczalnie uzywaly sily zyciowej zwierzat ofiarnych, a nawet zabijanych w tym celu
ludzi. Ale Wyzsze Ja nigdy nie korzystaloby z energii zyciowej i materialnych substancji
zabieranych ofiarom. Kahuni nazywali Wyzsze Ja „najbardziej godnym zaufania, rodzicielskim
duchem”, zatem jego wstret do okrucienstwa nie moze chyba budzic zadnych watpliwosci.
Konczac ten rozdzial, koncze jednoczesnie prezentacje podstawowych elementów teorii Huny.
Dostarczylem tez kilku dowodów, porównujac teorie Huny z odkryciami nauk parapsychicznych
i z tezami psychologii, a takze -w mniejszym zakresie - z rozmaitymi wierzeniami religijnymi.

Rozdzial XIII Zyciodajny sekret lomilomi


oraz nakladanie rak
Kiedy zapoznalismy sie juz z podstawowymi elementami starozytnej Tajemnicy (Huny),
mozemy przejsc do praktycznego ich zastosowania. W niniejszym rozdziale pragne omówic
proste metody uzdrawiania chorych stosowane przez kahunów. Chce tez wskazac, jakim
sposobem my, ludzie wspólczesni, moglibysmy czerpac korzysci z tej starozytnej wiedzy i z
dawnych doswiadczen. Jak wspominaja legendy mórz poludniowych, bardzo dawno temu na
Hawajach i na terenie calej Polinezji uzdrowiciele czesto uzywali fizykoterapii jako srodka
pomocniczego do przywracania, nazwijmy to, „zdrowia psychicznego”. Owe zabiegi manualne
nazywano lomilomi. Skladaly sie one z masazy, kapieli leczniczych i dzialania doglebnego
kazdej takiej czynnosci towarzyszylo oddzialywanie na umysl pacjenta wspomagajace leczenie i
lagodzace ból. Gdybysmy dzisiaj polaczyli szwedzkie masaze, rozmaite kapiele, chiropraktyke,
kregarstwo, osteopatie i sugestie ze starozytna praktyka religijna „nakladania rak”,
otrzymalibysmy w rezultacie zakres dzialan objetych lomilomi, a stosowanych kiedys w praktyce
przez doswiadczonego kahune. Przypadek 24 Lomilomi Uwagi wstepne: Doktor Brigham
poswiecil mi kiedys caly wieczór, omawiajac szczególowo zabieg lomilomi, który dawno temu
widzial w dzielnicy Hilo. Pacjent, mezczyzna okolo czterdziestki, wrócil kiedys z dlugiej pieszej
wedrówki, której celem byla obserwacja wyplywu lawy z szerokiego krateru wulkanu Kilauea.
Przyszedl do domu ogromnie wyczerpany. Czul sie chory, bolaly go wszystkie stawy.
Szczególnie zas dokuczal mu ból przypominajacy lumbago. Leczyla go wówczas kobieta,
kahunka. Nie przypisywala sobie wysokich umiejetnosci uzdrowicielskich, ale w tamtejszej
spolecznosci cieszyla sie powazaniem jako dobra pielegniarka. Opis przypadku: Kiedy doktor
Brigham uslyszal o zabiegu i przybyl na miejsce, leczenie juz rozpoczeto. Mezczyzne obmyto
gabka nasaczona cieplym wywarem z ziól i lisci z dodatkiem soli warzonkowej, która otrzymuje
sie przez odparowanie wody morskiej. Po takiej kapieli pacjent zostal wytarty, po czym polozono
go w miejscu nagrzanym przez slonce, przyodzianego tylko w przepaske na biodrach.
Obmywajac cialo pacjenta ziolami, kobieta nucila pewien rodzaj recytowanej piesni mówiacej o
tym, ze wszelkie dolegliwosci sa zmywane, a caly ból ustepuje. W urozmaiconych slowach
kahunka opisywala dobrodziejstwa plynace z dotyku jej uzdrawiajacych rak i z dotyku okraglych
kamieni wygrzebanych z ognia, umytych i uzytych do masowania sztywnych miesni i obolalych
stawów. Po masazu goracymi kamieniami kobieta zastosowala ugniatanie miesni samymi
rekoma. Nie opodal stale palilo sie male ognisko, tak by mogla co jakis czas ogrzewac sobie nad
nim dlonie i potem silnie ugniatac nimi bolace miejsca. Kiedy ból pacjenta zelzal, jej ruchy staly
sie bardziej zywe i energiczne, sciskala i wykrecala po kolei wszystkie stawy poczawszy od
wykrecania stawów palców i nadgarstka, a konczac na wyginaniu wszystkich mozliwych stawów
szyi i pleców, szczególnie tych najbardziej bolacych. Lumbago zdawalo sie ogniskowac w dolnej
czesci pleców, w okolicy krzyza. Na poczatku kahunka masowala wiec to miejsce bardzo
delikatnie. Stopniowo rozgrzewala je coraz bardziej, miesila rekami, az w koncu mocno gniotla
obu nadgarstkami i piesciami. Ostatnia faza zabiegu polegala na tym, ze kobieta polozyla swoje
dlonie na dloniach pacjenta i kazala mu odpoczywac, tak by moce uzdrawiajace mogly przejsc z
jej rak do niego, przywracajac mu dobre samopoczucie i usuwajac resztki bólu. Trwalo to kilka
minut. Na koniec otulila mezczyzne kocem i zalecila drzemke. Oslonieto mu twarz przed
promieniami slonca, a zona usiadla obok i odganiala muchy wachlarzem z zielonych lisci.
Pózniej, jeszcze tego samego dnia, doktor Brigham pytajac mezczyzne o rezultat zabiegu,
dowiedzial sie, ze czuje sie on swietnie i nic go juz nie boli z wyjatkiem skóry na plecach, w
miejscu, gdzie masaz kahunki byl szczególnie silny. Komentarz: Opisane wyzej leczenie na
pierwszy rzut oka wyglada bardzo prosto i nieskomplikowanie. Kiedy jednak przeanalizujemy je
w kontekscie nauki Huny, a kazdy jego etap ocenimy w kategoriach ostatnich odkryc
naukowych, okazuje sie, iz stanowi ono najspójniejszy, najbardziej kompetentny, sugestywny i
znaczacy zespól zabiegów leczniczych. Lekarze Zachodu .jak dotad nie nauczyli sie wlasciwego
wykonywania ani jednego z tych zabiegów osobno, nie mówiac juz o ich lacznym stosowaniu.
ETAP 1. Kapiele termiczne znane sa wszystkim rasom ludzkim. Hawajski napar ziolowy
przewaznie przygotowywano z lisci rosliny ti. Przypisywano mu moc wypedzania wszystkich
duchów nizszego rodzaju, które moglyby pokusic sie o kradziez pacjentowi sily zyciowej. (O tym
zagadnieniu pomówimy pózniej). Wiadomo, ze naturalne zródla mineralne dostarczajace goracej
wody do kapieli, a takze goracego mulu, daja ulge w rozmaitych dolegliwosciach. Role srodka
zastepczego odgrywaja kapiele tureckie, czyli parowe. Wsród Indian Navaho i innych plemion
indianskich dlugotrwale kapiele parowe traktowane sa jako srodek oczyszczajacy stosowany
przed róznego rodzaju obrzedowymi rytualami. Leczenie za pomoca wysokiej temperatury, czy
to rozgrzanymi kamieniami czy tez w inny, podobny sposób, uzdrowiciele stosowali od wieków.
Wspólczesna medycyna aplikuje pacjentom rozgrzewanie w rozmaitej formie: diatermia, masaze,
naswietlanie lampami itp. Zabieg rozgrzewania stawów ma na celu zmniejszenie napiecia
miesniowego i ulatwienie dalszej terapii. ETAP 2. Gimnastyka stawów, energiczny masaz i
nacieranie przyspieszajace cyrkulacje krwi -wszystko to wchodzi w sklad starozytnej praktyki
lomilomi. Chociaz z pewnoscia tubylczy uzdrowiciele, stosujacy intensywny masaz po
rozgrzaniu i rozluznieniu miesni pacjenta, nie zdawali sobie jasno sprawy z tego, ze niektóre
kregi kregoslupa moga sie nieco obsuwac i uciskac nerwy, to dopasowujac je na wlasciwe
miejsce za pomoca swoich zabiegów, wykonywali swietna robote. Czestokroc dokonuja tego
samego osteopaci i chiropraktycy. Natomiast tradycyjni lekarze odrzucaja te metode z
dagmatyczna zawzietoscia. Nigdy nie czynili w tej sprawie zadnych prób i z pogarda odnosza sie
do ich podejmowania. Uzdrowiciele naciskali wiec, pchali i wykrecali staw, dopóki nie
„zaskoczyl”, o ile oczywiscie potrafili wykonac prace prawidlowo. Wiekszosc stawów dzieki
takim manipulacjom wskakiwala na swoje miejsca, pod warunkiem ze przemieszczanie nie
trwalo juz zbyt dlugo. Widzimy zatem, iz lomilomi obejmowalo nastepujace, kolejne czynnosci:
rozgrzanie miesni i stawów, manipulacje stawami w celu ich wpasowania na miejsce, intensywny
masaz i nacieranie dla przyspieszenia cyrkulacji krwi i uspokojenia nerwów. Po tych zabiegach
zalecano odpoczynek - doskonale lekarstwo samo w sobie. ETAP 3. Nastepnych czynnosci my,
ludzie wspólczesni, musimy sie dopiero nauczyc. Ten etap kuracji polega bowiem na stosowaniu
sily zyciowej. Tym, co najbardziej zbliza nowoczesna medycyne do starozytnych praktyk
uzdrowicielskich, jest stosowanie róznego rodzaju wstrzasów elektrycznych. Istnieje nowa szkola
leczenia, wywodzaca sie z chiropraktyki, która uczy, ze kazdy organ ciala ludzkiego ma ladunek
elektryczny o wlasciwym sobie napieciu. Specjalne urzadzenie sprawdza napiecie kazdego
narzadu ludzkiego, kiedy ladunek elektryczny jest nizszy niz przecietny lub jest ponizej
dopuszczalnej normy. Wówczas uszkodzony organ laduje sie bezposrednio z aparatu. Chociaz
trudno w pelni zaakceptowac taka forme diagnozy i odpowiadajacego jej zabiegu (a w wielu
wypadkach towarzyszy jej spora dawka ignorancji i oszustwa), to sama idea takiego leczenia
bliska jest teorii kahunów o energii zyciowej i jej roli w egzystencji i swiadomosci czlowieka. W
kregach medycznych panuje zgoda co do tego, ze elektrowitalna energia ciala musi zachowywac
odpowiednia moc, by zapewnic zdrowie. Omawiajac podstawowe zagadnienie trzech rodzajów
napiec energii zyciowej (mana, manamana i mana loa), wspomnielismy, iz bioelektryczne fale
mózgu i ciala mierzy sie juz z powodzeniem, a takze coraz dokladniej bada sie ich znaczenie dla
fizycznego i psychicznego zdrowia czlowieka. W praktyce leczniczej kahunów wiedza o sile
zyciowej szla zawsze w parze ze znajomoscia lagodnych form sugestii hipnotycznej. Ludzie
Zachodu odkrywajac zjawisko mesmeryzmu, sa na dobrej drodze do zrozumienia starozytnej
praktyki Huny, polegajacej na przekazywaniu pacjentowi energii zyciowej przez dotyk rak z
jednoczesnym podaniem mu sugestii leczniczej. Mesmer, który przeszlo sto lat temu
demonstrowal sile sugestii, sadzil, ze uzdrawia ludzi, przelewajac na nich czesc wlasnego
„magnetyzmu zwierzecego”. Leczyl wiec chorych dotykiem, uprzednio wypelniwszy siebie
samego nadmiarem sily zyciowej pochodzacej, jak wierzyl, z magnesów trzymanych przez niego
w dloniach. W rzeczywistosci Mesmer i jego zwolennicy uzywali przeplywu energii zyciowej
jako czynnika uzdrawiajacego, jednoczesnie laczac go (nieswiadomie) z duza dawka silnej
sugestii. Jest to bardzo wazna informacja dla wszystkich studiujacych zjawisko uzdrowien,
zarówno w celach praktycznych, jak i dla wzbogacenia wiedzy w tej dziedzinie. Doktor Braid,
który dzialal wiele lat pózniej niz Mesmer, stwierdzil, iz mozna podawac sugestie na odleglosc i
osiagac efekty bez fizycznego kontaktu miedzy pacjentem a operatorem. Oglosil swoje odkrycia i
ofiarowal swiatu wiedze o zjawisku hipnozy, przyczynil sie jednak do tego, iz calkiem
zapomniano o mozliwosci przeplywu energii zyciowej z jednej osoby na druga z korzyscia dla jej
zdrowia. Naszym lekarzom, którzy uzywaja sugestii w leczeniu jako srodka pomocniczego przy
psychoanalizie i przy wyzwalaniu pacjentów z obsesji, ciagle brakuje czynnika bodajze
najwazniejszego w ich sztuce medycznej. Niektórzy ludzie maja wrodzony dar przelewania na
ludzi slabych i chorych - przez kladzenie na nich rak - wlasnej energii zyciowej, co w rezultacie
wzmacnia kondycje pacjenta. Jest to najprostszy zabieg z udzialem sily zyciowej. Szybsze i
lepsze rezultaty osiagane sa przez nieco bardziej zaawansowanych uzdrowicieli, skupionych w
zrzeszeniach religijnych. Taki lekarz „naklada rece” na pacjenta i modli sie do Boga o
uzdrowienie. O ile nawiaze on kontakt z Wyzszym Ja i skloni je do dzialania, nastepuje cudowne
uzdrowienie. W innym razie mozna jedynie oczekiwac, ze zadziala samo pragnienie, by uzdrowic
pacjenta. Owo pragnienie odegra role sugestii hipnotycznej, powodujacej przeplyw sily zyciowej
z uzdrowiciela do pacjenta. Dzialanie jest wiec tutaj podwójne. Sila zyciowa - elektrycznosc
cielesna, czyli nizsza mana (a wiec napiecie specyficzne dla nizszego Ja i fizycznego ciala
czlowieka, nie zas dla sredniego Ja ani woli czy umyslu) - ma zadziwiajace wlasciwosci, nie
znane jak dotad wspólczesnym badaczom. Otóz sila ta REAGUJE NA ROZKAZY I
ZALECENIA SWIADOMOSCI ISTOT MYSLACYCH, tak jakby sama byla swiadomoscia. Ta
informacja, pisana wielkimi literami, znajdzie sie w przyszlosci we wszystkich podrecznikach z
tej dziedziny nauki. Kahuni przekazali nam w formie nieuchwytnej, mglistej i zawiklanej wiedze
o tym, ze wszechswiat zostal stworzony AKTEM SWIADOMOSCI KIEROWANYM SILA
STWÓRCZA. (Mam nadzieje, ze dobrze interpretujemy ich stanowisko, ale byc moze niektóre
szczególy wymagaja osobnego wyjasnienia. Ich zrozumienie zalezy jednak od postepu nauk
fizycznych). Nauka powiada, ze cala materia sklada sie z pewnego rodzaju energii elektrycznej
wprawianej w ruch ku dzialaniu w okreslonych zwiazkach z innymi elementami sily napedowej
swiata. Prawdopodobnie ze wzgledu na rozmaite proporcje miedzy silami przyciagania i
odpychania mamy do czynienia z kilkoma rodzajami materii. Huna uczy natomiast, ze
czynnikiem wprawiajacym w ruch owa sile elektryczna jest SWIADOMOSC. Wyzsze Ja moze
uzywac swej swiadomosci do zwiekszenia napiecia ludzkiej sily zyciowej, co powoduje zmiany
temperatury i innych wlascicieli materii - tak jak dzieje sie to w przypadku chodzenia po ogniu i
przy natychmiastowych uzdrowieniach. Nad Wyzszym Ja prawdopodobnie istnieja jeszcze
wyzsze poziomy swiadomosci, zupelnie niedostepne ludzkiej zdolnosci pojmowania, lecz
kreujace wydarzenia na skale swiatowa. (Módlmy sie wiec - jesli zachodzi taka potrzeba - do
Wyzszego Ja z prosba o przekazanie naszych modlitw kolejno wszystkim wyzszym instancjom.
Porównajmy praktyke chrzescijanska modlitwy do Boga-Ojca za posrednictwem Jezusa. Jego
Syna). Wynika stad, ze chociaz nizsze Ja czlowieka nie moze uzywac swej nizszej formy
swiadomosci do sklaniania sily zyciowej, by zmienila wlasciwosci materii, tak jak czyni to
Wyzsze Ja, mimo to jego panowanie nad sila zyciowa ciala jest jednak znaczne. Baron Ferson
demonstrowal, jak dzieki :pewnej wprawie mozna samego siebie napelnic nadwyzka energii. W
swietle wiedzy kahunów wnioskujemy, iz byla to sila zyciowa. Kiedy taki ladunek jest juz
zgromadzony, nalezy uzyc sily woli, by odpowiednio nim pokierowac. Wówczas przeplynie z rak
operatora do ciala pacjenta. Kahuni zwracaja uwage na rzecz bardzo istotna. Otóz gdy sila
zyciowa przechodzi z jednej osoby na druga, moze niesc ze soba rozmaite substancje, na
przyklad uksztaltowane mysli lub mysli wcielone w ich wiotkie widmowe ciala. Ten sekret
kahunów rzuca nowe swiatlo na zjawisko sugestii - zarówno na autosugestie, jak i na hipnoze.
Sztuka sugestii polega na przekazywaniu komus czastki swej nizszej many, czyli sily zyciowej, a
wraz z nia uksztaltowanej tresci sugestii - czy bedzie chodzilo o sugestie lecznicza, czy tez o opis
czynnosci, która odbiorca sugestii ma wykonac. Przy podawaniu sugestii leczniczej kontakt z
odbiorca uzyskuje sie przez polozenie na nim rak. Wystarczy, ze pacjent zostanie chociaz raz
dotkniety, a nic ciala widmowego na stale polaczy go z uzdrawiaczem. Gdy lekarz daje swemu
nizszemu Ja rozkaz kierowany wola, by podazylo wzdluz nici widmowej, nawet na duza
odleglosc, i dotknelo chorego, wtedy lacznosc zostaje nawiazana, a sila zyciowa wraz z
uksztaltowana trescia sugestii przeplywa jak po drucie telegraficznym. Jest to „leczenie na
odleglosc”, czyli zabieg droga telepatii. Stosowanie takiej formy leczenia wymaga dlugiej
praktyki i doswiadczenia. Kahuni ofiarowuja nam jeszcze jedna BARDZO WAZNA tajemnice.
Na Zachodzie lekarze staraja sie, by podawana sugestia hipnotyczna byla jak najsilniejsza i jak
najbardziej intensywna. Kahuni natomiast stosowali tylko lagodna, delikatna sugestie, jezeli tym
slowem mozna w ogóle okreslic ich dzialanie. Jednoczesnie zdawali sobie sprawe, ze uzycie
bodzca fizycznego towarzyszacego sugestii, moze dawac wprost cudowne efekty. Bodziec
fizyczny jest czyms materinalnym, czyli jakby czynnoscia - rzecza realna i dotykalna, która
wywiera wrazenie na nizszym Ja pacjenta. Wezmy klasyczny przyklad lekarza, który daje
pacjentowi pigulke z ciasta, mówiac, iz uleczy ona jego dolegliwosci. Tabletka jest tym
fizycznym czyms, co wywoluje u chorego wiare, iz oto otrzymal lekarstwo. Taka lecznicza
sugestia ze strony lekarza nie ma w sobie zadnej mocy hipnotycznej, lecz gdy wzmocniona jest
bodzcem fizycznym - pigulka z ciasta - wywoluje magiczny efekt. „Leczenie na odleglosc”,
polegajace na telepatycznym przekazywaniu sily zyciowej z uksztaltowana trescia sugestii
leczniczej, ma o wiele mniejsza sile oddzialywania niz bezposredni kontakt, a wynika to stad, iz
leczeniu na odleglosc nie towarzyszy zaden bodziec fizyczny. Uzdrawiacz kladacy rece na
pacjencie i podajacy sugestie lecznicza, uzywa bodzca fizycznego przy kazdym swoim dotyku.
Juz sama jego obecnosc jest bodzcem, który wzmacnia skutecznosc sugestii. A jezeli stosuje
jednoczesnie cos, co w umysle pacjenta kojarzy sie z wyzdrowieniem, na przyklad rzekome
lekarstwo rezultaty sa daleko lepsze. Nizsze Ja jest, jak wiadomo, nielogiczne. Jego dzialanie
opiera sie na informacjach otrzymywanych w dwojaki sposób. Po pierwsze, jest to wiedza o
rzeczach dostarczana za posrednictwem pieciu zmyslów. Jezeli nizsze Ja widzi jakis kwiat,
dotyka go, wacha, sprawdza smak pylku kwiatowego i slyszy pszczoly buszujace wsród platków,
to otrzymuje silne wrazenie o kwiecie - tak silne, iz nie sposób byloby je przekonac, iz to, co
widzialo, nie bylo kwiatem. Po drugie, nizsze Ja otrzymuje dane od sredniego Ja. Srednie Ja
moze jeszcze dodac informacje, w przypadku kwiatu, iz roslina jest wlasnoscia sasiada i nie
wolno jej zerwac. Nizsze Ja polega na swoich zmyslach bardziej niz na czymkolwiek innym.
Zazwyczaj nieco niechetnie odnosi sie do informacji oferowanych przez srednie Ja z tej prostej
przyczyny, iz nauczylo sie juz, ze nie zawsze sa one prawdziwe. Na przyklad, srednie Ja dziecka
moze stwierdzic, ze byloby swietna zabawa stoczyc sie z góry w beczce, nawet jesli nizsze Ja jest
przerazone tym pomyslem. Doswiadczenie moze okazac sie bardzo bolesne, a wniosek, który
nizsze Ja wyciagnie na drodze dedukcji (zblizonej do zwierzecej zdolnosci rozumowania), bedzie
stwierdzal, ze na srednim Ja nie wolno zbytnio polegac. Wiele chorób ma zródlo w kompleksach
kryjacych sie w nizszym Ja. Owe utrwalone przekonania nie maja przewaznie logicznych
podstaw, kultywowane sa jednak z uporem przez dlugie nawet lata. Sadzi sie, iz trzy czwarte
naszych chorób wynika z takich wlasnie psychicznych przyczyn. Chociaz jest to moze nieco
przesadzona ocena, nie wolno ignorowac znaczenia psychicznego podloza chorób, wypadków i
innych klopotów. Jesli dodamy do tego przekonanie, zaczerpniete od kahunów, ze przyszlosc
kazdego z nas buduje Wyzsze Ja na fundamencie naszych nadziei, obaw, planów i mysli zycia
codziennego, to mozemy wyobrazic sobie, ze wszystkie okolicznosci, uklady i cala nasza
egzystencja ma zródlo w naszej psychice. (Do tych „zródel” kahuni dodaja mozliwosc ataków
poltergeistów lub zwyklych bladzacych duchów, skladajacych sie z nizszych i srednich Ja i
zamieszkalych w swych polaczonych ze soba widmowych cialach. Takie ataki sa o wiele
czestsze, niz sadzimy). Powinnismy zawsze pamietac, ze istnieje mozliwosc przejecia jakiejs
obcej sugestii, co moze wywolac chorobe lub inne nieszczescie, nawet wtedy, gdy osoba czy
okolicznosci wywolujace sugestie nie zamierzaly nikogo skrzywdzic. Przyklady okolicznosci,
które daja nam sugestie choroby, mozna znalezc, czytajac raporty z odkryc psychoanalizy.
Typowe przypadki prawie zawsze dotycza osób, które w pewnym okresie zycia mialy niski
poziom sily zyciowej z powodu choroby lub oslabienia i przezyly wtedy jakies wstrzasajace
zdarzenie. Srednie Ja bylo wówczas zbyt slabe i niezdolne do logicznego wytlumaczenia
nizszemu Ja znaczenia bodzca fizycznego spowodowanego przez owo wydarzenie. Przyczyna
wstrzasu mógl byc na przyklad widok okaleczonego, rannego czy ciezko chorego czlowieka lub
tez widok wypadku. Wstrzas taki moze równiez pochodzic z naglych, nieprzyjemnych mysli
nawiedzajacych chora osobe i bez logicznych podstaw zagniezdzajacych sie w jej nizszym Ja.
Kiedys pewna kobieta, zmeczona po tancu, zobaczyla czlowieka z czesciowo zeszpecona twarza.
Jej nizsze Ja przypisalo samemu sobie owa znieksztalcona twarz, przejelo ja wbrew wszelkiej
logice i z fatalnym skutkiem. Kobieta powziela przekonanie, ze jej wlasna twarz jest oszpecona, i
nie bylo sposobu, zeby jej to wyperswadowac. Chodzila wiec od jednego lekarza do drugiego,
zanim pewien psychoanalityk nie siegnal do zródla problemu i nie wydobyl dawnego zdarzenia
na swiatlo dzienne. Wówczas dopiero nastapila racjonalizacja przezycia i jego „wydrenowanie” z
umyslu. Innym razem bardzo zmeczony i chory mlodzieniec poslizgnal sie na zelaznym stopniu,
wskutek czego pózniej kazdy zelazny stopien wprawial go w bezrozumne przerazenie.
Psychoanalitycy wydobyli ów kompleks i wyleczyli mlodego czlowieka. Nizsze Ja przywyklo do
tego, ze srednie Ja przez caly dzien WYOBRAZA SOBIE rózne rzeczy. Wiekszosc naszych
mysli, rodzacych sie w czasie wolnym od pracy i nauki, dotyczy spraw nierealnych i
nieistniejacych. Z tego wzgledu, kiedy nizsze Ja dowiaduje sie droga sugestii, iz jest wlasnie
leczone z jakiejs choroby, traktuje takie stwierdzenie za kolejny wytwór wyobrazni. Trwa w
pelnym przekonaniu, ze jest chore i nic juz na to nie mozna poradzic. Dlatego tez odrzuca
przyjecie uksztaltowanych tresci myslowych i nie chce reagowac na wdrazane mu sugestie
lecznicze, wypowiadane ustami lekarza. Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia kiedy
modlimy sie z pelna wiara i wmawiamy sobie, ze wlasnie „otrzymalismy” to, o co prosilismy.
Tak samo jest wtedy, gdy usilujemy „chwytac sie mysli”, ze mamy nowy dom lub uleczone cialo.
Nizsze Ja nie wspólpracuje z nami. Zachowuje sie jak niegrzeczny chlopak, krecac nosem i
drwiac z naszych wysilków. NIE OBCHODZA GO SPRAWY, KTÓRYCH NIE MOZE W
ZADEN SPOSÓB SPRAWDZIC ZMYSLAMI. Jezeli lekarz podaje sugestie lecznicza, a
jednoczesnie aplikuje jakies lekarstwo, sugerujac, iz ma ono wlasciwosci lecznicze, i jesli w tym
momencie pacjent jest rozluzniony i nie wmawia swemu nizszemu Ja, iz lekarstwo nie jest dobre,
to sugestia ZE WZGLEDU NA ÓW BODZIEC FIZYCZNY w postaci namacalnego, realnego
lekarstwa zostanie zaakceptowana i wykonana. Innymi slowy, nizsze Ja nie wyleczywszy
choroby, co powinno bylo jak zwykle uczynic, sklaniane jest do tego, by wzielo sie wreszcie do
roboty i doprowadzilo do zdrowia dzieki sugestii lekarza i zaaplikowanemu lekarstwu. Jezeli ktos
modli sie o dom, wklada w to cala swa wiare, wmawia sobie, ze juz ten dom otrzymal, i dziekuje
za podarunek, to osiagnie rezultaty tylko wtedy, gdy uzyje bodzca fizycznego, aby przekonac
swe nizsze Ja, ze dom rzeczywiscie zostal mu juz przyznany i sprawa jest w trakcie realizacji.
Znalem kiedys kobiete, która modlila sie o domy i przewaznie je otrzymywala. W jakis sposób
odgadla ona tajemnice o koniecznosci zastosowania bodzca fizycznego. Powiedziala mi, ze
najpierw sie modli, a potem bierze do reki deske i gwózdz. Kladzie je przed soba i oswiadcza, iz
sa poczatkiem domu, który zostal jej ofiarowany w odpowiedzi na modlitwe. W jej przypadku to
zawsze dzialalo, powoli, ale skutecznie. Gromadzila wiec domy, az w koncu zaczela utrzymywac
sie z ich wynajmu. Najlepsze efekty daje polaczenie sugestii z jednoczesnym przekazywaniem
sily zyciowej z rak uzdrawiacza oraz z towarzyszacym temu masazem badz gimnastyka, sluzaca
za bodziec fizyczny. Lomilomi w najlepszym swym wydaniu obejmuje wszystkie te trzy wazne
elementy. Jako srodek pomocniczy mozna zastosowac tez leki lub kapiele ziolowe. Na Hawajach
byli kahuni specjalizujacy sie w stosowaniu ziololecznictwa. Takie wlasnie sa tajniki dawania
zycia. Sila zyciowa jest samym zyciem. Bez niej swiadomosc w rodzaju nizszego i sredniego Ja
nie potrafi funkcjonowac. Bez niej cialo fizyczne umiera. Odbudujcie wiec sile zyciowa i
wprowadzcie do umyslu nizszego Ja sugestie, mówiaca, ze sila ta ma byc uzyta do uleczenia
ciala. Zastosujcie bodziec fizyczny, by sugestia zostala zaakceptowana. Dokonajcie tego przez
nalozenie rak lub na odleglosc, laczac sie z obiektem przez nic widmowej substancji. To wlasnie
magia. Ale jest to magia skromna, na niewysokim poziomie umiejetnosci, podczas gdy modlitwa
do Wyzszego Ja i natychmiastowe uzdrowienie jest Magia Najwyzsza. Znalem czlowieka
chorego na marskosc watroby, którego nie opuszczal ból. Lekarz, który zglebil tajemnice
nakladania rak i czesto praktykowal te forme leczenia polaczona z sugestia, zajal sie chorym.
Powiedzial pacjentowi, ze nie moze zmienic stanu jego watroby, ale potrafi usunac ból przez
sugestie i masaz kregoslupa. Wykonal lagodny masaz kregów i „polozyl rece” na chorym. Podal
sugestie, ze chce przeslac pacjentowi moc uzdrawiajaca i lagodzaca ból. Po drugim zabiegu ból
ustapil i chory opuscil lózko. Po tygodniowej kuracji czlowiek ten zyl przez trzy miesiace, nie
czujac zadnych dolegliwosci. Umarl nagle, lekka smiercia. Ten sam doktor leczyl pielegniarke,
piecdziesiecioletnia kobiete odeslana ze szpitala do domu, by spedzila tam reszte swych dni pod
opieka córki. Lekarze nie mogli nic juz dla niej zrobic i dawali jej kilka miesiecy zycia. Nikt nie
wiedzial, na czym polega jej choroba. Stopniowo tracila sily witalne, az w koncu przestala
chodzic. Mogla wypowiadac tylko po kilka slów i czesto wpadala w histerie, a czasem dostawala
konwulsji. Ów madry doktor podjal sie ja wyleczyc. Stosowal lagodne masaze kregoslupa, dajac
równoczesnie sugestie powrotu do zdrowia i sily. Po szesciu tygodniach zabiegów kobieta byla w
lepszej kondycji zdrowotnej niz przez wiele minionych lat. Spacerowala swobodnie, z wysoko
uniesiona glowa. Jej krok byl sprezysty, a oczy jasnialy blaskiem. Chociaz doktor nic nie
wiedzial o kahunach, nieswiadomie opanowal ich dwa proste sposoby leczenia. Zaden z nich z
osobna nie byl ani magiczny, ani nie odznaczal sie nadzwyczajna skutecznoscia, polaczone
natomiast, stanowily kwintesencje zyciodajnego lomilomi. Wykorzystywanie sugestii
hipnotycznej w leczeniu obrazen fizycznych i zespolów chorobowych jest jeszcze zawodne i nie
cieszy sie dobra opinia. Lekarze nie ucza sie jej stosowania, poza zupelnie wyjatkowymi
przypadkami. Ku sugestii zwracaja sie tylko psychoanalitycy i psychiatrzy. Uzyskuja jednak
mierne wyniki, nie znaja bowiem magicznego sekretu stosowania bodzców fizycznych, ani sztuki
przykazywania strumienia sily zyciowej, by uzupelnic jej niedobór w ciele pacjenta. Sila zyciowa
jest jak wdowi grosz - jesli sie ja daje, wzrasta zwielokrotniona. Znam czlowieka, który leczyl
przez nakladanie rak, pragnac, by jego moc uzdrowicielska splywala na pacjentów i przywracala
im zdrowie. Przyzywal na pomoc duchy swoich zmarlych krewnych. Dokonal wielu uzdrowien.
Spytalem go, czy nie odczuwa wyczerpania i zmeczenia ciaglym wydatkowaniem sily
uzdrawiajacej. Odpowiedzial, ze przeciwnie. Gdyby nie wyzwalal jej przy leczeniu, na pewno by
zmizernial i musialby zaczac uprawiac intensywna gimnastyke. Sila zyciowa powstaje ze
spozywanego przez nas pokarmu. Prawie kazdy czlowiek potrafilby przejsc dziennie dwa razy
wiecej kilometrów, niz sie tego spodziewa. Dzienna dawka pozywienia dostarcza kazdemu z nas
sily zyciowej pozwalajacej na o wiele bardziej intensywna aktywnosc fizyczna i umyslowa.
Fizjolodzy twierdza, ze pokarm zamienia sie we krwi w glukoze, która z kolei ulega spaleniu,
gdy zaczynamy dzialac i potrzebujemy sil zyciowych. Jezeli nie spalamy calej dziennej dawki
glukozy dostarczanej w pokarmie, jako niepotrzebna zostaje ona wydalona przez watrobe.
Wysilkiem woli mozna zmusic nizsze Ja do wytworzenia nadwyzki energii. Prawie kazdy moze
sie tego nauczyc w ciagu dwunastu 20-minutowych lekcji. Kiedy mamy w ciele wiekszy zasób
zyciowej sily niz jakas inna osoba i kladziemy na tej osobie rece, aktem woli przekazujac jej
nasza sile zyciowa, w tym momencie rozpoczyna sie przeplyw. W odpowiedzi na rozkaz woli
sredniego Ja przeplywajaca sila zyciowa nabiera prawie ludzkich, rozumnych cech. Wnika do
chorego narzadu pacjenta i wzmacnia go. Przynosi ze soba uksztaltowana sugestie, jesli jest ona
podawana w milczeniu. Jeszcze lepiej dziala wówczas, gdy operator wypowie sugestie glosno i
da do zrozumienia nizszemu Ja pacjenta, co „wola” zyczy sobie, by zostalo wykonane w sprawie
przywrócenia pacjentowi zdrowia. Jezeli wypowiadana sugestie wspiera bodziec fizyczny, skutek
okaze sie najbardziej pomyslny. Obojetnie, czy owym bodzcem bedzie masaz, zabiegi manualne,
rozgrzewanie, kapiele w naparach ziolowych czy tez róznego rodzaju medykamenty. Teraz,
kiedy wiemy juz od kahunów, ze sugestia polega po prostu na przekazywaniu sily zyciowej wraz
z towarzyszacymi jej uksztaltowanymi myslami od jednej osoby do drugiej, widzimy, jak
dziecinne byly nasze obawy przed hipnoza. Strach przed hipnoza i innymi formami sugestii jest
swego rodzaju fobia trwajaca juz stulecia od czasu odkryc Mesmera. Nie potrafilismy zrozumiec
natury tych zjawisk i dlatego budzily w nas lek. Stosowanie sugestii przy uzdrowieniach
biblijnych nie zostalo w pelni opisane, a biblijni prorocy nie byli jej rzecznikami. Kosciól
walczyl zatem z tymi nieznanymi metodami leczenia, jak zreszta w ogóle ze wszystkimi
parapsychicznymi praktykami. (Przez cale wieki byl przeciwny postepowi w medycynie i innych
naukach. Religie przewaznie krystalizuja sie bardzo szybko i stawiaja zdecydowany opór
wszelkim nowosciom, poniewaz groza one koniecznoscia zmian w ich wierzeniach i obrzedach).
Podczas prac doswiadczalnych wiele razy bylem wprowadzany w stan hipnozy, jak równiez
wielokrotnie hipnotyzowalem innych. Nigdy w najmniejszym stopniu nie ucierpialem z tego
powodu. Przez trzydziesci lat bylem swiadkiem stosowania hipnozy i sugestii w leczeniu.
Wielokrotnie rozmawialem z operatorami i ich pacjentami i ani razu nie znalazlem najlzejszego.
sladu szkodliwych skutków tych metod. Kazdy z nas stale posluguje sie autosugestia. Jesli „chce”
wstac z krzesla i przejsc do sasiedniego pokoju, to w tym momencie podaje swemu nizszemu Ja
uksztaltowana mysl o planowanej czynnosci. Nizsze Ja przywyklo juz reagowac na tego rodzaju
mysli przekazywane mu przez srednie Ja, jego reakcje zatem sa automatyczne. Sklania wiec
cialo, aby sie podnioslo i przeszla do drugiego pokoju. Autosugestia jest mniej skuteczna, niz byc
powinna, jesli stosowana jest przez odwaznych smialków, którzy docenili jej wartosc. Problem
polega na tym, ze brakuje jej bodzca fizycznego, który towarzyszylby jej podawaniu. W
przypadkach chorób fizycznych autosugestia daje najlepsze rezultaty wówczas, gdy pacjent
równoczesnie przyjmuje jakies lekarstwa, pod warunkiem ze nie beda to leki podawane juz
wczesniej i uznane przez nizsze Ja za nieskuteczne. Zalecanym bodzcem fizycznym jest glosne
wypowiadanie afirmacji. Glosno wyraza sie wtedy przekonanie, ze jest sie zdrowym, bogatym i
madrym. Samo brzmienie glosu odgrywa role fizycznego stymulatora. Jezeli afirmacje
wypowiadane sa dostatecznie czesto i poparte sa wola (pochodzaca od sredniego Ja), by latwiej
zostaly przyjete, bodziec fizyczny daje zamierzony efekt. Od czasu wynalezienia rozmaitych
urzadzen rejestrujacych glos, sugestie - nagrana na tasme lub plyte - mozna podawac podczas
snu. Nastawiamy odtwarzacz na okreslony czas w nocy i kladziemy sie do lózka z mocnym
postanowieniem zaakceptowania i wykonania tej sugestii. Poniewaz w czasie snu czlowiek jest w
pelni rozluzniony, a logiczny, swiadomy umysl spi i nie przeciwstawia sie sugestii dochodzacej
do podswiadomosci, sugestia ta dociera do celu. W nadchodzacych latach mozemy byc
swiadkami niezwyklego postepu w dziedzinie odnowy zdrowia i osobowosci,, budzenia
uspionych talentów, umiejetnosci, a moze i geniuszu. Ostatnio naukowcy staraja sie ustalic, w
jakim stopniu tlumimy i ukrywamy nasze zdolnosci, przyjmujac bezkrytycznie autosugestie lub
bezmyslne sugestie naszych znajomych w rodzaju: „nie potrafisz tego zrobic”, „nie dasz rady”
itp. Ilu z nas tak naprawde zdaje sobie sprawe, czy umie malowac, pisac, wyglaszac prelekcje,
czynic wynalazki, byc organizatorem czy specjalista od reklamy? Niektórzy samozwanczy
instruktorzy prowadza niezle platne kursy. na których mówia nam, iz zewszad spotykaja nas
sugestie typu: „nie umiesz tego lub tamtego”. Ucza, jak mamy sie odhipnotyzowac i w pelni sie
rozwinac. Sluchacze takich kursów nie osiagaja zbyt wielkich sukcesów, ale podstawowa idea
wykladów siega istoty problemu. Kiedy odnajdziemy lepsza metode wyzwolenia sie z
utrwalonych przekonan o naszych rozmaitych „niemoznosciach”, rezultaty beda o wiele lepsze.
Na razie jednak musimy zdac sobie sprawe z tego, iz skoro nie mamy skrystalizowanych
pogladów i stale przyjmujemy nowe prawdy, powinnismy podjac prace badawcze, aby przekonac
sie, czy metody terapii tak skuteczne dla kahunów beda równie efektywne dla nas. Uwazam, ze
wiekszosc nowo promowanych lekarzy, bez wzgledu na to, jakie szkoly medyczne ukonczyli,
moglaby sie nauczyc stosowania magicznie dzialajacych metod lomilomi w ciagu, powiedzmy,
dwumiesiecznego kursu. Szybko opanowaliby umiejetnosc gromadzenia w sobie i przekazywania
innym sily zyciowej, a posiadajac takie zdolnosci, calkowicie odrzuciliby metode wprowadzania
pacjentów w stan glebokiej hipnozy. Prawie kazdy z nas, mezczyzna czy kobieta, moze nauczyc
sie stosowania lagodnej sugestii. Po dwóch miesiacach codziennych jednogodzinnych cwiczen
przecietni lekarze staliby sie wyspecjalizowanymi operatorami. Reszte zajec mozna by z
korzyscia dla uczestników kursu przeznaczyc na nauke nowej psychologii, która stopniowo
przejmujemy od kahunów. Po ukonczeniu takiego szkolenia kilku najzdolniejszych lekarzy
mogloby nauczyc sie stosowania metod kahunów sluzacych natychmiastowemu uzdrawianiu
chorych.

Rozdzial XIV Nowoczesne i oryginalne


poglady kahunów na istote kompleksów i
mozliwosc ich usuwania
Lekarze i psychologowie nie dostrzegaja wstrzasajacego zgola faktu, ze nie tylko
podswiadomosc, czyli nizsze Ja, dotknieta jest kompleksami i cierpi z ich powodu. Freud, Jung,
Adler - wszyscy oni skupiali uwage na podswiadomosci, nie zdajac sobie sprawy, ze i
swiadomosc przezywa podobne i równie niebezpieczne stany. PRAWIE KAZDY CZLOWIEK
MIEWA SWIADOME WIERZENIA I OPINIE, KTÓRE TAK SAMO SA KOMPLEKSAMI
JAK PRZEKONANIA NIZSZEGO JA - to zaiste zdumiewajaca prawda. Wezmy chocby
najprostszy przyklad znany nam wszystkim. Oto jakis czlowiek reprezentuje okreslone poglady
polityczne. Odwolywanie sie do jego zdrowego rozsadku i namawianie, aby logicznie
zrewidowal swoja fanatyczna wiare w racje danego stronnictwa politycznego, spelza na niczym.
Nie slucha on zadnych argumentów sprzecznych z jego przekonaniami. Kazdy wysilek
zmierzajacy do wykazania mu bledów w jego rozumowaniu spotyka sie z gniewem i glosnym
oburzeniem. Istnieja miliony przykladów takich ludzi, którzy zaakceptowali pewne dogmaty jako
swoista religie i szczelnie zamkneli umysly na kazda mozliwosc zmiany swych pogladów. Nowe
fakty, nowe odkrycia i okolicznosci nie wywieraja na nich najmniejszego wrazenia. Rozwineli w
sobie kompleksowy zespól wierzen i opinii, które PODZIELA ZARÓWNO ICH NIZSZE, JAK I
SREDNIE JA. Oto wiec nastepna tajemnica kahunów: jesli chcesz sie dowiedziec, czy ktos cierpi
na kompleksy bedace udzialem jego nizszego Ja, zwróc uwage, czy reaguje on w sposób
EMOCJONALNY na jakakolwiek sugestie o blednosci jego przekonan. Jezeli powiesz
republikaninowi: „Uwazam, ze republikanie popelnili blad w ustawie z zeszlego tygodnia” i
zareaguje on emocjonalnie, zamiast spokojnie rozwazyc argumenty, które sklonily cie do takiej
opinii, oznacza to, iz za politycznymi przekonaniami twojego rozmówcy kryje sie jakis
kompleks. Skrytykuj czyjas religie i obserwuj, w ten sam sposób, rodzaj reakcji. Za reakcje
emocjonalne odpowiada tylko nizsze Ja. Srednie Ja reaguje zawsze w sposób logiczny i rozsadny,
chyba ze wraz z nizszym Ja wplatane jest w podtrzymywanie kompleksów. Wówczas angazuje
sie w wybuch emocji i przestaje funkcjonowac rozumnie. Na szczescie kompleksy polityczne
rzadko rzutuja na ludzkie zdrowie. Natomiast raz przyswojone przekonania religijne czestokroc
sa przyczyna chronicznych dolegliwosci i nieszczesc. Kahuni wiedzieli to, co w bolesny sposób
uszlo uwadze psychoanalityków. Kiedy czlowiek „zgrzeszyl”, a nizsze i srednie Ja zgodnie
przyznaja, ze tak rzeczywiscie bylo, nizsze Ja moze utwierdzic sie w opinii, iz za grzech musi
byc wymierzona kara. Jezeli bedzie to przypadek chorobliwy, nizsze Ja bedzie usilowalo ukarac
winnego jakas dolegliwoscia lub nieszczesciem. To zagadnienie mozna by zilustrowac historia
opowiedziana przez psychoanalityka o mlodym czlowieku, który dorastajac w do-mu ciotki,
otrzymal od niej bardzo surowe religijne wychowanie. Po ukonczeniu studiów mlodzieniec
pragnal poswiecic sie duszpasterstwu, ale w koncu zrezygnowal z tego pomyslu i podjal prace w
fabryce mebli. Jednakze od zapachu klejów, farb i oparów lakierów robilo mu sie niedobrze.
Przeniesiono go do dzialu obróbki drewna, lecz od pylu i trocin nabawil sie astmy. Poszedl wiec
do innej pracy, pózniej do nastepnej. Za kazdym razem cierpial na dolegliwosci od czegos
zwiazanego z wykonywanym zajeciem. W koncu wyladowal w gabinecie jakiegos lekarza, który
uznal wystepujace u niego objawy za oznaki gleboko zakorzenionego kompleksu. Pierwotny
kompleks zrodzil sie u niego w momencie rezygnacji z planów poswiecenia zycia sluzbie bozej
w klasztorze. Nizsze Ja podzielilo sie ze srednim Ja glebokim poczuciem winy za odmowe
ofiarowania zycia Bogu. Jako ze mysl o tym byla dla mlodego czlowieka zbyt bolesna, staral sie
ja odpedzic. Lecz niestety, wspomnienie dawnych pragnien pozostalo w pamieci nizszego Ja jako
czesc kompleksu winy. Poniewaz czlowiek ten wyniósl z domu przekonanie, ze wszystkie
grzechy i winy zasluguja na kare Boza, jego nizsze Ja ciagle spodziewalo sie i obawialo owej
kary. Jednakze gdy srednie Ja odsunelo mysl o grzechu odmowy wstapienia do klasztoru, nizsze
Ja dokonalo czegos, co nazywamy „translacja” lub zamiana zewnetrznego objawu kompleksu.
Gleboko ukrylo swe usilne dazenie, by zrobic z mlodzienca ksiedza, i zamienilo je w niechec do
wszystkich innych zajec, objawiajaca sie w chorobach i wszelkiego typu przypadlosciach. Lekarz
po przeprowadzeniu zwyklego wywiadu z pacjentem i po pewnym okresie obserwacji wyjasnil
przyczyne jego klopotów, lecz gdy dotarl do zródla kompleksu, chcac go zracjonalizowac i
„wydrenowac”, napotkal nowa przeszkode. Chociaz zmusil pacjenta, by ten przypomnial sobie 0
odmowie wstapienia do klasztoru, to mlodzieniec nadal byl przekonany o winie wobec Boga i o
swoim wielkim grzechu zaniedbania. Lekarz próbowal wszelkich argumentów, ale wciaz
napotykal mur nie do przebicia. Pacjent w ogóle nie potrafil rozsadnie myslec. Wpadal w zlosc i
uparcie potepial samego siebie. W koncu doktor poradzil mu, by wstapil do klasztoru, a wówczas
odzyska zdrowie. Tak tez uczynil i wszystkie dolegliwosci z miejsca zniknely bez sladu. W tym
wiec przypadku samego kompleksu nie usunieto. Nie mozna byloby tego zreszta dokonac
zwyklym sposobem, jako ze kompleks zakorzenil sie zarówno w nizszym, jak w srednim Ja.
Rozum nie dawal wiec posluchu zadnym argumentom. Jedynym lekarstwem bylo pozwolic mu
dzialac w taki sposób, by mógl spelniac nakazy tego podwójnego kompleksu. Opisujac ten
przypadek, lekarz wskazal na swój blad, iz nie rozpoznal badanego kompleksu jako czesci
swiadomosci pacjenta. Pisal: „Chociaz udalo mi sie w koncu wydobyc kompleks na swiatlo
dzienne i poddac go zwyklemu procesowi racjonalizacji, okazalo sie, iz nie zostal usuniety. Po
wizycie w fabryce mebli, w miejscu, gdzie pojawily sie pierwsze symptomy, pacjent znowu
zaslabl od woni farb i od pylów drzewnych. Powrót do zdrowia nastapil dopiero wtedy, gdy
kompleks zostal uznany za nieodwracalny i pacjent wstapil do zakonu”. Latwiej bedzie nam
pojac pilna potrzebe glebszego zrozumienia natury kompleksów oraz sposobów ich zwalczania,
jesli wezmiemy pod uwage smutny fakt, iz w kazdej co szóstej rodzinie jeden z jej czlonków
wymaga pod tym wzgledem leczenia. Niestety, obecne metody terapii daleko ustepuja zabiegom
stosowanym kiedys przez kahunów. Najskuteczniejsza z metod jest „doglebna analiza”, ale
wymaga wiele czasu (kilka miesiecy) i pieniedzy. Jesli pobiezne badania i skromne
wykorzystanie sugestii leczniczej nie przynosza skutków, pacjentowi pozostaje przylaczyc sie do
rzeszy ludzi wypelniajacych szpitale psychiatryczne. Kompleksy pojedyncze i te podwójne,
bedace udzialem obu jazni ludzkich, powoduja - o ile nie maja mozliwosci swobodnie sie
przejawiac - „niezgode czlowieka z samym soba”, co nieuchronnie prowadzi do choroby
umyslowej czy stalego kalectwa umyslu. Doktor Edward S. Cowles, slynny „lekarz dusz”,
stwierdzil przed kilkoma laty, ze konflikty umyslowe wytworzone przez kompleksy sa z
pewnoscia bezposrednia przyczyna ciaglego obnizania sie poziomu „energii nerwów”, co w
rezultacie konczy sie katastrofa. Wyjasnil, ze jesli zwykly zapas energii nerwów, czyli sily
zyciowej, spada choc troche ponizej normy, czlowiek zaczyna wpadac w zly humor i traci ochote
do wszystkiego. Stan ten przechodzi z kolei w depresje. Dalsze uszczuplenie zapasów energii
objawia sie melancholia i wystapieniem powazniejszych symptomów choroby i glebokich stanów
depresyjnych, histerii, leków, zalaman nerwowych, obsesji i w koncu psychozy. Czlowiek staje
na ponurej granicy szalenstwa. Wraz z dalszym zanikiem sily zyciowej wyczerpanie fizyczne i
psychiczne doprowadza do beznadziejnego stanu choroby umyslu, kiedy to pacjent traci resztki
rozumu i pamieci. W tym stanie inercji psychicznej lezy on bezwladnie na lózku i musi byc
sztucznie karmiony. Mozna tu jeszcze dodac, ze podczas stopniowego wyczerpania sie energii
zawsze istnieje niebezpieczenstwo, ze jakis duch nizszego Ja, w rodzaju poltergeista, który
odlaczyl sie od swego sredniego Ja, moze wyrwac z cierpiacego ciala obie te jaznie i sam zajac
ich miejsce, opanowujac bez reszty cialo chorego. W tych wypadkach obserwuje sie nagly
powrót energii fizycznej, ale z powodu odejscia wlasciwego nizszego Ja, zaniku pamieci i
nieobecnosci sredniego Ja rozum nie funkcjonuje. Wskutek gwaltownej smierci wielu ludzkich
istnien podczas dwóch wojen swiatowych, jest rzecza oczywista, iz po swiecie blaka sie wiele
nizszych duchów, poltergeistów, czekajacych na okazje, by pochwycic i opanowac jakies cialo.
Stale czytamy artykuly wzywajace do zwrócenia uwagi na alarmujacy wzrost liczby przypadków
chorób psychicznych. Niektórzy oceniaja, iz przy obecnym tempie wzrostu zachorowan za kilka
lat bedzie tak wielu chorych, ze nie starczy ludzi zdrowych, którzy by ich karmili i sprawowali
nad nimi opieke. Chcac bronic sie przed tym, musimy wiec uczyc sie metod - z powodzeniem
stosowanych przez kahunów zwalczania kompleksów w ich pojedynczej i podwójnej postaci.
Musimy tez wiedziec, jak leczyc nieszczesliwe ofiary obsesji i opetania. Na razie zajmijmy sie
pierwsza czescia tego problemu. Przypadek 25 Kahuni lecza choroby spowodowane
podwójnymi i pojedynczymi kompleksami Uwagi wstepne: Nowoczesna psychologia, jako
mloda i malo rozwinieta dziedzina wiedzy, niewiele pomogla mi w zrozumieniu donioslosci
metod, które stosowali kahuni przy usuwaniu kompleksów. Ich sukcesy byly dla mnie dowodem
doskonalosci przeprowadzanych zabiegów, ale po przyjrzeniu sie im z bliska, nie moglem pojac,
jakiego rodzaju prace umyslowa wykonywali kahuni przy pacjentach i jakiej uzywali do tego
sily, obie te rzeczy byly bowiem niewidzialne i nieme. Moglem tylko obserwowac zewnetrzne
czynnosci i ceremonie i na tej podstawie formulowac wnioski. Dopiero duzo pózniej
zrozumialem, co sie w rzeczywistosci dzialo i na czym polega ich magia. Opis przypadków: (A)
W 1926 roku zyl sobie na Hawajach przystojny, zdrowy i wesoly kierowca wynajmowanych
samochodów. Zostal wychowany przez bardzo religijnego ojca i poslubil równie bogobojna
kobiete. On sam byl czlowiekiem wierzacym i czesto chodzil do kosciola. Kilka lat po slubie
zakochal sie nagle w innej kobiecie, chociaz nadal byl wielce oddany swojej zonie. Dreczylo go
jednak sumienie i mial duze poczucie winy za popelniony grzech. Zona odkryla niebawem jego
niewiernosc, ale po burzliwej scenie przebaczyla mu wszystko pod warunkiem, ze sie to wiecej
nie powtórzy. Zanim jednak uplynal rok, on znów zaczal „chodzic na boki”. Tym razem nic sie
nie wydalo, ale jego poczucie winy bylo silniejsze niz poprzednio. Akurat w tym czasie
przeziebil sie. Wkrótce pojawily sie objawy grypy. Mimo troskliwej opieki lekarzy i pielegniarek
nie mógl powrócic do zdrowia. Przeciwnie, stawal sie coraz slabszy i slabszy. Przestalo go
obchodzic otoczenie, odmawial przyjmowania posilków i lezac w lózku, odwracal glowe do
sciany. Jego zona uslyszawszy werdykt lekarza, ze pacjent nie przezyje dluzej niz jeden, dwa dni,
wezwala na pomoc jednego z kilku dzialajacych jeszcze w Honolulu kahunów. Stary kahuna
wysluchal uwaznie, co powiedziala mu zona chorego o diagnozie lekarza. Zadal kilka
dodatkowych pytan i przystapil do zabiegu. Obnazyl cialo mezczyzny i zaczal je powoli nacierac.
Od czasu do czasu przerywal i rozgrzewal wlasne rece, pocierajac jedna o druga. Potem kladl je
na plecach chorego, na piersiach badz na glowie, za kazdym razem powtarzajac, ze wlewa w
niego uzdrowicielska sile. Po jakims czasie kahuna zaczal wypytywac pacjenta, czy przypadkiem
kogos nie skrzywdzil, czy nie ma na sumieniu jakiegos grzechu. Zrazu pacjent uparcie odmawial
odpowiedzi, lecz w koncu wyznal swój grzech. Po przyznaniu sie do winy prosil, by zostawic go
samego, bo chce umrzec w spokoju. Kahuna zaczal go jednak lagodnie uspokajac. Wezwal zone
chorego, która zdazyla juz przygotowac goracy napar z lisci ti, i powiedzial jej po prostu, ze maz
zgrzeszyl przeciwko niej i umiera, bo nie moze spojrzec jej prosto w twarz. Na te slowa zona
wpadla we wscieklosc, ale widzac, ze mezowi grozi smierc, zgodzila sie znów mu przebaczyc.
Pocalowala go, rozplakala sie i wrócila do kuchni. Kahuna, zgodnie ze starym odwiecznym
rytualem, wyjal z przyniesionego ze soba tobolka cztery biale kamienie. Umiescil po jednym w
rogach lózka, nakazujac, aby odgrywaly role muru broniacego dostepu duchom, które moglyby
próbowac przeszkodzic w zabiegu. Nastepnie wzial wode morska i wiazke zielonych lisci.
Spryskal woda caly pokój, rozkazujac wszystkim niepozadanym duchom, zeby natychmiast
opuscily pomieszczenie. Zona przyniosla wywar z lisci ti, zaparzony w osolonej wodzie, a
nastepnie rozcienczony zimna woda w naczyniu z kalabasy. Kahuna zblizyl sie do chorego,
trzymajac w reku wiazke zielonych lisci ti, przypominajacych ostre klingi mieczy. Powiedzial
mezowi, ze zona, która powtórnie zdradzil, znowu mu wybaczyla i dzieki temu grzechy jego
zostana zmyte woda z przyniesionego naczynia. Opisujac dokladnie sposób, w jaki grzechy
rozpuszczaja sie w wodzie i sa splukiwane, kahuna opryskal cialo chorego, po czym wytarl je
energicznie liscmi, strzepujac reszte wody z powrotem do naczynia. Oswiadczyl, ze wszystkie
grzechy zostaly juz zmyte i zmieszaly sie z pozostala w naczyniu woda. Poprosil zone, by uniosla
mezowi glowe, tak aby na wlasne oczy mógl zobaczyc, ze wode zawierajaca jego grzechy
wylano na zewnatrz i pozbyto sie jej na zawsze. Pacjenta dokladnie wysuszono i natarto. Kahuna
zapewnil go, ze szybko nabierze sil i poczuje wielki glód. Pozywi sie wiec i zasnie. Po
przebudzeniu bedzie juz stopniowo powracal do zdrowia. Tak tez sie stalo. Kiedy po kilku
godzinach mezczyzna sie obudzil, usiadl na lózku i poprosil o bardziej obfity posilek. Zona
przyniosla mu talerz zawiesistej zupy, a on uszczesliwiony rozmawial z nia, kiedy zjawil sie
doktor. Byl to jeden z tych, którzy dlugo juz przebywali na wyspach i wiele doswiadczyli. Po
dokladnym zbadaniu pacjenta lekarz zwrócil sie do jego zony: „Mieliscie tutaj specjalnego
lekarza?”. Przytaknela, a on odszedl, krecac ze zdumieniem glowa. (B) Przez kilka lat mego
pobytu w Honolulu mialem za sasiadke pewna mloda biala kobiete, niedawno poslubiona przez
oficera marynarki. Przed wyjsciem za maz byla przykladna metodystka uwazajaca taniec za
grzech, nie mówiac juz o piciu alkoholu. Maz wprowadzil ja w towarzystwo, gdzie taniec i picie
byly na porzadku dziennym. Wsród smiechów i zartów zachecano ja, by przylaczyla sie do
zabawy, az powoli przelamala swa niechec i zaczela uczyc sie tanecznych kroków, a nawet
skosztowala jakiegos alkoholu. Uplynal pewien czas. Kobieta pojela juz nieco sztuke tanca, gdy
kiedys w czasie jednej z zabaw u przyjaciólki potknela sie o dywan i wykrecila noge w kostce.
Nie bylo to jednak nic powaznego, bawila sie wiec dalej. Ale nastepnego dnia, wbrew jej
oczekiwaniom, noga byla nadal zwichnieta i stan sie nie poprawil. Minal tydzien i bylo coraz
gorzej. Poszla wiec do lekarza, który zbadal kostke, zrobil przeswietlenie, lecz nie znalazl nic, co
wyjasnialoby brak poprawy. Niebawem kobieta zaczela z trudem chodzic, a ponizej stawu
kostkowego powstal dziwny, ropiejacy wrzód. Lekarz wezwal konsultanta. Sprawa wygladala
bardzo zagadkowo. Zadne zabiegi nie pomagaly. Wówczas kobieta ta przyszla do mnie po rade,
czy kahuni - o których czesto jej opowiadalem - mogliby jej pomóc. Poradzilem jej, by
spróbowala. W tym przypadku kahuna byl mlody i o wiele bardziej doswiadczony zyciowo, choc
moze z mniejszym stazem niz niejeden starszy uzdrowiciel. Od razu stwierdzil u chorej
kompleks, a raczej, jak oni to nazywaja, „cos zzerajacego od srodka”. Zapytal ja, jakie popelnila
grzechy, a ona przyznala sie natychmiast do tanców i picia alkoholu, wspominajac zarazem o
swojej wczesniejszej przynaleznosci do Kosciola metodystów. Z wielka cierpliwoscia kahuna
zaczal jej wyjasni swój punkt widzenia na temat grzechów róznego rodzaju. Kahuni mieli bardzo
prosty sposób oceny, czy postepek jest grzechem, czy tez nim nie jest. Nalezy po prostu spytac
samego siebie, czy jakies dzialanie skrzywdzilo kogos badz zranilo czyjes uczucia. JEZELI
POSTEPEK NIKOGO W ZADEN SPOSÓB NIE RANI, NIE JEST GRZECHEM. Kahuna
wskazal jej równiez logike swego przekonania, ze Bóg jest zbyt doskonaly i wszechmocny, by
mógl go zranic jakikolwiek czyn jakiejkolwiek ludzkiej istoty. Krok po kroku przekonal ja, ze
taniec i picie koktajlów wcale nie jest grzechem. Nastepnie dokonal rytualnego odpuszczenia
grzechów, spryskujac nagie ramiona i twarz kobiety osolona woda i oswiadczajac, iz wszystkie
winy zostaly jej wybaczone i zmyte na zawsze. Delikatnie masowal jej chora noge, powtarzajac
jednoczesnie, ze wlasnie zaczyna ona zdrowiec. Przylozyl na kostke oklad z miejscowych ziól i
zalecil, by kobieta czesto i glosno powtarzala sobie: „Nie moge zgrzeszyc przeciw Bogu. Jestem
zbyt mala. Odpuszczono mi wszystkie grzechy. Nie skrzywdzilam nikogo. Moja noga szybko
zdrowieje”. Sukces zabiegu kahuny szybko stal sie widoczny. Ropiejaca rana zamknela sie i
zagoila, nie pozostawiajac po sobie zadnej blizny. Noga odzyskala pelna sprezystosc i sile. Nie
zdajac sobie sprawy z tego, ze jej klopoty wyniknely ze stanu umyslu, który zmienil sie wraz ze
zmiana jej postawy wobec tanca i alkoholu, mloda kobieta przestala powtarzac afirmacje
zalecona przez kahune: „Nie ma krzywdy - nie ma grzechu”. Znowu tanczyla i pila. Poniewaz
nawyki myslowe powracaja równie latwo jak, na przyklad, nalogi palenia i picia ponad miare,
oba Ja kobiety stopniowo powrócily do starych przekonan. Zaczela sie bac, ze kahuna nie mial
racji i ze sluszne byly wskazówki z dawnych lekcji religii. Pewnego ranka ujrzala ze zgroza, ze
rana znowu sie otworzyla. Wrócila wiec do kahuny, proszac o powtórne wyleczenie, ale kiedy
zaczal ja wypytywac, co sie stalo, nie chciala nic mówic. Kahuna wyjasnil jej, ze jesli stary
nawyk myslenia, „zzeranie od wewnatrz”, budzi sie na nowo, po tym jak zostal usuniety,
powtórne wyleczenie jest juz niemozliwe. W rezultacie kobieta musiala isc na operacje do
szpitala, gdzie wycieto jej chora kosc. Wówczas, jak mozna przypuszczac, nizsze Ja uznalo, iz
grzesznica dosyc juz wycierpiala i wystarczajaco odpokutowala za swoje winy. Kobieta
zrezygnowala z tanca i alkoholu, a wrzód nigdy juz sie nie pojawil. Komentarz: W obu
przypadkach najbardziej godna uwagi i zapamietania jest okolicznosc, ze srednie Ja moze dzielic
kompleksy pospolu z nizszym Ja. W przypadku (A) Hawajczyk zgrzeszyl niewiernoscia wobec
zony i zaden rodzaj przebaczenia nie mógl odwiesc go od przeswiadczenia o grzechu. Dopiero
sama zona mogla przekonac jego rozumne srednie Ja, ze grzechy zostaly mu odpuszczone.
Musial ja zobaczyc i uslyszec z jej ust slowa wybaczenia. Wlasnie te slowa odegraly role bodzca
fizycznego, który wywarl nacisk na nizsze Ja. Nizsze Ja sprowadzilo bowiem na mezczyzne
chorobe jako kare za jego przewinienia. Chociaz 'omawiany przypadek nie dotyczy gleboko
zakorzenionego i ukrytego kompleksu, doskonale ilustruje najczestsza przyczyne chorób,
bedacych rezultatem mocno utrwalonych przekonan, których zródlem sa fakty rzeczywiste i które
sa wspólne dla nizszego i sredniego Ja. Kahuni uczyli, ze nie jest grzechem postepek, który
nikogo nie krzywdzi. Te prawde nalezaloby rozglaszac na wszystkie strony, jezeli mamy uniknac
dolegliwosci bedacych skutkiem blednych nauk, ze popelniamy grzech, lamiac dogmatyczne tabu
rozmaitych religii. Nie ma sposobu by dowiedziec sie, ile kalectw, ile chorób umyslowych i
innych nieszczesc spowodowaly przekonania religijne wpojone w dziecinstwie, tak jak bylo to w
przypadku (B), u mlodej kobiety uznajacej taniec i picie za grzech. Poped seksualny jest
najbardziej plodnym zródlem kompleksów i mysli o grzechu, z którymi musimy walczyc, odkad
w dziecinstwie uczono nas skromnosci, zawstydzano i karano za kazdy objaw zainteresowania
sprawami seksu. Religia zaszczepia w nas przekonanie, ze poped plciowy jest grzeszny, a zatem
dzieci rodza sie z grzechu i w grzechu. Postawa kahunów wobec spraw plci byla bardzo logiczna
i rozsadna. O ile akt plciowy nikogo nie skrzywdzil, nie mozna go uwazac za grzech. W kazdym
razie nie za grzech przeciwko Istotom Wyzszym. Zreszta w ogóle GRZECHY MOGA RANIC
TYLKO LUDZI, a nie Boga. Doktor Zygmunt Freud, zachodni odkrywca podswiadomosci, czyli
nizszego Ja, stwierdzil, iz przy leczeniu chorób z zastosowaniem sugestii podswiadomosc w
wielu wypadkach jej nie akceptowala. Poszukujac przyczyn tego zjawiska, odkryl istnienie
kompleksów w nizszym Ja pacjentów. Okazalo sie, ze nizsze Ja, jedyna czesc swiadomosci
ludzkiej podatna na sugestie, odrzuca sugestie sprzeczne z utrwalonymi przekonaniami pacjenta
dotyczacymi moralnosci lub niezgodne z innymi wyimaginowanymi ocenami. Pózniej odkryto,
ze nizsze Ja, gdy doznaje niepowodzen, dzialajac wedlug swych utartych przekonan, samo
dokonuje „translacji”, czyli zmiany swego kompleksu, tak iz zdaje sie on nie miec zadnego
zwiazku z pierwotnym zespolem ocen moralnych. Opisze tu przypadek malego chlopca, który
rozwinal w sobie niechec do chodzenia na nabozenstwa. Prawdopodobnie zmuszano go, by
chodzil do kosciola, gdy byl chory, zle sie czul lub byl w jakiejs innej niedyspozycji. (Moze tez
karano go za owa niechec i w ten sposób rozwinieto w nim pewien nerwicowy kompleks).
Dzieciak kochal swoich rodziców. Kiedy tlumaczyli mu, ze musi chodzic do kosciola, by
oddawac czesc Bogu, i prosili go, zeby byl grzecznym i poslusznym chlopcem, staral sie spelniac
ich polecenia. Próbowal polubic niedzielne chodzenie na nabozenstwa, tak jak go o to proszono, i
zdawalo sie, iz jest calkowicie przekonany, ze jego religijnym obowiazkiem jest uczestniczenie w
mszy swietej. Jednakze nizsze Ja opanowane zakorzeniona niechecia do kosciola, wykazalo sie
niejako zwierzecym sprytem, tak doskonale znanym psychologom i dawnym kahunom.
ZAMIENILO utrwalone postanowienie, by nie chodzic na msze, w jeszcze wieksza awersje do
woni kadzidla. Czujac zapach palonego kadzidla, chlopiec za kazdym razem mdlal i trzeba go
bylo wynosic ze swiatyni. Sytuacja wygladala wiec tak, jakby dziecko chcialo chodzic do
kosciola, ale nie moglo. Nizsze Ja postawilo na swoim. Przy kompleksach powstalych na tle
tlumienia popedów plciowych nizsze Ja moze kilkakrotnie zmieniac zewnetrzne przejawy owych
kompleksów. W rezultacie nawet dlugotrwale badania psychoanalityczne snów i zwiazków
myslowych pacjenta nie wydobywaja jego uprzedzen na swiatlo dzienne, tak by mozna je bylo
przedyskutowac, poddac racjonalizacji i „wydrenowaniu” badz swiadomie nad nimi zapanowac,
jak nad zwyklymi myslami i przekonaniami. Freud uznal, iz wszystkie kompleksy pochodza z
frustracji seksualnych. Pózniejsi psychologowie lagodzili ostrosc jego sadów, ale nadal istnieje w
psychologii szkola wiernie podtrzymujaca jego stanowisko. Poniewaz zakompleksione nizsze Ja
z uporem odrzuca podawana mu sugestie, by usunelo objawy klopotów wynikajacych z
utrwalonych kompleksów, lecznicze wlasciwosci sugestii sa wielce ograniczone. W przypadku
(B) nizsze Ja kobiety odmówiloby przyjecia sugestii leczniczej po nawrocie kompleksu przy
powtórnym bólu w kostce. Nizsze Ja odrzucaja kazda sugestie hipnotyczna sprzeczna z
moralnymi ocenami pacjenta. Hipnotyzer nie moze zmusic pacjentów do dzialan uznawanych
przez nich za niemoralne. Ze ;wzgledu na to, ze w nizszym Ja powstaja wszystkie nasze uczucia,
w wielu wypadkach mozliwe jest odkrycie obecnosci kompleksów czy innych manii przez
obserwowanie emocjonalnych reakcji czlowieka, w których to kompleksy daja o sobie znac.
Przywyklismy juz do widoku osób „wpadajacych w slepa zlosc” z powodu jakiejs blahostki.
Moglo nia byc tylko czyjes nieopatrznie wypowiedziane slowo. Owe drobnostki wywolujace
eksplozje emocji sa, mówiac obrazowo, „spustem” uruchamiajacym cala machine. Kiedy dotknie
sie takiego „spustu”, natychmiast zwalnia sie ladunek calej nagromadzonej dotad zlosci i
pretensji zwiazanych z okolicznosciami powstania kompleksu, Ale istnieja takze dobre,
pozytywne kompleksy oraz wyzwalajace je spusty. Mozna miec wiele utartych przekonan
zwiazanych z powszednimi zajeciami. Na przyklad, kiedy dzwoni budzik, wówczas nawet wbrew
naszej checi wstajemy z lózka i rozpoczynamy zwykle, codzienne obowiazki. Jeden ze
sposobów, którym nizsze Ja sklania swe srednie Ja do urzeczywistniania jego pragnien, polega na
zalaniu sredniego Ja wielka fala emocji - na co przewaznie to ostatnie daje sie nabrac i zostaje
pokonane. Fale nienawisci, zadzy lub wstretu sa nam wszystkim dobrze znane. podobnie jak
przyplywy tesknoty za domem czy rodzina. Ale najbardziej interesujaca i godna uwagi emocja
jest milosc. Zdaje sie, ze z uczuciem milosci srednie Ja ma najwiecej wspólnego. Do milosci
czysto fizycznej i opierajacej sie na atrakcyjnym wygladzie kochanej osoby srednie Ja dodaje
elementy milosci rodzicielskiej i milosci dzieci do rodziców, a wszystkie te uczucia darzy
rozumna pochwala, aprobata i podziwem. Powstaly zespól emocji jest sila rzadzaca wszystkimi
poziomami ludzkiej swiadomosci.

Rozdzial XV Usuwanie kompleksów


tajemnicza metoda kahunów
Podczas gdy nowoczesni psychoanalitycy nie znalezli dotad prostej i skutecznej metody
wykrywania uprzedzen, tak by mozna je bylo poddac racjonalnej ocenie i psychologicznemu
unicestwieniu, od dawna istnieja doskonale sposoby leczenia, jakich mozemy uczyc sie od
kahunów. Znaczenia owych metod nie sposób przecenic. Jesli zdolamy sie nauczyc z nich
korzystac, osiagniemy najwiekszy postep w sztuce uzdrawiania od czasów odkrycia zjawiska
sugestii. Sposób leczenia stosowany przez kahunów jest gwaltowny i energiczny.
Cywilizowanemu czlowiekowi moze sie on wydac na pierwszy rzut oka wyjatkowo dziwny.
Wcale nie jest jednak bardziej dziwny, niz gwaltowny wstrzas insulinowy aplikowany pacjentom
wspólczesnych szpitali psychiatrycznych. Przypomnijmy sobie o przekonaniu kahunów, iz mysli
sa malutkimi, niewidzialnymi bytami (ksztaltami myslowymi), które istnieja w sposób
rzeczywisty i substancjalny. Ksztalt myslowy, aka, powstaje wówczas, gdy myslimy. Kazda
nasza mysl wciela sie wiec w stala forme, realny ksztalt, Uksztaltowane mysli lacza sie w grona.
Kazde pojecie, czy poszczególna mysl, styka sie z pojeciem, które przyszlo bezposrednio po niej
lub tez pojawilo sie tuz przed nia. W grona lacza sie takze wszystkie mysli podobne do siebie.
Pamietamy, ze takie grona ksztaltów myslowych przemieszczaja sie wraz z pradem sily
zyciowej, a dalej wzdluz cienkich nici widmowych, laczacych ze soba dwie osoby, tak jak to
bywa w kontaktach telepatycznych. Przy podawaniu sugestii strumien sily zyciowej plynie od
operatora do odbiorcy badz przez nalozenie rak, badz przez widmowe nici, laczace dwoje ludzi
juz od ich pierwszego bezposredniego kontaktu fizycznego, wzrokowego, a nawet sluchowego.
(Przeplyw sily zyciowej nastepuje równiez podczas snu, kiedy spiacy odbywa podróz w swym
widmowym ciele, oraz podczas kontaktów umozliwionych przez duchy osób zmarlych).
SUGESTIA JEST WPROWADZENIEM SILNIE UKSZTALTOWANEJ MYSLI DO
NIZSZEGO JA ODBIORCY. Moc sily zyciowej, towarzyszacej wprowadzaniu uksztaltowanej
mysli, ma pewien wplyw na skutecznosc sugestii, choc nie jest on taki wielki, jak powszechnie
sadza psychologowie. Widywalem hipnotyzerów usilujacych wkladac cala swoja wole w
przekazywana sugestie, aby byla bardziej skuteczna. Ich oczy plonely, twarze stawaly sie
czerwone, na czolo wystepowaly krople potu... a rezultatów wciaz nie bylo. „Wola”, czyli
napiecie sily zyciowej sredniego Ja, nie jest bowiem czynnikiem hipnotyzujacym. Wola tylko
sklania swe nizsze Ja, aby zaszczepilo uksztaltowana tresc sugestii w widmowym ciele nizszego
Ja odbiorcy SKUTECZNOSC SUGESTII ZALEZY WIEC TYLKO OD TEGO, CZY NIZSZE
JA ODBIORCY PRZYJMIE, ZAAKCEPTUJE UKSZTALTOWANA MYSL. Jak juz
wyjasnilismy wczesniej, akceptacja uksztaltowanej tresci sugestii przebiega o wiele szybciej przy
zastosowaniu BODZCA FIZYCZNEGO - czegos fizycznie rzeczywistego, co nizsze Ja odbiorcy
mogloby odczuc zmyslami i dzieki czemu uwierzyloby, ze sugestia ma mocne realne podstawy.
Teraz przejdziemy do omówienia waznego zagadnienia walki z kompleksami, jednego z
najwiekszych sekretów kahunów. Otóz wcale nie trzeba szukac pierwotnych kompleksów
pacjenta, jak to robia psychoanalitycy na drodze glebokiej analizy psychicznej. Nie trzeba
studiowac cennych marzen oraz odslaniac ukrytych w nich znaczen i symboli. Niezaleznie od
tego, czy pierwotny kompleks przybral jakas inna forme i przechodzil dalsze, kolejne
transformacje, czy tez nie, zawsze mozna zastosowac leczenie sugestia. LECZENIE SUGESTIA
POLEGA NA TYM, BY SKLONIC NIZSZE JA PACJENTA DO ZAAKCEPTOWANIA
SUGESTII SPRZECZNEJ Z JEGO UTARTYMI PRZEKONANIAMI. TO ZAS MOZNA
OSIAGNAC ZA POMOCA GWALTOWNEGO UDERZENIA SILA ZYCIOWA NISKIEGO
NAPIECIA. Przypomnijmy sobie kahunów, którzy ladowali dragi energia niskiego napiecia
samym tylko wysilkiem woli, by te energie w sobie zgromadzic i przelac ja na kije, oraz owo
niemalze ludzkie posluszenstwo, z jakim sila zyciowa spelniala polecenie, aby opuscic kij i
pozbawic wroga przytomnosci lub go sparalizowac w momencie kontaktu z jego cialem.
Przypomnijmy sobie takze znachorów, Indian, którzy potrafili zgromadzic w sobie taka sile
(nazywali ja orenda), po czym powodowali jej wyladowanie, dotykajac jednym palcem silnego
mezczyzny, który padal bez czucia na ziemie. Albo przypadek doktora Brighama i modlitwy
smierci skierowanej przeciwko chlopakowi z jego ekipy podczas wyprawy górskiej na Hawajach.
Modlitwa majaca sprowadzic smierc polegala wlasnie na naladowaniu nizszych duchów
olbrzymim zapasem nizszej many i wyslaniu ich do akcji, by dopadly ofiare i porazily ja
gwaltownym uderzeniem calego ladunku energii. Sila ta swym uderzeniem przelamywala opór
nizszego Ja ofiary. Przychodzilo to tym latwiej, jesli ofiara nosila w sobie kompleks winy.
Wówczas zeslane duchy bez trudu sklanialy ja do przyjecia uksztaltowanej przez kahune mysli o
smierci. Duchy uczepialy sie nieszczesnika i wysysaly z niego jego sile zyciowa, gromadzac ja w
swych widmowych cialach. Mialy zabrac ja ze soba, gdy ofiara umrze z powodu wyczerpania sie
zapasu energii potrzebnej jej do zycia. (Sugestia smierci sprawia, ze nizsze Ja ofiary przestaje
produkowac wystarczajaca ilosc sily zyciowej koniecznej do podtrzymywania egzystencji. Kiedy
z jakichs przyczyn organizm ludzki nie wytwarza normalnej dawki sily zyciowej , wiekszosci
chorób nie mozna wyleczyc). SEKRET, JAK ZMUSIC NIZSZE JA PACJENTA DO
ZAAKCEPTOWANIA UKSZTALTOWANEJ TRESCI SUGESTII, POLEGA NA
ZASTOSOWANIU OBEZWLADNIAJACEGO UDERZENIA OGROMNYM LADUNKIEM
SILY ZYCIOWEJ WRAZ Z TOWARZYSZACA MU SUGESTIA. Doktor Brigham poswiecil
kiedys caly wieczór, by opowiedziec mi szczególowo o przypadku uzdrowienia dokonanego
przez kahune, który to przypadek wielce go zadziwil. Ja równiez bylem bardzo zaintrygowany ta
opowiescia, a uslyszane rewelacje dlugo nie dawaly mi spokoju, zanim nie zrozumialem, na
czym polegala zastosowana przez kahune metoda. Kahuna leczyl miejscowego pacjenta
cierpiacego na zespól krótkotrwalych dolegliwosci, które uniemozliwialy mu przejscie przez
plaze do lodzi, aby wyruszyc na codzienny polów ryb. Za pierwszym razem, gdy próbowal wejsc
na plaze, wystapil paraliz lewej nogi. Zostalo to wyleczone i zdawalo sie, ze wszystko jest juz w
porzadku. Ale gdy znowu zblizyl sie do brzegu, doznal gwaltownego zawrotu glowy, a przy
kolejnej próbie zupelnie stracil wzrok, co trwalo tak dlugo, az opuscil plaze i wrócil do domu.
Samego zabiegu doktor Brigham nie obserwowal, ale opisano mu go pózniej ze szczególami.
Kahuna, uzywajac bardzo silnej energii, zastosowal bodziec fizyczny, któremu towarzyszyla
sugestia w formie powtarzanego wielokrotnie zapewnienia, ze zabieg usuwa wszelkie przyczyny
uniemozliwiajace pacjentowi chodzenie po plazy i zwykle lowienie ryb. Jako bodziec fizyczny
posluzyla wielka drewniana misa, wypelniona slonawa woda. Kahuna w obecnosci pacjenta
dlugo wykonywal nad woda jakies czynnosci, aby zyskala moc lecznicza. Mieszal ja zielonymi
liscmi ti, dodawal zóltego korzenia imbiru i kilkakrotnie kladl dlonie na jej powierzchni. Kiedy
skonczyl owe przygotowania, zwrócil sie do pacjenta i kazal mu usiasc przed misa, zanurzyc
twarz w wodzie, wstrzymac oddech i wypic tyle, ile tylko zdola. Powiedzial mu tez, ze woda
wniknie do jego wnetrza i wyplucze na zawsze wszystkie przyczyny jego klopotów. Pacjent
zrobil, jak mu polecono, i zaczal pic. Kahuna polozyl mu rece na ramionach i kazal chorobie
opuscic cialo mezczyzny. Przez jakis czas pacjent pil szybkimi lykami. Nagle wygial sie i opadl
na naczynie, jakby oszolomiony. Kahuna uniósl go delikatnie i otarl mu twarz z wody. Przez
kilka minut mezczyzna siedzial bezwladny, a kahuna spokojnie powtarzal swe zapewnienie, ze
choroba zniknela, by nigdy juz nie powrócic. Niebawem mezczyzna ocknal sie z oszolomienia.
Kahuna natychmiast zabral go na plaze i kazal mu podejsc do brzegu. Okazalo sie, ze mezczyzna
moze to zrobic bez zadnych przeszkód, a tajemnicze dolegliwosci zniknely bezpowrotnie.
Kahuna polecil mu, by nie rozmyslal o swoich klopotach - co bylo zwyklym srodkiem
ostroznosci, podejmowanym przez wszystkich kahunów i majacym powstrzymac nawrót
kompleksu - i zakonczyl swoja prace. Trudnosci nie pojawily sie juz wiecej. Wiele lat po owym
wieczorze spedzonym z doktorem Brighamem, wracajac mysla do tej opowiesci i korzystajac z
dotychczasowej wiedzy zaczerpnietej z nauki Huny, doszedlem do bezspornego wniosku, ze
kahuna napelnil wode w misie uderzeniowym ladunkiem nizszej many, czyli sily zyciowej. Uzyl
tej sily, by skruszyc opór nizszego Ja pacjenta i sklonic je do przyjecia uksztaltowanej tresci swej
sugestii o usunieciu wszelkich dolegliwosci uniemozliwiajacych przejscie przez plaze do lodzi.
(Przypomina to troche praktyke Mesmera, gdy ladowal on energia kadz z woda, z której
wystawaly zelazne prety. Za konce tych pretów chwytali pacjenci i w ten sposób Mesmer
przekazywal im sile zyciowa, nazwana przez niego „magnetyzmem zwierzecym”). Nalezy
zauwazyc, ze w opisanym przypadku pierwotnego kompleksu nigdy nie udalo sie zlokalizowac i
wyluskac na drodze rozpoznania i racjonalizacji. KOMPLEKS TEN ZASTAPIONO INNYM
KOMPLEKSEM W POSTACI UKSZTALTOWANEJ MYSLI, WPROWADZONEJ NA
DRODZE SUGESTII WSTRZASOWEJ. Sugestia ta byla oczywiscie gronem wielu podobnych;
zwiazanych ze soba ksztaltów myslowych. Zawierala racjonalne argumenty wykazujace, ze nie
bylo zadnego waznego powodu, dla którego pacjent nie móglby swobodnie chodzic po plazy i
wyplywac na polów. Przypadek 26 Bezposrednia reakcja fizyczna na sugestie Uwagi
wstepne: Chociaz nie wiemy, jakie sa granice mozliwosci oddzialywania nizszego Ja na cialo
fizyczne i w jakim stopniu moze ono wplywac na jego uzdrowienie, to zebrany material
dowodowy wskazuje, iz wplyw ten jest ogromny. Opis przypadku: Kiedy mieszkalem w
Honolulu, przychodzil do mnie mlody bialy mezczyzna, by zaoferowac mi miejsce na ogloszenie
w cotygodniowej rubryce reklamowej jakiejs gazety. Interesowalo go zycie Hawajczyków i
czesto opowiadal mi, ze bywa na ich wieczornych tancach, organizowanych na swiezym
powietrzu. Pewnego dnia przyszedl wielce zmartwiony. Na jednym z przyjec poznal mloda
Hawajke. Podziwiala ona jego dziewczeca, delikatna cere. Zapytala go z troska, czy codzienne
golenie nie jest dla niego zbyt uciazliwe. Powaznie oswiadczyla, iz gdyby zechcial pozbyc sie
tego klopotu, ona moglaby sprawic, ze zarost przestanie mu rosnac. Powiedziala tez, iz wielu
Hawajczyków uwolnilo sie w ten sposób od koniecznosci codziennego golenia sie. Udal wiec
wyrozumiale, iz z przyjemnoscia przyjmuje jej oferte. Byl pewien, ze ma do czynienia z nic nie
znaczacym miejscowym przesadem. Kobieta wziela go na strone i potarla palcami jego prawy
policzek, mówiac, ze broda przestanie mu niebawem rosnac i bedzie uwolniony od koniecznosci
golenia zarostu. Zdazyl juz zapomniec o tym wydarzeniu, gdy po dwóch tygodniach zauwazy:, ze
ma na policzku miejsce wielkosci malej monety, gdzie nie pojawia sie zarost. Ku jego zdziwieniu
miejsce to powiekszalo sie z dnia na dzien. Kiedy bylo juz wielkosci póldolarówki, przypomnial
sobie, ze mówilem kiedys o tajemniczych kahunach. Natychmiast wiec przyszedl do mnie po
rade. Mial rzeczywiscie dziewczeca twarz i obawial sie, ze bez cienia zarostu bedzie wygladal
jak dziewczyna. Poradzilem mu, zeby odszukal wsród swych hawajskich znajomych kobiete,
która sprowadzila na niego klopot, i poprosil ja, by cofnela swoja sugestie. Mial troche
problemów z jej odnalezieniem, ale w koncu mu sie udalo. Ona, aczkolwiek niechetnie,
pogladzila jego policzek i podala sugestie (bo bez watpienia byla to sugestia), ze zarost znów ma
sie pojawic. Po tygodniu ukazal sie nowy zarost i wszystko wrócilo do normy. Komentarz: Jest to
bardzo interesujacy przypadek, pokazuje bowiem, w jak zadziwiajacy sposób nizsze Ja umie
reagowac na sugestie i wywolywac zmiany w funkcjonowaniu organizmu ludzkiego. Przyjawszy
sugestie, nizsze Ja potrafiloby panowac nad funkcjami wszystkich zmyslów i narzadów. Nie
mogloby jednak wtargnac w cudze cialo. To juz lezy bowiem poza zasiegiem jego wladzy.
Wiekszosc drobnoustrojów chorobotwórczych mozna w odpowiednim czasie poddawac
wplywowi nizszego Ja. Kahuni byli przekonani, ze choroby zakazne sa jak nieszczesliwe
wypadki, które od czasu do czasu przytrafiaja sie ludziom. Jezeli ktos doznal obrazen w wypadku
lub jesli zachorowal na jakas zakazna chorobe, nizsze Ja uruchamia swe mozliwosci, by
wyleczyc rane lub zwalczyc zarazki. Jezeli czlowiek nie jest uwiklany w jakis kompleks, nie jest
z jakiejs przyczyny oslabiony i nie jest w zbyt podeszlym wieku, to jego szanse na powrót do
zdrowia sa duze. Mimo ze dotad nie wiemy zbyt wiele o tym, jak kahuni interpretowali
wszelkiego rodzaju nowotwory, które zdaja sie polegac na wtargnieciu do organizmu obcych
komórek, jest mozliwe, ze nizsze Ja czlowieka cierpiacego na te dolegliwosci samo zezwolilo na
owa inwazje z powodu ukrytego kompleksu, samo ukaralo sie za jakies przewinienia. Jednakze
po usunieciu kompleksów nie jest juz zdolne wypedzic. z ciala zawadzajacych komórek. Aby
wyleczyc takie stany, trzeba zatem znalezc metode oddzialywania na swiadomosc, która
wprowadzila do organizmu obce komórki, jakakolwiek by ta swiadomosc byla. Jednakze o
natychmiastowe uzdrowienie najlepiej zwrócic sie w tym wypadku do Wyzszego Ja. Znaczenie
metod, które kahuni stosowali w walce z kompleksami, docenimy w pelni, uswiadamiajac sobie
fakt, iz w Stanach Zjednoczonych mamy cztery tysiace psychiatrów i setki tysiecy pacjentów
potrzebujacych ich pomocy. Jest bardzo malo doswiadczonych psychoanalityków, a tylko
nieliczni nauczyli sie korzystac z sugestii, by siegac w glab psychiki ludzkiej i wydobywac z niej
kompleksy. Zaden z nich natomiast nie zna metody wstrzasowej, uderzenia ladunkiem sily
zyciowej, co sklania pacjenta do akceptacji sugestii zastepujacej stare kompleksy. Sposród
mlodych mezczyzn uznanych podczas II wojny swiatowej za zdolnych fizycznie do sluzby
wojskowej, na kazda setke przypadalo dwunastu, którzy nie nadawali sie do wojska z powodu
stanów psychoneurotycznych, wymagajacych leczenia. Przecietny lekarz wie malo lub zgola nic
o leczeniu takich przypadków. Nie bedzie tez mial czasu ani ochoty na nauke korzystania z
sugestii. Profesjonalni hipnotyzerzy nie otrzymuja od towarzystw medycznych zadnego wsparcia
ani nie ciesza sie ich powazaniem, praktykuja wiec zabiegi uzdrawiajace na wlasne ryzyko i
odpowiedzialnosc.

Rozdzial XVI Jak kahuni walczyli z


ponurymi zjawami królestwa ciemnosci
Istnieje wiele strasznych i przykrych zjaw nalezacych do krainy cienia. W walce z nimi jestesmy
zupelnie bezsilni, gdyz my, ludzie cywilizowani, jestesmy zbyt nowoczesni, by uznac ich
istnienie. Lekarze nic o nich nie wiedza. Duchowni maja tak pokretny poglad na diabla i inne zle
duchy, iz ich rady sa bezuzyteczne. Spirytysci wiedza tylko tyle, ze nalezy sie ich bac i ostrzegac
amatorów, aby byli ostrozni. Ludy prymitywne maja o nich jakies skape pojecie, ale sposób, w
jaki stawiaja czolo grozbom duchów ciemnosci, swiadczy o watpliwej wartosci ich wierzen.
Nowoczesni okultysci dopuszczaja mysl o istnieniu calego szeregu zlych istot, piszac jak
najbardziej serio o „czarnej” magii, czarach i urokach. Kresla kola magiczne i chronia sie w ich
granicach, by umknac ciemnym mocom, których istnienia tak naprawde nie sa pewni. Zwracaja
sie ku wiekom srednim, aby wskrzesic tajemnice talizmanów i uroków. Okadzaja powietrze i
blagaja Boga o opieke, wzywajac Go 72 imionami. Rozmaici religijni uzdrowiciele duszy
nazywaja owe nieczyste sily „zlosliwym magnetyzmem zwierzecym”. Niewiele o nich wiedza,
lecz tocza z nimi nieustanna wojne. Jednym z bezcennych darów, które kahuni ofiarowali swiatu,
jest wszechstronna i klarowna wiedza o silach ciemnosci i o metodach walki z nimi. Przez wiele
lat studiowalem wszystkie dostepne informacje na ten temat, lecz moja znajomosc przedmiotu
jest nadal niekompletna. Nie potrafie na tyle zglebic Huny, czyli Tajemnicy kahunów, by poznac
najnizsze poziomy egzystencji, tak samo jak nie moge pojac najwyzszych. Wierze jednak, iz
udalo mi sie odslonic prawdy, od których zalezy zarówno nasze normalne zycie doczesne, jak tez
przyszle zycie po smierci. (Niezmiernie wazna sprawa jest wlasciwe zrozumienie doczesnosci,
poniewaz gdy po smierci przeniesiemy sie w naszych widmowych cialach na druga strone zycia,
nasze tutejsze przekonania stana sie tamtejszymi kompleksami i moga nas tam przesladowac).
Swiat niewidzialnych duchów w duzej mierze przypomina nasz swiat materialny. Ma on, mozna
powiedziec, swoje dzungle i dzikie zwierzeta. Jezeli tu, na ziemi, czlowiek znalazlby sie w
dzikiej okolicy i spotkal na swojej drodze lwy, tygrysy i goryle, musialby sie bronic. Tak samo
dzieje sie tam, w swiecie bezcielesnych istot, zyjacych w swych widmowych cialach. Na
szczescie dla nas, zyjacych na ziemi, nasz kontakt z widmowym swiatem jest slaby. Tylko od
czasu do czasu niebezpieczne i wielce zywotne zle moce przedzieraja sie do nas i narazaja na
szwank nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Mysle, ze mam racje, twierdzac, iz kiedy jakas
czujaca istota umiera i w swym widmowym ciele zaczyna zyc w niewidzialnym swiecie, to
odtwarza tam poziom zycia ziemskiego lub do niego zblizony. Jezeli mysli o znajomym
srodowisku na ziemi, wytwarza takie srodowisko w zaswiatach. Kahuni twierdza, ze to wszystko
powstaje tam z widmowej materii snów. Realne, prawdziwe istoty ludzkie, obdarzone dusza,
przenosza sie czesto wyobraznia w wymarzone miejsca i odgrywaja wymarzone role. Dlatego
tez, gdy czlowiek umiera, wchodzi w scenerie dawnych marzen, uczestniczac takze w
marzeniach sennych swych przyjaciól i bliskich i dodajac wlasne elementy. Zwierzeta w dzungli
doczesnej przenosza sie do dzungli wysnionej. Dzicy ludzie przychodza w miejsca podobne do
tych, które opuscili. Znajduja tam swoich przyjaciól i wrogów. Duchy osób zmarlych, kiedy
nawiaza kontakt z zyjacymi, bardzo rzadko donosza, iz przybyly do miejsc zupelnie róznych od
tych, do których przywykly na ziemi. Sa tak samo ubrane, jak byly za zycia. Mieszkaja w
podobnych domach. Duchy zmarlych z pewnego plemienia Eskimosów mówily, iz mieszkaja w
takiej samej krainie lodów i sniegów, jaka znali po tej stronie zycia. Zmarli, którzy spodziewali
sie przybycia do chrzescijanskiego nieba, odnajdywali je. Ci, którzy wyobrazaja sobie sceny z
czyscca, sa ich uczestnikami. Tylko pieklo zdaje sie nie zaludnione. Widac, nikt naprawde nie
sadzi, ze zostanie po smierci uznany za doszczetnie zlego. Pewna starsza kobieta, antropolog,
obiecala mi przed smiercia, iz wróci do mnie z zaswiatów i zda relacje z tego, co znalazla po
tamtej stronie. Tak tez uczynila. Za posrednictwem medium udowodnila mi najpierw swa
tozsamosc, wspominajac rzeczy, które lubila robic, w co sie ubierala i co mówila, kiedy zyla na
ziemi. Powiedziala, ze odnalazla swoich znajomych, amerykanskie miasteczka i wioski. Gdy juz
przywykla do nowych warunków, zajela sie poszukiwaniami rozmaitych dzikich i póldzikich
plemion, wsród których zyla i prowadzila badania antropologiczne na ziemi. Stwierdzila, ze
ziemskie plemiona sa podobne do jej obecnych znajomych po tamtej stronie. Podobne sa ich
chaty i takie samo otoczenie. Zmarli czlonkowie plemienia rozpoznali ja i serdecznie przyjeli.
Wsród owych plemion byli tez lowcy glów z górzystych terenów Formosa - przyjaciele z
dawnych lat - którzy nadal wierzyli, ze ich plony moga byc bardziej obfite, jesli sie o to
postaraja, chociaz juz dawno, na ziemi, porzucili ten proceder. Pani antropolog usilowala
wytlumaczyc im, ze juz nie zyja i nie moga byc dluzej lowcami glów. Próbowala im tez
powiedziec inne rzeczy, ale ich zdolnosc przyswojenia nowych prawd okazala sie daleko
mniejsza, niz za czasów egzystencji na fizycznym poziomie zycia. Po tamtej stronie
dysponujemy bardzo niewielka dawka sily zyciowej w porównaniu z zasobem energii ciala
fizycznego. Na tym, zdaje sie, polega róznica miedzy bystrym, latwym zdobywaniem wiedzy za
zycia a ospala niemoznoscia przyswojenia nowych pojec po smierci. Myslenie wymaga sily
zyciowej. Wspomnienia mozna przywolywac i pamietac, nie korzystajac z energii, lecz
stworzenie NOWEJ, uksztaltowanej mysli nie jest latwe, szczególnie dla istot malo rozwinietych
intelektualnie. Zmarli daza do scislego „sklejenia sie” z rzeczami, w które wierzyli, których
pragneli i których sie obawiali, gdy zyli na ziemi. „Zyjacy tutaj”, którzy próbowali nauczyc
czegos nowego „zyjacych tam°, zaswiadcza o trudnosciach, jakie napotkali. Dlatego tez przed
kazdym z nas stoi bardzo wazne zadanie. Dopóki jestesmy tutaj, napelnijmy nasz umysl tak
duzym zasobem wiedzy, jaki tylko zdolamy uzyskac od kahunów, a takze od wspólczesnych
psychologów i badaczy zjawisk parapsychicznych, i uporzadkujmy sprawy, zanim stad
odejdziemy. Wielokrotnie próbowalem namówic moich zmarlych przyjaciól, którzy pojawiali sie
jako duchy na seansach spirytystycznych, aby odszukali w zaswiatach doswiadczonych kahunów,
ale ich starania nie odnosily skutku. Kahuni poznali porzadek spraw ziemskich juz tutaj, dzieki
czemu osiagneli doskonale umiejetnosci pozwalajace im przejsc po smierci na wyzszy poziom
widmowego swiata. Nie dali sie wplatac w senna scenerie ani w przypominajace sny, mgliste
obrazy zdarzen podobnych do tych, które poznali na ziemi. Ci, którzy znaja posmiertne warunki
zycia i stan, w jakim znajda sie po smierci, beda dokladnie wiedzieli, jak maja sie tam zachowac,
beda umieli uciec, nie dadza sie tam schwytac, zatrzymac i sciagnac z powrotem na ziemie. Ich
celem nie jest reinkarnacja Tylko nieliczni wracaja, by zamieszkac w cudzych cialach. Nizsze Ja
wracaja wówczas jako srednie jaznie istot rodzacych sie na ziemi w cialach fizycznych.
Natomiast srednie Ja, przynajmniej te nalezace do ludzi cywilizowanych, przechodza po smierci
czlowieka na wyzszy poziom istnienia. Ci, którzy znaja ten sekret, niewiele czasu poswiecaja
„ziemskim wakacjom”. Sluchaja wewnetrznego glosu, który kaze im rozwijac umiejetnosci
intelektualne i siegac coraz wyzej. Natomiast ci nie wtajemniczeni dlugo pozostaja w sennym
otoczeniu, czesto wracaja z zaswiatów, aby skontaktowac sie z zyjacymi, i darza ich przyjaznia.
Tylko od czasu do czasu sprawiaja klopoty. Sprawcami czestszych i powazniejszych klopotów sa
nizsze Ja, które po smierci czlowieka odlaczyly sie od swych srednich Ja. Sa to poltergeisty, czyli
duchy halasujace, które strasza po domach i naprzykrzaja sie ludziom. Nie maja zdolnosci
rozumowania, gdyz utracily wiez ze swymi srednimi Ja. Czesto opanowuja zyjacych i wpedzaja
ich w szalenstwo. (Istnieje wiele rodzajów szalenców. Niektórzy chorzy sa spokojni, potulni i
ospali. W szpitalach psychiatrycznych calymi dniami siedza calkowicie bezczynnie. Inni sa
agresywni i niebezpieczni. Pomiedzy tymi skrajnymi typami pacjentów plasuja sie chorzy, którzy
swym zachowaniem bardzo przypominaja dzieci. Zabiegaja o czyjes wzgledy, przymilaja sie,
maja sklonnosc do platania figlów i psot). Sa tez nizsze duchy, z wyboru trzymajace sie blisko
ludzi. Wiele z nich uczy sie dotykac widmowych cial istot zyjacych i krasc im sile zyciowa.
Jezeli uda im sie wykrasc wystarczajaca dawke, moga na tyle wzmocnic i utwardzic swe
widmowe ciala (nawet gdy nadal pozostana niewidoczne dla ludzkich oczu), ze zdolne sa
przesuwac ciezkie przedmioty. Poniewaz podczas jednej akcji duchy te moga zuzyc caly ladunek
ukradzionej energii, potrafia urzadzac sobie niebywale szumne hulanki. Harry Price z National
Laboratory of Psychical Research przez trzy tygodnie badal przypadek pewnej rumunskiej
dziewczyny, Eleonory Zugan, która straszyl i przesladowal jakis tego rodzaju duch. Sprawial jej
moc klopotów. Przesuwal po calym pokoju meble, gdy dziewczyna byla w mieszkaniu. Rysowal
na jej ciele jakies dziwne znaki, bolesnie klul ja pinezkami i szpilkami. Mloda wdowe z Ohio
równiez dreczyl jakis poltergeist, nad którym prowadzili badania profesorowie szkoly
medycznej, gdzie owa kobieta pobierala lekcje. Demonstrowal on swoja sile szczególnie w jeden
sposób. Wyrywal slupki z solidnej balustrady przy schodach, slupek za slupkiem, w czasie gdy
kobieta wchodzila na góre. Rzucal tez rozmaitymi przedmiotami i psul rzeczy ze zlosliwa
niszczycielska sila. Ulubiona, jak sie zdaje, sztuczka tych nieznosnych duchów bylo zdzieranie
koldry ze spiacych. Czesto tez przynosily wode i ochlapywaly ja ludzi. Zanotowano równiez
kilka przypadków podkladania ognia, podpalania lózek, ubrania czy mieszkan przesladowanych
osób. Przewaznie byly to osoby mlode, o naturze mediumistycznej, którym latwo bylo ukrasc sile
zyciowa. W kilku wypadkach poltergeisty okazaly sie nawet pozyteczne, czyniac psoty
polegajace na posprzataniu ze stolu czy pozmywaniu w nocy naczyn. Nizsze duchy moga byc
calkiem nieszkodliwe i w wiekszosci wypadków prawdopodobnie sa. Ale moga tez byc
przerazajacymi i do cna zepsutymi istotami, które podkradaja sie chylkiem do zywych i modla sie
o ich smierc, które kradna im energie zyciowa, doprowadzajac czasem do skrajnego wyczerpania
i tajemniczego zgonu, które opetuja ciala i wpedzaja ludzi w szalenstwo. Tysiace osób w
milczeniu znosi tego rodzaju przesladowania. Nizsze duchy pojawiaja sie bowiem jako podwójne
lub zwielokrotnione osobowosci. Nie sa „rozszczepionymi” czesciami zamieszkujacych w ciele
jazni, jak powszechnie sadza nasi psychologowie. Kazdy z tych duchów jest osobnym, samym w
sobie, niezaleznym indywiduum. Nie tylko nizsze Ja, oddzielone od swych srednich jazni,
uczepiaja sie zywych istot jako obce „osobowosci”. Równiez i srednie Ja rozlaczone ze swymi
nizszymi Ja robia to samo, choc w mniejszym stopniu. Od czasu do czasu takze zwykly,
normalny duch skladajacy sie z obu Ja ma na sumieniu zamieszkiwanie widmowego ciala jakiejs
zywej ofiary. Nie jest to wcale dziwne, ze ludzie instynktownie boja sie duchów. Zawsze mieli
ku temu powody. Wciaz przytrafiaja sie komus jakies straszne rzeczy i nikt nie potrafi rozpoznac
niewidzialnych zjaw, które odbieraja nam sily zyciowe, a co gorsza, wprowadzaja do naszej
podswiadomosci uksztaltowane sugestie, powodujace bledne zachowania, przestepstwa,
niezgode, a czasem okrutne, zle czyny. Legendy o wampirach maja juz starodawna tradycje.
Podejrzewano, ze zmarli wstaja noca ze swoich grobów i atakuja ludzi we snie. Robia dziurki w
ich szyjach i wysysaja krew, tak iz po przebudzeniu ich ofiary sa blade i oslabione. W ciagu
wielu wieków zdarzalo sie, ze ludzie zapadali w letarg podobny do smierci i zywcem chowano
ich w grobie. Czasami wydobywano ich potem z grobowców i stwierdzano, iz nie ma zadnych
sladów rozkladu, a krew nadal jest w stanie plynnym. Poniewaz takie przypadki sie zdarzaly,
tradycja wampirów nie upadla. Sadzono bowiem, ze tacy pochowani w grobie ludzie
utrzymywali sie przy zyciu dzieki tajemniczej umiejetnosci okradania zyjacych z krwi. W
dawnych ksiegach znajdujemy niesamowite opowiesci o tym, jak widziano zmarlych i
pochowanych osobników szukajacych okazji, by ukrasc krew jakiemus nieszczesnikowi. Jesli to
rzeczywiscie prawda, byly to z pewnoscia zmaterializowane zjawy i mogly co najwyzej krasc
tylko sile zyciowa. Mimo ze nie ma zadnych dowodów, iz choc jedna z tych historii jest
prawdziwa, zadziwiajaco czesto pojawiaja sie w nich wzmianki o tym, ze duchy-wampiry byly
widziane w snach lub na wlasne oczy. Odstep czasu miedzy pogrzebem a ekshumacja wynosil
niekiedy wiele dni. Poniewaz zdarzalo sie, iz odgrzebywano cialo i nie stwierdzano rozkladu,
nalezy wnioskowac, ze w takich wypadkach zycie w jakis nieznany sposób przetrwalo. W
dawnych czasach uwazano, ze krew jest zyciodajnym plynem. Byc moze plamy krwi znajdowane
w trumnach zmarlych byly tylko czyjas imaginacja. A moze pochowany osobnik po
przebudzeniu sie z letargu usilowal sie wyswobodzic i sam sie pokaleczyl. W kazdym razie
mozna przypuszczac, ze istnieje tez taka mozliwosc, iz wprowadzone w trans istoty, od dawna
obeznane z opowiesciami o 'wampirach, odkrywaly nagle, iz zamkniete sa w trumnie, i
próbowaly utrzymac sie przy zyciu, wyssac krew z zywych. Dlatego bardziej prawdopodobne
byloby to, ze wchlanialy ich sile zyciowa. A jesli udalo im sie co noc zdobyc chociaz mala
dawke, mogly przez pewien okres przetrwac w pograzonym w letargu ciele. W sredniowieczu w
serce zmarlego, podejrzanego o umiejetnosci wampira, wbijano palik siegajacy przez trumne az
do ziemi. Podejmowano tez inne srodki ostroznosci w postaci czarów, magicznych zaklec i
religijnych rytualów. Kremacje zmarlych uwazano za najpewniejszy sposób gwarantujacy
zywym, iz nie beda przesladowani przez nieboszczyków. Istnieje watla nic laczaca owe dawne
przekonania z nauka kahunów, Jest nia wiara w istnienie sil czy duchów ciemnosci, które nigdy
nie doznaly inkarnacji w swiecie materialnym. Istnieja jednak i dobre moce, równiez nie
narodzone w cialach ziemskich. Sa to duchy na wyzszym poziomie egzystencji - Istoty Swiatla.
Nic nie wiadomo o zadnym z tych rodzajów istot, ale nawet jesli istnieja, ich celem na pewno nie
jest atakowanie ludzi. Trzeba jeszcze zwrócic uwage na ostatnie niebezpieczenstwo mogace
grozic nam z zaswiatów. Jest nim rozmyslny, celowy atak zwyczajnej, „zyjacej tam” osoby, która
pragnie ukarac czlowieka „zyjacego tutaj” za krzywdy, jakie wyrzadzil komus przez nia
kochanemu. Kara moze byc tez zemsta za krzywdy doznane za zycia, jesli zraniona osoba nie
otrzymala zadoscuczynienia na ziemi i przeszla na tamta strone z sercem przepelnionym
nienawiscia. Sugestia odgrywa w naszym zyciu o wiele wieksza role, niz przypuszczamy.
Kazdego dnia przyjmujemy i dajemy sugestie zwiazane z naszymi krewnymi i znajomymi,
szczególnie wówczas, gdy sugestiom tym towarzyszy bodziec fizyczny. Troskliwa matka,
mówiac do swego dziecka: „Nie wygladasz dobrze. Zle sie czujesz?”, i jednoczesnie
przykladajac mu reke do czola, moze w ten sposób zaszczepic mu sugestie choroby. Zwykly
duch zmarlego, odlaczony od fizycznego ciala i skladajacy sie z obu swiadomosci (nizszej i
sredniej), równiez moze przekazywac sugestie, szczególnie wtedy, gdy uda mu sie uzyskac
dawke sily zyciowej od jakiejs zyjacej istoty. Od osoby zyjacej duchy zabieraja równiez rozmaite
uksztaltowane mysli, które pózniej wykorzystuja jako sugestie. Pewien kahuna, wyjasniajac mi
kiedys na Hawajach to zjawisko, podkreslal, jak bardzo niebezpiecznie jest myslec lub
wypowiadac na glos mysli, które zwykly duch moze wykorzystac w formie sugestii.
(Zwyczajnego ducha kahuni nazywali kino wailua, czyli „cialo dwóch wód”. Woda byla dla nich
symbolem sily zyciowej. Jezeli duch ma dwa rodzaje sily zyciowej, to znaczy, ze sklada sie z
nizszego i sredniego Ja, które mieszkaja w scisle ze soba polaczonych cialach widmowych).
Kahuna ostrzegal mnie, bym nigdy nie mówil, nawet w zartach: „Niech go szlag trafi”, „Mam
nadzieje, ze zdechnie”, bo taka mysl moze zabrac jakis wrogi duch, a potem podac ja komus jako
sugestie. Na Hawajach nie tylko kahuni zdawali sobie sprawe z mozliwosci naslania na kogos
zlego ducha. Zwykli ludzie tez o tym wiedzieli i, co wiecej, czynili z tego uzytek, gdy doznawali
krzywd, a nie mogli za nie odplacic. Poszkodowany czlowiek przyzywal wówczas, droga
telepatii lub wysilku intelektualnego, ducha jakiegos zmarlego bliskiego krewnego i odprawial
rytual zwany „narzekaniem, gderaniem” szczególowo wyliczal wszystkie swoje krzywdy. Podaje
nizej dwa przyklady owego rytualu. Przypadek 27 Ataki duchów zmarlych osób na
pozostajacych przy zyciu sprawców ich krzywd Uwagi wstepne: Jak juz wyjasnilem przy
okazji omawiania modlitwy smierci, nizsze Ja kazdego czlowieka przewaznie samo zabezpiecza
sie przed wszelkiego rodzaju duchami, grasujacymi po swiecie. Zazwyczaj dysponuje on
wiekszym ladunkiem sily zyciowej niz atakujacy je duch, chyba ze owego ducha naslal jakis
kahuna, zaopatrujacy go w duza dawke energii. Z tego wzgledu czlowiek potrafi odeprzec atak
mniej naladowanego energia napastnika. To wlasnie nizsze Ja kazdego z nas posiada to, co
nazywamy wrazliwoscia psychiczna. Odczuwa wiec obecnosc duchów, której nasze srednie Ja
jest zupelnie nieswiadome: Zdarza sie, ze mamy glebokie poczucie winy z powodu jakiegos
rzeczywistego lub wyimaginowanego grzechu. Czasami takie poczucie winy przybiera postac
kompleksu. W takich przypadkach jesli atakuje nas jakis „karzacy” duch i usiluje zaszczepic nam
uksztaltowana mysl o chorobie, wypadku czy innym nieszczesciu jako formie odwetu za nasze
grzechy, nasze nizsze Ja moze potulnie zaakceptowac taka sugestie, przekonane, iz rzeczywiscie
zasluguje na kare. Taki kompleks winy stanowi nasz slaby punkt w obronie przeciwko zlym
duchom, szczególnie wtedy, gdy naprawde kogos zranilismy, nie dajac mu zadoscuczynienia i
nie otrzymujac przebaczenia. Srednie Ja jest wówczas przekonane, iz winne jest karygodnego
czynu. Kahuni znali ten sekret i byli swiadomi jego olbrzymiego znaczenia. Niestety, twórcy
wielkich religii i rzesze ich wyznawców miewaj a tylko slabe przeblyski owej prawdy i zupelnie
jej nie pojmuja. Tylko teozofowie, którzy zapozyczyli swe poglady glównie z Indii, dostrzegaja
niebezpieczenstwo ze strony niewidzialnych istot i mówia o grozbie przerwania naszej powloki
astralnej, wskutek czego atakujace duchy mialy latwy dostep do swych ofiar. Teza o przerwaniu
astralnego czy widmowego ciala nie wyjasnia jednak, dlaczego media, przez wiele lat obcujac z
duchami, nie sa przez nie opetane ani krzywdzone. Poglad ten nie uwzglednia równiez roli, jaka
odgrywa w zetknieciu czlowieka z duchem sila zyciowa, ani tez roli kompleksu w ludzkiej
psychice. Opis przypadków: (A) W Honolulu studiowalem przypadek ataku zlego ducha na brata
mego chinsko-hawajskiego przyjaciela. Ów mlodzieniec mial sympatie, piekna Hawajke.
Chociaz jeszcze sie jej nie oswiadczyl, wszystkim bylo wiadomo, ze zrobi to niebawem, gdy
tylko warunki finansowe pozwola mu sie ozenic. Kiedy nowy interes przy wydobywaniu soli
zaczal juz funkcjonowac, do sprawy wmieszal sie ojciec mlodzienca. Chcial, na mocy przyjetego
w Chinach prawa, sam wybrac narzeczona dla syna. Chlopak kochal i szanowal ojca, i chociaz
znalazl sie w przykrej i klopotliwej sytuacji, zgodzil sie, ze przestanie adorowac hawajska
dziewczyne i zostawi czas ojcu, by wybral mu zone. Zdawal sobie sprawe, ze dziewczyna
bolesnie odczuje zerwanie. Byl jednak tak przepelniony poczuciem winy i wstydem, ze nawet nie
próbowal isc do niej i wyjasnic, co sie stalo. Bez watpienia wytworzyl w sobie wówczas
kompleks winy, który umiejscowil sie w jego nizszym Ja i który w zupelnosci podzielalo srednie
Ja, przekonane, ze chlopak wyrzadzil dziewczynie krzywde. Przez jakis czas dziewczyna
chodzila ze zlamanym sercem. Potem wpadla w zlosc, uswiadomiwszy sobie, jak zostala
potraktowana, bez jednego slowa wyjasnienia. Postepujac zgodnie z tradycja swego ludu, zaczela
„narzekac”, wzywajac ducha swej ukochanej babki, aby pomscil jej krzywde. Niebawem
mlodzieniec zaniemógl na jakas dziwna chorobe. Mdlal nagle, w najbardziej nieoczekiwanych
momentach. Kiedys zaslabl i wpadl do ognia, doznajac dotkliwych poparzen. Innym razem
zemdlal, jadac do kopalni soli, rozbil samochód i ledwie uniknal powaznych obrazen. Kiedy
indziej stracil przytomnosc i upadl na lózko z zapalonym papierosem w reku. Posciel sie zapalila
i znowu ulegl poparzeniu. Chodzil na konsultacje do trzech lekarzy, ale zaden z nich nie potrafil
postawic diagnozy i wyjasnic przyczyn jego klopotów. Prawie od samego poczatku choroby jego
hawajska matka naklaniala go, aby zwrócil sie o rade do jakiegos kahuny. On jednak byl
czlowiekiem o bardzo nowoczesnych pogladach, a w szkole uczono go, ze kahuni sa tylko i
wylacznie zabobonnymi szarlatanami. Kiedy jednak zadne leczenie nie odnioslo skutku, zrobil
tak, jak radzila mu matka. Kahuna, mezczyzna w podeszlym wieku, wysluchal calej historii.
Przez jakis czas siedzial w milczeniu, z zamknietymi oczami, po czym uniósl glowe i oswiadczyl,
ze wyczuwa bliska obecnosc ducha jakiejs starej Hawajki. Od owego ducha dowiedzial sie, ze
chlopak popelnil jeden z najgorszych grzechów - skrzywdzil kogos, kto go kochal i darzyl
zaufaniem. Duch babki czyni zatem wszystko, by pomscic te zniewage. Mlody czlowiek byl
zdumiony. Przyznal sie do winy i spytal, co powinien teraz uczynic. Kahuna wyjasnil mu stare
prawo Hawajczyków, ze nikomu nie wolno krzywdzic blizniego, ani fizycznie, ani w jego
mieniu, ani w uczuciach. Sa to jedyne grzechy i jest na nie tylko jedno lekarstwo. Winny musi
naprawic wyrzadzone zlo i uzyskac przebaczenie od osób, które skrzywdzil. Chlopak pozegnal
sie i poszedl prosto do dziewczyny. Spotkal sie z pogarda i gniewem. Nie szczedzil jednak
wysilków, by dziewczyna zrozumiala jego sytuacje. Szyderczo odrzucila propozycje pojednania.
Nastepnego dnia wrócil z podarunkami i powtórnymi przeprosinami. Trwalo to kilka dni. W
koncu jego blagania skruszyly gniew dziewczyny i obudzily w niej wspólczucie. Przebaczyla mu
i zgodzila sie isc z nim do starego kahuny, aby dowiedzial sie on o zalagodzeniu sprawy. Kahuna
zdawal sie juz na nich czekac. Pochwalil dziewczyne za jej dobre serce i wezwal ducha jej babki,
aby byl swiadkiem, ze zlo zostalo naprawione i winowajcy udzielono przebaczenia. Podziekowal
duchowi, ze przyczynil sie do wymierzenia sprawiedliwosci, i poprosil go o zaniechanie dalszych
ataków. Gdy babka przystala na jego prosbe, wzial wiazke lisci ti i naczynie z morska woda.
Pokropil dziewczyne i powietrze w miejscu, gdzie stal duch babki. Wypowiedzial z sugestywna
moca slowa przebaczenia kala. Nastepnie odprawil ducha i dziewczyne i zwrócil sie do
mlodzienca. Wyjasnil mu, ze kala („przywrócenie swiatla”), czyli oczyszczenie, jest sprawa o
wiele trudniejsza. Poniewaz chlopak byl winien i jego poczucie winy umozliwialo duchowi babki
swobodne umieszczenie w jego psychice mysli o zemdleniu, to nawet teraz, choc uzyskal juz
wybaczenie, jego wlasne nizsze Ja mogloby go nadal karac, jesli nie zostanie dobrze
oczyszczone. Aby oczyscic chlopaka z grzechów i dokonac ceremonii przebaczenia, kahuna
musial wiec uzyc bardzo silnego i skutecznego srodka, który na zawsze mial wyleczyc
mlodzienca z jego przypadlosci. Przyniósl kurze jajko, trzymajac je dlugo w rekach i nucac
pólglosem slowa nakazujace mocy uzdrowicielskiej i sile wybaczenia wniknac do jajka. Kiedy
juz napelnil jajko sila zyciowa, stanal przed chlopakiem i polecil mu wstrzymac oddech tak
dlugo, jak potrafi. Gdy juz bedzie mu brakowalo powietrza, ma tylko wyciagnac reke. Wtedy
kahuna wreczy mu filizanke z chinskiej porcelany, do której wbil surowe jajko. Bez wciagania
powietrza chlopak mial polknac zawartosc filizanki. W tym samym czasie wypowiedziane
zostana slowa przebaczenia, które wzmocnione sila zawarta w jajku spowoduja calkowite
oczyszczenie z win i wylecza chorobe. Wszystkie te instrukcje mlodzieniec wypelnil co do joty.
Kahuna podal sugestie przebaczenia, rozgrzeszenia z win i rozwiania wszystkich obaw przed
kara. Powtarzal kilkakrotnie slowa sugestii, nacierajac energicznie zoladek chlopaka, gdy ten
przelknal jajko i zaczal normalnie oddychac. Po tych zabiegach kahuna oswiadczyl z
zadowoleniem, ze teraz choroba zostala juz uleczona. Ostrzegl pacjenta, aby jak najszybciej
zapomnial o calej sprawie, po czym z podziekowaniem przyjal zaplate za swoja prace. Zbadalem
ten przypadek dokladnie. Skrupulatnie sprawdzilem i zanotowalem wszystkie szczególy
przebiegu leczenia. Jeszcze kilka lat po tym wydarzeniu utrzymywalem kontakt z moim mlodym
przyjacielem. Ataki omdlenia nigdy wiecej sie nie powtórzyly. (B) Inne zdarzenie, które
przestudiowalem równie dokladnie, mialo miejsce na Hawajach, a dotyczylo tamtejszego
mlodego malzenstwa, ich malutkiej córeczki oraz matki meza. . Maz, jedyny syn swojej matki,
obiecal jej kiedys, ze jesli jego pierwszym dzieckiem bedzie dziewczynka, da jej imie babki.
Kiedy rzeczywiscie po kilku latach urodzila mu sie córeczka, zapomnial o swym przyrzeczeniu
albo je zlekcewazyl, poniewaz jego zona zaczela juz nazywac dziecko imieniem, które sama
wybrala. Babka dziewczynki byla bardzo zawiedziona. Z biegiem czasu syn i synowa, zajeci
wlasnymi sprawami, odwiedzali ja coraz rzadziej, a ona czula sie coraz bardziej urazona i
narastalo w niej uczucie zlosci. Gdy dzieci nadal ja zaniedbywaly, zaczela skarzyc sie duchom
swych bliskich krewnych. Prosila je, by wplynely na syna i synowa, zeby przestali ja lekcewazyc.
Jak pózniej wyjasnil kahuna wciagniety w te sprawe, mlodzi ludzie nie zdawali sobie sprawy, ze
zranili uczucia matki. Byli tak bardzo zapracowani, ze nie mieli zadnego poczucia winy wobec
babki. Dlatego tez duchy, które próbowaly ich zaatakowac i wymierzyc im kare, nie mogly nic
wskórac. Odkryly jednak, ze dziecko nie jest odporne na ich ataki, kazdego dnia zatem po trochu
zabieraly malej sile zyciowa. Slabla z dnia na dzien, byla bardzo chorowita i nie reagowala na
srodki przepisywane przez lekarzy. Dziewczynka nie ukonczyla jeszcze dwóch lat zycia, kiedy
zostala zabrana do szpitala dzieciecego w Honolulu. Tam stawala sie coraz slabsza, az pewnego
dnia zawisla nad nia grozba smierci. Przerazeni i zdesperowani rodzice zabrali dziewczynke ze
szpitala i od razu zawiezli ja do mieszkania trojga starych Hawajczyków. Wszyscy, dwie kobiety
i mezczyzna, byli kahunami o róznych stopniach zdolnosci i zawsze pracowali razem.
Mezczyzna byl najbardziej uduchowiony. Nazywano go Makaula, czyli oko. Nie tracono czasu.
Stary przyniósl proste urzadzenie sluzace jako sprzet do patrzenia w krysztal. Byla to mala
kalabasa w ksztalcie wyzlobionej dyni, wypelniona woda i z okraglym. czarnym kamieniem w
srodku. Od czasu do czasu kahuna polewal kamien woda, a na czarnej blyszczacej powierzchni
ukazywaly mu sie obrazy pozwalajace ustalic przyczyne choroby dziecka. Dwie kobiety
przyniosly parujacy napar z lisci ti i zaczely oplukiwac nim mala, kladac po kolei rece na jej ciele
i nucac stara piesn o uzdrowieniu. (Te stare piesni rytualne czesto maja piekne slowa i doskonale
rymy w tubylczym jezyku). Przed zabraniem jej ze szpitala dziewczynka miala atak konwulsji, a
potem slabo pojekiwala. Teraz uspokoila sie i zasnela. Stary kahuna zakonczyl prace i wstal,
zesztywnialy, z ciemnego kata, gdzie tradycyjnym sposobem, na czworakach, wpatrywal sie w
kamien. Oswiadczyl, ze wlasnie „lowil” we wszystkich kierunkach (chodzilo tu zapewne o nici
substancji widmowej aka, rozchodzace sie od pacjenta we wszystkie strony. Kahuna chcial
znalezc cos lub kogos zwiazanego taka nicia z dziewczynka. Owe nici okreslil tez jako „wedki”).
Znalazl kilka bardzo rozgniewanych duchów i ujrzal jakas mocno wzburzona starsza pania z krwi
i kosci, która wzial za babke dziewczynki. Zadal mlodym ludziom kilka pytan, by potwierdzic
swe przypuszczenia. Powiedzial im, ze babka zostala zraniona i poskarzyla sie duchom krewnych
na swego syna i synowa. Rezultat okazal sie taki, ze duchy zaatakowaly dziecko. Mlody ojciec
byl przekonany, ze z pewnoscia zaszla tu jakas pomylka. Jego matka nigdy by czegos takiego nie
zrobila. Wypadl jednak z domu, aby za wszelka cene czym predzej sprowadzic matke. Kiedy w
pospiechu przybyl na miejsce, stwierdzil skonsternowany, ze kahuna mial racje. Matka zaczela
mu zlorzeczyc i skarzyc sie na swój los. Uspokoila sie dopiero wtedy, gdy zdolal wreszcie jej
powiedziec, iz to wnuczka doznala kary, a nie on i jego zona. Babka zas wcale nie zamierzala
krzywdzic dziecka. Ze lzami w oczach udala sie spiesznie w towarzystwie syna do domu
kahunów. Starszy kahuna odstawiwszy juz na bok naczynie z czarnym kamieniem, zadal babce
kilka pytan. Dowiedzial sie o jej zranionych uczuciach i o skargach zanoszonych w zaswiaty.
Skarcil ja za to ostro, jeszcze bardziej zwymyslal pare malzonków i wezwal duchy, pytajac je, co
- ich zdaniem - powinni teraz zrobic mlodzi rodzice w celu zadoscuczynienia za swoje
przewinienie. Zgodzono sie jednomyslnie, ze dziecko powinno nosic imie babki, a mlodzi nie
beda jej wiecej lekcewazyc. Wsród lez i smiechu przebaczono sobie wzajemnie wszystkie winy.
Stary Hawajczyk na wszelki wypadek pokropil wszystkich woda, lacznie z duchami, z wyjatkiem
spiacego dziecka. Wypowiedzial slowa oczyszczenia i ostrzegl wszystkich, by nie mysleli i nie
wspominali juz o tych klopotach. Jezeli zdarzy sie, ze znów przypomna sobie o owych przykrych
wypadkach, natychmiast maja zmówic modlitwe o przebaczenie, zeby nie wytworzylo sie w nich
jakies poczucie winy i nie spowodowalo nowych problemów. Dziewczynka wyzdrowiala w
cudowny sposób. Wkrótce stala sie silna i zwawa. Ona i jej mlodzi rodzice cieszyli sie dobrym
zdrowiem, dopóki nie opuscilem wyspy i nie stracilem z nimi kontaktu. Komentarz: W obu tych
przypadkach zastosowano sugestie wraz z bodzcem fizycznym. Nie mozna chyba lepiej
zademonstrowac dzialania obu tych czynników, jak w opisanym przypadku z mlodym
czlowiekiem, który wstrzymawszy oddech, polknal surowe jajko mocno naladowane sila
zyciowa, otrzymujac równoczesnie sugestie, by usunal z siebie kompleks winy i tym samym
wyleczyl sie z choroby. W drugim przypadku sugestia nie mogla miec zadnego wplywu ze
wzgledu na zbyt mlody wiek dziecka (niespelna dwa lata). Stad tez czesto spotykane na wyspach
poglady, ze cala magia kahunów polega tylko na sugestii, nie maja racji bytu. Fakt, ze nawet
dziecko zostalo zaatakowane w tak grozny sposób, wskazuje na powazne niebezpieczenstwo
mogace grozic ze strony rozezlonych duchów. Aby wiec uchronic siebie i dzieci przed ich
atakami, nie nalezy w zaden sposób ranic uczuc naszych bliznich. Jezeli juz musimy zrobic lub
powiedziec cos, co zrani inna osobe, to przedtem musimy takze znalezc mocne podstawy i
wytlumaczenie dla naszych slów i czynów. A najczesciej lepiej jest samemu scierpiec pewne
sprawy, niz skrzywdzic kogos, kto nie bedzie zdolny wyjasnic sobie przyczyny naszego
postepku. Dawniejsi Hawajczycy, wychowani na starych tradycjach, bardzo zwazali na to, by
nikomu nie wyrzadzic szkody i nikogo nie obrazic. Starali sie zwalczac w sobie uczucia
zazdrosci i niecheci. W tym celu szczodrze dzielili sie z innymi ludzmi dobrami tego swiata. W
wyniku postepowania opartego na takich zasadach rozwinela sie tam spolecznosc slynna z
grzecznosci i goscinnosci. LECZENIE CHORÓB UMYSLOWYCH jest dwojakiego rodzaju. Po
pierwsze, jest to leczenie osób opetanych szalenstwem i róznego typu maniami. W drugim
przypadku leczy sie chorych, u których komórki kory mózgowej ulegly okaleczeniu, zniszczeniu
lub innym fizycznym defektom. Jezeli dziecko rodzi sie z anomalia mózgu, w jego ciele moze
sprawnie funkcjonowac tylko nizsze Ja, nigdy zas srednie, czyli swiadomosc. Nizsze Ja potrafi
uczyc sie tylko w takim zakresie, w jakim ucza sie zwierzeta. Taki czlowiek nie umie korzystac
nawet z wlasciwego nizszemu Ja rozumowania dedukcyjnego i pozostaje idiota. Kahuni
twierdzili, ze siedziba „umyslu” nizszego Ja jest jego widmowe cialo, i ze ów „umysl” jest w
kontakcie z podobnym „umyslem” nalezacym do sredniego Ja i usadowionym w widmowym
ciele tego ostatniego. Oba te umysly przewaznie pozostaja ze soba w lacznosci w okresach, gdy
dwa duchy czlowieka opuszczaja cialo fizyczne podczas snu czy w transie. Po smierci czlowieka
oba jego Ja w polaczonych ze soba widmowych cialach opuszczaja cielesna powloke. Wraz z
nimi odchodza takze ziemskie wspomnienia, wierzenia, kompleksy i poglady zgromadzone w
widmowym ciele podswiadomosci. Normalnie jest tak, ze oba Ja korzystaja z ciala i jego
narzadów dzieki temu, ze widmowe ciala przenikaja i mieszaja sie ze wszystkimi czesciami
organizmu, lacznie z mózgiem i calym ukladem nerwowym. Jezeli w osrodkach mózgowych lub
w sieci komórek nerwowych pojawiaja sie jakies braki lub cos zostanie uszkodzone, oba duchy
nie moga sprawnie dzialac. Szczególnie, jesli w jakims nieszczesliwym wypadku lub w efekcie
powaznej choroby zostana uszkodzone tkanki mózgu uzywane przez srednie Ja. Srednie Ja
pozbawione mozliwosci funkcjonowania w tych czesciach organizmu, staje sie wówczas
wygnancem i blaka sie nie wiadomo gdzie w swej niewidzialnej postaci. Nizsze Ja natomiast
potrafi dalej zyc w nie uszkodzonych czesciach ciala. W szpitalach psychiatrycznych wiele jest
tego rodzaju umyslowo chorych ludzi. Srednie Ja z latwoscia wychodzi z ciala z powodu
czasowego lub stalego uszkodzenia osrodków nerwowych. Toksyny, których zródlem jest zly
stan zebów lub inne choroby, równiez moga sklonic srednie Ja do odejscia, podczas gdy nizsze Ja
funkcjonuje jak zawsze. Po wyleczeniu zebów i innych dolegliwosci srednie Ja najczesciej
powraca do swej cielesnej siedziby, a czlowiek odzyskuje zdrowie psychiczne. Zdarza sie, ze
wskutek wypadku lub w anormalnych okolicznosciach oba Ja czlowieka wysiedlone zostaja z
ciala. Wtedy jakis opetanczy duch moze zawladnac cialem i wykorzystywac je do swoich celów.
Moze tez byc i tak, ze ten obcy, nizszy duch bierze cialo w posiadanie tylko co jakis czas. Mówi
sie wtedy, ze pacjent cierpi na rozdwojenie osobowosci. W przypadkach chorób umyslowych
spowodowanych opetaniem, pacjenta mozemy uznac za ofiare zupelnej lub czesciowej amnezji, o
ile opetanie pochodzi od zwyklego ducha, skladajacego sie z nizszego i sredniego Ja. Kiedy taki
duch wypedza prawowitego wlasciciela z ciala i wstepuje na jego miejsce, przynosi ze soba caly
zasób wspomnien z zycia innej osoby, zgromadzonych w jego nizszym ciele widmowym. Wnosi
tez swoje srednie Ja z charakterystycznym dla niego sposobem rozumowania. Sa to bardzo
rzadko spotykane przypadki choroby umyslowej, poniewaz opetujaca para duchów jest tu
zupelnie normalna i zdrowa. Dobrym przykladem jest tutaj slynny przypadek Anzelma Bourne'a.
Ów czlowiek nagle zmienil osobowosc i wszystkie swoje wspomnienia. Wyszedl z domu i udal
sie do innego mieszkania, które pamietal. Sadzac, iz jest sklepikarzem o nazwisku Albert John
Brown, przybyl w koncu do Norristown, w stanie Pensylwania, i otworzyl maly sklepik.
Niebawem pierwotnej osobowosci udalo sie znowu opanowac cialo i pewnego dnia czlowiek ten
obudzil sie w dziwnej okolicy i otoczeniu, którego zupelnie nie znal. Wrócil wiec do swego
poprzedniego domu w Providence (stan Rhode Island). Tam poddal sie leczeniu, prowadzonemu
przez pare slawnych psychologów. Zahipnotyzowali go i pod hipnoza zmusili opetujacego ducha,
by porozmawial z nimi ustami pana Bourne'a i szczególowo opowiedzial, co uczynil, kiedy
zapanowal nad cialem. Bywaja duchy, które wola przebywac w bliskosci jakiejs zywej istoty i
podkradac jej niewielkie dawki sily zyciowej, jezeli nie sa zdolne ukrasc calego ciala. Takie
duchy czesto mozna przywolac podczas seansów hipnotycznych i sklonic, by weszly do czyjegos
ciala i przez nie przemawialy. Ze wzgledu na te latwosc kontaktu przypuszczano, iz sa one
odszczepionymi czesciami osobowosci pierwotnej. Kiedy droga wielokrotnego stosowania
sugestii hipnotycznej zmusza sie owe opetane „odgalezienia” osobowosci do przyjecia nakazów
w rodzaju: „Polaczcie sie z glówna osobowoscia”, powstaje w rezultacie niezwykle dziwna
sytuacja. Dochodzi do tego, ze duch opetujacy, jesli jest tylko nizszym Ja, a nie calkowitym,
nizszo-srednim intruzem, moze znalezc sie pod kontrola wladajacego cialem wlasciwego
sredniego Ja. Wówczas jedna osoba ma pamiec dwóch nizszych Ja. W przypadku badanym przez
doktora Prince'a dziewczyna, która co jakis czas opanowywal obcy duch, potrafila przypomniec
sobie wszystko, co w owych okresach robila. Z tego wzgledu wysnuto wtedy wniosek, ze jej
osobowosci polaczyly sie ze soba. Kiedy duchem opetujacym jest tylko srednie Ja, a wiec obca
swiadomosc, u pacjenta wystepuja zmiany temperamentu i upodoban, ale nigdy pamieci. W ten
sposób zostala opetana ospala i tepa pacjentka doktora Azama, Felida X. W normalnym stanie
byla nudna, chorowita dziewczyna. Pod rzadami osobowosci-najezdzcy (niewatpliwie jakiegos
sredniego Ja) stawala sie wesola, inteligentna i energiczna. Okresy opetania poczatkowo
wystepowaly co 5-6 dni, pózniej opetujacy duch trzymal cialo w swym posiadaniu coraz dluzej,
az w koncu opanowal je na stale. Poniewaz odmienilo to dziewczyne na lepsze, i to pod wieloma
wzgledami, rodzice z zadowoleniem przyjeli takie przeobrazenie. Doktor Fodor, opowiadajac o
tym przypadku, zawsze wskazuje na bardzo wazny fakt, ze u dziewczyny „pamiec w stanie
wtórnym pozostawala bez zmian”. Swiadczy to o tym, iz jej nizsze Ja bylo stale to samo, a
zmienialo sie tylko srednie Ja. NOWOCZESNE LECZENIE umyslowo chorych koncentruje sie
na przywróceniu pacjentowi normalnych warunków zdrowia, o ile choroba umyslowa wystapila
na skutek chorób lub obrazen fizycznych. Powszechny wzrost wskaznika schorzen psychicznych,
okreslanych przez lekarzy jako „rozszczepienie osobowosci”, czyli schizofrenia, obserwuje sie na
calym swiecie. W wiekszosci przypadków, opetania dokonuje jakies nizsze Ja, w czasie gdy
srednie Ja albo zostalo wypedzone z ciala czlowieka, albo tez nie jest ono zdolne zapanowac nad
intruzem. Charakterystyczna cecha takich schorzen jest utrata normalnej pamieci pacjenta, co
swiadczy o zmianach w jego nizszym Ja. W tego typu chorobach istnieje tez inny szczególny
objaw wskazujacy bezposrednio na udzial nizszego Ja, a mianowicie tendencja do zycia w
wysnionym, wyimaginowanym swiecie, bez zwracania najmniejszej uwagi na otaczajaca
rzeczywistosc. Pacjenci przewaznie nie rozpoznaja najblizszych, kochanych osób, z wyjatkiem
okresów tzw. „przeblysków swiadomosci”, kiedy to opetujacy duch wychodzi na jakis czas z
ciala, a powraca duch wlasciwy. Leczenie hipnoza w takich wypadkach od dawna uwazano za
bezskuteczne. Chory nie zwraca bowiem zadnej uwagi na otoczenie i zdaje sie odrzucac
wszystkie sugestie hipnotyczne. Jest to calkiem zrozumiale, jako ze obce Ja, czyli opetujacy
duch, ma wlasny zespól przekonan i pragnien, a sugestie sprzeczne z nimi sa po prostu
odrzucane. Do dzisiaj najbardziej skutecznym ze stosowanych zabiegów jest wstrzas insulina lub
pradem elektrycznym. Jesli ból wywolany ta metoda jest wystarczajaco dokuczliwy, duch
opetujacy ucieknie, i, jako istota nie umiejaca logicznie myslec, nie rozumiejac istoty zabiegu,
wyciagnie wniosek, ze cialo na zawsze juz pozostanie miejscem przykrym do zamieszkania.
Kiedy ból ustapi, pierwotny duch pacjenta bedzie mógl swobodnie powrócic do ciala. METODA
LECZENIA OBSESJI STOSOWANA PRZEZ KAHUNÓW takze polega na zaaplikowaniu
szoku, wypedzajacego nizsze typy opetujace czlowieka. Wstrzasu dokonywano przez
zgromadzenie w ciele uzdrawiacza olbrzymiego ladunku sily zyciowej i przekazanie go choremu
wraz z rozkazem, by duch-intruz stal sie bezsilny i zostal wyrzucony z ukradzionego ciala.
Kahuni czesto uzywali swych zdolnosci psychicznych, aby wyczuc obecnosc prawowitych
duchów pacjenta i poinstruowac je, by czekaly w poblizu jego ciala i przygotowaly sie do objecia
rzadów, kiedy obcy duch zostanie wypedzony. Czestokroc proszono o pomoc duchy zmarlych i
przewaznie ja otrzymywano. Zyczliwe osoby mieszkajace na tamtym swiecie potrafily wchlonac
w siebie wielkie ladunki sil zyciowych z istot zywych i wzmocniwszy w ten sposób swa .,wole” i
widmowe cialo, mogly zapanowac nad opetujacym duchem, gdy zostal on wydobyty z ciala
chorego czlowieka. Wówczas czesto udawalo sie polaczyc tego ducha w pare z jakims srednim
Ja, które utracilo towarzystwo swego nizszego Ja. Calkiem prawdopodobne, ze oba zyly kiedys
razem w jakims ciele, zanim je rozdzielono. (Takie ponowne skojarzenie nizszego i sredniego Ja
bylo wskazane, poniewaz usuwalo niebezpieczenstwo dalszych ataków na nizsze Ja, nielogicznie
myslace i nie pilnowane przez wlascicieli). Wstrzasowa metoda, kahunów, korzystajaca z sily
zyciowej jako czynnika wywolujacego szok, ma jeszcze te zalete, ze zmusza opetane nizsze Ja do
zaakceptowania uksztaltowanej mysli jako sugestii - mysli o opuszczeniu ukradzionego ciala.
Wskutek obecnosci w opetujacym duchu kompleksów i zwiazanych z nimi utrwalonych
przekonan, nawet bardzo silne sugestie nie zawsze byly przyjmowane i wykonywane, chociaz
uwazano, ze sugestia podana wraz z wystarczajaco duzym ladunkiem sily uderzeniowej moze
przelamac przeszkody i usunac wszystkie przeciwne uksztaltowane mysli, przynalezne
opetujacemu duchowi. Chociaz nie omówilismy jeszcze szczególowo metody leczenia przy
pomocy Wyzszego Ja, mozna stwierdzic, iz kahuni wierzyli, ze zadna ludzka choroba nie lezy
poza zasiegiem jego uzdrowicielskiego wplywu. Ono bowiem szczególnie latwo daje sobie rade z
nizszymi duchami opetujacymi ludzi. Ta prawda byla od wieków czescia wiedzy religijnej
wyznan calego swiata. Kiedy chrzescijanie wyczuwali blisko siebie obecnosc zlego ducha, robili
znak krzyza i modlili sie przez Jezusa do Jego Ojca. W Indiach rytual ten przybral forme
intonowania swietego Om. W innych czesciach swiata równiez odprawiano podobne ceremonie.
wzywajac na pomoc Najwyzsze Istoty. Noszono amulety i talizmany. Sciskano je kurczowo w
rekach podczas modlitwy o opieke. Chociaz urojone niebezpieczenstwa tysiackrotnie
przewyzszaly iloscia rzeczywiste, zasadnicza mysl we wszystkich tego rodzaju praktykach
opierala sie na wierze, ze kazda prosba o pomoc dociera do Wyzszego Ja. Role bodzców
fizycznych odgrywalo rytualne czynienie znaku krzyza, intonowanie piesni religijnych, sciskanie
krzyzy czy amuletów. Mialo to sklonic nizsze Ja suplikanta do zaniesienia modlitwy jego
Wyzszemu Ja. Wiekszosc nizszych duchów, wobec których nalezy podjac srodki ostroznosci,
nosi w sobie utrwalony strach przed istotami wyzszymi. Te obawy zostaly przeniesione jako
wspomnienia z czasów, kiedy owe nizsze swiadomosci przebywaly w swiecie materialnym.
Jezeli byly kiedys podswiadomosciami chrzescijan, beda nadal wierzyc w Boga i Jezusa. Gdy zle
czyniac, natkna sie na znak krzyza i modlitwe, uciekna z przerazeniem. Pewien czlowiek, którego
z duma zaliczam do moich przyjaciól, biskup James z Londynu, wielokrotnie i bardzo skutecznie
dokonywal obrzadku egzorcyzmów, by wypedzic ohydne zjawy z przesladowanych domów i
zamków rozrzuconych po calej Europie. Niektóre zjawy okazaly sie nizszymi Ja barbarzynców
zyjacych przed tysiacami lat. (Takie przypadki mozna spotkac i dzisiaj w starych, bardziej
zaludnionych okolicach, gdzie cywilizacja i zycie spoleczne istnialy juz od dawna). Ostatnio w
jednym z listów otrzymanych z Anglii znalazlem historie o pewnym duchu, który uczepil sie
malego chlopca, w chwili gdy dzieciak znalazl na plazy oryginalny blyszczacy kamien. Chlopiec
byl na tyle wrazliwy psychicznie, ze ujrzal widmowe cialo karlowatego, starego dzikusa. Z
poczatku podobalo mu sie, ze dzikus bawi sie z nim i próbuje porozumiewac za pomoca znaków
migowych. Z czasem stal sie jednak zbyt uciazliwy i nudny. Wymagal, by stale poswiecano mu
uwage. Pojawial sie ciagle nie wiadomo skad, próbujac zwrócic na siebie uwage chlopca.
Chodzil za nim krok w krok, przymilal sie i dotykal swymi widmowymi rekami. Chlopiec mial
przyjaciela, który takze widzial karla w wytartym skórzanym ubraniu. Dal owemu przyjacielowi
kamien w podarunku, a wraz z nim ducha. Niebawem drugi chlopak zostal czesciowo opetany.
Okresy opetania stawaly sie za kazdym razem coraz dluzsze. Lekarzom nie udawalo sie dotrzec
do zródla problemu, az pewien duchowny Kosciola anglikanskiego, który posiadal wyjatkowa
wiedze psychologiczna, a takze znal czesciowo sekrety kahunów, dowiedzial sie o tym
przypadku i postanowil wypedzic starego ducha. Koscielne egzorcyzmy pomogly tylko na
pewien czas. Duchowny wezwal wiec na pomoc kilku znajomych o zdolnosciach
mediumistycznych. Poradzili mu oni, by do koscielnego rytualu egzorcyzmów uzyl wysilku
wlasnej woli i zmusil ducha do wejscia w szklana butelke. Musial przy tym zastosowac wszystkie
znane sobie srodki ostroznosci przeciwko duchowi, który móglby próbowac opetac jego samego.
Pózniej nalezalo wrzucic butelke i kamien do morza, a wtedy chlopiec odzyska równowage
psychiczna. Duchowny zastosowal wiec pelny rytual koscielny, by oczyscic cale swe otoczenie,
miejsce, w którym stal, i wlasna osobe. Wezwal zjawe, aby opuscila kamien i przyblizyla sie do
niego. Stary duch przybyl w szczególny sposób. Pojawil sie jako klab bialej mgly pelznacej po
podlodze do stóp duchownego, który od jej dotyku poczul charakterystyczny chlód. Od razu
podal sugestie hipnotyczna, by duch wszedl do trzymanej przez niego butelki. Chlód ogarnial
stopniowo jego lydki i kolana, po czym nagle zniknal. Obecna przy tym medium-kobieta
powiedziala, ze widzi ducha spelniajacego wszystkie rozkazy, a w koncu znikajacego w butelce.
Butelke zalakowano i razem z kamieniem wrzucono do morza. Chlopiec nigdy juz nie byl
niepokojony. Zabieg byl wiec skuteczny. Pózniej dowiedzialem sie za posrednictwem medium,
ze stary dzikus byl w jakis sposób zwiazany z kamieniem i dzieki niemu mógl kontaktowac sie z
chlopcami. Jest wielce prawdopodobne, ze po smierci ludzie nadal zwiazani sa z pewnymi
przedmiotami, które za zycia traktowali jak skarby i bardzo cenili. Sam slyszalem o wielu takich
przypadkach. Mozliwe tez, ze trzymany przez czlowieka cenny przedmiot ozywia sila zyciowa
dawne nici widmowej substancji, które lacza owa rzecz z poprzednim wlascicielem i przyciagaja
go do zywych. To oczywiste, ze wziawszy do reki kamien, chlopcy nawiazali kontakt z dzikusem
i umozliwili mu wykradzenie im sily zyciowej. Tak wzmocniony i sprowadzony na ziemie,
dzikus próbowal ukrasc równiez i cialo. Wszystkie te wydarzenia swiadcza niezbicie o tym, ze
nizsze duchy przebywajace po tamtej stronie zycia trzymaja sie bardzo dlugo swoich przekonan,
które zabraly ze soba na tamten swiat. Jesli odlaczyly sie od swych rozumnych srednich Ja, nie
potrafia same uzywac rozumu, by nauczyc sie nowych pojec, rozpoznac swój stan i uczynic
postepy. Pozostaja „przywiazane do ziemi”, nie pojmujac znaczenia zmian, jakie przyniosla im
smierc fizyczna. Pragna usilnie wrócic do jakiegos ziemskiego ciala, by dalej prowadzic zycie,
które znaja. My, ludzie cywilizowani, rozumiemy, jak niebezpieczne jest zamykanie umyslowo
chorych w szpitalach. Daje sie im mieszkanie i jedzenie i od czasu do czasu stosuje zabieg
wstrzasu insulinowego lub innego. To stwarza sytuacje zachecajaca wszelkie straszydla z
odleglej przeszlosci do przybycia na ziemie i opetania zywego czlowieka. Co prawda, nie
postepujemy tak jak w czasach zamierzchlych, kiedy to „szalenców” niebezpiecznych dla
otoczenia kamienowano na smierc lub wypedzano ze zdrowej spolecznosci i skazywano na
smierc glodowa. Bylo to nieludzkie. Nie stwarzalo jednak duchom okazji do radosnego opetania
ludzkich cial, karmionych, utrzymywanych i otaczanych opieka, jak to czyni sie obecnie. Rzecz
jasna, nie mozemy i nie chcemy wrócic do okrutnych, niehumanitarnych metod pozbywania sie
ludzi chorych. Chcemy tylko lepiej poznac sily, z którymi musimy sie zmierzyc, i nauczyc sie
odpowiednich metod ich zwalczania. Widzimy wiec znowu, jak wiele swiatla rzuca teoria
kahunów na ciemne plamy we wspólczesnej wiedzy o nas samych.

Rozdzial XVII Kolejny sekret kahunów


Jedna z tajemnic kahunów w lonie, nazwijmy to, wiekszej Tajemnicy glosila, ze istnieje trzecie
Ja zlaczone z czlowiekiem i jego dwoma nizszymi jazniami. Kahuni znali nature Wyzszego Ja
(Aumakua) i sposoby uzyskiwania od niego pomocy. To równiez nalezalo do ich Tajemnicy.
Kahuni daleko bardziej niz my posuneli sie w swoich odkryciach. Zdawali sobie sprawe, ze o
istnieniu i naturze istot wyzszych w skali swiadomosci niz Wyzsze Ja mozna tylko snuc domysly,
nic wiecej. Ich przypuszczenia byly zgodne z ich tradycja. Sadzili, ze istoty wyzsze podobne sa
do nizszych, obecnych w czlowieku. Podpisywali sie pod starodawnym aksjomatem: „Co na
górze, to i na dole”. Moze nawet to oni go sformulowali, poniewaz, jak sie zdaje, zaden inny
twórca systemu psychologiczno-religijnego nie dysponowal szczególowa wiedza o trzech
odrebnych i niezaleznych od siebie duchach skladajacych sie na ludzka istote. Dla kahunów
czlowiek byl bytem potrójnym - jednoscia trzech duchów. Sadzili zatem, ze i bogowie, a nawet
Najdoskonalsza Istota na najwyzszym, ostatecznym poziomie egzystencji, równiez maja troista
nature. Moze ten poglad pochodzi od kahunów, a moze od kogos innego, w kazdym razie
rozprzestrzenil sie po calym swiecie. Pojawia sie w chrzescijanstwie i w buddyzmie, a nawet w
wierze w Wielkiego Ducha u Indian Ameryki Pólnocnej. Gdziekolwiek spotyka sie symbol
trójkata, smialo mozna powiedziec, ze koncepcja troistej natury czlowieka, a prawdopodobnie i
bogów, weszla do religii narodu. Chociaz prawdziwe znaczenie trzech boków trójkata,
odzwierciedlajacych trzy jaznie istoty ludzkiej, moglo z czasem zniknac lub zostalo mylnie
zrozumiane, niemniej jednak sam symbol pozostal i trwa nadal. Egipskie piramidy pokazaly
swiatu swe cztery oblicza w ksztalcie trójkatów. W Ameryce Srodkowej równiez uznano trójkat
za symbol religijny. Inny, dawny i szeroko rozpowszechniony, poglad popularny wsród kahunów
i pózniejszych twórców religii glosil, ze kiedys splynela na ziemie i wcielila sie w materie
fizyczna czesc SWIADOMOSCI ISTOT NAJWYZSZYCH. Tym tlumaczono powstanie ziemi i
nizszych form zycia. Stad tez zrodzily sie rozmaite wersje UPADKU spotykane w wielu
religiach. Logiczna konsekwencja wiary w Upadek bylo przekonanie, iz wszystkie nizsze
stworzenia, na czele z czlowiekiem, z powrotem pna sie w góre po kolejnych szczeblach bytu, by
w koncu polaczyc sie z Bogiem Najwyzszym, ostatecznym celem wedrówki. Religie pelne sa
zawilych wzmianek o wzlotach i upadkach, ale ze wzgledu na ograniczonosc swego umyslu
czlowiek, bedacy na poziomie sredniego Ja, moze tylko i wylacznie domyslac sie i przypuszczac,
co dzieje sie wyzej. Drogi Wyzszego Ja w duzej czesci sa dla nas niepojete, a drogi istot jeszcze
wyzszych sa zupelnie nieuchwytne. Rozmaite przekazy biblijne i inne, podobno objawione
ludzkosci przez boskie istoty, wykazuja w swej tresci udzial i inwencje umyslów na poziomie
sredniego Ja. Nie ma dwóch prawd objawionych, które bylyby ze soba zgodne. JEDYNA
PRAWDA, KTÓREJ MOZEMY BYC ZUPELNIE PEWNI, JEST ISTNIENIE WYZSZEGO JA,
do którego mozna sie zblizyc, by otrzymac pomoc w klopotach codziennego zycia. Prawie kazda
religia zawiera jakies fragmenty wierzen kahunów, nawet jesli sa one wypaczone nie do poznania
lub przesadnie rozwiniete i rozbudowane. Kahuni uwazali, ze duchy ludzkie wracaja na ziemie
przynajmniej raz, by powtórnie narodzic sie w ciele fizycznym. Nizsze Ja powraca, aby stac sie
srednim Ja w innym czlowieku. Niektóre duchy powracaja kilkakrotnie. Ale poglad o nie
konczacych sie inkarnacjach czlowieka, jako pojedynczego ducha w licznych kolejnych cialach,
jest przykladem rozwiniecia oryginalnej mysli do absurdalnych rozmiarów. W chrzescijanstwie,
nauce swiadków Jehowy, mahometanizmie i u Indian Ameryki Pólnocnej idee reinkarnacji
odnajdujemy tylko w szczatkowej postaci, natomiast w najnowszej religii objawienia opartej na
biblii Oahspe nie ma zadnych jej sladów. To samo mozna powiedziec o doktrynie kary, która
stala sie kamieniem mlynskim u szyi religioznawców Indii. Zdaje sie, iz pierwotna jej mysl
glosila, ze kiedy krzywdzimy bliznich, otwieramy sie na ataki duchów lub tworzymy w sobie
kompleksy winy, a przez to jestesmy odcieci od bezposredniego kontaktu z naszymi Wyzszymi
Ja. Z tego zas wynikaja rozmaite klopoty. Z tej pierwotnej koncepcji powstala indyjska postac
karmy, jeszcze bardziej rozbudowana i wypaczona, niz bylo to w przypadku idei reinkarnacji. Z
mala doza logiki nauczano, ze ..prawo karmy” zaczyna funkcjonowac na poziomie swiadomosci
bezposrednio nizszym niz poziom Niepojmowalnego Boga. Wszystkie byty ponizej owej
Doskonalosci podlegaly temu prawu. Aby uzupelnic logike owego absurdalnego przypuszczenia
o warunkach panujacych na nieuchwytnych dla nas poziomach swiadomosci, wymyslono
wladców karmy, którzy egzekwowali sprawiedliwosc. Mieli oni nieskonczona ilosc
pomocników, których zadaniem bylo obserwowanie kazdej myslacej istoty, egzystujacej na ziemi
czy na nizszych poziomach niebios, i zapisywanie wszystkich dobrych i zlych uczynków.
Raporty te mialy byc sporzadzane na pismie. Ale pismo wymaga ksiag. Wymyslono wiec
niewidzialna ksiege, zwana Akasza, gdzie ponoc gromadzi sie wszystkie zapiski i informacje, az
po wsze czasy. Wladcy karmy nie karali grzeszników w czasie tej samej inkarnacji, w której
winy zostaly popelnione. Czesto wiec grzesznicy rozkwitali jak zielone drzewka wawrzynu. Ów
blad w calym schemacie myslowym próbowano naprawic, wprowadziwszy poglad, iz kara za
grzechy wymierzana jest w pózniejszej inkarnacji. Te sama mysl o doskonalej i dokladnie
wywazonej boskiej formie sprawiedliwosci spotykamy w Starym Testamencie, lecz nie widac
tam zadnych staran, by fakt oplywania grzeszników w dobra swiata doczesnego zaslonic jakas
nauka o reinkarnacji. Kary czekajace na winowajców w piekle byly wystarczajaco skuteczne i
czynily piekny kontrast z mysla o posmiertnej nagrodzie w niebie dla ludzi dobrych. W religii
chrzescijanskiej znajdujemy wiele twierdzen nie bedacych bezposrednia nauka Jezusa, a ich
pierwotne zródlo pochodzenia zaginelo. Miejsce wladców karmy zajmuje tutaj swiety Piotr,
strzegacy bram do niebios, a zamiast indyjskiej ksiegi z zapiskami ludzkich uczynków mamy
Ksiege Zycia, w której w jakis nie sprecyzowany sposób aniolowie-sprawozdawcy pisza o zyciu
kazdego czlowieka. Ze wszystkich wielkich religii chrzescijanstwo stoi najblizej pierwotnych
wierzen kahunów. W obrzedach Kosciola rzymskiego, których zródlo jest dotad nie znane,
znajdujemy odpowiedniki rytualów odprawianych przez kahunów przy uzdrowieniach. Kahuni
wymagali spowiedzi i uzywali wody naladowanej sila zyciowa jako bodzca fizycznego, który
towarzyszyl wypowiadanej glosno sugestii o przebaczeniu win pacjentowi. Sluzylo to
przelamaniu jego kompleksu winy po uprzednim wynagrodzeniu szkód bliznim. W kosciolach
katolickich przy ceremonii odpuszczania grzechów ksiadz po spowiedzi uzywa wody swieconej
wraz ze slowami przebaczenia, lecz dawno juz zapomniano tu o roli, jaka odgrywa sugestia.
Pokuta zadana przez kaplana przed ceremonia rozgrzeszenia, czyli przebaczenia, ma wiele
wspólnego ze starym rytualem silnego bodzca fizycznego, nawet jesli w gre wchodza przewiny
nie raniace bliznich. Metody kahunów, polegajace na egzorcyzmach wobec duchów opetujacych
lub straszacych i przesladujacych ludzi, tez w jakis sposób maja odzwierciedlenie w obrzedach
koscielnych. Równiez wiara kahunów w Wyzsze Ja, czyli Aumakua. zachowala sie w religii
chrzescijanskiej. Jezus, zgodnie z przekazem Nowego Testamentu, modlil sie do swego Ojca w
niebiosach, gdy potrzebowal boskiej pomocy przy czynieniu cudów. To samo robili kahuni, tylko
ich modlitwa miala bardziej rytualna postac, wiecej bylo przy niej rozmaitych czynnosci
obrzedowych i symbolicznych. Wedlug istniejacych przekazów Chrystus, nauczajac swych
apostolów i innych wiernych, tlumaczyl im, iz oni równiez winni modlic sie do Boga-Ojca, lecz
podkreslal, ze modlitwa ma byc w Jego imieniu. Byloby to logiczne tylko wówczas, gdyby
Chrystus uznal siebie za Wyzsze Ja. W kazdym razie nie ma najmniejszej róznicy, w jakiej
formie zwracamy sie do Wyzszego Ja o pomoc w uzdrawianiu. Dzieki jego wsparciu mozliwe
jest chodzenie po ogniu, a owo wsparcie otrzymuja wyznawcy zadziwiajaco róznych religii,
pomiedzy którymi, co bardzo osobliwe, nie ma chrzescijan. W indyjskiej ksiedze Bhagauad Gita
znajduje sie aluzja o istnieniu trzech duchów czlowieka, ale Wyzsze Ja kahunów pomieszane jest
tam z pojeciem Ducha Najwyzszego, bedacego na zupelnie innym poziomie bytu. (Tlumaczenie
Judge'a w przekladzie na jezyk polski brzmi: „Ci którzy we mnie pozostaja, wiedzac, iz jestem
Adhibhuta, Adhidaivaita i Adhiyajña, poznaja mnie w chwili smierci”). Poniewaz Hindusi
uwazaja, ze obowiazkiem kazdego czlowieka jest cierpiec i w ten sposób zmazac swa dawna zla
karme, wiekszosc z nich nie modli sie o pomoc do Istot Wyzszych w sprawie klopotów
codziennego zycia. W chrzescijanstwie istnieje ciekawy i niemal unikalny sposób zastepczego
odpokutowania za grzechy. Pochodzenie owej doktryny jest nieznane, lecz bardzo przypomina
przekonanie kahunów, ze mozna od razu otrzymac przebaczenie grzechów, zamiast cierpiec pod
surowym i twardym prawem karmy az do calkowitego zmazania wystepków. Wedlug chrzescijan
Chrystus dokonal ostatecznej i pelnej pokuty za grzechy calego swiata przez swoja smierc na
krzyzu. Owe grzechy swiata zdaja sie obejmowac równiez grzechy nowo narodzonych dzieci,
które „rodza sie w grzechu” - dziwny to zaiste dogmat. Chrzescijanin nie musi placic za grzech,
naprawiajac szkody i wynagradzajac straty. W rzeczywistosci byloby to niemozliwe nawet w
przypadku, gdyby na przyklad uzyl imienia Boga swego nadaremnie. Slów tych nie móglby
przeciez odwolac. Wobec tego, logicznie rzecz biorac, musialby cierpiec po smierci w piekle, by
odpokutowac te przewine. Jednakze, zgodnie z chrzescijanskim planem zbawienia ludzkosci,
moze on zalowac za grzechy i uzyskac ich odpuszczenie z rak kaplana lub, jeszcze lepiej, przez
bezposrednia modlitwe do Boga w imieniu jego wielkiego Syna-Odkupiciela. Kahuni,
powtórzmy to jeszcze raz, wiedzieli, ze zaden z zyjacych nie moze zranic Istot Wyzszych, a
wobec tego nie moze wobec nich zgrzeszyc. Nie uznawali wiec grzechu takiego jak profanacja.
Jedynym grzechem bylo wyrzadzenie krzywdy czlowiekowi przez czlowieka. Za taki grzech
nalezalo wynagrodzic pokrzywdzonemu jego straty. W zaden inny sposób zloczynca nie moze
przekonac samego siebie, ze wyrównal rachunek i odpokutowal wine. A jesli nie dojdzie on do
takiego przekonania, nie bedzie mozliwe usuniecie jego kompleksu winy na drodze rytualnego
oczyszczenia, czyli kala - odpuszczenia grzechów i odrodzenia symbolicznego Swiatla. W
omawianym zagadnieniu, dotyczacym wybaczenia grzechów w religii chrzescijanskiej i
usuwania kompleksów winy w systemie kahunów, nie wolno przeoczyc niezmiernie waznego
momentu. Otóz chodzi o przekonanie chrzescijanina, iz jego grzech wobec czlowieka jest
jednoczesnie grzechem wobec Boga i ze to od Boga musi otrzymac przebaczenie, nawet jesli nie
uzyskal go od skrzywdzonego blizniego. Kahuni natomiast w ogóle nie prosza Najwyzszej Istoty
0 odpuszczenie win. Dla nich, jak sie zdaje, jest rzecza oczywista, ze grzesznik musi
wynagrodzic straty i sam zadbac o to, by mu przebaczono, zwracajac sie do osoby, która
skrzywdzil. Dla przecietnego chrzescijanina jest to postawa zaiste przerazajaca w swej logice.
Jemu bowiem nigdy nie przyszlo do glowy, ze odpuszczenie grzechów moze nastapic tu, na
ziemi, i moze go udzielic jego byla ofiara. Judaizm i nauka karmy glosily, w równie racjonalny
sposób jak kahuni, koniecznosc scislego i pelnego odpokutowania za swoje grzechy bez zadnego
wymawiania sie skrucha, zalem lub zastepczym odkupieniem. Jednakze system kahunów scisle
trzymal sie pojecia samego grzechu i nie mieszal w te ludzka sfere bogów, których istnienia i
natury mozemy sie tylko domyslac. System Huny byl dopracowany do najmniejszych
szczególów, byl absolutnie logiczny i sluszny. Cechowala go prostota i niezwykla skutecznosc. A
wszystko to bylo wynikiem doglebnego poznania natury ludzkich kompleksów i natury nizszego
Ja, które te kompleksy tworzy. Zagadnienie zadoscuczynienia za grzechy nalezaloby rozpatrzyc z
innego jeszcze punktu widzenia, a mianowicie w kontekscie roli, jaka odgrywa grzech w
uniemozliwianiu kontaktu miedzy nizszym a Wyzszym Ja winowajcy. Poniewaz kahuni uwazali,
ze w zaden sposób nie mozna skrzywdzic Wyzszego Ja, a i ono nie powoduje ze swej strony
zerwania kontaktu miedzy soba a nizszym Ja, wynika stad wniosek, iz to nizsze Ja z powodu
poczucia winy dzielonego ze srednim Ja odczuwa wstyd i zachowuje sie jak niegrzeczne dziecko,
które unika widoku rodziców, wstydzac sie swych postepków. Przypuszczalnie wynika to stad, ze
nizsze Ja, bedac nadal na poziomie zwierzecia, nie ma wlasnego poczucia dobra i zla. Wszelkie
opinie w tym wzgledzie otrzymuje od sredniego Ja, które dzieki swej zdolnosci rozumowania
potrafi dostrzec róznice miedzy zlem a dobrem. Skoro wiec nizsze Ja bezkrytycznie przyjmuje
oceny dotyczace kazdego postepku i w ogóle postawy wobec innych, ma ono sklonnosc do
rozwijania w sobie kompleksów winy w bardzo zadziwiajacy sposób. Kiedy juz raz srednie Ja
podjelo decyzje, czy uczynek jest dobry, czy zly, i decyzje te przekazalo w formie uksztaltowanej
mysli nizszemu Ja do przechowania, proces tworzenia kompleksu staje sie automatyczny. Dzieje
sie tak dlatego, ze nizsze Ja bylo swiadkiem zlego postepku i silnie odczulo zmyslami fizyczne
dzialanie raniace blizniego. Byl to bodziec fizyczny niezwykle rzeczywisty i niejako namacalny,
a gdy nizsze Ja jest przy tym obecne, natychmiast doznaje poczucia winy, przeradzajacego sie w
powazny. ciezki kompleks. Aby go usunac, trzeba przekonac srednie Ja, ze winy zostaly
odpokutowane. Wtedy dopiero mozna miec nadzieje, ze uda sie sklonic nizsze Ja do pozbycia sie
kompleksu. Jesli jakis chrzescijanin czy wyznawca innej religii wierzy, ze grzeszac, obraza Boga,
i jesli dopuszcza sie grzesznych, jego zdaniem, czynów, ale takich, które nie rania bliznich, na
przyklad zaniedbuje uczestnictwo w mszy swietej lub profanuje jakies swietosci, wówczas jego
kompleks winy nie jest zbyt powazny ze wzgledu na brak towarzyszacego grzechowi
bezposredniego bodzca fizycznego. W takich wypadkach powszechna metoda zadoscuczynienia
jest post i inne rodzaje samoumartwiania. Poniewaz takie formy pokusy sa doskonalym bodzcem
fizycznym, z latwoscia oczyszczaja one psychike z pomniejszych kompleksów winy
spowodowanych zlamaniem dogmatycznych nakazów religijnych. Z takich to praktycznych
powodów posty i modlitwy stosowano przez dlugie lata jako najpopularniejszy rytual wybaczania
grzechów. Przy grzechach zaniedbania kahuni zalecali przewaznie post i inne silne, choc nie
bezposrednie, bodzce. Nieuprzejmosc, lekcewazenie obowiazków lub jakiekolwiek inne bledy,
pozostawiajace w nas uczucie zawstydzenia, to prosta droga do kompleksu winy. Czesto nawet
nie zdajemy sobie sprawy z jego obecnosci. Nizsze Ja jest naszym „sumieniem”, odkad
otrzymalo wskazówki od sredniego Ja, co jest dobre, a co zle. Te instrukcje zwykle przyjmujemy
w dziecinstwie od troskliwych rodziców. Bicie i szturchance w duzej mierze przyczyniaja sie do
utrwalenia w naszym nizszym Ja pogladów o róznicy miedzy dobrem a zlem jeszcze przed
ukonczeniem szesciu lat zycia. Jesli ktos ma wyrzuty sumienia za popelnione czyny, jest to
reakcja emocjonalna, nie zas logiczna. Oczywiscie, uczucie i rozum moga tez dzialac
jednoczesnie, jezeli srednie Ja jest zgodne co do tego, ze zostalo popelnione zlo. Mysl te mozemy
Zilustrowac przykladem specyficznej moralnosci dzikich lowców glów. Zdobycie glowy
przyjaciela uznaliby oni za ciezki grzech, natomiast pozbawienie glowy wroga bylo czynem
wielce cnotliwym i bohaterskim. Glos sumienia nie jest jakims instynktem danym czlowiekowi
od Boga. Jest to po prostu naturalna reakcja emocjonalna nizszego Ja, które zostalo nauczone, ze
pewne rzeczy sa zle, a inne dobre. Tylko srednie Ja moze grzeszyc. Zwierzeta w dzungli pozeraja
sie nawzajem, nie grzeszac. A nizsze Ja jest przeciez zwierzeciem, nawet jesli polaczone jest ze
swiadomym Ja. A zatem grzeszyc nie moze. Jak zostalo wyjasnione wczesniej, wiez miedzy
Wyzszym Ja i czlowiekiem przebiega przez nizsze Ja i wzdluz laczacego sznura z substancji
widmowej wychodzacego z widmowego ciala nizszego Ja. Jezeli nizsze Ja przekonane jest o
winie czlowieka, odczuwa wstyd i odmawia kontaktu z Wyzszym Ja droga telepatyczna po
niewidzialnej nici. Dlatego tez modlitwy nie dochodza takze do Najwyzszej Istoty. Nie oczekuje
sie pomocy od Wyzszego Ja i - zgodnie z regula, ze czlowiek musi miec swobode dzialania w
wiekszosci spraw - taka pomoc ani opieka nie nadchodza. Kahuni nazywali to zjawisko
ZABLOKOWANIEM SCIEZKI. „Sciezka”, „droga” i „swiatlo” sa slowami-symbolami
wskazujacymi na wiez miedzy nizszym i Wyzszym Ja. Hawajskie wyrazy la i ala tlumaczy sie
tymi trzema terminami. Taki sam uzytek z owych slów-symboli czyni sie w Indiach i religii
chrzescijanskiej, lecz w mniej bezposrednim i mniej konkretnym znaczeniu. Poniewaz próba
jednoczesnego omawiania rozmaitych religii i porównywania ich z nauka kahunów wprowadza
nieco zamieszania, lepiej bedzie zestawic wierzenia kahunów z podstawowymi dzialaniami,
oczekiwaniami i dazeniami ludzkimi lezacymi u podloza religii w ogóle. Najpierw rozwazmy
powszechne pragnienie czlowieka, by znalezc jakiegos „boga”, który móglby mu pomóc, oraz
sposoby uglaskania go, gdy zdaje sie rozgniewany i zsyla na ludzkosc plagi i nieszczescia. Z tym
bogiem trzeba nawiazac kontakt. Sluza do tego modlitwy i prosby, by zwrócil na nas uwage, na
przyklad wolanie: „Uslysz nasze modly!”. Kiedy modlitwy albo nie docieraly do celu, albo tez
nie interesowaly boga, suplikant stosowal dodatkowe srodki pomocnicze. Indianie amerykanscy z
poludniowego zachodu rysowali na piasku wizerunki symbolizujace rzeczy, o które sie modlili.
Zydzi i chrzescijanie równiez w rózny sposób uzupelniali swoje modlitwy. Przeprowadzano
obrzedy zmazujace wine, które mialy uczynic czlowieka wystarczajaco czystym, by prosba
zostala przyjeta przez boga. W wiekszosci religii procesy oczyszczania przeradzaly sie z czasem
w wyszukane ceremonie. Za pomoca dogmatów zaczeto uczyc, ze czlowiek grzeszny w zaden
sposób nie moze sprawic, by modlitwy jego zostaly wysluchane, dopóki nie otrzyma
„przebaczenia” i nie przejdzie przez rytual oczyszczenia. Wobec tego, ze modlitwy zacnych ludzi
nie byly wcale czesciej wysluchiwane niz prosby zloczynców, wyszukiwano na sile grzechy,
którymi mógl byc obarczony czlowiek dobry. Wymyslono wiec grzechy zaniedbania, a takze
grzech pierworodny. Aby otrzymac odpuszczenie wszelkiego rodzaju grzechów, a takze w celu
przypodobania sie bogom i zyskania ich laski, skladano OFIARY. Byl to obyczaj powszechnie
znany od zarania dziejów ludzkosci. Skladano w ofierze owoce, kwiaty, zywnosc, zwierzeta, a
nawet ludzi. Jako miejsca ofiarne wznoszono specjalne oltarze i wybierano kaplanów, którzy
mieli skladac ofiary i modlic sie. Kiedy juz ulagodzono bogów, a powodzie, plagi i klopoty
osobiste ustaly, wówczas przychodzila kolej na ofiary dziekczynne, chociaz w ogólnym
schemacie odgrywaly one mniejsza role. W chwili smierci, a wiec oddzielenia sie duszy lub dusz
od ciala ludzkiego, pozostali przy zyciu modlili sie i skladali ofiary za szczescie i spokój
zmarlego na tamtym swiecie. Grzesznik mógl dostac sie do piekla, a cala rzesza przecietnych
ludzi do tymczasowego miejsca odbywania kary. Bardzo popularne i szeroko rozpowszechnione
w osrodkach chrzescijanstwa na Zachodzie i w dalekim Tybecie sa modlitwy przy lózku smierci
odmawiane przez kaplanów. W trakcie rozwoju róznych religii prawie zawsze powstawala
doktryna o ludzie wybranym. Za taki lud uwazano Zydów. Czlowiek nawrócony na
chrzescijanstwo stawal sie takze wybranym, gdyz przyjmowal Jezusa za centralny punkt
odniesienia swych wierzen religijnych. Wprowadzony w szeregi wybranych dzieki sakramentowi
chrztu, komunii i innym mógl w koncu dostapic zbawienia. Wszystkie zbawienia byly mniej
wiecej jednakowe w rozmaitych religiach. Wszystkie powstaly z potrzeby ocalenia, rozwinely sie
z dogmatycznego przekonania, ze czlowiek w swym normalnym stanie jest istota niepelna,
ulomna. Zostal zrodzony z grzechu lub tez mógl nalezec do plemienia czy narodu, które nie byly
wybrane. W Indiach, gdzie nie wystepuje doktryna odkupienia zastepczego ani zbawienia dzieki
wierze w odkupiciela, droga do zbawienia byla bardzo dluga i trudna. Prowadzila przez tysiace
inkarnacji, podczas których wyczerpywano karme. Prawie wszystkie religie dochodzily w koncu
do przekonania, ze modlitwa wymaga odpowiednich miejsc czy budowli. Oltarze i kapliczki
przerodzily sie w koscioly i wielkie swiatynie. Chociaz pierwotnym, najwazniejszym celem
religii bylo nadal udobruchanie bogów i uzyskanie spelnienia prósb modlacych sie don ludzi,
pojawialy sie czesto równiez koncepcje idealistyczne znajdujace odbicie w przekonaniu, ze
bogowie potrzebuja takze uwielbienia i czci ze strony wiernych. Ludy pierwotne tanczyly, by
bogów zabawic. Karmi bogów ofiarami calopalnymi i pojono poswiecona krwia. Krew od dawna
uznawano za zródlo, z którego przypuszczalnie bogowie czerpia swa moc. (W religii
chrzescijanskiej „krew Baranka” byla konieczna do przeblagania Boga i uzyskania od Ni o
pozwolenia na zastepcze odkupienie grzechów swiata). Z czasem dogmatów bylo coraz wiecej, a
stan duchowny rozkwital, w miare jak religie sie utrwalaly. Odwieczne poszukiwanie srodków,
które pomoglyby uzyskac od bogów odpowiedz na prosby zawarte w modlitwach, rozwinelo
praktyki w duzym stopniu pozbawione logicznych podstaw i czesto bardzo dziwaczne.
Biczowanie, kastracja, absolutna wstrzemiezliwosc seksualna, obrzezanie jako obrona przed
masturbacja - lista jest bardzo dluga. W Indiach surowosc praktyk byla i jest zadziwiajaca. Nauka
chrzescijanska, ze czlowiek powinien „wszystko sprzedac i rozdac ubogim, i pójsc za mna” (tzn.
za Chrystusem), nigdy nie dawala wiekszych wyników w dzialaniu jednostek, chyba ze wierny
zostawal mnichem lub zakonnikiem. Natomiast w Indiach ludzie spoza klasztoru na równi z
czlonkami róznych zakonów wdziewaja zólte szaty i biora w rece miske zebracza. Tu i tam
mozna spotkac religijne dogmaty powstale z polaczenia rytualów oczyszczajacych i obrzedów z
pogranicza wyzszej magii. W Cejlonie skutecznosc rytualu oczyszczenia zalezy od tego, czy
przystepujacy do ceremonii potrafi przejsc surowa próbe ognia. (Opisalem wczesniej ten obrzed,
który widzial w Birmie i sfilmowal znajomy Anglik. a takze moje wrazenia po obejrzeniu owego
filmu. Niektórzy kandydaci przeszli przez ogien z powodzeniem, inni upadli w bolesciach lub
poniesli smierc). Parapsychologia i psychologia nie sa dziedzinami religii. Religia bowiem ma do
czynienia z kultem bogów, ze strachem wobec nich i oddawaniem im czci. Z chwila, gdy za
pomoca modlitw i dodatkowych rytualów zwracamy sie do bogów z prosba o laske, wkraczamy
w zakres magii, która nie jest czysta religia. ,.Religia bowiem - jesli zacytujemy znów slowa
profesora Paula Tillicha z Columbia University - jest stosunkiem do czegos ostatecznego,
bezwarunkowego i transcendentnego. Postawa religijna jest swiadomosc zaleznosci, oddania sie,
akceptacji. (...) Magia to stosowanie immanentnej, wewnetrznej sily: religia to poddanie sie mocy
transcendentnej. (...) Lecz nawet wtedy stale grozi zatarcie sie róznicy miedzy nimi. Po pierwsze
to, co transcendentne, musi manifestowac sie w czyms konkretnym. Dlatego tez dla wyobrazni
religijnej owe konkretne manifestacje przybieraja forme sil magicznych. Po drugie, naturalnym
pragnieniem czlowieka jest zyskanie wladzy nad tym, co boskie. Stad czyni on bogów
przedmiotem praktyk magicznych”. Hune mozna nazwac raczej nauka niz religia, nie ma bowiem
w sobie prawie zadnych znamion religii jak stwierdzil wyzej cytowany profesor teologii
filozoficznej). Wyzsze Ja nie jest bogiem. Jest trzecim duchem, czy trzecim skladnikiem
czlowieka. Nie jest bardziej boskie niz nizsze czy srednie Ja. Stanowi po prostu wyzszy szczebel
zdolnosci intelektualnych i mozliwosci twórczych. Jest starsze i madrzejsze, a w swoim dzialaniu
odgrywa role rodzicielska. Moze byc tak samo przedmiotem badan psychologów jak nizsze i
srednie Ja (podswiadomosc i swiadomosc). Prezentujac Hune, zdecydowalem sie nazywac ja
systemem psychologiczno-religijnym, gdyz zawiera w sobie wiele elementów uwazanych zawsze
za skladniki religii. Jednakze uznaje Hune za nauke w najbardziej scislym znaczeniu tego slowa.
Kahuni nic nie wiedzieli o bogach - istotach byc moze wyzszych niz Wyzsze Ja. Nie znali
sposobu, by odczuc ich istnienie. Przyznawali otwarcie, ze moze sa takie istoty, ale równie
szczerze mówili, iz sa przekonani, ze umysl ludzki bedzie mógl tylko je sobie wyobrazac,
wymyslac je w kategoriach wlasciwego sobie ograniczonego pojmowania. Innymi slowy,
podstawowy zamiar starszych religii, by przypodobac sie bogom i uzyskac od nich laski (a wiec
mamy tu polaczenie elementów religii i magii), w Hunie zastapiono czysto magiczna czynnoscia
modlitwy do Wyzszego Ja o udzielenie laski uzdrowienia lub o polepszenie warunków
zyciowych przez zmiane przewidywanej przyszlosci. Za posrednictwem Wyzszego Ja kahuni
zwracali sie do duchów rzadzacych wiatrem i pogoda, a takze do tych panujacych nad nizszymi
formami zycia. (Uklady, które z nimi zawierano, ocalily Hawajczyków przed atakami rekinów.
Tak przynajmniej sadzili ówczesni kahuni. W kazdym razie rekiny tego samego gatunku
napadajace na ludzi w innych okolicach, na wodach hawajskich sa nieszkodliwe). Zamiast
karmic bogów krwia i palonymi ofiarami kahuni pojeli ukryty sens zewnetrznych rytualów
ofiarnych. Wyzsze Ja, chcac, by jego dzialanie w swiecie materialnym dawalo jakies rezultaty,
musi zaczerpnac z fizycznego ciala zyjacego czlowieka wystarczajaca dawke sily zyciowej, czyli
many. Prawdziwym kahunom obcy byl zwyczaj budowania swiatyn, które ulatwialyby kontakt z
bogami, chociaz w pózniejszym okresie rzekomi ich nastepcy wznosili kaplice z kamienia i
skladali tam ofiary, czyniac prózne wysilki, aby uzyskac magiczne rezultaty. Autentyczni kahuni
nie potrzebowali swiatyn ani relikwiarzy. Wiedzieli, jak mozna przeslac Wyzszemu Ja
telepatyczna wiesc, bez wzgledu na miejsce i okolicznosci. Nie uzywali symboli oltarza, kadzidel
ani innych srodków tego rodzaju. (Takich rzeczy uzywano tylko jako bodzca fizycznego, by
wywolac wrazenie na nizszym Ja w chwili podawania sugestii sluzacej rozmaitym celom).
Kahunom nie byly znane róznorodne obrzedy religijne majace zapewnic umierajacego, ze
przetrwa w postaci ducha i bedzie szczesliwy. W swej konkretnej, zasadniczej nauce nie mieli
miejsca na zadne dogmaty o „zbawieniu”. Ich nauka glosila w sposób prosty i jednoznaczny, ze
wszyscy ludzie powinni zdawac sobie sprawe, iz duchy czlowieka przezyja smierc ciala, a
pamiec i kompleksy zycia ziemskiego zostana przeniesione do swiata duchowego. Radzili wiec
pozbyc sie kompleksów winy za zycia. (Mozliwe, ze poglady te daly poczatek innym
starozytnym praktykom, zmierzajacym do przygotowania czlowieka ku lepszemu zyciu po
smierci fizycznej). Kahuni wierzyli, ze po smierci nadal istnieje rozwój jednostkowy i postep.
Nizsze Ja w odpowiednim czasie znowu wcielalo sie w ludzka istote, tym razem jako srednie Ja,
które z kolei mialo szanse wzniesc sie na poziom Wyzszego Ja, gdzie najpierw uczylo sie
nadzorowac nizsze formy bytu, by w koncu zostac „calkowicie godnym zaufania duchem
rodzicielskim”, czyli Wyzszym Ja, nad nizszym i srednim Ja wcielonymi w materie. O owym
procesie rozwoju i wspinania sie w góre nie wiadomo zbyt wiele. Kahuni dali na ten temat
znikoma ilosc szczególów. Jedyne wzmianki pojawiaja sie tylko w czysto spekulatywnych
czesciach Huny. Owo wspinanie sie nizszego Ja na szczebel Ja sredniego dokonuje sie juz po
smierci fizycznej, w okresie bezczynnosci podobnym do dlugiego snu. Przypomina to proces
rozwojowy gasienicy, która staje sie larwa, przez pewien czas jest bezczynna, po czym
przemienia sie w motyla. Kazdy czlowiek musi poczynic najwazniejsze przygotowania do
momentu smierci. Powinien zredukowac do minimum kompleks winy i oswobodzic sie z
dogmatycznych przekonan religijnych, które moga go przesladowac, gdy zostanie duchem. W
swiecie duchowym moze pozostawac nie dluzej niz kilka miesiecy, zanim wejdzie na droge
dalszego rozwoju, pod warunkiem, ze posiada wiedze o sprawach tamtego swiata, tak jak mieli ja
kahuni. Znajac Hune, zna sie jednoczesnie arkana wlasciwego postepowania. Jedynym skarbem,
który mozemy zabrac ze soba w momencie smierci, jest nasza wiedza. Pierwszym zatem i
najwazniejszym obowiazkiem winno byc zgromadzenie takiej „mozliwej do zabrania ze soba”
wiedzy. A uczynimy to dzieki uwaznemu studiowaniu zagadnien psychologiczno-religijnych i
pozbyciu sie przekonan, które nie maja racji bytu i których podtrzymywac nie warto. Nalezy
zawsze miec na wzgledzie fakt, ze nie ma dwóch zgodnych ze soba prawd objawionych ani
natchnionych religii, i ze wiesci otrzymane ustami mediów od duchów osób zmarlych takze
wykazuja podobna niezgodnosc. Mozliwe, ze istnieje jakas jedna sluszna religia objawiona i
jedna prawdziwa nauka podana przez ducha lub grupe duchów. Moze tez wszystkie te zródla
informacji zawieraja czastke prawdy. W tej chwili wszakze mamy przed soba tylko jedno
podstawowe i praktyczne kryterium, dzieki któremu mozemy oceniac otrzymywany material, a
tym kryterium jest Huna. Mówie to dlatego, ze Huna dziala. Nie jest systemem martwym i
bezuzytecznym. Umozliwia chodzenie po ogniu. Umozliwia leczenie psychiki, a takze
natychmiastowe uzdrowienia z pomoca Wyzszego Ja. Umozliwia wreszcie otrzymywanie
wsparcia od Wyzszego Ja przy zmianie warunków zycia i przyszlosci poszczególnych ludzi.

Rozdzial XVIII Sekret umozliwiajacy


kahunom dokonywanie cudownych
uzdrowien
W kategoriach religijnych natychmiastowe uzdrowienie jest cudem, jest zjawiskiem, przed
którym stajemy bezradni, nie pojmujac, jak jest ono mozliwe, jakie warunki i czynnosci zostaly
spelnione. Mozemy tylko powiedziec: „Bóg tego dokonal”. Przypuszcza sie, ze wiekszosc cudów
jest odpowiedzia bogów na prosby zlozone w modlitwach. Uczono nas, ze aby modlitwa byla
skuteczna, musimy byc „czysci”, bo inaczej nie otrzymamy odpowiedzi. Jednakze ci, których
uwazamy za najbardziej czystych i swietych, przewaznie wcale nie zostaja lepiej wysluchani niz
inni. Ten stan rzeczy od dawna nurtowal zarówno teologów, jak i ludzi swieckich. Bylo
oczywiste, ze w tej filozofii czegos brakuje, lecz nikt nie wiedzial, czego. Nawet modlitwy do
swietych z prosba o wstawiennictwo do Boga, a takze praktykowane przez wszystkich
chrzescijan zwracanie sie do Boga za posrednictwem Chrystusa nie dawaly lepszych rezultatów.
Pierwszy promyk swiatla rzucilo na ów starodawny problem odkrycie mesmeryzmu. Na pierwszy
rzut oka moze wydawac sie to nieco osobliwe, lecz zwazywszy na dazenia rozmaitych religii do
skrystalizowania sztywnych dogmatów i do odrzucania najmniejszych nawet prób zmiany
rytualów, wierzen lub teorii, staje sie zrozumiale. Mesmeryzm byl poczatkowo swego rodzaju
instytucja lecznicza, ale niebawem, w jakis czas po jego odkryciu, nastepcy Mesmera ze wzgledu
na powtarzajace sie niepowodzenia i zawodnosc jego metody, zaczeli rozgladac sie za innymi
srodkami wspomagajacymi zabieg polegajacy tylko na przekazywaniu samej sily zyciowej. W
Europie i Ameryce zaczeto przeprowadzac eksperymenty. W koncu doktor Freud odkryl istnienie
podswiadomosci i opisal istote sugestii, mimo iz byl jeszcze daleko od zrozumienia jej prawdy,
która kahuni mieszkajacy na drugim krancu Ziemi zdazyli juz dawno pojac. Nie rozumial on, ze
nizsze Ja jest odrebnym, niezaleznym duchem, a sugestia polega na wprowadzaniu do niego
uksztaltowanych mysli, tak by zostaly zaakceptowane i zaowocowaly odpowiednia reakcja. To
zdumiewajace, ze Freud byl tak blisko odkrycia starozytnej wiedzy psychologicznej: Jeszcze
ciekawszy jest fakt, ze kilka lat pózniej pewien Amerykanin, zegarmistrz Phineas Parkhurst
Quimby, powróciwszy do stosowania metod leczniczych mesmeryzmu, odkryl Wyzsze Ja
kahunów i sile zyciowa wysokiego napiecia. Gdybyz ci dwaj mezczyzni mieszkali w jednym
kraju i polaczyli swe badania, mogliby wówczas zrekonstruowac podstawowe metody
cudownego uzdrawiania. Ale cóz, pracowali osobno i odkrycia kazdego z nich pozostaly niemal
nie zauwazone. Historia Freuda jest dobrze znana, o Quimbym malo kto slyszal. Autentyczne
jego dzieje znalezc mozna w ksiazce Horatia W. Dreseera The Quimby Manuscripts. Quimby
nauczyl sie mesmeryzmu w 1840 roku od podrózujacego po Nowej Anglii Francuza. Urzadzal tu
i ówdzie wystawy, a po kryjomu dokonywal uzdrowien. Jego ulubionym towarzyszem byl niejaki
Lucius Burkman. Ów mlodzieniec pod wplywem transu mesmerycznego oswiadczal, ze potrafi
dojrzec przyczyny choroby pacjenta, po czym przepisywal stosowne lekarstwa. Rezultaty byly
jednak w najlepszym razie niepewne. Jednakze z biegiem czasu wyniki Luciusa stawaly sie coraz
lepsze. Mlody czlowiek coraz czesciej miewal momenty osobliwego olsnienia. Juz przedtem
zreszta umial widziec rzeczy na odleglosc, ale teraz udawalo mu sie dojrzec równiez fragmenty
przyszlosci. Pewnego razu, bedac w transie, powiedzial nieoczekiwanie do Quimby'ego: „Widze
twoje nerki. Sa bardzo zniszczone, ale jezeli podejdziesz do mnie i pozwolisz mi nalozyc na nie
rece, potrafie cie wyleczyc”. Quimby rzeczywiscie przez jakis czas cierpial na dolegliwosci
nerkowe. Chcial wiec sprawdzic, czy eksperyment sie uda, i zrobil to, co mu Lucius polecil. Po
pewnym czasie mlodzieniec zabral rece i oswiadczyl, ze choroba zostala wyleczona. I
rzeczywiscie, Quimby poczul sie zdrowy, ból i wszystkie objawy zniknely bezpowrotnie. To
natychmiastowe uleczenie, którego doswiadczyl na sobie samym, wstrzasnelo nim do glebi.
Powzial przekonanie, ze Lucius dotknal jakiegos niewidzialnego, nieznanego zródla leczniczego,
i stwierdzil, ze skoro jego towarzysz tego dokonal, to i jemu powinno sie powiesc. Rozpoczal
wiec intensywna prace eksperymentalna, wykazujac duza wytrwalosc i przeblyski prawdziwego
geniuszu. Z jego sprawozdan wynika, iz po dlugotrwalych wysilkach i wielokrotnych próbach
nauczyl sie w koncu nawiazywac kontakt z Czyms, co odkryl Lucius, i uzyskiwal od Tego pomoc
w uzdrawianiu, ilekroc jej potrzebowal. Nie udalo mu sie stwierdzic, co To bylo, ale wyczuwal
Jego obecnosc w momentach kontaktu. Dzieki owej obecnosci uzdrowienia nastepowaly w
sposób graniczacy z cudem, a on sam odnosil wrazenie, ze ma do czynienia z wcieleniem
wielkiej madrosci. Nie znajac innej nazwy i czujac, iz ten fenomen jest zbyt osobowy i bliski, by
nazwac go Bogiem, okreslil go po prostu jako Madrosc. Jego sposób kontaktowania sie z
Madroscia polegal na cichym jej przywolywaniu badz na cichej modlitwie. Nauczyl sie tego po
wielu latach praktyki. Kiedy juz kontakt zostal nawiazany, Quimby mial dziwne poczucie
olbrzymiej sily, której uzywal przy uzdrawianiu. Nazywal ja Moca. Z biegiem czasu Quimby
coraz lepiej wspólpracowal z Madroscia i jej Moca. Wiedzial juz, iz moze po prostu usiasc kolo
pacjenta i cicho poprosic Madrosc o diagnoze badanego przypadku i o jego uleczenie. Dzieki
specyficznemu, tajemniczemu procesowi umyslowemu otrzymywal inforniacje o przebiegu
leczenia. Czasami mialo ono trwac kilka dni, a on codziennie otrzymywal wiadomosci, jak
pacjent czuje sie obecnie i jak bedzie sie czul nazajutrz. Jednego dnia choremu moglo sie bardzo
pogorszyc, ale nastepnego dnia byl juz calkiem zdrowy. Zdarzaly sie tez wiadomosci, ze choroba
jest nieuleczalna. Wówczas Quimby dziwil sie, ze cos moze lezec poza mozliwosciami
leczniczymi Madrosci. Szukal w swym umysle powodów tego stanu rzeczy. W koncu doszedl do
wniosku, ze w takich przypadkach pacjent przypuszczalnie byl juz u innych lekarzy, zanim
przyszedl po rade do niego, a ci dali mu nieodwracalna sugestie mesmeryczna, stawiajac
diagnoze choroby. Starajac sie zneutralizowac wplyw owej przypuszczalnej sugestii, próbowal
przekonac pacjentów, iz jest ona istotna przyczyna przedluzania sie choroby. Chociaz owe
tlumaczenia byly razaco nielogiczne, to, jak sie zdaje, odnosily efekty, a zatem Quimby nadal ich
uzywal. (Chyba wlasnie wtedy zapoczatkowal on sposób leczenia, który szeroko zaczeto
stosowac dopiero po II wojnie swiatowej, a mianowicie dazenia do wprowadzenia pacjentowi
jakichkolwiek fikcyjnych, czyli sztucznych, kompleksów, tak aby uwierzyl, ze one sa zródlem
chorób. Nastepnie ten sztuczny kompleks usuwano, a pacjent najczesciej wracal do zdrowia). Nie
w pelni jeszcze usatysfakcjonowany Quimby, niestrudzony eksperymentator, poszukiwal
sposobu, w jaki móglby wykorzystac gleboko zakorzenione w pacjencie przekonania religijne,
tak aby pomogly one w procesie uzdrawiania. Wobec tego, ze wiekszosc jego pacjentów nie
wymagala logicznego traktowania spokojnie i dyskretnie podsuwal im teorie, ze Bóg, bedac sam
istota doskonala, nie móglby stworzyc bytów niedoskonalych. Dlatego tez wszelkie choroby,
klopoty i w ogóle niedoskonalosci musza byc dzielem ludzkiego umyslu. Sa zatem
nierzeczywiste, nietrwale i calkowicie urojone. Wynika stad, ze kiedy ktos zdola pojac i uwierzyc
w te wielka prawde, bedzie na najlepszej drodze do wyleczenia. Z reguly pacjenci pragneli
odrzucic realnosc swych chorób, a sugestia mesmeryczna sluzyla im w tym wzgledzie pomoca.
(Byl to rzeczywiscie zadziwiajacy sposób atakowania utrwalonych przekonan nizszego i
sredniego Ja. W rzeczywistosci Quimby obracal sie wokól zwyklego kompleksu winy czy
„grzechu”, nawet jesli nie w pelni byl swiadom jego natury. Laczyl wszystkie przewidywania
pacjentów z innymi zlymi i urojonymi wytworami ludzkiego umyslu. Jezeli podczas zabiegu
wyrzucic z czlowieka wszelkie niedoskonalosci, to jednoczesnie pacjent automatycznie pozbywal
sie kompleksów winy, a tym samym przyczyn choroby). Nie byl jeszcze wówczas znany termin
„telepatia”. Zjawisko telepatii okreslano mianem „raport”. Quimby odkryl, ze kiedy juz raz mial
kontakt z pacjentem, mógl pózniej utrzymywac z nim lacznosc za pomoca tych samych srodków,
jakie stosowal przy raportach, czyli znajdywaniu wiezi z medium mesmerycznym. Stwierdzil tez,
ze potrafi w ten sposób przesylac sugestie lecznicze, otrzymywac doniesienia o postepach w
leczeniu, a nawet budowac jakby kanal, przez który Madrosc mogla uzywac swej Mocy
uzdrowicielskiej. Taki rodzaj leczenia nazywal zabiegiem na odleglosc. Kiedy udalo mu sie
rozwinac dzialalnosc uzdrowicielska na wieksza skale, sporzadzil na pismie cos w rodzaju
recepty lekarskiej wyjasniajacej doskonalosc Boga i nierealnosc wszystkiego, co jest
niedoskonale. Wielokrotnie powracal do tych wyjasnien. opracowywal je na nowo i uzupelnial.
W koncu zrobil kilka kopii owego „dokumentu” i wypozyczal pacjentom, aby dokladnie go
przestudiowali i czytali wielokrotnie tak dlugo, az wreszcie zaakceptuja przedstawiona tam
doktryne. Jedna z jego pacjentek byla pani Patterson (pózniejsza pani Eddy). Zostala wyleczona,
ale jej dawne przypadlosci nerwicowe mialy tendencje do nawrotów i zabieg trzeba bylo
powtarzac. Pani ta zapoznala sie dokladnie z metodami stosowanymi przez Quimby'ego i z jego
pisemnym przedstawieniem wlasnej teorii. Quimby zmarl w 1865 roku. Bóle kregoslupa i
dolegliwosci nerwicowe pani Patterson znowu powrócily. Niestety, nie bylo zadnego lekarza, do
którego moglaby sie zwrócic. Próbowala wiec korzystac z metody Quimby'ego, by wyleczyc sie
sama. Wyniki byly zadawalajace i, co nalezy zauwazyc, bez stosowania sugestii mesmerycznej.
Rozumiejac, ze leczenie moze byc skuteczne jedynie w polaczeniu z podstawowa doktryna
Quimby'ego o nierealnosci zla, opracowala ja szczególowo i zaczela uczyc innych tej sztuki
leczenia. W ten sposób dala poczatek nowemu kultowi, nazywajac go Christian Science. Do
pierwotnej doktryny Quimby'ego dodala pojecie o „zlosliwym magnetyzmie zwierzecym”.
Poniewaz w calej teorii brakowalo wiedzy o kompleksach, pojeciem owym z koniecznosci
pokrywano szereg niewytlumaczalnych w inny sposób trudnosci w leczeniu. (Wsród owych
trudnosci znalazly sie takze te spowodowane atakami duchów na osoby zyjace, nawet jesli nie
byly one rozpoznane jako takie). Nauka Quimby'ego, ze wszystkie choroby sa rezultatem
blednego myslenia ludzkiego, byla w pewnej mierze sluszna. Takie rozumowanie zaprzeczalo
istnieniu calego swiata materialnego i fizycznej egzystencji, co bylo czyms bzdurnym i
bezsensownym, tego jednak nie mozna bylo uniknac przy tworzeniu podstawowych przeslanek
nowego systemu leczniczego pozbawionego pelnej wiedzy o kompleksach i metodach ich
usuwania. Ruch Christian Science pozostawal wiec z koniecznosci pozbawiony logiki pod tym
wzgledem, jednakze sama jego koncepcje udawalo sie bez trudu przyswoic. Przez wielokrotne
czytanie ksiazek instruktazowych mozna doprowadzic nizsze Ja do zaakceptowania przekonan o
nierealnosci wszystkich rzeczy materialnych. Taki system terapii dzialal dosc skutecznie w
rekach stosujacych go osób, które nauczyly sie kontaktowac z Madroscia i jej Moca -
wystarczajaco skutecznie, by zyskac sobie wielu zwolenników. Niestety, jest to system tak
niekompletny i ma tyle luk, ze jego sukcesy sa równie liczne jak niepowodzenia. Aby osiagnac
sukcesy w stosowaniu takiej metody leczenia, nalezy rozwinac w sobie autentyczne
przeswiadczenie o slusznosci omawianej doktryny, prawdziwa wiare graniczaca niemalze z
glebokim kompleksem. To zas uniemozliwia przyswojenie innych, nowych idei. Mimo ze
wyznawcom Christian Science prawdopodobnie trudno bylo chocby w najmniejszym stopniu
przyjac bardziej dojrzaly i spójny system kahunów, niemniej wiekszosc z nich zblizyla sie do
wyzszej magii, która stworzono i praktykowano na Zachodzie. Wielu ludzi nauczylo sie
nawiazywac kontakt z Wyzszym Ja, bez wzgledu na to, jak je nazywano. Wielu nauczylo sie
modlitw o prawidlowe formulowanie uksztaltowanych mysli i „trzymania sie” ich z gleboka
wiara we wszystkich zlych i dobrych okolicznosciach. Mimo ze nie byli tego swiadomi, mogli
dostarczac Wyzszemu Ja odpowiednie dawki sily zyciowej potrzebnej do realizacji przyszlych
warunków zyciowych pacjenta, lepszych pod wzgledem zdrowotnym i finansowym. Leczenie na
odleglosc nauczylo wielu ludzi sztuki lacznosci telepatycznej, umozliwiajacej przesylanie
pacjentom sugestii leczniczych. Jezeli zdobyliby jeszcze umiejetnosc usuwania kompleksów
winy za pomoca rytualów i bodzców fizycznych, ich sukces bylby o wiele wiekszy. Mogliby na
koniec odnalezc metode przeciwdzialania atakom duchów i opetaniom. Bezposrednim rezultatem
odkryc i nauki Quimby'ego bylo tez powstanie innego ruchu, a mianowicie New Thought (Nowa
Mysl). Owa luzno zorganizowana grupa miala rozmaite odlamy i wielu przywódców. Prawie na
samym poczatku jej dzialalnosci pominieto nielogiczna doktryne o nierealnosci materii, a
skoncentrowano sie wokól idei zapozyczonej z Indii i rozpowszechnionej glównie przez Judge'a
Trowarda. Glosila ona, ze jesli ktos trzyma sie uporczywie mysli o tym, czego pragnie, wywiera
w ten sposób pewien rodzaj sugestywnego wplywu na Powszechna Podswiadomosc i sklania ja
do realizacji rzeczy, zjawisk i okolicznosci odzwierciedlonych w uksztaltowanych myslach.
Popularne staly sie wówczas tzw. „afirmacje”, czyli pozytywne uksztaltowanie rzeczywistosci na
wzór wymarzonych faktów i okolicznosci, a to wszystko w mysl hasla „tu i teraz”. Niektórzy
rozwineli pewne praktyczne umiejetnosci w tej dziedzinie, ale na ogól dzialali wedlug zasady
„kazdy sobie”. Wyniki byly zadziwiajaco dobre, zwazywszy na znikome zastosowanie magii.
Teozofia, która zaczerpnela z Indii teorie „uporczywego trzymania sie mysli” i podjecia
ksztaltów myslowych (glównie dzieki dzialalnosci pani Blavatsky), przyjela równoczesnie
doktryne karmy i reinkarnacji. W rezultacie ruch ten zaniechal prób leczenia ciala i poprawy
warunków zycia doczesnego. Widac stad jasno, ze wspólczesna mysl religijna zmierzala w
kierunku asymilacji odkryc psychologii. Jednakze zbyt szybko sie krystalizowala, nie pozostajac
na tyle plynna, by nadazac za owymi odkryciami. (Nic tak szybko nie utwardza arterii, jak
religia, kiedy jej ksiega zostala juz raz na zawsze zapisana, a dogmaty ustalone). Posród religii
objawienia, które powstaly w ostatnim stuleciu, znajduje sie mormonizm i Oahspe. Jesli chodzi o
magie, mormonizm nie zawiera w sobie nic ponad to, co znalezc mozna w starym
chrzescijanstwie. Oahspe natomiast wciaz dreczy sie poszukiwaniem ukrytych, magicznych
znaczen i glebokich mechanizmów lezacych u podstaw dziejów ludzkosci i bogów - dziejów
kierowanych przez Boga Najwyzszego, od pierwszego dnia Stworzenia. W wielu przypadkach
nauki zawarte w biblii Oahspe zgadzaja sie z tezami starozytnej Huny, a jej dogmaty nie zostaly
jeszcze ostatecznie skrystalizowane. Twierdzenia w niej zawarte, opierajace sie na wspólczesnej
mysli psychologicznej i naukowej, sa zawile i nie w pelni zrozumiale. Przypuszczalnie
czlonkowie tej grupy wyznaniowej sluza cenna pomoca w prowadzeniu prac doswiadczalnych
opartych na wierzeniach, teoriach i praktyce Huny. O ile sprawdza sie przepowiednie zawarte w
biblii Oahspe, ludzie z pewnoscia znowu naucza sie wspóldzialac z Istotami Wyzszymi przy
uzdrawianiu chorych i w innych celach. Naucza sie takze otrzymywac ich pomoc i opieke w
sprawach o znaczeniu osobistym, panstwowym a nawet na skale swiatowa. Nauka Huny rzuca
wiele swiatla na sporne zagadnienie WIARY. Chrzescijanie i wyznawcy innych religii snuli
niekonczace sie spekulacje na temat istoty wiary. Uczono, iz wiara jest niezbednym warunkiem
do tego, by modlitwy nasze zostaly wysluchane. Wystarczy chocby odrobina wiary. Sadzac z
pozorów, wiara wtedy jest obiektywna, gdy jest pelna, bez cienia watpliwosci. Jednakze, jak
teraz dowiadujemy sie od kahunów, wiara plynaca ze sredniego Ja to nie wszystko. Ona sama nie
jest prawdziwa wiara. Jest nia tylko wówczas, gdy podziela ja nizsze Ja. Mówiac prosciej, jezeli
sie zdarzy, ze nizsze Ja trzyma sie jakiegos utrwalonego pogladu czy tez miesci w sobie chocby
najlzejszy kompleks (uparcie podtrzymywany), który w danym momencie sprzeczny jest z wiara
sredniego Ja, nizsze Ja odmówi wykonania polecenia. Na przyklad kiedy ja, czyli srednie Ja,
jestem przekonany, ze telepatia jest mozliwa, i staram sie nauczyc moje nizsze Ja wyslania i
otrzymania wiesci lub sugestii telepatycznych, powiedzie mi sie to tylko wówczas, gdy nizsze Ja
nie mialo wczesniej do czynienia z pogladem, ze telepatia to wymysl i przesady. Poszczególnym
osobom bardzo trudno jest stwierdzic, czy maja jakies kompleksy myslowe zagniezdzone w
swym nizszym Ja. A poniewaz nie jestesmy swiadomi ich istnienia, wnioskujemy, ze ich po
prostu nie ma. Najlepszym sprawdzianem na ich obecnosc w naszej psychice jest sledzenie
rezultatów, jakie otrzymamy po okresie codziennych, sumiennych prób i doswiadczen w zakresie
telepatii. Jesli nie bedzie zadnych efektów, szukajmy jakiegos ukrytego w nas kompleksu. W
cwiczeniach zdolnosci telepatycznych, chcac zorientowac sie, czy zostala nawiazana lacznosc
miedzy Wyzszym Ja, inna osoba badz tez duchem zmarlego a istota zywa, musimy zwrócic
uwage na bardzo istotny, pomocny w tym wzgledzie szczegól. Otóz przeplyw sily zyciowej
wywoluje charakterystyczne dreszcze, mrowienie. Jezeli wiec takie dreszcze wystepuja, to
znaczy, ze nizsze Ja spelnilo rozkaz i nawiazalo dla nas kontakt z pozadanym obiektem. Wiele
osób zna owo uczucie mrowienia czy tez „jezenia sie wlosów na glowie”, które pojawia sie wraz
z wyczuwaniem bliskiej obecnosci duchów. Nalezy wiec podejrzewac, ze kiedy widmowy gosc
dotyka nas swym widmowym cialem, zabiera nam pewna dawke sily zyciowej, a jej przeplyw
wywoluje dreszcze. Czesto sie zdarzalo, ze kiedy zaczynalem opowiadac moim znajomym o
duszach zmarlych osób, odczuwalem niebawem owo specyficzne mrowienie, tak jakby samo juz
myslenie o niezyjacych przyjaciolach sprowadzalo do mnie ich duchy. Zgodnie z nauka
kahunów, Wyzsze Ja kontaktuje sie z nami z wlasnej woli podczas naszego snu, czyniac uzytek z
laczacej nici z materii widmowej. Analizuje ono i odbiera wszystkie powstale w ciagu dnia
mysli, plany, nadzieje, leki, milosci i nienawisci (prawdopodobnie jako duplikaty ksztaltów
myslowych, choc nie znamy dzialajacego tu mechanizmu). Jednoczesnie pobiera od nas sile
zyciowa. Laduje ja wysokim napieciem i uzywa do zbudowania widmowego ciala, która
zmaterializuje sie kiedys jako czesc naszej przyszlosci. Te myslowe ksztalty kahunowie nazywali
„nasionami”. Symbolizowaly wiec nasiona, które Wyzsze Ja pobudzalo do zycia i które
wyrastaly i rozwijaly sie w fakty przyszlosci. (Zob. tez „Dodatek” na koncu ksiazki). Za dowód
kontaktu z Wyzszym Ja podczas snu czesto bywaja uznawane dreszcze, przewaznie wystepujace
w okolicy splotu slonecznego. Pojawiaja sie czestokroc w momencie zasypiania lub nawet
wczesniej, jezeli jestesmy zrelaksowani. Wyzsze Ja, co prawda, zabiera nam troche sily zyciowej,
ale daje pewien rodzaj sily zastepczej. Niewiele o niej wiadomo, prócz tego ze ma wlasciwosci
ozywcze dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia. Nieraz, gdy mialem zamiar uciac sobie
popoludniowa drzemke, w momencie zasypiania czulem przechodzace mnie ciarki. Natychmiast
po tym wrazeniu czulem sie wypoczety i odswiezony. Gotów bylem od razu wstawac i brac sie
do swych codziennych zajec. Jesli nasze nizsze Ja odczuwa wstyd lub kompleks winy i przez to
odmawia zblizenia sie do Wyzszego Ja podczas snu, wówczas grozi nam nieszczescie. Stajemy
sie jakby „porzuconymi duszami” pozbawionymi wyzszej opieki i kierownictwa. Zatracamy
nasza witalnosc i zaczynamy chorowac. Kahuni powiedzieliby, ze nasza „sciezka” do Wyzszego
Ja jest zablokowana. Na szczescie dla nas Wyzsze Ja, jak sie zdaje, potrafi w odpowiednim
czasie wymusic taki kontakt i wracamy wtedy do normalnego stanu. Dzieje sie tak dlatego, ze
wiekszosc osób, kiedy sa chore, slabe lub nekane klopotami, zaczyna sie modlic i w ten sposób
otwieraja sie drzwi, którymi przychodzi do nich pomoc. Jezeli jednak kompleks jest zbyt silny, to
spowodowane przezen choroby lub inne nieszczescia moga zakonczyc sie smiercia. Trzeba
bowiem pilnowac, by „sciezka” do Wyzszego Ja zawsze byla otwarta. Przypadek 28
Natychmiastowe uzdrowienie bez udzialu ksiedza i kahuny Uwagi wstepne: Z duzej liczby
przypadków natychmiastowych uzdrowien wybralem ten, omówiony ponizej, jako ze swietnie
ilustruje zjawisko przeplywu sily zyciowej oraz rodzaj zwiazków, jakie moga powstac w
Wyzszym Ja. Przypadek ten jest o tyle wazny, ze biorace w nim udzial osoby nie mialy
okreslonych przekonan religijnych. Opis przypadku: Na poczatku lat dwudziestych wybudowano
w Honolulu ogromny hotel. Przyslano czlowieka ze starego ladu, by zainstalowal w nim windy.
Zapoznalem sie z nim i po pewnym czasie zauwazylem, ze ma niezwykle uzdolnienia.
Demonstrowal mi je na rózne sposoby. Jeden z takich pokazów potwierdzil przekonanie
kahunów, ze czlowiek moze siegac daleko swymi zmyslami wzdluz laczacej nici z widmowej
materii, znajdywac osobe, która jest na jej drugim koncu i czerpac od niej informacje. Poniewaz
nawiazalem juz raz kontakt z tym czlowiekiem i, zgodnie z Huna, owa wiez byla juz stala dzieki
niewidzialnej nici lub sznurowi, jego dobrze wyuczone nizsze Ja moglo odnajdywac mnie,
gdziekolwiek bylem, i dowiadywac sie, co robie lub co mysle w danej chwili. (Wyjasniam to
teraz wedlug terminologii kahunów, choc wówczas nie odkrylem jeszcze mechanizmu dzialania
nici aka). Jeden z eksperymentów polegal na tym, ze mialem od czasu do czasu spedzac noc w
pewnym starym domu, w którym miescila sie moja ciemnia fotograficzna. Mialem nie zapalac
swiatla ani nie robic niczego, co zdradziloby moja tam obecnosc. Mezczyzna zas mial codziennie
po kolacji przychodzic pod dom i czynic uzytek ze swych parapsychicznych umiejetnosci,
stwierdzic, czy znajduje sie wewnatrz, czy tez nie. Test ten przeprowadzalismy kilka razy,
zawsze z powodzeniem. Mój znajomy przychodzil pod drzwi i stal tam w milczeniu przez kilka
chwil. Jezeli wyczuwal, ze jestem w srodku, pukal. W przeciwnym razie, odchodzil. Raz
próbowalem go okpic i nie odpowiadalem na jego pukanie. On jednak nie zamierzal odejsc.
Pukal coraz glosniej, wykrzykujac: „Otwieraj, Long, wiem, ze tam jestes i próbujesz mnie
nabrac! Szybko, otwieraj!”. Historia tego czlowieka jest nastepujaca. Dawniej, kiedy pracowal
jako inzynier-instalator w wielkiej spólce konstruujacej windy, ciagle nekaly go jakies
niepowodzenia. Ludziom pracujacym pod jego kierownictwem stale zdarzaly sie wypadki i
obrazenia pomimo jego najlepszej opieki. W koncu zwolniono go z pracy. Mial dwudziestoletnia
córke, inwalidke przykuta do lózka od wielu miesiecy. Jego zona zmarla kilka lat wczesniej i
córka musiala prowadzic dom. Gdy stracil prace, czasy byly bardzo ciezkie i nie mógl znalezc
innego zajecia. Jakby i tego bylo malo, podupadl wielce na zdrowiu. Jedna choroba gonila druga,
tak ze bez przerwy chodzil do lekarza, az w koncu wiekszosc czasu musial spedzac w lózku. W
depresji zaczal studiowac doktryne Christian Science. Pelen wiary, czytal pisma zalozycieli tego
ruchu i ze wszech miar próbowal scisle wykonywac wszelkie wskazówki. Nie otrzymawszy
zadnych pozytywnych rezultatów, przerzucil sie na studiowanie New Thought, Unity i innych
podobnych sekt religijnych, o których wspominala dostepna literatura z dziedziny uzdrawiania.
W koncu, kiedy zabraklo mu juz pieniedzy, kiedy prawie nie wstawal z lózka i popadl w
kompletna rozpacz, stwierdzil, ze wszystkie nauki religijne sa niedoskonale. Byl jednak
przekonany, ze musi istniec jakas wyzsza inteligencja, do której czlowiek móglby sie zwrócic,
gdyby tylko umial sprawic, aby prosby jego zostaly wysluchane. Z ta wiara dzien w dzien caly
swój czas i wysilek poswiecal próbom odnalezienia i dosiegniecia owej inteligencji. Pewnego
dnia nagle poczul, ze oto w koncu nawiazal kontakt z czyms, czego nie umial okreslic. Mial
wrazenie, jakby przebiegal po nim prad elektryczny, krótki i ostry. Nigdy przedtem nie odczuwal
czegos podobnego. Natychmiast zawolal o pomoc, blagajac to Cos, czego obecnosc wyczuwal
wyraznie obok siebie, by wrócilo mu zdrowie. Krzyczal, ze musi koniecznie mu pomóc, i
próbowal wstac z lózka, aby tym wysilkiem okazac swa wiare. Powoli udalo mu sie uniesc z
lózka i stanac na podlodze. Nie przerywal modlitwy. Zrobil jeden niepewny krok, potem drugi.
Ku swojej wielkiej radosci stwierdzil, ze w cudowny sposób staje sie coraz silniejszy. Jego
blagania zmienily sie w slowa dziekczynienia i w ciagu kilku minut poczul sie zupelnie zdrowy i
w pelni sil. Pelen triumfu i zaszokowany swym odkryciem poszedl do córki i opowiedzial jej, co
sie wydarzylo. Namawial ja usilnie, by spróbowala polaczyc sie z owym Czyms. On sam staral
sie ponownie z Tym skontaktowac, lecz jakos mu sie nie udawalo. Minelo kilka dni. Podjal na
nowo swoje zycie w miejscu, gdzie, jak sadzil, sie skonczylo. Próbowal tez co jakis czas
odtwarzac procesy myslowe, które umozliwily mu kontakt z Czyms. Niebawem, i to znienacka, z
tym samym jakby elektrycznym dreszczem poczul, ze kontakt jest nawiazany. Natychmiast
zaczal sie zapamietale modlic o uzdrowienie dla córki. Wpadl do jej pokoju, zlapal ja za rece i
zaczal ciagnac, by wstala z lózka. „Uzyj swej wiary! Wstan! Pokaz, ze potrafisz!”. Córka
usluchala go. Modlac sie goraco, unosila sie powoli z lózka. Podobnie jak w jego przypadku,
wstapila w nia potrzebna sila. Wstala, zrobila krok do przodu, potem nastepny. Cudowne
uzdrowienie splynelo na nia tak samo jak na jej ojca. Glosno dziekujac za ten cud, ubrala sie i
wkroczyla w nowe zycie w pelni sil i zdrowia. Po kilku dniach ów czlowiek znowu nawiazal ów
elektryczny kontakt. Oczekiwal swiadomie na znane mu juz objawy, a modlitwy nauczyl sie na
pamiec. Natychmiast gdy tylko poczul ciarki, zaczal sie glosno wypowiadac. Prosil, by dane mu
bylo wrócic do poprzedniej pracy przy konstrukcji wind i podnosników. Ufajac, iz modlitwa
zostanie wysluchana, poszedl bezposrednio do biura i do czlowieka, który go zwolnil przed
kilkoma tygodniami. Bez zadnych wyjasnien powiedzial spokojnie: „Gotów jestem znowu podjac
prace. Gdzie mnie potrzebujecie?”. Mezczyzna za biurkiem rzucil mu bystre spojrzenie, po czym
wzial plik papierów i wyciagnal je w strone inzyniera, wymieniajac jednoczesnie nazwe miasta,
w którym trzeba bylo wykonac prace instalacyjne. Byl to poczatek jego niewiarygodnej kariery.
Inzynier nauczyl sie kontaktowac z Czyms niemal na zawolanie, kazdego ranka i wieczora.
Nauczyl sie prosic o ukazywanie mu zawczasu kazdego niebezpieczenstwa grozacego w pracy i o
ostrzeganie go przed nim. Kiedys, otrzymawszy takie ostrzezenie w pracy, skontaktowal sie z
nieznana inteligencja i poprosil o opieke. Nie slyszal zadnych slów, ale odczul potrzebe dzialania
w okreslony sposób. Nieraz zdarzalo sie, ze poczucie niebezpieczenstwa roslo w nim i prawie go
nie opuszczalo, i kiedy obchodzil kolejno rózne stanowiska pracy, nasilalo sie wokól jakiegos
szczególnego miejsca. Zatrzymywal sie tam, wzywal zaufanego majstra i innych robotników,
zeby staneli kolo niego. Wszyscy uwazali, by w pore zapobiec wypadkowi. W ten sposób
przechwycono niejako i uniknieto wielu nieszczesc. Na moja prosbe inzynier obiecal, ze jesli
kiedys podczas jego pobytu w Honolulu dojdzie w jakiejs fabryce do sytuacji grozacej
niebezpieczenstwem, opowie mi ze szczególami przebieg calego wydarzenia. Jeszcze przed
uplywem tygodnia wpadl do mnie i oswiadczyl, ze wlasnie otrzymal wstepne ostrzezenie.
Nazajutrz, jak mi pózniej opowiadal, poczucie niebezpieczenstwa wzroslo. Szukal
niebezpiecznego miejsca, az doszedl do szybu windy roboczej na dachu nowego hotelu. Tam
czekal wraz z majstrem i kilkoma robotnikami poinformowanymi wczesniej o ostrzezeniu.
Tymczasem polecono tez wszystkim zatrudnionym robotnikom, by zachowali szczególna
ostroznosc. Inzynier ponownie nawiazal kontakt ze swoim tajemniczym opiekunem.
Niebezpieczenstwo stalo sie tak bliskie, iz nieomal „czul jego won”. W pewnej chwili jeden z
robotników, Filipino, zblizyl sie do szybu windy z taczka, na której lezal zwój bardzo sztywnego,
ciezkiego kabla ze stali. Pomost windy zatrzymal sie na miejscu. Mezczyzna podniósl klape i
chcial pchnac swój ladunek na platforme. Nagle, kiedy taczki dotknely wlasnie pomostu, ktos na
dole nie dajac ostrzegawczego dzwonka, pociagnal linke sterujaca i winda zaczela opadac.
Taczka przechylila sie, a zwój kabla zsunal sie na obramowanie szybu. Drut, którym zwój byl
opasany, pekl, a kabel rozwinal sie gwaltownie jak ogromny waz, uderzajac robotnika w plecy.
Wpadlby niechybnie do szybu, ale trzej obserwatorzy skoczyli juz na pomoc, momentalnie go
pochwycili i odciagneli w bezpieczne miejsce. Zbadalem pózniej te sprawe. Wszyscy ludzie
obecni przy zdarzeniu opowiedzieli mi te sama historie. Inzynier ten przez wiele lat otrzymywal
od spólki wysokie roczne premie, poniewaz nie zdarzylo sie, by przy pracach, które on
nadzorowal, , jakis robotnik odniósl obrazenia. Dawano mu najtrudniejsze i najbardziej
niebezpieczne zlecenia. Zawsze mu sie udawalo. On i jego córka nieustannie cieszyli sie
doskonalym zdrowiem. Komentarz: Mamy tutaj przyklad natychmiastowego wyleczenia z
chorób fizycznych, a takze z klopotów finansowych, a wiec, jak sie to mówi, „uzdrowienia ciala i
portfela”. Widac tu wyraznie, jaka role odgrywa sila zyciowa, oraz ile czasu potrzeba, by
wyuczyc nizsze Ja kontaktowania sie z Wyzszym Ja. Co wiecej, przypadek ten dowodzi, ze
mozna uzyskac nawet codzienny kontakt i nieustajaca opieke, JESLI SIE TYLKO O NIA
POPROSI. Teoria kahunów glosi, ze czlowiekowi dano wolna wole i Wyzsze Ja nie bedzie
wtracalo sie w nasze sprawy, chocbysmy kompletnie zagmatwali sobie zycie, CHYBA ZE
POPROSIMY JE, BY PRZYSZLO NAM Z POMOCA. (Nie dotyczy to tylko pewnych
przelomowych dla naszego zycia wydarzen, które okreslone sa z góry). Proszenie o pomoc jest
„otwieraniem drzwi”. Kahuni wierzyli, ze Wyzsze Ja teskni za nami, jak rodzic za
marnotrawnym dzieckiem, czeka tylko, by nam pomóc i otoczyc nas opieka. Niestety, musi
trzymac sie z dala od naszych spraw, dopóki nie odkryjemy w zdumieniu, ze ono istnieje i ze jest
droga, która do niego prowadzi, ze mozemy zyskac jego pomoc w zyciowych troskach. Nie
mozemy wiedziec, jakie prawo zabrania Wyzszemu Ja kierowac kazdym naszym czynem, ale
obserwujac to, co dzieje sie wokól nas, mozemy niezmiennie wnioskowac, ze takie prawo istniec
musi. Historia inzyniera, który odkryl to, co nazwal Czyms, i który podczas kontaktu odczul na
sobie przeszywajacy dreszcz, podobny jak przy zgrzycie noza o szklo, bylaby jednak niepelna,
gdybym nie wspomnial jeszcze o pewnym incydencie wskazujacym, jaka wielka role moze
odgrywac kompleks w blokowaniu sciezki kontaktowej miedzy nizszym i Wyzszym Ja
czlowieka. Otóz nasz inzynier od konstrukcji wind, bedac w Honolulu, zainteresowal sie
fotografika i kupil sobie dobry aparat. Ode mnie i od Australijczyka, dekarza pracujacego na
budowie, otrzymal instrukcje jego uzytkowania. Australijczyk mial zbiór swietnych aktów.
Pokazal inzynierowi cala kolekcje i zaproponowal, ze da mu jedno ze zdjec. Propozycja zostala
chetnie przyjeta i wybrano jedna ze skromniejszych fotografii. Zdjecie mialo wysokie walory
artystyczne doskonale oswietlenie, kontrast i ustawienie modelki. Inzynier postawil je w swoim
pokoju hotelowym na komodzie. Umiescil je tam wieczorem, a nastepnego dnia rankiem
stwierdzil zdumiony, ze nie umie nawiazac zwyklego kontaktu ze swoim Czyms. Przez caly
dzien zastanawial sie nad ta nowa, zagadkowa sytuacja. Co jakis czas próbowal swych dawnych
umiejetnosci, lecz na prózno. Wieczorem, gdy po pospiesznie zjedzonej kolacji wrócil do swego
pokoju, jego wzrok padl na zdjecie. Zblizyl sie w zamysleniu do komody, uniósl obrazek i
dokladnie mu sie przyjrzal. Nie bylo w nim nic gorszacego. Po prostu, dzielo sztuki
fotograficznej. Zreszta bardzo piekne. Jednakze, gdzies gleboko w jego umysle zrodzilo sie
podejrzenie, ze trzymany w reku przedmiot moze miec cos wspólnego z jego ostatnimi
niepowodzeniami. Podjawszy natychmiastowa decyzje, zwrócil zdjecie Australijczykowi,
wyjasniajac mu swoje klopoty. Godzine pózniej wszystko wrócilo do normy. Z latwoscia
nawiazal dawny kontakt i zapytal, czy obrazek byl grzeszny. Nie otrzymal jednak zadnej
odpowiedzi. Opowiadajac mi o tej dziwnej sprawie, zaznaczyl, ze wlasciwie nigdy nie wiedzial,
co moze zostac uznane przez Cos za grzech, a co nie. Mógl na przyklad swobodnie zuc tyton i
bezkarnie klac. Sam uwazal sie za „grzesznika jak wiekszosc przyzwoitych ludzi”.
Doswiadczenie nauczylo go jednak, ze czasem nawet drobnostki moga niespodziewanie i w
niewytlumaczalny sposób uniemozliwic mu kontakt z Czyms. Nie ma watpliwosci, ze w
przypadku inzyniera mielismy do czynienia z jakims zadawnionym kompleksem,
prawdopodobnie pochodzacym z czasów pierwszych nauk etyki seksualnej i skromnosci, z
kompleksem, który pozostal w jego nizszym Ja. Z pewnoscia chetnie ogladalby akty w
jakiejkolwiek galerii artystycznej, lecz w tym wypadku zdjecie wydobylo na wierzch stary
kompleks, nawet jesli srednie Ja pozostalo obojetne. Nizsze Ja natomiast zareagowalo od razu i
odczulo, ze mezczyzna jest winny i powinien sie wstydzic, Mówiac obrazowo, zaslonilo twarz
gestem malego chlopca i wstydzilo sie pokazac rodzicom na oczy, jakby mialo nieczyste
sumienie. Kiedy zdjecie zniknelo, „sciezka” kontaktowa otworzyla sie ponownie. Nalezy wziac
po uwage fakt, ze zdjecie bylo przedmiotem fizycznym, czyms postrzegalnym zmyslowo;
wzrokiem i dotykiem. Byl to zatem BODZIEC FIZYCZNY. On to wlasnie obudzil stary
kompleks z sila skuteczniejsza niz setki wyobrazen o podobnych obrazkach. Zwrócenie zdjecia
Australijczykowi bylo natomiast bodzcem fizycznym wystarczajacym do tego, by kompleks
wrócil z powrotem do swej szufladki w umysle i przestal przeszkadzac. Stale powinno sie
powtarzac te oczywista prawde, ze JESLI NIE MOZNA ZWALCZYC ZADAWNIONYCH
KOMPLEKSÓW. NALEZY UGIAC SIE PRZED NIMI. Inzynier byl zmuszony zrezygnowac ze
swego pieknego zdjecia. Dziewczyna, która pila wino, tanczyla i miala przez to wrzód na nodze,
nie mogla pozbyc sie dawnego kompleksotwórczego przekonania, ze zabawa i alkohol sa czyms
grzesznym. Bylaby madrzejsza, gdyby zrozumiala, ze musi zaniechac tanczenia i picia, zanim
doszlo do koniecznosci przykrej operacji. Tym bardziej, ze jej kompleks mial niebezpieczna
tendencje do latwych nawrotów.

Rozdzial XIX Magiczna przebudowa


niepozadanej przyszlosci (Uzdrawianie z
klopotów ekonomicznych i bytowych)
Wyzsza magia natychmiastowych uzdrowien osiaga swój cel dzieki pomocy Wyzszego Ja. To
samo dotyczy magii poprawiajacej doczesne warunki bytowe. W obu wypadkach dziala ten sam
podstawowy mechanizm. W Starym Testamencie czytamy historie Jakuba, który we snie ujrzal
drabine oparta na ziemi, siegajaca swym wierzcholkiem nieba, oraz aniolów Bozych, którzy
wchodzili w góre i schodzili na dól. Na jej szczycie stal Pan i mówil do niego. W wierzeniach
Huny mozna odnalezc wiele obrazów przypominajacych znane nam przypowiesci religijne.
Drabine zastepuje tu sznur z materii widmowej laczacy nizsze Ja i Wyzsze Ja, bedac jedynym
„Panem”, z którym mozemy sie bezposrednio kontaktowac i o którym mozemy cokolwiek
wiedziec. Pan przemawial do Jakuba, Wyzsze Ja wysyla zas mistyczne przeslania. Aniolowie
wchodzili w góre i schodzili, prawdopodobnie jako poslancy. Ksztalty myslowe modlitw
wchodza i schodza po widmowym sznurze jak po drabinie, plyna ze strumieniem sily zyciowej.
Pan obiecal Jakubowi, ze bedzie mu sie dobrze powodzilo. Wyzsze Ja zawsze gotowe jest nam
pomóc w podobny sposób - pod warunkiem ze nauczymy sie, jak z nim postepowac. Przypadek
29 Zmiana niepozadanej przyszlosci na lepsza Uwagi wstepne: Chcialbym tu przedstawic
mechanizm dzialania wyzszej magii w sposób jak najbardziej jasny i zrozumialy ze wzgledu na
jego niebywale znaczenie dla kazdego czlowieka. Zycie wielu osób jest pogmatwane i
skomplikowane. Wyprostowanie sciezek zyciowych jest naszym najwiekszym pragnieniem. Z
wszystkich zgromadzonych przeze mnie materialów wybralem przypadek, którego sam
bezposrednio doswiadczylem, dzieki czemu moge zapewnic, ze kazdy szczegól zostal tu opisany
dokladnie i wiernie. Recze za doskonale rezultaty wynikajace z opisanych dzialan. Osiagalem je i
osiagam nieustannie. Tym razem, zmieniajac nieco mój dotychczasowy zwyczaj, bede
zatrzymywal sie przy kazdym szczególe, podajac powód wykonania danej czynnosci, zamiast
czekac z komentarzem do zakonczenia historii przypadku. Opis przypadku: W 1932 roku w
Honolulu prowadzilem sklep z aparatami fotograficznymi. Interes szedl slabo ze wzgledu na
ówczesna depresje gospodarcza i brak przemyslu turystycznego. Przerazony, ze moge wszystko
stracic, poszedlem do pewnej kahunki z prosba o pomoc. Znalem te piecdziesiecioletnia Hawajke
od jakiegos czasu i gdy tylko powiedzialem jej o swych klopotach, od razu przystapila do
dzialania, aby poprawic moja sytuacje. Usiedlismy razem przy stole w niewielkiej jadalni. Palila i
sluchala, jak zwierzalem sie jej ze swych trosk. Mówilem, ze stoje wobec koniecznosci
sprzedania calego mojego interesu wraz z magazynem i wyposazeniem, bo inaczej moge zupelnie
zbankrutowac. Jedynym czlowiekiem w Honolulu, który móglby kupic sklep za rozsadna cene,
byl mój konkurent. Mial on sklep fotograficzny o wiele wiekszy i starszy od mojego. Chodzilem
do tego czlowieka trzykrotnie, próbujac sklonic go do kupna i zachecic niezbyt wysoka cena.
Niestety, w ogóle go to nie interesowalo. Zaplacilem posrednikowi okragla sumke, by postaral
sie doprowadzic do transakcji, lecz i jemu nie udalo sie znalezc kupca. Wygladalo juz na to, ze
wszystko strace. Za kilka tygodni konczyl sie okres dzierzawy, a o odnowieniu umowy na dalsze
piec lat i zaplacenie czynszu z góry w ogóle nie bylo co marzyc. Wyjasnilem to wszystko mojej
kahunce i odpowiedzialem na kilka jej pytan. Polecila mi, bym przez chwile skupil sie
intensywnie na swoich myslach, a nastepnie powiedzial jej dokladnie, czego wlasciwie pragne,
czego oczekuje. Przemyslalem wiec wszystko od nowa i oswiadczylem, ze chce sprzedac caly
mój interes konkurentowi za 8 000 dolarów, co byloby dla niego wielka okazja, nawet przy tak
zlej koniunkturze. Powiedzialem tez, ze chce pomóc nabywcy przejac mój sklep, umozliwic mu
kontakty, przekazac adresy dostawców itp., a potem pragne powrócic na Wybrzeze i zajac sie
dzialalnoscia literacka. Uzdrowicielka zadala mi jeszcze kilka pytan. Gdy mówilem, co
chcialbym robic w przyszlosci, upewniala sie za kazdym razem: „A jesli tak sie stanie, czy jestes
zupelnie pewien, ze nie pokrzyzuje to twoich dalszych planów?”. Kazala mi rozwazyc wszystkie
ewentualnosci, zastanowic sie nad kazdym krokiem i liczyc sie z rozmaitymi mozliwymi
rezultatami. Mialem wziac pod uwage najdrobniejsze szczególy i wyobrazic sobie, jak kazda
sprawa moze sie potoczyc i jak bedzie funkcjonowal caly wymarzony przeze mnie uklad. Celem
owych czynnosci intelektualnych bylo przygotowanie do sformulowania wlasciwej „modlitwy”
do Wyzszego Ja. Ksztalty myslowe modlitwy mialy byc jednoznaczne oraz wolne od watpliwosci
i niepewnosci. Musialy byc jasne i proste. Kazdy pominiety szczegól móglby pózniej stanac na
przeszkodzie i zawazyc na realizacji calego planu. Kahunka mówila, ze w swojej praktyce bardzo
czesto spotykala sie z tym, ze ludzie wysylali Wyzszemu Ja gmatwanine sprzecznych pragnien,
planów, obaw i nadziei. Co dzien i niemal co godzine zmieniali swoje zyczenia. Raz chcieli
jednego, potem znowu czegos innego, i tak w kólko. Poniewaz zas Wyzsze Ja tworzy nam
przyszlosc z naszych przecietnych mysli, które odbiera od nas podczas snu, to owa przyszlosc
przewaznie staje sie galimatiasem przypadkowych faktów i konfliktowych wydarzen, mieszanina
wzlotów i upadków. Tylko taki czlowiek, który jest zdecydowany w swych dazeniach i
pragnieniach i wytrwale sie ich trzyma, postepujac konsekwentnie w obranym przez siebie
kierunku, moze przedstawic Wyzszemu Ja wlasciwy ksztalt myslowy. Z niego Wyzsze Ja
zbuduje mu upragniona przyszlosc, zaplanowana i taka, o jakiej zawsze marzyl. Godzinna
rozmowa ze mna w pelni zadowolila kahunke. Oswiadczyla, ze nawiaze teraz kontakt z
Wyzszym Ja i zapyta, czy mój plan jest mozliwy do zrealizowania. Zamiast zwyklego urzadzenia
sluzacego do jasnowidzenia, a mianowicie gladkiego czarnego kamienia polewanego woda w
specjalnym naczyniu - kalabasie, przyniosla szklanke. Napelnila ja woda i wsypala pól lyzeczki
proszku zeskrobanego z korzenia imbiru, by woda byla metna i odgrywala role bodzca
fizycznego chroniacego przed wplywem duchów - poltergeistów, jesli byly takie w poblizu.
Imbir zostal przyniesiony z ogrodu po poludniu. Gdy kahunka oskrobala go paznokciem i
wsypala troche proszku do szklanki, byl juz wieczór. Uzdrowicielka poprosila o srebrnego dolara
jako zaliczke swojego honorarium. Mial on odgrywac role bodzca fizycznego dla jej nizszego Ja,
poniewaz reprezentowal wynagrodzenie za prace i usluge - tym samym praca ta stawala sie dla
nizszego Ja dobra i pozyteczna czynnoscia. Dolar powedrowal pod szklanke. Nastepnie kahunka
oslonila oczy od górnego swiatla, po czym usiadla na chwile, wpatrujac sie w powierzchnie
metnej wody. Niebawem zobaczyla na niej obrazy i jakis wewnetrzny glos zaczal przesylac jej
informacje. Przez pewien czas pozostawala w stanie podobnym do transu, po czym ocknela sie i
opowiedziala mi, co ujrzala. Zadala mi dalsze pytania. Trwalo to siedem, moze osiem minut.
Wszystkie wizje w szklance z woda mialy symboliczny charakter. Poniewaz byly to rzeczy, o
których z doswiadczenia wiedziala, ze oznaczaja cos dobrego, uznala odpowiedz Wyzszego Ja za
sprzyjajaca mym planom. Zobaczyla na przyklad otwierajace sie drzwi, a nieco pózniej snop
zboza. Zapytala mnie, co te rzeczy moga dla mnie oznaczac i czy kiedykolwiek o nich myslalem.
Chciala byc pewna, ze nie widzi tych obrazów w moim umysle, tylko ze pochodza one od
Wyzszego Ja i przekazywane sa nizszemu Ja. Uzyskawszy zatem pozytywna odpowiedz od
Wyzszego Ja, kahunka odezwala sie do mnie: - Bóg mówi mi, ze modlitwa twoja moze byc
wysluchana. Drzwi sa otwarte. Twoja sciezka nie jest powaznie zablokowana, nawet jesli drzwi
nie sa otwarte na cala szerokosc. A teraz dowiem sie, jak powinnismy sie zachowac i co mamy
robic. Znowu popatrzyla w wode i wprowadzila sie w stan umozliwiajacy jej pozazmyslowe
widzenie zjawisk i przedmiotów. Wylonil sie jej obraz owego konkurenta, mojego dobrego
znajomego. Opisala jego wyglad, by sprawdzic, czy widzi go takim, jaki jest w rzeczywistosci.
Zobaczyla takze jego biurko na zapleczu i mezczyzne, którego wczesniej wynajalem do
sprzedazy mojego sklepu. Kiedy kahunka zakonczyla parapsychiczne badanie calej sprawy,
zrobilo sie juz pózno. - Czy skrzywdziles kogos? - spytala mnie. - Dlaczego drzwi nie sa otwarte
na osciez i dlaczego twoja sciezka nie jest calkiem odblokowana? Nie przypominalem sobie,
zebym komukolwiek zaszkodzil. Tak tez powiedzialem. - Nie masz wrazenia, ze kogos oszukasz,
sprzedajac sklep za osiem tysiecy dolarów? Zapewnilem ja, ze uwazam taka sume za absolutnie
wlasciwa. - A zatem to jakies drobne poczucie grzechu zwiazane z nauka religii lub koscielnymi
przykazaniami zjada cie od srodka - zdecydowala. - Wiekszosc porzadnych ludzi, szczególnie
ludzi poboznych, miewa takie mysli. Aby wiec pozbyc sie tego uczucia i oczyscic sciezke
twojego boga musisz przez trzy dni poscic do godziny trzynastej. W tym czasie nie wolno ci tez
palic. Po trzech dniach daj podarunek jakiejs osobie bedacej w potrzebie lub ofiaruj datek na cele
dobroczynne. Ten podarunek musi byc na tyle cenny, bys troche to finansowo odczul -
powiedzmy nieco kosztowniejszy, niz cie na to stac. To da ci glebokie poczucie, ze wyrównales
wszystkie swoje grzechy. Pózniej znowu do mnie przyjdz. W ten sposób kahunka opisala mi
bardzo sugestywnie bodziec fizyczny, który mial zrobic na moim nizszym Ja wrazenie, ze czynie
pokute za czyny, które ono uznalo za grzeszne. Zadna miara nie moglem dociec, co to byly za
kompleksy i o jakie winy chodzilo, lecz nie mialo to wiekszego znaczenia. Przez trzy dni
wykonywalem polecenia kahunki, uwazajac je za wystarczajaco uciazliwe, by wzruszyc moje
nizsze Ja. Bylem bowiem z natury obdarzony duzym apetytem i w tym czasie lubilem tez palic.
Swój dar zlozylem Armii Zbawienia, gdyz moim zdaniem byla to pozyteczna organizacja
charytatywna. Wieczorem ponownie udalem sie do mojej kahunki i razem usiedlismy przy
okraglym stole. Znowu postawila szklanke z metna woda i po kilku minutach ujrzala w wodzie
obraz drzwi, tym razem otwarte byly na osciez. Oswiadczywszy, ze teraz moja sciezka jest
calkowicie odblokowana, odsunela szklanke i znowu zapytala o moje plany zyciowe. Czy ich nie
zmienilem? Czy nadal jestem pewien, ze chce, by wszystko stalo sie tak, jak wczesniej ustalilem?
Gdy zapewnilem ja, ze moje zamiary sa jasne i pozostaly nie zmienione, zaczela sie
przygotowywac do modlitwy za mnie do Wyzszego Ja. Zawsze kiedy kahunka modlila sie do
swego Wyzszego Ja z prosba o pomoc dla klienta, modlitwa automatycznie docierala takze do
Wyzszego Ja tego ostatniego. Ma to wiec zwiazek z przekonaniem kahunów, ze wszystkie
Wyzsze Ja sa ze soba sprzezone w sposób, którego nie mozemy pojac, a nawet sobie wyobrazic.
Sa „wieloscia w jednym” i „jednoscia w wielu”. Sa rozdzielona jednoscia. Sa ze soba zwiazane
scislej niz pszczoly w ulu. Nauczyly sie dzialac jako jednosc, lecz kazda z nich wykonuje
odrebne, indywidualne czynnosci. Nie potrafimy tego pojac, ale wyniki otrzymywane przez nas
w kontakcie z Wyzszym Ja swiadcza, iz nasze rozumowanie jest prawdopodobnie sluszne i
zblizamy sie w swych dociekaniach do granic naszych mozliwosci intelektualnych. Kahunka
wstala wiec, by sie pomodlic. Chodzila po pokoju tam i z powrotem, ciezko oddychajac. Po kilku
minutach zatrzymala sie przy stole i cicho oswiadczyla, ze oto za chwile zlozy bogu modlitwe w
moim imieniu. Nastepnie zaczela wypowiadac slowa w jezyku hawajskim, powoli z wielka moca
w glosie. Wygladala tak, jakby patrzyla gdzies w dal, w przyszlosc. Odmówila modlitwe raz, a
pózniej powtórzyla ja jeszcze dwa razy. Te potrójna modlitwe, slowo w slowo, kahunka zlozyla z
pelna sila sugestii, wkladajac w nia cala swa wole, by sklonic nizsze Ja do przekazania
Wyzszemu Ja ksztaltów myslowych powstalych w wyniku dokladnego i upartego powtarzania
modlitwy. Nizsze Ja nawiazalo kontakt z Wyzszym Ja po bezposrednim rozkazie otrzymanym od
sredniego Ja kahunki. Nie uzyla teraz szklanki, gdyz tym razem nie zadala i nie spodziewala sie
odpowiedzi. Po owej modlitwie kahunka usiadla na krzesle i zapalila papierosa. Odpoczywala po
intelektualnym wysilku. Do modlitwy musiala bowiem zgromadzic dodatkowy ladunek sily
zyciowej i wraz z jej strumieniem przeslala wyzej ksztalty myslowe. Niebawem znów wziela do
reki szklanke, by zobaczyc, jakie sa wiesci od Wyzszego Ja i czy przyszly jakies instrukcje. Na
powierzchni ujrzala scenke, w której ja bralem udzial i wykonywalem szereg czynnosci. Byla to
projekcja przyszlosci, jaka teraz zgotowalo mi Wyzsze Ja. Stara przyszlosc zostala skasowana i
zatarta, a wytworzyla sie nowa. Dawna przyszlosc niewatpliwie zawierala wszystkie
niepowodzenia i klopoty finansowe, które wydawaly mi sie nieuniknione, których sie obawialem,
martwiac sie, co poczne dalej. Takie byloby prawdopodobnie moje zycie, gdyby nie pomoc
Wyzszego Ja w zmianie zlych warunków bytowych na lepsze. Nie wiadomo dokladnie, w jaki
sposób Wyzsze Ja ksztaltuje przyszlosc dla obu nizszych jazni, ponad którymi stoi jako ich
opiekunczy duch rodzicielski. Mozemy tylko przypuszczac, ze nasze mysli, z których tworzymy
ksztalty myslowe, sa w pewien sposób wykorzystywane do kreslenia przyszlych wydarzen. W
kazdym razie, ksztalty myslowe informuja Wyzsze Ja o naszych nadziejach, lekach, pragnieniach
i planach. Jak sie zdaje, przyszlosc powstaje wlasnie w nich, przy czym Wyzsze Ja z wielka
ostroznoscia pilnuje, by nie wtracic sie w nasza WOLNA WOLE. Zawsze musimy miec
zapewniona mozliwosc poslugiwania sie nia, chyba ze sami poprosimy o pomoc. Pomoc zas
zostanie udzielona dopiero wówczas, gdy na jakis czas zrezygnujemy z wolnosci woli. Nie
potrafimy powiedziec, dlaczego tak sie dzieje, ale rozumiemy, ze taki warunek jest mozliwy. Ze
wzgledu na nasze ograniczenia intelektualne, nie mozemy wyobrazic sobie przyszlosci
utworzonej z niewidzialnej materii, lecz mimo to zawierajacej wszystkie wydarzenia i
okolicznosci, które realizuja sie co do minuty, godziny i dnia, w miare jak niewidzialny kontur
bedzie sie „krystalizowal”. Byc moze przyszlosc zbudowana jest tak samo jak widmowe ciala
nizszego i sredniego Ja oraz tak samo jak ksztalty myslowe. Moze wlasnie owe myslowe formy
rozwijaja sie w zdarzenia. Kahuni nie znali odpowiedzi na to pytanie. My równiez jej nie znamy.
Ale wiemy, ze przyszlosc jest w jakis sposób uksztaltowana, ze mozna z góry przewidziec jej
skrystalizowane juz okresy oraz ze MOZNA JA ZMIENIC, i ta wiedza calkowicie nam
wystarcza. Kahunka, ujrzawszy w szklance z woda moja nowa przyszlosc i sprawy, które
powinienem zalatwic, opisala mi wszystko bardzo szczególowo, tlumaczac zarazem, dlaczego
mam postepowac tak, a nie inaczej. Jak sie zdaje, ona sama miala na ten temat wlasny poglad i
samodzielnie, w jakis parapsychiczny sposób, dochodzila przyczyn zjawisk wystepujacych w jej
wizji. Tym razem Wyzsze Ja nie korzystalo, jak w wiekszosci wizji, z metody podawania
symboli. Opisujac mi obrazy, które widziala, kahunka uzywala sformulowan typu: „Bóg mówi
mi, ze...” lub: „Bóg mi pokazuje...”. Widziala, jak ide do konkurenta z kartka w reku.
Powiedziala, ze napisalem tam moja oferte sprzedazy, podajac cene i wszystkie szczególy
transakcji. Oswiadczyla, -ze bóg powiedzial jej, iz konkurent nalezy do tego rodzaju ludzi, którzy
lubia miec wszystko na papierze, bo inaczej sila przyzwyczajenia mówia „nie”. - Musisz
wszystko napisac - poinformowala mnie. W przyszly wtorek o godzinie 14.15 idz do niego.
Bedzie bezczynnie siedzial przy biurku w swoim biurze. Polóz przed nim papier ze slowami:
„Prosze sie z tym zapoznac, wróce za jakies dziesiec minut”. Pózniej wyjdz i wróc po dziesieciu
minutach. Bedzie wlasnie konczyl studiowanie twojej oferty i powie ci, ze kupi twój sklep.
Opowiesc ta wydala mi sie niewiarygodnie dokladna i sprecyzowana. Zapytalem kahunke, skad
wie o takich szczególach, ona zas oswiadczyla, ze widziala, jak to wszystko robie w mojej nowej
przyszlosci, i ze bóg dal jej do zrozumienia, dlaczego moja propozycje mam przedstawic na
pismie. Zdziwily mnie instrukcje kahunki, ale obiecalem, ze spelnie je w najdrobniejszych
szczególach. W nastepny wtorek o godzinie 14.15 poszedlem do biura mojego konkurenta ze
starannie napisana na maszynie pelna oferta. Zastalem go tak, jak opisala wczesniej kahunka.
Siedzial bezczynnie przy biurku. Polozylem przed nim oferte i poprosilem, by ja przejrzal.
Powiedzialem, ze wróce za dziesiec minut. Po dziesieciu minutach bylem z powrotem. Czekal na
mnie. - Zgadzam sie - rzekl. - Daje panu czek na sto dolarów jako zadatek, a pan niech sporzadzi
umowe kupna-sprzedazy. I tak z pomoca kahunki i Wyzszego Ja, sprawa zostala zamknieta.
Wyplacono mi sume okreslona w modlitwie. Przez jakis czas zostalem w miescie, by pomóc
memu zaprzyjaznionemu konkurentowi polaczyc oba sklepy. Po wypelnieniu ostatnich punktów
transakcji zawiadomilem o wszystkim kahunke. Zaplacilem jej tyle, ile zazadala, co okazalo sie
dosc mala suma, zwazywszy na wielka przysluge, jaka mi oddala. Jakis czas pózniej, kiedy
konczylem juz likwidowac wszystkie moje sprawy, zamierzajac wyjechac do Kalifornii, kahunka
sprawdzila moja przyszlosc, by zobaczyc fragment planu dotyczacy pracy literackiej. Zlozyla
nowa modlitwe, pytajac, czy dane mi bedzie zajac sie pisarstwem, a pózniej, z pomoca Wyzszego
Ja, zbadala szczególy przyszlosci, aby poznac instrukcje, jak powinienem dalej postepowac.
Podobnie jak kiedys zrobila to w sprawie sprzedazy sklepu, teraz uczynila to samo w zwiazku z
moimi planami pisarskimi. - Napisze z osiem ksiazek - powiedziala po dluzszym wpatrywaniu
sie w improwizowany krysztal. - Osiem ksiazek w czasie, jaki bóg mi pokazuje - westchnela. -
Ale bedziesz musial byc bardzo cierpliwy. Od napisania pierwszej ksiazki do ósmej minie duzo
czasu. Wiele rzeczy sie wydarzy i nie bedzie ci latwo, ale cztery ostatnie ksiazki beda kosztowac
cie mniej wysilku niz pierwsze i praca nad nimi bedzie krótsza. Ów przeblysk przyszlosci, jaki
kahunka uzyskala dla mnie, poznalem w 1932 roku. Teraz jest rok 1947 i cztery pierwsze ksiazki
mam juz za soba. Komentarz: Psychologiczno-religijny system Tajemnicy (Huny) jest ponad
wszystko i pod kazdym wzgledem systemem skutecznie DZIALAJACYM. Nie usiluje zrozumiec
i tlumaczyc spraw majacych cos wspólnego z Najwyzszym Bogiem, którego nasze nizsze
mozliwosci intelektualne nie pozwalaja nam pojac. System ten polega na zdrowym rozsadku i
doswiadczeniu. Prezentuje prawdziwie naukowe podejscie do rzeczywistosci. Ofiarowuje nam
wolnosc od dogmatów i urojen.

Rozdzial XX Wyzsze Ja i cudowne


uzdrowienia w parapsychologii
Wielu uzdrowien dokonaly duchy osób zmarlych. Przewaznie sa to duchy zmarlych lekarzy. Za
posrednictwem mediów stawiaja one diagnozy i przepisuja leczenie, tak jak za swego zycia.
Duchy czesto wstepowaly w ciala mediów i uzdrawialy chorych przez nakladanie rak. Z wielu
opowiesci wynika oczywisty fakt. ze niejednokrotnie czyniono uzytek z sily zyciowej niskiego
napiecia, chociaz jej natury do konca nie poznano. Mesmerycy nacierali chore czesci ciala
pacjenta, by je uzdrowic. Duchy postepowaly podobnie, a wyniki byly zdumiewajace. Kahuni
byli jednak, jak sie zdaje, jedynymi ludzmi, którzy wiedzieli o trzech rodzajach napiec sily
zyciowej i o mozliwosci przekazania energii z rak uzdrowiciela do ciala pacjenta, energii
plynacej razem z sugestiami leczniczymi. Panuje powszechna zgoda co do tego, ze dzieci w
wieku ponizej pieciu lat nie sa jeszcze gotowe do odpowiedzi na sugestie hipnotyczne. Mimo to
reaguja na leczenie, które polega na przelaniu im sily zyciowej w momencie, gdy lekarz
wytworzyl uksztaltowana mysl. Liebault, próbujac udowodnic, ze sugestia nie jest przyczyna
wszystkich mesmerycznych uzdrowien, kladl rece na wielu dzieciach i uzyskiwal czeste
wyleczenia. Niektóre dzieci nie maly jeszcze trzech lat. W pózniejszych czasach Ochorowicz
osiagal podobne sukcesy w leczeniu dzieci niespelna dwuletnich. W ten sposób uzdrawiano takze
zwierzeta. Równiez rosliny traktowa no podobnym bodzcem, by uzyskac ich przyspieszony
wzrost. Wszystkie te przyklady dowodza, iz kahuni mieli slusznosc, sadzac, ze sila zyciowa
uzdrawiajacego jest poteznym czynnikiem leczniczym. bez wzgledu na to, czy lekarz jest osoba
zyjaca, czy tez zmarl i stal sie duchem. Duchy osób zmarlych czesto wykazuja doskonale
umiejetnosci parapsychicznego diagnozowania chorób ludzi zywych. Mój znajomy mial syna, do
którego przyplatala sie w college'u jakas dziwna choroba. Lekarze nie potrafili znalezc jej
przyczyny. Matka i syn, chwytajac sie ostatniej deski ratunku, udali sie na seans ze slynnym
medium, Cayse'em (zob. ksiazka There Is a River). Tego medium uzyl za swego posrednika duch
bylego lekarza, majacego na swym koncie wiele zdumiewajacych uzdrowien. Zbadal on chlopca
na drodze parapsychicznej i stwierdzil, ze chorobe wywolaly odlamane skrawki kosci kregoslupa,
a obrazenie to nastapilo podczas wypadku z kajakiem. Pacjent zdazyl zapomniec juz o tej
katastrofie, ale teraz przypomnial ja sobie od razu jako bardzo bolesna. Lekarz - duch powiedzial,
ze konieczna jest operacja, która poprawi stluczone kregi, ale jedyny amerykanski lekarz znajacy
sie na tego rodzaju zabiegach przebywa akurat w Europie. Niebawem ma jednak wrócic do domu
w Bostonie. Podal nazwisko lekarza, ale nie wymienil jego adresu. Po seansie zrobiono chlopcu
zdjecie rentgenowskie kregoslupa. Jakis lekarz, który nie znal tego przypadku, stwierdzil
pekniecia. Poniewaz jak dotad wszystkie slowa ducha okazaly sie sluszne, polaczono sie
telefonicznie z Bostonem i otrzymano informacje, ze rzeczywiscie przebywa tam lekarz o
podanym nazwisku, który wlasnie powrócil z zagranicy i który jest cenionym specjalista w
dziedzinie chirurgii urazowej. Natychmiast poproszono go o przeprowadzenie operacji i po
zabiegu chlopak powrócil do zdrowia Duchy czestokroc praktykuja specyficznego rodzaju
leczenie na odleglosc. Kiedy medium, za pomoca którego dzialaja, otrzyma pukiel wlosów
nieobecnego pacjenta (lub jakis przedmiot, którego kiedys pacjent dotykal, wystepuje wówczas
niezwykle zjawisko psychometrii. Duchy stawiaja diagnoze choroby nieobecnego pacjenta i
przepisuja lekarstwa lub tez podejmuja sie zabiegu na odleglosc jakimis psychicznymi czy
„duchowymi” sposobami. Tutaj znowu mamy do czynienia z nicmi widmowymi uzytymi do
nawiazania kontaktu z odleglymi miejscami i ludzmi, do uzyskania informacji o nich i do
przesylania mocy leczniczych oraz ksztaltów myslowych. We wszystkich przytoczonych
przypadkach duchy dzialaja równie skutecznie jak ludzie zyjacy, o ile oczywiscie ludzie ci sa na
tyle medialni, by postawic wlasciwa diagnoze, i pod warunkiem, ze duchy moga zgromadzic
odpowiednia dawke sily zyciowej potrzebna do wyleczenia choroby. Pod tym wzgledem istnieje
jeszcze jedno bardzo bliskie podobienstwo miedzy ludzmi i duchami. I my, i one modlimy sie do
Istot Wyzszych. Widziano juz niejedno medium, jak opanowane przez ducha lekarza modlilo sie
o uzdrowienie dla chorego. Duchy nieustannie mówia o Wyzszym Ja, nazywajac je wszystkimi
mozliwymi imionami, w zaleznosci od wyznawanych za zycia religii. Niektóre duchy, tak samo
jak kahuni, posiadly wystarczajaca znajomosc rzeczy, która pozwala im prosic Wyzsze Ja o
pomoc w leczeniu zyjacych i te pomoc otrzymywac. (Tak uzyskiwane cudowne uzdrowienia sa
bardzo rzadkie. Byc moze niewiele duchów zna technike takiego leczenia. A moze to pacjenci
nie oczyscili sie z kompleksów i nie sa Przygotowani do przyjecia sugestii leczniczych. Z drugiej
strony, duchy czesto korzystaja z pomocy Wyzszego Ja do wywolania rozmaitych zjawisk
fizycznych jak aporty, materializacje, tworzenie ektoplazmy itd.). Czasami duchy pojawiaja sie
ludziom zyjacym w wizjach, tak jak mialo to miejsce w przypadku Bernadetty Soubirous, której
w grocie blisko Lourdes ukazala sie Matka Boska. Zjawy te w jakis sposób posrednicza w
cudownych uzdrowieniach. Niekiedy ludzie nie widza „postaci” duchów, lecz w ten czy inny
sposób odczuwaja obecnosc duchowego czynnika uzdrawiajacego. W zapiskach kosciola
katolickiego wiele jest wzmianek o uzdrowieniach w poblizu grobowców mezczyzn i kobiet,
którzy prowadzili swiatobliwy zywot. Dwudziestu dwóch arcybiskupów i biskupów
zgromadzonych na konklawe napisalo do papieza Klemensa XI: „Jestesmy swiadkami, iz przed
grobowcem ojca Jana Franciszka Regisa slepi widza, chromi chodza, glusi slysza, a niemi
mówia”. W 1731 roku i przez nastepne 25 lat dzialala przy grobie opata Parisa, jansenisty, jakas
niewidzialna i niezidentyfikowana sila. Przebadano wiele przypadków, miedzy innymi bardzo
znany przypadek panny Coirin. W cudowny sposób zostala ona wyleczona z raka, który zdazyl
juz calkowicie zniszczyc jej lewa piers. Lekarze nie dawali jej zadnej nadziei. I oto piers
powrócila do swego normalnego stanu, nawet sutek wygladal jak dawniej. Nie widac bylo zadnej
blizny ani sladu po przebytej chorobie. Przypadek ten potwierdzilo pod przysiega kilku lekarzy,
skladajac pisemne zeznanie przed ówczesnym notariatem. Pytano o te sprawe nawet lekarza
królewskiego, M. Gaularda. Byl przekonany o autentycznosci cudownego wydarzenia i takie
sprawozdanie zlozyl królowi. Kilka lat temu pewien Hawajczyk zobaczyl we snie dwa wielkie,
osobliwie uksztaltowane kamienie, prawdopodobnie sluzace przed wiekami kahunom do ich
rytualów. Pózniej znalazl takie kamienie w rzeczywistosci. Przetransportowal je w poblize
cmentarza i tam je zostawil. Niebawem zaczely krazyc pogloski, ze z kamieniami zwiazana jest
jakas sila uzdrawiajaca. Ludzie przybywali ze wszystkich stron, by je zobaczyc. Modlili sie przy
nich, skladali ofiary z kwiatów, pokarmów, pieniedzy i z tego, co dyktowaly im poszczególne
wyznania. W rezultacie doszlo wówczas do kilku wiarygodnych uzdrowien. Przez jakis czas
wladze mialy trudnosci z opanowaniem gromadzacego sie tlumu, lecz niebawem moc
uzdrowicielska zdawala sie zanikac. Mozna wiec tylko przypuszczac, ze niewidzialne istoty
odpowiedzialne za wyleczenia w tamtych okolicach pojawily sie tam tylko na krótki czas.
Chociaz dopuszcza sie mozliwosc, ze Wyzsze Ja samo podejmuje sie dzialalnosci leczniczej, to
teoria kahunów glosi, ze w wiekszosci przypadków wymaga ono posrednictwa nizszego i
sredniego Ja, zanim przystapi do uczestniczenia w ich sprawach, bez wzgledu na to, czy owe
nizsze swiadomosci zamieszkuja jeszcze jakies cialo fizyczne, czy tez przetrwaly smierc fizyczna
i wystepuja jako duchy. Jesli wierzyc opowiesciom o swietych lub swiatobliwych osobach,
pojawiajacych sie w postaci duchów w miejscach slynacych z uzdrowien, mozemy wnioskowac,
iz nauczyly sie one wzywac pomocy Wyzszego Ja przy uzdrawianiu tych modlacych sie chorych,
którzy wolni sa od wszelkich kompleksów i moga przyjac lecznicza pomoc. Jezeli natomiast jest
tak, ze kaplice i swiete relikwie odgrywaja role bodzców fizycznych, wspierajacych suplikantów
w ich modlitwach o zdrowie, to misterium takich cudownych uzdrowien mamy prawie
wyjasnione. Wyzsze Ja czlowieka przychodzacego do kaplicy, aby modlic sie o wyleczenie,
zostaje prawdopodobnie sklonione do podjecia wlasciwych dzialan. (Dla kahunów zródlem
wszelkich uzdrowien bylo osobiste, wlasne Wyzsze Ja kazdego czlowieka. O istotach duchowych
stojacych na poziomie wyzszym niz Wyzsze Ja sadzono, ze nie wtracaja sie raczej do ludzkich
spraw osobistych. Zajmuja sie czyms wazniejszym niz nedzny zywot czlowieczy. Wsród swoich
Wyzszych Ja kahuni nie uznawali swietych). Kwestie dostarczania sily zyciowej potrzebnej
Wyzszemu Ja do uzdrowien przy kaplicach lub w kosciolach mozna latwo wytlumaczyc. Jezeli
poltergeisty potrafia podkradac ludziom sile zyciowa do swoich halasliwych zabaw, to z
pewnoscia i Wyzsze Ja moze to robic dla dobra chorego. Prawdziwy obraz uzdrowienia w
miejscu swietym powinien wygladac tak: jeden lub wiecej duchów osób zmarlych (z których
kazdy sklada sie z nizszego i sredniego Ja, polaczonych ze soba w zwykly sposób) postanawia
pozostac w swietym miejscu i pomagac tym, którzy tam przychodza prosic o uzdrowienie. Owe
zwykle duchy umieja wzywac swe Wyzsze Ja i sklaniac je do cudownych wyleczen,
natychmiastowych badz tez trwajacych trzy dni (jak zdarzylo sie to w Lourdes). W miejsca te
przychodzi wiele ludzi. Tworza oni cos, co nazwac mozna „kregiem” o wlasciwosciach
pierscienia energetycznego powstajacego na seansach spirytystycznych. Zwykle duchy
zaopatruja sie wówczas w sile zyciowa, tak samo Wyzsze Ja. I jesli ktos, kto jest wolny od
kompleksów i gleboko wierzy w spelnienie swoich prósb, potrafi wtedy skonstruowac dobry,
jednoznaczny ksztalt myslowy dokladnie obrazujacy jego pragnienia (np. uzdrowienie), a takze
umie nawiazac telepatyczny kontakt ze zwyklymi duchami, a przez nie z Wyzszym Ja, lub
bezposrednio z ich Wyzszymi Ja, to cud uzdrowienia jest gwarantowany. Ektoplazma znana nam
z seansów spirytystycznych jest, jak widzielismy, substancja materialna zamieniona przez
Wyzsze Ja w niewidzialna postac przy uzyciu sily zyciowej o wysokim napieciu. Przy
natychmiastowych uzdrowieniach fizyczna substancja zlamanej konczyny, piersi opanowanej
przez raka, niewidzacego oka, skrzywionego kregoslupa i podobnych uszkodzen zostaje, zgodnie
z nauka Huny, rozpuszczona w ektoplazmatyczna forme, a nastepnie znowu tezeje w miare, jak
zdrowe substancje wypelniaja te czesc widmowego ciala pacjenta, która odpowiada czesci
uszkodzonej. Przypomnijmy sobie, ze cialo widmowe jest odlewem kazdej komórki, wszystkich
tkanek, lacznie z krwia i innymi plynami ciala ludzkiego. Owo widmowe cialo nalezace do
nizszego Ja jest niezniszczalne, niepodatne na choroby i rany. Teoretycznie rzecz biorac, noga,
która amputowano przed laty, moglaby odrosnac. Pod jednym warunkiem. Trzeba by znalezc
zródlo, z którego daloby sie zaczerpnac odpowiednia dawke ektoplazmy, której zwrot nie bylby
konieczny. Jesli widmowe cialo nizszego Ja podlegaloby uszkodzeniom, niebiosa zapelnione
bylyby kalekami, a nie zdrowymi i szczesliwymi istotami ludzkimi, które zmarly, aby z radoscia
odkryc, ze wszystkie fizyczne ulomnosci i niedoskonalosci zniknely bez sladu. Nalezy zwrócic
uwage na jeszcze jeden osobliwy szczegól zwiazany z uzdrawianiem. Lekarze badajacy ludzi
wyleczonych w Lourdes wskazywali na znamienny fakt, ze ci, którzy przychodzili tam sie modlic
za innych, sami doznawali poprawy zdrowia. Mary Austin, powiesciopisarka, chorowala kiedys
na raka. Dawano jej rok zycia. Postanowila pojechac do Rzymu, by spedzic ten ostatni rok na
studiowaniu dokumentów wczesnego chrzescijanstwa. Tak ja te badania pochlanialy, ze zdolala
zapomniec o swej ciezkiej chorobie. Pewnego dnia, pisze Austin, relacjonujac swój przypadek,
nagle zdala sobie sprawe, ze rak zniknal. Nie modlila sie o uzdrowienie, lecz skupiajac swój
umysl na sprawach religii, sprawila, ze przyszlo samo. Tego rodzaju specyficzne uzdrowienia
wskazuja, ze jesli drzwi do Wyzszego Ja zostaly raz juz otwarte dzieki modlitewnym prosbom i
wskutek tego moze ono brac udzial w sprawach nizszego i sredniego Ja czlowieka, to dziala ono,
kiedy chce, i przynosi uleczenie nawet wówczas, gdy nie jest o to bezposrednio proszone. Taka
mozliwosc tlumaczylaby sytuacje, kiedy otrzymujemy pomoc, wcale o nia nie proszac. Niemal
kazdy z nas przypomina sobie, jak cudem uniknal jakiegos niebezpieczenstwa, tak jakby
nieoczekiwana pomoc zeslal mu opiekunczy aniol, Aniol Stróz, lub Wyzsze Ja. Bliska i ciagla
wspólprace oraz nieustanny kontakt miedzy dwoma nizszymi swiadomosciami a ich Wyzszym Ja
widac wyraznie w przypadku dziwnego religijnego kultu wystepujacego w Japonii. Czlonkowie
tej sekty chodza lub turlaja sie z obnazonymi plecami po kawalkach rozbitego szkla. Kalecza sie,
lecz rany natychmiast znikaja bez sladu na dzwiek slowa wypowiedzianego przez mistrza
ceremonii. Rozmawialem z czlonkinia tej oryginalnej grupy. Nalezala do niej, choc byla rodowita
Amerykanka. Stopniowo nauczyla sie nawiazywac lacznosc z Istota odpowiedzialna za
wyleczenie. Pózniej otrzymywala od niej pomoc podczas swoich godzinnych wystepów, kiedy to
wchodzila po drabinie, której szczeblami byly obnazone ostrza mieczy. Dzieki pomocnej Istocie
stopy kobiety nie kaleczyly sie o stal. Podczas gdy do powstrzymania krwawienia z niewielkich
ran mozna by uzyc sugestii w formie autosugestii, to szybkie wyleczenie powaznych ran cietych
pochodzacych od zbitego szkla wymagaloby natychmiastowego dzialania Wyzszego Ja. Niestety,
gdy misyjna grupa wyznawców owego japonskiego kultu przybyla do Stanów Zjednoczonych, by
nas nawrócic (dla nich bylismy bowiem poganami), jej dzialalnosc uznano za równa magii
estradowej badz cyrkowym sztuczkom. Po kilku pokazach zrezygnowali z wprowadzenia nas na
wlasciwa droge i powrócili do Japonii, co wydaje sie dosc dziwnym zachowaniem, zwazywszy
na zapal i upór widoczny u wielu osób, które chca nauczac prawdy o Bogu i religii. No cóz, byla
to wyjatkowa szansa, by przestudiowac oba te zagadnienia pod nowym katem, lecz wiekszosc z
nas ma tak skrystalizowane i skostniale poglady, ze zazwyczaj przechodzimy obojetnie obok
takich okazji, kiedy sie nadaja.

Rozdzial XXI Jak kahuni za pomoca magii


panowali nad wiatrem, pogoda i rekinami
Legendarne dzieje Hawajczyków wspominaja o tym, jak dawni przodkowie podrózowali z
rodzinnych stron, plynac w wielkich podwójnych lodziach niesionych przez fale jakas magiczna
sila. Ta sama tajemnicza moc pozwolila ich wodzowi, Hawaii Loa, zobaczyc polowe obwodu
kuli ziemskiej i odnalezc grupe wysp, które mialy stac sie ich nowym domem. Dzieki tej samej
magii kierowali wiatrami i falami morskimi, tak ze ich kruche statki nie ulegaly rozbiciu. Magia
pozwalala im równiez panowac nad rekinami i innymi stworami morskich glebin. Wszystkie te
umiejetnosci tlumaczono teoria, ze kiedy srednie Ja awansuje na wyzszy poziom, aby stac sie
Wyzszym Ja, przechodzi poczatkowo cos w rodzaju stazu czy nauki rzemiosla, odgrywajac role
opiekuna, stróza, czy teozoficznego „ducha przyrody” nad grupami nizszych istot. Duchy owe sa
siedzibami wyzszych swiadomosci, których dzialanie widoczne jest w krysztalach, roslinach,
owadach, ptakach, rybach i zwierzetach. Sa takze zródlem instynktownej wiedzy, która
umozliwia pszczole budowac miodowy plaster, a ptakowi misterne gniazdo. Poniewaz wszystkie
Wyzsze Ja sa ze soba w bliskim kontakcie, prosbe o kontrole nad pogoda mozna skladac przez
swoje Wyzsze Ja, które przypuszczalnie przekazuje ja innemu Wyzszemu Ja rzadzacemu aura w
tej okolicy. Znany byl równiez system bezposredniego zwracania sie do duchów pogody. Kahuna
znajacy takiego ducha i tym samym polaczony z nim nicia widmowego ciala, po której mógl
wysylac mu modlitwy, mial mozliwosc polecenia duchowi swego ucznia i polaczenia go z nim.
Przypadek 30 Bialy czlowiek uczy sie panowac nad wiatrami Uwagi wstepne: W opisanym
nizej przypadku zobaczymy, ze mozna panowac nad pogoda bez uzywania bodzców fizycznych,
jakie spotyka sie w rytualnym tancu weza czy w innych tropikalnych tancach
poludniowozachodnich Indian. Opis przypadku: N. S. Emerson, zmarly jakis czas temu chirurg,
byl przez jakis czas geometra na Hawajach. Praca zmuszala go nieraz do wyjazdów w odlegle
zakatki wysp, gdzie dzialali jeszcze kahuni, uprawiajac swoje magiczne praktyki. Zaprzyjaznil
sie z kilkoma. Jeden z nich, obeznany z wyzsza magia panowania nad aura, podjal sie nauczyc
Emersona swej sztuki. „Polecil” go kilka razy niewidzialnemu bogu (Aumakua), sprawujacemu
rzady nad pogoda, i nauczyl go odmawiania modlitwy rytualnej, która miala przyczynic sie do
nasilenia wiatru badz tez jego oslabienia. Kahuni wielokrotnie demonstrowali Emersonowi
skutecznosc tej magii, by wpoic mu wiare w jego mozliwosci. Przy ich pomocy zlozyl
odpowiednia modlitwe i czekal na jej spelnienie. Pózniej doszedl juz do tego, ze sam myslal o
bogu i recytowal modlitwe, otrzymujac takie same wyniki jak jego nauczyciel. Modlitwa nie byla
skomplikowana. Zawierala sprecyzowane obrazy myslowe, czyli uksztaltowane mysli o
pozadanych warunkach pogodowych. Byla glosno powtarzana, przez co stawala sie bodzcem
fizycznym sklaniajacym nizsze Ja do nawiazania kontaktu i przeniesienia telepatycznej prosby
modlitewnej. Slowa modlitwy skierowane byly do „wiatrów z Hilo”. Proszono o to, by male
wiatry schowano z powrotem w wietrznym balonie, a wypuszczono na wolnosc duze wiatry, lub
odwrotnie. Nic w tej modlitwie nie wskazywalo na charakter sil zaangazowanych w to zjawisko
ani na istote mechanizmu owej magii. W magii liczy sie zreszta nie tyle, co sie mówi, ile to jak
sie postepuje z nizszym Ja. Pan Emerson utrzymywal kontakt z Wyzszym Ja od pogody przez
reszte zycia. Niejednokrotnie przychodzili do niego znajomi z prosba, by uspokoil wiatry, gdyz
zamierzali wybrac sie lodzia na sasiednie wyspy. Za kazdym razem zapraszano go na coroczne
zawody latawców organizowane przez szkole dla chlopców w Kamahameha. Proszono wówczas,
by modlil sie o wypuszczenie silnych wiatrów z wietrznego balona, tak aby duze latawce mogly
wzniesc sie w góre. Rozmawialem z wieloma ludzmi, którzy sami byli swiadkami, jak po
dziesieciu minutach od zlozenia modlitwy zadal silny, ostry wiatr. Nie mialem jednak szczescia,
by widziec to na wlasne oczy. A jesli nawet Emerson zawiódl kiedykolwiek chlopców na
latawcowych zawodach, to ja o takim wypadku nigdy nie slyszalem. Komentarz: Sprowadzanie
deszczu nie bylo z reguly czescia magicznych praktyk kahunów zajmujacych sie pogoda, a to
dlatego, ze w odleglych zakatkach Wysp Hawajskich wskaznik opadów byl zadowalajacy. Choc
trudno sobie wyobrazic, jak za sprawa Wyzszego Ja, w odpowiedzi na rytualne modly, chmury i
deszcze tworza sie nagle z niczego na czystym niebie, to latwo mozna dopuscic mysl o jakiejs
kontrolujacej pogode sile, która sprowadza odlegle chmury deszczowe i kaze im opróznic ich
zawartosc we wskazanym miejscu. Przypadek 31 Panowanie nad rekinami i zólwiami
morskimi Uwagi wstepne: Gdy przebywalem na Wyspach Hawajskich, nigdy nie slyszalem o
przypadku, by rekiny zaatakowaly zywego czlowieka, chociaz pozeraly ciala topielców. Rekiny
wystepujace przy skupiskach wysp na Pacyfiku maja podobno swoje Wyzsze Ja, które, gdy tylko
chca, moga przybierac postac rekinów. Krazy wiele opowiesci o bliskich stosunkach miedzy
ludzmi i poszczególnymi rekinami. Zdarzalo sie nieraz, ze cale rodziny byly blisko zwiazane z
rozmaitymi gatunkami stworzen i zawieraly jakies magiczne pakty z ich Opiekunczymi
Wyzszymi Ja. Dalo to poczatek pewnej formie totemizmu przestrzegajacego rytualu, ze zwierzeta
totemu rodzinnego nie byly przez te rodzine zjadane. Zdaje sie, ze miedzy dziecmi i Wyzszymi
Ja troszczacymi sie o nizsze stworzenia istnieje silne pokrewienstwo. Dzieci czesto wykazuja
naturalne zdolnosci parapsychiczne i widza krasnoludki. Na Hawajach panuje przekonanie, ze
duchy malych dzieci moga w pewnych okolicznosciach rodzic sie w cialach malych rekinów i w
ten sposób podtrzymywac zwiazki totemowe miedzy rekinami a ludzkimi rodami. (Gdy mowa o
wrazliwosci psychicznej dzieci i ludów prymitywnych polegajacej na swiadomym postrzeganiu
Wyzszego Ja, przypomina mi sie opowiadanie Mary Austin zamieszczone w jej autobiografii
Earth's Horizons. Jako mala dziewczynka odkryla istnienie ducha nadswiadomosci i nazwala go
„ja Mary” w odróznieniu od „Mary”, która byla nia sama. Potrafila otrzymywac pomoc od owego
ducha nawet w takich drobiazgach jak przejscie po zwalonym pniu przez rzeczke, czego nie
zrobilaby samodzielnie. Kiedy byla juz starsza, dowiedziala sie, ze Indianie ze szczepu Piute
znaja Wyzsze Ja i nazywaja go Wakanda. czyli „przyjaciel duszy ludzkiej”. Przez cale zycie, gdy
miala jakies trudnosci, modlila sie do tej „ja Mary” i rzadko nie otrzymywala pomocy). Na
wyspach Samoa istnial, przynajmniej do 1934 roku, obrzed, przy którym dzieci powtarzaly
zwrotki prostych piesni i, jak sie zdaje, nawiazywaly kontakt z Wyzszymi Ja panujacymi nad
rekinami i zólwiami z tamtych okolic. Opis przypadku: W „Geographic News Bulletin”
wydanym 10 grudnia 1934 roku George H. Hutchinson, czlonek National Geographic Society,
przytacza opowiadanie naocznego swiadka o rytuale zwanym „wolaniem rekina i zólwia”,
wystepujacym na wyspie Samoa, we wsi Val Togi. Miejscowe dzieci i dorosli zebrali sie na
odprawienie ceremonii. Pózniej wyslano same dzieci na miejsce, gdzie lad wcinal sie w morze.
Tam recytowaly stara legende o tym, jak ksiaze zostal zamieniony w rekina, a ksiezniczka w
zólwia. Spiewajac, dzieci czynily gesty przywolania, zapraszania: Po pieciu minutach w
przejrzystej wodzie wsród fal pojawil sie maly rekin, moze 1,5-metrowej dlugosci. Przez minute
plywal przy brzegu w calej swej okazalosci, po czy zniknal. Niebawem w podobny sposób
pojawil sie zólw, pokrecil sie przez chwile i odplynal z powrotem w glebiny. Komentarz: Kahuni
zaczynali uczyc dzieci swojego rzemiosla od najwczesniejszych lat. W wieku 9-10 lat nauka
stawala sie coraz intensywniejsza. Kto wie, czy tak wczesne zaznajamianie sie z prawami magii
nie ulatwialo nizszemu Ja dziecka nawiazywac kontakty z Wyzszym Ja, czyli Aumakua. Moze i
my, ludzie nowoczesni, zaczniemy kiedys pobierac takie nauki w dziecinstwie. Aluzje do takiego
postepowania znajdujemy w religii chrzescijanskiej w slowach Chrystusa: „Pozwólcie dzieciom
przychodzic do Mnie, nie zabraniajcie im tego”. Znajomosc faktu, ze kahuni „przedstawiali”
swych uczniów Wyzszym Ja od pogody i przyrody, by utworzyc tym samym laczace nici z
materii widmowej miedzy Wyzszym Ja a uczniem, ma dla nas niemale znaczenie. Moze ten
starozytny mechanizm magiczny dal poczatek idei charakterystycznej dla rozmaitych religii, ze
kandydaci na przyszlych ksiezy musza przedtem przejsc swiecenia kaplanskie. Ceremonii tej
dokonuja kaplani, którzy juz zostali wyswieceni (czyli „przedstawieni, wprowadzeni”). Gdy wiez
miedzy kaplanem a Istota Wyzsza jest juz raz ustanowiona, kaplan gotów jest rozpoczac swa
sluzbe. W Indiach nadal istnieje rytual, przez który dokonuje sie tego rodzaju „wprowadzenia”,
czyli polaczenia nicia widmowa. Nauczyciel postepuje tak, by nawiazac kontakt z Wyzsza Istota,
nawet jesli nie zna zasady funkcjonowania magicznego mechanizmu. W pewnym momencie
uczniowie czuja wyraznie obecnosc Wyzszego Ja, doznaja „iluminacji”. Rytual ten przewaznie
zakladal bliski kontakt fizyczny nauczyciela i ucznia, czasem tylko klepniecie reka albo nawet
kuksaniec. Byc moze wlasnie dzieki temu gestowi dochodzilo do polaczenia ucznia z Wyzszym
Ja przez widmowe cialo nauczyciela. Chociaz sprawy tej nie mozemy jeszcze w pelni zrozumiec,
to jedno niewatpliwie jest jasne. Otóz z cala pewnoscia miedzy ludzmi a Istotami Wyzszymi
istnieja jakies wiezi, nici laczace ze soba dwa swiaty. Jest wiele rozmaitych sposobów, które
skutecznie usuwaja kompleksy blokujace nam droge do wyzszych poziomów bytu i które
otwieraja mozliwosc telepatycznej komunikacji. Kiedys, gdy dzieki procesom eksperymentalnym
prowadzonym na duza skale nauczymy sie nasladowac czynnosci kahunów, moze znajdziemy
sposób, by „zawrzec znajomosc” z Wyzszymi Ja kierujacymi nizszymi formami zycia, pomiedzy
którymi sa tez pasozytnicze nowotwory przesladujace ludzi. Dzieki owym Istotom zniszczymy
raka i zlosliwe narosle. W ten sam sposób zapanujemy nad bakteriami. Jeszcze niedawno
czytalem o kobiecie, która glosno mówila do mrówek, chodzac po domu i wokól niego.
Obiecywala, ze pozostawi im ogród w spokoju, byle tylko wyniosly sie z mieszkania. To
odnioslo skutek, umowa zostala zawarta.

Rozdzial XXII Praktyczny uzytek z magii


cudów
Pierwszy etap, czyli badanie starozytnego systemu Huny, zbliza sie ku koncowi. Niewiele wiecej
juz mozna zrobic, by poglebic nasza wiedze w tym wzgledzie i sprawdzic próbne wnioski
wyciagniete z dotychczasowych dociekan. Niewiele juz mozna osiagnac, dopóki wiesci o
naszych badaniach nie rozejda sie po swiecie i nie wzbudza zainteresowania na tyle, by tu i
ówdzie rozpoczely dzialalnosc rozmaite grupy eksperymentalne. Poszczególne osoby same moga
rozwijac umiejetnosc akumulowania duzych ladunków sily zyciowej niskiego napiecia, a
nastepnie przekazywania ich wraz z sugestia lecznicza tym, których zamierzaja uzdrowic. Prawie
kazdy czlowiek moze nauczyc sie tej prostej magii. Chcac jednak stosowac magie wyzsza, trzeba
pozbyc sie ukrytych kompleksów, a to nie jest juz takie latwe. Ale i z ta trudnoscia mozna sie
zmierzyc. Najlepiej w grupie roboczej, gdzie jeden pomaga drugiemu odblokowac sciezke
zyciowa z Wyzszym Ja. Oczywiscie ktos moze kluczyc wokól swych kompleksów i udajac, ze
ich nie ma, próbowac kontaktu z Wyzszym Ja. Mozna tez, a jest to metoda otwarta dla
wszystkich, podjac jednoznaczna decyzje co do swoich pragnien i oczekiwan, sformulowac
slowa modlitwy, po czym powtarzac je wielokrotnie, nakazujac swemu nizszemu Ja, by zanioslo
nasze prosby wraz z nizsza mana do Wyzszego Ja podczas snu, gdy kontakt powstaje
automatycznie. Metoda ta dziala powoli, lecz jest o wiele lepsza niz slepa i pozbawiona
zdrowego rozsadku modlitwa skladana bez znajomosci mechanizmów, jakie rzadza wszystkimi
modlitwami, a zatem bez znajomosci Wyzszego Ja. Niestety, nie ma juz kahunów, do których
moglibysmy sie dzis zwrócic o uzdrowienie. Musimy sami wychowac nowych lekarzy, a to
wymaga zalozenia organizacji, która przeprowadzalaby selekcje i wybierala ludzi obdarzonych
naturalnymi predyspozycjami do pracy eksperymentalnej. Od nas zalezy, czy zrobimy to szybko,
czy opieszale i poniewczasie. Wiele jest osób, które nie moga juz zbyt dlugo czekac na
uzdrowienie i na kompetentnych lekarzy. Milosierdzie i litosc wolaja o pospiech. Istnieje jednak
dla nich jeszcze nadzieja i wlasnie z mysla o tych ludziach, konczac mój raport o starozytnej
nauce Huny, przedstawiam tutaj nastepujace sugestie. Tym, którzy chca sie poswiecic
codziennym cwiczeniom, by pojac sposób kontaktowania sie z Wyzszym Ja, proponuje szereg
pomocniczych srodków. Przede wszystkim trzeba czytac literature wskazujaca na celowosc
takich dzialan i zapewniajaca o mozliwosci sukcesu. Zawsze nalezy pamietac, ze jestesmy
istotami kierujacymi sie stadnym, skostnialym sposobem rozumowania. Mamy zwyczaj myslenia
o pewnych rzeczach w okreslony, ustalony sposób. Musimy wiec podjac wysilek i samodzielnie
zrzucic z siebie jarzmo starych obyczajów, by nie kazaly nam one zrezygnowac z cwiczen, nim
minie pierwszy tydzien. Czytajcie codziennie wyjasnienia i sprawozdania zawarte w tej ksiazce,
by podtrzymac swe pierwotne postanowienie i miec je stale na wzgledzie. Czlonkowie Christian
Science zrozumieli to lepiej niz którekolwiek ze znanych ugrupowan. Osobie, która chce
uzdrowic cialo lub poprawic warunki finansowe, poleca sie codzienne czytanie odpowiednich
pism, dzieki czemu pozadana filozofia zyciowa jawi sie przed umyslem jasno i wyraziscie. Slowo
drukowane wywiera duze wrazenie na nizszym Ja. Jest BODZCEM FIZYCZNYM. Jezeli srednie
Ja uzna, ze wydrukowane teorie sa sluszne lub chociaz skuteczne, mimo ze miejscami
pozbawione logiki, to nizsze Ja z wolna przyzwyczai sie do gloszonych pogladów i zaakceptuje
je. Gdy jednak nie bedziemy wystarczajaco czesto odczytywac tego samego materialu, nizsze Ja
go zapomni. Chec nauczenia sie magicznych czynnosci i zwiazanych z tym dlugich cwiczen i
prób zastapiono dawnym, ospalym pragnieniem, by robic rzeczy mniej meczace. A wiec trzeba
czytac, czytac i jeszcze raz czytac. To pomoze uksztaltowac nowy system myslenia. Nie
wszystkie dawne przekonania sa zle i szkodliwe. Jesli dobry chrzescijanin rozwinie w sobie
rodzaj umyslowosci skierowany na wiare i ufnosc w chrzescijanska koncepcje Boga, stworzy
sobie doskonale warunki do rozpoczecia nauki i praktyk uzdrowicielskich. Quimby w swoich
naukach nawiazywal do utrwalonych przekonan swych pacjentów. Wierzyli oni, ze Bóg moze
byc tylko dobry. Juz w dziecinstwie otrzymali gotowy poglad, ze Bóg jest doskonaly, dobry i
wszechmocny. Opierajac sie na tym zakorzenionym gleboko sposobie myslenia, zagniezdzonym
w nizszym Ja i podzielanym przez srednie Ja, Quimby latwo sklanial pacjenta do uwierzenia w
teorie, ze choroby i wszystkie zle okolicznosci nie istnieja w rzeczywistosci, jako ze nie moga
pochodzic od doskonalego Boga. Nasze kompleksy moga byc nam zarówno pomoca, jak i
zawada. Powinnismy dla wlasnego dobra co kilka dni skupiac sie na swojej psychice i
rozpatrywac krytycznie i szczególowo wszystkie nasze przekonania, wierzenia, oceny. Moze
bedziemy musieli zatrzymac sie dluzej nad Huna i co dzien na nowo uzmyslowic sobie wielka
prawde, która ona glosi i która dla nas jest kwintesencja wolnosci, a mianowicie, ze nie mozemy
zgrzeszyc przeciwko Istotom Wyzszym, a jedynym grzechem jest krzywda wyrzadzona
drugiemu czlowiekowi. JESLI NIE MA TAKIEJ KRZYWDY - NIE MA RÓWNIEZ
GRZECHU! Glosmy te prawde na wszystkie strony, zawsze i wszedzie. Za wszelka cene
UWOLNIJMY SIE OD FALSZYWYCH DOGMATÓW I SKOSTNIALYCH POJEC O
GRZECHU. To bedzie naszym ZBAWIENIEM. A jesli nam sie to nie uda, postarajmy sie
dostroic do zakompleksionego nizszego Ja i zaniechajmy czynów, które uparcie i slepo uznaje
ono za grzeszne. W kazdym razie, CZYTAJCIE. Literatura na temat Huny nadal jest skapa i
szczatkowa, lecz mozemy czytac np. „Daily Word” unitów lub podobne publikacje. Powtarzajmy
codziennie zawarte tam nauki i afirmacje. Jesli zna sie sekretna wiedze kahunów, z latwoscia
mozna przelozyc owe pisma na jezyk kategorii Huny. Bóg staje sie wówczas Wyzszym Ja, gdyz
jest ono najwyzsza istota, która w ogóle potrafimy ogarnac umyslem. Mozemy byc pewni, ze
kontakt z jeszcze wyzszymi istotami uzyskamy za posrednictwem Wyzszego Ja. Kahuni nie
wahali sie przed uzyciem wszelkich sposobów, które moglyby posunac naprzód ich prace.
Wspólpracowali z lekarzami, odwiedzali koscioly. Dla nich Huna byla nauka zywa i wciaz sie
rozwijajaca. Spotykali sie z dawnymi misjonarzami, ufajac, ze przyniosa oni ze soba wiesci o
ostatnich odkryciach, ze wzbogaca ich wiedze o swieze, nowe metody leczenia. Wykazywali, jak
zreszta wszyscy Polinezyjczycy, zadziwiajaca otwartosc umyslów. Z entuzjazmem przyjmowali
wszelkie nowosci, jesli okazywaly sie one skuteczne. Huna nie jest systemem, który powstal,
skrystalizowal sie i zaginal. Huna zyje, dziala i trzyma sie udowodnionych prawd, chociaz
równoczesnie bada skwapliwie nowe, obiecujace rozwiazania. A zatem ci, którzy pragna odniesc
korzysc ze starozytnych odkryc stanowiacych jadro Tajemnicy, musza równiez byc otwarci i
gotowi do zmiany. Powtarzam wiec, czytajcie te ksiazke wielokrotnie, o ile przezwyciezycie
stare sposoby myslenia i odniesiecie pozytek z nowych. Za pierwszym razem zlowicie zaledwie
promyk prawdy. Po tygodniu spróbujecie przypomniec sobie, o czym czytaliscie, lecz poczujecie
zamet w glowie. To nowe idee wejda w kolizje ze starymi, które wyznawaliscie przez lata. Jezeli
wówczas jeszcze raz przeczytacie o Hunie, tamten promyk znowu zablysnie, tym razem na
dlugo. Ale jesli zaniechacie powtórnego przestudiowania starozytnych prawd, zamet myslowy
wzrosnie i po miesiacu zapomnicie, ze kiedykolwiek zetkneliscie sie z nimi. Nizsze Ja jest
strózem naszej pamieci, nawyków myslowych i wierzen. Gromadzi w swym widmowym ciele
wszystkie nasze wspomnienia i mysli i króluje nad nimi uparcie i bez poczucia logiki. Trzeba
duzo czasu i wielu cwiczen, by sprowadzic je na nowe tory myslowe, tak aby bylo gotowe do
nawiazania kontaktu z Wyzszym Ja. Chociaz prace doswiadczalne prowadzone przez
poszczególnych ludzi maja duze znaczenie i choc niemal kazdy czlowiek z czasem moze odkryc
w sobie niespodziewany talent w dziedzinie wyzszej i nizszej magii, to jednak najlepsze wyniki i
najszybszy postep w pionierskim odslanianiu tajników psychologiczno-religijnego systemu Huny
osiagnie sie w pracy zespolowej. Na przyklad ci, którzy rozpoczynaja cwiczenia od nizszej magii
i korzystaja z metody barona Fersona, by zwiekszyc ladunek sily zyciowej w swych cialach, beda
z koniecznosci potrzebowali innych osób, na których wypróbuja te sile. Sila ta bedzie przyciagac
jak magnes, jesli czlowiek z mniejszym ladunkiem energii polozy rece na ramionach partnera,
który ma wiekszy jej zasób, a potem wolno je odejmie. Sila opusci jedno cialo i wejdzie do
drugiego, przenoszacego mysl o uzdrowieniu, a samo przelanie sily uczyni sugestie lecznicza
bardziej skuteczna. Ci, którzy dokladnie przestudiowali te ksiazke, beda umieli zaplanowac
kolejne etapy swego dzialania i zorganizowac codzienne cwiczenia. Poniewaz modlitwa opiera
sie na umiejetnosciach telepatycznych (z wyjatkiem naturalnych kontaktów z Wyzszym Ja
podczas snu), wielkie znaczenie ma prowadzenie cwiczen w tym zakresie. Ale do tego potrzebna
jest wspólpraca z partnerami. Nalezy wiec przeprowadzic testy grupowe i wybrac te osoby, z
którymi osiagnie sie najlepsze efekty. Niektórzy beda z latwoscia skupiac mysli na symbolach,
obrazach, slowach itp. Inni czlonkowie moga byc bardziej receptywni i czekac na wrazenia
natury telepatycznej przesylane przez nadawce. Stala, dobrana grupa stwarza swym czlonkom
poczucie dzialania we wspólnym interesie i szanse dzielenia sie sukcesami. Organizacja i
zespolowa praca pod kierownictwem wybranej osoby, ustalony plan zajec i wyznaczone terminy
spotkan - to wszystko daje o wiele lepsze wyniki niz chaotyczne i nieskoordynowane dzialania.
Kiedy prace posuwaja sie naprzód, a niektóre osoby obdarzone talentem zaczynaja osiagac
sukcesy w uzdrawianiu za pomoca wyzszej czy tez nizszej magii, w uzyskiwaniu odpornosci na
ogien, w ksztaltowaniu i zmienianiu przyszlosci itp., dobrze byloby zalozyc jakies centrum
organizacyjne, przez które poszczególne grupy przekazywalyby sobie wyniki badan, odkrycia i
informacje o uzdolnionych uzdrowicielach. Celowe byloby takze wydawanie biuletynów, które
zawieralyby dane o efektach pracy grupowej i indywidualnej, oferowaly konkretne instrukcje
pokrywajace jakies specyficzne zapotrzebowania w tej dziedzinie. Dowodem, iz wkraczamy w
nowy okres postepu w dziejach cywilizacji, bedzie rozpowszechnienie nauki Huny po calym
swiecie. Wówczas starozytna tajemnica przekazywana kiedys po cichu z ojca na syna stanie sie
wiedza dostepna dla wszystkich. Kult dochowania tajemnicy sprzyjal rozwojowi stanu
kaplanskiego. Duchowni cieszyli sie specjalnymi przywilejami, przewaznie konczac na
zdzieraniu podatków, czyniac ofiarami zwyklych smiertelników. Kiedy znajda sie ludzie
obdarzeni naturalnym talentem, który pozwoli im stosowac metody kahunów, a tym samym
uzdrawiac chorych, nie beda tych metod chowac w tajemnicy i uznawac za misterium
niedostepne dla maluczkich. Zwykly czlowiek, nawet nie majacy zadnych aspiracji, by stac sie
zawodowym lekarzem, bedzie mial swobodny dostep do literatury na temat nowego systemu
psychologiczno-religijnego i jego zasad. System ten, choc oparty na starozytnych fundamentach,
bez watpienia rozwinie sie bardzo szybko, kiedy tylko znajda w nim zastosowanie najnowsze
wynalazki i metody laboratoryjne. Juz teraz potrafimy zmierzyc i zrobic na papierze wykres
biopradów, przebiegajacych przez kore mózgowa ze srednia predkoscia 10 impulsów na sekunde
(dane te otrzymal na elektroencefalografie profesor George L. Keezer). Niebawem dowiemy sie
wiecej o manie kahunów, niz oni sami kiedykolwiek o niej wiedzieli. Nasz wiek jest wiekiem
techniki. Zupelnie smialo mozemy przewidywac, ze odkrywanie sztuki korzystania z Huny
bedzie w coraz wiekszym stopniu zwiazane z rozwojem nowoczesnej aparatury, bardziej
precyzyjnych urzadzen i wynalazków. Korzystajac z osiagniec cywilizacji, bedziemy nieustannie
wzbogacac i usprawniac starozytne praktyki lecznicze. Z zafascynowaniem bedziemy
obserwowac niebywaly wplyw dawnego systemu wiedzy na ustroje spoleczne. Wskutek braku
wystarczajaco scislej, szczególowej i skutecznej wiedzy psychologiczno-religijnej nie mielismy
szans, by uzgodnic nasze poglady i zjednoczyc sie we wspólnym dzialaniu. Dzieki Hunie, która
uznamy za kryterium i czynnik katalityczny wszelkich dazen i czynów, pozbedziemy sie chaosu
pogladów, ocen i wierzen. Wiekszosc chorób spolecznych to skutek zaniedban i zastoju w nauce
psychologii. Po wiekach srednich w szybkim tempie rozwijalismy wiedze we wszystkich niemal
kierunkach, w matematyce, fizyce, astronomii itp., zapomniawszy o jednej z najwazniejszych
dziedzin ludzkiej cywilizacji. Pierwsze odkrycia naukowe umozliwily gwaltowny rozwój
techniki, ale zostawily bolesna pustke tam, gdzie winna królowac wiedza o czlowieku i
skladowych czesciach jego psychiki, wiedza o ludzkich zdolnosciach i powiazaniach z zyciem
fizycznym i z zyciem po smierci. Bez tej psychologiczno-religijnej wiedzy zylismy jak zwierzeta,
paplajac tylko o osiaganiu wyzszych idealów i o powszechnym braterstwie, lecz nie robiac w tym
wzgledzie nic, bo nie potrafilismy zrozumiec samych siebie. Nie wiedzielismy, czym lub kim
jestesmy, dlaczego istniejemy i dokad zmierzamy. Innymi slowy, w tej dziedzinie zycia zawsze
panowal i nadal panuje zamet, balagan i dezorganizacja. Krzywdzimy sie nawzajem. Jednoczymy
sie w grupy i narody, aby walczyc ze soba i wzajemnie sie zabijac - oto piekny obrazek
inteligentnych istot na obecnym etapie rozwoju ludzkosci. Jesli ustanowimy odpowiedni
porzadek w tej dziedzinie wiedzy i pojmiemy jej podstawowe zasady, bedziemy na wlasciwej
drodze do wykorzystania jej dla dobra ludzkosci i do polepszenia bytu kazdego z nas z osobna,
tak jak korzystamy z osiagniec technicznych w rolnictwie i hodowli zwierzat. Uwolniwszy sie od
skostnialych dogmatów przestarzalych religii, bedziemy mogli podjac sensowne i skuteczne
dzialania zmierzajace ku postepowi. Rozwojem poszczególnych jednostek nie bedzie wówczas
kierowalo zwierzece nizsze Ja, lecz rozumne srednie Ja, wspierane przez Wyzsze Ja. Musimy
wreszcie zdac sobie sprawe, ze dopuscilismy do tego, by nasza cywilizacja przez tyle wieków
rozwijala sie na sposób dzikiego zwierzecia, posród dzikich lasów i dzungli, na polach
zdlawionych chwastami, w poczuciu wszechobecnego niebezpieczenstwa, ze predzej czy pózniej
wszystko strawi ogien. Dzikie chaszcze mozemy zastapic równymi polami i uporzadkowanymi
lasami, a ochronne pasy przeciwpozarowe beda oddzielac ziemie uprawne od nieuzytków.
Zawsze znajda sie zawzieci i zatwardziali osobnicy, na których nowe idee, sprzeczne z ich
kompleksami i dogmatycznymi przekonaniami, beda dzialac jak czerwona plachta na byka i
wywolywac gwaltowne protesty. Jednakze przecietny czlowiek, dzieki publicznemu systemowi
ksztalcenia, potrafi podchodzic do nowych pogladów z otwartym umyslem. Ci zatem, którzy
stanowia wiekszosc spoleczenstwa, potrzebuja sie tylko zorganizowac i rozpoczac wspólna prace
nad przywróceniem do zycia zapomnianych nauk, które wypelnia luki i zniosa defekty naszej
dziwnej niedoskonalej cywilizacji. Z góry mozemy zalozyc, ze nam sie to uda. Przeciez w kazdej
innej dziedzinie odnosilismy sukcesy i szybko podazalismy do przodu. Kleska ludzkosci, jaka
byla II wojna swiatowa, sprawila, ze skwapliwie poszukujemy metod zwracajacych nasza
cywilizacje ku lepszemu. Szukamy przyczyn razacego upadku wartosci moralnych i niemoznosci
odpowiedniego pokierowania ludzkimi sprawami. Jesli nie wprowadzimy ladu w nasze zycie i
nie polaczymy sie dla wspólnego dobra, pozostaniemy na zawsze w gaszczu dzungli. Kiedy
jednak zorganizujemy nasze dzialania i podejmiemy prace nad podniesieniem poziomu
etycznego czlowieka, pchniemy swiat do przodu. Wystarczy, ze kazdy z nas bedzie wlasciwie
spelnial swa mala role w wielkim wspólnym dziele. W jednosci jest sila, dobrobyt i
bezpieczenstwo. Tej prawdy ucza nas Istoty Wyzsze rzadzace spoleczenstwami mrówek i
pszczól. Dziki indywidualizm, rozbicie i osamotnienie, demonstrowane przez drapiezne
zwierzeta pozerajace slabsze stworzenia i zyjace w ciaglym strachu przed atakiem silniejszych, to
równiez cechy ludzkiego swiata na obecnym etapie jego rozwoju. Temu swiatu potrzeba
surowych, wytrwalych lekcji zycia kierowanego Wolna Wola. Pózniej nadejda czasy, za którymi
tak dlugo tesknilismy. Ludzie znowu zjednocza sie we wspólnym wysilku, a swej wolnej woli
beda uzywac tylko dla dobra bliznich, by na swiecie zapanowala powszechna milosc i zgoda, a
nade wszystko, by stworzyc harmonie miedzy nami a Wyzszymi Ja, od których plynie pomoc i
opieka. Znajdujemy sie teraz na zakrecie drogi, a pejzaz, który sie przed nami rozposciera, choc
moze jeszcze kryje sie nieco za mglista zaslona czasu, zajasnieje juz niebawem w pelnym sloncu.

System Huny w diagramach

Rys. 1. Widmowe ciala czlowieka A. i B. Widmowe ciala Wyzszego Ja zamieszkane przez


polaczona pare swiadomych Duchów Rodzicielskich - meskiego i zenskiego. C. Wedlug teorii
Huny wszystkie Wyzsze Ja byly w jakis tajemniczy sposób scisle ze soba zjednoczone, choc
jednoczesnie zachowywaly odrebnosc i jednostkowosc. Poniewaz czlowiek nie potrafi pojac
tajników Wyzszego Ja, twierdzenia te pozostaja w sferze domyslów. D. Ta kropkowana linia
przedstawia sznur czy nic z materii widmowego ciala laczacego nizsze Ja z Wyzszym. Po nici tej
moze plynac sila zyciowa, niosac na swych falach ksztalty myslowe modlitw (w góre) i ksztalty
myslowe skrystalizowanych wizji przyszlosci lub tez wiesci od Wyzszego Ja, inspiracje, pomysly
(w dól). Nic, zwana „Swiatlem”, symbolizuje „sciezke” laczaca nizsze jaznie z Wyzszymi. Jezeli
poczucie winy lub inne kompleksy uniemozliwiaja komunikacje po tej nici, mówi sie wówczas,
ze „sciezka” jest ,.zablokowana”. E. Cialo widmowe sredniego Ja (swiadomosci) zmieszane jest z
widmowym cialem nizszego Ja (podswiadomosci), a jego symbolem jest otoczka wokól glowy,
uznanej za centrum swiadomosci. F. Kropkowana linia w tym miejscu pokazuje, ze nizsze i
srednie Ja caly czas przesylaja tam i z powrotem do swych centrów swiadomosci ksztalty
myslowe powstale przy mysleniu, przypominaniu, percepcji myslowej. Glówny osrodek owej
wymiany znajduje sie prawdopodobnie w nizszych partiach mózgu. G. Kropkowana linia
otaczajaca postac czlowieka oznacza widmowe cialo nizszego Ja. Jest ono prawie tych samych
rozmiarów co cialo fizyczne i przenika je na wskros, niejako dublujac w swej niewidzialnej
substancji kazda fizyczna tkanke i komórke. H. Cialo fizyczne sluzace za zycia jako mieszkanie
dla dwóch nizszych duchów ludzkich w ich widmowych cialach. I. Owal z przerywanej linii
wyznacza pole magnetyczne powstale wskutek obecnosci sil elektrowitalnych w ciele fizycznym
i cialach widmowych. Dzisiaj wiadomo, ze pole to ma daleko wiekszy zasieg niz cielesna
powloka, lecz w miare oddalania sie od ciala stopniowo slabnie. L. Miedzy czlowiekiem a
innymi ludzmi lub przedmiotami, z którymi kiedykolwiek sie zetknal, istnieje bardzo wiele
niewidzialnych nici widmowych. Widzimy tutaj taka nic laczaca czlowieka z inna osoba (K).
Jesli przechodzi ona po drodze przez gesta substancje, substancja ta moze przeszkadzac w
kontakcie, a nawet zerwac cieniutka nic. Po nici (J) podczas przesylania lub otrzymywania
telepatycznych wiesci, badz tez przy zjawisku czytania cudzych mysli, plyna ksztalty myslowe
wraz z sila zyciowa. Ten sam mechanizm wystepuje w psychometrii.
Rys. 2. Powstawanie uksztaltowanych mysli A. Czlowiek widzi drzewo i obraz drzewa odbija
sie w siatkówce oka. B. Obraz przenoszony jest do mózgu. C. Obraz przechodzi do odpowiedniej
czesci kory mózgowej, gdzie podlega „racjonalizacji”. D. Obraz ujety w kategorie rozumu staje
sie ksztaltem myslowym i jest on magazynowany - jako wspomnienie - w pamieci, w gronach
badz w lancuchach podobnych do siebie mysli. Miejsce skladowania uksztaltowanych mysli
znajduje sie w widmowym ciele rozumu, zbudowanym z tak samo rozrzedzonej i trwalej
substancji. E. Na drzewo widziane ludzkim okiem dziala sila zyciowa niskiego napiecia i zmienia
je w ksztalt myslowy. F. Ksztalt myslowy drzewa poddany jest „obróbce” sredniego Ja.
Przywoluje ono z podswiadomosci wspomnienia i porównuje nowy ksztalt myslowy drzewa z
podobnymi, wzietymi z magazynu myslowego. Srednie Ja dziala sila zyciowa sredniego napiecia,
przedstawiona tutaj jako podwójna, zygzakowata linia (w starej symbolice taka linia oznacza
oswietlenie). Sila zyciowa niskiego napiecia oznaczona jest pojedynczym zygzakiem. W
nowoczesnej terminologii mówi sie, ze ksztalt myslowy przechodzi przez ekran racjonalizacji,
aby uzyskac znaczenie i miejsce w klasyfikacji pojec. G. Ksztalt myslowy znowu wraca pod
opieke nizszego Ja. Ono wiaze go widmowymi nicmi z odpowiednim gronem uksztaltowanych
mysli o innych drzewach porównywanych uprzednio z tym nowym. Laczy go równiez z gronami
ksztaltów myslowych czasu, przestrzeni itp. H. Ostatnim etapem tego procesu jest umieszczenie
ksztaltów myslowych w odpowiednim miejscu magazynu pamieci, przedstawionego na rysunku
jako komoda z szufladkami, choc dla kahunów jego symbolem byl worek tak ciemny w srodku,
ze srednie Ja nie moze nic w nim dostrzec. Prosi zatem o dostarczenie mu konkretnego
wspomnienia, na co nizsze Ja reaguje, wkladajac symboliczna „reke” do ciemnego wora (lub
otworu) i wyjmujac zadana mysl, oderwawszy ja przedtem od grona. Jesli jakis ksztalt myslowy
nie jest zwiazany z podobnym sobie ksztaltami, nie mozna go przywolac od razu, lecz po
dluzszym okresie poszukiwan nizsze Ja moze go w koncu odnalezc i przeniesc do osrodka
swiadomosci sredniego Ja. I. Powstawanie kompleksu mozna zilustrowac za pomoca rysunku
czaszki uformowanej przy uzyciu sily zyciowej o niskim napieciu, przetworzonej przez nizsze Ja
w ksztalt myslowy. J. Poniewaz widok czaszki wywoluje szok, srednie Ja nie rzuca na ekran i nie
racjonalizuje wrazenia zmyslowego czaszki pub innego szokujacego przedmiotu czy zjawiska).
Ksztalt myslowy zostaje od razu przeniesiony do magazynu pamieciowego i tam laczy sie ze
wspomnieniami nieodpowiednimi, niepodobnymi do niego. K. Owe niewlasciwe, niepodobne
wspomnienia, do których przylgnela nasza mysl o czaszce i z którymi razem spoczywa w
szufladce mózgu, odgrywaja niebezpieczna role w pózniejszych reakcjach i dzialaniach
czlowieka, wymuszonych obecnoscia kompleksu. Na przyklad, jesli mysl o czaszce zwiazana jest
z myslami o lekarzach, wówczas ofiara kompleksu moze w obecnosci wszystkich lekarzy
wykazywac pozbawiony logiki strach przed smiercia. L. Mysl o czaszce zostaje zagubiona w
„ciemnym worku” i czlowiek nie moze sobie jej „przypomniec”, by poddac ja pózniejszej

racjonalizacji. Rys.
3. Mechanizm telepatii i modlitwa telepatyczna A. Cialo fizyczne. B. Cialo widmowe znajdujace
sie w bliskiej odleglosci od ciala fizycznego lub w dalekiej podrózy astralnej, zawsze polaczone z
cialem fizycznym mocnym sznurem z widmowej materii. C. Kisc winogron przedstawia w
symbolice Huny grona uksztaltowanych mysli zawierajacych wspomnienia. Mysli te magazynuje
nizsze Ja w swym widmowym ciele (nie zas w fizycznym mózgu) i zabiera ze soba po fizycznej
smierci ciala. D. Pojedyncza linia falowana oznacza sile zyciowa niskiego napiecia stosowana
przez nizsze Ja (i przezen wytwarzana) Cialo widmowe jest doskonala bateria magazynujaca sile
zyciowa. Nici materii widmowej biegna we wszystkich kierunkach, laczac poszczególne osoby
ze wszystkimi rzeczami i ludzmi raz juz kiedys dotknietymi. Nitki te sa idealnymi
przewodnikami niskiego napiecia sily zyciowej. E. Grubszy sznur z widmowej substancji laczacy
cialo widmowe z cialem fizycznym, gdy nizsze Ja (przewaznie w towarzystwie sredniego)
opuszcza cialo podczas snu, w transie badz w podrózy astralnej. Zygzakowata linia oznacza
przeplyw sily zyciowej po sznurze. F. Kropkowane kolo (jakby aureola) wskazuje tutaj widmowe
cialo sredniego Ja. Nie ma ono ksztaltu ciala fizycznego i jest bardziej rozrzedzone niz widmowe
cialo nizszego Ja. G. Osoba znajdujaca sie w pewnej odleglosci, z która nawiazujemy kontakt
telepatyczny, czytamy w jej myslach badz przy leczeniu na odleglosc przesylamy sugestie
lecznicza. H. Sznur lub nic widmowa laczaca nadawce i odbiorce. Po tej linii plynie w obie
strony sila zyciowa niskiego napiecia wraz z ksztaltami myslowymi. Male kóleczka ilustruja
mysli jako ksztalty myslowe. Sa to w rzeczywistosci grona mysli tworzace pelne pojecia lub
wrazenia uzyskane dzieki wysylaniu zmyslów po widmowych myslach, tak iz moga one widziec,
slyszec, wachac, smakowac itp. i przynosic z powrotem swe doznania. Owo wysylanie organów
zmyslowych po widmowych niciach kahuni okreslali jako „wyciaganie palca”, „ucha” itp. W
ciele zmyslowym istnieja duplikaty narzadów zmyslowych, tak ze nizsze Ja, bedac poza cialem
fizycznym, na przyklad w czasie podrózy astralnej badz po smierci czlowieka, nadal moze
widziec, slyszec smakowac. I. Sila zyciowa niskiego napiecia pobudza do dzialania widmowa nic
laczaca nizsze Ja z Wyzszym. Energia owa plynie po widmowej nici, niosac ze soba ksztalty
myslowe modlitwy do Wyzszego Ja. Wzbogaca równiez Wyzsze Ja w swiezy ladunek mocy,
potrzebnej mu do formulowania natychmiastowych odpowiedzi na prosby ludzi modlacych sie o
uzdrowienie. J. Trzy faliste linie symbolizuja przeplyw sily zyciowej wysokiego napiecia od
Wyzszego Ja do nizszego Ja. Napiecie o takiej wartosci stosowane jest dzisiaj do rozbijania
atomów. Moze ono powodowac natychmiastowe zmiany w tkankach ciala, uzdrawiajac je w
cudowny sposób. Moze tez byc przyczyna innych „fenomenów fizycznych” wystepujacych
podczas eksperymentów parapsychicznych. K. Symbol Wyzszego Ja. Jest ono polaczone nicia
widmowa z nizszym Ja. L. Po laczacej nici widmowej poruszaja sie ksztalty myslowe i wrazenia
zmyslowe. Te ostatnie uzyskujemy dzieki projekcji widmowych organów zmyslowych lub tez
przez wrazenia juz zapisane jako ksztalty myslowe. Wszystkie wizje przyszlosci pochodza od
Wyzszego Ja i docieraja do nizszego jako wrazenia zmyslowe czy tez ksztalty myslowe
przesylane po nici od Wyzszego Ja do nizszego. Nizsze Ja moze tez wyslac swoje widmowe oczy
do sfery Wyzszego Ja i „zobaczyc” uksztaltowane mysli o przyszlosci jeszcze nie
zmaterializowanej, ale juz skonstruowanej przez Wyzsze Ja. M. Podwójna linia falista
przedstawia srednie napiecie sily zyciowej, uzywane przez srednie Ja do czynnosci myslenia oraz
jako jego „wola”.
Rys. 4. Mechanizm natychmiastowego uzdrowienia A. Zlamana kosc. B. Sformulowano
sposobem Huny modlitwe do Wyzszego Ja o natychmiastowe wyleczenie zlamania. Wyzsze Ja
uzywa swego wysokiego napiecia (rozbijajacego atomy), by rozpuscic gesta materie uszkodzonej
czesci kosci na rzadka, niewidzialna substancje eteryczna. C. Wziety w nawias obraz ciala
widmowego zlamanej kosci, ALE przeciez cialo widmowe nie moze byc w zaden sposób
uszkodzone. Zawsze pozostaje nienaruszone. Jest doskonalym odlewem, forma kazdej komórki,
kazdego nerwu z osobna i wszystkich tkanek razem. W te wlasnie widmowa forme Wyzsze Ja
wlewa rozpuszczona substancje, gdzie ulega ona ponownemu stezeniu dajac: D. natychmiast
calkowicie i doskonale wyleczona kosc. Taki sam mechanizm dziala przy uzdrawianiu
jakiejkolwiek uszkodzonej czesci ludzkiego ciala, jak równiez obejmuje panowanie nad
zmianami temperatury (jak na rys. E. i F.). E. Rysunek przedstawia w symboliczny sposób, jak
Wyzsze Ja korzysta z wysokiego napiecia sily zyciowej przy opanowaniu goraca plomieni, tak by
zapobiec poparzeniu stopy. Podobny mechanizm wystepuje przy ceremonii chodzenia po ogniu,
która ma udowodnic istnienie Wyzszych Ja i ich reakcje na modlitewne prosby o odpornosc na
ogien. F. Panowanie Wyzszego Ja nad temperatura dotyczy zarówno goraca, jak i zimna. W
sprawozdaniach z „Psychical Research” wiele jest wzmianek o zaobserwowanych aportach
bardzo goracych przedmiotów, jak tez i bloków lodowych (a takze istot zywych itd.). G. Wyzsze
Ja odpowiada na prosbe nizszego i sredniego Ja wypowiedziana na seansie spirytystycznym.
Proszono o przyniesienie zywej ryby, Wyzsze Ja przystapilo do pracy, stosujac sile zyciowa
nizszego napiecia zaczerpnieta od uczestników seansu. Zwiekszylo jej napiecie az do
czestotliwosci rozszczepiajacej atomy. H. Oto zywa ryba zmieniona w niewidzialna forme. I.
Gesta materia ryby przeksztalcona w rzadka substancje eteryczna (lub niewidoczna ektoplazme),
jak pokazuje wykropkowany owal wokól zarysu ciala widmowego ryby. Ksztalt ciala
widmowego nie ulegl zmianie i w tej postaci eterycznej substancji przenoszony jest na miejsce
seansu. J. Substancja eteryczna ryby znów zmieniona jest w gesta materie i zostaje umieszczona
w widmowym ciele. Sily witalne ryby, jej temperatura i wszystkie inne wlasciwosci przynalezne
zywemu organizmowi równiez zostaly przeniesione przez aportujace Wyzsze Ja i ulokowane
tam, gdzie trzeba, w swej pierwotnej formie. UWAGA: Za obecnosc Wyzszych Ja na seansach
przewaznie odpowiadaja duchy zmarlych osób. One to prosza Wyzsze Ja, aby pomogly im
dokonac aportów. Jednakze teoria Huny sugeruje, ze istoty zywe równiez moga o to prosic i
otrzymywac takie same rezultaty. Istnieja liczne dowody, ze samo nizsze Ja, jako odlaczony od
zmarlego duch typu poltergeist, moze zanosic takie zadania do Wyzszego Ja i otrzymac od niego
mozliwosc dokonywania aportów, jak w przypadku rzucania kamieni, podkladania ognia,
wylewania wody i innych tego rodzaju zabaw lubianych przez te niesforne duchy.

Rys. 5. Symbole
Huny i ich znaczenia A. Krzyz jako starozytny symbol nizszego Ja. czyli podswiadomosci czy
tez ducha ludzkiego. Linia pionowa symbolizuje cialo fizyczne. Poprzeczka oznacza: (1) nizsze
Ja, (2) widmowe cialo nizszego Ja badz (3) niskie napiecie sily zyciowej. B. Krzyz z trzema
poprzeczkami, symbol najczesciej uzywany w starozytnym Egipcie, pózniej stal sie „krzyzem
papieskim” Kosciola rzymskiego. Jego trzy poprzeczki oznaczaja w Hunie trzy Ja czlowieka, trzy
ciala widmowe sluzace trzem Ja i trzy napiecia sily zyciowej przez nie stosowane. Kropkowana
linia pokazuje, jak poprzeczki daja ksztalt trójkata, równiez symbolu tych samych rzeczy, i jak po
opuszczeniu centrum krzyza zakreslonego trójkatem wyglada stan czlowieka po smierci, gdy
odejdzie cialo fizyczne. C. Krzyz z dwiema poprzeczkami obrazuje nizsze i srednie Ja czlowieka,
a takze ich widmowe ciala i dwa napiecia sily zyciowej. (Jest to krzyz kardynalski Kosciola
rzymskiego, podczas gdy krzyz z jedna poprzeczka jest krzyzem kaplanskim. Kosciól
grekokatolicki uzywa krzyza pokazanego na rysunku K.) D. Winorosl pnaca sie po krzyzu z
jedna poprzeczka symbolizuje wznoszenie sie sily zyciowej nizszego napiecia do Wyzszego Ja,
przedstawionego tutaj kropkowana linia jako podwójna petla nad krzyzem. Lisc pozwala
zidentyfikowac kreta linie jako winorosl a nie, na przyklad, weza. Ten ostatni nie jest symbolem
sily zyciowej, poniewaz nie potrafi rozszczepic sie lub rozgalezic na trzy odnogi symbolizujace
trzy rodzaje napiec energii zyciowej. Kisc winogron lub porzeczek na pnacej sie lodydze oznacza
grono ksztaltów myslowych modlitwy niejako wzniesionej do Wyzszego Ja. Jest to obraz
wstepujacej sily zyciowej. E. Sila zyciowa symbolizowana przez wode. Trzy fale wskazuja tutaj
wysokie napiecie stosowane przez Wyzsze Ja. F. Srednie napiecie sily zyciowej stosowane przez
srednie Ja, czyli swiadomosc. G. Niskie napiecie sily zyciowej uzywane przez nizsze Ja i
dostarczane do sredniego i Wyzszego Ja, by podniosly jego wartosc i stosowaly do swoich
potrzeb. H. Obrazowo przedstawiona pojedyncza mysl o gwozdziu. I. Trzy polaczone ze soba
(przez skojarzenie) uksztaltowane mysli o desce i dwóch gwozdziach. J. Duze i skomplikowane
skojarzenie mysli o domu. Wyglada niemal jak kisc winogron na rysunku D. K. Trzy mniejsze
krzyze na wierzcholkach duzego krzyza jednoramiennego oznaczaja trzy Ja, trzy ciala widmowe,
trzy napiecia sily zyciowej i cialo fizyczne. Wszystko razem symbolizuje zyjacego czlowieka. L.
Trójkat ma znaczenie podobne do krzyza z trzema poprzeczkami. Kazdy jego bok oznacza trzy
czesci skladowe czlowieka: Trzy Ja - jeden bok, trzy ciala widmowe - drugi bok, trzy sily
zyciowe - trzeci bok. Figurke czlowieka umieszczono wewnatrz trójkata, by wskazac na cialo
fizyczne, bedace podstawa wszystkich dziewieciu elementów podczas zycia fizycznego. M.
Ojciec, matka i dziecko - symbolika bardzo stara. W Hunie symbol ten obrazuje przekonanie, ze
Wyzsze Ja jest para rodzicielska, polaczeniem, zjednoczeniem dwóch odrebnych istot. Dziecko
to mniejszy czlowiek zlozony ze sredniego i nizszego Ja.
Rys. 6. Wyzsze Ja i dusza grupowa. Starozytne symbole zwiazane z teoria Huny A. Ponad
trzema ludzkimi postaciami widnieja trzy symbole Wyzszego Ja, nad kazdym czlowiekiem -
jeden. Jeszcze wyzej widac pojedynczy symbol Wyzszego Ja, z którego wychodza trzy
kropkowane linie, po jednej do kazdej z trzech postaci. Ów pojedynczy symbol obrazuje nieco
niejasna doktryne Huny o Wyzszym Ja „duszy grupowej”, wyznaczonym do kierowania
procesami zyciowymi grup ludzi w jakis sposób ze soba zwiazanych i do opieki nad nimi.
Wyzsze Ja tego rodzaju ustala wzorce wychowania i rozwoju oraz w tajemniczy sposób rzadzi
wszystkimi skomplikowanymi procesami ludzkiej egzystencji, które, co jest oczywiste, sa zbyt
zawile dla nizszego Ja, by moglo je zrozumiec i nad nimi zapanowac. B. Wyzsze Ja przypisane
kazdej poszczególnej osobie (lub moze mesko-zenskiej parze) przedstawione jest tutaj
matematycznym symbolem „nieskonczonosci”, wiecznego postepu. Wyzsze Ja dokonuje
natychmiastowych zmian w ludzkim ciele, jesli sie o to poprosi, oraz zdolne jest wywierac
wplyw na Wyzsze Ja mniej rozwinietych gatunków stworzen dzialajace jako ich „ dusza
grupowa”. C. Wszystkie zwierzeta, ptaki, owady, ryby takze podobno maja Wyzsze Ja „duszy
grupowej”, które sprawuje nad nimi opieke i rzady. Linie przerywane wychodzace z symboli
Wyzszych Ja wskazuja przez swoja wielkosc, ze kazde Wyzsze Ja ma piecze nad gromada
stworzen. D. Wyzsze Ja dzialajace jako „dusze grupowe” zostaly przedstawione w czesciowo
ludzkiej postaci (czasem z glowa zwierzecia jak na rys. D.). Wizerunek ten wzieto z Egiptu, ze
sciany swiatyni boga Hathora. Dwa pióra wychodzace z kuli nad glowa czlowieka- jastrzebia
przedstawiaja podwójne Wyzsze Ja tajemnej egzoterycznej symboliki. (Za sprawa nauczycielki
Williama Stewarda, dziennikarza, o którym wczesniej byla mowa, doszlo do materializacji
„grupowego” Wyzszego Ja. Nauczycielka uzyla swych umiejetnosci magicznych, by wplynac na
Wyzsze Ja okolicznych ptaków. Sklonila wszystkie ptaki do zgromadzenia sie na wzgórzu w
wielka, zmieszana z róznych gatunków i rodzajów chmare. Wyzsze Ja w miare materializacji
stawalo sie coraz bardziej widoczne. Wygladalo jak zamglona ludzka postac z wielka ptasia
glowa i unosilo sie w powietrzu). E. Symbolika starozytnego Egiptu daje nam wspanialy obraz
wznoszenia sie modlitwy do Wyzszego Ja. Jest to obraz kuli ze skrzydlami. Dwa weze moga
oznaczac dodatnie i ujemne ladunki w strumieniu sily zyciowej lub tez nizsze i srednie napiecie,
oba uzywane do formulowania i wysylania modlitw. F. Sfinks jest symbolem podobnym do
symbolu czlowieka jastrzebia z rysunku D, lecz odwróconym. Tutaj zwierze ma ludzka glowe. G.
Symbol egipski, w którym dwa weze pojawiaja sie w towarzystwie paczków kwiatów i malych
kulek umieszczonych tutaj dla podkreslenia idei troistosci, czyli w teorii Huny doktryny o trzech
Ja, trzech cialach widmowych i trzech rodzajach sily zyciowej. Falowane linie u podstawy to
wyrazna reminiscencja symbolu Huny - fal oznaczajacych sile zyciowa. H. Ten starozytny znak
przedstawia uskrzydlona mysl wraz z symbolem ludzkiej sily plynacej z polaczenia sie dwóch
plci. Wobec braku jasnej i praktycznej wiedzy o trzech napieciach energii zyciowej kaplani wielu
religii starozytnych przypuszczali, ze moc stwórcza w prokreacji jest efektem skutecznego
modlenia sie do bogów. Przekonanie, iz sila stwórcza czlowieka jest wynikiem polaczenia plci,
nie jest sluszne, poniewaz kahuni, zarówno mezczyzni, jak i kobiety, dokonywali magicznych
czynów bez wzgledu na uprawianie seksu. Istnieje jednak w Hunie przekonanie, iz Wyzsze Ja
czlowieka sklada sie z mesko-zenskiej pary. I. Znany symbol skrzydlatego drzewca. Dwa
oplatajace go weze czesto obejmuja uskrzydlona kule. Jezeli nad drzewcem umieszczony jest
symbol Wyzszego Ja, wówczas, z punktu widzenia Huny, caly symbol jest kompletny.
Interesujaca rzecz, ze na wyspach Polinezji nie wystepowaly nigdy weze. Kahuni nie uzywali
weza jako symbolu sily zyciowej w swych slownych opisach magicznego mechanizmu swojego
systemu psychologiczno-religijnego. Nalezy przypuszczac, ze albo nie uzywali tego symbolu w
ogóle, albo go zaniechali po opuszczeniu okolic Egiptu i przeniesieniu sie do Polinezji, gdzie zyli
przez kilka stuleci. Prawdopodobnie symbol ten pochodzi z innych zródel niz Huna, gdyz kahuni
nie mieli w swoim jezyku zadnego slowa oznaczajacego weza, chociaz mieli okreslenie na
stworzenia podobne do jaszczurek.

Dodatek
William Reginald Steward, ten, który u pólnocnoafrykanskiego plemienia Berberów odnalazl
taka sama tajemna magie, która wystepowala u Hawajczyków, dowiedzial sie od swej tubylczej
nauczycielki, ze do dyskusji nad elementami wiedzy tajemnej potrzebna jest znajomosc
specyficznego jezyka. To prawda, ze taki jezyk bardzo by sie przydal. Ale przeciez w kazdym
jezyku mozemy ukuc nowe wyrazy lub dopasowac powszechnie uzywane, tak by przyblizaly
znaczenie slów i symboli kahunów. Jeszcze przed stu laty we wspólczesnych jezykach brakowalo
wielu slów z zakresu na przyklad psychologii, takich jak: sila zyciowa, podswiadomosc,
swiadomosc i nadswiadomosc. Gdybysmy dzisiaj staneli przed koniecznoscia sporzadzenia listy
terminów oddajacych znaczenie rozmaitych elementów w psychologii Huny, bez watpienia
ucieklibysmy sie do znaczen bardziej ogólnych, tak jak uczynili to dawni badacze tego systemu.
Nalezy przypuszczac, ze ci pierwsi odkrywcy uzyli w tym celu swych psychicznych umiejetnosci
obserwacji, aby dojsc do wlasciwych wniosków. Stwierdzili na przyklad, ze sila elektrowitalna w
ciele ludzkim plynie tak, jak plynie woda. Sila ta podaza po nici z widmowej materii, tak jak
elektrycznosc idzie po drucie, a woda plynie rura. I tak jak woda, sila przeplywala przez rece
uzdrawiacza do pacjentów. Tak jak winorosl, rozdzielala sie w swym strumieniu i podazala z
nizszego Ja do sredniego i Wyzszego Ja. Lodyga winorosli dzwiga na sobie kiscie winogron, a
sila zyciowa wznosi grona mysli ku sredniemu i Wyzszemu Ja. Hawajczycy nazywaja wode wai.
Slowo to jest krótsze niz wyraz mara oznaczajacy sile zyciowa o napieciu stosowanym przez
nizsze Ja. Mana-mana. znaczy rozgaleziac sie, piac sie w góre i na boki, tak jak rosnaca lodyga
winorosli. Slowo to symbolizuje sile zyciowa, gdy wzrasta jej napiecie i sluzy ona sredniemu Ja.
Mana loa opisuje najpotezniejsza sile zyciowa, o najwyzszym napieciu stosowanym przez
Wyzsze Ja. Uzywajac krótkiego slowa wai, kahuni mieli na mysli sile zyciowa w raczej ogólnym
niz szczególowym znaczeniu. Wyraz mana, przeznaczony dla sily zyciowej, sklada sie z
polaczenia rdzeni ma i na. Ma znaczy oplatac, owijac sie, tak jak winorosl oplata pien drzewa.
Znaczenie rdzenia na nie jest calkowicie jasne w tym kontekscie. Byc moze jest to formant lub
tez cos w rodzaju koncówki ing w jezyku angielskim. Dla naszych celów wystarczy informacja,
ze slowo mana mozna identyfikowac z symbolem winorosli. Kazde z trzech Ja czlowieka ma
wlasne niewidzialne cialo. Kahuni okreslali je wszystkie mianem cial widmowych, nie baczac na
to, iz w czlowieku istnialy trzy odrebne rodzaje duchów, a wiec i trzy rodzaje niewidzialnych
cial. Aka oznacza „widmowe”, a kino znaczy „cialo”. Slowo lau znaczy „rozprzestrzeniac sie”,
„czterysta” lub „wiele”. Tak wiec w slowie kino-u-aka-lau wystepuje wyraz odnoszacy sie do
zjawy lub ducha i wyraz opisujacy ducha jako majacego szereg cial widmowych. Chodzi zatem o
zwyklego ducha, skladajacego sie z trzech Ja. Inne slowo oznaczajace ducha to wai-lua, co
tlumaczy sie „dwie wody”, czyli jest to zwykly duch, zaopatrzony w dwa napiecia sily zyciowej
oraz oczywiscie w dwa zwykle Ja i ich widmowe ciala. (Przy tworzeniu takich terminów
opuszczalo sie zazwyczaj obecnosc Wyzszego Ja. Sadzono bowiem, iz nie jest ono scisle, w
sensie fizycznym, zwiazane z dwoma nizszymi Ja, i nie bylo widzialne w sensie psychicznym).
Kino-wai-lua znaczy „duch z dwóch wód” (z dwóch napiec sily zyciowej). Aka-lau to „wiele
widmowych cial”. Widac stad, w jaki sposób tworzono nowe wyrazy, uzywajac albo slów scisle
juz zdefiniowanych, albo tez zródloslowów i slów-symboli. Wiele wyrazów uzywanych przez
kahunów do opisywania czesci skladowych Huny jest polaczeniem zródloslowów, które to
polaczenia daly okreslonym zjawiskom znaczenie ogólne, podczas gdy poszczególne rdzenie
precyzowaly nature nazywanej rzeczy. Dobrym przykladem jest slowo aka - widmowy. Jego
rdzen doskonale wskazuje nam sposób, w jaki widmowe cialo nizszego Ja klei sie do
wszystkiego, czego dotyka, odrywajac sie tylko po to, by pozostawic po sobie kleista nitke
widmowej materii, wyciagnieta do nieprawdopodobnej dlugosci i stanowiaca stala linie
komunikacyjna. Nic ta nie jest wypelniona sila zyciowa i z tego wzgledu w zwyklych warunkach
nie jest pobudzana do dzialania. Lecz kiedy juz raz zwiazala ze soba jakis przedmiot i osobe lub
tez dwie osoby, zawsze mozna ja uaktywnic, przesylajac po niej strumien sily zyciowej i mala
czastke widmowego ciala. Wówczas, w momencie kontaktu staje sie mocna i naprezona. (Warto
tu sobie przypomniec, ze po nici widmowej mozna przesylac macki narzadów zmyslowych i w
ten sposób otrzymywac i odsylac z powrotem wrazenia zmyslowe, wspomnienia i inne wiesci,
tak jak dzieje sie to przy telepatii, czytaniu cudzych mysli i podczas modlitwy do Wyzszego Ja).
Rdzen ka w wyrazie aka oznacza równiez winorosl, której galazki biegna w góre i rozdzielaja sie,
co znowu wiaze znaczenie tego slowa bezposrednio z pogladem, ze mana plynie wzdluz nici z
widmowej materii. Ka znaczy tez „promieniowac” na wzór promieni slonecznych, promieniowac
we wszystkich kierunkach, po niezliczonej ilosci nici laczacych kazdego poszczególnego
czlowieka z ludzmi i rzeczami, których kiedys dotknal. Inne znaczenie tego slowa to „przenosic
sie z miejsca na miejsce”, co wskazuje na ruch sily zyciowej i ksztaltów myslowych po niciach
aka. (Bardzo podobny zródloslów ka-a oznacza nic lub sznur, a takze galazke winorosli). Rdzen
ka podwojony, czyli ka-ka, to kisc; grono. Symbolizuje zatem grono mysli skladajacych sie na
modlitwe, plynaca wraz z fala sily zyciowej po widmowej nici od nizszego do Wyzszego Ja.
„Myslec” to mana-o (lub tez man-ao badz ma-nao). Z badan znaczeniowych zródloslowów
widac, ze kahuni byli przekonani, iz czynnosc myslenia wymaga korzystania z mary, czyli sily
zyciowej, rozdzielonej w odpowiednich dawkach pomiedzy trzy Ja czlowieka, przede wszystkim
zas miedzy nizsze i srednie Ja. Dodatkowy rdzen o oznacza przenoszenie czegos, w tym
wypadku przenoszenie ksztaltów myslowych na fali sily zyciowej. Znaczy tez „siegac”,
„wyciagac ku czemus” i „wnikac w cos”, tak jak wnika sie w widmowe cialo odbiorcy wiesci
telepatycznych lub dosiega Wyzszego Ja w modlitwie. Jako symbol, o znaczy tez siegac do
ciemnego otworu, macac, znajdowac sie i wyciagac to na wierzch. W ten sposób kahuni
wyjasniali, jak srednie Ja sklania swe nizsze Ja do znalezienia mu odpowiednich mysli w
magazynie pamieci i zaprezentowania ich sredniemu Ja. Czynnosc myslenia polega bowiem na
przywolywaniu wspomnien. Bez pamieci myslenie jest niemozliwe wskutek braku materialów do
racjonalizacji. Maly, lecz bardzo wazny rdzen o ma jeszcze jedno znaczenie, a mianowicie
wolanie o jakas upragniona rzecz, tak jak przywolywanie czegos z pamieci lub zarliwe modlenie
sie. Nao zblizone jest znaczeniowo do symbolicznego siegania w ciemny otwór, by znalezc cos i
wyjac. Rdzeniem na czesto zastepuje sie ana przy opisywaniu malych kulek z jakiejs materii
bedacych symbolem ksztaltów myslowych utworzonych z widmowej substancji za sprawa sily
zyciowej. Wobec tego proces myslenia (m-ana-o) polega na wytwarzaniu trwalych
uksztaltowanych mysli, które magazynuje sie w pamieci badz tez robi sie z nich duplikaty i
przesyla po widmowych niciach podczas telepatii lub modlitwy. Sila zyciowa, ze wzgledu na
olbrzymie znaczenie, jakie odgrywala w teorii Huny, wzbudzala duze zainteresowanie badaczy,
gdy tworzyli oni nowe slowa i definicje. Mana oznacza takze sile, moc, zdolnosc, inteligencje,
podzielona lub rozgaleziona, a z dodatkiem przyczynowym hoo (np. hoo-mana czyli robic mane)
oznacza oddawanie czci i uwielbienia. Hoo-mana lub ho-mana ma w rzeczywistosci niewiele
wspólnego z kultem i uszanowaniem. Te pojecia byly kahunom raczej obce. Znaczenie o w
slowie hoo bylo prawdopodobnie tajne, a ho wskazuje na czynnosc przekazywania czy
przenoszenia, na przyklad ksztaltów myslowych na fali sily zyciowej. Aho, zawierajace taki sam
rdzen, oznacza nic, sznur i linke, tak jak slowo aha. Inne znaczenie aho, mianowicie
„cierpliwosc”, sugeruje, ze zapoznanie sie z mechanizmem modlitwy wymagalo duzej
cierpliwosci i zalezalo od nizszego Ja, przesylajacego modlitwy po nici widmowej do Wyzszego
Ja. Najwieksza trudnosc twórcom oryginalnych slów Huny sprawialy z pewnoscia zlepki rdzeni
majace jednym krótkim slowem opisac wiele elementów skladowych nizszego Ja i wiele jego
czynnosci. Rezultaty ich dawnej pracy przetrwaly do dzisiaj i jawia sie nam w dwóch
zamiennych wyrazach unihipili i uhinipili. Od tych dwóch slów, oznaczajacych nizsze lub
podswiadome Ja, pochodzi zadziwiajaco duza ilosc blizszych okreslen owego Ja, a takze duzo
wskazówek dotyczacych jego czesci skladowych i cech nie okreslonych scisle. Wiele rdzeni
mieszczacych sie w tych okresleniach ma do dwunastu róznych znaczen. Zajmiemy sie tutaj
tylko kilkoma najwazniejszymi. U: Ten zródloslów jest skrótem au, wystepujacego w slowie
okreslajacym Wyzsze Ja, czyli Au-ma-kua. Oznacza ono „ja”, czyli ducha, dusze, istote jako
odrebny i niezalezny skladnik swiadomosci, ale nie swiadomosci obcej, tylko mojej, mnie
przynaleznej. Przedrostek u stoi takze na poczatku okreslenia dla sredniego Ja, uhane (bedacego
polaczeniem trzech rdzeni). Drugorzedne znaczenia u (zastosowane w szczególnosci do nizszego
Ja) to: (1) „dokonywac projekcji”, co wskazuje na projekcje nici z substancji widmowej i
strumieni sily zyciowej plynacych po tych niciach; (2) „przesiakac”, „nasycac” lub „nadawac
odcien” i „mieszac sie z czyms”, a wiec jest to opis sposobu, w jaki nizsze i srednie Ja mieszaja
sie i lacza ze soba w ludzkim ciele fizycznym, a takze w swych widmowych cialach; (3) „kapac”,
„saczyc” lub „mzyc” - jest to symboliczny obraz produkowania sily zyciowej, czyli many, przez
nizsze Ja, powolnego jej wykorzystywania przez zyjaca istote, a takze dostarczania jej sredniemu
Ja i, podczas modlitwy, Wyzszemu Ja. Nihi: Zródloslów ten oznacza „byc wiotkim, slabym”.
„wydawac sie prawie zniszczonym”. Znaczenie to zawiera zatem symboliczny opis nici
widmowych, gdy nie sa one napelnione sila zyciowa, a wiec sa nieczynne, jakby w ogóle nie
istnialy. Hi: Mamy tu symbol przeplywu sily zyciowej. Hi znaczy bowiem „odplywac”, „plynac
gdzies” jak woda. Podwójne hi-hi oznacza winorosl, wskazujac wyraznie na inne znaczenie
zawarte w symbolach wody i wina. Uhi: Polaczone rdzenie maja znaczenie zaslony, skóry lub
innego okrycia. Symbolizuja wiec powloke, oslone nizszych Ja zarówno w postaci ciala
fizycznego, jak i cial widmowych. Po smierci czlowieka widmowe ciala nizszego i sredniego Ja
nadal sa ze soba polaczone i pelnia role pojemnika dla swiadomych bytów, nizszego i sredniego,
ale nie dla Wyzszego Ja. Hini: Polaczenie to, tak samo jak nihi, daje znaczenie czegos cienkiego i
wiotkiego w rodzaju nie uzywanej nici widmowej. Drugorzedne znaczenie to „mówic slabym
glosem”, jakim podobno przemawiaja zjawy. (Oba rdzenie, szczególnie nihi, opisuja takze cicha,
ostrozna i tajemnicza czynnosc, jak równiez powstrzymywanie sie od pewnych dzialan z obawy
przed niezadowoleniem wladzy badz innych autorytetów. Chodzi tutaj zapewne o postepowanie
nizszego Ja, kiedy to wykonuje pewne ruchy, mozna by rzec, za „plecami” sredniego Ja. W taki
to wlasnie sposób kompleksy sklaniaja nizsze Ja do zaniechania pewnych czynów). Pi: Ten
zródloslów ma kilka znaczen. Jedno z nich, bardzo istotne dla zrozumienia koncepcji kahunów o
nizszym Ja, obrazuje wode kapiaca kropla po kropli. Woda to symbol sily zyciowej, a male,
okragle krople, w deszczu prawie niewidoczne, to ksztalty myslowe przenoszone na fali many.
Symbol deszczu, laczacy oba te znaczenia, wystepowal czesto w modlitwach. Uzywano go jako
symbolu ulewy ksztaltów myslowych, napelnionych sila zyciowa i powracajacych od Wyzszego
Ja. Czesto „krople” przybieraly forme wydarzen i rozmaitych okolicznosci bedacych
odpowiedzia Wyzszego Ja na skierowane don modlitwy. Pili: Oznacza przyklejanie sie do
czegos, tak jak macki widmowego ciala nizszego Ja przyklejaja sie do osób i przedmiotów,
których dotykaja. Po takim dotknieciu nitka widmowej substancji ciagnie sie z powrotem, a
dzieje sie to wówczas, gdy dotykamy palcem kleistej powierzchni lepu na muchy, a pózniej go
odejmujemy. Inne znaczenie tego rdzenia to przylaczenie sie do kogos, towarzyszenie jakby w
roli sluzacego, kolegi lub wystepowanie w bliskim zwiazku. Jest to wyrazny i jednoznaczny opis
stosunku miedzy nizszym i srednim Ja. Slowem okreslajacym srednie Ja jest uhane. Krótkosc
tego terminu i malo opisowy charakter zawartych w nim zródloslowów wskazuje, ze dawni
kahuni nie sadzili, izby srednie Ja mialo wiecej wrodzonych umiejetnosci niz zdolnosc
indukcyjnego rozumowania. Bylo ono gosciem w cielesnym domu, nauczycielem, opiekunem i
doradca. Rdzen u oznacza „ja” (o czym byla juz mowa); ha to rura lub kanal wodny, a wiec jest
to wskazówka, ze srednie Ja moze pobierac i przenosic sile zyciowa wytwarzana przez nizsze Ja;
ni znaczy rozmawiac lub szeptac. Warto zauwazyc, ze umiejetnosc mowy charakteryzuje istoty
ludzkie i stawia je poza cala reszta królestwa zwierzat. Idee „mowy” spotykamy wiec w slowach
uzywanych do okreslania zarówno nizszego jak sredniego Ja. Au-ma-kua, czyli Wyzsze Ja, to
jeden z trzech terminów oznaczajacych ten rodzaj swiadomosci. Inne dwa to akuanoho”, czyli
„bóg, który mieszka z ludzmi”, oraz akua-ulu, czyli „bóg, który daje ludziom natchnienie”, tak
jak daje je prorokowi widzacemu przyszlosc i opisujacemu ja. W slowie Au-ma-kua rdzen au
oznacza „ja” a takze „etap czasu”, „przyplyw wody”, „czynnosc umyslu” i stan calkowitego
zaangazowania w okreslone dzialanie lub postepowanie. Ma oznacza oplatanie na wzór
winorosli. Kua to najwyzszy punkt w okolicy, na przyklad szczyt góry, a wiec jest to symbol
Wyzszego Ja, stojacego na wyzszym poziomie bytu niz srednie i nizsze Ja. Polaczone rdzenie
makua to obraz pary rodzicielskiej. Tak wiec w calym slowie Aumakua mamy „starsze,
calkowicie godne zaufania Ja rodzicielskie”. Akua tlumaczy sie takze jako „bóg”, ale slowo to
nalezy raczej rozumiec w scislejszym znaczeniu jako „wyzsza istota”. Tak wiec byt na wyzszym
szczeblu rozwoju niz Aumakua zwany jest Akua Aumakua. W Aumakua rdzen slowny akua
wyraznie rzuca sie w oczy. (W budowie wyrazu au-m-akua mozna znalezc slowa aum i om,
uzywane w religiach Wschodu. Nalezy przypuszczac, ze kahuni, podrózujac z okolic Egiptu na
morza poludniowe, pozostawili za soba, na ladach, które mijali, pewne idee Huny). Rdzen la
wystepuje w wielu symbolicznych slowach. Oznacza slonce lub swiatlo. Symbolizuje normalny,
prawidlowy stan czlowieka, gdy jest on wolny od kompleksów, a jego nizsze Ja kontaktuje sie
swobodnie z Wyzszym Ja, przekazujac mu zarówno modlitwy czlowieka, jak i sile zyciowa
potrzebna do wytworzenia „nasion”, czyli ksztaltów myslowych, z których „wyrosna” w
przyszlosci wymodlone zdarzenia. Duchowosc (w sensie uzywanym przez ludzi Zachodu) ma
symbol swiatla. La-a to „zostac konsekrowanym, swietym”. A-la to sciezka i oznacza zwykla
droge lacznosci z Wyzszym Ja po widmowej nici. Ka-la to ceremonialne oczyszczenie z
grzechów bedacych przyczyna kompleksów „blokujacych” sciezke. Ka znaczy promieniowac lub
siegac z jednego miejsca do drugiego, a la to swiatlo. Tak wiec oczyszczenie to proces siegania,
dazenia do zródla symbolicznego Swiatla - Wyzszego Ja. La-la, czyli rozgaleziac sie, dzielic,
wskazuje znaczeniowo na winorosl i ogólna symbolike sily zyciowej oraz na zwiazek miedzy sila
zyciowa i laczacym widmowym sznurem wiodacym do Wyzszego Ja. Hoo-lala, gdzie pierwszy
czlon odgrywa role przyczyny, oznacza stwarzanie podstaw lub kladzenie fundamentów
magicznego dzialania, czyli modlitwa polaczona z podzialem sily zyciowej miedzy srednie i
Wyzsze Ja stwarza podstawe do spelnienia prosby modlitewnej. Ho-ano tlumaczy sie zwykle
jako „oddawanie najwyzszej czci”. Takie znaczenie dano temu slowu, przekladajac Biblie na
jezyk hawajski sto lat temu. Ze zródloslowu jednak wynika znaczenie zupelnie inne niz
chrzescijanskie „uwielbienie”. Ho - to przenosic cos z jednego miejsca na drugie, a ano to
nasiona. Przenoszenie nasion symbolizuje wiec wysylanie ksztaltów myslowych modlitwy po
widmowym sznurze do Wyzszego Ja. Ano ma tez znaczenie „bezposrednio”, co laczy
mechanizm modlitwy z bezposrednim czy natychmiastowym uzdrowieniem. Hoo-la znaczy
uzdrawiac. Rdzenie wyrazu wskazuja, ze cale slowo tlumaczy sie „powodowac, wywolywac
swiatlo”. Zatem powodowanie swiatla, czyli odbudowa zwyklego kontaktu z Wyzszym Ja,
symbolizuje podstawowe czynniki procesu leczenia. Dla oddania czynnosci „modlitwy o cos
upragnionego” kahuni uzywali dwóch bardzo podobnych do siebie terminów: wai-ha i waipa. W
obu widzimy slowo oznaczajace wode, symbol sily zyciowej. W pierwszym slowie rdzen ha
oznacza rure lub kanal, przez który moze plynac woda, a wiec modlitwa to proces przeplywania
sily zyciowej do Wyzszego Ja. Rozszerzony rdzen a-ha daje obraz nici lub sznura. Element pa,
uzyty w drugim wyrazie, ma znaczenie „dzielic”, co symbolizuje dzielenie sily zyciowej miedzy
Wyzsze Ja i oba nizsze. Jest jeszcze wiele, bardzo wiele slów wystepujacych w jezyku kahunów,
które zawieraja wyrazne, symboliczne zdarzenia, Smialo mozna stwierdzic, iz istnienie zasobu
tak scisle ze soba sprzegnietych wyrazów nie moglo byc z pewnoscia zjawiskiem
przypadkowym. Uzywajac dzisiaj tych slów, idziemy sladem dawnych misjonarzy
przybywajacych na Wyspy Hawajskie, którzy nie mieli pojecia o nauce psychologii ani tez nie
znali tajników Huny. Z tego powodu jest rzecza naturalna, ze wspólczesni studenci uczacy sie
jezyka hawajskiego mogliby zakwestionowac nasze tlumaczenia dawnych zródloslowów.
Jednakze dopóki owi studenci nie beda umieli wyjasnic, dlaczego ani dawni misjonarze, ani
Lorrin Andrews, pracujacy nad swym slownikiem w 1865 roku, nie przetlumaczyli setek
pokrewnych wyrazów na podstawie znaczenia ich rdzeni i nie stworzyli nowych jednoznacznych
terminów, dopóty smialo mozemy stosowac nasze rdzeniowe, opisowe przyklady, az nie zostana
przyjete jakies ogólne, usrednione nazwy dla omawianych w tej ksiazce zjawisk i czynników
magicznych. Nie majac takich rdzeniowych przekladów, nie moglibysmy podac chocby
najmniejszego powodu, dla którego pewnym znaczeniom przydzielono odpowiednie terminy.
Jako przyklad niechaj posluzy termin ka-u-la, czyli prorok. Slowo to oznacza przede wszystkim
line, sznur albo strune. Owe znaczenia zdaja sie zupelnie odbiegac od drugorzednego znaczenia
„prorok”, ale jesli zna sie przekonanie kahunów, ze prorok otrzymuje informacje dotyczace
przyszlosci od Wyzszego Ja dzieki lacznosci po widmowym sznurze, implikacje staja sie
wówczas jasne. Rdzen ka ma znane nam znaczenie siegania od jednego miejsca do drugiego, tak
jak siega widmowa nic. Rdzen kau znaczy „klasc cos wysoko”, tak jak wklada sie modlitewne
prosby o wizje przyszlosci do widmowego ciala Wyzszego Ja. Rdzen la uzupelnia ten obraz,
symbolizujac pewien rodzaj olsniewajacej wiedzy, która splywa na nas tylko od Wyzszego Ja.
Dzieki rozmaitym terminom uzywanym przez kahunów, a obecnym w jezyku hawajskim,
mozemy przesledzic kolejne etapy procesu uzdrawiania za pomoca Huny. Owe terminy,
przetlumaczone na podstawie ich znaczen rdzeniowych i obdarzone dodatkowymi znaczeniami
symbolicznymi, daja nam doskonaly wglad zarówno w teorie, jak i w jej praktyczne
zastosowanie przy uzdrawianiu i zwiazanych z nim rytualach. Pierwszym, przygotowawczym
krokiem do wyleczenia chorego z jego fizycznych czy umyslowych dolegliwosci badz tez do
zmiany na lepsze jego przyszlosci jest ka-la, czyli oczyszczenie go z poczucia winy i innych
obciazen psychicznych blokujacych sciezke swobodnego kontaktu z Wyzszym Ja pacjenta.
Nalezy zaprzestac ranienia bliznich, a stare krzywdy musza zostac naprawione. Duchy szukajace
zemsty w imieniu pokrzywdzonych musza zaniechac swych ataków, jesli dotychczas
przesladowaly winnego. Ceremonia oczyszczenia ka-la znowu otwiera sciezke kontaktu z
Wyzszym Ja. Kiedy juz symboliczna sciezka stoi otworem i dzieki temu psychika czlowieka
wraca do normy, moze on formulowac prosbe modlitewna. W tym celu nalezy wykonac trzy
czynnosci i spelnic trzy warunki: (1) uzdrawiajacy kahuna musi zgromadzic w sobie nadmiar sily
zyciowej; (2) modlitwa musi byc ulozona bardzo szczególowo i jednoznacznie, po czym trzeba ja
trzykrotnie wypowiedziec, tak by ksztalty myslowe utworzyly mocne grono i dotarly bezpiecznie
do Wyzszego Ja oraz (3) trzeba nawiazac lacznosc z Wyzszym Ja i przeslac mu modlitwe na fali
sily zyciowej po widmowej nici. Pierwsza czynnosc hoo-orana, czyli wytwarzanie many.
Slownikowy przeklad tego slowa brzmi „wielbic”, a wiec zupelnie nie oddaje sugestii zawartej w
rdzeniu. Czynnosc druga nosi nazwe hoo-ano-ano. Slownik daje temu terminowi znaczenie
„uroczyscie sposobic umysl jak do oddawania czci”. Przeklad rdzeniowy daje natomiast szereg
bardzo istotnych i wiele wyjasniajacych znaczen: (A) tworzenie nasion, co symbolizuje
wytwarzanie gron ksztaltów myslowych modlitwy; (B) tworzenie obrazu, podobienstwa, formy -
to nic innego jak efekt tworzenia ksztaltów myslowych modlitwy, którym jest powstanie obrazu
myslowego pozadanej rzeczy; (C) zmienianie lub dokonywanie transformacji pewnych zjawisk -
w tym wypadku chodzi o zmiane obecnych, nie chcianych warunków zycia na stan pozadany,
okreslony w modlitwie; (D) tworzenie czegos nowego, co byloby celem modlitwy o zaistnienie
nowych, innych okolicznosci, a nie o zmiane juz istniejacych. Czynnosc trzecia to zwykle
zakonczenie modlitwy kahunów slowami: Amama ua noa. Lele wale akua La. Powierzchowny
przeklad tych dwóch zdan dokonany przez Thruma brzmi: „Modlitwa zaczyna wzlatywac.
Niechaj spadnie deszcz blogoslawienstw”. Jednak rdzenie mówia tu zupelnie co innego i
wykazuja, ze Thrum odwrócil kolejnosc, porzadek rzeczy. Amama znaczy dawanie,
przekazywanie bogom; ua to deszcz, symbol sily zyciowej lub ksztaltów myslowych (malych
kuleczek wody). A wiec deszcz ksztaltów myslowych jest czyms, co jest dawane. Noa oznacza
zakonczenie ceremonii modlitwy i tlumaczy sie jako „uwolnienie”, a wiec, w tym przypadku,
umozliwienie sile zyciowej wraz z ksztaltami myslowymi przejscie od nizszego do Wyzszego Ja.
W drugim zdaniu lele oznacza wzlatywanie w góre i symbolizuje ruch modlitwy do Wyzszego
Ja. Wale ma bardzo osobliwe znaczenie, którego nie sposób przelozyc na jezyk europejski. Jest to
wykonywanie, robienie czegos bez nalozenia ograniczen na srodki majace zastosowanie w owym
dzialaniu. Oznacza to równiez egzystowanie czy tez stan nie ograniczony czasem ani
przestrzenia. Krótko mówiac, slowo to doskonale opisuje fakt, iz my, nizsze istoty, nie mozemy
pojac sposobów dzialania Wyzszego Ja zmierzajacych do spelnienia naszych prósb
modlitewnych. Akua la, wskazuje, do kogo dociera modlitwa, a mianowicie do Wyzszego Ja,
bytujacego w krainie symbolicznego Swiatla. Drugorzedne znaczenie tego zdania znajdujemy w
polaczeniu slów lelewale, oddajacych ogólny sens prosby o „opadanie”, czyli o powrotne
zstapienie ksztaltów myslowych do Wyzszego Ja sluzace jako znak, czy modlitwa zostanie
spelniona, czy tez nie. Po modlitwie w religii chrzescijanskiej wymaga sie wiary w jej spelnienie.
Poszukajmy wiec u kahunów slowa oznaczajacego „wiare”, by przekonac sie, co oni o niej
sadzili. Slowem tym jest pau-lele, czyli „zatrzymanie lotu w góre”, a wiec jest to opis stanu, w
którym czlowiek przepelniony ufnoscia i pewnoscia przestaje sie juz modlic i czeka na
spelnienie. Stan czlowieka po uzdrowieniu okreslano mianem hoo-la, co oznaczalo, ze
zwyczajny, spokojny kontakt ze Swiatlem czy Wyzszym Ja zostal przywrócony. Podobnym
slowem jest hoo-ola, czyli „dawac zycie”. Rdzenie wyrazu o-la wskazuja, iz zycie zalezy od
symbolicznej czynnosci (o) dotykania Wyzszego Ja (la). Kahuni nie znali pojec „zbawienie” i
„odkupienie” wystepujacych w wielu religiach. Dla nich zbawieniem byl zwykly, normalny stan,
w którym czlowiek wypracowal swobodny kontakt ze swoim Wyzszym Ja, zarówno w zyciu
fizycznym, jak i po smierci, zyjac nadal w widmowym ciele posród jakby sennych obrazów
znanych sobie okolic i osób. Jesli modlitwa byla prosba o dobra doczesne, kahuni zwali je la-ko,
co w przekladzie rdzeniowym tlumaczy sie „byc we wladaniu Swiatla”. Wierzono, ze Wyzsze Ja
moze dostarczyc wszystkich dóbr potrzebnych do zycia i dobrego samopoczucia nizszych istot,
jezeli byly one z nim w swobodnym kontakcie. To oczywiste, ze wiele slów i wyrazen
uzywanych niegdys przez kahunów zaginelo. Nie ma ich w slownikach polinezyjskich dialektów.
Nie ma juz takze kahunów znajacych calosc starodawnej Tajemnicy. Nie znaleziono dotad
odpowiedniego okreslenia na chodzenie po ogniu, choc ten rytualny pokaz potegi modlitwy do
Wyzszego Ja juz od stu lat jest istotna czescia codziennego zycia Hawajczyków. Notatka o
magu estradowym, który stosowal prawdziwa magie ognia Poznalem kiedys maga
estradowego demonstrujacego autentyczna magie na swych pokazach. Po jednym z przedstawien
rozmawialem z nim o jego sztuce. Ze sposobu, w jaki zadawalem mu pytania, wywnioskowal, iz
zrozumiem go w pelni, gdy opowie mi szczerze o tym, jak nauczyl sie magii i jak ja w praktyce
stosowal. Urodzil sie w Indiach jako dziecko bialych rodziców. Niebawem zostal osierocony i
pozostal sam w jakiejs odosobnionej okolicy. Tubylcy, chodzacy po ogniu, przygarneli go do
siebie i postanowili nauczyc swojej sztuki. Siadywal wiec codziennie przed mala lampka oliwna i
w jej plomieniach staral sie wczuc w obecnosc boga. Starsi nieraz pokazywali mu, w jaki sposób
modla sie do boga plomieni i otrzymuja odpornosc na ogien. Swobodnie trzymali rece nad
plomieniem, nie doznajac zadnych poparzen. Przy nich udawalo sie to takze chlopcu. Po jakims
czasie i on zaczal stopniowo odczuwac obecnosc jakiejs swiadomej istoty zwiazanej w
nieokreslony sposób z plomieniem, lecz niewidzialnej i niepostrzegalnej innymi zmyslami.
Niebawem potrafil juz prosic te istote o odpornosc na ogien i otrzymywal ja. Chlopca nie
poddawano zadnym ceremoniom oczyszczania, a on ze swej strony przestrzegal obowiazujacej
reguly zabraniajacej krzywdzenia bliznich, tak by nie musial wstydzic sie swych postepków.
Przez cale zycie trzymal sie tej zasady, a odkad rozpoczal magiczna dzialalnosc na scenie, nie
musial modlic sie ~ odpornosc na ogien. Kiedy dotykal plomieni lub rozzarzonych przedmiotów,
prosba o opieka automatycznie rodzila sie w jego psychice i zawsze otrzymywal wsparcie.
Natomiast jego zona nauczyla sie od japonskich magów wchodzenia po drabinie, której
szczeblami byly ostre miecze. (O owych Japonczykach pisalem juz wczesniej. Turlali sie oni po
rozbitym szkle. Na ich ciele pojawialy sie rany ciete, które na slowa wypowiedziane przez
mistrza ceremonii natychmiast zasklepialy sie bez sladu). Na wczesnym etapie swych
magicznych poczynan malzonkowie przeszli przez ceremonie „wprowadzenia”, kiedy to
doswiadczeni juz magowie „polecili” ich Wyzszym Istotom, tak samo jak kahuni przedstawiali
swych uczniów pragnacych poznac sztuke panowania nad pogoda. Modlitwa Smierci (zob. tez
uwaga na koncu Rozdz. 4) W jezyku hawajskim modlitwa smierci okreslona jest slowem
ana-ana, ale termin ten ma równiez zastosowanie do wszystkich form wrózbiarstwa i czarów.
Inne jego znaczenie to „trzasc sie z wielkiego oslabienia”, co wskazuje na fakt. ze smierc jest
skutkiem utraty sily zyciowej. Rdzen ana znaczy „byc nakarmionym do syta” - atakujace duchy
napelniaja sie sila zyciowa wyssana z ofiary, podczas gdy ta ostatnia umiera wskutek jej braku.
Cale slowo oznacza takze pojawienie sie czegos „w malych kulkach”, które jak zwykle sa
symbolami ksztaltów myslowych. W modlitwie smierci sa one przekazywane atakujacym
duchom, by te wszczepily je do osrodka swiadomosci nizszego Ja ofiary i tym samym zmusily ja
(tak jak sie to dzieje przy silnej sugestii hipnotycznej), aby pozwolila przesladowcom uczepic sie
jej widmowego ciala i wyciagnac cala energie.

Vous aimerez peut-être aussi