Vous êtes sur la page 1sur 171

ANDRZEJ PILIPIUK

K RONIKI JAKUBA W EDROWYCZA

Wydawnictwo FABRYKA SW Lublin, 2002 Wydanie II poprawione

SPIS TRESCI
SPIS TRESCI. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ZABJCA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Z KSIAZKI KUCHARSKIEJ JAKUBA WEDRYCHOWICZA . . . . . NA RYBKI. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . HORROSKOP NA ROK 2002 wedug Jakuba W drowycza . . . . . e GOWICA. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . HOCHSZTAPLER. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . REWIZJA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . SWINSKA REBELIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . IMPLANT . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . HOTEL POD UPIEZCA, CZYLI WAKACJE JAKUBA WEDROWY CZA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Z ARCHIWUM Y . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . TAJEMNICE WODY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . BAJECZKA DLA WNUCZKA. . . . . . . . . . . . . . . . . . PRZECIW PIERWSZEMU PRZYKAZANIU . . . . . . . . . . . . POSOWIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . OGOSZENIA DROBNE (z okadki) . . . . . . . . . . . . . . 2 4 12 13 18 22 30 59 62 70 74 124 131 140 147 167 169

Pawowi Siedlarowi i Jarosawowi Grz dowiczowi, e bez ktrych zach ty i pomocy Jakub W drowycz e e pozostaby tylko nie wykorzystanym pomysem. . .

ZABJCA
Jakub W drowycz drgna nieznacznie, gdy nie wiadomo przez kogo wystrzee lona kula urwaa mu kawaek ucha i zag bia si w scianie szopy. Brwi jego e e uniosy si lekko do gry. Rzadko si zdarzao, zeby kto go chcia zastrzeli , e e s c a zwaszcza w taki pi kny, jesienny poranek, ale skoro kto wanie usiowa to e s s zrobi , nie byo czasu do stracenia. c W nast pnym uamku sekundy le a ju plackiem na ziemi, a jego wasny e z z rewolwer odbezpieczony tkwi w spracowanej doni. Kolejny pocisk zag bi si w drzwi dobre p metra od jego gowy. Jakub e e wydoby z kieszeni okulary i zao y je na nos. Chwil p niej rozbryzn a si z e z e e ziemia, zasypujac je du a ilocia piasku. Zakla wciekle i zacza si czoga . z s s e c Strzelec usadowiony nie wiedzie gdzie, ale w ka dym razie doc daleko, umila c z s mu czoganie, wystrzeliwujac kolejne pociski. Gucho zabrz czao trafione wiadro. Rozprysa si szyba w oknie szopy. Zae e dzwonia rynna. Egzorcysta doczoga si do zapasowego wejcia do piwniczki e s i tam dopiero odetchna z ulga. Kimkolwiek by ten, ktry strzela, z caa pewno scia chcia go zabi . Jakub prze y ju tyle zamachw na swoje zycie, ze czu to c z z w kociach. Sciagna z gowy czapk i unis ja na kawaku kija przez dymnik. Nic s e si nie stao. Gdy jednak wysuna ja przez drzwi piwniczki, niewidoczny snajper e znowu da o sobie zna . Uderzenie kuli przebio czapk i wyrwao staruszkowi c e kij z r ki. Sadzac z poszarpanego ko ca kija, strzelec u ywa wrednego kalibru e n z i paskudnie rozpryskowych pociskw. Poskroba si lufa rewolweru za uchem. e Nast pnie zaryglowa drzwi i wydobywszy z kata butelk bimbru, pociagna z lue e bocia solidny yk. s Jeli naprawd chce mnie zabi , to zaraz tu b dzie wydedukowa. s e c e P flaszki p niej usysza skradanie. Kto majstrowa przy drzwiach wioz s dacych do piwniczki. Jakub czkna, poprawi tkwiacy za paskiem majcher i od bezpieczywszy rewolwer, podkrad si do drzwi. Ten po drugiej stronie wsadzi e w szczelin ostrze adnego, niemieckiego no yka, dugoci dobrych trzydziestu e z s centymetrw i usiowa podwa y nim zasuw . Egzorcysta popatrzy na ostrze z c e i poskroba si z frasunkiem po gowie. Ten tam na zewnatrz to by lepszy fachoe wiec. Szkoda tylko, ze zezulec. 4

Jakub zabezpieczy rewolwer i cofna si w gab pomieszczenia. ykna jesz e cze troch , z dziury w scianie wyciagna lekko zardzewiaa pepesz . Zao y nowy e e z talerz naboi, a potem wycelowa w drzwi i od niechcenia puci seri . W drzwiach s e powstay liczne otwory, a skrobanie no em ucicho. z Egzorcysta opuci karabin i pogmera nieznacznie palcem w uchu. Kanonada s zdziebko go oguszya. ykna sobie jeszcze yk bimbru i oguszenie stopniowo przeszo. Co cieko mu za konierzyk. Krew. Ta z ucha. Zdezynfekowa ran s e resztka zawartoci butelki, a potem wdrapa si po schodkach i odryglowawszy s e drzwi, otworzy je z rozmachem. Za drzwiami nie byo nikogo. Byo to o tyle dziwne, ze biorac pod uwag iloc e s kul, ktre w nie wpakowa, za drzwiami mogaby le e poowa wioski. A tu nie z c byo ani jednego zakichanego nieboszczyka. Jakub poskroba si frasobliwie po e gowie. Niespodziewanie przesta si drapa i przyjrza si tkwiacemu mu za pae c e znokciem wydrapanemu paprochowi. Paproch rusza si . Zidentyfikowawszy go e jako wesz, zlaz z powrotem do piwniczki i pola gow bimbrem z drugiej butelki. e Zapieko. Popatrzy na swj zegarek. Zegarek sta od kilku lat, ale przyzwyczajenie pozostao. Strzelanina z caa pewnocia bya syszana we wsi i zaraz mg si spodziewa s e c wizyty smerfw. Podnis z ziemi n i obejrza go uwa nie. N mia pokryta z z z guma r kojec i by ostry jak brzytew. Jakub bez zenady przywaszczy go sobie. e s To si przyda powiedzia w przestrze . e n Wylaz z loszku. Zamachowca nigdzie nie byo wida . Nie byo te sladw c z krwi. Ba, na ziemi nie odcisn y si nawet slady stp. Z frasunkiem depna moce e niej noga. Jego slad by wyra ny. Niedawno padao. To byo dziwne i nawet co z s mu przypominao. Poczapa do domu. Zabra stamtad siodo i dosiadszy swoja klacz, pojecha do gospody w Wojsawicach. Po drodze rozglada si uwa nie, ale e z nie wypatrzy nic podejrzanego. W gospodzie siedziao kilku jego kumpli od kieliszka i takich oglnych. Byo te paru takich, z ktrymi nie siada nigdy do kieliszka. Jakub wzia kufel piwa z i przysiad si do stou. Akurat mwi niejaki Witkowski. e . . . No i ta skatina wazi mi z wiatrwka do kurnika i bach, bach w moje kury! No to ja za orczyk, job jewo w eb, a si nogami nakry. z e Fajo fajn powiedzia Semen, ktrego te tu dzisiaj przynioso. A syz szelicie ju o tym nowym piwie? Pera Mocna si nazywa. s z e Ja tam wol wino powiedzia Miszczuk, miejscowy rze biarz. Wino e z to napj artystw. A mnie dzisiaj rano chcieli zabi wtraci Jakub niewinnie. c A ja wam mwi , ze wino jest niczego sobie, ale trzeba je tak jak denaturat e przez skrk od razowca, to wtedy jest mniej szkodliwe. Bo jak czasem zajedzie e siara to a . . . nauczyciel wylany par lat temu z pracy w szkole, wtraci swoje z e dwa grosze. 5

Denaturat to olepi z wolna powiedzia Bardak, ktry sam ledwo co s widzia. Ale spirytus salicylowy, jak si przepuci przez destylark , to nawet e s e salicyl traci. Zostaja takie biae krysztaki. Cienkie i dugie. To co si pije? zaciekawi si Semen. e e No jak to? Krysztaki zostaja z jednej strony, a esencja z drugiej. Prawie mnie zastrzelili powiedzia Jakub. A to obuzy? zdziwi si Tomasz. Na pohybel. e Kilka szklanek unioso si ku sufitowi i zaraz opado w stron garde. Wielkie e e mecyje, ze kto chcia sprzatna Jakuba. Ciagle co mu si przytrafiao. A to gliny s c s e go ganiali, a to Ruscy z KGB porywali do Moskwy. Mia szerokie znajomoci. s A ja wam mwi , ze ajent dosta skrzynk Pery Mocnej i schowa na e e zaplecze dla swoich kumpli. Schowa, znaczy si ? Uch! Dawno ju nikt nie podpali mu chyba stodoe z y. . . obudzi si drzemiacy w kacie Marek z Trcianki. e s Co dla kumpli?! wciek si zza baru ajent. Trza byo powiedzie , ze s e c chcecie sprbowa ! c Ja! wydaro si kilka garde. e Ustawili butelki rzadkiem na stoliku. Po jednej dla ka dego. z Jaki toast? zapyta Jakub. W tym momencie przez okno wpada kula i roztrzaskaa cay rzadek flaszek. Kurwa! Co jest? wciek si Bardak. Jakub, to ciebie rano chcieli s e zabi ? Co? c No tak. Mo e nie zabi , mo e tak tylko dla postrachu. z c z Ze ciebie chca zabi , to my tracimy tyle piwa! Won mi stad, niech ci zabija c e przed sklepem. Uch ty, zaraz ci mord skuj , ze ci rodzona chudoba nie pozna. e e e Ty do mnie? Krzesa i butelki zawiroway w powietrzu. Pospaday lampy. W oknach powstay dziury. Mam jeszcze jedna skrzynk dar si ajent, ale nikt go nie sucha. e e Kab splecionych cia, na ktrego dnie znajdowali si Jakub i Bardak, prze e tacza si po pomieszczeniu, amiac stoki i krzesa. Kolejna kula wpada przez e drzwi i roztrzaskaa pi ciolitrowa butl Stolnicznej, ktra krlowaa nad barem. e e Walczacy przerwali na chwil . e No nie. . . powiedzia Bardak. Pobijemy si p niej. Najpierw trzeba e z sprawdzi , kto to. Macie bro ? c n Mieli wszyscy. Potuczone butelki, a cuchy od krw, siekiery, no e. Uzbron z jona po z by gromada wysypaa si przed gospod . Dziesi c par ponurych oczu e e e e potoczyo oowianym spojrzeniem najpierw w prawo, potem w lewo. Na ulicy panowa spokj. Kimkolwiek by tajemniczy strzelec, znikna bez sladu.

Tam jest krzykna Semen, pokazujac jakiego typka w szarym garnitu s rze, ktry znika w perspektywie ulicy. Typek nis futera na skrzypce, a ostatecznie, od czasu do czasu, ogladao si r ne filmida. Dziesi c garde zawyo ponuro i wataha pucia si w slad za e z e s e nim. Czowiek w garniturze odwrci si lekko zdziwiony i na moment zamar e z przera enia. A potem rzuci si do ucieczki. Pobieg prosto, przecia gwny z e trakt miasta i wypad na placyk, koo zrujnowanej synagogi. Tam obejrza si . e Dzika banda zawya ponownie. Nieznajomy znowu rzuci si do ucieczki. Za sye nagoga stao kilka zrujnowanych, po ydowskich chaup. I wanie do jednej z nich z s wbieg. Zaryglowa nawet za soba drzwi. Kumple Jakuba wybili wszystkie okna i nimi to wanie wdarli si do srodka. s e Nieznajomy ze zdumiewajaca, biorac pod uwag jego mizerna posta , energia, e c wdrapa si tymczasem na strych i wciagna za soba drabin . e e No i co dalej? zdenerwowa si Jakub. e Wykurzymy drania zawy ktry, podpalajac zapalniczka tapet . s e Ja bym raczej podszed po gliny powiedzia egzorcysta, ale nikt go nie sucha. Palio si ju wszystko. Podoga i sciany, a uwi ziony na strychu wzywa e z e rozpaczliwie pomocy. Podpalacze opucili lokal dopiero w chwili, gdy zapaliy s si na nich ubrania. Przed ponaca chaupa stay ju oba wojsawickie radiowozy, e z a wz stra y po arnej wanie przeciska si od strony ak, pomi dzy drzewami. z z s e e Odrobin uw dzony snajper, ktry zlaz po dachu, wanie wylewa swoje zale. e e s Ja to p biedy, cho mao nie zaczadziaem. Ale moje skrzypce otwoc rzy futera. Tak wysoka temperatura moga je zniszczy . . . O tam sa ci banc dyci! Podpalacze rzucili si do ucieczki. Gliniarze nawet za nimi nie pobiegli. Ostae tecznie musieli pomc przy gaszeniu i spisa protok. Wataha tubylcw zatrzyc maa si dopiero na Zamczysku. e Cholera, to nie by ten stwierdzi Jakub. Czy kto ma jeszcze jakie s s pomysy? W tej chwili nadleciaa kolejna kula. Otara si o kawa muru pozostaego e z ruin stajni dworskiej i zag bia si w nog Tomasza. Tomasz zawy. e e e Cholera! Jakub, mo e ty sobie ju id , bo jeszcze nas skasuje przez pomyz z z k , zamiast ciebie! zdenerwowa si Bardak. e e A pewnie, ze pjd . Nie potraficie mi pomc, to si ob d . e e e e Ruszy w stron miasteczka. Tylko Semen poszed za nim. Reszta zostaa. e Trzeba byo przecie opatrzy rannego. Postrza zosta zdezynfekowany spora iloz c scia spirytusu. To znaczy na ran poszo w sumie niewiele, ale przecie wiadomo, e z ze ka da kula zostawia tak e w ciele troch r nego brudu i dlatego niezb dne z z e z e jest odka enie wewn trzne. z e Nu i co teraz, ha? zapyta Semen. E, wracam do chaupy. Nie wysza nam dzisiaj balanga. 7

Mo e pojad z toba? z e Sam sobie poradz . e Po drodze zaopatrzy si w jeszcze jedna butelk wdki, dzi ki czemu nie e e e poczu zm czenia, a nawet, jeli si zmacha, wa ac na swoja gr , to i tak tego e s e z e p niej nie pami ta. Dotarszy, uwali si do swojego barogu i zapad w sen. z e e A ko sam wrci do domu. n Obudzi si doc wczenie rano. Przebudzenie nie nale ao do najprzyjemnieje s s z szych, bowiem jaki obuz, wykorzystujac jego mocny sen, zwiaza do starannie. s obuz siedzia sobie na stole i ostrzy dugi n o kawaek skrzanego pasa. Wyz glada doc dziwnie. Ubrany by cakiem na czarno. Wosy i oczy tak e mia czar s z ne. Twarz mia pociaga, z mocno wystajacymi kocmi policzkowymi. W oczach s pon y mu dziwne iskierki. Gdy ostrzy n , jego j zyk nieznacznie oblizywa e z e waskie wargi. Rozwia mnie za ada egzorcysta. z z No co ty? zdziwi si siedzacy. e M tne spojrzenie Jakuba omioto cae pomieszczenie i zatrzymao si na stoe e jacym koo drzwi snajperskim karabinie. Znaczy to, ty do mnie strzelae? zainteresowa si . s e Aha. Kto ci wynaja? e Widzisz W drowycz, jestem zawodowym zabjca egzorcystw. I co ty na e to? Jakub prze y w zyciu wiele niebezpiecze stw i spotka wielu szale cw na z n n swojej drodze, ale z takim przypadkiem jeszcze si nie spotka. e Chyba dzisiaj nie lae wyrazi swoje zdumienie. s Zabjca egzorcystw sprawdzi na swojej r ce, czy n jest wystarczajaco e z ostry. Wygladao na to, ze jest, bo woski posypay si na ziemi . e e No to wybieraj sobie egzorcysto sposb, w jaki umrzesz. Jakub mia ochot poskroba si po gowie, ale mia zwiazane r ce. e c e e Mo e ze staroci? zaproponowa zaonie. z s s Ju jeste stary, wi c to na jedno wyjdzie. Wymyl co innego. z s e s s Jakub myla przez chwil . s e Ciapu! wrzasna wreszcie. Gdzie jeste zdechlaku? s s Przecie nie masz psa zdziwi si morderca. z e Dwumetrowy pyton wystrzeli spod ka i owina mu si wok ng. z e Co to jest?! zawy. Zdziwiony? To jest wanie Ciapu. Ciapu udu pana. s s s s Pyton najwyra niej i bez tej zach ty mia ochot to zrobi . Nawija si coraz z e e c e wy ej i wy ej. Morderca wyciagna z kabury pistolet i zastrzeli w za. z z e Cholera powiedzia Jakub w zadumie. Zdziwiony? zapyta zabjca. 8

Troch . e Twj wybr? Sam wymyl. s Dobra. Wstrzykn ci taki srodek, ktry ci sparali uje na trzy dni. Pochoe e z waja ci zywcem. e Egzorcysta prbowa si wyrwa , ale nie zdoa uwolni si z wi zw. Niebae c c e e wem straci przytomnoc. s Przebudzenie nie nale ao do najprzyjemniejszych. Byo mu duszno, ciasno z i w dodatku byo ciemno. Obmaca r kami kieszenie. Mia na sobie biaogware dyjski mundur, zapewne z zapasw Semena. W grnej kieszeni znalaz zapalniczk i paczk papierosw. Zapali ja. Przeczucie nie mylio go. Znajdowa si e e e w trumnie. W dodatku zao yli mu za ciasne buty. Sprbowa pchna wieko trumz c ny r kami. Zgodnie z jego przewidywaniami nie drgn o nawet. Wyciagna stopy e e z butw i kopna kilkakrotnie w tylna sciank . Ta rwnie nawet nie drgn a. e z e W zadumie zacza obmacywa r kami sciany swojego wi zienia. W bok uwiera c e e go jaki znajomy ksztat. Butelka. Kto ze znajomych wo y mu butelk wdki s s z e do trumny. Jakub odkorkowa i z lubocia pociagna kilka ykw. Okowita popras wia mu nastrj. Ostatecznie bywa w gorszych opaach. Rozbi butelk o burt e e trumny i sporzadziwszy z dugiego, szklanego wira co w rodzaju rylca, zacza s nim ze zdwojona energia drapa w wieko. c * * *

Kumple Jakuba zebrali si w gospodzie. Wiadomo, po tak wybitnym czoe wieku nale y wyprawi styp . Ajent dostarczy piwo. Per Mocna, z browaru z c e e w Lublinie. Pili. Wspominali. Nie zwracali praktycznie uwagi na siedzacego w ka cie dziwnego, chudego typka ubranego na czarno. Byo ju dobrze po dwudziestej z i wszyscy byli zdrowo podchmieleni, gdy otworzyy si drzwi. Drzwi zaskrzypiae y zowrogo, wi c wszystkie gowy odwrciy si w ich stron . Nast pnie par e e e e e osb zemdlao. Pochowany tego dnia rankiem egzorcysta, wszed jak gdyby nigdy nic do gospody i przepchna si do baru. e Jedna Per zadysponowa. e Ajent nic nie odpowiedzia. Le a za lada nieprzytomny. Wi kszoc goci z e s s opuszczaa wanie lokal, skaczac przez okna. s Co jest? wciek si . Ducha zobaczylicie czy co? s e s Nie. . . wykrztusi z siebie Tomasz. Nic nie widzimy, prawda chopaki? Chopakw ju nie byo. Tylko Semen zosta w kacie nad kuflem piwa. z

Mwiem im, zeby zaczekali trzy dni powiedzia w zadumie. A tak na marginesie, to moge zmy z siebie warstw gleby, zanim przyszede mi dzy s c e s e ludzi. Niektrzy maja sabe serca. I achy trzeba byo zmieni . c Paru takich, ktrzy ockn li si z omdlenia, pezo wanie w stron wyjcia. e e s e s Cholera, co za ciemnota zdziwi si Jakub. e Ty chyba jeste temu winien. s Ja? A kto polowa na duchy przez te wszystkie lata? No dobra. Jestem winien. Si gna za lad i wyjawszy sobie ze skrzynki butelk , odkorkowa ja o kant e e e stou, po czym wla jej zawartoc do garda. Gdy piwo spyn o do jego zoads e ka, rozejrza si wokoo i spostrzeg zabjc egzorcystw siedzacego spokojnie e e w kacie. Wyglada na lekko zaskoczonego. Jakub trzasna butelka o kant baru i uzbrojony w smiercionone narz dzie zbli s e zy si wolnym, skradajacym si krokiem do nieznajomego. e e Zdziwiony? Nieznajomy wypi resztk z dna kufla, po czym niespodziewanie skoczy. e W jego doniach bysn y jakie ostrza czy pazury. Egzorcysta wsadzi mu bue s telk w twarz, ale to go nie zatrzymao. Semen wyrwa zza pasa siekier i zaszed e e ich od tyu. Siekiera bysn a w powietrzu i jej obuch uderzy zabjc w potylie e c . Semen znany by z tego, ze potrafi zabi jednym takim uderzeniem tucznika. e c Wrg pad na podog . e Kto to do cholery jest? zapyta Semen. Czepi si mnie. Twierdzi, ze chce mnie zabi . e c Z rozbitej gowy wroga cieka krew. W sabym swietle, jednej zarwki pod sufitem, wydawaa si by zupenie czarna. Odkorkowali jeszcze po jednej Pere c le. To co robimy? zapyta Semen. Zaraz tu b da smerfy. e No to niech mu sprawdza kieszenie. A jeli nawet kipna, to w obronie s wasnej. Trzeba gocia wyjani . . . s s c Mo e sami sprawdzimy? Troch waluty, czy bro mogaby si . . . z e n e Wzrok jego skierowa si na le acego i umilk. Ciao znikn o. Slady krwi e z e wskazyway na to, ze poczoga si do wyjcia. e s Za nim! Wybiegli przed gospod . Byo tu zupenie pusto. Slady uryway si na schode e kach. Obaj kumple kl li dugo i gono. A potem wrcili. . . do gospody, bo byo e s bli ej. Ajent doszed wanie do siebie. Wyszed chwiejnym krokiem zza baru z s i popatrzy sm tnie na wywalone okna i potuczone butelki. Zatrzyma si przy e e plamie czarnej krwi. Wzia jej troch na palec i powacha. Potem podnis wzrok e i popatrzy na Jakuba. Uch ty! powiedzia. Znaczy zyjesz? 10

e Tak. Zyj . To zapacisz, sukinsynu, za straszenie goci i wybite szyby. s Z zaplecza przynis szmat i butelk rozpuszczalnika. e e I jeszcze zasmarowalicie podog smoa. No i czego tak stoicie? Won s e w diaby, b dzie zamkni te do ko ca tygodnia! e e n

Z KSIAZKI KUCHARSKIEJ JAKUBA WEDRYCHOWICZA


HOT DOG
1. Za pomoca p tli z linki hamulcowej apiemy srednio wyroni tego psa. e s e 2. Podcinamy gardzioko bagnetem. 3. Krew zbieramy do wiadra, przyda si na kaszank . e e 4. Polewamy psa spirytusem i podpalamy dla usuni cia sierci. e s 5. Patroszymy. Wn trznoci nie wyrzucamy, posu a nam jako przyn ta na e s z e nast pnego. e 6. Mi so tniemy na niewielkie kawaki i nadziewamy na szprychy rowerowe. e 7. Szaszyki opiekamy na ognisku a do upieczenia. z Serwowa na ciepo, w drewnianej lub glinianej misce, z pieczywem i schoc dzonym bimbrem.

GHOST DOG
1. Za pomoca p tli z linki hamulcowej apiemy srednio wyroni tego czarnego e s e samuraja. Nale y wybra takiego z dugim mieczem, wwczas mamy od z c razu ro en. . . z

NA RYBKI
Poudniowa cz sc stawu, znajdujacego si w Wojsawicach, a nale acego do e e z stra y po arnej, bya tego lata wyjatkowo silnie zaroni ta trzcinami. Pewnego z z s e sierpniowego dnia Jzef Paczenko, jadac koo stawu na rowerze, zobaczy wrd s nich jaki dziwny przedmiot. Wzrok mia ju mocno przytumiony i dlatego dos z piero po du szej chwili domyli si , co to jest. z s e Ach powiedzia sam do siebie, a potem zjecha z szosy i ruszy waska z scie ka nad woda, z zamiarem obejcia jeziora od drugiej strony. s Jakub W drowycz urzadzi si idealnie. Na wodzie, wrd trzcin, koysaa si e e s e d tka od traktora. Wok niej przywiazano dwanacie butelek piwa Pera, ktre e s zanurzone w wodzie chodziy si . Jakub rozwali si wygodnie w d tce i zwiesi e e e nogi do wody. Gdy chwilami wiatr rozwiewa nieco trzciny, wida byo stojacy c o dwa metry od niego supek ozdobiony tablica. owienie ryb pod kara WZBRONIONE! Supek przyda si jak raz, zeby zaczepi o niego cum . Jakub mia ochot e c e e zerwa wra y napis gwacacy jego swobody, ale soneczko rozleniwio go tak, ze c z nie mia siy si ruszy . Od czasu do czasu wyawia jedna butelk i zerwawszy e c e resztkami z bw kapsel, la w gardo spieniona zawartoc. Alkohol mile szumia e s mu ju w gowie, a palace problemy wspczesnoci zeszy na plan dalszy. W lez s wej doni trzyma kij dugoci dwu metrw, na ko cu ktrego zaczepiona bya s n zyka z haczykiem. Na haczyk nadziany by plasterek mocno czosnkowej kieba sy. Jakub lubi czasami posiedzie z w dka nad woda. Jeli potrzebowa troch c e s e ryby, to bra elektryk albo dynamit, a jeli nie potrzebowa, to siedzia i moczy e s kij. Nikt mu nie przeszkadza. Gdy Jakub wybiera si na ryby, ludzie starali si e e omija staw. Wcieka si , ze mu posza. A w gniewie to on by nieobliczalny. c s e Jzef wszed na resztki sprchniaej kadki i stojac na jej ko cu zawoa n kumpla. Biora? W drowycz poruszy lekko jedna noga i odwrci si razem z d tka w jego e e e stron . e 13

Tak sobie, dzisiaj chyba nie pogoda na ryby. Napijesz si Pery, mam e jeszcze chyba ze szec butelek? s Nie dzi ki, musz jako zajecha do domu. e e s c Ja tam si nie przejmuj . Ko sam zawiezie. e e n Jego kumpel poszuka wzrokiem klaczki Mariki i stwierdzi, ze wesza w szko d na pobliskim polu. Wzruszy ramionami. e Co zrobisz jak zapiesz zota rybk ? zagadna. e Umys jego przyjaciela by ju nieco zmacony przez zawartoc tych butelek, z s ktre opr nione unosiy si w okoo na wodzie. z e Jak zota, to przetopi . e Nie, to nie taka. Taka, ktra spenia zyczenia. Zapiesz, a ona pyta, co chcesz dosta , zeby ja wypuci. c s s A! To syszaem, musi w bajkach. Ale tu takich nie ma. Wiesz, poznaem wczoraj na targu dobry dowcip. To opowiedz. Jeden Ruski zapa zota rybk i ona mwi: wypuc mnie, a speni ka de e s e z twoje zyczenie. I co chcia? Poczatkowo nic, a potem zapragna zosta bohaterem Zwiazku Radziec c kiego. Hy! No to ona zaklaskaa w petwy, on patrzy, siedzi w okopie, wokoo trupy sodatw i jedzie na niego sto szwabskich czogw. No, wzia karabin i wali do nich, ale nic nie pomogo, bo ona pomiertnie mu daa. s Jakub wybuch koszmarnym smiechem, poszac stadko kaczek na rzeczce p kilometra dalej. Galantny dowcip. A jeszcze jakie takie? s Aha. Tylko chcia zosta krlem i zrobia z niego, tego tam, francuskiego c e Ludwika, czy Filipa, co to go sci li na gilotynie. Mylaem, ze na gilotynie to Napoleona. Nu nic. s Jak co zowisz, to wpadnij do mnie. Upieczemy, popijemy, mam swietny s ruski koniak. A pomyl . se No to bywaj. Do zobaczenia. Poszed sobie. Niebawem nadszed posterunkowy Birski. Co wy tu robicie obywatelu? zagadna. Ach, pan posterunkowy. Mo e piwko? z Obywatelu W drowycz. . . e A tak, tak. Powtarzajcie moje nazwisko, bo jeszcze zapomnicie. Poza tym na su bie nie jestecie panem, tylko obywatelem. Aha i na su bie nie wolno pi . z s z c 14

Tu nie wolno pywa . c A gdzie jest jaka tablica z zakazem pywania? Zreszta, ja nie pywam, s tylko unosz si na falach. Chcesz mnie spaowa , to b dziesz musia tu wle c. e e c e z Birski popatrzy na swj czyciutki mundur i zabocone trzcinowisko dzielace s go od Jakuba. Za stary jeste, zeby ci paowa . s e c No to aresztuj mnie za zakcanie porzadku, tyle ze ja mam osiemdziesiat lat i zaraz mnie zwolnia, a wszystko, co robi , podlega pod starcza demencj . e e Ty Jakub, si nie zasaniaj starcza demencja. Taka jasnoc umysu nie zdae s rza si cz sto, nawet u czterdziestolatkw. e e Ach. Mio sucha . c Co chcesz zowi ? c A, zota rybk . e Birski rozemia si . s e Znam swietny dowcip. O zotej rybce? Aha. Jeden Ruski zapa zota rybk i poprosia, zeby ja wypuci to speni e s jego zyczenie. To on powiedzia, ze chce zosta ksi ciem. W oczach mu zm tniao c e e i zobaczy, ze le y na jedwabnej pocieli. A potem wesza ksi zna i powiedziaa: z s e Ferdynandzie zbud si , jedziemy do Sarajewa. z e A, to zrobia go tym od wybuchu pierwszej swiatowej. Hy, hy, hy! Nu nic. Musz lecie . Kto wanie popenia przest pstwo. e c s s e Kto taki? zaciekawi si Jakub. e Och, to takie powiedzenie z jednego filmu. Poszed sobie. Na polu spostrzeg klacz Jakuba buszujaca w zbo u. Wszed z w pszenic po pas i ruszy w jej stron . Na jego widok odwrcia si do niego e e e tyem i uniosa kopyto. Takie, przyjacielskie ostrze enie. Znikna. z Jakub odkorkowa kolejna butelk . W gowie nie le mu ju szumiao, a nad e z z garstki troch mu napuchy. A potem wyciagna w dk z wody i zobaczy na jej e e e ko cu zota rybk . n e O, karwia! wymamrota. Odczepi ja zr cznie i wsadzi do soika z woda. e Nu nic, zje si . Dobrze, ze nic nie mwi powiedzia sam do siebie. e Jakubie. . . odezwaa si rybka ze soika. e Wzdrygna si . Na szcz scie przypomnia sobie, ze czasami, gdy by pijany, e e to sysza jak zwierz ta rozmawiaja ze soba. e Mo e to tylko delirium pocieszy si . z e To nie jest delirium zaprotestowaa rybka. Zaraz si obudz . . . e e Nie obudzisz si . e Wyciagna zza pazuchy flaszk ze spirytusem i pociagna dwa lub trzy yki. e 15

Suchaj, ubijemy interes powiedziaa rybka. Ty mnie wypucisz, a ja s speni twoje zyczenie. e Jeszcze czego wciek si . Ju ja was znam, rybki. Zadnych zycze , s e z n tylko patelnia. Dopi spirytus, ale wcale mu si od tego nie polepszyo. e Popatrzcie na tego idiot powiedziaa mama kaczka do swoich dzieci. e To miejscowy kusownik Jakub W drowycz. Uwa ajcie na niego. e z Potrzasna gowa. Nadgarstki mu pulsoway. Jasna cholera, zalaem si w trupa, wanie wtedy, kiedy mzg jest mi niee s zb dnie potrzebny do mylenia zdenerwowa si . e s e Brodzac po pas w bocie, wypez ze soikiem w r ce na brzeg. Dopiero na e twardym ladzie zrozumia, jak bardzo jest pijany. Postawi soik na ziemi i przyci sna go cega, zeby mu rybka nie wyskoczya i poszed po konia. Marika na jego widok odsun a si . e e Najpierw si umyj, a potem wa na czyste zwierz powiedziaa. e z e Nie mg nie przyzna jej racji. Wrci do jeziora i zdja spodnie. Wrzuci je c do wody, zeby si wypukay, a sam, swiecac goym zadkiem, wrci po konia. e Tymczasem na brzegu jeziora pojawi si miejscowy plugawy (to znaczy plugawe szy od Jakuba) degenerat Marcin Bardak. Jakub biega za klacza, tote nie zauwa z zy go. Wreszcie udao mu si jej dosiac. Kozacka krew zawa ya i mimo, ze e s z by zupenie pijany, zdoa nad nia zapanowa . Myla ju tylko o jednym. Uciec, c s z uciec jak najdalej od smierciononej rybki. s Do Jzefa rzuci polecenie, po czym zacza odlatywa . c Doszed do siebie, gdy sta na podwrzu kumpla. Klacz Jzefa, Gniada, wyjrzaa ze stajni. Znowu si ulula? zapytaa Marik . e e W trupa. Cholera, kiedy go zrzuc prosto pod pekaes, tyle tylko, ze mog s e e trafi na gorszego waciciela ni on. c s z To jest pewne ryzyko. W drzwiach chaupy stana Jzef. Zagdaka co jak kura. Jakub pad mu w ob s j cia z pijackim szlochem. e Ratuj stary, zowiem zota rybk ! e Jzef uratowa go, przenocowa w stodole i da mu nawet stare portki dla przykrycia nagoci. Rano Jakub wskoczy na konia i uciek do domu. Podobno zabas rykadowa si i przez miesiac nie zbli a do zadnej wody. Ale czego to ludziska e z nie gadaja. * * *

Posterunkowy Birski sta na podwrzu plugawej siedziby plemienia Bardakw. Nowiutki mercedes, na zachodnich numerach, swoja nieskazitelna czysto 16

scia wyra nie psu estetyk podwrka, na ktra skaday si zaniedbane budynki, z e e snujace si wokoo szare od brudu kury oraz jeziorko szaroczarnej gnojwki. e A, wi c pytam po raz ostatni, gdzie sa papiery tego wozu? posterunkowy e traci resztki cierpliwoci. s Nie ma wymamrota Bardak, patrzac w ziemi . A mo e zreszta sa e z w srodku. Tak. A kluczyki, te ich nie ma? Skad ten wz? Pytam po raz ostatni. z No, zota rybka. . . Dzieciaki i reszta plemienia Bardakw wycofali si do szop i domu. e Ja ci poka e zota rybk , cholerny zodzieju! wydar si Birski, a potem z e e zacza wali paa a drzazgi leciay. c z

HORROSKOP NA ROK 2002 wedug Jakuba W drowycza e


Baran
Gowa muru nie przebijesz, do tego potrzebny b dzie ci kilof lub dynamit. e Mo esz liczy na przychylnoc fortuny, na sukcesy powiniene jednak zapracoz c s s wa . Jeli jeste podwadnym, musisz wykaza si w pracy olim uporem i lisia c s s c e s chytrocia, wyko cz konkurencj , a wtedy kto wie, mo e sam zostaniesz szefem? s n e z Jeli za piastujesz kierownicze stanowisko, mo e uda ci si wreszcie pjc w dys s z e s rektory? Poprzedniego kierownika zakop g boko, b da go szuka . e e c

Byk
Wrogw bierz na rogi i wdeptuj ich trucha w piasek areny. Zapach swiezej krwi postawi ci na nogi. Nie masz wrogw? Zajmij si przyjacimi, ktrzy e e z czasem moga sta si wrogami. Pami taj, ze kumplom mo na wybaczy , ale na c e e z c wszelki wypadek nie zaszkodzi ich zlikwidowa . Jeli nie masz przyjaci, zgo c s s si do psychiatryka albo za zakazana sekt religijna. Ukad planet wskazuje, ze e z e b dziesz znakomitym psychopatycznym guru, a twoja wsplnota zajmie wysokie e miejsce z rankingach UOP-u.

Bli ni ta z e
Twoja romantyczna natura b dzie potrzebowaa ucieczki od szarej codziene noci. Mo e w Legii Cudzoziemskiej odnajdziesz sens zycia? Czy mo e by s z z z c co przyjemniejszego ni uganianie si z karabinem po pustyni?. . . A mo e les z e z piej sp dzi ten czas u dziadkw na wsi, uganiajac si za wiejskimi dziewuchami e c e i pociagajac m tny, kartoflany bimber z butelki po mineralnej? Najpi kniejsze za e e chody, a nawet za mienia, so ca (jak na Titaniku) zobaczysz z dachu stodoy, c n mioc znajdziesz pod dachem, na sianie, tylko uwa aj i nie nadziej si na widy. s z e 18

Rak
Na horyzoncie wielka mioc. Tylko jak ja usidli ? Dowiadczenie uczy, ze s c s najlepszy jest lubczyk. Jeli ta po yteczna rolinka jeszcze nie ronie w twoim s z s s ogrdku, mo e pora ja zasadzi ? Ostatecznie u yj suszonego, te powinien zaz c z z dziaa . Sprawy finansowe uo a si jako przed znalezieniem mioci i gwatowc z e s s nie pogorsza zaraz potem. Obsyp ukochana wyszukanymi podarkami, mo e po z czuje przypyw mioci wanie do ciebie? Staraj si uchodzi za osob maj tna, s s e c e e twoja przysza teciowa b dzie ci wwczas przychylna. s e

Lew
W nadchodzacym roku masz szans sta si powa nym biznesmenem. Kapita e c e z zgromadzisz szmuglujac r ne rzeczy z Ukrainy, uwa aj jednak na rudego, zezo z z watego celnika. Na pozostaych celnikw i kumpli po fachu te uwa aj. Unikaj z z kontaktu z Ruskimi posiadajacymi bogaty garnitur zotych z bw i niemarynar e skie tatua e na owosionych apach. Kupujac zoto, sprawdzaj, czy jest ze zota, z kupujac spirytus zbadaj, czy jest etylowy, kupujac diamenty sprawd , czy chocia z z zarysowuja szko. Na wszelki wypadek ka sobie zao y mikroprocesor, ww z z c czas mo na ci b dzie namierzy z satelity i po chrzecija sku pogrzeba . z e e c s n c

Panna
Nie yczliwi sasiedzi b da znowu ry pod toba doki. Znasz ich dobrze, to z e c masoni, Marsjanie albo przedstawiciele mniejszoci religijnych. W zaufaniu pos wiem ci, ze ten w okularach to szalony profesor. Pami tasz te dziwne d wi ki e z e noca? Buduje w piwnicy bomb atomowa. Popatrz tylko na jego twarz. Nienawi e dzi nas wszystkich. Sadz , ze nale y uprzedzi te niecne zamiary. Kup na wszelki e z c wypadek niezarejestrowana bro palna, albo kilka granatw. A mo e warto pu n z c sci z dymem jego plugawa siedzib ? Pospiesz si przed wiosenna podwy ka cen e e z benzyny! Pod koniec roku, jeli b dziesz post powa rozwa nie i smiao, pozb s e e c z e dziesz si oszczercw i kapusiw ze swojego otoczenia. Mo e nawet na cwier e z c wieku?

Waga
Produkcja w domowym zaciszu smacznej i niedrogiej gorzaki mo e przyniec z s niewielkie, ale pewne zyski. W tym roku obrodzi j czmie , kartofle i buraki. Cue n kier nie powinien znaczaco podro e . Uwa aj podczas drugiej destylacji. Ukad z c z 19

planet sugeruje niebezpiecze stwo wybuchu aparatury. Sasiadw, ktrzy dotad n pisali na ciebie donosy, najlepiej umiej tnie zaszanta uj. Gdyby podwin a ci si e z e e noga, pami taj, ze adwokaci to sudzy diaba, a przed sadem najlepiej broni si e c e samemu. Jednak biorac pod uwag nike nakady na policj , wyladowanie w pudle e e raczej ci nie grozi.

Skorpion
Przed toba perspektywa dalekich podr y. Mo e transsyberyjska do Wady z z wostoku? Albo tratwa przez Atlantyk? A mo e do cioci na prowincj ? Po drodze z e uwa aj na piratw, ludzi w dresach, Indian oraz inne nacje zyjace z obrabiania z podr nych. Na zodziei najlepiej dziaa granat umieszczony w walizce, urywa z apy razem z gowa. Moga ci spotka nieprzyjemnoci ze strony rudego kanara, e c s ale nie po to przed ruszeniem w drog wykopae w ogrdku karabin po dziadku, e s by byle chystek mg ci bezkarnie zniewa a . e z c

Strzelec
Przed toba rok wielkiej szansy. Pomylny ukad planet wr y ci wielka karier s z e zawodowa. Nie zaniedbaj nauki rosyjskiego, przyda si w drugiej poowie roku. e Twoje kwalifikacje moga doceni nawet profesjonalici z biaoruskiego KGB oraz c s przyjaciele z dalekiej Czeczenii. B dac na Kaukazie, sprbuj koniecznie wdki e z morwy. Uwa aj na zdrowie, nadmiar oowiu w organizmie mo e przysporzy z z c z nerek najlepiej wypuczesz piwem Pera. Zgubiona blaszci problemw. Srut ka identyfikacyjna przyniesie kopoty, mo e nawet w postaci mi dzynarodowych z e listw go czych? n

Kozioro ec z
Zarabiasz zbyt du o? Interesy ida ci jak po male? Urzad skarbowy o tobie z s zapomnia? Otaczaja ci zawistnicy? W nadchodzacym roku wszystko zale a e z o b dzie od twojej pomysowoci. Nowe, interesujace przepisy zawieray b da e s e ciekawe luki prawne. Wi c yknij szklank samogonu, zagry pasztetem z kota, e e z a potem bierz si do roboty. Ju pod koniec roku liczba osb zazdroszczacych ci e z poziomu zycia powinna si podwoi . Pieniadze najkorzystniej ulokujesz w szkla e c nym soiku zakopanym pod krzakiem gogu albo zamurowanym w piecu.

20

Wodnik
Nerwy b da ci troch dokucza . Zamiast yka tabletki, mo e po prostu zlie e c c z kwiduj przyczyn swojego niepokoju. Czujesz si niedowartociowany? Pomyl, e e s s ilu wok siebie zgromadzie krytykantw. Nauczyciele nie dostrzegaja twojes go geniuszu. . . Chyba nadesza pora, by przerzedzi ich szeregi. Czy mo e by c z z c pi kniejszy widok ni szkoa zmieniajaca si w niezidentyfikowany obiekt latajae z e cy? Uwa aj z dynamitem, wynajmij do tego kuzynw zza Buga. Tylko nie zapoz mnij im zapaci . Najlepiej po robocie. c

Ryby
Rok wielkich wyzwa i pracy ponad siy. Jednak ju w pierwszej jego poowie n z zauwa ysz pozytywne zmiany na niebie i ziemi. Jeli nazywasz si Andrzej Piliz s e piuk, masz przed soba unikalna szans zostania sawnym literatem. Jeli nazywasz e s si inaczej, twoje szanse sa mniejsze, ale sam sobie jeste winien. e s

GOWICA
Przypadki chodza po ludziach. Zwaszcza, jeli jest si wysannikiem mafii, s e mo na sp dzi zycie ciekawe i pene przygd. Tyle tylko, ze zazwyczaj niezbyt z e c dugie. Co gorsza, ciao rzadko jest wydawane rodzinie. Najcz sciej znika w ode m tach rzeki z kula betonu zamiast skarpetek i ci zko je p niej wyowi . e e z c Dwaj ukrai scy mafioso zatrzymali si w paskudnym i owianym za sawa n e wawozie Szubienica, niedaleko od Wojsawic. Od czasu, gdy w wawozie przesta o straszy , do czego przyczyni si miejscowy egzorcysta-amator Jakub W droc e e wycz, miejsce to su yo zapobiegliwym wadzom gminy jako lokalne wysypisko z smieci. Ukrai cy przyjechali zdezelowana pci zarwka. n e Nie musieli czeka dugo. Do wawozu wjecha mercedes, tak e pci zarwc z e ka. Wysiado z niego trzech mafioso rodem z jednej z podwarszawskich miejscowoci. Mieli ciemne okulary i ciemne kapelusze na gowach. W gowach mieli s ciemne myli, ktre nawet mierny fizjonomista bez trudu wyczytaby z ich twas rzy. Ponadto przywie li automaty Kaasznikowa, pistolety, granaty i inne takie. z Obie grupy stan y naprzeciw siebie. Mierzyli si przez chwil wzrokiem. e e e Macie towar? zapyta wreszcie polski mafioso. Jeden z Ukrai cw wyplu niedopaek papierosa. n To zale y tylko od tego, czy macie pieniadze. z Polak kiwna gowa. Skina na jednego ze swoich pomagierw. Ten powo li otworzy walizeczk trzymana w r ce. W ciemnym wawozie zabysa zielona e e powiata. s Trzy miliony, zgodnie z wczeniejszymi ustaleniami. Teraz poka cie towar. s z Goc zza Buga waha si przez chwil . s e e Trzy miliony baksw, to nie jest zbyt wiele za gowic atomowa powiee dzia. Ale ja nie mog mie wasnego zdania w tej kwestii. Jeli tylko pieniadze e c s sa prawdziwe. . . Jeli towar jest prawdziwy. . . s Jeden z Ukrai cw na znak szefa otworzy tylne drzwiczki samochodu. Na n kawale brezentu stao co w rodzaju beczki wyposa onej w kilka anten i jaka s z s a urowa konstrukcj . Beczka bya oznaczona symbolem powszechnie u ywanym z e z do oznaczania r nych rzeczy wydzielajacych promieniowanie. z 22

Jeden z Polakw wyciagna z kieszeni licznik Geigera i zbli y do urzadzenia. z Wskazwka staa nieruchomo. Lipa! wrzasna. Co si nie zgadza? ukrai ski mafioso usiowa zaagodzi sytuacj . e n c e Nie wydziela promieniowania, a przecie w srodku powinien by zarwno z c deuterek litu, jak tak e cez u ywany do odpalenia. z z Sprawd cie naszym poda mu swj cicho cykajacy licznik. z Bandyta, ktremu takie cykanie doc jednoznacznie si kojarzyo, uderzy go s e po r ce. e A potem wybucha strzelanina. Gdy echo wystrzaw ucicho, okazao si , ze e wysannicy mafii zza Buga zapewne w towarzystwie duszy jednego z Polakw, ktry zaliczy wi cej ran postrzaowych w przeliczeniu na metr kwadratowy ciaa, e znajduja si w drodze do pieka. Szef obrzuci pobojowisko szybkim spojrzeniem. e Wymi kamy stad zakomenderowa. Ciaa do furgonetki, bierzemy e te ich wz. Ty, Mielony, poprowadzisz nasza gablot . z e A, co z ta atrapa? Wywal. Po kiego grzyba nam ten zom? Mielony podszed i z trudem wyciagnawszy brezent z gowica, zwali ja na zie mi . Wa ya co najmniej szecdziesiat kilo. W par chwil p niej w wawozie nie e z s e z byo ani sladu po zwokach czy samochodach. Kau e krwi zasypano piaskiem. z Gdy powia wiatr, znikn y ostatecznie. e Jaki czas p niej, gdzie koo pierwszej, przeje d ajacy droga nad wawozem, s z s z z Jakub W drowycz dostrzeg katem oka bysk metalu. e Nu postj powiedzia do swojej klaczki, a potem zlazszy z fury podrepta do dziwnego obiektu. Ki diabe? mrukna do siebie. Musi stara pralka? Wydoby z kieszeni slusarski pilnik i opiowa kawaek tamy z jasnozocis stego metalu, ktra obiegaa korpus dziwnego urzadzenia wokoo. Roztar opiki mi dzy palcami. e Cie choroba powiedzia sam do siebie. Musi, co mosiadz przez chwil oblicza w pami ci. B dzie ze dwadziecia pi c kilo, jeli pod ta skorupa e e e s e s nie ma wi cej. A dwadziecia pi c kilo, to ze czterdzieci piw Pera. Udany e s e s dzie . n Zarzuci sobie gowic na ramiona. Bya ci zka jak diabli, ale on, mimo osieme e dziesiatki na karku, da sobie z nia rad . Nie takie rzeczy zdarzao mu si nosi . e e c Rzuci ci zar na wz i zawrci. Klacz zar aa. e z Nu brezent zosta powiedzia do niej uspokajajaco. Brezenty nie rosna na drzewach, a mo e si przyda . Spodnie uszy albo kurtk . . . z e c c e Zar aa ponownie. Wyra nie bya z czego niezadowolona. Ale co on na to z z s mg poradzi ? Zwina brezent i wdrapa si na fur . c e e Wio do domu, maluka powiedzia. s 23

Spod awki wydoby manierk z bimbrem i odkr ciwszy wieczko, przyo y e e z ja do ust. Pio mu si niewygodnie, z ka dym szarpni ciem wozu zalewa sobie e z e obficie koszul , ale nie przejmowa si tym. Musia przecie troszk powi towa . e e z e s e c Taki up. . . Klacz sza jak po sznurku. Nu w domu rozkr cimy to ustrojstwo i zobaczymy powiedzia bardziej e do siebie ni do niej. Zelazne kawaki da si na zom. A mosi zne. . . zaz e e stanowi si i dla wzmocnienia pracy mzgu pociagna yk. A mosi zne te na e e z zom rzuci odkrywczo. A potem Perek w gardo. e Skomplikowane zadanie zostao rozwiazane. Jak zwykle, kiedy mg wprowa dzi mzg na wy sze obroty. Bimber wkrtce zacza go rozbiera , wi c w pewnej c z c e chwili po prostu chlapna w ty i zasna na dnie wozu. * * *

Pukanie do drzwi komendy wyrwao posterunkowego Birskiego ze snu. Prosz zach ci nieznanych interesantw. e e Interesantw byo dwch. Mieli na sobie skrzane kurtki wypchane w okolicy lewego biodra i trzymali w r kach legitymacje. e Urzad Ochrony Pa stwa powiedzia jeden z nich. n Posterunkowy Birski przedstawi si . e s Wiemy najwyra niej ich nazwiska byy tajne, a mo e nawet scile tajne. z z Czym mog su y ? e z c To, czego si pan teraz dowie, ma na zawsze pozosta tajemnica. e c Tak jest. W dniu wczorajszym ukrai ska mafia ukrada gowic jadrowa o mocy n e trzydziestu megaton. Birski zrobi si zielony na twarzy, ale zaraz mu przeszo. e Udao nam si namierzy przewo acy ja samochd. By pilotowany dyse c z kretnie, poczynajac od przejcia granicznego w Horodle. Niestety, nie upilnowali. s Samochd z gowica przejecha przez Uhanie i najprawdopodobniej p niej skie z rowa si w stron Krasnegostawu. e e Birski opad na krzeso. Wyobrazi sobie map okolicy i wyszo mu, ze bomba e atomowa przejechaa przez jego wie. s Hmm? zagadna niezbyt inteligentnie. W zasadzk koo Bo czy wpady dwa samochody. Furgonetka, ktra przee n n wieziono to swi stwo i druga, ktra miaa je odebra . Kierowcy usiowali si przec e drze i niestety nie udao si wzia ich zywcem. c e c A gowica? Jest gdzie w gminie. Nie moga zosta wywieziona z jej terenu, bo blokady s c stoja od dawna i ka dy pojazd opuszczajacy jest dyskretnie przewietlany. z s 24

To znaczy, ze mam tu gdzie, na swoim terenie bomb atomowa. . . s e slej mwiac wodorowa. Sci Ale to taka. . . z grzybkiem? narysowa palcem na stole. Tak. Z grzybkiem. O mocy, gdy wybuchnie, jak trzydzieci tysi cy ton trotylu. . . s e Dokadnie. I kiedy ona. . . ten tego? W ka dej chwili. Wystarczy odkr ci pokryw i zewrze na krtko druty. z e c e c To mo e zrobi nawet zwyky zodziejaszek majacy wpraw w samochodach. z c e Birski bez sowa wyszarpna z kieszeni odznak i rzuci ja na st. Czapk e e cisna w kat i zacza zdziera z siebie policyjny mundur. c Wybiera si pan dokad? zaciekawi si drugi z agentw. e s e Tak. Wanie postanowiem przesta by gliniarzem. Mam socjalistyczs c c na przeszoc. Chc zosta negatywnie zweryfikowany. W tym celu natychmiast s e c przechodz do cywila, aby nie kala munduru swoja w nim obecnocia. . . e c s Agent walna go spokojnie sierpowym w twarz. Uspokj si czowieku. Musimy to znale c, zanim wyparuje ta zakichana e z gmina. Rozumiesz? Birski przekna wybity zab. Tak. n Potem mo esz ic do cywila, cho sadz , ze odnalezienie tego swi stwa z s c e zapewni ci order i awans. Tak jest. Ku chwale ojczyzny. Jak mam znale c? z Tak to wyglada agent poda mu fotografi . A tu masz licznik. Jeli e s zapiszczy to znaczy, ze znajduje si w odlegoci trzech metrw lub bli ej, bo taki e s z ma zasi g. Trzeba przejrze wszystkie rowy, dziury w ziemi i gospodarstwa. To e c kruszyna, zaledwie szecdziesiat kilo. Mogli schowa ja wsz dzie, ale najpraws c e dopodobniej gdzie blisko drogi. My te si rozejrzymy. s z e Dobrze. Pojad na zachd od miasta. Jaki mieli bie nik? e z Jeden z agentw wyja z teczki odlew. Tu jest wzr. Skala jeden do jednego. Birski wzia odlew i ruszy ra no do wyjcia. Tylko po dr eniu kolan mo na z s z z byo pozna jego zdenerwowanie. Agenci westchn li ci zko i jak na komend c e e e ruszyli za nim. * * *

Jakub zakla i odo y przecinak. Dziwny metal, ktry poczatkowo wzia za z zelazo, by wyjatkowo twardy. Nawet pilnik nie da mu rady. Nie kijem go, to siekiera powiedzia w zadumie. 25

Hej, hej zawoa go kto zza potu. s Tomasz. Nu, kop lat. Co ci sprowadza? e e A tak byem na Trciance i pomylaem, ze zajrz . Nad czym tak pracus s e jesz? A znalazem jakie takie bebechy od samolotu, czy ki diabe. . . s Troch to wyglada jak bojler powiedzia Tomasz w zadumie, siadajac e na pniaczku obok. A tu jest klapa. I chyba mo na caoc rozkr ci tam, gdzie z s e c ten mosiadz. Tyle to i ja umiem wymyli . Twarde paskudztwo. Mo e ty masz pomys? s c z Chym, a gdyby tak otworzy ? c Kiedy w tej klapie jest tylko jaki zamek na klucz kodowy. A ja nie mam. s Delikatna robota. A jak by to dutkiem troch popuka? s e Jakub wbi ciesielskie duto w szczelin zamka i przyadowa pot znie moe e tem. Szczelina troch si rozgi a. Uderzy ponownie. Niespodziewanie duto e e e ogarn y blade w zyki wyadowa . e e n Ty, to jest pod pradem! zdziwi si Tomasz. e Cholera. A mo e to gliniarski radar? z Nie, widziaem gliniarskie radary. Sa inne. To musi jaka cz sc od odzi s e podwodnej. Puknij jeszcze raz. Motka ci przecie nie ub dzie. e Jakub spluna i przyadowa tym razem z caej pety. Klapka odskoczya z cmokni ciem. Pod nia ukazay si trzy izolowane kable, naklejone na co w roe e s dzaju ba ki z ciemnego szka. n Mo esz jeden urwa ? poprosi go Tomasz. Naprawibym swiateko z c w rowerze za pami ci. e Jakub wsadzi pod czerwony kabel duto i pociagna. Przewd zerwa si . e U! Na nic. Ale mo e dobierzemy si jako do wn trza. Przyadowa z e s e motem w to szklane. Nawet si nie zarysowao. e A, co ty chcesz z tego zrobi ? c Mosiadz bym spyli i troch forsy by byo. e Ze zoci uderzy w mosi zny piercie dutem. Odupa cieniutki paseczek. s e s n Trzeba by zakr ci spd w imado, a gr ciagna za te sterczace porae c e c dzi Tomasz. A masz takie imado? Nie. I nawet nie wiem, kto mo e takie mie . z c Jakub pociagna z manierki i poda ja kumplowi, bo jak e to tak samemu. z Olniewajacy pomys przyszed mu do gowy niemal natychmiast. s Uch, ja durny. Wsadz w ognisko i mosiadz wytopi ! e e

26

Birski znalaz slady obu samochodw. Wjechay w wawz zwany Szubienica; na kawaku bota u jego wylotu wyra nie odcisna si bie nik identyczny z tym, z e z ktry dosta w postaci odlewu. Birski nie lubi tego miejsca. Wiazay si z nim e koszmarne opowieci o poprzednich rezydentach posterunku. Podobno jeden si s e powiesi, a inny zwariowa, czy co takiego. I by w to zamieszany Jakub W dros e wycz. On by we wszystko zamieszany. Nic w tej dziurze nie dziao si bez jego e radosnego wspudziau. Wjecha w wawz i zatrzyma si zaskoczony. e Dno koo smietnika zryte byo koami samochodw. Wysiad. Pod jego stopa zachrz sciy uski. Nieco dalej le a przetarty tumik. Kopiac noga, natrafi na e z plam krwi. Nawet jeszcze nie zg stniaa do ko ca. Wzdrygna si i wyciagna e e n e z kieszeni krtkofalwk . Zaraz jednak wo y ja z powrotem. Przecie , jeli wee z z s zwie tych z UOP-u, to gotowi caa zasug przypisa sobie. Sam znajdzie gowi e c c , a slady nie zajace, nie uciekna. Rozejrza si wokoo. Pomijajac k py krzakw e e e i stosy smieci, gowica moga zosta ukryta tylko w jednym miejscu. Byo to tak c oczywiste, ze a si palna w gow . z e e Opodal wysypiska wznosia si dumnie budka do gromadzenia padliny, wzniee siona tu swojego czasu, miast postulowanej przez niektrych kapliczki. Podszed i otworzy drzwi. W nos buchna mu potworny smrd. Wewnatrz le aa rozkada z jaca si krowa. Wiedziony dugoletnim, zawodowym dowiadczeniem przeama e s si i wszed do srodka. e Gdyby on ukrywa gowic jadrowa, wsadziby ja w takie miejsce, w jakim nie komu nie przyszoby do gowy jej szuka . Niestety, w szopie jej nie byo. Umys c Birskiego dziaa na przyspieszonych obrotach. Stara si wejc w sposb mylee s s nia gangsterw. B dac wysannikiem mafii, aby mie cakowita pewnoc, ze nikt e c s nie znajdzie gowicy, zaszyby ja w trucho krowy. Z samochodu przynis so bie bagnet i zacza ja patroszy . Z wn trza wyciekay r ne r noci, ale on, nie c e z z s zra ajac si , pru ja dalej. Niespodziewanie przerwa ta mia czynnoc. Nie miaa z e s sensu. Przecie nie wsadziliby gowicy do krowy, bez zrobienia w niej dziury. z Wyszed z wn trza i wciagna haust powietrza. Odurzyo go. Popatrzy w zae dumie na swj bagnet, a potem wyrzuci go z obrzydzeniem. Zacza bada slady c na ziemi. Cz sc zasypano lessowym pyem, ale niektre byy wyra niejsze. Tu e z wyrzucili gowic z samochodu. Wbia si doc g boko. A potem przyszed kto e e s e s w rozsypujacych si gumiakach i zabra ja do drogi, na gr , gdzie mia furman e e k . Ustaliwszy te szczegy, wyciagna radiotelefon i po chwili wywoa dzielnych e agentw. Mwi Birski. . . Agenci zgodnie z jego przewidywaniami odsun li go od sprawy. Tropem fury e pucili psa, a sami ruszyli za nim wozem. Birski westchna ci zko i podrepta do s e swojego UAZa. Niespodziewanie poczu si wykorzystany. e 27

Co by tu zrobi , zeby si troch rozerwa ? zastanowi si . c e e c e Zaraz potem zawita mu genialny pomys. s Pojad sobie na Stary Majdan i zapuduj do wyjanienia starego W droe e s e wycza postanowi. Pojecha naokoo droga. * * *

Pryzma w gla i drewek buzowaa, a mio byo popatrze . Na szczycie pryzmy e z c le aa trzydziestomegatonowa gowica i rozpalaa si pomalutku do czerwonoci. z e s Tak mosiadzu nie wytopisz gdera Tomasz. Potrzebna jest wy sza z temperatura. Nu, podnios miechem. e A masz miech? Zrobi si . e Jakub przyd wiga z chaupy odkurzacz. By to prezent od syna, ale staruz szek rzadko odczuwa potrzeb eliminowania ze swojego otoczenia odpadkw, e wi c prawie go nie u ywa. Ustawiwszy go odwrotnie, podaczy do przedu ae z z cza. Pstrykna przeacznikiem i manipulujac rura, skierowa strumie powietrza n prosto w ogie . n No i co ty na to? E! To to rozumiem. Pomienie buchay coraz wi ksze. Z wn trza gowicy rozleg si cichy syk. e e e Ty, a jak to niewypa? zaniepokoi si nagle Jakub. e Co ty. Byem w wojsku w saperach. Znam si na tym. Daj troch e e bardziej w w gle. e To stao si nagle. e Na podwrko Jakuba wjechay dwa radiowozy. Jeden normalnie przez otwarta bram , a drugi od tyu, przez pot. Z tego nieoznakowanego wyskoczyli jacy dwaj e s i zr cznymi chwytami judo rozo yli Jakuba i jego kumpla na ziemi. Z drugiego e z radiowozu wysiad Birski. Podszed zdziwiony do stosu i przez chwil wpatrywa e si w rozpalona do czerwonoci rzecz na jego szczycie. Potem wyja z kieszeni e s jakie zdj cie i przez sekund wpatrywa si w nie jak urzeczony. A potem przes e e e zegna si i rzuci do ucieczki. e Wot durak powiedzia rozpaszczony na ziemi Jakub do swojego rozpaszczonego na ziemi kumpla. * W gospodzie byo gwarno i wesoo. 28 * *

No Jakub, opowiedz nam jeszcze raz, jak to byo z Birskim zach ci e Semen. Jakub oderwa zamglone pijackie spojrzenie od kufla z Pera. E, niech Tomasz opowie. A, co tu opowiada ? Zwariowa chop i tyle. A wszystko na widok jednego c gupiego ogniska i bebechw pralki na nim. Zupenie zwariowa? zdziwi si jaki przyjezdny z Kukawki, ktry e s w gospodzie czeka na swj pekaes. No, chyba. Ju trzeci tydzie go trzymaja w wariatkowie. z n Jakub wla w gardo zawartoc jeszcze jednej butelki Pery. Wsta chwiejnie s na nogi. To ja go wyko czyem owiadczy chepliwie. n s * * *

Birski, przypi ty pasami do le anki, wi si jak piskorz, mwiac jednoczenie e z e s bardzo wolno i spokojnie. Przypadki chodza po ludziach, ale to niemo liwe, statystycznie niemo li z z we, zeby wszystko spotykao tylko jednego Jakuba W drowycza. e A potem przypomnia sobie widok rozpalonej do czerwonoci gowicy jadros wej na szczycie ogniska i zacza wy . Lekarze w zadumie pokiwali gowami, c szukajac w swoim arsenale nast pnego srodka uspokajajacego. e

HOCHSZTAPLER
Prolog
Czasami dom jest nawiedzony. Oczywicie zdarza si to raczej rzadko, ale jak s e ju si przytrafi, lepiej ucieka drzwiami i oknami. Niekiedy duchy porozrabiaja, z e c rozbija telewizor za dwa tysiace zotych, zerwa zyrandol i potuka kupione od Ruskich krysztay, a potem sobie pjda. W niektrych przypadkach nic nie zniszcza, ale b da skrzypiay schodami, e udajac, ze po nich wchodza, w zamkni tych pomieszczeniach pojawia si zimne e e przeciagi, a nocami co b dzie wyo w piwnicy albo na strychu. s e Niekiedy wszystko rozegra si po cichu. W srodku nocy zobaczycie biae syle wetki wygladajace jak zrobione z firanek. Sylwetki, w przeciwie stwie do firanek n czy zwykego dymu z papierosw, b da poruszay si pod wiatr i przechodziy e e przez sciany. Ci z was, ktrzy je zobacza, wyysieja, zacznie im si psu wzrok e c i wypada z by. Objawy te nazywane sa cz sto b dnie syndromem Burcharda, c e e e cho jako pierwszy opisa je niejaki Jakub W drowycz. Wprawdzie Burchard poc e rwna objawy do tych wywoanych przez poddanie tkanki silnemu promieniowaniu jonizujacemu, za W drowycz odnalaz analogie do schorze wywoanych s e n przez naogowe picie denaturatu, ale to w gruncie rzeczy nie ma najmniejszego znaczenia. Jeli duchy nie wyniosa si same, a wam nie uda si ich wyposzy za pomoca s e e c wieszania czosnku i innymi domowymi sposobami, pozostaje wynaja fachowc cw. Fachowcy egzorcyci dziela si na cywilnych i duchownych. Duchowni nie s e zajmuja si raczej zwalczaniem dusz pot pionych, (o ile takie nie wleza w czo e e wieka), cho jeli zdoacie ustali miejsce pochwku tego, ktry zatruwa wam c s c zycie, moga to miejsce powi ci , co zazwyczaj eliminuje problem. Fachowcy s e c cywilni dziela si na trzy kategorie. Po pierwsze sa specjalici tani i mao skutecz e s ni. Po drugie (i tych jest zdecydowanie wi cej) drodzy i mao skuteczni. Trzecia e kategoria sa czonkowie towarzystw psychotronicznych, ktrzy pracuja cz sto za e darmo, a efektw ich dziaa nie sposb przewidzie . n c

30

Kiedy byli jeszcze wioskowi znachorzy, ktrzy potrafili to i owo oraz r nego s z rodzaju madre babki. Niestety, przemiany spoeczne i nieudane prby zbudowa nia w naszym kraju socjalizmu spowodoway cakowita zagad tej po ytecznej e z skadinad grupy. Oddzielny problem stanowia fachowcy zza Buga, ktrzy nic nie umieja, ale bardzo si staraja. e A gdy wszystko zawiedzie, jest jeszcze Jakub W drowycz. e

I
Zgrzyt laubzegi przedzierajacej si przez bukowa sklejk , syk pary z zelaz e e ka. Szum wody w czajniku. Delikatne, szybkie uderzenia lekkiego motka. Pawe Skorli ski zszed z mieszkania do warsztatu. Ze szczytu schodw obja wzrokiem n cae pomieszczenie. Kiedy dawno, dawno temu znajdowao si tu kilka klitkowas e tych pokoikw. Waciciel kaza wyburzy scianki dziaowe i uzyska sympatyczs c na hal fabryczna o powierzchni dwustu metrw kwadratowych. Robotnicy pra e cowali z zapaem, ale na ich twarzach wyczyta zm czenie. Ko czy si pierwszy e n e tydzie od uruchomienia fabryczki. Norma produkcji przekroczona o dwadziecia n s cztery koma siedem procent. Umiechna si lekko kacikami ust. Wyja z kieszeni s e rewolwer i kolba uderzy w mosi zny gong. Oderwali si od pracy i popatrzyli na e e niego. Jest piatek wieczorem powiedzia. Myl , ze na dzisiaj sko czymy. se n Zycz miego weekendu. e Zaszuray odsuwane krzesa. Scinki papieru, szmatek i skry kto zaraz pos zmiata na kupki, a kto inny wrzuci do du ego metalowego kuba na odpadki. s z Stoy przeciagni to starannie zmoczona szmata. Zatupotay nogi w korytarzu. Po e chwili nie byo ju nikogo. Pawe zszed na d. Przeszed przez sal i krtka z e sie . Zamkna drzwi wejciowe na pot zna zasuwk . Sprawdzi, czy mocno trzyn s e e ma. Zgasi swiato w sieni. Zamkna na klucz drzwi z hali do sieni. Potem zajrza jeszcze do magazynu. Tu tak e wszystko byo w porzadku. z W zadumie zatrzyma si na ko cu linii produkcyjnej i podnis ze stou adny e n notatnik formatu B5. Notatnik by prawie sko czony. Skrzany grzbiet wyko czon n ny kapitaka z cienkiego rzemyczka, oprawa z szarego ptna, w rogach mosi zne e okucia, niedu y zameczek na maa kdk , uniemo liwiajacy obcym poznanie sez e z kretw waciciela. Pi kny, niezniszczalny wyrb. Obejrza go jeszcze raz. Ten s e egzemplarz zosta ju sko czony. Nie brakowao przy nim niczego. Wyowi spod z n stou plastikowa torb , wsadzi go do srodka i waczywszy zgrzewark , zaspawa e e plastik. Nie mia wprawy, folia troch zanadto si podtopia. Si gna donia do e e e pudeka i nalepi na wierzchu naklejk : e Produkt wykonano i konfekcjonowano w Polsce. 31

Do jego wytworzenia u yto wyacznie polskich surowcw, polskich maszyn z i polskiej siy roboczej. Poczu si dumny. W zadumie odo y notatnik do pudeka i wszed po schoe z dach na gr . Zamkna za soba klap . Klapa tak e wyposa ona bya w zamek. e e z z Przekr ci klucz dwa razy, a napotka opr. Przeszed do salonu i waczy wideo. e z z Ockna si , co go zaniepokoio. Siedzia w fotelu, telewizor snie y. Popatrzy e s na zegarek. Fosforyzujace wskazwki pokazay godzin . Min a pnoc. Pstryk e e z c na pilotem i telewizor przesta snie y . I wtedy to usysza. Kto szed sobie, najwyra niej w ci zkich butach. D wi k dobiega nie wias z e z e domo skad. Pawe wyciagna z kieszeni rewolwer i odbezpieczy go z trzaskiem. Waczy celownik laserowy. Widok ognicie czerwonej kropki, ta czacej po scia s n nach, uspokoi go. Otworzy drzwi na korytarz i wyskoczy, omiatajac bronia ka dy zakamarek. z Pusto. Przelizgna si do swojego pokoju i zao y noktowizor. Ciemnoci, panus e z s jace w domu, zamieniy si w ognicie zielone pieko. Przeszuka starannie cae e s pi tro i poddasze, ale nie znalaz intruza. Zatrzyma si niezdecydowany. Krokw e e nie sysza ju od dobrych kilku minut. Wszystkie okna byy zamkni te, drzwi z e tak e. Gdyby kto tu by, to na pewno nie mg uciec. Klapa prowadzaca na d, z s do warsztatu, tak e zamkni ta bya na gucho. Przyo y do niej ucho. Z dou doz e z bieg go skrzyp, jakby kto opar si o schody. By jego. Wysuna delikatnie bolec s e zabezpieczajacy klap i jednym ruchem odrzuci ja na bok. Przesadzajac po kil e ka stopni, zbieg na d. Czerwona kropka celownika ta czya po scianach, ale n w noktowizorze ziaa pustka. Nikogo. Zajrza pod schody, pod stoami tak e niz kogo nie byo. Drzwi do magazynu byy zamkni te tak, jak je zostawi. Otworzy, e mimo to, i sprawdzi. W magazynie byo pusto. Wyszed do sieni, a potem otworzy drzwi na dwr. Wszystkie byy zamkni te tak jak je zostawi. Nikt nieproe szony nie wdar si noca do fabryczki. Zbada jeszcze wszystkie okna, otworzy e klap i zajrza do piwnicy. e Pustka, cisza, bezruch, zapach wilgoci, pleni i starej cegy. Opar si o st s e i wwczas usysza skrzypni cie. Kto wchodzi lub schodzi po schodach. Ode s wrci si z rewolwerem w doni. Skrzypienie schodw ucicho. Byy puste. e Cholera zakla. Wrg musia jako si przyczai , gdy sprawdza sie , a teraz wymkna si na s e c n e gr . Otworzy sobie okno, zeskoczy, ostatecznie pierwsze pi tro to zadna wysoe e koc, i zniknie. s Z bronia w doni rzuci si po schodach na gr . Pusto. Sprawdzi wszystkie e e pomieszczenia i ka de okno. Zadne nie zostao otwarte. W pokojach oczywicie z s nikogo nie byo. Zdenerwowany zawrci do salonu. Telewizor milcza, ogie na n kominku pega jeszcze leciutko, powinien doo y kilka szczapek, zeby starczyz c o do rana. Spostrzeg go nagle. Intruz pochyla si nad jego perskim dywanem. e 32

Wystrzeli kilkakrotnie, celujac w nogi, a potem zapali swiato, zeby zobaczy , c kogo stukna. Podoga bya czysta. Zadnego trupa czy rannego. Nigdzie nie wida c te byo sladw krwi. z Oops powiedzia sam do siebie. Przecie go trafiem? z Niespodziewanie poczu, ze kto mu si przyglada. Odwrci si gwatow s e e nie. Czerwona kropka celownika spocz a na zamkni tych drzwiach. Nikogo. Raz e e jeszcze obszed cay dom. Wsz dzie byo pusto i cicho. e To z przepracowania powiedzia, a potem poszed do swojej sypialni i walna si na ko. Nic mu si nie snio. e z e

II
Wiatr wy za oknem, ale potrjne szyby, osadzone w aluminiowych ramach, z uszczelkami z silikonu, sprowadzay to wycie do cichego szmeru. Wiatr targa ga ziami klonw rosnacych mi dzy paskudnymi czynszwkami z czerwonej e e cegy. W pomieszczeniu byo prawie mroczno, jedynymi zrdami swiata by y kominek i telewizor. Pawe rozwali si jak basza w fotelu, wyciagni te nogi e e opar na krzele. Drzema. Gazeta z programem wysun a mu si z r ki i le aa na s e e e z pododze. Z kieszonki koszuli wystawa mu pilot od telewizora. Napi ty materia e wcisna niektre guziki, ale urzadzenie celowao w sufit. Podoga zaskrzypiaa. Pawe ockna si . Min o pi c dni i to, co prze y tamtego piatkowego wie e e e z czoru, zataro mu si ju cz sciowo w pami ci. Uchyli oczy i bezmylnie omit e z e e s nimi pokj. Kto pochyla si nad dywanem. Tak jak wtedy. Kto pochyla si nad s e s e perskim dywanem wartym siedem tysi cy nowych zotych. Pawe poderwa si e e z fotela, si gajac pod oparcie. Do zacisn a si na kolbie rewolweru. Odbezpiee n e e czy z trzaskiem i wycelowa, ale nikogo tam ju nie byo. Gdy zrywa si , pilot z e wypad mu z kieszeni i uderzy o podog . e Ej, ty! rozlego si gdzie z boku. Do ciebie mwi . e s e Odwrci si i strzeli trzy razy. Telewizor raniony smiertelnie wyda dziwny e d wi k i eksplodowa. Pawe otar pot z czoa i bezmylnie popatrzy na pozostaz e s oci urzadzenia i zasana odamkami szka podog . s e Cholera powiedzia sam do siebie. W tej chwili rozleg si dzwonek do drzwi. Wyciagna tylko wtyczk z gniazde e ka i zbieg na parter. Zatrzyma si przy drzwiach. e Kto tam? zagadna. Policja usysza. Prosz otworzy . e c Popatrzy przez judasza, trzej faceci za drzwiami faktycznie wygladali na gli niarzy, a zza zaomu muru byskao co na zto i na niebiesko, zapewne przy ulis cy Wawelberga zostawili radiowz. Ale on ju nie takie sztuczki widzia w swoim z zyciu. 33

Prosz wsuna legitymacj policyjna przez szpar na listy powiedzia. e c e e Jeden z gliniarzy speni jego prob . Legitymacja upada mu do stp. Pods e nis ja i obejrza. Bya autentyczna. Oczywicie moga te by perfekcyjnie pod s z c robiona, stojacy za drzwiami mg ja ukrac lub kupi na bazarze, ale przy za s c chowaniu pewnych srodkw ostro noci mg ich wpuci . Przekr ci zasuwk . z s s c e e Pchna drzwi, a sam cofna si szybko w ty. Gdyby co prbowali, mia ich jak e s na strzelnicy. Weszli. Raz jeszcze zlustrowa ich szybkim spojrzeniem i odetchna z ulga. Dzie dobry, czego panowie sobie zycza? zagadna uprzejmie. n To pan strzela? zapyta rzeczowo najwy szy z nich. z Ja. Nie byo sensu si wypiera , bo ciagle jeszcze trzyma w doni ree c wolwer. Kropka celownika laserowego ta czya po pododze. Wyaczy go i zan bezpieczywszy spluw , umieci ja troskliwie w kieszeni. e s No c . Przepraszamy za najcie, ale mamy obowiazek zapyta , do czego z s c pan strzela? Poczu, ze czerwieni si idiotycznie. e Obudziem si niespodziewanie i przestraszony rozwaliem mj telewie zor powiedzia wreszcie. Mo emy si tu troch rozejrze ? z e e c Wiedzia, ze o to zapytaja, ale nie widzia najmniejszych przeciwwskaza . n Prosz zrobi r ka zach cajacy gest. e e e Obejrzeli telewizor i troch si obmieli koszmarnym rechotem. Pawe poe e s myla, ze musieli si go nauczy od zatwardziaych kryminalistw. Wyuskali s e c z wraku trzy kule. Przepraszamy za najcie powiedzia ten najwy szy. Ale sam pan s z rozumie, taka strzelanina, a tu jest niezbyt spokojna dzielnica. Dla mnie zaden kopot. Dzi kuj za trosk . e e e Za trosk ? zdziwi si gliniarz. e e Przecie to mnie mogli zastrzeli . z c Ach tak. Nie boi si pan tu mieszka ? e c Mam szyby oklejone folia antywamaniowa, na dole w warsztacie sa kraty, bro mam cay czas pod r ka. n e Gliniarz co sobie przypomnia i poprosi go o okazanie pozwolenia na bro . s n Wisiao na scianie oprawione w ramki i oszklone, co wywoao koleja salw kosz e marnego rechotu. To pan nie wie, co tu byo przedtem? zagadna znowu gliniarz. Chym, dom sredniej kadry technicznej zakadw Wawelberga. Tak mwi waciciel. s Pan to kupi, czy tylko wynajmuje? Wynajmuj , cho rozmawiaem ju z wacicielem, za rok mo e za dwa e c z s z lata jak interes dobrze pjdzie. . . 34

A to ma pan jeszcze szans si wycofa powiedzia gliniarz. e e c Przepraszam, co pan chce przez to powiedzie ? c To nie jest dobre miejsce. Nawet nie chodzi o okolic . Ten dom sta wiele e lat pusty i niszcza. Wadze dzielnicy skazay go, ot tak, na zapomnienie. Na dole, tam gdzie ma pan warsztat, bya odlewnia, jeszcze za socjalizmu. Robili w gipsie popiersia Lenina i r nych tam takich partyjnych gierojw. Ale potem si wycwaz e nili i zacz li odlewa z brazu. e c Odlewa z brazu, ot tak w mieszkaniu?! zdumia si Pawe. c e No wanie, co im zle poszo i cae pi tro wypalio doszcz tnie. A potem s s e e z pi tnacie lat nikt tu nie zaglada. Wykosztowa si facet na remont, ale mieszka e s e c tu nie chcia rozejrza si na boki i zni y gos do szeptu. To podobnie e z wygladao. Wsadzi w co szec kul i skoczy oknem. Nog zama. s s e Chym, nie widz zwiazku. e Ludzie gadali, ze ducha zobaczy, a to tradycyjnie podobno, ze miejsce. Zadna matka tu dzieciaka nie zostawi na podwrku po zachodzie so ca. n Skoro to za dzielnica. . . No, nie taka znw najgorsza, nie przesadzajmy. Na sasiednich podwr kach, to zabawa do dziesiatej, przy latarniach ebki kopia pik , a mio. A tu nie. e z Ludziska maja co w rodzaju instynktu samozachowawczego. Nawet nie wiedza, s dlaczego co robia, ale podwiadomoc myli za nich. s s s s Jak byem may powiedzia drugi gliniarz mieszkaem tu niedaleko machna r ka. To te mwili, ze tu straszy. Podobno dwch z tej odlewni e z si pochlao i zostali na noc, gdzie w kanciapie, na zapleczu. I co ich tak wystrae s s szyo, ze jeden posiwia, a drugi zwiewa przez podwrko, niosac Lenina z brazu w obj ciach i krzyczac, ze ma swiatopoglad materialistyczny i ze duchw nie ma, e wi c zeby si od niego odczepiy. Cakiem mu odbio. e e Pawe popatrzy na nich uwa nie, ale nie wygladao na to, by mieli zartowa . z c Ich twarze byy powa ne i zm czone. z e Mo e si panowie pocz stuja wyja z barku tac ciastek i orzechw. z e e e Siedli przy stoliku. Gliniarze stali si rozmowni, pierwsze lody zostay przee amane. Mia jeszcze troch Martini, gdzie w szafce w kuchni, ale zrobi tylko e s herbaty. Mwili zacza ten najwy szy, z lubocia wdychajac aromat cejlo skiej z s n liciastej ze tu byo morderstwo, gdzie jeszcze przed pierwsza swiatowa. Tu s s mieszkali tacy tam modsi technicy, zreszta to pan sam powiedzia, dom kadry technicznej. Bo in ynierowie mieli gdzie indziej i tamtego domu ju nie ma. Tu z z byy niedu e mieszkania. Pan jak ma cae pi tro dwiecie metrw dla siebie, to z e s pan jest krl. A oni si tu gnie dzili jak szprotki w oleju, znaczy w puszce. Z roe z dzinami i dzieciakami, tak, ze nie mieli wcale lepiej ni ci w tych trzech kamie z nicach machna r ka za okno. Bo tam to mieszkali zwykli robotnicy z ro e dzinami. Bya jeszcze czwarta kamienica troch dalej, tam jest teraz taki trawnik, e 35

i podsypane ziemia, ale ksztat jak staa wida , bo to taki prostokat. Ja we woj c n rozwalili, a potem niby mieli remontowa , ale szo to wolno i jako rozebrali e c s w ko cu. A wi c tu by taki technik, ju starszy facet i mia crk . I on poszed n e z e jako do fabryki i przyapa robotnikw jak z jakiej maszyny cz sci wykr cali s s e e czy co. Donis na nich. . . s Za pierwszym razem nie donis, bo by dobry czowiek przerwa mu ten drugi, ktry mieszka niedaleko. Zagrozi im, znaczy, ze na nich doniesie, jeli s si powtrzy. Ale to bya caa szajka, podkradali r ne rzeczy i on si dowiedzia, e z e i poszed do Wawelberga, i powiedzia: byo tak, a tak. I wszyscy, w szeciu albo s omiu, bo jeszcze mieli wsplnikw na innych zmianach, wylecieli z roboty. No to s postanowili si zemci . Zaszli w nocy i tego technika i jego crk zatukli omami e s c e czy rurami, ale kto to widzia, albo sysza, bo przecie takich rzeczy si nie da s z e po cichu, i wylecieli z mieszka technicy, zbiegli z kamienic, ci zwykli robotnicy n i ich tu zaraz przy wejciu zapali. Jak si dowiedzieli, ze ta dziewczyna, znaczy s e zabita, to ludzi sza ogarna, bo ona prowadzia ochronk , takie tam przedszkole e dla ich dzieci i jeszcze im co tam pomagaa du o. I tych omiu, zaraz bez sadu, na s z s miejscu pobili na smier . To carska Ochrana nawet nie szukaa, kto to zrobi, tylko c tych osiem trupw zabrali i caa spraw zatuszowali. Tak mi dziadek opowiada. e Wysoki gliniarz skina powa nie gowa. z Mo na by poszuka u nas w archiwum powiedzia w zadumie. Tyle z c tylko, ze te stare archiwalia po wojnie podobno spalili, a zostay te nowsze, takie od lat trzydziestych. A te najnowsze to sa ju zupenie nieciekawe. z Tu ich zabili, w tym budynku? zapyta Pawe. Tak, ale mo e pan spa spokojnie, nic nie zostao. Ten swirni ty literat, co z c e to remontowa, to zdar wszystkie tynki, tu w srodku byy wszystkie sciany wyburzane, bo zmieni cakiem rozkad. Nawet podogi sa nowe, stare stropy byy nieco wyeksploatowane. A tam machna donia w stron drugiego skrzyda. Tam e to w ogle sciany pop kay, fundament naruszony. Dopiero wsadzili w nie takie e grube stalowe szyny, dwuteownik i zalali betonem, i to pomogo. A fundament te z jako wzmacnia. Wykosztowa si facet, a przykro. s e z Ale ruder odszykowa, nie do poznania wtraci ten trzeci, ktry dotad e si nie odzywa. Bo jak tu zagladaem trzy lata temu, czy si w piwnicy narkoe e maniaki nie zbieraja, to strach byo wejc. Cegy leciay na gow , a tynk to le a s e z na ziemi jak snieg. A tu, gdzie pan teraz siedzi, to le aa kupa ziemi, ot takiej z z prchnicy, starych desek, co zgniy i z tego rosa sobie topola. Bya prawie taka gruba jak moje rami . e W pokoju? Dachu nie byo. adnie rosa. Topole sa odporne na warunki. Czas na nas. Wprawdzie mio si gaw dzi, ale jeszcze troch trzeba poje e e e z dzi . c Przepraszam, ze tak zatrzymaem. . . 36

Nic nie szkodzi klepna radiotelefon. Jakby byo co pilnego, to da s liby zna . c Wychodzili ju , gdy wpad mu do gowy jeszcze jeden pomys. Wyowi z puz da cztery notatniki produkcji swojej fabryczki. To na pamiatk powiedzia. I jeden dla kumpla w radiowozie. e adne ucieszy si wysoki gliniarz. Pewnie niezy interes? e Jaki tam interes, dwie hurtownie w caym miecie skusiy si na wi ksze s e e partie, a tak nikt tego nie chce bra . Na razie mam pieniadze, zeby jeszcze przez c trzy miesiace paci ludziom, a potem b dzie trzeba chyba zawiesi produkcj . c e c e Ludzie nie maja gustu stwierdzi drugi gliniarz. Podzi kowali i poszli. Wrci do salonu i pozbiera kawaki telewizora. e Szklanki po herbacie wynis do kuchni. Potem raz jeszcze zajrza do wszystkich pomieszcze . Wsz dzie byo pusto. Poszed spa . n e c

III
To byo w sobot . Cho waciwe to ju bya niedziela. Nowy telewizor szue c s z mia cicho. Pawe siedzia w fotelu ze suchawkami na uszach. R a ze smiechu, z ogladajac powtrk z jakiego Talk Show. Gociem programu by jaki pieprz e s s s ni ty staruszek, wygrzebany przez prowadzacych gdzie na Lubelszczy nie, niee s z jaki Jakub W drowycz. Staruszek ubrany by w zachmaniona jeansowa kurtk , e e na nogach mia gumofilce posztukowane drutem i atane kra kami gumy z d tek z e rowerowych. Przy plecionym ze sznurkw od snopowiazaki pasie, przytrzymujacym spodnie, uszyte z czego w rodzaju ptna workowego, wisiaa p kata manierka, s e z ktrej od czasu do czasu pociaga yk. Musia tam mie co wysokooktanowego, c s bo rozkr ca si coraz bardziej. Z ust staruszka pyna stek tak potwornych bredni, e e ze Pawe zaowa ju , ze nie waczy magnetowidu. z A niech pan powie zagadna prowadzacy co sprawio panu w zyciu najwi ksza trudnoc? e s Staruszek zazezowa w stron kamery. Kamerzysta pokaza na zbli eniu g e z e n boko osadzone swi skie oczka gocia, po czym obraz odjecha troch i w ekranie s e pojawia si rosnaca k pkami nieogolona od trzech dni broda. W brodzie tkwiy e e wiry i kaczki czego, co mogo by pakuami lub wknem z konopi. s c Najwi ksza trudnoc? zdziwi si staruszek, po czym poskroba si z frae s e e sunkiem po gowie. Gdy tak si drapa, Pawe przypomnia sobie, jak kiedy dawno temu w ZOO, e s oglada drapiacego si szympansa. Gest by niemal identyczny. e No, chyba nauka pisania i czytania powiedzia Jakub. Znaczy za cara to si uczyem nie tego alfabetu, tylko tego, co nim Ruscy pisali, a teraz ten nowy, e 37

to ju kiepsko wchodzi, bo chyba byem za du y. Na maego dobrze wchodzi, z z potem ju nie. z To nie nauczy si pan czyta ? zaciekawi si prowadzacy. e c e Jak to nie? zdenerwowa si Jakub. Ja nawet ze cztery ksia ki w zyciu e z przeczytaem. Prowadzacy umiechna si szeroko, po ameryka sku, pokazujac z by. Usta s e n e zaproszonego do studia drgn y kilkakrotnie. Co subwokalizowa. Pawe pomye s sla, ze chyba liczy z by gospodarza programu. e Dobrze, a co w zyciu stanowi dla pana najwi ksze osiagni cie? zagad e e na. Jakub znowu poskroba si po gowie. e Tyle byo tych sukcesw powiedzia w zadumie. No, szacunek ludzi, ktry zdobyem, r ni tacy przyje d aja, zachodnimi maszynami, pieniadze daja, z z z zebym pomg. To pomagam. Na mnie nie ma mocnych, jeszcze si takie widmo e nie wyl go, zeby mi dao rad , cho bywao i ci zko dorzuci w zadumie. e e c e Gdyby jeszcze gliniarze nie przeszkadzali, a tak, nie maja poj cia o niczym, a kota e dostaja na mj widok. Wiadomo, w tym zawodzie to trzeba czasem grb otworzy c i kokiem gocia przyszpili , a zaraz brak poszanowania ludzkich szczatkw, ze s c ja hiena cmentarna i inne takie. A co w gazetach pisali? Ze ja moje z by. . . e wyszczerzy si do kamery. Kamerzysta zrobi zbli enie, prawie wszystkie byy e z zote ze ja, te z by znaczy, nieboszczykom powyrywaem i sobie wsadziem. e Ciemnota taka, przecie na tym byby trupi jad, zreszta to nie ka dy zab pasuje. z z Trzeba na wymiar robi . c Jak pan sadzi, czy grozi nam kolejna epidemia duchw, tak jak w latach trzydziestych? Jakub zamyli si . s e Mo e by powiedzia wreszcie. Nowe morderstwa ludzie zrobia, z c to i straszy potem b dzie, cho ja nie syszaem jeszcze, zeby straszyo w takim c e c zwykym bloku. Ale jest inne zagro enie zasza w nim nieoczekiwana, subtelna z przemiana. Znikna silny wschodni akcent, zdania niespodziewanie zacz y by e c poprawne gramatycznie. Przesta si drapa , a jego twarz bya teraz skupiona. e c Oczy straciy swoja malanoc i patrzyy teraz przenikliwie w kamer . s s e Pojawio si du o literatury dotyczacej magii powiedzia. Wi kszoc e z e s tego to smieci, niewarte przeczytania, ale w niektrych pobrzmiewaja niebez pieczne nuty. Mno y si r nych nawiedzonych wyznawcw New Age. W wi kz e z e szoci przypadkw to niegro ni maniacy, ale nawet oni, usiujac rekonstruowa s z c dawne obrz dy, moga zbudzi niebezpieczne moce. To samo dotyczy sekt. Ich e c ekspansywnoc, a zwaszcza ogromne mo liwoci za miewania umysw adeps z s c tw wskazuja, ze jest tam co wi cej ni zwyke wyudzanie forsy. Obce siy s e z usiuja zdobywa przyczki w naszym kraju. Jeli do tego dodamy upadek auto c s rytetu Kocioa oraz spadek kwalifikacji duchownych egzorcystw, mo emy si s z e 38

ktrego dnia obudzi z r ka w nocniku. Obym by faszywym prorokiem, ale s c e w Er Wodnika wejc mo emy jako spoecze stwo jeszcze normalne, a za dwae s z n dziecia, mo e trzydzieci lat, cay nard mo e by ju zmanipulowany. Zanik s z s z c z swiadomoci chrzecija skiej wzmocni sugi ciemnoci. To, co dla nas jest egs s n s zotyczna opowiecia, rodem z ameryka skiego horroru, dla naszych dzieci mo e s n z stanowi smutna rzeczywistoc. Post pujaca desakracja wielu starych cmentarzy c s e wywoa fal . Niestety, ustawy okookonkordatowe zezwalaja na pochwki innoe wiercw na cmentarzach katolickich. To tragiczny bad, za ktry przyjdzie odpo kutowa nast pnym pokoleniom. Uwa am, ze nale y wprowadzi ostre przepisy. c e z z c Ka dego byego czonka partii komunistycznej pogrzeba za murem, w niepoz c e swi conej ziemi i przebi osikowym kokiem. Jedno bolszewickie scierwo desac kruje cay cmentarz, a wwczas moga wstawa z grobw tak e ci, ktrzy byli c z prawie w porzadku i z powi conej ziemi nigdy by nie wstali. Ponadto uwa am, s e z ze wszystkich pogrzebanych ju komunistw nale y ekshumowa , przypalikowa z z c c i pochowa ponownie za murem. Tylko to daje nam gwarancj bezpiecze stwa. c e n Ciaa bezbo nikw mo na te pali i rozsiewa popioy, ale to nie zawsze pomaz z z c c ga doda po chwili. Prowadzacy siedzia z otwartymi szeroko ustami i wpatrywa si w mwiace e go. Widzac, ze ten sko czy, nabra w puca powietrza. Jakub powrci o swojej n pozy wioskowego przygupa. Wyciagna kapciuch z tytoniem, kawaek papieru pakunkowego i zacza kr ci z tego koszmarnego skr ta. e c e Macie tu popielniczk ? zagadna. e Znajdziemy powiedzia prowadzacy, robiac gwatowny ruch r ka do e kogo, kto sta poza polem widzenia kamer. A jak pan sobie wyobra a taka s z ekshumacj ? zagadna. e W miecie to trudno, nikt nie wie, kim kto by i gdzie le y. Ale na wsi s z zaden problem. Kto z personelu obsugujacego postawi na stoliku puszk po orzeszkach. s e Jakub podzi kowa mu kiwni ciem gowy. Wygrzeba z kieszeni metalowa zapale e niczk . Bya zaniedziaa i oblepiona jakim czarnym syfem, ktry na zbli eniu e s s z kamery wyglada jak smoa. Pstrykna i zapali swojego skr ta owini tego w sza e e ry, pakowy papier. Zaciagna si i puci bardzo adne kko z dymu. Dym by czarny, jak z po e s nacych szmat. Trzeba to zrobi tak. Najpierw robi si spis pogrzebanych. Potem zbiera c e do kupy dziesi ciu starych ludzi, z posterunku po ycza teczki, cho z wasnego e z c dowiadczenia to tyle powiem, ze mi nie dali. A potem wszystkich partyjnych s wykrela si z listy. Potem dalej, samobjcw, rozwodnikw, swiadkw Jehowy, s e mormonw, Zydw i innych takich. Nast pnie robi si weryfikacj katolikw i ine e e nych ochrzczonych, ktrzy zostali na listach. Kto gosi poglady socjalistyczne

39

won. Kto wywiesza flagi na pierwszego maja won. Kto chodzi na pochody won. Kto skada kwiaty utrwalaczom wadzy ludowej won. I tak a do skutku. z A co b dzie, jeli na takiej licie zostana dwie albo trzy osoby? e s s No to trzeba ich ekshumowa i pochowa pod kocioem. A cay cmenc c s tarz, jak leci, osikowymi kokami. I ju tam ludzi porzadnych wi cej nie chowa . z e c Zdesakrowany. Strzasna porcj popiou do puszki. Potem uja ja w do i zacza ciekawie e n czyta zdobiace ja angielskie napisy. c Orzeszki ziemne? zdumia si . Na tym obrazku wygladaja jak fasola. e Prowadzacy popatrzy na zegarek i wida byo, ze odetchna z ulga. c Wysuchali pa stwo wypowiedzi naszego gocia, egzorcysty-amatora n s z Wojsawic, Jakuba W drowycza. e Rozlegy si brawa siedzacych na widowni klakierw. Jakub wrzuci skr ta do e e puszki i powsta, po czym ukoni si najpierw publicznoci, a potem do ka dej e s z z kamer po kolei. Na koniec poda r k swojemu rozmwcy i potrzasa nia przez e e chwil . e A chce si zy , jak sobie czowiek co takiego obejrzy stwierdzi Pawe. z e c s Na ekran wskoczya reklama pieluszek. Ciagle te reklamy o sraniu i szczaniu zdenerwowa si . e Wra enie czyjej obecnoci byo bardzo silne. Katem oka spostrzeg ruch. z s s Tym razem tylko poo y do na rewolwerze i odwrci powolutku gow . Tak z n e jak w poprzednich dwu przypadkach, kto pochyla si nad dywanem. Pawe mia s e nerwy jak postronki, ostatecznie je dzi kiedy jako kierowca ci zarwki z konz s e wojami pomocy humanitarnej do Czeczenii i Boni. Tylko dlatego nie wrzasna na s cae gardo. Nad dywanem pochylay si dwie sylwetki. Byy nieco ciemniejsze e od ciemnoci panujacej w pokoju. Widzia przez nie listwy boazerii na scianie. s Duchy przemkn o mu przez myl. e s Wi kszy duch podnis si niespodziewanie i popatrzy prosto na niego. Pae e we z rozpacza wycelowa z rewolweru, nagle odebra pynace wprost do mzgu uczucie. Byo to rozbawienie. Pstrykna przeacznikiem. Czerwona kropka lasera pojawia si na scianie za sylwetka, a jednoczenie pojawi si r owy poblask, e s e z tak jak wtedy, gdy promie lasera przechodzi przez mg . Duchowi musiao to n e sprawi przykroc, bo zszed z linii strzau. Drugi podnis si znad dywanu. c s e Przez chwil jakby ze soba rozmawiay, po czym podeszy do sciany i wtoe piy si w nia. Na korytarzu za sciana rozlego si kilka pukni c, jakby kto e e e s szed w ci zkich butach po drewnianej pododze. Pawe zapali swiato, po czym e z szuflady pod telewizorem wydoby ksia k telefoniczna. Zacza szuka hasa z e c egzorcyci, ale nie znalaz. Sprawdzi czy jest haso duchy. Takiego te nie s z byo. Rzuci ja zdenerwowany na podog . Mia dosy . Wypi cwiartk wdki, e c e a potem poo y si spa . Znowu nic mu si nie przynio. z e c e s

40

Nast pnego dnia rankiem znalaz w skrzynce na listy kopert z pieczatka dziae e u handlowego jednego z supermarketw. Rozpru ja no ykiem i wydoby ze srod z ka kart formatu A4. Ci z dziau handlowego supermarketu byli zachwyceni przee sana im prbka towaru. Ci z dziau handlowego zamawiali tysiac pi cset sztuk e notatnikw, ze skrzanymi grzbietami, okuciami na rogach i kapitakami z cien kiego rzemyka. Ci z supermarketu chcieli jedynie, zeby wklei do srodka trzy ko lorowe wsta eczki w charakterze zakadek. Policzy przewidywalny zysk i widmo z zamkni cia fabryczki odsun o si o dwa miesiace. Zszed do warsztatu z pismem e e e w doni. Uderzy paeczka w mosi zny gong. e Mam dla was dwie wiadomoci powiedzia do swoich pracownikw. s Tradycyjnie jedna jest dobra, druga jest za. Po pierwsze dostaem grubsze zamwienie. Trzeba dostarczy tysiac pi cset sztuk, a ze jest to, ze do ko ca przyszego c e n tygodnia. Abycie dotrzymali terminu, obiecuj wam premi po dwiecie zotych s e e s na ebka. Zawyli radonie. Zostawi ich w warsztacie, a sam pojecha po kilka motkw s kolorowych wsta eczek. z

IV
By sobotni wieczr. Pogoda na zewnatrz bya doc paskudna. Pada deszcz s i wia wiatr. No nie jest zle powiedzia Pawe przez telefon do swojego wsplnika Tomasza. Boj si tylko, ze nasi robole padna. Od tygodnia zasuwaja na dwie e e zmiany. Jak nas dorwie inspekcja pracy, to nas to tak dupnie, ze lepiej nie gada . c Innymi sowy sugerujesz, zeby podwoi zatrudnienie? c Powinno wystarczy . Na razie. Rozejrzyj si tam u siebie na prowincji za c e jaka buda i mo na by posadzi jeszcze ze dwadziecia osb. s z c s Cholera, mylaem, ze te pieniadze wydam inaczej. . . Jak ze zbytem? s Idealnie. Dzisiaj dostaem czwarte zamwienie i znowu na tysiac sztuk. Ju chwycio, teraz nie mog si wycofa , bo stracimy wiarygodnoc jako partner z e e c s handlowy. Do ko ca miesiaca musz dostarczy pi c tysi cy, robotnicy zrobia n e c e e cztery maksymalnie. Musz zwi kszy zatrudnienie. e e c Zanim ci nowi si dotra. . . e To szybko pjdzie. Tydzie na nauk zawodu i zasuwa . Zreszta, to n e c wszystko jest przecie procizna. z s Dobra. Posyam ci pi tnacie tysi cy. Jutro z rana b dziesz je mia na kone s e e cie. Tym samym mj wkad?. . . Masz teraz czterdzieci dwa procent udziaw. Plus pi tnacie tysi cy, s e s e to b dzie rwno czterdzieci dziewi c. e s e Fajnie. No, to do usyszenia. 41

Na razie. Pawe odo y suchawk . W tej chwili z parteru dobieg go skowyt, jaki wyz e daje czowiek w obliczu czego strasznego. s Jezu j kna. Wypadek. e Pogna korytarzykiem do schodw. Po drodze troszk si uspokoi. Najniee e bezpieczniejszym narz dziem, tam pi tro ni ej, bya wiertarka. Nic si nie mogo e e z e sta , co najwy ej kto przytuk sobie palec motkiem. No mo e niechcacy wyc z s z wierci dziur w r ce. Wszystkie skadki na ZUS i dodatkowe ubezpieczenia byy e e opacone. Zbieg po schodach. Robotnicy, stojacy koem wok jednego siedzace go na krzele, rozstapili si . Siedzacy nie wyglada na zranionego, ale mia ob d s e e w oczach. Co si stao? zapyta Pawe agodnie. e Ona tam staa wybekota robotnik. Staa przy schodach, pomachaa mi r ka! e Kto? zapyta Pawe. No. . . ona. Bya przejrzysta duka robotnik. Popatrzyem, i Jezu, ona pomachaa do mnie. Co to byo? zapyta pozostaych. Co widzielicie? s No, ducha powiedziaa dziewczyna, ktra zajmowaa si pleceniem kae pitaek. Sta przy schodach. Kto jeszcze go widzia? zapyta. Podniosy si tylko trzy r ce. e e Suchajcie powiedzia spokojnie. Jest p no, jestecie zm czeni. To z s e moja wina, bo goni was do roboty ponad siy. Jest ju prawie dwudziesta druga. e z Duchy pojawiaja si dopiero o pnocy. Poza tym strasza raczej w zamkach, a nie e w fabrykach. Musiao wam si przywidzie . . . e c Siedzacy j kna i jako tak dziwnie spad z krzesa. Usta mu posiniay. Musia e s zemdle , bo raczej nie wygladao to na zawa. Par osb prze egnao si zamaszyc e z e scie. Wpatrywali si w co za jego plecami. Obejrza si ostro nie. Co, co przye s e z s pominao obok pary, stao koo schodw, jakby si im przygladao. Nie wiedzia, e co to jest. To znaczy widzia, ale nie dopuszcza do siebie tej myli. Odwrci i si s e i odchrzakna. Musiaa puci rura z ciepa woda w piwnicy, tu jest chodno, to i widzimy s c oboki pary nie wypad zbyt przekonywujaco. Mo e, dlatego ze gos mu dr a z z tak, ze ledwo mg mwi . Jest p no, jestecie zm czeni. Id cie ju do domu, c z s e z z a ja zostan i zaatwi ten problem. e e Nie kazali sobie tego dwa razy powtarza . Gdy ucich tupot, poszed i zamkna c drzwi. Wrci do mieszkania naokoo, przez boczne wejcie. s Nast pnego dnia rankiem Pawe pojecha na gied staroci na Koo. Kupi jee e denacie ikon i wrciwszy do domu, porozwiesza je w mieszkaniu i w warsztacie. s Od razu poczu si nieco pewniej. e 42

V
Ludzie zazwyczaj lubia zarabia , w nast pnym tygodniu z pracy zrezygnowa c e y tylko dwie osoby, ale udao si przyja dwie inne na ich miejsce. W Urz dzie e c e Pracy na ul. Cioka zostawi ofert zatrudnienia jeszcze pi tnastu osb. Zwolnieni e e z pracy nie umieli utrzyma j zyka za z bami. Pozna to bez trudu. Gdy wchodzi c e e do sklepiku spo ywczego, urzadzonego na parterze jednej z kamienic fundacji z Wawelbergw, ludzie milkli na jego widok. Ch tni do roboty nie pojawiali si . e e rod przyszed za to dziennikarz z Super Ekspresu, zeby przeprowaWs e dzi z nim wywiad. Wywiad mia dotyczy mo liwoci fabryczki, perspektyw c c z s na rynku artykuw papierniczych i innych takich, ale rozmowa szybko zesza na spraw duchw i Pawe zmuszony by usuna dziennikarza z terenu zakadu, e c w czym spontanicznie pomg mu uwiadomiony aktyw robotniczy. W czwartek s i w piatek pojawili si dziennikarze z Wr ki, Detektywa, Nie z tej ziemi, e z Skandali i jakiego czasopisma powi conego problematyce UFO. Pogoni ich s s e wszystkich, po czym napisa na kawaku papieru owiadczenie, ktre rozplakas towa na okolicznych przystankach, w sklepiku i na drzwiach zakadu. W sobot e jeden dziennikarz podszy si pod szukajacego zatrudnienia, zeby tylko dosta e c si do srodka. Pawe przyja go do roboty, po czym przydzieli mu wyjatkowo e niewdzi czne zadanie przybijania nitami oku i narzuci taka norm , ze dzielny e c e wysannik gazety po dwu godzinach sam si zmy. Biznesmen obserwowa jego e odwrt przez okno i chichota. Pomogy ikony powiedzia sam do siebie. Pod wieczr wypogodzio si wreszcie. Nala sobie kieliszek Malibu i zasiad e przed telewizorem. Sko czy oglada gdzie koo pnocy. Wzia butelk z zamian c s e rem wstawienia jej w kuchni do lodwki i ruszy w stron drzwi. Stopy zapaday e si w dywan jak w mech. Lubi to uczucie. Niespodziewanie grzmotna jak dugi. e Fakt, ze potkna si na zupenie rwnym dywanie, zaskoczy go i zdezorientowa. e Upuszczona butelka toczya si po parkiecie, a potem kto z niedbaym wdzi e s e kiem zatrzyma ja stopa. Pawe poderwa si z rewolwerem w doni, ale ducha ju nie byo. Podnis e z butelk i obejrza ja uwa nie. Naklejka w kilku miejscach odbarwia si . Odbare z e wienia ukaday si w slad palcw nogi. Jednego du ego i czterech maych. Palce e z byy drobne, noga musiaa by znacznie mniejsza ni jego. Noga modej dziewc z czyny. Zakla i poszed na parter. Wyszed z domu i przechadza si mi dzy ka e e mienicami. Drzewa szumiay nad jego gowa. Dzielnica bya podobno paskudna, ale mia przy sobie bro . Zreszta, nawet najbardziej sceptyczni zule nie pojawiali n si po zmroku, na podwrku przed fabryczka. e Uspokoi si . Przywidzenie. Tylko przywidzenie. Przecie duchw nie ma. e z To znaczy komunici twierdzili, ze duchw nie ma, a teraz nie ma komunistw, s to mo e duchy jednak sa? Odgania takie myli. Wracajac, zajrza do skrzynki. z s 43

Tkwio w niej co maego. Otworzy ja. W doni trzyma wizytwk . Wydrukos e wano ja na kredowym papierze: Nicolae Eminescu Egzorcysta Poni ej by numer telefonu. Telefon musia znajdowa si daleko, bowiem z c e numer by doc dugi, a zaczyna si kierunkowym do Rumunii. Pawe wrci do s e domu i starannie zamkna za soba drzwi. Wzia telefon i wystuka numer. Ode zwaa si automatyczna sekretarka. Proba o zostawienie informacji nagrana bya e s po polsku, niemiecku i rumu sku. Poprosi o przysanie ekipy i usuni cie ducha. n e Im szybciej tym lepiej.

VI
Ta sobota bya wolna. Ludzie nie dawali rady. Wsplnik Pawa bez problemw uruchomi produkcj na prowincji, a zbyt by niezy, bo fakt nawiedzenia e fabryki dziaa jak najlepsza reklama. Tomasz sugerowa umieszczanie na opakowaniu nalepki przedstawiajacej trupia czaszk albo ducha i Pawe zaakceptowa e ten pomys. Waciwie nie mia nic do roboty, wi c siedzia sobie i odpoczywa. Okoo s e smej, zaraz po pogodzie, usysza dzwonek do drzwi. Zszed na parter. Kto tam? zagadna. Nicolae Eminescu, egzorcysta powiedzia czowiek za drzwiami. Biznesmen otworzy je i faktycznie zobaczy stojacego na progu egzorcyst . e Egzorcysta ubrany by w paszcz, a przez rami przewieszona mia ortalionowa e torb czym wypeniona. e s Pan zamawia usuni cie ducha? zapyta. e Mwi nie le po polsku. Ale obcy akcent by bardzo wyra ny. z z Tak. Prosz za mna. e Odwrci si . W tym momencie zrobio mu si zupenie jasno przed oczyma, e e a zaraz potem zupenie ciemno. Upadku na podog ju nie czu. e z Doszed do siebie, gdy kto nim delikatnie potrzasna. Otworzy oczy. Potrzas sa nim ten wysoki gliniarz. Co si stao? j kna. e e Sami chcielibymy wiedzie . Sasiedzi usyszeli strzay i zaraz potem kilku s c facetw wyskoczyo oknami. Jest tam na dole troch krwi, swiadkowie mwia, ze e ktry sobie rozharata gow . s e Pawe usiad z wysikiem.

44

Wezwaem egzorcyst powiedzia. Przyszed. Zaprosiem go do srode ka, a potem nic nie pami tam. Chyba mi da w eb pomaca si po potylicy. e e Wyczu tam ogromnego guza i troch krwi. e Prosz sprawdzi , czy nic nie zgin o. e c e Wsta chwiejnie na nogi i wszed na pi tro. Srebrny dzbanek do kawy sta na e kominku w salonie. Dywan le a na pododze. Szable wisiay na scianie. Sejf za z obrazem Malczewskiego by nietkni ty. e Nic nie zgin o powiedzia. A nawet jakby przybyo. e Na pododze staa torba, z ktrej wystawaa lufa palnika acetylenowego i szlifierka katowa. Prosz niczego nie rusza , zaraz przyjedzie ekipa. Na pewno nic nie zgin e c e o? Zupenie nic. A sasiednie pokoje? Zamkni te i nieumeblowane. e Popatrzy na wywalone okna. Zaluzje byy poamane, szyby wytuczone. Skakali bezporednio, nie marnujac czasu na otwieranie powiedzia glis niarz. A tak waciwe, to po co by panu potrzebny egzorcysta? s Pawe umiechna si smutno. s e Straszy. W tej chwili do pomieszczenia weszo kilku policjantw pod wodza energicz nego oficera. Kapitan Sowa przedstawi si . Tylko prosz bez gupich komentarzy. e e Prosz opowiedzie , co waciwie si stao. e c s e Pawe opowiedzia. Kapitan umiechna si lekko. s e Banda Sierpagena. Co prosz ? e Grasuje taki Rumuniec. Swietnie zna polski, pracowa jako psychiatra w Bukareszcie. Podobno jeszcze za Czauceski zajmowa si badaniem jakich e s pra mzgu czy czym takim. Scenariusz zawsze ten sam. Urzadza seanse spiryn s tystyczne. W trakcie seansu hipnotyzuje ofiary i otwiera drzwi. Reszt robia jego e kumple. Wynosza wszystko, co si da wyniec, pruja sciany w poszukiwaniu sej e s fw. Biora wszystko, co ma jakakolwiek wartoc. Jak w gara u jest samochd, to s z te . z Cholera. Tak, to ju drugi egzorcyzm w ich wykonaniu. Poprzedni zrobili na wyz brze u. Facet by jeszcze bardziej atwowierny ni pan. Zostawi egzorcyst na z z e caa noc w swoim domu, a rano nie byo tam nawet mebli, tylko w kacie jaki taki s cyganowaty, z fachowo poder ni tym gardem i kartka, ze to on straszy. Jak si z e e z panem skontaktowa? 45

Pawe przeszuka kieszenie, ale nie znalaz wizytwki, musiaa si mu gdzie e s zapodzia . c Szkoda powiedzia kapitan. Mo na by da zna Rumu com, zeby z c c n wzi li mieszkanie pod obserwacj . e e Zaraz, nic straconego. Przecie mo na za ada od telekomunikacji bilingu z z z c moich rozmw, to wtedy b dzie mo na ustali numer. Ja do Rumunii dzwoniem e z c tylko raz w zyciu, to znaczy wczoraj. Gliniarz podzi kowa. Zebrali odciski palcw i inne takie, i poszli sobie. Wye szuka numer telefonu pogotowia szklarskiego i zadzwoni. Do rana szyby byy wstawione i znowu oklejone folia antywamaniowa, cho nocna prba pokazaa, c ze wcale nie jest to taki dobry wynalazek. Tej nocy spa przy zapalonym swietle.

VII
Ma pan co o duchach? s Pytanie byo zupenie bezsensowne, bowiem znajdowa si wewnatrz ksi gare e ni ezoterycznej, a wszelaka mo liwa literatura wypeniaa ciasno pki. z A co panu konkretnie jest potrzebne? O duchach jest cay tamten rega sprzedawca machna r ka. Mamy leksykony, katalogi, polskie i zagraniczne. e Mamy historie nawiedzonych domw. Wszystko, co pan zechce. Oczywicie mas my te sporo beletrystyki. Horrory po polsku, angielsku, nawet kilka po rosyjsku. z Ciekawa lektura. Wolabym poradnik. Ma pan ducha w mieszkaniu? sprzedawca nie okaza zdziwienia. Domowy Egzorcysta, przepraszam pan czyta po angielsku? Tak. Domowy Egzorcysta Burcharda. Jest tam kilka cennych wskazwek jak pozby si nieproszonych goci, takich, co tupia po nocy i przewituja na biao. c e s s Nie jest to nadzwyczajne, ale nic lepszego chyba, ze ma pan znajomych w policji. A jeli mam? s Ja tego nie czytaem, syszaem tylko, ale w szkole policyjnej w Szczytnie maja r kopis ksia ki Jakuba W drowycza. e z e Syszaem ju gdzie to nazwisko. z s By program, jako tak na dniach. Na Polsacie zdaje si . Swoja droga lepszy s e cyrk odstawia, normalnie nie jest taki. Mwi pan o r kopisie. e No wanie. Kiedy jeden z gliniarczykw zrobi odpis kilkunastu stronis s czek. Te kilkanacie jest wi cej warte ni cay ten sklep. s e z Przepraszam, nie rozumiem. Dlaczego ten r kopis jest w szkole policyjnej e w Szczytnie? 46

Duga historia. Raz robili u niego rewizj , p dzi bimber i szukali jeszcze e e broni. No, wi c ktremu gliniarzowi wpad w oko zeszyt pokryty jakimi kosze s s marnymi bazgroami. Skonfiskowali go, czy mo e po prostu zabrali, bo sam pan z wie, jakie to byy czasy i wysali tam, zeby kryptolodzy i grafolodzy mieli na czym trenowa . To jest napisane po polsku, cz sciowo cyrylica, ma bardzo pomyc e sowa ortografi i kaligrafi , o interpunkcji nie wspominajac. Ale sa tam rzeczy e e ciekawe. Gdyby udao si panu zrobi ksero, to dam tysiac zotych. e c Obawiam si , ze moje mo liwoci nie sa wystarczajace. Niech pan da tego e z s Burcharda.

VIII
Dochodzia pnoc. Pawe sta w salonie z ksia ka w r ce i czyta na gos z e straszliwe ciagi zakl c. Duch wyjrza ze sciany i przyglada mu si bezczelnie. e e Cholera zakla wreszcie biznesmen. Do dupy ta ksia ka. z Duch pokiwa gowa, a przynajmniej tak to wygladao. Pawe otworzy drzwiczki kominka i ju mia cisna dzieo w pomienie, gdy spostrzeg na okadz c ce reklam . e Zesp Fachowcw Egzorcystw. Zwalczanie wszelkiego rodzaju zjaw, widm i duchw. Rutynowani specjalici 100% satysfakcji s lub zwrot kosztw. Do ywotnia a nawet pomiertna gwarancja. z s Ponad czterdzieci udokumentowanych s przypadkw powodzenia. Referencje. Poni ej by numer. z Yeach! zawy Pawe. Sposzony duch znikna bez sladu. Mimo p nej pory biznesmen si gna po z e telefon.

IX
By paskudny, jesienny wieczr. Wiatr wy za oknem. Drzewa szumiay niepokojaco. W domu co trzeszczao, jak to zwykle w starych i nawiedzonych budyn s kach. Rozleg si dzwonek do drzwi. Pawe zbieg na d i otworzy. W ciemnoci, e s

47

w jasnym prostokacie swiata, rzucanego z wn trza budynku, staa trjka cywil e nych egzorcystw, fachowcw, ponad czterdzieci udokumentowanych przypads kw. Egzorcyci mieli na sobie dugie, skrzane paszcze i kapelusze o szerokich s rondach. W doniach trzymali walizki. Pan Pawe Skorli ski? zapyta najstarszy z nich, lekko posiwiay pan po n szecdziesiatce. s Tak. To pan wzywa ekip do usuni cia ducha? e e Tak. Prosz wejc. e s Weszli do przytulnego, jasno owietlonego holu. s Jestem prezesem towarzystwa powiedzia siwy. Nazywam si Janusz e Biedermeier. Ucisn li sobie donie. Drugi egzorcysta zdja kapelusz i okaza si by kobies e e c ta. Magorzata Ko ko przedstawia si . c e Drugi m zczyzna, ktrego twarz zniszczya jaka choroba podobna do ospy, e s wyciagna do wyschni ta jak r ka mumii. n e e Jzef Etter przedstawi si . e Wspaniale, zapraszam na pokoje. Weszli do salonu. Gocie zdj li paszcze i zostawili je w holu, po czym siedli s e wygodnie w fotelach. Dobrze, na co si pan uskar a? zapyta prezes. Jego wyglad budzi zae z ufanie. Na opuszkach palcw mia wytatuowane kabalistyczne symbole. Na szyi wisia mu jaki dziwny amulet. W jednym uchu mia kolczyk z biaym kamieniem. s Stuka powiedzia Pawe. Tylko stuka? Jaki rodzaj stukania? Pojedyncze czy mo e ciagi stukw? z Nie tylko. Stuka, jakby szed kto z drewniana noga. Takie jakby kroki. s Czasami wida sylwetki. Pojawiaja si porodku pomieszczenia i czasami ida c e s w stron sciany. e M zczy ni czy kobiety? e z Trudno powiedzie . c W porzadku. Czy prbowa pan ustali list dotychczasowych mieszka c e n cw tego budynku? Szczerze mwiac, nie. Ale z tego, co ludzie mwili, chodzi o technika zatrudnionego w zakadach Wawelberga i jego crk . e Prezes pokiwa gowa i skina na Jzefa. Ten otworzy walizk i wydoby z niej e caa fur rozmaitego sprz tu. Wzia w do drewniana r d k widekowa i ob e e n z z e szed pomieszczenie dookoa. Potem wyja z walizki r d k uchylna, wykonana z z e z miedzianego drutu i znowu zacza chodzi po pomieszczeniu. Drut wychyla si c e w r ne strony. Wygladao to niezwykle fachowo. z Sprbuj nawiaza kontakt powiedzia. e c 48

Trzeba zgasi swiato? zapyta waciciel. c s Nie. To nie b dzie konieczne. e Egzorcysta siad na srodku dywanu. W donie wzia dwa kawaki kamienia przyci te w ksztat graniastosupw. Zamkna oczy. e Jest kontakt powiedzia. W tym momencie zebrani zobaczyli, ze przyglada im si duch. Duch wyszed e ze sciany. By prze roczysty. Wyglada na m zczyzn . Duch zrobi r ka ostrzez e e e gawczy gest i znikna. Drugi pojawi si w miejscu, w ktrym kiedy byy drzwi. e s Wyglada jak mglisty opar, ale stopniowo przybra ksztaty modej dziewczyny. Duch skrzy owa donie na piersi i przyglada si siedzacemu. z e One si boja powiedzia Jzef. e To chyba dobrze wtraci Pawe bo trzeba je. . . Wypowiada si pan w sposb skrajnie nieuwiadomiony zaprotestowaa e s dziewczyna. To przyjazne duchy. Takich nie nale y rusza . Moga si przyda . z c e c To wyazi powiedzia siedzacy. Co to do diab. . . Ci! upomnia go prezes. Siedzi w dywanie powiedzia Jzef. Zerwa si niespodziewanie i odskoczy w bok. e Pawe przetar oczy. Z miejsca, w ktrym wczeniej siedzia egzorcysta, wys strzelia macka. Wygladaa jak utkana z dymu. Musn a uciekajacego, wyrywajac e mu, z koszuli na plecach, kawa tkaniny. Dziewczyna wyrwaa ze swojej walizki pistolet skakowy i wycelowaa. Macka rozwiewaa si w powietrzu. Opada na e dywan. Prezes podszed i zebra odrobin pyu do probwki. e Wyglada jak ektoplazma powiedzia. Czy ektoplazma to nie jest przypadkiem wydzielina z istot zywych? zaciekawi si gospodarz. e Niekoniecznie Jzef doszed najwyra niej do siebie. Zasadniczo z w niektrych przypadkach mo e ja wytworzy dowolna materia organiczna. Na z c przykad wena. Uuu, mam wra enie, ze wyrwa mi p gowy. z Obudzie go prezes oskar ycielsko wyciagna palec wskazujacy. s z Jasna cholera! Co teraz? Pki siedzia, wszystko byo w porzadku. Zaatwilibymy s go po cichu. Sam by si obudzi odcia si Jzef. Przecie nie palilimy czarnego e e z s pomienia. Nie powinien by. Gdybymy zapalili czarny pomie , byoby ju po nas. Co mwia kamies n z nie? Jzef zacisna donie na graniastosupach i skoncentrowa si . Macka wystrze e lia ponownie. Uchyli si w ostatniej chwili i tylko rozszarpaa mu nogawk . e e Otwiera si przejcie powiedziaa dziewczyna. Ona tak e miaa zae s z mkni te oczy. e Przejcie do enklawy Ozark? zapyta prezes. s 49

Pawe usysza w jego gosie autentyczny l k i sam przestraszy si jeszcze e e bardziej. Wygladao na to, ze fachowcy wpadli w jakie szambo. Duchy m zczy s e zny i dziewczyny znowu stay na swoich miejscach. Nie, nie do enklawy Ozark uspokoi go Jzef. On ju raz zosta z pobity i. . . Ach tak. U ywali go jako mechanizmu nap dowego do dywanu, ale z e by za saby. W tym momencie oba kamienne ostrosupy w jego doniach rozprysy si niee mal na py. Proponuj dywan pocia i spali powiedzia prezes. e c c To pewnie arabski d in. Jeli go spalimy, to przejcie si zamknie. Prawie z s s e na pewno zaakcentowa to prawie. W jego gosie zabrzmiaa nadzieja. Czy d iny nie mieszkaja czasem w miedzianych lampach? zagadna z ostro nie Pawe. z Za du o si pan bajek naczyta. z e Zapaciem za niego siedem tysi cy zaprotestowa. Nie da si go e e jako zneutralizowa ? s c Niemo liwe. B dziemy mieli szcz scie, jeli da si go spali zacza z e e s e c prezes, ale nie sko czy. n Dywan eksplodowa. Drobne kaczki uniosy si w powietrze. Zalepiy drzwi e i okna. Jzef rzuci si i zapa za klamk . Kaczki pokryy jego do . Zawy i zae e n cza je zdziera . Gdy w ko cu mu si to udao, jego r ka a do okcia pokryta bya c n e e z drobnymi, krwawiacymi rankami. Duch dziewczyny zmaterializowa si tu koo e z nich. By tak materialny, jak tylko zdoa. Nawet przewityway leciutkie kolory. s Troch r owoci na policzkach, b kit na sukni. Co mwia, ale nic nie byo e z s e s sycha . Magorzata stan a naprzeciw niej. c e Jeszcze raz poprosia. Dziewczyna mwia, a potem znikn a. e Co powiedziaa? zapyta prezes. Jestemy tu uwi zieni. To co po ywi si naszymi umysami i wzronie s e s z e s w si . Od srodka nie zdoamy pokona zapory. To mo na zrobi tylko od zee c z c wnatrz. Mamy dwanacie godzin zycia. Potem nas ze re. s z Cholera, tyle to i ja wiem. Kiedy przyjda pracownicy do warsztatu? zapyta prezes Pawa. Mamy piatek wieczorem. Dopiero w poniedziaek rano. Jzef podszed do telefonu i podnis suchawk . Z obu sitek strzeli pomie . e n Odo y ja na miejsce. z To bardzo powa ne? zagadna Pawe. z Nic gorszego ju chyba nie mogo nas spotka . z c Jak to nie zapeszya si dziewczyna a pami tasz, jak Michaa wciae e gn o do enklawy? Wym d yo go cakiem, zanim wrci. e z z 50

Smier fizyczna waciwie mnie nie przera a powiedzia prezes. Ale c s z te wszystkie diabelstwa niszczace dusz . . . Musimy si zastanowi , co robimy. e e c Jeli sprbujemy nawia , to mo e mamy szans . Tak z dziesi c procent. Mo e nie s c z e e z b dzie nas goni. e B dzie powiedzia ponuro Jzef. Musia by cholernie godny, skoro e c chcia mnie capna . Przecie mam amulet a Dagon-woht. c z Trzeba b dzie sprbowa przez scian powiedzia prezes. Mamy e c e szable. Mo e przerabiemy si . . . z e Mae szanse powiedzia Pawe. To wszystko jest z przedwojennych cegie. Grubo na trzy. Alternatywa jest nic nie robi . c Jeli nie ma innej mo liwoci, to moje szable sa do waszej dyspozycji. s z s Prezes zdja szabl ze sciany. Wyciagna ja z pochwy. Szabla bya przekoro e dowana na wylot. To si stao niedawno powiedzia. Przedtem byy dobre? e Tak. Natarem je towotem. Nie powinny zardzewie . c Magorzata wyj a z walizki bry czego w rodzaju plasteliny. e e s Wyrwiemy dziur plastikiem powiedziaa. e To chyba nielegalne zaniepokoi si biznesmen. Poza tym ja to miesze kanie tylko wynajmuj . . . e Caa trjka westchn a ci zko. Dziewczyna przyklejaa ju waek materiau e e z wybuchowego na scianie, za ktra by korytarz. Pociagn a dwa dugie kable. e Po cie si na pododze, zaso cie uszy, zamknijcie oczy i otwrzcie z e n usta poleci prezes. Wyja jej z doni kable i przykr ci do zapalarki. Potem poo y si za kanapa e z e i wcisna guzik. Eksplozja bya straszna. Lampa pod sufitem zakr cia si jak sza e e lona, ale nie zgasa na szcz scie. Meble podmuch poprzesuwa bezadnie. Sciana e jednak nawet si nie zarysowaa. Szyby w oknach, pokryte strz pkami dywanu e e tak e ocalay. z O cholera powiedzia Pawe. Ju po nas. z Nie, nie jest a tak zle powiedzia prezes. Nawia emy kontakt telez z patyczny. Musimy poaczy siy. Usiad cie w krag. c z Porodku pomieszczenia co zacz o wyazi z podogi. Wygladao jak utkany s s e c z dymu fraktal. Gdy si odpowiednio zmaterializuje, zaatwi nas powiedzia Jzef. e Na razie jest za saby. Co na pododze warkn o. Siedli w krag i wzi li si za r ce. Magorzata zas e e e e mkn a oczy. Pawe poczu jak co przesuwa si przez jego umys. Wra enie byo e s e z nieprzyjemne. Zaraz jednak poczu, ze to dziaa. Stwr rosnacy z podogi wyra z nie si wkurzy. e

51

X
e To byo swi to. Jakub przepija pieniadze zarobione za udzia w programie. W knajpie byo p wsi. Wszyscy mu gratulowali, ze tyle ciemnot udao mu si e puci w kraj. Oczywicie ka dy poczuwa si w obowiazku wypi z tak sawnym s c s z e c czowiekiem. Byo koo dziesiatej. Wi kszoc towarzystwa stracia ju poczucie e s z rzeczywistoci. To przyszo nagle. Zarwka zwisajaca z sufitu zadr aa. s z Jakub W drowycz przerwa wlewanie w siebie kolejnego kufla Pery. Jedee nacie poprzednich kufli za wierkao w jego wn trznociach. s c e s Nu co? zapyta Semen. Za du o? z Jakub odchyli si do tyu i polecia razem z krzesem na ziemi . Dwadziee e scia centymetrw od podogi krzeso zawiso niespodziewanie i trwao w pozycji niemo liwej do wyjanienia za pomoca praw fizyki. z s Ty, co z toba? zaniepokoi si Jzef Paczenko. e Przez twarz Jakuba przebiegay delikatne skurcze. Natychmiast przybywam powiedzia cakiem wyra nie. z Twarz jego odzyskaa niespodziewanie waciwy kolor. Krzeso wrcio do s pionu. Samo. Kumple wytrzeszczyli oczy. Jakub wypi Per i wsta z krzesa. e Ty, co si stao? zapyta Semen. e Troje egzorcystw w smiertelnym niebezpiecze stwie powiedzia Jan kub. Musz natychmiast wyrusza . e c Przecie ty ledwo stoisz na nogach zaniepokoi si Tomasz. z e Jakub zamruga oczkami. Daj jeszcze flaszk spirytu na drog powiedzia do ajenta. e e Na krech ? e Oni zapaca zabra flaszk i pozostawi kompletnie zbaraniaych kumpli. e Przed gospoda scisna gow do mi. Ostatni pekaes do Chema odszed przed e n godzina. Jego motor akurat nie by na chodzie. Wypi dugi, dra niacy yk spiry z tusu. Mia okoo jedenastu godzin i ponad trzysta kilometrw do przebycia. Mg zrobi to tylko w jeden sposb. Poszed pod sterczacy przed apteka pomnik. Poc mnik postawiono kiedy dla cara Aleksandra II. Na cokole widnia napis: s Bagoditielu Narod Od przeszo siedemdziesi ciu lat, w miejscu cara, na cokole sta niejaki Tadee usz Kociuszko, za napis zatarto artystycznie cementem. Jakub wygarna z kies s szeni monety. Pomi dzy aluminiowym PRL-owskim bilonem poniewierao si e e winek. Wdrapa si na cok i dotkna donia zasmarokilka zotych carskich s e wanego cementem owalu. Zacza odmawia dziwne spiewne kawaki po starocer c kiewnosowia sku. Pod cementem znajdowao si wyobra enie dwugowego ora. n e z Do zacz a swieci . Oderwa ja od kamienia. Swiecenie ogarniao ju cae jego n e c z 52

przedrami . Nadal bekoczac co pod nosem, zacza obchodzi obelisk wokoo. e s c Kumple, ktrzy wysypali si z gospody, obserwowali go zdumieni. e Co on tam robi? zdziwi si Semen. Musi, co zwariowa. e Mo e to delirium? zastanawia si Tomasz. Bredzi zupenie od rzez e czy. W tym momencie Jakub znikna. Co? zdumia si Paczenko. e Pobiegli pod pomnik, ale po ich kumplu nie byo nawet sladu. Nie podoba mi si to powiedzia Semen. e A potem wrcili do knajpy. Jakub, jeli prze yje, pojawi si wanie tutaj. s z e s

XI
Egzorcyci pucili donie. s s Co si dao zrobi ? zapyta Pawe. e c Cakiem sporo umiechn a si dziewczyna. Wezwaam na pomoc s e e Jakuba W drowycza. e Dlaczego wanie jego? zdenerwowa si prezes. To hochsztapler. s e Dupa woowa, a nie egzorcysta. Nie potrafiby wygoni nawet ducha peki czyka. c n Tylko on odpowiedzia na wezwanie. Trzeba prbowa dalej. Zreszta nawet, jeli dosta wiadomoc, to i tak nie c s s zda y do nas dotrze . To trzysta kilometrw, a o tej porze nic ju nie chodzi. z c z Nawet, jeli dojedzie okazja, to zanim nas znajdzie w tym miecie. . . s s Zobaczymy zaprotestowaa. Przepraszam zagadna Pawe. Kto to waciwie jest ten cay Jakub s W drowycz? Ciagle ostatnio sysz to nazwisko. e e Naciagacz i hochsztapler powiedzia prezes. Oglada pan mo e pro z gram sprzed paru dni? Aha. Podrywa tylko autorytet naszej profesji. Powinno mu si zakaza prowae c dzenia jakiejkolwiek dziaalnoci na tym polu. Zreszta, to naogowy alkoholik, s poow swoich przygd prze y w postaci delirycznych omamw. e z A druga poow sam wymyli uzupeni Jzef. W sam raz si nadaje, e s e zeby zwalcza biae myszki takie, jakie si pojawiaja po du ej dawce alkoholu. c e z Gdyby zobaczy w zyciu jednego ducha, to by w portki narobi ze strachu. I jeszcze pieprzy w telewizji trzy po trzy dorzuci prezes mciwie. s Jemu si wydaje, ze ta Era Wodnika to b dzie okres powszechnego upadku ludze e koci. A tymczasem otwieraja si przed nami niesko czone mo liwoci poznania. s e n z s Era Wodnika stanie si okresem, w ktrym odrodzi si zycie duchowe. Kto wie, e e mo e nawet zdoamy ukierunkowa reinkarnacj ? z c e 53

Wydrzemy tajemnice bytw ponadzmysowych uzupeni Jzef. Era Wodnika. . . Przepraszam, a na czym to polega? zagadna Pawe. Bo sysz o tych e erach i. . . Obecnie mamy Er Ryb powiedziaa Magorzata. To era chrzecija e s n stwa. Moce ponadzmysowe ulegy silnemu wytumieniu. Obecnie so ce wejdzie n w znak Wodnika. Otworza si przed nami takie same mo liwoci, jakie istniay e z s na Atlantydzie przed dwunastoma tysiacami lat. Zaraz, to era trwa tysiac lat? Nie rozumiem. So ce w druje po nieboskonie. Przesuwa si , zasaniajac kolejno pewne n e e gwiazdozbiory zodiaku. Obecnie jest w znaku Ryb. Astronom wyjaniby to panu s lepiej. Albo astrolog. Pobyt w ka dym ze znakw trwa tysiac lat. To jest jedna z era. Znakw jest dwanacie. Dwanacie tysi cy lat temu tak e bya Era Wodnika. s s e z Ludzkoc osiagn a stan powszechnej szcz sliwoci. Doskonalono swoje moce s e e s ponadzmysowe. Niestety, potem era zako czya si . Miao to tragiczne konsen e kwencje dla Atlantydy. Dziaalnoc wulkaniczna w tym obszarze ziemi powstrzys mywana bya moca umysw jej mieszka cw. Gdy moc osaba, Atlantyda zapa n da si w morze. e Pawe pomyla, ze to jakie brednie i chyba nawet mia racj . s s e To co robimy? zagadna. Gdyby ju bya Era Wodnika powiedzia Jzef w rozmarzeniu to z zaatwilibymy to bydl jednym mrugni ciem powieki. s e e Faktycznie, trzeba co wymyli , bo nie doczekamy Ery Wodnika pos s c wiedzia ponuro prezes. Magorzato, pani czytaa caa literatur New Age. Czy e byo tam co na temat arabskich d inw? s z Chyba nie, ale pami tam, ze w Leksykonie Ezoterycznym co czytaam na e s ten temat. Musz sobie przypomnie . e c

XII
Osiemdziesiat lat wczeniej Jakub przesta okra a pomnik. Oderwa od niego s z c do . Blask jego ciaa przygasa. Mia na sobie mundur. Pomnik by nowiutki, jak n prosto spod igy, a na jego szczycie staa gowa cara, zamiast postaci ludowego bohatera. Udao si powiedzia sam do siebie. e Popatrzy na zegarek elektroniczny od syna. Jedenacie godzin czasu. s Ano, trza si pospieszy mrukna. e c Obok pomnika znajdowa si urzad pocztowy i jednoczenie stacja kurierska. e s Stacja bya reliktem poprzedniej epoki, czasw sprzed skonstruowania telegrafu optycznego. T dy sza najkrtsza droga z Kijowa do Warszawy, czasami je dzili e z 54

t dy carscy kurierzy i tylko dla nich utrzymywano jeszcze stary szlak. Wszed na e podwrko. Z kantoru wyszed prowadzacy stacj Zyd. e Czego pan sobie zyczy? zapyta. Konia powiedzia Jakub w jidysz. Musz si dosta do Warszawy. e e c Jak najszybciej. Po chwili osiodany ko sta przed nim. Zapaci pi c rubli za start i po yn e z czy rg. Alkohol troch go rozbiera, ale wskoczy na siodo i zdoa si na nim e e utrzyma . c Hylaja! wrzasna i scisna konia pi tami. Ko pomkna pusta polna dro e n ga na Krasnystaw. Pi tnacie kilometrw dalej spostrzeg szyld kolejnej stacji. e s Zagra na rogu i nim dojecha do budynku, kolejny ko czeka osiodany. Nawet n nie dotkna noga ziemi. Przeskoczy na konia i rzuci opiekunowi stacji monet . e Ten odprowadzi zm czone galopem zwierz do stajni, a Jakub p dzi ju dalej. e e e z

XIII
Ronie prezes popatrzy na poruszajaca si na pododze mas . Truds e e no. Na tego hochsztaplera W drowycza nie mo emy liczy . Zreszta i tak nie daby e z c rady nam pomc. Bawan i naciagacz. Zafajdany alkoholik podrywa tylko autory tet naszej profesji. To co robimy? zapyta Jzef. Mo e jeszcze raz wysadzimy scian . Mo e teraz pjdzie? z e z A mo e sprbujemy przebi si przez podog do warsztatu? zapropoz c e e nowaa Magorzata. To betonowa wylewka zaoponowa gospodarz. Czterdzieci centys metrw gruboci. I jeszcze zbrojenia. s A sufit? Sufit jest cie szy, ale jak tam si dosta ? n e c Faktycznie sufit by wysoko, a grubo tapicerowane meble nie dayby odpowiedniej stabilnoci. s Trudno, czekamy powiedzia prezes. Jak si zmaterializuje do ko ca, e n to stanie si bardziej podatny na urazy. Podziurawimy go srebrnymi kulami. Mo e e z si uda. e A co by zrobi W drowycz na naszym miejscu? zagadna biznesmen. e Gwno by zrobi. On by nawet nie poczu, ze co tu jest. My si wprawiamy s e od lat, zeby odczuwa zmiany w aurze budynkw. Szkolimy si w postrzeganiu c e ponadzmysowym i czasami jestemy w stanie nawet dostrzega ze astrale. A co s c mo e taki W drowycz? Odkopie, co najwy ej, trupa i wsadzi mu koek w pier. z e z s Gdyby znalaz prawdziwego wampira, to by si sfajda ze strachu. A dostrzega to e c

55

mo e, co najwy ej biae myszki i r owe sonie. Zreszta, my mamy naukowe poz z z dejcie. Robimy zdj cia, pobieramy prbki ektoplazmy, spisujemy spostrze enia. s e z Wie pan, ze na sasiednim domu siedzi astralna sowa? To dobrze, czy zle? Najlepszy jest astral zocisty, sowa bya troch przydymiona. Ale nie jest e za. Raczej oboj tna dla tamtego budynku. e A tu jest co astralnego? s Nie, ale dom ma za aur . My to czujemy. e A mo na si tego nauczy ? z e c Tylko, jeli ma si naturalne predyspozycje. Ale gdy nadejdzie Era Wodnis e ka, to b dzie du o atwiej. Ju teraz mo liwoci zwi kszaja si z roku na rok. Na e z z z s e e przykad atwiej jest patrze w przeszoc. c s I wszystko mo na tak zobaczy ? z c Nie, tylko jakie detale, zwiazane z przedmiotem, ktry jest przewodnis kiem. Pewnie kiedy zbuduja wehiku czasu. s Niemo liwe. Z fizycznego i logicznego punktu widzenia. To si nigdy nie z e uda, cho oczywicie pojawia si hochsztaplerzy w rodzaju Jakuba W drowycza, c s e e ktrzy b da twierdzili, a to, ze wzbudzili prad elektryczny w podkowie podgrzee wanej swieczka, a to, ze maja perpetuum mobile w gara u. Naciagaczy nie brak. z Dlatego my staramy si o udokumentowanie ka dego przypadku. Mamy listy z ree z ferencjami od czterdziestu osb, ktrym pomoglimy. Pana te poprosimy o krts z ki opis naszych mo liwoci tu spostrzeg, ze troszk si zagalopowa. O ile z s e e wyjdziemy z tego zywi. . . doda.

XIV
Ciemnoci, droga widoczna w postaci janiejszej smugi na ziemi. Dobrze, ze s s przywieca ksi zyc. Kolejna stacja. R ka namacaa w kieszeni dno. Ile jeszcze s e e do Warszawy? To ju Otwock. Jakub zeskoczy z konia. Zapaci ostatnia zota z pi ciorublwka i odda trabk . Popatrzy na zegarek. Jeszcze dwie godziny. Poe e ciagna yk spirytusu. Dotkna zegarka i zacza okr ca si w kko. Po dziesiatym e c e obrocie sta w ogrdku jakiego domu. Pies czuwa. Wyskoczy z ciemnoci i skos s czy na niego. Jakub machna w powietrzu p tla z linki hamulcowej i po chwili psisko mio e tao si jak ryba zapana na w dk . Egzorcysta zawirowa jak bak. Pies skome e e lac lecia w powietrzu jak na karuzeli, potem przesta skomle . Jakub przelaz c przez ogrodzenie i niosac psa pod pacha, wszed na dworzec kolejowy. Zdja p tl e e i pomaca jego boki. Pies by nadzwyczajnie tusty. Umiechna si oblenie, ale s e s poo y go na peronie. Trudno. Nie b dzie przecie targa ze soba zabitego kundla z e z 56

przez cae miasto. Psisko otworzyo oczy i zawarczao. Jakub te zawarcza. Pies z spr zy si do skoku. Chcia zapa go za gardo. e e c Nawet nie prbuj powiedzia egzorcysta. Sprbowa. Jakub kopna go dziurawym gumofilcem w bok i pokaza mu link e trzymana w lewej doni. Na stacj wjecha pociag. Po chwili zwierz zostao samo. e e Chyba ucieszy je taki obrt sprawy.

XV
Materializacja dobiegaa ko ca. Niespodziewanie kto od zewnatrz nacisna n s klamk . Drzwi otworzyy si , a po chwili zatrzasn y. Jakub W drowycz wszed e e e e do pokoju. Ubrany by w czarna esesma ska kurtk mundurowa, zszargana do n e nieprzyzwoitoci, na nogach mia spodnie od ortalionowego dresu i rozpadajace s si gumofilce z wywini ta cholewa, cerowane tu i wdzie drutem. e e Co jest? zdenerwowa si , szarpiac za klamk . Dywan pogryz go w r e e e k , po czym sczernia i opad na podog . St zenie alkoholu we krwi W drowycza e e e e byo zbyt silne. Jakub zrobi krok do przodu i potkna si o materializujace si na e e pododze co. s O karwia! zakla, wlepiajac arabskiemu demonowi kilka kopw kalo szem. Zeby mi wi cej ng nie podstawia pogrozi. s e Podszed do grupki skulonej pod sciana. A wy co? Ocipieli? Pan W drowycz? zapyta ostro nie prezes. e z A kto inny? Wy dzwonili po pomoc telepat. . . no tym, tego?. . . Od gocia ziao wonia piwa, st chlizny, dawno nie pranych skarpetek i zagos e nionego konia. Hmm. . . Bardzo nam mio. Nie tyle mo e dzwonilimy, co. . . Mo e mgz s z by nam pan pomc? A w czym? Dziewczyna wskazaa na widmo. To? w gosie W drowycza odbio si rozczarowanie i mia d aca pogare e z z da. I wy nie mo ecie tego zaatwi ? z c Gdyby pan mg pomc. . . niemiao wtraci gospodarz. s Ty tu szef? Nie, waciciel. s P litra si znajdzie? e Tak. Jakub podszed do d ina. Kopna go raz jeszcze. Kalosz zadymi. z Swojego czasu kumpel poprosi mnie o pomoc w zaatwieniu czego tas kiego, co mu si zagnie dzio w bimbrowni powiedzia i wyciagna z kieszeni e z 57

flaszk z reszta spirytusu. Oczywicie przyjechaem do niego. Mo na prosi e s z c zapalniczk ? Dzi kuj . A wi c wle limy do piwnicy i pojawio si takie sukine e e e z s e sy stwo. Wypisz, wymaluj, takie jak to pola stwora spirytusem. azio n i azio, a potem ja podpaliem go zapalniczka, o tak. Przypali demona. Rozleg si skowyt, a po chwili na pododze zostaa tylko e kupka popiou. Dywan, zalepiajacy okna i drzwi, opad na ziemi , zycie opucio e s go cakowicie. Egzorcyci zebrali sprz t i natychmiast zwiali. Drzwi na dole trzasn y. s e e Partacze rzuci za nimi Jakub. Cholera, co za ciemnota, zeby nie wiedzie , ze ektoplazma si pali. Moje p litra? c e Pawe mechanicznym krokiem podszed do barku i poda mu litrowa butelk e Johny Walkera. Jakub popatrzy nieufnie na zta zawartoc. s Musi, co kiepsko destylowana zauwa y. z Ile si nale y? Waciciel wyja z kieszeni portfel. e z s Czterdzieci rubli zotem. Jazda konno za cara bya droga. s Gospodarzowi wypowied wydaa si nie na temat, ale nie skomentowa. z e Co si stao z tym duchem u pa skiego przyjaciela? e n Te si zhajcowa, ale od niego zaj a si cysterna z osiemdziesi cioprocenz e e e e towym bimbrem. Nu i chaupa wyleciaa w powietrze. A jak by jeszcze kiedy s s potrzebowa egzorcysty puci oko do dziewczyny, ktra wyjrzaa ze sciany s i przygladaa mu si z wyra nym obrzydzeniem to sprowad sobie fachowca. e z z Tylu si tych hochsztaplerw namno yo. . . e z

REWIZJA
Gwatowne walenie do drzwi wyrwao Jakuba W drowycza ze snu. Otworzy e leniwie oko i popatrzy na fosforyzujace w ciemnoci wskazwki budzika. Jakub s nigdy nie przywiazywa wagi do tego, o ktrej godzinie si obudzi, zegar by e prezentem od syna. Maa wskazwka na czwartej, du a wskazwka na dwunastej wymruz cza egzorcysta. Znaczy czterdzieci minut po pnocy. Kogo niesie o tej porze? s omot do drzwi nie ustawa. To na pewno gliny wydedukowa staruszek. Wygrzeba si spod pierzyny, przygadzi wosy kawakiem skrki od boczku, e strzepna okruchy somy z waciaka. Kto tam? zapyta. Policja! Pozna gos Birskiego. Otwiera w imieniu prawa! c Diabli nadali. . . mrukna Jakub sam do siebie. Si gna r ka za ko i pociagna spora drewniana wajch do siebie. Waczy e e z e radio, nastawi je prawie na cay regulator i poczapa do drzwi. A nakaz macie? zapyta. Podpisany przez prokuratora owiadczy Birski z duma. No otwieraj, s bo wywalimy drzwi. Nacinij na klamk imbecylu, to same si otworza powiedzia Jakub s e e i nala sobie szklank serwatki z kanki stojacej pod oknem, bo co go palio prae s gnienie. Gliniarze sforsowali pozbawione zamka drzwi. Byo ich omiu. s Scisa rewizja zarzadzi Birski. Nakaz powiedzia Jakub, wyciagajac do . n Posterunkowy poda mu papier. Jednoczenie kto zapali swiato. Jakub wpas s trzy si w rwne rzadki literek, ale jako nie mg ich poskada w wyrazy. e s c Trzymasz do gry nogami poinformowa go zyczliwie gliniarz. Sam przeczytaj zezoci si egzorcysta i odda mu papier. s e Jeste oskar ony o produkcj bimbru wyjani Birski. Mamy nakaz s z e s rewizji i aresztowania w zale noci od wynikw. z s

59

Radio wydzierao si na caego, a siedmiu gliniarzy buszowao po chaupie. e Po jakich dziesi ciu minutach jeden z nich podszed do komendanta. s e Ani kropli. Jak to ani kropli? zdziwi si Birski. Co ty Jakub, zostae abstynene s tem? Tak wyjani z godnocia bimbrownik. A co, nie wolno? s s Musi tu by chocia par butelek. Posterunkowy wyda dyspozycj podc z e e wadnym. W donosie pisali, ze wczoraj przepuci przez destylark pi c stuli s e e trowych beczek zacieru. Jakub zanotowa sobie w pami ci, ze znowu kto napisa na niego donos. Bire s ski sta i nasuchiwa. Uciszcie si zarzadzi. e Gliniarze przerwali opukiwanie scian i rozbieranie pieca. Wyacz ktry to przekl te radio! s e Radio zostao wyaczone. W ciszy nocy wszyscy usyszeli dziwne bulgotanie. Co to jest? zapyta Birski Jakuba. W drowycz wzruszy ramionami. e Dobiega spod podogi! powiedzia Rowicki, przykadajac ucho do gli nianego klepiska. Jakubowski, skocz do radiowozu po kilofy. Czy to nie lekka przesada? zaniepokoi si Jakub. e Zamknij si . Jeli b dzie trzeba, rozbierzemy t chaup belka po belce. e s e e e A kto wam raczki rozbuja? Wrci Jakubowski. Przynis cztery kilofy. Niebawem w pododze ziaa spora dziura. Odgos bulgotania ucich. Deski zameldowa z dziury Rowicki. Co jakby strop piwnicy. s Rozwali ! c Rozwalili. Pod deskami jest cysterna, wykadana kafelkami raportowa aspirant. Pojemnoc jakie trzysta litrw. Czu tu spirytusem, ale jest sucha. Caa zawartoc s s c s spyn a taka dziura w dnie, gdzie ni ej. e s z Jakub wyszed przed dom. Odetchna g boko chodnym, nocnym powie e trzem. Sysza jak w srodku domu wcieka si Birski. s e Rozwalcie to betonowe dno i kopcie dalej, za kanaem. Zao e si , ze z e ma pod spodem druga cystern ! O, nawet wida , tu jest zatyczka, a sznurek idzie e c do d wigni za kiem. Musia spuci bimber, gdy tylko zacz limy wali do z z s c e s c drzwi. Wyszed i stana obok Jakuba. Zapali papierosa. No to znowu trzy lata odsiadki powiedzia z mciwa satysfakcja. s Za co? zdziwi si Jakub. e Za bimber. Taka cysterna. . . 60

Za sam zapach bimbru w piwnicy nie macie szans mnie posadzi . c Zdob dziemy i dowody. Dokopiemy si do drugiej cysterny. Lepiej si nae e e pij na zapas, bo przez nast pne trzy lata. . . e Jakub wzruszy ramionami. Zaskar e was o bezprawne wtargni cie. O dewastacj domu. A drugiej cyz e e sterny nie ma. To spust awaryjny. Nigdy tego nie znajdziecie. Ty nas zaskar ysz? zdziwi si Birski. Zaciagna si jeszcze raz, a potem z e e pstrykni ciem wyekspediowa tlacego si peta w ciemnoc. e e s Uwa aj! wrzasna Jakub, ale ju byo za p no. Niedopaek wpad do z z z studni. Oguszajaca eksplozja poderwaa na rwne nogi mieszka cw trzech okolicz n nych wsi. Studnia na podwrzu Jakuba zion a trzydziestometrowej wysokoci e s b kitnym pomieniem, i upodobnia si do ponacego szybu naftowego w Kuweje e cie. Gliniarze wysypali si z chaupy. e Kapitanie, co pan zrobi? zawy Rowicki. Birski, oguszony eksplozja, le a na ziemi i wpatrywa si w niebo. z e Poniewa wasz szef wanie spali dowody rzeczowe powiedzia Jakub z s znu onym gosem mo e bycie tak sobie ju poszli? Sia rano b d , wyspa z z s z c e e c si trzeba. e Studnia dogasaa.

SWINSKA REBELIA
I
Kropla wybielacza Ace wpada do flaszki z denaturatem. Jakub W drowycz e popatrzy w zadumie na zachodzace w butelce procesy i umiechnawszy si pro s e miennie, wpuci kroplomierzem jeszcze jedna kropl . Fioletowy barwnik powos e lutku znika. Usta egzorcysty wykrzywiy si w triumfalnym umiechu. e s Bl przyszed nagle. Jakub j kna i kopna konwulsyjnie, trafiajac w wiadro e n z karma dla swi , a ono odbio si od podogi i potoczyo, rozlewajac zawartoc. e s W chwil p niej on sam uderzy o klepisko, a dom zadr a. Walczac rozpacze z z z liwie z ogarniajacym go bezwadem, zdoa zao y blokad mentalna. Zrobi to z c e w ostatniej chwili, bo nastapio kolejne uderzenie. Soiki i gliniane garnki, stojace na szafce, rozprysy si w py. Jednoczenie wyleciay szyby w oknach, a zarwka e s wiszaca pod sufitem zapalia si bez niczyjej pomocy i po chwili tak e rozleciaa e z na kawaki. Ogie pod pyta wygas. Samego Jakuba obrcio kilkakrotnie won k jego osi, po czym wyrzucio przed dom, na skrty przez scian . Na szcz scie e e w tym miejscu belki byy troch przegnie. e Zetkni cie z pylista powierzchnia podwrza byo srednio przyjemne. Egzore cysta-amator znieruchomia i udawa nie ywego. Mia nadziej , ze wrg, niezaz e le nie kim jest, zostawi go teraz w spokoju. Niespodziewanie poczu, jak czyja z s myl wciska mu si do mzgu. Wrg istotnie sprawdza, czy jeszcze zyje. Jakub s e umiechna si lekko, wiedzia ju , co zrobi. Umieci sobie zegarek w zasi gu s e z s e wzroku, po czym wyaczy myli. Wyaczania mzgu nauczy si kiedy w knaj s e s pie, po kilkunastu g bszych i teraz ta umiej tnoc przydaa mu si . Myl wroga e e s e s wtargn a do srodka jego ciaa. Zbadaa uszkodzenie, a potem skontrolowaa stan e mzgu. Mzg nie pracowa. Uspokojony nieprzyjaciel wycofa si . Wskazwka zee garka dotkn a dwunastki. Punkt szsta rano. Myli Jakuba waczyy si samoe s e czynnie. Nie lubi telepatii i innych takich nowomodnych sztuczek, ale jak musia to potrafi. Zao y nowa blokad , po czym zbada stan swojego ciaa. Pomijajac z e drobne otarcia i stuczenie, byo dokadnie tak zdewastowane, jak zwykle. Wrg, grzebiac w jego umyle, zostawi slad. s 62

Przejcie byo nadal aktywne i wanie nim Jakub puci kontr zo ona z najs s s e z brudniejszych myli, jakie tylko przyszy mu do gowy. Nast pnie chytrze zerwa s e poaczenie mi dzy umysami. Wsta i otrzepa si z wszelakiego smiecia, kt e e re przywaro do niego na podwrku, po czym zadowolony z siebie podrepta do kuchni. Eksperyment naukowy nie wyszed, bo butelk z denaturatem rozerwae o na kawaki. Troszk go to zmartwio, ale mia jeszcze troch wybielacza, a z e e jagodzianka na kociach nie byo problemu, mo na ja byo naby w ka dym s z c z z okolicznych sklepikw. Zza pieca wyciagna nowiutka, nigdy jeszcze nieu ywana szufelk do smieci, z e (podarowa mu ja syn, ale staruszek nie bardzo wiedzia jak si tego u ywa i na e z wszelki wypadek nie u ywa), po czym za jej pomoca pozgarnia do wiadra rozz chlapana karm . Chcieli go zabi , czy nie chcieli, zwierzaki trzeba byo nakarmi . e c c Dochodzi wanie do chlewika, gdy dosi gna go trzeci strza. Upuci wiadro s e s i znowu zawartoc wylaa si na ziemi , po czym wyprowadzi pot zne kontrudes e e e rzenie. Tym razem by gotowy. Dwie moce o zbli onym potencjale stary si nad z e wsia. Dla postronnego obserwatora to, co si dziao, musiao wyglada jak potop, e c po ar i huragan jednoczenie. Wreszcie wrg wycofa si . Tym razem musia z s e n zdrowo oberwa . Jakub poszed po szufelk i raz jeszcze pozgarnia swi skie zarc e cie do wiadra. We wsi ludzie zacz li ostro nie wychodzi z ruin swoich domostw. Kilkunae z c stosekundowe wyadowanie mocy przepalio wszystkie korki, pozrywao dachy i wybio szyby. Stare chaupy poprzekrzywiay si , nowe murowa ce stay goe, e n pozbawione cakowicie tynku. Licie drzew zalegay ziemi , a powalone poty nis e czego ju nie ogradzay. Mieszka cy, jak zwykle, gdy dziao si co dziwnego, z n e s podnieli oczy na stojace na wzgrzu domostwo W drowycza. s e Wrd powszechnego zniszczenia jego chaupa i okalajace ja budynki stay s sobie wesoo bielejac, no prawie bielejac, w so cu. Nietkni te. Ale tak to ju n e z w zyciu bywa. Przypadki chodza po ludziach, jednego rozdepcza, a drugiego nie. Jakub z wiadrem wszed do chlewu. Pierwotnie budynek ten peni funkcje rupieciarni. Gospodarz naciaga tu wszelkiego mo liwego szmelcu w rodzaju s z starych telewizorw, pralek, cz sci ro nych maszyn i innego badziewia, pozyskae z nego z gminnego wysypiska smieci. W wolnych chwilach, w przypywie dobrego humoru, zamyka si w srodku z kilkoma flaszkami i a do rana w swietle lampy e z naftowej zg bia zasady dziaania wspczesnej techniki. e W kacie szopy zbudowa kojec, w ktrym przybieray stopniowo na wadze jego dwa prosiaki, Mielony i Schabowy. Jakub sam wymyli im te imiona i by s z siebie bardzo dumny. Podszed, jak zwykle, do barierki kojca i przechyli wiadro, celujac do koryta. A potem stao si co tak zaskakujacego, ze po raz trzeci e s upuci kube. Schabowy przemwi do niego ludzkim gosem: s Suchaj no, W drowycz, musimy sobie ustali pewne zasady. e c 63

Oczywicie zdarzao si czasami, zazwyczaj, gdy by bardzo pijany, ze sysza s e gosy zwierzat, ale zdawa sobie prawie zawsze spraw z tego, ze to tylko uroje e nie. Tym razem by trze wy jak niemowl i nawet nie mia kaca, a to dziao si z e e naprawd . e Czego chcesz, swinio? zapyta. Postara si , zeby to winio zabrzmiao odpowiednio pogardliwie i chyba e s nawet mu si udao. e Mamy pewne uwagi natury formalnej powiedzia Mielony. Musimy to przedyskutowa . c Jakub nie lubi dyskutowa , a zwaszcza z trzoda chlewna. Zastanawia si c e przez chwil . e Czego? zagadna prawie uprzejmie. No c stwierdzi Mielony nie odpowiadaja nam oglne warunki z bytowania i wy ywienie. z Do tego ciekawi jestemy, dlaczego nosimy takie dziwne imiona raba s sowo po sowie Schabowy. A za bezprawne wykastrowanie nas przed trzema miesiacami chcemy uzy ska zadocuczynienie. Finansowe. c s O kurde powiedzia Jakub, po czym chykiem wybieg z chlewika i zatrzasnawszy drzwi, podpar je kokiem. Diabli nadali powiedzia sam do siebie. Zachciao mi si na stare lata e hodowl zakada . e c Bya sroda. Dzie targu. Od siedemdziesi ciu lat, nie opuszczajac ani jednego n e tygodnia, sp dza ten dzie w knajpie. e n

II
Jakub W drowycz idzie przez zrujnowana wie. Ludzie schodza mu z oczu. e s Domy to tylko cegy i drewno, a zycie ma si jedno. Ka dy, kryjac si w zglisz e z e czach chaupy, robi rachunek sumienia. Jakub nigdy nikogo nie zaatakowa pierwszy. Musia by jaki powd. c s Egzorcysta potkna si o kawa belki le acej w poprzek drogi. Wstrzas wyrwa e z go z zamylenia. Rozejrza si wokoo, spostrzeg uszkodzone chaupy. s e O cholera, trz sienie ziemi przegapiem? zdziwi si . e e

III
Ju switao, gdy przyczapa z powrotem. By zalany bardziej ni w trupa, ale z z przed uwaleniem si spa , pomyla sobie, ze przecie w sumie niewa ne czy swie c s z z 64

nie mwia, czy nie, ale nakarmi je na noc trzeba. Wzia do r ki wiadro, nawrzu c e ca do niego r nych r noci i zanis do chlewa. Otworzy drzwi i zmru y oczy z z s z pora one nagym blaskiem. Cicho warcza spalinowy agregat. Zarwka u poway z owietlaa Mielonego, ktry, trzymajac w racicy owek, szkicowa na pobielonej s scianie jaki skomplikowany rysunek techniczny. s A, Jakub! ucieszy si prosiak. Mgby nam odpali tak z p litra e s c benzynki? Jako si odwdzi czymy. s e e Egzorcysta zawsze lubi pomaga znajomym, wi c poszed do drugiej szopy, c e gdzie oparty o scian drzema jego motocykl. Poniewa nie wiedzia, jak przye z niec benzyn , nie wylewajac jej z baku, przetoczy go w caoci do chlewa. s e s Sami sobie spucicie powiedzia. s Silnik o du ej mocy ucieszy si Schabowy. Zbudujemy samo. . . z e Ci uciszy go drugi tucznik. P niej. . . z Czego jeszcze wam potrzeba? zagadna Jakub Bo ju id spa . z e c Nic, nic, spij sobie uspokoia go trzoda. I poszed spa . Obudzi si w srodku nocy i przypomnia sobie jak przez mg , c e e ze na targu widzia kobiet , ktra kupowaa kurcz ta. Same czarne. e e Czary mrukna sam do siebie. Zwlk si z ka i podrepta do kuchni. Do du ego emaliowanego garne z z ka wrzuci garc suszonych muchomorw sromotnikowych, doda ko ski paczek s n i kilka wasnych wosw, nast pnie zagotowa to wszystko i wyszedszy przed e dom, sporzadzonym wywarem wymalowa wielki dziwny znak na ziemi. Megee rzuci w przestrze i zo y palce w odpowiedni sposb. n z W promieniu czterdziestu kilometrw do rana pady wszystkie czarne kury.

IV
Jakub wyszed przed chaup i przeciagna si . Unis ku wschodzacemu so e e n cu butelk z denaturatem. Barwnik wytraci si na dno. Unis ja do nosa. Zapach e e nie zmieni si jako specjalnie, a nawet jakby obrzydliwoc jego wzrosa. e s s To by byo na tyle mrukna sam do siebie, odstawiajac butelk na kamie e n koo schodw. I wtedy ja zobaczy. Kobieta z targu staa przed nim. Nu, czego? zagadna. Pan Jakub W drowycz? zagadn a. e e A kt by inny? z Chc si tu osiedli . e e c Jakub usiad na schodkach i scisna gow do mi. W zasadzie to sprawami e n meldunkowymi zajmowali si gliniarze z posterunku, w Wojsawicach, ale by e pewien wyjatek. A, czym si pani zajmuje? zagadna uprzejmie. e 65

Potrzebuj miejsca, gdzie mogabym si uczy zmaterializowaa z poe e c wietrza niedu a kul ognia. z e Ach. Mio. Najpierw usiuje mnie pani zabi . . . c Nie zabi , tylko podporzadkowa . c c To si nie uda. Nie znalaz si jeszcze nikt, kto byby ode mnie silniejszy. e e Nie ma tu kolizji interesw. W tej gminie nie ma czarownika. Nie ma te z znachora. Jakub skrzywi si . e Gdzie dzwonio, tylko nie wiadomo, w jakim kociele powiedzia w zas s dumie. Struktura jest inna. Po pierwsze nie liczy si obecny podzia adminie stracyjny kraju. My, ludzie obdarzeni, stosujemy sie parafialna. I w danej parafii c mo e by tylko jeden. Jeden obdarzony. Nie ma znaczenia, ze nie ma tu nikogo z c poza mna. Ja jestem, a tym samym brak wolnych miejsc. Oczy nieznajomej zw ziy si w szparki. e e A znachorka z Grabowieckiej? Ona umara, ale tyle lat zya tu pod twoim bokiem. Egzorcysta skrzywi si . e Bya moja daleka krewna. W rodzinie pewne rzeczy zaatwia si inaczej. e Poza tym ona nie dysponowaa moca. Ty te nie dysponujesz. z Najpierw zajrzyj do swoich kurczakw, a potem pogadamy, kto czego nie ma. Zamkn a oczy i skoncentrowaa si . Jej astral opuci ciao i polecia gdzie e e s s na pnocny wschd. Do Wojsawic. Po chwili otworzya oczy. Cofam to, co powiedziaam. Masz moc. Dobra. Teraz sobie id . z Ja nie zrezygnuj . Jedno z nas pozostanie na tej ziemi, a drugie w niej. e Niech b dzie i tak powiedzia Jakub. Nigdy jeszcze nie zabiem koe biety, ale jeli trzeba, to chyba mog sprbowa . s e c Wykonaa gest r ka w powietrzu i znikn a. Co niemiao zabrz czao mu e e s s e pod czaszka. Nie by to tym razem atak. Tylko informacja. Zajrzyj do chlewika. Poskroba si po gowie i poszed. Zaraz za drzwiami czatowa jaki taki czee s kopodobny sukinsyn zmajstrowany z r nych, takich tam, elektronicznych gz wien. Jakub przyadowa mu kopa gumofilcem i robot wywali si jak dugi. Jee den prosiak siedzia w fotelu i co stuka w klawisze komputera, a drugi bebeszy s stary telewizor. Stosik cz sci le a obok na stole. e z Czego? zagadna ten od komputera. Prosz si umwi na wizyt . e e c e Nie widzi, ze pracujemy? Przepraszam wymamrota Jakub.

66

Postawi robota na nogi i wycofa si speszony. Usiad na progu domu i scisna e gow r kami. Folwark Zwierz cy, psia krew. e e e Wypi yczek odbarwionego denaturatu i poprawi zaraz swoim bimbrem. W gowie szumiao mu. Ale trzeba byo walczy . Zastanawia si przez chwil , c e e a potem poszed do chaupy. Kiedy dawno temu, podczas okupacji, usysza taka histori . Do chaupy jego s e kumpla przyszo dwu wermachtowcw i za adao wiadra goracej wody. Zagrza z im takie na piecu. Gdy woda zagotowaa si , jeden z Niemcw wsypa do niej e garc dziwnego proszku i wiadro wody zamienio si w wiadro wdki. Niemcy zas e brali je i poszli. Jakub pyta o to wielu ludzi, niektrzy byli nawet uczeni i wszyscy zgodnie twierdzili, ze to niemo liwe. Nie zrazi si tym. Nakupi r nych odczyn z e z nikw chemicznych i sprbowa samemu sporzadzi cudowny proszek. M czy c e si pi c lat i nie zdoa tego dokona . Ale przy okazji odkry co ciekawego. I tego e e c s wanie potrzebowa teraz. s Z szafki wydoby sj szarego pyu. Py wyglada podejrzanie i mia obrzydli wy zapach. Z szafy wyciagna garnitur i lakierowane pbuty. Z torby papierowej olniewajaco biae skarpetki. Westchna ci zko jak zawsze, gdy musia postapi s e c wbrew swoim zasadom. Umy si , przezwyci zajac swj wstr t do wody i myda e e e (zawsze sadzi, ze mydo produkowane jest ze zdechych krw). Wyszczotkowa wosy i na swj codzienny strj naciagna garnitur. Nast pnie stana przed za e mglonym lustrem, nabra stoowa y ka proszku ze soika i wsypawszy do g by, z e zala zaraz bimbrem. Sta i czeka. To nadchodzio. Niespodziewanie zatoczy si . Przez jego ciao e przelatyway skurcze. Gdy wreszcie zmusi si , by spojrze w lustro, by ju kim e c z s innym. Tomasz Ochyd strzepna niewidoczne pyki z garnituru. Zao y tkwiace z w kieszeni druciane okulary. Spojrza na trzymana w waskiej, wypiel gnowanej e doni flaszk i z wyrazem g bokiego obrzydzenia odstawi ja na szafk . Poprawi e e e w ze krawata. e Nareszcie mrukna sam do siebie. Nareszcie wolny. Otworzy w zamyleniu radziecka lodwk rz zaca w kacie. W lodwce tkwis e e a wbita na sztorc ptusza z wilczura. Wybieg na zewnatrz i porzyga si . Wy e puka twarz w rudej wodzie, leniwie kapiacej z kranu. Zaden z r cznikw nie e nadawa si do u ytku. Wytar si wiszaca w szafie szmata, ktra jego drugie e z e wcielenie uwa ao za odwi tna koszul . z s e e Dobra powiedzia sam do siebie. Po pierwsze do Chema po lewe papiery. Potem soik z dolarami i hajda na ziemie odzyskane albo przez gry do RFN. Zycia du o nie zostao, ale mo e jeszcze zda e dochrapa si magistra. z z z c e Przypomnia sobie poprzedni raz przed trzydziestu laty. Dlaczego wwczas musia ustapi ? Nie mg sobie przypomnie . c c

67

Ochyd, ty sukinsynu! rozlego si pod jego czaszka. Nie myl tyle, e s tylko do roboty. Rozpozna gos Jakuba W drowycza. e Waa powiedzia gono i z przekonaniem. s Rysy twarzy wykrzywiy mu si w nieoczekiwanej m ce. Umys Jakuba opae e nowywa niepokorne ciao. Po chwili wsta i ruszy sztywno do Wojsawic. Szed jak zombie, nie myla o niczym. Godzin p niej dotar do wsi. Jakub, siedzacy s e z wewnatrz, przeaczy mzg na postrzeganie ponadzmysowe. Czarownica pozo stawiaa za soba wyra ny slad. Dogoni ja na targu, gdzie bezskutecznie szukaa z czarnych kurczat. Poczua jego myl i odwrcia si gwatownie. Rozgladaa si s e e du sza chwil zdezorientowana. Jakuba W drowycza nigdzie nie byo. Uspokoz e e jona odwrcia si do sprzedawcy. e Wwczas Ochyd wyciagna spod garnituru maczet i jednym pynnym ruchem e odcia jej gow . Ludziska zawyli ze zgrozy. Gdzie od strony budki z piwem e s bysna flesz. Ochyd rzuci si do ucieczki, wymachujac zakrwawiona macze e ta. Wpad w g ste krzaki porastajace brzegi rzeczki i znikna. W chwil p niej e e z uzbrojona w co popadnie wataha wdara si w gaszcz. Na brzegu rzeczki moczy e nogi Jakub W drowycz. e Co si stao? zagadna uprzejmie. e Wo denaturatu niosa si wokoo. n e Widziae tego faceta? zawy kto. s s Tam pobieg Jakub machna r ka w kierunku krzakw po drugiej stronie. e Tum, wyjac, zacza si przeprawia . Egzorcysta umiechna si leciutko. Gar e c s e nitur, le acy na dnie, zosta z caa pewnocia wdeptany w mu. A nawet, jeli nie, z s s nie miao to najmniejszego znaczenia.

V
Powrciwszy do domu, ruszy prosto do chlewika. Spodziewa si , ze po usue ni ciu czarownicy wszystko wrci do normy, ale najwyra niej nie wrcio. Oba e z prosiaki ko czyy wanie budowa co w rodzaju samolotu odrzutowego. n s c s Wybieracie si gdzie? zagadna zoliwie. e s s Tak powiedzia Mielony. Zamierzamy wyemigrowa do Zjednoczoc nych Emiratw Arabskich. Tam nie jada si wieprzowiny. e A ja, co b d jad, ha? zagadna Jakub. e e Dla pana, panie W drowycz, zbudowalimy syntetyzator zywnoci odee s s zwa si przymilnie Schabowy. To ta maszyna w kacie. Wystarczy wsypa e c piasku i dola wody, a ona zrobi, co tylko pan sobie zyczy. c

68

Jakub popatrzy nieufnie na dwa rz dy przyciskw, pokr ta i mrugajace koe e lorowo lampki. Przypomnia sobie, jak dawno temu, usiowa zrozumie zasady c dziaania pralki Frania. To zbyt skomplikowane jak dla mnie powiedzia. Nauczymy pana. . . Ech, nie. W jego doni bysna rewolwer. Szopa bya maa, a robot nie dziaa. Sasiedzi usyszeli dwa strzay i ukryli si pod kami. e z Przez nast pny miesiac Jakub jad wyaczanie kotlety. Na przemian schabowe e i mielone.

IMPLANT
Siedzieli przy stole, w gospodzie, w Wojsawicach. Jakub W drowycz oraz e pukownik radzieckich wojsk MSW, ktry przypadkiem zaplata si do tej dziu e ry, wracajac z wizytacji garnizonu w NRD. Na stole stay butelki. Butelki byy po winie, piwie i spirytusie. Obaj siedzacy toczyli pojedynek. Pojedynek pole ga na tym, kto wi cej wypije. Dwaj sekundanci Jakuba i dwaj sekundanci Ruska e le eli pod stoami nieprzytomni. Jak to przy pojedynku. Tumek wokoo zo oz z ny z kumpli Jakuba i podkomendnych Rosjanina zawiera zakady. Koo pnocy pukownik przerwa opr nianie nie wiadomo, ktrej szklanki. z Suchaj Lasze powiedzia. Pie ty kiedy po schodach? s s Jak to si robi? zaciekawi si Jakub. e e Na ka dym stopniu stawia kieliszek i sprawdza, kto wy ej wejdzie. z z Dobra zgodzi si Jakub. Tak sko czymy zawody. e n Kumplom nie trzeba byo tego dwa razy powtarza . Lokal opustosza byskac wicznie. Przez niewielki park przeszli do starej, cerkiewnej dzwonnicy. Na parterze dzwonnicy urzadzony by przystanek pekaesu, cz sc, w ktrej znajdoway e si schody prowadzace na gr , bya zamkni ta. Ukr cenie kdki byo kwestia e e e e chwili. Naszykowano ukradzione z gospody kieliszki. Specjalna mieszana komisja napenia je wdka. Tylko jak spadniemy i stanie nam si jaka krzywda, to pami tajcie, zeby e s e nie chowa tego bolszewika obok mnie zapowiedzia Jakub swoim nowym c sekundantom. Ruszyli. Schody byy strome, a oni mieli w sobie ju po kilka litrw. Ruski, po z przebyciu dwu kondygnacji, poo y si na podecie i zapad w sen. Jakub by ju z e s z na tyle zalany, ze nawet tego nie zauwa y. Wdrapywa si coraz wy ej i wy ej. z e z z Wreszcie zatrzyma si wysoko tam, gdzie kiedy wisia cerkiewny dzwon, zae s kopany obecnie na austriackim cmentarzu. Wypi swj ostatni kieliszek i wyjrza przez waskie okienko. Miasteczko spao. Czeka przez chwil na Ruskiego, ale widzac, ze nie nade chodzi, ruszy na d wypijajac po drodze jego kieliszki. Gdy osiagna poziom ziemi, by ju tak pijany, ze porusza si mg jedynie na czworaka. Jego sekunz c e dantw ju nie byo. Kawaek dalej starali si przywrci pukownika do zycia. z e c 70

Niezbyt im to wychodzio. Jakub zaszczeka do ksi zyca i ruszy na czworaka do e swojej chaupy na Starym Majdanie, oddalonej, o bagatela, osiem kilometrw. Kierowa nim instynkt, naprowadzajacy go na jego maa bimbrowni , jak go e bia pocztowego, do domu. Ciao szo posusznie, podczas gdy umys roztrzasa e niezwykle skomplikowane problemy akcyzy i pa stwowego monopolu na alkon hol. Wysoko na wzgrzach przystana, aby odpocza . Lodowaty wiatr przywrci c mu na chwil swiadomoc. Stwierdzi, ze oblazy go mae, zoliwe pieski. Pieski e s s byy biae i co spieway. Tarza si du sza chwil po ziemi, starajac si ich pos e z e e zby . Nie udao si . Trzymay si fest. Wobec tego niepowodzenia zapatrzy si c e e e w gwiazdy, usiujac wrd nich odnale c drog do domu. Z chwila, gdy jako tako s z e doszed do siebie, instynkt naprowadzajacy wygas. Jedna z gwiazd zacz a spada . Robia si coraz wi ksza i wi ksza, a opae c e e e z da gdzie w okolicy Starego Majdanu. Jakub wyrzuci z zoadka cz sc zawartej s e w nim cieczy i chwiejnie wstawszy na nogi, ruszy w tamta stron . Gwiazda, jak e si okazao, spada cakiem blisko. Le aa w niewielkim zag bieniu terenu i poe z e yskiwaa. Jak si z bliska przekona nie bya pi cioramienna, ale okraga. Poszed e e w jej stron , a ona okazaa si by bli ej i trykna w nia twarza. Osuna si i doe e c z e bywszy z kieszeni kozik, zacza ja delikatnie skroba . Wydawao mu si , ze metal, c e z ktrego bya wykonana, to srebro. Wida jednak gwiazdy sa bardzo twarde, bo c w ogle nie dawao si jej zarysowa . e c A potem otworzyy si z boku gwiazdy drzwi i wyszli gwiezdni ludzie. Czego e s takiego Jakub nie przewidzia. Obserwowa ich przez chwil . Byli mali, zieloni e i mieli po trzy nogi. Zdja z siebie kilka pieskw i poszczu ich, ale pieski nie chciay go sucha . Potem pad jak dugi, ale nie na ziemi , tylko w powietrze. c e I zapad w sen. * * *

Szeciu kosmitw pochylio si nad nieprzytomnym ciaem ziemianina. Dos e wdca uruchomi skomplikowana aparatur diagnostyczna. e Bracie dowdco odezwa si jeden z oficerw. Nie jestem pewien, e czy jest to odpowiedni obiekt dla naszego eksperymentu. Znajduje si w stanie dalekim od przytomnoci, ale to o niczym nie swiade s czy. Jak wynika z danych zebranych przez misje etnograficzne, tubylcy, raz e w miesiacu, obchodza hucznie swi to nazywane przez nich wypata. Z reguy wwczas pija specjalny specyfik wywoujacy u nich ostre zaburzenia czynnoci s zyciowych. Hmm, to niebezpieczne dla ich biakowych organizmw? Tak, zdarzaja si przypadki smiertelne. Nasi etnografowie sadza, ze w ten e sposb te istoty usiuja si skontaktowa z wy szymi siami. Nadzieja na peen e c z 71

kontakt jest tak silna, ze gotowi sa przyja na siebie ryzyko. Dokonamy teraz c prby odczytania zasobw jego pami ci. e Specjalna pi ciowymiarowa sonda zag bia si w mzgu Jakuba. e e e Wyniki testw? zapyta. Tak, bracie dowdco. Oto one technik poda mu kilka arkuszy zotej folii. Dowdca wczyta si w ich trec. e s St zenie alkoholu we krwi: dwanacie promili stwierdzi. To trzy e s razy wi cej ni wynosi rekord zanotowany przez grup etnograficzna dziaajaca e z e w Rosji. Ba, nastapia ju cz sciowa denaturacja biaka. z e Prze yje? z W jego umyle znale limy slady kilku podobnych stanw. Prawdopodobs z s nie tak. Ponadto mamy ciekawe wyniki pomiarw jego inteligencji. Tak? Sprawnoc umysu sto siedemdziesiat jednostek przy normie sto czterdzies sci. Pami c sto dwadziecia jednostek przy normie osiemdziesiat. Zdolnoci koe s s jarzenia faktw sto dwadziecia przy normie osiemdziesiat. s Przyj te. Referuj dalej. e Agresywnoc dwiecie przy normie pi cdziesiat. Nastawienie do kontaks s e tw z przybyszami z kosmosu zerowe. Nigdy o nas nie sysza. To jaka bzdura. Przecie ka dy chyba sysza. s z z Widocznie on nie. Co robimy? Zao ymy mu implant do mzgu. Z jednej strony b dzie troch go hamoz e e z wa w niszczeniu swojego organizmu, z drugiej strony b dziemy mieli swie e e informacje, co robi i gdzie si znajduje. e Dobrze. Model J-23? Myl , ze tak. se * * *

Jakub czu si dziwnie. Z reguy, gdy pi, nic mu nie szumiao w uszach. A dzie siaj czu jakie wibracje. Siedzia w gospodzie w Wojsawicach. Naprzeciw niego, s za stoem, siedzia radziecki genera, ktry zapragna wygra pojedynek z Jaku c bem dla ratowania honoru jednostki. Pukownik siedzia na krzele, na miejscu s dla sekundantw. Nie pi. Lekarze zabronili mu przez p roku bra alkohol do c ust. Jakub przerwa na par minut picie wdki, aby dla odmiany popi piwem. e c Brz czenie w uszach nasilio si . A potem niespodziewanie z jednego ucha poe e szed mu dym. Spostrzeg to tylko genera. 72

To na pewno delirium wydedukowa. Zdziwio go to. Nigdy jeszcze nie mia delirium po czterech butelkach. Zawsze potrzebowa co najmniej szeciu. s Chyba si starzej powiedzia w zadumie. e e A ile masz lat? zagadna Jakub. Szecdziesiat. s E, to jeszcze nie wiek. Ja mam osiemdziesiat trzy. Wypi jeszcze szklank wdki. Poczu przez moment dziwny bl gowy, a poe tem bl ustapi. Znikn o te uparte brz czenie. e z e * * *

Wysoko na orbicie geostacjonarnej dowdca ze smutkiem popatrzy na ekran. Koniec emisji powiedzia. Co si stao? zaniepokoi si technik, ktry obserwowa na sasiednim e e ekranie innego osobnika. Spali implant.

HOTEL POD UPIEZCA, CZYLI WAKACJE JAKUBA WEDROWYCZA


Sciany chaupy Jakuba, pobielone po raz pierwszy od siedemdziesi ciu lat, e lniy blaskiem. Miedziane kocioki i patelnie, wypolerowane popioem, piaskiem s i ruska pasta diamentowa, wisiay w karnym rzadku. Soneczko wpadao przez umyte, po raz pierwszy od wstawienia, szyby w oknach. Odbiwszy si od wycyklie nowanego blatu stou, zapalao w rondlach mae soneczka. Dziurawa, pogryziona przez myszy podog przykry kupiony w gieesie dywan, a zarwka, wiszaca na e kablu pod sufitem, zostaa zr cznie zamaskowana chi skim lampionem. Barg e n W drowycza, nakryty dobrze wyprawiona krowia skra, zmieni ksztat i teraz e wyglada z grubsza jak tapczan. Sam Jakub, umyty i ogolony, wbi si w nowiutki, ortalionowy dres. Jego wiere na kurtka spoczywaa dobrze ukryta na strychu. Z tego strychu egzorcysta sciaz gna wyszabrowane kiedy w paacu Poletyw srebra i sztu ce. Zastawa lnia. s c s Egzorcysta caa noc polerowa ja pasta do z bw. Pasta wprawdzie bya jeszcze e przedwojenna, ale, jak si okazao, do czyszczenia sreber jeszcze moga si nada . e e c Na kominku pieky si szaszyki, a w kieliszkach czerwienio si prawdziwe frane e cuskie wino, kupione od Ukrai cw. n Pachnie znakomicie pochwalia synowa. Jakub umiechna si , prezentujac rzad nieskazitelnie biaych z bw. A potem s e e poprawi okulary w szylkretowej oprawie. Zarwno sztuczna szcz k , jak i oku e e lary po yczy od Semena. z To bardzo stary przepis powiedzia. Dziadku, a gdzie ty jedziesz w tym roku na wakacje? zapyta wnuk Jakuba, Maciu. s Egzorcysta spojrza na niego zdziwiony. A co to sa wakacje? zagadna. No, jak nie ma szkoy, to mo na wyjecha gdzie nad morze albo w gry. . . z c s

74

Staruszek zaduma si . Szkoa. Faktycznie, chodzia tu ostatnio taka jedna j e e dza z PKC i mwia, ze jak kto si chce nauczy czyta albo pisa , to b dzie s e c c c e organizowany kurs dla byych pegeerowcw. Jakub wymia ja wtedy i napisa s z pami ci poow alfabetu kreda na stodole. Baba bya wyjatkowo zle wychowae e na, bo na widok jego artystycznie wyrysowanych liter, strasznie si zacz a smia . e e c No i musia ja poszczu pytonem. c Ale ja ju nie chodz do szkoy wyjani wnukowi. Zreszta nigdy nie z e s lubiem. . . A potem, w wojn , szkoa si tak jako spalia. . . umiechna si do e e s s e swoich wspomnie . n A jak jeszcze chodzie, to gdzie je dzie? wnuk dra y temat. s z s z Egzorcysta przymkna oczy. Szkoa. Pami ta ja dobrze: zielone awki, pedel e z kijem, wo ny z dzwonkiem, nauczyciele. . . Nawet przypomnia sobie, jak sta z przy tablicy. Poskroba si po gowie. e W wakacje chyba robiem w polu powiedzia wreszcie. Albo pomagaem ojcu p dzi bimmm ba ra bam. . . Znaczy, gotowa powida. Chyba nigdy e c c nie byem na wakacjach. . . O, to szkoda powiedzia Maciu. Koniecznie powiniene pojecha . s s c A jak to wyglada? zaciekawi si dziadek. Znaczy, gdzie si jedzie e e i co si robi? e No, na przykad na kemping nad morzem. Wynajmuje si domek, a poe tem le y na piasku na pla y i opala. Albo mo na te , jak czowiek chce bardziej z z z z aktywnie, pojecha w gry. Zatrzymuje si czowiek w schronisku. c e z I codziennie swie ego pieska na obiad. . . rozmarzy si W drowycz. e e Nie, to inne schronisko, taka buda dla turystw. Albo nawet, jak ma si due zo pieni dzy, to mo na nocowa w hotelu. W hotelach jest dobre jedzenie i luk e z c susowe alkohole, a potem mo na chodzi po grach naokoo i podziwia adne z c c widoki. . . Aha mrukna Jakub i zacza nakada szaszyki na talerze. c Wnuk i synowa zjedli, po czym zacz li zbiera si do drogi. Egzorcysta odproe c e wadzi ich na przystanek i wsadzi do PKS-u, po czym wrci do swojej chaupy. Wakacje mrukna, zdzierajac z obrzydzeniem wykwintny strj. Cisna go na barg, zmit sztu ce i srebra na podog , a na st rzuci ob c e z rus ze swie ej (tygodniowej) gazetki. Siepna na nia kawa kaszanki, pociacha bagnetem na kaway, ur na pajdk chleba i wreszcie po ywi si jak czowiek. z e z e Popi oczywicie nie jakim tam cierpkim pynem, tylko uczciwa siwucha was s snej roboty. Wytrawne mrukna pod adresem butelki, ktra, cini ta przez okno, spo s e cz a na klepisku podwrza. Nazwa tego wi ska pewnie od tego, ze wytrawia e n wn trznoci tym jadem. e s Odkorkowa sobie truskawkowej pryty i pociagna z lubocia solidny yk. s

75

Oto jak powinno smakowa wino! hukna pod adresem nieobecnych ju c z goci. Sodkie jak cukier, smaczne i jeszcze troch siarka walace po nosie. s e Wzia paczk papierosw przywiezionych przez synowa, rozdar na p i wsa e dzi do g by od razu dziesi c. Podpali je benzynowa zapalniczka i zaciagna si e e e pot znie. e Sabe gwno mrukna. Ale miaa kobita dobre zamiary. Wino odrobin go rozgrzao. Spod ka wydoby odrapana walizk . e z e Wakacje mrukna. Trzeba b dzie pojecha . Kurde, co mi si nale y e c s e z po osiemdziesi ciu latach od zako czenia nauki. Luksusowy hotel w grach. . . e n Zarcie, alkohole, pena obsuga, wanna z Sowietskoje Igristoje. B d zar sardyne e ki z miodem, pieczone ananasy, melona z kawiorem, wysusz par flaszek koniae e ku, zaprosz panienki i w ogle zafunduj sobie nieziemska balang ! A czy to e e e ja gorszy ni uczniowie? Podpaliem szko ? Podpaliem. To i na wakacje sobie z e zapracowaem. Wrzuca do walizki rozmaite graty przydatne w podr y. Niebawem jednak z alkohol wzia gr i staruszek, padszy na barg, zasna snem sprawiedliwego. e * * *

Jakub sta na przystanku PKS-u i studiowa w zadumie rozkad jazdy. Lublin, byem; Krasnystaw, byem; Chem, byem; Zamoc, byem. . . Chos lera, co za dziura, nigdzie daleko nie mo na stad pojecha . . . z c A dokad chcesz jecha ? c Jakub odwrci si i zobaczy swojego przyjaciela, Semena. e No pojecha na wakacje chciaem powiedzia. Ale sam zobacz, nic gdzie si nie da. . . e Semen zao y na chwil okulary i przestudiowa rozkad jazdy. z e Faktycznie mrukna. Trzeba by z przesiadka. Co to jest przesiadka? zainteresowa si Jakub. e Jak jedziesz gdzie, a tam wsiadasz w nast pny pekaes. . . s e A, to tak, jak do Warszawy mrukna. To rozumiem. No, mo na by z i z przesiadka. A co ci tak nagle przypilio, zeby jecha na wakacje? e c No, bo jeszcze nigdy nie byem Jakub lekko si zaczerwieni. e To faktycznie najwy szy czas kiwna gowa Semen. Wiesz co, trzez ba si dobrze zastanowi , dokad chcesz jecha . A tak myle na sucho to raczej e c c s c trudno. . . Faktycznie zgodzi si Jakub, patrzac na drzwi pobliskiej gospody. e

76

Min o troch czasu. . . Przed Semenem stao osiemnacie opr nionych kufli e e s z od piwa, przed Jakubem dwadziecia. s Wakacje wrci do tematu egzorcysta. Jedzie si nad morze albo e z w gry, oddycha swie ym wiejskim powietrzem, wypoczywa na onie przyrody. . . Widz tu pewien problem powiedzia Semen. Tu te mamy wiejska e z przyrod , znaczy powietrze i ono te by si znalazo szczypna przechodzaca e z e kelnerk w poladek. e s Ale trzeba odpocza po trudach szkoy ciagna W drowycz. A do c e tego koniecznie trzeba gdzie wyjecha . Przecie to zaden odpoczynek w domu. . . s c z Wiem co o tym, bo ju tyle lat baki zbijam. . . s z Kozak kiwna gowa. A co by jeszcze chcia? Staw jest, po wzgrzach mo na si wspina . . . s z e c No, prawie mo na, to nawet lepiej, bo do przepaci nie wpadniesz. z s Ale nie ma tu hotelu z barkiem i striptizem. . . poskar y si Jakub. z e A po co ci striptiz. . . Przecie masz dziewi cdziesiat lat. z e No to co. Jest taki niebieski proszek, co si wigry nazywa. . . e Co ci si popieprzyo, wigry to nazwa roweru. s e A ja mylaem, ze na czec jeziora. No, niewa ne. Jest taka niebieska tas s z bletka, a potem nawet staruszek mo e ic podrywa mode dupcie. z s c A tak zmienia wyglad zewn trzny? Co podobnego zdumia si Sez e s e men. A wi c hotel, barek, striptiz. . . e I jeszcze basen hotelowy z podwietlana woda. I sauna. . . s Do gospody weszli Jzef Paczenko i Tomasz. O, nie le zatankowalicie zauwa y Jzwa. Problem jaki macie, ze z s z s tak?. . . gestem wskaza kufle. Mam problem paczliwie powiedzia Jakub. Chc na wakacje, do e hotelu. Wot te na. Te ci si na staroc odwidziao. . . Hotel. To drogo kosztuje. z e s Ale ostatni raz byem jeszcze przed wojna mrukna egzorcysta. I nie zbyt pami tam. A fors mam. e e Czekajcie powiedzia Semen. Co mi si zdaje, ze widz rozwiazanie s e e naszych problemw. Nastawili ciekawie uszu. Pami tacie, co pisali w gazecie? e Ktrej? zapyta Tomasz. O tym przejciu granicznym na Ukrain , co je koo Mircza uruchomili. s e Pami tam mrukna Jzef. To dlatego tyle ruskich samochodw je dzi e z teraz przez nasza wioch . e 77

Wanie. To najbli sza droga na Krasnystaw i Lublin. . . Co powiecie na to, s z zeby zao y wasny hotel? Koo szosy. . . z c Ale ja chciaem gdzie dalej pojecha westchna Jakub. Przecie nie s c z je dzi si na wakacje do wasnej wsi. z e To te przemylaem powiedzia Jzef. Pami tacie, niedaleko stad z s e w Uhaniach jest opuszczony paac. W sam raz miejsce na taki interes. . . Ten, co by kiedy Herbapol? domyli si Tomasz. To jest myl. s s e s Tylko trzeba wyremontowa deczko. c Zrzucimy si po stwaku i wynajmiemy na trzy dni kilku Ukrai cw. Kue n pimy troch najpotrzebniejszych mebli. . . Pomylcie, turyci, forsa, wasny bize s s nes. . . Hy! ucieszy si Jakub. To kiedy mo emy zaczyna ? e z c Jutro Semen walna pi scia w st. Cz sc kufli pospadaa. Jutro za e e bierzemy si za urzadzanie hotelu. Trzeba obla pomys. Barman, szampana! e c Ajent nadszed, niosac butl gazowa ca. Korek hukna w sufit, a do r ni tych e n z e w krysztale kieliszkw polaa si struga aromatycznej pryty jabkowej z babelkae mi. * * *

By ranek. Czterej przyszli hotelarze stali przed zrujnowanym paacem. Po caonocnej balandze bardzo bolay ich gowy. To tutaj z przepalonego spirytusem garda Jakuba wydoby si zachrype ni ty gos. e Wi c wejd my Semen przyadowa siekiera w kdk zamykajaca soe z e lidne, przedwojenne jeszcze drzwi. Wkroczyli do holu. Myszy z piskiem uciekay im spod ng. Ciekawe, dlaczego ten paac zosta porzucony? zamyli si Tomasz. s e Pami tam ludziska gadali, ze tu straszy. e E, pierdoy mrukna Jakub. Jednak, gdy przekracza prg, poczu jak ostrzegawczo podnosza mu si wo e ski na r ce. e Na parterze byo kilka niedu ych pomieszcze oraz salon z zapadni ta podoz n e ga i kuchnia. Na pi trze jeszcze kilka. W pokojach stay poamane meble, gwnie e niestety biurowe. Szyby w oknach byy troch pop kane, farba nieco odazia ze e e scian, ale wszystkim czterem wczasowiczom przyszy hotel bardzo si spodoba. e Mo na by zrobi i sanatorium rozmarzy si Semen. B dzie sauna, z c e e gabinet masa u, hydroterapia, kapiele botne. . . z Sa tu uzdrawiajace bota? zdziwi si Tomasz. e

78

A czy ja powiedziaem, ze to maja by uzdrawiajace kapiele botne? c Zdziwi si kozak. To b da zwyczajne kapiele botne. Pacjenci i tak nie zauwae e za r nicy. A boto jest zaraz za paacem. z z Hydroterapia. . . Jakub wyduka swie o przyswojone sowo. Co to jest? Leczenie woda. Jak w Krynicy Grskiej wyjani jego przyjaciel. s Wody mineralne czy bicze wodne? zagadna Tomasz. Wody mineralne. Wprawdzie takich tu nie ma, ale to nie problem. Z braku naturalnych wd mineralnych sami zrobimy tu mineralne zrdo. Wsadzimy kawa soli bydl cej do spuczki w kiblu wyjani Semen. Ona si wolno e s e rozpuszcza i ma mikroelementy. Po ka dym pociagni ciu za sznurek b dziemy z e e mieli kilka litrw swietnej wody leczniczej . . . Do tego zioolecznictwo. Zioa z grskich ak. . . Tu nie ma gr zauwa y Jzef przytomnie. z Ale za to cay strych zawalony jest suszonymi zioami z czasw, jak by tu Herbapol. A w razie, gdyby zacz o brakowa , rozcie czymy sianem! I trzeba e c n ustawi reklam przy szosie. . . Niech ludzie wiedza, ze tu teraz nasz hotel. c e Do wieczora zamietli budynek, namalowali i wywiesili szyld, oraz urzadzili jeden pokj dla potencjalnych goci. s * * *

Czterej hotelarze spali snem sprawiedliwego, gdy w pokoju na pi trze, e umieszczonym dokadnie nad recepcja, zmaterializoway si dwie prze roczyste e z sylwetki. Obcy w naszym paacu wymamrotaa ta bardziej prze roczysta. z Trzeba wykurzy warkna drugi duch. Jak si udao wygoni stad c e c tych z Herbapolu to i z tymi nam jako pjdzie. s Semen ockna si z dziwnym wra eniem, ze co mu si przyglada. Wsucha e z s e si w ciemnoc. Gdzie w trzewiach budynku rozlegy si ci zkie kroki. A potem e s s e e zabrz cza a cuch wleczony po kamiennej posadzce. Semen zbudzi Jakuba. e n Co jest? mrukna W drowycz. Wdk przywie li? e e z Posuchaj tego. . . Egzorcysta usiad na wyrku i wsucha si w ciemnoc. e s Hy, poltergejsty zidentyfikowa. Gadaj po ludzku. Duchy. Obud mnie, jak si naprawd zbli a. z e e z Uch, ty hieno cmentarna od siedmiu boleci! zawy Semen, budzac pos zostaych wsplnikw. Id je zaatw, jak jeste egzorcysta! z s Sa wakacje zaprotestowa staruszek. 79

Jak ich nie pogonisz, zaczn ci wystawia rachunki za pobyt w naszym e c hotelu warkna Semen. Jak si umawialimy? Pracujemy razem i dzielimy e s si zyskami. . . A ty lekcewa ysz swoje obowiazki. e z No dobra, ju dobra, pjd . . . z e W drowycz wygrzeba si spod poplamionego koca i poczapa na pi tro. e e e Wszed do pokoju i przez du sza chwil patrzy ponuro na dwa duchy. z e No, co jest? warkna. Egzorcysta przyszed. Gwno tam, a nie egzorcysta powiedzia wy szy duch. Syszelimy z s wszystko. Masz teraz wakacje, to nie mo esz pracowa . z c Jakub poskroba si po gowie. e No, to chyba faktycznie nie mo na mrukna. Zaatwimy to inaczej. z Wyja z cholewy gumofilca piersiwk i szklank . Nala sobie po brzegi. e e Ja si z wami napij , a wy ju nie b dziecie nas straszyli powiedzia e e z e surowo. Stukna szklanka o scian i wychyli ja duszkiem. Obie zjawy rozwiay si e e w powietrzu. Rany Julek mrukna, stojacy w drzwiach, Semen. To taki z ciebie egzorcysta? Wa ne, ze poszy sobie w diaby mrukna W drowycz. Id spa . . . z e e c Ale czy to skutecznie? Oczywicie. Na Ukrainie tak wanie pozbywaja si duchw z nawiedzos s e nych domw. . . * * *

Cay nast pny dzie czterej wsplnicy sp dzili bardzo pracowicie. Zamietli e n e cay budynek, zaklajstrowali glina mysie dziury, wykarczowali chwasty. Zmierzchao ju , gdy przed hotelem zatrzyma si z piskiem opon fiat cienz e kocienko. Jakub przerwa oliwienie mzgu szampanem. Gocie poinformowa Semena. s Stary kozak umiechna si . s e No, nareszcie mrukna. Ju si obawiaem, ze nam ten interes splaj z e tuje. . . Z samochodu wygramolia si parka ubrana w adidasy i dresy. Przy paskach e wisiay im telefony komrkowe. Kurde powiedzia w zadumie Jakub. Takich to ja nie lubi . e Co poradzi . To klienci. . . Musimy ich goci , ale ze ja takich te nie lubi , c s c z e postaramy si , zeby cay interes nam si odpowiednio opaci. e e He, he, he rozemia si Jzwa. No, to do dziea. s e Semen wyszed na ganek i stana pod kolumnami. Umiechna si czarujaco, s e pokazujac z by odzyskane od Jakuba. e 80

Mo e pokj z widokiem na gry? z Dawaj warkna dresiarz. Byle jaki. Dostali najlepszy, to znaczy jedyny ju urzadzony. z Kurwa, co za jebana nora warkna goc. s Misiaczku musimy tu zosta powiedziaa dresiarka uwieszona jego rac mienia. Zm czyo mnie to jechanie. e Co sobie pa stwo zyczycie na kolacj ? zapyta Tomasz. n e A co jest? mrukna dresiarz. Mamy praktycznie wszystko. Oczywicie w granicach rozsadku. Ale piwo s nam si sko czyo. To prowincja. Sa kopoty z regularnymi dostawami. e n Macie sake? Mamy. Dawajcie, wi c dwa kotlety schabowe, baka any i po kieliszku sake. Jako e z s nigdy nie mielimy okazji tego pi . s c Na pewno nie b da pa stwo rozczarowani umiechna si z przymusem. e n s e A potem wyobrazi sobie rachunek i poczu si odrobin lepiej. Pobieg do e e kuchni przekaza zamwienie. c Co to sa baka any? zdziwi si Jakub. z e Takie zielone kalafiory wyjani Semen. Pami tam, jadem takie s e w klubie oficerskim, jeszcze przed pierwsza swiatowa. . . Wy rbcie schabowe, a ja zajm si baka anami zaproponowa Tomasz. e e z Jego propozycja zostaa przyj ta z wdzi cznocia. e e s Jak tego dokonasz? zaciekawi si Jakub. W gminie takie nigdzie nie e rosna. Zauwa ybym. . . z Wsplnik wybieg na chwil . Wrci z butelka w r ce. Do garnka wrzuci e e zwykego kalafiora, a nast pnie zala go ciecza z flaszki. e Zielona bejca wyjani z duma. s Chcesz go pomalowa ? zdziwi si Semen. c e Gdy dodam do wody barwnika, kalafior, gotujac si , zapie barw . Jeli e e s chcecie, to mog zrobi nawet czerwone. e c Czerwonych akurat chwilowo nie potrzebowali. A jeli si otruja? zaduma si Jzwa. s e e Mamy lekarza na pokadzie! Tomasz klepna go po ramieniu. No faktycznie, w wojsku byem pomocnikiem piel gniarza umiechna e s si staruszek. e Przy zatruciu zakopuje si chyba do ziemi Semen usiowa przypomnie e c sobie zatarte, co nie bad , wiadomoci z dziedziny medycyny. z s Do ziemi zakopuje si pora onych pradem sprostowa Jakub. Ziee z mia wyciaga elektrycznoc. Ze wszystkiego. Nawet piorunochron si do ziemi s e doprowadza, znaczy i piorun mo e ykna wyrazi swj poglad. Na zatrucie z c stosuje si okady z ciepych jeszcze ko skich paczkw. e n 81

Ko skie paczki sa dobre tylko na bl z ba zaprotestowa Tomasz, len e czony w ten sposb, swojego czasu, przez dziadka. Przy zatruciu stosuje si e lewatyw z mleka. e Nie mamy mleka. To mo e z mleka w proszku? zaproponowa. z Na sucho? Na razie jeszcze si nie otruli, wi c nie dzielmy skry na nied wiedziu, e e z zanim go przeskoczymy. To nie tak. Lepszy nied wied w garci. . . z z s A przeskakuje si doki, ktre si kopie wyrazi swj poglad Jzef. e e A tak waciwie to, co to jest ta sake? s Chi ska wdka z ry u wyjani Semen. Pilimy taka w Mand urii n z s s z w 1904. . . To chyba japo ska? zdziwi si Jakub. Wojna bya z Japo cami. . . n e n Ale z ry u? z Tak. Dresy wspominali, ze nigdy jeszcze tego nie mieli okazji pi , wi c c e myl , ze mo emy poeksperymentowa , w granicach rozsadku. se z c Musi mie odpowiedni smak i zapach. I chyba jest oleista doda Tomasz. c Jeste pewien? s Chyba czytaem o tym w jakiej ksia ce. Ale gowy bym nie da. Jak pilis z scie w Mand urii, to smakowaa olejem? z Nie pami tam wyzna Semen. To byo sto lat temu. . . e Jakub przymkna oczy. Wchodzi w trans. Po chwili wiedzia ju , co zrobi . z c Wlali do garnka bimbru, dodali kleiku ry owego i oleju silnikowego, po czym z ubili to mikserem w homogeniczna ciecz. W smaku byo fatalne. Mo e to i lepiej zauwa y stary kozak. Przynajmniej nie b da prosili z z e o dolewk . Co ze schabowymi? e Racja! Jakub palna si w gow . Mi so. . . e e e Zlaz po drabinie do lochu pod kuchnia. Miotao si tu kilka schwytanych we e wsi kundli. No, pieski, ktry najbardziej przypomina w smaku prosiaczka? zapyta, wyciagajac z cholewy buta bagnet. Wreszcie kolacja bya gotowa. Tomasz zanis ja do pokoju goci i postawi s na stole. Zycz smacznego. e To brokuy, a nie baka any, ty gupi dziadu kobieta pokazaa palcem z soczycie zielonego kalafiora. s Brwi Tomasza uniosy si w niemym pytaniu. e Baka any to takie podu ne i fioletowe wyjani dresiarz. Za taka z z s gupot warto by was bejsbolem po bach pomaca . e c Mam to zabra ? c 82

Jasne, ty idioto!. . . Personel, znu ony caodzienna harwka, uda si na spoczynek. Jednak zalez e dwie po kilku godzinach nastapia pobudka. Robota czekaa. Jakub i Jzef, trac niewyspane ocz ta, zjawili si w kancelarii. Semen promienia. e e Duchy owiadczy gono i dobitnie. s s Duchy przyszy? zdziwi si egzorcysta. Zaraz je wykurz . . . Albo e e mo e lepiej niech duchy wykurza nam goci. . . z s Nie. My jako duchy b dziemy straszyli wyjani kozak. Dobry plan, e s nie sadzicie? A po co? zdziwi si W drowycz. Nie lepiej prawdziwe wywoa ? e e c Skoro zapacili, to nale y im si atrakcja. A co do prawdziwych, potrafisz z e im kaza robi co konkretnego? c c s Jakub poskroba si po gowie. e Nigdy dotad nie prbowaem mrukna. Wszed Tomasz. Usyszawszy instrukcje, by lekko zaskoczony, ale mimo zaspania natychmiast poja pi kno i genialna prostot tego planu. e e Jak to zrobimy? zapyta. Jzef b dzie chodzi w podkutych butach pi tro wy ej i pobrz kiwa a e e z e n cuchem. Ty, przyjacielu, podniesiesz im na kiju kociotrupa do okna. s Skad wezm ? e Po yczyem ze szkoy wyjani Semen z duma. W czasie wakacji z s i tak niepotrzebny. Stoi w szafie za toba. Z pracowni biologicznej domyli si Jzef. Hy, hy. Cakiem jak s e prawdziwy. A ty, co b dziesz robi? e Ja, ubrany w firank , b d straszy wewnatrz. e e e Rozeszli si do swoich zada . Obaj kombinatorzy wanie zaj li swoje stanoe n s e wiska, gdy z pokoju goci rozleg si przera liwy krzyk, a zaraz po tym hukna s e z strza. oj, co nie poszo zafrasowa si Jakub i ruszy p dem w stron pokoju. s e e e Gdy nadbieg, jego szef le a nieruchomo na pododze korytarza, a dres sta z w drzwiach pokoju z dymiacym jeszcze pistoletem w r ce. e Jak e mg? krzykna egzorcysta. Zabie, kutasie, czowieka! z s s Co on robi w srodku nocy, w moim pokoju, ubrany w przecierado? s warkna dresiarz. To nie przecierado, tylko firanka! Chcia ja zawiesi , zeby byo mio s c i przyjemnie, jak rano wstaniecie, a ty mu bez dania racji kul w brzuch. . . e Nadbieg Tomasz. Gdzie ranny? zapyta Jestem doktorem! Jzef, ktry te nadszed, mia na ko cu j zyka, ze to on mia by doktorem, z n e c ale powstrzyma si . Tomasz przykl kna koo ciaa szefa i zr cznie wycisna mu e e e

83

na koszul p tubki keczupu. Semen widocznie dochodzi do siebie, bo nieznacze nie puci do niego oko. s On nie zyje powiedzia, obracajac ciao tak, aby goc mg na wasne s oczy zobaczy wielka krwawa plam . c e To. . . tylko straszak dres straci caa pewnoc siebie. s Wytumaczysz si w sadzie! e Ja nie chciaem. . . zy zacz y kapa na dres. e c Minimum osiem lat powiedzia W drowycz ponuro. I nale y ci si . . . e z e A za sam dres jeszcze ze dwa lata doo a. . . Z drugiej strony mrugna. Niby z swiadkw nie ma. . . Aha! ucieszy si goc. e s Ale. . . Jzef zrobi palcami gest liczenia pieni dzy. Oczywicie nasz e s biedny przyjaciel. . . Prze y dwie wojny swiatowe. Razem wiele butelek wysuz szylimy. A teraz trzeba go b dzie zakopa w lesie, jak psa. . . s e c Ile? zapyta morderca ochoczo. Pi c tysi cy nie jest chyba zbyt wygrowana suma mrukna przyjaciel e e zmarego. Nie mog da wam wszystkich moich pieni dzy. e c e Uwa am, ze zwa ywszy okolicznoci, wszelkie targi sa tu nie na miejscu. z z s Dresiarz popatrzy na ciao, ktre znachor nakry firanka i z westchnieniem wydoby z kieszeni grubany portfel. Pracownicy zanieli ciao szefa do kancelas s rii. Semen sciagna z siebie pobrudzona koszul i zao y czysta. e z Jeste ranny? zapyta Jakub. s Nie, ten pataach spudowa. Swoja droga, to nisko mnie wycenilicie. . . s Pi c tysi cy. . . Trzeba byo za ada wi cej. e e z c e Doliczymy jeszcze rano za pogrzeb umiechna si Tomasz. Tak czy s e siak, nasza firma, mo na powiedzie , rozkwita. Pi cdziesiat starych milionw za z c e jeden dzie pracy. . . n Niestety, rankiem okazao si , ze pechowi gocie ulotnili si w nocy. e s e Kurde skwitowa to Semen. Nie b dzie pogrzebu. . . e A potem wysa swoich wsplnikw po piwo. * * *

Jakie dwie godziny p niej Jakub i Jzef zatrzymali wypakowany flaszkami s z dzieci cy wzek przed budynkiem i wbili zdumione spojrzenie w dwa samochody e na niemieckich numerach, zaparkowane przed wejciem na trawniku. s Wszystko wskazywao na to, ze ich waciciele sa wewnatrz. s Mercedes i nowiutka Toyota zauwa y Jakub. Ciekawe, ciekawe. z Wida sa ju pierwsze ofia. . . to znaczy, pierwsi gocie zawyrokowa c z s jego kumpel. 84

Przecie hotel nie jest jeszcze wyko czony. z n Obaj pracownicy udali si do kancelarii. Dyrektor, czyli Semen, siedzia za e biurkiem i pogwizdywa radonie. s Jakie instrukcje? Przyjechali Niemcy. Cztery sztuki. Jeden stary hitlerowiec i jego trzej, chyba, synowie. Strasznie agresywna hoota. Cay czas dra na mnie mordy. W dodat ku po szwabsku, wi c nic nie rozumiem. Chyba co im si nie podobao. e s e Ja sabo znam niemiecki zastrzeg Jzef. A ja bardzo sabo mrukna Jakub. Nie szkodzi. Tomasz troch mwi. Wy dwaj na razie nie pokazujcie im si e e na oczy nachyli si i szeptem przekaza szczegowe instrukcje. Obaj starusze kowie pobrali ze skrzyni bro i wymkn li si z hotelu. n e e Do kancelarii wszed Tomasz. Przez ostatnie dwadziecia minut czyta rozs mwki polsko niemieckie, teraz uzna, ze jest gotw. Niemcy bez przerwy dzwonili dzwonkiem i co wywrzaskiwali. s Co robimy? zapyta Tomasz. Nie lubi Szkopw. . . e Ja te nie, ale zanim ich spawimy, musza uici nale noc za pobyt. . . z s c z s Id i zapytaj, czego do cholery im si zachciewa, a potem zaoferujesz im pomoc z e medyczna. A jeli nie b dzie im potrzebna? s e Zaden problem. Po prostu zaprawimy czym obiad i stanie si absolutnie s e niezb dna. e Na przykad srodek na przeczyszczenie? Dobry pomys. Nale y im si . Ponadto myl , ze tak czy siak nale y naz e se z uczy ich grzecznoci. c s May nocny atak, hmm. . . weteranw? Myl , ze to wr cz nasz patriotyczny obowiazek. se e Obaj hotelarze rozemieli si ponuro. s e * * *

Niemcy siedzieli w pokoju i kl li metodycznie pod adresem obsugi hotelowej. e Wszed Tomasz. Dzie dobry powiedzia. Jakie panowie maja zyczenia? Mwi n z fatalnym akcentem, ale jako zrozumieli. s Ty swinio niemyta! wydar si stary. To ma by hotel? Szyb w oknach e c nie ma! Mebli te nie ma! Ponadto chcemy si umy , a wy, brudasy, nie macie tu z e c nawet azienki! My, nie brudasy sprostowa z godnocia. Rzeka jest dziesi c minut s e drogi stad. Woda w niej nie jest zimna, jak ju czowiek przywyknie. . . z 85

Bluzgali przez dobra chwil , nic przebierajac w sowach. Gdy sko czyli, mg e n przystapi do dalszych rokowa . c n Co panowie sobie zycza na obiad? Macie nied wiedzie mi so? z e Mamy zega bez zmru enia oczu. z Cztery porcje nied wiedziej apy. Do tego kartofle, saata i piwo. z Jakie choroby? Ja lekarz. A tu i sanatorium. s Ja mam reumatyzm powiedzia byy esesman. Ale tego nie wyleczysz. Proszki przeciwblowe mo esz przepisa ? z c Do obiad, wy zdrowy. Ja fachowiec od reumatyzm! Niemiec zdziwi si . e Donerweter powiedzia. Jak wy to leczycie? Mamy bardzo nowoczesne metody medycyny ludowej wyjani Tos masz. Szybko i skutecznie, to nasza dewiza. . . Niemiec na swoje nieszcz scie uwierzy w zapewnienia Tomasza. Ale, jak tu e nie wierzy czowiekowi ubranemu w taki adny, biay fartuch. O tym, ze fartuch c by nie lekarski, ale rze nicki, Tomasz nie wspomina. Zreszta i tak nie zna odz powiednich sw. . . Poszli razem do gabinetu zabiegowego. Semen oczekiwa swojego pracownika w korytarzu. No i czego chca? zapyta, gdy Tomasz i jego pacjent przechodzili obok. Szyb w oknach, mebli i co zjec. Godni, znaczy. . . s s Szyby? Przecie dostali pokj z szybami. No, mo e troch sa pop kane, z z e e ale czego to im si zachciewa. . . Mebli i tak wi cej nie dostana, a do jedzenia? e e Piecze z nied wiedziej apy, saat , kartofle i piwo. n z e Bezczelni. Czy oni naprawd uwa aja, ze b d niszczy przyrod , zabija e z e e e malutkie misie tylko po to, aby mogli sobie napcha kaduny? Biedne nied wiadc z ki, bakajace si samotnie po grach. . . Zreszta, najbli sze gry sto kilometrw e z stad. . . To, co robimy? Powiedziaem, ze b da misie. Mo e z zoo w Zamociu e z s skombinowa ?. . . c Semen machna r ka. e No c . Klient nasz pan. Zar nie si pieska, saata ronie, kartofle mamy, z z e s Jakub przywiz skrzynk piwa. Cholera wie, ile wychlaja, zreszta ja te lubi e z e piwo. . . Ruszy do kuchni, a konowa-samozwaniec i pechowy pacjent poszli do gabinetu zabiegowego. Semen nie zda y jeszcze zar na psa, gdy budynkiem wstrzasna przera liwy, z z c z peen blu i ura onej godnoci skowyt. Dobiega z gabinetu zabiegowego. z s Oj, co Tomasz przesadzi mrukna dyrektor. Owce nale y strzyc, ale s z nie obdziera ze skry. . . c 86

Rzuci si do drzwi gabinetu. Modzi Niemcy byli ju na miejscu. Kopali z fue z ria butami. Drzwi jednak byy, o dziwo, mocne. Tylko futryna obrysowaa si . e Rozwala mi hotel j kna Semen. Ale zaraz spyna na niego spokj. e Jak rozwala, to b da musieli zapaci uspokoi sam siebie. e c Skowyt zamieni si w j k. e e Elektrycznoc nie pomoga? usyszeli z wn trza gos znachora. Nie s e szkodzi. Mamy jeszcze ludowe metody. Ja tam Szwabw nie lubi , ale jak obiee caem, to dotrzymam sowa. Synowie kopali w drzwi z coraz wi kszym zapaem. Wreszcie drzwi pady. e Modzi wpadli do wn trza. Oczom ich ukaza si zabawny i pouczajacy widok. e e Staruszek le a przywiazany do stou, za konowa smaga go po plecach i poladz s s kach wiechciem pokrzyw. Jak sobie przypomn t swini Hitlera, to a mam ochot przeprowadzi e e e z e c dwutygodniowa kuracj mrucza sam do siebie. e Stary znowu zawy. Synowie rzucili si bi doktora. Semen doszed do wnioe c sku, ze najwy szy czas interweniowa . Wystrzeli z rewolweru w sufit. Huk po z c dziaa na goci jak kube zimnej wody. Emocje opady. s Jak wam si nie podobaja nasze zabiegi lecznicze. . . zacza Tomasz. e Wynosimy si stad! zawy stary Niemiec. Doc tego. Jeszcze tu wre s cimy. . . z Wehrmachtem! Oblicze Semena rozjani umiech. Zrozumia prawie wszystko. s s Zaujemy, ale to wolny kraj, nie b dziemy wi c panw zatrzymywali. Roe e zumiecie jednak, ze nale y uici rachunek. z s c Jaki znowu rachunek? wciekli si gocie, gdy Tomasz przetumaczy s e s im jego sowa. Staruszek nie przestawa si promiennie umiecha . I ciagle trzyma w doni e s c rewolwer. Pobyt w hotelu dwa tysiace zotych za dob . e Jestemy tu od godziny! s Za ka da rozpocz ta dob ucili. Ponadto koszta zabiegw lekarz e e s s skich jeszcze tysiac. Co?! wciek si byy pacjent. Za tego znachora, konowaa, morders e c ? e Prad sto zotych, pokrzywy sto. Robocizna trzysta. I jeszcze pi cset na e podatki, w ramach dostosowywania naszej medycyny do norm Unii Europejskiej. Ponadto opaty parkingowe, pi cset za samochd, czyli jeszcze tysiac. Do tego e obiad. Przecie nie jedlimy! wciek si ktry. z s s e s Ale zacz limy ju szykowa . Zmarnuje si , a nied wiedzie nie rosna na e s z c e z drzewach. Tak, wi c w sumie jestecie nam winni. . . e s Nic nie b d paci! wrzasna Niemiec. e e 87

Co szcz kn o metalicznie w rewolwerze. s e e Jestem spokojnym, pokojowo nastawionym czowiekiem powiedzia Semen (Tomasz cay czas dzielnie tumaczy). Ale gdy wychodziem z zakadu dla umysowo chorych, lekarze ostrzegali mnie, abym unika stresw. A ja nie mog unika stresw. Za ka dym razem, jak sobie przypomn przygody z partye c z e zantki. . . Stary Niemiec przypomnia sobie ci zkie walki, toczone w pobliskich grach e z czonkami polskiej i ukrai skiej partyzantki i zadr a. Zapacili wszystko i wyn z nieli si w diaby. s e adne wozy westchna Tomasz, gdy znikli za zakr tem. e Nie wszystko stracone uspokoi go Semen. A potem wyja z kieszeni rakietnic i wystrzeli zielona rac . Kilka kilome e e trw dalej Jakub W drowycz i Jzef Paczenko przeciagn li w poprzek drogi dwiee e scie kilogramw drutu kolczastego, odczepionego z potu byego pegeeru. Oba samochody musiay si zatrzyma . Zagraniczni turyci wysiedli. Wwczas obaj e c s panowie wyonili si z krzakw. Mieli na sobie kurtki z owczej skry, wywrcone e siercia na wierzch, co przyjemnie kontrastowao z ciemnymi okularami i kapes luszami borsalino. Wygladali jak skrzy owanie Janosika z gangsterem z Chicago, z z lat trzydziestych. Do tego mieli pepesze wiszace na konopnych sznurkach. Stary Niemiec na ten widok poczu przypyw wspomnie . . . Wtedy pod Stalingradem n Hans podnis z ziemi porzucona pepeszk i sprbowa wystrzeli . Odrzut okr ci e c e go dookoa osi. . . Wielu dzielnych chopakw pado na ziemi , skoszonych ta see ria. A na koniec zgina te i Hans. . . Pepesza rozerwaa mu si w r kach. . . A tu z e e byy a dwie. z Jestemy rozbjnikami powiedzia Jzef, tak dla porzadku. Waciwie nie s s byo to potrzebne, napadni ci sami si ju tego domylali. e e z s Ile? zapyta zgaszonym gosem ktry. s Wszystko. Jak to wszystko? Jestemy ubogimi emerytami wyjani Jakub bardzo amanym niemiecs s kim. Wszystko nam si przyda. e Po dugich targach pozwolili Niemcom zatrzyma slipki, ale bez gumek. c * * *

Jakie p godziny p niej, koo przystanku PKS, stana zdobyty na Niemcach s z mercedes z wymalowanym na burcie napisem Taxi. Wewnatrz siedzia Tomasz, tylko on mia prawo jazdy, i jak przystao na takswkarza, czyta gazet . Pierwsza e ofiara pojawia si doc szybko. Dobrze zbudowany facet w garniturze z teczka e s w r ku. e 88

Macie tu gdzie niedaleko nowo otwarty hotel? zagadna. s Ano, jest tu co takiego umiechna si Tomasz. s s e Wi c zawie mnie do hotelu poleci przybysz, sadowiac si w aucie. e z e Do paacu z przystanku nie byo daleko. Niecae trzysta metrw. Ile si nale y? zapyta, si gajac po portfel. e z e Wyobra nia Tomasza, podbudowana ostatnimi wypadkami, pracowaa wyjatz kowo szybko. Pi cset zotych palna. e Facet obrzuci go fachowym spojrzeniem. Jako przedstawiciel urz du skarbowego widz tu pewne, nazwijmy to, niee e dociagni cia. . . powiedzia, cedzac sowa. Na przykad brakuje w tej tak e swce taksometru. A poza tym powiniene mie kas fiskalna, bo jak wystawisz s c e rachunek? A tak w ogle, to ch tnie rzucibym okiem na twoja licencj . e e Tomasz przez sekund szuka rozpaczliwie wyjcia z sytuacji. e s Niczego takiego nie potrzebuj powiedzia z godnocia. Ja jestem e s szara strefa. Wobec tego czuj si zwolniony z pacenia owiadczy urz dnik. e e s e Wolna wola. Licz do trzech warkna takswkarz. Ale od razu poe wiem, ze taxi-mafia nie puszcza takich klientw zywych. . . W otwartej skrytce na r kawiczki ponuro zabysa lufa rewolweru. Obok le a e z jeszcze granat. Pasa er zblad i zapaci, ile si nale ao. Takswka odjechaa. z e z Dyrektor Semen sta przed budynkiem. Widz , ze i pana oskubaa miejscowa taxi-mafia zauwa y z udawanym e z smutkiem. Urz dnik zda y si otrzasna . e z e c Uch, jak go dorw . . . e Co pan! Wyko cza pana, jak wielu ju w tej okolicy stary kozak gestem n z r ki pokaza poletko, zastawione g sto prostymi krzy ami z desek. e e z Co to jest? Czasami porzucaja zwoki na drodze albo w lesie. Naszym chrzecija skim s n obowiazkiem jest grzebanie tych, ktrych nie udaje si zidentyfikowa . e c Dlaczego si nie daje? e Mafia cz sto obcina gowy. Gotuja je potem, a odpadnie mi so i sprzedaja e z e studentom medycyny albo satanistom. Niektre tortury, jak na przykad przypalanie, te moga znieksztaci twarz tak, ze staje si nierozpoznawalna. z c e ga oczywicie. Krzy e na polu byy pozostaociami rusztowania, na ktrym s z s ubiegego roku kto hodowa fasolk . Spora odlegoc i brak rozpi tych drutw s e s e utrudniay waciwa identyfikacj zjawiska. s e Ach tak. . . Zyczy pan sobie pokj z widokiem na gry?

89

Tu znowu lekko przesadzi. Poroni te lasem pagrki, jako zywo, gr nie przys e pominay. Nie. Nie zamierzam tu nocowa . c To mo e co do zjedzenia? z s Nie. Mamy te r ne napoje. . . z z Semen zacza si dziwi . Goc by jaki podejrzany. e c s s Ja tu przyjechaem w zupenie innej sprawie. Jestem przedstawicielem urz du skarbowego. Wpyna wanie donos, ze prowadzicie tu panowie dziaale s noc gospodarcza i ciagniecie z tego gigantyczne zyski. Tymczasem w naszych s aktach brak informacji o zarejestrowaniu pana firmy. Co wi cej, inspektorat ZUS e poinformowa nas, ze firma ta nie odprowadza nale nych skadek. . . Oczywicie, z s b dziemy musieli nao y grzywn , a jeli to nie pomo e, grozi wam tak e ode z c e s z z siadka. Mo emy rwnie zaja budynek. Nawiasem mwiac, ten paac to prawz z c dopodobnie samowola budowlana, bo w aktach mamy wpis, ze na tym wzgrzu znajdowa si zamek. Sadz , ze ten obiekt trzeba b dzie wyburzy . . . e e e c Semen spokojnie wyciagna z kieszeni granat i podsuna urz dnikowi pod nos. e Spierdalaj, pachoku powiedzia prawie czule. A prijti tu jeszczo raz, kak ja tiebia u e proklataja! z Inspektor zamar w p sowa i ci zko apiac powietrze, patrzy na cytrynk . e e Semen spokojnie docisna y k i wyciagna zawleczk . z e e Licz do dwu powiedzia. Raz. . . e Wrg rzuci si do ucieczki i po chwili znikna za zakr tem. Nie zdoa zwia e e c daleko. Koo drogi znajdowaa si k pa krzakw, przy mijaniu ktrej spotka e e trzech zamaskowanych drabw. Draby mieli w r kach pepesze. e To jest napad poinformowa go Jakub. Dawaj portfel! Ty draniu powiedzia drugi z napastnikw, ktrym by oczywicie Js zef. Na polecenie bezlitosnego systemu fiskalnego, sterowanego przez wiadome zachodnie agentury, upie nasz nard, wysysae krew tej ziemi i z tego ludu. s s Ale my, Komunistyczna Partia Naladowcw Janosika, nie dopucimy do tego, s s aby tacy jak ty, pachokowie imperializmu wszecheuropejskiego, niszczyli nasze spoecze stwo! Dopki my istniejemy, w tych stronach zo nie zatriumfuje! n Za swoje zbrodnie przeciw klasie robotniczo-chopsko-kapitalistycznej zo stae skazany na smier ! powiedzia Jakub. s c Schwytany przypomnia sobie poletko krzy y. Zblad. Paczenko wydoby zza z pazuchy zwj linki alpinistycznej z naszykowana p tla. Inspektor wyrwa si e e e i krzyczac, pobieg w d. Nie gonili go sciagn li maski. Cholera, zauj , ze dopiero na staroc postanowiem wreszcie pojecha na e s c wakacje westchna W drowycz. Ile fajnych przygd mnie omin o. . . e e Jzef parskna smiechem.

90

Urz dnik by ju daleko, ale usyszawszy ten wybuch wesooci, jeszcze bare z s dziej zwi kszy tempo ucieczki. e To nie dla mnie robota mrucza sam do siebie. Jeli wyjd z tego s e zywy, to rzuc w diaby to zaj cie i zostan listonoszem. e e e * * *

Ze zdobyczna forsa Jakub i Jzef udali si do pobliskiej knajpy. Tymczasem, e jakie p godziny p niej, pojawili si nowi gocie. Byo ich trzynastu i byli s z e s ubrani na czarno. Na ubraniach naszyte mieli tajemnicze symbole. W doniach trzymali walizki ozdobione srebrnymi okuciami. Hy, masoni stwierdzi Semen, obserwujacy ich nadejcie przez okno. s Pomyli si . To nie byli masoni. . . e Witam panw zagai, wychodzac im na spotkanie. Czego panowie sobie zycza? Z bliska okazao si , ze domniemani masoni maja brody przyci te w szpic. e e W ich oczach byo co, co bardzo mu si nie spodobao. s e Jestemy przeladowana mniejszocia religijna owiadczy ten z najbars s s s dziej spiczasta broda. Wszyscy przeladowani znajda tu schronienie Semen umiechna si do s s e swoich myli. s Jestemy satanistami wyjani inny czonek sekty. s s Semen zmarszczy czoo i przeszuka swoja pami c. Nie znalaz tam nic na e ten temat, ale nie przeja si tym specjalnie. Ostatecznie od dawna podejrzewa, e ze ma skleroz . e I co z tego? zapyta ostro nie. z Satanici umiechn li si szeroko. s s e e Ile to b dzie kosztowao? zapyta przywdca. e Za caa grup ? Myl , ze tysiac dziennie. Posiki extra. e se Mo emy zosta miesiac? z c Ile zapacicie, tyle zostaniecie Semen wzruszy ramionami, ale umiechs na si do swoich myli. e s Miesiac tu posiedza i b da pacili. . . Mo e nawet opaci si dla nich uruchomi e z e c w hotelu maa bimbrowni ? e Czy jest tu miejsce, w ktrym b dziemy mogli skada ofiary? zapyta e c inny czonek sekty. Semen zdziwi si . Nie doc, ze zaakceptowali cen , to jeszcze chca co doe s e s rzuci ? c Ofiary wrzucajcie do puszki wyjani. s Czy pod hotelem sa piwnice? zapyta przywdca. 91

Oczywicie. s Wobec tego je tak e bierzemy. z Satanici szybko rozlokowali si w hotelu. Niebawem z knajpy nadeszli Jakub s e i Jzef. Deczko si zataczali, ale szo im si bardzo przyjemnie. e e O, gocie sa? zdziwi si Jakub, potykajac si w holu o czarna walizk s e e e z namalowanym pentagramem. Weszli do kancelarii, gdzie Semen wanie suszy flaszk pryty. s e Gocie? zagadna Jakub. s Aha, przemili ludzie, trzynastu. . . Powiedzieli, ze sa satanistami wyja sni stary kozak. In ynierowie czy co, adnie ubrani, w czarne paszcze. . . z Satanici powtrzy Jakub w zadumie. Co mi to mwi. . . s s Nagle palna si w gow . e e Satanici! wykrzykna. Czciciele diaba. s Nie gadaj gupot ofukna go Jzef. Nikt nie jest chyba na tyle gupi, zeby a tak si pomyli . Modli si do. . . z e c c e Oni tak robia. I jeszcze zarzynaja ludzi na ofiary. . . Wspominali co o ofiarach mrukna Semen. Wi c im wystawiem s e w holu skarbonk . . . e Stary, a gupi westchna Jakub. Mam prawo. Sko czyem ju sto lat. . . To, co wygonimy ich? Tylko jak? n z Maja nad nami czterokrotna przewag liczebna. . . e Nalemy na nich bojwk ZChN! zaproponowa Jzef. s e W drowycz zamyli si g boko. e s e e Mam pewna koncepcj . e Myla jeszcze przez du szy czas, a potem zszed do lochw pod paacem. s z Piwnica, w ktrej siedzieli czciciele diaba, posiadaa masywne drzwi, zaopatrzone od zewnatrz w pot zna zasuw . Nie namylajac si du o, zasuna skobel, a po e e s e z tem przynis troch cegie i wiaderko zaprawy, po czym zabra si za murowanie. e e Na tym wanie przydybali go wsplnicy. s Co ty, u diaba, robisz? zapyta Semen. Sam zgadnij. Chcesz ich zywcem pogrzeba ? c Co tak jakby. Z kancelarii prowadzi do piwnicy klapa. B dziemy im wrzus e ca zarcie, oczywicie za oboplna korzycia. Zadnych ludzi tam nie b da mogli c s s e m czy , wi c niech sobie siedza. Co najwy ej powyrzynaja si nawzajem. e c e z e A jeli b da problemy? s e Napucimy im gazu zawiacego albo zalejemy woda. s Bo ja wiem?. . . Do tego b dziemy mieli atrakcj turystyczna. Zoo w podziemiach z ciekae e wymi eksponatami. Mo e to i niegupi pomys. z 92

W holu staa cz sc baga y. Obaj pracownicy firmy przeszukali je starane z nie, w celu zbadania, czy nie zawieraja niebezpiecznych przedmiotw. W wa lizach i plecakach znaleziono osiem niebezpiecznych portfeli, zawierajacych okoo dwu tysi cy zotych oraz trzy niebezpieczne zegarki. Zostay oczywicie e s skonfiskowane. Jakub dugo walczy z pokusa przywaszczenia sobie fioletowych spodni i czarnej skrzanej kurtki, ale wreszcie zrezygnowa. Za to pi kny miecz, e pokryty wygrawerowanymi rysunkami, zabra do krojenia chleba. T cz sc baga u, ktra nie stanowia zagro enia, upchni to w piwnicy obok. e e z z e Min a jeszcze godzina, zanim uwi zieni zrozumieli swoja sytuacj . Z podziemia e e e dobiegy klatwy, wycia i buchn y k by paskudnego dymu smierdzacego siarka. e e Opary bez trudu przenikn y przez klap i zatruy powietrze w kancelarii. e e Cholera zauwa y, prawie duszac si dyrektor Zhajcuja mi interes! z e Spokojnie. Dugo tego nie wytrzymaja. Tam na dole st zenie musi by e c wielokrotnie silniejsze! uspokoi go Jakub. A mo e oni przyzwyczajeni do siarki? zaduma si Jzef. z e Istotnie, k by dymu wkrtce zrzedy. Okoo czwartej po poudniu Semen czue wa wanie nad bezpiecze stwem chronionego obiektu, co przejawiao si tak, ze s n e siedzia na dachu i wypatrywa kolejne ofiary, gdy niespodziewanie spostrzeg du a grup ludzi, zmierzajaca prosto w stron jego interesu. z e e Oj powiedzia sam do siebie i pobieg ostrzec wsplnikw. Jakub siedzia sobie w kancelarii i pracowa, to znaczy ozdabia strony ksia ki z przychodw i rozchodw rysunkami zajaczkw. Co si stao? zapyta, widzac wzburzenie swojego szefa. e Gocie! s Ju id . z e Smerfy! Smerfw nie ma. Za du o skosztowae bimbru, ze ci si zwiduja mae, z s e niebieskie ludziki? Gliny! Ach, rozumiem. Ilu? Wszyscy! To znaczy? Dwa radiowozy i jeszcze ze czterech pieszo. Tylko spokojnie powiedzia egzorcysta, idac w stron drzwi wejcio e s wych. Mo e przyjechali co zjec. Albo zanocowa . Gliny te ludzie. z s s c z Naraz spostrzeg, ze przyjaciel gdzie znikna. Wzruszy ramionami. Czego s tu si ba ? Policja nigdy nie aresztuje niewinnego. Wyszed spokojnie przed bue c dynek. Policjanci otaczali wejcie, celujac w jego stron z pistoletw zwykych s e i maszynowych. W drowycz mia ju wczeniej liczne kontakty ze su bami mune z s z durowymi i teraz doszed do wniosku, ze to takie skrzywienie zawodowe. Nerwo we chopaki, to i do hotelu ida z bronia i w mundurach. 93

Witam licznie zgromadzonych przedstawicieli organw scigania zagai. Nasz hotel oferuje luksusowe pokoje z widokiem na okoliczne wzgrza. Nasza kuchnia synie na caa okolic . . . Mamy te pi kna sal konferencyjna, e z e e wprost wymarzona do prowadzenia konferencji na temat zwalczania przest pczo e sci w naszym pi knym powiecie. . . e W tym momencie spostrzeg, ze koo jednego z radiowozw stoja czterej Niemcy i inspektor nasany z urz du skarbowego. e Pryta ulotnia si z jego mzgu i teraz wydao si nagle, ze zapraszanie polie e cjantw do zatrzymania si w hotelu nie byo szczeglnie dobrym pomysem. e * * *

Imi i nazwisko rzuci pytanie kapitan Wilkowski. e Jakub siedzia na krzele w pokoju przesucha komendy w Uhaniach i czu s n si podle. Wsplnicy gdzie zwiali. Byli klienci bezczelnie oskar yli go o caa e s z mas rozmaitych przest pstw. W dodatku policja daa mu may omot. Waciwie e e s to mieli troch racji, bo protestowa energicznie, gdy dokonywali aresztowania, na e skutek czego jeden z radiowozw straci przednia szyb , a drugi mia wgniecione e drzwiczki, jeden z funkcjonariuszy sta si podobny do psa Reksia z dobranoce ki (Jakub podbi mu oko), za drugi do misia Uszatka (jedno ucho zupenie mu s oklapo po Jakubowym ciosie) no, ale tak to ju bywa. z Imi i nazwisko powtrzy kapitan. e Poniewa Jakub nie by na tyle gupi, aby nosi przy sobie jakiekolwiek doz c kumenty, policja miaa pewne problemy identyfikacyjne. Postanowi jeszcze bardziej im utrudni zycie. c Jestem Jan Kowalski zega. Czy wiecie, obywatelu, za co zostalicie aresztowani? s Nie mam poj cia. e Kapitan popatrzy mu w oczy. B kitne, wodniste oczy egzorcysty przypoe minay porcelanowe kulki. Spojrzenie aresztanta byo tak czyste i niewinne, ze a si zmiesza. Jednak wszyscy swiadkowie rozpoznali go podczas konfrontacji. z e Kapitan westchna. Prosz zgadna . e c Jakub zamyli si . Ktre z rozlicznych przest pstw, jakie popeni w swoim s e e zyciu, zasugiwao na tak surowa kar ? e Kusownictwo? Nie. Prosz zgadywa dalej. e c Przemyt? Przemyt, czego? Niczego nie przemycaem? Ja tylko sprawdzam mo liwoci. z s 94

Za przemyt te . Zgadujesz dalej? z Poddaj si . e e Jeste aresztowany pod zarzutami: wyudze majatkowych i rabunku z bros n nia w r ku. Jeli jednak zgodzisz si wsppracowa z organami scigania, posta e s e c ramy si wpyna na sad, aby nie orzeka najwy szego wymiaru kary, przewidziae c z nego za te przest pstwa. Zamiast osiem lat, posiedzisz maksymalnie pi c. . . e e W tej chwili wszed drugi gliniarz. Nis wydruk z komputera. Mamy tu akta tego Kowalskiego powiedzia. Niezy ptaszek, trzydzieci wyrokw. . . s Egzorcysta uwiadomi sobie ze zdumieniem, ze gdzie w Polsce grasuje jas s ki Jan Kowalski, ktry w dodatku narozrabia wi cej ni on. A to mu si nie s e z e spodobao. Poddaj si powiedzia ze znu eniem. Jestem Jakub W drowycz. e e z e Chc odpowiada tylko za moje winy. . . e c Prosz sobie nie zartowa ! hukna kapitan. e c Pragn odpowiada przed sadem za popenione przez siebie przest pstwa, e c e a nie chc odpowiada za czyny popenione przez jakiego wymylonego Kowale c s s skiego! wrzasna rozpaczliwie Jakub. Policjant westchna ci zko. e Zaczniemy jeszcze raz powiedzia agodnie. Prosz odpowiada e c zgodnie z prawda. Dobrze. Czy jest pan wacicielem fabryki proszku do prania, tej w Sochaczewie, s gdzie robilicie amfetamin ? s e Nie. Czy jest pan wacicielem fabryki tapety w Otwocku? Tej fabryki, gdzie s drukowalicie faszywe dolary. . . s Nie. Czy jest pan czonkiem organizacji terrorystycznej Zieloni Mciciele? s Nie. Panie Kowalski. Obieca pan mwi prawd ! To, co pan wygaduje, to najc e gupszy sposb obrony. . . Nie jestem Kowalski! zawy Jakub, rzucajac si na sledczego. e Troch mia pecha, bowiem po drodze potkna si o kabel i rabna czoem e e o kant biurka. Min o wiele minut, zanim udao si go docuci . Posadzono go na e e c krzele. s Zaczniemy jeszcze raz kapitan Wilkowski by wcieleniem niesko czon nej cierpliwoci. Zgoda? s Tak. Imi i nazwisko? e Nie pami tam. e 95

Tym razem mwi prawd . Uderzenie o kant mebla na krtko odebrao mu e pami c. e Jan Kowalski. Prawda? Sowa kapitana byy jak balsam dla zamroczonego umysu aresztanta. Skoro tak pan twierdzi, to chyba tak umiechna si egzorcysta. Pos e licja chyba nie kamie. . . Czy nale y pan do organizacji terrorystycznych, zmierzajacych do obalenia z sia obecnego ustroju naszej ojczyzny? Jakub zamyli si . Terror. Co mu chodzio po gowie. Zna to sowo. s e s Tak powiedzia z umiechem i gliniarz te si do niego umiechna. s z e s e To wyznanie przynioso mu ulg . By teraz swi cie przekonany, ze jest terroe rysta. Jakie funkcje pan w nich peni? To pytanie przysporzyo Jakubowi kopotu. Nie by pewien. W jego umyle s kotoway si r ne oderwane rzeczowniki, ale tylko jeden pasowa. e z Jestem tam egzorcysta. Policjant zignorowa kolejny, jak mniema, wygup aresztanta. Ile ich jest? Jakie maja nazwy? Ponownie wysili pami c. Do gowy przychodziy mu jednak tylko jakie niee s sprecyzowane zbitki sw. Wyobra nia podsun a mu wizj regaw z ksia kami. z e e z Ale byo to wspomnienie z czasw, gdy b dac w podstawwce, sp dzi caa noc e e zamkni ty omykowo w bibliotece. Wszystko mu si platao. e e Nie pami tam. e Na dzisiaj starczy. Odprowadzono go do celi. Zwali si na ko i zapad w sen. Obudzi si e z e w porze kolacji. Pami c wrcia mu. Pozosta tylko bl gowy. Do celi wszed e praktykant z kolacja. Jakub obrzuci go uwa nym spojrzeniem. Praktykant nie z wyglada na ideowca. Chcesz sobie troch dorobi ? zapyta. e c Prba korumpowania policji powioda si . e W jaki sposb? praktykant pokna haczyk. Dam pi c starych milionw, znaczy pi cset zotych za klucz od tych drzwi. e e To b dzie trudne. e Tysiac? Ja bardzo ch tnie, tyle tylko, ze tu nie ma zamka, tylko zasuwa. e Wyszed, zanim Jakub wpad na jaki pomys. Najpierw dugo kla, a potem s zacza przeszukiwa kieszenie. Kieszenie zawieray wszystko to, co mia w nich c w chwili aresztowania. Widocznie wcale nie zosta zrewidowany. Sprawdzono je dynie, czy ma przy sobie bro . W tylnej znalaz pilnik slusarki typu iglak, ktrego n u ywa czasem do ostrzenia paznokci. Popatrzy w zamyleniu na krat w oknie, z s e a potem zacza ja piowa . O jedenastej w nocy ostami pr t podda si . c e e 96

No, to do dziea szepna sam do siebie i wyskoczy oknem. Znalaz si na cichej, spokojnej uliczce, na tyach komisariatu. e Jestem wolny! krzykna na cae gardo. Syrena radiowozu rykn a mu tu za plecami. Jakub z wra enia upuci trzye z z s mana w r ce krat i rzuci si do panicznej ucieczki. e e e * * *

Wsplnicy Jakuba obserwowali z krzakw jego aresztowanie. Cholera zakla Semen. Stary, a gupi i teraz go zwin li. . . e Myl , ze trzeba go po prostu na chama odbi zaproponowa Tomasz. se c Zanim nas sypnie. To nie mo e tak by , ze czowiek pojecha na wczasy i go z c zwijaja. . . Pomys znakomity zauwa y Semen. Tyle tylko, ze bardzo trudny do z zrealizowania. Co ty na to? Jzef zamyli si . Niewatpliwie w przeszoci musiay zdarzy si udane prs e s c e by odbicia wi zniw, ale nie zna zadnych przykadw. Prawd mwiac, jego niee e znajomoc takowych wynikaa z faktu, ze czytanie ksia ek nigdy nie byo jego s z mocna strona. Myl powiedzia ze trzeba by obejrze na wideo jaki film, z ktrego se c s moglibymy czerpa dobre pomysy podczas akcji. s c Nie mamy wideo zauwa y stary kozak. z To nie problem. Ja mam pochwali si Tomasz. Sony. Od syna dostae em, jak z Ameryki wrci. A masz jaki film? s Mam jeden o wi zieniu dla kobiet. Fajne babki z wielkimi cyckami ry kaja e c si ze stra nikami. Ale ten si nie przyda. One nie uciekaja. . . e z e Panowie, wr my do tematu poprosi Semen. Jak sadzicie, gdzie go c trzymaja? Na posterunku w Uhaniach, oczywicie mrukna Tomasz. Widziaem s z takswki, jak go tam wlekli. A potem reszta radiowozw pojechaa gdzie. s Ilu tam jest policjantw? Du o. z A konkretnie? Dziesi ciu? Pi tnastu? e e Ze szeciu. Co najmniej. s A mo e by odwrci ich uwag ? zaproponowa Jzef. z c e W tym momencie analityczny, sklerotyczny umys Semena przeszya byskawica. Dozna olnienia. Nachyli si i zacza wyjania szczegy swojego planu. s e s c Operacja odbicia Jakuba W drowycza rozwijaa si pomylnie. Okoo dziee e s siatej przez Uhanie przejechaa dziwna kolumna pojazdw. Na jej przedzie jecha 97

mercedes takswka. Za nim jechaa nowiutka toyota, ciagnac za soba na lince holowniczej barakowz, z ktrego buchaa w niebo pien masowa. Barakowz hos telarze ukradli z budowy w Hrubieszowie. Ukradli razem z budowla cami. Zaoga n barakowozu dostaa kanister bimbru i teraz bya na najlepszej drodze do cakowitego zalania. Barakowz zatrzyma si przed szkoa. Jzef wygoni budowla cw e n ze srodka. Wyazili troch opornie, musia par razy u y siy. Wreszcie udao mu e e z c si ustawi roboli w rzadku. e c Oto wasze nowe miejsce pracy wskaza gestem budynek szkoy podstawowej. Ale to ju zrobione zauwa y ktry. z z s Nic nie szkodzi. Wasza praca polegaa b dzie na rozwaleniu tego w drzazgi. e Budowla cy poskrobali si brudnymi apami po przetuszczonych czupryn e nach. Co to drzazga? zapyta ktry. s Rozwalcie to po prostu na kawaki. Stawiamy tu skrzynk smacznej we deczki. Jak si szybko uwiniecie, to si szybko napijecie. A rano przyjdzie tu kto e e s z kierownictwa i da wam dolewk . No, to do roboty. e Robotnicy zapali za kilofy i zacz li ku sciany. Robili przy tym du o haasu. e c z Z okolicznych domw wybiegli mieszka cy. n Dlaczego rozwalaja szko ? zapyta Jzefa jaki dzieciak. e s Ci cia w bud ecie owiaty spowodoway, ze zamykamy wszystkie szkoy e z s i to na zawsze. To znaczy, ze mamy wakacje, dopki nie doroniemy? upewni si drugi s e dzieciak. No pewnie! Pom cie robotnikom. z Banda ofiar systemu powszechnej edukacji waczya si ochoczo do dziea. e Robotne dzieciaki zauwa y Jzef z melancholia. Do nauki pewnie z nigdy si tak nie przykaday. e Sadzisz, ze to wystarczy, by odwrci uwag ? zapyta z niepokojem c e Tomasz. Myl , ze tak. se Jaki dzieciak podbieg do nich z pochodnia w r ce. s e Ma pan ogie ? n Paczenko poda mu zapalniczk . e Spalilimy za soba wszystkie mosty rzuci filozoficznie. s Nawet koci zostay rzucone doda wesoo Semen, obserwujac, jak s szkielet, wywalony przez okno z sali biologicznej, rozbija si o ziemi . e e Panowie, czas na nas Tomasz ucia ich rozwa ania. Czas istotnie by ju z z najwy szy. W oddali sycha byo wycia syren kilku radiowozw. Wycia nasilay z c si , co mogo oznacza , ze ich zrdo zbli a si . e c z e

98

Godzina X plus jakie pi tnacie minut powiedzia Jzef, patrzac na s e s zegarek. Wsiedli do samochodw i ruszyli. Min li po drodze radiowz spieszacy pod e szko i zatrzymali si przed posterunkiem. Komisariat wydawa si wymary. e e e Brama na podwrze bya otwarta. Zaczekajcie Semen powstrzyma gestem wsplnikw, ktrzy wanie s zamierzali zaatakowa . Nie mo na tak na chama gwnym wejciem. c z s Dlaczego nie? Troch ich tam musiao zosta . Rozgromia nas. Trzeba u y jakiego fore c z c s telu. Uwierzyli mu. Ostatecznie tylko on mia wyksztacenie wojskowe, co prawda zdobyte jeszcze za cara, ale lepsze takie ni zadne. Wzrok kozaka przelizna si z s e po murach. Chyba mam wskaza doc brudne drzwi na lewo od bramy. To pewnie s wejcie zapasowe. T dy dostaniemy si do srodka! s e e No, to do dziea, bo czas ucieka ponagli go Tomasz. Musimy liczy si z oporem wroga i by gotowi poniec niezb dne c e c s e ofiary powiedzia z namaszczeniem Jzef, unoszac pepesz . Niech zyje e wolnoc! s Stana przed drzwiami i wygarna w ich stron duga seri . Nawet trafi. e e W drzwiach powstay liczne otwory. Wyczerpawszy poow zawartoci magazyne s ka, przerwa ostrza i rzuci si do ataku. Walna w drzwi ramieniem, chcac je e wywa y , ale niestety, mimo i byy mocno podziurawione, nie podday si . z c z e Mo e otwieraja si na zewnatrz? Semen doszed do wniosku, ze jako z e szef powinien udzieli dobrej rady. c Paczenko natychmiast to sprawdzi. Szarpna pot znie. Drzwi nie byy nawet e zamkni te, tote odrzucio go do tyu. Zerwa si i z rozogniona pepesza w r ce e z e e runa w gab ciemnego i waskiego korytarza. Pociski poodbijay tynk ze scian. Jego kumple chcieli pobiec za nim, ale tak si pechowo zo yo, ze pozostali e z na posterunku funkcjonariusze wybiegli wanie przez gwna bram , zwabieni s e wrzaskami i strzaami. Gangsterzy wskoczyli do samochodw i oddalili si w poe spiechu. Korytarz zakr ca, wi c dzielny bojownik te zakr ci i wwczas stwierdzi, e e z e ze to chyba jego pechowy dzie , bowiem spostrzeg dwie rzeczy. Po pierwsze, n ku swojemu zdziwieniu przekona si , ze kumple nie poda yli za nim, po drugie e z zauwa y, ze korytarz ko czy si slepo, a dokadniej dolnym wylotem zsyz n e pu. Zawy i w ekstazie zacza strzela do kubw na smieci. Tymczasem dzielni c funkcjonariusze zaryglowali drzwi, przez ktre wpad do srodka. Co tu si dzieje? zapyta kapitan Wilkowski, ktry powrci wanie e s z dziwnej akcji, polegajacej na rozproszeniu dzikiego tumu, ktry z bli ej niewy z janionych przyczyn zacza w srodku nocy rozwala szko . s c e 99

Wariat z karabinem ostrzeliwuje si ze smietnika wyjani mu usu nie e s z jaki szeregowiec. s No to rozbrjcie go i zapudujcie. Nie ma jak podejc. Strzela, ludzie pogina. . . s Po to wanie bierzemy dodatek za niebezpieczna su b , zeby pogin li s z e e mrukna Wilkowski. Westchna ci zko. Wbieg na posterunek i wdrapawszy si na drugie pi tro, e e e wrzuci w czeluc zsypu granat gazowy. Gdy strzelanina ustaa, dwaj policjanci s weszli w maskach przeciwgazowych do wn trza smietnika i wyciagn li zemdloe e nego terroryst . e * * *

Klika minut wczeniej i kilkaset metrw dalej Jakub nawiewa przed radios wozem. Samochd niemal naje d a mu na pi ty. Naraz uciekinier spostrzeg po z z e swojej lewej stronie niski, kamienny murek. Spr zy si i udao mu si go przeskoe e e czy . Wbieg na cmentarz. Policjanci wysiedli z radiowozu i na piechot scigali go c e dalej. Uciekinier skaka z nagrobka na nagrobek, ale jego biaa koszula stanowia dla scigajacych wyra ny drogowskaz. z Stj, zaraz ci capniemy! e Jak si nie macie za co apa , to si zapcie za ptaszka! odgryz si . e c e e Nie mogli scierpie takiej strasznej zniewagi. Zacz li strzela . Nawet trafili. c e c Kamienny anio dosta kul prosto w serce. Drugi straci prawa do . Trzeci pocisk e n urwa drzemiacemu w krzakach kotu ogon. Jakub przesadzi kolejny mur i znalaz si na ulicy. e * * *

Policjanci zaprzestali strzelania. Teraz nie mg ju im uciec. Zbieg te to z z wiedzia. I nagle sta si cud. Ulica przejecha mercedes na ukrai skich numerach. e n Egzorcysta rzuci si za nim. e Postoj! Pomiuj! Samochd zatrzyma si . Tylne drzwiczki otworzyy si na moment. Uciee e kinier wskoczy i pojazd ruszy ostro do przodu. Po chwili policjanci byli tylko wspomnieniem. Nasz bohater odwrci si , aby zobaczy , komu zawdzi cza e c e ocalenie, a przy okazji podzi kowa . W mercedesie siedzieli trzej ukrai scy bize c n nesmeni. Swiato ulicznych latarni wydobywao z pmroku szczegy. Swieciy odblaskowe, biae paski na spodniach od dresu, z cienia wyskakiway mniej zmi e tolone paszczyzny skrzanych kurtek. Czasem promie liza nagi, umi sniony n e

100

tors widoczny tam, gdzie kurtki byy rozchestane. Srebrne suwaki i guziki rzucay miniaturowe zajaczki na poplamiona tapicerk . Znad czarnych lakierkw by e skay olepiajaco biae skarpetki. Bro nie poyskiwaa. Lufy oksydowane byy s n na czarno. Jeden z nich wyja z kieszeni portret pami ciowy i porwnywa przez e chwil z obliczem pechowego gocia. e s Eto on! powiedzia. Jakub poczu si odrobin niepewnie. e e * * *

Imi i nazwisko? zapyta kapitan, gdy aresztanta doprowadzono na przee suchanie. Tomasz zamyli si na chwil . Nie mia przy sobie zadnych dokumentw. . . s e e Jan Kowalski jestem rzuci pierwsze nazwisko, ktre przyszo mu do gowy. Reakcja sledczego zaskoczya go. Kamiecie, obywatelu. Imi i nazwisko? e Jestem Jan Kowalski postanowi ic w zaparte. s Tak? Zaraz ci , robaczku, wyjanimy. Przyprowad cie tu tego Jana Kowale s z skiego, ktrego zapalimy rano. s Jeden z szeregowcw wyszed wypeni rozkaz. Wrci po chwili. Wyglada c na nieco zdenerwowanego. Obywatelu kapitanie. . . ! Co si stao? e Cela jest pusta, a w oknie nie ma kraty! Uciek wydedukowa Wilkowski. Szkoda. Ju go zamaem. Do rana z wszystko by wypiewa. s Tomasz od razu poczu si pewniej. e Ten w tamtej celi to by Kowalski? upewni si . e Tak. Sam pan widzi, kapitanie. Ja jestem tu, a nie w tamtej celi, bo tamten tam nie jest. To znaczy? Jest tylko jeden prawdziwy Jan Kowalski, to znaczy ja dumnie uderzy si w pier. e s Wilkowski troch zgupia, ale nie da tego po sobie pozna . e c Niewa ne. Jeste aresztowany. Masz prawo do adwokata. . . z s Wiem. Wszystko, co powiem, zostanie u yte przeciwko mnie. A tak waz sciwie, to, za co jestem aresztowany?

101

Za terroryzm, posiadanie niezarejestrowanej broni palnej, napad na komend . . . Potraktujemy to jako napad na zatrudnionych tu funkcjonariuszy. . . 10 osb e razy pi c lat. . . 50 lat puda! sykna mciwie. e s Ale u nas chyba nie ma sumowania wyrokw? Kapitan od dawna podejrzewa, ze aresztant kpi sobie w zywe oczy. Teraz nie wytrzyma. Won! rykna. Znaczy si , na wolnoc? ucieszy si pechowy hotelarz. e s e Zabra go, zanim zastrzel ! c e I zabrali go, i to nie do piatej celi, z ktrej zwia Jakub, tylko do sidmej, w ktrej wcale nie byo okna. * * *

Jakub sta przywiazany do kolumny podtrzymujacej chr w jakiej opuszczo s nej cerkwi. Panowie, mo e si dogadamy? zaproponowa. z e Trzej ukrai scy biznesmeni, Pawo, Mykoa i Ihor, rozemieli si ponuro, ale n s e nie przerwali swojego zaj cia, ktre polegao na ostrzeniu bagnetw od kaasznie kowa o piaskowcowe schodki otarza. Zaj cie to sprawia im musiao du a przye c z jemnoc, bo umiechali si bogo i pogwizdywali przy tym przez z by marsz zas s e e obny. Popeniacie powa ny bad. . . z Nie zwrcili na niego uwagi. Te schodki sa brudne. Tam jest peno zarazkw. To ju twj probliem powiedzia Ihor. z W jego gosie sycha byo zyczliwe nutki. c Tylko mnie oskalpujecie? upewni si wi zie . Ewentualnie odetniee e n cie mi uszy? Niet tolko obieca Mykoa. Ihor przeciagna no em po owosionej apie. Wosy posypay si na ziemi . z e e Hy! ucieszy si . Jak brzytew! e Mo e niepotrzebnie ostrzymy zauwa y Pawo. T pymi bardziej boli. z z e Posypiemy sola i b dzie gut powiedzia Mykoa. Trzeba byo przy e niec beczuk z samochodu. s e Ale, za co? j kna jeniec. e Ty inspektora z urz du skarbowego rabowa wyjani Ihor a urzad e s skarbowy naja nas. . . Jakub ju dawno podejrzewa, ze urz dnicy sa w stanie wymyli dowolna z e s c bzdur , ale teraz wreszcie zdoby jednoznaczny dowd. e 102

Polski urzad skarbowy wynajmuje ukrai ska mafi ?! n e Inaczej by tych wyrabanych w kosmos podatkw w ogle nie sciagna mrukna Mykoa. Panowie, mo e si dogadamy? Jakub nie lubi tortur. z e No, to gadaj zezwoli Mykoa. Jestem wacicielem hotelu w Uhaniach. Pi kna, zadbana rezydencja. . . s e Dwanacie pokoi, mo na zarobi , ile si zechce. Na miejscu jest kuchnia i bims z c e berek mo na w piwniczce nastawi . . . z c Trzej Ukrai cy popatrzyli po sobie i poskrobali si po gowach. n e Hotel mrukna Ihor. Mo na by turystw pakowa do piwnicy i bra z c c okupy! To brzmi sensownie. Dobra zwrci si do Jakuba. Bierzemy to. e Napiszesz nam upowa nienie do zarzadzania w twoim imieniu. z Uwolnili mu jedna r k i napisa im, co chcieli. Mykoa schowa papier i wy e e ciagna z pochwy bagnet. Co ci obcia na poczatek? zapyta rzeczowo. c Zaraz, zaraz! zdenerwowa si wi zie . Dlaczego chcecie mnie wye e n ko czy ? Przecie oddaem wam hotel. n c z Hotel wzi limy, ale sam rozumiesz, fors urzad skarbowy da z gry. . . e s e To nieuczciwe! To cakowicie uczciwe zaprotestowa Ihor. Nie mwilimy nic na s temat darowania ci zycia. Dranie! I wy jestecie Ukrai cami, tak jak mj pradziadek? On si chyba s n e jednak myli, co do swojego pochodzenia! To nie fair! Fajer te b dzie Mykoa potrzasna stojacym nieopodal kanistrem. z e Zachlupotao. Benzyna. Nie mo ecie mnie zamordowa w cerkwi! zawy. To desakracja! z c Trzej mafiozo zmarkotnieli. Ma racj , huncwot stwierdzi Pawo. Rzeczywicie, w cerkwi to niee s adnie. No wanie ucieszy si Jakub. Bardzo nieadnie. Po prostu okropny s e grzech. Dobra podja decyzj Ihor. Odwia cie. Zaatwimy go na zewnatrz. e z Odwiazali go i wywlekli. Po drodze Jakub zacza przekonywa ich, ze zabj c stwo poza cerkwia to te grzech. Przed cerkwia le ao troch materiaw budow z z e lanych. Wida jaki sponsor szykowa si do remontu. c s e Wiecie, co powiedzia Ihor. Jestemy dzielnymi ukrai skimi mafiozo. s n No, jestemy przyzna Pawo. s Jakub na wszelki wypadek energicznie pokiwa gowa. Ukraina zawsze bya przedpolem Europy, a my, co? Zachowujemy si jak e dzikusy z rosyjskiej mafii. Oni r na no ami albo strzelaja. z z Co chcesz przez to powiedzie ? c 103

Myl , ze powinnimy dziaa bardziej po europejsku. se s c To znaczy wypuci ? ucieszy si Jakub. s c e Wbetonujemy mu n ki w wiadro i zrzucimy z mostu. Niech rybki poowi. z Gdzie najbli szy most? z Sto metrw stad! Do dziea! Jak postanowili, tak te zrobili. W ostatniej chwili zycia Jakub W drowycz z e zachowa si godnie. e B d was straszy po nocach obieca. e e A potem go zepchn li z barierki i pojechali w stron hotelu. e e * * *

Kapitan Wilkowski wszed do celi Tomasza. Dojrza pan do normalnej rozmowy? zapyta. Oczywicie. Mo e si dogadamy? aresztant rzuci korupcyjna aluzj . s z e e Jak dogadamy? Kapitan Wilkowski by cakowicie nieprzekupny. Jego nieprzekupnoc wynikaa z tego, ze, studiujac na akademii policyjnej, s zamiast na zaj cia z zachowa aresztantw, zapisa si na wykady z filozofii. Na e n e skutek tego pechowego wyboru umia cytowa z pami ci zote myli dwudziestu c e s r nych mylicieli, natomiast aluzje i pewne gesty, ktrymi posugiwali si uj ci z s e e przez niego kryminalici, byy dla niego zupenie niezrozumiae. Tomasz jednak s nie wiedzia o tym. Zaatwmy to powiedzia, puszczajac oko. Wilkowski by od niedawna na su bie. Nie mia jeszcze tej twardoci, ktra z s cechuje starych gliniarzy. Mo na powiedzie , ze, jak na policjanta, by bardzo z c zyczliwie nastawiony do problemw ludzkich. Jeli co panu wpado do oka, to dam panu chusteczk powiedzia as s e godnie. Tomasz zrobi palcami energiczny gest liczenia pieni dzy. e Jeli co pana oblazo, to prosz si drapa bez skr powania. Mielimy tu s s e e c e s zrobi dezynsekcj , ale brakuje srodkw chemicznych. . . c e Byy ochroniarz przeszed do aluzji sownych. Nie mia poj cia, ze i one stae nowia dla kapitana prawdziwa tabula rasa. Mo e potrzebuje pan samochodu? zagadna. z Na su bie nie jestem panem, tylko obywatelem. z Obywatelu kapitanie. Mo e potrzebujecie samochd? z Waciwie to nie. Mam su bowy. s z A nie chcecie mie wasnego? c A po co? Tylko podatki trzeba paci , a i benzyna drogo ostatnio kosztuje. c 104

A mo e potrzebujecie mieszkania? z Mam su bowe. Wystarczy mi. z Problem okaza si trudniejszy, ni si wydawao. Ale Tomasz by twardy. e z e Nie wybraby si pan na wycieczk do dalekich krajw? e e A po co? Gry wystarcza, a sa blisko. A wie pan, ze w Honolulu dziewczyny chodza po ulicach w samych ko stiumach kapielowych? Brwi kapitana uniosy si . e Niech pan poda adres tego Honolulu, to wyl tam ekip i wlepimy im tyle se e mandatw za sianie zgorszenia. . . Ale to za granica. Polska policja dotrze nawet do pieka, jeli zajdzie taka potrzeba! s Par dni p niej kapitan mia si na wasnej skrze przekona o prawdziwoci e z e c s tego twierdzenia. Dziewczyny chodza prawie nagie dra y temat wi zie . A morze jest z e n cay rok ciepe. Mo na pywa na dkach z dziewczynami. Mo na si opala . z c z e c A gdzie to tak waciwie jest? s Niedaleko Ameryki. Na Hawajach. A po jakiemu tam gadaja? Po angielsku. Ja znam tylko niemiecki. I ruski. Nic nie szkodzi. Ja znam angielski bardzo dobrze. W samych kostiumach na ulicach? Chciabym to zobaczy . c Tomasz uzna, ze rybka zapaa haczyk. Wi c naciska dalej. . . e Mo emy jecha nawet jutro. Razem. B dziemy chodzi po bulwarach, z c e c a dookoa nas stada slicznotek. Szkoda, ze pan dostanie dwadziecia pi c lat powiedzia kapitan, wsta s e jac. Rwny z pana goc, ze zabraby pan mnie ze soba. s A potem wyszed. Aresztant wali gowa w scian tak dugo, a go rozbolaa. e z Gdy sko czy, kto cicho zapuka do drzwi celi. n s Kto tam? Jestemy ubogimi policjantami. Chcesz jeszcze tej nocy dosta klucz od s c swojej celi? Jak bardzo ubodzy jestecie? s Tysiac zotych nam wystarczy. Odliczy dziesi c banknotw z forsy zdobytej poprzedniego dnia i poda im e przez judasza. Ale mi si udao szepna sam do siebie, zacierajac r ce z zadowolenia. e e A potem zacza czeka . Oczekiwanie przedu yo si . Widocznie mieli problemy c z e ze zdobyciem klucza. Usiad na pryczy i dalej czeka. Czas wlk si strasznie e

105

wolno. Poo y si , zeby jeszcze poczeka . A potem przysna na moment. Gdy si z e c e obudzi, potrzasa nim kapitan Wilkowski i by ranek nast pnego dnia. e Wstawaj, terrorysto. Zapalimy Jana Kowalskiego i zaraz wam zrobimy s konfrontacj ! e * * *

A byo to tak: rzeka, do ktrej ukrai ska mafia wrzucia przybetonowanego n Jakuba, nie nale aa do g bokich. Prawd mwiac, bya zupenie pytka. Pod z e e mostem byo akurat tyle wody, by egzorcysta wpad po kolana. Stanie przez caa noc, po kolana w wodzie, nie nale y mo e do przyjemnoci, ale nie zagra a zyciu. z z s z Do rana cement zmi k na tyle, ze wi zie zdoa uwolni nogi. Potem wypra e e n c spodnie i ruszy w stron Uha . Plan szata skiej zemsty ukada caa noc. Pech e n n chcia, ze ta sama droga wraca z caonocnych poszukiwa patrol, przed ktrym n udao mu si uciec. Zbyt by zm czony, aby powtrzy wyczyn, wi c capni to go e e c e e od razu i. . . Kto to jest? zapyta Jakuba kapitan. Jego r ka dramatycznym gestem wskazywaa Tomasza. Ten ostatni mrugna. e W drodze z celi do gabinetu przesucha cakiem si zaama i teraz postanowi n e si przyzna . e c Nie mam poj cia warkna egzorcysta. Pierwszy raz widz na oczy e e tego typa. Jakub, przyjacielu, nie poznajesz mnie? Wi c kto to jest? powtrzy pytanie Wilkowski. e Nie wiem. Dobra. Panie Kowalski. Kto to jest? Tomasz zrozumia natychmiast swj bad. Nie mam zielonego poj cia. e Przecie pan go rozpozna! I mwi do niego po imieniu. z To jest pomwienie. Nie znam tego faceta. Wilkowski westchna. Zabra ich poleci. I podsuchujcie, o czym b da gadali. c e Wi zniowie wrzuceni zostali do celi bez okien. e Skad si tu wziae? zapyta Jakub Tomasza, gdy zostali sami. e s Przyjechalimy ci odbi . s e c Jestem wzruszony. Ale co si troch pokiebasio. s e e Hmm? Wywaliem boczne drzwi komendy, wpadem do srodka z karabinem, ale tam by tylko wylot zsypu. 106

Do diaba! A reszta? Chyba zwiali, gdy byem w srodku. To do nich podobne umiechna si egzorcysta z gorycza. Zwiali i zos e stawili nas. Ale nic. Semen na pewno co wykombinuje, zeby nas wyciagna . . . s c Wrca. Na pewno. Caa fors z hotelowej kasy mam przy sobie umiech e s na si . Semen kaza schowa w dziupli, ale zapomniaem w tym zamieszaniu. e c To dobrze ucieszy si Jakub. Sprbujemy przekupi gliny. e c To b dzie trudne. e Dlaczego? Ju prbowaem. z I jak? Dziesi c starych milionw przepado. e Opowiedz. Tymczasem policjanci, ktrzy tak zr cznie zostali dnia poprzedniego przekue pieni, wypili troch i cierpieli teraz na wyrzuty sumienia. e Zle si stao, ze go oszukalimy powiedzia jeden z nich. e s Tak, policja nie powinna oszukiwa . c Damy mu ten klucz postanowi trzeci. Przecie niczym to nie grozi. z Nawet nas z roboty nie wywala, gdyby si wydao. . . e Tomasz ko czy wanie opowiada kumplowi o swoich niepowodzeniach, n s c gdy kto otworzy judasza w drzwiach. s Psyt szepna. Macie klucz. Klucz upad na podog . Tomasz zapa go i triumfalnie pokaza swojemu szee fowi. Mamy go! Brawo! Skoczy w stron drzwi. Nagle zamar w bezruchu, a potem zawy ponuro e i zaonie. W masywnych, okutych blacha drzwiach celi nie byo po wewn trznej s e stronie ani sladu dziurki. Ale tak to ju w zyciu bywa. Los nikomu nie szcz dzi z e rozczarowa . n * * *

Tymczasem Semen dziaa. . . W srodku nocy Tomasz i Jakub przypucili s szturm butami na drzwi swojej celi. Zgodnie z ich przewidywaniami nadbieg policjant. Pogupielicie? Mam wam napuci gazu na uspokojenie? s s c My chcemy spa ! c To, kto wam broni? Niech pan wejdzie i posucha! 107

Klawisz wszed zaciekawiony. W celi byo faktycznie dosy gono. c s Co to za dziwny d wi k? zdziwi si na gos. z e e Jakie bydlaki od wczoraj kuja motem pneumatycznym pod podoga! Jes sli chcecie, abymy zeznawali, to dajcie nam si wysypia , bo nie wiem, jak mj s e c przyjaciel, ale ja, gdy jestem niewyspany, robi si bardzo maomwny wyjae e sni egzorcysta. Ja, gdy jestem niewyspany, to zaczynam kama , i to okropnie. Wi c rbcie c e swoje remonty za dnia! grzmia jego wsplnik. I tak posuwacie biednemu kapitanowi takie kity, ze cud prawdziwy, ze przez was nie osiwia. A my nie robimy tu na komendzie zadnych remontw. A zwaszcza noca. . . Nas nie interesuje, czy kopiecie sobie tunel do Australii, czy schron przeciwatomowy. Po prostu przesta cie to robi po nocach powiedzia agodnie n c Jakub. Id cie spa . Wyjanimy to. z c s Nasi przyjaciele poszli za jego rada, ale niezbyt mogli zasna . Zapadali jedy c nie od czasu do czasu w nerwowa drzemk . Rankiem, zgodnie z obietnica, policja e wysaa w teren kilku swoich funkcjonariuszy, aby w miar mo liwoci zbadali e z s zrdo haasw. Zadanie nie byo specjalnie trudne. Przed komenda na trawniku staa przy czepka, od ktrej odchodziy dwa kable, niknace w czeluci wykopanego zaraz s obok szybu. Obok pi trzy si wysoki na trzy metry stos ziemi i kamieni, wydoe e bytych najwyra niej z dou. Aparatur na przyczepce obsugiwa jaki staruszek. z e s Druciane okulary, sam szczyt mody z roku 1890, nadaway mu wyglad profesora. Co tu si dzieje? zapyta go jeden z policjantw. e Badania geologiczne na zlecenie wadz powiatu pogodnie odpowiedzia zagadni ty. e Jakie znowu badania? Zota szukacie, czy co? Zapewne wiedza panowie, ze poziom wd mineralnych w tej okolicy gwa townie opada? Nie mieli zielonego poj cia, ze sa tu jakie wody mineralne, ale na wszelki e s wypadek pokiwali gowami. Odwierty, z ktrych uzyskujemy wody mineralne, stopniowo zmniejszaja swoja wydajnoc, a bez wd mineralnych krowy sa bardzo podatne na wciekli s s zn . e O tym, ze krowy si wciekaja, wiedzieli ju z telewizji. e s z A jak krowy zdechna, to ci, ktrzy teraz je caymi dniami doja, zaczna si e nudzi i nasili si przest pczoc. c e e s Co robi ? przestraszy si jeden z policjantw. c e Aby uratowa miasto, przybylimy tu my. Sztab Kryzysowy, utworzoc s ny przez profesorw Akademii Grniczo-Hutniczej z Krakowa. Przeprowadzimy 108

wst pne rozpoznanie zasobw wd podziemnych i opracujemy plany nowych uj c e e wd mineralnych. Ale u nas na posterunku aresztanci skar a si , ze nie moga spa wesz e c tchna gliniarz. Skoro sa aresztowani, to znaczy, ze sa winni! hukna Semen. Troch e niewygody im nie zaszkodzi. Co wa niejsze: sen dwu bandziorkw czy spokj z i zdrowie w caej okolicy? Nasze obecne dziaania zako czymy w ciagu dwunastu n godzin. Gliniarze poczuli si usatysfakcjonowani. e Dzi kujemy i do widzenia. e Do widzenia. Gdyby panowie chcieli goracej herbaty, czy co sobie odgrza , to prosz s c e si nie kr powa i zajc na posterunek zaproponowa na odchodnym jeden e e c s z funkcjonariuszy. Dzi kuj za zaproszenie. Z caa pewnocia wpadniemy w odwiedziny e e s Semen umiechna si do swoich myli. s e s Tej nocy kucie nasilio si jeszcze bardziej. Zrdo haasu przesuwao si naje e wyra niej tu pod podoga, a potem zacz o si oddala . z z e e c Nie wytrzymam ju tego du ej! zawy w pewnej chwili Tomasz. z z Susznie podjudza go Jakub. Trzeba co z tym zrobi . s c Zapa za metalowy stoek i zacza nim wali w betonowa podog . Za jedena c e stym uderzeniem wybi niespodziewanie dziur gdzie w d. e s A to, co? zdziwi si egzorcysta. e Tomasz zajrza w gab dziury. To chyba kopalnia powiedzia. Widz dwu grnikw. e Chod my im powybija z by! z c e Dobrze. Do puda nas za to nie wsadza, bo ostatecznie ju jestemy w pu z s dle. . . Zeskoczyli na d. Jaka ciasna ta kopalnia. s To chyba nie jest kopalnia. To, co to jest w takim razie? To jest podkop! No to, na co jeszcze czekamy? Obaj rzucili si do ucieczki w kierunku przeciwnym ni ten, w ktrym kuli e z domniemani grnicy. Jeden z kopaczy wyaczy swj swider. Zobacz, Jzwa, ludzie w naszym podkopie! Cholera, na pewno jacy kapusie zdenerwowa si Paczenko. s e Ty, to chyba nasi kumple! Uciekinierzy i ich wybawcy zadekowali si w lesie porastajacym miejsce, e gdzie kiedy sta zamek. s 109

Panowie zacza Semen. Musimy ustali , co dalej. Policja niebawem do c wie si o naszej ucieczce. Moga by kopoty. Sadz , ze najwy sza pora zako czy e c e z n c te nasze wakacje. . . Myl , ze pod latarnia najciemniej zaprotestowa Jakub. Wrcimy do se hotelu i nadal b dziemy prowadzi nasz interes. Wakacje jeszcze si nie sko czye c e n y. Nie da rady. Hotel opanowali ukrai scy gangsterzy. Ponadto myl . . . n se Tacy trzej? Jakub poczu sw dzenie sumienia i podrapa si w tym mieje e scu po gowie. Wanie. Trzej. s Zaden problem. Usun ich w dziesi c minut. e e Trzej wsplnicy wybauszyli oczy. Ciekawe jak? mrukna Jzef. B d potrzebowa torb maki. . . e e e Bya noc. Sklepy byy oczywicie zamkni te. Ale Tomasz podskoczy zdobys e tym na Niemcach samochodem do domu i po p godzinie przywiz, co trzeba. Jakub staranie si upudrowa, sporo maki powi ci te na wybielenie swojego e s e z stroju. Podeszli pod hotel. Z okna kancelarii dobiegaa wesoa pien masowa. s Przetnij kabel poleci Jakub Semenowi. Ten od elektryki. A ja wchodz . . . e Pawo, Mykoa i Ihor siedzieli sobie w kancelarii i planowali strategi upienia e turystw. Nieoczekiwanie zgaso swiato. Ki diabe? zdziwi si Ihor. Mo e kto prbuje nas podejc? e z s s W tym momencie otworzyy si drzwi. Stana w nich obsypany maka Jakub. e Jak ju mwiem, b d was straszy po nocach powiedzia guchym, z e e grobowym gosem. Trzej gangsterzy wbili w niego przera one spojrzenie. z Uuuuu! zawy domniemany duch. Wsplnicy egzorcysty ukryci na skraju lasu usyszeli brz k tuczonego szka. e Dzielni ukrai scy mafiozo nie tracili czasu na otwieranie okien. Jakub, stojac n w drzwiach, obserwowa ich ucieczk . e Cholera mrukna co to si na staroc porobio. Do tej pory to usuwa e s em duchy, a teraz sam strasz . . . e Mo e pomc? za sciany wyjrza jeden z duchw, z ktrymi Jakub wypi z pierwszej nocy. Obejdzie si . A tak swoja droga to, dlaczego nie pogonilicie ich wczee s sniej? Mylelimy, ze to wasi kumple wymamrota duch i zaraz znikna, bo s s W drowycz cisna w niego gumofilcem. e

110

Tymczasem na komendzie w Uhaniach. . . Ucieczk aresztantw odkryto okoo jedenastej w nocy. Kapitan Wilkowski e sam zdecydowa si poprowadzi sledztwo. Konkretnie, razem z kilkoma polie c cjantami zbada podkop. Pech chcia, ze dwaj studenci AGH wanie przed kilku s nastoma minutami zdoali wyswobodzi si z wi zw i teraz szli na komisariat, c e e aby zo y doniesienie o przest pstwie, ktrego ofiara padli. Przed posterunkiem, z c e ku swojemu zaskoczeniu, zobaczyli przyczepk . Obok czerni si wylot szybu, e e co zapewne oznaczao, ze ci, ktrzy ich porwali i zwiazali postanowili pomc im w pracy. Wanie cieszyli si ze swojego znaleziska, gdy z podkopu wynurzyli si s e e dzielni str e prawa. z Kim jestecie? wycedzi Wilkowski. s Jestemy z AGH. Przyjechalimy tu szuka wd mineralnych wyjani s s c s uprzejmie jeden ze studentw. Ku jego zdumieniu policjanci na te sowa wyj li paki, pistolety i miotacze e gazu, po czym otoczyli ich koem. Bra ich! poleci kapitan. Pomagali w ucieczce. c * * *

Jakie dwa dni p niej przed hotelem w Uhaniach stana utrudzony w dros z e wiec. W drowiec w nazywa si Pawe Skorli ski i by biznesmenem. Raz jesze e n cze obrci w doniach kart pocztowa, na ktra niewprawna r ka Jakuba naniee e siono jedno zdanie: Oglondnij fajny chotel w Uhaniach. Biznesmen nie mia poj cia, ze jego przyjaciel jest jednym z wacicieli. I niee s pr dko mia si o tym dowiedzie , bowiem gdy nadszed, Jakub wanie odsypia e e c s balang z okazji wygnania ukrai skiej mafii. Jego wsplnicy od rana odwalili kae n wa roboty. Dla uatwienia kontaktw z pensjonariuszami swojego uroczego zakadu, przebudowali cz sc korytarza, u ywajac du ych iloci dykty i pyty gipsoe z z s wo-kartonowej, co stworzyo mia dla oka recepcj , w ktrej zawsze ktry z nich e s dy urowa. Najcz sciej by to Semen, ktry z racji tego, ze czu si dyrektorem, z e e swietnie nadawa si do delikatnych negocjacji z klientami. Dla odmiany Tomasz, e ktry by najmodszy i najsilniejszy, peni obecnie zaszczytna funkcj ochronia e rza, a przy okazji zajmowa si pobieraniem opat za pobyt, jak rwnie opat e z dodatkowych, wedle wasnego uznania. Trzeci wsplnik, Jzef, na okres chwilowej niedyspozycji Jakuba, wzia na siebie trudne zadanie produkowania i dystrybucji bimbru. On tak e wymyli mez s tod w miar taniego zaopatrywania instytucji w czysta pociel. e e s 111

Pawe wszed do budynku i podszed do lady recepcji. Zyczy pan sobie pokj z widokiem na gry? zapyta Semen, lustrujac gocia wzrokiem. s Zauwa y garnitur, skrzana teczk i zegarek na r ce. Zatar w myli r ce. Nie z e e s e lubi gogusiowatych biznesmeniakw. W sumie, dlaczego by nie? mrukna Skorli ski. n Chce pan si mo e napi niedrogiej i smacznej wdeczki? e z c Mo e p niej. Zm czyem si . Nieludzko si zm czyem. z z e e e e Niech pan odpocznie kilka dni. Mamy naprawd pierwsza klasa pokoje. e Tanio policzymy. . . Goc zamyli si . Od tak dawna nie mia wakacji. . . Czemu Jakub chcia, s s e zeby obejrza ten hotel? Zostan tu jaki czas powiedzia. Ile to b dzie kosztowao? e s e Sto zotych za dob z wy ywieniem. Alkohole extra. e z O r nych opatach dodatkowych nie wspomnia. z A byo ich troch . Od rana opracowywa specjalny wykaz usug. Biznesmen e nie mia poj cia, ze w rachunek wliczone b dzie nawet powietrze do oddychania. e e Poprosz w takim razie jaki adny pokj. e s Semen poda mu klucz. Pokj znajdowa si na ko cu korytarza. Pawe otwoe n rzy drzwi, ktre nie byy nawet zamkni te i wszed do srodka. W nos uderzya go e wo dawno niepranych skarpetek. Odruchowo poszuka ich wzrokiem. Pod sciana n staa wanna, w ktrej drzema jaki odra ajacy typ. s z Obok wanny stao na pododze siedem pustych ju butelek po truskawkowej z prycie. Buty typa stay w kacie i wietrzyy si , a obrzydliwie zielone skarpet e ki tkwiy nadal na jego wystajacych z wanny nogach. Wo skarpetek walczya n o lepsze z wonia, ktra wydzielaa wystajaca z sedesu okazaa piramida balaskw. W fakcie ich spi trzenia nie byo nic dziwnego, bowiem sedes nie by podaczony e do zadnej instalacji wodociagowej, podobnie jak pozbawiona kranw umywalka wiszaca na scianie. Biznesmen pozna swojego przyjaciela Jakuba, ale rozmow odo y na p e z z niej, gdy ten wytrze wieje. Naplu na podog i wyszed. Nie nale y go gani za z e z c tak niekulturalne zachowanie, bowiem pododze jego plwocina z pewnocia nie s zaszkodzia, a ewentualny przyszy u ytkownik azienki i tak nie spostrzegby jej z wrd r nych substancji szpecacych posadzk . s z e Co si stao? zapyta z troska Semen na widok lekko podenerwowanego s e klienta. Zy pokj. Chlew w srodku, poza tym to chyba klucz od azienki. Prosz wybaczy . Pomyka. A cay ten baagan pochodzi jeszcze z czasw e c poprzedniego kierownictwa. Uprzatniemy to na dniach. Tak waciwie to, kto tu mieszka? s Sami porzadni ludzie. Artyci i inni tacy. s 112

Nowy pokj okaza si cakiem niezy. By cakowicie umeblowany, nawet e cakiem gustownie. Pawe nie wiedzia, ze umeblowanie to zaledwie poprzedniego dnia ukrai ska mafia rabn a ze sklepu meblowego w Chemie. Na pododze le a n e z z dywan, te gdzie ukradziony. ko zasane byo snie nobiaa pociela. Pawe z s z s ruszy w jego stron . Po drodze wpad w dziur nakryta dywanem, ale na szcz scie e e e zdoa si jako wydosta . Uwali si na tapczanie i nawet nie zorientowa si , e s c e e kiedy zasna. Jaka godzin p niej przyjechali Tomasz i Jzef. s e z Jak poszo? zapyta ich szef. Kiepsko. Od naszej ostatniej wyprawy ludzie przestali suszy pociel na c s dworze. Niczego nie zdobylicie? s A tak zle nie byo. Zrealizowalimy zamwienie tego zbocze ca z poz s n koju numer osiem, dotyczace dostarczenia dwu kompletw u ywanej, damskiej z bielizny. Pawa obudzio wycie, dobiegajace z plastikowej rury, wiszacej mu nad gowa. Zerwa si na rwne nogi. e Co jest? wyrazi zdziwienie. Rura komunikacyjna prowadzaca do recepcji poinformowa go Semen z drugiego ko ca. Zawiadamiamy, ze ju pora obiadu. n z Gdzie jest sala bankietowa? Za budynkiem, pod wiata. Pawe zamkna starannie pokj i uda si na obiad. Pod wiata siedzieli ju pra e z wie wszyscy gocie. Towarzystwo byo troch zalane, ale panowa idealny wr cz s e e spokj, porzadek i karnoc. Jak w koszarach. Po chwili nadszed Jzef. Nis kil s ka plastikowych butelek, napenionych czym. Na widok butelek tum o ywi si . s z e Nalewa ka demu po rwno. Gdy kto chcia dolewk , to te dosta. Biznesmen z s e z z zaskoczeniem powacha zawartoc swojego kubka. Ciecz pachniaa wda, ale s bya cakowicie nieprzejrzysta. Co to jest? zapyta nalewajacego. Bimber Uha ski Luksusowy. Etanol z kilkoma dodatkami. n Pawe wypi nieufnie. Swego czasu pi Jakubowy zajzajer i teraz stwierdzi, ze ten produkt nie r ni si ani kolorem, ani zapachem, ani zapewne tak e metoda z e z otrzymywania. Po przystawce, a raczej przylewce, podano zup . G sty, zawiesie e sty ros. Pawe pogmera w nim bez przekonania y ka. Wyowi kawaek mi sa z e i przez chwil zastanawia si w skupieniu, co te ma przed soba. e e z Przecie to psie ucho! wrzasna wreszcie. z Nikt z siedzacych przy stole nie zareagowa. Goc zerwa si i pobieg do s e recepcji. Chc natychmiast opuci hotel poinformowa zimno. e s c Semen troch si stropi. e e 113

Rani mi pan serce, ale nie zatrzymuj . e Goc pobieg do swojego pokoju, aby spakowa si . Ku swojemu zdumieniu s c e stwierdzi jednak, ze kto ju spakowa jego rzeczy i zabra razem z walizka. Za s z kla wciekle i biegiem wrci do recepcji. s Zostaem okradziony! Co panu zgin o? e Wszystko! Jeli przepad panu tak e portfel, to firma udzieli kredytu na powrt do s z domu. Nie chc kredytu. Chc moja walizk . e e e To b dzie trudne, ale co si da, to si zrobi. e e e Jakie kroki podejmiecie? Prosz chwilk zaczeka recepcjonista uderzy w may dzwonek. e e c Na jego d wi k przybieg Tomasz. Przez plecy mia przewieszony zardzewiay z e karabin. Nasz ochroniarz przedstawi go stary kozak. Tomasz umiechna si uprzejmie. s e Co si stao? zapyta nowo przybyy. Napad, gwat, porwanie, zabje stwo? Jeszcze zyj . Ukradli mi walizk . e e Brazowa, zapinana na dwa paski? Widzia ja pan? Tak. Gdzie ona jest? Oddajcie. . . To b dzie trudne, bo widzi pan, ona jest teraz w piekle. e Co to za zarty? To nie zart, ale smutna rzeczywistoc Semen wyr czy kumpla w opo s e wiadaniu. Widzi pan, poprzedni dyrektor udzieli tu gociny satanistom. Odda s im do dyspozycji piwnic . Tyle tylko, ze oni wymkn li si spod kontroli. Opae e e nowali wszystkie piwnice, poprzebijali sobie przejcia, pokopali tunele. Od czasu s do czasu wya a ze swoich nor i kradna wszystko, co im w r ce wpadnie. z e No to id cie do nich i zabierzcie im moja walizk . z e Boimy si powiedzia Tomasz. e Poka cie mi wejcie. Sam to zaatwi . z s e Zadnych trupw w naszym hotelu! hukna Semen. Nadszed Jzwa z butelka w r ce. e Gdzie jest wejcie? pieni si Skorli ski. s e n Zaprowadzili go do kancelarii i otworzyli klap w pododze. Z ciemnej czelue sci buchna kab siarczanego dymu. Faktycznie, wyglada jak waz do pieka. . . zmartwi si pechowy klient. e

114

Nie sadzimy, aby dokopali si do prawdziwego pieka. Na to mieli zbyt e mao czasu. Dacie mi jaka bro ? s n Dosta zardzewiaa austriacka szabl od Tomasza. e No, to dla dodania odwagi Semen poda mu blaszany kubek peen bimbru z ogupiaczem. Pawe wypi. Na druga nog Jzef poda mu nast pny kubek. e e Po jego wychyleniu przyjaciel nasz poczu si jeszcze bardziej odwa ny. e z Co mi tam. Porozwalam ich goymi r kami. e Rzuci szabl na ziemi , bo zaczynaa mu ju cia y . e e z z c Podnieli i troskliwie wo yli mu ja znowu w do . s z n No, to jeszcze ode mnie Tomasz poda mu nast pny kubek. e Jestecie moimi najlepszymi kumplami wyzna goc. Dam wam crki s s za zony. Zadnych crek nie mia, ale nie pami ta o tym. Ogupiacz made in KGB e dziaa piorunujaco. Tak, tak uspokajajaco powiedzia Semen. Bardzo ch tnie we miemy. e z Tylko musisz nam Viagry kupi . No to do dziea. c Co mam tak waciwie zrobi ? s c By ju tak ogupiony, ze nie pami ta, po co i gdzie ma ic. z e s Idziesz do pieka poinformowa go Tomasz zyczliwie. Ja nie chc do pieka. Ja byem zawsze grzecznym chopcem i nawet nie e zszedem na za drog . e Wiemy o tym. Wszystko si jako uo y. e s z Zepchn li go w ko cu do dziury i zatrzasn li klap . e n e e c No to swie Panie nad jego dusza powiedzia Semen. Ciekawe, czego tu szuka?. . . Ktry z nas ma jego portfel? Jak si okazao, nikt o tym nie pomyla. . . e s To co, wyciagamy go? zapyta z westchnieniem Jzef. A jeli oni s naprawd dokopali si do pieka? Nie podoba mi si ten zapach zgosi swoje e e e obiekcje Tomasz. Pieka nie ma. Tak twierdzili komunici, a teraz komunistw nie ma. To mo e pieko jest? s z Nie kraczcie. Przygotujemy si . e * * *

Tymczasem Pawe wyladowa na czym kocistym. To co okazao si by s s s e c szkieletem. Goc, mimo ze w sztok zalany, przestraszy si . Nie lubi jako kos e s 115

sciotrupw. Swoja droga niepotrzebnie si przestraszy, bowiem kociotrup ten e s by jedynie gipsowym odlewem, po yczonym swego czasu ze szkoy. Oprzytomz niawszy troch , biznesmen rozejrza si po piwnicy. Nie bya du a. K by siare e z e kowego dymu buchay z dziury w scianie. Zaciekawiony podszed bli ej i zajrza z do srodka. W pomieszczeniu obok znajdowaa si waciwa swiatynia. Porode s s ku du ej piwnicy sta st, na ktrym le a zwiazany jak baleron pies. Wokoo z z stou plasao trzynastu nagich m zczyzn. Ich ciaa pokryte byy kabalistycznymi e znakami. Przybad , szatanie i wesprzyj nas! zawy niespodziewanie jeden z nich. z Zapewne kapan. Pawowi niespodziewanie przyszed do gowy genialny pomys. Po radzieckim ogupiaczu ludzie cz sto miewaja genialne pomysy, ale najcz sciej zaczynae e ja realizowa je natychmiast, co mo e si bardzo paskudnie sko czy . . . Tak byo c z e n c i tym razem. Przybad , szatanie wy kapan. z To ja, szatan! powiedzia Skorli ski nieludzkim gosem. Oddajcie mi n moja walizk . e Czciciele diaba okazali si by niedowiarkami. Zamiast pac kornie na kolana e c s i odda swemu panu walizk , ktrej zada, pobiegli sprawdzi , czy to, aby na c e c pewno ten, za ktrego si podaje. A potem nastapi szereg wydarze o wyjatkowej e n brutalnoci, ktrych z uwagi na dobro czytelnikw nie opiszemy tu bli ej, a ktre s z to wydarzenia przyniosy pechowemu klientowi utrat przytomnoci. e s Gdy Pawe doszed do siebie, przekona si , ze le y przywiazany do stou i ze e z otacza go krag wrogich postaci. A moja walizka? zapyta. Zo ymy ci w ofierze wyjani mu kapan. B dzie pi kna, krwawa z e s e e ofiara. Czasami zdarzao si tak, ze klientowi potraktowanemu ogupiaczem, stawao e si oboj tne, co si wok niego dzieje. Tak byo i tym razem. e e e Zgoda, mo ecie mnie zo y w ofierze, ale przedtem chc moja walizk ! z z c e e Zaraz staniesz przed obliczem naszego pana! Najpierw walizka! Kapan unis n . W tym momencie z piwnicy obok wpad granat gazowy. z W ciagu pi tnastu sekund wszyscy satanici le eli pokotem, pozbawieni chwilowo e s z przytomnoci. Wwczas do swiatyni weszli Semen, Jzef i Tomasz, wszyscy trzej s w maskach przeciwgazowych. Jeszcze zyje stwierdzi Semen. Ale chyba przybylimy w sama por . s e Nie sadziem, ze oni naprawd zabijaja ludzi mrukna Jzef. Wyda e wao mi si , ze to tylko takie kity do wciskania widzom w telewizji. e Pusto tu zauwa y Tomasz. Mylaem zawsze, ze w miejscach kultu z s jest kupa zotych przedmiotw. 116

Faktycznie, chyba nam si ta akcja nie opacia powiedzia szef. Ci e tutaj nawet nie maja na sobie kieszeni, ktre mo na by przeszuka . z c Naturysta nie boi si kieszonkowca zacytowa Jzef zasyszane gdzie e s haso. Niespodziewanie wzrok jego pad na masywny, zoty sygnet, zdobiacy palec le acego na stole gocia. z s Choroba. Przegapilimy to powiedzia. s Uwaga, budza si . e Pora na nas. Zabieramy ze soba t padlin ? e e Myl , ze opaci nasza akcj ratunkowa. Bierzemy. se e Wciagn li nieprzytomnego na gr i ocucili spora dawka bimbru. e e Co si stao? zapyta, gdy otworzy oczy. e Bye wspaniay wyjani mu stary kozak. Sieke ich szabla na s s s dzwonka, ale plun li ci w twarz szata skim pomieniem i trzeba byo ci wye n e ciagna . c Zabiem kogo? s Ze szeciu. Mamy to nagrane na wideo. . . Oczywicie, kaseta jest do kus s pienia. . . umiechna si do swoich myli. s e s Uratowalicie mi zycie. Trzeba to obla . A moja walizka? Nie zabraem jej s c ze soba? Walizki tam nie byo. Zda yli ja sprzeda ludziom ze wsi. Ale nic si nie z c e martw. Jutro pjdziemy i odzyskamy. A to dobrze. Zanieli go do jego pokoju i rzucili na ko. Zasna momentalnie. Jzef pos z stawi mu na szafce kubek i butelk bimbru, zeby mg si napi , gdy si obudzi. e e c e Pawe obudzi si nast pnego ranka na kacu gigancie. e e Do diaba powiedzia sam do siebie. Nie trzeba byo tyle pi . Co to c ja waciwie wczoraj robiem? s Przypomnia sobie, ze by w piekle. To na pewno byo delirium stwierdzi. Musz wypi klina, bo zwae c riuj . e Wzrok jego pad na butelk , stojaca na nocnej szafce. e Kochane chopaki powiedzia pod adresem obsugi. Nast pnie odkorkowa i nala sobie peen kubek. Pomogo. Sprzed oczu znie ky mu zgniozielone cienie, a w gowie rozjanio si w cudowny sposb. Wi c, s e e aby poczu si jeszcze lepiej, wypi maa dolewk , a potem jeszcze jedna. . . Gdy c e e butelka bya pusta, ruszy na poszukiwanie kolejnej dolewki. Dalsze wydarzenia tego dnia zatary mu si w pami ci. Bya jaka sala, w kte e s rej kto spiewa, bya jaka piwnica i beczka zacieru. By kto, kogo nazywa s s s przyjacielem. Chyba Jakub. Gdy obsuga przyniosa go po poudniu ze spaceru i rzucia do ka, nie mia ani butw, ani portfela, ani zegarka. Buty zgubi z 117

gdzie w czasie popijawy i istniaa pewna niewielka szansa, ze jeszcze je odnajs dzie, natomiast pozostae przedmioty znalazy si w hotelowym depozycie. Dla e waciciela rwnie dobrze mogy znajdowa si na ksi zycu. Zreszta, nie zdawa s c e e sobie sprawy z ich braku. Zasna sodko i spa a do rana. A rankiem przyjechaa z policja. * * *

Dzielni gliniarze powyciagali wszystkich mieszka cw budynku z ich po n koi i ustawili w rz dzie przed wejciem. Sowo ustawili nale y tu potraktowa e s z c umownie, bowiem wi kszoc nie bya w stanie utrzyma si na wasnych nogach, e s c e a ci, ktrym to si udao, chwiali si jak po literku, co zreszta akurat byo prawda. e e Kto tu jest szefem? zapyta kapitan Wilkowski, obrzucajac pijakw nie ch tnym spojrzeniem. e Ja. . . zacza Pawe. Chcia powiedzie , ze zosta okradziony, ale zle go zrozumiano. c Zabra go poleci kapitan. Posiedzisz sobie w naszym hotelu za kratc kami, to ci si odechce szefowania. e atwo to on si nie przyzna. . . mrukna jeden z jego podwadnych. e To ju nie moje zmartwienie umiechna si Kapitan, kujac zatrzymaz s e nemu r ce na plecach. Od jutra mam urlop. e * * *

Kapitan Wilkowski wybra sobie raczej dziwne miejsce na urlop. Pojecha do hotelu. Skoro oczyciem to miejsce z przest pcw, to mog si tam zatrzyma s e e e c powiedzia sam do siebie, gdy stana wreszcie przed frontonem budynku. Wszed. Jego radoc, wynikajaca z oczyszczenia hotelu z elementw przest ps e czych, bya nieco przedwczesna, bowiem po aresztowaniu Bogu ducha winnego Pawa, w hotelu pojawia si znowu stara gwardia. Za barierka recepcji siedzia e Semen. Czego pan sobie zyczy? zapyta. Mo e pokj z widokiem na gry? z Ch tnie. Ile kosztuje? e Sto dziennie. Z wy ywieniem. z W takim razie zostan tu przez pi c dni. e e Patne z gry. Kapitan poda banknoty recepcjonicie, ktry obejrza je uwa nie, po czym s z umieci w kieszeni. Kapitan otrzyma klucz. Pokj dosta cakiem niezy. s

118

Koo ka staa butelka bimbru i kartka: Jeli jest ci smutno wypij, a od z s razu lepiej si poczujesz. e Kapitan wypi caa butelk , ale nie poczu si wcale lepiej. Poszed wi c po e e e szuka dolewki i oczywicie znalaz. Dalszy ciag dnia zatar mu si w pami ci. c s e e Byy z caa pewnocia jakie plasy nago po dachu, jaki pojedynek na obrzygiwa s s s nie z jednym z goci i kolejne dolewki. s Tymczasem Semen siedzia w recepcji i rozmyla. s Z jednej strony, gdy klienci sa pijani, to atwiej nad nimi panowa , ale c z drugiej strony. . . W hotelu smierdziao. Rzygowinami i nie tylko, bo kibel nadal by nie poda czony. Dosy ! powiedzia sam do siebie. Zrobi tu wreszcie porzadek! c e Postanowi zacza od oczyszczenia piwnicy. Zszed do pieka. c Czego chcesz? zapyta go arcykapan, siedzacy na tronie zrobionym z dwu kociotrupw. s Jestem wacicielem. s I co z tego? Siedzicie tu od tygodnia, a komorne nieopacone. Sami nas zamurowalicie w tej piwnicy. s Dostaniecie drabin i do rana was tu nie b dzie. OK? e e Wolne zarty. Nie ma dla nas lepszego miejsca na ziemi. Mo e wyniesiemy z si stad za dwadziecia lat. A mo e dopiero za sto. e s z Wobec tego, czy nie moglibycie zapaci za pobyt? s c Nigdy. Czciciele szatana nie musza paci zadnych rachunkw! c To mo e, chocia przestaniecie pali t siark , bo tam na grze nie mo na z z c e e z zupenie wytrzyma . c To wolny kraj. Mamy prawo odbywa swoje praktyki religijne wedle wac snego upodobania! Wi c nie dojdziemy do porozumienia? e Nigdy. Poszed sobie. Ale myli o poddaniu si byy mu obce. W nocy poznosi s e wszystkich goci do piwnicy. Obok nich poukada butelki bimbru. Cay zapas. s Prawie sto litrw. A potem wyciagna drabin i postawi na klapie biurko. e * * *

Kapitan Wilkowski ockna si i poczu, ze jest dokad wleczony. e s Gdzie ja jestem, do diaba? zapyta. Ten, ktry go ciagna, wyda z siebie szata ski chichot. n Do diaba? To da si zrobi ! e c 119

To znaczy gdzie? W piekle! Kapitan straci przytomnoc. Gdy ja odzyska, przekona si , ze siedzi przykus e ty do sciany, w towarzystwie innych przykutych osb. Co jaki czas ktry z przys s kutych zostawa odczepiony od sciany i wleczono go na m ki. Kapitan wydoby e z wewn trznej kieszeni telefon komrkowy. Waczy i wystuka numer swojego e posterunku. To pan, kapitanie? Tak, to ja rzuci w suchawk . Wybaczcie, ze zawracam gow na e e urlopie, ale potrzebuj wsparcia. e Oczywicie. Zaraz wylemy. Gdzie pan jest? s s To b dzie trudne do okrelenia, bowiem wszystko wskazuje, ze jestem e s w piekle. Jak to w piekle? Jest tu ciemno, smierdzi siarka i lataja goli faceci, czarnego koloru. Maja ogony, ale rogw nie zaobserwowaem. A jak pan si tam dosta? e Nie wiem. Kto pana zabi? s Nie, nie sadz . e Obmaca si pospiesznie. Zadnych dziur po kulach. . . e Mo e zapytam tak: gdzie pan by, zanim trafi pan do pieka? z W tym bandziorskim hotelu. . . W porzadku. Wysyamy grup uderzeniowa. Odbijemy pana, panie kapita e nie. Bez odbioru. Grupa uderzeniowa dotrze wsz dzie pomyla kapitan. Nawet do piee s ka, gdy zajdzie taka potrzeba. Z piwnicy obok dobiega swist bata i j ki pot pionych dusz. Fakt, ze dusze te e e byy jeszcze ciagle zywe, nie zmienia specjalnie ich poo enia. z Grupa uderzeniowa pojawia si po niecaej godzinie. Uderzya bardzo skue tecznie i trudno, zeby byo inaczej, bo przecie zdobywaa hotel po raz trzeci. z Mieli wpraw . Tym razem w r ce organw scigania wpad tylko jeden czowiek. e e Tomasz. Czy widzia pan tego czowieka? jeden z policjantw pokaza mu zdj cie e kapitana. Nigdy w zyciu. Gdzie tu jest waz do pieka? Pieka nie ma. To dlaczego tak tu smierdzi siarka? Truj szczury na strychu. e

120

W tym momencie z dou rozleg si straszliwy, nieludzki wrzask torturowanee go czowieka. Gdzie waz do pieka, scierwo? Gadaj albo zadusz ! dowdca grupy e operacyjnej zapa nieszcz snego recepcjonist za gardo. e e W kancelarii. Policjanci rzucili si we wskazanym kierunku. Odsun li biurko i otworzyli e e klap . Z otworu buchna im prosto w nos kab siarczanego dymu. W ciemnoe sciach, tam w dole, co zarzyo si czerwonawo. s e Cholera, to faktycznie wyglada na waz do pieka powiedzia jeden z po licjantw. Mo e lepiej skoczy po ksi dza? z c e Tak, tak. Bez ksi dza lepiej tam nie wazi . e c Wydelegowali jednego, aby przywiz ksi dza. Po chwili duchowny by na e miejscu. Mia ze soba wszystko, co potrzeba do odprawienia egzorcyzmu. Co tu si dzieje? zapyta. I po co jestem wam potrzebny? Ten, kte rego po mnie wysalicie, nie potrafi mi wyjani nic poza tym, ze w tym hotelu s s c zagnie dzia si sia nieczysta. z e Marszczy nos, czujac zapach siarki. Tak to wyglada, ojcze dowdca otworzy klap . e O Bo e! A c to jest takiego? z z Prawdopodobnie wejcie do pieka. Tak to przynajmniej wyglada. s Ksiadz wpatrywa si przez du sza chwil w dziur . e z e e A po co wy, owieczki, chcecie tam wejc? s Widzisz, ojcze, policja powinna niec pomoc poszkodowanym i sciga s c przest pcw wsz dzie. Nawet w piekielnych czeluciach. e e s No nie wiem, czy jest sens wyciaga pot pie cw z pieka. Oni tam ju za c e n z swoje oberwa. . . ksiadz zgosi swoje watpliwoci. s Tam jest nasz kapitan. A nikt go nie zabi. Nie wiem, nie uczyli nas w seminarium, co robi w takich przypadkach. c Ale na tym etapie waszych dziaa nie mog wam pomc. n e Dlaczego? Jeli powi c to miejsce, wejcie do pieka zapewne zamknie si . Jak s s e e s e wwczas tam wejdziecie? To mo e potem. z Potem ch tnie. e Zejdziesz z nami w te korytarze grzechu? Jeli mj kapa ski obowiazek wzywa mnie, to nie mog si waha . . . Ale s n e e c na egzorcyzm musz mie pozwolenie biskupa. e c

121

Po g bokim namyle policjanci zaatakowali pieko bez duchowego wspare s cia. Stracie z satanistami nie byo dugie. Z lochw wyprowadzono siedem niedoszych ofiar krwawych rytuaw. Samych satanistw nie udao si pochwyci . e c Pouciekali podkopami do lasu. Trudno powiedzia Kapitan Wilkowski. Dorwiemy ich innym razem. Zapakowali uwolnionych do nyski i powie li na posterunek. z Nareszcie nasz hotel jest oczyszczony powiedzia jaka godzin p niej s e z Semen. Wypijmy zaproponowa Jakub, wyciagajac flaszk pryty z cholewy gu e mofilca. Byli przy trzeciej, gdy spod podogi wypeza cienka str ka siarkowego dyz mu. Cholera zauwa y Jzef filozoficznie. Ich nie tak atwo si pozby . z e c Pora mrukna sam do siebie Jakub. Otworzy klap i spuciwszy na d drabin , zlaz do swiatyni. e s e Przybad szatanie wy arcykapan, plasajac wok otarza. Jego towaz rzysze te byli nadzy i te plasali. z z Nie chciabym panw obra a odezwa si Jakub ale szatana przyz c e wouje si nieco inaczej. e Wlepili w niego ze spojrzenia. Osadzi ich wzrokiem. Zatocz krag poleci kapanowi. Przygotuj b kitny ogie . e n W pmroku pojawi si mglisty zarys czerwonych drzwi ozdobionych pentae gramami. Z ka da chwila robiy si coraz bardziej materialne. z e Jakie pi c minut p niej egzorcysta wyszed przez klap do recepcji. s e z e I jak, wyniosa si ? zagadna Semen. e Odwrotnie powiedzia W drowycz. To na nas pora. Oni tam pod nami e wanie otwieraja drzwi do pieka. . . Lepiej zeby nas przy tym nie byo. s Mo e i racja mrukna stary kozak. Pora ko czy urlop. Nudno si ju z n c e z zaczynao na tych wakacjach robi . . . c Zatrzymali si dopiero na szczycie wzgrza i z napi ciem obserwowali le ae e z cy w dolinie paac. Nieoczekiwanie sciany budowli przybray malinowa barw , e a potem zapady si do srodka. W miejscu hotelu przelewao si spore jeziorko e e ponacego asfaltu. No i po kopocie umiechna si W drowycz. Ciekawe swoja droga, s e e czy tak sobie wyobra ali pieko. . . z Wsplnicy pokiwali w zadumie gowami i ruszyli na zachd. Do domu. O zmroku pomi dzy drzewami pojawiy si dwie mgliste sylwetki. e e I co my teraz zrobimy j kna wy szy duch. Ten zasrany egzorcysta spali e z nam paac. . . 122

Rozdzia 27 Ksi gi Umarych mwi, ze w takim przypadku jedynym e honorowym wyjciem jest wykurzy egzorcyst i zamieszka w jego domu. . . s c e c mrukna jego towarzysz. Cholera, ci zko b dzie, przecie ten W drowycz to kompletny swir. . . Ale e e z e sprbujemy. . . Oba widma ruszyy przez las w stron Jakubowej chaupy. Na miejsce dotary e nieco przed switem, ale to ju inna historia. . . z

Z ARCHIWUM Y
Obite skra drzwi gabinetu znanego, ameryka skiego re ysera otworzyy si n z e i do srodka wlizgna si biznesmen Pawe Skorli ski. s e n Re yser na jego widok wsta i kordialnie ucisna mu r k . z s e e Prosz niech pan spocznie wskaza g boki fotel. Przeczytaem pa e e n ski list i jestem pod wra eniem. . . Prosz zreferowa . . . z e c Mj kraj jest wymarzonym miejscem dla kr cenia filmw Skorli ski e n wyja z teczki gruba kopert pena fotografii. Prosz spojrze na przykad na e e c to. . . Wyglada jak porzucona baza wojskowa. Bo to jest porzucona baza wojskowa. Autentyczna. Poniewiera si tam e wszystko. Czogi, samoloty. . . Mo na to kupi po smiesznie niskich cenach, waz c sciwie taniej ni za zom, bo transport do huty nieopacalny. Albo to. z To miasteczko wyglada jakby przeszed przez nie huragan. To Jarocin po kilkudniowej imprezie. A tu opuszczona fabryka, opuszczona stocznia, zamkni ta kopalnia. . . e Rozumiem, ze pa ska firma. . . n Jestemy w stanie dostarczy dowolny plener. Oczywicie za oboplna kos c s rzycia. Tu sa przykadowe ceny pobytu w naszych hotelach. A tu ceny alkoholi. s Re yser umiechna si . z s e Wobec tego przenosz najbli szy plan zdj ciowy. . . Jak si nazywa pa ski e z e e n kraj? Polska. To gdzie w Europie? No wanie. Potrzebuj niewielkiej wioski, walace s s e si domy, watahy zdziczaych tubylcw. . . e Zaden problem umiechna si Skorli ski. Chyba znam okolic dos e n e kadnie odpowiadajaca temu opisowi. * * *

Jakub W drowycz w zadumie wgapia si w stojacy na barze telewizor. Wae e snie lecia kolejny odcinek pewnego kultowego serialu. 124

Kurde powiedzia w uznaniu. Wi c przylatuja takie mae zielone e sukinsyny i wszczepiaja ludziom metalowe gwna do mzgu? To tylko takie ciemnoty do wciskania telewidzom powiedzia ajent, dolewajac mu troch do szklanki. A syszae, ze na Majdanie maja film kr ci ? e s e c To gdzie koo ciebie. s A na choler ? zdziwi si Jakub. Mao to filmw na r nych kae e z naach? Nakr cili zapas na lata, kto to b dzie oglada? Jeszcze dwa du e i b d e e z e e lecia. W tym momencie do gospody wszed czowiek ubrany w garnitur. Wszyscy zamilkli i zapada zowieszcza, grobowa cisza. To nie by nikt ze staych bywalcw, a przecie na drzwiach napisano olejna farba lojalne ostrze enie: Witamy z z w krainie, gdzie obcy zginie. Jakub popatrzy na gocia, a potem w telewizor. s Kurde powiedzia. Z telewizora wylaz, czy ki czort? A, kto to? Semen oderwa wzrok od kufla z Pera. To przecie agent Mundek z efbiaju Jakub bezb dnie zidentyfikowa z e gocia. Siadaj z nami pchna oszoomionego przybysza na krzeso. Bars man, daj litrowa Per . e M zczyzna na widok kufla zagdaka co z zaniepokojeniem. e s Tu jest taki zwyczaj wyjani Jakub. Zeby by swj, to musisz z nami s s wypi . c Aktor znowu co zagdaka. s A po rosyjsku nie umiesz? zagadna Semen. FBI? zapyta egzorcysta, wskazujac odznak wpi ta w klap przybysza. e e e Ten pokr ci gowa przeczaco. e No FBI. To zrozumieli. Do kosmitw strzelacie, pif paf? zagadna barman. Goc bezradnie pokr ci gowa i pogdaka. s e Cholera, to na nic powiedzia W drowycz. Trza mu da p lita. Jak e c si odpowiednio narabie i po chi sku b dzie gada. e n e A ty Jakub umiesz po chi sku? zainteresowa si ktry z bywalcw. n e s Pewnie. Prosty j zyk. Gadaem ostatnio z takim Chi czykiem, co w Chee n mie na bazarze spodnie sprzedaje. Zty jak kanarek, oczy skone, a ja wszystko s rozumiaem. Przybysz wsta i chykiem usiowa wymkna si z baraku. c e Siadaj Jakub sprowadzi go na krzeso. Jeszczemy nawet nie pogas dali. Barman postawi szklank z uszkiem i plitrowa flaszk na stole. Egzorcysta e e nala gociowi hojna porcj . s e

125

Za przyja n mi dzy narodami powiedzia i stukna swoja szklanka z e o tamta. Goc wypi yk, po czym zacza si krztusi . s e c Jakie te ludzie z Ameryki sabe zauwa y Jakub. I oni chcieli z Ruz skimi trzecia swiatowa wygra ? c W telewizorze pojawi si nowy kawaek filmu. Agent, zupenie taki jak ten e siedzacy przy stoliku, przedziera si przez krzaki, mwiac co do telefonu ko e s mrkowego. Ty popatrz, a w telewizorze gada zupenie po naszemu. Zdziwi si e Semen. Mo e jakby go no ykiem poaskota. . . z z Uch ty, stary a durny. Tam w telewizji siedzi tumacz i to, co oni gadaja, przekada od razu na polski. A ja mylaem, ze jak film ma ic na obcy j zyk, to aktorzy si go ucza s s e e zdziwi si Semen. e Agent Mundek opr ni szklank . Barman postawi przed nim talerz ogrkw. z e Ty, popatrz jak mu g b wykrzywia zauwa y Jakub. Ty, a masz przy e e z sobie telefon komrkowy? Patrz mi na usta. Ko-mr-ko-wy. Agent zagdaka co, a potem rozpozna si na ekranie i pokaza palcem. s e No widzimy, ze to ty wyjani mu W drowycz. A mylisz, ze dlacze s e s go jest pocz stunek? Zryj cholero i niech ci dupa wylizie. Zeby tylko po polsku e s gada. Za mao rozlu niacza j zykowego zawyrokowa Semen i nala agentowi z e druga szklank . e Ten nieco przestraszony usiowa podniec si na rwne nogi. s e Siadaj Jakub osadzi go na krzele. Pki flaszki nie sa puste, od stou s si nie wstaje. e Goc osuszy druga szklank i nie chcia zakasi . Barman postawi przed nim s e c grzybki w occie. Te przypady mu bardziej do gustu. Oczka mu zm tniay. . . e A ty powiedz, du o zarabiasz na tych filmach? zapyta Semen. Bo z jakby chcia kupi sobie dom w tych stronach, to bardzo niedrogo. s c Agent bez niczyjej pomocy nala sobie trzecia szklank i wypi p za jednym e zamachem. Brawo. Zaapa, cho taki niekumaty ucieszy si barman. Zawoam c e syna, on si uczy angielskiego, to nam mo e co przetumaczy. e z s A to zawoaj. Jakub postawi przed gociem druga flaszk . s e Na ten widok Amerykanin niemiao zaprotestowa. s Pij jak daja zach ci go Semen. Zeby sobie odpornoc wyrabia. e s s Przyda ci si w Ameryce. Tam podobno jest tani kukurydziany spirytus. e A mo e on wanie do kukurydzianego przywyk i dlatego g b wykr z s e e e ca? bysna pomysem egzorcysta. Sprbuj nastawia bimbru na kukury e c dzy. 126

Na dugo do nas? zapyta ktry z bywalcw. s Agent co wymamrota. Nadal nie mo na go byo zrozumie . s z c Kurde i gadaj z takim westchna egzorcysta. W tym momencie wszed barman z synem. O rany powiedzia syn na widok gocia dostojnie chwiejacego si za s e stoem. To przecie ON. z Widzimy, agent Mundek z telewizora uspokoi go Jakub. Zapytaj go skad przyjecha, albo inne takie, bo jako idiota nie kapuje po naszemu. s Po co pyta skad zaniepokoi si chopak. Wiadomo, ze z Ameryki. c e Mog go zapyta jak si nazywa na ten przykad. . . e c e Wiemy jak si nazywa westchna Semen. Agent Mundek. e Goc podnis gow i popatrzy ciekawie, cho niezbyt ju przytomnie. s e c z Tak, o tobie mwimy Jakub wyszczerzy garnitur zotych z bw. e Syn barmana siad naprzeciw gocia i pomacha donia, by przyciagna jego s c uwag . e Inglisz? zapyta. Agent wyra nie si o ywi. z e z Yes. No i co powiedzia? zagadna zniecierpliwiony Jakub. Powiedzia, ze jest Anglikiem. Wot te na i w ameryka skich filmach gra? zdumia si Semen. Zapyn e taj go, czy ma zon i dzieci. e W tym momencie agent nieoczekiwanie zapiewa kawaek i zwali si pod s e st. Mi czak skwitowa jego zachowanie egzorcysta. I to ma by agent e c FBI? Nasi gliniarze sa twardsi. Co on zapiewa? s Zaraz, jak to szo? Jungle bears, jungle bears, jungle bears on the way? To po polsku b dzie: Misie z d ungli, misie z d ungli, misie z d ungli na drodze. e z z z And one horse open sleiv Czyli: i jeden ko otwarty niewolnik. n Dziwne powiedzia W drowycz. Z Animals Liberation Front si e e urwa, ze spiewa piosenk o niewolnictwie koni? Do diaba tam, niech sobie scier e wo spi pod stoem do rana, a my chopaki chyba ju pjdziemy? z Id z toba ockna si Semen. Przejd si , a rano popatrz na tych e e e e e filmowcw. Dopili i poszli. Dochodzili ju do Jakubowej chaupy, gdy nieoczekiwanie, po z rozgwie d onym niebie, przesun o si co dziwnego. Co leciao raczej wolno, z z e e s s ale swiateka migay bardzo kolorowo. Cholera powiedzia w zadumie Semen, zadzierajac gow do gry e Chyba latajacy talerz. Taki jak z tego filmu? zdziwi si Jakub. Zobacz, laduje zaraz za e moja stodoa. 127

Psia ma , ufoludki wytropili agenta Mundka i teraz go szukaja, zeby mu c wsadzi metalowe gwno w gow ! zestresowa si Semen. c e e Ma szcz scie, ze jest dobrze schowany. Obrus do ziemi, to go nie wypatrza, e nawet jak b da slepili po oknach knajpy. A ufokami to si sami zajmiemy! e e Ruszyli biegiem. Po chwili, przez szpary pomi dzy deskami potu, obserwoe wali, jak pojazd, byskajac swiatami, laduje na pobliskim wzgrzu. Cholera, zupenie jak w filmie egzorcysta pociagna bimbru z litrowej piersiwki, ktra mia za pazucha. O, a teraz a a dookoa zwyczajni ludzie. Pewnie niewolnicy tych zieloz nych. Nawszczepiali im do mzgu implantw i teraz musza wykonywa ich roz c kazy. Kudre powiedzia W drowycz. Szumowiny z kosmosu na mojej ziee mi? Trzeba by z tym co zrobi . s c Przemkna si do stodoy. Wyciagna z siana stare widy do obornika. Kumpel e zapa za rwnie stara kos . e We miemy jeszcze worki zaproponowa. Mo e b da jakie upy? z z e s Ruszyli cicho przez an pszenicy. Gdy byli ju doc blisko, latajacy talerz zaz s bucza i wystartowa. Cholera zakla Jakub. Zmyli si bydlaki. e Ciekawe, czego tu szukali? mrukna stary kozak. Mo e chcieli jakie z s miny podo y , zeby si nadziali ci filmowcy, co tu b da kr ci ? Filmuja o nich, z c e e e c to si pewnie zielonym szczurkom nie podobuje. . . e Nie pozwolimy wysadza naszych egzorcysta pociagna z bidonku. c Trzeba odnale c adunki i rozbroi . z c Ruszyli przez zroszone trawy, gdy nieoczekiwanie, za krzaczkiem, natkn li e si na mae, zielone paskudztwo. Paskudztwo miao dwie nogi, dwie r ce i gow e e e z nieproporcjonalnie du ymi czarnymi slepiami. Przez chwil Jakub z kumplem z e i ufoludek patrzyli na siebie ze zdziwieniem, a potem egzorcysta machna wor kiem i wtoczywszy do srodka zielonego, zr cznie zarzuci go sobie na plecy. e Zwijamy si rzuci do zaskoczonego kumpla, po czym obaj wycofali si e e pospiesznie. Zatrzymali si koo stodoy. Ufok w worku widocznie doszed ju do e z siebie, bo co wrzeszcza. s Jaka dziwna mowa zauwa y egzorcysta. Zamknij si , bo wykastruj z e e jak wieprzka! Dziwnie jako powiedzia Semen. To ufoki poryway naszych, ale s zeby nasi porwali zielonego, to jeszcze nie syszaem. Zawsze musi by ten pierwszy raz rzuci Jakub filozoficznie. c Ufok widocznie nie zrozumia, bo nadal si wydziera. Dopiero, gdy Semen e stukna go w eb butelka umilk. Nieprzytomnego rozciagn li w stodole na e stole, na ktrym Jakub zazwyczaj rozbiera mi so po swiniobiciu i dobrze przye wiazali. 128

No i co dalej? zagadna stary kozak, pociagajac dugi yk, prosto ze stojacej w kacie Jakubowej aparatury. Jak wrca jego kumple, to dadza nam popali ! c Spoko uspokoi go Jakub. Zanim wrca, to ju z niego zostana tylko z w dlinki. e Ty, co chcesz z nim zrobi ? c Teraz on zasmakuje, jak to mio nosi we bie metalowe gwna egzorc cysta unis w jednej r ce wiertark , a w drugiej powk zardzewiaej podkowy. e e e Czekaj, oni wszczepiaja mikroprocesory, a nie kawaki podkw. To co, nam nie wolno? Czekaj, no skoro taka galaktyczna tradycja, to da si i mikroprocesor. e W kacie walay si resztki radia turystycznego. Jakub podnis garc oporni e s kw. Hy, kilka mu wsadzimy. No to do dziea. Wcisna guzik wiertarki i zgaso swiato. Cholera, korki wywalio i to w takim momencie! A mo e ufoki si zorientowali i kabel przeci li? Lepiej si zmy . z e e e c Z mojej stodoy mam si zmywa ? Niedoczekanie zielonych pokurczy! e c Jakub, a ty pami tasz, co zrobili w Dniu niepodlegoci z Biaym Doe s mem? Kurde i sadzisz, ze moja stodo te by mogli tak pyk w powietrze? e z Pewnie. Stodo , chaup , caa gospodark . e e e O sukinsyny! Stawaj przy drzwiach i filuj, czy nie nadlatuja. W tym momencie waczono swiato. Powietrze wypeni skowyt kosmity. Wiercenie wiertarka nie podobao mu si . e Ty, leca! krzykna Semen. Zmywajmy si , bo zaraz zostana z nas e skwarki. Gwno! W drowycz wyciagna spod siana rusznic przeciwpancere e na. Zaraz zobacza, co to znaczy zadziera z mieszka cami Wojsawic. Osaniaj c n mnie ogniem! wr czy kumplowi pepesz . e e * * *

Pan jest oszustem i naciagaczem re yser dar si na Skorli skiego. z e n To mia by ten wymarzony plener? W ciagu dwu dni zdj ciowych ukradli nam c e trzy samochody, jednego aktora omal nie zapili na smier . Rozumiesz, sterroryc zowali biedaka i kazali mu pi wdk szklankami, dobrze, ze chocia w szpitalu c e z go uratowali, a ztaczk to si w Ameryce wyleczy. . . Latajacy talerz, zrobiony e e specjalnie do filmu, podziurawili jak sito z broni maszynowej. Cae szcz scie, ze e 129

nikt nie zgina. I jeszcze jeden aktor, trepanacja czaszki. Jacy zwyrodnialcy wier s cili mu w gowie dziury wiertarka i oporniki wpychali! Zwiazek zawodowy zada ode mnie wypacenia mu odszkodowa . . . n Skorli ski wzruszy ramionami. n Ja swoja cz sc umowy wypeniem powiedzia spokojnie. Nale y si e z e dwadziecia pi c tysi cy, czterysta osiemdziesiat trzy dolary i pi tnacie centw. s e e e s

TAJEMNICE WODY
Co si stao. Jakub W drowycz pozna to bezb dnie. Przez ciaa wczasowis e e e czw, wylegujacych si na pokrytej brudnym zwirem pla y, przebieg prad. Lu e z dzie unieli gowy, a potem niektrzy z nich wstali i ruszyli gdzie za kawiarni . s s e Egzorcysta zosta na miejscu. Przyjecha tu na wypoczynek do sanatorium, lekarze zalecili mu du o so ca i mao nerww. atwo im byo powiedzie . Jachranka z n c nie podobaa mu si . Wszystko w tej osadzie go dra nio. Betonowe pomosty, przy e z ktrych cumoway dziesiatki dek, knajpa o nazwie Szkieko, czy jako podob s nie, obrzydliwy dom wczasowy Zwiazku Nauczycielstwa Polskiego zamieszkany przez stada koszmarnych bachorw z rwnie koszmarnymi mamusiami, sklepik, w ktrym mo na byo sta w kolejce do upojenia i nic nie kupi . W dodatku lekaz c c rze surowo zabronili mu pi . I jeszcze ta dieta. . . c Gdy tylko znajd si wrd pl Wojsawic, od razu poczuj si dziesi c e e s e e e razy lepiej powiedzia w przestrze . n Wsta powoli i poprawi, wygniecione nieco od le enia, jeansy. Popatrzy na z nie z obrzydzeniem. Najlepiej czu si w spodniach od rosyjskiego munduru i niee mieckiej bluzie mundurowej, ale wstyd mu byo, tak mi dzy ludzi. . . Jakub wpae trzy si ponuro w pomarszczona lekkim wiatrem paszczyzn zalewu. Gdzie e e s tam, na dnie, byy zburzone domy. To nie by dobry pomys powiedzia sam do siebie. A potem zamilk. Raz, ze mg go kto podsucha , dwa, ze mwienie do siebie byo oznaka jakiej s c s choroby psychicznej. Tak twierdzi jego przyjaciel ksiadz Wilkowski, zreszta to sanatorium to te bya jego robota. z Tum na ko cu pla y g stnia. n z e Ludzie zawsze zbiegaja si do nieszcz scia powiedzia znowu sam do e e siebie. Zadawnionych nawykw nie udaje si wypleni tak od razu. Chcac nie chcac e c i on poczapa w tamtym kierunku. Mina kawiarni , gdzie sprzedawano obrzy e dliwe lody, lepiace si do j zyka i pozostawiajace na nim tusty osad, a za to e e pozbawione smaku. Przed kawiarnia, w wodzie siedziao stadko ab dzi i zebrao e o datki.

131

Do Jakuba odruchowo siekn a do kieszeni, ale nie znalaz tkwiacej tam n e zazwyczaj p tli z linki hamulcowej. Wpatrywa si przez chwil t sknie w ptaki. e e e e Byy spasione jak tuczniki. Cieszcie si , ze tu tak wiele luda powiedzia do nich z nienawicia. e s Biorac pod uwag , ze wa ycie po dobre dziesi c kilo, to byby z was niezy roso e z e ek, a i pieczyste pierwsza klasa. Gdyby was tak nadzia tymi jabuszkami, ktre c rosna na opuszczonej gospodarce po Misztalu, tak zaraz przez pot ode mnie, to by dopiero bya uczta. Jeszcze troch bimbru. . . e A potem przypomnia sobie, przecie Jzef Paczenko przesta p dzi u siebie z e c na strychu. Wprawdzie byli jeszcze inni, ale ich bimber by saby i produkowany z r nych podejrzanych skadnikw. Na Trciance byo jeszcze par niewielkich z s e zrdeek smacznej i niedrogiej gorzaki, ale i one wysychay. Czasy upadku powiedzia do ab dzi. e ab dziom najwyra niej nie podoba si ten pomylony staruszek, co tylko gae z e da i gada, a nic im nie rzuca, i zacz y ponagla go sykni ciami. Pokaza im fig e c e e na palcach i poszed dalej. Tum by istotnie g sty. Jakub pozna staruszka, ktree go widywa od czasu do czasu w parku, koo sanatorium. Jak te on si nazywa? z e Robert. . . Robert Klos. Ale nie by z tych Klosw, co to o jednym nakr cili film. e Jakub ju o to pyta. By emerytowanym nauczycielem z technikum. z Co tu daja? zagadna. Starzec odwrci si . e A to pan ucieszy si . Utopi si jeden z tych nauczycielskich smye e kw. Wanie go gliniarze wyowili. Mwi panu co strasznego. Caa szyja sina, s e s jakby go co dusio. I przy tych si cach taki zielony szlam. Co okropnego. Ale s n s ju go zapakowali do worka i czekaja na motorwk . Zawioza go do Serocka, z e mo e na sekcj . z e Zielony szlam, taki troch jak galareta? zapyta Jakub. e Z ust mi pan wyja. Obrzydliwy. Jakub przymkna oczy. Przypomniao mu si co. Wspomnienie byo mgliste, e s kiedy w dzieci stwie sysza o czym takim. Ale co konkretnie? Zapisa sobie na s n s kartce, aby przemyle to w nocy. I tak cierpia na bezsennoc. Chocia waciwie, s c s z s po co czeka do nocy? Poszed na molo. Usiad sobie na betonowych schodkach, c zzu buty i zanurzy nogi w wodzie. Zacza sobie przypomina . Byo co takiego. c s W Uhaniach, a mo e w Wojsawicach, tak raczej w Wojsawicach. Zrda koo zaz mczyska zwane bezedniami. Ale, o co chodzio? Z zamylenia wyrwa go dialog s prowadzony kawaek dalej na dce. A ja wam mwi , ze to robota psychopaty. I to nie jest pierwszy przypadek. e Chyba sidmy od trzech lat powiedziaa jaka kobieta o wysokim, afeks towanym gosie. Zawsze dzieciaki. I zawsze takie si ce na szyi, jak od duszen nia. I cae wysmarowane tym zielonym paskudztwem uzupeni kto trzeci. s 132

Najcz sciej to gina po zmroku pierwszy gos. Ale nigdy od alkoholu. e Ja rozumiem, ze jaki pijak mo e si wpakowa w wod , przewrci i ju nie s z e c e c z wsta , ale jak utona ten chopaczek z obozu zeglarskiego? Nikt mi nie wmwi, c ze nie umia pywa . c A ten harcerzyk? Wszed po pas w wod , a potem znikna, jakby wpad e w d. A tu jest pytko. Znaczy ludzie widzieli? Aha. P jego zast pu, czy jak to si tam nazywa. I takie same slady. e e Nikt mi nie wmwi, ze pod woda grasuje sodkowodny rekin! Rekin mo e nie, ale psychopata albo zboczeniec w masce do nurkowania z i z butlami na grzbiecie. Jakby zboczeniec to chmm. . . tego. . . co by byo wida . s c Gliny akurat si przyznaja. . . To by im popsuo statystyk . Bardziej mnie e e interesuje ten zielony szlam. A, co w tym ciekawego? znowu waczya si kobieta. Pewnie jaki e s denny osad. Jaki tam osad! Nigdy nie widziaem zielonego muu. Mo e jaka forma wodorostw? z s W takim glucie? Raczej nale y podejrzewa , ze to od sciekw co si poz c s e robio. Wytraciy si tego, wiecie, chemiczne czasteczki. e A mo e to od sciekw wodorosty zdziczay? z Nikt mi nie wmwi, ze wodorosty dusza ludzi. Jakub popatrzy na swj zegarek i przestraszy si . Do rozpocz cia obiadu e e w stowce mia zaledwie pi tnacie minut, a jeszcze powinien si przebra . Z niee s e c ch cia oderwa si od podsuchiwanej rozmowy i ruszy pod gr . Zda y. W stoe e e z wce wszyscy komentowali wydarzenie, ale nie dowiedzia si niczego nowego. e A zaraz po obiedzie przydyba go sanatoryjny lekarz nazwiskiem Workowski i zaciagna do swojego gabinetu. No i jak tam samopoczucie? zagadna przyja nie. z Samopoczucie poprawi mi si natychmiast, gdy stad wyjad powiedzia e e Jakub ponuro. Lekarz umiechna si . s e Czego tu panu brakuje? M czycie mnie, co rano jaka gimnastyka dla podtrzymania kondycji. Zgoe s da, macham nogami, nie narzekam, tylko, po co? Za my, ze za rok czy za dwa z zestarzej si na tyle, ze b d potrzebowa laski. To si ludziom zdarza. Ale ciagle e e e e e jeszcze b d mia swj motor i swojego konia. Jeli b d potrzebowa wybra si e e s e e c e po zakupy, to wsiad na konia i pojad . e e Ktrego dnia nie da pan rady wdrapa si na swojego konia, panie Jakubie. s c e I co wtedy? Zgoda, ze u siebie mo e pan przystawi drabin , ale przed sklepem? z c e Prosi o pomoc znajomych? c 133

Furda. Nie po to jestem potomkiem kozakw. Ja gwi d e i ko si kadzie. z z n e Wsiadam i wstaje. Bez tego ju dawno musiabym machna r ka na jazd . A nogi z c e e szcz sliwie pracuja. Mo e nie tak dobrze jak w partyzantce, kiedy to si kopao e z e Szwabw tak dugo, a umierali, ale, sawit Boha, jeszcze nie najgorzej. z Zmierz panu cinienie. e s Prosz bardzo, ale co mi si widzi, ze cinienie to mi skacze od zdenere s e s wowania na to mierzenie. Niech pan powie tak szczerze. Pan nie lubi lekarzy? Czego by nie? W porzadku sa. Pan si denerwuje dzisiejszym wypadkiem? e Tym chopakiem, co si utopi? Pewno. Szkoda dzieciaka. Mgby z niego e wyrosna porzadny czowiek. c Ciekawe podejcie. A gdyby wyrs zy czowiek? s Ano tego si nie da wykluczy . Ale wi kszoc ludzi jest dobra, wi c statye c e s e stycznie. Chocia ciekaw jestem, co to za zielone mia koo szyi. z Co zielonego? s Tak jakby szlam. Zwrc na to uwag . e e Znaczy co? Pan go b dzie kroi?! e Nie, ale poproszono mnie na konsylium. Nie wiedziaem, ze konsylia robi si tak e nieboszczykom. e z Czasami. Za du o podobnych przypadkw w tej okolicy. Jeli to jaki waz s s riat, to trzeba go zapa . Ale pan niech si o to nie martwi. To ju nie pana proc e z blem, no chyba, ze wejdzie pan do wody, a on zaatakuje. Nie pywaem ju z dziesi c lat, ale mo na by wzia rower wodny i popyz e z c na na te trzciny przy drugim brzegu i upolowa takiego wypasionego abadka. c c Byoby nieze zaro zyka owiecka wypyn a niespodziewanie z podwiado e s moci. s Przypominam, ze jest pan na diecie hukna doktor. Uch, pami tam o tym w ka dej minucie. Niech no ja tylko wrc na Stary e z e Majdan. Wezm bagnet, pjd do lasu, dziabn modego dzika i zjemy z przyjae e e cimi. A panu te wyl kawaek albo w wekach. z se Dzi kuj pi knie! e e e Jak tam moje cinienie, apiduchu? s W normie. Tylko niech pan si nie denerwuje, nie pije i nadal przestrzega e zalece . Wszystko b dzie dobrze. A jeli ab dzie pana pesza, to prosz nie chon e s e e dzi na ten kawaek promenady, gdzie si pasa. Czego serce nie widziao, tego c e oczom nie zal przekr ci i nawet nie zauwa y. e z Tej nocy Jakub wymkna si ze swojego pokoju. Wyszed przez okno i zlaz e na d po piorunochronie. Zm czyo go to, mia ostatecznie swoje lata, ale udao e mu si . Podobnie jak przelezienie przez parkan. Nad woda nie byo nikogo. Koo e 134

kawiarni, zamkni tej ju o tej porze, Jakub po yczy sobie siekier . Woda w swiee z z e tle ksi zyca, ktry co i raz przenika przez chmury, byszczaa dziwnie. Wszed na e pomost. Stara si porusza cicho, na wypadek gdyby jaki nocny str pilnowa e c s z dek. Niebawem znalaz si w tej cz sci pomostu, gdzie nic ju nie cumowao. e e z Podszed do barierki i popatrzy na wod . Nad zalewem unosi si mglisty opar. e e Wydoby z kieszeni piersiwk i pociagna male ki yk. Dla wzmocnienia nade n watlonej wiekiem pami ci. e Biaa woda przypomnia sobie. Wydoby z torby niewielka lornetk typu teatralnego i zacza rozglada si po e c e jeziorze. Niebawem spostrzeg plam dziwnie jasnej, swietlistej wody. e Jest mrukna do ksi zyca. Czyli wszystko jak trzeba. e Plama rosa. Woda bya podobna do mleka. Migotaa, wabia. Jakub niespiesznie obwiaza si w pasie a cuchem-krowiakiem, ktrego oba ko ce przytwierdzi e n n starannie do barierki, po czym spuci do wody jedna nog . Biaa plama zacz a s e e si zbli a i jednoczenie stawaa si coraz mniej widoczna. Jakub czeka. Zacie z c s e sna tylko mocniej do na trzonku siekiery. n Ju myla, ze trzeba b dzie zrezygnowa , gdy co krzepko ucapio go za noz s e c s g i szarpn o pot znie. Ale a cuch wytrzyma. To w wodzie nie zrezygnowao e e e n tak atwo. Szarpn o ponownie. Czu wszystkie kociste palce wpijajace mu si e s e w skr . Woda zabulgotaa. Na uamek sekundy przed trzecim szarpni ciem udee e rzy siekiera. Ostrze utkwio w czym twardym i zakleszczyo si , a w sekund s e e p niej trzonek p k od pot znego szarpni cia. Ucisk na nodze znikna. z e e e s Staruszek wsta i odmotawszy a cuch, ruszy na brzeg. Nic go ju nie atan z kowao. Znalazszy si na promenadzie, zapali na chwil latark . Spodziewa si e e e e zobaczy na swojej nodze zielony szlam, ale byo go tyle, ze a si przestraszy. c z e Zebra troch do maego soiczka, a nast pnie opuka stop w najbli szej, napoe e e z tkanej kau y. Powrt po piorunochronie by nadspodziewanie trudny, ale i z tym z sobie poradzi. Rankiem, gdy tylko jego wsplokator wyszed, Jakub wydoby soiczek i zaj rza ciekawie do wn trza. W soiczku mia troch tego dziwnego, zielonego sluzu. e e Odkr ci wieczko i powacha. Sluz cuchna muem i jakby jeszcze czym innym. e s Czym znajomym. Jakub chytrze si umiechajac, wystawi otwarty soik na pas e s rapet. Po obiedzie zajrza do eksperymentu. Woda odparowaa. Na dnie soika znajdowaa si cienka warstewka zielonego paskudztwa. Jakub obwacha paskudztwo. e Zielona plen owiadczy uroczycie, a potem poszed szuka doktora s s s c Workowskiego. Doktor siedzia w swoim gabinecie i oglada co pod mikroskopem. s Ach, to pan ucieszy si . e To ja. I co pan odkry na tym konsylium?

135

Zbadalimy to zielone. Wie pan, co to jest? Zwyka zielona plen, tyle tyls s ko, ze troch rozmoczona. Ale mam dla pana jeszcze jedna, ciekawa informacj , e e prosibym tylko, zeby chwilowo jej pan nie rozgasza. Zamieniam si w such. e Znale li tego petwonurka. z Chym? Faceta, ktry pywa pod woda z butlami tlenu na plecach i topi dzieciaki. Tym razem troch mu nie wyszo. Uszkodzi sobie ustnik przy masce i utopi si . e e Dzisiaj rano go znale li. z A nie mia czasem gowy rozbitej siekiera? Nie. Dlaczego pan pyta? A tak pomylaem, ze kto mg mu pomc si utopi . Niewa ne. s s e c z Przed wieczorem Jakub poszed nad wod . Chodzi po pomostach i w zadumie e popatrywa na zalew. ab dzie syczay na niego rozzoszczone, nie zwraca na nie e uwagi. I prawie mu si udawao. Na molo spotka swojego znajomego Roberta. e Witam pana, panie W drowycz. C tu pana sprowadza? e z A, dzie dobry. Tak sobie a e. n z Sysza pan o tym zbocze cu, co go wyowili koo Serocka? n Syszaem ju . z No chwaa Bogu, ze mu si noga podwin a. Bo jeszcze troch i zaczabym e e e wierzy w jakie nieczyste moce. c s Nieczyste moce? Tak. Wie pan, gdy zaczynaem moja karier pedagogiczna w latach mi e e dzywojennych, to trafiem do takiej wiochy na Polesiu. Tam ktrego roku, kilka s lat wczeniej, bya powd . Zmyo cz sc wioskowego cmentarza. No i zacz y s z e e si dzieciaki topi , a ludzie gadali, ze utopce grasuja. Jak zobaczyem ten zielony e c osad, to a mnie zatrz so, bo tam jak si udawao wyowi utopionego, to te mia z e e c z czasami takie paskudztwo na ciele, musi od wodorostw. A jak ju wyjechaem, z to syszaem, ze chopi wyowili z wody jaka stwor i zaciukali, mwiac, ze to s e utopiec. Nawet jakie sledztwo byo. s Nie wie pan, kiedy si utopi ten nurek? e Musi, tego samego dnia, co wyowili tego chopaka, wtedy jak si spotkae limy w tumie. Ju ze dwa dni w wodzie le a. s z z W takim razie to nie on. Co pan chce przez to powiedzie ? c Mog by szczery? e c Oczywicie. s Jakub zawina nogawk spodni i zdja skarpetk . Na jego skrze wida byo e e c wyra nie odcini te, sinob kitne slady palcw, ktre ucapiy go z sia obc gw. z s e e e O Bo e! Skad pan to ma?! z Dzi w nocy byem tutaj. Spuciem nogi za burt i mnie zapao. s s e 136

Nie, zartuje pan? Nie. Mam te troch tego zielonego, co zdjaem z wasnych ng. z e I co to jest? Rozmoczona, zielona plen. s Byy nauczyciel zamyli si g boko. s e e Jest pan pewien, ze to nie mgby by ten nurek? c Dziabnaem drania siekiera, chyba w eb. Gdyby to by nurek, to miaby dziur w czaszce. Zreszta, musiaby by nie le zaczepiony o dno, zeby ciagna e c z c mnie z taka sia. Zyjemy w dwudziestym wieku. Jakub przypomnia sobie, jak rzuca uroki, jak walczy w ponurych, ciemnych lasach z kapanami Swiatowida, jak w podziemiach mauzoleum wbija Leninowi osikowy koek w pier. Zycie w dwudziestym wieku byo luksusem, na ktry s nieliczni mogli sobie pozwoli . On nie. c Pan mi nie wierzy? Szczerze mwiac, nie za bardzo. Nie mam mo liwoci, zeby udowodni prawdziwoc moich sw. Chyba, z s c s ze. . . Spotkamy si tu dzisiejszej nocy. e Chym. Zgoda. Gdzie i kiedy? Koo kawiarni. O jedenastej. O dwudziestej trzeciej. Zgoda. Co b dziemy robili? e Pjdziemy w to samo miejsce i znowu sprbujemy z zanurzaniem nogi? A, jeli wolno zapyta to, kto b dzie si tak nara a? s c e e z Mog by ja. Ale mo emy zrobi jeszcze inaczej. Mo e pan przyniec e c z c z s bosak? Nie wo e ze soba na wczasy bosaka. z Ale koo domu nauczycielskiego stoi taka tablica ze sprz tem przeciwpoe zarowym. Tam jeden wisi. To b dzie kradzie . e z Przed switem zwrcimy. Jeli wszystko dobrze pjdzie. s A jeli zle pjdzie? s Wwczas bosak i jego zwrot b dzie problemem naszych spadkobiercw. e Byy nauczyciel umiechna si kpiaco, ale kiwna gowa na znak zgody. s e * * *

Klos sp ni si nieco na umwione spotkanie. C , kradzie bosaka, gdy si z e z z e nie ma odpowiedniego przygotowania, nie jest sprawa prosta. No, mylaem, ze ju pan nie przyjdzie powiedzia Jakub. s z Dlaczego miabym nie przyjc? s 137

Mg pana strach oblecie . Wszystko ju przygotowaem. Chod my. c z z Weszli na molo. Przy jego ko cu staa nieczynna latarnia. Od latarni ciagn y n e si wybebeszone kable. e Cholerni wandale powiedzia Robert. Tak. . . wandale. Prosz zao y kalosze. e z c A nie mgbym moczy ng bez kaloszy? c Raczej nie. Jakub wydoby z torby a cuch. n Nie zamierza mnie pan przypadkiem utopi ? c No, co te pan. z Obwiaza znajomego w pasie i usadowi go na brzegu pomostu. I teraz wystarczy czeka ? zapyta Robert. Skad wiadomo, ze akurat c dzisiaj przypynie? Utopiec ma wod , zamiast mzgu, atakuje zawsze, gdy poczuje up. e Dobra. Jedno mae pytanko. Skad mo e si wzia utopiec, w wybudowa z e c nym przez komunistw, zbiorniku wodnym? To bardzo proste. Zatopili znaczna cz sc doliny. Gdzie tam na dole musia e s by cmentarz. Wystarczyo, zeby taka iloc brudnej wody go zalaa, by zniweczy c s c skutki powi cenia. Desakralizacja. No i powsta z grobu. . . s e Jakub. . . Tak? Zapao mnie. . . Istotnie, w wodzie toczya si jaka walka. Co szarpao pot znie za nog byee s s e e go nauczyciela. a cuch napr zy si i wpija mu si w brzuch. Jakub umiechna n e e e s si ponuro, a potem butem straci w wod jeden z rozizolowanych kabli. Bysn o e e e i zaskwierczao. W g binie co si zakotowao. e s e Puci powiedzia Robert, wyciagajac z wody nog . s e By blady jak sciana. Jakub zapali latark i nachyli si nad woda. A potem e e nagym ruchem zanurzy bosak i wywlek na pomost co dziwnego. s Biegiem na brzeg! krzykna do Roberta. Staruszek zrzuci kalosze i pobieg. Jakub puci si za nim, wlokac to co za s e s soba. Niebawem znale li si w krzakach, koo pla y. Zapalili dwie latarki i w ich z e z swietle wpatrywali si przez chwil z przera eniem w swj up. To, co wyciagn li e e z e z wody przypominao namoczona, egipska mumi , ale bez banda y. Poruszao si e z e niemrawo. Uuucieeeekajmy wyjaka nauczyciel. Nie. Na razie jest oguszony elektryka. Trzeba z tym sko czy . Skocz do n c szopy i zaiwa kanister benzyny, a ja go popilnuj . n e Jakub czeka dugo, zanim jego znajomy wrci z kanistrem ukradzionej benzyny. Druga kradzie w zyciu i to obie jednej nocy. Utopiec wi si przywiazany z e a cuchem do pniaka. n 138

Nie odepnie si ? zaniepokoi si Robert, stawiajac kanister na ziemi. e e Poamaem mu paluchy. Pola monstrum benzyna. Utopiec zaskrzecza straszliwie i rezygnujac z prby uwolnienia si z wi zw, sprbowa dosi gna ich swoimi, szponowatymi palcae e e c mi. Masz ogie ? n Tak. Jakub zapali zwitek gazety, a p niej rzuci na utopca. Buchna zty pomie . z n Po kilku minutach ogie przygas. n To jak b dzie z pa ska wiara w zabobony? zapyta z umiechem. e n s Rany Boskie. . . To byo, nieprawdopodobne. Na podsuna mu piersiwk ze spirytusem. Wracaj do siebie i id e z spa . Ja jeszcze tylko rozacz kabel i posprzatam. A, i od bosak na miejsce. c e z A jeli tam b dzie jeszcze jeden? Mo e lepiej nie wchodzi na molo?. . . s e z c Moje ryzyko. Nauczyciela pochona mrok. Jakub poszed na pomost. Zo y gumowce z i zwiaza je sznurkiem, a potem zabra si za rozkr canie systemu drutw prze e e ciagni tych od latarni. Wanie zastanawia si , ktry drut jest dodatni, a ktry e s e ujemny, gdy usysza za soba ponury gos. Rybki na prad owimy, dziadku? Dokumenty poprosz . e Odwrci si i zobaczy dwu rosych gliniarzy. Oskar yli go o wamanie do e z magazynu motorwek i kradzie kanistra benzyny, niszczenie srodowiska natuz ralnego poprzez rozlewanie tej e w lesie i podpalanie, oraz o kusownictwo. z Na szcz scie, doktor Workowski poproszony o konsultacj stwierdzi, ze jego e e pacjent cierpi na starcza demencj , a ponadto jest lunatykiem. Istotnie, odciski e palcw zdj te z porzuconego kanistra, oczyciy go z cz sci zarzutw, a z reszty e s e sam si jako wyga. O kusownictwie tak e nie mogo by mowy, jako w tej e s z c cz sci zalewu ryb nie widziano od lat. e Min o pi c miesi cy, zanim Jakub uwiadomi sobie jeszcze jedno. Spalony e e e s tamtej nocy utopiec, nie mia na gowie sladw ci cia siekiera. e

BAJECZKA DLA WNUCZKA


Pomie pod blacha pieca przygasa. Syn Jakuba, Marek, obja swoja zon n e ramieniem. Tatko? zagadna. Haw? Idziemy na nocny spacer. Mo e by tak upi wnuka? z s s Stary kusownik poskroba si po gowie. e Zaden problem. Spod awy w kuchni, na ktrej siedzia, wydoby mot kowalski i zrogowaciaym paznokciem zeskroba z niego jakie paprochy. s Chi ska narkoz mu dam zaproponowa. n e Syn wyja starcowi mot z r ki i wyrzuci przez otwarte okno. e Masz by delikatny. Znasz takie sowo? c Jakub ypna swoimi wodnistob kitnymi oczyma. e Delikatny. Nu pewnie, ze rozumiem. Jeszcze za may, zeby bra po bie na c uspokojenie, haw? Ot to. z Nu, jest metoda. Upij go bimbrem do nieprzytomnoci. e s Synowa zemdlaa. Docucili ja z trudem. Pani wybaczy powiedzia starzec. To tylko takie zwyrodniae poczucie humoru. Bajk mu opowiem. O Czerwonym Kapturku albo o Jasiu i Magosi. e Znam bajek bez liku. Nieco uspokojeni rodzice poszli sobie, a on wszed do pokoju, gdzie le a jego z szecioletni wnuk. s Nu i co ty? zagadna. Spa ci si nie chce? c e Nie odpowiedzia may Maciu. Opowiesz mi co? s s A, co by chcia usysze ? s c T histori , o tym jak wypuszczae ze Szwabw krew wiadrami i nosie e e s s te wiadra. . . Na t histori jeste jeszcze za may. e e s To mo e t jak przegryze gardo. . . z e s Na ta te jeste za may. Opowiem ci bajk . z s e 140

Nie chc bajki. Wol co prawdziwego. e e s Ale wybrzydzasz. No dobrze. B dzie prawdziwa historia, o tym jak to byo e z Czerwonym Kapturkiem. E, znam ta bajk na pami c. e e Znasz wersj ocenzurowana wyjani mu dziadek z godnocia. e s s Co to znaczy ocenzurowana? No taka, z ktrej wyci to najwa niejsze fragmenty, zeby si dzieciom nie e z e sniy. To tak, jak w artykuach o tobie dziadku? Znany paso yt spoeczny ze z Starego Majdanu, Jakub W.? Tata zawsze mwi, ze gdyby pisali wszystko, to nikt by nie uwierzy. Co? zdziwi si . e Tata ma caa teczk artykuw z lokalnej prasy. Znany w okolicy jako e hiena cmentarna Jakub W. . . . Uch, pismaki przekl te! Nie wierz w to, co tam pisza. Dobra? e Zgoda. Ale zacznij opowiada , bo zaraz zasn . c e To mo e zaniesz bez opowiadania? z s Nie. Chc bajk . To znaczy te prawd o Czerwonym Kapturku. e e e Jakub wydoby z kieszeni manierk , odkr ci nakr tk i pociagna z lubocia e e e e s siedemdziesi cioprocentowego samogonu. e A, wi c byo to tak. Dwiecie lat temu w leniczwce. . . e s s W jakiej leniczwce? s W tej koo szosy na Chem. W leniczwce zya sobie staruszka. We dnie s mieszkaa w chatce, a w nocy nago lataa na miotle. . . Nie, to nie tak. Zya sobie staruszka. Pewnego razu cechmistrz szkoy katw wezwa do siebie czeladnika. . . Dlaczego szkoy katw? Bo kaci chodzili w czerwonych kapturach. Trzeba troch myle . e s c Wezwa czeladnika. Jak si ten czeladnik nazywa? e Jakub pociagna z manierki koleiny yk na odwie enie pami ci. s z e Nazywa si zupenie zwyczajnie. Maciu, tak jak ty. e s Aha. I co byo dalej? Wzia Maciu maczug , metalowy kastet, karabin. . . s e Oszukujesz dziadku. W tamtych czasach nie byo jeszcze karabinw. Jak umiesz lepiej opowiada , to mo e si zamienimy? c z e No dobrze, niech ci b dzie ten karabin, a jaki on by? e A, pepeszka. Lepszy byby ameryka ski. n Wtedy jeszcze nie byo Ameryki. Znaczy Kolumb nie dopyna. Wi c po e szed przez las. A nie mia ze soba koszyka? Mia. 141

A w srodku? Co byo w srodku koszyka? No, wiadomo. Chlebu z drabinka sznurowa w srodku, ciasto nadziane pils nikami, soik z miodem, a w miodzie dynamit. . . Dziadku? Tak? A byy w nim lekarstwa dla staruszki? A tak. By arszenik i cyjanek, i strychnina. . . Zaraz, czego nie rozumiem. Po co by ten pilnik i drabinka sznurowa? s Zeby babcia moga prysna z ciupy. c To ona nie siedziaa w chatce, tylko w ciupie? To faktycznie by problem. Jakub wydoby zza pieca flaszk piwa Pera e i otworzywszy o kant ka wnusia, pociagna kilka ykw. Oczywicie ten wspaz s niay napj natychmiast rozjani mroki jego umysu. s Nu, oczywicie. W tamtych czasach tam nie byo chatki, tylko niedu y s z zameczek. Aha. A arszenik, ta trucizna? Zeby otru okrutnych stra nikw. c z To znaczy, ze kaci byli wrogami klawiszy? To zaczynao si robi coraz trudniejsze. Butelka posza caa zanim dziadek e c wydedukowa waciwe rozwiazanie. s Zeby to zrozumie , musimy cofna si troch w czasie. Ot szecdziesiat c c e e z s lat wczeniej byy rozbiory Polski. Syszae o tym. s s Tak. Nasza ojczyzn rozgrabili trzej zaborcy. e Jeste bardzo madrym dzieckiem. A wi c tak, staruszka bya krlewna i po s e smierci jej ojca eee. . . Stanisawa eee. . . Sobieskiego tron nale a si jej. Ale zaz e borcy nakazali ja uwi zi , zeby nie moga na nim zasiac. A kaci su yli dawnemu e c s z krlowi i postanowili ja wyciagna z wi zienia, zeby moga urodzi nast pc tro c e c e e nu. To ona moga jeszcze rodzi w tym wieku? Miaa przecie ze szecdziesiat c z s albo osiemdziesiat lat. Chcesz wiedzie , co byo dalej, czy badamy genealogi naszych wadcw? c e Mw dziadku. No, wi c idzie Czerwony Kapturek przez las, a tu zza drzewa wyazi e ogromniasty wilk w biaogwardyjskim mundurze. A, co to za mundur? To taki mundur siepaczy jednego z zaborcw. Taki jak Semen nosi. Aha. Dlaczego wilk mia go na sobie? Przecie wilki chodza bez ubrania? z Skaranie boskie z toba. To by specjalny wilk. Wyhodowany sztucznie. Mutant popromienny? Ot to. Zaczynasz myle . Wi c wyskoczy wilk zza drzewa i pyta: Doz s c e kad idziesz Czerwony Zakapiorze?. 142

Chyba Kapturku? No wanie, kapturku, u Kapturek na to: Id do mojej babci, do mamra. s e Dziadku? Tak? To nielogiczne. Skoro Kapturek by wnukiem krlewny, to by synem nast pcy tronu. Dlaczego jego tata nie zasiad? e Jego tat zaciukali bolszewicy w osiemnastym roku. A Kapturek by za e may, zeby zasiac na tronie. Babcia bya mu potrzebna jako regentka. s A, co to jest regentka? Regentka, to taka zast pczyni krla, jeli jest za may. e s Aha. A nie mogli zamiast maego krlewicza wysa kogo mniej wa nec s z go? To byo niebezpieczne. Myleli, ze taki may atwiej si przemknie. Nie b dzie zwraca na siebie s e e uwagi. Na szcz scie wnuk nie zapyta, dlaczego krlewicz zosta czeladnikiem w cee chu katw, bo dziadek chyba by si nie wyga. e Aha. To mw dalej. A gdzie jestemy, bo chyba si zgubiem? s e Kapturek mwi wilkowi, ze idzie do swojej babci do ciupy. Dobrze. Wilk pobieg szybko i przybieg do wi zienia pierwszy. Zapuka e do drzwi celi, ale w srodku nikogo nie byo, bo babcia bya na przepustce w Sielcu i chlaa na umr w knajpie. Wilk ubra si w garsonk babci, zao y jej po czochy e e z n z podwiazkami. . . Co to sa podwiazki? Jak doroniesz, to si dowiesz. I uwali si na babcinej pryczy. Na to s e e wszed Czerwony Kapturek. Babciu zapyta dlaczego masz takie wielkie oczy?. . . Dziadku znowu oszukujesz. Wilki maja zupenie mae oczka. Przecie ju ustalilimy, ze to by ten, no. . . mumtant. z z s Mutant. No wanie. Babciu, dlaczego masz takie wielkie uszy? zapyta Czers wony Kaptur. Po to, zeby ci lepiej sysze , jak z sasiedniej celi b dziesz wystu e c e kiwa wiadomoc wi ziennym alfabetem. . . . c s e To oni chcieli go zapudowa ? c No wanie. Przecie by nast pca tronu. s z e Dziadku, znowu co kr cisz. Przecie we wszystkich bajkach Czerwony s e z Kapturek jest dziewczynka! Co takiego? zdumia si Jakub. E, niemo liwe. Nabierasz starego s e z dziadka. Przecie , gdyby by dziewczynka, to nie byby ten Kapturek, tylko ta z Kapturek. Zreszta, dziewczynek nie przyjmowali do cechu. Mo e z tym cechem katw to te lipa? Strasznie kantujesz dziadku. z z 143

To mo e lepiej o Jasiu i Magosi? z Doko cz tamta. n Jakub otworzy kolejna butelk i wypi nieco. e Dobra. A dlaczego Babciu masz takie wielkie z by? zapyta Kapturek. e To zmiany zwyrodnieniowe od u ywania pasty do z bw. z e Co to sa zmiany zwyrodnieniowe? Jak si za cz sto myje z by, to one si zanadto rozrastaja. Ja swoich wcale e e e e nie myem i mam wszystkie. Nawet niektre sa ze zota. Ale to nie twoje wasne. Jak to nie? A, ju wiem. Nagadali ci, ze stary dziadek wyrywa zote z by z e nieboszczykom? Kamstwa. I co, wilk pokna czerwonego Kapturka? No, pokna. Wiesz co, dziadku? Tak si zawsze zastanawiaem, w tych wszystkich baje kach to wilk poyka w caoci. Jak to mo liwe? Przecie wilk ma maa paszcz . s z z e A ty widziae w zyciu wilka? s Pewnie. W zoo. I widziaem, ze rozgryza wszystko, zanim pokna. Cwier butelki p niej Jakub wiedzia ju , co odpowiedzie . c z z c W bajkach wszystko jest mo liwe powiedzia. z Ale to miaa by prawda! Oszukae mnie. c s Butelka wyleciaa oknem. Pusta. Zza pieca wydoby kolejna. Oczywicie, ze prawda. W bajkach wszystko jest mo liwe, ale naprawd , s z e to ten wilk by tego. . . mutas. Mutant. No wanie. Wi c pokna Kapturk , to jest chciaem powiedzie Kapturka. s e e c Le y wilk na o u. . . z z W ciupie sa o a? Opowiadae, ze jak siedziae, to byy prycze z desek! z s s Ale to byo dawno temu. Dawno temu to chyba dawali som na goy kamie ? e n Jakub doszed do wniosku, ze nie lubi dzieci. Som dawali takim zwykym, a babci dali ko, bo bya szlachetnie uroe z dzona. Rozumiesz? Tak. To sied teraz cicho, a dziadek opowiada. No, wi c wilk le y sobie i trawi z e z Kapturka, ale Kapturek nie taki gupi. Zapala w brzuchu wilka zapak , a tu jak e nie huknie. Bo widzisz zapaka mu upada w kau e bimbru. Przylatuje staruszka, z bo w knajpie usyszaa huk, a Babcia pod dobra data bya. Wpada do celi i widzi: wilk le y i dym mu idzie z pyska. No to wdk w gardo i trach butelka o kant z e baru, zeby zrobi tulipana. c Zaraz. A skad w celi bar?

144

Klawisze robili po cichu wyszynk, ale schowali przed inspekcja. No, wi c e babcia chce wilkowi pru szkem brzuch i wyja wnuczk . . . c c e Przecie to by chopiec! z Wnuczka. Musiaem si przej zyczy . Ale wilk by szybszy. Rzu to e e c c szko, stara ruro. powiedzia i trzask babci z rewolweru. Na to przylatuje e inspektor, a tu trup w celi, wilk ululany, a Kapturek w srodku kolejna kau a z spirytusu trzask, ale tym razem nie wybucho. Tylko si zacz o hajcowa , a e e e c z zdrowo. No to wilk polecia do rzeki. Do tej na akach? Tak. Do Wojsawki. I zacza pi wod , zeby zgasi ogie . c e c n I pi tak dugo, a p k? z e Zgadza si . e A szewczyk Skuba zrobi sobie buty? Jakub, mimo zamroczenia alkoholem, poczu, ze co jest nie tak. Przez chwil s e wyt za umys. e Jaki szewczyk? zapyta ostro nie. z Szewczyk Skuba. Ten od smoka wawelskiego. To nie tutaj. O smoku ci opowiem innym razem. Poskroba si po goe wie. Wszy rzuciy si do panicznej ucieczki. e Gdzie to sko czylimy? zapyta. n s Jak wilk p k. e Aha. Wyciagn li kaci Kapturka ze srodka, a tu patrza wilk cakiem utopio e ny przez ta wod . e Przecie wilk p k. z e Ach. To Kapturek utopiony, no i dlatego nie mamy krla zako czy n prawie wesoo. To teraz nast pna bajk . O lenej krlewnie. e e s Lena krlewna. Jakub przypomnia sobie jak przez mg chuda i zoliwa rus e s ska kapitanic z oddziau czerwonej partyzantki. Tak ja wanie nazywali. Zarazia e s syfilisem co ze stu chopa. s Ja na momencik powiedzia i ruszy do drzwi. Nawet w nie trafi. Gdy Marek z zona wrcili do domu, wzeszed ju ksi zyc. Jakub le a przed z e z chaupa zalany w trupa. Jego umys w drowa gdzie daleko. e s May spi powiedziaa kobieta. e Nieszcz sna nie zauwa ya, ze to wcale nie jej synek, tylko sciagni ty ze strye z chu manekin. Tatko te , ale to nie bajka go upia. Cholerny pijaczyna. z s Straszna ta twoja rodzinka. Na szcz scie, ja jestem zupenie normalny. e Co z nim zrobimy? Narzuc derk i niech spi. Mo e mu si przyni co paskudnego. e e z e s s 145

Tymczasem szecioletni Maciu szed przez las, na Zarowiu, w stron lenis s e s czwki. Zza drzewa wyszed wielki i paskudny wilk. . . Dokad idziesz Czerwony Kapturku? zapyta. Nie jestem Czerwony Kapturek. Jestem Maciej W drowycz odpowiee dzia malec z godnocia. s Z tych W drowyczw? przerazi si wilk. e e Swisn a w powietrzu linka hamulcowa. Stalowy splot wpi si w szyj zwiee e e rzaka. Nim zm tniao mu spojrzenie, zauwa y jeszcze, jak mody kusownik e z zr cznym pociagni ciem majchra przebija si do jego aorty, a potem bya ju tylko e e e z ciemnoc. s

PRZECIW PIERWSZEMU PRZYKAZANIU


Gospodyni wygladaa dziwnie. Miaa okoo szecdziesiatki, bya w wieku, s w ktrym czas zaczyna ju zaciera defekty urody, ale, patrzac na nia, nie mo z c z na byo si oprze paskudnemu wra eniu, ze ma si przed soba stara, wyleniaa e c z e gorylic . Posiadaa wystajace koci policzkowe, silnie zaznaczone uki nadoczoe s doowe, czoo jej nachylao si pod dziwnym katem, a od spodu twarz prawie nie e miaa brody. Znaczy, tu b dzie ksiadz teraz mieszka powiedziaa, otwierajac drzwi e pokoju. Mwia niewyra nie, jakby przez nos, a w jej gosie drgay dziwne nuty. z Ksiadz Pawe Markowski wszed do pomieszczenia i ciekawie si rozejrza. e Pokj umeblowany by niemal ascetycznie. Prycza z nieheblowanych desek, nakryta siennikiem, uszytym chyba ze starych workw. Prosty st do pracy, wykonany z grubej pyty pa dzierzowej, opartej na solidnych nogach, zespawanych ze z starych rur wodociagowych. W kacie sekretarzyk zastawiony grubymi tomikami oprawionymi w skr . Jedynym niecodziennym elementem by, stojacy na stoliku e pod oknem, komputer. Kable walay si po pododze. Jego poprzednik pozostawi e po sobie sterty papierw. Lu ne kartki, zapisane maczkiem, pi trzyy si rwnym z e e stosikiem w kacie. Na stole le ay odbitki ksero, byo ich bardzo du o, co naj z z cianie pyszni si pot zny krzy z przytwierdzona do niego mniej dwie ryzy. Na s e e z figura wykonana z czarnego d bu. Ksiadz, z umiechem na ustach, odwrci si e s e do gospodyni. Co to za papiery? A ja tam nie wiem powiedziaa. Spali by to wszystko, z tej pisaniny c nigdy nic dobrego nie wynika. Ja jak poczytam gazet , to potem gowa boli. Na e kolacj , co b dzie jad? e e Cokolwiek wzruszy ramionami. Poczapaa gdzie w trzewia budynku. Ksiadz poczu nieoczekiwana ulg . Jak s e gdyby ci zar spad mu z ramion. Odwrci si do wn trza pomieszczenia. Pode e e szed do ka i poo y na nim swoja walizk . Wyjrza przez okno. Wychodzio z z e na aki, mia stad adny widok. Za akami niewielkie pagrki wpinay si do lasu, e 147

ktry wyznacza jednoczenie granic doliny i lini horyzontu. Opar si do mi s e e e n o kraw d ka i wykona kilka pompek. Krew zywiej zacz a kra y w jego zye z z e z c ach. Splt palce, a potem wykr ci r ce do mi na zewnatrz. Zrobi jeszcze kilka e e n wymachw ramionami, a potem podszed do komputera i go waczy. Wejcie do s systemu zabezpieczone byo hasem. To go odrobin zaskoczyo. e Ano nic, pobawimy si przy okazji mrukna. e Zamkna pokj na zamek gerda i wyszed przed plebani . Jego oczom uka e za si koci. Niedu a, adna, barokowa swiatynia, obsadzona wokoo starymi e s z lipami. Umiechna si i ruszy w jej stron . Z bliska spostrzeg doc swie e, pas e e s z skudne p kni cia muru, co go zaniepokoio. Wrota zamkni te byy na gucho. e e e Mia w kieszeni klucz. Wo y go w zamek i przekr ci. Drzwi otworzyy si ze z e e skrzypni ciem. Wszed do kruchty. Wykonana z kamienia posadzka nie pasowae a mu do tego wn trza. Spodziewa si , ze b dzie wylizgana nogami wiernych e e e s i gadka jak lustro, tymczasem bya doc chropowata. Bya nowa. Pchna drzwi s prowadzace w gab swiatyni. Zaraz na progu dostrzeg wpuszczone w podog e epitafium. Zatrzyma si pora ony. Tablica wykonana bya ze zwykego, szaree z go, zykowanego kamienia i teoretycznie powinna by ju od dawna nieczytelna. c z Tymczasem, jeli wierzy dacie na niej wyrytej, le aa tu od trzystu lat, a wys c z gladaa, jak poo ona dopiero wczoraj. Litery miay ostre kraw dzie. Wszystkie z e szczegy herbw byy wyra nie widoczne. Ruszy naprzd. Wspia si po schodz e kach, do prezbiterium i mina otarz. Za otarzem znajdoway si dwie pary drzwi. e Jedne prowadziy do zakrystii, drugie kryy schodki w d, do podziemi. Spokojnie przekr ci klucz w zamku. Z otworu powiao wilgocia i st chlizna. Wymaca e e na scianie kontakt. Przekr ci go. Rzad zarwek zapali si zach cajaco. Ruszy e e e po schodach. Byo tu czysto i wilgotno. Sciany pobielono przed kilku laty, ale ju z szpeciy je zacieki. Koo kabla powiewao kilka nitek paj czyny. Schodzi coraz e ni ej. Stopnie zakr cay, a wreszcie znalaz si w kryptach. Pomieszczenie byz e z e o niskie, domyli si , ze podczas jakiej wi kszej powodzi musiaa wedrze si s e s e c e tutaj woda, a potem nie usuni to bota. Pot zne, wa ace wiele setek kilogramw e e z sarkofagi z marmuru stay w dugim, pos pnym szeregu. W ostrym swietle zae rwek lniy zocone napisy na kamiennych pokrywach. Kraszewscy herbu Habs dank. Litery, oznaczajace dugoc ich zycia, zatary si gdzieniegdzie. Pierwsze s e sarkofagi ws tawiono tu w szesnastym wieku. Widocznie koci by przebudos wywany, ale krypta nie zostaa naruszona. Sarkofagi byy r ne. Dwa lub trzy z musiay zawiera po dwie trumny. Gdy star donia kurz z inskrypcji, przekona c si , ze tak te byo w rzeczywistoci. Kilka zupenie malutkich kryo w sobie e z s zwoki dzieci. Pochyli gow , przechodzac do drugiej sali. Tu sarkofagw byo e kilka, dostrzeg je dopiero po chwili. Podog pokrywao boto. Woda sciekaa po e murach. Pod jedna ze scian stao kilkanacie drewnianych trumien. Zwalone jedna s na druga, pop kay, odsaniajac swoja zawartoc. Biae i zte koci, resztki ubra e s s n i wyciki. Majestat smierci w caej okazaoci. Te najni sze przegniy i pokryy s s z 148

si ko uchem biaej pleni. Odwrci si , tkni ty czym w rodzaju l ku. Obok, e z s e e s e w karnym szeregu, stay trumny znaczniejszych obywateli miasteczka. Nie byo na nich zadnych napisw, mg tylko domyla si , kto w nich spoczywa. Opuci s c e s krypty z ulga. Zamkna drzwi, a potem koci. Wrci do plebani. Zdja sutann s e i ubra si po cywilnemu w szara kurtk z szorstkiego ptna i jeansowe spodnie. e e Tylko koloratka pod szyja wskazywaa na jego przynale noc do stanu duchow z s nego. Z sieni wyciagna rower rozklekotana Ukrain . Podpompowa koa e i pojecha na przeja d k po okolicy. Rower chodzi ci zko, ale niebawem ksiadz z z e e wyjecha poza wie i wspia si na wzgrze. Niedaleko od szosy le a cmentarz. s e z Duchowny zsiad z roweru i, prowadzac go, wszed przez uchylona zelazna bra m . Zaskoczyo go to, co zasta na cmentarzu. Jedynie nieliczne grobowce byy e jako tako zadbane. Miejsca wi kszoci pochwkw zaznaczay jedynie kopczyki e s ziemi, zaroni te trawa z powbijanymi krzywymi, drewnianymi krzy ami. Usiad s e z na rozklekotanej awce i scisna gow do mi. Co mu si tu nie zgadzao. Cmen e n s e tarz nie by podobny do zadnego z tych, ktre widzia poprzednio. Wyglada na zupenie opuszczony. Proboszcz podnis gow i spostrzeg przed soba swie y e z kopczyk ziemi. Poszed do niego i przyjrza si tabliczce przybitej jednym gwo e z dziem do drewna. J ego poprzednik, rezydent tej parafii. Zmar w wieku dwudziestu szeciu lat. Jego nazwisko nic mu nie mwio, cho zna je z listu biskupa. s c Poni ej tabliczki kto przypia zardzewiaa pinezka kawaek papieru, przypomiz s najacy z grubsza wizytwk . Wizytwk , wydrukowana dzieci ca drukarka, na e e e szarym papierze pakowym i wyci ta krzywymi, t pymi no yczkami. e e z Do wynaj cia. e Najlepszy cywilny egzorcysta w kraju. Jakub W drowycz. e Poni ej widnia adres, ktry nic proboszczowi nie mwi. Poskroba si po z e gowie, po czym zdja kartk z krzy a i zajrza na jej druga stron . Straszliwymi e z e kulfonami naniesiono krtka, a treciwa informacj . s e Do aktualnego proboszcza. Jego zabili. Sprawd w teczkach. z Tam znajdziesz odpowied . z Schowa kartk do kieszeni. Wkrtce wrci na plebani . Gospodyni przedstae e wia mu kocielnego, wyjatkowo ponurego typa z morda zawodowego mordercy. s Jego rysy przypominay rysy gospodyni do tego stopnia, ze wydawali si by ro e c dze stwem. Rozmowa bya krtka i ponura. Kocielny stwierdzi, ze p kni cia n s e e murw sa stare i nic si nie dzieje. Pomys wykopania studni dla odwodnienia e krypt skwitowa bezczelnym umieszkiem i owiadczy, ze paca mu tylko tyle, s s zeby nie zdech, wi c on sobie nie b dzie dokada obowiazkw. e e 149

Ksiadz wszed do swojego pokoju. Zamkna drzwi i zasoni okno. Zapali swiato, odsuna ko. Kawaek podogi pod kiem da si bez wi kszego wy z z e e siku wyja . Duchowny odsoni masywne drzwiczki du ego sejfu wpuszczonego c z w podog . Zna kod. Po chwili drzwiczki ustapiy. Pochyli si nad ciemnym e e wn trzem skrzyni. Znajdoway si w niej tekturowe teczki. Byo ich okoo setki. e e Wyjmowa je i ukada obok na pododze. Pod teczkami le ao jeszcze metaloz we pudo, zawierajace dokumenty zwiazane z ustanowieniem parafii oraz spory woreczek z czym ci zkim. Wysypa jego zawartoc na podog . Plastikowe tos e s e rebki wypenione byy zotem. Sztabki i monety. Posiaday metryczki wypenione zgodnie z wytycznymi, ktrych i on si uczy. Rezerwa na wypadek wojny, ree e zerwa na sieroty w wypadku wojny, bie aca dziaalnoc misyjna, swi topietrze, z s podatki dla kurii. W niedu ym czarnym zeszyciku starannie zapisano ka da poz z zycj . Musia to przeliczy w jakiej wolnej chwili. Wsypa zoto z powrotem do e c s woreczka i umieci go w sejfie. W oddzielnej teczce ze skry znajdowaa si s e cienka paczka kanadyjskich dolarw. Wrzuci ja do sejfu, po czym zabra si za e lektur . Jego poprzednik bardzo starannie prowadzi ewidencj . Teczki opatrzone e e byy napisami wykonanymi kopiowym owkiem. Rd wymar. Rd przenis si do. . . tu nast powaa nazwa parafii. e e Rodziny, ktrych czonkowie wstapili do Swiadkw Jehowy, tak e byy zazna z czone za pomoca namazanych na teczkach fioletowych trjkatw. Na szcz scie e w parafii tej zarazy nie byo du o. Na jednej teczce odkry znak cyrkla i katowniz ka. Kto z nich wstapi do masonw. Gdzieniegdzie widniay czerwone gwiazdki, s ci mieli sympatie lewicowe. Na kilku widniay sierpy i moty (czonkowie gminnej organizacji PZPR). Niemal wszystkie teczki oznaczone zostay ponadto dziwnym rysunkiem czego w rodzaju litery p i przekrelona rzymska jedynka. O ile s s wszystkie poprzednie symbole byy mu znane, nale ay do wyuczonego w semiz narium kodu do oznaczania teczek, o tyle te niewatpliwie byy produktem umysu jego poprzednika. Poskroba si po gowie, po czym rozsznurowa jedna z nich. e Zawartoc teczki bya zwyczajna do znudzenia. Drzewo genealogiczne rodziny, s karty ewidencyjne wszystkich jej czonkw, tak e wypenione szyfrem. W karz tach byo wszystko. Data pierwszych komunii, p niejsza cz stotliwoc przyst z e s e powania do sakramentw, wreszcie data smierci i iloc mszy odprawionych za s pokj duszy zmarego. Tego ostatniego nie byo. Zaraz za data pogrzebu nanie siono za pomoca czerwonej kredki inna dat . Czerwona data zaopatrzona bya e w may, czerwony znak zapytania. Zdziwi si nieco. Z sejfu wygrzeba ksi g e e e przychodu i rozchodu parafii. Zag bi si w lekturze. Wpywy z niedzielnej tae e cy byy minimalne. Slubw najwyra niej prawie nie udzielano. Wi kszoc ludzi z e s zostaa pochowana bez udziau ksi dza. e Co to mo e by ? zdziwi si . z c e Mszy za zmarych prawie nie odprawiano. Czyta ksi g coraz bardziej zdue e miony. Parafia musiaa sta cay czas na kraw dzi bankructwa. Jedyny powa c e z 150

niejszy dochd pochodzi ze sprzeda y sprowadzonych bezcowo samochodw. z Uzyskane fundusze poszy na remont dachu kocioa, opacenie organisty, kos scielnego i na KUL. Zgromadzenie tej odrobiny zota zakrawao w tych warunkach na cud. Raz jeszcze wyja zeszycik zaaczony do rezerwy. Przekartkowa go. Wi kszoc monet trafio do worka jeszcze przed pierwsza wojna swiatowa. e s Najnowszym wpisem byy cztery sztabki po dziesi c gram. Zestawienie dat poe zwolio ustali , ze zakupiono je z pieni dzy za sprzedane samochody. Przejrza c e jeszcze kilka teczek, ale nie wyjani zagadki. Schowa je i zamkna sejf. Siad s na chwil na ku i opar si o scian . Nagle poczu chd. Skad ten tajemniczy e z e e Jakub W drowycz wiedzia o teczkach? Przecie nikt nie wiedzia. Za wyjatkiem e z s proboszczw. Ewidencja wiernych bya scile ukrywana przed maluczkimi. Waczy komputer. System zapyta go o haso. Na poczatek sprawdzi, czy nie jest zapisane cieniutkim owkiem na obudowie lub odwrotnej stronie klawiatury. Nie byo go tam. Sprbowa z imieniem zmarego. Potem wpisa nazw e e parafii. System odrzuca jego prby. Wpisa imiona swi tych, ktrych obrazy wisiay w kociele. Nadal nic. Wreszcie, w desperacji, wpisa imiona kilku upadych s aniow i wybitnych dziaaczy partyjnych. To tak e nie pomogo. Wyja ze swojej z walizki dyskietka systemowa i zresetowa komputer. Tym razem powiodo mu si e lepiej. Wszed do systemu. Wywietlia si lista plikw. Jego poprzednik odwas e li tu mrwcza prac , wpisujac w pami c maszyny zwartoc kronik i ksiag pa e e s rafialnych. Zapewne tych, ktre le ay wsz dzie wokoo. Westchna i postanowi z e wejc w pierwszy plik z brzegu. System zapyta go ponownie o haso, a potem s zrobi automatyczny reset. Duchowny poczu zm czenie. Otar czoo. Wyaczy e zoliwa maszyn . Poskada papiery, tworzac z nich jeden wielki stos. Wreszs e cie poo y si na ku. Usysza podejrzany szelest spod poduszki. Si gna r ka z e z e e i wyciagna zeszyt obo ony w cerat . Otworzy go. Na pierwszej stronie widnia z e napis: Sprawy do zaatwienia. Zacza go machinalnie kartkowa . Zaraz na poczatku wspomniano o dachu ko c scioa. Jako sposb finansowania remontu wpisano Samochody. Domyli si , s e o co chodzio. Strona zostaa skrelona na czerwono i nosia adnotacj Zaatwios e no. Na nast pnej bya wymiana instalacji elektrycznej w kociele i na plebani. To e s tak e zostao sfinansowane, z pieni dzy za czyj pogrzeb i pieni dzy zaoszcz dzoz e s e e nych na zakupie w gla na zim . Na nast pnej byo co o wielodzietnej rodzinie, e e e s ktrej dwie latorole wybieray si do liceum. W rubryce Sposb finansowania s e wpisano R a ce. Podobna adnotacja znajdowaa si kawaek dalej, w miejscu, z n e gdzie proboszcz zanotowa koniecznoc wzmocnienia p kni tego fundamentu kos e e o kaplicy. Co te moga oznacza te r a ce? zdziwi si ksiadz Markowski. z c z n e Podatek od kek zywego r a ca? z n Niespodziewanie skojarzy, o co chodzi. W ubiegym roku pisaa o tym lewicowa prasa brukowa. Grupa pomysowych duchownych reperowaa bud ety swoz 151

ich parafii, sprowadzajac kaw . Dla unikni cia ca, w papierach wpisywano, ze e e kawa posu y celom misyjnym. Z jej ziaren miano rzekomo produkowa r a ce. z c z n Sprawa rypa si , gdy jeden z pomysodawcw sprowadzi tir kawy, ktra bya e mielona. . . Umiechna si . Wyszed z pokoju i odszuka gospodyni . s e e Ile mamy w gla na zim ? zapyta. e e A tam, taki wagil. Musi, co z p metra. Nijak nie starczy. Zapisa sobie w zeszycie, ze musi kupi w giel. Jak si okazao wymiany c e e wymagaa tak e kanalizacja. Pomyla, ze warto by zao y francuskie szambo z s z c biologiczne. Ostatecznie, Koci powinien, poza wartociami duchowymi, sia s s c tak e ziarna post pu cywilizacyjnego. Zanotowa sobie to na nast pnej stronie z e e i wyszo mu, ze deficyt si ga ju ponad czterech tysi cy zotych. Czterdzieci tac e z e s albo i lepiej. Westchna ci zko. Mo e kuria udzieliaby mu kredytu albo wr cz e z e dofinansowania? Chcia napisa list w tej sprawie, ale komputer by nieczynny. c Zablokowany. Siad i zrobi to r cznie. Poprosi o dofinansowanie lub przysanie e przynajmniej w gla, gdyby udao si go gdzie taniej kupi . Ponadto poprosi e e s c o przysanie informatyka celem odblokowania komputera. Kolacj zjad skromna. Gospodyni najwyra niej nie umiaa gotowa . Chleb e z c by nieco zat chy, a w dliny z pewnocia pami tay czasy jego poprzednika. Pod e e s e koniec posiku zmusi si do jedzenia jedynie wysikiem woli. Powtarza w mye slach stara, madra sentencj : Lepiej niech grzeszne ciao p knie, ni by miay si e e z e zmarnowa dary Bo e. Zjadszy, poo y si spa . Czu si zm czony. c z z e c e e W srodku nocy obudzio go walenie w szyb . Zerwa si z ka i otworzy e e z okno. Na zewnatrz sta jaki malowniczo obdarty typ w czarnej kurtce munduro s wej SS i rudej papasze na gowie. No, o co chodzi? zapyta rozespany kapan. Mj przyjaciel umiera. Potrzebuje ksi dza. Mam motor wyrzuci z siebie e dziwny goc. s Minut ! e Wciagna na siebie sutann i porwa maa walizeczk zawierajaca potrzebne e e przybory. Zatrzasna drzwi i wybieg przed plebani . Dziwny przybysz siedzia, e na rwnie jak on sam, starym i zdewastowanym motorze. Prosz siada do przyczepki poleci. e c Ksiadz zda y si ulokowa i motor ruszy z rykiem silnika. z e c Tam jest kask powiedzia kierujacy. A pan? Mi nie trzeba. Wymaca co kulistego i, ku swojemu zdumieniu, wydoby z przyczepki kask s stra acki. Zao y go na gow . Motor nabiera szybkoci. z z e s Kim pan jest? zainteresowa si duchowny. e Woaja mnie Jakub W drowycz. e Znalazem kartk od pana. e 152

P niej gos jego dziwnego towarzysza utona w ryku torturowanego z silnika. Motor p dzi bezdro ami, przeskakujac rowy i miedze. Przez chwil , gdy e z e p dzili po jakiej szosie, reflektory nadje d ajacego z naprzeciwka samochodu e s z z owietliy twarz W drowycza. Na obliczu tym malowao si szale stwo i ekstaza. s e e n Jakub doda gazu. Motor p dzi teraz z szybkocia tak oszaamiajaca, ze ksi dzu e s e wydawao si , i w ogle nie dotyka ziemi. Wreszcie gwatownie zaparkowali e z przed walaca si chaupa, le aca wysoko na wzgrzach. Jakub zeskoczy na zie e z mi . W drzwiach stan o kilka osb. Ksiadz si przestraszy. Wygladali strasznie. e e e Ubrani w byle co, przygarbieni, o twarzach noszacych pi tno grzechu. Nigdy nie e przypuszcza, ze to mo e by a tak widoczne. z c z Zapewne bya to cecha charakterystyczna okolicznej ludnoci, wszyscy mieli s troch mapie rysy. e Czego? zapyta najstarszy z nich, spluwajac Jakubowi pod nogi. Przywiozem ksi dza do Mychajy. e Facet spluna ponownie i wykona wysoce obra liwy gest. z On tego chce powiedzia Jakub z naciskiem. Wynocie si powiedzia jeden z modszych. s e Jakub wyciagna zza pasa siekier , a potem wytrzasna z r kawa kawa a cu e e n cha-krowiaka. No co? zagadna trzeci z nich. Jego twarz do tego stopnia przypominaa mord mapy, ze duchowny zdziwi si , syszac ludzki gos. e e Mychajo sobie tego zyczy powiedzia Jakub z naciskiem. Za jego plecami pojawio si jeszcze dwu. Jeden trzyma w r ce sztachet . Ze e e e sztachety sterczay dwa gwo dzie. z Padnij powiedzia Jakub do ksi dza. e Markowski posucha natychmiast. Rozleg si ryk W drowycza i a cuch e e n zatoczy w powietrzu krag. W kiepskim swietle padajacym z zawieszonej nad drzwiami zarwki, zalni jak byskawica. Ksiadz Pawe si podnis. Trzej prze s e ciwnicy le eli na ziemi. Jeden trzyma twarz w doniach i skowycza. Drugi spoz czywa kawaek dalej, z wasna sztacheta wbita w bebechy, ale wygladao na to, ze niespecjalnie g boko. Trzeci usiowa wanie wsta na czworaka. Jakub kopna e s c go w twarz kaloszem i wrg opad na ziemi . Egzorcysta amator podnis z ziemi e siekier . Podszed do drzwi. e Lepiej otwrzcie powiedzia. Z wn trza dobieg odgos przesuwania czego ci zkiego. Jakub zawy ponowe s e nie i zacza raba drzwi. c Czy tak mo na? zagadna ksiadz. Chyba nas tu nie chca. z Oni nie, umierajacy tak. Drzwi pady. Za drzwiami sta ci zki kredens. Jakub raba z furia i niebawem e usuna przeszkod . Zapali latark i powieci do srodka. Z pokoju na wprost wyj e e s 153

rza najstarszy wrg z dubeltwka w doni. Egzorcysta zbi duchownego z ng. Kula przeleciaa im nad gowami. Wyciagna z kieszeni odrapany rewolwer i od da kilka strzaw do srodka. Dubeltwka odezwaa si ponownie. Poderwa si e e z ziemi i wskoczy do wn trza. Ksi dza dobiegy odgosy gwatownej bijatyki. e e Wsta, otrzepa sutann i zacza chykiem wycofywa si w stron szosy. Odgosy e c e e bijatyki urway si . Przez poamane deski przeskoczy Jakub. e Droga wolna powiedzia dumnie. Chyba. . . zacza Markowski, ale oczy egzorcysty zw ziy si nagle e e w szparki, a w jego doni bysn a bro . e n Do srodka powiedzia tak, jak do konia, agodnie, ale z naciskiem wykluczajacym nieposusze stwo. n Weszli. Stary le a pod sciana i wygladao na to, ze usiuje dojc do siebie. z s Potrzasa gowa, ale na jego twarzy nie byo oznak, ze to pomaga. Jakub kopna drzwi. Byy zamkni te. Strzeli pod klamk , a potem kopna je jeszcze raz. Znae e le li si w pokoju. Przy ku, na ktrym le a jaki starzec, stao trzech ponurych z e z z s facetw. Spada powiedzia Jakub. c Zamiast zastosowa si do proby, skoczyli na niego. a cuch uderzy c e s n w krzy . Zostali sprowadzeni do parteru. Reszt zaatwi kaloszami. Po chwili z e przestali zdradza oznaki zycia. Wypchna ich na korytarz i zamkna drzwi. Nac st pnie przesuna ci zka szaf , a druga zasoni okno. Podszed do le acego na e e e z ku. z Mychajo, to ja, Jakub. Jakub, kumplu, mylaem, ze ju ci nie doczekam. s z e Przyprowadziem ksi dza. e Dzi kuj . e e Prosz teraz go wyspowiada powiedzia do duchownego. A ja poe c pilnuj drzwi. e Chory mwi z wysikiem, powtarzajac kanon spowiedzi. Wreszcie dotar do cz sci powi conej grzechom. e s e Zgrzeszyem przeciw pierwszemu przykazaniu powiedzia z wysikiem. A potem oczy wywrciy mu si do gry i skona. e Za p no powiedzia egzorcysta i opatrzy swoja wypowied przekle z z n stwem. Nie, chcia si wyspowiada , b dzie mu zaliczone uspokoi go ksiadz. e c e Jeli tam, na grze egzorcysta zazezowa na sufit. Jeli tam go chcieli, s s to nie mogli poczeka ? c Nie nam o tym roztrzasa . c Dobra. Bierzemy ciao i wychodzimy. Zaraz, po co nam ciao? Zeby je po chrzecija sku pochowa , oczywicie! s n c s 154

A rodzina? Rzeczywicie. Zapomniaem o tej hoocie, ale jeli sprbuja go zatrzyma , s s c to wystrzelam im dziurki w uszach na kolczyki. Ale czy oni nie zadbaja o pochwek? O, jak cholera. Sam ksiadz widzia. Zaraz. To, ze nas nie lubia, o niczym nie swiadczy. Egzorcysta podszed blisko niego. Stali twarza w twarz. Pokj jest zbyt may i syszaem, co mwi. Zreszta, znaem jego grzechy. To znaczy? Oni zamali pierwsze przykazanie. I nie tylko oni. Ale do kocioa chyba s go przyniosa. Mo emy ic. z s Duchowny ruszy w stron drzwi. e Nie t dy. e Odsuna szaf blokujaca dost p do okna. Wybi kolba szyb . e e e Suchajcie powiedzia do tych, ktrzy czaili si w mroku. Nie ma ju e z powodu, zebycie na nas polowali. Mychajo nie zyje i zda y si wyspowiada . s z e c Licz do pi ciu, a potem wychodzimy. Ka dy, kto znajdzie si w zasi gu mojego e e z e e wzroku, umrze. W odpowiedzi nadlecia kamie . Trafi go w twarz, ale on jakby tego nie pon czu. Raz, dwa, trzy, cztery, pi c! policzy gono, a potem wyja z kieszeni e s granat i wyrwawszy zawleczk , wyrzuci za okno. Wybuch owietli walace si e s e zabudowania, a podmuch wybi reszt szyb. Jakub skoczy oknem, a potem poe mg wydosta si duchownemu, ktry zaplata si w sutann . Pod ich nogami c e e e le ao co mi kkiego. Chyba ciao. Obiegli budynek dookoa. Motor pona. z s e Cholera zawy Jakub Przegi licie pa . Na ziemi ! rozkaza due s e e chownemu. Z przytroczonej do pasa sakwy wydoby kilka lasek dynamitu z lontami. Laski wsadzono fachowo w metalowe rurki. Zapali pierwszy lont i wrzuci adunek przez wyamane drzwi do wn trza domu. Eksplozja podrzucia do gry dach i spoe wodowaa pop kanie scian. Kolejna lask wyekspediowa silnym rzutem w stron e e e stodoy. Zo ya si jak domek z kart. Nadal nikt si nie pojawia. z e e Dobra, wynosimy si rozkaza le acemu. e z Ruszyli szybkim krokiem. Przed nimi wyrs pot od ogrodu. Ustapi pod cio sem siekiery. Zaraz za ogrodzeniem sta stary volkswagen garbus. W drowycz e wywali siekiera szyb , otworzy drzwiczki, rozbi stacyjk i zwar na krtko dru e e ty. Silnik zagra. Prosz wsiada zach ci. e c e Ale to kradzie . Ja. . . z Ksiadz nie b dzie mia grzechu, bo to pod przymusem w ciemnoci e s znowu bysn a odrapana lufa. e 155

Ruszyli ze znaczna szybkocia przez podwrko. Po drodze Jakub cisna s w otwarte drzwiczki jakiej szopy trzecia, ostatnia lask dynamitu. Wygasi swias e ta i wyjecha na polna drog . Szopa przestaa istnie . W oddali wida byo by e c c skajace, niebiesko swiateko. Zbli ao si . z e Cholerne gliny. . . mrukna i doda gazu. Mog uzyska wyjanienia? zagadna ostro nie ksiadz. e c s z A co tu wyjania ? zdziwi si egzorcysta. Z ta hoota trzeba na ostro. s c e Napisa pan, ze wszystko jest w teczkach. Co to znaczy? Pa ski poprzednik widzia za du o. Zabili go. n z O tym syszaem. Nie udao si ustali , kto. e c Jest taka madra maksyma po acinie. Nie pami tam, jak to szo, ale sens e jest taki, ze ten jest winny, kto odnosi korzyc. Zala im sada za skr . Dlatego s e musia zgina . c A policja? Ta sama sitwa. Swoich nie rusza. Gdybym by potrzebny. . . Mam adres. Tam na razie nie b d mieszka. Z pewnocia mnie poznali. Raczej przye e s czaj si gdzie na jaki czas. Gdybym by potrzebny, to prosz zadzwoni do e e s s e c Semena Korczaszki w Wojsawicach. Telefon numer sto dziesi c. Tak, jak w tym e enerdowskim filmidle o ichnich glinach. Zatrzyma si przed plebania. e Do zobaczenia. W razie, czego jestem do dyspozycji. Ale, o co tu chodzi? Wkrtce sam si dowiesz. e Silnik rykna i samochd znikna w ciemnoci. s Gdyby ludzie znali ci zar prawdziwej wiary, byoby wi cej ateistw e e ksiadz zacytowa w zadumie zasyszane kiedy zdanie. s A potem przypomnia sobie, jak jego dziwny towarzysz raba drzwi siekie ra po to, aby umierajacemu przyjacielowi umo liwi odbycie spowiedzi i poczu z c mimowolny szacunek. Sam chyba nie zdobyby si na taki czyn. Wszed do swoe jego pokoju. Zamkna drzwi i otworzy sejf. Szuka teczki Jakuba W drowycza, e ale nie znalaz. Dopiero potem przypomnia sobie, ze przecie Wojsawice le a z z w sasiedniej parafii. Westchna jeszcze raz i poo y si spa . z e c * * *

Kurki dziobay okruszki ze sniadania. Ksiadz Markowski patrzy na nie z roz czuleniem. Nocne wypadki zatary mu si nieco w pami ci. Prawie zdoa w siebie e e wmwi , ze to by tylko koszmarny sen. Wie w dziennym swietle wygladaa uroc s czo. Typowa ulicwka, ciagnaca si kilometrami, le aca w dolinie. Pola wspinay e z 156

si na wzgrza, by skry si w g stych lasach. Wzdu drogi rosy topole. Bya jee c e e z sie . Droga przejecha ciagnik. Sobota. Jutro odprawi pierwsza msz . Westchna n e z lubocia. Ju lubi t wie. Na podwrko wtoczy si radiowz. Samochd by s z e s e zniszczony, podwozie trzymao si chyba tylko na warstwie rdzy. By ubocony e i mia brudne szyby. Wysiedli z niego dwaj faceci. Waciwie to nie wygladali na s gliniarzy. Przypominali dwa mapoludy wcini te w byle jak wykonane mundury. s e Byli do siebie podobni jak rodzeni bracia i w pewien sposb przypominali ludzi, z ktrymi bi si w nocy Jakub. Mieli wyra ne, grube way nadoczodoowe, lekko e z przypaszczone nosy, wystajace koci policzkowe i cofni te brody. s e Ksiadz Markowski? upewni si pierwszy mapolud. Jestem tu po e sterunkowy. Woaja mnie Jzwa. Czym mog su y , powi ci posterunek? e z c s e c My tu nie na gupoty przyszli tylko po zeznania wyjani drugi pitekans trop. Widzieli ksi dza ludzie w nocy, jak si spalia zagroda Bardaka. e e Owszem, dzi w nocy spowiadaem umierajacego czowieka w jakiej zas s grodzie na wzgrzach. Nu, a kto tam ksi dza zawiz? e Poniewa nie wolno mi kama , zmuszony jestem wykorzysta klauzul z c c e o wolnoci sumienia i odmawiam dalszych zezna owiadczy z godnocia. s n s s Ze co? zdziwi si gliniarz. e Znaczy, ze nie powie wyjani mu pierwszy. s Co, nie powie? zdenerwowa si drugi, apiac za pak . e e Nu, ostaw ostudzi go Jzwa. To niedobrze. Trzeba si b dzie po e e ksi dzu przejecha powiedzia. e c Idziemy. Ale jak dorwiemy transport tych waszych r a cw, to b da b cz n e e ki. Urzad celny zawiadomimy, co tu wyrabiacie. Zakichana czarna mafia. Wsiedli do radiowozu i odjechali. Ksiadz wrci do swojego pokoju i w za dumie zacza kartkowa zeszyt z zapisami machinacji finansowych. Kilkanacie c s ostatnich kartek byo pustych. Niespodziewanie spostrzeg, ze sa oznaczone w ro gu male kim znaczkiem, przedstawiajacym dwjk z przekrelonym ogonkiem. n e s Szyfr. Co, co zostao ukryte. Powacha zeszyt. Leciutki, ledwie wyczuwalny zas pach cebuli przebi si przez wo starego papieru. Umiechna si lekko. Sok e n s e z cebuli. Najprostszy atrament sympatyczny. Poszed do gospodyni i po yczy od z niej zelazko. Przeprasowa starannie kartk . Linie narysowane sokiem szybko po e ciemniay. Odda zelazko i zag bi si w lekturze. Zapisek opatrzony zosta data. e e Data sprzed tygodnia. Ten, ktry go zostawi mia zy jeszcze dwa dni. c Do mojego ewentualnego nast pcy. e Wydaje mi si , ze wiem, o co chodzi. Przeanalizowaem wszystkie e dost pne dokumenty. Ta parafia, to miejsce zesania dla ksi zy o niee e co bardziej liberalnych pogladach. Czas pobytu na tym probostwie 157

wynosi w przybli eniu okoo roku. Zawsze ko czy si smiercia. Trzy z n e wyjatki w ciagu ostatnich dwustu lat. Za ka dym razem okres przebywania wynis wielokrotnie za duz zo. Od dwudziestu pi ciu do czterdziestu lat. Zapewne ksi za poku e e mali si z ta hoota. e Kuria poo ya krzy yk na tej ziemi i tych ludziach. Sa za sabi, z z zeby nakaza ich eksterminacj , cho to chyba jedyny sposb pozby c e c cia si tej zarazy. Czuj , jak wokoo mnie zaciska si p tla. Wiem ju e e e e z jak, nie wiem jeszcze, dlaczego przymykaja na to oczy. Parafia jest deficytowa. Oni chca, zeby koci popad w ruin s e i zeby mo na go byo zamkna . Tu zachodzi zbie noc interesw kurii z c z s i ich. Zawiozem zdj cia znajomym archeologom. Oni twierdza, ze to e rzadkie nagromadzenie cech recesywnych. To, na dobra spraw , raso e wi neandertalczycy. Nie wiem jeszcze, jak to mo liwe. Jest ich siedem z klanw. W drowycz twierdzi, ze stary Mychajo si wyamuje. Trzeba e e by z nim pogada , ale on ju nie wychodzi z domu, a wejc do srodka, c z s to znaczy narazi si na pewna smier . c e c Na tym zapiski si uryway. e Neandertalczycy? zdziwi si ksiadz. Oni rzeczywicie tak wygladae s li. . . I zna W drowycza. e Wyja z kieszeni telefon komrkowy i wystuka numer domu emerytowanych ksi zy w Lublinie. Poprosi do telefonu ojca Rogowskiego. e Sucham? rozleg si w suchawce gos starego spowiednika. e Pawe Markowski si kania. e Witaj, chopcze. Jakie to problemy zaprzataja twoja gow ? e Szukam odpowiedzi na kilka pyta . Dostaem wanie wasna parafi . . . n s e Gratuluj . Jak ci idzie? e Tu dzieje si co dziwnego. Nie wiem, co. Caa ta D binka. . . e s e Zrobili ci proboszczem w D bince Dworskiej?! e e Tak. Co przeskrobae? s Egzorcyzmowaem punkw w Jarocinie. Wi c, jest tu co? e s Mao powiedziane. Tam si umiera. Dziwnie szybko. I mao ktry proe boszcz zmar naturalna smiercia. Gdy ja studiowaem w seminarium, a byo to ponad szecdziesiat lat temu, chodziy suchy, ze to przekl te miejsce. Ilu miae s e s wiernych w niedziel na mszy? e Jeszcze nie odprawiaem. Dopiero, co osiadem. Hy. To si zdziwisz. No, niewa ne. Musisz uwa a na dawnych mieszka e z z c n cw tej dziury. Na autochtonw. 158

To sa jacy nowi? s Tak. Przesiedle cy zza Bugu. Starych rozpoznasz od razu. Tacy mocno n mapowaci. Jakby cofni ci w rozwoju. Wielopokoleniowe chroniczne niedo ye z wienie i alkoholizm, jak sadz . Uszkodzenia genotypu. Siedem albo osiem rozga e zionych rodzin. Wyjatkowo odporni na Sowo Bo e. e z Mam jeszcze drugi problem. Grasuje tu niejaki Jakub W drowycz. . . e Racja. Wojsawice blisko. He, he. Stary Jakub. No, wanie. Kto to jest? s Jakub? Wszechstronny specjalista. Najlepszy cywilny egzorcysta w kraju. To znaczy, tak dugo, jak dugo jest trze wy, a raczej niecz sto mu si to zdarza. z e e Czasami Koci po cichu korzysta z jego umiej tnoci. s e s Na czym one polegaja? Co on potrafi? Jest taki dowcip o wyp dzaniu diaba Belzebubem. To z grubsza na tym poe lega. Wydaje si , ze ciemne moce nie sa w stanie wytrzyma w jego towarzystwie. e c Dwaj ksi za, ktrzy prbowali go spowiada , doznali szoku. e c To brzmi niezbyt zach cajaco. e E, nie jest tak zle. To po prostu obakany alkoholik i socjopata. amie wszelkie mo liwe przepisy z czystej radoci, jaka daje mu ich amanie. Ale swoich z s nie skrzywdzi. Swoich? Jeli zaproponowa ci swoja opiek , to mo esz spa spokojnie. Wos ci s e z c z gowy nic spadnie. A jeli poprosisz go o pomoc, to udzieli. s Hmm. Jeszcze jedno pytanie. Wiem jakie. O co tutaj waciwie chodzi? Ta parafia jest skazana. Istnieje s pi cset lat. Niedawno doszli do wniosku, ze czas si dopeni i nale y si podda . e e z e c Nie rozumiem. . . To wszystko, co mog ci powiedzie . e c W suchawce rozleg si d wi k, swiadczacy o przerwaniu poaczenia. e z e Wrcili gliniarze. Tym razem na dachu radiowozu mieli przymotana trumn , e zbita byle jak z desek. . . Z radiowozu wygramoli si Jzwa. e Nu, ociec, trza go pochowa po chrzecija sku powiedzia bez wst pw. c s n e Wniecie do kocioa powiedzia spokojnie. Zaraz poszukam katas s falku. Msza chyba jutro rano? Wolimy dzi wieczorem odezwa si drugi z gliniarzy. Mwi niewys e ra nie, jakby d wi ki ludzkiej mowy rodziy mu si g boko w gardle. Jutro z z e e e niedziela. Nie chcemy przeszkadza . c Kiwna gowa. Ile to b dzie kosztowao? zapyta Jzwa. e Mo e sprawi to ton jego wypowiedzi, ale ksiadz nieoczekiwanie poczu dziwz na pewnoc, ze jeli poda sum , zbyt wygrowana, to natychmiast zostanie zabity s s e tymi owosionymi apami. 159

Nie ma cennika. Paci si , co aska powiedzia. Powinny mina trzy e c dni. . . Mamy akt zgonu powiedzia ten drugi. Zakopa wieczorkiem i zapoc mnie . c Ale to caa ceremonia. . . B dziemy wszyscy przerwa Jzwa. Odpowiada na piata? e Oczywicie. s Dwaj gliniarze zarzucili sobie trumn na ramiona i zanieli ja do swiatyni. e s D wign li ja bez wysiku, jak gdyby nic nie wa ya. Pobieg przodem, otworzy z e z drzwi i z piwnicy przynis katafalk zo ony z kilku cz sci. Zmontowa podwy z e z szenie, a gliniarze postawili na nim trumn . Wyszli z kocioa i zaraz za brama e s zawyli syrena. Tak jakby zwoywali swoich. Ksiadz opar gow o kamienny por e tal kocioa. s Jestem chyba przewra liwiony powiedzia sam do siebie. z Popatrzy w zadumie na mur budowli. P kni cie pod oknem byo paskudne. e e Zagryz wargi. Fundament osiada. Trzeba zrobi odkuwk , wo y stalowa szyn c e z c e i zala cementem, a szczelin zamurowa . Tylko, za co? c e c Wszed do wn trza i popatrzy w zadumie. Nie mg si oprze wra eniu, ze e e c z co jest nie tak. Podszed do jednego z bocznych otarzy i przesuna r ka po pos e czerniaym drewnie. Otarz wyglada na bardzo wiekowy, ale dotyk rozwiewa zudzenia. Drewno byo doc nowe. Tandetnie oszlifowane, miao zadziory i pos ciagni to je czarna bejca, a potem nawoskowano. Przyjrza si gotyckim rze bom e e z zdobiacym otarze. Nie trzymay zbyt dobrze kanonu. Falsyfikaty. Pod trumn e wsuni to kopert . Wyciagna ja i przeliczy zawartoc. Srednia miesi czna. Doe e s e bre i to. W giel na zim . Ale remont fundamentw trzeba by przeprowadzi zanim e e c c nadejda mrozy. Warto by sciagna inspektora nadzoru budowlanego, zeby okreli s stopie uszkodze . Mo e wojewdzki konserwator zabytkw mgby pomc? n n z Westchna. Zamkna swiatyni i wyszed. Musia si przygotowa . Do piatej e e c wcale nie zostao zbyt wiele czasu. * * *

Zebrali si chyba w komplecie. Siedzieli w awkach, jakby kije pokn li. Msza e e za zmarego ich nie interesowaa. Wykonywali wprawdzie wszystkie konieczne ruchy i odmawiali modlitwy tam, gdzie byo trzeba je odmwi , ale Pawe nie c mg pozby si wra enia, ze w ich pozie jest fasz. Tak, jakby przyszli, zeby poc e z kaza , jakimi to gorliwymi sa katolikami. Patrzy na nich i z ka da chwila ogarniac z o go coraz wi ksze zdumienie. Przekle stwo, pi tno grzechu, czy co to byo, doe n e tkn o ich w r nym stopniu. Obaj gliniarze wydawali si prawie normalni w poe z e rwnaniu z niektrymi czonkami klanu. Nie mg pozby si wra enia, ze oto c e z 160

odkry zaginione ogniwo. Zwaszcza trzej modzie cy, siedzacy na samym przen dzie, wywoywali w nim szok swoim wygladem. Mieli owosione apska wielkie jak opaty, a z dziurek w spaszczonych nosach sterczay k pki czarnego wosia. e Wygladao to ohydnie. Ledwo zda y zako czy , ju kilka par silnych rak porwa z n c z o trumn i ruszyo do wyjcia. Spieszyo im si jak diabli. Pospiesznie zamkna e s e koci. s Kocielny gdzie znikna. Ksiadz dogoni ich tu koo bramy cmentarza. D s s z czeka. Mo e nale aoby napisa grb, ale to nie by grb. Dziura w ziemi g boka z z c e na dwa metry o nieregularnym ksztacie, przypominaa godna gardziel. Hej, hop! zawy stary i cisn li trumn w d. e e Ksiadz mao nie zemdla, syszac, jak zwoki przemieciy si wewnatrz skrzy s e ni. No! przynagli go ten najstarszy. Zda y wypowiedzie sakramentalna formu o obracaniu si w proch i poz c e e e c swi ci mogi , gdy mapowaci porwali za opaty i zasypali grb. W kopczyk e ziemi wbili zbity byle jak z desek krzy i rozeszli si bez sowa. Ksiadz opad z e bezsilnie na kamienny nagrobek obok. . . Z krzakw wyszed Jakub W drowycz. Stan jego stroju wskazywa na to, ze e sp dzi w tych krzakach caa noc. e Nu, i jak si podobao? zapyta. e Syszaem, ze Swiadkowie Jehowy tak robia. Zakopa i do widzenia, ale c nie sadziem. . . Swiadki nie pokazuja si tu od lat. Boja si . e e Dlaczego? Pami taj, z czego si spowiada. e e Jakub wyciagna z krzakw dwa szpadle. Wr czy jeden ksi dzu. e e Nu, nie ma si , co zasiadywa . e c Chwileczk , co pan zamierza zrobi ? e c Pochowamy go pod kocioem. Lepiej, zeby tu nie zostawa. s Ale oni. . . Oni si nie licza. Jeli go nie wykopiemy, to wrca po niego w nocy. A tego e s przecie nie chcemy. z Prosz o dodatkowe wyjanienia. e s Maja wasne miejsce grzebania. I wasne obrz dy. Do dziea. e Odmawiam. To byaby profanacja. Zreszta, nie ma dowodw. Troch sa e upoledzeni, ale. . . s Wi c spotkajmy si tu o pnocy. Albo lepiej o jedenastej. e e Nie przyjd . Nie ma, po co. On zosta pogrzebany. Znajda go za pi cset lat e e archeolodzy. Jakub prychna.

161

Mylaem, przysali modego i zdolnego. Mylaem, przysali fachowca. s s Pomyliem si . Trudno, nie pierwszy raz w zyciu. e Podnis oba szpadle i oddali si z godnocia. Ksiadz wzruszy ramionami e s i wrci na plebani . Waczy komputer. Maszyna za adaa od niego hasa. Wpisa e z ze zoci: s WEDROWYCZ Program ruszy. Wszystkie aplikacje byy aktywne. Ksiadz wywoa plik pod tytuem RAPARCHIT.DOC. Raport Architektoniczny dotyczacy kocioa w miejscowoci D s s e binka Dworska. Dla zbadania stopnia zniszczenia fundamentw przeprowadziem cztery wykopy sonda owe. W ich toku ujawniem trzy rurki drenuz jace, zao one w sposb wskazujacy na celowe ze dziaanie. Rurki, z zamiast odprowadza wod , transportuja ja w pobli e sciany od pc e z nocnej strony kocioa. Zbierajaca si tam wilgo miaa za zadanie s e c uszkadza fundamenty poprzez ich regularne podmywanie. Rurki zac o one zostay na kilka dni przed obj ciem przeze mnie parafii. z e Wnioski. Hipoteza A: Miejscowe klany, negatywnie nastawione do instytucji Kocioa, planoway jego stopniowe zniszczenie. s Hipoteza B: System zbudowano na polecenie Kurii w tym samym celu. Zamkna plik i otworzy kolejny. By to spis wyposa enia swiatyni. Raport z potwierdza jego obserwacje. Cae wyposa enie wymieniono na nowe, podrobioz ne. Zapewne w tym celu, aby wraz ze zniszczeniem budynku nie utraci tego, co c cenne i zabytkowe. Potar czoo, a potem otworzy kolejny plik. Dziennik Bazylego Swojaka. 12 marca 1834. Chyba wiem ju , o co tutaj chodzi, cho dysponowa mog zaledz c c e wie jedna nicia, wia aca fakt znikni cia zwok z cmentarza, za wzg z e rzem. To dziwne, ze nikt nigdy nie sprawdzi, co naprawd zawieraja e trumny w podziemiach kocioa i dlaczego groby na cmentarzu sa pus ste. . . Poderwa si , jak d gni ty spr zyna. Groby na cmentarzu sa puste. Co mwi e z e e przyjda w nocy go wykopa ? Trumny w podziemiach kocioa. W drowycz? Ze e c s Zapa z pki klucz i wybieg z pokoju. Zmierzchao si . Koci sta milczacy e s 162

i cichy. Otworzy drzwi i wszed do srodka. Zapali swiato. Przez chwil m e e czy si z drzwiami krypty, a potem przekr ci kontakt i skaczac po kilka stopni, e e zbieg na d. Wszed mi dzy sarkofagi. Zapa za pokryw pierwszego z nich e e i pociagna. Zaraz jednak zrezygnowa. Pokrywa bya kamienna i moga wa y z c kilkaset kilogramw. Poszed dalej, tam, gdzie w kupie, jedna na drugiej, pi e trzyy si trumny. Szarpna za jedna z nich i sciagna na ziemi . Od uderzenia e e o posadzk odpado jej wieko. Szkielet wyglada zupenie normalnie. Otworzy e sasiednia, a potem jeszcze jedna. Nic. Odwrci si tam, gdzie w karnym szeregu e stay trumny miasteczkowych notabli. Sprbowa otworzy pierwsza z nich, ale c wieko byo solidnie przykr cone. Namaca w kieszeni n myliwski. Wbi go e z s w szczelin i podwa y. Drewno poddao si z j kiem. W trumnie nie byo ciaa. e z e e Le ao w niej jedynie kilka okr conych szmatami kamieni. z e Tylko waga si zgadzaa powiedzia sam do siebie. To znalaz? e Otworzy kolejna. W tej, dla odmiany by wr z piaskiem. W trzeciej jakie s stare cegy. W czwartej le a szkielet. Szkielet by doc bogato odziany. Resztki z s materiau trzymay si nadal na zwokach. Duchowny pochyli si i wyja z grobu e e czaszk . Obraca ja przez chwil w doniach. Czaszka miaa silnie zaznaczone ue e ki nadoczodoowe. Koci policzkowe sterczay w postaci niemal guzw. Szcz ka s e zako czona bya gadko. Potylica wysuni ta silnie do tyu. Obrci ja, by popan e trze na nia z boku. Czoo tego czowieka, pki zy, musiao znajdowa si pod c c e wybitnie ostrym, mapim katem. Odo y ja na miejsce, zamkna koci i pobieg z s na cmentarz. Jakub pracowa i na jego widok nie przerwa swojego zaj cia. Krzy sta opare z ty o drzewo. Grb otacza wa wykopanej ziemi. opata W drowycza postukiwaa e ju o wieko trumny. z Jakub. . . No, i jak? Rozum do gowy? Sadzisz, ze on jeszcze tam jest? Egzorcysta-amator wbi kraw d szpadla w wieko i depna pot znie. Kilkoma e z e nast pnymi ciosami poszerzy otwr. W trumnie le aa owini ta w szmat o od e z e e s ciagnika. Skad wiedziae? zapyta, wygramoliwszy si na gr . s e e Zajrzaem do trumien w podziemiach kocioa. Wi kszoc bya taka, s e s a w jednej znalazem co dziwnego. . . s Jakub otar pot z czoa, potem wyja z kieszeni piersiwk i golna kilka razy, e po czym poda ksi dzu. Pawe pociagna jeden yk, po czym go zatkao. Zanim e wstapi do seminarium, pija r ne rzeczy. Alpag , jabole, r ne wynalazki pro z e z dukcji swoich kumpli, ale czego takiego w zyciu nie prbowa. To byo gorsze od s politury. Wprawdzie nie wiedzia, jak politura smakuje, ale by pewien, ze znacz nie lepiej.

163

Przepraszam powiedzia Jakub, klepiac go po plecach. Mo e troch z e za mocne. Co to jest? Rozpuszczalnik? Nie, to tylko mj bimber. Wsta i podszed z opata do sasiedniego grobu, w ktrym spoczywa miay c zwoki poprzedniego proboszcza. Wyrwa krzy i troskliwie wetkna go w ziemi z e byle gdzie, po czym zacza kopa . c Czy to potrzebne? zaniepokoi si Pawe. e Niezb dne. Zreszta, to ciekawe. e Trumna tkwia pytko. Odsoni ja i przez du sza chwil wpatrywa si w wie z e e ko, zanim wbi pod nie opat . Trumna bya pusta. Rzuci szpadel na ziemi . e e Chyba czas na nas powiedzia. Co mamy zrobi ? zaniepokoi si duchowny. Trzeba zakopa te trumc e c ny. Nie chce mi si . Musimy jecha . Dawno trzeba byo z tym sko czy . e c n c Ale. . . Jakub bezceremonialnie zapa go za rami i poprowadzi. W krzakach, za e cmentarzem staa szambiarka przyczepiona do traktora. Silna wo ropy niosa n si wokoo. W kabinie siedzia kto i pali papierosa. Na widok nadchodzacych e s wysiad z drugiej strony i znikna w mroku. Moge polecie na orbit ! wrzasna za nim Jakub. s c e Kto to by? zapyta ksiadz. Och, po prostu przyjaciel. Woli nie pokazywa swojej twarzy. W drog . c e Ksiadz usiad niewygodnie na botniku. Jakub wrzuci pierwszy bieg i poje chali polna droga. Niebawem zakr cili w las. W lesie bya spora grka. Na jej e szczycie roso uschni te drzewo i staa niedu a szopka. Koo szopki parkowao e z osiem samochodw, w tym policyjny radiowz. Jakub odbezpieczy bro . n Weszli do szopy. Bya pusta. Tylko w kacie saczy si gdzie z podogi sa e s by blask. Jakub podnis klap i zeszli po drabince w d. Byo tu elektryczne e owietlenie. Ksiadz milcza zdumiony. Przyglada si scianom. Zbudowane zostas e y z wielkich, kamiennych pyt, pokrytych rze bionymi falistymi liniami. z Widziaem takie we Francji powiedzia. Megality, nieprawda? Tak si to nazywa? e Tak, ale. . . Chod my dalej. z Ruszyli naprzd. Niebawem dotarli do poprzecznej galerii. W niskim chodniku le ay tysiace koci. Zwalono je na stos. Poszli naprzd i zatrzymali si u progu z s e wielkiej sali. Porodku pomieszczenia nakrytego kamienna pyta o srednicy pi s e ciu metrw, dogasao ognisko. Wokoo walay si koci, butelki po piwie i wdce. e s Wszyscy uczestnicy spali zmorzeni alkoholem i zarciem. Ksiadz patrzy zdumio

164

ny. Na scianach olejna farba namalowano rysunki przedstawiajace mamuty. Jakub dotkna jego ramienia. Wycofali si . e To si nie zgadza szepna duchowny. Ci, ktrzy zbudowali megality, e zyli trzydzieci tysi cy lat po tym, jak wybito mamuty. I siedemdziesiat tysi cy s e e p niej, ni neandertalczycy. . . z z Widocznie wymalowali sobie wedug zdj c z ksia ek powiedzia Jae z kub. To w sumie niewa ne. Wa ne, ze sa tu wszyscy. acznie z dzieciakami. z z Wyszli z szopki. Egzorcysta odmota od szambiarki rur i wtoczy ja pod e klap . e Co chcesz zrobi ? zdziwi si ksiadz. c e Spal to swi stwo. Za mojego ze artego kumpla i dla oglnego dobra ludze n z koci. s Ale tak nie mo na. . . z Dlaczego? Przecie ich zabijesz. z A c to znaczy? Przecie to nie sa ludzie. To neandertalczyki. Nie wiem, z z jak udao im si tak dugo przetrwa , ale teraz to ju koniec. Krzy owali si mi e c z z e e dzy soba. Mieli wasna religi , z erali swoich. Nale y im si to, cho by za twojego e z z e c poprzednika. Otworzy spust. Tysiac litrw ropy popyn o w d. e Ale, naprawd . . . e Jakub odbezpieczy rewolwer i przystawi mu pod brod . e Z punktu widzenia nauki Kocioa, w ogle ich nie ma. Dlatego nic si nie s e stanie. Opuci bro i wyprostowa zagi cie parcianego w za. s n e e Ksiadz schyli si i podnis powk cegy. Zatoczya w powietrzu krtki uk. e e Jakub zobaczy przed soba fontann iskier. W pierwszej chwili przestraszy si , e e ze szambiarka napompowana ropa wybucha, a potem pad na ziemi i wszelkie e problemy przestay by dla niego aktualne. c * * *

Gdy doszed do siebie, dniao. Dotkna r ka bolacego miejsca z tyu czaszki. e Szambiarki nie byo. Samochody te znikn y. Zajrza do szopki. Dziura prowaz e dzaca do swiatyni bya zasypana. Zszed do wioski. Wie wygladaa na wymara. s Otwarte drzwi chaup chwiay si na wietrze. Nigdzie nie byo ani sladu miesze ka cw. Tylko r ne porzucone graty swiadczyy o tym, ze opucili swoje domy n z s wiatyni byy otwarte na w szale czym popiechu. Podszed do kocioa. Wrota s n s s ocie . W bramie wisia, kiwajac si na solidnym sznurze, trup ksi dza Markows z e e skiego. 165

Mapia wdzi cznoc mrukna sam do siebie. Wynieli si . Ale wrca. e s s e Oni zawsze wracaja. Za dziesi c lat, za dwadziecia. . . e s Dotkna donia muru kocioa. Popatrzy na p kni te sciany. Na t swiatyni , s e e e e tak czy siak, wydano ju wyrok. z B d na nich czeka powiedzia Pawowi. e e Ciao chwiao si na sabym wietrze. Milczao. e

POSOWIE
O autorze
Andrzej Pilipiuk ur. w 1974 roku, z wyksztacenia archeolog, z zamiowania pisarz, publicysta, niezale ny historyk i poszukiwacz meteorytw. Jak go podz sumowa jeden z czytelnikw najwybitniejszy piewca wsi polskiej od czasw Reymonta. Debiutowa w 1996 roku na amach Feniksa opowiadaniem Hiena otwierajacym cykl opowieci o losach i przygodach Jakuba W drowycza, s e plugawego degenerata, bimbrownika i egzorcysty. W ciagu ostatnich pi ciu lat e powstao przeszo 40 utworw powiazanych z postacia tego bohatera. Ponadto napisa seri opowiada spoza tego cyklu, w tym rwnie pisanych e n z pod pseudonimem Tomasz Olszakowski. Dwukrotnie nominowany w kategorii opowiadanie roku do nagrody lite rackiej im. Janusza A. Zajdla oraz, rwnie dwukrotnie, do Slakfy jako pisarz z roku. Od trzech lat autor wsptworzy kontynuacj cyklu powieci o przygodach e s Pana Samochodzika zapoczatkowanego przez Zbigniewa Nienackiego. Wojsawice 6 IX 1985r.

POUFNE Protok zatrzymania.


Imi : Jakub. e Nazwisko: W drowycz. e Urodzony: ok. 1900 roku. Dokadnej daty sobie nie przypomina. Zamieszkay: Stary Majdan, gmina Wojsawice. Wyksztacenie: 3 klasy szkoy gminnej (jeszcze za cara). Obecnie, jak twierdzi, niepimienny (analfabetyzm wtrny). s Zawd wyuczony: Brak danych. Zatrzymany odmwi odpowiedzi. Zawd wykonywany: Paso yt spoeczny, notorycznie uchylajacy si od pracy. z e Notowany za kusownictwo i bimbrownictwo, oraz niszczenie mienia organw scigania. 167

Powiazania: Semen Korczaszko: rosyjski monarchista, Jzef Paczenko: bim brownik, Pawe Markowski: ksiadz. Stosunek do ustroju panstwa: Obsesyjnie negatywny. Przyczyna aresztowania: Rozkopywanie grobu na cmentarzu parafialnym celem profanacji zwok przy u yz ciu osikowego koka. Uj ty na goracym uczynku. e

OGOSZENIA DROBNE (z okadki)


Radziecki traktor wraz z amunicja. Pilnie. * * *

Odzyskiwanie dugw. Skuteczne. Profesjonalici z byego SB i KGB. s * * *

Ukrai skie kotki. Tanio dyskretnie. n * * *

Trumny u ywane hurt/detal/niedrogo. z * * *

Mam To. Oczekuj powa nych propozycji. e z * * *

Masz problem z sasiadami? Zadzwo XXXX. Prosi Iwana. n c * * *

Chcesz zobaczy kawaek swiata i prze y prawdziwe przygody? c z c 169

Nasze biuro oferuje zaciagi do Afganistanu, Kosowa, Czeczenii. . . * * *

Dolary/akcje i obligacje za 50%. Profesjonalna jakoc. s * * *

Korepetycje z przysposobienia do zycia w rodzinie. Dyskretnie. * * *

Produkcja paliwa z oleju opaowego i innych substancji. Pyta o Alchemika. c * * *

Nauka pisania i czytania w domu klienta. * * *

Egzorcysta do wynaj cia. Peen zakres usug. e * * *

Sklep Kraina czterech paskw. Tylko u nas kupisz w jednym miejscu: dresy adidasa, kije do bejsbola i atrapy telefonw komrkowych.

Vous aimerez peut-être aussi