Vous êtes sur la page 1sur 18

Jean-Paul Sartre Intymno I Lulu spaa nago, bo lubia ociera si o przecierada, a take dlatego, e pranie duo kosztuje.

. Z pocztku Henryk gorco protestowa: kto to widzia, ka si nago do ka, to nie wypada, to brudne. W kocu jednak poszed za przykadem ony, ale u niego byo to tylko przejawem niedbalstwa; przy ludziach by zawsze sztywny jak koek, taki mia sposb bycia (podziwia Szwajcarw, a w szczeglnoci mieszkacw Genewy, uwaa ich maniery za wielkopaskie, bo drewniane), ale zaniedbywa si czsto w drobnostkach, na przykad nie by specjalnie uwaajcy na punkcie czystoci, za rzadko zmienia kalesony; gdy Lulu wrzucaa je do brudw, stwierdzaa, e byy te w kroku od zbyt dugiego noszenia. Co do niej, nie mona powiedzie, Lulu nie bya adn maniaczk na punkcie czystoci: przeciwnie, uwaaa, e brud nadaje czasem pozorw intymnoci, tworzy na ciele czue zatoki; w zgiciu okcia, na przykad; Lulu nie lubia Anglikw, ich bezosobowych cia bez adnego zapachu. Ale nie znosia tego zaniedbywania si u ma, bo u niego wypywao to tylko ze zbytniego cackania si z sob. Rano, gdy si budzi, peen by czuoci dla samego siebie, gow mia napenion snami i wiato dzienne, zimna woda, twarde szczotki wydaway mu si gorzk i brutaln niesprawiedliwoci. Lulu leaa na wznak, wielki palec lewej nogi wsuna w fad przecierada; to nie bya fada, tylko pknity szew. Zirytowaa si: jutro bd musiaa to zaszy; ale poruszaa troch palcem, chcc poczu pkajce nici. Henryk jeszcze nie spa, ale ju jej nie przeszkadza. Nieraz jej mwi: gdy tylko zamyka oczy, czu si natychmiast skrpowany tysicem cienkich, ale silnych wizw, nie mg ju nawet poruszy maym palcem. Jak wielka mucha, spowita w siatk pajcz. Lulu lubia czu obok siebie to wielkie uwizione ciao. Gdyby tak mg pozosta na zawsze, sparaliowany, zajmowaabym si nim, myabym go jak dziecko, a czasami obracaabym go na brzuch i sprawiaa mu lanie, a kiedy indziej, kiedy matka przychodziaby go odwiedzi, rozkrywaabym go pod jakim pozorem, odrzucaabym przecierado, eby matka moga zobaczy jego nagie ciao. Myl, e padaby trupem na miejscu, pewnie ju z pitnacie lat nie widziaa go nago. Lulu przesuna lekko rk po biodrze Henryka i uszczypna go delikatnie w udo. Henryk mrukn co, ale nie poruszy si wcale. Zupeny impotent. Lulu umiechna si: sowo "impotent" zawsze przyprawiao j o umiech. Gdy jeszcze kochaa Henryka i gdy tak spoczywa sparaliowany u jej boku, lubia sobie wyobraa, e sptali go cierpliwie malecy ludzie w rodzaju tych, ktrych widziaa na obrazkach, gdy bya maa i czytaa Gulliwera. Czsto nazywaa Henryka Gulliwerem i Henrykowi bardzo si to podobao, bo to byo angielskie sowo i Lulu wygldaa na wyksztacon, chocia wolaby, eby wymawiaa "Gulliver", z angielskim akcentem. Ile mnie oni zdrowia kosztowali: jeli ju chcia koniecznie mie wyksztacon on, niechby si by oeni z Janka Bederwn, cycki ma wprawdzie jak rozdeptane pantofle, ale mwi biegle picioma jzykami. Gdymy jeszcze jedzili na niedziel do Sceaux, to tak si u niego w domu nudziam, e braam do rki pierwsz z brzegu ksik, i zawsze kto podchodzi popatrze, co czytam, a jego maa siostrzyczka pytaa mnie: "Rozumiesz to, Lulu?..." Rzecz w tym, e on uwaa, i nie jestem do dystyngowana. Szwajcarzy, a tak, Szwajcarzy to ludzie dystyngowani, bo jego siostra wysza za Szwajcara, ktry zrobi jej picioro dzieci, a poza tym imponuj mu ich gry. Ja nie mog mie dzieci, tak ju jestem zbudowana, ale nie uwaam znowu, eby to byo takie dystyngowane to, co on robi, kiedy wychodzi ze mn na spacer; co chwila wchodzi do pisuaru, a ja czekajc na niego musz oglda wystawy; jak to wyglda? A potem wychodzi zapinajc spodnie i rozkraczajc szeroko nogi jak jaki staruch. Lulu wycigna palec z dziury w przecieradle i poruszya troch nogami; mio jej byo czu wasn sprawno, gdy tak leaa obok tego mikkiego i zniewolonego ciaa. Posyszaa jakie burczenie: denerwuj mnie te odgosy dobywajce si z brzucha, nigdy nie wiem, czy to jemu burczy, czy mnie. Zamkna oczy: to pyny przelewaj si w mikkich biaych kiszkach, kady ma takie, Rirette ma takie i ja mam takie (nie lubi o tym myle, mdli mnie). On mnie kocha, ale nie kocha moich jelit; gdyby mu pokazano moj lep kiszk w soiku, nie poznaby jej, bez przerwy mnie obapia, ale gdyby mu dano ten soik do rki, nic

by nie poczu, nie pomylaby "to jej lepa kiszka"; jak ju si kocha, to powinno si kocha wszystko, przeyk i wtrob, i jelita. A moe nie kocha si ich po prostu dlatego, e to nie jest w zwyczaju; gdyby si widziao te czci ciaa tak, jak si widzi rce, ramiona i twarz, moe by si je te kochao; ja myl, e rozgwiazdy lepiej si musz kocha ni ludzie, kad si na play w socu i wysuwaj odek na wierzch, eby si przewietrzy, i kady go moe zobaczy; ciekawa te jestem, ktrdy bymy wystawiali swj odek, przez ppek, czy jak? Zamkna oczy i niebieskie tarcze zaczy wirowa jak wczoraj w wesoym miasteczku, rzucaam w nie gumowymi strzakami i po kolei zapalay si rne litery, tworzyy razem nazwy miast, on mi nie da wypisa caego DIJON z t swoj mani przylepiania si do mnie z tyu, nie znosz, jak kto mnie z tyu dotyka, chciaabym w ogle nie mie plecw, nie lubi, jak mnie rusza kto, kogo nie widz, on si podnieca, a ja nie widz nawet jego rk, czuj, jak mi a po caym ciele, nigdy nie mona przewidzie, gdzie zawdruj, on ci wprost zjada wzrokiem, a ty go w ogle nie widzisz, on to strasznie lubi; Henrykowi nigdy by to na myl nawet nie przyszo, a ten bez przerwy tylko kombinuje, jak si znale za moimi plecami, i jestem pewna, e on naumylnie maca mnie po tyku, bo wie, e si wstydz, a to jego podnieca, e ja si wstydz, ale dosy ju, nie chc o nim wicej myle (baa si), chc myle o Rirette. Mylaa o Rirette co wieczora o tej samej godzinie, wtedy gdy Henryk zaczyna mrucze i jcze przez sen. Ale nie poszo jej wcale tak atwo, tamten chcia si jej ukaza, nawet ujrzaa w pewnej chwili czarn, skbion czupryn i pomylaa, e to ju, i wstrzsna si, bo nigdy nie wiadomo, co ci si ukae, jeli twarz, to jeszcze dobrze, mona wytrzyma, ale byo i tak, e przez ca noc nie zmruya oka, bo jakie wiskie wspomnienia wypyway na powierzchni; to straszne zna cae ciao mczyzny, a zwaszcza to. Z Henrykiem jest inaczej, mog go sobie wyobrazi od stp do gw, rozczula mnie, bo jest taki mikki, ma cae ciao szare, tylko brzuch rowy, mwi zawsze, e dobrze zbudowany mczyzna, jak siedzi, to ma trzy fady na brzuchu; on ma ich sze, ale liczy po dwie i tamtych nie chce dostrzec. Z irytacj przypominaa sobie sowa Rirette: "Lulu, ty nawet nie wiesz, jak wyglda pikne, mskie ciao!" Idiotka. Oczywicie, e wiem, ona myli o ciele twardym jak kamie, z takimi strasznymi muskuami, nie lubi tego, Patterson mia takie ciao, a ja si czuam mikka jak gsiennica, gdy mnie przyciska do siebie; za Henryka wyszam dlatego, e by taki mikki, podobny do ksidza. Ksia s agodni jak kobiety, w tych swoich sutannach, i podobno nosz poczochy. Jak miaam pitnacie lat, czsto chtka mnie braa podnie takiemu ksidzu sukni, zobaczy jego kolana i kalesony, dziwne mi si wydawao, e oni co tam mog mie midzy nogami; jedn rk podniosabym sutann, a drug bym wsuna wysoko midzy nogi, a tam, gdzie wiecie, nie, ebym specjalnie lubia kobiety, ale takie mskie przybory pod sukni to musz by delikatne, agodne jak duy kwiat. Najgorsze jest waciwie to, e nie mona tego nigdy wzi do rki, eby przynajmniej si nie ruszao, ale to zaczyna zaraz rusza si jak zwierztko, robi si takie twarde, ja si boj, to takie brutalne, jak jest twarde i wyprostowane; fuj, mio to takie straszne brudy. Kochaam Henryka, bo jego ptaszek nigdy nie twardnia, nie podnosi gowy, miaam si, caowaam go czasem, wcale si go nie baam, by taki zupenie dziecinny; wieczorem braam jego pimpusia do rki, on rumieni si i odwraca gow z westchnieniem, ale to si nie ruszao, grzecznie leao w mojej doni, ja nie ciskaam za mocno i dugomy tak leeli, a Henryk wreszcie zasypia. Wtedy kadam si na wznak i mylaam o ksiach, o rnych czystych rzeczach, o kobietach, i gadziam si najpierw po brzuchu, potem niej, niej, i wreszcie odczuwaam rozkosz; rozkoszy to mi nikt da nie potrafi, zawsze musz sama. Czarne, zmierzwione wosy, takie murzyskie. I przeraenie w gardle, jak wze. Ale cisna mocno powieki i w kocu ukazao jej si ucho Rirette, mae czerwono-zote uszko, ktre wygldao jak z cukru. Tym razem widzc j Lulu nie ucieszya si tak jak zwykle, bo dwicza jej jednoczenie w uszach gos Rirette. Jej ostry, precyzyjny gos, ktrego Lulu nie lubia. "M u s i s z rzuci go dla Piotra, moja Lulu, to jedyne rozwizanie." Bardzo lubi Rirette, ale gra mi ona troch na nerwach, kiedy udaje tak wan i tak si zachystuje swoimi sowami. Wczoraj w "La Coupole" Rirette przechylia si nad stolikiem z niby to rozsdn, a waciwie troch obkan min: "Kiedy, zrozum, ty nie moesz zosta z Henrykiem, skoro go nie kochasz, to byaby zbrodnia." Nie przepuszcza adnej okazji, eby

si o nim le wyrazi, uwaam, e to nieadnie z jej strony, zawsze by dla niej ujmujco grzeczny; nie kocham go ju, to prawda, ale co ona si do mnie wtrca; jej si wszystko wydaje proste i atwe: albo si kocha, albo si nie kocha; a ja wcale nie jestem taka prosta. Przede wszystkim przyzwyczaiam si ju do tego mieszkania, a poza tym lubi go, to mj m. Miaam ochot j uderzy; czsto mam ochot sprawi jej bl, bo ona jest taka tusta. "To byaby zbrodnia." Podniosa rk, zobaczyam jej pach, wol, kiedy ma sukni z odsonitymi ramionami. Pacha si rozwara niby gba i Lulu dostrzega fioletowe, lekko pomarszczone ciao, pokryte krconym uwosieniem; Piotr nazywa j "pulchn Minerw", ona bardzo tego nie lubi. Lulu umiecha si, bo przypomniaa sobie, e jej braciszek, Robert, spyta j kiedy, kiedy staa w kombinacji: "Czemu ty masz wosy pod pach?", a ona mu odpowiedziaa: "To taka choroba". Lubia si ubiera przy Robercie, bo robi zawsze jakie zabawne, gupie uwagi, nie wiadomo skd mu to do gowy przychodzio. I dotyka wszystkich jej rzeczy, skada rwniutko jej sukienki, ma takie zgrabne rce, bdzie kiedy wielkim krawcem. To przemiy zawd, bd projektowaa dla niego materiay. To dziwne, e chopak chce by krawcem; wydaje mi si, e gdybym bya chopcem, chciaabym by podrnikiem albo aktorem, ale nie krawcem; ale zawsze by taki rozmarzony, maomwny, pogrony w swoich wasnych mylach; ja chciaam by siostr miosierdzia i chodzi po kwecie w piknych dzielnicach. Czuj, e oczy mam takie agodne, takie agodne jak ciao, zaraz zasn. Moja adna, blada twarzyczka wygldaaby bardzo dystyngowanie pod kornetem. Wchodziabym do ciemnych przedpokojw. Ale suca od razu zapalaaby wiato: wtedy wynurzayby si z cienia rodzinne obrazy, przedmioty kute z brzu na konsolkach. I wieszaki. Przychodziaby pani z notesikiem i z banknotem pidziesiciofrankowym w rku: "To dla siostry". "Dzikuj niech pani Bg bogosawi. Do widzenia." Ale ja nie byabym prawdziw siostr. Czasami w autobusie strzeliabym do jakiego faceta oko, on by zrazu zdbia, a potem by poszed za mn, usiowa mnie zaczepi, a ja bym go oddaa w rce policji. Pienidze z kwesty chowaabym dla siebie. Co bym za nie kupowaa? PRZECIWRODKI. To idiotyczne. Oczy mi mikn, to przyjemne, jakby je wymoczono w wodzie, i cae moje ciao czuje si wygodnie. liczna zielona tiara, ze szmaragdami i wieccymi lapis lazuli. Tiara zacza si powoli obraca, obraca i staa si nagle ohydn woow gow, ale Lulu nic si nie baa, powiedziaa: "Odwanik. Ptaki Cantalu. Baczno." Wielka czerwona rzeka pyna powoli pord wyschnitych k. Lulu pomylaa o swojej maszynce do misa, potem o brylantynie. "To byaby zbrodnia!" Wstrzsna si i poderwaa si na ku, z twardym, zym wzrokiem. Jak oni mnie mcz, czy sobie w ogle nie zdaj z tego sprawy? Ja wiem, e Rirette robi to z dobrego serca, ale ona, zawsze taka rozsdna, mogaby przecie zrozumie, e ja si te musz zastanowi. Powiedzia mi: "Pojedziesz ze mn!" patrzc na mnie rozarzonymi oczyma. "Pojedziesz ze mn do mojego domu, chc, eby bya caa moja." Nienawidz jego oczu, kiedy usiuje udawa hipnotyzera, mitosi moje rami; jak widz te jego ponce oczy, to mi si od razu przypominaj jego wosy na piersiach. Pojedziesz, chc, eby bya caa moja; jak w ogle mona mwi do kogo takie rzeczy? Co to ja jestem, pies? Kiedy usiadam, umiechnam si do niego, przypudrowaam si dla niego na nowo i podmalowaam sobie oczy, bo on to lubi, ale niczego nie zauway, nie patrzy na moj twarz, patrzy na piersi, tak bym chciaa, eby mi uschy w staniku, jemu na zo, a przecie nie mam duego biustu, nawet jest moe troch za szczupy. Pojedziesz ze mn do mojej willi w Nicei. Powiedzia, e jest caa biaa, ma marmurowe schody, ktre wychodz prosto na morze, i e bdziemy cay dzie chodzi nago, to musi by mieszne, wchodzi po schodach nago; ka mu i przede mn, eby si nie patrzy na mnie, inaczej nie mogabym nawet nogi unie, staabym nieruchoma, yczc mu z caego serca, eby olep; zreszt pod tym wzgldem nie bd odczuwaa wielkiej rnicy: w jego obecnoci zawsze mi si wydaje, e jestem naga. Uj mnie mocno za ramiona, wyglda bardzo zy i powiedzia: "Ty przecie nie moesz si beze mnie obej!", a ja si przestraszyam i powiedziaam: "Tak". "Chc, eby bya szczliwa, bdziemy jedzi na spacery samochodem, statkiem, pojedziemy do Woch i dam ci wszystko, czego tylko zapragniesz." Ale jego willa jest prawie zupenie nie umeblowana, bdziemy musieli spa na materacach, na ziemi. Chce, ebym spaa w jego

ramionach, bd czua bez przerwy jego zapach, nawet przyjemna ta jego pier, taka ciemna i szeroka, ale tyle na niej wosw, chciaabym, eby mczyni nie byli tacy strasznie owosieni; jego wosy s czarne i puszyste jak mech, czasami gadz go po tych kudach, a czasami si nimi brzydz, odsuwam si, jak mog najdalej od niego, ale on mnie przygarnia mocno do siebie. Wic na pewno zechce, ebym spaa w jego ramionach, bdzie mnie ciska w swoich ramionach i bd czua jego mocny zapach; a w nocy bdziemy syszeli szum morza i jeli jemu si nagle zachce w rodku nocy, to gotw mnie obudzi: nigdy nie bd moga zasn spokojnie, chyba e bd wanie nie tego, bo wtedy, mam nadziej, da mi wity spokj, i to zreszt nie wiadomo, bo s podobno mczyni, ktrzy lubi, jak kobiety s niedysponowane, i potem maj krew na brzuchu, cudz krew na brzuchu, i na pewno brudz przecierada, wszystko, fuj, co za ohyda, eby tak mogo nie by tego ciaa! Lulu otworzya oczy, wiato z ulicy zabarwio firanki na czerwono, w lustrze odbija si czerwony poblask; Lulu lubia to kolorowe owietlenie, na oknie fotel odbija si jak chiski cie. Na porczy fotela Henryk zoy spodnie, szelki zwisay jako niepotrzebnie w powietrzu. Musz mu kupi nowe szelki. Ach! ja nie chc, ja nie chc odchodzi. Bdzie mnie caowa cay dzie, bd jego, bd mu dawa rozkosz, on bdzie na mnie patrzy i myla: ,,Ona mi daje rozkosz, dotykaem jej tu i tu, mog zacz na nowo, kiedy tylko mi przyjdzie ochota." W Port-Royal. Lulu zacza kopa przecierada, nienawidzia Piotra, kiedy sobie przypominaa, co si zdarzyo w Port-Royal. Ukrya si za krzaczkami, mylaa, e zosta w aucie i oglda map, i nagle go zobaczya, wysiad z samochodu i na palcach zbliy si do niej, podglda j. Lulu kopna Henryka; teraz znw ten si obudzi. Ale Henryk wyda tylko gone: "Homff" i nie przebudzi si. Tak bym chciaa pozna przystojnego chopca, czystego jak panienka, i wcale bymy si nie dotykali, i spacerowalibymy brzegiem morza trzymajc si za rce, a w nocy spalibymy w osobnych kach i w ogle bylibymy jak brat i siostra, i przegadywalibymy noce do rana. Albo te chciaabym y z Rirette, to takie mie, dwie kochajce si kobiet9y; ona ma ramiona takie tuciutkie, gadkie; byam bardzo nieszczliwa, kiedy ona kochaa si we Fresnelu, ale podniecaa mnie myl o tym, e on j pieci, e przesuwa jej powoli rce po ramionach i biodrach, a ona stka cicho. Zastanawiam si, jak te wyglda jej twarz, kiedy tak ley naga pod mczyzn i kiedy czuje jego rce po caym swoim ciele. Nie dotknabym si jej za adne skarby wiata, nie wiedziaabym, co z ni mam robi, nawet gdyby ona chciaa, gdyby mi powiedziaa: "Chod, zgadzam si", nie potrafiabym, ale gdybym moga by niewidzialna, chciaabym by przy tym, jak to robi, i widzie jej twarz (na pewno wtedy na Minerw nie wyglda), i pieci lekk doni jej rozwarte, rowe kolana, i sysze, jak wzdycha i jczy. Lulu zamiaa si krtko, przez cinite gardo: jakie to myli przychodz czowiekowi do gowy! Kiedy wymylia, e Piotr chce zgwaci Rirette. Dla zabawy przytrzymywaam j, obejmowaam mocno rkami. A wczoraj. Siedziaymy obie u Rirette na tapczanie, przytulone do siebie, Rirette miaa takie paajce policzki i zaciskaa nogi, ale nicemy nie mwiy, my nigdy nic nie powiemy. Henryk zacz chrapa i Lulu zagwizdaa cicho, parokrotnie. Ja tu si mcz, nie mog spa, przewracam si z jednego boku na drugi, a ten sobie chrapie w najlepsze, bcwa. Gdyby przynajmniej wzi mnie w ramiona, gdyby mnie zacz prosi, baga, gdyby mi powiedzia: "Lulu, ty jeste dla mnie wszystkim, Lulu, kocham ci, nie odchod!", zrobiabym to dla niego, zostaabym, tak, zostaabym z nim na cae ycie, eby mu nie robi przykroci. II Rirette usiada na tarasie "Dme" i zamwia porto. Czua si zmczona i za na Lulu: "...porto tutaj zawsze czu troch korkiem, Lulu to nic nie obchodzi, bo ona pije kaw, ale przecie nie mona pi kawy wtedy, kiedy pora na aperitif; tutaj oni wszyscy opi kaw przez cay dzie, czarn albo z mlekiem, bo nie maj grosza przy duszy; jakie to niezdrowe, ja bym nie wytrzymaa, cay sklep bym wyrzucia klientom na gow, ale ci tutaj nie musz na siebie uwaa. Nie rozumiem, dlaczego ona si zawsze musi ze mn umawia na Montparnasse, w kocu jej by byo rwnie wygodnie w "Cafe de la Paix" albo w "PamPamie", dla mnie duo bliej; trudno sobie wyobrazi, z jak przykroci ogldam zawsze te twarze; jak tylko mam woln chwil, to musz tu przyjeda, jeszcze na tarasie to mona

wytrzyma, ale w rodku mierdzi brudn bielizn, nie znosz wykolejecw. I nawet na tarasie nieswojo, bo jestem do schludna i w ogle na siebie uwaajca, przechodnie musz si dziwi widzc mnie wrd tych mczyzn, ktrzy nigdy si nie gol, i kobiet, ktre wygldaj na nie wiadomo co. Zastanawiaj si pewnie: "Co ona tu robi?" Wiem, e w lecie przychodz tu bogate Amerykanki, ale teraz podobno zatrzymuj si w Anglii, nic dziwnego, jak mamy taki rzd, dlatego tak le teraz id interesy, szczeglnie, jeli idzie o brane artykuw luksusowych; sprzedaam w tym miesicu poow tego, co w ubiegym roku w tym samym okresie, i zastanawiam si, co robi inne, bo jestem przecie najlepsz ekspedientk, pani Dubech sama powiedziaa; swoj drog szkoda mi maej Yonnel, ona nie umie sprzedawa, pewnie nie wyrobia ani grosza powyej zasadniczego uposaenia w tym miesicu; a jak si czowiek wysta cay boy dzie na nogach, to chciaoby si troch wytchn w jakim przyjemnym lokalu, w eleganckim artystycznym wntrzu, z uprzejm obsug, chciaoby si zamkn oczy i wypocz troch, muzyczki te by si posuchao, to by wcale tak znowu nie obciyo budetu, eby pj od czasu do czasu na dansing do "Ambassadeurs"; a tutaj kelnerzy s tacy strasznie nieuprzejmi, wida, e maj do czynienia z hoot, tylko ten brunecik, co mnie obsuguje, miy taki; wydaje mi si, e Lulu dobrze si czuje w takim towarzystwie jak tu, ona baaby si chyba pokaza w jakim przyzwoitszym lokalu, ona jest waciwie bardzo niepewna siebie, czuje si bardzo zaenowana, gdy tylko widzi dobrze wychowanego mczyzn, nie lubia dlatego Ludwika; no, tutaj, to myl, e dobrze si czuje, niektrzy mczyni s nawet bez konierzykw, obnosz t swoj ndz i te swoje fajki i jak popatrz na ciebie, nawet nic nie udaj, od razu wida, e nie maj pienidzy na kobiety, chocia nie brak ich w tej dzielnicy, a obrzydliwo bierze; patrz si na ciebie, jakby ci chcieli zje, i nawet nie potrafi ci adnie powiedzie, e maj na ciebie ochot, tak jako to wykrci, eby ci byo przyjemnie." Podszed kelner: - Doda wody do porto? - Nie, dzikuj. Powiedzia jeszcze, z min wielce uprzejm: - Jaka liczna pogoda, prawda? - Najwyszy czas - odpara Rirette. - Prawda, zdawao si, e ta zima nigdy si ju nie skoczy. Odszed, a Rirette ledzia go spojrzeniem. "Lubi tego kelnera - pomylaa - umie si znale, nie spoufala si, ale zawsze potrafi si zdoby na jakie mile swko, okaza uprzejme zainteresowanie." Jaki mody zgarbiony mczyzna popatrzy na ni uporczywie; Rirette wzruszya ramionami i odwrcia si: "Jak si chce podwala do kobiety, to trzeba przynajmniej woy czyst bielizn. Tak mu odpowiem, jeli mnie zaczepi. Zastanawiam si, dlaczego ona go nie rzuca. Nie chce robi Henrykowi przykroci, bardzo to zabawne, ale przecie ona nie ma prawa marnowa sobie ycia dla impotenta." Rirette fizycznie nie znosia impotentw. "Powinna odej, postanowia, od tego zaley jej szczcie, powiem jej, e nie wolno igra z wasnym szczciem. "Lulu, nie masz prawa igra z wasnym szczciem." Nic jej nie powiem, koniec, sto razy jej mwiam, czy to o moje szczcie chodzi ostatecznie?" Rirette poczua pustk w gowie, bo bya bardzo zmczona, patrzya na klejce si w kieliszku porto, taki rozpuszczony karmelek, i jaki gos powtarza jej do ucha: "Szczcie, szczcie", i byo to pikne, wzruszajce i powane sowo, i mylaa, e gdyby zapytano j o zdanie w wielkim konkursie, rozpisanym przez "Paris-Soir", owiadczyaby, e jest to najpikniejsze sowo francuskiego jzyka. "Czy kto o tym pomyla? Mwili: energia, odwaga, ale bo to wszystko mczyni, naleao zapyta take kobiety, tylko kobieta moe to zrozumie, powinni byli ustanowi dwie nagrody, jedn dla mczyzn, i wtedy najpikniejszym sowem byo by sowo Honor, i jedn dla kobiet, to ja bym wygraa, powiedziaabym, e Szczcie. Powiem jej: "Lulu, nie masz prawa powica swego szczcia. Twego szczcia, Lulu, twego Szczcia". Mnie osobicie Piotr bardzo si podoba, przede wszystkim to mczyzna co si zowie, poza tym nie jest gupi, co jest bardzo wane, ma pienidze, bdzie koo niej skaka. Jest z tych mczyzn, ktrzy umiej usuwa drobne yciowe przykroci, kobieta potrzebuje takiego opiekuna; ja lubi, jak kto umie rozkazywa; oczywicie, tu chodzi o odcie, ale on umie rozmawia z ludmi, odzywa si do kelnerw na przykad; suchaj si go, dla mnie to

si nazywa autorytet. Tego wanie moe najbardziej brakuje Henrykowi. A poza tym przemawiaj za tym i wzgldy zdrowotne: jak si miao ojca grulika, trzeba uwaa. To bardzo pikne, e jest sobie eteryczna i przezroczysta, e nigdy jej si nie chce ani je, ani spa, e wystarczy jej cztery godziny snu na dob i moe cay dzie lata po miecie prbujc gdzie utka te swoje projekty materiaw, ale przecie to szalestwo, ona musi prowadzi jaki racjonalny tryb ycia, jada moe i mao, ale regularnie i czsto. I c jej z tego przyjdzie, jak bdzie musiaa na dziesi lat przejecha si do sanatorium?" Popatrzya zafrasowana na zegar uliczny na rogu Montparnasse; wskazywa jedenast dwadziecia. "Swoj drog nie rozumiem Lulu, dziwny jaki ma temperament, nigdy waciwie nie mogam si dowiedzie, czy ona lubi mczyzn, czy si ich brzydzi; z Piotra powinna przecie by zadowolona, to w kadym razie inna klasa ni ten jej zeszoroczny Rabut, Rebut, jak go nazywaam." Wspomnienie to rozmieszyo j, ale powstrzymaa umiech, bo ten chudy mody czowiek wci si w ni wpatrywa; odwracajc znienacka gow napotkaa jego spojrzenie. Rabut mia ca twarz w wgrach, a Lulu lubia mu je wyciska palcami. "To wstrtne, ale to przecie nie jej wina, ta biedna Lulu w ogle nie wie, jak wyglda szanujcy si mczyzna, ja uwielbiam zadbanych mczyzn, przede wszystkim maj takie adne rzeczy, ich koszule, buty, byszczce krawaty, troch to szorstkie, co prawda, ale z drugiej strony takie mikkie, takie silne, agodnie silne, tak samo jak ten zapach angielskiego tytoniu i wody koloskiej, i ich skra, gdy s dobrze ogoleni, to nie tak... to nie tak jak skra kobieca, powiedziaby, e to kurdyban, ich twarde ramiona zaciskaj si na tobie, kadziesz im gow na piersi, czujesz ich mocny, a zarazem delikatny, wytworny zapach, szepc ci czue swka do ucha; maj takie adne rzeczy, twarde due buty na soninie, szepc ci do ucha: "Moje kochanie, moje ty sodkie kochanie" i czujesz, e mdlejesz ze szczcia". Rirette pomylaa o Ludwiku, ktry rzuci j zeszego roku, i serce jej si cisno: "Taki dbajcy o siebie mczyzna to ma swoje nawyki, przyzwyczajenia, sygnet, zot papieronic, swoje manie te... ale taki to potrafi by czasami bezwzgldny, zy, co okropnego, s jeszcze gorsi ni kobiety. Najlepszy toby by taki czterdziestoletni mczyzna, wytworny, dbajcy bardzo o siebie, z siwiejcymi skroniami, suchy, ale barczysty, uprawiajcy sporty, ktry by zna ycie i by dobry, sam wiele wycierpiawszy. Lulu to jeszcze dziecko, ona ma szczcie, e ma tak przyjacik jak ja, bo Piotr zaczyna mie tego dosy, inna toby skorzystaa, a ja mu tymczasem zawsze mwi, eby by cierpliwy, a jak zaczyna si do mnie czuli, to udaj, e nie zwracam na to uwagi, zaczynam mwi o Lulu i zawsze co o niej przyjemnego powiem, ale ona nie zasuguje na to, nie zdaje sobie sprawy, ycz jej, eby tak sobie poya sama jak ja, odkd mnie Ludwik porzuci, wiedziaaby, co to znaczy wraca wieczorem samej do domu, po caym dniu cikiej harwki, i zastawa pusty pokj, kiedy by si tak bardzo chciao oprze gow na czyim ramieniu. Czowiek si wprost zastanawia, skd bierze siy na to, eby wsta nastpnego dnia rano i i znowu do pracy, i by umiechnit i urocz, i weso, i dodawa innym otuchy, kiedy samej by si chciao ju raczej umrze ni tak dalej y." Zegar uliczny wydzwoni wp do dwunastej. Rirette rozmylaa o szczciu, o niebieskim ptaku, o ptaku szczcia, o buntowniczym ptaku mioci. Wstrzsna si: "Lulu znw si spnia o p godziny, jak zwykle. Ona nigdy nie opuci swego ma, nie ma na to do silnej woli. Waciwie ona nie odchodzi od niego tylko przez szacunek dla konwenansw: zdradza go, ale pki j tytuuj "pani", to jej si wydaje, e to nie ma adnego znaczenia. Opowiada o nim najgorsze rzeczy, ale sprbujcie jej to powtrzy nastpnego dnia: dostaje wypiekw na twarzy z wciekoci. Zrobiam,co mogam, powiedziaam jej wszystko, co miaam na ten temat do powiedzenia, trudno, sama sobie bdzie winna". Takswka stana przed kawiarni i wysiada z niej Lulu. Taszczya olbrzymi waliz i twarz miaa jak dziwnie uroczyst. - Rzuciam Henryka! - krzykna z daleka, jak tylko j zobaczya. Zbliya si, schylona pod ciarem walizki. Umiechaa si. - Jak to, Lulu?... - powiedziaa zdumiona Rirette. - Zdecydowaa si naprawd...? - Tak - powiedziaa Lulu - skoczone, rzuciam go. Rirette jeszcze nie moga uwierzy. - A czy on wie o tym? Powiedziaa mu? Oczy Lulu rozbysy gniewem. - Jeszcze jak!

- No, no, wiesz, podziwiam ci! Rirette nie bardzo wiedziaa, co o tym myle, ale w kadym razie domylia si, e Lulu aknie moralnej podpory. - Jak to dobrze - powiedziaa -jak to dobrze, e zdobya si wreszcie na odwag. Miaa ochot dorzuci: "Widzisz, wcale to nie byo takie trudne". Ale powstrzymaa si. Lulu pozwalaa si podziwia: policzki jej paay, a oczy byszczay gorczkowo. Usiada i postawia obok siebie walizk. Miaa na sobie szary weniany paszcz, przepasany skrzanym paskiem, a pod nim ty pulower z golfowym konierzem. Na gowie nic nie miaa. Rirette nie lubia, gdy Lulu lataa po miecie z go gow: rozpoznaa w sobie natychmiast t mieszanin rozbawienia i zgorszenia, o jak zawsze przyprawiaa j Lulu. To, co ja w niej tak lubi - pomylaa - to wanie jej ywotno." - Krtko i treciwie - rzeka Lulu. - Wygarnam mu wszystko, co miaam na wtrobie. W pity mu poszo. - Nie mog w to uwierzy - odpara Rirette. - Ale co ci si stao, moja Lulu kochana, e w ciebie taki lew wstpi? Wczoraj bym posza o zakad, e nigdy go nie rzucisz. - To z powodu mojego braciszka. Jeszcze mog znie, jak wobec mnie stroi przemdrzae miny, ale nie mog pozwoli, aby upokarza moj rodzin. - Jak to byo? Opowiedz. - Gdzie ten kelner? - spytaa Lulu wiercc si niecierpliwie na krzele. - W tej dziurze nigdy si nie mona dowoa kelnera. Ten may brunet nam podaje? - Tak - powiedziaa Rirette. - Wiesz, mam wraenie, e si we mnie zakocha. - Co ty powiesz? No, to radz ci uwaa na t wydr z toalety. On cay czas przesiaduje u niej na dole. Podwala si do niej, ale ja myl, e to pretekst, by przypatrywa si kobietom wchodzcym do ubikacji; gdy wychodz stamtd, patrzy im w oczy, a czerwieniej ze wstydu. A propos, zostawi ciebie na chwileczk, musz zadzwoni do Piotra. Ale si zdziwi! Jak podejdzie kelner, zamw mi kaw ze mietank. Zaraz wracam i opowiem ci wszystko dokadnie. Wstaa, odesza par krokw i powrcia do stolika. - Nawet nie wiesz, jaka jestem szczliwa, kochanie! - Kochana moja - powiedziaa Rirette ciskajc j za rk. Lulu odpowiedziaa krtkim uciskiem doni i lekkim krokiem przemierzya taras. Rirette patrzya za ni. "Nigdy bym nie przypuszczaa, e si na to zdobdzie. Jaka ona jest wesoa - pomylaa troszk zgorszona -jakby rzucanie ma to bya najzabawniejsza rzecz na wiecie. Gdyby si mnie suchaa, dawno by ju to zrobia. I tak zreszt mnie to zawdzicza; waciwie mam na ni olbrzymi wpyw." Po upywie kilku minut Lulu wrcia. - Piotr a usiad z wraenia - oznajmia. - Pyta mnie o szczegy, ale powiedziaam, e szczegy pniej, umwiam si z nim na obiad. Powiedzia, e bdziemy mogli wyjecha nawet jutro wieczorem. - Jaka jestem zadowolona, Lulu. Nie masz pojcia - powiedziaa Rirette. - No, opowiadaj prdko. Zdecydowaa si tej nocy? - Wiesz, nawet nic nie decydowaam, jako tak samo si wszystko zdecydowao. - Zacza nerwowo stuka w stolik. - Prosz pana! Prosz pana! Niemoliwy ten kelner, prosz kaw ze mietank! Rirette bya lekko zaskoczona: na miejscu Lulu i w podobnych okolicznociach nie zaprztaaby sobie gowy kaw ze mietank. Lulu jest czarujca, ale tak absolutnie niepowana i dziecinna, jak ptaszek. Lulu parskna miechem: - eby widziaa jego min! - Zastanawiam si, co na to powie twoja mama? - powiedziaa Rirette powaniejc. - Mama? Bdzie uszczliwiona - odpara Lulu z caym przekonaniem. - Bardzo by dla niej niegrzeczny, wiesz, miaa go ju po dziurki w nosie. Cigle jej wmawia, e mnie le wychowaa, e jestem taka i owaka, e zna po mnie to sklepikarskie wychowanie. Wiesz, w duej mierze dla niej wanie to zrobiam. - Ale jak do tego doszo? - Henryk da w twarz Robertowi.

- A co, by u was Robert? - Tak, zaszed dzi rano, bo mama chce go odda na praktyk do Gompeza. Zdaje si, e ci o tym mwiam. Wic zaszed do nas dzi rano, kiedy siedzielimy jeszcze przy niadaniu, i Henryk uderzy go w twarz. - Ale za co? - spytaa Rirette lekko zniecierpliwionym tonem. Lulu zawsze tak wszystko opowiada, e mona dosta krka. - Co tam sobie przygadali - odpowiedziaa mglicie Lulu - a may zacz si stawia. On zawsze si z nim sprzecza. "Ty stara dupo" rzuci mu w twarz. Bo Henryk powiedzia, e Robert jest le wychowany, on nic innego nie umie wymyli; ryczaam ze miechu. Wtedy Henryk wsta, jedlimy niadanie w jadalni, i trzepn maego w twarz; mylaam, e go zamorduj! - I co, wysza wtedy z domu? - Wyszam z domu? - spytaa Lulu. - Dokd? - No, mylaam, e w tym momencie go rzucia. Suchaj, moja kochana, jeli chcesz, ebym ja co z tego rozumiaa, to musisz mi opowiada skadnie i po kolei. Ale czy ty go naprawd rzucia - dodaa nagle z podejrzliwoci - przyznaj no si? - No jake, przecie od godziny staram ci si to wytumaczy. - W porzdku. Wic po kolei: Henryk uderzy Roberta w twarz, i co potem? - Potem? - powiedziaa Lulu. - Potem zamknam go na balkonie, boki mona byo zrywa! By jeszcze w pidamie, stuka w szyb, ale nie mg si zdecydowa na wybicie jej, bo skpy jest jak wesz. Ja na jego miejscu rozwaliabym drzwi, chobym sobie miaa nawet rce pokrwawi. A potem przyszli Texierowie. To on zacz si do mnie umiecha i kiwa przez szyb, e to niby taka zabawa. Przechodzi kelner, Lulu zapaa go za rkaw. - No, jest pan wreszcie. Moe pan bdzie askaw poda mi jednak t kaw? Rirette poczua si troch zaenowana i usiowaa porozumiewawczo umiechn si do kelnera, ale ten pozosta chmurny i skoni si z przesadn i nieco szydercz uprzejmoci. Rirette achna si w myli na Lulu: nigdy nie potrafi zachowa odpowiedniego tonu w stosunku do suby i albo nazbyt jest poufaa, albo taka wanie wymagajca i sucha. Lulu zacza si mia. - miej si, bo jak sobie przypomn Henryka w pidamie na balkonie, to nie wiem; trzs si z zimna. Wiesz, w jaki sposb go zamknam? Sta w gbi pokoju, Robert paka, a on wygasza jakie nowe kazanie umoralniajce. Otworzyam drzwi na balkon i zawoaam: "Popatrz, Henryk, takswka przewrcia kwiaciark!" Wtedy on podszed do mnie: bardzo lubi kwiaciark, bo powiedziaa mu, e jest Szwajcark, a jemu si wydaje, e jest w nim zakochana. "Gdzie, gdzie?" - powtarza. A ja, cichutko, myk do pokoju i zatrzasnam drzwi. Krzyknam przez szyb: "Bdziesz mia teraz nauczk za to, e pastwisz si nad dzieckiem." Trzymaam go przeszo godzin na balkonie, wyupia na mnie oczy, by wprost siny ze zoci. A ja pokazywaam mu co chwila jzyk i dawaam Robertowi cukierki; potem przyniosam do jadalni swoje rzeczy i zaczam si ubiera przy Robercie, bo wiem, e Henryk tego nie znosi. Robert caowa mnie po ramionach i po szyi jak may mczyzna, on jest taki milutki; zachowywalimy si, zupenie jakby Henryka nie byo. Z tego wszystkiego zapomniaam si nawet umy. - A tamten tymczasem sta na balkonie. Nie, to przekomiczne! - zawoaa Rirette zanoszc si od miechu. Lulu przestaa si mia. - Boj si, czy nie zazibi si naprawd - powiedziaa bardzo powanie - czowiek w gniewie nie ma czasu si zastanawia nad takimi rzeczami. - I cigna dalej, znw rozbawiona i wesoa: - Grozi tylko pici i cay czas co wykrzykiwa, ale ja poowy z tego nie rozumiaam. Potem Robert wyszed i zaraz zadzwonili Texierowie, wpuciam ich do mieszkania. Jak ich zobaczy, zacz si zamiewa na balkonie, rozpywa si w ukonach, a ja mwiam: "Spjrzcie na mojego ma, czy nie wyglda jak ryba w akwarium, mj munio kochany?" Texierowie skadali mu przez szyb ukony, troszk byli zaszokowani, ale oni nigdy nic po sobie nie poka.

- Ju to widz! - miaa si Rirette. - Cha, cha, cha! Twj m na balkonie, a Texierowie w jadalni! - Powtrzya kilkakrotnie:,, Twj m na balkonie, a Texierowie w jadalni..." Chciaaby znale jakie zabawne i malownicze sowa, aby uwiadomi Lulu cay komizm tej sytuacji, wydawao jej si, e Lulu ma niedostateczne poczucie humoru. Ale sowa jako nie przychodziy. - Otworzyam drzwi - powiedziaa Lulu - i wpuciam Henryka. Pocaowa mnie przy ssiadach i nazwa maa ajdaczk. "A to maa ajdaczka - mwi - taki mi kawa zrobia." Ja si umiechaam i Texierowie uprzejmie si umiechali, wszyscy si umiechali. Ale jak tylko oni wyszli, uderzy mnie pici w ucho. Wic zapaam szczotk do wosw i z caej siy rzuciam j w niego: rozciam mu warg. - Moja ty biedna - powiedziaa Rirette z czuoci. Ale Lulu jednym gestem rki odrzucia wspczucie. Siedziaa teraz wyprostowana, potrzsna gniewnie wosami, a oczy jej ciskay byskawice. - No i wtedy wygarnam mu wszystko: przemyam mu usta zwilonym rcznikiem i powiedziaam, e ju mam wszystkiego do, e go nie kocham i e go rzucam. Zacz paka, mwi, e si zabije, jeeli to zrobi. Ale ja ju si nie dam nabra: pamitasz, Rirette, w zeszym roku, jak byy te draki z Nadreni, co dzie bya ta sama piewka: "Bdzie wojna, Lulu, wezm mnie do wojska, zgin na froncie i bdziesz mnie aowa, bdzie ci przykro, e bya taka niedobra dla mnie." "Nic si nie martw - odpowiadaam - impotentw bior najwyej do kancelarii." Musiaam go jednak uspokoi, bo grozi, e zamknie mnie w domu na klucz, przysigaam mu, e nie odejd przed upywem co najmniej miesica. Potem poszed do biura, mia zapakane oczy, plaster na twarzy, moesz mi wierzy, e adnie wyglda. Posprztaam w mieszkaniu, nastawiam soczewic na obiad i spakowaam si. Zostawiam mu w kuchni kartk na stole. - Co napisaa? - Napisaam mu - powiedziaa z dum Lulu: - "Soczewica jest w piecyku. Na sobie na talerz i zamknij gaz. W lodwce jest szynka. Ja mam wszystkiego do i wiej. Bywaj." Rozemiay si obydwie gono, a przechodnie zaczli si na nie oglda. Rirette pomylaa, e licznie musiay obydwie wyglda, i poaowaa, e nie siedz na tarasie "Yiela" albo "Cafe de la Paix". Kiedy si wreszcie uspokoiy, zamilky i Rirette spostrzega, e nie maj sobie waciwie nic wicej do powiedzenia. Bya tym troch rozczarowana. - Musz ju ucieka - powiedziaa Lulu podnoszc si z krzesa - umwiam si z Piotrem o dwunastej. Co ja zrobi z t walizk? - Ja si ju tym zajm - powiedziaa Rirette. - Zostawi j w toalecie na przechowanie. Kiedy si spotkamy? - Zajd do ciebie o drugiej, musz zaatwi dzisiaj mas sprawunkw, chciaabym, eby mi pomoga. Przecie ani poowy rzeczy z domu nie zabraam, musz wzi od Piotra troch pienidzy. Lulu posza, a Rirette skina na kelnera. Czua si powana i smutna za Lulu i za siebie. Kelner prdziutko podbieg. Rirette ju zauwaya, e ilekro ona go woaa, zjawia si natychmiast. - Pi frankw - powiedzia. I dorzuci tonem niby to obojtnym: - Bardzo paniom tu byo wesoo, a z dou sycha byo miechy. "Lulu urazia go" - pomylaa z rozdranieniem Rirette. Powiedziaa czerwienic si z lekka: - Moja przyjacika bya dzi troch zdenerwowana. - Ona jest naprawd czarujca - powiedzia kelner z wielkim przekonaniem. - Bardzo dzikuj. Zainkasowa sze frankw i oddali si. Rirette troszk si zdziwia, ale wydzwonia wanie dwunasta; pomylaa, e Henryk zaraz wrci do domu i znajdzie kartk od Lulu: myl ta sprawia jej wyran przyjemno. - Prosz to wszystko odesa jutro wcigu dnia do "Hotel du Theatre", przy ulicy Yandamme powiedziaa Lulu do kasjerki z min wielkiej damy. Odwrcia si do przyjaciki: - No, zaatwione, Rirette, idziemy. - Na jakie nazwisko? - spytaa kasjerka.

- Pani ucja Crispin. Lulu zarzucia sobie paszcz na rk i zacza biec; caym pdem zbiega z wielkich schodw "Samaritaine". Rirette, usiujca za ni nady, par razy o mao nie upada, bo nie patrzya pod nogi: fascynowaa j niebiesko-ta sylwetka taczca przed ni. "To prawda, ona ma takie jakie nieprzyzwoite ciao..." Za kadym razem gdy Rirette ogldaa swoj przyjacik z tyu bd z profilu, uderzaa j nieprzyzwoito budowy jej ciaa, chocia nie umiaa sobie tego wytumaczy; odnosia po prostu takie wraenie. "Jest szczupa i lekka, ale ma co nieprzyzwoitego w sobie, nie mog tego inaczej sformuowa. Moe dlatego, e nosi takie obcise spdnice, ktre dosownie oblepiaj jej pdupki. Ma may tyek, trzeba to przyzna, mniejszy od mojego, ale te bardziej widoczny. Taki jest okrglutki, przy smukej linii to jeszcze bardziej widoczne, dobrze wypenia spdniczk, jakby go wlano do formy; a poza tym bez ustanku taczy." Lulu odwrcia si i umiechny si do siebie. Rirette mylaa o niedyskretnym ciele swej przyjaciki z mieszanin dezaprobaty i rozczulenia; mae sterczce piersi, gadkie zupenie te ciao - jak si jej dotkn, guma! - dugie uda, wyzywajce ciao o dugich koczynach. "Ciao Murzynki - pomylaa Rirette - wyglda na Murzynk taczc rumb." Blisko drzwi wejciowych Rirette napotkaa w lustrze odbicie swoich penych ksztatw: "Ja jestem bardziej wysportowana - pomylaa biorc Lulu pod rk - w ubraniu to ona lepiej ode mnie wyglda, ale jestem przekonana, e nago bij j na gow." Przez chwil szy w milczeniu, po czym Lulu powiedziaa: - Piotr by bardzo dla mnie dobry. I ty te, Rirette, bya taka dobra, strasznie jestem wdziczna wam obojgu... Powiedziaa to jakim nienaturalnym tonem, ale Rirette nie zwrcia na to uwagi: Lulu nigdy nie umiaa dzikowa, bya na to za niemiaa. - A cholera! - powiedziaa Lulu - zapomniaam, musz sobie kupi stanik. - Tu? - spytaa Rirette. Przechodziy akurat przed sklepem z bielizn damsk. - Nie. Tylko sobie wanie przypomniaam. Staniki kupuj zawsze u Fischera. - Na bulwarze Montparnasse? - zawoaa Rirette. - Uwaaj, Lulu - dodaa nagle powaniejc - nie wiem, czy to takie rozsdne szwenda si po Montparnassie, szczeglnie o tej porze: moemy spotka Henryka, a to byoby bardzo przykre. - Henryka? - Lulu wzruszya ramionami - nie, niby dlaczego zaraz mamy na niego wpa? Rirette a pokraniaa z rozdranienia. - Zawsze jeste taka sama, Lulu, jak ci si co nie podoba, po prostu i zwyczajnie nie chcesz o tym myle. Masz ochot i do Fischera, wic twierdzisz w najlepsze, e Henryk nigdy nie przechodzi Montparnassem. A przecie wiesz dobrze, e codziennie o szstej tamtdy przechodzi, sama mi to powiedziaa. Idzie w gr ulic de Rennes i czeka na autobus AE na rogu bulwaru Raspail. - Przede wszystkim jeszcze nie ma pitej - odpowiedziaa Lulu - a po drugie moe on wcale nie poszed do biura: jak przeczyta moj kartk, to pewnie zosta w domu. - Ale, Lulu - powiedziaa raptem Rirette - przecie jest inny Fischer, wiesz, niedaleko Opery, na ulicy du Quatre Septembre. - To prawda - ocigaa si Lulu - ale musiaybymy tam jecha... - Ty jeste jednak nadzwyczajna! Musiaybymy tam jecha! Przecie to o dwa kroki std, o wiele bliej ni Montparnasse. - Oni maj gorszy towar. Rirette, ju rozbawiona, pomylaa, e przecie wszystkie sklepy Fischera sprzedaj identycznie ten sam towar. Ale jak Lulu si uprze, nie ma na ni sposobu: przecie Henryk by osob, na ktrej spotkaniu jak najmniej jej powinno w tej chwili zalee, a miao si wraenie, e Lulu naumylnie pcha mu si pod sam nos. - No, to jedziemy na Montparnasse - powiedziaa z pobaaniem - zreszt Henryk jest taki wysoki, e zauwaymy go na pewno wczeniej, ni on nas zdy spostrzec. - A zreszt - rzucia Lulu - to najwyej go spotkamy. No i co z tego? Zje nas czy co? Lulu upara si pieszo i na Montparnasse, twierdzia, e may spacer dobrze jej zrobi. Przeszy wic ulic de Seine, potem ulic de lOdeon i Vaugirard. Rirette chwalia

gono Piotra i wykazywaa swojej przyjacice, jak adnie si w tych okolicznociach potrafi znale. - Strasznie lubi Pary - powiedziaa Lulu - trudno mi si bdzie tam przyzwyczai. - Co ty za brednie opowiadasz, no wiesz! - ofukna j Rirette. - Jedziesz do Nicei i Parya bdziesz aowa? Lulu nie odpowiedziaa, tylko rozgldaa si ze smutkiem dookoa. Gdy wychodziy od Fischera, zegar wydzwania szst. Rirette wzia Lulu pod rk i usiowaa pocign j za sob. Ale Lulu zatrzymaa si przed wystaw kwiaciarni Baumanna. - Spjrz, jakie cudne azalie. Gdybym miaa pikny salon, ponastawiaabym ich peno. - Ja nie lubi doniczkowych kwiatw - odpara Rirette. Bya zupenie roztrzsiona. Obrcia si ku ulicy de Rennes i oczywicie po chwili ujrzaa wrd tumu wysok sylwetk Henryka. Szed z go gow, w sportowej marynarce z brzowego tweedu. Rirette nie znosia brzowego koloru. - Popatrz, Lulu, idzie wanie - szepna popiesznie. - Gdzie? - spytaa Lulu - gdzie go widzisz? Wcale nie bya mniej zdenerwowana ni Rirette. - Za nami, po drugiej stronie ulicy. Chodmy prdzej i nie odwracaj si. Lulu odwrcia si jednak. - Widz go - powiedziaa. Rirette usiowaa pocign j za sob, ale Lulu jakby zapara si w miejscu i patrzya cigle na Henryka. W kocu powiedziaa: - Zdaje si, e nas zobaczy. Wydaa si nagle przeraona na sam myl o tym, ustpia przyjacice i pozwolia si uprowadzi. - Teraz, Lulu, tylko si nie odwracaj, na mio bosk - rzucia zadyszana Rirette. - Skrcimy w pierwsz ulic na prawo, to bdzie ulica Delambre. Szy prdko, potrcajc przechodniw. Chwilami Lulu zdawaa si sabn i trzeba j byo dosownie cign, albo te ona przypieszaa kroku i cigna za sob Rirette. Ale zanim jeszcze doszy do rogu dostrzega wielki brzowy cie za plecami Lulu: zrozumiaa, e to Henryk, i zacza trz si ze zoci. Lulu sza z opuszczonymi powiekami, z min dziwnie podstpn i upart. "auje swojej nieostronoci, ale teraz ju za pno, trudno, sama tego chciaa." Przypieszyy kroku: Henryk szed za nimi nie odzywajc si. Miny ulic Delambre i szy prosto w kierunku Obserwatorium. Rirette syszaa wyranie, jak skrzypi za nimi buty Henryka; sycha te byo jakby lekkie i regularne rzenie, skandujce ich kroki: to oddech Henryka (Henryk zawsze oddycha ciko, ale nigdy do tego stopnia: albo musia za nimi biec, albo te z wraenia tak si zasapa). - Udawajmy, e go nie widzimy - pomylaa Rirette. - Traktowa go jak powietrze." Ale nie moga si oprze ochocie i rzucia na niego krtkie spojrzenie ktem oka. By biay jak przecierado i tak opuci powieki, e wydawao si, i ma zamknite oczy. "Idzie jak lunatyk" - pomylaa Rirette wzdrygajc si ze wstrtu. Usta Henryka dray i na dolnej wardze odklejony kawaek rowego plastra te zacz dre. I ten oddech, cigle ten rwny, chrapliwy oddech koczcy si teraz jakim dziwnym nosowym dwikiem. Rirette poczua si nieswojo: nie baa si Henryka, ale choroba i namitno zawsze napeniay j jakim nieokrelonym strachem. Po chwili Henryk, nie podnoszc oczu, wycign delikatnie rk do przodu i uj Lulu za rami. Lulu wykrzywia usta, jakby ju, ju miaa wybuchn paczem i otrzsna si z ucisku. - Ufffu! - stkn Henryk. Rirette marzya o tym, eby si wreszcie zatrzyma; kuo j w boku i szumiao w uszach. Ale Lulu prawie biega; ona te wygldaa na lunatyczk. Rirette pomylaa, e gdyby pucia nagle rami Lulu i stana, to tamtych dwoje dalej by tak biego obok siebie, w milczeniu, z zamknitymi oczyma i przeraajco bladymi twarzami. Henryk przemwi wreszcie. Dziwnie zachrypnitym gosem powiedzia: - Wracaj ze mn.

Lulu nie odpowiedziaa. Henryk cign tym samym zachrypnitym, bezbarwnym gosem: - Jeste moj on. Wracaj ze mn. - Ale przecie pan widzi, e ona nie chce wraca do domu - rzucia przez zacinite zby Rirette. - Niech jej pan da spokj. Zdawa si nie sysze jej sw. Powtarza tylko: - Jestem twoim mem. Chc, eby wrcia do domu. - Prosz zostawi j w spokoju - wykrzykna piskliwie Rirette - nic pan nie zyska przez to natrctwo, niech pan sobie idzie. Obrci ku niej zdziwion twarz: - To moja ona - powiedzia - ona do mnie naley, chc, eby wrcia do domu. Wzi Lulu pod rk i tym razem nie usiowaa si wymkn. - Niech si pan odczepi - powiedziaa Rirette. - Nie odczepi si, bd za ni chodzi cay wieczr, chc eby wrcia do domu. Mwi z trudem. Nagle skrzywi twarz w grymasie, ktry obnay mu dzisa, i krzykn: - Ty jeste moja! Ludzie ze miechem odwracali si za nimi. Henryk potrzsa ramieniem Lulu i mrucza jak zwierz, szczerzc zby. Na szczcie przejedaa wanie pusta takswka. Rirette skina na szofera i zatrzymaa si. Henryk te stan. Lulu chciaa dalej biec, ale powstrzymali j oboje, kade chwytajc za jedn rk. - Musi pan zrozumie - mwia Rirette cignc Lulu na jezdni - e gwatem nic pan nie wskra. - Niech j pani puci, niech pani puci moj on - powiedzia Henryk cignc Lulu w przeciwnym kierunku. Lulu bya bezwolna, jak tob z bielizn. - No wic co, jad pastwo czy nie? - zawoa zniecierpliwiony szofer. Rirette pucia rk Lulu i zacza okada kuakami ramiona Henryka. Ale ten zdawa si w ogle nie czu jej uderze. Po chwili jednak puci on i z ogupia twarz zacz wpatrywa si w Rirette. Rirette te patrzya na niego. Nie moga jako zebra myli, bya bardzo znuona, ogarno j zniechcenie. Stali tak przez chwil, patrzc sobie w oczy, oboje zasapani. Wreszcie Rirette opamitaa si, obja ramieniem Lulu i zacigna do takswki. - Gdzie jedziemy? - zapyta kierowca. Henryk poszed za nimi, te chcia wsi do wozu. Ale Rirette odepchna go ze wszystkich si i zatrzasna drzwiczki. - Niech pan rusza, prdzej! - krzykna do taksiarza. - Pniej podamy adres. Takswka ruszya i Rirette wycigna zmczone nogi. "Jakie to wszystko byo wulgarne" - pomylaa. Nienawidzia w tej chwili Lulu. - Dokd chcesz jecha, kochanie? - spytaa sodko. Lulu nie odpowiedziaa. Rirette obja j czule i zacza jej perswadowa: - No, odpowiedz, gdzie ciebie mam zawie? Chcesz jecha do Piotra? Lulu uczynia ruch, ktry Rirette zrozumiaa jako gest potakujcy. Pochylia si do kierowcy: - Ulica de Messine, pod jedenasty. Gdy odwrcia si do Lulu, zobaczya, e ta dziwnie jako na ni patrzy. - Co ci... - zacza Rirette. - Nienawidz was - wrzasna Lulu - nienawidz Piotra, nienawidz Henryka! Czego wy wszyscy chcecie ode mnie? Czego mnie tak mczycie? Przerwaa nagle i rysy jej si zmciy. - Pacz - powiedziaa Rirette ze spokojn godnoci - pacz, to ci dobrze zrobi. Lulu skulia si we dwoje i zacza szlocha. Rirette wzia j w ramiona i przytulia do siebie. Od czasu do czasu gadzia j lekko po wosach. Ale w gbi duszy czua tylko chd i pogard. Gdy takswka stana, Lulu odzyskaa panowanie nad sob. Otara oczy chusteczk i poprawia makija.

- Przepraszam ci - rzeka troch zawstydzona - to nerwy. Nie mogam przyj do siebie, widzc go w takim stanie, byam zupenie roztrzsiona. - Wyglda jak orangutan - powiedziaa Rirette ju uspokojona. Umiechna si. - Kiedy si spotkamy? - zapytaa Rirette. - No, chyba dopiero jutro. Wiesz, e nie mog zamieszka u Piotra ze wzgldu na jego matk. Ulokowaam si w "Htel du Theatre". Przyjd rano, koo dziewitej, jeli moesz, bo pniej id do mamy. Bya zupenie szara na twarzy i Rirette pomylaa ze smutkiem, jak niewiele trzeba, eby Lulu zmienia si nie do poznania. - Tylko nie szalej zbytnio wieczorem - rzeka. - Jestem nieludzko zmczona - odpowiedziaa Lulu - mam nadziej, e Piotr pozwoli mi wrci wczenie, ale on nigdy nie moe takich rzeczy zrozumie. Rirette zatrzymaa takswk i kazaa si odwie do domu. Przemkno jej przez myl, czyby nie pj do kina, ale nie miaa wielkiej ochoty. Rzucia kapelusz na krzeso i podesza do okna. Ale przycigao j ko, takie biae, takie mikkie, takie wilgotne w mrocznym kcie pokoju. Rzuci si na ko, przytuli paajc twarz do chodnej pocieli. "Twarda jestem, tyle dzi zrobiam dla Lulu, a teraz jestem tu sama i nikt dla mnie nie chce nic zrobi." Rozczulia si nad sob i nagle poczua, e wzbierajcy szloch ciska jej gardo. "Oni sobie pojad do Nicei i wicej ich nie zobacz. Mnie zawdziczaj swoje szczcie, ale zapomn o mnie szybko. A ja tu zostan i bd harowa po osiem godzin dziennie i sprzedawa te sztuczne pery u Burmy." Gdy pierwsze zy popyny po twarzy, osuna si agodnie na ko. "Do Nicei... - powtarzaa paczc gorzko - do Nicei... po soce... na Riwier..." III - FUJ! Czarna noc. Zdawao jej si, e kto chodzi po pokoju: mczyzna w mikkich pantoflach. Stawia najpierw ostronie jedn nog, potem drug, ale nie udawao mu si unikn skrzypienia podogi. Zatrzymywa si, nastpowaa chwila ciszy, po czym znw, z drugiego koca pokoju rozpoczyna jak maniak swoj wdrwk bez celu. Lulu trzsa si z zimna, kodra bya stanowczo za cienka. Powiedziaa: "Fuj" na cay gos i przerazia si dwiku swojego gosu. Fuj! Na pewno w tej chwili spoglda w niebo i gwiazdy, zapala papierosa, jest na dworze, mwi e lubi w liliowy odcie nieba nad Paryem. Wolno, spacerowym krokiem wraca do siebie, do domu: jak zrobi swoje, czuje si w nastroju poetyckim, zawsze mi to mwi, i lekki jak wydojona krowa, ju o tym nie myli - a ja tu le skalana. Nic dziwnego, e on jest w tej chwili czysty, cae swoje wistwo zostawi tu w mroku, peny rcznik tego paskudztwa i przecierado mokre na rodku, ng nie mog wycign, bo bym musiaa tego dotkn, co za ohyda, a on jest suchutki, syszaam, jak pogwizdywa pod oknem wychodzc z hotelu; by tu, pod oknem, suchy, wywieony, w swoim eleganckim ubraniu, w dobrze skrojonej jesionce, trzeba mu przyzna, e umie si ubiera, kobieta moe by dumna, pokazujc si z takim mczyzn, sta pod moim oknem, a ja leaam naga w ciemnoci i zimno mi byo, i taram si rkami po brzuchu, bo mi si cigle wydawao, e jeszcze jestem mokra. "Wejd tylko na chwil - powiedzia - zobaczy, jak ci si mieszka." Siedzia dwie godziny, ko skrzypiao niemoliwie - wstrtne elazne ko. Zastanawiaam si, skd on wytrzasn taki hotel, mwi mi, e tu kiedy spdzi dwa tygodnie, e mi tu bdzie dobrze, dziwne jakie te pokoje, ogldaam dwa, jeszcze nigdy nie widziaam tak maych ciupek i tak zagraconych, jakie otomany, pufy, stoliki, wszystko to mierdzi bajzlem, nie wiem, czy tu mieszka przez dwa tygodnie, ale jeli mieszka, to na pewno nie sam; nie ma dla mnie zbyt wiele szacunku, jeli mnie w takim hotelu umieci. Portier umiecha si tylko, jakemy wchodzili na gr, to Algierczyk, nie znosz tych ludzi, boj si ich, przyjrza si moim nogom, a potem wrci do swojej loy i pewnie pomyla sobie: "Ci ju to robi", i zacz sobie wyobraa jakie okropne rzeczy; oni tam podobno straszne rzeczy wyrabiaj

z kobietami w Algierze; jak im si jaka spodoba, to okulawi na cae ycie; i przez cay czas, kiedy mnie Piotr mczy, to mylaam sobie o tamtym Algierczyku, ktry myla o tym, co ja robi, i wyobraa sobie jeszcze ohydniejsze rzeczy ni to, co Piotr ze mn robi. Tu kto jest w pokoju! Lulu wstrzymaa oddech, ale skrzypienie podogi ustao. Boli mnie w kroku, swdzi mnie i piecze, paka mi si chce, i tak ju co noc bdzie oprcz jutrzejszej nocy, bo spdzimy j w pocigu. Lulu zagryza wargi, bo przypomniaa sobie, e jczaa. To nie prawda, nie jczaam, tylko goniej odetchnam, bo on jest taki ciki, jak mnie przywali, to mi oddech zapiera. Powiedzia mi: "Jczysz, co, dobrze ci, prawda?"; nie znosz, jak on przy tym gada, chciaabym o wiecie zapomnie, a on bez przerwy gada jakie wistwa. Nie jczaam, przede wszystkim i tak nic nie czuj, to fakt, lekarz mnie bada przecie, tylko sama sobie potrafi dogodzi. Ale on nie chce wierzy, oni nigdy nie chc wierzy, wszyscy to samo mwili: ,,To dlatego, e le ciebie napoczto, nie bj si, ja ci naucz rozkoszy"; a niech sobie mwi, mylaam, ja i tak wiem, czego si trzyma, sam lekarz powiedzia; ale to ich okropnie denerwuje. Kto wchodzi po schodach. Pewnie jaki go wraca do numeru. Chyba, nie daj Boe, e to Piotr wraca. On gotw wrci, jeli go znowu ochota wzia. To nie on, jakie cikie kroki... a moe - serce Lulu podskoczyo do garda - a moe to Algierczyk; wie, e jestem sama, zaraz zastuka do drzwi, nie mog, nie mog tego znie, nie, to pitro niej, jaki facet wraca do swego pokoju, wkada klucz do zamka, nie moe trafi, pijany, kto tu moe mieszka w tym hotelu, ju sobie wyobraam; spotkaam jedn rud po poudniu na schodach, miaa podkrone, obdne oczy narkomanki. Nie jczaam! No jasne, e mnie podnieci tym swoim macaniem, on umie to robi; nie znosz facetw, ktrzy umiej to robi, ju bym wolaa spa z dziewicem. Te ich rce, takie pewne, zmierzajce zawsze prosto tam, gdzie trzeba, najpierw tylko muskaj, potem gaszcz, przyciskaj, nie za mocno... traktuj ciebie jak instrument, na ktrym umiej gra. I jacy z tego dumni! Nie znosz, jak mnie podniecaj, zasycha mi wtedy w gardle, boj si i mam taki przykry smak w ustach, i czuj si upokorzona, bo wtedy oni panuj nade mn; spraabym Piotra po pysku, jak robi te aroganckie miny i chwali si: "Ale mam technik, co?". Mj Boe, i pomyle, e to jest wanie ycie, e po to czowiek si myje, ubiera, stroi, e wszystkie powieci o tym tylko napisano, i e cay czas o tym si tylko myli, i w kocu, prosz, idziesz do ciemnego pokoju z facetem, ktry ci troch potamsi i na zakoczenie zamoczy ci brzuch. Chc spa, och! ebym moga cho na chwil zasn, jutro bd ca noc w podry, bd leciaa z ng. A chciaabym si przecie przyjrze tej Nicei; podobno liczna, takie mae woskie uliczki, kolorowa bielizna suszy si na socu, zaraz ustawi sztalugi i bd malowa, a mae dziewczynki bd podchodzi do mnie i patrze, co ja robi. Ohyda! (Poruszya si troch i dotkna biodrem mokrej plamy na przecieradle.) On mnie tylko po to zabiera, eby to robi ze mn. Nikt mnie nie kocha, nikt. Szed koo mnie, a ja si prawie saniaam na nogach, i czekaam tylko na jedno czue sowo, powiedziaby: "Kocham ci", oczywicie, nie wrciabym do niego, ale co bym mu przyjemnego powiedziaa, rozstalibymy si jak przyjaciele; czekaam, czekaam, wzi mnie za rami, nie broniam si, Rirette bya wcieka, to nieprawda, e on wyglda jak orangutan, ale ja wiedziaam, e ona co takiego sobie myli, patrzya na niego zezem, takim zym wzrokiem, to a dziwne, e tyle zoci w niej siedzi, a ja mimo to, jak mnie wzi za rami, to nie wyrwaam si, ale on nie m n i e chcia sprowadzi z powrotem do domu, tylko swoj o n , bo si ze mn oeni i jest moim mem; zawsze mnie ponia, mwi, e jest inteligentniejszy ode mnie, to wszystko, co si stao, stao si z jego winy, gdyby mnie tak z gry nie traktowa, tobym przy nim zostaa na zawsze. Jestem pewna, e wcale teraz za mn nie tskni, nie auje, nie pacze, tylko jest wcieky, ot co, i zadowolony, bo ma ko sam dla siebie, moe wygodnie rozcign swoje dugie nogi. Chciaabym umrze. Tak si boj, e bdzie o mnie le myla; nic mu nie mogam wytumaczy, bo bya z nami Rirette, paplaa bez przerwy, wygldaa na zupenie rozhisteryzowan. Teraz pewnie si puszy, e bya taka odwana, mj Boe, wielka mi sztuka z Henrykiem, ktry jest agodny jak baranek. Pjd do niego. Nie mog mnie przecie zmusi, ebym go rzucaa jak psa.

Wyskoczya z ka i przekrcia kontakt. Poczochy i kombinacja, wystarczy. Nawet si nie uczesaa, tak si pieszya. Ludzie nawet nie bd wiedzieli, e nic nie mam pod spodem, mj paszcz jest taki dugi. Algierczyk - zawahaa si, serce zaczo omota w piersi - bd go musiaa obudzi, eby mi drzwi otworzy. Schodzia cichutko po schodach, ale stopnie trzeszczay gono, jeden po drugim; zastukaa w oszklone drzwi portierni. - Co takiego? - spyta Algierczyk. Oczy mia zaczerwienione, czupryn zmierzwion, nie wyglda zbyt gronie. - Niech mi pan otworzy drzwi - powiedziaa sucho Lulu. W kwadrans pniej dzwonia do mieszkania Henryka. - Kto tam? - spyta Henryk przez drzwi. - To ja. Nie odpowiada, nie chce mnie wpuci do mojego wasnego domu. Ale bd tarabani w drzwi, pki nie otworzy, ustpi, przestraszy si ssiadw. Po chwili drzwi uchyliy si i ukaza si w nich Henryk, mia zmit twarz, pryszcz na nosie; by w pidamie. ,,Wcale si nie kad" - pomylaa Lulu z czuoci. - Nie. chciaam w taki sposb si z tob rozstawa, chciaam ciebie jeszcze zobaczy. Henryk cigle milcza. Lulu wesza do mieszkania popychajc go lekko. Jaki on jest niezrczny, zawsze si pta tak jako pod nogami, patrzy na mnie okrgymi oczyma, zwiesi rce, nie wie, co robi ze swoim ciaem. Cicho bd, no cicho, widz, e jeste wzruszony i sowa nie moesz powiedzie. Z wysikiem yka lin; Lulu musiaa sama zamkn drzwi. - Chc, ebymy si rozstali jak przyjaciele - rzeka. Otworzy usta, jakby chcia co powiedzie, prdko obrci si na picie i uciek. Co on wyprawia? Nie miaa za nim i. Czy on pacze? Dosyszaa nagle kaszel: jest w klozecie. Gdy wrci, uwiesia mu si na szyi i pocaowaa go mocno w usta: czu go byo wymiotami. Lulu wybucha paczem. - Zimno mi - powiedzia Henryk. - Pomy si do ka - zaproponowaa pochlipujc - mog zosta do jutra rana. Pooyli si i Lulu zacza si trz w spazmatycznym szlochu, bo odnajdywaa swj pokj i swoje wygodne, czyste ko i czerwony odblask na szybie. Mylaa, e Henryk wemie j w ramiona, ale nic podobnego: lea nieruchomo wycignity, jak patyk wsadzony do ka. Rwnie sztywny jak wtedy, kiedy rozmawia ze Szwajcarami. Wzia w rce jego gow i popatrzya mu prosto w oczy. "Ty jeste czysty, Henryk, ty jeste czysty." Zacz paka. - Jaki ja jestem nieszczliwy - powiedzia - nigdy jeszcze nie byem taki nieszczliwy. - I ja te nie - powiedziaa Lulu. Pakali dugo. Po pewnym czasie zgasia wiato i zoya mu gow na ramieniu. Gdyby tak mogli pozosta na zawsze: czyci i smutni, jak dwoje biednych sierot; ale to niemoliwe, nie ma tak w yciu. ycie jak wielka wezbrana fala rzucao si na Lulu i wydzierao j z ramion Henryka. Jego rka, jego wielka rka. Jest dumny ze swoich rk, e takie due; powiada, e potomkowie starych, dobrych rodw maj zawsze due koczyny. Nie bdzie ju bra mojej talii w donie - Troszk mnie to askotao, ale byam dumna, e mg prawie zczy palce. To nieprawda, e on jest impotent, on jest tylko taki czysty, czysty - no i troszk leniwy. Umiechaa si przez zy i pocaowaa go w podbrdek. - Co ja powiem swoim rodzicom? - spyta Henryk. - Mama tego nie przeyje. Pani Crispin nie tylko to przeyje, ale jeszcze bdzie triumfowa. Bd o mnie mwi przy obiedzie, z wielce zgorszonymi minami, wszyscy, w pitk, jak ludzie, ktrzy mogliby wiele o tym powiedzie, ale nie chc z powodu szesnastoletniej dziewczyny, ktra siedzi przy stole i ktra jest jeszcze za moda na to, eby o pewnych sprawach przy niej gono mwi. Ale bdzie triumfowa, bo ona bdzie wszystko wiedziaa, ona zawsze wie wszystko i nie znosi mnie. Co za boto! I pozory s przeciwko mnie. - Nie mw im od razu - bagaa - powiedz, e pojechaam na wypoczynek do Nicei. - Nie uwierz. Zacza okrywa twarz Henryka drobnymi pocaunkami.

- Henryk, zrozum, eby ty by dla mnie troch lepszy. - To prawda - powiedzia Henryk - ebym by dla ciebie troch lepszy. Ale ty te - dorzuci po chwili namysu - eby bya dla mnie troch lepsza. - Tak, ja te - zakaa Lulu. - O Boe, Boe, jacy my jestemy nieszczliwi. Pakaa tak mocno, e baa si udawi zami. Wkrtce wzejdzie dzie i bdzie musiaa odej. Nigdy czowiek nie robi tego, na co ma ochot, unosi go jaki prd. - Nie powinna bya tak odchodzi - powiedzia Henryk. Lulu westchna ciko. - Bardzo ciebie lubiam, Henryku. - A teraz ju mnie nie lubisz? - To nie to samo. - Z kim wyjedasz? - Z ludmi, ktrych nie znasz. - W jaki sposb ty moesz zna ludzi, ktrych ja nie znam - zezoci si Henryk - gdzie ich poznaa? - Daj spokj, mj kochany, mj may Gulliwerze, przecie nie bdziesz mi teraz robi maeskich scen. - Ty wyjedasz z jakim mczyzn - powiedzia Henryk z paczem. - Suchaj, Henryk, przysigam ci, e nie, wierz mi, przysigam na gow matki, czuj teraz za wielkie obrzydzenie do mczyzn. Wyjedam z pewnym maestwem, to s znajomi Rirette, starsi ludzie. Chc y sama, oni znajd mi jak prac; och, Henryku, eby ty mg mnie zrozumie, ja musz mieszka sama, tak mnie to ju wszystko brzydzi... - Co - spyta Henryk - co ciebie brzydzi? - Wszystko! - pocaowaa go mocno - tylko ty mnie nie brzydzisz, mj kochany. Woya rce pod pidam Henryka i piecia go dugo po caym ciele. Wstrzsn si pod jej lodowatymi rkami, ale si nie wzbrania, powiedzia tylko: - Na pewno si rozchoruj. Niewtpliwie co si w nim zepsuo, zamao. O sidmej Lulu wstaa z oczyma penymi ez i powiedziaa z wysikiem: - Musz tam wraca. - Gdzie "tam? - Mieszkam w "Hotel du Theatre", na ulicy Vandamme. Obskurny hotel. - Zosta ze mn. - Nie, Henryk, prosz ci, nie nalegaj, mwiam ci ju, e to niemoliwe. Fala nas cigle unosi, takie jest ycie; nie mona tego ani osdzi, ani zrozumie, naley si da unosi fali. Jutro bd w Nicei. Przesza do azienki, aby przemy oczy w ciepej wodzie. Trzsc si z zimna nacigna paszcz. "To jak fatum. ebym tylko moga zasn tej nocy w pocigu, inaczej bd zupenie wykoczona w Nicei. Mam nadziej, e wzi pierwsz klas, pierwszy raz w yciu bd jechaa pierwsz klas. Wszystko zawsze tak si ukada: cae ycie tak miaam ochot odby dalek podr pierwsz klas i kiedy wreszcie marzenie si spenia, w ogle mnie to nie cieszy". Teraz pieszya si ju wprost gorczkowo, w tych ostatnich chwilach byo co nie do zniesienia. - Co ty zrobisz z tym Gallois? - zapytaa. Gallois zamwi u Henryka afisz, Henryk zrobi projekt, a teraz Gallois si wycofywa. - Nie wiem - odpowiedzia Henryk. Skuli si pod kodr, wystaway spod niej tylko wosy i czubek ucha. Powiedzia powolnym i mikkim gosem: - Chciabym spa, przespa cay tydzie. - egnaj, kochany - powiedziaa Lulu. - egnaj. Pochylia si nad nim, odsuna kodr i pocaowaa go w czoo. Dugo staa na klatce schodowej, nie mogc si zdecydowa na zatrzanicie drzwi od mieszkania. Po pewnym czasie odwrcia od nich wzrok i gwatownie pocigna za klamk. Posyszaa suchy trzask i przestraszya si, e zaraz zemdleje: miaa ju kiedy takie wraenie, kiedy usyszaa oskot pierwszej grudki ziemi o trumn ojca.

"Henryk mg by dla mnie milszy. Mg wsta z ka i odprowadzi mnie do drzwi. Wydaje mi si, e nie byoby mi tak przykro, gdyby to on je zamyka." IV - Co podobnego! - powiedziaa Rirette ze wzrokiem utkwionym w przestrze - no, eby co podobnego! By wieczr. Koo szstej do Rirette zadzwoni Piotr i umwia si z nim w kawiarni "Dme". - Ale czy pani nie miaa si z ni spotka dzi rano - pyta Piotr - dzi rano o dziewitej? - Byam u niej. - I nic pani nie zauwaya takiego? - Nie - powiedziaa Rirette - nic nie zauwayam. Bya troch zmczona, ale powiedziaa mi, e le spaa tej nocy, bo bya podenerwowana myl o podry i troch si baa tego Algierczyka, portiera... Teraz sobie przypominam, nawet mnie pytaa, jak myl, czy wzi pan bilety pierwszej klasy, bo to marzenie jej ycia, eby podrowa pierwsz klas. Nie zdecydowanie orzeka Rirette - jestem przekonana, e o niczym takim wtedy nie mylaa, przynajmniej dopki ja z ni byam. Siedziaam u niej blisko dwie godziny, a jeli chodzi o te rzeczy, to jestem bardzo spostrzegawcza, na pewno bym si zorientowaa. To prawda, e ona jest bardzo skryta, ale znam j od czterech lat, widziaam j ju w rnych okolicznociach i znam j jak wasn kiesze. - To w takim razie Texierowie j przekonali. Ciekawe... - Zamyli si, skd wzili jej adres. Ja sam wybraem hotel, a ona nigdy przedtem o nim nie syszaa. Bawi si w roztargnieniu listem Lulu i Rirette bya wcieka, bo chciaa go przeczyta, a Piotr jej tego nie proponowa. - Kiedy go pan otrzyma? - spytaa wreszcie. - List? - poda jej go po prostu i zwyczajnie. - Prosz, moe pani przeczyta. Przyniesiono go przed pierwsz do dozorcy. Bya to cienka fioletowa kartka papieru listowego, takiego, jaki sprzedaj w trafikach. Mj ukochany! Przyszli tu Texierowie (nie wiem, skd mieli adres) i zrobi ci pewnie wielk przykro, ale ja nie wyjedam, kochany mj, mj Piotrusiu najdroszy; zostan z Henrykiem, bo on jest taki strasznie nieszczliwy. Byli u niego dzisiaj rano, nie chcia im otworzy drzwi i pani Texier mwia, e ju wcale nie jest podobny do czowieka. Bardzo byli mili i zrozumieli, dlaczego chc od niego odej, przyznali, e cala wina jest po jego stronie, e to taki niedwied, ale dobry w gruncie rzeczy czowiek. Ona mwi, e on dopiero teraz si przekona, jak bardzo jest do mnie przywizany. Nie wiem, kto im dal mj adres, nie powiedzieli mi tego, pewnie przypadkiem mnie widzieli, gdy rano wychodziam z hotelu razem z Rirette. Pani Texier powiedziaa mi, e zdaje sobie spraw, jakiej ofiary ode mnie da, ale zna mnie na tyle, e wie, e si nie bd uchylaa. Strasznie mi al naszej piknej podry do Nicei, mj kochany, ale pomylaam sobie, e z was dwch ty i tak bdziesz mniej nieszczliwy, bo mnie zawsze przecie masz. Jestem twoja, caym sercem i caym ciaem do ciebie nale, i bdziemy si tak samo czsto widywa jak przedtem. Ale Henryk by si zabi, gdybym od niego odesza, jestem mu niezbdna; wierz mi, e to nie naley do przyjemnoci, czu na sobie tak odpowiedzialno. Mam nadziej, e nie bdziesz robi tych swoich strasznych min, ktrych si tak boj, przecie nie chciaby, no powiedz, nie chciaby, ebym miaa stale wyrzuty sumienia z jego powodu. Wracam do domu, troch jestem roztrzsiona na myl, e zobacz go w takim stanie, ale zobaczysz, zdobd si na odwag i postawi mu swoje warunki. Przede wszystkim zadam cakowitej swobody, bo kocham ciebie, i chc, eby da wreszcie raz na zawsze spokj Robertowi i eby ju nigdy nic na mam przy mnie nie wygadywa. Mj ukochany, tak mi smutno, tak bym chciaa, eby tu przy mnie by l, eby mnie bra w ramiona, przyciskam si mocno do ciebie i czuj twoje pieszczoty na caym ciele. Jutro bd o pitej w ,,Dme" - Lulu - Mj biedny Piotrze! Rirette wzia go za rk.

- Powiem pani - rzeki Piotr - mnie przede wszystkim jej al! Tak potrzebowaa soca i powietrza. No, ale skoro tak zdecydowaa... Zreszt matka mi robia straszne awantury cign. - Willa do niej naley, nie chciaa w aden sposb si zgodzi, ebym tam wozi jakie kobiety. - Tak? - powiedziaa Rirette przerywanym gosem. - Ach, tak? No, to wietnie, znaczy, e wszyscy s zadowoleni! Pucia rk Piotra: czua, jak z niewiadomego powodu ogarnia j przejmujcy, gorzki al.

Przeoy: Jerzy Lisowski

Vous aimerez peut-être aussi