Vous êtes sur la page 1sur 14

Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy Jan Jzef Lipski Ojczyzna istnieje tylko wtedy, gdy istnieje te obczyzna; nie

e ma "swoich", gdy nie ma "obcych". Od stosunku do "obcych" bardziej ni od stosunku do "swoich" zale y ksztat patriotyzmu. Jest w tym zawsze co paradoksalnego, e mio do kraju i do wasnego narodu okrelana by mo e dopiero przez stosunek do innych krajw i innych narodw, lecz jest to paradoks waciwy wszelkiemu mylowemu i uczuciowemu wyodrbnieniu. Kto to s swoi" - a kto obcy"? Czym si r ni mj" kraj - od nie mojego? Mj nard - od nie mojego? Nie chodzi w tych pytaniach o jakie treci opisowe: e my mwimy po polsku - a oni" w innych jzykach; e yjemy np. w innej strukturze kulturalnej ni oni" - bo przyjlimy chrzecijastwo w X wieku z Zachodu, bo z Zachodu przyszed do nas Renesans, Owiecenie, Romantyzm itd. - bo nawet jeli uwa a kto z nas, e najwikszym poet, jakiego ludzko wydaa, jest Goethe albo Dante, albo Shakespeare - to jednak Mickiewicz i Sowacki jako inaczej tkwi w nas (czy my w nich) - bo wrosy nam chyba ju na zawsze w narodow pami lata niewoli i walki o wyzwolenie si z niej itd., itd.; e nawet by mo e (cho to sporne) cechuje nas w wikszoci co takiego jak polski charakter narodowy. Rzecz nie w stwierdzeniach opisowych, a w wartociach i ocenach; czy uwa amy si za lepszych - czy tylko za innych; czy sdzimy, e w tej innoci jest jaka szczeglna warto (i jaka?); czy uwa amy, e przysuguj nam z jakiego tytuu szczeglne prawa i przywileje - a mo e obowizki. Zale nie od odpowiedzi na te pytania - wyznajemy r ne patriotyzmy. W skrajnych wypadkach nale ymy waciwie do r nych ojczyzn - jeli ojczyzna to przede wszystkim dobra duchowe i wartoci, a nie tylko fakt takiej, a nie innej przynale noci etnicznej. wiat wartoci, z ktrego trzeba spojrze na zagadnienie ojczyzny - to przede wszystkim, cho nie wycznie, wiat wartoci moralnych. Nale ymy do tego krgu kulturowego, ktrego pojcia etyczne uksztatowao gwnie chrzecijastwo. Wierzcy i niewierzcy - zostalimy uksztatowani przez nakaz mioci bliniego, podstawowy drogowskaz moralny naszej kultury. Nie chciabym przez to stwierdzenie odbiera wagi dorobkowi moralnemu innych religii i wiatopogldw. Judaizm, z ktrego wyszo chrzecijastwo, islam, buddyzm, hinduizm, najbardziej laicka z nich kultura etyczna konfucjanizmu itd. - dopracoway si godnego szacunku dorobku w dziedzinie etyki. Myliciele naszego krgu kulturowego, reprezentujcy nurt areligijny, laicki - wzbogacili rwnie nasz refleksj etyczn i wiadomo. Niemniej jednak wychowao nas przede wszystkim wanie chrzecijastwo - i w podstawowych ideach tej etyki chcemy pozosta. Sdz, e szowinizm, megalomania narodowa, ksenofobia, czyli nienawi do wszystkiego co obce, egoizm narodowy - nie dadz si pogodzi z nakazem chrzecijaskim mioci bliniego. Patriotyzm natomiast - daje si pogodzi. Tak jak szczeglna mio w rodzinie nie musi i nie powinna by przeszkod dla mioci bliniego - tak i szczeglna mio dla czonkw tej samej wsplnoty narodowej winna by podporzdkowana tej samej nadrzdnej normie moralnej. Patriotyzm jest z mioci - i do mioci ma prowadzi; wszelka inna jego forma jest deformacj etyczn. *** "Mio do wszystkiego co polskie" - to czsta formua narodowej, "patriotycznej" gupoty. Bo "polskie" byy przecie i ONR, i pogromy we Lwowie, Przytyku i Kielcach, i getto awkowe, i pacyfikacje wsi ukraiskich, i Brze, i Bereza, i obz w Jabonnie w 1920 roku - by poprzesta na 20 zaledwie latach naszej historii. Patriotyzm - to nie tylko szacunek i mio do tradycji, lecz rwnie nieubagana selekcja elementw tej tradycji, obowizek intelektualnej pracy w tym zakresie. Wina za faszyw ocen przeszoci, za utrwalanie faszywych moralnie mitw narodowych, za su ce megalomanii narodowej przemilczanie ciemnych plam wasnej historii - jest zapewne mniejsza z moralnego punktu widzenia ni praktykowanie za wobec blinich, lecz przecie jest przesank aktualnego za i drog do przyszego. Nie lubimy przypomina sobie podboju ogniem i mieczem Jadwingw - to psuoby nam obraz narodu polskiego, ktry rzekomo nikogo nigdy nie podbija. Nie lubimy umieszcza w naszych kompendiach historycznych wiadomoci o wymordowaniu zaogi Wielkich ukw po kapitulacji - bo to niezgodne z rycersko-humanitarnym stereotypem naszych dziejw. Zapominamy o metodach zwalczania buntw i powsta ukraiskich, o rajdzie naszego bohatera narodowego Stefana Czarnieckiego, mordujcego wie za wsi, a do niemowlcia; o obdnym koowrocie wzajemnych odwetw i kontrodwetw, stanowicych od paruset lat ponur tre historii polsko-ukraiskiej. Szczycimy si polsk tolerancj -

by pgbkiem tylko wspomina, kiedy si skoczya i jak. Szczycimy si tragicznym udziaem polskich onierzy w kampanii hiszpaskiej Napoleona - tak jakby Somosierra, rozgromienie onierzy bronicych niepodlegoci swej ojczyzny, bya kart chway, a staramy si zrobi, co mo na, by zapomnie o habie Saragossy, lub j zakama. O niektrych ciemnych kartach okresu dwudziestolecia midzywojennego ju wspominaem. Nie wolno nam tak postpowa! Ka de przemilczenie - staje si oliw do ognia megalomanii narodowej, jest chorob; ka de uchylenie si od uznania wasnych win - jest niszczeniem etosu narodowego. Mamy w polskiej literaturze historycznej dwie tradycje: jedna su y megalomanii narodowej, druga to tradycja eromskiego, gorzka tradycja obrachunkw: Saragossa jest tu tragedi i hab narodow zarazem; zaborca austriacki przychodzi z ustawodawstwem nioscym pewien postp socjalny; chop polski z okresu Powstania Styczniowego pokazany jest z naturalistyczn prawd, jak e dalek od "patriotycznych" malowanek; Polska niepodlega, jej aparat wadzy zostaje straszliwie - i ostrzegawczo - oskar ony w "Przedwioniu". Musimy wrci do eromskiego i jego patriotyzmu, ktrego wyrazem jest jego twrczo. Trzeba paradoksw lat szedziesitych w PRL, by Andrzej Wajda zosta z pozycji "patriotycznych" zaatakowany wanie za to, co znalaz u eromskiego; by twrczo autora ,.Rozdziobi nas kruki, wrony" staa si tematem czytanek historyczno-literackich w okresie ofensywy moczaryzmu. Strze my si i podejrzliwie patrzmy na ka d now ofensyw "patriotyzmu" - jeli jest bezkrytycznym powielaniem ulubionych sloganw megalomanii narodowej. Za frazeologi i rekwizytorni mi przewa nie Polakowi - czaj si przewa nie cyniczni socjotechnicy, ktrzy patrz, czy ryba bierze na uaskie czako, na husarskie skrzydo, na powstacz panterk. ,Jest to co na ksztat bagniska, traf tam, a coraz gbiej wciska" - pisze Miosz w "Traktacie moralnym". Ojczyniano-patriotycznej frazeologii w prasie oficjalnej towarzyszy od lat ju wielu nagonka na tych, ktrzy omielaj si psu malowanki i panoramki dla guptaskw. Utkwia mi w pamici szczeglnie ofensywa na "Wariacje pocztowe" Kazimierza Brandysa. Jest to jedna z najambitniejszych i najmdrzejszych ksi ek tego autora. Caa sfora bardzo "patriotycznych" dziennikarzy i krytykw rzucia si na niego, jako na tego... ktry omiesza i wyszydza nasz przeszo. Byo to zdumiewajce, Brandys w sposb przejmujcy przedstawi los jednej polskiej rodziny, ktra w ka dym kolejnym pokoleniu zrywa si wraz z narodem do walki o niepodlego ojczyzny - i w ka dym pokoleniu ponosi klsk, strcajc pokonanych na dno ndzy, chorb, wykolejenia spoecznego i psychicznego. Taka wanie jest tragiczna prawda o losie jeli nie caego narodu - to przynajmniej elity, nioscej w sobie jego samowiadomo. Czytaem t powie tak, jak czyta si relacje historykw o kolejnych klskach narodowych, chorujc prawie podczas lektury; jeszcze raz prze ywaem tragizm naszych dziejw. I potem dowiaduj si, e autor "Wariacji pocztwek"... omiesza i wyszydza. To zale y, jakie kto ma poczucie humoru i na jaki temat... Kampani t - i inne podobne - prowadziy z reguy te same pisma i przewa nie te same pira, ktre poznalimy w pamitnym roku 1968. Lokaj sowiecki przebra si w mundur uaski... Nad tym trzeba si zastanowi: jak funkcj spenia maj te maskarady "uanw rakowieckich"?* Kogo maj ogupi, kogo zwabi na "patriotyczn" przynt, kogo zatru jadem szowinizmu.? Co to ma wsplnego z mioci ojczyzny? I jakiej ojczyzny? Stare haso "Bij yda, spasaj Rassiju" od yo na naszych oczach... Jak za cara, jak za ochrany. Nawet metody niewiele si zmieniy w swej istocie - cho kamufla "patriotyczny" na t skal i w tym stylu jest tu czym nowym: ONR te by "patriotyczny" - tym razem jednak jest to antysemityzm pastwowy niesuwerennego pastwa. "Spasaj Rassiju". Gdyby to bya sprawa tylko prasy oficjalnej, gdyby nikt nie apa si na t przynt "patriotyczn", gdyby nie byo w tradycjach polskich tych wtkw, ktre nagle jak czuy kamerton zaczynaj wspdwicze - nie byoby o czym pisa ani z czym polemizowa. Ale tak niestety nie jest. Akcenty megalomanii narodowej i ksenofobii znale mo na te w prasie nieocenzurowanej, a wic autentycznej. Trzeba wyranie i jasno tu powiedzie: nie zawsze mo liwy jest dialog; czsto sama prba podjcia go

bywa hab (jeli nie jest zwyk gupot). Z bohaterami antysemickich wybrykw w "marcowej" prasie dialogu by nie mo e - ani z tymi, ktrzy widz w tej brudnej publicystyce wyraz swych przekona. Nie mamy z nimi wsplnej ojczyzny, ani nie chcemy z nimi mie w ogle niczego wsplnego. Ale midzy patriotyzmem Sonimskiego, Ossowskich, Jasienicy (specjalnie wymieniam nazwiska twrcw bardzo r nicych si midzy sob - i zarazem podobnych do siebie we wsplnym mianowniku humanizmu i patriotyzmu; najbli szych ideowych patronw, wicej, wsptwrcw dzisiejszego ruchu demokratycznej opozycji) - a "patriotyzmem" Filipskich, Gontarzw, Kkolw rozciga si ogromna przestrze spoeczna, wypeniona gsto ludmi, o ktrych rozgrywa si dopiero walka: ktr ojczyzn wybior? Nie wolno pod adnym pozorem zrezygnowa z tych wszystkich, ktrzy zaczadzeni s ksenofobi i megalomani narodow, ale nienawi i pycha nie zdeformoway jeszcze ostatecznie i nieodwracalnie ich umysw i uczu. Walka o ksztat polskiego patriotyzmu bdzie rozstrzygajca dla losw naszego narodu - dla losw moralnych, kulturalnych, politycznych. Ksenofobia i megalomania narodowa wzajemnie si ywi i wspieraj. Wiemy, ile wycierpiaa Polska od Rosjan i Niemcw - co nie usprawiedliwia przekraczania granic gupoty i nienawici w stosunku do tych narodw; gupot i nienawici czowiek i nard sam sobie szkodzi. Sfaszyzowani Ukraicy dali si nam we znaki w latach czterdziestych - tu jednak nawet rachunek krzywd i win jest ju inny ni z Niemcami, co nic nie pomaga Ukraicom w potocznej wiadomoci polskiej. Ale czemu tak czsto Polak pogardza Czechem ("Pepiczkiem")? Tu wida, jak splata si ze sob ksenofobia ze zidioceniem, by zgodnie doprowadzi w sierpniu niektrych naszych rodakw do wewntrznego przyzwolenia na to, co byo zarwno przeciw moralnoci, jak i przeciw naszym narodowym interesom, na inwazj w Czechosowacji. Wrmy do sprawy stosunku ogromnej wikszoci Polakw do Niemcw i Rosjan. Trzeba powtrzy, e nienawici i gupot czowieka i nard sam sobie szkodzi. Niedostrzeganie moralnych problemw tam, gdzie s, bo tak jest wygodniej - deprawuje moralnie. Do Niemcw mamy od wiekw wiele pretensji. To cesarze niemieccy naje d ali nasz kraj, by go sobie podporzdkowa, nie odwrotnie. Teutoski Zakon Krzy owy Najwitszej Marii Panny by zmor Prusw, Litwinw, Pomorzan i Polakw. Prusacy wraz z Rosjanami i rwnie niemieckojzycznymi Austriakami rozebrali I-sz Rzeczpospolit. Rugi, Hakata, przeladowania narodowo-religijne pod pruskim zaborem byy ju pierwsz zapowiedzi tego, co stao si w czasie drugiej wojny wiatowej. O ogromie zbrodni hitlerowskich na ziemi polskiej nie ma si co rozwodzi. Musia jednak przyj moment - jeli chcielimy pozosta w krgu chrzecijaskiej etyki i cywilizacji zachodnioeuropejskiej - by powiedzie: "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie". W sytuacji zniewolenia narodu powiedzia to najwikszy niezale ny autorytet moralny, jaki nam pozosta: Koci polski. To zdanie - mimo wszelkich resentymentw, opartych na rzeczywistych krzywdach - musimy uzna za swoje. By je przyj, wystarczyaby jego tre moralna. Ale obok treci moralnej jest w nim te narodowa i kulturalna: jako nard o poczuciu przynale noci do zachodniego krgu kultury rdziemnomorskiej - marzymy o powrocie do naszej szerszej ojczyzny, do Europy. Std konieczno pojednania z Niemcami, ktrzy w tej Europie ju s - i nadal bd. Wycignicie rki przez Episkopat Polski do Episkopatu Niemiec byo najmielszym i najbardziej dalekowzrocznym czynem powojennej historii Polski. Gos Episkopatu Polski do Episkopatu Niemiec stawia jednak przede wszystkim problem, ktrego nie wyminie si, jeli chce si pozosta wiernym chrzecijastwu: problem rwnie naszych win wobec Niemcw. W Polsce nie znosi si takiego postawienia sprawy - i nietrudno to zrozumie, gdy proporcje s uderzajco nierwne. Nie mo na si jednak godzi z lekcewa eniem wasnych win, nawet gdy s nieporwnywalnie mniejsze od cudzych. Wzilimy udzia w pozbawieniu ojczyzny milionw ludzi, z ktrych jedni zawinili na pewno poparciem Hitlera, inni biernym przyzwoleniem na jego zbrodnie, jeszcze inni tylko tym, e nie zdobyli si na heroizm walki ze straszliw machin terroru - w sytuacji, gdy ich pastwo toczyo wojn. Zo nam wyrzdzone, nawet najwiksze, nie jest jednak i nie mo e by usprawiedliwieniem za, ktre sami wyrzdzilimy. Wysiedlanie ludzi z ich domw mo e by w najlepszym razie mniejszym zem, nigdy czynem dobrym. To prawda, e z pewnoci nie byoby sprawiedliwe, by nard napadnity przez dwch zbirw mia paci na dodatek sam wszystkie tego koszty. Wybr wyjcia, ktre - jak si zdaje jest mniejsz niesprawiedliwoci, wybr mniejszego za nie mo e jednak znieczula na zagadnienie moralne. Zo jest zem, a nie dobrem, nawet gdy jest mniejszym i niemo liwym do uniknicia zem. To trudno: albo chce si by chrzecijaninem, albo nie... Jeli nim si jest - wie si, e zasada zbiorowej odpowiedzialnoci nie ma nic wsplnego z etyk, ktr wyznajemy; e nawet jeli musielibymy wybra mniejsze zo - nie wolno nam za nazywa dobrem; e wyrzdzenie za stwarza zobowizanie

moralne, choby ten, kto go od nas dozna, wyrzdzi nam stokro wicej za - a na dodatek w sabym stopniu odczuwa potrzeb zadouczynienia. Zasada mniejszej niesprawiedliwoci, konieczno urzdzenia ycia milionom Polakw opuszczajcych z koniecznoci sw ojczyzn na wschodnich ziemiach II-giej Rzeczypospolitej - jest zreszt jedynym usprawiedliwieniem tego, co si stao. Nie usprawiedliwiayby tego w aden sposb racje historyczne - bardzo wtpliwe, jak dalej zobaczymy - ani etniczne, z wyjtkiem mo e Opolszczyzny, co te jest dyskusyjne. Przejdmy si po Warmii i Mazurach, by na wasne oczy zobaczy, ilu tam napotkamy autochtonicznych Polakw, tzn. Mazurw i Warmiakw! Tym bardziej niepokoi, jako objaw zatrucia etyki narodowej przez nacjonalizm, e od czasu do czasu pokazuj si artykuy, ktrych autorzy przechwalaj si, i jeszcze przed drug wojn wiatow - a wic przed faktem napadu na Polsk, przed eksterminacj milionw obywateli polskich przez Niemcw, przed pojawieniem si problemu znalezienia terenw do ycia milionom Polakw z Kresw Wschodnich grupy polityczne, z ktrymi byli ci autorzy zwizani, day Polski po Odr i Nys, ze Szczecinem i Wrocawiem. To nie s artykuy stwierdzajce interesujcy fakt - to akceptacja wczesnych programw, ktre wwczas byy planami zaborczymi, sprzecznymi z zasadami ukadania stosunkw midzy narodami zgodnie z etyk chrzecijask. Przypomina te wstydliwe epizody historii ideologicznej z aprobat - to objaw degeneracji etycznej, a zarazem zreszt gupota polityczna. W polskiej wiadomoci naszych stosunkw historycznych z Niemcami naroso mas mitw i faszywych wyobra e, ktre trzeba bdzie kiedy odkama - w imi prawdy i w celu leczenia siebie samych: faszywe wyobra enia o wasnej historii s chorob ducha narodu, su przewa nie za po ywk ksenofobii i megalomanii narodowej. Prawie ka dy Polak (nawet wyksztacony!) wierzy dzi, e wrcilimy po drugiej wojnie wiatowej na ziemie zagrabione nam przez Niemcw. Tyczy to mo e Gdaska i Warmii od pokoju toruskiego (1466) do rozbiorw nale cych do I-szej Rzeczypospolitej - cho zreszt Gdask i Warmia byy wwczas i do koca drugiej wojny wiatowej w wikszoci etnicznie niemieckie. Reszta Prus Wschodnich nigdy polska nie bya, a Niemcy zdobyli te ziemie nie na Polakach, a na Prusach, narodzie pokrewnym Litwinom. Polska mniejszo na tym terenie (Mazurzy), zreszt sabo uwiadomiona w swej masie, to ludno napywowa, sprowadzona gwnie przez Albrechta Hohenzollerna z Polski; nie wiedzia biedak, e powinien realizowa idee Drang nach Osten i Prusy zaludnia tylko Niemcami. Zachodnie Pomorze - etnicznie te niepolskie, cho sowiaskie - zrzucao parokrotnie z uporem sw zale no od Polski i wytworzyo wasn organizacj pastwow, zniszczon przez Szwedw dopiero w XVII wieku. Prusacy wzili te ziemie, zamieszkane nie przez Polakw, Szwedom, nie Polsce. Zniemczenie Pomorza Zachodniego odbyo si bez gwatw, drog naturaln. lsk jeszcze w redniowieczu zhodowany zosta przez Czechw - i wraz z Czechami wszed w skad monarchii austriackiej. Prusy zabray go Austriakom, nie Polsce, dopiero w XVIII wieku, gdy procesy niemczenia si Dolnego lska, rwnie naturalnego, dokonujcego si bez przymusu, byy ju mocno zaawansowane. lsk Opolski i lsk Grny zachoway sw etniczn polsko. Zorganizowany i skuteczny w pewnym stopniu nacisk germanizacyjny na tych ziemiach to dopiero druga poowa wieku XIX i XX wiek. Natomiast my nie chcemy z kolei dzi pamita, e s to ziemie, na ktrych przez par setek lat kwita kultura niemiecka, Czytamy rzewne felietony o Piastach lskich, ich zamkach i paacach, ale nikt nam nie mwi, e ju Henryk Probus znany jest niemieckim podrcznikom literatury jako Minnesanger (niemieckojzyczny trubadur), ukadajcy swe poezje w tym samym jzyku co Walter von der Vogelwelde, co Hermann von Aue, gdy polska liryka miosna miaa powsta i rozkwitn dopiero po dwu wiekach. To posta symboliczna w dziejach lska. Po wiekach rozwoju kultury niemieckiej obok polskiej na lsku, Ziemi Lubuskiej, Warmii i Mazurach, w Gdasku (przytaczajco niemieckim) - i od dawna wycznie niemieckiej na Pomorzu Zachodnim przypad nam w wyniku historycznych przemian bogaty spadek architektury i innych dzie sztuki oraz pamitek historycznych niemieckich. Jestemy wobec ludzkoci depozytariuszami tego dorobku. Zobowizuje nas to, by z ca wiadomoci, e strze emy dorobku kultury niemieckiej, bez zakama i przemilcze w tej dziedzinie - chroni te skarby dla przyszoci, rwnie naszej. Pokutuje w Polsce mit Drang nach Osten - wychwycony z gupiej i zbrodniczej mitologii wilhelmiskich Niemiec. Rozprawia si z jego przejciem przez polsk publicystyk Antoni Goubiew w Tygodniku Powszechnym, w artykule zbyt mao dostrze onym, ktry powinien wej do podstawowych lektur polskiego inteligenta. Wiadomo, e zachodnia granica I-szej Rzeczypospolitej bya przez wieki jedn z najspokojniejszych i najtrwalszych w Europie. Zaborczo pastwa krzy ackiego bya zaledwie

fragmentem dziejw Niemiec redniowiecznych. Natomiast nie lubi si u nas pisa i pamita o tym, co zawdziczamy cywilizacyjnie i kulturalnie Niemcom. e dach i cega, e murarz, drukarz, malarz i snycerz, e setki sw polszczyzny dokumentuj, co zawdziczamy naszym ssiadom zza zachodniej miedzy. Pikny dorobek architektoniczny i rzeby, malarstwa i innych sztuk i rzemios w Krakowie i wielu innych miastach i miasteczkach Polski, nie tylko w redniowieczu, lecz czciowo i pniej, a po wiek XIX - to w du ej czci dziea Niemcw, ktrzy tu osiedlali si i wzbogacali nasz kultur. Ka dy prawie Polak wie o Wicie Stwoszu, nie ka dy wie, e by to etniczny Niemiec (chwaa nauce polskiej, e przeprowadzia w tej sprawie pracami ks. Bolesawa Przybyszewskiego dowd ostateczny), wielu wyobra a sobie, e by Polakiem i gotowi spoliczkowa ka dego, kto temu zaprzeczy, nikt za poza specjalistami nie zna setek, a mo e nawet tysicy imion i nazwisk twrcw-Niemcw, ktrzy zostawili niezatarty lad w naszej kulturze. Historia winna by wrotami w przyszo. Co chcemy wybra jako symbole dla przyszoci: czy Grunwald - czy Legnic, gdzie Polacy i Niemcy stanli razem na drodze ... (dzi powiedzielibymy: dywizjonom konnym) Batuchana? Grunwald pozostanie oczywicie na zawsze w pamici narodowej ale czy ma to by tylko Grunwald? Niszczenie polskiej kultury przez hitlerowcw podczas drugiej wojny wiatowej - czy jej wzbogacanie przez Wita Stwosza i setki mniej znanych znakomitych artystw ma dominowa w naszej wiadomoci? Czy w Owicimiu chcemy zapamita tylko Niemcwoprawcw, czy te i tych Niemcw, cho bya ich garstka, ktrzy nie tylko jako winiowie, ale te jako czonkowie zaogi obozu walczyli ze zem? (Pisze o tym w swej rdowej, wydanej przed kilkunastu laty w Londynie pracy pt. "Owicim walczcy" emigracyjny pisarz i historyk Jzef Garliski - a celnicy polscy odbieraj t ksi k na granicy). Czy Niemcami maj by w naszej wiadomoci tylko gestapowcy i SS? Czy Niemcami nie byli tak e bohaterowie ze zwizku Weisse Rose z Monachium, podejmujcy w samym jdrze ciemnoci najtrudniejsz z walk, walk przeciw "swoim", w czasie toczcej si wojny? Weisse Rose bya to szalecza grupa prawdziwych chrzecijan, ktrzy czynem - takim, na jaki byo ich sta - zawiadczyli, e inaczej ni wikszo ich rodakw w owych latach byli chrzecijanami nie tylko z nazwy, e gotowi byli przyj mczestwo, by da wiadectwo prawdzie i dobru. Ich kult - cho nic z Polsk nie mieli bezporednio wsplnego - powinien by i u nas ywy: po pierwsze - wanie dlatego, e s to Niemcy, e s to ludzie nale cy do tego samego narodu co mordercy milionw podczas drugiej wojny wiatowej; po drugie - by uwiadomi nam dyrektyw etyczn goszc, e gdy wasny nard i wasne pastwo wchodz na drog zbrodni i za - obowizkiem moralnym jest przeciwstawi si temu, choby nawet nard i pastwo toczyy wojn na zewntrz. Czy bohaterowie z Weisse Rose niegodni s nazwania ich patriotami niemieckimi? Czy byli zdrajcami swego narodu? Przeciwnie, to oni ratowali resztki godnoci i wartoci moralnych swego narodu - i oni tworzyli wartoci niezbdne dla przyszych Niemiec. W duszach swych nosili inn ojczyzn ni ta, w ktrej mieli nieszczcie y i umrze mczesk mierci. Lek i nieufno, jak ywi wobec Niemcw znaczna cz Polakw - s zrozumiae. Byoby lekkomylnoci i gupot zakada, e w Niemcach, w ich stosunku do nas i w ogle w ich mentalnoci bez ladu zaniky toksyny nacjonalizmu, nawarstwiajce si od ery bismarckowskowilhelmiskiej - a jeli kto chce, to mo e i wczeniej, od pocztku XIX wieku. Nie brak faktw rozdmuchiwanych zreszt przez nasz urzdow propagand ponad ich proporcje w yciu dzisiejszych Niemiec - wiadczcych, e z uwag winnimy ledzi stan potencjalnej gotowoci czci Niemcw do recydywy. Zarazem jednak winnimy zrobi maksimum tego, co mo na, by z naszej strony stworzy optymalne przesanki do pojednania naszych narodw. Przede wszystkim musimy niejedno zmieni w nas samych i naszej wiadomoci historycznej, by to byo mo liwe. *** Z Rosjanami stan polskiej przecitnej wiadomoci wyglda inaczej ni z Niemcami. Do Niemcw zebrao si du o nienawici zmieszanej z lkiem - lecz i du o respektu. W stosunku do Rosjan przewa a - rwnie obok nienawici (chyba znacznie mniej gboko zakorzenionej ni wobec Niemcw i agodniejszej) i lku (lk z koszmarnych snw o czogach sowieckich strzelajcych do zbuntowanych Polakw) - lekcewa enie, poczucie wy szoci. Skd si ono wzio - diabli wiedz, ale Polacy na og przekonani s o ni szoci kultury rosyjskiej wobec polskiej. Wy szo" i ni szo" kulturalna narodw to temat cienki i niebezpieczny. Narody przypominaj pod wieloma wzgldami

osoby ludzkie. Tak jak dla czowieka wychowanego w etyce chrzecijaskiej i wiadomie, rozumiejc j, akceptujcego, e ka da osoba ludzka ma warto i godno nie mniejsz od innej osoby, cho jeden jest mdry, drugi gupi, jeden dobry, drugi zy - tak i ka dy nard ma sw warto i godno niezale nie od tego, czy optany jest w danej chwili przez hitleryzm, czy ma bogat sztuk itd. Wiem, e Litwini nie maj poetw miary Mickiewicza i Sowackiego, dramaturgw klasy Wyspiaskiego itd. (z i tak dalej" lepiej by ostro nym: Ciurlionis nale y moim zdaniem do najwybitniejszych malarzy wiata w swej epoce) - i nie omielibym si mimo to odczuwa lekcewa enia wobec ich kultury narodowej. Nie ma tu miejsca na rozwa ania, dlaczego tak jest. By mo e chodzi o to, e wiem, i czowiek yjcy w kulturze litewskiej znajduje w niej dostateczn podstaw, by rozwin peni czowieczestwa w sobie. Ale tym bardziej dziwne, skd to czste w Polsce przekonanie o wasnej wy szoci kulturalnej wobec Rosjan? Mie poczucie wy szoci kulturalnej wobec narodu, ktry wyda Dostojewskiego i Tostoja, nie liczc co najmniej dwu dziesitkw pisarzy, ktrzy mogliby by chlub ka dej literatury europejskiej, wobec narodu Rublowa i Mendelejewa, i Strawiskiego - to chyba du e nieporozumienie. Jest to nard, ktry stworzy byliny i wielkie malarstwo cerkiewne ju wwczas, gdy my mielimy literatur narodow jeszcze ubo uchn - a malarstwo w powijakach. aden z polskich pisarzy nie wywar takiego wpywu na literatur Zachodu, tego Zachodu, do ktrego chcemy nale e - jak Dostojewski, Tostoj, Turgieniew, Czechow. Nic te nie wskazuje, by kultura duchowa chopw polskich bya bogatsza ni rosyjskich. S tylko inne. Jest co groteskowego i aosnego zarazem w megalomaskim poczuciu wy szoci wielu Polakw nad Rosjanami. Postawa ta bywa zreszt uzasadniana rwnie od innej strony. W polskiej ideologii od dawna, od czasw romantyzmu, maj obieg koncepcje, wedug ktrych rosyjska kultura zostaa uwarunkowana dwojako - i negatywnie - przez skrzy owanie si wpyww bizantyjskich i mongolsko-tatarskich (turaskich). W ostatnich czasach mo na zauwa y w i prasie, i innych publikacjach nieocenzurowanych zawrotn karier koncepcji Feliksa Konecznego w tym zakresie. W wielkim skrcie mo na powiedzie, i rezultatem tej krzy wki bizantyjsko-turaskiej jest kultura, w ktrej podporzdkowanie jednostki hierarchicznej wadzy jest czym oczywistym, kolektywizm dominuje nad osob, etyka hordy nad etyk jednostki. Jak zwykle w wypadkach takich uoglnie - co jest na rzeczy i zarazem a zbyt wiele nie chce si zgadza. Tradycje despotyzmu moskiewskiego pewnie co genetycznie maj w sobie z wzoru wadzy chiskiej, a pozycja i rola cara oraz jego dworu w tym systemie z pewnoci wiadomie wzorowana bya na Bizancjum. Ale przeciw tej tradycji jest w Rosji tradycja inna, tradycja duchowej niepodlegoci, od kniazia Kurbskiego bd dawniej si poczynajca: tradycja niezgody i szukania oparcia ideowego na Zachodzie. Rosja dekabrystw, Hercena, Bezkiszina i innych uczestnikw Powstania Styczniowego, Ziemli i Woli, narodnikw - to nie Rosja bizantyjsko-turaska. W naszym czasie Rosjanie stworzyli niedawno sowo samizdat, ktrym i my si nieraz dzi posugujemy, byli pierwsi, pokazali drog, pacc za to wielk cen, a komitet wielkiego Sacharowa jest natchnieniem i wzorem dla nas. U nich w dodatku trudniej - i wicej trzeba odwagi. Pamitajmy, e wyzwolenie caej rodkowo-wschodniej Europy z totalizmu sowieckiego zale y gwnie od ruchw emancypacyjnych w ZSRR. Najliczniejszy i najwiksz rol odgrywajcy w imperium nard rosyjski daleki jest jeszcze od tego, by upomnie si o demokratyczne prawa. Jako nard uciskany jest przy tym, naturaln rzeczy kolej, szczeglnie zdemoralizowany. Tu najbardziej rozkwita nowe zjawisko: "patriotyzm" sowiecki (niestety, z tym zjawiskiem mo na zetkn si nie tylko u Rosjan); tu najatwiej znale zwolennikw polityki interwencyjno-pacyfikacyjnej, trzymajcej w ryzach pastwa satelickie; tu ka da wzmianka o tym, e samostanowienie narodw ZSRR mo e sta si faktem - budzi przewa nie gniew. Tym wikszy szacunek - wyzbyty groteskowego i gupiego poczucia wy szoci - i tym ywsze braterstwo winno nas czy z Rosjanami walczcymi o wolno. Jeszcze kilka lat temu i w Polsce nie byo du o odwa nych, by przeciwstawi si systemowi policyjnemu i totalitarnemu - gdy policzy za Rosjan, ktrzy si odwa yli, gdy porwna represje, mo na czu tylko podziw i szacunek. Im trudniej ni nam - bo s po dziesicioleciach najkrwawszego terroru wewntrznego w dziejach wiata, po straszliwej i w znacznej czci krwawej selekcji negatywnej dokonujcej si od tak dawna, a represje karne bij w nich mocniej i bezwzgldniej. My, Polacy, nie chcemy te pamita, gdy mowa o Rosjanach, e co prawda ZSRR jest dziedzicem i

kontynuatorem d e i stylu nawet caratu; e w zwizku z tym nacjonalizm rosyjski odgrywa ogromn rol w ekspansji sowieckiej - ale zarazem sowietyzm, usiujc zniszczy to samo narodow Polakw, Litwinw, otyszw, Ukraicw, Gruzinw, Ormian itd. - z wielk moc niszczy te to samo narodow, tradycj, kultur Rosjan. Sowietyzm jest grony i zabjczy zarwno dla Polakw, jak i dla Rosjan. *** Szczeglne miejsce w naszej wiadomoci winny zajmowa narody litewski, biaoruski i ukraiski. Nale y tu raz jeszcze przypomnie kazanie ks. Jana Zieji w archikatedrze w. Jana w Warszawie 17 IX 1975 roku, ktre - wierz w to - jest faktem o znaczeniu historycznym nie tylko w paszczynie moralnej, cho o moralne pryncypia w nim chodzio. S to narody przez wieki zwizane wsplnym z nami losem. Mao zdajemy sobie spraw jednak, e mniej sobie one chwal t wsplnot losw ni my. Polonizacja elit szlacheckich na Litwie i Rusi zepchna te narody do rzdu niehistorycznych" ludw, ktre dopiero w drugiej poowie XIX wieku z trudem zaczy wytwarza swe nowe elity, inteligencj. Polonizacja bya co prawda procesem naturalnym, bez u ycia siy - ale bya te zarazem klsk opniajc wytworzenie si narodw sensu stricto. Tego si atwo nie zapomina. Ukraicy pamitaj ponadto dobrze wiek XVII i XVIII, tzn. pamitaj straszliwe, barbarzyskie polskie pacyfikacje buntw kozackich i ukraiskich chopskich powsta - nie chc natomiast pamita o straszliwociach mordw na Polakach i ydach w 1648 roku i o rzezi humaskiej. Polacy - odwrotnie. I-sza Rzeczpospolita nie zostawia zbyt dobrych wspomnie. II-ga Rzeczpospolita tego nie naprawia. Przeciwnie. Polsko-litewski konflikt o Wilno by, to prawda, trudny do zaatwienia. Obydwa narody czuy si zwizane z tym miastem emocjonalnie - podczas gdy (rzadko o tym pamitamy) przynajmniej poudniowo-zachodnia Wileszczyzna, wcznie z Wilnem, miaa wikszo etnicznie polsk. Rozwizania federacyjnego, do ktrego par Pisudski, mao kto sobie yczy, udaremnili je ostatecznie polscy nacjonalici. Do dzi Litwini ywi do nas zapiek niech za Wilno - pomno on o pami idiotycznego roku, gdy ulicami polskich miast przecigay pochody skandujce: "Wodzu - prowad nas na Kowno!", jakby w polskim godle narodowym widnia nie biay orze, lecz Kozioek Matoek. My do dzi ywimy do Litwinw niech za to, e wydali z siebie w czasie drugiej wojny wiatowej formacje kolaboracyjne, szczeglnie dotkliwe dla Polakw (jeszcze bardziej dla ydw). To bdne koo musimy przerwa! Gdy w Kownie doszo niedawno do rozruchw na tle narodowo-religijnym - nastrj solidarnoci (niestety - tylko nastrj) by w Polsce powszechny. Mo e to dobry omen. Z agodnymi, cichymi Biaorusinami nigdy nie mielimy tak ostrych konfliktw jak z Ukraicami. Warto jednak przypomnie, e II-ga Rzeczpospolita te zostawia wobec nich bilans win, pod postaci tendencji polonizacyjnych, wyra ajcych si gwnie upoledzeniem szkolnictwa biaoruskiego. Naszym d eniem powinno by, by tego rodzaju zjawiska nie powtrzyy si. Najgorzej byo z Ukraicami. Pierwsz wojn II-giej Rzeczypospolitej bya - o czym nie ka dy pamita - polskoukraiska wojna we Wschodniej Galicji. Lww zrs si przez wieki z histori i kultur Polski do tego stopnia, e - bdc miastem, w ktrym ludno polska wyranie przewa aa nad ukraisk - trudno byo sobie wyobrazi w owym czasie rezygnacj z niego. Rozstrzygna sia. To smutne, ale nie niezwyke w dziejach, e dwa narody nie znajduj innego rozwizania konfliktw jak wojna. Rachunek krzywd ukraiskich zaczyna si pniej. Irredenta ukraiska, nieustannie stymulowana przez - nie ma co ukrywa - faszyzujcych nacjonalistw ukraiskich szukajcych oparcia to w Niemczech, to w niechtnej nam Pradze - bya trudnym problemem dla II-giej Rzeczypospolitej. A jednak wojewoda Jzewski na Woyniu umia rozadowywa napicia i dla dobra Rzeczypospolitej popiera kulturalne inspiracje ukraiskie. Ignorowanie narodowych i kulturalnych potrzeb Ukraicw byo drog donikd. Pacyfikacje - tak jak byy robione - s hab, niezale nie od tego, jak trudn sytuacj stwarzali aktami terroru i sabota u nacjonalici ukraiscy. Dla przyszoci obydwu narodw lepiej byoby, gdyby okres Il-giej Rzeczypospolitej zosta w pamici Ukraicw jako epoka, w ktrej we Wschodniej Galicji i na Woyniu kwity instytucje kulturalne; ukraiskie pod mecenatem Rzeczypospolitej, z uniwersytetem ukraiskim we Lwowie na czele. Ten dorobek profitowaby do dzi i du ej dla obu narodw. Stao si inaczej. Druga wojna wiatowa nierwno obci ya rachunki win, ktre obydwa narody wzajemnie sobie wypominaj. Tym razem niewiele mielimy sobie do wyrzucenia. Za to zaraz po wojnie, gdy oddziay UPA po klskach zadanych im przez armi sowieck zostay zepchnite na poudniowo-wschodnie krace protektoratu polskiego i rozgorzaa walka w Bieszczadach - pomys zaatwienia problemu, jaki

stanowia partyzantka ukraiska na tych ziemiach, przez zamienienie ich w pustyni, tj. przez wysiedlenie emkw i rozproszenie ich po Polsce - by pomysem szataskim, ktry zrodzi si zapewne w gowie ktrego z doradcw z KGB, praktykujcych z talentem rzymsk zasad divide et impera - a znajcych precedensy na skal o ile wiksz ze swego kraju. Jeszcze tylko par zda o naszych stosunkach z Czechami, cho o tym ju bya wzmianka. Czesi bynajmniej nie maj podstaw, by mie wobec nas wycznie czyste sumienie. Jednostronne rozwizanie za pomoc siy zbrojnej problemu lska Zaolziaskiego w momencie, gdy wa yo si istnienie pastwa polskiego w 1920 roku - nie przynosi Czechom zaszczytu. Ale udzia Polski w rozbiorze Czechosowacji, wraz z Hitlerem, by mimo to haniebny. W 1968 roku, a wic w 30 lat pniej, polskie wojska wziy udzia w okupacji Czechosowacji. W piknym songu o Hradcu Kralovym, ktry piewa si od 1968 roku do dzi w rodowiskach opozycyjnej modzie y, susznie jest to ujte w publicystycznej ostatniej zwrotce: "Nie z twojego to rozkazu grzmi buty wojskowe, lecz co ty zrobie, co ty zrobie dla Hradca Kralove?". Nard polski nie mo e odpowiada za wadz narzucon nam przez obcych i na obcej gwnie sile opart - ale fakt, e w wielkim kraju, o piknych tradycjach walki o "nasz wolno i wasz", gos protestu podnieli tylko Jerzy Andrzejewski i Zygmunt Mycielski w swych listach do czeskich i sowackich braci - oraz maa grupka studentw w Warszawie, prbujcych rozpowszechnia ulotki ze sprzeciwem - nie przynosi nam, ktrzymy si bali, zaszczytu. Gorzej: mo na byo spotka ludzi tak niemdrych, e akceptowali t inwazj, bzdurzc bezmylnie a to o zagro eniu niemieckim, a to o wrogoci Czechw wobec nas... Megalomania narodowa i ksenofobia znw zo yy si na to, e akurat wobec tych, ktrzy powinni nam by zawsze, a w szczeglnoci dzi szczeglnie bliscy, wobec braci zza Sudetw, zza Olzy i zza Karpat okazalimy maostkowy brak solidarnoci. Ka dy Polak powinien dzi rozumie, e dwie s racje, moralna i polityczna, dla ktrych dzi nasze tradycyjne fobie i megalomanie wobec wszystkich otaczajcych nas narodw s samobjstwem: racja moralna - oraz okoliczno, e jestemy ju w du ym stopniu zatruci sowietyzmem, e grozi nam utrata wizi duchowej z nasz przeszoci i z kultur Zachodu, z tradycjami etycznymi chrzecijastwa; to, co dawniej byo plam na naszych dziejach i na naszej mentalnoci narodowej plam analogiczn do zauwa alnych u wielu innych narodw - dzi mo e okaza si zwiastunem mierci i rozkadu; racja polityczna mwi nam, e trzeba liczy si z tez, wedug ktrej od grozy mierci i rozkadu uwolnimy si albo wszyscy razem, zarwno narody ZSRR, jak i narody od ZSRR zale ne - albo nikt. Znikome jest prawdopodobiestwo, by totalitarny i trzymajcy w ryzach narody wchodzce w skad ZSRR sowietyzm mg by zmuszony do wypuszczenia z pazurw swej zdobyczy, ktr dzi jestemy w jakim stopniu. Antysemityzm jest tak r nym rodzajem ksenofobii, o tak odmiennej funkcji i roli w historii, e wymaga osobnego omwienia. Przede wszystkim pytanie, czy jest to ksenofobia. Gdy w Polsce yli ludzie r nicy si wszystkim: jzykiem, poczuciem narodowym, religi, tradycj, obyczajem, czsto ubiorem itd. i antysemityzm ku nim si kierowa - bya to zapewne ksenofobia. Gdy antysemityzm obejmowa te ludzi nie r nicych si jzykiem i ubiorem i oderwanych ju od religii swych przodkw - mo na by mniema, e jednak dziao si tak z powodu ich rzeczywistej czy domniemanej solidarnoci z tamtymi - i wci bya to ksenofobia. Gdy jednak przenosi si na ludzi czsto od pokole spolonizowanych, niejednokrotnie wyznajcych nie formalnie, lecz faktycznie t sam religi co wikszo Polakw, przesiknitych polsk kultur do szpiku koci, a czsto nawet majcych za sob dziaalno niepodlegociow i walk o wolno Polski - to ju co wicej i gorzej ni zwyka ksenofobia, ktra jest zjawiskiem ujemnym i niepo danym, niekoniecznie jednak zawadzajcym o psychopatologi spoeczn. Jedyn mo liwoci uzasadnienia takiego antysemityzmu jest rasizm - czsto podwiadomy, gono nie wyznawany. Przewiadczenie o mniejszej, niepenej wartoci ludzi ze wzgldu na ich biologiczne, rasowe determinanty jest jednak nie do pogodzenia z naszym chrzecijaskim spadkiem etycznym, z przykazaniem mioci bliniego i Pawowym "nie masz Greczyna ani yda". W praktyce znamy jeszcze inn prb uzasadnienia, religijn, pseudochrzecijask. Odrzucenie Chrystusa przez ydw - a nawet wzicie na siebie i potomnych Jego krwi, przelanej pod ich naciskiem - miaoby spowodowa dla ydw skutki analogiczne do grzechu pierwotnego ludzkoci, a wic immanentne zo, ktre przyjli w siebie. Konstrukcja to raczej kotuska ni teologiczna i modelowo antychrzecijaska. Chrzecijastwo nie zna winy zbiorowej ani dziedziczenia winy, ani

zbiorowej odpowiedzialnoci za win. Grzech pierworodny w teologii chrzecijaskiej nie jest dziedziczeniem winy, lecz ska eniem natury ludzkiej. Mo e wic ydzi, wedug tej koncepcji, mieliby natur ludzk podwjnie ska on? W takim razie jako blini winni by przedmiotem szczeglnej troski, a nie przeladowa - chrzest za ostatecznie zmywaby to ska enie, co dla endeckiego i oenerowskiego kotuna jest koncepcj nie do przyjcia. Ale II-gi Sobr Watykaski, po wiekach tolerowania takiej postawy, a nawet jej faktycznego, cho dyskretnego zaadoptowania, odrzuci i ten wariant uzasadnienia antysemityzmu. Szkoda, e tak pno, dobrze, e tak si stao. Istotnym skadnikiem etyki chrzecijaskiej, przyswojonej zarwno przez wierzcych, jak i niewierzcych, jest przewiadczenie, e czowieka ocenia mo na tylko po jego czynach, e ka dy czowiek jest pod tym wzgldem rwny (wierzcy dodadz: wobec Boga), i e adna ocena jego uczynkw nie mo e uchyli nakazu mioci bliniego. Niemniej jednak w chrzecijaskim od wiekw narodzie polskim - antysemityzm zakorzeni si w sposb budzcy niepokj. Antysemityzm - czy antysemityzmy? Wiemy dobrze, jak szeroka to skala zjawisk: od poczucia wy szoci i pogardy (najbardziej groteskowy rodzaj ksenofobii - wobec narodu, ktry odkry czy te wynalaz jedynego, wszechogarniajcego, wszechmocnego, czysto duchowego Boga; ktry wyda z siebie tylu wielkich uczonych, artystw, pisarzy, co proporcjonalnie chyba aden inny nard wiata; ktry da dowody nadludzkiej niezomnoci, przez tysiclecia zachowujc w warunkach jak najbardziej niesprzyjajcych sw religi, kultur, to samo), przez poczucie zagro enia i std pynce dyskryminacje r nego rodzaju, a po nienawi wyzwalajc si w masowych mordach. Nie mo na powiedzie, e to wszystko jedno i to samo - r nica jest ogromna, niemniej jednak maj racj i ci, ktrzy wskazuj, jak atwo formy agodniejsze i "poczciwe'' antysemityzmu staj si po ywk dla form najgroniejszych. Wszystkie za one - niejednakowo co prawda - s nie do pogodzenia z nakazem mioci bliniego. Historia Polski przez wieki nale aa w tej dziedzinie do najpikniejszych (stosunkowo) w Europie. Tumulty i inne odra ajce zjawiska zdarzay si i w Rzeczypospolitej, nie na skal jednak straszliwych pogromw redniowiecznych w Zachodniej Europie. wiatli krlowie i elita rzdzca umieli rozsdnie sterowa wsp yciem narodw w Rzeczypospolitej. Pawe Jasienica w "Polsce Jagiellonw" ze suszn dum wskazuje na braci Jzefowiczw, z ktrych jeden, wychrzta (protoplasta rodu Jzefowiczw-Hlebnickich), zosta jednym z najwy szych dostojnikw Rzeczypospolitej Obojga Narodw, a drugi, pozostajc przy wyznaniu moj eszowym, zosta przez Zygmunta Starego pasowany na rycerza. W Zotym Wieku wszystko to byo jeszcze mo liwe: yd pasowany rycerzem, chop jednym z czoowych poetw epoki, mieszczanie w elicie intelektualnej, a nawet politycznej. Mimo jednak pniejszego upadku pastwa i narodu - dopiero druga poowa wieku XIX przyniosa pocztki "nowoczesnego" antysemityzmu ("nowoczesnego" - tzn. wykraczajcego poza szlacheckie poczucie niedopuszczalnoci przekraczania barier stanowych - i wyznaniow awersj). Byo to ju wwczas, gdy w okresie walk o niepodlego uksztatowaa si tradycja, znaczona imieniem oficera Insurekcji i Legionw Berka Joselewicza, polegego pod Kockiem w 1809 roku (mniej pamita si o onierzach jego puku, skrwawionego w 1794 w obronie Pragi) i jego rwienika oraz krajana z Litwy Jankiela z "Pana Tadeusza"; tradycja rabinw Meiselsa i Cylkowa wprowadzajcych jzyk polski do synagog, solidarnych z katolickim klerem w walce przeciw rosyjskiemu zaborcy; tradycje manifestacji na Krakowskim Przedmieciu w 1861 roku, gdy po salwie, od ktrej pad zakonnik nioscy na czele pochodu krzy - mody ucze szkoy rabinackiej, Landy, wznis znowu krzy do gry ("krzy Polakw" - czytamy w relacjach) , by pa od nastpnej salwy; tradycja ydw-oficerw i onierzy Powstania Styczniowego. Tradycje te byy zawsze hamulcem, cho jak e niedoskonaym, dla polskiego antysemityzmu, mimo e zostay wzmocnione tradycj arliwych patriotw polskich ydowskiego pochodzenia, walczcych o polsk kultur i nauk, o polsk owiat pod zaborami - a pniej znowu udziaem ydw w czynie zbrojnym Legionw. Bolesaw Prus genialnie uchwyci ten proces, gdy na progu nowej epoki, wywoanej industrializacj w Krlestwie, drogi tych, ktrzy byli solidarni w roku 1863, rozchodz si, gdy ydzi zostaj odepchnici od polskoci; dla dra Szumana, wronitego w kultur polsk - to tragedia; dla Szlangbauma, nie zasymilowanego w tym stopniu, to przesanka do poczucia si obcym. Pamitajmy, e oni obydwaj - jak Wokulski! - s powstacami 1863 roku! Nastroje antysemickie, coraz bardziej nurtujce polskie mieszczastwo, a podniecane przez prowokacje Ochrany w innych czciach imperium carw i w Krlestwie Polskim (wiadomo ju dzi mniej wicej, kto organizowa fale pogromw po 1905 roku i skd poszy w wiat "Protokoy Mdrcw

Syjonu") - weszy do ideologii i praktyki endecji, stopniowo wyostrzajc si i coraz wyraniej dehumanizujc: od hase bojkotu ekonomicznego przez kwestionowanie praw obywatelskich mniejszoci ydowskiej - a do krwawych pogromw w miasteczkach i na wy szych uczelniach, czyli od Ligi Narodowej przez Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne i Obz Wielkiej Polski - do ONR i grup modoendeckich. Pojawiy, si nawet gosy w prasie ONR postulujce eksterminacj ydw w Polsce. Niestety, odpr spoeczny by za saby. Gwna, najsilniejsza partia polskiej lewicy, PPS, silna w rodowiskach robotniczych - bya saba na uczelniach, skd gwnie rekrutoway si bojwki ONR. Lewicowa i liberalna inteligencja zdobywaa si na pikne dowody solidarnoci z ofiarami bojwek ale byy to gwnie akty indywidualnej odwagi (ciekawe, e zdarzay si i wrd starej profesury endeckiej). Wadza, coraz bardziej ewoluujca po mierci Pisudskiego ku faszyzujcej prawicy, nie prbowaa zbyt energicznie przeszkadza awanturom, wyprawianym czciowo przez grupy znajdujce si w opozycji wobec sanacji, czciowo jednak przez jej sojusznikw (ONR "Falanga"). Koci przyglda si temu obojtnie (z wyjtkiem tak drastycznych wypadkw jak pobicie w kociele ksidza Pudra, neofity), a nawet cz prasy katolickiej (np. "May Dziennik") popieraa antysemityzm. W tej sytuacji nadesza wojna i okupacja, wraz ze straszliw eksterminacj ydw przez okupanta. Ocena egzaminu zdanego w tej sytuacji przez Polakw nie mo e by niestety prosta i jednoznaczna. Na Zachodzie, gwnie w rodowiskach ydowskich, pora onych tragedi zagady milionw, pojawiy si nieodpowiedzialne i prawie nic nie majce wsplnego z rzeczywistoci oskar enie narodu polskiego o wspuczestnictwo w eksterminacji. Pojawiy si nawet obel ywe okrelenia, jak "nard szmalcownikw". Antypolonizm powinien by uwa any za postaw nie mniej habic ni antysemityzm. Zdanie "wszyscy Polacy to antysemici" lub "wszyscy Polacy to pijusy" jest tyle warte, co "wszyscy ydzi s oszustami". Zjawisko tzw. "szmalcownictwa", tzn. szanta u uprawianego na ukrywajcych si ydach oraz wsppracy z gestapo przy ich tpieniu, wypominane Polakom na Zachodzie i przez wielu ydw byo marginesem. Ka de spoeczestwo ma swj margines zbrodniczy. Dla ydw by to margines tak grony, e wielu z nich mogo mie nim przesonit ca reszt Polski. Nie mo na wini o takie zdeformowane widzenie proporcji ludzi, ktrzy przez kilka lat byli obiektem polowania. Trzeba jednak pamita, e gestapo umiao, posugujc si zdrajcami, nie tylko wyapywa ukrywajcych si ydw, lecz dekonspirowa cae jednostki podziemnej armii (por. wpadka dyspozycyjnego oddziau dywersyjnego KG AK "Osa-Kosa") i dziaaczy tego nawet szczebla co Komendant Gwny AK "Grot"Rowecki. Nie o antysemityzm wic w zasadzie chodzio, lecz o obrzydliwy proceder, kierujcy si przecinko wszystkim, ktrych tropio gestapo. W zapdzie polemicznym przeciw krzywdzcym opiniom o stosunku spoeczestwa polskiego do ydw - nie bez zej woli peerelowska propaganda uoglniaa, e jest to stanowisko ogu ydw na wiecie, co jest kamstwem o tendencji antysemickiej, obliczonym na z informacj. Duga jest lista - i zapewne nie zamknita - Polakw odznaczonych izraelskim medalem "Sprawiedliwy midzy Narodami". wiadczy ona, e ydzi w Izraelu doceniaj zasugi Polakw dla ratowania ydw w Polsce podczas drugiej wojny wiatowej. Co wicej - przy okazji nadania niedawno tego medalu b. szefowi kierownictwa Walki Podziemnej Instytut Yad Vashem rozstrzygajcy o nadaniu odznaczenia w uzasadnieniu wskaza oficjalnie na zasugi polskiego pastwa podziemnego w tej sprawie. Uczeni ydowscy, tacy jak Philip Friedman, przyczynili si istotnie do zbadania prawdy o udziale Polakw w ratowaniu ydw. Antypolonizmu wrd czci ydw na Zachodzie nie mo na przypisywa caej zbiorowoci - jak nie wolno caemu narodowi polskiemu przypisywa antysemityzmu. Trzeba jednak z blem, lecz odwa nie powiedzie, e prawda w tej sprawie nie wydaje si te tak prosta i jasna, jak to nieraz bywa przedstawiane. Nie przeladowaniem i tropieniem ukrywajcych si ydw zawinili gwnie Polacy, mimo e byli wrd nas uprawiajcy taki proceder - lecz obojtnoci. To prawda, e trzeba byo a bohaterstwa, by ydw ratowa. Znam ludzi schwytanych przez Niemcw z broni w rku, ktrzy jednak prze yli w obozach koncentracyjnych - nie znam czowieka ukrywajcego yda, ktry by prze y wpadk - ani o takim nie syszaem. Co wicej: onierz AK wiedzia, e jeli zostanie aresztowany, czekaj go tortury, mo e aresztuj jego on, zapewne wkrtce rozstrzelaj go; ale mg liczy, e mae dzieci ocalej. Kto ukrywa yda - i na to nie mg liczy. Tej ceny nie pacili Francuzi czy Holendrzy - mimo to ich sukcesy w ratowaniu ydw nie wydaj si zawrotne - a winy Francuzw przy wydawaniu ydw nawet znaczne. Wysiek

spoeczestwa polskiego w dziedzinie ratowania ydw by du y, godny szacunku, opacony sowicie krwi - i nie pozbawiony sukcesw. Obok poszczeglnych osb i rodzin ratujcych swych przyjaci, a czsto przypadkowo obcych ludzi - dziaay tak e instytucje jak Rada Pomocy ydom, korzystajca z poparcia i pomocy Podziemnego Pastwa Polskiego. Stanowisko polskich wadz byo w tej sprawie jasne. Sdz jednak, e znaczna cz spoeczestwa bya obojtna wobec zagady ydw - i e win za to ponosi m.in. panoszenie si antysemityzmu przed wojn. Ba, konspiracyjna prasa skrajnej prawicy jest nadal antysemicka w czasie wojny! Co wicej - czy naprawd nie syszelimy w czasie okupacji zdania: "Po wojnie Hitlerowi postawi si pomnik!"? Gdyby nie zatruwano narodu polskiego przed wojn antysemityzmem - z pewnoci mniej byoby obojtnych. Nie byoby te mo e tych mtw, ktre w miasteczkach Mazowsza zareagoway na wywo enie z gett ludzi, wspobywateli rabunkiem i brutalnoci (pisa o tym otwarcie - protestujc i gro c represjami "Biuletyn Informacyjny", oficjalny organ AK). Historia antysemityzmu w Polsce na tym si nie koczy. Bezporednio po wojnie krajem wstrzsna wiadomo o pogromie kieleckim. Wiele wskazuje na to, e bya to prowokacja NKWD i bezpieki. Trzeba byo opinii Zachodu przedstawi Polsk jako kraj w gruncie rzeczy zhitlerzony, w ktrym tylko komunici mog zaprowadzi porzdek. Ale dowodw na to nie mamy w stu procentach, gdyby za nawet znalazy si - pozostaje faktem, e tego rodzaju prowokacje uda si mog tylko wwczas, gdy padaj na gleb gotow je przyj. Lata stalinowskie przyniosy stymulacj antysemityzmu. Stao si to, co byo do przewidzenia przed wojn, jak to zwykle bywa z mniejszociami nieterytorialnymi, podlegajcymi r nym dyskryminacjom, skrajna internacjonalistyczna lewica bya popularna wrd modzie y i inteligencji ydowskiej - tote w aparacie nowej wadzy, a szczeglnie w aparacie ucisku (nazywajc po imieniu - w bezpiece) znalazo si niemao ydw lub ludzi ydowskiego pochodzenia. Kto wie, czy nie towarzyszy temu zjawisku makiawelizm, pyncy z Centrali w Moskwie; mniejszoci dobrze si do takiej roli nadaj dziki swemu wyobcowaniu (por. krwawa rola Polakw, ydw, otyszw w CzeKa), a w razie czego dobrze nadaj si i do roli koza ofiarnego To zjawisko - udzia znacznej czci ocalaych ydw polskich, a rwnie Polakw ydowskiego pochodzenia w bezpiece i... w caym aparacie komunistycznej wadzy - nao yo si na pami roku 1939, gdy znaczna cz ludnoci ydowskiej Kresw Wschodnich z demonstracyjn radoci krtkotrwa - powitaa zaamanie si Rzeczpospolitej i okupacj. Nie wolno jednak pamita tylko o tym, a zapomina np. o heroicznych aktach lojalnoci przywdcw Bundu, Altera i Ehrlicha, wobec Rzeczpospolitej i o ich protecie wobec wadz sowieckich. Przypacia to yciem po niewielu latach - a wic nie weszli do Panteonu pamici polskiej. Padziernik 1956 roku pokaza jednak - mimo odosobnionych ekscesw - e motywacje antysemickie nie s tak silne, by spowodowa spontaniczne a grone dziaania spoeczne, cho tl si do dzi. Po kilku latach jednak podjta zostaa zorganizowana prba wykorzystania tego motywu w walce politycznej. Grupa idca do wadzy pod wodz Mieczysawa Moczara rzucia zrazu p jawnie, w 1967 jawnie, a w 1968 z fanfarami i werblami haso antysemityzmu (pod pretekstowym i wprowadzajcym w bd hasem walki ze syjonizmem). By to zreszt cay kompleks chwytw propagandowych, ktre wstyd nazwa ideologi, lecz w tej roli jednak u ytych: "patriotyzm" podbijajcy bbenka megalomanii narodowej ("my Polacy zote ptacy" - jak w wyliczance dziecinnej), kurs na bezkrytyczny stosunek do mitw narodowych, prba ich przywaszczenia, apelowanie do przecitnej mentalnoci kombatanckiej, militaryzacja wyobrani. propaganda represywnego dziaania wymiaru sprawiedliwoci, ksenofobia skierowana m.in. przeciw naszym zwizkom z Zachodem oraz poczuciu solidarnoci z Czechami i Sowakami. Pewne sukcesy odniesiono, ale akurat nie w kampanii antysemickiej. Byy obawy, e ta bardziej poruszy spoeczestwo, ktre zareagowao jednak ospale i ostro nie, a w powa niejszej czci ni mo na si byo spodziewa - niechtnie, nawet wrogo. Sam fakt, e pyno to z gry- skazywa akcj na mierne tylko powodzenie. W gruncie rzeczy okazao si, e ju tylko aparat i aktyw partyjny (plus przybudwki tego typu co np. PAX, o tradycjach oenerowskich) s zainteresowane t spraw, na tej samej zasadzie, na ktrej przed wojn drobnomieszczanin polski nienawidzi yda - konkurenta. Drobnomieszczanina zastpi kotun partyjny, nienawidzcy konkurenta do eksponowanego biurka co w roku 1968 byo jeszcze aktualne. Szczeglnie modzie w swej masie przyja wrogo antysemityzm.

Wypchnicie z Polski w 1968 roku tysicy ydw i Polakw ydowskiego pochodzenia jest jedn z hab w dziejach naszego kraju. Policyjny antysemityzm sowiecki, szalejcy w ZSRR wwczas, gdy nic go jeszcze nie zapowiadao w PRL (m.in. wymordowanie znacznej czci inteligenci ydowskiej w ZSRR, w tym prawie wszystkich pisarzy u ywajcych jzyka jidisz) - zosta teraz przeszczepiony do nas. Nie bez racji po paru miesicach caa czowka "marcowych" publicystw partyjnych udekorowana zostaa Zotymi Odznakami Towarzystwa Przyjani Polsko-Radzieckiej. Obok niepowetowanych strat moralnych, ktre ludzie ci i ich sojusznicy z aparatu spowodowali - odnotowa trzeba straty rwnie przeliczalne: w exodusie z Polski tych, co nerwowo nie wytrzymali - nie brak byo trudnych do zastpienia fachowcw. Nie poczuwam si do wsplnej ojczyzny z marcowymi publicystami i aparatczykami organizujcymi w 1968 roku antysemick nagonk. Wstydz si za kombatantw ze ZBOWiD-u, ktrzy pozwolili, by wykorzystano ich przeszo do firmowania tej ohydy. Byli wrd nich, niestety, moi towarzysze broni, r nych rang, z AK. Z r nymi odmianami ksenofobii idzie w parze megalomania narodowa. "My Polacy zote ptacy". Jestemy niby nieporwnanie lepsi, mdrzejsi, bardziej utalentowani itd. od wszystkich narodw wiata, a w szczeglnoci od tych, ktrzy yj bli ej nas. Ju ksidz Dbocki napisa na ten temat stek bzdur na pocztku XVII wieku i tak to trwa i rozwija si. W beznadziejnej sytuacji midzynarodowej, po upadku Powstania Listopadowego, rozkwit polski mesjanizm. Najwiksi nasi poeci i myliciele zaanga owali si w t ide. Bya w niej autentyczna wielko, uskrzydlona ich geniuszem. Myl, e odegrao to jak rol w przetrwaniu klsk, cho pytanie, czy nie przyczyniao si do nastpnych. Ale spadek, ktry do dzi przechowa si w przecitnej mentalnoci jako tako wyksztaconego Polaka po tych romantycznych wzlotach jest aosny: poczucie jakiej szczeglnej wy szoci tylko z tego tytuu, e jest si Polakiem, poczucie wy szoci czsto doprawionej religijn egzaltacj. Mo e zreszt egzaltacja to za du e sowo: to raczej karykatura egzaltacji, wy ywajca si w narodowo-religijnej rekwizytorni. Warto i nale y zwrci uwag na splot wtkw narodowych z religijnymi w tej postawie (ma to zreszt t dobr stron, e patriotyczna tromtadracja partyjno-zbowidowska sabo dociera do spoeczestwa). Co to znaczy "Polak-katolik", o tym pisa obszernie, kompetentnie i celnie Bohdan Cywiski w "Rodowodach niepokornych". Chciabym tu zwrci mimo to uwag na par aspektw tej sprawy - bo dla odpowiedzi na pytanie "patriotyzm - ale jaki?" maj one zasadnicze znaczenie. Haso-twierdzenie o nierozcznoci polskoci i katolicyzmu mo e mie r ne interpretacje. Rzuca si je przewa nie bez bli szego sprecyzowania - i dzieje si to tak czsto, e mo na dopatrzy si w tym metody. Poniewa slogan ten w najbardziej narzucajcej si interpretacji mo e znaczy, e kto nie jest katolikiem, nie jest penowartociowym, zupenym Polakiem (jeli jest w ogle Polakiem sensu stricto) - nale aoby za ka dym razem, gdy si nim kto posu y, wyranie zaznaczy, czy o to rozumienie go wanie chodzi. Niedawno mo na byo przeczyta o nierozcznoci polskoci i katolicyzmu w artykule ksidza Sroki w gdaskim "Bratniaku". Autor, interpelowany przeze mnie osobicie, odpowiedzia, e zosta le zrozumiany, chodzi mianowicie o to, e katolicyzm wywar tak wielki i wielostronny wpyw na kultur polsk, tak w ni wrs, e kultura ta jako cao nie da si od katolicyzmu oderwa bez utraty swej to samoci. Jest to teza rozsdna i nikogo nie powinna dotyka, cho te mogaby by przedmiotem dyskusji, mo na by np. spyta, wiedzc jak mocno prawosawie zdeterminowao kultur Rosji, czy gdyby odrodzenie religijne Rosji dokonao si nieoczekiwanie przez poczenie ze Stolic Piotrow - nastpiaby nie powa na zmiana w narodzie rosyjskim, lecz w ogle utrata przeze to samoci narodowej? Czy - uoglniajc - katolicyzacja jakiegokolwiek narodu niechrzecijaskiego musi spowodowa jego wynarodowienie? Ale zostawmy t dyskusj na boku - bardziej mi chodzi o pierwsz interpretacj polsko-katolickiego hasa, do powszechn, jak mi si zdaje, wszdzie tam, gdzie spotykamy si jednoczenie z ksenofobi i megalomani narodow, a wci ywion niesprecyzowanymi zdaniami, ktre tu rozwa amy. Sens pierwszy bowiem jest zarwno faszem, jak i z przysug wyrzdzon tradycji narodowej oraz dzisiejszemu stanowi poczucia narodowego. Wyobcowuje bowiem z tradycji narodowej ogromne i wa ne jej obszary, a z dzisiejszego ycia narodowego tych ludzi, ktrzy do katolicyzmu si nie poczuwaj. Co w dziejach i tradycji polskiej jest niekatolickie? Pomijajc epizody, ktre mao wpyny na bieg

naszych dziejw, jak np. polski husytyzm - zacz trzeba od polskiej tradycji reformacji i protestantyzmu. Niemae to w XVI i XVII wieku tradycje, tradycje Mikoaja Reya i arian polskich, tradycje wsp ycia r nych wyzna w tolerancji, przypiecztowane aktem Konfederacji Warszawskiej. Nie brak protestantw wrd naszych bohaterw narodowych (przykad: genera Sowiski), nie brak pastorw wrd narodowych dziaaczy polskich. To prawda, e Koci katolicki odegra wielk rol w trwaniu przy polskoci, szczeglnie pod zaborem pruskim i na dalekich kresach pod zaborem rosyjskim. Ale na lsku Cieszyskim i na Mazurach polsko pielgnoway zbory ewangelickie i ich pastorzy. Ostatnim aktem heroicznej postawy narodowej ewangelikw polskich byo mczestwo nieugitych pastorw i dziaaczy w okresie okupacji hitlerowskiej. Symboliczne jest tu nazwisko Bursche - ale nie jedyne. Wkad polskich protestantw w kultur polsk i w walk o byt narodowy jest tak wielki, e wszelkie prby wyczania ich z naszej polskiej wsplnoty narodowej musz budzi ostry sprzeciw. Podobnie nie sposb zgodzi si na zanegowanie ywego bogatego udziau w kulturze polskiej od czasw Owiecenia, a ze szczegln intensywnoci od okresu pozytywizmu, bezwyznaniowego nurtu laickiego, czsto ateistycznego, niekiedy agnostycznego, wrd nich wikszoci bohaterw "Rodowodw niepokornych". Bohdana Cywiskiego i ich kontynuatorw. Trudno wyobrazi sobie kultur polsk ostatniego stulecia bez Edwarda Abramowskiego i ma estwa Dawidw, bez Wacawa Nakowskiego i Ignacego Redliskiego, bez Stefana eromskiego i Andrzeja Struga, bez Stefana Czarnowskiego i Tadeusza Kotarbiskiego, bez Edwarda Lipiskiego oraz Marii i Stanisawa Ossowskich, bez Antoniego Sonimskiego i Marii Dbrowskiej, bez Leszka Koakowskiego. A s to nazwiska sygnay, reprezentujce tu czsto cae szkoy i nurty myli polskiej, setki nazwisk Polakw, ktrzy wnieli ogromny i niezatarty wkad w dorobek polskiej kultury. Jedn z odmian ksenofobii jest kult "swojskoci" przeciwstawiany "modom" pyncym ze wiata (gwnie z Zachodu). Dziwaczno tej postawy polega gwnie na tym, e jej rzecznicy przewa nie gosz zarazem tezy o naszym zwizku z kultur Zachodu. Dziwny zwizek, ktry ma polega na izolowaniu si. Wyglda na to, jakby zwolennicy tej postawy uwa ali, e zwizki zwizkami - ale ju starczy tego dobrego. Postawa to mieszna i nonsensowna. adnej kulturze nie wysza jeszcze izolacja na dobre. Polacy dowiadczyli tego na sobie w znacznym stopniu. Od braci Czechw wzilimy chrzecijastwo, zaszczepione nastpnie przez Czechw, Niemcw i innych ludzi z Zachodu. Po nauk zaczli Polacy jedzi do Pary a, Pragi, na woskie i niemieckie uniwersytety, zrazu cieniutkim strumyczkiem, poszerzajcym si stale z korzyci dla naszej kultury. Zachodni mentorzy, Niemcy i Francuzi, uczyli nas wznosi budowle romaskie, a pniej gotyckie, zapenione rzebami i obrazami, bdcymi dzieem cechowych artystw - Niemcw. Obyczaj zachodnioeuropejskiego rycerstwa przyj si w Polsce. Sprowadzone z Zachodu zakony krzewiy cywilizacj i kultur. Poczynajc od koca XV wieku zaczlimy czerpa penymi garciami z Woch, prze ywajcych Renesans, a potem z caej renesansowej Zachodniej Europy, sprowadzajc stamtd artystw, pisarzy i uczonych. Caa elita polska ksztacia si na zachodnioeuropejskich uniwersytetach, gwnie we Woszech i w Niemczech. Z Niemiec przysza Reformacja, ktra wzbogacia polskie ycie umysowe. Z bliskiego Orientu tureckotatarskiego szlachta polska braa stroje, wyposa enie wntrz, bro (i niestety barbarzyski zwyczaj wbijania na pal). W literaturze polskiej od XVI wieku wida goym okiem inspiracje pynce z Woch, Niemiec, Francji, Hiszpanii. Dopiero wiek XVIII przynis ze sob osabienie tych wizw i osabnicie importu kultury, ze skutkiem dla Polski tragicznym. Na szczcie ju od poowy XVIII wieku wizy te znw si wzmocniy, artyci polscy znw je d do Woch po nauk, wiata cz arystokracji - nie tylko po fraczek i peruk, lecz i po myl owieceniow, ktra rozkwita Komisj Edukacji Narodowej i reformami Sejmu Wielkiego. I odtd czerpiemy nadal penymi garciami; z Zachodu przychodzi romantyzm i pozytywizm, symbolizm i impresjonizm, ekspresjonizm i futuryzm. S to rzeczy znane i oczywiste - ale wci musz by przypominane. Kultura polska rozkwita zawsze w symbiozie z tymi podnietami, a nie w opozycji do nich. Rzadko kiedy czerpalimy tak obficie, jak w wieku XVI - z tak piknym sukcesem dla kultury narodowej. Mickiewicz jest cay przesiknity zachodnim romantyzmem - i zarazem oryginalny, twrczy, niezwyky. I tak dalej. Przerwanie tego rodzaju zwizkw wpdzi nas mo e co najwy ej w neosarmatyzm, podobny do sarmatyzmu epoki saskiej. Boli nieraz, e znacznie wicej wzilimy, ni dalimy. W caoci kultury europejskiej liczy si co prawda nie tylko eksport, lecz sam fakt stworzenia oryginalnych wartoci, niemniej jednak

chcielibymy w syntezie europejskiej bra udzia nie tylko przez sam fakt posiadania dla siebie bogatej kultury. Z nielicznymi wyjtkami - nasze wpywy s tylko regionalne. Wiele zawdziczaj im Ukraicy, Biaorusini, Litwini - mao Francuzi, Anglicy, Niemcy, Wosi. W sytuacji o ile lepszej s Rosjanie - z Dostojewskim i Tostojem, staroruskim malarstwem cerkiewnym... Myl, e bez megalomanii narodowej mo na mniema, e Europa du o traci przez faktyczn nieznajomo Mickiewicza, Sowackiego, Norwida. Zna natomiast ju stosunkowo niele Gombrowicza i Witkacego. To te jest wskazwk, e oryginalne wartoci artystyczne, majce szans przekraczania granic naszej kultury narodowej, powstaj nadal na rozstajnych drogach wiodcych ze wiata do nas - i w wiat z powrotem. Myli tu wyra one nie s odkryciami, a wiele zagadnie tu poruszonych wymagaoby z pewnoci pogbienia. Wyobra am sobie jednak, e dla do licznej grupy czytelnikw bd to myli co najmniej kontrowersyjne, a czciowo nie do przyjcia. Dlatego wanie powsta ten szkic, z myl o tym, jak bardzo rozpowszechnia si w Polsce ksenofobia i megalomania narodowa, cho nie sdz, by byo to zawsze rwnoznaczne z ostrym szowinizmem. W dodatku w r nych sprawach granice postaw zacieraj si powa nie, troch na skutek dowiadcze historycznych, nie sprzyjajcych rozkwitowi postaw chrzecijaskich w stosunkach midzy narodami, troch na skutek nawykw wychowania - tak e w rezultacie i autor tych uwag apie si niekiedy na tym, e to co pisze uwa a co prawda za suszne, ale bynajmniej nie mo e stwierdzi, by przyswoi sobie w zupenoci, we wszystkich punktach postaw, ktr gosi, tak by kierowaa jego reakcjami emocjonalnymi bez potkni. Tym potrzebniejsze jest propagowanie tej postawy. Jestem przekonany, e jednym z najistotniejszych zagadnie naszej teraniejszoci i przyszoci jest wyzbycie si megalomanii narodowej i ksenofobii, a przynajmniej ich stpienie do stanu niegronego dla dalszych losw narodu polskiego. Jeli to si nie stanie - byle agent, przebrawszy si w uaskie czako i zawiesiwszy ryngraf na piersi, poprowadzi nard dokd zechce, podbijajc bbenka ,,dumy narodowej" i manipulujc fobiami; stracimy wszelkie szans, nawet jeli si one otworz, wspdziaania z innymi, jak my uciskanymi przez sowietyzm narodami - a tymczasem nie wolno nam czeka na szczliwe zbiegi okolicznoci, musimy zacz pracowa nad zbudowaniem solidarnoci uciskanych; zamkniemy w rezultacie sobie drog do Zachodniej Europy, w ktrej widzimy nasz kolebk kulturow - na zawsze; nie udmy si, e jeszcze w tej Europie si znajdujemy; mo e troch: wspomnieniami, tsknotami, pragnieniami. Z roku na rok pogr amy si coraz gbiej w sowietyzm, rozkadajcy nasz system wartoci, wizi spoeczne, widzenie przez nas samych naszych tradycji narodowych. Czasami wydaje si, jakbymy sami pchali si ku temu, tak wygldao w 1968 roku. Miejmy nadziej jednak, e nard nasz oka e si za mdry na tego rodzaju manipulacje. Tekst przedrukowujemy za podziemnym wydawnictwem NOW-a, w ktrym ukaza si w roku 1981

Vous aimerez peut-être aussi