Vous êtes sur la page 1sur 280

NAWANICA

Legacy of the Force: Tempest

TROY DENNING
Przekad Aleksandra Jagieowicz

Connie i Markowi dobrym przyjacioom, mieszkajcym w bardzo odlegym miecie

BOHATEROWIE POWIECI
Allana Chume'a - dziedziczka tronu hapaskiego (kobieta) Alema Rar - rycerz Jedi (Twi'lekianka) Ben Skywalker - mody czonek SGS (mczyzna) C-3PO - robot protokolarny Dur Gejjen - premier Piciu wiatw i prezydent Korelii (mczyzna) Han Solo - kapitan Sokoa Millenium" (mczyzna) Jacen Solo - rycerz Jedi (mczyzna) Jagged Fel - owca nagrd (mczyzna) Jaina Solo - rycerz Jedi (kobieta) Lady Galney - szambelan (kobieta) Lalu Morwan - dawny lekarz pokadowy (kobieta) Leia Organa Solo - rycerz Jedi (kobieta) Luke Skywalker - mistrz Jedi (mczyzna) Lumiya - Ciemna Jedi (kobieta) Mara Jade Skywalker - mistrz Jedi (kobieta) Nashtah - zabjczyni (rasy humanoidalnej/nieznanej) Nek Bwua'tu - admira Galaktycznego Sojuszu (Bothanin) R2-D2 - robot astromechaniczny Tenel Ka - krlowa matka Hapan (kobieta) Zekk - rycerz Jedi (mczyzna)

PROLOG
Obiekt jej pragnie szed po drugiej stronie podniebnej alejki, wzdu chodnika dla pieszych tak zaronitego pnczami i koralem yorik, e nawet bandy rzezimieszkw wdroway tdy gsiego. By o dwa poziomy pod ni i dziesi metrw z przodu. Zatrzymywa si co chwila, przygldajc si membranom drzwiowym i zagldajc w okna pokrytych skorup koralu budynkw. Potem zatrzyma si w pmroku, sam, z pustymi rkami, jakby Jedi nie musieli si obawia zagroe w dolnych partiach miasta... jakby to on panowa nad pogronymi w pmroku gbinami tam, gdzie Coruscant zmieni si w Yuuzhan'tar. Jacen Solo by arogancki jak zwykle - ale tym razem poniesie porak. Kt uderzenia by idealny, wrcz zbyt idealny. Jeli teraz uderzy, Jacen bdzie martwy, zanim jeszcze dotknie chodnika. Jeli nawet rabusie cia nie wyrzuc zwok na podniebny szlak, jedynym ladem zamachu na jego ycie bdzie maleki kolec u nasady szyi i lad trucizny w systemie nerwowym. Nikt si nie dowie, e ta mier to egzekucja... nawet Jacen. Ale Alema Rar chciaa, eby o tym wiedzia. Musiaa zobaczy szok i zrozumienie w oczach Jacena, kiedy bdzie pada, poczu strach, poncy w Mocy, kiedy jego serce bdzie si kurczyo w nieruchomy misie. Chciaa trzyma go konajcego w ramionach, wyssa mu ostatni oddech z warg, sysze, jak jego ojciec miota przeklestwa, a matka wyje z rozpaczy. Tego ostatniego Alema pragna bardziej ni czegokolwiek innego. Wiele lat spdzia na analizowaniu, co mogaby zabra Leii Solo, aby zemci si za to, co tamta odebraa jej. Wiksz cz stopy? To byaby uczciwa wymiana za p stopy, ktre Leia odcia jej na Tonupe. Oczy i uszy ksiniczki wystarczyyby jako rekompensata za lekku, ktre Leia odcia jej na pokadzie Admiraa Ackbara". Ale co z tym olbrzymim, potwornym pajkiem, ktrego Leia nakarmia Alem w tenupiaskiej dungli? Jak mona by si zrewanowa za to jedno? Nie chodzio przecie o zemst ani o okruciestwo. Chodzio o rwnowag. Pajk omal nie zabi Alemy; chcc przegry j na p, pozostawi na jej smukym ciele tancerki gruzy biaych blizn, ktre oszpeciy j i znieksztaciy. Teraz jedynie Rodianin mgby jej poda. Alema pragna, aby Lea doznaa czego podobnego..., czego, co zniszczyoby j do gbi. Tak wanie czyni Jedi: su Rwnowadze.

A pierwsz ofiar, jak postanowia zoy Alema, by Jacen, ktry szed wanie chodnikiem w kierunku przecznicy. Od dawna marzya o tym, jak go dopadnie, ju od dnia, kiedy - tajemniczy i potny - powrci ze swojej picioletniej wyprawy w poszukiwaniu Mocy. Wreszcie teraz bdzie go miaa - moe nie tak, jak kiedy sobie wyobraaa, ale go dostanie. Bojc si straci ofiar z oczu, podya ku najbliszej kadce dla pieszych. Znajdowaa si o pidziesit metrw od niej, ale nie moga zaryzykowa skoku wspomaganego Moc przez szlak, kiedy ju Jacen minie zakrt. Okolica a roia si od Dzikich - zdegenerowanych niedobitkw inwazji Yuuzhan Vongw, ktrzy wci wiedli prymitywn egzystencj gboko w dolnych poziomach miasta. Gdyby zobaczyli, e Alema robi co tak niezwykego, z pewnoci Jacen wyczuby ich zdumienie. Im bardziej Alema zbliaa si do kadki, tym silniejsze byo mrowienie w kikucie jej ucitego lekku. Przystana, a potem wlizna si w cie tak gboko, jak tylko pozwoli na to koral. Staa nieruchomo, wsuchujc si w pomrukiwanie Dzikich za membranami ich domostw. Nie wyczua zagroenia, wic rozcigna swoj wiadomo w Mocy o kilka metrw dalej, odkrywajc za plecami dwie bardzo zdenerwowane obecnoci. Obejrzaa si i napotkaa wzrok dwch par oczu. Naleay do modych istot ludzkich przycupnitych nisko. Istoty ukryway si w gbi chodnika, w zacienionej klatce schodowej tak obronitej koralem yorik, e Alema nie zauwaya jej wczeniej. Dopada ich poprzez Moc. Krzyknli z przeraenia i chwycili si ciany, ranic sobie donie o koral, starajc si nie dopuci, aby wywloka ich na wiato dzienne. Mieli wskie brwi i mae, perkate nosy - wida byo, e s brami. Alema uniosa grn warg w zoliwym pumieszku, rozkoszujc si uczuciem potgi, jakie wypenio jej yy, kiedy zaskoczenie dwjki dzieciakw przerodzio si w strach. - Co dla nas planowalicie? - Alema zawsze mwia o sobie w liczbie mnogiej. Nabraa tego zwyczaju, odkd staa si killickim Dwumylnym i nie miaa najmniejszego zamiaru go traci. Gdyby uya liczby pojedynczej, przyznaaby tym samym, e jej gniazdo przestao istnie - e Jacen, Lulce i caa reszta Jedi zniszczyli Gorogw. A to nie mogo by prawd, jak dugo ya Alema. - Rabunek? Morderstwo? Okaleczenie? Bracia pokrcili gowami i otworzyli usta, ale nic nie powiedzieli. Moe przerazio ich znieksztacone ciao Alemy? - Gapicie si na mnie - zauwaya, przyszpilajc ich Moc do ciany. - To brzydko. - Pu nas! - przemwi starszy. Mia szczup twarz i cie zarostu nad grn warg.

Pewnie niedawno wkroczy w ludzki okres dojrzewania. - Nic nie chcielimy zrobi. Po prostu... Jego spojrzenie zelizno si z twarzy Alemy i spoczo na kikucie lekku zwisajcym jej na rami, ale tylko na chwil. Alema zastpia dawne prowokacyjne stroje tradycyjnymi szatami Jedi, ale nawet ten luny ubir nie by w stanie ukry jej kalectwa - nienaturalnie skrconego ciaa i obumarego ramienia, zwisajcego u boku. - Co, po prostu? - zapytaa. W gniewie przyciskaa obu chopcw do ciany tak mocno, e z trudem chwytali oddech. - Mw. Powiedz nam. Odpowiedzia modszy z braci: - Po prostu... - skin gow w kierunku miecza wietlnego zwisajcego u jej pasa - ... jeste Jedi! Alema umiechna si zimno. - Cwaniak z ciebie, co? Udajesz, e nigdy przedtem nie widziae rycerza Jedi. Spojrzaa w d, na chodnik, gdzie pokryty skatymi uskami radank zapdzi wanie wrzeszczcego Falleena w kb szablopnczy, po czym znw zmierzya wzrokiem chopca. Ale my mamy Moc. Wiemy, na co patrzylicie. Pozwolia starszemu z braci upa na chodnik, wycigna rk w kierunku radanka i Moc posaa modszego w szablopncza obok Falleena. Zaskoczony radank wspi si na tylne apy i choszczc powietrze obnaonymi szponami przednich, wycign dug trbk i zacz obwchiwa now ofiar. Chopak z paczem wzywa pomocy. Alema obejrzaa si na starszego chopca, ktry powoli pezn w stron brata, i skina doni. - Id, id - zamiaa si zoliwie. - Kiedy radank z wami skoczy, bdziecie wiedzie, jak my si czujemy. Oczy chopca rozszerzyy si lkiem, ale wycign z rkawa kawaek zaostrzonej durastali i pobieg bratu na pomoc. Alema odwrcia si znw w stron kadki. Syszc za plecami warczenie, krzyki i odgosy walki, pozwolia sobie na umieszek satysfakcji. Chopcy drwili z jej kalectwa, wic sami zostan okaleczeni. Rwnowaga zostaa zachowana. Ruszya dalej chodnikiem, a dosza do kadki. Kikut jej lekku znw zacz mrowi. Alema zastanawiaa si, czy kto jej nie ledzi. Wydawao si, e Jacen by sam, kiedy opuszcza swj apartament, ale - jako dowdca Stray Galaktycznego Sojuszu - na pewno wiedzia, e musi si liczy z napaci. Niewykluczone, e jego mody ucze, Ben Skywalker, szed w lad za nim dla ochrony. Alema agodnie rozszerzya wiadomo w Mocy na cienie za jej plecami, szukajc

tego bysku czystej, jasnej siy, ktry zawsze zdradza obecno w Mocy modych rycerzy Jedi. Nie poczua nic, wic uznaa, e przyczyn jej niepokoju by uliczny gang obuzw, rozrabiajcy niedaleko. Zajli rodek kadki i na przemian prbowali wypchn przez porcz gamorreask samic. Kiedy Alema zbliya si do nich, rozstawili si na ca szeroko, drwic otwarcie z jej okalecze. Wszyscy byli modzi; wyrniay ich biae pasy na rnych czciach plastoidowych zbroi. - Patrzcie, co za dziwado! - parskn przywdca, mierzc wzrokiem czarne szaty Alemy. By dryblasem z trzydniowym zarostem i paskudnie opuchnitym policzkiem. - Jaki gatunek Jedi czy co? - Nie mamy czasu - warkna Alema. - Wracajcie do zabawy z wasz Gamorreank. Machna doni, dotykajc Moc jego umysu. - Moe bdzie ciekawiej, jeli pozwolicie, aby to ona was zepchna. Spuchnity Policzek zmarszczy brwi i spojrza na kolegw. - Ona nie ma dla nas czasu - skomentowa i ruszy w kierunku Gamorreanki, ktra kutykaa do brzegu tak szybko, jak zdoay unie j kolcowate nogi. - Bra j! Sprbujemy czego nowego! Czonkowie bandy odwrcili si i zgodnie pobiegli w drug stron. Alema posza za nimi. Dogonia ich w momencie, kiedy stojc wok Gamorreanki, sprzeczali si, ktrego pierwszego ma zrzuci z kadki. Alema mina ich z umiechem. Rwnowaga, ot co. Kiedy dotara na drug stron, Jacena nie byo w zasigu wzroku. Albo okry budynek, albo wszed do rodka w czasie, kiedy Alema zabawiaa si z obuzami. Wyja miecz i ruszya dalej, spodziewajc si, e za chwil wyczuje ostrze wbijajce si w ebra, moe tu przed tym, jak Jacen je wczy. Jedynym zagroeniem, jakie spotkaa na swojej drodze, byo jednak erujce stado skratw, ktre natychmiast zniko z jej pola widzenia w kbowisku szablopnczy. Zdziwili j jednak Dzicy, ktrzy pojawili si grupami i nastpnie znikali w membranie drzwiowej na rogu budynku. Naleeli do rnych gatunkw - Bithowie, Bothanie, Ho'Dinowie - ale wszyscy wlekli szcztki martwych zwierzt: jastrzbionietoperzy, limakw granitowych, a nawet kilka pokrytych luzem yanskakw. Raz pojawi si nawet Chevin, ciskajcy w potnych szponach ksztat, ktry wyglda jak martwy Ewok. Prawdopodobnie wszyscy oni po prostu wracali do domu z oww, ale kiedy Alema mijaa to wejcie, wolaa trzyma miecz wietlny w pogotowiu. Nikt jednak nie skoczy, aby j zaatakowa, cho wyczua trzy obecnoci w Mocy po drugiej stronie membrany. Nie zawracaa sobie gowy sprawdzaniem: gdyby to Jacen czai si

za drzwiami, nie wyczuaby go. Zamienia tylko miecz wietlny na krtk dmuchawk i zainstalowaa w niej niewielkie, stokowate ostrze, wydobyte ze schowka w pasie. Miaa jeszcze osiem takich - po jednym dla kadego Solo i Skywalkera, plus dwa dodatkowe. Wszystkie byy wykonane z da i worka jadowego mierciononej tenupiaskiej osy. Trucizna dziaaa szybko - przynajmniej na stworzenia wielkoci czowieka - ale co waniejsze, bya pewna. Mobilizowaa biae ciaka krwi jak przy zwalczaniu infekcji, czc je w mae rda toksyn. W cigu kilku chwil od wniknicia ostrza w ciao ofiary wszystkie organy ofiary byy zaatakowane, a po paru minutach jej systemy yciowe zaczynay obumiera. Jacen bdzie y wystarczajco dugo, eby Alema zdya si ujawni; moe jednak umrze, zanim si zorientuje, e techniki neutralizacji trucizn Jedi mu nie pomog. Alema uniosa dmuchawk do warg i przesza za rg, a cae jej ciao a drao sodkim dreszczem dzy krwi. Jacen jednak najwyraniej postanowi j rozczarowa. Chodnik by pusty i ciemny, w zasigu wzroku ani ladu istoty rozumnej. Alema uznaa, e zostaa zwabiona w puapk, wic zawrcia. Zrobia gboki wdech, aby mc byskawicznie wystrzeli miercionony grot w napastnika. Ale to nie bya puapka. Chodnik za rogiem by rwnie pusty i jedynym zagroeniem, jakie wyczuwaa Alema, byo to sabe mrowienie, ktre wyczuwaa od chwili wejcia na kadk. Czyby Solo ukrywa si przed ni? Poczua, e ogarnia j gniew. To przez te dzieciaki. Zmusiy j, by je skrzywdzia, a Jacen by bardzo wraliwy na takie zjawiska. Przeklinaa braci, e stracia przez nich kontrol i zburzya cay plan. Bd musieli za to zapaci - ale pniej. Teraz trzeba rusza za Jacenem. Trucizna, ktr nasycono ostrze, straci skuteczno przed upywem godziny. Alema zawrcia do drzwi, ktre dopiero co mina, tych, w ktrych znikali wszyscy Dzicy ze swoimi zdobyczami. Ciemne wejcie, otoczone piercieniem korala yorik, wydawao si prowadzi raczej do jaskini ni do mieszkania. Przycisna punkt na framudze i membrana si rozsuna. Naprzeciw niej sta zadzierzysty Nikto o pokrytej uskami zielonej twarzy, z piercieniem maych rokw wok oczu. Jedn do trzyma w kieszeni brudnej kurtki; pewnie mia tam miotacz. Alema wyczuwaa jeszcze dwch stranikw, ukrytych za jej plecami po obu stronach drzwi. Nikto przyglda jej si przez chwil, po czym sykn: - Pomylia drrrrzwi, pani. Nie ma tu nic ciekawego dla ciebie. Alema ju miaa sign Moc ku stranikowi, ale si powstrzymaa. Jej zmys zagroenia odezwa si tak silnie, e pozostae lekku rwnie zaczo mrowi. Wycelowaa

dmuchawk w Nikto i - uywajc Mocy, aby upewni si, e posucha - polecia: - Czekaj. Wyraz oczu Nikto z gronego zmieni si w zaskoczony, a potem ulegy. Teraz Alema moga rozszerzy wiadomo w Mocy we wszystkie strony. Ku swojemu zdumieniu dotkna czyjej lodowatej obecnoci, mrocznej i penej goryczy. Kto si ukrywa w gbi chodnika obok kadki. Kiedy jednak obejrzaa si w tamt stron, ujrzaa jedynie ulicznikw, ryczcych radonie na widok Gamorreanki, ktra brzuchem przypieraa ich przywdc do porczy. Ta obecno nie naleaa do adnego z nich. Bya o wiele za silna w Mocy, zbyt skoncentrowana... a po chwili nagle znika, a grone mrowienie w lekku ulotnio si rwnie szybko, jak si pojawio. Alema przez kilka chwil obserwowaa chodnik, usiujc zdecydowa, co waciwie wyczua. Kto z ca pewnoci j ledzi, ale raczej nie mg to by Jacen. Po pierwsze, nie byby tak niefrasobliwy, aby pozwoli si jej odkry; po drugie, Jacen, jakiego pamitaa, nie mia w sobie goryczy: by powany, a pospny, ale rwnie peen powicenia i szczery. A zatem kto j ledzi? Na pewno nie Ben, zbyt mody na tyle goryczy. I nie Jaina. Miaa zbyt ognisty temperament, eby w Mocy emanowa chodem. Poza tym ta istota sprawiaa wraenie mrocznej... a przecie nikt z ciemnej strony nie mgby pilnowa Jacena. Wic kto? Przyszo jej nagle co do gowy. Moe to nie ona bya ledzona, tylko Jacen? Czyby kto prbowa sprztn jej ofiar sprzed nosa? Alema odwrcia si do Nikto, gestem dmuchawy wskazujc przestrze za jego plecami. - Czy Jacen Solo tu wchodzi? - Jacen Solo? - Nikto pokrci gow. - Nie znam adnego Solo. - Daj spokj. - Alema uya Mocy, aby wycign Nikto na chodnik. - Nowe holo docieraj nawet tutaj, a co trzeci raport dotyczy wanie jego. Przecie to dowdca Stray Galaktycznego Sojuszu, wyzwoliciel Coruscant. - A po co kto taki miaby tu wchodzi? - Nikto stara si udawa szczero, ale Alema wyczuwaa jego kamstwo jako subtelne drenie w Mocy. - W rodku nie ma nikogo oprcz domownikw... - Jak miesz mnie okamywa? - Alema uya Mocy, aby okaleczonym ramieniem chwyci go za gardo. - Okamywa Jedi? Wci przywoujc Moc, podniosa stranika w gr i ciskaa tak dugo, a rozleg si

bogi odgos amanych chrzstek. Usta Nikto si otworzyy, a z garda doby si okropny bulgot. Alema trzymaa go, dopki oczy nie ucieky mu w ty gowy, a nogi przestay wierzga. Dopiero kiedy poczua, e pozostali dwaj stranicy podchodz do drzwi, rzucia ciao na balkon i si odwrcia. Zobaczya przed sob dwch Quarrenw o poronitych mackami twarzach, ktrzy celowali w ni ze starych miotaczy typu E-11. Machna dmuchaw, uywajc Mocy, aby odsun ich bro na bok, po czym dotkna ich umysw w poszukiwaniu zwtpienia, ktre powinno znajdowa si na wierzchu - lku, e nie zdoaj jej zatrzyma, e zaraz zgin. - Nie musicie umiera - przemwia do nich szeptem podszytym Moc, tak cichym i kuszcym, e brzmia bardziej jak przekaz mylowy. - Nie musicie mnie powstrzymywa. Stranicy rozstpili si i Alema, przekraczajc przez ciao konajcego Nikto, wesza w gb korytarza. - Nikt tdy nie przechodzi - mrukna do siebie. Mijajc Quarrenw, zauwaya, e jeden z nich mia tylko trzy macki twarzowe. Paciorkowate oczy stranikw znw popatrzyy na ni, a archaiczne miotacze E-11 skieroway si w jej stron. - Nie musicie umiera - powtrzya Alema i odepchna lufy broni na bok. - W ogle mnie nie widzicie. Oczy Quarrenw znw zaszy mg i odwrcili si od drzwi. Kiedy Alema, bezpieczna, znalaza si w rodku, spojrzaa na nich. - Poznalimy si, prawda? - przemwia szeptem Mocy. - Rozmawialimy jaki czas. Quarrenowie zmienili postaw, otwierajc Alemie przejcie, po czym lekko skierowali gowy w jej stron. Teraz Alema przemwia zwykym gosem: - Jak sdzicie, dokd on poszed? Trzy Macki spojrza na ni. - Kto? Solo? - spyta. Alema skina gow. - A jak mylisz, dokd? - burkn Trzy Macki. - eby spotka si z Tym, oczywicie. - Z Tym? - Alema spdzia wystarczajco duo czasu w podziemiach Coruscant, eby nie wiedzie, e wszelkie nielegalne przedsiwzicia okrelano bardzo oglnikowo. Czyby Jacen mia jakie tajemne skonnoci: ukrywane uzalenienie, ktrego nabra w niewoli i nie mg si go pozby? Spojrzaa znw na Quarrena. - O czym ty mwisz? Melina narkotykowa? miertelne gry?

Teraz drugi Quarren zwrci na ni wzrok, a jego macki wyprostoway si, co byo odpowiednikiem ludzkiego zmarszczenia czoa. - Czy to ma by art? Jest tutaj z tego samego powodu, co wszyscy. Chce zobaczy si z Tym. Ze swoim przyjacielem. - Z przyjacielem? No jasne. Alema wiedziaa, jakich przyjaci" mczyni ukrywali w miejscach takich jak to... w anonimowych czeluciach dolnych rejonw miasta. Widocznie pobyt Jacena u Yuuzhan Vongw zdemoralizowa go bardziej, ni sdzia. Wskazaa dmuchaw powalonego Nikto i znw przemwia szeptem Mocy: - Waszego towarzysza zaatakowa jaki intruz - powiedziaa. - Widzielicie, jak go zabija, a wkrtce moe wej do rodka. - eby zabi To? - jkn drugi z Quarrenw. - Tak, eby zabi To - zgodzia si Alema. - Musisz go powstrzyma przed wtargniciem. Trzy Macki wcisn punkt zamykajcy wejcie, po czym obaj Quarrenowie wycelowali miotacze w sam rodek membrany. - Bardzo dobrze - pochwalia Alema. Odwrcia si od drzwi, pewna, e Quarrenowie ju o niej zapomnieli. Podczas pobytu Alemy u Killikw krlowa gniazda - Ciemna Jedi imieniem Lobi Pio - nauczya j stwarza ulotn obecno w Mocy. Kiedy Alema znikaa z czyjego pola widzenia, znikaa rwnie z pamici. Mina hol i wkroczya w sie krtych, tunelowatych korytarzy, owietlonych bioluminescencyjnymi porostami, typowymi dla przemienionych przez Yuuzhan Vongw budynkw. Wybraa najszerszy, najbardziej wydeptany korytarz i ruszya rano przed siebie. Musiaa si spieszy, jeli to ona miaa zabi Jacena. Ktokolwiek szed za ni, nie pozwoli si Quarrenom zatrzyma na dugo. Powietrze byo coraz bardziej gorce i stche, a po pododze toczyy si lekkie kbki, cuchnce amoniakiem i siark. Alema zmarszczya nos. Dziwne miejsce rozrywki, pomylaa. Sama nigdy nie stosowaa tak ostrych narkotykw. Ten smrd wystarczy, aby odurzy rankora w rui. Dotara do krtkiego bocznego korytarza, kiedy z holu dobieg odlegy wizg miotaczy laserowych - stranicy najwyraniej otwarli ogie do jej tajemniczego przeladowcy. Alema zajrzaa w korytarzyk i zauwaya, e koczy si on czym na ksztat jaskini rozkoszy Kala'uun: centraln salk otoczon wieloma dyskretnymi pokoikami. Czy tam znajdzie Jacena

i jego przyjaciela"? W holu rozlega si dziwna sekwencja sykw i trzaskw; ogie miotaczy ucich rwnie szybko, jak si pojawi. Sdzc z odgosw, ktokolwiek poda za Alem, wykorzystywa technik podobn do mieczy wietlnych - i umia to robi. Quarrenowie zapewnili jej ochron znacznie krcej, ni oczekiwaa. Ale dokd poszed Jacen? Czy do jaskini rozkoszy, czy dalej w gb budynku? Szukanie go poprzez Moc niewiele pomoe, a moe skoczy si katastrof. Jeli nawet nie ukrywa swojej obecnoci, to poczuje, e Alema go szuka. A w bezporednim starciu ona na pewno go nie pokona... z tym bezuytecznym ramieniem i poow stopy. Na szczcie Alema znaa mczyzn. Wiedziaa, e mczyni - zwaszcza tacy, co oddawali si tajemnym uciechom w takich miejscach - nie lubili czeka na przyjemnoci. Wesza w boczny korytarz i ze zdumieniem stwierdzia, e nie ma tu sprzedawcw narkotykw ani dziewczynek. Nie zauwaya nawet miejsca, gdzie mona by si napi, jeli nie liczy agodnie szemrzcej porodku sali fontanny i odwieacza ukrytego we wnce. Drzwi wok byy w wikszoci otwarte, ukazujc niewielkie pokoiki z kami, basenami do skadania jaj lub zwykymi materacami. Cz pomieszcze bya jednak zamknita i Alema wyczuwaa w ich wntrzu ywe istoty. Podesza do pierwszych drzwi i, trzymajc dmuchaw w gotowoci do strzau, wcisna punkt we framudze. Membrana rozsuna si i odsonia par Jenetw zwinitych na poduszkach lecych na pododze; apy podwiny pod siebie, a ryjki miay opuszczone. aden nie otworzy oczu, nawet kiedy Alema jkna z niedowierzaniem. Nigdzie nie zauwaya fajek ani nargili, ani ladu afrodyzjakw, nawet pustego kufla po ale. Spali - po prostu spali. Alema posza dalej, otwierajc kolejne drzwi. Znalaza samotnego Durosjanina, a potem trjk Chadra-Fanw - i wszyscy spali. Widocznie trafia na kwatery dla obsugi. Zakla pod nosem. Co za idiota lokuje swoich pracownikw od frontu? Wycofaa si znowu do gwnego korytarza i nagle ujrzaa na cianie cie swojego przeladowcy. Odskoczya, eby jej nie zauway, i stumia starannie swoj obecno w Mocy. Ostronie wyjrzaa zza rogu i zobaczya szczup kobiet w szkaratnej szacie. Ju nie najmodsza, miaa rude wosy i wski nos. Doln cz twarzy ukrywaa pod czarnym szalem. W jednej rce trzymaa zwj skrzanych rzemieni nabijanych metalem, przymocowanych do czego, co wygldao jak rkoje miecza wietlnego. Alema bya tak wstrznita, e mao brakowao, a jej uczucia przeniknyby w Moc. W Akademii Jedi na Yavinie 4 poznaa histori agentki imperialnej o nazwisku Shira Brie.

Dowiedziaa si, jak Brie prbowaa zdyskredytowa Luke'a w oczach towarzyszy, a wreszcie zostaa zestrzelona i cudem unikna mierci; jak Darth Vader podda j rehabilitacji, przerabiajc na maszyn podobn jemu samemu, a potem wyszkoli j na Sitha, jak skonstruowaa swj wietlny bicz i powrcia, aby nka Luke'a Skywalkera jako Lumiya, Lady Sith. Czyby Lumiya powrcia? Alema nie miaa wtpliwoci. Pasoway i wiek, i wygld; kobieta zasaniaa doln cz twarzy pod takim samym szalem, jaki nosia Lumiya, aby ukry blizny. No i miaa przy sobie pejcz wietlny - bro niezwyk w epoce nowoczesnych Jedi. I polowaa na Jacena Solo. Alema wycofaa si za rg. Miaa zamt w gowie, kiedy prbowaa zanalizowa wszystkie implikacje tego faktu. Z przeczytanych rde wiedziaa, e Lumiya nienawidzia Skywalkerw i Solo prawie rwnie mocno, jak sama Alema, wic naleao si spodziewa, e czy je wsplny cel - zniszczy klan Solo-Skywalker. Alema nie moga jednak pozwoli, aby Lumiya wyrczya j w wymierzeniu kary. Jeli ma suy Rwnowadze, Alema musi sama zniszczy swoj ofiar. Nabraa powietrza w puca, uniosa dmuchaw do ust i wyskoczya zza rogu, aby zaatakowa. Korytarz by pusty. Cofna si. Moga si spodziewa, e Lumiya za chwil zaatakuje pod oson Mocy... albo spadnie na ni z sufitu. Ale nic si nie stao. Alema odesza od drzwi, a Lumiya nadal si nie pokazywaa. Alema rozpostara wiadomo w Mocy, szukajc mrocznej obecnoci Ciemnej Lady. Nic. Ostronie wyjrzaa zza wga, ale oczekiwany atak nie nastpi. Rozejrzaa si wok, szukajc niezwykych cieni lub mrocznych miejsc, gdzie Lumiya mogaby si ukrywa. Kiedy nadal nic si nie dziao, ruszya przed siebie, a dotara do gwnego korytarza, gdzie powtrzya manewr. Lumiya znika rwnie szybko, jak si pojawia. Zdezorientowana Alema zadraa. Zaczynaa wtpi, czy w ogle widziaa Lumiy. Moe to bya jaka wizja w Mocy... a moe wrcia gorczka. Kiedy, pod koniec pierwszego roku wygnania w tenupiaskiej dungli, spdzia kilka dni, zwiedzajc witynie Massassw na Yavinie 4 wraz ze swoj nieyjc ju siostr Num - a kiedy gorczka wreszcie spada, ockna si na wysokiej grze.

Rwnie prawdopodobne wydawao si te inne wyjanienie - e Lumiya podya za Jacenem. Alema zacza biec, z kadym krokiem coraz bardziej przekonana, e Lumiya sprztnie jej ofiar sprzed nosa. Teraz ju nie staraa si porusza cicho; nawet nie zwracaa uwagi na to, ktrdy biegnie, byle dalej w gb budynku, w coraz wikszy ar i stchlizn, i ten ohydny smrd amoniaku i siarki. Dwa razy wpada na olep na zaskoczonych Dzikich; dwa razy musiaa zabi za prb wprowadzenia w bd, zanim wreszcie ktry wskaza jej drog do Tego. Raz usyszaa grup cikozbrojnych Dzikich, wdrujcych w gr tej samej rampy, po ktrej wanie schodzia. Przywara do ciany pomidzy dwoma patami wieccych porostw i okrya si cieniem Mocy, obserwujc, jak przebiegali obok w poszukiwaniu intruza. Wreszcie odr amoniaku i siarki sta si prawie nie do zniesienia. Alema usyszaa dziwne pluski i bulgotania. Wysza na niewielki balkon i stwierdzia, e ma pod sob gbok studni pen tawej mgy. Nie wygldao to na jaskini rozkoszy, jak spodziewaa si ujrze. Przesza na druga stron balkonu. Jak zwykle u Yuuzhan Vongw, balkon nie mia porczy ani adnych zabezpiecze. Podoga z koralu yorik po prostu koczya si nad dwudziestometrow przepaci wypenion parujc zawartoci. Z gbi bajora nieustannie wydobywa si strumie bbelkw; kiedy pkay, znaczyy powierzchni szkaratnymi i tymi rozbyskami. ciany poznaczone byy atami bioluminescencyjnego mchu, ledwie widocznego przez gst mg. Wyej te byy balkony o zaokrglonym ksztacie, otulone mg. Na niektrych wida byo sylwetki Dzikich, zajtych wrzucaniem martwych zwierzt - a nawet nieywych dwunonych - do bajora pod nimi. Po plusku nastpowao ciche bulgotanie; widocznie ciaa byy zbyt cikie, eby unosi si w szlamie. Alema zmarszczya brwi, niepewna, co ma przed sob. W ponurych wntrznociach Coruscant, zwaszcza w tej czci, ktra wci jeszcze bya Yuuznah'tar, martwe zwierzta poerali Dzicy lub inne cierwojady, zanim jeszcze miso ulego zepsuciu. A zatem bajoro nie mogo by swego rodzaju wysypiskiem. Widocznie Dzicy odywiali w nim co - co, czym Jacen rwnie by zainteresowany. Alema miaa si ju wycofa, kiedy usyszaa ciche mamrotanie. Trudno byo zrozumie sowa, bo tony w bulgocie bajora, ale Alemy nie interesowa ich sens. Rozpoznaa jednak mroczn barw gosu, powolny rytm, a zwaszcza charakterystyczny protekcjonalny ton. Jacen.

Wsuchaa si w gos, starajc si zlokalizowa jego rdo. Mga i bajoro przeszkadzay, bo tumiy sowa Jacena i zaguszay je bulgotem. Wreszcie jednak udao jej si oddzieli inne dwiki i zacza rozumie, co mwi. - ...ja si zajm Reh'mw i Bothanami. - Jacen wydawa si zirytowany. - Opuszczenie Studni byo szalestwem. Nie mog ci tu ochrania. Jedyn odpowiedzi, jak usyszaa Alema, by przecigy, mokry bulgot, ale Jacen mwi dalej, jakby zrozumia: - To mieszne. Wiedziabym, gdyby kto za mn szed. Nawet bothascy zabjcy nie s a tak dobrzy. Alema bardzo ostronie uya Mocy, aby rozrzedzi mg dzielc j od Jacena.. Ryzykowaa, e Jacen wyczuje jej manipulacje, ale miaa tylko jeden strza, wic musiaa widzie cel. Zreszt Jacen prawdopodobnie by zbyt zajty rozmow, eby zauway tak subtelne zakcenie w Mocy. Jeszcze jeden dugi bulgot i nabrzmiay gos Jacena: - W budynku? Jeste tego pewien? Krtkie bulgotanie. - Oczywicie, e mnie to obchodzi - odpar Jacen, odczepiajc miecz wietlny od pasa. - Jeste najcenniejszym atutem Stray. Bez ciebie nie wyledzilibymy nawet dziesitej czci komrek terrorystycznych, ktre teraz likwidujemy. Mga si przerzedzia. Alema ze zdumieniem ujrzaa Jacena zwrconego twarz do pkatego, czarnego potwora, ktry wynurzy si z bota. Istota bya tak wielka, e trudno byo powiedzie, jaka jej cz jest widoczna. Oko miao renic wielkoci gowy Sullustanina, a macki byy dugie jak caa Alema. Podobnie jak wszystko w tej czci miasta, potwr by yuuzhaskiego pochodzenia. Stworzenie mrugno i... trzepno mackami po bocie. - Nie mog wygna Bothan z planety - mwi Jacen. - To by popchno Bothawui wprost w ramiona Korelii. Alema zacza si domyla, kim jest ta istota. Kiedy Jacen znajdowa si w niewoli u Yuuzhan Vongw, podobno zaprzyjani si z Mzgiem wiata - czym w rodzaju genetycznego gwnego sterownika, ktry najedcy stworzyli, by nadzorowa przeksztacenie Coruscant. Przed ucieczk Jacen przekona Mzg, aby zniweczy plany swoich panw i tylko markowa wspprac przy przeksztacaniu planety. Pniej, w czasie ostatnich dni wojny, nakoni przyjaciela" do przejcia na stron Galaktycznego Sojuszu i pomocy przy odbiciu planety. Teraz widocznie wykorzystywa go do szpiegowania

koreliaskich terrorystw. Sprytny chopiec, nie ma co. Alema uniosa dmuchaw do ust i, wykorzystujc Moc do ukrycia, dmuchna. Ledwie ostrze opucio dmuchaw, nad Alem, z prawej strony, rozleg si gardowy kobiecy krzyk: - Jacenie! Jacen odwrci si, zapalajc jednoczenie miecz wietlny, ale grot by maleki, szybki i wci ukryty w Mocy. Alema z satysfakcj stwierdzia, e Jacen nie zamierza go zablokowa. Nagle Jacen krzykn i odskoczy w ty, jakby popchnity niewidzialn doni. Grot wisn obok niego i wywoa ryk blu, kiedy znik w ogromnym oku Mzgu wiata. Alema bya zdumiona i wcieka - ale nie oszoomiona. Zbyt czsto braa udzia w walce na mier i ycie, by da si sparaliowa takiej niespodziance. Odwrcia si w stron gosu, ktry ostrzeg Jacena. Jakie pi metrw od krawdzi Studni - i pitro wyej - staa otulona w mg szczupa kobieta w szkaratnej szacie. Rami wci jeszcze miaa wycignite w stron botnistego bajora, nie mogo by adnych wtpliwoci, e ona wanie odepchna Jacena w bezpieczne miejsce. Lumiya? Alema cofna si od krawdzi balkonu, a w tym samym momencie Lumiya wskazaa na ni palcem. - Tu, Jacenie! Alema odwrcia si, by uciec, ale we mgle nagle co bysno niebieskim ogniem i za jej plecami rozleg si gony huk. Chwil potem stwierdzia, e sunie po pododze, a we byskawic Mocy tacz wok jej okaleczonego ciaa. Dopiero kiedy znika z pola widzenia atakujcego, burza ucicha. Alema nie rozumiaa, co si dzieje - czy Lumiya naprawd ostrzega Jacena? Czy to ona obrzucia j byskawicami Mocy? - ale nie miaa czasu si nad tym zastanawia. Zmusia zdrtwiae minie do pracy i wpeza do najbliszego korytarza. Przyklka na jedno kolano i otulia si cieniem Mocy. Signa do kieszeni po kolejny grot... i wtedy zorientowaa si, e atakowana byskawicami Mocy upucia dmuchaw. Jacen wyldowa na skraju balkonu, otulony ta mg, tak e ledwie go byo wida. Alema wyczuwaa w nim jednak potn wcieko. Jego gniew ogrzewa Moc jak ogie.

Wczy miecz wietlny; klinga rzucaa zielone odblaski, odbijajc si w jego oczach dz zabijania. Zauway porzucon dmuchaw. Ruszy przed siebie. Ze studni Mzgu wiata dobieg przeraliwy, rozdzierajcy wrzask, a z mgy wyonio si dwanacie czarnych macek. Wiy si bezradnie, ranic si o balkon i rozbryzgujc krew na cianach. Oczy Jacena wyglday jak czarne dziury. Jedi szed w stron Alemy, patrzc prosto w korytarz, gdzie si ukrywaa. Alema wiedziaa, e nie starczy jej siy, aby zabi Jacena pierwszym atakiem - a moga nie mie czasu na drugi. Otworzya si wic na Moc, zamierzajc zniszczy go byskawic. Ale wtedy z mgy wypyna smuka kobieta z twarz okryt szalem - i wyldowaa na krawdzi balkonu. Tanecznym krokiem wymina rozedrgane macki tak zwinnie, jak potrafi tylko kto nauczony akrobacji w Mocy. Alema wycigna do. Lumiya nie sprztnie jej ofiary sprzed nosa. Tymczasem, zamiast zaatakowa Jacena, Lumiya chwycia go za rami i odwrcia w kierunku konwulsyjnie wijcych si macek. - Jacenie, to agonia - rzeka. - Musimy natychmiast powstrzyma dziaanie trucizny, albo twj szpieg umrze. Alemie opada szczka. Lumiya mwia rozkazujcym tonem, jak mistrz zwracajcy si do ucznia. - Ale morderczyni... musz j dopa. - Wolisz si zemci czy ocali inteligentn istot? - Nie chodzi o zemst. - Jacen spojrza w kierunku korytarza, gdzie ukrywaa si Alema. - Chodzi o sprawiedliwo. Nie moemy pozwoli, aby morderca... - Morderca to jedynie narzdzie - przerwaa znowu Lumiya. - Musimy powstrzyma wadajc nim do: Reh'mw i jego porucznikw. Jacen nadal wpatrywa si w ciemny korytarz, wlewajc w Moc furi i dz zabijania. Lumiya pucia rami Jacena i cofna si z niechci. - Widz, e mj wybr by bdny. Id sobie. - Machna rk w kierunku kryjwki Alemy. - Jeste sug wasnych emocji, a nie ich panem. - To nie ma nic wsplnego z emocjami. - To ma mnstwo wsplnego z emocjami - odparowaa Lumiya. - Jeste wcieky, poniewa twj przyjaciel zosta ranny, a teraz mylisz tylko o tym, jak sprawiedliwie" potraktowa napastnika. Beznadziejny przypadek. Ostatnie sowa Lumiyi wyranie ubody Jacena. Przez chwil jeszcze wpatrywa si w

korytarz, po czym wzrokiem cign ku sobie dmuchaw. - Powiedz Reh'mwie, e nadchodzimy - odezwa si, wycelowujc dmuchaw w stron Alemy. - To si tak nie skoczy. Potem si odwrci. Oboje z Lumiy przebiegli midzy tukcymi w koral mackami Mzgu wiata i zanurzyli si we mgle. Dawno zniknli z pola widzenia, ale Alema tkwia w bezruchu, zbyt zdumiona, by ucieka. Jacen Solo jest uczniem Lady Sith! Czy ta galaktyka cakiem oszalaa?

ROZDZIA 1
Na pokadzie Thrackana Sal-Solo" pachniao nowym statkiem - gryzcy odr wentylatorw klimatyzacji spalajcych smar uszczelniajcy, sodkawy zapach wyciekajcego z pneumatyki gazu, ozonowa wo wymiennikw powietrza. Han i Leia Solo wdrowali od wazu do wazu; Han nieustannie przyapywa si na tym, e dotyka durastalowych przegrd, aby si upewni, e nie ni. Sal-Solo" by statkiem flagowym tajnej floty szturmowej, ktr rzd koreliaski zacz budowa prawie dziesi standardowych lat temu pod przywdztwem niedawno zmarego kuzyna Hana, Thrackana Sal-Solo. Nikt nie chcia powiedzie, jakie plany Sal-Solo i jego wsplnicy mieli w stosunku do tajemniczej armady, a Hana to nie obchodzio. Flota bya gotowa do uytku i do wielka, by przeama blokad Sojuszu, a to byo najwaniejsze. Blokada zostaa rozcignita na wszystkie pi planet w Systemie Koreliaskim, niszczya ich gospodark i zagraaa instalacjom pozaplanetarnym. Kiedy dotarli do centrum dowodzenia, Han nie musia by Jedi, eby wyczu podniecenie w powietrzu. Stranicy przy drzwiach sprawdzali przepustki, nie ograniczajc si do zwyczajowego skinicia gow, przeskanowali nawet C-3PO. Modsi oficerowie zapomnieli o automacie z kafem i naprawd tkwili przy swoich stanowiskach, obserwujc wywietlane dane i kodujc rozkazy. Tylko kilka osb siedziao bezczynnie - agenci ochrony, czekajcy na stalowych awkach przed Sal Planowania Taktycznego, ale i oni zachowywali pene napicia milczenie. Han pochyli si do Leii i szepn: - Pogodzisz si z tym? Leia podniosa wzrok z lekkim zdumieniem. Zmarszczki w kcikach jej ciemnych oczu podkrelay przenikliwo i... no c, mdro. - Z czym mam si pogodzi, Hanie? - e jeste on koreliaskiego admiraa. - Umiechn si krzywo i przecign palcami po podbrdku, znw gadko ogolonym, bo nie musia ju ukrywa swojej tosamoci przed zabjcami nasyanymi przez kuzyna. - Rozejrzyj si. Wedge przygotowuje si do rozbicia blokady i chce, ebym wzi jeden z dreadnaughtw. Leia rozejrzaa si po penej aktywnoci kabinie i na chwil zatrzymaa wzrok na

agentach ochrony, oczekujcych przed Sal Planowania. - Nie sdz, abymy musieli si tym martwi, Hanie. Zmarszczy brwi. - Uwaasz, e jestem za stary na dowdc liniowego? - Ale skd, nie masz jeszcze nawet siedemdziesitki! - Leia zniya gos i dodaa: Mam po prostu przeczucie. - O nie - jkn C-3PO. - Jeli pani Leia ma przeczucie, to si nigdy nie koczy dobrze! Dotarli do drzwi Sali Planowania, wic nie mogli kontynuowa rozmowy. Stranik oficer niszej rangi o kwadratowej szczce, ubrany w niebieski mundur - nie wpuci ich od razu, jak poprzedniego dnia, lecz zagrodzi im drog. - Admira spotka si z panem najszybciej, jak bdzie mg, kapitanie Solo. - Najszybciej, jak bdzie mg? - Hanowi przyszo do gowy, e Leia moe mie racj. - Przecie to on nas wezwa. - Tak, sir, jestem tego wiadom. - Stranik obserwowa Hana ze zmczonym umieszkiem, jaki Korelianie zwykle rezerwowali dla bufonw i rozrabiakw. - Admira Antilles to bardzo zajty czowiek. - Naprawd? - Han poczu si zakopotany wasn pewnoci siebie, a rzadko bywa tak wredny i zoliwy, jak wtedy, kiedy czu si zakopotany w obecnoci Leii. - No c, ja te. Zanim jednak zdy si odwrci i wyj, Leia zapaa go za rami. - Powiedz admiraowi Antillesowi, eby si nie spieszy - polecia stranikowi. Rozumiemy, e teraz moe by bardzo zajty. Han nie opiera si, kiedy odcigna go na bok. Wedge Antilles zosta mianowany gwnodowodzcym si koreliaskich jakie dziesi standardowych dni temu - w dzie po zamordowaniu Thrackana Sal-Solo - i Han wiedzia rwnie dobrze jak wszyscy, e ma teraz urwanie gowy. Dlatego te oboje Solo byli bardzo zaskoczeni, kiedy otrzymali t wiadomo zaproszenie, aby spotka si z Wedge'em Antillesem w Gromadzie Asteroidw Kiris. Kiris leay tak daleko na obrzeach systemu, e waciwie stanowiy swobodn gromad i tak sabo znan e nawet Han musia prosi o wsprzdne. Solo spdzili wiksz cz podry jeszcze duszej ni zwykle, z powodu koniecznoci omijania blokady Galaktycznego Sojuszu - debatujc, co u licha gwnodowodzcy si Korelii robi tak daleko od dziaa wojennych. Na wszystkie swoje pytania znaleli odpowied, kiedy okryli Kiris 6 i ujrzeli Sal-

Solo" unoszcego si w ukrytym doku. Dreadnaught by typowo koreliaskiej konstrukcji nowoczesny, surowy i skonfigurowany do zacitej walki w bliskim zasigu. Wieyczki turbolaserw i prowadnice rakiet rozmieszczono gsto i rwnomiernie na bkitnej, jajowatej powoce statku. Han od razu zrozumia, e jest to dokadnie to, czego teraz potrzebuje Korelia - statek zdolny do wbicia si w samo jdro blokady Galaktycznego Sojuszu i do rozerwania jej od rodka. Puls Hana przyspieszy jednak dopiero kilka godzin pniej, kiedy Antilles poinformowa go, e Sal-Solo" ma dwa siostrzane statki i ca flot pomocnicz, ukryt w innych stoczniach Gromady Kiris. Biorc pod uwag oczywisty element zaskoczenia, Antilles by pewien, e ta flota jest do silna, by rozbi w drobny mak blokad i przekona Sojusz, aby przemyla swoje militarne plany. Chcia si jednak dowiedzie, czy Han i Leia rwnie uwaaj szybki koniec wojny za na tyle prawdopodobny, e zechcieliby suy w koreliaskiej armii. Maestwo Solo spdzio ca noc na roztrzsaniu propozycji Antillesa, zastanawiajc si, czy Han powinien ryzykowa, e ostatecznie stanie do walki z wasnymi dziemi. Jaina suya teraz w szeregach Jedi, a nie w wojsku, Jacen za podobno wrci na Coruscant i torturowa Korelian, ale wojna czsto przynosi nieoczekiwane wydarzenia. Gdyby Han zabi jedno z wasnych dzieci, rozpadby si na wicej kawakw, ni jest gwiazd w galaktyce. Rwnie Leia miaa problem. Cztery lata temu, kiedy jej mistrzyni, Saba Sebatyne, mianowaa j rycerzem Jedi, przysiga posuszestwo Radzie Jedi nawet wtedy, gdyby si z ni nie zgadzaa, a Rada wspieraa Sojusz Galaktyczny. Do tej pory Saba i pozostali mistrzowie tolerowali jej niesubordynacj z szacunku dla jej osoby. Ale to naturalnie ulegnie zmianie, jeli Han otwarcie wystpi przeciw Sojuszowi. Wtedy Rada nie bdzie miaa wyjcia i kae jej wybiera pomidzy Hanem a Jedi. Alternatyw byo jednak bezczynne czekanie i obserwowanie, jak wojna toczy si bez nich. A Solo nie byli ludmi, ktrzy to potrafi. Ostatecznie uznali, e najlepsz metod dziaania bdzie poprawienie nastrojw na Coruscant; powinni pomc Antillesowi udowodni, e wojna bdzie kosztowna dla Galaktycznego Sojuszu co najmniej tak samo, jak dla Korelii. Po zniszczeniu blokady nowa administracja bdzie moga negocjowa z pozycji siy, a Leia wynegocjuje pokj, zgaszajc si na ochotnika jako emisariusz. Dlatego Han by tak bardzo rozczarowany, e nie wpuszczono go do Sali Planowania. On i Leia postanowili zaryzykowa wszystko, aby pomc Antillesowi jak najszybciej zakoczy t wojn. Teraz wydawao si, e ich pomoc nie jest ju potrzebna. Oczekiwanie byo krtsze, ni Han si spodziewa. Ledwie zacz rozwaa

moliwo przespacerowania si w kierunku dystrybutora kafu, kiedy pojawi si Wedge Antilles w biaym mundurze admiraa. Jego pociga twarz poorana bya zmarszczkami i poznaczona troskami, a starannie przystrzyone wosy stay si bardziej szare ni brzowe. - Han, Leia... przepraszam za spnienie - rzek. Kiedy drzwi zasuway si za jego plecami, Han zauway ty gowy jakiego cywila, ktry przytakiwa energicznie komu przemawiajcemu bardzo ostrym tonem. - Zdecydowalicie si? - Jasne - odpar Han, czujc nieco wikszy optymizm. Moe Antilles po prostu mia trudne spotkanie z grup cywilnych jajogowych. - Mylaem, e chyba si dam wpisa na list. - Mio mi to sysze! - zawoa Antilles z umiechem, wycigajc do, ale w jego twarzy wicej byo obaw ni ciepa. - Mamy dla ciebie powane zadanie. Han chwyci podan do, ale Leia wci obserwowaa Antillesa z pewn rezerw. - Bardzo jestemy ciekawi, o co chodzi - wtrcia. - Chcemy podj ostateczn decyzj. Antilles stara si okaza rozczarowanie, ale popeni bd i bezgonie wypuci nosem powietrze. Tak zawsze robi przy grze w sabaka; Han wiedzia, e oznaczao to ulg. Cokolwiek si tu dziao, zaczynao mierdzie jak brzuch Hutta. - To prawda - powiedzia Han. - Czemu nie miaby nam powiedzie, co ci chodzi po gowie? - Waciwie masz racj. - Antilles odcign ich dalej od stranika i zniy gos. Musimy negocjowa koalicj. - Negocjowa? - Han si skrzywi. - Mylaem, e chodzi o sprawy wojskowe. - Moe pniej. - Antilles nie wydawa si zbyt zmartwiony. - Na razie to jest waniejsze. - Chciaem zauway, e powierzenie kapitanowi Solo negocjacji czegokolwiek innego ni przejcie przez pole asteroidw graniczy z szalestwem - wtrci C-3PO. - Jego temperament zupenie nie nadaje si do dyplomacji. - Han ma wiele ukrytych talentw. - Antilles nie spuszcza wzroku z wymienionego. Nikomu innemu nie powierzybym tego zadania. Han przez chwil rozwaa komplement, zanim zdecydowa, e przyjaciel funduje mu gigantyczn porcj bantha poodoo. - Chodzi o Jacena, prawda? Antilles zmarszczy brwi. - O Jacena? - Pokrci gow. - Hanie, obaj mamy dzieci walczce po drugiej stronie

tej awantury. - Syal nie torturuje Korelian na Coruscant - odparowa Han. By wcieky na Jacena i zawstydzony tym, co si z nim stao, ale nie mia zamiaru tego negowa. - Suchaj, mnie te ani troch si nie podoba to, co robi Jacen... w kadym razie nie bardziej ni tobie, ale to jednak mj dzieciak i nie mam zamiaru si go wypiera. Rozumiem, e to dla ciebie problem. - Nie masz racji, Han - odpar Antilles. - Jacen zagubi si, ale tylko dlatego, e wierzy w to, o co walczy. Wczeniej czy pniej przypomni sobie, e ty i Leia nauczylicie go odrnia dobro od za, i wrci. Leia wycigna rk i ucisna lekko do Antillesa. - Dziki, Wedge - rzeka. - Wiem, e to prawda, ale dobrze sysze, kiedy mwi to kto inny. - Tak... dziki temu wydaje ci si, e nie jeste jednak cakiem gupi. - Han odwrci si, aby dyskretnie otrze z, po czym znw spojrza na Antillesa. - Wic czego waciwie ode mnie chcesz? - Powiedziaem ci - odpar Antilles. - Negocjowania koalicji. Mwic to, spojrza na Lei i Han zrozumia, e w istocie Wedge chcia, aby to Leia si tym zaja. Pokrci gow. - Cho raz Threepio ma racj... wcale nie chcesz, ebym cokolwiek negocjowa. Mgbym rozpta wojn albo co w tym rodzaju. Antilles westchn teatralnie. - Daj spokj, Han. - Na chwil znw przenis spojrzenie na Lei. - Wiesz, o co prosz. - No to zdeklaruj si wreszcie - burkn Han. - Wiesz, jak nienawidz gierek. - Doskonale. - Antilles znw spojrza na Lei, mrugajc raz po raz: kolejna stara mina rodem z sabaka, mwica, e przeciwnik prbuje wyci jaki numer. - Rozumiecie, e to nie moe by oficjalne danie... - Niby dlaczego? - przerwa mu Han. - Poniewa nie pochodz z Korelii - wyjania Leia. - I jestem rycerzem Jedi. Byoby podejrzane, gdybym to ja prowadzia negocjacje. - Wic mam by przykrywk? - Han nie spuszcza wzroku z Antillesa. Ten skin gow. - Wanie. - Nie jestem zainteresowany - odpar Han, nawet nie udajc, e ma zamiar rozway

propozycj. Nie mg prosi Leii, aby negocjowaa w sprawie, ktr - jak sam wiedzia sama take popieraa jedynie czciowo, zwaszcza kiedy Antilles cakiem jawnie okaza, e te si waha co do przedmiotu swojej proby. Poza tym Han mia pewne niejasne podejrzenia, e stary przyjaciel stara si umylnie odwie Solo od przyjcia zlecenia. - Wezwij mnie, kiedy bdziesz potrzebowa kogo do walki. Odwrci si, aby odej, ale Leia chwycia go za rami. - Han, moe powinnimy najpierw wysucha admiraa Antillesa? - A po co? - Dla Korelii. - Leia spojrzaa na niego gniewnym wzrokiem, ktry dziaa na niego lepiej ni wszelkie sugestie Jedi poprzez Moc. - Zawsze powtarzasz, jak wane jest zachowanie niepodlegego ducha Korelii. Czy udzia w negocjacjach to dla ciebie zbyt due powicenie? Han otworzy usta. Leia zrzeka si swojej roli dyplomaty w czasie wojny z Yuuzhan Vongami, kiedy okazao si, e gry polityczne jedynie psuj zdolno Nowej Republiki do zwycistwa w wojnie. Wydawao mu si podejrzane, e wanie teraz zgasza si na ochotnika do podjcia od nowa tej roli... i to w obronie Korelii. Skrzywi si. - Naprawd tego chcesz? - Jestem gotowa to rozway. - Leia zerkna na Antillesa. - Ale nie podejmiemy decyzji, dopki nie poznamy szczegw. Wszystkich szczegw. - Nikt tego nie oczekuje. - Antilles umiechn si, ale nuta rozczarowania w jego gosie nie daa si ukry... przynajmniej przed kim, kto zna go od czterdziestu lat. Polecono mi tylko sprawdzi, czy zechcecie to rozway. Premier Gejjen przekae wam reszt informacji. Han unis brew. Dur Gejjen znalaz si u wadzy, pomagajc Hanowi i Bobie Fettowi zabi zarozumiaego kuzyna Hana, Thrackana Sal-Solo. Pniej Gejjen zlikwidowa stanowisko prezydenta Piciu wiatw, ktre Sal-Solo stworzy wycznie po to, aby osobicie sprawowa wadz nad caym systemem koreliaskim. Gdyby Gejjen na tym poprzesta, Han przyznaby, e jest przyzwoity i mdry, ale Gejjen okaza si rwnie przewrotny jak Sal-Solo: zacz rzdzi na swj wasny sposb, mianujc si prezydentem planety Korelia i jednoczenie premierem Piciu wiatw. - Gejjen tu jest? - zapyta Han. - Chyba artujesz. - Obawiam si, e nie. Antilles poprowadzi ich do Sali Planowania, obszernego pomieszczenia

zabudowanego najnowszymi urzdzeniami do koordynacji dziaa wojennych - ekrany na p ciany, wmontowany w sufit holoprojektor taktyczny, automatyczne dystrybutory kafu w kadym kcie. Dur Gejjen i dwaj oficerowie siedzieli pogreni w rozmowie przy wielkim, owalnym stole konferencyjnym z urzdzeniem stanowicym kombinacj terminalu danych i komunikatora przy kadym stanowisku. Jak tylko Han i Leia weszli do sali, Gejjen zakoczy rozmow i wycign do nich rk. - Witam, kapitanie Solo. - By mody i przystojny, o ciemnej skrze i czarnych wosach, obcitych krtko, na mod wojskow. - Ciesz si bardzo, e przyje to zlecenie. - Hm, c..., ta rado jest raczej przedwczesna - odpar Han. - Jeszcze niczego nie przyjem. Bez entuzjazmu potrzsn rk Gejjena, po czym spojrza na pozostaych oficerw. Byli starsi od premiera - jasnowosy mczyzna o kwadratowej szczce i siwiejcych wsach oraz kobieta w rednim wieku, o okrgej twarzy i zimnych szarych oczach. Han nie zna na tyle dobrze nowego rzdu, aby rozpozna ich od razu, ale z niezadowolenia Antillesa i liczby agentw ochrony oczekujcych na zewntrz domyla si, e to Gavele Lemora i Rorf Willems. Wraz z Gejjenem Lemora i Willems stanowili trzon rzdu Piciu wiatw, przy czym Lemora bya ministrem do spraw wywiadu, a Willems ministrem obrony. Gejjen zmarszczy brwi i spojrza na Antillesa. - Przecie miae ich tu nie przyprowadza, gdyby... - Proba admiraa Antillesa bya z koniecznoci raczej mao precyzyjna - przerwaa Leia. - Han musi zna nieco wicej szczegw, zanim zgodzi si zosta waszym emisariuszem. - Ach... oczywicie. - Gejjen spojrza z pewn ulg na zimnook kobiet, Lemor. Chtnie przedstawi w skrcie niezbdne informacje. - Najpierw niech std wyjdzie robot - dodaa Lemora, spogldajc na C-3PO. - Nie mog wyj! - zaprotestowa robot. - Nie bd mg rejestrowa odprawy. - I wanie o to chodzi, zota sztabo - odpar Willems. Mia chropowaty gos i maniery bandziora. - Nie chcemy rejestracji. - Jest pan pewien? - dopytywa si C-3PO. - Obwody pamici kapitana Solo od jakiego czasu wykazuj oznaki zmczenia. Nie dalej jak wczoraj powiedzia ksiniczce Leii, e w tej nowej, krtkiej fryzurze nie wyglda ani na dzie wicej ni trzydzieci pi lat. - Bo tak uwaam - warkn Han. - A ty mgby przesta podsuchiwa.

- On nie ma wyboru, Han, taki jest jego program - wtrcia Leia. Spojrzaa na C-3PO. Threepio, jestem pewna, e Han zdoa zapamita kilka podstawowych faktw. Moesz zaczeka na zewntrz. C-3PO spuci gow. - Doskonale, w razie potrzeby jestem do usug. Po wyjciu C-3PO Gejjen gestem zaprosi Hana i Lei, eby usiedli. Antilles zaj miejsce po drugiej stronie stou. Wybr ten wiadczy, e admira tak naprawd nie chce uczestniczy w rozmowie. - Rozumiem, e znacie ministrw Lemor i Willemsa. Han skin gow. - Tak... zastanawiam si tylko, co mogo tu sprowadzi z tak daleka ca Wysok Izb. - Jestemy w delegacji na objedzie. - Lemora nawet nie udawaa, e chce, aby jej uwierzy. - Dla was znaczenie ma tylko jeden fakt: pojawia si wyjtkowa okazja. Zanim Han zdy zagrozi opuszczeniem pomieszczenia, poniewa nie znosi kamstwa, Gejjen rzuci bomb: - Krlowa matka Tenel Ka wyrazia zgod na przyjcie koreliaskiej delegacji. - Jasne, pewnie! - To nie moe by prawda! - odezwali si jednoczenie Han i Leia. Tylko jedna rzecz mogaby zadziwi ich bardziej - albo wzbudzi wiksze wtpliwoci: gdyby Gejjen powiedzia, e ich syn Anakin nie zgin w walce z Yuuzhan Vongami. Tenel Ka bya oficjaln i bardzo lojaln zwolenniczk Galaktycznego Sojuszu i wszelkie dyskusje o moliwoci zmiany jej orientacji politycznej mijay si dotd z celem. - Zapewniam, e to absolutna prawda - odrzek Gejjen. - Wysoka Izba nie fatygowaa si tutaj, aby zrobi wam psikusa. - A wic kto poda wam niewaciwe informacje - odpar Han. - Nie ma moliwoci, aby Tenel Ka daa wsparcie Korelii. Ju oddaa pod dowdztwo Sojuszu dwie floty bojowe. Gejjen by niewzruszony. - Gdyby si to miao zmieni, Sojusz Galaktyczny byby zmuszony do przemylenia swojego stanowiska co do Korelii. - Zaproszenie jest prawdziwe - zapewnia ich Lemora. - Krlowa matka ma dwudziestego p dnia wolne. Zdycie do tej pory dotrze do Hapes? - Jasne. - Han zerkn na koniec stou i stwierdzi, e Antilles gapi si w kt, kontemplujc uroki automatycznych dystrybutorw kafu. - Jeli to w ogle ma sens. - Han chcia powiedzie, e ta oferta wydaje si podejrzana.

- Leia spojrzaa na ma, jakby szukajc potwierdzenia; tak naprawd sygnalizowaa mu, eby dostosowa si do jej gry. - Oboje znamy Tenel Ka do dugo, aby mie pewno, e nigdy nie zmienia pogldw. - No i wanie dlatego idealnie nadajecie si do tego zadania - rzek Willems. - Jeli ktokolwiek ma szanse przemwi jej do rozumu, to tylko wy dwoje. Hanowi nie spodoba si nieprzyjemny ton w chropowatym gosie Willemsa. - Nie moecie wysya nas tam, abymy jej grozili - rzek. - To by mnie wkurzyo mniej wicej tak samo, jak Tenel Ka. Gejjen uspokajajco machn rk. - Nikt tu nikomu nie grozi, kapitanie Solo. Ale mamy pewne informacje wiadczce o tym, e wsparcie Tenel Ka dla Sojuszu zaczyna psu jej relacje z wasn arystokracj. - Podejrzewam, e wanie o tym chciaaby porozmawia - dodaa Lemora. - Moe chce tylko zagra komedi na ich uytek, eby wszystkich uspokoi i zyska na czasie, ale nie moemy zignorowa takiej okazji. - Oczywicie, e nie - zgodzia si Leia. - Ale admira Antilles powiedzia, e prosicie Hana o negocjowanie koalicji. Rozumiecie chyba, e nie ma najmniejszej szansy, aby co z tego wyszo, prawda? - Jeli istnieje jakakolwiek nadzieja, wy ni jestecie - odrzek Gejjen. - Ale nie potrzebujemy koalicji, podobnie jak krlowa matka Tenel Ka. - Gdyby tylko Hapes wydaa oficjalne owiadczenie o neutralnoci i wycofaa swoj flot spod rozkazw Sojuszu - odezwaa si Lemora - pozycja Korelii wzmocniaby si zarwno z punktu widzenia militarnego, jak i politycznego. Inne rzdy mogyby si poczu bardziej omielone i wesprze nas otwarcie. - A arystokraci Tenel Ka nie mieliby ju podstaw do kwestionowania jej decyzji... ani prawa do tronu - zauwaya Leia. - Czy to zagroenie jest a tak powane? - Syszelimy, e s gosy niezadowolenia. - Gejjen pochyli si do przodu i twardo spojrza Leii w oczy. - Moe nie bdzie przesad stwierdzenie, e przekonanie krlowej matki do zajcia przychylnego stanowiska wobec Korelii ley w najlepiej pojtym interesie zarwno jej, jak i naszym. - Rozumiem. - Leia przez moment przygldaa si Gejjenowi, po czym spojrzaa na Hana. - Mj drogi, premier moe mie racj. To mogoby przynie Tenel Ka i Korelii wiele dobrego. - To niewykluczone. - Han znw zerkn na Antillesa, ktry w dalszym cigu obserwowa dystrybutor kafu, jakby to urzdzenie mogo mu ujawni tajne plany

Galaktycznego Sojuszu. - Ale co w tym wszystkim cuchnie jak oddech Hutta. - C, skoro nie chcecie, to znajdziemy kogo innego. - Willems gestem wskaza im wyjcie. - Dzikujemy za... - Ministrze Willems - przerwa mu Gejjem. - Moe najpierw posuchamy, co ma do powiedzenia kapitan Solo? - Zwrci si do Hana z uniesionymi brwiami. - Wszystko to brzmiaoby normalnie, gdybymy rozmawiali na ten temat na Korelii odpar Han. - Nie rozumiem tylko, dlaczego Wedge wezwa mnie a tutaj i po co wy troje musielicie jecha tak daleko, ebymy mogli porozmawia o tym zadaniu. Ku zdumieniu Hana Gejjen zwrci si do Antillesa. - Moe pan to powinien wyjani, admirale. - Dobrze. - Antilles wreszcie oderwa wzrok od dystrybutora kafu. - Bylicie ju w drodze tutaj, kiedy premier odebra wiadomo od Tenel Ka. Pocztkowo zamierzaem ci prosi, Han, aby przej dowodzenie Gwnej Floty i przygotowa si do kontrataku na blokad. - Kontrataku? - Han zmarszczy brwi. Koreliaska Gwna Flota bya rozproszona po wszystkich piciu zamieszkanych planetach systemu; albo staa unieruchomiona w dokach, albo bawia si w mooga i rancora z okrtami Sojuszu o dwukrotnie wikszej sile ognia. - Ma pan chorob przestrzenn? Przecie stracilibymy poow floty, tylko prbujc ich zaangaowa. Antilles pokrci gow. - Niekoniecznie. Jestemy waciwie gotowi do przypuszczenia prawdziwego szturmu. Han zmarszczy brwi, zamyli si i w kocu rzuci: - Miaem w ogle nie oglda walki? - Nie wiedzia, czy powinien czu si uraony, czy wcieky. - Miaem suy za przynt? - Wybacz, Han - odpar Antilles. - Musiaem co zrobi. - Przechwycilimy strzpki informacji, z ktrych wynikao, e Gwne Dowdztwo Sojuszu martwi si, gdzie przebywa admira - wyjania Lemora. - Zasugerowaam, e przydaaby si dywersja. Leia pooya rk na ramieniu Hana. - Uznaj to za komplement, Han - mrukna. - Chyba nie ma w Sojuszu nikogo innego, kogo uznaliby za do szalonego, eby sprbowa tak ryzykownej gry. - Dziki wielkie - mwic to, Han spojrza na Antillesa. - Zawsze mio czu si potrzebnym. - Jak wida, jestecie naprawd potrzebni - odpar szybko Gejjen. - Admira Antilles

nie cieszy si wcale z tego, e traci was na rzecz misji dyplomatycznej. - I dlatego wanie caa wasza trjka gonia za mn a tutaj? - zapyta Han. - eby wymusi na Wedge'u zezwolenie? - Nie cakiem - wyznaa wreszcie Lemora. - Krlowa matka nie daa nam czasu na wybr emisariusza. Jeli wy nie pojedziecie... - To pojad ja - dokoczy Willems. - Do tego jeszcze nie doszo - zapewni Gejjen. Spojrzenie, jakie wymienili z Lemor, byo jednoznaczne: najwyraniej oboje mieli nadziej, e do tego nie dojdzie. - Ale przy cisej ciszy w eterze musielibymy czeka, a kurier wrci na Koreli z wasz decyzj. Wydawao si, e bdzie bezpieczniej przylecie tutaj i porozmawia osobicie. - I naprawd chcielimy dokona inspekcji floty z Kiris, zanim zezwolimy na atak z zaskoczenia - dodaa Lemora. - Od tego zaley przyszo Korelii. - To zrozumiae - uznaa Leia. Rzucia Hanowi najmilsze ze swoich spojrze: zrb to dla mnie". - Zadowolony? - Jasne. - Han zmarszczy brwi i si skrzywi. Nienawidzi, kiedy Leia stosowaa wobec niego swoje kobiece sztuczki. - Moecie na mnie liczy. Leia umiechna si tylko i poklepaa go po rce. - Na mnie te. - Doskonale. - Gejjenowi wyranie ulyo. Wsta i wycign do poprzez st. - Pi wiatw bdzie wam wdziczne. Kiedy ciskali sobie z Hanem donie, Lemora wyja z kieszeni kart danych i podaa Leii. - Pozwoliam sobie przygotowa wstpne informacje. Moecie je przejrze po powrocie na Sokoa". - S tam te instrukcje dla nas? - zapytaa Leia. - Oczywicie - odrzek Gejjen. Wskaza im drog do wyjcia. - Musicie wyruszy jak najszybciej, jeli macie zamiar na czas dotrze na Hapes. - Odprowadz was. - Antilles wsta i poprowadzi oboje Solo do zewntrznej kabiny. Zaledwie drzwi zamkny si za nimi, zapa Hana za rami. - Przepraszam, stary. A ju si cieszyem, e ci troch pomusztruj. - Dlaczego si cieszye? - odparowa Han. - Chyba nie sdzisz, ebym ci sucha? Antilles si rozemia. - Rzeczywicie, chyba nie. - Spojrza na Lei i doda: - Dziki za pomoc. Jeli istnieje jakakolwiek nadzieja, e zmusimy Sojusz do wycofania si, zanim ta wojna stanie si

naprawd paskudna, to wy ni jestecie. - Ciesz si, e mog pomc, wiesz o tym. - Leia przez chwil przygldaa si Antillesowi i powiedziaa bardzo powanie: - Wedge, czego oni nam nie powiedzieli? Antilles spojrza w kierunku drzwi i pokrci gow. - Nie wiem, ksiniczko. I nie podoba mi si to ani troch bardziej ni wam. - C, cokolwiek to jest, lepiej, ebymy to my porozmawiali z Tenel Ka ni Willems zauway Han. - Ten facet mgby mnie zapdzi wprost w ramiona Sojuszu. - Zdaje si, e na to wanie liczy Gejjen - stwierdzia Leia. - Wiedzia, e musisz si zgodzi, jeli obejrzysz sobie alternatyw. - I udao si. - Han spojrza na Antillesa. - A w dodatku alternatyw dla mnie byo zosta twoim sobowtrem-przynt. - Ciesz si, e pomogem ci podj decyzj. - Antilles umiechn si blado, ucisn do Hanowi, a Lei pocaowa w policzek. - Powinienem ju wraca, bo pomyl, e prbuj was od tego odwie. Niech Moc bdzie z wami. - Dziki, Wedge - powiedziaa Leia i zwrcia si w kierunku drzwi. - Bdzie nam to potrzebne.

ROZDZIA 2
Jaina nie miaa ochoty opuszcza baki snu. Razem z Jaggedem Felem tkwia gboko w ciepym, ywym sercu swojego gniazda; ich gowy wci pulsoway rytmem Pomruku Przedwitu, ciaa wypenione byy sodkim arem killickich feromonw. Wszystkie problemy galaktyki wydaway si ogromnie odlege, a bitwa w przestrzeni Tenupe nigdy nie miaa miejsca. Cho raz byli razem i nikt im nie przeszkadza, nie mieli nic do roboty, jak tylko lee i wsuchiwa si w... w dzwony alarmowe? Dzwon dwicza wewntrz czaszki Jainy. Tak dugo uderza w bak snu, a pka, wyrywajc j z hibernacji Mocy w lodowat niewako rzeczywistoci. Otworzya oczy i stwierdzia, e wpatruje si w oszronione wntrze kabiny stealthX-a, a zby szczkaj jej tak mocno, e jeszcze chwila, a popkaj. Byo jej niedobrze, czua si obolaa i otumaniona, a kabina mimo lodowatej temperatury cuchna stchlizn i potem. - Dobra, Cwaniaku, ju nie pi - mrukna. - Moesz wczy grzejnik. I wymiennik

powietrza. Nastpca astromechanicznego robota, ktrego stracia, kiedy Jag i jego eskadra zestrzelili j na Tenupe, pisn twierdzco i ciepe powietrze zaczo wypenia kabin stealthX-a. Jaina rozszerzya swoj wiadomo w Mocy. Kiedy jej umys si rozjani, poczua, e jej towarzysz, Zekk, budzi si take. Kilka tygodni temu zoy rezygnacj z Eskadry otrw; zdarzyo si to, kiedy Jacen prbowa postawi Jain przez sdem wojskowym za odmow oddania strzau do bezbronnego amacza blokad. Teraz razem z Jain naleeli do grupy zwiadowczej Jedi, szpiegujcej tajne stocznie koreliaskie w Gromadzie Kiris. Jaina czua obecno Zekka, unoszc si o jakie dwanacie metrw z przodu i nieco poniej jej maszyny, ale potrzebowaa kilku chwil, eby zlokalizowa sylwetk jego stealthXa. Myliwiec stealthX, skonstruowany na wzr wspaniaego x-winga XJ3, mia korpus z fiberplastu, cay skadajcy si z nierwnych paszczyzn czonych pod dziwnymi ktami. Pokrywaa go matowoczarna farba z mylcym wzorkiem bkitnych punkcikw, ktre sprawiay, e by cakowicie niewidoczny na tle gwiadzistego nieba. Mia rwnie modulator grawitacyjny, absorbery fotonowe, rozpraszacze termiczne i cay zestaw specjalnych zaguszaczy sygnaw, ktre czyniy go waciwie niewidzialnym dla promieni czujnikw. Nawet jego silniki jdrowe byy napdzane specjalnym izotopem gazu Tibanny, ktrego spaliny czerniay w milisekundy po eksplozji. Mniej wicej o kilometr od stealthX-a Zekka kbia si atramentowa ciemno Kiris 17, ktry stanowi grn" granic Gromady Kiris. Soce Korelii byo ledwie widoczne, jak ta plamka nieco tylko janiejsza od otaczajcych gwiazd. Obok niej lni rozpraszajcy si powoli strumie spalin. - Co my tu mamy, Cwaniaku? - zapytaa Jaina. Na odmroonym ju wywietlaczu pojawi si komunikat, informujcy j, e z gromady wylecia wanie lekki transportowiec. Jaina zmarszczya brwi. - Wyrwae nas z hibernacji dla jednego jedynego statku? Cwaniak wywietli kolejny komunikat. Profil kontaktu unikatowy. Statek jest zmodyfikowanym CEC YT-1300 wykazujcym tendencj do przejcia na moliw trajektori zewntrzn. Analiza spalin wykazuje dysze typu wojskowego". - Sok"? - Jaina nie bya szczeglnie zdumiona; uwaaa za oczywiste, e Han i Leia Solo znajd si natychmiast w samym centrum zamieszania. Miaa tylko nadziej, e nie

wrc na Kiris, zanim admira Bwua'tu uruchomi swoj puapk. Na razie Korelianie chyba nie zdaj sobie sprawy, e Sojusz Galaktyczny wie o ich tajnej flocie, a kiedy flota z Kiris wreszcie opuci baz, tamci zostan paskudnie zaskoczeni. Potwierdzam. Trajektoria zewntrzna". - Chodzio mi o analiz spalin - warkna Jaina. - Czy to Sok", czy nie? Nie ma pewnoci. Obecne dane pozwalaj na okrelenie wspczynnika tosamoci jedynie na 94%". Jaina westchna. Robot R9 upewniby si dopiero wtedy, gdyby podczy si do bazy danych Sokoa", wymieniajc informacje z gwnym mzgiem sterowania. - Obserwuj i wydrukuj list moliwych... StealthX Zekka nagle ruszy za Sokoem" i Jaina nie dokoczya zdania. Da list moliwych miejsc przeznaczenia?" - domyli si Cwaniak. - Wanie. Jaina wdusia przepustnice i wystrzelia za Zekkiem, jednoczenie sigajc ku niemu poprzez Moc. Ich telepatyczna wi Dwumylnych wygasa wprawdzie kilka lat temu, lecz pozostali tak dokadnie dostrojeni do siebie, e czsto mogli porozumiewa si przez wi bitewn Jedi swobodniej ni normalni ludzie za pomoc mowy. Jaina doskonale rozumiaa jego zamiary. Myliwce StealthX byy zarwno pojazdami szturmowymi, jak i zwiadowczymi, wyposaonymi w sprzt podsuchowy tak czuy, e by w stanie wyowi bdzce sygnay wewntrznych komputerw statku. Zekk zapewni Jain, e nie zamierza zniszczy jej rodzicw. Wymiaa go, wyraajc cyniczn trosk o jego ycie. Jeli wywie si strzelanina, to o niego trzeba si bdzie martwi, a nie o jej rodzicw. To wzbudzio w Zekku ciep fal satysfakcji. Wi omal nie pka pod naporem frustracji Jainy. Wyrazia yczenie, eby Zekk da sobie z ni spokj. Nigdy nie bdzie nikim wicej, jak tylko jej najlepszym przyjacielem. Czemu nie moe tego zaakceptowa i znale sobie jakiej przyzwoitej falleeskiej dziewczyny, w ktrej si zakocha? Nawet bez wizi umysw komunikat by jasny. Zekk wycofa si, zachowujc tylko tyle kontaktu, aby wi pozostaa otwarta. Przemierzyli reszt odlegoci w chodnej izolacji. Jaina nienawidzia siebie za to, e tak go krzywdzi. By najlepszym skrzydowym, jakiego miaa, ale tego po prostu nie potrafi zrozumie. Nie chciaa si zakocha, ani w Jaggedzie Felu, ani w nikim. Bya Mieczem Jedi, cokolwiek to znaczyo. I choby dlatego powinna unika mioci.

Kiris 17 przelizn si nad ni, na chwil przesaniajc owiewk kurtyn mroku. Teraz pomidzy stealthX-ami a ich celem byo ju tylko sto kilometrw pustej przestrzeni. Sok" porusza si naprawd szybko. Jaina dopchna przepustnice do oporu, a jednak stary transportowiec z wielk niechci oddawa prowadzenie. Ciemna masa Kiris 3 przetoczya si ponad pocigiem; jego ciemna powierzchnia i lodowaty skan cieplny nie zdradzay ladw ukrytych w nim stoczni. Smuga spalin Sokoa" powoli przeksztacia si w jednolity pas. Jaina wczya podsuch, po czym poinstruowaa Cwaniaka, aby informowa j, kiedy zacznie przechwytywa sygnay. Mino kilka sekund i Jaina dosza do wniosku, e nie zdoaj dogoni Sokoa", zanim ten opuci sab grawitacj Gromady Kiris i wejdzie w nadprzestrze. Wreszcie kontur tarczy czujnikw Sokoa" sta si wyraniej widoczny ponad jaskraw un silnikw jonowych i Cwaniak zameldowa, e podsuch zaczyna wyawia zabkane sygnay. Jaina i Zekk wzmocnili kontakt i otoczyli cel z dwch stron - gdy nagle poczuli przenikajc przez wi fal zaskoczenia. Leia odkrya ich obecno. Jaina wycofaa si natychmiast, zdumiona wraliwoci matki na Moc. Staraa si sta niewidoczna. Jej podsuch zadziaa, rejestrujc impulsy elektroniczne z wntrza Sokoa". W chwil pniej wyczua, e Leia jej szuka. Prbowaa schowa si jeszcze skuteczniej, ale przed wasn matk nie mona si ukry zwaszcza kiedy t matk jest Leia Solo. Jaina poczua przelotny dotyk ciepa, a po nim ogromn fal ulgi i - to dziwne - pokrzepienia. A potem stary, zdezelowany transportowiec skoczy do przodu, a jego jonowy ogon rozwia si zupenie, kiedy znikn w nadprzestrzeni. Wi wypenia si zdziwieniem, kiedy Zekk sign ku niej w poszukiwaniu wyjanie, ale Jaina rozumiaa to wszystko nie lepiej ni on. Jej matka najwidoczniej wyczua ich obecno, a to znaczyo, e ju wie, i Jedi obserwuj Kiris i prawdopodobnie ju si domylaj, dokd leci Sok". Zekk zastanawia si, czy Leia odczua ulg, zrozumiawszy, e ani on, ani Jaina nie zgosz tego kontaktu. Solo byli bardzo wanym celem, ale jak crk musiaaby by Jaina, eby posa za wasn matk eskadr zabjcw? Cwaniak zapiszcza, cigajc na siebie uwag Jainy. Na ekraniku pojawi si napis, informujcy, e robot przeanalizowa przechwycone dane i wykorzysta wszystkie swoje moce obliczeniowe do wyznaczenia listy najbardziej prawdopodobnych celw Sokoa". - Przesta si chwali i poka - rozkazaa Jaina. Roboty si nie chwal" - oburzy si cwaniak. - One informuj". Na ekranie pojawia si lista planet.

Arabanth, Charubah, Dreena, Gallinore... - One wszystkie s w Konsorcjum Hapes! - wykrzykna Jaina. Cwaniak potwierdzi, e to prawda, i przeprosi, e nie potrafi dokadniej wskaza punktu przeznaczenia. Przez mgy, ktre otaczay Konsorcjum, szlaki nadprzestrzenne byy tak nieczytelne, e kiedy statek wchodzi w terytorium hapaskie, ocena kursu, ktrym pody, stawaa si praktycznie niemoliwa. - Nie szkodzi - odpara Jaina. - Dobrze trafie. Wi napenia si zaskoczeniem Zekka i Jaina wiedziaa ju, e jego R9 wanie przekaza mu t sam informacj. Zaskoczenie zmienio si w popiech. Jakiekolwiek powody mia Sok", aby wanie teraz udawa si do Konsorcjum Hapes, nie mogo to oznacza nic dobrego dla Sojuszu. Kto musia opuci posterunek obserwacyjny, aby donie o odkryciu - i o moliwoci, e Korelianie wkrtce dowiedz si o obserwowaniu przez Sojusz Galaktyczny ich tajnych stoczni. A Jaina wiedziaa, kto to zrobi. Od Zekka nie mona byo oczekiwa, e przemilczy nazw Sokoa" w swoim raporcie. Bywa czasem zbyt sumienny, eby to wyszo na dobre jemu albo, tak jak teraz, jej rodzicom.

ROZDZIA 3
O tej chwili Mara marzya od lat. I rwnie dugo si jej baa. Po raz pierwszy ojciec i syn weszli razem na aren sparingow wityni Jedi uzbrojeni w prawdziwe ostrza. Nigdy jednak nie wyobraaa sobie, e bdzie to tak wyglda: e Luke bdzie bardziej ukierunkowany na nauk anieli na trening, a Ben - obraony i przestraszony. Teraz baa si o obydwu; pragna by tam na dole, na arenie, a nie tutaj, w dusznej kabinie sterowania, penej dwigni lizgowych, przecznikw i ekranw. Drzwi w gbi areny otworzyy si i wszed Luke. Przeszed przez rodek sali, spojrza w gr i rzuci Marze krzepicy umiech, po czym stan, eby poczeka na Bena. Arena sparingowa bya waciwie okrg sal, pen belek-rwnowani, rnego rodzaju lin i unoszcych si na repulsorach kul. Z kabiny mona byo zmienia panujce w niej warunki, takie jak temperatura i owietlenie, a automatyczne pole zabezpieczajce chwytao kadego, kto traci kontrol. Przez drugie drzwi na aren wszed Ben. Jego niebieskie oczy omioty pomieszczenie,

omijajc przeciwnika. W przeciwiestwie do prostej, szarej szaty, w ktr ubrany by Luke, Ben nosi kombinezon treningowy wykonany z lejszej, elastyczniejszej wersji pancerza kraba vonduun, jaki okaza si tak trudny do przebicia w pierwszych spotkaniach Jedi z Yuuzhan Vongami. Ben, cho wyranie zdenerwowany ruszy wprost na rodek sali, a Mara bya zdumiona, jak dojrzay wydaje si jej trzynastoletni syn. Rude wosy mia ostrzyone w wygodn do noszenia pod hemem fryzur, z pojedynczym warkoczykiem duszych wosw, a jego twarz tracia ju dziecic pucoowato. Najbardziej jednak rzucay si w oczy dumnie uniesiony podbrdek i wyprostowane ramiona, rezolutny krok i pewna siebie mina. Skoni si oficjalnie i rzek: - Mistrzu, ucze Skywalker zgasza si po instrukcje do treningu zgodnie z rozkazem. Luke unis brew, syszc z ust Bena sowo ucze", ale nie poprawi go. - Doskonale - odpowiedzia. Przez chwil przyglda si zbroi treningowej Bena, po czym wskaza na napiernik. - Zdejmij to. Ben spojrza zdziwiony, ale odpi boczne zapicia. Napiernik i tylna cz pozostay mu w rkach, wic pooy je na pododze obok siebie. Luke wskaza teraz na osony ramion i ng. - Wszystko. Ben zacz traci zimn krew. Mara poprzez Moc wyczua, jak zdenerwowany jest ich syn, oficjalnie wezwany na prywatny trening z ojcem - i jak zaniepokojony jego rozkazem, aby zdj zbroj. Czua te, jak bardzo syn jest zdeterminowany, aby si dobrze zaprezentowa, wyrzuci z serca niepokj i udowodni, e wart jest zaufania, ktrym go obdarzono. Patrzc na niego, Mara uwiadomia sobie, ile jej bratanek zrobi dla Bena. To Jacen wycign Bena z jego skorupy i pomg mu poj znaczenie Mocy, to on nauczy go, jak stawi czoo swoim lkom i patrze dalej ni czubek wasnego nosa. Jacen nauczy Bena odpowiedzialnoci, udowadniajc mu, e jest kim wicej ni tylko synem Luke'a Skywalkera, wielkiego mistrza zakonu Jedi. Ben zdj ostatni nagolennik i pooy obok siebie na pododze. Kiedy znw si wyprostowa, Mar ogarna pewno, rwnie potna jak wizja w Mocy - a jej rdo stao o dziesi metrw od niej, w osobie jej wasnego syna. Moc poczya go z Jacenem nie bez powodu, a gdyby Luke i ona zechcieli si wtrci, staoby si to zgub dla Bena. Luke odpi miecz wietlny od pasa i spojrza w gr, w kierunku kabiny kontrolnej. - Zacznij od podstawowych przeszkd - poleci onie. - A potem przejd do

rodowiska klasy pitej. - Pene zagroenie? - zapytaa zdumiona Mara. Nawet niektrzy mistrzowie uwaali, e rodowisko klasy pitej jest trudne. - Jeste pewien? - Jestem pewien - odpar Luke, a w jego tonie Mara usyszaa: Czy naprawd miesz kwestionowa decyzje wielkiego mistrza?" Spojrza znw na Bena. - Jak inaczej mog sprawdzi, czego Jacen go nauczy? - Nie martw si, mamo. - Ben spokojnie wytrzyma spojrzenie ojca, ale lekkie zaamanie gosu zdradzio jego obawy. - Poradz sobie. Nie jestem pewna, pomylaa Mara. Ale przecie Luke nie dopuci, aby z ich dzieckiem stao si co rzeczywicie zego... przynajmniej fizycznie. - Skoro tak twierdzicie... - Trudno, Mara musi pozwoli, aby Ben uczy si na wasnych bdach. I Luke te. Czy nie tak podpowiadaa jej Moc? - Zaczniemy od zmiennej grawitacji, a potem bd co ptorej minuty co dodawaa. Gotowi? Twarz Bena poblada, ale chwyci miecz. - Gotw. Mara signa do regulatora grawitacji. Musi uwierzy, e Ben sobie jako poradzi, nauczy si na wasnych bdach. Jeli mu na to nie pozwol, zamknie si w sobie, gniewny i peen alu i pozostanie do koca ycia nikim wicej jak tylko synem Luke'a Skywalkera. Tak przecie podpowiadaa jej Moc... prawda? Luke poczu napicie w kolanach, kiedy Mara podniosa grawitacj do dwch g. Poprzez Moc wyczuwa jej zwtpienie. Nie bya pewna, czy on, Luke, dobrze robi, uwaajc, e wystarczy porozmawia z Benem, by pomc mu ujrze, jak Jacen dy w kierunku Ciemnej Strony. Luke prbowa ju takich rozmw, by naprawd cierpliwy, ale ich syn nadal chodzi na akcje z gwardi Galaktycznego Sojuszu. Raz nawet zabi czowieka w obronie wasnej - a sam fakt, e bywa w takich opaach, sprawia, e wszystko to stawao si coraz bardziej niepokojce. Luke nie chcia, aby jego syn wyrasta w przekonaniu, e takie sprawy to zwyke obowizki Jedi. Nadszed czas, aby pokaza Benowi, e jest jeszcze inny, lepszy sposb uywania swoich moliwoci przez kogo silnego Moc. - Dobrze, synu - rzek. - Zobaczmy, jak wyszkoli ci Jacen. Ben unis rkoje miecza wietlnego w salucie powitalnym, ale nie wczy ostrza. - Wiesz, e nie chc walczy, prawda? - Trudno nie zauway. - Luke pozosta tam, gdzie by, trzymajc bro u boku. Ben, ze

swoimi okrgymi oczami i pucoowatymi policzkami, wci wydawa mu si maym chopcem, jak dziecko bawice si w ucznia Jedi. - Dlaczego nie chcesz? Ben wzruszy ramionami, unikajc wzroku Luke'a. - Nie i tyle. - Boisz si, e ci skrzywdz? - Tak, jasne - w gosie Bena zabrzmia sarkazm. - Najwikszy szermierz w galaktyce przypadkowo zarzyna wasnego syna. Jakbym musia si tego obawia. Luke musia si opanowa, aby zachowa powag. - Wic raczej boisz si, e to ty mgby mnie zrani? - Moe i tak. - Ben skin niepewnie gow. - Przypadkiem. Luke poczeka, a Ben znw spojrzy mu w twarz i powiedzia: - Nic si nie stanie. Uwierz mi, dobrze? Ben spsowia. - Wierz - mrukn. - Ale wci si boj. Co tu jest nie w porzdku. - Co rzeczywicie jest nie cakiem w porzdku - zgodzi si Luke. - Nie powiniene chodzi na polowania z Jacenem, nie powiniene by czonkiem SGS i z ca pewnoci nie powiniene rozwala drzwi i zabija ludzi. Jeste na to za mody. Twarz Bena staa - nie z urazy, jak si spodziewa Luke, ale z determinacji. - Ocalam ycie innych istot za kadym razem, kiedy wyruszam na misj. Czy nie to wanie jest rol Jedi? - Benie, nie jeste Jedi - przypomnia mu Luke. - Nie jeste nawet prawdziwym uczniem. Nie zdae adnego z testw Akademii. - Bo byem zajty apaniem terrorystw. - Ton Bena by kliwy, ale nie gniewny. Poza tym Jacen twierdzi, e jestem silniejszy Moc ni ktrykolwiek z uczniw Akademii. - Nie do Jacena naley ocenianie tego. - Luke z ulg stwierdzi, e Bena trudno jest zdenerwowa; jest nadzieja, e Mara ma racj i Jacen nie prowadzi ich syna tak bardzo ciemn ciek. - Jeli chcesz nada pomaga Jacenowi i SGS, musisz najpierw mnie udowodni, e jeste gotw. - Nie odejd z SGS - powiedzia twardo Ben. - Jacen mnie potrzebuje. Sojusz mnie potrzebuje. - Wic poka, e jeste gotw. Luke podnis miecz do gardy, ale jeszcze nie wczy ostrza. - Jeli musz... - odpar Ben, wczajc miecz, ale zmarszczy brwi, widzc, e Luke tego nie zrobi. - Nie wczysz miecza?

- Na razie nie potrzebuj - odrzek Luke. - Zrobi to, kiedy mnie do tego zmusisz. W oczach Bena pojawi si bysk zrozumienia. Chopiec ruszy naprzd, tnc z gry. Podwjna grawitacja spowolnia atak i Luke mia mnstwo czasu, aby zastanowi si nad wahaniem, jakie ujrza w twarzy syna. Ben nie czu si dobrze na treningach. Nie do czsto robi to w przeszoci, aby sobie zaufa, e nie skrzywdzi partnera - albo partner jego. Luke unikn ataku, przykucajc, po czym ruchem stopy podci synowi nog. Ben z hukiem run na podog, ale zaraz wywalczy dla siebie miejsce, zataczajc krg mieczem. Chopak moe i nie by najlepiej wytrenowany, ale zna zasady. Gdyby Luke nie odtoczy si w ty, atak pozbawiby go ng na wysokoci kolan. Wyldowa tu poza zasigiem, odczeka, a ostrze Bena go wyminie, po czym skoczy do przodu i jednym kopniakiem w splot nerwowy sparaliowa rami syna. Chopiec otworzy do i ostrze miecza zgaso z sykiem, a rkoje, krcc si, poleciaa na drug stron sali. Ben upad. Luke wykona salto i wyldowa na rwnowani. - Musisz si bardziej postara, synu - rzek. Mwi lekkim tonem, ale poczu skurcz serca, syszc, jak mocno chopiec uderzy o podog. Dziki polu zabezpieczajcemu nie mg sobie zrobi krzywdy, ale aden ojciec nie lubi krzywdzi wasnego dziecka, nawet gdyby miao je to uczyni mdrzejszym i silniejszym. - Nie zmusisz mnie do wczenia miecza takimi machniciami. Twarz Bena poczerwieniaa, bardziej z zakopotania ni z gniewu. Skoczy na nogi i usiowa dosign miecza. Prawe rami zawiodo, wci sparaliowane kopniakiem Luke'a, wycign wic drug rk i przycign do niej bro. Wczy ostrze i machn kilka razy, aby sprawdzi, czy chwyt jest suchy i pewny. Spojrza w gr na rwnowani, na ktrej sta Luke. - Wci nie rozumiem, czemu to robisz. - Ale tak, rozumiesz - odpar Luke. - Chc wiedzie, czy umiesz si dobrze broni. - Wic dlaczego to ja przez cay czas atakuj? - zapyta Ben. - To ci nic nie powie. - Powie mi bardzo wiele. - Luke wskaza na pywajc w pobliu kul zdalniaka i, uywajc Mocy, rzuci ni z caej siy w Bena. - Jest wiele rodzajw zagroenia. Ben uchyli si przed pociskiem i skoczy wysoko w powietrze. Luke cisn w niego kolejnym zdalniakiem i tym razem Ben musia zablokowa. wisn miecz, przecinajc kul na p. Chopiec wyldowa po drugiej stronie rwnowani... i wanie wtedy Mara wczya wiatr. Nagy podmuch omal nie zmit Luke'a z belki, ale Ben tylko zapar si mocniej i ruszy przed siebie.

Luke zmarszczy brwi, spogldajc w kierunku kabiny. Zastanawia si, czy Mara przypadkiem nie uya Mocy, aby ostrzec chopca. Zaledwie ta myl zdya przemkn mu przez gow, kiedy poczu dotyk ony, zapewniajcy, e si myli - ale jednoczenie proszcy, eby nie by zbyt surowy dla chopca. Luke jednak musia by surowy. Musia wiedzie, czego Jacen uczy Bena. Uy Mocy, aby przywrze mocno do belki, i wypatrzy kolejnego zdalniaka. Posa go z rozpdem w plecy syna. Ben otworzy szeroko oczy, czujc zbliajce si zagroenie i rozpaszczy si na belce. W nastpnym momencie uy Mocy, aby odwrci lot cikiej kuli, ktra uderzya Luke'a w pier i strcia z rwnowani. Po drodze Luke chwyci kabel od podwieszonej tam hutawki i przerzuci nog przez siedzisko - i w tym momencie zobaczy, e Ben zblia si do niego w serii salt, a jego miecz wietlny z warkotem przecina powietrze we wciekym mynku. Tym razem Luke si nie waha. Ben koniecznie chcia go zmusi do wczenia miecza - nawet gdyby mia go zrani. Luke zsun si z hutawki i skoczy w d. Ledwie zdy podcign nogi i wyldowa na stopach; podcign kolana tak wysoko, e uderzyy go w pier. Ben uy Mocy, aby skorygowa wasn trajektori. Teraz lecia gow naprzd, trzymajc miecz przed sob. Luke wykona salto w ty, czujc mrowienie w caym ciele, kiedy pole zabezpieczajce zareagowao na niekontrolowany lot Bena. Pole nie zapobiego jednak przebiciu podogi przez ostrze miecza wietlnego chopca. Zabrzmia potny elektryczny huk: i rozszed si gryzcy smrd spalonych obwodw. Potem Luke usysza okropny oskot i zanim dokoczy swoje salto, ujrza, e jego syn ley bezwadnie, twarz na d, i jczy. Ryk wiatru ucich i przez goniki rozleg si okrzyk Mary: - Ben! Luke podbieg do syna. - Ben! Powiedz co! Chopiec nie odpowiada, Luke pochyli si, chcc przyklkn... i usysza znajomy syk wczanego miecza. Ben wykona przewrt przez rami, a Luke skoczy w gr, pozwalajc, aby Moc uniosa go w penym przewrocie w powietrzu. Dziki temu zyska wikszy dystans. Spad o pi metrw dalej. Ben wci klcza tam, gdzie upad, gapic si na Luke'a ze zdumieniem i frustracj. Luke si umiechn.

- adna sztuczka. Ben sceptycznie wyd usta. - I tak nie zmusiem ci do wczenia miecza. - Ale prawie ci si to udao - pocieszy go Luke. - Czy to Jacen ci tego nauczy? Ben wznis oczy w gr. - Daj spokj, tato... udawanie trupa to prymitywne zagranie. Luke unis brew. - Ale prawie udao ci si mnie nabra. - Wykorzystaem po prostu twoj ojcowsk mio przeciw tobie - stwierdzi Ben, wyczy miecz i wsta. - Nie jestem pewien, czy to w porzdku. - Ja te nie - zachichota Luke i wskaza na dziur w pododze. - Spjrz tylko na to. Chyba zrobie wyrw w polu zabezpieczajcym. Ben przez chwil przyglda si dziurze, ale zaraz zwrci wzrok na ojca. - Nie moesz mnie o to wini - odpar. - To ty nie zdye zablokowa. - Nastpnym razem to zrobi, obiecuj. - Luke przyj postaw bojow i skin rk. Chod. Ben skrzywi si zniechcony. - Po co? Wiemy ju, e nie mog ci dotkn... a w ten sposb niczego si nie ucz. - Jeste pewien? - Luke powoli ruszy do przodu. - Ben, nie robi tego ze zoliwoci. Twj sparing duo mi powiedzia. Wida wyranie, e musisz powici wicej czasu na nauki Jedi, a mniej na pomoc SGS. - Sparing to nie walka - sprzeciwi si Ben. - To moje ycie i potrafi da sobie rad. - Owszem, z wikszoci przeciwnikw. - Luke zmniejszy dystans na dugo miecza i si zatrzyma. - Ale czy pamitasz kobiet, o ktrej ci mwiem? Lumiy? Ben wytrzeszczy oczy. - T sithyjsk wariatk? - Wanie - potwierdzi Luke. - Wci nie wiem, kiedy i dlaczego powrcia, ale dowiedziaem si o niej co nieco... i zastanawiaem si nad tym. Jestem przekonany, e bdzie prbowaa uderzy we mnie poprzez ciebie. - Przeze mnie? - Ben po raz pierwszy wyglda na przestraszonego. Luke zacz wierzy, e moe rzeczywicie uda mu si dotrze do syna. - Jak? Luke pokrci tylko gow. - Sam chciabym wiedzie. Ale musisz by gotw... a to oznacza, e trzeba ci dobrze wyszkoli.

- Cay czas si szkol. - Ale nie z najlepszym mistrzem. - Musia dobrze dobiera sowa, aby zmusi Bena do czego, czego trzynastoletni chopcy z reguy nie robi: pomylenia o przyszoci. - Masz racj w jednej kwestii, Benie. Jacen i Sojusz potrzebuj ci. Pomagasz im ratowa ycie, a to bardzo dobrze. Ben spojrza na niego podejrzliwie. - Tato, byoby mio, gdyby w tym miejscu si zatrzyma. - Przykro mi, ale nie mog - odpar Luke. - Nie chcesz dostrzec, e Jedi rwnie ci potrzebuj. Musisz si teraz przygotowa, poniewa Jacen, Sojusz i caa reszta galaktyki bd ci potrzebowa jutro bardziej jeszcze ni dzisiaj. Benie, musisz wiczy z mistrzem. - Ale ja mam mistrza - odparowa Ben. - Jacen mnie uczy... i to on mnie chroni przed Lumiy. Luke pokrci gow. - Jacen nie jest w stanie ochrania ci przez cay czas i wcale ci nie szkoli. Walczyem z Ronto, ktrzy s lepsi od ciebie. Puszczajc ten afront mimo uszu - Ronto byli omio- lub dziesicioletnimi uczniami Akademii - Ben pozosta zaskakujco; spokojny. - Chyba ci nie wierz. Mam wraenie, e radz sobie lepiej ni te dzieciaki, ktre wci walcz kijami szkoleniowymi. - No to udowodnij - zaproponowa Luke. - Nie musisz nawet mnie zmusza, abym wczy miecz. Spowoduj tylko, ebym poruszy stopami. Ben skrzywi si podejrzliwie. - Tato, daj spokj, obaj dobrze wiemy... - Zrb to! - rozkaza Luke. - Jeli Jacen tak dobrze ci szkoli, udowodnij to. Spraw, ebym poruszy jedn stop. Ben zmarszczy brwi ale ustawi si w pozycji do ataku i zacz kry za plecami Luke'a. Luke zamkn oczy i wsucha si w mruczenie miecza wietlnego, przez cay czas ledzc w Mocy obecno chopca i oczekujc na zdradziecki bysk zdecydowania, oznaczajcy nadchodzcy atak. Bysk pojawi si dopiero wtedy, gdy Ben znalaz si dokadnie za jego plecami; Luke musiaby si odwrci, eby zobaczy atak. Ale Luke wcale nie musia. Usysza, jak pomruk miecza wietlnego zaczyna zmienia ton, i unis woln do. Przej rkoje miecza Bena przez Moc i utrzymywa go w bezruchu o dwa metry dalej.

Ben jkn z zaskoczenia, ale okaza si rwnie pomysowy, co szybki. Luke usysza, jak miecz wietlny si wycza, kiedy usta nacisk na rkoje, i zaraz wyczu, jak Ben leci w kierunku jego plecw. Upuci swj miecz wietlny i zapar si doni o podog, pomagajc sobie Moc. Ben uderzy sekund pniej; wymierzy mu kopniaka obiema stopami, aby go przewrci. Luke ani drgn i Ben jeszcze raz rbn w podog z gonym omotem. - Rodder! Luke sta w bezruchu; otworzy tylko oczy i cign do siebie miecz Bena. - Czy to znaczy, e si poddajesz? - Jeszcze... nie. Luke poczu kolejny bysk podniecenia w Mocy i zerkn przez rami; zobaczy, jak syn wzywa do siebie jego wasny miecz wietlny, ktry Luke upuci chwil wczeniej. Ben chwyci go i kilkakrotnie podrzuci w rku; skrzywi si drwico i nacisn wcznik. Nic si nie stao. Ben spojrza na Luke'a ze zdumieniem. - Nie moge wczy miecza! - zawoa z pretensj w gosie. Nie ma baterii! - Ano, nie ma. - Luke stan twarz w twarz z synem. - Najpotniejsz broni Jedi jest jego umys. Ben si zaczerwieni. - Ju to syszaem. - Wsta i poda Luke'owi jego miecz. - Dziki, e mi to wbie motkiem do gowy. Luke odda Benowi bro. - Nie to chciaem osign. - Wiem, co prbujesz zrobi, tato. Chciae mnie sprawdzi. - Ben przypi miecz do paska i doda: - Ale ja nie wybieram si na Ciemn Stron. Gniew nie ma nade mn kontroli... strach te nie. Luke skin gow. - Wiem, Benie. Wci jednak chc, aby mia odpowiedniego mistrza. - Wic zrb mistrza z Jacena - odparowa Ben. - Wie o Mocy wicej ni ktokolwiek inny. - Nic z tego, Ben - odpar Luke. Ben zastanowi si chwil, po czym powiedzia zrezygnowany:

- To twoja decyzja, tato. Ty jeste wielkim mistrzem. - Zacz zbiera z podogi zbroj. - Musz ju i, niedugo mamy wypad. - Ben, chciabym... - Musz, tato. Licz na mnie. - Ben wsta i ruszy w kierunku drzwi. Nagle zatrzyma si i obejrza na Luke'a. - Ale chtnie bym powiczy, kiedy bdziesz mia czas. - Jasne. - Luke by zaskoczony, ale i zachwycony t pokojow propozycj. - Bardzo chtnie. - Ja te - odrzek Ben. - Ale lepiej we bateri. Nastpnym razem nie bd dla ciebie taki agodny. Mara wesza na aren treningow. Luke klcza porodku podogi, przygldajc si dziurze, ktr zrobi Ben, ale chyba jej nie widzc. Wyczuwaa, e jest bardziej stroskany ni zwykle, cho nie umiaa zgadn, czy chodzi o szkolenie Bena, czy o co innego. - Czy to ci naprawd tak martwi? - zapytaa. Luke zmarszczy brew. - Co? - e Ben przeszed test - ucilia. - Czegokolwiek nauczy si od Jacena, nie kieruje go to na Ciemn Stron. Nie czuam w nim gniewu. - Ja te nie. - Spojrzenie Luke'a stao si odlege i zamglone. - Jest prawie zanadto spokojny. Mara westchna z rozpacz. - Jacen nie zdyby go tak przygotowa - powiedziaa. Luke umylnie wezwa Bena w czasie, kiedy Jacen by na spotkaniu z Calem Omasem i pani admira Niathal. - I nie prbuj mi wmawia, e nie zauwayby, jak wasny syn przed tob gra. - Ale on wcale nie gra. - Luke skierowa si w stron wyjcia. - Wci jednak chciabym, aby Ben zosta normalnym uczniem. Jego wyszkolenie na tym wszystkim cierpi. - To prawda - przyznaa Mara. O ile techniczne umiejtnoci Bena mogy uj za wystarczajce, trening ujawni brak pewnoci siebie i samokontroli. - Czy jednak nie przyszo ci do gowy, e Ben mgby mie racj? Moe powiniene mianowa Jacena mistrzem? Luke zatrzyma si i skrzywi. Mia min, jakby uzna on za idiotk lub zdrajczyni... albo za jedno i drugie. - Daj spokj, Skywalker - obruszya si Mara. - Nie moesz kwestionowa umiejtnoci Jacena w Mocy. A pozycja mistrza mogaby przycign go z powrotem do zakonu. Miaby nad nim pewn kontrol... a przynajmniej moliwo oficjalnego

nadzorowania sposobu, w jaki szkoli Bena. Dezaprobata na twarzy Luke'a znika. - Jest co w tym, co mwisz, ale po prostu nie mog tego zrobi. Jacen nie jest gotw, aby zosta mistrzem... chyba zreszt nigdy nie bdzie. Im szybciej odizolujemy od niego Bena, tym lepiej. Ruszy w kierunku szatni, ale Mara chwycia go za rami. - Wiesz, Luke, wcale nie jestem tego pewna - wyznaa. Opowiedziaa mu, jak gbokiego poczucia pewnoci dowiadczya niedawno, przekonana, e to Moc przycigna Bena do Jacena i e nie stao si to bez przyczyny. - Cokolwiek si dzieje z Jacenem, musimy by bardzo ostroni. Nie powinnimy si wtrca. Myl, e jego los i los Bena s w jaki sposb zwizane. Luke zachmurzy si i Mara wyczua, e chocia nie ma wtpliwoci co do jej opinii, bardzo trudno jest mu j zaakceptowa. Jacen niebezpiecznie ociera si o Ciemn Stron nawet Mara musiaa to przyzna - a jednak wanie ona, tu i teraz, usiowaa przekona ma, e ich trzynastoletni syn ma si go trzyma. - Wiem, e dam wiele - dodaa. - Ale to Moc podpowiada mi, e musimy pozwoli Benowi uczy si na wasnych bdach... nawet jeli te bdy zwizane s z Jacenem. Jeli na to nie pozwolimy, Ben bdzie mia do nas al i znw si wycofa... przed nami i przed Moc. Wreszcie Luke skin gow, ale nadal mia ponury wyraz twarzy. - Zgoda, pod warunkiem e nadal bdzie ze mn trenowa. - To nie powinno stanowi problemu. W gruncie rzeczy to by jego pomys. - Mara zagrodzia mowi drog do drzwi. - Ale mam wraenie, e jest co, o czym mi nie mwisz. Luke zmarszczy brwi. - Nie jestem pewien, czy to ma jaki zwizek. - Ale uwaasz, e moe mie? Skin gow. - Mj sen staje si coraz okropniejszy. - Rozumiem - odpara Mara. Od jakiego czasu Luke ni o pozbawionej twarzy, okrytej paszczem postaci, o ktrej sdzi, e moe by Lumiy. - Sprecyzuj to. - Ona siedzi na tronie - powiedzia cicho Luke. - Siedzi i mieje si jak... jak mczyzna. Mara przekna lin. Nie moga lekceway tego, co Luke widywa w Mocy... ani tego, co sama czua zaledwie kilka chwil wczeniej. - Czy widziae... - sowa uwizy jej w gardle i musiaa zacz jeszcze raz: - Czy

Ben... - Nie - odpar Luke. - Nie byo tam nikogo innego. Tylko on... ona, to... kimkolwiek jest... patrzyo w d i si miao. - Ale czy miao to co wsplnego z Benem? - naciskaa Mara. - To dlatego chciae dzisiaj podda go testom? - Chyba dlatego, chocia nie wiem, ile mj sen ma z nim wsplnego - odrzek Luke. Zaczynam mie wraenie, e to co wicej ni tylko Ben i Jacen. - No c, to pewna ulga... w jakim tam sensie - powiedziaa Mara. - Nie podoba mi si ten tron. mierdzi Imperium. - Z ca pewnoci. - Luke skin gow. - Myl, e najwyszy czas wyprbowa mj shoto. Mara uniosa brew. Shoto by specjalnym mieczem wietlnym, o poow krtszym od zwykego, ktry Luke wykona, kiedy o mao nie straci ycia w pierwszym kontakcie z mieczem wietlnym Lumiyi. Krtsze ostrze pozwalao mu walczy w stylu Jar'Kai - z mieczem w kadej rce - co w pewnym stopniu niwelowao przewag dwoistej natury rzemieni bicza wietlnego. - A wic chcesz jej poszuka? - zapytaa. Luke skin gow. - Czas, ebym odnalaz Lumiy i dowiedzia si, o co w tym wszystkim chodzi. - Moe i ja zrobi sobie shoto - mrukna Mara. - Przecie nie pjdziesz po ni sam.

ROZDZIA 4
Po misji, ktra sprowadzaa si do dugiej hibernacji w Mocy w zimnym, ciasnym kokpicie stealthX-a, Jaina pragna tylko gorcego saniprysznicu i steku z nerfa wielkoci pmiska. Mijajc eleganckich oficerw na pokadzie dowodzenia Admiraa Ackbara", zauwaya skierowane na siebie ukradkowe spojrzenia i - od czasu do czasu - czyj zmarszczony nos. Wci miaa na sobie ten sam czarny kombinezon, w ktrym spdzia ostatni tydzie, a klimatyzowane, ciepe korytarze gwiezdnego niszczyciela nie pomagay wcale tego ukry. Zatrzymaa si przed wejciem do sali taktycznej i czekaa, a admira Bwua'tu bdzie wolny. Po dziesiciu latach suby w Eskadrze otrw i innych eskadrach x-wingw trudno

byo si powstrzyma, aby nie zasalutowa, subowym tonem oznajmiajc przybycie. Teraz jednak nie bya ju w wojsku - zostaa zwolniona za odmow wykonania rozkazu Jacena, ktry kaza jej otworzy ogie do uciekajcego amacza blokad - a rycerze Jedi rzadko musieli si anonsowa. Taktyczny holoekran porodku sali pokazywa, e w cigu tygodnia spdzonego przez ni na posterunku obserwacyjnym sytuacja na Korelii nie ulega zmianie. Floty wymuszajce stref wycznoci Sojuszu wci otaczay Centerpoint i wszystkie pi zamieszkanych planet Korelii, a Gromada Kiris wci tak samo lnia sab t powiat. Lokalizacja floty Bwua'tu - oczekujcej w zastawionej puapce o trzy lata wietlne od skraju systemu oznaczona bya zwyk niebiesk strzak i markerem odlegoci. Jeli taka sytuacja utrzyma si przez kolejny rok, obu stronom moe istotnie wystarczy czasu, aby wypracowa sobie wsplne stanowisko. Ale galaktyka nie bdzie miaa tyle szczcia. Zbyt wiele spiskw byo wok, zbyt wiele czynnikw na kursach kolizyjnych - a Jaina miaa wanie zamiar wprowadzi kolejn komplikacj. Kiedy gwnodowodzcy dowiedz si, e Korelianie skontaktowali si z Hapes - jednym z najbardziej aktywnych wiatw z planet czonkowskich Sojuszu - szpiedzy dostan zadanie, eby dowiedzie si wszystkiego, dyplomaci za pojad sprawdzi na miejscu, co si dzieje. Nastpi mobilizacja si zbrojnych, przesunicie rodkw - a wojn coraz trudniej bdzie zatrzyma. Jaina nawet nie chciaa myle, co moe si sta, kiedy dowdcy dowiedz si, e jej rodzice s w to zamieszani. Bdzie mnstwo niepotrzebnych kopotw, moe nawet panika. Wyl zwiadowcw, aby ich odnale, a potem siy zadaniowe, aby przechwyci - a moe nawet zniszczy - Sokoa Millenium". Taka moliwo wielokrotnie przemykaa jej przez myl w czasie dugiej drogi z, Gromady Kiris. Coraz bardziej umacniaa si w przekonaniu, e nie powinna umieszcza w raporcie pewnych informacji. Spojrzaa na holoekran, a potem przeniosa wzrok na umieszczone w niszy w gbi salonu larmalitowe popiersie wielkiego admiraa Ackbara, czuwajcego nad swoim imiennikiem. Wiedziaa do duo o politycznych obyczajach Bothan, aby zrozumie, e Bwua'tu postawi tam ten posg tylko dlatego, aby podliza si nowej kalamariaskiej przewodniczcej Sojuszu, Cha Niathal. Ale Jaina symbol ten odbieraa jako ironi losu. Ackbar wierzy wicie w dobroczynn moc zjednoczonej galaktyki i chyba nikt nie byby bardziej zmartwiony ni on, gdyby zobaczy, jak Sojusz Galaktyczny wybiera si na wojn z jednym ze swoich wiatw/planet czonkowskich. Problem polega na tym, e nie miaa pojcia, jak Omas mgby tego unikn.

Thrackan Sal-Solo i jego wsplnicy rzeczywicie prbowali uruchomi na nowo Centerpoint, budowali te tajn flot inwazyjn w Gromadzie Kiris. Korelia najwyraniej przygotowywaa si, aby kogo zaatakowa - a niemono ustalenia potencjalnego celu nie zwalniaa Sojuszu z obowizku interwencji. Jaina poczua, e Bwua'tu zblia si do niej i spojrzaa w jego stron. Bothanin, z siwiejcym futrem na podbrdku i maymi, poncymi oczkami, ubrany w elegancki biay mundur, wydawa si zaskakujco niebezpieczny, a jednoczenie dystyngowany. - To przypomnienie - rzek Bwua'tu charakterystycznym schrypnitym gosem. Jaina zdumiona zmarszczya brwi. - Sucham? Bwua'tu wskaza palcem popiersie admiraa Ackbara. - Ten posg - odpar. - Mylaa, e to ma zwizek z admira Niathal, ale tak nie jest. To symbol mojej pokory. Jaina bya zbyt zaskoczona, aby zapyta Bwua'tu, skd wiedzia, o czym waciwie mylaa. Moe kady tak sdzi, widzc to popiersie - a moe to on tak dobrze umia czyta z twarzy. - Pokory? - zapytaa. - Jak to, sir? Futro na karku Bwua'tu unioso si lekko. - Czyby Jedi byli tak le poinformowani? Przecie to z powodu incydentu w cieninie Murgo staem si pomiewiskiem caej galaktycznej floty wojennej. - Wcale nie caej, sir - zaoponowaa Jaina. W czasie niedawnych dziaa pokojowych w Nieznanych Rejonach Ackbar" zosta przejty przez rj killickich komandosw, przemyconych na pokad wewntrz rzebionych popiersi samego admiraa Bwua'tu. - Jestem przekonana, e admira Pellaeon nie uzna tego za zabawne. Uszy Bwua'tu skieroway si do przodu, ale nagle chyba dotaro do niego, e to art, i prychn z satysfakcj. - C, on na pewno nie - odrzek. - Sam si dziwi, e ten stary wiarus pozostawi mnie na stanowisku. - Killikowie z pewnoci chcieliby, eby byo inaczej - odezwaa si Jaina. Bwua'tu spojrza na ni zmruonymi oczami, bez wtpienia zastanawiajc si, czy pozostao w niej do z Dwumylnej, aby aowaa, e Killikowie nie zwyciyli w walce z Chissami. - Chciaam tylko powiedzie, e paskie dziaania po przejciu Ackbara" byy godne pochway - wyjania Jaina. - Nikt inny nie zdoaby powstrzyma statkw z gniazdami w

cieninie Murgo. Twarz Bwua'tu si rozjania. - Prawdopodobnie masz racj. Nikt inny nie ruszyby tak szybko, aby wykorzysta niepewno wroga, zwaszcza w obliczu tak przewaajcych... - Admira urwa i spojrza na popiersie Ackbara; pooy uszy po sobie z zakopotaniem. - No c, podjem powane ryzyko. Ale nie po to chyba chciaa widzie si ze mn. O co chodzi z tym transportowcem opuszczajcym system? Jaina przekna lin i podesza bliej, aby mc mwi szeptem. - Kierowa si do Konsorcjum Hapes, sir. - Do Konsorcjum... - Sier na czole Bwua'tu si najeya. - Jeste pewna? Skina gow. - Cakiem pewna. Dokadno odczytw nie pozostawia wtpliwoci. - No c, to do... niepokojce. - Bwua'tu unika wyranie dopytywania si o szczegy dotyczce metody odczytw. Technologia podsuchu stealthX-w bya cile tajna, a w pobliu byo zbyt wiele niepowoanych uszu, by dyskutowa t kwesti w Sal-Taku. Konsorcjum Hapes to spory kawaek przestrzeni. Daa rad okreli, o jak chodzi planet? Jaina pokrcia gow. - Obawiam si, e nie. Mgy w Przejciu sprawiaj, e szlaki hiperprzestrzenne Hapes s zbyt niewyrane, aby powiedzie co na pewno, ale Hapes bez wtpienia pozostaje celem jego podry. - Rozumiem. - Bwua'tu zamilk na chwil, a jego spojrzenie utkwio w oddali. - A zatem Korelianie maj przecign Hapan na swoj stron. - Bardzo trudno w to uwierzy, admirale - odpara Jaina. Taki wniosek sam si nasuwa, ale biorc pod uwag osoby w to zamieszane, po prostu nie mia sensu. - Moe powinnimy rozway alternatywne wyjanienia. - Ju to zrobiem, Jedi Solo. - Bwua'tu uwanie przyglda si Jainie, a jego paciorkowate oczy powoli staway si podejrzliwe. - I waciwie zyskaem pewno. Wywiad floty donosi, e zarwno Nal Hutta, jak i Bothawui odmwiy sprzymierzenia si, przynajmniej otwarcie, przeciwko Sojuszowi Galaktycznemu, a Korelia wie, e sama z nami nie zwyciy. - Admirale, oni mog by zdesperowani, ale nie s gupcami - przypomniaa Jaina. Wyrosa w domu, gdzie gowy pastwa i naczelni dowdcy byli codziennymi gomi, ale w spojrzeniu Bwua'tu byo co takiego, co sprawiao, e czua si bezbronna i zakopotana. -

Sojusz Galaktyczny ma pene wsparcie Tenel Ka i Korelianie o tym wiedz. Wysaa nam dwie pene floty bojowe. Podejrzliwe spojrzenie zniko; Bwua'tu mia teraz zawiedzion min. - Nie powiedziaem, e zamierzaj si spotka z krlow matk, Jedi Solo. Jaina zmarszczya brwi, przez chwil przetrawiajc t uwag. Po chwili zapytaa: - Myli pan, e Korelia zamierza obali Tenel Ka? - Myl, e Korelia chce pomc - poprawi j Bwua'tu. - Wsparcie krlowej matki dla Sojuszu nie podoba si tamtejszej arystokracji. Jestem pewien, e uzurpatorw maj do wyboru, do koloru. - O, nie! - odek Jainy fikn kozioka; nigdy nie uwierzy, e jej rodzice mogliby zdradzi dobr przyjacik. - To nie ma sensu. Bwua'tu przyglda jej si przez chwil z ukosa, po czym zapyta: - Co mianowicie nie ma sensu, Jedi Solo? Jest co, czego mi nie mwisz. - Dlaczego pan tak uwaa, sir? - Jaina stwierdzia, e nie powinna zadawa tego pytania, zaledwie to zrobia. Bothanie w caej galaktyce znani byli jako urodzeni zdrajcy - a to oznaczao, e nie tylko umieli kama, ale i odgadywa, kiedy kto mija si z prawd. Chciaam powiedzie, e mam powane podstawy sdzi, i nie takie s intencje Korelian. Bwua'tu wyranie czeka na dalszy cig. - Przykro mi, e nie mog tego ujawni - dodaa Jaina. - To, hm... tajemnica zakonu. - Rozumiem. - Bwua'tu poczochra siwiejc sier, odwrci si i skin na Jain. Chod za mn, moda kobieto. Jaina gono przekna lin i posusznie wykonaa rozkaz. Bwua'tu poprowadzi j do swojego prywatnego biura w gbi sali taktycznej. Jak wszystko inne na pokadzie gwiezdnego niszczyciela, kabina bya surowa i sterylna. Na rogu biurka stao drugie popiersie admiraa Ackbara, a z przodu z p tuzina solidnych plastoidowych krzese. W rogu byy dwie szare kanapy, ale Bwua'tu nie zaprosi Jainy, by skorzystaa z tych mebli. Wcisn przycisk i transparistalowa ciana oddzielajca kabin od sali staa si matowa. Potem odwrci si do Jainy. - Tym transportowcem by Sok Millenium" - admira nie zada pytania, po prostu stwierdzi fakt. - Jedi nie podlegaj moim rozkazom, wic nawet nie bd prbowa naciska, eby to potwierdzia. Ale powinna wiedzie, e tak wanie uwaam. Jaina zamara. Na plecach jej rodzicw pojawiy si wanie tarcze strzelnicze. - W tamtej chwili dokadne rozpoznanie pojazdu nie wydawao mi si istotne. Gos Bwua'tu sta si ostrzejszy.

- Jak wida, jednak byo istotne. A ty nie wierzysz, e Han i Leia Solo mogliby zdradzi wasz przyjacik, prawda? - Wiem, e nie mogliby tego zrobi - zapewnia Jaina. - Oczywicie, wiesz na ten temat znacznie wicej ni ja. - Reakcja Bwua'tu bya zaskakujco agodna. - Ale fakt pozostaje faktem, e zdaj do Konsorcjum Hapes w wanym dla Korelii momencie. Musimy przynajmniej bra t moliwo pod uwag. Pooy kosmat do na ramieniu Jainy i cign agodnym, cho chrapliwym gosem: - Chc, eby powicia chwil, aby si nad tym zastanowi. Uwierz we wszystko, co mi powiesz... ale pamitaj, e twoi rodzice s jedynie dwiema spord wielu bilionw istot, ktrych ycie bdzie zaleao od twojej opinii. - Jestem tego wiadoma, admirale - odpara Jaina. - Ale dziki za przypomnienie. Jaina bardzo chciaa z czystym sumieniem stan w obronie swoich rodzicw, ale zmusia si do tego, o co prosi j Bwua'tu. Prawda bya taka, e Jaina nie miaa pojcia, jak jej rodzice zareagowali na zmiany, jakie zaszy w Jacenie. Podobno niegdy jej matka zaklinaa si, e nie chce mie dzieci, aby nie wyrosy na kogo podobnego do Dartha Vadera. A kiedy holowiadomoci doniosy, e Jacen wtrci do wizie setki tysicy Korelian, rodzice mogli doj do wniosku, e dawne lki Leii nie byy bezpodstawne. Ale Jaina nie wyczuwaa w Mocy adnego poczucia winy, kiedy niedawno matka dotkna j poprzez Moc - a gdyby Solo chcieli zdradzi Tenel Ka, z pewnoci by to do niej dotaro. Poza tym jej rodzice zawsze byli lojalni wobec przyjaci - zwaszcza tych, ktrzy rwnie im dochowywali lojalnoci. Czemu teraz miaoby to ulec zmianie? Westchna i pokrcia gow. - Wiem, e to le wyglda, ale nie wyobraam sobie, eby potrafili zrobi co takiego. Bwua'tu spojrza jej prosto w oczy. - Jeste tego pewna? - Tak uwaam, admirale. To wszystko, co mog powiedzie. - Jaina odwrcia wzrok. - W sytuacji, kiedy mj wasny brat staje si potworem, sama ju nie wiem, kto do czego jest zdolny. Grna warga Bwua'tu uniosa si lekko na wspomnienie Jacena. - Tak, twj brat szybciej skca wrogw, ni ich zabija. Jaina uniosa brew, zaskoczona. Admira skrzywi si brzydko i machn rk. - Nie moesz wtpi w moj lojalno - rzek. - W dniu, kiedy zostaem admiraem, zoyem przysig krevi. Kiedy nawet Bothawui wreszcie przyczy si do wojny, ja dalej

bd suy Sojuszowi Galaktycznemu. - Kiedy Bothawui przyczy si do wojny? - zdziwia si Jaina. - Nie Jeli? - Na pewno si przyczy - potwierdzi Bwua'tu. - Moi ludzie wol zdrad od wojny, ale czasem pozwalamy, aby to al rzdzi naszymi czynami. Jaina zmarszczya brwi. W oczach Bwua'tu pojawi si bysk zrozumienia. - Przepraszam... nie moga jeszcze o tym sysze. Twj brat zacz mordowa Bothan. - Mordowa Bothan? - jkna Jaina. - Jacen nie jest taki gupi. - Stara si jednak chroni swoich - odpar Bwua'tu. - Mzg wiata jest bliski mierci po ostatnim ataku, a Jacen nie ma lepszego sposobu na ledzenie terrorystw koreliaskich w dolnych partiach miasta. Jaina nie bya szczeglnie zdziwiona tym, e jej brat wykorzystuje Mzg wiata jako szpiega, ale zaskoczyo j, e Bwua'tu mwi tak, jakby rozmawia z nim na ten temat. - Nie wyobraaam sobie, e Jacen dzieli si informacjami z wojskiem. - Bo tak nie jest - odpar Bwua'tu. - A paskie rda...? - S dokadne - zapewni Bwua'tu. - Tylko tyle musisz wiedzie. - Rozumiem - powoli powiedziaa Jaina. - Te rda myl, e to Bothanie zaatakowali Mzg wiata? Partia Prawdziwego Zwycistwa? - Nie, nie! - Bwua'tu zawaha si i doda: - Zgodnie z moimi informacjami Partia Prawdziwego Zwycistwa nie moe go nawet znale. Ale Jacen uwaa, e to Reh'mwa zarzdzi atak, dlatego mj gatunek zaczyna by na Coruscant zagroony. Jaina poczua pustk w odku i mdoci. Jeszcze jeden element, ktry zblia galaktyk do wojny... i - jak zwykle - jej brat jest w samym centrum wydarze. - Nie wiem, skd pascy informatorzy mog wiedzie, co o tym myli Jacen odezwaa si, prbujc zlokalizowa rdo informacji. - Jestem jego bliniacz siostr i korzystam z Mocy, a nawet ja nie potrafi powiedzie, co myli. - Bo nie jeste Bothank, Jedi Solo. Jaina uniosa brew. - Wic ma pan rda w Partii Prawdziwego Zwycistwa? Bwua'tu odwrci wzrok, zastanawiajc si widocznie, ile moe jej powiedzie. - Prosi mnie pan o uczciw odpowied. - Jaina przesaa mu agodn zacht poprzez Moc. - I daam j panu. Bwua'tu skin gow.

- W porzdku. Oboje podzielilimy nasz lojalno, wic chyba po prostu musimy sobie zaufa. - Zaczeka, a Jaina twierdzco skinie gow, po czym cign: - Od jakiego ju czasu rzd bothaski proponuje mi rezygnacj ze stanowiska i powrt do domu. Wiadomo o tych zabjstwach to ich ostatnia prba perswazji. - Maj informatora w SGS? - jkna Jaina. - Nie wiem, skd czerpi swoje informacje - ostronie odpar Bwua'tu. - Tylko tyle, e do tej pory rdo okazao si wiarygodne. - Ale to nie oznacza, e pan powinien wierzy we wszystko, co mwi - sprzeciwia si. - Chc powiedzie, e to w interesie bothaskiego rzdu ley udowodnienie, e atak na Mzg wiata nie zosta przeprowadzony przez Bothan. - Owszem, ale jest jeszcze inny dowd - odpar Bwua'tu. - Gdyby to Prawdziwe Zwycistwo stao za tym atakiem, nie skoczyby si on niepowodzeniem. Jaina postanowia zignorowa jego typowe dla Bothan zarozumialstwo i potraktowaa to stwierdzenie jako fakt. - A wic jeli nie Bothanie, to kto? - Sdz, e to koreliascy terroryci. Jeli Mzg wiata pomaga Jacenowi ich ledzi, to znaczy, e oni byli najbardziej zainteresowani jego usuniciem. - Bwua'tu cofn si a do biurka, zaoy rce do tyu i zapatrzy si w galaktyczn wideomap wiszc na cianie. - Ale w tej chwili to mao wane. Cokolwiek twoi rodzice robi w przestrzeni hapaskiej, ich wyprawa ma co wsplnego z prb zamachu. Niewykluczone, e jad jedynie ostrzec Tenel Ka o konsekwencjach wspierania Sojuszu. - Chc jej grozi? - Groba to te ostrzeenie - odpar Bwua'tu - W tej chwili tak musimy zakada. To naprawd jedyna nadzieja Korelii. - A to oznacza, e Korelianie nie zamierzaj wysa floty z Kiris na nasz blokad powiedziaa Jaina. Domylia si, e Bwua'tu te ju doszed do tego wniosku. - Wykorzystaj j do wsparcia zamachu Hapan. - Wanie - potwierdzi Bwua'tu. - Moja flota ma fataln lokalizacj. - Przegrupujecie si? - Z pewnoci zasugeruj to admira Niathal - rzek Bwua'tu. - Ale to bardzo dominujca osoba. Zastawia puapk na Korelian i nie zrezygnuje z niej tak atwo. - I co? - zapytaa Jaina. - Tak czy owak, pan si przegrupuje, prawda? - Miabym zapomnie o moim krevi? - Bwua'tu oburzy si, jakby zarzucaa mu oszustwo w dejarika. - Mylisz, e kim jestem? Twoim ojcem?

- P-przepraszam - wyjkaa Jaina, zaskoczona jego ostrym tonem. - Nie miaam nic zego na myli... ale powinien pan jeszcze o czym wiedzie. Kiedy Sok" wylatywa, matka wyczua moj obecno. Musi wiedzie, e Jedi obserwuj Kiris. - Rozumiem. - Bwua'tu pogry si w zadumie. - Mylisz, e powie twojemu ojcu? - Musimy si z tym liczy. - Musimy si liczy take z tym, e on z kolei powie Kordianom, i wiemy o ich sekretnej flocie. - Twarz admiraa przybraa wyraz gbokiego zamylenia. - A jednak nie moemy mie pewnoci. To dodaje problemowi interesujcych aspektw. - Same niedopowiedzenia - mrukna Jaina. - Ale teraz bdzie pan musia przegrupowa flot. Bwua'tu zmarszczy brwi. - Nie syszaa? Admira Nathial ju zdecydowaa. - Ale jeli usyszy... - Nie zmieni planw tylko z powodu jakich tam przeczu" bdcych midzy matk a crk odpar. Uzna to za niepewne poszlaki. - Wic co pan zrobi? - Nie wiem jeszcze. - Bwuntu zmarszczy pysk i spojrza znowu na holomap galaktyki, wiszc na cianie. Po chwili odezwa w zadumie. - No, no... Interesujce. Nie rozwin tematu, wic Jaina podesza bliej i rwnie spojrzaa na widmap. Bya to standardowa projekcja galaktyki, ze wietlistym obokiem Gbokiego Jdra w centrum grnej czci i niesigajca Nieznanych Rejonw. Korelia bya tu ma kropk pooon w stosunku do Coruscant po przeciwnej stronie Gbokiego Jdra. Tworzya z Nal Hutta i Bothawui regularny trjkt w przestrzeni. - Dla mnie to bardziej przeraajce ni interesujce - zauwaya Jaina. - Jeli ma pan racj, e Bothawui doczy do Korelii, Nal Hutta te nie bdzie si dugo ociga. Rebelianci obejm kontrol nad jedn czwart galaktyki. - Nie o to chodzi. - Bwua'tu wskaza palcem na Duro, planet lec tu za Koreli, na Koreliaskiej Magistrali Handlowej. - Zdaje si, e obawy prezydenta Omasa byy uzasadnione. Jaina zmruya oczy, nadal nie rozumiejc. - Mio mi to sysze, ale... - Chodzi o kopalnie. - Bwua'tu uderzy w klawisz sterowania pod ekranem i widmapa powikszya si, ukazujc tylko system koreliaski. Wskaza niewielk t plamk na obrzeach systemu. - Za kilka tygodni Kiris znajd si na bezporedniej osi pomidzy Duro a

gwiazd koreliask. Przy tym caym elektromagnetycznym szumie w tle Duro nie zdoaj wykry startu floty z Kiris. Jaina a otworzya usta. - Sal-Solo chcia zaatakowa Duro? - Czas by z pewnoci odpowiedni - odrzek Bwua'tu. - A Duro wci ma znaczne zoa baradium i cortosis. Jaina nie wiedziaa, czy czuje przeraenie, czy raczej ulg. Jako gwny skadnik materiaw wybuchowych - od detonatorw termicznych po bomby protonowe - baradium stao si poszukiwanym towarem wrd cigle rosncej liczby galaktycznych przemytnikw. A wkna cortosis mogy by stosowane do zwierania obwodw mieczy wietlnych. - C, przynajmniej prezydent Omas i wujek Luke mog przesta si wzajemnie szachowa w sprawie blokady - mrukna. - Ostatni rzecz, jakiej teraz potrzebuje galaktyka, jest wrzucenie na czarny rynek miliona ton baradium. - Albo sprzedawanie zbroi odpornych na ciosy miecza wietlnego - doda Bwua'tu. Ale nie to jest w tej chwili naszym najwaniejszym problemem. Kto musi ostrzec krlow matk o sytuacji... a nie moemy tego powierzy holokomowi. Jeli nawet, sygna nie zostanie przechwycony, nie moemy by pewni, e wiadomo dotrze do Tenel Ka, nie przechodzc przez niepowoane rce. Konsorcjum to prawdziwe kbowisko intryg. - Mog dotrze do niej poprzez Moc - zaproponowaa Jaina. - To j w jaki sposb ostrzee. - Ostrzeenie bdzie konkretne? Pokrcia gow. - Domyli si, e istnieje zagroenie, ale nie bdzie wiedziaa, skd nadejdzie. - Wic kto musi jecha do niej osobicie - postanowi Bwua'tu. - Chce pan wysa mnie? - zapytaa Jaina. - Chc ci poprosi - poprawi Bwua'tu. - Jeste Jedi, pamitasz? - Jasne - odrzeka. - To znaczy, e chtnie pojad. - wietnie. - Bwua'tu spojrza na chronometr i doda: - Myl, e powinna po drodze zabra Zekka. Nie moemy sobie pozwoli na adne ryzyko. Poprosz Lowbacc i Tesara, eby wylecieli wczeniej i przejli posterunek obserwacyjny. - To dobrze. - Jaina stwierdzia, e bdzie musiaa zabra wicej paliwa do stealthX-a Zekka, ale to byo wykonalne. Wreszcie ma szans, aby si dowiedzie, co u licha wyprawiaj jej rodzice. - Dzikuj.

- Nie, to ja tobie dzikuj - odpar Bwua'tu. - Wyl wiadomo do dowdztwa, ale ty wylecisz szybciej i moe znajdziesz sposb, aby utrzyma nazwisko swojej rodziny z dala od tego zamieszania. Wtpi, czy ktokolwiek na Coruscant chciaby, eby Wiadomoci HoloNetu oskaryy Hana i Lei Solo o przygotowanie zamachw w caej galaktyce.

ROZDZIA 5
Specjalny salon krlowej matki wyposaony by we wszelkie nowoczesne urzdzenia, od optymalizujcych aromaty dystrybutorw napojw, po masujce meble i interaktywne kabiny z holofilmami. Han nie mg wic zrozumie, dlaczego jedynym chronometrem w pomieszczeniu by starowiecki zegar z dugim wahadem, ktre koysao si z boku na bok i wydawao co sekunda gone tik-tak. Obliczy, e sysza to tik-tak" ju ponad dwadziecia pi tysicy razy i za kadym razem wydawao si goniejsze. - Jeszcze raz si odezwie i pjd rozwali to pudo - warkn Han. - Nie sdz, aby krlowa matka dobrze to przyja, kapitanie Solo - zwrci mu uwag C3-PO. Nie po raz pierwszy Han zacz si zastanawia, dlaczego nie zostawili go na Sokole" z Cakhmaimem i Meewalh. - Ten zegar jest prelorelliaski, prawdopodobnie zosta zupiony z balmorraskiego statku kolonialnego przez tych samych piratw, ktrzy porwali przodka Tenel Ka. - No to chyba pora, aby Tenel Ka kupia sobie nowy. - Han rozejrza si, szukajc w wytwornym parkiecie salonu z drewna byrle i zoconych sztukateriach ogee kamer szpiegowskich, ktre po prostu musiay tam by. - Sdzc z wygldu tego miejsca, powinno j by sta na co cichszego. - Han! - Leia, ktra siedziaa na pododze pogrona w medytacji, otworzya oczy. Ten zegar jest wart wicej ni Sok". O wiele wicej. - Tak, i jest bardziej haaliwy. Han wsta, chwyci bezcenny stolik z blatem z larmalu i ruszy na drug stron pokoju. Leia zerwaa si i zagrodzia mu drog. - Han, co robisz? - Nie wytrzymam tego duej. - Mrugn do niej porozumiewawczo i sprbowa j wymin. - To tykanie doprowadza mnie do szau. - Zauwayam. - Leia chwycia go za rami. - Ale szalone postpki nie przyspiesz

audiencji. Nie jestemy na podgldzie. - Zakadam si, e jestemy. To Hapes, pamitasz? - To Hapes Tenel Ka. - Leia odwrcia ma twarz do siebie. A ona szanuje nas za bardzo, eby nas szpiegowa. Han wywrci oczami. - Jasne. - Wie, e zauwaylibymy kamery, wic i tak nie dowiedziaaby si niczego. A tak przynajmniej moe nam udowodni, e niezalenie od wszelkich rnic, wci uwaa nas za przyjaci. - Zaraz, zaraz... czy ja dobrze rozumiem? - Han wci trzyma stolik pod pach. - Wic kae nam tu tkwi siedem godzin, eby udowodni, e nadal jestemy przyjacimi? - Wanie - odpara Leia. - Z tego samego powodu kontrola lotw kazaa nam posadzi Sokoa" w krlewskim hangarze. Prbuje nam delikatnie pokaza, e nie moe si z nami zobaczy. Han poczu ucisk w odku. - Powiedz, e to nie jest jedna z tych dyplomatycznych sztuczek. Leia umiechna si przepraszajco. - Obawiam si, e tak. Wiesz, jak zareaguje Coruscant, jeli Tenel Ka udzieli nam audiencji. Omas i Niathal zaczn myle, e rozwaa moliwo odwoania swojej floty, a moe nawet zechce pomc Korelii. - Wic dlaczego polecia Gejjenowi, eby po nas posa? - Zapewne po to, aby uspokoi swoich dworzan... jestem tego pewna - odpara Leia. Ona zyska troch czasu do manewru, a my spenilimy swoje zadanie. - Wykorzystaa nas - mrukn Han. - Jak ja tego nienawidz! - To nic osobistego, Han. - Leia ostronie wyja mu z rk stolik i uya Mocy, by delikatnie przenie go na miejsce. - Musimy po prostu poczeka. W kocu znajdzie sposb, eby si z nami zobaczy bez wiedzy szpiegw. - W kocu? - Han podszed do panelu interkomu obok drzwi. - Sta j na wicej. - Han, nie moesz... - Ale mog. Han wcisn przyciski wywoawcze i w chwilk pniej na ekranie wideo pojawio si antypatyczne oblicze jednego z sekretarzy Tenel Ka. - Kapitanie Solo - odezwaa si twarz z nieukrywan irytacj.

- Czy mog co dla pana zrobi? - Jasne odpar Han. - Moesz powiedzie Tenel Ka, e mam do czekania. Twarz sekretarza przybraa znudzony wyraz. - Ju wczeniej wyjaniem, e krlowa matka nie przyjmuje. Poprosia mnie, abym zapewni, e jak tylko uda si jej wyrwa... - Wyrwa? - wykrzykn Han. - Przecie mielimy spdzi z ni p dnia. Bylimy tu ju dwa razy i... - Przepraszam, kapitanie - przerwa mu sekretarz. - Czy odnis pan wraenie, e krlowa matka oczekuje pana? - To chyba jasne. Bylimy umwieni! - Han mia ochot wskoczy do interkomu i udusi faceta. - Jeli mylisz, e przebylimy ca drog z Korelii po to tylko, eby... - Chcesz powiedzie, e nie jestemy oczekiwani? - wtrcia si Leia, stajc obok Hana. - Wanie - odpar sekretarz. - Krlowa matka odwoaa spotkanie, bo premier Gejjen upar si, e powinna si ona odby w ten sam dzie co Parada Krlowej. Han si skrzywi. - Jaka znowu Parada Krlowej? - Wybr najprzystojniejszego mczyzny w Konsorcjum - wyjani C3-PO. - Po urodzinach krlowej matki i Maskaradzie Maruderw to najwikszy bal w roku. - Wanie. - Sekretarz pokiwa gow. - To chyba jasne, e krlowa matka jest dzisiaj nieuchwytna. - Co takiego! - Han zacz mie naprawd ze przeczucia co do tej misji. - I ten bal jest zawsze dwudziestego? - W ostatnim dniu trzeciego tygodnia miesica - poprawi C3-PO. - Tradycja ma ponad cztery tysice lat. Zdaje si, e pierwsz parad krlowa matka zorganizowaa jako parodi aukcji niewolnikw. - Do, Threepio - osadzi go Han. - Niepotrzebna nam historia caego sektora. - Wasz robot ma racj, jeli chodzi o dzieje tej tradycji - odpar sekretarz z interkomu. - Sam wyjaniaem to premierowi Gejjenowi. - Osobicie Gejjenowi? - zapytaa Leia. - Nie jego asystentom? - Prosz si nie dziwi. - Sekretarz pocign nosem. - Zrozumia mnie doskonale. Leia si zachmurzya. - Jestem tego pewna. Zechciej przyj nasze przeprosiny. Widocznie to my si pomylilimy.

- Widocznie - zgodzi si sekretarz. - Prosz o cierpliwo. Krlowa matka spotka si z wami w dogodnej dla niej chwili. Ekran wideo pociemnia. - Co za prostactwo! - zdenerwowa si Threepio. - Nawet nie yczy nam miego wieczoru. - I tak nie byoby to szczere. - Han wyczy interkom po ich stronie i spojrza na Lei. - Czy ty take masz wraenie, e to jaka zasadzka? - Zdecydowanie - zgodzia si Leia. - Ale nie rozumiem, co Gejjen chce zyska, stawiajc nas w kopotliwej sytuacji. - Ja te nie widz w tym adnej logiki - dorzuci C3-PO. - Kapitan Solo potrafi by wystarczajco kopotliwy bez niczyjej pomocy. Han by zbyt zajty rozszyfrowywaniem gry Gejjena, aby odpowiedzie. Gejjen musia wiedzie, e przysanie ich na negocjacje w dniu parady jedynie zirytuje Tenel Ka i sprawi, e jej wsppraca z Koreli stanie si jeszcze mniej prawdopodobna... a to moe oznacza tylko jedno - e Gejjen lekceway nastroje Tenel Ka. Han zacz si martwi. Bothanie i Huttowie odmawiali otwartego sojuszu. Korelia z dnia na dzie stawaa si coraz bardziej zdesperowana... a zdesperowany rzd moe podj desperack gr. Moe Gejjen nie przejmowa si tym, e zdenerwuje Tenel Ka, poniewa spodziewa si, e w przyszoci bdzie mia do czynienia z kim innym... w bardzo bliskiej przyszoci. Han spojrza na Lei. - A jeli to nie na nas Gejjen zastawia puapk? Leia zmruya oczy. - Mylisz, e wykorzystuje nas, aby zwabi Tenel Ka? - Albo postawi nas w takiej sytuacji, e ca win bdziemy musieli wzi na siebie odpar Han. - Jeli Tenel Ka zginie, to ktokolwiek szykuje si na jej miejsce, zechce wskaza palcem na zamachowca, i to jak najszybciej. Inaczej ledztwo mogoby ujawni prawdziwych winowajcw". Leia zastanawiaa si przez chwil, ale pokrcia gow. - To oczywicie moliwe, ale Tenel Ka podobno ma wyjtkowo dobr ochron, a jako dawny rycerz Jedi sama doskonale potrafi si broni. Ktokolwiek za tym stoi, jest do cwany, by wiedzie, e potrzebuj zawodowca... i to dobrego. - Tak, ale wci nie widz tutaj miejsca dla nas - odpar Han. - Ja te nie... na razie. - Leia zastanawiaa si przez chwil, po czym spytaa: -

Dlaczego to byo tak wane, abymy przybyli tu w dniu Parady Krlowej? - Och! - zawoa C3-PO. - Chyba wiem! Han spojrza na robota. - No to wykrztu. Fotoreceptory C3-PO zabysy. - Roboty nie potrafi si krztusi, kapitanie Solo. Ale w paacu bdzie dzisiaj mnstwo przystojnych modych mczyzn, w wikszoci nieznanych subie. Idealny moment, aby morderca wlizn si do zamku. - A to oznacza, e ochrona bdzie jeszcze bardziej czujna ni zwykle - zauway Han. - I dlatego my jestemy dla nich tacy wani - podsumowaa Leia. - Gejjen wie, e Tenel Ka znajdzie czas, aby z nami porozmawia... a to spowoduje zamieszanie w procedurach ochrony. - A wic jestemy przynt - burkn Han. - Co piknego, sowo daj. Spojrza na interkom i sign do przycisku przywoania, ale Leia Moc powstrzymaa jego rk. - Han, nie moemy tego zrobi - rzeka. Zmarszczy brwi, speszony. - Jasne, e moemy - odpar. - Kocham Koreli, ale Tenel Ka jest dla mnie jak crka. Jeli sdzisz, e pozwol Gejjenowi zamordowa... - Han, nie to mam na myli - przerwaa Leia. - Ale jeli ich plan polega na zmianie programu, musz mie kogo blisko Tenel Ka, aby uprzedzi ich o tej zmianie. - Racja. - Han opuci rk, zawstydzony, e sam na to nie wpad. - Sam bym si domyli. - Oczywicie. - Leia umiechna si krzepico i poklepaa go po ramieniu. Rozumiesz te, e ich informator po prostu przechwyci twoje ostrzeenie i powiadomi mordercw, e depczemy im po pitach. - O tak - westchn Han. - Dobrze to rozumiem. Leia skina gow. - Tak sdziam. Odetchna gboko i zamkna oczy, przygotowujc si, aby dosign Tenel Ka poprzez Moc. Teraz to Han chwyci j za rami. - Tego te nie moemy zrobi, kochanie. Leia otworzya oczy. - Nie moemy?

- Pamitaj o ich planie rezerwowym - przypomnia Han. - Wiesz, e maj co takiego. W chwili, kiedy ich informator zauway dziwne zachowanie Tenel Ka, wprowadz go w ycie. Leia westchna. - A my zniweczymy wszelkie szanse, eby Tenel Ka schwytaa ich w puapk. - Wanie - potakn Han. - Wic co robimy? Han podszed bliej i sign do zapicia szaty Leii. Leia uniosa brew. - Chyba nie mamy teraz na to czasu - zauwaya. Umiechn si do niej obuzersko. - Nie martw si, uwiniemy si raz dwa. - Odpi jedn z kieszonek przy jej pasie i wyj uniwersalny wytrych do zamkw. - Idziemy poszuka Tenel Ka. To powinno wsadzi im klucz hydrauliczny w tryby. Podszed do rcznie rzebionych podwjnych drzwi, przez ktre oddali si sekretarz do spraw socjalnych, kiedy ju usadowi ich w salonie, przyklkn na pododze i wprowadzi kart otwieracza do szczeliny w drzwiach. C3-PO stan za nimi. - Kapitanie Solo, czy mog zapyta, co pan robi? - Nie. Wytrych wyda krtki pisk, oznajmiajc, e poczy si z systemem ochrony. Zanim Han zdy go uruchomi, Leia przykrya doni panel przyrzdu. - Han, musimy by... - Nie moemy sobie pozwoli na czekanie - przerwa Han. - Tenel Ka to dobra dziewczyna. Nie pozwoli nam tu siedzie... - Chciaam powiedzie, e musimy by cicho - warkna Leia. - Po drugiej stronie tych drzwi s stranicy. - O, nie - jkn Threepio. - Zdaje si, e kapitan Solo znw narobi nam kopotw. - W porzdku, Threepio. - Leia odcigna Hana od drzwi i wzia od niego wytrych. Bdziesz nam teraz potrzebny. Musisz wrci na Sokoa". C3-PO pochyli gow. - Wrci na Sokoa"? A po co? - Zrb to bez gadania, zota sztabo - odpar Han. Z wokabulatora robota dobiego pene oburzenia chrzknicie, ale C3-PO posusznie odwrci si i wyszed przez drugie drzwi, prowadzce do krlewskiego hangaru. Leia schowaa wytrych do kieszeni przy pasie i mocno zastukaa w drzwi. Mino sporo czasu,

zanim rozleg si elektroniczny sygna i powka drzwi si uchylia. - Przepraszam, ksiniczko Leio - odezwa si hapaski gos. - Niestety stranicy krlewscy nie mog rozmawia z gomi. Jeli potrzebna pani pomoc... - Nie, waciwie nie. Leia, posugujc si Moc, wcigna stranika przez drzwi, jednoczenie podcinajc mu nogi na wysokoci kostek. Wyldowa u stp Hana jak sterta purpurowych szat, mierdzcych pimowymi hapaskimi perfumami. Han wskoczy mu na plecy i uderzy kaskiem stranika o kamie, eby go oguszy. Jak na czowieka, Hapanin by olbrzymi, prawie wzrostu Barabela, i mniej wicej rwnie silny. Zdoa unie si na kolana i donie. Han zda sobie spraw, e nie bdzie atwo. Obj stranika nogami w pasie, stopami zahaczy o kolana, po czym pchn. Stranik znw opad na brzuch. Han szybkim ciosem w twarz ostatecznie zdoa oguszy Hapanina na do dugo, aby zdj mu hem. Stranik znw zacz si podnosi; sign w ty, chcc zapa Hana za nog, ale zarobi potny cios pici w szczk. Wielki Hapanin zwiotcza na sekund... ale zaraz wbi palce w udo przeciwnika tak mocno, e Han a krzykn. Znw uderzy i tym razem Hapanin wreszcie pad nieruchomo na podog. Przez ten czas Leia zaja si drugim stranikiem i ju obezwadnionego wcigna do pokoju. Cho jej przeciwnik by prawie rwnie wielki jak ten, ktrym zajmowa si Han, donie i stopy mia zgrabnie skrpowane, a Leia cigna go jedn rk. Han chciaby wierzy, e jego ona uywa Mocy, ale wiedzia, e tak nie jest. Po czterech latach treningw pod okiem Saby Sebatyne staa si po prostu niesychanie silna. - Wszystko w porzdku? - zapytaa. - Pomc ci? - W... w porzdku - wydysza Han. - Moe mnie nastpnym razem ostrzeesz? - Po co? - Leia wyda wargi z udan dezaprobat. - Starzejesz si czy co? - Ale skd. - Han oderwa pas materiau od paszcza stranika i zacz mu wiza przeguby. - Nie jestem tylko przyzwyczajony, e to ty rozkazujesz. Leia si umiechna. - Jak moesz tak mwi, skarbie? - Rzucia stranika na podog obok ofiary Hana, pochylia si, wyja jego kart bezpieczestwa i pocaowaa Hana w policzek. - Wamanie si do paacu Tenel Ka byo twoim pomysem.

ROZDZIA 6
Plac Przyjani, zlokalizowany w sercu dzielnicy senackiej, pomidzy wityni Jedi a Galaktycznym Centrum Sprawiedliwoci, po zmroku by zwykle pusty. Dzi jednak Alema nie bya tu sama. Jacen i Ben stali kilka metrw od niej i rozmawiali cicho pod starannie przystrzyonym rzdem drzew blar. Nie tylko ona ich podsuchiwaa. Najpierw spostrzega Lumiy, ktra staa w miejscu osonitym wysokimi krzewami po drugiej stronie chodnika, tak cicha i nieruchoma, e trudno byo j zauway. Prcz tego jaka ciemna sylwetka podpeza w mgle tu po przybyciu Bena. Tkwia teraz okoo dwudziestu metrw od niej, przycupnita za krzewem po tej samej stronie chodnika, co Alema. Nieznany osobnik kierowa co, co wygldao jak may talerz paraboliczny, w kierunku drzew blar, gdzie rozmawiali Jacen i Ben. Niewtpliwie by to Jedi, i to dowiadczony, poniewa podobnie jak Lumiya i sama Alema ogromnie zredukowa swoj obecno w Mocy. - Jak id treningi? - pyta Jacen Bena. - Czy nadal ojciec prbuje ci wyprowadzi z rwnowagi? Alemie wydawao si, e widzi, jak Ben krci gow. Obaj kuzyni ustawili si z daleka od wiata, a w takiej mgle nawet bystre oczy Twi'lekianki widziay niewiele wicej jak tylko ciemne sylwetki. - Nie - odpar Ben. - Wydaje mi si, e naprawd prbuje mnie czego nauczy. - Nie mgby marzy o lepszym nauczycielu - rzek Jacen. - Ale bd ostrony. Twj ojciec tylko czeka na jaki pretekst do odesania ci z powrotem do akademii. Ben chwil milcza. - Ale czy go znajdzie? - zapyta w kocu. - To zaley od ciebie - obojtnie odpar Jacen. - Czy uwaasz, e ucz ci technik ciemnej strony? - To zaley od tego, jak ich uyj - powiedzia Ben. - Wanie. - Gos Jacena sta si cieplejszy. Jedi pooy do na ramieniu chopca. Ale im starszy jest twj ojciec, tym bardziej si staje konserwatywny. Obawia si, e nie udao mu si dobrze przygotowa modego pokolenia Jedi... - e nie s do silni, aby wykorzystywa wszystkie aspekty Mocy.

- A co ty o tym mylisz? - zagadn Ben. - Myl, e zrobi wicej, ni mu si zdaje. To prawda, wielu rycerzy Jedi nie ma do siy, aby uywa caej Mocy, ale niektrzy to potrafi. - Jacen pooy obie donie na ramionach Bena. - Tak jak ty. Ben wypeni Moc dum. - Jeste pewien? - A jak sdzisz? - zapyta Jacen. - Koniecznie chcesz, ebym to powtrzy? - Czemu nie - odrzek Ben smutnym tonem. - Nie uczyby mnie, ebym wykorzystywa swoje uczucia, gdyby nie uwaa, e jestem do silny. Alema bya pena podziwu. Jeli dobrze rozumiaa to, co syszy - a nie mogo by inaczej - Luke Skywalker traci wanie jedynego syna na rzecz tego, czego nienawidzi najmocniej: Ciemnej Strony. A jego wasny siostrzeniec mia by tego narzdziem. - Zgadza si - przyzna Jacen. - Nigdy nie naucz ci niczego, czego nie jeste gotw uywa. Teraz chc, aby powiedzia kapitanowi Shevu, e nie dam rady wyjecha z nim na dzisiejsz akcj. Bdziesz sam musia wypenia obowizki Jedi. - Mog to zrobi - zgodzi si Ben. - Ale kapitan Girdun zaczyna si martwi, e ma za mao Jedi, aby poprowadzi dwie grupy. Moe powiniene poprosi Rad o pomoc. Jacen przechyli gow. - A jak sdzisz, jak zostanie przyjte takie danie? - Tak, wiem... to mj tato rzdzi Rad - odezwa si konspiracyjnym tonem Ben. - Ale kapitan Girdun chcia, abym to zaproponowa. - Rozumiem. - Jacen zastanawia si przez chwil, zanim dokoczy: - Lepiej powiedz Girdunowi, e pomyl o tym. Byoby dobrze, gdyby nasi podwadni nie nabrali wtpliwoci co do naszych relacji z Rad Jedi. - Masz racj - uzna Ben. - Czy mamy poczeka z przesuchaniami na ciebie? Jacen pokrci gow. - Girdun moe zacz beze mnie - rzek. - Ja spotkam si z kim innym. Potem musz porozmawia z admira Niathal. - Chodzi o niszczyciel gwiezdny SGS? - Moe tak, moe nie. - Jacen wskaza chodnik prowadzcy do Galaktycznego Centrum Sprawiedliwoci. - Id do sztabu, opowiem ci o tym w domu. - Ja myl. Ben odwrci si i ruszy chodnikiem, mijajc najpierw kryjwk Lumiyi, a potem Alemy. Jak tylko przeszed, Alema zwrcia uwag na oddalon cz ywopotu i

zauwaya, e podsuchiwacz peznie w jej kierunku, wci trzymajc w jednej rce urzdzenie podsuchowe. Kiedy cie si zbliy, jego kontur si wyostrzy. Najpierw pojawi si zarys szaty Jedi, a potem posta wysokiej kobiety o bladej twarzy i cikim czole Cheva. Jeszcze kilka krokw i Alema stwierdzia, e to nie pierwsza lepsza Jedi ledzi Bena, ale Tresina Lobi, mistrzyni naleca do Rady Specjalnej Cala Omasa w czasie wojny z Yuuzhan Vongami. Alema zbliya do do miecza wietlnego, jednoczenie bagajc Moc, aby Lobi nie popenia tego bdu i nie nastawia anteny na jej kryjwk. Antena bya do czua, aby wychwyci nawet bicie serca z tej odlegoci, a Alema naprawd nie chciaa zosta odkryta. Nie musiaa si zreszt martwi. Lobi wci bya o dwa metry od niej, kiedy z drugiej strony ywopotu rozleg si ostry gos Lumiyi. - Jacenie jestem pod wraeniem. Alema zaryzykowaa, oderwaa wzrok od Lobi i ujrzaa, e Lumiya wychodzi na otulony mg chodnik. Jej duga szata wydawaa si wypywa z krzeww, jakby bya jedynie cieniem. - Potrafisz go kontrolowa - mwia dalej. - To nie jest kwestia kontroli. - W gosie Jacena da si sysze cie wrogoci. - Ben jest moim kuzynem. Kocham go bardzo. Lumiya zerkna na Jacena zza woalki. - Mio jest pikna - mrukna - dopki nie pozwalasz, by stana ci na drodze. - Jest rnica pomidzy pozwalaniem, aby co ci stano na drodze, a niepotrzebnym niszczeniem tego - odparowa Jacen. - Zaczynam sdzi, e jednak powinienem odesa go do ojca. W gosie Lumiyi zabrzmiaa dezaprobata, ale i niepokj. - Po co miaby robi co takiego gupiego? - Aby zakoczyo si jego szkolenie - odpar Jacen. - Mam coraz mniej czasu, aby si tym zaj osobicie, a to niedobrze. Widziaa, jak prbowa mn manipulowa, aby zaspokoi wasne ego. - Owszem, widziaam. Taka sabo istotnie moe z niego uczyni niewolnika wasnych uczu - przyznaa. - Ale take twoich, jeli mdrze to wykorzystasz. - Nie tego pragn dla mojego kuzyna - rzuci z pretensj w gosie. - Niewane, czego ty chcesz! - warkna Lumiya. - Wane jest, czego potrzebujesz... a potrzebujesz ucznia. - Potrzebuj asystenta - sprostowa Jacen. - Wielu rycerzy Jedi mogoby posuy mi

lepiej, zajmujc mniej czasu... na przykad Tahiri Veila. - Tahiri nie jest potomkini Anakina Skywalkera - powiedziaa Lumiya. - Nie ma potencjau Bena i nie bdzie ci dobrze suy na dusz met. Jacen przez dug chwil milcza, po czym zapyta: - Chciaa powiedzie, e nie bdzie suy tobie? - Na jedno wychodzi - szybko odpara Lumiya. - Suymy jednej sprawie... cho zaczynam mie wtpliwoci co do ciebie, Jacenie. Wydajesz si bardziej przywizany do swojej rodziny i przyjaci ni swojej misji. - Jeli miaoby to oznacza, e chc ich chroni przed niepotrzebn krzywd, to tak, jestem - odrzek Jacen. - Mielimy dziaa dla dobra galaktyki... ale galaktyka to take moi przyjaciele i rodzina. - Oczywicie, e tak, Jacenie, wanie to miaam na myli. - Sowa Lumiyi byy pojednawcze, ale jej gos pozostawa surowy i wadczy. - Ale galaktyka to take co wicej ni twoja rodzina. Musisz by gotw powici to, co kochasz, dla waniejszego celu. - Ju udowodniem, e jestem na to gotw - zimno odpowiedzia Jacen. - Udowadniam to codziennie. - To prawda. - Gos Lumiyi zagodnia. Wzia go za rami. - Mwi tylko, e musimy zatrzyma Bena przy sobie. Jeszcze nie wiem, w jaki sposb, ale mam wraenie, e okae si kluczem do naszego sukcesu. Jacen zastanowi si nad tym chwil, westchn i skin gow. - Zgadzam si... na razie. Ale w chwili, kiedy zaczn podejrzewa, e wykorzystujesz go tylko po to, aby si zemci na wujku Luke'u... - Nie zaczniesz, bo ja nie mam takiego zamiaru - przerwaa mu. - Wszystko, co robi, suy wycznie przywrceniu adu i sprawiedliwoci w galaktyce. Podziw Alemy dla tej kobiety wzrasta z minuty na minut. Jacena Solo nieatwo byo oszuka, a jednak ona wykorzystywaa jego idealizm do zniszczenia nie tylko jego samego, lecz i jego rodziny. Cudownie. Lumiya spojrzaa w jedn i drug stron chodnika, bez wtpienia sigajc Moc, aby si upewni, e nikt inny nie znalaz si blisko nich. - Po co chciae si ze mn zobaczy? - zapytaa. - Bo nie miaem czasu uda si do twojego mieszkania - odpowiedzia Jacen. Alema znw zerkna na drug stron ywopotu. Lobi wanie przykucna i podczya kabel rejestrujcy anteny do prta rejestratora przy pasie. Teraz Alema nie tyle czua si pena podziwu dla Rwnowagi, co przez ni zdradzona. Od nieudanego ataku na

Jacena spdzaa czas na ledzeniu jego i Lumiyi, a wreszcie zrozumiaa, e tak samo jak Luke traci Bena na rzecz tego, czego obawia si najbardziej, z Jacenem dziao si to, czego najbardziej obawiaa si Leia: Stawa si lordem Sithw. Jeli poinformuje teraz Luke'a o tym fakcie, szkolenie Bena nigdy nie zostanie zakoczone. Luke bdzie ciga Lumiy, dopki jej nie zabije. Leia odkupi winy syna swoj mioci i Solo bd yli dugo i szczliwie. I gdzie tu Rwnowaga? Znw zwrcia uwag na Jacena, ktry wanie odpowiada ostro na pytanie Lumiyi, ktrego Alema nie dosyszaa. - Nie mam czasu, eby zachowywa przesadn ostrono. Niathal ma mi da niszczyciel gwiezdny, tylko dla mnie. - Jego gos sta si spokojniejszy, lecz rwnie chodniejszy i bardziej wadczy. - Miaem si z ni spotka pi minut temu, ale musiaem ci poprosi, aby co dla mnie zrobia, i to wanie teraz. - Co mianowicie? - zapytaa Lumiya tonem wiadczcym, e nie ma zamiaru na nic si zgadza. - Nie mgby prosi troch grzeczniej? Alema nie spuszczaa wzroku z Lobi, ktra nadal rejestrowaa kade sowo. Po chwili Jacen przemwi uprzejmiej. - Przepraszam, straciem dzisiaj przyjaciela. - Rozumiem. - W gosie Lumiyi by cie dezaprobaty dla smutku w gosie Jacena. Pewnie dlatego dzicy szalej. - Tak. Mzg wiata umar dzi po poudniu. - Gos Jacena naprawd si zaama. - A dzicy nie szalej... po prostu stracili kontrol nad impulsami, bo Mzg wiata ju ich nie prowadzi. - Chcesz, ebym si tym zaja? - Nie. Ochrona Coruscant moe to zaatwi - rzek. - Chc, aby dokoczya t list, ktr miaa zrobi. - List Bothan? - zapytaa. - Jacenie, nie moesz dopuci, aby twoje osobiste uczucia... - Nie o to chodzi - przerwa Jacen. - Korelianie wreszcie zorientowali si, w jaki sposb SGS ich ledzi. Zamierzaj wysa cay zesp Bothan w lad za Mzgiem wiata. - Nie zrobi tego, wiedzc, e ju nie yje - zauwaya Lumiya. - Owszem - odpar Jacen. - Ale ja chc, eby zaatakowali. To wywabi terrorystw na otwarty teren. - A SGS bdzie czeka? - zapytaa Lumiya.

- SGS bdzie obserwowa - poprawi Jacen. - Ochrona Coruscant zajmie si zastawieniem puapki. Nasi agenci skoncentruj si na terrorystach, ktrzy uciekn. Niektrzy z pewnoci spanikuj, a przy odrobinie szczcia bdziemy w stanie przeledzi ich drog a do samych przywdcw. - Wielu Bothan bdzie musiao zgin jako przynta w twojej puapce - zauwaya. - Nikt nie zrozumie tej koniecznoci lepiej ni oni - odpar. Kiedy Jacen to mwi, Lobi wycigaa zza pasa komunikator. Alema z coraz wiksz rozpacz obserwowaa, jak Jedi starannie ustawia anten na ziemi i nakada suchawki z laryngofonem. To nie moe by w interesie Rwnowagi... nie teraz, kiedy Alema jest tyle winna Leii. Po chwili odezwaa si Lumiya: - Wiesz, e dokoczenie tej listy zmusi Bothawui do wypowiedzenia wojny. Figuruje na niej ich ambasador. - Zajmij si nim najpierw - poleci. - Bothawui i tak wypowie wojn. Niathal twierdzi, e ju przygotowuj trzy floty krownikw dla koreliaskich zag. - Dobrze - odpara. - A wic najpierw ambasador... jeli jeste tego pewien. - A nie wydaj si pewien? - warkn, a jego wojskowe buty stukny w chodnik. Zrb to. Admira nie moe ju duej na mnie czeka. Tresina Lobi dotkna laryngofonu i zacza naciska rytmicznie klawisz WYLIJ, aby rozpocz bezgone nadawanie kodem do wszystkich, ktrzy znajdowali si po drugiej stronie. Alema widziaa ruchy jej palcw do dobrze, aby odczyta cz wiadomoci. ...Skywalker by... Lumiya ledzi Bena... Tylko tyle udao si wysa Lobi, zanim Alema zrozumiaa, dlaczego Moc postawia t Jedi tak blisko jej kryjwki. ... wicej... Alema wypada z ukrycia, wczya miecz i skoczya w powietrze. Lobi ju odtaczaa si na bok, a jej do pomkna w kierunku broni. Alema wyduya skok Moc i uderzya okaleczon stop pomidzy opatki Lobi... Natychmiast poczua okropny bl, kiedy Jedi wbia okie w kolano Alemy i podcia jej nogi. Alema upada na krzak chiysanthusa, zaskoczona i obolaa. Lobi nigdy nie bya wybitn wojowniczk, ale bya silna i skuteczna i najwyraniej zasugiwaa na swoj rang. Alema zatoczya krg mieczem wietlnym, aby si osoni, prawie przygotowana na miertelny cios, zanim ostrze dotrze do celu.

Ale Jedi bya zdezorientowana nieoczekiwanym atakiem. Zdecydowaa si zyska nieco na czasie, wprawiajc ciao we wspomagane Moc salto. Alema wygia plecy i skoczya na nogi - i omal nie upada, kiedy bolce kolano ugio si pod ni. Za nim znw skoczya do ataku, wycigna do i uya Mocy, aby zerwa suchawki z gowy Lobi. Jedi wyldowaa, wytrzeszczajc oczy z wciekoci i niedowierzania, ale nie tracia czasu na zastanawianie si nad tosamoci Alemy. Wczya miecz wietlny i rzucia si do ataku. Alema zaledwie miaa czas zniszczy suchawki, zanim Jedi jej dopada, pchajc j w kierunku krzeww kombinacj zamaszystych ci i ostrych kopniakw. Pierwszy kopniak, ktry trafi w cel, pozbawi Alem powietrza w pucach. Drugi zgi j wp, czynic atwym celem - dopki nie uya Mocy, aby odbi si od stopy Lobi i pogry gboko w zarolach, gdzie chowaa si jeszcze przed chwil. Uderzya w drzewo blar i usyszaa, jak Lumiya po drugiej stronie woa do Jacena: - Id ju, zajm si tym! Nie! - chciaa krzykn Alema. Lobi jest zbyt niebezpieczna... Potrzebna mi twoja pomoc! Ale oczywicie nie miaa. W pocztkowej fazie killickiego konfliktu z Sojuszem Galaktycznym jej gniazdo - Mroczne Gniazdo - prbowao zamordowa crk Jacena i bya przekonana, e Solo z przyjemnoci pozwoli Lobi j zabi. Wysuna si wic na chodnik, tylko na tyle, aby pokaza si Lumiyi. Lady Sithw zobaczya j i zapalia wasn bro - niezwyk, przypominajc tak samo miecz wietlny, jak i pejcz, o dugich, elastycznych prtach z metalu, emanujcych jaskraw, syczc energi. - Kim jeste? - warkna Lumiya. - Kim... - Nie mamy czasu! - Alema wbiega pomidzy drzewa blar. Jeli Lobi nie gonia jej jeszcze, to znaczy, e si wycofaa. - Chod, zanim szpieg Jedi nam ucieknie! Wyskoczya z krzakw i zobaczya Lobi o dwadziecia krokw dalej. Jedi ju znikaa w mroku. Alema rzucia miecz w jej stron. Otworzya si na Moc, uywajc caego gniewu i strachu, aby wcign j w siebie gboko. Zaraz poczua energi Mocy i uwolnia w potnym snopie trzaskajcych byskawic, ktre trafiy Lobi midzy opatki - i przewrciy na ziemi. Lumiya wyskoczya z krzakw, a jej pejcz wietlny wypala kolorow, ponc dziur we mgle. Spojrzaa na niebieskie strugi wiata tryskajce z czubkw palcw Alemy. - Kim jeste?

- Twoj przyjacik. - Alema cay czas miotaa energi na skulon posta Lobi. Teraz pokutykaa w stron Lumiyi z obolaym kolanem. - Kim, kto nie chce, eby mistrz Skywalker si dowiedzia, co robisz z jego siostrzecem. Lumiya podchwycia: - A nie widz... - Potem! - warkna Alema. Byy teraz o pi metrw od Lobi. - Na razie mamy za wiele problemw, eby... Lobi nagle znieruchomiaa i wycigna do w kierunku najbliszego budynku. Z mgy wypyna dekoracyjna urna. Alema z sykiem wypucia byskawic, aby zmieni lot urny, ale uchwyt Mocy Lobi by zbyt silny. Urna uderzya j z caej siy w okaleczone rami i zwalia z ng, a wyldowaa w krzakach chrysanthusa o kilka metrw dalej. Jej ciao pulsowao blem, a umys zmci si od szoku. Szum i syk cierajcych si ostrzy powoli przywrci j do przytomnoci. Alema usiada. Tresina Lobi wirowaa i parowaa ciosy, powoli spychajc Lumiy do defensywy. Zrcznie wymina trzeszczce rzemienie niezwykego pejcza Lumiyi, chcc j wcign w zasig raenia miecza wietlnego. Alema cigna swj miecz i wstaa, aby ruszy z odsiecz. Lobi zrobia salto w ty i przeleciaa nad trzeszczcym pejczem. Zanim spada na ziemi, wycigna do w kierunku Alemy i uya Mocy, aby rzuci j w zasig raenia pejcza. Lumiya ledwie zdya wyczy bro, a i tak gorce wkna przeciy szat Alemy, wypalajc smugi oparze na jej udach i ebrach. Alema wci jeszcze krzyczaa, kiedy Lobi wyldowaa obok Lumiyi. Jedi opucia miecz i prawe rami Lumiyi - jedna z jej cybernetycznych czci - spado na ziemi, sypic iskrami i bryzgajc ciecz hydrauliczn. Lobi natychmiast odwrcia ostrze, kierujc je w brzuch Lumiyi, ale Alema skoczya naprzd, aby przechwyci jej atak na wasny miecz. Lobi zakrelia niski uk swoj broni, celujc w kolana Alemy i zmuszajc j do odskoczenia. Alema wskazaa palcem odcite rami Lumiyi i uya Mocy, aby cisn nim z caej siy w gow Lobi. Jedi uchylia si bez trudu, ale to dao Lumiyi czas na przycignicie pejcza do drugiej rki i na kolejne uderzenie. Lobi odskoczya z pobrotem. Alema rzucia si na ni od tyu; wymierzya cios w szyj Jedi i krzykna z zaskoczenia, kiedy jej potna stopa uderzya j w ebra i odepchna daleko w ty.

Lumiya wykorzystaa okazj, eby przypuci seri atakw. Ukadaa rzemienie bicza w taki sposb, e trudniej je byo blokowa. Cia raz z jednej, raz z drugiej strony, eby utrudni Lobi robienie unikw. Powoli spychaa przeciwniczk w kierunku mruczcego ostrza miecza Alemy. Wreszcie Lobi zebraa si do skoku w Mocy, ale zawahaa si i zrobia krok w stron Alemy. Ta tylko na to czekaa. - Jeste dobra, mistrzyni Lobi, ale nie a tak - przekazaa w Moc tak delikatnie, e byo to zaledwie tchnienie myli. - Nawet ty nie pokonasz nas dwch. We wzroku Lobi pojawio si zwtpienie, ale znw rzucia si w wir kopniakw z pobrotu i poziomych ciosw miecza. Alema nie ustpowaa. Robia uniki i pozwalaa, aby ciosy zelizgiway si z jej ramion, a wreszcie, uywajc Mocy, uderzya rkojeci miecza w odek Lobi. Przekazaa jej szeptem w Mocy: - Niedobrze... Lobi cofna si tylko o krok... o jeden krok za wiele. Pejcz Lumiyi uderzy j w nogi od tyu, odcinajc je na wysokoci kolan. Mistrzyni Jedi rykna - najpierw z wciekoci, a potem, kiedy upada na kikuty i donie - z blu. Jej krzyk rozdziera uszy. Alema ruszya ku niej i jeszcze raz wyszeptaa poprzez Moc: - Nie musisz tak cierpie. - Opucia ostrze na kark Lobi i gowa potoczya si po chodniku. - Skoczya walk. Lumiya wysza z ukrycia i podesza do ciaa z drugiej strony. Nie spuszczaa wzroku z Alemy i nie wyczya pejcza. - Czy ja ci znam? - Jeszcze nie. - Alema uklka przy bezgowym ciele Lobi i je odwrcia. Wyja zza pasa Jedi prt rejestrujcy i rzucia go Lumiyi. - Ale moe pozwolisz sobie suy. To, co robisz razem z Jacenem, jest takie wspaniae... i takie waciwe dla Rwnowagi.

ROZDZIA 7
Westybul Mistrzw by rwnie duy i bogato urzdzony, jak wszystkie inne wntrza, ktre mijali Solo - czerwone wykadziny z qashmelu i najpikniejsze w caej galaktyce dziea

sztuki na cianach. Pomidzy nimi szeroki portal prowadzi do kolejnego, rwnie wspaniaego korytarza, a biae alabasowe schody po obu stronach wiody w gr, na wysze pitra ogromnego paacu Tenel Ka. - Gdzie jestemy? - szepn Han. - I dokd teraz? - Dobre pytanie. Han zmarszczy brwi. - Nie moesz uy Mocy albo czego w tym rodzaju? - Mogabym, ale wtedy Tenel Ka by poczua, e jej szukam. - Leia spojrzaa na kart magnetyczn, ktr zabraa stranikowi, pozostawionemu na pododze w specjalnym salonie krlowej matki, po czym ruszya w d korytarza. - Mam jednak lepszy pomys. Han poszed za ni do koca korytarza, gdzie znaleli niewielki terminal danych wcinity pod schody. Leia wsuna kart i z menu, ktre si pojawio, wybraa: Parada krlowej: harmonogram publicznych wystpw jej wysokoci". Tenel Ka zakoczya wstpn ocen uminienia godzin temu i za dwie godziny miaa prezydowa na bankiecie, ale w tej chwili bya wolna. - Sprawd rozkad prywatnych zaj - podpowiedzia Han. - To nam nic nie powie. - Powie, powie - mrukna jego ona. Wywoaa widmap paacu i wskazaa na ciemny obszar, oznaczony po prostu jako Rezydencja krlewska". Tu j znajdziemy. - Nie chc, eby to zabrzmiao sceptycznie, ale... - Przygotowanie si do bankietu zajmie jej godzin - obliczaa Leia. - Na paradzie cay dzie bya w jury. Jak sdzisz, gdzie spdzi t jedn niezaplanowan godzin? - Z dzieckiem - zgad Han. Powinien by wiedzie, e Leii mona zaufa. Sama dorastaa w paacu i dobrze rozumiaa ycie Tenel Ka. - Ciekawe, gdzie jest pokj dziecinny? - Dobre pytanie. - Leia wyja kart danych z terminalu, przechylia gow i przymkna na chwil oczy. - Schody s czyste. Szli obok siebie, mijajc portrety krlewskich przodkw Tenel Ka. Schody byy do szerokie, aby pomieci cigacz i jeszcze pieszych, i wydaway si nie mie koca. Po jakiej minucie z niewidzialnych drzwi na pitrze dobieg ich szmer gosw. Han uzna, e powinni poszuka innej drogi, wic uj Lei za rami i pocign w d. - Nie ma na to czasu - szepna. - Jeli Tenel Ka ma si w ogle z nami spotka, to po wizycie u Allany, zanim zacznie ubiera si na bankiet. Leia pocigna ma bliej ciany i powoli, w milczeniu wchodzili dalej. Kilka metrw od ppitra przystana i wycigna rk poza porcz. W chwil pniej z dou

dobieg gony brzk, jakby na parterze co spado na podog. Dwaj stranicy krlewscy rzucili si na podest, eby sprawdzi, co si dzieje. Skorzystali z tego Han i Leia - przycinici do ciany, w milczeniu przebyli ostatnie kilka stopni. Wkroczyli do poczekalni, gdzie siedzieli ciasno obok siebie Hapanie, wydzielajcy oszaamiajc wo. Wszyscy odziani byli w eleganckie tuniki z byszczojedwabiu i ozdobne kamizelki z tavelli. Kady trzyma plastiklarowe pudeeczko, zawierajce orchide. Kwiaty pochodziy ze wszystkich zaktkw galaktyki - czasem byy raczej dziwne ni pikne. Leia delikatnie wsuna do pod rami Hana. - To prawdopodobnie zalotnicy, majcy nadziej na eskortowanie krlowej matki na dzisiejszy bankiet - szepna, prowadzc go dalej. - Tenel Ka naprawd lubi si bawi ze swoimi dworzanami. - Mam nadziej, e oni nie zechc zabawi si z nami - odpar Han. - auj, e ci ulegem i zostawiem miotacz na pokadzie Sokoa". - To miaa by przyjacielska wizyta. - Wic dlaczego wzia ze sob miecz wietlny? - To co innego - obruszya si Leia. - To Hapes, a ja jestem kobiet. Idc przez poczekalni czuli na sobie spojrzenia modych ludzi. Niektrzy wykrzywiali si ironicznie na widok zniszczonej kurtki Hana, inni marszczyli brwi, widzc szat Jedi, ktr nosia Leia. Solo nie zwracali na to uwagi. Zerkali tylko na dworzan, by da im do zrozumienia, e pasuj tu tak samo jak wszyscy... a Leia jeszcze wzmacniaa to przesanie lekkim dotkniciem poprzez Moc. Sztuczka musiaa poskutkowa, bo zanim Solo dotarli do koca pomieszczenia, oczekujcy wrcili do swoich partyjek sabaka i prywatnych rozmw. Han i Leia przecisnli si przez tum do fontanny w ksztacie plujcego wod rancora, ktra zajmowaa cay rodek sali. Po jej drugiej stronie tuzin stranikw krlewskich blokowao due, ukowate wyjcie, za ktrym widnia dugi biay korytarz. Zdobiy go gabloty ze staroytn broni i dawnymi zbrojami, ale najbardziej imponujcym elementem by lnicy yrandol z wiatrokrysztaw wielkoci myliwca A-wing. - Chyba ju wiemy, gdzie s komnaty krlewskie - zauway Han, odwracajc wzrok od stray. - Ale moe by trudno przedosta si przez t band... Leia wbia palce w rami ma. - Han, ona tu jest. - Tu? - Han rozejrza si niedbale po sali i nie zobaczy nic niezwykego: kilku modych arystokratw spierao si o stawki w dejariku, a kawaler w rednim wieku poucza

modzika o bladej twarzy, e noszenie kapelusza pod dachem jest cakiem niewaciwe. Kto? - Zabjczyni. Wzrok Lei i powdrowa do bladego modzieca i tam pozosta. Szczupa, gadko ogolona twarz i ysa gowa, ozdobiona modnym - cho idiotycznie wysokim - kapeluszem nadaway mu wygld niebezpiecznego, cho zniewieciaego. Mody czowiek oczy mia ciemne i zapadnite, nos prosty jak n, usta mae i bardzo czerwone. Nosi surdut z falbankami, par rozmiarw za duy, i starannie chowa zwinite w pici donie w kieszeniach, jakby si obawia, e same mog narozrabia. - Mwisz o nim? - szepn Han z niedowierzaniem. - Ale to dzieciak. Oczy dzieciaka" powoli odwrciy si od rozmwcy i odnalazy Lei. Kiedy nie odwrcia wzroku, skoni si jej lekko, prawie niedostrzegalnie, po czym wrci do rozmowy. Leia cisna Hana za rami. - To nie aden dzieciak - powiedziaa cicho i pocigna go w kierunku stranikw czekajcych pod ukiem. - Ona jest starsza od ciebie. - Ona? - Teraz to niewane - rzeka Leia. - W kadym razie nie dziaa sama. Musimy ostrzec Tenel Ka. Kiedy zbliyli si do wyjcia, wyszed im na spotkanie wysoki stranik o grubych rysach, ze zotymi pagonami sieranta stray krlewskiej, i zablokowa drog potnym hapaskim miotaczem duej mocy. - Westybul Wiatrokrysztaw jest zamknity dla zwiedzajcych - warkn. - Oczywicie - zgodzia si Leia i uniosa do w delikatnym gecie, ktry Jedi stosowali, aby przekaza sugesti Mocy. Dodaa tak cicho, e sierant musia si pochyli, aby j usysze: - Ale krlowa matka jest w niebezpieczestwie. Musicie zamkn jej komnaty. Sierant wybauszy oczy i powtrzy: - Krlowa matka jest w niebezpieczestwie. By jednak zbyt dobrze wyszkolony, aby reagowa pochopnie, nawet pod wpywem sugestii Mocy. - Jaka jest natura tego niebezpieczestwa? - zapyta. - Zagraa jej kto z tej sali - gos Leii brzmia zniecierpliwieniem. Wykonaa nastpny drobny gest. - Krlowa matka jest w niebezpieczestwie. Musicie natychmiast zamkn jej

komnaty - powtrzya. Sierant skin gow. - Krlowa matka jest w niebezpieczestwie. - Jego wzrok powdrowa poza plecy Leii. Odwrci si, aby spojrze na swoich podwadnych. - Zamkn komnaaaaa... Sowa zakoczyy si zdawionym charczeniem; co biaego i dugiego wisno obok skroni Leii i utkwio w jego szyi. Han krzykn i instynktownie zasoni on wasnym ciaem... po czym omal nie straci rki, kiedy ostrze miecza wietlnego oyo z sykiem. Upadli na ziemi, a nastpne pociski wistay nad ich gowami. Wylatyway ze wszystkich zaktkw sali i napeniay powietrze dwikiem przypominajcym rozdzierany materia. Ju po chwili reszta stranikw pada na posadzk pord kakofonii przeraonych okrzykw i brzku zbroi. Leia zepchna Hana z siebie. - Nie rb tego wicej - powiedziaa. Uklka i wskazaa na swoj szat. - Jestem Jedi, pamitasz? - Przepraszam... stary nawyk. Kilka tuzinw zalotnikw" miotao si po sali, przeskakujc meble. Niektrzy trzymali biae ostrza do rzucania, inni dopiero wycigali je z rkaww. Han odwrci si, aby zabra bro zabitego sieranta i stwierdzi, e reszta gwardzistw ley w korytarzu, w wikszoci martwa. Kilku jeszcze wio si z blu z plastoidow rkojeci wystajc z garda. Han poczu zimn grud w odku. Zabjcy byli dobrzy; doskonale zorganizowani i wietnie wyszkoleni. Doczoga si do sieranta i chwyci potny miotacz; zacz manipulowa przy nieznanym mu hapaskim zamku. - Cholera! Niewane, co mwisz, ale nastpnym razem... - odezwa si do ony. Za jego plecami zamrucza miecz wietlny Leii i smrd palonego ciaa wypeni powietrze. Jaki napastnik upad na ziemi. Reszta atakujcych biega ju w kierunku korytarza, mijajc Solo z obu stron. Wikszo w ogle nie zwracaa na niego uwagi; wyrywali bro martwym stranikom i biegli w gb korytarza. Jeden tylko, jasnowosy mczyzna o wydatnej szczce, spojrza na Hana. - Wszystko w porzdku? - zagadn. - O, tak - odpowiedzia Han. Wreszcie odszuka blokad miotacza - ma wypuko wewntrz kabka spustowego - i wcisn j. - Dziki, e pytasz. Pocign za spust, wypalajc dziur wielkoci pici porodku piersi blondyna. Hapanin pad na plecy, wci jeszcze unoszc brwi ze zdumienia. Han rozejrza si i zobaczy Lei stojc za nim nad ciaem innego martwego

Hapanina. Marszczc brwi, wpatrywaa si w ofiar. Nie odnosisz przypadkiem wraenia, e nie mamy najmniejszego pojcia, co si tutaj dzieje? - Nie jestemy w tym osamotnieni. Leia postawia Hana na nogi, jednoczenie kierujc go z powrotem do poczekalni. Z p tuzina modych paniczw stao wok kawalera w rednim wieku, ktry przedtem poucza bladego dzieciaka" na temat kapelusza. Inni zalotnicy gapili si z gupimi minami, jak dzieciak" nurkuje i przetacza si w kierunku tych samych drzwi, ktrymi weszli Solo, unikajc nieprzerwanego strumienia ognia miotaczy stojcych tam stranikw. Zabjca zrzuci za duy surdut, odsaniajc obcisy kombinezon i pas peen noy. Teraz ju byo wida doskonale, e Leia miaa racj co do pci modego czowieka. Okaza si mod kobiet. Cylinder znik, odsaniajc nieporzdny warkoczyk, ktry nadawa jej nieprzewidywalnego, dzikiego i bardzo niebezpiecznego wygldu. Han podnosi ju miotacz do ramienia, ale Leia pooya do na lufie. - Jeszcze nie - ostrzega. - Ona jest wraliwa na Moc. - Wraliwa na Moc? - Han zrozumia, o co chodzi Leii. Kobieta nie bdzie atwym przeciwnikiem, a nie mog sobie pozwoli na zwok. - Czy kto wreszcie powie mi uprzejmie, co si tutaj dzieje, do diaba? - Moe potem. - Leia zawrcia do korytarza, ktrym poszli zabjcy. - Najpierw sama musz si zorientowa. Han zabra kilka zapasowych baterii z pasa martwego sieranta i rzuci si za Lei. Dogoni j jakie dwadziecia metrw w gb korytarza z biaego kamienia. Uciekinierzy byli jeszcze daleko. Han przyklk pod cian, ukrywajc si za postumentem, na ktrym sta bkitno poyskujcy pancerz - wczesna zbroja durastalowa. - Musimy ich powstrzyma - mrukn. - Dobry pomys. - Leia nie zatrzymaa si nawet na chwil. - Postaraj si mnie nie trafi! - Hej! - zawoa Han. - Nie o to mi chodzio! Ale Leia dalej biega w gb korytarza; mina wspaniay yrandol, nabierajc tempa. Han przekl jej brawur, wzi trzy szybkie oddechy i podnis miotacz do ramienia. Zanim zdy otworzy ogie, zabjcy zatrzymali si nagle i niepewnie obejrzeli na Lei. Nawet bez Mocy Han czu ich zmieszanie. Albo znaleli si nieoczekiwanie w lepym korytarzu, albo nie widzieli, jak zaatakowaa ich kamratw i nie rozumieli, czemu ich goni. A

moe i jedno, i drugie. - Co, u licha, si dzieje? - zapyta znowu. Wycelowa w Hapanina na przedzie i trafi go midzy opatki, po czym wzi na cel kolejnego i strzeli znowu. Ten odbi si od postumentu, wyszed chwiejnie na rodek korytarza i pad. Pozostali rzucili si w poszukiwaniu osony i wreszcie te zaczli strzela. Leia dogonia grup i zaatakowaa mieczem wietlnym. Okryta mg szafirowego wiata, odbia strzay z powrotem w kierunku, skd nadleciay. Han powali kolejnego zabjc, ona zabia trzech. Han odstrzeli jednemu nog i wysa go koziokujcego w gb korytarza; Leia uya Mocy, by zmiady jeszcze dwch latajc cik, pleksoidow zbroj. Nagle korytarz zatrzs si od oguszajcego huku granatu udarowego. Hana na chwil olepi jaskrawy ty rozbysk; Leia krzykna z zaskoczenia i powietrze rozbrzmiao przenikliwym wyciem miotaczy. Gosy Hapan wznosiy si do krzyku i ucichy nagle, a promienie laserowe przelatyway wzdu korytarza tak licznie, e dopiero po chwili Han zorientowa si, e odzyska zdolno widzenia. Leia zbliaa si do niego; robic salta w powietrzu, przemieszczaa si z jednej strony korytarza na drug, odbijajc strzay i tylko czasem kryjc si za postumentami. Za ni nie byo ju wida adnego ywego zabjcy - jeli w ogle jaki ocala - za to z drugiego koca korytarza nadcigaa falanga stranikw krlewskich, prowadzc cigy ostrza z miotaczy. Han unis si troch, aby pokaza nad postumentem szyj i ramiona. - Przestacie, matoki! - wrzasn. - Jestemy na... Jego protest zakoczya kolejna kanonada, strcajc zbroj z postumentu. Zbroja przewrcia Hana na posadzk, by zaraz przysypa go brzczc lawin durastali. - Han! - zawoaa Leia, ale jej gos by ledwie syszalny poprzez wizg miotaczy. Smrd spalonego ciaa, towarzyszcy walce na miotacze, sta si tak intensywny, e Hanowi zebrao si na wymioty - Nie podno si! - A mam wybr? - chcia odpowiedzie Han, ale nie mia w pucach do powietrza. Zepchn dwudziestokilogramowy napiernik z ramion i gowy i przetoczy si na kolana. Oddech jeszcze nie wrci, ale bl w piersi nie by ostry, co wiadczyo, e nie odnis powanych obrae. Leia znajdowaa si po drugiej stronie korytarza, par metrw przed nim, uwiziona za postumentem przez strumie ognia z miotaczy, tak silny i nieprzerwany, e przypomina pomie z silnika jonowego. Han obejrza si na stranikw, ktrzy byli ju w poowie korytarza. - Dobra - warkn. - Moglibycie ju przesta strzela do mojej ony, chopcy?

Wycofa si znw za postument, wymierzy miotacz w sufit i wystrzeli w samo serce gigantycznego yrandola. Wystarczyo kilka strzaw, aby ogromna ozdoba runa w d w brzku krysztaw i metalu, a nawanica ognia w korytarzu natychmiast zmalaa do pojedynczych strzaw. Han podnis gow i stwierdzi, e yrandol wyldowa dokadnie porodku atakujcych stranikw; wikszo leaa rozpaszczona na posadzce - poraniona, przywalona krysztaem albo zbyt oszoomiona, by si ruszy. Kilkunastu stranikom udao si jednak uskoczy przed yrandolem. Koncentrowali ogie na Leii, spychajc j za postument za kadym razem, kiedy prbowaa przedosta si do Hana. A Leia po prostu odbijaa strzay, zamiast kierowa je z powrotem w stron napastnikw. Widocznie usiowaa oszczdza Hapan, ktrzy pozostali lojalni wobec Tenel Ka. Han przekl jej skrupuy. Wycelowa w stopy stranikw i zacz strzela w podog, odbijajc strumienie energii. Poowa z nich od razu skierowaa uwag na niego, a jeden osobnik o gniewnie zmarszczonych brwiach i zniszczonej twarzy weterana - odpaci si Solo za uprzejmo, odpinajc od pasa granat udarowy. - Nie! - krzykn Han, chocia raczej nikt go nie sucha. Nie... Stranik przesun kciukiem przecznik aktywujcy, wic Solo nie mia wyboru. Musia mierzy w pier tamtego. Zanim jednak strzeli, z korytarza za nim nadlecia strumie laserowego ognia, zbijajc stranika z ng. Granat wypad z jego doni i potoczy si po posadzce. Han obejrza si przeraony i zobaczy bladoskr zabjczyni, stojc u wejcia z cikim hapaskim miotaczem w kadej rce. W tym momencie za jego plecami eksplodowa granat, wypeniajc korytarz wiatem, hukiem i ogniem. Zabjczyni nawet nie mrugna. Strzelaa dalej z jednego z miotaczy, a drugim kiwaa na oboje Solo, wzywajc ich do siebie. - Chodcie! - sykna. Zbyt zdumiony, aby cokolwiek zrobi, Han zerkn przez korytarz na Lei, ktra odpowiedziaa mu krtkim spojrzeniem i tylko wzruszya ramionami. Kilku stranikw uwizionych pod yrandolem doszo przez ten czas do siebie i znw otworzyli ogie, zarwno do zabjczyni, jak i do nich. Kobieta upada, przetoczya si par metrw, po czym znw wstaa, strzelajc, a wreszcie stumia ataki przeciwnikw prawie zupenie. Znw skina na maonkw Solo, cay czas trzymajc miotacz wycelowany w Hana. - Chodcie - powtrzya. Miaa wysoki, chodny gos. - Jeli w ogle chcecie y.

Han spojrza na Lei. Skwapliwie pokiwaa gow. - Kto by nie chcia? - powiedziaa. Wstaa i pobiega w kierunku wyjcia. Padaa i koziokowaa raz po raz, odbijajc nieliczne strzay, ktre jeszcze j cigay. Han posuwa si rwnolegle do niej i osania oboje ogniem. Wci nie mia pojcia, co si dzieje, ale z kad chwil wydawao si coraz bardziej jasne, e nikt inny te tego nie wie - a w takich przypadkach jedyn obowizujc zasad byo przeycie za wszelk cen. Mijajc wejcie, blada kobieta podbrdkiem wskazaa drog, ktr przybyli. - Schody! - Jak dla mnie moe by - zgodzia si Leia, idc przodem. W poczekalni nie napotkali oporu; ci zalotnicy, ktrzy nie wzili udziau w ataku, ukrywali si za meblami lub kulili po ktach, nie chcc ryzykowa ycia. Han pozna ju umiejtnoci zabjczyni, wic stwierdzi, e mieli absolutn racj. Na podecie przed poczekalni leeli nieruchomo na pododze obaj stranicy - a dwaj nastpni na ppitrze po drugiej stronie klatki. Nie byo wida wicej stranikw - ale Han wiedzia, e to moe si bardzo szybko zmieni. Przeszli po schodach do korytarza, ktry wid do salonu, gdzie przedtem czekali z Lei. Zabjczyni zawoaa za nimi: - Poczekajcie! Han zatrzyma si i zobaczy, e kobieta klczy przy wejciu na klatk. Oba miotacze skierowaa w gr schodw, ale patrzya na nich. - Dokd idziecie? - zapytaa. - Wracamy do hangaru - wyjani Han. - Musimy si std wynosi. - Nic z tego. - Blada kobieta wyjrzaa na schody i zacza ostrzeliwa grne pitra. Musimy dokoczy ten kontrakt. - My? - zdumiaa si Leia. - Wam pewnie nie pac, ale i tak po uszy w tym siedzicie - powiedziaa kobieta, wci strzelajc z jednego pistoletu, podczas gdy drugi skierowaa w pier Hana. - I nie rbcie takich zaskoczonych min. Sama nie sdziam, e to tak bdzie wygldao. Leia tak mocno cisna bro, e a zbielay jej kostki doni, ale na szczcie widzia to tylko Han. Stranicy dotarli ju do szczytu schodw i zabjczyni zajta bya wymian ognia. - Posuchaj - odezwaa si Leia. - Nie wiem, kto... - Ty oczywicie wiesz, kim jestemy - wtrci Han. Zaczyna rozumie, czemu

sytuacja wydawaa si taka zwariowana: zabjcy wzili jego i Lei za osoby, ktre miay im pomc dosta si do Tenel Ka. - Moe nas te owiecisz? Zabjczyni zerkna na niego z gron min. - Nie wiecie, kim jestem? Naprawd? - Przebywalimy poza centrum wydarze - wyjania Leia, podejmujc strategi Hana. - Wanie wracamy z Korelii. W korytarz runa kaskada ognia z miotaczy, omal nie pozbawiajc zabjczyni gowy. Ona jednak tylko przetoczya si na bok i opara plecami o cian, po czym popatrzya na miecz wietlny Leii. - Moecie mnie nazywa Nashtah - powiedziaa z cieniem umiechu. - Lubi to. Z powodu, ktrego Han nie rozumia, dwik tego imienia przyprawi go o dreszcz - a moe to bya wina strumienia ognia, wlewajcego si przez drzwi. - W porzdku, Nashtah - rzek. - Moe nie zauwaya, ale kto nas wrobi. - Tenel Ka prawdopodobnie wie ju o prbie zamachu - dodaa Leia. - A to znaczy, e nie mamy adnej szansy teraz do niej dotrze. Moemy jedynie da si zapa i zabi. - Chyba nie wiedziaa, e my te jestemy zaangaowani, dopki to si nie zaczo zastanowi si Han. - Ale wszystko si zmienio. Mamy najwyej dwie minuty, aby dotrze na pokad Sokoa"... jeli bdziemy mie tyle szczcia. Potem hangar zostanie zamknity tak szczelnie, e nie wytniemy sobie drogi na zewntrz nawet mieczem wietlnym. Oczy Nashtah pociemniay; zacza rozwaa t moliwo. Nagle przykucna, okrcia si w kierunku wyjcia i znw pucia seri strzaw w gr schodw. Rozleg si chr bolesnych wrzaskw. - Prowadcie! - Wstaa i miotaczami pokazaa im kierunek. Dotkna ramienia Leii luf tak gorc, e rkaw zacz si tli. - I lepiej, eby to nie bya podwjna gra. Niczego tak nie lubi, jak zabija Jedi.

ROZDZIA 8
Salon Maonkw mierdzia dymem, spalon tkanin i zwglonym misem, a podoga usiana bya szcztkami mebli i ciaami zabitych. Ekipy ratunkowe ewakuoway rannych, podczas kiedy agenci ochrony paacowej rejestrowali zwoki na holowideo. Po drugiej stronie sali staa grupa mocno oszoomionych dworzan, otoczona przez oddzia stray paacowej.

Jain nkay ze przeczucia na temat lekkiego transportowca CEC, ktry skoczy w nadprzestrze w tym samym czasie, kiedy ona i Zekk wchodzili w system. Odlatywa z Hapes z przyspieszeniem, na jakie niewiele frachtowcw moe sobie pozwoli, a sam fakt, e cigay go dwie eskadry hapaskich myliwcw, raczej potwierdzay hipotez, e by to Sok Millenium". Zekk pochyli si do niej. - Han i Leia Solo tego nie zrobili - szepn. Wci by w tym samym kombinezonie, ktry nosi od ponad tygodnia, ale jego zapach by niczym w porwnaniu z gryzcym odorem, ktry wypenia pomieszczenie. To nie w ich stylu. - Nie musisz mi tego mwi. - Jaina zdaa sobie spraw, e Zekk prbuje j tylko pocieszy, ale nie tego akurat teraz potrzebowaa. Potrzebowaa faktw. - Nie sdzisz, e powinnam zna moich rodzicw? Zekk przesun doni po zlepionych od potu wosach, pokrci gow i prychn z odraz. Ruszy przez salon bez sowa, pozostawiajc Jain zdezorientowan, ciekaw, o co mu chodzi. Takie; zachowanie byo niepodobne do Zekka; Jaina nie rozumiaa, dlaczego jest taki wcieky. W kocu to nie jego rodzicw widziano uciekajcych z miejsca zamachu. Poniewa nie ruszya za nim natychmiast, sierant, ktry ich eskortowa, pchn j lekko. - Trzymajcie si razem. - Wskaza na salon. - Mamy do sztuczek Jedi jak na jeden dzie. Jaina popatrzya na Hapanina. By wysoki, banalnie przystojny, o rzebionych rysach i ciemnoniebieskich oczach. - Moja matka nic... - zacza. - Powiedz to ksiciu Isolderowi - przerwa. Pooy do na kolbie miotacza w kaburze i drug rk wskaza Zekka. - Id za nim. Jain kusio, aby uy Mocy i rozpaszczy aroganckiego sieranta na najbliszej cianie, ale uznaa, e to niezbyt waciwa chwila na pokazywanie mu, gdzie jego miejsce. Zadowolia si ironicznym wzruszeniem ramion i posza za Zekkiem do kta, gdzie ksi Isolder przyglda si, jak funkcjonariuszka ochrony przesuchuje dygoczcego arystokrat. Gdy Jaina i Zekk podeszli bliej, zastpio im drog dwch ochroniarzy. Isolder dotkn ramienia jednego z nich. - Zostaw, Brak. - Typowo hapask twarz ksicia zdobio kilka nowych zmarszczek, ale by rwnie przystojny jak zawsze. - Oni s w porzdku. Brak si nie cofn.

- To Jedi, milordzie. Po tym, co si tu wanie stao... Isolder cisn Braka za rami i odcign go w ty. - Prawdopodobnie tylko dziki nim moja crka przeya ten zamach - powiedzia. Spojrza na Jain. - Jeli dobrze si domylam, to wanie ty bya niedawno powodem zdenerwowania krlowej matki. - Owszem, kontaktowaam si z ni - przyznaa Jaina. - A wic miaem racj. - Isolder rozoy ramiona, zachcajc j do ucisku. - Dobrze znw ci widzie, Jaino. - Ciebie rwnie, ksi Isolderze. - Jaina uciskaa go i odsuna si, eby mg przywita si z Zekkiem. - Przykro mi tylko, e nie moglimy przyby wczeniej. - Daj spokj. I tak jestemy wam wdziczni za to... hm... ostrzeenie. Skonio ono krlow matk do wzmocnienia stray. - I do zamknicia wewntrznych drzwi ognioodpornych do rezydencji - dodaa Tenel Ka, zbliajc si od tyu do Jainy i Zekka. - Nie powinno wam by wcale przykro. Jaina si obejrzaa. Tenel Ka staa o dwa metry od niej, otoczona niewielk grupk dworzan i gwardii krlewskiej. Jej rdzawe wosy spyway a na plecy; ubrana bya w sukni z zielonego byszczojedwabiu, znakomicie czc elegancj z prostot. Efekt by tak uderzajcy i krlewski, e Jaina musiaa sobie przypomnie, e patrzy na dawn koleank z Akademii Jedi i wsptowarzyszk broni. - Wasza Wysoko... Jaina skonia si, Zekk poszed w jej lady. Tenel Ka wydawaa si zakopotana unionym szacunkiem, okazywanym przez przyjaci, ale opanowaa si i staa wyprostowana, nieruchoma, starannie ukrywajc zmieszanie przed dworzanami. - Jaina i Zekk... C za nieoczekiwana rado! - Gestem nakazaa im si podnie i spojrzaa w kierunku wielkiego holu, gdzie zniszczenia byy najwiksze. - Przybylimy ci ostrzec. - Jaina nie wspomniaa o koreliaskiej flocie szturmowej, ktra, wedug podejrze Bwua'tu, wkrtce tu zawita, aby pomc w zamachu; t wiadomo przekae jej dopiero pniej, kiedy zostan sami. - Nie sdzilimy tylko, e to stanie si tak szybko. - Wiem, e zrobilicie wszystko, co w waszej mocy. - Twarz Tenel Ka si zachmurzya. Po chwili cigna dalej: - Nie rozumiem tylko, dlaczego zamieszani w to byli twoi rodzice. Jaina poczua si, jakby kto kopn j w brzuch. - Zamieszani? - Rozejrzaa si po zniszczonym wntrzu. Nie wierzya, e jej rodzice

mogliby uczestniczy w ataku przeciwko Tenel Ka. - Jeste pewna? - Bardziej, nibymy chcieli - odpar Isolder. Wydawa si raczej rozczarowany ni wcieky. - Twoja matka i kapitan Solo przybyli bez zapowiedzi i zadali audiencji u krlowej matki. Zanim zdoaa znale dla nich czas, wyliznli si z salonu dla goci i rozbroili cay system zabezpiecze paacu. - Wci usiujemy si zorientowa, jak tego dokonali - dodaa Tenel Ka. - Zdaje mi si, e zajo im to mniej ni dwie minuty... a jeszcze musieli przej ponad p kilometra przez nieznane sobie korytarze. - Moe macie z tym problem, poniewa nie oni to zrobili - podsun Zekk. - Oczywicie, e oni! - wtrcia postawna dwrka w wieku czterdziestu lub pidziesiciu lat... trudno byo to okreli dokadniej, znajc zamiowanie Hapan do pielgnacji urody. - Taki wyczyn to nic dla... - Dzikuj, lady Galney. - Tenel Ka uciszya kobiet uprzejmym gestem i spojrzaa na Zekka. - Masz inn teori? Zekk zmarszczy brwi. - Moe przybyli tu w tym samym celu, co my... aby ci ostrzec - zasugerowa. Jego sowa zostay przyjte penymi powtpiewania, a czsto take pogardy minami Hapan. Nawet Jaina miaa kopot, aby uwierzy w opini Zekka. Wreszcie Tenel Ka zapytaa: - Skoro tak, to dlaczego widziano ich opuszczajcych zamek w towarzystwie przywdczyni grupy zabjcw? - Co? - jkna Jaina. - Obawiam si, e to prawda - odpara Tenel Ka. - Blada kobieta z ogolon gow i warkoczykiem na potylicy. Kiedy moi stranicy zdoali otoczy twoich rodzicw, ryzykowaa ycie, eby ich uratowa. Jainie zamaro serce. Rzeczywicie wygldao na to, e jej rodzice wsppracowali z zabjczyni. - Musi by jakie wyjanienie. - Zekk pocieszajco cisn j za rami. - Jaino, musisz ufa swoim uczuciom. Jaina odsuna si, poirytowana, zmieszana i... wstrznita. Trudno jej byo uwierzy, e jej rodzice mogliby uczestniczy w jakiejkolwiek prbie zamachu... ale nie miaa pewnoci. Kryo wiele plotek, sugerujcych, e jej ojciec pomg Bobie Fettowi zamordowa Thrackana Sal-Solo, a jej matka sama dowiadczya za, wyrzdzonego przez Dartha Vadera. Czy tak trudno podejrzewa, e Leia mogaby zabi przyjacik po to tylko,

aby Jacen nie wstpi na z drog? - Kiedy sama nie wiem, co czuj - odpara Jaina i spojrzaa na Tenel Ka. - Tenel... eee... krlowo matko, nie wiem, co powiedzie. - Mnie te trudno w to uwierzy - westchna Tenel Ka. - To prawda, pozory wiadcz przeciwko nim, ale ledztwo dopiero si rozpoczo, a jest kilka sprzecznych dowodw. - Jakich? - zapyta Zekk. - Niektrzy wiadkowie twierdz, e Solo zaatakowali zabjcw, zanim walka si rozpocza. - Tenel Ka odwrcia si i wskazaa na westybul, gdzie rozegraa si gwna cz bitwy. - Moemy przej si tam i zobaczy, jeli chcecie. - Ja chc - gos Zekka nie brzmia nieprzyjanie, ale nie trzeba byo Jedi, eby zauway, e jest wcieky. - Czemu ignorujecie te relacje? - Nie ignorujemy - zapewni Isolder. Podszed do Zekka i wszyscy skierowali si w stron zrujnowanego westybulu. - Ale zeznania naocznych wiadkw zwykle s niedokadne. - Z pewnoci uczyli was tego na kursach prowadzenia ledztwa w Akademii Jedi. - S te wiadkowie, ktrzy twierdz, e ludzie, ktrych zaatakowali Solo, w istocie prbowali ratowa krlow matk - dodaa lady Galney. - Bardzo wiarygodni wiadkowie. - Sam to osdz - rzek Zekk i zwrci si do Isoldera: - Kiedy mog ich przesucha? Isolder zatrzyma si i spojrza na Zekka. - Chcesz przesuchiwa hapask arystokracj? - Wanie - potwierdzi Zekk. - Co tu si dzieje dziwnego i... - Wystarczy, Zekk. - Jaina chwycia towarzysza za rami i cisna. Jego ton stawa si nie do przyjcia, zwaszcza dla przesadnie wraliwych Hapan. Takie ostre ostrzeenia sprawi tylko, e oficjalni ledczy tym skwapliwiej przeocz dowody, ktre mogyby uniewinni jej rodzicw. - Jestem pewna, e krlowa matka i jej dwr potrafi odkry prawd. - Z pewnoci - odrzeka Tenel Ka. - W ledztwie bdziemy interpretowa wszelkie wtpliwoci na korzy obojga Solo... a ja zamierzam przesucha osobicie kadego ze wiadkw. To wystarczyo, aby uciszy protesty Zekka i upewni Jain, e jej rodzice nie stan si wygodnymi kozami ofiarnymi. Cho obowizki rodzinne na Hapes wymusiy na Tenel Ka opuszczenie zakonu Jedi, zachowaa wszystkie talenty i umiejtno posugiwania si Moc, ktre poznaa jako rycerz Jedi. Gdyby ktokolwiek prbowa j okama co do udziau Solo w zamachu, krlowa matka bdzie o tym wiedziaa. - Dzikuj, Wasza Wysoko - odpowiedziaa Jaina. - Doceniam to. Jeli jest cokolwiek, co mog zrobi, eby pomc...

- Owszem, jest - wszed jej w sowo Isolder. - Wiemy, e Sok" czsto lata z faszywymi kodami transponderw. Lista tych kodw okazaaby si bardzo pomocna. Jainie zascho w ustach. Poproszono j wanie, aby wybieraa pomidzy lojalnoci wobec rodziny a obowizkiem wobec zakonu Jedi. Bya wystarczajco wyszkolona, eby wiedzie, e jej decyzja nie moe zalee od tego, czy jej rodzice s winni czegokolwiek. Czonek Galaktycznego Sojuszu poprosi o informacj dotyczc ataku na rzd, a ona, jako rycerz Jedi, musi mu j dostarczy. A jednak zwlekaa z odpowiedzi. Lady Galney przypomniaa jej: - Konsorcjum Hapes jest wan czci Galaktycznego Sojuszu... - bardzo wan czci. A twoi rodzice to terroryci. - Domniemani terroryci - poprawia Tenel Ka. Wbia w Jain spojrzenie szarych oczu i dodaa: - Tak bdzie lepiej dla wszystkich. Moi dowdcy bd... ostroniejsi, wiedzc, e rzeczywicie maj do czynienia z Sokoem". - A informacja o tym bdzie nam potrzebna tylko tak dugo, jak dugo pozostan w granicach Konsorcjum - zauway Isolder. - Jeli nie stanowi zagroenia dla krlowej matki, jestem pewien, e opuszcz przestrze Hapan tak szybko, jak to jest moliwe. - Jeli ledztwo wypadnie pomylnie, nie bdziemy ich ciga poza naszymi granicami - dodaa Tenel Ka. - Pozostawimy ich wadzom Sojuszu. - Jestem pewna, e oni znaj te faszywe kody. - Nie jestem pewna, czy ja znam wszystkie - zmusia si do odpowiedzi Jaina. Propozycja Tenel Ka bya wicej ni uczciwa. Hapaska Flota Krlewska zamierza ciga lub niszczy wszystkie napotkane YT-1300. Znajc kody, Tenel Ka moe przynajmniej wyda rozkaz, aby dowdcy schwytali Sokoa" i jego zaog w jednym kawaku. - Ale dam wam te, ktre znam. - Dzikuj - rzeka Tenel Ka. - Wiem, jakie to musi by dla ciebie trudne. - Popro tylko dowdcw, aby byli cierpliwi - powiedziaa Jaina. Spojrzaa na lady Galney i przerazi j peen bogiego zadowolenia wyraz twarzy damy dworu. Nie zmieniao to jednak sytuacji. - Rodzice nie poddadz si bez walki... ale nie zabij te nikogo, dopki nie musz. - Poinstruowaam ju moich dowdcw, e Leia i Han Solo potrzebni nam s ywi odpara Tenel Ka. - To doskonale. - Jaina skina gow. - Powinnimy gdzie dokoczy odpraw. Podchodzc do ldowania, widzielimy z Zekkiem Sokoa" wykonujcego skok w nadprzestrze. Jeli si pospieszymy, moemy zaoszczdzi waszym dowdcom kopotw z

ich schwytaniem. - Polecicie po nich sami? - zapyta Isolder. - Chcecie ich dogoni w przestrzeni hapaskiej? Jaina zmarszczya brwi. - Jeli wci si tu znajduj, to tak. - O, nic z tego. - Galney stana przed Jain, tyem do niej, i zwrcia si do Tenel Ka: - Nie moemy pozwoli, aby Jedi Solo cigaa wasnych rodzicw. To bdzie wygldao, jakby wyreyserowaa ten atak jako pretekst do przejcia wadzy. W kocu wszyscy arystokraci przejd do obozu wroga. Tenel Ka westchna i spojrzaa na Jain ponad ramieniem Galney. - Lady Galney ma racj, droga przyjaciko. W oczach Hapan to bdzie wygldao bardzo dziwnie. - Nikt nie musi wiedzie - przypomnia Zekk. - Jestemy Jedi. - Wszyscy si dowiedz, to pewne - zaoponowa Isolder. Zatoczy rk krg wok komnaty, przez chwil wskazujc na orszak Tenel Ka. - Rozejrzyj si. Zekk wyglda na speszonego i Jaina zrozumiaa, e musi ustpi Tenel Ka. Konsorcjum Hapes istotnie byo kbowiskiem intryg... a wysanie crki, aby doprowadzia wasnych rodzicw przed oblicze sprawiedliwoci, wzbudzioby wtpliwoci nawet na Coruscant. - To prawda, ale musimy te pamita o bezpieczestwie Sojuszu odezwaa si. Moemy pomc, identyfikujc t zabjczyni i prbujc odtworzy jej tras. To nie powinno... - Aha, jeszcze jedno - przerwaa Tenel Ka. - Poprosiam twojego brata o pomoc w ledztwie. Jaina a otworzya usta. - Jacena? - Wiem, e ostatnio bylicie pornieni, ale wanie tym Jacen si teraz zajmuje. - Gos Tenel Ka brzmia przepraszajco, lecz stanowczo. - Czy moesz sobie uczciwie powiedzie, e sama zrobisz to lepiej? - Zaley, co rozumiesz przez sowo lepiej" - warkna Jaina. Nie moga uwierzy, e Tenel Ka zamierza da jej bratu swobod dziaania w Konsorcjum. - Czy w ogle wiecie, co on robi na Coruscant? - Chroni ludno przed koreliaskimi terrorystami, tak przynajmniej wynika z tego, co czytaam. - Tenel Ka mwia defensywnie, ale w jej gosie brzmia upr. - Przykro mi, e

musz go odciga od obowizkw, ale moe istnie powizanie pomidzy terrorystami a tym zamachem... a tylko Jacen ma do wiedzy, eby to stwierdzi. Jaina westchna z irytacj. - Rozumiem... potrafi zauway, kiedy mnie nie chc. - A co z Allan? - zwrci si Zekk do Tenel Ka. - Kady, kto bdzie chcia ci zaatakowa, postara si rwnie o wyeliminowanie twojej crki. Dopki wszystko si nie uspokoi, moe powinna zatrudni kilka nianiek Jedi. - To nie bdzie konieczne. - Wyraz twarzy Tenel Ka si nie zmieni, ale Moc wypenia si jej niepokojem. Od dnia urodzin staraa si utrzymywa Allan z dala od wiata, tak skutecznie, e w wityni Jedi zaczy kry plotki o kalectwie dziecka. Moe istotnie co w tych plotkach byo. - Jej ochrona jest lepsza od mojej. - Jak powiedziaam, wiem, kiedy stajemy si niepotrzebni. - Jaina nie moga powstrzyma gniewu i uczucia alu. Oto zgodzia si zdradzi jedn z najcilej strzeonych tajemnic rodzicw, a Tenel Ka nie chciaa nawet powierzy Jainie sekretu Allany. Powinnimy ju koczy odpraw i wraca, ale naprawd musimy zrobi to na osobnoci. Spojrzaa wymownie na wit Tenel Ka. - Masz racj - odrzeka Tenel Ka. - Chodcie za mn. Krlowa matka wezwaa gestem Jedi, aby podeszli bliej. Lady Galney i kilka innych dam dworu, wyglday na wstrznite, kiedy wzia Jain pod rk i pochylia si ku niej. - Jest jeszcze co, co musisz dla mnie zrobi... mog o to prosi jedynie najstarszych moich przyjaci. - Oczywicie - odpara Jaina, a serce podeszo jej do garda. Niewane, czy rodzice byli uczestnikami zamachu na ycie Tenel Ka, czy te nie - Jaina musiaa wzi t moliwo pod uwag... a to sprawio, e ogarn j smutek niemal rwnie wielki, jak po mierci jej brata Anakina. - Jedi zawsze s do twojej dyspozycji.

ROZDZIA 9
Chocia wit, zocisty i jasny, wsta kilka minut temu, nad placem Przyjani wisia mroczny cie zagroenia. Im Luke i Mara znajdowali si bliej sceny zbrodni, tym bardziej ponure byo to wraenie. Przejcia z obu stron strzegy roboty policyjne o ciemnych wizjerach, a grupka pajkowatych robotw koronerw roia si w wysokich ywopotach po

obu stronach chodnika. Dwaj detektywi - wielkogowy Bith w zmitym kaftanie i pokryty zielon usk Rodianin w starannie odprasowanym garniturze - stali w kordonie ochrony, porwnujc uzyskane informacje. - Nie wyglda to dobrze - mrukna Mara - Obawiam si, e wkrtce si dowiemy, czemu nie mog odnale Tresiny poprzez Moc. - Te si tego boj - odpowiedzia Luke. - Nie spodoba mi si dzi rano ton wysanniczki ochrony. Mara spojrzaa na niego i si skrzywia. - O co ci chodzi? - Bya zaskoczona - odpar Luke. - I pena niedowierzania. Pierwsze sowa kobiety z ochrony, kiedy Luke odebra komunikat p godziny temu, zapewniay, e jego syn nie by zaangaowany" w incydent. Nie chciaa odpowiada na adne pytania, ale zapytaa, czy Luke wie, gdzie znajduje si mistrzyni Lobi, a potem poinformowaa go, e powinien spotka si z par detektyww na placu Przyjani. Oczywicie Mara natychmiast skontaktowaa si z Benem, okazao si, e jest bezpieczny i wybiera si wanie na wane spotkanie z Jacenem. Dotarli do kordonu policyjnego. Zatrzyma ich robot funkcjonariusz, ktry wykona szybki skan siatkwki Luke'a i odstpi na bok. - Detektywi Raatu i Tozr oczekuj was. - Robot wskaza najpierw na Rodianina, a potem na Bitha. - Prosz pamita, e wedug prawa powinnicie odpowiedzie na wszystkie pytania zgodnie z prawd. Odmowa odpowiedzi moe by uznana za podstaw do wydania nakazu przesuchania. - Od kiedy to? - zapytaa Mara. Z wizjera robota koronera wystrzeli znw promie skanujcy i wbi si w oko Mary. - Mara Jade Skywalker? - zapyta robot. - Odpowiedz mi najpierw na pytanie, scalaku - warkna. - Uznaj to za potwierdzenie - rzek szybko Luke. - Od kiedy to milczenie jest czym podejrzanym? Robot nie spuszcza wizjera z Mary. - Przepis taki zosta dodany do galaktycznej ustawy lojalnociowej o zero trzeciej dwadziecia dzisiaj rano. - W rodku nocy? - zapytaa Mara. - Jak znaleli kworum? - W ramach przepisw o narzdziach egzekwowania galaktycznej ustawy lojalnociowej kworum nie jest ju wymagane w przypadku zatwierdzania praw

antyterrorystycznych. - A to znw kiedy wprowadzono? - sarkastycznie mrukna Mara. - Wczoraj o osiemnastej dwadziecia siedem - odpowiedzia robot. - Picioma gosami, w zredukowanych wymaganiach dotyczcych kworum, a spowodowanych bojkotem delegacji bothaskiej. - Dziki za informacj - rzek Luke. Wzi Mar pod rami i ruszy w kierunku detektyww. - Zawsze dobrze jest zna prawo. - Zwaszcza kiedy je cigle zmieniaj - dodaa Mara szeptem. - Ostatnie aktualizacje dostpne s u kadego robota policyjnego - odezwa si za nimi robot. - Wszystkie zapytania zostan wprowadzone do waszej dokumentacji. - Cudownie - burkna Mara. Luke'a troch zaskoczyo jej zachowanie. Mara zwykle popieraa surowe reakcje na terroryzm. Jednak, jako dawna Rka Imperatora, wiedziaa rwnie, jak atwo naduy informacji, zbieranych teraz przez rzd w ramach przepisw Galaktycznej Ustawy Lojalnociowej. Co roku prowadzia w Akademii specjalne seminarium, uczc modych Jedi, jak korzysta z ogromnych bankw danych galaktyki. Detektywi zobaczyli zbliajcych si Skywalkerw i przerwali rozmow. Bith wycign na powitanie do o delikatnych palcach i poda j najpierw Luke'owi, a potem Marze. - Mistrzu Skywalker, dzikujemy za przybycie. Jestem Cha Tozr. - Wskaza na zielonoskrego towarzysza - A to mj partner, Gwad Raatu. Zamiast si przywita, Raatu podejrzliwie zmarszczy uskowaty ryjek. - Czy znacie Tresin Lobi? - zapyta. - Oczywicie, e znaj - powiedzia Tozr. - Przecie to mistrzyni Jedi. - Zgadza si - rzek Luke. Czu poprzez Moc podniecenie Raatu, spowodowane rozbudzonymi nagle instynktami owieckimi Rodianina. Bardzo spieszno byo mu znale ofiar. - Zasiada w Radzie Jedi, jeli mam by dokadny. - Ju nie. - Raatu machn rk w stron krzakw po bliszej im stronie chodnika, nie przestajc jednoczenie bezczelnie si na nich gapi. - Znalaz j robot ogrodnik. - Gwad, oka troch szacunku! - Brzegi fad policzkowych Tozra pobkitniay z zakopotania. - Przepraszam za niego. Mj partner wszystkich uwaa za podejrzanych. - Bo wszyscy s podejrzani. - Ciemne oczy Raatu nadal przewiercay Luke'a i Mar. Gdzie bylicie wczoraj wczesnym wieczorem? Zdesperowany Tozr odetchn ze wistem.

- Gwad! - Odwrci wielk gow w kierunku Skywalkerw. - Nie musicie odpowiada. - Nic nie szkodzi. - Luke czu narastajcy gniew, ale nie chodzio wcale o Raatu. Nocny technik dyurny w centrum komunikacyjnym Jedi pozostawi informacj o przerwanej transmisji mistrzyni Lobi, wic wiedzia, co si z ni stao... i kto jest za to odpowiedzialny. Miaem wane spotkanie z prezydentem Omasem, ktre trwao do pnych godzin nocnych. Mara bya ze mn. - Jeli chcecie to potwierdzi, skontaktujcie si z jego biurem. - Gos Mary brzmia ostro i sarkastycznie; bya to oznaka gniewu i smutku, ktr tylko Luke mg od niej wyczu poprzez Moc. - Popro prezydenta. Raatu skierowa na ni antenki w ksztacie talerzy. - Czy bd mg osobicie porozmawia z prezydentem? - Nie! - odpar Tozr. Spojrza na Luke'a. - Suchaj, kto ostatniej nocy zamordowa bothaskiego ambasadora, a szef detektyww chce zebra tyle personelu, ile zdoa. Jeli chcecie zaatwi t spraw midzy sob, powiedzcie tylko... - Na Coruscant to my stanowimy prawo - zaprotestowa Raatu. - Nie Jedi. Bith odwrci si do partnera. - Kto zabi mistrzyni Jedi, laserowy mdku! - warkn, tak wcieky, e dra mu gos. - Nawet jeli rozwiemy t spraw, to kogo zaaresztujemy? Nozdrza Raatu rozszerzyy si z podniecenia. - Boisz si wyzwania? - Moe na razie powinnimy wsppracowa - zasugerowa Luke. Wskaza na roboty koronerw rojce si wok ywopotu. - Ju zaczlicie zbiera dowody, a Jedi mog wam dostarczy dodatkowych moliwoci. Raatu rzuci pene urazy spojrzenie w kierunku Tozra i prychn z uraz. - Niech wam bdzie - rzek. - Ale technicznie jestecie tylko obserwatorami. - Chyba to lepsze ni by podejrzanym - zauwaya Mara. Spojrzaa na Tozra. Moesz nam pokaza miejsce zbrodni? - Stoisz na nim. - Tozr skinieniem gowy wskaza na chodnik i na rosnce wzdu niego ywopoty z drzew blar. - Wyglda na to, e zrobili zasadzk. - Oni? - zapyta Luke. - Mylisz, e to niemoliwe, Skywalker? - Raatu nie spuszcza z Luke'a wypukych oczu. - Chcesz nam co powiedzie?

- Nie, nie... mw dalej - uspokoi go Luke. Popeni bd, wtrcajc si, nie tylko dlatego, e wzbudzi tym podejrzenia Raatu. Czu, e i Mara zaczyna go obserwowa, zastanawiajc si, co takiego wie, czego nie wie ona. - Wycigam pochopne wnioski... nikomu nic dobrego z tego nie przyjdzie. - Racja - zgodzi si Tozr. Wskaza palcem na drzewo blar po drugiej stronie chodnika, gdzie robot koroner wykonywa wanie epoksydowe odlewy ladw. - Wiecie ju, jakiej rasy byli mordercy? - zapytaa Mara. - Ludzkiej lub humanoidalnej - odpar Raatu. - Mieli buty, wic trudno to okreli, ale obaj napastnicy przypuszczalnie byli pci eskiej i do szczupli... - odciski byy mae i pytkie. - Jedna z nich miaa zdeformowan stop... brak nacisku na przedni cz buta - doda Tozr. Skin na Skywalkerw, by szli za nim, po czym przeszed przez ywopot. - Wasza Jedi chyba dosza do wniosku, e co jest nie tak, i prbowaa zaj ich od tyu. - Niestety, zauwayli j - odezwa si Raatu zza ich plecw. - Ale zdaje si, e nie cierpiaa dugo. Wyszli z zaroli na klomb wysokich po kolana krzeww chrysanthusa. Dwa roboty medyczne czekay z par noszy i saniami repulsorowymi, a koronerzy roili si po caym terenie, robic odlewy ladw i rejestrujc na holowideo kady szczeg z miejsca zbrodni. Porodku klombu, wci w szatach Jedi, spoczywao ciao ogromnej mistrzyni Jedi. Obie nogi i gowa leay opodal. Oczy Lobi wci byy szeroko otwarte z zaskoczenia. Nie wida byo ani miecza wietlnego, ani innych sprztw. Luke poczu skurcz w odku. - To wiadomo dla mnie! - chcia podej do ciaa, ale robot zagrodzi mu drog. Ona ze mn igra. - Igra z tob? - zapyta Raatu. - Niby kto? - Chwileczk. - Mara dotkna Luke'a poprzez Moc, chcc, aby wyczu jej podejrzliwo i rosnc irytacj. - Naprawd uwaasz, e to wiadomo? Od Lumiyi? - Obawiam si, e tak - westchn Luke. - Chyba chce nam przez to powiedzie, e moe zabra Bena, kiedy tylko zechce. - A co to ma wsplnego z Benem? - zdziwia si Mara. - Tylko mi nie mw, e wykorzystujesz naszego syna jako przynt. - Niezupenie jako przynt - odpar Luke. Nie powiedzia Marze, e poleci Tresinie Lobi, aby ledzia Bena; stao si to po ich sprzeczce na temat tego, czy Jacen jest dobrym nauczycielem. - Po prostu poprosiem Tresin, aby go miaa na oku, poniewa domylaem

si, e Lumiya moe go wykorzysta przeciwko mnie. - I dlatego kazae mi zabra shoto? - zapytaa, przypominajc sobie o krtkim mieczu wietlnym, ktry zbudowaa jako obron przeciwko pejczowi wietlnemu Lumiyi. - Skd wiesz, e Lumiya ma co wsplnego ze mierci Tresiny? Luke wzruszy ramionami. - C, chyba mam racj. - Ale to ci nie usprawiedliwia - rzeka Mara. - Powiniene by mi powiedzie. Luke westchn. - Mwiem ci, e dobrze byoby go mie na oku. A ty powiedziaa, e to dla mnie wymwka, aby ledzi Jacena. - Urwa, aby si uspokoi, i wyczu zainteresowanie, z jakim Raatu przysuchiwa si ich rozmowie. Dotkn Mar poprzez Moc, przypominajc jej o wiadkach, i zaraz doda: - Poza tym przecie tak napraw nie o to jeste wcieka. Rzucia mu spojrzenie mwice, e to jeszcze nie koniec rozmowy, ale podja gr. - Chyba masz racj. - Rozumiem, e to ta Lumiya jest nasz gwn podejrzan - odezwa si Tozr. - Kto to taki? - Jedna z dawnych dziewczyn Luke'a - ostro rzucia Mara. Antenki Raatu a si wyprostoway. - Ach, to wszystko wyjania. - Unis do i podyktowa par sw do mikrofonu przypitego do rkawa, po czym wskaza na ciao Lobi. - A mistrzyni Lobi to nowa dziewczyna? Zamiast odpowiedzie, Mara uniosa lekko brew i spojrzaa na Luke'a. - Wcale nie! - zaperzy si Luke. - Mara jest... eee... Mara jest moj on, nie mam adnej dziewczyny. Raatu wzruszy ramionami. - A co my wiemy o was, Jedi? - mrukn. - U ludzi to zawsze albo seks, albo mio. Tozr mdrze pokiwa gow. - Przez osiemdziesit siedem procent czasu - rzek. - Na drugim, do odlegym miejscu, znajduj si dragi. - Nie tym razem - upiera si Luke. - Tu chodzi o zemst. - Zemst za co? - zapyta Tozr. - A co ma do tego twj syn? - Lumiya bya uczennic Sithw - wyjani Luke. - Pragnie zemsty, poniewa postrzeliem j i pomogem obali Imperatora. Ben jest tylko rodkiem do osignicia celu. - Jasne, mistrzu Skywalker - mrukn Raatu. - Cokolwiek powiesz... ale na razie

wszystkie motywy s wane. - Czy macie jaki pomys, kim moga by jej wsplniczka? Za plecami Luke'a rozleg si ostry gos Mary. Odwrci si i stwierdzi, e odesza od grupy i mwia co gniewnie do komunikatora. - Jestem kim wicej ni tylko matk Bena, kapralu Lekauf! - tumaczya. - Jestem mistrzyni Mara Jade Skywalker z zakonu Jedi. Odpowiedzi kaprala Luke prawie nie usysza. - Jeli wiesz, kim jestem, to rozumiesz chyba, e albo mi powiesz, dlaczego komunikator mojego syna jest zaguszany... albo spdzisz sze tygodni w zbiorniku bacty, usiujc odhodowa sobie czci ciaa, ktre ci zaraz poobcinam. - Mara spojrzaa przez plac na ogromny srebrny cylinder Galaktycznego Paacu Sprawiedliwoci. - Mog tam by za trzy minuty. Nastpia krtka cisza. - Dobrze wiem, e ten komunikator jest zaguszany - powiedziaa Mara. Kapral co jej odpowiedzia. - Co mwisz? Kapral powtrzy, a gniew Mary w Mocy przygas nieco. - Rozumiem. C, kacie mu skontaktowa si ze mn natychmiast po powrocie. Zawahaa si i powtrzya: Natychmiast, kapralu Lekauf. Czy wyraziam si jasno? Mara wyczya komunikator wyranie zdziwiona, e Luke i pozostali gapi si na ni. Zmarszczya brwi. - Chc by po prostu pewna, e Lumiya nie przekae reszty swojej informacji wyjania. - A jeste pewna? - zapyta Luke. - Kapral Lekauf by bardzo przekonujcy - odpara. - Zdaje si, e Jacen zabra Bena do bazy Crix. - Do bazy Crix? - powtrzy Raatu. - Po co? Mara rzucia Rodianinowi spojrzenie oznaczajce nie bd gupi". - Nie powiedzia. Znana lepiej pod nazw Rezerwy Wojskowej Generaa Criksa Madme, baza Crix zostaa zbudowana w czasie pierwszej fali reorganizacji floty po wojnie z Yuuzhan Vongami. By to ogromny kompleks orbitalnych hangarw, obecnie sucy jako port wypadowy Trzeciej, smej i tajemniczej Dziewitej Flocie. Mieci rwnie kwater gwn dwch elitarnych jednostek bojowych: Kosmicznych Stranikw i Korpusu Gamma, oraz - jak

dowiedzieli si ostatniej nocy od prezydenta Omasa - hangar nowiutkiego niszczyciela gwiezdnego przydzielonego SGS, Anakina Solo". - Moe to i dobrze - rzuci Luke, domylajc si, e Jacen zabra Bena do bazy na dziewiczy rejs Anakina". - Przynajmniej wiemy, e Lumiya go tam nie dosignie. - Skd wiemy? - zapytaa Mara. - Mnie by zabezpieczenia bazy nie zatrzymay. - Ale potrzebowaaby troch czasu, eby je pokona - zauway Luke. Nie wspomnia o dziewiczym rejsie, poniewa Raatu i Tozr nie mieli wystarczajcych uprawnie, aby bodaj sysze o okrcie nazwanym Anakin Solo". - A to pocigaoby za sob ryzyko, ktrego mogaby unikn gdzie indziej. Mara zastanowia si przez chwil, wreszcie skina gow. - W porzdku. Co robimy? - Teraz mamy szans - rzek Luke. - Dopki Ben nie wrci, jestemy tylko my i ona. - I my - wtrci Raatu. - Ta Lumiya jest pierwsz podejrzan. - Mylisz, e zdoasz zidentyfikowa swoj dawn dziewczyn? - Tozr wycign z kieszeni pomitego kaftana duy notatnik i zacz wstukiwa kody. - Wczoraj bya gsta mga, ale kamery ochrony maj do dobre filtry. Stoimy w lepej plamce, ale moe uda nam si j zobaczy, zanim tu dotara. - Rozpoznabym j, gdybym zobaczy - zapewni Luke, podchodzc do Bitha, ktry wywoywa wanie ostatnie materiay wideo z kamer antyterrorystycznych, ktre zostay zainstalowane dla ochrony placu Przyjani. - Ale raczej nie bdzie jej wida. - Nie? - Jest na to zbyt zrczna. - Mara doczya do nich i wycigna do po notatnik. Mog? Tozr nastroszy fady policzkowe i z ociganiem poda jej notatnik. Mara zacza wprowadza kody, wywoujc materia z wejcia do wityni Jedi. Nie potrzebowaa duo czasu, aby zobaczy Bena, wchodzcego do parku, oraz ledzc go Tresin Lobi, trzymajc si w dyskretnej odlegoci i w cieniu. Nie zauwayli jednak nawet ladu Lumiyi - ani te drugiego mordercy - chocia Mara wczya materia z kolejnych dwch kamer. Luke sprawdzi wydruk godziny na dole ekranu. - Za wczenie - uzna. - Wiadomo Tresiny nadesza o dziewitnastej dwadziecia dwie. - Jaka wiadomo? - zapyta Raatu. - Przekazaa czciowo wiadomo, e widziaa Lumiy. - Co jeszcze?

- To wszystko - odpar Luke. - Ale wiem, e miaem racj. Lumiya ledzia Bena. A potem si urwao. - Nie sdz jednak, aby ta Lumiya ledzia twojego syna, kiedy wychodzi ze wityni - zauway Tozr i postuka w ekran. - Musiaa na niego czeka ju na placu. - Te mi si tak wydaje. - Gos Mary by zimny jak brya lodu w odku Luke'a - Nie podoba mi si to. Wiedziaa, gdzie go znajdzie. - Mwilimy przecie, e to bya puapka - przypomnia im Raatu. - Obie morderczynie czekay na mistrzyni Lobi w krzakach. - Rzeczywicie, tak to wyglda - zgodzi si Luke. Obejrza si na Mar. - Lumiya musiaa wej na plac inn drog. Mara zacza szybko przeglda nagrania z innych wej. W pewnej chwili przez ekran z byskiem przeleciaa fala zakce. Mara zatrzymaa obraz i sprawdzia czas. - Dziewitnasta czternacie - oznajmia. - Osiem minut przed wiadomoci od Tresiny - zauway Luke. - Pasuje. - Ale to tylko zakcenie - rzek Tozr, wci gapic si w notatnik. - To bysk Mocy - poprawi Luke. - Mona go uy, aby urzdzenie rejestracyjne nie zarejestrowao naszego obrazu, kiedy przechodzisz przez pole jego zasigu. Mara sprawdzia kod kamery na dole ekranu. - Wejcie od strony Galaktycznego Miasta? Tozr skin gow. - Zgadza si. - A wic mamy szczcie - wtrci Raatu. Rodianin bez pytania wyj notatnik z rk Mary i wywoa schemat sieci kamer. - W Galaktycznym Miecie mieszkaj sami dygnitarze. Kamery s dosownie wszdzie. Przewija przez chwil obrazy z kadej kamery w okolicy, a natrafi na drugi, podobny rozbysk. - Dziewitnasta zero sze. - Raatu pierwszy pokona ywopot i skierowa si na ciek wiodc do Galaktycznego Miasta. - Jestemy na tropie.

ROZDZIA 10
Kilka godzin od odkrycia ladw Lumiyi na placu Przyjani Luke, Mara i ich dwaj towarzysze detektywi szli za neimoidiaskim kierownikiem budynku dugim korytarzem z kamienia larmal na trzechsetnym pitrze eleganckiego apartamentowca Zorp House. Luke w ostatniej chwili odwid Raatu od wezwania oddziau szybkiego reagowania, stwierdzajc, e roboty SWAT dziaaj mao dyskretnie. Lumiya wyczuje zagroenie ze strony gapiw, ktrzy przypadkiem zobacz je w akcji, i ucieknie, nim ktokolwiek zdoa j zatrzyma. Za to Saba Sebatyne i dwaj inni Jedi na saniach repulsorowych stojcy tu za rogiem zapewniali im wsparcie, udajc sprztaczy. Kierownik budynku zatrzyma si przy wytwornej konsolce z homogonii i wskaza na podwjne przesuwne drzwi z polerowanego mosidzu w kocu korytarza. - Trzysta siedem dwanacie - wyszepta. - Jeste pewien, e to tu? - zapyta Tozr. Podobnie jak Raatu, Bith te by przekonany, e Lumiya miaa wsplniczk. Luke i Mara nie sprzeczali si, zwaszcza e rzeczywicie w krzakach znaleziono dwa zestawy ladw. Neimoidianin rozoy skrzaste donie. - W Zorp House jest dwadziecia pi tysicy apartamentw - rzek. - Nie mog zna wszystkich mieszkacw. - Ale to tutaj cigle psuj si kamery? - upewni si Luke. Neimoidianin skoni gow o paskiej twarzy. - W dodatku to jedyny apartament, ktrego drzwi nigdy si nie otwieraj, kiedy dziaa kamera. Mara zawiadomia Sab przez komunikator, e za chwil bd wchodzi. Raatu wyj miotacz i ruszy w kierunku drzwi, cignc za sob Neimoidianina. - Zadzwo - poleci. - Powiedz, e zasygnalizowano alarm przeciwpoarowy z tego apartamentu i chcesz sprawdzi, czy wszystko w porzdku. - Ja? - Neimoidianin spojrza niepewnie na miotacz Raatu, potem na Luke'a i Mar. Ale... czy ten lokator jest niebezpieczny? - Odmawiasz wsppracy z organami ledczymi? - zapyta Raatu. - Nie musisz wchodzi do rodka - uspokoi Tozr kierownika budynku zza ramienia

swojego partnera. - Chcemy tylko sprawdzi, czy s w domu. Neimoidianin szed bez entuzjazmu, ale dotar do drzwi i zrobi, co mu kazano. Czekajc na odpowied, Luke wysun wiadomo Mocy w kierunku apartamentu, szukajc jakiejkolwiek iskierki obecnoci sugerujcej, e kto ukrywa si wewntrz. Nie poczu nic, ale to nie miao znaczenia. Lumiya z pewnoci potrafi ukry swoj obecno w Mocy. Kiedy po drugim dzwonku nadal nie byo odpowiedzi, Neimoidianin powiedzia: - Zdaje si, e nie ma ich w domu - Odwrci si, aby odej. - W razie czego bd na dole... - Zaraz, zaraz. - Raatu chwyci go za rami i wskaza na panel. - Wprowad kod uniwersalny. Moc napenia si ulg Neimoidianina. - Ale oczywicie. - Wycign palec w stron klawiatury. - Czy moglibycie odwrci oczy? Po plecach Luke'a przebieg ostrzegawczy dreszcz i oboje z Mar jednoczenie krzyknli: Nie!" Luke uy Mocy, aby oderwa do Neimoidianina od panelu, i podszed bliej. - Chyba zosta przerobiony. - Przerobiony? - zdziwi si Neimoidianin. - To niemoliwe. Tylko obsuga moe... urwa w p sowa, kiedy Luke wyj swj shoto i zacz delikatnie wycina panel ze ciany. - Oszalae?! - wrzasn. - Kto za to zapaci? - Mam nadziej, e nie prbujesz utrudni nam dostpu do apartamentu - zauway Raatu. - Udzielanie schronienia terrorystom bywa karane cakowitym przepadkiem mienia. - Kto udziela schronienia terrorystom? - Neimoidianin unis rce w gr. - Dobrze, dobrze, odpisz to jako szkody wyrzdzone przez lokatora. Luke skoczy ci, wyczy bro i ostronie wyj urzdzenie ze ciany. Z jednej strony by do niego przymocowany may detonator termiczny, z cienkim drutem sygnalizacyjnym biegncym od panelu do bezpiecznika. - C, przynajmniej wiemy, e to waciwe mieszkanie - mrukna Mara. Wcisna bezpiecznik detonatora, oderwaa kable sygnaowe, odczya obudow od panelu bezpieczestwa i wsuna go na wszelki wypadek do kieszeni. Luke poda panel Neimoidianinowi. - Teraz wprowad kod. Neimoidianin przez chwil gapi si w klawiatur, ale zacz si trz i szybko poda j Luke'owi.

- Czerwony siedem, niebieski dwanacie, zielony zero zero. Luke wprowadzi kod i drzwi si otworzyy. Neimoidianin nie czeka, a pozwol mu odej; obrci si na picie i znw prbowa si ulotni. Luke zapa go za rami. - Czekaj tutaj - rozkaza. - W holu jeste bezpieczny... a ja bd wiedzia, jeli znw sprbujesz uciec. Twarz Neimoidianina przybraa kolor koci. - Oczywicie. Dla Sojuszu zrobi wszystko. Raatu poklepa go po policzku. - Brawo - powiedzia. - Oto wzorowy obywatel. Coruscant potrzebuje takich wicej. Luke wszed do apartamentu pierwszy. Mieszkanie byo mniejsze, ni sdzi i zaskakujco przytulne, z wygodnymi siedziskami w niszy przed cian rozrywkow. Reszt cian pokryway reprodukcje znanych dzie sztuki z caej galaktyki - nawet holograficzna kopia Killickiego Zmierzchu Leii. Jednak najbardziej zdumiay Luke'a lustra. Wisiao co najmniej po jednym na kadej cianie, wszystkie tak ustawione, aby patrzc pod odpowiednim ktem, mona byo zobaczy kady fragment pokoju. Luke gestem nakaza Raatu i Tozrowi pozosta tam, gdzie s, a sam z Mar ruszy do azienki. Sprawdzili toalet i odwieacz, aby zdoby pewno, e Lumiya nigdzie si nie ukrya. Kiedy wrcili do gwnego pokoju, detektywi wychodzili ju z kcika kuchennego. - Czy nie kazaem wam zosta przy drzwiach? - Poprosie, nie kazae - sprostowa Raatu. - W kuchni jej nie ma. - Tutaj te nie - odpara Mara, pokazujc kciukiem na sypialni. - Chyba si minlimy. - Wrci, wrci. - Tozr wskaza na bukiet niebieskich puszystych kulek na dugich odykach, stojcy porodku stou. Umiechn si i podszed, eby je powcha. - Nikt nie stawia na stole wieych kwiatw, jeli zamierza wyjecha. - Uwaaj! - Tym razem to Mara uya Mocy, aby odsun potencjaln ofiar od zagroenia. Przeniosa detektywa na druga stron pokoju. - Ja bym tego nie robia - dodaa. Tozr z irytacj wyd fady policzkowe. - Niby dlaczego? - Bo Sithowie specjalizuj si w sztuczkach i puapkach. - Luke wzi notatnik Raatu, zrobi zdjcie kwiatom i zada identyfikacji. - Dlatego kazalimy wam czeka w gwnym pokoju - wyjania Mara. - Wszystko w tym miejscu jest potencjaln puapk.

Notatnik zapiszcza, wic Luke sprawdzi nazw i opis kwiatu. - Nerfotrujka - oznajmi. - Nadmiar pykw powoduje u wikszoci gatunkw uszkodzenie nerww. - Co podobnego! - Raatu starannie rozejrza si po pokoju. Potem wyszed za Tozrem do holu, eby zaczeka wraz z kierownikiem budynku. - Wszystko, co znajdziecie, moecie zarejestrowa w notatniku. - Dobry pomys. - Mara wskazaa Luke'owi kuchni. - Id tam. Nie powiniene grzeba w sypialni byej dziewczyny. - Nie martw si. - Luke umiechn si obuzersko. - Nie ma tam nic, czego bym ju nie widzia. Mara rzucia mu spojrzenie, ktre rozsadzioby komet, po czym zagnaa go do kuchni. - Do roboty. Ta kobieta ciga twojego syna, pamitasz? Luke zacz metodycznie przeglda urzdzenia do przetwarzania ywnoci i pojemniki. Szybko si zorientowa, e Lumiya ya praktycznie tylko sokami i napojami proteinowymi - nic dziwnego, biorc pod uwag, jakie wyzwanie stanowia konserwacja ciaa, ktre w rwnym stopniu skadao si z czci organicznych i cybernetycznych. Nie znalaz jednak nic, co by mu podpowiedziao, skd wiedziaa, e Ben zeszej nocy bdzie na placu Przyjani - adnych urzdze podsuchowych poukrywanych w szafach, adnych eektrolornetek zwisajcych z uchwytu szuflady albo adowarki do holokamery na blacie. Nic. Luke zawrci do salonu i ujrza odbicie Mary spogldajce na niego z lustra. Wydawaa si pikniejsza ni zwykle, jej wosy miay gbszy odcie czerwieni, twarz bya peniejsza, mniej poznaczona zmarszczkami. - Zauwaye co? - Mwia z sypialni, ale dziki lustrom Luke mia wraenie, jakby patrzy jej prosto w oczy. - Chodzi mi o lustra. - Tak - odpar Luke. - S wszdzie... z kadego miejsca wida cae mieszkanie. Mara pokrcia gow. - Nie o to chodzi - odpara. - One znieksztacaj obraz... sprawiaj, e w odbiciu wydajesz si atrakcyjniejszy. - Teraz to zauwayem - odezwa si jej m. - Dobrze powiedziae, e Sithowie uwielbiaj iluzj i oszustwo - mrukna Mara. Nawet kiedy s sami. Wiesz, co jeszcze znalazam? - Notatnik? - z nadziej zapyta Luke.

- Niestety. - Mara wysza z sypialni z pustymi rkami. Odwrci si i spojrza na ni... na prawdziw Mar. Pomyla, e jest pikniejsza ni jej skorygowane odbicie. - Nic. Ani bagau, ani baterii, ani narzdzi. Luke zmarszczy brwi. - Ani czci zamiennych? Mara zaprzeczya ruchem gowy. - Nic a nic. - Czci zamienne? - zdziwi si Raatu od drzwi. - Cybernetyczne czci zamienne - wyjani Luke. - Lumiya jest w rwnym stopniu maszyn, co czowiekiem, a to oznacza, e potrzebuje narzdzi, eby si serwisowa. - Wanie - dodaa Mara. - Luke ma tylko jedn mechaniczn do, a zawsze ma przy sobie p kilo czci, eby nie ryzykowa, e sam nie pokroi sobie steku z nerfa. Lumiya musi wozi ze sob cay warsztat. Tozr unis brwi. - Wic jeli nie ma tu jej narzdzi... - To nie ma te Lumiyi. - Raatu wymamrota paskudne rodiaskie przeklestwo. Kto j ostrzeg, e nadchodzimy! - Nie martw si - odpara Mara. Wrcia na chwil do sypialni i przyniosa stamtd elegancki komplet z tafty, skadajcy si z tuniki i spdnicy. - Ona tu wrci. adna kobieta, pakujc si, nie zostawi czego takiego... zwaszcza kobieta, ktra uywa takich luster. - Wic po prostu wyjechaa na krtko - stwierdzi Raatu. - A to oznacza, e zaatwia sobie transport. Wszed do pokoju, wzi notatnik od Luke'a i podszed do ciany rozrywki. Ju chcia uruchomi centralny port komunikacyjny, gdy nagle znieruchomia. Spojrza przez rami, szukajc potwierdzenia. Luke nie wyczu zagroenia. - Jest bezpiecznie - rzek. - Ale nie wiem... - Chodzi mi o przepis o narzdziach egzekwowania prawa - wyjani Raatu. - Mog wywoa wszystkie informacje, jakie pobierano z tego miejsca w cigu ostatniego miesica. Wczy port i zacz wciekle wali w klawiatur. W chwil pniej fragment ciany rozrywki oy, wywietlajc list danych, ktre wywoywano w cigu ostatniego miesica. Wybra Podre" i natychmiast pojawia si mapa ukazujca lokalizacj ambasady bothaskiej. - Co u licha? - zawoa Tozr. - To nie ma sensu!

- Ma, jeli to Lumiya zabia ambasadora - odpara Mara. - Zobacz, jakie jeszcze miejsca ogldaa. Raatu wprowadzi kolejne parametry i pojawia si duga lista adresw w dzielnicy Bothan. Zanim Luke zdy o ni poprosi, Raatu zada ju listy odpowiednich nazwisk. Zaledwie zaczy si pojawia, Tozr jkn: - To ona! Ona zabija Bothan! Luke i Mara wymienili spojrzenia, bez sw zadajc sobie pytanie, czy powinni zdradzi, co Omas oznajmi im w noc przed morderstwem Bothan. Podczas gdy Raatu przewija dugi plik, Tozr wyj komunikator i zacz otwiera kana. Mara wycigna rk i go powstrzymaa. - Lepiej poczekaj, a wrcisz do kwatery gwnej. Raatu wycign ku niej szyj, a wargi jego zielonego ryja uniosy si w gronym warkniciu. - To kwestia egzekucji prawa! - I polityczne pole minowe - zauway Luke, wskazujc nazwiska na ekranie. Wszyscy ci zabici Bothanie byli czonkami Partii Prawdziwego Zwycistwa. Grymas Raatu znik, a Tozr natychmiast wyczy komunikator. - Poczekamy - zdecydowa Bith. - Dobry pomys - odpara Mara. - Chciaabym tylko wiedzie, skd Lumiya wzia list ich czonkw. - Zobaczymy, czy zdoamy to wywszy - mrukn Raatu. Wprowadzi jeszcze kilka polece, a wreszcie pojawio si wezwanie do podania hasa. Wcisn jeszcze kilka klawiszy i na ekranie ukaza si napis: Dostp tylko dla SGS". Raatu odczy notatnik tak szybko, e a w goniku rozleg si stuk, a Tozr opuci gow na piersi. - Krymina - mrukn Bith. - Jestemy ugotowani. Na ekranie pojawi si kolejny napis: Wasza prba zamania zabezpiecze zostaa odnotowana". - Jak Lumiya wamaa si do plikw SGS? - zainteresowaa si Mara. Luke nie zawraca sobie gowy zgadywaniem. Obawia si, e odpowied jest znacznie bardziej skomplikowana, ni im si zdawao - i sama ta myl sprawia, e w jego odku znw pojawia si brya lodu. Zatrzyma si przed drzwiami do jednego z apartamentw i skin na kierownika budynku.

- Jak si nazywa ten lokator? - spyta. - Defula - rzek Neimoidianin. - Bant Defula. - Defula? - zdziwia si Mara, podchodzc do Luke'a. - Kto jest jego pracodawc? Neimoidianin wyj niewielki notatnik z kieszeni szaty i wprowadzi polecenie. - Moje notatki podaj, e jest dyrektorem w Astrotours Limited. - Nigdy o nich nie syszaam - zdziwia si Mara. - Jaki maj kod komunikacyjny? Neimoidianin obrci notatnik tak, eby moga przeczyta. Mara zmarszczya brwi. - Ten sam sufiks, co w kodzie SGS. Luke spojrza na numer i te zmarszczy brwi. - Moe to zbieg okolicznoci - rzek. - To, e dwa kody komunikacyjne maj ten sam sufiks, nie zawsze oznacza, e s ze sob powizane. - Nie zawsze, ale zwykle jednak tak jest - odrzeka Mara. Spojrzaa na Raatu. Sprawd, czego si moesz dowiedzie o Astrotours. Raatu nie wzi notatnika do rki. - Czy to ma co wsplnego z SGS? - Wanie to prbujemy ustali - wyjani Luke. - Do roboty. Ju i tak uruchomie ich zabezpieczenia. Rodianin niechtnie gwizdn przez nos, ale szybko wyuska kiepsko wykonan stron informacyjn, reklamujc rejsy z przygodami poza Zewntrzne Rubiee z przystankami na tak prymitywnych wiatach, jak Hoth, Geonosis czy Dagobah. - Kto chciaby polecie na Geonosis? - zastanawia si Tozr z pogard. - Przecie to gniazdo robactwa! - Myl, e o to wanie chodzi: nikt by nie chcia - odpara Mara. - A Hoth i Dagobah take jako nie obiecuj rajskich wakacji. - No nie wiem - mrukn Luke. - Dagobah jest w porzdku. - Jasne, jeli kto lubi karmi skrzydlate pijawki - odparowaa Mara. Pokrcia gow z odraz, po czym wprowadzia kod komunikacyjny, ktry kierownik budynku przydziela w momencie wynajmu. W chwil potem uniosa brew i spojrzaa na Luke'a z trosk... Odezwaa si do komunikatora: - Kapral Lekauf... czemu nie jestem zaskoczona? Luke stwierdzi nagle, e jest po prostu wcieky. Jeli Astrotours Limited byo przykrywk dla SGS, to Lumiya nie musiaa si wamywa do jej plikw... otrzymaa do nich dostp.

Wyj wasny komunikator i sprbowa poczy si z Benem, ale jego aparat wci by zablokowany, prawdopodobnie dlatego, e znajdowa si w strefie bezpieczestwa wok bazy Crix... lub na pokadzie Anakina Solo". - Nie prbuj zaprzecza - mwia Mara do Lekaufa. - Poznaj twj gos. Luke wzi komunikator od Mary. - Kapralu odezwa si - tu wielki mistrz zakonu Jedi Skywalker. Chc wiedzie, czy pukownik Solo i mj syn znajduj si ju na pokadzie Anakina Solo". - Anakina Solo", sir? - Lekauf udawa, jak mg, e jest zaskoczony. - Nie rb z siebie idioty. - Luke trzyma komunikator midzy sob a Mar, tak by i ona moga sysze. - Mwimy o moim synu. Lekauf zawaha si chwil. - Tak, sdz, e tak - powiedzia w kocu. - SGS mia odby krtki rejs dziewiczy. - Wic skontaktuj si z baz Crix i pole, eby opnili wylot Anakina" - rozkaza Luke. Jeli Lumiya pracowaa dla SGS, pracowaa rwnie dla Jacena. - Mj syn nie pojedzie nigdzie z pukownikiem Solo. Rozumiesz? Jedyn odpowiedzi Lekaufa byo nerwowe milczenie. - Spyta, czy rozumiesz - warkna Mara. - Rozumiem, psze pani - wykrztusi Lekauf. - Ale obawiam si, e to, o co prosi wielki mistrz Skywalker, jest niemoliwe. Anakin" wylecia na Hapes godzin temu. - Na Hapes? - zapyta Luke. Poczu, jak Mara odpina mu komunikator od pasa - bo sam wci rozmawia z Lekaufem przez jej aparat - i usuwa si na bok, eby przygotowa dalsze dziaania. - Czy ja dobrze sysz? - Dobrze - zapewni Lekauf. - Podobno terroryci prbowali zabi krlow matk Tenel Ka. Zadaa pomocy pukownika Solo w ich schwytaniu. Luke zamilk na chwil, prbujc zdecydowa, czy Lekauf mwi prawd, czy te prbuje odwie go od wykrycia jakiej innej operacji. - Paski syn bdzie bezpieczny - doda Lekauf. - Jest doskonale wyszkolony. Sam z nim pracowaem. Luke uzna, e w tej chwili nie moe zrobi nic lepszego, jak tylko zaakceptowa to, co mwi Lekauf. - Lepiej, eby to bya prawda, kapralu. - To prawda, sir... - Lekauf urwa, po czym doda krzepicym tonem: - Pukownik Solo zabra ze sob jedn czwart skadu SGS. Sam bym pojecha, gdyby nie to, e kilka dni temu zwichnem sobie kolano i musz siedzie za biurkiem.

- Doskonale. Luke zerkn na Raatu i Tozra, ktrzy wci gapili si na ostatni komunikat na ekranie ciennym i naradzali si szeptem, co powinni zrobi. - Zdarzya si przypadkowa prba dostpu do plikw SGS z twojej kryjwki na trzechsetnym pitrze Zorp House - powiedzia do kaprala. - Chciabym, aby j zignorowa. - Prosz uwaa to za zaatwione - odpar Lekauf. - I prosz si nie martwi o syna, Wszystko bdzie w porzdku. - Mam nadziej, kapralu. Luke zamkn kana i spojrza na Mar, ktra rozmawiaa z kim przez jego komunikator. - ...w hangarze za dwadziecia minut - mwia. - Cie" ma by przygotowany do drogi.

ROZDZIA 11
Jacen sta przy iluminatorze kabiny dowodzenia Anakina Solo", spogldajc na skryt w chmurach planet Hapes. By to wiat peen pikna i obfitoci, pokryty lnicymi oceanami i zielonymi wyspami, ale Jacen by zbyt zaniepokojony, by to podziwia. Kto prbowa zabi Tenel Ka i jego crk Allan. Rce mu dray, w odku czu ucisk, a kiedy czeka na przylot wahadowca, jego myli nieustannie kryy midzy marzeniami o zbiorowym morderstwie a eksplozjami wyrzutw sumienia. Jacen wiedzia, e nie moe stanowi pierwszej linii obrony Allany. Jak do tej pory nikt nie wiedzia, e jest jego crk. Gdyby spdza zbyt wiele czasu w Paacu Fontann, dworzanie Tenel Ka zaczliby podejrzewa, e dziedzic hapaskiego tronu jest synem obcego przybysza, Jedi, a to tylko narazioby Allan na jeszcze wiksze zagroenie. Poza tym Tenel Ka lepiej umiaa ochrania ich czteroletni crk, a on nie mg zaprzesta swoich antyterrorystycznych dziaa na Coruscant, bo ucierpiaaby caa galaktyka. Jacen wci jednak czu si winny - i przeraony. Z caego serca pragn wysa Allan w jakie bezpieczne miejsce - moe do Fallanasich lub Jensaarai. Jedynie dowiadczenie wasnego dziecistwa, ktre a dotd ukazywao, jak zawodne mog by te strategie, nie pozwolia mu wzi tego pod uwag. To - jak rwnie i fakt, e nie istniao naprawd bezpieczne miejsce. Jacen wikszo

ycia spdzi, prbujc zaprowadzi pokj w brutalnej i chaotycznej galaktyce, a sprawy i tak z kad chwil wydaway si pogarsza. Zawsze bya jaka lokalna wojna, gotowa rozla si na poboczne systemy, albo trafia si peen nienawici demagog, dcy do zabjstwa milionw w imi wikszego dobra". Czasem Jacen zastanawia si, czy w ogle osiga jakie wyniki, czy galaktyka nie byaby rwnie dobrze pilnowana, gdyby nigdy nie wrci do Jedi i pozosta wrd Aing-Tii, medytujc na temat Mocy. W czasie gdy Jacen si nad tym zastanawia, oceany hapaskie staway si coraz bardziej barwne. Z iskierek powstaway wiateka i zaczynay lni milionami wspaniaych barw. Mieniy si czerwieni lub zotem i mrugay w regularnych odstpach czasu. Tworzyy regularne linie okrajce planet, jak rzeki pynnego ruchu, ktre niegdy otaczay Coruscant. Jacen wzi trzy gbokie oddechy, wiadomie wyciszajc umys. Nie mg jeszcze na danie przywoywa wizji w Mocy, ale nauczy si przyjmowa je z wdzicznoci, gdy nadchodziy. Byy manifestacj jego jednoci z Moc, znakiem narastajcej siy, a coraz wiksza czstotliwo, z jak si pojawiay, wiadczya, e moe odnie sukces, e jest do silny, aby utrzyma galaktyk w garci. Na planecie pod nim lasy tropikalne pociemniay do gbokiej nocnej czerni. W sercu jednej z tych cienistych wysp pojawiy si nagle dwa biae punkty, i Jacen stwierdzi, e wpatruje si w nie intensywnie. Byy janiejsze ni wiateka na oceanach i im duej si przyglda, tym bardziej przypominay oczy - biae, ponce oczy spogldajce na niego ze studni ciemnoci. Smugi chmur przepyny przez oblicze cienistej wyspy; przez chwil wyglday jak krzywo umiechnite usta na widmowej twarzy. Usta uniosy si w kcikach. - To moje - usysza Jacen. Sowa byy ciche i zimne, i przepenione moc ciemnej strony... a gos by znajomy. Brzmia jak jego wasny. Pochyli si bliej do iluminatora, studiujc ulotne rysy i zastanawiajc si, czy widzi wasn twarz. Ale chmury odmawiay wsppracy. Uoyy si w nowy ukad i ponad oczami twarzy" pojawiy si krzaczaste brwi. Policzki byy teraz zapadnite i znieksztacone, a usta potwarte i wykrzywione. A potem caa twarz zacza rosn, a woal cienia pokry ca planet, przesaniajc morze lnicych wiate. Usta uniosy si w jednym kciku i umiech sta si grymasem. - To moje.

Tym razem gos by niski i chropowaty, i na pewno nie Jacena. Poczu ulg, e nie ma nic wsplnego z tak znieksztacon twarz. Ciemna gowa rozrastaa si poza granice planety, poerajc hapaskie ksiyce. Rysy szczupej twarzy zdefiniowane byy przez wzory z przyciemnionych wiateek, przebyskujcych z powierzchni planety. - To moje. Tym razem sowa zabrzmiay surowo i rozkazujco, a gowa rosa dalej, rozdymajc si na boki i zakrywajc wszystko, co Jacen mg zobaczy przez iluminator. Przesonia ju gwiazdy Hapes i teraz poeraa - na ile mg to stwierdzi - ca znan galaktyk. Rysy twarzy rozpyny si w nierozpoznawalne wzory wiata i cienia, lecz oczy pozostay, rozszerzajc si w dwa ponce soca. - To moje! Biae oczy rozbysy i zniky niczym para eksplodujcych nowych i Jacen mia wraenie, e w gowie wybuch mu granat podpalajcy. Jkn mimo woli i odwrci si raptownie, przyciskajc rce do twarzy. Ale jego gowa nie miaa zamiaru eksplodowa. Bl znik rwnie szybko, jak si pojawi, a kiedy opuci rce, okazao si, e patrzy na perow powierzchni luksusowej ywicobetonowej wykadziny podogowej w kabinie dowodzenia. Nie mia ju nawet mroczkw przed oczami. - Mam nadziej, e twoja mina nie oznacza, e zapomniae o czym na Coruscant rzeka Lumiya. Siedziaa po drugiej stronie obszernej i dobrze wyposaonej kabiny w stacji wywiadowczej Jacena, zastanawiajc si nad danymi dotyczcymi nieprzewidywalnej arystokracji Tenel Ka. - Mamy moliwo zrobi z ciebie zbawc Galaktycznego Sojuszu... ale tylko, jeli bdziemy dziaa szybko. - Nie chodzi o to, kogo ze mnie zrobicie. - Jacen nie chcia pokaza, jak bardzo jest wstrznity, przynajmniej dopki nie zrozumie, co Moc prbuje mu powiedzie. - Wiesz, co jest wane? Musimy zapa terrorystw, ktrzy zaatakowali krlow matk i zapewni, e nigdy wicej si to nie powtrzy. Lumiya zmarszczya brwi. - Co tam zobaczye? Wstaa i przesza przez kabin. Ubrana bya w kombinezon pilota rwnie czarny, co chusta osaniajca doln cz jej twarzy. Przebranie pilota byo odpowiednie do zakwaterowania, ktrego zadaa - w pobliu pokadw hangarowych. Pozwalao jej take ukry znieksztacon twarz za zaciemnion mask. Na kadym innym niszczycielu pilot

chodzcy w ukrywajcym tosamo hemie spowodowaby alarm dla ochrony, ale Anakin Solo" by okrtem SGS - a wikszo funkcjonariuszy SGS miaa cakiem powane powody, aby si ukrywa. - Co si dzieje? - zapytaa Lumiya. Przystana obok Jacena i wyjrzaa na Hapes; planeta przybraa ju swj normalny, agodny wygld. - Nie widz nic niepokojcego. - Ju nic nie ma. - Jacenowi przychodzio do gowy tylko jedno wyjanienie tej parady ciemnych twarzy; a zapamita do z tego, co mu opowiadano w dziecistwie, eby wzdrygn si na myl o dynastii Sithw. - Nie martw si tym. - Czym si mam nie martwi? - naciskaa Lumiya. - Niczym. W dalszym cigu wyglda przez iluminator, obserwujc odlege smugi dymu, unoszce si i opadajce wraz z przechodzeniem przez atmosfer kolejnych statkw. Czy Moc mwia mu wanie, e popenia straszliw pomyk, e szkoa Sithw doprowadzi galaktyk do dugiej ery Ciemnoci? - Daj spokj, Jacenie. Midzy nami nie powinno by tajemnic. - Lumiya wsuna do pod rami chopca i agodnie odwrcia go ku sobie. - Powiedz, co widziae. Czuj, e ci to gnbi. - Nic mnie nie gnbi - zaprotestowa Jacen i ruszy w kierunku stacji wywiadowczej. Dowiedziaa si, kto stoi za atakami na krlow matk? - Guptas... nie zwiedziesz mnie, zmieniajc temat. - Lumiya zawrcia go i ustawia przodem do siebie, tym razem ju mniej delikatnie. - Widz, jaki jeste zdenerwowany. yy ci pulsuj jak szalone. - Wtpi - odpar Jacen. Podobnie jak wszyscy Jedi od dziecka by szkolony w ukrywaniu oczywistych oznak uczu... a on by w tym lepszy ni inni. - Wcale nie jestem zdenerwowany. - Jasne... wanie widz - zadrwia Lumiya. - renice te ci si rozszerzyy z podniecenia. - Wyjrzaa przez iluminator, a jej wzrok spoczywa przez chwil na powierzchni planety. - Czy jest jaki powd, dla ktrego wizyta na Hapes mogaby ci uszczliwi? - Zawsze chtnie przychodz z pomoc starym przyjacioom - ostronie odpar Jacen. Tylko tego mu teraz brakowao, eby Lumiya zacza go sondowa i odkrya uczucia, jakie ywi dla Allany i Tenel Ka. - Tenel Ka i ja bylimy w jednej klasie w Akademii Jedi. - Rozumiem - rzeka znaczco Lumiya. - Teraz ju wiem, czemu tak si przejmujesz. Serce podeszo Jacenowi do garda. Zmartwi si, czy ju zbyt wiele nie powiedzia. Obieca Tenel Ka, e nigdy i nikomu nie ujawni, e jest ojcem Allany... ale kiedy chodzio o

Lumiy, ta obietnica stawaa si podwjnie wica. Sithowie uwaali mio za spraw, ktr naley powici w celu zrwnowaenia si, a istniay rzeczy, ktrych Jacen nie powiciby nigdy. Spojrza Lumiyi w oczy. - Nie sdz, eby to rozumiaa. - Musia jej da do mylenia; moe uzna to za bardziej interesujce ni jego ewentualny romans z Tenel Ka. Odetchn gboko i doda: - Widziaem twarze. Zacz opowiada o swojej wizji; opisywa, jak zakapturzone gowy za kadym razem, gdy si pojawiay, obejmoway troch wiksz cz galaktyki. Kiedy skoczy, Lumiya uniosa cienkie brwi. - Taka przyszo ci przeraa? - zapytaa. - Ciko mi przychodzi aprobowanie czynw dynastii Sithw - wyzna. - Nazwij to rodzinnym przesdem. - Opinia twojej rodziny zostaa uksztatowana przez Dartha Sidiousa - zauwaya zaskakujco agodnie. - A on myla wycznie o osobistej potdze, nie za o odpowiedzialnoci za galaktyk. To nie jest zgodne z duchem Sithw... mylaam, e do tej pory ju si o tym przekonae. - Znam twoje zdanie - rzek Jacen, zadowolony ze zmiany tematu. - Twierdzisz, e nauka Sithw gosi porzdek i sprawiedliwo. - Nauka Sithw to nauka pokoju - poprawia Lumiya. - A eby przynie pokj, najpierw trzeba zaprowadzi porzdek i sprawiedliwo. eby za przynie galaktyce porzdek i sprawiedliwo... - ...najpierw musimy j kontrolowa - dokoczy. - Wiem. Lumiya pogaskaa go po ramieniu. - Wic dlaczego przerazio ci to, co widziae? - Wiesz dlaczego. - Jacen odsun rami... do stanowczo, aby zrozumiaa, e nie da si nabra na jej gierki. - Widziaa, co si stao z Palpatine'em i z moim dziadkiem. - I dlatego wiem, e ty nie ulegniesz pokusie, ktra ich zgubia. - Lumiya zamylia si na chwil, po czym dodaa: - Vergere z pewnoci te tak nie uwaaa... inaczej nie wybraaby akurat ciebie. Jacen unis brew. - Byli inni kandydaci? - Oczywicie - odpara Lumiya. - Mylisz, e wybieramy osob do tak wanej roli, nie rozwaywszy wczeniej wszystkich opcji? Kyp Durron jest zbyt uparty i nieprzewidywalny,

Mara zanadto przywizana do rodziny, twoja siostra daje si ponosi emocjom... - Braa pod uwag Mar? - jkn Jacen. - I Jain? - Bralimy pod uwag wszystkich. Twoja matka bya przeraona spucizn Dartha Vadera, wuj zbyt... - gos Lumiyi sta si twardy i zimny - C, nie posuchaby nas. Jest zwizany dogmatami Jedi. - I starymi urazami - doda Jacen. Duga historia gniewu i zdrady pomidzy jego wujem a Lumiy bya jedn z przyczyn, dla ktrych wci mia wtpliwoci co do swojej decyzji zostania Sithem. Doskonale zdawa sobie spraw, e opowieci Lumiyi o ratowaniu galaktyki mog by jedynie wybiegiem, e zamiana w Sithw jego i Bena moe by tylko zemst na Luke'u, lepsz nawet od morderstwa. - A co z tob czy Vergere? Czemu zawracacie sobie gow z przerabianiem mnie na Sitha, skoro same jestecie Sithami? - Poniewa nam by si to nie udao - odpara Lumiya. - Jestem w rwnym stopniu maszyn, co czowiekiem i doskonale wiesz, jak bardzo mnie to ogranicza. - Znam t teori - powiedzia Jacen. - Z Mocy mog czerpa jedynie ywe istoty, wic osoby o ciaach w wikszoci cybernetycznych nie mog wykorzystywa jej w peni. Ale, szczerze mwic, twoje umiejtnoci nie wydaj mi si specjalnie ograniczone. - Twojego dziadka te nie byy... e nie wspomn o Imperatorze, ktrego moc nie miaa granic - odpara Lumiya. - Ty jednak masz potencja, aby odnie sukces. Ja nie. - A Vergere? - zapyta Jacen. Musia wiedzie, czy Lumiya go wykorzystuje, aby si zemci na Luke'u; chcia si upewni, e to on jest t osob, ktra moe przynie galaktyce er pokoju i porzdku. - Jej potencja nie by ograniczony. - Nie w sposb, jaki masz na myli. Ale czy mogaby zyska zaufanie jakiegokolwiek rzdu? - Lumiya pokrcia ze smutkiem gow. - Zawsze byaby naznaczona... w najlepszym razie podejrzewana o to, e jest agentk Yuuzhan, w najgorszym: e to dziki niej udao im si dokona tak wielu podbojw. - Obawiam si, e to prawda - westchn Jacen. Wci nie by pewien, czy Lumiya mwi prawd, ale nie znajdowa w jej wyjanieniach dowodu, e kamie. - Zostaj ja. - Tak bym tego nie okrelia - sprzeciwia si Lumiya. - Bye od pocztku najlepszym kandydatem. Twoja niech do uycia Centerpoint przeciwko Yuuzhan Vongom wiadczya, e potrafisz rozsdnie wada wielk potg. Pokonanie w pojedynku Tsavonga Laha udowodnio, e nie obawiasz si uy Mocy, jeli jest to konieczne. Pozostaa jedynie rekrutacja poprzez Vergere. - To byo rekrutowanie? - prychn Jacen, mylc o swoim dugim pobycie w niewoli u Yuuzhan. - Chciaa powiedzie schwytanie".

- Jedno i drugie - zgodzia si. - Twj wuj wtrcaby si do szkolenia, musiaymy ci izolowa. Vergere wrcia do Yuuzhan Vongw i pomoga im ci pojma, a potem tak wymanewrowaa, aby mie ci na oku, kiedy bye w niewoli. - Chyba raczej zamanie mnie - poprawi Jacen. Dopiero teraz zacz zdawa sobie spraw z tego, jak sprytnie obie zaplanoway jego los. Wszystko, co swego czasu wydawao si przypadkiem, stanowio cz znacznie szerszej strategii; strategii, ktrej jeszcze do koca nic pojmowa. - Bdmy szczerzy. Vergere musiaa zniszczy kogo, kim byem, zanim moga ze mnie zrobi czowieka, jakiego potrzebowaycie. Lumiya skonia gow. - Wielka sia wymaga wielkich powice. Jeli o to chodzi, zawsze byam z tob uczciwa. - Wyjrzaa przez iluminator i przez chwil jej wzrok zatrzyma si na Hapes. Pytanie, czy ty bye szczery ze mn? Czy gotw jeste powici wszystko, co kochasz, dla wyszego dobra? Jacen poczu si pusty w rodku. Lumiya wiedziaa. Chcia zapyta, w jaki sposb dowiedziaa si o tym zwizku... ale zda sobie spraw, e to tylko ujawni gbi jego uczu do Tenel Ka i Allany, no i zwikszy prawdopodobiestwo, e Lumiya ostatecznie zada ich powicenia dla zrwnowaenia jego rosncej potgi. Podszed do niej. - Mam ju do pyta na ten temat - rzek. - Nieraz ju udowodniem... Z maego ekranu w kcie sufitu dobieg cichy pisk i z gonika interkomu rozleg si gos Bena. - Agent specjalny Skywalker, sir. Paczki dotary na miejsce. - Ben, to nie paczki, tylko nasi gocie - sprostowa Jacen. - Zaprowad ich do kabiny i... - Wolimy spotka si z tob teraz. - Gos Tenel Ka by mniej wyrany ni Bena, ale wci rozpoznawalny. - Odwieymy si pniej. - Bardzo mi mio, Wasza Wysoko. - Jacen obejrza si i stwierdzi, e Lumiya przyglda mu si w zadumie. - Czy Ben bdzie wystarczajc eskort? - Cakowicie - odpara Tenel Ka. - Idziemy prosto do ciebie. Interkom zatrzeszcza i wyczy si, a w oczach Lumiyi pojawi si porozumiewawczy bysk. - Nie obawiaj si, Jacenie. Wiem, e moja obecno moe by problemem. Usuna si w kt kabiny i dotkna ukrytego czujnika cinienia. Mniej wicej metrowej szerokoci panel wysun si ze ciany i odsoni ukryte wejcie. Przesza przez

otwr do wskiego, biaego korytarza i obejrzaa si przez rami. - Gdyby mnie potrzebowa, bd w swojej kabinie. - Dobrze. - Jacen podszed do stacji informacyjnej i zacz bada dane, ktre Lumiya zgromadzia na temat dworzan Tenel Ka. - Powiem ci, co jeszcze krlowa matka nam wyjani w sprawie tych podejrzanych. - Jestem pewna, e to si bardzo przyda - odrzeka i wysza. Gdy tylko panel si zasun, Jacen wezwa robota ochroniarza Tendrando Arms, SDXX, i poleci mu przeprowadzenie dokadnej kontroli zabezpiecze caej kabiny. Waciwie nie podejrzewa Lumiyi o umieszczenie podsuchu, ale nie zamierza ryzykowa. Lumiya najwyraniej wiedziaa o wiele za duo na temat jego stosunkw z Tenel Ka, a on zdecydowanie nie zamierza pozwoli, by dowiedziaa si wicej. Zanim skoczy przeglda pliki, ktrych dostarczya mu Lumiya, SD-XX zakoczy inspekcj i stan obok stacji. Obleczony w cienki pancerz, o niebieskich fotoreceptorach w czarnej, chudej jak czaszka twarzy, przypomina zmniejszon wersj swojego przodka potnego robota bojowego Tendrando Arms YVH. Jacen podnis wzrok znad ekranu i skin gow. - Czekam na raport. - Wstpny i standardowy skan nie wykaza urzdze podsuchowych. - Gos robota by cienki, chropowaty i odrobin grony. - Zgoda na wykonanie dokadnego skanu? - Nie - odrzek Jacen. - Nie mamy na to czasu, DoubleX. - Standardowy skan jest skuteczny tylko w dziewidziesiciu trzech procentach upiera si robot. - Jeli jest jakikolwiek powd, aby podejrzewa... - Nie ma - odrzek Jacen, wstajc. Mia tylko kilka chwil, zanim Ben przyprowadzi Tenel Ka i Allan. SD-XX zosta zaprojektowany, aby przeraa i oniemiela, a on nie chcia, eby jego creczka miaa koszmary. - Jeste wolny. SD-XX pozosta tam, gdzie by. - Czy jest pan tego pewien, pukowniku? Z mojego dowiadczenia wiem, e zawsze s powody do podejrze. - Jestem pewien. - Jacen stanowczo wskaza ukryte wyjcie, ktrego uya Lumiya. Wyjd tdy. Zaraz bd mia goci, a oni nie maj zezwolenia, eby ci oglda. SD-XX zgi si w pasie i wbi niebieskie fotoreceptory w twarz Jacena, ale nic nie powiedzia. - Id powtrzy Jacen. - To rozkaz.

- Przyjto - gos robota sta si lodowaty. Okrci si na picie i ruszy do kta w cakowitym milczeniu. Dotkn przycisku i znik w korytarzu. Chwil pniej w goniku interkomu rozleg si kobiecy gos robota recepcjonisty: - Agent specjalny Skywalker jest tutaj z paskimi gomi, pukowniku Solo. - Wprowad ich. Jacen wsta i wyszed zza pulpitu. Drzwi sykny i do salonu wkroczya Tenel Ka z Allan u boku. Matka i crka miay na sobie eleganckie kombinezony z szarego elektroteksu, nanowknowego materiau, bardziej znanego z opalizujcego poysku i gangsterskiej ceny ni skutecznoci jako uniwersalny pancerz. Za nimi szli Ben w swoim czarnym mundurze SGS i starsza kobieta o dugim, orlim nosie, ktr Jacen rozpozna jako osobist asystentk Tenel Ka, lady Galney. Pochd zamyka DD-11A, wielki robot Obroca, z twarz cherubina, damskim biustem z syntciaa i wypakowanymi broni ramionami. Robot suy Allanie za ochroniarza i niak. Jacen chcia si ukoni Tenel Ka, ale Allana, jak tylko go zobaczya, wyrwaa rczk z doni matki i z szeroko rozpostartymi ramionami pobiega w jego stron. - Jedi Jacen! Jacen zamia si i schyli, eby porwa j w ramiona... i wszystkie problemy natychmiast si ulotniy. Bya liczn dziewczynk o rudych wosach matki i perkatym nosku. Nagle zrozumia, e jego duga walka bya tego warta, e nigdy nie zaprzestanie prb wprowadzenia pokoju i adu w galaktyce... i e Allana i wszystkie dzieci zasuguj na to, aby wyrasta na wiatach wolnych od wojen i niesprawiedliwoci. Allana odchylia si do tyu, studiujc twarz Jacena ogromnymi, szarymi oczami. - Jacenie, jacy li ludzie plbowali nas zabi, ale stlanicy mamy ich wygonili i telaz nie moemy mie ani adnych przyj. - adnych wicej przyj - poprawia Tenel Ka. Zatrzymaa si o trzy kroki od Jacena. Pomimo ciemnych krgw pod oczami jej twarz o wysokich kociach policzkowych, na tle rudego warkocza przerzuconego przez rami, promieniaa jak zawsze. - Niech pukownik Solo ci postawi. Jeste ju tak du dziewczynk i tak cik, e nie mona ci dugo trzyma na rkach. Oczywicie to nie bya prawda. Jacen mgby trzyma Allan w ramionach przez cae ycie, poniewa w gbi ducha przeraaa go myl o powiceniu, o ktrym cigle wspominaa Lumiya. Chcia zawsze tuli do siebie crk i pozostawa z ni w nieustajcym kontakcie poprzez Moc - ale wszystkie te ojcowskie zachowania mogyby jedynie narazi j

na wiksze niebezpieczestwo. Nawet ta drobna demonstracja uczu sprawia, e na twarzach Bena i lady Galney pojawio si zdumienie. - Krlowa matka ma racj. - Jacen odsun do siebie Allan, aby dobrze jej si przyjrze. Chocia wpada do crki trzy czy cztery razy w roku, teraz dopiero zauway w oczach Allany t sam iskierk, ktr tak czsto widywa u wasnej matki, kiedy dorasta. Mog ci teraz postawi na pokadzie? Allana zmarszczya brwi. - A podobno Jedi s silni! - Jestem silny - zapewni Jacen. - Ale musz zachowa siy na zych ludzi, kiedy ich znajd. Oczy Allany zrobiy si ogromne. - Bdziesz walczy ze zymi ludmi? - Naturalnie - odpar. - Polowanie na zych ludzi to moja praca. Allana zastanawiaa si nad tym przez chwil. - Dobrze, Jacenie... - powiedziaa w kocu - moesz mnie postawi... na lazie. - Dzikuj. - Jacen opuci Allan na podog i obserwowa, jak maa podchodzi do Tenel Ka. Potem zwrci si do Bena, ktry wci uwanie go obserwowa. - Chciabym, eby odprowadzi lady Galney do apartamentu gocinnego. Poczekaj, dopki nie skoczy przegldu. - Dobrze. - Gos Bena zdradza jego rozczarowanie. - To znaczy, jak pan sobie yczy, pukowniku. Jacen wolaby, aby Ben by obecny przy rozmowie z Tenel Ka, ale chopak by ju przy tym, kiedy Jacen dowiedzia si, e jest ojcem Allany. Teraz Solo obawia si, e ich widok razem mgby zniweczy efekty czyszczenia pamici, jakie zastosowa, aby Ben nie pamita tego incydentu. Zwrci si wic do lady Galney: - Ben zaatwi wszystko, czego potrzeba, aby zapewni wygod krlowej matce. - Zamierzam tu zosta. - Galney umiechna si do niego zimno. Zapewne zdajesz sobie spraw, e krlowa matka miaa ostatnio trudny okres. - Dam sobie rad, lady Galney. - Tenel Ka, mwic to, nie spuszczaa wzroku z Jacena. - Propozycja pukownika bardzo mi odpowiada... chciaabym, aby zabraa DeDe i Allan. Ben... to znaczy agent specjalny Skywalker moe pilnowa Chume'da, kiedy DeDe bdzie robia skan pomieszcze. Zielone oczy Galney bysny gniewnie w kierunku Jacena, ale musiaa ustpi Tenel

Ka. - Jak pani sobie yczy. - Wycigna do do Allany. - Chod, Chume'da. Allana wymina asystentk, podesza do Bena i wzia go za rk, cignc w stron wyjcia. - Ben, ty te jeste Jedi? - Tak. - Ben zerkn przez rami z pewnym poczuciem winy i poprawi si: - Prawie. Jestem w trakcie szkolenia. - Mama kiedy bya Jedi - oznajmia Allana. - Cigle jeszcze ma miecz wietlny i wiczy ze zdalniakami... Gosik dziewczynki ucich, kiedy caa grupka oddalia si w stron korytarza. Gdy drzwi si zasuny za DeDe i lady Galney, Jacen i Tenel Ka stanli naprzeciwko siebie w niepewnym milczeniu. Ich spojrzenia skrzyoway si, ale ciaa pozostaway w odlegoci trzech krokw. Wreszcie, kiedy Jacen nabra pewnoci, e nikt si nieoczekiwanie nie pojawi, odezwa si: - W porzdku. Wszystko sprawdzone. Tenel Ka nie umiechna si, lecz na jej twarzy pojawi si wyraz ulgi. Znalaza si w jego ramionach, ledwie zdy je do niej wycign. - Jak dobrze, e jeste, Jacenie. Dzikuj, e przybye. - Ciesz si, e mnie o to poprosia. - I doda, tulc j do piersi: - Nie musiaa tu przyjeda. Z przyjemnoci odwiedzibym ci w paacu. - Ale tu jest lepiej. - Tenel Ka odsuna si od niego na tyle, aby mc mu spojrze w oczy. - Musiaam zaprowadzi Allan w jakie bezpieczne miejsce. Jacen unis brew. - A paac? - Teraz ju nie. - Tenel Ka wzia go za rk i podprowadzia do iluminatora, gdzie cienisty roek nocnej strony planety wanie wchodzi w pole widzenia. - Kto otru wiadkw. - wiadkw? - zdziwi si. - wiadkw prby zamachu - wyjania. - Wszystkich, ktrzy widzieli atak, odizolowaam w Studni. - Studnia to wizienie? - zapyta. Skina gow. - Moje tajne wizienie - odrzeka. - Wygodne, ukryte i bardzo bezpieczne. Moi

przodkowie uywali go przez ponad dwadziecia wiekw, aby wizi tam niepokorn arystokracj, i nikt nigdy stamtd nie uciek. - I dalej tak jest, jeli dobrze zrozumiaem to, co powiedziaa. - Jacen zaprezentowa krzywy umieszek Solo. - Chyba e hapaska definicja sowa ucieczka" jest szersza ni oglnie przyjta w galaktyce. Tenel Ka zgania go wzrokiem. - Twj art nie jest mieszny, Jacenie. Wikszo tych, ktrzy zginli, to niewinni gapie. Chciaam ich trzyma tylko do czasu, a zdoam stwierdzi, kto by, a kto nie by zamieszany w atak. - Gapie? Ale po co kto miaby tru... - Jacen nie dokoczy pytania, ale zaraz doda: Tenel Ka, ktokolwiek zabi winiw, prbuje zrobi co wicej ni tylko uciszy wsplnikw. Tenel Ka skina gow. - Gdyby tylko chcieli chroni wasn tosamo, nie otruliby wszystkich winiw. Odwrcia si i wyjrzaa na ciemniejc w dole planet. - Uzurpatorzy chc, aby to wygldao tak, e zabijam niewinnych i winnych jednakowo. Prbuj zbuntowa przeciwko mnie arystokracj. - Do tego nie dopucimy. Dowiemy si, kim s ci uzurpatorzy i powstrzymamy ich. Jacen pooy donie na jej ramionach. - Powiedziaa, e Studnia jest tajna. Kto o niej wie? - Tylko jedna kompania mojej stray i kilka osb z najbliszego otoczenia. - To moe by kto ze stray - zamyli si Jacen. - Ale szanse na to, e... - Tak... Wydaje si, e prawie zawsze najblisi ludzie... Jacen spojrza w stron wyjcia. - Lady Galney? - Nie to miaam na myli - odpara Tenel Ka. - Czonkowie rodziny lady Galney zawsze byli moimi gorliwymi zwolennikami. Jej siostra natychmiast zgosia si do pomocy, kiedy tylko Jaina dostarczya moje wezwanie. Jacen zmarszczy brwi. - Jaina bya tutaj? - Tak. - Tenel Ka wzia go za rk i poprowadzia w kierunku kcika do siedzenia. Przybya tu wkrtce po twoich rodzicach. - Moich rodzicach? - Jacen z kad chwil czu si bardziej zdezorientowany. - A co moi rodzice tutaj robi? - Ju nic. Uciekli. - Tenel Ka usiada na kanapie i pocigna Jacena, aby usiad obok. -

Obawiam si, e mog by zamieszani w prb zabjstwa. - Zamieszani? - Uczestniczyli w niej - wyjania. Przez dusz chwil Jacen by zbyt zdumiony, aby odpowiedzie. Wiedzia, e jego rodzice w konflikcie stanli po stronie Korelii - bya to jedna z niewielu rzeczy, ktre kazay mu kwestionowa pozycj Galaktycznego Sojuszu - ale taki zamach po prostu nie by w ich stylu. A przynajmniej wydawao mu si, e nie jest, dopki nie przeczyta raportw wywiadu na temat udziau jego ojca w zamordowaniu Thrackana Sal-Solo. Wreszcie spojrza na Tenel Ka. - Jeste pewna? - Jestem pewna, e tam byli - odrzeka. - Przybyli w dniu Parady Krlowej i upierali si, e s ze mn umwieni. Z pocztku sdziam, e to jakie nieporozumienie, ale moja ochrona jest teraz przekonana, e ich misj byo wprowadzenie zamieszania w moich procedurach ochrony. - Twoja ochrona jest przekonana... - Jacen wsta i utkwi wzrok w kcie pokoju, usiujc doszuka si sensu w tym, co syszy. Prbowa wyobrazi sobie ludzi, ktrzy go wychowali - ajdak o zotym sercu i powana dyplomatka - przygotowujcych zamach na Tenel Ka. - A co ty o tym sdzisz? - Sama nie wiem, Jacenie - odpara. - Niektre raporty sugeroway, e raczej prbowali ostrzec mnie przed morderczyni, ale... Jacen nadal wbija wzrok w kt. Odczu lekk ulg. Moe to nie Allana bdzie t ofiar, o ktrej mwi Lumiya. Moe to wanie rodzicw bdzie musia powici, a moe ich mier nie bdzie zimnym aktem zdrady. Moe przysuy si Rwnowadze, wymierzajc straszliw i ostateczn sprawiedliwo kolejnej parze terrorystw mordercw. - Ale co? - zapyta, nie patrzc na ni. - Mw. - ...ale widziano ich, jak uciekaj razem z przywdczyni zabjcw - dokoczya Tenel Ka. - Przysza im nawet z pomoc, kiedy moi stranicy przycisnli ich do muru. - Rozumiem. - Jacena ogarny straszliwy smutek i poczucie nieuchronnoci. Czyby jego rodzice naprawd przekroczyli t cienk lini, ktra dzieli bohaterw od mordercw? Czy naprawd wstpili w mroczne krlestwo terroryzmu? Spojrza na Tenel Ka. - Czy jest jaki powd, dla ktrego mielibymy uwierzy w raporty sugerujce, e prbowali ci ostrzec? Spucia oczy. - Waciwie nie.

- Nigdy bym nie pomyla... - Jacen wsta i podszed do stacji cznoci - ...e moi rodzice stan si czci problemu w tej wojnie. - Jacenie, nie rb tego! - zawoaa, podchodzc bliej. - Pamitaj, e cho wyglda to bardzo le, nie znamy jeszcze caej historii. - Musimy j zatem pozna. - Jacen usiad w fotelu, wczy ekran i zacz przewija dug list formularzy elektronicznych. - A najpierw musimy ich znale. - Musimy? - Tenel Ka okrya biurko i stana za nim. - Kiedy Sok Millenium" opuci Hapes, znik w Mgach Przejciowych. Dopki tam jest, dam twoim rodzicom szans... chc to zrobi. - Tenel Ka, po prostu nie moemy na tym poprzesta! - Jacen znalaz formularz, ktrego szuka - Nakaz przeszukania i aresztowania SGS" - i zacz wpisywa nazwiska rodzicw. - Ale dziki za propozycj. - Jacenie, przesta! - Tenel Ka uya Mocy, aby oderwa jego rce od klawiatury. Jeli jeste na nich wcieky, bo Allana znalaza si w niebezpieczestwie, to nie jest w porzdku. Twoi rodzice nie wiedz nawet, e Allana jest ich wnuczk, a prba zamachu i tak by miaa miejsce. Jacen opuci zasony Mocy, aby Tenel Ka moga wyczu jego emocje i odpowiedzia: - Nie jestem zy, tylko smutny. Uwolni donie z jej uchwytu Mocy i wrci do wpisywania nazwisk rodzicw na nakazie. - Wiesz, to mnie przerasta. Przerasta by moe nawet Konsorcjum Hapes. Wprowadzi opis Sokoa Millenium", przycisn klawisz i wysa nakaz do centrum dyspozycyjnego. - Cokolwiek planuj terroryci, moi rodzice w tym siedz... a SGS musi wiedzie, co to oznacza.

ROZDZIA 12
Sok" wszed w najgbsz, najciemniejsz przestrze, jak Leia kiedykolwiek widziaa. Gar gwiazd, widoczna przez owiewk kokpitu, migaa niczym widmowe ogniki, ktre pojawiay si tak rzadko, e chwilami wtpia w ich istnienie. - Kto ciemni przeson antyrozbyskow? - zapyta Han do aosnym tonem. Sprawd ten detektor, musia dosta jaki gupi impuls.

Leia wyja prt arowy z zestawu awaryjnego przy fotelu drugiego pilota i powiecia na kopuk wielkoci kciuka, ulokowan na konsoli przyrzdw. Duchy gwiazd zniky natychmiast, kiedy owiewka pociemniaa. - Detektor owiewki jest w porzdku - mrukna. - Musielimy si zapdzi w obszar Mgie Przejciowych. - Nie uyabym tu sowa zapdzi" - odezwaa si ich pasaerka, Nashtah. Zabjczyni rozpara si w siedzeniu nawigatora, przekadajc wibrosztylet bez osony midzy dugimi palcami. Wosy nadal miaa zwizane w rozczochrany pk warkoczykw, nie zmienia te kombinezonu bez rkaww. - Mgy absorbuj wiato i blokuj odczyty czujnikw dalekiego zasigu. - Wanie widz - odrzeka Leia. - Spodziewaa si tego? - Olepienie pocigu jest zawsze dobrym pomysem. - Obwiedzione czarnymi kreskami oczy. Nashtah patrzyy teraz na ty gowy Hana. - Mamy mnstwo czasu na zaplanowanie nastpnego skoku. Nie znajd nas w tej zupie. - Podoba mi si twj sposb mylenia - powiedzia Han, obserwujc jej odbicie w owiewce. - Sdzc z kierunku, jaki przybray sprawy, jeli nie bdziemy ostroni, przegonimy flot Czarnych Smokw po caej galaktyce. Nashtah wzruszya ramionami. - Nie szkodzi. Aby wykreli nasz nastpny wektor, musz usi nam praktycznie na karku. Cay czas siedziaa w fotelu, krcc wibrosztyletem w palcach, i czekaa, a Solo zaczn wykrela wsprzdne skoku, ktrych nie mieli. W ciszy, jaka teraz nastpia, Leia zacza si zastanawia, czy nie byoby dobrze skoni morderczyni do ujawnienia nazwiska jej szefa. W obecnoci Nashtah wyczuwao si w Mocy lodowaty chd, sugerujcy, e szukaa tylko pretekstu, aby zatopi wibrosztylet w karku Hana. Dugie milczenie zrobio si przytaczajce. Leia odpia uprz i wstaa. - Nie wiem, jak wy, ale ja umieram z godu - odezwaa si, cisna rami Hana i ruszya na tyy kokpitu. Walka z zabjczyni bya ostatni rzecz, na jak miaa ochot, ale gdyby miao do tego doj, wolaa mie pole manewru. - Mog przygotowa co do jedzenia, a ty zrb skan. - Skan? - zdziwia si Nashtah. - Chodzi o boje naprowadzajce - wyjani Han, podchwytujc gadko pomys Leii. Zawsze robimy skan po takiej zabawie... Nauczylimy si tego, walczc z Imperium. - Rozumiem. - Nashtah bdzia wzrokiem od Leii do odbicia Hana. - Bardzo sprytne.

Han wyglda na lekko zdenerwowanego. - Owszem - bkn. Te odpi uprz i poszed za Lei. - I uwzgldnij mnie w arciu. Jestem tak godny, e wcibym rancora. - Masz racj, mio byoby co zje. - Nashtah schowaa wibrosztylet do pochwy i rwnie wstaa. Najwyraniej postanowia ani na chwil nie spuszcza ich z oka, zwaszcza kiedy s razem. - Dobra walka zawsze zaostrza mi apetyt. Przeszli przez korytarz prowadzcy z kokpitu do gwnej kabiny. Han podszed do stanowiska technika, by sprawdzi, czy nic ma nieautoryzowanych sygnaw, a Leia skierowaa si na galeri. Noghri pozostawali w ukryciu, cho Leia wyczuwaa ich w okolicy. Jeden ukrywa si w przedniej adowni, drugi o kilka krokw dalej, w gwnym korytarzu. Na szczcie C3-PO siedzia w gbi statku, nadzorujc rutynowe sprawdzanie systemw podtrzymania ycia. Zamiast zaoferowa pomoc, Nashtah rozsiada si przy stole, gdzie miaa dobr pozycj, aby obserwowa ich oboje. adne z nich nie odpio pasa z broni. Leia wywoaa list zapasw, odwrcia si i ktem oka zerkna na Nashtah. - Co by zjada? Mamy potrawk brogy, galaretk gorba... - A steki z nerfa? - przerwaa Nashtah. - Jasne - odrzeka Leia. Steki z nerfa nadaway si bardziej na kolacj ni na obiad, ale nie miaa pojcia, jakie s zwyczaje Nashtah. - Jak ci go przyrzdzi? - Je - poprawia Nashtah. - Potrzebuj trzech. wieo rozmroone bd idealne. - Trzy? - jkna Leia. Nie chciaa by nieuprzejma, ale nawet Saba miaaby problem ze zjedzeniem takiej iloci misa... a Saba bya Barabelk. - Moe jeste przyzwyczajona do mniejszych stekw ni te, ktre tu mamy. Wa po p kilo kady. Oczy Nashtah bysny, jakby poczua si uraona. - Niech bd cztery - zadysponowaa. - Mj gatunek odznacza si... eee... niezwykym metabolizmem. - Chciaa chyba powiedzie niezwyk arocznoci" - mrukna Leia. - Niech bd rozmroone. Wprowadzia zamwienie do mikroprocesora, dajc dwch galaretek gorba dla siebie i Hana, oraz czterech stekw dla Nashtah. Potem wrcia do stou i usiada naprzeciwko zabjczyni. - Jak si nazywa twj gatunek? - zapytaa, usiujc zachowa swobodny, uprzejmy ton. - Wygldasz bardzo modo, ale wyczuwam, e masz za sob dugie i ciekawe ycie.

- Wyczuwasz? - Twarz Nashtah pozostaa surowa i nieodgadniona jak przedtem, ale Moc wok niej zacza rozgrzewa si uraz. - Uwaaj, co wyczuwasz, Jedi, Ciemna Strona moe by zaraliwa. Leia zmarszczya brwi; uznaa, e zabjczyni przeraa j, ale i coraz bardziej intryguje. - Chcesz powiedzie, e bya Jedi? Nashtah zamiaa si suchym, pozbawionym wesooci mieszkiem, po czym nagle zmienia temat: - Dlaczego ani ty, ani kapitan Solo nie wiecie, dokd lecimy? - Bez komentarza - odpara Leia, automatycznie prbujc zyska na czasie. Naga zmiana tematu moe by rwnie skutecznym sposobem wydobycia szczerej odpowiedzi, jak i jej uniknicia. Nawet bez tego dreszczu, ktry zacz jej wdrowa po plecach, Leia wiedziaa, e jej nastpne pytanie bdzie niebezpieczne: - Czy to znaczy, e nie chcesz porozmawia o swoim gatunku? - Moja matka bya czowiekiem, ojciec za nocnym duchem. Nie sdz, eby nawet matka wiedziaa, skd pochodzi... ale by to chyba gatunek dugowieczny. - Nashtah rozcigna wargi w obojtnym umiechu. - Jeli kiedykolwiek dowiem si, kim by, sprbuj go odnale i zabi. - Jej do powdrowaa w kierunku kabury zwisajcej z biodra. - Jakim cudem ty i kapitan Solo nie wiecie, kto was zatrudnia? Wraenie zagroenia Leii zmienio si w poczucie bezradnoci. - Han i ja nie pracujemy dla twojego pracodawcy - zapewnia i ostronie przesuna rk w stron rkojeci miecza wietlnego. - Jestemy agentami rzdu koreliaskiego. - Zgadza si - rzuci Han z drugiej strony kabiny. Przesta pracowa i patrzy teraz na Nashtah z doni na kolbie miotacza. - Premier Gejjen poprosi nas, abymy udali si do paacu i wywabili Tenel Ka w jakie publiczne miejsce. I to wszystko, o czym wiedzielimy. - I zgodzilicie si? - zapytaa Nashtah. Chyba wcale jej nie obeszo, e w razie gdyby doszo do walki, znajdzie si w puapce pomidzy Hanem, Lei a Noghrimi, z ktrych obecnoci z ca pewnoci zdawaa sobie spraw. Leia bya o tym przekonana. - Wedug moich informacji Tenel Ka jest przyjacik rodziny Solo. - Oczywicie, e jest... i znalaza si po niewaciwej stronie tej wojny - gos Leii zabrzmia twardoci durastali. - Widziaam ju kiedy, jak powstawao Imperium. Nie chc zobaczy kolejnego. - Zrobimy wszystko, co moliwe, aby to powstrzyma - doda Han. - Mj wasny syn torturuje Korelian.

- A co, stara si pj za przykadem swojego dziadka? Nashtah nie spuszczaa wzroku z Leii i po raz pierwszy jej umiech wydawa si szczery. - Chyba jestecie z tego powodu raczej... niezbyt szczliwi. - Nie ujabym tego w taki sposb. - Cho Nashtah wyranie cieszya si z jej cierpienia, Leia staraa si odpowiada uczciwie. Jeli istniaa jakakolwiek nadzieja, e zabjczyni ujawni, kto jej zleci to zadanie, trzeba najpierw zasuy na jej zaufanie. Nashtah oblizaa wargi. - Naprawd? - Naprawd. - Leia odetchna gboko i cigna: - Kiedy pobralimy si z Hanem, nie chciaam mie dzieci, bo obawiaam si, e jedno z nich moe wyrosn na nastpc Dartha Vadera. Han zmarszczy czoo i zgromi Lei wzrokiem. Najwyraniej wywlekanie rodzinnych sekretw przed zabjczyni bardzo mu nie odpowiadao. - A zatem zdarzyo si co, co zmienio twoje nastawienie - zauwaya Nashtah. - Nie wydajesz mi si beztrosk osob. - Bo nie jestem - odpara Leia. - Bylimy na misji na Tatooine. Zaczam miewa wizje w Mocy, a potem kto da mi holodziennik mojej babki. Kiedy spojrzaam na mojego ojca jej oczami... Leia nie dokoczya. Nie potrafia si pozby podejrze, e by moe le zinterpretowaa wydarzenia sprzed wielu lat... moe powinna bya zobaczy ciemn przyszo Jacena w ogniu wizji Mocy, ktr ujrzaa. Moe powinna bya usysze grob zawart w wypowiedzianych okrutnym gosem sowach: To moje... moje". Wtedy mylaa, e Moc prbuje jej powiedzie, i ona take do niej naley i e powinna zaufa jej w przyszoci. Ale teraz... teraz nie moga si przesta zastanawia, czy wizja nie bya czystym zem, niewidzialnym i roszczcym sobie do niej prawo. - Zmienia zdanie - zauwaya Nashtah, koczc wypowied za Lei. - Zacza myle, e zagroenie nie jest realne. Leia skina gow. - A co mylisz teraz? - Oczy Nashtah lniy zachwytem. - Czy twoje obawy byy suszne? - Poczekaj, cholera, jedn chwil. - Han ruszy w kierunku zabjczyni. - Jeli mylisz, e chcielibymy, aby nasze dzieci nigdy nie przyszy na wiat... Leia uniosa do i uya Mocy, aby zatrzyma Hana tam, gdzie sta. - Gdybymy z Hanem nigdy nie mieli dzieci, nie byoby Anakina Solo, ratujcego Jedi

przed voxynami, ani Jacena Solo, ktry pokaza nam, jak zwyciy Yuuzhan Vongw, ani Jainy Solo, ktra poprowadziaby walk z nimi. Wydaje si zatem, e sprzeciwianie si woli Mocy nie ma sensu. - Rozumiem - rzeka Nashtah. - Gdyby zatem wol Mocy byo, eby twj syn Jacen poszed w lady swojego dziadka, nie sprzeciwiaaby si temu? - Za wczenie teraz zgadywa, jak daleko zajdzie Jacen t ciek, ale nie pozwol mu sta si drugim Darthem Vaderem. - Leia zauwaya w oczach Hana niepokj, wywoany jej odpowiedzi, ale mwic cokolwiek innego, weszaby prosto w puapk Nashtah. Znaczyoby to bowiem, e powody, dla ktrych zwrcia si przeciwko Tenel Ka, s faszywe. - Zrobi wszystko, co bdzie trzeba, aby temu zapobiec. Nashtah nie spuszczaa z Leii wzroku. - Wszystko, co bdzie trzeba? - powtrzya. - Syszaa, co powiedziaa moja ona - wtrci si Han. Przystan na rodku kabiny, wci nie zdejmujc rki z kabury miotacza. - Nie twoja sprawa, co czujemy, patrzc na to, kim stay si nasze dzieci. - Moe sta si moj spraw, jeli si okae, e nie bdziecie sobie umieli sami z nim poradzi. - Nashtah powoli powioda wzrokiem od Leii do Hana. - Jestem specjalistk od dziaa Jedi. Wanie dlatego wynajli mnie do sprawy Tenel Ka. - Mwisz serio? - warkn Han. - No dobra, zostaw nam swoje dane kontaktowe, to pomylimy. Multiprocesor pisn trzy razy, oznajmiajc, e lunch jest gotowy. Han odpi pasek kabury. - Chyba pora co zje. Wzrok Nashtah pad na jego do i zatrzyma si na niej przez chwil. Prychna wzgardliwie i powoli odsuna rk od broni. - Jasne, e pora - zauwaya. - Nareszcie - odpara Leia, majc nadziej, e nikt nie usysza jej westchnienia ulgi. Podesza do multiprocesora i przygotowaa tac z dwiema porcjami smakowicie pachncej galaretki gorba. Cztery rozmroone steki byy dla Nashtah. - Nashtah, chcesz co do picia? - Niekoniecznie - odpara zapytana. - Ale pusty kubek si przyda. Leia powstrzymaa pokus, aby zapyta, po co jej kubek, postawia go na tacy i wrcia do stou, stawiajc przed kadym jego porcj. Ku zdumieniu Leii, Nashtah wzia jeden z surowych stekw i starannie zwina go w

rulon. Trzymajc stek nad pustym kubkiem, zabjczyni owina dugimi palcami kawaek misa i mocno cisna, starannie wyciskajc z niego krew. Galaretka Leii nagle przestaa pachnie tak smakowicie. Nashtah umiechna si na widok wyranego obrzydzenia Leii i powiedziaa: - Kiedy widziaam twojego ojca na wycigach. - Na wycigach? - powtrzy Han z penymi ustami. Oczy mia utkwione w powoli napeniajcym si kubku Nashtah, ale jednoczenie poera wasn kanapk. - Mwisz o wycigach cigaczy? - Tak. To by wycig Boonta Eve Classic. Okaza si dobry... bardzo dobry. - Syszaam o tym. - Leia bya wcieka na Nashtah. Wprawdzie nienawidzia nawet pamici Dartha Vadera, ale w cigu tych wielu lat nauczya si myle o innym ojcu: maym chopcu, ktrego poznaa czciowo dziki dziennikowi babki. Uwaaa, e to niesprawiedliwe, aby ta zabjczyni bya wiadkiem najwaniejszego momentu jego ycia, podczas gdy Leia znaa go tylko z najgorszej i najbardziej ponurej strony. - Pewnie zwyciy. - Owszem. To wanie wtedy odzyska wolno. - Nashtah odoya wycinity stek, pocigna yk z kubka i mlasna z aprobat. - Wiesz, co mnie zawsze dziwio i zaskakiwao w tym wycigu? - Zaraz, zaraz - Han przekn ks galaretki. - Chcesz, ebymy uwierzyli, e tam bya? - Ja jej wierz, Han. - Leia odsuna od siebie niedojedzony posiek i zapytaa: - No wic co ci tak zaskakiwao, Nashtah? - e nie oszukiwa - odpara. - Mia naturaln zdolno posugiwania si Moc, ale uczciwie skoczy wycig, ktry waciwie nie mia zasad. - Czego to dowodzi? - zapytaa Leia. Nashtah dopia reszt zawartoci kubka, po czym wzia kolejny stek i zacza go wyciska. - A musi czego dowodzi? - Taaa - skrzywi si Han. - Pomaga rozrusza rozmow. Nashtah uniosa brwi - nawet ta zwyka mina w jej wykonaniu wydawaa si grona. - Chyba jednak czego to dowodzi. - Wkna misa pkay z cichym trzaskiem, kiedy ciskaa je coraz mocniej, aby wydoby wszystkie soki. Nashtah podniosa wzrok na Lei. Twj ojciec by peen niespodzianek, podobnie jak ty. Chyba wierz w twoj histori. - To dobrze. - Leia signa po vitasok, ale zobaczya zawarto kubka Nashtah i

zmienia zamiar. - Mam zatem nadziej, e pozwolisz si podrzuci tam, gdzie chcesz si dosta. Nashtah skina gow. - Na stacj Telkur. - Stacja Telkur? - z powtpiewaniem zawoa Han. - Mamy uwierzy, e wynaja ci banda piratw? Nashtah zimno spojrzaa mu w oczy. - A czy ja mwiam, e spotkamy si z moim pracodawc?

ROZDZIA 13
Podobne do obcgw sylwetki tuzina myliwcw Miy'til uniosy si nad wzgrzem za Villa Solis, po czym wystrzeliy w niebo na kolumnach niebieskich spalin. Jaina zadara gow, w milczeniu obserwujc eskadr myliwcw, wznoszc si ukiem w kierunku jasnych punktw dryfujcych po nocnym niebie Terephon. Szacowaa liczb wiateek na trzydzieci. Obserwowaa, jak na jej oczach ustawiaj si w formacj otwartego rombu floty bojowej, przygotowujcej si do skoku w nadprzestrze. - Co mi tu nie pasuje - zauwaya, cay czas patrzc na flot. Dowdca klucza nie wpuci ich do hangaru, dlatego wraz z Zekkiem musieli wyldowa na zewntrz gwnej bramy, a zrobili to dosownie kilka minut temu. - Przecie to my mielimy dostarczy rozkaz mobilizacji Tenel Ka. Aby tak szybko przygotowa flot, Ducha Galney musiaa wiedzie o prbie zamachu, zanim jeszcze opucilimy Hapes. - Pamitaj, e jej siostra jest szambelank Tenel Ka. - Zekk mwi o wyniosej lady Galney, ktra po zamachu wydawaa si tak absolutnie przekonana o wspudziale rodzicw Jainy. - Moe lady Galney powiedziaa Dusze, co si stao. - W jaki sposb? - zapytaa Jaina. - Teephon znajduje si w Mgach Przejciowych. Tu nie ma HoloNetu, wiesz? Zekk co odburkn i wrci do ogldania wyduonych kopu wznoszcych si ponad murem willi. Jaina nie potrzebowaa Mocy, eby stwierdzi, e nie tyle chodzi o jego podziw dla architektury, ile o uniknicie rozmowy z ni. Podczas dugiej i skomplikowanej podry z Hapes Zekk dopuszcza tylko tyle kontaktu poprzez Moc, ile potrzebowali do skoordynowania skokw w nadprzestrze, a jego jedyne sowa dotyczyy spotkania z Duch.

Jaina szarpna go za rami, eby na ni spojrza. - Pamitasz? Mamy misj do wypenienia, wic jeli co ci utkwio w przewodzie powietrznym, wykrztu to! Zekk wyrwa si jej, ale odpowiedzia agodnie: - Chyba ju to mam za sob. - Ciesz si - odpara Jaina i zmarszczya brwi, zdajc sobie nagle spraw, e po raz pierwszy od wielu lat nie ma pojcia, o czym mwi Zekk. - A co dokadnie? - Jaino, przesta - mrukn. - Nie wychodzi ci ta gra. - Gra? - Teraz ju Jaina naprawd nie rozumiaa, co si dzieje. Zwykle wiedziaa, o czym akurat myli Zekk... przynajmniej do tej pory. - Zekk, nie wiem, o czym mwisz. Naprawd. Zekk obserwowa j przez chwil. - Daj spokj... nie moglimy przecie do koca przesta by Dwumylnymi. - Pokrci gow. - Zreszt chciaa tego od lat, wic przesta przed tym ucieka. Zabezpieczy swojego stealthX-a i ruszy w kierunku willi, pozostawiajc Jain sam. Bya tak przyzwyczajona do lepego uwielbienia partnera, e nie moga uwierzy, i zwraca si do niej jak do maej, rozkapryszonej dziewczynki. Mylami wrcia do chwil, kiedy wszystko midzy nimi jeszcze si wydawao normalne - kiedy przybyli do Paacu Fontann i odkryli, e jej rodzice s podejrzani o udzia w zamachu. Zekk prbowa j wtedy pocieszy, mwic, e zabjstwo nie jest w ich stylu, a ona na niego krzykna. Wtedy odsun si od niej, a cho w dalszym cigu prbowa broni jej rodzicw wobec Tenel Ka i ksicia Isoldera, w stosunku do niej pozostawa milczcy i peen rezerwy. - Na Moc! - Jaina zacumowaa swojego stealthX-a i dogonia go. - Wic cay czas o to chodzi? O to, co powiedziaam w salonie? Baam si o moich rodzicw! Nie moesz mie do mnie o to pretensji! - Tote nie mam - odpar Zekk. - Po prostu chyba wanie zorientowaem si, e... opanowa si i doda ju agodniej: - Suchaj, Jaino, zrozumiaem, e od pocztku miaa racj. Powinnimy by raczej przyjacimi ni kochankami. Tak bdzie lepiej. Wiem, mwia to od lat, ale chyba nie bardzo w to wierzyem... a do teraz. Jaina bya tak zaskoczona, e stana jak wryta, gapic si na szerokie plecy Zekka. Zerwaa ich romans, kiedy jeszcze byli nastolatkami, i do tej pory prbowaa powstrzyma go przed adorowaniem jej. Wic dlaczego teraz nagle poczua si tak, jakby stracia co bardzo wanego?

Kiedy wreszcie zrozumiaa, co si dzieje, stwierdzia, e wci czuje jego obecno w swojej gowie. By taki silny, pewny siebie i niezaleny... i tak zupenie mu przeszo. Wreszcie zrobi to, co chciaa. To dobrze... to bardzo dobrze, naprawd. Przyspieszya kroku, a znalaza si u jego boku. - Czas najwyszy - burkna. - Teraz moe nie bd musiaa czeka, a zaniesz, eby wzi saniprysznic. Zekk si zamia. - To i tak nic nie dawao - odpar. - Wci miaem te sny. - Naprawd? - Jaina dostrzega w oku Zekka przekorny bysk. Teraz jednak, kiedy na nowo poczua ich wi, wiedziaa, e mwi prawd. - I nic nie powiedziae? Zekk wzruszy ramionami i umiechn si z zakopotaniem. - No c, mylaem sobie, e to... po prostu sny. Ju miaa przyj jego wyjanienie, kiedy nagle zrozumiaa, e drwi sobie z niej. - Wstrtny kamczuch! - Uderzya go pici w rami. - Zaniemy ju t wiadomo Tenel Ka. - Jasne - zachichota Zekk. - Przez cay czas prbuj to zrobi. Jaina ruszya naprzd, przejmujc dowodzenie na te kilka metrw, ktre dzielio ich od bramy. Villa Solis bya skupiskiem niskich, przysadzistych budynkw, zbudowanych z biaego granitu i zlokalizowanych w sercu odlegych bagien planety. Wok rozcigao si dwiecie kilometrw trzsawisk i praktycznie jedynym sposobem, aby tam dotrze, bya droga powietrzna. W sumie byo to jedno z najbardziej niedostpnych i izolowanych miejsc, jakie Jaina kiedykolwiek odwiedzia, ale podejrzewaa, e o to wanie chodzio. Lady Galney ostrzega ich, e jej siostra Ducha poza prywatnoci uwielbiaa jeszcze jedno - polowania. I jedno, i drugie bez wtpienia bdzie mona tu znale w obfitoci. Podchodzc coraz bliej, Jaina oczekiwaa, e w bramie z przyciemnionego crodium odsunie si panel, a stranik - a co najmniej robot ochrony - zacznie si ich czepia. Ale willa pozostaa upiornie cicha. Wszystko tu trwao w bezruchu, z wyjtkiem lekkiego bagiennego wiatru. - Za cicho - zauway Zekk. - Musz przecie wiedzie, e tu jestemy. - Aha - mrukna Jaina. StealthX-y byy bardzo ciche, ale nawet one przy wlizgiwaniu si w atmosfer generoway soniczn fal, zwykle o lokalnej prdkoci dwiku. - Moe si nas przestraszyli. Jak tylko stanli przed bram, z obu ich stron wysuny si mosine ramiona. Jaina i Zekk natychmiast wczyli miecze wietlne i stanli do siebie plecami. Jaina stwierdzia, e

patrzy w koyszc si lekko, ciemnoniebiesk soczewk oka stranika Serv-O-Droid. - Macie minut na opuszczenie possssiadoci. - Gos stranika, emitowany przez niewielki gonik, zosta wyregulowany tak, aby brzmia zowrbnie. - Niezastosowanie si do tego polecenia zostanie surowo ukarane. - Przywozimy wiadomo dla Duchy - wyjania Jaina. - Nie jestecie ujci w harmonogramie - przemwi dla odmiany stranik po stronie Zekka, tym razem sodkim, kobiecym gosem. - Powinnicie byli poprosi o audiencj. - Jak? - zapyta Zekk. - HoloNet tutaj nie dociera. - Ta wiadomo jest od krlowej matki Tenel Ka - dodaa Jaina. - To wane. - Musicie si umwi i wrci, kiedy bdziecie ujci w harmonogramie - upiera si pierwszy stranik. - Ducha nie jesssst teraz u ssssiebie. Jaina zmarszczya brwi. - Krlewska Suba Wywiadowcza twierdzi co innego - odpara. - A jak dotd potrafili ustali miejsce pobytu kadego z arystokratw, ktrych odwiedzalimy. Obaj stranicy wycofali si i wcignli macki. - Macie trzydzieci sekund, eby std odej - rzek pierwszy. Drugi doda sodkim gosem: - Procedury likwidacyjne s ju w przygoto... Jaina uruchomia miecz wietlny w tym samym momencie, w ktrym oyo ostrze Zekka. Cili jednoczenie, palc korpusy, po czym w idealnym zgraniu uderzyli w przeciwnym kierunku, przycili macki przy samej ziemi i stanli przodem do bramy. - Lepiej si spisujemy jako partnerzy w misji ni jako potencjalni kochankowie zauwaya Jaina. - Nic dziwnego - odpar Zekk. - W tylu misjach ju bralimy udzia razem. Kiedy atak, zapowiedziany przez stranikw, nie nastpi, Jaina zapytaa: - Czemu Ducha miaaby nie chcie usysze wiadomoci od Tenel Ka? - Nie wiem - odpar Zekk. - Zapytamy osobicie, kiedy ju zdoamy j namierzy. Jaina spojrzaa w nocne niebo, obserwujc jaskrawe plamki formujcej si floty Duchy. - Myl, e jest jeszcze par spraw, o ktre powinnimy j zapyta. Signa Moc i z lekkim zaskoczeniem stwierdzia, e po drugiej stronie bramy znajduje si jaka rozumna istota. - Otwiera! - zadaa. - Nie jestemy tu po to, eby kogo skrzywdzi. Nikt nie odpowiedzia.

Po chwili Zekk spojrza na Jain i unis znaczco brew. Jaina wzruszya ramionami i zaja pozycj za jego plecami, gotowa odparowa kady atak, jaki mog sprowokowa. Zekk zanurzy swj miecz wietlny w miejscu, gdzie brama stykaa si ze cian i zacz powoli przesuwa ostrze w d, tnc wewntrzne prty blokujce. Z drugiej strony bramy rozleg si stumiony gos: - Przestacie! Rozleg si gony szczk i zaraz brama z pneumatycznym sykiem wsuna si w cian. Po drugiej stronie staa krzepka kobieta o twarzy okrgej jak ksiyc, w brudnym skrzanym fartuchu woonym na mocno poplamion tunik. Oczy miaa podpuchnite, nos szeroki i paski, a grube wargi wykrzywia nieustajcy ironiczny grymas. Bya chyba najbrzydsz Hapank, jak Jaina kiedykolwiek widziaa. Kobieta spojrzaa nieprzyjanie. - Twj czowiek nie musia koniecznie niszczy bramy Duchy - rzeka. - Wpuciabym was. - Nie powinna bya tak dugo si zastanawia nad podjciem decyzji. - Jaina wyczya miecz, ale nie spuszczaa gronego wzroku z kobiety. - Jak si nazywasz? - Entora - odpara kobieta. - Entora Zar. - W porzdku, Entoro - powiedziaa Jaina. - Nastpnym razem, kiedy zwraca si do ciebie rycerz Jedi, bd uprzejma odpowiedzie. Wraz z Zekkiem przekroczyli bram i weszli w chaotyczn grup kopulastych konstrukcji z biaego gratenitu, upakowanych tak gsto, e na pierwszy rzut oka wydawao si niemoliwe, eby si pomidzy nimi przecisn. Wszystkie okna byy zasonite okiennicami, wszystkie drzwi pozamykane, a poza brzydk kobiet w zasigu wzroku nie byo nikogo. Jaina rozcigna wiadomo w Mocy na kilkadziesit metrw w gb budowli i wyczua jedynie ulotn obecno robactwa. - Gdzie s wszyscy? - zapyta Zekk. - Odeszli - odpara Zar. - Wasze ldowanie byo obraz dla wraliwoci Duchy. Jaina bya zbyt zaskoczona bezczelnoci Zar, aby si obrazi. - Nasze ldowanie? - Kt wejcia w atmosfer by zbyt stromy - oznajmia Zar. - Nie moglicie zwolni do szybko, eby wykona eleganckie podejcie. A dziw, e nie pourywao wam skrzyde. - Wcale si nie staralimy podchodzi elegancko - warkna Jaina przez zacinite zby. - I nie przypominam sobie, ebym prosia o twoj opini.

- Nasze statki maj wyjtkow charakterystyk lotu - wyjani Zekk. - Nie zachowuj si jak XJ-7, zwaszcza w atmosferze. - Wtpi, eby wam lepiej wyszo z XJ-7 - odpara Zar. - Przydaoby si troch wicej czasu na symulatorach. Tego byo za wiele dla Jainy. - Suchaj, kobieto, lataam na XJ i walczyam, zanim jeszcze miaam do lat, aby podpisywa wasne kontrakty. A ile godzin ty zaliczya? - W XJ? - Nie, w autku na peday! - warkna Jaina. - Oczywicie, e w XJ. Zar odwrcia wzrok. - Waciwie to ani jednej. - Ani jednej? - Jaina nie moga uwierzy w to, co syszy. aden przyzwoity pilot by nie twierdzi, e zna waciwy kt wejcia w atmosfer statku, ktrym nigdy nie lata. - Wic czym lataa? - Rnymi innymi - odpara Zar z dum. - Naboo Royal N-One, Mark One Headhunter, Xi Char DFS... - To antyki, nie myliwce! - oburzya si Jaina. - A DFS to w ogle robot myliwiec - doda Zekk, krzywic si podejrzliwie. - Gdzie nimi lataa? Zar zmierzya go wzrokiem, wyranie oburzona, e byle samiec kwestionuje jej referencje. - Tam, gdzie zawsze latam - odpara. - Na moim holosymulatorze. Mam stopie instruktora. Jaina wytrzeszczya oczy. - Oszalaa? To jest... - Nagle poczua dotknicie Mocy ze strony Zekka i zdaa sobie spraw, e pozwala si wodzi kobiecie za nos. Jej gadanina moga przecie by umyln taktyk gry na zwok. - Niewane. Zabierz nas do Duchy. Zar jednak nie bya jeszcze gotowa zakoczy dyskusji na temat holosymulatora. - Na pewno jestem lepszym pilotem ni wy, skoro moja jednostka... - Nie, nie jeste - przerwaa Jaina. - Koniec dyskusji na ten temat. Jaina przepchna si z jednej strony kobiety, Zekk z drugiej. Oboje ignorowali protesty Zar, e nie maj zezwolenia. Jako crka sawnej dyplomatki, Jaina dawno si nauczya, e impertynentw i idiotw najlepiej ignorowa. W adnym z pobliskich budynkw nie byo ladu ludzkiej obecnoci. Jaina rozcigna

wiadomo w Mocy dalej w gb willi i ze zdumieniem stwierdzia, e tam te nic nie czuje. Kiedy jednak signa poza teren zabudowa, nieco dalej, wyczua grup przeraonych ludzkich istot pod wzgrzem, w ssiedztwie podziemnego hangaru willi. - Czujesz? - zapytaa Zekka. - Chowaj si przed nami. Zekk skin gow. - Prawdopodobnie w jakim schronie podziemnym pod wzgrzem z hangarem. - To ma pewien sens - zauwaya Jaina. - Ale czemu mieliby si nas ba? Zekk wzruszy ramionami. - Chyba trzeba bdzie ich zapyta. Nie zaproponowa, aby wypytywa Zar, a Jaina te tego nie zasugerowaa. Kolejna rozmowa z t kobiet mogaby jedynie spowodowa dalsze opnienie, a Jaina zwtpia, e dowie si od niej czego sensownego. Zar nie naleaa do osb, ktrym ktokolwiek rozsdny powierzyby tajemnic, na ktrej mu zaley. Ruszyli w gb willi. Zar deptaa im po pitach, gono protestujc. Raz na jaki czas zza wga wyskakiwa myszobot, a raz trafili na robota sprztacza, starannie polerujcego gratenitowe bloki, ktrymi wyoony by chodnik. Poza tym wntrze willi byo rwnie opustoszae, jak hol wejciowy. Wszystkie budynki byy zamknite, a e przyjechali tu tylko dostarczy wiadomo, Jaina nie zamierzaa si wamywa. Sdzc jednak z tego, co zauwaya po drodze porysowane framugi drzwi, zagbienie z umocowanym ronem, kwany odr kadzi garbarskich - willa wydawaa si rzeczywicie ulubion owieck baz wypadow bogatej arystokratki. Dziwne byo jedynie to, e Ducha uznaa za konieczne ukry domownikw tylko dlatego, e przybyo dwoje Jedi z wiadomoci od Tenel Ka. Niebawem dotarli do wzgrza na tyach budowli, gdzie sztuczny klif zdradza rdo gratenitu uytego do budowy Villa Solis. Do klifu przytykay dwie wysokie biae wiee. Midzy nimi widnia gboki d, zabezpieczony murkiem do wysokoci piersi. Z jego wntrza unosi si saby odr rozkadu i pima. Sprawdziwszy, e obie wiee s zamknite rwnie starannie, jak caa reszta budynkw, Jaina podesza do murku, aby zbada d. By gboki na jakie trzy metry, a w botnistym dnie tkwiy zmiadone koci zwierzce i czaszki. W cienkiej warstwie bota wida byo odciski dziesitkw boniastych stp, uoonych parami po dwch stronach podunego wgbienia. Dalej wchodzi pod klif, tworzc gbok jaskini pod wzgrzem. W jej gbi Jaina wyczua grupk plinteligentnych istot.

Zekk podszed do niej i zajrza przez mur do dou, krzywic si niemiosiernie. - Mam nadziej, e to nie jest jedyne wejcie. - Raczej nie - Jaina wskazaa dziwne lady w bocie na dnie dou. - Nie widz tu ludzkich stp. - No i nie wyobraam sobie Duchy pezncej przez boto, nawet po to, eby unikn spotkania z nami. - Zekk zwrci uwag na wiee po obu stronach dou. - Wejcie musi by w jednej z nich. Ruszy w kierunku bliszej budowli, zaciskajc do na rkojeci miecza. Najwyraniej zamierza utorowa sobie nim drog do wiey. - Zaczekaj - powstrzymaa go Jaina. - Nie rbmy wicej szkody, ni rzeczywicie trzeba. Ducha Galney jest podobno jedn z najbardziej lojalnych sojuszniczek Tenel Ka. Spojrzaa na Zar, ktra wreszcie przestaa protestowa, ale wci sza w lad za Jedi. - Jak si wchodzi do schronu? - zapytaa. - Moesz nam pomc albo bdziesz si tumaczy Dusze Galney, dlaczego musielimy wyci sobie drog do rodka. Zar zmarszczya brwi. - Do schronu? - powtrzya. Ledwo si odezwaa, z dou rozleg si chr przeraliwych skrzekw. Jaina i Zekk obejrzeli si i ujrzeli sze stworze - a waciwie sze paszczk, bo tylko tyle moga dostrzec Jaina - wysypujcych si z jaskini w olizym kbowisku cia. Byy mniej wicej wielkoci skutera, o grubych, obych cielskach, krtkich apach i petwiastych stopach. Gdy tylko zobaczyy Jain i Zekka, rzuciy si na cian dou i - oparte brzuchami o cian - zaczy wciekle drapa kamie. Podcigny si na tyle, e udao im si wytkn tpe pyski ponad murek. Skrzeczay i kapay paszczami na oboje Jedi. Jaina i Zekk cofnli si o krok, wczajc miecze wietlne - ale gwatownie zareagowaa Zar; wbia si pomidzy nich, wasn piersi zasaniajc istoty z dou przed ostrzami mieczy. - Nie! Bagam, nie! - Okrcia si na picie, stana przed Jedi i rozoya ramiona, eby chroni dziwne stworzenia. - Powiem wam wszystko, co chcecie, tylko nie krzywdcie moich malestw! Stworzenia zaczy piszcze jeszcze goniej ni przedtem. Wysuwajc by ponad murem za plecami Zar, lizay jej uszy i ramiona. Gowa i barki kobiety pokryy si cignc, t substancj. Jaina z niesmakiem zmarszczya nos.

- Twoje malestwa? - To ulubione murgi myliwskie Duchy - wyjania Zar. - Jestem ich opiekunk. Zekk wyczy miecz. - Nie martw si - rzek. - Nic im nie zrobimy... - Pod warunkiem, e nam pomoesz - przerwaa Jaina. Poczua fal dezaprobaty bijc od Zekka, ale i tak zbliya si do Zar. Czasem Zekk by po prostu zbyt dumny, eby mu to mogo wyj na dobre. - Dlaczego Ducha kryje si przed nami? - Ona si nie ukrywa - odpara Zar. - Jak mwiam, poczua si tak uraona waszym przybyciem, e postanowia wyjecha. - Po naszym przybyciu? - zapyta Zekk. - Jeste tego pewna? - Oczywicie, e jestem pewna. - Zar nadal opiekuczo rozpocieraa ramiona. - Kiedy wasze fale soniczne zakciy jej spokj, wezwaa mnie, eby powiedzie, e wyjeda wraz z caym dworem. Miaam zosta i opiekowa si moimi malestwami... murgami... no i pilnowa, ebycie czego nie ukradli. - Ukradli? - Jaina zacza mie ze przeczucia. - Czy Ducha wiedziaa, kim jestemy? - Powiedziaa, e Jedi. - Ramiona Zar zadray, kiedy znw spojrzaa na wczony miecz Jainy. - Prosz, nie krzywdcie moich malestw, to nie ich wina. - Nic nie zrobimy twoim murgom - zapewni j Zekk i spojrza na Jain. - Mam racj? Jaina wyczya ostrze. - Chyba masz. - Potem zwrcia si do Zar: - Ale musisz nam powiedzie, jak dotrze do hanga... Z gbi wzgrza dobieg niski pomruk. Za chwil w polu widzenia ukaza si owalny ksztat luksusowego jachtu hapaskiego i wznis si w niebo na kolumnie bkitnego ognia. Jaina signa wiadomoci Mocy do hangaru i wyczua jedynie pustk. - Posuchaj, Zar - zagadna. - Czy Ducha zawsze ma zwyczaj zabiera ze sob cay dwr, kiedy opuszcza Villa Solis? - Wcale nie - odpara Zar. - Zawsze mniej wicej dwadziecia osb zostaje tutaj przez cay czas. Mamy tu mnstwo innej roboty, poza murgami. - Tego si wanie obawiaam. - Jaina zakla w duchu. - Zauwaya flot orbitujc wok Terephonu? - zapytaa. - Dobry pilot zawsze jednym okiem obserwuje niebo - dumnie odpara Zar. - Poza tym od tygodnia przysyaj eskadry myliwcw na d, na doposaenie. - Od tygodnia? - powtrzy Zekk. Zar zmarszczya brwi i zacza liczy na palcach.

- Tak, cay... - Niewane - przerwaa Jaina. Spojrzaa na Zekka. - Zanim w ogle si dowiedziaa o zamachu. - By jaki zamach? - zdziwia si Zar. - Tu na Terephonie nie wiemy o niczym. Zekk pooy jej do na ramieniu i delikatnie odwrci j w kierunku najbliszej wiey. - Id poszuka bezpiecznego schronienia. Jaina zmarszczya czoo. - Mylisz, e Ducha zbombarduje wasn will? - Wiem, e to zrobi. - Wskaza ruchem gowy na Zar, ktra do tej pory jeszcze si nie ruszya. - Gdyby miaa zostawi przynt, kto by to mg by? - Ja? - Zar z emfaz pokrcia gow. - Mowy nie ma. Jestem ulubion towarzyszk wyjazdw Duchy! Jaina zignorowaa protest Zar i skina gow. - Wiem, o co ci chodzi - powiedziaa. Ducha zacza mobilizowa flot jeszcze przed zamachem, co znaczy, e to ona jest jednym z jego organizatorw, a to z pewnoci tajemnica warta ochrony... zwaszcza e Tenel Ka wci zdaje si wierzy w lojalno rodziny Galney. Ale nie uwierz, eby zrujnowaa wasn will tylko po to, aby nas zaatwi. - Jestemy Jedi - przypomnia Zekk. - Ona dobrze wie, co bdzie, jeli uciekniemy. Musi by pewna. - Masz racj. - Jaina pamitaa rozmaite historyjki z HoloNetu o cudownych ucieczkach Jedi. Ducha baaby si miertelnie, e jeli przeyj prb ich zlikwidowania, opowiedz Tenel Ka o jej zaangaowaniu w zamach. Odwrcia si, eby odej. - Wracamy do... Zatrzymaa si, bo zza wga budynku wysuny si dwie ogromne postacie. Miay klinowate korpusy, potne, naadowane systemami ramiona i szare zbroje z laminanium. Czerwone fotoreceptory byszczay gronie z oczodow gw o charakterystycznym ksztacie trupiej czaszki. Nie byo adnej wtpliwoci co do typu. - YVH! - Jainie serce skoczyo do garda. Nawet Jedi nie bardzo dawali sobie rad w starciu z precyzj i ogromn si ognia robotw bojowych YVH. Oboje z Zekkiem wczyli miecze wietlne. - Niech wujek Luke lepiej pogada z Lando. Komu on sprzedaje swoje produkty? Zar zmarszczya brwi na widok syczcych kling. - Nie trzeba, Jedi Solo. To tylko stranicy. - Zrobia krok do przodu, blokujc lini

ognia robotw. - Wy dwaj, spocznij. Gocie wanie wychodz. - Nie wychodz. - Bliszy z robotw unis rami uzbrojone w dziako laserowe. Prosz opuci lini ognia. Intruzi s wskazanymi celami. Zar pooya donie na biodrach. - To ja decyduj, kto jest tutaj celem, Dwa-Dwadziecia. To mnie Ducha pozostawia na stray wszystkiego. - Hej, ty - wtrcia Jaina. - Moe lepiej posuchaj... Sowa Jainy przerwa huk dziaa laserowego i nagle wszdzie peno byo krwi i pomieni. Oboje z Zekkiem skoczyli w przeciwne kierunki, wiedzc, e teraz nie mog dopuci do tego, aby roboty skoncentroway swoj potworn si raenia. Przetaczali si i skakali w szalonej spirali skrtw i przewrotw, ale zawsze ldowali uamek sekundy przed komputerami celowniczymi robotw. Potne trzaski rozlegay si echem w caej posiadoci, kiedy ogie laserw uderza w ciany wok dou z murgami, rozpryskujc kawaki skay i rozgrzany py. Jaina wyldowaa o cztery metry dalej i przetoczya si saltem, po czym wyskoczya spiralnym torem w gr. Strzelanina bya tak intensywna, e powietrze zdawao si pon. Dwa razy musiaa uy miecza, aby odbi promienie, ktre przeleciay tak blisko, e o mao nie stopiy jej poowy twarzy. Za jej plecami rozlegy si rozrywajce bbenki wrzaski, prawie tak gone, jak wizg dziaek laserowych robotw. Jaina upada na ziemi, przetoczya si i zrobia salto, aby dosta si za oson ciany najbliszego budynku. Obejrzaa si, gotowa stawi czoo atakowi, i ze zdumieniem ujrzaa liskie szare ksztaty gramolce si przez dymic wyrw w murze. Oczy stworze byy otwarte i olbrzymie, z pyskw zwisay pasma tej liny. Mimo niezgrabnych cielsk i znieksztaconych koczyn, zmykay pomidzy zabudowania z prdkoci, ktr Jaina uznaa za zdumiewajc. Salwa z lasera wgryza si w budynek, za ktrym bya ukryta... gdy nagle skierowaa si w cakiem inn stron. Jaina wyjrzaa zza rogu i stwierdzia, e stado uciekajcych murgw wadowao si na olep w roboty bojowe. Kady zaciska potne szczki na nodze lub ramieniu ktrego z robotw, usiujc je przewrci. Tylko jeden, najmniejszy, porwa resztki martwego ciaa Zar i okrajc kbowisko, prbowa przecign je w bezpieczne miejsce. Jaina spojrzaa na drug stron dziedzica, gdzie Zekk przycupn za budynkiem i obserwowa sytuacj. Dotkna go poprzez Moc i od razu wiedziaa, e myl o tym samym:

Wia, pki szczcie jest po naszej stronie". Zekk skin gow, przetoczy si w przeciwn stron i znik za budynkiem. Jaina uczynia to samo, pdzc krt ciek wiodc w stron bramy. Chwycia komunikator i wczya bezporedni kana do Cwaniaka. - Odpalaj silniki na zimno! Ale ju! Wracamy z pocigiem na ogonie i musimy szybko osign moc startow. Cwaniak odpowiedzia zirytowanym gwizdem. - Nie ma czasu na wyjanienia... Zrb, co mwi! - wrzasna. Jaina nie rozumiaa dobrze kodu, jakim porozumieway si astromechaniczne roboty, ale bez trudu odgada, jakie pretensje ma Cwaniak. Latajc z niewielk iloci paliwa, Jaina i Zekk wyczyli stealthX-y, nie spalajc caego zapasu w komorze zaponu wstpnego. Uruchomienie silnikw na zimno spowoduje przepyw zimnego paliwa do komory spalania, a to si skoczy solidnym remontem - o ile silniki w ogle dotrwaj do bazy. Jaina bya mniej wicej w poowie drogi do bramy, kiedy z przecznicy wyskoczyy murgi, trajkoczc i piszczc z podniecenia. Chwil pniej rozlego si syczenie serwomotorw i Jaina wiedziaa ju, e jeden z robotw bojowych j goni. Uskoczya za rg, z trudem unikajc strumienia ognia z lasera, ktry wypali metrowej rednicy dziur w gratenitowej cianie. Robot bojowy z hurgotem popdzi za ni, znaczc czarnymi gwiazdami strzaw laserowych budynek za jej plecami. Kiedy dotara do kolejnego skrzyowania, uya Mocy, aby rzuci kamie, ktry ze stukiem potoczy si w stron bramy, a sama wyczya miecz, skoczya za drug cian budynku i pada brzuchem na zimne pyty chodnika. Miaa nadziej, e robot bojowy ju tu nie dotrze. Obawiaa si jednak, e pomimo wszystkich rodkw ostronoci mg j wykry, uywajc skanu termicznego okolicy... albo za pomoc analizy akustycznej usysza jej omoczce serce. Opanowaa oddech i sprbowaa uciszy serce wiczeniem relaksacyjnym, ktre rzadko wykorzystywaa. Z drugiej strony zabudowa dochodziy odgosy walki Zekka z jego wasnym przeladowc - zdawiony brzk miecza wietlnego i szybkie staccato dziaka laserowego robota. Jeszcze bardziej niepokojca bya fala niepewnoci i lku, jak Jaina czua poprzez Moc - rosnca desperacja, z jak robot naciska. Zacza si obawia, e Zekk nie da rady i dosza do wniosku, e najwyszy czas sprawdzi, czy zdoa oderwa si od swojego wroga i zaskoczy drugiego robota od tyu. W tym momencie z gry rozleg si odlegy ryk wejcia w atmosfer. Jaina zadara gow i szybko zlokalizowaa z tuzin jaskrawych strumieni ognia schodzcych w d. Przez

moment sdzia, e to Ducha przysya eskadr miy'tilow na pomoc robotom, ale szybko zrozumiaa, e myliwce maj inny, waniejszy cel. Wyja komunikator, zamierzajc ostrzec Cwaniaka, e jej StealthX wkrtce stanie si obiektem ataku, kiedy usyszaa za rogiem syk serwomotorw - dokadnie tak, jak przypuszczaa. Robot bojowy by nietypowo ostrony; czujnikami, jakby wyczuwa moliwo puapki. Przywara mocniej do ziemi, usiujc zachowa spokj, zwolni oddech i puls. Robot przeszed prawdopodobnie od procedury ofensywnej do procedury ledzenia i gdyby Jaina nie zacza kontrolowa reakcji swojego ciaa, zdradziyby j w jednej chwili. Przez nastpne kilka minut Jaina moga tylko lee na chodniku i wsuchiwa si w odlegy, cho z kad chwil narastajcy ryk miy'tilow. Brzk miecza wietlnego Zekka zacz przycicha, przez wi bitewn wyczuwaa jego rosnc desperacj. Teraz ju musia korzysta z Mocy, aby utrzyma si na nogach. Wkrtce skra mu cierpnie od zbyt intensywnego czerpania z Mocy... a wtedy po prostu si zatrzyma. Zekk wolaby raczej zgin, ni otrze si o Ciemn Stron i bya to jedna z tych rzeczy, ktre w nim denerwoway Jain. Dla niego wszystko byo albo ze, albo dobre, waciwe lub niewaciwe, a wybr by zawsze bardzo prosty. Kochae kogo albo nie. adnego miejsca na niepewno, adnego zmieszania i niezrozumienia wasnych uczu... zastanawiania si, gdzie ley granica pomidzy przyjani na cae ycie a mioci... a nawet rozmylania nad jej istnieniem. Wreszcie po drugiej stronie budynku rozleg si odgos metalicznych krokw. Jaina pozostaa na miejscu, pracujc z caych si nad uciszeniem serca i oddechu. Robot bdzie teraz korzysta z procedury omiatania i stanie si bardziej czujny. Zza rogu usyszaa omot trzech krokw, a potem ca ich seri. Podniosa si moliwie jak najciszej, okrya rg i wyjrzaa. Robot bojowy przesuwa si teraz chodnikiem w kierunku bramy. Ruszya za nim, moliwie jak najciszej, z mieczem wietlnym wyczonym, ale przygotowanym do uderzenia. Bya prawie u celu, kiedy robot odwrci si, stan bokiem i wbi w ni czerwone fotoreceptory. Rami wystrzelio w gr i serce Jainy cisno si lkiem, kiedy stwierdzia, e patrzy prosto w luf dziaka laserowego. Pada na ziemi, a strumie ognia przelecia tak blisko niej, e czua prawie, jak pcherze wyskakuj jej na skrze od gorca. Robot opuci rami; usiujc j zaatwi, wywali w chodniku kratery wielkoci gowy. Jaina wczya miecz, skoczya w powietrze i z caej siy wbia ostrze w jego kolano.

Noga odpada w fontannie iskier i pynu hydraulicznego i robot upad tu obok niej, wbijajc luf nadal strzelajcego dziaka w ziemi i przy okazji rozrywajc sobie rami. Fontanna gorcych odamkw spada na plecy i kark Jainy, ktra nadal suna w powietrzu, uywajc Mocy, aby si uwolni. Wyczya teraz miecz i wyldowaa na nogach kilka krokw dalej. Pobiega za rg, w ostatniej chwili uciekajc przed minirakiet, ktra zmienia pi metrw gratenitowej ciany w stos gruzu. Kiedy przestao jej dzwoni w uszach, z ulg usyszaa salwy granatw z drugiej strony willi. Signa ku Zekkowi poprzez wi bitewn i wyczula jego obecno nieco dalej, w pobliu bramy. Nie wiedziaa dokadnie, co si dzieje, ale sdzc z odgosw, on take znalaz sposb na pozbycie si cigajcego go robota. Chyba jednak dadz rad dotrze do stealthX-w. Nagle potna seria grzmotw sonicznych wstrzsna will. Jaina podniosa wzrok, by ujrze, jak miy'tile schodz rzdem w stron stealthX-w. Wyja komunikator i poczya si ze swoim astromechanicznym robotem. - Cwaniak, podnie tarcze i powiedz... Przerwa jej odmowny pisk. Jasne, przy zamarznitym paliwie w systemie nawet odpalenie silnikw nie da penej mocy. - Dobra, Cwaniaku. Rb, co... Twierdzcy szczebiot robota zgin w grzmicym huku wybuchu. Jaskrawy rozbysk rozwietli niebo nad will, a potem nastpio kilka kolejnych detonacji, kada jaskrawsza od poprzedniej... i wszystkie w okolicy, gdzie stay stealthX-y. Zanim eksplozje ucichy, Jaina dotara do dziedzica willi. Murgi byy ju przy bramie, drapic tak rozpaczliwie, e uszkodziy twarde crodium. Zekk sta na murze, gapic si na piropusz czarnego dymu. Gdyby nawet Jaina nie wyczua jego frustracji, z pospnej miny mogaby wywnioskowa, e ich statki szlag trafi. Teraz ryk rozleg si nad bagnem i Jaina podniosa wzrok. Miy'tile zatoczyy krg do kolejnego przelotu. Wspomagany Moc skok wnis Jain na mur obok Zekka. Tam, gdzie byy ich maszyny, teraz ziao sze czarnych dymicych kraterw. - Lepiej wynomy si std - powiedziaa. Spojrzaa znowu w niebo i stwierdzia, e miy'tile zawracaj ju w kierunku willi. - Miae racj co do opinii Duchy... kiedy w gr wchodz Jedi, nie ma czego takiego jak nieadekwatna reakcja. - Nie ma - zgodzi si ponuro Zekk. - A jeli jakim cudem opucimy t pecyn bota,

docign j i udowodni. Zamiast zeskoczy z muru i szuka schronienia w zarolach, zawrci do willi. Przepchn si przez skrzeczce murgi w stron kontrolek bramy. - Oszalae? - zawoaa Jaina spoza muru. - Te miy'tile zasypi nas bombami za niecae pi sekund! - Wic pom mi otworzy bram! Jaina chciaa zaprotestowa, ale zrozumiaa, e to jedynie strata czasu. Zekk, chocia taki uparty, by te najdzielniejszym i najlepszym Jedi, jakiego znaa, i nic tego nie zmieni nawet ona. - Zekk, czasami jeste naprawd nie do zniesienia - westchna. Uya Mocy, aby odsun z drogi par murgw i dotrze wreszcie do kontrolek bramy. - Nie mog uwierzy, e to powiedziaam, ale zaczyna mi si to podoba. - Teraz mi to mwisz? - Zekk wyrwa zza pasa ze sprztem wytrych i zacz manipulowa przy kontrolkach bramy. - Powiedz mi, kiedy nam si skoczy czas. - Po co? - Jaina spojrzaa na zbliajce si miy'tile. - Czy to co zmienia? - Waciwie nie - odpar Zekk. Wytrych - ku zaskoczeniu Jainy - zacz wygrywa triumfaln sekwencj dwikw ju po paru sekundach. Brama otwara si z sykiem i murgi ruszyy galopem w kierunku bagien. - Ale mio wiedzie, e na mnie czekasz.

ROZDZIA 14
Skpana w bladym niebieskim wietle, pena sodkawego zapachu dymu rekka, kantyna stacji Telkur, bya miejscem, gdzie rozsdni woleli sadowi si tyem do ciany. Sufit stanowia bezadna pltanina kanaw wentylacyjnych zawieszonych w mroku nad gowami, a na kadej z omiu cian mona byo znale na p ukryte wejcie. Klienci, w grupkach po trzy, cztery osoby, siedzieli wok skorodowanych stalowych stow i otwarcie gapili si na Hana i jego towarzyszki. - Na co czekamy? - zapytaa Nashtah zza plecw Hana. - Pi mi si chce. - Tylko si rozejrz - odpar Han. Klientela kantyny bya wycznie rasy ludzkiej lub humanoidalnej, bez robotw. Skadaa si na og z przystojnych mczyzn o trzydniowym zarocie i piknych hapaskich kobiet, ubranych jak twardzielki, ale takie do zdobycia. Threepio i Noghri zostali na Sokole", wic Han uzna, e jego dwie towarzyszki bd tu

doskonale pasowa... pod warunkiem e nikt nie rozpozna jego albo Leii z wiadomoci HoloNetu. - Nie mog uwierzy, e ochrona hapaska si tutaj nie zapdza. - Czasem... ale rzadko. - Nashtah przepchna si obok Hana i ruszya do baru. - Jeli zaczn rozrabia, po prostu ich zabijemy. - Jasne, wspaniay plan - odparowa Han. - Nie zamierzamy rozrabia ani nic z tych rzeczy. Ale Nashtah bya ju w poowie drogi do baru, znacznie bardziej wiadoma odprowadzajcych j sposzonych spojrze, ni dawaa to po sobie pozna. Odrzucia propozycj Leii, aby wszyscy si przebrali - twierdzia, e jej wtyczka pojawi si tylko wtedy, jeli i ona, i oboje Solo bd atwo rozpoznawalni - a teraz zdawaa si zdeterminowana, by cign na siebie uwag caej stacji. - Nie podoba mi si to - mrukn Han do Leii. - Ona nas sprawdza. - Najwyraniej - zgodzia si Leia. - Ale jest naszym jedynym ladem. Co zrobimy? - A moe wcale nie pjdziemy za ni? - Han wzi Lei pod rami i skierowa si ku brudnemu korytarzowi wejciowemu. - Wrcimy sobie na Sokoa" i niech to ona przyjdzie do nas. Leia pocigna go z powrotem do kantyny. - Mamy ryzykowa, e po prostu zniknie? - Uwolnia si z jego uchwytu. - Nie moemy. Zbyt wiele od niej zaley. Leia ruszya za ich towarzyszk. Han zakl pod nosem. Niechtnie poszed za nimi w kierunku baru. Kantyna z ca pewnoci bya obserwowana przez ochron hapask, a Nashtah umylnie wystawiaa Solo, aby sprawdzi, co si stanie. Gdyby kto sprbowa ich zabi lub schwyta, prawdopodobnie zaakceptowaaby ich historyjk i pozwolia uda si z ni do swoich pracodawcw. Z drugiej strony, gdyby nic si nie stao albo gdyby aresztowanie wydao si jej zaaranowane, albo by ucieka cichcem, albo sprbowaa ich zabi osobicie. Han raczej skania si ku tej drugiej opcji. Podszed do nich barman w fartuchu, z dokiem w brodzie. Han natychmiast nabra podejrze, widzc jego atletyczn budow i dokadnie ogolon twarz, ale jeli nawet by to hapaski agent, musia by doskonale przygotowany. Przygotowa Zdmuchiwacza Mgie dla Leii i Czerwon Chmur dla Nashtah, nawet nie szukajc receptury w notatniku za barem. Postawi drinki na blacie, wraz z gizerskim ale dla Hana, i rzek: - Trzydzieci kredytw. - Trzydzieci kredytw? - Han podskoczy z wraenia. - Teraz wiem, czemu nazywaj

to stacj piratw. Barman wskaza na Czerwon Chmur Nashtah. - Krew nie jest tania. - Krew? - Han skrzywi si, ale wyj z kieszeni kilka pytek kredytw i pooy na barze. - Za t cen to chyba musi by twoja krew. Usiedli w najbliszym kcie, przy zardzewiaym stole, ktry wyglda tak, jakby nie wycierano go od miesica. Leia zrezygnowaa z postawienia szklanki, a Han powstrzyma si przed oparciem okci o blat. Jeli nawet Nashtah zauwaya brud, nie zwrcia na niego uwagi; rozsiada si na awce naprzeciwko Solo, jednym ramieniem opierajc si o st. Han pocign yk gizera i zmarszczy brwi na jego smak. - Mam nadziej, e nie bdziemy musieli dugo czeka. - Rozejrza si dyskretnie po kantynie, zastanawiajc si, czy wtyczk Nashtah jest facet w nowym kombinezonie, czy ta smakowicie wygldajca brunetka w kurtce z synteksu. - Nie mgbym si zmusi do wypicia dwch porcji tego paskudztwa. Uwarzono je chyba w czasach, kiedy krlow matk bya Ta'a Chume. Nashtah wzruszya ramionami. - To moe chwil potrwa... nikt si was nie spodziewa, wic mj kontakt moe si waha. - Pocigna dugi yk Czerwonej Chmury i uniosa szklank w kierunku Hana. Zawsze moesz sprbowa tego. Przynajmniej jest wiee. Han si skrzywi. - Nie, dzikuj - odpar. - Ju wol wod. - Std? - Leia spojrzaa na brudny blat. - Ani mi si wa. Siedzieli przez chwil, czekajc, a przypuszczalnie nieistniejcy kontakt omieli si i podejdzie. Han i Leia z rzadka pocigali ze swoich szklanek - Han dlatego, e jego gizer ledwie przypomina ale w smaku, a Leia dlatego, e nienawidzia Zdmuchiwacza Mgie i zamwia go tylko po to, eby mie w rku cokolwiek. Nashtah popijaa jednak do ochoczo i w cigu kwadransa oprnia szklank do poowy. Po kilku minutach pochylia si nad blatem ku Leii. - Kto was obserwuje. - Tak, te to czuj - odpara Leia. - Prawdopodobnie hapaska grupa ledcza - smtnie powiedzia Han. - Moe powinnimy si std wynosi, zanim przyjd posiki. Nashtah pokrcia gow. - Nie wyglda na Hapanina. Podejrzewam, e go znacie, bo bardzo si stara nie wej

w wasze pole widzenia. Han, odwracajc si w kierunku Leii, usiad okrakiem na awce, jakby chcia na ni popatrze... i ukradkiem zerkn na wskazany przez Nashtah kt. Zdoa dostrzec mczyzn o szerokich, prostych ramionach, gstej brodzie i ogromnej czuprynie czarnych wosw spadajcych mu na oczy. Mczyzna byskawicznie odwrci si do ciany, aby ukry twarz, ale nie zdoa zmieni wyprostowanej sylwetki... ani wojskowej precyzji ruchw. - Wiesz, faktycznie jest w nim co znajomego - mrukn Han. - Stara si to ukry, ale jest onierzem... a ja mam zwariowane przeczucie, e go znamy. - Chyba powinnimy - stwierdzia Leia. Wci patrzya przez st na Nashtah, ale Han z jej zamglonego spojrzenia wywnioskowa, e koncentruje si w Mocy. - W kocu o mao nie oeni si z nasz crk. - Co? - odezwa si Han na tyle gono, e pomimo chropowatych dwikw muzyki serak cign na siebie spojrzenia z kilku pobliskich stolikw. - Daj spokj. Powiedz, e to nie jest ten, o ktrym myl. - Te tego nie rozumiem - odpara Leia. - Ale jego obecno w Mocy wydaje si bardzo znajoma. - Znacie go? - zapytaa Nashtah. - No to musimy pj si przywita. Zanim Han zdy j powstrzyma, Nashtah wstaa i ruszya przez kantyn, zataczajc si lekko; nie byo wida, e to tylko gra. - O rany - mrukna Leia. - Z tego mog by kopoty. Oboje wstali i poszli za ni. Han by zaskoczony kondycj Nashtah. Kimkolwiek bya, z pewnoci jako zabjczyni naleaa do najwyszej klasy. A zabjcy najwyszej klasy nie upijaj si w pracy... a pewnie poza prac te nie. Podeszli do stolika brodacza w chwili, kiedy Nashtah usiada naprzeciwko niego. - ...powiedz, czemu ledzisz moich przyjaci - mwia wanie - a umieranie nie bdzie bolao. - Wybacz naszej przyjacice - wtrcia Leia, wsuwajc si na awk po tej samej stronie stou, po ktrej siedzia brodacz. - Mam wraenie, e alkohol jej dzisiaj nie posuy. - Wanie. Nawet moe chybi. - Han usiad na awce obok Nashtah, tak blisko, e musiaaby go odepchn, gdyby chciaa wycign miotacz z kabury na udzie. - Przynajmniej za pierwszym razem. - C, miejmy nadziej, e do tego nie dojdzie. - Brodaty mczyzna niechtnie odwrci wzrok od ciany. Wosy spadajce mu na czoo ukryway paskudn blizn, ktra znaczya jego czoo, ale stalowe zielone oczy nie mogy nalee do nikogo innego. - Bo ja za

pierwszym razem nigdy nie chybiam. Nashtah sprya si, ale Han z gonym klepniciem pooy jej do na udzie... i umiechn si do brodacza. - Jagged Fel! - By naprawd zadowolony. - Jak to mio, e jednak ci nie zabilimy. Leia zmarszczya brwi. - Han chcia powiedzie, e si cieszymy, widzc ci w dobrym zdrowiu. Czsto o ciebie pytalimy, ale arystokra Formbi twierdzi, e twj status to tajemnica wojskowa. - Fakt, wtedy miaem jeszcze przed sob dugi powrt do zdrowia. - Fel mwi grzecznie, cho z rezerw. - Kiedy mnie zestrzelilicie, dochodziem do siebie przez dwa lata. - Dwa lata? - Leia dotkna jego przedramienia, wywoujc grymas widoczny nawet przez st. Szybko cofna do. - Jagged, strasznie mi przykro. Zanim wyjechalimy z Tenupe, arystokra Formbi pozwoli nam sdzi, e twoje wyzdrowienie jest bliskie. - Tenupe to bardzo niebezpieczna planeta, jak zapewne wiecie - odpar. - Grupa poszukiwawcza gdzie przepada i podjto decyzj, e nie bd ryzykowa wicej dla jednego pilota. - Przykro mi, may, to musiao by cikie przeycie - mrukn Han. - Wic jak wydostae si z dungli? - Moja rodzina wynaja prywatn firm ratownicz i jedna z ich grup ratunkowych... eee... - Fel urwa, starannie dobierajc sowa. - Spotka j nieszczliwy koniec. Znalazem i naprawiem jeden z ich komunikatorw i kiedy przybya kolejna grupa, mogem si z nimi skontaktowa. - Stacja Telkur jest daleko od Nieznanych Rejonw - zauwaya podejrzliwie Nashtah. - Co robisz tutaj? - Szukam Solo, naturalnie - odpar Fel. Han unis brew. - May, jeli chodzi o Jain... - Nie chodzi - odezwa si Fel z pewnym przymusem. - Jaina sprawia rodzinie Fel do problemw na cae ycie. - W porzdku - odpar Han, a kurczc si w rodku pod wpywem jego ostrego tonu. Zawsze w pewnym sensie lubi Fela, by te czas, e chtnie powitaby go jako zicia... oczywicie pod warunkiem, e nie zabraby Jainy na zawsze do Dynastii Chissw. - Mwiem tylko, e jeli... - Jestem tu z powodu Alemy Rar - wpad mu w sowo Fel. - Alema? - Leia zmarszczya brwi. - Nie rozumiem. Przecie ona nie yje.

- Nie bardziej ni ja - rzuci Fel. Han spojrza na Lei. - Powiedziaa przecie, e zear j jaki pajk! - Powiedziaam, e jestem tego prawie pewna - poprawia Leia. Spojrzaa na Fela. Poow ciaa bya w jego pysku. Nie wyobraam sobie, jak ucieka... a co dopiero, jak przeya. - Udao jej si jedno i drugie - zapewni Fel. - Stworzenie... Nie dokoczy, bo przy stoliku pojawi si barman, niosc drinki, ktre Han, Leia i Nashtah pozostawili na swoim stoliku. - Jeden stolik naraz - rzek barman. Z hukiem postawi drinki na blacie i spojrza na Fela. - Pijesz czy wychodzisz? Oczy Fela spoczy na kuflu ale stojcym przed Hanem. - Moe by co takiego. Barman burkn co na potwierdzenie i odszed. Han spojrza na szklanki. On i Leia mieli jeszcze prawie po trzy czwarte drinka, ale Nashtah prawie dopia swj. - Ten barman wydawa si bardzo zdecydowanie da, ebymy dokoczyli swoje drinki. - Na waszym miejscu nie sprawibym mu tej satysfakcji - odpar Fel. Nashtah zmruya oczy. - A to czemu? - Bo picie szkodzi zdrowiu - wyjani Han, z trudem powstrzymujc si, aby si nie rozejrze. By teraz prawie pewien, e barman by z hapaskiej ochrony... a bardzo chcia pozna histori Fela, zanim si zacznie walka. - Nikt ci tego nie mwi? Nashtah zerkna gniewnie na barmana, ale nic nie powiedziaa. Fel udawa, e tego nie widzi i znw spojrza na Lei. - Skocz ci opowiada o Alemie - rzek. - Zabia stworzenie, zanim zdyo j pore. - Znalaze jego cierwo? - zapytaa Leia. Fel pokrci gow. - Ciaa zbyt szybko rozkadaj si w dungli. Sign pod kurtk, a Nashtah znw chwycia za miotacz w kaburze na udzie. - Hej, co ty! - zawoa Han, unieruchamiajc jej rami, zanim zdya wycign bro. Nashtah spojrzaa na niego z niedowierzaniem.

- Jak to zrobie? - Stara szmuglerska sztuczka - niedbale odpar Han. Co rzeczywicie byo nie w porzdku z ich drinkami. Sam widzia, jak szybka bywa Nashtah; nie powinien w ogle zdy jej zatrzyma, nawet w najlepszych czasach trzydzieci lat temu. - Jag nikogo nie zamierza skrzywdzi. Po prostu chce nam co pokaza. Nashtah zmruya oczy, ale odsuna rk od miotacza. - Nie prbuj niczego gupiego. - Nie musisz si niczego obawia z mojej strony, zapewniam ci - powiedzia Fel. Gdy tylko stao si jasne, e nie bdzie go prbowaa odstrzeli, wyj zza pazuchy zwitek splecionych rzemieni. Podsun go Leii pod nos. - Przypuszczam, e wiesz, co to jest? Leia skina gow. - Twi'lekiaski sznur pamici... dugi. - Zgadza si. Znalazem go na Tenupe, wkrtce potem, jak odkryem ciaa zawodowych ratownikw, o ktrych wspomniaem. - Pooy sznur na stole. - Ale ich statku nie byo, a ja podyem za ladami kulawej kobiety do jaskini, w ktrej mieszkaa. - I tam to znalaze? - zapytaa Leia. Skin gow. - Moja rodzina kazaa zbada ten sznur. Pierwsza cz opowiada, jak si uratowaa, podrzynajc pajczakowi gardo od wewntrz. Ugryz j, tak jak to opisywaa, ale stworzenie ju zdychao i nie zdoao wyrzdzi tyle szkd, ile sdzia, opisujc je arystokrze Formbiemu. - Jej miecz wietlny by wczony, kiedy stwr j porwa - przypomniaa sobie Leia. Po prostu nie sdziam, e zdy go zabi do szybko, aby si ocali. - Mao brakowao, a by jej si to nie udao - powiedzia Fel. Wskaza kolejn grup wzw. - Tu opisane s jej rany i powrt do zdrowia. Miaa zamane rami i sze eber, a take kilka gbokich ran w brzuchu i plecach. Na szczcie dla niej, a na nieszczcie dla nas, kiedy Killikowie ewakuowali si po walce, pozostawili za sob tysice maruderw. Zdoaa wezwa jedn grupk, eby si ni zaja. - Zaraz, zaraz - zaprotestowa Han. Stara si przez cay czas dyskretnie mie na oku reszt kantyny, ale na razie hapaska ochrona cierpliwie czekaa, a skocz drinki i padn. Chcesz powiedzie, e Killikowie wci tam s? - Wtpi - odpar Fel. - To byli rozbitkowie, tak jak i ja. Miaem z nimi regularne... hm... spotkania w pierwszym roku. Ale byli z rnych gniazd, a od drugiego roku zaczli znika. Chyba doywali staroci i umierali.

- To ma sens... Killikowie maj krtki okres ycia - zadumaa si Leia. - Ale rok wystarczy, aby Alema odzyskaa zdrowie. - Istotnie. mier kadego Killika opisuje bardzo szczegowo - rzek Fel, pokazujc kolejne skupisko wzw, ktre zdawao si powtarza co cztery czy pi centymetrw. Spjrz, te wzy to powd, dla ktrego tu jestem. Wydaje si, e te wiksze to powtarzajca si lista ran odniesionych z twojej rki, a wzy pomidzy nimi wyliczaj moliwe rodzaje zemsty. - Do czego zmierzasz? - zapyta Han. - Chcesz powiedzie, e ta stuknita dziwka szykuje si na Lei? - Powiedziaem tylko, co znalazem w jej jaskini - spokojnie odpar Fel. - Co z tym zrobicie, to wycznie wasza sprawa. Leia gronie spojrzaa na Hana i spokojnie ju zwrcia si do Fela: - Dzikuj, e mi to powiedziae, Jagged. Po tym, co si zdarzyo na Tenupe, wiem, e nie byo to dla ciebie atwe. - atwe, nieatwe... niewane. - Wzrok Fela sta si odlegy i twardy. - Ostrzega mnie, ebym si katapultowa, wic miaem dug do spacenia. Teraz go spaciem. - Rozumiem. - Leia posmutniaa. - Wic teraz wracasz do Dynastii? Fel pokrci gow. - Nie, bd was obserwowa. Han chcia zapyta dlaczego, ale wanie wrci barman. Postawi ale Fela na stole i zmarszczy brwi, patrzc na Nashtah, ktra siedziaa w kcie zgarbiona, z takim samym mtnym spojrzeniem, jakie Leia czsto miewaa w transie Mocy. - Tej ysej nic nie jest? - zapyta. - Nie chc, eby kto mi tu umar. - Wszyssstko w porzdku. - Han umylnie bekota, ale rzeczywicie czu si rozgrzany i senny. - Tylko sssapomniaa ssamkn oszszy. Barman skrzywi si podejrzliwie. Han ju pomyla, e przesadzi, ale Fel podnis swj kufel do ust i pocign niewielki yk. - Doskonae. - Mlasn jzykiem z przesadn luboci, odstawi kufel na st i otar pian z ust rkawem. - Bardzo dobrze gasi pragnienie. Han zmarszczy brwi. - Serio? Nie mylisz, sze jess troch stare? - Wcale nie. - Oczy Fela nerwowo ucieky w bok. - Co prawda nie znam si za dobrze na ale. - Pewnie o to chodzi. - Han unis wasny kufel do ust i pocign may yk, po czym

skin gow. - Taaa, im wisej pijesz, tym jesss lepsze. Barman burkn co pod nosem i wrci za bar. Kiedy odszed, Han spojrza na Fela. - Wic powiedz, po co nas obserwujesz? - Jestemy przynt - zaryzykowaa Leia. Twarz miaa z lekka zarowion, ale wydawaa si do czujna, by w kadej chwili zakoczy rozmow i ucieka. Spojrzaa na Fela. - Masz za zadanie odnale Alem i dopilnowa, eby nie bya w stanie odbudowa Mrocznego Gniazda. - Wanie taki mam zamiar - przytakn Fel. - Ale to nie jest subowe zadanie. Nie jestem ju w armii Dynastii. Han zmarszczy brwi. - Jeli nie jeste na subie, to co tu robisz? - Nie mam nic do ukrycia. - Fel udawa, e pociga kolejny yk z kufla. - Jestem na wygnaniu. - Na wygnaniu? - zdziwia si Leia. - Dlaczego? - Jak wiesz, zaatwiem uwolnienie Lowbaccy na Qoribu. Kiedy uczestniczyem w ataku na magazyny Thrago, moja rodzina zacza ponosi odpowiedzialno za wszelkie szkody, jakie od tamtej chwili wyrzdzi Dynastii. Twarz Leii przesonia lekka mgieka smutku, a Han poczu, e robi mu si niedobrze. To nie on wymusi na Lowbacce i pozostaych atak na Magazyny Thrago... zrobi to jego syn Jacen. - Jak zapewne wiesz, Wookiee potrafi sporo narozrabia - cign Fel. - Zwaszcza Jedi Wookiee. Kiedy rodzina nie moga ju pokrywa wydatkw, zostaem zmuszony do opuszczenia Dynastii. Leia opucia gow. - Jagged, tak mi przykro! Jeli moemy cokolwiek zrobi... - Nie moecie - odpar Fel nieco zbyt ostro. - Ani Jedi, ani Solo nie s w stanie nic zrobi, eby zmieni dekret rodw panujcych. - Wiem, e teraz to wszystko le wyglda, ale daj im troch czasu - poprosia Leia. Kiedy znajdziemy Alem, jestem pewna, e Dynastia rozway... - Nie znasz Dynastii - warkn Fel. - Znalezienie Alemy odkupi honor mojej rodziny i da im moliwo odbudowania fortuny, ale moja sytuacja pozostanie taka sama: gdybym kiedykolwiek wrci do Dynastii, caa moja rodzina bdzie pozbawiona honoru. - C, jeli jest co, co moglibymy zrobi... - Hanowi nie podoba si ton, jakim Fel

odzywa si do Leii, ale dzieciak mia niezy powd, aby si wcieka. - Moesz nas uy jako przynty, jeli tylko zechcesz... wszyscy to robi. Rzuci Nashtah znaczce spojrzenie, ale ona wci siedziaa oparta o cian, nieprzytomnym wzrokiem gapic si w przestrze. - Ju was uywam jako przynty. - Fel odepchn swj kufel na rodek stou. - A teraz, jeli pozwolicie... - Nie tak szybko. - Han rozejrza si ukradkiem i z przeraeniem stwierdzi, e co najmniej p tuzina par oczu zwrcio si w ich kierunku. - Jest jedna rzecz w twojej opowieci, ktra mnie niepokoi. Jag nie wrci na miejsce. - Kapitanie Solo, to nie jest mj problem. - W imi starych czasw - szepna Leia. Chwycia Fela za okie i, uywajc Mocy, pocigna z powrotem na awk. - Han chyba chcia powiedzie, e twoja historia nie trzyma si kupy. - Wanie - odrzek Han. - Wanie to prbuj powiedzie. Nie ma sposobu, aby w ogle mg nas znale. - To nie byo wcale takie trudne - rzek Fel. - HoloNews peen jest relacji z waszej zdrady na rzecz Korelii. - Ale tu nie jest Korelia - zaoponowa Han. - To prawda, ale przypadkiem zobaczyem informacj od admiraa Bwua'tu. - Fel rozejrza si nerwowo po kantynie i cign: - By przekonany, e nastpnym ruchem Korelii bdzie prba przekonania Hapes, aby przyczya si do wojny po jej stronie. - Kamiesz - odpar Han bardziej z nadziej ni z przekonaniem. Cho by wcieky na Gejjena, e uy ich do zaaranowania napaci na Tenel Ka, jego serce pozostawao z Koreli... przeraaa go myl, e Sojusz moe by na tyle bystry, aby przewidzie desperacki spisek Gejjena. - Nikt nie przechwytuje takich informacji. - W Sojuszu Galaktycznym jest wielu oficerw, ktrzy ceni sobie honor rwnie wysoko jak Chissowie - odpar Fel. - Czy tak trudno uwierzy, e jeden z nich zechcia mi pomc w poszukiwaniu Alemy Rar? Zwaszcza e to wedug Sojuszu ona nie yje? - On ma racj - zauwaya Leia. - Nie wyczuwam w nim kamstwa. Han zrozumia, co ona chce mu powiedzie: potrafi wyczu poprzez Moc, e Fel mwi prawd. Han jednak pozosta podejrzliwy. - I tak od wiadomoci HoloNetu do Stacji Telkur droga daleka - stwierdzi. - Nie tak daleka, jak sdzisz, kapitanie Solo - zapewni Fel. - Oboje znacie krlow

matk od dziecka. Kogo innego miaaby wysa Korelia? - Ale to dopiero poowa drogi - przypomniaa Leia. - Na razie ani jedno twoje sowo nie wyjania, jak z Hapes trafie na stacj Telkur. - A to ju byo najprostsze ze wszystkiego. - Fel spojrza na drug stron kantyny. ledziem tego faceta. Han pody za spojrzeniem Fela w kierunku barmana, ktry pilnie udawa, e wyciera bar, ale cay czas obserwowa ich uwanie. - Jasne - mrukna Leia. - Ochrona hapaska. Fel skin gow. - Jego ekipa wyruszya z Paacu Fontann w kilka godzin po waszym ataku na krlow matk. - Tak szybko? - Han by wcieky. Nie powinien pozwala Felowi wierzy, e wraz z Lei naprawd prbowali zabi Tenel Ka. Wida dzieciak doszed w kocu do wniosku, e adne z Solo nie ma ani odrobiny honoru... C, nie mg jednak tego sprostowa w obecnoci Nashtah. - A ty po prostu przypadkiem przymocowae swj lokalizator na ich statku? - Wcale nie. - Fel znw wsta. - Wybraem t grup, poniewa syszaem, jak jeden z technikw hangaru powiedzia, e ten wanie statek udaje si do najgorszej jaskini korupcji i rozpusty w przestrzeni Konsorcjum. Wiedziaem, e musicie si tam pojawi wczeniej czy pniej. - Moe nastpnym razem wyraaj si ogldniej. - Han mia ju powoli do zgorzkniaego wygnaca, na jakiego kreowa si Fel, musia jednak przyzna, e jego logika trzymaa si kupy. Stacja Telkur bya dokadnie takim miejscem, jakie wybraby wyjty spod prawa statek krccy si w tej czci Konsorcjum, aby uzupeni zapasy. - Ale dzikuj za ostrzeenie nas przed drinkami. - Nie ma za co. Jestem pewien, e i tak spodziewalicie si kopotw. - Jego spojrzenie powdrowao w kierunku Nashtah, ktra wanie usiada prosto i zacza mruga raz po raz. Teraz przepraszam. Ta walka doprawdy mnie nie interesuje. Fel ruszy w kierunku wyjcia, pozostawiajc Hana i jego towarzyszki sam na sam z grup ochroniarzy. Trudno byo si pomyli - to ci najbardziej skoncentrowani na wasnych sprawach, zajci raczej swoimi drinkami ni toczc si wok rozmow. Han szybko doliczy si standardowej szecioosobowej ekipy ledczej, wliczajc w to barmana. Byli rozlokowani w caej kantynie - zwaszcza w pobliu wyj, z Solo w zasigu wzroku, aby w razie czego skutecznie uniemoliwi wszelkie prby ucieczki.

Wicej czasu zajo zlokalizowanie dowdcy. Han spodziewa si, e bdzie nim kobieta i dlatego nie od razu zwrci uwag na zmitego pokurcza, usadowionego samotnie przy barze. Kiedy jednak przyjrza si uwaniej, stwierdzi, e go gapi si w ich na p oprnione szklanki i co mwi do swojego drinka. - Chyba czas nam si koczy - sykn Han, wysun nogi spod stou i opuci rk do kabury miotacza. Jeli mia przekona Nashtah bez rozlewu krwi, e on i Leia mwi prawd, musi to uczyni teraz. - Nie lubi nas, bo nie smakuj nam drinki. Dowdca znw powiedzia co do swojego drinka, tym razem z lekkim zniecierpliwieniem. Han ustawi moc miotacza na oguszanie, wycign go z kabury i dwa razy strzeli, nie wstajc z miejsca. Pierwszy strza jedynie musn brzuch tamtego, wypalajc ciemn lini na przodzie jego tuniki, a zgarbi si z blu. Drugi trafi go w bok i rzuci na ziemi w konwulsjach. W chwili przeraonego milczenia, jakie teraz nastpio, Han pomyla z nadziej, e jego plan moe wypali, e on, Leia i Nashtah rzeczywicie zdoaj znikn w krtych korytarzach stacji, zanim grupa ledcza ocknie si z szoku. Wsta i poczu, e kolana si pod nim uginaj. Zakrcio mu si w gowie i musia oprze si o st. - Han? - Leia wstaa, dobywajc jednoczenie miecz spod paszcza, i wycigna rk, eby go podtrzyma. Sama jednak te musiaa chwyci si stou. - Mocne byy te drinki! - Ano, tak - przyzna Han. Ludzie z ochrony ju dochodzili do siebie po szoku i wanie chwytali za bro. - Rzeczywicie day kopa. - To by renatyl, ulubieniec owcw nagrd - uwiadomia ich Nashtah. Nagle staa si czujna i gotowa do walki - pewnie to skutek niedawnego transu Mocy. - Nie zauwaacie nic, dopki nie prbujecie wsta. A wtedy padacie na twarz. - Dziki za ostrzeenie. - Han poczu, e z kad chwil jest mu coraz bardziej sabo i niedobrze. Poowa grupy - dwch wysokich, masywnych mczyzn i kobieta o zimnych oczach, wysokich kociach policzkowych i wskich brwiach - wycigna miotacze laserowe. Wezwali ich do poddania si. Miecz Leii oy z ostrym sykiem, ale Nashtah nie zdradzaa chci opuszczenia kantyny razem z Solo. - Idziesz? - Han zmarszczy brwi. - Jeszcze nie. - Wyja z kabury na udzie miotacz o dugiej lufie. - Nienawidz, kiedy mnie prbuj oszoomi. - No to lepiej chod z nami, i to ju - poradzi Han. Stan przed ni, wycigajc do,

jakby chcia jej pomc, a naprawd blokujc lini ognia. - Jeli ci si wydaje, e teraz jest le, poczekaj na hapaskie przesuchanie... Nashtah podniosa miotacz i przycisna spust, posyajc strumie bkitnego ognia tu obok ucha Hana. Solo a sapn ze zdumienia, ale kiedy si obejrza, zobaczy barmana walcego si pod bar. Smuka dymu unosia si z jego czoa. Samopowtarzalny karabinek T21 wypad mu z rk. Han pokrci gow. - auj, e to zrobia. Teraz sprawy przybior... Zanim skoczy, kantyna eksplodowaa krzykiem i wizgiem strzaw. Miecz Leii zasycza, kiedy zatoczya ostrzem uk, by ich osoni. - Han! - krzykna. - Pomoesz cho troch? Han odwrci si i stwierdzi, e Leia gorczkowo odbija strumienie laserowe penej mocy. Nie chciaa nikogo skrzywdzi, wic kierowaa odbity ogie w sie kanaw na sklepieniu kantyny. Jednak renatyl podziaa i na ni; niektre strzay odbijay si od cian lub od podogi. Kilka wisno nawet obok gowy Hana. Soo, nie zmieniajc ustawienia swojego miotacza, zacz odpowiada ogniem, koncentrujc si na trjce agentw pomidzy nimi a wyjciem. Powali jednego, a Leia, zataczajc si i potykajc, ruszya ku drzwiom. Strzay z miotacza paday teraz zza ich plecw. Han odwrci si, eby osania ucieczk, ale kantyna zacza wirowa w rytmie podyktowanym przez renatyl. Widzia tylko szalejce kolorowe plamy. Skierowa miotacz w strumie bkitnych promieni i nacisn spust... i krzykn z zaskoczenia, kiedy co gorcego uderzyo go w rami. Znalaz si na ziemi, zanim si zorientowa, e pada. W nozdrza wwierca si odr spalonego ciaa, a poowa ciaa pulsowaa rozdzierajcym blem. Ku swojemu zdumieniu wci trzyma miotacz i zalewa ogniem par amorficznych sylwetek, ktre szybko przybray posta nacierajcych agentw ochrony. - Han! - krzykna Leia. - Jak si... - Nic mu nie bdzie! - przerwaa Nashtah. Wreszcie zdecydowaa si pomc i zeskoczya z awki, przyklkajc przy boku Hana. Strzelia raz za razem i obaj agenci padli z wypalonymi dziurami zamiast twarzy. - Moe wam jednak uwierz. - Za... pno - jkn Han. - Jeli si std wydostaniemy, bdziesz zdana tylko na siebie. - O, zdenerwowae si? - Nashtah poklepaa go po policzku i spojrzaa na Lei. - Jakie to sodkie.

Wystrzelia kilkakrotnie i nagle jedynym dwikiem w kantynie byo mruczenie miecza wietlnego Leii. Han dwign si na kolana, omal nie mdlejc z blu, jeszcze oszoomiony po renatylu, ale mg si ju rozejrze. Leia staa dwa metry przed nim, z mieczem wietlnym u boku, przygldajc si martwym ciaom agentw hapaskiej ochrony. Kiedy wiadomo ju byo, e wszyscy nie yj, Leia wyczya miecz wietlny i przyklka przy mu. - Jak si czujesz? - Przeyj. Mamy inne problemy na gowie. - Han przenis wzrok na Nashtah, ktra wci klczaa obok niego na pododze. - To bya tylko grupa ledcza, ale... Skrzywi si z blu, kiedy Leia postawia go na nogi. - ...z pewnoci wezwali posiki w chwili, kiedy nas zidentyfikowali - dokoczya za niego. - Masz racj, musimy si std wynosi. - Zanim spotkamy si z moim kontaktem? - zapytaa Nashtah. - Jakim znowu kontaktem? - parskn Han. - Tylko nas sprawdzaa. Ale Nashtah, zataczajc si, sza ju w gb kantyny; chyba odczuwaa skutki renatylu jeszcze mocniej ni Solo. Wikszo gapiw ewakuowaa si ju na wstpie, ale elegancka brunetka w czerwonej kurtce z synteksu staa wci obok tylnego wyjcia, rozgldajc si niespokojnie. Rami Hana rwao jak wcieke, ale przyszo mu do gowy, e moe jednak to co wicej ni test. - Co o tym sdzisz? - zapyta Lei. - Chyba zdalimy - odrzeka. - Dasz rad i? - Dla Tenel Ka zrobi wszystko. Han powdrowa za Nashtah, krzywic si w duchu, kiedy razem z Lei okrali rannych gapiw i nieruchomych agentw ochrony. Gnbia go myl, e tylu ludzi zgino tylko dlatego, e Nashtah bya zbyt leniwa, aby zmieni ustawienie Mocy w miotaczu. Stawka bya jednak zbyt wysoka, aby pokazywa po sobie uczucia. ycie Tenel Ka i jej crki zaleao od tego, czy dowiedz si, kto stoi za zamachem. Podobnie jak i stabilno Konsorcjum Hapes. Zanim Han i Leia dotarli na miejsce, Nashtah rozmawiaa ju z kobiet w czerwieni. - Miaa przyj sama? - spytaa. - Taka bya umowa. - Kobieta zezem spojrzaa na Solo i zmarszczya brwi. Obowizujca dla nas obu. - Ci agenci udowodnili chyba, e Solo s po naszej stronie - zauwaya Nashtah,

wskazujc rk martwych Hapan. - A ja potrzebowaam transportu. Twj plan zamachu okaza si puapk. - Niemoliwe - zaprotestowaa kobieta. - Jeli sdzisz, e Rada przyjmie na siebie win za twoje niepowodzenie... Nashtah pooya do na ustach kobiety, przycisna j do durastalowej ciany i nachylia si bliej. - Nie jest wane, co zaakceptuje Rada, lady Morwan. - Gos Nashtah brzmia zimno i gronie. - Wane jest, co ja zrobi. Wzrok kobiety powdrowa ku Leii, jakby szukajc pomocy. - Ona ma racj, lady Morwan - odezwaa si Leia. - Czekali na nas. Kto w waszej Radzie jest szpiegiem. Oczy Morwan rozszerzyy si z przeraenia; Han z trudem powstrzyma umiech. Wiedzieli ju o zamachu bardzo wiele, ale Leia zrobia wanie co jeszcze waniejszego zasiaa podejrzenia w samej organizacji. Po chwili Morwan skina gow i Nashtah odsuna rk. - Co teraz zrobimy? - zapytaa kobieta. - Szpieg czy nie, Rada zapacia ci tyle co w skarbcu Hutta. Oczekuj, e zarobisz na swoje wynagrodzenie. - Zarobi... po swojemu. Morwan rozwaaa to przez chwil. - Doskonale - rzeka w kocu - ale Rada chce, aby najpierw zaja si Chame'da. - Dzieckiem? - Nashtah zmarszczya brwi. - A co z krlow matk? - Potem - odpara Morwan. - Krlow matk zawsze znajdziemy bez problemu, ale teraz, kiedy nasze zamiary stay si jasne, Chume'da zostanie dobrze ukryta. Nashtah nawet si nie zawahaa. - To bdzie wicej kosztowao. - Zgoda, ale kiedy wyeliminujesz Chume'da - odpara Morwan. - To, co ju dostaa, pjdzie na to konto. Nashtah rozwaaa to przez chwil, wreszcie skina gow. - Zgoda. - Odsuna si i wygadzia kurtk Morwan. - Jakim statkiem przyleciaa? - Skiffem Batag. - Morwan zmarszczya brwi, wyranie zaskoczona. - Mwia, ebym podrowaa czym maym i anonimowym. - Dobrze zrobia - powiedziaa Nashtah. - Podaj mi kod bezpieczestwa. Morwan spojrzaa niepewnie. - Kod bezpieczestwa?

- Potrzebuj transportu. - Nashtah spojrzaa na Hana. - Sok" raczej nie jest anonimowy, nawet z faszywymi kodami transpondera. - Ale jak ja... - To nie mj problem. - Nashtah wbia kciuk w krta Morwan. - Kod! - Alophon! - jkna Morwan. - To kod do wazu. Nashtah zmniejszya nacisk na jej gardo. - A kod pilota? - Remela. Nashtah si umiechna. - I co, tak trudno byo? - Opucia do i spojrzaa na Hana i Lei. - Wierz, e si ju nie spotkamy... cho myl, e byoby to przyjemniejsze dla mnie ni dla was. - To wszystko? - zapyta Han. - Tak sobie odchodzisz? Nashtah milczaa. Wreszcie uniosa brew, jakby nagle co sobie przypomniaa. - A wanie, jeszcze sprawa waszego syna. - Wyja czip z danymi z kieszonki u pasa i podaa go Hanowi. - Instrukcje kontaktu. Pozostawcie wiadomo, kiedy bdziecie gotowi. Ruszya do wyjcia, ale zatrzymaa si i obejrzaa z umiechem. - Mam nadziej, e si ze mn skontaktujecie - rzucia. - Ju si ciesz na wspprac z wami w tej sprawie. - Nic z tego - warkna Leia, wyrywajc Hanowi czip z rki. - Jacen jest naszym synem. - A Tenel Ka bya wasz przyjacik - odparowaa Nashtah. - A jednak tu jestecie. Znika w wyjciu, pozostawiajc Hana i Lei kipicych gniewem. Han pochwyci spojrzenie ony i popatrzy za Nashtah, zastanawiajc si w milczeniu, czy nie powinni teraz zlikwidowa zabjczyni. Leia szybko pokrcia gow. Han by ranny, nie mieli wic wielkich szans. Poza tym istniaa nadzieja, e Tenel Ka i jej ochroniarze - nie wspominajc o zaodze gwiezdnego niszczyciela - sami powstrzymaj Nashtah. Wtedy jednak Solo nie bd mogli si dowiedzie, czym jest tajemnicza Rada" Morwan. Leia wsuna rk pod rami Hana. - Chod, pilocie, wemiemy ci na Sokoa" i obejrzymy sobie to oparzenie. Odwrcia go w drug stron i pchna do wyjcia. Nagle przystana i spojrzaa przez rami na kobiet w czerwonej kurtce. - Wybacz mi nieuprzejmo, lady Morwan. Moe ci gdzie podwie? - Bardzo prosz. - Morwan ruszya za nimi, nie kryjc ulgi. - Baam si, e nigdy tego nie zaproponujesz.

ROZDZIA 15
Po pospiesznym opuszczeniu stacji Telkur Sok" wyszed z pierwszego skoku w nadprzestrze w kieszeni realnej przestrzeni, opisywanej na mapach jako Dziury i Wzy". Leia orientowaa si z grubsza, e ta nazwa oznaczaa dziesitki wskich szlakw nadprzestrzennych, ktre przebijay czarne gbie Mgie Przejciowych, co dawao efekt podartej zasony, tworzcej nieregularne, wypenione gwiazdami dziury. Han, ktry siedzia w fotelu drugiego pilota, podczas gdy Leia prowadzia statek, wskaza na konstelacj gwiazd wiszcych po prawej stronie iluminatora. - Sprbuj tdy - powiedzia. Oblewa si potem z blu i nie by w stanie porusza rannym ramieniem, ale nie chcia przej do przedziau medycznego, dopki nie znajd si w bezpiecznej odlegoci od stacji Telkur. Spojrza na lady Morwan, ktra siedziaa za Lei na fotelu nawigatora, i doda: - Wracamy do Interioru? - Wanie - odpara Morwan. Podniosa nieco gos, bo miaa przed sob ty gowy Leii. - Mam nadziej, e to nie sprawi kopotu, ksiniczko. - adnego. - Leia skierowaa ster w stron wskazan przez Hana i przyapaa go, jak obserwuje ekran cieki S, widocznie sprawdzajc si sygnau. Kiedy si ju dowiedz, dla kogo pracuje lady Morwan, bd potrzebowali dostpu do HoloNetu, aby jak najszybciej przekaza t informacj. - Jestemy cakowicie do twoich usug. Dziaamy na wasn rk, odkd nie udaa si pierwsza prba zabjstwa. - Zabjstwo... - W gosie Morwan brzmia ton wyrzutu. - Pozby si" brzmi znacznie lepiej, ale zabjstwo jest chyba uczciwszym okreleniem, prawda? Gdyby Rada nie chciaa mierci krlowej matki, nie wynajaby Aurry Sing. Leia skrzywia si, syszc to nazwisko. Z historycznych dokumentw wiedziaa, e Aurra Sing bya bezlitosn zabjczyni rycerzy Jedi w czasach Starej Republiki. Zanim zdya zapyta, czy to prawdziwe imi Nashtah, Han obejrza si i spojrza Morwan prosto w twarz. - Nie mw mi, e nagle wyroso ci sumienie! - Jestem tak samo zaangaowana w spraw niezawisoci Konsorcjum, jak ty w sprawy Korelii. - Gos Morwan lekko pochodnia; najwyraniej bya niezadowolona, e indaguje j mczyzna. - Nie oznacza to, e zachwyca mnie perspektywa mierci krlowej

matki i Chume'da. - To chyba jasne - wtrcia Leia. Spojrzaa na odbicie Morwan w owiewce, zastanawiajc si nad tym samym, co Han: czy wyrzuty sumienia Morwan s do silne, aby kobieta zmienia obiekt lojalnoci i po prostu wyjawia im tosamo organizatorw zamachu? Takie decyzje nigdy nie s atwe. - Moe ja zdoam pomc? - zaofiarowa si Threepio. - Jeli mowa o kobiecie, ktra towarzyszya nam w ucieczce z Paacu Fontann, mam pewne dane sugerujce, e to nie moe by Aurra Sing. - Powiedziaa, e nazywa si Nashtah, ale to nie znaczy, e tak jest - odpar Han. - Jeli z tego wynikaj twoje dane, zapomnij. - Sam masz due dowiadczenie w uywaniu pseudonimw, kapitanie - odgryz si C3-PO. - Mam cay sektor pamici przeznaczony wycznie na przechowywanie tosamoci, jakie przybieralicie z ksiniczk Lei. - Bardziej nas interesuje Aurra Sing - oznajmia Leia. - Skoro lady Morwan twierdzi, e to ona, jestem skonna jej wierzy. - Obawiam si, e lady Morwan moe si myli - powiedzia robot. - Zgodnie z zapiskami, jakie mistrz Skywalker odnalaz na pokadzie Chu'unthora", Aurra Sing bya dziewicioletni uczennic Akademii Jedi, ktra zostaa porwana przez piratw ponad siedemdziesit pi lat temu. Zdaje si, e uwaaa si za zdradzon, poniewa zakon Jedi jej nie ratowa. Wrcia wiele lat pniej jako owca nagrd, specjalizujcy si w owieniu i zabijaniu Jedi. Wreszcie zostaa schwytana przez Jedi Aayl Secur i uwiziona w kolonii karnej Oovo Cztery. Nie ma informacji o jej uwolnieniu. - Moe dlatego, e w ogle nie ma adnych dokumentw z Oovo Cztery - zauway Han. - Kiedy Yuuzhanie zrwnali to miejsce z ziemi, wszystko spono wraz ze stranikami, kopuami wiziennymi i prawdopodobnie wikszoci winiw. - By moe - zgodzi si C3-PO. - Ale szef placwki by znakomitym administratorem, mia poza planet kopie zapasowe... - Threepio, Han prbuje powiedzie, e moe nie ma adnotacji o zwolnieniu wyjania Leia. Rogalik gwiazd, wskazany przez Hana, by teraz w centrum owiewki, lnic przez czarn zason Mgie Przejciowych jak krzywy umieszek. - Jeli Aurra Sing ucieka w czasie ataku, nie zosta nikt, kto mgby zoy raport. C3-PO zamilk na chwil, wreszcie przyzna: - C, tego nie wziem pod uwag. - Ciekawe, dlaczego wybrano Aurr - zastanawiaa si Leia. - Przecie nie jest ju

dobrze znanym zabjc Jedi. - A nawet gdyby bya, nie jest to zadanie, do ktrego wynajmowaoby si osiemdziesiciolatk - doda Han. - Waciwie to ona mnie znalaza - wyjania Morwan. - Kiedy Rada Spadkobiercw przydzielia mi zadanie znalezienia kogo zdolnego do usunicia krlowej matki z tronu, zaczam od zebrania materiaw na temat mierci znanych Jedi. Kiedy dotaram do historii Aurry Sing, zaczam bada jej spraw, w nadziei, e dowiem si czego, co pomoe mi mdrze wybra zabjc. Chyba uruchomiam jaki alarm - cigna. - Sing pojawia si po paru tygodniach, chcc si koniecznie dowiedzie, czemu o ni pytaam. Potem mogam ju tylko j wynaj... lub umrze. - Rzeczywicie, chyba nie miaa wielkiego wyboru - zgodzi si Han. - Mam nadziej, e za to teraz si nie rozmylia. - Ale skd - ton Morwan sta si defensywny. - Nie rozumiem, czemu tak si troszczysz o moje uczucia, kapitanie Solo. Nie jestem nawet czonkiem Rady. Zamach si odbdzie niezalenie od tego, jak ja si czuj. - Dobra, uspokj si ju. - Han znw odwrci si z jkiem, bo ruch urazi jego ran. Chc po prostu si zorientowa, kto nas wystawi w paacu, i to wszystko. - Na pewno nie ja. - Morwan wstaa i stana pomidzy siedzeniami pilota i drugiego pilota. Delikatnie wsuna do pod zranione rami Hana. - Czas do przedziau medycznego. - Jeszcze nie. - Han prbowa si uwolni, ale spowodowao to taki bl, e jkn. Dopiero kiedy bdziemy w Interiorze. - Zanim dotrzemy do Interioru, dostaniesz zakaenia - zaprotestowaa Morwan. Wyranie bya nieprzyzwyczajona, aby mczyzna jej odmawia, wic postawia wreszcie Hana na nogi. - I nie podoba mi si, e nie ruszasz tym ramieniem. Rana z miotacza moe usztywni staw. Nie bd idiot. T ostatni uwag Morwan prawie si zachysna, bo zobaczya nagle pod nosem luf miotacza Hana. - Nie to znaczy nie - powiedzia dobitnie Solo. - Matka ci tego nie nauczya? Morwan pucia jego rami, ale nie ustpia. - Nie jeste a takim twardzielem, kapitanie Solo. Kiedy pianka znieczulajca przestanie dziaa, bdziesz wrzeszcza z blu. - Prawdopodobnie - zgodzia si Leia. - Ale dalej bdzie siedzia tutaj. Spotykaam mniej uparte ronto. Morwan spojrzaa na Lei, otwierajc usta ze zdumienia.

- I ty na to pozwalasz? - Mam obro elektryczn - odpara Leia. - Ale tylko si po niej lini. Morwan zaniepokojona uniosa brwi. - Uwaaj, stosowanie wysokiego napicia moe uszkodzi jego... - Wreszcie chyba dotaro do niej, e Leia artuje, wic nie dokoczya. - Przepraszam. Czasem trudno spamita, e reszta galaktyki ma bardziej tolerancyjne podejcie do mczyzn. - Czasem mnie samej trudno w to uwierzy. - Krzywic si na widok blastera Hana, Leia odezwaa si szczebiotliwie, niczym matka do niesfornego dziecka. - Han, kochanie, dlaczego nie odoysz tego brzydkiego miotacza? See-Threepio zabierze t mi pani do przedziau medycznego i pokae jej, gdzie znale ma z bact i bandae, a wtedy bdziesz mg zosta w kokpicie z dorosymi. - Dobra... nie musisz by a tak sarkastyczna. - Han schowa miotacz do kabury i krzywic si, ponownie usiad w fotelu pilota. - Prbowaem tylko wyrazi swoje zdanie. - I udao ci si bardziej, ni mgby sobie wyni w najmielszych marzeniach zapewnia go Morwan. - Nastpnym razem wrzeszcz, ile chcesz. Odwrcia si i posza za C3-PO do przedziau medycznego. Gdy tylko metaliczne kroki robota ucichy w korytarzu, Han pochyli si do Leii i szepn: - Kiedy tylko dowiemy si, dla kogo ona pracuje... - ...dorwiemy si do HoloNetu i dopilnujemy, aby nasza informacja dotara do Tenel Ka - dokoczya Leia. - Wiem. - To dobrze. Bo moemy nie mie duo... - ...czasu - dokoczya znw Leia. - Han, moe jednak powiniene wczy kamer monitorujc przedzia medyczny. Han spuci gow. - Jeszcze nie. Nikt nie przymknie mnie w przedziale medycznym, dopki... - Nie ciebie chc obserwowa - przerwaa Leia. - A jeli lady Morwan to nie jest jej prawdziwe imi? - No... rzeczywicie. - Han usiad wygodnie w fotelu i uruchomi kamer w przedziale medycznym. - Chyba zdjcie moe si przyda. - Moe - odpara ponuro jego ona. Jeli uzyskaj chocia rednio wyrany wizerunek, Leia bya pewna, e hapaskie suby wywiadowcze - jedne z najlepszych w galaktyce - zdoaj zidentyfikowa Morwan i jej zwierzchnikw. Han wywoa na ekran obraz z przedziau medycznego.

- Cholera... Threepio blokuje cay widok. Leia spojrzaa i stwierdzia, e zocisty robot stoi dokadnie przed Morwan, z gow przechylon na bok, i pokazuje jej szuflad. Na awce staa taca, na ktrej lady Morwan rozoya potrzebne przedmioty. - Cierpliwoci - mrukna Leia. - Pojawi si na widoku, kiedy otworzy szuflad z maci. Han co odburkn i opad znw na fotel. Wyglda na bardziej zmczonego ni kiedykolwiek. Jakby wszystkie kopoty i walki, jakie przetrwali przez czterdzieci lat suby galaktyce, wreszcie stay si zbyt cikie do zniesienia nawet dla Hana Solo. Leia dotkna jego ramienia. - Jak si czujesz? - Nie martw si o mnie. - Skinieniem gowy wskaza konstelacj gwiazd za owiewk. Z kad chwil stawaa si wiksza i coraz bardziej wyrana, a czarne krawdzie Mgie Przejciowych wydaway si cofa szybciej, w miar jak Sok" zblia si do nich. - Musz wytrzyma jeszcze dziesi minut. Kiedy znajdziemy si wewntrz przejcia, sygna si poprawi. - Nie mwi o twoim ramieniu, Han. Chodzi mi o samopoczucie. - Przy nieustannej obecnoci Nashtah, a raczej Aurry Sing, ktra towarzyszya im od nieudanego zamachu, teraz po raz pierwszy mogli omwi decyzj o ochranianiu Tenel Ka. Leia chciaa by pewna, e Han wie, co to oznacza dla Korelii. - Niewane, jak na to spojrze, na razie dziaamy wbrew interesom Korelii. Widz, e to ci martwi. Han zmarszczy brwi i Leia pomylaa, e po raz tysiczny zaprotestuje przeciwko czytaniu mu z myli" przez wasn on. Jednak on tylko westchn ciko i spuci gow, wyranie sfrustrowany. - Nie to, co robimy, tak naprawd mnie martwi - rzek. - Chodzi o Gejjena. Nienawidz, kiedy mnie wykorzystuj. Leia skina gow ze wspczuciem. - Ja te, ale nasze uczucia to nie wszystko. Gdybymy to robili jedynie dlatego, e Gejjen nas wmanewrowa, znaczyoby to, e nasze pobudki s niewaciwe. Jestem pewien, e nie mia adnego wyboru. Korelia jest w fatalnej sytuacji. - To akurat nie ma znaczenia - odpar Han i spojrza na ni. - Kiedy pozwolia, abym ci na to namwi, dawno temu, kiedy wci jeszcze ylimy na Coruscant, Korelia podobno bya po waciwej stronie. - Uzgodnilimy, e Korelia ma prawo do niepodlegoci - ostronie zauwaya Leia. -

Ale musi si zadeklarowa jako cakowicie niezalena. Nie moe da korzyci z przynalenoci do Sojuszu bez przestrzegania jego praw. - Racja - zgodzi si Han, ledwie jej suchajc - Ale Thrackan gra w swoje gierki od samego pocztku, budujc tajn flot i prbujc uruchomi Centerpoint. A teraz Gejjen uy nas, eby wznieci nowe ognisko wojny. - Han, co ty opowiadasz? - Leia zajrzaa mu w oczy, szukajc rozszerzenia renic lub innych oznak, e potrzebny mu kolejny zastrzyk stymulujcy, eby nie dopuci do wstrzsu. - Uwaasz, e powinnimy wrci do Sojuszu? Han spojrza na ni takim wzrokiem, jakby wanie kazaa mu wyj nago ze luzy powietrznej. - I pomc Omasowi zdawi ostatnie ogniska niepodlegoci w Galaktyce? - warkn, a w jego oczach pojawi si gniew. - Nie ma mowy. Korelia nie bdzie dla niego pretekstem! - Dobrze... wic co chcesz zrobi? Han wzruszy sprawnym ramieniem. - Chyba wanie to robimy, Leio. - Jeste pewien? - Leia znaa ju odpowied. Han nigdy si nie waha w adnej sprawie, ale chciaa usysze to od niego. - Wiesz, e utrzymanie Konsorcjum poza wojn moe stanowi granic pomidzy przetrwaniem a klsk Korelii. W oczach Hana pojawi si bysk. - Nie doceniasz Wedge'a. Niathal nie znaa sowa przebiegy", dopki... - Nie mwi, e Korelia nie ma szansy, Han - przerwaa mu Leia. - Twierdz, e jest niewielka... a my jeszcze j osabimy. - Tak, ale jaki mamy wybr? Pozwoli, aby Gejjen przygotowa zamach na kobiet i czteroletnie dziecko? - Han gwatownie pokrci gow. - Nie chc, eby Korelia w ten sposb wywalczya sobie wolno. Jeli nie moe tego zrobi, nie wcigajc Hapes i reszty galaktyki w wielk wojn domow, nie powinna tego robi w ogle. - Zdaje si, e jeste pewien swoich racji - mrukna Leia. - A ty nie? - O, ja jestem pewna - odrzeka. - Cakowicie. Han wydawa si zmieszany. - Wic czemu znw o tym rozmawiamy? - Odwrci si do ekranu i udawa, e nie sucha. Nawet po tym wszystkim, czego dokona, eby obali Imperatora i wygra wojn z Yuuzhan Vongami, wci nie umia myle o sobie jako o dobrym czowieku. W jego

rozumieniu, jak podejrzewaa Leia, dobry czowiek" zbyt blisko ociera si o naiwniaka". Na ekranie Morwan wreszcie wychylia si zza C3-PO, prezentujc wyrany profil, kiedy sigaa do szuflady z maci. Han utrwali jej obraz, potem drugi en face, kiedy odwrcia si do Threepio, by go o co spyta. Robot wskaza kolejn szuflad, a Morwan wyja z niej skalpel soniczny. Han si wyprostowa. - A to po co? - Pewnie po to, eby wyci martw tkank - wyjania Leia. - Tutaj? - Nie dajesz jej wielkiego wyboru - odrzeka Leia. - Tym bym si akurat nie przejmowaa. Wyglda na to, e zna si na felczerstwie. - wietnie - mrukn Han. - Na pewno bdzie wiedziaa, gdzie ci, podrzynajc mi gardo. Leja spojrzaa na niego spode ba, jakby chciaa powiedzie: Nie bd mieszny". - Z Jedi i dwoma Noghri na pokadzie? Han zastanowi si nad tym przez chwil. - I tak za blisko mnie si krci z tym skalpelem. Wiesz, jaka ona jest, jeli chodzi o mczyzn. - Ale trzeba co zrobi, inaczej rozwinie si gangrena - powiedziaa Leia. - Jestem prawie pewna, e mona zaufa lady Morwan, ale zawsze moesz poprosi, aby zrobi to Threepio. - Dziki - mrukn Han. - Wolabym pocaowa Hutta. - Wcale by nie wola - szybko odpara Leia. - Uwierz mi na sowo. Na ekranie przed Hanem Morwan wreszcie wzia do rki tac z materiaami opatrunkowymi i ruszya przed siebie. Han zapisa przechwycone obrazy i odczy kamer monitorujc, zastpujc na ekranie obraz z niej odczytami temperatury gondoli napdu. Gdy skoczy, znw pochyli si ku Leii. - Wiesz, moe masz racj, e powinnimy zaufa Morwan - rzek cicho. - Nie wydaje si uszczliwiona perspektyw zabicia Tenel Ka i Allany. Moe zdoamy j przekona... - Nie ma szans - ucia Leia w p sowa. - To ortodoksyjna wyznawczyni niezalenoci Konsorcjum. Moe aowa, e musi doj do zamachu, ale nigdy nie namwimy jej do zdradzenia przywdcw. Han opad znw na fotel i westchn zrezygnowany. - Wic musimy to zrobi brutalnie.

- Obawiam si, e tak - przyznaa Leia. - Nadal odgrywamy szpiegw. Metaliczne kroki C3-PO zabrzmiay w korytarzu przed wazem, nadajc rytm sowom oburzonej Morwan. - Jestem dowiadczonym lekarzem polowym, Threepio - mwia. - Chyba pamitam, jak uywa baki irygacyjnej. - Jestem pewien, e pani potrafi - odpar C3-PO. - To naprawd bardzo proste, kiedy si wie, jakiego uy antybiotyku. - A ja wiem, Threepio - zapewnia. - Czy Sojusz we wszystkich swoich robotach przypominajcych mczyzn programuje takie zarozumialstwo? - Obawiam si, e pani wniosek opiera si na bdnych zaoeniach, lady Morwan. Nie ma we mnie nawet moduu zarozumialstwa - C3-PO urwa na moment i doda: - Ale prosz si nie przejmowa, wikszo kobiet popenia ten sam bd. Jedyn odpowiedzi Morwan by jk rozpaczy. W chwil pniej wraz z Threepio wesza na pokad pilotw. - Nie wiem, jak wy yjecie w rwnouprawnionym spoeczestwie, ksiniczko Leio rzeka. - Wasze roboty maj wygrowane mniemanie o sobie. - Przyzwyczaisz si. - Leia nonszalancko spojrzaa w iluminator. Ich cel wypenia wikszo jego powierzchni, okolony ram ciemnych mgie wirujcych, wok krawdzi gwiezdnego rogalika. - Czy dobrze syszaam, jak mwia Threepio, e jeste chirurgiem polowym? - Byam - poprawia Morwan. - Po wyprawie na Qoribu zmieniam fach. Leia uniosa brwi. - Bya na Qoribu! - Bitwa o Qoribu, krtka, lecz zacita, stanowia wynik nieporozumienia pomidzy dowdc hapaskim a jego chissaskim partnerem w czasie kryzysu Mrocznego Gniazda. - Na Kendallu"? Morwan, zanim odpowiedziaa, zawahaa si na tyle dugo, eby da po sobie pozna, e wanie zdaa sobie spraw z wanej rzeczy: oto powiedziaa o sobie wicej, ni powinna. - Prawd mwic... tak, suyam na pokadzie Kendalla" - odrzeka. - Skd wiedzielicie? - Przypomniaam sobie ciebie z czasw, kiedy transportowalimy Killikw - skamaa Leia. Prawda bya taka, e rzucia t nazw na olep, w nadziei, i Morwan zdradzi, na ktrym okrcie suya. - Pracowaa z Aleson Gray? - Nie powiedziaabym, e z ni. - Ton gosu Morwan by odrobin wyszy ni normalnie, ale to wystarczyo, aby potwierdzi fal niepokoju, ktr Leia wyczuwaa poprzez

Moc. - Nie byam w sztabie. - Lady Morwan, czy kto powiedzia ci ju, e Jedi nie mona okama? - Leia pochwycia spojrzenie Hana odbite w owiewce i przytrzymaa je wzrokiem, upewniajc si, e dobrze zrozumia znaczenie pytania. Oficerowie hapascy czsto wybierali swoich dowdcw z wasnych rodzin, wic istniaa szansa, e wanie zidentyfikowali inicjatora zamachu. - Ale nie martw si. Tajemnica Duchy jest bezpieczna w naszych rkach. - Jasne - potwierdzi Han. - Komu mielibymy o tym powiedzie?

ROZDZIA 16
Luke zbudzi si z tym samym niepokojem w duszy co zawsze, kiedy nia mu si ta twarz, z sercem cikim z poczucia niewypenionego zadania i odkiem obolaym od przeczucia klski. Twarz pojawiaa si zawsze na p ukryta pod gbokim kapturem, odsaniajc jedynie cz rysw - usta zacinite w grymasie blu, poszarpane brwi zamare w staym skrzywieniu dezaprobaty, para czarnych oczu lnicych wieczn zoci. Nigdy nie widzia jej do dokadnie, by mie pewno, czy zawsze jest to ta sama twarz, ale uczucia pojawiay si nieodmiennie w tej samej kolejnoci: bl, oskarenie, gniew. Luke nie wiedzia, co moe oznacza ta kolejno, ale by pewien, e to ostrzeenie przed kataklizmem. Z drugiego koca eleganckiej gwnej kabiny Cienia Jade" rozleg si naglcy pisk robota R2-D2, ktry sta w wejciu, koyszc si na krpych podporach. Luke pozwoli sobie na marzenie, e zaraz uyje Mocy i wypchnie maego robota z powrotem na korytarz, a sam znw zamknie oczy. Odkd dowiedzia si o tym, e Lumiya ma co wsplnego z SGS, tak si martwi o Bena, e z najwyszym trudem zasypia - a nawet jeli mu si to udao, tak drczyy go senne koszmary, e nigdy nie budzi si wypoczty. R2-D2 niecierpliwie zabulgota, wycign rami z miotaczem adunkw i ruszy ku niemu. - No dobra, nie musisz uywa tego kija na ronto. - Luke przerzuci nogi nad krawdzi pryczy. - Ju nie pi. Artoo wyda peen powtpiewania gwizd, ale zatrzyma si i schowa rami, widzc, e Luke wkada buty. Jednostajne drganie pokadu sugerowao, e Cie" wyszed ju z nadprzestrzeni i ostro zwalnia, prawdopodobnie podchodzc do planety Hapes. Luke poprzez

wi w Mocy czu niecierpliwo Mary, cho nie zna jej przyczyny. Moe miaa problemy z zapewnieniem dystansu podejcia od hapaskich si zbrojnych... a moe tylko chciaa jak najszybciej uwolni Bena od wpywu, jaki Lumiya moga wywiera na Jacena i SGS. Luke zawiza buty, chwyci paszcz i ruszy w stron salonu obserwacyjnego. Pokryte kraterami tarcze dwch ksiycw wanie mijay prawoburtowy iluminator Cienia". Po drugiej stronie przez pokryty gwiazdami aksamit pezy jonowe ogony p tuzina statkw. W oddali wisia nieruchomy dysk - bez wtpienia jeden ze Smokw Bitewnych, ktre ochraniay Hapes po zamachu na ycie Tenel Ka. Luke ruszy w kierunku pokadu pilotw, z ktrego wida byo spowity chmurami dysk samej planety. Jej rozmigotane oceany i lesiste wyspy byy pikne jak zwykle, lecz Luke'a bardziej interesowa klin wielkoci kciuka, dryfujcy powoli w kierunku rodka owiewki. Zamiast zwykej bieli, powoka niszczyciela gwiezdnego bya czarna, z wymown kopu generatora studni grawitacyjnej pod brzuchem i stokiem osaniajcym, wznoszcym si w poowie grnej czci korpusu. Po raz pierwszy Luke widzia nowego niszczyciela gwiezdnego SGS. Nie podoba mu si - nie podobao mu si te, e zosta nazwany Anakin Solo" na cze jego polegego siostrzeca. Cz owiewki zmtniaa i zamienia si w lustro. W odbiciu pojawia si twarz Mary, skoncentrowana i zatroskana. Cie" mia dolny pokad sterowania, a pilot siedzia w dolnej czci dziobu kokpitu, wic musiaa podnie nieco gow, eby spojrze mu w oczy. - Wanie dostalimy bardzo interesujcy holozapis - powiedziaa. - Od Jacena? Pokrcia gow. - Od Hana, przekazany przez HoloNet wityni Jedi. - Naprawd? - Luke unis brew. Przed opuszczeniem wityni Jedi zostali poinformowani o uczestnictwie" obojga Solo w prbie zamachu. - Czy tumaczy, jak to ich miejsce zajy klony, a oni nawet nie byli na Hapes, kiedy kto prbowa zabi Tenel Ka? Bo tylko takie wyjanienie ma sens. - Nie cakiem - odpara Mara. - Teraz wszystko si jeszcze bardziej komplikuje. Han i Leia szpieguj zamachowcw. - Szpieguj? - Luke zmarszczy brwi, usiujc odtworzy przebieg wydarze, ktry mgby doprowadzi Solo z Korelii do prby zabjstwa, a potem do szpiegowania w imieniu Galaktycznego Sojuszu. - Masz racj, to skomplikowane... ale zwykle tak bywa z Hanem i Lei. Co byo w wiadomoci?

- Poznali tosamo jednego z przywdcw siatki - wyjania Mara. - Han chce, ebymy przekazali t informacj Tenel Ka tak szybko, jak to tylko moliwe. Luke wyjrza przez owiewk, gdzie dokadnie przed Cieniem" wyrastaa sylwetka niszczyciela gwiezdnego. - Wic czemu lecimy na Anakina"? - Prbowaam przekaza informacj Tenel Ka, ale mj sygna zosta odebrany przez ksicia Isoldera. Powiedzia, ebymy sprbowali znowu, kiedy bdziemy na pokadzie Anakina". - Anakina"? - Luke przymkn oczy i rozszerzy wiadomo Mocy na gwiezdnego niszczyciela. Nie trwao dugo, zanim uchwyci znajom, spokojn obecno Tenel Ka. - Co ona tam robi? - zdumia si. - Jestem pewna, e chroni Allan. Wtpi, aby potrzebowaa Hana, eby si dowiedzie, e zdrajca pochodzi z jej wasnego dworu... albo e jej crka jest rwnie celem. - Wic zwrcia si do Jacena - mrukn Luke. By wstrznity, jak zwykle zreszt, wiadomoci, jak samotne i smutne stao si ycie Tenel Ka, ile powica, aby zapewni stabilny i humanitarny rzd ludowi jej ojca. - To ma sens. Mara skina gow. - Jeli nie moesz ufa nowym przyjacioom, wr do starych. - Przez chwil milczaa, po czym dodaa: - Zwaszcza jeli to bardzo bliski przyjaciel. Luke unis brew. - Mylisz, e Jacen i Tenel Ka s kochankami? - Jacen co kilka miesicy wymyka si, aby z kim si spotka - mrukna. - Z Tenel Ka? - Luke zmarszczy brwi, starajc si wyobrazi sobie Tenel Ka utrzymujc sekretny zwizek z kim tak niebezpiecznym dla jej tronu jak Jacen, po czym pokrci gow. - Gdyby nie bya krlow matk, to kto wie. Ale w tym nie ma przyszoci. - A ty mylisz, e to ich powstrzyma? - Moe nie Jacena - odpar Luke. - Ale bliski zwizek z Jedi sprawiby Tenel Ka zbyt wiele problemw. Nie ryzykowaaby tak gupio... niewane, co do niego czuje. Mara nadal patrzya na niego z powtpiewaniem. - Tenel Ka musi zachowa co dla siebie. Wszystko inne oddaje Konsorcjum. - Dobrze, a wic to moliwe - ustpi Luke. Nie rozumia, dlaczego ta myl wydaje mu si tak niepokojca. Czy to tylko z powodu jego obaw dotyczcych Jacena? A moe jego wtpliwoci sigaj gbiej? Moe zacz si ba, e zepsucie siane przez Lumiy rozprzestrzenia si szybciej, ni umie temu zaradzi? - To jeszcze jeden powd, dla ktrego

nie wolno nam spekulowa. Moglibymy narazi na niebezpieczestwo Tenel Ka. - Zgoda - odpara Mara, przyjmujc jego stanowisko. - Ale nie jeste ani troch ciekawy, kto jest ojcem Allany? - Jasne, e jestem - przyzna Luke. - Ale Jacen nie moe by ojcem. Czas mi si nie zgadza. Mara zrobia nadsan min, ktra dziwnie nie pasowaa do jej mocnych rysw. - Psujesz zabaw. - Mwi tylko, e to niemoliwe. - Nagle Luke poczu potrzeb, aby podzieli si swoim tokiem rozumowania. Moe dlatego, e syszc wtpliwoci Mary, sam zacz si zastanawia nad kwesti ojca Allany. - Przez sze miesicy po bitwie na Qoribu Jacen by zamknity w Akademii na Ossusie, wraz z reszt rycerzy Jedi, a Allana moga zosta poczta tylko w tym czasie. Gdyby Jacen wymyka si na wizyty do Tenel Ka, wiedzielibymy o tym. Mara westchna z emfaz, udajc rozczarowanie. - Wszystko psujesz. - Dobrze, dobrze. - Luke zorientowa si, e Mara si z nim drani i podnis obie rce. - Poddaj si. Jestem pewien, e potrafimy wymyli lepsze wyjanienie, Wiemy, e odwiedzi Tenel Ka, kiedy prosi o posanie floty na Qoribu. Moe poczcie Allany zajo cay rok. Mara skrzywia si w przesadnym zakopotaniu. - Teraz jeste po prostu okrutny. - Przeniosa wzrok na odbicie w fotelu drugiego pilota. - Siadaj. Wygldasz, jakby we nie bi si z rancorami. - Wolabym. - Luke wlizn si na siedzenie pilota za jej plecami. - Znowu widziaem t twarz. Mara spowaniaa. - Czy to Jacen? Luke wzruszy ramionami. - Moe. Nigdy nie widz do wyranie. - Nie moesz by zatem pewien. - To by mczyzna - powiedzia Luke. Czu poprzez Moc, jak Mara martwi si o Bena, przeraona zwizkiem, jaki wykryli pomidzy Lumiy a SGS, i zupenie nie rozumia, czemu wci nie widzi, co dzieje si z Jacenem. - Kto inny mgby to wic by? - Wanie o to chodzi, Luke - odpara Mara. - Nie wiemy kto. Jak do tej pory jedynym zwizkiem pomidzy Jacenem i Lumiy jest mglisty dowd, e ona pracuje dla SGS. - A ty nie uwaasz tego za niepokojce?

- Pewnie... niczym gundark w zoo dla maych zwierzakw - odpara Mara. Zwrcia wzrok na Anakina Solo", ktry powoli rozrasta si porodku iluminatora. - Ale rnica pomidzy podejrzeniem a pewnoci jest wielka. A jeli Lumiya nie pracuje dla SGS? A jeli to kto z SGS pracuje dla niej? - Mylisz, e przekabacia jednego z podwadnych Jacena? - Myl, e musimy by otwarci na tak moliwo - poprawia go Mara. - Nie podoba ci si to, co Jacen robi w SGS, wic gotw jeste zakada najgorsze. A ja mwi tylko, e nie moemy pozwoli, aby emocje zaciemniay nasz osd. Luke zamilk na chwil, po czym odetchn gboko. - Masz racj... moe przyjmuj najgorsz moliwo, poniewa nie podobaj mi si metody Jacena. Ale twoja rada jest dobra dla nas obojga. Wiesz, chyba sama te udajesz, e nie widzisz, co si dzieje z Jacenem, poniewa to on przekona Bena, aby nie ucieka przed Moc. Mara skina gow. - Przyznaj si do winy - westchna i spojrzaa przed siebie. - Dlatego musimy razem nad tym popracowa, Skywalker. Musimy by wobec siebie uczciwi... a jeli nie spodoba nam si to, czego si dowiemy, bdziemy potrzebowali siebie nawzajem bardziej ni kiedykolwiek. Syszc jej powany ton, Luke zmarszczy brwi. - Co ty mwisz? - Wiesz, o co mi chodzi, Skywalker - odpara. - Jeli masz racj... jeli Jacen robi ze mnie idiotk, nie bdzie atwo go opanowa. Bdziemy musieli zabra si do tego oboje. Luke unis brew, zaskoczony lodowatym gosem Mary. - A to uczucie pewnoci, jakie miaa na arenie treningowej? Powiedziaa, e powinnimy si zgodzi, aby Ben szed wasn ciek i uwaasz, e Moc nie bez powodu przycigna go do Jacena. - Wci tak uwaam - odpara. - Ale my te mamy swoj drog. Moe wreszcie nasze drogi si zejd... to znaczy droga Bena zejdzie si z nasz. - Tylko Bena? - zapyta Luke. Zacz wyczuwa w Marze dawn twardo, co z dawnych instynktw zabjczyni... i przerazio go to. - A co z Jacenem? - Jeli si myl, to Jacen nie ma dalszej drogi - odpara Mara. - Musimy j zakoczy. - Teraz to ty widzisz wszystko w czarnych barwach - powiedzia. - Martwi si Jacenem, ale nie jestem gotw go zabi. - Wic nie jeste realist - odpara Mara. - Jeli okae si, e pracuje z Lumiy, nie

bdziemy mieli wyboru. Nie pozwol, aby w t drog zabra ze sob Bena. - Oczywicie, e nie... ale kimkolwiek sta si Jacen, jest to wynikiem tego, co si z nim stao po uwizieniu przez Yuuzhan Vongw. A to ja wysaem go na t misj. - Luke urwa, wci zmagajc si z decyzj, ktra kosztowaa ycie jego siostrzeca Anakina i tak wielu innych modych rycerzy Jedi. - Do dzi zastanawia si, co jeszcze mg zrobi, aby ich ocali. - Nie poddam si w sprawie Jacena tylko dlatego, e si zagubi. Jeli znalaz si pod wpywem Lumiyi, zrobi wszystko, aby wrci pod nasze skrzyda. Spojrzenie Mary powdrowao znw do odbicia Luke'a w zwierciadlanym panelu. - Czemu mnie to nie zaskakuje? Luke umiechn si niewinnie. - Poniewa przyzwyczaia si, e dokonuj rzeczy niemoliwych? Mara westchna. - Co w tym rodzaju. - Spojrzaa znw na Anakina", ktry by teraz klinem dugoci ramienia, odcinajcym si na tle lnicych wd oceanu hapaskiego. - Lepiej jednak nie staraj si nawrci Lumiyi. Twoim byym dziewczynom mwi stanowcze nie". - Nie martw si - zamia si Luke. - Nawet ja nie jestem tak naiwny. Lumiya odejdzie. Kana komunikacyjny zatrzeszcza, kiedy kontroler ruchu wyda zezwolenie na podejcie Cienia". Przez kilka nastpnych minut, kiedy czarna masa Anakina" wypenia ju cay iluminator, musieli zaj si wprowadzaniem korekt kursu i dostarczaniem weryfikacji tosamoci. Para XJ5 chaseX-w podleciaa, aby sprawdzi ich tosamo wizualnie; zirytoway Mar, bo zrobiy potem ptl i znalazy si w strefie mierci za Cieniem". Wreszcie, kiedy Cie" podpyn tak blisko, e przed sob nie widzieli nic oprcz czarnych, kwadratowych wie nadbudwek gwiezdnego niszczyciela, kontroler ruchu da im zezwolenie na zacumowanie w hangarze dowodzenia. Mara zelizna si pod paszczyzn czarnej durastali pokrywajcej podwozie Anakina", po czym wzniosa si do niewielkiego doku, chronionego dwiema poczwrnymi wieyczkami dziaek laserowych. Zaledwie posadzia Cie", kiedy z wazu wychyna gwardia honorowa - dwudziestu onierzy SGS. Ustawili si w dwa szeregi zwrcone do siebie twarzami i stanli na baczno. W chwil pniej pojawi si Jacen i przeszed midzy nimi. Z ramion jego czarnego munduru pukownika powiewaa czarna peleryna. - O nie - jkna Mara, odpinajc uprz. - Czy on wie, do kogo jest teraz podobny? - Wie, jeli pofatygowa si spojrze w lustro. - Luke z rozczarowaniem stwierdzi, e ich syn nie towarzyszy Jacenowi, ale nie by tym zaskoczony. Nie wyczu obecnoci Bena

nawet wwczas, kiedy sign Moc, aby sprawdzi, czy Tenel Ka znajduje si na pokadzie Anakina". - Mam nadziej, e nie robi tego specjalnie. Moe rwnie dobrze suy jako hologram rekrutacyjny dla terrorystw koreliaskich. Zamykajc Cie", Luke rozpostar wiadomo Mocy na cay niszczyciel, szukajc jakiegokolwiek znaku, e Lumiya jest na pokadzie. Poczu obok Tenel Ka drug osob, ktra wydawaa si bardzo silna Moc - przypuszcza, e to jej crka, Allana - ale adnego ladu do mrocznego, by mg by Lumiy. Oczywicie, to nie znaczyo wiele. Jacen sta tu przed nim, a Luke take nie by w stanie wyczu jego obecnoci. Jak tylko wszystkie systemy zostay ustawione w stan czuwania, przeszli na ruf i zobaczyli Jacena oczekujcego ich na dole rampy. Twarz mia poszarza i zmczon, a fioletowe krgi pod oczami sugeroway, e nie sypia dobrze, jeli w ogle. Skoni si najpierw Marze, a potem Luke'owi. - Mistrzowie Skywalker, witam na pokadzie Anakina Solo". - Gos Jacena brzmia naprawd szczerze i ciepo, cho nie mona byo odczyta jego prawdziwych uczu. - C za mia niespodzianka. - Moe ocenimy to pniej - odpara Mara. - Musimy porozmawia. - Oczywicie. - Jacen tkwi u stp rampy, nie ruszajc si z miejsca, jakby nie chcia ich wpuci dalej na pokad. - Co si stao? - Bdzie bezpieczniej, jeli tak przyjmiemy - odpar Luke. - Gdzie Ben? - Na misji - wyjani Jacen. - W tej chwili jest w strefie pozbawionej cznoci, ale jeli to wane, mog wysa... - Porozmawiamy o tym pniej... sam na sam. - Luke musia uwaa, eby zachowa spokj w gosie. Z Lumiy na wolnoci nie chcia widzie Bena na adnej misji, gdziekolwiek. - Najpierw musimy porozmawia z krlow matk. Mamy dla niej piln wiadomo. Oczy Jacena rozszerzyy si ze zdumienia. - Tenel Ka? - Tak, Jacenie. Teraz - doda Luke. - I potrzebny nam holoprojektor. Jacen wypuci powietrze z puc. - Dobrze. - Ustpi z drogi i poprowadzi ich wraz z R2-D2 w gr pomidzy szpalerem gwardii honorowej. - Przepraszam za to wahanie, ale krlowa prosia mnie, aby jej obecno zachowa w tajemnicy. Poza szambelank, ktr ze sob przywioza, o jej pobycie tutaj wie jedynie ksi Isolder.

Przeszli przez waz do niewielkiego foyer, gdzie czterech onierzy SGS strzego rzdu wind. Wikszo wind bya oznaczona napisami - Techniczny" albo Komunikacja". W gbi foyer kursowaa jednak winda do dua, by pomieci pi osb i nieoznaczona. - To jest zjazd do Centrum Wiziennego - wyjani Jacen, widzc, na co patrzy Luke. Stwierdzilimy, e winiowie nie opieraj si tak, jeli nie wiedz, e dotarli do koca podry. - Bardzo... praktyczne - mrukn Luke, odpdzajc od siebie niepokj, jaki go ogarn na widok nowej skutecznoci jego siostrzeca w dziedzinie wiziennictwa. - Mam wraenie, e dziki temu jest mniej urazw wrd winiw. Jacen skin gow. - To te. Lukiem wstrzsn dreszcz obrzydzenia. Jeli Mara bya zaniepokojona pozorn obojtnoci Jacena na los winiw, nie okazaa tego. Przesza przez foyer do windy oznaczonej Mostek", wsiada do rodka i znika z pola widzenia. Jacen spojrza na Luke'a. - Pjd za tob. Luke gestem skierowa R2-D2 do windy przed sob; sam poszed za nim w milczeniu. odek podjecha mu do garda, kiedy ciany windy uciekay w d. W chwil pniej dwig si zatrzyma i Luke wyszed na surowy korytarz z durastali, gdzie kolejny oddzia SGS pilnowa przej wiodcych do labiryntu biao-niebieskich korytarzy. Pojedyncza transparistalowa ciana, bez adnych otworw, wychodzia na pokad pilotw znajdujcy si o poziom niej. Wikszo oficerw wci nosia niebiesko-szare mundury zaogi niszczyciela gwiezdnego Galaktycznego Sojuszu; Luke nie mg nie zauway dumy i sprawnoci, jak emanowali w Moc. Jacen, mimo swoich wad, musia by jednak doskonaym dowdc. Jacen wyszed z windy za Lukiem i zwrci si do czarnoskrego onierza, stojcego przed nimi. - Sierancie Darb, prosz zabra oddzia eskortowy do Sali Sytuacyjnej i poinformowa krlow matk e mistrz Skywalker pragnie z ni rozmawia. Bdziemy czeka w Kabinie Odpraw. - Tak jest, pukowniku. Sierant zasalutowa subicie i wyszed wykona rozkaz. Jacen odwrci si i poprowadzi Artoo i Skywalkerw przez krtki korytarz do nowoczesnej sali odpraw, z wielkim holokomunikatorem ustawionym w jednym kocu mwnicy. Mwnic otacza krg

opywowych foteli; kady fotel by wyposaony w panel wbudowany w podokietnik, umoliwiajcy kontrol indywidualnych komunikatorw, ekranw wideo, a nawet automatycznych dystrybutorw kafu. Jacen podszed do fotela w gbi. - Obawiam si, e minie troch czasu - zwrci si do Luke'a i Mary - zanim sierant Darb wrci tu z krlow matk. Po zamachu na jej ycie nalegam na przestrzeganie protokow bezpieczestwa poziomu pitego nawet na pokadzie Anakina". - Z pewnoci to nie zaszkodzi - zgodzia si Mara. - Co prawda wyczuam, e twoja zaoga jest wyjtkowo skoncentrowana i czujna, niemal fanatyczna. Trudno sobie wyobrazi, e zabjca mgby tu pozosta niewykryty dostatecznie dugo, eby pokona zabezpieczenia. - Dzikuj. Takie sowo z twoich ust, ciociu Maro, uwaam za wielki komplement. Jacen usiad i wskaza Skywalkerom najblisze fotele. - Na podokietniku jest karta napojw, jeli macie na co ochot. Luke nie usiad. - Dzikuj, nie jestemy spragnieni. - Rozumiem. - Na twarzy Jacena pojawio si lekkie rozczarowanie i pukownik przesun si na skraj fotela. - Powiedzmy sobie wprost: co was w tej chwili gnbi? Wiem, e nie pochwalacie moich metod, ale wrogo, ktr w was wyczuwam, ley gbiej i sprawia mi bl. Wy i Ben to jedyna rodzina, jaka mi zostaa. - Przecie to nieprawda - sprzeciwia si Mara. - A Jaina i twoi rodzice? - Wiecie doskonale, jak napite byy moje stosunki z Jain - wyjani Jacen. Obawiam si, e jej niesubordynacja na Korelii ostatecznie je zerwaa. Nie rozmawiamy ze sob i chyba tak ju zostanie. - Moe sprawy potoczyyby si inaczej, gdyby nie postawi jej przed sdem zauway Luke. - A co miaem zrobi? Udawa, e nic nie widz, bo to moja siostra? - gos Jacena zaama si, ale jego twarz pozostaa spokojna, a spojrzenie niewzruszone. - Sojusz Galaktyczny nie przetrwa, jeli jego dowdcy bd si bawi w faworyzowanie swoich. Dlatego wanie Korelia uwaa, e nie musi przestrzega tych samych praw, co reszta Sojuszu. Zasady dotycz wszystkich albo nikogo. Luke nie potrzebowa Mocy, eby wyczu silne przekonanie w sowach siostrzeca. Emanowao ono z Jacena jak ciepo z gwiazdy, omywajc swoim blaskiem wszystkich wokoo - cho mogo te spali tych, ktrzy si zanadto zbli. - A co z twoimi rodzicami? - zapytaa Mara. - Odwracasz si od nich, poniewa nie

wierz w to samo, co ty? - Wcale nie. Odwracam si od nich, bo prbowali zamordowa wadczyni pastwa czonkowskiego Sojuszu, kogo, kto zawsze by im przyjacielem. - Jacen wsta. - Moi rodzice to terroryci i dlatego nie chc mie z nimi nic wsplnego. W oczach Jacena lni ogie, mocny, lecz peen blu. Luke dopiero teraz naprawd zacz rozumie, jak samotny jest jego siostrzeniec. Straci modszego brata w pangalaktycznej wojnie, wyrzek si siostry i rodzicw podczas prb zapobieenia kolejnej, a w swojej niezmordowanej walce ze zem, ktre zagraao galaktyce, gotw by powici rwnie swoje relacje z ciotk i wujem. Podobnie jak Yuuzhan Vongowie, ktrzy niegdy go wizili, Jacen sta si zdolny do kadego powicenia - i rwnie nietolerancyjny dla tych, ktrzy nie podzielali jego zaangaowania. Luke zrozumia, e Jacen Solo ponis klsk nie dlatego, e by samolubny, lecz dlatego, e by cakowicie pozbawiony egoizmu. - Jacenie, wiem, jak wyglda sprawa twoich rodzicw - wtrcia Mara. - Ale musisz ufa, e... - Niech Jacen sam osdza Hana i Lei - przerwa jej Luke. Jedynym sposobem, aby odzyska siostrzeca, by wstrzs. Niech sam odkryje, jak bardzo si myli. - W tej chwili bardziej mnie interesuje, gdzie jest Ben. - Jest na pokadzie skiffa zwiadowczego - odpar Jacen. - Wezwabym go dla was przez holocom, ale jest w Mgach Przejciowych. - A co Ben robi w Mgach Przejciowych? - zdziwia si Mara. - Szuka Jainy i Zekka - wyjani Jacen. - Pojechali na Terephon dostarczy wiadomo od Tenel Ka i jeszcze nie wrcili. Wysaem skiff zwiadowczy, eby zbada spraw, a Ben pojecha z nimi, eby sprawdzi, czy nie zdoa ich odnale poprzez Moc. - Sam? - gos Mary nagle nabra ostrzejszych tonw. - Oczywicie, e nie. Skiff zwiadowczy ma doskona zaog. - Jacen wyglda na zmartwionego. - Co si dzieje? - Nie ostrzegaem ci, e Lumiya wrcia? - ton Luke'a ostroci dorwnywa tonowi Mary. - e boj si, eby nie prbowaa si zemci na mnie, uywajc Bena jako narzdzia? - Ostrzegae - odpar Jacen. - Ale to byo na Coruscant. Wedug mnie nie ma powodu, eby martwi si tym tutaj. - Niby dlaczego? - zapytaa Mara. - Jeste pewien, e Lumiya si nim nie interesuje? Jacen przybra oburzon min. - A skd ja mam to wiedzie?

- Jacenie, znalelimy mieszkanie Lumiyi - rzek Luke. - Wiemy, e ona pracuje dla SGS. Jacen wytrzeszczy oczy. Bya to normalna reakcja na tak wiadomo, ale Luke pragn, eby jego siostrzeniec nie umia tak dobrze ukrywa w Mocy swoich uczu. - Pewnie sdzisz, e uda ci si wykorzysta j do wasnych celw - cign. - Sam si oszukujesz. Lumiya zawsze ma wasne plany... - Czemu uwaasz, e ona pracuje dla SGS? - zaprotestowa Jacen. - Nigdy nie widziaem jej w mundurze. - Nie obraaj naszej inteligencji - prychna Mara. - Mieszkaa w kryjwce SGS i korzystaa z plikw SGS na temat Partii Prawdziwego Zwycistwa. - Wic to ona morduje Bothan? - zapyta Jacen. - Dlaczego? Co moe zyska, szerzc wojn? - Nie dowiesz si tego, zmieniajc temat - odpar Luke. Nie mg zgadn, czy zaskoczenie Jacena byo prawdziwe, czy udawane; wola zakada, e siostrzeniec udaje. Wiemy, e bya z tob. Opucia swj apartament w tym samym dniu, kiedy Anakin" wylecia z Coruscant. - Mylisz, e nas ledzia? - Jacen usiad na swoim fotelu i przycisn guzik komunikatora. - Anakin" musi tutaj pozosta, aby broni krlowej matki Tenel Ka, ale wezm skiff i osobicie... - Sami si tym zajmiemy - sprzeciwia si Mara. - Kiedy to si skoczy, Ben wrci z nami na Coruscant. - Mylisz, e to rozsdne? - wiateko komunikatora na podokietniku fotela Jacena zamrugao, ale zignorowa je i cign: - To tylko przerwie proces szkolenia Bena, a jeli Lumiya zechce go dopa, znacznie atwiej bdzie jej na Coruscant. - Ben skoczy swoj karier w SGS - owiadczy Luke. - Jeszcze nie rozumiem, dlaczego Lumiya miesza si do SGS, ale wiem, e to robi. Moja decyzja jest ostateczna. Jacen posmutnia. - Jak chcesz. - Wyczy komunikator, zebra si w sobie i doda: - Jest taka stacja paliwowa w Roqoo, tu za obszarem Mgie. Tam si moecie z nim spotka. - Dzikuj - odrzeka Mara. Jacen z nieobecn min skin gow. - Mam nadziej, e przynajmniej podzielicie si ze mn wynikami ledztwa. Jeli kto pod moimi rozkazami wykorzystuje Lumiy jako agenta, musz o tym wiedzie. - Oczywicie. Tresina Lobi prbowaa niedawno namierzy Lumiy. - Luke

postanowi przekaza nieco zmienion wersj wydarze, czciowo po to, aby si zorientowa, co naprawd Jacen wie o Lumiyi i jej zwizkach z SGS. - Chyba jej si udao, poniewa znaleziono jej ciao na placu Przyjani w dniu, w ktrym wyruszye na Hapes. - Na placu Przyjani? - Tym razem zaskoczenie Jacena byo szczere. - Mistrzyni Lobi nie yje? - Tak - odrzeka Mara. Powiedziaa to bez nacisku, ale Luke czu poprzez ich wi Mocy, jak uwanie studiuje Jacena. - Zdya nam jednak przekaza do wityni adres apartamentu Lumiyi. Relacja Mary, cho jeszcze bardziej niecisa ni sowa Luke'a, znacznie bardziej wstrzsna Jacenem, ktry ledwo zdoa wymamrota: - Co za fatalna historia! Luke prbowa si zdecydowa, co zrobi - jak najatwiej zaskoczy Jacena, aby mc skutecznie na niego naciska - kiedy drzwi kabiny otworzyy si z sykiem. Wesza Tenel w kombinezonie lotniczym z elektroteksu, do obcisym, aby udowodni, e nadal ostro trenuje. Podesza do Luke'a i Mary, a jej radosny umiech dziwnie kontrastowa z aur napicia i troski, ktr rozsiewaa w Mocy. - Mistrz Skywalker! Dzikuj, e przyjechae. - Uciskaa Luke'a, potem Mar. - Nie oczekiwaam was, ale bardzo si ciesz. Potrzebna nam kada pomoc, jak moemy zdoby. - Dzikuj, Wasza Wysoko - rzek Luke. - Niestety, przybylimy tu w innej sprawie. - Ale mamy wiadomo, ktra z pewnoci okae si bardzo uyteczna - dodaa Mara. - Mam nadziej, e dowiemy si przy okazji, kiedy nadejd posiki Sojuszu. - Kobieta, ktra to powiedziaa, staa jeszcze w wejciu kabiny, jakie dziesi krokw za Tenel Ka. Bya wysoka, a ze swoim dugim nosem i opuszczonymi kcikami ust wygldaa na wiecznie niezadowolon. - Poyczylimy Sojuszowi Galaktycznemu tyle statkw, e wrogowie praktycznie zaskoczyli nas bezbronnych. Twarz Tenel Ka poczerwieniaa, ale odwrcia si i uprzejmie skina na kobiet. - Mistrzu Skywalker, pozwl sobie przedstawi mojego szambelana, lady Galney, modsz siostr Duchy Galney z Terephonu. Luke przypomnia sobie, e wanie na Terephon zosta wysany Ben, ale tylko skoni si przed lady Galney i nie wspomnia o tym zbiegu okolicznoci. - Prezydent Omas i admira Niathal zbieraj spor flot obronn - rzek. - Flota powinna wyruszy z Coruscant za tydzie. - Za tydzie! - wybucha lady Galney. - Do tej pory uzurpatorzy zaminuj szlaki nadprzestrzenne i zaczn atakowa sam Hapes.

- Prosz si nie martwi minami, lady Galney - odezwaa si Mara. - Flota Sojuszu jest doskonale wyposaona i potrafi sobie z nimi radzi. Kiedy wyruszy, uzurpatorzy nie bd mieli wiele czasu. - Oczywicie - gos Tenel Ka mia w sobie wicej pewnoci, ni Luke wyczuwa w niej poprzez Moc. - Czy to jest ta wiadomo, o ktrej wspomnielicie? - Waciwie nie - odpar Luke. - Druga wiadomo jest przeznaczona wycznie dla twoich uszu. Zerkn znaczco w kierunku lady Galney, ale ta umiechna si tylko ironicznie i pozostaa tam, gdzie bya. - Jestem najblisz doradczyni krlowej matki. Aby wypenia waciwie swoje obowizki, musz sysze wszystko to, co ona. - Jestem pewna, e powtrzy ci wszystko pniej. - Mara uja kobiet za rami i popchna w kierunku drzwi. - Nasze instrukcje byy jednoznaczne. Jacen wsta. - W takim razie moe ja te... - Nie, ty zostajesz. - Luke wskaza mu fotel. - Musisz to usysze, jeszcze bardziej ni Tenel Ka. Jacen unis brew, ale powrci na miejsce. Mara wypchna lady Galney za drzwi z poleceniem dla sieranta Darba, eby odprowadzi j do kwatery. - Przepraszam, Wasza Wysoko - rzek Luke do Tenel Ka. - Ale moliwe, e kto bliski tobie jest zdrajc. Tenel Ka skina gow. - Sama miaam takie przeczucia... cho nie sdz, aby bya to lady Galney. Umiechna si. - Wci jeszcze potrafi wyczu, kiedy kto mnie okamuje, sami wiecie. To idiotka... ale przynajmniej uczciwa. - To nie oznacza, e mona jej powierzy twoje sekrety - powiedziaa Mara, podchodzc do Tenel Ka. - Jeli kto tak bardzo interesuje si prywatnymi sprawami drugiej osoby, nie zatrzyma ich tylko dla siebie. - Licz na to. Latajc Anakinem Solo" na orbicie nad Hapes, potrzebuj przy sobie kogo, kto doniesie plotkarzom, e nie sypiam z dowdc Jedi. - Tenel Ka spojrzaa na Jacena i umiechna si znowu. - Zreszt siostra lady Galney, Ducha, jest jedn z moich najwierniejszych dam dworu. Bardzo mi si przydaje do pielgnowania iluzji, e z lady Galney czy mnie szczeglna wi. Luke prychn ze zdumieniem.

- Twoje ycie to istny labirynt, Wasza Wysoko... sam nie wiem, jak si w nim odnajdujesz. - Mam dobre przygotowanie, mistrzu Skywalker - powanie odpowiedziaa Tenel Ka i dzikuj ci za to codziennie. Luke niespodziewanie si zarumieni, ale odpowiedzia spokojnie: - A ty zawsze bya dla mnie powodem do dumy, Tenel Ka. - Jestemy jednak bardzo rozczarowani, e nie poznalimy do tej pory Allany powanie dodaa Mara. - Mam nadziej, e da si to zaatwi jeszcze przed naszym odjazdem. Jacen zerwa si i okry fotel, wyranie zaniepokojony. - To nie bdzie... - Zobaczymy - wtrcia Tenel Ka. - Jak wspomnia Jacen, Allana bardzo si zdenerwowaa prb zabjstwa... zwaszcza e brali w tym udzia Jedi. Moe lepiej bdzie, jeli odoymy to na nastpny raz. Luke i Mara wymienili zdumione spojrzenia. Moe Allana rzeczywicie bya w szoku po zamachu, a moe plotki na temat jej kalectwa byy prawdziwe - tak czy owak, nie mieli innego wyjcia, jak tylko przyj t wymwk. - Przykro mi to sysze - mrukn Luke. - Tak chciaem j pozna. - Nasza wiadomo moe wyjani par spraw dotyczcych zaangaowania Leii powiedziaa Mara ze ladem pretensji w gosie; uwaaa, e gdyby Tenel Ka bya mdrzejsza, nie powinna uwierzy w udzia Solo w tym zamachu. Uya Mocy, aby postawi Artoo na podwyszeniu, i polecia: - Odtwrz wiadomo Hana. R2-D2 potwierdzi rozkaz wierkniciem, podszed do holokomu i wczy rami z interfejsem do gniazda danych. Nad pytk projekcyjn pojawia si rowa mga, ale szybko nabraa ksztatw twarzy Hana. Jego skra bya woskowo blada na skutek wstrzsu, a usta wykrzywia grymas blu. Luke poczu ucisk w sercu - Mara nie ostrzega go, e Han zosta ranny - ale kiedy znw spojrza na szwagra, zauway jego twarde spojrzenie. - Suchaj, may - Han mwi cicho i ochryple, jakby stara si, eby nikt go nie podsucha. - Nie mam duo czasu... na pokadzie jest kto, kto nie moe o tym wiedzie, ale chc, eby przekaza ten hologram Tenel Ka... i tylko Tenel Ka. Kto jej bliski jest zdrajc, a jeli ta wiadomo dostanie si w niewaciwe rce, moe si to dla nas le skoczy. Teraz ukaza si profil piknej hapaskiej kobiety, o dugich czarnych lokach i wysokich kociach policzkowych. Pochylaa si nad czym - Luke pomyla, e moe to by awka lub st, dopki nie zobaczy, jak wyjmuje tub maci z bacty z szuflady w przedziale

medycznym Sokoa". Gos Hana wyjania: - To kobieta o imieniu Morwan, ale moe to by rwnie dobrze przezwisko. Bya chirurgiem pokadowym na pokadzie Kendalla" w czasie bitwy o Qoribu. Jestemy waciwie pewni, e jest w subie rodziny AlGray z ksiycw Relephona i peni funkcj czniczki pomidzy Rad Spadkobiercw... tak si nazywaj arystokraci stojcy za zamachem... a zabjczyni, ktra z nami ucieka. Twarz kobiety ukazaa si teraz z przodu. Wygldaa jeszcze pikniej - miaa pene wargi i lekko skone oczy. - Syszelimy, jak mwia do zabjczyni, eby najpierw zaja si Allan cign Han. Kobieta znika, zastpia j znw twarz Hana, jeszcze bardziej zdenerwowanego ni przed chwil. - Luke, Tenel Ka musi wzi t grob powanie. Ta zabjczyni to Aurra Sing... Luke by tak wstrznity, e na chwil przesta sucha Hana. Zna imi Aurry Sing z zapiskw starego zakonu Jedi, ktre zbiera i przeglda od wielu lat. - ...moe jakie osiemdziesit lat temu bya czym w rodzaju Jedi - mwi dalej Han. To wszystko, co wiemy, ale jest jeszcze co. Uwaajcie na Alem Rar. Spotkalimy na stacji Telkur Jaga Fela i... Han urwa, obejrza si za siebie i zniy gos do szeptu. - Musz koczy. Powiedz Tenel Ka, e przykro nam z powodu tego baaganu w paacu. Gejjen wykorzysta nas, eby j zabi i nas w to wrobi, a my o tym nie wiedzielimy. Hologram znik, a oni stali w milczeniu. Luke by zaintrygowany wzmiank o Jagu Felu i Alemie Rar, ale nie zastanawia si nad tym na razie. Znacznie bardziej interesowaa go reakcja siostrzeca na to, co wanie zobaczy. Jacen nadal ukrywa gboko swoj obecno w Mocy, ale usta mia wykrzywione i gboko oddycha ze wzrokiem wbitym w podog. Luke opar si pokusie, eby mu podsun, e pomyli si w osdzie rodzicw. Jeli Jacen ma zrzuci okowy Ciemnej Strony, musi to zrobi sam, odkry na nowo siebie jako Jedi, ktry ufa swoim uczuciom tak samo jak oczom. Tenel Ka przerwaa milczenie. - Dzikuj, e pokazalicie mi to nagranie. Z pewnoci atwiej mi uwierzy, e Solo zostali zmanipulowani, ni w to, e prbuj mnie zabi. Jacen skin gow, co zaskoczyo Luke'a. - To wyjania sprzecznoci w zeznaniach wiadkw, o ktrych wspomniaa - rzek. -

Jeli moi rodzice padli ofiar machinacji Gejjena, to jak tylko zorientowali si, co si dzieje, na pewno prbowali zapobiec atakowi. Luke'a wypeniao ciepe uczucie ulgi. Nie tylko dlatego, e Jacen przyj myl, e jego rodzice s niewinni, ale te dlatego, e szuka powodw, aby w to wierzy. Luke zacz wreszcie wierzy, e potrafi odwie Jacena od Ciemnej Strony, niezalenie od jego relacji z Lumiy. - Obym bya zym prorokiem - mrukna Mara. - Ale ta sprawa mi mierdzi jak zaproszenie na bankiet u Hutta. Luke zerkn na ni. - Co ty mwisz? - Chcia j poprosi, aby przestaa budzi w Jacenie wtpliwoci, ale przez wi w Mocy poczu, e Mara prbuje si tylko upewni, e Jacen rozumie swj bd i w gbi serca naprawd wierzy, e jego rodzice nie tylko nie s wspwinnymi prby zabjstwa, ale e nie s do tego zdolni. - Uwaasz, e to moe by prba wprowadzenia nas w bd? - Mwi, e ta wiadomo jest zbyt wygodna - tumaczya Mara pod adresem Jacena. Jeli rzeczywicie byli w co zamieszani, przekazanie tego to dobry sposb, aby odsun od siebie podejrzenia... a nas zmyli. Jacen pokrci gow. - Jestem zaskoczony, syszc co takiego z twoich ust, ciociu Maro - rzek z pretensj w gosie. - Popatrzy na ni z gniewem. - Mylaem, e masz lepsz opini o moich rodzicach. Mara bya niewzruszona. - Wanie dlatego, e mam o nich bardzo dobr opini, musz bra pod uwag moliwo, e nas zwodz. - Urwaa, a po chwili, z idealnym wyczuciem czasu, odwrcia si do Tenel Ka, jakby opinia Jacena przestaa j obchodzi. - To wojna, a Solo walcz po drugiej stronie. Musimy by ostroni. - Ale musimy te pamita, kim s - Jacen take zwrci si do krlowej. - Znasz moich rodzicw. Nie s mordercami. Myl, e powinnimy uwierzy w t wiadomo. Serce Luke'a napenio si radoci. A wic Jacen nie przesta wierzy swoim uczuciom - a to oznaczao, e wci jest szansa, aby powrci na Jasn Stron. Po chwili namysu Tenel Ka skina gow Jacenowi. - Ja te tak myl. - Spojrzaa na Mar z przepraszajc min. - Nie wiedziaa o rozbienociach w zeznaniach wiadkw, ale powstay wtpliwoci, z kim Soo walczyli w czasie tego ataku. Ta wiadomo wszystko wyjania.

- C, to twoja decyzja. - Pomimo oschego tonu odpowiedzi, Luke wyczu, e Mara jest rwnie zadowolona jak on z wyniku konfrontacji. - Chciaam tylko si upewni, e rozwaylicie t moliwo. - Jestem wam za to wdziczna... to mogo by trudne. - Tenel Ka spojrzaa na Jacena. Zdaje si, e musimy odwoa rozkazy dotyczce twoich rodzicw. - Rozkazy? - zdziwi si Luke. - Polecono ich aresztowa i uwizi - wyjani Jacen. Zastanowi si nad tym, ale w kocu pokrci gow. - Chyba nie moemy tego zrobi. Jeli maj racj, e na dworze jest zdrajca... - ...odwoanie rozkazw go ostrzee - dokoczya Mara. - Musisz pozostawi wszystko tak, jak jest. Jacen skin gow. - Inna decyzja oznaczaaby wyrok mierci. - Na szczcie do tej pory udawao im si cakiem skutecznie ucieka przed nami. Tenel Ka zamilka na chwil i dodaa: - Teraz musimy si zastanowi, co zrobi z AlGray i jej Rad Spadkobiercw. - Decyzja moe by tylko jedna - zauway Jacen. - Wanie. - Tenel Ka podesza do niego. - Nie mam prawa da tego od ciebie, ale... - Oczywicie, e masz - zapewni j Jacen. - Przecie nie wiesz, ktrym z wasnych dowdcw floty moesz zaufa. Konsorcjum Hapes jest lojalnym czonkiem Galaktycznego Sojuszu, a moim obowizkiem jest pomc ci w kady moliwy sposb. Ale obawiam si, e Anakin Solo" nie wystarczy... jeli dobrze pamitam, sam rd AlGray ma z tuzin Smokw Bitewnych. - Zgadza si... dostarcz wam flot do du, aby zapewni zwycistwo odpowiedziaa Tenel Ka. - Ale nie o tym teraz myl. - A o czym? - Posuchaj. - Wzia go za rk. - Musz tu zosta, aby dowodzi Flot Bazy. Ale jeli Aurra Sing wzia na cel Allan, chciaabym j wywie jak najdalej od Hapes. Dopki to si nie skoczy, bdzie bezpieczniejsza z tob na pokadzie Anakina". - Jeste pewna? - zapytaa zaniepokojona Mara. - Jacen moe wzi udzia w bitwie. - A ja zrobi to na pewno - odpara ostro Tenel Ka. - AlGray nie jest osamotniona w Radzie Spadkobiercw. Kiedy ruszymy przeciwko niej, pozostali dworzanie zwrc si przeciwko mnie. A Hapes stanie si miejscem o wiele bardziej niebezpiecznym dla Allany ni Anakin".

Mara skina gow, zbita z tropu tonem Tenel Ka. - Nie miaam zamiaru kwestionowa twojej opinii... - Oczywicie, e miaa - ton Tenel Ka zagodnia. - I dzikuj ci... wsparcie to nie jest co, do czego jestem przyzwyczajona ostatnimi czasy. Poza tym Jacen nie bdzie mia duo okazji do walki. Dostanie dwa razy wiksz flot i lepsz bro, jest wic moj najlepsz opcj. - Urwaa, jakby co jej przyszo do gowy. - Chyba e... czy ty i mistrz Skywalker wracacie bezporednio na Coruscant? - Niestety - odrzeka Mara. - Allana nie bdzie z nami bezpieczniejsza. - Musimy najpierw odnale Bena - wyjani Luke. - A potem zaj si niedokoczonymi sprawami z Lumiy.

ROZDZIA 17
To nie ponura cisza w magazynie rakiet tak denerwowaa Alem, nawet nie te wszystkie cylindry wypenione detonitem, baradium i paliwem. Najgorsze byo zimno. Jaskinie Ryloth, gdzie spdzia pierwsze lata ycia, byy suche, zapylone i gorce, a w gniedzie Gorog, gdzie ya jako killicka Dwumylna, panowaa ciasnota i rozgrzana wilgo. Za to magazyn rakiet na pokadzie Anakina Solo" by lodowaty; marza, nawet kiedy narzucia na swoj szat dwa obszerne kombinezony SGS. Nos jej zdrtwia, koniuszki lekku mrowiy, zby szczkay, stare rany bolay, a oddech unosi si w strumieniach pary. - Alema, jeli nie zaczniesz przywieca tym prtem na lini cicia, obie bdziemy miay kopoty - odezwaa si Lumiya. Klczaa przed kratownic z rakietami, wykorzystujc cybernetyczn do, aby ostronie przeprowadzi palnik plazmowy wzdu spoin czcych gowic ze stokiem rakiety z baradium. - Nie codziennie robi takie rzeczy. - Nie wzbudzasz w nas zaufania. - Alema powiecia na rakiet tu przed promieniem palnika. - Czemu nie powiesz Jacenowi, eby przeszkolony technik usun te... czego ty waciwie szukasz? - Protonowych adunkw detonatora - wyjania Lumiya. Nie zakrya dzi twarzy szalem i jej skrzywiona szczka budzia w Alemie uczucie pokrewiestwa i wsplnoty. Jacen nie moe o tym wiedzie. - Powinnymy si byy domyli. - Waciwie Alema ju si domylia i tylko szukaa potwierdzenia. Nawet kiedy zapobiega temu, aby mistrzyni Lobi zdradzia, co Lumiya robi z

Jacenem, Lumiya zachowaa rezerw w kwestii swoich planw i celw. Chyba nie do koca rozumiaa natur swojego partnerstwa z Alem. - Ale powiedziaymy ci... e Jacen jest wany dla Rwnowagi. Potrzebujemy go ywcem. Lumiya cay czas pracowaa, przesuwajc si wzdu boku rakiety do punktu pierwszego cicia. Alema policzya do piciu. Poniewa nadal nie doczekaa si odpowiedzi, odsuna wiato. Palnik zsun si ze spoiny, z ostrym zgrzytem wgryzajc si w powok cylindra rakiety. - Stuknita robaczyca! - Lumiya wyczya palnik. - Moga wysadzi cay statek! Alema wzruszya ramionami. - A co to ma za znaczenie? Jeli Jacen zginie, nie zostanie Sithem. A jeli nie zostanie Sithem, cierpienie Leii nie dorwna mojemu. A jeli cierpienie Leii nie dorwna mojemu, galaktyka pozostanie bez... - ...Rwnowagi. Ju mi to mwia. - Lumiya znw wczya palnik, ale jeszcze nie przyoya go do rakiety. - Chc zrobi to, co robi, eby pomc Jacenowi, a nie eby sprawia mu cierpienie. Alema jeszcze nie wiecia na rakiet. - Jak? - Jacen poprosi, abym spotkaa si z Benem w magazynie Roqoo - wyjania Lumiya. - Chce poprowadzi siy i aresztowa jednego z gwnych przywdcw spisku na ksiycach Relephona, a ja mam dopilnowa, aby Ben bezpiecznie dotar na Anakina". Alema zmarszczya brwi. - Przecie Ben jest na pokadzie skiffa zwiadowczego - powiedziaa. - Potrafi znale drog do ksiycw Relephona. - Wanie. - Lumiya wskazaa na rakiet. - Jeli nie masz nic przeciwko temu... Anakin" za godzin wykona swj pierwszy skok, a ja przedtem chc to skoczy. Alema przesuna wiato z powrotem w kierunku rakiety, ale promie skierowaa na podog. - To brzmi podejrzanie. Lumiya westchna z rozpacz. - To brzmi podejrzanie, bo jest podejrzane. Jacen przyszed do mnie, jak tylko Skywalkerowie skoczyli swoj wizyt. Zdaje si, e przestaam by potrzebna. Alema z powrotem skierowaa wiato na prac Lumiyi. - Mylisz, e Jacen posya ci w puapk? - Wiem, e tak jest. Chce doprowadzi do walki pomidzy mn a Lukiem. - Lumiya

przysuna palnik do spoiny i wrcia do pracy. - Jeli zabij Luke'a, zwolni si miejsce dla Jacena, aby mg obj zwierzchnictwo nad zakonem Jedi. Jeli za Luke zabije mnie, wtedy bdzie wygldao na to, e przeladowaam Bena przez cay czas. Luke uzna, e jego lki nie byy bezpodstawne i wszelkie podejrzenia wzgldem Jacena przestan istnie. - Jacen nie jest lepszy ni kady inny Solo! - kipiaa oburzeniem Alema. - Leia zrodzia band lylekw! - O nie, poszo jej znacznie lepiej. - Lumiya si skrzywia. - Jacen przypomina raczej thernos... cichy, bezlitosny, miercionony. Nie mogabym by z siebie bardziej dumna. Dokoczya cicie i czubek nosa rakiety odpad. Alema chwycia go Moc, eby nie upad na zapalnik udarowy i nie detonowa adunku protonowego. - Dumna? - Alema ostronie opucia stoek na podog. - Bo ci zdradzi? - Naprawd jestem dumna - powtrzya Lumiya. - Obawiaam si, e Jacenowi zabraknie siy i sprytu, aby dopeni swj los. Jego zdrada dowodzi, e nie miaam racji. Jacen jest bardzo zdolny. - Nie rozumiemy. - Przeznaczenie Jacena nie pozwala mu na luksus lojalnoci - wyjania Lumiya. Wyczya palnik i odoya go na bok. - Gdyby nie zdoa zdradzi mnie, jak mona by oczekiwa, e zdradziby ca swoj rodzin? Alema nie umiaa na to odpowiedzie. W jaskiniach rylla na Kala'unn, gdzie kada tancerka bya lojalna wycznie wobec samej siebie, jedyn osob, ktrej nigdy nie zdradzia, bya jej siostra Numa. Lumiya zacza sortowa pltanin przewodw i wkien otaczajcych adunek detonatora protonowego rakiety. - Mistrz Skywalker nie jest kim, kogo mona lekceway - zauwaya Alema. Moesz zgin. - Jestem tego wiadoma. - Lumiya znalaza wizk przewodw prowadzcych do gowicy obudowy detonatora i zacza je rozdziela. - Walczyam ju z nim kiedy, wiesz? - A co z przeznaczeniem Jacena? - zapytaa Alema. - Jeli ciebie nie bdzie, kto go poprowadzi? - Jacen ma ju do wiedzy, eby zakoczy swoj podr. - Lumiya oddzielia jeden pomaraczowy przewd biegncy od obudowy detonatora do skrzynki przekanikowej na gowicy cylindra rakiety. - Teraz musi tylko zoy ofiar. - Nie zrobi tego jeszcze?

- Jeszcze nie. - Lumiya wyja przecinak do drutw z kieszeni kombinezonu i ustawia jego szczki nad pomaraczowym przewodem. - Ale zrobi to. Serce skoczyo Alemie do garda. - Zostaw ten opniacz bezpieczestwa! Lumiya podniosa gow i zmarszczya czoo z irytacj. - Pomaraczowy to nie jest opniacz bezpieczestwa. To czujnik zblieniowy. - Na imperialnych rakietach tak byo - przyznaa Alema. - W rakietach Sojuszu to opniacz. Widzisz? Jest tylko jeden przewd. Lumiya przyjrzaa si wizce i niechtnie przesuna przecinak na pierwszy z wizki szarych przewodw. Alema odetchna z ulg. - Jak moesz by taka pewna siebie? - zapytaa. - Licz na to, e mi powiesz, jeli znowu si pomyl - ostro odpara Lumiya. - Mylaymy o Jacenie - wyjania Alema. - Jeli nie zoy ofiary, a ty ju nie bdziesz ya... - Zoy ofiar - zapewnia stanowczo Lumiya. - A teraz te przewody... - Tnij - rzucia Alema. - Na co czekasz? Lumiya przecia pierwszy przewd, a skoro Anakin Solo" nie znik w biaym rozbysku, zacza ci kolejne szare kable. - Nie jestemy pewne, czy podoba nam si ten plan - wrcia do tematu Alema. - Jeli zginiesz, jego wuj bdzie go prbowa przecign na Jasn Stron Mocy... - Nie da rady - odpara Lumiya. - A to dlatego, e niezalenie, czy ja wrc z tej walki, czy nie, Luke z niej na pewno nie wrci. Przecia wszystkie szare przewody, odoya przecinak, wzia klucz hydrauliczny i zacza odkrca obudow detonatora. - A wic do tego jest ci potrzebny detonator protonowy? - zapytaa Alema, ktra wreszcie zrozumiaa plan Lumiyi. - Zabezpieczenie na wypadek klski w walce? Lumiya skina gow. - Jak powiedziaa, mog zgin. - Nam si wydaje, e wrcz na to liczysz - dogryza jej Alema. - Licz si z tym, a nie licz na to - poprawia j Lumiya, zdejmujc ostatni nakrtk z obudowy detonatora. - Ale przyznaj, e moja mier jest o wiele bardziej prawdopodobna, nibym sobie tego yczya. - Wic po co chcesz tam w ogle i? - zapytaa Alema. Wprawdzie nigdy nie

przyznaaby si Lumiyi do tego, ale nie podoba jej si pomys rychej mierci Luke'a. Lepiej posuyoby Rwnowadze, gdyby by zmuszony patrze najpierw na upadek Jacena, gdyby walczy o odkupienie swojego siostrzeca, zanim ostatecznie zginie od jego ostrza. - Co ci da zabicie Mistrza Skywalkera, jeli nie bdziesz ju y, aby czerpa z tego satysfakcj? Lumiya odoya klucz i spojrzaa na Alem z lekkim politowaniem. - Nie robi tego dla siebie, gupiutka tancereczko - oznajmia. - Ale nie zamierzam ci tego tumaczy. I tak nie zrozumiesz. Zaja si znowu rakiet, chwytajc obiema domi obudow detonatora. Alema, wcieka na Lumiy, wyczya prt arowy. Rozlego si metaliczne klik!", kiedy obudowa dotkna detonatora protonowego. - Oszalaa? - warkna Lumiya. W ciszy, ktra nastpia po jej sowach, rozlegao si jedynie ciche, ledwie syszalne tykanie timera elektronicznego, odliczajcego dziesite czci sekundy. - Wcz prt! - Prbujemy. - Alema kilkakrotnie uderzya prtem o swoje okaleczone rami. Przyjmujc, e obudowa uruchomia jeden z wcznikw udarowych, miay jeszcze okoo piciu sekund, aby go zdezaktywowa, zanim opniacz bezpieczestwa si skoczy i adunek zdetonuje. - Ale nie jestemy do inteligentne, aby to zrozumie, jestemy tylko gupi tancereczk. - Przepraszam! - warkna Lumiya. - Zapal to cholerne wiato! Alema jeszcze raz uderzya prtem o rami. - Nie jestemy pewne, czy rozumiemy. - Suchaj uwanie - powiedziaa Lumiya. - Bya kiedy czci czego wikszego i waniejszego ni ty sama? - Naszego gniazda. Alema zapalia prt. Lumiya szybko zdja do koca obudow detonatora z adunku protonowego, signa Moc i wyja wtyczk wycznika z gniazda. Alema mwia dalej: - Pojedyncze istoty umieray, ale Gorogowie yli nadal. Gorogowie byli waniejsi ni my. - No widzisz. - Lumiya odetchna powoli, po czym uya Mocy, aby unie obudow detonatora. Wzia przecinak do przewodw i signa do rodka, eby poprzecina pozostae poczenia. - Moja sytuacja niewiele si rni. Alema zmarszczya brwi.

- Jak to niewiele? Jeste ostatni... ostatni... - Urwaa, nage zdajc sobie spraw, dlaczego Lumiya gotowa bya zaryzykowa mier, zanim Jacen zoy ofiar... dlaczego bya tak pewna, e to zrobi, nawet bez jej przewodnictwa. - Jest wicej Sithw? Lumiya Moc przeniosa obudow na podog, odsaniajc pytk z jasnego metalu wielkoci gowy, z ma fiolk pynnego deuteru zatopion porodku. - Jest pewien plan... plan, ktry bdzie realizowany niezalenie od tego, czy przeyj, czy nie. - Lumiya signa do dwch przewodw prowadzcych z koca rurki z deuterem do maej drukowanej pytki i odczya je oba. - Tyle tylko musisz wiedzie. - Nie wierzymy ci. - Alema nie prbowaa ju odsuwa prta, najtrudniejsza cz operacji dobiega koca. - Nie jest tak, e zawsze naraz jest tylko dwch Sithw. Lumiya wzia klucz hydrauliczny i zacza odkrca adunek protonowy. - Na pewno chcesz usysze odpowied? W gosie Lumiyi zabrzmiaa lodowata nuta; Alema a odskoczya i nagle zrozumiaa, e prawdopodobnie wie ju i tak zbyt wiele. Jeli rzeczywicie istnieje jaka tajna organizacja Sithw, tylko tak moga interpretowa gotowo Lumiyi do powicenia si - z pewnoci bardzo powanie traktuje kwesti zachowania swojego istnienia w tajemnicy. - Nie, nie ma takiej potrzeby - odpara szybko Alema. - Na razie usyszaymy do twoich kamstw. W oczach Lumiyi pojawiy si iskierki rozbawienia. - Tak chyba bdzie najlepiej. Lumiya wyja adunek protonowy z rakiety, z torby na narzdzia wycigna czarn bluz bojow i wsuna urzdzenie do kieszeni na piersi. Sprawdzia, czy przewody sigaj od rurki z deuterem do maej pytki czujnikowej, zlokalizowanej mniej wicej w okolicach serca osoby noszcej kurtk, ale nie podczya zaciskw. - Sprytne - uznaa Alema. - Wygrywasz, nawet jeli przegrasz. - To metody Sithw. - Lumiya przeniosa torb z narzdziami do kolejnej rakiety. Dawaj wiato, czas nam si koczy. - Nie rozumiemy tego. - Alema zacza mie ze przeczucia, ale spenia polecenie Lumiyi i powiecia na stoek rakiety. - Jak zamierzasz nosi dwa adunki protonowe? - Nie zamierzam. - Lumiya wczya palnik i zerkna na Alem. - Ten jest dla ciebie.

ROZDZIA 18
Wstgi dymu wci jeszcze sczyy si z wylotu hangaru i rozpocieray w strugach deszczu, ale reszta Villa Solis widocznie spona ju dawno temu, zanim nadeszy deszcze. Kilka bomb protonowych zredukowao to miejsce do kupki gruzu i stopionego kamienia; jedynie kilka upiornych krgw fundamentw znaczyo miejsce, gdzie niegdy stay kopuy domw mieszkalnych. Ku swojemu zdumieniu Ben czu w Mocy jedynie lekkie tchnienie mierci. Albo atak nastpi bardzo dawno, co wydawao si mao prawdopodobne, skoro dym wci jeszcze unosi si z hangaru, albo zgino tu bardzo niewielu ludzi. W suchawkach Bena zabrzmia piewny gos pilota i dowdcy skiffa - modej pani podporucznik z Duro imieniem Beta Ioli. Na pokadzie skiffa wszyscy nosili suchawki, aby stumi ryk potnych silnikw. - Co si tu stao - powiedziaa. - Dowdco, wyczuwasz co? - Nie, psze pani - odpar Tanogo. Bothaski modszy oficer, ktry suy we flocie, zanim jeszcze Ben si urodzi, siedzia trzy metry dalej, z tyu ciasnej kabiny Wczgi", obsugujc stacj szpiegowsk wykorzystywan do lokalizacji i oceny nieprzyjacielskich celw. - Nie ma adnych sygnaw, generowanych w promieniu trzystu kilometrw... - ale od strony pola Warro kieruje si ku nam jaka cholerna eskadra. - Miy'tile? - zapytaa Ioli. - Nie. Wygldaj raczej na headhuntery. - Headhuntery? - jkna Ioli. - Chyba artujesz. - Milicja planetarna wci uywa headhunterw - zauway Ben, cytujc pliki informacyjne, ktre dosta od Tenel Ka, kiedy Jacen przydzieli mu t misj. Prawdopodobnie s ciekawi, kim jestemy. - Nikt nie wysya dwunastu myliwcw na ogldziny - zaprotestowa Tanogo. - To eskadra ofensywna. - Nie mona ich wini, e s ostroni - odpowiedziaa Ioli. - Kto wanie zrwna z ziemi paac Duchy. Przedstaw nas i dowiedz si, czy wiedz, co si stao. Tanogo potwierdzi przyjcie rozkazu i ju po chwili Ben zauway, e systemy uzbrojenia rozpoczy procedury testowe. Albo mody twilekiaski technik artylerzysta

skiffa samodzielnie podj decyzj o uruchomieniu systemw, albo - co bardziej prawdopodobne - dowiadczony modszy oficer poleci mu to natychmiast. Kiedy Wczga" zszed do wysokoci dwustu metrw, Ioli zatoczya krg nad ruinami. Kilka zalanych kraterw znaczyo miejsce, gdzie kiedy by dziedziniec paacu. Ben nagle odebra uczucie frustracji, tak sabe i stumione, e wydao mu si tylko gr wyobrani. Kiedy jednak zeszli niej nad kratery, uczucie si spotgowao i Ben rozpozna je jako echo w Mocy. - Byli tu - powiedzia. - Kto? - zapyta Tanogo sponad suchawek. - Wyraaj si precyzyjnie, synu! - Przepraszam. - Ben si speszy. - Jaina i Zekk. Te kratery stanowiy dla nich wielki problem. - Nie dziwi si. - W gosie Tanogo brzmia sarkazm. - Powrt do stanu molekularnego zwykle bywa problemem. - Hej, dowdco! - Ioli uniosa dzib skiffa i okrya teren. - Mwisz do ich kuzyna. - Nie szkodzi. To, co wyczuwam, to nie mier - odrzek Ben. Kiedy zawracali w stron ruin willi, uczucie frustracji i gniewu osabo. - Zawrmy na poprzedni kurs, poruczniku. Chyba wanie tamtdy musimy lecie. Ioli znw skrcia. - Psze pani, nie mamy czasu na zabawy w dziecinne zgadywanki - rzek Tanogo. - Jeli mamy si rozejrze, musimy teraz wyldowa. Ta eskadra jest tylko o dwadziecia minut od nas i ju nie jest straszakiem, tylko zagroeniem. - Dlaczego? - Dowdca eskadry odpowiedzia na twoje pytanie, co tu si stao - wyjani Tanogo. Powiedziaa, e dwjka Jedi zbombardowaa to miejsce. Ioli spojrzaa na Bena. Jej twarz o durosjaskich rysach pozostaa nieodgadniona, ale czu poprzez Moc jej niepewno. - Musimy wrci na poprzedni kurs - zdecydowa wreszcie Ben. - Jainy i Zekka tu nie ma. Wyczubym, gdyby byo inaczej. - Zwoki te wyczu? - spyta Tanogo. Nie byo to okruciestwo, jedynie pragmatyzm. - Psze pani, jeli nie moemy zlokalizowa tej dwjki Jedi, wedug rozkazw powinnimy sprawdzi, co si tu wydarzyo. - I wykorzysta Bena do pomocy - dorzucia Ioli, kierujc nos skiffa w stron zaproponowan przez Bena. - Chyba e sam powiesz pukownikowi Solo, e nie wierzysz w

instynkt jego ucznia. Tanogo zamilk natychmiast, emanujc w Moc niepewno i trosk. Ben czu si uszczliwiony, a jednoczenie zaniepokojony t odpowiedzi. Uszczliwiony - bo przekona si, e moe zyska pewn wadz wycznie poprzez fakt bycia uczniem Jacena, a zaniepokojony - bo reakcj na t wadz by lk, a nie szacunek. Kiedy Wczga" znalaz si z powrotem na pierwotnym kursie, wraenie frustracji i gniewu w Mocy stao si wyraniejsze. Ben obrci si w fotelu i spojrza w poryt zmarszczkami twarz Tanogo. - To nie jest wyobrania, chefie Tanogo - powiedzia. - Moc jest realna. Tanogo poruszy fadami policzkowymi w grymasie przypominajcym rozbawienie. - To twoje powoanie, synu. Nie musisz tego tumaczy takiemu staremu kosmicznemu wczdze jak ja. - To dobrze - odrzek Ben, wci si zastanawiajc, czy aby na pewno zaagodzi konflikt. - Dziki. Odwrci si do iluminatora i ujrza przesuwajc si pod skiffem, otulon mg deszczu rwnin pokryt botem i traw. Nie sposb byo powiedzie, jak daleko cignie si ten teren, ale z pliku informacyjnego Ben wiedzia, e bagna rozcigaj si na ponad trzysta kilometrw w kadym kierunku - dalej ni Jedi zdoaby przebrn po mikkim bocie w tak krtkim czasie. Przymkn oczy i wyobrazi sobie twarz Jainy, jednoczenie koncentrujc uwag na frustracji, jak wyczuwa w Mocy. Zafalowania natychmiast stay si silniejsze; dochodziy do niego skosem, z prawej strony. Nie otwierajc oczu, wskaza palcem. - Tam. Ioli zawahaa si chwil, po czym skrcia we wskazanym kierunku. Zafalowania stay si jeszcze silniejsze, ale teraz wydao si Benowi, e dochodz bardziej z lewej. Wskaza Ioli kierunek. - Teraz troch w t stron. W suchawkach rozlego si prychnicie Tanago. Ioli tym razem wahaa si nieco duej, zanim skorygowaa kurs. Ben stara si nie denerwowa ich swoimi wtpliwociami, ale zafalowania nagle osaby i stay si trudniejsze do wychwycenia. - Cofnij si odrobin... tak mi si zdaje. Tym razem Ioli nie zmienia kursu. - Ben, szarpiesz nami w t i z powrotem - stwierdzia. - Jeli nie wiesz, gdzie oni s, musimy zawrci do willi.

Ben otworzy oczy i zmarszczy brwi. - Zaufaj mi, poruczniku. Nie postawili drogowskazw, ale wiem, e tam s. Ioli przygldaa mu si przez chwil, po czym powoli skina gow. - Jak sobie yczysz, agencie specjalny Skywalker. Dokonali jeszcze dwch korekt kursu, zanim zafalowania znw nabray intensywnoci. Tym razem Ben rozcign swoj wiadomo Mocy w tamtym kierunku, wyobraajc sobie Jain i prbujc dotkn jej poprzez Moc. I nagle znalaza si w jego umyle, pena zaskoczenia, radoci i ulgi - i niecierpliwoci. Dziao si co bardzo zego i potrzebowaa Bena, aby da sobie z tym rad. - S przed nami. - Ben sprbowa otworzy oczy; czciowo nawet mu si to udao, ale Jaina nie chciaa uwolni jego umysu. Przed sob widzia jej twarz, jednoczenie szczliw, zmartwion i zmczon. - Chyba maj kopoty. - Prosto przed nami? - Dokadnie. - Ben wycign rk w kierunku obrazu Jainy w swoim umyle. - Tam. Skiff ostro skrci. - Powiedziaem prosto"! - Widz ich! - warkna Ioli. - Ale nie wylduj na zboczu wzgrza, choby nie wiem kto mi rozkazywa! Obraz Jainy znik, a w deszczu, mniej wicej na tej samej wysokoci co Wczga", pojawiy si dwa wiecce ostrza. Miecze wietlne! Znajdoway si o jakie pidziesit metrw przed skiffem, po stronie Bena, i powoli przesuway si w prawo, wraz ze zwrotem wykonywanym przez Ioli. Poprzez ulew trudno byo dostrzec, kto trzyma miecze, ale Ben wyczuwa trosk Jainy. Sign ku niej, aby ja pocieszy, przekaza, e dostrzegli ostrza - i wanie wtedy miecze zgasy. Ze suchawek rozleg si gos Ioli. - Tanogo, ile jeszcze mamy czasu, zanim ci bandyci... - Lecimy w ich kierunku, poruczniku - poinformowa Tanogo. - Myliwce przechwytujce bd w zasigu rakiet w cigu dwch minut, a nas dopadn za pi. - No to mamy problem - zauwaya Ioli. - Nie mamy. - Ben odpi uprz i wsta. Na szczcie suchawki byy bezprzewodowe i nie musia ich zdejmowa przed przejciem na ruf. - Masz do czynienia z Jedi. Podle najwyej na dziesi metrw. Ioli skrcia skiffem tak ostro, e Ben musia uczepi si Moc pokadu, eby nie

polecie na cian. Ostro zahamowaa i zacza wspina si na repulsorach, jednoczenie wydajc rozkazy technikowi uzbrojenia. Przez ten czas Ben dotar do tylnej luzy powietrznej i otworzy waz. Ioli ustawia skiff wzdu zbocza. Przez moment nie byo wida nic prcz strumieni deszczu oraz stert bota i trawy. Nagle jedna ze stert oderwaa si od zbocza i wyldowaa w luzie, rozbryzgujc due krople bota po okienku wewntrznego wazu. Skiff zakoysa si mocniej, kiedy po chwili w rodku wyldowa drugi, ciszy adunek. - S w luzie! - zameldowa Ben. - Ale powoli, nie mieli czasu na... - Jestemy w zasigu rakiet - zameldowa Tanogo. - Start! Skiff poderwa dzib w gr i wystrzeli w niebo tak szybko, e Ben musia si chwyci porczy, eby nie wpa na twi'lekiaskiego technika uzbrojenia. W luzie powietrznej rozlegy si dwa guche omoty, a Ben si wystraszy, e Ioli zgubia Jain i Zekka. W minut pniej waz si otworzy i oboje Jedi weszli do kabiny pilotw, ledwie ywi ze zmczenia i od stp do gw pokryci botem. Zasaniali uszy przed rykiem silnikw, ale to nie przeszkodzio lawinie pyta, ktre Ben z trudem odgadywa z ruchu ust Jainy. - Czemu... popiech? - pytaa. - ...prawie stracilicie... Ben podprowadzi ich do siedze pasaerskich, znajdujcych si w kabinie w poowie drogi pomidzy szpiegowskim punktem Tanogo, a stanowiskiem dziaek z tyu, i gestem zaprosi, aby usiedli. Zekk z wdzicznoci skorzysta z zaproszenia, przypi si pasami i woy suchawki zwisajce z haczyka za oparciem. Jaina wzia suchawki z drugiego siedzenia, ale nie usiada, tylko na stojco zasypywaa Bena pytaniami. - Co tu robisz? Skiff podskoczy, kiedy technik uzbrojenia przygotowywa maskowanie. Oczy Jainy zrobiy si okrge i zanim Ben zdy odpowiedzie na pierwsze pytanie, ju zadaa nastpne. - Atakuj nas? Ben skin gow. - Terephonianie wysali za nami par headhunterw... - A to dranie! - rzucia si w kierunku punktu zwiadowczego, wymijajc Bena. - Ilu? S na wektorze przechwytujcym czy nas cigaj? Zekk zapa j za rami. - Jaina, tutaj nie ty dowodzisz. - Pocign j z powrotem na siedzenie. - Dopiero co zostalimy uratowani, pamitasz?

Ku zdumieniu Bena, Jaina nie prbowaa si wyrwa, nie wytkna Zekkowi, e o nic go nie pytaa, ani nawet nie obdarzya go miadcym spojrzeniem. Po prostu usiada i zapia uprz. - Przepraszam - rzeka. - Nie jestem przyzwyczajona do statusu cywila. - Musz wraca na moje stanowisko pracy - rzuci Ben do mikrofonu. - Porucznik Ioli chce dokona skoku natychmiast po opuszczeniu studni grawitacyjnej, a ja jestem nawigatorem. Jaina skina gow i gestem przegonia Bena do kokpitu. - Le. Powiesz, gdybymy mogli w czym pomc. Ben ruszy przed siebie, ze zdumieniem krcc gow. Jaina zachowywaa si tak, jakby naprawd lubia Zekka. Moe matka miaa jednak racj co do tych dwojga - goym okiem wida, e co si midzy nimi zmienio. Skiff zatrzs si, kiedy pierwsze pociski day si nabra na maskowanie i zaczy wybucha. Przechodzc koo stacji Tanogo, Ben zerkn na ekran zagroenia i zaraz usiad na wasnym miejscu z ogromn ulg. Zoliwy dowdca najwyraniej przesadza z zagroeniem, chyba tylko po to, aby zapewni im bezpieczn ucieczk. Rakiety Terephonian wypalay si i odpaday natychmiast po osigniciu ciany maskowania, a stare headhuntery na pewno nie zd opuci atmosfery, kiedy Wczga" wejdzie w przestrze z maksymalnym przyspieszeniem. Przypi si do fotela i uruchomi komputer nawigacyjny, wywoujc schemat trasy, jak wybrali do Terephonu. - Wracamy po naszych ladach, poruczniku? - A mamy wybr? - zapytaa Ioli. Ben przez chwil studiowa labirynt wskich, krtych szlakw nadprzestrzennych, ktry znika w Mgach Przejciowych, nie zdradzajc, dokd prowadz poszczeglne drogi. - Mamy miliardy moliwoci - stwierdzi. - Nie ma sposobu, aby okreli, ktre gdzie prowadz. Ioli skina gow. - Tak wanie sdziam. Ben wykreli wektor do pierwszego skoku i przekaza go na ekran Ioli, po czym ustawi kurs dokadnie po ladach ich wasnej trasy przez Mgy Przejciowe. Zanim skoczy, Wczga" wszed ju w przestrze, uciekajc przed studni grawitacyjn Terephona. Ioli wczya alarm przed skokiem, a skiff zadra lekko i gwiazdy zmieniy si w linie. - Teraz ju dam sobie rad, Ben - powiedziaa Ioli. - Moe zajmiesz si naszymi

pasaerami? Niech si umyj i wszystko opowiedz. Pukownik Solo bdzie oczekiwa penego raportu, jak tylko nawiemy kontakt. Ben zdj suchawki - silniki Wczgi" ucichy natychmiast po wyjciu z atmosfery Terephona - zawoa Jain i Zekka i zaprowadzi ich do kabiny zaogi za przegrod. Kabina bya ciasna, jak wszystkie na pokadzie maego skiffa, z kuchenk i saniprysznicem upchnitymi w dwa rogi pomieszczenia, oraz z czterema pryczami za przepierzeniem w gbi. Ben wskaza Jainie i Zekkowi may stolik porodku kabiny. - Musicie by godni - zauway, podchodzc do podajnikw. - Co zjecie? Jaina uniosa brew, a posypao si kilka patkw zaschnitego bota, spojrzaa na swj brudny kombinezon i prychna. - Cae szczcie, e Jacen nie cakiem stamsi w tobie nastolatka swoim szkoleniem zachichotaa. - Dopki si nie wykpi, kubek kafu mi wystarczy. - Moesz pierwsza skorzysta z saniprysznicu - rzek, wstajc, Zekk. - Ja tam umieram z godu i zjem wszystko, byle gorce i duo. Wstpi tylko do saniprysznicu, eby umy sobie rce i twarz, a przechodzc, ucisn lekko rami Jainy. Nie skrzywia si, nie wywrcia oczami, nic z tych rzeczy - dopki nie zobaczya Bena, gapicego si na ni. - O co chodzi? - zapytaa. - Hm... o nic. Ben podszed do dystrybutora kafu. - Jestemy tylko przyjacimi - zdenerwowaa si Jaina. Ben wzruszy ramionami. - Mnie to nie obchodzi. - On ju mnie nawet nie kocha. - Jasne - mrukn Ben, napeniajc kubek. - Skoro tak twierdzisz. Odwrci si, aby poda Jainie kaf, i zobaczy, e dziewczyna gapi si w zamknite drzwi kabiny saniprysznicu. aujc, e kubek napenia si tak szybko, odwrci si znowu i zacz szuka wieczka do picia, ktrych zaoga uywaa na stanowiskach pracy. - Ben... nie potrzebuj wieczka. - Ton Jainy sugerowa, e wie dokadnie, dlaczego Ben si odwrci. - A w ogle co tutaj robisz? Ben odstawi kaf na stolik. - Jacen nas przysa. - Nie artuj - zdumiaa si Jaina. - Dlaczego? - Poniewa zniknlicie, kiedy wyjechalicie na Terephona - wyjani Ben. - A potem

Tenel Ka poczua, e nie moe zaufa nikomu, wic poprosia, eby Jacen posa nas, ebymy zobaczyli, co si stao. - A wic przynajmniej ostrzeglimy j - rzek Zekk, wychodzc z kabiny saniprysznicu. Twarz i rce mia czyste, ale mierdzia bagnem jeszcze bardziej ni przedtem. - To bardzo dobrze. - Ostrzeglicie? Przed czym? - zapyta Ben. Wprowadzi do multiprocesora zamwienie na kanapk z pasztetem z nerfa, ale kiedy przypomnia sobie, jak Zekk musia si schyla przechodzc przez drzwi, doda misk gulaszu. Odwrci si. - Terephon zasadniczo nie jest po stronie Tenel Ka, prawda? Jaina pokrcia gow. - Ducha zbieraa ju swoj flot, kiedy przybylimy - wyjania. - A kiedy poprosilimy o rozmow, prawie udao jej si nas zabi. - Mylaa pewnie, e przyjechalimy j aresztowa - doda Zekk, nie spuszczajc oka z multiprocesora. - Dlatego zbombardowalicie jej will? - zapyta Ben. Jaina zmarszczya brwi. - Niczego nie zbombardowalimy. To jej miy'tile zniszczyy will, kiedy roboty bojowe nie day nam rady. - Ducha zbombardowaa wasn will? - zdziwi si Ben. - A wic naprawd chciaa was zabi! - Tylko w ten sposb moga ochroni swoj siostr, ktra szpieguje Tenel Ka wyjania Jaina. - Moga nas tam uziemi, niszczc nasze stealthX-y, ale od kiedy Tenel Ka jest krlow matk, jestem pewna, e Ducha zainteresowaa si zdolnociami Jedi i wie, e moemy porozumiewa si poprzez Moc na due odlegoci. Multiprocesor zadzwoni, ale Ben ledwie go usysza. By zbyt oszoomiony tym, czego si dowiedzia od Jainy. Jeli dobrze rozumia hapaskie powizania rodzinne - a raczej wtpi, by byo inaczej - siostr Duchy Galney bya szambelanka Tenel Ka, lady Galney. - Hej, Ben? - zagadn Zekk, z trosk obserwujc multiprocesor. - Czy ten dzwonek oznacza, e moja przekska jest gotowa? - Och, przepraszam! - Ben umieci przeksk" - dwie standardowe racje ywnociowe - na tacy i postawi przed Zekkiem. - Ale to nie ma sensu. Tenel Ka bya przecie kiedy rycerzem Jedi, prawda? - I to bardzo dobrym - dodaa Jaina. - Wic powinna bez trudu pozna, kiedy kto kamie! - zawoa Ben. - Powinna

wiedzie, e lady Galney j szpieguje! - Uwaasz, e o tym nie wie? - zapyta Zekk. Nie wstajc, pochyli si ku Benowi i zacz otwiera szuflady pod blatem. - Gdzie yki? Ben wyj zestaw sztucw ze sterylizatora i poda Zekkowi. - Lady Galney wci bya przy Tenel Ka, kiedy Jacen wysa mnie na t misj. Jaina wygldaa na zaniepokojon. - Wic Tenel Ka nie wie, e Ducha jest zdrajczyni? Ben pokrci gow. - Raczej nie ma o tym pojcia - odrzek. - Ostatnio syszaem nawet, e liczy na flot Galneyw i wzmocnienie ni swojej obrony. - Cholera! - Jaina uderzya w st tak mocno, e kropla czerwonego sosu wyskoczya z miski Zekka. - To dlatego Ducha nie chciaa z nami rozmawia! - Wci udaje, e jest po stronie Tenel Ka, a wie, e Jedi wyczuj kamstwo. - Wic Tenel Ka pomyli, e Ducha spieszy jej na pomoc... a wtedy zostanie zaatakowana od wewntrz. To ma sens. - Zekk skin gow, ale po chwili zmarszczy brwi. Nie rozumiem tylko jednego: jakim cudem Tenel Ka nie wyczua, e jej szambelan jest szpiegiem. - Moe lady Galney potrafi ukry kamstwo - mrukn Ben. - Skoro Jedi mog... - Wikszo Jedi nie moe - odpara Jaina w zadumie. - A przynajmniej nie midzy sob. Ben skurczy si w sobie; poniewczasie zrozumia, e ukrywanie kamstw jest jedn z tych specjalnych technik, ktrych Jacen zapewne nie chciaby ujawnia. - Moe jednak lady Galney potrafi - zasugerowa. - Nie musi nawet by Jedi. Wystarczy, e sama uwierzy, e mwi prawd, cho jest inaczej. - A moe nie wie, e kamie - doda Zekk pomidzy jednym a drugim ksem. Jaina spojrzaa na Zekka. - Mylisz, e lady Galney nie jest w to zamieszana? Wzruszy ramionami. - Nie trzeba by szpiegiem, eby sta si rdem tajnych informacji - mrukn. Wystarczy nie zachowa ostronoci. - No wanie - zgodzi si Ben, wyranie podekscytowany. - Jak lepy Wenolamander, tylko na odwrt.

- lepy Wenolamander? - zdziwia si Jaina. - No wiesz... chodzi o wykorzystywanie kogo niewinnego, eby rozpuci faszywe pogoski - wyjani Ben. - A tu odwrotnie: wycigasz informacj od kogo niewinnego, a skoro ten kto nie wie, co si dzieje, sam jest dla siebie oson. Doskonay ukad w przypadku kogo takiego jak Tenel Ka. Jaina wydawaa si zaniepokojona. - Gdzie si tego wszystkiego nauczye? Ben znw si skrzywi w duchu. Czy inni uczniowie nie ucz si tego samego, co on od Jacena? - To cz mojego szkolenia SGS. - Otuli swoj obecno w Mocy paszczem spokoju, eby Jaina i Zekk nie wyczuli jego kamstwa. - Musimy zna te wszystkie szpiegowskie sztuczki. - Chyba si bardzo pilnie uczysz - odpar Zekk. - Bo sdz, e masz racj. Jaina skina gow. - To ma sens. Prawdziwym szpiegiem jest prawdopodobnie jeden z przyjaci lady Galney. Tenel Ka nie miaaby powodu, eby z nim rozmawia. - Spojrzaa z ukosa na Bena. A hapaskie arystokratki maj tendencj do niedoceniania sprytu mczyzn. Ten komentarz sprawi, e Ben si zdenerwowa, ale stara si zachowa spokj. Przypomnia sobie, e w czasie sesji nawet Jacen nie zawsze umia odrni, kiedy chopiec kamie. - Ciesz si, e wreszcie na co si to wszystko przydaje - powiedzia. - A byy momenty, kiedy sdziem, e instruktorzy sami to sobie wymylaj. Spojrza na Zekka, ktry zdy ju pochon wikszo swojej przekski" i chlebem wyciera teraz do czysta misk po potrawce. - Wiesz, jak uywa multiprocesora, gdyby dalej by godny? Zekk przyjrza si urzdzeniu z arocznym byskiem w oku. - O tak. - To dobrze. - Ben wskaza mu szafk obok pryczy. - Jaino, mj zapasowy kombinezon bdzie chyba na ciebie pasowa, ale Zekk... - Nie przejmuj si - odrzeka Jaina. - Wsadz kombinezon Zekka do pralni, kiedy bdzie bra saniprysznic. - Chyba czas, ebym poszed porozmawia z porucznik Ioli - zauway Ben. Ioli nie kazaa mu skada raportu, ale wola nie mwi ju nic wicej, aby nie budzi podejrze Jainy. - Chc wysa raport Jacenowi, jak tylko opucimy martw stref.

- Niech przele go rwnie do Tenel Ka - poprosia Jaina. - Nie wiem, czy to dobry pomys - zaoponowa Zekk. - Wiemy, e jest otoczona szpiegami, nawet jeli lady Galney nie jest jednym z nich. - Musimy zaryzykowa, trudno - odpara Jaina. - Tenel Ka powinna si o tym dowiedzie natychmiast... - Krlowa matka dowie si w tym samym czasie, co Jacen - stwierdzi Ben. - Jest z nim na pokadzie Anakina". Jaina zmarszczya brwi. - Anakina"? - Anakin Solo" to nasz nowy gwiezdny myliwiec - dumnie poinformowa chopak. Jest na orbicie nad Hapes, a krlowa matka ukrywa si... - Nasz nowy gwiezdny niszczyciel! - powtrzya Jaina. Wstaa i pochylia si nad stoem, zbliajc twarz do twarzy Bena. - Jacen nazwa statek SGS imieniem Anakina? - Tak, bo uwaa... - Co uwaa? - warkna Jaina. - e wcignie imi naszego braciszka w ten d z poodoo razem z sob? - C, musisz go sama zapyta - odpar Ben, wiedzc, e w tej chwili adne sowa nie uspokoj Jainy. - Musz i. Wycofa si na korytarz i ruszy pdem na dzib. Wiedzia, e pomidzy Jain a Jacenem le si dzieje, oczywicie, ale chyba do tej pory nie rozumia powodu. Jaina bya dokadnie tak roztrzepana i nierozsdna, jak twierdzi Jacen. Dziwne, e przetrwaa w wojsku do tej pory - cho standardy starej floty Nowej Republiki nie byy ani w poowie tak wysokie, jak stay si teraz, kiedy Jacen i admira Niathal przeorganizowali ca armi. Dzisiaj kto tak postrzelony jak Jaina nie dostaby si nawet do szkoy pilotau. A jakim sposobem w ogle, staa si rycerzem Jedi, to ju si Benowi w gowie nie miecio. Jacen zawsze powtarza, e dobry Jedi uywa swojego gniewu, a nie na odwrt. Ben powrci do swojego stanowiska i zgosi si do Ioli, po czym zakodowa szybki komunikat, aby go wysa natychmiast po opuszczeniu Mgie Przejciowych. Po namyle doda jeszcze ostrzeenie o reakcji Jainy na nazw: Anakina". Uprzedzony Jacen moe zdoa unikn takiego wybuchu, jak ten, ktry po raz pierwszy wprowadzi pomidzy nich rozdwik. Kiedy skoczy wiadomo, pozosta w fotelu. Ba si wrci, by nie da Jainie kolejnego powodu do gniewu. Nie chcia stwarza dodatkowych napi midzy ni i Jacenem, ale robi to rwnie dla siebie. Ojciec ju teraz grozi, e pooy kres jego szkoleniu

u Jacena i ostatni rzecz, jakiej by sobie teraz yczy, byoby da Jainie pretekst do potwierdzenia, e obawy Luke'a s uzasadnione. Na szczcie unikanie Jainy i Zekka okazao si cakiem atwe. Duga wdrwka przez bagna tak ich zmczya, e ledwie doprowadzili si do porzdku i zjedli, padli na prycze i zasnli. Nie obudzili si nawet w standardow dob pniej, kiedy Wczga" wreszcie wychyn z nadprzestrzeni w rozgwiedone przestworza poza Mgami Przejciowymi. Tanogo szybko uruchomi holokom i przekaza komunikat Bena. Ku ich zdumieniu, otrzymali odpowied prawie natychmiast - zanim jeszcze Ben skoczy wykrela kurs na Hapes. - Szybko - mrukn. - Za szybko - uzna Tanogo i zacz dekodowa przesyk. - To wiadomo ZP. Zwykle milczcy oficer Twi'lek tylko jkn. - Wiadomo ZP? - zapyta Ben. - To znaczy zobaczymy si pniej" - wyjania Ioli. - Kiedy gwiezdny niszczyciel musi zmieni pozycj, a jego zwiadowcy jeszcze nie wrcili, pozostawia wiadomo-boj ze wsprzdnymi spotkania. - W porzdku - odrzek Ben, wci nie rozumiejc problemu. - Wobec tego nie wykrelam kursu, dopki nie dostan nowych wsprzdnych. - To by byo za atwe, synu - zauway Tanogo. - Rzadko si zdarza, eby niszczyciel porusza si w kierunku swoich zwiadowcw odpara Ioli. - A poniewa statki zwiadowcze nie wioz duych zapasw paliwa i ywnoci... - ...a my mamy ptorej naszej normalnej obsady... - doda Ben, czujc, e zaczyna rozumie. - No wanie. - Ioli skina gow. - To moe by problem. Czekali w milczeniu, a Tanogo zakoczy dekodowanie wiadomoci. Nagle Ben poczu w Mocy fal ulgi. - Nie jest tak le - oznajmi Tanogo. - Moemy nawet dosta uzupenienie zapasw, jeli pani porucznik bdzie hojna. - To zaley od tego, jak dugo kaesz mi czeka - mrukna Ioli. Wiadomo pojawia si na ekranie kokpitu niemal od razu. Skiff zwiadowczy Wczga skierowa si do Magazynw Roqoo po zapas paliwa i ywnoci, czeka na spotkanie lub dalsze rozkazy".

- A nasza wiadomo? - zapyta Ben. - Anakin" prawdopodobnie jest teraz w nadprzestrzeni - powiedzia Tanogo. Bdziemy prbowa i mie nadziej, e uda si zapa go pomidzy skokami. - To nie wystarczy - odezwaa si Jaina z gbi kabiny. Ben okrci si w fotelu i zauway, e oboje z Zekkiem wyszli z kabiny zaogi. Na twarzach mieli jeszcze odcinite fady pocieli, wosy zmierzwione, ale wydawali si cakiem wypoczci - jak to Jedi po transie regeneracyjnym. - Musimy lecie na Hapes - owiadczya Jaina. - Mamy inne rozkazy - sprzeciwi si Tanogo. - Kiedy pukownik Solo kae nam gdzie si uda... - Pukownik Solo nie wie o naszej wiadomoci - przerwa Zekk. - Ani o tym, jak wane jest, aby znale si tam zaraz. Jaina mina stanowisko Tanogo i stana obok Ioli. - Wiesz, jakie to wane, aby przekaza krlowej matce na czas wszystkie wieci, a ty moesz przecie dziaa z wasnej inicjatywy. Ioli skina gow. - Oczywicie. Ale jeli krlowa matka jest na pokadzie Anakina"... - Jeli Anakin" opuci ju Hapes, to jej tam nie ma - odpara Jaina. - Przywdca tak szlachetny i odwany jak Tenel Ka nie pozostawi swojego wiata, kiedy grozi mu atak - doda Zekk. - Dokdkolwiek uda si Anakin", krlowa matka pozostaa, aby nadzorowa obron Hapes. - Dlatego sugeruj, aby wykazaa inicjatyw - stwierdzia Jaina. - Albo my to zrobimy. Ioli zacisna szczki, prychna i spojrzaa na Bena. - Czego pukownik Solo yczyby sobie, wedug ciebie? Ben zerkn przez rami na kamienne twarze Jainy i Zekka. - C, ta wiadomo jest bardzo wana - rzek. - Jacen chyba by sobie nie yczy, eby narazia ca zaog na rozsiekanie przez tych samych rycerzy Jedi, na ratunek ktrym zostaa wysana. Jaina mrugna do Bena i si umiechna. - Dobra odpowied - rzeka. - Moe Jacen faktycznie czego ci tam uczy.

ROZDZIA 19
Siy zadaniowe wynurzyy si z nadprzestrzeni w formacji idealnego pksiyca. wietlisty zielony dysk planety Relephon rs w iluminatorze mostka Anakina". Planeta bya jednym z tych gigantw gazowych, bliskich stania si gwiazd. Potworne cinienie w jej jdrze wydzielao do energii, aby spowi plejad miejscowych ksiycw w yciodajny paszcz ciepa i wiata. Jacen nie zauway maych krkw Smokw Bitewnych odcinajcych si na tle bladego aru, ani te bkitnego klina jeszcze jednego ogona spalin; kto zamierza przej siy zadaniowe wysane przez Tenel Ka, aby aresztoway Duch AlGray. Mimo to czu zimny dreszcz na plecach i pustk w odku. Kilka pierwszych minut po wyjciu floty z nadprzestrzeni byo zawsze najtrudniejsze i najbardziej mczce, bo oficerowie czujnikowi usiowali skalibrowa swoje przyrzdy, a szefowie hangarw spieszyli si, aby wypuci oson z myliwcw. By to idealny moment na atak, a Jacen czu, e ten atak wanie nadchodzi. Niestety nie mia pojcia skd. Zwiadowcy donieli mu tylko o alarmujcej niemonoci zlokalizowania floty nieprzyjaciela, a dowdczyni AlGray nie spieszya si z ujawnieniem swojej pozycji. - Major Espara, wydaje mi si to dziwne - zwrci si Jacen do major Moreem Espary z hapaskiej gwardii krlewskiej; Tenel Ka przydzielia j Jacenowi w charakterze doradcy i cznika z dowdztwem. Wraz z grup adiutantw stali na balkonie obserwacyjnym, wychodzcym na kipicy yciem mostek Anakina". - Czy Ducha AlGray nie powinna ju wyprowadza swojej floty? - Powinna, gdyby tu bya. - Wysoka kobieta o jedwabistych czarnych wosach i alabastrowej skrze miaa na sobie bladoniebieski mundur, ktry jakim cudem wyglda rwnie subicie, co elegancko. - Nawet gdyby bya niewinna, nasze przybycie powinno j skoni do zrobienia pokazu siy. Jacen zachowa milczenie, koncentrujc si na tym, co czu przez Moc. Nie wyczuwa rda niebezpieczestwa, ale dreszcz na plecach zdawa si zapowiada gorczk. - Moe by za pno - cigna Espara, jakby Jacen nie by do inteligentny, eby zrozumie to, co powiedziaa przedtem. - Spisek chyba rozwija si szybciej, ni krlowa

matka sdzia. Uzurpatorzy zaczli otwarty bunt. Jacen szybko rozpostar swoj wiadomo w Mocy, ale ludno ksiycw Relephona bya zbyt rozproszona, aby dao si wyuska cokolwiek uytecznego. Planeta bya otoczona co najmniej trzydziestoma duymi skupiskami ludnoci i setkami mniejszych, ale adne z nich nie wydawao si szczeglnie nieprzyjazne. - Pukowniku Solo? - zagadna Espara. - Czy syszae, co powiedziaam? Flota AlGray jest prawdopodobnie w drodze na Hapes! - A co z twoimi adiutantami? - zapyta Jacen, wci zaniepokojony przeczuciem - Ilu ich zabraa? - Mylisz, e kto zdradzi nasz misj? - Espara spojrzaa na dwie kobiety w randze oficerw, stojce za ni. - Zapewniam ci, e Beyele i Roh s poza podejrzeniami. - Ilu ich jest? - tym razem Jacen popar Moc swoje sowa. Espara si skurczya. - Tylko Beyele i Roh. - A twoi piloci? - dopytywa si Jacen. - Czy to osobista zaoga? Espara pokrcia gow. - Nie, s z Krlewskiej Puli Transportowej. Pustka w odku Jacena zmienia si w zimn otcha. Cokolwiek si dzieje, ma to zwizek z pilotami. - Nie wiem jednak, jak mogliby nas zdradzi - cigna Espara. - Przecie tylko przewieli mnie na orbit. Moe nawet zauwayli, e Anakin" przygotowuje si do wylotu, ale nie mieli pojcia dokd. - Moe to wystarczyo - powiedzia Jacen. Spojrza na swojego adiutanta, Jeneta imieniem Orlopp. - Zadaj od dowdcy Twizzla raportu o zagroeniu. - Monitoruj je w sposb cigy. - Orlopp w czarnym mundurze SGS wyglda gronie: rowy ryj, mokre nozdrza i zadarta grna warga, nie do koca zakrywajca ostre te ky. - Nie wida adnych zagroe. Modsza pani dowdca garnizonu zadaa deklaracji naszych zamiarw, ale jeszcze nie uruchomia obrony. - Woli nam nie dawa pretekstu do ataku - domylia si Espara. - A to potwierdza, e gwna flota odleciaa. Pukowniku Solo, musimy natychmiast wraca na Hapes. Moe jeszcze nie zaatakowali krlowej matki... Jacen nie sucha ju Espary; odwrci si i wybieg z balkonu obserwacyjnego. Zagroenie wydawao si blisze ni kiedykolwiek... a skoro nie pochodzio z zewntrz Anakina", musiao tkwi w jego wntrzu.

- Pukowniku Solo! - woaa Espara, biegnc za nim. - Jestemy w samym rodku akcji! Jej zdenerwowanie byo zrozumiae. Nie wiedziaa, e Tenel Ka zostawia Allan na pokadzie Anakina" i z pewnoci nie miaa pojcia, e rodzice Jacena dostarczyli informacji sugerujcych, i gwnym celem Aurry Sing bdzie dziecko. Biegnc w kierunku windy, Jacen usysza pisk komunikatora. Wyrwa go zza pasa i wczy. - Wiesz, kto mwi? - zapyta cichy gos. - Double-Ex - odgad Jacen. - Co jest? - Polecie mi zgosi, gdyby ktokolwiek prbowa wej do kabiny dziecka - odpar robot obroca. - Wic zgaszam. Jacen poczu ucisk w odku. - Tego si baem. - Jakie s rozkazy? - zapyta SD-XX. - Wyparowa ich? - Nie - odrzek Jacen. Jego informacje na temat Aurry Sing sugeroway, e wyparowanie" jej zdecydowanie przekracza moliwoci robota. - Zosta w ukryciu i sprbuj utrudni jej wejcie. Ju tam id. Poczy si z ochron mostka. - Zarzdzam blokad poziomu pierwszego - poleci. Nie zawraca sobie gowy przedstawianiem si, bo jego nazwisko ju si wywietlio na ekranie oficera dyurnego. - To nie s wiczenia. - Poziom pierwszy, pukowniku? - Potwierdzam. - Jacen dotar do szybu windy i wszed do kabiny, nie zawracajc sobie gowy odpowiedzi na salut stojcych obok niej stranikw SGS. - Natychmiast! - Przykro mi, pukowniku - odpar oficer. - Nie moemy wprowadzi blokady, dopki jestemy na stanowiskach bojowych. Zaoga musi mie swobod ruchw. - To idcie na poziom drugi! Najchtniej odwoaby tryb bojowy, ale taki rozkaz musiaby przej przez komandora Twizzla, ktry zadaby potwierdzenia, a Jacen nie mia na to czasu. Zabjczyni - jeli to Sing bya zagroeniem, ktre wyczuwa - doskonale wybraa moment: priorytety gwiezdnego niszczyciela wchodzcego do bitwy byy waniejsze ni bezpieczestwo nawet najwaniejszego pasaera. W interkomie Anakina" rozbrzmiay syreny alarmowe: to wchodziy w ycie protokoy bezpieczestwa poziomu drugiego, ktre wanie zarzdzi Jacen. Uzbrojeni

stranicy stan teraz przy wszystkich windach i wazach, z poleceniem zatrzymania kadego, kto nie ma waciwego identyfikatora. Wszyscy stawiajcy opr maj by rozstrzelani. Jacen nie sdzi jednak, eby te rodki ostronoci zdoay powstrzyma Aurr Sing. Kiedy dotar na pokad dowodzenia, zobaczy stranikw windy lecych na pododze; z dziur wypalonych miotaczem w ich twarzach unosi si dym. O kilka krokw dalej, w korytarzu, dwaj kolejni stranicy leeli przed Salonem Sovva - kwaterami przeznaczonymi dla odwiedzajcych Anakina" dygnitarzy - a kabina bya pena dymu. Jacen odpi miecz wietlny i rzuci si do przodu. Jego umys wypeniay mroczny strach i czarna furia. Po raz pierwszy od czasu uwizienia przez Yuuzhan Vongw naprawd chcia kogo skrzywdzi, zmusi, aby zapaci cierpieniem i blem za haniebne czyny. Gdyby Allana miaa umrze... nie wiedzia, gdzie znajdzie si, aby kontynuowa misj. Kto chciaby ratowa galaktyk, ktra pozwala na zamordowanie jego niewinnej creczki? Kiedy zblia si do salonu, jeden ze stranikw jkn, bagajc o pomoc. Tors nieszcznika by przecity na ukos gorc dug szram, a zanikajca obecno w Mocy wiadczya, e wkrtce umrze, jeli nie otrzyma pomocy. Z klawiatury nad jego gow zwisa zapomniany wytrych, a podwjne drzwi, przecite na p, jeszcze sypay iskrami. Jacen min salon bez sprawdzania, stranika zostawi na pewn mier tam, gdzie lea i ruszy dalej korytarzem. Za zakrtem, gdzie znajdowao si wejcie do jego wasnej kabiny, sycha byo ciche mruczenie miecza wietlnego tncego metal. Rozcign wiadomo w Mocy i z ulg odnalaz obecno crki w gbi kabiny, mniej wicej w okolicy odwieacza. Wydawaa si zaciekawiona i wcale nieprzestraszona. Nagle zareagowaa na kontakt Jacena, napeniajc Moc zaskoczeniem i radoci. Wydawaa si rozpoznawa jego dotknicie, co j zachwycao. Jacena za napeniao to radoci, dum, ale take jeszcze wiksz determinacj, aby schwyta Sing, zanim zabjczyni dopadnie jego crk. Ich kontakt zosta jednak przerwany wtargniciem obcej istoty, radonie zalewajcej Moc morderczymi zamiarami. Allana odskoczya ze strachem i znika, pozostawiajc Jacena samego z obecnoci zabjczyni. Pomruk miecza przybra wysze tony i rozleg si gony oskot; to wycity panel drzwi upad na podog. Po sekundzie korytarz przed nim rozbysn pomaraczowym wiatem. Rozleg si oguszajcy huk eksplozji granatu - bez wtpienia rzuconego przez robota obroc Allany, DeDe. Jacen zastyg na chwil, aby si upewni, e nie bdzie kolejnego granatu, po czym okry zakrt. W tym momencie rozleg si ryk dziaka laserowego DeDe.

Korytarz z przodu by tak zasnuty dymem strzelaniny, e wyglda jak pogrony w chmurze burzowej. Sing wydawaa si bladym duchem w czerwonym kombinezonie; bronia si przez otwr, ktry wycia w drzwiach kabiny Jacena, otoczona szkaratnymi wami wiata, kiedy mieczem odbijaa ataki DeDe. Jacen wycign miotacz i zacz strzela z rki. Mia nadziej, e trafi zabjczyni w plecy, kiedy ta bdzie zbyt zajta obron, eby to zauway. Sing jednak przekoziokowaa do przodu i znika w dziurze. W chwil pniej rozleg si dugi wizg miecza wietlnego i miotacz DeDe zamilk. Aurra Sing bya wic sama w kabinie Jacena - przy jej umiejtnociach korzystania z Mocy znalezienie jego crki zajmie jej najwyej kilka sekund. Jacen odstpi kilka krokw od drzwi i sign ku zabjczyni poprzez Moc. Zaczekaj". Wypowiedzia to sowo umysem, nie ustami. Jednoczenie wnikn Moc do umysu Sing; otworzy si w peni, wykorzystujc ca swoj potg, aby jeszcze gbiej pogry si w jej dusz, zmiady jej osobowo i wbi si w najgbsz warstw jej jestestwa. Zaczekaj". Sing walczya, usiujc pozby si go z umysu, ale Jacen dziaa z zaskoczenia. Dysponowa ca moc swojego gniewu i strachu, i nienawici, a ona nie bya na to do silna. Ruszy naprzd opuci miotacz i wyj komunikator. - Double-Ex, otwrz... Drzwi do salonu rozsuway si z przeraliwym zgrzytem; to uszkodzony fragment ociera si o prowadnice. Jacen wszed do apartamentu. Na pododze wci kipiay i pkay paciorki stopionej durastali. Po jego prawej stronie ciana nad kuchenk i jadalni pokryta bya ladami strzelaniny. Robot obroca Allany lea po lewej - by ju tylko stert pocitych koczyn i dymicych obwodw rozrzuconych po caym salonie. Sing staa tyem do Jacena, jakie pi krokw za robotem, po drugiej stronie tlcej si kanapy. W jednej rce wci trzymaa wczony miecz wietlny, w drugiej - detonator termiczny klasy C o promieniu dezintegracji do duym, aby zabi j, Jacena, Allan i prawdopodobnie jeszcze z poow personelu na pokadach nad i pod nimi. Kiedy Jacen ruszy w jej kierunku, obejrzaa si przez rami, a jej blade oczy wyraay zarwno nienawi, jak podziw. - Nigdy wicej mnie tak nie dotykaj.

Jacen nie odpowiedzia. Sing usiowaa uwolni si od jego dominacji, wic skoncentrowa si bez reszty na utrzymaniu tego nacisku, dopki nie znajdzie si do blisko, aby uderzy. Sing umiechna si zimno... - C, chyba i tak nie bdziesz mia okazji. Jej kciuk drgn. wiateko aktywacyjne na detonatorze termicznym zaczo miga i to wystarczyo, aby Jacen si zdekoncentrowa. Poczu, jak Sing mu si wylizguje i nagle znalaz si cakiem poza jej umysem, obserwujc z przeraeniem, jak zabjczyni rzuca detonator w kierunku odwieacza, gdzie skrya si Allana. Zamar, ale tylko na uamek sekundy. Jego rami wystrzelio do przodu, cakowicie podwiadomie, a detonator znalaz si w doni, jeszcze zanim Jacen zorientowa si, e go trzyma. Sing obrcia si na picie i skoczya ku niemu ze szkaratnym ostrzem w uniesionym ramieniu. Jacen automatycznie podnis miecz wietlny i zablokowa j; szybko wyczy detonator. Nie zauway nawet, kiedy wiateko aktywacyjne zgaso, bo kolano Sing trafio go w brzuch, wyciskajc mu powietrze z puc. Jacen poczu, e przelatuje przez kanap. Detonator z brzkiem upad na podog gdzie w kuchence. Jacen run na stolik i roztrzaska go, ale Sing ju go dopada, wywijajc szkaratnym ostrzem. Jacen zatoczy krg mieczem, aby wykona blokad; przechwyci jej ostrze mniej wicej w poowie. Powietrze napenio si syczc fontann iskier. Sing chwycia rkoje obiema domi i natara, kierujc czubek ostrza w oko przeciwnika. Blask by olepiajcy, ar parzy, a pole widzenia Jacena rozkwito ognist czerwon plam. Podnis woln rk, aby zablokowa rami Aurry. Wola si nie zastanawia nad swoj gak oczn, ale nie odway si ani odwrci gowy, ani nawet spojrze w bok z obawy, e si polizgnie. Sing kopna go w bok. Mae ostrze na czubku jej buta przejechao mu po ebrach i wypenio cae ciao ostr byskawic blu. - Nigdy... - kopna go znowu, wysyajc kolejn fal blu w jego trzewia - ...nie gwa... - jeszcze jeden kopniak - ...mojego... - kolejny cios i kolejny bl - ...umysu! Kopna go znowu, tym razem trafiajc w okolice nerek. Fala cierpienia ogarna jego ciao, na chwil pozbawiajc go tchu, tak gorca, e nie mg nawet krzycze. Kadego innego taki bl by sparaliowa i rzuci na podog; kady inny modliby si, aby umrze,

zanim zdoa zaczerpn kolejny haust powietrza. Ale dla Jacena bl by starym druhem. Nauczy si go przyjmowa podczas pobytu w wizieniu Yuuzhan Vongw i teraz ju go nie zauwaa. Teraz bl suy jemu. Odwrci do, ktr podtrzymywa swoje rami, w kierunku Sing i pchn Moc. Zaskoczenie byo mniejsze, ni si tego spodziewa. Ju w locie Aurra zatoczya krg czubkiem ostrza i wytrcia mu miecz z rki. Jacen naciska Moc tak dugo, a usysza ciki omot ciaa uderzajcego o cian. Dopiero wtedy skoczy na nogi. Ognista plama wci olepiaa mu jedno oko, a w drugim latay szkaratne plamy. Widzia jednak do, aby si zdenerwowa. Sing wyldowaa w pobliu odwieacza, gdzie ukrywaa si Allana - do blisko, aby wywiza si z kontraktu... gdyby chciaa zaryzykowa, e Jacen zaatakuje j od tyu. Nie da jej tej szansy. Otworzy si w peni na gniew i strach, uy potgi swoich uczu, aby skoncentrowa na sobie strumie Mocy. Cae jego ciao pono od ciemnej energii. Unis ramiona i donie z szeroko rozpostartymi palcami skierowa w stron Sing. W tym momencie drzwi odwieacza otwary si z sykiem i wyjrzaa zza nich para ciekawskich szarych oczu. Szeroko otwarte, wpatryway si w Jacena z nabonym podziwem, cho nie bez lku. - Odejd, Allano! - Jacen nie mg si zmusi do wypuszczenia byskawic Mocy na oczach swojej crki; jeli nawet Tenel Ka jej jeszcze nie nauczya, e Ciemna Strona jest zem, to nauki wpojone szkoleniem w dziecistwie tkwiy w Jacenie gboko. Nie chcia, aby Allana widziaa, jak jej uywa - Zamknij... Nie dokoczy, bo zabjczyni skorzystaa z momentu wahania i skoczya w jego stron. Allana wrzasna. Sing nagle bya o trzy kroki od niego, z mieczem przygotowanym do uderzenia na wysokoci pasa. Jacen unis jedn stop, jakby chcia zrobi obrt, i Sing daa si nabra. Przystana na pododze, kontynuujc zamach. Zamiast jednak wykona obrt, Jacen przewin si nad jej ostrzem i wyldowa po drugiej stronie. Aurra zmienia kierunek ataku tak szybko, e zaledwie mia czas chwyci j za nadgarstek; nie zdoa zwrci przeciwko niej jej wasnej broni, jak zamierza. Kopn j tylko w kolano tak mocno, jak potrafi. Staw wyskoczy z panewki z ohydnym mlaniciem i Sing upada, jczc, ale nie pucia miecza. Dalej walczya, przetaczajc si na Jacena i usiujc uwolni rk, aby przeci go na p. Jacen zacz si odsuwa; zamierza wykrci jej rami i zama. Nagle jednak po drugiej stronie zabjczyni pojawia si Allana. Z gron min i zmarszczonymi ciemnymi brwiami ciskaa w doni co, co wygldao jak may prt

rejestrujcy. - Allana, nie! Dziewczynka nie suchaa. Zdecydowany nie dopuci, aby Sing uya wobec Allany swojej broni, Jacen skoczy w ty, odcigajc Aurr od crki. Allana zrobia jeszcze dwa kroki, uniosa prt nad gow i zanurkowaa. Sing uniosa zdrow nog, chcc kopn Allan uzbrojonym w n butem. Jacen zawy i szarpn j za rami, wykrcajc je jak najdalej od crki. Miecz wietlny Sing wisn tak blisko, e Jacen omal nie straci ucha, ale na szczcie nogi przeleciay o dobry metr nad gow Allany. Dziewczynka wyldowaa na drugiej nodze Sing i wbia srebrny prt w jej uszkodzone kolano. Rozleg si syk automatycznej iniekcji, a Sing krzykna zdumiona: - Ty maa wiedmo! Cofna nog, eby zada cios... ale nie daa rady. Oczy jej si rozszerzyy, z gniewu, a moe ze strachu. Wbia wzrok w Allan i zacza konwulsyjnie dygota. Jacen szybko wyrwa z bezwadnej rki zabjczyni miecz wietlny i przyoy koniec wci wczonego ostrza do jej szyi. - Allano, co to byo? - wykrztusi. - Nic jej nie bdzie, Jacenie - zapewnia dziewczynka, siadajc okrakiem na nodze Aurry. Nie wygldaa ju na wystraszon. - To tylko mj plt bezpieczestwa. - Bardzo dobrze. - Jacen by zbyt obolay i oszoomiony ulg, by zadawa dalsze pytania... albo zbeszta Allan, e nie zostaa w odwieaczu. Machn tylko rk, eby spdzi ma z ng Sing. - Za. Ona wci moe by niebezpieczna. - Doktol Meala zapewniaa, e nie. - Pomimo protestw dziewczynka posusznie zsuna si z ng ofiary. - Powiedziaa, e ta osoba nie bdzie niebezpieczna, dopki kto jej nie poda antidotum. Allana podesza do Jacena, przykucna obok niego i spojrzaa w ponce nienawici oczy Sing. - Nic si nie bj - powiedziaa. - Yedi nigdy nie zabijaj bezblonnych ludzi... nawet takich zych jak ty. - To prawda. - Jacen uj crk za rk, zaskoczony, jak mdrze mwi, pocign j w gr i postawi u swojego boku. - Po prostu wsadzimy j do wizienia na bardzo, bardzo dugo.

ROZDZIA 20
Za owiewk Sokoa" falowaa kurtyna z biao-niebieskiego wiata, tak

intensywnego, e Hana pieky oczy, niczym na kacu po Zmiataczu Mgie. Stojc w wejciu do kokpitu, usiowa zrozumie, co widzi. Podejrzewa, e znalaz si w ogonie spalin jakiego olbrzymiego statku, czego w rodzaju Gwiazdy mierci. Jeli bya to rzeczywicie jaka nowa superbro, Han zrozumia, e on i Leia ostatecznie bd musieli j zniszczy, zanim to ona zniszczy wiat Tenel Ka albo jaki inny wiat - nie mia wtpliwoci, jak to si skoczy. Han by teraz starszy ni Obi-Wan Kenobi w czasie, gdy zgin na pierwszej Gwiedzie mierci. Na takich szalonych misjach najczciej gin najpierw mdrzy starcy. Jeli do tego dojdzie, Han mg tylko mie nadziej, e jego dzieci zrozumiej, e ani on, ani Leia nie mieli nic wsplnego z prb zamordowania Tenel Ka. Mg pogodzi si ze mierci, ale nie chcia odchodzi, majc opini terrorysty. Im duej jednak Han przyglda si rozjarzonej zasonie, tym bardziej by pewien, e to nie s spaliny. Mia przed sob dwa jaskrawe strumienie - jeden szeroki, wachlarzowato zakrzywiony, i drugi - cienki i prosty jak warkocz. Wreszcie zrozumia, co widzi. Skrzywi si, patrzc na Lei, siedzc w fotelu pilota. To zadanie naleao teraz do niej, dopki rami Hana nie zagoi si na tyle, by mg przej obowizki. Powoli podszed do niej. - Prbujesz moim statkiem wlecie w komet? - Tak, skarbie. - Leia spojrzaa w oczy jego odbiciu w owiewce i posaa mu krtki umieszek - zna go dobrze i wiedzia, o czym mia mu przypomnie: w dalszym cigu niewiele wiedzieli na temat lady Morwan i uzurpatorw. - Zgodzilimy si podrzuci lady Morwan do Duchy, pamitasz? - Oczywicie, e pamitam. - Han spojrza na Morwan, ktra siedziaa w fotelu drugiego pilota; sam zaj miejsce przy stanowisku nawigatora za plecami Leii. - Ale przecie nikt nie mieszka na komecie. - Waciwie na kometach mieszka zaskakujco dua liczba osb - wtrci si Threepio ze swojego miejsca cznociowca. - Pustelnicy, piraci, uciekinierzy, wygnacy polityczni... - AlGray nie jest pustelniczk - burkn Han. - A nawet gdyby bya, ma do dyspozycji

z tuzin pustych ksiycw. - Wszystkie ksiyce Relephona s zamieszkane - wyjania Morwan. - Ale nie mamy si spotka z Duch AlGray w jej rezydencji. Han spojrza na ekran nawigacyjny i stwierdzi, e znajduj si bardzo daleko od Relephona. - Jestemy w systemie hapaskim? - zapyta. - A co my tu robimy? - Odpowied wydaje si oczywista - odpara Morwan. - A ty nie powiniene opuszcza przedziau medycznego. Potrzebujesz kroplwki nawadniajcej, eby utrzymywa w rwnowadze elektrolity. Oparzenia z miotacza pozbawiaj organizm wielu pynw. - Moje pyny maj si doskonale. - Han dozna okropnego przeczucia, e wie dokadnie, dlaczego znajduj si w systemie hapaskim. By przekonany, e Tenel Ka nie jest jeszcze gotowa. Przy tak duym kontyngencie floty krlewskiej przydzielonym Sojuszowi Galaktycznemu bdzie potrzebowaa wsparcia od swojej arystokracji, ktra jeszcze pozostaa jej wierna... a to wymagao czasu. - I przesta zmienia temat. - Niech ci bdzie - odpara Morwan. - Twoje zdrowie mnie nie interesuje. Jeli naprawd masz problemy z rozeznaniem si w sytuacji, wyjrzyj przez iluminator. Han zmruy oczy i spojrza na komet. Kiedy jego wzrok ju przyzwyczai si do blasku, ujrza ciemny pksiyc pustej przestrzeni przy prawej krawdzi owiewki, tu przed wietlist kul gowy komety. Za ni, ciasno skupiona, leciaa grupka okoo siedemdziesiciu maych, czarnych czenek, ustawionych w trjwymiarowy romb, zwykle stosowany w przypadku ataku na systemy obrony planetarnej. - Ach, o to chodzi - mrukn Han, starajc si ukry niepokj, jaki go ogarn na widok tempa w jakim posuwali si uzurpatorzy. - Chciabym tylko wiedzie, co my tutaj robimy? Chyba nie zamierzasz bra udziau w tej walce? Morwan spojrzaa na niego przez rami i si skrzywia. - Wtpisz w moj lojalno? I - Tego nie powiedziaem. - Han obronnym gestem unis rce. - Ale Sok" to kiepski okrt wojenny. - Po spotkaniu z Duch nie bdzie mnie ju na pokadzie Sokoa" - odpara Morwan. Podejrzewam zreszt, e was te nie. - Czy to groba? - zapyta Han. Zmartwi si, e Morwan odkrya ich podwjn gr. Lepiej szybciutko wyjanij, o co ci chodzi. - Nawet gdyby to bya groba, nie bardzo moecie co z tym zrobi - odpara Morwan. - Ale mnie chodzi tylko o to, e ja znajd si na Kendallu", a wy prawdopodobnie z waszymi

przyjacimi z Korelii. - Z Korelii? - Han spojrza jeszcze raz na formacj bojow i stwierdzi, e najblisze sylwetki byy kilkakrotnie wiksze od pozostaych. - Zastanawiaem si wanie, czy to mog by nasze dreadnaughty. Sprbowa uchwyci spojrzenie Leii w odbiciu owiewki, ale jej oczy miay ten odlegy, zamglony wyraz, ktrego nabieray, kiedy prbowaa namierzy kogo w Mocy. Przy odrobinie szczcia sigaa wanie ku Tenel Ka, starajc si ostrzec krlow matk przed problemami, jakie j czekaj. - Dreadnaughty? - powtrzya Morwan. - Naprawd nie wiem, co to takiego... wiem tylko, e Korelia obiecaa nam przysa flot, ktra zniszczy obron Hapes. - Wanie to zrobili - zapewni Han. - Te dreadnaughty przebij j momentalnie. Jutro o tej porze AlGray bdzie now krlow matk. - Nie po to zorganizowaa ten zamach - zaprotestowaa Morwan. - Chodzio jej tylko o niepodlego. - Skoro tak mwisz - odpar Han. - Mnie to nie interesuje. Przeczy ekran nawigacyjny na tryb taktyczny. aden z okrtw floty uzurpatorki nie wysya kodu transpondera, ale komputer zagroe Sokoa" wykorzysta kombinacj wzorcw masy i strat energii, aby zidentyfikowa obiekty jako Smoki Bitewne. Trzy jajowate jednostki na czele floty - koreliaskie dreadnaughty - oznaczy jako Nieznane", przypisujc im szacowany poziom zagroenia mniej wicej dwukrotnie wyszy od niszczycieli gwiezdnych klasy Imperial. Dreadnaughty otoczone byy tarcz lekkich fregat, przeznaczonych do obrony przed myliwcami, a pomidzy Smoki wmieszao si kilka krownikw bojowych typu Nova. Po chwili zastanowienia Han doszed do wniosku, e Smoki Bitewne zostay pogrupowane w skupiska o prawie identycznych parametrach masy i strat energii. To miao sens: arystokratyczne rody dziaay jako jednostki podlege wikszej formacji, wic ich okrty powinny zachowywa pewne standardy. Han zapisa dane z ekranu taktycznego, kiedy zauway, e jeden z krownikw Nova porzuci formacj i rusza im na spotkanie. - Czy kto z tamtej floty wiedzia, e nadlatujemy? - zapyta. - Wysyaj do nas komitet powitalny. - Ducha AlGray nie spodziewaa si zapewne, e przylec... eee... - Morwan rozejrzaa si po kokpicie - ...zwyczajnym frachtowcem - dokoczya. - Moe zatem lepiej, eby ten frachtowiec zrobi w ty zwrot - prychn Han, jec si

na lekcewacy ton w jej gosie. - Na pewno nie zajrz nam w okna, zanim otworz ogie. - To nie bdzie konieczne, kapitanie Solo - odpara Morwan. - Przeprowadcie kana komunikacyjny midzy spotkaniami. Ducha zrozumie z pewnoci, kiedy zamiemy cisz w eterze, eby si nie da zestrzeli. - Te tak uwaam. - Han doszed do wniosku, e fala z komunikatora bdzie o wiele mniej zauwaalna ni salwa z turbolasera. - Do roboty, Threepio. C3-PO otworzy kana. - Prosz wczy mikrofon, lady Morwan. Morwan sprawdzia, czy kana na pewno jest wskopasmowy, i wczya mikrofon. - Do Floty Spadkobiercw Nova. Mwi Lalu Morwan, prawdziwy stranik niepodlegoci hapaskiej. Przybywam alternatywnym rodkiem transportu... - spojrzaa w d, aby sprawdzi, jakiego kodu transpondera uywa Sok" - ...Dugi Strza". damy zezwolenia na doczenie do formacji i spotkanie z Kendallem". - Dugi Strza" uznany za sprzymierzeca stranika - pada odpowied z krownika. - Kontynuujcie podejcie i czekajcie na instrukcje. Han obserwowa Morwan z uniesion brwi. - Nic nie mw - ostrzega. - Syszaam ju wicej artw na temat Lalu", nibym chciaa. - Han spotyka si z wieloma Lalu, zanim mnie pozna - wyjania Leia, wreszcie wracajc do rzeczywistoci. - Chyba po prostu jest zaskoczony, e od pocztku podaa nam swoje prawdziwe nazwisko. Morwan wzruszya ramionami. - Nie miaam wielkiego wyboru. - Aurra Sing mnie odnalaza, pamitacie? - Przepraszam - wtrci Threepio - ale Kendall" nas wywouje. Mam poczy? - Oczywicie! - zawoaa Morwan. C3-PO wcisn klawisz i z gonikw kokpitu popyn subisty gos osoby w rednim wieku: - Spnia si! - Przepraszam - odpara Morwan. - Tu Lalu, wasz sprzymierzeniec stranik. - Tak tak, obie jestemy prawdziwymi stranikami niepodlegoci hapaskiej warkna AlGray, wyranie zirytowana koniecznoci podania hasa. - A teraz wytumacz, czemu si spnia... i dlaczego wracasz takim wrakiem. Han skrzywi si i chcia zaprotestowa, ale by zajty ekranem taktycznym,

doczajc oznaczenie Kendall" do Smoka, z ktrego dochodzi sygna. - Prawd mwic, to Sok Millenium" - wyjania Morwan. - Musiaam odda jacht naszej... agentce i ksiniczka Leia bya tak mia, e mnie podrzucia. AlGray zawahaa si, zanim udzielia odpowiedzi. Han zapisa kolejne dane z ekranu taktycznego, tym razem pokazujc wyranie lokalizacj Kendalla" i oznaczajc go jako okrt flagowy. Prawie czu, jak AlGray zastanawia si, czy jej spisek wyszed na jaw - ale martwio go, e on i Leia zdoali przekaza Tenel Ka tak niewiele wanych informacji. Widocznie AlGray dosza do tego samego wniosku. - Jak to si stao? - To duga historia, zwaszcza przy tych ograniczeniach cznoci - ostronie odpara Morwan. - Mog opowiedzie wszystko, kiedy znajd si na pokadzie. - Nie znajdziesz si na pokadzie - odpara AlGray. - Flota Spadkobiercw przygotowuje si do skoku przed atakiem. Ustawcie si na kocu formacji. Opowiesz mi reszt po bitwie. - Po bitwie? - zawoaa Morwan, niezbyt uszczliwiona perspektyw udziau w wielkiej bitwie na pokadzie Sokoa". - Dlaczego, Ducho? - Obawiam si, e Kendall" zamkn kana - wtrci si Threepio. - Mam prbowa wznowi kontakt? - Absolutnie nie - odpara Morwan i spojrzaa na Lei. - Ksiniczko, naprawd trudno mi o to prosi, ale rozkazy Duchy s jasne. - Oczywicie, e je wypenimy. - Leia ju pchna dwigni do przodu. - Stare z nas wygi i dobrze wiemy, jak si trzyma w bitwie z dala od kopotw. W tym momencie komputer nawigacyjny da sygna, e wanie otrzyma dane skoku. Chwil potem flota uzurpatorki - Han nie chcia myle o niej jako o Flocie Spadkobiercw zacza przyspiesza pod oson komety. Kiedy Leia gonia flot, Han wykona obliczenia skoku. Stara si bra pod uwag cykl obrotu Hapes, aby dokadnie wyliczy, gdzie znajdzie si flota w stosunku do planety, kiedy wrci do realnej przestrzeni. Po dwukrotnym sprawdzeniu wynikw skopiowa informacj do pliku danych, po czym doczy dwa wycigi z ekranu, zawierajce dane o skadzie i okrcie flagowym floty. Jak na dokumentacj zwiadowcz nie bya to szczeglnie dokadna informacja, ale musiaa wystarczy w tych warunkach. Sok" przelecia pod komet i ruszy przed siebie. Powoka przeciwrozbyskowa owiewki szybko poblada, odsaniajc niebieskie kropki setek silnikw jonowych

rozrzuconych w ciemnoci przed nimi. Kropki przyspieszay w kierunku malekiej kulki hapaskiego soca, ale z kad chwil staway si coraz wiksze, w miar jak Sok" dogania flot. - Cholera! - warkn Han. Potrzebowa pretekstu, eby Leia moga odczeka kilka sekund po skoku floty uzurpatorki w nadprzestrze, a jednoczenie odwrci uwag Morwan. - Tarcza czujnikw znw si zablokowaa. Lady Morwan, moesz wyczy tablic czujnikw na chwil przed skokiem? - A czy to nie bdzie niebezpieczne, kiedy wrcimy w realn przestrze? - zapytaa. Nie bdziemy wiedzie, gdzie jest reszta naszej floty. - Nic si nie stanie, jeli Leia odczeka chwil i skoczy pniej - zapewni Han. - A jeli zaraz po skoku znw wczysz czujniki, nie bdziemy lepi duej ni przez pitnacie, dwadziecia sekund. - Dwadziecia sekund? - zapiszcza Threepio. - Osiemdziesit siedem procent wszystkich wypadkw wydarza si w dziesi sekund po wyjciu z nadprzestrzeni! - Chyba lepsze to ni olepn na reszt bitwy - zauwaya Leia, podajc za tokiem myli Hana. - Poradz sobie, Threepio. Przecie mam Moc, pamitasz? - Oczywicie... przepraszam, e w pani zwtpiem - rzek C3-PO. - Trudno obliczy wspczynnik bezpieczestwa Mocy, ale jestem pewien, e z pani, nawet lecc na lepo, bdziemy rwnie bezpieczni, jak przy wszystkich przyrzdach kapitana Solo. Han chtnie by przypomnia robotowi, e jako ich jeszcze nie pozabija, ale bkitne kropki przed nimi zaczy teraz rosn wolniej, co oznaczao, e Leia dopasowuje prdko Sokoa" do prdkoci reszty floty. Szybko sformatowa swoj dokumentacj wywiadowcz do transmisji, po czym w milczeniu obserwowa, jak Sok" ustawia si na pozycji za formacj. Wreszcie kobiecy gos oficera manewrowego oznajmi z gonikw kokpitu: - Skok na trzy. Leia pooya do na dwigni hipernapdu, a lady Morwan signa do kontrolek czujnikw. - Dwa. Han odwrci si do Threepia, i pooy palec na ustach, po czym przestawi ukad cieki S na maksymaln moc transmisji i przeczy na oglny kana wywoawczy. - Skok. Przestrze przed nimi rozbysa bkitem, kiedy flota uzurpatorki przyspieszya do prdkoci skoku.

- Wyczy czujniki - rozkazaa Leia. Morwan obiema rkami przesuna wszystkie suwaki tablicy czujnikw na pozycj wyczenia, a przestrze pociemniaa, gdy flota wesza w nadprzestrze. Han uderzy w klawisz Wylij". Leia odczekaa jeszcze sekund, otworzya przepustnice na maksimum i wczya hipernapd. Gwiazdy zmieniy si w perowobkitne smugi. Han ustawi komunikator na poprzednie parametry i przyapa C3-PO, jak przyglda mu si z przekrzywion gow. - Nie byo potrzeby robi tego osobicie - rzek robot. - Jestem absolutnie zdolny... - Nie masz wyczucia czasu - przerwa mu Han, bojc si, e robot wspomni o komunikacie wysanym ciek S. - I wicej nie chc o tym sysze. - Ale mam idealne wyczucie! - zaprotestowa Threepio. - Moja szybko reakcji wynosi mniej ni dwie tysiczne sekundy, co oznacza, e jest dwukrotnie lepsza od paskiej. - Han chcia powiedzie, e to kwestia uczucia - agodzia sytuacj Leia. - W tym czasie byo zbyt wiele zmiennych do zdefiniowania. - Och, rozumiem - odpar C3-PO, ju spokojniejszy. - Kapitan Solo czasem nie potrafi si precyzyjnie wyrazi. - Zaraz wycz twj gwny modu - ostrzeg Han. - Czy to jasne? - To doprawdy niekonieczne. - Threepio wycofa si w najdalszy kt pokadu. - Jeli mam by cicho, naprawd wystarczy mi powiedzie. Morwan obrcia si w fotelu. - A dlaczego masz by cicho, Threepio? C3-PO zerkn szybko na Hana. - Doprawdy nie wolno mi o tym mwi, lady Morwan. - Threepio nie moe ujawnia adnych szczegw dotyczcych dziaania Sokoa" skamaa Leia. Nie spuszczaa wzroku z panelu sterowania, liczc sekundy do powrotu w normaln przestrze. - Standardowy protok bezpieczestwa. - Ale to nie aden wielki sekret - szybko doda Han. - Antena komunikatora cofa si, kiedy tarcza czujnikw odwraca si do skoku. A poniewa tarcza uwiza... - ...musiae opuci j rcznie - dokoczya Morwan. - Spojrzaa na C3-PO, jakby chciaa wyczyta prawd w pozbawionej wyrazu twarzy robota, i w kocu skina gow. Oczywicie. Odwrcia si znowu do suwakw czujnikw, pozostawiajc Hana sam na sam z wtpliwociami, jak dalece obudzi jej podejrzenia. Nawet jeli do tej pory nie wierzya, e on

i Leia s szpiegami, gafa C3-PO z pewnoci zasiaa ziarno wtpliwoci. Rozleg si alarm powrotu i w chwil pniej szara kurtyna hiperprzestrzeni eksplodowaa w cian szkaratnej energii. Goniki kabiny zaczy trzeszcze - rozlegy si przeraone gosy i eksplozje, a po chwili niewidzialna pi strzau z turbolasera odbia si od grnych tarcz Sokoa", wstrzsajc nim tak mocno, e Threepio z brzkiem upad na pokad. - Dostalimy! - wrzasn robot. - Czy mam wczy sygna Opuci statek"? - Daj spokj - odpar Han. - To tylko dranicie. Nic nam nie jest. Popatrzy nad ramieniem Leii na tablic kontroli uszkodze i stwierdzi, e niewiele si pomyli. Przednia adownia zdehermetyzowaa si z powodu braku cinienia, a gdzie w rufowym kanale technicznym pk w z chodziwem, ale Han uzna, e powinni przetrwa bitw... jeli nie dostan zbyt mocno po raz drugi. - Nie rb tego wicej - szepn prosto w ucho Leii. - Nie chcemy przecie przestraszy robota. Strza z turbolasera rozkwit jakie sto metrw pod Sokoem", a Han podskoczy w swojej uprzy i alarmy rozjczay si na nowo. C3-PO wyda peen zaskoczenia skrzek i obj z caej siy fotel oficera cznociowego. Teraz Leia wprowadzia ich w ciasn spiral, a nawet Han krzykn z niepokoju. Mia wielk ochot przej stery - ale z jedn rk to byoby szalestwem, nawet jak na niego. Szkaratna furia przetaczajcej si przed nim bitwy zacza kierowa si w stron Sokoa". - Nurkuj! - wrzasn Han, szarpic si w uprzy. - W d, ale ju! Leia pchna sfery tak daleko, jak si dao. - Prbuj! Ogie przelecia nad ich ruf, podrzucajc statkiem tak, e C3-PO znw uderzy o podog - a zranione rami Hana przeszya byskawica blu. Przed nimi pojawi si rozarzony czerwony dysk, ktry szybko rozpad si na kawaki nadpodogowej blachy. Do niedawna by to jeszcze grny pokad hapaskiego Smoka Bitewnego. Ze statku wystrzeliway kapsuy ratunkowe niczym spadajce gwiazdy, a z pkni powoki wydobyway si jzyki pomieni. - W gr! - krzykn Han. Leia ju podrywaa dzib Sokoa", opuszczajc niebezpieczn stref. - Staram si! Wyrwnali tu nad Smokiem, tak blisko rozarzonej powoki, e temperatura we wntrzu Sokoa" zacza rosn.

- Daj mu kopa! - rozkaza Han. - Zabieraj nas std! Leia pchna wszystkie przepustnice poza ograniczniki przecienia i Sok" odskoczy od Smoka Bitewnego - eby stan nos w nos ze smukym krownikiem klasy Nova, ktry wanie przeamywa si w poowie dugiego grzbietu, wysypujc w przestrze kby pary i szcztkw. - Na lewo! - rozkaza Han na p sekundy, zanim mostek Novej eksplodowa w deszcz rozarzonych odamkw. - Nie, w d! Gniazda rufowe miotaczy Novej zaczy strzela bez adu i skadu, przeszywajc przestrze pod nimi strumieniami wiata i koloru. - Teraz podnie go troch! - Kapitanie Solo! - krzykna Morwan, zaciskajc kurczowo donie na podokietnikach fotela. - Mgby si zamkn i pozwoli jej lecie? Przez ciebie zginiemy! Han zjey si, syszc ostry ton jej gosu... i nagle zrozumia, e ona ma racj. Zawstydzia go. - Z Lei przy sterach? - parskn. - Nie ma mowy! Jestem dobrym nauczycielem! - Nie... chwal si! - mrukna Leia przez zacinite zby. - Zginiemy przez ciebie. Przechylia Sokoa" na bok i ruszya w jedynym moliwym w tej chwili kierunku pomidzy dwie powki pknitego kaduba Novej. Szczelina znika w chmurze zamarznitej atmosfery. Zaczy ich mija czarne przedmioty - zbyt szybko, aby mona byo rozpozna, co to jest, a alarm awaryjny rozbrzmiewa raz po raz, kiedy przedzierali si przez szcztki. - Mam nadziej, e tarcze przeciwczstkowe wytrzymaj - mrukn C3-PO, z brzkiem dwigajc si na kolana. - Takie zamarznite ciao moe katastrofalnie uszkodzi powok! Wylecieli z chmury oparw w stosunkowo spokojn przestrze za dwoma zniszczonymi Smokami. Gwna cz floty majaczya przed nimi, a pole bkitnego dymu z silnikw wymieniao kolorowe promienie z flot wroga, zbyt odleg, by j rozpozna. Han odetchn z ulg. - Widzisz? Nie ma si czego ba! - Nie ma si czego ba? - wrzasna Morwan, puszczajc podokietniki i odwracajc si do Hana z morderczym byskiem w oczach. - Znalelimy si w puapce! Flota krlewska czekaa na nas! Han spojrza jej w oczy, prezentujc najlepsz wersj swojej twarzy do sabaka. - No wanie... prawie, jakby znali wsprzdne wyjcia. Ciekaw jestem, jak to si mogo sta. Oczy Morwan si zwziy.

- Ja te, kapitanie Solo. Minli rozbite Smoki Bitewne i owiewka Sokoa" znw pociemniaa pod wpywem bliskich strzaw z turbolasera. - Przepraszam, e przerywam - zauwaya Leia, jak zwykle w idealnie odpowiednim momencie - ale potrzebuj wczonego ekranu taktycznego. Nawet Jedi niewiele zobaczy przez tak cian ognia. Podejrzliwo w oczach Morwan zmienia si w obaw. Kobieta szybko spojrzaa na panel sterowania czujnikw. - Sprbuj. Na razie wszystko, co mi si udaje osign, to nieenie ekranu. - Wszystko przez ogie turbolaserw - powiedzia C3-PO za jej plecami. - Trzeba wyostrzy filtry. - Filtry? - Morwan spojrzaa zdezorientowana. - Jak mam to zrobi? - I ty si uwaasz za pilota? - burkn Han. - Jak w ogle znalaza stacj Telkur? - Lataam na skiffie Batag - odpowiedziaa Morwan, jakby ta nazwa wszystko wyjaniaa. - Czujniki miay automatyczne filtry. - Automatyczne filtry? - Han pokrci gow. - I co jeszcze? Podgrzewane siedzenia i dystrybutory kafu w kabinie? Odpi uprz, wszed w przejcie pomidzy fotelami pierwszego i drugiego pilota i pochyli si nad Morwan, aby uruchomi filtry wyadowa elektromagnetycznych. - S na suwakach... zaczynaj od fal radiowych i filtruj a do promieniowania gamma. Wyjaniajc Morwan dziaanie filtrw, Han jednoczenie przesuwa suwaki w gr, zmniejszajc ilo zakce. Wreszcie na ekranie pojawi si wyrany obraz. Flota uzurpatorki znajdowaa si w stanie jeszcze gorszym, ni to sobie wyobraa: formacja szturmowa bya porzdnie przerzedzona, a jedna czwarta floty hapaskiej zalewaa ogniem Kendalla". - Chyba miaa szczcie, e zostaa z nami - zauway Han, zdejmujc rk z suwakw filtrw. - Statek flagowy AlGray dostaje niezy omot. - Tak? - Morwan chwycia Hana za rami i przytrzymaa. - Chyba oboje wiemy dlaczego. Co wbio si w bok Hana. Spojrza w d, i zobaczy, e w ebra wciska mu si lufa niewielkiego rcznego miotacza. - Mylisz, e mam z tym co wsplnego? - Gniew w gosie Hana by szczery... zoci si gwnie na siebie, e pozwoli, aby Morwan go przechytrzya. - Niewdziczna Hutcica...

- Daj sobie spokj, Solo - warkna Morwan. - Chyba nie chcesz mnie rozwcieczy bardziej, ni ju to zrobie. I tak mam sobie za ze, e tak pno was rozpracowaam. - Jak to nas rozpracowaa? - zapytaa Leia. Sok" zwolni i skrci oddalajc si od bitwy. - I byabym raczej ostrona z tym miotaczem. Jestem znana z tego, e si denerwuj, kiedy ludzie strzelaj do mojego ma. - Chyba nie chciaaby zobaczy Leii, kiedy si zdenerwuje - zauway Han, starajc si trzyma przed Morwan. Gdy tylko Leia wypowiedziaa sowo strzelaj", C3-PO zacz pezn w kierunku wyjcia z pokadu. Prawdopodobnie zamierza przemkn si na d i wezwa na pomoc Cakhmaima i Meewalh. - Kiedy si wcieknie, wszystko wok niej po prostu lata. Zwaszcza odkd zostaa Jedi. - To raczej nie powinno by problemem, kapitanie Solo - odpara Morwan spod ramienia Hana, ktrego cay czas trzymaa przed sob. - Nie zastrzel ci, jeli zawrcisz w kierunku bitwy. Leia nie zmienia kierunku lotu. - A po co? - Nie zrobi tego, bo nie chce wyda si podejrzana, kiedy wylemy Tenel Ka kolejn wiadomo - wyjani Han, zerkajc w d, na ekran taktyczny. Dwa koreliaskie dreadnaughty, pod oson potnych tarcz i wielowarstwowych pancerzy, pary naprzd, a za nimi podao wszystko, co zostao z floty uzurpatorki. - Chce powiedzie Tenel Ka, eby wzia si w gar i trzymaa pozycj. Leia milczaa, obserwujc wasny ekran. Zo Hana, wciekego, e da si podej, powoli ustpowa miejsca innym emocjom. Wiedzia, e Leia wyczuje zmian poprzez Moc, mia wic nadziej, e ona zrozumie, i lk, jaki go teraz ogarnia, ma zwizek wycznie z Tenel Ka. Naprawd nie chcia, aby Leia pomylaa, e taki drobiazg jak lufa miotacza midzy ebrami moe go wyprowadzi z rwnowagi. Po chwili Leia przemwia. - Mylisz, e te dreadnaughty mog naprawd si przebi? - spytaa ma. Han skin gow. - Do tego s zaprojektowane... eby spenetrowa nieprzyjacielsk flot i rozedrze od rodka. A jeli ta strategia si powiedzie... - ...rusz za Tenel Ka. - dokoczya Leia. - Wtedy to ju nie bdzie miao znaczenia, e wygraj walk bezporedni, ktra nastpi potem. Jeli zabij Tenel Ka, monarchia zginie. - A Rada Spadkobiercw bdzie moga pozbiera Konsorcjum z powrotem stwierdzia Morwan. - Bardzo sprytne, ksiniczko.

C3-PO dotar do wyjcia z pokadu i z brzkiem ruszy na d. Morwan nie zwrcia na niego uwagi, nie obejrzaa si nawet. - Zdaje si, e zaczyna brakowa nam czasu, ksiniczko. Zawrcisz teraz czy... mam zastrzeli twojego mczyzn? - Hm - mrukna Leia. - Trudna decyzja. Z jednej strony odziedziczyabym ten stary transportowiec... - Klasyczny transportowiec - poprawi Han. - YT-1300 jest jednym z najcenniejszych... - Koniec gry na czas - ostrzega Morwan - Zawracaj albo pocign za spust. Leia westchna i dzib Sokoa" zacz dryfowa z powrotem w kierunku bitwy. - Co robisz? - Strach Hana zmieni si w zakopotanie. Czy ona naprawd sdzia, e jej m ryzykowaby ycie Tenel Ka, ratujc wasne? - Zdrajcy maj szpiega! - W porzdku, Han - uspokoia go Leia. - Mam wraenie, e to ju nie bdzie miao znaczenia. - Oczywicie, e bdzie miao! - sprzeciwi si Han. - Zgadn, na ktrym statku jest Tenel Ka. - Wystarczy, kapitanie Solo. - Morwan mocniej wbia mu luf miotacza w bok. - Lecc z Jedi i dwojgiem Noghri na pokadzie, nie miaam wielkiej nadziei, e to przeyj. Ale po drodze nie zawaham si i uwolni galaktyk od jeszcze jednego bezmzgowca z Sojuszu. - Bezmzgowca z Sojuszu! - wrzasn Han i gwatownie wysun rami na temblaku. Do tych obelg! Chwyci luf miotacza Morwan i mocno odepchn. Morwan zdya nacisn spust i wysa seri promieni, ktre opaliy mu do i odbiy si rykoszetem od tablicy. - Han, nie! - krzykna Leia. Ale Han ju wbija okie zdrowej rki w twarz Morwan. Poczu chrupnicie chrzstki nosowej i usysza jej krzyk, ale miotacz wci strzela. Uderzy jeszcze raz. Morwan wypucia miotacz i podniosa rce do nosa. Han odskoczy, przeoy bro do zdrowej rki - i rykn z blu, bo wreszcie poczu poparzon do. - Co robisz, Han? - Leia wycigna rk i odsuna ma, eby nie zasania jej mieczowi wietlnemu drogi do gowy Morwan. - Odbieram mj statek - warkn Han i wycelowa bro w Morwan, ktra trzymaa obie rce przy zakrwawionej twarzy, jczc z blu. - Co o tym sdzisz? - Uwaam, e znowu dae si postrzeli bez powodu. - Leia pooya miecz wietlny ma kolanach. - Sied tu i pilnuj jej - rozkazaa - dopki nie dotr Noghri.

Han opad na siedzenie nawigatora. - Jak to bez powodu? - Nad tablic sterowania unosi si szary dym z p tuzina dziur, jakie Morwan wystrzelia w durastali. - Chciaa mnie zabi! - Nie sdz - sprostowaa Leia. - Nie miaa najmniejszego powodu. Han zauway, e wci kieruj si w stron bitwy. - Nie mw mi, e nadal zamierzasz wysa t wiadomo! - Waciwie to mam komunikator - odrzeka. Nawet Morwan bya zaskoczona. - Naprawd? - zapytaa stumionym, nosowym gosem. - Dlaczego? - Niewane. - Leia przechylia gow, patrzc na swoje odbicie w owiewce, i podniosa gos tak, eby byo j sycha w korytarzu. - W porzdku, Cakhmaim. Wszystko pod kontrol. Ledwie to powiedziaa, Cakhmaim i Meewalha wskoczyli na pokad. Cakhmaim trzyma potny sierp bojowy, a Meewalha sie. Kiedy zobaczyli Hana siedzcego w fotelu nawigatora i Morwan skulon, z twarz w doniach, na ich jaszczurczych obliczach pojawio si rozczarowanie. - Dobra, zamknijcie j. - Han pokaza na Morwan. - I uyjcie kajdankw obezwadniajcych. - Ale najpierw zajmijcie si jej nosem - dodaa Leia. - Nie chc, eby udawia si wasn krwi. Han spojrza wymownie na gbokie oparzenia na swojej doni. - Mw za siebie. - Han! Wzruszy ramionami. - To ty zawsze mi kaesz szczerze wyraa swoje uczucia. - Odczeka, a Noghri zabior Morwan, i spyta. - Chyba nie mwia powanie o tej wiadomoci? - Owszem, powanie. I musimy to zrobi teraz. - Leia wskazaa gow ekran taktyczny, na ktrym byo wida formacje Tenel Ka przygotowujce si do walki bezporedniej. - Pocz mnie. Han obserwowa ekran przez chwil, prbujc si zorientowa, co Leia miaa na myli. Niestety, widzia tylko nieustanne iskrzenie i miganie. - Cholerna baba! - warkn. - Przestrzelia mi co w panelu sterowania. - To jeszcze jeden powd, eby wysa wiadomo zaraz - rzeka Leia. - Tenel Ka nie moe dopuci, aby bitwa zmienia si w bezporedni walk statkw, bo Sojusz nie bdzie w

stanie zamkn puapki. - Puapki? Co w panelu sterowania pko z cichym stukiem i z dziury przed stanowiskiem drugiego pilota buchn dym. Han zakl i ignorujc plamy krwi, ktr Morwan spryskaa cae stanowisko, usiad w fotelu. Ekran taktyczny wyglda tu niewiele lepiej ni na stanowisku nawigatora, ale widzia wystarczajco wyranie, eby stwierdzi, e w zasigu wzroku nie byo ani ladu okrtw Sojuszu. - Nie widz szans na adn puapk. Leia przez chwil milczaa. - Suchaj, Han... - odezwaa si w kocu - jeli nie moesz tego zrobi, po prostu powiedz. Teraz Han naprawd si zmiesza. - Czego zrobi? - W porzdku - dodaa Leia. - Zrozumiem. - Dobrze, e cho jedno z nas zrozumie - powiedzia. Leia spucia gow i obdarzya ma jednym ze swoich typowych spojrze, oznaczajcych wiem, e kamiesz". - Leia, o co ci chodzi? - Jeeli wylemy t wiadomo, wiemy oboje, e na Korelii nasze nazwiska bd warte tyle co luz Hutta - odpara Leia. - Gejjen dowie si, e pracujemy przeciwko nim, a ty zostaniesz ogoszony zdrajc. Sowa Leii uderzyy Hana w samo serce. Zrozumia, e ona ma racj. Jeli teraz pomog Tenel Ka, bd musieli to zrobi otwarcie, a najwysze dowdztwo Korelii - Wedge, Gejjen i caa reszta - dowiedz si, e wybra Hapes, a nie swj rodzinny wiat. Ale jak Han mgby nie pomc Tenel Ka? Korelia zachowaa si niegodnie, prbujc zamordowa suwerenn przywdczyni i rozpta wojn tylko po to, aby zdoby korzystniejsz pozycj do negocjacji. Zamierzaa wcign szedziesit trzy wiaty w wojn domow, przy ktrej konflikt Korelii z Sojuszem wydawaby si bjk na boisku. - Leio, moja reputacja nie ma tu znaczenia - powiedzia wreszcie. - Co innego z sumieniem. Leia umiechna si z ulg. - Ciesz si bardzo - rzeka. - Te tak mylaam, ale nie chciaam podejmowa decyzji za ciebie. - wietnie, doceniam to - mrukn. - Ale wci nie mam pojcia, o czym mwisz.

- Powiedziaam ci, e miaam przeczucie, prawda? - odpara. - A wtedy ty chwycie miotacz Morwan. Han zmarszczy brwi, usiujc sobie przypomnie, co te Leia mwia o przeczuciach. - Aaa, tamto przeczucie - olnio go. - Czemu nie powiedziaa, e o to ci chodzi? Leia wywrcia oczami. - A co miaam powiedzie? Zaufaj mi? - Chyba nie - przyzna Han. Czu si troch gupio, e nie wychwycia aluzji, ale trudno byo oczekiwa, eby przez cay czas czyta w umyle ony... w kocu nie jest Jedi. Ale przecie nie mog po prostu poczy si z Tenel Ka i powiedzie: Trzymaj si maa, Solo ju w drodze". Jak puapk wyczua? Leia pokrcia gow. - Nie wiem dokadnie. Wtedy, koo komety, czuam, e kto nas obserwuje. Han przypomnia sobie odlege spojrzenie Leii. Wtedy sdzi, e ona prbuje ostrzec Tenel Ka. - Czy to by Jedi? Skina gow. - Mam wraenie, e to Tesar, ale nie by mnie pewien i bardzo szybko si odci. Han zmarszczy brwi w zadumie. - A skoro wyczua, e Jaina obserwuje nas przy Kiris... - Wanie - rzeka Leia. - Istniej szanse, e ktokolwiek obserwowa flot Kiris... - ...dotar za ni tutaj. Han przeczy komunikator na kana wywoawczy; musieli go uy, poniewa nie znali kodw ani czstotliwoci floty Tenel Ka. Z panelu unis si dym, a kiedy sprbowa wyregulowa suwaki, okazao si, e odczyty si nie zmieniaj. - Eee... Zanim wyl t wiadomo, moe by si wprawia w trans pilotau Jedi, albo co w tym rodzaju... - Han, bd otwarta na Moc - obiecaa Leia. - Nie ma czego takiego jak trans pilotau Jedi. - Szkoda... bo nasze tarcze s do niczego. - Han posa onie causa, uruchomi swj mikrofon i zacz nadawa na oglnym kanale wywoawczym. - Uwaga, wiadomo dla krlowej matki Tenel Ka od Hana Solo. Suchaj, maa... mam ci co wanego do powiedzenia...

ROZDZIA 21
Za iluminatorem kantyny przy magazynie widniaa wspaniaa zorza - wietlista eksplozja zieleni, fioletu i szkaratu, rozpocierajca si na caej powierzchni Mgie Przejciowych z kierunku gwiazdy Roqoo. Ten spektakl by skutkiem ogromnej powierzchni mgie i potnej siy wiatru sonecznego bkitnego giganta, ale dzisiaj Mara uznaa widok raczej za upiorny ni skaniajcy do zachwytu. Cudowne barwy zorzy byy dla niej dzisiaj jedynie barier, ktra nie pozwalaa im nawiza kontaktu z synem. Mara odwrcia si od iluminatora i spojrzaa na ma. Siedzia z drugiej strony stou, pochylony nad trzecim kubkiem czekolady tego popoudnia. - Moemy rwnie dobrze ju sobie to powiedzie: Ben nie przyleci - odezwaa si. Luke nie spuszcza wzroku z mcej zasony wiata. - Spni si ju bardzo - cigna Mara. - A kiedy sigam ku niemu poprzez Moc, nie czuj go nigdzie w pobliu. Albo Jacen nie wysa wiadomoci, albo Ben jej nie odebra. W kadym razie co jest nie w porzdku. Luke skin gow i pocign kolejny yk z kubka. - W dodatku zblia si co zego - doda. - Nie czujesz? Teraz, kiedy Luke o tym wspomnia, Mara co wyczua. Niewiele - lekki dreszcz, ktry atwo mona byo pomyli z uczuciem chodu - ale jednak. Mara spojrzaa znw na iluminator, zwracajc tym razem uwag na odbicia w jego rogach, a nie na zjawiskow un na zewntrz. Wikszo klientw kantyny stanowili przystojni, typowi Hapanie - i wszyscy wydawali si zajci swoimi posikami albo falleesk piosenkark na estradzie, nie za Skywalkerami. Nieludzie - z tuzin niebieskoskrych Durosjan, kilku Arkonian o gowach w ksztacie kowade i para Kalamarian - wydawali si oczarowani un za oknem. A czonkowie rodziny Twi'lekw, ktrzy prowadzili knajp, byli zbyt zajci, aby zwraca uwag na kogokolwiek, kto nie zamawia drinkw. Mara znw spojrzaa na Luke'a. - Mylisz, e Jacen nas wrobi? - Tak sdz - gos Luke'a brzmia spokojnie, ale ich wi w Mocy przepojona bya jego smutkiem, a take uczuciem oszoomienia i klski. - Gdyby Tenel Ka tego nie sprawdzia, nie uwierzybym, e wysa Bena na poszukiwanie Jainy i Zekka.

- Musz przyzna, e czuj si gupio, wierzc w Jacena - westchna Mara. - Nie mw tak - poprosi Luke. - Oboje mu zaufalimy... i wci nie jestem pewien, czy to by bd. Jacen pomg Benowi pokona lk przed Moc... Nie moemy o tym zapomnie. - Jake bym moga? - zapytaa Mara. - Ale jeli nas wrobi... jeli prowadzi Bena na Ciemn Stron... - I kto teraz wyciga pochodne wnioski? - Luke pochyli si przez st i uj on za rce. ciszonym gosem doda: - Jeli nawet Jacen pracuje z Lumiy, nie sdz, eby to robi od dawna. I nie musi to oznacza, e chce zosta Sithem. - Ani te, e nie chce - odparowaa Mara. - Nie mamy pojcia, co si dzieje pomidzy nim a Lumiy. - Znam Jacena - szybko odpar Luke. - Cokolwiek robi, uwaa, e to dobre dla galaktyki. Kiedy tylko pojmie swj bd, bdzie atwo sprowadzi go z powrotem. Mara zamylia si, usiujc sobie przypomnie, kiedy po raz ostatni widziaa, jak Jacen robi co samolubnego; prbowaa wymyli cokolwiek - na przykad przejcie dowodzenia SGS - co Jacen zrobiby dla siebie, a nie dla oglnego dobra. Wreszcie skina gow. Jej lk o Bena - i poczucie, e zostaa oszukana przez Jacena zaczynay wpywa na jej osdy. - Masz racj - powiedziaa. - Ale lepiej dziaa szybko. Jacen ju jest bardzo silny, a jeli Lumiya wemie go w swoje szpony, nie minie wiele czasu, zanim dojdzie do punktu, z ktrego nie ma powrotu. Nie moemy do tego dopuci, Luke. Nie moemy pozwoli, aby pocign za sob ca galaktyk. - Nie pozwolimy - zapewni j. - Zatrzymalimy Raynara, prawda? - Nie dajesz mi wielkich zudze - mrukna. Po rozbiciu statku w okolicy gniazda Killikw Raynar Thul przysta do tamtejszej kultury, w kocu stajc si przywdc potnej owadziej cywilizacji. Pod jego przewodnictwem Kolonia rozprzestrzenia si a po granice z Dynasti Chissw, powodujc wojn graniczn, ktr Luke zdoa powstrzyma tylko dziki temu, e pokona Raynara w bezporedniej walce. - Sam wiesz, jak to wyszo. Od jak dawna Raynar jest zamknity w piwnicy wityni Jedi? - On naprawd robi postpy - broni si Luke. - Zgodzi si na protez ramienia i zastanawia si nad operacj plastyczn, eby zredukowa blizny po oparzeniach. - To mu si moe przyda, kiedy ucieknie - zauwaya. - Przestraszy mniej maych dzieci w drodze do czeluci miasta. Luke zmarszczy brwi na jej sarkazm.

- Operacja pozwoli Raynarowi zobaczy siebie w innym wietle - rzek. - Cilghal twierdzi, e to bdzie wielki krok w jego ozdrowieniu. - Niech ci bdzie... moe wyleczy si za kolejne dwa lub trzy lata. - Mara wstaa i podcigna pas, bo mia tendencj do opadania jej na biodra, obciony dodatkowo ciarem shoto, ktre zrobia, spodziewajc si konfrontacji z Lumiy. - Dogomy Anakina" i pilnujmy Jacena. Ben pokae si tam wczeniej czy pniej. - Jeli ju tego nie zrobi. Luke wsta i ruszy do drzwi; w tej samej chwili niejasny dreszczyk, ktry czu do tej pory, rozwin si w wyrane uczucie zagroenia. Rozejrza si po sali, usiujc zidentyfikowa jego rdo. Nie wyczu nic gronego ze strony pozostaych klientw, ale to nie przeszkodzio mu niedbaym gestem odpi miecz wietlny od pasa. Mara te miaa ju bro w doni, cho podobnie jak Luke trzymaa j przy boku, aby nie wznieca paniki. - Czujesz to? - szepna. - Idziemy. - Luke ruszy przez gsty tum, kierujc si ku najbliszemu wyjciu. Mara prawie deptaa mu po pitach. Jeli pozwol, aby walka wybucha tutaj, moe ucierpie wiele niewinnych istot. Znajdowali si ju o kilka krokw od wyjcia, kiedy w nagim durastaowym korytarzu przed kantyn pojawia si zgarbiona posta; wysuna si zza rogu jakie sze metrw przed nimi. Miaa na sobie obszerny czarny paszcz z kapturem, pod ktrym starannie ukrywaa twarz przed wiatami sufitu. Luke mia do czasu, aby si zorientowa, e nie wyczuwa jej obecnoci w Mocy, zanim wycigna rami i rzucia w ich stron srebrzyst rurk, ktra potoczya si po pododze. Migoczce diody nie pozostawiay wtpliwoci co do natury przedmiotu. Luke unis rami i Moc odepchn przedmiot z powrotem w gb korytarza. - To granat! - krzykn. Granat by ju prawie przy wlocie bocznego korytarza, kiedy rozbysn srebrzystym wiatem. Kantyn wstrzsn potny huk i Luke stwierdzi, e przelatuje przez st, e dudni mu w uszach, a przed oczami lataj patki. Wyldowa na pododze pod kaskad rozlewajcych si napojw i wrd bezadnie wymachujcych koczynami klientw. Bbenki w uszach bolay go, bo cinienie powietrza spado, a waz wejciowy odpad z przeraajcym omotem. W chwil pniej wiata w kantynie zgasy, pozostawiajc oszoomiony tum pogrony w ciemnoci. Nad gowami rozwrzeszcza si alarm oznaczajcy przebicie powoki.

Luke sign w Moc i wyczu Mar, lec o jakie trzy metry do niego, zaskoczon, ale ca, i ju dochodzc do siebie. Skoczy na nogi i zobaczy, e w polu raenia eksplozji znalazy si gwnie najblisze okolice wyjcia. Jakie dwa tuziny istot bardziej lub lej rannych leay na pokrytej szcztkami pododze. Najgoniej wrzeszczano w gbi kantyny, gdzie klienci nie odnieli wikszych obrae, ale za to wpadli w panik. Mara podesza do Luke'a. - Niezy wynik - wskazaa gow za iluminator, gdzie przepywa strumie szcztkw z uszkodzonego korytarza. Na szczcie cia byo tylko kilka... ale adne nie byo otulone w czarny paszcz. - To by dopiero pocztek - uzna Luke. Cz przeraonych klientw zacza ju si toczy do drugiego wyjcia z kantyny, a ich krzyki byy coraz bardziej gniewne i pene zniecierpliwienia, bo nie mogli wszyscy naraz przepchn si przez waz. - By powd, dla ktrego nas zaatakowaa, zanim... Z drugiego wyjcia rozleg si gony syk, a potem trzask, wywoujc wrd uciekajcych klientw okrzyki przeraenia. Luke od paru dziesicioleci nie sysza pejcza wietlnego w akcji i teraz poczu, e na ten dwik przeszed mu po plecach zimny dreszcz. Sign pod szat i wydoby shoto, ktre nosi przy sobie w oczekiwaniu na ten wanie moment. - C, powiedziabym, e mamy dowd. - Serce Luke'a o mao nie pko z rozczarowania. - Bena tu nie ma. Za to jest Lumiya. - Masz racj - odpara Mara. - Jacen nas wystawi. Wyrwaa shoto zza pasa i ruszya po wewntrznej cianie kantyny; planowali otoczy przeciwnika z dwch stron. Luke ruszy w kierunku wazu i zobaczy wietliste we, wijce si nad tumem przed wejciem. Obok niego przeleciay skrzasta gowa w ksztacie kowada, a potem dwa odcite ludzkie ramiona. Niektrzy krzyczeli z blu, cali zakrwawieni. - Cofn si, kreetle! - lodowaty gos nalea do Lumiyi. - Cofn si! Moe was uratowa tylko jeden czowiek! Pejcz uderzy znowu i przeraeni klienci kantyny zaczli si cofa. W wejciu pojawia si posta w ciemnym paszczu. Lumiya zdja ju kaptur, ale twarz miaa przesonit ciemn tkanin. Pejcz wietlny zwisa u jej boku, a jego sze rzemieni skadao si ze skry, energii i nabitego krysztaami metalu. Luke zacz przepycha si w jej stron; uywajc Mocy, delikatnie odsuwa ludzi od siebie, walczc z cofajcym si tumem. - Ty! - Lumiya wycigna dugi palec w jego kierunku. - Od ostrza i uklknij! - Mowy nie ma!

Luke wczy ostrza - jedno krtkie i jedno dugie, aby skompensowa podwjn natur jej broni - i szed przez rozstpujcy si tum. Szybciej i bezpieczniej byoby zaatakowa Lumiy dugim ukiem skoku wspomaganego Moc, ale bya szansa, e jego przeciwniczka jeszcze nie wie o Marze skradajcej si z boku. Luke chcia wic cign na siebie jej uwag, dopki Mara nie znajdzie si na dobrej pozycji do ataku. Lumiya nie miaa ochoty czeka. Jej pejcz trzasn i rozci stojcego obok Durosjanina wzdu jednego boku. Nieszcznik przewrci si, wyjc z blu, a miotacz, ktry prbowa wycign, z omotem upad na podog. Tum zamar w przeraeniu, obserwujc z otwartymi ustami wijc si ofiar. - Jedi zdecydowa o waszym losie! - zawoaa Lumiya znad wyjcego Durosjanina. Jej pejcz strzeli znowu, owijajc si tym razem wok talii smukej hapaskiej piknoci i przecinajc j prawie na p. - Przez niego zginiecie wszyscy! Stoczeni przy wyjciu gocie kantyny zwrcili si w stron Luke'a, wycigajc miotacze lub wibroostrza. Oczy mieli pprzytomne, usta wykrzywione w gniewnym grymasie. Luke zrozumia, e Lumiya uya Mocy, aby skierowa ich strach i zo przeciwko niemu. Widocznie nie zaleao jej na uczciwej walce... nie bardziej ni Marze. Luke ruszy naprzd, Moc odpychajc klientw z drogi i ostrzami odbijajc strzay tych, ktrzy mieli odwag otworzy ogie. Nie chcia rani ogupionych przez Lumiy nieszcznikw, ale musia si broni. Jeli pozwoli, by sytuacja wymkna si spod kontroli i dopuci do zmasowanego ataku na siebie, wielu z obecnych straci ramiona, nogi albo ycie. Znalaz si ju prawie w zasigu pejcza wietlnego, kiedy Twi'lek w czystym biaym fartuchu wyszed mu naprzeciw i zastpi drog. - Jeste Jedi! - warkn. Jego gowogony drgay z gniewu, a jeli nawet przeraay go dwa ostrza syczce mu przed nosem, na jego ciastowatej twarzy nie byo lku. - Nie moesz pozwoli, aby moi klienci ginli tylko po to, eby uratowa wasn skr! Luke uy Mocy, aby odsun Twi'leka z drogi. Straci Mar z oczu, ale czu j poprzez wi w Mocy i wiedzia, e moe zaatakowa... a Lumiya nadal wydawaa si niewiadoma jej obecnoci. Twi'lek stan za Lukiem. - Tchrz! - sykn stumionym gosem i zwrci si do tumu. - Dajcie mu... Luke uspokoi go potnym kopniakiem w tyek i rzuci si na Lumiy. Usiowa obydwoma ostrzami zada miertelny cios. Wiedzia, e nie ma co marzy o szybkim zwycistwie, ale musia odwraca jej uwag, dopki Mara nie uderzy. Lumiya walczya po mistrzowsku. Trzasna pejczem na wysokoci jego ng,

zmuszajc go do wysokiego skoku; zyskaa w ten sposb uamek sekundy, aby uskoczy. Luke opad blisko rodka kantyny. Zajrza w ciemny korytarz, gdzie przycupna Alema, ukryta pod cieniem Mocy. Nie zobaczy jej. Pejcz Lumiyi uderzy nagle w bok Luke'a. Odskoczy, a powietrze napenio si iskrami, ozonem i szcztkami krysztau Kaiburr. Zablokowa pejcz krtkim ostrzem, a dugim odci jeden z rzemieni. Alema moga go w tej chwili dopa. Dmuchaw z gotowym grotem miaa przy ustach, a Skywalker by tak skoncentrowany na Lumiyi, e nawet by tego nie poczu. Tego wanie Lumiya chciaa, tego oczekiwaa. Ale gdzie w tym Rwnowaga? Luke Skywalker zabra jej tak wiele... wadz w ramieniu, gniazdo, tosamo... Alema nie moga tak po prostu go zabi. Musiaa go najpierw zniszczy; powinien patrze na mier Mary, a w chwili wasnej mierci zrozumie, e nie ma nadziei, e Lumiya zwyciya, e Sithowie sign po jego siostrzeca i syna, a zakon Jedi umrze wraz z nim. A wic Alema nie zrobia nic. Czekaa bez ruchu, a pejcz Lumiyi uderza raz po raz, utrzymujc Skywalkera w miejscu. Uderzaa po bokach i gowie, aby nie mg si odwrci, wykona salta ani znikn z pola widzenia. Wreszcie Skywalker uda, e chce odskoczy - i Lumiya popenia bd. Sprbowaa niezbyt skutecznie zablokowa jego ucieczk", a wtedy Luke wykona nieprawdopodobn parad: ci w poprzek krtszym ostrzem, a dugim zaprezentowa tncy i wirujcy atak. Lumiya nie miaa wyboru - musiaa si cofn. Skywalker znik z przejcia i z pola widzenia Alemy; a zobaczya jeszcze, jak wiato framugi przecina ostatni rzemie pejcza. Rozleg si nowy chr krzykw, trysn strumie krwi i opad w linii wyduonych, czerwonych kropel. Kiedy Alema znw zajrzaa do kantyny, zobaczya naprzeciwko siebie przycupnit Mar. Kucaa tu za wejciem, odwrcona w drug stron. Kilka metrw za ni Skywalker i Lumiya toczyli zacit walk porodku tumu. Luke prbowa trzyma si otwartej przestrzeni, aby nie rani goci; Lumiya przeciwnie - staraa si zawsze mie kogo pomidzy sob a przeciwnikiem, eby Skywalker nie mg atakowa, nie zabijajc ich najpierw. Teraz Alema miaa swoj szans, ale... nie wystarczyoby zabi Mar. Alema bya Jedi, a Jedi su Rwnowadze. Alema signa Moc ku Skywalkerowi, dzielc z nim cay smutek i samotno, jak jej zgotowa - wstyd, beznadziej i nieustajcy bl. Przez Moc przemkna byskawica zaskoczenia. Skywalker wytrzeszczy oczy i

przesun si w kierunku wyjcia. Na to tylko czekaa Lumiya. Pejcz trzasn znowu, otaczajc Skywalkera ognist siatk skry i wiata. Krtsze ostrze upado razem z doni, ktra je trzymaa. Szata Luke'a opada w strzpach, pozostawiajc w powietrzu row mgiek krwi i spalonego ciaa. Alema dmuchna i grot wystrzeli. Mara usyszaa krzyk Luke'a, pocztkowo sdzia, e jej m krzyczy z blu, ale wtedy poczua dotknicie w Mocy i zrozumiaa, e on boi si o ni, e co leci ku niej z prdkoci niewiele mniejsz od promienia lasera. Przypada do podogi i poczua mrowienie na skrze, kiedy may, ciemny przedmiot wisn nad jej ramieniem. Jaka Twi'lekianka krzykna zaskoczona. Mara przetoczya si i stana na nogi. Zobaczya, e jedna z on waciciela kantyny, stojca o kilka metrw od niej, gapi si na wejcie i ze zdumion min wyciga z uda maleki, stokowaty grot. Lumiya widocznie sprowadzia posiki, ale Mara nie miaa czasu zastanawia si nad tym, kto to moe by. Twi'lekianka nagle zadraa; z trudem chwytaa oddech, a wreszcie upada, miotajc si w konwulsjach. Trucizna. Mara obrcia si na picie w stron korytarza i zobaczya, e jest zablokowany przez tum przeraonych, uciekajcych Hapan. Wyczya miecze i ruszya w sam rodek tumu, pchajc Moc pierwszych biegncych jak najdalej do przodu. Wiedziaa, e Luke jest ciko ranny, ale wiedziaa te, e nie uratuje go, pozwalajc, aby ten, kto wystrzeli grot, dosta kolejn okazj. Jak tylko znalaza si w korytarzu, wczya oba ostrza i wpatrzya si w kt, z ktrego wylecia grot. Zobaczya tylko cie. Uciekajcy klienci potrcali Mar, klnc i narzekajc, e zagradza im drog ucieczki. Mara uznaa, e napastnik uciek ju z korytarza, wic odwrcia si, eby pobiec z nimi, zastanowia si jednak, dlaczego - mimo dwch wieccych ostrzy - tamten kt spowity jest ciemnoci. Odwrcia si w tamt stron, ale musiaa wyczy miecz, bo opity solank Arkonianin o mao nie nadzia si na jej ostrze; gwidc w panice, zderzy si z ni tak mocno, e z trudem tylko i dziki Mocy utrzymaa si na nogach. - Zjedaj! - wrzasna. Zamiast pchn Arkonianina Moc z powrotem, odsuna si, aby mu da woln drog - i to uratowao jej ycie, kiedy ciemne, prawie czarne ostrze wysuno si z jego piersi, tak blisko garda Mary, e baa si poruszy gow.

Reagujc odruchowo, Mara cia lew rk, celujc w miejsce za plecami Arkonianina, i poczua, e ostrze jej shoto trafio na przeszkod. Rozleg si zaskoczony kobiecy krzyk i ciemne ostrze znikno z piersi Arkonianina, ktry jczc i bulgoczc krwi, upad na podog. Zza niego wyonia si przygarbiona posta w czarnej szacie Jedi. Wygldaa, jakby z blu nie moga si wyprostowa, jedno jej rami zwisao skurczone i bezwadne z opadajcego ukosem barku. Tylne lekku ucite byo tu nad ramieniem, a przednie ziao dymic ran w miejscu, gdzie dotkno go ostrze Mary. - Alema? - jkna Mara. Bya tak zdumiona, e zapomniaa si broni, kiedy Twi'lekianka wczya swj miecz. Przechwycia jednak atak na shoto, po czym odbia bro Alemy i opucia dugie ostrze w zabjczym ciciu. Alema uya Mocy, aby skoczy saltem w ty, i spada gow w d na tum uciekajcych klientw kantyny. Wyldowaa w kocu na nogach po drugiej stronie korytarza. W kantynie tum szumia gniewnie; uciekinierzy, nie mogc si przedrze przez rodek pojedynku na miecze, zatrzymali si w korytarzu. Mara miaaby ochot zada Alemie dziesitki pyta. Czy bya uczennic Lumiyi? Jak ucieka z Tenupe? Od jak dawna jest z powrotem? Ale przez wi w Mocy czua, e Luke szybko sabnie. Jego energia zanikaa, koncentracja odmawiaa posuszestwa. Musia siga gboko w Moc, eby utrzyma bl z dala od siebie, a ciao w ruchu. Mara wysza na rodek korytarza, trafiajc w zasig broni Alemy. Twi'lekianka odsuna si od ciany, aby zyska przestrze do manewru; rzucao si w oczy jej kutykanie spowodowane ucit stop. Mara dodaa do swojej listy jeszcze jedno pytanie: dlaczego Alema pomoga zabi Tresin Lobi? Przysuna dugie ostrze do garda Twi'lekianki. - Nie mam wiele czasu, wic dam ci tylko jedn szans - rzeka. - Poddaj si albo walcz... a nie wygldasz na osob, ktra wytrzyma dugo. Alema spojrzaa w kierunku kantyny; trzask pejcza Lumiyi stawa si coraz goniejszy i czstszy. Umiechna si z zaskakujc pewnoci siebie. - Mogaby pozwoli nam pokutyka swoj drog - rzeka. - Obiecujemy spokojnie odej. Mara poczua zimny gniew. - To wanie bya twoja ostatnia szansa.

Zaatakowaa obiema rkami; przeamaa obron Alemy za pomoc miecza, a shoto dgna j w pier. Zwykle nie ryzykowaa tak szalonego ataku, ale Alema bya marnym wyzwaniem, a Luke traci... Za zbytni pewno siebie zawsze si sono paci. Alema odrzucia miecz, wycigna rk i wbia ostre twilekiaskie szpony w gardo Mary, jednoczenie wykrcajc si tak, e shoto uderzyo w pustk. Mara zacza si dawi wasn krwi. Sprbowaa skrzyowa ostrza na ciele Alemy, ale stwierdzia, e ramiona opady jej po bokach. Chciaa je unie, ale oczy Alemy pociemniay nagle, a jej niebieska twarz pokrya si malutkimi, trzeszczcymi wyadowaniami energii. Mara daa sobie spokj z ramionami. Szarpna si w ty, wyrywajc szyj ze szponw, i obja nogami kolana Alemy. Promie bkitnego wyadowania z trzaskiem przelecia nad jej twarz, tak blisko, e widziaa go nawet przez zacinite powieki. Przesuna jedn nog w gr, a drug w d, i zacisna. Upady na ziemi jednoczenie, ale to Alema uderzya z caej siy w podoe plecami i gow. Twi'lekianka zwiotczaa natychmiast, jakby jej szat wypeniaa galareta. Mara ju uniosa miecz, aby odci przeciwniczce gow, ale zatrzymaa ostrze o centymetry od jej garda. Nie moga zabi nieprzytomnego wroga, nawet takiego, ktry zdradzi zakon Jedi... nawet teraz, kiedy tak si spieszya, aby pomc Luke'owi. Pozbawia przytomnoci do istot, eby mie pewno, e Alema nie udaje omdlenia. Zabraa jej bro i przyklka. Czua, e siy nadal opuszczaj Luke'a i e zaczyna on wtpi w moliwo zwycistwa, ale nie moga pozostawi Twi'lekianki wolnej i uzbrojonej - choby nawet nieprzytomnej. Klienci znowu rzucili si do wyjcia. Mara zwizaa rce Alemy za plecami, zabraa jej miecz i podniosa dmuchaw z podogi. Rozsuna szaty kobiety, eby sprawdzi, czy nie ma ukrytego miotacza i jeszcze raz ucieszya si, e nie zabia nieprzytomnej. Pod szat Alema nosia czarn kurtk bojow z pytk czujnikow migajc wiatami tu nad sercem. Wizka cienkich przewodw biega od pytki do kieszeni na piersi, wypchanej czym pkatym. Mara bardzo ostronie zajrzaa do kieszeni i po przewodach dotara do tego, co spodziewaa si znale: stycznik zaczynajcy dziaa w chwili mierci, podczony do detonatora protonowego rakiety z baradium. Nie miaa innego wyjcia: musiaa rozbroi stycznik. Obraenia gowy byy cikie. Twi'lekianka moga umrze w kadej chwili, a nawet gdyby przeya, jeden z uciekajcych klientw mg niechccy detonowa adunek. Przewody stycznika musiay by odczane w

odpowiedniej sekwencji, aby detonator nie eksplodowa. Mara miaa tylko nadziej, e Luke zdoa si utrzyma, zanim ona skoczy. Nawet prowadzona przez Moc bdzie potrzebowaa troch czasu. A tego niestety Luke nie mia. Czu to w arze, ktry pali jego puca, w ciele, ktre pieko go ywym ogniem. Oddycha pytko i spazmatycznie, a krew spywaa mu z boku row pian. Wzywa Moc, aby walczy dalej; absorbowa j szybciej, ni mogo to znie jego ciao, dosownie spalajc wasne komrki. Mia przed sob jeszcze minut walki... moe mniej. Musia skoczy teraz. Zablokowa par trzeszczcych rzemieni energetycznych mieczem wietlnym i odepchn je na bok, po czym rzuci si w kierunku Lumiyi, przeskakujc przez st do claqballa. Odparowaa cios, zasaniajc si twi'lekiask kelnerk. Mg kontynuowa atak i przeci zarwno tarcz, jak i przeciwniczk, ale nawet w desperacji nie potrafiby zabi zakadnika. Skoczy w gr, przekrci si w powietrzu i opad na lisk, zasan sztucami podog, tu przed Lumiy. Przeciwniczka zamachna si i pejcz ukiem polecia w kierunku jego gowy. Luke przykucn i rzemienie wisny nad nim. Kiedy Lumiya zacza si odwraca, by unikn jego ataku, uderzy j silnie Moc i obrci wok jej wasnej osi. Uderzya w st z drinkami i omal nie upada, ale znw osonia si zakadniczk. Luke umiechn si i unis rami, pozornie celujc mieczem w kelnerk, ale Moc wyrwa j z ucisku Lumiyi, rzucajc na drug stron stou do claqballa. Dziewczyna z hukiem wyldowaa po drugiej stronie, wrzeszczc z przeraenia, ale na razie bezpieczna. Tymczasem Lumiya odzyskaa rwnowag i jej pejcz znw polecia w kierunku Luke'a. Skoczy nad jej gow, wywin kozioka, a w chwili kiedy spada w d, sign mieczem tak, by trzeszczce rzemienie owiny si wok niego. Wyldowa na stole do claqballa i szarpn z caej siy. Ale w tym momencie jego poranione ciao zawiodo. Zamiast wyrwa bro z doni Lumiyi, straci miecz wietlny, ktry wylizn mu si z doni i polecia w mrok. Luke zakl z niedowierzaniem, stoczy si ze stou i wykona salto w ty. Okazao si to katastrof. Wyldowa na ciele jednej z pierwszych ofiar Lumiyi i, zbyt saby, aby si utrzyma na nogach, uderzy o podog z gonym hukiem. Czu Mar w korytarzu, mocno na czym skoncentrowan, przeraon, czu jej baganie, by wytrzyma i nie atakowa, dopki nie bdzie jej mia przy sobie. Nie mia szans. Siy uchodziy z niego zbyt szybko. Zacz si obawia, e zdrada

Jacena bdzie go kosztowa ycie. A kiedy Lumiya z nim skoczy, spokojnie zajmie si Mar. Pier cisno mu dziwne uczucie... mieszanka gniewu, smutku i lku. Jacen zdradzi ich... a to mogo znaczy tylko jedno: e gdzie po drodze to Luke zawid Jacena. Lumiya widocznie podejrzewaa puapk, bo widzc, e nie wstaje natychmiast, nie spieszya si z atakiem. - Nie jest za pno, Skywalker! - zawoaa. - Pozwl mi si teraz zabi, a przeyj wszyscy inni. Nawet Mara. - Bardzo wspaniaomylne - odpowiedzia Luke. Rozglda si po pododze, szukajc shoto, ktry straci wraz ze swoj cybernetyczn doni. - Ale nie skorzystam. Nie moesz dosta Jacena. - Jacen? - Lumiya zamiaa si zimno. - Skd ci przyszo do gowy, e chodzi o niego? - Zaangaowaa si w SGS, prawda? - Nie udawao mu si jako zlokalizowa adnego ze swoich mieczy; ostrza zgasy natychmiast, kiedy wypady mu z doni, a podoga kantyny bya tak usiana mieciami i pogrona w cieniu, e trudno byo cokolwiek na niej znale. - Kto inny mg ci da to... mieszkanie? Kto mg ci udostpni pliki SGS? I znw ten okrutny miech. - Brawo! - Trzaskanie pejcza stao si goniejsze, kiedy Lumiya skracaa rzemienie dla lepszej kontroli. - Kto jeszcze mia dostp do kodw Jacena? Kto jeszcze mg wydawa rozkazy oficerom SGS w jego imieniu? Luke odczu te pytania jak kopniaki w odek. Wiedzia, e Lumiya tylko prbuje go zrani, e jej sowa s prawdopodobnie czystym kamstwem, ale ta moliwo wyjaniaa zbyt wiele... a teraz, kiedy jeszcze przypomnia sobie zachowanie Bena przez ostatnie kilka miesicy, musia przyzna, e sam co podejrzewa. Co chrupno na pododze, kiedy Lumiya okraa st do claqballa. Luke przesta szuka swojego shoto i zacz rozglda si za inn broni. Nie przynis ze sob miotacza, wolc lekkie ostrza, ale ciao, na ktre upad, naleao do kosmicznego wdrowca, a tacy zawsze mieli miotacze. - Kamiesz - warkn Luke. Przez ten czas znalaz pas zabitego i dotar do kabury. Mwisz to, eby... mnie zrani! - Czy to zmienia fakty? - zapytaa Lumiya. - Sprawie mi wiele blu przez te lata, Skywalker. Co miaabym zrobi lepszego ni doprowadzi, aby historia twojej rodziny zatoczya krg? Luke wiedzia, e Lumiya prbuje jedynie sprawi mu jak najwicej blu, zanim go zabije, ale i tak nie wytrzyma.

- Przesta! - krzykn ze szczerym gniewem. - Nigdy nie zrobisz Sitha z mojego... Nie mia ju czasu doda syna". Zobaczy pejcz Lumiyi wijcy si przez st do claqballa zaledwie o centymetry nad jego powierzchni. Wiedzia, e nie wystarczy mu refleksu, eby uskoczy i uchroni gow przed ognistymi rzemieniami. Rzuci si w ty, zamykajc oczy przed trzeszczcym arem, a rzemienie przeleciay o szeroko palca nad jego nosem. Unis miotacz, ktry wyrwa z kabury nieboszczyka. Pozwalajc, aby Moc kierowaa jego doni, przycisn spust trzy razy, zanim poczu w Mocy szok Lumiyi, a potem nacisn go jeszcze dwa razy, a usysza, jak jej ciao pada na podog. Nagle usysza krzyk Mary, ktra woaa do niego z drugiego koca kantyny, zalewajc Moc przeraeniem: - Nie strzelaj! Luke usiad i uchwyci wzrokiem jej posta w przejciu. Widzia, jak rozpycha ostatnie garstki maruderw - gwnie rannych - ktrzy wci prbowali opuci kantyn. - Nie moesz jej zabi! Luke spojrza na Lumiy i stwierdzi, e cakiem niele mu poszo. Leaa pod stoem do claqballa, trzy smugi dymu unosiy si z jej piersi, a cybernetyczny gorset iskrzy i sycza od zwar. Pejcz lea niedaleko, tam, gdzie go upucia, kiedy j postrzeli. Jego wasny miecz lea obok, tam, gdzie wyldowa, kiedy uya pejcza, eby go rozbroi. Uy Mocy, eby cign do siebie oba przedmioty, a potem wsta, eby sprawdzi, co z Lumiy. Ku jego zdumieniu, oczy kobiety byy przytomne i czujne, cho zmruone z wielkiego blu. Kiedy tylko go zobaczya, w ich kcikach pojawiy si zmarszczki, zupenie jakby si umiechaa. Na ten widok znw poczu na plecach dreszcz zagroenia, ale stara si tego nie okaza. - Mara... idzie - wydysza. - Sprbuje ci ocali... - Chyba nie - Mara podesza do niego od tyu i spojrzaa na Lumiy. - Waciwie nie ma szans. Chwycia Luke'a za rami i prbowaa go odcign, ale on - wci walczc z blem opar si i pozosta na miejscu. - Maro, nie moemy jej... - Ale moemy, Luke. - Mara rozchylia szat Lumiyi, odsaniajc - poza ranami od miotacza i gorsetem podtrzymujcym ycie - czarn kurtk bojow z czujnikiem na sercu. Diody mrugay sabo i niepewnie. - Waciwie moemy tylko wia!

ROZDZIA 22
Z rojem miy'tilow o kleszczowatych skrzydach ksajcych przednie tarcze, i z krownikiem bojowym klasy Nova, podszczypujcym ich od rufy, Leia szarpaa drkiem sterowym we wszystkich moliwych kierunkach. Ufaa Mocy i lepemu trafowi, e przeprowadzi Sokoa" przez sztorm nieprzyjacielskiego ognia. Jak Han przez te czterdzieci lat zdoa unikn rozpylenia na atomy - a nawet nie nabawi si nerwicy odka wykraczao poza granice jej pojmowania. Miaa tylko nadziej, e sama jest do dobrym pilotem, aby wytrzymali, dopki nie nadleci flota Sojuszu... i e nie pomylia si co do pory jej przybycia. Kilka metrw przed nimi pojawio si zociste menie energii dyspersji - oznaka, e tarcze Sokoa" bliskie s przecienia. Leia przez chwil nie zwracaa na to uwagi, bo musiaa spojrze na siedzenie drugiego pilota, ktre zajmowa Han, pochylony nad rozmontowanym panelem regulacji siy tarcz. C3-PO sta obok niego, starajc si trzyma panel nieruchomo na tablicy sterowania, aby Han mg spokojnie pracowa. - Jak tam naprawa tarcz? - Nawet ja nie potrafi rozdzieli ruchomego celu - poskary si Han. - Nie ruszaj si, Threepio! - To nie moja wina - odpar C3-PO. - Utrzymanie czego bez ruchu jest cakiem niemoliwe, kiedy ksiniczka Leia ucieka przed nieprzyjacielskim ogniem. Wewntrzne kompensatory bezwadnoci Sokoa" s po prostu niewystarczajce do takich manewrw. Sok" skoczy naprzd, kiedy salwa z turbolasera uderzya w tylne tarcze. Z tablicy rozdzielczej rozleg si dwik alarmu, oznajmiajc desperack potrzeb przemieszczenia energii tarcz. - Prbuj! - warkn Han pod adresem alarmu. - Prbuj! Leia zatoczya szeroki uk, aby unikn klucza rakiet. Sok" zadra, kiedy Noghri, obsugujcy wieyczki, zaczli strzela z dziaek. Miy'til, ktry przypuci na nich atak, eksplodowa w kipic kul ognia. C3-PO skrzekn z przeraenia. - To moja rka, kapitanie Solo! - Przesta miaucze - sykn Han. - Nawet nie przeszo na wylot.

- I tak bd potrzebowa nowej pokrywy metacarpalowej - poskary si robot. - Moe nie musielibymy tak ostro manewrowa, gdyby ksiniczka Leia uciekaa w kierunku przeciwnym do statkw nieprzyjaciela. - Nie mog, Threepio - odpara Leia. W tej chwili leciaa pod ktem prostym do uzurpatorw, robic wszystko, co w jej mocy, aby kierowa Sokoa" na coraz wikszy ty roek trzeciego ksiyca Hapes, Megos. - Zostalibymy wzici w krzyowy ogie. - Krzyowy ogie? - zapyta robot. - Midzy kim a kim? Nie widz, eby za nami z nadprzestrzeni wychodzia jaka przyjazna flota. - Ale si pojawi - zapewnia Leia. - Jasne, moe tu by w kadej chwili - burkn Han. Leia doprawdy nie moga mie do Hana pretensji o sceptycyzm, Flota Ratunkowa Sojuszu powinna ju atakowa, ale krtkie dotknicie poprzez Moc, jakie niedawno poczua, nie byo wystarczajcym potwierdzeniem jej istnienia. Nic innego nie przychodzio jej jednak do gowy. Wyczua Jain i Zekka, obserwujcych, jak Sok" opuszcza Gromad Kiris, a to mogo oznacza tylko jedno: e Sojusz Galaktyczny czeka tylko na waciw chwil, aby uderzy na tajn flot szturmow Korelii. Wic czemu nie uderzali? Promie turbolasera rozprysn si po lewej burcie, rzucajc Sokoem" w bok. Threepio uderzy w siedzenie Leii, odbi si i z omotem upad na pokad, pozostawiajc w pustym gniedzie panelu sterowania kbowisko spltanych przewodw. - O nie - jkn zza jej plecw may robot. - Zdaje si, e wyrwaem panel regulacji tarcz z tablicy kontrolnej. Teraz kapitan Solo bdzie potrzebowa dwa razy tyle czasu, aby j naprawi! - Zapomnij o tym, Threepio. - Kolba lutownicza wydaa lekki trzask, kiedy Han j wyczy. - Nie mielimy adnych szans. Rezygnacja w gosie Hana zabolaa Lei mocniej ni wszystkie jego krzyki i przeklestwa. Wydawao si prawie, e straci wiar w szczliwe zakoczenie tej historii... jakby nie uwaa jej za do dobrego pilota, by moga go ocali. - Przepraszam, e nie zaapaem, kiedy mwia o tej wiadomoci - odezwa si Han. Te strzay w tablic rozdzielcz bd nas drogo kosztowa. - Nie, Hanie, to ja przepraszam - odpara Leia. Ekran taktyczny wci nie zdradza ani ladu floty Sojuszu, a ona sama zacza si ju zastanawia, czy susznie namawiaa Tenel Ka do stawiania oporu. - Ale ja si nie poddam. - Pooya do na dwigniach przepustnic. Widzisz jakikolwiek powd, ebym nie moga i na cao?

- Chcesz powiedzie; e nie obchodzi ci przeciek chodziwa i pytka wektorowa numer 4, ktra robi si lepka? - Aha... - Leia przez chwil miaa ochot zdj rce z dwigni; nie zauwaya lepkiej pytki wektorowej. - No, to tylko te dwa problemy. - No c... te nie widz innych. - W gosie Hana zabrzmiaa pewna nadzieja, jakby podjcie desperackiej gry, w ktrej stawk jest ich ycie, byo mu niezbdne do poprawy humoru. - Zasuwaj, skarbie! Leia ustawia dzib Sokoa" prosto na czarne wntrze pksiyca i przesuna dwignie daleko poza ograniczniki przecienia, a potem pchna dalej, a do oporu. Poczua, jak zagbia si w fotel, kiedy przyspieszenie statku testowao wytrzymao i tak ju mocno przecionych kompensatorw bezwadnoci... a potem wystrzelili do przodu, w sam rj miy'tilow, ktre ich nkay. Kiedy Sok" znalaz si w rodku grupy, myliwce zaczy strzela z krtkiego zasigu i przestrze eksplodowaa pomaraczowymi pomieniami. Noghri odpowiedzieli z poczwrnych dziaek, w dwie sekundy zmiatajc cztery myliwce. I oto Sok" by ju poza formacj, a przed sob mia jedynie podziurawiony kraterami sierp Megos, szybko rosncy w iluminatorze. Miy'tile wypuciy za nimi desperack salw rakiet i zrobiy zwrot, aby ich ciga tym samym lokujc si pomidzy Sokoem" a krownikiem klasy Nova. Wanie na to liczya Leia. Han wczy wyrzutnie maskowania, Noghri nie przestawali strzela i rakiety zaczy znika z ekranu taktycznego po dwie i trzy naraz. Obawiajc si trafi wasne myliwce, Nova wyczya turbolasery i przez chwil panowa jaki taki spokj, bo miy'tile prboway znale si znowu w zasigu strzaw i odzyska blokad celu. Leia utrzymywaa stay kurs, dodajc do przyspieszenia statku przyciganie ksiyca. Odlego pomidzy Sokoem" a Megos malaa szybciej ni ta pomidzy miy'tilami a Sokoem". - Prbujesz manewru skok na linie Solo"? - zapyta Han. - Mam taki zamiar - odpara. - Chyba ju najwyszy czas si nauczy. - Jasne, czemu nie - odrzek. - Wiesz, e to do trudny manewr na penym przyspieszeniu, prawda? Leia skina gow. - Tak sdziam. - A jeli ta pytka wektorowa przylepi si w niewaciwym momencie, to licz si z tym, e krater, ktry wywiercimy, bdzie mia ze trzy kilometry gbokoci.

- A tak dokadnie tego nie liczyam - przyznaa. - Sdz, e kapitan Solo te nie - odezwa si Threepio zza jej plecw. - Przy naszym obecnym przyspieszeniu krater bdzie mia prawie pi kilometrw gbokoci, o ile nasze powoki nie przegrzej si i nie wyparuj wczeniej. Leia wci jeszcze trawia te rewelacje, kiedy po plecach przebieg jej zimny dreszcz. Spojrzaa na ekran taktyczny i stwierdzia, e miy'tile skrcaj ostro na prawo, starajc si otworzy pole ostrzau dla Novej. Szarpna ster w t sam stron, starajc si utrzyma myliwce za sob i kierujc si bardziej w stron rodka tarczy ksiyca - a nie by to dobry kierunek, aby wykona skok na linie". - Ech, sonko - odezwa si Han nerwowo. - To... Po ich prawej burcie eksplodowaa wrzca kula wiata - dokadnie na pozycji, ktr wanie opucili. - ...nieza ucieczka - przyzna. - Pewnie sam bym to zrobi. - Skoro tak mwisz, kochanie. Spojrzaa na ekran taktyczny i stwierdzia, e Nova wzniosa cian ognia turbolaserw wzdu caego Sokoa", odcinajc drog, ktr musiaa pokona, aby zakoczy manewr. Miy'tile wci byy tu za nimi, stopniowo skracajc dystans. Leia, przeklinajc kompetencj nieprzyjacielskiego dowdcy, cigna drek sterowy. Pytka wektorowa numeru 4 nie zareagowaa, wprowadzajc statek w niebezpieczne drgania, od ktrych pkay spoiny. Leia signa do dwigni, eby zdawi silniki. - Za pno! - ostrzeg Han. - Nie moemy pozwoli, aby si zbliyli. Musimy wykona czciowy odwrotny skok na linie". - Czciowy odwrotny skok na linie? - zdumiaa si Leia. Jasna strona ksiyca zacza znika im z oczu. Po chwili mieli ju przed sob tylko jednolit czer ciemnej strony Megos. - Nigdy o nim nie syszaam. - Jasne, e nie - mrukn Han. - Bo to nowo. - Nowo? - Leia doznaa paraliujcego uczucia strachu. - Han, ta pytka wektorowa znowu si przykleia. Czujesz wibracje? - Gowa do gry - pocieszy j. - wietnie ci idzie. Dobra passa nie bya gwarancj przeycia i Leia dobrze o tym wiedziaa. Jednak sowa Hana sprawiy, e poczua si lepiej. Nadal cigaa stery, a jej fotel dygota tak, e nie moga nawet odczyta temperatury powoki... moe to i lepiej, biorc pod uwag przecieki chodziwa i to, e ju bardzo dugo lecieli z maksymaln prdkoci.

Zbyt wielki i niezgrabny, by poda za Sokoem", krownik Nova zrezygnowa i skrci w przeciwn stron. Miy'tile jednak nadal si zbliay, tak e wkrtce znowu strzay zadudniy o tylne tarcze. Leia niewiele moga zrobi, aby ich powstrzyma. Sok" trzs si jak Neimoidianin na przesuchaniu, a ciemna powierzchnia ksiyca zbliaa bardzo szybko, wic Leia musiaa skoncentrowa wszystkie swoje siy, aby zachowa elementarn kontrol nad statkiem. Wreszcie wzdu grnej czci owiewki Sokoa" pojawi si wski pasek rozgwiedonego aksamitu. Leia nadal cigaa stery, i poczua wielk ulg, kiedy pasek sta si dwudziestocentymetrowym pasmem otwartej przestrzeni ponad ciemnym, falujcym horyzontem. - Sam bym lepiej tego nie zrobi! - zawoa Han z jeszcze wiksz ulg ni Leia. Dobrze, teraz moesz wyrwna. Wok statku rozlego si mocne staccato, kiedy dziaka laserowe miy'tilow wreszcie przebiy si przez tarcze i zaczy omota w pancerz. Potem horyzont Megos sta si nagle nierwny i poszarpany, znw sigajc krawdzi iluminatora Sokoa". - acuch grski! - wykrzykn C3-PO. - To z pewnoci skomplikuje nasz ucieczk. - Skomplikuje? - Han ypn gniewnie na robota. - Gdybym to ja lecia, ju by lea w kcie, wrzeszczc: Jestemy zgubieni, jestemy zgubieni!" - Prawdopodobnie - zgodzi si C3-PO. - Ale ksiniczka Leia jest Jedi. Leia chtnie podzikowaaby robotowi za ten przejaw zaufania, ale bya zanadto pewna, e w cigu kilku sekund okae si ono nieuzasadnione. W dalszym cigu cigaa drek sterowy, starajc si zmusi Sokoa", aby wznosi si szybciej - i wtedy zauwaya blad jasno wiata gwiazd, wcinajc si w acuch grski. Ustawia ster w pozycji rodkowej. Pytka wektorowa odkleia si i statek wreszcie przesta dygota. - No, no, Leio - mrukn Han. - Ta kwestia o wyrwnaniu... Moesz o tym zapomnie. - Za pno! - Leia skierowaa Sokoa" w kierunku wyrwy, podchodzc do niej pod takim ktem, e dzib statku wskazywa zbocze gry. - Wypu rakiety! - Rakiety? - Han zobaczy otwierajc si przed nimi szczelin, wic wycign rk i przeczy przycisk na uzbrajanie. - Czemu nie? Wcisn raz za razem klawisz Wystrzeli" - i dwa niebieskie kka pojawiy si przed kabin, szybko si kurczc, kiedy rakiety mkny ku celowi. Leia przekrcia Sokoa" na ogon i wbia si w wyrw, wci czujc za sob pocig. Bya zbyt zajta pilotaem, aby sprawdza, co si dzieje, ale zanim Sok" dotar do penego gwiazd klina po drugiej stronie przeczy, omotanie o ruf ustao.

Ledwie wyrwali si z kanionu, powierzchnia ksiyca zjechaa w d, a Leia moga wreszcie zaryzykowa spojrzenie na ekran taktyczny. Miy'tile zniky, zniszczone przez odamki skalne, ktre wypeniy przecz po eksplozji rakiet, albo po prostu chwilowo wymanewrowane. Leia leciaa kilometr nad powierzchni ksiyca przez kilka sekund, aby upewni si, e aden z ocalaych miy'tilow nie wyskoczy na ni zza acucha grskiego, po czym cigna ster ku sobie i skierowaa dzib w gr. Wanie zaczli nabiera wysokoci, kiedy przestrze przed nimi rozpada si na krte pasma perowego blasku. Alarm zblieniowy zawy wciekle, iluminator nagle wypeni si bkitnymi krgami - z kad chwil coraz wikszymi. - Co u licha? - jkna Leia. - Zdaje si, e przybya twoja flota - zauway Han. - W takim miejscu! Leia spojrzaa w d i stwierdzia, e ich ekrany taktyczne s z kad chwil coraz bardziej zatoczone. Fregaty, krowniki i gwiezdne niszczyciele wychodziy z nadprzestrzeni po dwa i trzy na sekund, sypic w przestrze myliwcami i mknc w kierunku Megos na penej Mocy. Nagle pod gwiezdnym niszczycielem na tyach formacji zapali si napis Admira Ackbar" i wtedy Leia zrozumiaa, dlaczego atak zaj Sojuszowi tyle czasu. - To Bwua'tu! - Wanie widz - burkn Han. - Jaki Bothanin zaatakuje bezporednio, jeli moe zamiast tego pokombinowa i wychyn na przykad zza ksiyca? - Przynajmniej postara si i wysa najlepszych. - Leia pchna dzib Sokoa" w d i ruszya znw w kierunku ksiyca. Podejcie do floty wynurzajcej si z nadprzestrzeni z tak prdkoci nie wchodzio w rachub. Nawet gdyby Bwua'tu zda sobie spraw, e to nie atak, szansa czoowego zderzenia z jednym z jego statkw zmusiaby go i tak do rozwalenia ich. - Mylisz, e powinnam szuka krateru, eby si schowa? - Z t prdkoci to my zrobimy krater - rzek Han. - Nie ma czasu, eby zwalnia. - Mwisz, e... - Tak - odpar. - Musimy wykona cay skok na linie". - Wpakowa si z powrotem w bitw? - zapytaa Leia. - Bez tylnych tarcz? - Spokojnie - powiedzia Han. - Z t prdkoci znajdziemy si po drugiej stronie walk, zanim artyleria wemie nas na cel. - To znaczy, e bd nam strzela w ruf - zauwaya Leia. - A tam nie mamy tarcz! - A masz lepszy pomys? - zainteresowa si Han. Musiaa przyzna, e nie ma. Znaleli si w zym miejscu. Oczywicie, bywali w zych miejscach ju wiele razy, ale tym razem to ona siedziaa

w fotelu pilota zamiast Hana... a on nigdy jej nie zawid. Wyjrzaa przez iluminator i stwierdzia, e podchodz ju do jasnej strony Megosa. - Jak tam temperatura pancerza? - zapytaa. - Nie najgorzej - odpar Han. - Jestemy tylko trzydzieci siedem procent powyej specyfikacji. - Jeste pewien, e moemy doj do czterdziestu? - Owszem - zapewni Han. - Nie wiem tylko, jak dugo moemy tak cign. Leia zastanawiaa si nad zmniejszeniem cigu, ale przez ten czas znaleli si ju w przestrzeni pomidzy Megos a Hapes i peny obraz bitwy przekona j, e bd potrzebowali caej prdkoci, jak zdoaj rozwin. Przestrze przed nimi bya jednym wielkim kbowiskiem ognia turbolaserw, przetykanego szkaratnymi byskawicami energii. Wskie kliny odlegych statkw eksplodoway pomieniami, oparami i mierci. Sok" pozostawi ksiyc w tyle; tymczasem z pomieni wychylia si ciasna formacja Smokw Bitewnych, wygldajca z tej odlegoci jak zbiorowisko kresek. Za nimi dwa jajowate ksztaty wielkoci kciuka powoli kieroway si w stron Hapes, rozpocierajc tak cian ognia, e koreliaskie dreadnaughty musiay zapomnie o swojej taktyce penetracyjnej i prbowa szczcia na krtki dystans. - Zdaje si, e Tenel Ka nam zaufaa - przypomniaa Leia. - Tak... mam nadziej, e przez to nie zginie - zauway Han. - Bwua'tu nie spieszy si z przybyciem. Widz mnstwo rozbitych statkw. Leia bya zbyt zajta pilotaem, aby sprawdza ekran, ale miaa gbokie przekonanie, e Bothanin nie zgodziby si z ocen Hana. Ze strategicznego punktu widzenia, uratowanie Tenel Ka byo celem drugorzdnym w stosunku do zniszczenia floty koreliaskiej, poniewa to ostatnie zadaoby rewolcie miertelny cios Leia jednak nie powiedziaa o tym Hanowi; poczuby si jeszcze bardziej zirytowany i zraniony - a prawda bya taka, e ona wciekaa si ju za nich oboje. Widzc, e nie zdoa przelizn si przez pole bitwy poza zasigiem turbolaserw, Leia obrcia Sokoa" i okrya flot uzurpatorw, z fascynacj obserwujc, jak walka staje si coraz bardziej zacita. W cigu kilku sekund iluminator po stronie Hana wypeni si ognistym piekem, wrzcym tak jaskrawym blaskiem, e planeta staa si niewidoczna. Blask przesuwa si na ty owiewki, a jednak do tej pory nikt nie strzeli do Sokoa". Leia zacza mie nadziej, e uzurpatorzy s po prostu zbyt zajci, eby zauway jeden may transportowiec migajcy za ich plecami - kiedy jej skra nagle zacza mrowi poczuciem zagroenia i wiedziaa ju, e dalej nie bd mieli tyle szczcia.

- Uszczelni wazy! - rozkazaa. Przechylia Sokoa" na drug stron i statek zacz dygota gwatownie, gdy lepka pytka wektorowa znw chwycia. Szeroki na metr pas niebieskiego ognia wytrysn pod brzuchem Sokoa", drugi o dugo ramienia chybi owiewk. Leia pchna stery do przodu i poczua, e uwizy w poowie. Sok" zacz stawa dba - i szybko przesta, kiedy promie turbolasera uderzy w ruf z oguszajcym hukiem. Leia zaczerpna tchu, przekonana, e to ostatni oddech w jej yciu. Odwrcia si, eby poegna si z Hanem - kiedy nagle ster zacz jej sucha i przed owiewk zataczyy gwiazdy. Kilka smug z turbolasera nieszkodliwie przeleciao obok; staway si coraz ciesze, coraz odleglejsze, a wreszcie cakiem zaniky. Wycie alarmw awaryjnych wypenio kabin - a to oznaczao, e wci maj powietrze. Leia znw cigna drek. By nieco oporny, ale Sok" przesta wibrowa, a ona szybko opanowaa statek. Zorientowaa si, e wci patrzy na Hana. - Co to byo? - spytaa. - Chyba dostalimy w ruf po prawej burcie. - Gos mia spokojny, ale peen determinacji, a spojrzenie utkwione w panelu sterowania. - Nie jestem pewien, czy w ogle jeszcze mamy pytki wektorowe numer 3 i 4... i moe lepiej wycz te przepustnice. Stracilimy kolejn lini chodziwa. Leia posusznie cigna dwigni i nagle poja, co si stao. Turbolasery przestay strzela. - Han, nie o to mi chodzio. Wci yjemy. Han spojrza wreszcie na ni, rozbawiony nut zaskoczenia w jej gosie. - Jasne, e tak - mrukn. - Jeste Jedi, pamitasz? - Bardzo mieszne - fukna. Sprawdzia ekran taktyczny i zrozumiaa, dlaczego nikt do nich nie strzela. Flota Bwua'tu wreszcie okrya Megos i otworzya ogie, wyrywajc we flance floty uzurpatorki tak dziur, e nie mona ju byo mie wtpliwoci co do ostatecznego wyniku walki. - Ale masz racj, przypadkiem moemy to przey. Oczywicie wanie wtedy alarm zblieniowy rozwrzeszcza si znowu. Barwne wstgi zataczyy w przestrzeni, a potem na tle nieba zaczy si pojawia bkitne krgi i rozrasta w podwietlone od tyu sylwetki nadlatujcej floty. - Jeszcze jedna? - jkn Han. - Co to jest, jaka wojna? Lecc z Terephona, Wczga" zdoa wyprzedzi Duch w drodze do Hapes,

redukujc marginesy bezpieczestwa i napierajc mocno pomidzy skokami. Ben jednak wci jeszcze przygotowywa system komunikacji, kiedy flota Galney wysza z nadprzestrzeni i zacza przyspiesza w kierunku bitwy. Z tej odlegoci konflikt wyglda jak saba smuga promieniowania, migoczca na tle barwnej powierzchni planety, ale Ben czu w duszy te wszystkie gasnce istnienia. Przypomniao mu to, dlaczego tak stara si uciec od Mocy, kiedy by modszy - od cigego wraenia blu, jakie byo jego jedynym wspomnieniem z czasw wojny z Yuuzhan Vongami. Teraz jednak by ju starszy. Wiedzia, e to nie Moc jest przyczyn tego caego blu, lecz ludzie. Rozumia, e ludzie mog by samolubni i przeraeni, i szlachetni, i dzielni, a kiedy te wszystkie cechy zmieszaj si razem, zaczyna si wojna. Dlatego galaktyka potrzebowaa kogo takiego jak Jacen - kogo, kto naprostuje sprawy, aby wicej ju nie byo tyle cierpienia. Wreszcie system komunikacji zakoczy diagnostyk po skoku, wic Ben zacz ustawia go na kana dowodzenia Tenel Ka. - Jedi Skywalker! - warkna Ioli. - Co ty wyprawiasz? Do Bena zawisa nad przyciskami. - Jeli Tenel Ka dopuci, aby Ducha zasza j od tyu... - zacz. - Porucznik wie, co si wtedy stanie, synu - przerwa Tanogo, modszy oficer, ktry obsugiwa stanowisko wywiadowcze za plecami Bena. - Zapytaa, co ty robisz. Ben obejrza si przez rami na wielkogowego Bitha. - Otwieram kana komunikacyjny. - Tak blisko wroga, e moemy odczyta napisy na ich statkach? - Tanogo poruszy fadami policzkowymi. - Nie przeylibymy dziesiciu sekund. - Ale przecie musimy jako ostrzec Tenel Ka. - Ben obejrza si na Ioli. - Nie dotrzemy do niej przed Duch. - Nie moesz zrobi czego poprzez Moc? - zapytaa Ioli. Ben pokrci gow. - Mog, ale ona nie zrozumie do koca. Bdzie wiedziaa, e istnieje zagroenie, moe si nawet domyli, e chodzi o zdrad, ale wci pozostanie to tylko wraenie, a porodku bitwy... - ...i tak bdzie odczuwaa do wrae. - Ioli wydmuchaa powietrze z lekkim wistem. - No dobrze, otwrz ten kana, ale uyj rejestracji gosu. I pamitaj, wylij to na kanale oglnym. Ben zmarszczy brwi.

- Nie rozumiem. - Musimy by pewni, e wiadomo do niej dotrze - wyjani Tanogo zza plecw Bena. - A poniewa zdrajcy wci pewnie maj kogo blisko krlowej, kto moe przechwyci wiadomo... - ...niech wszyscy usysz to ostrzeenie - dokoczy Ben, kiwajc gow. - Nie rozumiem tylko, o co chodzi z tym nagraniem. Czemu nie mog... - Jedi Skywalker, naprawd oczekujesz, e bd si tumaczya przed tob? - zapytaa Ioli. - Tenel Ka brakuje czasu, wic niech twj raport bdzie krtki i na temat. Ben skuli si, bardziej na skutek gniewu zawartego w jej obecnoci w Mocy ni ostrego tonu. - Dobrze... przepraszam. - Wczy modu rejestracji i przemwi do mikrofonu komunikatora: - Tu Jedi Ben Skywalker. Przekazuj pilne ostrzeenie dla Krlewskiej Floty Hapaskiej. Udowodniono, e Ducha Galney jest zdrajczyni, zamierzajc przypuci atak z ukrycia na krlow matk. Powtarzam pilne ostrzeenie: Ducha Galney jest zdrajczyni. Podejmijcie wszelkie rodki ostronoci. Ben skoczy i sprawdzi, czy Ioli ma zadowolon min, ale stwierdzi, e wanie wkada do uchwytu mikrofon interkomu. Kciukiem wskazaa mu ruf statku. - Wszyscy szykuj si do ewakuacji. Docz do nich. - Tak jest. - Wci jeszcze czujc si nieswojo po wpadce z zakwestionowaniem rozkazu Ioli, odpi uprz i wsta - i nagle ju wiedzia, co zamierza zrobi. Zatrzyma si pomidzy siedzeniami. - Poczekaj... mamy szeciu ludzi, a tylko cztery kombinezony. - Mylisz, e o tym nie wiem? - zapytaa. - Nie... to znaczy tak - odrzek. - Myl, e wiesz. Ale musi by inny sposb. Spojrzaa na niego ze zniecierpliwion min. W jej wzroku nie byo nadziei. - A wiesz jaki? Benowi mcio si w gowie, kiedy patrzy jej w oczy, wic szybko wbi wzrok w podog. Zarwno ona, jak i dowdca wydawali si skoncentrowani i spokojni, ale wyczuwa ich strach jak zimn kul energii Mocy we wasnym odku. Poczu, e zbiera mu si na wymioty. Kiedy Ben nie odpowiedzia od razu, Ioli mrukna tylko: - Tak te sdziam. - Sprawdzia chronometr na panelu sterowania. - Dowdca mwi, e musz wysa twoj wiadomo w cigu dwch minut i dwunastu sekund, aby krlowa matka miaa szanse w walce. Ty bdziesz potrzebowa trzech minut, eby woy

kombinezon. - A boja komunikacyjna? - wietny pomys - zauway Tanogo. - Gdyby tylko skiffy zwiadowcze miay je na pokadzie. - Id ju, Ben. - Ioli wskazaa na ruf. - I to jest rozkaz. - Nie mog was tu zostawi na mier - rzek Ben, nie ruszajc si z miejsca. - Jestem Jedi. - Ale bdziesz martwym Jedi, poniewa zamierzam wysa ten raport dokadnie za... Ioli sprawdzia chronometr jeszcze raz - ...minut i pidziesit dwie sekundy. Tanogo zapa Bena za rami. - Jestemy zwiadowcami, synu - rzek. - To jest wliczone w cen naszywki na rkawie. - Wycign Bena z kabiny i pchn w kierunku rufy. - Teraz id. Wrcimy po was, jeli nas nie zestrzel. Ben, potykajc si, poszed na ruf, ogarnity poczuciem winy. Myla, e to on albo Jaina powinni pozosta na skiffie, podczas gdy reszta zaogi bdzie si ewakuowa. Ale po tylu dniach spdzonych z Ioli w kokpicie wiedzia bez pytania, e uznaaby tak ofert za obraz dla niej i jej zaogi. Nawet z uyciem Mocy on i Jaina nie byliby w stanie poprowadzi nieznajomego skiffa tak dobrze jak Tanogo i Ioli. Poza tym Wczga" by ich statkiem, wic to ich obowizkiem byo przesanie raportu - a w nowej armii admira Niathal oficer po prostu nie mia prawa przekazywa obowizkw komu innemu. Ben dotar do kabiny, gdzie Gim Sorzo, twi'lekiaski strzelec Wczgi", wanie dopina obrcz na szyi. Jaina i Zekk, ktrzy ju weszli w stan hibernacji Mocy wewntrz swoich kombinezonw, aby jak najoszczdniej wykorzystywa skpe zasoby yciowe Wczgi", byli gotowi i czekali poza komor ewakuacyjn, gdzie wisia otwarty i gotw do woenia ostatni kombinezon. Ben wszed w nogawki i wsun rce w rkawy, a Jaina wcisna listewk awaryjn na ramieniu. Poniewa kombinezon uszczelnia si sam, Zekk woy tylko hem na gow Bena i zamkn obrcz. W minut pniej gonik hemu zawiergota, potwierdzajc, e kombinezon jest zdatny do uytku w przestrzeni. Trjka Jedi wraz z Sorzo stoczya si w kabinie ewakuacyjnej. Ben wanie zamyka wewntrzny waz, kiedy z gonikw hemu dobieg jego wasny gos: Tu Jedi Ben Skywalker. Przekazuj pilne ostrzeenie... - Ustawi si - wci si w nagranie gos Jainy. - Wysadzenie wazu za trzy... dwie...

Kiedy liczya, wszyscy poczyli swoje liny i przygotowali si do awaryjnego opuszczenia statku. Jaina na czele, Sorzo za ni obejmujc j w pasie. Ben sta obok, jedn rk trzymajc si uchwytu. Zekk wcisn si w kt obok niego i chwyci uchwyt obiema rkami. - Jeden! Jaina uderzya w zwalniacz i zewntrzny waz odpad w chmurze dymu i uciekajcej atmosfery. Jaina i Sorzo zostali natychmiast wyssani na zewntrz; uchwyt opni Bena o niecae p sekundy, a potem jego do oderwaa si od prta i cinienie wyssao go z wazu. Jego wizjer natychmiast pokry si mg i poczu szarpnicie liny, kiedy i Zekk zosta wyssany w prni. Poczu, e odek wywija mu kozioki, kiedy straci kontakt ze sztuczn grawitacj Wczgi", ale wszelkie wraenie ruchu ustao. Ben sucha, jak jego wasny gos namawia Tenel Ka: Podejmijcie wszelkie rodki ostronoci". A potem ciche kliknicie oznajmio automatyczne przeczenie si odbiornika w kombinezonie na interkom Wczgi". - Uwaajcie na oczy - ostrzega ich Ioli. - Wczga" rusza. - Dziki - rzeka Jaina. - I niech Moc bdzie z wami. - Wzajemnie - odpara Ioli. - Wczga" was egna. Silniki jonowe skiffa oyy, rozjaniajc przestrze tak intensywnym blaskiem, e Bena zaczy szczypa oczy, pomimo przyciemnionego wizjera i zamknitych powiek. Ju po kilku sekundach blask przygas i Ben otworzy oczy, aby si przekona, e mga z wizjera znika. Usiana gwiazdami pustka wirowaa w optaczym tempie. Chopiec ktem oka na przemian dostrzega ogie bitewny albo swoich towarzyszy, rwnie krccych si na linie jak bki. Ben uruchomi silniki kombinezonu i opanowa wirowanie. Teraz skierowa si w stron Hapes. Flota Duchy ju otwara ogie do Ioli i Tanogo, a planeta znika za kurtyn strumieni energii. Ledwo mg rozrni Wczg" - dugi na palec klin ciemnoci, cigncy za sob wizk spalin, kiedy Ioli usiowaa ratowa ich spiralnym kursem. Smuga ognia z turbolasera dotkna pocztku spirali i rozkwita we wrzc kul ognia. Ben nie wiedzia, czy bl, ktry odczu, jest w Mocy... czy w nim samym.

ROZDZIA 23
Na holoekranie w sali dowodzenia wszystko wygldao adnie i czyciutko. Planeta Hapes wisiaa w gbi obrazu - wypuka ciana wiata z bladozielonymi wyspami rozrzuconymi po bkitnym oceanie. Sama bitwa miaa ksztat kolumny, w ktrej grot bkitnych symboli przyjaci" przebija si przez uk czerwonych wrogw". Sprzymierzecy starali si dotrze do bezksztatnej masy, zidentyfikowanej na niebiesko jako KRLEWSKA FLOTA HAPASKA - otaczajcej dwa jajowate symbole oznaczone jako NIEZNANY. Flota posikowa z etykiet GALNEY kierowaa si ku nim od strony studni grawitacyjnej Hapes, po drodze zmieniajc oznaczenia z przyjaznych niebieskich na wrogie czerwone. Jacen wiedzia jednak, jak naprawd wyglda ta bitwa. Czu setki ywych istnie gasncych w kadej sekundzie, a jeszcze silniej fale blu i przeraenia przetaczajce si przez Moc. Przede wszystkim wyczuwa je w Tenel Ka, w jej starannie kontrolowanym gniewie, ktry dostrzega, kiedy ku niej siga, w smutku i lku, z jakim przyjmowaa wynik walk. Czy wanie o to walczy przez cae ycie - o cywilizacj, ktra teraz poeraa sama siebie? Czy to by ten wyszy cel, dla ktrego uksztatowaa go Vergere - spoeczestwo, ktre nasyao patnych zabjcw na dzieci? Delikatny nacisk w Mocy zwrci uwag Jacena na jego adiutanta Orloppa. Obejrza si i stwierdzi, e Jenet wanie podnosi wzrok znad notatnika, ktry trzyma w rkach. - Tak? - zapyta. Potny ryj Orloppa poruszy si niepewnie. Zawsze go zbijao z tropu, kiedy odgadywano jego zamiary, ale Jacen nie przejmowa si tym. Orlopp monitorowa na ekranie notatnika dwie wane sytuacje i mia rozkaz, aby wtrci si natychmiast, gdyby status ktrejkolwiek z nich uleg zmianie. Kiedy Jenet zbyt dugo zwleka z zebraniem myli, Jacen wyrwa mu notatnik z rki. - Nie mog czeka caego dnia, poruczniku. Jego oczy powdroway najpierw do lewego rogu ekranu, ktry pokazywa jego kabin, a w niej siedzc na pododze Allan, bawic si dwiema zwykymi lalkami szmaciankami. Wok niej czuwaa specjalna grupa szturmowa SGS z rozkazem, aby zabi kadego, kto sprbuje wej do pokoju. Drugi obraz ukazywa lec na pododze

durastalowej celi nieprzytomn Aurr Sing, przykut acuchami do ciany za kostk i nadgarstek. Dopiero kiedy sprawdzi, e jego crka jest bezpieczna, a napastniczka cigle obezwadniona, zabra si do odczytania informacji w dolnej czci wywietlacza. - O co chodzi z tymi bojami ratunkowymi Sojuszu, poruczniku? - Pokad sygnaowy zacz je przechwytywa natychmiast po naszym powrocie do realnej przestrzeni. S gdzie... tutaj. Orlopp wycign palec do holowywietlacza, wskazujc pozycj po drugiej stronie floty posikw Galney. Ale umys Jacena znw powdrowa w przestrze, dryfujc ku walce nad Hapes. Po ataku na crk, wiadom, e jej matka jest w nieustannym niebezpieczestwie, nie umia si skupi na swoich obowizkach dowdcy. Chciaby teraz by w myliwcu, uwoc Allan w bezpieczne miejsce na jakim odlegym wiecie, gdzie bdzie poza zasigiem zagroenia. Ale to nie ocali Tenel Ka. Bya tam, w dole, w wirze bitwy, prawdopodobnie na pokadzie jednego ze Smokw Bitewnych walczcych na tyach Floty Krlewskiej. - Pukowniku? - Orlopp wycign palec, znw zwracajc uwag Jacena na boje ratunkowe, ktre znajdoway si dokadnie po drugiej stronie floty Galney ni Anakin Solo". - Zastanawiaem si, czy w ogle zawraca panu tym gow, skoro i tak kady statek ratunkowy, ktry wylemy, zostanie zniszczony. eby uratowa tych ludzi, musielibymy odwrci uwag caej floty. - To prawda. - Jacen nada studiowa hologram, zastanawiajc si, co mogo zmusi zaog Sojuszu do ewakuacji tak daleko od gwnej bitwy. - Masz pomys, kto... - Pukowniku Solo - tym razem wtrcia si major Espara, bladoskra kobieta, ktr Tenel Ka wysaa jako oficera cznikowego z Krlewskim Smokami Bitewnymi w jego siach zadaniowych. - Mam nadziej, e nie bierzesz pod uwag cigania na siebie uwagi caej floty po to tylko, eby uratowa garstk swoich ludzi. Krlowa matka i tak jest zagroona i jeli pozwolisz, aby posiki Duchy Galney... - Zapewniam ci, e rozumiem zagroenie krlowej matki znacznie lepiej ni ty odpar Jacen do ostro. Spojrza znw na Orloppa. - Niech sygnaowy cay czas ledzi te boje. Zajmiemy si nimi, kiedy krlowa matka bdzie ju bezpieczna. Orlopp przycisn guzik na notatniku i od razu wysa rozkaz, ktry widocznie przygotowa, przewidujc decyzj dowdcy. Nie spuszcza z niego wzroku. - Co jeszcze, poruczniku? - zapyta Jacen. - Tak - odpar Orlopp. - Dinghy z wiadomoci, ktr wysae do Magazynw Roqoo,

wci czekaa na podjcie, kiedy wyszlimy z nadprzestrzeni. Jacen zmarszczy brwi. - I co? - Szef hangaru ma pewne podejrzenia, pukowniku - rzek Orlopp. - Pilotka da natychmiastowej rozmowy z tob. Nie bardzo wiadomo, skd zna nasze wsprzdne wyjcia. - Podzikuj szefowi za ostrono - odpar Jacen. - I przylij mi t pilotk. Natychmiast. Dla kogo takiego jak Lumiya odgadnicie wsprzdnych wyjcia Anakina" wymagaoby chwili domysw i krtkiej medytacji w Mocy. Jacen by szczerze zaskoczony, e w ogle zdecydowaa si na powrt, skoro nie wyczu w Mocy nic, co by sugerowao, e Luke lub Mara zginli. Przyszo mu do gowy, e by moe Lumiya przewidziaa jego puapk i w ogle unikna konfrontacji. Zacz si zastanawia, czy jej powrt powinien go martwi, ale pomimo zastrzee, jakie ostatnio wyrazia co do jego zdolnoci powicenia niezbdnych ofiar, by wprowadzi ad w galaktyce - doskonale wiedzia, e Lumiya potrzebuje go bardziej ni on jej. Na holoekranie flota Galney lnia coraz janiejszym blaskiem, w miar jak Anakin Solo" zmniejsza dystans do zasigu nowych, silniejszych turbolaserw. Posiki uzurpatorki poday dalej w stron Hapes z maksymalnym przyspieszeniem, widocznie przekonane, e zd dotrze na pole bitwy i zabi Tenel Ka, zanim dogoni je siy zadaniowe Jacena. Jacen uy Mocy, aby wcisn guzik w cianie, uruchamiajcy interkom. - Komandorze Twizzl, czas ich czym zaj. Atakuj wedug uznania. - Doskonale, pukowniku - rozleg si z gonikw gos Twizzla. Ju po chwili turbolasery dalekiego zasigu Anakina" odday pierwsz salw, a wentylatory zwolniy, a wiata zamigotay. W mniej chronionych czciach statku efekty byy jeszcze gorsze - bo pogryy korytarze w chwilowej ciemnoci i zmusiy systemy elektryczne do przejcia na akumulatory. Nowe turbolasery byy wykonane wedug najnowszej technologii, ale wymagay tyle Mocy, e chyba nieprdko wejd do uytku jako normalne uzbrojenie. W chwil po pierwszej salwie jeden ze Smokw Galney zacz byska, wyranie uszkodzony. wiata w sali dowodzenia znw zamigotay i statek znik z holoekranu. Widocznie Anakin" przechwyci cel w chwili, kiedy jego tarcze byy skierowane do przodu. - Doskonale - pochwali Jacen. Spojrza na Espar. - Czy moesz przekaza Smokom Bitewnym krlowej matki zezwolenie na otwarcie ognia, jak tylko znajd si w zasigu?

- Oczywicie, pukowniku. Kiedy Espara wydawaa dyspozycje przez komunikator, Jacen skorzysta z okazji, eby jeszcze raz zajrze w notatnik Orloppa i stwierdzi, e Sing jest wci w swojej celi. Drzwi celi zaspawano, nie podano jej antidotum na paraliujcy narkotyk Allany, a do rodka cay czas wprowadzano strumie gazu usypiajcego, ale Jacen chcia mie pewno. Aurra ju nieraz pokazaa, e docenia znaczenie synchronizacji czasowej w ataku i wiedzia, e gdyby chciaa sprbowa ucieczki, zrobi to wkrtce. - Tak? - zagadn Orlopp. - Tylko sprawdzam. - Jacen spojrza na obraz i stwierdzi, e Allana wci bawi si na pododze. - Nie mona przesadzi z ostronoci. - Nie, sir, nie mona. - Ton Orloppa by obojtny, ale w Mocy emanowa trosk. Bardzo uwanie obserwuj sytuacj, pukowniku... nie musisz si tym przejmowa. - To dobrze - rzek Jacen, zdajc sobie spraw, e wyczuwa obawy nie tylko Orloppa, lecz i innych osb w kabinie. - Dzikuj. Spojrza znw na holoekran. Kilka Smokw Galney byskao uszkodzeniami, a w formacji pojawiy si dwie wyrwy po zniszczonych statkach. Tylu szkd Anakin" nie mg wyrzdzi trzema bateriami laserw dalekiego zasigu. Jacen spojrza na Espar. - Nie wiedziaem, e Smoki Bitewne krlowej matki zostay wyposaone w turbolasery. Espara obdarowaa go jednym ze swych rzadkich umiechw. - Przepraszam, pukowniku. Admira Pellaeon by na tyle uprzejmy, e podzieli si z nami technologi, kiedy krlowa matka przydzielia dwie floty do Galaktycznego Sojuszu. Komandor Floty Krlewskiej poinstruowa mnie, aby ujawnia t informacj tylko tym, ktrzy powinni j zna. - Rozumiem. - Jacen by zirytowany, lecz niezaskoczony. Nawet pomidzy sojusznikami sekretw nie zdradzao si pochopnie. - Jak szeroko rozpowszechniona jest w Konsorcjum ta technologia? - W ogle nie jest. Do tej pory jedyne Smoki Bitewne wyposaone w nowe turbolasery znajduj si w naszych siach zadaniowych. - Espara wrcia spojrzeniem do holoekranu, gdzie migotay ju kolejne okrty floty uzurpatorki - Moe to si zmieni, kiedy krlowa matka zobaczy, jak s skuteczne. - Nie liczybym na to. - Jacen wskaza ruchem gowy holoekran. Jednostki posikowej floty Galney rozdzielay si wanie, eby zwiza Anakina" i jego siy zadaniowe. - Teraz,

kiedy ju min element zaskoczenia, nowe turbolasery szybko strac swoj skuteczno. Statki Galney wysypyway w przestrze chmary myliwcw, usiujc utworzy ekran obronny w taki sposb, eby czoowe jednostki floty zdrajczyni mogy nadal atakowa Tenel Ka. Siy zadaniowe Jacena zaczy zwalnia, przygotowujc si do wystrzelenia wasnych myliwcw, aby zmikczy wroga przed ostatecznym zwizaniem. - Pukowniku Solo, nie moemy zaprzesta walki - zaprotestowaa Espara. Wskazaa na maa flotyll Tenel Ka. - Krlowa matka moe zosta przyparta do tarcz planetarnych. - Widz, majorze. - Jacen wola nie sugerowa, eby Tenel Ka cofna si w kierunku planety, zbyt wiele tam byo nieprzyjacielskich statkw. Jeli opuci tarcze planetarne, po prostu polec za ni i zniszcz generatory. - Proponujesz prb przeamania? Espara skina gow. - Nie mamy wielkiego wyboru. Jeli zwolnimy i zaczniemy walczy, zanim dotrzemy do krlowej matki, ona bdzie ju w kapsule ratunkowej, uciekajc przed miy'tilami. Espara miaa racj i Jacen o tym wiedzia. Nawet jeli polowa floty Galney zostanie, aby walczy z jego siami, flotylla krlowej matki wci bdzie w znaczcej mniejszoci. Espara nie rozumiaa jednak, e kada prba przeamania narazi rwnie na szwank ycie Chume'y - Allany... - a Jacen czu, e Tenel Ka bardzo by tego nie chciaa. Tak samo jak on. Espara zmarszczya brwi. - Pukowniku Solo, tracisz cenny... Jacen uciszy j uniesion doni. - Mylenie nie jest strat czasu. Uruchomi mikrofon interkomu. - Komandorze Twizzl, ile Smokw Bitewnych bdzie potrzeba, aby zdoby rozsdn szans na przebicie si przez t tarcz? Pamitaj tylko, e musz mie potem do siy, aby kontynuowa pogo. Odpowied Twizzla przysza natychmiast. - Lepiej wysa wszystkie. To nasza najwiksza szansa. - Nie pytaem o najwiksz szans - odparowa Jacen. - Pytaem o rozsdn szans. Twizzl myla przez chwil, po czym rzek: - Osiemnacie, pukowniku. Berda uwaa, e przy tej liczebnoci bdziemy mieli szedziesit trzy procent szansy na przerwanie ataku Galney na krlow matk. - Wic tak zrbmy, kapitanie - zdecydowa Jacen. Berda by komputerem taktycznym Anakina", potnym urzdzeniem obsugiwanym przez oddzia programistw bithaskich. Pozostae dwa Smoki zostan z Anakinem".

- Zostan? - powtrzya Espara. - Pukowniku Solo, szedziesit trzy procent szans na uratowanie ycia krlowej matki to niewiele. Moe zanadto si boisz, eby posa Anakina", ale zapewniam ci, e kady Hapanin... - Wystarczy, pani major. Jacen zacisn dwa palce i Espara nagle zacza spazmatycznie chwyta oddech. Jej oskarenie zabolao Jacena bardziej, ni chciaby si do tego przyzna, czciowo dlatego, e byo prawdziwe - przynajmniej jeli chodzi o Allan. Za bardzo obawia si, e straci crk, aby ryzykowa jej ycie w samym rodku zacitej kosmicznej bitwy. Nie obchodzio go nawet to, e Tenel Ka chciaa, aby podj tak decyzj. Nie ulegao wtpliwoci, e istniej sprawy, ktrych nie powici nigdy - nawet gdyby to oznaczao rezygnacj z ocalenia galaktyki. Jacen jeszcze nie zwolni uchwytu Mocy z garda Espary - apczywe chwytanie powietrza zmienio si w guche charczenie, a obie donie automatycznie uniosy si do szyi. Dwie jej adiutantki skoczyy, aby zasoni j wasnymi ciaami, i odruchowo signy po bro, ktrej nie wolno byo im nosi na pokadzie Anakina". Jacen obrzuci je lodowatym wzrokiem, po czym spojrza na Espar. - Twoja gotowo do powice jest godna pochway, pani major, ale nie znasz wszystkich aspektw sytuacji... a ja robi dokadnie to, czego yczyaby sobie krlowa matka. Czy to jasne? Espara skina gow i wspara si na ramieniu jednej z adiutantek. - To mio, e si rozumiemy - powiedzia, zwalniajc ucisk, eby moga zaczerpn gboko tchu w puca. Unis do. - Na razie nie powinna kontaktowa si ze Smokami Bitewnymi Jej Wysokoci. Zrobisz to dopiero po bitwie. Zabieram wam komunikatory. Espara niechtnie przekazaa mu komunikator i gestem nakazaa adiutantkom, aby uczyniy to samo. - Dzikuj. - Jacen wsun urzdzenia do kieszeni munduru i zwrci si do holoekranu. Poczu si nagle smutny i bezuyteczny. Osiemnacie Smokw Bitewnych, ktre wysa na ratunek Tenel Ka, zbliao si ju do tarczy obronnej Galney. Chmury myliwcw wysypyway si w przestrze pomidzy nimi, a statki po obu stronach zaczy migota i wypada z formacji. Jacen nie mg opdzi si od myli, e informacje przekazane przez jego rodzicw okazay si jak do tej pory bardziej przeklestwem ni bogosawiestwem. Nie powstrzymay Aurry Sing przed atakiem na Allan, za to zmusiy go do udania si na Relephon z potn czci Floty Krlewskiej w jak najgorszym momencie - bd, ktry mg

kosztowa ostatecznie ycie krlowej Hapes... a Allan uczyni sierot. Anakin" i jego dwa statki eskortowe skoncentroway ogie na jednej flance, prbujc pomc w otwarciu przejcia przez tarcz. Uzurpatorzy jednak dostosowywali si szybko do sytuacji, wprowadzajc nowy statek za kadym razem, kiedy ktry zosta zniszczony, i cieniajc formacj, gdy atakujcy zbliali si zbytnio. Oddzia pocigowy zmniejszy si ju do czternastu Smokw, a jedna trzecia z nich mrugaa, sygnalizujc rozmaity stopie uszkodzenia. Jacen wyczu e Orlopp ma mu co do przekazania. Odwrci si i odczeka, a Jenet na niego spojrzy, po czym znaczco skin gow w kierunku notatnika. - Tam wszystko w porzdku? - Nic si nie zmienio. - W gosie Orloppa wyczuwao si lekk irytacj; najwyraniej mia do obsesji Jacena, ktry najchtniej nie przerywaby obsesji obserwacji dziewczynki i zabjczyni. - Pilotka, ktr wezwae, wanie przybya. - Dobrze - rzek Jacen. - Potrzebne nam bdzie kilka chwil sam na sam. Zachwycone, e mog zej Jacenowi z oczu, Espara i jej adiutantki ucieky natychmiast. Caa reszta zaogi ulotnia si wraz z nimi. Pozosta jedynie Orlopp. - Jeszcze co, poruczniku? - Tak - odpar Orlopp. - Pewnie nie powiniene si tym przejmowa, ale chyba nie bdzie trzeba wysya nikogo do tych boi ratunkowych, ktre namierzylimy. Pokad sygnaowy zgosi, e w tamtym kierunku uda si jaki prywatny transportowiec. - Doskonale. Niech sygnay ledz ten pojazd, skontaktujemy si z nimi po bitwie. - Doskonale, pukowniku. - Orlopp wsun notatnik pod pach i ruszy w kierunku wyjcia. - Zaraz przyl t pilotk. - Dzikuj - odezwa si Jacen i wycign rk. - Ale notatnik zostaw. Orlopp zmarszczy ryj z trosk, ale poda mu notatnik i wyszed. Jacen sprawdzi na ekranie, czy jego crka rzeczywicie ma si dobrze, jak to meldowa Orlopp, po czym odoy go na st i wyczy ekran. Jego rozmowa z Lumiy bdzie do trudna nawet bez wyjaniania przesadnej troski, z jak chroni Allan. W chwil pniej w drzwiach pojawia si smuka kobieta. Ubrana bya w czarny kombinezon lotniczy, twarz ukrywaa pod zamknitym wizjerem hemu. Jacen od razu wyczu, e co jest nie w porzdku - nie chodzio o niebezpieczestwo, ale byo tu co, czego nie oczekiwa. Przez chwil sdzi, e przyczyn mog by jego wasne lki. Moe po prostu denerwowa si przed spotkaniem z Lumiy - pierwszym, odkd prbowa si jej pozby w Magazynie Roqoo. A moe tak naprawd ba si, e zwyciya... i e Luke i Mara nie yj.

Wtedy dopiero zauway, e ta pilotka jest o wiele wysza i szczuplejsza ni Lumiya; jej hem mia z tyu spor wypuko, a jedno rami opadao. Opuci do do miecza wietlnego. - Ani kroku dalej, dopki nie zobacz twojej twarzy. Pilotka przystana i przez Moc przetoczya si lekka fala rozbawienia. Pozwalajc, aby jedna rka zwisaa bezuytecznie u jej boku, signa drug do opaski przy szyi i zwolnia j. - Nie moesz nas zabi. - Jedwabisty, modulowany przez gonik hemu gos by dziwnie znajomy... i zdecydowanie nie nalea do Lumiyi. - Mamy wieci od twojego mistrza. - Mojego mistrza? - Twojego mistrza Sithw... od Lumiyi. - Hem unis si, odsaniajc pikn niegdy twarz, ktra teraz staa si twarda i ostra. - nie jeste ciekaw tego, co si z ni stao w magazynach Roqoo? Jacen poczu, e ogarnia go ar. Alema Rar bya Dwumylnym Gorogw, czonkiem gniazda Killikw, ktre prbowao zabi jego crk ju w koysce - a teraz przebywaa na tym samym statku, co Allana. Zanim zda sobie spraw z tego, co robi, chwyci j Moc i wczy miecz wietlny. Alema pozwolia mu przycign si bliej, a jej oczy wieciy obkan radoci. - Zrobiby to! - zawoaa. - Zabiby nas bez chwili namysu, tak? Przeraony prawd, jaka brzmiaa w tych sowach, uwolni j. - Owszem, i bez wahania - zapewni. Ile razy Lumiya powtarzaa mu, e nie moe by sug wasnych emocji? Jeli chcia przywrci porzdek, to uczucia miay suy jemu. Ale przemylaem spraw. Dugo si nad tym zastanawiaem. - Mio to wiedzie, Jacenie. - Usta Alemy wygiy si w krzywym grymasie, ktry prawdopodobnie mia by przekornym umiechem, dziwnie wygldajcym na jej zniszczonej twarzy. - Mylelimy o tym i my. - Nadal jednak przyprawia mnie to o dreszcz - powiedzia Jacen. - A teraz, poniewa doprawdy nie wierz, aby przybya tu speni swoje yczenie mierci, moe opowiesz mi o Lumiyi? Alema uniosa jedn wsk brew. - Wic nie zaprzeczasz, e ona jest twoim mistrzem? Jacen wzruszy ramionami. - Wtpi, aby to co dao. - Spojrza na swj holoekran, gdzie jego oddzia pocigowy

wanie rozbija tarcz statkw Galney, i doda: - Jak widzisz, mam jeszcze co do roboty. Spojrzenie Alemy powdrowao od holoekranu na miecz wietlny Jacena i pilotka cofna si o krok. - Prosz, zabij nas. Powiniene to zrobi. - Twi'lekianka wydawaa si znacznie mniej pewna, e opuci ten salon ywa, ni kilka minut temu. - Jestemy jedynymi, ktre wiedz o spucinie Allany... poza tob i Tenel Ka, oczywicie. Nienawi znw wezbraa w Jacenie... a moe tym razem to by niepokj. Zawsze si ba, e Gorogowie poznali sekret jego crki, skoro zostali wysani, aby j zabi. Teraz Alema potwierdzia jego obawy i mia wielk ochot dostosowa si do jej sugestii, pozbawiajc ycia to pokrcone ciao. Ale to musi by puapka. Twi'lekianka nigdy nie prowokowaaby go do zabicia jej, gdyby jego tajemnic mona byo ochroni w tak prosty sposb. - Nigdy nie lubiem grb - ostrzeg Jacen. - A ostatnio bardzo le je toleruj. - Wic to dobrze, e nie zamierzamy ci grozi - odpara Alema. - Zoylimy ci propozycj. Gorogowie prbowali zabi twoj crk. My jestemy ostatnimi z Gorogw. Powiniene nas zabi. - A potem w caym Konsorcjum wszystkie plotkarskie media zaczn ogasza, e jestem ojcem Allany? - Czy powiedzielimy, e tak si stanie? - niewinnie zapytaa Alema. - Jestemy zainteresowani wyszymi celami, Jacenie. Suymy Rwnowadze. Jacen wiedzia, e nie wolno jej wierzy. Alema Rar nie zbliyaby si do niego nawet na odlego roku wietlnego, gdyby nie miaa jakiego sposobu na zapewnienie sobie bezpieczestwa, a najlepsz bodaj form zabezpieczenia bya groba, ktrej tak zrcznie staraa si nie wypowiedzie wprost. Gdyby Alema nie opucia ywa pokadu Anakina", nie mia wtpliwoci, e sekret pochodzenia jego crki staby si szybko wasnoci publiczn. Jacen rozwaa zabicie Twi'lekianki tak czy owak. Uwaa, e by moe byoby lepiej, gdyby sekret ojcostwa Allany wyszed na jaw teraz, kiedy Konsorcjum i tak jest w rozsypce. Decyzja jednak nie naleaa do niego - przynajmniej dopki Tenel Ka yje. Spojrza na holoekran i stwierdzi, e kwestia przeycia krlowej matki wci jest otwarta. Wprawdzie flotylla, ktr wysa na jej ratunek, zostaa zredukowana do dziesiciu statkw, jednak trzy Smoki Bitewne przedary si gboko przez tarcz obronn i byy bliskie jej przeamania - pod warunkiem e same nie doznaj ciszych uszkodze. Ich znaczniki awaryjne migotay do szybko. Jacen wyczy miecz wietlny i spojrza na Alem.

- Twoja propozycja jest kuszca, ale wol na razie pozostawi ci przy yciu. Powiedz mi, co si stao na Roqoo. Alema spojrzaa na niego z widoczn ulg. - Nie udao si nam - powiedziaa po prostu. - Nam? - zapyta Jacen. - Komu nam"? Tobie? Czy tobie i Killikom? Tobie i...? - I Lumiyi - odpara. - Pracowalimy dla niej od jakiego czasu. Twi'lekianka zaryzykowaa i podesza bliej. Zacza wyjania, jak natkna si na Tresin Lobi szpiegujc Bena na placu Przyjani i jak pomoga Lumiyi j zabi. Potem Lumiya zgodzia si, e powinny pracowa razem. Alema zamordowaa kilku czonkw bothaskiej Partii Prawdziwego Zwycistwa, po czym wraz z Lumiy dostaa si na pokad Anakina Solo" i udaa si z ni do magazynw Roqoo, aby zaatakowa Skywalkerw. - Zaraz, zaraz - rzek Jacen. - Lumiya wiedziaa, e tam bd? - Oczywicie. - Wiedziaa te, e najlepszym sposobem dla ciebie, aby rozwia ich podejrzenia, byo zdradzenie jej i wysanie na pastw obojga Skywalkerw. - Alema sprbowaa chwyci Jacena za rk, a kiedy uwolni si szarpniciem, udaa, e jej to nie obeszo. - Twoja mistrzyni bya z ciebie bardzo dumna, Jacenie. Zdradzajc j, okazae, e masz si wypeni swoje przeznaczenie. - Nie wiem, w co trudniej mi uwierzy - prychn Jacen - czy e Lumiya chciaa pracowa tob, czy w to, e bya dumna z mojej zdrady. - Uwierz w jedno i drugie - zaproponowaa Alema. - Obie baymy si, e jeste bardziej zwizany ze swoj rodzin ni z misj, ale twoja odpowied na podejrzenia Luke'a utwierdzia nas w przekonaniu, e si myliymy. Wykorzystae wszystkich genialnie: Lumiy, ciotk i wuja. Okazao si, e jeste zdolny do wszystkiego. - Dziki - odpar Jacen, bardziej odruchowo ni szczerze. Trudno byo mu zignorowa szczegy swoich relacji z Lumiy, skoro znaa je Alema. Wci jednak co mu si nie zgadzao. - A wic wedug ciebie Lumiya wiedziaa, e zostaa wystawiona na walk ze Skywalkerami? - Oczywicie - potwierdzia Alema. - W kocu bya Sithem. - I posza? I daa si zabi? Alema skina gow. - Wiedziaa, e zabicie twojego wuja jest najlepsz drog do zapewnienia ci sukcesu, ale nie moga by pewna zwycistwa. Dlatego nosia na piersi detonator protonowy. Kiedy bicie jej serca ustao, detonator eksplodowa. Przykro nam. - Widziaa, jak zgina?

Alema pokrcia gow. - Wci tu jestemy, prawda? Ale Lumiya nie moga przey. Caa kantyna ulega zniszczeniu. Twoja ciotka i wuj uciekli zaledwie par minut wczeniej. - Twi'lekianka zamylia si na chwil i dodaa: - Dlatego wrcilimy... aby ci ostrzec, e wrc na Hapes, jak tylko naprawi statek. - Naprawi? Oczy Alemy zabysy zoliwie. - Na Cieniu Jade" nieoczekiwanie uleg przebiciu przewd ograniczajcy. Naprawa nie bdzie atwa. - A ty zaja si tym, eby... - eby mia czas si przygotowa - powiedziaa Alema. - Skywalkerowie teraz te ju uwaaj, e zostali wrobieni. Jacen zmarszczy brwi. Historia Alemy niepokoia go coraz bardziej, cho wyczuwa, e mwi prawd... a przynajmniej tyle, ile wie. Jego plan rzeczywicie polega na tym, aby wykorzysta najwiksze obawy Skywalkerw i sprawi, by sdzili, e Lumiya poda za Benem. Wida jednak co poszo nie tak. - A co z Benem? - zapyta. Alema po raz pierwszy wydawaa si nie rozumie pytania. - Jak to co z Benem? - Czy przey eksplozj? Alema zmarszczya brwi. - W ogle go tam nie byo - odpara. - Dlatego Skywalkerowie zrozumieli, e ich zdradzie. Serce Jacena zamaro. Jeli Ben nie dotar na spotkanie, to oczywiste, e Skywalkerowie uznali, i Magazyn Roqoo by puapk. Ale wobec tego gdzie jest Ben? Jacenowi krcio si w gowie. Odwrci si do holoekranu. Flota Ratunkowa - a raczej osiem znacznikw Smokw Bitewnych wci migajcych na holoekranie - wreszcie si przebia. Wkrtce rozwin pocig za siami Galney zagraajcymi Tenel Ka. Spojrzenie Jacena powdrowao jednak ku pozycji, gdzie migoczcy symbol transportowca DUGI STRZA wdrowa w kierunku malekich niebieskich iskierek czterech boi ratunkowych Sojuszu. - Co tam jest takiego ciekawego? - zapytaa Alema, podajc za jego wzrokiem. Zamiast odpowiedzie, Jacen skierowa swoje myli do tamtych boi ratunkowych i sign ku nim poprzez Moc. Natychmiast wyczu cztery obecnoci - trzy z nich znajome.

Wydawali si zdrowi, cho nieco zniecierpliwieni, przeraeni i - w przypadku Jainy wciekli. Jacen nawet nie prbowa si domyla, dlaczego trjka Jedi wrcia Wczg" na Hapes, zamiast usucha rozkazu i znale si w punkcie zbornym przy magazynie Roqoo ani dlaczego opucili skiffa. Po prostu napeni swoj obecno w Mocy krzepicymi mylami i postara si przekaza je rozbitkom, eby wiedzieli, e pomoc nadchodzi. Zekk i Ben odpowiedzieli fal uczucia wdzicznoci. Jaina si po prostu odcia. - Czy Dugi Strza" nie jest jednym z faszywych kodw transpondera Sokoa"? zapytaa Alema. Jacen obejrza si i stwierdzi, e kobieta uwanie obserwuje symbol znacznika Dugi Strza". - Moe i tak. Jeli nawet Alema zauwaya w jego tonie podejrzliwo i wrogo, zignorowaa je. - Mylisz, e to dobry pomys? - zapytaa. - Niby co? - zdziwi si. - Pozwoli, aby twoi rodzice wzili Bena na zakadnika. - Nie prbuj ze mn takich numerw, Alemo - rzek Jacen, krzywic si. - Wiem, jak dziaao Mroczne Gniazdo... pamitasz? - Jak moglibymy zapomnie? - Alema spojrzaa na niego, a nienawi w jej oczach bya ju cakiem jawna. - Nigdy nie prbowalibymy uy swoich Mocy na tobie, Jacenie. Ju udowodnie, e jeste dla nas o wiele za potny i za sprytny. - ebymy si dobrze zrozumieli... - Jacen gestem doni pokaza jej drzwi. - Moi rodzice zamierzaj pomc Benowi i pozostaym, nie za wzi ich na zakadnikw. - Jeli jeste o tym przekonany, wobec tego to my si mylimy - stwierdzia Alema. Nie jestemy przecie tak dobrze poinformowane jak ty. - Mylisz si? W jakiej sprawie? - zapyta Jacen. Wiedzia, e tak wanie dziaa Mroczne Gniazdo: wykorzystuje wasne wtpliwoci ofiary przeciwko niej samej. Jacen jednak zorientowaby si, gdyby Alema uya Mocy. - Nie chcesz chyba, ebym uwierzy, e moi rodzice mog skrzywdzi Jain lub Bena. - Nigdy by tego nie zrobili - zgodzia si Alema. - Ale mylaymy, e w wojnie stoj po stronie Korelii. - Stali - przyzna Jacen. - Ale to nie znaczy, e s terrorystami. - Wic musielimy le usysze - mrukna Alema. - Mylaymy, e byli zamieszani w nieudany zamach na twoj crk. - Nie, nie byli - z napiciem zapewni Jacen. - To byo nieporozumienie.

- Bez wtpienia - odrzeka. - Po magazynach Roqoo wiemy, e nigdy nie pozwolisz, aby osobiste przywizanie przeszkodzio ci w zoeniu niezbdnej ofiary. - Nie pozwol - zgodzi si. - Wierzymy ci. - Alema uya Mocy, aby wzi hem i odwrcia si ku drzwiom. Moe powinnimy ju i... oczywicie, jeli nam pozwolisz. Jacen skin gow. - Porucznik Orlopp sprowadzi ci eskort. - Rce go swdziay, eby zabi Twi'lekiank, ale nie mia odwagi... - nie teraz, kiedy podejrzewa, e spowoduje to ujawnienie tajemnicy ojcostwa Allany. - Moesz uzna boj z wiadomoci za prezent od Galaktycznego Sojuszu. Alema uniosa brew, zaskoczona. - Dzikuj. - Ale jeli to, co czy mnie z Allan, kiedykolwiek wyjdzie na jaw, znajd ci. Pamitaj o tym. - Nie obawiaj si, pukowniku Solo - odrzeka. - Twj sekret jest u nas bezpieczny. Wiemy, e to jedyny powd, dla ktrego wychodzimy std ywi. Jacen pokiwa gow. - Ciesz si, e si rozumiemy. - Odczeka, a Alema dojdzie do drzwi, i doda: Jeszcze jedno, Alemo. Drobiazg. Jeli jeszcze raz znajdziesz si w promieniu roku wietlnego od mojej rodziny, nie bd taki askawy. Alema umiechna si i przytakna. - Oczywicie... rozumiemy. - Jedn rk i Moc uniosa hem i umiecia na gowie. Trzeba suy Rwnowadze. Twi'lekianka opucia wizjer i wysza. Jacen uruchomi interkom i poprosi Orloppa, eby zaatwi jej obstaw, a sam zajrza do notatnika, by sprawdzi, czy jego crka jest nadal bezpieczna... zabjczyni za wci zamknita. Zza drzwi rozleg si gos Orloppa: - Sprowadzilimy dla niej obstaw, pukowniku. Czy moemy ju wrci? - Za chwil, poruczniku. Musz pomyle. Podszed do holoekranu, gdzie sze ocalaych Smokw Bitewnych z jego flotylli ratunkowej cigao w najlepsze napastnikw Galney. Niedobitki z tarczy ochronnej - siedem szybko migajcych Smokw i podobna liczba krownikw Nova - zbieray si, eby odeprze atak, ale Jacen przewidzia t moliwo i mia ju plan, jak ich powstrzyma. Niewielkie siy Tenel Ka ju otworzyy ogie do gwnych jednostek floty Galney i Jacen

pomyla, e krlowa matka jednak ma szanse. Przenis wzrok na malekie niebieskie iskierki - tak wyglday na ekranie boje ratunkowe Bena, Jainy i Zekka. Znacznik Dugi Strza" by od nich ju tylko o kilka centymetrw. Wiedzia, e Alema bdzie prbowaa zasia w jego umyle zwtpienie co do intencji rodzicw, ale teraz ona odesza, a wtpliwoci pozostay. Zbyt wiele pyta dotyczcych udziau Hana i Lei w zamachu na ycie Tenel Ka pozostawao bez odpowiedzi a wiadomoci, ktre przysali, okazay si bardziej szkodliwe ni uyteczne. Faktem byo, e Jacen zacz kwestionowa motywy swoich rodzicw, zanim jeszcze Alema wsiada na Anakina" - wtedy, kiedy wrci z Relephona i stwierdzi, e Tenel Ka jest atakowana. Oczywicie, wiedzia, e wspaniali Han i Leia Solo potrafiliby gra podwjnych agentw. Po prostu nie chcia wierzy, e mogliby z zimn krwi prbowa zabi wasn przyjacik. Lumiya miaa racj. Jacen rzeczywicie przedkada lojalno wobec rodziny ponad misj. Cofa si przed koniecznymi ofiarami. To wahanie o mao nie kosztowao Allany ycia matki, a Hapes wadczyni, nie mwic ju o tym, e Sojusz zostaby pozbawiony jednego z najwaniejszych wiatw/planet czonkowskich... Moe nawet to jemu zawdziczaj t wojn. Skin na Orloppa i pozostaych, aby weszli do salonu. - Komandorze Twizzl, nadesza pora, aby zniszczy uzurpatorw. Niech Anakin" i jego eskorta rusz do przodu i zwi wroga. Musimy zdj te Smoki Bitewne Galney z ogonw naszej flotylli. - Doskonae. - Twizzl wydawa si uszczliwiony. - To bdzie adnie zaatwione, jeli mog si tak wyrazi. - Moesz, komandorze - odrzek Jacen. - Jeszcze co. Niech jedna z naszych baterii dalekiego zasigu wemie na cel Dugi Strza". Nastpi moment ciszy. Potem odezwa si Twizzl: - Ale, pukowniku, Dugi Strza" to faszywy kod transpondera. Ten transportowiec to naprawd... - Nie tra czasu - przerwa mu Jacen. - Chc, eby ten statek zosta zniszczony, zanim dotrze do boi. Dugo nikt si nie odzywa, a wreszcie Twizzl bkn: - Pukowniku Solo... Dugi Strza" jest ju prawie przy nich. - Rozumiem ryzyko, komandorze. - Jacen jeszcze raz sprawdzi notatnik i stwierdzi, e Allana mieje si do kamery. Jej oczy byszczay ufnoci i pewnoci wiedzia, e robi to

dla jej dobra... dla dobra wszystkich dzieci w galaktyce. - Przydziel im najlepszych artylerzystw i niech strzelaj.

ROZDZIA 24
luza ju prawie wyrwnaa cinienie, kiedy pancerzem Sokoa" wstrzsn omot podobny do uderzenia meteorytu. Korytarz opad, Han uderzy w sufit - a raczej to sufit uderzy w niego. W chwil potem znalaz si rozpaszczony na pododze, nie pamitajc, kiedy opuci sufit. Gowa go bolaa, rami pulsowao a w uszach nie dzwonio, tylko wyo. Przetoczy si na bok i lea tak, cierpic i usiujc zorientowa si, co si stao prbowa poskada wydarzenia ostatnich kilku miesicy: jakim cudem wraz z Lei dostali si w tryby kolejnej wojny i czemu akurat ta jest znacznie gorsza od pozostaych, boleniejsza i mniej jasna. A potem przed nosem przelecia mu taczcy po pokadzie kawaek flimsiplastu i nagle to, co si stao, nie miao ju znaczenia. Wycie nie rozbrzmiewao ju w jego uszach. Wydobywaa si z gonikw interkomu i powoli - cho jednostajnie - narastao. W kabinie spadao cinienie. Han wygramoli si na nogi, podszed do panelu sterowania obok luzy powietrznej i wyczy alarm awaryjny. Natychmiast w interkomie usysza gos Leii na tle chru dzwonkw i brzczykw, ktre dowodziy, e systemy Sokoa" padaj szybciej ni kometa w czarn dziur. - Han? W porzdku? - Taa, na razie - mrukn. Stwierdzi, e do napraw bdzie potrzebowa obu rk, wic sprbowa wyj rami z temblaka - i omal nie zemdla z blu. Bdzie potrzebowa pomocy. Ale nie mam czasu na rozmowy o tym. Mamy gdzie wyciek powietrza. - Wyciek? - zapyta C3-PO przez interkom z kabiny. - Kapitanie Solo, ma pan tylko jedno rami sprawne, nie widz szans, eby... - Poradz sobie. - Han zerkn przez iluminator wazu i stwierdzi z ulg, e Jaina i jej towarzysze stoj prosto i wydaj si spokojni. - Mam pomocnikw w luzie powietrznej. - Uwaajcie na siebie i tyle - ostrzega Leia. Pokad przechyla si i wspina nadal, bo Leia wprowadzia Sokoa" w seri manewrw unikowych. - Jaki laserowy mdek na gwiezdnym niszczycielu strzela do nas jak do kaczek.

- I to wszystko? - zapyta Han. Widzc, e cinienie w luzie jest prawie normalne, wcisn wyczenie blokady. - Mylaem, e wpadlimy na asteroid albo co w tym stylu. W komorze luzy zawiecio si ostrzegawcze wiateko i w chwil potem waz otworzy si z sykiem. Jaina i jej towarzysze: Zekk, Ben i obcy Twi'lek, wyszli z niej w typowym popiechu; spieszyli uwolni si z klaustrofobicznych. kombinezonw ewakuacyjnych, cigali rkawice i otwierali opaski na szyi. Serce Hana wezbrao radoci na widok Jainy - i zaraz poczu ucisk w odku, bo teraz jego crka bya w takim samym niebezpieczestwie, jak on. Jaina podniosa wizjer, spojrzaa na Hana i otworzya napompowane ramiona kombinezonu przestrzennego, eby go uciska. - Nie wiem, co tu robicie, ale cokolwiek to jest... - Ja te ci kocham, maa - rzek Han, unoszc rk, by j powstrzyma. - Uciski musz poczeka. Mamy przeciek powietrza. Wzrok Jainy spocz na temblaku zwisajcym na piersi Hana i wyraz ulgi na jej twarzy ustpi miejsca zrozumieniu. - Czy to co powanego? - Jeszcze nie wiem - odrzek Han. Odwrci si do panelu sterowania i dotkn klawiatury, by sprawdzi raport z uszkodze statku. - Nie moe by a tak le. Wci mamy... Han urwa, bo midzy nim a ekranem pojawia si czyja do. Jego oczy potrzeboway sekundy, aby si zogniskowa, ale kiedy ju mu si to udao, stwierdzi, e do trzyma par kajdankw uywanych przez Jedi. - Co u licha? - Odwrci si i powid wzrokiem w gr obleczonego w kombinezon przestrzenny ramienia a do twarzy bratanka. - Przykro mi, wujku Hanie - powiedzia Ben. - Jeste aresztowany. - Aresztowany? - Han zmarszczy czoo, gapic si na chopca i zastanawiajc, czy powinien wybuchn miechem, czy raczej gniewem. - Dziecko, masz parszywe wyczucie czasu. - To przez towarzystwo, w jakim si obraca - wtrcia Jaina. Spojrzaa na Bena z ogniem w oczach. - Od to, zanim... - W porzdku, Jaino - Zekk sign i agodnie odsun do chopca w d. - Mam go. Ku zdumieniu Hana, Jaina tylko skina gow i znw spojrzaa na panel sterowania. Bya wyranie zadowolona, e Zekk zajmie si Benem, podczas gdy ona sprbuje co zrobi z wyciekiem atmosfery. Wida byo, e co si pomidzy nimi zmienio - zachowywaa si tak, jakby nabraa dla Zekka szacunku.

- Ale... jest nakaz, eby ich odszuka i zatrzyma! - zaprotestowa Ben. - Musimy ich aresztowa! - Ben, na razie uczysz si, jak by Jedi - rzek Zekk. - To znaczy, e powiniene czciej uywa zdrowego rozsdku. - Robi to - upiera si Ben. - Mam nadziej, e sam naprawd w to nie wierzysz. - Zekk puci jego do i doda: Od te kajdanki. Pogadamy o tym pniej. Ben wyczu, e nie jest to dobra sytuacja na dyskusj i posusznie wsun kajdanki do kieszeni kombinezonu. Skrzywi si i spojrza na Hana. - To nic osobistego, wujku Hanie... ale i tak ci aresztuj. - Jeli sobie yczysz, may - odpar Han. - Ale najpierw zajmijmy si statkiem. Odwrci si od Bena. - Nie wiem, jak bdzie, tato - odezwaa si Jaina. - Ten wyciek moe by dla nas zbyt trudny. - artujesz, prawda? - prychn Han. - W Sektorze Korporacyjnym razem z Chewbacc dostawalimy takie cigi raz w tygodniu. - Nie a takie. Jaina pokazaa mu schemat uszkodze, ktry wywoaa na ekranie panelu sterowania i Han poczu, e serce mu zamiera. Grne stanowisko dziaek zniko - wraz z potn czci otaczajcego je pancerza - a dolna wieyczka otwieraa si jak kwiat, widocznie rozsadzona od rodka. czcy je tunel by czerwony, co oznaczao cakowit dekompresj, a otaczajce go przedziay szybko przybieray row barw. Jaina musiaa wyczu szok Hana, bo spytaa: - Czy Cakhmaim i Meewalha byli w wieyczce? - Tak... operowali dziakami laserowymi. - Serce Hana cisno si z blu; biorc pod uwag uszkodzenia, jakie pokazywa schemat, wszystko, co zostao z dwojga Noghri, to zapewne miejsca, jakie zawsze bd mieli w sercach Solo. - Ktokolwiek dowodzi tym gwiezdnym myliwcem, ma u mnie kanapk z detonitem. - Czy to gwiezdny myliwiec do was strzela? - zapyta Ben. Jego miecz wietlny zwisa z kka przy kombinezonie, ale Zekk przezornie trzyma si w pobliu chopca. - Co zrobilicie, eby na to zasuy? - Ratowalimy ciebie - kwano odpar Han. - Zawsze moemy ci z powrotem wyrzuci, jeli uwaasz, e to by zy pomys. - Benem zajmiemy si pniej. - Jaina wzia Hana pod rami i ruszya przed siebie. -

Teraz musimy ubra ciebie i mam w kombinezony ewakuacyjne. - Kombinezony? Mowy nie ma. - Han ruszy w stron rufy. - Do tej pory w kabinach nie zostanie ani grama powietrza. - Tato, oberwalicie z turbolasera wprost w rdze dostpowy. - Jaina dreptaa obok niego w kombinezonie. - Moemy nie da rady go zaata. - Damy rad - upiera si Han. - To YT-1300. Rdze dostpowy nie jest tu taki wany. Par dalej na ruf, odbijajc si od cian, bo korytarz koysa si i huta jak szalony. Pogbiajce si wibracje pokadu wiadczyy o uszkodzeniu komory silnika, a jednostajna serenada stumionych jkw pozwalaa si domyla, jak ciko ucierpia uszkodzony korpus Sokoa" od unikowych manewrw Leii. Han zacz si zastanawia, ile czasu jeszcze upynie, zanim metaliczny huk w gbi statku oznajmi ostateczn dekompresj. Skrci za rg i stwierdzi, e waz jest zamknity i uszczelniony, a powietrze ucieka tylko przez maleki otwr w cianie. Krawdzie otworu byy gadkie i wypuke, jakby durastal nie zostaa przebita, lecz stopiona. - Niedobrze - zauway Ben, stojcy kilka metrw za Hanem. - To przebicie rozpryskowe. - Nic si takiego nie stao - skomentowa Han. Przy przebiciu rozpryskowym metalowa masa zmieniaa si w stopion fontann, zwykle po trafieniu z turbolasera. Takie przebicia byy ogromnie niebezpieczne i trudne do naprawienia, poniewa powodoway wiele uszkodze w rozmaitych miejscach. - Nie trafili w nic wanego, inaczej ju by nas nie byo. Wczy panel sterowania i sprawdzi cinienie po drugiej stronie ciany. Wprowadzi kod obejcia zabezpiecze. Poczu bolesny ucisk w uszach, kiedy waz si otworzy, a wist uciekajcej atmosfery zmieni si w wycie. Wszed do tylnej adowni i rozejrza si za rdem dwiku. Pierwszy problem ujawni si natychmiast. Rozprysk wybi pmetrow dziur w durastali, otoczon dosownie setkami maych dziurek. Metal by tak saby, e cinienie powietrza wyginao blach na zewntrz. Han wiedzia, e niedugo ten kawaek po prostu wyleci i atmosfera z pomieszczenia zostanie wyssana ze zowieszczym sykiem. - No dobra, to jednak nie jest drobiazg - rzek. - Jaino, we Zekka i idcie do warsztatu naprawczego. Potrzebuj at i tam wzmacniajcych. Ben, zabierz swojego twilekiaskiego przyjaciela i... - Nie jestemy przyjacimi - wtrci Ben, tak nadsany, jak tylko moe by nastolatek w takiej sytuacji. - A on nazywa si Sorzo, pilot pierwszej klasy. - Doskonale. - Han spojrza na Twi'leka nad gow Bena. - Idcie zobaczy, czy w

rdzeniu dostpowym te s tak mocno uszkodzone miejsca. Twi'lek Sorzo zasalutowa na znak, e zrozumia rozkaz i ruszy, cignc za sob Bena. Nastpne dwadziecia sekund Han spdzi na przeszukiwaniu okolic otworu pod ktem mniej widocznych uszkodze - znalaz ich mnstwo. Jeli nawet zdoaj zaata ten fragment, wci bd musieli szuka dziesitkw malekich wytopionych otworkw, ukrytych w takich ktach, jak stacja techniczna czy przedzia medyczny. A to oznacza konieczno uszczelnienia kabiny i spdzenia dugich godzin w kombinezonach ewakuacyjnych, ale co innego mg zrobi? Przecie nie zostawi Sokoa". Potny omot zatrzs statkiem gdzie w okolicy midzypokadzia. Do dygotania i podskokw statku doczyo dziwne wraenie spowolnienia. W interkomie rozleg si gos Leii, ledwie syszalny przez wycie uciekajcego powietrza: - Han, co to byo? - A skd mam wiedzie? - Han czu si pokonany przez problemy Sokoa", a to do tej pory jeszcze nigdy mu si nie zdarzyo. - Czy See-Threepio nie moe ci powiedzie? - Nie ma wskaza nowych problemw w raportach uszkodze - rzek C3-PO. - Zdaje si jednak, e tracimy moc w napdzie podwietlnym. - Cholera! - Han mia ochot uderzy pici w cian, ale przyjrza si krgowi perforacji rozpryskowej i postanowi nie ryzykowa. - Co chyba spado na lini zasilania. - Moe j pan uwolni - zasugerowa Threepio. - Jestem troch zajty lataniem wyciekw tutaj - parskn Han. - To i tak nie bdzie miao znaczenia, jeli dostaniemy jeszcze raz - zauwaya Leia. A skoro i tak nie moemy manewrowa... - ...to na pewno dostaniemy znowu - dokoczy Han. - Wiem. Dobrze, zrbcie mi raport z przepywu i zobaczymy, czy zdoamy zlokalizowa problem. Min zakrt i stwierdzi, e Ben ju stoi przy rufowej stacji technicznej, z oczami wbitymi w ekran i palcami na klawiaturze. Mylc, e to chopak zrobi co, aby Spowodowa utrat mocy, Han podbieg do niego. Na ekranie wida byo jednak tylko informacje taktyczne, ukazujce niejasn, ale polepszajc si sytuacj wok planety Hapes. Flota admiraa Bwua'tu zacza ju mci koreliaskie dreadnaughty, a siy zadaniowe Krlewskich Smokw Bitewnych nadgryzay flot uzurpatorki od tyu. Razem z Krlewskimi Smokami Bitewnymi walczy niszczyciel gwiezdny klasy

Imperial, z oznaczeniem NIEZNANY. Cho okrt kierowa wikszo swojego ognia na uzurpatorw, jedn bateri turbolaserw dalekiego zasigu widocznie zafundowa Sokoowi". - Mwiem ci, e masz szuka przeciekw, prawda? - odezwa si Han z wyran ulg, e nie przyapa Bena na sabotau Sokoa". - Wci jeszcze jestem kapitanem tej balii, a to oznacza, e masz robi to, co mwi. - Korzystam te z wasnego osdu - odparowa Ben i pooy palec na ekranie, wskazujc tajemniczy okrt. - A on mi mwi, e mamy spore kopoty. Nasz jedyn szans przetrwania jest ten gwiezdny niszczyciel. - Oszalae? - oburzy si Han. - Przecie to on do nas strzela! - Tylko dlatego, e prbujecie uciec - stwierdzi Ben. - Przestanie strzela, jeli si poddacie. To Anakin Solo". Han otworzy szeroko usta. - Anakin co? - Anakin Solo" - dumnie powtrzy Ben. - Statek Jacena. - Statek Jacena? - Han zrobi krok w ty i to nie dlatego, e pokad znw si przechyli. Poczu si tak, jakby bantha kopn go w brzuch. - Nazwali gwiezdny niszczyciel SGS imieniem mojego zabitego syna? - C, to fakt odrzek Ben, wyranie zbity z tropu. - Anakin by naprawd wielkim Jedi. - Nie mog w to uwierzy! - Han przestraszy si, e w przypywie furii moe przyla Benowi, wic odwrci si i kopn cian tak mocno, e poczu chrupnicie w stopie. Cholerne szczury! Ben, skulony z wraenia, zacz si cofa. - To zaszczyt. Jacen powiedzia... - Zapomnij, co powiedzia Jacen - przerwaa Jaina, wracajc z Zekkiem i narczem at. - Ostatnio yje we wasnej galaktyce. Ben zmarszczy czoo. - Ale admira Niathal te uwaaa, e to dobry pomys. - Wic admira Niathal jest gupi ryb. - Han wyrwa tamy wzmacniajce z rk Zekka i skin gow w kierunku stanowiska technicznego. - Chyba mamy zakleszczon lini zasilania w paliwo. Sprawd, czy zdoasz j oczyci, zanim silniki si odetn, a my zmienimy si w bark-cel. Nie czekajc na odpowied, Han wrci na korytarz. Cinienie opado tak bardzo, e

powietrze w miar rozszerzania zaczo si rwnoczenie ochadza. Mieli mniej ni trzy minuty, zanim atmosfera tak zrzednie, e oddychanie stanie si utrudnione. Opuci na podog narcze tam, odwrci jedn z nich i usiowa na prno zedrze flimsiplastow podkadk. Nie bya to czynno, jak mona wykona jedn rk - a przynajmniej nie wtedy, kiedy jedyna zdrowa do trzsie si ze strachu. - Wujku Hanie, poddanie si jest nasz jedyna szans na przeycie - powtrzy Ben, podchodzc do niego. - Musz tylko da zna Jacenowi, e sprowadzam was na pokad. - eby mg torturowa swoich rodzicw tak jak innych winiw z Korelii? zapytaa Jaina. Uklka u boku Hana i wzia metalow tam z jego rk. - Lepiej na tym wyjd, jeli sprbuj szczcia w Sokole". - Ale nie my - odparowa Ben. - My nie jestemy zdrajcami Sojuszu... a przynajmniej ja. - Zapomn, e to powiedziae... bo inaczej oboje poaujemy. - Jaina jednym gadkim ruchem zdja zabezpieczenie tamy. - Uwaaj, jak to nakadasz, bo jeszcze zwikszysz ssanie. Tato ci pokae. Podsuna tam Benowi pod nos i signa po kolejn, ale on cofn si, krcc gow. - Nie, nie zrobi tego, dopki wujek Han nie obieca... Tama przeleciaa obok Bena i plasna na samym rodku perforacji rozpryskowych. Wycie uciekajcej atmosfery stao si niecierpliwe i ostre, a w uszkodzonym obszarze pojawio si pknicie. Serce podeszo Hanowi do garda: - Hej, Jaino... - O do licha! - Skoczya, zdejmujc zabezpieczenie z kolejnej tamy. - Ben, co ci odbio? - Nic... wykonuj po prostu swj obowizek. - Chopak chwyci miecz laserowy, zwisajcy z ptli przy kombinezonie. - Jeli pomoemy przy tych naprawach, po prostu nam uciekn. - A jeli nie pomoemy, wszyscy zostaniemy wyssani przez prni w cigu trzydziestu sekund. - Trzymajc tam w obu doniach, Jaina podesza do ciany - i znieruchomiaa, gdy Ben zapali miecz wietlny. Otworzya usta, podniosa wzrok i mrukna: - Prosz, powiedz, e ten miecz wietlny nie jest na mnie. - Przykro mi, Jaino - odpar Ben. - Ale jeste wyjtkowo niezdyscyplinowana... Jacen mwi, e zawsze sama sobie wydajesz rozkazy, zamiast wykonywa te, ktre otrzymujesz.

Jaina spiorunowaa go wzrokiem. Po chwili rzucia tam wzmacniajc Hanowi. - Trzymaj. Ben cofn si o krok, unoszc ostrze. - Jaina, nie zmuszaj mnie... aaa! Jego groba zmienia si w krzyk zaskoczenia, kiedy zza wga wyskoczy Zekk i chwyci go od tyu za rce. Wykrci mu przeguby i zmusi, eby upuci miecz wietlny na pokad. W tym momencie fala uderzeniowa pobliskiego trafienia z turbolasera uderzya w Sokoa". Pokad podskoczy tak mocno, e pod Hanem ugiy si kolana i znw upad na zranione rami. Wok rozlegy si okrzyki zdumienia, a jego ciao eksplodowao blem. - Jak tam naprawa linii zasilajcej? - zapytaa Leia przez interkom. W rozrzedzonym powietrzu jej gos brzmia sabo i metalicznie. - Jeli nie dam rady przyspieszy, lot stanie si jeszcze bardziej nierwny. - Tylko nas std zabierz. - Mwic to, Han usysza obok siebie bolesny jk. - W kocu kiedy wyjdziemy poza zasig. Przetoczy si na kolana i ujrza Zekka; lea skulony na pokadzie i ciska domi zwglone cicie wzdu boku kombinezonu. Ben klcza obok z przeraon min; wci trzyma zapalony miecz wietlny i pokrci gow, pogrony w rozpaczy. - Nie powiniene by mnie przytrzyma - szepn. - Po co to zrobie, Zekk? - Bo zachowywae si jak dzieciak, udajcy Jedi - odpara Jaina, podchodzc do niego od tyu. - Daj mi to. Wyrwaa miecz wietlny z rki Bena. Spojrza na ni. - To nie bya moja wina! - A czyja, laserowy mdku? - Wyczya bro. - Mam nadziej, e nie zaatwie teraz nas wszystkich. Doronij, pom wujowi, a ja... - Nie, Jaino. - Han zawiesi sobie tamy wzmacniajce na temblaku i ruszy w stron uszkodzonej burty. - Musisz zabra std Zekka i Bena. - Jak? - zapytaa. - Wsiadajcie do kapsu ratunkowych. - Nie zdejmujc osony, podsun tam do perforacji i pozwoli, aby zassaa j prnia. - Zekk potrzebuje pomocy medycznej, a ja nie mam najmniejszej ochoty zawraca sobie gowy tym smarkaczem. - A co z... - Sok" ma kapsuy tylko dla czterech osb - przerwa Han. - Ale nawet gdyby mia

wicej, Leia i ja nie zamierzamy si podda. - Rzuci Benowi spojrzenie, ktre stopioby frasium, i doda. - Ani Jacenowi, ani nikomu innemu. Podsun kolejn tam na skraj uszkodzenia, aby zassaa j prnia. W najlepszym wypadku taka ata jest tymczasowa, ale moe wytrzyma do dugo, by ich uratowa. Pooy jeszcze jeden, obejrza si i stwierdzi, e Jaina klczy obok Zekka. Przyciskaa palce do jego garda w poszukiwaniu pulsu. Oczy utkwia w Hanie, a po policzkach spyway jej zy. Skina gow i przestawia przecznik w konierzu kombinezonu: - Sorzo, wracaj - odezwaa si. - Znw opuszczamy statek. - Brawo. - Han nigdy nie by bardziej dumny z crki. W oczach Jainy widzia, jak bardzo pragnie pozosta na pokadzie Sokoa" z nim i z Lei, ale bya do wytrawnym kosmicznym wyg, eby nie kwestionowa rozkazw kapitana na jego wasnym statku. - Nie martw si matk i mn. Dopki nie zaatamy Sokoa", lepiej, ebymy byo tu mniej uytkownikw powietrza. Zobaczysz, damy sobie rad. Mielimy ju gorsze awarie. Jaina umiechna si z wysikiem, cho jej lk o rodzicw wcale nie min. - Wiem, tato... widziaam holowideo. Skina na Bena, wskazujc mu tylny waz. Potem uya Mocy, eby podnie Zekka z pokadu, podesza do Hana i delikatnie pocaowaa go w policzek. - Daj mi zna, jak poszo. I niech Moc bdzie z wami. - Jasne. - Nie chcia, eby crka zobaczya zy wzbierajce w jego oczach... nie powinna zda sobie sprawy, e moe to ich ostatnie poegnanie. Han nie popatrzy w lad za ni, kiedy ruszya za Benem. - I z tob, maa. Odwrci si w stron uszkodzonego obszaru i zacz nakada wzmocnienia jedno po drugim. Zanim skoczy, Jaina zaadowaa wszystkich do kapsu ratunkowych i wczya alarm opuszczenia pokadu. Strzay z turbolasera nadal migay wok nich. Sok" skaka i stawa dba jak dziki ronto, a cinienie w kabinie spado tak, e Han zacz dygota i traci oddech. Nawet nie poczu, kiedy kapsuy odpaliy. Alarm wystrzelenia po prostu ucich, a on poczu si tak, jakby wyrwano mu serce. - Han? - Nawet przez interkom gos Leii wydawa si zaamywa. - Jeste tam? - Oczywicie, e jestem. - Ruszy na dzib, uszczelniajc za sob przegrod. - Nie pozbdziesz si mnie tak atwo. - Z tob nic nie jest atwe, pilocie. - Mimo artobliwego tonu w gosie ony brzmiao przeraenie. - Chciaam ci powiedzie, e jestemy gotowi do skoku. Kolejny strza wstrzsn Sokoem", odbijajc Hana od ciany i wywoujc

metaliczny jk blu w konstrukcji starego statku. Odetchn gboko, zastanawiajc si, czy to ju po raz ostatni, po czym ze zdumieniem stwierdzi, e dotar do dziobowej przegrody korytarza - na razie w jednym kawaku. - Na co czekasz? - ofukn robota. Wcisn kod obejcia zabezpiecze i poczu uderzenie cinienia, kiedy waz si otworzy. - Im szybciej skoczymy, tym lepiej. - A biedna lady Morwan? - zapyta Threepio. - Wci jest zamknita w przedniej adowni! - I jest tam bezpieczna. W kadym razie bardziej ni my - odpar Han, wchodzc do gwnej kabiny. Zamkn za sob waz i pobieg w kierunku korytarza wiodcego do kabiny. Rozleg si alarm przed skokiem, potem wiata pociemniay i z przedziau silnikw na rufie rozlego si alarmujce mruczenie. Sok" zacz dre, zwalnia, a w korytarzu rozleg si gos Leii, miotajcej gone przeklestwa niczym aqualijski przemytnik przyprawy, ktry ma zy dzie. Han opar si o cian. - No, staruszko - szepn pod adresem statku. - Nie jeste jeszcze gotowa na zomowisko, prawda? Mruczenie przeszo w wysokie wycie, po czym wiata zapony znowu i Han omal nie upad po raz kolejny, kiedy Sok" ostro przyspieszy. Umiechn si i czule poklepa przegrod. - Ja te nie. Uszczelni przegrod i ruszy na mostek, gdzie wycie silnika byo tak natone, e niesyszalne dla ludzkich uszu. Dygot Sokoa" zmieni si w drgawki, od ktrych bolay zby, a C3-PO siedzia w fotelu nawigatora i sprawdza wsprzdne. Leia, w fotelu pilota, wpatrywaa si w ciemn, pust wolno za iluminatorem. Han podszed do ony i w jej zaszklonych zami oczach ujrza, e nie musi opowiada o tym, co stao si na rufie. Prawdopodobnie wyczua w Mocy mier Meewalhy i Cakhmaima, a Jaina poprosia j na pewno o zezwolenie na odpalenie kapsu. Co do sprawy Bena i Jacena, i Anakina Solo"... na to przyjdzie czas pniej. A jeli nie przyjdzie, to moe i lepiej, e nie bdzie o tym wiedziaa. Pochyli si nad Lei. - Bdzie dobrze - szepn, pocaowa j w policzek i wlizn si na fotel drugiego pilota. - Wci masz mnie. Leia prychna zdziwiona, umiechna si i podniosa wzrok. - Wanie widz. - Wycigna rk i cisna go za rami. - To mi wystarczy.

Hipernapd wreszcie zaskoczy i gwiazdy znw wycigny si w linie.

EPILOG
W okolicy hangaru krlewskiego Krlowej Smokw" rozlega si cichy szmer gosw, ktry wkrtce przerodzi si w gone wiwaty. Tenel Ka, krlowa matka Konsorcjum Hapes i niezaprzeczalna wadczyni szedziesiciu trzech wiatw, odwrcia si od przybyego wanie Cienia Jade" w kierunku tych dwikw. To technicy w ognioodpornych kombinezonach do tankowania i obwieszonych narzdziami drelichach wygldali przez pole zamykajce, machajc rkami i krzyczc z radoci. Na zewntrz hangaru Tenel Ka widziaa jednak tylko rozgwiedon ciemno krlestwa, nad ktrym panowaa. Przestworza usiane byy szcztkami zniszczonych okrtw wojennych; wszdzie byo wida ogony jonowe statkw ratunkowych. Krlowa nie widziaa w tym nic radosnego. Zachowaa swj tron, ale zbyt wielu Hapan zgino po obu stronach i za duo si Konsorcjum zostao zmarnowanych na cudz wojn. A udrka jeszcze si nie skoczya. Wkrtce suby wywiadowcze Tenel Ka zaczn dostarcza jej nazwiska i przyprowadza winiw, a ona bdzie musiaa odgrywa spektakl krlewskiej sprawiedliwoci. Doradcy bd j namawiali, by bya brutalna i szybka, a pozostali przy niej arystokraci wyra nadziej, e ich lojalno zostanie nagrodzona przy podziale mienia zdrajcw. Tenel Ka obieca, e wszystkie sugestie rozway bardzo starannie, ale ostatecznie bdzie si kierowaa wasnym zdaniem, a to oznaczao rozczarowanie dla wszystkich. Po chwili w polu jej widzenia pojawi si czarny wahadowiec SGS i zacz przebija si przez pole zamykajce. Wiwaty si nasiliy, a oficer z dwiema paeczkami sygnalizacyjnymi skierowa pilota do najbliszego stanowiska. Tenel Ka signa poprzez Moc i z niepokojem odkrya, e czuje znajom obecno swojej crki. Jacen przywiz Allan - a nie mg tego zrobi w gorszym momencie. Tenel Ka obejrzaa si na Cie Jade". Mara i Jaina pojawiy si wanie z noszami na rampie i ruszyy w jej stron. Za pno byo, aby ostrzec Jacena. Tenel Ka signa zatem poprzez Moc, aby uwiadomi mu swj niepokj. Liczya na to, e zrozumie jego powd. Poczua lekkie, ciepe dotknicie, ale musiaa zerwa kontakt, bo Jaina i Mara wraz ze swoim brzemieniem dotary ju na d rampy. Na noszach lea Zekk, blady, nieprzytomny i grubo obandaowany. Serce Tenel Ka

zamaro, kiedy ujrzaa, w jakim stanie jest jej dawny towarzysz broni, ale zmusia si do zachowania niewzruszonej miny. Nie byoby dobrze, gdyby wszdobylska wita lojalnych" arystokratw zauwaya teraz uniesion brew czy drc warg, skoro z takim spokojem obserwowaa mier wielu Hapan. - Mistrzyni Skywalker, Jedi Solo... witam na pokadzie. - Tenel Ka podesza, aby je powita. Tu za ni stao stadko medykw, ktrych sprowadzia na spotkanie Cienia". - Moi lekarze oczekuj w sali operacyjnej. Jeli powierzycie Zekka pielgniarzom, zabior go tam natychmiast. - To bardzo mie - odpara Mara. - Dzikujemy. - Jasne, dziki - mrukna Jaina. - To dla nas wiele znaczy. Przekazay nosze dwm medykom w czerwonych mundurach; sanitariusze szybko umiecili Zekka na maych saniach repulsorowych i pomknli na tyy hangaru. Tenel Ka zauwaya, jakim wzrokiem Jaina odprowadza nosze a do windy, wic podesza do niej. - Dobrze si nim zajm, Jaino - zapewnia. Wyczuwaa, e Jain denerwuj wiwaty, ktre syszay za plecami, ale nie moga z tym nic zrobi. Nawet gdyby krlowa matka poprosia o cisz, wtpia, by ktokolwiek jej posucha. - Kiedy przygotuj Zekka do operacji, bdziemy mogy pj na oddzia. - To by byo wspaniale - szepna Jaina. - Nie martw si, Zekk ostatnio by silny jak bantha. Tenel Ka si umiechna. - Mio mi to sysze, ale... czego! tu nie rozumiem. Chirurg powiedzia mi, e to rana od miecza wietlnego. Jaina spojrzaa na Mar. - To duga historia - mrukna. - Ben popeni bd - odezwaa si Mara. - Ben? - jkna Tenel Ka. - Nikogo nie zaatakowa. - Ton Mary sugerowa, e nie chce ju duej rozmawia o bdzie" Bena. - Na pokadzie Sokoa" byo mae zamieszanie. - Sokoa"? - Tenel Ka z kad chwil rozumiaa coraz mniej, wic zwrcia si do Jainy: - Mylaam, e mistrzowie Skywalkerowie znaleli was w kapsuach ratunkowych. - Owszem, w kapsuach z Sokoa" - odpowiedzia Luke ze szczytu rampy. Nie mia swojej cybernetycznej rki, a jego szata dziwnie wybrzuszaa si na piersi, jakby i on mia na sobie banda. - Jeszcze wci prbujemy to rozgry. - Mistrzu Skywalker, ty te jeste ranny! - zawoaa Tenel Ka.

- Gdyby nam powiedzia wczeniej... - Nic mi nie jest, wyszedem wanie z transu uzdrawiajcego. - Gos Luke'a by rwnie zmczony jak jego twarz. Spojrza w kierunku wahadowca SGS, otoczonego teraz przez rozradowanych Hapan, i zapyta: - Czy to Jacenowi tak wiwatuj? - Tak. - Tenel Ka rwnie spojrzaa na wahadowiec. Jacen zszed ju z rampy i teraz kierowa si w ich stron, przeciskajc si przez wiwatujcy tum. Bya z nim major Espara, ale Allan widocznie zostawi na pokadzie z jedn z jej adiutantek. - Po zniszczeniu floty Galney i uratowaniu mnie Jacen sta si wrd lojalnych Hapan prawdziwym bohaterem. - Bohaterem? - zdziwia si Jaina. - Chyba artujesz! - Wcale nie - powanie odpara Tenel Ka. Widzc, jak gorce przyjcie zgotowali Jacenowi jej podwadni, zacza rozwaa, czy nie jest to dobry moment, aby ujawni, kto jest ojcem Allany. Bez wtpienia uatwioby jej to ycie, a jej dworzanie, przynajmniej ci lojalni, nigdy nie bd lepiej przygotowani na prawd ni teraz. - Jacen uratowa mi ycie, a wraz z nim monarchi hapask. Jaina spojrzaa ostro, jak to tylko ona potrafia. - Czy to usprawiedliwia go, e strzela do wasnych rodzicw? Tenel Ka zmarszczya brwi. - Nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem. Chcesz powiedzie, e Jacen strzela do Hana i Leii? - Obawiam si, e tak - pospnie odrzek Luke. Ruszy w d rampy w towarzystwie Bena i Twi'leka w mundurze Sojuszu. - Sok" ju skoczy w nadprzestrze, kiedy wracalimy z Roqoo, ale zdaje si, e Anakin" niele go ostrzela. - Jeste pewien? - Tenel Ka nie moga uwierzy w to, co syszy. - To przecie nie ma sensu. - Mamy problem ze zrozumieniem wielu zachowa Jacena - powiedziaa Mara. Kiedy Luke dotar do stp rampy, odsuna si. - Teraz, kiedy wszystko w Konsorcjum si uspokaja, mam nadziej, e pewne sprawy si wyjani. Ton dezaprobaty w gosie Mary - i gorycz w gosie Luke'a - sprawiy, e serce Tenel Ka zamaro. Po spotkaniu na pokadzie Anakina Solo" Jacen powiedzia jej, e Skywalkerowie trac wiar w niego... e podejrzewaj go nawet o wspprac z Lumiy... a teraz moga stwierdzi, e mia racj. Spojrzaa na Bena. - Co ty wiesz na ten temat? Nie bardzo mog uwierzy, e Jacen otworzy ogie do wasnych rodzicw.

- Nie mia wyboru - odpar Ben. - To s terroryci... i prbowali uciec. - Terroryci? - Tenel Ka bya zdruzgotana syszc takie sowa w ustach chopaka. Ben, to nieprawda! - Obawiam si, e prawda - rzek Jacen, wyaniajc si z grupki wiwatujcych Hapan. Podejrzenia, jakim ciocia Mara daa wyraz w czasie naszego spotkania na pokadzie Anakina", okazay si prawdziwe. Mara si skrzywia. - Prawdziwe? - Tak... i przepraszam, e nie odniosem si do nich z wiksz powag - rzek Jacen. Ale wydarzenia potwierdziy, e miaa racj. Informacje, ktre dostarczyli moi rodzice na temat Duchy AlGray, przyniosy wicej szkody ni poytku, a z ca pewnoci byli zamieszani w atak na krlow. - Jacen, sam nie wierzysz, e twoi rodzice byliby zdolni do czego takiego. Tenel Ka zauwaya, e tum wok nich ucich nagle, wycigajc uszy. Wiedziaa, e cokolwiek teraz powie, zaway to na tym, jak Solo bd postrzegani przez histori galaktyki czy zostan zapamitani jako idealistyczni bohaterowie czy amoralni terroryci. - Han i Leia Solo przyczynili si do uratowania korony w rwnym stopniu, co ty rzeka wyranym, spokojnym gosem. - Ryzykowali ycie, aby poda mi wsprzdne wyjcia floty AlGray. Jacen wytrzeszczy oczy. - Oni? - Tak - potwierdzia. - Oprcz tego narazili si na jeszcze wiksze ryzyko, aby Krlewska Flota nie poddaa si, dopki admira Bwua'tu nie zaatakuje. Na twarzy Jacena po pocztkowym szoku pojawi si wstyd, a Tenel Ka powoli si uspokajaa. Jak wida, atak na Sokoa" by wynikiem potwornego nieporozumienia. Jacen popeni powany bd - ale tylko dlatego, e za mocno si stara, eby osobiste uczucia nie miay wpywu na jego osd. Wanie na to miaa nadziej - i w to chciaa uwierzy. - Jestem pewna, e wasi rodzice sobie poradz. - Tenel Ka zwracaa si do Jainy i Jacena, ale jej serce wyrywao si ku Jacenowi. To on popeni bd i wiedziaa, e jeli co im si stanie z tego powodu, zawsze bdzie si obwinia. - Nikt nie potrafi lepiej o siebie zadba w trudnej sytuacji... a ja wydam rozkaz, aby wszystkie hapaskie statki w razie potrzeby przyszy im z pomoc. - To nie zaszkodzi - zgodzia si Mara. - Ale nikt ich nie znajdzie, dopki si std nie

oddal. Bd ucieka, a znajd jakie bezpieczne miejsce do ldowania. Luke skin gow. - To prawda. Sigaem ku Leii poprzez Moc, prbowaem jej przekaza, e moe otrzyma pomoc, jeli jej potrzebuje. - Spojrza na Jacena z dezaprobat. - A my musimy porozmawia. Dziwnie atwo ci uwierzy we wszystko, co najgorsze, nawet jeli chodzi o tych, ktrych kochasz. Chyba masz problem. Oczy Jacena pony uraz - Tenel Ka rozumiaa dlaczego. W kocu Luke zachowa si tak samo, jeli chodzi o kontakty Jacena z Lumiy. - To nie jest w porzdku, mistrzu Skywalker - odezwaa si. - Podejrzenia Jacena opieray si na konkretnych informacjach, jedynych, ktrymi akurat dysponowa. - Rnica polega na tym, e nasze podejrzenia nikomu nie wyrzdziy krzywdy. - Luke znaczco spojrza na wit Tenel Ka i doda: - Moe porozmawiamy o tym na pokadzie Cienia"? - Jak sobie yczysz. - Tenel Ka zachowywaa si tak, jakby to ona wywiadczaa im przysug, jednak z ulg przyja pretekst, aby usun Skywalkerw i Jain z hangaru. Wtedy bdzie moga dyskretnie wyprowadzi Allan z wahadowca. Przy tej atmosferze nieufnoci, jaka si nagle wytworzya wok Jacena i pozostaych, ujawnianie ojcostwa Allany nie wydawao si ju tak dobrym pomysem. - Zaraz do was docz. Musz zaatwi tu jeszcze kilka spraw. - Oczywicie. Luke skin gow i poprowadzi pozostaych na pokad Cienia". Tenel Ka zaczekaa, a znikn we wntrzu i zwrcia si do stoczonych czonkw zaogi, ktrzy obserwowali t konfrontacj. - A wy mylelicie, e to hapaska polityka jest zdradziecka! - zawoaa lekkim, cho nieco sztucznym tonem. Tum zamia si z przymusem, zadowolony, e krlowa matka prbuje opowiedzie dowcip, bardziej ni z tego, e wreszcie jej si to udao. - Ale koniec zabawy. Do roboty. Odgonia ich machniciem doni jak stado drobiu i tum natychmiast zacz si rozchodzi. Tenel Ka spojrzaa na arystokratw, ktrzy zawsze stali w pobliu, kiedy tylko na to pozwolia. Skina na major Espar i zmarszczya brwi, nie widzc wrd swej wity najbardziej znajomej twarzy. - Gdzie jest lady Galney? - zapytaa. - Kazaam jej by w pobliu. Zza plecw dworzan rozleg si drcy gos: - Jestem, pani.

Jakby za dotkniciem magicznej rdki wita Tenel Ka rozstpia si. Po drugiej stronie przejcia staa lady Galney, z oczami wbitymi w pokad i gow zwieszon na piersi. Moc a draa z napicia, a Tenel Ka dobrze wiedziaa, e ci drapienicy, ktrych nazywaa arystokratami, wsz krew. - Moesz podej bliej, jeli aska? Razem z major Espar musicie co dla mnie zrobi. - O-oczywicie, Wasza Wysoko. Galney powloka si w jej kierunku, a nogi dray jej tak mocno, e dwa razy omal si nie przewrcia. Oczywicie arystokraci tylko patrzyli i umiechali si, przekonani, e bd wiadkami surowego ukarania lady Galney. C, w kocu sumiennie sobie na ni zasuya, majc pecha by siostr najprzebieglejszej z wielu zdradzieckich czonkw Rady Spadkobiercw. Galney stana przed Tenel Ka i zmusia si, aby podnie wzrok. - Jeli mog, Wasza Wysoko... chciaabym zosta wysuchana, zanim wydasz mi polecenia. - Dobrze - odpara Tenel Ka. - Ale nie mamy wiele czasu. Wiesz, jak ci Jedi si potrafi rzdzi. Tym razem arystokraci zachichotali naprawd, ale Galney pozostaa powana i nerwowa. - W... wiem, e to nie zmieni pani decyzji, ale chciaabym przeprosi. Tenel Ka spojrzaa kobiecie w oczy i zmarszczya czoo. - Za co, lady Galney? - Za moj rol w tym wszystkim - odpara zapytana. - Nigdy bym... - Lady Galney - przerwaa jej Tenel Ka. - Wprawdzie nie jestem ju czonkiem zakonu Jedi, ale zachowaam umiejtnoci Jedi. Czy sdzisz, e nie wiedziaabym, gdyby chciaa mnie zdradzi? - O... oczywicie - odpara zmieszana Galney. - Mimo wszystko w pewnym sensie zrobiam to. Za duo opowiadaam mojemu maonkowi, a wszystko, co mu powiedziaam, on donosi... - Twojej siostrze - uzupenia Tenel Ka. - Wiem... i jestem cakiem pewna, e nigdy ju nie popenisz tego bdu. - Spojrzaa w kierunku Cienia". - Czy mog ju wyrazi moj prob? Galney znw opucia gow. - Tak, Wasza Wysoko.

- Dzikuj. - Wskazaa palcem na czarny wahadowiec GS Jacena. - Allana czeka na pokadzie tego statku, a ty jeste dla niej znajom twarz. Chc, ebycie z major Espar zabray j i zaprowadziy do twojej kabiny. Galney wytrzeszczya oczy. - Do mojej kabiny? - Tak, i nikogo tam nie wpuszczaj, dopki si nie zjawi. - Tenel Ka spojrzaa na Espar. - Czy to jasne, majorze? Espara wydawaa si rwnie zbita z tropu jak Galney, ale zbyt bya nawyka do przyjmowania rozkazw, eby zadawa pytania. - Tak, Wasza Mio. - Bardzo dobrze. - Tenel Ka spojrzaa znw na Galney. - Docz do was, kiedy tylko bd wolna. Galney nadal wydawaa si cakiem zdezorientowana. - Pani, jeli prbujesz oszczdzi mi blu wiadomoci, e... - Lady Galney, nie jestem moj babk - przerwaa jej Tenel Ka. - Nie wydaje na stracenie moich poddanych za zbrodnie ich sistr. A co do twojego maonka... c, w sposobniejszej chwili porozmawiamy o twoim gucie w doborze partnerw. - Spojrzaa na Espar. - Czy moje instrukcje s jasne, majorze? - Tak, pani. - Wykona. - Tenel Ka ruszya w gr rampy Cienia", ale kiedy usyszaa, e jej wita eksplodowaa chrem wstrznitych gosw, obejrzaa si jeszcze. - Jeli znalelicie si na pokadzie Krlowej Smokw", to z jakiego powodu. Radz dobrze wszystkim, eby si zastanowili, co to za powd... i zajli si nim! wita zamilka w zdumieniu i nagle wszystkie arystokratki rozbiegy si do swoich zada. Tenel Ka umiechna si do siebie, pomylaa, e moe jednak uda jej si wprowadzi Hapes do nowoczesnej galaktyki, i wesza na pokad. Skierowaa si do eleganckiego salonu pasaerskiego, aby stwierdzi, e dyskusja rozgorzaa ju pen par. Luke i Jaina stali po jednej stronie stou z napojami, a Jacen i Ben po drugiej, Mara za znalaza si porodku, pomidzy nimi. Zwracaa si do siostrzeca, ale wida byo, e najchtniej kazaaby wszystkim uspokoi si i usi. - ...czy nie powiniene pomyle, Jacenie? - gos Mary by spokojny, ale peen napicia. - Wysae nas tam, ebymy spotkali si z Benem. Zamiast niego trafilimy na puapk Lumiyi. - To nie znaczy, e j wysaem - odpar Jacen. Tenel Ka widziaa, e jest bardzo

zdenerwowany, gwnie dlatego, e nie moe odsoni si w Mocy. Zawsze si zamyka, kiedy by wcieky. - Powiedziaa sama, e oboje balicie si, i poluje na Bena. - Bena tam nie byo - odpar Luke. - Ale miaem tam by - wtrci Ben. - Jacen pozostawi boj z wiadomoci dla Wczgi", eby lecia do magazynu Roqoo, ale zignorowalimy j. - Co zrobilicie? - zdumiaa si Mara, stajc przed Benem. - Zignorowalimy rozkaz. - Ben spojrza na Jain. - Zapytaj Jain. To by jej pomys. Wszystkie oczy spoczy na Jainie, ktra niechtnie przytakna. - Nalegaam, i to mocno. Musielimy ostrzec Ten... to znaczy krlow matk... na temat Duchy. Ben spojrza na Luke'a. - Widzisz? To nie bya wina Jacena. - Zignorowanie rozkazu nie wyjania, jak Lumiya dowiedziaa si, e my tam bdziemy - zauwaya Mara. - Ani dlaczego pracuje dla SGS. - Sam chciabym zna na to odpowied - rzek Jacen. - Przyjrz si temu, jak tylko Anakin" wrci na Coruscant. Zamierzam pozna odpowied, podobnie jak wy, i mog wam obieca, e si dowiecie wszystkiego. - Moesz? - zapyta Luke, nie spuszczajc z niego wzroku. - Oczywicie, e moe - wtrcia Tenel Ka, podchodzc do Jacena. - Kilka minut temu zbesztalicie Jacena, e za szybko wierzy we wszystko ze, co mwi si o jego bliskich. Ty robisz teraz to samo. Luke zmarszczy gniewnie brwi, ale Mara westchna i spojrzaa na ma. - Ma troch racji, Luke. Naprawd nie mamy wicej dowodw przeciwko Jacenowi ni on przeciwko Hanowi i Leii. Bitwa dobiega koca... moe czas schowa miotacze do kabur i zacz rozwizywa nasze problemy jak rodzina. - Mnie to odpowiada - rzek Jacen. - Pierwszy przyznaj, e popeniem kilka bdw, ale pracowaem dla dobra Sojuszu... i wiem, e wy te. Luke przez chwil rozwaa sowa Jacena, zanim si znw odezwa: - A twoi rodzice? Oni te nale do rodziny. - Nie mog odwoa nakazu aresztowania, jeli o to ci chodzi. Sowa Jacena wstrzsny Tenel Ka do gbi. - Jacenie, gdyby nie twoi rodzice, ju bym nie ya i Allana pewnie take! Twarz Jacena okrya si smutkiem, ale nie zagodniaa i Tenel Ka wiedziaa ju, e nie zdoa zmieni jego postanowienia. By przekonany, e jego obowizki wymagaj, aby

ignorowa rodzinne uczucia. Krlowa pomylaa, e to niezmiernie bolesne... a kiedy zdaa sobie spraw z tego, e ona i Allana rwnie s jego rodzin, dosza do wniosku, e take troch przeraajce. - Wiem - powiedzia Jacen. - Ryzykowali swoje ycie, aby ci ratowa, ale wci musz odpowiedzie za swoje zbrodnie wobec Sojuszu. - Spojrza na Luke'a. - Jeli Han i Leia Solo nie s pewni co do kierunku swojej politycznej lojalnoci, moemy wynegocjowa bezpieczn kapitulacj i odpowiednie odosobnienie. - Kapitulacj? - wybucha Jaina. - Odosobnienie? Oni nigdy... - Mylisz, e tego nie wiem? - odpar Jacen rwnie gorco. - Ale jeli teraz znios nakaz, bdzie to wygldao tak, jakbym faworyzowa swoj rodzin... a tego nie mog zrobi. Jest jedno prawo, Jaino, i dotyczy ono wszystkich... nawet Solo. - Ryzykowali ycie, aby uratowa Tenel Ka - sprzeciwia si Jaina. - Nie s terrorystami. - Wiem - odrzek. - Ale niewinni te nie s. Jaina jkna z rozpacz i spojrzaa na Luke'a z milczcym baganiem w oczach. Luke przez chwil wpatrywa si w podog, zanim podnis wzrok i spojrza Jacenowi w twarz. - Dobrze, ale to nie zmienia mojego zdania co do Bena. Zabieramy go ze sob na Coruscant. - Co? - zawoa chopak. - Nigdy w yciu, Jacen jest moim mistrzem! - To nie twoja decyzja, Ben - rzek Luke. - A Jacen nie jest mistrzem. - Dla mnie jest - odparowa Ben. - Nikt nie jest tak silny Moc jak... - To decyzja twojego ojca - wtrci Jacen. Unis do, aby uciszy chopca, po czym spojrza na Luke'a. - Czy to doprawdy konieczne? Teraz, kiedy Lumiya nie yje... - A dlaczego sdzisz, e nie yje? - zapytaa Mara. - To wy tak powiedzielicie - odpar Jacen, marszczc czoo. - Pi minut temu mwilicie, e miaa przymocowan bomb... - Bomb, ktra eksplodowaa, kiedy ju opucilimy kantyn - przypomnia mu Luke. - Nie wiemy, czy Lumiya miaa j na sobie cay czas. - C, gdybym miaa zgadywa, powiedziaabym, e nie miaa - dodaa Mara. - Zanim wybucha bomba, miny prawie dwie minuty. Nawet z tymi ranami na piersi miaa do czasu, eby uciec. - I tak wanie powinnimy zakada - rzek Luke. - Nie uwierz, e Lumiya jest martwa, dopki sam, osobicie nie spal jej ciaa w krematorium.

- Rozumiem. - Spojrzenie Jacena bdzio po pododze, coraz bardziej odlege i szkliste. Kiedy znw podnis oczy, spojrza Luke'owi prosto w twarz, spokojny i opanowany. - Chyba musz zaufa waszemu osdowi. W kocu nie znam tej kobiety. Luke zatopi wzrok w jego oczach. - Mam nadziej, e to prawda, Jacenie. Twarz Jacena spochmurniaa, ale zanim zdy przemwi, Ben wszed pomidzy obu mczyzn i skrzywi si, podnoszc wzrok na ojca. - Oczywicie, e to prawda! - wykrzykn. - Jacen prbuje chroni galaktyk. Czemu nikt tego nie rozumie oprcz mnie? - Ja rozumiem, Ben - odezwaa si Tenel Ka, starajc si rozpdzi gromadzce si chmury. - Jestem pewna, e twj ojciec te. Tenel Ka spojrzaa wyczekujco na Luke'a, ale ten w dalszym cigu uwanie przyglda si Jacenowi. Krlowa poczua, e napicie nadal narasta. Mara widocznie te miaa takie wraenie, bo podesza do Bena i pooya mu do na ramieniu. - Ben, my wszyscy staramy si uratowa galaktyk - rzeka. - Ale nie zawsze jestemy zgodni co do tego, jak to zrobi. - I dlatego nie mog zosta z Jacenem? - zawoa Ben. - To idiotyczne! - Jest jeden powd, dla ktrego nie moesz zosta z Jacenem: taki, e ja ci rozkazuj wraca z nami do domu - gniewnie odpar Luke. - A robi to dlatego, e Lumiya powiedziaa mi, i to ty pomagae jej w SGS. - Co?! - wykrzyknli chrem Tenel Ka, Ben i Jacen. Tenel Ka obserwowaa, jak wyraz twarzy Jacena, z pocztku zszokowany, staje si gniewny; w kocu przybra nieprzeniknion min. Ben wydawa si kompletnie zbity z tropu. - I ty jej wierzysz? - zapyta. - Nie - odpar Luke i spojrza znw na Jacena. - Ale kto jej pomaga i dopki si nie dowiem, kto... - ...ty musisz trzyma si z dala od SGS - dokoczy Jacen. - Twj ojciec ma racj, e jest ostrony, Benie. - Ale to ty jeste moim mistrzem! - zaprotestowa Ben. - A wic nakazuj ci zosta z rodzicami, dopki tego nie wyjani. - Jacen zerkn na Luke'a i doda: - Jestem pewien, e znw bdziemy wsppracowa, i to szybciej ni sdzisz. Serce Tenel Ka si cisno, kiedy usyszaa nut wyzwania w gosie Jacena, ale Luke zdawa si przyjmowa to bez sprzeciwu.

- Mam nadzieje, e wkrtce wszyscy znw bdziemy wsppracowa - rzek, ciskajc rami Jacena. - Wiem, e nie mam co liczy na to, e przyjmiesz moj pomoc, ale informuj mnie, jak si posuwa ledztwo. Bardzo chciabym dowiedzie si czego wicej na temat roli Lumiyi. - Oczywicie - odpar Jacen. Wprawdzie nie dopuszcza, aby jego uczucia przesczay si w Moc, ale z jego zacinitych warg Tenel Ka domylia si, e sowa Luke'a przyj jako co w rodzaju groby. - A teraz, jeli pozwolicie, powinienem wrci na Anakina" i zaj si tym. Jacen poegna si ze Skywalkerami, a na koniec spojrza na Tenel Ka. - Wasza Mio, jeli wszystko jest w porzdku... - Jest - odrzeka Tenel Ka. Uja go za rami i z rozdartym sercem ruszya z nim w kierunku wyjcia. - Jacenie, c mog powiedzie? Jestemy twoimi dunikami. - Nie - odpar Jacen. - To Sojusz jest twoim dunikiem. Dziki odwadze Konsorcjum by moe udao nam si zama wojenne zapdy Korelii. Zatrzymali si tu przed wazem; byli tu ukryci przed wzrokiem osb znajdujcych si w hangarze, ale widoczni z salonu pasaerskiego Cienia". Tenel Ka wiedziaa, e jest to najdusza chwila wzgldnej prywatnoci, na jak mog liczy przez dugi, dugi czas. Uja do Jacena. - Jestemy ci bardzo wdziczni, tak czy owak - rzeka. - Prosz, informuj nas, jeli bdziemy mogli co dla ciebie zrobi... i odwied nas znowu, gdy tylko bdziesz mia czas. Nasi poddani przyjm ci bardzo ciepo. - Dzikuj, Wasza Mio. - Skoni si. - Chtnie. - Doskonale. Czekamy z niecierpliwoci. Tenel Ka pocaowaa Jacena w policzek. Z trudem powstrzymujc zy, obserwowaa, jak przekracza waz i po raz kolejny znika z jej ycia.

PODZIKOWANIA
Wielu ludzi w wikszym lub mniejszym stopniu uczestniczyo w tworzeniu tej ksiki. Chciabym im podzikowa, szczeglnie za: Andrii Hayday za rady, krytyk i cenne pomysy, Jamesowi Lucenowi, Lelandowi Chee, Howardowi Roffmanowi, Amy Gary, Pablowi Hidalgowi - za ich udzia w sesjach burzy mzgw i ca reszt, Shelley Shapiro i Sue Rostom - za wszystko, od niesamowitej cierpliwoci oraz inspirujcych recenzji i edycji po wspaniale pomysy, ktrymi sypay w trakcie i pomidzy burzami mzgw, a zwaszcza za to, e tak dobrze si z nimi pracowao; moim kolegom pisarzom: Aaronowi Allstronowi i Karen Traviss za ca ich cik prac - koordynacj tych opowieci, prawie napisanie ich, jak rwnie za dziesitki pomysw woonych w t ksik i ca seri; wszystkim innym ludziom z Lucasfilm i DelRey, ktrzy sprawili, e pisanie stao si radoci; Laurze Jorstad za doskonal redakcj i wreszcie George'owi Lucasowi za pozwolenie na zabranie tej galaktyki w ekscytujc podr w cakiem nowym kierunku.

Vous aimerez peut-être aussi