Vous êtes sur la page 1sur 15

CZESAW MIOSZ TO

wyd. Znak 2001


TO ebym wreszcie powiedzie mg, co siedzi we mnie. Wykrzykn: ludzie, okamywaem was Mwic, e tego we mnie nie ma, Kiedy TO jest tam cigle, we dnie i w nocy. Chocia wanie dziki temu Umiaem opisywa wasze atwopalne miasta, Wasze krtkie mioci i zabawy rozpadajce si w prchno, Kolczyki, lustra, zsuwajce si ramiczko, Sceny w sypialniach i na pobojowiskach. Pisanie byo dla mnie ochronn strategi Zacierania ladw. Bo nie moe podoba si ludziom Ten, kto siga po zabronione. Przywouj na pomoc rzeki, w ktrych pywaem, jeziora Z kadk midzy sitowiem, dolin, W ktrej echu pieni wtrzy wieczorne wiato, I wyznaj, e moje ekstatyczne pochway istnienia Mogy by tylko wiczeniami wysokiego stylu, A pod spodem byo TO, czego nie podejmuje si nazwa. TO jest podobne do myli bezdomnego, kiedy idzie po mronym, obcym miecie. I podobne do chwili, kiedy osaczony yd widzi zbliajce si cikie kaski niemieckich andarmw. TO jest jak kiedy syn krla wybiera si na miasto i widzi wiat prawdziwy: ndz, chorob, starzenie si i mier. TO moe te by porwnane do nieruchomej twarzy kogo, kto poj, e zosta opuszczony na zawsze. Poniewa TO oznacza natknicie si na kamienny mur, i zrozumienie, e ten mur nie ustpi adnym naszym baganiom. Z pokoleniami wiewirek, ktre w tobie taczyy. Jest co z heraklitejskiej zadumy, kiedy tutaj stoj, Pamitajc siebie minionego I ycie, jakie byo, a te jakie by mogo. Nic nie trwa, ale trwa wszystko: ogromna stao. I prbuj w niej umieci swoje przeznaczenie, Ktrego, tak naprawd, przyj nie chciaem. Byem szczliwy z moim ukiem, skradajc si brzegiem bani. Co stao si ze mn pniej, zasuguje na wzruszenie ramion I jest tylko biografi, to znaczy myleniem. POST SCRIPTUM Biografia, czyli zmylenie albo wielki sen. Oboki uoone warstwami na skrawku nieba midzy jasnoci brzz. te i rdzawe winnice pod wieczr. Na krtko byem sug i wdrowcem. Odpuszczony wracam drog nieby. Szetejnie - Napa Valley, jesie 1997

Nie rozumiem "Michenhauz Henryk, rotmistrz ratajski J.K.M., zalubi w Kujanach 10 lutego 1650 r. Magorzat z Hornw i bezporednio potem by zabity przez swego szwagra Horna". (Ksigi i notatki metrykalne Parafii EwangelickoReformowanej Keydany) Cyt. za: Szymon Konarski, Szlachta kalwiska w Polsce Ale Kujany to obok Szetej i tam drog wzdu Niewiay bosonogi biegaem. Wic duchowny z Kiejdan, gdzie by zbr, przyjecha saniami (luty) do Kujan, eby da lub. To nie mogli na lub pojecha do Kiejdan? A czyje byy Kujany? Michenhauza? Hornw? W tej zbieraninie nacji przy ksiciu Radziwille skd pochodz te nazwiska? I dlaczego Horn zabi pana Henryka Michenhauza? Ucztujc razem i w pijanej zawadzie? Czy moe z powodu kazirodczej mioci do Magorzaty? I jak? Ciosem szabli? Rapiera? Z muszkietu? Z krcicy? I gdzie rotmistrz Jego Krlewskiej Moci zosta pogrzebany? Co dalej dziao si z wdow po nim, Magorzat? Kogo polubia? Z kadym dniem coraz gbiej, sam cie, wchodz midzy cienie. Stulecia mijaj, imion i duchw dokoa mnie coraz wicej, nie tak jak w modoci, kiedy rytm mojej krwi zabrania ludziom minionym dostpu. Teraz im bliski, wzywam ich, wyobraam. I ziemia, jej ziarnisto, w bosych stopach pami kolein drogi z jej kauami po deszczu, w grze park i dwr Kujany. Ilu ich, tych, ktrzy w tej okolicy yli, cielesnych, jak ja jestem cielesny i dlatego niezdolny zrozumie, jak ycie moe zmieni si w mier i podnoszce si w oddechu puca znieruchomie. Tak silnie

Do leszczyny Nie poznajesz mnie, ale to ja, ten sam, Ktry wycina na uki twoje brunatne prty, Takie proste i mige w biegniciu do soca. Rozrosa si, ogromny twj cie, hodujesz pdy nowe. Szkoda, e tamtym chopcem ju nie jestem. Chyba kij sobie bym wyci, bo widzisz, chodz o lasce. Kochaem twoj kor, brzow z biaym nalotem, Koloru najzupeniej leszczynowego. Raduj mnie te, co przetrway, dby i jesiony, Ale ty ucieszya mnie najbardziej, Jak zawsze czarodziejska, z perami twoich orzechw,

myl: tutaj, e wystarczyoby wzi ten malutki skrawek planety Ziemi i budowa na nim niewidoczn wie ywotw a pod niebiosa, teraz kiedy ich koci nikt ju nie znajdzie. A to jest, jak kiedy przy stole na naszym przyjciu studentw i studentek nagle przestawaem tam by i nasz wszystkich, rozgadanych, miejcych si, ogarniaem wzrokiem, jak gdybym ju tych, co yli byli dawno.

Lubili go wszyscy, Litwini, Polacy i ydzi, mia mir u okolicznych wiosek. (Tych wiosek, ktre w kilka lat po jego mierci zostay wywiezione na Sybir i dlatego jest tam teraz tylko pusta rwnina.) Ze wszystkich ksiek najbardziej lubi czyta pamitniki Jakuba Gieysztora, bo szczegowo opisuj nasz dolin. Niewiy midzy Kiejdanami i Krakinowem. W modoci mnie one nie interesoway, bo co mi po tym, co byo dawno, jeeli obchodzia mnie tylko przyszo. Dzisiaj czytam te pamitniki chciwie, nauczony, jak warto maj nazwy miejscowoci, zakrty drogi, pagrki i promy na rzece. Jak bardzo trzeba ceni prowincj i dom, i daty, i lad minionych ludzi. Kalifornijski wdrowiec, przechowuj talizman, zdjcia pagrka w witobroci, gdzie pod dbami le dziadek Zygmunt Kunat, pradziadek Szymon Syru i jego ona, Eufrozyna.

Mj dziadek Zygmunt Kunat W fotografii mego dziadka, kiedy mia sze lat, zawiera si, moim zdaniem, sekret jego osoby. Szczliwy chopczyk, radonie filuterny, przez jego skr przewieca dusza bystra i pogodna. Fotografia pochodzi z lat szedziesitych dziewitnastego wieku, i oto ja, w pnej staroci, wybieram si tam, eby towarzyszy zabawom dziecka. Nad znajomym jeziorem, do ktrego wanie rzucam kamyki, pod jesionami, ktre miay znale si w moich wierszach. Kunatw liczono do szlachty kalwiskiej, co snobistycznie odnotowuj, bo u nas na Litwie najbardziej owieceni byli kalwini. Rodzina zmienia wyznanie pno, okoo 1800 roku, ale nie zachowaem adnego obrazu dziadka w kocielnej awce w witobroci. Nigdy jednak nie mwi le o ksiach, ani w czymkolwiek uchybia przyjtym obyczajom. Student Szkoy Gwnej w Warszawie, taczy na balach i czyta dziea epoki pozytywizmu. Wzi powanie zasady pracy organicznej i dlatego w Szetejniach zacz wyrabia sukno, tote bawiem w pokojach, w ktrych stay warsztaty do folowania. By uprzedzajco grzeczny dla wszystkich, wielkich i maych, bogatych i biedakw, mia dar wysuchiwania kadego. Oskar Miosz, ktry pozna go w Kownie w roku 1922, nazwa go un gentil homme du dix-huitieme siecle, francuskim szlachcicem osiemnastego wieku. Zewntrzny polor nie wyczerpywa jednak jego istoty, ukrywaa si tam mdro i prawdziwa dobro. Rozmylajc o moim dziedzicznym obcieniu mam chwil ulgi, kiedy przypomn sobie mego dziadka, bo musiaem co wzi po nim, czyli nie jestem cakiem bez wartoci. Nazwano go "litwomanem" i czy nie zbudowa domu w Legmiadzi, ktry suy za szko i czy nie opaca litewskiego nauczyciela?

Jezioro Jezioro panieskie, jezioro gbokie, Zarastaj sitowiem jak dawniej u brzegu, Igraj w poudnie z odbitym obokiem Dla mnie, w dalekich krajach zniknionego. Twoja panienka jest dla mnie prawdziwa, W wielkim miecie nad morzem zostay jej koci. Zanadto prawidowo wszystko si odbywa. Odjta jest jedno jedynej mioci. Panienka, ej, panienka. Leymy w otchani. Nasada czaszki, ebro i miednica. Czy to ty? Czy to ja? My ju za wiatami. aden zegar nam godzin ni lat nie odlicza. eby taka nietrwaa rzecz, a razem wieczna Odgadn przeznaczenie i los dopomoga! Jeste ze mn w literze-krysztale zamknita. To nic, e do ywej panienki niepodobna.

Po podry Jake to dziwne, niezrozumiae ycie! Jakbym wrci z niego niby z dugiej podry, i prbowa sobie przypomnie, gdzie byem i co robiem. Nie bardzo si to udaje, a ju najtrudniej zobaczy tam siebie. Miaem zamiary, motywacje, co postanawiaem, co wykonywaem, ale z odlegoci tamten czowiek wydaje si istot irracjonaln i absurdaln. Zupenie jakby nie tyle dziaa, ile by dziaany przez posugujce si nim siy. Bo przecie napisa duo ksiek, tutaj one, a tam on, i jak przeprowadzi pomidzy nim i nimi nitk cigoci? W rozmylaniu o yciu-podry dotkliwie dokucza niemono odpowiedzi na pytanie o sedno i sens wasnej

osoby. Niejasny dla siebie, chc odgadn, kim byem dla innych, szczeglnie dla kobiet, z ktrymi czyy mnie zwizki przyjani albo mioci. Ale teraz jestemy jak upiony teatr marionetek, ktrego lalki le na pask w pltaninie swoich sznurkw i nie daj pojcia o tym, czym byo przedstawienie.

Gowa Olbrzymia gowa wynurzaa si zza pagrkw po drugiej stronie rzeki i widziaa chopca z wdk, ktry, wpatrzony w pawik, myla tylko: wemie, nie wemie. - Co z nim zrobimy - zastanawiaa si gowa, wydajc dyspozycje duchom lotnym, wyspecjalizowanym w ukadaniu losu. - No i tak - powiada sobie gowa, majc przed sob to samo miejsce nad rzek i starca, ktry wrci tutaj po dugich podrach. - Niektrym wydaje si, e to oni sami postanawiaj, speniaj. Ten przynajmniej wie, e by igraszk si chichoczcych, nurkujcych w powietrzu, i tylko dziwi si, e tak mu wypado.

Miosne wyprawy na wyspy poronite oz. Narzeczestwo i lub u witego Jerzego. A pniej konfraternia ucztuje u mnie na chrzcinach. Ciesz mnie turnieje muzykw, krasomwcw, poetw, Brawa tumu, kiedy ulicami przeciga Pochd Smoka. Co niedziela zasiadaem w kolatorskiej awce. Nosiem tog i zoty acuch, dar wspobywateli. Starzaem si, wiedzc, e moje wnuki zostan miastu wierne. Gdyby tak byo naprawd. Ale wywiao mnie Za morza i oceany. egnaj, utracony losie. egnaj, miasto mego blu. egnajcie, egnajcie.

Uczciwe opisanie samego siebie nad szklank whisky na lotnisku, dajmy na to w Minneapolis Moje uszy coraz mniej sysz z rozmw, moje oczy sabn, ale dalej s nienasycone. Widz ich nogi w minispdniczkach, spodniach albo w powiewnych tkaninach, Kad podgldam osobno, ich tyki i uda, zamylony, koysany marzeniami porno. Stary lubieny dziadu, pora tobie do grobu, nie na gry i zabawy modoci. Nieprawda, robi to tylko, co zawsze robiem, ukadajc sceny tej ziemi z rozkazu erotycznej wyobrani.

Zapomnij Zapomnij o cierpieniach, Ktre sam zadae. Zapomnij o cierpieniach, Ktre tobie zadano. Wody pyn i pyn, Wiosny bysn i gin, Idziesz ziemia ledwie pamitan. Czasem syszysz daleko piosenk. Co to znaczy, pytasz, kto tam piewa? Dziecinne soce wschodzi, Wnuk i prawnuk si rodzi. Teraz ciebie prowadz za rk. nazwy rzek tobie jeszcze zostay. Jake dugo umiej trwa rzeki! Pola twoje, ugorne, Wiee miast, niepodobne. Ty na progu stoisz, zaniemiay.

Nie podam tych wanie stworze, podam wszystkiego, a one s jak znak ekstatycznego obcowania. Nie moja wina, e jestemy tak ulepieni, w poowie z bezinteresownej kontemplacji, i w poowie z apetytu. Jeeli po mierci dostan si do Nieba, musi tam by jak tutaj, tyle e pozbd si tpych zmysw i ociaych koci. Zmieniony w samo patrzenie, bd dalej pochania proporcje ludzkiego ciaa, kolor irysw, parysk ulic w czerwcu o wicie, ca niepojt, niepojt mnogo widzialnych rzeczy.

Na moje 88 urodziny Miasto gste od krytych pasay, wskich placykw, arkad, schodzce tarasami ku morskiej zatoce. I ja, zapatrzony w mode pikno, cielesne i nietrwae, jego ruch taneczny wrd starych kamieni. Kolory sukien wedug letniej mody, stuk pantofelka na dallach sprzed stuleci, ciesz mnie swoim obrzdem powrotu. Dawno zostawiem za sob

W miecie Miasto byo ukochane i szczliwe, Zawsze w czerwcowych piwoniach i pnych bzach, Pnce si barokowymi wieami ku niebu. Powrci z majwki i stawia w wazach bukiety, Za oknem widzie ulic, ktr kiedy szo si do szkoy (Na murach ostre granice soca i cienia). Kajakowanie razem na jeziorach.

zwiedzania katedr i wie warownych. Jestem jak ten, kto widzi, a jednak sam nie przemija, duch lotny mimo siwizny i chorb staroci. Ocalony, bo z nim wieczne i boskie zdziwienie. Genua, 30 czerwca 1999

Gustav Klimt (1862-1918), Judyta (szczeg), Osterreichische Gallerie, Wiede O, usta na wp rozchylone, oczy przymknite, rowa sutka w obnaonej twojej nagoci, Judyto! Z wyobraeniem ciebie oni, biegncy do ataku, rozrywani wybuchami artyleryjskich pociskw, spadajcy w doy, w zginilizn! O, lite zoto twoich tkanin, naszyjnika z rzdami drogich kamieni, Judyto, na takie ich poegnanie!

Bieg Radosny mj bieg po ciemnych parkach jesieni, Kiedy na ciekach igliwie albo szelest lici, I polany pod dbami pustoszej, Gasn sine oka telewizji. Takiej lekkoci krokw nigdy nie miaem, Chyba dawno, w moje poranki omioletniego. Uniesiony nad ziemi, napojony wiatem, Nie ustaj w napowietrznym biegu. Nieyczliwie mnie wita przebudzona jawa. W dzie o lasce powoli pezn, astmatyczny. Ale noc mnie na dugie podre wyprawia I tam, jak na pocztku, wiat nowy i liczny.

O! Salvator Rosa (1615-1673), Pejza z postaciami, Yale University Gallery O, spokj wody pod skaami i ta cisza popoudnia, i odbite poziome oboki! Postacie na pierwszym planie ubierajce si po kpieli, inne na drugim brzegu malutkie i w swoich czynnociach tajemnicze! O, najzwyklejsze wyjte z codziennoci i podniesione w scen do ziemskiej podobn i niepodobn!

Nad strumieniem Szmer przezroczystej wody na kamieniach w jarze porodku wysokiego lasu. Janiej w socu paprocie na brzegu, pitrzy si nieograniczona forma lici lancetowatych, mieczykowatych, sercowatych, opatowatych, jzykowatych, pierzastych, karbowanych, zbkowanych, pikowanych - i kto to wypowie. I kwiaty! Biaawe baldachy, modre kielichy, jaskrawote gwiazdy, ryczki, grona. Siedzie i patrze na uwijanie si trzmieli, loty waek, podrywanie si muchwki, w pltaninie odyg popiech czarnego uka. Wydaje mi si, e sysz gos demiurga: "Albo nieme skay jak w pierwszym dniu stworzenia, albo ycie, ktrego warunkiem mier, i to upajajce ciebie pikno".

O! Edward Hopper (1882-1967), Pokj hotelowy, Thyssen Collection, Lugano O, jaki smutek niewiadomy, e jest smutkiem! Jaka rozpacz, niewiadoma, e jest rozpacz! Kobieta kariery, obok jej walizki, siedzi na ku, pnaga, w czerwonej halce, uczesanie jej nienaganne, w rku ma kartk z cyframi. Kim jeste? - nikt nie zapyta, sama tez nie wie.

Gdziekolwiek Gdziekolwiek jestem, na jakimkolwiek miejscu na ziemi, ukrywam przed ludmi przekonanie, e n i e j e s t e m s t d. Jakbym by posany, eby wchon jak najwicej barw, smakw, dwikw, zapachw, dowiadczy wszystkiego, co jest udziaem czowieka, przemieni co doznane w czarodziejski rejestr i zanie tam, skd przyszedem.

O! O, szczcie! widzie irys. Kolor indygo jak kiedy suknia Eli i delikatny zapach, jak zapach jej skry. O, jaki bekot eby opisa irys, ktry kwit, kiedy nie byo adnej Eli i adnych naszych krlestw i adnych krajw.

Voyeur Byem podgldaczem wdrownym na ziemi. Szumiao, mienio si wntrze galaktycznej baki mydlanej.

O!

Jej kapelusz z kwiatami lila, nosia majtki z koronk, Ucztowalimy z ni przy obrusie ctkowanym w soneczne plamy. Albo jej na wp goe piersi w sukni Empire. Przebieraem si w kolorowy frak z orderem, Byle tylko mc zgadywa ich stwardniay dotyk. Zawsze mylaem o tym, co kobiety nosz zakryte: Ciemne wejcie do ogrodu wiedzy W pianie halek, falbanek i spdnic. A pniej umieray one, ich atasy i lustra. Dogaressy, ksiniczki, panny suebne. ciskao mnie w gardle, e takie pikne zmieniaj si w trucho. Naprawd nie szukaem kochania si z nimi. Poday ich moje oczy, chciwe, bardzo chciwe, Zaproszone na komiczne widowisko, W ktrym filozofia i gramatyka, Poetyka i matematyka, Logika i retoryka, Teologia i hermeneutyka, Oraz wszelkie nauki mdrcw i prorokw Zgromadziy si, eby ukada pie nad pieniami O puszystym zwierztku nie do oswojenia.

W czarnej rozpaczy W czarnej rozpaczy i w szarym zwtpieniu Skadaem wierszem hod Niepojtnemu Udajc rado, chocia jej zabrako, Bo mnoy skargi byoby atwo. Co odpowiedzie, kiedy kto zapyta: Dzielny by czowiek - czy te hipokryta?

Przykad Osiemdziesicioletnia, moja przyjacika pisze w pamitniku "Nie miaam czasu ni ochoty na zmartwienia". Jej dobry przykad umacnia mnie. Willa byszczy, ksiyc w peni, za przystani AZS-u Kochamy si. I ta chwila nieraz mnie pocieszy, Cho w moim yciorysie duo goryczy. piewa i taczy przed obliczem Pana! Po prostu dlatego, e skarga nie przyda si na nic, Jak powiada moja dzielna, niepokonana Irena.

Tak zwane ycie Tak zwane ycie: wszystko, co dostarcza tematw operze mydlanej, nie wydawao mu si godne opowieci, czy te chciaby mwi, ale nie umia. Dziwiy go popltane historie mczyzn i kobiet, cignce si a po migotliw niepami. Sam umia tylko zaciska zby i znosi, Czekajc, a staro odbierze dramatom znaczenie i prynie opera mydlana mioci, nienawici, pokus i zdrad.

Obudzony W gbokiej staroci, z pogarszajcym si zdrowiem, obudziem si w rodku nocy i wtedy tego doznaem. Byo to uczucie szczcia tak olbrzymiego i doskonaego, e w yciu minionym istniay tylko jego zadatki. I to szczcie nie miao adnych powodw. Nie usuwao wiadomoci i nie znikaa przeszo, ktr w sobie nosiem razem z moj zgryzot. Teraz nagle zostaa wczona jako potrzebna cz caoci. Jakby jaki gos mwi: "Nie martw si, wszystko odbyo si tak, jak by musiao, zrobie, co tobie byo wyznaczone i nie musisz ju myle o rzeczach dawnych". Spokj, ktry czuem, by spokojem zamknicia rachunkw i czy si z myl o mierci. Szczcie po tej stronie byo niby zapowied tego samego po drugiej stronie. Zdawaem sobie spraw, e otrzymuj dar nieoczekiwany i nie mogem poj, dlaczego spada na mnie ta aska.

Przepis Tylko nie wyznania. Wasne ycie Tak mnie dojado, e znalazabym ulg Opowiadajc o nim. I zrozumieliby mnie Nieszcznicy, a ilu ich!, ktrzy na ulicach miast Chwiej si, pprzytomni czy pijani, Chorzy na trd pamici i win istnienia. Wic co mnie powstrzymuje? Wstyd, e moje zmartwienia nie s do malownicze? Albo przekora? Zbyt modne s jki, Nieszczliwe dziecistwo, uraz, i tak dalej. Nawet gdybym dojrzewa do skargi hiobowej, Lepiej zamilcze, pochwala niezmienny Porzdek rzeczy. Nie, to co innego Nie pozwala mi mwi. Kto cierpi, powinien By prawdomwny. Gdzie tam, ile przebra, Ile komedii, litoci nad sob! Fasz uczu odgaduje si po faszu frazy. Zanadto ceni styl, eby ryzykowa.

Zanurzeni Ale nie kademu zdarza si prawdziwa staro. Jej waciwe jest rozpamitywanie Cielesnej pychy, ktra rozpieraa nas kiedy W nas, tych samych, a jake innych. By wysoki komizm W ukadaniu wosw przed lustrem, W troskach o to, czy kapelusz do twarzowy, W zwilaniu warg koniuszkiem jzyka I przesuwaniem po nich kredki, W wizaniu krawata przed lustrem z min krla zwierzt. Jake bawi si nami Duch Ziemi! Jeeli indywiduum jest form, a gatunek materi. Jak zdawa si sdzi Duns Scotus, Spenialimy, czego da gatunek, zanurzeni

W materii, kto powie: po uszy. A pniej dwiga si z miray syntetyczne miasto. Midzy gotyckimi wieami loty jaskek. Starzec w oknie, ktry widzia wiele miast, Niemale wyzwolony, mieje si I donikd wraca nie zamierza. Podczas gdy ty usuwasz si bez alu, mylc o tym, jak trudno byo przey ycie. I nauczy si, e dostajemy nie to, czego chcielimy, a dwie najwiksze cnoty to rezygnacja i upr. I e wiadomo nie daje pociechy, bo jest wiadomoci bazna fikajcego kozioki na scenie i chciwego oklaskw. Nabye nie danej wiedzy o sobie i innych, wypenie si po brzegi litoci i podziwem. Oby ci, ktrzy cign dalej maj dzieo, zaczynali tam, gdzie ty koczye, mistrzu pokonanej rozpaczy. Pochwalajcy, odnawiajcy, uzdrawiajcy, wdziczny za to, e byy dla ciebie i bd dla innych wschody soca

Vipera Berus Chciaem powiedzie prawd, i nie udawao mi si. Prbowaem spowiedzi, ale nic nie umiaem wyzna. Nie wierzyem w psychoanaliz, bo dopiero bym nakama. I dalej nosz w sobie zwinit mij winy. A to dla mnie wcale nie abstrakcja. Stoj na mszarynie w Raudonce koo Jaszun i ogon mii wanie znika w kpie mchu pod karowata sosenk, kiedy naciskam cyngiel i wywalam adunek rutu z berdany. Dotychczas nie wiem, czy ktre ziarnko oowiu trafio w obrzydy biay brzuch albo w zygzak na grzbiecie Vipera berus. W kadym razie atwiej to opisywa ni duchowe przygody.

Wy, pokonani Wy, pokonani i wygnani, Rok za rokiem wpatrzeni w fotografi biaego dworu I towarzystwa w letnich strojach zebranego przed gankiem, Przebaczcie mnie, paniczowie z dobrej rodziny, e jeszcze w szkole zdradziem was, Wybierajc si na karkoomn wypraw do krain intelektu, W ktrych nie posuwa si nad tumem wiernych baldachim na Boe Ciao, I girlandy z lici nie ozdabiaj wntrza parafialnego kocioa. Ksiycowe jaowizny, samotno i gniew Okazuj si jednak potrzebne Po to, ebym mg podnie do drugiej potgi Mj powiat i was, moje cienie, Ktrzy przybywacie na moje wezwanie, Dlatego tylko, e byem czowiekiem ze skaz, Wyczonym z ojcw obyczaju, I znaczona mnie bya inna wierno.

Texas Wrciem z Texasu, Czytaem tam wiersze. Nigdzie nie pac tak dobrze jak w Ameryce za czytanie wierszy. Stawiaem obok autografu dat 2000. Staro oblepia nogi jak gsta smoa. Umys broni si, ale to znaczy wiadomo. I c ja mam zrobi, odsoni j komu? Najlepsz strategi bdzie nie mwi nic. Poznaem wstyd przypomnianej iluzji kochania, nienawidzenia, czekania, denia. I ledwo mog uwierzy, e udao mi si przey ycie.

Okazy Okazy nie wiedz, e s okazami. Bujaj sobie wysoko nad k, po ktrej pan w korkowym hemie kroczy z siatka na motyle. Jak przekona motyla, e jest okazem? O potny, drapieny wadco! Maharado! Proroku Eliaszu! Habakuku! Z swoje skrzyda na otarzu wiedzy! O Bazylisso! Lady Makbet! Tytanio! Lenoro! Zamiast by tylko sob, moesz zosta przedstawicielk gatunku, I trwa na zawsze w rejestrze obok krlestw, pomnikw i wity,

Sztukmistrz Sztukmistrzu, rozkadaj swoje instrumenty. Wysokie echo powraca z gr, sycha huk wiosennych potokw. Dziecinnym oczom, jak twoim kiedy, objawia si pierwszy raz pikno ziemi. Sztukmistrzu, budujesz gwiazd, ktra bdzie wdrowa po niebie dopiero co urodzonych.

Razem z panem w korkowym hemie, kroczcym k w tysic dziewisetnym roku naszej ery.

Przemilczane strefy Prawda jest rzecz straszn. Ma by dla kadego taka, jak kto wytrzyma, jak zniesie, jak kto unie potrafi. A ju zwaszcza nikomu swojej prawdy nie ujawnia, nie skania do jej przyjcia, do poznania rzeczy przekraczajcych siy bliniego. Zygmunt Mycielski, 'Niby dziennik' To nie byo tak. Ale nikt nie omiela si mwi, jak byo, i ja, dostatecznie stary, eby pamita, powtarzam jak inni sowa politycznie poprawne, bo nic nie upowania mnie do wyjawiania rzeczy zbyt okrutnych dla ludzkiego serca.

Rok 1900 Wydoby si z myli o wasnej osobie, to pierwsza rada w depresji. Przenosz si dlatego w rok 1900. Ale jak porozumie si z pastwem umarych? Wpatruj si w lustra, w korytarze luster odbitych w lustrach. Tam mignie kapelusz w rajerem, falbany, albo biel nagoci w pmroku, Mariola, Stefania, Lilka czeszce dugie wosy. Jeeli wypady poza czas i przestrze, powinny by tam, gdzie cesarz Tyberiusz, albo owcy bizonw sprzed lat dwunastu tysicy. Ale one cigle blisko i tylko oddalaj si, powoli, rok za rokiem, jakby dalej bray udzia w naszym nieczystym balu.

Ze szkod Jak najmniej szkodzi. O to zabiegaem. Cho mao znaczy tutaj nasza wola. Dosy poczy dwa sowa, ju biegn, Chwytaj, nios na obrzd plemienny. Piszmy dla siebie, dla paru przyjaci, eby umili niedzieln majwk: Tak si zaczyna. A pniej sztandary, Wrzaski, proroctwa, obrona barykad. Mj wielki patron zrobi duo zego. Lepiej by zosta przy swoich balladach, No i sonetach. Nikt mu nie powiedzia: Ju dosy, przesta. Wzili go sumieniem, I prowadzili, trzymajc za rce. Czy my rodzimy si dla mitologii? I czy naprawd bez wasnego ycia? Co za demonizm w naturze jzyka, e mona zosta tylko jego sug! I ja szkodziem, moe mniej ni inni. W przebraniach, maskach, nierozpoznawalny, Niejednoznaczny. Ju to jest ochron Przed recytacj na dorocznym wicie.

To jasne To jasne, e nie mwiem, co naprawd myl, Poniewa na szacunek zasuguj miertelni, I nie wolno wyjawia, w mowie ani na pimie Sekretw naszej wsplnej cielesnej mizerii. Chwiejnym, sabym, niepewnym wyznaczona praca: Wznie si dwa centymetry nad swoj gow I mc powiedzie komu, kto rozpacza: "Ja te tak samo pakaem nad sob".

Wasne tajemnice Wszystkie moje nieszczsne tajemnice Jedna po drugiej bd wypatrzone. A powie kto: jakie ubogie ycie I cieki stamtd w gr jakie strome.

Wybierajc wiersze Jarosawa Iwaszkiewicza na wieczr jego poezji Kiedy zasiada na papieskim tronie Polski romantyk, na dowd, e moce Poezji bardzo szczeglne bywaj, Zadania proste przestaj by proste, Ja te poczuem si odpowiedzialny. Jak wic pokaza twj wiersz, Jarosawie, Ludziom, co wierz albo pragn wierzy W opatrznociow sensowno historii? Twoja poezja, choby znakomita, Zawara w sobie tak aobne treci, e wielbicielom nie wyjdzie na zdrowie. Tak jest, niestety. Czy nie ulegae Sodkim pokusom ulgi w nieistnieniu, Ucieczki w nico? Gdyby nawet prawd Byo, e z marze naszego gatunku Zostanie tylko ogromny miech pustki, A my jestemy oddzielne nicocie Jak bryki luzu na play bez granic,

Jeeli Jeeli nie mog dostpi Raju (Bo niewtpliwie za wysokie dla mnie progi), Chciabym w ktrym z regionw Czyca Dostpi wyzwolenia z fantomw umysu, Ktrych wadz nade mn pamitam, Cho nie dowierzaem im. Mki zazdroci pod jej okiem na pustej ulicy. To znw wzywanie mioci doskonaej, Ponadcielesnej niemal, ponadziemskiej. mia si czy paka? Ale tkwi w ciele Te drzazgi egzaltacji i nierozum. Obym jeszcze mg zobaczy jasno, Nie kama nikomu, ani sobie, I dobre intencje, jeeli byy, Podawa na moj obron.

To i tak chwaa naley si mnym, Ktrzy do koca zakadali protest Przeciwko wiar niweczcej mierci. Z wierszy wybior te uwietniajce Mow pokole, nasze gospodarstwo. Bo ty przyniose ze swojej Ukrajny Barwy i zapach kwitncego stepu, Sone powiewy od greckiego morza I biel, i zoto bizantyjskich zmierzchw. Nienasycony i zdumiony piknem, Suchae rytmw dnia i rytmw nocy, Zmieniajc siebie w muzyczny instrument. Syszymy w twojej melodyjnej frazie Ton gbinowy, pomimo zwtpienia. I powracaj nam nieraz na usta Twoje modlitwy do Dionizosa.

Oda na 80 urodziny Jana Pawa II Przychodzimy do ciebie, ludzie sabej wiary, Aby nas umocni przykadem swego ycia I oswobodzi od niepokoju O dzie i rok nastpny. Twj to wiek dwudziesty Zasyn nazwiskami potnych tyranw I obrceniem w nico ich drapienych pastw. e tak bdzie, wiedziae. Uczye nadziei: Bo tylko Chrystus jest panem historii. Cudzoziemcy nie zgadli, skd ukryta sia U kleryka z Wadowic. Modlitwa, proroctwo Poetw nie uznanych przez postp i pienidz, Cho krlom byli rwni, czekay na Ciebie, Aby za nich oznajmi urbi et orbi, e dzieje nie s zamt, ale ad szeroki. Pasterzu nam dany, kiedy odchodz bogowie! I we mgle nad miastem byszczy Zoty Cielec. Bezbronne tumy biegn, skadaj ofiar Z wasnych dzieci skrwawionym ekranom Molocha. I lk w powietrzu, niewymwiony lament: Bo nie dosy chcie wierzy, eby mc uwierzy. I nagle jakby czysty dwik dzwonu na jutrzni, Twj znak sprzeciwu podobny do cudu, eby zapytywano: jake to moliwe, e wielbi Ciebie modzi z niewierzcych krajw, Gromadz si na placach gowa przy gowie, Czekajc na nowin sprzed lat dwch tysicy, I przypadaj do stp Namiestnika, Ktry mioci obj ludzkie plemi. Jeste z nami, i odtd zawsze bdziesz z nami. Kiedy odezw si moce chaosu, A posiadacze prawdy zamkn si w kocioach, I jedynie wtpicy pozostan wierni, Twj portret w naszym domu co dzie nam przypomni, Co moe jeden czowiek, i jak dziaa wito.

2. e mylili si ci, ktrzy podrywali zaufanie do rozumu, wyliczajc, od czego jest zaleny: od walki klas, od libido, od woli mocy. 3. e powinnimy by wiadomi naszego zamknicia w krgu wasnych dozna, nie po to jednak, eby sprowadza rzeczywisto do snw i majakw naszego umysu. 4. e prawdomwno jest dowodem mioci, a po kamstwie poznaje si niewol. 5. e waciw postaw wobec istnienia jest szacunek, naley wic unika towarzystwa osb, ktre poniaj istnienie swoim sarkazmem i pochwalaj nico. 6. e choby nas oskarano o arogancj, w yciu umysowym obowizuje zasada cisej hierarchii. 7. e naogiem intelektualistw dwudziestego wieku byo "baratin", czyli nieodpowiedzialne paplanie. 8. e w hierarchii ludzkich czynnoci sztuka stoi wyej ni filozofia, ale za filozofia moe zepsu sztuk. 9. e istnieje prawda obiektywna, czyli z dwch rnych sprzecznych twierdze jedno jest prawdziwe, drugie faszywe, z wyjtkiem okrelonych wypadkw, kiedy utrzymanie sprzecznoci jest uprawnione. 10. e niezalenie od losu wyzna religijnych powinnimy zachowa "wiar filozoficzn", czyli wiar w transcendencj, jako istotn cech naszego czowieczestwa. 11. e czas wycza i skazuje na zapomnienie tylko te dziea naszych rk i umysu, ktre oka si nieprzydatne we wznoszeniu, stulecie za stuleciem, wielkiego gmachu cywilizacji. 12. e we wasnym yciu nie wolno poddawa si rozpaczy z powodu naszych bdw i grzechw, poniewa przeszo nie jest zamknita i otrzymuje sens nadany jej przez nasze pniejsze czyny.

Przeciwiestwo Po jednej stronie wiat, po drugiej ludzie i bogowie. wiat jest nieugity, nieubagany, obojtny. To kamie, o ktry, biegnc boso, ranie wielki palec stopy. Ludzie i bogowie s w cigym ruchu winy i przebaczenia. Ich ciepe garda wymawiaj sowa przeklestw i bogosawiestw. S sabi, zmienni, oczekujcy jedni od drugich pomocy. Mioci ludzi i bogw s stale zagroone moliwoci utraty. Ich stroje, maski i koturny dowodz, e nie chc oni zosta w porzdku Natury. Zarazem miertelni i niemiertelni, mieszkaj we wasnej krainie wysoko nad wiatem. Nie zapominajcie, wy, ktrzy jestecie ludmi albo bogami, jaka cze wam si naley od soc i galaktyk wiata.

Czego nauczyem si od Jeanne Hersch? 1. e rozum jest wielkim boskim darem i e naley wierzy w jego zdolno poznawania wiata.

Zdziechowski

Zakwity irysy. Jeszcze raz. Kiedy zakwitn znowu, skoczy si mj wiek. Rano ocean zakrya przezroczysta mga. W otwartych drzwiach do ogrodu zajmuj si niepamitaniem. A nie umiem zapomnie jego, filozofa rozpaczy, ktry zwtpi w dobro Stworzenia. Widz piaszczysty trakt wysadzany brzozami, midzy Miskiem i Wilnem, z krt porodku kolein. Nie byo wtedy aut ani asfaltowych drg, na stacj po goci wysyao si konie. Mg przyjmowa u siebie Wadimira Soowjowa, eby sysze od niego o pojednaniu katolicyzmu i prawosawia. Jak te wsplnie rozwaali, czy kaczki na dworskim stawie mog by zbawione, Czy mucha i mrwka s objte dzieem Odkupienia. Prawo udrki wszystkiego co ywe kto ustanowi tutaj na ziemi? Zachowaem dotychczas jego sowa: "I w miar lat, im dalej w ycie i wiat szedem, tym wyraniej i boleniej uwiadamiaem sobie, e wiat ten, gdy go myl, jako cao, obj, bezadem jest i bezrozumem, nie za, jak nas ucz, dzieem rozumu: nie z rki Boga on wyszed." Oto idzie ulic na wykad w Krakowie, A z nim jego wspczeni: tiul, aksamit, satyna Dotykaj ciaa kobiet podobnych odygom Wymylnych rolin secesyjnej mody. Spojrzenia i wezwania z wntrza nocy. W kosmicznej bitwie miecze aniow. Ksi Rebelii naciera, cofaj si sudzy jasnoci. Okruciestwo, kamienne, Jak inaczej tumaczy? Cho on, profesor, Nie mg mwi wyranie, e wierzy w diabelsko wiata. Samotny na ich wicie barwy i dotyku. "Nie ma Boga - gosem wielkim woaj i natura, i historia... ale gos ten ginie w harmonii psalmw i hymnw, w tym wielkim, odwiecznym, z najgbszych gbin ducha idcym wyznaniu, i jako ziemia bez wody jest dusza czowieka poza Bogiem. Bg jest. Tylko fakt istnienia Boga to co przekraczajcego zakres

myli wiatem zewntrznym zajtej, to cud. Le monde est irrationnel. Dieu est un miracle.*" Tylko dwik dzwonw, Tylko jarzenie monstrancji, Gosy miertelne ogaszaj chwa, U Dominikanw i Franciszkanw Posadzki wytarte stopami pokole Chroni nas. Nawet jeeli zudzenie czy nas wiar w niemiertelne trwanie, Dziki czynimy, proch, za cud wiernoci prochu. Magnificencjo Rektorze, podszedem do Ciebie, modziutki, na stopniach Biblioteki pod wie Poczobutta malowan w znaki Zodiaku. W miecie, ktre na bolszewikach zdobyli polscy uani, wiadomy, czekae "w obliczu koca". Widywano ciebie, jak przejedae powozem, kopyta pary koni stukay na nierwnym bruku, nie uznawae samochodu ani telefonu. Z tacami, kwitnieniem bzw i czeremchy, wiankami na rzece zapadao si miasto. Umare w sam por, twoi przyjaciele szeptali kiwajc gowami: "Ale mia szczcie!" Speniona przepowiednia, cokolwiek dotychczas trwao, zatono, tylko wiee kocielne sterczay chwil nad otchani. Moe jestem jak ten, ktry, kiedy nie byo nigdzie schronienia przed wywzk do agrw, ukry si na dzwonnicy witego Jana tak ocala? ania z dwoma dopiero co urodzonymi jelonkami popasa na trawniku przed domem. Nieubagany cig zagady i narodzin, Magnificencjo. Dugo trwaa moja nauka powcigania siebie. Bardziej od ciebie przebiegy, poznawaem moje stulecie, udajc, e znam sposb i zapominam o blu. * wiat jest irracjonalny. Bg jest cudem. ** Cytaty wedug: Marian Zdziechowski, Pesymizm, romantyzm a podstawy chrzecijastwa, 1915

Przeciwko poezji Filipa Larkina y nauczyem si z moj rozpacz.

A tu przychodzi kto, kto, nieproszony, Wierszem wylicza powody rozpaczy. Czy mam dzikowa? Nie bardzo jest za co. Skoro wiadomo rne ma poziomy, Na niszy spycha mnie, kto mierci straszy. Ja te pamitam, aobny Larkinie, e mier nikogo z ywych nie ominie, Nie jest to jednak temat odpowiedni Ani dla ody, ani dla elegii.

Bo skd Wat w pritonach San Francisko, liowyj niegr Wertyskiego? I ja z magnetofonem. Modzieniec z prowincji mia, okazuje si, zoy wiadectwo. Co prawda razem przeylimy t kolacje z Parandowskimi w strasznego Sylwestra 1950 roku. Biedne Wacisko. Nacierpia si w Kazachstanach i Tadykistanach mimo tego krawata przy ulicy widm, Mazowieckiej w Warszawie.

Na mier poety Zatrzasny si za nim wrota gramatyki. Teraz szukajcie go w gajach i puszczach sownika.

Do poety Roberta Lowella Nie miaem prawa tak mwi o tobie, Robercie. Zazdro chyba emigranta Podyktowaa takie wyszydzanie Twoich depresji, stanw przeraenia, Niby-wakacji w bezpieczestwie klinik. Nie, to nie zaduma z mojej normalnoci. Obd, wiedziaem, podkrada si we mnie, Szed cienk nitk do samego rodka, Na moje tylko czeka przyzwolenie, eby mnie porwa w swoje mroczne kraje. I byem czujny. Niby czowiek chromy, Ktry maskuje uomno, chodziem Wyprostowany, eby nikt nie odgad, Co tam naprawd dziej si w rodku. ty nie musiae. Tobie byo wolno, Nie mnie, zbiegowi na tym kontynencie, gdzie tylu innych zgino bez ladu. Wybacz mj bd. Na nic twoja wola Przeciw chorobie, co bya jak pitno. Pod moim gniewem ukrywaa si Niewybaczalna pycha ponionych. Std teraz, pno, ten mj list do ciebie, Dla pokonania tego, co nas dzieli: Gestw, konwencji, zudze i narzeczy.

O nierwnoci ludzi To nieprawda, e jestemy miso, ktre przez chwil gada, tusza si, poda. Mylne s plae z mrowiem obnaonych cia I tumy na ruchomych schodach metra. Na szczcie nie wiemy, kim jest ten czowiek obok. Moe by bohaterem, witym, geniuszem. Poniewa rwno ludzi jest urojeniem I kami tablice statystyk. Na mojej wasnej potrzebie uwielbienia Opieram przekonanie o co dzie odnawianej hierarchii. Stpam po ziemi chronicej wybrane popioy, Cho nie bd trwa duej ni popioy innych. Przyznaj si do wdzicznoci i podziwu, Poniewa brak powodu, eby wstydzi si szlachetnych uczu. Obym okaza si godny wysokiej kompaniji, I szed z nimi, niosc po krlewskiego paszcza.

Pastele Degasa Te plecy. Rzecz erotyczna zanurzona w trwaniu, A rce uwikay si w rudych splotach, Tak bujnych, e czesane, cigaj w d gow. Udo i pod nim stopa drugiej nogi, Bo siedzi, rozchylajc zgite kolana, I ruch ramion odsania lini jednej piersi. Tu, niewtpliwie, w stuleciu i roku, Ktre miny. Jake j dosign? I jak dosign tamt, w tym peniuarze? Czerni rzsy przed lustrem, podpiewujc. Trzecia ley na ku, pali papierosa I oglda urnal mody. Jej koszula Z mulinu, biel obfita okrgo przewieca I rowawe sutki. Kapelusz malarza Wisi midzy sukniami na antresoli. Lubi tutaj siadywa, rozmawia, rysowa. Cierpkie w smaku jest nasze ludzkie obcowanie Z powodu znajomego dotyku, ust chciwych, Ksztatu bioder i nauk o duszy niemiertelnej. Przybiera i odchodzi. Fala, wena, wilna.

Krawat Aleksandra Wata Ten krawat, dziany, z grubym wzem, w zgodzie z barw ciemnej koszuli i marynarki tweedowej zachwyci mnie. By to naprawd wytworny pan o czarnym wsie krtko przystrzyonym. Kto przedstawi mnie na Mazowieckiej, troch dalej ni Ziemiaska i ksigarnia Mortkowicza (jedyne miejsce w Warszawie, gdzie mona byo dosta moje Trzy zimy wydane w 300 egzemplarzach). Kto uwierzy w Opatrzno, musi widzie Oko: Cwauje jedziec Pamiru w rach i fioletach. Ulica Benvenue w Berkeley i Wat na tapczanie. Jego zdumienie, kiedy prbuje ogarn swj los.

I tylko ruda grzywa bysna w otchani.

Wiecznie jasna.

Sicilia sive insula mirandae Wiersz poniszy, tak wanie zatytuowany, rzekomo autorstwa Torquato Tassa, by ofiarowany przeze mnie w starannie wykaligrafowanym rkopisie pani Anny Iwaszkiewiczowej na jej imieniny 26 lipca 1943 roku. Nie by drukowany w adnym z moich tomw wierszy. Torquato Tasso Na morzu granatowym biaa wyspa wita. Ptaki lecce widz jej oliwne gaje I osioka, na ktrym suca, Artemis, Jedzie do domu drog midzy winnicami. Jej pani jest Miranda. Dom stoi na wzgrzu. Kiedy jedcy na muach wjedaj pod bram, Woaj dugo, donie skadajc przy ustach I echo wtrzy echu: Mirando, Mirando. Wyej krater wulkanu nad zieleni lasw I soca wz byszczcy toczy si po niebie. Miranda schodzi w blasku. Piercienie jej wosw Ciemne na dugiej sukni barwionej przez ciao. Ju wstpuj na schody gocie i w pokoje Prowadzi ich, i woa klaszczc: hej, Artemis, Przynie wina, we tego, co stoi na prawo. A wtedy zasiadaj na krzesach rzebionych Pod jej wzrokiem, podobnym do przymknitej nocy.

Unde malum "Skd si bierze zo? jak to skd z czowieka zawsze z czowieka i tylko z czowieka" Tadeusz Rewicz Niestety panie Tadeuszu dobra natura i zy czowiek to romantyczny wynalazek gdyby tak byo mona by wytrzyma ukazuje pan w ten sposb gbi swego optymizmu wystarczy pozwoli czowiekowi wytru swj rodzaj a nastpi niewinne wschody soca nad flor i faun wyzwolon na pofabrycznych pustkowiach wyrosn dbowe lasy krew rozszarpanego przez wilki jelenia nie bdzie przez nikogo widziana jastrzb bdzie spada na zajca bez wiadkw zniknie ze wiata zo kiedy zniknie wiadomo rzeczywicie panie Tadeuszu zo (i dobro) bierze si z czowieka

O poezji, z powodu telefonw po mierci Herberta Nie powinna istnie ze wzgldu na poczcie, embrion i pord, szybkie dorastanie, uwid i mier, bo co jej do tego. Nie moe mieszka w alkowach serca, w zgryliwociach wtroby, w sentencjach nerek, ani w mzgu zdanym na ask tlenu. Nie powinna istnie, ale istnieje. Ten, ktry jej suy, ley zmieniony w rzecz wydan rozpadowi na sole i fosfaty, zapadajc si w swj dom chaosu. Rano rozdzwoniy si telefony. Kapelusze ze somki, liskich wkien, ptna s przymierzane w lustrach przed wyjciem na pla. Prno i dza dalej zajte sob. Oswobodzona z majakw psychozy, z krzyku gincych tkanek, z mki wbitego na pal Wdruje wiatem

Rewicz on to wzi powanie powany miertelnik nie taczy zapala dwie grube wiece siada przed lustrem ubawiony wasn twarz nie ma pobaania dla frywolnoci form zabawnoci ludzkich wierze chce wiedzie na pewno ryje w czarnej ziemi jest opat i zranionym przez opat kretynem

Ogrodnik "Wszyscy wic ciaem i w sprawach naszych podlegamy diabu i gocimy na wiecie, ktrego on jest panem i bogiem. Dlatego pod jego wadz jest chleb, ktry jemy,

napj, ktry pijemy, ubranie, ktre nosimy, nawet powietrze, i wszystko, czym yjemy". Martin Luther, Komentarz do Kalatw, rozdzia 3 Adam i Ewa nie na to zostali stworzeni, eby kania si ksiciu i wadcy tej ziemi. Inna, soneczna, ziemia poza czasem trwaa. Im obojgu na wieczn szczliwo oddana. Siwobrody ogrodnik drzew na niej doglda, Chocia siat nie sta w blasku, tak jak tego da. Na dni i wieki patrzy niby przez lunet Na cae swoje dzieo, tak dobrze zaczte, Ktre z winy poznania obrci si miao W nienasycenie duszy i ranliwe ciao. Ostrzeg ich, ale wiedzia, e to nie pomoe, Bo ju byli gotowi i tak jakby w drodze. Niewidoczny w listowiu, duma, zasmucony, Widzia ognie i mosty, okrty i domy, Samolot w nocnym niebie migajcy iskr. oa z baldachimami i pobojowisko. O biedne moje dzieci, wic tak si wam pieszy Do piachu, w ktrym czaszka te zby szczerzy ? Do zamykania bioder w majtki, krynoliny, Do odkrywania cigw skutku i przyczyny? Oto zblia si wrg mj i zaraz wam powie: Sprbujcie, a staniecie si jako bogowie. Lokaje samolubnej mioci i zbrodni, I zaiste bogowie, tylko e uomni. Nieszczsne moje dzieci, jaka duga droga, Nim zrujnowany ogrd zakwitnie od nowa, I lipow alej wrcicie przed ganek, Gdzie na rabatkach pachn szawia i tymianek. I czy byo konieczne nurza si w otchani, Systemata ukada, zamiast mieszka w bani, Nad ktr nieustanna jest moja opieka? Bo prawd mwi Pismo, e mam twarz czowieka.

Niech nas nie strasz milenia daremne, Groty jaszczurw umieraniem ciemne, W patach zgnilizny mrowice si ycie, Ani odlegych galaktyk mgawice. Bo gos czowieczy w prbach nie ustaje, Pie ukadajc ku grozie i chwale. I wszystkie rzeczy s nam ostateczne, Obce i pikne, chocia w sobie sprzeczne.

Alkoholik wstpuje w bram niebios Jaki bd, Ty wiedziae od pocztku. I od pocztku kadego ywego stworzenia. To musi by okropne, mie tak wiadomo, w ktrej s rwnoczesne jest, bdzie i byo. y zaczynaem ufny i szczliwy, pewny, e dla mnie co dzie wschodzi soce, i dla mnie otwieraj si poranne kwiaty. Od rana do wieczora biegaem w zaczarowanym ogrodzie. Nic a nic nie wiedzc, e Ty z Ksigi Genw wybierasz mnie na nowy eksperyment, jakby nie do mia na to dowodw, e tak zwana wolna wola nic nie poradzi wbrew przeznaczeniu. Pod twoim ubawionym spojrzeniem cierpiaem jak liszka ywcem wbita na kolec tarniny. Otwieraa si przede mn straszno tego wiata. Czy mogem nie ucieka od niej w urojenie? w trunek, po ktrym ustaje szczkanie zbami, topnieje gniotca pier rozpalona kula i mona myle, e jeszcze bd y jak inni? A zrozumiaem, e tylko bdz od nadziei do nadziei i zapytaem Ciebie, Wszechwiedzcy, czemu udrczasz mnie. Czy to prba, jak u Hioba, a uznam moj wiar za uud i powiem: nie ma Ciebie ni twoich wyrokw, a rzdzi tu n ziemi tylko przypadek? Jak moesz patrze na rwnoczesny, miliardokrotny bl? Myl, e ludzie, jeeli z tego powodu nie mog uwierzy, e jeste, zasuguj w Twoich oczach na pochwa. Ale moe dlatego, e litowae si bez miary, zstpie na ziemi, eby dozna tego, co czuj miertelne istoty. Znoszc bl ukrzyowania za grzech, ale czyj? Oto ja modl si do Ciebie, poniewa nie modli si nie umiem. Bo moje serce Ciebie poda, cho wiem, e nie uleczysz mnie.

Jeden i wiele Liczb zarzdza Ksi Tego wiata, Pojedynczoci ukryty Bg wada, Pan poratowa i sprawca wyjtku, W moich bdzeniach mieszka od pocztku. Jeden, przeciwko tabliczce mnoenia. Szczeglny, wolny od uoglnienia. Bez rk i oczu, jednak rzeczywisty. nie odsonity, ale co dzie isty.

I tak ma by, eby ci, ktrzy cierpi, dalej cierpieli, wysawiajc Twoje Imi.

Przed nim nikt tam nie umia stawia znaczkw na papierze. Spisywa zaklcia szamanw i opowie o pocztku: O pierwszych ludziach, ktrzy rodzili si z kwiatw I mieli skrzyda, dajce im wiato. adnych wiate na niebie wtedy nie byo. Potem zjedli pewien korze, poznali grzech I stracili swoje skrzyda, zrobio si ciemno. Na ich prob soce i ksiyc zostay stworzone. Rozmyla, co na swj jzyk przetumaczy: Homera? Bibli? Markiza de Sade? Rilkego? Albo tylko uoy hymn narodowy I wymyli sztandar z wizerunkiem niedwiedzia. *** Ja jednak medytuj nad saboci jzyka. Jestem bardzo stary i razem ze mn znikn sowa niewymwione, W ktrych mogyby mie dom osoby dawno umare. A ja nie umiem sprawi, eby ukazay si Z ich tylko owalem twarzy, ksztatem brwi, kolorem oczu, I wdruj gdzie dolin przemijania, Ledwie e osobne w nieograniczonym tumie Wiekw, jzykw, pokole. I ty z nimi, Klaudyno, ktra do mnie pisaa: "Jeste dla mnie wci kim jakby dziecinnym (moe poeci zostaj tacy do koca), kim, komu wybacza si wszelkie wybryki i kocha pomimo wad". Ten, ktrym byem, widzi las brzozowy i nas dwoje w nim, i awy przy stole na kolacji u ssiadw. Niemal na naszej uczcie weselnej, ale na nic ukada pno histori ycia. Ciebie te wzywam, Roksano, cho tak samo nie chciabym biografw naprowadzi na lad. Najpierw bicie serca na dwik imienia, potem tylko e byli raz mczyzna i kobieta, jak inni, wcieleni przed wiekami. W jakim miecie portowym moglibymy, ty i ja, po latach, siedzie w barze i wspomina oczarowanie. Opowiedziabym tobie wszystko, co zrozumiaem, cho tego niewiele. O nieograniczonej zdolnoci wmawiania w siebie szlachetnych uczu. O dwch miociach wasnych, przybranych w maski kochankw. O tym, jak wbrew swojej woli opuszczamy ukochan i skazujemy yw istot na umieranie z chodu.

Obrzd Ale tak, Bereniko. Nie tyle wicej spokoju, Co pobaania dla siebie i innych. Nie wymaga od ludzi Zalet, dla ktrych nie s stworzeni: Harmonii rozumowa, wierze ze sob Niesprzecznych, zgody Pomidzy uczynkami i wiar, pewnoci. Zdawaoby si przezroczystoci, e wida na wylot, A tam ciemne, kbice si moce. Myl teraz o Jerzym, Atanazym, Kasi, O ktrych nikt nie opowie a do sdnego dnia. Jakie tam komplikacje! Linia losu Rozdziela si, koziokuje, skacze w bok, Ale zostaje jedna w ludzkiej pamici. Sowa raz wymwione s im przypisane, Cho nie przyznaliby si do nich. I kiedy nawet chcieli przekaza wiadectwo, Nie wyniko nic z tego, bo gdzie im do prawdy. Tacy tedy klkamy w naszym kociele, Pord kolumn zwieczonych zotym akantem I strojnych aniow, ktrych cienkie trbki Obwieszczaj za du dla nas wie. Uwaga nasza krtka, mwi Berenika. Moja myl wraca, liturgii na przekr, Do lustra, ka, telefonu, kuchni, Niezdolna unie miasta Jeruzalem Sprzed dwch tysicy lat, i krwi na krzyu. Jednak szybujemy, chocia obcieni Zapachem sosw, krzykami z wskich uliczek, Widokiem poci misa w sklepach rzeniczych, Wzbijajc si nad otarz, koci, miasto, Obiegajc wirujc ziemi. I oni, nasi blini, Bereniko, W tej samej awce obok, ich wiadomo, Moja wiadomo. Oto tajemnica Niemal miosnej przemiany mojego "ja" w "my". "jestecie sol ziemi, jestecie wiatem ziemi" Powiedzia i przyzwa nas do swojej chway, Zwycizca niepoddanych nikomu praw wiata. Wiem, e przyzywa - mwi Berenika. Ale co z wtpicymi? Czy daj wiadectwo, Kiedy milcz z mioci do Jego imienia? A moe my zaczniemy adorowa kamie, Zwyczajny polny kamie, samo jego Bycie, I odprawimy mody, nie otwierajc ust?

Osoby By jedynym poet swego maego narodu.

A zawsze ty, Bereniko. Dr, kiedy wymawiam twoje prawdziwe imi. Bylimy jak dwa okrty nawoujce si we mgle, nie widziaa mnie, ani ja ciebie. Tragedia rozpoznania pomyki i winy ju zapada midzy zdarzenia anonimowe. Zaiste, kiedy bylimy modzi, nie wierzylimy, e tak trywialne nieszczcia mog si zdarzy nam, wyszym umysom. Zaraz bd tam z wami, na rwninach podziemnego krlestwa, i ty, milczca, wyjdziesz na spotkanie. Jaka to rozmowa, dwojga przeminionych, kiedy nie mam nic na swoj obron prcz zapisanych stronic mego dziea. Ale sysz chr, potnieje, grzmi, przyczam si i piewam z innymi. Chr nas, grzesznikw, mczyzn i kobiet, przewracajcych stronice partytury w socu, jak tam na ziemi. Czuj ulg mylc, e nie byem lepszy ani gorszy ni wielu i e razem z nimi czekam na przebaczenie. Ze wszystkich stron napieraj plemiona bez gosu, niewinna trawa oplata pyty nagrobne.

Schodzimy tedy w ziemi, parafianie. Z nadziej, e trby Sdu wywoaj nas po imieniu. Zamiast wiecznoci, ziele i ruch obokw, Wstaje tysic za tysicem Zo, Katarzyn, Bartomiejw, Mary, Agat, Bronisaww, eby wreszcie wiedzieli Dlaczego to byo i po co.

Modlitwa Pod dziewidziesitk, i jeszcze z nadziej, e powiem, wypowiem, wykrztusz. Jeeli nie przed ludmi, to przed Tob, Ktry mnie karmie miodem i piounem. Wstydz si, bo musz wierzy, e prowadzie i chronie mnie, Jakbym mia u Ciebie szczeglne zasugi. Podobny byem do tych z agru, ktrzy dwie gazki sosnowe wizali na krzy, i mamrotali do nich noc na pryczy w baraku. Zanosiem prob egoisty, i raczye j speni, Po to, ebym zobaczy, jak bya nierozumna. Ale kiedy z litoci dla innych bagaem o cud, Milczay, jak zawsze, i niebo, i ziemia. Moralnie podejrzany z powodu wiary w Ciebie, Podziwiaem niewierzcych za ich prostoduszny upr. Jaki to ze mnie tancerz przed Majestatem, Jeeli religi uznaem za dobr dla sabych, jak ja? Najmniej normalny z klasy ksidza Chomskiego, Ju wtedy wpatrywaem si w wirujcy lej przeznaczenia. Teraz pi moich zmysw powoli zamykasz, I jestem stary czowiek lecy w ciemnoci. Wydany temu, co mnie tak udrczao, e biegem prosto przed siebie, w ukadanie wierszy. Uwolnij mnie od win, prawdziwych i urojonych. Daj pewno, e trudziem si na Twoj chwa. W godzinie mojej agonii bd ze mn Twoim cierpieniem, Ktre nie moe wiata ocali od blu.

W parafii Gdybym nie by kruchy i przeamany od rodka, Nie mylabym o innych - jak ja, przeamanych od rodka. Nie wybrabym si na pagrek, na cmentarz koo kocioa, eby stara si pozby litoci nad sob. Zoki szalone, Przegrywajcy wszystkie bitwy Kazikowe, Samoudrczajce si Agaty Le pod krzyami z rokiem urodzenia i mierci. I kt Ich wypowie? Ich mamrotania, szlochy, nadzieje, zy upokorzenia? Ci sami w luzach, w zapachu moczu, W szpitalnym wstydzie pokrconego ciaa. I zaraz wieczno. Niestosowna. Nieprzyzwoita. Jak dom lalek zgnieciony koami, jak so depczcy Chrabszcza, jak zatapiajcy wysepk ocean. Zaiste, dziecinna gupota nas wszystkich Nie licuje z powag rzeczy ostatecznych. Nie mieli czasu, eby cokolwiek zrozumie Z jednostkowego bytu, Z principium individuationis, Ja te nie rozumiem, ale co poradz. Cae ycie zamknity w upinie orzecha, Na prno chciaem sta si kim zupenie innym.

Daemones Zblia si pora wyznania. Oto si prawda odsania I twoje ycie skamane wiatu ma by pokazane. Pewnie, e gorzka chwila, Kady si przed ni uchyla, Wstyd pali, kwili sumienie, Kiedy si zjawiasz na scenie Przed obojtnym gronem,

Star tragedi znudzonym. Doceniam twoj odwag I midzy zalety kad, e wolisz cierpie widomie, Ni chowa si za ironi. A zreszt w pnej staroci Widok si nieco uproci, Zniky przebrania sute, Chciaby odprawia pokut, Krok stawiasz, ydki si trzs I trumny boi si miso. Pakt nasz dobiega koca. Nie cofniesz zachodu soca. Co obiecane, spenie, Rzec mona, nie darmo ye. Twoje zebrane dziea Sawa jzorem lizna, Nagrody, brawa, zaszczyty Witasz, w grzecznociach ukryty I brzk zotego acucha Powinien dodawa ducha. - Niestety, Panowie diabli, Chobycie mnie dopadli, Poytku dla was nieduo, Nie nacieszycie si dusz. Forma mnie zawsze pta, Gra wczenie bya zaczta, Czy lepszy byem, czy gorszy, Na grze mj ywot si skoczy, I z ca moj odwag Nie umiem wystpi nago, Rytmy i rymy odrzuci, Do samej esencji wrci. Przez mroczne biegem katedry, nieznane siy mnie strzegy W popioach, trzasku i dymie. Karany za to, e yj, Nosiem skaz pamici, Czer dodawaem do wierszy. Ale kim byem naprawd, Nie zdradz pisania adne. Czy w obok, zmienny i niky, Bdziecie pakowa widy I za to drczy przez wieki, e czowiek byem kaleki? - le by, wyznajesz z pokor, Nie tym, za kogo nas bior. Codziennie rozpacz ukrywa, Maszkary z twarzy nie zmywa, I tylko chodzi z nadziej, e ludzie nas nie wymiej. A trwoga twoja najwiksza, e zajrz tobie do wntrza I zamiast sprawiedliwego Zobacz wariacje ego, Ktre si w jednym nie zmienia: W przyznaniu sobie znaczenia. - adnej podwiadomoci pewno nie miaem. Bardziej grzeszyem, nie wie, dusz czy ciaem? W psychoanalityczne nie wierz gbie.

Jeeli postp, nie mi po tym postpie. Po prostu diabli mcz, a wtedy przykro. Broni si zamawianiem, jakby modlitw. Zamiast spowiedzi, w nocy ukadam strofy. Tylko dlatego mdry, e zaciankowy.

PO Opady ze mnie pogldy, przekonania, wierzenia, opinie, pewniki, zasady, reguy i przyzwyczajenia. Ocknem si nagi na skraju cywilizacji, ktra wydawaa mi si komiczna i niepojta, Sklepione sale pojezuickiej akademii, w ktrej kiedy pobieraem nauki, nie byyby ze mnie zadowolone. Mimo e jeszcze zachowaem kilka sentencji po acinie. Rzeka pyna dalej przed dbowe i sosnowe lasy. Staem w trawach po pas, wdychajc dziki zapach tych kwiatw. I oboki. Jak zawsze w tamtych stronach, duo obokw. Nad Wili, 1999

Jasnoci promieniste Jasnoci promieniste, Niebiaskie rosy czyste, Pomagajcie kademu Ziemi doznajcemu. Za niedosin zason Sens ziemskich spraw umieszczono. Gonimy dopki ywi, Szczliwi i nieszczliwi. To wiemy, e bieg si skoczy I rozczone si zczy W jedno, tak jak by miao: Dusza i biedne ciao.

Vous aimerez peut-être aussi