Vous êtes sur la page 1sur 87

Tyle haasu-o nic?

Wspomnienia
Tadeusz Drewnowski

Spis treci
Od autora ................................................................................................................................................ 2 Wizienie rodzinne .................................................................................................................................. 3 Stara gorzelnia ....................................................................................................................................... 13 d - moja rewolucja ........................................................................................................................... 24 Niezapomniany okres miniony .............................................................................................................. 47 Warszawa dla wnukw .......................................................................................................................... 76

Od autora
Nie bd ukrywa, i pomys tego zbioru wpad mi do gowy z powodu pewnej czysto osobistej okolicznoci kalendarzowej. Jej przewrotn natur okreli Jarosaw Iwaszkiewicz, piszc wwczas do mnie w prywatnym licie: tak wiele lat w tak modym wieku. A wic przed paru laty ni std, ni zowd postanowiem zebra moje opublikowane dotychczas wspomnienia i w wolnych chwilach dopisa co jeszcze. Zaskoczyo to mnie samego, gdy nigdy specjalnej predylekcji do wspomnie nie objawiaem ani te nie sdziem, abym mia co wspomina. Jeli napisaem przedtem co w tym gucie (w ksikach zbiorowych Wspomnienia winiw z Pawiaka i Tranzytem przez d oraz w polemice z pewn ksik dokumentaln w tygodniku Polityka), to jedynie pod naciskiem namw, i to takich, od ktrych nie sposb si wykrci. Naturalnie, wspomnienia na zamwienie pisze si po czci zgodnie z przeznaczeniem - i na uytek wasny musiaem je nieco przerobi i uzupeni. Ale i wspomnienia, ktre dopisaem wskutek swego postanowienia, z wasnej woli, pochodz - jak widz - w niemniejszym stopniu z zamwie. Spisaem waciwie to, o co przy rozmaitych okazjach, prywatnych i publicznych, rozpytuj mnie najczciej ludzie ode mnie modsi. Ponadto okazao si, i w tym dobrowolnym przymusie nie jestem w moim pokoleniu odosobniony. Ale od Kalendarza i klepsydry Tadeusza Konwickiego, Literatury Wiktora Woroszylskiego, Pamitnika moich ksiek Romana Bratnego rni si te zapiski zasadniczo. Nie nale one, jak wyliczone ksiki,

do prozy autobiograficznej, do beletrystyki wspomnieniowej, lecz s rzeczywicie wspomnieniami, tzn. nie korzystaj z licencji literackiej. Zaoenie to pociga za sob oczywiste nastpstwa. Wycza - na przykad - stref przey intymnych, a treciom nadajcym si do publicznego wspominania stawia konieczn tam chronologiczn. W istotniejszym nurcie moje wspomnienia nie wychodz poza Padziernik 1956. Co z tego wyniko? - nie mnie sdzi. Ze swojej strony musz jedynie podkreli, i rezygnujc z nadmiernej prywatnoci teksty te nie przestaj by osobistymi wspomnieniami. Jeli niektre z nich przypominaj sprawy i klimaty pewnych okresw ycia zbiorowego, to w adnym wypadku nie podejmuj ich wszechstronnej analizy. W miar swych si studia historyczne nad wspczesnoci, pod specyficznym zreszt ktem, przeprowadzaem w mych ksikach krytycznoliterackich. Tutaj opisuj jedynie to, co osobicie widziaem, syszaem, przeyem... I druga niezbdna uwaga. Zatrzymujc si na roku 1956 sam powanie ograniczyem sobie pole refleksji. Jeli nie jest przesad uzna trzydzieci lat ycia za kres wieku modego, s to wycznie osobiste i epizodyczne wspomnienia z mojej modoci. Moe je kiedy dopeni? Moe pocign dalej? I przy takich zaoonych ograniczeniach wspomina moliwie wiernie, bez retuszw i upiksze nieatwo. Jak pisa Wespazjan Kochowski - ju tym rzeczom nazad si trudno wrci znowu, modoci i czasowi... Tadeusz Drewnowski 10 III 1980

Wizienie rodzinne
Od kilku lat przemykam tamtdy prawie codziennie, spieszc do pracy. Nieco wystajce nad ziemi, zrekonstruowane sutereny gwnego gmachu Pawiaka, gdzie pomieszczono muzeum i odtworzono kilka cel-izolatek, nie daj pojcia o starym warszawskim wizieniu, w ktrego ptorawiecznej historii najbardziej ponur i powszechn saw zyskay lata wojny. Podczas powstania w Warszawie Niemcy wysadzili w powietrze zabudowania i mury wizienne. Uratowa si zaledwie kawaek bramy z pogitym elastwem. Nowoczesna arteria - ulica Marchlewskiego - przecia teren wizienia mniej wicej w miejscu, gdzie Pawiak styka si z Serbi, czyli wizienie mskie z kobiecym. Szcztki Pawiaka przy neo-Dzielnej nie przypominaj jego wygldu, rozlegoci i otoczenia, ktre pozostay jedynie w naszej pamici. Na Pawiaku znalazem si 3 kwietnia 1940 roku. Bdc rodowitym warszawiakiem, tej wiosny ogldaem mury Pawiaka po raz pierwszy. Witaem je z ulg, moe nawet z radoci. Wydawao mi si, e nie moe mnie spotka nic gorszego ni izolatka na Mokotowie, ni przebyte tam trzy miesice zimy i ledztwa. Niech mnie z tych zudze usprawiedliwi to, e miaem wwczas trzynacie lat. W cigu p roku zawalio si wok mnie wszystko. Klska, ruiny warszawskie, pamitny moment, gdy na ulicy zobaczyem pierwsze niemieckie kolumny. Z kampanii wrzeniowej nie powrci mj najstarszy brat - wzito go do oflagu. Dwaj pozostali uciekli z obcej niewoli; jeden z kolumny jecw pdzonych na wschd, drugi z twierdzy w Dblinie. Zaczo si jakie ukadanie ycia w nowych warunkach: ojciec organizowa tajne komplety gimnazjum Mickiewicza, bracia zabrali si do

zarobkowania, ja poszedem znw do powszechniaka, cho przed wakacjami zdaem egzamin do gimnazjum. W tych pierwszych miesicach okupacji byo chodno i godno, ale przede wszystkim panowao jakie straszliwe przygnbienie, zupena beznadzieja. Natychmiast po powrocie Jerzy, 22-letni podporucznik rezerwy, do niedawna student ekonomii politycznej, razem z przyjacimi zacz myle o konspiracji. Wysza ona ze rodowiska Orki na ugorze, przedwojennego i, jak si zdawao, efemerycznego pisma modziey demokratycznej. Od pierwszej chwili pocigay ich zarwno dorane cele: opr psychologiczny i walka zbrojna, jak i dugofalowa polityka. I te obydwa zaoenia sprawiy, i Polska Ludowa Akcja Niepodlegociowa (PLAN), jedna z pierwszych organizacji polskiego podziemia, rozwija si pocza od padziernika 1939 w tempie byskawicznym. Zaprzeczajce kompletnej klsce haso do dalszego oporu, do walki porywao modych oficerw i podchorych, a take modszych, ktrzy nie zdoali stan do walki we wrzeniu. Prby rozrachunku z polsk saboci, wyklarowania pewnych nowych perspektyw okazay si nie mniej na czasie. Dziaay one jak magnes wrd rozproszonych grup i rodowisk modziey demokratycznej, radykalizujcych si krgw harcerstwa (KIMB). W cigu niespena trzech miesicy PLAN, dziaajcy na kilku paszczyznach, obj ponad tysic modych ludzi, jeli nie wicej. Bez maa wszystkie gone w cigu tych miesicy przejawy oporu w Warszawie, jakie odnotowa w swej skrupulatnej kronice Ludwik Landau, pochodziy od PLAN-u. Szybko zmontowana drukarnia PLAN-u dostarczya w pierwszym rzucie okoo tysica podrobionych ksieczek wojskowych dla kryjcych si oficerw polskich, co pozwolio im zalegalizowa si w Generalnej Guberni. Po dwch miesicach wydawania biuletynw radiowych opuci drukarni pierwszy numer normalnie odbijanego pisma konspiracyjnego Polska Ludowa. Nie bd zreszt opisywa dziaa i zamiarw PLAN-u ani podejmowa jego analizy. S one znane z dwukrotnie wydanej ksiki pt. Pierwsza bitwa z Gestapo (Czytelnik 1965, 1969), gdzie na podstawie pamitnika, jaki Jerzy spisa na gorco tu po wsypie (zakopa go na wsi i wydoby po wojnie), Kazimierz Koniewski przedstawi je obszernie. Tej gorczkowej dziaalnoci Jerzego, w ktr wsik take po uszy mj 17-letni brat, Jdrek - rodzice przypatrywali si z niepokojem. Sarkali na popiech, na nieostrono. Dalecy jednak byli od tego, by si jej sprzeciwia. Sami kiedy postpowali podobnie (ojciec organizowa w Pocku strajk szkolny w 1905 r., potem w Krakowie dziaa w Zarzewiu, matka podczas studiw na Uniwersytecie Jagielloskim naleaa do Polskich Druyn Strzeleckich). PLAN chcia by ruchem programowo modym, wypowiada starym votum nieufnoci. Tymczasem ze wspomnie o PLAN-ie wida, ile wbrew tej modzieczej ostentacji - znaczyy tradycje poprzedniego pokolenia. Midzy innymi kontakty mojego ojca. Dziki jego koneksjom zarzewiackim PLAN zyska pierwszy kontakt z podziemiem wojskowym, jego tropami szy poszukiwania lokalu dla drukarni. Modzi zapalecy z PLAN-u w wielu istotnych momentach swej dziaalnoci nie zachowywali regu konspiracji. Ale i dowiadczenia, jakie przypominali starzy konspiratorzy, tylko po czci mogy zapobiec ich lekkomylnoci. I warunki, i skala dziaa, i zagroenia byy inne ni w bogatej historii polskich konspiracji. Katastrofa, jaka wskutek potwornej zdrady spada na PLAN, przesza rwnie wszelkie wyobraenia. W niedziel, 14 stycznia, w jednym z lokali konspiracyjnych przy ul. niadeckich Gestapo aresztowao Jdrka. Tego samego dnia otrzymalimy od niego ostrzegawcz kartk z Pawiaka, gdzie by zreszt tylko par godzin w drodze na Szucha. Gestapo byo pewne, e ma w swoich rkach Jerzego. I w ich precyzyjnej machinie zdarzay si pomyki. Tylko pomyce zawdziczalimy zwok. Na danie rodzicw Jerzy ukry si poza domem. Dopiero w cztery dni pniej, 18 stycznia, kilku gestapowcw przetrzsno nasze mieszkanie przy ul. Konopczyskiego i zabrao wszystkich - ojca, matk, nasz pomoc domow, Zosi ukasiewicz i mnie. Czarnym oplem odjedalimy w stron mokotowskiego wizienia. Dom rodzinny zosta opiecztowany...

W kolejce do wiziennej kancelarii z przeraeniem rozpoznawaem znajome twarze. Aresztowania przybray ogromne - jak na wczesne pojcia - rozmiary. Niemcy po raz pierwszy bodaj zastosowali zasad zbiorowej odpowiedzialnoci - aresztowali nie tylko modych konspiratorw, ale rodziny, ssiadw, znajomych, w sumie - kilkaset osb. Wizienie tego dnia dugo huczao odgosami elaznych podestw. Zatrzasny si drzwi celi. Znalelimy si we dwch z ojcem w izolatce na IX oddziale. Mokotw nie ucierpia od bombardowa, czerwone koszarowe bloki stay nietknite, powylatyway tylko szyby. Okienko naszej celi byo nie oszklone. Zima z roku 1939 na 1940 daa si wszystkim we znaki, 20-stopniowy mrz trzyma przez kilka miesicy. Wizienie ogrzewano, ale w celi ld zeskrobywaem ze cian. Najgorsze byy noce. Nie zabrano nam okry, ale ani futro ojca, ani mj gimnazjalny paszcz nie ratoway przed mrozem. We dnie kursowalimy po celi, biegalimy po tych paru kwadratowych metrach, obijajc si o ciany. Ojca wywoywano wielokrotnie na przesuchania. Odbyway si one w najdziwniejszych porach, czsto trway dugo w noc. Wtedy zostawaem sam. Wydawao mi si, e ojciec nie wrci, e drzwi nie otworz si nigdy. Zwijaem si w kbek, zamieraem w oczekiwaniu. Nie by to strach. Prawdziwy strach jest spraw dowiadczenia, wypywa z rozeznania sytuacji, z przewidywania biegu zdarze i nastpstw, a te przekraczay moj wyobrani. Leaem zwinity w kbek, skrcay mi si bebechy, byem jak poraony napiciem nie do wytrzymania. Ojciec wraca - znkany i poturbowany. Mnie samego przesuchiwano parokrotnie. Winiw Mokotowa nie woono do centrali na Szucha, przesuchania odbyway si w pokojach miejscowej administracji. Untersturmfhrer Alfred Otto, prowadzcy spraw PLAN-u, liczy na mnie, sdzi, e to, czego nie mg dowiedzie si od matki, ojca i brata atwiej wydostanie ode mnie. wiadomie udawaem nierozgarnite dziecko. Doprowadzao to gestapowca do szau. Nie, nie bi mnie tak jak dorosych, koczyo si na kopniakach, biciu po twarzy, pogrkach i odsyaniu do celi. Mwi si o przestpcach hitlerowskich, o ludobjcach. Zbrodnie hitlerowskie przybray takie rozmiary, e trudno je ogarn w caoci. Kady z nas ma przed oczami swojego oprawc. Kiedy po wojnie czytaem rozmaite publikacje, mimo woli szukaem nazwiska gestapowca, z ktrym miaem do czynienia. I oto w 1963 roku kto mi powiedzia, e Alfred Otto siedzi w polskim wizieniu, w Strzelcach Opolskich. Nie ukrywam, e korcio mnie, aby spotka si ponownie z tym czowiekiem. Ponadto powstawaa wtedy ksika o PLAN-ie, ktrego dzieje kryy sporo tajemnic. Mylelimy, e moe w ten sposb da si je wywietli. Postanowilimy z Kazikiem Koniewskim, z ktrym ju wwczas razem pracowalimy w Polityce, odwiedzi mojego starego znajomego. Alfred Otto mia wwczas 63 lata, nosi wojokowy wizienny uniform i druciane okulary. W tym starym czowieku z trudem poznabym energicznego, butnego oficera. Akta jednak powiadczyy jego tosamo. Pochodzi z odzi, przed wojn jeszcze przeszkolony w Reichu, podczas okupacji zrobi karier w warszawskim Gestapo. Z czasem obj referat Armii Krajowej. Po wojnie skry si na Dolnym lsku. By przeraony nieoczekiwan wizyt. Niechtnie przypomina sobie pocztki warszawskiej kariery. Wizyta przyniosa mi rozczarowanie. Nie dlatego, e niczego nie dowiedziaem si o jednej z pierwszych akcji Gestapo. Po prostu zawiodem si w przewiadczeniu, e czowiek w takich okolicznociach musi jako w cigu wier wieku w istotny sposb zmieni si wewntrznie. Alfred Otto zachowa swoj dawn mentalno, jak uwiziony z Altony w sztuce Sartrea. Na poegnanie zada mi jedyne ludzkie pytanie: czy ja pana biem? Uspokoiem go. Nigdy w yciu nie odbyem z ojcem tylu spacerw, co w mokotowskiej celi. Od ciany do ciany, na przestrzeni kilku metrw, co dzie dla rozgrzewki czy uspokojenia pokonywalimy kilometry. Ojciec nie tylko z profesji by historykiem. Obowizki nauczycielskie nie odryway go od studiw. By badaczem powstania kociuszkowskiego, prasy tego okresu dotyczya jego praca doktorska. Pisa take podrczniki historii dla modziey, kilka jego podrcznikw wygrao w konkursach i weszo do szk. Teraz suchaem jego nie koczcego si wykadu. Mwi do mnie i mwi do siebie.

Niejednokrotnie w tych rozwaaniach historycznych tak si zapamitywa, e zapominalimy, gdzie jestemy. Ale to byy tylko chwile. Jedyne wspomnienie o ojcu, jakie znalazem w jednodniwce gimnazjum im. A. Mickiewicza (1959), traktuje o nim przede wszystkim jako o wychowawcy. W ten sposb przedstawi go jeden z wychowankw - Wodzimierz Krzemiski - we wspomnieniu Ty mi mw ca prawd. W domu ojciec mniej si nami zajmowa, wychowywaa nas raczej matka. Tutaj jak nigdy w zwykym domowym yciu stalimy si sobie bliscy i potrzebni, cho ju na innej zasadzie. Niezwyka sytuacja nie tylko nas zbliya, ale i w jakim sensie zrwnaa. Ojciec nie kry przede mn swego niepokoju, swych najczarniejszych myli. Jego rozpaczy potrzebny by mj spontaniczny, na p dziecicy optymizm. Moja bezradno, mj lk wspieray si o jego wiedz, dowiadczenie, charakter. Okres ledztwa koczy si, pky te mrozy. nieg czernia na parapecie okiennym i na murach, szad ustpowaa ze cian. Koczy si ostatni w yciu wykad mego ojca. Stranicy przebkiwali o berfhrung. Dokd nas przeprowadz? Bylimy podejrzliwi, nie sdzilimy, e bdzie to na razie przeprowadzka na Pawiak. Kiedy wyskakiwaem z budy za bram Pawiaka i biegem szpalerem uzbrojonych andarmw, byem niemale szczliwy. Podwrzec Pawiaka wyglda jak ruchliwe obozowisko. Na placu wiziennym koczoway kolumny winiw. Jedne - wyczekiway na wstp do ani, inne - kierowano z Pawiaka na Serbi czy odwrotnie. Cz gwnego korpusu Pawiaka bya zrujnowana. Niemcy z trudem rozlokowywali ten tum. Na razie nie zaprowadzili cisego podziau midzy mskim a kobiecym wizieniem. Byy to operacje masowe, po niewielkim terenie wiziennym pdzono tam i na powrt ze dwa tysice winiw. Wdrowalimy i my. Rozgldaem si po nowym wizieniu, od dawna nie byem pod goym niebem. Kiedy szlimy do celi przeznaczenia, w kolumnie nadcigajcej z naprzeciwka obaj naraz ujrzelimy Andrzeja. Wyblady, nabrzmiay na twarzy, z wielk, nie strzyon czupryn. aden krzyk, aden pejcz nie mgby zagrodzi nam drogi. Zleciaa si eskorta. Ojciec ubaga polskiego stranika, by Andrzej doczy do nas. Pawiak rozpoczyna si pod szczliw gwiazd. Matka i Zosia o niczym nie wiedziay, lecz jeszcze tego samego wieczoru udao nam si przekaza wiadomo o odzyskaniu Andrzeja. Rodzina poczya si za jednym wiziennym murem. W uniesieniu przegapilimy moment rozlokowywania si w celi. Pierwsz noc na Pawiaku spdzilimy przy drzwiach, na ostatnim z brzegu sienniku, podmakajcym od paraszy. Wszystko byo gupstwem. Nie zmruylimy oka. Rozpoczy si Jdrka opowieci z Szucha. Ale nawet gdyby nie powiedzia sowa, wiedzielibymy, co przey. Nogi mia tak spuchnite, e rozpychay nogawki spodni; nie mg pooy si na wznak: nogi, poladki, plecy byy bry ywego misa. Znaczna opuchlizna twarzy pochodzia - jak pniej stwierdzili lekarze - z odbitych nerek. Jdrek nie umia sobie wytumaczy, jakim cudem spotkao go niezwyke wyrnienie. Wszystkich jego towarzyszy z Szucha zabrano poprzedniego dnia, nie mielimy wtpliwoci, e zostali rozstrzelani. Podczas egzekucji 2 kwietnia jak podaje W. Bartoszewski w broszurze Palmiry 1940-1941 - pado 81 osb, okoo 30 przewiezionych wprost z Szucha, wrd nich PLAN-owcy: Juliusz Dbrowski, Halina Gnoiska, Zbigniew RawiczTwarg, Jan Lewandowski i inni. Jego jedynego z Szucha, skutego w kajdankach, przewieziono otwartym autem na Pawiak. Jdrek umia oceni wspaniaomylno losu. O przejedzie przez miasto opowiada jak o wiosennej randce, rozkoszowa si pczakiem i czarn lur pawiack, po nie gasncym wietle na Szucha napawa si nocn ciemnoci w celi. Pierwsz noc na Pawiaku przegadalimy do rana. Nazajutrz - podczas spaceru - z daleka zobaczylimy matk. Jej siy i nerwy mocno nadszarpno wizienie, nie leczony na Mokotowie zastrza unieruchomi jej praw rk. Teraz zgosia si do dwigania kotw z kuchni, znajdujcej si przy placu spacerw, W nadziei, e nas zobaczy. Matk

sta byo na wszystko. Przyzwyczaia nas do tego w uciliwym yciu powszednim. Jeli mam jakie wyobraenie o codziennym heroizmie, to daa mi je matka. Dla domu, dla nas zrezygnowaa ze swego osobnego ycia. Nie istnia aden problem ani aden ciar, ktrego, przy swoich niewielkich siach, nie dwignaby z lekkoci i umiechem. Dobro, opiekuczo, dzielno, podniesione do wysokoci heroizmu, podkrelaj wszystkie jej wsptowarzyszki z wizienia i obozu, ktre j wspominaj. Dla syna bya gotowa dwign nie tylko najciszy kocio. Uginaa si pod jego ciarem, w pobliu kuchni przystana - i wtedy Jdrek znalaz si na mgnienie w objciach matki. Wszystkim nam byo lej. Wprawdzie przyszo winiw ze sprawy PLAN-u bya nieznana, lecz przetrwalimy ledztwo, skoczyy si przesuchania, tortury, izolatki, na dodatek - bylimy razem. Mao brakowao, by zacza nam wita jaka nadzieja. Trafilimy teraz - we trzech - do zbiorowej, bardzo licznej celi. Spor jej cz stanowili ksia. Nie umiem wymieni ani jednego nazwiska. Byli to najprawdopodobniej zakadnicy zatrzymani jeszcze w 1939 roku. Nie wiadomo jakim sposobem, czy przez wiziennego kapelana, czy (jak podaje w ksice Za murami Pawiaka Leon Wanat) przez straniczk, co rano dostarczano do naszej celi mszalne utensylia. Przed rannym apelem odbywaa si msza, oczywicie cicha, bez dzwonkw. Atmosfera tych naboestw udzielaa si - uczestniczya w nich wikszo winiw, wielu przystpowao do komunii. Msz odprawiano popiesznie, stale kto czatowa przy judaszu. Trzeba byo koczy jak najszybciej, by zdy przed porannym obrzdkiem i nie narazi si na dekonspiracj. Z rana kaza nie wygaszano, przenoszono je na pniejsz por, czsto na wieczr. Obserwowaem te przedziwne naboestwa z ubocza. Cay ten obrzdek przypomina mi katakumby, zgromadzenia przeladowanych i natchnionych wiernych. Kazania wygaszali znakomici kaznodzieje, rycho przemieniay si one w ogln rozmow czy dyskusj, w ktrej uczestniczyli i znawcy teologii, i profani. Ojciec odnajdowa coraz nowych znajomych, toczyy si dugie winiw rozmowy. Tam poznaem Mieczysawa Niedziakowskiego, czoowego dziaacza PPS, redaktora Robotnika, z ktrym los mia mnie pniej zwiza bliej. Gdyby nie cige wywoywanie do Gestapo, gdyby nie widok ludzi stamtd powracajcych, gdyby nie gd - bybym skonny si z tym yciem pogodzi, uzna je za cakiem znone. Stamtd wzito mnie do szpitala. Kilka pokoi szpitalnych miecio si na Serbii, w wizieniu kobiecym, na pierwszym pitrze. ek szpitalnych byo tylko trzydzieci. Ludzie ciko chorzy gniedzili si w celach, wielu winiw marzyo o szpitalu. Mnie dolegay czyraki (cae nogi ropiay) i szkorbut. Poszedem na badanie, nie spodziewaem si, e tam zostan. Lekarz - zdaje si, doktor Babski postanowi jednak, ku uciesze rodzicw, zatrzyma mnie jak dugo si da. Przez due okno szpitalne wida byo wietnie Dzieln. Dawno ju nie leaem w prawdziwej, czystej pocieli. Racje szpitalne byy luksusowe w porwnaniu z wiktem wiziennym. Do tego - blisko matki. Cela matki znajdowaa si na tym samym pitrze, po drugiej stronie korytarza, i kiedy sub miay przychylne straniczki, a w szpitalu ustawa przedpoudniowy ruch - matka przychodzia do mnie bodaj na chwil. Odsypiaem mokotowskie noce, rozczytywaem si w ksikach, o ktre atwiej byo w szpitalu, i godzinami przypatrywaem si yciu po drugiej stronie krat. Na ssiednich kach leeli ludzie z gestapowsk chorob, z cikimi ranami ze ledztwa. W kcie sali, na ostatnim ku pod cian, lea czowiek o znanym, charakterystycznym profilu, z du siw grzyw, darzony respektem winiw i obsugi szpitalnej. By to Maciej Rataj, marszaek sejmu, znany przywdca ruchu ludowego. Nie podnosi si z ka, lea prawie bez ruchu, mwi cicho i z trudem. Maciej Rataj nie opuci szpitala a do chwili wywzki.

Ze szpitalnego bogostanu wyrwa mnie dopiero alarm spowodowany wizytacj Pawiaka przez reichsministra Himmlera. Szpital przygotowywa si rwnie do lustracji, lekarze wydawali odpowiednie instrukcje chorym, lecz do wizyty u nas nie doszo. Do szpitala dotary jedynie echa tego gonego zdarzenia. Wszystkich winiw spdzono na apel. Najwiksze wraenie z tego pamitnego dnia wywara utarczka midzy Himmlerem a superintendentem Juliuszem Bursche. Za najzacitszych wrogw Niemcy uwaali ludzi niemieckiego pochodzenia, ktrzy czuli si Polakami. (Mielimy tego dowd w sprawie PLAN-u: najperfidniej zncano si nad Tadeuszem Emichem, zarzdzajcym majtku Agril w Krczkach-Kaputach koo Warszawy, gdzie dziaaa drukarnia organizacji). Staremu pastorowi Himmler nie omieszka wypomnie zdrady wasnego narodu, na co ze strony winia otrzyma lekcj narodowej godnoci. O tej scenie opowiada mi potem Jdrek. W wicie Himmlera jako jeden z gwnych ekspertw wystpi Otto, spec od podziemnych organizacji. Incydent z pastorem Bursche rozegra si w pobliu brata. Jdrek zamar z obawy, czy Otto nie odnowi z nim znajomoci w obliczu reichsministra. Triumf Burschego w pojedynku z Himmlerem le si skoczy: w par dni pniej, najbliszym transportem, pastora odesano do Oranienburga. Tylko kilka dni razem z Jdrkiem spdzilimy w celi, wci nienasyceni wspln obecnoci. Teraz do szpitala zabrano z kolei jego, i to na zakany, ze szkarlatyn. Znw pozostalimy we dwch z ojcem, raz po raz przerzucani z celi do celi. Zwiedziem ich za mego pobytu na Pawiaku kilkanacie. Wreszcie na duej osiedlimy w niewielkiej, dwuosobowej celce na pierwszym pitrze (numery oddziaw mi si zatary). Zajmowao j kilkanacie osb, skad winiw by wyjtkowo doborowy i zgrany. Znalelimy si znw z Mieczysawem Niedziakowskim. Powoli zyskiwaem na Pawiaku przywileje najmodszego winia, cho waciwie byem ju z mego pierwszestwa wydziedziczony: Pawiak dorabia si wasnego, tutaj powitego potomstwa. Za przywilej uwaaem ju wytworn, szpitaln kuracj. Teraz polskie wadze wizienne postanowiy na wasn rk zatrudni mnie na terenie wizienia. Politycznych, prcz pewnych zaj funkcyjnych, nie wolno byo uywa do pracy, bya ona wycznym prawem winiw kryminalnych, nielicznych zreszt, specjalnie w tym celu pozostawionych na Pawiaku. Dziki pracy zdobyem swobod ruchu. Co dzie rano, ledwie wycheptaem w celi kaw, zabiera mnie stary, kociany stranik, pan Franciszek, zwierzchnik wiziennych warsztatw i ogrodu. Pan Franciszek okazywa mi duo serca, nieraz pakowa mi do kieszeni wasne niadanie, dba o to, ebym si nie przepracowywa. Wykonywalimy zajcia rozmaite. W wiosennej porze przede wszystkim ogrodnicze. A wic skopywaem trawniki wzdu wiziennych murw, siaem traw, przycinaem krzewy, wysadzaem kwiatami gazon porodku niewielkiego podwrka na Serbii. Niemcy nawet tutaj, w wizieniu, dbali o ziele, nieraz odrywali si od zaj, by wcha kwiatki. Gwn domen ogrodnicz bya oraneria, cignca si przez ca dugo podwrka na Serbii. Tutaj krlowa pan Justyn, stary recydywista, majcy na sumieniu kilku nieboszczykw. Pan Justyn, ogrodnik spod Warszawy, swj fach zna doskonale. Zreszt w ogle mia zote rce, czego si nie tkn, powstaway arcydziea. Do politycznych odnosi si wspczujco, cho z wyszoci i lekcewaeniem. Mnie jednak przyj za swego. Wkrtce zaskarbiem sobie jego wzgldy. Dopiero pod jego skrzydami zadomowiem si naprawd w wizieniu. Kryminalici czuli si na Pawiaku panami sytuacji. Niemcy si ich na og nie czepiali. Odrniano ich po wiziennym ubraniu, wszyscy naleeli do brygady pracy, a c znaczy zwyky, choby najduszy, wyrok bez perspektyw zastrzeonych dla politycznych wywrotowcw? Pan Justyn wtajemnicza mnie w arkana swojej wszechstronnej dziaalnoci (o przeszoci raczej milcza, cho nieraz wyryway si w jej stron czue westchnienia), powoli wprowadza mnie w warsztaty, w kotowni, no i do kuchni, z ktr y na specjalnie poufaej stopie. Mj nowy szef, dziobaty i kaprawy na gbie, pociga z butelki, swawoli, lecz przy pracy stawia surowe wymagania.

Szklilimy oraneri, pniej zabralimy si do okien w celach. Na wiertarce nie mg si zniszczy ani jeden ktownik. Paty szka kroi na oko bez milimetrowego bdu. Wkrtce i ja opanowaem sztuk diamentu i krajaem bez drgnicia rki charakterystyczne pkola pawiackich szyb. Ale przede wszystkim pan Justyn by czuym ogrodnikiem, zaprowadzi inspekty, hodowl pieczarek, na co askawym okiem patrzya gestapowska kuchnia. W oknach inspektowych pod pawiackim soneczkiem dojrzeway pomidory i ogrki. Moja nowa sytuacja miaa niezliczone zalety. Byem jedynym winiem, nie liczc funkcyjnych, ktry porusza si swobodnie po caym terenie. Otwieraa si przede mn elazna furtka dzielca Pawiak od Serbii, mogem wewntrz murw dotrze wszdzie. C za wolno! Od tej chwili nie byo dla mnie na Pawiaku rzeczy niemoliwej. Wspwiniowie doceniali moje moliwoci, staem si dogodn skrzynk pocztow dla obydwu wizie. Ktrego razu powierzono mi gryps do karceru. Karcer mieci si w podziemiu, w najwiksze upay ocieka wilgoci i mierdzia stchlizn. Dugo krciem si w pobliu przesonitego blach okienka, zanim nadarzya si sposobno, eby bez wiadkw wrzuci gryps do rodka. Siedzia tam jaki wojskowy, zncano si nad nim wyjtkowo. Niebawem pan Franciszek, mimowolny powiernik wielu moich misji, zakomunikowa mi, e oficer z karceru uciek. Zdawao si to wprost niewiarygodne, a jednak fakt by faktem. Jakim sposobem udao mu si zagrzeba w miecie naadowane na furmank i wyjecha z Pawiaka? - nikt tego nie umia wyjani. Bya to jedna z najfantastyczniejszych ucieczek, jedna z tych operacji, do ktrych zdolni s jedynie ci, co nie maj nic do stracenia. Teraz poznaem rozkad wiziennych spacerw i czsto widywaem matk. Zachodziem take pod okno izolatki szpitalnej brata. Ktrego dnia Jdrek zrzuci mi pokan paczk: wasnorcznie wyrzebione szachy. W kadej prawie celi pawiackiej znale mona byo szachy, sam je lepiem z chleba. Ale szachy wyrzebione przez Jdrka byy dzieem sztuki. Mia on nieprzecitne zdolnoci plastyczne. Marzy, e po skoczeniu liceum pjdzie na architektur. Zaraz po powrocie z kampanii wrzeniowej, w ktrej uczestniczy jako ochotnik z oddziaem Przysposobienia Wojskowego, zaj si zarobkowo robieniem zabawek dla dzieci. I robi je wietnie, niezwykle pomysowo. Siedzc sam w szpitalu wiziennym, na zakanym, zdoby skde kawaki drewna i kozik i wykona po mistrzowsku szachy. Siadywalimy nad nimi czsto z ojcem lub z redaktorem Niedziakowskim. Pniej t jedyn po nim pamitk zostawiem moim kompanom. Jeli pan Franciszek nie przychodzi po mnie z rana, szykowa si zy dzie. Niemcy porzdkowali kartoteki, przeprowadzali cige selekcje. Tego dnia, by to 14 czerwca 1940 r., poszedem normalnie do pracy. Byo sonecznie i upalnie. Krciem si po serbskim gospodarstwie, gdy przez inspektowe szyby spostrzegem w bramce midzy Pawiakiem a Serbi prowadzonego przez stranika Wacawa Koniewskiego, ojca Kazika. Znaem go z wizienia, nalea do naszej sprawy. Tote kiedy go zobaczyem w upalny dzie w futrze, dwigajcego jakie pakunki, tkno mnie straszne przeczucie. Z trudem mnie pozna (Niemcy roztukli mu okulary). Ledwie zdyem z nim zamieni par sw, kiedy w elaznej furcie pojawi si mj ojciec, te w futrze, w kapeluszu charakterystycznie zadartym z czoa. Grom w samo poudnie! Kazano im odebra depozyty i stawi si z rzeczami - by to niewtpliwy znak, e chodzi o transport. Polski stranik, ktry eskortowa ojca, powiedzia mi, e jeli dobrze wie, i Andrzej, i ja figurujemy na tej samej licie i e powinienem pj z ojcem. Tak jak staem, w krtkich spodenkach, z zakasanymi rkawami, po schodkach Serbii poszedem z nimi do kancelarii. W korytarzu tum Niemcw - hemy, rozpylacze, granaty. Po chwili usyszaem imi i nazwisko brata - lekarz szpitalny usiowa reklamowa Jdrka z transportu jako zakanie chorego. Wiedzielimy, jak Niemcy panicznie boj si wiziennej zarazy; nie wryo to niczego dobrego, gdy lekarzowi odpowiedziano, e tam si wyleczy.

W korytarzu przybywao doprowadzanych winiw (wszyscy ze sprawy PLAN-u), niebawem sprowadzono ze szpitala Jdrka, jak zwykle piekielnie opanowanego. Wszyscy byli poubierani w zimowe palta, z rozmaitymi bagaami, ja jeden ptaem si jak na wakacjach. Wprowadzono wszystkich do kancelarii, zrobio si toczno, podnis si tumult, niemiecki wrzask - i nage jaki Niemiec chwyci mnie za konierz koszuli, otworzy drzwi kancelarii i kopniakiem wyrzuci mnie stamtd. 14 czerwca (nikt z nas wwczas nie skojarzy, e byo to rwno w p roku od pierwszych aresztowa) wyjechao w transport dwadziecia osb. Eskorta niemiecka, uzbrojona po zby, liczya chyba dwukrotnie wicej. Kronikarze pawiaccy nie notuj tego transportu, wliczaj go do nastpnej, wielkiej wywzki. Zobaczyem si z matk, bylimy zrozpaczeni, gubilimy si w domysach, dokd ruszyy dwie grone budy. Pawiak jeszcze wtedy nie zna nazwy: Palmiry. Dopiero pniej powtarzajce si odgosy, dochodzce z palmirskiej polany, zwrciy uwag tamtejszych lenikw. Oni podali pierwsz wiadomo o Palmirach, ktra - poprzez tajne gazetki - miaa dotrze rwnie na Pawiak. Po poudniu, kiedy wrciem do celi, dowiedziaem si od Mieczysawa Niedziakowskiego, e ojciec powierzy mnie - na wypadek, gdybym pozosta na Pawiaku - jego opiece. Nie mogem sobie znale miejsca. Pan Mieczysaw dzieli mj straszliwy niepokj, dugo szeptalimy na wsplnym sienniku. Ktrego z najbliszych dni nasze cele prowadzono do wymiany ksiek, do gmachu dawnej szkoy wiziennej, za kuchni. Czytaem wwczas duo, chwilowo czynna bya pawiacka biblioteka. Pan Mieczysaw, wszechstronnie pojmujc swoje nowe obowizki, dopytywa si, co czytam, i radzi mi swoj najulubiesz ksik - Emancypantki. Nastpne popoudnia spdzaem nad Prusem, pochaniaem przeycia Madzi. Nie czuem si na Pawiaku samotny. Opieka pana Mieczysawa nie trwaa jednak dugo: rwno tydzie. Od rana 20 czerwca zaczo si pieko. Trzaskay zasuwy, w celach wywoywano litanie nazwisk. Spord kilkunastu winiw naszej celi pozostao nas bodaj trzech. 21 czerwca wycignito rwnie z celi Mieczysawa Niedziakowskiego. O ile mniejsze transporty ekspediowano z Serbii, o tyle teraz budy ustawiay si rzdem na wewntrznej drodze Pawiaka, midzy gmachem wiziennym a murami od strony Dzielnej. Przez dwa dni wyczekiwalimy, kto pjdzie nastpny. Przez dwa dni staem kolejno na barkach pozostajcych i z wysoka nadawaem sprawozdania z transportu. Co pewien czas andarmi puszczali serie w stron krat, wtedy uchylaem si i zeskakiwaem. W transport pojechao okoo czterystu osb. Prowadzono pod rce Macieja Rataja, wycigano z cel ludzi skatowanych, chorych, niezdolnych, by wsi o wasnej sile na ciarwk. Budy, obsadzone gsto SS-owcami i poprzedzielane autami niemieckimi zjeonymi broni, skrcay z bramy pawiackiej w prawo. Pawiak snu cae teorie co do kierunkw wyjazdowych. Wizienie znacznie przerzedo, ale jak zawsze - nie na dugo. Nadeszo lato, nie mona byo wytrzyma w murach, w toku, w wyziewach. Reym wizienny stawa si coraz ciszy. Na Pawiak przybyo wicej niemieckich wachmajstrw, wczyli si po oddziaach, nie dowierzali - i susznie - polskiej subie. Znw zlikwidowano bibliotek i wypiski. Do pracy wychodziem teraz nieregularnie. Pod koniec czerwca Niemcy wprowadzili pewn innowacj. Na Pawiaku przybywao modziey. Czy po to, aby izolowa j od zgubnych wpyww dorosych, czy z zamiowania do porzdku - wydzielono w mskim wizieniu cel dla maoletnich. Z pewnoci nie chodzio o stworzenie nam lepszych warunkw; tak samo byo tu godno i ciasno, moe nawet cianiej ni w zwykych celach. W 8-osobowej celi siedziao nas chyba ponad trzydziestu. Jako weteran zajem najlepsze miejsce pod samym oknem. Lokatorami celi dla maoletnich byli przewanie chopcy spod Warszawy, wyrostki 15-16-letnie, aresztowani zwykle za posiadanie czy przechowywanie broni. Po prostu opiekowali si skadami i skrytkami z broni wrzeniow - gdzie w stodoach, na stryszkach, w lesie. Na og nie czynili z niej uytku. Czasami uzupeniali zbiory

z ekwipunku niemieckiego, ale ten zwyczaj rozpowszechni si dopiero pniej. Na razie wicej w tym byo zabawy ni walki. W celi zwracali na siebie uwag przede wszystkim dwaj. Ich tryb ycia by dziwny. W celi nie opuszczalimy oczywicie legimat, trzymay si one na zatrzaskach u cian. Gdyby spuci elazne ka, nigdy nie pomiecioby si tylu ludzi. Nasi dwaj towarzysze cae dnie przesiadywali na grze legimat, pod stropem. Zreszt przesiadywali to ze sowo, oni si tam zaczajali, skupieni, prawie nie wydajc dwikw, by ni std, ni zowd nad naszymi gowami wykona skok na drug stron celi. Nie wiem, czy wierzchoek legimat dzieli od stropu jeden metr, cela musiaa mie kilka metrw szerokoci, nikt z nas nie potrafiby dokona takiego wyczynu i nikt te nie prbowa. Z niechtnych zwierze, jakie prbowalimy od nich wycign, wynikao, e byli cyrkowcami wdrownej trupy. Z cyrkowego taboru trafi do celi pawiackiej - to musia by przeskok karkoomny. Nasi cyrkowcy z poprzeczek legimat schodzili w kbowisko ng, gw i rk tylko na noc. Do tej pory noce na Pawiaku byy na og spokojne. Teraz niemiecka obsada pozostawaa na noc na Pawiaku, urozmaicajc sobie czas pijatykami i ekscesami. Czsto sycha byo niemieckie brewerie. Ktrej nocy obudzi mnie zgrzyt kraty na oddziale i piekielny niemiecki skowyt. Nagle odchylia si przesona judasza i pomie wdar si do celi. Rzucilimy si pod wewntrzn cian; z rana ta nocna przygoda mogaby si wydawa majakiem, gdyby nie lady kul w szczytowej cianie. I znw dzikie oczy przyglday si nam z wysoka, dwaj chopcy kocimi skokami zmieniali miejsca i zamierali a do nastpnej ewolucji. O ile pamitam, nie wzywano ich na adne przesuchania, ot, po prostu w ich cyrkowym wozie znaleziono zdobyczne pistolety Od czasu do czasu cel wyprowadzano na 15-minut owe spacery. Odbyway si one midzy zwaem hady, murem od strony Pawiej a gwnym korpusem pawiackim i budynkiem przylegajcym do ulicy Wiziennej. Wijcy si w kko w wizienny strzeony by przez paru uzbrojonych stranikw, na zwykach czuway strae. Najczciej wachmajstrzy asytowali przy spacerach i z powodu najmniejszego uchybienia, albo i bez tego, zamieniali spacer w gimnastyk. Tym razem spacer odbywa si spokojnie, bez atrakcji. Nagle - nikt prawie tego momentu nie zauway - dwch cyrkowcw oderwao si od spacerujcego kka, byskawicznie, jeden za drugim, wspili si jak koty na latarni nie opodal grujcej nad zabudowaniami zwyki, znany skok na dach - przez druty na murze - i znikli z oczu. Po dobrej chwili odezway si dopiero strzay ze zwyki. Winiw zgoniono do cel. Po Pawiaku kryy rozbiene pogoski o ucieczce i losie chopcw (zdarzenie to niecile referuje Wanat, wspominajc o jednym wygimnastykowanym chopcu). Syszaem od stranikw, e jeden z nich mia wyldowa na stojcym przy ul. Wiziennej wzku z owocami. Przez nastpne dnie nasza cela ya w napiciu - zapi ich czy nie zapi? Nie zapali. Do tej chwili nie opuszcza mnie wspomnienie o tych dwch chopcach, ktrych instynkt i sprawno przechytrzyy cay system gestapowskiego wizienia. Mam ich przed oczami siedzcych na legimatach pod stropem. Kojarz mi si oni z Zygfrydem na trapezie w cyrkowej noweli Iwaszkiewicza, przypominajcym anioa z fresku w starej kolegiacie. Te anioy byy nieco dzikie, nie przeszy adnej edukacji w innym wiecie, ale te przy najtrudniejszej prbie nie podwina im si noga, jak Zygfrydowi. Z powodu naszych cyrkowcw hitlerowcy - po niespena miesicu - zrezygnowali z pedagogicznego eksperymentu. Wszy i wierzbu stamtd nabytych nie pozbyem si ju do koca. Sezon wizienny nie ustawa przez cae lato. Nie brakowao nam wieci z miasta - przynosili je coraz nowi aresztanci, ludzie z podziemia i ludzie z ulicy. U progu tego lata podda si Pary. Zapanowaa rozpacz.

14 lipca - siedziaem wwczas w celi na drugim pitrze - odbya si na Pawiaku spontaniczna manifestacja. Wpierw odpiewano Marsyliank, pniej cae wizienie wybucho piewem Warszawianki. Wspinalimy si do okien, przechodnie przystawali na ulicy. Skatowani i zgnbieni, w najbeznadziejniejszym momencie wielkiej wojny, w rodku niemieckiej katowni manifestowalimy swoj wolno. Nigdy w yciu nie odczuem silniej, czym jest wolno. W poowie lata zaczem prowadzi wizienny notatnik. Na pakowym papierze notowaem co wieczr wizienne wydarzenia. Zdobyem skd kredki i ten na p dziecinny pamitnik upstrzony by rysunkami. Pierwsz zszywk dziennika posaem na wolno, do wujostwa, i tam znajdowaa si przez ca okupacj, by spon w powstaniu. C ja mogem tam pisa? - dzi jest to dla mnie samego zagadk. Lato duyo si w nieskoczono. Wiedziaem, ze wujostwo Staniszkisowie podejmuj starania, by mnie uwolni z wizienia. Nie wierzyem, e los mj moe si odmieni. Tote uwolnienie byo zupen niespodziank. 13 wrzenia 1940 roku koo godziny 14 wezwano mnie do kancelarii. Stranik przysiga mi, e id na wolno. Nie byem tego pewien do ostatniej chwili. Uprosiem go, abym przed wejciem do kancelarii mg si poegna z matk. W malekiej pakamerze na Serbii widziaem po raz ostatni pod wiziennym dachem matk, egnaem si z ni na dugo, na prawie pi lat jej kacetu. I ni std, ni zowd znalazem si na wolnoci. Miaem dokd pj, nie mogem si ruszy spod murw. Dugo snuem si po Dzielnej, przypatrywaem si Pawiakowi z zewntrz. Pki getto byo otwarte, czsto chodziem pod Pawiak, przemykaem drug stron chodnika, migaa mi twarz matki. Odwiedzaem Lusi Uzarwn, straniczk kobiecego wizienia, zanosiem paczuszki, ktre dziki niej trafiay do wizienia, rozpytywaem o ludzi, o sprawy. W miesic pniej, po zatrzaniciu getta, Pawiak odpyn jak koszmar, znalaz si jakby na innym, niedostpnym ldzie. Warszawa jednak o nim nie zapominaa. Z jej murw nie znikay napisy: Pawiak pomcimy... Gdy w ponad cztery lata pniej, w lutym 1945 spotkaem si z dwoma brami i zamieszkalimy w odzi, mielimy nadziej, e stworzymy na powrt dom rodzinny, jeli z Ravensbrck wrci nasza matka. Mimo starganych si, dotara tu niebawem. Matka powrcia jeszcze ze zudzeniami, e moe ojciec i Andrzej yj. Poegnaa si z nimi ostatecznie dopiero, gdy rozkopano doy na palmirskiej polanie. Ju nigdy dom nasz nie mia si zapeni. Ale i ten niekompletny rozpierzcha si i zanika. Nie tylko dlatego, e Jerzy przenis si do Wrocawia, a Janusza powoano znowu do wojska - przyjedali przecie na Akacjow, gdy tylko mogli. Przede wszystkim zamiera dlatego, e nika w oczach matka... Zachowa nam si z tego czasu, z wrzenia 1947, jeden tylko list matki, pisany nie do adnego z nas, lecz do naszej kuzynki, na krtko przed mierci: Jestem cay dzie bardzo zajta, bo chc chopcom co ciepego na zim zrobi. Wol mie duo zaj, czowiek wwczas nie myli o smutku, ktry si staje z kadym dniem ciszy. Wci to pytanie: dlaczego? Czy ycie czowieka jest tak mao wakie, by go zniszczy jak zwierz. Cigle mam w pamici poegnanie z nimi na p godziny przed egzekucj... Wkrtce, po mierci matki, rozpad si ostatecznie dom, skd wyszlimy. Waciwie jego los by ju przypiecztowany na Konopczyskiego. Przed dzkim finaem krtki epizod jego dziejw zwiza si z Pawiakiem, naszym wizieniem rodzinnym. Prawie co dzie, gdy jad do pracy, wrd zwidze starego prawdziwego Pawiaka migaj mi szcztki rodzinnego domu.

Stara gorzelnia
Pamici Bodzia i lzaka Nieraz mylaem, eby napisa to wspomnienie i wci si nie kwapiem, nie mogem si na nie zdoby. Wreszcie zmusia mnie do tego ksika, o ktrej dowiedziaem si przypadkowo z czyjego telefonu, cho zdobya sobie popularno, ksika pt. Kedywiacy, gdzie w epizod, krtki, a tak tragicznie zamknity, przypomniany zosta, co prawda anonimowo, z zachowaniem zasad konspiracji, lecz w sposb zgoa zaskakujcy. Stamtd po 30 latach dowiedziaem si, w czyj stron ja wwczas mierzyem i kto strzela do mnie... eby wprowadzi w sedno, nie pozostaje mi nic innego, jak przytoczy co do sowa te cztery stronice, zachowujc podkrelenia, jakie porobiem czytajc je parokrotnie. Henryk Witkowski - Kedywiacy (I.W. PAX, 1973), cz III - Dywersanckie niwa, s. 305-309: W tym czasie [wiosna 1944] mielimy w planie szczegowo rozpracowan akcj zniszczenia spirytusu wyprodukowanego w majtku Krubki, pooonym na pnocny wschd za Okuniewem nad rzek Czarn. Tym razem, zgodnie z ustalon w oddziale kolejnoci, akcj dowodzi mia Chmura. Wedug uzyskanych przez niego informacji w magazynowym zbiorniku przygotowywano cztery tysice litrw spirytusu dla niemieckiego odbiorcy. Termin przeprowadzenia akcji uzaleniony by od wiadomoci o cakowitym napenieniu zbiornika, ale nie czekalimy dugo na ten sygna, bo ju 23 kwietnia Chmura zarzdzi wymarsz oddziau. Zgodnie z rozkazem miaem by w tej akcji obserwatorem z ramienia dowdztwa Kedywu-Kolegium, wic dowodzenie sw akcj przekazaem Jasnemu. Sekcje dojeday kolejno pocigami elektrycznymi do stacji Miosna w odstpach podyktowanych rozkadem jazdy i std rnymi drogami udaway si na wyznaczone wedug mapy miejsce koncentracji oddziau. Na szczcie nikt w lesie nie zabdzi, widocznie w dotychczasowych akcjach terenowych nauczylimy si konfrontowania obrazu zapamitanego z mapy z sytuacj w terenie. cznie ze mn na lenej polanie, lecej na pnoc od Zagrza, okoo godziny 19.00 znalazo si dwudziestu trzech ludzi, uzbrojonych w siedem pistoletw maszynowych, erkaem, dwadziecia pi pistoletw rcznych, dwadziecia granatw i sze Filipinek. Wyposaenie techniczne stanowiy dwie pary noyc do cicia drutu i om elazny. Okoo godziny 20.30 gdy gstniejcy mrok dobrze ju zatar kontury terenu, akcj rozpocz Sjka przecinajc biegnc wzdu lenej drogi lini telefoniczn. Poszo sprawnie. Jak wiewirka wdrapa si na sup telefoniczny, ale ku swej wielkiej rozpaczy stwierdzi pniej, e zgubi przy tym pistolet. Wprawdzie by to stary francuski Lebell, ktry prawdopodobnie rozleciaby si w kawaki ju po jednym strzale, niemniej bya to przecie pierwsza bro naszego najmodszego dywersanta. Na poszukiwania szkoda byo wic czasu, zreszt zrobio si ju ciemno, a poza tym Chmura pogania do szybkiego marszu. O godzinie 21.00 znalelimy si na skraju lasu. Przed nami lea kawa otwartego pola, za ktrym majaczy w ciemnoci zwarty masyw dworskich zabudowa i gsto otaczajcych je drzew. Cisza bya kompletna, przerywana tylko poszumem wiatru w koronach potnych drzew i dobiegajcymi z dala poszczekiwaniami psw. Ostatnie rozkazy Chmury i w pitnacie minut pniej sekcje wyruszaj na wyznaczone im stanowiska. Mimo panujcych ciemnoci posuwalimy si naprzd z najwiksz ostronoci, przygici do ziemi i z broni gotow do strzau. Jestemy ju tak blisko, e bez trudu mona rozrni rysujc si z prawej strony potn wie magazynu-zbiornika, a z lewej szarzejc

cian duego parterowego budynku, w ktrym znajdowaa si aparatura gorzelniana. Jestemy wic u celu. Na ubezpieczenie skrajnego prawego skrzyda id Kamie, Tatar i Kurek. Troch na lewo, bliej centrum, zajmuj stanowiska Mi i Fort. Na lewe skrzydo przesuwaj si Kujawa, Donat i Sjka. Do lecego w gbi dworku poda Chmura w towarzystwie Kurzawy, Stoczkowskiego i Bogdana. Zadanie zniszczenia aparatury gorzelnianej przypado Kretowi, Jarzbkowi i Granitowi, natomiast otwarciem i oprnieniem zbiornika ze spirytusem maj zaj si Jasny i Rola. W odwodzie ubezpieczajcym pozostaj Skorpion i Mewa oraz dr Poraj z sanitariuszkami Mil i Ksantyp. Wacicielka dworu odmawia jednak Chmurze wydania kluczy do magazynu ze zbiornikiem oraz do budynku gorzelni, a poniewa przyjmuje nawet do agresywn postaw, Kurzawa z kolegami ma troch pracy z zabezpieczeniem ewentualnych kontaktw mieszkacw dworu ze wiatem zewntrznym. Interesujce nas pomieszczenia trzeba otwiera przy pomocy przezornie zabranego omu. Wkrtce aparatura kontrolna zmienia si pod uderzeniami drgw i kolb pistoletowych w kup bezuytecznego zomu. Gorzej szo z otwarciem drzwi do pomieszczenia ze zbiornikiem, zamknitego na potny rygiel i solidn kdk. Cho om znalaz si w silnych rkach Roli, sprawa nie bya atwa. Na domiar zego jak spod ziemi wyrs dozorca nocny uzbrojony w okut elazem lask. Rzuci si na Rol z podziwu godn determinacj i trzeba byo stoczy prawdziw walk wrcz, by obezwadni starucha. Po do dugiej dubaninie omem rygiel wreszcie odskoczy i po chwili odkrcono kran wypenionego po brzegi zbiornika. Cho spirytus wylewa si silnym strumieniem, to jednak zapowiadao si, e oprnienie caego zbiornika potrwa do dugo. Ostatecznie jedna zapaka moga szybciej zakoczy dzieo zniszczenia, ale taka pochodnia postawiaby na nogi policj chyba w caym powiecie. Po kilkunastu minutach tak silny odr, wypenia komor magazynow oraz przylegajcy teren, przez ktry wartko pyna struga spirytusu, e pilnujcym tego rozlewiska zaczynao ju dobrze mroczy si w gowie. Staem obok zbiornika, pilnujc, by ktremu z czsto zagldajcych tu ciekawskich nie przysza ochota na libacj pod krzaczkiem. Wdychajc ten odr staraem si rozwiza w pamici zadanie: ile czasu musi powici dywersant, zanim ze zbiornika o pojemnoci czterech tysicy litrw wycieknie mierdzcy spirytus, jeli rednica kranu wynosi X centymetrw... Od momentu rozpoczcia akcji mino okoo czterdziestu piciu minut, gdy do Chmury przybieg cznik z meldunkiem, e na prawym skrzydle zaobserwowano jakie sygnay wietlne i gwizdki. Zanim zdono podj decyzj, z pooonej w gbi kpy krzakw wystrzeliy dwa krtkie byski, zlewajce si z trzaskiem wystrzaw karabinowych i jkliwym wistem przelatujcych gdzie pociskw oraz prawie jednoczesnym dudnieniem serii z Tomigana. - Jee-zus Maria! - jk blu zaskowycza w ciemnoci, a w krzakach jaka szamotanina, trzask repetowanej broni i tupanie oddalajcych si krokw. - Nie strzela! Nie strzela! - wola biegncy w tamtym kierunku Chmura. - Rzuci bro i wychodzi. Tu swoi. Nadbiega dowodzcy prawym skrzydem ubezpieczenia Kamie. Melduje, e gdy zrobi kilka krokw naprzd, by zbada rdo zaobserwowanych sygnaw wietlnych i gwizdkw, pady stamtd dwa strzay, na ktre odpowiedzia natychmiast seri ze swego Tomigana w momencie padania na ziemi. W krzakach znajduj nieprzytomnego ciko rannego czowieka. Nie mia przy sobie broni, ale w kieszeniach peno amunicji karabinowej. Chmura odciga go na bok z linii spodziewanego ostrzau, przybiega wezwany dr Poraj z sanitariuszkami. Z krzakw dobiegaj nowe jki. Wchodzi tam Kret i za chwil wyprowadza drugiego na szczcie lej rannego modzieca. Przenosimy ich do budynku gorzelni. Stan nieprzytomnego ciki, z garda wydobywa si jakie bulgoczce charczenie.

Dr Poraj stwierdza agoni, w chwil pniej zgon. Drugi ranny, jak okazao si brat tamtego, ma przestrzelono puco, ale rana nie jest miertelna. Przyprowadzaj kilku modych ludzi, pracownikw majtku. Pocztkowo byli nieufni, ale w kocu powiedzieli, e w majtku by zorganizowany uzbrojony oddzia AK. Sdzili, e to jaka bandycka szajka napada na majtek, bo w okolicy pozbawionej lasw nie byo oddziaw partyzanckich. Otworzyli wic ogie w przekonaniu, e strzay odstrasz napastnikw. Wygldao to wszystko ponuro. Przypuszczaem, e waciciele majtku uczynili sobie z tego oddziau co w rodzaju gwardii paacowej. Dajc jego ludziom wikt i opierunek mieli pod rk uzbrojony oddzia sucy do osony ich dbr przed zakusami bandytw. Obojtne jednak, jak naprawd byo. Nieszczcie polegao na tym, e odpowiednia komrka Komendy Okrgu albo zapomniaa powiadomi lokalne dowdztwo Rejonu o naszej akcji, albo zawiadomienie utkno gdzie w punktach organizacyjnej cznoci. Reszty dopenia lekkomylna, bo nie poprzedzona uprzednim rozpoznaniem sytuacji, interwencja tych niezbyt dowiadczonych chopcw oraz byskawiczny refleks Kamienia, ktry strzelajc na bysk udowodni, e szkolenie strzeleckie w jzefowskich lasach nie byo marnowaniem amunicji. W midzyczasie powstaa groba wybuchu poaru. W hadach ula wglowego i popiou wyrzucanego z gorzelnianej kotowni wiatr roznieci ogie i zachodzia obawa, e przeniesie iskry na przesiknita spirytusem ziemi wok zbiornika. Rozarzone ognisko trzeba byo wic na gwat zasypywa piaskiem. Ale akcja nasza dobiega ju koca. Gdy ostatnia kropla spirytusu z aosnym pluskiem spada na bajoro pokrywajce betonow posadzk, Chmura da sygna do zwinicia ubezpiecze i wycofania si na drog. Po sprawdzeniu stanu o godzinie 22.45 wyruszylimy marszem przyspieszonym w drog powrotn, biorc kierunek na Dug Kocieln - Wizown. Stracilimy troch czasu przy otwieraniu i zbyt dugo trwajcym oprnianiu zbiornika, incydent ze strzelanin te zabra kilkanacie minut, a przed nami blisko dwadziecia pi kilometrw trudnego marszu przez w wikszoci nie zalesiony teren. Mimo to musielimy zwolni tempo, gdy dr Poraj mia troch kopotw z jednym przypadkiem wady serca i z trzema zasabniciami ludzi, ktrzy nie wytrzymali fizycznego wysiku. Gdy dotarlimy do szosy koo Wizowny, jasne soneczko ju od godziny wiecio na niebie.... Kiedy oddzia Kedywu cieszy si jasnym soneczkiem, a sanitariuszce Mili (jak z dalszego opisu wynika) dolegay bble na nogach, wskutek nowych butw narciarskich, ktre woya na t akcj Bogdan od paru godzin ju nie y, a ja walczyem ze mierci. Obojtne jednak, jak naprawd byo melancholijnie pisze midzy wierszami por. Henryk Witkowski, ps. Boruta. Obojtne? - jak dla kogo! * Moja ciotka, u ktrej znalazem si we wrzeniu 1940 po kilkumiesicznej odsiadce na Pawiaku, miaa na moim punkcie istn ide fixe: za wszelk cen pragna przechowa mnie ywego do koca wojny, aby -- jak mawiaa - przynajmniej kto z mojej rodziny ocala. Niestety, nie uatwiaem ciotce zadania. Pobyt na Pawiaku w wieku nieletnim zamiast mnie przerazi i odstrczy od wszystkiego, co mogo tam na powrt zaprowadzi, podziaa na minie odwrotnie. Zapisawszy si do handlwki uczyem si z zapaem na tajnych kompletach Batorego, co nie przeszkodzio mi od razu, z caym wanie gimnazjalnym kompletem, pj na wojskowe przeszkolenie i wstpi do regularnej komrki AK. Ale nawet nie moje dugie nieobecnoci, zwizane wpierw z wiczeniami w regulaminie i musztrze oraz nauk z broni, a nastpnie do karkoomnymi zadaniami, wprawiay moj ciotk w najwikszy niepokj. Mielimy jeszcze pewien inny zwyczaj, a raczej rodzaj sportu. Czy to w kompanii ze szkoy handlowej przy Pankiewicza, czy w dobranej grupie z wdrujcych po miecie zaj kompletowych (po czci si one zreszt ze sob pokryway), nie byo takiego spaceru przez miasto czy powrotu do

domu, eby nie podokazywa: to zrywalimy wielkie hitlerowskie flagi z masztw sprzed gmachu Zachty, to likwidowalimy proporczyki z niemieckich mercedesw i horchw, czy te - i to naleao do staego repertuaru - tuklimy (z chodnika lub z tramwaju) szyby wielkich witryn Nowego Kuriera Warszawskiego, tam, dokd teraz chodz czasami na dyury przy numerach Polityki w drukarni ycia Warszawy. W tych wybrykach i psikusach nie bylimy wyjtkami: w owe lata chopcy w naszym wieku tak si zabawiali... W miar jednak, jak wzbogacaa si moja kolekcja trofew: niemieckich zdj propagandowych i szyldw, znakw i proporczykw samochodowych, flag i transparentw - roso przeraenie mojej ciotki i dojrzewaa jej decyzja. Kiedy w Warszawie jesieni 1943 rozszala si najostrzejszy terror, kiedy budy niemieckie bez przerwy kryy po miecie i przechodnie potykali si na ulicach o egzekucje, a przy tym z pienidzmi i ywnoci byo coraz bardziej krucho, decyzja mojej ciotki zapada ostatecznie i nieodwoalnie. Miaem czym prdzej wyjecha pod Warszaw, do majtku Krubki, wasnoci Zofii Arkuszewskiej, o co ciotka niewiadomymi mi drogami si postaraa. By to - wydawao mi si - najmocniejszy cios, jaki mg mnie spotka. Jak to, porzuci kolegw i wojsko, poegna Warszaw i zaszy si gdzie na wsi?! Mylaem wwczas nie na arty, eby urwa si z domu, lecz poczucie przyzwoitoci wobec ciotki jednak przewayo. Z pocztkiem padziernika w nastroju skrajnej rozpaczy jechaem kolejk dojazdow do Miosnej (trasa na Misk) i szedem po raz pierwszy przez piachy do dworu. Polskie dwory czasu okupacji! Jeszcze kto w przyszoci napisze ich monografi. O ile ziemiastwo w dziejach II Rzeczypospolitej nie zapisao si pod adnym wzgldem zaszczytnie, przynajmniej w sprawach gwnych - o tyle okupacja (znw pomijajc wyjtki) bya jego abdzim piewem. Co prawda dwory nie stanowiy jak niegdy, za czasw powsta narodowych, oparcia dla lenych, dla partyzantki (bo ta bazowaa przede wszystkim na wsi), lecz udzia ich, a zwaszcza modziey, w konspiracji by pokany. Ilu uciekinierw i konspiratorw, wcale nie z tej sfery, znajdowao tam schronienie i przytuek. Wiem o dworach, ktre bez wahania przygarniay dziaaczy komunistycznego podziemia. A ile stamtd szo paczek pod nie znane nazwiska do oflagw i obozw koncentracyjnych! Jakby na chwil przed znikniciem, przed parcelacj ziemiastwo chciao poprawi sw historyczn reputacj. W kronice wojennej Krubek zaraz u wstpu miao miejsce pewne zdarzenie, ktre po latach - dziki literaturze i filmowi - nabrao szerokiego rozgosu. 30 wrzenia 1939 do tego mianowicie majtku dotar oddzia Hubala spieszcy na odsiecz Warszawie. Poniewa stolica wanie skapitulowaa, dzielny wojak, ktry nie myla zrzuca munduru, na tym najbliszym Warszawie popasie pozostawi list i piercionek dla crki - i ruszy wojowa dalej. Podczas okupacji u samotnej wacicielki Krubek zasiadao zwykle do stou ponad 30 osb. Po czci rodzina, po czci bliscy, ktrym w majtku znaleziono jakie zajcie. Ale nie oni tworzyli wikszo. W Krubkach znalaz schronienie leciwy Artur Grski, twrca Monsalwatu, prof. Moczarski i jego ona (noszcy wwczas nazwisko: Gawroscy) z Poznania, p. Kieniewiczowa, przebywa tam miesicami Jerzy Zawieyski i wiele innych osb z krgu inteligencji. Nie byo takiego momentu, eby w majtku kto si duej czy krcej nie ukrywa przed Gestapo (kiedy nawet dworskim powozem wywieziono z Warszawy dwch konspiratorw ciganych listami goczymi). Przygarnito tak-e wielu uciekinierw z wczesnego Reichu, tzn. z Poznaskiego i ze lska. Ale przede wszystkim modzie. Kiedy si tam zjawiem, we dworze dziaao regularne gimnazjum ze wszystkimi klasami. Byo nas kilkanacioro, trzech starszych pracowao przy gospodarstwie, ale z rana wszyscy zasiadali do nauki. Dochodzio te troch modziey z okolicy. Robiem ostatni klas gimnazjaln, razem z trojgiem rwienikw przygotowywaem si do tzw. maej matury. Jak na nasze potrzeby, siy nauczajce byy albo zbyt dobre (profesorowie uniwersytetu odpytywali z deklinacji i koniugacji i z elementarza biologii) albo przypadkowe i amatorskie. Ale trafiali si i wybitni nauczyciele w sam raz. Tam spotkaem najlepsz

w moim yciu matematyczk, Mari Truskolask (ktra znacznie pniej miaa do czynienia w warszawskim liceum z moj crk, na pewno z lepszymi rezultatami). Rytm ycia wyznaczaa systematyczna nauka i rwnie regularne posiki oraz wsplne mody: wszyscy zbierali si wieczorem w salonie i piewali O Boe, ktry jest na niebie, wycignij sprawiedliw do... albo Suchaj, Jezu, jak Ci baga lud, suchaj, suchaj - uczy z nami cud.... Wszystko to razem nie byo jednak w stanie mnie pocieszy. Jeli do szybko pogodziem si ze swoim przymusowym podwarszawskim zesaniem, to wpyny na to dwie cakiem inne okolicznoci... Pierwsza - to znajomo z Jerzym Zawieyskiem. Spord tylu nie znanych osb poznaem go i zbliyem si z nim najszybciej. Zawieyski nie mieszka we dworze. Zainstalowa si na uboczu, w gorzelni, gdzie zaczem go odwiedza. Szo si tam przez ogromne podwrze ze studni, oborami, stajniami i stodoami, z wiecznym gospodarskim nieadem. Po drugiej stronie wiejskiej drogi, biegncej wzdu podwrza, staa niewielka gorzelnia z wysokim kominem (adnej, prcz tego, potnej wiey-zbiornika nie byo), w ktrej zajmowa odrapan izb, tzw. pokj akcyzy. Pochonity by prac, w ktr wkrtce minie wtajemniczy. Pisa sw znan Drog do domu i powstawaniu tej powieci towarzyszyem niemal codziennymi wizytami. Kto zna Zawieyskiego, nigdy nie zapomni jego uroku. Niepowtarzalnego uroku, na ktry skadaa si jaka wyjtkowo ujmujca subtelno w sposobie bycia i rozmawiania, promieniujca niemal na kadego yczliwo oraz zapa, a nawet pewna egzaltacja pisarska. Jakby si to nie wydawao dziwne, midzy 40-letnim podwczas pisarzem a 16-letnim smarkaczem wywizao si co w rodzaju przyjani. Pamitam, jak pniej - po wypadku w Krubkach i wydarzeniach w Warszawie - zaraz po wyzwoleniu szukalimy si nawzajem w Krakowie i w odzi. Z odwiedzin w gorzelni pozostaa mi moe obiektywnie nieusprawiedliwiona, lecz prawdziwa sympatia dla Drogi do domu, wydanej zaraz po wojnie, ktr te zaraz pochonem, bacznie ledzc nastpnie jej przygody w krytyce. Ta serdeczna zayo z pisarzem ze zmiennym nateniem, to intensywnych kontaktw, to paroletnich przerw, przetrwaa a do jego tragicznej mierci. Zreszt nie tylko ja, lecz caa miejscowa modzie wiele Zawieyskiemu zawdziczalimy. Bodaj z jego inicjatywy wystawilimy w Krubkach Noc listopadow. Nie pamitam szczegw ani obsady, pamitam natomiast, e przygotowywalimy j w tajemnicy i e przypada mi rola Piotra Wysockiego. Z braku mskich si dziewczta gray nie tylko alegorie, ale i podchorakw. Scenografi i kostiumami zajmowa si Bodzio. Ktrego zimowego wieczoru, po zwykych pacierzach, w dworskim salonie ku niemal powszechnemu zaskoczeniu odbya si premiera. Kiedy koo Boego Narodzenia Zawieyski wyjecha z Krubek, nie byo mi ju go tak bardzo brak. Dziki teatrowi nasza szkka wyranie si rozruszaa... Mieszkalimy we trzech w pokoju na pitrze z widokiem na pikny park. Mirek Remlein, syn oficera, jeca oflagu, by o dwie klasy ode mnie modszy, lecz bodaj z nas wszystkich najsilniejszy. Bogdan Tukao, ktry z rodzin przywdrowa z kresw (ojciec jego administrowa ssiednim majtkiem), uczy si w trzeciej klasie. By chudy, wysoki, z niesforn czupryn, mwi zabawnie, cakiem po wilesku, czego komiczne efekty podkrelaa jego nerwowo. Z nim zbliylimy si szybciej i atwiej. Po sukcesie Nocy listopadowej zabijalimy si do prowadzenia kroniki domowej, ktr bodaj to wydarzenie otworzyo. Obydwaj pisalimy, obydwaj chtnie rysowalimy, zreszt nie tylko my dwaj. Ale o ile to pierwsze - jak sobie wtedy pochlebiaem - szo mi lepiej, o tyle w drugiej konkurencji nie tylko w cianach naszego pokoju Bodzio by nieprzecigniony. Owkiem czy pirkiem robi szybkie, wietne portrety i karykatury. Pniej zapali si do akwareli. Malowa wiejskie, mazowieckie pejzae. Prcz rysunkw i malowide zdobicych kronik, mia wasn pczniejc tek.

Ju wtedy wizao nas, wszystkich trzech lokatorw wsplnego pokoju oraz paru troch starszych kolegw (trzech Jerzw) - co wicej. Oczywicie - konspiracja! I to, czego nie moga przewidzie moja ciotka, szybko i do reszty pogodzio mnie z Krubkami. Okazao si bowiem, e w GG o tej porze nie mona byo si ju nigdzie ruszy, eby nie trafi na konspiracj. Mymy wdepnli w ni chyba przez Jurka N., ktry zaprowadzi nas do miejscowego ogrodnika. Jzef Andrzejak, przedwojenny sierant WP, uczestnik wrzeniowej kampanii, uciekinier z Poznaskiego, czowiek pracowity, rzeczowy, maomwny, by miejscowym komendantem AK. Pocztkowo wygldao to szaro i mao pocigajco. Nasz komendant co pewien czas zwoywa zbirki oddziau, ktry liczy dwunastu chyba onierzy, tak ze dworu i czworakw, jak ze wsi. Dowdca nie celebrowa tych zaj ani si w nich nie wyywa. Uczy wojskowego fachu po prostu, jakby szkoli sobie ogrodnikw do pomocy. Wprowadzi nas zaraz do skadu broni, ktry mieci si w szopie ogrodowej, na stryszku, odpowiednio ukryty i zamaskowany. By to do zasobny magazyn, sporo starego eliwa i adny zbir granatw, wszystko chyba zabytki z kampanii wrzeniowej. Dla wszystkich naraz starczao i jeszcze niemao zostawao pod som. Nasz sierant wpaja w nas szacunek dla tej broni jak do niezbdnych narzdzi. Rozkadalimy j, czycili i pielgnowali z naleyt trosk. I nie na prno.. Pn zim czy wczesn wiosn 1944, chyba w lutym, zacza si akcja zrzutw. Mniej wicej raz w tygodniu nasz oddzia w penym skadzie, zaprzgajc dworskie konie do dworskiego wozu na samochodowych oponach, tzw. gumowca, wyrusza noc w okolice. Rne byy kierunki i drogi, rne rozkazy. Do najatrakcyjniejszych naleao ubezpieczanie i odbir zrzutw bezporednio z powietrza. Na umwion godzin szlimy forsownym marszem na jak du polan lub zaciszne pole skryte wrd lasw, rozstawialimy wiata wedug ustalonego w instrukcji wzoru i - czekalimy. A dech zapierao, kiedy nagle, jak ju si zwtpio, z ciemnoci nadlatywa samolot i nad nami, bliej czy dalej, rozpocieray si czasze spadochronw. Obcinao si i zwijao lekk materi, a pojemniki adowalimy na wz i wielimy bardzo daleko do upatrzonych miejsc. Budzeni po mocy chopi dugo deliberowali, gdzie by je ukry. Ale wicej byo alarmw ni zrzutw (z zapowiadanych w caej Polsce w cigu ostatniego roku przed powstaniem 500 zrzutw doszo do skutku 205!). I nam si zdarzao, e czekalimy, podsycajc ze strachem ognie, prawie przez ca noc - bez skutku. Maszyny nie przylatyway i wleklimy si z powrotem do Krubek. Zawsze wydawao mi si dziwne, e zrzuty przechodz tak gadko. W kocu byy to operacje spektakularne, nie dawao si ich ukry. W kadym razie, prcz faszywych alarmw i strachw, adne przygody nam si nie przytrafiay, a o innych te si nie syszao. Z pewnoci niemieck kontrakcj utrudniao to, e widowiska wci zmieniay miejsce i odbyway si wzgldnie szybko. Ale zawsze pozostaway po nich widoczne lady, choby po ludziach i lady po obcionych gumowcach. Take w okolicy, a pniej i w Warszawie, zaczy si pojawia szykowne damskie bluzki i mskie koszule ze spadochronowego jedwabiu. Ale i po tych nitkach Niemcy nie docierali do kbka. Czciej przypaday nam inne zadania. Wyruszao si nie w lasy czy na pola, lecz na krace wsi, do osad, do leniczwek, eby z jednego miejsca przewozi adunek w drugie. Droga zrzutw miaa by krta - z wioski do wioski. Dopiero na ostatnim etapie, a czasami to by nasz etap, rozadowywao si dugie i cikie pojemniki. Rozpinao si zatrzaski i z pojemnika wyjmowao si cudown, eleganck, nowoczesn bro made in England: steny, tomigany, thompsony, karabiny maszynowe, mae dziaka przeciwpancerne. Jeli by czas, sierant wrcza je do obejrzenia lub rozstawia na klepisku i objania, nie bez zajknie, jak si nimi posugiwa. Ale musielimy si obej smakiem. Ani jedna sztuka z odbieranych przez nas zrzutw nie pozostaa w naszych rkach. Wszystko przeznaczone byo dla Warszawy, na ostateczn rozpraw, ktra wisiaa ju w powietrzu, cho nikt z nas nie

przewidywa, jak si rozegra. Po bro przyjeday czniczki z Warszawy. Kolejki dojazdowe do Warszawy byy wwczas liniami najnowoczeniej uzbrojonymi. We dworze nic nie wiedziano o naszych nocnych wyprawach, przynajmniej od nas. Nie wiedziay o tym nawet dziewczta, co wymagao duego samozaparcia. Wracalimy niekiedy o wicie, tu przed gongiem na poranny udj. Po niadaniu normalnie siadalimy do nauki i staralimy si, eby nic nie byo po nas pozna. Jako po Wielkiejnocy (c to bya za niezwyka wiosenna Wielkanoc, najpikniejsza, jak pamitam!) w spokojnej dotychczas okolicy Miska Mazowieckiego, gdzie nie byo staej partyzantki i dokd Niemcy w nocy te si niechtnie zapuszczali, zaczy si jakie niepokoje. Front przyblia si w duym tempie. Mwio si w okolicy i we dworze, e tu i wdzie, jak zwykle w strefie przyfrontowej, rozpoczy si napady i rabunki. We dworze podjto szczeglne rodki ostronoci, zwaszcza po zmroku. Mwio si take o tym w naszym oddziale. Na razie nie mielimy interweniowa, nie naleao jednak dopuci, aby zakcio to nasze czynnoci. Zwaszcza obawialimy si o magazyn z broni. W razie jakich wypadkw w najbliszej okolicy, mielimy, tak jak na bojowy alarm, zebra si w zwykym miejscu. 23 kwietnia, w witego Jerzego, dobrze po zmierzchu, stary str Stolarczyk gwidc pod oknami powiadomi, e jaka banda znajduje si na drodze, na podwrzu i koo gorzelni. Sprawdzono zamki i sztaby w domu. W ogle nie wiedzielimy, co si dzieje. Tylko w wieczornej ciszy z rozmaitych stron rozlegay si ujadania psw, jakie odgosy i nawoywania. I wtedy z Bodziem postanowilimy dziaa. Po raz pierwszy powiedzielimy dziedziczce, e w takim wypadku zobowizani jestemy stawi si gdzie naley. P. Arkuszewska nie chciaa o niczym sysze. Obym by wtedy mniej wymowny i stanowczy! Moe Bodzio nie zdoaby przekona energicznej gospodyni? Przyrzekszy jeszcze raz ostrono, wyskoczylimy szczytowym oknem do parku. Gdyby p. Arkuszewska wiedziaa, e chodzi o okowit (tak si to jeszcze zwao!) i o Kedyw, czy by nam tego nie zakomunikowaa, a przede wszystkim - czy wypuciaby nas? Jak dzi pamitam, pobieglimy do pobliskiej oficyny, gdzie mieszka ogrodnik-dowdca. Dowiedzielimy si, e wybra si do Miska, dokd czsto jedzi ustala rozkad ruchu. Wtedy chykiem - bez adnych latarek ani gwizdkw (na co byyby nam potrzebne?) przemknlimy do naszego magazynu. Zdalimy sobie spraw, e tam pozostawa najgorzej. Tote po omacku wycignlimy dwa stare karabiny, z ktrymi chodzilimy na nasze wyprawy, zaadowalimy amunicj do kieszeni i postanowilimy, e bdziemy obstawia nasz schowek z zewntrz, w krzakach, on po jednej, ja po drugiej stronie drogi. Reagujemy jedynie - ustalalimy bez regulaminowej cisoci - jeli kto bdzie chcia si tutaj dobiera. W razie czego przeposzy strzaem na postrach, eby wiedzieli, e to miejsce strzeone... Widocznie czujki Kedywu - Kamie, Tatar i Kurek - albo zaniepokoiy si naszymi poruszeniami, albo te po prostu znudziy si przeduajcym si spustem spirytusu, skoro ze swojej drogi wybray si na drog gospodarsk, w stron naszego magazynu. Widocznie zbliyy si do znacznie, jeli niemal rwnoczenie zareagowalimy ostrzegawczymi strzaami w powietrze z dwch stron drogi. I oto istotnie Kamie (Zbigniew Mirgaowski) - jak pisze jego dowdca - strzelajc na bysk udowodni, e szkolenie strzeleckie w jzefowskich lasach nie byo marnowaniem amunicji. Jedn seri z tomigana - nie wykluczone, e dostarczonego Kedywowi przez nas - przejecha przez odek Bodzia i przez moje puca. Zrobio mi si gorco...Przeniesiono mnie do gorzelni i zoono na wyjtych z futryny drzwiach. Byem na tyle bezwadny i oszoomiony, e nie syszaem, co si dzieje z Bodziem, ani nie czuem oparw spywajcego alkoholu. Pamitam jak przez mg, e krzta si koo mnie jaki lekarz i jakie sanitariuszki (pewnie dr Poraj, Mila i Ksantypa), jaskrawo natomiast utkwia mi

w pamici scena, jak na odchodnym oddzia salutowa mj prowizoryczny katafalk. Czy salutowali jak wspomina por. Witkowski - co w rodzaju gwardii paacowej, oddzia sucy do obrony dbr, czy moe stranikw ciekncej z kurka okowity? Podobno po odmarszu oddziau, kiedy wonica sam ba si rusza po nocy, dziedziczka razem z nim pojechaa bryczk do Miosnej po doktora i ksidza. Lekarz zleci natychmiastowe przewiezienie mnie do szpitala. Ksidz przyby ju za widna. Wobec trudnoci ze spowiedzi udzieli mi ryczatowego rozgrzeszenia oraz ostatniego olejami witymi namaszczenia. Nad ranem przybya karetka pogotowia z Warszawy. O ile zdoaa jako zajecha przed gorzelni, to wasnym napdem nie moga wybrn z tutejszych piachw. Do auta zaprzono konie, ktre cigny je kawa drogi a za Okuniewskie pagrki. O tym, e Bogdan zgin, i o tym, co dziao si dalej w Krubkach - a andarmi pozostawili tam jeszcze jedn ofiar: zabili modego robotnika rolnego ze lska, dezertera z Wehrmachtu, ktry przedwczenie, po poudniu wrci z ukrycia do majtku - dowiedziaem si znacznie pniej, kiedy stanem na wasne nogi. A duo pniej, e Bodzia i lzaka, ktrego nazwiska nikt nie pamita, pochowano na maym cmentarzu w Pustelniku. * Moja kariera wojskowa - wskutek przestrzau i operacji - urwaa si na wypadku w Krubkach. Ju nie wrciem do swoich warszawskich przyjaci z kompletw i z AK, by towarzyszy im w powstaniu (zreszt spord nas szeciu wszystko to przeyo dwch, ten drugi z przestrzaem krtani; mj kolega z Krubek, Mirek, te zgin, kiedy w jakim maym obozie w Niemczech, dokd wywieziono go po powstaniu, wybuch bunt). Po wojnie z tej samej przyczyny omina mnie suba onierska. Mimo to, jako zupeny dyletant, nad kartkami Kedywiakw, tak dobrze mi znanymi z dowiadczenia, popadem w wojskow zadum. Jak mona przypuszcza, uderzenie Kedywu w Krubkach podjto wskutek rozkazu pk. MonteraNurta (Antoniego Chruciela) z dnia 25 II 1944 w sprawie akcji palenia. Nakazywa on unieruchamia min. mleczarnie i gorzelnie, zastrzegajc, eby nie niszczy urzdze, lecz zabiera i ukrywa czci maszyn. Wykonujc rozkaz oddzia Kedywu, dowodzony przez sier. Chmur (Jzefa apiskiego), pod dozorem dowiadczonego por. Boruty, podj akcj w swoim pojciu szczegowo rozpracowan. Nie znam si na gorzelnictwie ani na monopolu spirytusowym. Ale bez szczegowych rozpracowa wiem przynajmniej tyle, i prywatne gorzelnie od przedwojny, a take podczas okupacji, naleay do tzw. akcyzy, e z tego tytuu waciciele musieli utrzymywa specjalnych gorzelanych, ktrzy byli ppastwowymi pracownikami, opacanymi z prywatnej kiesy, lecz odpowiedzialnymi przed monopolem. Nawet klucze do zbiornikw nie znajdoway si w rkach wacicieli, lecz w kieszeni u gorzelanego i tam naleao ich szuka. Gdyby akcj szczegowo rozpracowano, to przy okazji dowiedziano by si chyba rwnie pewnej okupacyjnej tajemnicy poliszynela. Tak z gorzelni w Krubkach, jak ze wszystkich na caym terytorium GG, cz beczek - przy formalnej, udokumentowanej odstawie okowity - nie docieraa, dziki wspdziaaniu z pracownikami monopolu, do skadw, lecz wyciekaa na rynek... Wszystko zgodnie z okupacyjnymi prawami gospodarki wyczonej. Ale jeli ju tego nie wzito pod uwag, gdyby akcj szczegowo rozpracowano i trafiono do misko-mazowieckiej AK, dowiedziano by si i o istnieniu miejscowego oddziau i o tym, e Kedywowi

ze strony wacicielki nic nie grozio. Wystarczyoby uprzedzi miejscowych - moe nie przez Komend Okrgu jake tragicznie zawodn, lecz wprost. A wwczas na t akcj w zaktku odlegym od szosy o 6 kilometrw fatalnej drogi, wrd lasw i zaroli, gdzie w promieniu 10 km nie byo niemieckiego posterunku, nie trzeba by cign 23 ludzi z siedmiu pistoletami maszynowymi, erkaemem, dwudziestu piciu pistoletami rcznymi, dwudziestu granatami i szeciu filipinkami. Do byoby paru ludzi, nawet bez broni, ktrzy pozostawiliby odpowiednie lady przemocy i - odkrcili kurek. Bo zmagania oddziau w skadzie 23 ludzi z nocnym strem-staruszkiem, jak te ubezpieczanie dworu trzeba zapisa midzy opowieci Zagoby. Z Kedywiakw przeczytaem nie tylko cztery stronice, osobicie mnie obchodzce. Przeczytaem t ksik od pocztku do koca. Byoby zbdne zapewnia, e z szacunkiem odnosz si do dzielnych chopcw i dziewczt tych oddziaw i do obydwu braci Witkowskich, ktrzy nimi dowodzili, e podziwiam wiele ryzykownych akcji, ktre krzyoway Niemcom szyki i dononym echem odzyway si w czasie okupacji. Nie mog jednak ukry, e moe na podstawie wasnego smutnego dowiadczenia - mimo woli ksik Henryka i Ludwika Witkowskich zaczem czyta podejrzliwie. A podejrzliwo ta, jak mi si zdaje, odnosi si powinna nie do tej jednej lektury wycznie. Ile tam jeszcze pomyek, legend, mitw? Ile wtpliwych i bezkrytycznych - mimo czy wskutek upywu lat relacji? Ile ograniczonych, jednostronnych, ze stanowiska druyny czy plutonu podtrzymywanych wersji zdarzeniowych, nie majcych wiele wsplnego z ich waciwym przebiegiem, a niekiedy dramatem? Podobnych wypadkw - krwawych nieporozumie, omykowych tragedii, walk nieumylnie bratobjczych - kryje okupacja na kopy. Pisze si o nich nierwnie rzadziej i mniej chtnie ni o celnych ciosach podziemia, ni o bohaterskich wyczynach, cho s one rwnie godne pamici. Jak kada walka w podziemiu, w ciemnociach, po nocy, nasz ruch oporu podczas II wojny wiatowej mia rwnie swoje mgy, opary, zapaci, jakie bray si zarwno z obiektywnych okolicznoci, w ktrych dziaa, jak i z lekkomylnego modzieczego entuzjazmu, z pokazowej bojowoci, z rozkazw wydawanych bez znajomoci terenu walki, z biurokracji i baaganu wreszcie, jakie charakteryzoway take konspiracj, czyli z tego wszystkiego, co mona by nazwa i co w okupacyjnych warunkach byo naprawd lekcewaeniem ludzkiego ycia, zbiorowego i indywidualnego, wasnego i cudzego. I niestety, te okupacyjne mgy czsto trwaj nadal w pamici i w ksikach, podsycajc inwektywy, podtrzymujc pomyki i fasze. Co jest szczeglnie bolesne, jeli - jak w przypomnianym przeze mnie zdarzeniu - obraca si w lekcewaenie cudzej mierci. Zwaszcza w jednym i w drugim wypadku tak modej i niesprawiedliwej. * Gdy moje wspomnienie ukazao si w 1974 roku w Polityce (nr 44), rozptaa si istna burza. Sprawy okupacji, nie do zbadane i opisane przez historykw, wci do ywego poruszaj czytelnikw, a co dopiero konkretne zdarzenie, tak tragiczne i sporne. Posypay si wic na mnie rozmaite gromy i oskarenia. Z nie mniejsz si udzielano mi wsparcia i podejmowano problem rozmaitych komplikacji i dylematw ruchu oporu. Poza zasygnalizowaniem przemilczanego aspektu dziejw okupacyjnych, jedno, jak mi si zdaje, udao mi si uzyska. Ton wikszoci tych wypowiedzi by ju inny ni w przytaczanej na wstpie relacji. Sam autor Kedywiakw pisa: Zapewniam, e i dla nas wspomnienia owej nocy nie nale do przyjemnych... Publikujc spory wybr polemik i listw w sprawie Starej gorzelni (Polityka, 1974, nr 50), pisaem na zakoczenie:

Odzew, z jakim spotkao si moje wspomnienie wrd uczestnikw opisywanych zdarze, wyda mi si - waciwie nie wiem czemu - czym pocieszajcym. Pewnie dlatego, e nieczsto si zdarza, aby po trzydziestu latach mc spotka starych znajomych i pomwi z nimi na drczcy temat. A wic nadszed list od dawnego dowdcy oddziau AK w Krubkach, ogrodnika Jzefa Andrzejaka, o ktrego losach nic nie wiedziaem. Okazuje si, e reszta naszego oddziau - po rozmaitych perypetiach - znalaza si w I Dywizji Kociuszkowskiej i wzia udzia w walkach. Dla p. Andrzejaka wojna skoczya si w Waczu, gdzie ponis cikie rany. Pniej jako osadnik wojskowy obj gospodarstwo na ziemiach zachodnich i pracuje w swoim fachu. Odezwao si te paru kedywiakw z oddziau, ktry operowa w Krubkach. Wszyscy oni, razem z autorem ksiki, dowodz, e moje zachowanie podczas zdarzenia sprzed wielu laty byo nieregulaminowe i lekkomylne. I maj oczywicie pen racj; sam si do tego w moim wspomnieniu przyznawaem do chyba wyranie, chocia H. Witkowski i T. Strzembosz tego nie dostrzegli. Nie chcc umniejsza tego faktu, przyznam, e po przeczytaniu wypowiedzi kedywiakw nadal nie pozbyem si jednak wtpliwoci, czy wycznie do przebiegu samych wypadkw sprowadzaj si przyczyny rozwaanego zdarzenia. Duo atwiej dostrzec bd czy lekkomylno po cudzej stronie ni po wasnej. H. Witkowski pisze: Jakie zreszt podstawy mg mie Chmura do przypuszcze, e akurat w tym zaktku znajduje si oddzia AK.... To pytanie naleaoby odwrci: jakie wwczas, w roku 1944, byy podstawy, eby przypuci, e moe tam nie by lokalnego oddziau? Co jednak szwankowao w metodach waszego rozpoznania, jeli dopiero dzi dowiadujecie si podstawowych danych. Nie mwic o tym, e chyba co nawalao w mechanizmach podziemia, skoro zawiadomienie o waszej akcji (jeli kto si o nie w ogle zatroszczy) do celu nie dotaro. W kocu bylimy oddziaami tej samej formacji. Z odpowiedzi autora Kedywiakw odniosem wraenie, e zrozumia on, po co przypomniaem mieszkacw dworu w Krubkach i dziaania miejscowej komrki AK. Ale rwnoczenie H. Witkowski upiera si, e jego ksikowy opis akcji w Krubkach by uprawniony i wystarczy go tylko inaczej przeczyta, ni ja to zrobiem. Ot nie. Bo jakie autor ksiki mia prawo, bodaj w trybie przypuszcze, pisa o innym napotkanym oddziale (nic o nim nie wiedzc ani nie usiujc si dowiedzie), e stanowi co w rodzaju gwardii paacowej, a o modym onierzu, e poleg w obronie dworskich dbr czy dworskiego spirytusu. To wanie charakterystyczne nastawienie: mymy tylko walczyli, ta beztroska domysw obracajcych si przecie w insynuacje w stosunku do nieyjcych, s najbardziej w tej relacji odstrczajce. I eby to zmieni, nie wystarczy zmieni akcenty. Piszc Star gorzelni nie wiedziaem, e ksika pt. Kedywiacy wywouje krytyk rwnie z innych stron. Wzbudzia ona - pisze b. dowdca okrgu AK-Rembertw, mjr Fr. Micha Amaowicz - wiele zastrzee w rodowisku byych dowdcw i oficerw AK, zwaszcza obwodu warszawskiego na prawym brzegu Wisy. Podoe tych zastrzee, o ile si orientuj, jest podobne, cho duo gbsze: chodzi o uwzgldnienie udziau i relacji innych oddziaw i grup dywersyjnych. Nie chc si w te sprawy wdawa, gdy ich nie znam. Ale twierdz, e dzi trudno (nawet zabiegajc o wiarygodno, w co w wypadku ksiki braci Witkowskich nie ma powodw wtpi, napisa relacj dokumentaln sposobami, jakimi powstaje u nas wikszo ksiek o okupacji. W trzydzieci lat po wojnie nasze wymagania w sposb naturalny i zrozumiay si podniosy. Nie omielibym si w ogle opisywa w Polityce moich osobistych przey, gdyby nie wynika std - w moim przekonaniu - pewien wniosek oglniejszy. W Starej gorzelni dopominaem si o widzenie nie tylko wasnego oddziau, o uwzgldnienie rozmaitych komplikacji walki podziemnej, czyli o rozwag, krytycyzm i dystans w pisaniu o okupacji. Chciaem odwoa si do historykw dziejw

najnowszych, ktrzy zbyt cierpliwie przypatruj si licznym dokumentalistom, pamitnikarzom i harcownikom i wci ocigaj si z oglniejszymi pracami o ruchu oporu w Polsce. Dobrze, e wikszo korespondentw t moj intencj podziela i wspiera wasnymi przykadami i argumentami. Czy postulat ten mgby w czymkolwiek - jak obawia si jeden z kedywiakw, Zbigniew Mynarski zagraa pamici polegych? Nie sdz. Jestem natomiast przekonany, e na pewno wyraa ogromn i wan potrzeb ywych. * Wspomnienia wcigaj... Jeszcze piszc Star gorzelni wybraem si do Krubek. Dwr wypalony, park zdziczay, po starej gorzelni ani ladu. Na cmentarzu w Pustelniku dwa groby... Pniej, po opublikowaniu tekstu, w lad za listem do redakcji gwatownie wzywa mnie do siebie powanie chory dr Fr. M. Amaowicz. Konspiracyjnym zwyczajem uprzedza, e nie bdzie sam, i prosi, abym przywiz kogo ze swej strony. Zabraam wic Mariana Turskiego, redaktora dziau historycznego Polityki, i pojechalimy do Michalina. Obok starego doktora zastalimy tam jeszcze jednego byego dowdc okrgu warszawskiej Obroy. Dr Amaowicz, majcy za sob pikn kart okupacyjnej walki, pniej aresztowany i na dugi czas wywieziony, na stare lata zaj si dokumentacj i histori konspiracji. Mapy, dokumenty, wspomnienia, dyskusje... Tego wieczoru, spdzonego z ludmi yjcymi wci sprawami okupacji, i dla mnie czas jakby si cofn. Mjr dr Amaowicz, dowdca pl zrzutowych midzy Okuniewem, Zabracem i Rczajami, dowdca okrgu, na ktrego terenie wszystkie wspominane tu zdarzenia si dokonay, utrzymywa, e nie tylko o akcji Kedywu nie by powiadomiony, ale e natychmiast drog subow zoy w tej sprawie ostry monit. Zatem nie tylko dowdca maego oddziau AK w Krubkach, ale i dowdca caego okrgu by dziaaniem Kedywu zaskoczony. Zreszt sugestie obydwu szy w podobn stron. Mam chyba prawo przypuszcza - pisa do mnie 17 XII 1974 J. Andrzejak - e bya to akcja samowolna, nie majca nic wsplnego z zamieszczanym w Polityce rozkazem. W przeciwnym bowiem razie, powinni byli rwnie zniszczy lub uszkodzi gorzelni oraz wwczas w b. dobrym stanie tartak i cegielni, a wiadomo, e nic takiego si nie stao. Nigdy te nie nadszed spniony rozkaz o akcji Kedywu. Dr Amaowicz chcia t zagadk rozwiza, dotrze do odpowiednich meldunkw. Gdy dowiedziaem si, e w par tygodni po naszym spotkaniu w Michalinie zmar, sam poszedem wskazanym tropem. Jednak w obydwu archiwach, przechowujcych dokumenty Kedywu, meldunki od marca 1944 do wybuchu powstania nie zachoway si. A wic rzeczowego wyjanienia zagadki i pointy publicznych sporw nie bdzie. Niech stara, nie istniejca ju gorzelnia ma te jak swoj tajemnic. Pointa moe by tylko osobista. Dostarczy mi jej Bogdan Bubnow, jedyny ocalay mj przyjaciel okupacyjny (ten z przestrzelon krtani), obecnie lekarz we Wocawku, ktrego przywiodo moje wspomnienie. Ot po wypadku w Krubkach odwieziono mnie do szpitala Przemienienia Paskiego w Warszawie. Od frontu szpital zajty by przez Niemcw, Polakom pozostawiono oficyny. To bliskie ssiedztwo nie przeszkadzao bynajmniej temu, e w Przemienieniu odbyway si zajcia podziemnej Akademii Medycznej, a co ktre tam ko zajmowali chopcy z konspiracji czy z lasu. Przy niejednym z nich dniem i noc czuwali niemieccy wachmajstrzy. Ja nie naleaem do podejrzanych, gdy gmina, zgodnie z faktycznym stanem rzeczy, zawiadczya, e padem ofiar partyzantw. W stosunku do tych zdekonspirowanych pacjentw podziemie nie czekao z zaoonymi rkami, a podleczonych wygarnie Gestapo. W cigu miesica, jaki spdziem w szpitalu, nieraz gasy wiata, rozlegaa si strzelanina i porywano z ek rannych.

Dopiero po latach Bogdan opowiedzia mi, e chocia nie byem przez Niemcw podejrzany, moi przyjaciele obawiali si, i w momencie kiedy bd wychodzi ze szpitala, mog oni jednak zaj si mn. Postanowili wic dziaa. Jak to, nie wiesz?... - zawiesi opowie. - Przecie jechalimy za tob wszyscy drugim autem!... Ani mi wwczas na myl nie wpado, e wracam do domu z tak obstaw, pod uzbrojon eskort moich przyjaci. Rany goiy si szybko, lecz wci pluem krwi. Lekarze polecili mi wyjecha w gry. W ten sposb w czerwcu 1944, jako tam wyposaony, znalazem si na Nadzamczu w Czorsztynie, w domku tamtejszego elektryka. Przewanie leaem przed domem na leaku, majc przed oczami pen panoram Tatr. 2 sierpnia z niemieckiej gazety, przyniesionej przez gospodarza, dowiedziaem si, e w Warszawie wybucho powstanie. Jak nigdy - wtedy zapakaem... Tak wic w Krubkach po raz drugi w mym 17-letnim yciu jakim trafem uniknem mierci. Gdybym pozosta w Warszawie, gdzie polegli wszyscy, prcz jednego, przyjaciele, ktrzy mnie niedawno eskortowali, czy ominaby mnie po raz trzeci?

d - moja rewolucja
nieg zawiewa szosy, przez zaspy z trudem przebijay si nawet wojskowe jeepy. Brnlimy z Olgierdem, moim ciotecznym bratem, piechot, objuczeni plecakami, z Nowego Targu do Krakowa. W par dni po wyzwoleniu Nowego Targu (pamitnej nocy z 28 na 29 stycznia obstrza katiuszy od strony Dbna poczyni znaczne zniszczenia w miasteczku) otrzymaem nieoczekiwany i niezwyky list. Trjktny list poczty polowej z Lublina, ktry szed cztery miesice, tyle ile trzeba byo sprzymierzonym armiom, by odrzuci Niemcw z poowy Polski. By to list od mego brata, Jerzego, ktrego miaem za nieyjcego. Rozstaem si z nim 18 stycznia 1940 roku, w dniu naszego aresztowania, w Warszawie. Wiedziaem, e ukrywa si przed Gestapo gdzie na prowincji, a pniej - kamie w wod. Dopiero teraz tajemnica si wyjania. W licie Jerzy pisa o kilku latach przebytych w Komi w ZSRR. Wraca w kociuszkowskim mundurze, wanie zosta korespondentem frontowym Polski Zbrojnej. W Lublinie przypadkowo si od kogo dowiedzia, dokd wiosn 1944 rzuciy mnie wojenne losy. Spotkanie wyznacza warunkowo: w odzi, gdy zostanie zdobyta. Tam mia by kolejny postj redakcji. Nie wiedziaem, czy front wysun si ju poza d, pogoski byy rozbiene, ale ruszyem w drog. Szlimy wic obydwaj: Olgierd, ktry ledwo co wrci z oflagu, w poszukiwaniu jakiej pracy, jakiego domu dla pozostawionej w grach rodziny, ja - w kierunku odzi. Zeskakujc z przygodnej ciarwki, ktra zabraa nas za Mylenicami i wyrzucia na rogatkach Krakowa, przy Solwayu, nagle osupiaem. Nie chciaem wierzy oczom: na chopsk podwod wsiada mj drugi brat, w angielskim battledressie i szynelu z 1939 r., te wracajcy z oflagu, z Meklemburgii. Takie to byy chwile! Zatrzymalimy si przez par dni w Krakowie, w gmachu YMCA, przeznaczonym wwczas na kwatery dla powracajcych z oflagw i stalagw. Janusz wyprawi si na krtko w gry, powita bliskich, ja wczyem si po Krakowie. Wtedy po raz pierwszy, mog powiedzie: po raz pierwszy w yciu (bo czy liczyy si dziecinne reminiscencje sprzed wojny?) poszedem do teatru i przeczytaem pismo literackie. Do dzi mam przed oczami ten pierwszy krakowski numer Odrodzenia z Wzami ycia na czowce. Tak samo jak Przepireczk obejrzan z galerii w Starym Teatrze, wystawion przez Frycza z Osterw w roli Przeckiego.

Z Krakowa do odzi kursoway tylko wojskowe transporty. Wadowalimy si z Januszem do wagonu towarowego. Podr cigna si blisko dob i nieodwoalnie urwaa si w Koluszkach. Trwa siarczysty mrz. Jaki kolejarz przygarn nas na noc do swego mieszkania koo stacji. Nazajutrz w odzi odszukalimy Jerzego na jego kwaterze przy Bandurskiego 8. Wtedy to jeszcze nie by dom literatw, w kadym razie po czci kwaterowao tam wojsko. Rozpatrywalimy, kiedy i ktrdy moe wraca nasza matka z Ravensbrck. Postanowilimy, e Jerzy jadc jako korespondent na front zahaczy o Ravensbrck, a Janusz wybierze si do Warszawy, aby na ruinach, wszdzie gdzie mogaby nas szuka, wypisa nasz adres, ktrego jeszcze nie mielimy. Na gwat potrzebne nam byo mieszkanie. Wkrtce dziki wojskowym uprawnieniom Jerzego zajlimy d niewielkiej poniemieckiej willi na Julianowie, prawie cakowicie urzdzonej, i na dodatek z obsug. Zastalimy tam bowiem pann Teres, mod Niemk, ktra do czasu repatriacji (a wyjazdy Niemcw z odzi cigny si jakie dwa lata) zmuszona okolicznociami podja si prowadzi nam gospodarstwo. Jerzy nie znalaz matki na froncie, Janusz rozmin si z ni w Warszawie, gdzie zameldowaa si w pierwszej grupie kobiet powracajcych z Ravensbrck. Do odzi przyjechaa sama, w pikny majowy ranek wesza do otwartego mieszkania, zastaa mnie jeszcze picego. C to byo za przebudzenie! Ale nie przeycia prywatne, rodzinne zamierzam wspomina, lecz wydarzenia i sprawy wsplne. Wwczas jednak, jak nigdy, wizay si one nierozdzielnie. Poszukiwania, odnajdywanie si i zbieranie (niestety, w niepenym skadzie) czyo si ze zdobyciem miejsca i dachu, a to z kolei z powrotem do, jak si po wojennych przygodach wydawao, normalnego ycia. Szkoa, kino, teatr, gazeta - wszystko byo nowoci dla mnie, dla nas, ktrzy weszlimy w ycie w niezwykych czasach. Emocje te si nie powtrz. I chwali Boga! Zaraz w lutym poszedem do ostatniej klasy liceum im. eromskiego. Byem w klasie jednym z modszych. Podczas okupacji modzie w nalecej do Reichu odzi nie uczya si; mnie jakim fuksem, mimo moich burzliwych przypadkw okupacyjnych, udao si nie straci ani jednego roku. Z tego ostatniego skrconego kursu liceum niewiele mi pozostao w pamici: paru kolegw (Adam Bukowczyk, Zbyszek Filipow i Jzek Koprowski) i wspaniaa polonistka - Wanda Kwaskowska, ktrej lekcje jeszcze rozpalay moje literackie zainteresowania. 8 maja na wie o kapitulacji Niemiec przerwalimy nauk. Caa d wylega z kwiatami na spontaniczn demonstracj na Piotrkowskiej. Wkrtce odbyo si uroczyste rozdanie matur w Teatrze Powszechnym na Cegielnianej. Wyszedem tam na scen, aby odebra nagrod, w biaym grubym swetrze z grskiej weny, jaki mi matka w popiechu zrobia, bo dosownie nie miaem si w co ubra. Co do wyboru studiw nie przeywaem adnych rozterek. Na uniwersyteck polonistyk zagldaem jeszcze w tym ostatnim roku liceum (wtedy miecia si na wysokim pitrze jakiego gmachu przy eromskiego). Kiedy wahaem si midzy medycyn a polonistyk. Gdy przyszo do decyzji, nie miaem najmniejszych wtpliwoci: polonistyk wybraem na olep. Ale zanim rozpoczem studia wydarzyo si co, co miao do istotne znaczenie w moim przejciu od wojny do pokoju. W domu na Akacjowej zamieszka razem z nami mj brat cioteczny, rwnolatek Leszek Kuc. Podczas wojny straci on obydwoje rodzicw, ju za okupacji mieszkalimy razem u naszej wsplnej ciotki. Teraz przygarnlimy go my, zwaszcza e Leszek chcia w odzi studiowa polonistyk. Pod pewnym wzgldem nasze drogi wojenne byy wsplne, a mianowicie pod wzgldem wiary. Wwczas nie tylko bylimy wierzcy, lecz obydwaj interesowalimy si gbiej tym, co dzieje si w katolicyzmie. Dom naszej ciotki uatwia nam to. Bywalimy wic razem na synnych w Warszawie kazaniach ks. Wadysawa Korniowicza w kaplicy jezuitw na Boboli, utrzymywalimy

prywatne kontakty z ksidzem Tomaszem Rostworowskim, owc dusz, piosenkarzem i w ogle wesoym kompanem, kapanem do taca i do raca, a nawet bylimy par razy na odczytach inicjowanych przez jakie modernizujce ugrupowanie katolickie w Towarzystwie Higienicznym na Karowej. W zwizku z tymi ostatnimi bodaj koneksjami Leszek dowiedzia si o organizowanym w Poznaniu jesieni 1945 roku, pierwszym po wyzwoleniu, zjedzie czy spotkaniu modego ruchu katolickiego i namwi mnie, bym z nim tam pojecha. Pojechalimy, bez przesady, na lokomotywie, w pocigach trudno byo o miejsce, nawet na zderzaku. Ten zjazd nas rozdzieli - oczywicie, nie rodzinnie, nie przyjacielsko, lecz ideowo. Zreszt pewne rnice rysoway si ju przedtem. Leszek zawsze by gorliwszy w praktykowaniu, w ogle mia natur bardziej ode mnie kontemplacyjn. On wyszed z wierzcego domu - moja rodzina bya wolnomylna, i jak na przedwojenne czasy, do radykalna spoecznie. Moja wiara bya nabytkiem wojennym, ucieczk w nieszczciu (jak trwoga, to do Boga). Pamitam, czy to na Boboli, czy w przepiknej kapliczce czorsztyskiej najarliwiej modliem si za moich najbliszych nieobecnych czy za moich towarzyszy waczcych w powstaniu warszawskim. I oto kiedy z dobr wol pojechaem do Poznania, doznaem szoku. Co inny modzian wchodzi na mwnic, to bardziej mn telepao. Nie mog ju dzi sobie przypomnie przebiegu tych obrad, lecz pamitam, e dranio mnie niemal wszystko. Utkwio mi w pamici tylko jedno przemwienie, wygoszone przez modego czowieka o dostojnym, historycznym nazwisku (wwczas pewnie jeszcze studenta czy asystenta, dzi jest to jeden z filarw PAN-u), ktry z du pewnoci siebie i nonszalancj dowodzi, i miejsce modych robotnikw i chopw jest przy robocie, a nie na uniwersytetach. W tym wywodzie pobrzmiewa cay przedwojenny syndrom szowinistyczny (przeciw ydo-masono-komunie), czego ywioowo nie znosiem. Zgromadzenie ziao wrogoci do wszystkiego, co z nowym porzdkiem nadcigno, co si ju dziao. Nie kryo si ze sw kontrrewolucyjnoci - nie w adnym, jestem przekonany, organizacyjnym sensie, lecz w sensie mylowym, obyczajowym, spoecznym. I wtedy nagle sobie uprzytomniem, jak to wszystko jest jaskrawi sprzeczne z moimi odczuciami i pogldami. I nic tu nie miao do rzeczy, i zjazd pod koniec przerwao wejcie bezpieki, ktra spisaa personalia wszystkich, cznie ze mn, uczestnikw. Naturalnie, oburzyo mi to, lecz nie powstrzymao od wnioskw. Bardziej ni solidarny, byem postaw modych katolikw zniechcony i rozgniewany. To gwatowne rozejcie ze rodowiskiem katolickim stao si dla mnie rwnoznaczne z kryzysem religijnym, co moe by dowodem, jak pytka, jak okolicznociowa okazaa si moja wiara, a zarazem przyczynkiem do psychologii wieku modzieczego. Jak szybko podczas wojny zapenio mi si niebo, tak byskawicznie wwczas stano w pomieniach i wypalio si do cna (cho wewntrznie to dowiadczenie religijne nie pozostao dla mnie bez znaczenia). Leszek te si do tej poznaskiej imprezy odnis krytycznie, lecz w jego przekonaniach i przyszych wyborach yciowych niczego to nie zmienio. Po dwch latach wsplnego mieszkania i studiw w odzi, Leszek, zapowiadajcy si na wietnego polonist, przenis si na filozofi katolick do KUL-u i wkrtce wstpi do seminarium duchownego w rodzinnych Kielcach. Ja ju wwczas, podczas tego nieszczsnego zjazdu, byem zaraony. Ale czym? Chyba przede wszystkim Kunic. Wrd wyzwoleczej i modzieczej euforii pierwszych miesicy dzka Kunica, jeszcze znacznie wczeniej, zanim zetknem si z ni osobicie, wydawaa si najbardziej fascynujca. Namitne artykuy publicystyczne Stefana kiewskiego, odkrywanie marksizmu, penetrowanie myli europejskiej - wszystko to wywoywao intelektualn gorczk, otwierao jakie pobudzajce perspektywy. Dyskusja o inteligencji, zapocztkowana drukowanym tu wykadem prof. Jzefa Chaasiskiego na inauguracji Uniwersytetu dzkiego, bya niemale dyskusj o wasnym otoczeniu, wietrzya jakie zastarzae, gboko zakorzenione mity rodzinne i rodowiskowe. Zbyt duo trzeba by

mwi o literaturze. Ze wszystkiego co drukowano (a pochaniaem rzeczywicie wszystko!), poezje Mieczysawa Jastruna z Rzeczy ludzkiej, nowa wizka wierszy Adama Wayka, opowiadania Adolfa Rudnickiego, ktre poeta nazwie po norwidowsku czarnymi kwiatami - te rzeczy, publikowane w Kunicy, najbardziej przypaday mi do gustu. Na pocztku Kunica bya wietna literacko, a ponadto forsowaa swe pogldy w sprawach istotnie wanych. Nie tylko wstecz, w stosunku do przeszoci, ale i wprzd - na dzi i na jutro. Takich szerokich wiatopogldowych treci szukaem wwczas, gdy nie przekroczyem dwudziestu lat, najskwapliwiej. My, modzi, odwyklimy od podobnego komfortu. Pod tym wzgldem wojna nas nie rozpieszczaa. Dla mnie i dla wielu kolegw z uniwersytetu ferment mylowy zacz si od Kunicy. Wyrzucona z eromskiego, polonistyka szukaa sobie w przepenionej odzi dachu nad gow. Wpierw zaja jaki kt na grce w bibliotece uniwersyteckiej, niebawem przeniosa si do goych cian nowego, nie otynkowanego budynku przy Lindleya. Profesura wci si jeszcze kompletowaa. Z przedwojennej dzkiej Wolnej Wszechnicy, ktra stanowia baz uniwersytetu, pozosta na polonistyce jedyny prof. Andrzej Boleski, staruszek, wielbiciel wieszczw. Od pocztku wykada prof. Juliusz Saloni, ktry te zajmowa si romantyzmem i neoromantyzmem, pamitam, e piknie recytowa Wyspiaskiego. Prof. Stefania Skwarczyska i prof. Zdzisaw Stieber przybyli do odzi ze Lwowa. Pani profesor Skwarczyska, moda i pikna, prowadzia wykad i seminarium z teorii literatury, zwaszcza zajmowaa si porwnawcz analiz gatunkw literackich. Sekundowa jej wczesny adiunkt, a pniej profesor wrocawskiego uniwersytetu i dyrektor Ossolineum, dr Jan Trzynadlowski. Przy nim dokonywalimy pierwszych, bardzo akademickich wprawek w rozbiorze wierszy. Ale dr Trzynadlowski sam gustowa w nowszej poezji i czsto podsuwa nam trudne, pikne nowoczesne teksty, abymy si nad nimi pastwili. Najwytrawniejsz si historycznoliterack by autor Serca nienasyconego - Stanisaw Adamczewski. Po dugim przed wojn i za okupacji docentowaniu w Warszawie, na koniec, mocno schorowany, uzyska katedr w odzi. Pracowa nad Staffem i Prusem ( propos, dlaczego po mierci profesora nikt nie zainteresowa si chyba powanie zaawansowanym studium o Prusie?). Na jego wykady uczszczalimy skrupulatnie. Mwi, a czciej czyta bardzo cicho, bez reszty pochonity tematem. Wiele tam byo rozwaa o humorze Prusa, za z powodu wieo wydanej Martwej pogody Staffa o stoicyzmie. Przy smakowitszych cytatach czy byskotliwszych wasnych konkluzjach stary profesor wymownie i szczerze si do siebie umiecha. To byy jedyne momenty bardziej osobistego kontaktu z audytorium. Wbrew oczekiwaniom, wykady, czy to z powodu naszej gupoty, czy z jakich innych wzgldw nie poryway nas. Nawet Prusa, ktry przeywa przecie swj renesans, nie pokazyway w sposb wieszy, bardziej odkrywczy. Przynajmniej tak si nam, spragnionym nowoci, wwczas wydawao. wiczenia historycznoliterackie, prowadzone przez dra Zdzisawa Skwarczyskiego, znawc Owiecenia, niczym szczeglnym si nie upamitniy. Wreszcie jzyk. Zaczynalimy studia, nie tylko z cerkiewnosowiaskiego, jeszcze z prof. Henrykiem Uaszynem. Dugi, zabawny, jak Longinus Podbipita, prowokowa do studenckich figlw. Niestety, ten orygina i radyka nie da si nam ju bliej pozna. Nie mog sobie darowa, i zajcia jzykowe prowadzili je pniej prof. Zdzisaw Stieber i dr Karol Deyna - traktowaem, wraz z wikszoci nieopierzonych polonistw, jako ciki okup literackich zainteresowa. A w ogle tyle sobie po uniwersytecie obiecujc, doznawaem coraz wikszych rozczarowa. Nie mog sobie przypomnie pierwszych spotka z kolegami. Jeszczemy si dobrze nie poznali, a ju si serdecznie zaprzyjanilimy. Tak to szo byskawicznie, e zataro pierwsze wraenia. Marysia migrodzka, Haneczka Kulgowska, Krysia Nastulanka, Miecia Buczkwna, Alina Nofer, Ania

Pogonowska, Andrzej Braun, Jurek Miller, Adam Kotula, Romek Kamiski - wszyscy oni naleeli do starszych rocznikw i zastaem ich ju na uniwersytecie. Misia Janion i ja doczylimy waciwie do nich. Bylimy zbieranin ze wszystkich stron Polski jak caa wczesna d. Rodowici odzianie synowie nauczycielscy czy pastorscy, crki solidnych domw mieszczaskich - stanowili co najwyej poow. Reszt przygna przypadek, bezdomno lub uniwersytet. Hanka przyjechaa na studia z Poznaskiego, Misia repatriowaa si z Wilna, ja z koniecznoci Warszaw zamieniem przypadkowo na d. Nie tylko rniy nas miejsca urodzenia i stacje wyjazdowe - dzielio pochodzenie, losy, postawy. Dzi moe si nawet wyda dziwne, e tak atwo powstaway nasze przyjanie, e tak mao w nich miejsca zajmoway jeszcze gorce wojenne przeycia. Wszystko przecie jeszcze ku nim ciyo: kopoty codziennej egzystencji i nie pokoczone wojenne sprawy, nocne rodakw rozmowy i literatura. Kady z nas dopiero co porzuci okupacyjne cieki, kady mia jaki z tamtych czasw wyniesiony baga, nierzadko tragiczny. Bylimy przepenieni przeszoci. Namacalnie wiadcz o tym wiersze, jakie w naszym krgu powstaway. I dugo jeszcze mrok fioletu Usztywnia czas co wiecznie ni si Wydarto z rki im pistolet Twarz jak rozbity soik wisien - pisa Andrzej Braun w wierszu Kolegom partyzantom polegym w czasie rwania wisien z tomu Szramy. Pamitam sielsko-makabryczne pejzae lubelskie Aliny Nofer, jeszcze wtedy pisujcej wiersze. A mimo to jakbymy si midzy sob umwili: nie wracalimy do spraw przeszych, do wspomnie, cho do prawdziwego koca wojny byo jeszcze daleko, a amnestii od jej spraw bynajmniej nie ogoszono. Po prostu co innego stanowio impuls dla naszej przyjani. Na pocztku 1946 roku kiewski ogosi w Kunicy O modszym bracie - pamflet. Pisa: S grzeczni. Chc si uczy. Bardzo chc si uczy. Ale nic poza tym nie chc. Nie szarpi si z tradycj. Nie maj adnych wasnych upodoba kulturalnych. Cios by wymierzony celnie. Dotychczas temu pokoleniu nikt nie stawia podobnych zarzutw i podobnych wymaga. dano od niego, by sprawnie posugiwao si parabelk, stenem czy piatem, by zachowywao elementarne i nader tradycjonalnie pojte poczucie honoru, by gardzio mierci. Szarpanie si z tradycj? Ale to my bylimy w jej fatalnych sidach, to ona nami szarpaa! kiewski przemilcza w pamflecie aktualn konsekwencj tej tragedii pomyek: wrzenie polityczne, jakie pchno to pokolenie na niebezpieczne rozdroe. Podwczas by to bodaj gwny dylemat polskiej rewolucji; drogi dwch gwnych, najbardziej dynamicznych i najbardziej uczciwych si - obozie polskiej reformy i patriotycznego ywiou modziey - rozeszy si. Nie darmo konflikt ten stanowi kanw najbardziej dramatycznych utworw, ktrych akcja rozgrywa si tu po wojnie: Odwetw Kruczkowskiego i Popiou i diamentu Andrzejewskiego. Starsi bracia nie byli tu, oczywicie, bez winy. W kocu nawet w sytuacji tak trudnej i powikanej mogli oni aktywniej wej w t spraw, mogli przynajmniej usiowa zapobiec wielu tragediom, ktre kady si cieniem na losach modego pokolenia. W powstaych okolicznociach czulimy si bowiem pokoleniem skazanym czy straconym. Borowski usysza najwczeniej, bo na pocztku okupacji, i najwyraniej szyderczy miech pokole, jaki przeladowa przez te dugie lata nas wszystkich. I istotnie, pragnlimy si uczy, za wszelk cen uczy si. Wystarczy przeczyta powojenne nowele Borowskiego, Chopca z Bibli czy Poegnanie z Mari, by zrozumie, e to naboestwo do wiedzy najbardziej bezporednio, wprost brao si z lku przed szyderczym miechem, e byo odruchem niemal instynktownym, samoobronnym. Nauka i teraz, po wyzwoleniu, wymagaa nie mniej

wyrzecze. Bylimy sproletaryzowani - i intelektualnie, i materialnie. Pamflet kiewskiego by krzyczco niesprawiedliwy. Trudno przypuci, by kiewski mg nie zna naszej sytuacji. Zwaszcza e Kunica gdzie indziej penetrowaa dzieje Anny, dziewczyny z AK, i podejmowaa jak jej obron - a losy Anny modelowane byy na przeyciach niejednego z nas. Nie, o podobn ignorancj nikt nie mg redaktora Kunicy posdzi. Jego pamfletowa zajado bya mistrzowskim, cho niezwykle ryzykanckim w konfliktowej sytuacji pocigniciem pedagoga. Chcia nas dotkn do ywego, sprowokowa szok - i udao mu si. Pamflet wywoa oczyszczajce wzburzenie. Od pocztku Kunica miaa ambicj grupowania modych. ycie literackie normalizowao si. Jeszcze wwczas literatura lubia otacza si kibicami i wielbicielkami, co jej si udawao, pki pozostawaa atrakcyjna. W ich gronie nie brakowao naszych koleanek. Dziki nim bardzo szybko trafilimy do Kunicy, gdzie z inicjatywy kiewskiego kuo si seminarium krytycznoliterackie. Zbieralimy si od czasu do czasu w redakcji Kunicy, mieszczcej si w dzkiej ekspozyturze Czytelnika przy ulicy Piotrkowskiej, na pierwszym pitrze, w dwch pokoikach z przepierzeniem. Nie wiem czemu ten mroczny lokal kojarzy mi si z kupieckim kantorem. Bywao tam niewiele osb. kiewski perorowa o marksizmie i metodologii, jego zainteresowania dziaay zaraliwie. Czytalimy namitnie klasykw marksizmu, analizowalimy; nie mniej od treci fascynowa nas ich styl mylenia i pisania. Kott przedstawia koncepcje swego studium o Lalce (pewnie std skojarzenie z kantorem). Matuszewski mwi o Irzykowskim. Poza paru kuniczanami poznalimy tam Andrzeja Stawara, ktry zajmowa si wtedy Boyem-eleskim. Zjawia si zawsze tajemniczo, wtrca swoje krtkie i jakby niedopowiedziane i nieco kostyczne, lecz trafiajce w sedno uwagi i - znika. Stawar zaintrygowa mnie od pierwszego spotkania i pierwszego przeczytanego tekstu. Seminarium nie miao okrelonego programu, ale dawao nam ogromnie duo. Przede wszystkim dziki kiewskiemu. W owym czasie c to by za gejzer intelektu, jaki mwca, polemista, przemiewca! Chodzi, a raczej drepta po tej klitce z rkami do tyu zaoonymi: wywodzi, perorowa, kci si, a gdy wpada w ferwor, rycza swym tubalnym gosem na ca Piotrkowsk. Zastanawiam si, na czym polegaa sia i urok jego wczesnego oddziaywania? Jak przystao na dziaacza, redaktora i publicyst (a wszystkie to role podj kiewski jeszcze podczas okupacji, w komunistycznym podziemiu), tkwi w nim inspirator, entuzjasta, czowiek projektujcy, ktry nie lka si w swym myleniu obalania barier i przesdw, gwacenia rozmaitych tabu; a take po trosze pedagog. Oczywicie, caa Kunica bya z jego ducha. Poprzez ni, a pniej niezalenie od niej, forsowa wiele innowacji, przede wszystkim w zakresie szkolnictwa, krytyki literackiej i bada kulturowych. Napisa w yciu znacznie wicej ni notuje jego bibliografia: ile artykuw i ksiek wmwi swym wsppracownikom i uczniom! Wystarczyo bkn w jego obecnoci co sensownego, eby rozwin, rozbudowa to w jaki nowy pogld, w zaskakujc diagnoz, w nieoczekiwan teori, zgoa nieproporcjonalnie do punktu wyjcia. W kadym widzia autora przynajmniej jednej recenzji czy jednego artykuu, jeli nie krytyka, publicyst, uczonego. Z powodu rozrzutnoci myli i wiary w ludzkie talenty robi wraenie, jakby si nie zna na ludziach. Zapewne, lgnli do niego w rnych okresach sabeusze, a nawet hochsztaplerzy, ale ilu wynalaz, wychowa i wyksztaci ludzi z prawdziwego zdarzenia, humanistw duego formatu! Nasza grupka zjawiaa si na seminarium Kunicy w komplecie. Prcz nas - Hania Kirstwna (pniej: Golde), muza literackiej odzi, Helena Adamczewska, dziennikarka, Leszek Budrecki, podwczas cudowne dziecko, Mariusz Margal, publicysta, ktry szybko wyjecha zagranic. W naszym pojciu dopiero druk w Kunicy dawa ostrogi intelektualne, stanowi wic szczyt marze (debiutowalimy jakimi recenzyjkami). Podobnie ncia Kunica modych pisarzy warszawskich. Rnorakie starania kiewskiego o pozyskanie modziey przyniosy w kocu roku 1946 rezultat

w postaci numeru modych Kunicy, w ktrym zreszt przewaali pisarze warszawscy. Ciekawe, i mimo tych wiadomych zabiegw i dziaa naczelnego redaktora, jakie gbsze duchowe zwizki midzy zespoem Kunicy a mod generacj literack, jak miaa pokaza przyszo, nie powstay. Z perspektywy Kunicy polonistyka uniwersytecka wydawaa nam si coraz bardziej mda. Pragnlimy wyj z tradycyjnych opotkw polonistycznych i zmierzalimy do tego nader serio. A wic pasjonowalimy si wykadami prof. Ossowskiego z estetyki, seminarium prof. Chaasiskiego z zakresu socjologii kultury, uczszczalimy skrupulatnie na seminarium filozoficzne prof. Tadeusza Kotarbiskiego. Rwnoczenie zainteresowao nas Koo Polonistw. Egzystowao ono sobie od pocztku pod patronatem prof. Boleskiego, urzdzao jakie wieczorki poetyckie. Ale, prcz paru domorosych wieszczw, nikogo ono ani grzao, ani zibio. kiewski czsto wspomina warszawskie Koo Polonistw sprzed wojny, pamitalimy o przedwojennym kole wileskim, przypomnianym przez Putramenta w Rzeczywistoci. Ale nie te wietne tradycje, lecz coraz ywiej odczuwana opozycyjno wobec wiedzy goszonej ex cathedra zdecydowaa, e koo polonistw stao si nam potrzebne. Przejcie wadzy nie przedstawiao najmniejszych trudnoci. Og polonistw nie wiedzia bliej, kim jestemy, za wszelkie ywsze zainteresowania bardziej pocigay od nudnego wierszoklectwa. Atmosfera na uniwersytecie wci bya gorczkowa, wystarczaa iskra, by na podminowanym gruncie wybuchay studenckie strajki i demonstracje. dzki Bratniak by od pocztku w rkach lewicy. Reakcja studencka chtnie wic plasowaa si w koach naukowych. Wbrew tym zwyczajom i nastrojom oddano niewiadomie, bez boju, w rce poal si Boe marksistw, pierwsze zdaje si z k naukowych w Polsce. Akurat wtedy w Krakowie, gdzie Koo Polonistw Uniwersytetu Jagielloskiego prowadzi Zbigniew Wasilewski, zrodzia si inicjatywa wznowienia przedwojennych zjazdw modej polonistyki i otrzymalimy stamtd zaproszenie na pierwszy zjazd. Nasza dotychczasowa ewolucja sza drog wycznie intelektualn, krytycznoliterack i polonistyczn. Wkrtce zacza si do tego docza polityka. I znw charakterystyczne, e o ile tamte sprawy byy naszymi sprawami wsplnymi, o tyle pierwsze kroki w polityce kady z nas stawia z osobna, na wasn rk. Oczywicie, wrd kolegw i przyjaci uniwersyteckich nie tailimy ich przed sob, ale te nie rozwaalimy wsplnie, nie podejmowalimy zbiorowo czy demonstracyjnie. W kocu 1946 roku - w niewiele ponad rok od mojej nieszczsnej wyprawy do Poznania - wstpiem do dzkiego ycia. Dotarem tam pierwszy z naszej grupy, moe wyprzedzi mnie Andrzej Braun. Z czasem do ycia i do PPR mieli doj prawie wszyscy z nas. Jeli o mnie chodzi, odbyo si to zabawnie. Gdy potrzeba przystpienia do czynnego ruchu politycznego we mnie dojrzaa, nie wiedziaem, dokd przystpi. Z waciw sobie podwczas naiwnoci poszedem do ZNMS i do AZWM (bo midzy nimi w kocu wybieraem) i wziem deklaracje ideowe. Pamitam, jak po raz pierwszy wstpiem do pniej tak dobrze znanego lokalu ycia, w oficynie przy Piotrkowskiej 48, zadaem deklaracji i jeszcze na schodach gorczkowo j przestudiowaem i doszedem do wniosku, e tego szukaem. Dzi j przegldam i dalibg nie mog w tej dobrej skdind, rzeczowej, lecz tyle razy przez samo dzkie ycie krytykowanej deklaracji programowej odnale tych sw, ktre do mnie rozstrzygajco przemwiy. A jednak si nie pomyliem... dzkie ycie byo najywsz, najbardziej dynamiczn i najciekawsz organizacj ideow studenterii nie tylko w odzi, lecz bodaj w caej Polsce. A przecie konkurencji nie brakowao: OMTUR, a pniej ZNMS ze swymi rozmaitymi orientacjami i odcieniami; Wici, od pocztku podzielone, z przewag PSL-owsk i sw radykaln mniejszoci; najmniej w odzi i chyba w ogle czynny ZMD; organizacje katolickie: Sodalicja Mariaska i Caritas Academica; nie mwic o organizacjach skrajnie prawicowych, tajnych, ktrych te na akademickim terenie dziaao sporo (NSZ, PAS, KWP, WIP).

Wybr wic by do znaczny, a walka midzy legalnymi tylko zwizkami - do zacita. Ale skd we mnie w ogle zrodzia si potrzeba politycznego samookrelenia i jakie motywy zoyy si na tak naiwnie dokonany akces do najbardziej spord nich lewicowej, skrajnej, niemal otwarcie komunistycznej? Zapewne gray tu jak rol tradycje, a raczej mgliste przypomnienia rodzinne. Zastanawiam si dzi, czy decyzji tej nie powziem pod wpywem brata, ktry po zakoczeniu wojny, nie zrzuciwszy jeszcze munduru, skierowany przez Jerzego Borejsz na Dolny lsk, prowadzi tam redakcj pierwszej na Ziemiach Odzyskanych gazety - Pioniera i coraz mocniej jako dziaacz SL angaowa si politycznie? I tu wchodz w krg spraw osobistych i z perspektywy czasu niejasnych, prawie niewytumaczalnych. Jak to si dziao, i on, co prawda z przedwojenn i okupacyjn kart lewicow (nalea przed wojn do Klubw i Stronnictwa Demokratycznego, wspdziaa z Wiciami, redagowa Ork na Ugorze za w pierwszych miesicach okupacji zainicjowa Polsk Ludow Akcj Niepodlegociow), lecz po swych wieych dowiadczeniach agrowych, tak mocno przystawa do Polski Ludowej, robi, a co bardziej interesujce: mg robi karier polityczn, zostajc w latach 1946-48 wiceministrem informacji i propagandy i sekretarzem NK ZSL? A przecie casus Jerzego, moe jaskrawy (bd co bd w gabinecie Osbki-Morawskiego najmodszy minister), nie by wcale podwczas odosobniony. Czy w tych do czstych przypadkach nie byo jakich niepojtych sprzecznoci, zagania czy koniunkturalizmu, ktre i mnie, w kocu znajcemu choby wojenne losy brata, si udzielay? Te wszystkie kroki, decyzje, dziaania trudno zrozumie i sprawiedliwie rozsdzi z dzisiejszej perspektywy. wczesna optyka bya zgoa inna. Najcisze przeprawy wojenne na dalekiej Pnocy wydaway si wwczas wielu spord tych, co je przeyli i powrcili do kraju (na emigracji wygldao to inaczej) indywidualnymi casusami, ktre spisywali na konto wojennego reymu i wspaniaomylnie, mimo poniesionych ran, odpuszczali jako osobiste tragedie i ofiary. Wszystkie one wydaway si mao wane w wietle faktu najwaniejszego i niewtpliwego, i to wanie Zwizek Radziecki kolosalnym nakadem wasnych ywotnych si pokona niemiecki faszyzm. To nie tylko zdawao si, to byo wwczas dla nas rozstrzygajce. Sprawy wewntrzne Polski stanowiy kwesti kolejn, lecz osobn. Co do nich decydowaa ywa pami doznanych przez nard klsk i upokorze. To nie by propagandowy frazes, i jedyn wwczas realn si zmierzajc do przeobraenia Polski, do przeksztacenia jej na p feudalnej struktury, i nie tylko zdoln do tego dziea, ale ju je wszczynajc i prowadzc, by wczesny (jak si to zwao) obz wielkiej reformy. Jak potoczyyby si losy Polski, gdyby nie ten wielki przeom? Czy po tym, co przeylimy, moliwa w ogle bya kontynuacja przedwrzeniowych rzdw? Jak przy tej ndzy i skali narodowych potrzeb wygldaaby gospodarka oparta na innych zasadach? Czy znalazszy si w ruinie zasuylibymy w ramach planu Marshalla na tyle uwagi co Trizonia, czy podzielilibymy raczej losy krajw peryferyjnych? Wobec tych wielkich dylematw i racji historycznych osobiste porachunki i wtpliwoci musiay si wydawa maostkowoci. Naturalnie nie w takich geopolitycznych czy historiozoficznych kategoriach przeywaem te generalne sprawy wwczas. Zdarzay si dugie nocne rozpamitywania i rozmowy, ktre u spodu o nie zahaczay, lecz mocniejsze i plastyczniejsze byo to, co rozgrywao si dookoa. A nie odstpowao mnie poczucie, e dziay si wydarzenia historyczne: z kresw Polska przeprowadzaa si do rodka Europy, robotnicy przejmowali i uruchamiali przemys, parcelowano paskie majtki, zabrano si do wskrzeszania Warszawy. Nie wszystko ogldaem na wasne oczy. Ale co nieco widziaem. Pojechawszy do brata do Wrocawia, zabieraem si autami z kolportaem gazety w rne okolice Dolnego lska i ogldaem choby wielk operacj przesiedlecz. Napisaem nawet z tych wypraw pierwszy w mym yciu reporta do Pioniera.

Nowy dzki uniwersytet rni si podwczas do znacznie od innych uczelni w kraju. Ale i tu wbrew wysikom wiatego rektoratu i Bratniaka - wikszo modziey odznaczaa si biernoci i bardziej podatna bya na reakcyjn, ciemnogrodzk plotk, na szeptan propagand, na prowokacj ni na jakiekolwiek powane racje, na dokonane i dokonujce si w kraju reformy, bdce konsekwencjami przewrotu. Nawet na dzkim uniwersytecie dominowa, przynajmniej zewntrznie, typ przedwojennego studenta. Nie chc powiedzie - korporanta czy pakarza, lecz po czci zotego modzieca, po czci apolitycznego lub bigoteryjnego inteligenta. Wobec nich czuem si obco. Jak kady nowo upieczony student, zaraz na wstpie kupiem sobie bia czapk; gdy troch poznaem rodowisko studenckie, zawiesiem j na koku, nie chciaem podkrela swoich zwizkw z nim, tak odpychajca wydawaa mi si jego atmosfera. Zaraz po wojnie, w zwizku z obowizujc nadal przedwojenn ustaw o autonomii szk wyszych (tak bezwstydnie gwacon w latach 30.), organizacje polityczne nie miay wstpu na ich teren (zalegalizowano je i wpuszczono dopiero w 1947 roku). W odzi przedstawiao si to nieco inaczej. Prawie od pocztku wadze uniwersyteckie wspdziaay z organizacjami modzieowymi. Miay one nawet swych opiekunw spord profesury (yciem zajmowaa si prof. N. Gsiorowska, ZNMS-em - prof. Z. Szymanowski, Wiciami - prof. J. Chaasiski). Tote czuo si ich dziaania, a przede wszystkim widziao si ich udzi. Ot na uniwersytecie dzkim spord wszystkich zorganizowanych najbardziej rzucali si w oczy yciowcy. Niewtpliwie stanowili oni nie tylko polityczn, ale i intelektualn czowk. Na zajciach Kotarbiskiego, Ossowskiego, Chaasiskiego spotykaem wielu yciowcw, nieraz z cakiem odlegych fakultetw (z matematyki, z medycyny), i byli oni tam najbardziej aktywni. Ale na uniwersytecie stanowili kropl w morzu. Zwaszcza przy jakichkolwiek scysjach politycznych, choby w zwizku ze mierci w poowie grudnia 1945 studentki Marii Tarankiewicz (w myl pogosek zgwaconej i zabitej przez radzieckiego onierza, co wykorzystano dla wielkiej demonstracji antyradzieckiej), czy w zamieszkach majowych i listopadowych roku 1946, niknli oni po prostu w tumie. Tote wydao mi si oczywist z mojej strony obud i tchrzostwem, i solidaryzujc si z nimi intelektualnie na seminariach, uwaajc si za marksist, w trudnych sytuacjach nie bior udziau w ich walce politycznej. Okazuje si jednak, e to nie tylko przeczytana na schodach deklaracja, ale i pierwsze spotkania z yciowcami, i walka polityczna na uniwersytecie sprawiy, i wybraem AZWM. dzki AZWM ma sw niewielk, lecz istotn i zastanawiajc literatur. Na ten temat jeden z czynnych niegdy yciowcw, Adam Leniewski, napisa ciekawe studium historyczne (dzka organizacja Akademickiego Zwizku Walki Modych ycie, 1945-1948), opublikowane przez Wydawnictwo dzkie w 1963 r. Nieco pniej, w ksice zbiorowej Tranzytem przez d, te wydanej przez W w homeopatycznej dawce i wskutek tego prawie nie znanej, w ktrej drukowaem cz obecnie uzupenianych zapiskw, znalazo si obszerne wspomnienie drugiego aktywisty ycia, Wiktora Woroszylskiego. Ale obydwa teksty nie wyczerpuj chyba tematu. Adam, zgodnie z charakterem swej pracy, opar si gwnie na dokumentach. Tym jest ona cenniejsza e, czerpie w rwnym bodaj stopniu z archiww publicznych, co ze zbiorw prywatnych, jakie wydoby dziki starym przyjaniom. Po latach sam si z tego studium niejednego dowiedziaem. dzki AZWM by organizacj niezwykle czynn w wielu dziedzinach, lecz tej dziaalnoci dorwnywaa albo i przecigaa j aktywno ideowotwrcza. Ile tam si przytacza programowych tez, przemwie, referatw! W paszczynie politycznej dzkie ycie byo organizacj mocno niesforn, sekciarsk, ubiegajc przyszo. Z niektrych deklaracji wida, i chciao wzorowa si na organizacjach komunistycznych, zwaszcza radzieckich, co jeszcze na tamtym etapie, o ironio, widziane byo niemile.

A jednak sumienne studium skrzywio obraz dawnego ycia. Czy mona jakkolwiek grup, organizacj, spoeczno prezentowa i ocenia jedynie wedug deklaracji i dokumentw, jakie pozostawia, choby byo ich tak wiele? W deniu do naukowoci, do obiektywizmu Adam ograniczy i zlekceway tak dobrze sobie znany czynnik humanistyczny, czyli po prostu mwic zarwno naszych towarzyszy i przyjaci, jak i wczesnych naszych partnerw i konkurentw, a take wsplnych nam przeciwnikw i wrogw. Sowem - pomin ludzi. Nasze dzkie ycie, przynajmniej w latach 1946-48, byo rodowiskiem niezwykle bogatym w wyrazistych, zdolnych ludzi, a przy tym rodowiskiem nader specyficznym. Z kadego wydziau uniwersyteckiego potrafibym wymieni po kilku w takim czy innym sensie wybitnych ludzi. Z filozofii: Leszka Koakowskiego, Janka Jarosawskiego, Kub Litwina, Halin Malisk, a take matematykafilozofa - Rysia Herczyskiego. Z socjologii i ekonomii: Antoniego Rajkiewicza, Wadysawa Markiewicza, Jerzego Rutkowskiego, Renat Szwarc-Tulli, Iren Majchrzak. Z historii: Pawa Korca, Jzefa Kp, Olka Kochaskiego, Adama Leniewskiego. Z prawa: Leona Schaffa, Kazimierza Kkola, Zbyszka Salw. Z medycyny: Iren Wojdysawsk, Tamar Dynenson, Iren Moczarow, Ryszarda Fenigsena, Ignaca Walda, Czeka Maliskiego, Abramowicza. A przecie list t mgbym rozcign na wszystkie wydziay uniwersyteckie. I na Politechnik, skd pochodzi m.in. przewodniczcy ycia, Tadeusz Dryzek. I temu kilkudziesicioosobowemu, wspaniaemu aktywowi, ktry znw (tak jak w wypadku polonistyki) przewanie cign sam lub trafi do odzi transportami repatriacyjnymi z rnych stron Polski, zawdziczao ycie sw aktywno, sw ofiarno, swj studencki presti. Zapewne Zycie ich ksztatowao, ale przede wszystkim oni nadawali yciu swoje pitno. Wobec nich nawet Woroszylski, dzi dystansujcy si w stosunku do naszej dzkiej modoci, nie moe si pozby sentymentu i wzruszenia. Jego wspomnienie z Tranzytem przez d to zdumiewajce dla mnie wiadectwo psychologiczne. Woroszylski o sobie z tamtych lat pisze w trzeciej osobie, per on. Trudno o jaskrawszy dowd wyrzekania si siebie, wasnej tosamoci. Ale nawet on, ktry siebie wczesnego niemal kompletnie si zapiera, ratuje - prcz urokw modoci - pojcie my, wsplnot pokoleniow. Rozszerza j zreszt poza ycie, w ogle poza lewicowy odam pokolenia, obejmuje ni cao pokolenia po obu stronach barykady. To dowiadczenia dojrzewajcej podczas wojny generacji, jej rojenia o nowym adzie, majcym okupi gorycze modoci, wiody - jego zdaniem - ku symplifikatorstwu, ku sekciarstwu i zacietrzewieniu. Niewtpliwie. Ale psychologiczn prawidowoci nie zacierajmy historii i nie usprawiedliwiajmy siebie. Tak jak i w innych formacjach pokoleniowych, rwnie i w yciu dochodziy do gosu czynniki i okolicznoci specyficzne, i te s dopiero interesujce. W wypadku ycia stanowiy one o wyjtkowych wartociach i prowadziy do wyjtkowych aberracji. Leniewski utrzymuje, e w powstaniu dzkiej grupy decydujc rol odegray osobiste tragiczne przeycia wojenne i intelektualna atrakcyjno marksizmu. I ma racj. Zycie szczycio si, e tak dua jego cz naleaa zarwno do podziemia, cznie z AK, jak i do Wojska Polskiego i walczya z broni w rku. Nie znany wwczas szerzej marksizm uzbraja nas intelektualnie. Ale prcz tego, jak sdz, ogromn (czy nie waniejsz?) rol odegray tradycje komunistycznego ruchu sprzed wojny. Nie byem przy tworzeniu si pierwszej w kraju organizacji AZWM-owskiej w odzi, nie umiem wiec powiedzie, jak to si dziao naprawd. Z pewnoci niewielu yciowcw naleao do przedwojennej kadry KZMP. Ale i o doborze ludzi, i o ich duchu porednio decydoway te tradycje w stopniu bardzo znacznym. Wielu zaoycieli ycia zetkno si ze rodowiskiem komunistycznym, jeli nie z parti, podczas okupacji. Podobnie jak w KZMP, rwnie w yciu wikszo stanowia zbuntowana modzie z buruazyjnych, przewanie ydowskich, domw. Ilu yciowcw ucieko z wasnych domw albo prowadzio zaart, nie przebierajc w rodkach wojn domow. Nierzadko u podoa jej tkwi nie tylko bunt przeciw fabrykanckim czy sklepikarskim rodzinom, lecz take przeciw niezasymilowaniu,

przeciw ydowskoci. yciowcy z ydowskich domw, ktrzy przeszli czsto przez getto, nie podtrzymywali z ni adnych zwizkw, ostentacyjnie jej si wypierali, czuli si zespoleni z polskoci, lecz z okrelon jej wersj. Bowiem nie tylko pod wzgldem skadu (nie fetyszyzujmy go zreszt, co najmniej poowa z nas pochodzia z polskich domw, robotniczych czy inteligenckich), ale i pod wzgldem ducha bya to, jak mi si wydaje, wyrana kontynuacja modego ruchu komunistycznego w wydaniu przedwojennym. Ten wzr ycie - poprzez swych przywdcw okupacyjnych i powojennych, poprzez rodowiska, z ktrych si rekrutowali lub ktrym zawdziczali swj wiatopogld - w duym stopniu reprodukowao. dzkie ycie byo wic - podobnie jak przedwojenne rodowisko komunistyczne, przynajmniej nie znajc go tak je sobie wyobraam - na wskro sekciarskie, bezwzgldnie internacjonalistyczne, bojowe, a nawet terrorystyczne. Oczywicie z t podstawow rnic, e tamto dziaao w opozycji, nielegalnie, przypacao sw dziaalno wyrokami, a to we wasnym pastwie, u ktrego steru stali komunici, a wic bez oficjalnego przynajmniej ryzyka. Nawet wczesne ycie w odzi (kiedy si z nim zetknem, liczyo mniej ni sto osb) byo organizacj w jakim stopniu mafijn. Dziaao kierownictwo, dziaay rozmaite konwentykle - i byli mniej zorientowani i wtajemniczeni. Dziki temu, e zaprzyjaniem, si szybko z kilku najbardziej znaczcymi przywdcami ycia z jego oficjalnego i nieoficjalnego kierownictwa, natychmiast uznano mnie za swego. Pewnego razu zaprosi mnie czy po prostu cign ktry z nich na spotkanie, odbywajce si bodaj po godzinach normalnej dziaalnoci w lokalu ycia, najbardziej ekskluzywnej, co najwyej kilkunastoosobowej, nieformalnej grupy yciowcw, tzw. dzieryszczakw. Nie przypomn sobie, o czym tam mwiono, lecz waniejsza bodaj bya atmosfera. Tam ju nie ukrywano pod marynarkami zatknitych za pasem naganw. Modziecza poza czy konieczno? I to, i to. W odzi nie byo na wiksz skal terroru kontry, ale przed referendum, 24 czerwca 1946, znaleziono we wasnym pokoju zamordowanego w rwnie tajemniczy jak Mari Tarankiewicz sposb, ZNMSowca, Feliksa Nojmana. W kraju przecie wrzao bez przerwy, zwaszcza w okresie szczytowej prby si z PSL-em, poprzedzajcej wybory 1947 r. Przypominam sobie, syszaem to na wasne uszy, jak na III Zjedzie AZWM w maju 1947 roku wczesny minister owiaty, St. Skrzeszewski, wzywa yciowcw, by byli gotowi na cakowicie wwczas realn ewentualno obrony Polski i demokracji z broni w rku. Ale nie tak istotna bya ta, bodaj efektywnie nie uytkowana bro, ile psychoza odosobnionej, zagroonej i jedynej wiadomej rzeczy grupy, atmosfera spisku i waciwa mu apoteoza terroru. Duch Dzieryskiego rzeczywicie unosi si nad t grupk modych, inteligentnych, byskotliwych, lecz niewtpliwie fanatycznych wyznawcw. U dzieryszczakw nie tylko si rozprawiao, spiskowao, ale i piewao. Nie znaem tych przedwojennych KZMP-owskich piosenek, lecz wstrzsn mn chtnie powtarzany refren jednej z nich: ...o polsk Republik Rad. Wyszedem stamtd przed kocem, poraony obcoci, i wicej si u dzieryszczakw nie pokazaem. Opisuj to, co wewntrz ycia podskrnie nurtowao, nie dlatego, e byo to decydujce i typowe dla caej organizacji czy bodaj jej kierownictwa. Ale nieprzejednanie, fanatyzm, waciwy maej, lecz wpywowej grupce, okrela jej niektre deklaracje i poczynania. By on te rdem, lecz tylko jednym z wielu rde cigych antagonizmw midzy dzkim yciem a Zarzdem Gwnym AZWM, w ktrym skdind powizania z przedwojennymi tradycjami KZMP-owskimi byy jeszcze ywsze i bardziej personalnie uchwytne, lecz te stokro bardziej wstydliwie skrywane i ze wzgldw taktycznych maskowane starannie oglnonarodowym frazesem. Te motywy sekciarskie, odwetowe, motywy nihilizmu narodowego skrywa lub te niezdarnie zamazuje Leniewski (piszc np. jednym tchem o uznaniu tezy: ZSRR ojczyzn proletariatu - i o polskim patriotyzmie). One te zapewne, cho niesprecyzowane, nie nazwane po imieniu i nie

ocenione wyranie, decyduj dzi o radykalnym potpieniu przez Woroszylskiego wasnej przeszoci. Rzeczywicie tendencje te nurtoway wewntrz ycia i daway o sobie zna w pewnych jego praktycznych poczynaniach, lecz nie dotyczyy caoci ycia i z tego, co mi wiadomo, w owym okresie wikszych szkd zewntrznych, publicznych nie poczyniy. Gorzej z dziaalnoci jego aktywistw w okresie nastpnym, poczynajc od przeomu 1948-49 roku, gdy w Polsce zapanowa stalinizm i warunki zmieniy si zasadniczo. Na razie te niewczesne zapay hamowaa oglna sytuacja polityczna oraz lokalny ukad si. ycie, biorc na siebie gwny ogie walki z reakcj, dao od wadz uniwersyteckich sankcji: oficjalnych potpie wobec ludzi legalnie sdzonych, za relegowania z uczelni demonstrantw i oponentw. Rektor Tadeusz Kotarbiski, opierajc si o obowizujce prawa i kierujc si swym niezawodnym poczuciem moralnym, nie dopuci do adnych w tej mierze naduy. Prcz sdownie skazanych, nikogo z Uniwersytetu dzkiego nie usunito. Wadze uniwersyteckie nikogo nie potpiay, co najwyej przedstawiay studentom wasne stanowisko i perswadoway im dziaania nieroztropne. Oczywicie, wwczas miano to rektoratowi, a zwaszcza rektorowi osobicie, za ze, wystpowano przeciw przepisom, lecz ich mocy i prestiowi si podporzdkowywano. Dopiero w ksice Leniewskiego wczesnym wadzom uniwersyteckim oddano nalene zasugi. Sytuacja wic ukadaa si zgodnie z naturalnym stanem rzeczy: modzi buntowali si, mobilizowali, walczyli, uniwersytet za sta na stray praworzdnoci, interesu nauki i uczelni. Dziki temu demokratyzacja uczelni dzkich postpowaa bez ekscesw, za to z wyranymi sukcesami. Napotykajc opory na drodze do atwych zwycistw, ycie kierowao swj zapa we waciwe oyska: przeciwstawiao si reakcji, pozyskiwao zwolennikw, organizowao samoksztacenie i propagand marksizmu, uruchamiao kursy przygotowawcze dla modziey robotniczej i chopskiej. Szczeglnie ta ostatnia akcja skonia ycie do piknych i heroicznych wysikw, do czego jeszcze wrc. Na Zaduszki 1946 roku pojechalimy ca nasz polonistyczn ekip na zjazd do Krakowa. Miao to by pierwsze zapoznawcze spotkanie. Wielimy z sob referat Hani Kulgowskiej o Obliczu wspczesnej modziey, autooskarenie utrzymane w duchu synnego pamfletu kiewskiego, nastpnie te opublikowane przez Kunic w numerze modych. Uniwersytet Jagielloski nie przypomina naszej pocztkujcej uczelni. Nikt w cigu dwch lat nie stworzy majestatu tradycji, sigajcej piciu wiekw. Krakowski uniwersytet by znacznie bogatszy i znacznie solidniejszy od naszego. Ale te bardziej zakonserwowa si tu typ przedwojennego uniwerku. Zakwaterowano nas w domach akademickich. Zahukani chopscy synowie, gniedcy si tu, byli znacznie bardziej oniemieleni ni w odzi, odnosio si wraenie, jakby z aski dopuszczono ich do stp uniwersytetu. Uniwersytet Jagielloski, ktry zachowa star struktur spoeczn, mia renom gwnej ostoi studenckiej reakcji. Niedawno, 3 maja 1946, doszo tu do powanych zamieszek i spowodowanych nimi aresztowa. W caym kraju organizowano 20 maja strajk solidarnociowy ze studentami krakowskimi, ktremu w odzi przeciwdziaalimy (doszed do skutku mniej wicej w 40 proc.; na polonistyce zajcia przy zmniejszonej frekwencji utrzymalimy). Nasz zjazd odbywa si w piknej kamieniczce studium polonistycznego przy ulicy Gobiej. Hania, dziewczyna eteryczna, subtelna romanistka, przemawiaa w salce wypenionej po brzegi. Wyraaa si wytwornie, wyrafinowanym i byskotliwym stylem, wymawiajc r z francuska. Modzie - mwia nie pozwala niby kwestionowa swej demokratycznoci - jake bezczasowej! Ale sama utrzymuje t demokratyczno jak golusiek abstrakcj lub humanitarn czuo bez pokrycia... Niepokj twrczy lgnie si na uniwersytecie, macki intelektualne napite s ju w ciemno.... Biedna Hanka, nie przewidywaa, e mwi proz. Wszystkie inne problemy zblady. Referat, przyjty jako akt zdrady,

wywoa furi, ktra nie miaa usta do koca zjazdu. Nasza kilkuosobowa grupka gina podczas przerw w dostojnych sieniach starego uniwersytetu wrd niechtnego czy wrcz wrogiego tumu. A przecie polonistyka, zapewne dziki Wyce, miaa na U.J. opini wydziau bardziej otwartego. Wrd nieprzychylnoci tym bardziej wayy spotkania z nie znanymi przedtem sprzymierzecami: z Wilhelmem Machem, z Henrykiem Markiewiczem, ktre zamieniy si w trwae sympatie. Mimo liczebnej przewagi naszych oponentw, z mwnicy potrafilimy - przy walnej zreszt pomocy redaktora Kunicy - nawiza jaki dialog ze zgromadzeniem. W odsiecz przyszed inny sukces, ktry bodaj w wikszym stopniu napawa nas dum. W turnieju poetyckim wszystkie prawie nagrody przypady naszym kolegom. W zapchanej studenteri auli Collegium Maximum Uniwersytetu Jagielloskiego wystpowa Andrzej Braun, Jerzy Miller, Alina Nofer i Ania Pogonowska. Macki intelektualne przeszy w przysowie; a jednak sigay coraz dalej. Rozpocz si cykl polonistycznych spotka. Polonici byli bodaj jedynym odamem studenckiej modziey, ktry zbiera si rokrocznie. Ju dziki gromadzcej si tu publicznoci, zjazdy nabieray rozgosu, staway si w pewnym sensie symptomatyczne dla ewolucji uniwersytetu, dla sytuacji ideowej w ogle. Starsi bracia przywizywali do nich widocznie pewne znaczenie, skoro staway si one aren dyskusji i star nie tylko profesury, ale te reprezentantw Kunicy i Tygodnika Powszechnego, Znaku i Pokolenia, Dzi i jutra i krakowskiej Twrczoci. Po roku, o tej samej porze, spotkalimy si znw w Krakowie. Zjazd odbywa si pod znakiem pozytywizmu i metodologii. Ten wybr nie by dowolny. Pozytywizm sta si centrum zainteresowa, korespondowa z powojennym sporem o realizm, z zadaniami owiatowymi. Rewolucja kulturalna, rozpoczynana wrd ruin i utykajca na rogatkach tradycyjnych szlakw, sprzymierzaa si z prac od podstaw (jej optymistyczny program przedstawia Jerzy Borejsza w broszurze Na rogatkach kultury). W konstelacji realizmu krytycznego Kazimierz Wyka odkrywa ywotne tradycje prozy polskiej. Stawar w szkicu Owiecenie, romantyzm, pozytywizm opowiada si za tradycj owieceniowopozytywistyczn, racjonalistyczn, bardziej sprzymierzon z postpem spoecznym, a zaniedban przez nauk i szko i zapoznan w spoeczestwie. Kunica mniej zajmowaa si kotajowsk tradycj ni pozytywizmem. Kott na nowo odczytywa Lalk i kreowa Prusa na polskiego Balzaka. Stawar rewindykowa odkrywczo istotn cz popularnoci Sienkiewicza na rzecz jego pozytywistycznego rodowodu. Akademicka polonistyka tona we mgach romantyzmu, nieoficjalna odkrzykiwaa jej pozytywizmem (Realizm, panowie, realizm...). Z pocztku obiecywano sobie na terenie tej epoki wiele odkry. Ale literatura polskiego pozytywizmu, acz niezwykle wana, nie krya niespodzianek: zamiast rewelacyjnych, zapoznanych dzie znajdowano konfitury (taki tytu nosio studium Kotta o Ksiniczce Urbanowskiej). Zabrnlimy i my w konfitury. Nie przypadkiem wszyscy prawie modzi dzcy polonici pisali prace magisterskie z pozytywizmu (Orzeszkowa, Chmielowski, Baucki, Przegld Tygodniowy etc.). Pod auspicjami pozytywizmu wystartowa te pniej Instytut Bada Literackich, ktrego pierwsz pomnikow prac stay si dwa opase tomy studiw o pozytywizmie. Nawet pniejsze badaczki i wyznawczynie romantyzmu, autorki Historii i romantyzmu, Janionwna i migrodzka rozpoczynay od pozytywistycznej gorczki. Na drugim zjedzie krakowskim bylimy raczej odosobnieni w naszych wzgldach dla pozytywistycznego realizmu. Jeszcze nie wykiekowa neopozytywizm (jak potocznie zwano pniejsz zawoalowan ideologi pewnych pojednawczo nastrojonych krgw prawicy w gucie Dzi i jutro), ktry mgby nam zjedna najmniej oczekiwanych sojusznikw. Na razie wymachiwali oni nadal szabelk. Daleko take byo jeszcze do neopozytywizmu wasnego chowu, ktry przyniosa maa stabilizacja lat szedziesitych. Nasz pozytywizm by peen wigoru, ofensywnoci i optymizmu. Wysunlimy istotny problem: pisarz pozytywistyczny a pisarz wspczesny, jakby chcc skonkretyzowa wasny stosunek wobec modnej epoki. Oczywicie dzki referat (Krukwna,

Noferowa) zmieszano z botem jako nienaukowy, zreszt pretensji do naukowoci nie zgaszajcy. W ogle dyskusje historycznoliterackie (nowelistyka Prusa, dramat witochowskiego) byy wte, zdradzay powane braki erudycyjne. Analiza Dzieci staa si raczej konkursem metod: cztery orodki, wychodzc z rnych zaoe, opracoway analiz jednego utworu. Razem z referatem Marysi migrodzkiej o tendencji w powieci realistycznej i naszym (Misi Janion i moim) o fikcji literackiej zainicjoway one wielki spr o metod. Nasz rozprawk przygotowywalimy zajadle: dugie godziny spdzalimy nad Ingardenem, rosyjsk szko formaln, Plechanowem, Lukcsem, Tynianowem. Miao to by swego rodzaju badawcze credo, o ile mona je okrela na wstpie bada. Formalizm mia dla nas urok cisoci, nio nam si wchonicie przez marksizm jego problematyki. Std zainteresowanie szczeglne dla Tynianowa, Siedleckiego i Hopensztanda. Bibliografia, jak na studentw drugiego roku, bya cakiem pokana, okoo 30 pozycji, czsto fundamentalnych dzie teoretyczno-literackich. Na obron modzieczego buntarstwa (ten nowotwr kiewskiego czasowo si przyj) da si powiedzie jedno: nie uatwialimy sobie ycia. Wydawao nam si rzecz niegodn badacza in spe, by rozprawia si ladem Boya z polonistyk od pana Zagoby, cho przecie materia by si znalaza. Nie, atakowalimy wprost - i hurtem - wszystkich bogw nowszej polonistyki: Wycickiego, empickiego, Kleinera, Konrada Grskiego, Kridla, Ingardena. I w dodatku nie na flankach teorii, lecz frontalnie: w wzowym zagadnieniu filozoficznym literatury. Gosilimy w lad za Hopensztandem nie specjalnie odkrywcz, lecz wwczas jeszcze wie i trzew tez, i literatura jest pewn specyficzn modalnoci bytu ludzkiego i e nowsze kierunki badawcze, czynic fetysz z pojcia fikcji literackiej, zuboaj nasz wiedz o literaturze o jej rozmaite zwizki z yciem. Odcinalimy si rzecz jasna od wulgarnego socjologizowania, nieraz sami w nie popadajc. Moe nie tyle nawet wulgaryzowalimy, co lnie potrafilimy przewidzie pewnych imponderabiliw, jakie si z pojciem fikcji cz. Nasza rado bya bezgraniczna, gdy jeszcze w salce przy ulicy Gobiej prof. Wyka zaproponowa publikacj tej pracy w swojej Twrczoci. Sumiennie j potem uzupenialimy i z dreniem serca czekalimy na jej ukazanie si w druku. Batalia bya karkoomna, nie moglimy z niej wyj bez szwanku. Kiedy w kolejnym numerze krakowskiej Twrczoci ukazao si Zagadnienie fikcji literackiej ze stanowiska socjologicznej teorii literatury, posypay si ostre sprostowania. Najbardziej dotknity poczu si prof. Roman Ingarden. Czerpic z koniecznoci niektre informacje z drugiej rki, popltalimy jakie faktyczne, cho szczegowe kwestie i wystawilimy si na atwy sztych. Ale nie ton mentorskiej reprymendy bola nas najbardziej - w tych polemikach nie podejmowano sporu z adnymi naszymi tezami, lecz prostowano szczegy. Replikowalimy wic w druku z modzieczym tupetem, mitygowanym na szczcie przez prof. Wyk, i pewn gorycz. Nie leao w naszych zamiarach rozpalanie na zjazdach dyskusji wprost politycznych, a mimo naszej woli staway si one bojem o oblicze, o dusz modziey. Kisiel pisa w Tygodniku Powszechnym: Zda si, e jedni zaintonuj zaraz Czerwony Sztandar (cho nikt ju nie przelewa robotniczej krwi), a drudzy Z dymem poarw (chocia chodzi tylko o jedn z wielu metod mogcych by lub nie by uyteczn przy badaniu utworu literackiego). Czy to audytorium naukowe? - Nie, to zaiste Pieko Polonistw. Gdzie byy wwczas te zaciszne, naukowe audytoria? Spr o metod mogc by lub nie by uyteczn stawa si kryptonimem sporu ideowego, wiatopogldowego, cakiem innego by albo nie by. Std piekielne namitnoci. Obydwie wizyty w Krakowie, prcz pieka polonistw, skaniay ku zgoa innym konfrontacjom i refleksjom. Bylimy Krakowem urzeczeni. Po tym zaczarowanym miecie mona si byo wczy bez koca. Jesienne planty, archipelagi biaych chryzantem pod starymi Sukiennicami, spoza mgy wyaniajce si coraz nowe zaktki historii. Patyna skapywaa tu zewszd. Z odraz mylaem o obskurnej, pospolitej odzi. Nie wyssaem przecie z mlekiem matki zachwytu dla tego

odraajcego miasta. Wtpi, czy nawet rodowity odzianin z tym samym przekonaniem co Tuwim twierdziby: Niech sobie Ganges, Sorrento, Krym. Pod niebo inni wynosz. A ja d wol. Jej brud i dym Szczciem mi s i rozkosz. Nie, tak bezapelacyjnego patriotyzmu me demonstrowa aden z nowych dzkich poetw. Zastanawia mnie, jak mao w istocie dzka bya na przykad Kunica. W robotnicz egzotyk Kunica zaopatrywaa si na lsku. Napywowe przewanie rodowisko literacko-artystyczne, tranzytowcy, nie wsikli gbiej w to miasto. wiadczy o tym dobitnie pikne skdind wspomnienie Adolfa Rudnickiego w tomie Tranzytem przez d, gdzie wida wyranie to nowe kulturalne getto. Tytuem swego wspomnienia - Ojczyzn zwie tam Rudnicki nie d, lecz wczesny dom literatw. By take moe - wspomina autor Ucieczki z Jasnej Polany - e jaka gortsza kwestia obudzi mnie o trzeciej nad ranem i zatrzyma przy stole do chwili, gdy za oknem zaczn si nie pierwsze kroki rannej zmiany, spieszcej do fabryk. Brzekiem myli, prawie szczliwy, pocz si z ludmi za oknem. Tyle byo odzi w tej literackiej ojczynie! To tkackie miasto ogldane ze rdmiejskiej ulicy nie miao nawet fabrycznego wygldu. O wicie czy w godzinach zmian ulice wypeniay tumy robotnikw, spieszce do niewidocznych fabryk lub wylegajce z nich. Paace fabrykanckie skryway si przed ulic za murami ogrodze. Ja mieszkaem na willowych peryferiach, jakby na dzkiej Saskiej Kpie. Ale moi przyjaciele gniedzili si w okolicach Kiliskiego czy Baut w strasznych czynszwkach. Nad kocimi bami brukw kbiy si dymy i roznosi fetor z fabrycznych i miejskich ciekw. Dopiero kiedy wdrapaem si na wysok facjatk, gdzie mieszkay Hanka i Miecia, zobaczyem potny krajobraz wkienniczej metropolii. Nieatwo byo o sympati dla odzi - to miasto dryo jednak niewidocznie i niepostrzeenie ze sob wizao. Duchowo rnio si od Krakowa, tak bardzo jak Kunica rnia si od Tygodnika Powszechnego. Ale nie tylko od tradycjonalno-zachowawczego Krakowa. Coraz czciej przyjedali teraz do odzi modzi warszawscy pisarze. W warszawskich katakumbach yy upiory przeszoci, wci unosia si tam atmosfera wojny i tragedii powstaczej, trudno si byo od nich wyzwoli. d ttnia duchem wspczesnoci, autentycznym, przyszociowym dynamizmem. Stanowia centrum, bez stoecznej etykiety i bez stoecznych podatkw. Zdobya sobie pozycj prawdziwej stolicy w kulturze - przez wojn i przez rewolucj odnowionej. Staa si powanym orodkiem akademickim bardziej otwartym na nowe treci (jak w socjologii czy medycynie) i bardziej chonnym, jeli chodzi o audytoria. To ostatnie wizao si ze synn na cay kraj inicjatyw dzkiego ycia. Zaraz w 1945 roku prcz zwykych przyj na wysze uczelnie uruchomiono we wszystkich uczelniach kraju tzw. rok wstpny. Mia on przejciowo uatwia nadrobienie zalegoci w nauce modziey opnionej przez wojn, zwaszcza modziey ze sfery robotniczej i chopskiej, ktra ze wzgldw spoecznych miaa te braki szczeglnie wielkie. Ju po dwch latach praktyki okazao si, e rok wstpny, ktremu dano przywilej wejcia na studia bez egzaminw, chwyta przewanie wrd modziey buruazyjno-inteligenckiej, a ponadto staje si powodem naduy: ci maturzyci, ktrzy mieli kopoty z egzaminami, t drog atwiej dostawali si na uczelnie. W tej sytuacji, eby przeama socjalne bariery, dzkie ycie postanowio zorganizowa wasne kursy przygotowawcze na uczelnie. Do eksperymentu wrogo odnosia si arystokratycznie nastawiona cz studenterii jako do kolejnego zagroenia swej pozycji. Ale nawet Ministerstwo Owiaty patrzyo na nasz eksperyment nieprzychylnym okiem, za dzki ZNMS z niedowierzaniem. ycie przezwyciyo niemao trudnoci: wyjednao od wadz miejskich

dwa budynki i minimum rodkw, postarao si o dobr obsad nauczycielsk i rozptao agitacj w rodowiskach niezbyt do studiw wasnych dzieci przywykym. Ta praca, ktr z ramienia naszego AZWM prowadzia Krystyna Barcz, staa si momentem zwrotnym w stosunkach midzy yciem a Wiciami, ktre niezalenie od wewntrznych orientacji politycznych zawsze byy czue na punkcie wyksztacenia i awansu modej wsi. W dwch domach, na Piotrkowskiej i Jaracza, zapanowaa atmosfera wytonego wysiku. Z powodu kursw stawiano yciu zarzuty, e stworzyo je po to, by wzmocni organizacj i opanowa politycznie uczelnie. Te wzgldy, by zasili ycie wiadomym klasowo elementem i zmieni struktur spoeczn uniwersytetu (a przy okazji dowie Zarzdowi Gwnemu AZWM, e d potrafi nie tylko filozofowa...), nie byy dzkiemu yciu obce, lecz nie widz w tym nic zdronego, skoro cele te osigano nakadem wielkiej pracy i entuzjazmem, zgodnie z uniwersyteck pragmatyk i ku niewtpliwemu poytkowi. A lipy tu nie uprawiano! Pierwotne kilkutygodniowe kursy przeksztacono w kursy 6-7 miesiczne. W stosunku do kursantw nie stosowano adnej taryfy ulgowej: odsiew na pierwszym kursie ogromny, na nastpnych zmniejszajcy si, siga przecitnie 50 proc. Po wielu latach bilansem kursw przygotowawczych zainteresowa si Instytut Socjologii U: badania wykazay, i ci absolwenci kursw, ktrzy przeszli rok wstpny i znaleli si na uniwersytecie, w trakcie studiw odpadali tylko nieznacznie czciej od pozostaych studentw, a pod wzgldem osiganych wynikw nie schodzili poniej poziomu przecitnego Tak kursy przedstawiay si w pniejszych przekrojach statystycznych. Z bliska wygldao to znacznie dramatyczniej. Na kursy przygotowawcze trafiaa modzie prosto od maszyny, od puga, z wojska; wielu kursantw chodzio dugo w wojskowych paszczach. Gdy kiedy zajrzaem wieczorem do internatu na Jaracza, poczuem si, jakbym si znalaz ni to w przytuku dla ndzarzy, ni to w klasztorze z surow regu. Nie wszyscy wytrzymywali intensywn nauk w naprawd cikich warunkach. Na dodatek dziaa doping ambicjonalny - i indywidualny, i zbiorowy, ktry stwarzao ycie. Zdarzy si jaki wypadek samobjstwa po nieudanym egzaminie; czstsze byy wrd kursantw zaamania psychiczne w trakcie kursu czy studiw, jak i pniej. Ale te nie brakowao awansw zwyciskich, a nawet triumfalnych. Niejeden ze znanych dzi profesorw uniwersytetu wywodzi si z dzkich kursw przygotowawczych. Naturalnie kursy nie zdoay zmieni dominanty klasowej w strukturze Uniwersytetu dzkiego (w latach 1947-50 na ca humanistyk przyszo ok. 75 absolwentw kursw, na matematyk - 24, na medycyn - 100, co stanowio duo poniej 10 proc. studiujcych), lecz na atmosfer uniwersytetu nie pozostay bez wpywu, gdy pomnoyy element nowy, inny, ambitny, wiadomie z ludow Polsk zwizany. W yciu natomiast kursy spowodoway zmian zasadnicz: z grupki modziey komunistycznej przeksztacio si ono w organizacj na wczesn skal masow (ok. 500 czonkw). Jest rzecz znamienn, i w styczniu 1948 dotychczasowe kierownictwo ycia - take wskutek cigych zatargw z Zarzdem Gwnym ycia - gremialnie zrezygnowao z kandydowania do wadz organizacji ustpujc miejsca absolwentom kursw (Dryzka zmieni wwczas Zbyszek Schabowski), cho wcale nie wiem, czy ta pena rotacja wysza AZWM-owi na zdrowie. Zanim si to dokonao (wysforowaem si znw zanadto w czasie), ycie yo peni swej politycznej i intelektualnej aktywnoci. Do wyborw 1947 roku, po ktrych wkrtce doszo do ucieczki Mikoajczyka na emigracj, trwaa ostra walka polityczna. W gwnych sprawach politycznych, zarwno krajowych jak akademickich, zwoywalimy wiece studenckie w Teatrze Wojska Polskiego. Na tych burzliwych zgromadzeniach wystpowa przewanie wczesny wiceminister owiaty, Wadysaw Biekowski. Przemawia byskotliwie, ale jeszcze lepiej nawizywa kontakt, najczciej polemiczny, z modym audytorium. Biekowski nigdy nie stawia spraw na tzw. ostrzu noa, nikogo nie wyklina i nie potpia, raczej wyjania, perswadowa i jeli nie przekonywa

oponentw, to w kadym razie opanowywa rozhutane emocje. Ktrego razu, wanie przed wyborami 1947, na zapowiedziany wiec nie przyjecha E. Osbka-Morawski. Zastpi go wczesny prezydent miasta, Kazimierz Mijal. Czy to prelegent okaza si mniej stosowny, czy atmosfera przed wyborami bardziej naadowana, do e wiec (dopiero z ksiki Leniewskiego przypomniaem sobie, e nie dziao si to, jak zwykle, w Teatrze WP, lecz w kinie Polonia) zapowiada klsk. Odczytana przez przewodniczcego zgromadzenia T. Dryzka rezolucja popierajca w wyborach tzw. blok demokratyczny, spotkaa si z takimi gwizdami, z takim kociokwikiem, e aplauz zwolennikw gin wrd tumultu i nie byo mowy o zyskaniu wikszoci w gosowaniu. Nie zbio to z pantayku Dryzka, ktry najspokojniej owiadczy, i rezolucj przyjto akustyczn wikszoci gosw... i wiec rozwiza. Przed wyborami nie ograniczalimy si do agitacji wrd studentw, wci, jak wida, mao skutecznej. Zgodnie z tradycj z okresu referendum, podczas kampanii wyborczej yciowcy jedzili ciarwkami na wiece do miasteczek i wsi wojewdztwa dzkiego. Na te wyprawy nie jedzilimy sami, otrzymywalimy obstaw wojskow, dobrze uzbrojon. Wiece byy dla prowincji atrakcj i przebiegay spokojniej ni wiece studenckie. Ostronoci zachowywano nie ze wzgldu na nadzwyczaj wwczas aktywn opozycj PSL-owsk, ktra nie przystpia do bloku i stawiaa na zwycistwo w rozgrywce wyborczej - niebezpieczestwo czyhao po lasach. Jedzilimy poprzez te lasy od miasteczka do miasteczka, ze wsi do wsi - podnieceni, rozwiecowani, przekonani o wanoci swej misji, umiechnici i rozpiewani. W tym burzliwym czasie wstpiem do PPR. Prawie cay aktyw yciowy nalea do partii, ale czy to ze wzgldu na to, e byo nas tak niewielu, czy te ze wzgldu na wczesny status wyszych uczelni nie istniaa odrbna partyjna organizacja studencka. Naleelimy do komrki partyjnej (jak si wwczas mwio) przy Komitecie Miejskim PPR, ktrej czonkiem egzekutywy by szef miejscowego Urzdu Bezpieczestwa, Mieczysaw Moczar. Tak wic do partii przyjmowa mnie Moczar, za rekomendacji udzielili mi dwaj moi wczeni przyjaciele - Leszek Koakowski i Ryszard Herczyski. Tak wyglday wczesne konstelacje personalne. Wybory 1947 roku i rozbicie - po ucieczce przywdcy - Mikoajczykowskiego PSL-u zmienio zasadniczo sytuacj w kraju. Wojna domowa zacza wygasa. Gdy znikna legalna, przdowa opozycja (jak stwarza dziwaczny status PSL-u, uczestniczcego przecie w rzdach), podziemie jakby stracio wiar w siebie i w przyszo i zaczo si wycofywa z pola walki. Na uniwersytecie te si te zmiany day odczu: od czasu wyborw nie powtarzay si wicej masowe dziaania i demonstracje opozycyjne. Na porzdek dnia wysuny si obecnie inne sprawy. W zwizku z tym, i na uniwersytecie (poza katedr Wspczesnych Doktryn Politycznych) nie wykadano marksizmu, ycie zwrcio si do prof. Adama Schaffa, by - prcz odbywajcego si normalnego szkolenia dla ogu organizacji - poprowadzi seminarium z marksizmu dla jego aktywu. I ja bywaem na tym seminarium, lecz wskutek oczytania w oryginalnych pismach klasykw, a take przez porwnanie z seminarium Kunicy, wydawao mi si ono do jaowe i symplifikatorskie. Schaff wykada w yciu marksizm stosowany, tzn. prbowa odnosi go do zjawisk wspczesnych, aktualnych. Nie ja jeden miaem co do tych zastosowa wtpliwoci. Inteligentni i obkuci w marksizmie yciowi intelektualici nieraz spierali si z Schaffem do upadego; ju wtedy zarysoway si rnice zda midzy Schaffem a Koakowskim, ktre pniej, w okresie odwily, podsycone dowiadczeniami lat 1949-55, przejd w faz gwatownych publicznych polemik. Na yciowym seminarium Schaff podj m.in. spr z humanizmem socjalistycznym (wkrtce przenis go na amy Kunicy). Leniewski przytacza w swej ksice urywek referatu z zebrania ycia jesieni 1947 roku, polemizujcy z humanizmem socjalistycznym, czyli platform ZNMS, jak

jego przewodniczcy, Jan Strzelecki, sformuowa w cyklu artykuw w Pomieniach. Nie wystarcza nam - gosi referat ycia, bodaj autorstwa Leszka - poprzestawanie na lubowaniu si wasnymi ideaami i tkwienie w marzeniach o nich... miesznymi wydaj nam si ci utopici, ktrzy pragnliby przepyn przez wszystkie nasze burze dziejowe w oboczku ponadczasowej i absolutnej etyki. Nie sdzimy, eby najwyszym celem byo ocalenie w zamcie walk pomyka osobistej doskonaoci z punktu widzenia tej wanie absolutnej etyki, wtpliwej zreszt wartoci - choby za cen zaprzepaszczenia sprawy robotniczej, ktra przecie jest spraw czowieka. I tym moe rnimy si od tamtych, ktrzy to swoje stanowisko nazywaj - o ironio! - humanizmem, e dla nas taka ocena nie istnieje. Nasza postawa wyklucza moliwo kapitulacji... Mimo jasnego okrelenia postaw i mocnej, niedwuznacznej polemiki, stanowisko ycia wobec humanizmu socjalistycznego nie da si ani co do meritum, ani w tonie porwna z drtwymi i likwidatorskimi artykuami Schaffa w Kunicy. Rnica ta nie bya przypadkowa. Wbrew niechciom czci centrali ZNMS do wsplnych akcji socjalistw z yciowcami, wbrew nieustannym pretensjom ycia do ZNMS o jego dystansowanie si i pojednawczo wobec toczcych si walk politycznych, stosunki midzy obu organizacjami w odzi nie ukaday si le. Zanim jeszcze napyny jakiekolwiek odgrne instrukcje w sprawie przygotowa do zjednoczenia, u nas odbyway si wsplne zebrania aktyww obydwu organizacji, zbliay si ich pogldy, powstaway przyjacielskie wizi midzy przynalecymi do nich ludmi. Tote kiedy 25 X 1947 bodaj w wietlicy ZNMS przy Piotrkowskiej odbyo si pierwsze pod auspicjami jednociowymi spotkanie aktyww dzkich organizacji, na ktre przyjechali z Warszawy wiceprzewodniczcy ycia M. Walczak i przewodniczcy ZNMS J. Strzelecki, waciwie istniaa ju midzy nami atmosfera porozumienia i solidarnoci. Pamitam wietnie Janka Strzeleckiego, jak wszed na to zebranie, wysoki, chudy, w narzuconej na ramiona pelerynie, w asycie modych dziewczt. Przypominaem go sobie sprzed wojny, gdy przyjani si z moim bratem i bywa w naszym domu. Ten znany dzi uczony-socjolog, wwczas, tu po wojnie, ogromnie by czynny, peen energii i radoci, bez ustanku otoczony uwielbiajc go modzie. Na wspomnianym zebraniu rozmowa toczya si wok tych samych spraw, co w przywoanym referacie ycia, lecz nie trudno si nam byo wzajemnie ze sob dogada. Wielu yciowcw przyjanio si z Jankiem i te przyjanie przetrway wszystkie pniejsze kataklizmy. yciowe sekciarstwo nie okazywao si w praktyce tak nieuleczalne (dzka organizacja wystpowaa wwczas przeciw bdom w stosunku do AK i do inteligencji), za abstrakcyjny etycyzm Strzeleckiego i innych ZNMS-owcw nie tak cile zamknity na bezwzgldne nakazy walki politycznej w imi sprawy robotniczej. Zwolennikw humanizmu socjalistycznego i wczesnych jego polemistw z ycia czya pewna solidarno pokoleniowa, wynikajca z dowiadcze wojny i rewolucji, solidarno, ktra znajdowaa swj wyraz i w Pomieniach, i w ukazujcym si wwczas efemerycznym Pokoleniu, a ktra pniej, po Padzierniku, w niemaym stopniu za spraw autora Kontynuacji, staa si jedyn wyraniej zarysowan szans naszego pokiereszowanego pokolenia. Moe dlatego te akcj zjednoczeniow w odzi realizowalimy nie w trybie narzucanego nakazu, lecz jako co, co w sposb naturalny wynika z wsplnych dowiadcze i wsplnych przemyle. Nie ograniczaa si ona do wspdziaania z ZNMS: coraz blisze kontakty, zapocztkowane przy pracy na kursach przygotowawczych wizay nas z wielu wiciowcami. W zwizku z akcj zjednoczeniow w marcu 1948 spady na mnie nowe, nieoczekiwane obowizki. Mianowicie wytypowano mnie jako prezesa koa polonistw, cieszcego si pewn oglnokrajow renom, na przewodniczcego dzkiej Federacji Polskich Organizacji Studenckich. Broniem si jak mogem, gdy obce mi byy ambicje dziaacza. Mj opr zama dopiero prof. Schaff, ktry przeprowadzi ze mn uwiadamiajc rozmow. Nie byo wic rady. W ramach jednoczenia ruchu studenckiego postanowiono sfederowa organizacje typu samorzdowego (bratniaki i koa naukowe) i stworzy oglnoakademickie zrzeszenie, prototyp ZSP. Bratniaki od pewnego czasu byy organami

czysto samopomocowymi, nie toczyy si tam wiksze boje polityczne, natomiast koa naukowe pozostaway w ogle poza polem widzenia organizacji modzieowych, przewanie stanowiy przybudwki do katedr uniwersyteckich, nierzadko jadowicie antymarksistowskich. W obliczu zjednoczenia ycie zapragno tam zdoby jakie wpywy. Przykad polonistyki przekonywa, e koa naukowe mog by domen nie atwych, lecz gruntowniejszych sukcesw politycznych. Std prawdopodobnie pomys, abym ja si tym zaj. O ile, jak wspominaem, proces zbliania si organizacji ideowo-wychowawczych w odzi nie przebiega bynajmniej formalnie, trwa do dugo i siga istotnych spraw ideowych, o tyle zlecone mi zadanie miao by przeprowadzone na chybcika. Sprawa nie bya prosta, jak zawsze kiedy pewne procesy ewolucyjne usiuje si zastpi dziaaniem organizacyjnym, na zawoanie. Byy wic z tymi koami jakie kopoty, jednak niektre istotnie zmieniy zarzdy, a nawet uaktywniy si, jak koa filozofw i medykw, gdzie mielimy kandydatury niewtpliwie - Koakowskiego i Maliskiego. Z tytuu swej dorywczej funkcji w rodku lipca 1948 wziem udzia w Kongresie - jak brzmiaa oficjalna nazwa - Jednoci Demokratycznej Studentw Polskich we Wrocawiu. Pojechaa tam z odzi caa gromada, lecz tylko jeden szczeg upamitni mi si z tego kongresu, hucznie odbywanego w wieo wzniesionej Hali Sportowej, ktra zaraz po nas goci miaa intelektualistw z caego wiata. Kongres dobiega ju szczliwego koca, bodaj doszo ju do proklamowania Zwizku Akademickiej Modziey Polskiej (ZAMP), gdy kto podszed do prezydium, w ktrym zasiadaem, i po cichu nas powiadomi: Gomuka aresztowany! Grom z jasnego nieba! Pogoska okazaa si faszywa (wywoaa j zapewne nieobecno Gomuki na otwarciu wielkiej wystawy Ziem Odzyskanych), lecz prorocza. By to pierwszy sygna nadcigajcego etapu, ktry ujawni si mia na plenum sierpniowym, a przypiecztowany zosta na Kongresie Zjednoczeniowym PPR-PPS w grudniu 1948. Zapdziwszy si w rewiry polityki, odstpiem jednak od tego, co stanowio istotn tre moich wczesnych zainteresowa i zaj. Wszystkie te oglne procesy miay niewielki zwizek z najbliszym mi rodowiskiem polonistycznym, cho go oczywicie cakiem nie omijay. Na dzkiej, polonistyce nie odczuo si na przykad, przynajmniej w tych latach, wikszego przypywu z kursw przygotowawczych. Z nowymi rocznikami natomiast przybywao coraz wicej studentw z proletariackiego rodowiska. Dwoje z nich szczeglnie blisko si z nami zyo: Baka KrukMichaowska i Waldek Kiwilszo. W ogle przybywao nam wsppracownikw, zwolennikw, entuzjastw; nasze mode rodowisko lewicowo-polonistyczne rozroso si. Jak wspomniaem, z midzyrodowiskowych konfrontacji w Krakowie wrcilimy ze wzmoonym uczuciem lokalnego patriotyzmu. W nastpnym roku, jesieni 1948, my mielimy by gospodarzami polonistycznego spotkania. Szykowalimy si wic do tego zjazdu dugo i ze wszystkich si. Pewnym zaskoczeniem dla nas byo to, e po raz pierwszy stara si do naszych spraw wmiesza czynnik polityczny. ZG ZAMP zada spotkania w przeddzie zjazdu ze studentami-marksistami, na ktre przyby M. Walczak. Nie mia nic istotnego do zaproponowania: naciska, ebymy zgosili rezolucj domagajc si reformy szkolnictwa wyszego oraz specjalnej pomocy dla studentw-absolwentw wstpnego roku, co uwzgldnilimy, ale po swojemu. Temat zjazdu - poezja XX-lecia midzywojennego - ustalony by przez gremium w taki sposb, aby stanowi nowy egzamin dla marksistowskiej metody. Zreszt XX-lecie pocigao i czytelniczo, i jako dziewiczy teren bada. Podjlimy we trjk - z Marysiami migrodzk i Janion - gigantyczny temat: poeci Skamandra. Wydawao nam si, e w ten sposb najmielej schwytamy byka za rogi. We dnie siadywalimy w bibliotekach, po nocach czytywalimy wsplnie poezje, obgadywalimy nasze studium. Napisalimy spor broszur, lecz tematu nie wyczerpalimy. Skoczyo si na skreleniu losw grupy i analizie poezji Tuwima, Sonimskiego, Iwaszkiewicza. Reszt obiecywalimy sobie

dopeni w spokojniejszej chwili. Nie wrcilimy do tego tematu i nawet nie umiem dzi powiedzie, czy nasz szkic, ktrego maszynopis mi si zapodzia, mia jakkolwiek warto. Wiem, e wzbudzi pewien respekt u Tuwima i Iwaszkiewicza obecnych na sali. Dla nas nie by to czas zmarnowany, wchonem wtedy najpotniejsz w moim yciu, icie kosk dawk poezji. Jako organizatorzy mielimy ambicj, by zjazd rni si czym od poprzednich. Nie moglimy zaimponowa tradycj, pragnlimy wic pokaza dzie dzisiejszy. dzki zjazd by znacznie liczniejszy. Zaproponowalimy zwiedzenie fabryki wkienniczej, obejrzenie fabrycznej wietlicy ze wietnym zespoem amatorskim. Oczywicie, przefajnowalimy! Zjazd obradowa w obrzydliwej rezydencji Poznaskich, wrd tumu czarnych, olizych nagusw podtrzymujcych jakie secesyjne festony. W tej schematycznej scenerii robotnik dzkiej fabryki (to chyba te pomys ZG) w pryncypialnych sowach powita zgromadzenie Bogu ducha winnych polonistw. Byo i co z dzkiej bohemy: poegnalny wieczr w Klubie Pickwicka, na ktrym rozdano nagrody w konkursie na recenzj (zdobyli je Zygmunt Lichniak za recenzj z Wiecha, Andrzej Wasilewski - bodaj z Dygata i Lech Budrecki, o ile pamitam, z Dobraczyskiego). W ogniu najzapalczywszej dyskusji, prcz naszego Skamandra, znalaz si Broniewski w interpretacji Lichniaka i agary - Piony wedug Sawomira Rogowskiego. Z dzisiejszej perspektywy w tym obrazie midzywojennej poezji uderzaj przeoczenia: poza Czechowiczem, Napierskim i grup wilesk brak awangardy! Czy to wyraz gustu, czy przypadku? Najambitniejszy nawet zjazd modziey nie mg da przewartociowujcej syntezy (jedyne, o ile pamitam, projekty syntetyczne zawdziczalimy prof. Kazimierzowi Wyce). Na zjazd przyjechali take modzi pisarze warszawscy: Tadek Borowski, Jacek Bocheski, Krzysztof Gruszczyski, Witek Woroszylski, ktry z odzi przenis si do warszawskiego Po prostu. Zygmunt Lichniak wystpi z tez o dwch nurtach poezji Broniewskiego - rewolucyjnym i intymnym - przeciwstawiajc je sobie i przyznajc wyszo liryce osobistej. Twierdzenia te wydaway si nam schematyczne (tak sdz i dzi, gdy dwoisto Broniewskiego nie przebiegaa wedug sugerowanego podziau tematycznego), a ponadto heretyckie. Czy tylko indywidualne emocje mog by domen prawdziwej poezji? Replikowa wietnie Woroszylski, mwi o innych dylematach Broniewskiego oczywicie nie o wszystkich wwczas wiedzielimy), przywoywa mistrza Majakowskiego. Jeszcze goniejszy rezonans wywoaa na zjedzie polemika Tadka Borowskiego z referatem o ewolucji grupy poetyckiej agary - Piony. Tadek by polonist-zapalecem, bola nad tym, e obz, a pniej pisarstwo wytrciy go z uniwersytetu. Ale Borowski by ju wtedy autorem Poegnania z Mari i Kamiennego wiata, pisarzem z aureol skandalisty. Z niezrwnan swad wygoszone przemwienie, przedrukowane zreszt w jego Utworach zebranych, nie pozostawio na zdolnym polonicie toruskim suchej nitki (dzi Sawomir Rogowski prbuje z powodzeniem si w estetyce i w dramacie). Tadek byszcza polonistyczn erudycj, przygwada zabjczym, pamfletowym demaskatorstwem. Zaiste, owicimska miara przykadana do dowiadcze XXwiecznej humanistyki dawaa podobne wraenie co w prozie Borowskiego. I tutaj, ku zgorszeniu duej czci zebranych, szermowa prowokujc inwektyw, jak zwykle porywczy i impulsywny. Nazajutrz w toku obrad wskoczy na mwnic, wygosi przemwienie o brudnej wojnie w Wietnamie i z kapeluszem chodzi po sali, zbierajc datki na bro dla Wietnamu. Nie by to zreszt jedyny incydent w eks-fabrykanckim paacu. Na dzkim zjedzie po raz pierwszy zaczy chwia si szale wpyww wrd modziey. Ide odnowy polonistyki wspieray ju nie pojedyncze gosy, lecz cae grupy. We Wrocawiu wok prof. Tadeusza Mikulskiego i prof. Jana Kotta powsta ciekawy i mocny zesp (Jerzy Ziomek, Samuel Sandler, Czesaw Hernas, Jzef Kelera). U prof. Wyki w Krakowie wybijao si coraz wicej modych polonistw (Henryk Markiewicz, Aniela empicka, Zbigniew i Andrzej Wasilewscy, Kazimierz Bartoszyski; niebawem miaa stamtd wyj

cakiem nowa krakowska szkoa krytyczna). Najmniejsze zmiany wida byo w orodkach bardziej prowincjonalnych i - w Warszawie, cho i tam dokonywa si wewntrzny ferment. Sowem, moda polonistyka nie przypominaa ju tej, z ktr zetknlimy si w roku 1946. Budzio to bezsiln pasj. Przypominam sobie, jak podczas zjazdu mody, utalentowany studentkatolik, Adam Stanowski, gdy zabrako mu ju argumentw, wyklina, wymachujc tomem Lenina, triumfujcego na sali Antychrysta. Na zjedzie zgoszono rezolucj w sprawie wprowadzenia na polonistyk marksistowskiego kierunku badawczego. Zarzucano nam, e dymy do monometody. To nie odpowiadao prawdzie. Obserwujc sytuacj na dzkiej polonistyce i gdzie indziej, domagalimy si w sprawiedliwym uniesieniu nie monopolu, lecz wci jeszcze rwnouprawnienia. Zjazd dzki nie tylko t rezolucj przegosowa, lecz i central k polonistycznych na nastpn kadencj powierzy nam. Z okazji zjazdu przygotowalimy pierwsz i jedyn publikacj dzkiego Koa Polonistw: antologi poetyck, wydan pt. Rnie idc. Mylelimy od dawna, by wydawa - wzorem wileskim bibliotek polonistyczn. Gdybymy duej pozostali w odzi, moe by co z tego wyszo. Na razie kontentowalimy si dorywcz publikacj. Tomik by wyrazem zbrojnej, lecz czynnej koegzystencji. Katolikw odciga KUL; po wyjedzie Leszka Kuca nasze rodowisko katolickie byo wte. Danusia Danielewicz, Helena Starcwna (ju nie wszystkie pamitam z nazwiska, ale i tak je pewnie pozmieniay) bray na siebie z koleesk wyrozumiaoci i katolick pokor cay impet naszej modzieczej ofensywnoci. Redagowanie antologii celebrowa Andrzej Wirth, udao mu si skoni nawet prof. Adamczewskiego do udziau w jury. Ale waciw autork twrczej koegzystencji w odzi bya prof. Stefania Skwarczyska, yczliwie i z uwag ledzca nasze poczynania. W serdecznym wstpie podkrelaa, e antologia to jeszcze jedno wiadectwo ywotnoci dzkiego rodowiska polonistycznego, ktre coraz wyraniej zarysowuje si wrd bratnich rodowisk w caej Polsce i swoj prnoci organizacyjn i upartym a penym zapau poszukiwaniem wasnych drg twrczych, zarwno na szlakach bada naukowych, jak i na szlakach poetyckich lotw. mieszne - a take nieaktualne - wydaj si w tomiku poetyckim ostentacyjne rozgraniczenia na marksistw, katolikw i niezorganizowanych. Czas pata rozmaite figle. Ania Pogonowska, poetka o autentycznym poczuciu rytmu egzystencji biologicznej, figuruje tam na podstawie przyjacielskich koneksji wrd marksistw, Andrzej Wirth zamieszcza strzeliste akty wiary katolickiej. Mao si do tej antologijnej etykiety nadaway pikne, liryczne miniatury Mieci Buczkwny, bardziej - wiersze publicystyczne Witka Woroszylskiego i Andrzeja Brauna (cho u Andrzeja wane byo take to, e z pomoc francuskiej poezji unowoczenia swj wiersz, co pniej zarzuci). Nam si wydawao, e poezja bdzie mwi sama za siebie. Katolikom jednak zdecydowanie zaleao na wyranym akcentowaniu drogami rnych ideologii rnie idcych ugrupowa, co z dezaprobat przyjto w yciu. Coraz wyraniej bowiem linia podziau przebiegaa teraz midzy lepiej czy gorzej zjednoczon lewic studenck a orodkiem katolickim. dzkie duszpasterstwo akademickie, na ktrego czele sta mj znajomy, wspominany na pocztku ks. Tomasz Rostworowski, prcz swych normalnych przeznacze, przejmowao obecnie pewne, wyrugowane z oficjalnego terenu studenckiego, funkcje polityczne. wiadczy o tym choby incydent, ktry mia miejsce mniej wicej p roku przed zjazdem polonistycznym. Duszpasterstwo zorganizowao mianowicie wiec studencki w obronie papiea Piusa XII, ktry wystpi z nieszczsnym listem do biskupw niemieckich, ignorujcym nasze nowe granice pastwowe. Na rozreklamowany szeroko wiec postanowili zjawi si rwnie yciowcy i socjalici, by wypowiedzie si w tej sprawie (osobista znajomo z ks. Rostworowskim nie przeszkodzia i mnie tam zabra gos). Ale Sodalicja te nie bya w ciemi bita. Gdy wiec potoczy si dla niej niepomylnie, a my przewag swych argumentw chcielimy przypiecztowa rezolucj, w wielkiej sali

duszpasterstwa wygaszono wiata. Krtk i rzeczow rezolucj odczytano wic przy wietle zapaek. Ale to by tylko incydent, zwizany z aktywizacj polityczn katolikw, ktr obserwowalimy i na naszym polonistycznym podwrku. Okres ogromnej aktywnoci wrd modziey polonistycznej, zwizany z wielkim sporem wiatopogldowym i politycznym, wyranie dobiega koca. Jeszcze nasza kadencja w Stowarzyszeniu K Polonistycznych przebiegaa w dawnym oywieniu, lecz ju zjazd w Warszawie, organizowany po raz pierwszy przez koo warszawskie, nie by aren tak zapamitaych sporw, takim wydarzeniem oglnokulturalnym jak zjazdy poprzednie. Rozsmakowalimy si w dwudziestoleciu i kolejny zjazd powicilimy jego prozie. W sensie wszechstronnoci ujcia by on bodaj lepszy ni zjazd poetycki w odzi, moe i dlatego, e obszar prozy przeorany by gruntowniej przez krytyk. W kadym razie kilka referatw utkwio mi w pamici: Gombrowicz w opracowaniu modego zespou krakowskiego (Jan Boski, Ludwik Flaszen, Andrzej Kijowski), przedwojenny Kruczkowski omwiony przez Zbigniewa Wasilewskiego, Uniowski - przez mody zesp wrocawski (pod kierunkiem Samuela Sandlera), proza psychologiczna w nawietleniu tandemu: Lech Budrecki, Jan Jzef Lipski, Janusz Wilhelmi, Boguszewska i Kornacki w krytyce Andrzeja Wasilewskiego; z jak prac wystpili te po raz pierwszy studenci KUL-u. Wachlarz - i problemowy, i autorski - bogaty i ciekawy. Chocia gdzieniegdzie wystpiy do wyranie uproszczenia nowego, przyszociowego rodzaju, referaty byy pene inwencji i wigoru. Wyka przeznaczy na nie prawie cay zeszyt Twrczoci. A jednak by to ostatni z serii regularnie, rokrocznie odbywanych zjazdw, znacznie mniej gony i spektakularny, wyranie na linii zstpujcej. W auli uniwersyteckiej pojawili si protagonici poprzednich zjazdw - profesorowie, literaci, redaktorzy, lecz nie kwapili si oni do waniejszych sporw. Ja, pamitam, polemizowaem z przemwieniem Janusza Wilhelmiego, ktre uderzyo mnie (bo byo to co wwczas nowego) swym neopozytywizmem poczonym z cyniczn przewrotnoci. Pamitam te, jak przerazio mnie, i dzka delegacja przyjechaa na zjazd w strojach ZMP-owskich. Uczestniczyem bowiem w zjedzie jeszcze razem z ustpujcym zarzdem dzkim, lecz ju na powrt jako mieszkaniec Warszawy. Wyrj z odzi zacz si do nagle. Kunica daa sygna rodowisku pisarskiemu. Ale wkrtce rozpocz si rwnie exodus naukowcw i modej kadry. Warszawa odywaa, upominaa si o normalne prawa stolicy nie tylko z imienia, ale i arocznie - w duchu nadcigajcej epoki centralizowaa instytucje i ludzi. Powsta wwczas Instytut Bada Literackich, pepiniera nowej polonistyki. Kto wiedzia, e dynamiczna, niespokojna, tyle majca do powiedzenia polonistyka od Marksa, tak szybko przybierze imponujce ksztaty instytucji i - na do dugi czas - zdogmatycznieje i zakademizuje si. Tradycja modego ruchu polonistycznego, w sporej mierze zwizana z odzi, nie zamara, egzystuje po dzi dzie, lecz zesza (moe to i normalna kolej rzeczy?) do rangi zwykej aktywnoci studenckiej. Nie umiabym jej owietli, gdy powrt do Warszawy sta si dla mnie rycho poegnaniem z polonistyk. d opuszczaem bez alu. Po wielu latach rozstania wracaem do mego rodzinnego miasta. Ale wkrtce zdaem sobie spraw, e wraz z ni poegnaem nie tylko najlepsze lata mojej modoci, lecz i co jeszcze bardziej niepowtarzalnie cennego. Mode rodowisko dzkie okazao si te tranzytem: szybko rozjechao si i rozproszyo w rne strony. Gdzie jest nasza przyjacielska grupa z polonistyki? Gdzie si podziao dzkie ycie? dzcy polonici nie zniknli na og z horyzontu. Spord trzynastu modych dzkich poetw z naszej antologii Rnie idc co najmniej piciu pozostao czynnymi, twrczymi pisarzami. Wikszo z nas zajmuje si polonistyk, krytyk literack, dziennikarstwem; kilka osb idzie wytrwale i chlubnie drog naukow. Ale ycie jako grupa ideowa znikno prawie cakowicie. Nieraz zastanawiam si

nad tym, jak dziwne i dramatyczne s losy tego na pewno nieprzecitnego rodowiska. Jak mao spord tych modych politykw zrobio karier polityczn! I jake czsto dziwn! Jak wielu - obok tych, ktrzy utrzymali swj kurs yciowy i normaln drog kariery zawodowej - skapcaniao, wysiado, rozproszyo si po wiecie i jak czsto gwatownie pozmieniay si ich przekonania z czasw buczucznej modoci. Nieraz prbuje si te popltane losy, zaskakujce lub potrzaskane kariery, niezrozumiae wolty tumaczy predylekcjami i cechami tkwicymi w nich samych. Ale to tylko nieznaczna cz prawdy. W przypadkach tych uwidacznia si przede wszystkim gwatowno czasw, odbija si niewystarczalno tradycji, z ktrej ycie si wywodzio, i burzliwa zmienno dziejw Polski Ludowej, najrozmaitszych, nierzadko sprzecznych procesw, jakie wyzwoliy si wskutek realnych warunkw i przemian, lecz take wskutek przymusw i naduy, ktre je z zewntrz i od rodka degeneroway. Nieraz w rozmowie z mymi starymi wsptowarzyszami, nieraz w pisanych przez nich ksikach spotykam wprost wypowiedziane lub niedopowiedziane gorzkie zwtpienie - po comy si do tego brali? Nie mona tych kracowych zwtpie przypisa czemu innemu ni osobistemu rozgoryczeniu czy nadcinieniu historii. Rewolucja to w kocu nie zmiana rzdzcej ekipy, lecz dokonana i utrwalona przemiana w zastarzaej, niezdolnej do ycia strukturze spoecznej, ktra na innej drodze dokonana by nie moga. I tak byo rwnie w Polsce wyaniajcej si z okrutnej wojny. Rewolucja nie wybiera sobie dowolnie okolicznoci, warunki stwarza historia, a ludzie, grupy, klasy, narody albo je wykorzystuj, albo marnuj. Mymy swojego momentu dziejowego nie przespali. Dzi wikszo spoeczestwa, nawet nasi antagonici z dawnych lat, traktuj dokonane wwczas akty sprawiedliwoci jako co naturalnego, tym chtniej wypominajc wypaczenia i naduycia. Jedynie polityczni fantaci wyobraaj sobie, e to, co si w sferze przeobrae zasadniczych dokonao, mona cofn. Wtpi, aby spoeczestwo zrezygnowao ze swych zdobyczy. A wic nie ma powodu do niewczesnych rozpaczy i alw nad nasz modoci. Mona natomiast - i trzeba - pyta o nasz dojrzao: czy pniej stanlimy na wysokoci zadania? Comy z t niezbdn Polsce rewolucj zrobili? Jak te zmienione podstawy bytu spoecznego wykorzystalimy? Czsto zapraszaj mnie rozmaite grupy i roczniki modych, ktrzy przyszli na uczelni ju bez tych kopotw, jakie mieli moi koledzy z kursw przygotowawczych, czsto ich ojcowie. Przy rozmaitych okazjach i pod rozmaitymi pretekstami wycigaj mnie om na spytki co do tych dawnych, niemal zamierzchych czasw. Padaj wwczas charakterystyczne pytania: czy postpowalicie zgodnie z prawem, zgodnie z reguami demokratycznymi, niezalenie od zewntrznych naciskw? I w tych moich dorywczych, fragmentarycznych wspomnieniach nie brak przecie epizodw pod tym wzgldem wtpliwych: gwatu na opinii, dziaa jakby podstpnych, wyborw pod bagnetami. Odpowiadajc na te pytania nie kryj, e istotnie nie dziaalimy wwczas zawsze zgodnie z parlamentarnymi obyczajami, czsto postpowalimy wbrew przewaajcej opinii, czsto mao elegancko, itp. itd., lecz e nie czynilimy tak w imi egoistycznych, osobistych czy grupowych interesw. Mwi, e oceniajc te dziaania z perspektywy, trzeba wnikn w ich spoeczne intencje i motywy, i historyczne racje... A kiedy wszystkie te argumenty nie skutkuj, powiadam w kocu, e bya to rewolucja. I jeli nie odbyaby si ona w ten sposb, moe nie dokonaaby si w ogle. Rewolucja to przecie starcie, to prba si: kto kogo?, ktra, jeli si powiedzie, ustanawia nowe prawa i nowe porzdki. I te s wane. Biada dopiero rewolucji, kiedy te wyjtkowe swoje uprawnienia przeciga w permanencj, kiedy ustanowionych przez siebie zasad nie utrwala czy nie respektuje i nie uwierzytelnia, kiedy z dokonanej demokratyzacji nie wyciga niezbdnych konsekwencji...

Gdy wspominam d, nie wspominam jedynie wasnej modoci, intensywnej pracy, zapau, przyjani, sowem - dzkich juveniliw. Gdy wspominam d, nie wspominam te wycznie jej wyjtkowego okresu, kiedy bya nie koronowan stolic kulturaln Polski. Gdy pisz o odzi, wspominam moj rewolucj. Na pewno nie bya to Bastylia, Kronsztad, a nawet lasy bieszczadzkie, ale bya to jaka czstka polskiej rewolucji, ktra mi si nierozcznie skojarzya z moj modoci.

Niezapomniany okres miniony


Do Warszawy cignem wiosn 1949 roku, przy pierwszej nadarzajcej si sposobnoci. Nie bya to jednak okazja byle jaka. Stefan kiewski tworzy Instytut Bada Literackich i zaoferowa mi tam prac. Na razie Instytut nie mia wasnego lokalu, mieci si ktem w dwch bodaj pokoikach w lewym skrzydle Paacu Potockich, nalecym do Ministerstwa Kultury i Sztuki. Jeszcze nowa instytucja si nie uformowaa, lecz ju zaczynano gromadzi wasn bibliotek, dzi najlepsz bibliotek polonistyczn w Warszawie. Pocztek jej stanowia fundacja synnego polonisty-bibliofila Jana Michalskiego - duy ksigozbir, ktry w par osb porzdkowalimy w mieszkaniu ofiarodawcy przy ul. niadeckich. Po kilku tygodniach zaledwie kiewski zaproponowa mi co nowego, jeszcze bardziej, jak mi si wydawao, atrakcyjnego. Objwszy profesur na Uniwersytecie Warszawskim potrzebowa asystenta. Nie miaem jeszcze ukoczonych studiw, lecz nie przeszkadzao to, by zosta modszym asystentem. Zgodziem si z entuzjazmem i od pocztku roku akademickiego 1949/50 zaczem pracowa w zakadzie historii literatury U.W. Co tu ukrywa, na polonistyce warszawskiej prof. kiewskiego przyjto mao przychylnie. Na dodatek by on wwczas kierownikiem Wydziau Kultury KC i dyrektorem powstajcego IBL-u i znacznie wicej energii powica tym obydwu zajciom ni uniwersytetowi. Tote na polonistyce poza tym, e asystowaem jego seminariom - pozostaem waciwie sam i cae odium zmian, jakich po przyjciu kiewskiego si spodziewano, spadao na mnie. Nie ze strony modszego personelu, asystentw i adiunktw, z nimi bowiem znalimy si z ruchu polonistycznego i ze zjazdw. Najpodejrzliwiej spogldali na mnie profesorowie - Wacaw Borowy, kierownik zakadu (niedawno przez kiewskiego ostro skrytykowany za Poezj polsk w wieku XVIII), no i Julian Krzyanowski, znacznie od Borowego na polonistyce czynniejszy. Atmosfer t znosiem kiepsko, lecz nie miaem na ni rady. Nie pamitam, jak do tego doszo, jednak rycho te lody prysny, zwaszcza ze strony prof. Borowego. Do, e niebawem - przecie byy to ostatnie miesice ycia Borowego - zaproszony zostaem do prywatnego mieszkania na Sewerynw i wprowadzony w tajniki jedynego w swoim rodzaju warsztatu profesora. Sama praca nastrczaa duo kopotw. Z rozdzielnika przypado mi prowadzenie proseminariw na pierwszym roku, obejmujcych literatur staropolsk, ktr znaem tyle, co z niedawnych wasnych studiw. Chcc nie chcc zasiadem do staropolszczyzny i jako te proseminaria cignem, starajc si, aby nie tylko nie ustpoway rwnolegym grupom (pod tym wzgldem korzystaem z porad prof. Krzyanowskiego), ale take, by si od nich czym rniy, w czym zdany byem na wasn inwencj. Ponadto nie przerywaem wasnych studiw - jako student ostatniego roku uczestniczyem w wielu zajciach. Pierwszy warszawski rok akademicki przeszed ciko, lecz pomylnie.

Wcignem si te, a raczej wcignito mnie w ycie oglnouniwersyteckie. Zadano mianowicie ode mnie, zapewne wskutek famy dzkiej, abym w ramach Federacji zaj si studenckimi koami naukowymi na wydziale humanistycznym. Dziki temu nie zasklepiem si w polonistyce i poznaem wielu modych filozofw, socjologw, pedagogw, filologw, historykw, historykw sztuki etc. Z racji poczenia kilku rl - studenta, dziaacza studenckiego i asystenta - moje kontakty uniwersyteckie byy rzeczywicie wyjtkowo szerokie. Wkrtce wybrano mnie do wadz organizacji partyjnej przy humanistyce. Wbrew spodziewaniom, drugi w Warszawie rok akademicki okaza si dla mnie ciszy. Atmosfera polityczna na uniwersytecie, jak wszdzie wwczas, zagcia si, lecz na razie polityka kotowaa si gwnie w obrbie organizacji partyjnej (pamitam wielkie zgromadzenie caej organizacji uniwersyteckiej, gdzie proklamowano walk z kosmopolityzmem, tzn. ogldaniem si na Zachd). Natomiast tym, co dawao si odczu ju nie w wewntrznych sporach i podejrzeniach, lecz w praktyce caego uniwersytetu, to przeprowadzana wyranie zmiana charakteru uczelni. Z uniwersytetu zaczto wwczas robi fabryk z wielk przepustowoci i szalon dyscyplin. Nie wdajc si w sam koncepcj, uniwersytetowi brakowao na to si. Zamiast dwch przypado mi obecnie bodaj osiem grup. Asystenci mieli osobicie opiekowa si studentami i odpowiada za ich postpy w nauce. Praktycznie sprowadzao si to do tego, i trzeba byo cile kontrolowa dyscyplin, upomina, przesiadywa godzinami na konsultacjach, niemal poprawia niezliczone prace seminaryjne. Wbrew ambitnym, buntowniczym zamiarom naukowym, nagle si okazao, e zostaem belfrem, i to od staropolszczyzny. Wkrtce wyoniy si przede mn inne moliwoci. Jeszcze przez czas jaki godziem owe zajcia z uniwersytetem, by do szybko podj, kto wie, czy nie najfatalniejsz, decyzj mego ycia. Uniwersytet Warszawski okaza si wic dla mnie zaledwie wstpnym epizodem, uwertur warszawsk. Niejednokrotnie pniej, po latach, przy rozmaitych okazjach z pewnym zdziwieniem dowiadywaem si od moich dawnych studentw - Aleksandra cibora-Rylskiego, Zdzisawa Najdera czy Wiesawa Grnickiego, i niele wspominaj moj edukacj staropolsk. Gdy przeprowadzaem si do Warszawy, wydawao si, i bd mia gdzie mieszka. Dziki temu od zaraz mogem obj prac. Po paru miesicach, gdy zdymisjonowano i wysano zagranic mego brata, okazao si, e nie mam si gdzie podzia. kiewski energicznie zabiega (wci bya to w Warszawie rzecz najtrudniejsza, nawet dla dygnitarzy), bym dosta jakie locum. Pamitam, jak w ktrym urzdowym licie w tej sprawie pisa, i jestem w Warszawie potrzebny jak powietrze. Poskutkowao. Wkrtce, bodaj z przydziaw IBL-u, otrzymaem mieszkanie oraz - co wwczas byo rwnie trudne - odzyskaem regularny warszawski meldunek. Mieszkanie to zbyt wiele powiedziane: 12 metrw kwadratowych na XIII kolonii WSM na oliborzu. Czuem si jednak szczliwy, co najmniej jak nabywca willi. Moje samopoczucie nie cakiem byo urojone. Warszawski WSM zaraz po wojnie nie zapomnia jeszcze swej przedwojennej pomysowoci. XIII koloni przy Stoecznej 14 (tam gdzie dzi wielka arteria, rozpocieray si pola) pomylano jako koloni kawalersk, tzn. przejciow. Mieszkania skaday si z pokoiku z umywalk i WC - azienki i kuchnie byy wsplne dla kadego pitra. Ponadto przy bloku znajdowaa si pralnia i restauracja, funkcjonujce sprawnie. W projekcie zreszt rycho zrealizowanym - osiedlowy dom kultury z kawiarni, bibliotek i czytelni. Tak wic na jaki czas zostaem oliborzaninem - wuesemowcem. Wkrtce jednak moje zachwyty ostygy. Wskutek zatoru mieszkaniowego w Warszawie przejciowy charakter tej piknie pomylanej kolonii okaza si fikcj. XIII kolonia staa si normalnym blokiem mieszkalnym, tyle e z najskromniejszym metraem. Pczkujcym rodzinom nie mogy tej ciasnoty rekompensowa udogodnienia socjalne. Sam si o tym przekonaem. Kiedy si oeniem, i co gorsza, ona zasza w ci, musielimy wyrzuci cz niezbdnych gratw, aby moga si w tym metrau porusza. adnych widokw na zamian mieszkania drog WSM-owsk nie byo.

Ale XIII koloni wspominam nie ze wzgldw sentymentalnych i nie z racji zarzuconej pniej w naszym mieszkalnictwie pomysowoci. Wspominam j z powodu Wandy. Na 3 pitrze mojej kolonii w nieco wikszym pokoju zamieszkaa Wanda Leopold ze sw matk, wspania staruszk, pani Iwanowsk, a wkrtce i z drugim swym mem - Kajetanem Sosnowskim, znanym obecnie malarzem. Z Wand znalimy si niewiele, gwnie z kontaktw polonistycznych, no i przez wsplnych znajomych. Wiedziaem o jej konspiracyjnej przeszoci (dowodzia kolportaem podziemnej prasy) i o niedawnej tragedii rodzinnej. Dopiero dziki ssiedztwu na XIII kolonii poznalimy si bliej i zaprzyjanilimy si. W marcu 1950 roku Wanda zjawia si u mnie z nieoczekiwan ofert. Zaproponowaa mi mianowicie, bym wszed do nowej, organizowanej wanie pospiesznie redakcji Nowej Kultury, w ktrej miaa ona by, czy ju bya, sekretarzem redakcji. Nie pogardziem t propozycj, moe dlatego, e w projekcie nie zakadaa rezygnacji z uniwersytetu. Nie zdawaem sobie wwczas sprawy, jak powane ten lekkomylny krok spowoduje w mym yciu nastpstwa. A wic w Nowej Kulturze byem od samych jej narodzin. Dopiero kompletowano zesp tego na gwat powoywanego pisma. Formalnie miao ono, jak wiadomo, powsta z poczenia Kunicy i Odrodzenia. De facto byo kontynuacj jednego z nich, tzn. Kunicy, lecz nie tej znanej, dzkiej Kunicy, tylko mniej pamitanej Kunicy warszawskiej. Ju przeprowadzk Kunicy z odzi do Warszawy wykorzystano dla dokonania w redakcji zasadniczej zmiany. W miejsce niby awansowanego, a rwnoczenie kierowanego na boczny, profesorski tor kiewskiego redakcj obj Pawe Hoffman, przedwojenny KPP-owiec, wybitny w dwudziestoleciu publicysta, pisujcy pod pseudonimem Micha Jordan, a w Polsce Ludowej redaktor Rzeczypospolitej. Czego nie dokonano przy dyslokacji, przeprowadzono teraz. Do Nowej Kultury przeszed prawie cay zesp starej Kunicy, lecz bez ludzi, ktrzy, jak si wydaje, nadawali jej spoisto, barw i temperament (tzn. bez Stefana kiewskiego, bez Adama Wayka, Jana Kotta i Adolfa Rudnickiego). I tak kuniczanie Kazimierz Brandys, Pawe Hertz, Mieczysaw Jastrun, Ryszard Matuszewski, Seweryn Pollak, Adolf Sowiski, Juliusz uawski - stanowili przynajmniej z pocztku wikszo zespou. Nie pamitam, skd przyszli do redakcji Anna Kamieska, Roman Karst i Jerzy Pomianowski. Z krakowskiej Twrczoci pochodzi Wilek Mach - przenis si on rwnoczenie z ni do Warszawy, lecz z Twrczoci przeskoczy do Nowej Kultury. Udzia Odrodzenia w tej fuzji by ilociowo znikomy - ogranicza si do Tadka Konwickiego, no i jeszcze do Wadzi Siennickiej (wpierw goczyni, a pniej wonej, ktra trzsa ca redakcj). Bo te waciwie powstanie Nowej Kultury wymierzone byo personalnie przeciw Jerzemu Borejszy, przeciw Odrodzeniu. Miao ukrci wyskoki Odrodzenia (Borejsza usiowa broni redakcj i siebie nagym sekciarstwem) oraz zlikwidowa swary i przekrzykiwania si pism, po czci przez tamte wyskoki prowokowane, po czci za wynikajce z samej zasady dwoistoci. Przy okazji miao te przetrzebi grupowo Kunicy , ktra wydawaa si podejrzana. A ponadto stanowi podany akcent nowoci - nowy szyld. Na ile owa nowo bya czysto zewntrzna, taktyczna, przypadkowa, wskazyway wanie zabiegi Wandy. Sprowadzia ona do redakcji nie tylko Stanisawa Marczaka-Oborskiego i mnie, cigna przede wszystkim Tadeusza Borowskiego. Wydawaoby si, i jeliby kto myla wiadomie o nowym pimie, nie mgby go pomin. Tymczasem wejcie Borowskiego do redakcji byo prywatn inicjatyw jego okupacyjnej i powojennej przyjaciki. Widzc, e po powrocie z Berlina Tadeusz pozostawa bez zajcia, Wanda zaproponowaa Hoffmanowi kandydatur Borowskiego. I w ten przypadkowy sposb, jakby extra, trafi do Nowej Kultury czowiek, ktry mia okreli jej oblicze przynajmniej w pierwszych latach, mimo e sam przey niewiele ponad rok. To grono ludzi, z ktrymi spotkaem si w redakcji, stanowio dla mnie zagadk. Wikszoci osobicie prawie nie znaem. Hoffmana, gdy przyjmowa mnie do pracy, zreszt czysto formalnie, krtko

i wzowato, widziaem po raz pierwszy na oczy. Akurat z tymi kunicowcami, ktrzy pozostali, stykaem si w odzi raczej z daleka, prcz Rysia Matuszewskiego, ktrego (tak mi si przynajmniej wydawao) pamitaem od zawsze, gdy by koleg gimnazjalnym mego najstarszego brata. Wilka Macha znaem tyle co z polonistycznych spotka krakowskich. Reszt modych niewiele wicej: z narady modych twrcw w Sejmie, ze zjazdw polonistycznych, z przygodnych towarzyskich kontaktw. Ale nie tylko nie znaem ani zespou, ani rodowiska literackiego - prawd powiedziawszy, poza znajomoci ksiek (a czytaem skrupulatnie wszystko), nie wiedziaem, co si w yciu literackim dzieje i o co powstajcemu pismu chodzi. Byem co si zowie homo novus! Dla redakcji, jak si okazao, nie byo to adn przeszkod, raczej zalet. Kiedym wchodzi do Nowej Kultury, miaem Matuszewskiemu pomaga w krytyce literackiej, ale poniewa Ryszard peni funkcj zastpcy redaktora naczelnego i zawsze na niego walia si codzienna praca, faktycznie od pocztku, a niebawem i formalnie - jeszcze bdc studentem - prowadziem dzia krytyki literackiej jedynego pisma literackiego, jakie pozostao na placu. Im mniej znane, im bardziej nowe i zagadkowe, tym wszystko wydawao mi si waniejsze i bardziej podniecajce. Czy mogo istnie jakie porwnanie midzy moimi zajciami uniwersyteckimi a sprawami, w ktre wchodziem? Midzy dukaniem staropolszczyzny, do ktrej nie czuem powoania, a yciem wspczesnej literatury, ktra mnie prawdziwie pasjonowaa? Midzy nauczaniem studentw i odpytywaniem ich z nauczonej lekcji a kontaktem z ludmi, ktrzy lepiej czy gorzej, ale bd co bd tworzyli kultur swego czasu? Tote dugo si nie wahaem. Wystarczyy jeszcze w nastpnym roku akademickim jakie kolejne oklniki pedagogiczne, bym postanowi cisn to wszystko w diaby. kiewski nie protestowa - sam zapewne chtnie postpiby podobnie. Poza tym w kocu z jednej jego parafii przenosiem si tylko do innej. Przypominam sobie jeszcze latem 1951 roku ostatni prb zawrcenia mnie z tej karkoomnej drogi. Prb podjt nie przez prof. kiewskiego, w kadym razie nie bezporednio przez niego, lecz ze strony prof. Adama Schaffa, z ktrym w pierwszych latach warszawskich miaem do czynienia, gdy sekretarzowa organizacji partyjnej U. W. W Kazimierzu nad Wis, gdzie spdzalimy sierpie z Konwickimi (Danusia, jeszcze studentka, szkicowaa wtedy moj on w mocno ju zaawansowanej ciy, za my z Tadkiem szalelimy przy ping-pongu), Schaff ciga mnie depeszami, abym stawi si na egzamin do powstajcego pod jego dyrekcj Instytutu Ksztacenia Kadr Naukowych. Bardzo nie miaem na ten Instytut ochoty, raczej intuicyjnie zreszt ni rozumowo, lecz stawi si wypadao. Pojechaem wic na egzaminy do IKKN, zoyem je pomylnie i odpadem w ostatniej chwili. Tow. Jadwiga Siekierska, u ktrej wanie miaem studiowa estetyk, w kocowej rozmowie nagle przypomniaa sobie o obcoci ideologicznej, a mianowicie mojej przeszoci AK-owskiej. Nigdy i nigdzie si jej nie wypieraem - traktowaem j jako wojenn przynaleno wojskow, ktra ideologicznie nie zobowizywaa mnie do niczego. Z jej tytuu nie miaem, w odrnieniu od moich kolegw, nie tylko adnych kopotw, ale nawet wytykw (moe dlatego, e moja suba wskutek przyczyn zewntrznych urwaa si w przededniu powstania) - nie przypuszczaem jednak, e moe mi si na co przyda. Ot wtedy widocznie nie do arliwie si od niej odcinaem, nie do samokrytykowaem czy co, skoro mnie natychmiastowo i definitywnie odpalono. Raczej w nastroju triumfalnym, ni zgnbiony, wrciem do przerwanych wakacji na kazimierzowskich grkach, za tow. Siekierskiej pozostaem do dzi wdziczny, e uchronia mnie od tego dziwnego klasztoru, w ktrym wielu moich kolegw i przyjaci na talmudycznych studiach i szczenicych psikusach strawio par lat swojej modoci. Memento tej groby, od jakiej si wwczas cudem uwolniem, stanowi dla mnie zawsze autentyczna historia, jak lubi wspomina Micha Radgowski: przygotowan w IKKN-ie sw prac doktorsk o polskich filozofach doby pozytywizmu przed przystpieniem do jej obrony po

prostu spali. W ten sposb odstpi rwnie od czekajcej go kariery naukowej, aby wkrtce sta si znakomitym publicyst i felietonist. Wracam jednak do rodzenia si Nowej Kultury. Ot wskakiwaa ona - a ja wraz z ni - w pewien ju toczcy si proces literacki, lecz toczcy si - zdaniem wadz - zbyt powoli, zbyt opornie i w ogle wysoce niezadowalajco. W oficjalnym kalendarzu za dat przeomu literackiego uchodzi zjazd szczeciski ze stycznia 1949 roku. Min ponad rok i w literaturze nic si od tego zjazdu nie zmienio. W prasie, w wydawnictwach bardzo duo, ale nie w literaturze. Nic dziwnego. Trudno o bardziej klasyczny przewrt zadekretowany ni Szczecin. Ideologowie wystpili z paru nie tyle faszywymi, co banalnymi tezami (e wspczesno, e klasa robotnicza, e socjalizm...), cisnli kilka gromw, mniej ju oczywistych, co wystarczyo, eby pewne nurty, pewne tendencje porazi i potpi, eby spacyfikowa literatur, lecz nie, aby w niej cokolwiek stworzy. Za tym poszy zmiany personalne oraz instrukcje do redakcji i wydawnictw, bardzo ostre, bardzo stanowcze. Kiedy si przeglda wczesne czasopisma, wida t zmian bardzo wyranie - jakby co je nagle zmrozio, jakby nagle wybuchy podobnymi niezadowoleniami i zgodnymi daniami (artykuy J. Borejszy, W. Sokorskiego, J. Kotta). aden z pisarzy ani si zajkn. Dopiero Borejsza wprowadzi przez Odrodzenie troch prawdziwego ruchu. On jeden bezbdnie wyczu, i jeli co si da zrobi, zmieni, to tylko przy pomocy modych. Wrd nich przecie, jak wskazywao choby niedawne seminarium w Nieborowie, rodziy si jakie fermenty i kbiy niezaspokojone ambicje; tam si krzewia barbaria i demagogia, ktre mona byo ksztatowa i wykorzystywa niemal dowolnie. Po Nieborowie Borejsza odmodzi Odrodzenie - przyj Bratnego, Czeszk, Zalewskiego. Ale teraz dopiero pado par bomb: Wiktor Woroszylski podj Batali o Majakowskiego, Jerzy Andrzejewski wystpi ze swymi Wyznaniami i rozmylaniami..., a Tadeusz Borowski - z Rozmowami. Nie chc powiedzie, e to Borejsza napuci Woroszylskiego czy Borowskiego (a take Andrzejewskiego, ktry z nimi wspbrzmia), lecz on ich wanie wypuci. Zaraz po wojnie by on gwnym mocodawc polityki kulturalnej, za co go teraz obwiniano. Chcia wic dwa cele ustrzeli od jednej serii: wznieci oczekiwany przez wadze ruch i obroni siebie, popadajcego w coraz beznadziejniejsz nieask. Nie osign ani jednego, ani drugiego. Przeom socrealistyczny mia si dokona ju bez Borejszy, mimo jego zrcznoci i bezprzykadnych samokrytyk. Co do ruchu za - trudno byo wczesnym wadzom dogodzi. Przeom w literaturze mia spenia kilka warunkw jawnie sprzecznych: mia by radykalny a zarazem potulny, cile kontrolowany, wszechogarniajcy, totalny a przy tym moliwie bezkolizyjny, a w kadym razie bezgony. Od pocztku roku 1950 zabrano si wic wprost do literatw. W lutym odbya si pierwsza z dwu synnych konferencji w Radzie Pastwa (w tej pierwszej jeszcze nie uczestniczyem), gdzie Jakub Berman wystpi przeciw nienadaniu literatury za przeobraeniami kraju i przeciw wszechwadzy ywioowoci w twrczoci literackiej. Administracyjna rewolucja w sztuce, majca speni te wszystkie wyej wspomniane a wzajemnie sprzeczne warunki, wymagaa zaiste umiejtnoci nieprzecitnych. Sprosta im potrafi jedynie Wodzimierz Sokorski. Jego przemwienia i artykuy byy pokazem ekwilibrystyki i mtniactwa, urgajcym wprost jakimkolwiek zasadom logiki, a nawet gramatyki. Na lutowej naradzie atakowa zmieszczania inteligencj (Nakowsk, Brez, A. Rudnickiego, Borowskiego), lecz zarazem konstatowa jej rozwarstwianie si. Pochwala arliwo Andrzejewskiego, Woroszylskiego i Borowskiego, ale rwnie dopatrzy si w ich ostatnich gonych wypowiedziach spezania na platformy uderzenia w mieszczastwo z mieszczaskich, ahistorycznych i w znacznym stopniu formalistycznych pozycji. Wypowiada si i przeciw grupowoci (o ktr oskarano Kunic), i przeciw wznieceniu walki pokole (czym obarczano Odrodzenie), a przede wszystkim przeciw ywioowoci (por. Problematyka dyskusji literackich. Na marginesie informacyjno-programowej konferencji pisarzy, Kunica, 1950, nr 9). Lutowa narada staa si prekursorska w tym sensie, e szy za ni kroki praktyczne. Ministerstwo Kultury i Sztuki wesp ze

Zwizkiem Literatw zorganizoway w jej rezultacie akcj wyjazdw literatw w teren, eby nady za yciem. W ogle rola Zwizku jako antidotum ywioowoci miaa niezwykle wzrosn. Dla pokierowania nim wkrtce cignito z ambasady w Paryu Jerzego Putramenta, ktry jakby na miejsce Borejszy wszed do sztabu polityki kulturalnej na nowym etapie. O nowym pimie w Radzie Pastwa si nie mwio, lecz jego powstanie byo wprost narzucajcym si z tej konferencji wnioskiem. Ale jakie w kocu byo to pismo, ktrego pierwszy numer wydalimy 3 kwietnia 1950? Fatalne! Kiedy dzi przeglda si pierwsze roczniki Nowej Kultury, opanowuje czytelnika, zwaszcza poczuwajcego si do redakcyjnej wspodpowiedzialnoci, niekamana zgroza. Kazimierz Koniewski w swych szkicach o czasopimiennictwie dwudziestolecia i wczesnego powojnia (Historia co tydzie) zatrzyma si wanie na progu Nowej Kultury. Wertujc tygodniki polskie, ktre w obydwu okresach stay si przekanikami i rozsadnikami rozmaitych istotnych treci i z tego wzgldu osigny popularno, Koniewski doszed do wniosku, i gwn formu w czasopimiennictwie polskim tych czasw a do lat pidziesitych wyznaczay Wiadomoci Literackie. Nawet pisma bardziej od nich programowe, wiatopogldowo wyrazistsze, czy to prawicowe, czy lewicowe, w sensie redaktorskim na nich si wzoroway. Zapewne, ani ta formua literacka, byskotliwa i nieco anachroniczna, od razu si nie rozpada, ani nowe sposoby redagowania tygodnikw nie powstay z dnia na dzie. Dalsza ewolucja czasopimiennictwa nowoczesnego, nie tylko w Polsce, zmierzaa ku zrnicowaniu, a na biegunach ku rozdwojeniu: na popularne magazyny ilustrowane z jednej strony, a pisma powane, kompetentne, niemal fachowe - z drugiej, w caoci za ku formule bardziej dziennikarskiej, bardziej atrakcyjnej, skrtowej i porcznej. Ksztatowanie si w Polsce nowoczesnego czasopimiennictwa wymagao odpowiedniej publicznoci i odpowiedniego czasu (dwa jego typy mona, naturalnie w polskim wariancie, dostrzec z czasem w Przekroju z jednej, a w Polityce z drugiej strony, w dwu pismach, ktre wraz z przeksztacaniem si spoeczestwa przeamay tradycyjne zakresy czytelnicze). Tymczasem w Nowej Kulturze trudno si dopatrze czy to przeytych, czy przyszociowych tendencji. Formua Wiadomoci Literackich zdecydowanie si skoczya (zreszt ju Odrodzenie i Kunica w ostatnim roku ich egzystencji od niej odstpiy), za nic istotnie nowego na to miejsce nie weszo. I owszem, pojawia si tam wicej aktualnej ilustracji (widokwki z warsztatw pracy i z pl, portrety przywdcw i cae galerie przodownikw pracy), lecz nie ma w nich nic osobliwego, s to zwykle fotografie z agencyjnego serwisu (z jednym wyjtkiem: wietnego montau zdj ze wiata, zestawionego w nowoczesnym stylu przez Borowskiego w numerze na nowy 1951 rok, na poow stulecia). Pojawia si rwnie artyku polityczny, ale rzadko, ponadto bardzo skpy i specyficzny. C wic wypeniao tych 12 kolumn pisma? Gwnie przemwienia, artykuy przed, w trakcie i po zjazdach i plenach, krociowe sprawozdania z rozmaitych narad i dyskusji oraz deklaracje pisarskie. Reszty dopeniay kobylaste kaway prozy i zalew, istny zalew poezji okolicznociowej. Polska rzeczywisto pozazjazdowa i pozazebraniowa niemale nie istniaa. C wic, u diaba, dziao si z tymi wyjazdami literatw w teren, skoro w jedynym pimie literackim w Polsce nie ma po nich prawie adnego ladu? W Zwizku Literatw do akcji wyjazdowej od koca 1949 do pocztku 1951 zgosio si przecie dwustu literatw; jeli nawet, jak si okazao, wyjechao spord nich tylko osiemdziesiciu, gdzie powinny pozosta jakie lady. Wyjazdy w teren daway rzeczywicie znikome rezultaty pisane, co nie znaczy, eby szy cakiem na marne (Dbrowska z warszawskiego Parowozu napisaa w swoim dzienniku w kilku ratach ogromny i wspaniay reporta, oczywicie nie przeznaczony do publikacji; tak jej te wielomiesiczne odwiedziny w fabryce

posmakoway, e obiecywaa sobie tam wrci i zrobi z tego powie). Duo produktywniejsze okazay si wyjazdy z ramienia redakcji czy wydawnictwa, kiedy wiadomo byo, dokd i po co si wyjeda. Najwartociowsze literacko pozostay teksty przywiezione z terenu przez Witolda Zalewskiego (Traktory zdobd wiosn) i Tadeusza Konwickiego (Przy budowie), ze wsplnej delegacji Odrodzenia i Czytelnika, zreszt sprzed oficjalnej akcji, ktre wpierw drukowane w pimie, pniej w ksikowej serii W kuni planu 6-letniego nie miay by niczym innym ni aktualnymi reportaami. Ale, rzecz jasna, przesadzam z t nieobecnoci podw terenowych w Nowej Kulturze. Nie przeprowadzam przecie analizy pisma, lecz pisz osobiste refleksje i wspomnienia o minionej epoce. Takie wraenie przy przegldaniu Nowej Kultury powstaje std, e oglnikowe zamwienie na przeom przyjte zostao przez literatw zgodnie z intencj zleceniodawcw jako zamwienie na przeom ideowo-literacki. Mniej wic szo o poznawanie prawdziwej rzeczywistoci ni o opisanie tego, co naleao w niej zobaczy. Nawet tak wspaniay rasowy reporter jak Marian Brandys, ktry swj cykl reporterski z Nowej Huty drukowa w Nowej Kulturze, ulega tak pojtemu zamwieniu. Co dopiero mwi o mniej spostrzegawczych i wnikliwych. W podobnych kategoriach trzeba bra ca ogromn mas poetyck. Naturalnie, byskay w niej jakie realia, jakie twarze ludzkie, jakie krople potu i wzruszenia. Nawet w Wionie szeciolatki od biedy mona si ich doszuka. Niewiele jednak ani z tych d i dytyrambw, ani z tych rozmaitych ni to reportay, ni to prz mona si dowiedzie o kraju. Robiy one natomiast wraenie jako masowy akces, zbiorowe nawrcenie. atwo, z jak nastpoway, i ich zasig niemal powszechny (przy tym widoczniejszych wyjtkach) wci pozostaj zagadk. Stokro wicej wtpliwoci i oporw objawio rodowisko literackie, w kocu przed wojn w duej czci lewicowe czy lewicujce, w roku 1944/45 anieli przy przeomie socrealistycznym poczwszy od 1949 roku. Autorytet wadzy ludowej? Konformistyczne skonnoci? Obydwa te czynniki, cho niewtpliwie wspobecne, nie mog wyjani tego zbiorowego omamu. eby wyjani to zjawisko, trzeba by przeprowadzi socjo- i psychoanaliz literackich krgw inteligencji polskiej. Jedno wydaje si niewtpliwe: dotychczasowe orientacje i zasady ideowe rodowiska literackiego okazyway si nader powierzchowne i zwiewne. Tak na lewicy, jak na prawicy. Wrd renomowanych marksistw i wrd tradycyjnych katolikw (wrd tych ostatnich pozostaa pewna grupa nieprzejednana, cho bardziej oporna bodaj wskutek stanowiska Kocioa ni sama z siebie). Przeom socrealistyczny wykazywa, jak niepewne swego, jak wpywowe i snobistyczne byo to zbiorowisko jako cao. Zachodnie snobizmy atwo pierzchay wobec lux ex Oriente. Jeszcze raz inteligencja polska dawaa dowd swego zego sumienia wobec mas pracujcych w Polsce. Gdy w ich rzekomo imieniu lansowano ten program, w duej czci gotowa bya bez wikszych oporw przestraja lub niszczy swe lutnie. Akcja terenowa bya wietnym pretekstem dla przeomw. Zwalniaa bowiem od motywacji i argumentowania osobistego. wiadectwa, jakie po niej pozostay, nie zawieraj na og cienia jakich argumentw. W jak niewielu wypadkach da si powiedzie, jakie racje indywidualne czy ideowe skaniay poszczeglnych literatw do socrealizmu. Od tej reguy terenowo-wyjazdowej w Nowej Kulturze znalaz si tylko jeden wyjtek: Jzef Kumierek. Jak dugo pamitam Kumierka, zawsze by on na delegacji. Jedzi, tuk si po kraju i przywozi prawdziwe sensacje. O ile sobie przypominam, Kumierek, PPR-owiec i czwartak z czasw okupacji, te nie by przeciwnikiem realizmu socjalistycznego, lecz w tym, co pisa i co mwi, wyamywa si z jego rygorw jaskrawie. Po prostu Kumierek by empirykiem. Jeszcze wtedy nie naleao do obowizkw piszcych obracanie liczbami, raczej przeciwnie; on spod ziemi wydostawa jakie nieoficjalne, niemal tajne podwczas dane, co ciekawsze - na og prawdziwe. Kumierek patrzy i liczy. w empiryk raz tylko zawid kompletnie, gdy w par lat pniej, majc

kopoty zawodowe, zdecydowa si na zaoenie wasnej fermy i splajtowa, wcigajc w tarapaty niejednego literata, yrujcego mu weksle. Dziki temu powrci do reportau i pozosta niepoprawnym detektywem do dzi. Wwczas jeszcze prbowa swych si w innych literackich konkurencjach, lecz nie potrafi zosta nikim wicej i nikim mniej ni reporterem. Zwozi wic z terenu te rne afery: Spraw Adachowej biedy, Spraw jednego konia etc., w ktrych przegldao si troch bardzo biednego i dramatycznego ycia kraju. W recenzji z tomu Kumierka Uwaga, czowiek doceniaem te wartoci, bo Kumierkowi ufalimy, lecz nie przeszkodzio mi to domaga si i od niego tego co naley (Uwaga, nowy czowiek - trawestowaem polemicznie tytu jego ksiki). Tak wygldaby waciwie obraz nowego pisma w pierwszym roku jego ofensywy, gdyby nie Tadeusz Borowski. Wspominaem, e jak dugo w nim wytrwa, a wic w cigu roku i czterech miesicy, poczwszy od pierwszego numeru, ktry otwiera jego artyku a zamyka jego felieton - nadawa on charakter pismu. I nie ma w tym stwierdzeniu ani troch przesady. Publicystyka i maa kronika Borowskiego wynikay z przesanek indywidualnych; jego proza z ostatniego roku (w Nowej Kulturze wtedy, za jego ycia, ukazao si nie bez redakcyjnych sporw zaledwie jedno opowiadanie - Kopoty pani Doroty) bya spraw jeszcze bardziej skomplikowan i osobist - i w tym aspekcie przeanalizowaem je skrupulatnie w Ucieczce z kamiennego wiata. Ale prcz osobistych predylekcji i przypadkw, ktre doprowadziy Borowskiego do jego szaleczej aktywnoci po powrocie z Berlina, pozostaje kwestia oficjalnego poparcia i niewtpliwej, zwaszcza wrd modych, wzitoci, ktre jego praca zyskiwaa. W odrnieniu od innych pisarzy, przebywajcych wwczas swe zagadkowe przeobraenia, Borowski przeywa je, uzasadnia i propagowa w sposb wiadomie i jawnie polityczny. I umia te swoje wieo nabyte polityczne pasje - wbrew swym zaamaniom i wewntrznym wtpliwociom - narzuca otoczeniu, a w kadym razie zespoowi redakcyjnemu. Ten mechanizm jego zachowa i oddziaywa dobrze podpatrzy Tadeusz Konwicki: Na przykad siedzia sobie na zebraniu Nowej Kultury. Siedzia jakby apatyczny i wygldao, e nic go dzisiaj nie interesuje. Raptem wyrywa si gwatownie z tej biernoci, atakowa zajadle skonsternowanego przedmwc, wchodzi na jak dziwn orbit ekstatycznej lewitacji. (...) Tadeusz wybucha i przysypia. Umiera i wystrzela gejzerem witalnoci. Jeli kto bdzie ledzi uwanie dzieje ludzkie, zauway, e ta dziwna waciwo pracy organizmu cechowaa herosw, co na ze albo na dobre przebijali dukty w wielkiej puszczy niewiadomego (Kalendarz i klepsydra, s. 178179). Z zajadej ekstazy braa si jego wczesna publicystyka. Bya ona publicystyk politycznego alboalbo, politycznego kto-kogo? Cho i on posugiwa si skrtow, plakatow faktografi, jego artykuy i kroniki tygodniowe znajdoway si wci pod najwyszym napiciem ostatecznej konfrontacji. Niedawno widzia w Berlinie, e Europa znajduje si na jej krawdzi. T krawd poza Europ przekraczano: w Chinach, w Korei. Na zmiany w Polsce, w tzw. demokracjach ludowych, na wyklcie Jugosawii patrzy pod ktem tej powszechnej mobilizacji. Napite do ostatka plany szeciolatki wymagay jeszcze podwyszenia. Ndza i szalony doping produkcyjny towarzyszyy budowie fortec socjalizmu. Wskutek tych napi wielkie zdarzenia historyczne wprost kontaktoway z kadym najbahszym faktem, a czyjkolwiek krok, jakiekolwiek sowo, bezporednio wczay si w bj ostateczny. Tak wic teksty te, porednio wprawdzie, lecz w sposb istotny przekazyway groz sytuacji. Publicystyka Borowskiego nie tylko skupia w sobie szalestwo pisarza staa si rwnie porednim wiadectwem szalestwa czasu i wyznaczya - jedyna - styl publicystyki socrealistycznej, nowo-kulturowej. w styl diatryby, inwektywy, agitki, ktry Borowski zwa retoryk naszych dni, udzieli si innym i przey swego autora. Ale bez osobistego aru i bez perspektyw autora Na przedpolu i Maej kroniki wielkich spraw stawa si on czyst retoryk. Wida

to najjaskrawiej w Kronice tygodnia, w ktrej w jaki czas po mierci Borowskiego Krzysztof Gruszczyski usiowa pj w te same lady. Jego kroniki, mimo zgrabnego naladownictwa stylistycznego, byy tak puste i tak czcze, tak wycznie hasowe (Wyej transparent, koledzy), e czy to sam autor z nich zrezygnowa, czy te trzeba byo mu je wkrtce wymwi. Samobjstwo Borowskiego! Kiedy si jednym cigiem czyta Now Kultur, to zdarzenie jest jeszcze dziwniejsze, jeszcze bardziej tajemnicze ni rozpatrywane na szerokim tle epoki. Jest to jakby wydarzenie z innego czasu, z innej poetyki, z innego wymiaru. Gdy tylko dosza nas ta wiadomo, zaczlimy gorczkowo dziaa, by pomc przy ratowaniu. Pniej ju tylko w hallu lecznicy na Hoej bezradnie wyczekiwalimy na informacje, jakie z gry przynosi nasz redakcyjny kolega-lekarz, Jerzy Pomianowski. Po dwch dniach - gdy si stao - sami z siebie, bez skrzykiwania si zeszlimy si wieczorem w redakcji, napisalimy nekrolog i stalimy na balkonie na Wiejskiej nie mogc si rozej. Wstrzsno to nami tym wicej, im mniej bylimy w stanie poj. Jak nic, jak kompletnie nic nie rozumielimy z tej mierci, bodaj w tym stopniu, w jakim po wielu latach udao si j zrozumie. Mona powiedzie, i usiujc podj przerwane dzieo, wzmc wysiki etc. (jak si to wwczas mwio i pisao, i co bynajmniej nie byo frazesem), niewiadomie, mimo woli naigrawalimy si z sensu tej tragedii, jaka si tu midzy nami i w straszliwej samotnoci rozegraa. Mina nieco mania gremialnych wyjazdw w teren, ktre usilnie, lecz z miernym skutkiem uprawia i propagowa Borowski - nastay kolejne, o ktre ledwo zahaczy: sekcje i koa modych. W odrnieniu od akcji terenowej, te ju byy cile domen Zwizku Literatw, ktrym od poowy 1950 roku, dokadniej: od zjazdu ZLP w kocu czerwca trzs jego sekretarz generalny - Jerzy Putrament. Wielu pisarzy dziaao w ZLP, wielu penio w swym stowarzyszeniu rozmaite funkcje, lecz w powojennych jego dziejach Putrament by z nim zwizany najcilej i najduej. Nie sposb pisa o Zwizku, nawet gdy Putrament przesta by jego sekretarzem generalnym, bez jego osoby, tak zrosa si ona ze rodowiskiem literackim, nie tylko warszawskim. A etapu, ktry wspominam, nie mona w ogle bez Putramenta pomyle. Najgoniejsza, najbardziej malownicza i najbardziej - piknie mwic - kontrowersyjna posta owej epoki w rodowisku literackim, wrd niektrych do dzi budzca najywsze namitnoci. Jedyny rwnie kronikarz wspominanych czasw i spraw: w jego pamitniku P wieku zajmuj one pokany tom pt. Literaci, bdcy mistrzowskim przemieszczaniem faktografii i przemilcze, szczeroci i dyplomacji. Putrament mia szczcie, i cignito go z dyplomacji z Parya do pracy wrd literatw w ptora roku po otwarciu nowego etapu. W Szczecinie nie bra udziau, za Szczecin nie odpowiada. Przywoano go wwczas, kiedy ju byo wiadomo, e Szczecin nie poskutkowa. Dawao mu to przewag nad ideologami odfajkowanego przeomu oraz pewne atuty i w stosunku do wadz, i w stosunku do literatw. Bowiem od programu szczeciskiego i pierwszej konferencji w Radzie Pastwa mogy wchodzi w rachub jedynie koncesje, jedynie odwrt. W swych konkretnych wytycznych, w swej maostkowej recepturze, od razu nadgorliwie przez porednikw egzekwowanych, nie pozostawiay one literaturze adnych szans. Koncepcja literatury, na wskro uytkowa, pragmatyczna, degradowaa pisarzy do rzdu propagandystw, aktywistw spoecznych czy dziennikarzy, ktrych i bez nich byo pod dostatkiem. Tote Putrament wchodzi w szranki wczesnego ycia literackiego ju pod hasem rozszerzenia realizmu socjalistycznego, walki z tzw. schematyzmem. Ju druga konferencja w Radzie Pastwa, odbywajca si za jego kadencji, na jesieni 1951 (pamitam go stamtd wymienicie), acz rwnie apodyktyczna, odbywaa si wyranie na innej paszczynie ni poprzednia. Jakub Berman nie wzywa ju tam pisarzy, by uczestniczyli w wykopkach, lecz nawoywa: pokacie wielko naszych czasw. Pawe Hoffman pozwala sobie nawet na pewne wycieczki literackie, zreszt podajce w lady Lukcsa, na temat realizmu krytycznego i dekadencji.

Nie znaczy to, oczywicie, jakoby Putrament czyni jak wiosn. Chc tylko powiedzie, i wszed do Zwizku Literatw (wanie wwczas ofiarowano literatom dwie piknie odnowione kamieniczki, Johna i Pramowskich, na kocu Krakowskiego, tu koo kolumny Zygmunta) po miesicach najkoszmarniejszych i wnosi tam nieco rozmachu i fantazji. Zreszt nie by ani teoretykiem czy ideologiem, ani urzdnikiem, funkcjonariuszem. A te dwie kategorie ludzi w czasach rozszalaego doktrynerstwa i wzrastajcej neobiurokracji byy dla literatury najgroniejsze. By natomiast niespena czterdziestoletnim politykiem i pisarzem politycznym, czowiekiem ogromnych ambicji, chyba wwczas wikszych jeszcze w pierwszej ni w drugiej dziedzinie. Skierowanie do ZLP, nawet na stanowisko sekretarza generalnego, jak mona wyczyta w P wieku, nie wydawao mu si adnym awansem, a kierowanie literatur nie wryo (ju wtedy!) wielkiej, a zwaszcza atwej, bezkonfliktowej kariery. Ale skoro si ju tu znalaz, pragn temu nada odpowiedni splendor. Charakterystyczne, jak si w swoich pamitnikach krzywi na te kamieniczki, przeznaczone na siedzib ZLP. Rad by widzie literatw w jakim paacu. Moe to i mieszne, ale szo w parze z rzeczami powaniejszymi. Putrament chcia, czasem bahymi, zewntrznymi sposobami, nada presti rodowisku literackiemu. Ile w tym byo osobistej, jaowej czy prnej ambicji, a ile wspartego na tradycji przekonania o powoaniu literatury? Obojtne. Swoje ambicje Putrament utosamia z ambicjami rodowiska, a w takim ukadzie nawet wasne ambicje przestaj by race. Usiowa wic wszelkimi sposobami dwiga rang pisarzy. Ju wyperswadowa komu naleao, i nie wolno ich uywa jako agitatorw szczebla wietlicowego czy powiatowego, e - oczywicie poza literatur - udzia i gos ich moe si przyda w sprawach stokro waniejszych - przy wyborach, przy konfliktach midzynarodowych, w ruchu pokoju. I co istotniejsze, taki udzia ze strony pisarzy uzyskiwa. Udawao mu si nawet z Dbrowsk. Ale jaka bya jego koncepcja Zwizku i literatury? Z perspektywy czasu pisa o niej nie bez zastrzee: Sprowadzaa si ona do zapewnienia Zwizkowi bazy materialnej, wyrwania spod jurysdykcji administracji i stworzenia w samym Zwizku, w sekcjach, orodka dyskusji, ksztatowania si opinii literackiej. Jaka ona miaa by? Jaki mia by ten realizm socjalistyczny?... (Literaci, s. 157). Na czoo wic wysuwa Putrament baz materialn, a zwaszcza fundamentaln spraw Litfondu, tzn. uzyskania przez Zwizek do wasnej, wycznej dyspozycji odsetkw od wyda klasykw. Jak sama nazwa wskazuje, pomys wzorowany by na Zwizku Radzieckim, gdzie ycie literackie funkcjonuje na bazie Litfondu. Na szczcie, na podobne rozwizanie bylimy wci zbyt biedni. Mimo bezustannych gardowa Putramenta, jego zabiegw i wybiegw (by to pierwszy i elazny punkt wszelkich rozmw Zwizku z kierownictwem partyjnym i rzdowym), cho po stokro ju ten Litfond obiecywano, zawsze koczyo si na niczym. I Zwizek, nawet za czasw Putramenta, pozostawa biedny. Wszystkie funkcje zwizkowe (prcz biura, oczywicie) byy bezpatne, honorowe. Dziki temu do presji biurokratycznej, wydawniczej, politycznej, ideologicznej nie docza si czynnik finansowy. Ten drobny fakt nie pozwala przynajmniej trywializowa caej sprawy socrealizmu w Polsce, ku czemu po latach naturaln skonno okazuj krytycy, zwaszcza modsi; z tego rodzaju skonnoci zetknem si choby w zwizku z moj Ucieczk...: nawet w stosunku do postaci takiej jak Borowski krytycy usiowali motywy jego przemiany politycznej sprowadzi do interesu i kariery. Inne kategorie niektrym dzisiejszym moralistom nie mieszcz si w gowie. Chwali Boga wic, e do Litfondu wwczas nie doszo. Drugim punktem programu byy sekcje. Obok narad, konferencji, zjazdw, zebra otwartych i zamknitych, plenw i rozszerzonych plenw stanowiy te sekcje najbardziej pospolity i malowniczy zarazem element wczesnego krajobrazu literackiego. Wyoniono je wedug klucza gatunkowego (ciekawe, e najwiksze w Warszawie kopoty z zorganizowaniem si sprawiali krytycy, cho w owym okresie uchodzili za najbardziej zdyscyplinowany oddzia literatury). Sekcje pochodziy rwnie

z radzieckiego wzoru, ale, mimo zaoe, w jakim sensie si przyjy. Z latami obrosy w bogat literatur i ikonografi satyryczn, co moe by mylce, gdy nie zasuguj wycznie na traktowanie humorystyczne. I owszem, nie brakowao w dziaalnoci sekcji, jeli spojrze na nie z boku, momentw zabawnych i przeraliwych, prowokujcych do satyry. Byy bowiem rajem dla gaduw, dla pieniaczy, dla doktrynerw i dla nawiedzonych. A takich nigdzie, a tym bardziej wrd literatw, nie brakuje, zwaszcza jeli czasy, tak jak niezapomniane lata pidziesite, dostarczaj im dostatecznej poywki. Nie zdarzao si wic np. waniejsze zebranie, na ktrym nie doszoby do starcia midzy dwiema ju leciwymi wwczas ciotkami rewolucji; mimo e obydwie stay niewzruszenie na tym samym gruncie ideologicznym, gdy jedna wysuna tez, druga nie moga nie wystpi natychmiast z antytez (ten temat zreszt wyeksploatowa barwnie Putrament i w Maowiernych, i w Literatach). Jeszcze gorsi byli grafomani oraz nawiedzeni. Ci kryli od sekcji do sekcji, niezalenie od swej przynalenoci literackiej, i truli godzinami. Jednych, drugich i trzecich osadza przewanie Putrament, ktry zjawia si wszdzie z obowizku. Nad sekcjami unosi si jego donony, gromki gos... Z perspektywy niemal historycznej, pod pewnym wzgldem faszywej, gdy odsiewajcej drtw mow i utracony czas, lecz zarazem jako obiektywizujcej, nie mona przy tym temacie ograniczy si do potpie i przemiewek. Zarwno sekcje, jak wynikajce z nich wsplne midzysekcyjne zebrania zwizkowe, rzeczywicie ksztatoway przynajmniej wewntrzzwizkow opini literack, cho nie cakiem zgodnie z intencjami zaoycieli. Okazywao si, e jeli chodzi o opini, gdy brak innych moliwoci - wszelkie formy, nawet tak zamknite i ekskluzywne, s dobre. W miar rozwoju sekcje objawiy pewne swoje zalety. Po pierwsze - zajmujc si z koniecznoci caoci literatury rozszerzay palet literack i o utwory nie bdce en vogue, i o cae gatunki, ktrym pierwotny socrealizm by przeciwny niejako z zaoenia, a wic o dramat, o satyr, o humor, o science fiction. Po drugie - opinia literacka, chcc nie chcc, korygowaa czy wrcz przeciwstawiaa si oficjalnym dyskwalifikacjom zjawisk niewtpliwych. Najklasyczniejszym przykadem by casus K.I. Gaczyskiego. Na zjedzie warszawskim 1951 r. Wayk potpi poezj Gaczyskiego jako drobnomieszczaskiego kanarka, tymczasem literaci na gonym zebraniu sekcyjnym ujli si za ni, cho nie bezkrytycznie, i przywrcili jej normalne prawa. To samo z dyskusj sekcyjn o jeli nie gromionej, to w kadym razie ignorowanej poezji Przybosia. Wreszcie - po trzecie - sekcje podjy par dyskusji o szerszym znaczeniu - dyskusj o dwudziestoleciu midzywojennym, o Sowniku jzyka polskiego prof. W. Doroszewskiego, o literaturze w podrcznikach szkolnych. Opinia rodowiskowa drya wic socrealistyczne dogmaty. O dziwo, nie bez udziau Putramenta. Cho by on wrd literatw gwnym rzecznikiem i dyrygentem oficjalnego kursu, mimo e ustawia, grzmia i gromi, czsto jego pogldy byy mniej doktrynerskie ni innych. W sprawie Gaczyskiego mona jeszcze powiedzie, i kieroway nim stare sympatie wileskie. Ale i podczas dyskusji o dwudziestoleciu, wszcztej przez sekcj prozy, gdy mody referent znca si nad t literatur bezlitonie dzielc j na trzech prekursorw realizmu socjalistycznego i reakcyjn reszt przeciwstawi si temu stanowczo. Dao to pocztek dyskusji tzw. nurtologicznej. Nie tylko na forum wewntrznym, lecz take, nieco pniej, na amach Nowej Kultury Putrament broni swego, jak dzi si wydaje, niewtpliwego, lecz podwczas odosobnionego i podejrzanego pogldu - wbrew koncepcjom i Hoffmana, i wczesnych IBL-owcw. Putrament mniej ulega pokusom klarownej metodologii, schematw ideologicznych, bardziej ufa wspomnieniom swej modoci, a co najwaniejsze, czujc si odpowiedzialny za cao literatury, usiowa ocali dla Polski Ludowej wspaniaych pisarzy. Z czasem opinia wewntrzrodowiskowa zacza przecieka i do Nowej Kultury - najpierw w postaci krtkich sprawozda, pojedynczych gosw, pniej przedrukowywano nawet cae dyskusje (o

Sowniku, o adaptacji Grzechu etc.). W ten sposb np. przedostay si do prasy pierwsze entuzjastyczne wypowiedzi o fantastyce naukowej Lema. I cho wypowiedzi sekcyjne byy swobodniejsze ni drukowane ich teksty, wpyny one na Now Kultur odwieajco. A jednak sekcje -- po okresie duej aktywnoci - podupaday i mimo heroicznych wysikw organizatorw zmierzay ku swej naturalnej mierci. Dzi mona obiektywizowa, ale wtedy... W sekcjach, w ogle w aktywnoci ZLP, nie brano pod uwag pewnego czynnika psychologicznego. Taki stadny, koszarowy reym, taka zebraniomania, niemal pod rygorami organizacyjnymi, bya na duej psychicznie nie do wytrzymania. Jedn z pierwszych humoresek Mroka z czasw odwily, ktra zdobya popularno, bya jego satyra na umundurowanych literatw. Uraz z tamtych czasw okaza si trway: do dzi trudno literatw warszawskich zebra na jakkolwiek dyskusj o literaturze. Sam to zreszt czuj po sobie. Ilekro wchodz na sal konferencyjn Zwizku, gdzie odbyway si te niezliczone posiedzenia, czuj jeszcze po tylu latach dreszcz niechci. Na wiosn 1952 redaktor Hoffman wytypowa mnie na wyjazd do ZSRR. Po raz pierwszy miaem wyjecha za granic w okolicznociach do szczeglnych. Na zaproszenie KC WKP(b) grupa pracownikw prasy polskiej uda si miaa na dusze, 3-miesiczne praktyki do redakcji radzieckich pism. Z Trybuny Ludu pojechali wtedy do Prawdy Jan Alfred Szczepaski (popularny Jaszcz) i Witold Kuczyski, Henryk Korotyski - naczelny ycia Warszawy - do Izwiestii, Eryk Lipiski ze Szpilek do Krokodia, jeszcze skd i dokd Anna Wysznacka i Krystyna Usarek, ja za z ramienia Nowej Kultury oczywicie do Litieraturnoj Gaziety. Przed wyjazdem postanowiem jeszcze odda rozpraw magistersk i zoy kocowy egzamin na uniwersytecie. Zarwno praca asystencka, jak redakcyjna o rok przeduyy moje studia i opniy ukoczenie rozprawy O pociesznej baucczynie domw otwartych (z niewielkimi dopenieniami opublikowaem j pniej jako wstp do Dzie wybranych Michaa Bauckiego, ktre przygotowalimy z Jurkiem Skrnickim dla krakowskiego wydawnictwa). Postanowienia dotrzymaem. Zdyem je wypeni bodaj w przeddzie odlotu. Moj praktyk w Literaturce, jak poufale zwie si t gazet w Moskwie, rozpocza popoudniowa, zgodnie z trybem redakcyjnej pracy, wizyta u naczelnego, ktrym by wwczas Konstanty Simonow. Przyj mnie wylewnie. Od razu na wstpie zacz rozpytywa, jakie s moje yczenia. Nic z gry nie miaem obmylonego, sdzc, e program praktyki, jak to traktowano w Warszawie, naley do gospodarzy. Gdybym by wyrazi wwczas ch, aby na przykad objecha na okoo Zwizek Radziecki, zapewne zostaaby ona, i to z wikszym dla mnie poytkiem, speniona, gdy Simonow mia szeroki gest. Odpowiedziaem znacznie skromniej, e pragnbym nauczy si przyzwoicie jzyka rosyjskiego, ktry znaem jedynie ze studiw i z lektur. Pierwsza wizyta u redaktora naczelnego zakoczya si pn noc. Simonow zaprosi mnie bowiem na ktre z wyszych piter, do redakcyjnego bufetu. Z tej pierwszej moskiewskiej nocy utkwia mi tylko w pamici ogromna posta znanego pisarza, szukajcego z trudem wyjcia z bufetu. Jednake od nastpnego dnia mj program pobytu w Moskwie - poza podr Kriasn Strie do Leningradu, wspln dla caej polskiej grupy - ustali si w myl rozmowy z Simonowem. Z rana do mego pokoju w hotelu Moskwa zastukaa Nastia, studentka rusycystyki Uniwersytetu im. omonosowa, z ktr zaczem systematycznie przerabia kurs rosyjskiego. Po wczesnym obiedzie spacerkiem szedem na Cwietnoj Bulwar 30, do starego gmachu redakcyjnego, na ktrego pierwszych kondygnacjach mieci si wasna drukarnia, i wdrujc po wyszych pitrach odwiedzaem kolejno wszystkie dziay redakcji. W miar upywu czasu jedno i drugie nieco si zmodyfikowao. Szkolny system uczenia si rosyjskiego szybko nam si z Nasti znudzi i wychodzilimy z hotelu, szwendalimy si po miecie, odwiedzalimy sklepy, parki i muzea i niekiedy jeszcze umawialimy si

na wieczr - na dyskusje w Zwizku Literatw, do teatru czy do cyrku. Zdobyem wic nie tylko nauczycielk, ale i przewodniczk, i urocz kompank. Doprawdy nie wiem, jak to si stao, e si w niej nie zadurzyem. W redakcji te si sporo zmienio. Pocztkowo, w porwnaniu z naszym kilkunastoosobowym zespoem, byem przytoczony jej ogromem i liczebnoci (pracowao tam wwczas ok. 200 osb, nie liczc korespondentw republikaskich), co byo szokujce w stosunku do iloci zadrukowanych kolumn. Co prawda system pracy tej na p gazety (Literaturka ukazywaa si wwczas 3 razy w tygodniu na 6 kolumnach, dzi jest znacznie obszerniejszym tygodnikiem) by kompletnie inny. Prowadzono tam solidne archiwa, dbano o dopyw materiaw ze wszystkich zrnicowanych obszarw ZSRR i selekcj pod ktem oglnozwizkowej przydatnoci, sprawdzano nie tylko gwne fakty, ale i najdrobniejsze realia, nie mwic o przypatrywaniu si przez lup kademu sowu. Nieraz razem z zastpc redaktora, Borisem Kosoapowem, faktycznym kierownikiem redakcji, lczaem nad kolumnami gazety i przypatrywaem si, jak przeprowadza ich ostatni szlif. Literaturka miaa ju wwczas spore rezerwy, i nic dziwnego, e w lepszych czasach staa si nie tyle wzitym (bo popularno miaa zawsze), ile pionierskim i bojowym pismem. Ale prcz tej oficjalnej czci zacza si te cz nieoficjalna. Zbliyem si w redakcji z kilku literatami: z Siergiejem Antonowem, wietnym nowelist, z Walerym Owieczkinem, przebojowym reporterem tego etapu, oraz z Witi Ogniewem, znakomitym krytykiem, ktry nieco pniej, nie bez wpywu Alicji Lisieckiej, da si pozna rwnie jako znawca polskiej poezji. Tak wic pobyt w Moskwie by dla mnie ciekawy (chocia mi si duy wrd niesamowitych upaw w Moskwie), natomiast powrt do feralny. Lecielimy znw ca grup, jeszcze doczy do nas Marian Brandys, bodaj wracajcy z Arteku. Niedugo po starcie wpadlimy w szalon burz, jakiej nie zdarzyo mi si nigdy wicej przey w przestworzach. Zwaszcza panie znosiy j fatalnie. Nie wiadomo, czy w zwizku z ich stanem, czy ze stanem samolotu, przymusowo ldowalimy w Misku, gdzie na pycie czekaa karetka pogotowia. Wszystko to opnio znacznie przylot do Warszawy. Zgodnie z wczesnym rytuaem, nasz delegacj mia wita min. Sokorski, za poza etykiet czekaa tam na mnie Marysia z Tadkiem Konwickim. Tymczasem jeszcze wtrcili si celnicy: mao przychylnie odnosili si oni wwczas do kursujcych na tej linii i delegacje oficjalne, niszego oczywicie szczebla, przetrzsali szczeglnie pieczoowicie. Ja nie mogem si skary na moj celniczk, wiozem pak interesujcych ksiek, czciowo z antykwariatw i - mimo upaw - futerko z uniwermagu dla creczki. Celniczka usiowaa mi wmwi, e jest ono uywane, co wzbudzio mj ywy protest. Trudno j wic wini, i musiaa mi wlepi znacznie przewyszajce jego warto co, ktrego nie bylimy w stanie na miejscu uici. Sokorski nie doczeka si delegacji, ona za z Tadeuszem nabijali si ze mnie z powodu afery z futerkiem. Jeszcze przed wyjazdem Czytelnik zamwi u mnie reportae z ZSRR. Wydawnictwa poloway wwczas na tego rodzaju sprawozdania z przygodnych podry i wiele si ich ukazao. Pisanie szo mi jednak niesporo, gdy prawie wszystko, co obejrzaem, byo ju opisane. Ta moja debiutancka ksieczka pt. Moskiewskie lato wskutek mojej i wydawnictwa opieszaoci wysza dopiero przed kolejnym zjazdem warszawskim literatw w czerwcu 1954, tak e nawet Woroszylski, ktry przyjecha na ten zjazd z ZSRR ju mocno zbuntowany, spojrza na ofiarowany mu tomik do pogardliwie. Zaraz po powrocie z ZSRR w mojej i w ogle naszej redakcyjnej sytuacji zaszy pewne zmiany. Now Kultur - zreszt jak si okazao nie na dugo -- obj Putrament. Z pozoru by to rezultat jego zabiegw o rozszerzenie wpyww Zwizku na pras literack, de facto raczej zwyka zmiana personalna (po ostatecznym odsuniciu kiewskiego Wydzia Kultury KC przej Pawe Hoffman), cho oczywicie fakt podporzdkowania Nowej Kultury i Twrczoci Zwizkowi, co si

uwidocznio w nagwkach obu pism, nie pozosta bez pewnych ubocznych nastpstw. Ponadto, i bez zwizku z poprzednim, gdy jeszcze pod koniec redaktury Hoffmana obrano mnie w redakcji grupowym partyjnym. Musz ten bahy fakt odnotowa, gdy niebawem mia on spowodowa w moim yciu niewspmierne do jego znaczenia perturbacje. Rzdy Putramenta w Nowej Kulturze, z ktrymi mona byo wiza pewne nadzieje, rycho wszystkich rozczaroway. Przede wszystkim nigdy go nie byo, kiedy by potrzebny. Wwczas po raz pierwszy dostrzegem jego niecierpliwo, ktra w nastpnych latach jeszcze zwykowaa. To prawda, wczesne wieczne obradowanie byo nieznone. Gdy Putrament ucieka, zaraz po wygoszeniu wasnego przemwienia, z jakich zebra, co najwyej uatwia zadanie oponentom. Tutaj bd co bd oczekiwao si od niego jakich decyzji. Tote innowacje w pimie byy nieznaczne. Poza zmian lokalu (na krtko przeprowadzilimy si do jakiego biurowca przy urawiej), wpyw nowego naczelnego zaznaczy si staraniem o wiksz ywo i czytelno pisma (krtsze teksty), co podkrelaa nowa szata graficzna. No i zmiany personalne. Odeszo jeszcze paru kunicowcw, przybyli natomiast - poza dwiema modymi dziewczynami (jedn z nich bya Ania Bukowska) - Stefan Kozicki, Lesaw Bartelski i Leon Przemski. Zbliyli si z redakcj Krzysztof Teodor Toeplitz i Zygmunt Kauyski, cho nie oni jeszcze nadawali ton pismu. O ile w pierwszym okresie Nowej Kultury postaci gwn by Tadeusz Borowski, a i po mierci Borowskiego growaa publicystyka w jego stylu, o tyle w ponad rocznym okresie redakcji Putramenta na czoo wysun si Jerzy Pomianowski. Modsi go nie pamitaj, gdy ju dawno wynis si do Woch. A bya to w owych raczej zgrzebnych latach posta do ekscentryczna z czarnym wsikiem, w kamizelce pepito, z laseczk. wietny causeur, dowcipni i wyrafinowany stylista. Lekarz, dramaturg, satyryk, krytyk, eseista, tumacz, scenarzysta filmowy. No, i zawoany myliwy. Pomianowski potrafi wszystko. W redakcji skupia powoli w swych rkach kluczowe pozycje: wci bardzo obfity dzia radziecki, eseistyk teatraln i przede wszystkim - nowo! kolumn satyry. Jedyna rzecz, jak Putrament naprawd wprowadzi do Nowej Kultury, i jedyna, ktra upamitnia mu si na tyle, e o niej wspomina w swym pamitniku - to wanie satyra. Niestety, nie staa si ona w wykonaniu czy te pod redakcj Pomianowski ego ani wiatoburcza, ani szampaska. Putrament podda mu konkretny, wietny pomys: stworzy wspczesn posta satyryczn, rodzimy odpowiednik Kumy Prutkowa. Przy pomocy kalendarzyka Orbisu ochrzczono go rwnie echt-sowiaskim imieniem - Nieznawuj. Ale Pomianowski niedugo pogrzeba Nieznawuja. Wasny pomys zrealizowa dopiero w wietnym soczystym stylu sam Putrament w swych Notatkach polemicznych, gdy rozpocz prowadzi felieton w Przegldzie Kulturalnym. Pomianowski nie zasyn wic jako satyryk, lecz z innego powodu nieoczekiwanie sta si kozem, no, powiedzmy, koltkiem ofiarnym etapu (o czym za chwil). Za czasw Putramenta przeylimy w Nowej Kulturze najwiksze wydarzenie epoki: zmar Stalin. Nie sil si nawet, eby uprzytomni, czym w wczesnym klimacie byo to zdarzenie, eby odda nastrj wrd wyznawcw w dniach codziennych komunikatw o chorobie i po ogoszeniu komunikatu kocowego. Z okazji wydarze znacznie mniejszego kalibru redakcja zwracaa si o wypowiedzi do wybitnych pisarzy, byo wic rzecz naturaln, e prosia o nie teraz. Nie mielimy z tym kopotw. Przeciwnie, to niezwrcenie si do niektrych czy niewydrukowanie, a nawet nieprzedrukowanie czyjej wypowiedzi stanowio kamie obrazy. Wszyscy bowiem bez wyjtku, jakby nie oceniali znaczenia tej postaci, odczuwali historyczno chwili. Nie ulegao wtpliwoci, e ze mierci Stalina zamyka si pewna epoka. Rozbienoci zaczynay si przy jej ocenie, ale rygory epoki zacieray je skutecznie, przynajmniej u nas. My, modzi, wci naiwni czy zalepieni, widzielimy w niej konsekwentny i zwyciski szlak rewolucji, cho przecie dawa si on nam nieraz we znaki.

Charakterystyczne, do numeru aobnego wymyliem monta tekstw literackich, radzieckich i polskich, uoony wedug roty przysigi Stalina nad trumn Lenina (zwa si Dotrzymana przysiga i tak si spodoba Jurkowi Wittlinowi, e przystosowa go na uytek modzieowych wieczornic i natychmiast opublikowa w Iskrach). Czy nie wiedzielimy o zbrodniczej samowoli Stalina? Przypominam sobie z owego okresu spr na ten temat z pewnym adwokatem w rednim wieku. Jego wiedza bya. blisza rzeczywistoci (w ogle wiedziano wtedy o sprawach radzieckich stokro mniej i stokro mgliciej ni obecnie), lecz sza w parze z wrogoci wobec ZSRR, dezawuowaniem jego roli, nawet w okresie wojny. Byy to opinie zacietrzewione, niemdre i jawnie nieprawdziwe, tote nie pozwalay one wierzy i w to, co skdind zgadzao si z moj wiedz fragmentaryczn. To niemal wczesna regua: reakcyjne stereotypy o ZSRR, nader rozpowszechnione, nie pozwalay lewicy przyjmowa rwnie tego, co byo w nich zgodne z faktami. Std wielki szok, jaki wrd nas spowodowa w 1956 roku raport Chruszczowa, przecigajcy wszelkie reakcyjne bajki. W sporze z adwokatem zacietrzewiem si do niemoliwoci, mimo e ze swego skromnego dowiadczenia jak cz racji mogem mu przyzna. cieray si wic dwa niewzruszone stereotypy, ktre utrudniay zblianie si do prawdy. Jak ta nowa epoka bez Stalina bdzie wygldaa? - trudno byo przewidzie. Sama mier Stalina spowodowaa natychmiastowe skutki. Nazajutrz rozpoczy si gwatowne przegrupowania i zaskakujce innowacje w Zwizku Radzieckim. Wkrtce doszo do zawieszenia broni w Korei. Cho wiele zmian i przebyskw zwiastowao nowe czasy, na prawdziwy koniec starych jeszcze trzeba byo czeka dugo. Z racji swej funkcji grupowego Nowej Kultury, z koniecznoci musiaem bywa na posiedzeniach egzekutywy koa partyjnego ZLP. Wrotce w maju 1953 wybrano mnie po raz pierwszy do egzekutywy. Dotychczas w organizacji partyjnej panowaa Janina Broniewska, ktra wielk polityk miaa zwyczaj miesza z drobiazgami i plotkami. Krzywka ta dziaaa w sposb obezwadniajcy: posiedzenia egzekutywy i organizacji trway bez koca, osigajc rekordy dziewiciogodzinne. Ile to razy wracao si z zebra nad ranem... Ju w dzkim AZWM-ie spotkaem si z waeniem organizacji w ycie osobiste. Ale tam po czci byo to usprawiedliwione, gdy ycie stanowio w wikszoci przyjacielsk komun, yo rzeczywicie kolektywnie i nawet w rozpatrywaniu spraw prywatnych trzymano si jakiego stylu. Tutaj, u literatw, byo to babranie si w sprawach osobistych dorosych ludzi, lubowanie si publicznym i detalicznym ich wakowaniem, i to przez osoby, z ktrych kada mogaby si z rwnym powodzeniem sta obiektem podobnego przewodu. Broniewska bya szczeglnie wraliwa na sprawy modego pokolenia. Od czasu mierci Borowskiego miaa swoj teori co do spraw intymnych i rodzinnych pokolenia, dorastajcego podczas wojny, jeszcze jedn osobliw teori tumaczc kopoty z socrealizmem w sposb kowy. W tym stylu byy rozpatrywane nawet sprawy nowych kandydatw z tzw. zacigu stalinowskiego. Weszo wwczas do partii paru modych, lecz niemao odrzucono (np. Wand Leopold), gdy w partii raczej przeprowadzano wwczas czystki ni zabiegano o nowych czonkw. Na tym zapewne tle przewijao si uparcie kilka spraw ludzi starszych, schorowanych (m.in. sprawa Degala cigna si latami). Zreszt Broniewska sama czua, e wobec komplikowania si historii, polityki, literatury powinna po wieloletnim sekretarzowaniu przekaza je komu innemu. Zgosia na swe miejsce Bohdana Czeszk, ktry mimo sprzeciww Putramenta (zy styl ycia, niedostateczne przygotowanie teoretyczne) zosta nowym sekretarzem. Egzekutyw odmodzono, lecz Broniewska w niej pozostaa. Rzeczywicie kadencja bya duo burzliwsza dla wszystkich, nie wyczajc Bohdana. Rozpocza si ona rwnie od sprawy personalnej, lecz tym razem wyjtkowo charakterystycznej i przykrej. Adam Wayk, wietny poeta i intelektualista, by jednym z gwnych, jeli nie gwnym teoretykiem (pniej mwiono: terroretykiem) okresu, co pozostanie nieodgadnionym epizodem jego ycia. On jedyny z Kunicy tak w owym okresie awansowa (kariera Kazimierza Brandysa miaa charakter przede wszystkim literacki). Wanie rozkada odebran Wyce w znakomitym stanie Twrczo. Zwizek, ktry od

niedawna zacz firmowa obydwa istniejce pisma, zorganizowa dyskusj nad Twrczoci, na ktr Wayk, usprawiedliwiajc si jakim wanym zajciem, nie przyszed. W rezultacie dyskusja pod nieobecno redaktora - wystawia redakcj na pomiewisko. Egzekutywa tak bya rozsierdzona tym zdarzeniem, e mimo autorytetu Wayka i przyjacielskich z nim koneksji kilku czonkw egzekutywy, udzielia mu napomnienia. Nie miecio to si w gowie, zwaszcza Waykowi, ktry te natychmiast odwoa si wyej. Gdy na egzekutywie zjawi si przedstawiciel Komisji Kontroli Partyjnej KW, okazao si, e egzekutywa postpia nieformalnie, gdy sama nie miaa prawa wymierza kary partyjnej. Nie byo innego wyjcia, cho dziao si to waciwie wbrew chci egzekutywy, jak postawi spraw na forum organizacji. I tutaj - ku mojemu zdumieniu - odbya si prawdziwa dintojra. Do doranej sprawy - zlekcewaenia rodowiska i wasnych obowizkw przez redaktora Twrczoci doczyy si sprawy wszelkie: osobiste, zawodowe, materialne. Istny proces czarownika, w ktrym nagle objawia si caa moc nienawici. Wayk, majcy wwczas rzeczywicie narowy dygnitarskie i nie przywyky do krytyki, zaskoczony by oskareniami do tego stopnia, e nie potrafi bodaj czci ich odparowa. Ale czy w tej atmosferze jakakolwiek samokrytyka byaby wystarczajca? Upomnienie udzielone przez egzekutyw organizacja zamienia na nagan. Sprawa cigna si dugo. Chcc nie chcc, KKP nie moga nie zatwierdzi uchway koa partyjnego. Uznajc za dowiedzione dygnitarstwo i niech do krytyki, oczycia jedynie podsdnego od zarzutw natury materialnej. w nieoczekiwany wypadek otworzy kryzys w redakcji Twrczoci. Co do kary partyjnej, po dwch blisko latach - wskutek stara zainteresowanego - zostaa ona wymazana z akt. Ale nie tylko wrd starych mijajca epoka wydawaa rozmaite anomalie. Rwnie wrd nas. W miar czasu, zarwno na forum zwizkowym, jak w krgu Nowej Kultury, Po prostu i Sztandaru Modych, gdzie dziaali Woroszylski, Witek Dbrowski, Grzegorz Lasota, Rysiek Kapuciski, a pniej i Jurek Broszkiewicz, rozwijay si przyjacielskie stosunki modego pokolenia literackiego. Osobicie najbliej przyjaniem si z Tadkiem Konwickim (wskutek czego zdarzao si, e nas mylono, jak wspomina w Kalendarzu i klepsydrze), ale trzymalimy si razem znacznie wiksz grup. Jeszcze na oliborzu, na Stoecznej, odwiedzajc Wand wstpowa do mnie Tadek Borowski. Na Skarp, prcz Tadka Konwickiego, ktry by tu zadomowiony, zagldao duo wicej przyjaci. Przyby do naszego grona - jako repatriant z ZSRR -- Andrzej Mandalian; gdy zacz pisa wiersze w jzyku polskim, po przyjacielsku poprawialimy je pod wzgldem jzykowym. W tej nieformalnej, przyjacielskiej grupie najwiksze skonnoci przywdcze ywi od dawna Wiktor Woroszylski (nie darmo od niego przylgna do nas wszystkich przezwa pryszczatych). Po raz pierwszy ujawnio si to w historii z Borowskim, ktrego socrealistyczna przemiana dokonaa si wyranie pod wpywem Witka. On by inicjatorem pierwszej burzy w Odrodzeniu. On by dusz ekipy, ktra wyruszya na podbj Wiosny szeciolatki. On take odegra chyba decydujc rol - cho nie znam tego epizodu bliej - w sformowaniu si szczeciskiej kolonii literackiej (Andrzejewski, Wirpszowie, Woroszylski), ktra swego czasu te bya pewn osobliwoci. A pniej -front NRD-owski... Jaki impet i zdolno pocigania za sob innych tkwiy w nim od tak dawna, jak go znaem, tzn. od pocztkw dzkiego ycia. Dziwne, jego uwodzicielska sia, prowadzca niekiedy do tak romantycznych przedsiwzi, nie braa si z wasnego romantycznego usposobienia, raczej z surowoci, stanowczoci, konsekwencji, eby nie powiedzie - doktrynerstwa ideologicznego. A mimo to czy wanie wskutek tego dawaa ona tak znaczne w jakim sensie efekty. Ja osobicie (mimo wsppracy z nim czy to w Po prostu, czy przy wydaniu Utworw zebranych Borowskiego) nigdy jego zapdom ideologicznym specjalnie si nie poddawaem, ale te odczuwaem wobec niego jaki szczeglny respekt. Nawet ci, ktrzy go zdecydowanie nie lubili, ulegali jego samozwaczemu przewodzeniu. ony za, przynajmniej niektre, po prostu si go bay... Nie pamitam dokadnie kiedy, w kocu 1952 czy w pocztku 1953, Woroszylscy wyjechali na duej do Moskwy (Janka otrzymaa tam stypendium, a Witek studiowa w Instytucie Gorkiego). Ale nawet

z daleka Wiktor nie rezygnowa ze swej przywdczej roli. Sprawowa j drog korespondencyjn (zachoway mi si jakie jego listy z Moskwy), a take podczas krtkich przyjazdw do kraju. Wwczas odbyway si przyjacielskie spotkania przy wdce, majce jednak zawsze posmak pryncypialny. Pamitam tak odpraw w restauracji Rycerska, zwoan chyba jeszcze na pocztku 1954 roku, by natrze Konwickiemu uszy, e we Wadzy nie do rozprawi si z... gomukowszczyzn. Ale nie ograniczay si one tylko do spraw literacko-politycznych, cho waciwie wszystko nabierao tu znaczenia politycznego. Wrd modych, zgodnie z diagnoz Broniewskiej, pojawio si sporo prywatnych powika, ktre Wiktor rozstrzyga podobn metod. Wic jednemu z przyjaci poleca si rozej z on-drobnomieszczank, drugiemu udziela bogosawiestwa w romansie z dziewczyn z dobrego rewolucyjnego domu. Cho ze mn z niezrozumiaych przyczyn nie omiela si tak spoufala, w skutkach jego przewodzenia nieraz uczestniczyem. Przez duszy czas mieszka u mnie przyjaciel, ktry wskutek jego polece si rozwid, wyrywajc si od nas na noce do porzuconej ze wzgldw ideologicznych ony. Gdy mio innego z przyjaci skoczya si tragicznie, skry si on u mnie przed wiatem, kojc swj weltschmertz nad eczkiem mojej trzyletniej crki, co pozostao niezatartym wspomnieniem jej dziecistwa. Znalimy Wiktora niele, jeli nie ulegalimy mu, to w kadym razie liczylimy si z nim, wic jego nage przejrzenie byo dla nas nie lada szokiem. Tym bardziej e ze swojej roli stara si w adnym momencie nie wypa - i, o dziwo, nie wypad... Jeli wrd nas powstaway takie zalenoci i ukady, co dopiero wrd postaci pierwszego kulturalno-politycznego planu. Ale w tych wyszych ukadach nie orientowaem si bliej, nawet mnie one nie interesoway, tote wybuchajce konflikty i scysje traktowaem jako rozgrywki czysto osobiste, ambicjonalne. Tymczasem nie ulega wtpliwoci, e tak jak socrealizmu w tej postaci, w jakiej dotar na pocztku do Polski, nie mona poj bez dziejw literatury proletariackiej w skali midzynarodowej poczwszy od lat 30. - tak samo rozmaite ukady w wczesnym establishmencie kulturalnym, sympatie i antypatie wrd ludzi kierujcych kultur tkwiy korzeniami w przeszoci, w stosunkach zarwno okupacyjno-krajowych, jak przede wszystkim wschodnio-emigracyjnych, jeszcze lwowskich, kujbyszewskich i sieleckich. Im bardziej pka pierwotny elazny reym, im mocniej wtpliwe okazyway si obecnie pryncypia, tym wyraniej te czynniki drugorzdne, powizania zakulisowe nabieray znaczenia, schodzc rwnie na szczeble Zwizku i organizacji partyjnej. Rozrb wic nie brakowao, cho maskoway si one chtnie pryncypialnymi pozorami. Wspominaem o dziaalnoci zwizkowej Putramenta, o pewnych jego - w porwnaniu z innymi prominentami - zaletach: o antyurzdasostwie, wrodzonym antydoktrynerstwie i yczliwoci wobec ludzi. O tej ostatniej miaem okazj przekona si bardzo wczenie, przy drobnym zdarzeniu, ktrego sam pewnie nie pamita. Kiedy w lutym 1945 wdrowaem z gr na spotkanie z dawno nie widzianym bratem, ktry pracowa w Polsce Zbrojnej, w Krakowie strzelio mi do gowy, eby pomocy w skontaktowaniu si z nim poszuka w redakcji Dziennika Polskiego - i tam napatoczyem si na Putramenta, jeszcze w mundurze majora. I wwczas, jako pierwszy lepszy obdartus z ulicy, przekonaem si o jego uczynnoci. Pniej miaem z nim wiele do czynienia. I w rodowisku literackim, i w redakcji przewanie si z nim kciem, czsto awanturowaem, czsto zasadniczo polemizowaem, ale waciwie, moe wskutek tego pierwszego spotkanie, zawsze go lubiem. Na terenie Zwizku Putrament szuka porozumienia z modymi, nawet nas kokietowa. Zreszt, mimo jego krzyku, by na og lubiany nie tylko wrd szachistw i kibicw piki nonej. Kumulujc w swoim rku tyle moliwoci a zarazem ywic wasne ambicje literackie, ktrych wcale nie by wtedy tak pewny, zachowywa wobec pisarzy koleesk lojalno - prcz moe swych rywali literackich, za jakich uwaa Jerzego Andrzejewskiego i chyba Kazimierza Brandysa. Jednak i te sabostki przezwycia czy stara si opanowywa. Ale wszystkie te wynikajce z jego charakteru i ludzkie w kocu cechy miay swoje wyrane granice. Nie byy to granice uprzedze ideologicznych. Nie,

kontaktw z ludmi boczcymi si, a nawet z jawnymi wrogami Polski Ludowej Putrament si nie obawia. Przeciwnie, jako urodzonego polityka takie gry, nawet ryzykowne (jak choby sprawa Szatybeki, czyli Cata-Mackiewicza, podwczas premiera rzdu londyskiego, opisana w P wieku), zawsze go pocigay i ekscytoway. Granice te wyznaczaa, poal si Boe, wadza. Jak pisaem, Zwizek Literatw jako teren dziaa nie mg mu imponowa, ale te tym bardziej traktowa go jako swj wycznie folwark. Te pretensje nie przeszkadzay, zdaje si, prezesowi, raczej mu dogadzay, gdy Leon Kruczkowski dba przede wszystkim o swj spokj pisarski. Ale i poza Zwizkiem i w samym Zwizku istniao wielu chtnych do wtrcania si i rzdzenia wrd literatw. I na tym punkcie Putrament nie zna si na artach. Przedtem nie znosi kiewskiego, teraz, czego nie ukrywa w pamitnikach - Hoffmana (Radogosta) i Dziedzilii-Broniewskiej, niektrych kuniczan i przynajmniej tych pryszczatych, ktrzy mieli w rnych okresach podobne jak on zadatki czy ambicje, a wic Borowskiego, Woroszylskiego i Bratnego. Z pierwszymi dzieliy go jeszcze rnice czy niuanse polityczne z przeszoci i teraniejszoci, ale z nastpnymi w owym okresie prawie tylko sprawy ambicjonalne. Pod tym wzgldem Putrament, odznaczajcy si przecie szerokimi horyzontami politycznymi, pozosta przez dugi czas nieuleczalnym egocentrykiem. W swoich Literatach, spisywanych w kocu lat 60., nadal wszdzie wietrzy intryg przeciw sobie, tam nawet gdzie jej nie byo lub gdzie stanowia co najwyej czynnik dodatkowy czy uboczny (rzekomo przeciw niemu ukartowano dyskusj o Nowej Kulturze, cho rwnie dyskutowano o Twrczoci; przeciw niemu powoano do ycia Przegld Kulturalny, cho drugi tygodnik warszawski by postulatem powszechnym, i sam wkrtce tam si przenis, etc.). Faktem jest jednak, e gdy sekretarz generalny umocni si w ZLP i zdoby dla niego i dla siebie Now Kultur, spawiono go ze Zwizku na urlop twrczy, pozostawiajc na razie w pimie. Do tej dymisji usiowano dorobi pewn ideologi, gdy si to jednak nie udao, poprzestano na wewntrznych oskareniach o jednoosobow wadz i komenderowanie. Wkrtce jednak, w styczniu 1953, Hoffman w referacie O przeciwiestwach antagonistycznych i nieantagonistycznych, wygoszonym w organizacji partyjnej, zaatakowa bezpardonowo Putramentowsk Now Kultur, przede wszystkim za... artyku Pomianowskiego o Brechcie. Nie wiem, czy rzeczywicie ambasada NRDowska interweniowaa w tej sprawie (co nie wykluczone), czy te umylnie puszczono tak pogosk, aby usprawiedliwi ten atak. Putrament w Literatach agodniej w incydent zreferowa, ni go zapamitaem. Artyku o Brechcie kierownik Wydziau Kultury KC okreli ni mniej, ni wicej jako n w plecy rewolucji. Wobec tego, kto ten cios rzekomo zada, tzn. wobec Pomianowskiego, adnych sankcji nie zastosowano. Prawd mwic, by to raczej - cho Putrament si na razie ze sprawy wywin z pomoc polemiki Kauyskiego - kamie do jego ogrdka, ktry te mu wkrtce odebrano. Hoffman, pozostajc kierownikiem wydziau, powrci do Nowej Kultury, ktr redagowa przewanie per procura. Swym urzdujcym zastpc uczyni tym razem Leona Przemskiego. Ale to wszystko byy zaledwie bahe komerae we wasnym krgu. W kocu 1853 rozpocza si odwil w Polsce. Jej pocztki byy niemiae, a aura zmienna, kapryna to przebyskiwao soce, to bray przymrozki. Przedwionie w poowie stulecia miao si w Polsce zacign na par lat. Budzia si nowa wiadomo w spoeczestwie i nowa wiadomo wrd pisarzy. By to proces zawiy i hamowany - przez niejawno mechanizmw i niejasno perspektyw oglnych, przez rne manewry polityczne i wreszcie przez tresur, do jakiej przywyklimy przez kilka lat. Wszystko to jednak nie zdoao ani opanowa powodzi, ani zapobiec rewolucyjnej zmianie. Gdyby nie klska powodziowa, nie doszoby zapewne do padziernikowej zmiany. ycie literackie w Polsce byo w pewnym stopniu przysposobione do tej nowej fazy. Nowa Kultura utracia ju sw monopolistyczn pozycj. ycie Literackie i Przegld Kulturalny stanowiy razem

z ni tercet, ktrym nie tak atwo ju byo dyrygowa. Zwizek Literatw pod kolektywnym zarzdem te ju przesta by sprawnym instrumentem. O ile dobrze pamitam, pierwszym jaskrawym przejawem literackiego przebudzenia sta si Wielki lament papierowej gowy Jerzego Andrzejewskiego. I przez karkoomno swych przypadkw ideowych, i przez sw wraliwo pisarsk, Andrzejewski by niejako predystynowany do tego prekursorskiego kroku. Jeszcze bardziej zaszokowa i wadze, i wsptowarzyszy, gdy w marcu 1954 jako redaktor naczelny Przegldu Kulturalnego odmwi przyjcia mandatu na zjazd partii. Ale zarwno ta odmowa, jak Lament byy wydarzeniami kameralnymi - pierwsze zatuszowano, za elegii nad samym sob nie dopuszczono do druku. Odbya si jedynie dyskusja nad ni bodaj w grupie partyjnej prozaikw. Pierwszym publicznym wiadectwem rozterek Andrzejewskiego stao si krtkie opowiadanie Dlaczego zatrbiem na alarm, wydobyte z notatnika i opublikowane w Nowej Kulturze jesieni 1953. Andrzejewski, autor grotesek okupacyjnych, stosowa tu - po nieudanych i nieskoczonych Zadufkach - podobny styl w odniesieniu do ywych spraw wspczesnych, zapowiadajc, e (jak brzmiaa puenta noweli) kiedy bdzie trzeba, to zatrbi. Z charakterystyczn replik na t nowel wystpi Kumierek pt. Dlaczego naley dzwoni na alarm. Groteskowej historii niedobranej pary butw dla bawicego w nadmorskim kurorcie pisarza przeciwstawi Kumierek zaobserwowan tego samego lata histori o tym, jak synowie gotowi s zabi matk dla 6 ha gruntu. Trzeba dzwoni na alarm - konkludowa - ale nie tym dzwonkiem. Reporta Kumierka nie dorwnywa noweli Andrzejewskiego, nikt o nim ju nie pamita. Ale ta polemika w charakterystyczny sposb zapowiadaa dwie orientacje, jakie w literaturze odwilowej si wyaniay: jedna - egocentryczna, rozrachunkowa, autorehabilitacyjna, druga - patrzca nie na czubek buta lub we wasny ppek, lecz na to, co dziao si z ludmi, ze spoeczestwem. T drug (niestety, znacznie bardziej skp) zaingurowaa na progu 1954 roku Trzecia jesie Marii Dbrowskiej. Nareszcie poprawio si nasze pismo. Nie tyle wskutek stara redakcji, ile dziki cinieniu ycia. Dopiero kiedy si porwna Now Kultur z pierwszych lat i Now Kultur odwilow, wida, do jakiego stopnia rodzimy socrealizm by hodowl cieplarnian. Jak ten osawiony teren by uprawiany i przystrzygany zgodnie z potrzebami propagandy. Dopiero teraz - ju nie na zasadzie wyjtku zaczy do pisma dociera okruchy prawdziwego ycia, mocno przez te lata przemienionego. Zacza si pora reporterw. Na dugo przed Padziernikiem, wczeniej ni polska szkoa filmowa, powstawaa polska szkoa reportau, rwnie wana jak tamta, a znacznie mniej pamitana. U nas produkowali si - prcz niezdartego Kumierka - Salomon astik, Jerzy Lovell, Stefan Kozicki. Ale najwiksz rewelacj z ycia i najwikszym skandalem sta si autentyk: Pamitnik uczennicy, opublikowany w kocu 1953 roku. Kajety z pamitnikiem przyniosa do redakcji Danuta ZabockaSkupieska, dziennikarka i socjolog. Wzi je do przeczytania Tadek Konwicki i - zachwyci si. Zawsze mode pokolenie jest najlepszym miernikiem stanu spoeczestwa. I wwczas wszelkie wynaturzenia i anomalie, wszelkie skazy obowizujcej pedagogiki spoecznej najatwiej byo dostrzec wrd modziey. Stan chorobowy w zaostrzonej formie dawa o sobie zna w tzw. chuligastwie. Nasza szesnastoletnia uczennica z pewnoci pochodzia z jego poblia, ale przede wszystkim bya wprost klinicznym przypadkiem wszelkiego pomieszania, jakie za fasad hurra-rewolucyjnoci si kryo. Rozwydrzenie seksualne, zachwyt dla zakazanych gwiazd amerykaskich ssiadoway tam z kocieln skruch i apoteoz bohaterw Czerwonej Gwardii. Wszelkie sprzecznoci etapu przepuszczone przez niezwyky temperament i nerw literacki dojrzewajcej dziewczyny. Tego nie wymyliby i nie podrobi najlepszy pisarz. Tote Konwicki wywindowa pamitnikark na polskiego Pepysa w spdnicy. W nie podpisanym komentarzu wietnie to zjawisko scharakteryzowa i odpowiednio sprezentowa do dyskusji: Autorka pamitnika, szesnastoletnia, na pewno nieprzecitna dziewczyna - pisa - chce y. Chce y dobrze, ciekawie, wartociowo. Powinnimy j wydrze kotustwu...

Pamitnik zbulwersowa czytelnikw, wywoa najrozmaitsze opinie, za politykw mocno zdenerwowa. Z uniwersytetu ludowego, prowadzonego przez Waldemara Babinicza, nadesza do redakcji odpowied na pamitnik pt. U nas, w Ronicy, inaczej. Odpowied znakomita, pena werwy i spoecznego zapau, w czym czuo si ca Ronic. Oczywicie, ogromny list z Ronicy redakcja opublikowaa, lecz zamiast podchwyci jego ton jako gos modziey z drugiego bieguna, skwitowaa go w swoim dopisku kwano i z gry: u was, w Ronicy, niewiele wiecie, bystrzej obserwujcie ycie... I to dopiero - i przykro powiedzie: susznie - rozsierdzio politykw. Z powodu Pamitnika uczennicy kolegium redakcyjne wezwane zostao do Jakuba Bermana, jak si domylalimy - nie po ordery. Bylimy tam wtedy po raz pierwszy, ale nie ostatni. Berman by rwnie dobrym mwc przy wielkim audytorium, jak w okolicznociach kameralnych. Wykorzystywa pen skal gosu, a bya to skala niemaa: od szeptu do krzyku. W sprawie modziey ostrzeg redakcj i zada od niej samokrytyki. Niestety, napisany drtwo przez Zabudowskiego tekst Do przyjaci w Ronicy nie wyprowadzi sprawy na szersze wody, za post scriptum imiennie obciao Tadeusza. Mimo tych perypetii, na amach pisma wywizaa si pierwsza od lat, interesujca dyskusja o modziey. Podobne byo rdo innej dyskusji. Dzi ju zapomniano, e to od reportau Salomona astika z egzaminw maturalnych w ktrym z warszawskich licew rozpocza si duga i poyteczna batalia w sprawie podrcznikw szkolnych. Dziki sekcjom ZLP nabraa ona rozmachu i konsekwencji. Wracaa nastpnie do pisma parokrotnie i bya jedn z tych kampanii prasowych, ktre rzeczywicie co praktycznie zmieniy. Obok reporterw dla Nowej Kultury w trzeciej fazie jej istnienia wane byy jeszcze dwie coraz wyraniejsze indywidualnoci: Zygmunt Kauyski i Krzysztof Teodor Toeplitz. Zygmunt Kauyski dokonywa pierwszego i jedynego bodaj w tym etapie wyomu na Zachd. Pod pozorem kroniki, na ktr skaday si drukowane nonparelem sprawozdania z prasy i z ksiek, przemyca do hermetycznie zamknitego kraju, w ktrym niemal jedynymi wiadomociami z Zachodu byy propagandowe poajanki, swoje szkice, ktre zoy si miay na pioniersk Podr na Zachd. KTT, ktry od dawna wsppracowa z pismem dorywczo, zacz wwczas prowadzi felieton, na razie jednoszpaltowy, wycznie filmowy. Ale waciwie od pocztku filmy byy pretekstem do felietonistyki, trzewo nicujcej sprawy nowej kultury i nowego spoeczestwa. Obydwaj, prcz wasnego profilu intelektualnego, wprowadzali pewien nowy styl do publicystyki - racjonalistyczny, trzewy, analizujcy... Obydwaj wspczesn kultur polsk traktowali jako now kultur masow, czym w istocie by socrealizm, oczywicie si do tego nie przyznajc. Tote byli to bodaj jedyni autorzy Nowej Kultury, ktrzy zapocztkowany tam styl konsekwentnie zachowali w przyszoci. W ogle nowy duch wstpi w ospay przedtem zesp. Zawsze jego solidne zaplecze stanowia redakcja poetycka Anny Kamieskiej i redakcja prozy, ktr kierowa niezmordowany Wilek Mach. Wilek znacznie mniej produkowa si na amach ni w redakcji. Bya to druga, obok Borowskiego, cho z gruntu inna i na inny sposb zagadkowa i skomplikowana posta, ktrej nie umielimy wwczas rozszyfrowa. Wydawao si, e cay jest na wierzchu. Dopiero w kilka lat po jego tajemniczej mierci Kazimierz Brandys, przyjanicy si z nim od dawna, wietnie w Rynku scharakteryzowa w splot zewntrznej promiennoci i sodyczy oraz wewntrznej grozy jego osobowoci. Na podobne odkrycie czeka jego twrczo, przeskakujca z realizmu w surrealizm, z dow na gry. Ale najbardziej sugestywny by Wilek w obcowaniu bezporednim, kiedy naocznie si obserwowao to przemieszanie chopskiej prostoty i dosadnoci, yczliwego humoru i rozmaitych przerafinowa. Jego gadki, tokowania, cae mowy, majce form skoczonych esejw literackich, nieraz wypeniay redakcyjne zebrania. Podobnie szczodry by w obcowaniu z interesantami redakcyjnymi, z ktrymi nie tylko wdawa si w wielkie dysputy, ale ktrym nieraz - co tu gada - pisa

na nowo ich utwory. Teraz wrd niezliczonej klienteli Wilka zaroio si od modych. Wilek patronowa wielu przyszym debiutom: prowadzi (wesp z Krysi Nastulank) ca poradni modej literatury, ktra jednak na razie w pimie - poza pojedynczymi przebyskami, jak nowela Marka Haski Pierwszy krok w chmurach - dawaa efekty skromne. Efektowniejsze byy inicjatywy okolicznociowe: ankieta Pisarze wobec dziesiciolecia, plebiscyt Dziesi najlepszych ksiek dziesiciolecia oraz ankieta wrd czytelnikw o pimie, ktre zbliao si do swego piciolecia (do dwch pierwszych zgaszam pretensje projektodawcy). Zwaszcza ankieta wrd pisarzy, drukowana przez ptora roku i przypadajca na okres przejciowy (otworzy j Kazimierz Brandys w noworocznym numerze 1954, zamkn bodaj Jan Kott w poowie 1955), odegraa znaczn rol w zachodzcych przemianach i przewartociowaniach i pozostaje, podobnie jak nastpna tego rodzaju, nieocenionym wiadectwem czasu. Przy caej mobilizacji pisma i forsowaniu przeze nowego spojrzenia na wiele spraw, trudno si jednak dopatrze jakiej wikszej konsekwencji z naszej strony. I nie wynikao to jedynie z naciskw oficjalnych, jakim podlegalimy. W aurze odwily redaktorzy bd co bd jedynego przez dugi czas pisma, nie tylko firmujcego, lecz i robicego socrealizm, nie mogli by nie naraeni na ataki czy to jako zesp, czy te kady z osobna, wedle swego udziau. Uruchamiao to mechanizmy samoobronne. Od czasu do czasu ukazyway si wic jak memento gosy bronice pisma, kolegw czy siebie, odgryzajce si antagonistom, jak Z wyzna schematysty Konwickiego czy reprymenda Andrzeja Brauna po powrocie z Korei. Te wypowiedzi po czci wynikajce ze zrozumiaej chci obrony pewnych niezmiennych zasad i racji, po czci jednak z potrzeby obrony wasnej, najfatalniejsz kulminacj zyskay w jednym numerze Nowej Kultury, ktry na czowce otwiera artyku W. Macha O mtnych wodach i czystym nurcie. List do przyjaciela, a na stronie ostatniej wieczya anonimowa fraszka proz pt. Co kto czuje? - przypowie o dwch ajnach lecych na jezdni w peny otuchy czas odwily (Czujesz? - spytao jedno. - Odwil. Teraz dopiero bdziemy mogy mierdzie). Te dwie pozycje byy fatalne z rnych powodw: artyku, dlatego e niedwuznacznie koteryjny, za fraszka, bo nie podpisana, a raczej podpisana n.n. (zreszt autor, K. Brandys, gdy tylko zacza si rozrba, zaraz si ujawni) i insynuacyjna. Poniewa obydwa teksty wywoay wzburzenie, a Putrament zaatakowa fraszk w Przegldzie Kulturalnym, pierwszy artyku polemizujcy z Machem w Nowej Kulturze Hoffman zaopatrzy wasnorcznie kilkudziesiciowierszow not od redakcji, gdzie gromi liberalizujcych mieszczuchw, snoboliberaw i domaga si (we wasnym pimie!) wolnoci dla wypowiedzi tak czy inaczej, mniej lub bardziej zblionych lub zbliajcych si do naszego stanowiska. To by najduszy artyku naczelnego redaktora w sprawach literatury i kultury w cigu kilku w sumie lat jego redaktorowania, a jedyna jego wypowied podczas odwily. Trzeba przyzna, e do enigmatyczna. Ale zapdziem si zbytnio do przodu. Nie rwnomierna i nie konsekwentna, lecz burzliwa fermentacja rodowisk twrczych nie pozwolia wadzom czeka z zaoonymi rkami. W marcu 1954 Bierut zaprosi literatw na jedyn tego rodzaju, kurtuazyjn wizyt do Belwederu, ktra przy jego niekamanej atencji dla literatury wypada naturalnie. W kwietniu odbya si XI Sesja Rady Kultury, jedyna znana w dziejach tej martwej instytucji, gdzie min. Sokorski wygosi referat O rzeczywisty zwrot w polityce kulturalnej. Poniewa jednak nikt, z referentem wcznie, nie wiedzia, na czym w zwrot w istniejcych warunkach ma konkretnie polega, sesja obrcia si w licytacj wolnociow, w walk wszystkich przeciw wszystkim, co Sonimski skwitowa wierszem Chr odwanych. Na jej tle zjazd literacki w maju 1954, cho i tam nie brako przepychanek, robi wraenie znacznie powaniejsze. Po raz pierwszy na tak wielkim zgromadzeniu literackim zdobyem si tam, aby zabra gos, zobligowany i przez prac w Nowej Kulturze, i przez udzia w egzekutywie. I mnie oburzao

wzajemne obryzgiwanie si botem, praktykowane ju do dugo, postanowiem wic sprbowa odnie si beznamitnie do ubiegych dowiadcze i zastanowi, ku czemu one prowadz. Niejako za motto wziem nowy wiersz Staffa, w ktrym sdziwy poeta, szykujcy si ju do snu, w obliczu wydarze wyznawa: Zerwaem si na rwne nogi. Przed wysokimi stanem schodami. Przypominajc solidarny front antyfaszystowski polskiej literatury w czasie wojny i po wojnie, sugerowaem, nieco na kredyt, podobny front odnowionej literatury. Ponadto, uwaajc, e racym mankamentem dotychczasowych dyskusji odwilowych byo niesprecyzowanie, na czym polegay zasadnicze nieporozumienia lansowanej literatury, sprbowaem je w kilku punktach okreli. Nie krygowaem si przy tym, gdy mwic o autorstwie tych bdw, wspominaem i o naszych modych krytykw - zielonych wyobraeniach o literaturze. Tak rzeczywicie uwaaem. Nadspodziewanie ta tonacja konkretna i krytyczno-postulujca spodobaa si, zewszd mi gratulowano. Podesza wwczas do mnie i Maria Dbrowska. Przypomniaa sobie swoje kontakty z dawnych lat z moim ojcem. Byo to milsze od wszelkich pochwa. Duo istotniejszego od wszystkich mwcw odkrycia dokona na zjedzie Woroszylski. Istniaa wwczas moda, by - wzorem Mao Tse-tunga - rozprawia o sprzecznociach typu antagonistycznego i nieantagonistycznego (m.in. wszystkie referaty P. Hoffmana operoway tym rozrnieniem), przy czym wszelkie powane konflikty antagonistyczne ex definitione spisywao si na rachunek przeytkw kapitalizmu. Woroszylski zerwa z t scholastyk i zacz mwi o istotnych konfliktach w socjalizmie. Cho by, jak wspominaem, nabuzowany, mwi wietnie i spokojnie, tak e zyska sobie jeszcze po latach podziw Putramenta. Zaraz po wakacjach odbyo si spnione wskutek czerwcowego zjazdu zebranie sprawozdawczowyborcze organizacji partyjnej. Czeszko w zwizku ze swoimi sprawami osobistymi wybiera si czy ju wyjecha do Moskwy, zreszt - mimo wysikw Bohdana, ktry ostro, jak nigdy, wzi si w karby mao kto by zbudowany jego kadencj. Nie byo kandydata na sekretarza. Putrament, wieo zwolniony z Nowej Kultury, zapewne nie wchodzi w rachub, Kazimierz Brandys si wykrci, i w tym ukadzie tak nacinito na mnie, e nie zdoaem si obroni. Ni std, ni zowd cay ten kram zwali si na mnie. Funkcja ta, nader absorbujca, nie pozostawiaa czasu na nic. Spraw byo nie mniej, jeli nie wicej ni dzi i to wcale nie prostych... Pierwsze kroki nowej egzekutywy nie byy ze. Wystpilimy o prawo druku dla Stawara, usunlimy sprzeciwy wobec powrotu Leca do ZLP, zaatwilimy cignce si niemiosiernie przeniesienie z KPF do PZPR Stolarka, Ranickiemu umoliwilimy publikowanie. Niemniej istotne byo jasne opowiedzenie si egzekutywy za powierzeniem Twrczoci Jarosawowi Iwaszkiewiczowi. Na zebraniu POP w padzierniku przedstawiem referat programowy. Musz przyzna, e kiedy z myl o tych wspomnieniach zajrzaem do akt partyjnych, spoczywajcych w archiwum KW na Mokotowskiej, zdumiaem si. Mwiem w swoim imieniu (cho egzekutywa, zgodnie z obyczajem, musiaa zna mj referat) duo ostrzej i szczerzej ni si mwio na niedawnym zjedzie. Wyznaj mwiem - e w latach 1949-1952 oceniaem rozwj naszego ycia literackiego bardzo sceptycznie. Otwarcie stwierdzaem kryzys literatury radzieckiej po wojnie, dodajc: Znaleli si lizusi albo zapalecy, ktrzy mwili o literaturze radzieckiej wbrew wasnemu przekonaniu. Jako gwne zadanie wysuwaem walk o prawo do socjalistycznej wolnoci twrczej, o prawo do odwagi, podyktowanej mioci do naszej sprawy ludowej. Zebranie trwao pi godzin i, cho w protokole nie znajduj specjalnych rewelacji, stao si jakim ewenementem, skoro po raz pierwszy w Nowej Kulturze zamieszczono sprawozdanie z zebrania partyjnego. W grudniu pojechaem jako korespondent Nowej Kultury na II zjazd pisarzy radzieckich. Ciekawi mnie ten zjazd, zbierajcy si po 20 latach od pierwszego, i budzi moje nadzieje. Pojechaem

pocigiem, razem ze spor delegacj ZLP, ktrej przewodniczy J. Iwaszkiewicz. Podczas tej podry dwukrotnie zaimponowa mi Iwaszkiewicz. Po raz pierwszy od razu na wstpie: gdy pocig tylko ruszy, zdj tek z pki, wyj gruby brulion i wrd pogwarek kolegw zabra si najspokojniej do pisania dziennego pensum Sawy i chway, dopiero potem odda si towarzyskim rozmowom. Ju podczas zjazdu zaimponowa mi powtrnie, gdy ze swobod, dyplomacj i stanowczoci przemwi po referacie M. Tichonowa. Iwaszkiewicz w ogle czu ten kraj, zna i lubi literatur rosyjsk, i to dawao mu jakby naturalne prawo do swobodniejszego, ni w zwykych rytualnych przemwieniach, wypowiadania si, co zreszt wida jeszcze wyraniej w jego pniejszych szkicach, np. w Petersburgu. Zjazd by gigantyczny: trwa kilkanacie dni, zajmowa si ca epok - 20 latami literatury radzieckiej we wszystkich 40 jzykach i literatur wiatow; wygoszono 9 referatw i 149 przemwie! Przed wyjazdem Henryk Korotyski zamwi u mnie - cho w Moskwie urzdowa normalny PAP-owiec, a i Bogdan Czeszko wszed ju w swe obowizki korespondenta Trybuny Ludu - codzienne sprawozdania dla ycia Warszawy (jeszcze wwczas gazety miay swoje ambicje!) Nieopatrznie si zgodziem. Na miejscu zorientowaem si, e to przekracza i rozmiarami, i kompetencj moje moliwoci i poprosiem Wiktora Woroszylskiego o pomoc. Wprawdzie znaem niele literatur radzieck, a na wyjezdnym przewertowaem wielk i trudno dostpn ksig stenogramw pierwszego zjazdu (jeszcze z Gorkim), Wiktor - po dugim pobycie w Moskwie - zna to wszystko duo gruntowniej i znacznie bardziej bezporednio. Ja dopiero poznawaem osobicie synnych pisarzy, i to byo dla mnie najwiksz atrakcj zjazdu. Pracowalimy wic dla ycia na cztery rce, pnym wieczorem skadalimy z notatek korespondencje i ja z mego podrzdnego hoteliku gdzie w okolicach placu Dzieryskiego przetelefonowywaem je do Warszawy. ycie czyo si o niesamowitych porach, czsto gbok noc, cho zdao z drukiem w porannym wydaniu (inna sprawa, e kroio niemiosiernie). Uff, nie by to lekki chleb. Dziki tej wsplnej, forsownej pracy po powrocie mogem da w Nowej Kulturze wzgldnie peny przegld aktualnych problemw radzieckiej literatury pt. Spory, fermenty, kierunki. Moim osobistym wnioskiem zarwno z historycznych, jak aktualnych dyskusji zjazdowych, wnioskiem zreszt powtarzanym za kilku mwcami, co podkrelaem w swym artykule, by postulat, by w rozwoju socjalistycznej literatury nie obawia si rnych i rywalizujcych ze sob de i grup literackich, a co za tym idzie - take rnych pism, zwizanych wspln postaw, zainteresowaniami i gustami. Praca partyjna u warszawskich literatw sza do wawo. Dziao si tak dziki temu, e postawilimy sobie za zadanie prac z szerszym aktywem: na zebranie egzekutywy, zalenie od jego porzdku, zapraszalimy tych, ktrzy mogli co wnie. Nie skracao to wprawdzie posiedze, lecz suyo lepiej ni dawne wakowanie personaliw. Z ciekawszych inicjatyw przypominam sobie zaproszenie przez egzekutyw na czarn kaw paru wybitnych pisarzy bezpartyjnych, by wsplnie naradzi si nad kryzysem w pracy Zwizku (nie pogardzili, nawet najwybitniejsi), otwarte zebranie partyjne Modzie a pisarze z zagajeniem Igora Newerlego oraz caodzienn dyskusj o realizmie socjalistycznym z referatem Hoffmana. Pomylnie rwnie zakoczya si interwencja w najtrudniejszej sprawie personalnej, w sprawie Stawara. Berman, ktry niegdy wyda mu zakaz druku (nawet przedwojenne tumaczenie Cichego Donu ukazywao si w ubiegych latach anonimowo, bo Wacaw Rogowicz, tumacz pozostaej poowy, przez solidarno te go nie podpisywa), obecnie udzieli Stawarowi absolutorium, pod warunkiem, e ustosunkuje si do wasnej przeszoci. Zadowolono si jednak jakimi napomknieniami w szkicu o Szoochowie w Twrczoci. Dziki temu nieco wczeniej rozpocz si ostatni, najbardziej podny okres jego dziaalnoci. Na wstpie ktrego zebrania odczytalimy list trzydziestu pomiertnie zrehabilitowanych KPP-owcw, take literatw.

Tymczasem to, co dziao si w literaturze, jeszcze nie w ksikowym, lecz czasopimienniczym wydaniu, wprawiao w popoch wadze. W stosunku do Szpilek, po parokrotnych upomnieniach, tym razem zastosowano natychmiastowe restrykcje (zdjto Mitznera, Marianowiczowi wlepiono nagan partyjn). W kwietniu na naradzie w KC Berman mwi o aktywizacji wroga, take czy zwaszcza w literaturze. W wczesnej publicznej nomenklaturze zwao si to agodniej: recydywa buruazyjnego estetyzmu. Nie mona byo tych alarmw zlekceway. Starym zwyczajem postanowilimy zorganizowa plenum z referatem Putramenta. Jak wag do tego przywizywano, niech wiadczy fakt, i 4 czerwca, tu przed plenum, dla omwienia referatu zawezwa egzekutyw, plus paru pisarzy, sam Bierut. Zebranie odbywao si w salce Biura Politycznego i, prcz Bieruta, uczestniczyli w nim, z tego, co sobie przypominam, Ochab, Berman, Cyrankiewicz. Zarwno Berman, jak Ochab byli nader agresywni, Cyrankiewicz w znakomitym humorze, umiecha si do nas, dowcipkowa, lecz w materii gwnej nie odezwa si sowem. Bodaj najtwardsz koci do zgryzienia okazao si wieo opublikowane w Twrczoci opowiadanie Dbrowskiej Na wsi wesele, do ktrego rwnie niektrzy spord obecnych literatw odnosili si nieprzychylnie. Jako sekretarz musiaem czuwa nad kompletem wnioskw, jakie mielimy std wynie. Staraem si wic tonowa agresywno. Co do Na wsi wesele, ktre wysoko ceniem, sam jednak nie wytrzymaem: mwiem o nim porywczo, dworujc sobie z oponentw. W sowie kocowym Bolesaw Bierut zaaprobowa, z jakimi poprawkami wynikajcymi z dyskusji, referat Putramenta, za w sprawie opowiadania Dbrowskiej, o dziwo, popar mnie. W ogle Bierut, co czuo si z jego przemwie, mia sabo do literatury, czytywa j, a Dbrowsk w szczeglnoci. Na plenum, po referacie Putramenta, ktry skoncentrowa si na krytyce literackiej, tzn. gromi gwnie modych krytykw krakowskich (recydywa buruazyjnego pojmowania zada sztuki), w dyskusji, ktra posza tym torem, mwiem i ja. Skupiem si jednak na innym problemie: na odmianach krytycyzmu w gorcych jeszcze utworach. Spord nowoci zaatakowaem Pieni jesienne i zimowe Pawa Hertza oraz opowiadanie Andrzejewskiego Zoty lis, twierdzc, i sugeruj one immanentne zo socjalizmu. (W krytyce Zotego lisa nie miaem racji: gwnym lejtmotywem tego opowiadania jest potrzeba fantazji, marzenia...). Tym utworem przeciwstawiem krytycyzm Wesela Dbrowskiej i K. Brandysa Hotelu Rzymskiego, groteskowego opowiadania o czowieku jedcym po Polsce, by zaciera lady swej politycznej przeszoci, zreszt przedwojennej (sprawa, i owszem, bya na czasie w atmosferze odwily). Niezalenie od pewnych przeinterpretowa w przemwieniu, ktre opublikowaa Nowa Kultura, problem nie by bynajmniej wydumany. Nie tylko w skrytykowanych tekstach, ale w ogle u pewnych pisarzy wyczuwaem zwtpienia zasadnicze, ju nie krytyk naduy i bdw, lecz w ogle rozchodzenie si z socjalizmem jako ideologi, co z niewielkimi poprawkami (in minus) potwierdzia, niestety, przyszo. W swoim P wieku Putrament wspomina to plenum triumfalnie jako bezprzykadne zwycistwo. Ja byem tym plenum zgnbiony. Po raz pierwszy bowiem zdarzyo mi si, e podczas przemawiania (a przemawia teraz musiaem na tej sali do czsto) czuem, i nie trafiam w nastroje zebranych. Nie, nie chodzio o przemawianie pod publiczno (tego nie uprawiaem), lecz o to, e mwic nawet rzeczy niepopularne, surowe, przykre, zawsze dotychczas mogem mimo wszystko liczy na zrozumienie i uwag, nawet tych, przeciw ktrym wystpowaem, choby si ze mn nie godzili. Oczywicie, na tym plenum przemawiaem po czci w zwizku ze sw funkcj, i tak zapewne mnie odbierano, lecz nie powiedziaem sowa wbrew sobie. Tymczasem kiedy w intencji krytycznej przytaczaem ktr z Pieni Hertza, rozlegy si do mocne oklaski. Nie powiem, eby mnie to nie zdetonowao, i cho nie zszedem z mwnicy ani wygwizdany, ani pokonany, nie pocieszyy mnie nawet sowa solidarnoci Stawara, ktremu ufaem.

Wieczorem, po plenum, jeden jedyny raz niesubowo i bez zaproszenia pobiegem do Pawa Hoffmana do domu, na Wiejsk, tu koo redakcji. Nie po pociechy. Przeciwnie, z wyrzutami. Czuem bowiem, e pac dzi jakie stare rachunki i chciaem, ba, daem, eby mi je przedstawi, powiedzia, jak to byo naprawd. W kocu ju pi lat z nim wsppracowaem i mg mie do mnie troch zaufania. W redakcji lubi dywagowa o rozmaitych wydarzeniach politycznych czy kulturalnych, co czyni z ogromn inteligencj i erudycj. Dla mnie pozostawa wci postaci pod pewnymi wzgldami nieprzeniknion. Nigdy nie wspomina o przeszoci ruchu, z ktrym by przez tyle lat zwizany, a mia przecie co opowiada. Podobn dyskrecj okazywa co do aktualnych spraw zakulisowych. Miao to dla nas swoje dobre strony. Hoffman niejako zdejmowa z nas ciar rozmaitych dylematw i rozstrzygni. Ale byy to nawyki mijajcej epoki. Kiedymy sami stawali, jako wykonawcy pewnych koncepcji, pod obstrzaem krytyki, ten styl by nie do utrzymania. Hoffman do niego przywyk. Wydawa mi si tak zamknity, sparaliowany emocjonalnie i moralnie, e nawet nie jestem pewien, czy dotaro do niego wwczas, z czym i po co przyszedem. Niczego si nie dowiedziaem. Niemal nazajutrz po plenum odbyo si, tym razem terminowo, jeszcze przed wakacjami, o co zadbaem, zebranie sprawozdawczo-wyborcze. Ocena pracy egzekutywy (w jej imieniu skadaem sprawozdanie, ale mwiem ju nie z tym rozpdem, co na otwarcie), wypada bardzo pozytywnie. Nie tylko ze strony towarzyszy z naszej organizacji. W imieniu Wydziau Kultury KC tow. Wanda Markowska, zastpczyni Hoffmana, stwierdzaa, i egzekutywa podniosa prac POP na wyszy poziom, ukrcia osobiste animozje, wprowadzia na zebrania istotn problematyk. I dodaa krytycznie: za wiele dyskusji literackich, za mao oglnonarodowych. W wyborach do nastpnej egzekutywy przeszedem najwysz iloci gosw, dystansujc nawet staruszka Lucjana Rudnickiego, ktry tradycyjnie zdobywa czoowe miejsce. Mogem wic mie pewne powody do satysfakcji. A mimo to, kiedy dano, bym nadal pozosta sekretarzem, zaparem si: za nic! W kocu obrano sekretarzem Leona Przemskiego. Ju spieszno mi byo, aby pozby si tego zadania, a zwaszcza odpowiedzialnoci ponad moje siy. Czuem bowiem, e tow. Markowska utrafia w sedno. Tu ju nie szo o takie czy inne manewry literackie, lecz o bitw rzeczywicie oglnonarodow. Ju na tym nieszczsnym plenum sycha j byo w oklaskach... A na to, eby si na ni zdoby, bylimy wci pod zbyt cisym nadzorem. Byem wic szczliwy, e wybrnem z tej cikiej kabay wzgldnie konstruktywnie, i, jak si udziem, bez szczeglnego osobistego szwanku. Po zakoczeniu sezonu prawdziwa bomba wybucha jeszcze przed otwarciem nastpnego: Poemat dla dorosych! Wayk zoy go Wilkowi w lipcu; red. Hoffmana nie byo, bawi w Chinach. Poemat... obieg redakcj. Wszyscy bylimy za jego drukiem, tylko Przemski si waha, zwleka z decyzj do powrotu naczelnego. W kocowych rozmowach nie uczestniczyem, wyjechaem na urlop. Jak wspomina Matuszewski, Hoffman zachwyci si Poematem..., uzna go za najwybitniejsze dzieo ostatnich lat i chcia drukowa natychmiast. Wayk zwleka jednak nieco z ostatnimi poprawkami. Ostatecznie Poemat... ukaza si w kocu sierpnia - i zaraz wybucha awantura, najwiksza z wszystkich w dziejach polskiej odwily. Jej punktem kulminacyjnym by sd partyjny, jaki z udziaem Ochaba, Bermana i Morawskiego oraz licznych literatw partyjnych odby si na jesieni, nie wiem czemu w Paacu Staszica. Putrament wspomina w swym pamitniku, e bardzo stanowczo stawaem na egzekutywie w obronie Poematu dla dorosych. Jeli tak uczyniem, to nie tylko dlatego, abym by nim bezkrytycznie zachwycony. W ogle wyjtkowo ceniem i ceni poezj i eseistyk Wayka, lecz Poemat... by dla mnie, prcz wspaniaego wzlotu poetyckiego i niewtpliwego aktu obywatelskiej odwagi, take wiadectwem w pewnym sensie demaskujcym swego autora. Genez Poematu... Putrament tumaczy wulgarnie: ugodzony kar partyjn, Wayk obrazi si i przeszed na obce pozycje. Nie

dostrzegaem w Poemacie..., koczcym si litani do partii, adnej wrogoci, raczej w opisanej tu przeze mnie sprawie partyjnej i w Poemacie... widziaem pewne wsplne podoe. Czy ten sam, co w tamtej sprawie, wyniosy stosunek do tumu, pogarda i pycha intelektualisty, ktrych zreszt w czstym obcowaniu z Waykiem nie zauwayem, nie day o sobie zna w Poemacie dla dorosych? Zwaszcza w epizodzie z tarem w Nowej Hucie? Raczej wic w gbszej i trudniej uchwytnej warstwie ni w doranie politycznej widziaem pewne pknicia Poematu... W jego ocenie byem wwczas cakowicie zgodny ze wietnym artykuem krytycznym Janka Strzeleckiego, jaki zamiecilimy w Nowej Kulturze. Przy okazji Poematu dla dorosych najwyraniej wystpia rnica midzy stanowiskiem Putramenta (i nie tylko jego) a wielu innych, take moim, rnica, dla ktrej przez wiele lat dochodzio midzy nami do tyu rozbienoci i scysji. Charakterystyczne, w swych artykuach, przemwieniach, referatach Putrament zawsze na wstpie stawia literatom jakie warunki do spenienia; dopiero po wykazaniu przez nich swej przydatnoci, osigniciu czystoci ideologicznej i czego tam jeszcze, obiecywa wyjednywanie takich czy innych swobd dla literatury, do czego oczywicie nigdy nie dochodzio i doj nie mogo. ycie nie stao przecie w miejscu, nioso ze sob konflikty - pojawiay si wic wci nowe warunki... Coraz wyraniej rysowao mi si to inaczej: literatura nie moe si rozwija pod dyktando, pod presj cigych da, podejrze i ogranicze. Trzeba wywalczy jej swobody, publikowa utwory rne, take wyrastajce z innych inspiracji ideowych, konfrontowa je, kci si. Z monopolu, z nakazu, nie moe powsta ywa, prawdomwna, porywajca literatura socjalistyczna. Opowiadaem si wic nie tylko za Poematem dla dorosych, ale w ogle za literatur dla dorosych. Nie byy to jednak wci reguy dla wadzy do przyjcia. W tym wypadku i Hoffman nie by skonny do adnego kompromisu. W krtkim owiadczeniu w Paacu Staszica nie tylko obstawa przy redakcyjnej decyzji, ale i twardo podtrzymywa sw opini o Poemacie..., by moe uzna, e to najlepsza okazja do wypowiedzenia posuszestwa, bez wzgldu na konsekwencje. Mimo e obydwaj oficjalni sdziowie byli najbliszymi przyjacimi Hoffmana, mimo e nasz zesp zachowa z nim solidarno -- nic nie pomogo: Hoffman, ktrego ju przedtem w Wydziale Kultury zastpi Tadeusz Daniowicz, zlecia z trzaskiem z redaktora naczelnego Nowej Kultury i w ogle wypad z orbity polityki kulturalnej. Nie wykluczone, e sam tego pragn. Nieprzejednane stanowisko w sprawie Poematu... zyskao mu poparcie Zwizku i wielu pisarzy, ktrzy domagali si jego powrotu. W cigu wielu nastpnych lat nie zyskaem z Hoffmanem bliszego ni za redakcyjnych czasw porozumienia. Zwykle mijalimy si na ulicy czy w stowce literatw, wymieniajc zdawkowe sowa. Wiem, e inni, Wanda czy Tadeusz, utrzymywali z nim kontakty, moe wic ja byem winien tej zdawkowoci. Raz jeden, kiedy przygotowywaem ksik o Borowskim i poprosiem go o rozmow, nieco si oywi i co mdrego mi powiedzia. W mojej pamici pozosta intelektualist i dziaaczem duej klasy i ogromnych moliwoci, ktry, jak wielu z tej formacji, zaplta si w taktykach i sprzecznociach polityki i zosta przez nie obezwadniony.. Na pewno nieraz okazywa charakter, lecz raczej na wasny uytek. By na przykad jedynym znanym mi czowiekiem, ktry opuciwszy establishment zrezygnowa sam z siebie ze wszelkich przywilejw, przysugujcych mu z tytuu dawnych zasug. Pracujc w PWN-ie, coraz bardziej, jak si wydaje, oddala si od udzi. Gdy zmar latem 1978, byem poza Warszaw i dowiedziaem si z opnieniem - auj, e nie byem na pogrzebie, podobno samotnym. Po opuszczeniu przez Hoffmana Nowej Kultury drug ju z kolei w tym roku placwk obj (tym razem w charakterze p.o.) Leon Przemski, czowiek poczciwy, w swojej dziedzinie literackiej twrczy, ktrego lubiem, lecz w moim pojciu nie nadajcy si ani troch na dziaacza czy redaktora, zwaszcza na takim wietrze. Ostrono pisma po pogromie Poematu... stawaa si w sytuacji ju

niemal rewolucyjnej nie do zniesienia nie tylko dla nas. Niepokoia ona, zdaje si, nawet kierownictwo partyjne. Pod koniec 1955 roku zostaem nieoczekiwanie wezwany przez Jakuba Bermana do gmachu Rady Ministrw w Alejach jeszcze Stalina. Po miej pogawdce usyszaem pytanie-propozycj: czy wy, modzi, nie wzilibycie Nowej Kultury w swoje rce?... Od dawna prywatnie i publicznie gosiem tez, i grupy literackie, wyposaone w pisma, mog wyprowadzi literatur z opywowoci i marazmu, ale nauczyem si na tyle politykowania, e odpowiedziaem Bermanowi powcigliwie: nie wiem, czy koledzy zechc... Koledzy, ktrych skrzyknem do siebie, na Skarp, podobnie jak ja, chcieli. Czy bylimy grup literack? Chyba nie. Literatura naszego pokolenia - po stratach wojennych, po mierci Borowskiego, wreszcie po wczesnym usuniciu si na bok Rewicza - nie przedstawiaa si imponujco. Socrealizm ogooci i pogruchota j wewntrznie... Ale na pewno bylimy grup pokoleniow bardziej dojrza ni te, ktre wystpoway w wielu poprzednich polskich generacjach, rozporzdzalimy ogromnym wojennym i powojennym dowiadczeniem, mielimy wiele do powiedzenia. No i bylimy jeszcze do modzi, eby mogo si z tego co wyklu. Zakomunikowaem wic telefonicznie Bermanowi nasz gotowo i za kilka dni zostalimy ca grup wezwani do KC. Mwilimy otwarcie, bez ogrdek. Widocznie sonda nie wypad pomylnie, skoro wbrew wasnemu przyrzeczeniu Berman wicej si do nas nie odezwa. O tych rozmowach, poza nasz grup, nikomu me mwiem, gdy nie traktowaem ich cakiem serio. Ale oczywicie wiadomoci o nich przecieky do redakcji i narobiy zej krwi. Najbardziej przejty t kilkuosobow frond w redakcji by Przemski i gdy czyni mi wymwki z powodu mojej rzekomej nielojalnoci, zoyem wypowiedzenie. Tak wic na skutek uraonej ambicji Przemskiego i mojego zniecierpliwienia stanem pisma - po piciu latach pracy w redakcji, niespodziewanie dla samego siebie, wyszedem z Nowej Kultury. Zdarzyo si to mniej wicej na p roku przed Padziernikiem. Ale Padziernik by tu, tu. Sytuacja nabrzmiaa a nadto. Do wybuchu brakowao jeszcze tylko dotarcia do spoeczestwa rewelacji XX Zjazdu i wydarze poznaskich. Odszedszy z Nowej Kultury, zrezygnowaem przy najbliszych wyborach z kandydowania do egzekutywy, gdy redakcj uwaaem za zaplecze, ktre uprawniao mnie do dziaalnoci na terenie Zwizku. Pozostao mi jedynie jakie doradztwo literackie w Nowych Drogach, do czego do dawno, jeszcze gdy tkwiem w wirze dziaalnoci, cign mnie Janek Jarosawski. Nawet teoretyczny organ nie mg si wwczas oby bez literatury. Ale ta luna praca w redakcji, z ktr niewiele miaem wsplnego, nie leaa mi (przygotowaem tam zaledwie par pozycji) i wkrtce si jej pozbyem. Padziernik przeywaem entuzjastycznie, lecz poza jakim zespoem, do samotnie. Ale Warszawa w tych dniach, jak zwykle w chwilach historycznych, nie pozwalaa mi si czu samotnym... Zwycistwo padziernikowe rozbudzio wielkie nadzieje. Nard - po latach, kiedy ignorowano, a nawet gnbiono jego przywizania i obyczaje - poczu si wreszcie u siebie. Okazao si przy tym, e nie taki straszny diabe, jak go malowano, i e niewiele mu potrzeba. Sytuacja materialna nie moga si nagle poprawi i nie poprawia si, lecz ludzie czuli, e w ich rkach znajduje si naprawa Rzeczypospolitej. Poczuli si po prostu sprawcami wasnych dziejw. Wrd klasy robotniczej pojawio si wielu nowych dziaaczy, w fabrykach tworzono komitety samorzdu robotniczego. Uwolniony od elaznego centralizmu teren zacz dawa oznaki wasnego ycia. Martwe, formalne instytucje nage oyy, gdy zajy si rzeczywistymi problemami. Nie brakowao istotnych, konstruktywnych projektw ekonomicznych, socjalnych, kulturalnych, rozmaicie prbujcych rozwizywa nabrzmiae sprawy. W praktyce okazywao si, ile jest gw zdolnych do mylenia i rk chtnych do pracy.

Niestety, z perspektywy czasu wida, jak ten wielki wybuch inicjatywy, samorzdnoci, trzewej reformy, lokalnego i oglnonarodowego patriotyzmu, jak ten kapita nadziei zosta roztrwoniony. adne spoeczestwo, nawet polskie, nie yje dugo porywami. Jeli nie maj one przemija z wiatrem, musz przemienia si w nowe mechanizmy i nowe struktury ycia spoecznego. Zdobycze padziernikowe w ten sposb utrwalone zostay w niewielkim stopniu. W miar powstawania trudnoci i konfliktw pierzchaa euforia spoeczna, powracay ze nawyki i w kocu z wielkiego porywu padziernikowego pozostao niewspmiernie mao. Na przeomie padziernikowym ciya rwnie nie rozliczona do koca przeszo. Skoro nie zanalizowano u nas systemu kultu jednostki, nie poddano go konsekwentnej ocenie, opinia publiczna nie wiedziaa, kto za co odpowiada. Wytwarzao to atmosfer, w ktrej wszyscy, czy prawie wszyscy dziaajcy w minionym okresie byli winni. W rodowisku literackim przykr stron wczesnej zotej wolnoci stanowiy porachunki osobiste, walka wszystkich ze wszystkimi. Przy wanych sprawach gupio pcha swoje trzy grosze, ale skoro pisz osobiste wspomnienia, nie mog nie doda, e i ja dostaem si wwczas na ostrza. Gorzko udziem si, sdzc niedawno, e z mojej prby wyszedem jako tako. Pawe Hertz ogosi teraz w Przegldzie Kulturalnym swe wspomnienia Z domu umarych (jak nazwa Zwizek Literatw) i przydzieli mi tam jedn z gwnych rl. To jeszcze gupstwo. Wkrtce przeczytaem w Twrczoci artyku Andrzeja Kijowskiego, z ktrego dowiedziaem si, i byem Raskim literatury. No i nikt si nawet nie zajkn. Ponadto z Komisji Kwalifikacyjnej ZLP otrzymaem zawiadomienie, podpisane przez Artura Sandauera, e wobec zniesienia kategorii kandydatw ZLP, do ktrej naleaem, zostaem skrelony z listy Zwizku. Mniej wicej w tydzie pniej - cho sam nie zaprotestowaem Zarzd Gwny odwoa to pismo, przepraszajc mnie za nieporozumienie. Nie miaem wygrowanego wyobraenia o sobie, o swojej pracy literackiej ani te nie czuem si niewinitkiem. Nie, nie poczuwaem si oczywicie do wyrywania komukolwiek paznokci ani do innych tortur. Te posdzenia uwaaem za nieprzyzwoite. Pismo, ktre je opublikowao bez adnej riposty, bojkotowaem przez dziesi lat, zanim nie uznaem przedawnienia. Sam widziaem swoje wasne bdy i winy zgoa inaczej ni moi dyskwalifikatorzy i oskaryciele. I czym innym si martwiem. Nie ulegao dla mnie wtpliwoci, e przez ten cay okres miniony stao si co trudnego do odrobienia. Polska lewica, polska rewolucja przeyy swj kolejny dramat, i to niebawem po historycznym momencie, gdy wziy na siebie odpowiedzialno za losy narodu. Take rodowisko literackie, najbardziej powaana w spoeczestwie cz polskiej inteligencji, nie stana w tym okresie na wysokoci zadania, skompromitowaa si. Ufajc biegowi historii, uleglimy zudzeniom i dezorientacji. W wikszym czy mniejszym stopniu, z takich czy innych przyczyn i motyww poddalimy si wulgaryzacji i zbarbaryzowaniu, co ju - wbrew nam - zostao wykorzystane jako parawan dla rzeczy znacznie gorszych. Pewne idee i wartoci zostay omieszone i zdezawuowane, cho na to nie zasugiway. Postpowi pisarze zawiedli zaufanie, jakim od dawna cieszyli si w spoeczestwie. Czy bya to klska bezpowrotna? Sam odczuwaem zniechcenie i rozczarowanie do tego rodowiska, ktre z pewnoci do niedawna na modzieczy sposb idealizowaem. Kiedy jako czowiek nowy i zielony tu si znalazem, odnosiem si do niego z naboestwem. Z bliska okazao si ono znacznie mniej odporne, mniej samodzielne i roztropne. Jeli nawet w redakcji i na literackim forum staraem si zachowywa jaki umiar, lekkomylnoci z mojej strony byo podejmowa si rl, ktre wymagay duo wikszego rozeznania i dojrzaoci. Byem wic zdegustowany sob i opustoszay.

Kiedy, zaraz po wojnie, prawdziwie entuzjazmowaem si now literatur. Wydawao mi si - i chyba tak byo naprawd - e nasza literatura wyonia si z wojny nie tylko nie zrujnowana, lecz wzmocniona, odnowiona, obiecujca. Obiecujca take w sensie spoecznym, tzn. zdolna do uczestnictwa w tworzeniu nowej rzeczywistoci. I co si z ni w cigu tych kilku lat stao? Mimo ogromnych kosztw spoecznych, jakie zapacilimy za plan 6-letni, pozostay po nim przynajmniej huty, fabryki i miasta. Po literaturze, ktr temu planowi starano si podporzdkowa, nie pozostao prawie nic. Trzeba byo wic odrzuci wszystko, co t degradacj i miako spowodowao, i przywrci w sobie na nowo ambicj i zapa dla literatury. Swoje czasowe aberracje literaci usiowali zrekompensowa sw pniejsz aktywnoci publiczn. Ich znaczcej roli w czasie odwily - rwnie poprzez gorce, dorane utwory rozrachunkowe - nie da si zaprzeczy. Ale w samej literaturze spustoszenia, spowodowane minionym okresem, okazyway si ogromne. Wprawdzie literatura po Padzierniku odnawiaa si, lecz przede wszystkim odradzaa si swymi rezerwami. W literaturze popadziernikowej gwne skrzypce grali nestorzy i debiutanci, niekiedy spnieni. I jeszcze paru tych; ktrzy w minionym okresie zachowali chwalebn rezerw. Pena rekonwalescencja reszty, tzn. pisarzy, ktrzy zaangaowali si w stalinizm, wymagaa duszego czasu i gbszych przewartociowa. Jeszcze przed Padziernikiem Now Kultur objli modzi ludzie, sporo tych, z ktrymi kiedy mielimy tworzy nowy zesp. Do mnie si nie zwrcono, a sam nie miaem chci si tam pcha. Odziedziczony po minionym okresie ukad czasopimiennictwa literackiego nie zadowala zreszt potrzeb. W 1957 roku wypyno w tej mierze kilka niezalenych od siebie inicjatyw. Cz starej Kunicy z kilku innymi pisarzami szykowaa wydanie Europy. Przybo i Sandauer przygotowywali awangardow Rzecz. Stawar, z ktrym od kilku lat si przyjaniem, zaproponowa, abymy razem wystpili o wydawanie miesicznika krytycznoliterackiego (w dotyczcych tego pisma papierach, jakie si u mnie zachoway, jego tytu waha si midzy Krytyk a Marginesami). adna z tych inicjatyw (najbardziej zaawansowana bya Europa, ale i my mielimy ju zgod, budet i plany kilku numerw) nie dosza do skutku. Powstaa jedynie Polityka, pocztkowo traktowana jako przeciwwaga Po prostu. kiewski, ktry j tworzy i redagowa przez pierwsze lata, nastawa, ebym wszed do redakcji, ale wwczas mu odmwiem. Niebawem powoano jeszcze Trybun Literack, dodatek do Trybuny Ludu, ktry nie wytrwa dugo. Zarobkowaem w Orce (dokd zaprosi mnie Antoni Olcha), pniej krtko w Kraju. Ale jak tak satysfakcj dawaa mi jedynie wsppraca z Dialogiem, do ktrej od pocztku zaangaowa mnie Adam Tarn. Jedynie ta praca naprawd mnie pocigaa. Przypominaa o krytyce literackiej, ktr traktowaem serio. Nic bardziej mnie nie zajmowao i nie pasjonowao. Jeli w ubiegych latach nie wydaem mimo e mi to parokrotnie proponowano - zbioru artykuw krytycznych, to wanie z respektu dla niej. I pniej, kiedy si zdecydowaem na skromn retrospektyw pt. Krytyka i gieda, pominem wszystkie teksty z tzw. minionego okresu. Musiaem si wygrzeba z drtwoty, maostkowoci i pseudo-rewolucyjnoci. Zabraem si po raz pierwszy do ksiki o Dbrowskiej. Nie szo mi. Zaczem wic od szkicu o Nocach i dniach i od rzeczy drobniejszych. Rozgldaem si jednak za jakim bardziej staym oparciem, by wydosta si z osamotnienia, a take, co tu mwi, z kopotw materialnych. Gdy w 1960 r. Polityka - przechodzc ze swego pierwszego, doranego i akademickiego zarazem, do drugiego i, jak si okazao, waciwego wcielenia - zwrcia si (za porednictwem Grzesia Lasoty), bym obj wakujcy tam dzia kultury - zgodziem si. Coraz bardziej podobao mi si to pismo. Pierwsza rozmowa z nie znanymi prawie jej redaktorami, z Mieczysawem Rakowskim, Michaem Radgowskim, Dariuszem Fikusem (Michaa przedtem

spotykaem na uniwersytecie) wypada sympatycznie i pontnie. Nawet wydao mi si, e moe tam, w tym zespole rwienikw czy troch modszych udzi rnych specjalnoci, w pimie, ktre miao ambicje, aby przebi si do spoeczestwa - znajd co, co si rozwiao gdzie indziej. Ale to ju cakiem nowy rozdzia, trwajcy zreszt do dzi, a wic pod adnym wzgldem nie nadajcy si jeszcze do swobodnych, niezobowizujcych wspominkw.

Warszawa dla wnukw


Warszawa nie speniaa w moim yciu jakiej odrbnej czy nadzwyczajnej roli. Nigdy nie czuem si specjalnym patriot warszawskim, zawsze stroniem od celebrowania stoecznoci, nie naleaem do specyficznego klanu zawodowych varsavianistw. A jednak Warszawa nie bya dla mnie formalnym wpisem miejsca urodzenia i zamieszkania ani dekoracj, wrd ktrej odbyway si moje przygody. Jeli byo to tyko miejsce i to, to okazyway si one coraz bardziej czynne i znaczce. Ile przypadkw mego ycia zaleao od losw Warszawy! O ilu moich wasnych krokach rozstrzygao przywizanie do niej! W moich od dawna ywionych, pocztkowo mimowiednych, zainteresowaniach Warszaw mieszaj si osobiste sentymenty i wydarzenia dziejowe, przyziemne sprawy komunalne i zbiorowy - nalecy nie tylko do jej mieszkacw - mit warszawski. Tak samo w tym wspomnieniu... Warszaw pamitam tak dugo, jak siebie samego. Urodziem si w samym jej sercu, w domu przy Krakowskim Przedmieciu, ktry nie istnieje. Na jego miejscu, a raczej na miejscu trzech domw, jakie stay midzy kocioem Wizytek a hotelem Bristol, rozciga si obecnie skwer, na ktrym niedawno umieszczono statu Prusa, najbardziej warszawskiego z naszych wielkich. Kiedy sta tam duy budynek seminarium nauczycielskiego i szkoy wicze im. Szymona Konarskiego. Jego skrzydo od strony wizytek byo skrzydem mieszkalnym. O ile si nie myl, nasz adres wiza si z faktem, i ojciec pracowa w szkolnictwie jako wizytator, wpierw w ministerstwie owiecenia, a pniej w kuratorium warszawskim. Nie byo to pierwsze mieszkanie moich rodzicw w Warszawie. W czasach dla mnie przedhistorycznych mieszkali na Lesznie, a w ogle wywodzili si skdind (ojciec z Mazowsza, z Lubowidza i Pocka, matka z Podlasia, z omy). Ale ja, podobnie jak mj starszy brat Andrzej, byem ju rodowitym warszawiakiem, urodziem si na Krakowskim Przedmieciu 36, na parterze. Dziecinne ko ustawiono w przestronnej sypialni rodzicw, ktrej okna wychodziy na najdostojniejszy trakt stoeczny. Moje najdawniejsze bodaj w yciu wspomnienie dotyczy wanie tego pokoju. Przed oknami znajdowa si postj takswek. Na noc zamykano w domu drewniane okiennice i lec w ku, przed zaniciem, obserwowaem, jak wiata ich, przenikajce przez szpary okiennic, przesuway si po cianach pokoju. Takswek w Warszawie, a zwaszcza przewijajcych si przez jeden postj, nie byo wwczas zbyt wiele, ale wystarczajco duo, by stworzy gr wiate, pierwsz moj wielkomiejsk feeri. Wszystkie okna pozostaych pomieszcze - pokoju stoowego, gdzie rezydowali trzej bracia, maego gabinetu ojca oraz dugiego korytarza koczcego si kuchni - wychodziy na placyk przedkocielny, na ktrym po dzi dzie rosn te same dwie lipy. Tutaj miay zwyczaj zbiera si wyrostki warszawskie, przewanie gazeciarze z resztkami nie rozprzedanych nakadw. Ich ulubionym zajciem bya gra w pieniek. Gdzie mieli gra - pod kocioem czy pod paacem Tyszkiewiczw?

Rzucali wic pienikami o cian naszego domu, naszego mieszkania i gdy robio si gwarno, ojciec otwiera lufcik, wychyla gow i woa: Pod lipki, chopcy, pod lipki... Budynek szkolny mia ogromne podwrze, po jednej stronie obsadzone rzdem kasztanowcw, ktre do tej pory, cho ladu nie pozostao po domu, wyrniaj si wyranie wrd nowej zieleni skweru, dzielc go na dwie czci. Na to podwrze caa szkoa wysypywaa si podczas przerw. Wkrtce mogem doceni, co to za rozkosz mie szko u siebie w domu. Wstawaem niemal na szkolny dzwonek, zawsze mona byo podczas pauzy zalecie do domu po zapomniany zeszyt i wpa na drugie niadanie. Ale z tego czasu szkoa, cho wietna, mniej mi si upamitnia ni podwrze. Tu odbyway si lekcje gimnastyki, szkolne zawody sportowe, a take, jeli 1 wrzenia wypada w dzie pogodny, inauguracje roku szkolnego z uroczyst msz. Przed poudniem podwrze yo szko. W pozostaych godzinach byo to moje wasne podwrze z wielu rnymi sprawami, ktre ze szko, a przynajmniej ze szko jako instytucj, nie miay nic wsplnego. Zwaszcza strona wizytek przedstawiaa si pontnie i tajemniczo. Wielkie podwrze ssiadowao w tyle z maym, zamknitym podwreczkiem, gdzie mieciy si jakie szopy, jakie skadziki. Pod nimi znajdoway si piwnice i podziemne korytarze, ktre, jak bylimy przekonani, musz si czy z zabudowaniami zakonnymi. Nigdy podziemnymi przejciami nie dotarlimy ani do kocioa, ani do klasztoru. Ale ta strona wci nas korcia i do ogrodw klasztornych przeskakiwalimy przez pot, siejc popoch wrd sistr yjcych w klauzurze. Istniaa take druga strona dziecinnego krlestwa strona wiatowa. W drugim z nieobecnych domw, za rzdem kasztanowcw duego podwrza i niewysokim parkanem, miecia si synna restauracja Simona i Steckiego, a raczej jej wytworne, szkolne, werandowe apartamenty. To by dla nas niedostpny, wielki, elegancki wiat, z ktrym stale mielimy na pieku. Bowiem piki do nonej, do siatkwki, do tenisa, kije i kamienie, ktrymi strcalimy kasztany z drzew, miay dziwn skonno do wielkiego wiata. Brzk tuczonych szyb czsto zakca przyjcia u Simona i Steckiego, a wyfrakowany szef restauracji gania za nami po wszystkich zakamarkach. Ju trzeciego domu z zabudowy tego odcinka Krakowskiego, domu na rogu Karowej, gdzie miecia si redakcja Kuriera Warszawskiego, nie sigaa moja wczesna ekspansja. Z Warszawy przedwojennej, Warszawy mego dziecistwa, niewiele pozostao mi w pamici. Jakie oderwane fragmenty miasta, jakie scenki i sceny, na p sielskie, na p zowieszcze. A wic saneczki na Krakowskim, ktre co roku i na do dugo, cho pewnie nie cakowicie, zastpoway takswki na postoju przed domem i nadaway miastu, w ktrym nie uprztao si niegu, inny pogos. Po ksiki szkolne chodzio si na wsk, toczn i pen harmideru witokrzysk, z ktrej pozostaa tylko nazwa, a do maych kin na Nowy wiat, niby ten sam co dzi, a jednak inny, bardziej handlowy, spitrzony interesami i reklamami. Na chopice wyprawy wyrywaem si na Powile, buszujc po skarpie i zapuszczajc si midzy domki z ogrdkami i slumsy na Lipowej, Cichej, Obonej, Topieli. Tamtdy te prowadziy witeczne przechadzki z ojcem nad Wis. Moje dziecistwo przebiegao midzy reprezentacyjnym rdmieciem a ndz Powila. Te dwa wiaty nieraz cieray si wrcz. W ten sposb odbieraem - stojc na parapecie z nosem na szybie - to, co dziao si przed oknami mego pokoju podczas rozmaitych demonstracji i podczas pochodw pierwszomajowych, kiedy na tum ludzki przecigajcy Krakowskim nacieraa konna policja, kiedy odzywaa si strzelanina. Nierzadko przed domem, w podwrzu albo i przed progiem naszego mieszkania, znajdoway swj krwawy fina zamieszki studenckie z pobliskiego uniwersytetu. Dom by tymi wydarzeniami podminowany, jego sympatie niedwuznaczne, a mnie te niezrozumiae potyczki, starcia, walki wydaway si czym niezmiernie wanym i jeszcze bardziej pocigajcym ni strona klasztorna i strona wielkowiatowa.

Tu przed wojn przeprowadzilimy si do wikszego mieszkania, gdy na Krakowskim, gdy dwaj starsi bracia poszli na studia, zrobio si zbyt ciasno. Przeprowadzilimy si, na szczcie niedaleko, na Konopczyskiego 4, do gmachu gimnazjum im. A. Mickiewicza, gdzie ojciec, wyrzucony przez braci Jdrzejewiczw z kuratorium, uczy od pewnego czasu. Tego mieszkania, obszerniejszego, lepiej wyposaonego, na pierwszym pitrze w naronym, pokrgym pionie profesorskim gmachu gimnazjalnego - nie polubiem. Pocieszao mnie to, e blisko byo do starych ktw i waciwie niewiele si zmienio. Tak samo chodzio si pod czternasty do sklepiku, gdzie brao si na ksieczk, niewiele stamtd dalej byo do wiczeniwki, jeszcze bliej na Powile. Pozostaa te atmosfera mieszkania przy szkole, cho to nie bya ju moja szkoa, poniewa nawet gdy przyszed moment, kiedy w lecie przed wybuchem wojny miaem zdawa do gimnazjum, ojciec nie yczy sobie, bym zdawa do jego gimnazjum, a tradycja rodzinna nakazywaa pj na Myliwieck, do Batorego. Zreszt jeli chodzi o powcigliwo wobec nowego locum rodzinnego, moe jestem w bdzie moe to moje odczucie ex post, pod wpywem katastrofy, gdy tam wanie na Konopczyskiego zajechay po nas auta Gestapo. Po wyjciu z Pawiaka we wrzeniu 1940, przez cay czas wojny nie poszedem na Konopczyskiego ani razu (mieszkanie pocztkowo stao zapiecztowane, potem zajli je jacy zleceni lokatorzy), a i nadal niechtnie t uliczk przechodz, wci jeszcze j omijam. Po 11 latach - w czasie ktrych albo mieszkaem w innych dzielnicach Warszawy, albo przebywaem na dzkim wygnaniu - cakiem przypadkowo otrzymaem przydzia na mieszkanie w okolicy mego dziecistwa, w jednym z trzech domw Alei na Skarpie (dzi dosztukowanych do Bartoszewicza), koo Teatru Polskiego. Wtedy zabio mi serce. Nie dlatego, e byo to tu koo Konopczyskiego, lecz e blisko Krakowskiego, e w pierwszej cianie domw nad Powilem. I przemieszkaem tam z rodzin znw 17 lat. Pogranicze historycznego rdmiecia i Powila, gdzie w sumie przeyem blisko trzy dziesitki lat, to najblisze mi i najmilsze warszawskie kty. Pamitam, jak wracajc jako mody chopak z wakacji wypatrywaem je w panoramie miasta - nie opodal Zamku, Kolumny Zygmunta i Paacu Kazimierzowskiego. Jeszcze wrzesie 1939 - poza jednym epizodem: przez pierwsze dnie penilimy jako harcerze sub porzdkow na nowym Dworcu Gwnym, dokd od 2 wrzenia zaczy przybywa transporty rannych z frontu - przeywaem w dawnej okolicy. W dniach oblenia do naszego mieszkania na Konopczyskiego cigna rodzina z Mokotowa, naraonego na bezporedni obstrza. Siedziao si w wewntrznym bezokiennym hallu lub schodzio do schronu, jak zwano dotychczasowe piwnice. Trzy pociski rbny w gmach gimnazjalny, a niedaleko, do glinianki na Dynasach, spad zestrzelony niemiecki sztukas. Poza alarmami i sensacjami, czasem trzeba byo wyskoczy z domu, eby przynie wody czy sprbowa co kupi. Nieocenione usugi oddaway wwczas studnie na dole, na Powilu. Najbliej miaem do zabytkowej studni na Obonej - do jej lwiej paszczy ustawiay si teraz kolejki. Po zakupy, przewanie iluzoryczne, wyskakiwao si na Krakowskie. Wrd pozabijanych koni przed Paacem Staszica, ktre warszawiacy oprawiali z zawodow niemal wpraw, wrd gruzw Krakowskiego z potrzaskanym Chrystusem sprzed witego Krzya, lataem do sklepikw, ktre jeszcze w spokojniejszych chwilach otwierano. Pod koniec oblenia i po kapitulacji chleb sprzedawano z ciarwek na Dobrej. Zwycizcw spotkaem rwnie w pobliu: eleganccy motocyklici w czarnych lnicych paszczach zajechali na Foksal... Dopiero za okupacji Warszawa mi si powikszya. Ceglaste mury wizienia mokotowskiego znaem przynajmniej z widzenia, ale ogromnego, ponurego Pawiaka nie widziaem nigdy przedtem, zanim mnie tam przywioza gestapowska buda. Zreszt wwczas nawet dobrze go nie obejrzaem z zewntrz. Gdy na pewien czas znalazem si w szpitalu na Serbii, na ku koo okna (duego, zwykego, nie wiziennego okna, tyle e zakratowanego) - godzinami przypatrywaem si Dzielnej, jeszcze wzgldnie normalnemu (tak mi si std wydawao wiosn 1940) yciu mieszkacw w biaych

opaskach z gwiazd Dawida. Poznawaem niemal nie znan mi Warszaw, obskurn, haaliw i ndzarsk, a dla mnie niedocigle pikn, bo - o ironio! woln. Wyszedszy z wizienia czsto bywaem w getcie, dopki go nie zamurowano. Wtedy drugi - obok Pawiaka -- rewir warszawski, rewir ydowskiego nieszczcia, ktre nieco w czasie mych wdrwek poznaem, wyczono z miasta. Mieszkaem wwczas u mojej ciotki na Mokotowie, na Kieleckiej, w domu profesorskim SGGW, ale uczyem si w handlwce przy ulicy Pankiewicza (tam gdzie dzi mieszcz si wydawnictwa pedagogiczne) i rwnoczenie w drugim gimnazjum - na tajnych kompletach Batorego, ktre odbyway si w rnych, czsto bardzo odlegych punktach miasta. Moja ruchliwo warszawska ogromnie w owym czasie zwykowaa i obja dawniej rzadko odwiedzane strony. Na matematyk i acin jedzio si na oliborz, na jzyk polski zbiegao z placu Trzech Krzyy na Rozbrat, inne przedmioty koncentroway si na samym kocu wczesnej Puawskiej. W ogle miasto koczyo si znacznie bliej - jego mokotowskie krace to by wanie dom mego polegego w powstaniu przyjaciela, Zbyszka Sztarka, na Puawskiej, mniej wicej na wysokoci ulicy Woronicza, a z drugiej strony - przy kaplicy jezuitw na Boboli. Ju dalej rozpocieray si pola, dokd chodziem, by pooy si w zbou z ksik, z tomikami od Mortkowicza. Ale na t topografi wizie, szk, spacerw z ksik rycho naoya si inna. Kurs podchorwki (jeli tak mona okreli kurs wojskowy, jaki przechodzilimy jako gimnazjalne uczniaki) odbywa si w eks-ydowskim domu bodaj na Franciszkaskiej rg placu Krasiskich, dokd przesiedlono rodzin mojego kolegi, zamieszka przedtem na terenach objtych obecnie gettem. Z jak emocj chodzilimy na te dodatkowe, a waciwie najwaniejsze ze wszystkich zajcia, czekalimy na dowdc i cznika, ktry w jakiej torbie czy tece dwiga wiczebn bro. Na placu Krasiskich bywaem teraz czciej. Gdy w 1942 roku zaczo si w getcie Endlsung, wstrzymano kursujce tamtdy tramwaje. Ani ze rdmiecia, ani z Mokotowa nie mona byo tramwajem przedosta si na oliborz. Przedsibiorczy warszawiacy natychmiast miejsk komunikacj zastpili prywatn. Z tramwaju na konn platform, jedc bocznymi ulicami, przesiadao si na placu Krasiskich. Tak wic plac, gdzie za paacem Krasiskich rozpoczynao si zamknite po czci murem, po czci lepymi cianami domw getto, a tu obok przy dwikach szlagierw krcia si karuzela, sta si ruchliwym wzem komunikacyjnym, przez ktry czsto si przewijaem. Gdy w getcie wybucho powstanie - czy to stana konna komunikacja, czy odwoano komplety oliborskie, do e tamtdy nie jedziem. Nad miastem snuy si straszne dymy, a po tramwajach, bramach, klatkach kryy si resztki dzieci z getta. Dojmujce wraenia z dotychczasowych przejazdw poczyy mi si z wyobraonymi scenami z pomieni, zupenie jak w Campo di Fiori Miosza czy Wielkim Tygodniu Andrzejewskiego. Cige przejazdy przez Warszaw z przyjacimi, a zarazem wsptowarzyszami broni, prowokoway nas do gupich figlw. To bardzo dziwne, jak moja przedwczesna dojrzao (od czasu wizienia czuem si, wbrew metryce, cakowicie dorosy) sza w parze z dziecinad. Szczeglnie upodobalimy sobie gmach Zachty, wczesny Deutsches Kulturhaus, oraz redakcje Nowego Kuriera Warszawskiego na Marszakowskiej przy placu Unii - dwa eksponowane orodki propagandy hitlerowskiej. Przed Zacht prostym, wyprbowanym sposobem obrywalimy wielkie flagi hitlerowskie, zwisajce z wysokich masztw. Kopotliwsze byy operacje przed redakcj: trzeba byo upatrze moment, kiedy tramwaj rusza z przystanku, eby rozbi ogromne szyby i gabloty ze szmatawcem i wskoczy do odjedajcego tramwaju. Te psie figle niebawem ustpiy powaniejszym. Zlecono nam bowiem ni mniej, ni wicej tylko inwigilacj Okcia. Lotnisko, oczywicie cile wojskowe, znajdowao si wtedy daleko poza miastem. Szlimy wic z Bogdanem czy z Jurkiem w stron lotniska, ugadywalimy jakich informatorw, mieszkajcych w okolicznych podmiejskich

chaupkach, ale te nie wahalimy si wchodzi wprost na wartownie, aby pod byle pretekstem pogada z niemieckimi stranikami, zorientowa si w sile i rozkadzie wart, a i - zdarzao si -wisn jaki dokument. Z tych idiotycznych wypraw, przy ktrych ratoway nas jedynie niepowany wygld i nieza niemczyzna (zawdziczalimy j naszemu profesorowi z handlwki), skadalimy szczegowe raporty naszemu dowdcy. Czy wrd tych zabaw w one lata mogo zabrakn mioci? Najpowaniejsza z nich sprowadzaa mnie czsto pod szko esk na Bagateli, gdzie czekaem ostatniego dzwonka. Randki odbyway si systemem spacerowym, niekiedy wstpowalimy do maych kawiarenek na Marszakowskiej czy Puawskiej. Ale jak wygldaa ta okupacyjna Warszawa, ktr poznaem i spenetrowaem niemal ca? Warszawa tych lat jakby obsuna si w czasie, zanachronizowaa si i sprowincjonalizowaa. Zbiedniaa i poatana (ju wtedy, po zniszczeniach wrzeniowych, pojawiy si prowizoryczne partery, sklepiki i budki, maskujce nieuprztnite ruiny), nabraa zarazem blichtru, jak przystao na Generaln Guberni. W rejonie niemieckiej dzielnicy, przy alejach Hitlera, jak przemianowano Aleje Ujazdowskie, opustoszaa, niemal wymara, w reszcie centrum -- ludna, rozmrowiona, kipica yciem. Rankiem w okolicy dworcw, dokd jedziem do handlwki, przewala si przez Aleje Jerozolimskie tum przyjezdnych, zwaszcza bab wiejskich z workami i koszami, wiozcych aprowizacj, czyli tzw. szmugiel. Zreszt nie tylko bab ze wsi, bo szmuglowali prawie wszyscy: i kolejarze, i urzdnicy, i paniusie miejskie, tyle e styl wiejsko-prowincjonalny dominowa. Marszakowska i Jerozolimskie pozostay centrum handlu (cho zmieni si jego charakter, sprzedawano i kupowano wszdzie, po bramach i podwrzach), natomiast na Zotej, Brackiej, Chmielnej powstay nowe. wytworne restauracje i nowe lokale z dansingami, z programami rewiowymi, reklamujce si fotosami i wabice wiatekami. Do czasu nie gardzili nimi Niemcy, lecz. przede wszystkim bya to domena okupacyjnych dorobkiewiczw (tych nie brakowao!) oraz przemysu erotycznego, jake kuszca dorastajcych uczniakw. Poktna rozrywka i wszechobecny poktny handel najbardziej okrelay zewntrzny wygld warszawskiego city. Wewntrz natomiast dziao si z tym miastem co zadziwiajcego. Wbrew wszelkim sprzecznociom: szerzcej si do powszechnie ndzy i wcale nierzadkim fortunom, walce o byt, uywaniu ycia i miertelnemu zagroeniu, a wic wbrew wszelkim prawom wynikajcym z narzuconego reymu okupacyjnego, ktre powinny dzieli, otpia i rozkada spoeczestwo - czuo si wprost z dnia na dzie, z tygodnia na tydzie, jak to miasto wewntrznie roso i konsolidowao si. Pod rozmaitymi wzgldami, na najrozmaitsze sposoby. Godzina policyjna pobudzia wieczorne ycie towarzyskie wewntrz kamienic. Niemal powszechnie przyjy si wsplne mody przy kapliczkach, wznoszonych w bramach czy na podwrzach. apanki na miecie staway si szko warszawskiej solidarnoci: kto zza rogu, z platformy tramwaju, ze stopnia pocigu uprzedza, co dzieje si w kotle, na nastpnej ulicy czy na dworcu. No i konspiracja - wbrew samej swej istocie - wszechobecna i wszystko przenikajca. Tak masowa konspiracja nie moga nie urga swym zasadom. Dla kadego umiejcego obserwowa i cho troch wprowadzonego w ycie warszawskie (Niemcy, mimo swych sukcesw represyjnych, nigdy tych dyspozycji nie zdobyli) widoczna ona bya goym okiem: te dziewczta z wyadowanymi torbami lub zagadkowej tuszy, ci chopcy w butach z cholewami, w wypchanych kurtkach czy marynarkach... Warszawa miaa swoje fasony i mody, ale przede wszystkim wytworzya swj okupacyjny styl, ktry pozwala jej y. Styl nie tylko krgw wojskowo-konspiracyjnych, lecz styl ulicy warszawskiej, peen polotu, drwiny i zawadiackiej odwagi. aden najgenialniejszy pisarz nie wymyliby zachowa i odzywek, na jakie wpadali warszawiacy - w sklepiku, w tramwaju, w apance. Tote nie utwory zawodowych satyrykw, publikowane w prasie podziemnej, lecz ten folklor warszawski - dowcipy,

gadki, humor sytuacyjny, riposty uliczne, zapisane po wojnie przez zbieraczy -- oddaje ywotno, ducha walki i wisielczy humor Warszawy tego czasu. Nie tylko z ndzn broni, ale i z tym swoim duchem caa Warszawa - i onierska, i cywilna - porwaa si jak jeden m do powstania. To, co pozwolio Warszawie przey nieustraszenie tyle trudw i niebezpieczestw, zatriumfowao niepospolitym zrywem powstaczym caego miasta. Dopiero w obliczu przey ostatecznych: opuszczenia, mierci pitej czci ludnoci, zagady miasta - Warszawa bezprzykadnie ywotna, dowcipna i bohaterska staa si mimo woli patetyczna. Nie dane mi byo przey razem z ni tych ostatnich dni. Powstanie warszawskie byo jednak tragicznie popltanym przez polityk - zwieczeniem caej warszawskiej okupacji. Podczas wojny, wanie gdy okupanci odebrali miastu godno stolicy, Warszawa staa si prawdziw stolic caego kraju. Std promieniowa na ca Polsk duch nieustraszony, nie dopuszczajcy adnego kompromisu z okupantem, nie zezwalajcy ani na chwil przerwy w oporze. Nigdy bodaj ani za starych czasw, ani podczas zaborw i powsta, ani w niepodlegej Polsce Warszawa nie zdobya sobie tak wielkiego, a w kadym razie tak powszechnego prestiu i serca, jak walczca Warszawa ostatniej wojny. Po raz pierwszy Warszawa staa si prawdziwie oglnonarodowym mitem. Moe wskutek tego, e nie byem tu w najgorszych chwilach, wojenna Warszawa nigdy nie zastyga dla mnie w patetycznym gecie. Po wojnie proponowano rozmaite sposoby jej upamitnienia. W kocu po kilkunastu latach stana na placu Teatralnym warszawska Nike. Ale bardziej ni w tym patetycznym pomniku odnajduj j u pisarzy, ktrzy syszeli i widzieli j niezawodnie, u Dbrowskiej, Andrzejewskiego, Brezy czy Dygata. Bardziej ni w Nike widz j pod postaci skromnej przedwojennej Syreny nad Wis, o ktrej w 1945 roku Kazimierz Wyka pisa, e jeli nadejdzie kiedy okres nowej sztuki symbolicznej, Syrena z Tamki przemwi gosem, jakim posgi z azienek mwi w Nocy listopadowej. Odwieczny herb warszawski nabra nowych znacze. Zwodnicza, powabna, wyoniona z Wisy Syrena (przypadkiem pozowaa do niej dziewczyna, ktra stworzya najpopularniejsze pieni walczcej Polski i sama pada w pierwszym dniu powstania) urosa do podwjnego symbolu: nie tylko walczya uporczywie tarcz i mieczem, ale i - speniajc legend przeprowadzia tylu polegych do podziemi mierci. W ogle podziemia s najistotniejsz bodaj czci pamici o tym miecie. Najbardziej wstrzsajcy dla mnie obraz z czasu powstania -- to ludzie wychylajcy si z wazu kanaw... Nie przypadkiem Kana Stawiskiego-Wajdy pozosta najwikszym filmem o powstaniu. Czy Warszawa na ktrej z tras powstaczych nie powinna mie swego Traktu Kanaw? Po wojnie, mieszkajc w odzi, nie jedziem do Warszawy chtnie. Nie miaem ani troch pasji turystycznej, eby zwiedza ruiny i cmentarze. Jedziem do Warszawy, kiedy byo to konieczne. Pojechaem wic na wezwanie PCK, ktry ekshumowa groby palmirskie, eby rozpozna skrawki odziey i drobiazgi - jedyne pamitki po ojcu i bracie. Gdy zmara w odzi matka, ktra powrcia do nas z Ravensbrck na krtko, nie waylimy si pochowa j w odzi. Ciarwk przetransportowalimy trumn na Powzki. Nie zwiedzaem znajomych roztrzaskanych ktw, nie chodziem na wspinaczk po gruzach Starego Miasta, nie ogldaem wypalonych domw Powila czy Mokotowa, gdy wszystkiego tego miaem pod dostatkiem w sobie. Co do Warszawy, obchodzio mnie co innego. Ab urbe destructa - odtd otwiera si nowy kalendarz Warszawy. Tylko znikoma cz warszawiakw moga do niej powrci. Ci, mieszkajcy przewanie w najdziwniejszych wntrzach, praktykowali najciej swoj wiar w Warszaw. Wikszo znalaza si na wygnaniu, w diasporze. Jak nard wybrany przez wieki, tak my przez te lata ylimy star religi i starym obyczajem. Co odgruzowano, co uporzdkowano, co odbudowano? Komu udao si wrci, kto nastpny? Warszawiacy - moje

ciotki byyby dobrym egzemplum -- stanowili yw kronik odywajcego miasta. W odzi czytywaem systematycznie ycie Warszawy, gdy dostarczao mi najwicej poywki dla mojej wiary. Szczeglne wzgldy ywiem dla literatury warszawskiej: dla Miasta niepokonanego Kazimierza Brandysa, dla utworw warszawskich Zawieyskiego, Boguszewskiej, Kornackiego. Wiara warszawiakw rozsypanych wszdzie, po caym kraju - wiara we wskrzeszenie miasta - udzielia si caemu narodowi. Oficjalne haso: Cay nard buduje swoj stolic - nie byo bynajmniej sloganem. adne partykularyzmy nie byy zdolne zagrozi powszechnemu od czasu wojny mitowi Warszawy, podchwyconemu przez wadze i oywianemu przez warszawsk diaspor. Nard pracowa na sw stolic i nie szczdzi na ni wiadcze, nawet najbardziej osobistych. Do Warszawy udao mi si powrci w okresie triumfalnej odbudowy. Jeszcze zdyem na otwarcie Trasy W-Z. Chodziem oglda malowane dopiero fasady na warszawskiej Starwce. Taczyem do rana na Rynku Mariensztackim. Wdrowaem przez rozkopy rodkowej Marszakowskiej, zanim wyoniy si z nich zarysy MDM-u. Autentycznie przeywaem odbudow rodzinnego miasta, towarzyszyem jej postpom i projektom, ale zawsze pozostawaem jeszcze w tyle za zapalecami. Ci wiedzieli i widzieli wszystko: wypatrzyli najdrobniejszy szczeg, najmniejszy detal, znali kad dziur i kady kolejny wariant projektowy. Nigdy tak nie kwita varsavianistyka, nie ta ksikowa oczywicie, lecz ywa, stosowana, perypatetyczna, jak w porze odbudowy. Wszyscy niemal czulimy si architektami i urbanistami, bo odbudowa dotyczya naszego miasta, naszego ycia. To wtykanie wszdzie nosa, te nie koczce si rozmowy i dyskusje prasowe musiay drani specjalistw, lecz byy czym zrozumiaym i sympatycznym. Odbudowa stanowia ju nie tylko kompensat doznanych cierpie, lecz i podnoszcy na duchu dowd siy, ktra znw w warszawskim stylu - z powiceniem i humorem - przezwycia nawet miertelny cios, wskrzesza mit. Tak to bodaj przeywali budowniczowie Warszawy i kibice, ci najblisi i ci dalsi, z caego kraju. I tak odbiera to wiat. atwo dzisiaj krzywi si na to, co wwczas zrobiono. atwo wyrzeka, i istniay nowoczeniejsze, z wikszym rozmachem przygotowane plany i bole nad tym, e Warszawa nie wykorzystaa swej niepowtarzalnej szansy. Nie naley jednak zapomina, w jakich okolicznociach wszystko to powstawao. Sama decyzja odbudowy martwego miasta na tym samym miejscu wymagaa nie byle jakiej odwagi. Wzgldy ekonomiczne i techniczne stanowiy naturaln granic dla polotu projektantw. Zapewne, skala trasy W-Z czy rond warszawskich okazaa si zbyt maa. Nie udao si ustrzec niedobrych pompierskich wpyww przy wznoszeniu MDM. Biurokratyczna wizja przyszoci sparaliowaa niektre ulice, np. Krucz, za gigantomania plac Defilad. Zarzucono te z niewiadomych przyczyn niektre wspaniae projekty - np. przedwojenn jeszcze myl, ktra znalaza si w powojennych planach Warszawy, o Alei na Skarpie (trasie spacerowo-widokowej) i Alei pod Skarp (trasie komunikacyjnej), tak wietnie czc walory krajobrazowe z potrzebami, a mnie tym blisz, e wychodzc z okolic mego dziecistwa. Ale mimo tych bdw i przeocze miasto w dawnych granicach odbudowano zachowujc wierno jego dawnemu wygldowi, waciw mu skal, a zarazem nowoczeniej - do przestronne, rozlunione, funkcjonalne. Zgodnie z przepowiedni poety - lud wszed do rdmiecia. Trudno uchwyci spoeczne przemiany Warszawy, lecz faktem jest, i w procesie odbudowy znikna dawniej jaskrawa stratyfikacja socjalna miasta: nie tylko lud wtargn do rdmiecia, ale i zatary si ostre granice midzy rdmieciem a peryferiami, zniky z terenu miasta kwartay ndzy. Zreszt lud w owym czasie, kiedy Warszawa bronia si przed dostpem z zewntrz, to by warszawski proletariat, zwizany mocno z tradycjami miasta. Perturbacje spoeczne tego cikiego okresu, ktry nie przebierajc w rodkach gwaci osobowo narodow w tylu dziedzinach i na tylu obszarach, w Warszawie nie naruszyy warszawskoci, nawet j wzmogy i przesublimoway. Wydaje mi si, e pod wpywem swych przey i przemian Warszawa jakby pozbya si niektrych swych, jak pisa Jerzy Liebert w przedwojennej

Piosence do Warszawy, niezomnych wad, zabawnych cnt - snobizmu, besserwisserstwa, cwaniactwa. Zatary si jaskrawe kontrasty, choby te, ktre opisa Jzef Czechowicz w wierszu Pod Dworcem Gwnym w Warszawie, wieszczcym upadek Jerycha. Duch warszawski wyraa si w pietyzmie dla rekonstrukcji starej Warszawy, w warszawskim tempie budowy nowych osiedli, tli si niezliczonymi ogiekami, zapalanymi na miejscach strace pod starymi czy nowymi fasadami domw, zanim jeszcze pojawiy si na nich kamienne tablice. Jakkolwiek inna, odbudowana, przeformowana spoecznie, Warszawa pozostaa sob. Czuo si to w rnych okolicznociach, lecz najmocniej dao o sobie zna w Padzierniku 1956 roku. Znw Warszawa wystpia mnie i jednomylnie. Nauki przeszoci nie poszy w las: nie zapominano o polityce. W sposb rozwany i zdyscyplinowany Warszawa wyraaa sw wol, czy to na wielodniowych wiecach w Politechnice, czy na zgromadzeniu przed Paacem. Znw stolica, jak kiedy, naprawd przewodzia narodowi, po staremu - patriotyczna i po nowemu - ludowa. Mniej wicej w pitnacie lat ab urbe destructa zaczo znika haso odbudowy Warszawy. Wkrtce rozwizano tzw. SFOS (Spoeczny Fundusz Odbudowy Stolicy). Stao si tak nie dlatego, aby Warszawa w peni bya odbudowana czy eby nie miaa palcych potrzeb. Po prostu Warszawa, na ktr oono tak ofiarnie i chtnie, nie moga i nie chciaa duej growa nad potrzebami innych miast, usuwanymi przez ni w cie. Wsplnymi siami przywrcono Warszaw do ycia i do uytkowania, niech dalej radzi sobie bez tych przywilejw, jakie byy przedtem konieczne, niech radzi sobie sama. Zgodnie z naturalnym biegiem rzeczy sprawy warszawskie zeszy do rzdu normalnych problemw. A poniewa kraj opanowywaa stagnacja i problemw nie brakowao, w Warszawie te nastpowa zastj. Oczywicie, nie znaczy to, eby nic si tu nie dziao i nie ruszao. Na to nie zezwalao ycie milionowej stolicy, cho starano si powciga jej rozwj. Na ubiegych etapach twrcy Warszawy zachowywali tyle autokrytycyzmu, e nie zabudowywali wielu reprezentacyjnych czci miasta, jakby czekajc na lepsze dla architektury czasy. Zwaszcza pace warszawskie objawiay t ich moe i chwalebn powcigliwo. Wrd nich pustk zia nie tyle plac, ile cae pole dookoa Paacu. Sztandarow budow tych lat bya tzw. ciana Wschodnia Marszakowskiej, handlowy kompleks stolicy, ustawione rzdem wielkie domy towarowe, ktrych monotoni rozproszy miay bardziej kameralne pasae na ich zapleczu i rotunda bankowa u zbiegu Marszakowskiej i Alei. Mimo ostrych zakazw meldunkowych i forsowanej deglomeracji (w zakresie przemysu sensownej, lecz napotykajcej biurokratyczny opr), nie dao si opanowa ludnociowego wzrostu Warszawy, a wraz z nim kwestii mieszkaniowej, jeszcze bodaj bardziej nabrzmiewajcej ni gdzie indziej. Zapotrzebowania na t skal ani w Warszawie, ani w ogle w Polsce nie mogy ju zaspokoi tradycyjne sposoby budowania, wyranie anachroniczne. Spord rnych ofert technicznych wybrano fabryki domw i w latach szedziesitych rwnie Warszaw zaczto budowa fabrycznie. Przejcie na przemysowe metody budownictwa i zaostrzajcy si w miar stagnacji reym oszczdnociowy sprawiy, e wycznym problemem architektonicznym sta si metr kwadratowy. Przede wszystkim dawao si to we znaki lokatorom, lecz powodowao take skutki wtrne. W czasach heroicznych Warszawa zgromadzia spor grup urbanistw i architektw - entuzjastw warszawskich, nierzadko wybitnych twrcw. Z czasem wok nich, a niekiedy i przeciw nim (co zgoa normalne i konieczne) wyrosa druga generacja zapalonych budowniczych Warszawy. Przez pewien okres modzi ze swymi projektami i herezjami rzucali si w oczy, budzc nadziej, e Warszawa wbrew trudnociom - zachowa wybitn kadr budowniczych. Zastj drugiej poowy lat szedziesitych okaza si jednak od nich silniejszy: odchodzili dawni, rozpraszali si, czsto ruszali na saksy, modzi. Zostawali, jak zwykle w takich wypadkach, albo fanatycy, albo gorsi...

Zreszt ten odpyw dotyczy nie tylko architektw. Po wojnie Warszawa miaa te swych entuzjastw wrd wybitnych pisarzy i plastykw. Jej losy zainspiroway wiele wspaniaych tek graficznych, obrazw, powieci i strof poetyckich. W obfitej czci powojennej antologii Cztery wieki poezji o Warszawie J.W. Gomulickiego (w drugim zaktualizowanym wydaniu z 1974 r.) zaledwie trzy teksty pochodz z lat szedziesitych. Jeli zobojtnienie, rezygnacja ogarniay zawodowych entuzjastw, co si dziwi zwykym warszawiakom. Mnie rwnie si one udzieliy. Przestaem si interesowa i po dyletancku bodaj zajmowa Warszaw. Wkrtce przeprowadziem si na Mokotw, zaszyem w domku noszcym na swych murach lady z wrzeniowego oblenia i sierpniowego powstania (kiedy malec ze spacerujcego przedszkola na jego widok wykrzykiwa: patrz, jaki starodawny dom, jeszcze przez Niemcw postrzelany) i zajem si wasnymi sprawami. Moe to zreszt nie tylko rezygnacja, moe rwnie czynnik inny. Zaczem mianowicie, tak jak wielu warszawiakw, porusza si autem. A samochd zmienia jeli nie wiatopogld, to przynajmniej sposb widzenia, nawet sposb widzenia rodzonego miasta. W kadym razie w drugiej poowie lat szedziesitych przydarzya mi si przygoda, przedtem raczej niemoliwa. Gdy wracaem kiedy autem z Okcia, skusi mnie jaki skrt, skrciem w nowo wytyczon ulic i po chwili stanem w moim rodzinnym miecie zdezorientowany porodku cakiem nowej, nie znanej dzielnicy. By to chaotyczny, beztwarzowy Suew przemysowy. Podobne zagubienia zdarzay mi si pniej nieraz. Ale nie tylko topograficznie Warszawa mi si wymkna, rwnie duchowo. Nieraz krc po ludnym rdmieciu czy siedzc w kinie apaem si na tym, e w miecie, ktre czuem w kadym jego fibrze, o wielu ludziach z przewalajcego si tumu lub z przypadkowej czy nieprzypadkowej widowni nie umiabym powiedzie: skd s? co robi? czego pragn? Wtpi, by tak nagle zwykowa w miecie element napywowy, pozawarszawski, to raczej wskutek osabnicia wewntrznych wizi miasta rzuca si on bardziej w oczy. W kadym razie wwczas pojawio si grone, a nie majce wiele wsplnego z niewinnym miasteczkiem zawoanie: Mawa idzie! I ten element ciemny, lumpowski omiela si, atakowa coraz bezkarniej, by doj do gosu na warszawskiej ulicy w marcu 1968. Jakie rzekomo ORMO-wskie oddziay pakoway demonstrujcych studentw. Jakie pseudo-robotnicze bojwki pikietoway warszawskich literatw, kiedy obradowali na synnym zgromadzeniu w Domu pod Krlami. T szumowin okrelaem sobie sowami Stefana Czarnowskiego: ludzie luni w subie przemocy. W Warszawie, od lat, przynajmniej w wanych chwilach, tak solidarnej i bezbdnej w zasadniczych odruchach, z przeraeniem dostrzegaem wybuchy dzikoci i fanatyzmu, ktre okazay si jedynie zewntrznym symptomami duo gbszych i groniejszych schorze, jakie objawi miaa przyszo. Po raz pierwszy za mego wiadomego ycia poczuem si w tym miecie obco. Grudniowy zwrot, ktry wyrwa ze stagnacji i zdynamizowa rozwj kraju, nie omin rwnie Warszawy. W pocztkowych latach siedemdziesitych Warszawa znw nabraa rozmachu. Niestety, koniunktura ta nie okazaa si trwaa; tzw. dynamiczny rozwj nis ze sob coraz wicej gronych sprzecznoci i zatrwaajcych objaww. Z perspektywy czasu pewne wydarzenia nabieraj symbolicznego sensu. Dla Warszawy takim wydarzeniem sta si tajemniczy podziemny wybuch, jaki nastpi w samo poudnie, w rodku miasta, w ruchliwej rotundzie bankowej. Polegych czcili warszawiacy tak samo jak tyle poprzednich ofiar swego miasta. Midzy sztachety ogradzajce miejsce katastrofy przechodnie zatykali wci wiee kwiaty. Faktem jest jednak, i zanim zaczy pka imponujce plany, wiele dawnych, zawczasu przygotowanych projektw w pocztkach dekady si zicio. Rekonstrukcja Zamku Krlewskiego i zamku Ujazdowskiego, rwnie pomnikowa budowa Centrum Zdrowia Dziecka skupiy jak dawniej

emocje nie tylko warszawiakw. Trasa azienkowska i Wisostrady po obu brzegach rzeki, ze limakami estakad, Dworzec Centralny, wytworne hotele i wieowce, podziemne i nadziemne przejcia, wyloty miejskie - wszystko to nadao Warszawie rozmach rzeczywicie wielkomiejski i nowoczesny. Na powrt signito do oglnego planu Warszawy, ktry od przedwojnia skupia myl urbanistyczn, by zobaczy go tym razem ju w innej skali, niemal wojewdzkiej - od Modlina po Natolin. Obok neoplanistyki, rozwiza urbanistyczno-komunikacyjnych, reprezentacyjnych budowli postpowaa i postpuje nadal ustalonym, wzmoonym trybem przemysowym (cho wci nie na skal moe przecenianych potrzeb, gdy kolejki do mieszka rosn wraz z kwitncym rwnoczenie podnajmem mieszka) zabudowa tej szerzej zakrelonej przestrzeni miejskiej. Ju nie tylko w projektach czy przyszociowych szlakach komunikacyjnych, Warszawa wysza poza obrb powojennych rogatek i poza skal swego historycznego rdmiecia. Warszawskie osiedla... Kt o nich powie ze sowo, jeli widzia ludzi wprowadzajcych si, wnoszcych swe graty do nie obeschych jeszcze mieszka. Nie mona byo pomyle budownictwa naprawd masowego inaczej ni w tych znormalizowanych, szeregowych formach. oliborska WSM, cho si postarzaa, bya pod tym wzgldem wzorcem pionierskim. Powojenne osiedla byy lepsze lub gorsze, lecz w swej pogoni za iloci gubiy nawet oliborski standard i pomysowo. Susznie krytykowano osiedla jako zamknite enklawy w tkance wielkomiejskiej. Z czasem problemy ich rosy, tak jak skala osiedli. Niektre z nich to ju nie osiedla, nie dzielnice, lecz osobne suburbia, wielkoci wojewdzkiego miasta. Kiedy wdruje si do nowych lokatorw Ursynowa, jednego z bardziej udanych i urozmaiconych osiedli warszawskich, najdokadniejsze informacje gospodarzy nie skutkuj, gdy wskazywane punkty orientacyjne powtarzaj si, przestaj by wyrnikami. Synna w Warszawie bya afera z plastykiem, ktry na fasadzie swego bloku umieci czaszk jako znak rozpoznawczy. Przemysowo fabrykowane osiedla stay si monokulturami mieszkaniowymi, sucymi do zaspokojenia minimum potrzeb mieszkacw. Midzy podobnymi blokami i pawilonami handlowymi i podobnymi parkingami rozpociera si przestrze martwa, anonimowa, niczyja. Warszawskie, mieszkajce tu dziecko, nie dozna dzi nawet, jak ja przed p wiekiem na Krakowskim, wielkomiejskiej feerii, lecz zobaczy co najwyej powiat telewizyjn z okolicznych okien. To ju czsto nawet nie osiedla, lecz nowe bloki wznoszone w szczerym polu... Jak temu zapobiec w sytuacji, gdy elementarne potrzeby musz mie pierwszestwo przed innymi, a wci nie sta nas na respektowanie bodaj waniejszych? Od architektw, wskazujcych, i ten typ zabudowy nie zaspokoi na duej aspiracji mieszkacw, syszy si postulat, by projekty osiedli zawieray bogatszy program perspektywiczny, docelowy, ktry pozwoli z czasem ich monokultur uzupeni wielkomiejsk wielofunkcyjnoci. Obecna rozbudowa postawia wic miasto wobec procesw odrodkowych. W rezultacie Warszawie zagraa rozpeznicie si przestrzenne oraz zagubienie jej charakteru. Ju same, napomknite tu zaledwie, aktualne problemy Warszawy w wietle jej niedawnej przeszoci brzmi paradoksalnie: czy miasto o tak wyrazistym dowiadczeniu i obliczu moe mie kopoty z identyfikacj? czy miastu, ktrego kady skrawek by nasycony treci i emocj, mog zagraa martwe, anonimowe przestrzenie? Oczywicie, kady mit jest trudny do wyraenia i skonkretyzowania. I mit Warszawy miasta nieujarzmionego, niezrwnanie ywotnego, ktre pokonao nawet swoj mier, miasta penego poezji, dowcipu i nabytej rozwagi - nieatwo przeoy na kategorie urbanistyczne. W fazie wyjcia Warszawy poza jej kolejne rogatki wane jest wszystko, co j jednoczy i spaja. Std mj wspomniany ju al po Alei na Skarpie - jedynym tak naturalnym i efektownym sposobie sprzenia Warszawy od Paacu Kazimierzowskiego przynajmniej po Ursynw. Zapewne tej realnej

integracji, cho pod ziemi, dokona sie metra, ktrego wczeniej czy pniej si dorobimy. Ale nie tylko komunikacja tworzy miasto. Przysze nowe centrum naukowe w uku Wisy nie moe straci cznoci ze rdmiejskim centrum, jakim pozosta musi tradycyjny orodek uniwersytecki przy Krakowskim Przedmieciu. Planowanie i budowanie Warszawy nie moe abstrahowa od refleksji historycznej nad dziejami miasta i jego okolicy i refleksji wspczesnej - nad jego istotnymi funkcjami. Kiedy chodzc po zaniedbanych i wskutek oszczdnoci wyciemnionych ulicach zastanawiam si nad przysz Warszaw, najlepiej mi si j koncypuje, gdy wyobra sobie w niej nasze wnuki. Gdzie bd si uczy, bawi, pracowa? jak y i wypoczywa? gdzie spotyka na randki? Niektre z odpowiedzi narzucaj si z pen oczywistoci: wiadomo, e wraca si bdzie do Warszawy przez lotnisko Wrony, e ksztaci si bdzie na Siekierkach, a wertowa ksigi w Bibliotece Narodowej na Polu Mokotowskim... Inne obrazy rysuj si mgliciej lub w ogle nie mieszcz si w kadrach zarysowujcego si dzi miasta. Czy da si je pomieci bez wsplnej troski warszawiakw, bez wysiku wyobrani, bez budownictwa respektujcego skal rnicujcych si potrzeb, bez wasnej, polskiej architektury autorskiej naszych czasw? Bez tego nie uda si nam przekaza wnukom czego najwaniejszego, a mianowicie: dlaczego to miasto byo dla nas - i mimo wszystko pozostaje - czym jedynym i niepowtarzalnym. W wierszu Warszawa, powstaym w lutym 1943 r., przedziwnie ubiegajcym wszystko, co sta si miao z tym miastem, Krzysztof Kamil Baczyski pisa:

I znw uj duto i rydel, ci w przestrzeni i w ziemi szuka, wznosi wieki i pncze ywe na pilastrach, formach i ukach. I w sztandary d, i bi w kamie, a si lew spod doni wykuje, a wykrzesze znuone rami taki gaz, co jak serce czuje.

Warszawa Czytelnik 1982 Okadk projektowa Andrzej Heidrich Copyright by Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1982 Czytelnik. Warszawa 1982. Wydanie I. Nakad 20 320 egz. Ark. wyd. 9; ark. druk. 12,5. Papier druk. mat. kl. V, 71 g, 82X104. Oddano do skadania 22 IV 1981 r. Podpisano do druku 4 II 1982 r. Druk ukoczono w lutym 1982 r. Olsztyskie Zakady Graficzne im. Seweryna Pieninego Zam. wyd. 179; druk. 710; L-22/29 Cena z 90.Printed in Poland ISBN 83-07-00530-2

Vous aimerez peut-être aussi