Académique Documents
Professionnel Documents
Culture Documents
Kazimierz Ajdukiewicz
OBRAZ ŚWIATA I APARATURA POJĘCIOWA
Das Weltbild und die Begriffsapparatur", "Erkenntnis" IV, 1934, str. 259-287
§ 1. Cel badań
ten sposób, że opuszcza się teren języka, którego dyrektywy znaczeniowe domagają
przejść do innego języka. Przejście to nie może jednak doprowadzić nas do języka
Strona 3
Ajdukiewicz Kazimierz - Obraz świata
języka i uciec się do innej aparatury pojęciowej. Przy tym może być zachowane
brzmienie językowe jednego ze sprzecznych w pierwszym języku zdań, a nawet oba
zdania co do brzmienia mogą się znaleźć jako uznane w nowym języku. Oba jednak
tracą znaczenia, jakie miały w pierwszym języku. Ponieważ znaczenie zdania
nazwaliśmy sądem, więc przy przejściu od jednej aparatury pojęciowej do drugiej
nie zachowujemy ani empirycznego sądu, ani też sądu wyrażonego w zdaniu-zasadzie
pierwszego języka<3>.
§ 3. Skrajny konwencjonalizm
mimo obecności tych samych danych doświadczenia powstrzymać się od uznania tych
sądów.
To sformułowanie naszej tezy było obrazowe i zapewne nie zadowoli kogoś
domagającego się pedantycznie ścisłych sformułowań. Kto nie jest w dostatecznym
stopniu pedantem, niech pominie tekst złożony petitem (w niniejszej wersji tekst
sposób mówienia o przymusie wybraliśmy tylko dlatego, żeby zbyt ciężki styl
rozprawy stał się strawniejszy. Mówiąc o przymusie myśleliśmy o związku
hipotetycznym.
Skomentujmy to, co mamy na myśli, w sposób niezupełnie jeszcze
pedantyczny, jednak już nieco ściślej: gdy mówimy: "dane doświadczenia E
zmuszają nas, jeśli staniemy na gruncie aparatury pojęciowej B, do uznania sądu
U", to ma to taki sens: "w aparaturze pojęciowej B można spotkać takie pytanie
rozstrzygnięcia (tzn. pytanie "czy tak, czy nie"), że odpowiedź na nie w
obecności danych doświadczenia E może polegać tylko na dodatniej asercji sądu U,
gdyż inaczej nie byłaby odpowiedzią na to pytanie".
Zwrot "dane wrażeniowe E zmuszają nas bezwzględnie (a więc bez względu na
aparaturę pojęciową) do uznania sądu U" znaczy natomiast: "w każdej aparaturze
pojęciowej istnieje takie pytanie rozstrzygnięcia, na które w obecności danych
doświadczenia E można odpowiedzieć tylko przez dodatnią asercję sądu U".
To sformułowanie można jeszcze uprościć zważywszy, że pytanie
rozstrzygnięcia to tyle, co pytanie, które dopuszcza tylko dwie odpowiedzi, z
których jedna polega na dodatniej, druga na ujemnej asercji jednego i tego
samego sądu ( zamiast "pytanie rozstrzygnięcia" mówimy dlatego też często:
Strona 4
Ajdukiewicz Kazimierz - Obraz świata
"pytanie stawiające sąd jako problem"). Takim pytaniem rozstrzygnięcia
jest np. pytanie wyrażone w zdaniu pytajnym: "czy Europa jest kontynentem?". Gdy
danych E wydaje sąd X z dodatnią albo ujemną asercją, tym samym wydaje sąd U z
dodatnią asercją. Przyjmijmy, że istnieje aparatura pojęciowa B właściwa dla
takiego języka S, dla którego obowiązuje empiryczna dyrektywa znaczeniowa, w
myśl której ten tylko nie gwałci właściwego S przyporządkowania znaczeń, kto
jest gotów uznać zdanie Z w obecności danych wrażeniowych E (a więc co najmniej
nie odrzuca zdania Z w ich obecności). Niech U będzie znaczeniem zdania Z w
języku S. Założywszy to twierdzimy dalej, że dane doświadczenia E zmuszają
każdego stojącego na gruncie aparatury pojęciowej B do uznania sądu U. Znaczy
to, że w B istnieje taki sąd X, iż dodatnia albo ujemna asercja X w obecności E,
E równałaby się dodatniej asercji U, i że także dodatnia albo ujemna asercja X'
równałaby się dodatniej asercji U, to asercja X musiałaby się równać asercji X'.
zbyt ubogi w słowa, aby móc ubrać w szatę słowną sąd, który był znaczeniem
zdania podyktowanego nam przez dane doświadczenia na podstawie dyrektyw
znaczeniowych pierwotnego języka. Tak właśnie byłoby, gdyby to przejście od
jednego języka do drugiego polegało na otwarciu pierwszego języka. Po otwarciu
pierwszego języka zabrakłoby nam może tylko słów, by wyrazić sąd, który
poprzednio uznaliśmy. To przejście od jednego języka do drugiego, które my mamy
na myśli, nie polega jednak na otwarciu pierwotnego języka. Mamy na myśli
przejście od jednego języka do innego, w zasadzie nieprzekładalnego na pierwszy,
Strona 6
Ajdukiewicz Kazimierz - Obraz świata
§ 4. Zwykły konwencjonalizm
ma tę samą długość co pręt B", nie używa tych wyrażeń w znaczeniu, które im
przyporządkowuje język. Lecz - jaki język? Sądzę, że chodzi tu o jeden ze
zwykłych polskich języków potocznych. Te dyrektywy znaczeniowe, zdaniem
konwencjonalistów, nie miałyby jeszcze wystarczyć do zajęcia stanowiska wobec
zdania, zwanego interpretacyjnym, jakimikolwiek nie dysponowalibyśmy danymi
doświadczenia.
Jak się zdaje, na podstawie powyższego możemy w następujący sposób
zdefiniować zdanie sprawozdawcze i interpretacyjne: pewne zdanie jest zdaniem
sprawozdawczym, jeśli empiryczne dyrektywy znaczeniowe jednego ze zwykłych
Języków potocznych przy pewnych danych doświadczenia wystarczają do
rozstrzygnięcia tego zdania. Natomiast pewne zdanie jest zdaniem
interpretacyjnym, jeśli przy żadnych danych doświadczenia wszystkie dyrektywy
znaczeniowe jednego ze zwykłych języków potocznych nie wystarczają do
rozstrzygnięcia tego zdania, jednakże dzięki dołączeniu pewnych nowych dyrektyw
znaczeniowych do dyrektyw znaczeniowych jednego z języków potocznych znajdą się
i dane doświadczenia, na podstawie których wzbogacone w ten sposób dyrektywy
znaczeniowe, bezpośrednio lub pośrednio (tzn. w jednym kroku lub kilku krokach),
prowadzą do rozstrzygnięcia tego zdania. Te dyrektywy znaczeniowe, które trzeba
dołączyć, nazywa się wtedy konwencjami, definicjami przyporządkowującymi itd.
Strona 7
Ajdukiewicz Kazimierz - Obraz świata
("definicja przyporządkowująca", to konwencja będąca empiryczną dyrektywą
znaczeniową. Konwencje mogą jednak też być dedukcyjnymi albo aksjomatycznymi
dyrektywami znaczeniowymi).
Zobaczmy teraz, czy w świetle przeprowadzonej wyżej analizy
konwencjonalistycznego rozróżnienia zdań sprawozdawczych i zdań
interpretacyjnych można przypisywać tym pierwszym wyższy walor. Jeśli trafne
jest nasze ujęcie zdań sprawozdawczych i interpretacyjnych, to jedyna różnica
pomiędzy nimi polega na tym, że dla empirycznego rozstrzygnięcia zdań
sprawozdawczych wystarczają dyrektywy znaczeniowe jednego ze zwykłych języków
potocznych, podczas gdy nie wystarczają one dla rozstrzygnięcia zdań
interpretacyjnych, które to zdania są jednak empirycznie rozstrzygalne na
podstawie dyrektyw znaczeniowych wzbogaconych przez konwencje. Wyższy walor
przypadałby w udziale zdaniom sprawozdawczym tylko wtedy, gdyby dyrektywy
znaczeniowe języków potocznych bardziej zasługiwały na to, żeby przy nich trwać,
niż dołączone konwencje. Jeśli się przyznaje, że mimo nie zmienionych danych
doświadczenia można się uwolnić od pewnych interpretacji zastępując jedną
konwencję przez inną, trzeba też zdawać sobie sprawę z tego, że równie dobrze
można uwolnić się od zdań sprawozdawczych przez zmianę dyrektyw znaczeniowych
języka potocznego.
Jedyna różnica pomiędzy zdaniami sprawozdawczymi a interpretacyjnymi
polega więc na tym, że pierwsze są rozstrzygane w językach, w których
wyrośliśmy, stworzonych bez naszego świadomego udziału, gdy drugie mogą być
rozstrzygnięte dopiero w takich językach, przy których budowie braliśmy
świadomie udział. Z tego to powodu dyrektywy znaczeniowe, pozwalające
rozstrzygać zdania sprawozdawcze, na pierwszy rzut oka wydają się nietykalne,
podczas gdy konwencje potrzebne do rozstrzygnięcia interpretacji, jako
wprowadzone aktem naszej woli, zdają się podlegać odwołaniu na mocy naszej
decyzji. Nasze stanowisko jest znacznie bardziej skrajne niż stanowisko
omówionego konwencjonalizmu. Nie widzimy żadnej istotnej różnicy pomiędzy
zdaniami sprawozdawczymi a interpretacjami. Sądzimy, że same dane doświadczenia
nie zmuszają nas do uznania ani jednych, ani drugich. Możemy wstrzymać się od
uznania zarówno samych zdań, jak i ich przekładów, jeśli zechcemy wybrać
aparaturę pojęciową, w której ich znaczenie nie występuje. Słusznie więc
nazywamy nasze stanowisko skrajnym konwencjonalizmem.
rozszerzyć do E'2 tak, żeby wtedy sąd U występował w E'2, to E'2 musi się
składać z dwóch obszarów znaczeniowych, należących do różnych aparatur
pojęciowych. To znaczy, że język S'2 którego wyrażenia są przyporządkowane
znaczeniom zawartym w obszarze znaczeniowym E'2, musiałby składać się z wyrażeń,
które można podzielić na dwie klasy tak, że wyrażenia jednej klasy należą do
języka zamkniętego i spójnego G1, wyrażenia drugiej - do zamkniętego i spójnego
języka G2, przy czym G1 i G2 są nieprzekładalne. Taki język musi jednak być
niespójny. Gdyby bowiem był językiem spójnym, to można by dołączyć do jednego z
języków G1 lub G2 obce mu znaczeniowo wyrażenia drugiego, występujące w S'2 nie
zmieniając go przez to w język niespójny i nie zmieniając przez to znaczenia
jego wyrażeń. Jest to jednak niemożliwe, jak udowodniliśmy w rozprawie "Język i
znacznie".
Z powyższego wypływa jasno, co następuje. Gdy celem uchylenia się od
przymusu uznania pewnego sądu przechodzimy od języka, w którym ten sąd dał się
wyrazić, do języka w zasadzie nieprzekładalnego, będziemy mogli ten nowy język
wzbogacić o wyrażenie tego sądu tylko wtedy, gdy będziemy uważali za
dopuszczalne, by język później przez nas użyty został językiem niespójnym.
Trzeba jednak zdać sobie jasno sprawę, co by to znaczyło.
W języku niespójnym nie byłoby np. możliwości ogólnego stosowania formuł
logiki. Stosowanie tych formuł odbywa się według dyrektywy podstawiania.
Dyrektywa ta pozwala np. na podstawie formuły "p zawiera się w p" uznać zdanie
postaci, "A zawiera się w A", przy czym A może być dowolnym zdaniem. Do zakresu
dyrektywy znaczeniowej podstawiania, odpowiadającej dyrektywie wnioskowania o
tej, nazwie, należałyby wszystkie takie pary zdań, które by zawierały na
pierwszym miejscu formułę "p zawiera się w p", a na drugim zdanie postaci
"A zawiera się w A", gdzie "A" jest dowolnym zdaniem. Jeśli w języku obowiązuje
taka dyrektywa, to wszystkie, zdania mogące występować na miejscu "A" są
bezpośrednio związane znaczeniowo z formułą "p zawiera się w p", pośrednio zaś
pomiędzy sobą. Taki język musiałby więc być spójnym, przynajmniej przy
założeniu, że każde jego wyrażenie występuje w jednym z jego zdań, a zajmujemy
się tu tylko takimi językami. Język niespójny musiałby posiadać wiele logik,
całkowicie ze sobą nie związanych, przy czym każda obowiązywałaby w innym
obszarze zdań, o ile w ogóle miałyby istnieć formuły logiczne dla każdego
obszaru zdań <5>. Obszar znaczeniowy odpowiadający niespójnemu językowi
składałby się z sądów, dających się podzielić na różne obszary, pomiędzy którymi
Strona 9
Ajdukiewicz Kazimierz - Obraz świata
rzekąŤ jest w moim języku prawdziwe", a jeśli ktoś nie zachowuje się tak, będzie
można widzieć w tym niezawodną oznakę, że nie rozumie on wyrazu "prawdziwy" tak,
jak się go powszechnie rozumie. Dodatek "w moim języku" jest istotny, gdyż
"prawdziwy" wypowiada się tutaj o zdaniu (nie o sądzie), które może występować w
różnych językach, i jako zdanie jednego języka może być "prawdziwe", jako zdanie
innego - może nie być "prawdziwe". Nie trzeba sądzić, że teoretyk poznania
przyznający się do tej dyrektywy znaczeniowej wygłasza tym samym deklarację o
swej nieomylności. Taka deklaracja polegałaby na oświadczeniu: "jeśli uznaję
jakieś zdanie, to jest ono też prawdziwe". Przyznanie się do wymienionej
dyrektywy znaczeniowej różni się jednak od tego oświadczenia; brzmi ono
mianowicie: "jeśli uznaję zdanie, jestem też gotów powiedzieć o tym zdaniu, że
jest prawdziwe". Ta gotowość nazwania prawdziwym każdego wypowiedzianego z
przekonaniem zdania godzi się całkowicie ze skromnym powątpiewaniem, czy
wszystko, co wypowiadam z przekonaniem i wobec tego, nazywam prawdziwym, jest
też prawdziwe.
Podana wyżej dyrektywa znaczeniowa pozwoliłaby teoretykowi poznania E
tylko na wypowiedzi o prawdziwości zdań jego własnego języka. Wierzymy, że E
posiada jeszcze jedną dyrektywę znaczeniowy w stosunku do słowa "prawdziwy",
która umożliwia mu wypowiedzenie atrybutu "prawdziwy" także o zdaniach innych
niż jego własny języków. Ta dyrektywa znaczeniowa brzmi: nie chcąc gwałcić
nadanych wyrażeniom w języku Se znaczeń, należy na podstawie uznania przesłanki
"Z jest przekładem zdania Zx z języka Sx na język Se" i równoczesnego uznania
zdania Z - być gotowym do uznania zdania "Zx jest w języku Sx prawdziwe".
Postępując według tej dyrektywy znaczeniowej dochodzi się do nazwania prawdziwym
zdania : "the sun is larger than the earth", gdy wiadomo, że zdanie ťSłońce jest
jako problem zdanie Z2, gdy istnieje dyrektywa znaczeniowa języka Se, która w
znany sposób przyporządkowuje zdaniom Zl jako przesłankom zdanie Z2 jako
wniosek. Jeśli tak zrobimy, to E uzna także zdanie Z2, gdyż inaczej nie mówiłby
językiem Se. Widać z tego, że można w zasadzie skłonić E prędzej czy później
(jeśli tylko nie umrze przedtem), do uznania każdego poszczególnego zdania jego
języka, które należy do językowego obrazu świata obszaru znaczeniowego E.
Zostaje do tego zmuszony na gruncie swej własnej aparatury pojęciowej przez
odpowiednio dobrane sytuacje (w sensie jak w § 3 niniejszej rozprawy). Aby
wyjaśnić to postępowanie na przykładzie, pomyślmy, że skłonimy E do
rozstrzygnięcia pytania "czy każde A jest A", tzn. do uznania albo odrzucenia
zdania "każde A jest A", które to zdanie niech będzie aksjomatem w języku Se.
Nasz E - o którym zakładamy, że mówi językiem Se - musi to zdanie uznać, inaczej
go wobec pytania: "czy to zdanie jest prawdziwe w Se?" Jasną jest rzeczą, że E
musi odpowiedzieć twierdząco, jeśli nie chce gwałcić wymienionej dyrektywy
znaczeniowej, odnoszącej się do użycia słowa "prawdziwy", a więc jeśli mówi
językiem Se. Tak więc można kolejno doprowadzić E do tego, że nazwie
"prawdziwymi" wszystkie zdania, które stanowią obraz świata jego języka.
Do tego samego wyniku będzie można też dojść pytając E o prawdziwość tych
zdań, które stanowią obraz świata ujęty w innym niż Se, ale przekładalnym
na Se języku. Przetłumaczy on te zdania na swój własny język i kierując się
drugą z wyżej podanych dyrektyw znaczeniowych będzie musiał je uznać za
"prawdziwe".
Obie podane dyrektywy znaczeniowe nie dają mu jednak żadnego środka, który
drugie "prawdziwy" nie znaczy tego samego, co pierwsze. Nie widzimy jednak dla
teoretyka poznania możliwości zajęcia stanowiska neutralnego, na którym mógłby
nie dawać pierwszeństwa żadnej aparaturze pojęciowej. Musi on tkwić w jakiejś
skórze, chociaż może zmieniać swą skórę jak kameleon.
§ 8. Zakończenie
bądź bez udziału woli i nieświadomie, bądź według swej woli i świadomie. Dopóki
jednak uprawia artykułowane poznanie musi tkwić w jakiejś aparaturze pojęciowej.
obrazem, jeśli kolorami miałyby być dane wrażeniowe. Na ten obraz świata, który
my mamy na myśli, składają się jedynie znaczenia wyrażeń, te zaś nie obejmują
wcale danych wrażeniowych. Obraz ten jest skonstruowany jedynie z elementów
abstrakcyjnych. Rola danych wrażeniowych polega jedynie na tym, że one to,
po dokonanym już wyborze aparatury pojęciowej, określają, które z elementów
zawartych w tej aparaturze mają wejść do obrazu świata.
Myśl, że nauka nie dochodzi do swoich tez w wyniku prostej rejestracji
dyktatu doświadczenia, lecz że stwarza dopiero z surowego materiału
doświadczenia "fakty nauki" przez językowo-pojęciowe opracowanie, znajduje się
także u Le Roy'a <10>. Le Roy łączy ze stanowiskiem skrajnego konwencjonalizmu
intuicjionizm Bergsona, sądząc, że poza poznaniem naukowym, które ma do
czynienia tylko ze sztucznymi konstrukcjami, istnieje jeszcze poznanie
filozoficzne, które przy pomocy metody innej niż naukowa wychodzi poza ludzkie
konstrukcje i chwyta "rzeczywistą rzeczywistość".
Zakończymy naszą rozprawę jeszcze jedną uwagą, tym razem apologetyczną.
Można by być zdania, że to, co tu było traktowane pod nazwą "języka", jest czymś
całkiem nie z tego świata. Żąda się tu od tworu, który ma zasługiwać na miano
"języka", tak wiele, że nie znajdzie się w ogóle, z jedynym może wyjątkiem
języków systemów logistycznych, czegoś, co by można nazwać "językiem". Rozprawa
ta przecież wyraźnie odmawia tego miana tzw. "zwykłym językom" i to samo będzie
można na pewno powiedzieć o "językach" prawie wszystkich nauk. Wobec tego
rozważania tej rozprawy może są poprawne oraz interesujące jako gra pojęciowa,
nie będą jednak mogły znaleźć zastosowania w metodologii i teorii poznania,
które zajmują się rzeczywistym poznaniem naukowym, a nie idealnymi fikcjami.
Żeby odeprzeć ten zarzut, zauważymy, że prawie we wszystkich naukach znajdziemy
taką "tendencję idealizacyjną". Fizyka ustanawia swoje tezy np. dla gazów
doskonałych, chociaż wie, że żaden gaz nie jest doskonały; w mechanice nauka ta
Strona 13
Ajdukiewicz Kazimierz - Obraz świata
zajmuje się ruchami, które mają się odbywać w warunkach, jakie nigdy w
rzeczywistości nie są zrealizowane. Fizyka postępuje tak może dlatego, że tylko
w ten sposób poznanie może zbliżyć się do rzeczywistości. Najpierw ustanawia się
twierdzenia, które są ściśle słuszne tylko dla gazów doskonałych, natomiast dla
gazów rzeczywistych, z dość znacznym błędem przybliżenia. Dopiero później
zmienia się te prawa tak, żeby błąd przybliżenia zmniejszyć. Gdyby rozpoczęto z
miejsca od postulatu absolutnego dopasowania do rzeczywistości, postawiono by
sobie zbyt trudne zadanie. Wskazujemy na to dla obrony naszej rozprawy.
Zaczynamy niej od rozpatrywania przypadku idealnego, który tylko w przybliżeniu
zgadza się z poznawczą rzeczywistością. Może jest to pierwszy krok, po którym
nastąpią dalsze, zmniejszające błąd przybliżenia.
PRZYPISY:
<2> Sądzę, że o tej różnicy myśli Poincare, gdy mówi: "Quand une loi a
recue une confirmation suffisante de l'expórience ... on peut l'eriger en
principe, en adoptant des conventions telles, que la proposition soit toujours
vraie ... Le principe n'est plus soumis au controle de l'experience" ("Valeur de
<9> Por. np. G. Simmel "Uber eine Beziehung der Selektionstheorie zur
Erkenntnistheode. Arch. f.syst. Phil., N. F., Bd. I, 1895, 5tr. 35 i nast.
Strona 15