Vous êtes sur la page 1sur 141

tytu: "Faust"

autor: Robert Nye


tekst wklepa: bimini@poczta.gazeta.pl
drobna korekta: dunder@poczta.fm

$#guid{DF933214-4E30-4F79-8E22-02B1B195954E}#$
* * *

Robert Nye jest pisarzem znakomitym, oryginalnym, a przede wszystkim
kontrowersyjnym. Kilka jego powieci: Falstaff", Merlin", The Memoirs of Lord
Byron", The Life and Death of my Lord Gilles de Rais", Mrs Shakespeare", czy wreszcie
Faust", to odczytane na nowo, bardzo indywidualnie, wielkie mity kultury Zachodu.
Wszystkie te tytuy czy byskotliwy i wysmakowany humor, popisy erudycyjne autora, a
nierzadko szczypta erotyzmu. Nye opublikowa take kilka tomw poezji (m. in. Darker
Ends", Divisions on a Ground"), ksiki dla dzieci (m. in. The Bird of the Golden
Land"); wsppracuje stale, jako recenzent, z The Times" i Gaurdian". Za Falstaffa",
znanego rwnie polskim czytelnikom, otrzyma nagrody Hawthorndena i Literack
Guardiana w 1976 roku. Jest Anglikiem, mieszka w Irlandii, urodzi si u progu nowej
epoki, w 1939 roku. Nasze wydawnictwo przygotowuje polsk edycj Merlina" i mamy
nadziej, i nie bdzie to ostatnia ksika Roberta Nye'a jak opublikujemy.






FAUST
czyli Historia Von D. Johann Fausten dem
wietbeschreyten Zauberer und Schwarzkimstler
li te Historya Doktora Jana Fausta, okrzyczanego
Magikusa i Czarnoksinika, jako j by spisa jego famulus i ucze, Krzysztof Wagner,
oto po raz pierwszy przetumaczona na angielsk mow
przez ROBERTA NYE'A
za czym spolszczona rk
PIOTRA SIEMIONA






WYDAWNICTWO MARABUT
Gdask 1992


Tytu oryginau:
FAUST
being the Historia Von D. Johann Fausten dem
wietbeschreyten Zauberer und Schwartzktinstler
ot History of Dr John Faust the notorious Magidan and
Necromancer, as written by his familiar servant
and.disciple Christopher Wagner, nw for the
first time Englished from the Low German
by ROBERT NYE
Copyright 1980 by Robert Nye
Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Marabut, Gdask 1992 Pierwsze
wydanie w jzyku polskim
Redakcja: Magorzata Jaworska
Projekt okadki: Tomasz Bogusawski
ISBN 83-85416-06-4
Wydawnictwo MARABUT 81-826 Sopot, ul. eromskiego HA/2, tel./fax 51-61-04 Skad:
Maria Chojnicka
Druk: Drukarnia Wydawnictw Naukowych
d, ul. wirki 2

* * *

Spis treci

Cz pierwsza: Wiea
Cz druga: Droga do Rzymu
Cz trzecia: Wielki tydzie



* * *

Angelus in maiori plenitudine sapientiae conditus est quam homo. Sed nullus homo, nisi
omnino amens, eligit esse aeualis angelo, nedum Deo.

Tomasz z Akwinu, Summa Theologica, I, DCIII, 3



Peccatum hominis non est gravius quam peccatum daemonis.
Sed locus poenalis hominis est infernus.

Tomasz z Akwinu, Summa Theologica, I, LXIV, 3



* * *

Dla Christophera Sinclaira-Stevensona


* * *
Cz Pierwsza
WIEA

1 Wesoych wit!

- Ty, Faust - mwi. Ale on nic. Nie moe cierpie mojej prostej mowy. Co powiesz na
kadzido - ja znw. - Kadzida nam tu trzeba! Nie ma to jak kadzido. Najlepiej drzewo
sandaowe. Zaraz byoby elegancko, nie? Zrobi zeza.
- Imputujesz mi odr - powiada. A dziao si to w przesze Boe Narodzenie. Siedzielimy
w piwnicy. Gdzie na stole leay dziewczce zwoki. Poza tym byo fajnie, ogie na
kominku, te sprawy.
- Cuchn - przywiadczy. - Jestem spronym starcem. wite sowa. mierdzi
rzeczywicie jak prosiak. Mam sobie marmolady nawtyka do nosa, czy co? Spokojnie,
zaraz bdzie o czarach. O przygodach. Ale najpierw fakty. Fakty na jego temat. Po
pierwsze: ma przeraliwie dugie i brudne pazury. U ng tak samo. Na nochalu z kolei ma
bbel. Po drugie: smaruje ten bbel ojem albo masem. Po trzecie: j i kola chu. Tym
mierdzi nasz Herr Doktor. Przyjrzaem si dziewcztku. Nawet niczego. Wosy jak
miodek, w barwie i w sodyczy. Cyc jak racuszki z jabkami. I tylko jeden by szkopu:
Dziewczyna nie ya. - Ty, mistrzu! - mwi. Lubi, gdy mwi mu mistrzu".
- Serwet masz mi tu przynie!!! - ryczy. Stary pierdoa. - Ten Luter to nie artuje? - pytam
go grzeczniutko.
- Serwet, mwi! - ryczy. - Do bdzie krotochwil o Lutrze! - Zaraz, mnie nie chodzi o
aden kawa o Lutrze, tylko o to, co mwi. A powiada: Choby diaba za brod
przywid do wiconej wody, sam i tak nie wskoczy!" Poskroba si w bbel.
- miesz mnie porwnywa z diabem! - mwi. - Jam tylko potpion na wieki. Poliza
rubinowy sygnet i doda: - Przynie jeszcze serwet! Kad parujce serwety na kolanach
dziewczcia. A kolanka, ho ho! Z doeczkami. Mistrz opatuli si czarn opocz. pi
chyba w tej opoczy. Ja te siedziaem w opoczy, czerwonej. A dziewcztko nago. Jezu,
ale gorco w tej piwnicy. ar jak w piecu. Pytam go: - Moe by sobie wymoczy to
swoje potpienie? W balijce? On nic, tylko serwet naciera dziewczyn. Od kolan w gr.
Milczy. - Przynajmniej by przesta mierdzie - tumacz. - Prezent na Gwiazdk, co?
Gorca kpiel! Potrzsn gow: - Ja dusz zaprzedaem Diabu. Uha ha. To jego wykrt
na kad okazj, jak sami zobaczycie. Dotar w tym tarciu do sutek i dalej je naciera przez
serwet. Dziewcztko miao sutki, palce liza. C, kiedy nie twardniej. - Ona nie yje -
tumacz. Ale on nic, trze dalej.
- Jej matka mi mwia. Dzi zmara, o trzeciej. Zebra wszystkie serwety i rwno
poskada. Jak chce, docenia higien.
- No, dobra, to jak si wskrzesza tych umarych? - pytam. On nic, lecz ypie na mnie i
szczerzc zby, woa:
- Potrzebny winiak, chopcze. Podaem mu flaszk. Wiecie, co wtedy zrobi? Patrz, a on
rozlewa ten winiak po caym ciele nieboszczki! Myl, jeszcze podpali bdzie wigilijny
omlet. Trudno. Wklepuje i wciera nasz winiak.
- Masz fach w rku - mwi. A on nic, tylko trze. I sapie. - Tylko co to za fach? - zapytuj.
- Co ty robisz, u diaba? Wiadomo, e to kanciarz. Brud i smrd w tej piwnicy sta taki, e
myl sobie: moe Mefistofeles zabroni mu wody i myda? A moe w czarowniku
najcenniejsze s zapachy spod pachy? Moe Szymon Mag take nigdy nie zmienia
skarpetek? - Szymon Mag - czy zmienia skarpetki? Nareszcie co do niego dotaro. Jak
zawsze, gdy rozmowa schodzi na Szymona.
- Odr to czowiecza kondycja - zaczyna. Zaraz mi wyjedzie z Grzechem Pierworodnym. -
Ty, synu, take mierdzisz. Ja mierdz. C dopiero ona! Przesta naciera zwoki. Za to
wytar palce w wsiska.
- Zwa moj gorliwo - plecie - bo gdyby nie ona, dziewka by ju cuchna gorzej nili
my tutaj! Zapatrzy si w ogie. - Znak to doli czowieczej, w smrd - truje dalej. By
zaraz zdj opocz. Pod spodem okaza si goy. Podzikowaem Bogu za dar
marmolady. Nic z tego, bo i tak musiaem rk zatka nos, Mistrz ju si wspina na st.
Uklkn z kolanami przy bokach dziewcztka i trykn j parokro wiotkim fiutem.
Patrz, opiera stopy przy jej stopkach. Dziewcztko miao liczne paznokietki. Mamusia
byaby z niej dumna. Mistrz rozchyla ramiona i bierze trupie donie w swoje. - Wesoy
nam dzi dzie nasta - mwi na to. Znw uda, e nie syszy. Przyoy tylko gb do ust
trupa. Patrz, cauje dziewczyn. Musia j pocaowa ze dwadziecia razy. Tyle e
czonek wcale mu si nie podnis.
- Jednakowo - mistrz na chwil zwraca na bok swoj fizys jednakowo raz si obmyem. -
Ba, siedem lat temu!
- Pierwszej nocy z Helen! Pamita. Zaraz znowu si zabra do mczenia zwok causami.
Zaczem si przyglda gromnicom. Nekrofilia nigdy mnie jako nie braa. Tote mwi:
- Wtedy te si nie doszorowae, wic nie kam. Ale on nic. Cauje. Cauje i cauje. Niby
ssawka-pijawka. Potem mwi: - Puszczaem kaczuszki po wodzie.
- A Helena? Moe te co puszczaa?
- Pyszne to byy igraszki - plecie, jak gdyby nie dosysza. Zamknem oczy. - Chlapalicie
si, pamitam, okropnie - zaczem.
- C, trudna rada. Trudna albo nietrudna. Faktem jest, e woda przelaa si z cebra i
przecieka przez sufit. Tej nocy w Faustowskiej bibliotece padao. Dzisiaj na szczcie
tylko st czasem zaskrzypia. Rozchyliem powieki. Zazi ju ze stou. Na kolanach ma
czarn szczecin. Z fajfusa i jajek kapie mu winiak. - Wiele si nie przelao tej wody -
znw o tamtym.
- Wszystkie inkunabuy w mydlinach!
- Ach, jaka pasja mnie zdja, mj Kusiu - przypomnia sobie. - Sprae mnie!
- To si samo przez si rozumie. - Bie mnie w gow. - A czym? - Czym? Normalnie,
ksik!
- A jak?
- Ksigami witej Magii Abramelina Cudotwrcy. Zmarszczy w namyle czoo. -
Przysigbym, em ci la Kluczem Salomonowym.
- Nieprawda. Ja wszystko pamitam. Klucz Salomona nie jest taki ciki.
- Trzymam ci za sowo - uci. Zaraz zrobi zeza. .
- Z owej przyczyny przyszo mi zarzuci t sztuk - mwi. - Jak znw sztuk?
- Sztuk kpieli.
- No, no - mwi. - A ja ju mylaem, e to dlatego, i Diabe ci zabroni. Zmilcza.
Zajty, zreszt. Przykada lusterko do biaych warg dziewczcia. Lusterko si zamglio.
Cho z wolna. Cho sabiutko.
- Ty stary kutasie! - krzyknem. Wzruszy ramionami. Otuli si opocz, i tyle. - Moe
chocia Helena namwi si na kpiel? - ju nie wytrzymaem. - Nie wzbraniam jej
nastpnej kpieli. I przygryz wsa. Mj mistrz, uwaacie, ma dugachne wsy. Zegar
wyda z siebie odgos, jak gdyby chcia odchrzkn. Mistrz obwchiwa sobie palce.
- mierdz - powiada - wic jestem. Cay si rozpromieni. Taki mdry. Schrupa
brzoskwini i dopi, co tam zostao winiaku. A dziewcztko na stole otworzyo oczy. Oczy
niby z bkitnej porcelany. Wam si moe wydawa inaczej, ale zbyt zachwycona to ona
nie bya. Niby ju umara i nagle si budzi. W niebie? W piekle? Gdzie tam! W parszywej
niemieckiej piwnicy, gdzie siedzi dwch facetw w opoczach. Zegar wybi dwunast. -
Wesoych wit! - powiada nam dziewcz.

2. Wady jaj norymberskich

Sam te nie cierpi, kiedy zaczynam czyta, a tu bc, nie wiadomo, ani ktra godzina, ani
gdzie dzieje si akcja, ani co si zdarzyo do tej pory, ani kto jest kto. No, wic
przepraszam.
- Ktra godzina? Wiadomo. Wp do jedenastej. Mam punktualny zegarek. Jeden z tych
sawnych niemieckich czasomierzy, ktre nazywaj jajami norymberskimi", ze
limakowym bbnem do napinania gwnej spryny. Zegarek fajny, cho oczywicie za
duy, eby go nosi po kieszeniach. Dynda mi zwykle przy pasku. Jedyn wad jaj
norymberskich jest to, e nie przystoj damom. Wspomnijcie przygod Lutra i krlowej
Magorzaty z Nawarry. Gdyby nie fatalno z jajami, oboje zaponliby ku sobie uczuciem
jak dobrze przesuszona katedra. Magorzata, uwaacie, nie bya pierwsz lepsz dupek.
Zajedzia dwch mw, nim obrcia dusz ku rzeczom wzniosym. Prbowaa pogodzi
ze sob Jezusa i Platona. Gdy drugi raz owdowiaa, strzelia jej do gowy Reformacja.
Dwr Magorzaty sta si, rozumiecie, azylem dla wszystkich, ktrym zalaz za skr
papie. Krlowa Gosia miaa tylko jedn sabostk: jajo norymberskie. Krpowaa si
chodzi z obym ksztatem dyndajcym u talii. Na szczcie wymylia, eby zwiesza
zegarek do rodka, pod spdnic, by jej dynda w majtkach. Traf chcia, e nasza patronka
sprawy protestanckiej spotyka Marcina Lutra. Zalubiny dwch czystych umysw.
Powinowactwo z wyboru. Wszystko idzie im jak po male, gdy nagle Luter pyta
Magorzat: - A waciwie, ktr to mamy godzin, siostro w Chrystusie? Krlowa
Magorzata odwraca si do niego plecami. I prdko sobie zaglda do majtek. - Marcinie,
drogi bracie, zegarek mi stoi...
- Stoi, powiadasz siostro? Stoi?! - ryczy Luter. - To nie trzymaj go tak blisko pizdy! Kres
prawdziwej przyjani. W obecnych czasach w Nawarze sma luteranw.

3. Popielec

Mamy dzi rod Popielcow, 28 lutego Anno Domini 1540. Sam wol nazywa A.D.
1540 Rokiem Fausta 24 (dwudziestym i czwartym). Spokojna czaszka. Zaraz wam
wyjani, co to za Lata Fausta. Popielec. Dzie, w ktrym ludzie stroj si w brudne worki
i pdz do kocioa, eby im ksidz pomaza czoa popioem. (W tych stronach mode
protestanckie zuchy po kociele api naznaczone katolickie dziewki na wzek i wioz je
szorowa do rzeki). Popielec. Pocztek Wielkiego Postu. Nawet luteranie mwi na post
post", chocia dla acinnikw lepiej brzmi Quadragesima". Od Quadragesima dies,
czterdziestego dnia przed Wielkanoc. Post trwa czterdzieci dni, w cigu ktrych, jak
sama nazwa wskazuje, trzeba poci. Pocicie, wasza sprawa, ale nie zazdroszcz. Jeden
ndzny posiek dziennie, i to dobrze po poudniu. Wypisuj te zdania o pocie, majc na
podordziu kufel grzanego piwska. Do grzaca wrzuciem wanie ych maseka. Pisz
praw rk, a lew podjadam - plastry wtrbki wieprzowej, zawinite w podsmaane,
tuciutkie oysko. Na pniej zostawiem sobie czeresienek i skwarkw.

4. Wagner

Nazywam si Krzysztof Wagner. Nie bd si pieprzy z opisywaniem rodzicw. Oni te
si ze mn nie pieprzyli. Cho nie, bo raz musieli. Raz, dwa, i przepieprzone. Ha, ha.
Dobra, i co z tego, e jestem bkartem? Nie wiem, kto mnie spodzi. Pewno jaki wonica.
Moja matka bya kuchark w Wartburgu. Wonica wsadzi jej dyszel w zup, i tak mnie
uwarzyli. Wartburg to taki zamek koo Eisenach. Podobny z ksztatu do pryszcza albo do
brunatnej brodawki na wzgrzu. Zbudowa go krl Ludwik, zwany Skoczkiem. Ostatni
podskok wykona Ludwik w roku 1123, a od tamtej pory a do ubiegego stulecia
Wartburg by siedzib margrabiw Turyngii. Margrabiowie, wiadomo, weseli faceci. Na
zamek pchao si peno minstreli i obieywiatw. Pijackie piosenki, tumy, caonocne
pijastwa, te sprawy. Za mojego ycia Wartburg by ju tylko koszarow ruin, pen
pordzewiaych zbroi. Zabrako, wida, chtnych na polerowanie blach w tym Wartburgu.
Moe mj drogi tata by tam halabardnikiem? Junkrem Wagnerem? Moe pikinierem?
Modziecem, co jak nikt berdyszem wada? Moe chocia sierantem, ktry zawiadywa
kantyn? Eee, wtpi. Mimo wszystko matce pozwolono pozosta na zamku. Najlepiej
dzi pamitam zamkow Sangersaal, czyli komnat minstreli. Potna stodoa, a w rodku
bez liku pajczyn. Na cianach freski z alegorycznym Triumfem Chrzecijastwa czy
czym rwnie wytwornym. Stojc tam i nastawiajc uszu pachol mogo sobie wyobrazi
zupenie inne piosenki. Za duo romantyzmu. Byem w tej Sangersaal tylko raz, bo drzwi
trzymano zamknite na klucz. Podobno z tej racji, e w sali skadowano piwo. Wliznem
si tam pewnej nocy, gdy pijany kwatermistrz chrapa. Zapa mnie i wygarbowa skr na
siedzeniu. Wikszo dni przepdzaem w kuchni. Gary i rondle. Smalec i oliwa. Myszy i
szczury. Lubi wyerk, nie powiem - lecz pieko musi przypomina kuchni. Pniej
znowu, a dokadnie 4 maja Roku Fausta 5 (1521), do Wartburga zjecha - nie z wasnej
woli, bo porwany - w znamienity go. Nie kto inny, jak Marcin Luter, sam Wielki
Zatwardzeniec. Wracajc do rodzinnej Wittenbergi z sejmu w Wormacji, Luter da si
porwa i uwie do naszego zamczyda - z rozkazu elektora Fryderyka III (zwanego
Mdrym przez tych, ktrzy si z nim nie zetknli). Cae porwanie to oczywicie jeden
wielki pic. Frycek III ukry Lutra w Wartburgu, aby go ocali przed wadc witego
Cesarstwa Rzymskiego, Karolem V, ktry jest pierwszym mem chrzecijastwa, tyle e
robi w portki na widok myszy, pajkw i heretykw. Luter mieszka u nas dziesi
miesicy, pod przybranym imieniem Sir George. Miaem wtenczas pi lat, ale wietnie to
wszystko pamitam. Zreszt, jak zapomnie t baniast czach i te oczy? Jak u cielcia, co
gapi si na wrota. Kopot Lutra: Pierdzia czciej, ni sra. Wida nie tylko twarz
zapamitaem. Nazywalimy go midzy sob Zatwardzecem. Reformacja zrodzia si nie
gdzie indziej jak w naszej latrynie - na wartburskim sedesie, gdzie Luter modli si i
oddawa stolec. Rzeczywicie mia przy potrzebie potrzeb modlitwy. O co si modli, nie
wiem, ale obie czynnoci byy dla niego jedn. Modlitwa i sranie. Luter nazywa zamek
swoj wysp Patmos. To wanie u nas ujrza Diaba i cisn w niego kaamarzem. W
maej komnatce z widokiem na korony drzew. I chybi.

5. Anioowie

Mam dwadziecia cztery lata. Kiedy opuciem wartbursk kuchni, ruszyem studiowa
teologi na uniwersytecie w Wittenberdze. Przyjto mnie bez egzaminu w wieku dwunastu
lat, a to dziki protekcji Zatwardzeca (pomysowe chopi, wspomagaem go w
modlitwach lewatyw), a take - tu si zarumie, Wagnerze - dziki pewnym dziwnym
cechom czy nadnaturalnym rozmiarom, ktrymi si wyrniay niektre me czonki.
akiem byem aosnym. Nie podobaa mi si atmosfera Wittenbergi. Za wykadowcw
miaem samych protestantw. Jeli jest kto jeszcze mieszniejszy od katolikw, to wanie
protestanci. Do ochrypnicia wykadali oni czowiekowi kwesti Dowodu Poprzez Wiar,
Wszechobecnoci Uczynkw Boych, Wyszej Koniecznoci, aski, Predestynacji i caej
reszty Augsburskiego Wyznania Wiary - chc powiedzie, wykadali wtedy, kiedy akurat
nie byli zajci paleniem bulli papieskich, niszczeniem obrazw witych i odciganiem za
wosy od otarza ksiy, co odwayli si odprawia msz. Mogem tylko zaj si po
kryjomu badaniem aniow. Czy anio to istota z gruntu bezcielesna? Czy anio skada si
z materii i z formy? Czy anioy rni si rysami twarzy? Jeeli wszystkie anioy maj
jedn i t sam twarz, to czyj? A skoro maj twarze, to czy potrafi si rumieni? Sika
nosem? Mruga porozumiewawczo? Czy ciaa, jakie przybieraj anioy, funkcjonuj tak
samo jak u wszystkich ywych organizmw? Czy anio moe si przenie z jednego
miejsca (powiedzmy, z Parya) w drugie (powiedzmy, do Konstantynopola)? Czy anio
jadcy z Parya do Konstantynopola musiaby po drodze zatrzyma si na stacji poredniej
(na przykad w Wenecji)? Czy gdyby po drodze zatrzyma si w Wenecji (powiedzmy, e
na sobot i niedziel), to czy dodatkowe dwa dni liczyyby si, czy nie (zakadajc, e
anio odlicza je od podry)? Czy anioy dziel si na popieszne i zwyke? Czy myl
anielska jest tosama z substancj anioa? Jeeli myl anioa jest tosama z jego substancj,
czy oznaczaoby to, e anio sam si autorefleksji moe si rozrosn o cae metry
szecienne? Czy anioy gryz? A czy jedz? Czy anio wie, e jest anioem? Czy anioy
znaj przyszo? Czy gdyby anio zna przyszo, w ktrej anioy wyginy, czy
potrafiby odmieni wasny los? Jaka jest natura anielskiej pamici? Czy anioy wiedz, co
to chu? Czy anio ogarnity chuci poda innego anioa? Czy moe poda czowieka
pci dowolnej? Zwierz? Orchide? Czas? Co Pan Bg stworzy najpierw: anioy czy
traw? Gwiazdy? Wieloryby? A moe drzewka owocowe? Czy anio raz skpany w asce
Boej moe zacz grzeszy? Jakie s ulubione grzechy u aniow? Czy grzech
pierwszego anioa, ktry zgrzeszy, sta si pierwsz przyczyn grzechw wszystkich
innych aniow? Czy grzech pierwszego anioa by tylko jedn z przyczyn? Jeeli tak,
jakie mogy by inne przyczyny? Czy przyczyny, dla ktrych anioy grzesz, s natury
materialnej, formalnej, praktycznej i nieodwoalnej? Ile aniow mogoby zataczy na
czubku szpilki? I dlaczego miayby taczy? W takt jakiej muzyki? Czy taniec na czubku
szpilki to niewinna anielska rozrywka, czy te porednia okazja do anielskich grzechw?
Et cetera, et cetera, et... Anioy stay si moim konikiem. Wrcz moj pasj. Anioom wic
powiciem magisterium. Dla wasnej przyjemnoci. Tak czy siak, musiaem napisa
nakazane przez profesorw ramoty na temat sprzecznych pogldw w kwestii, co jest
waciwie grane w Eucharystii. Na przykad: 1. Sobr lateraski z roku 1215, wraz z
pniejszymi uzupenieniami metafizyki Arystotelesowskiej picie Tomasza z Akwinu,
naucza, e chleb i wino ca sw substancj zmieniaj si w ciao i krew Chrystusa, na
wieki wiekw amen. Fachowym terminem na okrelenie tego zjawiska jest
transsubstancjacja", czyli Przemienienie. Konsekwencj takiego pogldu jest nakaz, w
myl ktrego ksidz, ktry upuci monstrancj, musi pa na czworaki i zliza wino z
posadzki, gdy w przeciwnym wypadku wierni wynios Chrystusa na butach. 2. Luter
naucza, i chleb i wino pozostaj chlebem i winem, ale e ciao i krew Chrystusa s obecne
w" albo pod" postaci chleba i wina w chwili, gdy ksidz spoywa je, speniajc ofiar.
Fachowy termin na to zjawisko to konsubstancjacja". Z pogldu tego wynika, e jeli
ksidz nawet upuci monstrancj, nie ma to znaczenia, gdy Chrystus wstpuje w wino
dopiero w przewodzie pokarmowym. 3. Zwingli naucza, e chleb i wino na zawsze
pozostaj chlebem i winem, ale e podczas ofiary my, wierni, musimy myle o krwi i
ciele Chrystusa. Jedyny pasujcy termin to imaginacja", a praktyczne skutki tej wiary s
minimalne, tyle e trzeba si w kociele troch skupi. (Zwingli przesta naucza w Roku
Fausta 15, kiedy w Cappel pod Zurychem polemici przebili go mieczem. Zwingli za ca
bro mia chorgiew. Zabitego papici powiesili i powiartowali, ot, na wszelki wypadek,
a zwoki unurzali w gnoju i spalili). Jeli chodzi o mnie, zajem si pisaniem wasnej tezy,
mianowicie na temat 3 Artykuu 63 Kwestii i 4 Artykuu 64 Kwestii w Prima Pars, czyli w
Czci Pierwszej Summae Theologicae Tomasza z Akwinu (Czy Diabe pragnie sta si
jako Bg?" i Czy ziemski pad to miejsce, gdzie diaby spotyka kara?"). Wtedy to
wanie pierwszy raz spotkaem Herr Doktora Jana Fausta. Nie wtpi, e stao si tak na
skutek moich tajemnych studiw. Byo to dziesi lat temu. Pamitajcie, prosz, e miaem
zaledwie czternacie lat. egnaj, angelologio.

6. Dialekt dolnoniemiecki

Licz sobie pi stp i sze cali wzrostu. Mniejsza z tym. Wzrost to osobliwa sprawa.
Wecie takiego Aleksandra Wielkiego. Poszlibycie o zakad, e by z niego chop jak
db? Ja te tak mylaem, dopki gdzie nie wyczytaem, jak byo naprawd z tym
wzrostem. Aleksander mia pi stp i pi cali! Albo wecie tak Dziewic Maryj. To
oczywicie legenda, ale przypisuje si Rodzicielce Boej wzrost szeciu stp i omiu cali!
Jeeli to prawda, kobieta dopiero pod krzyem przestaa patrze z gry na swoj latorol.
Wosy mam koloru zotych florenw, prociusiekie... Nosz je ani krtko, ani dugo, z
przedziakiem porodku. Brody nie zapuciem. Znam siedem jzykw: niemiecki,
francuski, woski (zarwno acin, jak i gwar posplstwa), turecki, perski, rosyjski i
angielski. Wrd co bardziej miych i niepotrzebnych skarbw wiedzy, jakich si
dokopaem w Wittenberdze, bya take informacja, e Adam i Ewa mwili ze sob po
persku. Perski to niewtpliwie najbardziej poetycki z jzykw. Po prostu nie sposb
powiedzie w nim prawdy. To samo bazeskie dzieo pouczao, e Archanio Gabriel
mwi po turecku. Niby wszystko si zgadza, bo turecki brzmi w sam raz gronie, ale w
takim razie - zakadajc, e wszystko to nie jest bujd - jakim cudem Najwitsza Maria
Panna poja, co jej zwiastowa w anio? Sama znaa przecie tylko aramejski, ktry w
Galilei by w tamtych czasach jzykiem prostego ludu. Pisz t ksig w dialekcie
dolnoniemieckim, choby dlatego, aby si nie plta w poezji i w retoryce. Poza tym lubi
niemiecki. Najbardziej odpowiada mi styl prosty i dosadny. Goe fakty. adnych tam
pierdu. Poza tym dolnoniemiecki znam od urodzenia, podczas gdy Hochdeutsch zajedzi
na mier nasz Zatwardzeniec, kiedy przekada Bibli.

7. Przepyszna anegdotka o Marcinie Lutrze

Zaznaczam przy okazji, e jestem daleki od antyluteranizmu. Luter moe sobie robi, co
chce, byleby mi si nie wcina midzy wdk a zaksk. Ostatecznie jemu to zawdziczam
starann edukacj. Cz edukacji. Na ile wystarczyo lewatyw. Aha, wic anegdotka o
Marcinie Lutrze. Usiad niegdy Luter w Wittenberdze w konfesjonale wraz z jednym z
ocalaych papistw, gdy chcia odkurzy wiadomoci na temat spowiedzi. Dlatego pyta
zaraz, jak w obecnych czasach wycenia si grzechy. - Nie chcemy niczyjej krzywdy -
mwi ksidz. W tym momencie zblia si niewiasta, klka i zaczyna klepa zwyke
historyjki o kochanku. - Ile razy zgrzeszya z nim, dziecko? - pyta ksidz.
- Trzy razy.
- Tedy zmw na pokut trzy zdrowaki i trzy ojczenaszki - powiada ksidz - a potem
wrzu jeszcze do skarbonki dziesi fenigw. Teraz do konfesjonau podchodzi
mczyzna. Porubstwo z kochank. - Ile razy? - dopytuje si ksidz.
- Trzy razy.
- Trzy Zdrowa Mario", trzy Ojcze nasz" - poleca ksidz i dziesi fenigw do
skarbonki. Niestety, w teje chwili woaj ksidza, by pieszy z ostatnim namaszczeniem
do umierajcego bankiera. - Wskakuj za mnie za kratk - mwi ksidz do Lutra. -
Ostatecznie bye augustianinem, a i mnie obcy jest dogmatyzm. Nikt si o niczym nie
dowie. Do spowiedzi dzi spora kolejka. Tylko pamitaj, eby za kadym razem zebra do
skarbonki dziesi fenigw, dobra? Luter zasiada w konfesjonale. Podchodzi dziewczyna i
mwi: - Ruja z kochankiem, ojcze.
- Trzy razy? - upewnia si Luter.
- Nie, ojcze. Zomota mnie tylko raz.
- Na pewno nie trzy razy? - pyta Luter.
- Nie, ojcze. Raz. Luter myli, myli, a wreszcie powiada:
- Ju wiem, co masz zrobi, moje dziecko. Zmw trzy zdrowaki i trzy ojczenaszki, a
potem wrzu do skarbonki dziesi fenigw... A Koci bdzie ci winien dwa jebnicia.

8. Kamie filozoficzny

Gdziemy to stanli? Siedzimy, w kadym razie, w Staufen, w Bryzgowii, gdzie Faust ma
swoj Wie. Staufen koo Fryburga. Fryburg z kolei ley ze czterdzieci mil na pnoc od
Bazylei i granicy szwajcarskiej. Jak mnie Pan Bg stworzy wa 134 funty. Oczy mam
szare, nos ostry i zadarty, wskie stopy i donie. Na lewym policzku mam szram,
pamitk suby u Herr Doktora. Chcielimy we dwch otrzyma kamie filozoficzny z
dwuwglanu potasu, rtci, spermy i cynku. Laboratorium wyleciao w powietrze. Zdaje si,
e ten kamie filozoficzny to jaka wana sprawa, ale do czego suy, nie mam pojcia.
Jestem wolnomylicielem. Su w Wiey jako pomocnik i famulus Fausta, a take jego
ucze. Nie boj si pracy, ba, wrcz j lubi: mgbym si cay dzie przyglda, jak
pracuj.

9. Dialekt grnoniemiecki

Opowiem wam teraz, jak poznaem tego starego pierdo. Siedziaem w lipskiej jadodajni,
u Auerbacha. Waciwie jest to winiarnia. Trway akurat Targi Lipskie, wic w lokalu by
szum. Zamwiem sobie rednio wypieczony stek, a do tego p karafki lacrima christi.
Pilno mi byo wrci do Tomasza z Akwinu. Miaem przy sobie oprawn w cielc skr
ksig z Kwestiami 50-64 z dziea Summa Theologica. Oparem sobie tom o koszyczek z
butl i jazda. W poowie obiadu spostrzegem, e kto mi si przyglda z ssiedniego
stolika. Kto: wysoki, chudy jak tyka, zgrabny jak koek, w brudnej, czarnej opoczy.
Ogolony na gadko, ale z par wsw, zwieszajcych mu si koo nosa jak ky morsa.
Wysokie koci policzkowe. Szczka jak u boksera. Nos jak dzib krogulca. Cera barwy
oju gromnicznego. Wosy dugie, siwe, spadajce fal na ramiona na ksztat brudnej
lawiny. Sowem, nieciekawy typek. Podczas gdy ja musiaem si zadowoli skromnym
posikiem, typek mia przed sob na stole najprzerniejsze, najbardziej wymylne dania.
Musia zamwi z tuzin rozmaitych potraw. To podjad z jednej miski, to posmakowa z
drugiej, przeu z luboci nastpny ksek, a ciamka przy tym bez pamici, cmoka i
wsiskami ociera tuszcz z warg. Na stole mia przed sob take ca defilad butelek i
szka. Nie przebierajc nalewa sobie to czerwonego, to biaego wina, a apy przemykay
mu od flaszki do flaszki jak dwa tresowane pajki. Wziem go zrazu za ekscentrycznego
ydowskiego handlarza. Zrozumcie, nie mam nic przeciwko ekscentrycznym ydowskim
handlarzom, ale nie cierpi, jak si na mnie gapi. Dalej jednak przeuwaem miso,
prbujc skupi myli na anioach. Na nieszczcie typ siedzia dokadnie naprzeciwko
mnie. Jad sam, co mnie zupenie nie dziwio. Co do mnie, siedziaem przy dugim
zbiorowym stole pord innych studentw, ale z powodu toku w nabitej izbie, na awie
obok mnie nie byo ani skrawka wolnej przestrzeni, nie miaem wic jak si odsun. Od
typa oddzielaa mnie tylko barykada z kotleta, wina i ksigi, tudzie rumowisko uczty na
jego stole. Bya te jeszcze jedna przyczyna, dla ktrej z minuty na minut robio mi si
coraz bardziej nieswojo typek nie spuszcza ze mnie oczu. I to jakich oczu. No, tak.
Zapomniaem wam wspomnie o oczach. Nie zapomniaem, po prostu si ich boj do tej
pory. Typ mia oczodoy gboko wpadnite, tczwki niebieskie i lodowate jak nie wiem.
Wwierca mi si tymi oczami wprost w mzg. Znowu podniosem gow, tym razem
powoli. Na widok takich oczu jedzenie zaczyna smakowa jak popi. Odsunem od
siebie talerz. Cisnem precz n. Typ zacz wesoo rechota. miech brzmia jak basowa
czkawka. Wcale nie zowrogo czy zoliwie - a przecie jeszcze bardziej mnie wystraszy.
Wiedziaem, e to ze mnie si mieje ten typek.
- Racze mi wybaczy, panie! Sowa pady w dialekcie grnoniemieckim. Gos by
muzykalny i gboki. Zwracano si do mnie rzeczowo, lecz bez groby. Typ sta nade mn
i spoglda z gry. Przesta si mia, cho w bkitnych oczach nadal krcia mu si ezka
wesooci, ciekajc po wpadnitych policzkach. - Merde - mruknem pod nosem. Utkwi
niebieskie oczy w resztkach mojego kotleta. A potem: - Jestem doktor Jan Faust - mwi do
mnie. Zaznaczam, nadal po niemiecku. Nie zmyli go ani troch mj francuski fortel. -
Alias Georgius Sabellicus - dodaje. Zmierzyem go zym wzrokiem. On nic, umiecha si
tylko.
- Czego chcesz? - pytam.
- Niczego - mwi na to.
- To po co marnujesz mj czas? - pytam znowu.
- Wagnerze - odpowiedzia - twojego czasu, wierz mi, nie zmarnuj. Dopiem lacrima
christi jednym haustem.
- Winszuj - on do mnie. - Nie uciekasz, cho wiesz ju, e znam twoje imi. - A skd je
znasz?
- Miaem ci na oku.
- O Boe - jknem. Zrobi krok i siad przy mnie. Biesiadnicy uczynili mu miejsce. Nie
ma co, facet robi wraenie na ludziach. A przynajmniej jeszcze wtedy robi. Dziesi lat
temu nie cuchn tak okropnie. Nie, eby znw pachnia. - Faust? - powtrzyem. - Imi
jak z aciny. Sabellicus tak samo. A ty jeste Niemcem. - Jam jest Samarytaninem -
powiada.
- Samarytaninem? Czy chcesz mi powiedzie, e pochodzisz z Samarii? - Jestem
Samarytaninem - powtarza - i chc przez to powiedzie, e pochodz zewszd. - Nie trzeba
mi dwa razy powtarza - uspokoiem go. - Pochodzisz zewszd i nigdzie nie zajdziesz.
Pewnie to ciebie zw Niemiosiernym Samarytaninem? On zrobi na to zeza.
- Nie jestem zy czy dobry, chopcze. Jestem najlepszy.
- Aha, rozumiem - ja na to.
- Co: aha, rozumiesz?
- Rozumiem, e stare peday prbuj czasami poderwa brzydkiego chopaka - tumacz.
W oczach bysna uraza. - auj, e si miaem - zacz mi przekada. - Zawsze mi do
miechu. (Ostatnio ju mu wcale nie do miechu).
- Lubi si mia, mj Kusiu - cignie dalej. - miech to rzecz wita. Umiejtno
miechu odrnia czowieka od wszelkiego niszego stworzenia. - Hu, kurwa, ha! -
wtruj. - Arystoteles si kania.
- Wiedziaem, e zmylny - pochwali. - Ale nie dlatego ci potrzebuj. - Hu ha! Nic nie
rzek, tylko splun na podog, a potem si odezwie: - Niepotrzebne mi twoje ciao ani
umys.
- To co w takim razie?
- Potrzebna mi twoja dusza - tak powiedzia. Nie lubi gadania o duszy. Wstaem, eby
zapaci. Uapi mnie za rk. Ucisk mia jak para obcgw.
- Nie z ciebie si miaem, Wagnerze.
- No, to co ci tak mieszy? Brudnym paznokciem wskazujcego palca pstrykn mojego
Tomasza.
- Wykady o anioach ci bawi? - pytam z niedowierzaniem. - Mierzwa, nie wykady.
- Mierzwa?
- Gnj. Czyste gwno - powtrzy.
- Sam gwno masz we bie, mj Herr Doktorze Samarytaninie, jeeli chcesz wiedzie. On
nic, tylko si zamia. Puci mnie ze swych szponw i mwi: - Usidmy, synu. Usiadem.
Chocia nie chciaem, usiadem. Zacz mi opowiada o Diable. Rozbolaa mnie rka.
Lecz nic, siedziaem i suchaem. Suchaem i suchaem. Suchaem i wci sucham, ju
dziesi lat z rzdu. Teraz mnie boli nie rka, lecz gowa.

10. Fakty

O ile si mog poapa, Faustowi stuknie w tym roku szedziesitka. Znam najrozmaitsze
historie o tym, gdzie, kiedy i w jaki sposb si urodzi. Niewane, bo nie o to chodzi.
Istotne jest w tej chwili to, gdzie, kiedy i w jaki sposb Faust umrze. Tak sam
przynajmniej uwaa, a ja zgadzam si z nim w zupenoci. Powiem wam bez ogrdek,
zanim si zagbimy w dalszy cig tych historii, e nie podaj tu kamstw ani legend.
Kamstwa i legendy o Faucie to taniocha. Za cen kufla piwa znajdziecie w pierwszym
lepszym wittenberskim szynku czowieka, ktry ze szczegami wam opowie, i Faust si
pocz w noc zaduszn, kiedy kulisty piorun wpad do pizdy czarownicy (prdzej ju do
dupy), e jako noworodek czarownik wada grek, e si urodzi z trzecim okiem na czole
bdzie ze dwa stulecia temu i e goymi rkoma sam jeden pokona tureck nawa, nim
jeszcze nawet wynalaz maszyn drukarsk. Nie w gowie mi konkurowa z
bajkopisarzami. Opowiem wam tu o postaci tak autentycznej, e sam jej smrd wyczuwa
si przez grube na p okcia drzwi dbowe. Opowiem o pijaczynie, ktry siedzi w tej
chwili w naszym ogrodowym labiryncie, obsrany przez gobie. Trzymajmy si wobec
tego faktw. Daj wam sowo, e fakty o Faucie s o wiele dziwniejsze od bani.

11. Dokumentacja i podkadki

Przed chwil zdaem wam autentyczn relacj o spotkaniu oko w oko z Faustem. Oto
cudza relacja na tene temat. Zacznik nr 1. Pierwsza w historii wzmianka na temat
Fausta. Pisany po acinie list opata Trytemiusza z Wiirzburga, niegdysiejszego przeora
klasztoru Benedyktynw w Sponheim nie opodal Kreuznach w Palatynacie. Trytemiusz w
ogle pisa nieze historyjki, na przykad De Viris lllustribus Germcmiae (1495). Chc
przez to powiedzie, e nie by kompletnym imbecylem. List nosi dat 20 sierpnia roku
1507. Adresowano go do matematyka z Heidelbergu, Johannesa Virdunga. Podaj go w
tumaczeniu: Bd pozdrowion w Chrystusie, etc. To to oszust! Oszust i jeszcze gorzej!
Mwi o podym indywiduum, o ktrym mi pisae... O tak zwanym Jerzym Sabellicusie!
mie sam siebie nazywa ksiciem czarnoksinikw, ale ja go nazw inaczej: dupkiem,
samochwa i... Poczekaj, niech ci tylko dopowiem o nim reszt nowin! Wszystko jedno,
zasuy, eby mu zoi skr. Bacik nauczyby go moe powcigliwiej tacowa pord
gapiw i nie wygadywa takich blunierstw - no, i nie wyrabia tego, co wyrabia... Te
przezwiska, jakie sobie wynalaz! Najlepszy dowd, e to tgi idiota. Zaraz z nich wida,
e to bazen, nie filozof. A widziae, jakich sobie papierw nadrukowa gwoli reklamy?
Magister Georgius Sabellicus, Faustus iunior, Magus secundus, Mistrz magii ognistej,
Bakaarz hydromancji (drugiej klasy). Mam na biurku t jego ulotk. Sam powiedz, czy to
nie kawa samochway? Kto, kto jest takim szalbierzem i szuj, lepiej by zrobi, gdyby
trzyma gb na kdk. Mwi ci! To nie s goe sowa. Par lat temu, kiedy wracaem do
nas z Brandenburgii, stanem na nocleg w gospodzie w Gelnhausen. Powiedziano mi, e
ten pomyleniec te tam bdzie nocowa. Wielki czarodziej, mwi. Chwali si - powiadaj
- e umie wyczarowa re ze niegu i e kiedy ma ochot na kielicha, wystawia tylko
rk za okno i zaraz trzyma w palcach podwjny koniaczek. No, ale znasz Gelnhausen.
Gupich tam nie siej. Nie zwracaem specjalnej uwagi na te bajdy. Za to przy niadaniu
dalej si jem rozglda, kto pierwszy dostanie jajecznic na boczku, ja czy Fatuum non
philosophum - prawda, e w aciskim oryginale brzmi to o wiele lepiej? on. Ale maga nie
byo. Ulotni si przed witem bez pacenia rachunku, nasz czarny ptaszek. Moe si
dowiedzia, e wypytuj o niego. Oberysta mwi, e oszust przedstawi si jako
Sabellicus. Po chrzcie zwany Jerzym. Skd rodem, nie wiadomo. Z wygldu cudzoziemiec,
twierdzi oberysta. Kto inny mwi, e prawdziwe nazwisko tamtego brzmi Helmstatter.
Nie wiem, skd takie informacje. Faust to tylko magiczny pseudonim. Tak przynajmniej
twierdzi sam ptaszek. Widzisz wic, jak sprawa wyglda. Jem si rozpytywa nieco
szerzej. Okoliczni ksia wyjawili zaraz, e swymi przemowami przybda tgo namiesza
w gowach wielu parafianom. Zapytaem, co takiego mwi. Czyste wariactwo. Powtrz
tu tylko jedn z tych bajd, by odda ich koloryt, uwaasz. Nasz Faust vel Sabellicus
chwali si mianowicie, e gdyby wszystkie dziea Platona i Arystotelesa znikny nagle do
cna z pamici ludzkiej, on sam umiaby je odtworzy z gowy - niczym nastpca Ezry
Hebrajczyka! Co wicej, za spraw Faustowskiego geniuszu (jak gosi) odtworzone pisma
filozofw zyskayby jeszcze na gbi! Przez czas jakowy niewiele syszaem o
przybdzie, lecz ubiegej jesieni, we wrzeniu, a byo to w Spirze, usyszaem o kim, kto
miesic wczeniej kry po Wiirzburgu, straszc prostych ludkw przeraajcymi
bajkami, e mianowicie cuda, jakie czyni Pan nasz i Zbawiciel Jezus Chrystus to pospolite
bahostki - on sam bowiem, przybda, potrafi rzekomo, ile razy zechcia, czyni na
zawoanie cuda rwne Chrystusowym. Pocignem tego i owego za jzyk, aby si
przekona, czy w blunierca odway si przedstawi z nazwiska. Owszem, odway si.
Zgadnij, jakie to nazwisko? Jan Faust! I ostatnia nowina na temat tego czeka. Nie bd
niczego tai, a i Ty susznie uczynisz, dajc posuch mym sowom. Par tygodni temu
blunierca zjawi si u mnie! Tu, w Kreuznach! Nadal kaza si nazywa magiem i czyme
tam jeszcze. Wyczekiwaem sposobnej chwili, aby go wtrci do lochu za blunierstwa,
lecz nasz przyjaciel Faust mia si na bacznoci i zanim mogem cokolwiek uczyni,
wkrci si na posad nauczyciela w miejscowej szkce. Jakim sposobem? Zaprotegowa
go na t posad sam Franz von Sickingen. Niestety, tak: von Sickingen, miejscowy
namiestnik, ktremu poruczono mie piecz nad naszymi ywotami w imieniu tego
samego ksicia, ktremu tak wiernie suysz, drogi Johannesie. Protekcja polityka! Osoby
urzdowej! Wyznam ci, tak midzy nami, e von Sickingen niedugo bdzie jeszcze
zawiadywa nasz okolic. Niech no tylko dostan w Heidelbergu raport Inspektora! Von
Sickingen wychodzi Faustowi posad dlatego, e jest durniem, ktry wierzy bez reszty w
tak zwany przez siebie okultyzm. Da si podle zwie. Zamydli mu oczy pospolity
oszust. C, bdzie musia teraz bekn, gdy adne to usprawiedliwienie. Faust zosta
dyrektorem szkoy i utrzyma si na tej posadzie cae trzy dni. A potem uciek! Znikn
pod oson nocy! Przepad, nikt nie wie, jakim cudem, zanim ktokolwiek zdy go uj i
ukara za wszystkie wystpki. Bo widzisz, przyapano go na gorcym uczynku. Nie szo o
czarn magi. Faust dobra si chopcom do dupek!!! Twj Brat w Chrystusie, etc.
Trytemiusz +

12. Odmiany Fausta

Mam jeszcze pewn liczb podobnych znalezisk. Sami bdziecie mogli przestudiowa je
sobie przy sposobnoci. Na razie wystarczy, e zapamitacie, i w rnych okresach Herr
Doktor posugiwa si rozmaitymi imionami. Jerzy albo te Georgius Sabellicus. Herr
Helmstatter. Faustus Modszy. Jan Faust. Wszystko s to imiona jednej i tej samej osoby.
Doktora Jana Fausta, mianowicie. Mojego patrona. Faustus. Fausta. Faustum. aciski
przymiotnik, w brzmieniu dla trzech rodzajw. Znaczy on: szczliwy, obdarzony
szczciem, pomylny, sprzyjajcy, trafny. Mj patron ma sze stp i trzy cale wzrostu,
chudy jest jak tyka i z ca pewnoci od dawna ju nie szczliwy, nie obdarzony
szczciem, nie pomylny i nie sprzyjajcy. (Jezus Chrystus tak samo liczy sobie sze
stp i trzy cale wzrostu. Uczyli mnie tego w Wittenberdze).

13. Podanie o rczej baryce

Skoro ju o tym mowa, pierwszego wieczora po naszym spotkaniu mj mistrz strbi mnie
tak strasznie, e w pijanym zwidzie zdawao mi si, i wyjedamy z piwnicy Auerbacha
okrakiem na baryce wina. Siedzc na niej na oklep, jak na koniu, rozumiecie. Sam
syszaem o ludziach, ktrzy si zaklinali, e widzieli t scen na wasne oczy, z tym
zastrzeeniem, e w gminnym podaniu Faust mia uda si w asycie kilku studentw" na
Targi Lipskie i namiewa si z mozou tragarzy, ktrzy nie potrafili wytoczy z piwnic
Auerbacha potnej winnej kufy. Auerbach krzyczy zaraz, e odda za darmo ca bek
temu, kto bdzie j umia wytoczy na dwr. Faust pdzi do piwnic, okrakiem siada na
beczce jak na koniu, cmoka, kuje klepki ostrog, woa wio, wista!" i na beczce wyjeda
na ulic, a nieszczsny szynkarz musi dotrzyma sowa. Faust raczy si zawartoci beki w
towarzystwie studentw. Historyjka jest oczywicie mitem i nie wiem, kto j zmyli.
Fakty wyglday bowiem nastpujco: jedynym studentem byem ja sam. Byem pijany.
Baryka od pocztku do koca pozostaa normaln baryk. Z Auerbacha jest zbyt wielki
skpiec, by ryzykowa zakady takie jak ten opisany w historii. Wypilimy zawarto
baryki, we dwch z Faustem, ale dziao si to przed nasz jazd. Co wicej, Faust zapaci
za wino - trzy srebrne talary.

14. O tym, co si dzieje w tej chwili W domostwie Fausta.

W domostwie Fausta, czyli w naszej Wiey, mieszka oprcz niego samego i mnie jeszcze
osiem osb. Pierwszych siedem osb to siedem dziewczt (ktrych nie spotkalicie
jeszcze, lecz wkrtce spotkacie, spokojna gowa). Sidemka pojawia si u nas raptem trzy
lata temu. sma osoba to ju zupenie insza inszo: Helena Trojaska. A przykro o tym
pisa, lecz dziewcztko o porcelanowych oczach, wskrzeszone" w pierwszym rozdziale,
dwa dni po Boym Narodzeniu powrcio na matczyne ono. Dziewczyna bya prosta,
tote insze inszoci, ktre jej przyszo oglda, zaczynay jej ju mci w gowie. No, ale
skoczyo mi si grzane piwko i wtrbka wieprzowa gdy tymczasem zawarem z samym
sob pakt, w myl ktrego nie nacign sobie nastpnego kufla ani nie zabior si do
czeresienek i innych przegryzek, zanim nie opisz naszych przygd z krlem Henrykiem
VIII. O siedmiu dziewcztach, etc., napisz pniej. Co dzieje si zatem w tej chwili?
Faust wyczekuje Diaba. (Wyczekuje, ale i nie wyczekuje. Sami si przekonacie). Ja, jego
ucze Wagner, pisz niniejsze sowa. Wy z kolei czytacie, co napisz. A zatem...
Czeresienki! W piwku mile Si ju rozpuszcza nastpny zuchelek masa, ja za odwracam
kolejn stronic, by opowiedzie wam wiernie wszystko na temat, jakim jest...

15. Trjca pijakw

na trzecich zrkowinach krla Henryka VIII - Hipokrachu? - usyszaem od mistrza.
- Hipokwachu! - przytaknem chtnie. Helena dogrzebaa si poduszeczki z pudrem.
Mistrz znw napeni mi szklenic. Potem znw napeni szklenic Heleny. Helena nie bya
dopia poprzedniej szklenicy. Hipokras j cieka po szkle, jak oki mrozu. - Henryk
VIII! - usyszelimy z Helen.
- Henryk VIII! - przytaknem posusznie. Wypilimy zdrowie angielskiego monarchy.
Helena zapatrzya si w poduszeczk z pudrem. Wycelowaa ni sobie w nos, lecz chybia.
Bylimy ca trjk skuci jak te winie. Dziao si to przed czterema laty. Rwnie w czas
Wielkiego Postu. Tkwilimy wtedy w Ingolstadt. - Hipokwasu? - zapyta mistrz.
- Hipokwasu! - zgodziem si. Znw nala nam do pena. Helena zmierzya zym wzrokiem
sw poduszeczk z pudrem i znw zacza szuka wasnego nosa. Tym razem go znalaza.
Nos Heleny jest, uwaacie, wyjtkowo dugi. Kiedy wacicielka pije, nos nabiega
czerwieni. - Henryk VIII! - zauway mistrz.
- Henryk VIII! - przytaknem.
- Bg niechajgo strzee! - wtrcia Helena. - Chocia, bo ja wiem... Pocigna yk wina i
zachichotaa. Ingolstadt to takie ufortyfikowane, katolickie mrowisko, szczycce si nader
katolickim uniwersytetem, zaoonym w roku 1472 przez bawarskiego ksicia Ludwika
Bogatego (wrd kumpli zwanego jednak Lewym Ludkiem). Cay boy dzie spdzilimy
w tym oto uniwersytecie, deprawujc katolickich studentw. Robota bya cika. -
Waciwie, co my takiego pijemy? - zapytaa Helena.
- Hipogaz! - wyjaniem. Mistrz nala nam wszystkim ponownie i bkn:
- Henryk VIII!
- Zaraz, wstrzymaj si chwilk - ja na to. - Najgorsza rzecz to nuda. Wypijmy za kogo
innego. - Lepiej nie - on na to.
- Niby czemu?
- Bo to jego hipokwas.
- Jego, to znaczy czyj?
- Henryka VIII - on znowu.
- Wiedziaam! - zakrzyknie Helena. - Od razu wiedziaam, e co mi tu... - Henryka VIII? -
powtrzyem.
- Henryka VIII. Po tych sowach mistrz duszkiem wychyli szklenic. Nie tknem wina.
Helena obdarzya mnie spojrzeniem tak wciekym, jakbym to ja osobicie spowodowa
Grzech Pierworodny. Czsto obwinia mnie za rne sprawki. Patrzyem na mistrza, ktry
obliza wargi - jak gdybym obserwowa kopulacj dwch gsienic. Mistrz napeni sobie
szklenic. Przerwaem milczenie:
- Znaczy si, pijemy hipokrach samego Obrocy Wiary?
- A co? Ten sam, ktry podano na jego trzecim weselu.
- Czyli kiedy? - pytam.
- Czyli dzisiaj - rzek on. Wychyli duszkiem szklenic. Zapaem si za gow, w ktrej
zaczo mi dziwnie wirowa. - Wino z dzisiejszego wesela? - pytam mistrza. - Mianowicie
jakim to sposobem dostalimy hipokwas z wesela, ktre odbywa si dzisiaj? - Przez
specjalnego posaca - wyjani mi mistrz.
- Od razu wiedziaam, e to jaka afera! - wtrcia Helena. Suchajcie, czy mam czerwony
nos? Zerknem na mistrza, ktry mrugn do mnie w odpowiedzi. Wypiem poow
hipokrasu ze szka. - A z kime to si dzisiaj eni nasz Henryk? - spytaem.
- Z jak Seymour.
- Z jak Seymour? - powtrzyem za nim i wypiem pozosta poow. Mistrz znw nala
mnie i sobie do pena.
- A co si w takim razie stao z t, jak jej tam? Mistrz prztykn si wskazujcym palcem
po wydatnej grdyce i wyjani: - Wczoraj.
- Specjalnie po to, eby mg si oeni z t Seymour i przysa ci hipokwasu? - Czy mam
czerwony nos? - wtrcia si Helena.
- Czciowo. Mistrz pocaowa Helen w czubek nosa. Helena znw si zacza zmaga z
pudrem.
- Po czci zawinio kazirodztwo Anny Boleyn - doda mistrz. Tym razem zniszczy
hipokras jednym haustem. - Henryk zdyba j w onicy z bratem - cign. Powoli upiem
yk wina. - Opowiadaj, opowiadaj - mwi. Moe i opowiedziaby mi wszystko od
pocztku do koca, wyjawiajc mi to, czego sam dowiedziaem si pniej. Mgby mi
wic wyjawi, jak to krlowa Anna Boleyn stana przed obliczem dwudziestu siedmiu
parw Anglii, oskarona o kazirodczy zwizek z wasnym bratem, lordem Rochfordem,
oraz jak to oprcz parw sdzio j w Middlesex czterdziestu piciu ludzi z gminu, a to
wobec innego zarzutu, mianowicie i Anna cudzooya bya z czwrk dworzan. Jeden z
czwrki tych panw, skrzypek zwa Smetonem, przyzna si do winy, cho inni milczeli i
wyznali swe ze uczynki dopiero na szafocie. Sama Anna trzymaa jzyk za zbami, a
kiedy pooya ju gow na pieku, zamiaa si, podniosa wzrok i owiadczya, e na
cae jej szczcie m sprowadzi z Calais pierwszorzdnego kata. Powiedziaa jeszcze, e
ma cieniutk szyjk. Faust mg by wic wyjawi mi to wszystko. Cho wtpi. Nie da si
ju tego stwierdzi. Nie da si ju tego stwierdzi, gdy w decydujcej chwili Helena
zacza swoje kwiki. Mao kto potrafi kwicze jak Helena. Od jej przenikliwego kwiku gn
si pomienie wiec. Gdy kwiczy, spadaj jej z uszu kolczyki. - Ubstwiam krlow
Boleyn! - zakwiczaa wic Helena. Na ziemi upad jej jeden z kolczykw. - Krlowa
Boleyn to prawdziwa dama! Drugi kolczyk poszybowa w lad za pierwszym.
- Za niska na dam, po tym, jak j Henryk ukrci - wtrci mistrz. Gadzi si w
zamyleniu po bblu. Helena zanurkowaa pod st, szukajc kolczykw.
- A moe sami chcecie si przekona? - zapyta, patrzc na mnie. - O czym? Czy damy
daj? - przerwaem sabym gosem.
- O tym, jak dzi wyglda weselisko!
- Kto nas zaprasza? - zdziwiem si na to. - Czy oprcz hipokrachu przysano
zaproszenia? Skulon pod stoem Helen wstrzsa napad czkawki. Czkawka to u Heleny
rzecz normalna. Zwaszcza kiedy Helena czym si zdenerwuje". Zwaszcza kiedy zaleje
pa. Helena ma sab gow. Nawet mistrz nie potrafi uleczy Heleny z czkawki. Przy
wszystkich swoich alchemicznych mocach przed czkawk staje bezradny jak dziecko. -
Kazirodcza... Hep!... Krlowa... - zacza Helena, ktra wychyna spod stou. Twarz
miaa czerwon jak burak. - Nie mog... Hep!... Nie mo... Zerknem pod st i zaraz
spostrzegem kolczyki. Wrczyem je Helenie. Na swoje szczcie nie prbowaa ich
nawet zakada. Nie prbowaa te mi podzikowa. Wygldao, e zaraz pknie w
paroksyzmie czkawki. - Sprbuj przez chwil nie oddycha, kotku - doradziem jej. Znw
ze spojrzenie. Tym razem miaa tak min, jak gdybym to ja osobicie wszcz ca
Reformacj. Helena to katoliczka. - Sprbuj upi pynu z drugiej strony szklenicy -
cignem dobre rady. - Nie tak, durna pako! Nie odwracaj szka denkiem do gry, tylko...
Mistrz wsta na rwne nogi. Kiwa si niebezpiecznie, ale na szczcie uchwyci si stou. -
Przyniecie wody - poprosi.
- Na czkawk?
- Nie, na drog - uci. - Na wesele!
- Do tego potrzebna nam woda?
- I rcznik. Wyglda w owej chwili nader niebezpiecznie. Co sekund zez zbieny
zmienia mu si w rozbieny. - Wyjmij e palec z dziury! - rzuci cierpko. - Spnimy si
na zrkowiny! Wybiegem z izby i co tchu przyniosem wod i rcznik. Jak mi si to udao,
nie wiem. Nie pamitam, ebym si nachyla nad kranem. No, nie wiem. Kiedy wrciem
do izby, widziaem ju dwie Heleny i dwie pary kolczykw. Caa owa grupa kwiczaa: -
Anna... Hep!... Siostrzyczka zimorodka!
- Zamknij dzib! - warkno wszystkich trzech mistrzw. - Krlow jest teraz ta Seymour.
Obmyjcie rce. Cay tum doni zanurkowa w szafliku. Z paznokci Heleny poodpada
barwnik. Widocznie tani karmin. Mistrz trzepn rcznikiem. - Wycierajcie - rozkaza - i
jazda! Trzymaem rcznik za koniec. Helena i jej koleanki - za drugi koniec.
Nieokrelona liczba mistrzw zapaa rodek. Usyszaem plumkanie rozstrojonego
wirginau. Taczylimy wszyscy galiarda. - Sam krl to skomponowa - owieci nas
mistrz. Nie wierzyem wasnym oczom. - Melodia zwie si Zielone rkawki - doda z
umieszkiem. Znajdowalimy si w paradnej sali balowej, w ktrej tum tancerzy obu pci
trzyma si za rce, kuca i podrygiwa w tempie na trzy. Wszyscy mczyni mieli na
sobie zdobnie wyszywane paszczyki, sigajce im ledwie do bioder, i obcise rajtuzy, w
pasie przechodzce jednak w wypchane, nastroszone pluderki. Tancerze wygldali jak
dwunone gwki saaty. Niewiasty z kolei miay na sobie niezmiernie szerokie spdnice,
zebrane w talii, lecz z rozciciem na przedzie, przez ktre wida byo bezlik halek
sigajcych a do ziemi i zakrywajcych im nawet stopy. Zarwno u kobiet, jak i
mczyzn, rkawy miay ten sam bufiasty krj i spaday rzdem aksamitnych ba a po
mankiety. Taczono w ciemnociach. Sycha byo dwiki tamburynw i obojw. Nie
wspomn ju o rozstrojonym wirginale czy szpinecie z rozrzpolonymi moteczkami i
rozszurgotanymi strunami, ktry wymotywa z siebie melodi znan jako Zielone rkawki.
Zaznaczyem ju, e w balowej sali trwa mrok, ale niezupenie tak byo, gdy kady z
tancerzy trzyma w rce poncy ogarek. Ogarek albo raczej smuk wieczuk. Taczcy
poruszali si w pmroku jak stadko wietlikw. Zdaje si, e w tacu chodzio o to, aby
zdmuchn jak najwicej wieczek ssiadw, chronic zarazem wasny ognik. Aby tego
dopi, wszyscy przepychali si, toczyli i mocowali ze sob. Ujrzaem, jak pomidzy
taczcymi uwija si czeczyna w wielobarwnej pelerynce. Na gowie mia kopak
zakoczony gow koguta, a nadto opatrzony par dugich, zwisajcych uszu. W prawej
rce w czek zaciska patyk, na ktrego kocu koysa si pcherz, sucy, jak si
okazao, po to, aby tuc nim tancerzy po plecach. - To Wilu Somers - dowiedziaem si. -
Nadworny bazen Henryka. Wilu paln swoim pcherzem kolejn dam. Dama okazaa
si pijana. Podrygiwaa na czubeczkach palcw, prbujc zdmuchn wieczk innego
dworzanina. Potkna si zaraz i zderzya z ofiar, z ktr spoem runli na posadzk.
Dworzanin pierwszy si poderwa i zoy ukon, lecz zamiast si wyprostowa, pozosta w
skonie, zapatrzony w horyzont popod zadartymi halkami damy. Dama za leaa
bezwadnie na plecach, z nogami w powietrzu i obfit sukni podwinit pod siebie na
ksztat gwki kapusty. Uczyni si tumult i wymachiwanie wieczkami, zapalonymi i
zgaszonymi, tak e dopiero po chwili podniesiono dam na nogi. - Hep! Fuj! - zauwaya
Helena. - Prawdziwe angielskie winie! Do sali wpadli onglerzy i linoskoczkowie.
Akrobaci przechadzali si na rkach, dyndajc stopami w powietrzu, albo znw przeginali
si przez plecy, zerkajc spomidzy wasnych rozkraczonych ng. onglerzy igrali z
noami, mosinymi kulami i srebrnymi talerzami. Szo im nawet niele, ale ja tam w
Bremie widziaem ju lepsze sztuki. Taczcy rozsypali si w oglnym zamieszaniu.
Tamburyny umilky. Oboje te umilky Wszyscy patrzyli, jak onglerzy zapalaj
pochodnie i wywijaj nimi, przerzucajc ywy ogie z rki do rki. Oczywicie od razu w
caej sali balowej pojaniao. Niewiele czasu upyno, zanim... Bo te wida nas byo na
kilometr. Trjca pijanych Niemcw. Jeden w czarnej opoczy. Drugi - ja - w czerwonej
opoczy. I Helena, w bkitnej sukni z Drezna. Akrobata obrzuci nas dugim spojrzeniem
spod poladkw i z podziwu godn zrcznoci pokaza na nas palcem. - Niemieccy
szpiedzy! - tak krzykn. Poczto wyciga rapiery. Zda si, e cay tum odwrci si i
przypar nas do muru. onglerzy przestpili na sam przd, niosc pochodnie.
- Ave... Hep!... Maria! - kwikna jeszcze Helena. Wirgina rzpoli do koca. Grajek
dorzyna bezlitonie swoje Zielone rkawki. Co chwila faszowa, myli si, zawraca i
ponownie odgrywa poprzednie kawaki, dopki nie poprawi bdu lub przynajmniej nie
sprbowa go poprawi po raz nty. Pojmano nas i poprowadzono w stron klawiatury. Krl
Henryk VIII wydoby z instrumentu ostatni przeraliw nut. Przyjrza si nam spod oka.
Przyjrzaem mu si take spod oka. Monarcha okaza si wysoki, muskularny, rumiany na
pysku, z kasztanow czupryn przystrzyon i przyczesan krtko na francusk mod, i z
okrg twarz, ktra pasowaaby niebrzydkiej kobietce, lekko ju trconej przez rydwan
czasu. Oczy mia krl Henryk bkitne, brod rud, a obleka si w bia szat obsypan
brylancikami. Spojrza i znw odwrci si do instrumentu. Zamia si, nader
przyjacielsko, i mwi:
- Powiesi. Po czym schyla si nad klawiatur. Zagra dla nas kilka ostatnich taktw
Zielonych rkawkw. Tym razem nie pomyli si ani razu. Wszyscy zaczli bi brawo,
oprcz Heleny i mnie. Mistrz, ten mieciarz, klaska razem z innymi. Wypdzono nas na
dwr. W rozwietlonym ksiycem ogrodzie czekaa ju szubienica. Panie i panowie
wylegli na dwr z pochodniami i koem otoczyli szubieniczk. miano si wok nas i
pogwarzano. Moda, liczniutka dworka pocaowaa mnie. Jej usta smakoway
ciasteczkami z kminkiem. - Pyszna to bdzie krotochwila!
- Nie powiem!
- Niech nam tu zadyndaj! Mistrz sta i liza krwawy kamie na sygnecie.
- Ostatnie yczenia? - zapyta kat, ktrym okaza si tene Wilu Somcrs, nadworny
bazen. Bazen, a przy tym kat. - Ostatnie yczenia? - powtrzy, targajc dla pewnoci za
stryczek. - ebycie nas nie wieszali... hep! - zaproponowaa Helena. Wykrzyczaa te
sowa po niemiecku. Mistrz wykrzywi gb do Wilusia Somersa.
- Jestemy Niemcami - mwi po angielsku (chocia nie mwi po angielsku). - Czy
moglibymy najpierw umy rce, jeli aska? - Taki obyczaj w Niemczech?
- Taki jest w istocie obyczaj w Niemczech. Somers wzruszy ramionami. Kaza przynie
wody. Przyniesiono, a jake, w zotym wiadrze. Helena i ja obmylimy donie. Mistrz sta
pomidzy nami, trzymajc rcznik. Jeden koniec poda Helenie, ja si zapaem drugiego.
- egnaj, Anglio - rzek jeszcze. Znalelimy si znw w Ingolstadt. Mistrz zdy ju
zacz pi zdrowie krla Henryka VIII. Helena rozpakaa si i zerzygaa. Co do mnie,
czuem koowanie w gowie. Wszystko mi si pieprzyo. W uszach pobrzmieway mi nadal
Zielone rkawki. W ustach miaem smak, jak gdyby nocowao mi w nich robactwo. Helena
nie pozbya si czkawki. Czkaa a do witu.
- Mam dosy zagranicznych lotw - zaklinaa si rankiem, gdy czkawka ucicha. - Czy
naprawd tam bylimy? - zapytaam mistrza. - Czy rzeczywicie zamoczylimy rce w
Anglii i wytarlimy je w Niemczech? Zrobi strasznego zeza. - Wcale ich nie wytarem -
mwi. - Poza tym wcale ich nie myem. W swoim hipokrasie znalazem mrwk.

16. Pakt z Diabem


Na kilka minut przed pnoc, a byo to w Wielki Pitek roku 1516, Jan Faust, ktry
wkroczy by wwczas w trzydziest szst wiosn ycia, moe stuknity, zapewne
wirnity, a ju na pewno kopnity, a co wicej - pijany do tego stopnia, by uzna siebie
samego za mistrza tego, co lubi nazywa Wszechsztuk Magiczn - ot wzi on do rki
niewielki kozik i rozci sobie do ywego y na lewej rce. Pozwoli krwi cieka do
spodeczka, a potem postawi spodeczek na gorcym popiele, by krew nie zakrzepa. Wzi
do rki piro i umacza je we wasnej krwi. Na nienym pergaminie wypisa co nastpuje:
Ja, Jan Faust, zapisuj niniejszym i uroczycie powiadczam, e oddaj si ciaem i dusz
w rce Diaba i penomocnego jego ducha, Mefistofelesa. Czyni to wszako pod jednym
warunkiem, a mianowicie, e w zamian obaj, to jest Diabe i suga jego Mefistofeles,
wtajemnicz mnie w sw sztuk i bd wypenia wszystkie moje yczenia, czegokolwiek
by nie dotyczyy te ostatnie, w wiecie fizycznym i metafizycznym - tak jak si do tego
obaj pomienieni zobowizali i co przyrzekli w kilku Artykuach, co do ktrych zawarlimy
ju uprzednio umow. Co wicej, z mocy niniejszego dokumentu, godz si i przyznaj
prawo obu panom, to jest Diabu i jego ajentowi Mefistofelesowi, iby po upywie lat
dwudziestu i czterech, liczc od daty dzisiejszej, czynili ze mn wszystko, co tylko uznaj
za stosowne, bez wzgldu na to, czy dotyczy to mego ciaa, duszy, korpusu, krwi, czy
ducha. Niniejszym si tedy wyrzekam Boga i Syna Jego, Chrystusa, jako si wyrzekam
aniow niebieskich i wszystkich ywych istot stworzonych na obraz Boga. Wyrzekam si
wszystkiego, co yje z woli Boej. Aby za przyda niniejszemu paktowi wikszej mocy,
spisuj go wasn rk oraz wasn krwi. Tedy wic podpisuj si pod nim mym
imieniem i penym tytuem. Jan Faust Doktor Teologii." Faust sporzdzi sobie kopi
paktu, spisan jednak atramentem. Kopi zachowa sobie na pamitk. Tylko co si w
takim razie stao z oryginaem, tym spisanym krwi? O jakich to kilku Artykuach"
mowa, co do ktrych zdy si zawczasu ugodzi z Diabem i z Mefistofelesem? Czy
otrzyma wtajemniczenie", tak jak tego da? Co ma na myli, piszc o Bogu"? O
Diable"? O Mefistofelesie"? Sam zadaem mu gono wszystkie te pytania. Ze sto razy,
albo i wicej. Otrzymaem od niego ze dwiecie odpowiedzi, albo i wicej. Co jedna
odpowied, to inna. Tego jednak poranka zapytaem go o to znowu. To, co odpowiedzia
mi tym razem, macie i wy przed sob, na ssiedniej stronie. Umiejscowiem dzi na niej
cay pakt w dosownym brzmieniu - dzi, to jest o pierwszej godzinie w Popielec - aby tym
lepiej zaspokoi wasz ciekawo na sawetny temat: Co dzieje si zatem w tej chwili?" A
take po to, aby wam wyjani kwesti Lat Fausta. Kiedy wam mwiem, e Faust Diaba
si spodziewa, miaem na myli jego pakt. apiecie nareszcie? W Wielki Pitek roku 1516
Faust podpisa wistek, a bzdury, ktre przytoczyem, uparcie nazywa paktem" lub
przymierzem". Kretyn twierdzi, e odda si ciaem i dusz" (cytuj) w rce Diaba"
(koniec cytatu). W myl warunkw tego paktu bd przymierza, ubrda sobie, e otrzyma
dla siebie dwadziecia cztery lata, kiedy to bdzie mu sug penomocny duch", ktry si
wabi Mefistofelesem. Od tej pory odmierza - wszyscy odmierzmy, bo lepiej mu si nie
sprzeciwia - kolejne lata ycia, poczynajc od roku paktu: od 1516. Oznacza to, e rok,
kiedym go spotka pierwszy raz w piwnicy Auerbacha, czyli 1530, by Rokiem Fausta
Rok, w ktrym zjawia si u nas Helena, to znaczy 1533, by Rokiem Fausta

17. Rok, kiedy si zjawio siedem dziewczt

(zaraz si nimi zajm), to, jak pamitam, 1537. Rok Fausta 21. Obecny rok, 1540, jest
Rokiem Fausta 24. Ostatnim jego rokiem? Wielki Pitek wypada w tym roku dokadnie
trzynastego kwietnia, jak stwierdzam to w kalendarzu. Niektrzy bd mieli pecha? Jak si
ju moe domylacie, mam wasn opini co do tych wszystkich bredni. Co wicej, Jego
Herr Zajebisto take snuje wasne plany. Nie bd jednak psu przedwczenie
opowieci... Opisz wam wydarzenia dnia po kolei, tak jak nastpoway. 17. Czterdzieci
dni
- Czterdzieci dni - mwi. Jest wit. wit w Faustowskiej Wiey. Spacerujemy sobie po
labiryncie. Ogrodowy labirynt przy baszcie ma ksztat omioktny, a skadaj si na setki
rwnolegych ywopotw i cieek. ywopoty maj po cztery metry wysokoci i s na
metr grube. (Pomierzyem je ktrego piknego wieczora). Do labiryntu prowadzi sze
osobnych wej, ale do jego rodka i z powrotem na zewntrz wiedzie tylko jedna droga.
Kretyn utrzymuje, e labirynt to dzieo Mefistofelesa. ywy ywopot z ligustru. W
gazkach mnstwo robactwa. Gsienice, jakie luzowate larwy, te rzeczy. Cigle sysz,
e labirynt to miniaturowe odbicie wiata. Kiedy szed, co rusz popija z flaszy. Chodzi jak
poamaniec, garbic si przy kadym kroku i podskakujc. Musz truchta, by za nim
nady. Kiedy pije, idzie mi to atwiej. - Czterdzieci dni - rzuci do mnie przez rami.
Zatrzyma si i zapatrzy we wstajc na wschodzie jasno. Promienie zaczynay
przeziera przez gstw ywopotu. - Tak lubi soce - usyszaem jeszcze. Dogoniem go
wreszcie. - Chyba bdzie fajny dzie - mwi. Mistrz sta i patrzy na wschd. Potem
splun.
- roda Popielcowa - burkn. - Wyknoci si w soce! Z zamknitymi oczami pocign
yk z flaszy. Flasza - niczego sobie. Saraceskiej roboty, wok denka zdobna zotym
liciem. Mistrz nie otwiera oczu. Szepta tylko:
- Czterdzieci dni!
- Czterdzieci dni to kupa czasu - wtrciem. Otworzy jedno rozsierdzone oko i spali
mnie spojrzeniem. Zapatrzyem si w czubki wasnych butw. Z garbowanej skry. - We
takiego Noego - brnem. - No, sam pomyl. Czterdzieci dni w ciasnej arce, wokoo
prawdziwy potop, a mimo to dopyn bezpiecznie. Stpka arki uderzya w szczyt gry.
Mistrz machn byskawicznie lew rk i paln mnie w ucho. - Fajnie - syknem,
masujc sobie maowin. - I tak nie mamy drzewa ywicznego. Po brodzie mistrza cieka
struga winiaku. Struka koloru ciemnego bursztynu. Pokica prdkim krokiem w gbiny
labiryntu. Musiaem si puci biegiem, by mu sprosta. Gdym go dogoni, znowu goli
winiak, pocc si wielce. Zawsze si poci, lecz nigdy a tak obficie i nigdy o tak wczesnej
porze. Pot spywa mu z brwi jak krople sada. - Pijany, mistrzu, Herr Doktorze -
zauwayem. Odchrzkn. - Ale za mao pijany - powiada.
- Moe sobie klapniemy? - proponuj. - Jak na pijakw przystao? Ukucnem na pitach,
bo w trawie nadal byo peno rosy. Szarpnem za czarn opocz. Mistrz zwali si jak
koda. - Mw mi o Lesie Spisser - przynagliem. Mistrz rozpaszczy si na wznak jak
przewrcony pasikonik, lecz ani na chwil nie wypuci z ust szyjki z winiakiem. Blade
promyki soca rozbysy w zotych ozdobach wok denka. Odczekaem, a mistrz napije
si do woli.
- Las Spisser - powtrzyem.
- Las Spisser - powtrzy mistrz cicho. - Ju ci wszystko mwiem. Czekaem, ujc sobie
dbo trawy. Trzsy mu si teraz obie rce. Praw, w ktrej wci trzyma flasz,
przycisn sobie do policzka. Lew chwyci si kurczowo trawy, jak kto, kto boi si, e
spadnie z ziemskiego padou. Zacisn z caej siy powieki. Mino tak moe pi minut.
Spostrzegem przez ten czas jedynie brud na jego powiekach, podobny do czarnego szronu.
Mona by pomyle, e zasn, gdyby nie to, e dudli z flaszki. Gdzie w dolinie pod nami
rozdzwoni si skowronek. Labirynt mieci si na rwnej terasie w zboczu naszego
Schlossbergu. W dole za ley Fryburg. Gdyby nie ywopoty, widzielibymy w dole
strzelist wieyc katedry. Wieyca jest bardzo wysoka, na 386 stp. Tak powiadaj. Nie
otwierajc oczu, prosto z bomby, mistrz zacz mwi. Wiedziaem, e zacznie. Koszmary
miewa tak regularnie, e mona wedug nich nastawia zegarek.

18. Las Spisser

- Wiedziaem, czego pragn - rozpocz opowie. - Las Spisser ley opodal Wittenbergi.
Czarny las. Gsty. Opodal Wittenbergi. Bywaem ju tam drzewiej, lecz teraz cel ekskursu
by inny. Porodku lasu krzyuj si w gstwinie dwie drogi. Dziao si to w Popielec. W
lesie nikogo. Wieczr. Pny wieczr. W Popielec, wyobra sobie. Wyciem leszczynow
rdk. Biaawo-czerwonaw. Na rdce - dwa rozwidlenia. Prcz nich kwiaty, pczki
lici, znamiona. Znamiona czerwone jak krew. Sam je wyciem w korze. Potem
obrysowaem rdk cik len, krelc wok siebie wielki krg. W koo wpisaem
zaraz inne krgi, litery, liczby, znaki, dziesi kwadratw Crux Ansata. Sefirot.
Wiedziaem, co czyni. Zatrzs si na wspomnienie i lew rk zebra wok siebie poy
opoczy, praw za przycisn do piersi flaszeczk. - Mefistofeles - szepn. Umiechn
si szyderczo. Potem rzek: - Czekaem, a w lesie zapadn zupene ciemnoci. Czekanie
skracaem sobie modlitw. Modlitwa rozpalaa mi wntrze - nie byy to zwyke mody,
lecz szczeglne. Czas pyn. Na niebie ni ladu ksiyca. Ani gwiazd. Nic zgoa. Potem
usyszaem, jak w oddali cichutko bij dzwony z wiey Schlosskirche. Dzwoniono o
pnocy, na Anio Paski. Wstpiem w obrb krgu. Zaczem swoje. Wszystkie nalene
wezwania. Zaklcia Alhima, formuy Alima. Mefistofelesie!" - krzyczaem. Przyzywam
ci w imi Szatana!" Mistrz wyrycza te ostatnie sowa, lec nadal na wznak w porannym
socu, porodku labiryntu. Wyrycza je z tak wielk moc i przekonaniem, e bezwiednie
zerknem za siebie, spietrany... Zwykle mam do odwagi. Widzicie, syszaem opowie
nie po raz pierwszy. Zreszt ju wam o tym mwiem. Znam kade sowo mistrzowej
historii. Po trzech latach zacza mnie ju paskudnie nudzi. A mimo to co mi kazao
obejrze si przez rami. Trzsem si, e zostao raptem czterdzieci dni? Nie
przypuszczam. Lecz mimo to co mi kazao si obejrze... Ujrzaem tylko pajka, ktry
wysnuwa sie w gazkach ywopotu. Na pajczynie lniy krople rosy. Zupenie
zwyczajny pajk. pajczynie ani p muszki.
- No, i co dalej? - spytaem, by zrobi mu przyjemno. - Dalej? Nic - odpowiedzia. Oho!
To co nowego! - Ani ladu Mefistofelesa? - Z pocztku ani ladu - przytakn. - Zupenie.
Z pocztku... Ho, ho, ho! Tu ci mamy! A jednak przez sekund, przez jedno uderzenie
serca, prawie ju pomylaem, e mistrzowi powrci rozum.

19. Mefistofeles

- No, fajnie - przytaknem. - Dlatego znowu sprbowae przyzwa Mefistofelesa? - Skd
znowu. Klczaem tylko i nic nie mwiem. Pocign przeraliwie dugi haust z butelki.
W labiryntowym korytarzu, gdziemy legli, trzepota skrzydekami motyl. w motyl
zacz polatywa nad mistrzem, okrajc mu gow. Mistrz nie widzia motyla, gdy
nadal co si zaciska powieki. Potem motyl przysiad na spiczastym czubie prawego buta
mistrza. Mistrz uwielbia swe dugie buty z cholewami, z czarnej skry. Domylam si, e
s wgierskie. Motyl grza sobie w socu skrzydeka. Mistrz mrucza przyciszonym
gosem:
- Posyszaem, jak zrywa si wiatr. Najpierw hen, daleko, ledwie szelest lici w gbi lasu.
Poszum j si przyblia, coraz prdzej i prdzej, coraz silniejszy i bardziej mocarny. Z
gazi zaczy ulatywa licie, wirujc po lesie. Zaroio si od nich. Od lici, mwi,
podobnych do stada ciem w ciemnoci. Spynem zimnym potem, a licie... Licie
przywary do mnie. Jake lodowaty wiatr! Trzaskay amane gazie. Drzewa waliy si w
mroku! Zdzieraem sobie z twarzy li po liciu, pluem ju limi, dawiem si nimi,
wiadom, e albo mnie udusz, albo te przygniecie mnie padajce drzewo. Potem za
usyszaem w dwik, ryk i powist. A potem, nagle, stan przede mn on - Mefistofeles!
Nie odrywaem wzroku od motyla. Jake mie stworzonko. Chyba bielinek kapustnik. Niby
wic nic nadzwyczajnego, a przecie wyborowy okaz. Motylki - to lubi.
- Posyszaem go - powiedzia mistrz. - Kusowa wok mojego okrgu, czynic hurgot
niby tum rydwanw na kamienistym gruncie. Zaczo mi dzwoni w gowie. Potem
uderzy piorun. Potne drzewo runo na ziemi, cae w pomieniach. Pado, koron
niemal dotykajc krgu, i nadal pono, jak morska latarnia. Huk gromu! Ze wszystkich
czterech kracw lasu na raz! - Przepraszam - przerwaem - ale czy zesrae si w gacie?
Mistrz otworzy jedno przekrwione oko i ypn na mnie. - Przeciwnie, byem nieco
poirytowany.
- Na Boga jedynego! Mistrz nic na moj kwesti. Pije winiak. Z wielce zadowolon z
siebie min. W obecnej wersji przybyy na szczcie nowe, ciekawe szczegy. Nie wiem
dlaczego, lecz dziki nim wanie opowie zrobia si prawdziwsza. Nadal historyjka o
pszczole i dziciole, ale bardziej, bo ja wiem, realna. Dao si w niej teraz posysze
woanie obkanego umysu. - Byem wprost wcieky - cign. - Zy na Mefistofelesa, e
tak mi prbuje zaimponowa fajerwerkami i grzmotem. Wicej, czuem si rozczarowany.
Pragnem go ujrze. Chciaem porozmawia. Byskawic naogldaem si ju w yciu
dosy. Poza tym sprbuj dyskutowa z gromem. - wita prawda - dodaem. Spojrza
znw na mnie, wybauszonym okiem. Skupiem si znw na motylku. Wygldao na to, e
dobrze mu na czubie prawego buta. Z ulg ujrzaem, jak zamyka si oko. Cisza. Sycha
byo tylko, jak winiak gulgocze mistrzowi w gardzieli. Grdyk ma mistrz wielkoci piki
tenisowej, z tym zastrzeeniem, e w yciu nie chciabym oglda tenisowej piki tak
grubo zaronitej brudem. Gdyby posa normaln pik smeczem w otcha najbliszego
wychodka i wyowi j stamtd par szczypiec, uzyskaoby si przedmiot przypominajcy
ywo grdyk mojego mistrza.
- Usyszaem muzyk - znw zacz. - Dziewczce gosiki. Pie nie miaa sw, wic
powiedziaem na gos: To ju lepiej", a potem: Poka no si". Pie urwaa si w jednej
sekundzie i ujrzaem wietlist kul. Kula zataczya po trawie, zanim si rozwara,
pkajc wzdu boku. wiato wyprysno ze rodka i przybrao posta czowiecz.
Czowiek j biega dookoa krgu. Gna w kko i w kko, co si w nogach. Gorco
osmalio mi brwi. Moe i tak, ale najwyraniej odrosy. Mistrz ma krzaczaste brwi, ktre
wyrastaj mu z czaszki jak czarne wodorosty. Wiedziaem, co teraz usysz, i nie wiedzie
czemu nie chciaem, aby motyl mia w tym swj udzia. Gupia myl, i tyle, ale trudno,
czasami nachodz mnie ataki sentymentw. Prbowaem bra na to piguki, lecz nic z tego.
Trudno, przyjdzie si przyzwyczai. Powiem wrcz, e al mi byo w tamtej chwili samego
siebie. Wolabym si zmieni w motylka. Klasnem delikatnie w donie, a kapustnik
rozprostowa skrzyda. Zerwa si i cikim zygzakiem ulecia, bez gracji, jak gdyby matka
niczego nie nauczya tpaka, motylego syna. Nie ma sprawy. Patrzyem za bielinkiem,
ktry poszybowa w gb labiryntu. - Przede mn sta mnich w szarym habicie - rzek
mistrz.
- Franciszkanie s zawsze najlepsi na podpak - przytaknem. - Przede mn sta mnich w
szarym habicie - rzek znowu mistrz. - Nie pon? (W niektrych wersjach Mefistofeles
gorzeje ywym ogniem, gdy si zjawia). - Nie pon. (Dzi wida nie pora na wersj dla
straakw).
- I co? Nie wy? Nie grzmia? Nie zawodzi jak chrek dziewczcy z Hamburga? Nie
obrzuci ci nawet wiosennym listowiem? Mistrz zignorowa zaczepk, zajty sw flasz,
ktrej szko rozbyso w socu niczym klejnot. Spostrzegem, e do trzsie mu si nadal.
- Mefistofeles - wyjani, ociekajc trunkiem. - Przemwi do mnie, a ja... usyszaem.
Syszaem Mefistofelesa. - I fajno - ja na to. - Zawsze ci pytam w tym miejscu, co takiego
powiedzia. To znaczy, co wydawao ci si, e syszysz. Jakie byy pierwsze sowa, ktre
wypowiedzia duch. Nic nie odrzek.
- Pytam, a ty nigdy mi nie odpowiadasz.
- Tak, w istocie. Nie mog.
- Niby czemu? Dlaczego masz nie mc? Na to pytanie rwnie nie mia mi zamiaru
odpowiada.
- O Jezu! - wybuchnem. - Czterdzieci dni, ju zapomniae, kolego? Nie uwaasz, e
moe byoby pora co chlapn? Gadaj! Pierwsze sowa Mefistofelesa! Co ci powiedzia?
Otworzy naraz obydwoje oczu. Nie patrzy jednak na mnie. Lea na wznak, gapic si
prosto w niebo. A tak midzy nami, nie pomyliem si - co do pogody. Dzie piknia nam
z minuty na minut. Soneczko wstawao z jasnym wzrokiem i z puszystym ogonkiem. -
Mia bardzo pikny gos - odezwa si mistrz. Westchnem tylko. - Wiem, ju mi
mwie. Mwie mi to adny tysic razy. Ale co ci takiego powiedzia ten Mefistofeles?
Mistrz potrzsn gow. Zapatrzy si w soce, nawet nie mrugajc okiem. Potrafi takie
sztuki. Oczy ma lodowate jak pieko. (Nie twierdz, e w piekle jest zimno czy gorco. W
ogle nie wierz w pieko. Walnem tylko tak metafor, umwmy si). Sztuki czy nie
sztuki, soce nie jest zdrowe dla oczu. Nie wolno tak si w nie gapi. Na pewno szkodzi
to nerwom wzrokowym. Oczy zaczy mu w kadym razie zawi, co zaraz zauwayem. -
Wiedziaem, co czyni - powtrzy Faust.

20. Rozdzia, w ktrym tacuje 69 Faustw

No, i macie! Od paru rozdziaw unikaem tego imienia. A czemu? Czybym si ba albo
co w tym rodzaju? Pod sam koniec ostatniego kawaka, gdy wypisywaem sowa
powtrzy Faust", zrozumiaem wreszcie, o co mi naprawd chodzi. Obejrzaem sobie
jeszcze raz stron. Imi sterczy ze strony jak jajca z podogonia buldoga. Przez cay czas w
rozdziaach 1, 9, 15, 17, 18 i 19 (prcz ostatniej linijki) unikaem Faustowego miana, a
piszc o Faucie nazywaem go po prostu mistrzem". I o to wanie chodzi: ilekro
musiaem zapisa, comy we dwch czynili i o czym rozmawiali, z miejsca wykrelaem
jego imi. W innych fragmentach, kiedym pisa oglnie o rozmaitych wyczynach Herr
Doktora, waliem po imieniu. Dziwne. Nie podoba mi si to wszystko. Zupenie tak samo,
jakbym nie mia ochoty popatrze Faustowi prosto w oczy. To znaczy wwczas, kiedy si
z Faustem znajdziemy oko w oko na jednej i tej samej stronicy. Nie mog tego poj ani
wyjani. Przesdy czy co? Zamierdziao mi czarn magi. Martwi si tym wszystkim o
wiele bardziej ni gwnian kwesti, jak brzmiay pierwsze sowa Mefistofelesa. Co mnie
niby obchodzi, jakie sowa sobie ubrda stary pierdoa. Tak czy siak uroi sobie przecie
cae wydarzenie. Jednakowo czy Faust sam nie zakocha si w swojej scence? Uwielbia o
niej gada, moe nie? Choby i dzi, popatrzcie: uwali si w labiryncie i gapi si w
przestwr, jakby widzia tam co innego ni ja... Udaje, e w diabelskich sowach kryje si
tajemnica wszechwiata albo co. Sowa, ktrych tak naprawd nie sysza. Sowa, ktre
mu si musiay zrodzi pod wgnieceniem w czaszce. Do diaba z tak bzdur. Dobrze,
tylko dlaczego tak unikaem imienia Faust"? Niedobrze, niedobrze. Powinienem
naprawd przepatrze te notatki i poprawi, co trzeba. Tylko jak, skoro pisz w popiechu.
Nie ma czasu. Tyle si wydarzyo przed zachodem soca, poza tym wietrzeje mi piwko. Z
czereni te zostay same pestki. Chyba si zabior do serw. Pisz prdko. Ale i tak zbyt
wolno. Wielki Post. Godowy. Wielkanocny. Nocny Faust. Gotowy. Wielce mocny.
Wagner, suga Faustowy. Wielce godny. Dobra, mog ca stronic zasmarowa Faustem.
Faustus. Fausta. Faustum. Zadowolony stary nieszczliwy pierdziel. Faust Faust Faust
Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust
Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust
Faust Faust Faust Faust Faust Faust Faust FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST
FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST
FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST FAUST Jak chcecie, powtykajcie sobie te
wszystkie imiona, gdzie trzeba.

21. Diabelskie noyce

Faust obliza si parokrotnie. Do dolnej wargi przywar mu drobny listek z ywopotu.
Faust wzi li w palce i take dokadnie obliza. - Chc, by mi zwrci dusz - zajcza.
- Kto, Diabe?
- Nie, Bg. Umiechnem si wyrozumiale. Zacz rozciera listek midzy palcem
wskazujcym a kciukiem. Rozrywa go na miazg. - Tak powiedziaem w lesie
Mefistofelesowi - cign Faust. Chc, by mi zwrci dusz". To ju nowina. Dla mnie
co nowego. Przedstawi mi setk powodw, dla ktrych zrobi to, co zrobi. Potga.
Wiedza. Masa innych zafajdanych przyczyn. Ale o zwracaniu duszy dotychczas nie
syszaem. Oczywicie, Faust by pijany. Strzela co rusz palcami, trafiajc mnie
strzpkami licia, i szczerzy zby, lecz w jego oczach nie widziaem umiechu. I zaraz: -
Na czym polega grzech Diaba? - zapyta ni std, ni zowd. - Skd mam wiedzie, do
diaba? - odrzekem baznowi.
- Na czym polega grzech Diaba?
- Nie wierz w Diaba - uciem.
- Na czym polega grzech Diaba? - No, i prosz. Napisaem. Cisza. Piorun nie hukn. Ja
mu dam Fausta. Nawet niezy serek. Gruyere. Taki z dziurkami. Schla si ju prawie do
nieprzytomnoci. Musiaem sprbowa go udobrucha. - Na pysze - odrzekem, gosem
znuonym. - Diabe by podobno anioem, ktry zapragn sta si taki sam jak Bg. -
Skd to wiadomo?
- Tak pisze w. Tomasz z Akwinu.
- Czy twj w. Tomasz ma racj? - Tego nie wiem.
- Ha! A ja wiem.
- I mylisz, e nie ma racji?
- Nie myl, tylko wiem, e nie ma racji. Diabe wcale nie chcia sta si taki jak Bg.
Diabe chcia sobie tylko da spokj z Panem Bogiem. Chcia sam odzyska dusz. Czy
nazwaby to pych? - W ogle bym tego nie nazwa.
- A ja bym to nazwa wolnoci - uci Faust.
- A ty by to nazwa wolnoci - podchwyciem - i dlatego wstae raz dwa z klczek w
tym swoim Lesie Spisser, by zaprosi na nastpn noc Mefistofelesa na now pogawdk.
O dwunastej w nocy. Tym razem u ciebie. Diabe, punktualna bestia, zjawia si co do
minuty. Prowadzicie nudne dysputy na temat teologii, ty i twj szary mnich. Nareszcie, w
Wielki Pitek, podejmujesz decyzj. - Podjem j byem ju dawno - sprostowa Faust. -
Zanim si jeszcze zjawi mj Mefistofeles. - To po co byo czeka do Wielkiego Pitku?
- Wystawiaem Diaba na prb - wyjani. - Zwyczajny eksperyment. Znowu pi z flaszy,
wic powoli wychrzkiwa sowa:
- Mefistofeles zjawia si tylko na wezwanie. Musiaem si upewni co do tego. Musiaem
zyska pewno, e nie bdzie mnie nka wbrew mojej woli. Chciaem si upewni, e
Diabe nie jest rwnie zy i zoliwy jak Bg. Ta odywka pysznie ci si udaa, Faustusie.
Z ywopotu spad uczek. Podrepta mi wzdu szyi. Pozwoliem mu sobie peza. - Nie
mylisz si co do jednego - cignie Faust - bo owszem, pogwarki z Mefistofelesem okazay
si dosy nudne. Za kadym razem siadalimy we dwch w mojej izbie, deszcz bbni w
dach, wiatr tuk okiennicami, pony wiece... Najprawdziwsze woskowe wiece, nie
ojwki! Mefistofeles wci si umiecha. Co z tego, skoro tak niewiele powiedzia mi
rzeczy, ktrych sam bym nie umia wymiarkowa. - A jak si umiecha? - spytaem.
- Mistycznie - odrzek mi Faust. Pszczeli wosk licznie pachnie. Cieszyo mnie, e si tak
wylegujemy na dworze. Zabrako mi marmolady, a tu tymczasem od ostatniej Gwiazdki
wo Fausta jak gdyby staa. uczek zdy mi ju przepezn wzdu krgosupa i
dotrze do szczytu poladkw. Zaaskota mnie. Pozwoliem mu si askota. Faust za
cign:
- Twj stary znajomy, Tomasz z Akwinu, twierdzi, e czowiek jest istot rozumn,
zoon z ciaa i z duszy. Czego Akwinata nie mwi - nie on jeden, wszyscy oni milcz na
ten temat! - to tego, e ani ciao, ni dusza nie nale wcale do czowieka. W ostatecznym
rachunku, rzecz prosta. Ciao obraca si w proch, z ktrego powstao, dusza za wraca do
waciciela, ktrym jest Bg. I gdzie tu sens? Faust splun.
- Czowiek nie rodzi si wolny - podj kwesti. - Czowiek to jeno marionetka, kuka.
Ludzie tacuj na sznurkach, ktre Bg trzyma w palcach. Ich dusze to wanie sznurki.
Ale wiesz, synu, co? Diabe... Diabe posiada noyce. Noyce, synu! uczek wlaz mi
gboko do portek. Zaczem si wierci.
- Sam z siebie czowiek nie umie przeci sznurkw - opowiada Faust. - Do tego
potrzebny mu Diabe. To, co Tomasz zwie pych, nie jest uczuciem ani tak prymitywnym,
ani prostym. Diabe te jest anioem, wic miej to na uwadze. Diabe dokadnie wiedzia,
czego chce. A chcia odzyska dusz. Chcia sta si wolnym duchem. I sta si wolnym
duchem! Po brodzie pociek mu winiak.
- Jestem wwolnym duchem - wybekota Faust. Trzs si jak w febrze. - Wolnym
czowiekiem jestem, w Boym teatrzyku! Wolnym duchem porodku wiecznoci! uczek
zacz mi chodzi po jajach. - Mylisz sobie, e ci anioowie, ktrzy nie wypili si na
Pana Boga, mog choby ni o wolnoci? - natarczywie zapyta mnie Faust. uczek,
bestia, askota.
- I co to za brednie o niebie? - znw da o sobie zna Faust. Taki sam kukiekowy teatrzyk
jak tutaj! Nie podoba mi si ten uczek.
- A o piekle? Te brednie! - sierdzi si Faust. - Zwyczajna nieobecno obecnoci Boga!
Skd wiem? Koci tak twierdzi, std wiem! Przynajmniej tym razem spostrzegli tak
mniej wicej, o co tu chodzi! O nieobecno obecnoci Boej. Ktrej tak pragnem i
ktrej wci pragn. Dobiem si nieobecnoci i mam zamiar w niej wytrwa! uczek uda
si tymczasem na wypraw wok mojego lewego jajka. Duej ju nie mogem tego
cierpie. Signem ku portkom i uszczypnem gada. Skasowaem uczka, cho mao si
przy tym sam nie skastrowaem. - Zapae? - zapyta Faust.
- Zapaem, zapaem - pisnem.


22. Artykuy

Faust myla sobie pewnie, e zapaem sens jego zwariowanych opowieci na temat
noyczek Szatana. Chciaem mu tylko powiedzie, e zapaem uczka, i tyle. Faust wci
pi i szczerzy si, jak to on.
- Mefistofeles przyobieca mi dwadziecia cztery lata wolnoci od Boga na ziemi -
oznajmi. - A potem pen i doskona swobod na wieczno! Znw zrobi zeza.
- Artykuy - doda tytuem wyjanienia. - Pamitasz o Artykuach? Sprbowaem zrobi
mdr min. Artykuy", o ktrych mowa, to rzekome umowy, jakie zawar z tak zwanym
ajentem Diaba" podczas dawno minionego Wielkiego Postu. Brzmiay te umowy mniej
wicej tak: 1. Mefistofeles ma si pojawia i przemawia jedynie na danie Fausta, i tylko
pod postaci wybran przez Fausta. 2. Mefistofeles ma sta si sug Fausta i wypenia
kade jego yczenie. 3. Mefistofeles ma stale towarzyszy Faustowi, cho niewidzialny dla
ogu. 4. Mefistofeles ma przynosi Faustowi wszystko, czego Faust zapragnie, i robi
wszystko, co Faust kae. 5. Po upywie terminu Faust ma si sta duchem, takim samym
jak Mefistofeles. - Pity Artyku - rzek Faust. - Zwr uwag: najlepszy. Dokadnie to, o
co chodzi. Ostatnie szczknicie noyczek. Oczy mia jak dwa wgle w palenisku. mia
si. - Skd wic te apokaliptyczne humory? - spytaem, zbierajc si w irytacji ze cieki. -
Po co te wszystkie jki o czterdziestu dniach? Powiniene si cieszy, e lada dzie
wyjdziesz na zupen swobod! Co, moe nie chcesz zosta takim samym diabem jak ten
twj kumpel? - Nie ple bzdur, bo si na tym nie znasz - zgasi mnie Faust. Moe si i nie
znam. A on niby tak si zna? Czy kiedykolwiek przylgn wam do jajek skasowany
uczek? Mao podniose uczucie. Zaczem prdko podskakiwa w miejscu. uczek
wylecia wreszcie z nogawicy. Przyjrzaem mu si dobrze. Normalny, zwyczajny, obojtny
uczek. Na wszelki wypadek rozkwasiem go jeszcze obcasem.

23. Definicja pieka

Faust nie zwraca uwagi na me plsy. By ju tylko o krok od delirium. Znowu patrzy
szeroko rozwartymi oczami wprost w soce. Spostrzegem, e tym razem nie zawi.
Moe kiedy si czowiek dokumentnie zaleje, wysycha? Ale i tak powiem, e to kiepskie
zabawy dla nerww ocznych. - Nie boj si ni krztyny tego, co zw piekem - zacz
mwi Faust - gdy pieko to jedynie wolno od osoby Boga. Tego mi bdzie trzeba. Tak,
ale pod warunkiem, e zyskam pewno. Tak pewno, jak miaem tu, na ziemi. Dobrze
mi tu byo na ziemi, Kusiu. Dobrze byo by wolnym.
- Co, mylisz, e Diabe ci jednak oszuka? e Bg nadal trzyma ci palcami za dusz? -
Nie - wymrucza Faust. - Ale tak lubi soce...

24. Jan Faust obdzie si bez grobu

Sranie w banie, e tak lubi soce. Dla mnie to jakie mazgajstwo. Faust w zamroczeniu,
upojeniu i oszoomieniu. Winiak chlusn mu wreszcie do gowy. W jednym i tym samym
zdaniu wspomnia o potpieniu wiekuistym i zaraz o zbawieniu. Zaraz poznaem, e
zaczyna mu si roi we bie. Miaem do tych bredni. Mina druga w nocy. Rzygam ju
serem, cho to gruyere. Moe lepiej zabra si do selera? Najlepiej, jeli dla krtkoci
podam wam tu zwyczajne streszczenie Mefistofelesowych andronw. S waniejsze
sprawy, o ktrych bd tu musia napisa. Waniejsze, ma si rozumie, z perspektywy
podry, jak mamy zacz. No wic tak: owiadczyem zaraz Faustowi, e pomys z
diabelskim paktem nie by taki znw beznadziejny. Przynajmniej tak mi si wydaje teraz,
kiedy mi go opisa w szczegach. Faust przekalkulowa sobie szans i postawi na
dobrego konia. eby go troch pocieszy, zaczem ple banialuki o wolnoci. Cytujc
Tertuliana, Palladiusza, Ignacego z Antiochii, Justyna, Hieronima i cay Sobr Efeski. Na
dobr wrb dorzuciem do tego Bazylego i Polikarpa, a po nich kilku wspczesnych, na
przykad Melanchtona, Erazma i Zatwardzeca. Zacytowaem nawet kawaeczek pism
naszego Francuzika Jana, a chodzio mi o to, by mdroci papistw i luteranw, Ojcw
Kocioa i wspczesnych synw kurwy, przekona suchacza, i wszyscy maj mu do
powiedzenia t sam obsran bajeczk. Czowiek od pierwszego oddechu przesik
zepsuciem. Pierworodny, a dzi ju tylko Pierwonudny Grzech, te rzeczy. Z tego punktu
widzenia opowieci o Diable z noycami nie byy wcale takie gupie (nawet jeli nie
najmdrzejsze). Skutek: Faust zmierzy mnie takim spojrzeniem, jak gdybym si okaza
robalem wypezajcym z jabka wrd zieleni Rajskiego Ogrodu. Musiaem da mu spokj
z teologi, tym bardziej e sam rwa si, aby mi wyjawi tre ostatniej dysputy z
szarakiem Mefistofelesem i sposb, w jaki w zaprzaniec bawi si w pocztyliona przed
zawarciem paktu. Upiera si przy tym, e cay Wielki Post w 1516 roku przetrawi na
eksperymencie. Kalkulowa w ten sposb: jeli Mefistofeles chce go zaprowadzi na
manowce, jeli opowiada kamstwa, na pewno nie zechce zostawi go teraz w spokoju.
Przeciwnie, franciszkaski zbjca bdzie snu si za nim, szczeka, rycza, wy, a co za tym
idzie: (a) zamie Artyku 1 porozumienia (to znaczy bdzie si zjawia, mimo i Faust go
nie wzywa); (b) dowiedzie tym samym, e jego mocodawca, Diabe, tak samo jak Pan
Bg, lubi wciubia we wszystko nos. Faust pooy wic uszy po sobie, milczkiem,
chykiem, i czeka, z rkoma splecionymi na plecach spacerujc po okolicy. Wysiadywa
zwaszcza nader czsto w Lesie Spisserskim, po prostu po to, by tamci pomyleli sobie, e
ju go maj. Jeeli tak sobie pomyl, zakada, bdzie od razu wiadomo, e nawet po
umowie Faust nie jest panem swego wasnego losu. Nikt nawet nie kukn zza drzew. Na
cice nie pozosta ani jeden odcisk kopyta. Co wicej, przestao pada. Faust lea na
soneczku i spa. Twierdzi potem, e nigdy nie sypia tak sodko. Eksperyment zakoczy
dokadnie w Wielki Pitek. (Jasne, e to w jego stylu. Ta pasja do melodramatw!) Ni std,
ni zowd wyszed i usiad sobie na nagrobku cmentarza w Kundling. Przy sobie mia
butelk jakiego reskiego cienkusza. By ranek. Dzie jak malowanie. Mijali Fausta
ludzie idcy do kocioa. Ilekro mijaa go kolejna rozmodlona ludzka gsienica, Faust
podnosi do ust szko i wrzeszcza dzie dobry". Nikt mu, rzecz prosta, nie odpowiada na
przywitanie, przeciwnie, wikszo przechodniw egnaa si krzyem. Co niektrzy
spluwali. Faust zdy ju sobie zdoby pewien rozgos. Kiedy wszyscy zniknli w
wityni, a drzwi zatrzasny si za nimi, Faust j si przechadza po cmentarzyku.
Przyjrza si grobowcom i urnom, a jedn z nich wrcz kopn. Urna stoczya si do dziury
w ziemi. Dziur okaza si dopiero co wykopany grb, pusty i rozdziawiony, niczym para
zielonych szczk, ktre tylko czekaj, aby pokn kolejny chrzecijaski pasztet. Ha,
Faust podj decyzj. Nie dla niego, nie dla Jana Fausta groby! Napeni kielich reskim i
speni dugi toast. - Twoje zdrowie, Diable! - wykrzykn, dodajc: - Mefistofelesie!
Mefistofeles pojawi si natychmiast - w grobowym dole. Lea na dnie z mistycznym
umiechem, szczelnie zawinity w caun. Faust upuci butl i kieliszek. Roztrzaskay si
oba. Mefistofeles zerwa si na rwne nogi i zoy ukon. Rozpywa si wrcz w
przeprosinach, cho z grobu sterczaa mu tylko gowa. Wyjani, e nie postao mu w
gowie przeraa Fausta. Rzecz w tym, e duchy maj zwyczaj materializowa si na
wezwanie pod postaci stosown w danym otoczeniu. Mefistofeles nie wzi niestety pod
uwag, e Faust posiada ludzk wraliwo i nie w smak mu, kiedy nowy trup hopsa nagle
ze wieego grobu. Faust przypomnia mu na to drugie postanowienie Artykuu 1,
mianowicie e Mefistofeles powinien si zjawia wycznie pod postaci i ksztatem
obranymi przez Fausta. Mefistofeles odpar na to rozsdnie, i Faust przy obecnej okazji
nie wyrazi yczenia co do formy. Faust oznajmi na to, e a do odwoania Mefistofeles
ma si objawia w postaci franciszkanina w szarym habicie, a w rku ma nie dzwonek,
jak w. Antoni. Co wicej, Mefistofeles ma przed kadym ukazaniem si dwukrotnie
zadzwoni dzwoneczkiem, by Faust nie musia sposzony upuszcza butelek, umiera na
atak serca itp. Mefistofeles na to, e da si zrobi. Tym razem pozosta wprawdzie pod
postaci trupa, lecz przy kolejnych okazjach, jak stwierdzi Faust, udawa zakonnika i dwa
razy potrzsa dzwoneczkiem. Jaki czas gwarzyli sobie o tym i owym, a gwnie o
talentach Mefistofelesa. Trup by w szampaskim humorku. Z miejsca owiadczy
Faustowi, e ten ma przed sob asa numer jeden podziemnych posacw w caym
sektorze wiata od Septentrio a po Rwnolenik (cho diabli wiedz, co to znaczy).
Wszystko to na uytek Diaba, ma si rozumie. Wreszcie jednak Faust przedstawi
zwokom swoj decyzj. Pustelnik. Urodzony w Memfis okoo Roku Paskiego 251.
Zmar (w wieku lat 105) na grze Kolzim. W swoim czasie ofiara wielu synnych pokus.
Jego drugim - prcz dzwonka - emblematem jest winia. Mefistofeles nic nie rzek, a tylko
si umiechn. Jak cierpliwy spowiednik, zapewne. Nastpnie znikn. Faust twierdzi, e
nie wskoczy na powrt do grobu, tym bardziej e zaczyna si pogrzeb, a z kocioa
cignli ju ku nim aobnicy. Faust nie zosta, by wzi udzia w pochwku, za to
Mefistofeles przyczy si ochoczo do konduktu. Uwija si w tumie przybyych,
podkasawszy caun. Potem przysiad na marach. Potem za znikn. Faust twierdzi, e
jedyny z caego orszaku widzia sztuczki Mefistofelesa, dla innych niewidzialnego. Tej
samej nocy Faust podpisa pakt wasn krwi. Kiedy przeci y, krew wypyna mu na
do, wijc si w sowa: O homo fuge. Tak wypisaa Faustowi przed oczami krew. Chtnie
wam przetumacz...

25. Puk, puk

Przerwaem pisanin, bo kto zastuka do drzwi.
- Kto tam? - spytaem. adnej odpowiedzi. Potem kto znw zakoata. I to mocno.
Popiesznie schowaem papiery. Wstaem. Rozwarem drzwi. Za nimi - nikogo. Kto chce
si bawi w sztuczki. Zapewne Marguerite lub Gretchen. Zaraz si do nich zabior, jak i do
pozostaych z sidemki dziewczt. Na razie jednak... Na razie powracam do krwi.

26. Wielki Pitek 1516

O homo fuge znaczy po prostu Ratuj si, czecze". Faust wiedzia lepiej. Podpisa pakt z
Diabem. W te sam noc - wieczr Wielkiego Pitku 1516 roku - kiedy (a jak! Jeszcze
by nie!) dzwon bi na Anio Paski. Jan! Jan! Jan! Faust twierdzi, e kade uderzenie
brzmiao jak jego wasne imi. Bicie dzwonw nioso si echem przez uliczki i ponad
dachami Wittenbergi. Jan! Jan! Jan! Samotny, pknity ton dzwonu. Ostatnich dziewi
uderze na Anio Paski o pnocy. Faust siedzia sam w izbie. Pomieszkiwa wwczas w
domu wrd gmatwaniny stromych zaukw koo uniwersytetu. Wanie skoczy pisa
inkaustem wasn kopi diabelskiego paktu. Kiedy spostrzeg, e dzwony, ktre syszy,
bij na Anio Paski i e jest pnoc, odsun daleko od siebie wiec i kaamarz, po czym
zrobi zeza.
- Niech to szlag - wyszepta. - Teraz i w godzinie mierci naszej. Tak dzi przynajmniej
twierdzi. W ten akurat kawaek chtnie uwierz, bo bardzo trci Faustem. Dokadnie takim
go znaem w naszych pierwszych latach. Moje szczcie, e nie zacz skowycze. Potem,
twierdzi Faust, na ulicy rozlegy si piewy. Podszed do okna i wyjrza. Zauek by pusty.
piew ucich. Pewno jaki pijak, szukajcy drogi do domu. Faust nadal tkwi przy oknie,
przepatrujc ulic. Zauek by niezmiernie wski. Znam te uliczki, pene ciasno zbitych
domw. Niewiasty tkwi w oknach i plotkuj z kumami z przeciwka. Kiedy si wychyli,
mona ucisn do ssiadom z przeciwnej strony, to jest, jeli ma si ramiona jak pajk.
Nagle, opowiada mi Faust, rozleg si ttent - jak gdyby hurm nadcigali onierze. Buty
i omot kopyt. Faust sysza, jak dzwoni podkowy. Nikt jednak nie zawita na bruku.
Zauek by pusty. (Rok 1516 by okresem powszechnych zamieszek. Domylam si, e
nocami Elektor kaza swoim ludziom patrolowa miasto). Gdy Faust sta nadal, zapatrzony
w dal, twierdzi, e ujrza pawia, ktry kroczy po bruku z rozpostartym ogonem. Pawie
oczy w ogonie gorzay ywym ogniem. Tak utrzymuje Faust. Pony w wietle ksiyca.
Paw j si przechadza po ulicy, mijajc przy okazji dom Fausta, po czym znikn. Faust
gosi, e ledzi go wzrokiem: ponce oczka w ogonie, pira... I nagle nic, pusto.
Domylam si jednak, e paw, pawim zwyczajem, skrci po prostu za rg. W okolicach
Wielkanocy czsto w Wittenberdze wystpuj cyrki. W lad za pawiem zjawia si mga - i
to pomimo peni! Ksiyc blado przewieca przez opar. Tak twierdzi Faust. Mga, jak
niewielka chmurka. Prosz, uliczk nadciga kula mgy, ktra podobno skakaa po bruku.
Faust przysiga, e mga skakaa po bruku jak pika. Otworzy zaraz okno. Z rozwietlonej
mgy uniosy si supy dymu, pachncego fiokami. Dym pachnia wszystkimi czarownymi
woniami, ktrych Faust nawcha si w yciu. Faust zaczerpn dymu gboko w puca i
poczu, jak krci mu si w gowie. Potem mga znikna. Ulica znowu bya czysta i
cakiem pusta. W teje chwili Faust posysza granie. Sam przyznam: o tej porze i w
rodku miasta kapela by nie przesza. Faust utrzymuje poza tym, e nie kapela mu graa.
Ani te chr dziewczcy z Hamburga. Faust sysza instrumenty: piszczaki, lutnie, wiole,
cytry, flety i harfy. Te przynajmniej dwiki wychwyci na such. Sysza te inne tony,
ktrych nie poznawa. Wszystko to byy instrumenty kameralne, a nie uliczne. Faust
zamkn wic okno. Muzyka nadal trwaa wok niego, w izbie. Czyby wic cay ten czas
by pijany? Na pewno nie by trzewy w momencie, gdy mi to wszystko streszcza.
Podniosem si z trawy i kazaem mu zrobi par krokw. W braku lepszego kierunku
udalimy si w stron rodka labiryntu. Faust zatacza si i sania na nogach. Musiaem go
co rusz zbiera z ziemi. Faust upiera si, e sysza w tej muzyce absolut". Mwi, e
syszc j mia zy na twarzy. Mimo e wci nie widzia, kto taki j Zdaniem Fausta,
muzyka dobiegaa go z innego wiata. Przysiad zaraz na pododze i sucha. By ju
pewien, e postpi susznie. Jeli Diabe zna tak muzyk, miejsce Fausta jest z Diabem.
Owiadczy mi take, i wiedzia, e jego miejsce jest z Diabem, poniewa to wanie
Diabe by ow muzyk. Jak dugo trwaa, Faust zczy si z ni w jedno. Muzyka
rozbrzmiewaa mu w ciele i w duszy. Syszc j, czu si wolny. Gdyby ktokolwiek wszed
do izby, gdy graa muzyka, Faust przysiga, e by tego kogo nie spostrzeg. (Muzyka
faktycznie potrafi zami zmysy. Sam mam drewniane ucho, ale i ja syszaem, jak ludzie
w podobny sposb opisuj ziemsk muzyk). Faust podaje, e gdy umilka muzyka, do
izby wszed Mefistofeles. Zadzwoni wpierw dzwoneczkiem jak w. Antoni. Wszed przez
drzwi, nie przez okno. Faust powiada, e na taki widok pad na kolana. Upad na kolana
przed swym przyjacielem, Mefistofelesem. Ucaowa rbek szarego Franciszkaskiego
habitu. Mefistofeles wycign do. Faust wrczy mu kart z przymierzem. Mefistofeles
rzuci, e tam, skd przychodzi, graj jeszcze gortsze rytmy. Potem wyszed, zostawiajc
Fausta w spokoju.

27. Widzenie pord krzeww

Zostawiem Fausta rozdartego wewntrzn batali porodku ywopotowego labiryntu.
Faust dopi by ju winiaku i spocz zalany w trupa tu obok fontanny szemrzcej
porodku placyku. Zauwayem, e run na tyle starannie, by lee poza zasigiem
kropelek. Faust chrapa wic na murawie, skbiony jak w. Opocza przykleia mu si do
grzbietu, gdy poci si obficie. Nogi podkurczy tak, jak gdyby je sobie poama. Z
kcikw ust pocieka mu lina. Ostatnie sowa Herr Doktora, zanim omdla, brzmiay:
- Kusiu, skocz no i przynie mi jeszcze winiaku. Skoczyem. Gratulujc sobie, e nie
musz duej przy nim siedzie. Obejrzaem si, skrcajc poza zaom cieki. Na gowie
Fausta zdy przysi gob. Ktry niezwocznie nasra mu na czoo. Faust nawet nie
drgn. Spa, ssc wasny kciuk niby osesek. Szedziesicioletni szaleniec, zalany w
pestk. W labiryncie byo cicho i mio. liczne cienie paday regularn sieci, odbijajc
zarys ywopotw. Podobaa mi si powrotna przechadzka. Co do czasu, nie byo jeszcze
sidmej rano. Wychodzc z labiryntu natknem si na Helen, ktra sza do rodka.
Szedem z pochylon gow, Helena za jak zwykle zadzieraa nosa. Zderzylimy si wic.
Helena pada. Leaa bezwadnie na trawie w kauy bkitnego jedwabiu. Wstaa jednak
sama, odtrcajc m rk.
- Gdzie go schowa? - szepna. Wygldaa jak wita paska na rewersie miedziaka.
Twarz lekko zarowiona, wos w nieadzie. Trzymaa si sztywno i prosto, z wielk
uwag. Kto mgby pomyle, e Helena niesie w odwoku adunek kurzych jaj. - Jest w
rodku. W samym rodku - wyjaniem. Gsta chmura perfum. I mitowego sznapsa.
Helena prbowaa si przemkn koo mnie. Zapaem j za rk. - Nie tykaj mnie! Nikt
nie ma prawa mnie dotyka! Przyjrzaem si swej doni, ktra nie bya nawet taka brudna.
Helena przyciskaa donie do dekoltu, tu u nasady szyi. Czerwone paznokcie celoway w
niebo. Nos te miaa czerwony. - Pia - zagadnem. Helena przymruya oczy. Dugie
rzsy. Fatalnie rozszerzone renice. W doni dynda jej ciki raniec.
- Powiedz, czy pi ca noc? - zapytaem z miejsca. Helena zamierzya si na mnie
racem. - Co mam do powiedzenia - warkna - powiem tylko Janowi. I okrcia si na
swoich srebrnych obcasikach, pieszc w gb labiryntu w furkocie jedwabiu, perfum oraz
mitwki. Wzruszyem ramionami, egnajc j gonym: - Darz br! Przedarem si przez
gszcz ozdobnych krzeww, kierujc si z powrotem ku Wiey. Krzewy, zamiast zdobi,
strasz, uwide i spotworniae od chwastw. Nigdy nie przycinamy r. W ogle nie
dbamy o ogrd. Zszedem do piwniczki z winem i wziem to, po co mnie wysa Faust.
Potem ruszyem znw w drog, rozkoszujc si sonkiem. Nie pieszyem si wcale.
Helen dosyszaem ju w poowie szlaku. Zza ywopotu dobiegy mnie, wyobracie
sobie, odgosy szamotaniny i modlitwa. - Jak ci idzie? - wrzasnem. Znw modlitwa i
stumione przeklestwa.
- Chyba zgubiam drog - posyszaem jej gos.
- Co ty powiesz? - zdumiaem si. - Masz dla mnie jeszcze jak niespodziank?
Cofnem si, udzielajc Helenie wskazwek, dopki nie dotara do przeazu w gszczu i
nie przecisna si na moj stron. - Kop lat! - przywitaem j.
- Jak to?
- Mam na myli labirynt. Kop lat mona w nim bdzi. Tak powiada nasz Doktor. Helena
wciekle potrzsna gow, jak gdyby miaa w niej co bardzo wanego albo w ogle
cokolwiek. Oczy jej zrobiy si zielone i ze, a usta zacisny si w smtn podkwk.
Urowane wargi musiay wyglda jak truskaweczki ostatniego sortu. Helena poruszaa
si jak w gorczkowym nie. Na pewno nie tylko gazki, sterczce jej z wosw,
sprawiay wraenie, e zstpia tu do nas z zawiatw. - Dobrze si czujesz? - spytaem. -
Moe usidziemy i pogwarzymy sobie o mikrokosmosie? - Prowad mnie do niego -
przykazaa Helena. Pokoniem si przed ni. Poprowadziem dam ku samemu rodkowi
labiryntu. Faust lea tam, dokadnie tak, jak go zostawiem. Cho niezupenie: siedziay
teraz na nim dwa gobie, nie jeden. Ten drugi mu przycupn na piersi. Helena wydobya
z siebie przeraliwy skrzek zazdroci. Uklka i machniciem doni przepdzia ptaszyda,
po czym zoya sobie gow Fausta na podoku i przygadzia mu wosy. - A ce to
takiego, kochanie? - zakrzyczaa ze smutkiem. - To? Gob nasra - owieciem j chtnie.
- Ty okropny chopcze! Nie o to pytam! - Helena ja wyciera palce o traw. - Pytaam, co
mu si stao. - Moe cierpi na potpienie wiekuiste - podpowiedziaem i podsuwajc mu
pod nos butelk, zaznaczyem: - Sprbujmy sposobem. Faust ockn si, przekn trunek i
mrugn. Wytrzewia w mgnieniu oka. Tak to ju jest z jego piciem. Moe pi tak dugo,
a poprzez pijastwo przepije si w trzewo. - Janie! - zacza Helena. Jan nie odrywa
ust od flaszy z winiakiem.
- Janie! - powtrzya Helena. - Mam dla ciebie Wieci. Faust spojrza na ni ciepym
wzrokiem. I znowu zaj si winiakiem. Helena zaszeptaa mu prosto do ucha:
- Janie, odelij Wagnera. Faust zacisn powieki i przekn. Patrzyem, jak rusza grdyk.
Helena zacza odprawia nad nim mody. Mao budujcy widok. Modlc si, Helena
wyprawia bardzo nieprzyzwoite rzeczy z krzyykiem, tym samym, ktry zwykle nosi na
szyi. Wewntrz krzyyka jest schowana relikwia. Zb w. Marii Magdaleny. Helena
dokoczya modw. Modli si z prdkoci mynka. Wyrwaa Faustowi butelk.
- Janie, musisz odprawi tego chopca!
- Co si dzieje? - wyjcza Faust.
- Takie otrzymaam Wskazwki - cignie Helena.
- Wskazwki? Od kogo?
- Wagner nie ma prawa si tego dowiedzie.
- Czego Wagner nie ma prawa si dowiedzie?
- Jakie to Wskazwki - wyjania Helena. Umiechaa si czarownic, niczym klacz z
pyskiem penym ostu. Na twarzy lepi jej si puder. Oddech sycza jej jak para w kotle. -
Oddawaj mi winiak! - rozjuszy si naraz Faust.
- Najpierw odelij chopca! Faust umiechn si dziwnie bezradnie. Opuciem rodek
labiryntu, kopic muraw i robic min jak rezerwowy kutas w noc polubn. Gdy tylko
zniknem im z oczu, przyklknem i przecisnem si poprzez ywopot. Wiem si na
boki, lecz wreszcie przecisnem si midzy gaziami i znalazem si po drugiej stronie,
dwa kroki od miejsca, gdzie zostali Faust i Helena. Syszaem wyranie ich gosy. -
Chryste! - dziwowa si Faust.
- Nie, mj drogi - sprostowaa Helena. - Widziaam si tylko z Jego Matk. Posyszaem,
jak Herr Doktor chciwie dudla winiak. Potem zatrzaska raniec Heleny. - Jak zatem
wygldaa? - zaciekawi si Faust.
- Bya wprost niewymownie pikna - zacza Helena. - Miaa na sobie, wiesz, tak sukni,
z niebieskiego, niezapominajkowego materiau, z turkusowym staniczkiem i wywinitymi
mankiecikami, dosownie z cieniusiek koronkow riuszk, a wok szyi maluki
konierzyk, nie ze stjk, tylko z karbowanym brzegiem. Pas obszyty sidemk rowych
pere.
- Mw do mnie jeszcze - ponagli Faust.
- Zaraz, jak to byo? Usyszaem, jak Helena bierze gboki wdech i cignie przenikliwym,
chwiejnym szeptem: - Modliam si o bladym wicie, za ciebie, ukochany. O, mj ty
aniele. Wiem, jak si musisz denerwowa. Przemodliam za ciebie wszystkich pitnacie
dziesitek Najwitszego Raca, odmwiam je za ciebie, Janie, modlc si, aby
strasznoci, o ktrych cigle opowiadasz, nie przytrafiy ci si aby. I wtedy, ach, i wtedy...
Wanie gdy odmawiaam ostatnie Gloria Patri, usyszaam przedziwne, melodyjne brzdk
i stana nade mn Madonna! Musiaem sobie zatka pysk opocz.
- To znaczy gdzie stana? - dopytywa si Faust.
- Na szczycie iglastego krzaczka - dolecia mnie szept Heleny. - Modliam si w ogrjcu.
Uciesz si, serce najdrosze, gdy twoja Helena doznaa nawiedzenia. Miaam widzenie i
ujrzaam okruszek Wiecznoci! - Widziaa Dziewic Maryj na szczycie krzaczka? -
upewni si Faust. - A taka bya przepikna! - dodaa Helena. - I jeszcze miaa szafirowe
pantofelki. - Mwisz wic, e staa na wierzchoku iglaka? - pyta Faust. - Nie tyle staa,
najdroszy, ile polatywaa nad szczytem! - Mw, to bardzo ciekawe. Na chwil zalego
milczenie. Potem za usyszaem stanowcze sowa Heleny:
- Janie! Boa Rodzicielka przychylia si do moich modw. Przemwia do mnie.
Udzielia mi dokadnej Wskazwki. - Jaka to wskazwka? - zapyta Faust.
- Powiedziaa, e musisz uda si, Janie, do Rzymu!
- e co, prosz?
- Masz jecha do papiea! Do samego Ojca witego!
- Chryste Panie! - wyrwao si Faustowi.
- Nie o niego chodzi, tylko o Najwitsz Panienk - sprostowaa Helena. - Sama mi to
wyjawia, mj anioku najdroszy. Powiedziaa, e musisz ruszy na pielgrzymk do
wityni Piotra Apostoa w Rzymie. Tylko papie jest w stanie ci rozgrzeszy! Co, dalej
rozumiesz?
- Chryste Panie! - wykrztusi z siebie Faust. Posyszaem, jak Helena egna si krzyem.
Naprawd atwo mona to byo dosysze, tak si plaskaa po cyckach. Ma mae jak u gsi,
wic i odgos szed silny. Nastpnie posyszaem jej sowa:
- Na pocztek najlepiej, jeli przestaniesz bluni. Bogosawiona Najwitsza Panienka za
tym nie przepada, podobnie jak i ja. - To te ci wyjawia?
- Powtrzyam ci wszystko, co powiedziaa, Janie. Jeli przed Wielkanoc udasz si do
papiea, bdziesz zbawiony. Usyszaem przecigy jk Fausta. Potem usyszaem, jak
przeyka now porcj trunku. Helena rzeka na to: - Rozumiem twoje zaskoczenie,
oblubiecze. Dla mnie to te nowina. Musisz jednak si uda przed papieskie oblicze i
przystpi do Wielkiej Spowiedzi. Musisz mu wyzna wszystko, wszystko, mwi! On
tylko moe ci wybawi... - Od czego? - spyta Faust.
- Wybawi ci od Zego - rzeka Helena. - wita Panienka rczy za to sowem. - Papie?
- Tak, bo tylko on posiada Klucze, kochanie. Klucze, ktrymi otwiera si Pieko i Niebo.
Pytaam mojej Wizji, czy to jedyny sposb. A Wizja na to: Heleno! Jedyny!" Tak mi
rzeka, i jeszcze: Jan musi uda si do papiea, wyzna straszliwe grzechy i by
zbawionym od Zego". - Pia? - upewni si Faust. Usyszaem wcieke parsknicie
Heleny. Potem zaklekota jej wachlarz. Po nim zatrzaskay paciorki raca. - Ty sam
pie, Janie.
- Mwi, e pia zeszego wieczora...
- Jestem trzewa jak nigdy - ucia Helena.
- A te wszystkie mitowe sznapsy...
- I nigdy nie byam trzewiejsza - przerwaa Helena. - A poza tym, kochanie... Nic tak nie
robi na wytrzewienie, jak Wieczno. Nasza Pani miaa wok gowy aureol. Przeka
moje Wskazwki", tak mi powiedziaa, nim posza w swoj stron.
- Posza, z wierzchoka krzaka?
- Wzbia si raczej. Towarzyszy temu drugi melodyjny brzdk. Posyszaem niejak
szamotanin.
- A to co?
- To? Zwyka woda!
- Nie chc...
- Musisz, jeli chcesz przejrze! Wygldao mi na to, e Helena prbuje skropi Fausta
garciami wody z fontanny. Mogo by i tak, e ukrya przy sobie wicon wod. Na
miejscu Fausta zadbabym, by nie uszo jej to na sucho. - Janie! To pewny sposb!
- Do Rzymu? - powtarza wci Faust.
- Bdziemy pielgrzymowa! - wrzasna Helena.
- Czterdzieci dni - powtrzy w zamyleniu Faust.
- Jedziemy na pielgrzymk! - trcia go Helena.
- Nienawidz koni - wtrci sabo.
- Przynajmniej oczycisz si z grzechw! Janie, nie pjdziesz do Pieka! Jeli o mnie
chodzi, miech zgas mi na wargach.


28. Helena Trojaska (i jake Wszdobylska)

Za przepierzeniem siedzi chyba szczur. Wci sysz skrobanie. Na pocztku mylaem, e
to nasz Akercocke. Nie, niemoliwe. Akercocke ju pi. Akercocke to mj mapik. Opisz
go wam pniej. Nie bd mia wyboru. Na razie to i owo o Helenie. Helena zstpia
midzy nas raptem siedem lat temu. Faust twierdzi, e jest t Trojask. Kamstwo
podzielio los wszystkich baniek mydlanych. Wkrtce przestalimy rozprawia o Troi, tym
bardziej e Helen nieatwo jest nazwa najpikniejsz kobiet, jak widzia wiat.
Delikatnie mwic. Jasne wosy, zielone oczy, jak wam tu ju pisaem. C, gdy na widok
jej twarzy staj w miejscu wskazwki zegarw. Skoro o zegarach mowa, jest ju po wp
do trzeciej. Niele mi idzie, bo prawie nadrobiem dystans midzy wydarzeniami a tym, co
tu spisuj. Jeszcze jeden rozdzia - i starczy. Nastpny rozdzia po tym, ktry teraz pisz.
Aby piknie opisa pikn Helen, trzeba doda, e sama nigdy nie twierdzia o sobie tego
wszystkiego, co zmyla na jej temat Faust. Siedziaa bez sowa, ypic sponad wieczek,
kiedy Faust w najlepsze plt nam o Parysie, Achillesie i reszcie towarzystwa. Nigdy
nawet nie mrugna okiem, eby zaprzeczy. Dementi nie le w stylu Heleny. Nigdy
jednak gono si nie przyznawaa do bliszych zwizkw z Troj. Moe i lepiej, bo
pewnego dnia kazaem jej wypisa imi Agamemnon". Nie potrafia. Kazaem to samo z
Troj. Wysza jej z tego Tryja. Po Helenie Trojaskiej zaczy si rojenia o Szymonie
Magu. Szymon Mag to taki czarnoksinik z Biblii. y mniej wicej w tych samych
czasach, co Chrystus i Apostoowie, a nawet prbowa przekupi tych ostatnich, aby mu
wyjawili sekret czynienia cudw (znajdziecie to w Dziejach Apostolskich, rozdzia 8,
wersety 5-24). Nastpnie prbowa wzbi si a do nieba na rydwanie zaprzonym w
demony. Jechao si pysznie, dopki pod spodem apostoowie Piotr z Pawem nie uklkli i
nie zaczli si modli. Wz nie wyrobi zakrtu, a Szymon Mag przypaci to skrceniem
karku. (Patrz pisma w. Cyryla z Jerozolimy, w szstym z jego Wykadw
Katechetycznych). Od imienia Szymona wzia si te nazwa grzechu symonii, to jest
kupczenia godnociami kocielnymi, etc. Tak wic, jeeli wierzy Ireneuszowi (Przeciwko
herezji, I, 16), Tertulianowi (De anima, 34), Hipolitowi (Refutatio omnium haeresium, 6,
19) i stadu innych goci, we Szymon Mag mia przyjacieczk imieniem Helena.
Szymon Mag rozpta to wszystko, gdy rozpowiada, e jego Helena jest t sam, o ktr
wszcza si wojna trojaska. Pniej znowu gosi, e jego Helena jest mu Pierwotn
Ide", innymi sowy, e sam j by stworzy. Wnoszc jednak ze rde, ktre cytowaem
powyej - ach, zapomniaem o tym najwaniejszym, czyli pismach Justyna Mczennika
(Pierwsza apologia, 26, 1-3) - Szymon Mag w istocie odkry swoj Helen w pewnym
burdelu w Tyrze. No, i macie... Mapujc te kamstwa, rwnie nasz Herr Doktor zacz
gosi, e Helena jest te sama, ktr posiad by Szymon. Co, jak sie. domylam, stawia
go na rwni z Szymonem Magiem. Tak na marginesie, Szymon Mag by z pochodzenia
Samarytaninem. Chc rzec: mieszkacem Samarii. I znw, by nie opowiada brzydkich
rzeczy o piknej Helenie, powtrz, i na te nowe brednie zareagowaa z podobnym
brakiem entuzjazmu, jak na legend o Troi., Helena jest przeraliwie wierzca. Nic
dziwnego, e kiedy Faust gosi, i jego przyjacika jest by naonic sztukmistrza z
pierwszego wieku naszej ery, a zarazem prezentem dla innego maga (czyli dla niego,
Fausta) od Mefistofelesa, nasza Helena dostaje strasznej piany na wargach. Pamitam, e
talerze fruway przez miesic. Nie zdziwi was chyba, e wikszo musiaa trafi we mnie.
Potem jednak Faust zamkn temat pochodzenia Heleny. To znaczy, zamkn si, ale nie
zamkn paszczy Helenie. Ta bowiem, cho tak wierzca, jest przeraliw kamczuch. Jej
wasna wersja opowieci bywa rna. Oto jedna z historii: Helena utrzymuje, e przysza
na wiat na morskich wybrzeach Bohemii. Kiedy odumara j matka, za i nienawidzca
jej macocha namwia ojca, aby porzuci sw creczk w lesie, gdzie zjedz j wilcy. Traf
zechcia jednak, e ma Helen uratoway gobki, ktre w swej dobroci zaprowadziy j
do lenego zamku. W zamku przemieszkiwa dworny rycerz, ktry wychowa znajd jak
wasn crk. Kiedy odszed ze wiata - spaszczony snad w rycerskim turnieju - Helena
staa si pani na zamku. Zasna jednak na dugo, kiedy przdc wen ukua si
kdziel, i obudzia si dopiero pewnego piknego dnia, gdy przez okno sypialnej komnaty
wszed Faust (co, przda w sypialni?) i ucaowa jej wargi. Zawsze niezbyt dowierzaem
tej historyjce. Helena te zdawaa sobie z tego spraw. Dlatego wymylia nastpn. Oto
druga historyjka Heleny: Zoliwa macocha, ojciec porzuca creczk i tak dalej. Tym
razem jednak Helen znajduje w lenej gstwinie pustelnik. Jak twierdzi Helena,
mczyzna niewyobraalnie wprost wity. Wsplnie modlili si co chwila, zupenie na
golasa. Pewnego dnia jednak pustelnik oznajmi, e jest ju zbyt sdziwy na takie zabawy i
zamiast w dalszym cigu dawa si wodzi na pokuszenie, zabiera ma znajd do
Awinionu. W Awinionie kwaterowa wonczas antypapie, Benedykt XIII. By mc
podrowa z pustelnikiem, Helena musiaa si przebra za chopca. Jak twierdzi, po to,
by zmyli gwacicieli. Niestety, kiedy dotarli do paacu francuskiego antypapy, i pustelnik
pad, podobno na chorob serca. Helena przekroczya bramy i wstpia na sub w
charakterze pazia. Pazia u antypapiea, ma si rozumie. ycie pazia, jak to wynika z jej
relacji, nie byo atwe, Helena za nienawidzia go tym bardziej, e suya faszywemu
bd co bd papieowi. Posad na dworze Benedykta XIII rzucia, jak dalej twierdzi, gdy
dostaa pierwszej miesiczki. Ta wersja opowieci nie wyjania nawet w dwch sowach,
skd wzi si Faust. Trzecia wersja: Helen, jako crk hrabiego z Walencji, porywaj
Saraceni i na pokadzie galery wysyaj do swojego kraju. Helena niczym lwica broni
swego dziewictwa w haremie Sulejmana Wspaniaego, sutana Turcji. Udaje jej si to tylko
dlatego, e zamiast bawi sutana, opowiada mu zmylone historyjki (w to akurat chtnie
uwierz). Historyjki Heleny byy co do jednej tak nudne, e Sulejman zawsze zasypia,
nim zebra siy, eby zern brank. W kocu jednak Helena ucieka przez arabskie
pustynie na grzbiecie wielbda. Zapali j owcy niewolnikw i odsprzedali zaraz
wdrownej trupie cyrkowej. Helena baa si panicznie lww, a na trapezie okazaa si
ostatni ajz, kazano jej wic sprzedawa w budce bilety. Kiedy cyrk przyjecha do
Krakowa, Helena ucieka. Twierdzi, e kiedy spostrzeg j Faust, tylko staa przed
krakowskim burdelem, gdy zastanawiaa si, co teraz pocz. W tej wersji znale mona
przynajmniej par pprawd. Helena rzeczywicie wietnie zmyla. Helena faktycznie boi
si lww i cierpi na lk wysokoci - boi si zreszt take jagnit i gbin, w ogle
wszystkiego si boi. Poza tym naprawd moga po prostu szwenda si po Krakowie i
wystawa pod burdelem zastanawiajc si, co teraz pocz". Bya w kocu za gupia na
to, by wej do rodka, za gupia nawet na to, eby si domyli, co pcha do rodka innych
ludzi. Mogo by i tak, Faust wanie wychodzi z burdelu. Wiem, e bywa w Krakowie.
Uda si tam, aby sobie odwiey nauki o hydromancji (w sztuce wrenia z wody Faust
by zaledwie licencjatem drugiej kategorii, przynajmniej w czasach Trytemiusza). W
Krakowie jest podobno niezgorsza katedra czarnej magii. Oto jednak czwarta wersja
Heleny: Okrutna macocha, ojciec, wilki, etc., tym razem jednak dziewczynk znajduje w
lesie artysta, ktry si tam uda ze szkicownikiem. Artysta wprost zamiera na widok urody
Heleny (?). Okazuje sj Wochem. Na imi ma Leonardo da Co Tam. Makaroniarz
zabiera Helen do pracowni i pozwala jej tam zamieszka. Helena pomaga artycie
miesza farby, ostrzy mu owki f wykonuje inne poyteczne prace. Pewnego dnia siada
nawet, aby mu pozowa. Woch maluje akurat portret pewnej damy, niejakiej Giocondy,
ale e Giocond straszliwie nudzi pozowanie, a artysta okropnie si grzebie, dama z
hukiem wypada z pracowni. Panika. Jake teraz dokoczy portretu? Artysta kae Helenie
si rozebra i oblec si w szaty Giocondy. (Czy dama z hukiem wypada z pracowni w
samych galotach? Zgadlicie. Helena twierdzi, e Gioconda pieszya si na schadzk z
kochankiem!) Helena wykonuje polecenie - rumienic si, naturalnie, i przebierajc za
parawanikiem. Udaje si dokoczy portret, a da Co Tam wrcza Helenie w nagrod dwa
zote dukaty. Obraz - zdaniem Heleny zupenie rny od modela zyskuje saw pod nazw
Mony Lisy. Helena utrzymuje, e sawa si bierze z Tajemniczego Umiechu. Rwnie ta
ostatnia bajeczka ma w sobie ziarnko prawdy. (Kamstwa Heleny, jak wszystkie dobre
kamstwa, zawieraj ut prawdy, ukrytej pord najfantastyczniejszych ingrediencji).
Helena ma paskudne zby. Rzadkie, cienkie i zke. Dlatego umiecha si jedynie
kcikami ust i nigdy nie rozchyla przy tym warg, nie chcc przeraa wiata uzbieniem.
Myl, e to by wyjaniao umiech Mony Lisy. Jednak co do dwch zotych dukatw,
miem wtpi. Faust ma u siebie czterdzieci cztery flasze wina trebbiano. (Tego samego,
ktre w tej chwili popijam). Kosztowao dukata za flasz. A moe Fausta narnito? A
moe w L. da Co Tam by skpcem? Tak czy siak, do ju na temat Heleny. Osobicie
wol cycate.

29. Taniec wojenny wok Najwitszej Panienki

W dalszym cigu tkwili w labiryncie: Faust i Helena. Sowa ich rozmowy taczyy taniec
wojenny wok Najwitszej Panienki. Podsuchiwaem, skulony za krzakiem. - Do
Rzymu? - nie dowierza Faust.
- Do papiea, najdroszy!
- Wyspowiada si? - powtpiewa Faust.
- Tylko tak dostpisz zbawienia!
- Maria Panna? - wykrzywia si Faust.
- A kt by inny, najdroszy?!
- Wskazwki? zastanawia si Faust.
- Wskazwki dla ciebie, najdroszy!
- Chryste Panie! - zirytowa si Faust.
- Amen, najdroszy! I tak dalej. Mylaem ju, e puszcz pawia. Gadali tak bez przerwy,
bez chwili wytchnienia, w dyspucie l skomplikowanej jak labirynt, lecz duo mniej
logicznej. Pie na' cztery gosy dla duetu piewakw. Co rusz powracaa kwestia
widzenia", jakiego Helena dostpia w zarolach, a take brzemi wskazwek"
udzielonych jej ze szczytu iglaka. Najzabawniejsze jest to, e z tonu gosu naszego Herr
Doktora nie mogem si poapa, jak to gierk prowadzi. Nie ulegao dla mnie kwestii, e
znw pajacuje. Czy jednak wyrzuca z siebie to wszystko z szyderczym umieszkiem, czy
ze witym oburzeniem na licu? Trudno mi byo to wywnioskowa z upojonego gosu.
Syszaem w nim nie szyderstwo i nie oburzenie, a tylko delirium. Co do Heleny, brzmiaa
jak to zwykle Helena. Wszechwiatowa Kamczucha Pierwszej Wody, gotowa z
najwitszym zapaem szerzy straszne brednie. Zapatrzyem si na robaka. Robak
wychyn z traw i przespacerowa mi si przez czub buta. Uzmysowiem sobie, e na
pewno chodzio o nasz karowat azinheir. Wysok na metr z hakiem, z byszczcymi
igami, kolcymi jak kaktus. Obejrzaem sobie to drzewko wracajc do Wiey. Krzaczek
jak krzaczek, i tyle. Rowy. Czyli ddownica, nie robak. Podniosem ddownic. W ten
sposb znalazem sobie przynajmniej co do roboty. Zawsze trzeba mie jakie zajcie. -
Heleno? - odezwa si Faust.
- Co, mj najukochaszy?
- Ty przecie do tej pory nie...
- Przenigdy, mj najdroszy. Takie Widzenie przydarzyo mi si pierwszy raz w yciu.
Och, kochanie, tak si modl, eby go znowu dostpi. To takie fantastyczne przeycie!
Wiem, jestem wprost pewna, e przyjdzie mi ujrze J jeszcze raz. - Skd taka pewno?
- Bo wiesz, Najwitsza Panienka nie powiedziaa mi na koniec ,do widzenia" i w ogle si
nie poegnaa. Pomachaa mi tylko doni, wiesz, tak po koleesku, i poszybowaa znad
krzewu. Miaa takie malutkie donie, krliczku. Czuam, e chce mi powiedzie, no, da do
zrozumienia... e... To Na Razie. Ddownica bya zimna i liska. Odoyem j w traw.
Usyszaem westchnienie Heleny. Jak jk pobonej, malusiekiej kobzy. - Jeli J znw
zobacz... To znaczy, kiedy ju J znowu zobacz, chc, aby by przy mnie, kochanie.
Chc, eby mia swj udzia w mych Widzeniach. Usyszaem kukanie kukuki. I gulgot
w gardle Fausta.
- Cho z pewnoci nasza Wsplnota bdzie musiaa zaczeka, a si oczycisz z grzechu -
plota dalej Helena. - Nasza Panienka nie odwayaby si stan przed tob w twoim
obecnym stanie. Wiesz, brak ci schludnoci, a poza tym... Poza tym jeste... - Przeklty?
- Nie chciaam uy tego sowa, kochanie. Nastpia duga chwila ciszy. Korcio mnie, aby
wykrzykn: I gdzie s twoje diabelskie noyce?" Nic nie krzyknem. Wstrzymaem
tylko oddech. Gapiem si w soce, odbite w listkach ywopotu. Pokuem sobie policzki
o ostre brzegi lici. Potem za posyszaem pytanie Heleny:
- Wic pojedziesz, najdroszy? I odpowied, jak da jej Jan Faust: - Pojad, czemu nie?

30. Szczur

Niechby ten cholerny szczur przesta tak skroba! Skrobie i skrobie. Nie sysz ju od tego
wasnych myli. Skrobanie nie dochodzi zza przepierzenia. Idzie zewszd. Chc
powiedzie, e szczur zakrad si do wntrza izby. Pewnie z tych maych. Pochliwy
sukinsyn. Jako nie mog go znale. Wszdzie ju zajrzaem. Naturalnie, e w Wiey roi
si od robactwa. Faust mwi, e pobudowa j Mefistofeles. Jest tu na pewno zimno,
wilgotno, poza tym okropne przecigi. Kanalizacja rzeczywicie z pieka rodem.
Skrobanie. Kurwa, znowu to skrobanie. Dobrze chocia, e Akercocke zasn. Mam si
czym pocieszy. O nim napisz jednak innym razem. Na razie zastawiam puapk.
Wychodz. Herr Szczurze, moe si pan uraczy moim gruyere.

31. Dokoczenie taca wojennego wok Najwitszej Panienki

Ju wp do pitej. Siedz sobie na dworze, w grocie. Bardzo tu mio. Muszelki, krysztay
grskie, sowem - grota, ktrej rodkiem przepywa na dodatek powolny strumyczek.
Wanie mocz w nim nogi. Jak cicho. Sycha tylko wiergot zimorodkw. Oto wic
dokoczenie rozdziau 29 - przerwanego przez szczura: Kiedy Faust zgodzi si wyruszy
do Rzymu, Helena wykrzykna Ave Maria", a ja omal si w swej kryjwce nie
udawiem limi z ywopotu. jednak Faust j si upiera, e i ja powinienem wyruszy
pielgrzymk, Helena z miejsca zaniechaa zdrowasiek i dostaa ku konwulsji. - Co?! To
chopaczysko? Wszystko nam zepsuje!
- Przyda si - mitygowa j~Faust.
- Rzyga mi si chce na jego widok!
- Musimy sforsowa Alpy - przypomnia na to Faust.
- To ladaco!
- Bandyci - przypomnia Faust ponurym gosem. - Wilki i gwaciciele. - Niechaj mi Bg
wybaczy, ale naprawd ycz Wagnerowi mierci! Czarujca osbka. Jak to zwykle bywa
z kamcami, Helena daa si jednak Faustowi przekabaci. Koniec kocw zaniechaa
protestw. - Ale bez czarnoksiskich sztuczek! - przestrzega. - A Wagner ma by sug,
nie prawdziwym Pielgrzymem jak my! - Ku bdzie myla, e to jaki kawa - uspokoi j
Faust. - A Ku lubi kaway. C byo robi? Uciekem.

32. Motyw

Przez labirynt pomknem z powrotem do swojej izby i zamknem si w rodku na klucz.
Po czym zaczem pisa to, co napisaem. No, i fajnie. Tak si maj sprawy. Helena to
szczwany lis. A Faust - kompletny wariat. Tkwi tutaj od dziesiciu lat i ani razu nie
widziaem szarawego mnicha. A co myle o wyprawie do Rzymu? Wyprawa do Rzymu
to nie aden kawa. Pielgrzymka te nie. Wyprawa sprawi, e stary pierdoa bdzie mia
jakie zajcie. Moe dziki temu przestanie tak chla. Zayje ruchu. No, i dobrze. Czym tu
si martwi, jeli zaywajc ruchu, poda zarazem do Rzymu? Rwnie dobrze mgby
poda w kierunku Nowego wiata, odkrytego pono przez Kolumba. Albo w stron
Kitaju. Albo do Antwerpii. Cel wdrwki nie jest taki wany. Chod o ruch. Wszyscy na
pokad, cumy rzu! Podymy do pieka? Do nieba? Do Rzymu? Czy te moe mierci na
gocicu? Pewnie i do Rzymu. A najpewniej, rzeczywicie, ku mierci. Reszta moliwoci
odpada. Pisz niniejsz ksig, aby tego dowie.

33. Szpieg

Naprawd wietnie, e si wreszcie wyrw z naszej Wiey. Znw siedz u siebie. Jest
sma. Puapka pusta. Ser nadal nietknity. Kto tu jednak myszkowa. Mam pewno.
Kto, kto si zna na kluczach. w kto otworzy drzwi, ktre zamknem. Wszed do izby i
rozejrza si dobrze, a potem wyszed, zamykajc odrzwia. Wiem, e tak byo, gdy w
kto popeni jeden bd. I to bd i gupi. Kto przestawi mi krzeso. Dosownie odrobin,
lecz na tyle daleko, ebym si zorientowa ' co do najcia. Na kobiercu widniej cztery
zagbienia od czterech ng mojego krzesa. Kiedy powrciem do izby - dosownie p
godziny temu - od razu spostrzegem, e krzeso nie stoi dokadnie tam, gdzie powinno.
Wyranie wida byo cztery zagbienia w kobiercu. Ten, kto wchodzi, musia przesun
krzeso o pid w prawo. Kt to taki by? Czego szuka? Nic nie zgino. Upewniem si
co do tego. Nie by to zatem zodziej. Nie zodziej, wic szpieg. Kto mnie zacz
szpiegowa. To by przy okazji wyjaniao dziwaczne omotanie w drzwi onegdaj po
poudniu. Ten, kto puka, chcia si tylko upewni, czy siedz w izbie, a kiedy si okazao,
e owszem, oddali si zaraz. Potem wrci, znowu zastuka, stwierdzi, e wybyem i
wszed do rodka. Tylko po co, na lito bosk, w jakim celu? Chodzio o t ksik. To
jedyne wytumaczenie. Wyjaniaoby to za jednym zamachem, dlaczego przesunito moje
krzeso. Szpieg usiad przy biureczku i przejrza zawarto szufladek, a nie mogc znale
tego, czego szuka, odsun krzeso, by przyjrze si biurku od spodu. Skoro tak, to piknie
go zwiodem. Ha, ha! W biureczku jest tajna szuflada. Mieci si... Nie, nigdy w yciu nie
napisz wam, gdzie si mieci i jak si do niej dosta! Ostronoci nigdy nie za wiele,
przyznacie sami. Dlatego, mj Herr Szpiegu, jeli przyjdzie ci nawet kiedy czyta te
notatki, moesz si wypcha! Powiem ci jedynie, e znalazem sposb, by na sto procent
pozna, czy kto dosta si do sekretnej szuflady. Dziki temu wiem, e dzisiaj jej nie
odnalaze. Co do przyszoci, jutro wszystkie papiery znikn z izby, razem z ich
wacicielem. Musz tylko wymyli jaki sposb, by nie wpady w apy nieproszonego
czytelnika podczas wdrwki do Rzymu. Sposb si znajdzie, a moe nawet ju si
znalaz... Tak czy inaczej, to dziwne. Wicej: to czyste wariactwo. Bd co bd nikt na
wiecie nie ma nawet pojcia, e spisuj t ksig, czy nie? Bd co bd do dzisiejszego
poranka sam o tym nie wiedziaem, do chwili gdy nakreliwszy sowa Ty, Faust!",
wziem si do roboty. Nikt nie wie o zapiskach, a zreszt, nawet gdyby wiedzia, dlaczego
miaby chcie je czyta? W Wiey prcz mnie jest tylko dziewi innych osb. Helena.
Sidemka dziewczt. I Faust. Z tym e nasza Helena nie umie czyta! (Kwestia trudnego
dziecistwa). Co do siedmiu dziewczt - jak to pysznie, e pisz w dolnoniemieckim
dialekcie! Gdyby ktrej ze licznotek postao w gowie dotyka moich drobiazgw (!), i
tak wtpi, czy poapaaby si w tych zapiskach. Moe jedna Jane. Jane jest sprytna, ale
nawet jej, cho angielskiej intelektualistce, umknyby wszystkie niuanse. Jakie to adne
swko, co? Niuanse. Zdrowie niuansw. Pora na yczek Faustowego trebbiano. A on sam?
Znaczy si, Faust? Dobra, dobra. Dzi wieczr naprawd si do nich zabieram! Kiedy si
zastanowi, to najbardziej prawdopodobny kandydat. Dlatego jestem wdziczny, e
szczurze chroboty tak mnie zdenerwoway. W kocu to wanie szczur wypdzi mnie do
grot a dopiero w grocie odwayem si zapisa powd, dla ktrego spisuj t ksig.
Motyw tkwi wic bezpiecznie w kieszeni, kiedy szpieg (lub szpieyca) marnowa czas na
przetrzsanie izby. Masz pecha, i dobrze, Szpieguniu. Oby taczy na wasnym pogrzebie
- a to na kocu sznura! Do tego nawet bez wzwodu! Tyle dobrego, e przestao tak
wszdzie chrobota. Czy to szpieg zapa szczura, czy te moe szczur zapa szpiega Do
diaba z ca t cholern Wie! Uciesz si, kiedy j jutro opucimy... Akercocke si
obudzi. Jest w klatce. Bawi si w berka z pchami. I w maczanie paluszka. Czy Akercocke
nie widzia szpiega? Ha, gdyby tak Akercocke umia mwi... Co ja tu, do stu kurew,
wypisuj? Czyby a tak mnie wyprowadzia z rwnowagi ta para pomylecw? To
znaczy, Faust i pikna Helena. Dziki Bogu, e Akercocke nie umie mwi. Promy
Chrystusa, by trwa w swej niemocie. Oczywicie, e nie pinie swka! Akercocke.
Zwyczajna zasrana mapeczka, a zarazem myski kamie wok mej szyi. O mapie
napisz na kocu. Na razie jednak musz wam tu donie o nastpujcym chorym
wydarzeniu.

34. V.V.V.V.V.

Kiedy w grocie zrobio si chodno, a zimorodki uleciay w swoj stron, poszedem uci
sobie drzemk w wityce. A waciwie w wityni V.V.V.V.V. Budowla ta stoi obok
labiryntu, na krawdzi terasy wychodzcej na Fryburg. Cay ten rzd V. skada si na
faustyczne motto Fausta. Litery oznaczaj napis Vi Veri Vniversum Vivus Via, czyli Z
mocy prawdy, ja, yjcy, zwyciyem wszechwiat". Zostawiam to bez komentarza. Faust
korzysta ze wityni w dawnych czasach, gdy go jeszcze braa Magia Rytualna. Moim
zdaniem bawi si w to wszystko, by samemu sobie zaimponowa, i jeszcze w tym celu, by
zaimponowa mnie, gdy byem modszy. Inna sprawa, e trudno byo mi czym
zaimponowa, tym bardziej e Faustowi nic nie chciao si jako zmaterializowa. Nie
stano przed nami adne medium stano najwyej Herr Doktorowi. Ekscytowa si
rzeczywicie potwornie, kiedy odprawialimy tam piewy, przytupy i tace z szablami, a ja
porodku Krgu Wiekopomnego Dziea obcigaem mu fiuta. Magia Rytualna!
Wiekopomne Dziea! Najlepszy pretekst, by kaza si chopakowi rozebra! Wszystkie
owe figle urway si nagle przed siedmiu laty, gdy zjawia si u nas Helena. Domylam si,
e prbowa swych sztuczek take z Helen, ktra jednakowo jest nazbyt wierzca, by
miesza seks z modlitw. Na pewno te mu obciga, ale w domowych pieleszach. Na
wityni za mwi: Ta paskudna buda" - i nie myli si wcale. W ten sposb doszo do
tego, i nikt nie nawiedza wityni. Wchodzi si do rodka poprzez kolumnad, dokadnie
zaronit cierniami, przekracza si dolny poziom, gdzie na marmurowej posadzce Faust
wyry wszystkie swoje V.V.V.V.V., i po kamiennych stopniach wstpuje do ksiycowej
komnaty. Ksiycowa komnata nie jest nawet taka okropna, jeli nie zwraca uwagi na
rozmaite czaszki i pentagramy. Mnie tam nie przeszkadzaj. Zwinem si w kbek na
zwierzcych skrach i zaraz przysnem. Spaem ponad godzin, znuony pisanin i
bzdurami, jakich rano byem wiadkiem w naszym labiryncie. Gdy si ocknem, wrciem
do Wiey, pomaszerowaem prociutko do kuchni i narzdziem sobie porcj paszy.
Woowina, ogrki, biaa i czerwona cieciorka. Pysznoci. Drzemka razem z wyerk
bardzo mnie pokrzepiy. Poza tym czuem si wietnie, jako e od rana nie stykaem si z
Helen ani z Faustem. Niespieszne byo mi wraca do izby, bo w gruncie rzeczy byem
przekonany, i niewiele bdzie dzisiaj do dodania w moich zapiskach. Tyle, eby
sporzdzi obiecan relacj na temat sidemki dziewczt, notatk w kwestii Akercocke'a, a
nadto zaczy par! innych historycznych dokumentw, jakie wygrzebaem na temat
przeszoci naszego Herr Doktora. Nie zrozumcie mnie le: naprawd miaem ochot
zakoczy] pierwsz cz ksigi t garci relacji, szczeglnie jeli chodzi i o spucizn
tyczc siedmiu dziewczt, bardzo rozkoszn w pisaniu. Nie braem jednak wcale pod
uwag, e moe si dzi wydarzy CO JESZCZE. Domylaem si co najwyej, e
wieczorem ] wezwie mnie Faust i kae si zbiera do Rzymu. Sam przygotowaem sobie w
mylach skromny projekt, na tene temat. Na razie wic cisnem pisanin, ze skadziku
wygrzebaem latawiec i wspiem si na sam szczyt naszej Wiey.

35. Powtrne Widzenie w zarolach

Zmajstrowaem sobie niegdy latawiec w ksztacie smoka. Moje wasne dzieo - drewniane
listewki, oklejone jedwabiem w wielu barwach. Zawsze ubstwiaem puszczanie
latawcw. Kiedy trzyma si dugi szpagat w rku, caym ciaem czuje si latawcow pie.
Wiaterek by jak znalaz. Posaem latawiec nad drzewa, w d stokw Schlossbergu.
Staem na balustradzie Wiey, zajty wasnymi sprawami i wasnymi mylami, kiedy
pojawi si Doktor. Nie dopatrujcie si tylko tajemnic w fakcie, e nie syszaem, jak
wspina si po krtych schodach na sam szczyt Wiey. Faust, jeli zechce, umie si skrada
jak kocur. Nie marnowa czasu, tylko bez ogrdek owiadczy mi, e jutro wyruszamy w
drog. - W jakie konkretne miejsce? - spytaem.
- Do Rzymu. Faust gryz pomaracz. Uwielbia ten owoc. Gdy go je, czyni z tego cae
przedstawienie, obdzierajc skrk zbami, wygryzajc due dziury w bokach,
wypluwajc na do wszystkie pestki... Sodki sok zlepia mu wsiska. - Nie da rady -
przerwaem. - Na mnie nie licz. Faust spojrza na mnie, zdumiony i opakany sokiem. Nie
spodziewa si tego usysze. Wanie dlatego tak mu powiedziaem.
- Rzym? Za daleko - dodaem.
- Nie gadaj gupstw - przerwa. - Rzym dzieli od nas raptem piset mil, w prostej linii. -
Auf Wicdersehen, prostaku - uciem. Targnem za szpagat latawca. Mj smok wzbi si
w gr, potem spikowa, a sznurek zapiewa mi w palcach. Czuem wspania muzyk.
Faust siad na balustradzie, obejmujc rk swe buty. Possa pomaracz i skrk otar
sobie wargi. - Prosz, jed z nami, Kusiu - rzek cicho. Przyznaj, e tu mnie zaskoczy.
Spodziewaem si serii polece, a potem jkliwych baga. Tak zwykle rozmawiamy. -
Niby po co? - spytaem. Faust rozejrza si dookoa. Prcz nas na Wiey nie byo nikogo,
rzecz jasna. Wida, e znw spi si jak prosi. Znam na pami kolejne etapy jego
pijastwa. Poznaem, e cay dzie opa winiak, mdla, dochodzi do przytomnoci i
znw j traci. W obecnej chwili by ju w poowie drogi do przedostatniego zapomnienia,
przynajmniej w tym Popielcu. Niedugo znw urnie si w trupa, obudzi si na krtko,
przernie Helen, a potem schlany odejdzie w mrok nocy. Moe si myl co do wyczynw
z Helen, ale za reszt rcz. Za pasem mia zatknit flaszk. W dwch trzecich pust.
- Jeli ci powiem - wybekota - obiecasz mi, e nie powtrzysz nikomu? - Jeli co mi
powiesz?
- Ddlaczego ddo Rzymu.
- Inkwizycja raczej si tu nie szwenda - zauwayem - a sam nie jestem na odzie
Zatwardzeca. - Masz nic nie mwi Helenie - wyjawi wreszcie Faust. Skupiem ca
uwag na latawcu, ktry wzbi si wysoko w wieczornym powietrzu. Szybowa ponad
Glotter Tal. - No, gadaj - przynagliem. Faust zu potny ks swej pomaraczy.
Usmarowa sobie Pryszcz sokiem. - Widziaem go - zacz. Nie przerywaem mu.
- Dzi po poudniu - doda. - W zarolach. Popuciem szpagatu. Latawiec tylko na to
czeka. Faust za cign: - Akurat zaczytaem si w Paracelsusie. I nagle usyszaem obok.
Dwa tony dzwoneczka! - O rany! - skwitowaem wie. - C tu rzec? Ojej!
- Lea przede mn w sadzawce z rybami - roztoczy wizj Fausi - Twj popielaty mnich?
- Tak, on. Mefistofeles.
- Ale czy go wzywae?
- Czytaem sobie z ksig Paracelsusa.
- Niby to nie to samo...
- Poza tym mylaem...
- Mylae jego imi?
- Tak, wanie imi. Mefistofeles! Zatrzepotaem latawcem. Co piknego. - W sadzawce z
rybami? - zastanowiem si. - Co, pywa?
- Nie, patrzy na mnie spord lilii wodnych. Twarz w wodach zatoczki, i tyle. Przed
nosem pyway mu ryby. Niektre smyrga mu z nozdrzy, wyobraasz sobie? Przerwaem:
- Czy dzwoneczek nie brzmia jako dziwnie? Wiesz, by w kocu! pod wod. Faust
wciekym wzrokiem odprowadzi latawiec.
- Nie, brzmia tak jak zwykle. Ale potem, Kusiu, Mefistofeles] przemwi do mnie. -
Wbrew Artykuowi 1. Przecie go nie wzywae.
- Powiedzia, e sprawa jest pilna.
- Ach, skoro tak... I c ci takiego wyjawi?
- e musimy popieszy do Rzymu.
- Cay czas odmawiajc raniec?
- Diabe zleci mi misj specjaln.
- Czyli znw obowizki, co? Jaka to misja?
- Wielkie dzieo!
- Dobrze, ale jakiego kalibru? Faust wyplu wszystkie pestki na do, co zawsze czyni z
najwiksz starannoci. I zaraz:
- Morderstwo. Okrciem szpagat ciasno wok doni. Co tam, niech mnie latawiec
ugryzie. Chodzi o zamach - mwi Faust. Jednym ruchem cisn od siebie precz pestki.
Zwykle pstryka nimi kolejno, opierajc palec wskazujcy o nasad kciuka. Lewej rki.
Paznokie wskazujcego palca lewej rki ma przeraliwie dugi i okropny. - A kogo masz
zgadzi? - spytaem.
- Nie tylko ja, synu. My obaj.
- Wic kogo mamy zgadzi? Faust si obejrza przez rami. Poci si. Trzs si. Jego
szyja w okolicach karku gromadzia, zda si, jeszcze wicej brudu. - Ale nie powiesz
Helenie?
- Nie mog si doczeka, eby nie powiedzie Helenie! Faust nachyli si blisko, bliziutko,
i zapa mnie za konierz, przyciskajc mi usta do ucha. - Pawa - zaszepta. Zapaem si
parapetu. Za mao tej truskawkowej marmolady. Oddech Fausta poraa. - Pawa III -
doda.
- Sysz, nie musisz powtarza - uciem.

36. Skromny projekt

Faust odchyli si w ty i zacz przygryza palce.
- Wic pojedziesz? - zapyta.
- Nie, dzikuj. Nigdy nie aujcie latawcowi sznurka. Kiedy go wiatr unosi, dajcie mu
wzlecie. Wiatru byo akurat do woli, tak duo, e wpycha mi wosy do ust. Wos Fausta
rwnie powiewa na wietrze, dugi i brudnosiwy. Mistrz wyglda jak maszkaron.
Popuciem szpagatu i mwi:
- Alessandro Farnese jako mi niczym nie podpad. Dlaczego mam ci pomaga go
zgadzi? - Dlatego, e to papie.
- Co ty powiesz? I to ma by powd?
- Nie ma lepszych powodw. Utrzymaem jako sznurek w rku. - A pamitasz, co mwi
rano? - przypomniaem z miejsca. - Najpierw wypiewywae mi o czterdziestu dniach,
niby dupa srajca na puszczy, potem znw rozpucie pysk na temat wolnoci. Nawet
przypada mi ta mowa do gustu, tyle e... - Rano byem pijany - owiadczy mi Herr
Doktor.
- A dzi po poudniu nie jeste?
- Helena mnie otrzewia - wyjani. '
- Ach, tak. Wszystko wic jasne.
- Wsadzia mi eb do fontanny. Przyjrzaem si babi owi na nosie. Byo na nim tyle samo
oju co zwykle. Najlepsze maso, tak? Pierwszy powiem na jego usprawiedliwienie:
smaruje sobie bbel najlepszym masem. - Przyjdzie nam krci si troch po grach -
cign tymczasem Faust - ale razem nie wypadnie nam wicej ni szeset mil. Poza tym
gocice i przecze nie s teraz, wiosn, takie ze. W trzydzieci dni mona by tam doj
na piechot. A my nie chcemy podrowa na piechot. - To co, pofruniemy?
- Helena ma dosy latania - przypomnia Faust. - Ju zapomniae? - Wiem, e ma dosy.
Ej, zaraz! Helena bdzie nam towarzyszy w zamachu? - Opamitaj si, chopcze - Faust
na to. - Chodzi o powane zadanie. Nie znios duej twoich figli. - Lubi figle - ja na to.
Niepotrzebnie si z tym wyrwaem. le si tak odkrywa. Faust nic na szczcie nie
pamita z rozmowy z Helen. Straszny mot. Liza swj krwawy kamie w sygnecie.
- Wyruszymy do Rzymu - oznajmi jak gdyby nigdy nic. - Jadc pidziesit mil dziennie,
dotrzemy tam za mniej ni dwa tygodnie. Trzy tygodnie gra. - Rozsdna kalkulacja -
zauwayem.
- Najwaniejsze, ebym tam dotar przed Wielkim Tygodniem.
- W takim wypadku mamy jeszcze ponad pi tygodni. Powiniene dojecha ze sporym
zapasem. - Powinnimy - poprawi mnie Faust.
- Nigdy mi si nie podobao w tym Rzymie - sprzeciwiem si znowu. - Prawda, e byem
tam tylko dwa razy. Za pierwszym razem znalazem wa w zupie. Nie by duy, owszem,
ale zostawi jaki taki dziwny posmak. Za drugim razem zgwaci mnie pewien kardyna,
ktry na dodatek mia syfa, a to ju nie przelewki. Poza tym w Rzymie nigdy nie sprztaj
ulic. Pamitasz zreszt, co Marcjalis pisze o winach ze stokw Watykanu? Mocniejsze ni
ocet, a do tego trujce, jeli dobrze pamitam. - Jedziemy tam nie dla uciech - owiadczy
mi Faust. W jego gosie oprcz bekotu wyczuem jadowit wcieko. - W porzdku -
mwi. - Nie wyruszasz do Rzymu tropami Wenery ani Bachusa. Jedziesz tam zwyczajnie
po to, aby zamordowa papiea. Powiedz mi w takim razie, ale dokadnie, co ci takiego
wyjawi nasz myszaty mnich. - Mefistofeles - zacz Faust - Mefistofeles przyobieca mi,
e jeli przed upywem dni czterdziestu zgadz Pawa III, nie skoczy si dla mnie na
czterdziestu dniach! - Otrzymasz prolongat?
- A tak.
- Jeste pewien?
- Tak pewien, jak tego, e jaja s okrge.
- Pamitaj, e to jaja diabelskie. Faust podnis wzrok na mj latawiec i znw zrobi zeza.
- Mefistofeles obieca, e jeli do Wielkiego Pitku zgadz papiea, podaruje mi nastpne
dwadziecia i cztery lata. - A ty si zgodzi? Ju ci nie zaley na peni wolnoci? Na
maym szczkszczk przy duszy noycami Diaba? - Za bardzo lubi soce. Poza tym sam
od dawna jestem panem swej duszy. - Fajno - odpowiadam. - Nastpne dwadziecia cztery
lata, soneczko, nie liczc mawki raz na jaki czas... Ale co potem? Czy moe twj
sodkowodny mnich kae ci zabi nastpnego papiea, da ci nastpne dwadziecia cztery
lata, i znowu, i znowu, i jeszcze, a po kres wiecznoci? Czy Jan Faust, ogorzay od soca
i pan swojej duszy, ma si po wsze czasy szwenda po ziemi - pod warunkiem, e nady
sprzta kolejnych papiey? Faust rzuci si na mnie. Zapa mnie za przegub i wykrci
bolenie. Musiaem si rozsta z latawcem. Bkarci pomiot sam zapa za szpagat, kawaek
wyej.
- O to niech si ju Diabe martwi! - zawrzeszcza. - Jutro wyruszamy do Rzymu! - Po com
ci potrzebny? - wymamrotaem.
- A potrzebny! Zostaniesz elementem spisku.
- Jakiego spisku?
- Powiem ci, kiedy przyjdzie pora. Na razie ani mrumru. Dokonaem ogldzin przegubu.
By czerwony od drapicych Faustowych pazurw i poznaczony brudem. - Co bdzie z
Helen? - wci nie ustpowaem. - Nie moesz jej wczy do spisku? - Nie mog.
- To po co j w ogle zabierasz?
- Z przyczyn osobistych. Znam ja kilka z tych przyczyn.
- Dostanie zawrotu gowy na alpejskich przeczach - wytknem delikatnie. - Dzie w
dzie bdzie marnowa czas na jakie msze. Poza tym zamach na ludzkie ycie nie jest
zajciem dla pa. - Helena chce jecha. Westchnem ciko. A potem gwizdnem. - Hej
ho! - odezwaem si ju innym tonem. - Czy mgby mi zwrci latawiec? - Posuchaj, bo
to wana sprawa - zacz Faust. - Helena nie wie, comy tu ukartowali. - Jasne, e nie wie.
- Nie o to zreszt chodzi - cign. - Helena uwaa, e do Rzymu jedziemy z cakiem
odmiennych powodw. - Niby z jakich? - spytaem. Faust zarechota z cicha. Wci bawi
si moim latawcem, pikujc nim ku drzewom Czarnego Lasu i znw pozwalajc mu
wspina si z wiatrem. - Helena uwaa, e jad do Rzymu po to, by dostpi tego, co
nazywa zbawieniem duszy" - zaszepta. - Helena sobie wyobraa, e bd chcia wyzna
wszystkie popenione grzechy papieowi, ktry wybawi mnie od tak zwanego ognia
piekielnego. Ja, t n Faust, wolny duch, miabym si ukorzy na klczkach przed Biskupem
Rzymu, baga go o wybaczenie, o oczyszczenie z wystpku, uniewani mj cay pakt z
Diabem! Ja, Jan Faust, miabym si oczyci z grzechu?! Wyobraasz to sobie? -
Faktycznie, przedni dowcip - przyznaem. - I co, udao ci si ,wykiwa Helen? Aha, czy
mgby mi odda latawiec? - Udao mi si j wykiwa - przytakn Faust. - Kami, by j
uspokoi. Dobrze to odgad. - Niczego nie odgadem. Chciabym tylko, eby mi odda
latawiec. Faust w dalszym cigu bawi si szpagatem.
- A wic doskonale - rzek w kocu. - To co, jedziesz? Wzruszyem ramionami.
- A mam jaki wybr? Faust zrobi zeza.
- Jeeli pytasz powanie, to nie masz. Chc ci jednak zostawi swobod decyzji. Wiesz,
jak sobie ceni woln wol. Wolabym, eby przytakn sam z siebie, bez adnych
czarnoksiskich sztuczek. - Daruj sobie sztuczki - wtrciem.
- A zatem do Rzymu?
- Ale pod jednym warunkiem. (Oto nadchodzi pora na m skromn propozycj!)
- Niby jakim? - zapyta Faust.
- e bd mg zabra ze sob moich siedem dziewczt!
- Czy ty oszala? - Faust na to. - Po co masz je cign? Wzruszyem ramionami.
Ponownie. - Z przyczyn osobistych. Rozemia si. Stary pierdoa. Naprawd si
rozemia. To mio z jego strony. Perspektywa zgadzenia papiea w cudowny sposb
wpyna na stan jego mini w opucnej. - Niech ci bdzie, Kusiu - oznajmi. - Bierz z
sob ca paczk. Koni mamy mnstwo. - Przydadz si - przyznaem. - Ale... Faust!
Posuchaj, ty przecie tak nie cierpisz jazdy konnej! Jkn i zaniepokoi si nie na arty. -
Jako sobie poradz.
- Postaraj si - dodaem - a na przyszo wybij sobie z gowy jazd ma moim grzbiecie! A
teraz, bardzo prosz! Latawiec! - Do Rzymu? - powstrzyma mnie Faust.
- Pojad z tob do Rzymu. Poklepa mnie po gowie mierdzc ap. Drug ap wet mi w
do sznur od latawca. - Moja krew - usyszaem.

37. Archanio Gabriel

Faust poczapa w d krconych schodw. Sam zostaem miejscu. Naprawd nie
wiedziaem, co o tym wszystkim myle.' Skupiem si wic cay na latawcu. Latawce to
fajna zabawa. Przynajmniej zajmuj uwag. Niebo te byo fajne. Lubi zmierzchy. Za to
Czarny Las by okropny. Pokazaem mu plecy. Przeszedem na przeciwleg stron Wiey,
w marszu zataczajc moim jedwabnym, latajcym smokiem potny uk po niebie. Jeli
starannie manewrowa sznurkiem, zwijajc go i rozwijajc, cignc to w te, to we wte,
mona przechytrzy nawet wiatr. Ustawiem latawiec dokadnie tam, gdzie chciaem,
daleko nad Zarten. Wiea jest grubana, o cianach grubych na dwoje chopa. Z blankw,
na ktrych staem, ogarniaem spojrzeniem cae wyniesienie Schlossbergu. Zboczy gry
czepiay si nieliczne winnice. Na prawo, ponad zapadliskiem Merzhausen, Zahringen,
Beltzenhausen, Gundelfingen. Po mojej lewej stronie, ogromny na tle Fryburga, wznosi
si gigantyczny pagr Schonbergu. Pord zmierzchu janiao ju kilkoro gwiazd. Ksiyc
rozbyskiwa w bystrym nurcie Dreisam. Dreisam wpada do Renu, ktry pynie std a do
Bazylei. Wzdu rzeki wije si gociniec. T wanie drog zaczyna si wdrwk do
Rzymu. Usyszaem za sob stpanie, niosce si echem po schodach. W sklepionym
wejciu na Wie zamajaczya posta. Nasza Helena, rzecz jasna. Staa tak, przekrzywiajc
gow i mruc wzrok z powtpiewaniem. Helena jest bowiem krtkowidzem. Powinna
nosi szka, lecz jeSt na to zbyt prna. Przejcie z mrocznych schodw w rozjaniony
gwiazdami zmierzch na szczycie Wiey nastrczyo jej pewnych problemw. Dlatego tak
wybauszaa gay. Spostrzegem ponadto, e miaa na gowie szeroki i nieksztatny,
bkitny kapelusz z rondem zdobnym motywem skrzyowanych kluczy. Nakrycie gowy
pielgrzymw.
- adny mamy wieczr - odezwaem si do niej. Podtoczya si w moj stron. Praw rk
wyprostowaa przed siebie. Miaa na niej jasnoniebiesk rkawiczk, a na niej jeszcze
niebieciuchniejsze piercionki. Czy chciaa ucisn mi do? Czy moe miaem j
ucaowa w piercionek? Kiedy si wci gowiem, jak osign to pierwsze, nie
wypuszczajc z doni sznurka od latawca, lub jak dopi tego drugiego, nie spadajc na
pysk z balustrady, Helena rozwizaa dylemat, rozwierajc pi. Wycigna w moj
stron otwart do. Co na niej pobyskiwao.
- Co to takiego? - spytaem.
- Gar diamentw - oznajmia Helena. Jako nie fiknem za blanki. Widzicie, znam si
na sztuczkach Heleny. Przynajmniej na wikszoci z nich. Dlatego si przyjrzaem, czy w
drugiej rce nie trzyma siekiery. Siekiery nie dostrzegem. W drugiej rce Helena trzymaa
latawiec o bardzo dziwnym ksztacie. Wyglda niczym poamany sp. - Domylam si, e
wiesz ju wszystko od Jana - zacza. Wysypaa wszystkie diamenty" na murek. Dziwnie
sabo rozbyskiway w ksiycowym blasku. Jeden potoczy si za blanki i znikn w
przepaci. Przykucnem nad klejnocikami i dotknem paru. Skaleczyem si w palec. -
To nie diamenty, to szko - domyliem si wreszcie. Helena sikna nosem pod
gwiazdami. - Mwi ci ju... O Rzymie... - zacza. Westchnem.
- Tak, mwi mi o Rzymie. Z sakiewki, ktra dyndaa jej u paska na srebrnym sznurku, H
lena wydobya gum arabsk. Ma bardzo wsk kibi. Helena cz sto poci. - Przyniosam
Archanioa Gabriela... - zacza.

38. Wojna w niebiesiech

Przyjrzaem si Archanioowi Gabrielowi.
- Sama go ulepiam - zacza Helena. I pogadzia jedwab czubeczkami czerwonych
paznokci.
- A co do pielgrzymki, Wagnerze...
- Si masz, Gabriel!
- Nie bdziesz nam jej obrzydza? - spytaa.
- Czego - pielgrzymki? To na pewno nie jest jaki kawa? - Helena z radoci zerkna na
archanioa. - No, tak, oczywicie, troch, owszem. Pielgrzymka to tylko taki! umowny
termin - Helena pogadzia swj kapelusz. - Wagnerze... - Masz bardzo adny kapelusz.
- Naprawd ci si podoba? Wiesz, zosta powicony.
- I tak mi si podoba.
- Wagnerze...
- Rzym - zauwayem. - Przynajmniej bdzie co do roboty. Helena umiechna si, nie
odsaniajc zbw. - Wagnerze, obmyliam now zabaw!
- W jazd do Rzymu?
- Nie, zupenie nie. W to! I wycigna przed siebie sparaliowanego spa. Powiem od
razu, e metr szpagatu tu za dziobem latawca Helena wysmarowaa gum arabsk. Na
grubo. Gum za oblepia okruchami szka. Szko sterczao gronie jak zby Heleny, ale
nie byo takie te. - Dalej nic nie rozumiem - przerwaem. Helena rozchichotaa si
nagle, a rozdzwoniy jej si kolczyki w uszach. Dotd tylko jeden, jedyny raz widziaem
j w tak figlarnym nastroju. Byo to rankiem, nazajutrz po tym, jak Faust od kupca z
Bagdadu naby korze eszenia. - Urzdmy walk latawcw! - zawoaa. 90
- Walk latawcw?
- Nauczyam si tego w dziecistwie! - objania Helena. - W Kitaju, kiedy byam jeszcze
ma dziewczynk, co chwila urzdzalimy takie walki Musisz tylko uzbroi szpagat, tak
jak u mnie. Tu masz diamenty. Nastpnie... - Wstrzymaj si na chwil - przerwaem. -
Skoro ju o dziecistwach mowa... - Musisz wypuci latawiec na wiatr i pokierowa
sznurkiem w stron przeciwnika. Potem targasz za szpagat i trach! ciach! i ciach! - Niczym
diabelskie noyce? Helena zrobia jeszcze gupsz min ni zwykle. Widocznie Faust nie
wspomnia jej o tym szczegle. - Rach, ciach, ciach! - rozpromieniem si. - Na pewno nie
bawia si w to z antypapieem? - Rozumie si, e nie. To byo pniej. Przecie ci
mwiam. Kiedy byam dziewczynk, w Kitaju... - Suchaj, wisz mi antypapiee -
przerwaem - ale tak si skada, e pewnego wieczora sprawdziem, co wiadomo o twoim
Benedykcie. Zgadnij, co odkryem. - Mj ojciec by chiskim kupcem - cigna Helena. -
Podrowalimy jedwabnym szlakiem a do Kantonu. - Benedykt XIII odwali kit ponad
sto lat temu! Helena oblaa si psem. Z tapety odpado jej p kilo pudru. Jak miniaturowa
nieyca. - Jak ten czas szybko leci - bkna.
- I jake ci byo w Kitaju?
- Jak? Wprost niewiarygodnie!
- To by si mniej wicej zgadzao - przerwaem. Helena znw zacza tarmosi Gabriela.
Mruczc melodyjk, patrzyem, jak we Fryburgu zapalaj lampy. - Walka latawcw...
Fajnie, walczmy! - zdecydowaem si.
- Musisz najpierw cign swj tutaj. Zaczem zbiera szpagat. Kiedy mj latawiec
zafurkota nad Wie, Helena podaa mi zawinitko z gum. Nasmarowaem ni szpagat na
grubo i wcisnem w lepk mas odamki szka. - Dobra guma - zauwayem - schnie raz
dwa.
- Jan j dla mnie sprowadzi. 91
- Arabska - przerwaem. - Widocznie co mu jeszcze zostao z siy magicznej. I dobrze.
Sia si nam przyda. - To bezpieczna podr - rzeka z przekonaniem Helena.
- Tak mylisz? A Alpy? A wilki? Rabusie? Helena zadygotaa. Odwrcia si w stron
Schonbergu i wyrzucia z siebie dygotliw suplik: - Boe, Panie miosierny, ktry w
Swym miosierdziu da Abrahamowi opuci swj kraj i ktry go strzeg podczas
tuaczki,! bagam Ci oto, aby mia w Swojej pieczy dziatki Swoje, Helen! i Jana, i
uratowa je jak Abrahama, o Panie. Chro nas od niebezpieczestw i spraw, abymy mieli
lekk podr. Bd nam puklerzem w boju, Panie miosierny, jako i pociech w wdrwce.
Bd) nam cieniem w skwarze sonecznym, bd nam oson przed deszczem i chodem.
Nie nas na barana, gdy omdlejemy z wysiku. Bd nam podpor wobec przeciwnoci,
bd nam kosturem na zdradliwych ciekach. Bd nam Przewodnikiem, bogosawiony
nasz Panie, aby si nam udao osign Nasz Wielki Cel i bezpiecznie powrci do domu.
W imi Cnoty Syna Twego, a naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, i Rodzicielki Jego,
Najwitszej Marii Panny. Amen. Szko zdyo na dobre utkwi w ywicy.
- Przeliczna suplika - zauwayem. - Dziki, e zapomniaa o mnie wspomnie. Helena
pocigna nosem.
- Modliam si o bezpieczn podr. Wiem, Wagnerze, i rnimy si pogldami, lecz jest
przynajmniej jedna rzecz, ktra nas czy. - Faust - przerwaem.
- I pokj jego duszy - dokoczya za mnie Helena. Dotknem szka. Mocno oblepiao
szpagat. Helena nie ustpowaa: - Tak naprawd, nie wierzysz w czarodziejsk moc Jana,
sam powiedz! Nic nie powiedziaem.
- W ogle w nic nie wierzysz - dodaa z wyszoci.
- Doskonaa guma arabska - zauwayem.
- Wiesz, Krzysztofie... - Helena zadumaa si na krtk chwil. Czy wiesz, co oznacza twe
imi? Wypuciem latawiec na wiatr.
- Ten, ktry niesie krzy. Zabawne imi, jak na niedowiarka! - Niby skd moi rodzice
mieli o tym wiedzie? - przerwaem. jeli chcesz, mw do mnie Kusiu". Mj latawiec w
ksztacie smoka wzbi si wysoko nad Zarten. - Nie, niemoliwe! Niepodobna, abym...
Helena mocowaa si z Gabrielem, prbujc go wysa do nieba. Gabriel szamota si.
Podskakiwa, to znw opada.
- Jan mwi ci o rnych sprawach? - zapytaa Helena.
- Mwi o tym i owym. Czasami, nie zawsze. Nagy powiew podbudowa Gabriela.
Chaotyczna masa jedwabiu i listew oderwaa si na trzydzieci krokw od Wiey, cho w
poziomie, nie w pionie. Gabriel polatywa na wysokoci blankw. - Widz, e nie
zostaniemy przyjacimi - sapna Helena, oburcz ciskajc swj szpagat. - Lecz
przynajmniej nie bdmy wrogami! Gabriel zachybota si niepewnie.
- Targnij za szpagat - podpowiedziaem. - Czekaj, poka ci, jak. - Lepiej mi nic nie
pokazuj - wrzasna Helena, odskakujc na bok. Archanio znw zapa porzdny powiew.
Wzbi si do gry. Na chwil. - A widzisz? - zaskrzeczaa Helena. - Udao mi si! Krcia
si w miejscu, w lad za sznurkiem. - Chodzi o to... - cigna - eby ustawi... latawiec...
pod wiatr... a potem... popuci szpagatu... - I zrobi ciach, ciach - dokoczyem. -
Noycami Diaba, jak w dniach szczliwego dziecistwa. - Nie wiem, co masz na myli -
orzeka Helena - ale i tak ci nie wierz. - A co tam w Kitaju? - przerwaem znowu.
- Nie wiem. To Jan mi opowiada.
- Sam wierz co najwyej w wiartk tych jego opowieci - zaznaczyem. - Dla mnie to za
mao!
- Powiedzmy, e w poow? 93
- To ju lepiej - przytakna Helena, rozpaczliwie targajc szpa gatem. Gabriel nie dawa
si wodzi za nos.
- Wiedziaem, e si zaczniesz czepia mojego imienia - zacz em. - Kiedy to doskonae
imi! Nie, tak by nie moe! Wci szamotaa si ze sznurkiem, w desperacji prbujc
namc wi Gabriela, by wspina si wraz z wiatrem. Latawiec by jedna tak toporny, e nie
chcia fruwa. Powoli i nie bez wdziku archanio opad na ziemi u stp naszej Wiey. -
ycie bywa takie niesprawiedliwe - zauwaya Helena.
- Koniec dysput o symbolice - przerwaem.
- Nie wiem, o czym mwisz.
- Scena jak z Objawienia w. Jana, nie sdzisz? Wojna w niebiesiech. Smok przeciwko
Gabrielowi. Diabe kontra ten drugi facet. Miaa wszelkie prawo zwyciy w tej
zabawie. Helena a tupna nog.
- Nie mw mi, e to ty wygrae!
- Nie mwi. Nikt nie wygra. Moe chcesz si pobawi moim, skoro twj archanio woli
nurkowanie? - To bya tylko zabawa! Helena staa przy blankach w takiej pozie, jak gdyby
wybraa si na ryby. Sznurek, ktry miaa w rkach, opada za krawd i nikn w
gstniejcym mroku. - Ave Maria - usyszaem. - Zawsze to powtarzam.
- Amen - uspokoiem j. Helena zamrugaa.
- Chciaem powiedzie, e z tym Rzymem... Bdzie jeszcze lepsza zabawa!

39. Pikno

Wydaje mi si, e przydaaby si nam teraz chwila rozrywki. Opowiem o sidemce
dziewczt. Zjawiy si u nas przed trzema laty. W Roku Fausta 21. W tamtych czasach
Herr Doktor pia bez przerwy na temat Pikna. - Pikno to... - powtarza. Istnieje caa masa
definicji. Faust co dzie wymyla sobie now. Na przykad? Na przykad: pikno to
uszczypnicie dziewicy. pikno to blunierstwo. pikno to chora ra. pikno to okrg.
pikno to pocztek trwogi. pikno to pierwsze i ostatnie sowo w Ewangelii wedug
witego Judasza Iskarioty. Pikno to prawda. Pikno to wysypka na duszy... I tak dalej, i
tak dalej. Zgoda, przewanie bzdety, ale ja akurat lubi takie bzdety. Podobao mi si, gdy
Faust wysnuwa kolejne definicje. Nie podobao mi si tylko, e Faust jest tak zajty mym
siedzeniem. Prawda, e do tamtej pory Faust zdy ju zarzuci Magi Rytualn, lecz i tak
co rusz kaza mi si schyla w zarolach albo bawi si w obcigacza porodku labiryntu.
Kiedy si pojawiem w Wiey, zwyk by powtarza, e jestem mu anioem. Mia na myli,
e wprost anielsko uwielbia moj dupk. Synu - powtarza cigle - musz ci zaszczepi
przeciwko czarnej magii". Szczepienia zaczyna nieodmiennie od fundamentu mej
osobowoci, cho czasem te doustnie. Miaem ju tego dosy. Gdzie tu czarna magia?
Potem jednak, gdymy pewnej nocy tkwili w pracowni, zapyta: - Wiesz, co by si nam
tutaj przydao? (Akurat ciga mnie wok paleniska, bo znowu odmwiem). - Moe
wicej Pikna? - zaproponowaem.
- Z ust mi to wyje - Faust na to. Nie wiem, kto komu tutaj wyj z ust. Na pewno bya
ju najwysza pora, abym to ja co wyj, a nie on. Pragnem odmiany, a stary
pederastnik musia si tego domyla. Czasem sta go na szeroki gest. - Wicej Pikna -
przyobieca Faust. - Zobacz, co si da zrobi. Pogalopowa w kierunku Kolmaru, twarz
wprost w zachodzce soce. Helena wpada w furi, kiedy mnie zapytaa, dokd to uda
si Faust, a ja wyjaniem, e po prezent dla mnie. Zamkna si w prywatnej kapliczce,
ktr nazywaa ustroniem". Faust nie wraca przez miesic. Kiedy jednak wrci, wspi
si na nasz Schlossberg w lad za przedziwnym pojazdem. Nie cign wehikuu, gdy
zastpowaa'" go w tym szstka koni. Czarnych koni w czarnej uprzy. Wz okaza si
wielce ciekawy. Faust oznajmi, e z francuska zwie si co takiego char. Aha. Char to
rodzaj zamknitego powozu. Powz mia czerwony dach z sukna, czerwone burty, by
dugi i kwadratowawy. Po kadej stronie mia dwa niewielkie okienka, jedno okrge,
drugie w ksztacie gwiazdy. Z okienek wyzieray twarze. Bardzo pikne twarzyczki. W
burcie widniay niewielkie drzwi. Faust otworzy je z niskim ukonem, kapeluszem
zamiatajc po ziemi. Ze rodka wyskoczyo siedem dziewczt. Faust przedstawi mi je
kolejno. - Marguerite i Gretchen. Waloneczki.
- Salonie, z Persji.
- Jane. Jane jest z Anglii.
- Nadia. Rosjanka.
- Zulejka. Z Turcji.
- Justyna. Woska ydwka. Co tu duo gada, byem zachwycony. Pochlebiao mi take,
i Faust zada sobie a tyle kopotu, by znale dla mnie samiczki, ktrych jzykami
wadaem. Chyba mu nawet ucisnem do. Na pewno za serdecznie przywitaem
transport. W Marguerite i Gretchen odkryem jednojajowe bliniaczki. Obie miay dugie,
jasne wosy i wielce wymowne oczy. Poczekajcie chwil, to wam powiem, co takiego
mwiy ich oczy. Salome bya niewysoka, miaa niebieskie oczy, krg twarz i wosy
lnice czerni jak smoa. Jane okazaa si wysoka i wyniosa. Suknia kleia jej si ciasno
do ciaa. Od razu zauwayem dumnie zadarty podbrdek i zarys dugich,
arystokratycznych ng pod jedwabiem. Nadia, Rosjanka, wygldaa mi na zagniewan.
Miaa smuke palce, ktrymi skubaa futro swojej mufki. Turczynka Zulejka wci
chichotaa. Kiedy omiotem wzrokiem jej piersi, zarumienia si, ale nie mogem uda, e
nie widz, jak si kolebi, kiedy wysiadaa z powozu. Wiedziaem, e wie, i to widz.
Ostatnia z sidemki, Justyna, bya chyba najliczniejsza ze wszystkich. Ani za dua, ani
te za maa, sza krokiem krlowej. Usta miaa wspaniale zmysowe. Kiedy si, patrzc na
mnie, umiechna, jasnym jzyczkiem przesuna na oka mgnienie po wargach.
Przygldaa mi si, nie patrzc jednak wcale na twarz. Co do mnie, poczuem, jak mikn
pode mn kolana. Pamitajcie, prosz, e w yciu ukadao mi si dotd rnie. Najpierw
anioy. Potem Faust. Nigdy nie zaznaem wic kobiet. Tak! Jeli o kobiety chodzi, nadal
byem dziewic. Midzy nas wdara si jednak Helena. Pienia si z wciekoci. Najpierw
spalia spojrzeniem dziewczta. Potem omal si nie ugodzia w nos wasnym racem. -
Nie przejmuj si, kochanie - uspokoi j Faust. - Dziewczta s dla Kusia. Helena nie daa
si jednak przekona. Obdarzya mnie spojrzeniem Meduzy. - Ksi z bajki! - parskna. -
Czy si chocia domylisz, z ktrego koca zacz? Nie sdz! Odwrcia si i
pogalopowaa z powrotem do kapliczki, gow niosc dumnie w powietrzu. - Skoro tak,
zmw za niego paciorek! - zawoa jeszcze za ni Faust. Odprowadziem siedem moich
nowych przyjaciek do Wiey. Faust gapi si na nie, kicajc przy mym boku. - Naprawd
wszystkie s dla mnie? - dopytywaem si.
- Mylisz, e sobie poradzisz?
- Sprbuj...
- Tak trzymaj, chopcze. Dziewczta rozemiay si, podniecone. Nie miaa si tylko
Angielka, Jane. Jane przygldaa si wszystkiemu z pogard. Pamitam, jakim spojrzeniem
omiota nasze poczciwe pajczyny. Na miejscu pajkw umarbym ze wstydu. W
kominku gwnej sieni gorza wielki ogie. Nad kominkiem wisia na cianie ukrzyowany
kozio. Spostrzegem, e Nadia uwanie przyglda si dziwu, nie wyjmujc jednak rk z
mufki. Reszta dziewczt nie zwracaa na koz uwagi. Koza to zwyczajne gupstwo.
Oczywicie, wcale nie jest prawdziwa, tylko z marnego, rowego gipsu. Helena udaje, e
to nie kozio, lecz ania. Powieszona ku czci w. Egidiusza, jak twierdzi. Faust kaza stan
caej sidemce w szeregu. Biega i skaka wok dziewczt, nie wiedzie po co, niczym
alfons w brudnej, czarnej opoczy. Szepnem mu:
- Rany boskie! Gdzie ty je pozbiera?!
- Ju ci przecie mwiem.
- Nie chodzi mi o kraje - sprostowaem. - Jak ci si to udao? Faust przewrci oczami.
Potem zrobi zeza. - Ma si, synu, te swoje metody! Tylko i wycznie w ten sposb da mi
do zrozumienia, e skorzysta z usug Mefistofelesa. Zaleao mu chyba na tym, bym
uwierzy, e Herr Doktor osobicie naapa dziewczt w podry i nakoni je, by wsiady
do powozu, po czym sprowadzi wszystkie dla mojej uciechy do Wiey, a wszystko to
dziki wasnym talentom Casanovy. Mwic szczerze, w tym akurat przypadku chtniej
ju uwierz w istnienie Mefistofelesa. Miny w kocu cztery lata, odkd Faust odby
swoj synn kpiel z Helen. Owszem, jego bbel wszed dopiero w okres niemowlctwa.
By zaledwie pomalonym pryszczykiem. Lecz i tak... Moe zapaci za ca sidemk?
Kupi je za pienidze, albo co? adna z dziewczt nie wygldaa mi jednak na kurw.
Powiem wicej: co do jednej byy dziewicami.
- To panienki, podobnie jak i ty, mj Kusiu - podsun Faust. Zapomniaem poda wam tu
wiek dziewczt. Marguerite i Gretchen miay po czternacie lat. wity, ktry patronuje
kalekom i ebrakom. Daty narodzin i mierci s nieznane. Trzyma oswojon ani.
Salome liczya ich sobie trzynacie z okadem. Jane siedemnacie. Nadia miaa wiosen
osiemnacie. Zulejka szesnacie. Justyna pitnacie i p. Dowiedziaem si tego w swoim
czasie. Na razie wydawao mi si tylko, e wszystkie s przeraliwie modziutkie.
Modziutkie i przepikne. Szereg niewiarygodnych dupeniek. - Ktrej chcesz zay
najpierw? - zaciekawi si Faust. Przeknem lin, idc wzdu szeregu. Przyjrzaem si
przodzikom i tyaskom. Zastanowiem si gboko. Trudna decyzja. A gdyby tak wszystkie
na raz? Potem wskazaem na Marguerite i Gretchen. Zachichotay, trzymajc si za rczki.
- Czy wolno mi zapyta, dlaczego? - zatrzyma mnie Faust. - No, bo tak - odrzekem. - Co
dwie gowy, to nie jedna, prawda? Faust przytakn. Marguerite i Gretchen wyszczerzyy
do mnie zbeczki. Reszta dziewczt miaa ponure miny. Jane odezwaa si nagle:
- Nie po to tukam si tu a z Northumberlandii, eby mnie zniewaano! (Powiedziaa to,
rzecz jasna, po angielsku. Z wybornym akcentem). Faust klepn j po tyku. Nie mwi po
angielsku, lecz irytacja Jane dawaa si atwo sama przetumaczy). - Jestem pewien, e
Ku wybra ci na drug nk - oznajmi. Jane zdziwiona podniosa brwi. Potwierdziem
skinieniem gowy i umiechnem si pod adresem Jane. Zrozumiaa Fausta, ktry
przemawia grnoniemieckim dialektem - spryciara, nie ma co! tak pomylaem. Po tej
uwadze Jane rozchmurzya si odrobin, lecz przez cay posiek co rusz obrzucaa mnie
mao przyjaznym spojrzeniem. A tak, Herr Doktor nalega, abymy co przeksili. Pyszny
obiad. Paw z rusztu, z grzybkami. Bliniaczkom apetyt nie suy. Kiedymy dokoczyli
posiku, Faust ziewn i owiadczy, e jest wielce strudzony wdrwk. Z pochodni w
doni zaprowadzi wszystkich siedem dziewczt do ich komnatek. Pi dziewczt dostao
po osobnej izdebce, na moim pitrze. Wiea jest przeogromna. Mnstwo pomieszcze.
Marguerite i Gretchen dostay jednak sypialni na spk. Z jednym kiem. Nieco mnie
to zaciekawio. Sprawa zacza si po trosze wyjania, kiedy Faust zamkn za nami
drzwi. Marguerite. Gretchen. I ja. Jak ju mwiem, obie miay po czternacie lat.
Dziewice. Blond wosy do ramion. Szare oczy, bardzo figlarne. Podwjnie figlarne.
Marguerite bya w biaej sukni. Gretchen w sukni czarnej. Tylko po ubraniach potrafiem
rozpozna, ktra jest ktra. Kiedy si rozebray, okazao si, e nie mam racji. Obie siostry
pochodziy z Walonii, to jest z francuskojzycznej czci Niderlandw. Zwrciem si
wic do nich po francusku:
- Co, dziewczta? Moe bycie tak zdjy te suknie? Wci stay, patrzc na mnie i
trzymajc si nadal za rce. Wszystko w blasku pochodni. Na obliczach miay ten sam
umiech. Milczay. Wreszcie odwrciy si twarzami do siebie, a bokiem do mnie. -
Zrobimy, jak kae? - szepna Marguerite.
- Ach, zrbmy! - odpowiedziaa Gretchen. Byskawicznie rozebray si obie do spki.
Byo w tym co - moe gorliwo, z jak maymi rczkami zdzieray z siebie wzajem
suknie i bielizn - co w poowie mnie przygotowao na nastpn scen. Marguerite i
Gretchen zaczy si bowiem caowa. Pocaunki byy ulotne, lecz wcale nie siostrzane.
Potem stay si duo dusze i jeszcze mniej siostrzane. Rozebraem si, patrzc, jak
siostry osuwaj si ju na oe. Marguerite wolaa aktywno. Najpierw pogadzia
siostrzyczk po maych piersiach. cisna jej sutki, najpierw doni, pniej wargami.
Gretchen zacza wi si po przecieradle i wzdycha z rozkoszy. Marguerite przetoczya
si i caym ciaem przykrya siostr. Obie jy ociera si o siebie podbrzuszem. Moje mae
Waloneczki okazay si park lesbijek! Gdy idzie o mczyzn, owszem, byy dziewicami,
lecz siebie poznay nawzajem jak wasn siostr. Scena natchna mnie dziwnym
uniesieniem. Dwie liczne dziewczynki, kochajce si na wielkim ou. I ja, nagi, stojcy
nad nimi w migotaniu pochodni. Przyznam si, e przemwio do mnie to wyzwanie.
Poznaem prdko, e obie siostrzyczki byy wprawnymi i wiernymi wyznawczyniami kultu
z wyspy Lesbos. Marguerite lubia growa nad siostr. Leaa cay czas na Gretchen, a jej
czarowna, okrga pupa jedzia w d, w gr i na boki, szukajc siostrzanej cipki.
Gretchen jczaa tylko w zachwyceniu, lecz ani na chwil nie zamykaa oczu. Przechylia
szyj, by zerkn ponad piegowatym ramieniem siostry na mnie, wspinajcego si na
ko. Szare oczy, mikkie, jasne, rozburzone wosy, policzki zarowione od delikatnych
karesw Marguerite. W obecnej pozie Marguerite moga nie zwraca na mnie uwagi - w
odrnieniu od Gretchen, ktra rozwara oczy jeszcze szerzej i uapia mnie oburcz za
brykacza. Umknem jej w ostatniej chwili. Marguerite wydaa mi si bardziej powabn
zdobycz. Wjechaem w ni od tyu, z caej siy. Domylam si, e Marguerite nie
dowierzaa wasnej dupie. Nie zapominajcie, e cho okazaa si tak dowiadczon
uczennic Safony, nigdy w yciu nie zaznaa mczyzny. Kiedy j kolnem, zakrzyczaa
gono, pisna i potrzsna siedzeniem. Uznaem, e to pyszna zabawa. Lepsza ni
ujedanie rozbrykanej klaczki. Ciasno cisnem udami jej uda i trwaem na posterunku.
Oczywicie z kadym szarpniciem, ktre mnie miao strzsn, gbiej wchodziem w
ciao Marguerite. Ta za prdko spostrzega, e nie jest to takie niemie. Zacza si wic
szarpa jeszcze bardziej. Gretchen jkna, tak mocno musiaa odczuwa wag naszych
cia, przewalajcych jej si pomidzy nogami. Nie by to jednak wcale jk cierpienia.
Nachyliem si i pocaowaem nieszczsn. Caowaem jedn siostrzyczk, nie wyjmujc
ora z drugiej. Wlizgiwaem jzyk raz po raz do ust Gretchen, kutasem za wdzieraem
si.coraz gbiej w dziewicz pizdeczk Marguerite. Trudno mi powiedzie, ktry z tych
otworw okaza si bardziej zachanny wargi grne czy dolne. Teraz oczywicie wiem, e
jebastwo odprawialimy raczej takie sobie, w porwnaniu z tym, co mona zdziaa. Po
pierwsze jednak pizdeczka Marguerite bya za ciasna, nawet kiedy si przedarem przez
bon. Po drugie, raz dwa wystrzeliem. Bywa tak za pierwszym razem. Przeylimy
jednak miy orgazm, i to w trjk. W poowie dugiego pocaunku z Gretchen poczuem, e
na mnie ju pora. Marguerite sapna. A potem zatrzsa si strasznie, w wielkim
uniesieniu. Myl, e to gorcy dotyk mojej spermy, nagy strza prosto w serce, sprawi,
e si spenia. Nastpny pocaunek uczyni to samo z Gretchen, podniecon naszym
wyczynem. Gretchen owina si wok nas, dyszcych i przewalajcych si po niej.
Odkryem zreszt poniewczasie, e Marguerite ma wyjtkowo ogromn... echtaczk.
Czyli clitoris. Czyli: kobiecy odpowiednik penisa. Marguerite posiada pikny okaz, dziki
ktremu siostrzyczki zaspokajay si wzajem, dopki nie znalaz ich Faust. Nie
wykreliem tego sowa z rkopisu, wiedziony faszywym wstydem - czy te w ogle
wstydem.

40. Kamie

Niczego nie wykrelam. Jake tu wykrela, kiedy pisze si niemczyzn z nizin? Po prostu
kto cisn w me okno kamieniem. To dlatego przerwaem tak nagle ostatni rozdzia. (To,
co pisz, nie jest Literatur. Rozdzia trwa u mnie tylko tyle, ile mi zabiera pisanie. Jeden
temat na jeden rozdzia, mniej wicej. Pisz tak prdko, jak umiem, jak tylko nada mi
rka. Jestem na setnej stronie. Sto stron w jeden dzie! I to w Popielec! Sami widzicie, e
kiepski ze mnie Rabelais. Podaj goe fakty. adnych dupereli. Poza tym nie skoczyem
relacji, wic bd dalej pisa, pomimo zmczenia. Kiedy wyruszymy do Rzymu - czyli
jutro, nie! Dzisiaj! Mina pnoc! - moe uda mi si znale wicej czasu dla siebie). (Jak
to, czasu dla siebie? Czy podobna, by tak przeszkadzano autorom? Najpierw stukanina,
potem szczur, teraz znw kamie!) Mam pierwszorzdne okna. Prostoktne. Z malowanej
mozaiki szklanej. No, i dobrze. Inaczej by mi je wybito kamieniem! Tylko kto go cisn?
Szpieg? Nie, niepodobna. Dlaczego niby Szpieg chciaby zaprztn m uwag?
Wyjrzaem na zewntrz. Na dworze nikogusieko. Pusty dziedziniec z plamami
ksiycowego wiata. Podejrzewam zreszt jedn z sistr, o ktrych tu tylko co pisaem.
Marguerite z Wielk echtaw lub Gretchen, przemi i apczyw Gretchen. Zobaczyy
wiato w moim oknie. Wpady w zo, e nie le teraz z nimi w ku. Tak, kamie
brzmia mi bardzo po walosku. Sztuczka bardzo w ich ulubionym stylu. Niestety,
kochaneczki! Wagner musi was dzisiaj zaniedba. Trzeba goni dalej z opowieci.

41. Wicej na temat Pikna Marguerite

bya wic pierwsz kobiet, z ktr zakosztowaem asasasa. Kolej bya teraz wysasa
Gretchen, lecz sprawy uoyy si inaczej. Nie znaczy to jednak, e dalsza cz nocy
upyna mi bez sasaniny. Kiedymy tak trjk leeli w czarownej gstwinie koczyn,
usyszaem, jak otwieraj si drzwi. Zapomniaem w nich przekrci klucz. Podniosem
gow. Nad nami stana Jane. C takiego ujrzaa Jane? Ujrzaa najpierw mnie,
wycignitego na wznak. Pod jedn pach uczepia mi si Marguerite, pod drug Gretchen.
Pamitam, e Gretchen zacza si bawi w bilard, z pomoc dopiero co odkrytych kulek.
Pilno jej byo dosta to samo, co otrzymaa ju siostra bliniaczka. W bilard graa jednak
zbyt sabo. Wida, e dawno nie trzymaa kija w rku. Jane zatrzymaa si w nogach ka.
Miaa na sobie pas z czarnego rzemienia. Czy miaa na sobie co jeszcze! Nic zgoa.
Wygldaa wspaniale. Musz przyzna, e w pasie byo jej bardzo do twarzy. Czarne,
proste wosy. Wysokie i zadarte piersi. Bardzo angielska uroda. Jane gapia mi si na
kutasa. Ktry j te.
- Jak skoczysz ju zabawy z tymi dziemi - zacza Jane przyjd, to ci poka. - Co mi
pokaesz?
- Poka, jak si trzeba pierdoli! Mwic to, Jane pogadzia swj rzemie. Pocaowaem
Marguerite w uszko poprzez kaskad wosw.
- Dopiero co skoczyem i wiem, jak trzeba - burknem. - Moja waloska przyjacika te
wie, co i jak. Oczy Jane bysny jak pochodnia. Smolist czerni.
- Co, wzie tylko jedn? Niemiecki anemik! Byo w Jane co takiego - zachanno
poczona z wyniosoci - e przy kadym jej sowie kutas mi podskakiwa do sufitu.
Biedna Gretchen! Mylaa sobie pewnie, e to jej zasuga. W dwojgu maych rcztach
prbowaa teraz ukry me stojado przed wzrokiem Jane, lecz zarazem chciaa si nim
bawi. Zadanie przerastao jej mode, niedowiadczone paluszki. Kutas wymkn jej si z
rk i stan na baczno przed Jane. Ta za wiedziaa o tym. Mruknem:
- Ja wiem? Marguerite si nawet podobao...
- Tej chopce?! - parskna pogardliwie Jane. - Co, mylisz sobie, e nie wiem, co to za
parka szparek? Dwie rozlesbizowane pastereczki! Pewnie dostay orgazmu, zanim jeszcze
zdye w nie wsadzi t swoj atrap chuja! Poow drogi z Niderlandw miay mokro w
kroku - jczay, ile razy wz wpad w kolein - na sam myl, e jad w niewol do Wiey,
gdzie bdzie si nad nimi znca stary i zy czarownik wraz z modym, chutnym, spronym
pomocnikiem... Och, Marguerite, czy naprawd bdziemy si musiay podda ich woli?"
Och, Gretchen, pal sze ich wol, ale te ich way!" Och, Marguerite, czy bdzie mia
strasznego waa?" Powiedz, czy z pizd wyziera im taka sama gupota, co z gby? Jane
przedrzeniaa dziecice gosiki bliniaczek, w dodatku w ich jzyku, bo po francusku.
Marguerite i Gretchen pojy tylko ten fragmencik naszych rozmw i zdajc sobie spraw
z drwin, przysiady w zoci. - Straszna z ciebie suka - rzekem do Jane.
- Chcesz przez to powiedzie, e si mnie boisz? - spytaa cierpko. Zlustrowaa wzrokiem
moj pyt, ktr w teje chwili Marguerite i Gretchen usioway obie ukry przed wiatem
piegowatymi, niezrcznymi apkami. Usyszaem od Jane:
- Waek, nie wa!
- Co ci si w nim nie podoba?
- Wyglda, e wicej poytku mam ze szczotki do wosw.
- Ze szczotki do wosw? - spytaem.
- A ze szczotki. Jane przysiada na ou.
- Jak ci na imi, niemiecki chopczyku?
- Krzysztof. Ku. A poza tym jestem chyba starszy od ciebie. - Mam siedemnacie lat.
- A widzisz? Ja mam dwadziecia jeden.
- I co, od czterech lat dajesz dupki naszemu Herr Faustusowi? Nazywasz to przewag?
Krzysztof! Ku! Jakie pedalskie imiona! - Wiesz co? Spierdalaj! - uciem. Jane zgia
rk w nadgarstku. - Tak ci wisi, co nie?
- Jak, tak?
- Tak tak"! - ucia Jane, ktra patrzya w sufit. - Taki adny chopiec, a mieszka w lesie,
w jakiej obrzydliwej Wiey z niechlujnym staruszkiem... To chyba nie twj ojciec, co? -
Ojciec? Nie, jeszcze czego.
- Boe, w tym wieku mgby by wrcz twoim dziadkiem.
- Nie sdz - odrzekem ostronie. - Chyba nie mgby.
- Wyglda, e mgby.
- Ale nie jest.
- Eje, co go tak bronisz? Jego, tych dwch gwniareczek... Marnujesz czas, Jane! Znowu
zym wzrokiem przelizna mi si po kutasie. Poczerwieniaem.
- Ley, bo go zmczya ta dyskusja - wyjaniem. Jane podkulia nogi. Bardzo dugie nogi.
Arystokratyczne. Midzy ktrymi zamajaczyo mi futrzane gniazdko. Jane upewnia si, e
nie widz zbyt wiele. - wietnie - oznajmia z energi - zobaczmy, czy krwka zmieni si
w byczka. I opowiedziaa mi histori szczotki do wosw. Pamitajcie przy tym, e ani
Gretchen, ani Marguerite nie rozumiay ani sowa z opowieci. Za to ja rozumiaem.
Caym sob. Bliniaczkom pozostao niewdziczne i beznadziejne zadanie ukrycia
rozcigoci mego zrozumienia. Biedziy si na prno, co nie byo jednak nieprzyjemne.
Cho niewiele pomogo, a wrcz zaszkodzio. Jane bya oczywicie dziewic. Jak
wszystkich siedem dziewczt. Dotd nie skamaem wam tu ani razu. Jane bya jednak
kracowo odmienna od Marguerite i Gretchen. Jeli nie liczy zabaw we wasnym
ogrdku, Marguerite i Gretchen byy faktycznie dziewiczymi dziewicami, park
niewinitek. W Jane natomiast nie dostrzegem krztyny niewinnoci. Jane bya dziewic z
temperamentem. Przyczyna jej temperamentnego dziewictwa bya taka: Jane
wychowywaa si w zamku, na dzikim pograniczu Anglii i Szkocji. Matka umara jej we
wczesnym dziecistwie. Przy Jane zostali trzej bracia, wszyscy starsi od niej. Po mierci
ony ojciec Jane wytrwa we wdowiestwie i zamiast si oeni, zacz sobie sprowadza
na zamek panienki. Uywa sobie na wci nowej wysoko urodzonej ofierze, a potem
przekazywa j synom, twierdzc, e jest to cz niezbdnej edukacji. Synowie byli
rwnie rozpuszczeni jak ojciec. Czasami wsplnie urzdzali orgietki i taczyli na golasa.
Za kadym razem ojciec i synowie nie przepuszczali poowie tuzina licznotek. Jane
dorastaa wic w nieatwych warunkach, lecz sama nie braa w tym wszystkim adnego
udziau. Nie znosia ojca i braci, potpiajc ich wyuzdanie. Kiedy na zamku zaczynaa si
orgietka, Jane dosiadaa konia i pdzia przez wrzosowiska. Okazje do jazdy konnej
nadarzay si jej niemal bez przerwy, ale szczliwym trafem Jane naprawd uwielbiaa
konie. Kiedy jednak, pewnego upalnego dnia, kiedy mina jej dopiero pitnasta wiosna,
Jane powrcia z wrzosowisk i wesza do stajni, by rozkulbaczy wierzchowca, kiedy
nagle rzucili si na ni trzej bracia. Oznajmili jej, e ju najwysza pora, aby zarzucia
jedziectwo i nauczya si tego i owego o mczyznach. Zdarli z niej ubranie i pchnli na
siano. Jeden z braci zapa za widy, ktrymi przyszpili Jane za szyj do klepiska. Po obu
stronach szyi czua elazo wide. Jane ma niezwykle smuk szyj. Jane kopaa, bronic
si, a jak wam ju mwiem, nogi take ma bardzo wysmuke. Kiedy jeden z braci
opuszcza ju portki, trafia go obcasem prosto w jajca. Najstarszy brat pochwyci na to
szpicrut Jane.
- Siostrzyczko - sykn - zaraz ci owicz za to, co mu zrobia. A potem ci obaj
zerniemy. (Trzeci brat si nie nadawa do rnitki. Za bardzo rwao go w kopnitych
jajach). Najstarszy, zepsuty brat Jane podnosi ju szpicrut, by j owiczy, kiedy do
stajni wpad ojciec. Ojciec natychmiast wpad w sza i wyrwa bicz z rk najstarszego syna,
a potem zoi nim doszcztnie ca trjk, na miejscu, w stajni, kac winowajcom wypi
si przy obie. Jane wci leaa naga w sianie, przyszpilona widami, i poeraa
wzrokiem ca scen. Gdy ojciec dokoczy kani, wzi Jane na rce, zanis j do zamku
i utuli bezpieczn ju w jej wasnym ku. Potem pocaowa j w czoo i zmwi nad ni
modlitw, oznajmiajc, e dozna wanie duchowej przemiany i cierpnie na myl o
wyuzdaniu, jakiemu si dotd oddawa. Obieca, e ca trjk synw poutyka zaraz po
klasztorach jako nowicjuszy i sam odkupi swoje grzechy. Ojciec faktycznie, jak
postanowi, tak zrobi, a potem powtrnie si oeni i y dugo i szczliwie. Wszystko to
oczywicie w przyszoci. To znaczy, po scenie w stajni. Owego jednak upalnego lata,
wieczorem po scenie w stajni, Jane nie umiaa zasn. Nie wiedziaa, czemu tak si dzieje,
lecz czua przeokropne podniecenie. Tak naprawd nie chciaa wcale, eby li bracia
owiczyli j czy zernli, ale cae zdarzenie przyprawiao j o dziwny dreszczyk.
Pamitajcie, e przez cae dziecistwo zatykaa uszy, by nie sysze odgosw nocnych
orgii. eby si odnich uwolni, uganiaa si konno po wrzosowiskach. Tym razem jednak,
w wieku lat pitnastu, omal nie staa si ofiar podobnych swawoli. I wanie swko
omal" tak j podniecao. Traf chcia, e kiedy dziao si to wszystko, Jane nawet przez
okamgnienie nie ujrzaa, jaki ksztat ma mska pyta. Kopna jednego ze zych braci, kiedy
ten zaplta si w portkach, a ojciec okadajc synw batogiem zapomnia kaza im spuci
spodnie. Jane leaa wic w ku, zastanawiajc si bez koca, dlaczego si tak wanie
stao. Oczywicie, pakaa te i zawodzia, lecz przede wszystkim mylaa o caym
zdarzeniu. Rozmylaa zwaszcza nad jednym, mianowicie, skd wzia si dziwna
wypuko w obcignitym suknem bryczesw, ojcowskim kroczu. Czy maczuga
stwardniaa mu na widok Jane, wasnej crki, rozoonej na sianie, z podart sukni i z
szyj w potrzasku elaznych wide? Czy moe dlatego, e mia okazj wysmaga batogiem
trjk wyrodnych synw? Kiedy ojciec podnosi j z klepiska, Jane poladkiem wyczua t
sam dziwn twardo. Twardo twardsz i chyba bardziej intrygujc ni w
najtwardszym siodle. Jane za miaa ca kolekcj piknych siode. Zapragna
natychmiast wyskoczy z ka i pobiec do ojca. Chciaa wpezn tatusiowi do ka i
przytuli si do niego ciasno. Bracia byli tacy ohydni. Jak dzikie bestie. Jane nie chciaa
mie ju z nimi nic wsplnego. Co innego dobry ojciec. Taki silny! Uratowa j, kocha j!
A poza tym dosta takiego ogromnego wzwodu! Jane pragna ju tylko jednego: aby
ojciec jej dosiad. Wiedziaa jednak niestety, e jeli pjdzie do ojca, ten kae jej si
zabiera. Pomyli sobie na dodatek, e crka musi by za i zwariowana, tak samo
wyuzdana jak jej trzech braci. Ojciec zarazi si bakcylem religii i dlatego Jane si
domylia, i nic jej nie przyjdzie z tego, e przekradnie si korytarzem do jego sypialni,
zdmuchnie wiece, naga wskoczy mu do oa i powie: Prosz, w mi go, tatusiu!"
Gdyby tak uczynia, ojciec sprawiby jej zapewne lanie. Na myl o laniu z rki ojca Jane
rozpomienia si jeszcze bardziej. Zacza rzuca si i wierci w ku. Zdara z siebie
wszystkie przecierada, te same, ktrymi pookrywa j jej wasny ojciec. Wstrzsao ni
dziwne drenie. Potem Jane wstaa z ka i podesza do toaletki, z ktrej wzia szczotk
do wosw. Bya to licznoci szczotka. Niegdy naleaa do matki. Wosie szczotki byo
mikkie, lecz sztywne, uczynione z sierci borsuka, a rczka duga i gadka, z koci
soniowej, do gruba i zakoczona miym kulistym zgrubieniem. Jane powrcia do ka.
Gdzie zacza dotyka si szczotk. Najpierw dotykaa si wosiem. Pogadzia obie mae
piersi. Potem krliczka. Ogromnie jej si spodoba szczotczany dotyk na piersiach. Jane
twierdzi, e szczotka wyrabiaa jej dziwne rzeczy z sutkami. Kiedy Jane potara si
szczotk po cipie, dopiero poczua chtk! W mylach przeledzia cae zdarzenie w stajni,
wymylajc sobie nowe zakoczenia. Rozmaite, z tym tylko, e w adnym z nich ojciec si
nie nawraca. Potem, gadzc si palcem po pidzie i jej okolicach, Jane wzia w drug
do rkoje szczotki. Odwrcia przybr. I wetkna go, jak moga najdalej. W rodku
bya tak mokra, e bardziej ju chyba nie mona. Rczka szczotki znikna z guchym
cmokniciem. Doprowadzia si nastpnie do przemiego stanu, nie bez pomocy krgego
zgrubienia na kocu rczki od szczotki. Doprowadzajc si za do tego stanu, nie
przestawaa sobie wyobraa, e szczotka to jej ojciec. Moe nie cay, lecz ten fragment
ojca, ktry ociera si o jej pup, gdy ojciec nis j do zamku. Taka bya opowie Jane.
Jane nadal mieszkaa w zamku, jeszcze przez dwa lata, dopki nie zjawi si Faust.
Macochy nienawidzia. Ojciec nie wychyla odtd nosa z kocioa. W zamku roio si teraz
od klechw. Jane prbowaa uwie jednego z ksiykw, raczc go na szesnaste urodziny
wyjtkowo soczyst spowiedzi. Twierdzi, e ksiyk okaza si pedaem. Zada jej na
pokut sto Zdrowa Mario" i krzycza co o habie dla wszystkich borsukw. Jane nie
miaa przyjaciek ani przyjaci, a jazd konn zarzucia. Wikszo wieczorw spdzaa
wic w ku, za cae towarzystwo majc szczotk, dopki pewnej nocy nie przesadzia.
Rczka si zamaa, i koniec. Stao si to w noc przed przybyciem Fausta. Jane dojrzaa do
rwania. Faust zerwa j bez namysu. Suchaem tego wszystkiego, czujc czwrk doni
wok kutasa. Donie naleay do Marguerite i Gretchen. Dziewczta nie rozumiay ni w
zb angielskiego i co rusz daway mojemu pomocnikowi klapsa, eby nie bryka. Gdy Jane
dokoczya historii, rozepchna moje przyjaciki i uklka pomidzy nimi. - O, teraz to
co innego - zauwaya. - Moe jednak nie okaesz si krwk. Wzia mj wzwd w obie
donie i usiada na nim. Nie pozostao mi nic, jak jej wygodzi. Marguerite i Gretchen byy
na pocztku nieco zazdrosne. Potem jednak rozpaliy si same. Gdy Jane i ja zwarlimy si
na rodku onicy, obie czternastolatki znw zaczy si zabawia ze sob. Jane okazaa si
lepsza ni Marguerite. A ja lepszy ni przedtem. Na pocztku Jane krzyczaa Tatusiu!" i
Szczotko!", ale kiedy koczyem, jczaa ju tylko: Kusiu! Kusiu!"

42. Potpienie, Zbawienie

Na moim norymberskim jaju ju pierwsza. Mam dosy, saniam si na nogach i padam. Na
dzi wystarczy pisania. Wiem jednak, e powinienem co wspomnie o najnowszej szajbie
naszego Herr Doktora. Mefisto z rybkami w nosie! Obiecanki, e Faust otrzyma
prolongat, jeeli zgadzi papiea! Szczerze mwic, niewiele mam do powiedzenia w tym
wzgldzie. Faust moe oczywicie udawa. Wymyla rne takie dupersznyty, by mie
przede mn pretekst do kretyskiej podry. Dlaczego jednak tak si upiera, bym nic nie
mwi Helenie? Zupenie jak gdyby sam wierzy w to, co mwi. Wtpi, czy gdyby nie
wierzy, w ogle by si wybra do Rzymu. Nie sposb si ockn po pijanemu. Ale czy na
trzewo Faust poszedby na to tylko dlatego, e Helena miaa widzenie? I e Najwitsza
Panienka, objawiona jej na czubku krzaka, obiecaa zbawienie dla Fausta w zamian za
spowied u papiea? Szczeglnie jeli zway, e Faust przewanie bywa wicie
przekonany, i zbawienie zawdzicza swej kltwie... Szczk, szczk! Wolno od tego, co
zwyk nazywa Bogiem. Rzecz w tym, e po pijanemu zwiduj si rozmaitoci - albo te
nam si wydaje, e si zwiduj, e co syszymy, e wydaje si nam, e co syszymy...
Halucynacje. Zwidy i omamy. Figle zmysw. Nazywaj w stan delirium tremens.
Delirk. Biaymi myszkami. Faust od lat oglda biae myszki. W jego wypadku chodzi o
delirium demens. Biae myszki i biae demonki. Chc przez to powiedzie, e Mefistofeles
istnieje tylko w chorej wyobrani Herr Doktora. Mj pogld na t spraw ma si tak: Jan
Faust by niegupim studentem teologii, ktry zadurzy si w idei Diaba i zapragn zosta
czarodziejem. Poniewa czary to jednak oczywicie bzdura, Faust sign do kieliszka. Po
pijanemu kademu przychodzi uzna wiat za domen czarw. Nastpne stadium
pijastwa pozwala nam uwierzy, e czarw dokonujemy my sami. Potem czowiek
zaczyna dostrzega wszdzie rozmaite hockiklocki, ot, choby szarych mnichw,
niewidzialnych dla otoczenia. Syszymy dzwoneczki. I co tam jeszcze. No, i fajno.
Niniejsza ksiga zawiera bdzie goe fakty. Porozmawiajmy zatem o ludzkich fantazjach.
Zamy, e Faust mwi prawd... To znaczy, zamy, e to, co mwi, odpowiada
rzeczywistoci. Przy takim obrocie spraw mgbym od razu zakoczy t ksig, moe
nie? Diabe si objawi. Fausta czeka wiekuista kltwa (czyli, w jego odczuciu, zbawienie).
Co z tego, skoro Diabe si nam nie objawi. Dlaczego nie? Bo si objawi nie moe.
Diabe zmar, a pochowano go w Schlaraffenlande, to jest w Krainie Leni. Albo te:
Prawd mwi Helena... Zamy, i rzeczywistoci odpowiada to, co opowiadaa Helena.
Rwnie i wtedy mgbym z miejsca pisa zakoczenie ksigi. Moe nie? Owszem, inne
zakoczenie, lecz rwnie nieuchronne. Przewidywalne. Papie odpuci naszemu
bohaterowi. Faust dostpi zbawienia (czyli kltwy, w jego odczuciu). W niebie zatacz
hosann. Pan Bg bdzie zaciera donie. Nic z tego. Bg nie bdzie zaciera doni.
Dlaczego nie bdzie? Dlatego, e Bg nie ma doni, wic nie ma czego zaciera. Patrz,
Boe, musimy jecha bez trzymanki. Patrz, Janie, musimy si trzyma bez Boga. Spisuj t
ksik dlatego, e niepodobna, aby Faust i Helena powiedzieli prawd. Ani zbawienie, ani
wiekuiste potpienie. Ci, ktrzy wierz w takie sprawy, powiadaj zwykle, e tak byo
pisane", moe nie? Co by oznaczao, e istnieje jaka Wielka Ksiga, w ktrej wszyscy
jestemy postaciami. Co by oznaczao, e istnieje dla wszystkich pewien Los, ktry okrela
cae nasze ycie. Fajnie, tyle e takiego Losu nie ma. Nie ma te Wielkiej Ksigi. Nic nie
jest pisane". Jeeli kto tu co pisze, to ja... A pisz ksieczk. Pisabym, nie pisz.
Pisabym, ale zasypiam.

43. Skaczce jabko

Musz to opisa z najwiksz uwag. Kiedy nakreliem ostatnie sowa poprzedniego
rozdziau, nakryem klatk Akercocke'a suknem i zdmuchnem wiec. Wliznem si do
ka i zasnem. Spaem dokadnie cztery godziny i kwadrans. Spaem bez snw. Nie
miewam snw. Jednak, o wp do szstej rano, dnia 1 marca Roku Fausta 24,
przebudziem si nagle. Zbudzi mnie dziwny odgos: stukanie i jakby podskoki. On
wanie wytrci mnie ze snu. Rozchyliem powieki. W izbie ciemno. Stukot trwa w
najlepsze. Nie dobiega od drzwi ani od okna. Rozlega si we wntrzu. Pomylaem, e to
Akercocke szamocze si w klatce.
- Zamknij si, mapo! - wrzasnem. Stukot rozlega si nadal. Cisnem w map ksik.
Akurat nawiny mi si Machiavellego Historie florenckie. (auj, e nimi cisnem, bo
uwielbiam t ksik, a jej grzbiet si rozlecia po trafieniu w klatk). I co powiecie?
Stukot wcale nie cich. Pojem, e to chyba nie Akercocke. Zbyt regularny stukot. Zbyt,
rzekbym, rozsdny. Oho, znw szczur, zdecydowaem. Zapaliem wic wiec. Uniosem
j w lewej rce i wyjrzaem z ka. Ani ladu szczura. W izbie wszystko jak zwykle, tyle
e Akercocke iska si pod suknem, zbudzony trafieniem przez Machiavellego. Stukot za
rozlega si nadal. Naraz jednak ujrzaem, co tak stuka. Nie umiem tego wyjani, lecz
ujrzaem przyczyn stukania. Chodzio o jabko. Jabko z mojego biureczka.
Najzwyczajniejsze w wiecie jabko, do jedzenia. O papierwk z Blenheim. Trzymam
przy biurku ma baryeczk blenheimskich papierwek, bo lubi ich zapach. Od czasu do
czasu schrupi sobie jedn. T akurat musiaem ubiegej nocy wyuska z baryki i pooy
na biurku. Kiedy czowiek pisze albo czyta, mio jest najzwyczajniej w wiecie gadzi
jabko albo je polerowa o sukno mankietu. Widocznie tak si zabawiaem onegdaj. Na
pewno na jabku nie byo ani ladu zbw. Nie odgryzem ani kawaeczka. To jabko tak
stukao. Stukot mia przyczyn w jabku. Jabko podskakiwao w d i w gr! W d i w
gr, na blacie biurka! Samo z siebie. W d i w gr. Do gry i w d. Niczym pieczka
kozowana niewidzialn rk. Czyste dziwactwo natury. Kade za dziwaczne i
nieprawdopodobne stuknicie wysyao jabko na pid w gr i kazao mu spada na
biurko, w regularnym rytmie, ktry mnie przebudzi. C tu rzec? Nie chciaem wierzy
wasnym oczom. Podniosem w gr wiec i obserwowaem. Jabko zaczo skaka po
izbie. Jak aba. Z biureczka ku oknu, od okna do drzwi, od drzwi - zataczajc koo - wok
klatki Akercocke'a, od klatki prosto na moje krzeseko, a z krzesa z powrotem na blat.
Cay czas skaczc. Hopsajc. Lecz nigdy wyej ni na pid. I nigdy nie mniej. Nie
mogem uwierzy wasnym oczom. Mylaem, e ni. Ale nie niem. Tym bardziej e ja,
Wagner, nie miewam snw. Nie mam zwyczaju ni. Przez chwil jednak mylaem, e
ni. Tyle mam do powiedzenia. Mylaem, e pisanina z poprzedniego dnia tak mnie ju
zamroczya, a zmysy tak si pomieszay za spraw Fausta i jego brewerii, e zapadem w
sen i ni t niemoliw histori. Dlatego zdmuchnem wiec i pooyem gow na
poduszce, wraziwszy kciuki w uszy. No, i fajno. Absurdalne zwidy. Najbardziej
absurdalne byo to, co wydarzyo si pniej... Jabko zeskoczyo z biurka ze strasznym
trzaskiem. Po ciemku zaczo skaka po izbie, wci si do mnie zbliajc. - Spierdalaj,
jabolu! - wrzasnem. A wtedy jabko palno mnie mocno. Jabko nic, tylko skoczyo i
palno mnie w nos! Wypezem z ka i zapaliem wszystkie wiece w izbie. Znalazem
ich tylko cztery. W blasku czterech wiec zbadaem jabko. Leao teraz ciche i upione na
pododze. Przestao skaka i stuka. Zupenie zwyke jabko. Kopnem. Odtoczyo si.
Zwyczajne jabko, podniosem je z ziemi. Papierwka z Blenheim. Najnormalniejsze
jabko. Po jednej stronie czerwonawe, po drugiej zielone. W dotyku przyjemnie
chodnawe. Ogonek jak inne ogonki. C takiego nastpnie zrobiem? Zjadem je.
Poarem skurwysyna do ostatniego ksa. Skr, pestki, ogonek, no, wszystko. Zjadem
jabko w caoci. Dzikuj, nie mam czasu bawi si z rumpelgeistem w ciuciubabk.

44. Ciarny biskup

Siedz sobie zatem, opisujc mj siniec na nosie, w ktrego rodowd sam nadal jako nie
wierz. Naprawd nie artuj. Czuj si takim samym gupcem jak biskup Bambergu w
historii, ktr opowiada Luter. Biskup ten mia zwyczaj liza buty dworakom ze wity Jana
Medyceusza, drugiego syna Wawrzyca zwanego Wspaniaym, obranego w 1513 roku
papieem Leonem X. Dziao si to wic w roku 3 Przed Faustem. (W tym tempie zwariuj,
jeli nie bd na siebie uwaa). Niewane. Ow biskup Bambergu uda si do szpitala,
zdjty kolk odkow. Akurat wraca do rodzinnej Bawarii po szczeglnie wyczerpujcej
naladowc, ktr w Watykanie odby w kompanii Wesoego Papy Leona X, a byo to u
szczytu powodzenia witego Ojczulka. No nic, brzuch puchnie jak bania. Lekarze
owiadczaj biskupowi dla artu, e chodzi o ci. Bamberczyk nie cakiem dowierza.
Uwierzy dopiero, kiedy mu medykusi pokazali dzieci (potomka pewnej zakonnicy, ktrej
si zmaro w poogu) i pocieszyli wieci, e kiedy spa, powi potomka. Rzeczony gupi
biskup j wychowywa dzieci jako swego siostrzeca". Lata pniej, bo na ou
mierci, biskup wzywa do siebie siostrzeca. - Chopcze - owiadcza mu - jest co, co bd
musia teraz wyzna. Zawsze mwie mi wuju", lecz sprawy maj si inaczej.
- Samem si tego domyli - mwi mu pachol. - Naprawd jeste moim ojcem, zgadem? -
Nie - potrzsa gow biskup Bambergu. - Posuchaj, ju niedugo odejd ze wiata. Pora,
by pozna prawd. Nie jestem ani twoim ojcem, ani wujem. Jestem twoj matk. - O,
kurwa, to dopiero! - zdumiewa si chopiec. - A kto jest w takim razie moim tat? - Twym
ojcem? - jczy biskup, ktry lada chwila wyzionie ducha. - Twym ojcem jest sam Jego
witobliwo Papie! Czuj si wyruchany jak biskup Bambergu. Niech Diabe porwie
wszystkie skaczce jabuszka. (Na wszelki wypadek naoyem wieko na baryk).

45. Pbg z Heidelbergu

Przegldaem wanie wszystko, co zdyem napisa, bo ze spania ju i tak nici. Widz,
e przeoczyem kilka faktw. Moe i wanych, nie wiem. Bo te skd mam wiedzie?
Musz zakoczy zapiski przed witem. Na wypadek, gdybymy faktycznie o wicie
wyruszali do Rzymu. Czy ruszymy? W t doskonale pomylon podr? To bdzie zaleao
od Jana Fausta. W caej Wiey cisza. Faust na pewno pi. Cicho w caej Wiey... A
przecie naprawd tkwimy na wypaszczeniu w poowie zbocza Schlossbergu. Czy jabko
skakao za spraw podziemnego prdu! Wanie. Wiele by to wyjaniao. Caa Wiea to
jedno zasrane, romantyczne gruzowisko. Nie bd si przejmowa, jeli pod nasz
nieobecno zawali si do reszty. Oto wic pierwszy wany fakt z tych, ktre pominem.
Istnieje drugi historyczny zapis na temat Herr Doktora. (Mam tu na myli relacje
chronologicznie pniejsze ni ta pira dobrego opata Trytemiusza, cytowana w rozdziale
11). Druga historyczna wzmianka pojawia si w licie, i tym razem spisanym po acinie.
Ju j tumacz na nasze: Tydzie temu przyby do Erfurtu sztukmistrz i oczajdusza,
ktry zwie si Georgiusem Faustusem, znany te jako Helmitheus Hede bergensis, a
jeszcze nieposkromiony samochwalec i bazen. C ten czowiek nawygadywa! Czym si
przechwala! Jakie zarozumialstwo! Prosty lud dziwuje si jego sowom, ale ksia nie
powinni si bra na plewy. Sam widziaem go i wwwwysuchaem. Fakt, e by pijany.
Ciska si na wszystkie strony, przechwala, jakie to cuda jest w stanie wyprawia. Nie
rzekem sowa. A czy le zrobiem? Czy moe miaem zaprzta sobie gow tym samym,
co tum wierutnych gupcw?" List ten datowany jest 7 padziernika Roku Paskiego
1513. Herr Doktor mia wtenczas trzydzieci trzy lata. Trzy lata dzieliy go od rzekomego
paktu" po rzekomych schadzkach w Lesie Spisser, etc. Najciekawsze jest to, e list, ktry
cytuj, napisa Konrad Mutian, czek inteligentny i byway, jeden z najwybitniejszych
humanistw w Niemczech. Konrad Mutian urodzi si w Hombergu (w roku 1471, tym
samym, w ktrym w Norymberdze powstao pierwsze w Europie obserwatorium,
obmylone przez Regiomontaniusza) jako bystry syn bystrych rodzicw. Chodzi do szk
w Deventer, gdzie uczy go sam Alex Hegiusz, w dodatku do tej samej klasy, co Erazm z
Rotterdamu. Wiele podrowa. Wydaje mi si, e doktorat z prawa kanonicznego
otrzyma w Bolonii. W okresie, kiedy powsta list, Mutian by kanonikiem gotajskim, w
Turyngii. Miasto Gotha synie z przepysznych parwek. Parwki z Gothy jada nawet
Karol Wielki. Mutian istnia naprawd. Istnia rwnie realnie jak gotajskie parwki. Chc
powiedzie, e y na tym wiecie. Da temu zreszt dowd, umierajc - umar za w
Wielki Pitek, 30 marca Roku Fausta 10. W imi wszystkiego, co skada si na pyszn
gotajsk parwk! Skd pomys, aby wynajdywa to wszystko dla potrzeb mojej ksiki?!
Std, e czasami myl, i ni sen o Faucie. Kiedy pi, nie ni. Czybym wic ni na
jawie? To znaczy: oto sobie siedz, oto jestem, oto spisuj to wszystko oparty o parapet
okna, majc za towarzyszy w ciemnociach przedwitu jedynie cztery wieczki, a siedz w
Wiey, ktr, jak Faust gosi, wybudowa sam Diabe (nie on sam, tylko diabelski agent
handlu nieruchomociami, co na jedno wychodzi), i niedugo udam si zapewne wraz z
tyme czowiekiem do Rzymu, w ramach poronionej pielgrzymki, ktrej celem bdzie
(wybierajcie sami) albo a) wyznanie grzechw przed obliczem papiea i uratowanie si
przed Diabem, ktry ma porwa dusz Fausta ju za czterdzieci! dni; albo te: b)
zamordowanie tego samego papiea, wynagrodzone porcj kolejnych dwudziestu i
czterech lat, opalenizn i usugami Diaba... ni Co wicej, ruszamy do Rzymu w kompanii
rozczkanej, chorobliwej kamczuchy, ktr mj pan nazywa Helen Trojask... Chryste
Panie, wok mnie sami stuknici! No, dobrze. Wracajc do listu Mutiana, jest on
autentyczny. Prawdziwy. Trzymam si kurczowo wszystkich tych pisanych dokumentw,
dowodw na istnienie Fausta ze strony innych ludzi. Czy moecie mnie za to wini?
Inaczej bd sobie myla, e wyniem Fausta. adny mi sen. Koszmar! Mutiana
nazywano wszdzie Mucjanuszem. Taka panowaa moda wrd uczonych goci. Wszyscy
uacinniali sobie imi i nazwisko. Wliczajc w to Jana Fausta = Faustusa. Konrad
Mucjanusz Rufus, tak? Rufus, bo mia rud czupryn. Bogu niech bd dziki za kp
rudych kakw, powiem od razu. Przynajmniej facet wyglda na autentyk, co nie? Mutian.
Mj rudowosy wspobserwator hec Fausta. By wpywowym czonkiem krgu ludzi,
ktry obejmowa Eobana Hessa, Crotusa Rubeanusa, Justusa Jonasa i ca kup innych, na
pewno bystrych goci. Mutian by im orodkiem, jak te pierwsz przyczyn Zwizku
Mucjanuszowego, ktry sprzeciwia si metafizycznej pedanterii scholastykw i opowiada
si za zdrowym rozsdkiem. To Mucjanusz przyczyni si do napisania dziea Epistolae
obscurorum virorum, to jest Listw mw mao komu znanych, satyry na tych spord
chrzecijan, ktrzy wytaj umys, by rozstrzygn kwestie tak wakie jak to, czy
zjedzenie jajka w dzie postny stanowi grzech miertelny, czy tylko powszedni... Mj rudy
Mucjanusz by ziemskim przyjacielem Lutra, cho rozszed si z Zatwardzecem, gdy
Luter uda si na sejm do Wormacji, by wypiewywa Gadzinki. Fajnie. No, wic co z
listem? List zgadza si co do joty z tym, co pisa Trytemiusz. Tyle o licie Konrada
Mucjanusza Rudego. Tyle o licie, ktry 1) dowodzi, e Herr Doktor y naprawd; 2)
dowodzi, e kto, kto spotka Doktora, uwaa go za gupca i oszusta. Znajduj w tych
wiadomociach niejak pociech. Jeli nie bd sobie co rusz przypomina, e Faust to
posta historyczna, niedugo mnie zamkn u czubkw. Jeeli przestan zapisywa na
kartkach goe fakty, zaczn si gowi, czy aby nie pisz tych historii o duchu, o upiorze,
legendzie, stworzeniu, ktrem sam zmyli. Nie ja zmyliem Fausta. Mam na to nazbyt
wt wyobrani. Przywouj na wiadka Mutiana Mucjanusza. Rudym wierzy si na
kadej rozprawie. Dawniej niepokoi mnie tylko jeden zwrot z listu Mutiana. Helmitheus
Hedebergensis. Co to znaczy, u diaba? Myl teraz, e Mutian pomyli si odrobineczk.
Wydaje mi si, e Faust kaza si tytuowa Hemitheus Hedelbergensis. Hemitheus. Czyli
pbg. Hedelbergensis. Czyli z Heidelbergu. Brzmi to bardzo w stylu Herr Szarlatana. O
niemy Mucjanie, martwy i rudy sceptyku, czy naprawd ruszamy do Rzymu? Czy
naprawd tutaj jestemy?

46. Nowa porcja faktw

Naprawd tutaj siedz. Naprawd pisz. Soce lada chwila wynurzy si zza lasu. Jest
czwartek, 1 marca 1540 roku, pierdol Lata Fausta. Jeli palcem dotkn pomyka mej
wiecy, to mnie zaboli. Jeli pjd si wysra, przy odrobinie szczcia moje gwno bdzie
barwy sraczkowatej. Pisz sowo za sowem, czynic czarne na biaym papierze, po to, by
poukada wszystko, co si stao i co si wci dzieje. Kto musi zrobi porzdek z histori
Jana Fausta. Na pewno nie dokona tego Jan Faust. Przejdmy do nastpnej waznej rzeczy,
ktra pominem. Kilka miesicy temu, bo na przeomie roku, tu po wskrzeszeniu"
dziewki z oczami jak guziki od majtek, po Boym Narodzeniu zaczem si powanie
zastanawia nad kwesti, kim to waciwie jest nasz Herr Pierdziel. Kim jest Faust? Kim i
czym? Rozpoczem prywatne ledztwo. Dlatego wygrzebaem Trytemiusza. Dlatego
wygrzebaem Mucjanusza. I dlatego mam jeszcze dwa historyczne dowody, ktre zaraz
wami tutaj przedstawi. 1) zapis w ksidze rachunkowej wzmiankowanego ju biskupa
Bambergu (znanego przyjacioom, a i siostrzecowi, jako Szalony Helmut). Zapis jest
uczyniony rk szambelana. Data: 12 lutego 1520 roku. Brzmi, jak nastpuje: Ow: 10
talarw srebrnych, wypaconych Doktorowi Faustusowi philosophusowi w zamian za
wystawienie naszemu panu przepowiedni lubo te indicium"; 2) co, co znaleziono dla
mnie w Ingolstadt. (Tak, owszem. Tam, gdziemy przebywali, kiedy mj szef udawa, e
przez niebo lecimy na zasrane trzecie wesele krla Henryka VIII). Zapis brzmi nader
trzewo. Z protokow posiedze rady miejskiej w Ingolstadt. Cytuj: Dzi, we rod po
w. Wicie 1528, czowiekowi, ktry kae si zwa doktorem Faustusem z Heidelbergu,
polecono gdzie indziej wydawa nasze fenigi, one za przyobieca, e niezwocznie
opuci miasto". W obu zapisach jest jedna wsplna cecha. Pienidze. Doktor Faustus,
philosophus, otrzyma wic od biskupa Bambergu dziesi talarw za wystawienie
horoskopu. Jeeli Doktor Faustus musia wydawa nasze fenigi" w innym miejscu ni
Ingolstadt, mona te wywnioskowa, e to rwnie rada miejska grodu wypacia mu owe
fenigi". I jeszcze co. Oba ostatnie zapiski pochodz z lat midzy 1520 i 1528. Czyli z
czasw po Lesie Spisser. Po tym, jak Faust zawar pakt". Dzie w. Wita przypada 15
czerwca. Szcztki witego spoczywaj w opactwie Corvey w Westfaloo. Jego
emblematem jest kogut. Z Roku Fausta, odpowiednio, 4 i 12. A czy zauwaylicie jeszcze
co? aden z zapisw nie nazywa Fausta baznem ani szarlatanem. Zupenie zmienia si
ton dokumentw. Czy zatem rzeczywicie Faust zyska nowe moce" - po pakcie", po
spotkaniach z Mefistofelesem" - za ktre pacono mu brzczc monet? Za ktre paci
nawet biskup? (Prawda, e pederasta). I rajcy miejscy? (Co z tego, e katolicy?) Koci?
Pastwo? Wszyscy sigaj po fors, by wynagrodzi Fausta za czarnoksiskie usugi? Nie
wierz. Nic mi nie kae w to wierzy. Wierz jednak, e tamci wierzyli - Szalony Helmut,
termity z Ingolstadt - i e pacili chtnie, gdy Faust ich zwodzi, wiadczc usugi jako
nekromanta. Tym bardziej e w przypadku rady miejskiej zaraz zapragnito si go pozby.
Tak, ale dlaczego? Czemu obecno Doktora miaaby peszy wadze? Bg jeden wie.
Musz go zapyta. To znaczy, zapyta Fausta. Ku pamici: po drodze do Rzymu wybada,
co Faust, jako druga strona, twierdzi o tych wydarzeniach. Szczeg.: Czy horoskop dla
biskupa Bambergu dotyczy samego ksiulka, czy moe jego syna"? Jakich wielkich
czynw dokona Faust w Ingolstadt? Przynajmniej bdzie mona zabi czas, co nie? Skoro
ju o tym mowa, nie mam czasu. Trzecia i ostatnia sprawa, ktrej nie zamieciem jeszcze
w mojej ksice, cho powinienem. Akercocke.

47. Akercocke

Akercocke to mj mapik. Nienawidz go z caej duszy. Akercocke siedzi w klatce, w
kciku izby. ledzi wzrokiem moj pisanin. Byszczcym, paciorkowatym wzrokiem
spod grzywy sierci na czole. Akercocke naley do gatunku kapucynek. A mi niedobrze,
e musz pisa na ten temat w mojej ksice. Dlatego a do tej chwili odkadaem temat na
przyszo. Wystarczy, e zapisz na karcie samo imi tej kreatury, a ju si ca] trzs.
Dlaczego? By odpowiedzie, musz wam opisa, jak wszedem w posiadanie mapy.
Dziao si to w ubieg Wielkanoc, na pocztku Roku Fausta

24. Herr ojotok umyli sobie spisa Testament. W myl postanowie Testamentu
(spisanego przed obliczem notariusza z Fryburga i podpisanego przy wiadkach) ja,
Krzysztof Wagner, odziedziczy mam, co nastpuje: Item. Nasz Wie, wraz z
labiryntem i strzyonym ogrjcem. Item. 1600 talarw. Item. Mleczarni. (Tej nigdy nie
widziaem na oczy! Czyby pbg okaza si przy okazji dojarzem?) Item. Zotolity
acuch Fausta, wielokrotnie lizany klejnot wraz z sygnetem i wszystkie sprzty domowe.
Wielkie rzeczy. Potem, gdy Testament spisano, Faust wezwa mnie do siebie. - Synu -
rzek - pragn ci pozostawi co jeszcze.
- Niby co? - zapytaem.
- A co by zechcia?
- Naprawd, mog mie cokolwiek zechc?
- Cokolwiek, co posiadam - sprostowa. Zastanawiaem si czas jaki. Potem
wypowiedziaem najgupsze, najidiotyczniejsze sowa w yciu. Po dzi dzie auj, e tak
uczyniem.
- Pozostaw mi swj spryt - poprosiem. Sam nie wiem, co u diaba chciaem przez to
powiedzie. Sam nie wiem, czemu powiedziaem, com powiedzia. Gdy tylko
wypowiedziaem te fatalne sowa, sprbowaem je wycofa. - Twoje ksiki, chciaem
powiedzie - zaczem si plta. - Kusiu, ty si zestracha - spostrzeg Faust. - Wcale nie
masz na uwadze moich ksiek. Wszystkie ksigi bd ci si naleay tak czy siak, jak to
stwierdza Testament. Ostatni ustp. W chwili mojej mierci dziedziczysz po mnie
bibliotek, zgodnie z zapisem wszystkich sprztach domowych". Wiem, co chciae
powiedzie, proszc mnie o mj spryt. Wiem lepiej od ciebie, co chciae przez to
powiedzie. - O Boe! O Jezu! O kurwa! - wybuchnem. - Nie mwmy ju o tym. Faust
znalaz jednak okazj do rozmowy. Miny tymczasem trzy dni. Trzeciego dnia wieczorem
rzek do mnie:
- Posuchaj, Kusiu. Co si tyczy ducha, ktrego sobie zayczye... - Jakiego znowu ducha?
- Kiedy mnie poprosi, bym ci zostawi spryt" - wyjani Faust - miae na myli ducha,
ktry bdzie spenia wszystkie twe yczenia. Takiego jak mj Mefistofeles. - Nic takiego
nie miaem na myli.
- Miae, Kusiu. Przysigam, e naprawd sobie nie yczyem adnych tam duchw. Niech
to Bg gromem spali! Przecie nawet nie wierz w duchy! A gdyby nawet duchy istniay -
cho oczywicie nie istniej wic nawet gdyby istniay, wolabym trzyma si od nich z
daleka. Moj dewiz jest wystrzega si widze. Faust wydoby nagle skde klatk z
map w rodku.
- Chciae, to masz - oznajmi. - Speniam twoje yczenie. - Mapka? - spytaem.
- Mapik Akercocke.
- Przyrwnujesz swj spryt do jakiej obsranej mapki? Faust wyszczerzy zbiska. - Czy
mam wypuci Akercocke'a z klatki? - zapyta. Potrzsnem gow, e nie. - A dlaczego
nie? - zapyta znowu, grzebic przy zasuwce klatki. - Bo to taka obrzydliwa mapa -
zaczem. - Wyglda na nieobliczaln. Prosz, nie wypuszczaj jej z klatki! Akercocke, tak?
Zerka na mnie spomidzy prtw dokadnie w taki sam sposb, co teraz. Dokadnie tak
samo jak zawsze. Zowrogo i zoliwie. Akercocke ma czarn sier, jest may i
obrzydliwie mierdzi. Ogon ma podobny do Faustowego prcia, tyle e duszy.
Akercocke ywi si jajami i piskltami. Je take owoce, pdy rolin i owady. Poniewa
staem si jego dozorc, musz go sam karmi. Nie lubi tego zajcia. Raz pomyliem si,
dajc mu piskl, ktre si okazao nie do koca martwe. Zwykle najpierw ukrcam im
ebki. Ten pisklak y jednak, Akercocke za bawi si nim przez godzin, niczym kot z
mysz. Nic nie mogem na to poradzi. Waliem w prty klatki patykiem, ale nic z tego.
Akercocke wyrwa pisklciu skrzydeka, jedno po drugim, a potem przekrci w ty ebek.
Poar ca zdobycz w dwch ksach, lecz nie od razu. Bardzo uwaam, eby go nie
dotkn, i przy karmieniu nie pcham palcw midzy prty. Akercocke wyglda, jak gdyby
chcia mi odgry oba kciuki, i to przy pierwszej sposobnoci. Dwukrotnie prbowaem
otru mapiszona. Trucizna nie zadziaaa. Akercocke wrcz od niej rozkwit. Nie wierz,
eby Akercocke by duchem. Za to wierz, e jest zoliwy. Powiem wicej: zowrogi i zy.
Czy moliwe, by zo gniedzio si w mapie? W tej mapie na pewno. Akercocke to zo.
Mj Herr Rozmikczeniec wcale si nie pali do tego, by otworzy klatk. Drani si tylko
ze mn. Oderwa do od zasuwki.
- Jeste bystry, Kusiu - zaznaczy. - Bystrzy ludzie nie wypuszczaj Akercocke'a z klatki.
Wytar rk w opocz i cign:
- Mdrej gowie do dwie sowie. Nigdy, nigdy nie wypuszczaj Akercocke'a z klatki.
Dopki yj. Czy mi to obiecasz? - adna fatyga - mwi. - Obieca mona wszystko. Nie
mam najmniejszej ochoty wypuszcza tego stworzenia na zewntrz. Ani na chwil. Dopki
yjesz czy nie yjesz, niewane. Nie chc mie nic wsplnego z t map. Odelij j, skd
przysza. - Obawiam si, e to ju niemoliwe - zaznaczy Faust. I posa mi nowy,
straszliwy, krzywy umiech. - No, to sam j hoduj.
- Mapa jest twoja, synu - usyszaem. Faust wmusi mi klatk. Dosownie. Wepchn mi j
do rki. Nie wiem, jak mu si to udao, ale wepchn. Jak ju mwiem, prbowaem
zgadzi Akercocke'a. Nic z tego. Dziki niech bd Chrystusowi, e niedugo, na gocicu
do Rzymu, nie bd wicej oglda zych, paciorkowatych mapich oczek! Siedzi.
Obserwuje mnie pilnie. Akercocke. Oczka ma byszczce i twarde jak wypierdki Diaba.
Obserwuje mnie bez chwili przerwy. Co wieczr nakrywam jego klatk suknem. Czarnym
i grubym suknem, wiecie, kamlotowym. Gdy to robi, Akercocke zawsze patrzy na mnie, a
gdy zdejmuj sukno, znowu patrzy. Czemu? Z nienawici. Ma jej peno w oczach. Wie, jak
bardzo nie cierpi, kiedy si na mnie gapi, wic gapi si uparcie. Nie pomogo nakrywanie
klatki, gdy nie pi. Prbowaem. Akercocke czyni wwczas taki raban, tak ciska si i
skrzeczy, drapic pazurami zaschnity gnj z dna klatki i skrobic w prty, e wreszcie
musz zdj sukno. Wtedy siada spokojnie - i patrzy. ledzi ruchy mej rki, gdy pisz. No,
dosy ju o mapie. Wicej ju o niej nie wspomn. Obmyliem pierwszorzdny plan, co
zrobi z m ksig w podry. Kolejne zapisane stronice zapakuj w blaszane puzdro,
puzdro za owin w ptno i opiecztuj lakiem. Cao zabior z sob w skrzyneczce
obwizanej sznurami. Akurat mam szkatu na pachnida, ktra nie rozbudzi podejrze.
Zabior te zapasik wieego wellum i gadziutkiego papieru ze szmat, by jeli si
przydarzy sposobno... O Jezu! Przypomniaem sobie o czym jeszcze. Jak mogem o tym
zapomnie? Kiedy Faust podarowa mi mapika Akercocke'a, powiedzia jeszcze co (co
przed minut dopiero przyszo mi do gowy, wic Bg wiadkiem, jak bardzo si musiaem
zmczy, skoro zapomniaem). - Kusiu - rzek - ty wydasz moj histori. Ca. Wszystko,
com uczyni i co jeszcze zrobi. Zapiszesz moj histori w historii. A jeli o czym
zapomnisz, wpomoe ci twj duch, Akercocke! Zapomniaem o tym na mier.
Wyobraaem sobie do tej pory, e spisuj ksik z zupenie innego powodu. Bo przecie
pisz j z zupenie innego powodu, co nie? Akercocke wcale mi nie pomaga. Nie pomaga,
no bo niby jak? Akercocke to mapa. Normalna, ordynarna, ohydna, pieprzona, zasrana i
parszywa mapka kapucynka. Akercocke... Kto krzyczy na dziedzicu. Soce wstao
ponad krawd lasu. To Faust tak wrzeszczy. Wzywa mnie. A krzyczy: - Do Rzymu!

* * *
Cz Druga
DROGA DO RZYMU

1. Pa, pa, Wieo

Jak tworzylimy cyrkow karawan, no, mwi wam! Jak band! Co na ksztat niezbyt
witej rodziny. Dwch mczyzn i osiem niewiast. Dwadziecia wierzchowcw. Jeden
ko pod wierzch, drugi luzak, na zmian. Dla koni te rozrywka, raz ludzie, raz juki. Kar
konie, siwe konie, jeden dropiaty, jeden srokaty i dwa jabkowite. Sam dosiadem ogierka
nizioka, z arabsk krwi w rozdtych yach, chudego, lecz wytrzymaego jak para
rozchodzonych buciorw. Podkuem go omioma ostrymi i trzema tpymi hufnalami na
kade kopyto. Tak trzeba postpowa, gdy przychodzi przemierza trudne szlaki. Przy
sobie miaem dwie krcice i rapier. Pierwsza krcica, pistolet z Pistoi w Toskanii, skd
pochodzi nazwa tych zabawek, by jednym z tych nowomodnych gnatw z krtk,
pojedyncz luf i prawie nie zagit kolb. Na kolbie widnieje imi rusznikarza:
Caminelleo Vitelli. Drugi z mych pistoletw by duo mniej porczny. Zatknem go przy
jukach, na drugim wierzchowcu. Bro staromodna, z koowym zamkiem, niemieckiej
roboty, niebrzydka, bogato zdobiona, cika jak diabli. Bije celnie na dwanacie krokw.
Klinga, ktr nosz przy boku, to rapierek, z dugim, zwajcym si brzeszczotem,
rkojeci z gard i szpicem ostrym, prdkim i rwnie zabjczym jak prcie Im Diaba.
Toledaska stal. Co, mao pobony ekwipunek, jak na pielgrzymw? Faust rwnie
wynurzy si po chwili na dwr, uzbrojony pj zby. Mia u pasa dwa rapiery, po jednym u
kadego boku, a prcz] nich za pasem i szelkami najgstszy zagajnik sztyletw i
mizerykordii, jaki ogldaem w yciu. Gow za nakry olbrzymim czarnym kapeluszem.
Ponadto posmarowa sobie bbel wie osek masa i nie wiem, czy nie nawoskowa
sobie wsisk. Sterczay mu w mronym poranku niby czuki szczeglnie zjadliwego
chrzszcza. - Sznury - przypomnia mi. - Sl. yki. Rdka. Imbir. Mia w apie cay
spis niezbdnych rzeczy. Kaza mi sprawdzi, czy wszystko jest w jukach. - Saganki -
wylicza. - Asygnaty kredytowe. Pomaracze. Owsianka. Hubka i krzesiwo. Fasolka.
Suchary. - S - zawoaem.
- Lekarstwa!
- W mojej szkatule na pachnida.
- Gdzie j masz? Nie widz!
- Tutaj, u sioda.
- U sioda twojego wierzchowca?!
- A co? Nigdy nie wiadomo, kiedy si przyda apteczka - ja na j to. I zaraz zmieniem
temat: - Jak to? Nie zabierasz ksig? - Kpisz sobie? - parskn Faust. - Znam wszystkie
ksiki na pami. Gdymy gwarzyli, siedem dziewczt zdyo ju dosi koni,
oczywicie bokiem (prcz Jane, ktra siada okrakiem). Wszystkie rway si do podry.
Konie ray, parowaa im sier, tupay i waliy kupy. Dziewczta chichotay i wiody
pogwarki w siedmiu rozmaitych jzykach. Ze sob nawzajem nie mogy si dogada -
jedynie za moim porednictwem. A potem:
- Ach, wieczna kobiecoci! - krzykn Faust.
- Spierdalaj e na drzewo - popara go Jane. Rozejrzaem si po dziedzicu. Blond wieniec
w samych odrzwiach Wiey. Helena. Przystroia si na t okazj w kostiumik pasujcy ju
raczej dewizowej zakonnicy: wykwintny habicik z szarego jedwabiu, ze zot szarf wok
wziuchnej kibici. Na kostiumiku widnia wyszyty czerwon nici krzy, ktrego ramiona
rozczapierzay si, szkaratem pazurw sigajc prosto ku cyckom Heleny. Bkitniuchny
kapelusz z szerokim rondem, ozdobiony rzdem skrzyowanych kluczy w. Piotra,
dopenia niezwykoci zjawiska. W rce Helena dwigaa pastora. Nie goy. Zdobny
pkiem bkitniuchnych wstek. Wykwintny stroik pielgrzymi, w sam raz dla zdziry z
wodewilu. No, no, no. Ohydztwo, nie powiem. Co gorsza, Helena taszczya za sob kufer.
- Co tam masz? - spyta j Faust.
- Par ciuchw - odrzeka Helena. Sapaa ciko. Palna pastoraem w kufer. - Nie
jedziemy na bal - sprzeciwi si Faust.
- Wiem, e nie jedziemy na bal!
- Na wycieczk te nie! Helena przyobleka oblicze w wyraz strudzonej cierpliwoci. - Kto
tu mwi o wycieczkach, najdroszy? Gdybymy wyruszali na wycieczk, wziabym na
siebie jedn, najprostsz, najmniej eleganck sukienczyn! - Tu znw palna pastoraem
w kufer. - Ale przecie po drodze bd si musiaa przebiera, sam powiedz, Janie? Zaley
ci chyba, ebym miaa si w czym pokaza wiatu? Faust schyli si, prbujc podnie
kufer. Jkn gono, ale go nie podnis. Kolana ugiy si pod nim. Rzuciem si na
pomoc. Wsplnie udao si nam jako przytroczy kufrzysko do grzbietu najtszego z
kusakw. - Zapakowaa chyba suknie na wszystkie wieczorowe okazje rzuciem. Helena
oblaa si psem. Wyglda na to, e jej nie w smak docinki o wieczorowych okazjach".
Ko Heleny by austriackiej rasy Lippizaner. Niebrzydka siwawa kobyka o aksamitnych
nozdrzach. Kobyce nie podoba si pastora z wodewilu. Przytroczylimy go wic razem z
kufrem. Nasz Herr Doktor zlustrowa ca karawan.
- Kogo brak! - spostrzeg. Przeliczyem swoje dziewczta. Jane. Justyna. Zulejka. Salome.
Nadia. Marguerite i Gretchen. Wszystkie obecne. I wszystkie przeliczne. Faust pobieg
jednak do Wiey. Kiedy wrci, no, zgadnijcie, co dwiga? Dwiga mapika Akercocke'a
w mosinej klatce!
- Mapa nie jedzie! - zaczem.
- Mapa jedzie!
- Nie, mapy nie jad!
- Ale Akercocke jedzie! - rzek Faust.
- Po moim trupie! Wyszarpnem rapier (cho przyznaj, e tylko dla dodania sobie
animuszu i by zaimponowa dziewcztom). - Przyjdzie taki dzionek - rzek Faust - e zrobi
dokadnie, jak mwisz. - Co niby zrobi? - spytaem.
- Przejedzie si - wyjani Faust, szczerzc zby.
- Po twoim trupie - dorzuci i zrobi zeza. Czuem, e zaraz si zrzygam. Nietrudno byo
dostrzec, e Faust jest we wciekym nastroju. Na razie nawet nie zacz porannego picia.
U pasa wisiay mu nadal trzy flasze, a dalsze trzy przytroczy u koskiej grzywy. Faust
oczywicie wybra karego konia czarnego niby smoa. Rachitycznego i dugozbego.
Oblk si, jak zwykle, w czarn opocz. Schowaem lnicy rapier do pochwy.
Wzruszyem ramionami. - Jeden zero dla mistrza - skomentowaa Jane. Puciem to mimo
uszu. Tak wic Akercocke, ktry j si iska i duba w zbach, wznis si razem z
klatk na wysoko koskiego grzbietu, przytroczony do reszty jukw. Siedzia tak,
wpatrzony we mnie triumfalnie przez prty klatki, majc mroczne zwycistwo w
paciorkach gwnianych oczek. Wyglda jak karowaty rzymski cesarz, ktry wybiera si
do Koloseum podziwia najnowsze wyczyny mczennikw. Helena odezwaa si naraz:
- Janie...?
- O co chodzi? Helena pocigna nosem. Pudrowaa go sobie przy tej okazji ; podziwiaa
w zwierciadeku wyskubane, owkowe brwi. - Bo... Ta opocza, Janie... - Opocza? Faust
nie bez trudnoci dosiad konia. Nie znosi konnej jazdy. Konie o tym doskonale wiedz.
Ilekro Faust wsiada, ko zawsze znajdzie sposb, aby wyci magikusowi kilka sztuczek.
- Jest taka niechlujna - wyjania Helena. - Jest... brudna! - Ale to moja opocza. Na licu
Heleny zadomowi si wyraz wystawianej na prb, anielskiej cierpliwoci. -
Najukochaszy - zacza - powiniene j odda do pralni. - Nie mamy czasu! - zawoa
Faust. - Gdzie teraz szuka pralni! - Skoro tak - orzeka Helena, odkadajc puderniczk i
obdarzajc Fausta najsurowszym z umiechw - skoro tak, mj aniele, musz ci poprosi,
aby si przebra. - Nie mam innej opoczy - warkn Faust. - Mam t jedn i jad w niej
do Rzymu! - Zazibisz si w ten sposb - nie zraaa si wcale Helena. No, wiesz, w
Alpach Szwajcarskich, i w ogle... - Wzdrygna si przy tych sowach i poklepaa si po
kapeluszu. Faust cign wodze i wrzasn wszem i wobec:
- Do Rzymu! Wyprostowa si w strzemionach jak struna i ubd konia ostrogami.
Wierzchowiec przez uamek sekundy trwa w miejscu, aby zaraz w galopie znikn pord
labiryntu. Czekalimy dobre pi minut, a Faust i ko wynurz si znowu. Jane zakla.
Helena zasonia oczy domi w rkawiczkach. Ja gwizdnem na palcach. Nadia
wystukiwaa wcieky rytm na swoim bbenku. Nosi wszdzie ze sob bbenek,
obcignity kol skr. Tym razem przypia go do ku sioda. Kiedy Herr Doktor
wychyn wreszcie z labiryntu, mia na sobie Peno rzepw i pajczyn. W siwych wosach
utkwiy mu gazki ligustru. Ko przeuwa za co, czego na pewno nie powinien w
pysku. Nadia paluszkami wybia na bbenku zoliwe crescendo. Zulejka i Salome
zachichotay. Helena siedziaa bez ruchu, zoywszy donie, i umiechaa si spomidzy
nastroszonych uszu wierzchowca, jak gdyby sama obmylia ca scen, by omieszy
Fausta w oczach wiadkw. - Pierdoli jedziectwo - orzek Faust. Kichniciem usun
sobie z nosa ligustr, ktry utkwi tam jak zakrcony roek, a potem wrci do labiryntu po
kapelusz. Helena zawoaa za nim: - Obiecasz mi to, kochanie? Dasz mi sowo, e jak tylko
dojedziemy do Rzymu, oddasz t okropn opocz do pralni? e bdzie to pierwsza rzecz,
jak uczynisz w Wiecznym Miecie? - Odpierdol si w podskokach - zby j Faust,
powracajc. Helena zerkna prdko na moje licznotki, ktre si zamieway co do jednej.
Myl sobie, e przy tej czy owej okazji nauczyy si podczas trzech lat w Wiey
wychwytywa swka z konwersacji. Na przykad swko pierdoli". - Janie - Helena
wybraa surowo i zacisna wargi. - Nie rusz si z tej Wiey, dopki nie przysigniesz
uroczycie, e nie uczynisz mi w Rzymie despektu, wdziewajc t ohydn opocz! Faust
splun w stron pliszki, skaczcej sobie po bruku dziedzica. Chybi, swoj drog.
- Dobrze, oddam do pralni - wymrucza.
- Od razu po przyjedzie? - upewnia si jeszcze Helena.
- Sam j wypior w Tybrze - przyobieca Faust. Ukontentowana Helena pokiwaa gow.
Mrugnem do Herr Doktora. Ten jednak tylko spojrza na mnie wciekle. Oczy mia
zapadnite i przekrwione, a pod nimi wory. Pocign dugi haust z manierki. Byo jasne,
e do tej pory Helena nigdy nie bya w Rzymie. Nie miaa pojcia, co porobiono z Tybrem.
- Doskonale - orzeka Helena. - Mdlmy si. Modlia si wic w naszym imieniu przez
dobre dziesi minut. Gdy skoczya, nikt jako nie powiedzia amen". Nareszcie Helena
przestaa gadzi si po krucyfiksie i plaska si po piersiach. Faust znw stan w
strzemionach. Tym razem oszczdza ostrg, ale za to wyszarpn z pochwy jeden z pary
rapierw. Zatoczy nim trzykrotnie koo w bladym socu poranka, pikny gest. Naprawd
pikny. Bardzo mi si spodoba. - Tedy do Rzymu! - wrzasn. Ruszylimy w drog.

2. Czarny Las

Nie postawilimy nogi we Fryburgu. Nie byo takiej potrzeby. Ruszylimy gocicem w
stron Renu i z jego biegiem wykrcilimy na poudnie. Gdymy dotarli do rzeki, moje
norymberskie jajo pokazywao dziewit. W porannym socu byskaa szeroka
srebrnobkitna to. Pord wysoczyzn, pord pl rozzielenionych wiosn. Sokoy,
myszoowy. Marcowy aromat w powietrzu. Zaraz za Hartheim spotkalimy chopw,
ktrzy gnali bydo na jarmark. Na nasz widok stoczyli si w rowie i gapili si na nas,
posysajc trawki. Wnosz, e wygldalimy miesznie. Faust w czarnej opoczy, z
girland butelek winiaku i koniem, ktrego ledwie potrafi okiezna. Helena z twarz
rozanielon widzeniem". Ja, w czerwonej opoczy i wykwintnych cimach, a jeszcze w
nowym, szkaratnym kopaku na gowie. Dziewczta, kada w narodowym stroju.
Szczeglnie powabnie wygldaa Salome, w jedwabnym kubraczku i z rubinem porodku
czoa. Jeden z wieniakw zagwizda i wrzasn za Salome: - Chod, wemiesz loda! Ju
dobyem rapieru, kiedy Faust pokrci gow, e nie. Ruszylimy w swoj stron, w lad za
wijcym si Renem. Poznaem, e Jane pysznie si bawi wdrwk. - Zupenie jak za
dawnych, dobrych czasw - westchna, kusujc ze mn strzemi w strzemi, nareszcie z
rumiecem na twarzy, z rozwianymi wosami. Jak powiedziaem, Jane jedzi po msku,
okrakiem. Okoo poudnia dojechalimy do jednego z k kani. Koo byo ogromne. Stao
zaraz nad brzegiem Renu, wychylone daleko za skon stoku. Do koa przyszpilono ciao z
pogruchotanymi komi. Prawie szkielet. Z misa zostay te skrawki, ktrymi wzgardziy
gawrony. Wierzchowiec Fausta nie doceni takiego widoku. Zacz si miota z
wybauszonym wzrokiem.
- Stje spokojnie! - wrzasn nerwowo nasz mag. Koniec kocw zmuszony by zrobi
spory objazd i wycmokta spor cz flaszki z winiakiem, ale i wtedy ko, gdy zrwna
si z koem, ponis go kawaek i zatrzyma si dopiero na ce, w kaczecach. Wiosna
przysza do nas w tym roku do wczenie. Docignem zaraz Helen. Razem minlimy
koo. Helena si egnaa raz po raz, nie podnoszc wzroku.
- Daj sobie spokj! - parsknem.
- Nie przed tob si egnam - sykna - tylko przed tym, no, wiesz! - Pewno jaki rabu -
machnem rk. - Rzezimieszek. Helena nie odezwaa si do mnie przez mil. Potem
jednak powrcia jej mowa: - Duo bdzie takich widokw po drodze?
- Gdzie tam, najwyej dwiecie, trzysta - uspokoiem j. Znowu wjechalimy w Czarny
Las. Tak prowadzi gociniec. Bg jeden wie, dlaczego. W lesie zrobio si mroczno. Dby.
Buki. Gste, czarne wierki. Nie lubi Czarnego Lasu, po czci dlatego, e tam wanie
musiaem szuka eru dla Akercocke'a. Cay czas jechaem tak, aby midzy mn a
kapucyskim szatanem, ktry ciska teraz prty klatki, byy zawsze co najmniej trzy z
dziewczt. Musz przyzna, e nie usyszaem swka skargi ze strony Heleny. Baa si, to
fakt, lecz nie wya i nie zawodzia. Kiedy si rozgldaa na boki, czynia to z kamienn
twarz. Helena nie jest nawet tak z aktork. Fakt, e cay czas trzymaa si bliziutko
Fausta.

3. wita koza

W poowie drogi przez gszcze napotkalimy staruch. Staa na rozwidleniu drg,
dokadnie pod rozoystym wizem. Bez butw, suknia plugawa. Przed sob dzierya
tac. Donie skate, ylaste, zuszczone jak u krokodyla. Wyglday obie jak korzenie
drzewa. - Daleko to jedziecie? - spytaa.
- Moe i daleko - zby j Faust, ktry akurat popija.
- Do Rzymu - dorzucia z umieszkiem Helena. Powiem wam, e popenia fataln omyk.
W pogwarkach z obcymi mona im co najwyej zdradzi, ktra godzina. (A nadto, jeli si
uda, podajcie im faszywy czas dnia. Przytakn moecie co najwyej ich pogldom na
temat pogody). Zanim Herr Doktor zdy wysupa lewy bd prawy rapier prawd
mwic, zwin si w kbek, prbujc sign obu rkojeci na raz z podziwu godnym
brakiem precyzji - starucha wczepia si ju pazurami w grzyw austriackiego
wierzchowca Heleny, a potem uapia uzd. Uzda bya czerwona. Klacz siwa. Rka
sdziwa.
- Do Rzymu, powiadacie? - zaskrzeczaa. - Moecie pielgrzymi? Przydadz si wam moje
skarby! Tu woln rk zatrzsa swoj tac. Na tacy leay byskotki. Tanie blaszane
ozdbki. Na pewno winite we Fryburgu. Moe zreszt wypady komu z furgonu na
drodze. Zmacaem mj pistolet marki Vitelli i rozejrzaem si, czy nie wida zbjcw.
Miarkowaem, e starucha jest tylko podgni, zaplenia przynt w puapce. - Puszczaj
zaraz! - odezwa si Faust, niezdarnie obnaajc pierwsz kling. Czynic to zadrasn
konia w ucho i upuci w proch drogi na poy nie dopit flasz. - Puszczaj albo ci utn to
apsko! Starucha zarechotaa.
- Ale, jasny panie! - powstrzymaa go z kokieteri dziewczcia. Faust zamachn si
ostrzem. Oczywicie chybi. - Lepiej nie czy tego, jasny panie - popieszya z porad
starucha. - A to czemu? Faust przyjrza si klindze rapiera, jakby to ona czemu zawinia.
Woln rk targn si za dyndajcy ws. Wyglda jak amator, ktremu w jasekach
przyszo odgrywa samego krla Heroda. - A to dlatego, e do Rzymu daleko - objania
starucha, zwracajc si z kolei do Heleny. - Do Rzymu daleka droga, pikna panieneczko.
Daleka i okrutna. wiat jest taki zy... Nie obejdziesz si, panieneczko, bez talizmanu.
Kupisz ode mnie talizman? 137 Potrzsna zomem ze swej tacy.
- Talizmany na drog, na szczcie - skrzekna. Helena w zamyleniu pogadzia si po
krucyfiksie. - Kad bransoletk powici osobicie sam biskup! - zachwalaa starucha.
Wydobyem pistolet. Faust powstrzyma mnie jednak.
- Ktry biskup? - zapyta, chrzkajc. Starucha wyszczerzya bezzbne wargi. Najpierw
ucieszyo j to, e chowam pistolet. Potem ucieszya si znowu, gdy wzrokiem z chyoci
asicy przesuwaa po liciach, w ktrych staa po kostki. - Biskup Septentrio - wyznaa.
Faust zlecia z konia. Stoczy si na ziemi. Gdy si zerwa, schwyci za blaszan tac.
- Bierzemy! - oznajmi. - Kupujemy wszystkie! Starucha cofna si zrcznie, zaskoczona
wynikiem rokowa. - Nie moesz zabra wszystkich - skrzekna. - Musz co zostawi
dla innych. Zrujnujesz mi handelek... - Ile dasz? - przerwa jej Faust. Helena te
zmarszczya brwi. - Janie! - zacza. - Nie potrzeba nam tych ozdbek. Tak czy owak kto
czuwa nad nami. Janie, wiesz przecie, e czuwa! A w ogle, nigdy nie syszaam o
biskupie jakiego Septentrio! Moe to heretyk albo jeszcze gorzej? - Jak dla pana,
pidziesit talarw - oznajmia starucha. Cena bya astronomiczna. Z sufitu. Herr Kretyn
rozsupa jednak tylko sakiewk i zacz roni z niej talary. Jak gdyby wod la! Starucha
pada na kolana. - Bd bogosawiona, panienko - wrzasna. - I ty, jasny panie! Oby was
pielgrzymka zaprowadzia do nieba! - Moesz sobie zatrzyma reszt - rzek Faust,
wspinajc si znowu na siodo. Da mi tac do potrzymania. Dokadnie tak, jak mylaem:
tombakowe miecie. Ruszylimy dalej. Mijajc pierwszy zakrt drogi, w miejscu gdzie
wychodzia z lasu, Faust podnis do do gry. W tamtej chwili by ju naprany jak
sztucer. Oczy zazawione, brwi zlepione potem, ktry si jak pcherze morszczynu. Faust,
musicie wiedzie, ma tak gste brwi, e tylko je zrywa - s niby czarne wodorosty z
kulkami na kocu, co to le na piasku po bardzo wysokim przypywie. - Kusiu! -
obwieci, przechylajc flasz z winiakiem. - Kusiu, rozdaj nam po talizmanie.
Gwizdnem z cicha. Gwizdnem, ale rozdaem co trzeba. Jane odmwia, dumnie
zadzierajc nosa. Nadia gniewnie rozchylia nozdrza. A nozdrza ma rosyjskie, wspaniae.
Nawet lepsze ni u jej wierzchowca. - Pidziesit talarw - burknem - Dae si nabra.
Faust wzruszy ramionami. - Baba bya wiedm - zauway.
- Wiesz, przestaby ple bzdury!
- Wiedm - powtrzy Faust, linic si i kiwajc gow. - Ju ja wiem, co mwi. Helena
wzia talizman w dwa palce, jak gdyby mia j sparzy. - No go - przykaza jej Faust. -
Bdzie ci chroni. Sam rwnie zaoy sobie rzekomo magiczn bransolet na brudny
przegub brudnej rki. Snop wiata spomidzy drzew rozwietli metal - czy chocia
sprbowa rozwietli. Talizman by roboty tak tandetnej, e zamiast lni, chon wiato.
- Wiedma z lasu! - rozemiaem si gono.
- Septentrio - przypomnia Faust. - Nic ci to nie mwi? Helena przypudrowaa sobie nos.
Poznaem, e nie wie, co myle o tym wszystkim. Stan umysu bardzo jej zreszt bliski.
Zaraz jednak jej wzrok zajania wiatem pobonoci. - wita staruszka ze wsi -
wyszeptaa.
- wita koza! - przerwaem. Cisnem swj talizman w zarola. - Jedna z maluczkich,
ktrzy odziedzicz ziemi - szeptaa Helena. - I to niedugo - dodaem. - Po pidziesit
talarw za strza. Helena zlekcewaya mnie zupenie i zaoya talizman na przegub.
Sprawdzia, jak wyglda na prawym przegubie. Nie bardzo. Przeoya go zaraz na lewy.
Na lewym te wyglda okropnie, lecz Helena rozpromienia si, zadowolona. Dziewczta
spoglday na mnie pytajco i zadaway mnstwo pyta na raz, w wielu jzykach. Sodka
paplanina. Tak j zawsze lubi. Zawsze, ale nie w tej chwili. Herr Doktor znw wyszarpn
jeden z rapierw i drc doni przystawi mi go do przeyku. - Podnie zaraz - zamamla.
- Co podnie?
- Podnie, co w swojej ignorancji odrzuci - sarkn Faust. Helena uwielbia te jego
podniose bzdety. Helena tak. Ja mniej. Nie podobaa mi si caa scena. Prcz tego rapier
mnie askota w gardo. - Ka si wypcha - warknem.
- Zsiadaj z konia, mopanku - usyszaem od Fausta. Czub klingi wbija mi si bolenie w
grdyk. Spuciem wzrok. Po mojej najlepszej koszuli ciekaa krwawa struka. Faust
mierzy mnie bdnym wzrokiem.
- Septentrio, mj synu, Septentrio! Czujc jego oddech, nawet skunks zbladby jak chusta.
Demonstracyjnie otworzyem garnuszek z marmolad, wtykajc sobie jej now porcj do
nosa. Potem zsiadem i odnalazem zasrany talizman tam, gdzie upad pomidzy ciernie.
Dosiadem konia. Chciaem to uczyni ze swad, eby pokaza dziewcztom, szczeglnie
za Jane. - Za go na nadgarstek, mj Kusiu - przynagli mnie Faust. - Dwa zero dla
mistrza - odezwaa si Jane.

4. O poytkach pyncych z talizmanw

Teraz ju wiecie, dlaczego u kresu pierwszego dnia wdrwki spisuj, co si wydarzyo,
majc na rce platerowan byskotk. Pisz za w Mullheim, gdziemy si zatrzymali na
nocleg w gospodzie. Pokonalimy od wyjazdu ndzne dwadziecia mil. Trudno, eby byo
inaczej, skoro ledwiemy wyjechali z Czarnego Lasu i ruszyli wzdu brzegw Renu,
Helenie przesza caa dzielno. Owiadczya, e boli j dolna cz plecw. Co do
Fausta, by po poudniu tak zalany, e wida byo, i nie jest mu dzisiaj pisana w
gwiazdach duga jazda. Chwia si i kiwa w siodle, brzka flaszkami z winiakiem,
pozwala koniowi drepta niemal w miejscu i co rusz zapada w psen, zmorzony
wiosennym socem. Biedny ko. Poznaem, e wie, co si wici. Nic, trudno.
Bransoletka te si moe przyda. Dzi wieczr do mojego ka w gospodzie przypeza
Nadia. Ze wszystkich koczyn Nadia najbardziej uwielbia paluszek. Nie pozwolia mi si
wcale dotkn. Jest zimna jak sopel. Nie znosi, kiedy j choby pogaska. Za to mnie
dotyka, gdzie zechce. Najbardziej mnie lubi dosiada, okrakiem, nagusieka,
rozpuszczajc wosy, ktre s jak zoty pokos. Bierze mnie w rczk i mczy, pki si nie
spuszcz. Nadia ma mocne donie o dugich palcach. Donie rosyjskiej ksiniczki.
Najbardziej ze wszystkiego na tym zapomnianym przez Boga i gwnianym wiecie Nadia
lubi dosiada mczyzny i masowa mu pa. Masuje jak krlewna, a nie jak dojarka. W
Rosji, jak mi wyznaa, przyszo jej kiedy zwali gruchy caej carskiej armii. Sodaci
stanli przed ni, prc si na baczno w Paacu Zimowym, a Nadia rozpocza marsz
przez szpaler sztywnych chujw. Ma wyobrani moja Nadia. Dzisiejszego wieczora
wyobrania podszepna jej rzecz naprawd niezwyk. Nadia zamkna za sob drzwi
sypialni. Na klucz. Potem zsuna z siebie sukni i pantaloniki. Leaem na wznak w
ksiycowym wietle. Nadia wpeza do mnie i okrakiem siada mi u krocza. Przez chwil
bawia si mn od niechcenia, a w oczach miaa roztargnienie. Nagle jak nie strzeli
palcami!
- O, talizman! Nadia nie naley do gadu. Znam jednak jej zwyczaje. Nie staram si ich
odmienia. Zdjem z rki blaszane dziwactwo. Nadia nasadzia mi je na kutasa. Z
pocztku, oczywicie, bransoletka lataa do luno - na tyle, e prcz czonka mieciy si
w niej nawet jaja. Metal mia chodny dotyk. Potem jednake Nadia zacza mnie
szczypa, masowa, ugniata... Sowem, powanie wzia si do roboty. W gr, w d,
dokolusia, zbijaa mi gruch i ani razu jej przy tym nie dotkna rk. Wystrzeliem z
samej mocy talizmanu. Mie uczucie. Talizman przeszed chrzest.

5. Gdy trzeba byo przesta oi pup

Dzisiaj, 2 marca, znw ujechalimy mizerne dwadziecia mil, z Mullheim do Bazylei,
drog przez Welmlingen i Haltingen, na ziemi szwajcarsk. Droga do nieciekawa.
Deszcz kropi. Na granicy minlimy trdowatego z miseczk i koatk. Koatka jest
przymocowana do miseczki. Do miski wrzuca si datki. Faust przekl ebraka. Helena go
pobogosawia. Kiedy nikt nie patrzy, rzuciem mu feniga, czy moe trojaka. Przedstawi
wam ordynek naszej jazdy: Faust Helena Salome Marguerite Gretchen Akercocke Justyna
Zulejka Jane Nadia Ja Przyczyn takiego szyku jest wiek moich siedmiu panien. Najstarsza
z nich jest Nadia, ktrej idzie dwudziesty pierwszy rok. Nadia zatem jedzie na kocu.
Najmodsza jest Salome, bo zaledwie wkroczya w szesnasty rok ycia, a zatem przypada
jej miejsce na pocztku orszaku, tu za Helen. Pomys, abym zamyka pochd, ma na
wzgldzie obron naszej gromadki przed napastnikami. Hmm. No, czemu nie? Mam w
kocu dwa pistolety i niezy toledaski rapierek. Oczywicie bywaj chwile, kiedy
porzdek troch nam si urozmaica. Faust spada z konia. Marguerite i Gretchen lubi
jecha strzemi w strzemi, dopieszczajc si wzajemnie stopkami. Justyna jest sama sobie
prawem. Oglny plan przedstawia si jednak jak wyej. Juczne konie drepcz przy
dziewcztach. Ten, ktry dwiga garderob Heleny, zapada si w ziemi przy
wierzchowcu Jane. Pomys, by go tam umieci, wynika chyba z przekonania, e skoro
Jane ma tak wietn rk do koni, z pewnoci ona jedna bdzie si umiaa zaj
nieszczsnym bydlciem. Przychodzi mi poza tym do gowy, i Jane chce mie kufer
Heleny pod rk, w nadziei, e wewntrz znajdzie niejedn szczotk do wosw. Jane wie,
e na ni patrz, ale nie wyobraam sobie ani przez minut, i moje spojrzenie mogoby
powstrzyma przed czymkolwiek krnbrn Jane. Co do Nadii, dobrze j widzie blisko
siebie na kocu szyku. Ma przy sobie bbenek, na ktrym bbni. Jak powiedziaem, cay
dzie padao. Przemoklimy do nitki. Najpowabniej przemoknita do nitki wygldaa
Salome. Salome nosi na co dzie luny, jedwabny kaftanik, zwany pirahanem. Szatka
siga jej zaledwie do poowy uda, to jest wwczas, kiedy Salome siedzi bokiem w siodle.
Jedwab zdobny jest haftem ze zotej nici i pere. Lnice, krucze wosy Salome przykrya
obszytym klejnotami welonem - perskim dziwactwem, ktre zowi tam czarczafem.
Kiedymy wjedali na kocie by Bazylei, czarczaf ocieka wod, a pirahan lepi si do
dziewczyny. W Bazylei zawsze si krcili humanici wszelakiego chowu. Przez siedem lat,
bo a po rok 1529, gniedzi si tu i nosi swoje nauszniki poczciwy Erazm z Rotterdamu.
Potem zniesiono tutaj katolick msz, czynic miejsce dla reformatora Oecolampadiusza i
jego kompanw. Ironia losu sprawia, e zarwno Erazm, jak i Oecolampadiusz stali si
wkrtce pasz dla bazylejskich robakw. W Bazylei znajdziecie wic ostrone robactwo
katolickie, a take pewn liczb Przypadao? Wyjani za minutk 142 wartogowych
robaczych liberaw. Anabaptysta Hans Denek rwnie znalaz schronienie w Bazylei. Ba,
nawet wolnomyliciel Sebastian Franek, po tym, jak go poszczuto psami ze Strasburga i
zmuszono do zarabiania na ycie mydlarstwem, take tu trafi. Tak czy owak, jak Ren
przedziela miasto na dwie poowy, tak podzielony jest duch Bazylei. Moe owo wielkie
trzsienie ziemi, ktre omal nie zmioto do cna Bazylei par stuleci temu, signo gbiej
ni tylko pod ziemsk skorup. Zaledwie przed czterema laty Kalwin wanie tutaj wyda
swoje Instituty. Chciaem powiedzie, swoje Christianae Religionis Insitutio, pierwsze
wydanie w rozdziaach szeciu, wraz z napisanym na odwal si, ale - jak chcecie -
czoobitnym i liskim przesaniem do Franciszka I, krla Francji. Francuzik Ja wyda z
siebie ostatniej jesieni poszerzon edycj, w siedemnastu rozdziaach. Dam gow, e nie
powiedzia ostatniego sowa. Tak ksig mona rozcign na lata. Teologiczny
odpowiednik gumy do majtek. Zabraem Salome prosto do obery i zamwiem dla niej
gorcego grogu. Potem kazaem si dziewczciu rozebra i wytarem j do sucha
rcznikiem. - Dalej mi zimno - poskarya si, rozdygotana. Gdzie ty si zapltaa,
modziutka perska panienko? Panienko o bkitnych oczach. O penej twarzy. O umiechu
z dwoma doeczkami. Salome jest malutkiej postury. Obie jej stopki zmiecibym w jednej
doni. Urodzia si w Isfahanie. Wyznawczyni kultu Zoroastra. O sodki, pimowy
aromacie jej pizdki! A co do erotycznych pasji Salome... Pod tym wzgldem stanowi
przeciwiestwo Nadii. Salome lubi, kiedy dawa jej klapsy i dopieszcza paluszkiem.
Akurat tych dwch rzeczy nigdy nie ma dosy. Podaj tutaj w fakt, by si stao jasne, w
jaki sposb doszo do reszty wydarze wieczoru. Zabraem Salome do izby na pitrze
obery. Pachokowi kazaem rozpali w palenisku wielki ogie. - Cigle umieram z zimna!
- jkna Salome. - Ogrzej mnie, Kusiu! - Jak mam ogrza ma Salome?
- Ju ty wiesz, jak! C, zaczlimy si mio zabawia przy ogniu. Dokadnie w poowie
zabawy zastukano do drzwi. Herr Natrt. Teeo stukanie rozpoznabym wszdzie. Te same
owosione knykcie. - Co jest?! - zakrzyczaem. - Kalwin! - odkrzykn Faust. Wcieraem
wanie grog w poladki Salome. Przestaem na dwik imienia Kalwina.
- Prosz, Kusiu, jeszcze! - bagaa Salome.
- Kalwin? - powtrzyem.
- Kalwin - powtrzy znowu Faust. .
- Och, Kusiu! - zajczaa Salome. - Kusiu, prosz... Klepnem j w poladek. Bez
przekonania. - Och! Wspaniale... - szepna. - Wspaniale... A jeszcze? - Zostaw swoje
zajcia! Kalwin bdzie wygasza kazanie!
- Tego na pewno nie przepuszcz - odezwaem si, wracajc do klapsw. Wymierzaem je
jednak zbyt lekko. Nie lubi kiedy ten stary piernik podsuchuje. Salome nie lubi, kiedy j
oj zbyt lekko po pupie.
- To powana sprawa! - zarycza Faust. - Kalwin bdzie mia kazanie! Kopniakiem
otworzy sobie drog do izby. Wpad do rodka. (Niedorobieni szwajcarscy lusarze!
Robi zegareczki, nie zamki!) - Innym razem! - burknem do Fausta.
- Nie innym, tylko zaraz! - rozkaza. - Salome poczeka... By oczywicie schlany. Poza tym
mia ze sob klatk z Akercockiem. Wanie obecno mapy przewaya. Nie do, e na
moje miosne igraszki gapi si Herr Voyeur, to jeszcze i mapa... - Ubieraj si, licznoci -
rzekem do Salome. - Przepraszam. Zawiedziona Salome zacza a wierzga. wietne ma
nki. Ociupin krzywe. - Nie przy mapie - dodaem. Salome znw musiaa si wic
odzia. Faust, stary hipokryta, odwrci si dyskretnie. Akercocke si nie odwraca.
Zarzuciem jego klatk suknem. - Pozbieraj wszystkich - poleci mi Faust.
- Nie bd chciay i sucha Kalwina!
- Ty te nie chcesz, a przecie idziemy. Wytoczylimy si wic ca gromad z obery, z
powrotem na deszcz, a Faust nas poprowadzi uliczkami Bazylei do nory zwanej tu
Munsterem bd Tumem. Katedra bya z okropnie rudego piaskowca, a postawiono j na
paskim wzniesieniu nad brzegiem Renu. Wygldaa jak wyjtkowo podejrzany tort, ktry
wystawiono na dwr, by si psu. Nie znosz nowoczesnej architektury. Szwajcarski
koci w stylu Jana Kalwina. W podobnych przybytkach sucy zasiadaj wraz z
pastwem. Nie ma te podziaw na stalle lepsze i gorsze. Zasiedlimy gromadnie w
jednym z pierwszych rzdw. Faust zawsze siada z przodu. Tak lubi. Helena te tak czyni.
Wchodzi do kocioa jak do wasnej obory. Nie twierdz, e Helena bez oporw posza na
kazanie.
- Ale to protestancki koci - powtarzaa, krelc znak krzya. Nic nie byo jej w stanie
przekona. Zostawilimy wic Helen na deszczu, ktry kruszy i zmywa jej tynki wraz z
polichromi. al mi byo troch Heleny. Przyodziaa si na t wietn okazj w najlepsz
sukni, z tych, co to do kocioa, i oto zostaa sama. Faust zapomnia jej wyjani, e idzie
do Kalwina. Dlatego ociekajc wod tkwia cay wieczr przy portalu protestanckiego
tortu z piaskowca, podobna do zmokej, karowatej oblubienicy. Nie wiem, czym umilaa
sobie dwie godziny, ktre spdzilimy we wntrzu wityni.

6. Kazanie Kalwina

A tak, dwie godziny! Nic dziwnego, e si saniam na nogach. Dwie godziny czystego
Kalwina? Hmm. Niezupenie. Siedzielimy sobie gromadnie w katedrze Francuzika Jasia.
Herr Doktor Kltwa Wiekuista ze wit. Zaraz w pierwszych awach. C to by za
widok! A take - w wypadku Fausta - c za odr! Kalwin wyszed na rodek w szacie
dziwnie podobnej do nocnej koszuli. Mia eb niczym bawarska gowa cukru, odwrcona
do cry nogami. Oczy zimne, barwy kozy z nosa. Na jego butach zauwayem sprzczki,
gdy wspina si na ambon. Buty na grubych obcasach. Prawdziwy wzrost Kalwina: pi
stp i pi cali. Prcz tego Jan Kalwin uskara si na astm. Gos ma taki, jak gdyby mu
dobiega z gbin nosa. Kalwin wykrztusi z siebie kilka dugich modlitw, a potem jak nie
zacznie! Zacisn powieki i zacz. - Szatan!!! - wrzasn. - Szatan!!! Faust wychyli toast,
siorbic gono. Kalwin jednak nie otworzy oczu. Kalwin przepad. Kalwin ulecia daleko.
- Czego uczy nas Pismo? - j docieka Kalwin. - Powiem wam, bracia i siostry. Pismo
zowie Szatana bogiem (II List do Koryntian 4, 4) i ksiciem (Jan 12, 31) tego wiata.
Pismo mwi o Szatanie jako o mocarzu uzbrojonym (ukasz 11, 21), duchu, ktry wada
mocami powietrza (List do Efezjan 2, 2), i ryczcym lwie (I List w. Piotra Apostoa 5, 8).
C to wszystko oznacza, przyjaciele? By uwaa! Tego wanie uczy nas Pismo! By si
strzec i uwaa! Uwaa na Diaba. Bo on was ciga! Sam Kalwin, niestety, nie uwaa.
Nie odmykajc oczu zacz uciera sobie nos czym, co przypominao okie sukna na
wosiennic. Dalej usyszaem:
- Przyjaciele, ywot jest sub, sub wojskow. A suba w armii, ktra si potyka ze
Zym, koczy si dopiero, gdy umrzemy. Jestemy onierzami Boga. Zewrzyjmy szeregi
w obliczu Jego przeciwnika! Bg to nasz pukownik. Tylko Bg moe nam uyczy zbroi,
ktrej nam potrzeba. Zbroi i ora. Pisma! Naszej kuli armatniej! - Pismo, braciszkowie,
Pismo nas naucza, e istnieje nie jeden, nie dwch, nie kilku wrogw w rozsypce, ktrzy
jednak wydali nam wiekuist kampani. Przeciwko nam stany wielkie hufce! Musimy
ciera si z nieprzebranymi rzeszami przeciwnika i nie ustpowa im ni na p kroku,
czymy sabi, czy oni znw silni. - Zwacie jednak, i Pismo wymienia Szatana w liczbie
pojedynczej. C to moe oznacza? Oznacza to, powiadam, e istnieje imperium
wystpku zwanione z naszym Krlestwem Prawoci. Imperia za maj cesarzy. Szatan
jest wcielonym imperatorem nieprawoci. Jak Koci Chrystusowy posiada tylko jedn
Gow, tak hufce wystpku wziy sobie za wodza najwysze zo w osobie naszego
Wroga. Dlatego powiedziane jest: Idcie precz ode mnie, przeklci, w ogie wieczny,
przygotowany Diabu i jego anioom!" (Mateusz 25, 41). - Wojna, braciszkowie, wojna!
Wojna bez pardonu! Musimy wszcz bezwzgldn, bezlitosn wojn z tymi, ktrzy nawet
w tej chwili, ba, o kadej porze zastawiaj paci, aby obali Boe Krlestwo i cisn
czowieka w objcia wiekuistej mierci. Wojna Diabu i jego anioom! Wojna wrogom
naszym! Kalwin wydmucha nos. Jakoby trba zagrzmiaa. Trba, na ktrej kto usiad.
Trba, ktra widziaa ju pomylniejsze czasy. A przecie - trba. Podj kazanie w nieco
spokojniejszej tonacji. Zabrzmiao jak rozstrojony flecik. Dotd by generaem, ktry
opierdala wojska zebrane na placu. Teraz sycza jak szef sub wywiadowczych. Nadal nie
otwiera oczu. - Bracia i siossstry! - sykn. - Syszaem, e poniektrzy utyskuj, i Pismo
za mao nam mwi o sprawie diablego Upadku, o jego przyczynie, o czasie, o jego
powodach. Tym ludziom mwi, e nie s to nasze sprawy. Pilnujmy swego nosa.
Powinnimy! przyj z pokor, e Pan umyli sobie, by nas nie owieca w tym,
wzgldzie, i wyjawi nam tylko tyle, ile niezbdne, aby nas uwznioli. Cieszcie si,
onierzykowie moi, i da nam przynajmniej taki] krtki, bo krtki, rys natury wroga.
Wiemy, e sudzy Ciemnoci byli pierwej anioami u Boga. Ci sami wszeteczestwem
skazali si na potpienie, stajc si narzdziem zguby rodzaju ludzkiego! Tyle wiemy i tyle
trzeba wiedzie. Pawe, dodam wam jeszcze, powiadajc o wybranych anioach" (List do
Tymoteusza 5, 21) ma myli nas wszystkich. - Zwrmy teraz myli ku wspaniaym
naszym widokom naszej Wiktorii...

7. Czarny pies

Duej nie mog cign tej relacji, zwaszcza e nie syszaem dalszego cigu kaza
Francuzika Jana. Prawd mwic, od chwili kiedy zacz mwi o wybranych anioach",
mj umys i inne czci ciaa przestay si skupia na chudej, zasmarkanej postaci, wijcej
si i kichajcej na pokadzie rzebionej arki Noego, czyli Kalwinowej ambonie. Nie tylko
dlatego, e Faust ze skraju naszej awy skrycie podnosi do ust flasz z winiakiem, pijc
toast przy kadej wzmiance o Diable i jego zaodze. Nie tylko dlatego, e pitka spord
moich siedmiu dziewczt zapada w sen, nie mogc albo nie chcc nady za
rozumowaniem Kalwina, i zachrapaa sodko. Nie, w roztargnienie wprawiy mnie Nadia i
Salonie. Nadia i Salome nie zasny. Wprost przeciwnie. Od samego pocztku kazania
Nadia rozprostowywaa paluszki w zaciszu swojej mufki. Ju ja znam te objawy. Pilno jej
byo do pracy. Pilno byo te mojej miej Salome. Salome jest zbyt moda, by ceni sobie
uroki wstrzemiliwoci. Zbyt moda, zbyt gorca i zbyt delikatna na to, by uzna
wtpliw wyszo ascezy - dorosej przyjemnoci polegajcej na odwlekaniu w
nieskoczono. Jedwabny kaftanik zadar si jej znw a po uda. Musiaa go woy na
siebie, cho jeszcze nie przesech. Na wierzch narzucia pelerynk, ta jednak rozchylia si
nie wiedzie czemu. Widziaem wic pene uda, pysznie blade w mtnym kocielnym
wietle. Salome wiercia si tu przy mnie, krcia pup po desce i przesuwaa si to w te,
to we wte, czujc drewniany pocaunek awy. A pamitajcie, e nie dokoczyem jej oi.
Nigdy nie wolno zostawia niepenej szesnastolatki nie do koca zojonej. Tylko je od tego
wierzbi pupa. Miaem Salome u lewego boku, u prawego za Nadi. Jakem rzek, reszta
naszej awy przysna. Nie liczc Fausta, ktry pijaniuteki ssa wsa, zajty intelektualn
tarzanin w bajdach Kalwina. Moe zreszt odda si wasnym rozmylaniom. Moe
obraca w mzgu (albo w tym, co mu zostao z tego wanego organu) rozmaite sposoby
zgadzenia papiea Pawa III. Ha, jeden Bg wie, co myla sobie w tamtej chwili Jan
Faust. Zapytajcie Jezusa, czego to dowiadcza Jan Faust w piaskowcowej cerkwi Jasia
Kalwina. Ja tam mog tu spisa jedynie wasne doznania, i tyle. Nadia wylizna lew
do z mufki. Jej paluszki wpezy mi popod opocz. Po omacku zacza mi szuka
fajfusa i niechybnie znalaza. Zacza go tarmosi i targa, powoli i ostronie z pocztku,
przez materia kaftana. Potem przysuna si bliej. Poczuem na policzku askotanie jej
futer. Rk wci ukryt pod suknem rozpia mi powoli kaftan. Grzebaa si z tym, cho
niedugo. Nadia zna sw sztuk. Wie, co lubi mczyni, i sama uwielbia te sprawy.
Nadia wyuskaa mi faj i zacza j gadzi. Ponad nami Kalwin dawi si astmatycznie,
rozpowiadajc o Diable i jego hufcach, ktre to towarzystwo okazuje si nie czcz ide,
lecz realnoci. A w dole Nadia. Robota jej w rkach si pali. Protestanckie zbory maj,
przyznam, jedn zalet. awy ich doskonale dogadzaj jajkom, kiedy dziewcz wam
masuje zwierza pod opocz. Wszystko to pewnie z powodu dugich kaza i jeszcze, bo
nie trzeba przyklka. Protestanckie dupy wylizgay drewno do gadkoci. Drug zalet
protestanckich zborw jest zakaz palenia tam wiec. adnych gromnic, adnych
wieczuek wotywnych, no, w ogle ciemno. Przybytek Francuzika Jasia mia tylko dwoje
okien, wysoko, wysoko. Zanosio si zreszt, e Kalwin zechce gada do zmroku. Ju
mwiem, e siedlimy z przodu, na szczcie oddzieleni od ambony drewnian przegrod.
Prcz tego stalla miaa wysokie oparcie i sama okazaa si nader gboka. W rodku byo
wic ciemno i zacisznie. Wtpi, czy Kalwin spostrzegby nasze harce, nawet gdyby nie
by tak zajty kazaniem i nie zamyka oczu. Nic by nie zoczy, gdyby nawet Nadia
wyszarpna mj pulsujcy organ na pulpit i zawoaa A kuku!" Dobrze, ale co z Salome?
Co z Salome? Ju pisz. Salome wyznaje nauk Zaratustry. Kieruje si wic intuicj, a
przynajmniej tak twierdzi. Nie trzeba zreszt mie intuicji Sybilli, by pozna, co oznaczaj
gorczkowe ruchy siedzcej obok was dziewczyny. Salome opucia wzrok i z miejsca
ujrzaa, jak pod paszczykiem Wagnera kursuje tam i sam, w gr i w d, rczka Nadii.
Wiedziaa wic, co si dzieje. Dlatego a jej si westchno. Zrozumiaem swj bd.
Trzeba byo wygoni Herr Kaznodziejoluba z izby w obery i spokojnie dokoczy
figlikw z ma Persyjk. Salonie dopominaa si o swoje. Salome wiedziaa, e musi je
dosta. Dlatego tak si wiercia na awie. Rozejrzaem si. W kociele pustawo. W szeciu
kolejnych awach za plecami - nikogo. Intymno braa si po czci z Faustowego
zapaszku. W kalwiskim kociele nigdy si nie klka, za to wstaje si do modlitwy, twarz
do przewodnika zboru. Kalwini utrzymuj, e klkanie to katolicki zwyczaj. Tak czy
owak, nikt nie zauway mojej Salome, ktra jest tak drobniutka, e kiedy znikaa wraz z
gow poza oparciem stalli, mylano sobie pewnie, e pochyla gow nad Pismem. W
istocie jednak Salome kucna na pododze, przesuna si po niej i uklka, wci
zwrcona twarz do kaznodziei. Gdyby Kalwin otworzy oczy, pomylaby chyba, e
okrgolica dzieweczka w perskim stroju klczy przed nim w niemej adoracji. Prawda
okazaa si nie tak bawochwalcza. Nadia take uwielbia takie sytuacje. Ma ogromne
poczucie humoru. Mwi, e sceny takie s piquant. Salome wpeza mi wic midzy nogi,
ustawiona plecami, i zadziera kaftanik (wci mokry) ukazujc mi oba poladki. Majtek ni
ladu. Nadia na dobre zabiera si do pracy nad mym twardym narzdziem - smaga nim
mianowicie m persk dzieweczk po pupie. Ciepa rzga gwoli moralnej naprawy.
Najlepszy or na wiecie. Nadia kae mi si pochyli w awie, bym udawa zasuchanego,
ktry wyta ucho, by wychwyci kade swko Kalwina. Tak naprawd pozwalam Nadii
w ten sposb okada moim wzwodem Pup Salome. Salome za wierci si i wierci. Nawet
gdybym prbowa, nie mgbym ju powstrzyma mej dwjki. Inna rzecz, e nie
prbowaem wstrzymywa. Za pno. Takim sposobem Nadia wnet mnie doprowadzia do
mety, tukc moim kutasem o poladki Salome. Salome za doznaa ekstazy (poznaem od
razu), gdy poczua na caych poladkach dotyk goego nasienia. A Nadia? Bg wie, czy
Nadia w ogle wie, co to orgazm. Najbardziej si Podnieca, kiedy uda jej si podnieci
innych. Moja Nadia to prawdziwy rosyjski lodowiec. Nie wyglda jednak na zmartwion
ca sytuacj. W teje samej chwili Kalwin otworzy oczy! Co wicej, obrzuci nas
wzrokiem. Przez sekund mylaem, e ju koniec z nami. e Kalwin rozryczy si na nas.
e wskae palcem. e zostaniemy pojmani. e spal nas na rynku w przytomnoci caej
ludnoci Szwajcarii (750 tysicy dusz). Niemoralno. Blunierstwo. Perwersje. Ciekawe,
czy Kalwin sysza o sekcie gnostykw, ktra si niegdy zabawiaa w ten sam sposb?
Mam na myli sekt, ktra z miosnego aktu uczynia kolejny sakrament. Sekt katarw.
Ich doktryna przypominaa wierzenia bogomiw z Bugarii. W Niemczech katarowie
istnieli raptem dwiecie lat temu. Sam nie jestem katarem i wierz tylko w si wolnej
woli. Francuski Ja okaza si krtkowidzem. lepowron zamruga tylko. Wcign
powietrze w nozdrza. Z kaftanika Salome szed jak kadzido w powietrze korzenny aromat
spermy. Kalwin jak nie kichnie! Kazanie potoczyo si dalej. Astmatycznie. I
dogmatycznie. Dalej. O onierzach i diabach. Oczy zacisny si znowu. Kaznodzieja
znw si zakoysa na wysokich obcasach. Nadia wycisna mi z jder ostatni kropelk.
Salome z powan mink wstaa i wysza. Nie wiem, czemu tak uczynia. Ot, wysza.
Nadia w skupieniu utkaa mj instrument pod kaftan i zapia mi kolejne guziki.
Wylizna mi do spod opoczy. Wsuna j na powrt do mufki. Przez pozosta cz
kazania gapia si w przestrze, z zimnym wzrokiem, w ktrym byy stepy, wilki i nieg.
Ufff! Zapomniaem caej reszty Ka winowego kazania. Kiedy skoczy prawi,
zapiewalimy wszyscy hymn kocielny. Prcz Fausta, piewalimy wszyscy (dziewczta
naladoway melodi, kada w swoim jzyku, bo cho nie znay sw, kochaj piewy.
Zastanawiaem si, dokd posza Salome. Faust okaza si zbyt pijany, by piewa. Wsta
ciko i otwiera ta do taktu. Rusza te wargami, lecz nie piewa. Moe i lepiej. Faust ma
gos jak gawron, ktremu przerdzewiao gardo. Midzy linijkami hymnu odbijao mu si
leciutko. Bardzo nabony odgos. Tylko gdzie si podziaa Salome? Czy Faust spostrzeg,
czym to si zabawiamy? Nie sdz. Nie da tego po sobie pozna. Gdzie jest Salome? Nie
wiem. Wysza ze zboru w swoim kaftaniku. Odesza boczn naw. Odesza... Co to
znaczy? Spodziewaem si j znale w obery. Spotkaem tam tylko Helen, z min
kwan. Zapytaem, czy nie widziaa Salome wychodzcej z kocioa. Helena na to, e nie.
Musiaa odstpi od portalu i wrci przez deszcz na kwater, zanim Salome wysza.
Dokd jednak posza Salome? Gdzie mi znikna? Do chwili kiedy pisz te sowa - o
pnocy, 2 marca - nie znalazem po niej ani ladu. Moja mia uczennica Zaratustry
przepada! Domylam si, e kto j porwa, biedactwo. W obery owszem, nawet mio.
Ale to szwajcarskie arcie! Wyglda, e jedz tylko roztopiony ser. Helena nie tkna sera.
Daa do zrozumienia, e nie je na zo Faustowi.
- azi po protestanckich kirchach! - parskna. - Marnowanie czasu! To nie jest
prawdziwa wiara, sami wiecie... - C prawda? - podsun jej Faust.
- Sam powiedz, modl si tam tylko i ka - tumaczya Helena. - Bg i tak ich nie sucha,
bo gdzieby? Nic nie robi, tylko gadaj. Kazania, modlitwy... adnych atrakcji. Ponad
mis z serem posaem umiech mojej Nadii. Nadia jednak mwi tylko po rosyjsku. Nie
zrozumiaa wic przyczyny umiechu. Nieco pniej Faust wyszed rozprostowa koci.
Nie szedem za nim, pewien, e wyszed na poszukiwanie burdeliku. W obecnym nastroju
Helen na pewno zdejmie jeden z owych blw gowy". Faust musi gdzie indziej szuka
pociechy duchowej. Jedno przyznam, gdy w gr wchodzi nasz magus secundus. Nigdy si
nie przystawia do moich dziewczt. Sam znalaz dla mnie owych siedem licznotek i odda
mi je w wyczne wadanie. Tak mamy nie pisan zasad. Dziewczta te jej nie ami, bo
ktra mogaby zasmakowa w takim strachu na wrble? W takim kocurzydle? Nie chciao
mi si pody za Faustem, a powinienem. Czekaem jednakowo na powrt Salome i
umilaem sobie czas oczekiwania partyjk kart z Jane, Justyn i Zulejk. Justyna
oszukiwaa, lecz wcale mi to nie przeszkadzao. Sam nigdy nie oszukuj przy kartach, ale
nie protestuj, gdy czyni to inni. Gdy Faust powrci, wszystkie panie dawno ju poszy
do ka. Ukadaem przy ogniu pasjansa.
- Salome dalej ani ladu? - spytaem. Faust pijacko potrzsn gow. Za nim pta si
osobliwy czarny pies. Faust usiad i zacz iska psa. - Szatan, do nogi! - rozkaza. Pies
poliza go w rk. Chudy jak szkielet. Nie wiem, gdzie Faust takiego znalaz. Faust
podnis zreszt wzrok, spodziewajc si pyta z mej strony. O nic nie zapytaem.
- Na pewno j porwano - zaczem. - Powinnimy zawiadomi wadze. - Dobry, dobry
Szatan - rozpywa si tymczasem Faust. Siedziaem tak, nie wiedzc, co dalej. Nic mi nie
przychodzio do gowy. Jake tu wytumaczy stranikom, e zaginiona to pitnastoletnia
wyznawczyni Zaratustry, z klejnotem porodku czoa i plam spermy na kaftanie zwanym
pirahanem? Poza tym, moe wrci do jutra? Moe posza szlifowa bruki? Faust by zbyt
pijany, by gada z nim na temat zniknicia. Wyszedem. Ruszyem do izby, uporzdkowa
fakty. Czyby ju tylko sze? 154 Wychodzc poklepaem psa. Zdumiao to Herr
Doktora. Pies te by chyba zdumiony.

8. Wszdzie dobrze, ale w domu najlepiej

Rankiem przez jaki czas jechaem rami w rami z Faustem. Droga bya na to
wystarczajco bezpieczna. Wyjechalimy z Bazylei przez drewniany most ponad rzek,
skrcajc na gwny gociniec przez nadreskie rwniny. Na drodze ogromne zatory.
Zaraz za Munchenstein spotkalimy maszerujce wojsko. Wojacy szli nam naprzeciw, ku
Bazylei. (Czyby po to, aby si przyczy do Kalwinowej armii onierzy Chrystusa?)
Piki, arkebuzy, hakownice, miecze, paki i kusze. Musielimy zjecha z gocica, by
przepuci to taatajstwo. Helena w dalszym cigu marudzia. Dzi miaa na sobie zielony
habicik do konnej jazdy. Doskonale pasowa do jej cery. Helena rwnie mocno
zzieleniaa, a kiedy spodziewaa si, e nikt nie patrzy, faszerowaa si maymi pigukami.
Przystanek wymuszony przez wojska dostarczy mi upragnionej okazji. Trzeba byo
zdyba Fausta wczenie, zanim zakwasi go powszedni potop winiaku. - Ty, Faust! -
zaczem. - Salome znikna. Faust powcigliwie zrobi zeza. - Wiem - odpar.
- Skoro tak, to co si z ni stao?
- Wrcia do domu. Powiedzia to i zapatrzy si w dal. Pod kopytami jego konia plta si
wyndzniay czarny pies. Ko nie zaakceptowa nowego kompana. Wyglda, e przybda
przyklei si do nas na dobre. Szatan! Wsplnik w spisku na ycie papiea Pawa III? - Do
domu, to znaczy do Persji? - zdziwiem si troch. - Do Isfahanu? Chyba sobie kpisz,
Faucie! - Skoro kpi, dlaczego si nie miejesz? - zapyta Faust. Helena pocigna nosem
i sztywno wyprostowaa si w siodle. Je) zielonkawa twarz harmonizowaa ze stokami
Jury. Mrugn do niej onierz w fioletowych pludrach i z arkebuzem. 155
- Bez artw - uciem. - Salome nie moga przecie sama wy,| ruszy do Persji. Wojsko
mino nas wreszcie. Wszyscy odacy poerali wzrokiem moje dziewczta. Zulejka
pomachaa rk, kiedy ostatni woje uczyni szczeglnie obsceniczny ruch swoim orem.
Zulejka troch si zacza zapomina. Widz, e zanim dotrzemy do Rzymu przyjdzie mi
wpoi jej troch powagi. Faust pocign z flaszki.
- Powrcia do domu - burkn - twoja Salome.
- Musi by jakie inne wytumaczenie.
- Wcale nie musi - odrzek. Helena pokna piguk. Bg. wie, od jakiego bazylejskiego
szarlatana wyudzia te medykamenty. Faust otar sobie usta. Ruszylimy dalej.

9. Dwie rzeki, w tym jedna czerwona

Dzisiaj nie padao. Przestwr by jasny i ciepy. Na drzewach mode pdy. Zerwaem ich
troch, by mie czym nakarmi Ake, cocke'a. Mapik moe si obej przez jaki czas bez
ptaszkw i reszty czarciego jadospisu. Skoro Wielki Post, niech poci. Nie sobie gryzie
pki. Niech zatskni za krwi. Niech zdechnie. Przejechalimy most. Wody rzeki w dole
byy czerwone.
- Ty, Faust - mwi - te wojska musiay stoczy bitw!
- Wcale nie musiay - orzek Faust. Helena zrobia znak krzya, plaskajc si po biucie.
- Janie, ka Wagnerowi jecha z tyu. Tu tak niebezpiecznie! - Bitwa, i ju po bitwie -
stwierdziem, obserwujc nadrzec2 ki. gi byy puste i spokojne. Ani skrawka zdeptanej
trawy, trupw ani widu. A jednak... czerwona rzeka. Dziwna sprawa. - Zrobi na nas
zasadzk - zawodzia Helena. - Obrabuj na Zgwac! Rozsiekaj nas na tysic kawakw!
Min nas tymczasem dominikaski mnich w czarnym habicie i na kudatym osioku. -
Dzie dobry. Niech Bg prowadzi! - tyle nam powiedzia. - To gwny gociniec do
Moutier - uzmysowiem Helenie. Droga taka, e nie ma bezpieczniejszej. Herr Doktorze,
musi by... 156 musi i musi! - sarkn Faust. - Zmykaj na ty! do mnie jednak, widzc, e
Helena nie patrzy. Powrciem na posterunek w ariergardzie. Dziewczta pieway. Sze
rnych jzykw, pie jedna i ta sarna Szkoda, e nie znam jej tytuu. Wjedajc do
Moutier minlimy nastpny most. Tym razem rzeka bya krysztaowo czysta, bez ladu
czerwieni. Pyna poprzez ki, rozkosznym strumieniem zginajc pochylone ad ni trawy
na lewym brzegu. Na wodzie spokojne falki. Woda przejrzysta. Fajnie. cignem wodze.
Ko a po brzuch wkroczy w nurt. Pozwoliem si wyprzedzi reszcie, nim ruszyem za
nimi galopem. Galopowao si wietnie. Pyszne uczucie. Kiedy wjechalimy do Moutier,
Faust orzek, e stajemy na nocleg. Zrobilimy dwadziecia pi mil. Nie ma sprawy. Tyle
e to bardzo niewiele. Nigdy si chyba nie dowiem, dlaczego nie przypieszylimy tempa i
nie dojechalimy za dnia do Solothurn. Moe kwestia znuenia Heleny. Moe tak chcia
nasz chudy, ndzny kundel. Cay dzie wlk si z wolna za Faustem. Jeszcze nie
syszaem, by Helena wspomniaa sowem o tym psie. Nie sdz, tak czy owak, by bardzo
j rajcowa czarny pies, ktry si wabi Szatan. We wszystkich zajazdach tok. Faust znalaz
wreszcie w lepszym przybytku pokoik dla siebie i Heleny. Sam musz si zadowoli
pchlim rajem, podobnie oczywicie jak dziewczta, ktre po cichu utyskuj. adna nie
poskarya si gono, jedynie Jane spryskaa wszystkie kty perfum. Sam dorzuciem
kadzida do ognia, lecz niewiele pomogo. Wiatr wieje w z stron, wic dym szczypie
tylko w oczy. Wjechalimy w kraj katolikw. Ach, Szwajcarzy! Och, Szwajcario! Ziemio
topionego sera i innych wybrykw! Bazyleja Jasia Francuzika jest tak protestancka (w
poowie), jak tylko moga sobie wymarzy Reformacja. W Moutier jednake wszystkim
wada papie, czego zna dowody. Ba, w Dzie Wniebowstpienia wystawiaj figur
Jezusa przez dziur kocielnej pododze, by wywindowa j na sznurach i blokach zez
drug zapadni w suficie. Oto symbol religii w Moutier. 157 Nastpny? Bardzo prosz.
Wecie tak elazn Dziewic. Dziewica stoi na placu, tu przed najwikszym kocioem,
waciwie ju na mocie. Pod mostem jest myn. Owa elazna Dziewica suy do
egzekucji na nieposusznych dzieciach. Jeeli dziecko tak si zachowuje, e rodzice nie
potrafi go nijak okiezna, a nadto popeni przestpstwo, rodzice za chc si pozby
pociechy, przyprowadza si bachora na plac, by ucaowa Dziewic. Dziewica rozwiera
elazne ramiona. Dziecko musi j pocaowa. Maszyneria dziaa w taki sposb, e kiedy
dotknie si warg, ramiona posgu zamykaj si z tak si, i gruchocz dziecko na mier.
Nastpnie znw si otwieraj, pozwalajc zmiadonemu ciau spa do myna. Myn
miele ciao na kawaki, ktre unosi woda. Czy to krew elaznej Dziewicy barwia rzek,
ktrmy dzi przekraczali? Jeli tak, dlaczego nie zabarwia drugiej rzeki, tej bliej
Moutier? Przejrzaem dostpne mi mapy, ale nie ma na nich adnej z rzek. Szwajcarska
kartografia pozostawia wiele do yczenia.

10. Relikwijka dla dostojnej pani

Czekaem z dziewcztami u drzwi wytwornego zajazdu, gdzie stanli na noc Faust z
Helen, kiedy na podwrzec wpada, wyobracie sobie, jaki jedziec. Na bie ma piracki
kapelusz, tyle e zamiast czaszki z piszczelami zawiesi sobie na nim Ukrzyowanie w
wersji nie ocenzurowanej. Kosztowny wierzchowiec. Futrzane paputki. Juki dosownie
oblepione watykaskimi pieczciami. Sowem, sprzedawca odpustw. Gdy tylko wpad mi
w oko, wiedziaem, co si wici. Przynajmniej co si tyczy wczesnego wyjazdu. Ledwie
przekupie zdy potrzsn swym dzwonkiem, gdy ju uchyla si okno na pitrze.
Helena! 158 Moje mody zostay wysuchane! - pieje, patrzc w d i pasc widokiem
ksiego zodzieja z workiem watykaskich sztuczek. - Jak zwykle! - dodaje. Przekupie
zamiata kurze kapeluszem. - co przywioze? - pyta go Helena. - odpusty, dostojna pani.
Mam ich tyle, e wystarcz ci do koca czyca. Helena zadara nos do nieboskonu.
- Id wprost do nieba - obwiecia. - Mym celem jest niebo, nie czyciec. Obiecaa mi to
Pewna Bardzo Wana Osobisto. Przekupie znw si skoni. Kania si bardzo
fantazyjnie. Musia wiele podrowa po Oriencie. - Dostojna pani! - wyda z siebie
okrzyk. - Skoro tak, moe to u ciebie kapnie mi odpucik? - Jest twj - przyobiecaa
askawie Helena.
- Mam jednak inne specjay - cignie ksiyk kupiec, wskazujc na papieskie juki. - Mam
rzeczy waniejsze! - Uch! Relikwie! - zaskrzeczy Helena. - Nie odchod! Niczego nie
sprzedawaj tymczasem! Nie ciskaj swoich skarbw przed tego niewiernego ani przed jego
winie! Ja ju, ju schodz, tylko si troch przypudruj! Sprzedawca odpustw
medytowa w cichoci nad par futrzanych papuci, dopki Helena nie stana na podwrcu.
By ze kawa tustego kretyna. Wygldem przywodzi na myl jajko. Helena ja mu
przetrzsa juki.
- Czy nie interesuje szanownej pani cal kwadratowy agla z rybackiej odzi samego w.
Piotra? Przysiadem na korycie. atwo byo pozna, e interesy id pierwszorzdnie. Jane i
pozostaym dziewcztom powiedziaem, e rwnie dobrze mog si wybra na spacer.
Sprzedawca relikwii demonstrowa tymczasem Helenie zalety okrwawionej czapeczki,
ktra w swoim czasie naleaa do jednej z modocianych ofiar Rzezi Niewinitek, jak
wyprawi by Herod. Nagle wytoczy si na podwrzec Faust, z obliczem biaym od piany.
W rku Faust dziery brzytw. Okropnie go poza tym trzso. Za nim drepta waciciel
zajazdu, dwigajc krzeseko 2 oparciem. - Postaw je na socu - poleci Faust. - Ja tak
lubi soce. No, no. 159 Krzeso staje wic na porannym soneczku, a Faust rozsiada si,
odchyla gow, po czym wrcza mi brzytw. Musiaem go ogoli. Tymczasem Helena
wci suszy gow handlarzowi. Przekupie najwyraniej lubi, kiedy mu suszy gow. -
Moe gwodzik ze witego Krzya?
- Nie, prosz co mniej wulgarnego!
- Tylko uwaaj, eby rwno mi podgoli wsy... Uwaaem, by zachowa symetri pary
absurdalnych wsisk Fausta, a zarazem suchaem, jak Helena zawraca mu gow, prbujc
wycisn grub sakiewk talarw w zamian za najwietniejszy okaz z worka. - Unikalna,
to jest unikatowa relikwia, o dostojna pani! Przepikna! Jak nowa! Piro ze skrzyda
Archanioa Gabriela, upuszczone w chwili Zwiastowania! Udao mi si zadrasn Fausta w
grdyk. Helena piaa i rozpywaa si nad pirkiem. Pomkna z powrotem na pokoje.
Spodziewaem si, e wyjdzie stamtd z pirem zatknitym w kapelusz. Nic podobnego.
Ukrya je gdzie przy sobie, pod szkaratnym kostiumikiem do jazdy konnej. Gdzie, boj
si nawet domyla. Nim jeszcze wysza, przekupie znikn, zwyczajem handlarzy
odpustw. Nie wierzy wasnemu szczciu. Pdzc, bogosawi siebie i wierzchowca
kropidem z wod wicon. Faust nadal siedzia tylko i chrzka. Poskroba si
paznokciami w policzek, oceniajc moje golenie. Potem zacz si zabawia lusterkiem,
puszcza zajczki i migota nimi po podwrcu. Zawieci mi w oczy. Na dwr wyskoczy
pies. eby przerwa puszczanie zajczkw, zadaem Faustowi pytanie, ktrego si po mnie
spodziewa. - Dostaem tego psa od Kalwina - wyjani od razu.
- Daruj sobie, prosz! - fuknem. - Przecie to zwyky przybda! - daj gow, e nie
przybda - Faust na to. - Pies Kalwina jak zoto. Szatan! Szatan, do nory! - Czy nie
chciae powiedzie do nogi"? - zapytaem. Faust wyszczerzy si do swego kundla.
Poskroba go za uszami, ktre sprawiay wraenie, e jeli je za mocno podrapa, same
odpadn. - cilej mwic - zaczem - uwaam, e prawidowa metoda to w tym wypadku
nie nora" i nie noga". Musisz krzykn Sta za mn, Szatanie!" psiur podbieg do nas
wesoo i sprbowa poliza mnie w rk. Nie zatrzymujc si daem mu kopniaka. Potem
si odwrciem do Fausta.
- Wyszo szydo z worka! - parsknem. - Septentrio!
- Ciekaw byem, jak prdko si domylisz.
- Jedno z wymylnych swek twojego siwawego mnicha! przypomniaem. - Mwi ci, e
wada czci wiata od Septentrio do Rwnolenika. - W imieniu Diaba - przypomnia
mi Faust.
- W imieniu mojej dupy - sprostowaem. Faust zrobi gupi min i obliza wargi. - No,
wiesz, Kusiu, to ju kawa czasu, odkd mi dawae... - Spierdalaj! - przerwaem, dodajc:
- Do swojego Septentrio!

11. Lekka mier i cikie piowanie

Ruszyem dotrzyma kompanii dziewcztom, ktre siedziay sobie, wijc wianki i patrzc,
jak elazna Dziewica kruszy pierwsz tego ranka ofiar. By ni chopaczyna w wieku lat
jedenastu. Na oko nawet podobny do mnie - do mnie sprzed wielu lat. Z lat dziecistwa w
Wartburgu. Faust i Helena doczyli do nas po jakim czasie. Kiedy wyczapalimy za
mury miejskie i pucilimy si w drog, dzwony w Moutier ju wybijay poudnie. A
droga... Potworna! Pia si stromo w gr, wcale nie stajc si od tego krtsza. Gociniec
omija dwie gry, to jest Hasenmatt i Weissenstein, niczym mchem obronite kosmatym
lasem i spowite oparem. Cikie piowanie! Wlokem si na samiutkim kocu naszej
powolnej kawalkady. 161 Jadc, obracaem w palcach swj talizman, z braku lepszych
rozrywek. Dokadnie jak si tego spodziewaem, cienka pozotka zacza natychmiast
odazi, a spod spodu wyziera metal, ktry przypomina zwyke, czarne elazo. Droga
duya si niepomiernie. Duya i wspinaa. Kiedy poprzez przecz dotarlimy nareszcie
do Solothurn, gdzie czekao hospicjum dla pielgrzymw, sanialimy si na nogach. W
misie na talerzu znalazem robaki. Przejechalimy dzisiaj raptem dziesi mil, ale czuj
si, jakbym ujecha pidziesit. Najgorsze dopiero przed nami. Przed nami - Alpy. Czuj
nosem ich zib.

12. Obiadki Szatana

- W jakim rozumieniu - spytaem - jest to pies Jana Kalwina? ' - W najlepszym rozumieniu
- odrzek Faust. - Kalwin dawa Szatanowi suchary. - Kalwin?
- A Kalwin.
- Kalwin dawa temu psu suchary?
- I koci, jeli si akurat trafiy. Z pewnoci. Gowizn. W ogle podroby. - Chyba niezbyt
czsto, patrzc na to zwierz.
- Krytykujesz Kalwina?
- Grzech patrze na to bydl - uciem. - Sam zobacz, wida mu kadziutkie ebro, nie?
Zaraz pozna, jak francuski Ja lubi pieski! - Tusz, e pies musia si zadowoli tym
samym wiktem, co Kalwin - przypomnia mi Faust. - Szatan to piesasceta. - A ty chcesz go
w takim stanie pogna a do Rzymu?
- Nie bd go do niczego zmusza - Faust swoim zwyczajem wyszczerzy zby. - Szatan
poszed za mn, kiedy si rozstawaem z Kalwinem, i kwita. - W takim razie po co si
spotykae z Kalwinem?
- Z oczywistych wzgldw. 162
- po co tyle fatygi? - naciskaem. - Przecie ju ci o nic nie j bole gwka. Jeszcze tylko
sprztniesz Jego witobliwo, i spokj. Faust wzruszy ramionami.
- Tak czy owak, zajmuje mnie samo zjawisko.
- Zjawisko potpienia?
- Nazywaj to, jak zechcesz.
- l c takiego mia ci monsieur Kalwin do powiedzenia, co si tyczy technicznych
szczeglikw potpienia? ' - A, nic nowego. - Tyle masz tylko w zanadrzu?
- Nie chcesz chyba, Kusiu, ebym ci pokaza moje zanadrze, co? - Nie zmieniaj mi tu
tematu. - Niczego innego nie pragn. - Niech ci diabli! Czego si dowiedzia od
Kalwina? Faust przypi si do saraceskiej flaszy. Popija niej we wntrzach, nie na
dworze. Wreszcie usyszaem: - Czy zacze spisywa m histori? Tak si wanie
odezwa. Udawaem, e patrz za okno. Dwa dni dzieliy nas jeszcze od fety na cze w.
Tomasza z Akwinu, doktora angelologii. Czy anio, podrujcy (powiedzmy) ze Staufen
w Bryzgowii do Rzymu, musiaby zmarnowa cay boy dzionek na pogaduszki o psim
arciu, i to w jakiej zakazanej szwajcarskiej dziurze porodku szwajcarskiej dziczy?
Przekonaem si, e soce znika ju za horyzontem. Na poudniu nic, tylko ta
niewydarzona pltanina Alp. A my nadal tkwimy w Solothurn. - Jeszcze jeden dzie licho
wzio - zauwaye Helena sabuje. Mwiem ci, eby jej nie zabiera do Rzymu. -
Mwie, owszem. Mwie te, e nasze wiekopomne dzieo nie jest zajciem dla
niewiast. A zaraz potem orzeke, e co do kobiet, sam zabierzesz ich siedem! A
gwizdnem.
- Ju tylko sze. A powiedz... Co si stao z Salome?
- Wrcia tam, skd przysza - uci Faust. - Chcesz powiedzie, e wrcia do Wiey?
- Nie do Wiey, tylko tam, skd przysza. Ile ju napisae? - Nie za duo. Ale wracajc
jeszcze do Salome...
- Wic jednak piszesz?
- Przecie wiesz, e pisz - zaczem. - Wamae si do mojej! izby i grzebae mi tam,
eby znale rkopis, moe zaprzeczysz? Faust smarowa sobie bbel masem. - W
Popielec - dodaem. - Co, Herr Szpieg ma skleroz? Faust nala mi kielicha. Czy raczej -
wyszczerbiony kubek pielgrzymi. Nie tknem trunku.
- Przyznaj si!
- Wydaje mi si, e nasza maa wycieczka zaczyna ci, niestety uderza do gowy - mrukn
Faust. - Chcesz powiedzie, e to nie ty?
- e co nie ja?
- e to nie ty mnie szpiegowae? e nie grzebae mi w papierach? Faust nala pielgrzymi
kubek take sobie. Jego naczynie okazao] si mniej wyszczerbione. - Ja nie musiabym
tego robi - orzek. Mylaem, e dostan cholery. Mczydusza zacz na to drapa psa za
uszami. Jedno ucho psiska sterczy do gry, drugie smtnie obwisa, a cae stworzenie
wyglda w rezultacie jak przekrcone. Kundel, czarny jak smoa, jeli nie liczy
czerwonych i krwawicych odleyn. - Lee, Szatan! - warkn Faust. - Dobry, dobry
Szatan!
- Czy tak go nazwa Kalwin? - jem naciska dalej. - Wanie Szatan"? Chyba nie chcesz
mi wmwi, e Jan Kalwin mia psa ktry si wabi Szatan! I e go podarowa wanie
tobie! - Kalwin nie podarowa mi Szatana - wytumaczy Faust. - Ju ci mwiem, e
Szatan powlk si za mn. - No, i fajno. A jak go woa Kalwin, kiedy by jeszcze jego
wacicielem, co? Kiedy by jego panem? - Nie wiem, jak Szatan wabi si u Kalwina -
przyzna nareszcie Faust. - Domylam si, e przychodzi do niego na kade zawoanie, ale
i nie syszaem nigdy, jak Kalwin go woa, nie wiem jakim si posugiwa imieniem. Do
mnie ten sam pies przybiegaj kiedy woam Szatan!", i dlatego tak si teraz wabi. Mwic
to, Faust dopi resztk winiaku ze swojego kubka i sign po nastpny kubek, ten mj.
Druga porcja znikna w mgnieniu oka. - Poszede do Kalwina w sprawie psa -
zauwayem. - To do Poszedem do Kalwina rozmwi si w kwestii Szatana.
- Tego Szatana czy moe naczelnego wodza wojsk pieka?
- Ho, ho! Co tam jednak usyszae! - Faust unis krzaczaste brwi i zerkn na mnie
zoliwie. Czuem si jak przyapany na gorcym uczynku. Jestem jednak pewien, e
tamtego dnia, w pmroku kirchy Jana Kalwina, Faust nie mg widzie, comy wyrabiali
We trjk. awa bya tak gboka, tak - pamitam - przytulna... Na pewno nic nie
zauway, nawet gdyby okaza si obdarzony sokolim wzrokiem. Po pijanemu nawet sok
ma mae, mtne oczka. - Kalwin to gupstwo - rzuci naraz Faust. Kropl winiaku wymaza
pami teologa. - Co innego ten jego kundel - dodaem. Faust nadal wylewa sobie winiak
na do. Gdy skoczy, wycign pen pynu do do psa. Szatan poliza i zaraz zacz
chepta trunek. - Wracajc do Salome... - zaczem znowu.
- atwo przysza, atwo posza - usyszaem. - Nie zawracaj sobie gowy Salome. A wiesz,
Diabe to nie kto inny, jak mj szwagier. - Twj szwagier?
- Tak. Diabe. Mj powinowaty.
- Czy wynika z tego, e Helena to jego siostra?
- Nie jestem onaty z Helen.
- Z nikim nie jeste onaty. Dobrze, ale w takim razie skd powinowactwo z Diabem? -
Bo takie s fakty - owieci mnie Faust. - Zapisz to zaraz w ksice. Diabe to mj
powinowaty. A Faust to ciki przypadek. Kliniczny. - Ale jutro ruszamy dalej? -
upewniem si jeszcze.
- To bdzie zaleao od Heleny.
- Ktrdy przekroczymy Alpy? Przez witego Gottharda? - Prosto do Rzymu. Jak
najkrtsz drog. Do Rzymu! - rzek zamkn oczy. 165 Zaraz zachrapa. Pies take
zachrapa, skulony u jego buciorw. Tkwiem przy nich, zajty wasnymi mylami.
Wagnerze - rzekem sam do siebie w mylach - Moe powiniene si uchla tak; bardzo,
eby zrozumie, o co tutaj chodzi? Jakim cudem da si na trzewo zrozumie pijaka?" Nie
chciaem jednak wcale pj ladami Fausta. Chciaem go tylko zrozumie. Rnica
wydawaa mi si w tamtej chwili piramidalna. No, no. Gdy to pisz, sam nie bardzo wiem,
gdzie tu widziaem rnic. Ponad rwnin rzeki Aare spojrzaem na biae przedproa Alp.
Niebo szczao deszczem. Cz kropel zmieniaa si po drodze w niene patki. - Kalwin
powiedzia mi tylko jedn ciekawostk. Drgnem. Faust nadal mia zamknite oczy.
Widocznie mwi przez sen. - Mwi mi mianowicie, dlaczego soce robi si o zmierzchu
czerwone - cign kwesti Faust. - Dlaczego soce robi si o zmierzchu czerwone? -
zapytaem. - Bo idzie do pieka - wymamrota Faust. Wstaem, by wrci do swojej izby w
gospodzie. Istniej ilociowe granice dla gwna, jakie da si mi wcisn. W progu Faust
zawoa za mn jeszcze:
- Pamitaj, synu... A jeli o czym zapomnisz, Akercocke ci pomoe.

13. Zagada

Pewnie to dlatego prbowaem dzisiaj zamordowa Akercocke'a. Zaraz. Zamordowa?
Chciaem powiedzie zabi". Morderstwo implikuje obecno duszy. Akercocke nie ma
duszy. Akercocke to tylko zwyka mapa. Dlatego sprbowaem dzisiaj za wszelk cen
pozby si zasraca. O rany. Prbowalicie moe kiedy zabi zwierz, ktrego si
brzydzicie dotkn? Trudna sprawa. Trucizna, jak ju mwiem, nie dziaa. Akercocke
tylko si po niej oblizuje. Nie chciao mi si 166 ko otwiera klatki. Nie miaem si jak
dobra. Jakby tu zgadzi mapika, tak, aby go nie tkn Palcem? No, jak? Przyszy mi do
gowy dwie metody. W myl pierwszej, wychodzc z zaoenia, e mapa lubi naladowa
wszystko, co zobaczy, zaczem si goli przy klatce i udaem, e podrzynam sobie gardo.
Najpierw dokadnie namydliem brod, a potem wielk brzytw jem si gadzi po
grdyce. Akercocke nie spuszcza ze mnie oka. Wygldao, e zaja go ywo ta czynno.
Kiedy jednak wetknem mu do klatki rozbetane mydo i brzytw, wyobraacie sobie, co
skurwysyn zrobi? Mydo zaraz zear. Brzytw wzgardzi. A potem paluszkami pokaza
mi V. (Musia podejrze, jak za plecami Fausta wystawiam rki z dwch palcw). Mao
nie pkem ze zoci. Zapaem za klatk i dawaj j - do wora. Plan numer dwa. Pobiegem
wprost ku rzece. Rzeka Aare jest w Solothurn szeroko rozlana i bystra. Popdziem na sam
rodek mostu. Dookoa nikogusieko. Zamachnem si caym tuowiem, strcajc wr,
klatk i Akercocke za porcz, w nurt rzeki. I syszaem potny plusk, lecz wci si nie
odwracaem, by cho spojrze. - No, spierdalanko, Akercocke! - westchnem. - Py z
prdem! I dodaem jeszcze:
- Amen. Okazao si jednak prdko, e wcale nie amen. Niech to Bg drzwiami cinie.
Pomalutku wrciem do pielgrzymiego hospicjum, rozkoszujc si now wolnoci i
wonnym powietrzem poranka. Ani cienia winy. Przeciwnie. Czuem si jak nowo
narodzony. Zatrzymaem nawet, by wrczy feniga lepemu ebrakowi. (Cisn monet w
rynsztok, gdy zobaczy, e jest niemiecka). 167 Wszedem od tyu, przez stajni, po drodze
klepic swojego wierzchowca. I co? Na progu stoi starowina, wyobracie sobie. Sdziwy
rybak. Wos dugi i siwy, oczy rozpomienione najpodlejsz, najbardziej absurdaln
uczciwoci, a w lewej rce sie. W prawej rce za, tej uniesionej - oczywicie - mj
mokry worek! - Wasza wielmono raczya upuci woreczek. Nie sposb byo zaprze
si obrzydego witego. Musiaem uda wielk wdziczno i zaofiarowa w zamian
nieco gotwki. Nieszczcie chciao, e starzec potrzsn przeczco gow. - Bg lepiej
mnie wynagrodzi - owiadczy. Znowu powstrzymam si od komentarza. Poniewa z
worka nie dobiega mnie najsabszy odgos ycia, wracajc do izby wci piastowaem w
sercu promyczek nadziei. Mogem sobie darowa nadziej. Rozsupaem worek, ktry
ocieka pochodnymi solothurneskiej kanalizacji. W rodku siedzia Akercocke, szczerzc
zbce, ze straszliw min. Kuca w klatce, zaciskajc apitami uszy. Maa kpiel w Aare
najwyraniej mu nie zaszkodzia. Mogem w tamtej chwili przysic, e mam przed sob
jedn z tych figurek, ktre przedstawiaj mapk guch na wszelkie zo wiata. Potem
jednak mapik rozdziawi paszczk i splun mi prosto w gb glutem mierdzcej wody.
Czybym mia pj do grobu z mapiradem jadcym okrakiem na trumnie? Ha, jeszcze
zobaczymy. Nie wierz w ludzk zagad. Sdy ostateczne zostawiam Faustowi. Do mnie
bdzie naleao ostatnie sowo, Herr Akercocke. 14. Igraszki z predestynacj Ju drugi
dzie przemarnowalimy cay w Solothurn. Wszystko daoby si znie, gdyby tylko
hospicjum dla pielgrzymw nie byo tak zaszczurzon nor. Materace przesiky do cna
kwan szczyn poprzednich pokole ptnikw, ktrzy najwyraniej co 168 jednego
siusiali pod siebie. Posania roj si tako od jadowych szwajcarskich pche. eby
odstraszy insekty, co wieczr kad pod ko wizk gazek morwy. Na pluskwy,
ktrych jest tu cay puk, zabrako mi sposobw. ciany niby z papieru. Ostatni nock
spdziem z Justyn. Nie figlowalimy wcale, trzymalimy si tylko za rce, w chwilach
wolnych od pocigu za pchami i od rozduszania pluskiew. Rwnie dobrze czowiek
mgby prbowa zasn na jarmarku w dzie targowy. Na moje oko Helena bya
zdrowiuteka. Na tyle zdrowa, by co wit wali na msz, w sukni z czerwonego welwetu.
Pochwalia si pniej, e ksidz pobogosawi jej Gabriele piro. Nie za duo aby tej
witoci? Podrowa nie mg natomiast kto inny: sam Faust. Musi si zacz rusza,
albo te trzeba go do tego zmusi, bo w innym wypadku stanie si zupenym paralitykiem.
Tragiczna historia. Komiczna. Jeden dzie przerwy w marszu, taki jak wczoraj, a ju Faust'
wytrbia tak ilo trunku, e za nic nie potrafi utrzyma si w siodle. Wsadzicie go z
jednej strony - zleci na eb na drug. Wcinicie mu buty w strzemiona - spieprzy si na
dup, zelizgujc si wzdu ba i szyi konia. Spdziem przy Faucie cae popoudnie i
wieczr, nie spuszczajc go z oka. Pomogy mi w tym Jane i Nadia. Szo nam o to, by cho
troch wytrzewia. Nie twierdz, e si nam to udao, mimo e za nasz namow chodzi i
gada. Napisaem, e chodzi. Ha, nadal kica chwiejnie, jak nietoperz, ktry nie nawyk do
dugich, pieszych spacerw. Napisaem, e gada. Owszem, udao mi si go skoni do
gldziarskiego popisu, z tych, w ktrych si tak lubuje. Predestynacj! Gadalimy jak g z
prosiciem na temat predestynacji. Na przykad, czy wzmiankuje si o niej w Starym
Testamencie. (Owszem, Ksiga Wyjcia 32, 32). Przebacz jednak im ten grzech. A jeli
nie, to wyma mi natychmiast z Twej ksigi, ktr napisae (cyt. wg Biblii Tysiclecia -
przyp. red.). 169 Albo czy daje si na ten temat do zrozumienia w Ewangelii, przykad
ustami w. Pawa (List do Rzymian 8, 28-30). Nastpnie udao nam si przepru pisma w.
Augustyna i herezji Pelagiusza na tene temat. Z kolei zajlimy si w. Prosperem z
Akwitanii oraz Soborer Oraskim. Ciekawe (?), ale mj poczciwy bazen zdoa mi przy
okazji uzmysowi, i mdral, ktry obmyli w Sobr, by sam w. Cezariusz z Arles, a
jego gwnym oponentem okaza si semipelagiaczyk z Riez, imieniem Faustus! Ba,
rwnie w. Augustyn mia oponenta, ktry zwa si Faustus! Faustus z Milevis, co y
pod koniec IV wieku, manichejczyk. Zarys jego idei mona odczyta w Augustiaskich
pismach Contra Faustum Manichaeum. Kolejne liwkirobaczywki na drzewie
genealogicznym? A moe kolejne inkarnacje mistrza? Wcielenia, jak Szymon Mag?
Ciekawe, swoj drog, dlaczego Herr Czubek zapomnia pochwali si pomiertn
operacj zmiany pci i ubioru. Nie doszukiwa si mimo wszystko pokrewiestw z rzymsk
cesarzow Faustynq, zowrog maonk Marka Aureliusza, kiedy ten ostatni jeszcze psu
powietrze... Ale te pomylcie sami: Jeden stary Niemiec i jeden mody Niemiaszek
spaceruj sobie po szwajcarskim miasteczku, zajci dysput na temat, czy istnieje aby
jakie boskie zrzdzenie, w myl ktrego niektrych facetw niezalenie od najlepszych
chci, czekaj mki piekielne, a innych facetw atrakcje odwrotne. Starego Niemca
podtrzymuj cay czas z obu bokw modziutka Angielka i moda Rosjanka. Niemiaszek
cay czas ziewa, rozprawia za tylko dlatego, by starego rozerwa. adne rzeczy! Wiemy
te, e Bg z tymi, ktrzy Go miuj, wspdziaa we wszystkim dla ich dobra, z tymi,
ktrzy s powoani wedug Jego zamiaru. Albowiem tych, ktrych od wiekw pozna, tych
te przeznaczy na to, by si stali na wzr obrazu Jego Syna, aby On by pierworodnym
midzy wielu brami. Tych za, ktrych przeznaczy, tych te powoa, a ktrych powoa -
tych te usprawiedliwi, a ktrych usprawiedliwi - tych te obdarzy chwa (cyt. wg
Biblii Tysiclecia - przyp. red.) 170 Caa korzy w tym, e Faust nie mia a tyle okazji
naopa si winiaku i podego szwajcarskiego cienkusza. a swoj drog, przez cay dzie
stary nie zajkn si swkiem temat swych widokw w Rzymie, jeli chodzi o jedno i o
drugie zadanie, czyli a) o spowied, ktra przytpi diabelskie noyce, b) o zamach na ycie
i nastpny dwudziestoczteroletni kontrakt z Mefistofelesem. Moe go poszya obecno
mych dziewczt? Lecz czemu, skoro Wadia ni w zb nie rozumiaa naszych rozmw, Jane
za, nawet jeli zapaa t czy ow fraz, nudzia si przy dyspucie jak mops? Zauwayem,
e w obecnoci dziewczt Faust nigdy si nie chwali swoj kolekcj szmergli. Zaszczyt
taki przypada wycznie mnie i Helenie. Co za do Heleny... Naszej Czkajcej Panienki...
Kiedy z Nadi i Jane zapakowalimy naszego Herr Pieniacza do ka, nawet wczenie i
nawet (jak na niego) mao zawianego, zaryzykowaem i spytaem Helen, co sdzi o
naszym czworononym kolece, Szatanie. (Ktry to koleka azi za nami cay boy dzie
po miecie, uczestniczc w ten sposb w predestynacyjnych pogwarkach, lecz tego chyba
nie musz dodawa, co? Wlk si z wywieszonym ozorem i tylko czasem wdawa si w
potyczki z miejscowymi bernardynami). - Naszym chrzecijaskim obowizkiem jest
opiekowa si kadym zbkanym stworzeniem - orzeka Helena. - Nawet psem
protestantw?
- Psy to nie to samo co protestanci.
- Ale to pies Kalwina. Rodowodowy protestant, przyznasz sama. Helena na marszczya
czko. Naraz jednak obdarzya mnie jednym ze swych tolerancyjnych" umiechw. -
Musimy kocha take braci, ktrym si zdarzyo pobdzi owiecia mnie. - A take ich
psy. Zwa nadto, e psina sama si cofna ze zej drogi. Pieseczek porzuci Kalwina!
Piesiulek poszed za Janem! - Ale ten pies wabi si Szatan! Helen przeszed dreszcz. 171
Uczynia znak krzya.
- Kto mwi, e ten pies si tak nazywa? Czy Kalwin?
- Nie Kalwin. Faust.
- Faust tak nie mwi.
- Ale ja sam syszaem.
- Musiae si przesysze - owiadczya z wyszoci Helena, l Ty zawsze wszystko
popaczesz! - A twoim zdaniem Faust jak na niego woa? - zapytaem.
- Jak to, jak? Samson.
- Nie Samson, tylko Szatan!
- Masz osobliwe poczucie humoru - usyszaem na to.
- Bez niego dugo bym tu nie wytrzyma.
- Poza tym umyj sobie uszy, chopcze.
- Samson? - upewniem si jeszcze.
- Tak, wanie.
- Naprawd twierdzisz, e kiedy Faust woa na to zwierz Szatan", chce powiedzie po
prostu Samson"? - Samson - potwierdzia Helena. - Doskonae imi dla pieska. - Takie
samo jak u tego lepca? U tego gocia ze Starego Testamentu, z wosami i z Delil, i bez
oczu? - Nie przypuszczam - orzeka Helena. - Imi pochodzi raczej od w. Samsona. - To
by taki?
- wity Samson? Tak. Bardzo wity wity. Z Kornwalii. Z krainy, w ktrej spdziam
dziecistwo... - Z Walii - sprostowaem. - Czczony 28 lipca. 15. Dupenstoss Czymy
zgubili drog? Gdybymy j tylko zgubili, ycie byoby; o wiele prostsze. 7 marca. Pity
dzie naszej wdrwki (podczas ktrej okrge dwa dni przetryndalimy w zasranym
Solothurn). O wicie usadzilimy Fausta w siodle - Jane i ja, z pomoc Justyny oraz Nadii.
Na p picego wsadzilimy na konia. Jako balast posuy winiak. Nie powiem, dzie
uda si nad podziw. Ujechalimy dobre trzydzieci mil. 172 , jakich mil! Jak drog! Po
jakich bezdroach! Jeli co z tego umiem, to psy dup szczekaj. Kto je tam wie, czym
szczekaj. W ogle nic nie wiadomo. Bawimy si niczym w marsz za pani matk, z
zastrzeeniem, i nasza pani matka rozpocza azg pijana, a z upywem zabawy wcale
si nie stawaa bardziej trzewa, przeciwnie. Sprawdzaem nasz szlak na mapach i co rusz
spinaem konia ostrogami, by nady za czoem naszej chwiejnej kolumny. Prbowaem
Faustowi klarowa, e powinnimy zmierza najpierw na Burgdorf, a stamtd na Brunig. Z
Brunig ju, tylko dwa kroki na przecz witego Gottharda. Tak tras podpowiada
rozsdek o ile mona mwi w tej krainie o rozsdku! Dobra, ju wam to wszystko rysuj.
________to zwyka trasa ptnikw.
- - to z kolei trasa, ktr wedug mego rozeznania obralimy my. Faust nikogo nie sucha,
na nic nie zwaa i nie chce nawet rzuci okiem na moje mapy. Wicej - czy domylacie
si, w jaki sposb wytycza nam drog? Idzie tam, gdzie go prowadzi ten pieprzony czarny
kundel! Obserwowaem to. Ilekro stawalimy na rozstajnych drogach, Faust zatrzymywa
si i sprawdza, ktry gociniec obierze sobie 173 pies. Powiedziaem gociniec", ale
wikszo cieek, ktrymi podalimy przez cay dzie, to zwyke koleiny pord
szwajcarskiej dziczy, a nie bita droga. To w d, to znw pod gr, poprzez pustkowia
pene pniakw, gazi, wdow. Idziemy tam, gdzie pies! Pies z nami! Zastanawiam si
wrcz, jakim cudem nie trafilimy do punkt wyjcia. Trafilimy za to do wioski, ktra si
zwie Dupenstoss. Bez komentarza. O ile wiem, mona si bdzie std przedosta do
Brunig, o ile tylko Szatan, czyli Samson, zdy tam sobie zakopa jak ko. Dugi
dzie. Rzekbym, wyczerpujcy. Lej si przez rce. Do Dupenstoss wjechalimy dobrze
po zmroku. To w d, to w gr, a cay czas w keczko - tak to krylimy po tutejszych
niemoebnych drogach", w pogoni za kundlem. Faust co rusz spada z konia. Helena
ykaa piguki. Wszystkie moje dziewczta miay stracha, nawet Jane, nawet Nadia.
Marguerite i Gretchen wyy zgodnym duetem. Na horyzoncie za nic, tylko | gry, gry i
gry. Jedynie mapie podobao si chyba to wszystko. Akercocke przykucn sobie w
klatce, szczerzy zby do niegowych patkw, apa je i zaraz liza si po pazurach i
paszczce. Straciem nadziej, e na alpejskich szczytach trafi go wreszcie szlag. Rany
boskie, ale tu zib! Na dodatek w Dupenstoss nie ma nawet gospody. Dwch dziadkw,
dwie babiny i koza. Oto macie cay Dupenstoss. Stanlimy na nocleg w kociele. Kimn
si z Zulejk na awie. A Faust i Helena? Ni mniej, ni wicej, tylko na ambonie.

16. achotanie pstryka

Rozpalilimy sobie w kociele ognisko. Faust potrzaska kocieln aw, a ja .porbaem j
na drobne kawaki. Dziki temu przynajmniej tu nie zamarzniemy, chocia spa trzeba
bdzie oczywicie w ubraniach. Przy blasku tego ognia pisz niniejsze sowa. Justyna i
Nadia piek nam misiwo na ronie. Konie stoj tu obok, bo w bocznej kaplicy. Faust
cisn srebrnego talara dwjce dziadkw z Dupenstoss. Wrcili zaraz z wizk siana.
Sysz, jak konie chrupi siano, koskim zwyczajem poparskujc, jak zawsze, kiedy
zwsz, e kroi si wielki mrz. Marguerite i Gretchen moszcz ju na awach posanie z
kouchw i siode. Kouchy na okrycie, sioda dla wygody pod gow. Bd spa z
Zulejk, eby j cho troch pocieszy. Mrz strasznie doskwiera biedactwu. Zulejka
uwielbia askotanie. Bd j askota. Zulejka ma bardzo askotliw skr. Zulejko, mj
kremiku sutaski! Mj miy pstryku! Kiedy byem maym chopcem, w Wartburgu,
askotaem czasem rzeczne pstrgi, zwyczajnie, palcami: w ciepy, letni wieczr
zanurzaem do w strumieniu, i ju. Wol jednak askota Zulejk ni pstrgi. Kiedy to
robi, Zulejka wije si i baga, eby przesta, chocia rozumiecie sami, e wcale jej nie
zaley na tym, aby askotanie ustao. Przesta mona dopiero, kiedy tak si j wyachoce
po cipce, e Zulejka si zsika. Zulejka zawsze si zsikuje, kiedy j dobrze wyaskota.
- O! - mwi wtedy. - O! Allach akbar! Czycie byli kiedy na podobnej pielgrzymce?

17. Na Szklan Gr

TO Ulubione sowo Zulejki. O. Niepotrzebnie ruszylimy dalej. Niepotrzebnie opucilimy
nasz koci, niestety. Lepiej nam byo zosta w jego zaciszu, bezpiecznym, cho mao
przytulnym. Najwyej by si spalio jeszcze par aw. A mogem protestowa. 175 A
mogem zagada starego pierdo bajeczkami o predestynacji. O Piotrze Lombardzie, o
pismach Bonawentury na temat predylekcji Boej, ba, nawet o Francuziku Janie i jego
ktliwych znawcach, etc. - Herr Doktorze! - trzeba mi byo zapyta - powiedz, czy jeste
supra, czy te sublapsarianinem? Ja za tymczasem... Ja za tymczasem pomogem Jane
bladym witkiem osioda nasze konie. Na sobie miaem gruby paszcz z lisim konierzem
i takimi mankietami, a pod paszczem skrzane bryczesy, lecz i czuem, jak jdra z wolna
pokrywaj mi si szronem. Musiaem przypomina z wygldu Erazma z Rotterdamu, ktry
tak uwielbia nauszniki. Osioda konie to nie bahostka, zwaszcza kiedy palce zmieniaj si
wam w dziesi przemarznitych bulw. Poprgi musiaem dc ciga pomagajc sobie
zbami. Jane nauczya mnie sprytnego sposobu: kopyta wszystkich kor nasmarowaa gsto
gsim sadem. Dziki temu pod podkowy nil wbija si nieg. Kiedy Faust wychyn z
kocioa, cay ju cuchnem gsim sadem. Z Helen pod jedn rczk, z winiakiem pod
drug, cay Faust. Helena z kolei opatulia si niedwiedzimi skrami, bobrowym
kapturem, bobrowymi rkawicami, bobrowymi poczochami i mufk, przypominajc
wypchanego bobra w caoci. - Do Rzymu! - obwieci Faust. Dosiedlimy koni.
- Dobrze, ale ktrdy? - spytaem.
- Wszystkie drogi prowadz do Rzymu - przypomnia sobie Faust i koln szkapin
ostrogami. (Z wiadomym skutkiem). Kiedymy go ju wycignli z wioskowej gnojwki i
(na ile si dao) posadzilimy w siodle, zawrci konia i zacz si wspinaj wprost na
grskie zbocze. Nazwa je na nasz uytek Szklan Gr. Szlak okaza si nie do opisania.
Szlak? Co mwi, prdzej ju ostrze mojego rapiera. 176 Tylko pies, zwany przez Fausta
Szatanem, poszczekiwa i merda ogonem, kiedy gna przez niegi. Dzi jechalimy prosto
jak strzaa - strzaa wycelowana w Szklan Gr. Taki szlak obra Faust, i tak te
jechalimy. Predestynacj mogem sobie w dup wsadzi. 18. Kilka milionw nienych
patkw Zabrao nam godzin pokonanie powki mili w gr zanieonego, ostrego jak
brzytwa szlaku. W pysk bi nam grad. Niebo wci ciemniao. Zaraz potem Helena dostaa
zawrotw gowy. Skulia si w siodle, wczepia si ze wszystkich si w kosk szyj i
zacza jcze, przeraona, e zaraz spadnie. - Janie, posuchaj! Janie! Na pewno nie tdy
droga!
- Do Rzymu! - odwrzasn Faust, a opocza zafurkotaa mu u ramion jak wielkie, czarne
skrzyda. - Do pieka, nie do Rzymu! - zawoaem za nim. Musiaem zsi i przywiza
konia do wierzchowca Nadii, po czym pieszo wspiem si, unikajc ciosw lizgajcych
si kopyt, i sprbowaem przemwi Faustowi do rozumu. Gada Wagner do obrazu.
- To samobjstwo - mwi.
- Nie, Rzym - upar si Faust. Znw posysa jedn ze swych pomaraczy, cho u wsisk
wisiay mu przy tym dwa sople. - Zadusz ten psi pomiot - zagroziem. Czarny kundel sta
w wirujcym niegu, bdzie z pidziesit krokw w przedzie, i wy tak, e mao mu eb
nie odlecia. - eby zgadzi Szatana - zauway Faust - musiaby go najpierw zapa. -
Syszaa, co powiedzia? - krzyknem do Heleny. - Syszaa, jak si wabi ten pies? - Do
nogi, Samson! - pisna Helena. - Ave... Hep!... Maria! - Wanie, e nie Samson, tylko
Szatan! Idziemy za psem, ktry si wabi Szatan... 177 Helena staa si seledynowa od
czkawki. Uchwycia si doni Fausta. - Najdroszy, prosz ci... hep! Tak si nie da... Nie
dawao si. Ale si jednak udao. Faust ucaowa do Heleny. Ruszylimy pod gr. Wiatr
nabiera siy z minuty na minut, a nieg gstnia. Nie' dziaem ju, dokd jedziemy, ba,
ledwo mogem usta na ng Przez cay ten czas ze niegw przed nami co rusz niby yeti
wynidywa czarny pies, ujadajc i machajc ogonem, by zaraz znw wyskoczy do przodu
i wskaza naszej kawalkadzie dalszy osobliwej drogi do grobu. Miaem dosy. Jeszcze raz,
pieszo, przedarem si na czoo. Odwrciem przed Faustem, woajc: - Zawracamy!
Zabieram dziewczta na d! Z powrotem, skd przyszlimy. Jeeli musisz jecha dalej,
jed, ale beze mnie. Helena wznosia bagalne czknicia do w. Judy. w. Juda, patron
spraw beznadziejnych. Pogrzebaem w kieszeni i namacaem tam surow cebul. -
Najlepsze, co moe by na zawroty gowy - podszepnem Helenie. Naraz jednak Faust
wycign jeden z rapierw. Ten sam, ktrym mnie ju zadrasn. Wycelowa mi kling w
szyj. Chybi, cho ci mi gadko jeden z nausznikw. Erazm z Rotterdamu by si
zmartwi. Co tam, lepiej nausznik ni ucho. Faust szykowa si ju do ponowienia ciosu,
gdy Helena wrzasna: - Wagner ma racj... hep!!! Chc wrci na d, tak jak on... Faust
zmierzy j spojrzeniem. Rapier wypad mu z doni. Dugo siedzia bez ruchu w siodle,
opatulony opocz. Nie wierzy wasnym uszom: wszystko jest moliwe, ale eby Helena
wzia moj stron? Mnie te to zaskoczyo, jeli chcecie wiedzie. Tak zgupiaem, e
byle patek niegu mg mnie strci z sioda. ] 178 r nieg strci nie mnie, lecz Zulejk. I
nie jeden patek, lecz kilka milionw.

19. Konfirmacja

Kto tam zreszt wie, co zrobiby Faust, gdyby nie nastpne wydarzenia. Domylam si, e
ruszyby dalej, w lad za psem. W lad za Szatanem. Gdymy tak stali jednakowo,
mierzc si wciekym wzrokiem - ja bez nausznika, Faust by moe z myl, by sign
po drugi rapier i poprawi mi wygld, Helena rozczkana nad cebul, a wok nas wci
coraz prdzej wirowa nieg - ponad nami rozlego si guche, straszliwe dudnienie. Nagle
zobaczyem, co si wici. Wielki nieny w, wielka biaa gadzina wia si, spadajc ze
zbocza Szklanej Gry. Lawina! Na huk spadajcej lawiny konie wpady w sza. Zaczy
re i wierzga, kopa i wywija ogonami jak wiatraki. Para luzakw, nie obciona te
jukami, zacza cofa si stpa, z czerwonym okiem, toczc pian z pyskw. Zerway
dugie wodze i day dyla. Za nimi za popdzi ko Zulejki. Zulejki, ktrej rce dokadnie
si zapltay w wodze. Wszystkie trzy sposzone wierzchowce przeskoczyy nad
kamiennym piargiem i stany na drodze lawiny. Zanim zdyem krzykn, byo po
wszystkim. Moja maa, biedna Turczynka, ktra ya po to, by j grza, askota i osusza,
znalaza ywcem grb pod pokadami zimnego niegu. W ostatniej chwili ujrzaem jeszcze
jej ramiona. Gadziutkie i zaokrglone. Wraz z nimi chciwy nieg poar take dwa
talizmany, w tym jeden mj. Ubiegej nocy podarowaem go Zulejce. Przeszed chrzest u
Nadii, lecz konfirmacj zesaa mu Zulejka.

20. Ze Szklanej Gry

Brodziem w nienej gnojwce, wykrzykujc imi dziewczcia. O Zulejko! Faust dopad
mnie i wczepi si pazurem w szyj. - Daruj sobie - zawrzeszcza. - Zulejki ju nie ma.
Zulejko! Wci wykrzykiwaem jej imi. Fausta za ugryzem w rk. Pod zbami jego
nadgarstek ot si twardy jak kamie. Stanlimy z nim oko w oko, obaj do p uda w
niegu. Czar rondo kapelusza mistrza pobielao take. Wtedy Faust mnie uderzy.
Widocznie w drugiej rce przez cay czas ciska rapier. Paln mnie rkojeci. Paln z
caej siy. Kiedy doszedem do siebie, stwierdziem, e przytroczy mnie do boku klatki
Akercocke'a. Zoliwa mapa szczerzya si drwico, a potem przez prty cisna we mnie
niek. Okazao si, e znw jestemy w Dupenstoss, gdzie oto wieczorem na powrt
rozgocilimy si w kociele, skuleni wok ognia z gorejcych aw. Wszyscy dziwnie
milczymy. Prawie mi al, e Allach to wymys. Tak by ci si przyda, Zulejko. Szatan
cigle wyje. Dlaczego, nie mam pojcia. Dosta przecie re. Faust zapali czarn
gromnic. Czkawka Heleny ustaa. 21. Lody Faust powiada, e znowu widzia si z tym
swoim zakonnikiem, j Dokadnie tutaj, w Mediolanie, u wejcia do katedry, jak powiada,
bo na Piazza del Duomo. W biay dzie. Herr Doktor wczasowa j si wanie i pojada
loda. To taki mediolaski specja, mieszanka chorobliwie sodkich mleczystoci,
zmroonych w waflu. Mefistofeles wzgardzi lodami. Wyszed z katedralnych wrt. Byo
wp do czwartej. Domylam si, e wysuchiwa tam spowiedzi. 180 22. W wesoym
miasteczku Nadal tkwimy w wesoym miasteczku, to znaczy tutaj, w Mediolanie. Jest
wtorek, 20 marca, a od dnia, w ktrym opucilimy Wie miny prawie trzy tygodnie.
Dla dopenienia tego ponurego obrazu donosz, e nasz bud w wesoym miasteczku jest
Castel Sforzesco. A tak, stanlimy na popas w najlepszym zamku Mediolanie, i to jako
gocie hiszpaskiego Wicekrla! Wyglda, e to jaki kumpel naszego Doktora. Przywitali
si jak dwaj starzy kolesie, no, mwi wam. Tamten nie podnis nawet pytajco jednej,
wicekrlewskiej brwi, gdy Faust przedstawi mu Helen, mnie i reszt, ptniczej wyprawy
do Rzymu. I dlatego dzi, o rozkoszy! Dzi pimy w pierzynach! Wanie si wykpaem.
Wymyem sobie z wosw cae Alpy. Dostaem wasn izb, by spokojnie pisa. (Tyle e
trafi tu i Akercocke). Na obiad byy trufle. 23. System helioekscentryczny Z Dupenstoss
do Mediolanu jest sto mil w prostej linii, jak rebak nasiusia. rebaka nie mamy; mamy
tylko czarnego kundla, ktrego Faust nazywa Szatanem. (Kundel nadal si przy nas
szwenda. Ostatni raz, kiedy go widziaem, podlewa wanie jedn z ng tronu Wicekrla).
Jak powiadam, dla rebaka odlego moga sobie wynosi sto mil, lecz my zrobilimy ich
prawie dwiecie. Mron mielimy podr. Jak rzek Marcin Luter do szansonistki.
Dojechalimy jako do miejscowoci Furka, a stamtd na Przecz witego Gottharda.
Zabrao nam to cztery dni. Wspinajc si mozolnie ku Furce, musielimy wrcz zsi i
wlec si za komi, podcigajc si co rusz na ich ogonach. Ogon u konia to prawie jak
wodze. Inaczej ni u Fausta, z ktrego aden wdz, prdzej ju ogon. Szlak wiodcy z
przeczy okaza si przeraliwie liski. Okazao si prdko, e nie sposb zjeda nim w
siodle, poszlimy wic pieszo, prowadzc za sob wierzchowce przy nodze, jak pieski. Nie
181 mam tu na myli psa Jana Kalwina. Szatan, wyndzniay suga Predestynacji, nadal
kica na czele. Gdymy trafili z powrotem na gwny szlak ptniczy na drodze zrobi si
ruch. Ludzie, obadowane muy, a od Ticino take hordy powego byda. Na samej
Przeczy witego Gottharda ogldalimy zamienie soca. Faust orzek, e widok
przypomina mu upadek Lucyfera z niebios. Naprawd si podnieci i specjalnie aby
wznie toast na cze zamienia, stan nad skalnym urwiskiem. Helena dopatrzya si w
zamieniu emblematu zbawienia. Jak orzeka, to Boa rka wymazaa w niebiesiech w
ludzkoci. Moralizowaa i alegoryzowaa na temat zamienia dobre siedem mil, plotc, e
widok przypomina jej dawni mistrzowie malowali wok gw witych z obrazw, itd.,
itp. Zatkaem sobie uszy i zaczem rozmyla o Kop prawd szkoda, e to nie do niego
poszedem na Pierwszy raz w yciu widziaem zamienie. W swojej gupocie przyznaem
si do tego gono. Faust od razu: Ja tam widziaem ju lepsze. - Tak? A gdzie?
- W miecie Gita w Samarii.
- Kiedy? Och, za panowania Klaudiusza. (Wic pewnie nosi wtedy garnitur od Szymona
Maga).
- Jak jeste taki mdry - zaczem - to moe mi umiesz zwrci Salome i Zulejk? Faust
zamkn pysk.

24. Gadzinki

Bellinzon pobudowano na wzgrzach, na lewym brzegu Ticino. W miecie znajdziecie
trzy zamki. aden z nich jednak nie posuzy nam jako kwatera. Stanlimy bowiem na
nocleg w burdelu. Nie upadem na gow. 182 Pokoje owszem, do czyste. Wygodne,
wysokie ka. W oknach wiey papier. (Szko za drogie) Zamtuzy nawet lubi. Erazm z
Rotterdamu, ten te mia syfa. Podobnie jak papie Juliusz II. Wspomnijcie take posta
Urlicha von Huten. Kim by w Urlich von Huten? Urlich by mdral. To on napisa
synn ksig, bestseller po prostu, pod tytuem Jak samemu wykurowa si z syfilisu.
Pech chcia, e zmar zaraz, i to na syfa. A znacie anegdotk o Marcinie Lutrze i syfie?
Jeszcze jako modziutki szczygieek, cho ju kipicy Usprawiedliwieniem Przez Sam
Wiar, nasz Zatwardzeniec wbiega do kurwidoka w Erfurcie i prosi, eby mu panny
odpieway Gadzinki. Specjalna taryfa. Jakie znw Gadzinki? - pyta burdelmama. Prosto
mwic - powiada jej Luter - potrzebna mi moda dama z syfilisemPan jeste zboczeniec! -
napindrza si burdelmama. - Tu jest porzdny lokal. Ani jedna z moich dziewczynek nie
ma kiy. - C, w takim razie - rzecze Luter - egnaj i Bg z tob. Sekundeczk -
powstrzymuje go dama. - Zawsze mog pana uczstowa osobicie... Tylko prosz
powiedzie, dlaczego tak si pan napiera na syfilis? Chc zapa syfa - Luter na to - eby
zapaa go ode mnie suca. Burdelmamie nie w smak taki pomys.
- wita Mario Magdaleno! - zawodzi. - Chybam napotkaa potwora! C ci zawinio
biedne dziewczynisko? - Niczym mi nie zawinia - przyznaje jej Luter. - Ale od niej zapie
syfa mj tatu. - Nienawidzisz wic ojca, dostojny panie?
- Wcale go nie nienawidz - mwi Luter. - Rzecz w tym, aby przekaza syfa mojej matce.
Burdelmama nie posiada si ju z oburzenia. - Chcesze wic zabi wasn, nieszczsn
matk?! Z oburzenia nie posiada si take Luter. - C za pomys?! - wrzeszczy. - Idzie mi
tylko o to, eby mamusia uczstowaa proboszcza. - Proboszcza! - piszczy burdelmama.
- Od razu wiedziaem, e mnie zrozumiesz, pani - mwi Luter - A tak! Zgada zaraz! Od
razu wiedziaa, e chc dosign sukinsyna proboszcza!

25. A potem mietanka

Dzieliem zamtuzow izb z Justyn. Spalimy przez cian z Faustem i z Helen. W
cianie midzy pokojami bya dziura. Judasz. Nie chciao mi si siedzie i obserwowa
tamtych. Miaem oku ciekawsze sprawy. Jak choby Justyna. Tatu Justyny by
lichwiarzem w Wenecji. Crk, wedug jej wasnej relacji, odkupi od niego jeden z
potomkw rodu Medyceuszw. Justyna miaa zaledwie dwanacie lat. Medyceusze
zaliczaj si do wielkich patronw sztuk piknych. Nic dziwnego, e Justyn zaraz
przedstawiono Michaowi Anioowi. Wprowadzono j te w inne sfery, a zwaszcza do
sypialni Medyceuszw. Kiedy j spotkaem, wci bya dziewic, lecz dziewic, ktra
zakosztowaa mietanki woskiej arystokracji. Dosownie, gdy w wieku lat pitnastu
Justyna zdya ju obcign wicej Medycejskich fiutw ni zjada przez ten czas
obiadw. Ma si rozumie, nie chc rzez o zniesawia Medyceuszy, ktrzy nikomu nie
skpi pokarmu. Tak czy siak, Justyna znalaza dobry pretekst. Tak ju ma przypado.
Po prostu kocha ten sport: obciganie. Usta ma wrcz stworzone po temu: Czerwone jak
dwie jarzbinki. Wargi nieodmiennie chodne. Jzyczek cienki i twardy. Poza tym lubi mi
to robi, gdy stoj. Wysokie, uniesione brwi Justyny. Gbokie gardo. Naprawd, przemia
jest ta moja Justysia.

26. Sowo Pociechy

I co powiecie? O pnocy Justyna budzi mnie nagle i pokazuje na dziur w cianie.
Zagldam... Widz Fausta rozcignitego na ou, w samych butach do konnej jazdy. Bg
jeden wie, jak tego dokona, bo eby zrzuci bryczesy. Musia najpierw zzu buty, a potem
wzu je na powrt. Mia na sobie, uwaacie, jedynie dugie buty. Obok Fausta klczaa
Helena. Odziaa si na t okazj w nocn koszulk a la Anna Boleyn. W t ze szkaratn
kryzk. - Janie! Mj ty aniele! Znowu miaam widzenie! (Tak cienka bya ciana, e
syszaem kadziutkie ich sowo. Inna sprawa, e Faust nie mia wiele do gadania). Helena
zapaa go mocno za buty i potrzsna, ile si. Faust odemkn jedno oko, a po nim drugie.
- Do Rzymu! - wrzasn. - Ale tak, oczywicie. Jestemy w drodze, serduszko ty moje
najsodsze. Ale posuchaj! Znowu J ujrzaam! Faust z trzaskiem zwali si na ko i
zasn. - Biedne ty moje kochanie! - Helena pogadzia go po bucie. Odwagi, Janie! Wicej
wiary, mwi ci, wicej wiary! Z tymi sowy chlusna na niego zawartoci nocnika.
Przynajmniej tak si domylam, e naczyniem by nocnik. Nie widziaem w nim
kwiatkw, a pene byo po brzegi. Faust zacz si miota, jak gdyby pokn niechccy
jaszczurk. - Widziaam J na ulicy - zacza Helena, a tak pewnym tonem, jak gdyby
Faust zada jej jakiekolwiek pytanie. - Nie pluje tak, najdroszy. Spluwanie to gminny
obyczaj. Utulia oba buty do konnej jazdy w ramionach, unieruchamiajc Fausta.
Pomarszczone, zwiotczae nadgarstki. Oznaka wieku. Helena jest nie pierwszej modoci. -
Co przycigno mnie do okna - cigna. - Ledwie skoczyam si za ciebie modli,
kochanie, gdy co kazao mi wyjrze przez okno. Ciekawe, swoj drog, czy to samo co"
kazao jej te wydrze w oknie dziur? Jak pisaem, w Bellinzonie zamiast szka maj w
oknach papier. - Szybowaa nad ziemi! Tak, Janie. A bya taka pikna! Miaa na sobie
leciuchn sukienk koloru nieba, no, niebieciuchn, tylko przy mankiecikach obszyt
beem... Zawoaa zaraz do mnie z dou, kochanie. 185 187 Helena chciaa pewnie
powiedzie, e zawoaa z gry", tak? - Przesaa ci przeze mnie Sowo - cigna Helena.
- Przekae mi je i znikna. Znikna z takim samym melodyjnym brzdkiem jak wtedy,
gdy wrcia do Nieba. Mwi o Najwitszej Panience najdroszy. Wyobraasz sobie, co
mi powiedziaa? Faust najmniejszym gestem nie okaza, e wie albo e go obchodzi, co
Najwitsza Panienka powiedziaa z gry bd z dou d( Heleny, szybujc nad ulic visavis
miejskiego burdelu. Zamiast tego przypi si znw do butelki. Cign z niej miarowo i
gapi si w sufit. Wspomn, e na powaach obu izb, jego i mojej, widniay pornograficzne
historyjki. Czy aby na pewno ni gdy tutaj nie nocowa Micha Anio? - Heleno",
powiedziaa mi - rzeka Helena. - Wee ty mu - wiedz, eby wzi si w gar i nic si
nie przejmowa! Wszystko bdzie Dobrze!" I z tymi sowy uleciaa. Sam powiedz, Janie,
czy nie jest to Sowo Pociechy? Prosto z ust Najwitszej Panienki. Prosto do mnie.
Wee si w gar. Nic si nie przejmuj. Wszystko bdzie Dobrze! Nie znaczy to,
oczywicie, e moesz ju nie zwraca uwagi na rne drobne kopoty. Na przykad cigle
jeszcze musisz si wyspowiada u papiea. Masz za to gwarancj, e odpuci ci wszystkie
grzechy i e bdziesz wtedy szczliwy. Takie jest znaczenie Widzenia, najdroszy.
Bogosawiona Dziewica rczy za to Helenie wasnym sowem. Jeszcze pokonamy Diaba!
Jeszcze go zwyciymy! Faust zachrapa. Wida zasn w poowie perory. Helena odebraa
mu butl. Wtedy Faust wymierzy jej kopniaka. Owszem, potrafi te kopa przez sen.
Helena ucaowaa go w czoo.
- Tak mi dobrze, e ci umiaam pocieszy - westchna. - Przeliczne sowa. Jak balsam.
Sama byam tego samego zdania. Wbrew temu, co mwia, gdy tak przycupna przy
udrczonej, chrapicej, nagiej postaci, na jej twarzy malowao si zupenie co innego. Tors
Fausta jest tak chudy, i ywo przypomina harf. Uda wrzynaj mu si w tuw jak
poamane dwignie. Pokrciem gow pod adresem Justyny, po czym zasnem. Nie by to
jednak koniec nocnych wizji. 186

27. Przeraajca przestroga

Justyna najwidoczniej nie zmruya oka. Pewnie cknio jej si, od wieczora nie miaa nic w
ustach. Zbudzia mnie tu; przed witem Madonna - szepna. Sennym okiem spojrzaem
przez judasza w cianie, spodziewane si ju ujrze niebieciuchn sukienczyn.
Zobaczyem jednak tylko Helen, jake wytworn w czarnym habiciku do jazdy konnej i w
maym graniastym kapelusiku na gowie. Helena pomagaa Faustowi oblec si w bryczesy,
w czym bardzo jej przeszkadzao ciskane w prawej doni piro Archanioa Gabriela. - Jak
mucha w konfiturze? - dopytywa si tymczasem Faust. - Bzyczao i bzyczao -
potwierdzia Helena. - Nie wiem, co tak szumiao i bzyczao, bo drzemaam, a kiedy
otworzyam oczy, znowu miaam widzenie. Staa tam, gdzie ja teraz. Umiechnam si do
Niej, kochanie. Bd co bd przywykam ju do Jej towarzystwa. Ona jednak, zamiast
odwzajemni umiech, zrobia okropnie, och, okropnie surow min. Przeka mu",
powiedziaa, eby sobie wybi z gowy Inne Pomysy". O co jej mogo chodzi, Janie?
Faust poklepa si po sczku. A potem rzecze: - O Wagnera. A to stary pedryl! Omal nie
przebiem ciany. Tak si domylaam - cedzi tymczasem Helena. - Dlaczego
dopucilimy, eby si wlk za nami? I on, i te jego zdziry? Zy Wpyw! Ja. Jego wasny
ucze. Koleka. Potem rozoya rce - cigna Helena. - Maria ma takie liczne donie, o
najukochaszy, ale kiedy wiato bijce jej spod paznokci pado na podog, wnikno
przez deski w ziemi. Ujrzaam wielkie morze ognia.. W ogniu porodku ziemi gorzay
dusze i demony. Dusze byy jak rozarzone wgle, a demony dgay je widami. Tu Helena
potrzsna pirem archanioa. O, najukochaszy! - wrzasna - Ogldaam Pieko!!!
Zdyem si zorientowa - bkn Faust. 187
- Nie id tam! Nie zstpuj tam razem z Wagnerem! Id Rzymu, id si wyspowiada do
papiea! To twoja ostatnia dziej, mj skarbie. Faust mia kopot z wzuciem butw.
- Przecie jad do Rzymu - wysapa. - Mylisz moe, e co robi innego? - I nie masz
adnych Innych Pomysw? - upewnia si jesz Helena. - Jasne, e nie - skama Faust.
Helena pobogosawia go pirkiem. - Wiedziaem, e posuchasz Przestrogi z ust
Najwitszej Panienki - odetchna. - Ale powiedz mi tylko, dlaczego musi wlec za nami
ten chopak razem z kurwami i map? Ucieknijmy od nich! Porzumy ich zaraz! Faust
wyprostowa si niepewnie. Przez chwil byem ju pewien, e przystanie na t
przeraliw rad. Zaraz jednak potrzsn gow. - Tego uczyni nie mog, Heleno.
- Niby czemu?
- Bo Wagner spisuje moj histori. l
- Pisze ksik? Co za gupi pomys! Mwi o twojej duszy niemiertelnej, Janie! - Ku
mwi o tym samym - przerwa Faust. Helena tupna nog. Najpierw jedn, potem znw
drug.
- Nie rozumiem ci - oznajmia. Bya to jedyna rozsdna uwaga, jak usyszaem przez
cian burdelu. Faust przypasa oba rapiery i wyszed, gwizdem przywouj Szatana. - Ku
mnie potrzebuje - krzykn jeszcze od drzwi. Co prosz? Potrzebuj go jak dziury w
gowie! 28. Jakiego wzrostu jest Najwitsza Panienka? Faust jecha wic samotnie a do
Lugano. Ja tymczasem gwarzyem z Helen. - Twoim zdaniem, jakiego wzrostu jest
Najwitsza Panienka? 188 Helena parskna gniewnie w odpowiedzi, dodajc: to bardzo
dziwaczne pytanie. Pytam przez ciekawo. To ile ma? Sze stp i osiem cali?' Skd w
tobie zawsze tyle chamstwa! - zapytaa z kolei Helena. - Czytaem gdzie, e Najwitsza
Panienka bya nader susznego wzrostu - agodziem. Czy kto zdy ci ju powiedzie, e
jeste gupim chamem? - spytaa znw Helena. - Mwmy o Panience.
- Nasza Madonna nie zniyaby si do tego, eby z tob rozmawia! - Chcesz powiedzie,
e jest wysza ode mnie?
- Ty szpiegu! - sykna Helena. - Ty liski podsuchiwaczu! Jan zaraz si ode mnie dowie o
wszystkim. - Na pewno bya wysza od Jezusa - obstawaem przy swoim. - Blunierco!
- Pytam z ciekawoci - powtrzyem. - Zreszt wierz...
- Wanie, e w nic nie wierzysz! W nic, ale to w nic!
- Chciaem tylko powiedzie, e wierz w woln wol i dlatego interesuj si wzrostem
rozmaitych osb. Helena przez chwil jechaa w milczeniu. Potem usyszaem: - Nie wiem,
o czym mwisz, ale jeli sobie wyobraasz, e Najwitsza Panienka jest wysoka, moesz
wybi to sobie z gowy. - Rozumiem. Wic jest malutka?
- O, tak.
- Malutka i niewypowiedzianie pikna?
- Zgadza si - przytakna Helena.
- Mniej wicej twojego wzrostu? - zapytaem. Domylam si, e jeszcze chwila, a Helena
dostaaby czkawki, lecz na szczcie zrwnalimy si wanie z Faustem, ktry dopiero co
zlecia z konia i tarza si w pyle drogi. Wicej: u ten py. Podyem, by zapa zbkane
zwierztko. 29. Posterunek celny Przekroczylimy szwajcarsk granic nastpnego dnia, w
miejscu, ktre zwao si Chiasso. Na granicy zatrzymao nas paru hisz189 paskich
zboczecw podajcych si za Sub Celn. Obmacali oni dokadnie wszystkie
dziewczta w imieniu Cesarza witego Imperium Rzymskiego, Karola V. Szkatu
uchroniem przed ich wcibstwem w ten sposb, traktowaem j jak mie. Celnicy
przeoczyli j, a wraz ze szkatu take niniejsze papiery. Pozbawili mnie jednak mojego
Caminelleo Vitellego. Starszy na celnikami stwierdzi, e cudzoziemcy nie maj prawa
nosi przy sobie nowoczesnej broni na ziemiach Hiszpanii. Domylam si, ktremu z nich
musiaa si spodoba moja pukawka, i tyle, 0 c byo robi? Dobrze jeszcze, e pozwolili
mi zachowa stare niemieckiego gnata z zamkiem koowym. Patrzyli na niego niczym na
dziwolg. Helena znosia jajko, przekonana, e celnicy zaraz jej odbior Gabrielowe piro.
Ukrya je przezornie gdzie gboko w majtkach. Jak si domylacie, byo to pierwsze
miejsce, ktre obszukali celnicy. Na widok pirka zaczli jednak tylko przewraca oczami
i podkrca wsa i po hiszpasku wymienia sprone uwagi, dotyczce - jak si domylam
- podniet niezbdnych Niemkom w podroy. Faust tymczasem wytrzewia na tyle, by
przekupi celnikowi srebrem, co powinien by uczyni od razu, to jest zanim nas zaczli
mczy. Zasalutowali nam wcale dziarsko, przynajmniej jaki na Hiszpanw, a my
wjechalimy w Krain Inkwizycji. 30. Romantyczno Como przycupno na dalekim
kracu jeziora o tej samej nazwie. Ponura dziura. Roi si w niej od kupcw bawatnych,
czerwonych limakw i od biczownikw. Znalelimy sobie schronienie w starych ruinach
rzymskiej willi, poza obrbem miejskich murw. Szatan wygrzeba zaraz z ziemi urn
pogrzebow i poar jej zawarto. Popasalimy w Como trzy dni. Faust pi, Helena
utyskiwaa, Justyn za bolay zby. Tak mnie to wszystko przygnbio, e nawet
nakarmiem Akercocke'a. Trzeciego wieczora, z braku innych zaj, wsadziem
Marguerite i Gretchen do dki, eby popywa troch po jeziorze. Wycieczka bya
naprawd romantyczna. Zerwa 190 si silny wiatr, Gretchen rzygaa. Gwiazdy wyglday
dokadnie tak samo, jak te Ponad Wie. Inna rzecz, e nie jestem astronomem. Dzi
trafilimy ju jednak do Mediolanu i do paacu Wicekrla, a Faust opowiada mi, e ujrza
Mefistofelesa w kierdlu franciszkanw (nie lepszych ni pospolici wczdzy)
opuszczajcych katedr. Opowiada mi to przy lodach.
- Pierdol Mefistofelesa! - doradziem.
- Nie byo jak - wyjani Faust. - Co, w biay dzie, i to na Piazza ciel Duomo? Za kogo ty
mnie bierzesz? 31. Zboczeniec w kolczudze Tu za Mediolanem napotkalimy
staromodnego rycerza. Czuwa na rozstajach przy Drodze Piacenzaskiej. Mia na sobie
szyszak i zbroj. Cay obity blach grub na dwa palce. Spod naramiennika sterczaa mu
wielka, brudna lanca, gotowa do boju. Rumak potny i tako zakuty w zbroic. S tacy
zboczecy, ktrzy mog tylko w kolczudze. Moglimy zboczy z gocica i objecha go
szerokim ukiem, lecz Szatan pomkn naprzd, tu przed nosem czuwajcego rycerza, a
Faust zacz si, rzecz prosta, napiera, by jecha za psem. Kiedy dzielio nas niewiele
krokw, rycerz zatrzasn przybic i wznis okrzyk. Z okrzyku nie pojlimy ani sowa,
przez t cholern przybic, ale atwo byo si domyli, w czym rzecz. - Jam Doktor
Faustus - wrzeszczy wic mj szef. - V.V.V.V.V. - Pielgrzymujemy! - wrzeszczy Helena. -
Widzisz w nas zwykych ptnikw do Rzymu, do Ojca witego, w imi Najwitszej... O,
do licha! Rycerz spi rumaka ostrogami, wida znalazszy miejsce nie chronione
pancerzem, po czym razem z koniem run na Fausta jak zardzewiaa elazna gra o
czterech nogach i ze sterczcym na przodzie dzirytem. Na szczcie dla Im V. do pitej
potgi, jego ko sposzy si na widok takiej perspektywy. Zrzuci Fausta i sam da
drapaka. Faust polecia na pysk w boto drogi. Kapelusz odtoczy si na bok. Nieatwo jest
zatrzyma machin wojenn, kiedy si ju rozpdzi. Nakrcony rycerz wraz z koniem
przegalopowali nad Faustem i runli z hukiem ku dziewcztom. 191 Ile pisku, ile
wierzgania! Nikt jednak nie otrzyma cicia, oprcz samego rycerza. Nadia zdzielia go
porzdnie swoim knutem, kiedy j mija z ttentem. Faust pozbiera si z wolna, cay i
zdrowy, wypluwajc przy okazji kilka ksw ziemi lombardzkiej. Wydoby rapier i
wisn nim par razy, tnc powietrze poranka. Opocza zafurkotaa mu wok ramion.
Rapier zahaczy si o opocz, utkwi w niej, a impet znw posa Fausta wprost w boto. -
Jazda! - wrzasnem do dziewczt, gdy ca gromad znalelimy si znowu w siodach i
ustawilimy juczne konie w rzdek. Wycignem zaraz z olster mj pistolet i posaem
kulk pora czubem na hemie rycerza, na wypadek, gdyby planowa nw szar w chwili,
gdy wierzchowiec wytraci wreszcie impet. Niepotrzebnie zadawaem sobie tyle trudu, bo
Szatan przedar si przez nasz gromad z ujadaniem i caym gazem ruszy w pogo
znikajcym szalecem. Opancerzony ko zjecha z gocica, pr2 sadzi rw i gadko
umieci rycerza w kpie krzakw. Faust podnis si na nogi i nasadzi sobie kapelusz
niby korony. - Widzielicie? - pyta. - A to tchrz! Zgadziem go wasn rk! - Nie
zgadzie. Utkwi tylko w tarninie - zaznaczyem. Podprowadziem luzaka do oblepionego
botem maga, ktry usiowa dokona trudnej sztuki, jednoczenie chowajc rapier do
pochwy i pocigajc yk z flaszy. Wraz z Jane wcignlimy go na konia i zmusilimy do
jazdy do Rzymu, w lad za reszt gromadki.! Kiedy Szatan doczy do nas, nosi brod.
Broda okazaa si poow ogona wydartego rumakowi rycerza. Do samego wieczora Faust
twierdzi, e pokona" rycerza; w miertelnej walce". Znuyo mnie ju powtarzanie
prawdy, zwaszcza odkd Helena trcia mnie w bok, mwic: - A ty czemu si wreszcie
nie zamkniesz? Zawsze prbujesz! wszystko wszystkim popsu! Wiecznie te twoje
utyskiwania! 32. Ponownie u Trytemiusza Tej nocy spalimy w stodole, ju nie pamitam,
gdzie. Umiem tylko przywoa w pamici wo oliwek i to, e o wicie drzewa na
otaczajcych nas stokach zmieniy kolor z zielonego na biay, gdy zerwa si wiatr. Na
niadanie byo tylko wino i czerstwe podpomyki. 192 Herr Doktor ockn si w
niespodziewanie gadatliwym nastroju, myl, e natchniony Wiktori w walce ze
zboczecem w kolczudze. Czy z tej, czy moe z jakiej innej przyczyny, mistrz oderwa
si od czoa kawalkady i jecha ze mn jaki czas ostroga w ostrog. Jak posuwa si moja
historia? - zapyta. - Zgodnie z prawd. Faust rozemia si szczerze. A drgnem. Mistrz
nieczsto si mieje ostatnimi czasy, cho - jak mwiem - otwarcie si powouje na
teologi Arystotelesa, w myl ktrej wanie miech jest tym, co odrnia czowieka od
niszych zwierzt. Szczerzy si, owszem, a take bez przerwy si krzywi, zaciska wargi i
podnosi kciki ust, a znikaj w zlepionych wsiskach. Kiedy si wykrzywia w umiechu,
roi zeza. Kiedy robi zeza, jego oczy staj si niczym dwie ryby - bkitne, zamarznite -
sunce ku powierzchni poprzez mroczn i dug to jego twarzy. Spodziewaem si ze
strony mistrza arcikw opartych najpewniej na Piatowych sowach C jest prawda?,
ale zamiast nich usyszaem: - Czy dotare ju do miejsca, gdzie mowa o Trytemiuszu?
- O, ju dawno.
- O tym, co o mnie napisa?
- Tak, tak. Ciekawio mnie, jakim cudem Faust zdoa si dowiedzie o licie opata
Trytemiusza do nadwornego matematyk, Virdunga (a dotyczcego tak zwanego
Sabellicusa"). Najpewniej jednak grzeba w moich papierzyskach w Wiey. Naraz jednak
tok mych myli przerwao przeklestwo. - Pierdoli Trytemiusza!
- Dlatego, e ci przejrza?
- Przejrza? Ten skurwiel by niewidomy!
- Moe dlatego, e mu si nie spodobae?
- Trytemiuszowi si nie spodobaem? Owszem, spodobaem. Nawet za bardzo. -
Rozumiem. Czy wobec tego istnieje jeszcze inna wersja tego, co wydarzyo si w
Kreuznach?
- Zawsze si znajdzie inna wersja - orzek Faust. - Nie tylko druga, ale trzecia i nastpne.
Bo widzisz, kiedy powiedzielimy ju Wszystko na dowoln ilo sposobw, zawsze
bdzie co, o czym omieszkalimy wspomnie. Zawsze si te znajdzie jeszcze inny 193
sposb na opowiedzenie, i to lepszy od wszystkich naszych przednich sposobw. Ot, we
takiego Trytemiusza. Masz wielk ochot wzi za dobr monet jego wersj na mj
temat, ale by powiedzia na to, e Trytemiusz, podobnie jak ja, by czarnoksinikiem?
Czy ten jeden, jedyny fakt. nie odmieniby wszystkich odcieni obrazu? - A by?
- Prbowa wskrzesza zmarych, i to na oczach cesarza Maksymiliana. Bez skutku - doda
Faust. - Tego nie wiedziaem - przyznaem. - Wiem tylko, e napisa kilka ksig na temat
magii. Nigdy nie udao mi si na nie natraf - Nie kilka, lecz jedn - sprostowa Faust. -
Mowa o Steganografii. - Tak brzmi jej tytu?
- Wanie.
- I co o niej mylisz?
- e to zwyky szajs.
- Szajs?
- Zwyke gwno! Syszaem ju z ust Fausta podobne sdy na tematy paraliterackie. Przy
pierwszym naszym spotkaniu, kiedy go zapytaem o opinie na temat Tomaszowych
aniow. Czy Herr Mdrzec ma podobnie kloaczne pogldy take na te mat caej reszty
literatury? Jechaem w milczeniu, rozmylajc o anioach i kupach. Faust tymczasem
roztoczy przede mn wasn wersj tego, si wydarzyo w Kreuznach. Powiedzia, e
znalaz w owym miecie zatrudnienie jako dyrektor szkoy, a wieczory umila sobie magi
i dowiadczeniami alchemicznymi. Pewnego razu uda si przykocielny cmentarz, by
sprbowa tam wywoa Diaba, ale e by pijany, wlecia do wieo wykopanego grobu.
W grobie byo mu wygodnie i mio, wic zdrzemn si, lec na wznak. Gdzie okoo
pnocy zacz jednak swoje inkantacje, bardziej dla zabicia czasu ni z innej przyczyny - i
oto nagle wok grobu zapony wiata pochodni, a Faustowy piew podchwyciy inne
gosy W wietle ksiyca Faust ujrza postacie w dugich, czarnych szatach. Natychmiast
wyskoczy z grobu! By ju pewien, e udao mi si przywoa zmarych do ycia! Na
widok Fausta faceci w czarnych szatach bardzo si wystraszyli i przez chwil traktowali go
z nabon czci. Potem zaczli go 194 jednak okada i odwieli na wzku do opactwa
Sponheim, gdzie urzdowa Trytemiusz. Domylacie si oczywicie, e to mnisi od
Trytemiusza udali si na cmentarz, by na polecenie opata sprbowa wskrzeszania
umrzykw i przywoywania Diaba. Prawie ju uwierzyli, e Faust pojawi si w
odpowiedzi na ich zaklcia - podobnie jak i Faust, ktry prawie uwierzy, e sam wywoa
zakonnikw z grobu. Taki stan rzeczy nie potrwa jednak dugo, przynajmniej jeli chodzi
o Fausta. Mistrz odkry prdko, e opat Trytemiusz jest zboczony jak kocur i w gowie mu
zupenie inne diabelskie figle. Opactwo Sponheim okazao si cieplarni cieplaskw i
przytukiem dla wszystkich biernych podajdupkw w caym Palatynacie. Trytemiusz
wada w tym ulu niczym pedali imperator, sam zreszt prawie przekonany, e Faust to
rzeczywicie szwagier Diaba. Mniema tak, dopki Faust mu nie odmwi. Dopki Faust
odmwi cielesnej zayoci z opatem. Faust zwia z opactwa. Poirytowany opat napisa
za, co napisa. Przypisujc wasne grzeszki nowemu wrogowi, Trytemiusz wysmay wic
historyjk o tym, jak Fausta pozbawiono posady za to, i dobiera si pacholtom do
dupek. Prawda jest taka - twierdzi sam Faust - e uciek z miasta, gdy nie mg zgodzi
si na podanie tyw Trytemiuszowi. - A co si stao z chopitkami z Kreuznach? -
zapytaem na to. Faust pogadzi si po bblu.
- Nawet ich nie dotknem - oznajmi.
- Mwisz w tej chwili prawd? Faust zrobi kwan min.
- Nie zawracaj sobie gowy wielkimi sowami, jak prawda" przestrzeg mnie. - A ci
chopcy... C, same brzydactwa! 33. Wielokropek Tego dnia Jane staa si dziwnie
niespokojna. Nieustajca jazda konna zacza jej podsuwa pomysy.
- Kusiu! - odezwaa si wreszcie. - Co strasznie mnie askocze w majtkach. - To si
podrap - popieszyem z porad.
- Lepiej, eby to ty mnie podrapa. 195 Faust znw pody na samo czoo kawalkady.
Upalny wiosenny dzie, a dziw, jak gorcy, pord arcynudnego pejzau Lombardii, pod
niebem jak jezioro pynnej, przydymionej ci. Jane dokuczaa nuda. Nuda dokuczaa i
mnie. Poszlimy si pieprzy. Najchtniej postawibym tu wielokropek. Pieprzenie si w
poowie dnia wdrwki to sprawa normalna, a take intymna, ktra wicej, nie ma nic
wsplnego z histori Fausta. e jednak trzy osoby wpltay si nam w pieprzenie, nie
mog tu zamilcze. Zjechalimy z gocica na pole, cae okolone niskim murkiem. Na
polu dojrzewao jare zboe. Palce pozieleniay mi w miejscach gdzie je powgniata w
ziemi ciar tyka Jane. Chcc nie w kolcym zbou, musiaem jej posuy za poduszk.
Pod u ciem zboa od spodu i moim od gry, Jane nie zabawia dugo w tej pozycji.
Prbowaem j wanie dogoni, kiedy posyszaem chichoty, a z dziury w kamiennym
murku wyjrzay ku nam dwie twarze: Marguerite i Gretchen. Dziewki podkrady si, by
nas podglda. - Wynocha! - zawoaem. Nie chciay odej, ja za nie byem w stanie
zerwa si, by j pogoni, jako e Jane cisna uda. - Nie zwracaj po prostu uwagi -
szepna. To take przyszo mi z najwikszym trudem. Marguerite i Gretchen tkwiy w
kocu o par krokw od nas, przykucnite tak, e miaem je na wysokoci gowy.
Wyglday modziutko i niewinniej dosownie jak gdyby nie wiedziay, e pizdeczki su
nie tylko dc siusiania. Widok Jane przyduszanej przeze mnie do zboa okaz si jednak dla
parki szparek tak przemony, e Marguerite ju po chwili zacza gadzi Gretchen po
piersiach, na co Gretchen caowaa Marguerite w usta. Nim upyna chwila, sigay ju
sobie pod spdniczki, paluszkami dopieszczajc si nawzajem w rytm mojego ujedania
Jane. Wkrtce signem rozkoszy. Podobnie jak Nadia. Chc przez to powiedzie - no, e
w chwili, kiedy dosigaem orgazmu, w dziurze w murze migna mi za plecami
bliniaczek I wypltay! Zaraz to objani. take Nadia, ktra strzelia z knuta. Marguerite
i Gretchen pisny, przeskoczyy murek i puciy si pdem przez zboe, w biegu usiujc
podcign sobie jeszcze majtki. Nadia popdzia za nimi, smagajc je biczem po
poladkach. Widok ten podnieci Jane jeszcze bardziej. Chwycia mnie za fajfusa i szarpic
bezlitonie, pocigna w pole, cho w innym kierunku. Zapadlimy w zagajnik i uylimy
sobie jeszcze raz. A potem jeszcze raz. Nie byo le. Musielimy pniej galopowa, by
nady za reszt kawalkady. Dogonilimy, i c widz? Nie ma Nadii! Nie ma
Marguerite ani Gretchen! Szukaem ich wszdzie. Na gocicu nikogo. Dziewczta ju nie
wrciy.

34. Mapia mowa

Nie miaem nawet chwili, by spokojnie to sobie przemyle, bo cae popoudnie, kiedymy
podali Drog Emiliask w stron Piacenzy, Ackercocke bez przerwy gada. Nie tyle
gada, co bekota, bez adu i skadu, a przy tym podskakiwa w klatce. lepia mu pony,
co rusz obnaa zby. Potem stopniowo dosyszaem w tych skrzekach pewien porzdek,
rzekby, jeden dwik. To, co dotychczas byo bezsensownym potokiem haasw,
zmienio si w mikko wymawiany, jeden jedyny wyraz. - Pieko - powiedzia Akercocke.
Powtarza to bez chwili przerwy. Pieko. Pieko. Pieko. Pieko. Cay czas wyszczerza si
te do mnie. Gaska si po pelerynie wosw. Pieko!
- Czy mapy potrafi mwi? - zapytaem Fausta. - Czy zdarza si/ e naladuj swoich
panw?
- Akercocke to nie mapa - odrzek Faust. - To duch.
- Wanie, e mapa, kapucynka.
- Widz, e znowu ci przepady, i to caa trjka - zauway Faust. - W tym tempie niedugo
zostanie ci tylko celibat. 197 Zacisnem pici, ruszajc w swoj stron. Uspokoi mniej
dopiero widok naszych konikw, ktre tarzay si i pasy do woli w modej, wiosennej
trawie. Nocowalimy w jaskini nie opodal wioski Medesano w Apeninach. 35.
Doskonao Nazajutrz rano obudziem si bardzo nie w sosie. Nerwy miaem jak struny
na violi da gamba. Kiedymy tylko wyruszyli, Akercocke zacz swoje harce. samo sowo,
w kko: Pieko. Pieko. Pieko. Pieko". Skrzecza je cienkim i ochrypym gosem, a ton
mia szyderczy. - Fajnie - odezwaem si wreszcie. - Dobra jest, Akercocke. Je chcesz do
pieka, postaram ci si to uatwi. Przejedalimy akurat przez ponur, wulkaniczn
krain, upstrzon mnstwem gorcych rde i kraterw. rda cuchn siark, a sponad
nich biy piropusze parzcej, parujcej, tej szumowiny. Na piknym obliczu Italii
znajdziecie par podobnych czyrakw, zwaszcza na Polach Flegreaskich w Pozzuoli,
niedaleko Neapolu, jak gdzie syszaem. Jeli jednak owe Pola Flegreaskie s bardziej
piekielne ni podziobane kraterami ziemie u podna Apeninw, niech zrobi ze mnie
lewatyw dla Lutra. Umyliem sobie upuci Akercocke'a wraz z klatk w jeden z
otworw. Wtajemniczyem w spisek moj Jane. Uznaem, e nie obejdzie si bez cudzej
pomocy, a Jane nie zbywao na sile. Stopniowo zostawalimy coraz bardziej z tyu, udajc
tylko, e kujemy wierzchowce ostrogami. Jane dzierya wodze jucznego konia z klatk
Akercocke'a grzbiecie. Wredna mapa zamilka, zupenie jak gdyby odgada, co umyliem.
Chocia to oczywicie niemoliwe. Odjechalimy w bok, w stron Solfatary... Czapalimy
tak przez mil, postpujc za pkniciem w ziemi U kresu pknicia znalazem rzecz
doskona: parzc fontann wrztku, tryskajc z ziemnej dziury, podobnej do
wyszczerzone czaszki. - Pieko - odezwa si na ten widok Akercocke. 198 Sam si zaraz
przekonasz, mapo - rzekem do niego. Do klatki z mapikiem przywizaem sznur, ktry
przerzuciem przez konar uschnitego drzewa. Podniosem dyndajcy koniec i obszedem
dziur. Pomys by prosty: chciaem pocign za sznur, a potem upuci klatk razem z
map nad samym rodkiem parujcej dziury. Jeeli mapa nie usmay si w parze,
niechybnie zginie przy upadku. Jane miaa tylko dopilnowa, by klatka si rozkoysaa we
waciw stron. Ca odpowiedzialnoci za mier Jane obciam Akercocke'a. Szedem
jeszcze i nawet nie pocignem za sznur, kiedy mapa rzucia si na prty z tak moc, e
mosina klatka zleciaa z gazu, na ktrym j postawiem. Spadajc, trafia Jane w rodek
plecw. Jane runa w wod, wzbijajc siarkowy gejzer. Klatka za przytulia si do
uschego drzewa. Natyem wszystkie siy, cignc za sznur. Klatka ani drgna.
Akercocke kurczowo uczepi si pnia. 36. Credo A zreszt, chwileczk. Wszystko to
zdarzyo si naprawd. Marguerite i Gretchen naprawd znikny biegnc przez
zieleniejce pole i w biegu podcigajc majtki. Nadia znikna w pocigu za nimi, do
ostatka wymachujc knutem. Jane naprawd runa na eb, na szyj, do piekielnej dziury.
Wszystko to naprawd si zdarzyo. Ba, ja te nie mog uwierzy, e tak byo! Powiedzcie,
co robi, kiedy nie mona uwierzy, e to, co si stao, stao si rzeczywicie? Mona
wwczas jedynie usi i starannie, fakt po fakcie, spisa wszystko, jak byo, niczego nie
pomijajc i skupiajc si na wydarzeniach, zamiast na psychologii. I tyle. A zreszt, kto
wie? Moe sarni umiecie znale tutaj sens. Prbowaem dokona tej sztuki w Czci
Pierwszej, gdy opisywaem Szczura, Szpiega i Skaczce Jabko. Przypucie wic w takim
razie na chwil, e naprawd byem wiadkiem wydarze takich, jak opisane, ale e
zarazem nie byo wwczas w izbie adnego 199 Szczura, adnego Szpiega, a Jabko
naprawd skakao samo z siebie... Gdzie by nas doprowadzio takie rozumowanie? Mog
si domyli, e w anielskie szambo. Zaczniemy zaraz szuka rnych tam
nadprzyrodzonych wyjanie, i co? Wierzcie mi, sam wolabym pisa o anioach. A jeli
nie o anioach, to o parwkach. W trakcie wdrwki dotarem do Sieny, gdzie ka s
miciutkie, a kominy przypominaj kwiatowe donice. Wolabym nie wierzy w zniknicie
bliniaczek, w to, e Nadia odesza, a ju bynajmniej w to, i biedna Jane znikna we
wrzcym gejzerze. Jeli ju o to chodzi, wolabym nie wierzy w Fausta. Wiara to w
gruncie rzeczy akt woli. Tak brzmiaa pierwsza lekcja w Wittenberdze. Skoro o woli
mowa, nie wol i nie chc. Nie chc zwaszcza uwierzy w to, e wszystko, co mi si
zdarzyo, miao prawo si zdarzy. Wolabym wierzy, e wszystko to jest niemoliwe.
Spisuj wic zdarzenia wbrew wasnej woli. Trudno, musz. Wolabym naprawd myle
o anioach albo parwkach. Anioy to stworzenia skrajnie fikcyjne. Parwki to stworzenia
skrajnie rzeczywiste. Tu, w Sienie, robi naprawd znakomite parwki. Wdlin czu na
wszystkich ulicach. Anioy s zerem. Parwki mona przynajmniej policzy. (Zjadem ich
trzy, spisujc ostatni rozdzia). Ho, ho, ho. No, i prosz. Nie mog pisa o anioach ani o
parwkach, bo ani anioy, ani] te parwki nie przytrafiy mi si w drodze z Mediolanu do
Sieny. Zdarzyo mi si natomiast wszystko, co wam opisaem. 37. Beznogie pszczoy
- Pieko! - zaskrzecza Akercocke. Ruszylimy dalej. (Dlaczego go nie porzuciem? Sam
nie wiem. Moe dlatego, e ju niczego by to nie rozwizao. Moe przez to, e tak
oszoomi 200 mnie los Jane. Sam nie wiedzc, co czyni, ruszyem w lad za Faustem,
biorc klatk z map ze sob). Dotarem reszt kawalkady przy brodzie na rzece Taro.
Faust dy ju si uchla i wpad do wody. Kiedy go wycignem, uda, e si umiecha.
Mi powiedzia ani swka na temat braku Jane, nie prbowaem wiec niczego wyjania.
Ruszylimy dalej, w lad za Szatanem. Jechalimy tak ca noc. O wicie znalelimy si
w dolinie rzeki Serchio. Krain t nazywaj Garfagnan. Konie ju paday na mordy. Faust
skuli si i zasn pod pierwszym drzewem. Spaa take Justyna, co za do Heleny, ta
odpeza w bok, by si modli w przydronej kapliczce. Zasna rozmodlona. Siedziaem
sam jeden, patrzc na Szatana, ktry praw tyln ap wyczesywa sobie pchy spomidzy
resztek sierci. Potem zasn i pies. I nawet Akercocke. I tylko ja nie mogem zasn.
Kiedy wstao soce, dolina zamienia si w gorcy piec. Wszyscy smacznie spali.
Odszedem w bok, w cie cyprysw. Tam wanie natknem si na zdeche ciel. Na
padlinie a si roio od pszcz - czarnych i tych, kosmatych, o dugich trbkach.
Kipiay i bzyczay mi wok twarzy, ale okazay si najwyraniej pozbawione de. Caa
masa usiada mi na doniach i szyi. Musiaem je strca palcami, lecz adna mnie nie
udlia. Przekonaem si, e cay rj wylg si wanie we wntrzu cielcej padliny.
Ujrzaem take jeszcze jedno dziwo. Pszczoy nie miay ng. Nie mam pojcia, czy
wizao si to w jaki sposb z nieobecnoci gruczow jadowych. Wergiliusz napotka
raz podobne pszczoy. Beznogie. Cay rj beznogich pszcz. Wylge z cielcej padliny.
Opisa ten widok w ktrej z ksig Georgik. Znak, e wiat niewiele si zmienia. Oto
ogldaem to samo, co poeta, ktry zmar szmat wiekw temu. (A w ogle, to nie 201
cierpi poetw. Poeci to kamcy. Wergiliusz to co innego. Ten by obserwatorem. I co
powiecie? Siedziaem sobie przykucnity nad padlin, pod cyprysami, gdy nagle
uwiadomiem sobie znaczenie tego widoku. Nagle, w jasny poranek. Przypomniaem
sobie z czasw wittenberskich pewnego francuskiego klech, Guillaume Michela,
tumacza dzie Wergiliusza, ktry to ksiyk upiera si z kadej Wergiluszowej
obserwacji wyciga ukryty mora. Ten za obraz - to jak widok beznogich pszcz na
cielcej padlinie - przyprawi Mich o najdziksze plsy fantazji. Zdaniem komentatora,
ciel i pszczoy oznaczay co, co Wergiliusz usiowa wyrazi bezwiednie i wiadomie.
Jako e Wergiliusz y i pisa nie zaznawszy dobrodziejstw wiary chrzecijaskiej,
kocielny krytyk cay a si zapali pod komek i sprytnie wydedukowa z aciny, i obraz
ten oznacza nowego czowieka, odrodzonego z krwi Jezusa Chrystusa, acz niezdolnego
samodzielnie i i postpowa ciek prawoci". No, powiedzcie sami! Mwi tu, e w
cielcej padlinie ujrzaem rj beznogich pszcz. Mwi nadto, e to samo widzia raz
Wergiliusz. Pszczoy oznaczaj u mnie pszczoy, a nogi - nogi. Beznogie znaczy beznogie.
Ciel to ciel. Zdeche znaczy martwe. Koniec lekcji pierwszej. Byem jednak
zadowolony, e zatkaem nos marmolad. 38. Maniery O zachodzie soca doczapalimy
kulejc do Lukki. niene woy. Chodne strumyki. Belka, na ktrej si huta dziesi
trupw. Zatrzymalimy si w niezej gospodzie. Nareszcie dobra stajni dla naszych
biednych, znuonych konikw. Ale te maniery w Lucce... Maniery? Byle chlew to przy
tym Wersal, mwi wam.
- Gdzie tu wychodek? - zapytaem pachoka.
- Z tyu, na podwreczku - odpowiedzia. Wyszedem na rzeczone podwreczko. Noc
jasna, ksiycowa. Nie znalazem jednak adnych drzwi. 202 Wracam ja do pachoka.
- Gdzie dokadnie jest to podwreczko z wychodkiem? - ponownie zasigam informacji. -
Ach, gdzie tylko zechcecie, mony panie! 39. Bg Akercocke zacz si teje nocy
zabawia nowym sowem.
- Bg - powiada. I znw powtarza tak w kko. Jedno, jedyne sowo. Bg". Jak gdyby
woda kapaa w pustej jaskini. Bg. Bg. Bg. Bg. Wstaem i zaraz si natknem na
Helen. Z niewiele lepszym skutkiem. Helena w samej nocnej koszuli klczaa na
schodach, odmawiajc raniec. - Czemu skpisz snu swej urodzie? - spytaem.
- Boa Rodzicielka ustrzega nas do tej pory - usyszaem. - Powiniene tu ze mn
uklkn i take Jej podzikowa. Zamiast dzikowa, wyszedem na spacer. Na Piazza
del Mercato, wykrojonym z ruin staroytnego amfiteatru, napatoczy si Faust wraz z
Szatanem. Pies wyglda na rwnie wstawionego, co Doktor. Obaj, pies i Doktor, leeli
rozwaleni w cieniu uku, obaj si czochrali i obaj gapili si w ksiyc. - Akercocke
powtarza teraz Bg" - owieciem obu.
- Przejdzie mu - odpar z przekonaniem Faust. By w najpodlejszym z nastrojw. -
Dlaczego nie trzymasz Mefistofelesa w jakiej klatce? - jem si dopytywa. - Mogliby
sobie rozmawia we dwch, z Akercockiem. Razem moe by sobie przypomnieli do
sw na zaklcie, eby mi zwrci dziewczta, albo nawet eby... Faust ociera si bblem
o mord Szatana.
- Diabe sam zadba o sw wasno - rzuci. A gwizdnem. - Rozumiem - mwi. -
Wedle wierze Heleny, mam uwierzy, e pielgrzymujemy do Rzymu pod spdnicami
Najwitszej Panienki. Wedle tego, co mwisz mi ty, Diabe dawno wbi w nas 203
wszystkich widy. Powiem jasno, e oboje macie kuku na mi ot co. Wrciem do swej izby
w gospodzie. Akercocke nareszcie zasn, dziki czemu mogem po raz kolejny
przepatrze zawartoci szkatuy. Papiery byy w rodku, bezpieczne. Zaczem je czyta
przy wieczce, spragniony choby cienia realnoci, zdrowia psychicznego, porzdku, ktry
tylko ja jeden najwidoczniej umiem zaprowadzi pord wiru zwariowanych przygd, jaki
wlecze za Janem Faustem. Wasne sowa zaczy mi jednake taczy przed oczami,
mogem ju za nimi nady, tak byem skonany. Pewnie zasnem oparty na doniach,
rkopis majc za poduszk. 40. Konrad yso Kiedy si obudziem, by ranek. Faust
rozsiad si na parapecie okna w mojej izbie z kupk monet na podoku opoczy. Wanie
je liczy. Obudzi mnie brzk pienidzy. - Konrad by ysy - zauway Faust. Przetarem
oczy, pytajc: - Co takiego?
- Konrad Mucjanusz - usyszaem. - By ysy jak kolano. Co prdzej utkaem papiery w
zaciszu szkatuy. - Spadaj! - rzuciem do Fausta. Wyszczerzy si tylko. Oczywicie zrobi
przy tym zeza i podnis w palcach jak toskask monet. Moe liwra? Tak, pewnie
liwra, albo moe paula. - To fakt, nie bajka - cign. Jasna moneta mrugna ku mnie z
jego garci. - Fakt, z tych, ktrych tak przecie podasz? Podaj i ci wanie fakty, synu.
Nasz przyjaciel Konrad nie mia na bie ani jednego woska. - Znowu robisz mnie w konia
- wymamrotaem. - Skoro Konrad Mucjanusz by ysy, jak to si stao, e nosi przydomek
Rufus? Czyli Rudy? Nie bierz mnie za dzieciaka, ty ole! Faust podrzuci toskask
monet i pochwyci j zrcznie. Potem sprbowa jej zbem. Twarz wyduya mu si
nagle. - Co? Zby ci bol? - spytaem. 204
- Nie. Kamienie ciowe. Mam troch wiru w rurkach. Jeszcze jeden miy fakt do twej
kolekcji. Tusz, e go zamiecisz pord innych? - Niech Helena ci upuci krwi. Nasze
gosy zbudziy Akercocke'a.
- Bg! - oznajmia mapa spod sukna, ktre wci chronio klatk. - Syszae? -
upewniem si jeszcze. Faust wzruszy ramionami, od czego a mu spkaa opocza.
Opocza Fausta jest ju niemoebnie utytana. a co wicej sztywna od nagromadzenia
brudu i pyu gocicw. - Myl, e naley ci si, Kusiu, ta wiedza - zacz, wsypujc
monety do sakiewki z zielonego welwetu i ciasny zacigajc przy niej sznurek. - Rude
wosy Konrada nie byy tak; naprawd rud czupryn, tylko peruk. Peruk, chopcze!
Herr Mutian okaza si prnym kutasikiem. Kiedy go spotkaem w Erfurcie gono
zauwayem, jak nie do twarzy mu w peruce. Twoja gowa kamie", powiedziaem. Nigdy
mi tego nie wybaczy. Zajty zapiecztowywaniem szkatuy, obracaem w mylach t
wiadomo. Jej znaczenie byo dla mnie jasne. Faust przejrza moj ksig, a teraz cichcem
szydzi z tego, i podaem Konrada Mucjanusza jako wiarygodnego wiadka Faustowych
szalestw majcych miejsce trzy lata przed rzekomymi wypadkami w Lesie Spisser. -
Suchaj no, pbogu - odezwaem si wreszcie - Posuchaj no, pbogu z Heidelbergu,
skoro naprawd jeste tak diablo przebiegy, jak to si stao, e ci wypdzili z Ingolstadt?
Faust zmarszczy brwi pod moim adresem.
- Eck - odrzek.
- Co, Eck?
- No, Eck. Uczyniem mu drobn przysug, a potem chcia si mnie pozby. Ale c to za
bajeczki o pbogach? Nic z tego nie pojmuj. Machnem rk na Ecka. Eck, czyli Johann
Maier z miasta Eck, gwny oponent Zatwardzeca. Eck, jasne wiato Ingolstadt, teolog,
rozpustnik, pijak, obroca lichwy (pod warunkiem, e odsetki nie przekrocz piciu
procent Patrz cz Pierwsza, Rozdzia 45. 205 kapitau). Czy Faust rzeczywicie chcia,
abym mu przypis w historii pomoc ofiarowan Eckowi, przeciwnikowi Lutra? Eckowi,
ktry nakoni papiea do ekskomunikowania jego wrogw z mocy bulli Exsurge Domine
(z tym, e Zatwardzeniec podtar sobie bull siedzenie, a uzupeniony w ten sposb
dokument spali publicznie). - Helmitheus Hedebergensis - przypomniaem. - Mutian
twierdzi, e tak si kazae tytuowa. Zawsze si zastanawiaem, moe znaczy, a w
kocu si domyliem. Konrad wszystko pokrci. Sam przyznaj, chodzio o tytu
Hemitheus Hedelbergen co? Pbg z Heidelbergu. Jeszcze jedna z twych fantazyjnych
godnoci, tak? Faust zaprzeczy ruchem gowy.
- Fakty! - odezwa si z sarkazmem. - Daleko nie zajedziesz, kurczowo trzymajc si
faktw, zwaszcza jeli je mylisz tak, jak ten tutaj. Posuchaj, co ci powiem. Twj Konrad
by nie tylko ysy ale take guchy na jedno ucho. Dlatego le mnie usysza. - W takim
razie jak si kazae nazywa?
- Jak? Hermes Trismegistos - rzek Faust. Jknem. Znw nadgrylimy robaczywe
jabuszko z Drzewa Reinkarnacji Herr Faszywca. Hermes Trismegistos (to jest Hermes
Potrjnie Silny) by gnostykiem, mniej wicej z II stulecia, ktry powypisywa mas
rozgwiedonych bzdur o czowieku sigajcym boskoci poprzez siedem sfer
planetarnych. w traktat nosi tytu Poin dres. Po acinie wyda go jako pierwszy platonik
Marsilio Fic bdzie ju z osiemdziesit lat temu. - Nie ma rozmowy - stwierdziem.
- ysy Konrad - westchn jeszcze Faust, przerzucajc z rki do rki sakiewk. - Zaronite
uszyska Mucjanusza. - Fajno - uciem. - Dzikuj za wszystko.
- Pomylaem sobie, e przyda ci si par faktw - doda. Wida, e dar ze mnie acha. 41.
artowni Jezus Szyderstwa Fausta trway w najlepsze, cho z przerwami, przez ca drog
do Sieny, czyli dugo. Szlak zabra nam cae sze z czego wynika, e dziennie udawao
nam si ujecha nie wicej 206 ni dziesi mil. Krajobraz wypieczony w socu, wysokie
wzgrza, pogoda nienaturalnie gorca. Po drodze ani p wydarzenia, ktre warto by tu
opisa. 26 marca min nas w drodze na pomoc wysannik papieski, i a poprosia go o
bogosawiestwo, lecz legat nie zatrzymujc si wykrzykn tylko. Ci zwariowani
Niemcy! 28 marca, to jest w rod, natknlimy si na tabor cygaski. Dookoa byskajce
zby, zatuszczone bransolety, oczy jak jagody tarniny Faust naby od Cyganw tali kart
do tarota, twierdzc, e przez niedopatrzenie pozostawi swoj w Wiey. Helena nie
odezwaa si do niego do koca dnia. Mruczaa co tylko o Biblii Szatana". Dopiero noc
29 marca, czyli wczoraj, wydarzya nam si jedna maa przygoda. Stanlimy na noc w
schronisku ptniczym w zakazanej dziurze o nazwie Poggibonsi. W rodku nocy Helena
wpada z wrzaskiem do mojej izby (akurat si zabawiaem z Justyn, co wielce j
zmieszao) i woa: - Jan znikn! Pozapinaem guziki i pdz. Okazao si, e Faust zacz
lunatykowa i przez sen dosiad konia na oklep, by z okrzykiem Do Rzymu! Do Rzymu!"
popdzi przez miasto. Zakoczy t jazd w korycie. Przeycia te troch go otrzewiy,
lecz dzi znowu si przypi do butelki. Powody tego limaczego tempa s dwa: nasze
znuenie i Szatan. Faust zatrzymuje pochd, ilekro zatrzyma si pies. Ile razy wic pies
przykuca i sra albo ruszy w pole za krlikiem, albo wbije sobie cier w ap, Herr Doktor
natychmiast korzysta z tego pretekstu, by zsi z konia i uraczy si winiakiem. Justyna i
Helena maj odparzone pupy, wic cieszy je kady postj. Staj sobie z boczku i czekaj,
puszczajc w ruch wachlarze, bo skwar jest niewiarygodny. Helena wznosia mody, a ja
gapiem si na gociniec. - Co nie wracaj - zauway Faust. Jestem mu wdziczny za to,
e te ostatnie dni byy tak ciche. Ciche w znaczeniu ubogich w wydarzenia. Bo Poza tym
gone. wolabym na przykad, eby Akercocke nie wypiewywa w kko Bg! Bg!"
Wolabym na przykad, eby Faust gdzie sobie poszed. 207
- Skoro o faktach mowa - odezwa si tymczasem mistrz, kiedymy przemierzali rwnin
nad rzek Arno - niektrzy powiada) e Chrystusa nie ukrzyowano. - Wielkie nieba, a c
to za pomys? - zdumiaem si szczerzej - Istnieje ewangelia - wyjani mi Faust - ktra
naucza, e Mateusz, Marek, ukasz i Jan pokrcili fakty tyczce ukrzyowania, krzyu
umar nie Chrystus, lecz Szymon z Cyreny. - A co z Jezusem?
- mia si.
- Jak to mia si"? Gdzie?
- Sta sobie w tumie i mia si - odrzek Faust. Odebrao mi mow. - Set - odezwa si
Faust, klepic si po kapeluszu.
- Co prosz?
- Drugi Traktat Wielkiego Seta. Tak si zwie ta zaginiona ewangelia - Skd znasz jej tre,
skoro zagina? Faust nic nie odpowiedzia. - Jezus mia si patrzc na cudz ka -
cignem. - To jakie brednie. A poza tym, co to ma wsplnego ze mn? - Fakty, ot co -
uwiadomi mi Faust. - Fakty bywaj rozmaite.| Mateusz, Marek, ukasz i Jan co do
jednego byli przekonani, mwi prawd. - A czy kamali? Czy prawd mwi ta twoja
zaginiona ewangelia? - Tego nie powiedziaem. Mwi tylko, e Set gosi co innego ni
tamci. Fakty s jak duchy. Ludzie widz to, co umie wychwyci ich wzrok. Pijany i
zaprzeczajcy sam sobie, Faust plt w najlepsze o tym, jak prawie ju by si oeni, gdyby
nie to, e Mefistofeles stanowczo, mu odradzi luby. Helena oywia si nieco.
- Wemiemy lub w Rzymie - orzeka. - Sam Ojciec wity zczy nas sakramentem,
aniele! Oczywicie najpierw musisz si u niego wyspowiada. Faust zamkn (si
natychmiast. Czy to Luter, czy moe Kalwin powiedzia kiedy, e pieko to inni? 42. Kop
w jaja przed witem, w niedziel 31 marca. Za trzynacie dni soce wstanie i rozpocznie
si Wielki Pitek. Gdybymy jechali tak, jak przystoi pielgrzymom (to jest nie zatrzymujc
si, ilekro pies zwany Szatanem strzela kup albo zwszy gonic si suk),
pokonalibymy pozostae sto kilka mil midzy Sien i Rzymem w trzy albo cztery dni.
Mog si spokojnie zaoy, e tak si nie stanie. Zerwaem si o brzasku, by spisa sowo
w sowo barbarzyskie wariactwa, ktre zdarzyy si onegdaj wieczr. Wikszo tego
czasu spdziem w zaciszu izby, spisujc rozdziay na temat naszego szlaku z Mediolanu.
"Gdy skoczyem, zachciao mi si pi. Jak chyba wspominaem, piszc skosztowaem
miejscowych parwek, ktre cho smaczne, rozbudzaj w czowieku pragnienie. Bya
pomoc. Pomylaem, e najwysza pora naruszy beczk wina, ktr byem spostrzegem
na dole. Moja izba w gospodzie miecia si u szczytu schodw, ktre si zaczynay w
gwnej izbie, zaraz przy drzwiach. Ledwo co widziaem od pisaniny, zwaszcza e
spisywaem sprawy, ktrymi nie powinien si zajmowa nikt normalny, tote nie bardzo
patrzyem, dokd id. Poza tym we wntrzu byo ciemno cho oko wykol. Kiedy stanem
na najniszym stopniu, kto wpad na mnie z impetem. Kto wyszy i ciszy ode mnie.
Runem na schody. Podniosem si, klnc siarczycie, i sprbowaem schwyci
napastnika. W rku zostaa mi tylko jego opocza. Napastnik za krzycza:
- Noga! O Jezu, jego noga! Zaraz umkn co tchu, pozostawiajc mi opocz. (Cakiem
niezgorszy przyodziewek. Z gronostajowym podbiciem). Wszedem do gwnej izby,
gdzie przy ogniu spoczywa sobie Faust. Przy sobie mia, uwaacie, czarn torb ze
srebrnymi zapiciami po bokach. Wanie j oprnia. Na wszystkie strony posypay si
toskaskie monety, rzeczuki cekinw, skudw, liwrw i paulw. - Kusiu, chopcze miy,
udao mi si korzystnie wymieni walut... 209
- Po jakim kursie? - spytaem od niechcenia, nacigajc wina z beczki. - Po jakim? Za to
wszystko - Faust machn rk na monety! oddaem nog. - Znw nie wiem, co ty
wygadujesz, u diaba. Jak zwykle zreszt. - Zaraz ci wytumacz. Kiedy ty siedzia sobie
w izbie i pis ja nie marnowaem czasu. Udaem si do fontanny na Piazza Campo, do tej,
ktr nazywaj Fonte Gaia. Podobno to najlepszy punkt na cichy interesik. C dalej?
Ugadaem sobie zaraz kupca i zapowiedziaem mu, e chc wymieni tyle to a tyle
dobrych niemieckich talarw. Poda mi taki kurs, e poszedby po nim z torbami sam
cesarz. Zgodziem si, ma si rozumie. - Ale po co ci a tyle pienidzy? Faust zby to
pytanie i cign: - Kazaem tuciochowi zjawi si w gospodzie i przynie toskaskie
zoto. W zamian obiecaem talary. A czy wiesz, ile ich da? Takiej iloci monet nie
udwignyby wszystkie nasze kor - A potem go nabrae - domyliem si wreszcie.
- Lepiej nic nie mw, a suchaj! Kiedy rzezimieszek pokaza si tu z fors, leaem na
kanapce i drzemaem. Chrapaem niby sml niepomny na wiat cay. - To akurat przyszo
ci bez trudu. I co na to handlarz? Faust radonie wykrzywi twarz, liczc swoje skudy. - A
co ty by zrobi, Kusiu, na jego miejscu?
- Potrzsnbym tob. Sprbowa ci zbudzi.
- Dokadnie to samo uczyni i on - podj opowie Faust. Wyobra sobie, kadzie swoj
torb na stole, apie mnie za rami i potrzsa. Tak si rozzoci, e nie mona mnie
dobudzi, i apie mnie za nog i dalej targa ni ze wszystkich si. A wiesz, co! wtedy
uczyniem? Pierdnem. Nie to, ebym si zbudzi. Pierdnem przez sen. Bestia handlarz
rozsierdzi si jeszcze bardziej] i zaczyna oburcz cign mnie za nog. I co powiesz?
Noga nagi zostaa mu w rkach! Ot, i masz! Jak ten durny przyjrzaem si natychmiast
nogom Fausta. Obie tkwiy oczywicie na swoim miejscu.
- Wybieg w takim popiechu - koczy historyjk Faust - e nasi mier zapomnia o
torbie. - Wiadoma sprawa - mwi. - Tylko jak ci si to wszystko udao? J Ukrye gdzie
przed nami sztuczn nog?
- Nie, skde. Wino dodao mi chyba odwagi.
- Mam ju po dziurki w nosie twoich przechwaek - walnem prosto z mostu. - Pozwl,
moe teraz sam urw ci drug nog, co? Faust mrugn do mnie porozumiewawczo. - A
wtedy by uwierzy, czy tak? - Wtedy musiabym uwierzy. Faust wyprostowa nog w
moj stron. Zawahaem si. Potem signem po usmolony, czarny, dugi but... A Faust
wymierzy mi kopa. Z caej siy. I prosto w jaja. - Jeszcze do tego nie dojrza - rzek mi
Faust. Zwijajc si po pododze, przy ogniu, wysapaem: - eby ci nogi z dupy
powyrywa? Przyznacie, poda sztuczka. - Nie, synu - obwieci wszem i wobec Faust. -
eby posi mdro. 43. Sanktuarium Opactwo Monte Oliveto Maggiore ley mniej
wicej dwadziecia pi mil na poudniowy wschd od Sieny, w grskiej okolicy, usianej
na dodatek wwozami. Do tego to opactwa dotarlimy pord burzy z piorunami pod
koniec trzydziestego i trzeciego dnia naszej wdrwki. Klasztor wznosi si na
podobiestwo zamku na dugiej skalnej ostrodze, pod smolistoczarnym niebem szarpanym
pazurami byskawic. Konie poszyy si co rusz. Musiaem zapa wierzchowca Justyny za
uzd. - Bye ju tu kiedy? - zawoaem do Fausta, kiedy po skalistej ciece w stukocie
kopyt wspinalimy si do furty opatrzonej w blanki. - To macierzysty przybytek braci
oliwetanw.
- Nigdy jako o nich nie syszaem.
- Jedna z kongregacji zakonu w. Benedykta. 211
- Ave Maria! - ucieszya si Helena. - Znajdziemy schronienie: noc w witym przybytku!
Faust podnis si w strzemionach i targn za sznur dzwonu. Nie wiedziaem, czy w
tumulcie burzy kto w ogle usyszy na sygna. Gromy biy oguszajco, a pioruny
rozbrzmieway echem w gbokich wwozach. Nad portalem trzymaa stra pstrokata
Madonna.
- Troch za wysoka, nie sdzisz? - zagadnem Helen. Kto uchyli kratk u furty. W
otworze nie ujrzaem jednak niczyjej twarzy.
- Jam doktor Sabellicus! - krzykn Faust. - Vi Veri Universi Vivus Via! Furta uchylia si
natychmiast, w strumieniach deszczu. Wjechalimy w obrb opactwa. Mnisi uwolnili nas
od wierzchowcw. Wszyscy mieli na sobie trupiobiae habity. Szatan merda ogonem.
Jeden z mnichw, wyszy ni pozostali, poklepa psa. Jego twarz trudno byo rozpozna
pod nawisem kaptura. - Znajdziecie ojca opata w refektarzu - rzek do Fausta w
grnoniemieckim dialekcie. - Prosz tdy. Poszlimy za nim wszyscy. Wwczas jednak
mnich przystan i wycign rk w gr. - Damy, jak sdz, powinny si uda wprost do
dormitorium. Ka im przysa z kuchni poywienie. Helena dziobna Fausta w rkaw. -
Na pewno nie mia na myli mnie, prawda, Janie? Nie spaa z tym stworzeniem Wagnera.
Nie bd, i kwita! Faust wyszczerzy zby. Odprowadzi zaraz klasztornego kwatermistrza
na bok i j mv co klarowa po acinie. Nie zrozumiaem z tego ani sowa. Kiedy
kwatermistrz odwrci si ku nam, ujrzaem, e zoy rce niby do modlitwy. - Droga
siostro - rzek do Heleny. - Zwaywszy na okolicznoci! otrzymasz osobn izb. Helena a
pisna. Wyjaniem Justynie szczegy tyczce noclegu. Nie wydawaasi wcale
zmartwiona. Kwatermistrz skoni gow i wskaza nam, by i za nim. Faust dawa susy i
skaka wok niego, a Szatan depta mu po pitach. Patrzyem, jak Justyna skrca na
schody z brzydkiej, czerwonej cegy. Helena posza innymi schodami. Kad z naszych
pa prowadza milczcy mnich w biaym habicie. Ruszyem pdem po bruku dziedzica,
aby dogoni Fausta. - Bye ju tu kiedy? - Mona to i tak uj.
- Co chcesz przez to powiedzie, u diaba?
- Zapytaj Akercocke'a. Gniewnie spojrzaem na map. Bestia hutaa si w klatce, ktr
niosem cay czas na ramieniu. - Diabe z ciebie - burknem do Fausta.
- Diabe! - skrzekn Akercocke, gono, wyranie i ze wietn dykcj. - Co? Znowu nowe
sowo? - zdumia si Faust. Weszlimy do klasztornej sieni. 44. Il Sodoma Od krech
byskawic w klasztorze zrobio si jasno jak w dzie. Spostrzegem w tym wietle, e na
cianach widniej wszdzie freski. Dziwne freski. Na pierwszym planie wida byo na nich
mnichw w habitach barwy trupiej bieli, powszechnych - jak zdoaem si ju zorientowa
- w zakonie oliwetaskim. Mnichw namalowano byle jak, na odczepnego, wic trudno
byo si nawet dopatrze u nich mskich cech. Za to ta freskw okazay si nad podziw
pikne i, jak na moje oko, wcale nie woskiej roboty. Zapamitaem fresk z wtym
mostkiem, przerzuconym niczym uk brwi przez bkitn wod. deczki porodku nurtu
pod mostem wyglday jak prawdziwe, miao si wprost wraenie, i jeli ich dotkn,
zakoysz si na fali. Pewnego razu, w Wartburgu, ogldaem podobny rysunek, zdobicy
talerz. Wschodni wzr w licie wierzby. Podarunek dla naszego Elektora z dalekiej
Japonii. - Sceny z ywota w. Benedykta z Nursji - mrukn na ten widok Faust, - Ten
trzeci fresk to autoportret artysty. Trzecia scena przedstawiaa jeden z pierwszych cudw
w. Benedykta, z czasw, gdy nasz bohater cigle si uczy rzemiosa. Na pierwszym
planie ujrzaem krzepkiego i pewnego siebie draba, 213 posta o wiele bardziej
przekonywajc nili sam wity. U stp draba spostrzegem zarysy dwch borsukw i
kruka. - To wanie Il Sodoma - oznajmi mi Faust.
- Robisz mnie w konia, prawda?
- Giovanni Antonio Bazzi - dopowiedzia Faust. - Sodomita to tylko przezwisko. - A by
nim? - zaciekawiem si nawet.
- Sam si przekonaj. W dolnym rogu fresku na poudniowej cianie. Byskawica uatwia
nam zadanie. W najdalszym zakamarku poudniowego fresku ujrzaem natychmiast sceny,
ktre bardzo trudno byoby nazwa witymi. - Opowiedz, prosz, mojemu druhowi ca
histori Faust do mnicha. Zakonny kwatermistrz odezwa si, wci odwrcony pieca w te
sowa: - Niniejszy fresk przedstawia zepsutego Florencjusza, ktry, e udaremniono mu
prb otrucia Benedykta, zaoyciela naszego zakonu, postawi sobie za cel zatru dusze
mnichw, a to wprowadzajc do opactwa niewiasty. - Ci tutaj mao przypominaj
niewiasty - wskazaem na freski. - Daj mu dokoczy - upomnia mnie Faust.
Kwatermistrz podj opowie: - Il Sodoma wzbrania wszystkim przystpu do
malowanych freskw. Zasoni nie dokoczone dzieo lnian pacht i przybi, gwodziami
do ciany. Kiedy wreszcie zdj pacht, okazao s e niewiasty z fresku s nie tylko
obnaone, lecz, co gorsza, sprosi Mnich zadra wymawiajc te sowa. ciana powleka si
czerni.
- wczesny opat wpad w ogromny gniew widzc impertynencj artysty. Rozkaza wic
zniszczy dzieo. Tak si jednak nie stary Il Sodoma by kawalarzem, figlarzem i
oszustem. Gdy malowa, podpiewywa wyuzdane piosnki. Prcz tego jego obejcie
przypominao Ark Noego. Nawet do pracy przyprowadza ze sob zwierzaki. Oswojone
borsuki, gadajcego kruka... Ostatecznie Il Sodoma poszed na ugod. Nowa byskawica
rozwietlia klasztor. Przy jej wietle mogem si dokadnie przyjrze, na czym polegaa
ugoda". 214 Artysta domalowa niewiastom sukienki, a damskim ksztatom uj
okrgoci. Postacie wyglday teraz jak gromada chopcw w damskich szmatkach.
Kwatermistrz prdko ruszy dalej. Zdawao mi si jednak, e chichocze pod nosem. 45.
Opat Pokonalimy nowy rzd kamiennych schodw i weszlimy do refektarza, gdzie
mnich kwatermistrz skoni si nam i oddali. - Panie mj, moci opacie! - zacz Faust.
Opat klasztoru Monte Oliveto Maggiore sta u wejcia do alkowy. Mia na sobie szat z
rowej satyny, a na gowie ma, czarn myck. Wzrostu by niewielkiego - oceniaem go
na najwyej pi stp, i to w mycce - a kiedy na powitanie rozoy ramionka, sta si
podobny do my albo motyla, ktry suszy skrzydeka na socu. W alkowie za jego
plecami spostrzegem ca aptek - kolejne rzdy pek penych kamionkowych sojw,
kady z ogromnym korkiem. - Doktorze Sabellicusie - miym gosem przywita si opat -
to dla mnie zaszczyt goci w naszych progach tak znakomito. Jego gos by jak mid
ciekncy z duej wysokoci. Opat wycign do na przywitanie. Faust klkn i zerwa z
gowy kapelusz. A tak! Stary wazeliniarz. Nim si spostrzegem, klcza ju, caujc opata
w piercie na lewej rce. Przysiadem, stawiajc obok klatk z Akercockiem.
Przynajmniej miaem dziki temu zajcie. Krzeso okazao si mikko obite, a w kominku
po mojej prawej rce pony cedrowe polana. Ujrzaem, jak Szatan wyciga si przy
ogniu. - Pozwl, e ci przedstawi Krzysztofa Wagnera - rzek tymczasem Faust. - Dzieci
moje - zaszczyci mnie uwag opat - jake mi mio. Czy wolno mi bdzie obmy twoje
stopy? Zatkao mnie, wic tylko zamrugaem. Opat: rowiutka buka. Falujce brewki.
Oczka jak chodna malanka. 215
- Jeste ptnikiem - klarowa mi opat. - Przybywasz tu z daleka, a droga bya nieatwa,
czy nie tak? Pozwle wic, aby ku twe wygodzie przyniesiono nam wody... - Jemu
obmyj stopy! - wskazaem na Fausta. - Obmyj je komu kto jest w stokro wikszej
potrzebie ni ja! Tak czy owak, niewiele z tego przyjdzie dobrego... - Dobro! - wymrucza
opat, sigajc po srebrny dzwoneczek! z paskorzebion grup Trzech Krli wzdu boku.
- Jake pocieszajce jest sysze o dobru z ust osoby tak modej... Tu zadzwoni
dzwoneczkiem.
- Czynienie dobra to waciwy przedmiot woli - owiadczyy z umiechem. Umiech opata
sprawi, e malanka dziwnie skwaniaa. Do refektarza wkroczy nowy mnich w trupiej
bieli. W rkach nis mis, a pod pach zoony na czworo rcznik. - Wol mie brudne
nogi - oznajmiem. Mnich postawi przy mnie mis z wod. - cigaj buty, Kusiu -
ponagli mnie Faust.
- Ka si wypcha! Opat powtrnie zadzwoni dzwoneczkiem. W refektarzu zakotowao
si nagle od mnichw. Walczyem dzielnie, lecz tamci mieli nade mn przewag. Zaraz
mnie pochwyciy krzepkie ramiona i przydusiy do poduch. Kaptur zsun si z jednej z
gw. Ujrzaem twarz mikk i pozbawion rysw, niby obupane jajo. Mnisi zdarli ze
mnie buty do konnej jazdy. Opat zakasa rkawy. I najspokojniej w wiecie obmy mi
stopy. Donie opata okazay si miciutkie, w dotyku podobne do futra. Woda owszem,
ciepa. Co rusz strzelaem z palcw u ng, by przynajmniej w ten sposb wyrazi swj
sprzeciw. Opat odezwa si na to:
- Mierzi ci moe woda?
- Nie. Ty mnie mierzisz - odrzekem. Niespiesznie osuszy mi stopy rcznikiem. - Pax
vobis - oznajmi. Mnisi wyczapali z refektarza, kapic sandaami. Co prdzej wzuem
buty. Opat pocaunkami osusza sobie tymczasem paluszki. 216
- Wszystko ma tutaj suy twej wygodzie - rzek mi. - Po pierwsze, wygodzie ciaa, a
dalej, wygodzie duszy. Tu odwrci si do Fausta, ktry chepta wino z roztruchanu. - Nie
zaszkodzioby teraz co przeksi. Ufam, e zechcesz spoy ze mn Boe dary? Ty i twj
czarujcy ucze? - Dziki, ale prdzej zdechn z godu - rzuciem. - Dzieci moje! C to
za banalne sowa! Faustowi odbio si nagle. - Niezy rocznik - przywiadczy. - Tak, Ku
bdzie jad z nami. Ku uwielbia wyerk. Znajdziesz moe dla mnie jeszcze jedn
flaszeczk tego wistwa?
- Nie tylko jedn, lecz ile zapragniesz - rozpromieni si opat. - Rycho si przekonasz, e
ten akurat rocznik wymienicie smakuje z odrobin porchetty, to jest z pieczonym
prosiciem na zimno, nadziewanym zioami. Nasze ulubione danie w Umbrii, jak
pamitasz, podobnie jak w Lacjum i w Marchiach... - Diabe! - skrzekn naraz Akercocke.
Do tej pory siedzia cicho, przycupnity w klatce, z lekka oszoomiony ciepem bijcym od
kominka. I macie, naraz wypowiedzia nowe sowo. Tym razem byem z tego wrcz
zadowolony. Opat umiechn si do mnie. Zoliwa malanka.
- Widz, e si ozwa twj zy duch! - zauway pod moim adresem.
- Chryste Panie! - sapnem. - Akercocke nie jest zym duchem! Akercocke to pospolita
mapa. Jebana, gadajca i mierdzca mapa, i basta. - Jebana? - opat wypowiedzia to
sowo, jak gdyby bra je w cgi i oglda pod wiato, by odoy pomidzy miecie. - Nie
ceni sobie wyraenia jeba". To starowieckie sowo, dzieci moje. Zaburczao mu w
brzuchu. Opat spiesznie sign po dzwoneczek. - Jak to w pocie - rzek tytuem
usprawiedliwienia. - Dozwalam swemu ciau na jeden posiek dziennie. 46. Ewangelia
wedug Judasza Tak nam mija wieczr. Opat plt trzy po trzy, Faust pi, ja siedziaem bez
sowa przy ogniu, przytulony do wasnych buciorw. 217 Mnisi wchodzili i wychodzili z
refektarza, na wielkim stole stawiajc wci nowe dania, srebrne talerze i zote puchary.
aden z mnichw nie wypowiedzia na gos ani sowa. - Twj ucze wanie spostrzeg,
jak surowo przestrzegamy reguy milczenia - odezwa si opat do Fausta. - Spostrzegem
te, e sam jej nie przestrzegasz - burknem. - Ani ja, ani kwatermistrz - przytakn
chtnie opat. - Tn ycie bardzo by nas nuyo. Reszta braciszkw oszczdza jzyki: inne
cele. - Na przykad? - zapytaem.
- Na przykad na recytowanie modlitwy, rzecz jasna. Bywa tak e umilaj mi posiki
lektur. Ha, moe co wreszcie przeksisz Sabellicusie? Jeste moim gociem. Jakiej
lektury dasz? Faust rozsiad si przy stole.
- Co powiesz na Ewangeli wedug Judasza? - zapyta.
- Amen - zgodzi si opat. Natychmiast pobogosawi jado. Zaczli je. Faust spojrza
mnie pytajco, lecz zostaem na dotychczasowym posterunku. Do sali wszed nowy mnich,
z kapturem zsunitym na oczy i spuszczonym wzrokiem. Przypomina mi bardzo goryla. -
Bracie Brygido - zamrucza opat, gbeczk ocierajc tuste wargi. - Bd tak dobry i
poczytaj nam z Ksigi Iskarioty. Mnich skoni si i podszed do pulpitu. Patrzyem, jak
zdejmuje rzemienie z oprawnego w skr kodeksu, inkrustowanego klejnotami. Kodeks
by na pierwszy rzut oka starodawny - zbir powleczonych woskiem, drewnianych
tabliczek, spitych w jedn cao. Mnich otworzy tabliczki i ucaowa pierwsz z nich.
Nastpnie, gdy Faust popija, a opat narzdza sobie misiwa dc paszczy, goryl zacz
gono czyta nam z tabliczek. Domylam si,, e czyta po koptyjsku, bo ni cholery nie
mogem zrozumie ani! jednego sowa. Mnich zwany przez opata bratem Brygid bekota
tak na nasz uytek przez dobre pi minut, po czym znw przycisn do tabliczek grube
wargi. Z trzaskiem zamkn kodeks i na powrt spi go rzemieniami, by wylizn si z
refektarza tak samo bezszelestnie, jak si by wlizn. Czuem, e umieram z godu. Na
paluszkach podszedem do stou. 218 Usiadem i zaczem je. Nadziewane prositko
byo pyszne. Faust nadal pi. Opat nie uczyni komentarza. Wtrzchaem misiwo jak
wariat. W popiechu ugryzem si w jzyk Dzieci moje - zauway opat. - Sprbuj mimo
wszystko nie dawi si tak ozorem na zimno. Faust wyszczerzy si do mnie. Nie obeszo
si przy tym bez zeza. Nie pado ju ani swko. Dopiero kiedy odsunem talerz/ a
kolejny mnich wnis tac oboon jabkami, gruszeczkami, winiami i winogronami,
spytaem zdjty ciekawoci: - Skd to wszystko?
- Pytasz o kodeks Judasza?
- No tak, bo mniejsza o owoce poza sezonem... Opat urwa sobie gar winogron, doda
drug wini, po czym podrepta a do klatki Akercocke'a. - Odgryzie ci palce - ostrzegem
nie bez nadziei. Opat pokaza mi plecy. Sprawnie j wpycha winogrona i winie przez
prty. Akercocke poera je kolejno z niewiarygodn, mapi wprost zrcznoci. - Mam ja
swoje sposoby na duchy! - odezwa si opat - Nie odpowiedziae na moje pytanie.
- Diabe! - skrzekn Akercocke i splun we mnie pestk z wini. Opat unis cieniutk
brew i zerkn na Fausta. Ja take zerknem. Wino cieko mu po brodzie, a gowa trzsa
si okropnie. Opat przeegna si spiesznie.
- Amen! - zawoa. Co prdzej podnis swj dzwoneczek.
- Dzieci moje, znuony wdrwk. Brat Barbara zaprowadzi ci do twojej celi. Jutro
znajdzie si moe okazja do nowej pogawdki. 47. R Cela dorastaa do moich
oczekiwa. Wszdzie porcelanowe wazony z kwiatami. Ani krzese, ani choby stolika.
Dywan owszem, 219 z biaej, puszystej, powczystej przdzy. ciany pocignite na
rowo, a na nich co niemiara obrazeczkw. W jednym rzdzie spostrzegem stacje Mki
Paskiej, a tu pod nimi kolorowane kopie freskw II Sodomy. Statuetki witych.
Ozdbki z barwionej na rowo terakoty. Kartonowa wersja mczestwa w. Sebastiana, i
nawet z powtykanymi w ciao miniaturowymi strzaeczkami. Nad kiem Madonna z
Przenajwitszym Sercem w miejscu biustu. Samo ko z kolei okazao si prawdziwym
oem, szerokim, i mikkim, z rowymi firaneczkami i row narzutk. Przecierada
tako rowe, z koronkowymi brzegami. Na stoliczku pojedyncza ra. Rowa powaa,
na ktrej cherubinki baraszkuj na rowych oboczkach i potrcaj struny rowych harf.
Odwrciem si ku przewodnikowi. Jego twarz gina pod kapturem, lecz wiedziaem, i
pilnie ledzi m reakcj. - Bracie Barbaro - zaczem. Nic mi nie odpowiedzia.
- Brat Barbara, brat Brygida... - cignem. - Czy wszyscy braciszkowie w tym opactwie
nosz imiona eskich witych? Mnich bez sowa odchyli dla mnie koderk. Moim
oczom ukazaa si umieszczona pod ni rowiutka koszulka nocna, starannie poskadana.
- O rany! Dziki! - palnem. Jeli mnich sobie wyobraa, e w jego przytomnoci
dokonam striptizu i przebior si w rowy aszek, mg na to czeka do zasranej mierci.
Z braku krzesa przysiadem na swojej szkatule. Mnich sta przez chwil nieruchomo,
zatopiony zapewne w bezgonej modlitwie. Potem zdusi w palcach pomie rowej
wiecy, jedynego rda wiata w caej celi, i poszed sobie, cichutko zamykajc drzwi. -
Dobranoc, Basiu - rzuciem za nim jeszcze. Przez ca noc siedziaem na szkatule. Jako
nie chciao mi si wcale spa. 48. Wybraniec Rano znalaz mnie w tej pozycji Faust. Sam
take wyglda na zmczonego. 220
- Moe si przejdziemy po ogrodach? - zaproponowaem
- A porozmawiamy o Judaszu? Faust wzruszy ramionami. Ucieszyo mnie, e ciska
w apie flaszk opatowego montepuldano. Lepsze ju wino ni winiak, w ktrym
zamarynowa sobie mzg. Ogrody na Monte Oliveto Maggiore zdumiay mnie swoim
widokiem. Jak okiem sign, ani jednego kwiatka. Staw peen szumowiny i zaronity
chwastem. Wikszo drzew dotkno chyba jakie rolinne chorbsko. Najtrudniej byo
mi poj, po co te zwierciada na kadym kroku. Lustra odbijay soce, dray i taczyy
na wietrze, wiejcym od gr. Spogldajc z tarasu w d zbocza, ujrzaem winnice i gaje
oliwne. Burza gdzie nad ranem odtoczya si daleko na poudnie. Na potrzaskanych
pytach bruku pozostay ju tylko kaue, w ktrych rozcigao si i daro na strzpy
wiato odbite w zwierciadach. - Po co mnie tu sprowadzi? - zapytaem.
- Bo mi byo po drodze. Faust trci paluchem zwierciado, byskajc nim zawzicie. - Jak
ci si spao?
- Wcale.
- Nie ufasz naszemu opatowi?
- Nigdy nie ufam facetom, ktrzy mi myj stopy.
- Wybacz mu - mrukn Faust. - Ma tu tak mao modych goci... Podniosem w pakach
kamyk. Cisnem nim z caej siy w to stawu. - Judasz Iskariota - przypomniaem. - Co to
.za bajeczki o jego ewangelii? Faust przekrzywi zwierciado tak, e zawiecio mi prosto
w oczy. Stara sztuczka tego pajaca. Pamitam, jak mi wieci w oczy w dniu, kiedy go
musiaem ogoli, a Helena wybraa si na zakupy i sprawia sobie piro od Gabriela. - Czy
byby askaw przesta mnie olepia? Faust zakrci zwierciadem. W rozblaskach soca
usche drzewa wyglday jak w ogniu. - Ha, fakty! - Tu wyszczerzy zby. - Podoba mi si
twoje zamiowanie do faktw. Mnie samemu dawno udao si wykroczy poza czyste
domysy. 221
- Powiedz, e w Lesie Spisser.
- Jak tam sobie chcesz. Samo miejsce to zwyka bahostka. Na kracu ogrodw migna
nam Helena. W rku niosa okruszki. Dla ptaszt. Rozsiadem si przy maszkaronie. Dolna
warga gargulca popkaa. Zielona woda spywaa niby plwocina. - Fajno - orzekem. -
Poprosz wic o fakty.
- Jezus mia si - zacz Faust.
- Podczas kani Szymona?
- Kiedy wzi chleb do rki i kiedy rozama chleb, i kiedy umacza go w sosie, i kiedy
poda pitk Judaszowi. - Czy tego dowiedziae si z kodeksu?
- Jezus mia si - powtrzy Faust. - Bo to Judasz by wybracem Boga. - Nic nie
rozumiem. Zza sonecznego zegara wychyn Szatan. Czarna poczwara musiaa tam cay
czas drzema. Pies rozwali si u stp Fausta. Faust za opowiada mi szeptem: - Judasz,
syn Szymona Iskarioty z plemienia Reubena, czowiek z Kariotu, to jedyny aposto, ktry
nie pochodzi z Galilei. - No, i co z tego? Faust dawa Szatanowi liza si po rce.
- Moje imi nurza si bdzie w niesawie a po kres wiata szepn. - Bd mnie w
wiecie przeklina a po ostatnie pokolenie potomkw niewiast. - Cytujesz mi t
ewangeli?
- Judasz - powtrzy Faust. - Umiowany ucze.
- Judasz wyda Chrystusa!
- Tak mylisz? A przecie to Chrystus macza z nim chleb... - Chcesz powiedzie, e
Judasz zrobi to, co zrobi, bo tak mu wypado? - To fakt historyczny - rzek Faust.
Zamkn si na duszy czas. Widocznie spostrzeg, e idzie ku nam Helena. - Nic nie
rozumiem - zaczem. - Ale, jak sam mwisz, jeszcze nie dorosem do mdroci. Dla mnie
dobry i kopniak w jaja. - Nastpnym razem - przyobieca Faust cicho.
- Oho, nastpnym razem! Co, moe mnie kopniesz w gow? 222
- By moe odczujesz to wanie w ten sposb - brzmiaa odpowied Fausta. 49. Serdeko
Helena przyobleka si w powiewn szat w maryjnym odcieniu bkitu. Z miejsca
przesza do rzeczy: - Janie, jakie to przeliczne miejsce! Tylko co rozmawiaam z opatem.
Serdeko ten twj opat! Wiesz, co mi opowiedzia? Na kach niedaleko std jest
kociek, zwany San Biagio, cay z miodowego kamienia. Madonna pojawia si tam w
ubiegym roku, w czerwcu. Na ce, mj aniele, pasy si akurat krowy, ktre, wystaw
sobie, naraz wszystkie uklky! Takie sprawy daj do mylenia, sam przyznasz. Nie wiem,
co nasz Herr Judaszeko pomyla sobie, poznawszy ten fakt". Mnie opowie ta
uwiadomia, e najwyszy czas rozejrze si za Justyn. Nie udao mi si jej znale,
chocia przeszukaem cae opactwo. Justyna, nastpna w kolejce. Odesza.

50. Zupa

Tego wieczora znw posilalimy si razem z opatem. Faust i ja. Usugiwali nam za biali
mnisi. Zupa okazaa si pyszna. Zw j cacciucco. Faust utyskiwa, e dodano do niej
odrobin za duo pieprzu, ale moim zdaniem ilo pieprzu doskonale harmonizowaa z
iloci czosnku. By moe przydaoby si w niej troszeczk wicej cebuli. Wyraziem t
opini gono, a Faust mrukn: - Nie, bo pomidorw. Opat zaprotestowa ywo:
- Mylisz si, niestety, drogi mj Sabellicusie. Moe jeszcze zadasz wicej czerwonego
wina w ingrediencjach!? Masz moje sowo, e kocowy skutek takich praktyk okazaby si
prostacki.Ot, bzdety. Spisuj je tutaj, aby udowodni wam, e wci jestem przy zdrowych
zmysach.Justyna. 223 Odesza. Znikna. Ostatnia z siedmiu dziewczt. Przepada.
Przepady. Za to Akercocke jest na miejscu, i to jak! Cay czas siedzia skulony w swej
klatce, na dobrze nawoskowanym blacie stou w refektarzu. Nie widziaem go a do
wieczerzy, wic wyglda mi to, e spdzi dzie w towarzystwie opata. Gdy na niego
spojrzaem - mapa bya zreszt pierwsz rzecz, ktra rzucia mi si w oczy w refektarzu -
oszoomi mnie widok nowego kubraczka,. Akercocke'a, malinowej barwy i ozdobionego
ametystami. Mapik mia tako na szyi obrk ze zota, a na niej malusi, srebrny
dzwoneczek. Pamitaem przechwaki opata, e ma swoje sposoby na duchy". Fakt, e
bez wahania wtyka palce midzy prty, karmic Akercocke'a wisienkami. No, i dobra. Nie
wyobraam sobie jednak, w jaki sposb odzia mapika w kubrak, nie dajc sobie przy tym
wydrapa oczu. Wszystkich siedem moich dziewczt. Przepado. Poszy tam, skd
przyszy. Co uyem, to moje.
- Diabe! - skrzekn Akercocke.
- Pomidorki - powtrzy Faust, zanim zatopi usta w nowym pucharze pysznego,
opatowego wina. 51. Bicie w dzwony Nastpnego ranka zbudzi mnie dzwon na Anio
Paski. Na wp pic jeszcze, zaczem liczy uderzenia. Dopiero poniewczasie zdaem
sobie spraw, e nic si w nich nie zgadza. Anio i Paski skada si z trzech uderze, po
ktrych nastpuje potrjnej, dugoci pauza, po niej za dziewi uderze. Dzwon w
klasztornej dzwonnicy wydwicza przepisowo ca liczb, lecz wcale nie j ucich.
Przeciwnie, rozbrzmiewa w najlepsze, bez adu i skadu. Pobiegem zbada, co si dzieje.
W dzwonnicy napotkaem Fausta. Z butelk wina w jednej rce, drug targa za sznur od
dzwonu. Wysiek bardzo go chyba wyczerpa. Spojrzaem ku szczytowi dzwonnicy i wnet
zrozumiaem, dlaczego. 224 Na grze ujrzaem dwch mnichw. Moe nawet
rozpoznaem w nich Brygid i Barbar. Mnisi si zabawiali w nader niebezpieczny sposb.
Dzwon by olbrzymi - tak wielki, e para mnichw moga go swobodnie dosi. Brygida i
Barbara siedzieli okrakiem na dzwonie. Twarz Fausta ociekaa potem.
- O mao ich nie zabie! - krzyknem.
- Nie bj si, nie zabij - wysapa. Dzwon koysa si i wci rozbrzmiewa. - A to niby
czemu? - spytaem. Przysiadem obok, na szczeblu drabiny.eby si porozumie,
musiaem wrcz wrzeszcze, tak gone byo bicie dzwonu. - Zasuyli sobie! To oni
zamordowali Justyn! Faust puci wreszcie sznur dzwonu. Zsun kapelusz z czoa i
umiechn si nader szeroko.
- Kusiu! - parskn. - Kiedy si dobrze zastanowi, prosta z ciebie duszyczka! - A we si
odpierdol! - warknem. - Justyna znikna.
- A ty obwiniasz mnichw?
- Mylisz, e jest inaczej? Faust napi si i na prb pocign za sznur.
- Czemu si kaesz nazywa Sabellicusem?
- Co miejsce, to imi - Faust odchrzkn. - Przecie to wszystko jedno. Sam wiesz, jak to
bywa. - A skd te historyjki o Judaszu?
- Nie historyjki. Fakty.
- Jakie fakty? Jestemy wrd czcicieli Judasza Iskarioty? - Prdko si uczysz.
- Do diaba z tak nauk! Mylaem, e jedziemy do Rzymu. Tymczasem tkwimy tutaj,
marnujemy czas, mamlamy jakie zaklcia, hokuspokus... Faust przerwa mi i tym samym
gestem otar sobie pot z czoa. - Dlaczego nie powici Judaszowi chwili refleksji?
- Wolabym std ju jecha - owiadczyem.
- Dobrze, wyjedziemy.
- Kiedy?
- Ju niedugo. Chcesz si pobawi sznurem? 225
- Sam si baw. To nie moja zabawa. Faust napi si ponownie i na powrt zacz bi w
dzwon. Z jakiej przyczyny ta scena napenia mnie niesmakiem.
- Powiem ci jedno o Judaszu - wrzasnem. - Co, z czym si prawie mog zgodzi. Faust z
miejsca puci sznur.
- No, jazda! - przynagli. - Gadaje!
- Nie bardzo umiem znale odpowiednie sowa, ale... Nie, ebym zaraz mia w to wierzy,
lecz jeli potraktowa Judasza powanie, tak samo jak Jezusa, wychodzioby na to, e
zbawienie i potpienie to nieomal jedno i to samo... - Dlaczego nieomal"? - prychn
Faust. - Takie s fakty, chopcze! I znowu jak kukieka zataczy na sznurze. Zmyem si
stamtd. S melodie, ktrych nie cierpi. 52. O anioach cig dalszy Dzwon bi chyba
przez ca wieczno. Spacerowaem wic sobie po ogrodach, gdzie usche drzewa zamiast
lici miay na gaziach zwierciada. Popatrywaem na ryby, krce w sadzawce. W
zielonej, stchej wodzie. Zote rybki, jak j mechaniczne zabawki, blaszane wynalazki
zmajstrowane moe dla uciechy ktrego z bizantyjskich cesarzy. Myli obracay mi si j
w gowie, wci te same, jak ryby. Trudno nazwa te dywagacje mylami. Ot, mrzonki,
ktre niosy ze sob tak oto karuzel obrazw: Rami Zulejki, gincej w nienej lawinie.
Jane, spadajca gow naprzd do piekielnej dziury. Inkrustowany klejnotami kodeks.
Akercocke. Najbardziej jednak uporczywie taczyo mi przed oczami dwanacie scen z
Faustem. Faust na stole, kacy sobie podawa serwety. Faust, ktry spada z konia. Faust
gryzcy gociniec. Szyderczy grymas Fausta, gdy opat obmywa mi stopy. Faust nagi,
tylko j w dugich butach, ley na ku i chrapie. Rka Fausta na moim nadgarstku, gdy
puszczaem latawce na Wiey. Faust zapalajcy w Dupenstoss czarn gromnic. Faustowa
pogarda dla Tomasza 226 Akwinu przy naszym pierwszym spotkaniu. Faust, ktry na
fotelu oczekuje, a go ogol. Faust z gobiem na gowie. Faust, kiedy prosi Wilusia
Somersa o wod. Faust uwieszony na sznurze od dzwonu. Wisielec. Spogldajc na
rozmigotane ryby, zaczem myle o anioach. Nie to, eby w sposb konkretny i
usystematyzowany. Wyliczaem po prostu imiona. Sam siebie przyapaem na tym, e
recytuj je na gos: Abdiel. Gabriel. Micha. Raguel. Rafa. Simiel. Uriel. Abaddon.
Apollyon. Szatan... Cisnem nagle w ryb pokanym kamieniem. 53. Klasztorne flirty
Kiedy tylko umilko bicie w dzwon, podreptaem do zabudowa klasztornych. Sam
mogem si tego domyli. Kt tam krlowa? Helena. Strojna w row sukni, z t,
zaplecion w loki fryzur, dzielnie wspomagan przez hord sztucznych kwiatkw. W
doni Helena trzymaa Gabrielowe piro. Posugiwaa si mm jak wachlarzem. Wok
Heleny uwijali si braciszkowie Barbara i Brygida. Wygldali na wielce spoconych.
Wiedziaem ju na pewno, e to oni dosiadali Faustowego dzwonu. Dwjka krzepkich
mnichw nie odzywaa si ani swkiem do Heleny. Pewno wzbraniaa im tego regua
milczenia. Nie przeszkadzao im to jednak wcale we flirtach. Obaj braciszkowie
bezustannie przewracali oczami, czynili palcami rozmaite znaki i gadzili Helen po
anielskim pirku. Helena nie wzbraniaa im tego najmniejszym choby gestem.
Przeciwnie, a popiskiwaa z uciechy, dygaa i chichotaa. Co rusz - jednak wcale nie za
czsto - odskakiwaa w ty z gonym Ave Maria". Caa trjka zabawiaa si w ten sposb
pod freskiem II Sodomy, tym, ktry przedstawia Florencjusza. Tym samym, na ktrym s
przebrani chopcy. Pomylaem sobie, e Helena igra z ogniem. 227 54. Sofia Tym razem
wykrciem si od wieczerzy z Faustem i opatem tote wczenie wrciem do celi. (Dziao
si to wczorajszego wieczora). Wymazaem z pamici wszelk myl oJudaszu. Cieszyo
mnie, e si wreszcie pozbyem Akercocke'a. Zasnem, rozmylajc o anioach. Tym
razem zaniechaem docieka na temat ich przymiotw podrniczych i pojemnoci
czukw szpilki. W gowie dwiczay mi tylko imiona. Abdiel... Raguel.. Abaddon...
Kiedy si przebudziem, dniao. Spaem bardzo gboko. Nade trwaem na wznak, z
pprzymknitymi oczami, zerkajc spod powiek na ohydne rowe zasonki. Jak zwykle
spaem tamtej nocy bez snw. Naraz usyszaem w dwik. Bicie w dzwon. Dzwon bi
jak oszalay. Czyby Faust znw zacz si zabawia z mnichami? Pniej dolecia mnie
krzyk... Jake przeraliwy! Krzyczaa Helena. Natychmiast wypadem z celi i puciem si
pdem, w biegu przypasujc rapier. Blade wiato brzasku rzucao ledwo poblask cienia na
ciany i posadzki. Biegem przez mroczne korytarze i po kamiennych schodach. W caym
klasztorze pusto. II Sodoma wykrzywi si do mnie ze ciany. Borsuki. Kruk. Pdziem
dalej. Biegnc, nawoywaem Fausta. Bg jeden wie, dlaczego. Ostatecznie trzeba co
krzycze. - Faucie! Dzwon wci hucza nade mn. Ten w dzwonnicy ponad klasztorn
kaplic. Tam, skd dobiega mnie krzyk. Naraz drog zagrodzili mi mnisi, w swoich
habitach podobnych do caunw. W rkach dzieryli kije. Midzy mn a dzwonem i
krzykiem, znikd wyrs nagle trupiobiay mur. Mnisi nie drgnli. Natarem na nich.
Machnem rapierem. Kiepski ze mnie szermierz, lecz tu kady cel by opasy, a wic
niezbyt zwinny. 228 Dopadem pierwszego mnicha i gadko uciem mu ucho. Reszta
rzucia si na mnie. Zafurkotay kije. Padajc, ciem nastpnego mnicha prociutko przez
kolana. Bdzie mu teraz duo atwiej klka. Wrogw byo jednak zbyt wielu. Kije
zaomotay mi po plecach i czaszce. Kolejny cios drzewca wytrci mi rapier. Powoli i w
milczeniu mnisi otoczyli mnie krgiem. Odrzucone kaptury. Pod nimi twarze
nieboszczykw. Naraz usyszaem kroki. A waciwie nie kroki, lecz susy. Znajome
podskoki. Brudna opocza. Przeraliwie brudny kapelusz. Butla z winiakiem. Tylko
rapierw brak.
- Faucie!!! Nawet na mnie nie spojrza. Jego gorejce oczy nie widziay ju nic. Faust
olep od pijastwa.
- Faucie, na lito bosk! Ty, Faust!
- Pax vobiscum! Rozchyliy si wrota kaplicy. Sta w nich opat, podnoszc palce w gecie
bogosawiestwa. Opat podnis nastpnie lew do. Faust klkn. Zatrzeszczay koci.
Wielki czarnoksinik. Na klczkach. Faust ucaowa piercie na palcu opata. Kiedy
wsta, mao nie run na pysk. Dra na caym ciele. Zapa mnie wreszcie za rami i
wspar si na mnie. Krew z mej rozbitej gowy cieka mu na tors. - Pax Domini sit semper
uobiscum.
- Et cum spiritu tuo - rzek Faust.
- Kyrie eleison - zaintonowa opat.
- Judas eleison - zawtrowa Faust. Opat okrci si na picie niczym delikatna,
ranoskrzyda ma w czarnej pelerynie i wprowadzi nas do kaplicy. Pon tu cay las
gromnic. Nad otarzem pono siedem lamp oliwnych. Po wntrzu snu si gsty dym
kadzida. Uwielbiam kadzido. Poza tym Faust, wsparty na mym ramieniu, cuchn gorzej
ni azarz tu przed gwnym punktem programu. Dzwon wci hucza. 229 I tylko krzyki
umilky. Kroczylimy powoli wzdu nawy, pod wodz opata. Kadzido pieko mnie w
oczy. Dopiero po chwili ujrzaem na otarzu trzy postacie. Brata Barbar. Brata Brygid. A
z nimi Helen. Ca trjk spowijaa biel. Mnisi mieli na sobie swoje trupie habity. (Stali
po obu bokach Heleny, trzymajc j porodku). Helena za miaa na sobie bia lubn
sukni. Niezmiernie sut. Niesychanie ozdobn. W brokatach. Mnisi trzymali Helen za
rce. Co wicej, Helena nadal krzyczaa: twarz miaa wykrzywion, a usta otwarte do
krzyku. Ni wydobywa si z nich jednak aden dwik. Jedno z dwojga: albo jej krzyki
tony w biciu dzwonu, albo co wicej ni prawdopodobne - biedaczka zdya ochrypn
wrzasku. Z gow odrzucon w ty i z rozwartymi ustami, z yami nabrzmiaymi na szyi,
Helena dzikim, oszalaym wzrokiem potoczy; po nas trzech, idcych ku niej poprzez lasy
gromnic w kadzidlanym oparze. Poznaem, e jej wargi ukadaj si w imi. Jan. Nie
dolecia mnie jednak aden odgos. Janie. Nie. Ja. Nie. Cienie krzykw. W cakowitej
ciszy. Opat zsun z gowy czarn myck i wstpi na stopnie ku tabernakulum. Gdy stan
tam, rzuci si Helenie do ng. Ten widok! Wyscha, rowa figurka rozcignita u stp
Heleny! Opat wtuli twarz w posadzk i lea tak, na podobiestwo obalonego posgu.
Faust zachwia si na nogach i co prdzej zdar z gowy kapelusz. Gdy to uczyni, wbieg
na stopnie otarza. Staem jak wmurowany. Nie mogem uczyni nawet kroku. Pociem si
tylko, a oczy pieky mnie niby dwa wgle. Para mnichw jak na dany znak odstpia,
niczym tancerze w kolejnej figurze. Nie pucili jednak swej ofiary. Stali teraz przodem 230
do otarza, pokazujc nam szerokie plecy. Trzymali Helen za nadgarstki, rozcigajc j
ponad opatem i Faustem. Wygldaa teraz jak krucyfiks. Helena! Faust zbliy si do opata
i przydepta go butem do ziemi, idc wprost ku Helenie. Zoy przed ni ukon, a potem j
pocaowa. Prosto w usta. Faust pocaowa Helen. Dzwonienie ucicho. Musia to by
umwiony sygna albo cz rytuau, bo stojcy twarz do otarza mnisi natychmiast
pucili nadgarstki Heleny i padli na kolana. Usyszaem ten dwik: stuknicie mnisich
koci o go posadzk. Helena nadal staa, rozkadajc ramiona. Ucichy te jej krzyki.
Helena umiechaa si promiennie do Fausta. Umiechaa si nie owym cieniem
pumiechu, jaki pamitaem z Wiey - nie owym umiechem z zagadki Mony Lizy, ktry
mia skrywa braki w uzbieniu. Helena umiechaa si hojnie, niczym krlowa, znaczc
swoj rozkosz rozchyleniem czerwonych warg. Owszem, te zby, par wrcz czarnych,
kilka szczerb. Umiabym si, gdyby nie to, e pakaem. zy w tamtej chwili jest mi
rwnie trudno wytumaczy, co ca reszt sceny. W oczy pieka mnie krew, nie mwic
ju o kadzidle. Krew zmieszana z kadzidem mcia mi wzrok. Moe to od krwi i kadzida
tak pakaem? Faust jeszcze raz, namitnie, pocaowa Helen. A potem krzykn nagle: -
Podziwiajcie Sofi! Podziwiajcie? Ledwie co widziaem. Wszystko zamazywao mi si
przed oczami. Widziaem tylko wasne zy. Widziaem tylko sen. Myl, e to zy i
kadzido przyprawiy mnie o omamy wzrokowe. Mwi to dlatego, e gdy przetarem
oczy, wyobraziem sobie, i widz Fausta zanurzajcego rce we wosy Heleny, wicej,
zdzierajcego z niej te wosy niby koron. .Tyle e nie bya to korona, 231 lecz wielka
peruka, pod ktr zawitaa ysa, naga, kredowobiaa czaszka. Wydawao mi si te, e
widz, jak Faust chwyta oburcz konierz lubnej sukni Heleny i jednym szarpniciem
rozrywa materia od gry do dou. Pod sukni za Helena bya naga. Faust uklk przed ni
z kapeluszem w rku, w niemej adoracji| Przed ni? Przed Helen? Widziaem to na
wasne oczy. Albo te mi si to przynio. Posta na otarzu nie bya kobiet. Tak, kobiece
piersi. Ale jajka i kutas zupenie jak u mczyzny.

55. Nowe kopoty z jajem norymberskim

Moje norymberskie jajo oszalao. Dopiero co je rozebraem na czci. Zbadaem je
wszystkie po kolei. Zasadniczo wszystko w porzdku. Zasadniczo wszystko dokadnie tak,
jak byo. Co z tego, skoro skurwiel zwyczajnie wzi i zwariowa... Niby nic wielkiego.
Tyle e pasuje do reszty faktw. Do diaba, pasuje dokadnie do wszystkich spisanych tu
faktw - do wiata, w ktrym zegar rozsdku oszala. 56. Pirem umaczanym w socu
Wybiegem z kaplicy i wpadem do klasztornych ogrodw, gdzie zamiast owocu drzewa
rodziy zwierciada. Stamtd pobiegem do celi i zatrzasnem drzwi. Ju samo
zatrzanicie drzwi przynioso mi pociech. Zamknem za nimi Fausta. Zamknem
Helen. Zamknem szalestwo. Przekrcajc klucz, odgradzaem si kolejno od
wszystkich zwariowanych zdarze z ostatnich trzech dni. Zamykaem si po to, by w
odosobnieniu doj z tym wszystkim do adu. 232 podszedem do okna i wyjrzaem, czujc
na rozpalonym czole chodny dotyk szka. Odzyskaem wzrok dopiero po duszej chwili
Duo czasu upyno, nim odegnaem od siebie obraz scen, ktre nie miay nic wsplnego
z roztaczajcym si przede mn krajobrazem, z opadajcymi w d terasami z wapienia i
sterczcymi ostrogami trawertynu. Wzrok przywrcio mi soce, ostrym blaskiem
padajce na rozzielenione dby. Hen w oddali kredowy pejza przecinay gbokie,
mroczne pknicia. Tak lubi soce". Zapamitaem pomp Faustowskich sw. Ha, Herr
Doktorku, ja te lubi soce, cho z zupenie innej przyczyny ni ty. Soce owietla nam
wszystkie przeszkody. wiat Fausta skada si jedynie z cieni. To on sam rzuca w cie.
Musz wic pisa pirem umaczanym w socu. Zmyem z oczu skorup kadzida i krwi.
Zmyem z oczu wszystkie sny i bzdury. Wydostaem ze szkatuy papiery. Kiedy to
czyniem, powiedziaem na gos: - Niczego nie wyjaniaj. Opisuj. I naraz:
- Amen! Nie ja to powiedziaem, ale czyj gos, tu za mn. Gos Akercocke'a. Mapa
siedziaa w klatce. Malinowy kubraczek. Obrka ze zota. I srebrny dzwoneczek. Mapa
szczerzya zby i pogryzaa oliwk. Odezwaem si do niej w te sowa:
- Co, opat si wreszcie pochorowa na twj widok, bestio? Akercocke potrci pazurem
dzwoneczek. Zakryem klatk suknem. Nic ju nie mwi. Iska si tylko i czochra.
Amen", tak? Usiadem i zaczem pisa. 57. Gdy zabrako czasu Kiedy zaczem
pisanin, zegarek wskazywa poudnie. Czy na pewno dobrze pokazywa czas? Sam nie
wiem. Bg wie, jak dugo 233 staem wgapiony w okno, zanim ujrzaem co jeszcze poza (
razami, co si wylgy w mej gowie. Potem byo mycie. Bar starannie przemywaem
oczy, wic zabrao to chwil. Mimo wszystko zegarek sprawowa si dotychczas bez
zarzut Kiedy zaczynaem rozdzia 43, mg naprawd wskazywa poudnie - wwczas,
kiedy rozpoczynaem kronik naszych trzech dni spdzonych w klasztorze. Zreszt, tak jak
mwi, obie wskazwki stay wwczas na dwunastej. Pisaem bez popiechu. Miaem
wiele do opowiedzenia, lecz prbowaem dokadnie wszystko przywoa w pamici. Kiedy
dotarem do klasztornych flirtw, zegarek uzmysowi mi, e pisz od szeciu godzin.
Wydawao mi si to rzecz wiarygodn. Wierzyem zegarkowi. Poszedem si nastpnie
wysiusia. Zjadem fig, Z ogrodu usyszaem szczekanie i miechy. Wyjrzaem, by
zobaczy Fausta w zabawie z Szatanem. Wielki czarnoksinik kazali czarnemu kundlowi
aportowa patyki. Jake niewinna scena. Jaka ulga, w porwnaniu ze wszystkim, co
opisywaem. Znw usiadem. Spisaem rozdzia 54. Relacja przychodzia mi z trudem,
tote gdy skoczyem, zrobio si ju ciemno. Wstaem, by zapali jedyn wieczk w
moim posiadaniu. Zdrtwiay mi palce. Co gorsza, rozbolaa mnie gowa. Przez jaki czas
siedziaem sobie przy wiecy. Potem znowu spojrzaem na zegarek. Obie wskazwki stay
na dwunastej. Ha, pomylaem najpierw, e mija ju pnoc. Domyliem si,; e
przedrzemaem czas jaki albo moe zapadem w trans, gryzc piro i starajc si jak
najwierniej spisa wydarzenia. Lecz wszystko to nieprawda. Nieprawda, e jest pnoc.
Bg jeden wie, ktra moe by teraz godzina. Mwi tak dlatego, e kiedy patrzyem na
tarcz, ujrzaem, jak obie wskazwki sun zczone ze sob. Co wicej, suny do tyu. Do
tyu. A potem na powrt do przodu. Potem za zaczy wirowa, zupenie jak zwariowane.
Dlatego, jak ju wam wspomniaem, rozkrciem zegarek na czci. Trzeba zaznaczy, e
najwiksze kopoty sprawiaa w norymberskich jajach spryna. Z upywem godzin
rozkrcaa si bowiem, 234 a co za tym idzie, czasomierz traci dokadno. Prbowano
zaradzi temu montujc dodatkow cz, rodzaj zapasowej, przeciwbienej spryny.
Taktyka prymitywna, a co gorsza, zupenie bezskuteczna. Nareszcie jednak kto inny
wymyli bben limakowy. Wynalazca musia by geniuszem: gwna spryna zegarka
obraca bbenek z nawinitym wok niego szpagacikiem. Drugi koniec szpagatu nawinity
jest na spiralny, to jest limakowy bben, tak zwane fusee, a co za tym idzie, zegar chodzi
rwno nawet przy rozkrconej sprynie - ilekro bowiem spryna si rozkrci nad miar,
mechanizm bbnowy napina j znowu. Bben limakowy w moim jaju funkcjonowa
jednak bez zarzutu. Szpagacik cay, nie przerwany i nie zapltany. Bbenek krci si, e
prosz siada. Upewniem si, co wicej, e nie obluzoway si wskazwki na tarczy.
Sprawa sprowadza si wic do nastpujcej kwestii: Jestem w posiadaniu zegarka, ktrego
kada cz dziaa w sposb doskonay, lecz wsplnie z innymi pokazuje rzeczy
absurdalne. Nastawiaem zegarek to na t, to na ow godzin, zawsze z tym samym
skutkiem. Wskazwki spaceruj wok tarczy, jak im si tylko spodoba. Bywa, e jedna
postpuje naprzd, gdy druga pdzi wstecz. Obie za nieodmiennie zatrzymuj si na
godzinie dwunastej! Mj zegarek oszala. Prosta sprawa. Powinienem si moe
zdenerwowa? Okaza zaskoczenie? W kocu, czy tylko jeden zegarek tu oszala? Czyme
jest szalestwo norymberskiego jaja w porwnaniu z szalestwem Fausta? Rzecz w tym,
e to mj zegarek. I wanie to dziwnie mi si nie podoba. Zegarki i zegary nale do
wspczesnoci, ba, symbolizuj now wolno czowieka. Nim wynaleziono zegarki,
ycie ludzkie odmierzano godzinami liturgii. W owych dawnych czasach ludzie wiedzieli,
ktra jest godzina, tylko dziki uprzejmoci Kocioa, ktry informowa ich o tym bijc w
dzwony. Z zegarkiem u pasa kady moe sam by panem swego czasu, panem czasu
wiata, a wic panem wiata. Tymczasem mj zegarek powiada mi, e czasu ju nie ma.
Bd go musia w Rzymie zabra do naprawy. 235 58. Wenus Faust i ja opucilimy
nazajutrz opactwo. Tylko Faust i ja. Nikt poza nami. (To znaczy, jest jeszcze z nami
Akercocke... Chciaem tylko znaczy, e nie ma obok nas Heleny. Helena znikna, ja za
pewno nie bd ju zadawa adnych pyta). Pod niebem klskaj skowronki. Na niebie
znw ani chmurki. Opat wraz z mnichami zgotowali nam uroczyste poegnanie.! Perlicie
biy dzwony, kropiy kropida, trafio si nam nawet bogosawiestwo. C, wszystko to
naley si z prawa pielgrzymom. Prawie ju uwierzyem w zasadno caej ceremonii
(cho z tym] zastrzeeniem, e jeden z mnichw mia czkawk). Faust zdy si ogoli, a
nawet podstrzyg wsy. Ba, nie spada z konia. Nie pi tego ranka! Cay dzie fantastycznej
jazdy, do tej pory najlepszy ze wszystkich. Pewnie to sprawa koni, ktre miay okazj
odpocz. Droga pierwszej klasy. Prawie bez zakrtw czy innych przeszkd.
Galopowalimy wic penym gazem. Tylko my dwaj, Faust i ja. Cay czas w galopie. San
Quirico. Acuapendente. San Lorenzo. Jak mwi, pdzilimy na cay gaz. Nigdy nie
jechao nam si prdzej. Faust gna z przodu, wyprzedzajc psa. Faust, ktry wiedzie
Szatana! Co nieprawdopodobnego. Musiaem si dobrze stara, by za nim nady.
Pienza. Chiusi. Orvieto. Mog tylko w przelocie poda nazwy kolejnych miejscowoci.
Niektre migny mi zaledwie na kamieniach milowych. W wikszoci przypadkw Faust
objeda miasta szerokim ukiem. Soce i kurz. Kurz i spiekota. Spienione konie. I galop,
galop! Jak najprdzej, byle na poudnie, byle do Rzymu! 236 Gdzie na pnoc od Bolseny
minlimy granic i wjechalimy w pastwo papieskie. Ju z daleka wyniuchaem Rzym.
Przez cay dugi dzie Faust nie zaszczyci mnie choby swkiem. Nic to. Jechaem dalej.
W ten sposb mogem przynajmniej nie myle. Kiedy Faust okulawi konia, nad nami
wstawa ju ksiyc. Gdyby nie w szczliwy zbieg losu, pdzilibymy pewnie dopty,
dopki by nie pady pod nami wierzchowce. Dobrze, ale gdzie jestemy? Na
wrzosowiskach, opodal jeziora. Pod nawisem wzgrza w ksztacie kobiecej piersi. Mapa
podpowiada, e wzniesienie musi by Wzgrzem Wenus. To za oznacza, e stanlimy na
skraju Kampanii. Jeszcze gupie dwadziecia mil i bdziemy w Rzymie! Wzgrze Wenus.
Jezioro Wenus. Obozujemy nad brzegiem jeziora. Pisz to przy ognisku, ktremy sobie
rozpalili. Mam naprawd dosy. Jeszcze jedno sowo i zasn. Do dupy z Wenus! Przed
chwil nurkowaem w jej jeziorku. Noc bya taka ciepa, a ja tak oblepiony brudem po dniu
konnej jazdy, e rozebraem si i daem nura pomidzy gwiazdy w jej jeziorze. Wylazem
zaraz, cay oblepiony pijawkami. 59. Szlak przez Kampani W nocy kto ukrad nam
konie! Zauwayem to zaraz, kiedy si obudziem. Zaraz zbudziem Fausta. Wzruszy
ramionami, najwyraniej mao przejty nowin. - Pjdziemy piechot - oznajmi.
Poszlimy wic piechot. Ruszylimy z miejsca biwaku pod Wzgrzem Wenus, idc przez
wielk pusta, ktr nazywaj Kampani. Na niebie ani ladu soca. 237 Kilka niskich
chmur atramentowej barwy. Z bagien podnosiy si gste opary. Szlimy przez krain,
ktra prawie nie przypominaa normalnej okolicy. Bagniska, sitowie i bocko. Opary i
oglne niedookrelenie. Zakrcone spirale cuchncego dymu. Na plecach niosem klatk z
Akercockiem, przytroczon do grzbietu. Oprcz klatki dwigaem take szkatu z
papierami. Bogu niech bd dziki, e suya mi tamtej nocy jako poduszka, bo inaczej
koniokrady wzbogaciyby si take o ni, a wic i o niniejsz ksig. Zodzieje odarli nas
dosownie ze wszystkiego. Dzie mroczny i jaki nudny. Rzekby, opuszczony. Okolica
wygldaa jak mzg czowieka, ktrego drczy bezsenno. Faust znw zacz pi. Pewnie
spa na swoich flaszach z winiakiem. W marszu zawiesi je sobie na szyi, wszystkie co do
jednej, cznie ze zdobn zotem butelk od Saracenw. Szlimy tak Drog Kasjask.
Trzscy si, obdarty starzec w czarnej opoczy i mody piechur w opoczy czerwonej.
Obaj krocz Drog Kasjask do Rzymu. Maszerowalimy rwno i w milczeniu. Faust
szed pierwszy. Pozwoliem mu nadawa tempo. Pochyli dug czaszk w przd i wtuli
brod w pier. Kiedy mga zgstniaa, Faust zmieni si w ciemn sylwetk w opoczy i
kapeluszu. Nie napotkalimy po drodze nikogo. ywej duszy. adnie to tak? Nawet
Akercocke jako przycich. Co pewien czas, gdy Faust przystawa, by pocign winiaku,
stawiaem klatk na ziemi i odpoczywaem. Mapik kuli si przez ca drog na pododze
klatki. Nic czochra si i nie popiskiwa. Kiedy mu spojrzaem w oczy, mia w nich
zupenie martwy wyraz. Co do Szatana, ten take wtuli obsmyczony ogon pod siebie i
dra niby w gorczce. Ani razu nie szczekn. W marszu wlk si tu za Faustem, nigdy
go nie wyprzedzajc. Kiedy Faust uzna, e napi si a pod kresk, natychmiast wznawia
marsz. 238 Przez cay czas nie wypowiedzia sowa i nie oglda si za siebie. Wygadao,
e jest mu wszystko jedno, czy id za nim, czy nie. Po drodze nie ujrzaem ani jednej
wioski czy choby chaupy. Ani ladu ludzkiej obecnoci, ani jednego znaku czowieka na
caej przebrzydej pustaci. Po obu stronach drogi wida byo tylko mile grzzawisk - albo
zgoa nic nie byo wida. Nie syszaem ptasich gosw. Nie widziaem te ptakw w
powietrzu. Majc zegarek do niczego, mog tylko orientacyjnie poda dugo trasy, ktr
pokonalimy, nim napotkalimy szaracz. Domylani si, e byo to okoo poudnia.
Soce przesoniy chmury, wic nie miaem jak si zorientowa. Moe wic byo to pod
wieczr. Cay dzie przypomina wieczr. Ale wracajc do naszej szaraczy... Bez
ostrzeenia. Peno. Szaracza! Caa droga pokryta, caa oblepiona szaracz. Ruszajcy si
dywan wierszczy. Czarny. Przeraliwy. Rozpeznity na wszystkie strony. Jak czarne,
ruchome, ze piaski. Na lewo od drogi majaczyy we mgle jakie krzaczki. Spostrzegem,
e kady z krzakw - nie zieleniy si i nie rosy, a ksztatem i postaci przypominay mg
- ugina si pod obfitym, ywym owocem szaraczy. Z kadej gazki zwisay kbowiska
wierszczy. Jak czarne winogrona. Grona czarne i szare, a take te najgorsze, podobne do
bezbarwnej trucizny. Nie mwi ju o smrodzie, jaki bi od owadw. Smrd jak na
cmentarzu. Zatkaem sobie nos marmolad. Faust kroczy dalej. Popieszyem za nim.
Przeszlimy przez stref smrodu i oparw, cho buty zapaday nam si w masie szaraczy.
Przy kadym kroku zostawialimy za sob krg rozgniecionych cia. Przykucajc i mruc
oczy przekonaem si, e martwe szaracze natychmiast gin w paszczach swoich ywych
pobratymcw. 239 Z ulg ujrzaem, e minlimy dotknite plag miejsce. Grobowy
smrd wlk si jednak za nami. Domylam si, bi nam z podeszew butw. Nareszcie
jednak szaracza zostaa za nami. 60. Bagno Maszerowalimy dalej. Im dalej szlimy, tym
bardziej wok nas gstniaa mga. Gsta mga pocieka mi do puc. Co chwila kaszlaem.
Faust nie kaszla. Jego puca musiay przypomina rzemie. Akercocke rwnie nie
kaszla, podobnie jak Szatan. Bg jeden wie, jaka odlego dzielia chmar szaraczy od
miejsca, gdzie Faust sprowadzi nas na manowce. Odlego musiaa by spora, bo czuem
ju porzdne znuenie. Co wicej, kulaem. Czas straci jednak wymiary w kampanijskiej
pomroce. Opar odj caej okolicy czas i przestrze. Bura mga zatykaa mi gow. Od razu
pomylaem, e co jest nie tak, bo stopy zapady mi si nagle w - wanie, w co?
Obmacaem doni okolice butw i podniosem rk do oczu. Byo ciemno jak w nocy. Nie
widziaem nic, nawet doni. Polizaem wic palce. Nic. adnego smaku. Nie czuem na
jzyku bota ani wody. Nie czuem zwyczajnie nic. Pod stopami miaem bagno, podobne
do mgy.
- Ty, Faust! - zawoaem. adnej odpowiedzi.
- Ty, Faust! Zgubiem si! Faust, gadaj, gdzie jeste! Znw adnego odzewu. Przeklem
jego przewrotne poczucie humoru. Rozmylnie spata mi tak okrutnego figla.
Wyprowadzi mnie na rodek bagna, ktre wydawao si nie mie dna. Czarny opar, cisza,
i tylko nogi zapaday mi si coraz gbiej w nico. - Faust, pomocy! - wrzasnem. - W co
ty sobie lecisz, do diaba! Znowu cisza. Nawet but nie zamlaska w bocie. 240 Tonem
coraz gbiej. Tkwiem ju po uda w bagnisku.
- Ty, Faust! Co jest, do kurwy ndzy?! We mnie ocal, co? Tkwiem w bagnie po pas.
Dodatkowo wgniataa mnie klatka Akercocke'a, ktrej ciar pomaga bagnu. Nad
powierzchni sterczaa mi ju tylko gowa. Tonem.
- Faust! - zakrzyczaem. - Jeeli uton, to razem z twoj histori! Naraz poczuem jego
do na swojej. Jak zwykle, zabolao. To te jego przeraliwe pazury. 61. Kopniak w gow
- Moja historia - westchn. - Najwaniejsza sprawa. Potpieniec umiecha si swoim
kretyskim grymasem. Woln rk wyciga z bagniska szkatu. Naraz zawiecio soce.
Mga znikna. No, mwi wam, rozwiaa si bez ladu. le mwi, bo si wcale nie
rozwiaa. Oblepiaa nas szczelnie, a tu bc! Znikna! Ech, do licha z t makaroniarsk
pogod... Niby nic nie widz, a tu nagle - prosz! Widz Fausta. Faust wyciga mnie
mozolnie z bagna. Jedn rk dwiga mnie, a drug szkatu z papierami. Szkatu wytar
z pieczoowitoci w opocz. - Skaleczysz mi rk - jknem. Faust nie zwolni chwytu.
Sta obun na twardym gruncie. Nie na Drodze Kasjaskiej, lecz na innym trakcie.
Dziwnie czarnym. - Widzisz, krew mi leci - pokazaem. Mwiem wit prawd. Faust
wbi mi pazury w rk tak gboko, e z wntrza doni kapaa mi krew. Zamiast
odpowiedzie, mistrz pooy szkatu na drodze. Potem wycign mnie do reszty z
bagna. Mnie i Akercocke'a. Usiadem. Jak wspaniale byo mie pod tykiem twarde
oparcie! Soce grzao mnie mio w ramiona. 241 Amen! - skrzekn Akercocke. Ech,
Kampania. Wiecznie ta sama rwnina. Ten sam pusty krajobraz. Dla odmiany jednak
przepada gdzie mga, a soce padajc na rozleg pusta przydao jej pikna. Kampania
rozgorzaa bogactwem pastelowych barw. Bujne, delikatne trawy, a gdzie w oddali
srebrzyste strumienie. Zapachniao mi rozmarynem. - Co tu si dzieje, do diaba? -
zapytaem.
- Paczesz - spostrzeg wreszcie Faust. I zaraz zanis si rozgonym miechem. Twarz
rozgorzaa mu w sonecznym blasku. Koysa si na obcai sach, furkota opocz, a wok
jego ramion polatyway ptaki, caej mnstwo - bkitnych, zotych i rnobarwnych jak
rzadkie klej-1 noty. Ptaki byy prawdziwe, przysigam. Prawdziwe byy take] zy,
cieknce po twarzy wci rozemianego Fausta. Prawdziwa bya nadto moja krew na jego
butach. - Rany Chrystusa! - wrzasnem. - Co ci tak bawi, co? Faust nie odpowiedzia i
wci si zamiewajc, wskaza co, co miaem za plecami. Odwrciem si prdko. Tu
za sob ujrzaem miasto Rzym. Ostrzegaem ci, e to bdzie jak kopniak w gow -
odezwa si Faust.

* * *
Cz Trzecia
WIELKI TYDZIE

1. Transfuzja

Luter mao nie zszed by ze wiata, mieszkajc w Wartburgu. wiat jako o tym nie
pamita, cho wiadomo, e cesarz witego Imperium Rzymskiego, Karol V, postanowi
si pozby heretyka. Kiedy jego szpiedzy wywchali, gdzie ukry si nasz Zatwardzeniec,
przemycili na zamek zakonnic w przebraniu siostry miosierdzia. Siostrzyczka szpikowaa
odbyt Lutra najwymylniejszymi truciznami, tumaczc mu, e lewatywa to samo zdrowie.
Wystawcie wic sobie Lutra, ktry na ou mierci broczy posok, gdy lewatywy
wywoay u niego krwotok. Nikt nie zna przyczyny choroby. Elektor, obroca Lutra,
odchodzi od zmysw. Pamitajcie, e cho Frycek III nie kocha herezji, odpowiada
gow za porwanie Lutra i wpad w istn panik na myl, e jeli facet wyki tu j e, tysic
toczcych pian luteranw rzuci mu si do garda z oskareniami, i ich mistrza
zamordowa wasny ksi. Luter przetrzyma jednak cik prb. Zapytacie, jak mu si
udaa ta sztuka? Udaa si za spraw pospolitej, acz jake sympatycznej saboci ludzkiej.
Czy raczej za spraw dwch sabostek: chuci niewieciej i mskiej. Przechodz do sedna
historyjki. Wyobracie sobie, e w poowie nocy, ktra zdaje si by ostatni noc Lutra
na ziemskim padole, Luter, ktry ley na wznak, blady jak wasne przecierado, a'za
towarzystwo ma jedynie niecn zakonnic, podnosi si nagle na okciu i bacznie przyglda
siostrzyczce. W oczach ponie mu jaki dziwny ogie. Trucicielka bierze ow min za
skruch. - Bracie Marcinie - szepcze. - Umierasz! Czy pogodzisz si nareszcie z Bogiem?
Lutrowi tymczasem nie skrucha chodzi po gowie. Luter przyuway, e siostrzyczka jest
owszem, wcale, wcale... - Siostro! - pyta wic. - Czy naprawd umieram?
- Jeszcze by nie!
- W takim razie jest jeszcze co, co mogaby dla mnie zrobi. Bagam ci! Nie odmawia
si umierajcemu... - Ha, mwe dalej. Luter bierze siostrzyczk za rk.
- Nigdym nie polegiwa na niewiecie - szepcze jej. - To moja ostatnia okazja. Co ty na to?
Zakonnica jest wielce zgorszona, lecz jakby poruszona. Ba, bardziej poruszona ni
zgorszona. Ostatecznie, czy kto si o tym dowie? Czowiek na ku umiera. Prcz tego
konieczno wielomiesicznych zabaw w siostr miosierdzia pord protestantw
pozbawia siostrzyczk okazji do tradycyjnych igraszek z ojcem spowiednikiem. Mimo to
siostra staje w psach. Nie bardzo wie, co pocz.
- Posuchaj - mwi do Lutra - nie ty, lecz ja bd na tobie polegiwa. Prawda, e na jedno
wyjdzie? Luter jednak gniewnie trzsie gow. - Nigdy w yciu. Tak si ju zabawiaem
milion razy. Mwi ci, e nie zakosztowaem jednej jedynej rzeczy. Nie polegiwaem na
niewiecie. No, tak ci prosz, pozwl! Siostra wali mu wic prosto z mostu:
- Prawda jest taka, Marcinie, e mam wanie okres! Luter wzrusza na to ramionami. - Co
za rnica, do diaba? Co mi tam! Rano i tak bd sztywny. Nie chc umiera nie
zaznawszy takiej atrakcji. Siostrzyczka na zamanie karku odmawia cichcem tuzin
zdrowasiek. W najgorszych z nas, grzesznych, tkwi jednak odrobina dobra. Siostra
podkasuje wic habit... Jak to moliwe, e plot wam tak histori? Jak to moliwe, e j w
ogle znam? To proste - nastpnego ranka wszedem do komnaty Lutra, specjalnie
wysany, by sprawdzi, czy oddycha. Tamci liczyli najwyraniej na to, e sprawa szybciej
przyschnie, jeeli nieboszczyka znajdzie niewinne pachol. Lutra w ku nie zastaem. A
zakonnica vel siostra miosierdzia? Ani ladu po niej. Czmychna. Naraz jednak
posyszaem z azienki rozgony, wielce sprony hymn. Zapukaem i wszedem do rodka.
Przy lustrze sta Luter, rumiany, tryskajcy zdrowiem, i goli si brzytw. - Przepraszam -
wybkaem - ale ty miae umiera.
- Umiera? - rykn Luter z roziskrzonym wzrokiem i odtaczy trepaka. - Mj may,
jeszcze jedna transfuzja jak ta w nocy, a zyskam ywot wiekuisty!!!

2. Wielkie pranie

Kiedymy wjedali do Rzymu, w miecie rozdzwoniy si wszystkie dzwony, cho nie
sdz, e specjalnie na nasz cze. Stao si to o witaniu, w Niedziel Palmow.
Obtarem sobie stopy, a klatka z Akercockiem zginaa mi grzbiet. Nie miabym nic
przeciwko krtkiej drzemce na jakim zacisznym cmentarzyku. Kawaek sera, powiedzmy,
e z talerzem woskiej pasty, a potem lulu w cieniu cyprysikw. Niestety, Faust mia w
gowie zupenie inne pomysy. Sam si zdumiewam, jak potwornie musielimy si rzuca
w oczy, nawet w potnej cibie pielgrzymw, toczcych si zawczasu w brudnych,
rzymskich zaukach w oczekiwaniu na pocztek Wielkiego Tygodnia. Rozchybotany, w
sztok pijany Niemiec. Czarny pies. Chopak z map na plecach. Od razu byo jasne, e nie
wiedzie nas nic dobrego. Dlaczego zatem z miejsca nas nie capnito i nie wtrcono do
lochu? 247 Sam nie wiem. Moe dlatego, e wygldalimy na szalonych, wciekych,
jednym sowem na takich, ktrym lepiej nie wchodzi w drog. Moe byo to kwesti
szczcia. Moe stao si tak z tej przyczyny, e wkraczajc do Rzymu, Faust potrafi
zachowa wok siebie pozr wadztwa. Kroczy z zadart gow i patrzy wprost przed
siebie, w rku jak krlewskie bero ciskajc saracesk flasz. W tej postaci rozcina zbity
tum niczym czarny n maso. Ludzie schodzili nam z drogi.
- Dokd idziemy? - wysapaem. Musiaem biec truchcikiem, by za nim nady. - Powiem
ci, gdy dojdziemy - uci Faust. Musz jednak przyzna, e ten stary wariat zna Rzym jak
wasn kiesze. Wali wprost przez zauki, przez pltanin bocznych ulic, skracajc sobie
drog przez kocioy, gdy na piazzach roio si od ludkw spragnionych widoku papieskiej
procesji i wicenia palm. Dziki temu, dugo nie zwlekajc, znalelimy si w podanym
miejscu. Tu za murami Watykanu oba brzegi Tybru spina mieszny, kamienny most,
bodaj o omiu ukach. Trzy rodkowe uki byy wysze ni reszta, a co za tym idzie, szlak
przez most z obu stron wspina si szaleczo i opada. Most zbudowano z kamienia barwy
pieprzu. Tyber wezbra jak rzadko kiedy. Faust zatrzyma si przy pierwszym uku. Zerwa
z ramion opocz i poda mi j do potrzymania.
- Czemu ma to suy? - spytaem.
- Wypierz j.
- Niby jak?
- Zanurz w Tybrze. Tak jak obiecywaem. Byem zbyt skonany, by spiera si z wariatem.
Przechyliem si przez balustrad, wymachujc suknem. Akercocke miota si tymczasem
w klatce na mym grzbiecie jak serce, ktre lada chwila pknie. Jak mwiem, pierwszy uk
jest do niski, a rzeka wezbraa, ale mimo to mogem zanurzy opocz jedynie do
poowy. Faust rozluni mi na plecach troki klatki. 248 Postawi mosin klatk na
kamieniach tak ostronie, jak gdyby w rodku znajdowaa si najcudowniejsza relikwia. -
No, schyl si - nakaza mi. - Potrzymam ci za nogi. Szatan przysiad zaraz obok klatki.
Pies i mapa popatrywali na siebie. Zastanawiaem si, czy nie lepiej ocali ycie ucieczk.
- Zaufaj mi - usyszaem.
- Niby czemu?
- Bo nie masz wyboru - zapewni mnie Faust. Zerknem w d, w gbokie i mierdzce
nurty. - Mgbym ci atwo zabi - doda Faust - lecz tego nie uczyni. Nie mam zamiaru
pozwoli ci teraz uton. Nie po tym wszystkim, co przeszlimy wsplnie. Wypierz mi
tylko opocz. Sam przecie tego chciae. Obiecaem ci, e j wypior. - Mnie to
obiecae?
- Chc dotrzyma sowa.
- To nie mnie obiecae, e wypierzesz opocz zaraz po przybyciu do Rzymu!
Obiecywae to wszystko Helenie! - Prosz ci, bd grzecznym chopcem i zaprzesta
sporw. Czyste wariactwo. Nie chciaem zrobi tego, o co prosi, ale trudno, zrobiem.
Stanem na porczy mostu, a Faust uapi mnie za nogi i zwiesi w d. Zawisem nad
nurtem i gruntownie wymoczyem, wypukaem, wypraem jego opocz w Tybrze.
Wynurzya si jeszcze brudniejsza ni przedtem.

3. Gnj anielski

Faust oblk si natychmiast w opocz, cho wci jeszcze ociekaa wod. mierdzia
teraz gorzej ni dotychczas. Anioowie niebiescy, jaki gnj! (Tyber skada si cay z
anielskiego gnoju). Mnie tymczasem skoczy si zapasik marmolady. Na domiar zego
nad Wiecznym Miastem wstao soce, kolc promieniami kocielne wiee. Opocza na
plecach Fausta zacza parowa. - Helena! - przypomniaem. - Obiecae to pranie Helenie.
- Jakiej znw Helenie? Mwic to, Faust wcale si do mnie nie szczerzy. Z jego twarzy
bio niekamane zdumienie. Pocign yk z butli i poda mi j dla towarzystwa. Golnem
winiaku. W sam por, bo akrobacja gow w d ponad bystrym ciekiem potrafi zamci
zmysy. - Mwi o Helenie. Trojaskiej! - dodaem. Faust przygryz wsa i spojrza na
mnie niczym na kretyna, a potem mnie poklepa po policzku. - Mj ty anioeczku -
rozczuli si nagle. - Wiesz, naprawd jeste anioeczkiem. A to jest twj mostek. - Co ty,
kurwa, bredzisz? Faust zarechota wesoo.
- Stoimy przy Mocie Aniow - wyjani. - Tak zwie si ta niewielka budowla. Dzieo
cesarza Hadriana. - Co ty powiesz?
- Nie kami. Ponad mostem Faust wskaza na stojcy ju za Tybrem zamek. - Zamek
witego Anioa - zaznaczy. Chronic oczy przed socem przyjrzaem si zabytkowi.
Faktycznie, wysoko na szczycie blankw ujrzaem marrnurowego anioa. Straszydo byo
mae, brzydkie, a w apie ciskao miecz. - Domylam si, e wanie tam staniemy na
nocleg? - spytaem. - Ty, ja, Szatan i Akercocke, tak? Ca gromad w Zamku dla
aniow? - Mao prawdopodobne - rozczarowa mnie Faust. - Papie zaraz by si o tym
dowiedzia. Ranym ruchem odebra mi flasz z winiakiem. Osuszy j jednym haustem. A
potem cisn precz. Przez minut czy dwie patrzyem, jak butla taczy w tybrzaskiej
gnojwce. Ta sama pikna, saraceska flasza z denkiem zdobionym zotym liciem
wypeniaa si teraz ciekami. Zatona zaraz. - Czkawka - przypomniaem. - Nieustajce
Zdrowa Mario". Naprawd nie pamitasz Heleny? - Zawsze si domylaem, e pod
paszczykiem wszystkich pz tkwi w tobie mia chrzecijaska duszyczka, co, may? -
doci mi jeszcze Faust. - Amen! - zaskrzecza Akercocke.

4. Helena z Nikd

Zapomnia o niej kompletnie. O Helenie, Trojaskiej i Wszdobylskiej. O Helenie,
cmokajcej z dezaprobat. O Naszej Pani Skrzekw, Grubych garstw i Czkawki. O
Damie o Cienistym Umiechu. O niegdysiejszym paziu antypapy i mioniczce kitajskich
latawcw. O Helenie, ktra miaa mnie za inteligentnego osa. Tskni za Helen. W
odrnieniu od Fausta. Helena Trojaska staa si Helen z Nikd. 5. Powita papiea!
- Czuj duch! Powita papiea! - ostrzeg mnie naraz Faust. Z dali dobieg mnie gony
grzmot surm. Ujrzaem przed sob czowieka na fotelu zaopatrzonym w dwie poziome
tyczki. Faust odcign mnie na bok, gdy papieska procesja wtaczaa si ju na most.
Wtopilimy si w tum pod bazylik witego Piotra. Dwch Niemcw (jeden mokrawy),
pies i mapa. Miaem okazj dobrze si przyjrze papieowi, gdy nas mija. Mia na sobie
bia, satynow szat, a na gowie tiar w ksztacie pszczelego ula. Stopy okryway mu
szkaratne papucie z wyszytymi krzyami. Na swym tronie wydawa mi si nader drobny,
niziutki i tusty. Tyczki podtrzymujce lektyk obito czerwonym aksamitem. Ojca
witego nioso dwunastu mczyzn, po szeciu z przodu i z tyu lektyki. Koce tyczek
oparli sobie na ramionach. Szli powoli i w nog, a e byli wszyscy rwnego wzrostu,
papie Pawe III nie kiwa si na tronie. Niedziela Palmowa okazaa si wcale upalna.
Oblicze pod potrjnie ukoronowan tiar miao trjktny zarys i odcie wygarbowanego
rzemienia. Na twarzy papiea zna byo spryt, zrczno i oglny zmys do polityki.
Pprzymknite oczy sprawiay wraenie, e ich waciciel dodaje co lub odejmuje w
pamici. Prawa rka migaa odruchowo, rozdzielajc bogosawiestwa. Znowu rozjczay
si dzwony. Tum zanis si pieni.
- Hosanna!
- Ojcze wity!
- Benedykcie!
- Siedemdziesit dwa lata - szepn mi Faust do ucha. - Trzech synw. Jedna crka. C,
przynajmniej troch sobie uy za t cen. 6. Poegna papiea! Na widok Pawa III ludzie
padali na kolana. Faust pad wrcz na pysk, lecz nie wzbudzio to wikszego
zainteresowania, bo te nawet wczesnym rankiem pijacy nie s w Rzymie niczym
osobliwym. Padajc, Faust pocign mnie za sob. Otarem si policzkiem o klatk
Akercocke'a. Skrkojad prbowa dziabn mnie w nos, ale chybi. - Dalej chcesz to
zrobi? - wymamrotaem, przyciskajc usta do bruku. - Niech yje papie! - zawoa Faust
w nienagannej acinie. Niech nam yje na wieki! Rzymskie bruki, powiem wam, s pode
w smaku. Stare baby klepay raniec, starcy pci mskiej wymachiwali za krucyfiksami,
palmami i laskami przyozdobionymi wiechciami somy. Dziatwa rzucaa stokrotki pod
nogi papiea, a kiedy przeszed, mao si nie pozabijaa w walce o zdeptane patki. Dalej
ujrzaem onierzy w osobliwych mundurach - w bufiastych spodniach mianowicie i
rwnie bufiastych rkawach, z czerwonej materii w te i bkitne pasy. Kiedy papie
dotar do stopni witego Piotra, wojacy dziarsko uklkli. - Gwardia Szwajcarska -
zamrucza do mnie Faust. - Nowe wyposaenie. Mundurki projektowa im sam Micha
Anio. Przypomniaem sobie moj Justyn. - Szczyt perwersji - przyznaem w narzeczu
dolnoniemieckim. - Wrmy jednak do naszego Wielkiego Dziea. Czy plan jest dalej w
mocy? Dwunastu tragarzy zdejmowao lektyk z ramion. Papie zeskoczy na bruk.
Powiedziabym, z wigorem. Przyklkn. Ucaowa stopnie bazyliki. A kiedy znw
powsta, spod kapy wycign kwiat, onkila. Pobogosawi cay tum tyme onkilem.
Gos jego przypomina bzyk osy w marmoladzie.
- Benedicat vox omnipotens Deus... Pater et Filius, et Spiritus Sanctus. - AMEN!!! -
odkrzyknito. Plac witego Piotra wybuchn tysicem okrzykw, w najrozmaitszych
mowach dopowiadajcych antyfon. - Wszystko bez zmian - zapewni mnie Faust. -
Zrobi, co miaem zrobi. - Amen! - skwitowa to Akercocke. Szatan zamerda mi ogonem
prosto w twarz. Papie odwrci si i wci z kwiatem w rku wstpi na Piotrowe stopnie.
Rozchyliy si wrota lane z brzu, zabrzmiay fanfary. Organy rozpoczy graniem
konsekrowan przez papiea sum, atrakcj Niedzieli Palmowej. Dabym Pawowi III
mniej wicej pi stp i trzy cale. 7. Czaszki Rzym okaza si nieznonie gorcy. Od upau
zakrcio mi si w gowie. Przepychania w tumie wydaway mi si nie do wytrzymania. -
Czy moemy sobie znale jaki cichy kcik? - zapytaem Fausta. Skin gow, e
owszem. Jemu te nie by w smak nieustajcy klekot dzwonw. Poza tym skoczy mu si
winiak. Podyem za nim przez kolejn porcj zaukw. Na plecach niosem klatk.
Szatan wlk si Faustowi u ng, z ozorem wywieszonym na ksztat pachty plugawego
pergaminu. Nareszcie Faust znalaz to, czego szuka. Piwniczn winiarni! Wypiem p
butelki podego muszkatu. Stary pierdoa wypcha sobie podszewk wci parujcej
opoczy mnstwem butelek z substancj zwan tu Wezuwiuszem. Kosztowaa go niezy
grosik. - Wezuwiusz? - zdumiaem si.
- Kiedy jeste w Rzymie - pouczy mnie Faust - musisz umrze mierci Rzymianina.
Butelki jeszcze bardziej przekrzywiy mu chd. Oprcz tego dzwoniy przy kadym kroku.
Weszlimy, wyobracie sobie, do kocioa. Na oko, ot, kapucyski domek wariatw.
Poznaem, co to za zakon, widzc mnisie kaptury i mnisie bose, brudne stopy. Akercocke,
snad z gatunku kapucynek, oywi si nagle. Zwszy braci? - Cichy kcik, mwisz... -
odezwa si Faust. Weszlimy do wntrza. Cichcem podkradlimy si prosto do otarza,
skrcajc za nim w prawo. Faust sprowadzi nas po krtych stopniach. Nastpna piwnica.
Nie - krypta. Tu ju nie byo wina. Byli za to mnisi. Wszyscy co do jednego martwi...
Coemeterium Capuccinorum - pouczy mnie Faust. - Chopaki nie chc ryzykowa. Nie dla
nich pogrzeby. Kiedy odwalaj kit, ka si wie prosto tutaj. Kad si i czekaj.
Podoga wyoona komi. Sklepienie wyoone komi. Szkielety upakowane w rwne
rzdki. Czaszki, w ktrych oczodoach gorzay ogarki wieczek.
- Czekaj?! - wrzasnem. - A to niby na co?
- Na zmartwychwstanie - uci Faust. Zachciao mi si rzyga. 8. Mitra
- Tak lubi soce - pogodnie zauway Faust. - Chcesz zwiedza dalej? Moe masz ochot
zobaczy co jeszcze? Skinem gow. - Palnij sobie yczek Wezuwiusza. Palnem sobie
grubo wicej ni yczek. Na pewno wicej. Wezuwiusz za okaza si mocarn ciecz.
Ocknem si uczepiony Faustowej opoczy, w jakim bocznym zauku niedaleko
Koloseum. Akercocke nie znikn mi z grzbietu, a Szatan obwchiwa daniny, zoone
przez psich poprzednikw na kocielnej cianie barwy pszennych sucharkw. Weszlimy
w obrb portalu.
- Nie, ju nie chc... - jknem.
- Nie wiesz, o czym mowa - uspokoi mnie Faust - wic si nie ciskaj. W kociele
odprawiano wanie msz wit. Faust pokaza mszy plecy. Wpadlimy do rodka,
przemknlimy wzdu bocznej nawy, obok kolumn, i znalelimy niewielkie drzwiczki.
Zeszlimy dwie kondygnacje w d, przez gmatwanin podziemnych pomieszcze. W
marszu stopniowo zaciera si nad nami pogos naboestwa. Zamiast pieww usyszaem
szum podziemnej rzeki! Gos wd! Pod kocioem rwa potok! Nareszcie znalelimy si
w podziemnej wityni. Jej obrys by prostoktny. Na sklepieniu widniay gwiazdy.
Ujrzaem dwa otarze. Jeden ku czci Soca, drugi dla Ksiyca. Nad wityni growaa
wielka rzeba. Faust zapali pochodni, pozwalajc mi si przyjrze postaci. Modzieniec
w spiczastej czapie i z paszczem rozwianym jak w locie, trzymanym w rku mieczem
przebija czoo buhaja. - Mitra! - rozwrzeszcza si Faust. - Mitra! Wrg Chrystusa!
Zakrcio mi si znowu w gowie. Zbliyem si do posgu. Ujrzaem szczegy -
skorpiona, uczepionego u grubej byczej pyty, a pod spodem wa, ktry spija krew z rany.
Do byczej szyi skaka take pies. By tam rwnie kruk. Drzewo figowe. Jaki lew. - Co to
ma by? - spytaem.
- Mitra! - odwrzasn mi Faust i speni przeraliwie dugi toast. - Mitra! Sam bg soca!
Pogadzi domi bok posgu. Szczeglnie dugo gadzi modzieca po nogach.
- Nikt nie wie, co tu maj - doda Faust, z mrugniciem zerkajc do gry. - Co prosz? Nie
mw, e nie dosyszae
- Jak to? Wzili i postawili swj koci dokadnie nad wityni konkurencji? - Koci
San Clemente.
- I co, ludzie zwyczajnie zapomnieli o tym drugim bogu?
- Jak to ludzie.
- To jakim cudem si tu znalelimy?
- Ot, zwiedzamy zabytki - rzek Faust. - Jak ci si podoba? - Lepsze to ni mnisie szkielety.
Za trzsem si na wspomnienie czaszek. Na niektrych zachoway si jeszcze strzpy
skry. - Daj no mi tego Wezuwiusza - jknem. Kiedy si napiem, Faust rzek mi: - Nie
zrozum mnie le, mj Kusiu. Nie jestem czcicielem boga soca. - Wiem, e nie jeste. Ty
tylko tak lubisz soce. 9. Jazda na osioku Nie wiem, ile czasu przemarnowalimy w
wityni Mitry. Ju wam mwiem, e moje jajo norymberskie zupenie si zbiesio.
Powiedzmy zatem, e zostalimy tam na okres dwch butelek. Ma si rozumie, dwch
butelek Wezuwiusza. Pyn smakuje niczym odwar z pluskiew. Najwicej wypi Faust, lecz
staraem si nie by gorszy. Potem wyszlimy na gr, prosto w rzymski upa. Pogoda
chyba oszalaa. Jeeli tak wyglda wiosna, lato okae si piekem. Miaem zreszt inne
powody, by si poci. Faust kica wraz z Szatanem w przodzie, ja za nadaem za nimi.
Akercocke zrobi si marudny. Cholerna mosina klatka waya dobr ton. Czuem si
bardzo pijany, a soce na czaszce tylko pogorszyo mj stan. Faust przedar si przez
ludzkie gnojowisko zwane Trastevere, by stan na szerokim boniu u bramy, Porta di
Portese. W kad niedziel odbywa si tam pchli targ. W Niedziel Palmow sprzedaj
tam szczeglnie dobrze wypasione pchy: kiedy dogoniem Fausta, kupowa osioka. W
mig pojem jego zamiary. Co za kretyn! Stary pierdoa dosiada, uwaacie, osa i zaczyna
jecha na nim przez rzymskie ulice. Szatan drepcze za nim i ujada. Hau, hau. Ja i
Akercocke wleczemy si z tyu. Domylam si, e Faust obra t sam tras, ktr jaki
czas przed nim jecha papie - z t rnic, e wstecznik Faust jecha do tyu. Czyby
chcia odwrci to, czego ju dokona Pawe III? Nie wiem. Wiem tylko, e Faust piewa.
Dzieciaki puciy si za nami w pogo. Faust piewa i ciska dokoa pieniki. Dzieciarnia
biega, zwabiona pienidzmi i niespodziewan rozrywk. Jak stadko ptaszt, dzieci
uskakiway nam z drogi, robiy miny, wymachiway rkami i przedrzeniay nas gonym
krzykiem. Faust sta si Srokatym Kobziarzem, czyli Szczuroapem z Hamelin. Faust tym
bardziej sta si Jezusem Chrystusem. Niedziela palmowa. Ten sam dzie, w ktrym
Tamten jecha przez Jeruzalem. Z t rnic, e dzi nikt nie woa Hosanna!" Nie dla
Fausta hosanna. Nie dla stuknitego, pijanego Niemca, ktry drc si ile si w pucach, bez
cienia melodii wypiewuje co, co przypomina poczenie Zielonych rkawkw z dworu
Henryka VIII z religijnym hymnem z kirchy Francuzika Jasia. Dreszcz mnie przebieg na
myl, e zaraz go zaaresztuj. Nikt jednak nie tkn Fausta. Moe stao si tak dziki
dzieciom, ktre biegajc i fikajc kozy wok osa upodabniay cae widowisko do
niewinnego figla. Zagapio si na nas paru ksiy. I tyle. 10. Zegarmistrz Trzymaem si w
bezpiecznej odlegoci od Fausta. Niedaleko uku Druzusa zauwayem szyld z tarcz
zegara. Zakad zegarmistrzowski. Dokadnie to, czego szukaem. Wacicielem okaza si
go z przepask na oku. gruby, na wp zaspany, cyniczny. Gow okrywa mu oko z
czerwonej krepy. - Nie naprawiam zegarkw, tylko je wyrabiam - warkn z miejsca.
Kiedy mu zawieciem przed jedynym sprawnym okiem moim norymberskim jajem,
bardzo prdko zapiewa mi na inn nut. - Zostaw mi go w warsztacie. Zobacz, co si da
zrobi.|
- To dobry zegarek - ostrzegem. - Najlepszej niemieckiej roboty. - Tak? To dlaczego si
zepsu?
- Sam chciabym wiedzie. To co, wpadn po niego jutro?
- Lepiej ju pojutrze. Mam mas roboty, jak to w Wielki tydzie.' Co drugiemu
kardynaowi w miecie pucia spryna. - Nie jestem kardynaem, a zegarek te jest w
porzdku. Sam zobaczysz, kopot polega na tym, e mi pokazuje nie za mao, a za duo
czasu. - Sam wolabym mie wicej czasu ni mniej - mrukn mistrz. - Ha, ha, pyszny
arcik. Spodobaa mu si wida ta odzywka. Prosz, cudzoziemiec, a mieje si z
woskiego dowcipu. - Umwmy si na wtorek wieczr - ustpi.
- Na wtorek rano.
- We wtorek rano odmawiam litani.
- Napraw mi tylko ten zegarek - ustpiem. - Na wtorek popoudniu te bdzie dobrze. Na
trzeci. Wziem pokwitowanie. Takim ludziom nie wolno ufa. Widziane to, eby
zegarmistrz odmawia litani? 11. Urwis uliczny Kiedy wyszedem z zakadu, nie mogem
za nic znale Fausta. Przekonany ju, e si zgubiem, wczyem si ulicami, gdy nagle
midzy dwojgiem wie Porta San Sebastiano spostrzegem paru urwisw z tych, ktrzy
przedtem gonili za osem. Liczyli wanie drobne skudy, ktrymi Faust sypa jak ryem na
weselu. Na mj widok czmychnli mylc pewnie, e chc im zabra up. Cisnem klatk
z Akercockiem i puciem si pdem za nimi. Jednego zapaem za wosy. Wszystko
wypiewa. Czarodziej? Odjecha Drog Appijsk! Na osioku. Jak to czarodziej"? -
wrzasnem.. - Jak miesz tak oczernia mojego przyjaciela. Kwikn zaraz, bo daem mu
fang w ucho.
- Sam syszaem, e ksidz tak mwi!
- Ktry ksidz? Ktry ksidz go tak znieway? Szczeniak wzruszy ramionami i dosta
nastpn fang.
- No ksidz! Ten, co sta przed domem kardynaa Bessariona. Ksidz czy tam mnich. To
on tak powiedzia! - Kamiesz, gwniarzu!
- Prosz ci, panie! Nie zabijaj mnie! Mwi prawd. Zaraz ci oddam pienidze tego
twojego przyjaciela, wszystkie... Tylko mnie nie zabijaj! - Schowaj sobie pienidze -
warknem. - Co jeszcze mia ci do powiedzenia ten ksidz? - Przestrzega, eby nie biec
za czarnoksinikiem. Kaza nam i do domu. - Ale nie poszede do domu, co? Gdzie
tam, pobiege za nim. Tak byo? - Ale tylko do bramy, wielmony panie. Bo ja nie mam
domu. Uwierzyem mu. Przynajmniej co do tego ostatniego kawaka. Rzym roi si od
nieletnich jak od arabskich koczownikw. Spojrzaem mu w oczy, przypominajc sobie
maego, wystraszonego skurwysynka z Wartburga, ktry - sierota bez ojca - stawa w
wielkiej, zaronitej pajczyn sali i wyta such, prbujc schwyci echo niesyszalnych
pieni rycerskich. - Zrobi pan ze mn fikimiki? Umiem cign po hambursku. To jak?
Chopak przerwa mi romantyczne wspomnienia. Puciem go wolno. Jego chude ciao
natychmiast wsiko jak drobina brudu w gnojwk, ktra jest Rzymem. Dopiero
poniewczasie przyszo mi do gowy, e zapomniaem wyszczekanego szczeniaka zapyta,
czy mnich, o ktrym mwi, mia moe na sobie szary habit. 12. Kamie milowy
Najpierw znalazem osioka. Fausta ani widu. Osioek sta sobie w strumyku. Zoto, nie
osioek. Niewiele dalej spotkaem Szatana. Stwr rozszczeka si na mj widok.
Zobaczyem, e ogryza jaki gnat. Przez par minut staem tak, rozgldajc si po
gocicu, ciekawy, czy Herr Szachraj nie znikn mi aby na zawsze. Moe wrci, skd
przyszed. Jak Salome. Wrci, skd przyszed. Gdziekolwiek by to byo. Poszed sobie,
zostawiajc mnie samego. Poegnalny figiel. - Ty! - zaskrzecza naraz Akercocke. Nowe
sowo. Nauczy si go ode mnie, rzecz prosta.
- Ty! Ty! Ty! Ty! Brzmiao to tak, jak gdyby si ze mnie natrzsa. Potem usyszaem
chrapanie. Pod najbliszym kamieniem milowym lea Faust. Spa twardo, rozwalony na
wznak, z rozrzuconymi nogami. Ca wypran w Tybrze opocz zlan mia
Wezuwiuszem. Przyklknem nad nim. Faustus. Fausta. Faustum. Wyglda tak
nieszczliwie, e a go pocaowaem. Pocaowaem to stare, nieszczliwe pudo.
Pocaowaem w usta. Smakoway nicoci. 13. Pora spa Siedziaem przy Faucie do
zmroku. Nie sdz, eby poczu ten mj pocaunek. Sam ledwo mogem uwierzy w swj
czyn. Zwaszcza im duej siedziaem przy Faucie, wchajc jego smrd. Pewno zesra si
w portki albo co. Przez sen co chwila jcza i zawodzi. Wydawao mi si, e rozumiem
sowa po acinie. Brzmiay mi troch jak daemones credunt. A potem: et contremiscunt.
Mogem si oczywicie myli. Prawd mwic, Faust mierdzia i pochrzkiwa jak
wieprzek. Nawet Szatan trzyma si od niego z daleka. Nareszcie jednak Faust odemkn
oko. Wykrzywi do mnie twarz w umiechu. - Anioeczku mj! - jkn. - Przecie mnie
nie opucie. - Mam dosy - owiadczyem.
- Ja te mam dosy, Kusiu.
- Powinienem si porzdnie wyspa.
- Wypisz si, wypisz. Przemawia do mnie miym tonem. A zarazem wydawa si
ze mnie szydzi. - Fajno - orzekem - to dokd idziemy lulu? Faust zerwa si ze
zdumiewajc energi i odtaczy na ce dziki taniec wojenny, po czym ruszy pdem
przed siebie, machajc ramionami i furkoczc czarn opocz. - Za mn! - zakrzykn. -
Mam co wspaniaego!
- Ty! - wrzasn za nim Akercocke. - Ty! Ty! Ty! 14. W katakumbach W Rzymie, cho
take pod Rzymem. Katakumby. Oto wspaniae znalezisko Fausta. Oto, gdzie poszedem
luu. Mwic cilej: siedzimy w katakumbach San Sebastiano, tu za drugim kamieniem
milowym przy Drodze Appijskiej. Jest tu cay labirynt galerii i chodnikw. Podziemny
wiat. Pieko na ziemi. Wanie tu, w katakumbach, spisaem rozdziay tyczce Niedzieli
Palmowej, pierwszego dnia w Wielkim Tygodniu, a zarazem naszego pierwszego dnia w
metropolii. Pisaem w dziurze. Zaryty pod ziemi jak kret. Gdy to krel, na grze zapada
ju noc. Diaby wierz i dr. Brzmi to troch jak u Jakuba 2, 19, zakadajc, e stary
wieprz nie chrzka po prostu przez sen. 261 Noc z poniedziaku na wtorek, 9 kwietnia.
(Zaledwie trzy dni nas dzieli od Diablego wita! Czyli, innymi sowy, od Wielkiego
Pitku, ktry wypada akurat 13 kwietnia). Nie twierdz, e w upiornym labiryncie, gdzie
siedzimy, pora dnia czy nocy sprawia jakkolwiek rnic. Oceniam, e jestemy dobre
czterdzieci okci pod powierzchni. Przed chwil zerknem jednak w gr przez szybik
wentylacyjny i dostrzegem tarcz ksiyca. Szczciarz z tego ksiyca! Jak na p
zjedzony krg sera. (Zrobiem si naprawd godny). Faust zasn w swym pknitym,
kamiennym sarkofagu. pi jednak samotnie, bo ju szeset lat temu amatorzy relikwii
doszcztnie spldrowali katakumby, a potem je zamknli i zasypali wejcie. Trzeba byo
dopiero Herr Geniuszka (gdzieby inaczej), by odnale ukryty waz do podziemi. Prdzej
mnie diabli porw, ni zgodz si spa w tych warunkach. Dzikuj serdecznie za nocleg
w uywanym sarkofagu. Zaraz za gwn krypt mieci si kaplica. Umociem tam sobie
legowisko. Akercocke siedzi w klatce na otarzu. Znakomicie utrafiony element wystroju.
Mapie jednak dziwnie si to nie podoba. Dzi nic si nie zdarzyo. Tkwilimy po prostu w
dziurze. Faust pi Wezuwiusza, a ja pezaem po tunelach. Katakumby wygldaj jak
wymary ul. S tu cae mile korytarzy, w ktrych poganie i chrzecijanie le pogrzebani
na dugich, poziomych pkach, cigncych si rzd za rzdem, niczym okrtowe koje.
Szatan schwyta dziewi szczurw i krlika. Chtnie zjadbym tego ostatniego.
Powstrzymao mnie to, e mia troje oczu. Znalazem te stiukowy loszek z piknymi
malunkami. Licie lotosu, wyobracie sobie. Akanty. Paw. A take mnstwo nabazgranych
inskrypcji. Normalne, nudne pobonoci. Faust spa. Spa zoywszy kapelusz na piersi.
Jego smrd nabra nowej mocy. Nie wiem, chyba si zeszcza. Nic dziwnego, e tak sobie
upodoba czer. Na czarnym materiale nie wida plam, wic trudniej pozna, czycie
popucili. 262 5. O smtny, wtorkowy poranku! Cholerny wtorek. Ju chyba oszalej! W
tych katakumbach jest tak diablo nudno! Kiedy si przebudziem, zapaliem wok
sarkofagu Fausta krg wiec. Potem gwizdnem na palcach. Zapiewaem piosenk.
Tupnem raz i drugi. Jedyny skutek: staruch zachrapa jeszcze goniej. Rwnie dobrze
mgbym piewa umrzykowi. Nie chcia si zbudzi, i ju. Po wietle w pionowym
szybiku poznaj, e ju ranek. Siedz u samego wylotu. Ckni mi si bez widoku nieba.
Jeszcze nie umarem. I wcale jeszcze nie umieram. Po co to wszystko? Po co y w
miecie, ktre wzniesiono dla trupw? Bo czyme innym s te katakumby? Koci dawno
zabrano. Faust znalaz tu dla siebie dom. adny mi dom! Niech sobie sam mieszka w tym
domku! Czy jednak rzeczywicie przejecha taki szmat drogi tylko po to, by zaszy si w
tej szczurzej norze i czeka, a krew ostygnie w nim do reszty? Gdzie podzia si jego
niezomny, wolny duch? Co si stao z niedoszym zamachowcem? Czy Szymon Mag na
jego miejscu take walnby si do sarkofagu i umar? Ech, pierdol Szymona Maga.
(Musz doda napis tej treci do pozostaych graffiti na murze. Na pewno nie stoi w
sprzecznoci z obowizujc wykadni wiary). Jedno jest pewne - e musz si std
wydosta. Musz znale wod. Musz znale powietrze. wiato. A przede wszystkim
arcie. Domylam si, e Faust zapad w co w rodzaju piczki. Prbowaem go dobudzi
krzykiem. Prbowaem nim potrzsa i bi go. Nawet Wezuwiusz nie mg go ruszy z
mar. Otwiera oczy. Zamyka oczy. Szczerzy zby. Znowu zamyka oczy. Nie moe si
obudzi. 263 Kolnem go ig. Rozemia si tylko przez sen. pi kamiennym snem w
sarkofagu. Zamia si. Pocieko troch krwi. Potem przesta si mia. Jego sen jest jak
mier. Chryste Panie! Czy moe mam polecie po doktora? 16. Rezygnuj z pomocy
medycznej Wypezem na powierzchni. Szczcie mi sprzyjao, bo Szatan musia
zapamita drog. Sam moe take bym j znalaz, cho atwo si pogubi w
katakumbach. Najwaniejsze, e psy maj w takich sytuacjach wspaniay instynkt. Nawet
psy Kalwina. Ma si rozumie, nie sprowadziem do Fausta doktora. Jak bycie
wytumaczyli medykowi, e wasz kumpel ley spity w trupa w podziemnym sarkofagu i
prosi o piguk, ktra postawi go na nogi na tyle, eby by w stanie ukatrupi papiea? Od
czego zaczlibycie wasz prob?
- Bo widzi pan, doktorze... Sprawa jest nie cierpica zwoki. Mj kole ma w Wielki Pitek
o pnocy pj do pieka, o ile do tej pory nie zarnie papiea Pawa III... No nie. S
sprawy, o ktrych nie da si porozmawia nawet z doktorem. Poszedem wic odebra
swoje jajo norymberskie. Akercocke'a zostawiem w lochach. Jaka szkoda, co? 17. Jajo
norymberskie sprawuje si bez zarzutu? Po drodze kupiem sobie jabek i misa, a do tego
chleba i wina. Maszerowaem rano, gryzc jabka. Potem rozsiadem si pod Murem
Aureliana. Mwi wam, upa by nie do zniesienia. Wszdzie peno much. Jak na
kwiecie, zwariowana pogoda. O trzeciej zajrzaem do warsztatu zegarmistrza.
- adny zegareczek - pochwali. - Moe go chcesz sprzeda? - Wcale nie chc. Czy go
naprawie?
- Oczywista. 264 A co si zepsuo? Zegarmistrz zacz bdzi wzrokiem po cyferblatach.
Zauway kady z zegarw wskazuje inny czas. Pitnacie czasomierzy i aden nie stoi na
trzeciej. - Za dugo byoby tumaczy - odrzek mi chytrym tonem. Bardzo trudna naprawa.
Niesychanie skomplikowana. Poskroba si w turban i waln: - Pi dukatw! - Pi
dukatw?! Tyle forsy za zwyk napraw? - Nie, kupi go od ciebie za pi! Cena nie bya
wcale taka za, przeciwnie. Pi dukatw to w kocu dziesi talarw, czyli prawie dwa
razy tyle, ile zapaciem za zegarek. Nie chciaem si jednak rozstawa z zabaweczk. -
Ten zegarek nie jest na sprzeda. Ile jestem winien za usug? - Dziesi dukatw -
powtrzy twardo zegarmistrz.
- Powtarzam, e nie sprzedam go za adne pienidze...
- Nie rozumiemy si, mj miy panie. Dziesi dukatw. Tyle wynosi rachunek za
napraw. - Dwa razy wicej, ni mnie kosztowa zakup.
- Wanie tak, mj panie - uci targi zegarmistrz. Czysty obd! Zwaszcza e nie miaem
przy sobie dziesiciu dukatw. Powiem wam, co najbardziej mnie razio w caym
zdarzeniu. Od pocztku byem przekonany, e zegarmistrz wcale si a tak nie natrudzi.
Wicej, nie natrudzi si wcale. Wicej, musia odkry, e zegarkowi nic, ale to nic nie
jest! Jego wasna kolekcja czasomierzy kazaa si domyla, e mistrz nie umiaby
naprawi gnomona w zegarze sonecznym... C byo pocz, na lito bosk? Co teraz?
Mam wrci do Herr picej Krlewny i poprzetrzsa mu kieszenie? Nie wiem, czy
zosta mu cho szelg po ekstrawaganckich wydatkach na osa. A pienidze za nog"?
Czy nie rozda ich co do miedziaka ulicznym urwisom? Kiedy tak tkwiem przy ladzie,
zastanawiajc si, czy uda mi si porwa jajo norymberskie w ap i zwia, zegarmistrz
wydoby skde czarne puzdro. 265 18. Marionetki
- Mechaniczny teatr - oznajmi. - Pierwsza klasa. Nader zmylnej roboty. Unikat. Otworzy
zaraz puzdro i nakrci spryn. W yciu nie widziaem jeszcze czego podobnego.
Marionetki byy maciupcie, wysokie najwyej na palec, a cao poruszay druciki i
mechanizm podobny do zegarowego. - Spjrz tylko - zachci mnie zegarmistrz. -
Inferno... Miniaturowy, mechaniczny teatrzyk odgrywa spektakl przez bite pi minut.
Tematem przedstawienia bya w samej rzeczy marionetkowa wersja piekie. W puzdrze
ujrzaem najpierw czowieczka w czarnej pelerynie i diaba w czerwonej czapie. Diabe
wyjecha z lewej strony scenki i dotkn ramienia czowieczka. Czowieczek tymczasem
czyta grub ksig i wymachiwa rkami. Diabe skoni si przed nim. Czowieczek
uklkn przed diabem. Diabe wrczy mu kartk papieru. Czowieczek napisa co na
niej. Diabe zabra mu kartk i schowa j do szafeczki, a nastpnie machn swoj czap.
Przez okno sfruna dzieweczka. Czowieczek i dzieweczka weszli do eczka. Pociel
ja si miarowo porusza w gr i w d. Potem czowieczek kopniaczkiem wygoni
dzieweczk z eczka, a diabe stan w drzwiach z woreczkiem zota. Czowieczek
pooy si do eczka, tym razem z woreczkiem. Potem wyskoczy z eczka i znowu
pochwyci dzieweczk w objcia, dzieweczka za wskoczya do eczka, a caa trjka,
czyli dzieweczka, czowieczek i woreczek zota, zacza si rytmicznie porusza w
pocieli, w d i w gr. Wtedy jednak diabe wyj z szafeczki karteczk i poda j
czowieczkowi. Dzieweczka wyfruna przez okno. Zoto zapado si w dziur w pododze.
Diabe zacz wymachiwa czap. Czowieczek pad na kolana. Przez okno sfrun teraz
anio i prbowa potyka si z diabem. Diabe zdzieli go jednak paeczk, a anio zapad
si w dziur w pododze. Czowieczek nadal klcza, kurczowo trzymajc si nogi od
ka. Potem zegar w tyle izdebki zadzwoni dwanacie razy, a diabe ucapi czowieczka,
podoga rozjechaa si, a spod niej bysn do izdebki ogie z gbokiej jamy. Diabe
zawlk czowieczka i eczko i strci do jamy. Potem diabe wychyn stamtd jeszcze
raz, zataczy przede mn i ukoni si gboko. 266 Chiska robota - pouczy mnie
zegarmistrz. - Zabawne, czy nie? Prdko przytaknem. Sowo zabawne" kiepsko
pasowao do ogldanych przeze mnie scen, lecz lepsze nie chciao mi jako przyj do
gowy. Zegarmistrz zatrzasn puzdro i poklepa je pieszczotliwie - Bardzo cenna rzecz -
zauway. Milczaem.
- Kosztowna. Nadzwyczajno. Inferno... Zegarmistrz mia zwyczaj cmoka wargami przy
kadej kolejnej sylabie. Zauwayem, e to samo czyni wikszo rzymian. Wida traktuj
samogoski jak makaron. Zapytaem niby od niechcenia:
- Skd to u pana? Zegarmistrz wzruszy ramionami. Ktry z jego pomylonych zegarw
wybi sidm. - Duga historia. Bardzo nudna. Bez znaczenia. Moe kupi pan t sztuczk,
Mein Heni Udaem, e si gboko namylam. Potem skinem gow, e zgoda. Zdrowe
oko zegarmistrza zwzio si w szpark. Palcem postuka si w oczod z przepask, jak
gdyby przechowywa tam niezmiern tajemnic. Potem pooy pulchn do na czarnym
teatrzyku marionetek, drug za doni obj moje jajo norymberskie. - Jak sobie yczysz,
mj panie. Zabawka jest twoja! W zamian za zegareczek... C ty na to? Wpadaa mi w
rce szalona okazja. Ciekawe tylko, dlaczego? A zreszt, kogo to obchodzi? Za bardzo mi
si spodoba teatrzyk. - Fajno - powiedziaem wic. - Dobilimy targu. 19. Quo Vadis? Ze
zdobycz w rku popdziem prociutko do katakumb. A si spociem ze szczcia i
podniecenia. Po drodze zdarzy mi si pewien drobiazg. Niedaleko pierwszego kamienia
milowego stoi, uwaacie, kociek zwany Domine Quo vadis. Przyczyna jest taka, e stoi
on W mieJscu, w ktrym wedug legendy w. Piotr, dajc drapaka 267 z Rzymu w obawie,
e zasili szeregi mczennikw, ujrza Jezus maszerujcego w przeciwnym kierunku. - A ty
gdzie si wybra, panie? - zdumiewa si Piotr. (Domine, quo vadis?") - Znowu id da
si ukrzyowa - odpowiada Jezus, (Venio iterum crucifigi!") Piotr odwrci si na te
sowa i z gow pochylon podrepta z powrotem na pewn mier. Chcecie, to wierzcie.
Tak powiada legenda. Wyobracie wic sobie, e pies Szatan wbiega do rzeczonego
kocika i wypada z jakim gnatem w pysku. Wyglda te, e cc chepta. Moe wicon
wod? Za psem wybiega rozarty tum wiernych. Krzycz jeden przez drugiego, zdjci
okropnym gniewem. Ministrant z kadzidem zamierz si na psa. Po caej drodze rozsypuj
si wgle, popk i samo kadzido te. Szatan, cho osmalony, zmyka nie ogldajc si za
siebie. Zmykalimy obaj, pyln Drog Appijsk. Wkrtce zgubilimy chrzecijaskie
pogonie. Nie spotkalimy rwnie Jezusa. Pies cay szczliwy. C za gnat! Ja te
promieniej. Teatrzyk! Tak to wrcilimy obaj do podziemnego wiata. 20. Wtorkowa
wieczorna atrakcja w postaci spektaklu kukieek - Ty, Faust! - mwi. - Chod, poka ci
twoj histori! Zapaliem wiece. Otwarem czarne puzdro. Scen mechanicznego
teatrzyku ustawiem mu tu przy gowie. Faust nadal spa w sarkofagu. Potem nakrciem
spryn. Marionetki zaczy robi, co naley. Faust na wp odemkn jedno oko gdzie
w poowie pierwszego okrenia. Przy wiecach nie widziaem, czy spektakl robi na nim
jakiekolwiek wraenie. Oko nie zamkno si jednak. Przeciwnie, zapatrzyo si na
malutkie, jaskrawe figurki. Kiedy drugi raz nakrcaem spryn, Faust wyszczerzy si do
mnie. Pod koniec drugiego spektaklu odemkn ju obydwoje oczu. Pojawi mu si w nich
dziwny bysk. Kiedy diabe ukoni si pod koniec trzeciego pokazu, Faust zaklaska w
donie i usiad w sarkofagu. Wiedziaem, e ci si spodoba spodoba! - rzekem z dum.
Faust kaza mi bez ustanku nakrca spryn. Obejrza popisy marionetek przynajmniej
ze trzydzieci razy. Rozbolaa mnie ju rka z kluczykiem. Jake mogem mu jednak
odmowie? Jeszcze! - prosi co chwila. - Jeszcze tylko jeden raz, Kusiu! Nareszcie nasyci
si blaszanym widowiskiem. Wyczoga si zaraz z sarkofagu. Rozemia si, ale tak, e
zy pocieky mu od tego po twarzy. Nie wybada mi wcale na szczliwego, na smtnego
zreszt tez me. - Naprawd ci si podoba? - upewniem si jeszcze. Wtedy Faust ucaowa
mnie czule. - Fantastyczne! - pochwali. - Doskonae! Uwielbiam! 21. Prochy
mczennikw
- To jak si do tego zabierzemy? - spytaem.
- Jak? Po prostu tak! - sapn Faust. Po czym wyomota mnie od tylca. Tu, na miejscu, w
sarkofagu, w katakumbach! Musiaem w tej pozycji przekn gar prochu mczennikw.
22. Podzikowania
- Nie o to mi chodzio - jknem, gdy Faust si ju wybawi, przynoszc i mnie
wybawienie. Faust umiechn si pod adresem wiec i nic nie odrzek. - Papie! -
przypomniaem. - Pytaem o papiea! Faust milcza uparcie. Usyszaem w jednym z
korytarzy chrobot szczura. Szatan rzuci si w pogo za gryzoniem. Zemdlio mnie. Bolaa
mnie dupa. Gardziem samym sob. Wyczogaem si wreszcie z sarkofagu i obmyem
sobie siedzenie biaym winem. Potem przepukaem gardo odrobin Wezuwiusza. 269
- Musi ju by po pnocy - zauwayem. - Daje to nam dwa dni. Najwyej dwa. Tyle
zostao do Wielkiego Pitku. No, to jak sit morduje papiea? Faust zacisn powieki.
Zaraz te zachrapa. Zawsze chce mu si spa po amorach.
- Ty skurwysynu! - wrzasnem i potrzsnem nim, by zbudzi. Nachyliem si nad nim i
przydusiem go rkoma do posadzi mierdzia tak, e co okropnego. Gorzej ni prochy
mczennikw. Oczywicie wyszczerza si do mnie przy okazji. - Tyle namitnoci! -
westchn. - Co, ju mnie nie kochasz? - Jechalimy przecie rwno - odrzekem.
- Gdzie tam. Leae jak koda.
- Ja nie o tym. Mwi o wdrwce do Rzymu.
- Dziki ci i za to - powiedzia Faust i zamkn Oczy. Targnem go za wosy, a pniej za
wsy. Poskutkowao. - Posuchaj - zaczem. - Nie wierz w twoje moce. Wiesz, e mam
ci za nic. Wiesz to od bardzo dawna. Nie wierz w twe pakt z Diabem, nie wierz w
popielatego mnicha Mefistofelesa w ca reszt tych bzdetw! - Dziki ci - szepn Faust.
- Za nic mi nie dzikuj! - warknem. - Lepiej zacznij mi tu gada do rzeczy. Sam wierzysz
w to wszystko, tak? Gadaj! Wierzysz, do; diaba, inaczej by tu w yciu nie przyjecha! A
moe, niech ci diabli porw, to wszystko jest tylko jednym z twoich dowcipw, a caa
zasrana pielgrzymka to kawa! Nie tylko pielgrzymka, tak? Cae twoje ycie to tylko gupi
kawa. Twoje ycie, a wic i moje. Wszystko! - Ale ty uwielbiasz figle i kaway -
przypomnia mi Faust. - Opowiedz mi kawa o Lutrze. Moe ten, w ktrym przegra
Oglnoniemieckie Mistrzostwa W Pierdzeniu z powodu swego... - Gwno! - zawoaem.
- Nie pytam, co masz pomidzy uszami - rzek Faust. Wtedy go uderzyem. Chyba go to
naprawd zaskoczyo. W kocu jednak wzruszy ramionami. - Jak sobie chcesz, Kusiu -
westchn. - Jutro dowiesz si ode mnie wszystkiego. - Dowiem si tego ju, natychmiast!
270 Jutro - sprzeciwi si. - Jutro, w ebraczy Czwartek. Nie prbuj si teraz odcina.
- Dawno si odciem - przerwa. - Dawno temu. Ju zapomniae diabelskich noycach?
A id na drzewo - machnem ju na mego rk. - Id powtarza te bzdety. Tak naprawd
nie masz nic do powiedzenia. Zgbiem twj wielki sekret, sukinsynu. Sekret polega na
tym, e nie masz adnego sekretu. Nic nie masz. Nie masz planu, jak zgadzi papiea, i w
ogle nic nie masz! Dotd braem ci za wariata, ale ty nawet nie jeste szalony. Jeste
zwykym baznem, i tyle. Faust rozemia si gono. Lea na wznak, lic krwawy
kamie w sygnecie.
- Sam si przekonasz - rzek mi. - A jeeli mam by baznem, ty, synu, okaesz si
najlepsz z mych sztuczek. Wreszcie zjkn w wyczerpaniu oczy. Palcami wci gadzi
kapelusz. - Jutro - przyobieca. - Jutro, w Wielki Czwartek. Staem nad nim, patrzc
uwanie, cho cay si trzsem. Sam nie wiem, dlaczego. - Aha, i dziki za teatrzyk -
usyszaem jeszcze. - Dowcip niezy, cho jakby, przyznasz, moim kosztem. 23. Muchy
Zawlokem si do kaplicy przy gwnej krypcie, tej, o ktrej ju wam mwiem. Tej, gdzie
zrobiem sobie legowisko. Mozaikowa posadzka, freski nad tympanonem. Tematem fresku
byo Wskrzeszenie azarza. Szkopu w tym, e azarz mia min, jak gdyby wcale nie
mia ochoty zmartwychwsta. Gboka mdro artysty. Ostatecznie nikt biedaczka
azarza nie pyta o zdanie w tej do zasadniczej kwestii. Nie mogem spa, bo muchy
dokuczay. Przedtem ich jako nie zauwayem. Zaroio si od nich w caej krypcie. Nade
mn kryy muchy czarne i muchy niebieskie, i jeszcze inne, barwy cian w katakumbach.
Te brao si za cz skalnej ciany, dopki skalna ciana nie zacza bzycze. Bzzzzzzzz.
Co potwornego. 271 Akercocke przepada za muchami. Obrywa im skrzydeka i zjada
kadubki caymi garciami. Ma peno czarnych plam na swoim kubraczku. Bez przerwy
podzwania dzwoneczkiem. Chwyta muchy w apki i przykada je zaraz do uszu,
rozkoszujc si musz muzyk. Klatka na otarzu a si lepi od much, podobnych do
czarnego deszczu albo do wdowiej woalki. Nie mog spa, wic pisz. A wic jutro
zabijamy papiea? Nie do mnie z takimi bajkami! Oto macie Muszego Papiea: Peza mi z
bzykiem po kartce. Rozkwasiem Najwyszego Muszego Pasterza w caych katakumbach,
i co? - Ty! - drze si Akercocke. - Ty! Ty! 24. Reformacja wkracza na mury Szatan
znikn. Szukaem go we wszystkich chodnikach. Pewno go szczury zeary. A moe si
puci do domu, do Jana Kalwina? roda, 11 kwietnia. Domylam si, e jest ju pny
ranek. Faust nadal chrapie. Muchy bzycz w najlepsze. Bezsenna noc natchna mnie
pewnym pomysem. Wymyliem sobie inskrypcj i tylko co umieciem j, wypisan
zrczn imitacj antykwy z I stulecia, na cianie krypty z limi lotosu: Tutaj to w wielkiej
mce dugo przykucaem, Lecz cho daem feniga, tylko si spierdziaem. M. Luter 25.
Ba Dawno, dawno temu y sobie chopiec, ktry ukocha anioy, p wa eo jednak zy
czarnoksinik i zamkn w wiey porodku czarnego lasu. Nie majc jak stamtd uciec,
chopiec postanowi si przemieni w anioa. Dugo biedzi si nad tym, by urzeczywistni
marzenie, a pewnego dnia zbudzi si i spostrzeg, e z plecw wyrosy mu skrzyda.
Chopiec wzbi si ze szczytu wiey i pofrun daleko za las. Zy czarnoksinik jednak
take mia skrzyda, na ktrych wzbi si, by docign chopca. Skrzyda czarownika byy
czarne, a skrzyda chopca zote. Czarnoksinik mia take w rku srebrne noyce,
ktrymi obci skrzyda, chopca, gdy tylko go dogoni. Chopiec run z nieba i wpad do
wielkiej dziury. Na dnie dziury znalaz swojego tat i swoj mam. Mama gotowaa
saganek pysznej zupy, ojciec za mia siedem stp i siedem cali wzrostu. Kurwa, zupenie
nie wiem, jakie by tu przydzieli tacie zajcie, wic KONIEC BAJKI. 26. Nastpna bajka
(zarzucona po jake obiecujcym pocztku) Dawno, dawno i nieprawda. 27. Kawa o
Lutrze Kiedy Luter by jeszcze modym pacholciem, niewiele dba o teologi, ba,
zdarzao mu si nie uwaa w szkce niedzielnej. Szkody nie byo w tym adnej, bo inne
dzieci zachowyway si dokadnie tak samo. C, kiedy na wizytacj ma przyj sam
biskup. Katecheta przygotowuje wic swoich pupilkw. Biskup ma przej wzdu szeregu
uczniw zadajc im pytania. Pierwsze pytanie: Kto ci stworzy? Prawidowa odpowied:
ng mnie stworzy. Drugie pytanie: Kim byli pierwszy m i niewiasta? Prawidowa
odpowied: Adam i Ewa. I tak dalej, i tak dalej. Luter stoi drugi w szeregu, a wic ma
odpowiedzie biskupowi: Adam i Ewa. Adam i Ewa" mamrocze sobie pod nosem, z
czkiem zmarszczonym od wysiku. //Adam i Ewa". Tak si jednak skada, e tu przed
nadejciem biskupa pierwszy chopiec w szeregu podnosi paluszek i pyta, czy 273 moe
i si zaatwi. Tak wic biskup, ktry wanie wkracza, bie, rze na spytki maego
Marcina. - Kto ci stworzy, mj synu?
- Adam i Ewa - odpowiada Luter bez wahania. Biskup nie posiada si z oburzenia. - Nic
podobnego! Jake! To Bg ci stworzy, synu!
- Nic podobnego! - sprzeciwia si may Luter. - Bg stworzy tego chopca przede mn,
tego, co to poszed si wysra! 28. Kamstwo Zabiem do tej pory rwno 666 much.
Oczywicie jest to ilo znaczca. Objawienie w. Jana 13, 18. A zarazem pierwsze i
ostatnie kamstwo w caej ksice. A oto, co chc przez to powiedzie: Nudz si w tej
dziurze jak mops, wic dla zabicia czasu prbuj sobie ukada historyjki, opowiadam
kaway i unikam wzroku Akercocke'a, zamykam uszy na chrapanie Fausta i tak dalej.
Mwcie, co chcecie, naprawd zatukem ca mas tych bydlakw. Cigle jednak
przylatuj nowe. Bzzz. Bzzz. Pierdolone bzzz. 29. Nastpny kawa o Lutrze (rybacki)
Luter uwielbia owi ryby. Nie to, eby duo naapa, ale wdkowa lubi. Wikszo
religijnych hymnw napisa natchniony nieudanymi wycieczkami na ryby. Prne
wszelkie wysiki czowieka ywego..." - owe synne sowa przyszy mu do gowy rankiem
po dwudniowym, zupenie bezskutecznym siedzeniu z wdk nad wod. Fakt historyczny.
Tak wic pewnego dnia Luter wypuci si sam jeden deczk na Jezioro Bodeskie.
owi rybki, modli si i puszcza bki, rozwaa w duchu kracowe zepsucie ludzkoci,
bezuyteczno czowieczego rozumu oraz inne kwestie doktrynalne, gdy nagle przydarza
mu si widzenie. Zatwardzeniec przez cay dzie nie zowi oczywista ani jednej rybki,
lecz nagle niebo ciemnieje, a po wodzie zaczyna kroczy ku niemu smuka posta w
nienobiaej szacie. 274 Luter rozpoznaje w niej Jezusa. Ma si rozumie, widok bardzo
nim wstrzsa. Bd co bd Jezioro Bodeskie ma 827 stp gbokoci. - Panie mj, panie!
- drze si Luter, przypominajc sobie sowa Mateusza 14, 25. Ju si bije z mylami, nie
wiedzc, czy wyskoczy z dki i przekona si, czy jego wiara jest silniejsza ni u w.
Piotra, gdy nagle zauwaa, e Jezus powolutku tonie. Powolutku. Ale e tonie, to fakt.
Zanurza si. Cal po calu. Po chwili woda siga ju Jezusowi po kostki. Woda siga mu ju
do kolan. Do pasa. Wreszcie nad powierzchni sterczy mu ju tylko gowa. Nie ma rady,
Jezus musi chwyci si Lutrowej dki. - Nauczycielu! - woa srodze zawiedziony Luter. -
Dawniej tak wietnie chodzie po wodzie. Co si stao? Jezus wypluwa modziutkiego lina
i powiada: - Marcinie... Dawniej to mogem...
- Ale co si stao? - dopomina si Luter. - Dlaczego dawniej moge, a teraz nie moesz? -
Bo mi zrobili te cholerne dziury w stopach - owieci go Jezus. 30. Bardzo stary kawa o
miesicu miodowym Lutra W noc po zalubinach Zatwardzeca z Katarzyn von Bora.
Kasia, jak. pamitacie, bya mniszk z zakonu cystersek, ktra zrzucia duchown
sukienk, obydwoje wic... O, NIE!!! 31. Chwila ulgi Fnust sit; obudzi! To on zawoa do
mnie:
- Napibym si czego! Wok sarkofagu leay tylko butelki po Wezuwiuszu, puste bd
porozbijane. 275 Nareszcie wyzwolenie z tej niewoli... Nareszcie mam co do roboty.
Nareszcie ycie ma sens. Nareszcie mog da dyla. 32. Pocig Nie, ju lepiej siedzie w
dziurze i opowiada kaway o Lutrze. Przysigam na Jezusa H. Chrystusa. Tako na
siedmiu myszowatych mnichw. Fajno. Spisz to wszystko starannie, Wagnerze. Za duo
We2 wiusza? I fajno, ale nie jestem pijany. Przysigam, e nie jeste pijany. Na pewno nie
byem pijany, kiedy to si stao. Kiedy co si stao? Co? A to. Byo popoudnie, kiedy
wychynem z katakumb, by przynie Faustowi gorzay. Upa jak cholera. Bez sensu, jak na
por roi Soce wisi nad Rzymem jak sadzone jajo. Na Drodze Appijskie istne tumy.
Tum zgstnia jeszcze, kiedy dotarem do miasta. Ostatni wieli spd przed Wielkanoc.
Tysice pielgrzymw, a obok nich wydrwigrosze i oszuci ze wszystkich krain
chrzecijaskich. Musiaem sil utorowa sobie przejcie przez bram. W obrbie miejskich
murw przyszo mi maszerowa tam, dokd mnie unosi tum. Par razy ciba tak
gstniaa, e traciem grunt pod nogami. Oczywicie uwaaem na zodziei
kieszonkowych, bo Faust wyliczy mi stosown! ilo dukatw. Nie paliem si do
powtrnej wycieczki do miasta. Winiarni znalazem nieomal przypadkiem. Napisaem
nieomal". Byo tak, e tu przede mn wyldowaa na bruku pijaczka. Przewrciem si
na niej jak dugi. Bg czuwa nad pijacztami. Nabyem Wezuwiusza, w iloci wielu
butelek. Cz zatknem za pas, inne znw poutykaem przy sobie. Koniec kocw
miaem na sobie wezuwiuszowy naszyjnik, wezuwiuszowy pas, a w rkach wezuwiuszowe
paki. Wezuwiusz sta mi si zbroj. Musiaem wyglda jak chodzcy wulkan. Szo mi si
cakiem gadko, nie liczc tego czy owego rozdeptanego nagniotka, sica na ebrach czy
ciosu, jaki zaliczyem w oko 276 chorgwi ze w. Krzysztofem, lecz tylko do chwili, gdy
dotarem do tych tam ruin kocioa u pocztku Via di Porta San Sebastiano. Chyba
nazywaj ten koci San Cesareo lub podobnie. Chodzi mi o koci obok domu, w
ktrym sto lat temu mieszka kardyna Bessarion, Grek, ktry mg zosta papieem, a
przeszkodzi mu w tym ten tylko drobny fakt, e by Grekiem. Skrybowie nie mwili o
nim inaczej jak Ciepa Bestyjka. No, wic wyobracie sobie, e ledwo dotarem do
kocielnych ruin, kiedy spord murw wychyn szary mnich i wrzeszczy: - Tam jest!
Tam go apcie! Mnich jak mnich, na oko zupenie normalny. Tustawy, bosy i mocno nie
ogolony.
- apa go! - drze si znowu. - To diabe! I daleje pokazywa palcem. Rozgldam si ja
dookoa. Na ulicy normalne ludzkie spaghetti, jak to w Rzymie: mczyni, baby, kurwy,
urwisy uliczne, ptnicy i turyci. Nie obeszo si bez zakonnicy. Jak okiem sign, ani
ladu rogatych demonw... Naraz zawitao mi we bie. Mnich celowa paluszkiem prosto
we mnie.
- Hola! - powstrzymaem go spokojnym tonem i w najlepszym woskim dialekcie, na jaki
mnie sta, mwi: - Jestem niemieckim poddanym i mam dokumenty, eby to udowodni.
Nie masz prawa... Moe i nie mia. Co z tego? Cho nie mia prawa, zrobi straszny rwetes.
Krtko mwic, mnich, bekoczc po acinie jakie wymylne egzorcyzmy, rzuci si
prosto na mnie. Umknem mu - tustemu atwo si wywin - i dalej w dug! Biegem,
cho sami rozumiecie, jak ciko biec majc na sobie transport Wezuwiusza. Marne
szans. Ten popielaty czubek jednak nie artowa, wic gnaem rano. Butelkowy adunek
przyda si pod jednym wzgldem: z butelk w kadej doni, machaem w biegu
ramionami jak wiatrak, przez co tum rozstpowa si, robic mi przejcie. Ruszyem w
stron bramy San Sebastiano. ! 277 Mijaem ju dom Bessariona. Naraz rozchyliy si
jego drzwi. Nastpnych trzech franciszkanw! Wszyscy trzej pomachali ku mnie
paluszkami...
- Pjde tu, diable! Nie skorzystaem z ich miego zaproszenia. Na lepo rwaem naprzd,
dopki nie dobiegem do bramy. Po pitach deptao mi ju czterech popielatych mnichw.
Przy bramie c widz? Dwch nastpnych! Obaj wielcy, tuci. Jak Gog i Magog. Nie
przystanem nawet, zdzieliem ich tylko butlami. Jednego trafiem w czaszk, bo akurat
schyla si, by mnie po-1 chwyci. Drugi mnich dosta w jaja. Wezuwiusz si rozprysn.
Dwie butelki rozbite. Obie szyjki cisnem za siebie, pdzc w stron Drogi Appijskiej.
Dyszaem ciko, ociekajc potem i Wezuwiuszem. Nie ogldaem si za siebie, bo nie
byo takiej potrzeby. Cay czas syszaem za plecami plaskanie bosych, franciszkaskich
stp. Zabawa w berka? Koszmar! Pomylcie, e Drog Appijsk gna za wami banda
myszatych oprawcw. Ostatni mnich wyrs przede mn tam, gdzie od gwnego traktu
odchodzi cieka do wityki z szyldem Deus Rediculus, czyli kilkaset sni za
kocikiem Domine Quo Yadis. Poczstowaem go z wulkanu. Wystarczyo celne
trafienie w bebech pasem od Wezuwiusza. Gdy mijaem drugi kamie milowy, oderwaem
si ju od przeladowcw na tyle, by im pomacha na do widzenia, kiedy przyszo mi
zeskoczy z traktu i znikn w podziemnym tunelu, ktry, jak mi pokaza Faust, prowadzi
do wszystkich tych zapomnianych katakumb. Nader nieprzyjemne przeycie. Szarzy
mnisi! Co podobnego... W sumie byo ich siedmiu. Nowe graffiti na murze: wity
Franciszek ma ptaszki w gowie. 278 33. Poamane marionetki Czemu tyle czasu
zmitrye? - zapyta mnie Faust. Wytumaczyem mu, czemu, gdy tylko powrci mi
oddech. Faust nic - przewanie pi albo si swoim zwyczajem wyszczerza Prawda, e
podzieli si ze mn Wezuwiuszem. Moe przez wspczucie, a moe i nie. Nie tykabym
tego cienkusza, gdyby nie jedna sprawa... Gdyby nie to, co stary obkaniec nawyrabia w
krypcie, kiedy ja bawiem si z mnichami w berka, by zdoby dla lekarstwo. Faust popsu
mechaniczny teatrzyk. Teatrzyk - popsuty.
- Kusiu, musiaem sobie znale rozrywk - tumaczy. - Poza tym zdychaem z pragnienia.
Wynika z tego, e prbowa nakrci zabawk i puci j w ruch, by zabi czas seri
przedstawie. Gdy tylko pooy swe niezdarne apska na tym cacku, dosta trzsawki i
popsu wszystko dokumentnie. Kluczyk zgity na p. Mechanizm si zaci. Figurki
znieruchomiay. Stawaem na gowie, eby naprawi teatrzyk. Nic z tego. Dlatego piem
Wezuwiusza. Gdy Faust co popsuje, mona sobie darowa napraw. 34. Szkoda ez dla
Szatana
- Szatan uciek - uzmysowiem Faustowi. Chciaem go w ten sposb pognbi. Tak jak
Faust zgnbi mnie, psujc teatrzyk. Faust tylko wzruszy ramionami. A potem mwi:
- Szatan ju mi niepotrzebny. 35. Pogwarki
- Ale dlaczego mnie gonili ci mnisi? Skd mam wiedzie - odpowiedzia mi Faust.
- Wanie, nazwali mnie diabem.
- Mj aniele! - rozczuli si Faust. 36. Pogaduchy Wycofaem si wic do siebie. Do
kaplicy. Szczerze mwic, wol ju siedzie z Akercockiem. Wol sucha jego obdnej
mowy ni Fausta: - Pieko!
- Bg!
- Diabe!
- Amen! Ty!
- Pieko! Bg!
- Diabe!
- Amen! Ty! W przerwach w konwersacji Akercocke poera garcie much. Cay czas
siedzia w swojej klatce na otarzu.
- Pieko. Bg. Diabe. Amen. Ty.
- Piekodiabe. Diabeamen. Ty.
- Piekobgdiabeamenty! Nie jestem pijany. Co najwyej zmczony. Dobrze byoby sobie
pospa. 37. Sen Przyni mi si sen. Tylko co znaczy? Pierwszy raz w yciu ujrzaem co
przez sen. Wyglda na to, e przegapiem mas uciech. Sny okazuj si fajne. Nie ma to,
jak ni. Nie darmo mwi si o sodkich snach". Teraz ju wiem, skd takie pomysy. Mj
sen by tak cholernie sodki, e a mdlio. Nareszcie rozumiem, dlaczego ludzie ni. Mj
sen by owszem, nawet, nawet. Zaraz go sobie spisz, bo szkoda, ebym go zapomnia.
Gdy spisz, moe uda mi si go wyni ponownie? Nie miabym nic przeciwko powtrce,
na przykad 280 dzi w nocy. I jutro te. Jutro i pojutrze. I jeszcze. Ma si rozumie, w
gruncie rzeczy nadal chc si trzyma faktw, ale wiecie, te sny to fantastyczna sprawa.
Normalny pornos, ten mj sen... 38 O nadobnych niewiastach No, wic nio mi si, e
siedz w katakumbach, w tej kaplicy, ale w rodku nocy budz mnie nagle Marguerite i
Gretchen, ktre, uwaacie, klcz jedna obok drugiej przy ku. Wygldaj dokadnie tak
jak wtedy, gdy si pierwszy raz zjawiy w Wiey. Mylicie sobie pewnie, e skoro klcz,
to si na pewno modl, ale jedno spojrzenie na ich minki i czowiek ju wiedzia, e nie
modlitwa im w gowie. Obie bliniaczki byy nagusiekie. Ja te. W doni Marguerite
ujrzaem, wyobracie sobie, pirko.
- 1b Heleny! I Archanioa Gabriela! - wykrzyknem we nie. Marguerite skina gwk i
szepcze do mnie: - Helenie ju ono niepotrzebne... I co? Zaraz zaczyna echta mnie po
lasce anielskim pirem. askocze w t, i we wt, wzdu, w poprzek, tu i tam, ja rosn, a
Gretchen chichocze radonie i wyciga rczk, by take sobie zrobi dobrze. Klczc mi u
obu bokw, bliniaczki dawaj ujeda mi wariata anielskim pirem. Najpierw zwyczajnie
gadziy. Pniej nacieray. Pniej ugaskiway, okaday i szoroway co si. Co tu duo
gada, anielskie uczucie. Gdy wtem... Spuciem si. Bc. Ten umiech na buce
Marguerite! Pocaowaa pirko, ktre byo teraz dosy lepkie. Marguerite uwielbia t
lepko. Zaraz pirko porwaa Gretchen. I oblizaa je dokadnie. Co dalej? Bliniaczki
zaczy si nawzajem zabawia palcwk, czy raczej pirwk, bo te echtay si
wzajemnie w cipki pirem ze skrzyde Gabriela. Obie zamieway si przy tym.
Rozoyem szeroko ramiona. Przytuliy si do mnie. Po jednej z kadej strony. Tyle e
patrz, a to ju nie Marguerite i Cretchen... To Zulejka z Salome! - Salome bya
niegrzeczna - skary mi si Zulejka.
- Zulejka te - naszeptuje mi Salome.
- Salome zasuya na lanie - podpowiada Zulejka.
- Zulejk trzeba wyaskota - szepcze mi Salome. We nie pytam obie: - Ktrej naley si
najpierw?
- Och, mnie! - baga Zulejka. - Poaskocz mnie, Kusiu!
- Nie, prosz! Mnie najpierw! - baga mnie Salome. - Prsz Kusiu, zbij mnie po pupie!
Okazao si zaraz, e mog zadowoli obie dziewczyneczki jednoczenie. Zulejka naga
stana przede mn, Salome przeoya za sobie przez kolana. Lew rk askocz gorce,
mokre gniazdo, a praw paszcz go pup. Skutek jest ten, e ju po chwili twardnieje mi
paa. Trudno si dziwi, bo lec, Salome wierci si na niej jak najta. askocz wic
Zulejk w echtasia i api j wargami za sutki. Orgazm rwnoczesny i wspaniay. Salome
zsuwa mi si z kolan. mieje si i podnosi gow. Patrz, a to ju nie Salome... To Justyna,
kt by inny! Dziewczyna stojca przede mn to take nie Zulejka... To ,Nadia! Palce
Nadii zaczynaj tresowa mi zwierzaka. Wargi Justyny zaraz go ciasno obejm.
- Zaraz, zaczekajcie! - woam we nie. - Za duo! Nie mog... Okazao si, e mogem,
jeszcze jak. Paluszki Nadii. Wargi Justyny. - Ju jest blisko! - krzyczy Nadia, ciskajc.
- Ju, ju, ju! - krzyczy Justyna, przeykajc. Lecz nagle rozlega si gos: - Dosy tych
zabaw, Niemiaszku. atwo odgadn, kto to... Tak, to moja Jane! Justyna i Nadia znikny.
Przede mn z rkami na biodrach stoi Jane i patrzy na mnie pogardliwie. - Dziecice
igraszki - parska. - Zabawy w doktora... J te przeomotaem. 39. Mora Dobrze y, o ile
czowiekowi staje. Dobrze umrze, o ile czowiek nie zmartwychwstaje. 40. Refleksje
Pieko! Bg! Diabe! Amen! Ty! 41. Zapa w Wielki Czwartek
- Co to ja miaem zrobi? - Faust skroba si po gowie.
- Mnie si pytasz?
- No, pytam si, pytam...
- O co?'
- O to, o co chodzio. O to, co miaem tu zrobi.
- Chryste Panie, ty si jeszcze pytasz?
- Daruj sobie mieszki. Musisz mi przypomnie. ebym to ja musia mu przypomina?!
Fakt, e przydaby mu si komplet nowych klepek.
- Wczoraj - mwi wic - czyli mniej wicej siedem butelek Wezuwiusza temu,
powiedziae, e dzisiaj mi wszystko wyjawisz. Cay spisek. Cay misterny plan. Ten,
ktry ci sprowadzi do Rzymu. Twoje Wielkie Dzieo. - Dobra! - mwi Faust. - Teraz ju
sobie przypominani.
- wietnie. Powiedz mi w takim razie... Jak go mamy zabi? 283 Faust zrobi zdumion
min.
- Jak co
- Jak go zamordowa, do diaba!
- Kogo?
- Jak to, kogo? PAPIEA!!! Faust wyszczerzy si do mnie. - mieszna sprawa - mwi. -
Mgbym przysic, e od pocztku chciae, ebym si u niego wyspowiada... 42. Toaleta
Faust lea rozwalony i liza krwawnik w sygnecie.
- Fajno - owiadczy. - Zrobi, co tylko sobie yczysz. Wanie otwarem now butelk
Wezuwiusza i wypiem j duszkiem. Wypiem, bo przerazi mnie stan jego zmysw. To,
e postrada zmysy. - Pode wisko - ostrzeg mnie lojalnie. - Dostaniesz czkawki.5!
Zacz grzeba za czym po kieszeniach. Wydoby z nich mae puzderko z masem. Zapa
zaraz ponc wiec i nala sobie gorcego wosku na do. Do wosku doda masa i dugo
rozciera mieszanin w smukych doniach. Cao wyla sobie po chwili na bbel. Potem
wyczapa z sarkofagu i wygadzi fady opoczy. Klepn czarnym kapeluszem o udo i
nasadzi go sobie na eb, zawadiacko na bakier. Wsta wreszcie.
- C, chodmy - rzek do mnie. I poszlimy. 43. Przygotowania do podry Jak
dostalimy si do Rzymu? Dobre pytanie. Przepraszam, ale naprawd nie umiem na nie
odpowiedzie. Pamitam, e stalimy w mrocznych, zapomnianych katakumbach pod San
Sebastiano. W nastpnej chwili bylimy ju w Kaplicy Sykstyskiej. 284 r Nie pamitam,
co dziao si pomidzy tymi punktami. Ten Wezuwiusz to jaki mocny napitek. 44 Sztuka
nowoczesna W caej Kaplicy Sykstyskiej mierdziao wie farb. Papie sprowadzi
sobie pacykarzy. Masa drabin. Wielkie pdzle. Garnce na farb.
- Micha Anio - wyjani mi Faust.
- ju mnie nie zapie! Wskazaem na sklepienie. Dzieo zakoczone. - Nie na sklepieniu,
tylko przy otarzu, ofermo! - wskaza kierunek Faust. Faktycznie, nad otarzem uwija si
na rusztowaniu jaki facet. Chwia si jak pijany. Znca si nad tynkowan cian jak
dyplomowany gwaciciel. Wanie kaza pomagierom zdrapywa z niej pierwszorzdne,
stare malowida. Gdy tylko uwalniali dla niego nowy kawaek, zasmarowywa go
nowomodnymi bohomazami. Jeeli tak wyglda Micha Anio, moe si i powiesi. Nie
lubi wspczesnej sztuki. Bohomazy. 45. Sd ostateczny"
- Nazwa ten fresk S4em ostatecznym" - objani mi Faust. - Dobrze zrobi, bo na Ziemi
nie znajdziesz takiego szkaradziestwa! Malowido przedstawio cay tum kretyskich
postaci. Wszystkie uminione, e prosz. Malutkie ebki i masywne torsy, a w dodatku
Micha Anio - jeli by to rzeczywicie Micha Anio, a nie jaki pijany hochsztapler -
kaza im wszystkim polatywa w pustej przestrzeni, bez pomocy skrzyde i bez rwnej
powierzchni, na ktrej bohaterowie mogliby oprze stopy. Wszystko wbrew zasadom
sztuki i nauk cisych. 285
- A gdzie s potpieni? - zaciekawi si Faust. - Zbawieni to ktrzy? - Dobre pytanie -
przyznaem. - Dla mnie wszyscy wygi tak samo. Wszystkie osoby z malowida co do
jednej wybauszay oczy i| si kuliy ze strachu. Wszystkie te zaciskay pici. Ich tuowie
wykrcay si na wszystkie strony. Nawet anioy, ktre trzymay krzy, wyglday tak, jak
gdyby lada chwila miay sobie wydrapa oczy. A ci wici! Gdzie si podziay proporcje?
Na przykad spostrzegem, e ten, ktrego wziem za w. Piotra, stoi na oboczku. C,
kiedy zaraz z prawej strony mia w. Bartomieja z druyn innych witych. Druyna
Bartomieja stoi na tym fresku bliej pierwszej planu ni Piotr, a mimo to siga mu
zaledwie do pasa, co kci z powszechnie znanymi zasadami perspektywy. - Ten Chrystus
jest nawet ciekawy - zauway Faust.
- Jaki tusty! - parsknem. - Wyglda jak Herkules.
- Pewnie o to chodzio - domyli si Faust.
- Tylko dlaczego taki niski? Wedug mnie powinien mie 32 stp i trzy cale wzrostu. I
dlaczego tak macha rkami? - Osdza - podpowiedzia Faust.
- Prdzej klnie kogo w ywy kamie.
- Na jedno wychodzi - rzek Faust. 46. Portki
- A dziw, e papie nie kaza poubiera w portki tych wszystkich golasw - zaczem. -
Papie nie widzia jeszcze malowida - upewni mnie Faust. - Swoj drog, co racja, to
racja. - Nie, eby miao to sprawi rnic. Ten Anio nie ma pojcia] o malarstwie! Faust
zmilcza t uwag. Zdj za to kapelusz i zajrza do niego. Aposto. Gosi nauki Ewangelii
w Armenii. Ubiczowany na mier. Jego emblematem jest n rzenicki. 286 Znudziem
si ju obkaczym Sdem ostatecznym". Ostatecznie czy po to forsowalimy Alpy, by
zajmowa si sztuk dla sztuki? (To ma by sztuka?! Krowim ogonem lepiej bym to
wymalowa...) Faust przystan prawie na rodku Kaplicy Sykstyskiej i gapi si we
wntrze kapelusza. - No, wic jak si do tego zabierzemy? - spytaem. - Cigle mi nie
powiedziae. 47. Spisek Faust wycign z kapelusza hosti.
- Ju ci mwi - powiedzia. I rzeczywicie tak zrobi. Spisek by wprost nadzwyczajny!
Diaboliczny! Ano, i wy nadstawcie uszu... 48. Msza Wielkiego Czwartku
- Jutro - mwi Faust - mamy Wielki Pitek. Wielki Pitek upamitnia za ka Jezusa
Chrystusa. Wielki Pitek to data szczeglna. A dlaczego? Powiniene sam wiedzie, jako
stary wittenberczyk! Podnis hosti w palcach. Od razu si domyliem, w czym rzecz.
- Nic bdzie mszy - zaczem, - Ani komunii.
- Niele - pochwali. - Siedem punktw na dziesi.
- Zaczekaj - przerwaem, przypominajc sobie co jeszcze. - Zaraz, chyba ju wiem!
Wielki Pitek... Wanie, w tradycji katolickiej jest to jedyny dzie w roku, kiedy to w
ogle nie odprawia si mszy. Co wicej, msza jest zabroniona. Komunii znw udziela si
w tym dniu niezmiernie rzadko, i tylko umierajcym. - Osiem punktw na dziesi -
stwierdzi Faust. - O czym mimo wszystko zapomniae. Zaczem przetrzsa pami,
krzywic si pod adresem hostii Cieniutkiego opatka z przanego ciasta, jake biaego w
czarnych szponach Fausta. 287 I nagle przypomniaem sobie...
- Msza z darw uprzednio konsekrowanych!
- Czyli?
- Czyli w Wielki Pitek nie odprawia si mszy. Nie powica chleba ani wina. Przyjmuje
si hosti powicon podczas poprzedniej. Tak zwan hosti presanktyfikowan, to jest
konsekrowan uprzednio. - Kto przyjmuje t hosti?
- Kapan. Rozamuje j na trzy czci. Jedn cz wrzuca monstrancji z uprzednio
powiconym winem, a dwie pozostae zjada, po czym wypija wino z trzeci czci
hostii. - Sto procent punktw! - ucieszy si Faust. - Msza z dar uprzednio powiconych,
na ktr Koci katolicki dozwala ty i wycznie w Wielki Pitek. Jedyne naboestwo,
w ktrym jest tylko jedna hostia. Nadto w caoci dostaje si ona tylko i wycznie
kapanowi, zawsze. Tak wic jutro, przy najwyszym otarza witego Piotra, papie
Pawe III poczstuje si tym oto okazem... - O Chryste Panie! - jknem.
- Zgade - Faust wyszczerzy si okropnie. - Zatruta!!! 49. ut mniszego kaptura
Rozejrzaem si nerwowo wok siebie. Fajnie. Wszystko gra. Malarze i sztukatorzy poszli
sobie. Pewnie otwarto ju knajpy. Tak zwany Micha Anio wrci do ochronki dla
lepcw. Zostalimy w Kaplicy Sykstyskiej samiutecy.
- Wybr nie by przypadkowy - klarowa mi Faust. - Papiea mona zgadzi na sto
rozmaitych sposobw. Wybraem najlepszy. Go zginie od wasnej broni. - Czym go
trujesz?
- Tojadem - odpowiedzia Faust. - Znaj t rolin take jako mnisi kaptur. Aconitum
Napellus. Akonityna. Nazywaj j zreszt, jak chcesz, nazwa to gupstwo. Wane, e to
najjadowitsza ze wszystkich znanych trucizn. Nie istnieje na ni adne antidotum. - Ile jej
trzeba dla zabicia czowieka?
- Jedn szesnast uta. 288 A ile dae do ciasta? Cay ut. Wystarczy nawet na papiea. 50.
Wo odny Napilimy si na to konto Wezuwiusza, powiem, e si rozsmakowaem w
tym pynie. - Mnisi kaptur - odezwaem si. - Niebrzydka nazwa. Ja tam wol tojad. -
Tojad jest te niczego. Siedzielimy sobie spokojnie. Dobrze byo przesta si wreszcie
kci. Kaplica Sykstyska to idealne miejsce na piknik, jeeli zabralicie do alkoholu,
by nie zwraca uwagi na ciany i sklepienie. Naraz Faust paln:
- Uwaasz, e mierdz mi stopy? Udaem, e nie sysz. Faust popiesznie zzu but. -
Popatrz tylko - mwi, strzelajc palcami stopy. - Przydaoby si j umy. Wstrzymaem
oddech. Faust za przygryz wsa, - Pynie z tego wniosek - mwi - e jej siostrzyca
znajduje si w analogicznym stanie. Znowu si upi. Ja te si upiem. A, diabli tam...
Wydawaa mi si jednak dziwna ta naga troska o stopy nie myte od siedmiu lat, i to w
przeddzie zamachu na ycie papiea. Faust na powrt ukry zatrut hosti w kapeluszu.
- Znam jedno takie miejsce - powiada. - W sam raz, eby si obmy i ogarn. Chwiejnie
si podnis na nogi. - Idziemy! - mwi. Nic, podam za nim. Faust nie szed, lecz kica.
Jak to bez jednego buta. Zakica tak a do bazyliki witego Piotra. Znw ciba. Lada
moment ma si zacz jakie naboestwo. apie, cay w bieli, stoi ju przed otarzem. 289
Faust pad plackiem na twarz. Przetoczy si na plecy. Nastpnie kaza mi zzu sobie drugi
but. Szo ciko. Za duo wypiem. Gdy cignem, Faust musia przytrzyma si
konfesjonau ' Zasonka odjechaa na bok. Zza kratki wyjrza ksiulo, wielce
zaaferowany. Nie co trzs si konfesjonay. - O, pardon - mwi Faust. - Mielimy tu may
kopot... wina! Nareszcie udao mi si cign bucior. Obie goe, czarne stopy Fausta
wyjrzay na wiat. Ksiulo wrci do przerwanych zaj. Stary pierdoa za z
porozumiewawczym mrugniciem wrczy mi buty. - Uwaaj teraz - mwi.
- Co chcesz zrobi?
- Ubi dwa ptaki jednym strzaem. 51. Mandatum Ku swemu zaskoczeniu odkryem, e
Herr mierdziel nie jedynym osobnikiem, ktry paradowa po bazylice bez obuwia.
Dwunastu bosonogich stao ju w kolejce przy otarzu. Starcy. Brudni, e ho, ho. Na oko
ebracy. Dwunastu. aden nie ma choby apcia! Faust ustawia si przy nich. Jako
trzynasty. Oparem si o kolumn, bo dziwnie mi si zakrcio w gowie. Papie, w bieli,
sztuk jeden. Przy nim Faust, trzynacie egzemplarzy, w czerni. - Na razie koniec z
Wezuwiuszem - orzekem. Musiaem to powiedzie na gos, bo rozoyste rzymskie
matrony odwrciy si i sykny, bym siedzia cicho. Wreszcie przypomniaem sobie, o co
chodzi. ebraczy Wielki Czwartek. Czas tak zwanego Mandatum. Nie mg to by
przypadek. Faust zna w kocu na wylot cal katolick liturgi. Faust wie, co robi. Faust wie,
na co si porw' Oczywicie oszala, lecz w tym jego szalestwie jest metoda. 290
Widzicie, w ebraczy Wielki Czwartek w bazylice witego Piotra odprawia si jedno,
jedyne naboestwo. Powicon specjalnie hosti umylna procesja niesie do bocznego
otarza, zwanego otarzem spoczynku. T wanie hosti przechowuje si do Wielkiego
Pitku i daje si j pokn papieowi. Z gwnego otarza uprzta si wszystko prcz
krucyfiksu i lichtarzy. Wwczas przychodzi p0ra na Mandatum, ceremoni, podczas ktrej
papie umywa stopy trzynastu ndzarzom. Ma to co wsplnego z tym, co podobno czyni
Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy. Ceremonia zwie si Mandatum od pierwszego
sowa pierwszej nieni tej wanie mszy: Mandatum novum do vobis (Daj wam nowe
przykazanie"). Faust wietnie wywiza si z roli ndzarza. Jako trzynasty ndzarz w
rzdku sta tu obok papiea. Widziaem, jak wowym ruchem wycign rk w chwili,
gdy wszyscy, cznie z papieem, zamknli oczy i klczc skupili si na modlitwie.. Faust
pooy na otarzu zatrut hosti, a t zwyk, czekajc na magiczne sowa, sprztn do
kieszeni. Papie podnis si z klczek. Pochyli si. Powici hosti Fausta. Uczyni nad
ni znak krzya. Wypowiedzia odpowiednie sowa. Hoc est enim Corpus meum..." (Oto
jest Ciao moje...") Mnisi kaptur! Tojad! Akonityna! Papie unis hosti, aby wszyscy
mogli j ujrze i odda jej cze. Ujrzaem biay krek opatka rednicy poowy doni.
Stuprocentowa trucizna! Jutrzejszy posiek papiea! Patrz Jan 13, 4-17 i passim. 52.
Baldachim Zatrut hosti poniesiono w stron otarza spoczynku. Caa scena ogromnie
mnie ubawia. Taka uroczysta procesja! W specjalnej urnie zakrytej biaym welonem
spocz kawa zatrutego chleba. Gdy urna mijaa wiernych, wszyscy dwukrotnie
przyklkn! jeden z diakonw musi przy tej okazji i tyem, gdy, obracie sobie, trzyma
nad urn baldachim. Ot, na wypad gdyby w bazylice witego Piotra padao, a
przemieniony stus mgby dosta kataru. Potem uprztnito gwny otarz. Papie zabra
si do szorowania stp. Kiedy postpowa wzdu szeregu, przypomniaem sobie opata z
Monte Oliveto Maggiore. Zadygotaem. Mao sympatyczne porwnanie. Kiedy papie
dotar do Fausta, trudno mi byo mimo wszystko powstrzyma wesoo. Nie ma co,
rzeczywicie jak Jezus z Judaszem... Prosz, papie Pawe III umywa stopy swojemu
wasnemu mordercy. Wicej: uklkn przy nich i je ucaowa! 53. Czuwanie Kiedy si
dopenia ceremonia, a Faust odzyska buty, poszlimy rzuci okiem na nasze rkodzieo w
bocznej kaplicy. Mnstwo wiec i kwiatw. Na otarzu za - hostia. Przed otarzem klcza
tum bab mruczcych litani. Rane tylko trzaskay. Taki zwyczaj. Klcz tak przez ca
noc, na zmian. Czuwaj. Stuk, stuk. Trzask, trzask. W takim haasie biedny Jezus nie
bdzie mg zmruy oka. 292 A swoj drog, niezy pomys - orzekem. - Ot, na
wypadek, by jej kto nie podmieni. Nie ma obawy - uspokoi mnie Faust. - Nikt z tego
towarzystwa nie bdzie mia choby dotkn tej zabawki. Dopiero papie bdzie mg j
jutro wtrzchn. Tu ziewn. - przydaoby si zmruy oko - orzek. 54. Atutowa karta
Tak oto wrcilimy do siebie. Do bezpiecznego schroniska w katakumbach. Herr
Zamachowiec znw chrapie w swoim sarkofagu. Chrapie, e mao mu eb nie odpadnie. Ja
sam zaszyem si w kaplicy. Ktra teraz moe by godzina? Niestety, nie mam pojcia.
Nie da si okreli godziny majc do dyspozycji jedynie zepsuty teatrzyk marionetek. Tak
czy siak, na dworze noc. Spisywanie naszych przygd w Wielki Czwartek nie potrwao
dugo. Przyjemna pisanina. Chryste Panie! Ale tak! Faust to stary spryciarz. Szaleniec,
naturalnie, ale swoj drog trzeba mu przyzna, co jest wart. Niech nikt nie mwi, e
Wagner si nie pozna na cudzej wielkoci. Jaki pierwszorzdny spisek! Jakie jaja!
Diabelskie! A ju mylaem, e si na nim zawiod. Nie, zagra atutow kart. Akercocke
omocze w prty klatki na otarzu. Pewno zdycha 2 godu. Nie daem mu nic do arcia. Nie
naje si samymi muchami. Nue, zdychaj z godu, Akercocke. Jedno spojrzenie na map
przywodzi mi w mylach hosti na otarzu. Czy papie dobrze pi tej nocy? Na pewno
gorzej, ni zanie w Wielki Pitek... Ech, Wielki Pitek. 293 Ju jutro. Nie mog si
doczeka. eby ju przyszed dzie! 55. Papie przeciwko anioom Nie to, ebym
prywatnie mia co przeciwko papieowi. Rozmiecie mnie chyba. Jak na papiea, nie jest
taki najgorszy. Przekupny, naturalnie. Lubi wiatowe uciechy. Nie jestem Lutrem. Prawd
mwic, gwno mnie to wszystko obchodzi. Facet pochodzi ze starego makaroniarskiego
rodu. Farnese. Przyjaciele rodziny na waciwych miejscach. Kupa forsy. Alessandro to ile
wiem, pierwszy papie, jaki si trafi w rodzinie. Szybko zrobi karier w hierarchii.
Kapelusz kardynalski zdoby dziki wysikom organw pciowych swej siostry, Giulii,
ktra w trjk sypiaa w jednym ku z wczesnym papieem Aleksandrem VI i z jej
crk, Lukrecj. Wszyscy doskonale o tym wiedz. Teraniejszy papie nie synie z
kazirodztwa. Jego trzech nieprawych synw to bandyci, ale przynajmniej nie narobi dzieci
crce W ogle to nie mam nic przeciwko urzdowi Biskupa Rzymu, Gdzie tam. Nawet w
Wittenberdze odmawiaem, kiedy chciano mnie karmi gorc, antypapiesk owsiank.
C za gupstwa. Bywali przecie dobrzy" i li" Ojcowie wici. Mnie tam wszystko
jedno. Chodzi mi o sprawy wyszej miary. O anioy. Ba, gdyby papie by anioem,
powicibym mu wicej uwagi. (Nie, tak sobie tylko artuj). A mwic powanie:
Przyjemno odczuwamy wwczas, gdy ogldamy dzieo wykonane w sposb doskonay.
Faustowi udaa si ta sztuka. Pena/ niedocigniona perfekcja. Rzeklibycie, anielska. Co
nieprawdopodobnego. Morderstwo doskonae. Na papieu. Czyn tym bardziej anielski i
niewiarygodny, e Faust jest niespena rozumu. 56. Kieliszeczek przed snem w Wielki
Czwartek Doskonao? ej! Bez przesady. Zaczynam przesadza jak Faust. Lepiej si
bdzie zamkn. Trafniej byoby uy sowa elegancja". Po prostu. Muchy kr nade
mn w sposb nader nieelegancki. winie z tych much. Ich bzyk dokucza mi bardziej ni
kiedykolwiek. Nic, tylko muchy i muchy. Warto odnotowa, e przez cay Wielki
Czwartek nasz Herr Wampir nie zajkn si chociaby swkiem na temat
Mefistofelesa". Nie wspomnia te o dwudziestu czterech latach, ktre, jak domniemywa,
bd mu si naleay w nagrod. Swj szalony umys (w chwilach, kiedy nie mia kaca i
si nie zamyla) skupi najwidoczniej w caoci na trudnym zadaniu. Ho, ho, ho: Co mnie
to zreszt obchodzi, u diaba? Obchodzi mnie tylko jedno - e jutro papie padnie trupem,
gdy tylko skosztuje naszego wafelka. Faust uzna, e speni oczekiwania ducha". Ja
wreszcie skocz ksig. Ruszymy do domu. Kiedy pisz sowo dom", mam pustk w
gowie. Dlaczego? Z niektrymi sowami, takimi jak to, mam gupie kopoty. Dom".
Ojciec". Lepiej unika tych sw. A przecie sowa s niczym. Nienawidz sw. Uciesz
si, gdy nie bd ju musia pisa tej ksiki. Chodzi o to, e okropnie si tym wszystkim
podnieciem. Serce stuka mi jak mechanizm zegara. Najwaniejsze to dobrze si wyspa.
Moe wtedy znw przyni mi si mj miy sen. Trzeba si czym zaj. Pomyle o tym i
o tamtym. Zasn. Moe by tak kawa o Lutrze? Moe szepta imiona aniow? Tuc
muchy? Ach! Wezuwiusz! Nareszcie prawidowa odpowied. Napij si tyle Wezuwiusza,
by zapa w drzemk... 295 57. Wielki Pitek (godzina jedenasta w nocy) Nic z tego.
Klska! A to stary dure! Gupi, stary skurwiel! Jak to moliwe, e przegra? Jak to, u
diaba, moliwe, e; spierdoli zadanie? Nie wiem jak, ale znam skutek. Faust zawali
spraw. Wszystko skoczone. Koniec. Faust nie ma ju nic lepszego do roboty, jak tylko
po pijane snu si pord ruin Forum. Widz go w wietle ksiyca. Zdziera z siebie
opocz, a po niej koszul i krwawy sygnet. Optaniec. Spodziewa si, e za godzin
przybdzie po niego wysannik Diaba... Dokadnie o pnocy.
- Mefistofelesie! Nie musz dodawa, e jego Mefistofeles" nie chce si pojawi. aden
Mefistofeles" nie istnieje. Nikt nie przyjdzie po Fausta. Nic si nie wydarzy o pnocy.
Czeka nas tylko duga droga powrotna do Niemiec, i nic wicej. 58. Wielki Pitek
(wczesnym rankiem)
- Z powinszowaniem urodzin - usyszaem. Faust sam obudzi mnie tego ranka. Opar si
na mnie. Wyszczerzy zby. Pogadzi mnie po wosach.
- Winszuj! Winszuj! - zaskrzecza.
- Nie mam dzisiaj urodzin - sprostowaem zaraz. Od razu wam wyjani, e nie obchodz
dnia urodzin. Nie zna dokadnej daty, kiedy przyszedem na wiat. Nie ma to wielkiej
znaczenia. - Z powinszowaniem urodzin! - upiera si Faust. Zacz mi odpiewywa Sto
lat". 296 Co wicej, zacz taczy w keczko. Co wicej, zapa przy tym klatk z
Akercockiem. Faust i Akercocke zaczli wirowa po wntrzu katakumb. Sam byem
ledwie judzony i wci nieco zawiany Wezuwiuszem. - Sto lat niech yyyje naaam! luz
wtedy powinienem si by domyli, e Faust pooy spraw. 59. Wielki Pitek (rano, ale
troch pniej) Nie domyliem si. Gorzej, niczego nawet nie podejrzewaem, do cholery.
Ba, gdzieby? Po co? Na co? Sam przecie widziaem wczoraj na wasne oczy, jak Faust
podmieni zwyk hosti z otarza na zatrut. Jak mwiem, plan wydawa mi si
doskonay. Nie miaem powodu przypuszcza, e cokolwiek moe si nie uda. Faust nie
potaczy dugo. Uwaacie, run na ziemi. Akercocke'a te upuci przy okazji. Klatka
przewrcia si na bok. Nie postawiem jej prosto. Po spoconej twarzy Fausta spaceroway
muchy. Nie odpdza ich wcale ani nie przegania doni. - Wielki Pitek - wymamrota. -
Dzi jest Wielki Pitek.
- Wanie! - przytaknem. - Wielki Pitek, 13 kwietnia. Ale mylisz si, e to moje
urodziny... Faust spojrza na mnie szyderczo. - Niby skd ta pewno?
- Nie wiem - odrzekem. - Wiem, e nie, i ju.
- Nie wiesz, tylko wiesz, tak? Faust mrugn pod adresem Akercocke'a.
- Nasz solenizant - rzek mu. - A zarazem twj pan, Krzysztof Wagner. Nie wie, ale wie. -
Amen! - odpowiedzia mu Akercocke.
- Co racja, to racja - ucieszy si Faust i odwrci ku mnie swj okropny, krogulczy dzib.
- Z powinszowaniem urodzin, drogi mj Krzysztofie...
- Zamknij si, dobrze? - wrzasnem. - Dosy ju tych wariactw! Faust zrobi ukrzywdzon
min. - Opowiadam ci rne rzeczy - poskary si smtnie. - Opowiadam i opowiadam,
bez chwili wytchnienia, ale ty nie suchasz. 297 Jakim cudem masz si czego nauczy,
jeli nie chcesz suchasz. Spjrz tylko na siebie, ignorancie! Nie wiesz nawet, kiedy
wypadaj twoje urodziny! Nie wiesz nawet, kim by twj ojciec! - Diabe! - podpowiedzia
z klatki Akercocke. Podskoczyem. Faust porzdnie mnie ju zdenerwowa, ale miast da
mu w ucho, kopnem tylko mapi klatk. Z brzkiem uderzya o cian. Na prtach
zostao wgniecenie. - Odpierdol si ode mnie, dobrze?! - zawoaem.
- Takie s fakty - nie ustpowa Faust. - A ty przecie tak lut fakty, moe nie? Uda, e
liczy co na palcach.
- Fakt numer jeden: nie wiesz, w jakim dniu przyszede na kurewski wiat. Fakt numer
dwa: nigdy si nie dowiedziae, jest twoim ojcem. Palnem pici w otarz. Musiaem
rozdusi wszystkich siedem much za jednym ar chem.
- Fajno, mj ty Herr Wszechwiedzcy - rzekem w gniewie,. Ale powiedz, odkd to
wiadomo, e wanie dzi s moje urodzinj - Odkd? Od pewnego wieczora dwadziecia
cztery lata temu! odpowiedzia Faust. - Wtedy take mielimy Wielki Pitek. Spojrza na
mnie twardym wzrokiem. Patrzy na mnie dokadnie tak samo, jak wiele lat temu, kiedy go
spotkaem w piwnicy Auerbacha. Poczuem sucho w ustach.
- Moe skusisz si na yczek Wezuwiusza? - zachci mnie uprzejmie Faust. 60. Wielki
Pitek (kwadrans po jedenastej wieczr) O Jezu! Dobrze wiedziaem, co mi tu prbuje
wmwi... Zrozumiaem. Wiedziaem, lecz nie dopuszczaem do siebie tej wiedzy.
Wiedziaem i widziaem to, co teraz. Czyli fantazmaty Fausta. Macie go - wci azi hen w
dole po Forum i przepija do mnie? - Kusiu! Syszysz mnie! Jeste dzieckiem mojego
paktu! 298 Dugi i chudy, rozklekotany, taczy jak poamana marionetka. Pojawia si i
znika wrd ruin i rozsypanych kamieni. 61. Wielki Pitek (rano, tak okoo dziesitej)
przez to wszystko musiaem wypi sporo Wezuwiusza. W ustach smak/ jak gdybym
wyliza dno klatki. Smak, ktrego za nic nie mogem si pozby. Faust dugo siedzia bez
sowa. Zgarbiony, przykurczony, z domi zaplecionymi na butach i z brudnym, biaym
wosem zasaniajcym mu zupenie twarz. Jak gdyby aowa, e za duo mi wychlapa. Za
duo? Dzikuj, kurwa, wystarczy mi ju rewelacji! Udao mu si przecie ukaza mi
nowe odmiany szalestwa. Faust dugo tkwi w miejscu. Moe wiele godzin. Zdjo mnie z
wolna zniecierpliwienie. Wezuwiusz, pyn jake stosowny .do okolicznoci, zamci mi
nieco w gowie i wprawi w ponury nastrj. Na szczcie przez wentylacyjny szybik
wpada porcja soca. Niewiele, ot, porcyjka, ale dobre i to. Na pewno wystarczya, by
odda cay obd Faustowej pozy. Czy go to obeszo? Czy mia jeszcze ochot napawa si
powodzeniem planu? Czy czu potrzeb ogldania na wasne oczy, jak papie pada martwy
z gardem zakorkowanym trucizn? Nie mogc ju wytrzyma, spytaem: - No, to o ktrej
jest ta msza?
- W poudnie - burkn Faust. Nadal si nie poruszy.
- Ty, id to sobie obejrze - rzuciem. - Idziesz ze mn? - Jeli chcesz... Podnis na mnie
oczy i zrobi zeza, a potem si wyszczerzy. Mona by pomyle, e prawie tak, jak
zwykle, lecz spostrzegem pewn rnic. Oczy mia wyprane z cienia myli.
Wyszczerzone zeby byy mask. Faust zostawia mi inicjatyw. - Jeli chc? Ja? Chryste
Panie! Ha. Skinem gow. 299 62. Wielki Pitek (midzy dziesit a jedenast rano)
Gdymy wychodzili z katakumb, cign za nami z bzykiem much, niby czarny piropusz.
Niczym nasz cie. Muchy byy naszym jedynym cieniem. Upa. Soce kryo si jednak za
warstw mgie. Myl, e muchy lgny tak do Akercocke'a. Gdybymy zostawili map,
nie przywleklibymy za sob tych much. Faust upar jednak. Pogita mosina klatka przy
kadym kroku walia mi po plecach. Moliwe z drugiej strony, e muchy cigny za
Faustem, zwabione jego woni, czy raczej trupim odorem. Moe to w zapasze tak je
bawi. Niezalenie od przyczyny, muchy bzyczay wok nas przez cay dzie. Gdzie my,
tam zaraz muchy. Czuem je na twarzy, na szyi, na ramionach i doniach. Zabiem ich
pewnie kilkaset. W cikim milczeniu powleklimy si Drog Appijsk. Jedynym
dwikiem wok nas by bzyk much. Minlimy kamie milowy, a po nim ten drugi.
Minlimy kociek Domine Quo Vadis. Przez cay ten czas Faust nie odezwa si nawet
swkiem. Do Rzymu weszlimy przez bram San Sebastiano. Na ulicach pustki. Miasto
jak wymare. Atmosfera aoby. Spostrzegem w kocu, czego mi tu brakuje. Bicia
dzwonw. W Rzymie sycha je na kadym kroku. Gdzie si nie obejrz z tego czy owego
kocioa dwiczy sygnaturka. W Wielki tek natomiast wszystkie dzwony milcz, czczc
pami Jezusowe kani. Tak si przynajmniej domylam. Do poranka w Wielk Nie dziel
dzwony ani brzkn. Dopiero gdy przyjdzie pora, rozhuc2 si znienacka wszystkie na raz.
Wraenie niesamowite. Szlimy ulicami, mijalimy mosty. Faust szed coraz wolniej.
Widziaem, e kuleje. Nawet z mapi klatk na grzbiecie szedem szybciej od niego Co
rusz musiaem stawa i czeka, a si ze mn zrwna. Szlimy szerok alej, ktra wiedzie
do bazyliki. Kiedymy wstpowali na stopnie witego Piotra, obejrzaem na miejski
zegar. 300 Obie wskazwki stay na jedenastej. Zupenie, jakbym widzia tylko jedn. 63.
Wielki Pitek (na trzydzieci minut przed pnoc) Faust mnie nie zapie. Wiem, bo
dopiero co prbowa, ale jest zbyt pijany. Stoj, wystawcie sobie, w poowie wysokoci
potrzaskanych schodw. Za plecami, za ruin Kapitolu, mam ksiyc. Na szczycie
schodw jest witynia. Chyba Jowisza. Wspiem si a tutaj, by Faust nie zdoa mnie
dosign. Straszne, co wyrabia. To mnie bi, to caowa. Pieci, pieci, a potem nagle -
bc! Zupenie bez sensu. A cay czas szydzi ze mnie. Jest zbyt pijany, by znale wyjcie
z Forum. Pogubi si wrd ruin. Nie umknie. Wie wprawdzie, gdzie si kryj. Wie, gdzie
przysiedlimy z Akercockiem. Ksiyc tak jasny, e dobrze nas tu wida. Faust zacz si
wspina po schodach, lecz po paru stopniach zwali si na plecy. Dobrze mu tak. Oho!
Zdejmuje buty. Moe liczy na to, e na bosaka atwiej mnie dopadnie? Co zaczerpnie tchu,
posya mi nastpny obkaczy tekst. Na przykad:
- Domylie si ju, skd Trytemiusz na twoim podoku? I ten omszay Mutian? l jeszcze:
- Masz ju czkawk, Kusiu? Moe jeszcze jednego mitowego sznapsa? I znw: - Gdzie
twoich siedem dziewczt, Kusiu? Znikny! Wrciy, skd przyszy! Justyna i Nadia, i
Jane, i Zulejka, i Salome, i Marguerite, i Gretchen... Same sukuby, Kusiu. Syszae ty o
sukubach? A jake, syszaem o sukubach. Rodzaj diabw. Podobno s pci eskiej i
potrafi spkowa z ludmi zmorzonymi snem. 301 Co ten Faust wymyli? Chce mnie
wystraszy? Doprowadzi do obdu? Stary bazen! Stary pierdoa! Ubrda sobie, e
oszalej tak sar jak on? No, wreszcie si odczepi. Zrzuci buty i pdzi przed siebie. Znw
mign mi pord ruin. Skacze przez kamienie, gna pr spachcie trawy, kpy chwastw i
pokrzyw, wrd gazw... - Heleno! Zejd tu do mnie! Heleno! Echa tych gupich
wrzaskw nios si po caym Forum.
- Heleno... Heleno... Heleno... 64. Wielki Pitek (rano, przy Adoracji Krzya witego)
Moja pierwsza myl brzmiaa:
- O rany! Podmienili papiea! Dziao si to przy gwnym otarzu w bazylice witego
Piotra| Czarny papie. Miaem przed sob plecy czarnego papiea. Wczorajszy papie by
biay. Biay papie. Tak samo bieluteki jak ten w Niedziel Palmow. Dzisiejszy papie
by inny. Czarny jak noc. Zaraz odwrci si ku nam i w zoonych doniach podnis
tny, srebrny krucyfiks. Odetchnem z ulg... Co za gupstwa przychodz czowiekowi
do ba! Papie okaza si Pawem III. Wszystko jak trzeba. Ten sam facet o twarzy
wytrawnego gracza. Ta sama wysuszona cera. Twarz kogo, kto nigdy w yciu nie splami
si mylami o anioach. Rwnie gos, ktry wydobywa si przez cienkie wargi, by
samym, ktry onegdaj syszaem na placu przed wityni, gdy w Niedziel Palmow
papie udziela bogosawiestwa tumom. Ten sam gos, co do ostatniej sylaby
pozbawiony uduchowienia. 302 syszany wczoraj przeze mnie we wntrzu witego
Piotra, gdy papie odprawia swoje czarymary nad hosti nasycon przez Fausta tojadem.
Gos osy bzyczcej w marmoladzie. A jak! Fajno. Przed nami sta Alessandro Farnese.
Wszystko przez to, e czarny strj tak odmienia. Pawe III sta za oto przed otarzem cay
w czerni. Czarna stua, czarny ornat, czarna kapa. Suknia odmienia czowieka. A ju
zwaszcza taka suknia jak ta. W Wielki Pitek liturgicznym kolorem jest czer. Podczas
Mszy z Darw Uprzednio Powiconych. Czer jest te kolorem szat noszonych podczas
mszy aobnej. Jedyne okazje, kiedy papie obleka si w czer. To i msza za zmarych,
czyli Requiem. - Ty, zobacz! Bdzie Celebrowa wasny zgon! - szepnem do Fausta. Nic
nie odpowiedzia. Ruszy przed siebie i uklkn przy samym otarzu. Miaem ze sob
Akercocke'a, co nikomu tu nie przeszkadzao. Rzymianie zawsze zabieraj zwierzaki do
kocioa, wic nic dziwnego, e awy u witego Piotra tak cuchn koci szczyn.
Widziaem nawet psy uwizane do klcznikw. Klatka, stojca na ziemi midzy mn a
Faustem, nie zwrcia wic niczyjej uwagi. Nastpia teraz godzina nucego oczekiwania.
Wypeniaa je prawdziwa pantomima. Zabawa ta nosi nazw Adoracji Krzya witego.
Papie staje przed wiernymi, wymachujc wielkim, srebrnym krucyfiksem, a ludziska
pezn hurm do otarza i ustawiaj si w kolejk, by ucaowa krzy. To znaczy
krucyfiks. Nikt nie stoi porzdnie w kolejce. Ktnie, przepychania. W Niemczech
organizowano to o wiele sprawniej, to jest do chwili, kiedy Luter nie wzi i nie spuci
wody. Rany Julek, wikszo woskiego motochu umylia sobie przed pocaowaniem
krzya zdj buty! No, mwi wam: czowiek aowa, e poprzedniego wieczora Pawe
III nie przelecia mydem, szczotk i wod wicon jeszcze paruset par stopek. 303
Podczas tych korowodw Akercocke zrobi si niespokojny.Pewno z godu. Muchy nie
wleciay w lad za nami do wityni, wic poci. - Pieko - skrzekn. - Pieko. Diabe.
Amen. Mao fortunne wyraenia, jak na trwajcy obrzd, ale wrd oglnego szurania,
przepycha i plucia (nikt lepiej od rzymian nie umie spluwa pod kocielne kolumny) jego
skrzek gin w tumulcie. A jak tam Faust? Poci si. Grube krople potu kapay z niego i
rozpryskiway si na posadzce. Przez cay czas ukradkiem doi z butli Wezuwiusza.
Wyglda, jakby si czym martwi. Diabli wiedz, czemu. Papie by najwyraniej
znudzony. Rozumiaem go doskonale. 65. Wielki Pitek (w poudnie, podczas Mszy z
Darw Uprzednio Powiconych) To, co nastpio pniej, musz opisa z ca staranne i
uwag. Papie i jego pomagierzy ruszyli w procesji, by z otarza spoczynku przynie
wczorajsz hosti. Ciekawio mnie, tak na marginesie, czy zdya sczerstwie. Potem z
ramion papiea zdjto kap. Pawe III wznis hosti nad gow. Dziobaty ministrant
dokadnie okadzi krek. Papie stan nastpnie plecami do nas, a twarz do pustej
otarza i wykona kilka szybkich ruchw, rzeklibycie, brutalnych. adnych tam
limaczcych si celebracji i sztuczek. Jak mwi/ wczoraj hostia czekaa gotowa".
Ruchy papiea, cho szybkie, daway si dokadnie ledzi. Najpierw unis hosti w obu
doniach i trzyma j nad otarzem. Przysigam, nie mia cienia okazji, by j schowa w
rkaw. Nie odrywaem wzroku od patka gupiego ciasta. Papie czasem co prdzej
odmwi trzy modlitwy. 304 1 In spiritu humilitatis, Orate fratres..." (W duchu pokory,
bracia, mdlmy si..."). 2 Zwyczajne Ojcze nasz..." (z tym, e oczywicie po acinie). 3
Libera nos, quaesumus, Domine..." (Racz nas zachowa, panie")Nastpnie papie
rozama miercionone ciasto na trzy czci. Najmniejsz z nich wrzuci do monstrancji z
winem na otarzu. Uklkn i pochyli gow. Odmwi modlitw, ktr stosuje si przy
komunii: Perceptio Corporis tui, Domine Jesu Christe..." (Panie Jezu Zbawicielu! Ju
zbliasz si do serca mego..."). Dwie czci opatka pooy sobie teraz na jzyku.
Przekn je. Zobaczyem, jak porusza grdyk, zmuszajc przeyk do skurczu. Powsta.
Podnis monstrancj z otarza. Odchyli gow w ty. Wypi cae wino, a z nim trzeci
kawaek hostii z trucizn Fausta. ledziem jego kade poruszenie. Obserwowaem pilnie.
Czekaem... I nic. Sam nie wierzyem wasnym oczom. Obserwowaem. Czekaem... Nic
si nie stao. Nic. Zupenie nic. Papie Pawe III wyglda na jeszcze bardziej znudzonego
ni zwykle. To wszystko. Nakry domi monstrancj, aby koncelebrant winem i wod
mg mu obmy palce w miejscach, gdzie dotkny hostii. Pewnie po to, by spuka
okruszki. Papie wypi tak powstay dekokt. Osuszy sobie wargi. Lnian serwetk
dokadnie wytar monstrancj. Faust zwali si przede mn na posadzk. Prosto na pysk.
Na razie nie zwracaem na niego uwagi. Nie wierzyem, e trucizna nie zadziaaa ju w
papieskich yach. Wci nie odrywaem wzroku od Pawa III. 305 Ta jego mina!
Alessandro Farnese wyglda, jakby mia wszystkiego potd. Pj dziurki w nosie.
Wyglda jak suga miertelnie znudzony wiecznie t sam czynnoci. Prawie nie kry
znudzonego ziewnicia. Owszem, zasoni usta doni. Nie wyglda mi jako na umrzyka.
Nie wyglda jak kandydat do parku sztywnych. Niecierpliwie wyklepa jeszcze par
modlitw. Wyranie pilno mu byo do wyjcia... Chcia da nog... Chcia ju na zielon
trawk... Przycisnem wargi do Faustowego bbenka usznego.
- Ile to trwa? Faust jcza, zawodzi i mamrota co pod nosem. Woskowina w jego uchu
bya jak tko z jaja. - Ile jeszcze? - syknem niecierpliwie. - Kiedy zaczyna dziaa ta
twoja akonityna? Faust caowa kamienn posadzk i drapa j pazurami. Zapaem go za
wszarz. Podniosem za eb i pytam: - Gadaj, jak szybko dziaa ta trucizna?
- Natychmiast! - wymamrota Faust. - Po dziesiciu sekundach... Najwyej po
dwudziestu... Cay ut! Powinien ju pa trupem... - No, to co u diaba...
- O Chryste!
- Comy tu sknocili?
- O Chryste! Chryste! O Chryste!
- Ty gupi niedojdo! Akercocke zatrzs prtami klatki i zaskrzecza: =Bg!Papie udziela
nam tymczasem bogosawiestwa.
- Benedicat vos omnipotens Deus +++ Pater et +++Filius et +++ Spiritus Sanctus. Faust
take czyni znak krzya! Klcza, cay w czerni, wpatrzony w czarnego papiea. Rka
draa mu i trzsa si na wszystkie strony, lecz nadaa za znakiem, ktry do papiea
krelia w przesyconym kadzidem powietrzu. - Amen! - ryknli wierni.
- Amen! - szepn Faust. 306 66. Wielki Pitek (kwadrans przed pnoc) Zdar z siebie
wanie pludry. Stoi w wietle ksiyca nagusieki, w tym samym stroju, w ktrym
przyszed na wiat. I dalej drze si jak optany. Bredzi. O, na przykad: - Mj aniele! Czy
teraz ju wiesz? Ty mym anioem! I jeszcze: - Czy mnie syszysz, synu? Czy mnie
suchasz? Teraz ju znasz prawd, Kusiu! Zawsze tak byo, zawsze! Zawsze, Kusiu!
Trzymajmy si razem, co? Na zawsze! Zawsze bylimy razem, synu! Albo, dla odmiany:
- Luter chybi, gdy ciska w ciebie kaamarzem! Luter chybi w ciebie kaamarzem!
Ostatnie sowa wypiewywa gono i taczy do ich wtru. Oho, znw prbuje wpezn
do mnie po schodach... Nie uda mu si. Nawet Akercocke to pozna. O, pada. Faust pada.
Faust upady. l z pokrwawion gb. Czyby sam zdoa rozwali sobie eb? Ho, ho, ho. E,
nie. To by byo zbyt pikne. Nawet std widz jego oczy. Otwarte. Przewraca nimi. Aha,
przy okazji, widz dokadnie, ktra jest godzina, a to dziki zegarowi na wiey kocioa
San Lorenzo w Mirandzie. Fajny, duy zegar. Z gry mam tu wietny widok. Faustowi
zosta wic jeszcze tylko kwadrans... Nie ma zmartwienia. Jeeli na Forum pojawi si
diabe", opisz go dokadnie. Ju widz, jak staje przed nami Mefistofeles" w rzymskiej
todze. 67. Wielki Pitek (od pierwszej po poudniu do jedenastej wieczr) Reszt
Wielkiego Pitku mog opisa krtko. Faust pi. 307 Nie chcia ze mn gada. Krcilimy
si po miecie. Sam take piem. Wezuwiusza i inne alkohole. Najmieszniejsze! jest to, e
nijak nie mogem si upi. Sami wiecie, jaki byem na niego zy. Naprawd wcieky.
Zo pomaga wytrwa w trzewym stanie. Zociem si coraz bardziej, bo Faust nie
chcia si do mniej odezwa. - Spierdolie spraw! Ty niedojdo! Ty stary banie!
Owszem, ale jaki Pnym popoudniem uwiadomiem sobie, e klska moga! mie tylko
jedn, jedyn przyczyn. - Wic to wszystko twj kiepski kawa! Wcale nie podmienie!
tej hostii! Faust nawet na mnie nie spojrza, tylko wycign zatuszczony opatek z
kapelusza, wsadzi go sobie do paszczy i przekn, a potem cisn kapelusz i zdepta go
butami. Aha, wic i taka moliwo odpada. Co si w takim razie stao? Bg wie. Ja nie
wiem na pewno. Co wicej, niewiele mnie to teraz obchodzi. Gwno mnie to wszystko
obchodzi! Wiem tyle, e Faust przywlk si na Forum i tam po raz kolejny si rozklei.
Zostawiem go na chwil i wspiem si na drzewo, by zerkn, co si dzieje za murem
Watykanu. Przekonaem si, e sam papie siedzi tam i rozkoszuje si wieczornym
chodkiem, spacerujc po ogrodzie ranym. Idc nastawia ucho ku towarzyszowi,
Hiszpanowi z wygldu, ale sucha tylko pite przez dziesite. Hiszpan musia by kim w
rodzaju mnicha albo co. Wosiennica i konopne sanday, uwaacie. Wysokie, yse czoo.
Moe mnich, ale moe i onierz. Przy habicie dynda mu rapier. W sumie ekscentryczna
posta. Gada waciwie bez przerwy, a papie wcha sobie re. Nawet tutaj dolatyway
mnie strzpki przemowy Hiszpana. Co o Kompanii. Potem znw o jakim Towarzystwie
Jezusowym. 308 Co na temat nowych zbw, potrzebnych Inkwizycji. Ot, nic wanego.
Pawe III mia znudzon min, ale uprzejmie przytakiwa. Wcha re, rozciera w
doniach patki, a pod koniec rozmowy pobogosawi Hiszpana. Rozstali si zaraz. Papie
poczapa w swoj stron, zdrowy jak byk; Hiszpan poszed w swoj. Spostrzegem, e
kuleje. Tyle dobrego, e si pozbyem tych uprzykrzonych much. Poleciay wszystkie za
hiszpaskim mnichem, ktry, mwic nawiasem, by przecitnego wzrostu. Pi stp i
sze cali. 68. Wielki Pitek (pnoc) Nic. Nic si nie dzieje. Nikt nie przyszed. Nie ma
Diaba. Nic nie ma. A co, chcielibycie dzwonw? Mylelicie, e pknity dzwon zacznie
wybija sowa: Jan! Jan! Jan!? Nie mwcie tylko, e was nie ostrzegaem. Dzwony zaczn
bi dopiero w Wielkanoc. Nie zadzwoni dla Jana Fausta. Nie bdzie dzwonw i Diaba
te nie bdzie. Nic nie bdzie. Nic a nic. Tylko Faust i ja. 69. Wielka Sobota Speniem to,
ku czemu si narodziem. Ni mniej, ni wicej. Zszedem do Fausta po stopniach, acz bez
wielkiego popiechu. Lea na wznak, skpany w wietle ksiyca. Otrzyma trzy minuty
wicej, ni opiewaa umowa. Odezwaem si:
- Ty, Faust! Sprbowa si do mnie wyszczerzy. Sprbowa zrobi zeza. Przekona si, e
nie potrafi jednego ani drugiego.
- Teraz ju wiesz - szepn. - Znasz pierwsze sowa. Ju wie I zacz si mia. - Ty, Faust!
- przerwaem mu miechy, ale on znowu zacz: - Z powinszowaniem urodzin!
- To byo wczoraj! - uciem. Faust rozpaka si nagle. Wziem go oburcz za szyj. Bya
gorca w dotyku. Smrd zatyka w gardle. - Kusiu! - zaszlocha. - To byo ciao Chrystusa!
- Pierdol - warknem. Zaczem mu wykrca szyj. Poszo zupenie atwo. Wiedz, e
wszelki opr jest bezcelowy. - Chryste! - wyszepta. Gdy patrzy prawie w bok,
umiechn si jeszcze.
- Chryste, zmiuj si nade mn! - usyszaem. Ukrciem mu gow. Patrzy teraz na wiat
spomidzy wasnych opatek.

70. Wielka Niedziela

Macie najlepszy dowd na to, jak atwo si pomyli w sdach. Kiedy rankiem zaczli
wali w te przeklte dzwony, otworzyem klatk. Akercocke jest fajny. Naprawd fajny.

* * *



KONIEC

Vous aimerez peut-être aussi