Vous êtes sur la page 1sur 4

Kwantologia stosowana kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 9.3 Z bagna za wosy.
Dawno, dawno temu, za lasami, za grami...
A w choler z takim pocztkiem. Co to nie mona powiedzie, tak po
ludzku, e dwa miliony lat zapierdziela po globusie czowiekowaty
i wtyka swj nos w kady zakamarek i dziur? Mona.
A nawet, tak po prawdzie - jakby gbiej w szcztkach pogrzeba to si i okae, e tych milionw ju osiem si zadziao, od kiedy to
jako tako kumaty osobnik swj proceder uskutecznia i wszdzie lady
swojej bytnoci zostawia.
I s tego skutki, co by to nie owija w salonowe konwersacje - ich
taka i owaka ma.
Czowiekowaty, wiadomo, to kawa cielska. I jeszcze wiksza sia z
chamstwem zmieszana. Jak taki wemie w rczuchn kamie albo ko,
jak walnie w pobratymca albo w co innego, to skutki s - bez dwu i
wicej zda.
Na ten przykad gowizn owego ziomka w yciu rozbije i skonsumuje
zawarto, bo cigle godny. Albo tamtego samiczki w swoj jaskini
zacignie, bo cigle godny dozna. Wiadomo, jak to si tak gdzie
przechadza - he-he, przechadza, przecie to ledwo azi wic kiedy
to tak zapieprza w kad stron po zakrzywionej w dalszy lub bliszy
horyzont paszczynie planetarnej, to si na to i tamto natknie. I
bierze w apsko, smakuje na wszystkie sposoby...
I, wiecie - tak to w tym smakowaniu si robi - e tene achmyciarz
ewolucyjny, takie to w sobie nie wiedzie co - takie nieopierzone i
zupenie do istnienia niedostosowane... no, co w takowym czym si
kluje... Wiecie, kamyk tak o kamyk osobnik postuka - albo o czaszk
innego postuka - albo si te w co innego samodzielnie wpieprzy i, wiecie, w tej epetynie jego co takiego si dzieje, e si tam
dzieje.
A dzieje si pocztkowo na ma skal - tak okoliczn. Niby toto w
swoim popierdzielaniu nigdzie si nie zatrzymuje, wlezie tu - ale i
tam si dostanie - kontynenty wszystkie zagospodaruje, cho nawet o
tym, e takie kontynentalne zjawisko istnieje, o tym zielonego czy
innego pojcia nie ma. Nawet dugo jeszcze sobie nie uwiadomi, e
caociowo to w planet si zamyka, ale takie yse dziwactwo ska
globu w kadym kierunku zadepcze oraz ponazywa w jakim tam lokalnym
narzeczu.
A wszystko w celu wiadomym, nie ma co tego kry. Przecie wszdzie i
zawsze ku konsumpcji to idzie, zjadania wszystkiego, co zjedzone by
moe. Przecie taki to i niestrawne skonsumuje, na ogniu podpiecze,
ze skry czy pierza obedrze - i skonsumuje. I wypluje. A jak takie
gboko pod ziemi, albo u kogo innego w posiadaniu, to najedzie,
to wykopie - to ziemi z posad ruszy, eby si tam dosta.
A wszystko to z czerepu gowiastego si bierze, w nim si to lgnie.
e trzeba si pcha i rozpycha, bowiem tam dalej znajduje si co
zdatnego, e tam jedzonko czeka na wybiegu, e gra tego cennego

metalu si zebraa i mona j przyrodzie podebra ku swej chwale e jaka panienka zamorska wabi swoim ciaem i podobnie, i e tylko
rusza na zwiedzanie i uciechy. On tak zawsze mia i dzi ma, eby
go ciasna jasna.
Taka dwunona gadzina si w jaskini swojej nudzi i abstrakcjami na
rne sposoby zabawia - a z tego takie i podobne dziejowe wynikaj
zalenoci. I skutki rwnie s dziejowo istotne. Przede wszystkim
dla innych one s istotne.
Wiadomo - okoliczno rodowiskowa wok prehistoryczna, bagnista i
moralnoci wyzbyta na wiele jeszcze lat i tysicleci, dlatego taka
czowiekowata poczwara niczego gbszego w sobie nie wyhoduje. To
zawsze jak tam abstrakcj si zadzieje - co z takiego postukania
si pojawi, ale aden genialny przebysk nie zaiskrzy. Wiadomo, na
przejcie kolejnych pagrkw pozwala, jednak dalsze moe dopiero po
kolejnej akcji uwiadamiajcej si zadzia.
I to tak trwa. Milion lat trwa, a nawet kilka milionw. - W miliony
rwnie si ukadaj czaszki wypatroszonych bytw, wzrasta sterta
koci a kolejne pojcia si buduj i buduj. Rzeki czerwieni do
oceanw spywaj a abstrakcje si buduj, buduj, buduj. Epoki
mijaj, piramidy z kamienia wznosz si do nieba, umiejtnoci rne
wzbieraj i si pokazuj a pojciowe symbole zmiennoci wiata
i jego regu si buduj-buduj-buduj...
Zrozumiae to i oczywiste, na mylowym i czasowym pustkowiu nie tak
atwo abstrakcj z inn podobn zetkn i nowo kolejn pozyska.
Oj, nieatwo.
A przecie, to te jasne i oczywiste, taka nowa abstrakcyjna sobie
warto, taka jaka myl nawet o byle czym, to szczebelek, element
drabiny dziejowej, ktr czeczyna sam sobie buduje - zreszt o tym
nawet nie wiedzc. Siedzi w bagnie po uszy, a czasami w brei a po
czubek gowy si nurza, wic wiadomoci wycigania si z bajorka
rzeczywistoci nie ma, codzienno go na wszelkie sposoby zajmuje
- w kocu y trzeba, wiadomo.
I dajmy na to, e pojawi si na tym padole konkret w postaci czeka,
taki baron M., czy inna szlachciura goodupna i bezgroszowa. I ten
niewtpliwy fakt bytowy, co to hurtem sobie abstrakcje pojciowe w
dowolnym temacie produkuje, e takie zaistnienie co o wiecie tym
bliskim i odlegym wymyli. - Niby nic, niby kady tak ma, a jednak
w tym znaczenie si zawiera. Takie zasadnicze.
Bo to, widzicie, mylowy kamyczek do kamyczka, a zbierze si caa
pryzma piachu, na ktry mona si wdrapa - i nki z bota wiata
wstpnie oczyci. Podkrela tego nie trzeba, taka kupka zawsze w
sobie niestabilna i chwiejna - tu j si podsypuje jednym faktem i
ustaleniem o wiecie, a ona z drugiej strony wsika w wilgotne czy
zakrwawione to. I zanika. - eby si na szczycie utrzyma, to mocno
si trzeba okciami, zbami oraz wszelkimi sposobami napracowa. Im si w tym podsypywaniu lepiej czek sprawuje, im wydajniejszy w
gromadzeniu zapasw, tym stabilniej si moci na wierzchoku, tym
dalej zerka z gry, tym pewniej si czuje. I sam, mona powiedzie,
za wosy z bagna si wyciga, sam sobie w pustce wiata podstaw w

istnieniu buduje.
Abstrakcja do abstrakcji - a efektem jest twarda opoka pod nogami.
Tak to si toczy.
Sowem - myli si, myli, a efektem jest wyodrbnianie si z ta i
wiksza swoboda w ruchach. Zbierze si doznanie o tym albo owym, a
skutek jest taki, e czowiek w lustrze si zobaczy - e stwierdzi,
e on to on. I e wiat istnieje.
A jak ju stwierdzi, e jest i e myli, to, wiadomo, zaraz mianuje
si panem wszystkiego - e on to korona stworzenia mu przyjdzie do
gowy. I ziemi zaczyna sobie poddan czyni. Bo podobno kto-co z
gry takie zadanie yciowe mu obwiecio i przykazao. I w ogle, i
caociowo po okolicy si panoszy. - Czyli tu co rozbije, poniewa
mu przeszkadza, tam si wdrapie i zere, bo cigle godny a gdzie
indziej cae miasto z dymem puci, albo i nard wybije do nogi - bo
przecie w niebie i tak swoich rozpoznaj. Wic on z niepokalanym
sumieniem dalsze zwiedza i swoje rzdy zaprowadza.
A jak mu ziemskiego padou zabraknie w tym dobra czynieniu - jak w
tym swoim zapale ju mocno si rozpdzi - to wyazi poza koysk i
w dalszych rejonach planaternie zasobnych ten swj proceder czyni
i dobr nowin wszelkiemu gosi. - I zawsze wie, one czowiekowaty
wie, e niesie posanie - e zbawia, e pomaga, e czego si tylko
dotknie, to moralnoci jego krwaw mocno ocieka. A przez to moe w
niebyt takie nawracane byty spokojnie kierowa ku radoci wiekuistej
najwyszego. I swojemu zyskowi.
I ucieszno z tego czynienia ma, i si na wszelkie sposoby raduje
w swoim postpowaniu. - Bo on taki dobry, taki humanitarny, taki ku
wszelkiemu zwrcony.
Sowem, miara wszechrzeczy chodzca, wielko urojona i rzeczywista.
Co wicej - co trzeba podkreli - w kadej takiej chwili dziejowej
okrakiem si na tym szczycie wiatowym byt sadowi, zawsze obecne w
realnoci pokolenie wierzchoek okupuje, zawsze to punkt najwyej
pooony. I zawsze tym samym o wiecie wie wszystko, co wiedzie o
otoczeniu mona. - Prawda, przychodzi nastpny rzut osobniczy, si
umieci na szczycie kolejnym i swoje nowoci abstrakcyjne zbuduje.
Ale to te tylko tak na chwil - zawsze tak na chwil. Niby ju ze
wiata wida wszystko, a pniej si okazuje, e dalsze i dalsze w
zbiorze mona doda podsypie si wiedzy, szczyt si podniesie, i
dalej przez to wida. A po horyzont. I nawet dalej.
Szczyt szczytowi nierwny, wiadomo - jeden zerkanie do ssiedniej
wsi umoliwia, a za horyzontem to ju chimery i straszyda rzdz.
Ale inny, czasowo pniejszy, to i drug stron ksiyca pozwala w
szczegach zobaczy, rytm zmiany wiata wypracuje. Jednak logicznie
to zawsze szczyt, jakby o tym nie mwi, to zawsze tylko i a szczyt.
A skoro to szczyt, to widzicie konsekwencje tego s. I takie te
ciekawe. Bo to okazuje si, zobaczcie, e kade yciowe zaistnienie
czowiekowatego, jakie by ono nie byo, jakby nie postpowao i co
na temat wiata nie wiedziao to zawsze byo warstw aktualn i

ostateczn. e owe pniejsze pokolenia swoje dodaway do tej gry


i dosypyway do fundamentw, to prawda, jednak logicznie to zawsze
byo wszystko - na dan chwil wszystko.
I jeszcze wicej, to oznacza, zauwacie, e nie byo do tej pory w
dziejach pokolenia, ktre by prawdy o wiecie nie znao, ktre by
bdzio w analizach tego wiata. Nie ma znaczenia, w jaki sposb
w epetynie to sobie przedstawiano, to zawsze bya prawda - dziaa
pozwalaa oraz y. Czy to ma znaczenie, e czowiecza szkarada glob
na skorupach wi sadowia, czy to ma znaczenie, e gdzie tam w
grze sobie dziwno polatywaa? adnego znaczenia to nie ma. Jak
si sprawdza, jak wspomaga jest poprawne. A e dalsze pokolenia
z trudem dojd, e to jednak nieco inaczej, e nie wie, a taka
regularno naukowa ech, a w choler to, dla tamtych bytw to po
caoci temat zbdny, pojciowo obcy, a w ogle wymys szataski w
celu zmylenia, w celu zasiania wtpliwoci.
Tak dziejowo biorc - uwiadomcie to sobie - wszelkie istnienie si
jakim rozumnym konceptem objawiajce, to kadorazowo prawd znao
w peni. Spogldamy w niebo i widz gwiazdy, a wic prawda jest mi
znana. Bowiem wiat tak ma, e tu wida, sycha i, eby to, czu
wszystko tu nic skrytego. I kade pokolenie t prawd poznao
w tej sztafecie nie byo i nie ma nikogo, kto mgby si pyszni,
e on jedynie przenikn i wiedz posiad. Nic z tego. Zauwacie,
w tym maratonie reguy zawsze byy jednakowe oraz meta w tym samym
miejscu. e s rnice, e chodzi o liczne szczegy, e aktualnie
spogldanie przebiega z ogromnej gry wiedzy? Prawda, tylko czy to
ma znaczenie? Nie ma.
Dawno, dawno temu... A w choler z takim pocztkiem. e innego by
nie mogo? Widzicie, prawda. - Problem na dzi jednak jest taki, e
czowiekowaty daleko dalej nie doczapa.
Niby to pozna, niby tam si dosta, niby rozumem przenika jasno
i ciemno ale, wiecie sami, daleko od jaskini si nie oddali.
Skry na siebie narzuci, filozofi pospou z fizyk kadego dnia
zaprzga do pracy, obserwuje czasoprzestrzenn zmian i wyciga z
tego wnioski tylko, ech, owe wnioski jakie takie pierwotne s,
takie mao w sobie grnolotne, ogniem i prochem mierdz. A nawet
niekiedy strasz.
Niby inaczej si nie da, niby inaczej to si nie zadzieje. - Niby
nie...
A moe jednak warto sprbowa? ...

cdn.

Janusz ozowski

Vous aimerez peut-être aussi