Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.6 - Wszechwiat. Tak, o wszechwiecie - na ostatniej lekcji mwilimy o tym tutaj i naokoo, czyli wszystkim. To tak do koca wszystko nie jest, ale w fizyce to wszystko, dla fizyka, mwilimy, to wszystko i niczego w jego przyrzdzie ju ponad ten wszechwiat nie ma. A nawet i to te nie jest jeszcze tak zupene wszystko, bo tylko wystajce nad tak powierzchni tego ta. Tak mwilimy. Albo te to jest widoczne w tym wszechwiecie dla fizyka tylko, co si pokawakowao, czyli si zebrao w sobie i zbrylio, i opado na dno wiata. I my tak yjemy na ocenie i w tym ocenianie, i na dnie. I takie wanie fizyk bada. Albo inny w sobie laboratoryjny osobnik. I kiedy tam byo o Kosmosie - a teraz o tym wanie wszechwiecie, takim w sobie i wobec tego kosmicznego nisze, wewntrzne, lokalne, i w ogle. Takim skoczonym w czasie i przestrzeni, mwilimy. Jako e Kosmos to w sobie jeden i jedyny, i nieskoczony - a wszechwiat to ju skoczono. Ten czas si kiedy tam zacz, to dawno byo, ale kosmicznie tu co, mwilimy. - I ta przestrze te si bya w tej przeszoci wyonia z niczego. Tak mwilimy - nie zmylam. e z niczego to wszystko tutejsze byo si dla fizyka tak pokazao. Byo sobie nic, ale takie faszywe to w sobie byo nic, pole nie pole - a moe i ka, kto to wie - i si z tego wykluo gdzie w zakamarku takie i podobne, czyli namacalne. I wszechwiatowe. I dalej to si kluje, niekiedy si to nawet yciem pokae albo tam jako inaczej, te to mwilimy. I nie tylko na ostatniej pogadance lekcyjnej, ale i na biologi, bo i biologia si w tym wszechwiecie wykazuje, pokazuje si i sama pokazuje, i take obserwuje. A ten Kosmos, mwilimy, to nie ten wszechwiat - to dalej jest. A i wyej - tak to mona przedstawi. Cho po prawdzie, tak mi tata w domku to opowiada, to adna prawda gbsza, tylko tak sobie nasze pomylunki to pokazuj - bo nie jest dokadnie tak. Ten kosmiczny i wyszy obszar to ani obszar jest po prawdzie, ani wyej czy niej nawet, on jest wszdzie wokoo - a i nawet w tu i nas. Bo na takie kosmiczne to si co i nic skada, o tym kiedy byo - tu to samo co i nic si znajduje, wic nie mona powiedzie, e to dalsze albo i tam bliskie, bo to we wszystkim tak fizycznoci suy. Tylko ta taka fizyczna masa, co jej podobno tyle brakuje, ona si pokazuje i pozwala si pokazywa. e to tylko, tak mi tata wieczorem mwi, jak lekcje sprawdza, e to tak inaczej w sobie zbiegnite - znaczy si skupione, znaczy si skondensowane i spakowane. Czy jak to tam jeszcze by nie nazywa. Takie, mwi, stany skupienia to s, i one s inne, od tego do tego punktu s takie, a od tu do tamtego w sobie inne. - I te skupienia, bryki czego, moe i na przykad kamyk to by, a moe i atom albo komrka, e to jest ju widoczne w tym naszym wiecie - czyli takim wszechwiecie. I ten tak poskupiany w kamyczki i inne zgstki taki wszechwiat to ju jedyny w tym Kosmosie jest. - Niby taki sam zawsze i wszdzie w
tym kosmicznym bezkresie, bo Kosmos nie ma pocztku i koca, ale w
jedynym zawsze wydaniu taki wszechwiat si buduje, to zawsze jest w bezkresnoci jeden punktowy fakt na prostej, tak mwilimy. Nic si dwa razy nie trafia, cho si co rusz powtarza. Cho, tak to opisywalimy, to nie do koca tak jest, poniewa to si powtarza w tej nieskoczonej nieskoczonoci. Ona sobie jest i jest - i jeszcze w dalsze jest, i tak jest nieskoczona nieskoczenie. A skoro taka, to nie ma znaczenia, jak si to dugo i daleko cignie i jak to si w tym co skoczonego buduje. Bo tego nieskoczonego i tak nie mona w to zbiegajce si zaliczy, to jest tem dla takiego zbiegnitego. Bo to i nawet nieskoczony etap moe si dzia midzy jednym a drugim czym takim, i to nie ma adnego znaczenia. I w tym zbiegajcym si i pniej rozbiegajcym si wszechwiecie, tu w tym takim i dla takiego kogo, to nie ma nic a nic znaczenia, co najwyej go w zadziwienie wpdzi przed zaniciem, nic to takiego, bo dla niego nie istnieje. Jak on nie istnieje, ten analizujcy to, to dla niego ten nieskoczony etap nie ma znaczenia, on sobie o tym myli, a e byo przed tym nieskoczenie wiele, to jest poza nim. W jego obserwacji nieskoczenie wielki etap zmian to nieskoczenie w sobie may etap, nie wchodzi w jego pojmowanie. Jak ju sobie takie mylenie uprawia, to tamto nie ma nic dla niego wanego. Ale ten wszechwiat, taki w kosmicznym jeden lub liczny, to nie ma ju znaczenia. Co najwyej mona sobie o tym pogada, czy s jeszcze w tym bezkresie obok inne, bo to generalnie ciekawe. Ale bez sensu. Bo to poza obserwacj zupen. Wic jak ten nasz wszechwiat si zacz, to si zmienia. A te si oczywicie kiedy skoczy. Bo jak co si byo zaczo, to musi si obowizkowo skoczy. I podobno to daleko ma by w tym tak nazwanym czasie, kiedy tam daleko to ma by. Ale to pewne tak do tego koca nie jest. S i tacy, mwilimy o tym, co to mwi, e i koniec taki moe biec w nieskoczono - a s inni, co to koniec ju za bliskim zakrtem widz. Nie wiem, jak to ma by, ale ma by, to pewne tak w sobie na sto procent. Cho z tych stu procent, te takie mwilimy w detalach, to jedynie cztery si daje jako zauway. Tu czy tam. I po kadym kcie tego wszechwiata tak jest. Jest niby sto procent, policzone i bilans we wzorze si zgadza, ale kiedy tego szuka na niebie, kiedy zderza w machinach - to brakuje, i to solidnie brakuje. Bo jak tu ma si to zgadza, jak wida cztery, a brakuje dalszych procentw ze stu? No, nie moe si zgadza. Wic ten wszelaki element wszechwiatowy si tak od siebie oddala i oddala - rozrzedza si i rozrzedza - e kiedy tam ju nic prawie z tego nie bdzie. Ale jednak, tak mwilimy, bo inni tak mwi - ale e to dalej ma by i robi za ten wszechwiat. - Ju nic nie bdzie wida od jednej wysepki czego do innej, i si bdzie to tak dziao dugo i duej, e nawet to trudno poj. Ale dla nich dalej to ma tutejsze by, dalej wszechwiat, dalej to samo, cho takie ju te okropnie inne. Zimne i nijakie. Ja tam nie wiem, moe, skoro tak mwi, to moe w tym jaka gbsza nawet myl si znajduje, moe to tak si bdzie dziao, nie powiem, nie wiem. Ale mi si to nie podoba. Zupenie mi si nie podoba. To dziwne tumaczenie, cho pewnie z logik w takim rodku - moe i z
ziarnkiem sensu. Moe szcztkowo z sensem.
A inni jeszcze mwi tak, e to tak ju teraz jest - czyli e w dal si oddala. Bo musi. e to si z wzorw bierze. Znaczy si, e wzory przerne tak to podpowiadaj. e tego obserwowanego jest te tylko maleki fragmencik, ktry jako tam fizyczny osobnik widzi i mierzy. I nie wiem, czy to samo w tym si tak kryje, to nie ma znaczenia, ale i tak wiadomo, e w tym jest taki sens informujcy, e obecne jako widziane to pyek z tej skoczonej wszechwiatowej budowli. e jest cae sto, ale wida z tego cztery. A czym jest dalsze, to najstarsi nawet nie wiedz, i pani te mwia, e nie wie. Nawet tata, co wie wszystko, te tak si zgodzi, e nie wie. I ja te nie wiem. Cho to pewnie co tam w sobie jest, bo jak jest - to znaczy, e to co jest. Bo to nie moe przecie by nic. Niby tacy jedni gadaj, e moe by co bez tego czego w sobie, ale to tacy jedni s, e lepiej si nimi nie zajmowa - tacy obeznani z matematyk i podobnymi nienormalnymi rzeczami. Oni nawet powiadaj, e te konstrukta poza ju wszechwiatem sobie bytuj i si ze sob wymieniaj czym tam popadnie, nawet si informuj tak o nie wiedzie czym - i e one czasami tutaj s obecne oraz e to wszystko w takim wszechwiecie oznaczaj. Ja tam nie wiem, tak to mwi, ale mi to wyglda na niezbyt, a nawet przemylane. Moe i zabawne, moe nawet co o tej tu wszechwiatowej czci bezkresu to opowiada, ale generalnie w sobie mao powane to jest, a wrcz zupenie bez powagi. Bo jak moe by w sobie co, co nie ma adnego co w sobie - mwi, e nie moe. To niemoliwe i bez znaczenia. Bo przecie jak jest we wszechwiecie kamyk albo inny osobnik, to on na pewno ma w sobie co. Mona takie pomaca, mona na takie sobie spojrze - i rk mona poda, fakt, mona. A na takie bez czego w sobie, jak na takie spojrze, jak rk poda? Nie mona i nigdy nie mona. Wic jak mona mwi, e jednak co takiego sobie bytuje w tej tam i gdzie pozaczasowoci? Nie mona. Nie uchodzi. Ale oni gadaj, ci tacy jedni, tak rozprawiaj tu i tam. Na pustce te swoje moliwoci buduj i si chwal, e co obmylili - dziwne. W gowie maj zawsze fizyk napdzany etap zmiany w toku zachodzenia - opisuj fizyczn i zawsze zmienn w czasie i przestrzeni ewolucj, zawsze to odnosi si do materii w jej rnym zgszczeniu, wic jakim tam cudem czy inn dziwnoci, jakim logicznym sposobem dla nich ta niematerialno si w tej zawsze fizycznej caoci - lub i poza t caoci - pokazuje, tego nie wiem. To bardzo dziwne jest i wielce w sobie nieodgadnione. - Ale tak jest, niestety. Gadaj owi, e to jakie "duszne" jest, e to inne od wszelkiego, e to trzecie i dopeniajce do obserwowanego. Mwi, e materia jest, e promieniowanie - i e to inne, niematerialne albo matematyczne, tak to si wyraaj. Co jest i nic jest, mwi - i duchowe, znaczy si bez nonika, bez szkieletu, czyli lepsze, czyli wieczne, czyli podane. eby ich. Jak tacy co takiego mog mwi, nie wiem - to dla mnie absolutnie, kosmicznie, nieskoczenie niepojte. Jak taki jeden z drugim takim samym co podobnego moe gosi - nie wiem. Jak mona pokazywa, e takie bezcielesne bytuje, bo jak to ma tak bytowa, w czym oraz na
czym? - Na lub w pustce bytuje, prnia mdrkuje i informacyjnie si
zmienia? Nic, to kosmiczne i zupene nic si w tym jako odmienia? Ech, powiem, e to dziwne mi si wydaje, e tym i takim co takiego si zdaje. Wielce to dziwaczne. Wida z tego, e w tym skoczonym wszechwiecie dziwy nieskoczenie dziwne mog si w zalgn w pomylunku, e tu taka swoboda w stanie chwilowym i wolna wola kreacyjna si zawiera, e nawet byty wolne od materii mog zaistnie. e i tak zawsze materialnie, e to zawsze przecie w materialnej gowie si pokazuje? A czy to ma znaczenie w takim brzegowym pomyliwaniu dla takiego kogo, kto abstrakcj tak sobie tu i tam rzuca? Wyuczy si onglerki pojciami, wiata w jego realnie fizycznym stanie nie dotyka na co dzie - bo si pobrudzi i w ogle le kontakt z namacalnym znosi - to pniej w bezcielesne i podobnie nieobyczajnie moe zawierzy, taka jego owaka. Trzeba jednak powiedzie, mwilimy o tym, e w tej wszechwiatowej procedurze jest inne dziwne - i to si w tym obrazie znajduje. Czyli e w tym cigu zmiennie istniejcym s ograniczenia i wartoci, ktre mocno si rzucaj w pomylunek - szczera prawda. e jak jak bardzo dalek jedn cyferk tak o jedynk zwikszy albo i zmniejszy, to ju caa wiea elementw si sypie w ten tam proch i py. A po prawdzie to nawet i prochu ani tego pyu by nie byo, poniewa ten wszechwiat tak si zestroi w swoim zmienianiu, e tylko takie a nie inne zestawienie tych cyferek si zgadza z rzeczywistoci. I jak to poruszy, to niczego nie ma - i jest zaskoczenie. Bowiem to wyglda dziwnie, trzeba przyzna, te o tym mwilimy. Tylko e to dziwne nie jest, te mwilimy. To takie w sobie niby zaskakujce, a to takie proste w sumie jest. Jak si temu dokadnie przyjrze, to adna w tym zaskakujca mieci si nie mieci okoliczno to tylko tak si materialnie i fizycznie dzieje, bo tak si to musi dzia w tej pokawakowanej oraz kwantami nasiknitej ewolucji. Czyli, mwilimy, to si zbiega, dociska w sobie, jedno do drugiego si zblia i jest dopychane w pompowaniu tej wiatowej zmiany. I w efekcie, takimi szczebelkami drabiny tworzcej si, w tym procesie wytrca si ten mylcy na kocu osad. Gstnieje, tak do maksimum to moliwego gstnieje - i jest atom albo czowiek. Takie co zawsze w tym wszechwiecie na chwil - zawsze w takim dociskaniu i w trakcie stawania si - zawsze nabiera ciaa lub go traci - jednak zawsze na chwil tylko. Owszem i prawda w tym, e moliwo takiego atomu bya w przeszoci historycznej si pojawia, i dawno to byo. Tylko e na codziennym etapie to zawsze jednostkowa jednostka i konkretna si tu dzieje moliwo kiedy i tam zaistniaa, ale tu tylko ten osobniczy fakt si od ziemi odrywa i rozglda po okolicy. A rozglda si dlatego, e moe. I dlatego, e jest to, ktre takie widzenie umoliwia. Bo przecie jak jest jednolite, jak wszystko w dal jednakowe i niewyrniajce si w aden sposb - czyli cao to jedne i jedyne to, jak w tym Kosmosie - to bez zbiegnicia si w co wikszego, w tej nieskoczonej jednolitoci niczego dojrze si nie daje, bo jak? Jedno w jedno takie identyczne, to jak w tym co zauway, nie mona. Ale jak si jedno do drugiego zbliy, jak zbiegnie w kupk, jak si
zetknie, a ciarki po plecach zejd - to takie co ju mona dozna
i nawet pozna, i nawet pomierzy. I to si ju liczy w tym oglnym bilansie, to ju faktem rzeczywistym po wiecie wida. I jest te ta wzmiankowana obserwacja. I jest to, takie eteryczne to z jego podprogowym zakresem dziania si i odmieniania - i jest to widoczne, ju zbrylone w dowolne co duego. I to due jest dostpne dla fizyka, dla wszystkich. To to sobie tam jest, a tu wida. I fala si informacyjna wwczas we wszechwiecie rozchodzi, bo tych elementw nonikowych tej fali powstao duo, a nawet bardzo duo. One si wybudoway i narodziy, przeszy z etapu podprogowego - i si pokazay. I cisn na otoczenie ju takie due - i tym samym ten nacisk istnienia przekazuj dalej w takim po brzegi i maksimum zapenionym wiecie wszechwiatowym. I ten nacisk o krok dalej kolejne do zaistnienia powouje, gstnieje lokalnie w tym dociskaniu i naciskaniu kwantowe to, zbiega si oraz wiruje tak w lewo, tak w prawo. Zalenie od postrzegania to wy lub ni si z tego patrzcemu pokazuje, ale wane, e sygna i wiadomo s przeniesione. I znw mog, w nowym ju punkcie, kolejn ewolucj tworzy. I trwa to tak dugo, a przerwa si nie zrobi w sztafecie, nim nie zabraknie albo siy naciskajcej, albo elementw do ciskania i tego zbrylania. A to dugo moe tra. Albo i krtko. Jak mae, na przykad jaki foton, to biegnie taki nacisk i biegnie, tworzy i tworzy szereg a po horyzont obserwowalny tych fotonowych wypitrze z ta. Ale jak due takie i skomplikowane w sobie, to ten nacisk jest, owszem, ale w nieodlege rejony siga - tak do zakrtu najbliszego. A jak si to w zakresie biologicznie mokrym a bardzo rozbudowanym dzieje, to ju bardzo blisko to si dzieje. Wic trzeba si mocno cisn i docisn w sobie, co by z tego ten nastpny rzut ewolucyjny zaistnia. To si na styk dzieje, na jednostk oddalenia kwantowego. Ale jak si tak zadzieje, to si pniej mona krzykiem rozglda po wiatowej okolicy, a nawet w bezkrenie kosmicznej wiecznoci swoje obserwacje prowadzi. I w tym wszechwiecie to si rne do rnego tak dociska, poniewa to eteryczne to na kadym poziomie wystpuje, taka regua jest. Na najdalszym etapie, tym okolicznym wobec wszechwiata, tam jest to mocno i bardzo rzadkie, takie do maksimum rozrzedzone, teoretycznie nawet a do nieskoczonoci. Ale to tak nie jest, przecie tego co w tym kosmicznym nic jest tak w nieskoczono, wic co rusz w tej nieskoczonoci co si o co w tym wiecznym ruchu potyka, zderza, a nawet niekiedy, jak s do tego okolicznoci statystyczne i regu odwieczn napdzane, to si tam co z czym zbiega w ten wszechwiat. Albo inny. Ale owo to, co widzenie i istnienie umoliwia, to jest w kadym przypadku, kada w obserwacji realna faktyczno czy podobna osobniczo, to zawsze ma wobec siebie to - i z niego powstaje, i w im si znajduje. Czego by sobie do popatrywania i obrabiania nie chwyci do rki, to zawsze takie co jest w tle i do ta musi by odniesione, inaczej w analitycznym zapale moe okaza si niewyjanialne. - Albo i gorzej si to zaprezentuje, na przykad niematerialnym bytem, eby to. Ale tak gupio to nie biegnie i to to jest zawsze, i si odnosi do widzianego logicznie, bo przecie nie fizycznie. W fizycznym badaniu
to jest eterem nieistniejcym, ono znajduje si poniej progowego
stanu, zawsze w ciemnoci jest skryte - wpywa i oddziauje, jednak w badaniu adnym elementem si nie pokazuje. Mocno, zasadniczo wpywa na wszystko, ale si nie pokazuje - tak owo to ma, tak wyglda. W adnym badaniu nie wyglda, ale jest. I to zawsze. Dajmy na to, taki przykad omawialimy, jest sobie spoeczno i my j ogldamy od rodka, jako istoty ten zbir tworzce. Dla nas, tu i wewntrznie - jak wszystko we wszechwiecie - dostpna jest tylko "fizyka spoeczestwa", mechanika elementw t stref i ten zakres opisujca. Bo przecie nic taki fizyczny w tym swoim spojrzeniu nie obejmie wicej, jak tu widoczne i namacalnie - a wic ponad progiem istniejce. Tak a tak, to do tego lub tamtego - tu jest fizyka dla niego dostpna, tylko te jednostki moe bada i mierzy. Bo w tym badaniu nie ma przecie zakresu przed - przed zaistnieniem wewntrz wiata czowieczego. Fizyka obejmuje tylko to, co moe do badania pozyska, nie wicej. - Cay i w tle znajdujcy si etap, w ktrym gromadzia si energia w jednostk, cao zjawisk dziejcych si poniej progu poznania, wic w czasie "cienia", wic przed chwil narodzin - to jest mu niedostpne z zasady, nie istnieje, to czas i na zawsze ciemny, i skryty, i nieoznaczony, i z losowoci, kiedy to opisywa w jego aktualnym stawaniu si. I w jego spltaniu z caym w okolicy wszechwiatowym tem, co zrozumiae. Tu jest to jedynie w formule "prenatalnej", ale to jest jak najbardziej to - zakres nie do poznania badaniem. - e przy rozwiniciu technicznym moe lekarz w to swoje apska wsadzi, nawet manipulowa kwantami, to nic w tym pogldzie nie zmienia, to jest logicznie niepoznawalne to - zawsze w takim ujciu to jest to do wyrnionej ewolucji. Ono dopenia i warunkuje, ale jest eterem, ktry fizyka musi odrzuci, poniewa w eksperymencie to si nie mieci. Fizyka to i jego elementy odrzuca lub istnienie ta nie jest uwiadamiane, ale dopiero z otoczeniem, z pozorn pustk, ktra otacza fakt - tylko w takim poszerzonym ju postrzeganiu mona dojrze element. Albo te i wiat, to ju nie ma znaczenia. Na pewno si zobaczy. Bo w tym wszechwiecie, powtarzam, nie ma pustki, jej jest tylko w takim stopniu, eby by zakres na drgania - na jedno drgnienie tej jednostki kwantowej czego w bok i z powrotem. Taka struna si na jednostk kwantow rozedrga - a w efekcie jest co, co si styka z innym i te dalszym. I razem buduj element. Tu wszystko zapchane a to kwantami, a to fizycznymi kwantami - a to sowami, te przecie kwantami. I w tym oceanie elementw czy sw, w takim dociskaniu i ciskaniu, w tym sowotoku przyrody co powstaje. Proces biegnie od maksymalnego rozproszenia i skupia si, tak skupia pod naciskiem si zewntrznych, a osiga punkt - zapada si w osobliwo na kocu. I pniej to biegnie dalej - teraz si rozpr i oddala, a ponownie osignie brzeg i stan maksymalnego rozproszenia. I tak to kouje w t i ponownie wewntrzn stron - i tak zaptla si raz, drugi - i po wiele, wiele razy. A gdzie ubocznie i jako skutek takiego si we wszechwiecie przemieszczania kolejnych fal od brzegu do brzegu - w tym wntrzu, na kolejnych okreniach, w kolejnych ciskaniach zaistniaego, tworz si kolejne skadniki osadu wiatowego. Ju i wspomniane elektrony, i atomy, i komrki takie lub owakie, a te i osobnik mylcy w samym rodku tego zaptlania si. W takim ju po maksymalnie pojmowanie rodku, w tym namotanym po wielekro, a po
nieskoczono wymiarw, w tym rodku rodka buduje si element, a
w nim takie skomplikowanie, e a najwiksze, e adnego i nigdzie wicej podobnego teraz nie ma. Takie tylko w kolejnym wszechwiecie moe by, w ramach tej wiecznej nieskoczonoci. Jeeli definiowa to z tutejszej perspektywy, to podobne jest tylko teoretyczn, i to niebywale ma potencjalnoci. Gdzie-kiedy zaistnieje - ale moe i za nieskoczony etap to bdzie si pokazywao. Jednak tu-i-teraz to tak tylko w tym jednym punkcie. Co nie znaczy, jak mwilimy, e tylko tu si dzieje. Ale pewnie tylko tu - tak mi si wydaje. I takich linii energetycznych biegncych poprzez wszechwiat, ktre swoje zamocowanie maj w brzegu pocztkowym tego ukadu, ale rwnie w poprzednich wszechwiatach, i w nieskoczonoci maksymalnie - no, tych linii budujcych tutejsze skoczone jest osiem. Dokadnie tak tyle, poniewa sfera wiata, czy dowolnie innej jednostki penej w sobie i stabilnej, to musi by docinite z kadej strony. Baka w postaci wszechwiata nie moe mie w adnym kierunku wolnego toru do ucieczki elementw tworzcych - bo one tam si skieruj. Jak nic w ruchu nie ogranicza, to kwantowe jednostki tam si kieruj. Musi by peny nacisk i docisk, a w efekcie moe co stabilnego i okresowo trwaego zaistnie. Dowolnie ju pojte co. - I dlatego takich w tworzenie bytu zaangaowanych linii jest osiem, nie mniej, ale nie wicej. I dalej to ju biegnie spokojnie, pompuje si elementami, w cielesn struktur si obleka, proces zmiany biegnie od brzegu do brzegu po wielokro - i tka si tkanina czasoprzestrzeni. Tej po caoci ju wszechwiata pojtej, ale i kadej ewolucji, kadego dowolnie jako wyrnionego w tle procesu. - I cho kady fakt jest wpisany w tak nadrzdn procedur zmiany, a po wspomnian nieskoczono wraz z wiecznoci, to zarazem posiada wasn, tylko do niej sprowadzon to zawsze indywidualno w zbiorze, ale indywidualno. Wic jak ju ta indywidualna osobowo si usamodzielni, jak w tym rodku wszechwiatowej ewolucji si pokae - to zaczyna. Zaczyna w tym wiecie szuka zalenoci i powiza, pyta o sens i regu. I w ogle o wszystko pyta. A dlatego tak moe si to dzia, e ewolucja abstrakcji w gowie tej zmylnej konstrukcji biegnie. Biegnie, bo teraz za to ca fizyk i jej przylegoci ma - wszystko jest podprogowe wobec tego zakresu, gdzie lgnie si abstrakcyjny konkret. Abstrakcyjna ewolucja poj cao wszechwiata i kosmosu zawiera w przedziale ciemnym, a przez to si usamodzielnia i odrywa od nonika. Uytkownik abstrakcji nic o tym skrytym zakresie nie wie, a nawet jak ma tego wiadomo, to tylko logiczn, przecie pozna tego nie moe. Ale doznaje w kadej operacji na pojciach, doznaje zmiany w toku - jednak pozna tego w aden sposb nie moe. Przecie w tym oraz na tym zawiera si jego osobowo - cao zachodzcych zmian to on w detalu. A podprogowe to niepoznawalne. Konieczne jako to i dopenienie do jasnego, ale zarazem zakryte, przykryte tym jasnym i obecnym nadpowierzchniowo. Wida ponad lini graniczn wszystko, to fizyka - tylko e dalsze i gbsze te jest skadnikiem postrzeganego. I dlatego na koniec doznajcy wszechwiata oraz poznajcy go byt, w swoje widzenie musi - musi wprowadzi wszystko, czyli fizyk wraz z tem. Czyli do nadprogowej i fizycznej abstrakcji, wic konkretu w
jego skomplikowanej i rozbudowanej postaci - musi doda abstrakcje
rwnie fizyczne, ale podprogowe, i te konkrety. Podprogowe oraz nadprogowe etapy zmiany to funkcjonalna jedno - fizycznie mocno ograniczona badaniem, logicznie poznawalna w caoci. Ale eby ten brzeg logiczno-fizyczny osign, obserwator musi w nadbudow, wic w zakres dalszy wobec ta fizycznego i tutejszego wiata, wprowadzi to ostateczne, absolutne, kosmiczne - nieskoczone-wieczne to. I to takie to, skadajce si z jednorodnych, niepodzielnych ju do niczego elementw - ono jest punktem odniesienia, ktre ju nie ma odniesie. Ale ktre wszystko warunkuje. I musi tak zrobi, poniewa inaczej tego kawaka nie zrozumie. Gdy pomija to, to widoczne jest takim nie wiedzie czemu i skd, wydaje si nie z tego wiata. Tak, na kocu wszystko, obserwowane lub skryte, jasne lub ciemne lub dopeniajce w postaci ta - to wyania si z wiekuistej strefy ciemnoci. I jest jasno.