Vous êtes sur la page 1sur 417

WILBUR SMITH

Odgos Gromu
Tom II Sagi rodu Courteneyw
(Przeoy Artur Leszczewski)

T ksik dedykuj moim dzieciom SHAUNOWI i LAWRENCE


oraz CHRISTIAN LAURIE

1. Po czterech latach wczgi przez dzikie bezdroa wozy ledwie trzymay si kupy.
Prawie wszystkie osie k i drewniane piasty zastpiono prymitywnymi czciami z miedzi;
spod at na pachtach pokrywajcych wozy wyglday zaledwie resztki oryginalnego ptna;
w zaprzgach zoonych z osiemnastu wow, przetrzebionych napadami drapienikw i
plagami chorb, zostao jedynie po dziesi zwierzt. Ale ta dobiegajca kresu si karawana
wioza ky piciuset soni - plon strzelby Seana Courteneya - skarb, ktry bdzie mg
zamieni na prawie pitnacie tysicy zotych suwerenw, gdy tylko dotrze do Pretorii.
Po raz kolejny dane byo Seanowi zosta bogatym czowiekiem. Jego ubranie,
powycigane i cae w plamach, nosio lady licznych cho nieudolnych napraw; to, co mia na
nogach, z trudem mona by nazwa wysokimi butami, mimo e podzelowano je nowymi
podeszwami z twardej, bawolej skry. Duga, zmierzwiona broda przykrywaa do poowy
jego pier, a gste, czarne wosy wiy si w nieadzie na karku, gdzie zostay przycite tpymi
noycami, rwno z konierzem paszcza. Chocia wygld wcale na to nie wskazywa, by
naprawd bogaty: w ko soniow i w zoto zdeponowane w podziemiach Volkskaas Bank w
Pretorii.
Sean osadzi konia na maym wzniesieniu wyrastajcym przy drodze i przyglda si z
leniw przyjemnoci nadcigajcym wozom. Czas na wasn farm i on, pomyla nie bez
satysfakcji. Mia ju trzydzieci siedem lat i dawno przesta by modziecem. Najwyszy
czas kupi farm. Wiedzia, o jak mu chodzi, i dokadnie ju zaplanowa, w ktrym miejscu
postawi dom i zagrody - umieci je na brzegu skarpy, eby wieczorami mg usi na
szerokim ganku i spoglda ponad rwnin na rzek Tugel lnic w oddali.
- Jutro rano dotrzemy do Pretorii. - Gos za nim przerwa jego marzenia i Sean obrci
si w siodle, eby spojrze na Zulusa przykucnitego koo konia.
- Mbejane, to byo dobre polowanie.
- Nkosi, zabilimy wiele soni. - Mbejane pokiwa gow i Sean po raz pierwszy
zauway kilka siwych pasm w gstych, krconych wosach Murzyna. Mbejane take nie by
ju modzieniaszkiem.
- I zrobilimy kawa drogi - cign dalej Sean, a Mbejane ponownie kiwn gow,
potwierdzajc z namaszczeniem jego sowa.
- Mczyzn nuy dugi szlak - mwi w zamyleniu Sean. - Nadchodzi czas, e chce
spdzi dwie noce w tym samym miejscu.
- I usysze piew on, kiedy pracuj razem na polu - Mbejane stara si przeduy

marzenia. - I obserwowa swoje bydo, gdy synowie odprowadzaj je o zachodzie soca do


zagrody.
- Ten czas nadszed dla nas obu, przyjacielu. Wracamy do domu, do Ladyburga.
Mbejane wsta i wcznie uderzyy o tarcz z niewyprawionej skry bawou. Twarde
minie pod lnicym atasem skry napiy si, gdy Murzyn podnis gow i umiechn si
do Seana. Umiech Mbejane a promieniowa nieskaziteln biel. Sean odwzajemni go i
przez chwil obaj szczerzyli wesoo zby jak dwaj chopcy, ktrym uda si zoliwy dowcip.
- Nkosi, jeli popdzimy woy, to moemy dotrze do Pretorii jeszcze dzi wieczr.
- Moemy sprbowa - zachci go Sean i skierowa konia w d zbocza, eby
przeci drog wozom.
Na kocu karawany, jadcej z trudem w biaym arze afrykaskiego poranka,
powstao jakie zamieszanie i szybko rozszerzao si wzdu linii wozw. Szczekanie psw i
krzyki sucych dopingoway jedca, ktry w penym pdzie zda do czoa karawany. Z
daleka byo wida, e jedziec niemal ley w siodle, poganiajc kucyka okciami i pitami.
Kapelusz opad mu na plecy, trzymajc si jedynie dziki zawizanemu na szyi sznurkowi, a
ciemne wosy byy zburzone przez pd powietrza.
- To lwitko ryczy goniej ni lew, ktry go spodzi - mrukn Mbejane, ale na jego
twarzy wida byo wyraz uwielbienia, kiedy przyglda si, jak mody jedziec zatrzymuje
kuca w penym biegu, tak e zwierz niemal przysiado na ogonie.
- Przy okazji niszczy pysk kadego konia, na ktrego go wsadzi. - Gos Seana by
rwnie szorstki jak gos Mbejane, ale w oczach rysowa si ten sam wyraz mioci, gdy
patrzy na syna, ktry odci brzowe ciao maej antylopy od sioda i zrzuci je na ziemi
obok wozu. Dwch poganiaczy wow rzucio si, eby podnie upolowane zwierz, a Dirk
Courteney uderzy pitami kuca i pogalopowa do miejsca, gdzie czeka ojciec i Mbejane.
- Tylko jedna? - spyta Sean, gdy Dirk kierowa kuca, eby znale si za nimi.
- Och nie, mam trzy. Trzy antylopy trzema strzaami. Nosiciele broni przynios
pozostae. - Dirk powiedzia to w zupenie naturalny sposb, jakby nie byo nic niezwykego
w tym, e dziewicioletni chopiec zdobywa miso dla caego obozu. Nastpnie rozsiad si
wygodnie w siodle, trzymajc wodze w jednej rce, a drug kadc niedbale na udach w
wiernej imitacji swojego ojca.
Marszczc lekko brwi, eby ukry rozpierajc go dum i mio, Sean przyjrza si
uwanie synowi. Pikno rysw twarzy chopca byo wrcz niemskie, w oczach Dirka krya

si niewinno, a gadk skr mogaby si poszczyci niejedna dziewczyna. Promienie


soca wydobyway gbok czer jego gstych wosw, a szeroko rozstawione oczy byy
ocienione dugimi rzsami i obramowane delikatnymi ukami brwi. Oczy chopca miay kolor
szmaragdu, skra odcie zota, a wosy barw kruczego skrzyda - twarz wygldaa, jakby
wymodelowa j zotnik. Sean przenis wzrok na usta syna i poczu ukucie niepewnoci.
Usta byy zbyt szerokie, wargi zbyt mikkie i pene. Ich ksztat sprawia wraenie, jakby
chopiec si dsa.
- Dirk, nie robimy dzisiaj adnych postojw. adnych popasw, a dotrzemy do
Pretorii. Pojed wzdu karawany i powtrz to wonicom.
- Polij Mbejane. On nic nie robi.
- Powiedziaem, e ty masz pojecha.
. - Tato! Ju dosy si dzi napracowaem.
- Ruszaj, do diaba! - rykn Sean czujc, e niepotrzebnie si unosi.
- Dopiero co wrciem, to niesprawiedliwe, ebym... - zacz Dirk, ale Sean nie
pozwoli mu skoczy.
- Za kadym razem, jak ci o co poprosz, sysz same wymwki. Zrobisz, co ci
ka. - Patrzyli sobie w oczy; wzrok Seana peny wciekoci, a Dirka niechtny i nadsany.
Sean rozpozna ten wyraz twarzy ze zdumieniem. Zapowiadao si na kolejn prb si, ktre
ostatnio coraz czciej ich rozdzielay. Czy i tym razem skoczy si tak samo jak zawsze?
Czy bdzie musia przyzna si do poraki i uy znowu sjamboka? Kiedy to byo? - dwa
tygodnie temu - gdy Sean skarci syna za niedbae opiekowanie si kucykiem. Dirk sta cay
czas obraony, a kiedy ojciec skoczy mwi, oddali si i znikn wrd wozw. Sean
rozmawia z Mbejane, starajc si zapomnie o caej sprawie, gdy nagle z gbi obozu dobieg
ich skowyt blu i Sean pobieg w tamtym kierunku.
Dirk sta w rodku obozowiska. Twarz mia pociemnia od gniewu, a u jego stp
lea szczeniak z ebrami rozbitymi kopniakiem i wy z blu.
Rozwcieczony Sean zbi syna, ale nawet wtedy nie uy okrutnego bata - sjamboka ze skry hipopotama, tylko kawaka liny. Nastpnie zabroni Dirkowi wychodzi z wozu.
W nocy Sean posa po Dirka i zada przeprosin. Chopiec zacisn tylko zby i
potrzsn przeczco gow.
Sean zbi go ponownie link, ale tym razem ju na chodno i bez zoci. Dirk trwa
nadal w swoim uporze.

W kocu, doprowadzony do ostatecznoci, Sean sign po sjambok. Dziesi


wiszczcych uderze, z ktrych kade trafio w poladki chopca, nie przerwao jego
milczenia. Mimo e po kadym razie jego ciaem wstrzsay dreszcze, chopak tylko mocniej
zaciska zby. Sean czu gorzki smak ci w ustach, a wstyd i poczucie winy powodoway, e
po czole spyway mu krople potu. Podnosi i opuszcza rk zupenie mechanicznie, czujc
jak ciska mu si serce.
Kiedy w kocu Dirk wyda z siebie okrzyk blu, Sean odrzuci sjambok i zatoczy si
na cian wozu, z trudem apic powietrze i starajc si opanowa mdoci.
Dirk nie przestawa krzycze i paka z blu i Sean porwa go w ramiona, tulc do
piersi.
- Przepraszam, tatusiu! Przepraszam. Nigdy ju tego nie zrobi, obiecuj ci. Kocham
ci, tylko ciebie i nigdy ju tak nie postpi - paka Dirk, przyciskajc si do ojca z caych
si.
Przez nastpne dni aden ze sucych nie umiechn si ani nie odezwa si do
Seana nawet sowem poza potwierdzeniem przyjcia rozkazw. W karawanie nie byo ani
jednego czowieka, wliczajc w to take Mbejane, ktry nie zdecydowaby si kra i kama,
eby tylko Dirk Courteney dosta wszystko, co sobie zamarzy i w tej samej chwili, gdy
wypowie swoje yczenie. Ludzie byli zdolni znienawidzi kadego, nie wyczajc Seana, kto
by odmwi chopcu tego przywileju.
To byo dwa tygodnie temu. Teraz, gdy Sean patrzy na skrzywione usta syna,
zastanawia si, czy bdzie musia przechodzi ponownie przez to samo.
Zupenie nieoczekiwanie Dirk si umiechn. Bya to jedna z tych zmian jego
nastroju, ktra potrafia zupenie rozbroi Seana.
- Pojad, tatusiu. - Powiedzia to tak pogodnie, jakby si zgasza na ochotnika do
pracy, i szybko zawrci kuca. Po chwili jecha stpa od wozu do wozu.
- A to szczeniak! - mrukn pod nosem Sean na uytek Mbejane, ale w gbi serca
wyrzuca sobie brak umiejtnoci postpowania z synem. Sam go wychowywa wrd
wozw, ktre miay zastpi mu dom, i przyrody, ktra bya szko chopca. Dirk wyrasta w
towarzystwie dorosych mczyzn, a z racji swojego urodzenia mia nad nimi bezdyskusyjn
przewag.
Od czasu mierci matki, pi lat temu, chopak nie mia adnego kontaktu z delikatn
kobiec natur. Nic dziwnego, e wyrs na mae, dzikie zwierztko.

Sean stara si nie myle o matce Dirka. Gdzie w gbi duszy nkao go poczucie
winy i potrzebowa sporo czasu, eby si z nim upora. Jego ona ju nie ya. Nic nie zyska
na rozpamitywaniu przeszoci. Odsun od siebie ponure myli, ktre zdoay cakowicie
zami niedawn rado, uderzy konia kocami lejc i skierowa go na poudnie w stron linii
niskich wzgrz na horyzoncie i w kierunku Pretorii.
Chopak jest dziki, ale gdy tylko dotr do Ladyburga, wszystko si zmieni, zapewnia
sam siebie. W szkole wybij mu gupstwa z gowy, a w domu naucz go dobrych manier.
Wszystko bdzie w porzdku.

Tego wieczora, trzeciego grudnia 1899 roku, Sean sprowadzi wozy ze wzgrz i rozbi
obz nad rzek Apies. Kiedy zjedli pny obiad, przykaza Dirkowi pooy si spa w
wozie. Nastpnie wdrapa si na grzbiet wzgrza i rozejrza po rozlegej rwninie. W wietle
ksiyca ziemia wiecia srebrnoszar powiat, rozcigajc si w ciszy, jak wzrokiem
sign. To byo jego dawne ycie. Odwrci si na picie i zrobi kilka krokw w kierunku
wiate miasta, ktre zapraszajco mrugay do niego z doliny pod nimi.

2. Znw doszo do przykrego spicia, kiedy Sean nakaza Dirkowi pozosta rano z
wozami, wic przekraczajc most na Apies przed wjazdem do miasta, nie by w najlepszym
nastroju. Biegncy koo niego Mbejane z atwoci dotrzymywa kroku koniowi.
Zatopiony we wasnych mylach, Sean skrci w ulic Church, zanim zauway
nienaturaln ruchliwo mieszkacw. Kolumna jedcw zmusia go do zjechania ze rodka
ulicy. Przyglda im si z ciekawoci, kiedy go mijali.
Mczyni z miasta, odziani w ubrania domowej roboty, jechali w formacji, ktra przy
odrobinie wyobrani moga zosta uznana za czwrki. Jednak Seana zadziwia gwnie ich
liczba - dobry Boe! W szeregu musiao jecha co najmniej dwa tysice ludzi. Wszyscy, od
modych chopcw po siwych starcw byli obwieszeni adunkami amunicji, a kady z nich
mia w olstrach przy kolanie karabin typu mauzer. Do siode byy przywizane zrolowane
koce, menaki i garnki. Nie byo adnych wtpliwoci. Ci ludzie udawali si na wojn.
Stojcy na chodniku mczyni i kobiety pozdrawiali jedcw.
- Geluk hoor! Strzelajcie celnie!
- Spoedige terugkoms.
Burowie miali si radonie i odpowiadali gapiom okrzykami. Sean nachyli si w
siodle ku adnej dziewczynie, ktra stana obok jego konia. Machaa energicznie chusteczk.
Sean spostrzeg, e na jej rzsach byszcz niczym rosa na trawie kropelki ez.
- Dokd oni jad? - musia podnie gos, eby przekrzycze wiwaty.
Dziewczyna spojrzaa na niego i w tej chwili jedna z ez oderwaa si od rzs, spyna
jej po policzku i spada na bluzk.
- Do pocigu, a gdzieby indziej?
- Do pocigu? Do jakiego pocigu?
- Patrzcie, jad dziaa.
Zdezorientowany Sean podnis wzrok i zobaczy dwa cikie dziaa, toczce si z
haasem po bruku. Umundurowani dziaowi w niebieskich koszulach szamerowanych zotem
siedzieli sztywno na kozach poganiajc konie, ktre z widocznym wysikiem cigny
olbrzymi ciar. Wysokie koa okute metalem i zamki a byszczay w socu. W
przeciwiestwie do nich dugie lufy byy szare.
- Mj Boe! - wyszepta Sean. Obrci si do dziewczyny, zapa j za rami i w
podnieceniu potrzsn mocno. - Dokd oni si udaj? Niech mi pani powie, dokd oni jad?
- Menheer! - Wyrwaa si z jego ucisku.

- Prosz! Przepraszam pani. Musi mi pani powiedzie - woa za ni Sean, gdy


dziewczyna popiesznie znikna w tumie.
Siedzia przez dusz chwil osupiay, a wreszcie jego umys zacz pracowa.
To bya wojna. Ale gdzie i przeciwko komu?
Z pewnoci adne powstanie plemienne nie wymagaoby takiej liczby ludzi do jego
stumienia. Sean nie zna nowoczeniejszej broni od tego typu dzia.
Nie, to bya wojna biaych ludzi.
Przeciwko republice Oranje? Niemoliwe, to bratnia republika.
Wic przeciwko Brytyjczykom? Ta myl zaszokowaa go. A jednak - a jednak sysza
takie pogoski pi lat temu. Jedna wojna z imperium brytyjskim ju kiedy wybucha.
Pamita doskonale rok 1895 i atak Jamesona. Przez dugie lata, kiedy by odcity od
cywilizacji, mogo si wiele zdarzy - a teraz bezwiednie znalaz si w samym rodku
wydarze.
Sean szybko zastanowi si nad swoj sytuacj. By poddanym brytyjskim. Urodzi si
w Natalu pod Union Jack. Co prawda wyglda jak rodowity Bur, mwi jak Bur, nawet
jedzi na koniu jak Bur. Urodzi si w Afryce i nigdy jej nie opuszcza - ale w rzeczywistoci
by tak samo Anglikiem, jakby mieszka w pobliu dzwonw kocioa Bow w Londynie.
Zaoywszy, e to jest rzeczywicie wojna pomidzy Burami i Brytyjczykami, a on
zostanie zapany przez Burw - co si z nim wtedy stanie?
Z pewnoci skonfiskuj mu wozy i ko soniow, moe wsadz go do wizienia,
nawet zastrzel jako szpiega!
- Musz si std jak najszybciej wydosta - powiedzia pod nosem, a nastpnie
zawoa Mbejane. - Chod tutaj. Wracamy jak najszybciej do wozw.
Zanim dotarli do mostu, Sean zmieni plan. Musia si upewni, e jego domysy s
suszne. By tylko jeden czowiek, do ktrego mg si uda, i musia podj to ryzyko.
- Mbejane, wrcisz sam do obozu. Znajd Nkosizana Dirka i ka mu si nie rusza z
miejsca. Moesz go nawet zwiza, jeli okae si to konieczne. Nie rozmawiaj z nikim i nie
pozwl Dirkowi z nikim rozmawia. Zrozumiae?
- Zrozumiaem, Nkosi.
Sean, z wygldu podobny do innych biaych mieszkacw Afryki, zacz si
przedziera przez tumy ludzi, kierujc si ku sklepowi pooonemu na kocu miasta, w
pobliu stacji kolejowej.

Kiedy ostatnio robi zakupy w sklepie, nad drzwiami wisia wieo pomalowany na
zoto i czerwono szyld z napisem: I. Goldberg. Importer & Exporter, Hurtownia Handlu
Maszynami Grniczymi. Skup: zota, kamieni szlachetnych, skr, koci soniowej i
produktw naturalnych.
Pomimo wojny, a moe wanie dziki niej, sklep Goldberga wydawa si dobrze
prosperowa. Wewntrz byo wielu kupujcych i Sean krci si przez chwil pomidzy nimi,
szukajc waciciela.
Znalaz go wanie przy prbie sprzedania kawy klientowi najwyraniej sceptycznie
nastawionemu do jakoci produktu. Dyskusja na temat wyszoci ziaren kawy oferowanej w
sklepie pana Goldberga nad towarem oferowanym u konkurenta po drugiej stronie ulicy
stawaa si coraz bardziej zawzita.
Sean opar si o wypenion towarami lad, nabi fajk, zapali i czekajc cierpliwie,
przyglda si Goldbergowi. Ten czowiek mgby by adwokatem, jego argumenty okazay
si dostatecznie mocne, eby przekona Seana, a w kocu i klienta. Mczyzna zapaci,
zarzuci worek kawy na rami i mruczc co pod nosem wyszed ze sklepu, zostawiajc
Goldberga czerwonego i spoconego z wysiku, ale promieniejcego satysfakcj.
- Nic nie schude, Izzy - przywita go Sean.
Goldberg przyglda mu si przez chwil niepewnie sponad swoich okularw w
zotych oprawkach, a rozpozna przybysza i umiech znik z jego twarzy. Ze zdziwienia
zamruga oczyma, szybko skin gow w stron zaplecza i sam znikn w biurze. Sean
pody za nim.
- Panie Courteney, czy pan oszala? - Goldberg czeka na niego, roztrzsiony ze
zdenerwowania. - Jeli pana zapi...
- Suchaj, Izzy. Wrciem wczoraj w nocy. Nie rozmawiaem z adnym biaym przez
cztery lata. Co tu si do cholery dzieje?
- Nic pan nie sysza?
- Nie, do diaba. Nic nie wiem.
- To wojna, panie Courteney.
- To widz. Ale gdzie? Przeciwko komu?
- Na wszystkich granicach - Natal, Cape.
- Przeciw?
- Imperium brytyjskiemu. - Goldberg pokrci gow, jakby nie dowierza wasnym

sowom. - Rozpoczlimy wojn z caym brytyjskim imperium.


- My? - zapyta ostro Sean.
- Republika Transwalu i Wolna Prowincja Oranje. Wygralimy ju kilka potyczek Ladysmith jest oblone, Kimberley, Mafeking...
- Ty, osobicie?
- Urodziem si w Pretorii. Jestem Burem.
- Wydasz mnie?
- Oczywicie, e nie. Zawsze by pan dobrym klientem.
- Dzikuj, Izzy. Musz si std wydosta moliwie jak najszybciej.
- To bdzie rozsdne.
- A co z moimi pienidzmi w Volkskaas - mog je podj? Izzy spojrza na niego
smutnym wzrokiem.
- Zamrozili konta bankowe wszystkich wrogw.
- Cholera! Niech to diabli! - Sean zakl wciekle i szybko si opanowa. - Izzy, mam
dwadziecia wozw wyadowanych dziesicioma tonami koci soniowej. Wozy stoj pod
miastem. Jeste zainteresowany?
- Ile?
- Dziesi tysicy za cao: woy, wozy, ko - wszystko.
- To nie byoby patriotyczne, panie Courteney - zdecydowa niechtnie Goldberg. Nie wolno handlowa z wrogiem. Zreszt mam tylko paskie sowo, e to dziesi ton.
- Cholera, Izzy, nie jestem brytyjsk armi. Cao jest warta dwadziecia tysicy.
- Chce pan, ebym kupi towar nie ogldajc go i nie zadawa adnych pyta? W
porzdku, dam panu cztery tysice - w zocie.
- Siedem.
- Cztery i p - odpar Izzy.
- Ty draniu.
- Cztery i p.
- Nie, do cholery. Pi.
- Pi?
- Pi!
- W porzdku, pi.
- Dzikuj, Izzy.

- Caa przyjemno po mojej stronie, panie Courteney. Sean opisa mu szybko miejsce,
gdzie zostawi wozy.
- Moesz wysa kogo i kaza to zabra. Zamierzam uciec do granicy z Natalem, jak
tylko si ciemni.
- Niech pan si trzyma z dala od drogi i linii kolejowej. Joubert ma trzydzieci tysicy
ludzi w pnocnym Natalu, zebranych wok Ladysmith i wzgrz Tugeli. - Goldberg podszed
do sejfu i wyj z niego pi maych workw. - Chce pan sprawdzi?
- Ufam tobie tak samo, jak ty zaufae mnie. egnaj, Izzy. - Schowa cikie worki
pod koszul i zatkn je za paskiem.
- Powodzenia, panie Courteney.

3. Do zachodu soca zostao nie wicej ni dwie godziny, kiedy Sean skoczy paci
sucym. Przesun po pododze wozu malutk stert suwerenw ku ostatniemu czowiekowi
i jeszcze raz nastpi skomplikowany rytua poegnania: poklepywanie si i ciskanie doni,
powtarzanie formalnych zwrotw. Nastpnie wsta z krzesa i spojrza na otaczajc go grup
mczyzn. Siedzieli w kucki, patrzc na niego nieruchomymi oczyma, w ktrych potrafi
wyczyta swj wasny al z powodu rozstania. y z tymi ludmi, pracowa i dzieli trudy
obozowego ycia. Nie byo teraz atwo si rozsta.
- To koniec - powiedzia.
- Yebho, to koniec - zawtrowali mu chrem i nikt si nie poruszy.
- No idcie ju.
Jeden z nich wolno wsta i zebra swoje rzeczy: karoos, czyli skrzany koc, dwie
wcznie, podarowan mu przez Seana koszul. Uoy sobie zawinitko na gowie i spojrza
na Seana.
- Nkosi! - powiedzia gono, podnoszc do gry zacinit pi.
- Nonga - odpowiedzia Sean. Mczyzna odwrci si i wyszed z obozu.
- Nkosi!
- Hlubi.
- Nkosi!
- Zama..
Bya to deklaracja lojalnoci - Sean po raz ostatni wymawia ich imiona i ludzie
pojedynczo opuszczali obz. On za sta i patrzy, jak znikaj w mroku nadcigajcej nocy.
aden z nich nie obejrza si za siebie i kady szed samotnie. Wszystko si skoczyo.
Zmczony Sean obrci si w stron obozu. Konie byy ju gotowe. Trzy pod siodem
i dwa obadowane pakunkami.
- Mbejane, zjemy przed wyruszeniem.
- Obiad jest ju gotowy, Nkosi. Hlubi przygotowa go przed odejciem.
- Chod, Dirk. Obiad.
Dirk by jedyn osob, ktra mwia przy posiku. Papla wesoo, podniecony
perspektyw nowej przygody, podczas gdy Sean i Mbejane jedli w milczeniu tusty gulasz
Hlubiego, nawet go nie smakujc.
W gstniejcych ciemnociach zaszczeka szakal i ten samotny dwik przyniesiony
przez wiatr wydawa si pasowa do nastroju czowieka, ktry nagle straci przyjaci i

majtek.
- Ju czas. - Sean woy podbit skrkami kurtk i zapi j, rozkopujc ogie, gdy
nagle zamar i sta przez dusz chwil z przechylon gow, nasuchujc. Wiatr przynis
nowy dwik.
- Konie! - potwierdzi Mbejane.
- Mbejane, szybko, moja strzelba.
Zulus zerwa si na nogi, podbieg do koni i wyszarpn strzelb z ostrw.
- Odsu si od ognia i nie odzywaj si - rozkaza Sean, odpychajc Dirka w cie
pomidzy wozami. Zapa podan mu przez Mbejane strzelb, zaadowa j i wszyscy troje
przycupnli, czekajc w milczeniu. Wiatr przynis odgos kopyt trcajcych kamienie i
mikki szelest uderzonej gazi.
- Tylko jeden - wyszepta Mbejane. Juczny ko zara cicho i z ciemnoci
odpowiedziao mu renie. Nastpia dusza cisza, przerwana w kocu brzkiem wdzide,
gdy jedziec zsiad z konia.
Sean zobaczy szczup posta wynurzajc si z ciemnoci i skierowa strzelb w
stron przybysza. Byo co nienaturalnego w sylwetce obcego, ktry szed z gracj,
poruszajc przy tym biodrami jak rebak i Sean domyli si, e chopak jest jeszcze mody,
sdzc po wzrocie - bardzo mody.
Wyprostowa si z ulg i obserwowa modzieca, ktry podszed do dogasajcego
ogniska i niepewnie rozejrza si wok. Chopak mia nacignit na uszy czapk, a jego
kosztowna kurtka bya wykonana z delikatnej irchy. Spodnie do jazdy konnej byy doskonale
dopasowane do figury i ciasno opinay biodra. Sean spostrzeg, e s one nieproporcjonalnie
szerokie w stosunku do maych stp odzianych w wypolerowane angielskie buty myliwskie.
Prawdziwy dandys, pomyla i w jego gosie zabrzmiaa pogarda, gdy zawoa:
- Zosta tam, gdzie jeste, przyjacielu, i powiedz mi, po co tu przyjechae!
Efekt by zaskakujcy. Modzieniec podskoczy i gdy opad na ziemi, sta przodem
do Seana.
- No sucham. Nie mam zbyt wiele czasu.
Chopak otworzy usta, zamkn je, obliza wargi i wreszcie si odezwa.
- Powiedziano mi, e jedzie pan do Natalu. - Jego gos by niski i matowy.
- Kto ci to powiedzia? - zada Sean.
- Mj wujek.

- Kto jest twoim wujkiem?


- Isaac Goldberg.
Sean zastanawia si przez chwil nad odpowiedzi, przygldajc si cay czas twarzy
nieznajomego. Bya gadko ogolona, blada, ozdobiona duymi, ciemnymi oczyma i ustami, do
ktrych pasowa umiech, cho teraz byy mocno zacinite.
- A jeli jad, to co z tego? - zapyta Sean.
- Chc pojecha z panem.
- Zapomnij o tym. Wsiadaj na konia i wracaj do domu.
- Zapac panu. Dobrze zapac.
- Sean nie by pewien, czy to gos modzieca, czy te moe co w jego postawie
wzbudzio w nim podejrzliwo. Chopak trzyma oburcz na wysokoci bioder skrzan
torb - stojc w postawie obronnej jakby co osania. Tylko co? Nagle Sean poj, co to byo.
- Zdejmij czapk - zada.
- Nie.
- Zdejmij j.
Po chwili wahania chopak sign po czapk gestem, w ktrym czu byo wyzwanie.
Kiedy j zdj, na plecy opady dwa grube warkocze, byszczce gbok czerni w wietle
aru ogniska, sigajce mu niemal do pasa i zmieniajce go z nieforemnego modzieca w
pikn kobiet.
Mimo e Sean podejrzewa wanie co takiego, nie by przygotowany na tak
zdumiewajc przemian. Oszoomia go nie tyle uroda nieznajomej, co raczej jej strj. Nigdy
w yciu nie widzia kobiety w bryczesach i a otworzy usta ze zdziwienia, wcigajc gboko
powietrze do puc. Spodnie, na Boga; rwnie dobrze moga by naga od pasa w d - nawet to
byoby mniej nieprzyzwoite.
- Dwiecie funtw. - Dziewczyna podesza do niego, wycigajc w jego stron
skrzany worek. Przy kadym kroku obcise spodnie podkrelay mocno jej uda i Sean z
poczuciem winy podnis wzrok ku jej twarzy.
- Niech pani zatrzyma pienidze. - Jej oczy byy szare niczym dym.
- Dwiecie funtw teraz i drugie tyle, gdy dotrzemy do Natalu.
- Nie jestem zainteresowany. - Tyle, e to nie bya prawda. Jej mikkie usta zaczy
lekko dre.
- No wic ile? Niech pan poda swoj cen.

- Niech pani posucha. Nie prowadz karawany. Jest nas ju troje - w tym jedno
dziecko. Mamy przed sob cik jazd i ca armi Burw w drodze do Natalu. Nasze szans
s i tak nike. Jeszcze jedna osoba, i to na dodatek kobieta, pozbawi nas ich cakowicie. Nie
chc pani pienidzy, chc tylko zawie bezpiecznie syna do domu. Niech pani wraca skd
przyjechaa i przeczeka t wojn - nie potrwa dugo.
- Jad do Natalu.
- Dobrze. Niech pani jedzie - ale nie z nami. - Sean czu, e nie moe duej sobie
ufa. Tylko z trudem przeciwstawia si probie kryjcej si w tych szarych oczach i odwrci
si do Mbejane. - Konie - rzuci szorstko i odszed od dziewczyny. Staa nic nie mwic i
patrzya, jak dosiadaj koni. Sean spojrza na ni z sioda. Wydaa mu si bardzo maa i
samotna.
- Przykro mi - powiedzia cicho. - Niech pani wrci do domu jak dobra dziewczynka. Zawrci szybko konia i odjecha w ciemno.
Jechali ca noc przez rwnin zalan bladym wiatem ksiyca, nie zatrzymujc si
na odpoczynek. Raz minli ciemny dom, skd dobiego ich szczekanie psa, ale zatoczyli koo
i skierowali si na wschd, jadc tak, aby mie wielki Krzy Poudnia po prawej stronie.
Kiedy Dirk zasn w siodle i zacz si zsuwa z konia, Sean zapa go za rami, zanim spad
na ziemi. Pooy go sobie na kolanach i trzyma tak przez ca noc.
Przed witem znaleli kp krzakw nad strumieniem, sptali konie i rozbili obz.
Mbejane gotowa wanie wod w menakach nad dobrze osonitym ogniem, a Sean opatula
mocno picego Dirka w koce, kiedy nadjechaa dziewczyna. Wjechaa w sam rodek obozu i
zrcznie zeskoczya z konia.
- Dwa razy prawie was zgubiam. - Rozemiaa si i zdja czapk. - Nawet nie macie
pojcia, ile si najadam strachu. - Strzsna byszczce warkocze na ramiona. - Kawa! O
Boe, umieram z godu.
Sean wsta i zaciskajc pici patrzy na ni z wciekoci, ale dziewczyna odwrcia
si od niego jak gdyby nigdy nic; sptaa konia i pucia go wolno. Wreszcie spojrzaa na
stojcego w miejscu Seana.
- Nie musi si pan zrywa z miejsca na mj widok. Niech pan siada. - Mwic to
wyszczerzya do niego wesoo zby, zmarszczya zoliwie szare oczy i tak doskonale
sparodiowaa jego postaw, zaciskajc pici na biodrach, e Sean nie mg powstrzyma
umiechu. Przez chwil walczy ze sob wiedzc, e oznacza to zupen kapitulacj, ale

wszystkie wysiki spezy na niczym, gdy dziewczyna parskna na widok jego miny.
- Potrafisz gotowa? - spyta Sean.
- Jako tako.
- To lepiej sobie przypomnij, jak to si robi, bo od teraz pracujesz na swj przejazd.
Pniej, kiedy sprbowa po raz pierwszy przyrzdzonego przez ni dania, przyzna
niechtnie:
- Wcale niele jak na obecne warunki. - I do poysku wyczyci talerz chlebem.
- Jest pan nazbyt askawy, mj panie - odpara artobliwie. Rozoya koc w cieniu,
cigna buty i prostujc palce pooya si z westchnieniem ulgi.
Sean uoy wasny koc w taki sposb, aby po przebudzeniu nie odwracajc si mg
j widzie spod ronda kapelusza.
Obudzi si w poudnie i spostrzeg, e dziewczyna pi mocno z gow uoon na
otwartej doni. Dugie rzsy ocieniay jej policzki, a na zarumienion i wilgotn od upau
twarz osuno si kilka kosmykw czarnych wosw. Sean przyglda si jej przez duszy
czas. Wreszcie wsta i podszed do przytroczonych do sioda sakw. Idc nad strumie nis w
rku pcienn torb z przyborami toaletowymi, ostatni par spodni, ktre nie byy zbytnio
poatane czy poplamione i czyst jedwabn koszul.
Usiadszy na skale nad wod, nagi i wymyty do czysta, przyjrza si uwanie odbiciu
twarzy w wypolerowanym stalowym lusterku.
- Nieza robota. - Westchn ciko i zacz obcina skbion brod, ktrej od trzech
lat nie dotykay noyce.
O zmierzchu wrci do obozowiska, wiadomy swojej odmiany jak panna, ktra
pierwszy raz woya sukni balow. Wszyscy ju si obudzili. Dirk siedzia koo dziewczyny
na jej kocu i oboje byli do tego stopnia pogreni w rozmowie, e nawet nie zauwayli jego
powrotu. Mbejane rozpala ognisko; obrci si na picie i przyjrza uwanie Seanowi, nie
zmieniajc wyrazu twarzy.
- Powinnimy zje i rusza w drog.
Dirk i dziewczyna podnieli gowy. Oczy dziewczyny zmruyy si i szybko
otworzyy szeroko, gdy dotaro do niej znaczenie zmian. Dirk gapi si przez chwil na ojca i
wreszcie nie wytrzyma.
- Twoja broda wyglda jako dziwnie - oznajmi, a dziewczyna z trudem
powstrzymywaa miech.

- Zwi koc. - Sean prbowa zmieni temat, ale chopiec by rwnie nieustpliwy jak
buldog.
- Tatusiu, dlaczego woye swoje najlepsze ubranie?

4. Jechali we troje w ciemnociach rami w rami, z Dirkiem porodku i Mbejane z


tyu. Teren by nierwny, ziemia podnosia si niskimi pagrkami i opadaa pod nimi, niczym
fale niezmierzonego morza. Sposb, w jaki nocny wiatr koysa wysokimi trawami, jedynie
potgowa wraenie bujania si na falach. Ciemne formy skalistych grek przypominay
wyspy na oceanie, a guche szczekanie szakala brzmiao niczym krzyk mewy.
- Czy nie skrcamy za bardzo na wschd? - Dziewczyna przerwaa cisz i jej gos
wtopi si harmonijnie w mikki szept wiatru.
- Celowo tak prowadz - odpar Sean. - Chc przekroczy koniec pasma Drakensberg
z dala od koncentracji wojsk burskich pod Ladysmith i od linii kolejowej. - Spojrza nad
gow Dirka na dziewczyn. Jechaa z twarz podniesion ku niebu.
- Znasz gwiazdy? - zapyta Sean.
- Troch.
- Ja te. Znam je wszystkie. - Dirk przyj wyzwanie i obrci si w siodle na
poudnie. - To jest Krzy, a to Orion z mieczem za pasem, a to Droga Mleczna.
- Powiedz mi o pozostaych - poprosia dziewczyna.
- Reszta to zwyke gwiazdy; w ogle si nie licz. Nawet nie maj nazw.
- A wanie, e maj. Wikszo ma te wasne legendy.
Na chwil zapada cisza. Dirk znalaz si w sytuacji nie do pozazdroszczenia: albo
musia si przyzna do niewiedzy, a by zbyt dumny, eby pogodzi si z tak porak, albo
musia zrezygnowa z wysuchania szeregu frapujcych opowieci. W kocu ciekawo
przemoga dum.
- Opowiedz mi kilka z nich - zgodzi si askawie.
- Widzisz t ma grupk poniej tej wielkiej, jasnej gwiazdy? Ludzie nazywaj je
Siedmioma Siostrami. No wic, dawno, dawno temu...
Po kilku minutach Dirk by zasuchany w historie gwiazd. Nowe opowieci byy
nawet lepsze od bajek Mbejane - najpewniej dlatego, e potrafi powtrzy z pamici cay
repertuar Murzyna. Dirk by uwanym suchaczem i wyszukiwa sabe punkty z biegoci
prokuratora.
- Ale dlaczego po prostu nie zastrzelili starej wiedmy?
- W tamtych czasach nie znano jeszcze strzelb.
- Mogli j zabi z uku.
- Nie mona zabi czarownicy z uku. Strzaa przeleci przez ni - pssst - nie robic jej

adnej szkody.
- O kurcz! - To byo naprawd niesamowite, ale przed uznaniem czegokolwiek Dirk
wola si poradzi eksperta. Przetumaczy problem na zulu. Kiedy Murzyn potwierdzi sowa
dziewczyny, Dirk nie mia ju adnych zastrzee, gdy Mbejane by autorytetem we
wszystkich sprawach nadprzyrodzonych.
Tej nocy nie zasn jak zazwyczaj w siodle i kiedy przed witem rozbili obz, gos
dziewczyny by szorstki ze zmczenia, ale udao jej si cakowicie podbi chopca.
Wygldao na to, e Sean nie pozostaje daleko w tyle za synem.
Przez ca noc, gdy sucha jej gosu i wybuchw gardowego miechu, czu, jak
ziarno zasiane przy ich pierwszym spotkaniu wypuszcza pdy w jego ldwiach,
rozpocierajc gazki oplatajce serce. Pragn tej kobiety tak gwatownie, e w jej
obecnoci traci cay rozsdek i dowcip. W czasie jazdy prbowa kilkakrotnie wczy si do
rozmowy, ale Dirk odsuwa z pogard jego zakusy i zwraca si do dziewczyny. Nad ranem
Sean dokona nieprzyjemnego odkrycia. By zazdrosny o wasnego syna - zazdrosny o uwag,
jak dziewczyna powicaa chopcu i jakiej Sean poda coraz mocniej dla siebie.
Kiedy po niadaniu pili kaw, lec na kocach w cieniu drzew jaminowca, Sean
zauway:
- Nie powiedziaa nam jeszcze, jak si nazywasz. Oczywicie to Dirk odpowiedzia
na pytanie.
- Mnie powiedziaa. - Obrci si do dziewczyny. - Masz na imi Ruth, tak?
- Zgadza si, Dirk.
Sean z trudem pohamowa gniew, ale kiedy si odezwa, w sowach dwiczay echa
wewntrznej walki.
- Dosy si ju nagadae jak na jedn noc. Teraz przy gow do poduszki, zamknij
oczy i usta i nie otwieraj ich wicej.
- Tatusiu, wcale nie chce mi si spa.
- Rb, jak ci mwi. - Sean zerwa si na rwne nogi i przeszed przez obozowisko.
Wdrapa si na wysoki kopiec, ktry growa nad obozem. By ju jasny dzie i Sean uwanie
oglda horyzont. Nigdzie nie dostrzega ladw ycia. Zszed na d i przez chwil sprawdza
pta koni, zanim wrci do kpy drzew.
Mimo wczeniejszych protestw Dirk spa zwinity w kbek, jak may szczeniak.
Spod kocw lecych przy ognisku dochodzio gone chrapanie Mbejane. Ruth leaa troch

dalej od nich. Nogi miaa owinite kocem, oczy zamknite, a koszula na jej piersiach
podnosia si i opadaa w sposb, ktry od razu spdzi Seanowi sen z powiek. Lea
nieruchomo, oparty na okciu i syci oczy i wyobrani jej widokiem.
Przez ostatnie cztery lata nie widzia biaej kobiety. Przey cztery lata nie syszc
kobiecego gosu i nie czujc bliskoci kobiecego ciaa. Z pocztku nie dawao mu to spokoju:
czsto nie mg sobie znale miejsca, ogarniao go bez adnej przyczyny przygnbienie lub
rwnie atwo wpada we wcieko. Stopniowo dugie dni polowania i podry, nieustajca
walka z susz lub burzami, z drapienikami i natur pozwoliy mu zapanowa nad ciaem.
Kobiety stay si nierealnymi zjawami, ktre w kocu zupenie zniky i tylko czasami nkay
go nocami, kiedy zwija si, poci i paka przez sen, a wreszcie udawao mu si pokona
zmory, odpdzi je w ciemnoci, gdzie czekay i zbieray siy do kolejnej napaci.
Ale teraz nie patrzy na zjaw. Wystarczyo wycign rk, eby dotkn ciepego
policzka dziewczyny i poczu krew pulsujc pod atasow skr.
Ruth otworzya oczy - byy zamglone od gbokiego snu - i z trudem skoncentrowaa
spojrzenie na twarzy Seana.
Musiaa co w niej wyczyta, gdy wysuna lew rk spod koca i wycigna j ku
niemu. Przed pjciem spa zdja skrzane rkawiczki. Sean po raz pierwszy spostrzeg
delikatn zot obrczk na serdecznym palcu.
- Rozumiem - powiedzia martwo i zaraz zaprotestowa: - Ale przecie jeste za
moda, nie moesz mie jeszcze ma.
- Mam dwadziecia jeden lat - odpowiedziaa mikko.
- Twj m... gdzie jest teraz? - Moe dra nie y. To bya jego jedyna nadzieja.
- Wanie do niego jad. Kiedy wojna wydawaa si nieunikniona, wyjecha do Natalu,
do Durbanu, eby znale prac i dom dla nas. Miaam za nim pojecha, ale walki wybuchy
wczeniej, ni sdzilimy. Znalazam si w puapce.
- Rozumiem. - Wioz ci do innego mczyzny, pomyla zawistnie i wypowiedzia to
innymi sowami. - Wic twj m siedzi w Durbanie i czeka spokojnie, a sama przedrzesz
si przez linie wroga.
- Jest teraz w wojsku. Tydzie temu przysa mi list. Chcia, ebym zostaa w
Johannesburgu i poczekaa, a Brytyjczycy zdobd miasto. Przy tak olbrzymich siach
powinni oswobodzi je za trzy miesice.
- Dlaczego wic na niego nie czekasz? Wzruszya ramionami.

- Cierpliwo nie jest moj gwn zalet. - W oczach rozbysy zoliwe ogniki. Poza tym pomylaam, e podr troch mnie rozerwie. ycie w Johannesburgu jest okropnie
nudne.
- Kochasz go? - zada niespodziewanie odpowiedzi. Pytanie poruszyo j i umiech
zgas.
- To mj m.
- To nie jest odpowied na moje pytanie.
- Nie masz prawa zadawa mi takich pyta. - Teraz bya za.
- Musisz mi powiedzie.
- Czy ty kochasz swoj on? - sykna gniewnie.
- Kochaem j. Zmara pi lat temu. - Gniew Ruth znik rwnie szybko, jak si
rozbudzi.
- Przepraszam. Nie wiedziaam.
- Zapomnij o moim pytaniu. Zapomnij, e je w ogle zadaem.
- Tak, tak bdzie najlepiej. Wpltujemy si w niepotrzebne kopoty. - Wycignita ku
niemu rka z obrczk na palcu nadal spoczywaa na mikkim dywanie opadych lici. Sean
sign i podnis j. Do bya maa i delikatna.
- Panie Courteney - Sean, jeli wolisz - nie powinnimy. Myl, e lepiej bdzie, jeli
pjdziemy teraz spa. - Wysuna do z jego rki i odwrcia si do niego plecami.

Wiatr obudzi ich po poudniu. Od wschodu zrywaa si burza; wiszczcy wicher


przygniata na wzgrzach any trawy do ziemi i omota gaziami nad ich gowami.
Sean wsta, eby przyjrze si niebu, a wiatr szarpa mu koszul i tarmosi brod.
Pochyli si do przodu, eby sprosta jego naporowi, i przez chwil growa nad Ruth. Nagle
zdaa sobie spraw, jak potnie jest zbudowany. Przypomina jej boga burzy, gdy sta tak na
szeroko rozstawionych silnych nogach, a minie klatki piersiowej i ramion rysoway si
dumnie pod bia koszul.
- Zbieraj si chmury - krzykn, eby mogli go usysze poprzez ryk wiatru. Dzisiejszej nocy nie bdzie ksiyca.
Ruth podniosa si na nogi i nagy poryw wichury omal jej nie przewrci na ziemi.
Opara si o Seana, a jego ramiona otoczyy j i podtrzymay. Przez chwil bya przycinita
do jego piersi i czua spryst twardo mini i zapach ciaa. Niespodziewany kontakt by

szokiem dla nich obojga i gdy Ruth wyrwaa si z jego obj, jej oczy byy szeroko rozwarte i
pociemniae ze strachu przed czym, co si wanie w niej obudzio.
- Przepraszam - wyszeptaa. - To niechccy. - Nowy podmuch porwa jej wosy i
rozrzuci po twarzy czarn pltanin zasony.
- Osiodamy konie i bdziemy jecha, dopki nie zapadnie ciemno - zdecydowa
Sean. - Dzisiejszej nocy nie bdziemy mogli podrowa.
Wiatr toczy chmury po niebie, a one zasaniay si wzajemnie, zmieniay ksztaty i
coraz bardziej ciyy ku ziemi. Wszystkie miay kolor dymu i wida byo, e s nabrzmiae
deszczem.
Noc zapada wczeniej, ale wiatr nadal wy i swoim ponurym wistem wpdza
wszystkich w pospny nastrj.
- Za godzin powinien usta i wtedy spadnie deszcz. Musimy poszuka jakiego
schronienia, dopki cokolwiek jeszcze wida.
Po jednej stronie pagrka znaleli nawis skalny i rozoyli pod nim pakunki. Podczas
gdy Sean przywizywa konie, eby nie ucieky strwoone burz, Mbejane nacina trawy i
poukada j w legowiska na skalnej pododze pod ska. Opatuleni w nieprzemakalne
paszcze zjedli suszone miso z chlebem kukurydzianym. Po posiku Mbejane wycofa si
dyskretnie na koniec maej jaskini i znikn pod kocami. Cechowaa go niemal zwierzca
zdolno natychmiastowego zasypiania w kadych warunkach.
- W porzdku, chopcze. Schowaj si pod koc.
- Czy nie mgbym... - Dirk zacz swj codzienny protest.
- Nie, nie mgby.
- Zapiewam ci - zaoferowaa si Ruth.
- Po co? - Dirk by wyranie zdziwiony.
- eby lepiej zasn. Nigdy nie syszae koysanki?
- Nie. - Dirk by teraz zaciekawiony. - Co mi zapiewasz?
- Najpierw wejd pod koc.
Siedzc w ciemnociach obok Seana, wiadoma jego bliskoci i ciepa ramienia, o
ktre si opieraa, Ruth zacza piewa.
Zacza od starych holenderskich piosenek ludowych: Nooi, Nooi i Jannie met die
Hoepel been. Nastpnie zapiewaa starsze przeboje, jak Frere Jacques. Gos dziewczyny
znaczy co innego dla kadego z nich.

Mbejane obudzi si gwatownie, bo cichy gos Ruth przypomnia mu wiatr na


wzgrzach Zululandu i piew modych dziewczt pracujcych na polu. Poczu rado, e
wraca do domu.
Dla Dirka by to gos matki, ktr ledwo pamita. Delikatny kobiecy gos oznacza
bezpieczestwo i Dirk szybko zasn.
- piewaj dalej - szepn Sean.
Ruth piewaa teraz tylko dla niego. Przypomniaa sobie piosenk miosn, ktra
miaa ze dwa tysice lat. Sowa mwiy o cierpieniach jej narodu, ale take o jego radociach.
W pewnej chwili wiatr zamar i Ruth umilka. Otoczya ich bezbrzena cisza nocy.
Wtedy wybucha burza. Roznis si pogos pierwszego grzmotu i poszarpany piorun
rozdar chmury i rozwietli noc. Dirk jkn cicho przez sen, ale si nie obudzi.
W ostrym, niebieskim wietle Sean zobaczy, e policzki Ruth s mokre od ez. Kiedy
noc ponownie zawara si wok nich, dziewczyna zacza dre. Sean sign po ni i Ruth
przytulia si do niego mocno, drobna i ciepa w jego objciach, a Sean czu sony smak ez na
jej wargach.
- Sean, nie powinnimy.
On jednak dwign j i tulc mocno do piersi ruszy w noc. Byskawica owietlia
ziemi jaskrawym wiatem, w ktrym Sean zobaczy konie spuszczajce nerwowo by i zarys
kopca nad nimi.
Pierwsze krople rozbiy si o jego ramiona i twarz. Deszcz by ciepy i Sean szed szybkim krokiem
niosc pewnie Ruth w ramionach. Powietrze wypenio si deszczem. W nastpnym rozbysku Sean zobaczy
zasnuwajc wszystko perow mg i noc zapachniaa wysuszon ziemi wchaniajc deszcz - by to czysty i
ciepy zapach.

5. Rankiem, ktry by tak wymyty przez deszcz, e na poudniowym horyzoncie wida byo niebieskie
gry, stanli oboje na szczycie kopca.

- Tam jest koniec pasma Drakensberg. Przeszlimy jakie dwadziecia mil od nich.
Maa szansa, ebymy spotkali teraz patrol Burw. Od dzi moemy jecha w cigu dnia.
Wkrtce bdziemy mogli skrci i skierowa si ku linii kolejowej za pozycjami wojsk.
Pikno poranka, ziemia, ktra na horyzoncie przechodzia w wielk, trawiast nieck
Natalu, i stojca przy nim kobieta powodoway, e Sean czu si szczliwy.
By zadowolony, e jedna podr dobiega wanie koca, a rozpoczyna si nastpna, z
ukochan kobiet u jego boku.
Kiedy si odezwa, Ruth spojrzaa na niego, a jej podniesiona wysoko twarz
wiadczya o tym, jak bardzo nad ni gruje. W tej chwili po raz pierwszy Sean uwiadomi
sobie, e oczy dziewczyny nie odzwierciedlaj jego nastroju.
- Jeste bardzo pikna - powiedzia, ale Ruth staa w milczeniu. Sean rozpozna, e
cienie kryjce si w jej oczach mwi o smutku albo o czym jeszcze silniejszym. - Ruth,
pojedziesz ze mn?
- Nie. - Potrzsna z rezygnacj gow. Gruby w czarnych wosw zakoysa si na
ramionach i znieruchomia na zocistej skrze kurtki.
- Musisz.
- Nie mog.
- Ale ta noc.
- Ta noc bya szalestwem... to burza.
- To byo co wyjtkowego. Wiesz o tym.
- Nie. To tylko burza. - Odwrcia od niego wzrok ku niebu. - Teraz burza si
skoczya.
- To byo co wicej. Wiesz o tym. To byo od pierwszej chwili, kiedy si spotkalimy.
- To tylko szalestwo oparte na oszustwie. Co, co bd musiaa ukrywa za pomoc
kamstw, tak jak musielimy to zakry ciemnociami nocy.
- Ruth. Mj Boe, nie mw tak.
- Bardzo dobrze, nie bd. Nie bd wicej o tym mwia. Nigdy.
- Nie moemy tego teraz zostawi. Wiesz, e nie moemy.
W odpowiedzi wycigna do tak, e promyk soca odbi si od zota.
- Poegnamy si tutaj na grze. Bdziemy jeszcze kawaek jecha razem, ale

poegnamy si ju tutaj.
- Ruth... - zacz Sean, lecz kiedy pooya mu do na ustach, poczu na wargach
chd metalu. Wydao mu si, e obrczka jest rwnie zimna, jak obawa przed utrat Ruth.
- Nie - wyszeptaa. - Pocauj mnie ostatni raz i pozwl mi odej.

6. Mbejane pierwszy zauway delikatne pasmo brzowego pyu, ktre jakie dwie
mile od nich smuyo si zza przeczy, i cicho ostrzeg Seana. Smuga bya tak niewyrana,
e Sean potrzebowa dobrej chwili, zanim j zobaczy. Odwrci si gwatownie w przeciwn
stron i rozejrza za kryjwk. Najbliej nich by pagrek z czerwonego kamienia, jakie p
mili dalej. Za daleko.
- Sean, o co chodzi? - Ruth spostrzega jego podniecenie.
- Kurz - odpowiedzia. - To jedcy. Kieruj si w nasz stron.
- Burowie?
- Moe.
- Co zrobimy?
- Nic.
- Nic?
- Jak znajd si na przeczy, wyjad im na spotkanie. Sprbuj si wykpi. Odwrci si do Mbejane i przemwi w zulu. - Podjad do nich. Obserwuj mnie uwanie, ale
jed cay czas w przeciwnym kierunku. Jeli podnios rk, zostaw juczne konie i uciekaj.
Postaram si ich zatrzyma, ale jeli podnios rk, wiedz, e wszystko skoczone. - Odpi
szybko od sioda torb ze zotem i poda j Zulusowi. - Bdziesz mia przewag i powiniene
utrzyma j do nocy. Zawie Nkosikazi tam, gdzie bdzie chciaa jecha, a potem pojed z
Dirkiem do mojej matki w Ladyburgu.
Spojrza na przecz w tej samej chwili, gdy pojawio si na niej dwch jedcw.
Podnis lornetk i zobaczy mczyzn jadcych obok siebie na koniach, z twarzami
zwrconymi w jego stron tak, e mg rozpozna ksztat hemw. Dostrzeg take
wypolerowane ekwipunki, silnie zbudowane wierzchowce oraz specyficzny ksztat siode i
krzykn z ulg:
- onierze!
Jakby dla potwierdzenia jego sw, na przeczy pojawiy si dwa regularne szeregi
oddziau lekkiej kawalerii z proporczykami u lanc trzepoczcymi wesoo na wietrze.
Sean pogna galopem na ich spotkanie, stojc w strzemionach i machajc kapeluszem
nad gow. Za nim jecha Dirk, wrzeszczc z podniecenia, miejca si z radoci Ruth i
cigncy juczne konie Mbejane.
Uani nie zaraeni entuzjastycznym przywitaniem siedzieli nieruchomo na koniach i
przygldali

si nadjedajcym. Modszy oficer dowodzcy oddziaem pozdrowi

podejrzliwie Seana.
- Kim pan jest? - Oficer wydawa si mniej zainteresowany odpowiedzi ni
spodniami Ruth. Wyjaniajc okolicznoci swojego pobytu na tym terenie, Sean nabiera
coraz wikszej niechci do modego oficera. Mimo i gadka, opalona na czerwono skra i
puszyste, te wsy jedynie wzmagay jego nieprzyjazne uczucia, gwnym powodem
nienawici bya para bladoniebieskich oczu. Moe zawsze byy tak wytrzeszczone, ale Sean
podejrzewa co zupenie innego. Oczy zatrzymay si na chwil na Seanie, kiedy ten
stwierdzi, e w czasie podry nie napotkali nigdzie Burw, a nastpnie wrciy do Ruth.
- Nie bdziemy pana duej zatrzymywali, poruczniku - warkn Sean i zebra wodze.
- Panie Courteney, nadal ma pan przed sob dziesi mil do rzeki Tugeli. Teoretycznie
teren znajduje si w rkach Burw i mimo e jestemy oddaleni od ich gwnych oddziaw,
bezpieczniej bdzie, jeli przekroczy pan linie brytyjskie pod nasz oson.
- Nie, dzikuj. Chc unikn obu armii i jak najszybciej dotrze do
Pietermaritzburga.
Oficer wzruszy ramionami.
- Wybr naley do pana. Gdyby to jednak bya moja ona i dziecko... - Nie skoczy i
obrci si w siodle, eby da znak onierzom.
- Chod, Ruth. - Sean zdoa zwrci na siebie jej uwag, ale ona nie ruszya si z
miejsca.
- Nie jad z tob. - W jej gosie brzmiaa jaka pusta nuta i Ruth odwrcia wzrok.
- Nie bd niemdra. - Nagy sprzeciw zaskoczy go i nada sowom szorstko, ktra
rozbudzia ze byski w oczach dziewczyny.
- Czy mog pojecha z wami? - spytaa zdecydowanym tonem modego oficera.
- No c, prosz pani. - onierz zawaha si i rzuci szybkie spojrzenie na Seana,
zanim dokoczy. - Jeli pani m...
- To nie jest mj m. Ledwo go znam - przerwaa Ruth, ignorujc protest Seana. Mj m jest w waszej armii. Chciaabym pana prosi, eby mnie pan do niego zabra.
- No...! To zupenie inna historia - powiedzia wolno oficer, a jego aroganckie
przeciganie sw wyranie wiadczyo o satysfakcji, ktr sprawia mu decyzja Ruth. - Bd
zaszczycony mogc pani eskortowa, madam.
Dziewczyna spia konia kolanami i ustawia si za oficerem. Ten manewr
spowodowa, e stana twarz w twarz z Seanem, jakby stali po przeciwnych stronach

bariery.
- Ruth, prosz. Pozwl mi pomwi z sob. Tylko kilka minut.
- Nie. - Jej gos by pusty, a twarz nie wyraaa adnych uczu.
- Chc si tylko poegna - prosi Sean.
- Ju si poegnalimy. - Przeniosa wzrok z Seana na Dirka i odwrcia spojrzenie.
Modszy oficer podnis zacinit pi i zakomenderowa:
- Kolumna! Naprzd! - Kiedy jego potny rumak drgn, oficer umiechn si
zoliwie do Seana i dotkn palcami ronda hemu w ironicznym gecie salutu.
- Ruth!
Jednak ona nie zwracaa ju na niego uwagi. Jej oczy byy wpatrzone w drog przed
nimi i kiedy przejedaa obok Seana na czele kolumny, miaa wysoko uniesiony podbrdek,
zawsze miejce si usta byy cignite w prost lini, a gruby warkocz obija si rytmicznie
o plecy przy kadym ruchu konia.
- Taki los, stary! - zawoa mijajcy go w ostatnim szeregu onierz.
Zgarbiony w siodle Sean nie odrywa wzroku od odjedajcej kolumny.
- Tatusiu, czy ona wrci? - spyta Dirk.
- Nie, ju nie wrci.
- Dlaczego?
Sean nie usysza pytania. Czeka, wypatrujc czy Ruth nie odwrci si do niego.
Czeka na prno, gdy po chwili znika za nastpnym wzniesieniem, a kolumna podya za
ni. Zostaa jedynie wielka pustka nieskoczonej rwniny i nieba - tak wielka, jak pustka
wypeniajca Seana.

7. Sean jecha na przedzie. Dziesi jardw z tyu jecha Mbejane, ktry coraz to
powstrzymywa Dirka przed zblieniem si do ojca. Zulus rozumia, e Sean powinien by
teraz sam. Wiele razy jechali ju w tej formacji: z Seanem wiozcym z przodu swj smutek
czy wstyd i Mbejane jadcym cierpliwie z tyu i czekajcym, a ramiona pana wyprostuj si,
a broda uniesie si z piersi.
W mylach Seana panowa zupeny chaos, z ktrego wyaniay si na przemian gniew,
a zaraz potem rozpacz.
Gniew na Ruth powodowa, e Sean zaczyna jej nienawidzi, dopki nie przypomina
sobie, i odesza na zawsze, i wtedy popada w czarn rozpacz. Po chwili wracao
wzburzenie, rozrastajc si do granic szalestwa; tym razem skierowane przeciwko samemu
sobie za to, e pozwoli jej odej. I znowu nadchodzia ciskajca mu gardo ao, kiedy
uwiadomi sobie, e nie byo siy, ktra mogaby Ruth zatrzyma. Co mg jej ofiarowa?
Siebie samego? Dwiecie funtw mini, koci i blizn zwieczonych hard, niczym wykut z
granitu twarz? Niewiele to byo warte! Swj majtek? Maa torba suwerenw i dziecko innej
kobiety - dobry Boe, to wszystko, co posiada. Po trzydziestu siedmiu latach ycia tylko tym
mg si poszczyci! Jego umys ponownie opanowaa zo. Tydzie temu by bogaty! Nagle
gniew znalaz nowy obiekt nienawici. Mia przynajmniej na kim szuka zemsty; istnia
namacalny wrg, w ktrego mg uderzy. Burowie. To oni okradli go z wozw zota i
zmusili do wstydliwej ucieczki. To z ich powodu do jego ycia wesza ta kobieta i przez nich
musiaa odej od niego.
Niech wic tak bdzie, pomyla wciekle, to jest moja odpowied. Wojna!
Wyprostowa si w siodle, a ramiona przybray normaln pozycj. Podnis gow i
zobaczy byszczc rzek w dolinie przed sob. Dotarli do Tugeli. Nie zwalniajc zmusi
konia do skoku ze skarpy. Zwierz przysiado na zadzie, spod kopyt zaczy lecie i toczy
si w d lune kawaki skay i Sean ruszy ku rzece.

Sean niecierpliwie poda wzdu nurtu, szukajc brodu. Gboka rzeka pyna
wartko pomidzy stromymi brzegami, szeroka na dwadziecia jardw i wci mtna po burzy.
W pierwszym miejscu, gdzie po drugiej stronie brzeg obnia si dostatecznie, eby
zapewni atwe wyjcie z wody, Sean zatrzyma konia i powiedzia zdecydowanie:
- Przepyniemy.
W odpowiedzi Mbejane spojrza znaczco na Dirka.

- Robi to ju wczeniej - odpar Sean zsiadajc z konia i popiesznie zrzucajc


ubranie. Nastpnie zwrci si do syna: - Nie marud, Dirk. Rozbieraj si.
Najpierw wpdzili do wody juczne konie, zmuszajc je do zeskoczenia z wysokiej
skarpy, i patrzyli niespokojnie, kiedy ich by wynurz si z wody. Zwierzta zaczy pyn
do brzegu. Dopiero wtedy dosiedli koni; wszyscy trzej nadzy, z ubraniami zawinitymi w
nieprzemakalne paszcze i przywizanymi do siode.
- Mbejane, ty pierwszy.
Woda trysna ponad krawd skarpy.
- Ruszaj, Dirk. Pamitaj, eby nie puszcza sioda.
Kolejne chrupnicie i olbrzymia fontanna wody. Sean uderzy kocami wodzw
konia, ktry taczy niespokojnie na brzegu. Poczu, e wzlatuj w powietrze i dugo spadaj,
zanim to zamkna si nad nimi.
Parskajc wod wynurzyli si na powierzchni i Sean z ulg zobaczy, e gowa Dirka
wystaje z wody tu koo jego konia i usysza okrzyki radoci wznoszone przez syna. Po kilku
chwilach stali na przeciwlegym brzegu, ociekajc wod i miejc si na cay gos.
Nagle, w jednej chwili miech zamar w gardle Seana. Na skarpie ponad nimi stao
kilkunastu mczyzn umiechajc si przyjanie, ale trzymajc w pogotowiu mauzery. Byli
potni: brodaci i obwieszeni pasami z amunicj. Ubrani w stroje i nakrycia gowy tak rne,
jak brzowy melonik i wysoka czapka z bobrw.
Za przykadem Seana, Dirk i Mbejane przestali si mia i patrzyli niespokojnie na
uzbrojon grup na brzegu. Zapada cakowita cisza.
Przerwa j dopiero mczyzna w brzowym meloniku, ktry wskaza luf karabinka
na przyrodzenie Seana.
- Magtig! Bdziesz chyba potrzebowa siekiery, eby obci t ga.
- Uwaaj, eby go nie rozgniewa - ostrzeg mczyzna w czapce z bobrw. - Jak ci
przyoy tym po bie, to ci rozwali czaszk! - Wszyscy si rozemiali.
Sean nie wiedzia, co jest bardziej nieprzyjemne: bezczelne dyskutowanie o jego
nagoci czy fakt, e rozmowa przebiegaa w jzyku taal (to znaczy holenderskim z Cape).
Przez wasn nieostrono wszed, a raczej wpyn prosto w rce patrolu Burw. Istniaa
nika nadzieja, e uda mu si jeszcze wykpi z kopotw jakim zrcznym kamstwem, i
wanie otworzy usta, eby sprbowa. Ubieg go Dirk.
- Tatusiu, kim s ci ludzie i dlaczego si miej? - spyta bezbdn angielszczyzn i

nadzieje Seana ulotniy si tak samo szybko, jak szybko zamar miech na ustach Burw, gdy
usyszeli znienawidzony jzyk.
- Aha! Wic to tak! - warkn mczyzna w czapce z bobrw i zrobi wymowny ruch
mauzerem. - Rczki do gry, przyjacielu.
- Moe pozwolicie mi najpierw woy spodnie? - poprosi grzecznie Sean.

- Dokd nas prowadz? - Dirk pierwszy raz mwi tak stumionym gosem, za
wyczuwalne w nim drenie poruszyo mczyzn w czapce z bobrw, ktry jecha
bezporednio z tyu. Odpowiedzia za Seana.
- Nie musisz si ba. Zobaczysz generaa. Prawdziwego generaa. - Angielski Bura by
zrozumiay i Dirk przyglda mu si z ciekawoci.
- Czy bdzie mia medale i ozdoby?
- Nee, chopcze. Nie ma u nas miejsca na takie gupoty. - Dirk straci cae
zainteresowanie i odwrci si do ojca.
- Tato, jestem godny.
Znowu wtrci si Bur. Wyj z kieszeni dugi pas suszonego misa i poda go
Dirkowi.
- Wyostrz sobie zby na tym, kerel.
Dirk popiesznie zaj si jedzeniem i Sean mg spokojnie przyjrze si Burom. Byli
przekonani, e zapali szpiega i omawiali wanie sposb szybkiej egzekucji. Sean zosta
dopuszczony do rozmowy i mczyni wysuchali z uwag jego obrony. Wyjanienia zostay
przerwane, gdy ponownie przeprawiali si przez rzek, ale Sean podj kolejn prb, gdy
tylko znaleli si na drugim brzegu i ruszyli grup wzdu skarpy. W kocu przekona ich o
swojej niewinnoci - ktr przyjli z widoczn ulg, poniewa aden z nich nie mia
widocznej ochoty go rozstrzela.
Rozmowa zesza na milsze tematy. By pikny dzie ze socem malujcym dolin w
zote i jasnozielone kolory. Rzeka pod nimi, ktra rozpoczynaa swj bieg gdzie pomidzy
mglisto niebieskimi cianami Drakensberg widocznymi na horyzoncie, byszczaa w socu,
wijc si w dolinie. Kilka kbiastych chmur wloko si leniwie po niebie, a delikatny wiatr
pozwala znie dokuczliwy upa.
Modsi mczyni z oddziau suchali z ciekawoci opowieci Seana o olbrzymich
stadach soni wdrujcych po szerokich rwninach za rzek Limpopo i wielkich poaciach

ziemi, ktre tylko czekay na kadego, kto zechce je wzi w posiadanie.


- Po wojnie... - stwierdzili i rozemiali si gono.
Wiatr, ktry nagle zmieni kierunek, przynis ledwo dosyszalny, nieprzyjemny
dwik i miech zamar im na ustach.
- Dziaa - powiedzia jeden z nich.
- Ladysmith.
Teraz Sean zacz zadawa pytania. Burowie opowiedzieli mu
o tym, jak ich komanda otoczyy miasto i pokonay bronice go oddziay. Z gorycz
wspominali, jak stary Joubert wstrzyma jedcw i patrzy spokojnie na Anglikw bezadnie
umykajcych do miasta.
- Mocny Boe! Gdyby pozwoli nam uderzy na nich! Zmietlibymy ich do morza.
- Gdyby wujek Paul wtedy dowodzi zamiast starego Jouberta, wojna byaby ju
skoczona. Zamiast tego musimy siedzie i czeka.
Powoli Sean kompletowa sobie obraz wojny w Natalu. Ladysmith byo oblone.
Armia generaa George'a White'a bya zamknita w miecie. Poowa armii burskiej podya
wzdu linii kolejowej i zaja pozycje obronne na skarpie, ktra growaa nad rzek i maym
miasteczkiem Colenso.
Na wielkiej rwninie Tugeli rozcigajcej si przed nimi genera Buller zbiera
wojska, eby pj na odsiecz Ladysmith.
- Niech tylko sprbuje si ruszy - wujek Paul ju na niego czeka.
- Kto to jest wujek Paul? Chyba nie Kruger? - Sean by zdziwiony. Wujek Paul byo
przezwiskiem prezydenta Republiki Poudniowej Afryki.
- Nee, czowieku! To inny wujek Paul. To Jan Paulus Leroux, Vecht-genera komanda
Wynberger. - Sean wstrzyma oddech.
- Czy to potny mczyzna z rudymi wosami, ktrego czsto zalewa rwnie
pomienna wcieko?
Odpowiedziay mu miechy.
- Ja! Wypisz wymaluj. Znasz go?
- Tak, troch.
Wic mj szwagier zosta generaem, Sean umiechn si do siebie i zapyta:
- To do tego generaa nas wieziecie?
- Jeli go znajdziemy.

Dirk pozna wreszcie swojego wujka, a i Sean oczekiwa spotkania z niecierpliw


przyjemnoci.

8. Pcienne ciany namiotu tylko w niewielkim stopniu tumiy gosy


rozmawiajcych w rodku ludzi.
- Czy mam wypi kaw i ucisn rk kademu rooinek, ktrego zapiemy? Mam
prac, ktr mona oboy dziesiciu ludzi, a ty mi dokadasz nastpn! Oddaj go w rce
kornetw polowych! Wylij do Pretorii, eby go zamknli! Zrb z nim, co chcesz, jeli jest
szpiegiem, ale na mio bosk nie przyprowadzaj go do mnie.
Sean umiechn si wesoo. Jan Paulus z pewnoci nie straci gosu. Nastpia
krtka przerwa, w czasie ktrej mczyzna w bobrowej czapce tumaczy co generaowi. Po
chwili rozleg si kolejny stumiony ryk.
- Nie! Nie przyjm go! Zabierz go.
Sean wzi gboki oddech, zoy donie w tubk i krzykn:
- Hej, ty cholerny Holendrze! Boisz si spotka znowu ze mn? Mylisz, e ci wybij
zby, jak ostatnim razem?
Na kilka chwil zapanowaa zdumiewajca cisza, zaraz potem rozleg si stukot
wywrconego stoka i odsonia si poa wejcia. Jan Paulus wyszed na soce, mruc oczy
od blasku i marszczc gniewnie brwi. Rude wosy okalay ys czaszk niczym poar lasu, a
ramiona byy agresywnie wysunite do przodu. Obrci twarz, szukajc rda obrazy.
- Tutaj - krzykn Sean i Jan Paulus znieruchomia. Patrzy niepewnie na Seana.
- Ty! - Zrobi krok w jego kierunku. - To ty, prawda? Sean! - Zacz si mia.
Zacinita w pi potna do rozwara si i wysuna ku Seanowi. - Niech mnie diabli,
stary! Sean!
Ucisnli rce i szczerzyli do siebie wesoo zby.
- Chod do namiotu. No chod, stary.
Kiedy weszli do rodka, Jan Paulus mia tylko jedno pytanie do szwagra:
- Gdzie jest Katrina? Gdzie moja maa siostrzyczka? Umiech znik jak zdmuchnity z
ust Seana. Usiad ciko na krzele i zdj kapelusz, zanim odpowiedzia.
- Nie yje, Paulus. Zmara cztery lata temu.
Z wolna wyraz twarzy Jana Paulusa zmieni si w twardy i nieprzenikniony grymas.
- Jak? - spyta.
Co mog mu powiedzie, pomyla Sean. Czy mam mu powiedzie, e popenia
samobjstwo z jakiego powodu, ktrego nikt nigdy nie pozna?
- Od malarii - rzek. - Zoliwa malaria.

- Nie powiadomie nas.


- Nie wiedziaem, gdzie ci szuka. Twoi rodzice...
- Oni te nie yj - przerwa mu szorstko Jan Paulus, odwrci si od Seana i utkwi
wzrok w biaym ptnie ciany.
Zapanowaa cisza, w czasie ktrej przypominali sobie z blem zmarych. Bl by tym
silniejszy, e zrodzony z beznadziejnoci. W kocu Sean podnis si z krzesa i podszed do
otworu wejciowego.
- Dirk. Chod tutaj.
Mbejane pchn lekko chopca, ktry podszed do ojca i wzi go za rk. Sean
wprowadzi go do namiotu.
- Syn Katriny - powiedzia i Jan Paulus odwrci si.
- Chod tu, mj chopcze.
Dirk niepewnie zbliy si do niego. Jan Paulus przykucn, tak e jego oczy byy na
rwnym poziomie z oczami chopca. Wzi w donie twarz Dirka i przyglda mu si
uwanie.
- Tak - powiedzia wreszcie. - To syn, ktrego tylko ona moga urodzi. Oczy... - Gos
mu si zaama i Jan Paulus umilk. Po chwili spojrza Dirkowi w oczy i odzyska gos. Moesz by dumny - stwierdzi i wsta.
Sean wskaza na wyjcie i Dirk z ulg opuci namiot.
- Co dalej? - spyta Jan Paulus.
- Chc przejecha przez wasze linie.
- Przejdziesz na stron angielsk?
- Jestem Anglikiem - oznajmi Sean.
Marszczc lekko brwi, Jan Paulus rozwaa to przez chwil, zanim spyta:
- Dasz mi sowo, e nie bdziesz walczy po ach stronie?
- Nie - odpar zdecydowanie Sean i Jan Paulus skin gow; wanie takiej
odpowiedzi oczekiwa.
- Mam wobec ciebie dug - rzek. - Nie zapomniaem polowania na sonia. Teraz ci go
spac. - Podszed do przenonego stolika i wzi do rki piro. Stojc, napisa szybko kilka
sw, powachlowa papierem i poda go Seanowi. - Jeste wolny. Mam nadziej, e si nigdy
ju nie spotkamy, bo wtedy ci zabij.
- Albo ja ciebie - odpowiedzia Sean.

9. Tego popoudnia Sean poprowadzi swoj grupk przez stalowy most na rzece
Tugeli, opuszczon wiosk Colenso i dalej przez wielk rwnin. W dali przed nimi
rozpocieray si namioty brytyjskiego obozu w Chievely Siding, ktre przypominay pole
biaych stokrotek. Na dugo przed dotarciem do obozu Sean natkn si na posterunek stray
obsadzony przez sieranta i czterech onierzy ze sawnego regimentu Yorkshire.
- Halo, Piet. Gdzie, do cholery, si wybierasz?
- Jestem brytyjskim poddanym - poinformowa go Sean. Sierant przyjrza si uwanie
jego brodzie i poatanemu ubraniu.
Rzuci okiem na wyndzniaego konia i spojrza w stron, z ktrej Sean przyjecha.
- Powtrz to - zaproponowa.
- Jestem brytyjskim poddanym - zapewni go Sean angielskim, ktrego akcent musia
podrani ucho onierza z Yorkshire.
- A ja jestem cholernym Japoczykiem - wesoo zgodzi si z nim sierant. - Oddaj
strzelb, przyjacielu.
Przez dwa dni Sean wasa si bez celu po terenie wizienia otoczonym drutem
kolczastym, podczas gdy departament wywiadu oczekiwa na odpowied od urzdu stanu
cywilnego w Ladyburgu. Dwa dugie dni, w czasie ktrych mg jedynie rozmyla
nieustannie o kobiecie, ktr pozna, pokocha i rwnie szybko utraci. Przymusowa
bezczynno nie moga go dotkn w gorszym momencie ycia. Powtarza w kko kade
sowo, jakie ze sob zamienili, przeywa ponownie najdrobniejsze dotkniecie rk i spotkanie
ich cia, rysowa w pamici jej twarz i przyglda si z mioci najdrobniejszemu
szczegowi. Wszystko to sprawio, e osoba Ruth wrya mu si tak mocno w pami, i nie
opuszczaa go ani na chwil. Cho nie zna nawet jej nazwiska, czu, e nigdy jej nie
zapomni.
Kiedy w kocu zosta wypuszczony z nalenymi przeprosinami i gdy oddano mu
konie, strzelb, worki z pienidzmi i bagae - Sean wpdzi si ju w tak depresj, e na
powierzchni mg go jedynie wydoby alkohol albo bjka.
Maa wioska Frere, w ktrej si zatrzymali w drodze wiodcej wzdu wybrzea na
poudnie, obiecywaa jedno i drugie.
- Zabierz Dirka poza miasto - rozkaza Sean Mbejane. - Znajd miejsce na obz przy
drodze i rozpal duy ogie, ebym mg was znale po ciemku.
- Nkosi, co zamierzasz zrobi?

Sean ruszy w stron maej kantyny, ktra przycigaa spragnionych mczyzn z Frere.
- Id tam - rzuci przez rami.
- Chod, Nkosizana. - Jadc dalej ulic, Mbejane zastanawia si, ile ma da czasu
Seanowi, zanim po niego pjdzie. Mino wiele lat, od kiedy Nkosi wszed tak
zdecydowanym krokiem do baru, ale w cigu ostatnich dni wydarzyo si wiele spraw, ktre
mogy go wprawi w zy nastrj. Bdzie potrzebowa czasu do pnocy, zdecydowa
Mbejane, wtedy znajdzie si ju w stanie, w ktrym mona go pooy spa.
Stojc w drzwiach Sean przyjrza si uwanie wntrzu kantyny. Bar stanowia jedna
dua sala z lad przy tylnej cianie. Pomieszczenie byo ciepe, wypenione po brzegi
mczyznami, zapachem wdki i cygar. Wci stojc przy wejciu Sean woy rk do
kieszeni spodni i ukradkiem policzy pienidze. Wzi ze sob dziesi suwerenw; a nadto
duo na zakup alkoholu, ktry mia zamiar wypi.
Przedzierajc si przez tum w stron lady, Sean przyglda si ludziom. Klientel
baru w wikszoci stanowili onierze z kilkunastu rnych regimentw; kolonialni i z
imperium brytyjskiego; gwnie szeregowcy, cho przy stole pod cian siedziaa grupa
modszych oficerw. Byo take kilku cywilw, ktrzy musieli by wonicami transportw,
dostawcami i handlarzami, dwie kobiety z oficerami, ktre miay profesj wypisan na
twarzach, i kilkunastu czarnych kelnerw.
- Co ci poda, kochanie? - spytaa gruba kobieta za lad. Seanowi nie podoba si ani
ten zwrot, ani zarost nad jej grn warg.
- Brandy. - Nie by w nastroju do picia czego bardziej wymylnego.
- Chcesz ca butelk, kochanie? - Barmanka wprawnie rozpoznaa jego potrzeby.
- Wystarczy na pocztek - zgodzi si Sean.
Wypi trzy due szklaneczki pod rzd i z nieprzyjemnym zdziwieniem stwierdzi, e
alkohol nie przynosi mu spodziewanego ukojenia. Wrcz przeciwnie, uwolniona od resztek
rozsdku wyobrania postawia mu przed oczyma twarz Ruth, dokadn w kadym szczegle,
a do maego pieprzyka na policzku i sposobu, w jaki kciki jej oczu podnosiy si do gry
przy umiechu. Bdzie potrzebowa znacznie silniejszych bodcw, by znale zapomnienie.
Opar si plecami o lad i trzymajc w rku pen szklaneczk, ponownie przyjrza si
klienteli kantyny, oceniajc kadego pod wzgldem moliwoci wywoania bjki i szybko
odrzucajc kolejnych kandydatw. W kocu zostaa mu tylko maa grupka mczyzn przy
karcianym stole.

Siedmiu ludzi grao w pokera i ze swojego miejsca Sean widzia, e stawki s niskie.
Wzi butelk, zbliy si do grupy kibicw i stan za sierantem kawalerii, ktremu
najwyraniej nie sza karta. Kilka rozda pniej sierant dobra kart do pokera, nie trafi i
zablefowa - podnoszc dwukrotnie stawk, a zosta sprawdzony dwoma parami. Sierant
rzuci karty na st i gwizdn z rezygnacj.
- Spukaem si do czysta. - Zebra kilka drobnych monet lecych przed nim na stole
i wsta.
- Taki los, Jack. Kto chce si przyczy? - Zwycizca rozejrza si wok. - Zupenie
niewinna gra, stawki na stole.
- Wchodz. - Sean usiad, ustawi butelk i szklank w strategicznym punkcie przy
prawej rce i pooy pi zotych suwerenw przed sob.
- Ten facet ma zoto! Witamy.
Sean w pierwszym rozdaniu nie wszed, w nastpnym trzy krlowe zabray mu dwa
funty, w trzecim wygra pi funtw. Karta zacza mu dopisywa i gra dalej bez wahania wygldao to tak, jakby dostawa karty na yczenie.
Przypomnia sobie stare przysowie: Kto nie ma szczcia w mioci, ten ma
szczcie w kartach. Sean umiechn si wesoo, dobra pitego kiera do koloru, przebi trzy
sidemki i przycign do siebie napcznia kupk monet. Jakie trzydzieci, czterdzieci
funtw. Bawi si coraz lepiej.
- Panowie, szybko nas ubywa. - W cigu ostatniej godziny trzech graczy odpado i
przy stole zostao czterech mczyzn. - Moe damy szans odegra si przegrywajcym.
- Chce pan podnie stawk? - spyta Sean drugiego gracza, ktry wygrywa. By to
potny mczyzna o czerwonej twarzy, pachncy komi. Pewnie wonica, pomyla Sean.
- Jeli nikt si nie sprzeciwia... Podniemy minimaln stawk do piciu funtw.
- Mnie pasuje - mrukn Sean i wok stou day si sysze zgodne pomruki. Na
pocztku wszyscy byli ostroni z wikszymi pienidzmi, ale powoli gra si rozlunia.
Seanowi karta nie sza dalej ju tak wietnie, ale godzin pniej mia siedemdziesit pi
funtw z drobnych wygranych. I wanie wtedy dosta niesamowit kart.
Mczyzna siedzcy po jego lewej stronie podnis stawk przed dobraniem karty i
zosta przebity przez gracza o koskim zapachu. Numer trzy dooy i Sean delikatnie
rozoy karty.
Z lekkim uniesieniem zobaczy, e ma sidemk, semk, dziewitk i dziesitk

trefli - z szstk karo. Takiej karty nie mg zmienia.


- Twoje dwadziecia i podnosz o dwadziecia - powiedzia i wok stou rozlegy si
podniecone pomruki.
- Wchodz. - Numer jeden mia ju niewiele pienidzy.
- Wchodz - powtrzy jak echo Koski Zapach i jego zoto zadwiczao na stole.
- Pasuj. - Numer trzy zamkn karty i odsun je od siebie.
Sean zwrci si do pierwszego gracza.
- Ile kart?
- Te mi wystarcz.
Sean poczu pierwsz zapowied katastrofy.
- A ty? - zwrci si do Koskiego Zapachu.
- Jestem szczliwy z tym, co mam.
Dwa dopasowane rozdania przeciw jego maemu stritowi. Sdzc po rozkadzie kart,
w tym po czterech treflach Seana, jeden z nich mia karet. Czujc nieprzyjemny ucisk w
odku, Sean pozna, e jest w kopotach. Mia sabsz kart.
Powinien zama strita i sprbowa wycign trefla; co nadal nie byoby pewnym
zwycistwem, ale tylko to mogo go ocali.
- Bior jedn. - Rzuci szstk karo do kupki kart i wzi jedn z wierzchu.
- Moja kolej. - Numer jeden a promienia pewnoci siebie. - Podnosz o nastpne
czterdzieci. Musicie wyoy osiemdziesit funtw, eby mnie sprawdzi. Pokacie swoje
pieniki.
- Chtnie bym ci przycisn, ale s pewne granice. Sprawdzam. - Wyraz twarzy
Koskiego Zapachu by obojtny, ale mia lekk mgiek potu na czole.
- Musz zobaczy swoje karty. - Sean podnis karty i zza wachlarza czterech kart
wysun roek pitej, ktr wanie dobra. Bya czarna, wysun j troch dalej - czarna
szstka. Poczu, jak podniecenie narasta w nim, niczym para w czajniku nad ogniem. Wzi
gboki oddech i otworzy karty. - Take sprawdzam - powiedzia wypuszczajc powietrze.
- Dua kareta - krzykn numer jeden. - Kareta krlowych! Przebijcie to, dranie!
Koski Zapach rzuci wciekle karty na st, a jego czerwona twarz zmarszczya si z
rozczarowania.
- Niech to diabli. Cholerny pech. Mam fula w asach. Numer jeden zachichota z
podniecenia i sign po pienidze.

- Poczekaj z tym, przyjacielu - poradzi mu Sean i rozoy karty na stole.


- To tylko kolor. Moja kareta bije ci - zaprotestowa numer jeden.
- Policz oczka - Sean wskazywa palcem kad kart wymawiajc ich nazwy - sze,
siedem, osiem, dziewi i dziesi. Wszystkie trefle. Mam pokera! Zostae daleko z tyu,
przyjacielu. - Zdj rce mczyzny z pienidzy, przysun je do siebie i zacz ukada w
kupki po dwadziecia funtw.
- Co wyjtkowo dobrze idzie ci karta - zawyrokowa Koski Zapach, na ktrego
twarzy nadal malowao si rozczarowanie.
- Aha - zgodzi si Sean. - Dwiecie szedziesit osiem funtw. Cakiem niele.
- Ciekawe, e tak dobrze ci idzie szczeglnie przy wysokich stawkach - cign dalej
Koski Zapach. - Zwaszcza kiedy rozdajesz. Moesz nam powiedzie, czym si zajmujesz?
Nie patrzc na niego Sean zacz chowa suwereny po kieszeniach; umiecha si przy
tym lekko. wietne zakoczenie miego wieczoru, zdecydowa.
Spokojny, e pienidze s bezpieczne, Sean spojrza na swojego przeciwnika i
rozemia mu si w twarz.
- No to chod, chopcze - powiedzia.
- Z przyjemnoci. - Koski Zapach odsun krzeso i podnis si.
- Z najwiksz - zgodzi si Sean.
Koski Zapach wyszed pierwszy tylnymi drzwiami na dziedziniec, a za nim szed
Sean i caa reszta towarzystwa z kantyny. Na dole zatrzyma si i zaczeka chwil oceniajc
odlego Seana po odgosie krokw na drewnianych schodach. Nagle si odwrci i uderzy z
caej siy.
Sean cofn gow, ale cios trafi go w skro i cisn na stojcy za nim tum ludzi.
Padajc zobaczy jeszcze, jak Koski Zapach odrzuca po surduta i wyciga n. Ostrze
zabyso stal w wietle barowych okien - by to dugi na osiem cali, zakrzywiony majcher do
oprawiania zwierzt.
Tum rozproszy si, zostawiajc Seana lecego na schodach. Koski Zapach rzuci
si do przodu, wyjc dziko i zamierzajc si niewprawnie, by zada miertelny cios od gry.
Lekko zamroczony Sean z atwoci pody za ukowatym byskiem ostrza i
zablokowa nadgarstek przeciwnika lew rk.
Przez chwil mczyzna lea na Seanie z doni uwizion niczym w imadle, podczas
gdy ten ocenia jego si - by z alem stwierdzi, e nie napotka rwnego sobie przeciwnika.

Koski Zapach wydawa si potnie zbudowanym mczyzn, ale uciskajcy Seana brzuch
by opasy i mikki, a uzbrojony nadgarstek kocisty, pozbawiony silnych mini i cigien.
Koski Zapach podj walk, usiujc wyswobodzi rk, a z jego twarzy zaczy
skapywa krople potu o nieprzyjemnej, oleistej woni zjeczaego masa zmieszanego z
koskim smrodem.
Sean wzmocni ucisk posugujc si najpierw si przedramienia.
- Aaaa! - Koski Zapach zaprzesta wysikw. Sean uy siy caej rki, czujc jak mu
pczniej minie grzbietu.
- Jezu Chryste! - Przeciwnik zawy z blu, gdy pky koci nadgarstka. Rozwar palce
i n stukn o drewniane schody.
Trzymajc go nadal w ucisku, Sean usiad i zaraz podnis si na nogi.
- Zostaw nas, przyjacielu. - Sean rzuci go z ca si w kurz podwrka. Sta
oddychajc spokojnie, czujc chd i swoj obco, gdy patrzy na gramolcego si z ziemi
przeciwnika, ktry zdrow rk ostronie podtrzymywa zamany nadgarstek.
Moe to ch ucieczki widoczna w ruchach mczyzny poruszya Seana, a moe to
alkohol pomiesza jego emocje, wzmocni uczucie straty i frustracji i zmusi go do
wyadowania si w wybuchu nienawici.
Nagle wydao mu si, e na ziemi przed nim ley przyczyna wszystkich jego
niepowodze - czowiek, przez ktrego straci Ruth.
- Ty draniu! - warkn.
Mczyzna wyczu zmian w nastawieniu Seana. Wsta na nogi, a jego rozbiegane
oczy panicznie szukay drogi ucieczki.
- Ty pieprzony draniu! - Gos Seana nabra ostroci ze wzburzenia. Po raz pierwszy w
yciu opanowaa go dza krwi. Ruszy wolno ku przeciwnikowi, rozwierajc i zaciskajc
pici, ze skrzywion twarz i bezsensownymi sowami, ktre bezadnie wyleway mu si z
ust.
Na podwrku zapada martwa cisza. Widzowie pochowali si w cieniu, zafascynowani
przeraajc scen. Mczyzna take zamar, tylko jego gowa poruszaa si lekko, ale nie
potrafi wymwi ani sowa. Sean zbliy si do niego, kiwajc si na boki niczym atakujca
kobra.
W ostatniej chwili mczyzna chcia uciec, ale jego nogi byy mikkie i cikie ze
strachu - i kiedy Sean uderzy go w klatk piersiow, rozleg si odgos, jakby siekiera

rozupywaa drzewo.
Mczyzna upad, a Sean run na niego, przygniatajc go kolanami i wyjc jedyne
zrozumiae sowo - imi ukochanej kobiety. W wypeniajcym go szalestwie czu, jak twarz
wroga rozpada si pod ciosami, ciepa krew zalewa mu gow i rce i usysza krzyki z tumu.
- Zabije go!
- Odcignijcie go!
- Na mio bosk, pomcie mi - jest silny jak cholerny w! Poczu szarpice go
rce, rami oplatajce mu szyj od tyu, cios butelk w gow i nacisk ich cia, gdy kbili si
nad nim.
Mimo e jeden napastnik trzyma go z caej siy, dwch innych uczepio si jego
plecw, a kilkanacie par rk szarpao za rce i nogi, Seanowi udao si podnie.
- Podetnijcie mu nogi!
- Powal go, czowieku. Powalcie go.
Konwulsyjnym rzutem ciaa Sean cisn mczyzn trzymajcych go za rce i wyzwoli
si od nich.
Uwolni kopniciem praw nog, a ci, ktrzy trzymali go za lew, pucili j i uciekli.
Sigajc do tyu zrzuci wiszcych mu na plecach napastnikw i sta sam na placu, czujc jak
klatka piersiowa unosi si i opuszcza ciko przy kadym oddechu, a z rany od ciosu butelk
krew leje mu si po twarzy i wsika w brod.
- Przyniecie bro! - krzykn kto w tumie.
- Za barem jest strzelba. - Jednak nikt nie opuci krgu, ktry utworzy si wok
niego. Sean toczy po nich dzikim wzrokiem. Jego oczy byszczay w zamazanej krwi
twarzy.
- Zabie go! - oskary go kto inny. Sowa przebiy si do Seana przez zason
szalestwa i naraz opucio go cae napicie. Sprbowa zetrze doni krew z oczu. Tum
wyczu zmian, jaka w nim zasza.
- Uspokj si, stary. Zabawa zabaw, ale do diaba z zabijaniem.
- Spokojnie. Obejrzyjmy tego biedaka.
Sean spojrza na lece przed nim ciao i poczu nagle ogarniajce go przeraenie. Ten
czowiek nie y - by tego pewien.
- O mj Boe! - szepn, cofajc si o krok i niezdarnie wycierajc twarz z krzepncej
ju krwi.

- Wycign n. Nie martw si, brachu, masz wiadkw. - Nastrj tumu wyranie si
zmieni.
- Nie - wymamrota Sean; nic nie rozumieli. Po raz pierwszy w yciu naduy swojej
siy, wykorzysta j, eby bez celu zabi innego czowieka. Zabi dla samej przyjemnoci
zabijania; tak jak to robi leopard.
Nieprzytomny mczyzna poruszy si lekko, obrci gow, a prawa noga zgia si i
ponownie wyprostowaa. Sean poczu nagy przypyw nadziei.
- yje!
- Wezwijcie lekarza.
Cay w strachu, Sean zbliy si do mczyzny i uklk przy nim. Zdj z szyi chustk
i zacz ostronie ciera krew z rozbitych ust i nosa rannego.
- Wszystko bdzie w porzdku. Zostaw go lekarzowi. Wkrtce potem pojawi si
lekarz, chudy i maomwny mczyzna ujcy tabak. W tym wietle lampy zbada
nieprzytomn ofiar, odpychajc tum gapiw, ktry otoczy ich cile i spoglda lekarzowi
przez rami. W kocu doktor wsta.
- W porzdku. Mona go przenie. Zaniecie go do izby chorych. - Spojrza na
Seana. - To pana robota?
Sean skin gow.
- Niech mi pan przypomni, ebym pana nigdy nie rozgniewa.
- Nie chciaem tego. To jako samo si zdarzyo.
- Ciekawe. - Doktor splun t strug. - Chciabym rzuci okiem na pask gow. Nachyli gow Seana i rozgarn brudne czarne wosy. - Pka panu yka. Nawet nie
potrzeba szwu. Niech pan to przemyje i posmaruje jodyn.
- Doktorze, ile si naley za tego faceta? - spyta Sean.
- Pan paci? - Lekarz spojrza na niego podejrzliwie.
- Tak.
- Zamana szczka, obojczyk, ze dwa tuziny szww i kilka dni w ku, eby
oprzytomnia - zastanowi si na gos, sumujc wydatki. - Powiedzmy dwie gwinee.
Sean da mu pi.
- Niech pan na niego uwaa.
- To mj zawd. - Doktor ruszy za ludmi, ktrzy ponieli rannego.
- Chyba przydaby ci si drink, stary. Ja stawiam - zaofiarowa si kto z tumu.

Wygldao na to, e wszdzie ceni si zwycizcw.


- Tak - odpar Sean. - Musz si napi.
Sean wypi wicej ni jeden kieliszek. Kiedy o pnocy Mbejane przyby go zabra,
mia spore kopoty z wsadzeniem Seana na konia. W poowie drogi do obozu Sean zelizn
si z sioda i wyldowa w rowie, wic Mbejane przerzuci go przez konia tak, i rce wisiay
z jednego boku, a nogi dynday z drugiego.
- Rano bdziesz tego aowa - zapowiedzia Mbejane, kiedy uoy go ju przy
ognisku i owin obutego i zakrwawionego w koc.
Jak zwykle mia racj.

10. O wicie Sean oczyci twarz szmatk umaczan w garnku z gorc wod i
przyjrza si swemu odbiciu w maym, metalowym lusterku. Jedyn satysfakcj dawao mu
ponad dwiecie suwerenw, ktre zaoszczdzi z nocnej zabawy.
- Tatusiu, le si czujesz? - Zoliwa nadopiekuczo Dirka jedynie podrania
Seana.
- Zajmij si swoim niadaniem. - Sean chcia uci dalsze pytania za pomoc
chodnego tonu.
- Nie mamy nic do jedzenia. - Mbejane przyj znajom rol obrocy Dirka.
- Dlaczego? - Sean skoncentrowa wzrok na Murzynie.
- Jestemy z czowiekiem, ktry uwaa zakup mocnych trunkw i innych rzeczy za
waniejszy od kupienia jedzenia dla syna.
Sean wycign gar suwerenw z kieszeni kurtki.
- Id! - rozkaza. - Kup ywno i wiee konie. Popiesz si z tym, bo jeszcze twoja
mdra rada pogorszy mj i tak zy stan. Zabierz ze sob Dirka.
Mbejane przyjrza si pienidzom i wyszczerzy wesoo zby.
- Noc nie posza na marne.
Kiedy potny Zulus z Dirkiem biegncym za nim drobnym krokiem i nieustannie
paplajcym udali si do Frere, Sean nala sobie kubek gorcej kawy i usiad przy ognisku,
patrzc na popi i czerwone wgle. Mg spokojnie zaufa Mbejane, e nie zmarnuje
pienidzy. Murzyna cechowaa szczeglna, waciwa jego rasie cierpliwo, ktra pozwalaa
mu powici nawet dwa dni na targowanie ceny jednego wou. Sean nie mia zreszt gowy
do takich zmartwie. Przypomnia sobie po kolei wypadki ostatniej nocy. Wzbierao w nim
obrzydzenie na samo wspomnienie bezsensownego napywu morderczej nienawici i stara
si j jako usprawiedliwi. Nie zapomnia przy tym o stracie niemal caego majtku; trudu
wielu lat, z ktrego owocw zosta ograbiony w cigu jednego dnia. Pomyla take o
czekajcej go cikiej pracy i niepewnoci jutra. Wreszcie dotar do punktu, w ktrym
alkohol i osabione przez poker nerwy odmwiy posuszestwa i day upust nienawici.
Jednak to nie byo wszystko; dobrze wiedzia, jakiego tematu unika. Ruth. Jej imi
przynioso ze sob fal beznadziejnej tsknoty i czu rozpacz, jakiej nigdy jeszcze nie
dowiadczy. Jkn gono i podnis oczy ku gwiedzie porannej, bledncej nad rowym
horyzontem, zza ktrego wstawao soce. Przez chwil napawa si czuoci swojej mioci,
przypominajc sobie sposb chodzenia Ruth, gbi kryjc si w jej oczach, rozemiane usta

i gos, kiedy piewaa - a poczu, e zatraca si w swoim uczuciu. Poderwa si z ziemi i


zacz chodzi w t i z powrotem przed ogniskiem. Musimy opuci to miejsce, uciec std - i
to jak najszybciej. Musz znale sobie jakie zajcie, co, co by pozwolio mi zapomnie o
niej, jak prac dla rk.
Drog na pnoc do Colenso sza duga kolumna onierzy. Sean zatrzyma si i
patrzy na nich. Kady mczyzna by pochylony do przodu pod ciarem plecaka, a sponad
ramion sterczay lufy karabinw.
Tak, pomyla. Zacign si. Moe w miejscu, do ktrego si udaj, znajd to, czego
nie mogem znale dzi w nocy. Pojedziemy do domu, do Ladyburga. Zostawi Dirka u
matki i wrc na wojn.
Pocz znowu niecierpliwie kry po obozie. Gdzie u diaba podziewa si Mbejane?

Ze wzgrza nad miasteczkiem Sean przyglda si Ladyburgowi. Miasto otaczao


rwnym koem spiczast wie kocioa. Pamita j jeszcze, gdy pokryta miedzian blach
lnia niczym latarnia morska, ale dziewitnacie ostatnich lat przygasio jej blask.
Dziewitnacie lat. Trudno uwierzy, e to a tyle. Stacja kolejowa otoczona
targowiskami si powikszya, przez Baboon Stroom przerzucono nowy betonowy most,
drzewa gumowe na plantacji za szko znacznie urosy, a z gwnej ulicy znikny tandetne i
krzykliwe szyldy.
Sean odwrci wzrok i z obaw spojrza na skarp za rzek, blisko ktrej sta Theunis
Kraal, duy holenderski dom z tymi okiennicami i ze spiczastym dachem pokrytym
strzech.
Dom sta nadal, ale inny, ni go zapamita. Nawet z tej odlegoci Sean dostrzega, e
ze cian odpada farba atakowana przez ple, soma na dachu bya rzadka niczym sier
teriera, jedna z okiennic pochylaa si aonie na wyamanym zawiasie, trawniki byy
zaniedbane i wszdzie wyaziy paty brzowej ziemi. Pozbawione dachw zagrody za
domem rozpady si, a resztki cian sigay mu najwyej do ramion.
- Niech diabli porw drania! - Gniew Seana wybuch niczym pomie, kiedy zobaczy,
jak jego brat zaniedba pikny dom. - Jest tak leniwy, e nie wstaby z ka, nawet gdyby w
nie nasika.
Dla Seana te mury byy czym wicej ni tylko domem. Jego ojciec wybudowa ca t
posiado, ktrej dach osania narodziny Seana i potem jego modo. Kiedy ojciec zgin

przebity wczniami Zulusw w Isandlawana, Sean dosta w spadku poow domu i farmy.
Tylko on wiedzia, ile nocy spdzi w gabinecie przy kodach drzewa palcych si w
kominku, patrzc na zawieszon na cianie gow byka, ktra rzucaa nieregularne cienie na
sufit. Mimo e zrzek si swojego udziau na rzecz brata - by to nadal jego dom. Garry, jego
brat, nie mia prawa go tak zaniedba.
- Niech go diabli! - Sean musia wypowiedzie na gos swj gniew i niemal
natychmiast odezwao si sumienie. Garry by kalek. Straci nog poniej kolana w wyniku
przypadkowego postrzau, a Sean by tym, ktry trzyma wtedy strzelb. Czy ju nigdy nie
pozbd si poczucia winy? Jak dugo ma trwa kara? Usiowa przeciwstawi si wyrzutom
sumienia.
Nie jest to twj jedyny grzech przeciw bratu, odparo sumienie. Kto spodzi dziecko,
ktre on teraz nazywa swoim synem? Czyje dziecko urodzia ona Garry'ego, Anna?
- Mino duo czasu, Nkosi. - Mbejane odgad myli Seana z wyrazu jego twarzy,
kiedy ten patrzy na Theunis Kraal i wspomina zdarzenia sprzed lat. Lepiej bdzie, jeli
wszystko pozostanie w mroku niepamici.
- Zgadza si. - Sean wyprostowa si w siodle. - Mamy za sob dug drog i wiele lat.
Ale teraz jestemy znowu w domu.
Spoglda na miasteczko, szukajc hotelu pooonego nie opodal gwnej ulicy, po
ktrym mgby rozpozna dach maego domku na ulicy Protea. Kiedy go znalaz pomidzy
wysokimi, rozoystymi drzewami gumowymi, poczu, jak zmienia si jego nastrj i napywa
fala nowych emocji. Czy nadal tam mieszkaa? Jak teraz wyglda - pewnie jest maa i siwa.
Czy pidziesit lat bardzo j zniszczyo, czy te potraktowao j rwnie agodnie, jak ona
traktowaa wszystkich, ktrych znaa? Czy nie ukaraa go niepamici za to, e odjecha bez
poegnania? Czy zdoaa mu wybaczy te wszystkie lata milczenia? Chcia wiedzie, czy
zrozumiaa powody, dla ktrych nigdy nie pisa, nie przesa ani sowa wiadomoci o sobie
poza anonimowym podarkiem: dziesicioma tysicami funtw, ktre przekaza do banku na
jej konto. Marne dziesi tysicy funtw, ktre niewiele dla niego znaczyy, gdy jako pan
kopalni zota w Witwatersrandzie dysponowa milionami.
Znowu wrcio poczucie winy. Przecie mia absolutn pewno, e zrozumiaa i e
wybaczya, gdy taka bya Ada - jego macocha, ktr kocha nawet bardziej ni pami
wasnej matki.
- Ruszamy - powiedzia i spi konia zmuszajc go od razu do truchtu.

- Czy to nasz dom, tato? - krzykn jadcy za nim Dirk.


- Tak, synu. To nasz dom.
- Czy jest tam babcia?
- Mam nadziej - odkrzykn Sean i doda cicho: - Licz, bardziej ni na cokolwiek
innego, e mieszka tam nadal.
Na betonowym mocie Sean zmusi konia do szybszego kroku i zostawiajc z tyu
Dirka i Mbejane z jucznymi komi, min zagrody dla byda przy linii kolejowej, stary
drewniany budynek stacji z wyblak tablic: Ladyburg. 2256 stp nad poziomem morza,
skrci w lewo w zakurzon gwn ulic, na ktrej mogo si pomieci cae stado byda, i
wjecha w ulic Protea.
Na rogu Sean przyhamowa konia i jadc stpa odwleka ze strachem chwil
przywitania, a wreszcie zatrzyma si przed maym domkiem otoczonym biaym potem.
Ogrdek przed wejciem by zielony i starannie utrzymany, peen stokrotek i rododendronw.
Domek zosta przebudowany i powikszony o nowy pokj. Pod wie warstw farby
wyglda czysto i schludnie. Nad drzwiami wisia zielony szyld ze zotym napisem:

MAISON ADA
PRACOWNIA KRAWIECKA DLA WYSZYCH SFER

Sean umiechn si.


- Mj Boe, staruszka zupenie sfrancuziaa. - Krzykn do nadjedajcego Dirka: Zosta tutaj!
Zeskoczy z konia, poda lejce synowi i wszed przez bram. Przy drzwiach zatrzyma
si na chwil, eby poprawi fular. Przyjrza si ciemnemu garniturowi i nowym butom, ktre
kupi w Pietermaritzburgu, otrzepa kurz ze spodni, przygadzi brod, podkrci wsy i
zastuka do drzwi.
Otworzya mu moda dziewczyna, ktrej Sean nie zna. Dziewczyna zarumienia si
lekko, sprbowaa ukradkiem przygadzi rozwichrzone wosy i schowaa za siebie kawaek
materiau. Wykazywaa przy tym wszelkie oznaki zmieszania, jakie ogarnia kobiet, kiedy
niespodziewanie znajdzie si w obecnoci wysokiego, dobrze ubranego i atrakcyjnego
mczyzny, ale Sean poczu jedynie wspczucie na widok pooranej bliznami twarzy,
najpewniej po ospie. Zdj kapelusz.

- Czy zastaem pani Courteney?


- Jest w pracowni, prosz pana. Jakie nazwisko mam poda?
- Niech pani jej nic nie mwi - to niespodzianka. - Sean umiechn si do niej i
dziewczyna automatycznie podniosa rce do twarzy, prbujc j zakry.
- Niech pan wejdzie. - Odwrcia wstydliwie gow.
- Mary, kto to? - Sean drgn syszc gos z gbi domu; nie zmieni si ani troch.
Poczu, e czas si cofn o te wszystkie lata.
- To jaki pan, ciociu Ado. Chce si z tob zobaczy.
- Ju id. Popro go, eby usiad. Mary, bd taka dobra i przynie nam kaw.
Mary ucieka z widoczn ulg, zostawiajc Seana samego w maym pokoju
gocinnym. Mitoszc w rkach kapelusz, przyglda si dagerotypowi przedstawiajcemu
Waite'a Courteneya. Mimo i nie mg tego dostrzec, jego twarz bya dokadnym odbiciem
twarzy ojca, z tymi samymi oczami pod szerokimi, czarnymi brwiami, t sam arogancj
kryjc si w ustach, nawet z tym samym uporem, o ktrym wiadczya ostro zarysowana
szczka schowana pod spiczast brdk - wierne odbicie a po wielki, haczykowaty nos.
Drzwi pracowni si otworzyy i Sean odwrci si na picie w ich stron. Ada
Courteney wesza z umiechem na twarzy, ktry znik na widok gocia, zatrzymaa si i
zblada. Jej rka uniosa si niepewnie ku szyi i Ada stkna cicho.
- Dobry Boe - wyszeptaa.
- Mamo. - Sean przydepta sobie but. - Witaj, mamusiu. Jak dobrze ci widzie.
- Sean. - Na policzki wrciy kolory. - Przez chwil mylaam... wyrose tak, jak twj
ojciec. Och, Sean! - Rzucia si ku niemu. Sean cisn kapelusz na sof i zapa j w ramiona.
- Czekaam na ciebie. Wiedziaam, e wrcisz.
Sean podnis j z ziemi i zasypywa pocaunkami w mieszaninie wzruszenia i
miechu, koyszc si na boki i cieszc si gono.
- Postaw mnie na ziemi. - Ada wcigna gboko powietrze i przytulia si do niego.
- Zawsze wiedziaam, e wrcisz. Na pocztku byy wzmianki w gazetach o tobie i ludzie
przynosili mi wiadomoci, ale w cigu ostatnich lat nie miaam adnych nowin, ani sowa.
- Przepraszam. - Sean zacz przytomnie.
- Jeste zym chopcem. - Ada a promieniaa radoci, a jej wosy wysypay si z
koka na gowie i jeden kosmyk spad na policzek. - Ale tak dobrze mie ci tutaj... - i nagle
zacza paka.

- Nie, mamusiu. Prosz, nie pacz. - Nigdy jeszcze nie widzia jej paczcej.
- To nic. To tylko... przez zaskoczenie. - Otara niecierpliwie zy. - To nic.
Sean szuka czego, co mogoby zmieni nastrj.
- Ale, ale - krzykn z ulg - mam dla ciebie jeszcze jedn niespodziank.
- Pniej - zaprotestowaa. - Ta mi na razie wystarczy.
- To nie moe czeka. - Podprowadzi j do drzwi i wyszli razem na schody. Sean
trzyma rk na jej ramieniu. - Dirk! - krzykn. - Chod tutaj.
Poczu, jak Ada sztywnieje, gdy Dirk wolno zbliy si do nich.
- To twoja babcia. - Przedstawi ich.
- Dlaczego pacze? - Dirk przyglda si Adzie z ciekawoci.
Pniej, kiedy usiedli do stou w kuchni, Ada i Mary zaczy wpycha w nich
jedzenie. Ada Courteney wierzya w to, e mczyzna musi by przede wszystkim
nakarmiony.
Mary bya rwnie podniecona jak Ada. W cigu kilku minut, kiedy bya sama,
uczesaa wosy i woya nowy fartuch, ale puder na twarzy nie zdoa ukry defektw jej
urody. Sean ze wspczuciem umyka od niej wzrokiem i Mary to spostrzega. Zawstydzona
zaja si podbijaniem serca Dirka. Krztaa si wok niego, a Sean przyj to za naturaln
kolej rzeczy.
Podczas posiku Sean opowiedzia w skrcie Adzie o swoim yciu w cigu ostatnich
lat, pomijajc milczeniem mier matki Dirka i kilka innych spraw, z ktrych nie mia
powodu by szczeglnie dumny. Skoczy szybko opowie.
- No i jestemy tutaj:

Do domu eglarza przygna wiatr z mrz


Do domu wrci owca ze wzgrz.

- Dirk, nie kad tyle jedzenia do buzi i trzymaj usta zamknite, kiedy jesz.
- Jak dugo u nas zabawisz? Mary, zobacz, czy w soju zostay jakie ciastka? Dirk jest
jeszcze godny - powiedziaa Ada.
- Rozchoruje si z przejedzenia. Nie wiem; niezbyt dugo - jest wojna.
- Chcesz pj na wojn?
- Tak.

- Och, Sean. Naprawd musisz i? - Wiedziaa, e musi. Szukajc cygara w pudeku,


Sean przyglda si ukradkiem matce.
Posiwiaa tak, jak przypuszcza. Miaa tyle samo siwych wosw, co i czarnych;
szerokimi pasmami bieliy si na jej skroniach. Zmieni si take kolor jej karnacji, skra
stracia modziecz jdrno, marszczc si wok oczu i rozcigajc na rkach, tak e koci
i niebieskie yy rysoway si pod ni wyranie. Troch rwnie przytya, jej piersi byy pene
i okrge.
Jednak cechy jej charakteru, ktre Sean tak dobrze pamita, nie zmieniy si, a nawet
wydaway si umocni: opanowanie, ktre wyraao si w spokoju jej rk i ciaa, pogoda
kryjca si w ustach, oczy, ktrych gbia wyraaa wspczucie i zrozumienie. Jednak
szczeglnie zwracaa uwag otaczajca j aura dobroci - patrzc na ni Sean wiedzia, e
przez t gow nie moga przenikn adna za myl.
Zapali cygaro i poczu ulg, e dym ukry wyraz jego twarzy.
- Tak, mamusiu. Musz i.
W oczach Ady, ktrej m take poszed na wojn i ju z niej nie wrci, zatli si
smutek.
- Tak, chyba musisz. Garry ju si zacign, a Michael te cay czas o tym mwi.
- Michael? - spyta gwatownie Sean.
- Syn Garry'ego. Urodzi si wkrtce po tym... jak opucie Ladyburg. Tej zimy
skoczy osiemnacie lat.
- Powiedz mi, jaki on jest? - Gos Seana by zbyt napity Michael. Wic tak nazywa
si mj syn. Mj pierworodny. Mj Boe, mj pierwszy syn, a ja do tej chwili nawet nie
znaem jego imienia. Ada patrzya na niego i w jej oczach dostrzeg pytanie.
- Mary, zabierz Dirka do azienki. Postaraj si zmy mu jedzenie z ust.
Kiedy zostali sami, odpowiedziaa na pytanie syna.
- Jest wysokim chopcem; wysokim i szczupym. Podobny do matki i powany jak na
swj wiek. Nie mieje si duo. Zawsze by najlepszy w szkole. Bardzo go lubi. Czsto mnie
odwiedza. - Zamilka na chwil. - Sean...
Sean szybko jej przerwa.
- A co u Garry'ego? - Wyczu, jakie chce mu zada pytanie.
- Garry nie zmieni si wiele. Mia ze lata... Biedny Garry, na farmie mu si nie
wiodo. Zaraza bydlca zdziesitkowaa stada i musia poyczy pienidze z banku. -

Zawahaa si na moment. - Ostatnio duo pije. Nie jestem tego pewna - nigdy tu nie
przychodzi, a ja nigdy nie widziaam go pijanego, ale wiem, e tak jest.
- Znajd go, jak pojad do Colenso.
- Nie bdziesz mia z tym kopotw. Garry jest podpukownikiem. Awansowa z
majora w zeszym tygodniu i odznaczono go Honorowym Orderem za Sub. Ma ju take
Krzy Wiktorii. Jest oficerem cznikowym pomidzy wojskami imperium a kolonialnymi.
- Dobry Boe! - Sean by oszoomiony. - Garry pukownikiem!
- Genera Buller bardzo go ceni. Genera take dosta Krzy Wiktorii.
- Sama wiesz, jak Garry dosta to odznaczenie - zaprotestowa Sean. - Przez pomyk.
Jeli Garry jest w sztabie generalnym, to niech Pan ma lito nad brytyjsk armi.
- Sean, nie powiniene mwi w ten sposb o bracie.
- Pukownik Garry Courteney - gono rozemia si Sean.
- Nie wiem, co zaszo pomidzy tob i Garrym, ale wiem, e to co bardzo wstrtnego.
Nie chc sysze ani sowa o tym w moim domu. - Ton Ady by grony i Sean przesta si
mia.
- Przepraszam.
- Zanim zmienimy temat, chciaam ci ostrzec. Uwaaj na Garry'ego. Cokolwiek si
zdarzyo pomidzy wami - a ja nie chc nic wiedzie na ten temat - Garry nadal ci
nienawidzi. Raz czy dwa razy zacz mwi o tobie, ale go uciszyam. Wiem jednak o tym od
Michaela - chopiec przej to po ojcu. To niemal jego obsesja. Strze si Garry'ego.
Ada wstaa.
- Co do Dirka, Sean, to jest wspaniaym chopcem. Obawiam si jednak, e troch go
zepsue.
- To tygrys - zgodzi si Sean.
- Czy on si gdzie uczy?
- No c, umie troch czyta...
- Zostaw go u mnie. Zapisz go do szkoy po wakacjach.
- Wanie o to chciaem ci prosi. Dam ci pienidze.
- Dziesi lat temu kto wpaci w tajemniczy sposb bardzo du sum na moje
konto. Pienidze nie byy moje, wic je woyam na procent. - Umiechna si do Seana,
ktry z poczuciem winy spuci wzrok. - Moemy uy tych pienidzy.
- Nie - zaprotestowa Sean.

- Tak - sprzeciwia si Ada. - A teraz powiedz mi, kiedy chcesz wyjecha.


- Wkrtce.
- Jak szybko?
- Jutro.

11. Od chwili znalezienia si na drodze World's View prowadzcej z


Pietermaritzburga, Sean i Mbejane jechali w socu, zadowoleni z wasnego towarzystwa. Ich
przyja, staa i sprawdzona przez czas, kopoty i wsplny miech, chronia ich niby tarcza - i
teraz byli szczliwi, jak szczliwi potrafi by tylko dwaj przyjaciele. miali si ze starych
dowcipw na nowo, jak nowe jest codziennie wstajce soce. Jechali razem na wojn, na
kolejne spotkanie ze mierci i caa reszta przestaa si liczy. Sean czu si wolny; myli o
ludziach, ktrzy w ostatnich miesicach stanli na jego drodze, zostay gdzie daleko. Jadc
ku swojemu przeznaczeniu czu w sobie dziwn lekko.
Jednoczenie cz jego umysu analizowaa go krytycznie i pochylaa si z
umiechem nad brakiem wasnej powagi. Mj Boe, przypominamy dwch uczniw, ktrzy
urwali si na wagary. Podajc za t myl poczu nagle wdziczno. Czu wdziczno, e
nadal jest zdolny zapomnie wszystko i oczekiwa nowych zdarze z dziecic naiwnoci.
Zapragn nagle rozliczy si sam ze sob; nie jestem ju mody, myla, i wiele si
nauczyem, zbierajc dowiadczenie niczym cegy na budow i ustawiajc z nich mocne
ciany. Forteca mojego dorosego ycia nie jest ukoczona, ale to, co dotd zbudowaem, jest
solidne i trwae. Jednak celem fortecy jest bezpieczestwo ukrytych w niej cennoci i jeli
mczyzna pogubi lub rozproszy skarby, ktre powinien chroni, ukoczona forteca traci
swj sens. Nie straciem wszystkiego, a cz rzeczy wymieniem na inne. Wymieniem
odrobin wiary za poznanie za, troch miechu za zrozumienie mierci, cz wolnoci za
dwch synw (i to by najlepszy targ) - ale wiem dobrze, czego mi jeszcze brakuje.
Jadcy u jego boku Mbejane wyczu zmian w nastroju Seana i wybieg mu na
spotkanie, eby wprawi go ponownie w stan poprzedniego zadowolenia.
- Nkosi, musimy si popieszy, jeli chcesz dotrze dzi do wodopoju we Frere.
Sean z wysikiem odgoni gnbice go myli i rozemia si. Jechali razem dalej na
pnoc i trzeciego dnia dotarli do Chievely.
Wwczas przypomnia sobie swoje dziecice zdumienie, kiedy jako chopak na
pocztku wojny z Zulusami przyczy si w Rorke Drift do oddziau lorda Chelmsforda. By
wtedy przekonany, e patrzy na najwiksze z moliwych zgromadze onierzy. Rozejrza si
po obozie armii brytyjskiej rozoonym na wielkiej skarpie pod Colenso i umiechn si do
wasnych myli; oddzia Chelmsforda zgubiby si pord artylerii i oddziaw zaopatrzenia,
a przecie za nimi rzdy namiotw cigny si jeszcze na dwie mile. Rzd za rzdem bielay
pcienne kopuy z grupami koni porodku. Dalej ustawiono tysice wozw transportowych, a

stada zwierzt pocigowych pasy si na rwninie a po sam horyzont.


Obraz by oszaamiajcy nie tylko ze wzgldu na swoje rozmiary, ale take z powodu
niebywaego porzdku; ta sama precyzja cechowaa oddziay onierzy wiczcych na polu,
gdy przy kadym zwrocie byszczay bagnety.
Po wejciu do obozu Sean wdrowa pomidzy rzdami namiotw i odczytujc nazwy
regimentw na tabliczkach zawieszonych na pocztkach alejek, rozpoznawa sawne
oddziay, bowiem nowe mundury koloru khaki i hemy tropikalne zredukoway onierzy do
jednorodnej masy ludzi. Jedynie kawaleria zachowaa swj urok odrbnoci w proporczykach
powiewajcych wesoo na kocach lanc. Sean z zazdroci przyglda si wierzchowcom
mijajcego go szwadronu. Konie byy potne i lnice; rwnie aroganckie jak dosiadajcy
ich mczyni. Jedcw otaczaa aura nieludzkiej wrcz bezwzgldnoci gdy tak jechali
pochylajc cienkie lance z jasnokolorowymi czubkami.
- Gdzie mog znale Zwiadowcw? - Sean zada to pytanie ju z tuzin razy i, mimo
e udzielano mu odpowiedzi w dialektach od Manchesteru po Lancashire, a nawet w ledwo
zrozumiaym jzyku Szkotw i Irlandczykw, odpowied bya zawsze ta sama - nikt nic nie
wiedzia.
Sean zatrzyma si na chwil, eby przyjrze si oddziaowi wiczcemu z nowymi
karabinami maszynowymi maxim. Zawyrokowa, e s nieporczne. Nie maj szansy przy
tradycyjnych karabinach. Pniej mia sobie przypomnie ten osd ze wstydem.
Spdzi ju cay ranek na przemierzaniu obozu, z Mbejane jadcym z tyu, i w
poudnie poczu, e jest zmczony i w coraz gorszym usposobieniu. Natalski Korpus
Zwiadowcw przypomina mityczny oddzia, ktrego nikt nie widzia. Stojc na brzegu
obozu, Sean spoglda na rwnin i zastanawia si, co ma dalej robi.
Jego uwag zwrci oboczek niebieskiego dymu p mili dalej. Dym wydobywa si z
kpy drzew rosncych nad strumykiem. Ktokolwiek wybra to miejsce na obozowisko, musia
wiedzie, jak zapewni sobie wygod na niegocinnej rwninie. W porwnaniu z pustk
skarpy, obz zapewnia niemal luksusowe wygody; osonity przez zagajnik od wiatru, blisko
drzewa na opa i wody, z dala od bacznego oka starszych oficerw. Tego wanie szukam,
Sean umiechn si wesoo i ruszy w tym kierunku.
Jego przypuszczenia potwierdzili czarni sucy krztajcy si pomidzy drzewami.
To musiay by wojska kolonialne, w ktrych kady onierz mia wasnego sucego. Wozy
byy ustawione w tradycyjn kolist formacj aageru. Sean zbliy si do pierwszego biaego

mczyzny z radoci, jak moe sprawi tylko powrt do domu.


Mczyzna siedzia w emaliowanej wannie ustawionej w cieniu drzewa mimozy,
podczas gdy sucy dolewa do niej gorcej wody z olbrzymiego dzbanka.
- Dzie dobry - przywita go Sean.
Mczyzna podnis wzrok znad ksiki, wyj cygaro z ust i przywita Seana.
- Szukam Zwiadowcw.
- Wic twoje poszukiwania dobiegy koca, przyjacielu. Niech pan siada. - Odwrci
si do sucego. - Przynie filiank kawy dla Nkosi.
Sean usiad wygodnie na krzele i rozprostowa nogi. Jego go odoy ksik i
zacz namydla piersi i pachy, przygldajc si uwanie Seanowi.
- Kto tu dowodzi? - spyta Sean.
- Chce si pan z nim zobaczy?
- Aha.
Kpicy si mczyzna krzykn gono:
- Hej! Tim!
- Czego chcesz? - Odpowied dobiega z najbliszego wozu.
- Jaki facet chce ci widzie.
- A czego on chce?
- Mwi, e chce pogada z tob o swojej crce.
Zapada duga cisza, w czasie ktrej mczyzna w wozie zastanawia si.
- Jak wyglda?
- Potny byk ze strzelb.
- artujesz!
- Ani troch! Mwi, e jak nie wyjdziesz, to sam pjdzie po ciebie. Ptno na wozie
odchylio si lekko i przez szczelin wyjrzao jedno oko. Potny ryk poderwa Seana na
nogi. Pachta zakrywajca wejcie do wozu zostaa odrzucona i na ziemi zeskoczy oficer
dowodzcy Zwiadowcw. Ruszy do Seana z ramionami rozoonymi jak u zapanika. On za
patrzy na niego przez chwil, nastpnie rykn w ten sam sposb i przykucajc w pozycji
obronnej rozoy ramiona.
- Yaah! - Mczyzna zaatakowa, na co Sean uderzy go piersiami i oplt mocno
ramionami.
- Tim Curtis, ty draniu! - rykn z radoci i blu, gdy Tim szarpa go za brod.

- Sean Courteney, ty cholerny sukinsynu - wrzasn Tim, a ucisk Seana pozbawi go


oddechu.
- Chodmy na kielicha. - Sean waln go w ebra.
- Na ca butelk! - Tim wykrci mu ucho.
W kocu rozdzielili si i stali miejc si serdecznie, szczliwi z ponownego
spotkania.
Sucy wrci z kaw dla Seana i Tim odpdzi go pogardliwym ruchem rki.
- adnych takich wistw! Przynie butelk brandy z mojej skrzyni.
- Jak widz, znacie si obaj - wtrci si mczyzna w wannie.
- Znamy si! Jezu, pracowaem dla niego przez pi lat! achn si Tim. - Wykopywaem z ziemi jego brudne zoto. Najgorszy szef, jakiego
miaem w yciu.
- No to teraz masz okazj mi si odwdziczy - umiechn si Sean - poniewa
przyszedem pracowa dla ciebie.
- Syszysz to, Saul? Ten wariat chce si zacign!
- Mazel tow. - Kpicy si mczyzna zanurzy koniec cygara w wodzie, odrzuci je i
wsta. Poda Seanowi namydlon do. - Witamy w legionie stracecw. Nazywam si Saul
Friedman. Jak rozumiem, pan si nazywa Sean Courteney. Gdzie jest ta butelka? Musimy
uczci paskie przybycie.
Zamieszanie cigno innych onierzy z wozw i Sean zosta przedstawiony
kademu z nich. Umundurowanie zwiadowcw skadao si z pozbawionych dystynkcji czy
stopni bluz w kolorze khaki, kapeluszy i spodni dojazdy konnej. Oddzia skada si z
dziesiciu ludzi. Wygldali na twardzieli i Seanowi przypada do gustu ich kompania.
Owinity jedynie rcznikiem wok bioder, Saul peni rol barmana. Kiedy rozsiedli
si w cieniu drzew, Tim przedstawi im yciorys Seana, ktry Saul uzupenia kpicymi
komentarzami wywoujcymi burze miechu w caej kompanii. Byo jasne, e Saul jest
obozowym wesokiem i e dobrze peni swoj rol. Najmodszy ze wszystkich, nie mia
wicej ni dwadziecia pi lat i fizycznie by najsabszy w oddziale. By to szczupy,
owosiony na caym ciele mczyzna i tak brzydki, e a przyjemnie byo popatrze. Seanowi
podoba si najbardziej ze wszystkich.
Godzin pniej, gdy brandy wprawia ich w swarliwy nastrj poprzedzajcy rozrb,
Sean spyta:

- Kapitanie Curtis...
- Poruczniku, i nie zapominaj o tym - poprawi go Tim.
- No to, poruczniku. Na czym polega nasze zadanie i kiedy je wykonujemy?
Tim spojrza niechtnie na pust szklank i podnis wzrok na Saula.
- Wyjanij mu - rozkaza.
- Jak ju wczeniej wspomniaem, jestemy legionem stracecw. Ludzie patrz na
nas ze wspczuciem i zakopotaniem. Na nasz widok przechodz na drug stron ulicy,
egnajc si ukradkiem i mamroczc zaklcia przeciw Zemu. yjemy samotni w naszej
kolonii trdowatych.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, poniewa dowodzi nami najbardziej cholerny karze w caej armii
Natalu. Oficer, ktry mimo szeregu medali, nie zostaby obdarzony zaufaniem nawet przez
mode dziewczyny. Jest gwnym oficerem cznikowym wojsk kolonialnych w sztabie
generalnym. Podpukownik Garrick Courteney, V.C.1, D.S.O.2 . - Saul umilk na chwil i
wyraz jego twarzy zmieni si nieco. - Mam nadziej, e nie jest pan z nim spokrewniony?
- Nie. - Sean skama bez wahania.
- Dziki Bogu - Saul kontynuowa. - To jest powd, dla ktrego ludzie darz nas
wspczuciem. Zakopotanie wynika z tego, e nikt nie uzna naszego oficjalnego istnienia.
Nawet wydawanie racji jest poprzedzane komiczn dyskusj Tima z kwatermistrzem.
Poniewa nazywamy si Zwiadowcami, wszyscy oczekuj, e ruszymy tyki i zrobimy jaki
zwiad. W dziwny sposb nawet niezdolno generaa Bullera do posunicia armii o sto
jardw przez trzy ostatnie miesice jest skadana na nasze karki. - Saul napeni sobie
szklaneczk. - Jak by nie byo, nie zabrako nam dotd brandy.
- Masz na myli, e nic nie robimy? - spyta z niedowierzaniem Sean.
- Jemy, pimy i pijemy.
- Czasami skadamy wizyty - doda Tim. - Teraz jest rwnie dobry czas na to, jak
kiedy indziej.
- Komu skadamy wizyty?
- Jest w pobliu pewna nadzwyczaj interesujca kobieta, mniej ni pi mil std.
Prowadzi wdrowny cyrk - czterdzieci wozw i czterdzieci dziewczt. Podaj zawsze za

1
2

V.C. (Victoria Cross) - Krzy Zwycistwa.


D.S.O. (Distinguished Service Order) - Honorowa Odznaka za Sub.

armi, eby zabawi onierzy i doda im otuchy. Chodmy i zayjmy nieco rozkoszy, i
pokrzepmy si przed walk. Jeli wyjdziemy od razu, bdziemy pierwsi w kolejce. Kto ostatni
przychodzi, sam sobie szkodzi - doda sentencjonalnie.
- Ja zostaj w obozie. - Saul wsta i ruszy do wozu.
- To dobry chopak - zauway Tim, patrzc na odchodzcego Saula.
- Czy to si sprzeciwia jego religii?
- Nie. Tylko oeni si i traktuje to bardzo powanie. A co z tob?
- Ja nie jestem onaty.
- No to chodmy.
Znacznie pniej wracali razem w wietle ksiyca do obozu, obaj w melancholijnym
nastroju, odurzeni alkoholem i znueni wizyt u rnarkietanek. Dziewczyna, ktr wybra
Sean, bya adn i towarzysk kobiet z duym biustem.
- Lubi ci, mj panie - powiedziaa mu po wszystkim.
- Te ci lubi - odpar zgodnie z prawd Sean.
Mimo e nie odczuwa wicej wstydu ni przy zaspokajaniu jakichkolwiek innych
potrzeb cielesnych, Sean wiedzia, e p godziny w ku z nieznajom dziewczyn byo
marn namiastk jego potrzeb.
Jadc zacz nuci piosenk, ktr Ruth piewaa w ow burzliw noc.

12. Podpukownik Garrick Courteney zdj mundur i powiesi go ostronie na


manekinie stojcym przy biurku. Tak jak pani domu z dum poprawia obraz na cianie, tak
pukownik dotkn palcami cikiego brzowego krzya, a ten zawis w odpowiedniej
pozycji. Przeczyta pgosem napis: Za Mstwo i umiechn si.
Szampan, ktry wypi przed obiadem, sprawi, e miejsce jego mzgu zaj wielki,
skrzcy si diament: ostry, twardy i jasny.
Usiad na krzele bokiem do biurka i wyprostowa nogi.
- Ordynans, moesz go wprowadzi! - krzykn i spojrza na swoje buty. Nie wida
rnicy, skonstatowa. Patrzc na jego nogi nikt nie potrafi rozpozna, ktra skadaa si z
mini i koci, a ktra bya tylko kawakiem drewna.
- Sir. - Ostry gos poruszy go i pukownik schowa nogi pod biurko z poczuciem
winy.
- Curtis! - Przyjrza si czowiekowi stojcemu przed biurkiem. Tim sta w postawie
na baczno patrzc flegmatycznie na dowdc i Garry pozwoli mu sta tak przez chwil.
Czu satysfakcj, e dra musi wypra potne nogi, aby odda szacunek Garrickowi Courteneyowi. Niech postoi. Czeka cierpliwie, mierzc go wzrokiem, i w kocu Tim zadra
lekko i odchrzkn.
- Spocznij! - Nie byo adnych wtpliwoci, kto tu rzdzi. Garry wzi z biurka n do
papieru i bawi si nim, mwic. - Zastanawiasz si, czemu po ciebie posaem. - Umiechn
si szeroko. - No c, powd jest taki, e mam w kocu dla was zadanie. Jadem dzi obiad z
generaem Bullerem. - Zamilk na chwil, eby ta wana wiadomo dotara do podwadnego.
- Omawialimy kwesti ofensywy. Genera chcia pozna moje zdanie w kilku istotnych
kwestiach. - Garry ledwo powstrzyma si przed powiedzeniem czego gupiego. - Zreszt,
nie o to chodzi. Chc, eby twoi ludzie zrobili rekonesans wzdu rzeki po obu stronach
Colenso. Spjrz tutaj. - Garry rozoy map na biurku. - Tu i tu s zaznaczone brody. Uderzy w map noem. - Znajdcie je i porzdnie oznakujcie Sprawdcie te mosty:
kolejowy i drogowy. Upewnijcie si, czy nadaj si do przeprawy. Macie to zrobi tej nocy.
Chc mie peny raport na jutro rano. Moesz odej.
- Tak jest, sir.
- Aha, Curtis - Garry zatrzyma pochylonego Curtisa w drzwiach. - Nie zawied mnie.
Znajdcie te brody. - Gdy ptno opado za wysokim Amerykaninem, wysun szuflad biurka
i wyj z niej srebrn piersiwk. Otworzy j i powcha zawarto, zanim pocign

pierwszy yk.

O wicie zwiadowcy wrcili parami do obozu. Sean i Saul przyjechali ostatni. Zsiedli
z koni, przekazali je sucym i przyczyli si do grupy siedzcej przy ognisku.
- No i...? - Tim spojrza na nich, ciskajc w rkach kubek z kaw. Jego ubranie byo
przemoczone i przy ogniu zaczo parowa.
- Wysadzili most kolejowy, ale drogowy zosta nienaruszony.
- Jeste pewien?
- Przeszlimy przez niego.
- To ju co - mrukn Tim i Sean podnis sceptycznie brwi.
- Tak mylisz? Nie przyszo ci do gowy, e zostawili ten most. poniewa chc,
ebymy sprbowali przeprawi si wanie w tym miejscu?
Nikt nie odpowiedzia, wic Sean kontynuowa:
- Kiedy ju sprawdzilimy z Saulem mosty, przeprowadzilimy may zwiad po drugiej
stronie. Za mostem kolejowym jest kilka niskich kopcw. Podkradlimy si do nich.
- I?
- Na tych wzgrkach siedzi wicej Burw ni kolcw na grzbiecie jeozwierza.
Kady, kto sprbuje przej przez most w cigu dnia zostanie zastrzelony jak kaczka.
- Cudowna perspektywa! - warkn Tim.
- Przepikna, no nie? Jeli bd duej o tym myla, to si porzygam. Co znalelicie?
- Duo wody. - Tim rzuci spojrzenie na swoje mokre ubranie. - Gbokiej wody.
- adnych brodw - odgad Sean.
- Ani jednego. Ale znalelimy na brzegu prom z wybitym dnem. Pewnie dlatego
zaznaczono brd na mapie.
- Wic teraz moesz pj i zanie dobre nowiny naszemu ukochanemu
pukownikowi. - Saul skrzywi si wesoo. - Stawiam pi do jednego, e to i tak nic nie
zmieni. Wedug mnie, Buller zaatakuje Colenso w cigu najbliszych dwch dni. Moe uda
mu si przerzuci kilka tysicy ludzi przez most i wtedy bdziemy mieli jak szans.
Tim spojrza na niego nieszczliwym wzrokiem.
- A Zwiadowcy bd szli w pierwszym szeregu. Ty jeszcze dasz sobie rad. Rabbi i
tak maksymalnie zmniejszy powierzchni strzelnicz twojego ciaa - ale co z nami?

- Przecie brd jest zaznaczony na mapie - sprzeciwi si pukownik Garrick


Courteney. Jego gowa pochylaa si nad map tak, e Tim widzia row skr czaszki
przewitujc przez rzadkie wosy koloru piasku.
- Widziaem ju smoki i morskie potwory na mapach, sir - odpar Tim.
Garry spojrza na niego zimno bladoniebieskimi oczyma.
- Curtis, nie pacimy panu za wygupy.
- Przepraszam, sir. - Garry zmarszczy brwi. Curtis potrafi powiedzie sir, jakby to
bya obelga.
- Kogo wysae? - zada odpowiedzi.
- Sam poszedem, sir.
- Moge je min w ciemnociach.
- Gdyby tam by brd, to prowadziaby do niego droga czy choby cieka. Tego nie
mgbym min, sir.
- Ale w ciemnociach moge si pomyli - nalega Garry. - Moge nie zauway
czego, co byoby oczywiste w wietle dziennym.
- No c, sir...
- Dobrze. - Garry nie zatrzymywa si. - Teraz mosty. S nienaruszone, czy tak?
- Tylko most drogowy, ale...
- Ale co?
- Ludzie, ktrych posaem, donieli, e wzgrza po drugiej stronie rzeki s obsadzone
onierzami. Tak jakby most zosta pozostawiony jako puapka.
- Curtis. - Garry odoy n do cicia papieru. Nos pukownika by zbyt duy jak na
przestrze midzy oczyma i kiedy zacisn usta, Tim pomyla, e dowdca przypomina
maego brzowego wrbla.
- Curtis - powtrzy mikko Garry. - Wyglda na to, e nie bardzo jeste podniecony
perspektyw tego zadania. Wysaem ci z konkretnym poleceniem, a ty przychodzisz z dug
list wymwek. Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak wane jest to zadanie.
wir, wir - wrbelku. Tim umiechn si ukradkiem do siebie i Garry si
zaczerwieni.
- Na przykad, kogo posae na rekonesans mostw? Mam nadziej, e jakich ludzi
godnych zaufania?
- Z pewnoci, sir.

- Kogo?
- Friedmana.
- Och! Tego maego ydowskiego prawnika. Bardzo rozsdny wybr, Curtis,
wyjtkowo rozsdny. - Garry prychn i podnis n do papieru.
Mj Boe! - Curtis by zaskoczony. - Jest take ydoerc. Ten wrbelek ma
wszystkie cnoty.
- Kogo jeszcze posae?
- Nowego rekruta.
- Nowego rekruta? Nowego rekruta! - Garry rzuci n i podnis rce w bagalnym
gecie.
- Pracowaem dla tego czowieka przed wojn. Znam go bardzo dobrze, sir. To
wspaniay czowiek. Zaufabym mu bardziej ni komukolwiek innemu. Prawd mwic
chciaem pana prosi o zatwierdzenie jego awansu na sieranta.
- Jak si nazywa ten cudowny czowiek?
- Przypadkowo nosi to samo nazwisko, co pan, cho powiedzia mi, e nie jest z
panem spokrewniony. Nazywa si Courteney. Sean Courteney.
Powoli, bardzo powoli, wyraz twarzy Garry'ego zmieni si w nieprzeniknion mask.
Jego twarz zrobia si jednoczenie trupio blada. Oczy stay si nieobecne, zapatrzone w gb
duszy, w tajemne miejsca z przeszoci. Ciemne miejsca. Garry zobaczy maego chopca
wspinajcego si po pochyym zboczu.
Przedziera si przez gsty las, czujc wszystkie minie ng od trudw wspinaczki.
Wchodzi na wzgrze pogrone w gbokim cieniu, wdychajc zapach lici, slyszc delikatny
szmer owadw, a pot cieka mu po czole w parny letni poranek. Oczy ma wytone do granic
moliwoci, gdy w gstym zielonym listowiu wypatruje antylopy, na ktr poluj. Pies cignie
mocno smycz i pier mu gra tym samym podnieceniem.
Pies warczy i chopiec dostrzega mignicie potnego ciaa przed sob, stukot kopyt o
skal i pd ucieczki.
Pada strza, gony wybuch rozlega si w pobliu i ranny byk zaczyna przedziera si
przez wysok traw, kalajc j kroplami krwi. Wyej sycha glos Seana.
- Mam go. Trafiem go pierwszym strzaem! Garry, Garry! Mam go, mam go!
Pies cignie go ku socu. Podniecony Sean zaczyna zbiega ze wzgrza, pdzc w
szaleczym tempie ze strzelb w rku. Wtem potyka si i upada, strzelba wypada mu z rk,

rozlega si huk kolejnego wystrzau i potne uderzenie zbija Garry'ego z ng.


Teraz Garry siedzi na trawie patrzc ze zdumieniem na nog. Z ciaa wystaj mae
odamki koci, a na ziemi leje si ciemna, gsta krew.
- Nie chciaem... O Boe, Garry, nie chciaem. Potknem si. Naprawd, potknem
si.
Garry zadygota; jego ciaem targn gwatowny spazm, a w nodze pod biurkiem
poczu silny skurcz.
- Czy pan si dobrze czuje, sir? - W gosie Tima sycha byo trosk.
- Czuj si doskonale, Curtis. Dzikuj. - Garry przygadzi wosy na skroniach.
Pokazyway mu si ju zakola. - Prosz, kontynuuj.
- No wic mwiem, e to wyglda jak puapka. Zostawili ten most, eby...
- Curtis, twoim zadaniem jest zbieranie informacji. Od ich oceniania jest sztab
generalny. To ju chyba koniec raportu? Dobrze, moesz odej.
Musia si napi, jego rka ju spocza na uchwycie szuflady.
- Aha, Curtis. - Gos Garry'ego niemal si zaama z powodu suchoci w gardle, ale
udao mu si to przemc. - Zatwierdzam awans, o ktrym wspominae. Poinformuj tego
czowieka, e jest sierantem.
- Tak jest, sir.
Oczywicie, w razie ataku od czoa na most ten czowiek bdzie suy jako
przewodnik dla pierwszej linii atakujcych.
- Sir?
Rozumiesz chyba t konieczno? - Tim jeszcze nigdy nie sysza tego skomlcego
tonu u swojego przeoonego. Wygldao to tak, jakby pukownik szuka poparcia u Tima;
jakby chcia usprawiedliwi swoj decyzj. - Chodzi mi o to, e ten czowiek zna ju most.
Przeszed przez niego. Jedynie on zna teren, czy tak? - Tak, sir.
- Zreszt jest sierantem. Rozumiesz, e nie moemy posa tam byle kogo, zwykego
szeregowca.
- Ja mgbym pj, sir.
- Nie. Nie. Bdziemy ci potrzebowa przy brodzie.
- Jak pan sobie yczy.
- Nie zapomnisz o tym, dobrze? Wylesz go, tak? - Teraz Garry ju niemal prosi.
- Wyl go - zgodzi si Tim i wyszed z namiotu.

Garry wysun szuflad, a jego drce palce zaskrobay w deski w poszukiwaniu


butelki.

13.
Do generaa Sir Redversa Bullera, V.C.
Oficer dowodzcy,
Brytyjska Armia Ekspedycyjna w Natalu

Chievely

19 grudnia 1899

Sir,
Mam zaszczyt poinformowa pana, e zgodnie z paskimi rozkazami przeprowadzono
rekonesans miejsca przeprawy. Zwiad zosta poprowadzony przez oficerw i onierzy
Natalskiego Korpusu Zwiadowcw w nocy z 18 na 19 grudnia. Rezultaty zwiadu s podane
poniej: Brd oznaczony liter A na zaczonej mapie: Mimo i brd wydaje si zapewnia
atw przepraw dla duej liczby ludzi, jest trudny do zlokalizowania w ciemnociach i nie
nadaje si do nocnego wypadu. Most oznaczony liter B na zaczonej mapie: Jest to most
drogowy stalowej konstrukcji. Most jest nienaruszony, prawdopodobnie z powodu jego
trwaej konstrukcji, ktra uniemoliwia dokonanie zniszczenia. Most oznaczony liter C na
zaczonej mapie: Jest to stalowy most kolejowy, ktry zosta zniszczony przez wroga.
Oglne uwagi: Ograniczony zwiad terenw za rzek Tugel przez oddzia NKZ
ujawni obecno wroga na wzgrzach oznaczonych literami ,,D i E. Nie znaleziono
jednak adnych ladw artylerii czy znacznych si wroga.

Courteney G., Podpukownik


Oficer dowodzcy NKZ

FRAGMENT ROZKAZW WOJENNYCH GENERAA SIR REDYERSA BULLERA V.C.


WYDANYCH W NOCY 19 GRUDNIA 1899

Oddziay dowodzone przez generaa brygady Lytteltona zaatakuj i zajm miasteczko


Colenso. Nastpnie opanuj i przekrocz most stalowy i odsun nieprzyjaciela ze wzgrz na

drugim brzegu. (Zobacz zaczon map.)

14. Leeli obok siebie w trawie, a rosa przeinaczaa im mundury. Noc bya cicha i
spokojna. Na niebie nie byo ani jednej chmurki i gwiazdy wydaway si bardzo jasne.
Srebrzyste wiato Drogi Mlecznej ukazywao przed nimi zarys wzgrz za rzek, nadajc im
zowrbny charakter.
Saul ziewn gono i po chwili Sean mu zawtrowa. Mimo e nie spali ca noc, nie
byo to symptomem zmczenia, a jedynie nerww napitych do granic moliwoci tu przed
atakiem na pozycje Burw...
- Jeszcze z ptorej godziny do witu - szepn Saul i Sean odchrzkn. Co za sens
liczy godziny? Soce wstanie dokadnie o szstej czterdzieci siedem i znajdujca si za
nimi brytyjska armia ruszy do ataku przez trawiast rwnin.
Sean podnis si na kolana i ponownie przyjrza rozpocierajcemu si przed nimi
terenowi, uwanie ogldajc brzeg Tugeli, przypatrujc si przsom stalowego mostu sto
krokw przed nimi i liczc kady krzak na tym brzegu, eby upewni si, e ich nie przybyo
ani aden nie zmieni miejsca. Usatysfakcjonowany pooy si w trawie.
- Mj Boe, ale zimno! - Czu, jak Saul dygoce obok niego.
- Wkrtce zrobi si gorco. - Sean w ciemnociach wyszczerzy wesoo zby. Czyste
niebo przynioso ochodzenie przed witem i trawa oraz ich ubrania byy dokadnie
przemoczone; nawet lufy karabinw byy nieprzyjemnie zimne w dotyku. Sean dawno temu
nauczy si ignorowa niewygody. Jeli byo to konieczne, to potrafi lee nieruchomo,
podczas gdy muchy tse-tse siaday mu na karku i wbijay palce da w delikatn skr za
uszami. Ucieszy si jednak na widok pierwszych oznak zbliajcego si witu.
- Id - szepn.
- Powodzenia. Przygotuj niadanie, jak wrcisz.
Zadanie byo dla jednego czowieka. Sean nie czu szczeglnej podniety na myl o
tym, co ma zrobi. Upewnili si z Saulem, e po ich stronie rzeki nie ma adnych oddziaw
wroga, i teraz, kiedy byo ju za pno, eby Burowie zmienili pozycj, kto musia przej
na drug stron i sprawdzi, w jakiej sile nieprzyjaciel broni mostu. Kilka maximw
ustawionych w bliskiej odlegoci od mostu czy podoone w ostatniej chwili adunki gotowe
do wysadzenia zredukowayby do zera i tak nike szans zwycistwa.
Sean zarzuci karabin na plecy i zacz si czoga w stron mostu. Zatrzyma si dwa
razy, eby wsucha si w odgosy nocy, ale nie mia zbyt wiele czasu - peny wit nadejdzie
za godzin. Dotar do przsa i lea w jego cieniu obserwujc brzeg po drugiej stronie. Nic

si tam nie poruszao. W wietle gwiazd wzgrza wyrastay w morzu trawy niczym grzbiety
wielorybw. Odczeka pi minut - dostatecznie dugo, eby jaki niespokojny stranik
zmieni pozycj - nadal nic.
- No to w drog - szepn do siebie i nagle zacz si ba. Z pocztku nie rozpozna
tego uczucia, gdy dowiadczy go nie wicej ni trzy, cztery razy w yciu, ale jeszcze nigdy
z tak bahego powodu. Przykucn przy stalowych przsach mostu, czujc mikko w
nogach i gwatowny skurcz odka. Dopiero trupi smak zgniych ryb w gardle pozwoli mu
rozpozna, co to jest.
Boj si. Jego pierwsz reakcj byo zdziwienie, ktre zaraz przemienio si w panik.
Wiedzia, jak to si stao. Widzia ludzi, ktrym si to przydarzyo. Przypomnia sobie
rozmowy przy obozowym ognisku, wspczucie zawarte w sowach rozmawiajcych.
- Jego nosiciel broni przyprowadzi go do obozu. Trzs si, jakby by w gorczce, i
cay czas paka. Mylaem, e jest ranny. ,,Daniel - powiedziaem. - Daniel, co si stao?
- ,,To pko - odpowiedzia, a zy cieky mu po brodzie. - ,,Co pko w mojej gowie,
syszaem, jak pka. Rzuciem strzelb i uciekem.
- ,,Daniel, czy on zaatakowa? - spytaem.
- Nie, czowieku. Nawet go nie widziaem. Tylko syszaem, jak si poywia w
legowisku. Wtedy to pko w mojej gowie i uciekem.
- To nie by tchrz. Polowaem z nim wiele razy i widziaem, jak zabi atakujcego
sonia, tak e ten pad z trb przy jego nogach. By w tym bardzo dobry, ale y zbyt blisko
tego. Nagle co przestawio si w jego gowie. Nigdy ju nie polowa.
Nazbieraem w yciu strachu, jak stary statek zbiera mae i zielsko poniej linii
wody, i teraz mnie to zatopi. Sean wiedzia, e jeli zacznie ucieka, to i on nigdy ju nie
bdzie polowa.
Schowanemu w ciemnociach, poccemu si ze strachu w lodowatym porannym
powietrzu Seanowi zbierao si na wymioty. By chory oddycha ciko przez usta, a co
tustego podnosio mu si z odka pod gardo. By tak saby, e nogi ugiy si pod nim i
musia przytrzyma si przsa.
Sta tak przez minut, ktra wydawaa si cign w nieskoczono. Nastpnie
zacz walczy z lkiem, pokonujc go drobnymi zwycistwami; naprajc minie ng,
eby opanowa ich drenie, i zmuszajc je do poruszania si do przodu. Niepewn rk
dotkn spodni na siedzeniu i zaraz cofn j z obrzydzeniem.

Zrozumia, e stary dowcip o tchrzach jest prawdziwy i e odnosi si take do niego.


Wszed na most, z wysikiem podnoszc nog za nog, przesuwajc je po kolei do
przodu, stawiajc na ziemi i przenoszc pomau ciar ciaa. Nawet nie oddycha ju
naturalnie; kady wdech i wydech by kontrolowany przez mzg. Nie mg zaufa swojemu
ciau rwnie przy wypenianiu najprostszych zada - zbyt bolenie go zawiodo.
Gdyby Burowie czekali na mocie, ju by go zabili. Szed samym jego rodkiem nie
zachowujc ostronoci, wielki i wyranie widoczny w mtnym wietle gwiazd, a odgos
krokw dwicza gucho na metalu.
Wreszcie poczu pod nogami wir. Przeszed. Ruszy dalej rodkiem drogi, ktra
lekko skrcaa ku wzgrzom.
Wraz z nim poda paniczny strach, ktrego ryk rozrywa mu gow, niczym huk
morza. Pas karabinu zelizn mu si z ramienia i bro stukna gono o ziemi. Sta pen
minut, zanim zdoa zmusi si do schylenia i signicia po ni. Zaoy karabin na rami,
odwrci si i ruszy z powrotem. Szed bardzo wolno, liczc kady krok, odmierzajc je - co
sekunda jeden - pilnujc ng, eby nie rzuciy si do ucieczki. Gdyby zacz biec, wszystko
byoby skoczone. Nigdy wicej ju by nie polowa.
- Wszystko w porzdku? - Saul czeka na niego.
- Tak. - Sean opad na traw.
- Widziae co?
- Nic.
Saul przypatrywa mu si.
- Jeste pewien, e dobrze si czujesz?
Sean westchn. Kiedy ju przey taki lk. Paniczny strach zaatakowa go w kopalni,
ale wwczas zostawi strach w sztolni i wrci spokojnie do domu. Mia nadziej, e i teraz
uda mu si porzuci lk za rzek, ten jednak tym razem pody za nim. Z dziwn pewnoci
wiedzia, e nigdy go ju nie opuci. Zawsze bdzie gdzie w pobliu.
Bd musia go pokona, pomyla. Bd musia zama go, okiezna.
- Tak, wszystko w porzdku - odpowiedzia Sean. - Ktra godzina?
- Wp do szstej.
- Wyl Mbejane do obozu.
Wsta i podszed do miejsca, w ktrym Mbejane czeka z komi Wrczy Murzynowi
kawaek zielonego materiau, ktry by sygnaem, e ani miasto, ani most nie s obsadzone

przez oddziay wroga. Schowa czerwon szmatk do kieszeni na piersi.


- Wrc - powiedzia Mbejane.
- Nie. - Sean potrzsn przeczco gow. - Nie masz tu nic do roboty.
Mbejane odwiza konie.
- Zosta w pokoju.
- Jed w pokoju. - Sean czu ulg, e Mbejane nie bdzie wiadkiem, jeli jego pan
zaamie si i ucieknie ze strachu.
Nie wolno mi si zaama, zawzi si gwatownie. Dzisiejszy dzie bdzie
sprawdzianem. Jeli go przeyj, to moe uda mi si pokona boja.
Wrci do Saula i czekajc na wit pooy si obok niego w trawie.

15. Ciemnoci rozpyway si w brzasku poranka i z kad minut mogli widzie


coraz wicej szczegw. Sean rozrnia ju balustrad mostu, kontrastujc regularnym
ksztatem z masywem przse. Nastpnie zobaczy ciemne krzaki na tle janiejszej trawy i
ska.
wiato znieksztacao odlego, oddalao wzgrza po drugiej stronie i odbierao im
wyraz wrogoci. Dugi klucz biaych czapli lecia nad rzek dostatecznie wysoko, eby zapa
pierwsze promienie soca, i ptaki wyglday jak zwiastuny jasnoci, byszczce nad wiatem
cieni. Wraz z brzaskiem nadlecia chodny wiatr, ktrego szum w trawie odpowiada
szmerowi rzeki.
Promienie soneczne pady na wysokie wzgrza, jakby bogosawic armi Republiki.
Mga zalegajca wwozy zacza si podnosi w cieple soca, rozwiewana na strony przez
wiatr.
Krawd sonecznego dysku uniosa si nad horyzontem i nasta jasny dzie,
oczyszczony przez ros.
Sean przyglda si przez lornetk wzgrzom na drugim brzegu. Sto krokw dalej
wida byo delikatne smugi dymu, wiadectwo, e armia burska gotowaa porann kaw.
- Mylisz, e mog nas zauway? - spyta niespokojnie Saul. Sean nie opuszczajc
lornetki potrzsn przeczco gow. Dwie kpy krzakw i cienka zasona z trawy, ktr
zbudowali w nocy, dostatecznie ich osaniaa od strony wzgrz.
- Jeste pewien, e dobrze si czujesz? - powtrzy pytanie Saul. Sdzc po grymasie
na twarzy, Seana co bolao.
- Mam kopoty z odkiem - stkn Sean. Niech to si zacznie myla jednoczenie,
niech to si wreszcie zacznie. Czekanie jest najgorsze.
Raptem poczu lekkie drenie ziemi pod piersiami i ta delikatna wibracja przyniosa
mu olbrzymi ulg.
- Nadcigaj dziaa - oznajmi i korzystajc z osony jednego z krzakw, wsta, aby
spojrze za siebie.
Dziaa jechay w jednej dugiej kolumnie, rozdzielone bezpiecznymi odlegociami.
Zbliay si szybko, wci widoczne jako mae punkciki, ktre powikszay si nieustannie,
gdy siedzcy na koniach dziaowi popdzali zaprzgi. Jeszcze chwila i Sean dostrzeg
podnoszce si i opadajce ramiona z batami, usysza stukot k i stumione okrzyki
poganiaczy.

Mimo e w kolumnie jechao szesnacie dzia cignitych przez sto pidziesit koni,
a obok nich stu ludzi do ich obsugi, na olbrzymiej rwninie przed Colenso oddzia wydawa
si may i niewiele znaczcy. Sean spojrza dalej i zobaczy piechurw podajcych za
dziaami; szereg za szeregiem, tysice szeregw zbliajcych si pewnie do rzeki. Poczu, jak
ogarnia go dobrze znane uczucie podniecenia. Wiedzia, e armia kieruje si wzdu znakw
uoonych w nocy przez niego i Saula, i e oni dwaj pierwsi przejd most - prowadzc te
tysice ludzi do boju.
Jednak obecne uniesienie nie przypominao w niczym uczu, ktre kiedykolwiek nim
waday. Byo silniejsze i bardziej dojmujce, podszyte olbrzymim strachem. Sean
dowiadcza pierwszy raz w yciu, e lk moe by przyjemnym uczuciem.
Przyglda si oddziaom rozcigajcym si na brzowej rwninie, wygldajcym
niczym koci rzucane na st do gry bezwzgldn rk wojny. wiadomo, e on sam jest
jedn z kostek, napeniaa go obaw i jednoczenie radoci.
Dziaa byy ju cakiem blisko. Rozrnia krzyki poganiaczy, a nawet rozpoznawa w
ich twarzach swoje wasne uczucia.
Coraz bliej, moe nawet za blisko. Sean obejrza si niepewnie na wysokie wzgrza
za rzek i oceni odlego. Jakie dwa tysice jardw, zasig dobrego karabinu. Lecz dziaa
wci jechay naprzd. - Jezu Chryste! Czy oni poszaleli? - spyta z przestrachem. - Musz
zacz strzela. - Saul take poj niebezpieczestwo. - Nie mog si bardziej zblia.
Jednak dziaa nadcigay niepowstrzymanie. oskot k rozlega si niczym grzmot,
za nimi z mokrej ziemi podnosi si gsty kurz a zmczonym koniom leciaa piana z
otwartych pyskw.
- S ju w zasigu karabinw. Musz si zatrzyma. Musz! - jkn Sean.
W kocu kolumna zatrzymaa si i kolejne dziaa odwracay si szybko w prawo bd
w lewo, wystawiajc si na czekajce karabiny Burw.
- Mj Boe! Mj Boe! - Sean nie mg powstrzyma jku. - Zmasakruj ich!
Patrzy z przeraeniem na dziaowych stajcych w strzemionach, eby sprawdzi
powozy; na dowdcw dzia, ktrzy zeskakiwali z koni w galopie i puszczajc je wolno biegli
odczepia armaty i nakierowywa je na cel.
W momencie penym zamieszania, gdy onierze kbili si przy dziaach, adujc je i
nacelowujc na wzgrza, zanim jeszcze zdono wyadowa pociski i ustawi je przy
armatach - wystrzeliy burskie karabiny. Odgos nie przynis ze sob spodziewanego skutku;

bya to wyjtkowo niewojenna salwa, stumiona przez odlego i przypominajca wystrza


kilkuset sztucznych ogni. Nie wywoaa te adnego efektu. Wysoka trawa skrya pociski, a
kurz by zbyt wilgotny, eby znaczy lady trafie.
Ale zaraz potem jeden z koni zosta trafiony i upad na ziemi, kopic w agonii
nogami i przewracajc na kolana stojcego w zaprzgu obok towarzysza. Dwch ludzi
podbiego, eby go odci, lecz jeden z nich nie dotar do celu. Usiad nagle w trawie ze
spuszczon gow. Pady dwa nastpne konie. Trzeci wspi si na tylne nogi i wali jednym
kopytem w powietrze, druga noga zamana nad kolanem przez kul koysaa si bezwadnie.
- Wycofajcie si! - rykn Sean. - Cofnijcie si, pki jeszcze jest na to czas! - Jednak
jego potny gos nie mg si przedrze przez krzyki, rozpaczliwe jki i paniczne renie
koni.
Do okropnego haasu wczy si nowy dwik, ktrego Sean z pocztku nie
rozpozna; dwik przypominajcy rzsisty deszcz bijcy w blaszany dach, najpierw samotny,
coraz czstszy, a w kocu setka potnych motw walia w nierwnym rytmie. Uwiadomi
sobie, e syszy odgos pociskw trafiajcych w dziaa.
Zobaczy niemal rwnoczenie celowniczego padajcego na zamek i blokujcego go
swoim ciaem, pki inni onierze nie odcignli trupa; dziaowego upuszczajcego niesiony
adunek, potykajcego si na mikkich nogach, ktre go raptem zawiody, i padajcego
twarz na ziemi; konia wyrywajcego si z zaprzgu i galopujcego przez
rwnin w pltaninie lejcw; stado baantw zrywajcych si z trawy nie opodal
baterii i wzlatujcych nad rzek, by zaraz opa w zarola, a za dziaami rwne szeregi
piechoty zbliajce si spokojnie do opuszczonych domostw Colenso.
Wreszcie bateria dzia wystrzelia z hukiem, od ktrego zadraa ziemia a w powietrze
wzbio si szesnacie oboczkw niebieskiego dymu.
Sean nakierowa lornetk na wzgrza i zobaczy pociski wybuchajce na krawdzi
masywu. Przeraajce zielonote kwiaty rozkwitajcych gazw materiau wybuchowego
zalniy krtko w socu i wiatr porwa w powietrze tuste oboki dymu.
Znowu wszystkie dziaa wypaliy i po chwili jeszcze raz - kada salwa bya jednak
coraz bardziej nierwna, a w kocu wystrzay poszczeglnych armat zlay si w jeden
nieustanny oskot. Niedugo zarys wzgrza zosta przesonity kurzem i dymem lydditu3. Nad

Lyddit - materia wybuchowy.

wzgrzem wisia take dym, szara mga unoszca si z wystrzaw tysica karabinw.
Sean szybko nastawi celownik karabinku lee-metford na tysic jardw, przesun si
do przodu na okciach, przycisn twarz do kolby i zacz strzela na olep w dym nad
wzgrzem. Lecy za nim Saul take strzela w tym samym kierunku.
Sean dwukrotnie zmieni magazynek, zanim obejrza si na dziaa. Tempo ostrzau
znacznie zmalao. Wikszo koni leaa na trawie. Martwi onierze zalegali dziaa, a ranni
szukali schronienia za podstawami armat. Z szecioosobowych zag zostao nie wicej ni
trzech, czterech ludzi do obsugi kadej z nich.
- Gupcy, cholerni gupcy - szepn Sean i skoncentrowa si na strzelaniu,
mechanicznie odsuwajc zamek, adujc nabj do komory tym samym ruchem, celujc w
chmur gstniejcego dymu i odpalajc. Nie liczy strzaw i za kadym razem, gdy sysza
pusty szczk zamka, wyjmowa z pasa kolejny magazynek, adowa bro i strzela dalej.
Zacz si poci, czu struki wilgoci ciekajce mu po plecach. By zupenie oguszony
nieustannym hukiem karabinu, a minie ramion cakiem mu zdrtwiay.
Z wolna ogarno go uczucie nierealnoci wywoane oskotem dzia i smrodem
spalonego prochu. Mia wraenie, e zawsze bdzie tak lea i strzela do niczego, do dymu.
Niedugo rzeczywisto jeszcze bardziej zblada i w kocu widzia jedynie celownik
karabinu, jedyn wyran rzecz we mgle. Dymna zasona nie miaa ksztatu. W uszach
brzczaa mu niezwyka cisza, przez ktr nie przedzieray si adne odgosy bitwy. By sam,
spokojny i otumaniony hipnotyzujcym ruchem oparw i mechanicznymi czynnociami
adowania i strzelania. Nagle zasza jaka zmiana. Nad jego gow rozleg si dwik niby
szum olbrzymich skrzyde i zaraz potem huk, jakby sam szatan zatrzasn drzwi do pieka.
Wystraszony Sean podnis gow i zobaczy kul byszczcego biaego dymu, ktra
wirowaa i rozpocieraa si wysoko nad bateri dzia.
- Co u...
- Szrapnel - mrukn Sean. - Wybij ich wszystkich. Rozlegy si nastpne huki, gdy
burskie nordenfeldty zasypyway przestrze nad rwnin biaymi kulami dymu, z ktrych na
obsug dzia spaday z sykiem tysice stalowych odamkw.
Sean usysza gosy. Oszoomiony kanonad dzia potrzebowa duszej chwili, eby je
rozpozna. Zapomnia o piechocie.
- Nie zostawa z tyu.
- Trzyma szyk z prawej. Trzyma szyk!

- Niech nikt nie biegnie. Spokojnie, ludzie. Nie biec.


Dugie szeregi ludzi pczniay, rozcigay si i znowu prostoway, gdy oficerowie
poganiali onierzy. Idc w rwnych odstpach, z karabinami trzymanymi na wysokoci
piersi, onierze minli dziaa. Za nimi wida byo ciaa koloru khaki lece na rwninie;
niektre z nich spoczyway nieruchomo, ale inne wiy si i jczay z blu. Jednostajne
okrzyki: Doczy. Nie zostawa z tyu szybko atay dziury w kolumnie maszerujcych
onierzy.
- Kieruj si na most kolejowy. - Sean poczu zapowied katastrofy. - Czy nie wiedz,
e zosta zniszczony?
- Musimy ich zatrzyma. - Saul poderwa si z ziemi.
- Dlaczego ci gupcy nie kieruj si wedug naszych znakw? - Sean krzykn z
gniewem, cho wiedzia, e nikt mu nie udzieli odpowiedzi na to pytanie. Zrobi to, eby
zyska na czasie, opni chwil, kiedy bdzie musia opuci schronienie i wyj na pole
smagane pociskami karabinw i maximw. Wrci strach. Nie chcia opuszcza schronienia.
- Chod, Sean. Musimy ich zatrzyma. - Saul zacz biec. Wyglda jak chuda mapka
biegnca susami ku nadcigajcej fali wojska. Sean wcign powietrze i zatrzyma je na
chwil w pucach, zanim ruszy za Saulem.
Dwadziecia jardw przed kolumn onierzy maszerowa szybkim krokiem oficer z
obnaon szabl w doni.
- Hej, tam! - wrzasn Sean, machajc kapeluszem, eby zwrci na siebie uwag.
Udao mu si i oficer przeszy go jasnoniebieskimi oczyma, ostrymi niczym szpady. Szare
wsiki poruszyy si i oficer skierowa krok ku dwm zwiadowcom.
- Kierujecie si na niewaciwy most - krzykn Sean gosem piskliwym z
podniecenia. - Most kolejowy zosta wysadzony, nie moecie przej tamtdy.
Oficer zbliy si do nich i zwolni kroku.
- A kim do cholery wy jestecie, jeli mona spyta?
- Jestemy zwiadowcami... - zacz Sean i podskoczy do gry, gdy kula z mauzera
wyrzucia piasek pomidzy jego nogami. - Schowaj pan t cholern szabl, kady Bur po
tamtej stronie rzeki bdzie prbowa pana zastrzeli.
Pukownik, sdzc po epoletach, zmarszczy brwi.
- Sierancie, ma si pan do mnie zwraca...
- Do diaba z tym! - rykn wciekle Sean. - Niech pan idzie na most drogowy. -

Wskaza na widoczn po lewej stronie przez gazie drzew metalow konstrukcj mostu. Jeli bdzie pan szed dalej t drog, to roznios was na strzpy.
Przez chwil pukownik lustrowa go zimnym spojrzeniem, a wreszcie podnis
gwizdek do ust i wyda przenikliwy dwik.
- Kry si! - krzykn na cae gardo. - Kry si!
Niemal natychmiast pierwszy szereg upad w traw. Za idce z tyu zamay szyk,
gdy onierze zastanawiali si, co robi.
- Biegnijcie do miasteczka - zabrzmia jaki potny gos. - Schowajcie si pomidzy
budynkami.
Szeregi rozsypay si i tysic ludzi zaczo biec, przepychajc si, w stron domkw
Coenso. onierze wbiegli na jedyn ulic miasteczka, nurkujc w otwartych drzwiach i
wskakujc do domw przez okna. W p minuty pole byo puste.
- Moe mi pan powiedzie, o co tu do cholery chodzi? - zada rozgniewany
pukownik, zwracajc si do Seana.
Sean niecierpliwie powtrzy wszystko, stojc cay czas w szczerym polu i czujc, e
brak innych celw przyciga uwag wszystkich Burw do ich maej grupki.
- Jest pan pewien?
- Cholera jasna! Pewnie, e jestem. Most zosta zniszczony, zerwali wszystkie druty
kolczaste czce oba brzegi i wrzucili je do rzeki. Nigdy nie uda si panu jej przekroczy w
tym miejscu.
- Chodmy. - Pukownik skierowa si ku najbliszemu domowi. Sean ruszy za nim.
Pniej nie mg zrozumie, jak mu si udao przej sto jardw nie biegnc.
- Na mio bosk, niech pan schowa t szabl - warkn na pukownika, gdy kule
zaczy wista coraz bliej.
- Jest pan zdenerwowany, sierancie? - Pukownik umiechn si po raz pierwszy.
- Jasne, e jestem. Jak cholera.
- Ja te. Ale nic by to nie dao, gdyby zobaczyli to onierze, zgadza si pan ze mn? Podcign pochw i schowa do niej szabl. - Jak si nazywacie, sierancie?
- Sean Courteney. Natalski Korpus Zwiadowcw. A jak brzmi paskie nazwisko? Sean instynktownie schowa gow w ramionach, gdy kula wisna mu koo ucha.
Pukownik wyszczerzy wesoo zby.
- Acheson. John Acheson. Drugi Batalion, Szkoccy Fizylierzy. Dotarli do domku.

Sean, ktry z trudem si ju powstrzymywa, rzuci si z ulg przez kuchenne drzwi do rodka
i znalaz tam Saula. Saul poda mu cygaro i bez sowa je przypali.
- Ci zwariowani Szkoci! - stwierdzi bez entuzjazmu. - Jeste rwnie pomylony jak
oni. Maszerujecie sobie spokojnie w samym rodku bitwy.
- W porzdku, Courteney. - Acheson wszed za nim do kuchni. - Przyjrzyjmy si
sytuacji.
Sucha w skupieniu, gdy Sean wyjania mu wszystkie szczegy, podniesionym
gosem, eby przekrzycze wystrzay dzia, wybuchy pociskw i huk setek karabinw leemetford, ktre strzelay ze wszystkich okien i drzwi miasteczka. Kuchnia posuya za gabinet
opatrunkowy i jki rannych potgoway jeszcze wrzaw bitwy.
Kiedy Sean skoczy, Acheson odwrci si od niego i podszed do okna. Spojrza
wzdu linii kolejowej na pozycj baterii. Dziaa byy ustawione jak na paradzie, ale adne z
nich nie strzelao. Garstka dziaowych, ktrzy przeyli ostrza, czogaa si w stron maego
wwozu, cignc ze sob rannych towarzyszy.
- Biedni dranie - mrukn Sean i zobaczy, jak jednego z wycofujcych si kula trafia
w gow, a hem poszybowa w powietrze w rozbysku czerwonej fontanny.
Widok ten poruszy take Achesona.
- W porzdku - zdecydowa. - Idziemy do mostu drogowego Courteney, idziesz z
nami.
Za ich plecami rozleg si krzyk i Sean usysza odgos ciaa padajcego na ziemi.
Nie obejrza si za siebie, patrzc cay czas na most. Mimo e nogi niosy go zupenie
mechanicznie, mia wraenie, e wcale nie zblia si do celu. Drzewa byy w tym miejscu
gstsze i daway im przez chwil schronienie przed strzelcami wyborowymi z drugiego
brzegu. Jednak onierze cigle padali na ziemi, a w pewnej chwili nad ich gowami
rozerwa si szrapnel.
- Chodmy szybciej. Zajmiemy najlepsze miejsca po drugiej stronie - krzykn za nim
Saul.
- Chodmy - zgodzi si Sean i wyrwali do przodu. Pierwsi wbiegli na most, z
Achesonem zaraz za nimi. Kule zostawiay jaskrawe szramy na zielonych, metalowych
porczach i tylko jakim cudem znaleli si po drugiej stronie. Przekroczyli Tugel.
Przy drodze znajdowa si pytki rw, w ktrym obaj zanurkowali. Sean zerkn za
siebie. Mostem walia fala ludzi w mundurach koloru khaki; znik cay porzdek, gdy

Burowie skierowali ogie na toczcych si onierzy.


Ci, ktrym udao si przebiec na drug stron, chowali si za niskim nasypem przy
brzegu, podczas gdy na mocie rozpocza si prawdziwa masakra. Przeraeni ludzie
przepychali si klnc dziko, padali i umierali.
- To zwyka rze. - Sean by poraony potwornoci obrazu. Ranni i zabici wypadali
przez niskie barierki, spadajc z pluskiem do mtnej, brzowej wody. Niektrzy z nich
walczyli z prdem usiujc dopyn do brzegu. Jedynie may strumie ludzi przedziera si
przez kule na drugi brzeg i zapada w dwch przydronych rowach lub za nisk skarp.
Sean widzia wyranie, e atak si zaamuje. W twarzach chowajcych si w
rozpadlinie onierzy i w sposobie, w jaki przywierali do ziemi, dostrzeg paniczny lk i
niewiar w zwycistwo. Przeprawa przez most zamaa dyscyplin i zniwelowaa rangi;
szeregowcy i oficerowie leeli obok siebie, rwnie wycieczeni i przeraeni. Pomidzy
grupkami schowanymi w rowach za skarp nie byo adnego kontaktu. Sean dostrzeg, e
zaczyna brakowa miejsca dla wci napywajcych ludzi. Ogie z pozycji burskich nie zela
nawet na chwil i nowe fale onierzy musiay przedziera si przez zway trupw i rannych
zalegajcych most, powikszajc cigle ich liczb.
Po zielonych przsach mostu spyway strumyki krwi, ktre coraz bardziej brzowiy
mtne fale. Ponad dzikim wrzaskiem zabijanych i jkami rannych wznosiy si od czasu do
czasu przenikliwe okrzyki oszalaych z przeraenia ludzi.
- Dwudziesty pierwszy do mnie! Formujcie si przy mnie!
- Ogie na wzgrza! Dziesi serii!
- Nosze!
- Bili! Gdzie jeste, Bili?
- Jezu Chryste! Jezu Chryste!
- Do ataku, ludzie! Biegiem!
- Dwudziesty pierwszy naprzd! Bagnet na bro!
Niektrzy onierze powysuwali si do poowy z roww i strzelali w stron pozycji
wroga; inni siedzieli na ziemi i popijali wod z menaek. Nie opodal sierant mocowa si z
zablokowanym zamkiem karabinu, klnc cay czas, a obok niego siedzia mczyzna oparty o
cian rowu, z rozstawionymi nogami i patrzy na krew chlustajc z rany na brzuchu.
Sean podnis si i poczu smagnicie kuli na policzku, a zarazem paniczny strach
zakleszczajcy odek. Wygramoli si z rowu.

- Naprzd! - rykn na cae gardo i zacz biec w kierunku wzgrz. By na otwartym


terenie, na maej czce, a na pogniych palikach przed nim wisia drut kolczasty. Dobieg do
ogrodzenia, podnis nog i z caej siy kopn supek. Pot si przewrci na ziemi. Sean
przeskoczy go jednym susem.
- Oni zostali - krzykn biegncy za nim Saul.
Sean si zatrzyma. Znajdowali si ju w poowie pola i karabiny Burw zwracay si
ku nim.
- Biegnij, Saul! - Sean zerwa kapelusz z gowy. - Naprzd, wy dranie! - Wydar si z
caych si, machajc na nich kapeluszem.
Kula migna tak blisko jego gowy, e a si zachwia z wraenia.
- Tdy! Za mn! Chodcie! - Saul go nie zostawi. Skaka z podniecenia, wymachujc
ramionami.
- Wracajcie. - Dobieg ich gos Achesona. Pukownik sta w rowie. - Courteney,
wracaj!
Atak si zaama. Sean poj to dopiero w tej chwili i zrozumia decyzj Achesona.
Atak przez otwart k byby zwykym samobjstwem. Sia, ktra przywioda Seana a do
tego miejsca, opucia go nagle i strach smagn go niczym batem. Zacz ucieka co si w
nogach ku schronieniu, paczc z przeraenia, pochylajc si do przodu i rozpychajc
powietrze okciami.
Nagle biegncego za nim Saula dosiga kula. Dosta w gow, karabin wylecia mu z
rk. Skrzeczc ochryple z blu wyoy si jak dugi. Sean nawet nie zwolni kroku.
- Sean! - Usysza za sob krzyk Saula.
- Sean! - Dolecia go wrzaskliwy jk, lecz Sean by guchy na jego prob i bieg dalej,
ku bezpieczestwu, jakie zapewnia rw.
- Sean! Prosz! - Sean zawaha si i stan niezdecydowany, syszc strzay z
mauzerw i wist kul wok siebie.
Zostaw go - wydar si na niego strach. Zostaw go. Uciekaj! Uciekaj!
Saul pez w jego stron z twarz zalan krwi i oczyma wpatrzonymi w twarz Seana.
- Sean!
Zostaw go. Zostaw go.
Jednak w czerwonej od krwi twarzy rannego wida byo nadziej, a jego palce drapay
ziemi, cignc ciao do przodu.

To byo szalestwo, ale Sean wrci po niego.


Dgany strasznym lkiem znalaz si, eby dwign rannego i biec z nim do rowu.
Nienawidzc go, jak jeszcze nikogo w yciu, Sean zblia si szybko do schronienia.
Wartki potok myli sprawi, e czas wydawa si sta w miejscu i Sean przesta wierzy, i
kiedykolwiek dotrze do kryjwki.
- Niech ci diabli! - wystka z nienawici.
- Niech ci wszyscy diabli! - Podszyte strachem niewyrane sowa wyryway mu si z
ust.
W pewnej chwili ziemia rozstpia mu si pod nogami i Sean przekoziokowa.
Wpadli do rowu. Sean przetoczy si na bok, jak najdalej od Saula. Lea na brzuchu,
wciskajc twarz w ziemi i trzs si, jakby mia febr.
Z wolna strach zela i wtedy dopiero podnis gow.
Saul siedzia oparty o cian rowu. Jego twarz bya wymazana mieszanin krwi i
brudu.
- Jak si czujesz? - Sean stkn ochrypym gosem.
Saul spojrza na niego nieprzytomnie. Soce stao pionowo nad ich gowami, zrobio
si bardzo gorco. Sean odkrci zakrtk manierki, przysuwajc j do ust Saula. Ranny wypi
z trudem kilka ykw. Woda polaa mu si z kcikw ust na brod i mundur.
Sean take si napi, dyszc ciko z ulgi.
- Zobaczmy, co z twoj gow.
Zdj mu kapelusz z gowy i krew, ktra nagromadzia si wok opaski, spyna
gst strug na czoo i szyj. Rozsuwajc brudne wosy, Sean znalaz ran w czaszce.
- Tylko dranicie - mrukn i obmaca kieszenie Saula w poszukiwaniu bandaa.
Zawizujc biay turban na gowie rannego uwiadomi sobie, e nad polem bitwy zapada
dziwna cisza, ktr podkrelay szepty wok niego i przypadkowy odgos strzau ze wzgrza.
Bitwa bya skoczona. Przynajmniej udao nam si przej na drug stron rzeki,
pomyla z gorycz. Zostawa jednak otwarty problem powrotu.
- Boli ci jeszcze? - Namoczy chusteczk i otar krew i brud z twarzy Saula.
- Dzikuj, Sean. - Sean zobaczy, e oczy Saula s pene ez Poczu wstyd. Odwrci
od niego spojrzenie.
- Dzikuj, e... e wrcie po mnie.
- Zapomnij o tym.

- Nigdy. Nie zapomn tak dugo, jak yj.


- Sam by postpi tak samo.
- Nie, chyba nie. Nie bybym zdolny do tego. Sean, tak si baem. Nie masz nawet
pojcia, jak byem przeraony. Ty nie wiesz, co to znaczy strach.
- Zapomnij o tym. Daj ju spokj.
- Musz ci powiedzie. Jestem ci to winny - od tej pory jestem twoim dunikiem...
Gdyby po mnie nie wrci... nadal bym tam lea. Bd do koca ycia twoim dunikiem.
- Zamknij si, do cholery! - Widzia, e oczy Saula s jakie inne, zwone renice
przypominay czarne punkty. Saul potrzsa idiotycznie gow. Kula oszoomia go. Sean nie
mg jednak powstrzyma gniewu.
- Zamknij si - warkn jeszcze raz. - Mylisz, e ja nie wiem co to strach? Byem tak
przeraony, e nienawidziem ci. Syszysz? Nienawidziem ci!
Nagle jego gos zmik. Musia wytumaczy wszystko Saulowi i sobie samemu.
Musia powiedzie mu o tym, usprawiedliwi si i jednoczenie wszystko uporzdkowa.
Raptem poczu si bardzo stary i mdry, jakby dosta do rk klucz do tajemnicy ycia.
Wydao mu si, e wszystko rozumie i potrafi wyjani.
Siedzieli obok siebie w socu, oddzieleni od innych ludzi i gos Seana przeszed w
niecierpliwy szept, ktrym stara si przekaza Saulowi ca poznan prawd.
Nie opodal nich lea kapral fizylierw. Spoczywa martwy na plecach, a muchy
kbiy si nad jego oczyma i skaday w nich jajeczka, wygldem przypominajce drobne
ziarenka ryu; zebrane w powiekach, odsaniay otwarte oczy.
Saul opar si ciko o rami Seana i od czasu do czasu nerwowo potrzsa gow,
prbujc si skoncentrowa na jego sowach. Sucha gosu, ktry najpierw si potyka i
zatrzymywa, a potem zacz pyn coraz szybciej popdzany nowymi mylami. Wyczuwa
desperacje Seana, gdy ten stara si uchwyci i przekaza cho kilka okruchw wiedzy, ktr
jeszcze przed chwil posiada. Wreszcie zapada cisza, jakby wszystko to, co byo do
powiedzenia, nagle gdzie przepado.
- Nie wiem - stwierdzi w kocu Sean.
- Ruth. - Gos Saula brzmia martwo, a jego oczy nie mogy kupi si na twarzy Seana,
gdy patrzy na niego spod zaczerwienionego turbanu. - Mwisz jak Ruth. Czasami w nocy,
kiedy nie moe spa, prbuje mi co powiedzie. Ju prawie j rozumiem, niemal udaje jej si
jasno wyrazi myl i nagle si zatrzymuje. Nie wiem, mwi w kocu. Po prostu nie wiem.

Sean odsun si gwatownie od niego i wlepi wzrok w jego twarz.


- Ruth?
- Ruth - moja ona. Polubiby j, Sean - a ona ciebie. Jest taka dzielna... przedara si
do mnie przez linie Burw. Ca drog z Pretorii przejechaa sama. Dotara do mnie. Nie
mogem w to uwierzy. Ca drog. Zwyczajnie jednego dnia wesza do obozu i powiedziaa:
Cze, Saul. Jestem! Tak po prostu. Polubisz j, jak j poznasz. Jest taka pikna...

W padzierniku, kiedy nadchodz potne wiatry, zawsze zaczynaj wia jakiego


cichego dnia. Wczeniej przez miesic jest sucho i ciepo i nagle syszy si, jak nadcigaj z
daleka, mikko wyjc. Huk nata si szybko, w powietrzu wiruje brzowy kurz, a drzewa
pochylaj si nisko, omoczc gaziami. Wida nadcigajc wichur, ale adne przygotowania nie zdaj si na nic, kiedy uderzy. Czowieka otacza potny ryk i kurz, ktry
oszaamia i olepia swoj gwatownoci.
W ten sam sposb Sean zobaczy narastajc w nim burz, rozpozna mordercz
wcieko, przez ktr nieomal zabi czowieka, ale nie potrafi si przygotowa na jej
przyjcie. W pewnej chwili zalaa go fala gniewu, zalepiajc i ograniczajc pole widzenia do
twarzy Saula Friedmana. Widzia j z profilu, gdy Saul patrzy przez rwnin Colenso na
linie Anglikw.
Sean podnis karabin martwego kaprala i pooy go sobie na kolanach. Odsun
kciukiem bezpiecznik. Saul nic nie zauway.
- Jest teraz w Pietermaritzburgu. Dostaem od niej list w zeszym tygodniu wymamrota i Sean przesun karabin tak, e lufa celowaa w bok Saula poniej pachy.
- Sam j wysaem do Pietermaritzburga. Mieszka tam teraz ze swoim wujem. - Saul
podnis rk i dotkn gowy. Sean zacisn palec na spucie. - Tak bym chcia, eby j
pozna. Polubiaby ci. - Spojrza na Seana, a w jego oczach malowao si bezgraniczne
zaufanie. - Napisz jej w licie o dzisiejszym dniu... o tym, co zrobie.
Sean cign spust i poczu ostateczny opr.
- Oboje jestemy twoimi dunikami... - Saul zamilk i umiechn si wstydliwie. Chc, eby tylko wiedzia, e nigdy o tym nie zapomn.
Zabij go - zawy gos w gowie Seana. Zabij go teraz - zrb to szybko. Nie pozwl mu
mwi.
Byo to pierwsze jasne polecenie, jakie wyda jego instynkt.

Teraz! Zrb to teraz! Jednak wskazujcy palec si rozluni.


To on stoi pomidzy tob a Ruth. Zrb to, szybko. Szum w gowie zela. Wichura
skoczya si i Sean sysza, jak si oddala. Podnis karabin i wolno przesun bezpiecznik
na swoje miejsce.
W ciszy, jaka zapanowaa po burzy, Sean uwiadomi sobie, e Saula Friedmana
bdzie odtd otacza specjaln opiek. Poniewa niemal odebra mu ycie, od tej chwili ycie
Saula stao si honorowym dugiem.
Odoy karabin i zamkn ciko oczy.
- Lepiej pomylmy, jak si std wydosta - powiedzia cicho. - Inaczej mog nie mie
okazji pozna tej twojej piknoci.

16. Hart sam wpakowa si w te kopoty! - Pompatyczny gos generaa Redversa


Bullera pasowa do wystajcego brzucha. Genera odchyli si do tyu, wycigajc lunet. Co o tym mylisz, Courteney?
- No c, na pewno nie udao mu si dotrze do brodu, sir. Wyglda na to, e zosta
zatrzymany na zakolu rzeki - zgodzi si z nim Garry.
- Niech go diabli! Moje rozkazy byy wyrane - rykn Buller. - Co z dziaami, moesz
je dostrzec?
Wszystkie lunety w grupie oficerw skieroway si w stron rodka pola, gdzie w
kbach dymu i kurzu wida byo pordzewiae dachy Colenso wystajce nad poszarpane
drzewa.
- Nie mog... - zacz Garry i drgn nerwowo, gdy potne dziao wystrzelio z
hukiem ze skarpy za nimi. Garry podskakiwa przy kadym strzale. Gdybym tylko wiedzia,
kiedy bdzie odpala, pomyla i znowu drgn przy kolejnym grzmocie.
- Nikt ich nie obsuguje - wtrci si jeden z oficerw i Garry poczu, e zazdroci mu
opanowania i kontroli nad gosem. Jego wasne rce dray tak silnie, e musia z caych si
ciska lornetk, eby co zobaczy. Po kadym wystrzale z dziaa nad ich gowami unosi si
obok dymu. Soce prayo coraz mocniej i Garry'ego mczyo pragnienie. Pomyla o
manierce z wod schowanej w torbach przy siodle i nastpny wystrza cakowicie go
zaskoczy. Tym razem obie nogi Garry'ego oderway si od ziemi.
- ...Courteney, zgadzasz si ze mn? - Dobieg go gos Bullera.
Nie sysza pocztku pytania.
- W zupenoci, sir.
- Dobrze. - Genera zwrci si do adiutanta. - Wylij goca do Harta. Rozka mu si
wycofa, zanim go tam zmasakruj. Popiesz si z tym, Clery.
W tym momencie Garry dokona wanego odkrycia. Pod nieprzeniknion mask z
okazaymi srebrnymi wsami, za wyupiastymi oczyma - genera Redvers Buller by rwnie
podniecony i niepewny siebie jak Garry Courteney. Potwierdzay to jego cige proby o rad.
Oczywicie Garry nie uwaa, e jednym z powodw, dla ktrych genera szuka poparcia u
niego, a nie u innych oficerw sztabowych by fakt. i Buller mg zawsze na nie liczy.
- To zaatwia spraw lewej flanki. - Buller nie ukrywa ulgi z podjtej decyzji i
przesun lunet w prawo, by przyjrze si niskiemu wzgrzu Hlangwane. - Wyglda na to, e
Donaldson utrzyma si na swojej pozycji. - Wczeniej dochodziy ich czste strzay z

karabinw z prawej flanki, ale teraz panowaa tam cisza. - Jednak centrum... - Jakby chcia
unikn spotkania, zwrci wreszcie lunet na zason dymu, pomieni i wybuchajcych
szrapneli nad Colenso. - Chodcie. - Zoy lunet. - Lepiej przyjrzyjmy si z bliska temu,
czego tam dokonali. - Poprowadzi sztab do koni. Uwaajc, eby nikt nie zaj jego miejsca
u boku generaa, Garry popiesznie kutyka za nim. Kiedy dotarli do dowdztwa brygady
Lytteltona ukrytego w gbokim parowie jakie p mili przed pierwszymi budynkami
miasteczka, Buller potrzebowa penej minuty, eby rozezna si w sytuacji. Straty
oszoomiy go.
- Zajlimy miasto, sir. Trzy kompanie poszy na most drogowy i zajy go, ale nie da
si utrzyma. Wysaem ju goca, eby ich zawrci.
- Ale dlaczego dziaa milcz? Co si stao z pukownikiem Longiem?
- Dziaa zostay uciszone. Long jest ciko ranny.
Podczas gdy Buller osadza konia suchajc raportu, sierant Transwaldzkiej Artylerii
Stanowej wystrzeli z nordenfeldta pocisk, przemieniajc wycofywanie si brytyjskiej armii w
klsk, ktra rozniosa si echem po caym wiecie.
Pocisk poszybowa w gr z poszarpanych ska wzgrza na pnocnym brzegu,
przelecia nad rzek zbrzowia od wybuchw szrapneli i pociskw, i od onierskiej krwi,
wysoko nad opuszczonymi dziaami zarzuconymi trupami, z sykiem min gowy pozostaej
przy yciu garstki artylerzystw, ktrzy setny raz przypadli do ziemi, min onierzy
ukrytych w miasteczku Colenso, zniy si nad drzewami mimozy, brunatn rwnin zasan
ciaami i ostatnim podrzutem w wirujcym pyle i dymie wyldowa w samym rodku sztabu
generaa Bullera.
Pod Garrym martwy ko pad na ziemi przygniatajc mu nog, ktra gdyby nie bya z
drewna, pkaby natychmiast. Zobaczy krew cieknc po mundurze i zalewajc mu twarz i
usta.
- Dostaem. Pomcie mi, na Boga, pomcie mi, jestem ranny. - Garry wi si w
trawie, ocierajc krew z twarzy.
Czyje rce oswobodziy mu nog i odcigny go od konia.
- To nie twoja krew. Nie jeste ranny. To jego krew. Klczcy na kolanach Garry
patrzy w przeraeniu na majora, ktry sta wczeniej przed nim i zasoni go przed
odamkiem. Szrapnel urwa mu gow i krew tryskaa z szyi, jakby to by przerwany w
straacki.

Wok niego ludzie walczyli z oszalaymi ze strachu komi, ktre wyryway si do


ucieczki. Buller siedzia zgity w siodle, trzymajc si za piersi.
- Sir, sir. Czy dobrze si pan czuje? - Adiutant poskramia rcego ogiera generaa,
trzymajc go krtko przy pysku. Dwch oficerw podbiego do Bullera i pomogo mu zsi z
konia. Sta midzy nimi z twarz wykrzywion blem. Kiedy odezwa si, jego gos dra z
nadmiaru emocji i by wyjtkowo szorstki.
- Lyttelton, wycofujcie si! Zarzd odwrt na caym froncie!
- Sir - sprzeciwi si genera brygady. - Mamy w swoich rkach miasto. Niech pan mi
pozwoli osania do nocy dziaa i wtedy odcigniemy je...
- Do cholery, Lyttelton! Syszae, co powiedziaem. Wycofaj ca brygad,
natychmiast. Atak si zaama. - Buller oddycha z powistem i cay czas trzyma si obiema
rkami za bok.
- Jeli si teraz wycofamy, poniesiemy cisze straty ni dotychczas. Artyleria wroga
jest wycelowana...
- Wycofaj ludzi, syszysz mnie? - Gos Bullera podnis si do krzyku.
- Dziaa... - sprbowa jeszcze raz Lyttelton, ale Buller odwrci si ju do adiutanta.
- Wylij gocw do brygady lorda Dundonalda. Musi natychmiast si wycofa. Nie
pozwalam na adn zwok, ma natychmiast przerwa walk i wycofa swoje oddziay.
Powiedz mu... powiedz mu, e atak zaama si na lewej flance i w centrum, dziaa przepady,
i e moe zosta otoczony przez wroga. Ruszaj. Popiesz si z tym.
Wrd oficerw rozlegy si ponure pomruki, gdy usyszeli rozkazy. Wszyscy zwrcili
wzrok na Lytteltona, ktry by najstarszym oficerem pozostaym przy yciu.
- Generale Buller - powiedzia cicho Lyttelton, ale z przygan, ktra poruszya nawet
zszokowanego Bullera. - Niech mi pan przynajmniej pozwoli sprbowa odzyska dziaa. Nie
moemy ich tak zostawi. Prosz mi pozwoli zebra ochotnikw...
- Ja pjd, sir. Prosz mi pozwoli. - Modszy oficer odepchn w popiechu
Garry'ego. Garry zna tego czowieka, wszyscy go znali. By to nie tylko jeden z najbardziej
obiecujcych oficerw w sztabie Bullera, ale take jedyny syn sawnego lorda Robertsa.
Wsparszy si na ramieniu adiutanta, Buller schowa si w cieniu drzewa mimozy i z
ulg usiad, opierajc si plecami o pie. Spojrza znudzonym wzrokiem na Robertsa, nie
wykazujc wikszego zainteresowania.
- W porzdku, Bobbie. Lyttelton da ci swoich ludzi. Moesz i. - Wyda spokojnie

wyrok mierci na niego. Roberts rozemia si wesoo jak dziecko i pobieg po konia.
- Sdz, e wszyscy potrzebujemy si troch wzmocni. Czy przyczycie si do mnie,
eby zje po kanapce i napi si po kieliszku szampana? - Buller skin na adiutanta, ktry
poszed przynie sakwy z prowiantem. Dwadziecia jardw od nich rozerwa si pocisk,
obsypujc wszystkich grudkami ziemi. Buller zdj dbo suchej trawy z wsw i wybra
kanapk z wdzonym ososiem.

17. Sean pez rowem w stron rzeki. Na krawdzi rowu rozerwa si pocisk i zasypa
mu plecy ziemi. Zatrzyma si, eby strzepn traw z wsw i ruszy dalej do miejsca, gdzie
pukownik Acheson przykucn obok kapitana fizylierw.
- Hej, pukowniku, chyba mnie ju pan nie bdzie potrzebowa, co? - Kapitan spojrza
zaskoczony sposobem, w jaki Sean zwrci si do przeoonego, jednak Acheson umiechn
si tylko.
- Wanie przybieg do nas posaniec. Dostalimy rozkaz wycofania si.
- Co za szkoda! - Sean mrukn z sarkazmem. - I to wanie, gdy ju dobieralimy si
do naszych braci Burw. - Wszyscy trzej schylili jednoczenie gowy, gdy pociski z karabinu
maszynowego wyrway ziemi z rowu nad ich gowami. Sean podj rozmow w tym samym
miejscu, w ktrym zostaa przerwana. - W takim razie pozwol sobie poegna pana.
- Dokd idziesz? - spyta podejrzliwie kapitan.
- Na pewno nie przez most. - Sean wyj niedopaek cygara z ust i wskaza nim na
zbryzgana krwi szar konstrukcj. - Mam ze sob rannego. Nie uda mu si przej o
wasnych siach. Macie zapaki?
Kapitan wyj pudeko zapaek z kieszeni na piersiach.
- Dzikuj. Mam zamiar przepyn z nim w d rzeki i znale lepsze miejsce do
przeprawy. - Sean zapali cygaro, dmuchn gstym dymem i odda zapaki oficerowi. - Mio
byo pana pozna, pukowniku.
- Courteney, ma pan moje pozwolenie na oddalenie si od oddziau. - Patrzyli sobie
przez chwil w oczy i Sean poczu ochot ucinicia temu czowiekowi doni, ale zamiast
tego odwrci si i ruszy w stron, z ktrej przyszed.
- Courteney! - Sean zatrzyma si i spojrza przez rami. - Jak si nazywa ten drugi
zwiadowca?
- Friedman. Saul Friedman.
Acheson zapisa nazwisko w notatniku i schowa go do kieszeni.
- Usyszysz jeszcze o dzisiejszym dniu. Powodzenia.
- Powodzenia, sir.
Sean obci bagnetem du zielon ga z drzewa, ktrego konary zwisay nad
zbrunatnia Tugel.
- Chod. - Saul zelizn si po nadbrzenej glinie i wpad po pas do wody tu obok
Seana.

- Zostaw karabin. - Saul posusznie upuci bro do rzeki.


- Po co ci ta ga?
- eby zakry nasze gowy.
- Na co czekamy?
- A Acheson cignie na siebie uwag, gdy bdzie przedziera si z ludmi przez
most.
W tej samej chwili na brzegu rozleg si przenikliwy gwizdek. Niemal natychmiast
rozpocz si ostrza majcy na celu przyduszenie Burw do ziemi i grupa onierzy w
mundurach koloru khaki wbiega na most.
- Teraz - zakomenderowa Sean. Zanurzyli si w ciepej wodzie wystawiajc na
powierzchni jedynie gowy ukryte pod limi. Gdy Sean odepchn si od brzegu,
natychmiast porwa ich wartki nurt. aden z nich nie oglda si na rze, ktra odbywaa si
na mocie za ich plecami.
Dwadziecia minut pniej, kiedy przepynli p mili w d rzeki, Sean zacz
kierowa si ku pozostaociom mostu kolejowego, ktrego fragmenty sigay wody niczym
spuszczony most zwodzony. Jego resztki pozwalay na bezpieczn przepraw w wodzie na
drugi brzeg, a wysoki nasyp zapewnia im oson w czasie ucieczki przez rwnin.
Sean wyczu nogami muliste dno i po chwili znaleli si pod roztrzaskan konstrukcj
niczym dwa kurczaki pod skrzydami kury. Puci ga i przecign Saula pomidzy
metalowymi przsami.
- Pi minut odpoczynku - powiedzia rannemu i usiad za nim, eby poprawi banda,
ktry spad Saulowi na uszy. Z ubra cieka brudna woda. Sean z alem przypomnia sobie o
cygarach w kieszeni marynarki.
Za wysokim wirowym nasypem kolejki bieg rw. Idc w kucki wzdu rowu Sean
popycha przed sob Saula, gromic go za kadym razem, gdy ten usiowa wyprostowa si i
rozluni sztywne minie karku. Znajdujcy si na wzgrzu snajper musia ich wypatrzy,
gdy w pewnej chwili koo gowy Seana wisna kula i wbia si w wir nasypu. Sean zakl
szpetnie, niemal dotykajc nosem kolan. Saul nawet tego nie spostrzeg. Zachwia si na
zmczonych nogach, potkn i w kocu wyldowa na dnie rowu, bezwadnie jak szmaciana
lalka.
Sean kopn go.
- Wstawaj, do cholery!

- Nie, Ruth. Nie bud mnie. Przecie to niedziela. Nie musz dzisiaj i do pracy. Mwic rozsdnie, przekonujcym gosem Saul z prob spojrza na Seana. Jego oczy byy
matowe, a renice zwziy si do wielkoci dwch czarnych punktw.
- Wstawaj! Wstawaj, psiakrew! - Imi Ruth rozwcieczyo Seana. Zapa Saula za
rami i potrzsa nim z caej siy. Gowa rannego lataa nieprzytomnie na wszystkie strony, a
spod bandaa zacza wycieka krew. Nagle wystraszony Sean uoy go delikatnie na ziemi.
- Saul, prosz. Musisz sprbowa. Jeszcze tylko kawaek.
- Faszywy blask - wyszepta Saul. - Nie ma poysku. Nie chc tego. - Zamkn oczy,
jego usta rozchyliy si lekko i zacz si wydobywa z nich chrapliwy oddech i lina.
Seana opanowaa dawica rozpacz, gdy przyglda si nieprzytomnej twarzy. Oczy
zapady si gboko w ciemne jamy, a blada skra nacigna si na policzkach i chudym
nosie.
Wcale nie dlatego, e niemal go zabiem. Nie dlatego, e jestem mu co duny. Wic
dlaczego - dlaczego? Jak mona wyrazi swoje uczucia do innego mczyzny? Mona tylko
powiedzie, e robi to, bo jest moim przyjacielem. Poniewa jest moim przyjacielem, nie
mog go tu zostawi.
Kucnwszy przy nim, Sean posadzi wiotkie ciao na ziemi, zarzuci sobie rk Saula
na ramiona i wsta. Saul wisia na jego plecach, gowa opada mu na piersi. Sean spojrza
przed siebie i zobaczy onierzy, ktrym udao si wrci przez most, jak biegn do
miasteczka, cignc ze sob rannych.
Przez rwnin uciekaa caa potna armia generaa Bullera, przedzierajc si w
pojedynk, po dwch lub trzech. Pokonani onierze zmykali przed kulami i szrapnelami.
Mniej ni sto jardw od rowu, w ktrym znajdowa si Sean, stay szeregiem dziaa,
ustawione rwno na trawie i kompletnie opuszczone.
Sean odwrci spojrzenie i zacz maszerowa na poudnie, jak najdalej od rzeki.
Jedn rk trzyma przez rami nadgarstek Saula, a drug obejmowa go w pasie.
Uwiadomi sobie nagle, e ogie Burw znowu przybiera na sile. Pociski, ktre
spaday na chybi trafi pomidzy biegncych ludzi, zaczy teraz koncentrowa si na terenie
przed Seanem. Dochodzca z tyu kanonada natya si przechodzc w nieustajcy trzask
wystrzaw przypominajcy poar lasu.
Oparszy si o cian rowu, Sean przez drzewa mimozy i burz wybuchajcych
pociskw i tumanw kurzu lustrowa teren przed sob. Dojrza konie, dwa pene zaprzgi i

jedcw galopujcych pomidzy poszarpanymi drzewami. Spod koskich kopyt wzbija si


kurz i miesza z dymem wybuchw. Wysunity daleko przed may oddzia onierzy jecha
mczyzna na olbrzymim koniu, kierujc si ku opuszczonym dziaom.
- On si mieje. - Zauroczony Sean patrzy, jak jedziec znika w tumanie kurzu i dymu
wyrzuconego przez pocisk i po chwili wynurza si z niego, skrcajc koniem jak gracz polo.
Usta mczyzny byy szeroko otwarte i Sean dostrzeg bysk biaych zbw. - Gupiec, mieje
si do rozpuku!
Nagle Sean zacz wiwatowa z szalecz radoci.
- Jed, czowieku, jed! - Dar si na cae gardo. Jego krzyk zosta zaguszony przez
wycie nadlatujcego pocisku i huk wybuchu.
- Wrcili po dziaa! - zawy Sean. - Saul, przyjechali po dziaa. - Nie wiedzc co robi,
oszalay z podniecenia Sean wybieg z rowu i z nowymi siami bieg z Saulem na plecach
przez otwart przestrze ku armatom.
Kiedy dotar do baterii, pierwsza grupa jedcw ju si nimi zajmowaa. onierze
ustawiali konie przed pierwszym dziaem. Sean opuci ostronie nieprzytomnego towarzysza
i uoy go na trawie. Dwch ludzi mocowao si z lawet, ale do jej podniesienia potrzeba
byo siy czterech.
- Z drogi! - krzykn na nich Sean i stan w rozkroku nad dugim klinem dolnej czci
lawety. Zacisn rce na uchwytach i podwign j z ziemi. - Podsucie wzek.
Szybko wsunito wzek pod lawet i przytwierdzono j do zaczepami. Sean cofn
si o krok dyszc ciko.
- Dobra robota! - Mody oficer pochyli si w siodle ku Seanowi. - Wsiadaj na wz.
Ale Sean odwrci si i podbieg do Saula. Podnis go z ziemi i ostronie ruszy z
nim w kierunku wozu.
- Wecie go ode mnie - stkn ciko. Dwch onierzy usadzio Saula pomidzy
sob na siedzeniu wonicy.
- Tu nie ma ju dla ciebie miejsca, stary. Zajmij miejsce Taffy'ego na prawym
dyszlowym - krzykn do niego jeden z onierzy.
Sean zobaczy, e onierz ma racj. Jedcy siedzieli ju na koniach, ale jedno siodo
byo puste.
- Uwaaj na niego - poprosi mczyzn, ktry podtrzymywa Saula.
- Nie martw si, trzymam go mocno - zapewni dziaowy i ponagli Seana. - Lepiej

wskakuj na konia, ju odjedamy.


- Uwaaj na niego - powtrzy Sean i podbieg do przodu.
W tej samej chwili odwrci si od niego dobry los, ktry osania go cay ranek. Za
Seanem rozerwa si pocisk. Nie poczu blu, ale prawa noga ugia si nagle pod nim i Sean
upad na kolana.
Prbowa wsta, lecz ciao odmwio mu posuszestwa.
- Naprzd! - krzykn mody oficer i wz z dziaem ruszy z miejsca, nabierajc
szybkoci i podskakujc na wybojach, gdy jedcy poganiali konie. Sean zobaczy, e
dziaowy trzymajcy Saula patrzy na niego z wyrazem bezradnoci na twarzy.
- Uwaaj na niego! - krzykn Sean. - Obiecaj mi, e bdziesz uwaa na niego!
Dziaowy otworzy usta, eby odkrzykn, ale pomidzy nimi eksplodowa kolejny
pocisk wyrzucajc w powietrze fontann piasku, ktra zakrya wz. Tym razem Sean poczu,
jak odamek rozdziera mu ciao. Bl by niczym cicie brzytw i Sean run na ziemi.
Padajc dostrzeg jeszcze, e mody oficer take zosta trafiony. Modzieniec wyrzuci
ramiona do gry i spad z konia do tyu uderzajc ramieniem o ziemi, z jedn nog zapltan
w strzemi. Sposzony wierzchowiec ponis go po wybojach, a wreszcie pasek strzemienia
pk i ciao spoczo na trawie. Ko pogalopowa za oddalajcym si zaprzgiem.
Sean take pez w t sam stron.
- Uwaaj na niego - krzykn ostatkiem si. - Na mio bosk, uwaaj na Saula. - Lecz
nikt nie sysza ju jego prb. onierze wjechali pomidzy drzewa, znikajc w kbach
dymu wyrzucanego w powietrze przez pociski, ktre poday za nimi niczym szereg
brzowych demonw.
Sean nie przestawa si czoga, uywajc jednej rki, eby chwyta si kpek trawy i
podciga o kilka cali do przodu, podczas gdy druga rka wloka si bezwadnie przy boku.
W pewnej chwili prawa noga zaczepia o co i zosta unieruchomiony. Sean zacz si
szarpa, ale but by wbity w kp trawy i nie dawa si oswobodzi. Przewin si na bok
trzymajc zaman rk pod sob i spojrza na nog.
Wszdzie byo peno krwi, na przygitej trawie lni mokry, liski pas czerwieni, a
krew wci laa si z rany. Nie czu jednak adnego blu, tylko lekkie zamroczenie i bezwad
ogarniajcy gow i cae ciao.
Noga bya skrcona pod ostrym ktem i z ziemi wystawa obcas buta. Sean chcia si
rozemia patrzc na t dziwn nog, ale byby to zbyt duy wysiek, wic tylko zamkn

oczy przed arem soca.


Obok niego kto jkn i przez krtk chwil Sean by przekonany, e to Saul.
Przypomnia sobie z wysikiem, e Saul jest bezpieczny i e to musi by mody oficer. Sean
lea z zamknitymi oczami i sucha, jak modzieniec umiera. By to okropny odgos.

18. Genera Jan Paulus Leroux stanwszy na wzgrzu wznoszcym si nad Tugel,
zdj kapelusz z szerokim rondem i podwjnym denkiem. Czaszka generaa bya niemal
zupenie ysa, okolona jedynie nad uszami wianuszkiem rudych wosw, ktre z tyu dopiero
gstniay. Skra na gowie bya gadka i jasnokremowa, w miejscu gdzie kapelusz osania j
przed socem. Kontrastujca z ni twarz bya ogorzaa od soca i wiatru, przypominajc
odamek czerwonej skay.
- Przyprowad mojego konia, Hennie. - Genera poprosi modzieca, ktry sta za
nim.
- Ja, wujku Paul. - Chopak zbieg po zboczu do miejsca, gdzie stay konie.
Jeden z onierzy wychyli si z rowu strzeleckiego, by spojrze na Jana Paulusa.
- Bg wysucha naszych modlitw, wujku Paul. Da nam wielkie zwycistwo.
Jan Paulus skin ciko gow, a jego gos by cichy i pokorny, bez adnego ladu
radoci.
- Ja, Frederik. W imi boe, wielkie zwycistwo. Jednak nie tak wielkie, jak to
planowaem, pomyla.
Poza zasigiem dzia, niemal poza zasigiem oka, niedobitki armii brytyjskiej znikay
za horyzontem.
Dlaczego moi strzelcy nie zaczekali, pomyla z gorycz. Wytumaczyem im
wszystko tak jasno, ale mnie nie pojli.
Gwnym punktem strategicznym by most. Gdyby tylko moi ludzie na pagrku
poniej wzgrz pozwolili Brytyjczykom go przekroczy. Bg pozwoliby nam wtedy zabi
tysice, a nie setki. Kiedy nasza artyleria zniszczyaby most za ich plecami, aden z
Brytyjczykw nie uszedby z yciem z otoczonej wzgrzami rwniny. Spojrza z alem na
puapk, ktr przygotowa z tak pieczoowitoci. Ze wzgrza widzia wyranie wszystkie
okopy, doskonale zamaskowane i nachodzce na siebie tak, e prowadzony z nich ogie mg
obj ca nieck, do ktrej chcia zwabi armi wroga. Puapka na nic mu si ju nie zda,
gdy wrg nie wrci ponownie na to samo miejsce.
Hennie powrci z jego wierzchowcem i Jan Paulus dosiad go natychmiast.
- Chod, zjedziemy na d.
Czterdziestodwuletni Jan Paulus Leroux by wyjtkowo mody jak na misj, ktr mu
powierzono. Jego nominacja po odejciu starego Jouberta spotkaa si z siln opozycj w
Pretorii, ale prezydent Kruger uciszy niechtne gosy i zmusi Volkraad do zaakceptowania

swojego kandydata. Dziesi minut wczeniej Jan Paulus wysa mu telegrafem wiadomo,
ktra potwierdzaa suszno pokadanego w nim zaufania.
Siedzc wygodnie w siodle i prostujc nogi w dugich strzemionach, ze sjambokiem
zwisajcym mu u pasa i kapeluszem osaniajcym gow, Jan Paulus zjecha na rwnin, eby
zebra plon wojny.
Kiedy dojecha do pagrkw i skierowa pomidzy nie konia, ludzie podnieli si w
rowach strzeleckich i zaczli wiwatowa na jego cze. Wkrtce gosy z tysicy garde
zczyy si w jeden chralny ryk radoci, ktry odbi si echem od wzgrz niczym ryk lww
radujcych si z upolowanej zwierzyny. Mijajc onierzy Jan Paulus oglda bez adnej
emocji ich twarze. Wszystkie byy pokryte czerwonym pyem i spalonym prochem,
porysowane strukami potu. Jeden z ludzi, eby powsta, posuy si karabinem jak kulami,
a wok jego ust zarysoway si linie blu. Jan Paulus zatrzyma konia.
- Nie bd gupcem, po si, czowieku!
Mczyzna umiechn si z blem i pokrci przeczco gow.
- Nee, wujku Paul. Id z panem po dziaa. Jan Paulus skin na ludzi otaczajcych
rannego.
- Zabierzcie go. Zaniecie do lekarza. - Ruszy dalej stpa kierujc si do miejsca,
gdzie czeka na niego komendant van Vyk.
- Kazaem ci powstrzyma ludzi, pki wrg nie przekroczy mostu - rzuci na
powitanie i z twarzy van Vyka znik umiech.
- Ja, wujku Paul. Wiem. Nie mogem ich jednak pohamowa. Modsi zaczli strzela
bez pozwolenia. Kiedy zobaczyli dziaa pod samym nosem, nie mogem ich duej
powstrzyma. - Van Vyk obrci si i wskaza za rzek. - Niech pan spojrzy, jak blisko stoj.
Jan Paulus spojrza we wskazanym kierunku. Dziaa stay na otwartym terenie
zasonite tylko ciernistymi krzakami; tak blisko, e mg policzy osie k i dostrzec
brzowe zamki.
- To bya zbyt wielka pokusa - doda skruszonym gosem van Vyk.
- Tak. Stao si i nic ju nie moemy na to poradzi. - Jan Paulus zdecydowa, e ten
czowiek nigdy ju nie bdzie dowodzi jego oddziaami. - Chodmy, musimy je
przyprowadzi.
Kiedy zbliyli si do mostu drogowego, Jan Paulus zatrzyma kolumn jedcw.
Mimo e jego twarz nie wyraaa adnych uczu, na widok jatki, jak zobaczy, poczu skurcz

odka.
- Zabierzcie ich - rozkaza i trzydziestu ludzi zsiado z koni, by oczyci most. Jan
Paulus zawoa za nimi: - Obchodcie si delikatnie z ciaami. Nie cignijcie ich jak worki.
To byli ludzie. Dzielni ludzie. - Jadcy za nim Hennie zacz paka. zy skapyway mu z
brody na skrzan kurtk. - Jong, opanuj si - mrukn cicho Jan Paulus. - zy s dobre dla
kobiet. - Skierowa konia ku wskiemu przejciu pomidzy stertami zwok. Oczy go pieky i
musia sobie powtarza ze zoci, e to wina kurzu, soca i lydditu.
Podjechali w milczeniu do dzia i stali pomidzy nimi bez radoci, ktra powinna
cechowa zwycizcw. Nagle pad strza. Jeden z jego ludzi zachwia si na nogach i zapa
si koa dziaa, eby nie upa.
Zawracajc konia i rozpaszczajc si na jego grzbiecie, Jan Paulus skierowa go
galopem w stron rowu, skd wystrzelono. Nastpna kula wisna mu koo gowy, ale Jan
Paulus dotar ju do skraju wyrwy. cignwszy wodze tak, e ko przysiad na zadzie tu
nad jej brzegiem, zeskoczy z sioda i kopniakiem wytrci onierzowi karabin z rki, zanim
szarpn go do gry.
- Dosy ju nazabijalimy, gupcze! - Potykajc si na angielskich sowach, z
jzykiem plczcym si z wciekoci, krzycza w twarz onierzowi. - Wszystko ju
skoczone. Poddaj si. - Odwrci si do pozostaych onierzy, ktrzy pochowali si w
rowie. - Poddajcie si, wszyscy! - Przez dug minut aden z nich si nie poruszy. W kocu
zaczli si podnosi i pojedynczo wychodzi z dou.
Podczas gdy grupa Burw odprowadzaa jecw, a inni zajci byli dziaami i
skrzynkami z amunicj, pomidzy drzewami mimozy pojawili si brytyjscy sanitariusze z
noszami. Wkrtce ludzie w mundurach koloru khaki przemieszali si z Burami w
poszukiwaniu rannych.
Dwch Hindusw z korpusu medycznego znalazo mczyzn lecego na lewo od
dzia. Sanitariusze mieli kopoty z opanowaniem rannego i Jan Paulus wrczy wodze
Henniemu, a nastpnie podszed do nich.
Na wp przytomny mczyzna kl okropnie i walczy z Hindusami, ktrzy usiowali
wzi jego nog w upki.
- Zostawcie mnie, dranie. - Potna pi powalia jednego z sanitariuszy.
Jan Paulus rozpozna ten gos i uderzenie i podbieg do szamoczcych si ludzi.
- Uspokj si albo przyo ci po bie - hukn, gdy tylko stan przed nimi.

Rozdygotany Sean obrci gow w jego stron i sprbowa skoncentrowa wzrok.


- Kto to? Kim jeste? Odpieprz si ode mnie.
Jan Paulus nic nie odpowiedzia. Patrzy na rany Seana i czu, e zbiera mu si na
wymioty.
- Zostawcie go mnie. - Wzi upki od wystraszonych sanitariuszy i przykucn przy
rannym.
- Zostaw mnie! - wrzasn Sean. - Wiem, co chcesz zrobi. Chcesz mi j obci!
- Sean! - Jan Paulus zapa go za nadgarstek i trzyma z caych si, gdy ranny prbowa
si uwolni.
- Zabij ci, ty pieprzony draniu. Zabij ci, jeli jej dotkniesz.
- Sean! To ja. Spjrz na mnie!
Sean z wolna si uspokaja, a jego rozbiegane oczy z lekka oprzytomniay.
- To ty? Naprawd? - wyszepta. - Nie pozwl im... nie pozwl im obci mi nogi. Nie
chc, eby obcili mi j jak Garry'emu.
- Uspokj si albo rozwal ci ten pusty eb - warkn Jan Paulus. Podobnie jak twarz
jego donie byy czerwone i z silnymi stwardniaymi palcami, ktre teraz poruszay si
delikatnie, jak rce matki dotykajce dziecka. Chwyciwszy za kostk, spojrza na Seana. Trzymaj si teraz. Musz j naprostowa.
Sean sprbowa si umiechn, ale jego twarz bya szara pod grub warstw brudu, a
pot ciek po skrze jak woda.
- Nie gadaj tyle, ty przeklty Holendrze. Zrb to!
Ko zazgrzytaa o ko w rozdartym ciele i Sean stkn. Kady misie w jego ciele
skurczy si i zaraz rozluni, gdy ranny zemdla.
- Ja - mrukn Jan Paulus. - Tak lepiej. - Po raz pierwszy tego dnia na jego twarzy
rysowao si wspczucie. Zabandaowa nog i jeszcze przez kilka sekund klcza nad
nieprzytomnym Seanem. Nastpnie wyszepta cicho kilka sw, eby nie usyszeli go
sanitariusze.
- pij dobrze, mj bracie. Niech Bg oszczdzi twoj nog. Wsta i jego twarz znowu
przypominaa nag ska, bez ladu adnego uczucia.
- Zabierzcie go - rozkaza. Poczeka, a podnios nosze i odejd, uginajc si pod ich
ciarem.
Podszed wolno do swojego konia, cignc lekko nogi po trawie. Siedzc w siodle

obejrza si jeszcze raz na poudnie, ale sanitariusze znikli ju pomidzy drzewami mimozy.
Spi konia ostrogami i pody za dug procesj wozw, winiw i dzia, ktra raz jeszcze
przeprawiaa si przez Tugel. W ciszy rozlegao si jedynie brzczenie uprzy i
melancholijne skrzypienie k.

19. Garrick Courteney patrzy, jak szampan leje si do krysztaowego kieliszka.


Zociste bbelki wiroway migoczc w wietle lamp. Kapral podnis butelk, zatrzyma
spadajc kropl wina serwetk i podszed do siedzcego za Garrym generaa Lytteltona, eby
napeni mu kieliszek.
- Nie. - Lyttelton zakry pusty kieliszek doni.
- Ale, Lyttelton, prosz. - Sir Redvers Buller nachyli si i spojrza na generaa. - To
doskonae wino.
- Dzikuj, sir, ale szampanem powinno si witowa zwycistwo. Moe suszniej by
byo posa skrzynk wina za rzek.
Buller zarumieni si lekko i spojrza na wasny kieliszek. W kasynie zapada
nieprzyjemna cisza. Garry sprbowa j przerwa.
- Uwaam, e wycofalimy si w wyjtkowo dobrym porzdku.
- Och tak, zgadzam si z panem zupenie. - Lodowaty sarkazm siedzcego po drugiej
stronie lorda Dundonalda udaremni prb. - Jednak musi pan przyzna, pukowniku, e nie
bylimy zbytnio obcieni w czasie wycofywania si.
Wspomnienie dzia spowodowao, e wszystkie spojrzenia zwrciy si na Bullera.
Dundonald zlekceway znany wszystkim wybuchowy temperament generaa. Jako czonek
Izby Lordw mg sobie pozwoli na podjcie ryzyka. Z grzecznym zuchwalstwem
wytrzyma spojrzenie Bullera, a blade wyupiaste oczy zgasy i Buller spuci wzrok.
- Panowie - powiedzia ciko Buller. - Mamy za sob bardzo ciki dzie i
wszystkich nas czeka jeszcze praca. - Odwrci si do adiutanta. - Clery, moe wzniesiesz
toast za krla?
Garry kutyka wracajc samotnie do swojego namiotu. Olbrzymi namiot kasyna
wieci si za nim jaskrawym wiatem, a przed sob widzia rozlege pole zasane
mniejszymi namiotami owietlonymi od rodka. Nad biaymi stokami ciemne niebo wisiao
niczym satynowa zasona ozdobiona srebrnymi gwiazdami. Wino wypite do obiadu szumiao
mu w gowie i nie zauway pospnej ciszy zalegajcej olbrzymi skarp, gdy szed przez
obz.
Kiedy wszed do swojego namiotu, zobaczy mczyzn podrywajcego si ze stoka
za biurkiem. W wietle lampy twarz mczyzny wydawaa si bardzo mizerna, a w jego
postawie wida byo olbrzymie zmczenie.
- Ach! Curtis.

- Dobry wieczr, sir.


- Przyszede zoy raport?
- Tak jest, sir.
- Powiedz mi, Curtis... jakie mamy straty? - W gosie pukownika dwiczaa nuta
obawy, ktra wywara niepokojce wraenie na Timie. Przyjrza si uwanie twarzy
przeoonego, zanim odpowiedzia.
- Cikie. Z dwudziestu ludzi czterech zostao zabitych, dwch zagino, a piciu jest
rannych, w tym trzech powanie.
- Przygotowae list?
- Jeszcze nie.
- Podaj mi nazwiska.
- Zabici zostali: Booth, Amery...
Garry nie mg si ju powstrzyma. Przerwa ostro adiutantowi.
- A co z sierantem?
- Ma pan na myli Courteneya?
- Tak. Tak. - Niecierpliwo przemieszaa si z obaw, ktra cisna mu odek.
- Ranny, sir.
Garry poczu tak ogromn ulg, e musia zamkn oczy i wcign gboko
powietrze, eby si opanowa.
Sean y! Dziki Bogu. Dziki za to Bogu.
- Gdzie jest teraz?
- Zabrali go do polowego szpitala. Zostanie wysany z pierwsz grup ciko rannych.
- Ciko? - Ulga przemienia si natychmiast w trosk. Spyta gwatownym tonem: Jak ciko? Jak ciko jest ranny?
- Tylko tyle mi powiedziano. Poszedem do szpitala, ale nie zezwolono mi na
widzenie.
Garry opad na krzeso i instynktownie sign do szuflady, zanim si opanowa.
- Dzikuj, Curtis. Moesz odej.
- A reszta mojego raportu?
- Jutro. Zostaw to na jutro.
Wdka palia mu wntrznoci, kiedy ruszy w stron szpitala. Nie miao teraz
znaczenia, e planowa mier Seana i e prosi o ni. Nie potrafi ju myle rozsdnie i

tylko przypiesza kroku, popdzany trawicym go niepokojem. Rozpieraa go nie rozpoznana


jeszcze nadzieja, e tak jak kiedy, tak i teraz znajdzie wsparcie w jedynym bracie. Zacz
biec niezdarnie, cignc przy kadym kroku but po piasku.
Garry przeszukiwa szpital z rosnc desperacj. Bieg wrd rzdw noszy
przygldajc si kadej twarzy; widzia bl, okaleczenia i skradajc si mier, ktra
przesikaa przez brudne bandae niczym czerwony atrament. Sysza jki, pacze i
nieprzytomny miech; czu zapach potu przyniesionego przez agoni, pomieszanego z
cikim, sodkim zapachem gangreny i rodkw dezynfekujcych - i nawet tego nie zauwaa.
Szuka jednej twarzy, tylko jednej twarzy. Nie znalaz jej.
- Courteney. - Sanitariusz przejrza list nachylajc j do wiata. - Ach! Mam. Tu
jest... zobaczmy. Tak! Ju go u nas nie ma. Odjecha pierwszym pocigiem jak godzin
temu... Nie jestem pewien, sir, chyba do Pietermaritzburga. Zaoyli tam nowy wielki szpital.
Obawiam si, e tego te nie wiem, ale zapisali go w rubryce przypadki powane... to zawsze
lepiej ni krytyczne.
Otulony samotnoci jak paszczem, Garry wrci do namiotu.
- Dobry wieczr, sir. - Sucy ju czeka na niego. Garry zawsze kaza im czeka.
Nowy czowiek; tak szybko si zmieniali. Nigdy nie mg utrzyma adnego duej ni
miesic.
Garry odepchn go i ciko opad na ko polowe.
- Prosz uwaa, sir. Pomog panu si pooy, sir. - Gos mczyzny brzmia
sualczo. Ludzie zawsze mwili takim tonem do pijakw. Dotyk jego rki rozwcieczy
Garry'ego.
- Zostaw mnie. - Uderzy mczyzn pici w twarz. Sucy przewrci si do tym. Zostaw mnie. Wyno si std!
Sucy pociera niepewnie policzek i wycofywa si na bezpieczn odlego.
- Wyno si! - sykn na niego Garry.
- Ale, sir...
- Zjedaj std, do cholery! Won!
Mczyzna wyszed i delikatnie opuci za sob po namiotu. Garry pokutyka do
wejcia i zasznurowa klap. Cofn si o krok. Sam. Nie mog mnie teraz zobaczy. Nie
mog si teraz ze mnie mia. Nie mog. O Boe, Sean!
Odwrci si do rodka namiotu. Sztuczna noga zaczepia o nierwno w pododze i

Garry upad. Jeden z rzemieni zerwa si i noga wykrcia si pod nim. Garry podpez na
rkach i kolanach do szafki, a wykrzywiona noga cigna si za nim groteskowo.
Klczc przy szafce wyj porcelanow misk, ponownie sign do wntrza i namaca
butelk. Palce byy zbyt sztywne, eby wycign korek. Wyszarpn go zbami i wyplu na
podog. Podnis butelk do ust. Grdyka poruszaa si rytmicznie przy kadym yku. Troch
brandy polao mu si na mundur, plamic wstk Krzya Wiktorii.
Opuci butelk i odpoczywa, oddychajc gboko, eby pozby si piekcego smaku
alkoholu. Nastpnie zacz znowu pi, tym razem wolniej. Ustao drenie rk. Oddech si
wyrwna. Sign za siebie, zdj z komody kubek, napeni go, a nastpnie odstawi butelk
na podog obok siebie i opar si plecami o szafk.
Sztuczna noga leaa przed nim wykrcona pod dziwnym ktem. Przyglda si jej z
ciekawoci, sczc wolno brandy i czujc jak alkohol pozbawia czucia kubki smakowe na
jzyku.
Noga stanowia centrum jego ycia. Nieczua na nic, nieruchoma, spokojna jak oko
cyklonu, wok ktrego wirowao cae jego popltane ycie. Noga - zawsze tylko ona.
Zawsze i zawsze tylko noga.
Oszoomiony alkoholem odwrci wzrok od protezy ku potnym cieniom przeszoci
i przekona si, e nie zostay znieksztacone czy zamazane przez czas, ukazyway si
dokadne w kadym szczegle.
Podczas gdy przesuway si przed jego oczyma, noc zwina si w kbek tak, e czas
straci cae znaczenie. Godziny trway kilka minut i znikay topione na dnie butelki, gdy
Garry siedzia oparty o szafk i wolno sczy brandy z kubka, obserwujc jak noc odchodzi w
zapomnienie. O wicie rozegra si przed nim ostatni akt dramatu.
Jedzie na koniu, w ciemnociach siekanych zimnym deszczem, do Theunis Kraal.
Tylko w jednym oknie wida te wiato lampy, a reszta domu jest pogrona w
ciemnociach.
Raptem ogarnia go niewytumaczalne przeczucie czajcego si blisko za, ktre
zamyka si wok niego niczym zasona lodowatego deszczu. W ciemnociach sycha tylko
chrzst kopyt konia stpajcego po wywirowanym podjedzie. Nastpnie stukot jego
drewnianej nogi, gdy wspina si po schodach. Czuje w doni lodowaty Md klamki i w ciszy
otwiera drzwi.
Jego glos brzmi bekotliwie, przesycony alkoholem i przeraeniem.

- Hej! Gdzie s wszyscy? Anno! Anno! Wrciem!


Niebieski pomie zapaki, zapach poncej siarki i nafty, kiedy zapala lamp. Po
chwili guchy stukot nogi w korytarzu.
- Anna. Anno, gdzie jeste?
Anna, jego niedawno polubiona ona, ley na ku w ciemnym pokoju, na wp
naga, odwraca szybko gow od wiata, ale on dostrzega miertelnie blad twarz i
opuchnite, poranione usta.
Lampa postawiona na stole rzuca gbokie cienie na cian, gdy on nachyla si i
delikatnie zasania spdnic jej nagi brzuch i nogi. Obraca jej twarz ku sobie.
- Moje kochanie, Anno, kochanie. Co si stao? - Przez porwan bluzk widzi jej
nabrzmiae piersi i ciemne sutki zdradzajce brzemienno. - Czy kto ci skrzywdzi? Kto?
Powiedz mi, kto to zrobi?
Ale ona zakrywa rk twarz i pknite wargi.
- Moje kochanie, moje biedactwo. Kto to zrobi? Kto ze sluby?
- Nie.
- Anno, prosz, powiedz mi. Co si stao?
Nage jej ramiona oplataj mu szyj, a usta zbliaj si do jego ucha.
- Przecie wiesz, Garry! Wiesz, kto to zrobi.
- Nie, przysigam, e nie wiem. Prosz, powiedz mi.
Jej gos jest gardowy i napczniay nienawici, gdy wymawia jedno sowo, to
niewiarygodnie przeraajce sowo.
- Sean!
- Sean! - jkn gono w swojej okropnej samotnoci. - Sean!
O Boe! - Nagle zawoa gwatownie. - Nienawidz go. Nienawidz go! Niech umrze.
Prosz, Boe, niech umrze!
Zamkn oczy, tracc kontakt z rzeczywistoci, i poczu zawrt gowy, gdy wadz
nad jego ciaem przej alkohol.
Nie mia siy unie powiek i skoncentrowa wzroku na ku. Ogarny go nudnoci i
wiedzia, e nie zdoa ich powstrzyma. Ciepy i cierpki smak brandy podnis mu si do ust i
nosa.

20. Kiedy sucy znalaz pukownika, mina ju poowa poranka. Garry lea w
poplamionym i brudnym mundurze na ku, ze zmierzwionymi wosami. Drewniana noga
spoczywaa zapomniana na rodku pokoju.
Sucy opuci cicho klap namiotu i stanwszy w progu przyglda si swojemu
panu, krzywic si przy tym od stchego smrodu brandy i rzygowin.
- Niele si ubabrae, stary. Hej, panie kusztyk-kusztyk - mrukn bez cienia
sympatii. Podnis z podogi butelk i przyjrza si kilku ykom alkoholu, ktre w niej zostay.
- Twoje zdrowie, draniu. - Zasalutowa Garry'emu i oprni butelk. Otar uwanie usta. - W
porzdku. Wemy si za sprztanie tego chlewu.
- Zostawcie mnie w spokoju - jkn Garry.
- Ju jedenasta, sir.
- Zostaw mnie. Wyno si.
- Niech pan wypije kaw, sir.
- Nie chc kawy. Daj mi spokj.
- Przygotowaem ju kpiel, sir, i czysty mundur dla pana.
- Ktra godzina? - Garry usiad niepewnie.
- Jedenasta - powtrzy cierpliwie mczyzna.
- Moja noga? - Garry czu si bez niej jak nagi.
- Jeden z rzemielnikw naprawiajcych uprze przyszywa rzemienie. Bdzie
gotowa, jak pan wyjdzie z kpieli.
Nawet siedzc i trzymajc donie na biurku, Garry nie mg opanowa drenia rk, a
pod powiekami czul ostre kucie. Bl pulsujcy w gowie powodowa, e skra na twarzy
bya nacignita jak na bbnie.
Garry westchn ciko i wzi do rki raport porucznika Curtisa wybrany spord
cienkiego pliku dokumentw, ktre czekay na jego podpis. Przelecia wzrokiem raport. Nie
kojarzy wikszoci podanych nazwisk. Na pocztku listy rannych zobaczy nazwisko Seana.
Pod nim widniao nazwisko tego maego ydowskiego prawnika. Zadowolony, e raport nie
zawiera niczego, co mogoby skompromitowa nazwisko Garry'ego Courteneya, podpisa go i
odoy na stron.
Wzi nastpny dokument. List zaadresowany do niego, jako oficera dowodzcego
Natalskim Korpusem Zwiadowcw. Od pukownika Johna Achesona ze szkockich fizylierw.
Dwie strony eleganckiego, drobnego pisma. Mia ju odrzuci list, gdy jego wzrok przykuo

jedno nazwisko. Nachyli si i zacz szybko czyta od pocztku.


- ...z przyjemnoci zwracam pask uwag... odwaga przekraczajca... pod ostrzaem
nieprzyjacielskim... ponownie poderwa atak... mimo i ranny... z naraeniem wasnego
ycia... dwch onierzy z oddziau paskich zwiadowcw.
Sierant Sean Courteney. Szeregowy Saul Friedman.
...gorco rekomenduj... Honorowy Medal za Mstwo... wielkiej dzielnoci i sile
dowodzenia.
Garry opuci list i opad na krzeso patrzc na kartk, jakby to by wyrok mierci na
niego. Przez dug chwil nie rusza si, czujc jak bl ponownie atakuje jego gow.
Wreszcie podnis list. Rce trzsy mu si tak bardzo, e kawaek papieru dra jak na
wietrze.
- Zabra mi wszystko, co moje; wszystko, co miaem. - Spojrza na odznaki wiszce na
piersi. - Nigdy nie miaem... A teraz to, t jedn rzecz.
Kropla spada na pismo rozmazujc atrament.
- Nienawidz go - szepn drc kartki. - Mam nadziej, ze umrze. - Podar list na
drobne kawaki i zmi w kul.
- Nie. Tego ode mnie nie dostaniesz. To moje. To jedyna rzecz, jakiej nigdy nie
bdziesz mia! - Cisn kul w kt namiotu i opar gow o rce zoone na biurku. Jego
ramionami wstrzsay krtkie spazmy.
- Nie umieraj. Prosz, Sean, nie umieraj.

21. Dirk Courteney odepchn ramieniem stojc w drzwiach dziewczynk i jako


pierwszy zbieg po schodach na zalane socem podwrko. Nie ogldajc si za siebie pobieg
ku dziurze w ywopocie. Kilku chopcw podyo za nim.
Dogonili go, kiedy wybiera klei-lat z tyu ywopotu.
- Popieszcie si - zakomenderowa Dirk. - Musimy pierwsi dosta si nad rzek albo
zajm nam najlepsz pozycj.
Rozbiegli si wzdu potu, niczym stado krzykliwych mapek.
- Dirkie, poycz mi swojego noa.
- Hej, spjrz na mj kij. - Nick Peterson machn krtk witk z wierzby z Port
Jackson. wisna z gonym sykiem.
- To nie kij - poinformowa go Dirk. - To lee-metford. - Spojrza po swoim oddziale. Macie zapamita - jestem lord Kitchener i zwracacie si do mnie per Mj lordzie.
- A ja jestem genera French - oznajmi Nick. Dirk zgodzi si. gdy Nick by jego
porucznikiem. Dirk potrzebowa zaledwie dwch tygodni i piciu porzdnych bjek na pici,
eby ustanowi swoje niekwestionowane przywdztwo.
- A ja jestem genera Methuen! - zaproponowa piskliwym gosem jeden z mniej
wanych czonkw grupy.
- To ja bd generaem Bullerem!
- A ja generaem Catacre!
- Nie moecie by wszyscy generaami. - Dirk rzuci im gniewne spojrzenie. - Tylko
Nick i ja jestemy dowdcami. Wy jestecie zwykymi szeregowcami.
- Kurcz, Dirkie! Zawsze musisz psu zabaw!
- Zamknij si, Brian. - Dirk wyczu grob buntu i zrcznie odwrci ich uwag. Chodcie, idziemy po amunicj.
Dirk wybra dusz drog przez trawnik sanitarny. W ten sposb mg unikn
dorosych i perspektywy uszczuplenia swoich si, kiedy niektrzy z nich zostaliby zabrani
przez rodzicw do rbania drzewa czy pracy w ogrodzie.
- Brzoskwinie ju prawie dojrzay - zauway Nick, kiedy mijali ogrd Pye'a.
- Jeszcze z tydzie - zgodzi si z nim Dirk i zacz si przedziera przez ywopot
ogradzajcy plantacj van Essena, ktra rozpocieraa si a do Baboon Stroom.
- Tam s! - kto krzykn, gdy wyszli spomidzy drzew.
- Burowie, generale!

Na prawo od nich grupka chopcw szukaa czego nad brzegiem rzeki. Byli to
synowie holenderskich rodzin mieszkajcych w okolicy.
- Pjd porozmawia z nimi - powiedzia Dirk. - Idcie po amunicj. - Pobiegli ku
rzece i Dirk zawoa za nimi: - Hej, Nick, przygotuj dla mnie porzdn bry gliny.
- Dobrze, mj lordzie.
Dirk zbliy si do nieprzyjaciela z powag, jaka przystoi generaowi i czonkowi Izby
Lordw. Zatrzyma si w pewnej odlegoci od nich.
- Hej, Piet, jestecie gotowi? - zapyta wyniole. Piet van Essen by jego dalekim
kuzynem. By to silny chopak, ale nie tak wysoki jak Dirk.
- Ja.
- Te same zasady? - spyta Dirk.
- Ja, te same.
- Bez ubra - ostrzeg go Dirk.
- I bez rzucania kamieniami - doda Piet.
- Ilu masz? - Dirk zacz podejrzliwie liczy nieprzyjaci.
- Pitnastu. Tylu samo co ty.
- No to w porzdku. - Dirk skin gow.
- W porzdku!

Nick czeka pod skarp nad rzek. Dirk zeskoczy do niego i wzi du kul
niebieskawej gliny, ktr poda mu Nick. - W sam raz, Dirkie, nie jest zbyt wilgotna. Dobrze, przygotujcie si.
Dirk szybko zdj ubranie, wycign pas ze spodni i zapi go sobie na biodrach, eby
przytrzyma zapasowe witki.
- Brian, schowaj ubrania - rozkaza i przyjrza si uwanie nagim wojownikom.
Prawie wszyscy zachowali jeszcze niewinne ksztaty modoci: paskie klatki piersiowe,
wystajce brzuchy i tuste, biae poladki.
- Nadejd od strony rzeki, jak zawsze to robi - stwierdzi Dirk. - Tym razem
wcigniemy ich w zasadzk. - Mwic ugniata z gliny kul wielkoci pici i wbi j na
koniec witki. - Nick i ja zaczekamy na nich tutaj, reszta ukryje si na szczycie skarpy
pomidzy tymi drzewami z tyu.
Szuka przez chwil celu, na ktrym mgby wyprbowa glin, i znalaz go w wiu

wodnym, ktry z trudem gramoli si na brzeg.


- Patrzcie na t skorup - przerwa sam sobie. Wystpi krok do przodu z opuszczon
praw rk i zatoczy ni nad gow spory uk. Kula poleciaa z przenikliwym szumem w
powietrze i trafia w byszczc czarn skorup z si, ktra zostawia na niej biae pknicie
w ksztacie gwiazdy. w wcign gow i nogi i potoczy si do rzeki.
- Dobry strza!
- Tam jest, teraz ja mu przywal.
- Dosy! Bdziecie wkrtce mieli dosy strzaw. - Zakomenderowa Dirk. Suchajcie! Kiedy nadbiegn tdy, Nick i ja powstrzymamy ich na chwil, a nastpnie
uciekniemy wzdu rzeki. Jak zaczn nas ciga, musicie poczeka, a znajd si dokadnie
pod wami - wtedy im docie.
Dirk i Nick przykucnli obok siebie przy brzegu zanurzeni po nosy w wodzie. Kpa
trzcin zasaniaa im gowy. Kije uzbrojone w gliniane kule zostawili na brzegu w zasigu rki.
Pod wod Dirk poczu, jak rami Nicka trca go w ebra i lekko skin gow.
Usysza ju przed chwil szepty za zakrtem rzeki i odgos kamyka potrconego nieostron
nog, ktry z pluskiem wpad do wody. Dirk odwrci gow i odpowiedzia drapienym
umiechem na porozumiewawcze spojrzenie Nicka, nastpnie wyjrza przez trzciny.
Dwadziecia krokw przed nim zza zakrtu wysuna si ostronie gowa. Twarz
chopaka bya spita i Dirk schowa si gbiej w kp trzciny.
Duga cisza zostaa wreszcie przerwana.
- Nie ma ich tam. - Piskliwy gos zdradza podniecenie. Boetje by delikatnym, maym
chopcem, ktry naprasza si do wzicia
udziau w zabawach silniejszych kolegw. Dirk cisn Nicka za rami - wrg da si
wcign w puapk. Po chwili wysun usta z wody.
- Teraz! - szepn. Signli po kije. Zaskoczenie byo cakowite. Gdy Dirk i Nick
poderwali si z wody z rkami podniesionymi do rzutu, atakowani stali w takim miejscu, e
nie mogli uciec ani podj walki nie ponoszc przy tym strat.
Poleciay na nich pociski z gliny, uderzajc z gonym klapniciem o nagie ciaa,
wywoujc krzyki blu i lekkie zamieszanie wrd potykajcych si o siebie chopcw.
- Na nich! Ognia! - krzycza Dirk i ciska kule, nie wybierajc celu, mierzc w
pltanin ng, rk i rowych poladkw. Obok niego Nick rzuca z tak sam zawzitoci.
Zamieszanie nie trwao duej ni pitnacie sekund, po czym krzyki blu ustpiy

miejsca gniewnym wrzaskom.


- To tylko Dirk i Nick.
- Na nich! Jest ich tylko dwch.
Pierwszy pocisk zawista Dirkowi koo ucha, ale drugi trafi go w sam rodek klatki
piersiowej.
- Uciekamy! - Sykn z blu i rzuci si ku brzegowi. By atwym celem, gdy tak bieg
pochylony, by czym prdzej wydosta si ze strumienia, i kula rzucona z bliskiej odlegoci
ugodzia go w plecy. Bl spowodowa, e wyskoczy z wody, a oczy zaszy mu zami.
- Za nimi!
- Ognia!
Wyjc dziko wrg rzuci si w pogo, a w powietrzu wistay pociski trafiajce do
celu. Zanim dobiegli do nastpnego zakrtu, ich plecy i poladki byy pokryte czerwonymi
plamami, ktre nastpnego dnia miay przemieni si w bolesne siniaki.
Przeciwnik upojony przewag, bez zachowania jakiejkolwiek ostronoci wbieg z
krzykiem i radosnymi wrzaskami w sam rodek zasadzki. Kiedy atakujcy minli zakrt,
droga odwrotu zostaa odcita.
Dirk i Nick stali spokojnie, gotowi na ich przyjcie. Nagle brzeg nad gowami
atakujcych wypeni si wyjcymi, skaczcymi z radoci nagimi dzikusami, ktrzy z caej
siy zaczli ich zasypywa glinianymi kulami.
Wrg wytrzyma ostrza przez minut i wreszcie rzuci si panicznie do ucieczki
wzdu strumienia. Z kulami wiszczcymi nad gowami i ranicymi im plecy chopcy
zmykali co si w nogach ku plantacji.
Jeden z nich zosta na placu boju. Klcza w mule poniej brzegu i cicho ka. Wedug
niepisanych praw rzdzcych zabaw ten chopiec nie podlega ju dalszym karom.
- To tylko Boetje - krzykn Nick. - Zostawcie go! Chodcie! cigamy pozostaych! Wygramoli si na brzeg i pobieg na czele grupy ciga pokonanego przeciwnika. Wyjc i
piszczc z rozgorczkowania, rzucili si przez brzow traw w stron brzegu plantacji, gdzie
Piet van Essen stara si z desperacj zebra swoich podwadnych i przygotowa ich na atak.
Tylko jeden z nich zosta na brzegu. Dirk Courteney nie pobieg za pozostaymi.
Teraz nad rzek byli tylko dwaj chopcy, osonici przez skarp. Boetje podnis
gow i zobaczy przez zy, jak Dirk zblia si wolno do niego. Zobaczy rk Dirka gotow
do rzutu i wyraz jego twarzy. Boetje wiedzia, e nie ma nikogo, kto by mu pomg.

- Dirk, prosz - wyszepta. - Poddaj si. Prosz. Poddaj si. Dirk wyszczerzy
zoliwie zby. Z rozmysem naoy du kul na kij.
- Oddam ci jutro cay mj obiad - baga Boetje. - Nie same sodycze, ale cay obiad.
Dirk cisn kul. Jk Boetjego na wskro przenikn ciao Dirka. Przebiegy go
przyjemne dreszcze.
- Dam ci mj nowy scyzoryk. - Gos Boetjego przeryway spazmatyczne chlipnicia.
Zakry sobie twarz rkami.
Dirk naoy kolejn kul; powoli smakowa poczucie wasnej siy.
- Dirk, bagam ci. Prosz, dam ci wszystko, co tylko... - Boetje znowu jkn.
- We rce z twarzy, Boetje. - Gos Dirka by ochrypy z podniecenia.
- Nie, Dirk. Prosz, nie!
- Zabierz rce, to przestan.
- Obiecujesz, Dirk? Daj sowo, e przestaniesz.
- Daj ci sowo - szepn Dirk.
Boetje powoli opuci chude i bardzo blade ramiona, ktre zawsze chroni przed
socem dugimi rkawami.
- Obiecae. Zrobiem to, co... - Gliniana kula trafia go prosto w nos, zaklejajc ca
twarz i odrzucajc gow do tyu. Z obu nozdrzy polaa si krew.
Boetje chwyci si za gow, rozmazujc krew na policzkach.
- Dae sowo - pisn paczliwie. - Dae sowo! - Ale Dirk szykowa ju nastpny
pocisk.

Dirk wrci sam do domu. Szed wolno, umiechajc si do siebie, a delikatne wosy
opaday mu na czoo, zakrywajc smug z niebieskiej gliny na policzku.
Mary czekaa na niego w kuchni domu przy ulicy Protea. Przygldaa mu si przez
okno, gdy przedziera si przez krzaki i szed przez trawnik. Kiedy zbliy si, zauwaya na
jego ustach umiech. Uczucie, jakie j przepenio na widok tej niewinnej i piknej twarzy,
ledwo miecio si w jej piersiach. Pobiega otworzy mu drzwi.
- Dzie dobry, kochanie.
- Cze, Mary - przywita j Dirk i umiech rozpromieni jego twarz, zmuszajc Mary
do wzicia go w ramiona.
- Dobry Boe, cay jeste wypakany glin. Musimy ci wykpa, zanim twoja babcia

wrci do domu.
Dirk wysun si z jej obj i podszed do puszki z ciastkami.
- Jestem godny.
- Ale tylko jedno - zgodzia si Mary. Dirk wzi ca gar ciastek. - Mam dla ciebie
niespodziank.
- Co takiego? - Dirk by bardziej zainteresowany ciasteczkami. Mary miaa dla niego
niespodziank kadego dnia. Zazwyczaj byy to skarpetki, ktre sama zrobia na drutach.
- Powiem ci, jak wejdziesz do wanny.
- No dobrze. - Opychajc si ciastkami Dirk skierowa si do azienki. Po drodze
rozbiera si, rzucajc na podog koszul i spodnie, eby Mary je zebraa. - Co to za
niespodzianka?
- Och Dirk, znowu bawie si w t okropn gr. - Mary przykucna przy wannie i
delikatnie namydlia posiniaczone plecy i poladki. - Prosz, obiecaj mi, e ju nigdy nie
bdziesz si w to bawi.
- Zgoda. - Od Dirka zawsze byo bardzo atwo uzyska obietnic. Przyrzeka ju
wczeniej zaprzesta tej zabawy. - Powiedz, co to za niespodzianka?
- Zgadnij. - Mary umiechaa si i ten znaczcy umiech skrywajcy tajemnic zwrci
uwag Dirka. Przyglda si z uwag jej zniszczonej twarzy. Jej brzydkiej, kochajcej twarzy.
- Sodycze? - sprbowa. Mary potrzsna gow pieszczc jego ciao flanelow
szmatk.
- Chyba nie skarpetki!
- Nie. - Wrzucia szmatk do biaej od myda wody i przycisna go do piersi. - Nie, to
nie skarpetki - wyszeptaa.
Dirk domyli si.
- Czy to...? Czy to...
- Tak, Dirkie, to o twoim ojcu. Zacz si jej wyrywa.
- Mary, gdzie on jest? Gdzie on jest?
- Najpierw przebierz si w piam.
- Czy on jest tutaj? Czy wrci do domu?
- Nie, Dirk. Jeszcze nie przyjecha. Jest w Pietermaritzburgu. Ale wkrtce go
zobaczysz. Ju niedugo. Babcia pojechaa zarezerwowa bilety na pocig. Zobaczysz go
jutro.

Jego rozgrzane ciao zaczo dre w jej ramionach, wstrzsane kaniem


rozczarowania i tsknoty za ojcem.

22. Z pewnych wzgldw, pani Courteney, to nawet lepiej, e nie udao nam si
skontaktowa z pani wczeniej. - Lekarz w randze majora nabi fajk i zacz przeszukiwa
kieszenie.
- Paskie zapaki le na stole - pomoga mu Ada.
- Och! Dzikuj. - Zapali fajk, wydmuchn dym i mwi dalej. - Widzi pani, pani
syn nie nalea do regularnego oddziau i nie posiadalimy adnych informacji o rodzinie.
Kiedy wrci spod Colenso sze tygodni temu, nie by, powiedzmy, w stanie poda nam pani
adresu.
- Czy moemy zobaczy teraz tatusia? - Dirk nie mg ju duej wytrzyma. Przez
ostatnie pi minut wierci si nieustannie na kanapie, siedzc obok Ady.
- Zobaczysz ojca za kilka minut, mody czowieku. - Lekarz wojskowy zwrci si do
Ady. - Tak si skada, pani Courteney, e ten zbieg okolicznoci pozwoli nam zaoszczdzi
pani niepotrzebnych zmartwie. Z pocztku nie bylimy pewni, czy uda nam si ocali ycie
pani syna, nie mwic ju o nodze. Mona powiedzie, e przez cztery tygodnie jego ycie
wisiao na wosku. Jednak teraz - spojrza z dum na Ad - no c, najlepiej bdzie, jak pani
sama si przekona.
- Dobrze si czuje? - spytaa szybko z niepokojem.
- Pani syn jest bardzo mocnej budowy, same minie i sia woli. - Skin gow,
umiechajc si. - Tak, jest na dobrej drodze do penego wyzdrowienia. Moe pozosta lekki
niedowad prawej nogi, ale jeli porwna si to z tym, co mu grozio... - Rozoy rce. Siostra zaprowadzi pani teraz do niego.
- Kiedy bdzie mg wrci do domu? - spytaa Ada stojc w drzwiach.
- Ju niedugo. Moe za miesic.
Weranda bya dua, dobrze ocieniona i chodzona delikatnym wiatrem, ktry wia od
strony szpitalnych trawnikw. Wzdu ciany stao sto wysokich metalowych ek. Leao
na nich stu mczyzn w szarych flanelowych koszulach, z gowami opartymi o biae
poduszki. Niektrzy spali, kilku czytao, inni rozmawiali cicho, a take grali w szachy lub
karty na stolikach ustawionych pomidzy kami. Jeden z rannych lea oddalony od
pozostaych, patrzc nie widzcym wzrokiem na par dzierzb, ktre kciy si gono na
trawniku.
Kiedy Sean by zbyt saby, eby protestowa, zgolono mu brod na rozkaz siostry
przeoonej, ktra uznaa j za niehigieniczn. Jego twarz prezentowaa si teraz o wiele

lepiej i nawet Sean musia to po cichu przyzna. Osaniana tak dugo skra dolnej czci
twarzy bya gadka i biaa jak u chopca; wraz z gst, czarn brod ujto mu pitnacie lat
ycia. W jego twarzy zaczy przykuwa uwag gwnie cikie brwi, ktre z kolei zmuszay
do spojrzenia w oczy, ciemnoniebieskie niczym cie chmur na grskim jeziorze. Byy teraz
jeszcze ciemniejsze ni zazwyczaj, bo Sean rozwaa tre listu trzymanego w prawej rce.
List przyszed ju trzy tygodnie temu i tani papier porozdziera si w kilku miejscach
od cigego skadania i rozkadania. By dugi, w wikszoci powicony drobiazgowemu
opisowi walk armii Bullera nad rzek Tugel. Bya w nim te wzmianka o blach gowy,
jakie nadawca cierpia od rany, ktra zdya si ju zagoi. Saul powici take sporo
miejsca opisowi wdzicznoci, jak czu do swojego wybawcy. Wynurzenia te zawstydzay
Seana i opuszcza pewne fragmenty przy kadym ponownym odczytywaniu listu.
Wraca jednak nieustannie do jednego akapitu, czytajc go wolno, pgosem, tak aby
zapamita kade sowo.

Wspominaem ci ju o mojej onie, Ruth. Jak wiesz, ucieka z Pretorii i przebywa


obecnie w Pietermaritzburgu u swojej rodziny. Wczoraj dostaem od niej list z wprost
cudownymi wiadomociami. W czerwcu min cztery lata, odkd si pobralimy, i teraz, w
wyniku naszego krtkiego spotkania w Natalu, mam zosta ojcem! Ruth twierdzi, e to bdzie
dziewczynka (cho ja jestem przekonany, e to syn!) i wybraa ju dla niej imi. Mwic
ogldnie, jest to najbardziej niezwyke imi, jakie syszaem w swoim yciu. Widz, e bd
potrzebowa duej dozy dyplomacji, aby zmieni jej decyzj. (Upr jest jedn z jej licznych
cnt.) Ruth chce nazwa biedne dziecko imieniem Storm 4 - Storm Friedman - musz
przyzna, e pomys ten zbija mnie z pantayku! Mimo e nie jestemy tego samego
wyznania, odpisaem jej, eby na twoj cze zgodzia si na imi Sandek, co znaczy ojciec
chrzestny. Mam nadziej, e nie bdzie si sprzeciwia (zwaszcza ze wzgldu na dug, jaki
mamy wobec ciebie) i potrzebuj teraz jedynie twojej zgody. Czy j wyraasz?
Opisaem Ruth stan, w jakim si znajdujesz, podaem twj adres (z listami: szpital
Greys) i poprosiem, eby odwiedzia ci, by osobicie ci podzikowa. Ostrzegam, wie o
tobie tyle samo co ja i nie bdzie ukrywa swojego entuzjazmu!

Storm (ang.) - Burza

ciskajc list w doni Sean patrzy w soce ponad trawnikami. Pod kodr czu
pleciony koszyk, ktry unieruchamia mu nog.
- Storm - wyszepta, przypomniawszy sobie byskawice, ktre owietlay niebieskim
wiatem jej ciao.
- Dlaczego nie przyjeda? - Czeka na ni od trzech tygodni. - Wie, e tu jestem.
Czemu nie przyjeda?
- Gocie do pana. - Siostra stana przed nim i poprawia kodr.
- Kto? - Podnis si z wysikiem na zdrowym okciu. Drugie rami mia
unieruchomione bandaem przy piersi.
- Jaka pani. - Poczu, jak ogarnia go podniecenie. - I may chopiec. - Ogarna go
fala zawodu, gdy zorientowa si, e to nie ona. Po chwili poczu wyrzuty sumienia. Ada z
Dirkiem, kt by inny?
Dirk nie rozpozna ogolonego ojca, pki nie podszed na odlego dziesiciu krokw.
Wtedy rzuci si do niego, gubic po drodze czapk. Ciemne wosy mimo brylantyny
rozsypay si lokami po twarzy. Krzyczc dziko z radoci wskoczy Seanowi na piersi i
zarzuci mu obie rce na szyj.
Mina duga chwila, zanim Sean zdoa si uwolni z uciskw, by si mu przyjrze.
- No, no, synu - powiedzia i zaraz powtrzy: - No, no, synu. - Nie ufajc sobie, e
zdoa powstrzyma oznaki silnego wzruszenia - przygldao im si stu mczyzn,
umiechajc si porozumiewawczo - Sean odwrci si w poszukiwaniu ratunku do Ady.
Czekaa cierpliwie, tak jak to robia cae ycie, ale kiedy spojrza na ni, w jej
umiechu dostrzeg te wielk czuo.
- Sean. - Nachylia si, eby go pocaowa. - Co si stao z twoj brod? Wygldasz
tak modo.
Zostali z nim przez ca godzin, wiksz jej cz spdzajc na suchaniu monologu
Dirka. W przerwach, kiedy Dirk nabiera oddechu, Sean i Ada wymieniali najwiesze
wiadomoci. W kocu Ada podniosa si z krzesa przy ku.
- Pocig odjeda za p godziny, a Dirk musi jutro i do szkoy. Bdziemy ci
odwiedza co tydzie, a bdziesz mg wrci do domu.
Zabranie Dirka ze szpitala przypominao kopoty z wyrzuceniem natrtnego pijaka z
baru. Ada nie moga sama da sobie z nim rady i poprosia do pomocy sanitariusza.
Kopicego i rzucajcego si Dirka zniesiono na werand, a Sean sysza jego krzyki dugo po

tym, jak syn znikn mu z oczu.


- Chc do tatusia. Chc do mojego tatusia.

23. Beniamin Goldberg by wykonawc testamentu brata. Pozostawiony jego opiece


majtek skada si z czterdziestu procent akcji przedsibiorstwa Goldberg Bros. Ltd., ktre
zarzdzao gorzelni, czterema maymi hotelami i jednym bardzo duym na Marin Parad w
Durbanie, szesnastoma rzeniami i fabryk kiebas, bekonu i wdzonej szynki. Ostatnie
produkty fabryki byy przyczyn wstydu Beniamina, ale fabryka przynosia znaczne zyski.
Beniamin by take przewodniczcym rady Goldberg Bros. i udziaowcem posiadajcym
pozostae szedziesit procent. Obecno dwudziestopiciotysicznej armii zawsze godnych
i spragnionych onierzy w Natalu, mimo e zwikszaa zapotrzebowanie na bekon i piwo,
jeszcze bardziej ambarasowaa Beniamina, ktry by przeciwny wszelkiej przemocy.
Olbrzymie zyski, jakie przynosia wojna, byy powodem jednoczenie zmartwie i radoci.
Te same ambiwalentne uczucia wzbudzaa obecno siostrzenicy w jego domu.
Beniamin mia czterech synw, za jego brat Aaron zostawi tylko jedn crk. Ben czu, e
chtnie oddaby za ni wszystkich swoich synw. Nie znaczyo to, e skary si na dzieci,
wszyscy dobrze prowadzili interesy. Jeden z nich kierowa hotelem w Port Natal, najstarszy
zarzdza gorzelni, a dwch innych pracowao w dziale misnym. Jednak - i w tym miejscu
Beniamin westchn - jednak Ruth! To bya dziewczyna, ktra powinna by podpor jego
staroci. Spojrza na ni ponad stoem zastawionym srebrami i niadaniem na wspaniaej
porcelanie i ponownie westchn.
- Wujku Ben, nie zaczynaj wszystkiego od pocztku. Prosz. - Ruth energicznie
posmarowaa tost masem.
- Ale ja tylko mwi, e potrzebujemy go tutaj. Czy jest w tym co zego?
- Saul jest prawnikiem.
- Nu? Co w tym zego? Jest prawnikiem, a my potrzebujemy Prawnika. Ile ja pac
tym mokom!
- On nie chce pracowa w naszej firmie.
- W porzdku. Wiemy, e nie chce aski z naszej strony. Wiemy, e nie chce, aby
twoje pienidze pracoway na niego. Wiemy o jego dumie - ale teraz ma take obowizki.
Powinien myle o tobie - i dziecku - a nie o swoim widzimisie.
Na wspomnienie dziecka Ruth zmarszczya lekko brwi. Beniamin zauway to;
niewiele rzeczy uchodzio jego uwagi. Ci modzi ludzie! Gdyby tylko potrafi ich przekona.
Westchn ciko.
- W porzdku. Zostawimy spraw, dopki Saul nie przyjedzie na przepustk - opornie

wyrazi zgod.
Ruth, ktra nigdy nie wspominaa mowi o ofercie wuja, zobaczya w wyobrani
swoje ycie w Pietermaritzburgu; ujrzaa siebie cakowicie zniewolon przez uczucia wujka
Beniamina; zapan niczym owad w pajczyn rodzinnych obowizkw. W jej oczach
zapona wcieko.
- Jeli wspomnisz Saulowi o tej propozycji, nigdy si do ciebie nie odezw.
Policzki jej zarowiy si ze zoci. Nawet gruby warkocz wyrazi swj protest,
podskakujc na plecach, kiedy potrzsna gow.
Ojojoj! Beniamin ukry rado pod spuszczonymi powiekami. Co za temperament! Co
za kobieta! Przy niej kady mczyzna zawsze bdzie czu si modo.
Ruth poderwaa si od stou. Beniamin dopiero teraz zauway, e ma na sobie strj do
jazdy konnej.
- Gdzie si wybierasz? Ruth, chyba nie zamierzasz wicej dzisiaj jedzi?
- Wanie e zamierzam.
- Ale dziecko!
- Wujku Ben, czy nie mgby si nauczy nie wtyka nosa w nie swoje sprawy? Wysza z pokoju. Jej kibi bya cay czas szczupa i Ruth sza z gracj, ktra budzia
najbardziej sprzeczne uczucia w sercu Beniamina.
- Nie powiniene jej pozwoli traktowa siebie w ten sposb - powiedziaa jego ona
agodnym tonem, ktrym zawsze si do niego zwracaa.
- Co kopocze t dziewczyn. - Beniamin wytar uwanie resztki jajka z wsw,
pooy serwetk na stole, wyj z kieszeni kamizelki zoty zegarek i sprawdziwszy czas wsta
od stou. - Co bardzo powanego. Zapamitaj moje sowa.

By pitek. Ruth wydao si dziwne to, jak pitek sta si dniem, wok ktrego krciy
si wszystkie dni tygodnia. Pogonia kasztanowatego ogiera, ktry z miejsca ruszy galopem,
tak e musiaa go lekko powstrzyma i zmusi do spokojniejszego kroku.
Przyjechaa za wczenie i musiaa odczeka w parkowej alei wysadzanej dbami
dziesi cigncych si niemiosiernie minut. Siostra wynurzya si zza ywopotu niczym
may konspirator.
- Ma pani to? - spytaa niecierpliwie Ruth.
Dziewczyna skina gow, rozejrzaa si szybko wok i wyja kopert zza szarego

fartucha. Ruth wrczya jej zotego suwerena. ciskajc w rku monet siostra ruszya z
powrotem w stron szpitala.
- Niech pani zaczeka. - Ruth zatrzymaa j. To by jej jedyny z nim kontakt i Ruth nie
chciaa go tak szybko przerwa. - Jak si czuje?
- Wszystko w porzdku, prosz pani.
- Wiem. Powiedz mi, jak wyglda. Co robi i mwi? - nalegaa Ruth.
- Och, teraz wyglda cakiem niele. Od tygodnia wstaje z ka i chodzi o lasce z tym
wielkim czarnym dzikusem u jego boku. Pierwszego dnia wywrci si i szkoda, e pani nie
syszaa, jak przy tym kl. O Boe! - Rozemiay si rwnoczenie. - To twarda sztuka.
Siostra miaa z nim wczoraj przepraw, kiedy chciaa go wykpa. Nazwa j bezwstydn
ladacznic. Nakrzyczaa na niego, ale widziaam, e bya zadowolona i wszystkim o tym
opowiadaa.
Dziewczyna mwia chtnie, a Ruth suchaa oczarowana; do pewnego momentu.
- A wie pani, co zrobi wczoraj, kiedy zmieniaam mu piam? - Zarumienia si
lekko. - Uszczypn mnie z tyu!
Ruth poczua, jak zalewa j gorca fala zoci. Uwiadomia sobie nagle, e
dziewczyna jest cakiem adna.
- I powiedzia...
- Dosy! Dzikuj. - Ruth z trudem powstrzymaa rk, ktr trzymaa wodze. Musz ju jecha. - Zazwyczaj duga spdnica przeszkadzaa jej we wspiciu si na konia, ale
tym razem znalaza si w siodle bez adnych problemw.
- Za tydzie, prosz pani?
- Tak. - Uderzya ogiera w szyj. Skoczy do przodu tak energicznie, e Ruth musiaa
przytrzyma si z caych si sioda. Pdzia tak szybko, jak jeszcze nigdy w yciu, poganiajc
konia batem i pitami, a na jego bokach pojawiy si ciemne plamy potu, a piana z pyska
zacza pryska na grzbiet. Kiedy dotara do swojej kryjwki na brzegu rzeki Umgeni,
zazdro jej mina i poczua wstyd. Poluzowaa ogierowi poprg i poklepaa go z czuoci
po szyi, zanim zostawia go przywizanego do jednej z wierzb paczcych. Zesza nad sam
brzeg rzeki i usiada na swoim ulubionym klocu drzewa nad wod.
Otworzya kopert. Gdyby Sean mg wiedzie, e wykresy temperatury, dane o stanie
zdrowia, zalecenia lekarza i poziom cukru w moczu s czytane z tak pasj, na pewno
dodaby do innych swoich chorb naruszenie ledziony.

W kocu zoya kartki i schowaa je do kieszeni. Musi teraz wyglda zupenie


inaczej, kiedy zgolono mu brod. Patrzya na pync rzek i miaa wraenie, e jego twarz
formuje si w zielonej toni, eby na ni spojrze. Dotkna powierzchni wody czubkiem buta
i zmarszczki zniszczyy obraz.
Poczua przygniatajc samotno.
- Nie wolno mi pj do niego - szepna, utwierdzajc si w postanowieniu, ktre
trzymao j z dala od niego przez ostatnie tygodnie, odkd dowiedziaa si o pobycie Seana w
szpitalu. Tak blisko - tak bardzo blisko.
Spojrzaa zdecydowanym wzrokiem na wod, usiujc przypomnie sobie twarz ma.
Zobaczya jedynie t ryb, ktrej uska pokryta zbatym wzorem byszczaa na tle
piaszczystego dna. Rzucia kamyk do wody i ryba ucieka.
Saul. Zawsze wesoy, may Saul z twarz mapki, ktry potrafi skoni j do
nieopanowanego miechu, jakby bya dzieckiem miejcym si do matki. Kocham go,
pomylaa. Bya to prawda, kochaa ma. Jednak mio przyjmuje rne ksztaty, niektre z
nich przypominaj gr - wysok i poszarpan. Mio moe te by niczym chmura bezksztatna i pozbawiona wyranych konturw. Mio niczym mikka chmura napywa nad
gr i rozpywa si w powietrzu. Gra jednak stoi nieporuszona pord otaczajcych j
chmur. Gry s niezmienne.
- Moja gra - wyszeptaa i zobaczya go wyranie, jak stoi nad ni potny w
szalejcej burzy.
- Storm - szepna i pooya do na brzuchu, ktry by nadal paski i twardy. - Storm
- powtrzya i poczua ciepo w rodku. Fala gorca promieniowaa z jej ona, rozpocierajc
si i przemieniajc w palce podanie, ktrego nie moga opanowa. Podbiega co si w
nogach do ogiera, ze spdnic plczc si pomidzy nogami i drcymi rkoma zacisna
poprg.
- Tylko raz - obiecaa sobie. - Tylko ten jeden raz. - Rozpaczliwie wdrapaa si na
siodo.
- Przysigam, tylko ten jeden raz! - Gos si jej zaama. - Nie mam siy. Prbowaam,
Bg mi wiadkiem, e prbowaam!
Ruth sza przez werand wywoujc poruszenie i podniecone szepty na ustawionych
przy cianie kach. Sposb, w jaki trzymaa rk spdnic, stukot jej dugich butw na
pododze i delikatne falowanie bioder znamionoway niecierpliwo. W oczach byszczao

podanie, ktre kryo si take w nabrzmiaych piersiach pod akietem koloru czerwonego
wina. Szalecza jazda zarowia jej policzki i rozrzucia na czole czarne wosy.
Chorzy i samotni mczyni odnosili wraenie, jakby midzy nich zstpia bogini,
oszoomieni jej urod, a jednoczenie smutni, e kobieta ta jest dla nich nierealna jak senne
marzenie. Ruth nie widziaa ich, nie czua dotykajcych jej ciaa spragnionych spojrze i nie
syszaa aosnych szeptw. Widziaa tylko Seana.
Szed wolno po trawniku w stron werandy, posugujc si lask przy kadym
niepewnym kroku. Szed ze spuszczonymi oczami, zatopiony w mylach. Co cisno j za
gardo, gdy zobaczya, jak bardzo wyniszczone jest jego ciao. Nie pamitaa go a tak
wysokim, z wychudzonymi, szerokimi ramionami. Nigdy nie widziaa ostrego zarysu szczki,
bladej skry, lekko niebieskiej po niedawnym goleniu. Pamitaa jednak ocienione gstymi
brwiami oczy i wielki nos nad zmysowymi ustami.
Sean zatrzyma si na brzegu trawnika na rozstawionych szeroko nogach, opar lask
o ziemi i wspierajc si na niej obiema rkami podnis na ni oczy.
Przez dugie sekundy adne z nich si nie poruszyo. Sean sta z pochylonymi
ramionami i podniesion gow utrzymujc rwnowag dziki lasce i patrzy na ni. Ruth
staa w cieniu werandy ze spdnic zebran w jednej rce i z drug rk podniesion do
garda, eby powstrzyma dawice j kanie.
Z wolna rozprostowa ramiona. Odrzuci lask i wycign do niej rce.
Ruth rzucia si ku niemu przez nienagannie ostrzyony zielony trawnik. Wpada w
rozwarte ramiona i zadraa w jego ucisku.
Obiema rkami oplota jego pas, a twarz ukrya na piersiach. Czua mski zapach i
silne minie trzymajcych j ramion. Wiedziaa teraz, e jest bezpieczna. Tak dugo jak
znajdowaa si w jego objciach, nikt i nic nie mogo jej dotkn.

24. Na zboczu gry, ktra wyrasta nad Pietermaritzburgiem, znajduje si polana


ukryta pomidzy akacjami. Jest to odosobnione miejsce, gdzie nawet pochliwe jelenie
przychodz pa si za dnia. W cichy dzie mona usysze z tego miejsca stumiony stukot
k wozw na biegncej poniej drodze czy gwizd parowozu. S to jedyne odgosy miasta,
jakie docieraj do tego miejsca.
Nad polan przelecia motyl i niepewnie trzepoczc w socu skrzydekami skierowa
si ku ctkowanemu, poruszajcemu si cieniowi na skraju lasu i usiad.
- Co za traf - wymamrota leniwie Sean i Ruth podniosa gow z koca, na ktrym
leeli. Przy kadym poruszeniu skrzydeek zielono-ty wzr byszcza w promieniach
soca, ktre przedzieray si przez licie nad ich gowami i paday na niczym wiato
reflektora.
- askocze mnie - powiedziaa Ruth, gdy motyl podj wdrwk w d jej ciaa przez
gadki, biay brzuch. Wyglda niczym oywiony drogocenny kamie. Dotar do ppka i
znieruchomia. Po chwili rozwin dugi jzyczek i zanurzy go w delikatnej rosie potu, ktry
zwily jej skr podczas miosnego aktu.
- Przylecia pobogosawi dziecko.
Motyl opuci piknie wyrzebiony ppek i podj przechadzk w d ciaa.
- Nie sdzisz, e posuwa si za daleko? Nie musi chyba bogosawi i tego? - spytaa
Ruth.
- Wyglda na to, e wie co dobre - odpar dwuznacznie Sean. Motyl dotar do skraju
gstych, czarnych wosw i nie mogc i dalej zawrci. Jeszcze raz min ppek i bez
wahania skierowa si ku przejciu pomidzy piersiami.
- Nie zatrzymuj si, przyjacielu - poradzi mu Sean, ale nagle motyl skrci, wdrapa
si na stromy pagrek i usiad na szczycie.
Sean patrzy na drgajce skrzydeka, ktre z orientalnym przepychem wachloway
sutek, i poczu ogarniajce go na nowo podanie.
- Ruth. - Jego gos by dziwnie gardowy. Obrcia gow, eby spojrze mu w oczy.
- Zmykaj, motylku. - Odgonia go ruchem rki.

Jaki czas pniej Ruth obudzia Seana z krtkiej drzemki. Usiedli naprzeciw siebie
na kocu, ustawiajc otwarty kosz z jedzeniem pomidzy sob.
Kiedy Sean otwiera wino, Ruth przygotowywaa posiek z powiceniem kapanki

skadajcej ofiar. Patrzy, jak rozcina buki, smaruje je grubo masem, nastpnie otwiera
soiki z marynat, cebul i wik. Na dno drewnianej miseczki woya kilka listkw saaty i
zrcznie je przybraa.
Rozpuszczone wosy rozlay si czarn fal na delikatnych biaych ramionach i
poruszay si przy kadym ruchu gowy. Odsuna je z czoa grzbietem doni, spojrzaa na
niego i umiechna si.
- Nie gap si tak. To nieadnie. - Wzia kieliszek z jego rki, wypia yk zimnego
biaego wina, odstawia go na koc i zaja si dzieleniem kurczaka. Udajc, e nie czuje na
sobie jego wzroku zacza cicho nuci pie miosn, ktr piewaa mu w czasie burzy. Sean
patrzy, jak biae piersi wysuwaj si ku niemu zza zasony czarnych wosw.
Ruth wytara palce w bia szmatk, podniosa kieliszek i opierajc okcie na kolanach
odwzajemnia jego badawcze spojrzenie.
- Jedz - zachcia go.
- A ty?
- Za chwil. Chc popatrze na ciebie. Sean poczu gd i wzi si do jedzenia.
- Jesz w ten sam sposb, jak si kochasz. Jakby jutro mia umrze.
- Nie lubi ryzykowa.
- Cay jeste pokryty bliznami, jak stary kocur, ktry stoczy zbyt wiele walk. Pochylia si do przodu i dotkna palcem jego piersi. - Co to byo?
- Leopard.
- A to? - Dotkna ramienia.
- N.
- A ta blizna? - Wskazaa na nadgarstek.
- Kula.
Opucia rk i pogaskaa wie blizn, ktra opasywaa mu udo niczym groteskowy
pd dzikiego wina.
- T znam - szepna i jej oczy napeniy si smutkiem. Sean odezwa si szybko, eby
zmieni nastrj.
- Teraz moja kolej. - Sign nad koszem i pooy rk na jej brzuchu, czujc jak
mikko ugina si pod jego doni. - Co si tutaj stao? - zapyta i Ruth zachichotaa. - Kula
karabinowa czy raczej pocisk armatni?
Kiedy spakowaa koszyk, uklka przy nim. Sean lea na plecach z cygarem w ustach.

- Masz dosy? - zapytaa.


- Och, tak - odpar szczliwym tonem.
- A ja nie. - Nachylia si nad nim, wyja mu z ust cygaro i wyrzucia je w kp jeyn.
Wraz ze zbliajcym si zmierzchem z gry nadlecia saby wietrzyk i poruszy licie
nad nimi. Delikatny meszek na jej ramionach podnis si, a ciemne sutki napczniay.
- Nie moesz spni si do szpitala ju przy pierwszym wyjciu. - Ruth zsuna si z
niego i signa po ubranie.
- Siostra przeoona powiesi mnie, powiartuje i obedrze ze skry - zgodzi si z ni
Sean. Ubierali si szybko i Sean poczu, e Ruth jest ju daleko od niego. W jej gosie nie
byo sycha miechu, a twarz bya chodna.
Stan za ni i pomg jej zawiza gorset. Nienawidzi pta tego piknego ciaa i
chcia jej to powiedzie.
- Saul wraca jutro. Ma miesiczn przepustk. - Gos Ruth by szorstki. Rce mu
zamary. Stali przez chwil nieruchomo w milczeniu. By to pierwszy raz, kiedy ktre z nich
wspomniao o Saulu od tego ranka miesic temu, gdy przyjechaa odwiedzi go w szpitalu.
- Dlaczego nie powiedziaa mi o tym wczeniej? - Gos Seana by rwnie szorstki.
- Nie chciaam zepsu dzisiejszego dnia. - Nie odwrcia si do niego, tylko patrzya
na odlege wzgrza za miastem.
- Musimy si naradzi, co mamy mu powiedzie.
- Nie ma nic do powiedzenia - odpowiedziaa sucho.
- Ale co zrobimy? - Jego gos brzmia nieprzyjemnie, wyraajc mieszanin strachu i
poczucia winy.
- Zrobimy, Sean? - Obrcia si do niego z twarz pozbawion wyrazu. - Nic nie
zrobimy, nic a nic.
- Przecie naleysz do mnie! - zaprotestowa gwatownie.
- Nie - odpara.
- Dziecko jest moje!
Na te sowa jej oczy zwziy si, a usta zacisny z gniewu.
- Nie, do cholery, nie jest twoje! Nie jest twoje, mimo e to ty je spodzie. - Patrzya
na niego rozognionymi oczami. Pierwszy raz wybucha na niego gniewem. Sean by gboko
poruszony. - Dziecko naley do Saula. Ja te nale do Saula. Nic ci nie jestemy duni.
Patrzy na ni ze zdumieniem.

- Nie mwisz tego powanie. - Gniew nieco przycich. Sean sprbowa wykorzysta
moment. - Odjedziemy razem.
- Uciekniemy, chciae powiedzie. Zwiejemy, jak para zodziei. Co ze sob
zabierzemy, Sean? Szczcie czowieka, ktry kocha nas i ufa nam bezgranicznie? Tak, to i
nasz win. Nigdy by mi nie wybaczy, a ja tobie. Nawet gdy o tym mwimy, nie potrafisz
spojrze mi w oczy. Ju teraz zaczynasz mnie nienawidzi.
- Nie! Wcale nie!
- A ja bym ci znienawidzia - wyszeptaa. - Przyprowad mojego konia.
- Nie kochasz go. - To bolesne oskarenie samo wyrwao mu si z piersi, ale Ruth
ubieraa si dalej, jakby nic nie powiedzia.
- Bdzie chcia ci zobaczy. Poowa kadego listu, jaki do mnie pisze, dotyczy ciebie.
Powiedziaam mu, e odwiedziam ci w szpitalu.
- Powiem mu - krzykn Sean. - Powiem mu o wszystkim.
- Nie, nie zrobisz tego - odpowiedziaa spokojnie. - Nie po to go uratowae pod
Colenso, eby teraz zniszczy. Zniszczyby go w ten sposb, a przy tym nas oboje. Prosz,
przyprowad mojego konia.
Sean gwizdn. Stali obok siebie, nie dotykajc si, nie odzywajc si, nawet nie
patrzc na siebie. Mbejane wyszed z lasu prowadzc ich konie.
Sean podsadzi Ruth i pomg jej usi w siodle.
- Kiedy? - spyta cicho.
- Moe nigdy - odpowiedziaa i zawrcia wierzchowca. Nie spojrzaa na niego i Sean
nie widzia jej twarzy mokrej od ez. Ttent kopyt zaguszy jej kania, za ramiona cay czas
staraa si trzyma wyprostowane, eby nic nie zauway.

25. Rada wojenna zakoczya obrady w nocy i kiedy oficerowie odjechali do swoich
oddziaw, Jan Paulus usiad samotnie przy ogniu.
Czu si tak zmczony, jakby mzg by zimn omiornic, ktra pochwycia w swoje
ramiona cae jego ciao. By take samotny. Stojc na czele piciu tysicy ludzi mia wraenie
wikszego osamotnienia ni na bezludnej wyspie.
Obecna samotno przywoaa wspomnienie dwudziestu lat ycia, jakie powicia mu
ona, i jego myli skieroway si ku Henrietcie. Umiechn si do jej obrazu, czujc jak
czuo osabia w nim ch walki.
Najchtniej wrcibym na farm, choby tylko na tydzie. Tylko eby zobaczy, czy
wszystko u nich w porzdku. Gdybym mg poczyta im Bibli i patrzy na twarze dzieci w
wietle lampy. Tak bardzo chciabym siedzie z synami na ganku i sysze gosy Henrietty i
crek krztajcych si po kuchni. Chciabym...
Wsta gwatownie od ogniska. Ja, chciaby tego i chciaby tamtego! No to id! We
sobie urlop, ktrego odmwie innym. Przygryz ustnik fajki. Moesz te siedzie tutaj i
marzy jak stara kobieta, kiedy dwadziecia pi tysicy Anglikw przeprawia si przez
rzek.
Wyszed z obozu i zacz wspina si na przecz. Jutro, pomyla. Jutro.
Bg okaza si askawy i dwa dni temu powstrzyma Brytyjczykw od ataku na
przecz, kiedy to Jan Paulus mia tylko trzystu ludzi do obrony. Teraz mia ju pi tysicy
przeciw ich dwudziestu piciu tysicom. Brytyjczycy mog sobie atakowa.
Dotar na szczyt przeczy i zobaczy pod sob zalan mikkim blaskiem ksiyca
dolin Tugeli. Rzeka wygldaa niczym ciemna rozpadlina w ziemi. Zmarszczy brwi widzc
ogniska biwakowe na farmie Trichard.
Wic ju przekroczyli rzek. Niech Bg wybaczy mi, e im na to pozwoliem, ale nie
mogem zatrzyma caej armii z trzystoma ludmi. Dwa dni czekaem, a kolumna pokona
dwadziecia mil dzielcych nas od Colenso. Dwa dni patrzyem bezsilnie, jak ich kawaleria i
piechota przekracza rzek, podczas gdy nasze dziaa grzzy w bocie.
Teraz onierze s gotowi i jutro nas zaatakuj. Musz zaatakowa w tym miejscu,
gdy atak w kadym innym punkcie byby szalestwem, wiksz gupot ni ta, ktr dotd
okazali.
Nie mog uderzy z prawej flanki, gdy najpierw musieliby przej przed naszymi
liniami. Nie maj tu adnej osony, a rzeka odcina im odwrt, wic musieliby odsoni prawy

bok z odlegoci dwch tysicy jardw. Nie, nie odwa si na atak od prawej strony. Nawet
Buller nie zdecydowaby si na to.
Odwrci gow w przeciwn stron i spojrza na wysokie szczyty. Uksztatowanie
terenu przypominao grzbiet olbrzymiej ryby. Jan Paulus sta na jej gowie, na agodnym
zboczu Tabankyama; dalej wyrastay petwy ryby: cig wysokich szczytw Vaalkrans,
Brakfontein, Twin Peaks, Conical Hill i najwyszy ze wszystkich, Spion Kop.
Ponownie poczu wtpliwoci. Z pewnoci aden dowdca, a zwaszcza Buller, nie
rzuciby swoich ludzi do ataku na t naturaln fortec. Byoby to rwnie beznadziejne jak
uderzenia fal morskich o granitowe skay. Jednak wtpliwoci nie miay zamiaru ustpi.
Buller, przeciwnik, ktrego zawsze potrafi przejrze i ktry wydawa si wierzy
jedynie w teori frontalnego ataku, moe tym razem spostrzee, e zbocza Tabankyamy s
jedynym sensownym miejscem, w ktrym jego wojska maj szans dokona wyomu. Jeli
domyli si, e caa armia burska ze wszystkimi dziaami czeka na wroga wanie w tym
miejscu? Co bdzie, jeli zgadnie, e tylko dwudziestu ludzi broni kadego szczytu na lewej
flance, e Jan Paulus nie odway si rozproszy swoich si i postawi wszystko na jedn
kart, ustawiajc oddziay na Tabankyamie?
Jan Paulus westchn ciko. Za pno ju na wtpliwoci. Dokona wyboru i jutro
przekona si, czy by on suszny. Jutro, van more, jutro bdzie wiedzia.
Odwrci si i zacz schodzi do obozu. Ksiyc chowa si ju za ciemnym
masywem Spion Kop i na ciece pooy si cie gry. Spod buta usun si kawaek skay i
Jan Paulus ledwo utrzyma si na nogach.
- Wies Daar? - Zapytanie nadbiego zza skalnego zaomu przy ciece.
- Przyjaciel. - Jan Paulus zobaczy mczyzn opartego o ska z mauzerem na
biodrach.
- W jakim jeste komandzie?
- Wynbergera pod Leroux.
- Aha! Wic znasz Leroux? - spyta stranik.
- Oczywicie.
- Jakiego koloru ma brod?
- Rud, tak rud jak pomienie pieka. Stranik si rozemia.
- Powiedz ode mnie wujkowi Paulowi, e jak go spotkam, to zawi mu na niej
supe.

- No to najlepiej bdzie, jak sam wczeniej zgolisz brod, bo moe odwzajemni ci si


tym samym - ostrzeg go Jan Paulus.
- Jeste jego przyjacielem?
- Jestem z nim spokrewniony.
- No to diabli i z tob. - Stranik znowu si rozemia. - Napijesz si z nami kawy?
Bya to wspaniaa okazja przekonania si, jak duy zapa maj jego ludzie do
jutrzejszej bitwy.
- Dankie. - Przyj zaproszenie.
- Dobrze. - Stranik si wyprostowa i Jan Paulus zobaczy, e jest to wysoki
mczyzna, ktremu jeszcze dodawa wzrostu filcowy kapelusz. - Karl, zostao troch kawy
w dzbanku? - krzykn w ciemnoci za ska. Natychmiast odpowiedzia mu jaki gos.
- Musisz si tak, do cholery, drze? To pole bitwy, a nie zebranie partyjne.
- Anglicy s rwnie goni. Sysz ich przez ca noc.
- Anglicy to gupki. Musisz by rwnie gupi jak oni?
- Tylko dla ciebie. - Stranik opuci gos do teatralnego szeptu i zaraz znowu rykn. Ale co jest z t cholern kaw?
Ten facet ma jaja, Jan Paulus umiechn si do siebie, gdy rozbawiony mczyzna
pooy mu rk na ramieniu i poprowadzi go do osonitego ogniska pomidzy skaami.
Przy ogniu z kocami na ramionach siedziao trzech ludzi zajtych rozmow.
- Ksiyc zajdzie za jakie p godziny - powiedzia jeden z nich. - Wcale mnie to nie
cieszy. Jeli Anglicy planuj zaatakowa w nocy, to uderz wanie po zachodzie ksiyca.
- Kto idzie z tob? - spyta Karl, gdy zbliyli si do ognia.
- Przyjaciel - odpar stranik.
- Z jakiego komanda?
- Wynbergera - odpowiedzia Jan Paulus. Karl skin gow i podnis poobijany
czajnik znad ogniska.
- Wic jeste pod wujkiem Paulem. Ciekaw jestem, co on myli o naszych szansach w
jutrzejszej bitwie?
- To samo co o czowieku z jednym pociskiem w komorze, ktry w gstym buszu musi
powstrzyma szarujcego bawou z prze strzelonymi pucami.
- Mylisz, e si tym przejmuje?
- Tylko wariat nie zna strachu. Wiem, e wujek Paul si boi, tyle e nie pokazuje tego

po sobie, eby strach nie zarazi innych ludzi - odpowiedzia Jan Paulus przyjmujc kubek z
kaw i siadajc na skale poza zasigiem wiata z ogniska, by nie rozpoznali jego twarzy i
koloru brody.
- Okazuje to, czy nie - mrukn stranik napeniajc wasny kubek - ale przypuszczam,
e oddaby jedno oko za to, eby teraz by na swojej farmie w Wynberg w ku z on.
Jan Paulus czu narastajcy w nim gniew i jego gos by szorstki, kiedy si odezwa.
- Uwaasz, e jest tchrzem?
- Uwaam, e wolabym sta na wzgrzu mil za lini walk i posya innych ludzi na
mier - zachichota stranik, ale w jego gosie sycha byo szyderstwo.
- Syszaem, jak przysiga, e jutro bdzie tam, gdzie bd toczyy si najwiksze
walki - warkn Jan Paulus.
- Och, tak powiedzia? Pewnie, ebymy bardziej ochoczo szli do walki. Jednak kiedy
kula z lee-metforda rozerwie ci brzuch, to jak bdziesz wiedzia, gdzie jest wujek Paul?
- Mwiem ci ju, e to mj krewniak. Jeli obraasz go, to obraasz take mnie. Gniew cisn mu gardo.
- W porzdku! - Stranik wsta szybko. - Zaatwmy to od razu.
- Uspokjcie si, gupcy - powiedzia z irytacj Karl. - Zachowajcie swj gniew dla
Anglikw. - Po chwili doda troch spokojniej: - Wszyscy jestemy zdenerwowani wiedzc,
co nam przyniesie jutrzejszy dzie. Przerwijcie sprzeczk.
- Ma racj - zgodzi si Jan Paulus. Gos mia nadal zduszony od gniewu. - Jednak
kiedy spotkam ci ponownie...!
- Jak mnie poznasz? - zapyta stranik.
- Trzymaj! - Jan Paulus zerwa kapelusz z szerokim rondem z gowy i rzuci
mczynie pod nogi. - We ten i daj mi swj.
- Po co? - Stranik by zdziwiony.
- Jeli przyjdzie kiedy do mnie mczyzna i powie mi: Nosisz mj kapelusz, to
bdzie mwi: Jan Paulus Leroux jest tchrzem!
Mczyzna umiechn si szeroko, tak e w sabym wietle zabysy jego zby, rzuci
Janowi Paulusowi swj wysoki kapelusz i schyli si, eby podnie kapelusz przeciwnika. W
tej samej chwili usyszeli ciche odgosy strzaw karabinowych przyniesione przez wiatr.
- Mauzery! - krzykn Karl podrywajc si na nogi i wywracajc czajnik z kaw.
- Po lewej - jkn Jan Paulus. - O Boe, miej nas w opiece! Zaatakowali od lewej

strony.
Strzelanina rozrastaa si i pomidzy suchymi trzaskami mauzerw syszeli teraz
guche huki lee-metfordw.
- Spion Kop! S na Spion Kop. - Jan Paulus pobieg szaleczo w d ciek do
obozu, wciskajc wysoki kapelusz na uszy.

26. Cay szczyt Spion Kop zakrywaa gsta mga, przez ktr wstajce soce
przewiecao perowym wiatem. Mikka zasona unosia si pomidzy onierzami formujc
kropelki rosy na lufach karabinw.
Pukownik John Acheson zajada wanie na niadanie chleb z szynk. Siedzia na
olbrzymim gazie w kurtce od munduru zarzuconej na ramiona i jad w milczeniu.
- Jak na razie adnych ladw Burw - oznajmi pogodnie nadchodzcy z tyu kapitan.
- Rw nie jest dostatecznie gboki. - Acheson przyjrza si pytkiemu okopowi z
trudem wyrytemu w kamienistej ziemi i wypenionemu po brzegi odpoczywajcymi
onierzami.
- Wiem, sir. Nie mona jednak na to nic poradzi. Dokopalimy si do skay i trzeba
by wozu dynamitu, eby go pogbi o nastpn stop. - Kapitan wzi kanapk. - Zreszt
nieprzyjaciel bdzie strzela z dou i parapety zasoni nas od kul. - Na brzegu rowu usypano
wa z ziemi i kamieni na wysoko dwch stp. Saba osona dla dwch tysicy ludzi.
- By pan ju kiedy w tych grach? - spyta grzecznie Acheson.
- Nie, sir. Oczywicie, e nie.
- Wic skd pan ma, do cholery, tak pewno, jak jest uksztatowany teren? W tej
mgle nic nie wida.
- Przecie znajdujemy si na szczycie i jest on najwyszy... Acheson przerwa mu
zirytowanym gosem:
- Gdzie s ci cholerni zwiadowcy? Dlaczego jeszcze nie wrcili? - Zerwa si na
rwne nogi i ruszy wzdu rowu z powiewajc na nim marynark. - Hej, wy tam. Nie
moecie podwyszy tego parapetu?
Kilku ludzi poruszyo si i zaczo niechtnie ukada kamienie. onierze byli
zmczeni nocn wspinaczk i potyczk z oddziaem Burw pilnujcych dostpu na gr.
Acheson usysza, jak kln pod nosem za jego plecami.
- Acheson! - Z mgy wyoni si genera Woodgate, a za nim reszta sztabu.
- Sir! - Acheson popieszy na jego spotkanie.
- Czy pascy ludzie s dobrze okopani?
- Tak dobrze, jak to tylko moliwe.
- W porzdku. Co z wrogiem? Czy zwiadowcy wrcili ju z raportem?
- Nie. Nadal s tam gdzie we mgle. - Acheson wskaza na tumany biaej mgy, ktra
ograniczaa widoczno do pidziesiciu stp.

- No c, powinnimy si utrzyma do czasu nadcignicia posikw. Niech pan mnie


powiadomi, jak tylko... - Za nimi zrobio si mae zamieszanie. Woodgate zamilk na chwil.
- Co to jest?
- Moi zwiadowcy, sir.
Saul Friedman wykrzykiwa raport z odlegoci dwudziestu stp. Twarz mia
wykrzywion podnieceniem, gdy bieg w ich kierunku.
- Faszywy szczyt! Jestemy na faszywym szczycie! Prawdziwy jest dwiecie jardw
dalej, a po naszej prawej stronie znajduje si wzniesienie poronite aloesami, ktre pozwala
wrogowi ostrzela ogniem flankowym ca nasz pozycj. Wszdzie s Burowie. Caa ta
cholerna gra roi si od Burw.
- Dobry Boe, czowieku! Jeste tego pewien?
- Pukowniku Acheson - krzykn Woodgate - niech pan obrci praw flank w stron
wzniesienia - i gdy Acheson ruszy w popiechu w tamtym kierunku, genera doda pod
nosem: - Jeli tylko pan zdy!
W tej samej chwili wiatr zacz unosi wirujc mg.

27. Jan Paulus sta przy swoim koniu. Mga skroplia si na jego dugiej brodzie i
skrzya si zocicie w socu. Z obu ramion zwisay mu pasy z amunicj, a karabin mauzer
wyglda niczym dziecinna zabawka w potnych doniach. Ostro zarysowana szczka bya
wysunita do przodu, gdy Jan Paulus rozwaa w skupieniu swoj pozycj. Przez ca noc
jedzi od obozu do obozu, zachcajc ludzi krzykiem i przykadem do wspinania si na
zbocza Spion Kop. Caa gra wok niego pobrzmiewaa szeptami piciu tysicy wyczekujcych ludzi, a za nimi stay dziaa ustawione pod ktem stu dwudziestu stopni. Od
Green Hill na pnocnym zachodzie a po zbocza Twin Peaks jego dziaowi czekali
przykucnici przy nordenfeldtach, gotowi nacelowa je na szczyt Spion Kop.
Wszystko ju gotowe i teraz musz tylko zasuy na przywilej noszenia tego
kapelusza. Umiechn si i wcisn wysoki kapelusz mocniej na gow.
- Hennie, odprowad mojego konia do obozu.
Chopiec wzi konia za uzd i Jan Paulus zacz wspina si na szczyt. Z kad
chwil przybywao wiata i schowani pomidzy kamieniami ludzie rozpoznawali pomienn
brod.
- Goeie Jag, wujku Paul. - Woali za nim. - Kom saam om die Rooi Nekke te skiet. Dwch ludzi wybiego mu naprzeciw.
- Wujku Paul. Bylimy na Aloe Knoll. Nie ma tam Anglikw!
- Jestecie pewni? - Wydawao si to zbyt pikne, eby byo prawdziwe.
- Ja, wujku Paul. Wszyscy s z tyu tej gry. Syszelimy, jak kopi i rozmawiaj ze
sob.
- Z jakiego jestecie komanda? - spyta Jan Paulus i we mgle zaczli si toczy wok
niego ludzie.
- Z komanda Carolina - odpowiedziay gosy w tumie.
- Chodcie - rozkaza Jan Paulus. - Chodcie wszyscy. Idziemy na Aloe Knoll.
Poszli za nim. Omijajc ukiem szczyt szli szybkim krokiem i Jan Paulus sysza za
sob setki ng szeleszczcych w gstej trawie i przypieszone oddechy parujce w wilgotnym
powietrzu. Nagle wyrs przed nimi ciemny szczyt Aloe Knoll i ludzie wbiegli na niego i
pochowali si za wystpami skalnymi, niczym kolumna mrwek wracajcych do mrowiska.
Lec na brzuchu Jan Paulus zapali fajk i ubi arzcy si tyto stwardniaym
kciukiem, zacign si dymem i wydmuchn go w gst, bia zason z mgy. W penej
grozy ciszy, ktra zapada nad szczytem, odezwa si jego odek. Jan Paulus przypomnia

sobie, ze nic nie jad od wczorajszego poudnia. W kieszeni mia pas suszonego misa.
Lew najlepiej poluje o pustym odku, powiedzia sobie i zacign si fajk.
- Nadciga wiatr - szepn kto za nim, kto, kto pierwszy usysza delikatny szelest
wrd aloesw. Aloesy wyrastay tu na wysoko czowieka, ozdobione wieloma gowami
niczym zielone kandelabry ze szkaratnymi i zotymi zwieczeniami, ktre teraz lekko
pochylay si na wietrze.
- Ja. - Jan Paulus poczu w piersiach ucisk wywoany przez strach pomieszany z
podnieceniem. Natychmiast zapomnia o zmczeniu. - Nadchodzi. - Wystuka tyto z fajki o
kamie, schowa j do kieszeni i podnis karabin ze skay.
W dramatycznym nastroju wiatr zerwa mg niczym zason zakrywajc posg. Pod
niebem koloru kobaltu lea okrgy szczyt Spion Kop, zocistobrzowy w porannym socu.
Przecinaa go duga na piset jardw prga czerwonej ziemi.
- Almagtig! - sapn Jan Paulus. - Teraz s nasi. Wystajce nad niski parapet hemy
koloru khaki odcinay si wyranie od brzowej ziemi, przypominajc ptaki usadzone
rwnym rzdem na pocie. Byy tak blisko, e Jan Paulus rozrnia paski podtrzymujce
hemy i czubki ozdobione zapinkami. Za lini okopu setki angielskich onierzy odsonitych
od butw po hemy stay lub poruszay si, spokojnie niosc skrzynki z amunicj i manierki z
wod. Przez kilka dugich sekund panowaa taka cisza, jakby Burowie patrzcy na ten
niewiarygodny cel nie mogli si zmusi do pocignicia za cyngle, na ktrych spoczyway ich
palce. Anglicy byli zbyt blisko, zbyt atwo mona ich byo zabi. Ludzie nie mogli podj
decyzji.
- Ognia! - rykn Jan Paulus. - Skiet, kerels, skiet. - Gos dotar do brytyjskich
okopw. Zobaczy, jak cay ruch zamiera, w jego stron odwracaj si blade twarze i Jan
Paulus wymierzy w pier jednego z onierzy. Kolba uderzya go w rami. Mczyzna
potoczy si w traw.
Pierwszy strza rozwia urok. Gruchny karabiny i stojce martwo figurki w
mundurach khaki trafiane setkami kul zaczy wykonywa nieskoordynowane ruchy. Przy
takiej odlegoci wikszo ludzi Jana Paulusa potrafia pooy cztery z piciu biegncych
gazeli. W cigu kilku sekund, ktrych Anglicy potrzebowali do ukrycia si w okopie,
najmniej pidziesiciu z nich zostao zastrzelonych lub ranionych. Rozcignite ciaa leay
nieruchomo na czerwonej ziemi.
Nad parapet wystaway teraz jedynie hemy, ktre nieustannie nurkoway, by

zaadowa bro, wynurzay si, eby odda strza, i ponownie si choway. Przeszo tysic
siedemset karabinw lee-metford wczyo si do walki i huk wystrzaw zdawa si osign
szczyt swoich moliwoci.
Po chwili nad gowami Burw zawista pierwszy pocisk wystrzelony z dziaa
polowego ustawionego na zboczu Conical Hill i wybuch chmur dymu i ziemi pidziesit
stp przed rowem strzeleckim. Zaoga obsugujca heliograf znajdujcy si poniej szczytu
nadaa nowe namiary dla baterii i drugi pocisk rozerwa si za okopem. Krtka przerwa i
wreszcie trzeci pocisk trafi dokadnie w sam rodek wypenionego onierzami rowu, z
ktrego jedno ciao wyleciao w powietrze, wirujc bezwadnie koczynami. Kiedy opad py,
w parapecie widniaa wyrwa, a kilkunastu ludzi usiowao j popiesznie zasoni
kamieniami.
Wszystkie dziaa burskie otworzyy ogie. Nieustanny jk wikszych pociskw
przeplata si z wysokim piskiem szybko strzelajcych pomponw. Mga ponownie zasonia
szczyt; mga utworzona z pyu i dymu. Wypeniaa oczy, nozdrza i usta onierzy, dla ktrych
rozpocz si dugi dzie.

28. Podpukownikowi Garrickowi Courteneyowi byo wyjtkowo niewygodnie. Po


plecach cieka mu pot i skapywa na drewnian nog, ktra ocieraa mu skr. Lornetka
apaa promienie soca, kiedy patrzy ponad rzek Tugel na grzbiety gr oddalonych o
cztery mile. Odblask soca powiksza bl, ktry usadowi si za skroniami; pozostao po
nocnym pijastwie.
- Wyglda na to, e Woodgate dobrze si trzyma. Posiki powinny wkrtce do niego
dotrze.
Sir Redvers Buller wyglda na zadowolonego i nikt z oficerw sztabowych nie
omieli si nic doda do tej uwagi. Grupa oficerw staa patrzc przez lunety na zakryty
dymem i pyem szczyt wzgrza.
Garrick zastanawia si kolejny raz nad wzajemn zalenoci dowdcw
wyznaczonych do ataku na Spion Kop. Oficerem prowadzcym atak by genera Woodgate,
ktry teraz dobrze si trzyma, jednak Woodgate podlega generaowi Charlesowi
Warrenowi stojcemu za Trichardts Drift, gdzie kolumna przekroczya rzek. Warren
odpowiada bezporednio przed Bullerem, ktry sta na wzgrzu Mount Alice, w bezpiecznej
odlegoci od rzeki.
Wszyscy w sztabie wiedzieli, e Buller nienawidzi Warrena. Garrick by przekonany,
e Warrenowi powierzono dowdztwo nad ryzykown operacj tylko po to, eby go
zdyskredytowa i zmusi do ustpienia na wypadek przegranej. Oczywicie, gdyby atak si
powid, to Sir Redvers Buller jako gwnodowodzcy przyjby wszelkie pochway za
zwycistwo.
Ten sposb rozumowania nie by obcy Garrickowi; w rzeczywistoci, gdyby to on
dowodzi, postpiby dokadnie tak samo. Ta wiedza przyniosa mu pewn satysfakcj i stojc
za Bullerem na zboczu Mount Alice czu si bardzo blisko tego czowieka. Mia nawet
nadziej, e Spion Kop szybko przemieni si w rze Anglikw i Warren bdzie musia wrci
przez rzek napitnowany hab klski. Przypomnia sobie podsuchan w mesie opini Sir
Charlesa o sobie: nierwny, w dodatku cholernie nierwny kolonialista! Palce Garry'ego
zacisny si na lunecie, przez ktr przyglda si grze. By tak ogarnity uczuciem
nienawici, e ledwo zauway sygnalist, ktry nadbieg z wozu mieszczcego polowy
telegraf czcy dowdztwo Bullera z Warrenem.
- Sir! Sir! Wiadomo od generaa Warrena. - Naglcy ton biegncego zwrci uwag
caego sztabu, ktry jak jeden m opuci lunety i zwrci si do niego.

- Daj mi to, czowieku! - Buller wyrwa mu kartk z rk i szybko j przeczyta.


Nastpnie spojrza na Garry'ego. W bladych oczach krya si rado, konspiracyjny umiech,
ktry spowodowa, e Garry niemal wyszczerzy zby z radoci. - Courteney, co o tym
sdzisz? - Buller poda mu kartk i czeka, a Garry j przeczyta. Wiadomo od pukownika
Croftona na Spion Kop. Przylijcie natychmiast posiki albo wszystko zostanie stracone.
Genera Woodgate nie yje. Co pan sugeruje? Warren.
- Wyglda na to - zacz wolno Garry, starajc si ukry zadowolenie - e Sir Charles
Warren jest bliski paniki.
- Tak, wanie tak to wyglda. - Buller otwarcie napawa si informacj.
- Proponowabym wysanie mu wiadomoci, ktra powstrzyma go na miejscu, sir.
- Masz racj, zgadzam si. - Buller odwrci si do sygnalisty i zacz dyktowa: Gra musi zosta utrzymana za kad cen. Nie zezwalam na wycofanie si. Powtarzam, nie
zezwalam na wycofanie si. Wzmocni regimentami Middlesex i Dorset. - Zawaha si i
spojrza po oficerach. - Co wiecie o tym Croftonie? Czy to odpowiedni czowiek, eby
przej dowdztwo na szczycie?
Rozlegy si niepochlebne pomruki, a wreszcie odezwa si adiutant Bullera,
A'Court.
- Sir. Jest tam jeden doskonay oficer: Acheson, pukownik John Acheson. Pamita
pan, jak dobrze si spisa pod Colenso?
Buller skin w zamyleniu gow i obrci si do sygnalisty, kontynuujc dyktowanie
wiadomoci:
- Musi pan postawi jakiego dzielnego oficera na czele oddziaw walczcych na
szczycie. Sugeruj awansowanie Achesona na generaa.

29. Trawa przed rowem strzeleckim bya wygnieciona wielokrotnymi prbami


kontratakw, zachlapana krwi w miejscach, gdzie ludzie wycofywali si z podejcia na
pozycje burskie na grani, i zarzucona ciaami tych, ktrym nie udao si dotrze do okopu. Co
kilka sekund nad lini Brytyjczykw rozrywa si pocisk, ogie przesuwa si w bok i kolejny
szrapnel lecia z sykiem przypominajcym zamach cepem.
John Acheson wsta z ziemi, wspi si na parapet i krzykn wzdu linii:
- Chodcie, chopcy! Tym razem nas nie powstrzymaj!
W cigncym si u jego stp rowie przemieszani ze sob leeli ranni i zabici. Wysoka
na trzy ciaa sterta bya przysypana grub warstw czerwonego pyu. Ten sam py oblepia
twarze onierzy, ktrzy patrzyli na pukownika.
- Bugler, zatrb do ataku. Chodcie, chopcy, naprzd! Zacie bagnety.
Trbka odezwaa si ponaglajcym gosem. Acheson zeskoczy z parapetu niczym
stary, chudy bocian i machn szabl. Za sob usysza miech kilkunastu ludzi. Nie by to
normalny miech, ale mrocy krew w yach chichot szalestwa.
- Za mn, onierze! Za mn! - Gos pukownika podnis si do piskliwego krzyku. Z
okopu zaczli gramoli si onierze, wygldajcy jak wysmarowane kurzem i potem widma
o nabiegych krwi oczach. Szaleczy miech i przeklestwa zmieszay si z nieprzytomnymi
jkami rannych. Okrzyki nabray siy i po chwili byo sycha jedynie zapamitae
zagrzewanie si do walki. onierze atakowali szczyt w nieadzie, niczym potok rozlanej
lawy. Czterystu ludzi potykajc si biego w chmurach ziemi wyrzucanej wybuchami w
powietrze i w burzy strzaw z mauzerw.
Acheson potkn si o jakie zwoki i upad. Kostka wykrzywia si pod ostrym ktem
i przez stpione zmysy przedar si ostry bl. Podnis z ziemi szabl, wsta wspierajc si na
niej i pokutyka w kierunku gazw porozrzucanych na szczycie. Jednak tym razem atak nie
dotar do szczytu i zaama si ju w poowie drogi. Na prno Acheson usiowa poderwa
ich do walki, krzyczc co si w pucach, a jego gos przemieni si w ochrype rzenie.
onierze zwolnili kroku, linia ataku zaamaa si i w kocu zaczli ucieka w panice przez
zasypywane kulami zbocze ku okopom. Acheson czu, jak ze zoci zy nabiegaj mu do oczu
i pokutyka popiesznie za nimi. Przewrci si przechodzc przez parapet i lea twarz ku
ziemi na trupach wycieajcych rw.
Czyja rka potrzsna go za rami. Pukownik usiad szybko, starajc si opanowa
oddech rozdzierajcy mu puca. Z trudem rozpozna klczcego przy nim czowieka.

- O co chodzi, Friedman? - sapn. Odpowied zgina w wybuchu nastpnego


pocisku i skowycie onierza ranionego w brzuch. - No mw, czowieku!
- Wiadomo od Sir Charlesa Warrena - krzykn Saul. - Zosta pan awansowany na
generaa. Dowodzi pan oddziaami na szczycie. - Umiechajc si przez warstw kurzu i potu
doda: - Gratuluj, sir.
Acheson patrzy na niego oszoomionym wzrokiem.
- A co z generaem Woodgate'em?
- Nie yje. Zosta trafiony w gow dwie godziny temu.
- Nie wiedziaem. - Od rana Acheson nie mia pojcia, co si dzieje poza jego
odcinkiem. Jego caa egzystencja zamykaa si na stu jardach zasypywanej szrapnelami i
kulami ziemi. Rozejrza si po lecych wok ciaach i szepn: - Mam dowodzi! Nikt tu nie
dowodzi! Tylko diabe kieruje bitw.
- Sir Charles wysya trzy bataliony, eby nas wzmocni - krzykn mu do ucha Saul.
- Przydadz nam si - mrukn Acheson. - Friedman, zwichnem nog w kostce.
Chc, eby zawiza mi but tak mocno, jak tylko moesz. Bd jeszcze potrzebowa dzi tej
nogi.
Saul uklkn przed nim i zacz bez sowa zaciga sznurowada. Jeden z onierzy
na parapecie polecia nagle do tyu, padajc na kolana Achesona. Z rany na skroni wyprysn
na nich mzg onierza. Saul wyda okrzyk przeraenia i wstrtu. Cofn si o krok i otar
twarz, nastpnie sign po zwoki spoczywajce na nogach Achesona.
- Zostaw - powstrzyma go ostrym tonem Acheson. - Zajmij si tym butem. - Kiedy
Saul ponownie nachyli si nad butem. Acheson zdj jedwabn chust z szyi i owin ni
zmasakrowan gow trupa. Tego dnia widzia ju setki razy tak sam ran: przestrzelon
praw skro. - Aloe Knoll - szepn wciekle. - Gdybymy tylko zajli Aloe Knoll. - Jego gos
zagodnia. - Moi biedni chopcy. - Delikatnie zdj gow onierza z kolan i uoy j na
ziemi.

30. Wyglda na to, e s ju dojrzali do ataku. Chodmy po nich! - Jan Paulus opuci
schronienie Aloe Knoll i wraz z piciuset ludmi podczoga si przez labirynt ska ku
zakrytemu terenowi tu przed faszywym szczytem. Dwadziecia jardw przed nimi
znajdowa si prawy koniec brytyjskiego rowu strzeleckiego. Nie mogli widzie okopu, ale
syszeli wyranie pomieszane jki rannych i czste krzyki: Nosze! Nosze! oraz Amunicja
tutaj! Przez nieustanny trzask muszkietw przebija si take metaliczny dwik adowanych
karabinw.
- Wujku Paul, musi pan da znak dziaom - przypomnia mu lecy za nim mczyzna.
- Ja. - Jan Paulus zdj kapelusz z gowy i pomacha nim w stron Aloe Knoll.
Zobaczy, e sygna zosta odebrany i wiedzia, e baterie zaraz otrzymaj rozkaz przerwania
ognia.
Duga linia mczyzn czekaa cierpliwie na sygna do ataku. Jan Paulus spojrza po
nich i zobaczy, e kady z nich patrzy nieruchomym wzrokiem przed siebie. Twarze ludzi
byy zasonite brodami o kilkudziesiciu odcieniach, ale od czasu do czasu napotyka mod
i gadk twarz, na ktrej rysowa si nie skrywany strach. Dziki Bogu, e mj najstarszy nie
ma jeszcze dwunastu lat, inaczej byby w tym szeregu. Zdawi w sobie narastajce poczucie
winy i skoncentrowa si na odgosach rozrywajcych si przed nimi pociskw. Nagle
wybuchy ustay i we wzgldnej ciszy wystrzay karabinw wyday si dziwnie zduszone. Jan
Paulus liczy wolno do dziesiciu, zanim zaczerpn gbokiego oddechu i krzykn na cae
gardo:
- Vrystaat! Obywatele wolnego stanu do ataku!
Piciuset ludzi zawtrowao mu dzikim okrzykiem i rzucio si przez gra na praw
flank Anglikw. Zaatakowali z tak bliska, wyrastajc nagle niczym ciana przed parapetem
okalajcym rw, e sia uderzenia pozwolia im si przebi przez zdziesitkowan lini
zaszokowanych onierzy z oddziau Lancashire. Pado tylko pi czy sze strzaw i, mimo
e kilka odosobnionych potyczek zaamao lini ataku, wikszo angielskich onierzy
zareagowaa na krzyki: Rce do gry! Rce do gry! rzuceniem karabinw na ziemi.
Anglicy wstawali z ziemi z podniesionymi wysoko rkami. Triumfujcy Burowie otaczali
jecw i pdzili w d stoku ku Aloe Knoll. Szereg ludzi rozcign si na pidziesit jardw
wzdu rowu.
- Szybko! - Potny gos Jana Paulusa growa nad zamieszaniem. - Bierzcie ich i
natychmiast odprowadzajcie. - Jan Paulus zdawa sobie spraw, e nie odnieli jeszcze

penego zwycistwa. Jak dotd poddaa si zaledwie jedna dziesita nieprzyjacielskich


onierzy. Jednak okrzyki: Oddzia Lancashire poddaje si!, Gdzie s oficerowie? i
Wycofa si! roznosiy si wzdu angielskich linii. Udao mu si zasia wrd nich ziarno
klski i jeli chcia zaj ca pozycj, to musia wanie teraz rozproszy zwtpienie. Jan
Paulus zacz dawa znaki ku swoim oddziaom na szczycie. Z Aloe Knoll biegy ju setki
ludzi. Jeszcze pi minut i z zamieszania wyoni si cakowite zwycistwo.
- Niech pana diabli, sir! Co pan, do cholery, robi? - We wciekym gosie za nim
sycha byo nut autorytetu, cechujc wyszych oficerw. Jan Paulus odwrci si na picie
i zobaczy wysokiego, starszego mczyzn, ktrego siwe bokobrody dray z gniewu.
Apoplektyczna czerwie twarzy kontrastowaa upiornie z pokrywajcym j pyem.
- Bior paskich ludzi do niewoli. - Jan Paulus mia kopoty z wymwieniem obcych
sw.
- Niech mnie diabli, jeli panu na to pozwol, sir. - Opierajc si na ramieniu chudego
mczyzny, oficer wycign palec w stron twarzy Jana Paulusa. - Na tym wzgrzu nie
bdzie kapitulacji. Zechce pan askawie zabra t hoot z moich okopw!
- Hoot! - rykn Jan Paulus. Naokoo nich Anglicy i Burowie przestali walczy i
suchali ktni z zaciekawieniem. Jan Paulus obrci si do najbliszych ludzi. - Vat hulle
weg! Zabierzcie ich! - Gest, ktry towarzyszy tym sowom, by a nadto wymowny.
- Nie ma mowy, sir! - Acheson rzuci mu wcieke spojrzenie i wyda wasne rozkazy.
- Wszyscy cofn si i uformowa w szyku wraz z oddziaem Devonshire. Szybciej, ludzie.
Ruszajcie si.
- Hej! - Jan Paulus zapa go za rk. - To moi... - Szuka przez chwil sowa. - To moi
jecy.
- Sir. - Acheson puci rami Saula, wyprostowa si i patrzy w oczy przeciwnikowi. Daj panu pi minut na opuszczenie okopu. W przeciwnym wypadku stanie si pan moim
jecem. egnam pana. - Odwrci si i pokutyka wzdu rowu.
Jan Paulus patrzy z niedowierzaniem, jak pidziesit krokw dalej Acheson
odwrci si, zaoy rce na piersiach i czeka, a minie pi minut. Przy nim zebraa si
garstka onierzy i byo jasne, e brytyjski oficer z tymi nielicznymi ludmi ma zamiar speni
swoj pogrk. Jan Paulus chcia si rozemia ze zdenerwowania. Stary cap. Zauway ze
zdziwieniem, e wikszo jecw zaczyna ucieka do Achesona. Musi co zrobi, ale co?
Caa sprawa coraz bardziej przypominaa fars.

- Zatrzymajcie ich! - krzykn na swoich ludzi. - Trzymajcie ich. Poddali si ju. Nie
mog si teraz wycofa.
Nagle jego pozycja si zmienia. Wok Achesona i jego maej grupki zaczli
wyrasta nowi ludzie w mundurach khaki. Trzy bataliony posikw wysanych przez Sir
Charlesa Warrena wreszcie wdrapay si na Spion Kop. Acheson spojrza przez rami i
zobaczy, jak cay stok za nim wypenia si onierzami. Jego twarz rozpromieni okrutny
umiech.
- Zaoy bagnety! - krzykn, wycigajc szabl. - Bugler, odtrb sygna do ataku.
Naprzd, ludzie! Do ataku!
Skaczc i potykajc si na zwichnitej nodze poprowadzi ich do boju. Za nim biega
wzdu rowu fala onierzy z pochylonymi bagnetami. Ludzie Jana Paulusa niczego tak si
nie bali jak nagiej stali. Byo ich tylko piciuset przeciw dwm tysicom onierzy. Burowie
rzucili si do ucieczki, a ich niedawni jecy rzucili si za nimi w pogo.
Jan Paulus dobieg do szczytu i pad za gazem, za ktrym schowao si ju trzech
ludzi.
- Zatrzymajcie ich! Nadchodz! - krzykn, apic powietrze otwartymi ustami.
Podczas gdy fala Brytyjczykw zwolnia atak przygnieciona strzaami z mauzerw,
Jan Paulus patrzy na padajcych na ziemi wrogw, trafianych szrapnelami i wiedzia, e ju
nie postawi nogi w brytyjskich okopach.
Wyczuwa zwtpienie, ktre ogarno ludzi. Wiedzia dobrze, e mniej odwani biegli
z powrotem do swoich koni u podna gry. Nie mia adnych wtpliwoci, e straci Spion
Kop. Och, diabli nadali! Anglicy zapacili wysok cen: na szczycie leao co najmniej tysic
piciuset rannych i zabitych. Liczyo si jednak tylko to, e zdoali zrobi wyrw w jego linii.
Straci Spion Kop i przez t szczelin wleje si dwadziecia pi tysicy onierzy, ktrzy
rusz na odsiecz Ladysmith i przepdz ich z Natalu do Transwalu. Przegrali. To koniec.
John Acheson stara si z caych si zignorowa bl w opuchnitej kostce. Usiowa
zamkn uszy na jki rannych, ktrzy bagali o wod. Na szczycie nie byo rde. Odwrci
wzrok od rowu, w ktrym wyczerpani onierze spali na ciaach zabitych i umierajcych
towarzyszy.
Spojrza w krwaw tarcz soca przesonitego przez dym unoszcy si nad polem
bitwy. Za godzin zapadnie zmierzch. Wiedzia, e przegra. Trzymana w rku instrukcja
potwierdzaa jego obawy. Groteskowe stosy cia zalegajcych okop byy pewnym dowodem

Przeczyta rozkaz ponownie, z wyran trudnoci, gdy wzrok mia zamglony i niepewny.
Jeli nie moe si pan utrzyma do jutra, to niech si pan wycofa. Buller.
Jutro. Co jutro przyniesie, jeli nie tak sam masakr? Przegrali. Musz opuci gr.
Przegrali.
Zamkn oczy i opar gow o parapet. Nerw w oku zacz drga i genera nie mg go
opanowa.

31. Ilu ich zostao? Moe poowa. Nie wiem. Poowa moich ludzi ucieka. Syszaem
ca noc galopujce konie i stukot k i nie mogem ich powstrzyma.
Jan Paulus patrzy na gr owietlon wstajcym socem.
- Spion Kop. - Wymwi nazw z nienawici. Jej zarys by niewyrany, gdy
zmczone oczy nie chciay si skoncentrowa. Powieki byy czerwone od gniewu, a w
kcikach zebra si ty brud. Jego ciao skurczyo si niczym zwoki staroytnej mumii.
Siedzia bezwadnie w siodle, a kady misie i nerw krzycza o chwil spoczynku Gdyby
mg si cho troch przespa. O Boe, cho odrobin snu.
Wraz z kilkunastoma wiernymi oficerami walczy przez ca noc z wykrwawiajcym
armi strumieniem dezerterw. Jedzi od obozu do obozu sypic pogrkami, proszc,
prbujc ich zawstydzi W wielu wypadkach mu si udao, ale w rwnie wielu przegra. Raz
sam zosta zawstydzony. Przypomnia sobie z blem starego czowieka z dug bia brod,
ktra zakrywaa pok, wychudzon twarz. Pamita take oczy byszczce od ez w
wietle ogniska.
- Janie Paulusie Leroux, daem ci dzisiaj trzech synw. Moi bracia wspili si na t
przeklt gr, eby baga Anglikw o ich ciaa. Trzech synw! Trzech wspaniaych synw!
Czego jeszcze chcesz ode mnie? - Starzec podnis si z trudem z ziemi, opatulony kocem. Nazywasz mnie tchrzem, Leroux. Mwisz, e si boj. - Zamilk apic oddech. Kiedy si
odezwa, jego gos przypomina krakanie. - Mam siedemdziesit osiem lat i jeste pierwszym
czowiekiem, ktry tak mnie nazwa. Jeli Bg jest askawy, to bdziesz take ostatnim. Znowu zamilk. - Siedemdziesit osiem lat. Siedemdziesit osiem! A ty mnie nazywasz
tchrzem! Spjrz, Leroux. Przyjrzyj si dobrze! - Odrzuci koc i Jan Paulus zesztywnia w
siodle na widok pokrwawionych banday zakrywajcych piersi mczyzny. - Jutro rano bd
z moimi synami. Czekam na nich. Napisz to na naszym grobie, Leroux! Napisz Tchrze na
naszym grobie! - Na pomarszczone usta wystpia czerwona lina.
Jan Paulus patrzy nieruchomym wzrokiem na gr. lady zmczenia, wstydu i
poraki wyostrzyy rysy jego twarzy. Kiedy podniesie si mga, zobacz na szczycie
Anglikw, a on uderzy na nich wraz z poow ludzi. Dotkn konia ostrogami i zacz
wspina si na stok.
Soce pozocio mg, ktra lekko wirowaa i zaczynaa si unosi.
Wiatr przynis krzyki radoci i Jan Paulus zmarszczy brwi. Anglicy ciesz si
przedwczenie, pomyla. Czy sdz, e nie zaatakujemy ich jeszcze raz? Popdzi konia,

ktry w tej samej chwili potkn si na lunym kawaku skay. Jan Paulus zatoczy si jak
pijany w siodle i przytrzyma ku.
Krzyki si natyy. Leroux spojrza na szczyt nic nie rozumiejc. Na tle nieba wida
byo skaczce i machajce kapeluszami postacie. Otoczyy go podniecone gosy.
- Uciekli.
- Gra jest nasza.
- Zwyciylimy! Dziki ci, Boe, zwyciylimy. Anglicy odeszli. Wok jego konia
toczyli si ludzie, ktrzy podnieli go z sioda. Jan Paulus poczu, jak nogi dyndaj mu w
powietrzu, ale podtrzymay go silne rce i na wp niosc, a na wp cignc go wspinali si
na szczyt.
Leroux usiad na gazie i przyglda si, jak zbieraj niwo bitwy. Nie mg zasn,
dopki to si nie skoczy. Pozwoli angielskim sanitariuszom wej na gr i pozbiera ciaa.
Jego ludzie wyszukiwali wrd ska wasnych zabitych.
Czterech z nich szo do Jana Paulusa trzymajc za rogi szary weniany koc. Uginali si
pod jego ciarem, a dotarli do dugiego szeregu zwok rwno uoonych na trawie.
- Kto zna tego czowieka? - zawoa jeden z nich, ale z grupy milczcych ludzi, ktrzy
czekali obok Jana Paulusa, nikt si nie odezwa.
Zoyli z wysikiem ciao obok innych. onierz wyj z zacinitych palcw trupa
kapelusz z szerokim rondem i podwjnym dnem, by zasoni mu nim gow. Wyprostowa si
i krzykn:
- Kto roci sobie prawo do tego czowieka? - Jeli nikt z rodziny nie zgasza si po
ciao, chowano je we wsplnej mogile.
Jan Paulus wsta i podszed do ciaa. Zdj mu z twarzy kapelusz i zastpi go
wasnym.
- Ja - powiedzia cikim gosem.
- Czy to kto z rodziny, czy przyjaciel, wujku Paul?
- Przyjaciel.
- Jak si nazywa?
- Nie znam jego nazwiska. To po prostu przyjaciel.

32. Saul Friedman nie potrafi czeka cierpliwie. Z popiechu przyjecha p godziny
za wczenie i do czasu skadania wizyt musia siedzie w maej poczekalni szpitala Greys.
Usiad na prostym drewnianym krzele i bawic si hemem patrzy na cian ozdobion
napisem: Uprzejmie prosimy o NIEPALENIE.
Chcia, eby Ruth pojechaa razem z nim, ale wymwia si blem gowy. Saulowi
byo to nawet na rk. Zdawa sobie spraw, e obecno Ruth przeszkadzaaby tylko w
spotkaniu z Seanem Courteneyem. Nie mia najmniejszej ochoty na grzeczn rozmow o
pogodzie, o tym jak si czuje i e Sean musi koniecznie przyj do nich na obiad. Na pewno
nie mogliby sobie zakl, gdyby nasza ich taka ochota - byoby to szczeglnie trudne ze
wzgldu na postaw Ruth.
Wczoraj, po powrocie do domu, Saul mwi z entuzjazmem o Seanie. Chcia
koniecznie wiedzie, ile razy go odwiedzia. Jak si czuje? Czy ma kopoty z chodzeniem?
Czy Ruth nie uwaa, e to cudowny czowiek? Odpowiedziaa mu, e bya u niego dwa razy i
e nie, nie ma kopotw z nog i tak, jest bardzo miy. Wanie wtedy Saul pozna prawd.
Ruth nie lubia Seana. Z pocztku nie mg w to uwierzy. Stara si kontynuowa rozmow,
ale kada z monosylabicznych odpowiedzi Ruth potwierdzaa tylko jego podejrzenia.
Oczywicie nie przyznaaby mu si do tego, ale jej niech bya zupenie wyrana. Z jakiego
powodu nabraa do Seana uprzedze, ktre niewiele rniy si od nienawici.
Saul siedzc w poczekalni zastanawia si nad moliwymi powodami. Z miejsca
odrzuci przypuszczenie, e Sean j czym obrazi. Gdyby tak byo, Ruth odpaciaby mu
piknym za nadobne i nastpnie opowiedziaa wesoo ca histori Saulowi.
Nie, zdecydowa Saul, chodzio o co zupenie innego. Jak nurek, ktry ma wskoczy
do lodowatej wody, Saul nabra oddechu i zanurzy si w niezbadanym morzu kobiecych
myli. Czy msko Seana bya tak przemona, e urazia Ruth? A moe nie zwrci na ni
naleytej uwagi (Ruth bya przyzwyczajona do raczej gwatownych reakcji na swoj urod).
Czy jest moliwe, eby...? A moe wanie Sean...? Saul boryka si z przeciwnociami, kiedy
zupenie nagle, jak toncy rozbitek znajdujcy statek, z ktrego opuszczaj ju odzie
ratunkowe, natrafi na rozwizanie zagadki.
Ruth jest zazdrosna!
Saul opar si o prost porcz krzesa, zaskoczony celnoci swojego spostrzeenia.
Jego pikna ona o gwatownym temperamencie bya zazdrosna o przyja czc jej
ma z Seanem!

miejc si czule Saul rozwaa, jak moe uagodzi Ruth. Bdzie musia ograniczy
swoje pochway przyjaciela. Musi ich spotka ze sob i na oczach Seana zwraca szczegln
uwag na Ruth. Musi take...
Jego myli wykonay nagy zwrot i Saul zacz myle o Ruth. Jak za kadym razem,
kiedy myla o niej zbyt intensywnie, dozna uczucia oszoomienia znanego kademu
biedakowi, ktry wygra na loterii olbrzymi majtek.
Pozna Ruth w klubie wycigowym w Johannesburgu w czasie dorocznego letniego
spotkania i zakocha si w niej z odlegoci pidziesiciu krokw. Kiedy go jej w kocu
przedstawiono, normalnie wyjtkowo sprawny jzyk Saula by zupenie zdrtwiay, a cay,
biedak, spocony nie mg nic wykrztusi. Przyjazny umiech, jakim go obdarzya, opali mu
twarz niczym pomie i Saul czu, e si roztapia.
Tej samej nocy, samotny w swoim maym mieszkaniu, przygotowa plan kampanii. Na
jej potrzeby przeznaczy sum piciuset gwinei, dokadnie poow swoich oszczdnoci.
Nastpnego ranka rozpocz wywiad i w cigu tygodnia zebra wszelkie potrzebne mu
informacje.
Ruth miaa osiemnacie lat i odwiedzaa swoj rodzin w Johannesburgu. Odwiedziny
miay trwa jeszcze sze tygodni. Pochodzia z bogatej natalskiej rodziny browarnikw i
hotelarzy, ale bya sierot, ktr opiekowa si wujek. W czasie pobytu w Johannesburgu
jedzia codziennie konno, chodzia do teatru lub na tace z eskort kawalerw. Zawsze w
pitki udawaa si do starej synagogi na ulicy Jeppe.
Pierwszym posuniciem Saula byo wynajcie konia. Zasadzi si na Ruth, kiedy udaa
si na przejadk z kuzynem. Ruth nie pamitaa go i ju miaa go min, kiedy wreszcie
jzyk Saula oywi si, wyostrzony przez trzy lata adwokatury w Johannesburgu. Potrzebowa
dwch minut, eby wywoa umiech na jej twarzy, a po godzinie zaprosia go do siebie na
herbat.
Nastpnego dnia przyjecha po ni wspaniaym powozem i zabra na obiad do hotelu
Candy, a nastpnie w towarzystwie przyjaci Saula udali si na balet.
Dwa dni pniej Ruth posza z nim na bal zwizku adwokatw i przekonaa si, e jest
wspaniaym tancerzem. Elegancki w nowiutkim fraku, z brzydk, lecz za to wyrazist twarz,
wyszy o cal od jej piciu stp i szeciu cali wzrostu, obdarzony dowcipem i inteligencj,
ktra przysporzya mu wielu przyjaci - Saul wydawa si wspania opraw dla urody Ruth.
Kiedy odprowadza j do domu, w oczach Ruth wida byo zamylenie pene rozmarzenia.

Nastpnego dnia przysza do sdu i wysuchaa jego zwyciskiej obrony mczyzny,


ktrego oskarono o napa i cikie pobicie. Bya pod wraeniem jego wymowy i dosza do
wniosku, e Saul osignie wysok pozycj w zawodzie adwokata.
Tydzie pniej Saul znowu dowid, jak wietnym jest mwc, kiedy w pomiennych
sowach zadeklarowa si ze swoj mioci. Jego owiadczyny zostay powanie rozpatrzone,
przyjte i pozostao im tylko powiadomienie obu rodzin i rozesanie zaprosze.
W kocu, po czterech latach, doczekali si dziecka. Saul rozpromieni si na sam
myl o tym. Jutro zacznie dyskretn walk o odwiedzenie Ruth od pomysu nadania dziecku
imienia Storm. Bdzie to trudna sprawa i z pewnoci godna jego oratorskiego talentu. W
cigu czterech lat poycia Saul przekona si, e Ruth trzymaa si z uporem maniaka kadej
rzeczy, ktr sobie wbia do gowy. Bdzie potrzebowa wiele taktu, eby zmieni jej zdanie
nie budzc jednoczenie gniewu. Saul czu respekt wobec gniewu ony.
- Ju czwarta. - Maa pielgniarka o blond wosach wsuna gow przez drzwi i
umiechna si do niego. - Moe pan wej. Znajdzie go pan na werandzie.
Wrcio radosne zniecierpliwienie i Saul musia si powstrzyma, eby nie zacz
biec.
Rozpozna posta przyjaciela w mundurze koloru khaki. Sean siedzia na wyplatanym
krzele i rozmawia z ludmi lecymi na kach. Saul stan za krzesem.
- Nie musicie wstawa, sierancie. Moecie mi zasalutowa na siedzco.
- Saul! - Sean poderwa si z krzesa, obrci na zdrowej nodze i zapa Saula w
ramiona, ciskajc go z caej siy. W jego ocza malowaa si prawdziwa rado, co Saula
rozczulio.
- Dobrze ci widzie, stary draniu. - Odwzajemni ucisk, miejc si radonie. W
swoim rozrzewnieniu nie zauway, jak szybko bysk radoci zgas w oczach Seana,
zastpiony niepewnym, nerwowym umiechem.
- Napij si ze mn. - Byy to pierwsze sowa, jakie przyszy Seanowi do gowy. Czu,
e potrzebuje czasu, eby zorientowa si w sytuacji. Czy Ruth powiedziaa cokolwiek
mowi? A moe Saul sam si czego domyli?
- Wody? - spyta Saul.
- Ginu - szepn Sean. Poczucie winy maskowa sztuczn wesooci. - Karafka na
wod jest pena ginu. Na mio bosk, tylko nic nie mw siostrze przeoonej. Ledwo go
przeszmuglowaem. Musz si wykca z siostr, kiedy chce zmieni wod. Jak ona mwi,

e: Woda jest niewiea, trzeba j zmieni!, to ja jej odpowiadam: Lubi niewie wod,
wyrosem na niej, niewiea woda jest zalecana przy wszelkich urazach ng!
- No to nalej mi tej niewieej wody - rozemia si Saul. Rozlewajc alkohol Sean
przedstawi Saulowi mczyzn lecego na ssiednim ku, Szkota, ktry zgodzi si z
nimi, e niewiea woda jest rwnie wspaniaym remedium na rany w piersi. Mczyzna
lea w szpitalu z rozerwan szrapnelem klatk piersiow. Wszyscy trzej z chci zaczli
zaywa tego skutecznego na wszelkie dolegliwoci lekarstwa.
Po krtkich naleganiach Seana Saul zgodzi si opisa im bitw o Spion Kop. Saul
potrafi w zabawny sposb przedstawi przebieg walki. Nastpnie opowiedzia im o
przedarciu si przez lini nieprzyjaciela pod Hlangwane, o odsieczy Ladysmith przez armi
Bullera i o pocigu za wojskami Leroux, uciekajcymi do Transwalu.
Omwili te dokadnie ofensyw lorda Robertsa, ktrego wojska rozpoczy dziaania
w prowincji Cape, oswobodziy Kimberley, podbiy Bloemfontein i obecnie szykoway si do
przebicia przez Transwal do Pretorii.
- Wojna skoczy si za trzy miesice - zawyrokowa Szkot.
- Tak mylisz? - Sean umiechn si pobaliwie i udao mu si wywoa ktni,
podsycan przez gin.
W miar jak karafka zacza pokazywa dno, mija czas powanej rozmowy i wszyscy
wpadli w sentymentalny nastrj. Saul zacz wypytywa ich o odniesione rany.
Seana zasmucia myl o poegnaniu ze Szkotem, ktry wkrtce mia zosta odesany
do domu. Sam za nastpnego dnia wyjeda do Ladyburga na odpoczynek. Jeli pod koniec
przepustki lekarze przekonaj si, e fragment szrapnela jest ju naleycie otorbiony, Sean
zostanie przywrcony do suby.
Na dwik sowa suba obudziy si w nich patriotyczne uczucia. Objwszy si
Saul i Sean poprzysigli sobie, e jak prawdziwi towarzysze broni dotrwaj razem do koca
wojny. Nie baczc na niebezpieczestwa i trudy rusz we dwch na wroga.
Tylko odpowiedniej muzyki brakowao im do szczcia, wic Szkot zaintonowa
piosenk Dziki chopak z Kolonii. Gdy piewa, jego oczy lniy od ez, a gos dra ze
wzruszenia.
Saul i Sean wykonali w duecie bardzo wzruszajc, cho moe niezbyt pasujc do
sytuacji piosenk Serca z dbu. Nastpnie wszyscy trzej odpiewali Czy obudzie si,
Johnny Cope?.

Siostra przeoona wkroczya przy trzeciej zwrotce, kiedy to ani Johnny Cope, ani nikt
inny w promieniu stu jardw nie mia nawet co marzy o zaniciu.
- Panowie, wizyty skoczyy si o pitej. - Bya to wzbudzajca lk kobieta, ktrej
gos dorwnywa si rykowi szarujcej kawalerii. Ale Saul, ktry czsto apelowa przed
groniejszymi sdziami, wsta nieporuszony z krzesa.
- Madam. - Zacz mow obrocz gbokim ukonem. - Ci ludzie - nie, to nie jest
odpowiednie sowo - ci bohaterowie powicili to, co mieli najlepszego w obronie wolnoci.
Ich krew spyna jak gin w imi ratowania tego szczytnego ideau - Wolnoci! Madam,
prosz tylko, eby zezwolono im na odrobin tego najcenniejszego z darw. Prosz pani w
imi honoru, uczciwoci i wdzicznoci. - Zakoczy przemow z jedna rk zacinit na
piersi i tragicznie spuszczon gow.
- Brawo, stary!
- Dobrze mwi! Brawo!
Obaj bohaterowie poparli go spontanicznymi oklaskami, jednak na twarzy siostry
przeoonej odmalowao si okropne podejrzenie. Pocigna nosem i poczua zapach
alkoholu.
- Jestecie pijani! - oskarya ich wciekle.
- Och, co za zoliwe podejrzenie. Co za okropna potwarz. - Saul wycofa si na
bezpieczn odlego.
- W porzdku, sierancie. - Odwrcia si do Seana. - Gdzie to jest?
- Co? - Sean by w tej chwili wcielon niewinnoci.
- Butelka! - Podniosa koce i zacza rewizj.
Saul porwa hem, zasalutowa im za jej plecami i uciek na palcach z werandy.

33. Pobyt Seana w Ladyburgu min szybko; o wiele za szybko. Mbejane uda si z
jak tajemnicz spraw do Zululandu. Sean podejrzewa, e miao to co wsplnego z
dwoma onami i ich potomstwem, ktre Zulus odesa pod opiek ich rodzicw, kiedy przed
laty opuszcza z Seanem Ladyburg.
Dirk musia spdza przedpoudnia w szkole, wic Sean mg swobodnie objeda
pagrki i rwniny otaczajce miasto. Wikszo czasu jednak spdza na zwiedzaniu
olbrzymiego i zaniedbanego rancza Lion Kop, ktre rozcigao si powyej skarpy. Po
miesicu zna tu kady strumie i pagrek. Dziki cigemu wysikowi noga szybko wracaa
do dawnej sprawnoci. Przesta mu dokucza bl, a blizna zmienia kolor z ciemnego fioletu
na odcie zbliony do barwy jego skry.
Jednak wraz z przypywem si, gdy ramiona ponownie nabrzmiay miniami, a skra
na twarzy nie bya ju tak napita na kociach policzkowych, wrci take dawny niepokj.
Codzienne wyprawy na ranczo Lion Kop stay si w kocu obsesj Seana. Kry po pustych
pokojach starego domu i w wyobrani widzia, jak by wyglday po zaoeniu nowego dachu,
po odwieeniu i pomalowaniu tynkw. Stawa te przed wypalonym kominkiem prawie
czujc ciepo, jakie dawaoby palce si drzewo. Kroczc po brudnej pododze ocenia, e
poke deski s jeszcze mocne, tak samo jak szkielet dachu. Nastpnie wychodzi na pola i
schylajc si co kilka krokw bra do rki grudk ziemi. Z przyjemnoci rozciera j w
palcach, eby poczu yzno gleby.
W maju roku 1900 Sean uda si do magistratu i w urzdzie przechowujcym tytuy
posiadania nieruchomoci sprawdzi, do kogo naley farma. Dokumenty stwierdzay, e
pitnacie tysicy akrw Lion Kop zostao wykupione z majtku nieyjcego ju Stephanusa
Johannesa Erasmusa przez spk Bank Kredytowy w Ladyburgu. Akt przeniesienia prawa
wasnoci zosta podpisany przez prezesa spki, Ronalda Pye'a. Sean umiechn si czytajc
to nazwisko. Ronny Pye by jego najwikszym wrogiem w szkole. To moe okaza si
cakiem zabawne.

Sean usiadszy w gbokim i bardzo mikkim skrzanym fotelu z ciekawoci


rozejrza si po wyoonym boazeri gabinecie.
- Zaszo tu kilka zmian od czasu, gdy mnie ostatnio odwiedzie, co, Sean? - Ronny
Pye zrcznie przerwa rozmylania gocia.
- Kilka. - Sdzc po wystroju wntrza Bank Kredytowy w Ladyburgu niele sobie

radzi. Take osoba prezesa moga wiadczy o prosperity przedsibiorstwa. Zota dewizka od
zegarka dyndaa na wydatnym brzuchu, spod ciemnego, kosztownego garnituru wygldaa
bogato wyszywana kamizelka, a na nogach lniy buty rcznej roboty za pitnacie gwinei.
Wszystko to sprawiao odpowiednie wraenie, dopki nie podnioso si wzroku na twarz: tak
blad, e piegi wyglday niczym zote cekiny, na zachanne oczy i na uszy niczym uszka od
kubka - to wszystko si nie zmienio. Mimo e Ronny by starszy tylko o dwa lata od Seana,
w bokobrodach poyskiway siwe pasma, a siateczka zmarszczek oplataa oczy.
- Bye ju w Theunis Kraal, eby odwiedzi swoj bratow? - W oczach Ronny'ego
zabysy zoliwe ogniki.
- Nie.
- Nie, oczywicie, e nie bye. - Ronny skin gow, dajc do zrozumienia, e mimo
upywu tylu lat skandal nie zosta zapomniany. Sean poczu nag niech do starego
znajomego i zmieni pozycj w fotelu. Mae wsiki koloru imbiru jeszcze bardziej
upodabniay Ronny'ego do szczura. Sean zapragn jak najszybciej zaatwi spraw i wyj na
wiee powietrze.
- Suchaj, Ronny. Sprawdziem prawo wasnoci do Lion Kop. Jeste wacicielem
rancza - zacz energicznie.
- Lion Kop? - Poprzedniego ranka urzdnik z magistratu przybieg z wiadomoci, za
ktr otrzyma suwerena. Ronny od miesica sysza od rnych ludzi, e Sean codziennie
odwiedza farm. Jednak teraz Ronny potrzebowa chwili czasu, eby przypomnie sobie, o
ktr posiado chodzi. - Lion Kop? Aha! Stare ranczo Erasmusa. Tak, wykupilimy je z
jego majtku. Obawiam si, e zapacilimy za nie troch za duo. - Westchn z rezygnacj. Moemy je jednak potrzyma nastpne dziesi lat, eby zwrciy si wydatki. Nie pieszy
nam si ze sprzeda.
- Chc je kupi. - Sean przerwa wstpne podchody i Ronny rozemia si swobodnie.
- No to jeste w dobrym towarzystwie. Poowa farmerw w Natalu chciaaby je kupi.
Niestety nie oferuj tyle, ile bymy chcieli.
- Ile?
Oficjalna cena za akr ziemi rolnej w okolicach Ladyburga wynosia szylinga i sze
pensw. Dziesi minut wczeniej Ronny by zdecydowany zada dwa szylingi. Jednak
teraz patrzy Seanowi w oczy i przypomina sobie pi, ktra kiedy rozbia mu nos, i sodki
smak krwi w ustach. Ponownie usysza arogancki miech, ktrym Sean bezwzgldnie

odrzuca prb zaprzyjanienia si z nim. Nie, pomyla nagle z nienawici. Nie, ty wielki
draniu, teraz zapacisz trzy.
- Trzy szylingi - powiedzia.
Sean skin w zamyleniu gow. Zrozumia ca gr. Nagle si umiechn.
- Mj Boe, Ronny, syszaem, e dobrze sobie dajesz rad w interesach. Ale to chyba
tylko takie plotki. Jeli zapacie trzy szylingi za akr Lion Kop, to dae si zrobi w konia. Ronny momentalnie si zaczerwieni. Seanowi udao si porzdnie uku jego dum.
- Zapaciem dziewi pensw - warkn. - Sprzedaj za trzy szylingi.
- No to przygotuj umow o przeniesieniu prawa wasnoci opiewajc na dwa tysice
trzysta pidziesit funtw. Kupuj farm.
Cholera! Jasna cholera! Ronny kl w mylach. Zapaciby i pi tysicy!
- To tylko za ziemi. Dodatkowo tysic funtw za naprawy.
- Co jeszcze? - spyta spokojnie Sean.
- Nie.
Sean szybko policzy. Po opaceniu podatku nadal powinno mu zosta kilka setek.
- Bior.
Ronny patrzy na Seana, podczas gdy jego mzg wi si niczym w zapany w
potrzask. Nie zorientowaem si, jak bardzo mu na tym zaley. Mogem za to dosta jego
dusz.
- Oczywicie rada banku bdzie musiaa zatwierdzi sprzeda. W zasadzie to od nich
zaley decyzja. - Rada Ronny'ego skadaa si z niego samego, modszej siostry Audrey i jej
ma, Denisa Petersona. Ronny posiada osiemdziesit procent udziaw spki i Sean dobrze
o tym wiedzia. Przed t rozmow sprawdzi dokadnie punkty umowy spki, ktra bya
przechowywana u notariusza.
- Posuchaj, mj drogi przyjacielu z dziecistwa. - Sean nachyli si i wzi z biurka
masywne srebrne pudeko na cygara. - Zrobie ofert, a ja j przyjem. Bd o czwartej z
pienidzmi. Prosz, eby przygotowa do tego czasu dokumenty. - Sean trzymajc cygarnic
w prawej rce, zacz j powoli ciska. Muskuy ramion napryy si niczym dwa pytony, a
pudeko skurczyo si i rozpado. Sean pooy bezksztatny kawaek metalu na bibularzu
przed Ronnym.
- Nie zrozum mnie le, Sean. - Ronny umiechn si nerwowo i z trudem oderwa
wzrok od pudeka. - Jestem pewien, e uda mi si przekona rad.

34. Nastpnego dnia bya sobota. Dirk nie szed do szkoy i Sean zabra go ze sob na
przejadk do farmy. Oszalay z radoci, e moe by sam na sam z ojcem, Dirk wypuci
konia galopem, zatoczy koo i ustawi si za Seanem. Przez chwil mia si na cay gos z
podniecenia i papla wesoo. Nie potrafi jednak dugo opanowa kolejnego wybuchu radoci
i ponownie pogna konia penym galopem. Nim dotar do skrzyowania pod skarp, Sean
natkn si na ma karawan podrujc w przeciwnym kierunku.
Sean przywita uroczycie idcego na jej czele mczyzn.
- Witaj, Mbejane. - Zulus wyglda na zmczonego. W jego spojrzeniu kryo si
zakopotanie, ktre nadawao mu wygld kocura wracajcego nad ranem po nocnych harcach.
- Witaj, Nkosi.
Zapanowao dugie, niezrczne milczenie, w czasie ktrego Mbejane zay tabaki i
patrzy uporczywie w niebo nad gow Seana. Sean z ciekawoci przyglda si stojcej za
Murzynem grupie kobiet. Dwie z nich byy w rednim wieku, co dla kobiet z tego plemienia
oznaczao jakie trzydzieci pi lat. Obie z nich nosiy wysokie gliniane nakrycia gowy
wiadczce, e s kobietami zamnymi. Mimo e zachoway dumnie wyprostowane
sylwetki, ich piersi byy wysuszone i obwise, a skra brzuchw nad krtkimi fartuszkami
pomarszczona od wielu porodw. Obok nich stay dwie dziewczyny, ktrych okrge twarze
lniy modoci; wysokie i dobrze uminione, z poladkami jak dojrzae melony i penymi,
jdrnymi piersiami. Dziewczta stay ze spuszczonymi gowami i chichotay wstydliwie.
- W nocy moe pada - zauway Mbejane.
- Moe.
- Bdzie lepsza trawa dla wypasania byda - kontynuowa zawzicie Zulus.
- Kim, do diaba, s te kobiety? - Sean nie mg ju opanowa ciekawoci.
Mbejane zmarszczy brwi na tak powane naruszenie etykiety. Rozmowa na temat
pogody i wypasania byda powinna trwa jeszcze z pi minut.
- Nkosi, te dwie to moje ony. - Wskaza na starsze kobiety.
- A te to pewnie twoje crki?
- Nie. - Mbejane zamilk, by po chwili kontynuowa z naleyt powag. - Mczynie
w moim wieku nie przystoi posiada tylko dwch on, ktre s za stare do pracy i rodzenia
dzieci. Kupiem dwie modsze ony.
- Rozumiem - odpar Sean i powstrzyma si od umiechu. Mbejane musia
zainwestowa w nowy nabytek wiksz cz swoich oszczdnoci. - Co masz zamiar robi z

tymi wszystkimi onami, skoro wiesz, e wkrtce ruszymy znowu na wojn?


- Kiedy nadejdzie ten czas, wrc do wsi swoich rodzicw i poczekaj tam na mnie. Mbejane zawaha si. - Przyprowadziem je ze sob, bo musz si upewni, e przeszedem
si po ksiycu kadej z nich.
W jzyku zulu chodzenie po ksiycu kobiety oznaczao przerwanie jej cyklu
miesicznego. Mbejane chcia si upewni, e zainwestowany kapita bdzie teraz przynosi
zyski.
- Dalej na wzgrzach ley farma. - Sean zmieni temat.
- Nkosi, ty i ja mwilimy o niej wiele razy. - Mbejane zastyg w oczekiwaniu, a w
jego oczach rozbys promyk nadziei.
- To dobra farma, jak sdzisz? - Sean wola go jeszcze przez chwil potrzyma w
niepewnoci.
- To wspaniaa i pikna farma. Woda tam jest sodsza ni sok z trzciny cukrowej,
ziemia jest jdrniejsza ni ciao modego wou, trawa na niej tak gsta i dorodna jak wosy na
onie kobiety. - Oczy Zulusa byszczay teraz od szczcia. W przekonaniu jego rasy wasna
farma bya miejscem, gdzie z dzbankiem jczmiennego piwa mczyzna siedzia w socu na
ganku i sucha piewu on pracujcych w polu. Farma oznaczaa take bydo, jedyne
prawdziwe bogactwo, i oczywicie wielu synw do jego pilnowania. Wasna ziemia
oznaczaa koniec dugiej podry.
- We ony i wybierz sobie miejsce, gdzie chcesz zbudowa wasny dom.
- Nkosi. - W jzyku zulu nie ma odpowiednika sowa: dzikuj. Mbejane mg
powiedzie: sawi ci, ale nie oddawao to naleycie jego uczu. W kocu znalaz waciwe
sowo. - Bayete! Nkosi, Bayete! - W ten sposb pozdrawiano krla.
Ko Dirka by przywizany do supka przed domem, Dirk za kawakiem wgla
smarowa na cianie kolawe, drukowane litery, ktre w kocu utworzyy jego imi.
Mimo e w caym domu naleao zmieni tynki i pomalowa ciany, Sean poczu, jak
krew uderza mu do gowy. Zeskoczy z konia z gonym okrzykiem wywijajc sjambokiem.
Dirk byskawicznie znikn za rogiem domu. Kiedy Sean si ju uspokoi i zasiad na
werandzie napawajc oczy swoim majtkiem, nadszed Mbejane z onami. Porozmawiali
przez chwil ze sob i Murzyn zabra kobiety. Sean by pewien, e Zulus wybierze
najyniejsz ziemi, by postawi na niej podobne do uli domy wasnej wioski.
Ostatnia z idcych rzdkiem dziewczyn bya najmodsz i najadniejsz z on Zulusa.

Trzymajc toboek z dobytkiem na gowie, sza wyprostowana z niemal zupenie odkrytymi


poladkami. W jej ruchach byo tyle krlewskiej godnoci, e Sean automatycznie pomyla o
Ruth.
Poczu, jak opuszcza go dotychczasowe uniesienie. Wsta i oddali si od starego
domu. Bez Ruth ten budynek nigdy nie stanie si domem.
Przysiad samotnie na zboczu wzgrza. Wspomnienie o Ruth znowu opanowao jego
myli. To miejsce tak bardzo przypominao ich sekretn polank. Tyle, e nie byo tu akacji.

35. Akacje! - wykrzykn Ronny Pye i spojrza gniewnie na siostr i jej ma. - On
tam sadzi akacje!
- Ale po co? - spyta Denis Peterson..
- Dla kory, czowieku. Dla kory! W tym jest majtek. Dwadziecia funtw za ton!
- Do czego to jest przydatne?
- Ekstrakt z kory jest uywany jako barwnik do skry.
- Jeli to taki dobry interes, to czemu inni... - zacz Denis, ale Ronny przerwa mu
niecierpliwie w p sowa.
- Sprawdziem to dokadnie. Lion Kop idealnie nadaje si na plantacj akacji: jest
wysoko pooony i wilgotny. Jedyne pozostae dobre grunty w naszej okolicy to farma
Mahobo Kloof i Theunis Kraal. Dziki Bogu, e jeste wacicielem Mahobo Kloof! Wanie
tam zaoymy nasz plantacj akacji. - Spojrza na Denisa, ale lepy z podniecenia nawet go
nie widzia. - Rozmawiaem ju z Jacksonem z Natalskiego Przedsibiorstwa Akacjowego.
Sprzeda nam sadzonki na tych samych warunkach, co temu draniowi Courteneyowi i bdzie
od nas kupowa kor, po dwadziecia funtw za ton. Wynajem ju ludzi do nadzorowania
sadzenia drzewek. Najwikszym problemem bdzie sia robocza. Sean zabra wszystkich
Murzynw w promieniu dwudziestu mil. Ma ich tam ca armi. - Nagle Ronny umilk.
Zauway wyraz twarzy Denisa. - Co z tob?
- Mahobo Kloof! - jkn Denis. - O Boe! O mj Boe!
- O co chodzi?
- On przyszed do mnie w zeszym tygodniu. Sean... Chcia opcj na zakup farmy.
Opcj na pi lat.
- Nie dae mu jej! - wrzasn Ronny.
- Zaoferowa trzy szylingi za akr. To sze razy wicej, ni sam zapaciem. Jak
mogem mu odmwi?
- Ty gupcze! Ty cholerny idioto! Za pi lat ta ziemia bdzie warta... - Ronny z
trudem przekn lin. - Bdzie warta co najmniej dziesi funtw za akr!
- Ale nikt mi nie powiedzia! - zaka Denis. By to jk czowieka, ktremu znowu si
nie powiodo.
- Nikt te nie powiedzia Seanowi - odezwaa si po raz pierwszy Audrey. W jej
spokojnym gosie brzmiaa nuta, ktra spowodowaa, e Ronny gwatownie obrci si do
swojej piknej siostry.

- W porzdku. Wszyscy wiemy o tobie i Seanie. Jednak nie popieszy si


dostatecznie, eby go moga zapa na ma, co? - Ronny pohamowa si i spojrza z
poczuciem winy na szwagra. Mino ju wiele lat od czasu, gdy Audrey zrezygnowaa
wreszcie z czekania na powrt Seana do Ladyburga i przyja delikatne, cho uporczywe
owiadczyny Denisa. Teraz Denis zakaszla dziwnie i spojrza na swoje donie lece na
biurku.
- No c - mrukn. - Sean ma t opcj i nic nie moemy na to poradzi.
- Cholera tam nie moemy! - Ronny wycign notatnik i otworzy go Denisowi przed
nosem. - Ja widz to w ten sposb. Sean poyczy dziesi tysicy od matki; wiecie, te
dziesi kawakw, ktre chcielimy dla niej zainwestowa w interes Burleya. - Pamitali
interes Burleya i z zawstydzeniem spucili oczy. Ronny kontynuowa popiesznie. - Poyczy
te pi tysicy od Przedsibiorstwa Natalskiego, Jackson mi to zdradzi. - Ronny wyoy im
swoje obliczenia. Kiedy skoczy, na jego twarzy malowa si umiech samozadowolenia. Pan Sean Courteney jest tak rozcignity, jak to tylko moliwe. Jeden bdny krok, jedno
mae potknicie i bc! - Wykona gest, jakby co odrbywa. - Moemy poczeka!
Wybra cygaro ze skrzanego pudeka, ktrym zastpiono srebrne, i zapali.
- Przy okazji, czy wiecie, e nie zosta jeszcze zwolniony z armii? A poniewa tak, a
nie inaczej tocz si ostatnio walki, na pewno potrzebuj dobrych onierzy na froncie. Dla
mnie ta jego noga wyglda zupenie w porzdku. Moe swko w odpowiednie ucho
przypieszy spraw. - Ronny by ju zupenie zadowolony z siebie. Cygaro smakowao
wymienicie.

36. Lekarze w szpitalu Greys zbadali Seana na tydzie przed witami Boego
Narodzenia. Uznali, e kalectwo nie przekracza jednego procenta. Sean lekko pociga nog
tylko wtedy, gdy by zmczony. Orzeczenie lekarzy pozbawiao go wojennej renty
inwalidzkiej i stwierdzao, e moe natychmiast wrci do czynnej suby.
W tydzie po Nowym Roku 1901 nadszed pierwszy list z wojska. Sean mia si
bezzwocznie stawi u oficera dowodzcego Natalskimi Strzelcami Konnymi - regiment ten
wchon dawny Natalski Korpus Zwiadowcw.
Wojna w Afryce Poudniowej wkroczya w now faz dziaa. W prowincji Transwalu
i Wolnej Prowincji Oranje Burowie podjli walk partyzanck na niespotykan dotd skal.
Wojna wcale nie zmierzaa do koca i wiermilionowa armia wojsk brytyjskich
znajdujcych si w polu pilnie potrzebowaa wsparcia Seana Courteneya.
Sean napisa do dowdztwa proszc o przeduenie urlopu i w odpowiedzi otrzyma
list stwierdzajcy, e w przypadku niestawienia si w Johannesburgu przed pierwszym lutego
1901 roku zostanie uznany za dezertera.
Dwa ostatnie tygodnie pobytu w domu wypenione byy gorczkowym zaatwianiem
najwaniejszych spraw. Sean zdoa ukoczy rozpoczte w maju poprzedniego roku sadzenie
akacji na dziesiciu tysicach akrw ziemi. Zaatwi jeszcze jedn poyczk od Natalskiego
Przedsibiorstwa Akacjowego na rozwj plantacji. Remont i urzdzanie domu na Lion Kop
take dobiegy koca i Ada moga przenie si z domku na ulicy Protea, eby zaopiekowa
si now posiadoci pod nieobecno Seana.
Na koniec Sean postanowi dokadnie obejrze swj majtek i jednoczenie si z nim
poegna. Jadc samotnie przez farm mia okazj pomyle o kilku innych sprawach. Jego
rozwaania skoncentroway si na crce. Jego pierwsza i jedyna crka. Miaa ju cztery
miesice. Nazywaa si Storm i Sean jeszcze jej nie widzia. Saul napisa mu dugi i radosny
list z frontu, gdzie z niecierpliwoci oczekiwa przyjaciela. Sean oczywicie pogratulowa
mu crki i jednoczenie sprbowa skontaktowa si z Ruth. Napisa do niej wczeniej, a nie
otrzymawszy odpowiedzi, zostawi nie dokoczon prac na farmie i pojecha do
Pietermaritzburga. Czeka cierpliwie przez cztery dni, przychodzc kadego ranka i wieczoru
do domu pastwa Goldberg, ale Ruth zawsze bya niedysponowana albo ju wysza. Napisa
jej krtki list peen gorzkich wymwek i wrci do domu.
Pogrony w niewesoych mylach jecha teraz przed siebie pomidzy nie koczcymi
si rzdami modych drzewek porastajcych wzgrza Lion Kop. Starsze, zasadzone dziewi

miesicy wczeniej, piy si wyranie w gr. Drobne gazki pokryte zielonymi listkami
sigay mu ju do pasa. Byo to osignicie wrcz niewyobraalne: dziewi miesicy cikiej
pracy dwch tysicy Murzynw. Wreszcie wszystko zostao ukoczone. Sean zatrzyma
pidziesiciu Zulusw, ktrzy pod nadzorem Ady mieli doglda drzewek i strzec ich przed
ogniem. W zasadzie nie byo przy nich wikszej pracy: sadzonki potrzeboway czterech lat,
eby wyrosn na wysoko pozwalajc na okorowanie.
Sean by tak pochonity rozwaaniem wszystkich swoich problemw, e nie
zauway, kiedy min granice Lion Kop i jecha dalej ciek cignc si u podna skarpy.
Przejecha przez drog, a nastpnie przeci lini kolejow. Dobieg go szmer Biaych Wodospadw zmieszany z szeptem wiatru w trawie. Z zamylenia wytrci go promyk soca
odbity od spadajcej z wysokich ska Wody. Drzewa akacjowe wanie rozkwitay. Pokryte
zot mg drobnych kwiatkw rzucay na ziemi przyjemny cie.
Przekroczy rzek poniej sadzawki utworzonej pod wodospadami. Skarpa osonita
gstym lasem porastajcym wwozy wznosia si stromo na wysoko tysica stp i rzucaa
gboki cie. Mae rozlewisko byo gsto obronite paprociami i zielonym mchem, a skay
wystajce nad powierzchni stay ciemne i liskie od rozpryskujcych si strumieni wody.
Osonite od soca miejsce byo wypenione chodnym powietrzem, za wok rozlega si
grzmot kipicej, biaej jak welon wody.
Seana przeszy dreszcze i pogoni konia, eby jak najszybciej wrci na grzbiet
skarpy. Zda sobie nagle spraw, dokd przywid go instynkt. Niepokj przygna go do jego
pierwszego domu. Znajdowa si na ziemi Courteneyw, ktra rozpocieraa si daleko przed
nim a do rzeki Tugeli. W miar wspinania nachodzia go coraz wiksza nostalgia. W kocu
osign krawd wzniesienia i sta przez dusz chwil, przygldajc si caej posiadoci
Theunis Kraal.
Wzrokiem wyszukiwa punkty, ktre co dla niego znaczyy: dom z ustawionymi na
tyach stajniami i pomieszczeniami dla suby, wygony dla stadniny, na ktrych pasy si
konie, stokowate zbiorniki na wod. Z kadym z tych miejsc czyy si inne wspomnienia.
Sean zeskoczy z konia i usiad na trawie. Zapali cygaro i cofnwszy si mylami w
czasie, na nowo przeywa przeszo. Mina godzina i nastpna, zanim wrci do
teraniejszoci. Wyj zegarek z kieszonki kamizelki.
- Ju po pierwszej! - wykrzykn. Wsta, otrzepujc spodnie z kurzu i wkadajc
kapelusz. Zacz schodzi ze skarpy. Jednak tym razem, zamiast przekroczy rzek przy

rozlewisku, pozosta na ziemi Courteneyw i skierowa si ku skrzyowaniu ciek po tej


stronie mostu. Po drodze napotka kilka nieduych stad byda liczcych mniej ni tuzin krw.
Zwierzta byy dobrze wypasione. Wida byo, e urodzajna ziemia i gsta trawa mogyby
wyywi o wiele wicej byda. Mijane krowy podnosiy by i odprowadzay go spojrzeniem
obojtnych na wszystko zwierzt.
Las wok niego gstnia coraz bardziej. Sean dotar do jednego z grzzawisk, ktre
wybrzuszyo si na rzece. Caa okolica widziana ze skarpy bya zasonita gstymi drzewami i
dopiero teraz spostrzeg konia uwizanego po drugiej stronie na skraju bagna. Gdy rozejrza
si za jedcem, zobaczy tylko gow wystajc nad jasnozielon papirusow traw, ktra
porastaa grzzawisko. Raptem gowa znikna wrd trawy, powodujc w tym miejscu
gwatowne falowanie. Sean usysza odgosy szarpaniny i przeraony ryk zwierzcia.
Zacz popiesznie przedziera si przez chaszcze porastajce brzeg bagna, a znalaz
si przy obcym koniu. Z trawy wychyna gowa i ramiona mczyzny, dokadnie ochlapane
botem.
- Co si stao? - krzykn Sean i gowa odwrcia si do niego.
- Krowa ugrzza mi w tym trzsawisku.
- Poczekaj, pomog ci. - Sean zrzuci kurtk, kamizelk i koszul i powiesi je wraz z
kapeluszem na gazi. Brnc po kolana w bagnistej wodzie, ktra bulgotaa i wypuszczaa
pcherze trujcego gazu, Sean rozsuwa rkoma pltanin trzcin oraz bagiennej trawy, by w
kocu dotrze do stojcego nad zwierzciem mczyzny.
Stara czarna krowa bya ju do poowy zanurzona w grzzawisku, a jej przednie nogi
uginay si pod ni bezsilnie.
- Nie ma ju siy - powiedzia mczyzna.
Sean spojrza na niego i dopiero teraz zobaczy, e nie jest to mczyzna, a mody
chopak. Cho wysoki jak na swj wiek, by drobnej budowy. Ciemne, krtko obcite wosy i
potny nos zdradzay Courteneyowskie pochodzenie.
Czujc ucisk w odku i przypieszony oddech, Sean uwiadomi sobie, e patrzy na
swojego pierworodnego syna.
- Niech pan tak nie stoi - skarci go chopak. Od piersi w d by pokryty byszczcym
szlamem. Po twarzy spyway mu struki potu, ktre rozmazyway kropki bota po czole i
policzkach. Chopak dysza ciko wytajc wszystkie siy, by utrzyma eb zwierzcia nad
powierzchni.

- Musimy j odwrci - zarzdzi Sean. - Trzymaj jej eb do gry. - Dobrn do ogona


zwierzcia, a bagno zabulgotao gronie, wcigajc go do pasa. Zanurzy w szlamie obie rce
szukajc tylnych ng zwierzcia.
Udao mu si pochwyci grube koci i cigna kolan. Wzmocni ucisk i wpierajc si
z caych si nogami w grzsk ziemi zacz cign do gry, a poczu, e lada moment co
w nim pknie. Trzyma zwierz w potnym ucisku, napierajc do gry tak, e twarz
wykrzywi mu grymas blu, przez otwarte usta wydobywa si z puc rozdzierajcy oddech, a
nabrzmiae minie ramion i piersi napiy si do granic moliwoci.
Mina minuta, pniej druga, a Sean nie zwalnia ucisku. Stojcy przy nim chopiec
patrzy na niego z mieszanin przeraenia i podziwu. Nagle olbrzymi bbel cuchncego gazu
wypyn obok piersi Seana i krowa zacza si rusza. Najpierw powoli z bagna wydoby si
jej czarny ty, pniej ju coraz szybciej zacza si ukazywa reszta ciaa, a wreszcie z
ostatnim czkniciem boto ustpio i Sean wyprostowa si trzymajc nogi krowy nad
bagnem. Wyczerpane zwierz leao na boku.
- Niech mnie diabli! - wykrzykn zafascynowany chopak. Przez chwil zmczona
krowa leaa spokojnie, ale kiedy spostrzega, e ma wolne nogi, zacza wali nimi z caych
si usiujc si podnie.
- Trzymaj eb - krzykn Sean i schyli si, eby uchwyci j za ogon i uniemoliwi
powstanie. Kiedy krowa si uspokoia, Sean zacz cign j w stron pewniejszego gruntu.
Ciao dawao si z atwoci przesuwa po grzzawisku i spaszczonej trzcinie, a wreszcie
dotarli do brzegu. Sean odskoczy, gdy krowa poderwaa si ciko na nogi, staa przez
chwil i wreszcie odesza niepewnym krokiem do lasu.
Sean i jego syn stali obok siebie, obaj umazani botem i nadal po kostki w mule.
Ciko oddychajc patrzyli, jak krowa znika pomidzy drzewami.
- Dzikuj. Nigdy bym sam nie da rady, sir. - Sposb, w jaki chopiec si do niego
zwrci, i ton jego gosu poruszyy Seana.
- Tak, potrzeba byo do tego dwch ludzi - zgodzi si z nim. - Jak si nazywasz?
- Courteney, sir. Michael Courteney. - Wycign rk do Seana.
- Bardzo mi mio, Mike. - Sean ucisn wycignit rk.
- Ja pana chyba znam. Jestem pewien, e ju pana gdzie widziaem - cay czas mnie
to przeladuje.
- Nie sdz. - Sean z trudnoci powstrzymywa si od okazania wzruszenia.

- Ja... bdzie dla mnie zaszczytem pozna paskie nazwisko. - Sowa Michaela
zatrwoyy Seana.
Co mam mu powiedzie? - zastanawia si Sean. Nie wolno mi go okama, ale nie
mog te powiedzie prawdy.
- Mj Boe, ale si obaj ubabralimy. - miech Seana by wymuszony. - Jedzie od nas
jak od nieboszczyka lecego dziesi dni w ziemi.
Michael dopiero teraz zauway ich wygld.
- Mama dostanie apopleksji, jak mnie zobaczy - zawtrowa Seanowi. - Niech pan
pojedzie ze mn do domu. To niedaleko std. Zapraszam pana na obiad. Bdzie mg si pan
umy, a suba oczyci pana ubranie.
- Przykro mi, ale nie mog. - Sean potrzsn gow. - Musz wraca do Ladyburga.
- Ale prosz. Chciabym pana przedstawi mojej matce. Ojca nie ma w domu - jest na
wojnie. Prosz, niech pan pojedzie ze mn.
On naprawd chce, ebym z nim pojecha. Sean spojrza synowi w oczy i
przepeniajce go uczucie rozjanio mu twarz.
- Mike - powiedzia wolno, szukajc waciwych sw. - Moja sytuacja jest w tej
chwili troch skomplikowana. Nie mog przyj twojego zaproszenia, ale chciabym ci
jeszcze kiedy spotka, jak bd tdy przejeda. Zgodzisz si, ebymy odoyli nasze
spotkanie na pniej?
- Och! - Michael nie mg ukry rozczarowania. - Trudno. W kadym razie
odprowadz pana do mostu.
- Dobrze. - Sean zdj z drzewa koszul i wytar ciao z muu, a Michael w tym czasie
odwiza ich konie.
Jechali wolno i czujc skrpowanie nie odzywali si do siebie. Pniej zaczli
rozmawia i szybko przeamali swoje zakopotanie. Z poczuciem dumy, ktre byo zupenie
nieodpowiednie w tej sytuacji, Sean zauway, jak szybko Michael potrafi myle, z jak
atwoci s? wypowiada i jak dorose s jego przekonania.
Najpierw rozmawiali o Theunis Kraal.
- To dobra farma. - W gosie Michaela brzmiaa duma. - Moja rodzina posiada j od
1867 roku.
- Nie macie za wiele byda - stwierdzi Sean.
- Tatu mia zy okres. Zaraza bydlca zdziesitkowaa nam stada, ale szybko je

odbudujemy. - Przez chwil milcza. - Tatu nie jest waciwie hodowc byda. Zamiast
zainwestowa w stado, traci pienidze na konie - jak na t Beauty. - Poklepa szyj piknej
klaczy. - Prbowaem mu to wyperswadowa, ale... - Nagle uwiadomi sobie, e jego sowa
mog by poczytane za nielojalno i szybko doda: - Niech pan mnie le nie zrozumie, tatu
jest wspaniaym czowiekiem. Teraz jest w sztabie generalnym - jest pukownikiem i praw
rk generaa Bullera. Odznaczono go Krzyem Wiktorii za mstwo i dosta take D.S.O.
Tak, pomyla Sean, ja take kiedy broniem Garry'ego; nawet wiele razy, tyle samo,
ile ty to bdziesz jeszcze robi, a osigniesz mj wiek. Zmieni zrcznie temat i zaczli
rozmawia o przyszoci.
- Wic chcesz zosta farmerem?
- Bardzo kocham t ziemi. Urodziem si tutaj. Dla mnie to nie jest zwyky kawaek
ziemi i dom; to cz tradycji, do ktrej nale, zbudowanej przez ludzi, z ktrych jestem
dumny. Po ojcu bd jedynym mczyzn, ktry bdzie mg si zaj farm i na pewno go
nie zawiod. Tyle e...
Dotarli do wzniesienia nad drog i Michael zatrzyma konia; spojrza na Seana
zastanawiajc si, ile moe powiedzie obcemu mczynie.
- Tyle e? - Delikatnie ponagli go Sean.
Michael przyglda mu si, usiujc znale wytumaczenie dla zaufania, jakie budzi
w nim ten mczyzna - byo to przekonanie, e moe mu ufa bardziej ni komukolwiek
innemu na wiecie. Mia wraenie, e zna tego czowieka cae ycie i e wie ich jaka
niewidzialna ni - zwizek tak silny, i niemal namacalny.
- Chodzi o to - mwi dalej - e to nie jest wszystko, czego chc. Chciabym mie co
wicej ni tylko ziemi i bydo. To tak trudno wyjani. Mj dziadek by wielkim
czowiekiem; pracowa nie tylko ze zwierztami, ale i z ludmi. Mia... rozumie pan, co chc
powiedzie?
- Chyba tak. - Sean skin gow. - Chcesz sobie znale wasne miejsce na wiecie.
- Wanie. Chciabym decydowa o czym wicej, ni tylko kiedy wycofywa
zwierzta ze stada i kiedy je pitnowa, czy te gdzie zbudowa now studni.
- Co masz zamiar zrobi w tej sprawie?
- No c, studiuj teraz na uniwersytecie w Kapsztadzie. Jestem ju na trzecim roku i
dostan stopie naukowy na wita Boego Narodzenia.
- A co potem?

- Nie wiem, ale co wymyl. - Michael si umiechn. - Musz si jeszcze duo


nauczy. Czasami, kiedy o tym myl, przeraa mnie, jak wiele jest przede mn nauki.
Sprowadzili konie do drogi, tak zajci rozmow, e aden z nich nie zauway maego
powozu jadcego od strony Ladyburga, a ten znalaz si przed nimi.
Michael podnis wzrok.
- To moja mama! Bdzie mg j pan teraz pozna.
Sean z przeraeniem zauway, e znalaz si w puapce. Nie mg si ju wycofa,
gdy powz znajdowa si zaledwie pidziesit jardw przed nimi. Rozpozna Ann siedzc
za czarnym wonic i patrzc na nich uwanie.
Michael krzykn radonie.
- Mamusiu!
- Michael! Co ty robie? Spjrz tylko na siebie! - Anna zrzdzia ktliwym gosem.
Lata potraktoway j tak, jak na to sobie zasuya: rysy twarzy wyostrzyy si, a oczy nabray
jeszcze bardziej przebiegego wyrazu. Spojrzaa na Seana i zmarszczya brwi. Jej czoo
przeciy gbokie zmarszczki, a pod brod zaznaczyy si waki tuszczu. - Kto jest z tob? zapytaa Michaela.
- Przyjaciel. Pomg mi wycign krow z bagna. Szkoda, e tego nie widziaa. Po
prostu podnis j z bota.
Sean zauway, e Anna jak na on farmera ubrana jest bardzo zamonie. Aksamit i
strusie pira. Te pery musiay kosztowa Garry'ego fortun. Uprz te bya nowa, czarna
skra ozdobiona szkaratnymi wstkami i miedziane zapinki - nastpne kilkaset funtw.
Sean przyjrza si koniom czystej krwi, oceni ich warto i a jkn w duszy.
Anna wci przygldaa si mu badawczym wzrokiem, a na jej twarzy pojawi si
wyraz niedowierzania, gdy go wreszcie rozpoznaa. Zaczerwienia si i zaczy jej dre usta.
- Witaj, Anno.
- Sean! - Niemal wyplua to sowo.
- Mino wiele lat. Jak si miewasz?
Jej oczy zwziy si nienawistnie. Warkna na Michaela ledwo otwierajc usta.
- Odsu si od tego czowieka!
- Ale... - Zaskoczenie na twarzy syna zabolao Seana niczym cios w serce.
- Michael, zrb tak, jak ci mwi matka - poradzi mu Sean.
- Czy pan... czy pan jest wujkiem Seanem?

- Tak.
- Odsu si od niego - sykna ponownie Anna. - Nigdy wicej si do niego nie
odzywaj. Syszysz mnie, Michael? On jest zy. Zy! Nie zbliaj si nigdy do niego, bo ci
zniszczy. - Anna ciko dyszaa, trzsc si z nienawici i wciekoci. Jej gos by
bekotliwy, jakby postradaa zmysy. - Sean Courteney, opu nasz ziemi. Opu Theunis
Kraal i nigdy tu nie wracaj.
- Bardzo dobrze, Anno. Ju si wynosz.
- Michael. Wsiadaj na konia! - krzykna na syna. - Szybko. Odsu si od niego.
Michael wskoczy na siodo.
- Jed. No jed! - rozkazaa wonicy. Popdzone batem rumaki skoczyy do przodu,
tak e Anna upada na pluszowe siedzenie. - Michael, do domu. Natychmiast masz jecha do
domu!
Michael spojrza na Seana. By oszoomiony i nie wiedzia, co powiedzie.
- Ja... nie wierz, e pan...
- Porozmawiamy o tym kiedy, Mike.
Nagle wyraz twarzy chopca si zmieni, kciki ust si opuciy, a oczy zrobiy si
ciemne z alu.
- Nie - odpowiedzia, podnis rk na poegnanie i zawrci konia. Pochylony w
siodle pogalopowa za uciekajcym powozem.
- Michael! - krzykn za nim Sean, ale chopiec go ju nie usysza.

37. Sean wrci na wojn. Przed wyjazdem musia si poegna z rodzin, co wcale
nie byo takie atwe. Ada zachowywaa stoicki spokj, a Sean mia ochot potrzsn ni i
zawoa: Pacz, do diaba! Wiem, e chcesz paka! Natomiast Dirk urzdzi tak scen,
wieszajc si ramion ojca i drc si wniebogosy, e niemal dosta ataku histerii. Kiedy pocig
wreszcie ruszy, Sean ledwo hamowa wzburzenie, ktre przemino dopiero cztery godziny
pniej, tu przed wjazdem do Pietermaritzburga.
Ale tak naprawd nie uspokoi si, pki w barze nie wypi kilku szklaneczek brandy.
Nastpnie, z Mbejane nioscym ich baga, zacz si przedziera przez tum ludzi jadcych
ekspresem na pnoc. Na stacji stay jedynie wojskowe pocigi i na peronie Seana otaczali
gwnie onierze w mundurach koloru khaki. Wrd jednostajnych spowiaych zieleni
zdarzay si gdzieniegdzie barwne stroje kobiet, odprowadzajcych swoich mczyzn na
wojn. Pacz miesza si z gonym mskim miechem, gone rozmowy i nawoywania z
pochlipywaniem dzieci. Nagle Sean usysza, jak kto wykrzykuje jego imi. Rozejrza si
wok i zobaczy rami machajce do niego ponad gowami ludzi.
- Sean! Hej, Sean! - Z tumu wynurzya si gowa Saula i zaraz znika, by po chwili
pojawi si przy nastpnym podskoku. Gdy Sean przepcha si do niego, z radoci ucisnli
sobie rce.
- Co, u diaba, tu robisz? - spyta Saul.
- Wracam na sub. A ty?
- Wanie mi si skoczy tygodniowy urlop. Przyjechaem, eby zobaczy moj
crk. Co za szczcie, e ci zauwayem w tym tumie!
- Ruth jest z tob? - Sean nie mg si powstrzyma przed zadaniem tego pytania.
- Czeka w powozie przed stacj.
- Chtnie zobaczybym dziecko.
- Jasne! Znajdmy sobie najpierw jakie miejsca i zostawmy bagae. Mamy jeszcze
dwadziecia minut do odjazdu pocigu.
Sean spostrzeg Ruth, gdy tylko wyszli na schody przed stacj. Siedziaa w otwartym
powozie, a czarny sucy osania j parasolem od soca. Miaa na sobie szar sukni z
bufiastymi rkawami, ozdobion row lamwk, a na gowie olbrzymi kapelusz przystrojony czerwonymi rami. Pochylaa gow nad lecym na kolanach zawinitkiem w
biaych koronkach i Sean widzia jej twarz z profilu. Patrzc na jej spokojne rysy poczu nage
dawienie w gardle. Zatrzyma si w p kroku i szepn:

- Mj Boe, jaka ona jest pikna.


Stojcy przy nim Saul rozemia si z zadowolenia.
- Poczekaj, a zobaczysz moj crk!
Ruth bya zajta niemowlciem i nie zauwaya ich, zanim nie zbliyli si do powozu.
- Ruth, mam dla ciebie niespodziank - powiedzia entuzjastycznie Saul.
Podniosa oczy i napotkaa wzrok Seana. Zaskoczona zamara, a z jej policzkw
znikny rumiece.
- Witaj, Ruth.
Nie odpowiedziaa mu od razu. Sean spostrzeg, jak maskuje swoje uczucia pod
obojtnym wyrazem gwatownie pobladej twarzy.
- Witaj, Sean. Nie spodziewaam si ciebie...
Saul wsiada wanie do powozu i nie zauway jej nagego zmieszania.
- Chod. Moesz na ni popatrze. - Rozchyli koronkowy szal i z dumnie
rozpromienion twarz nachyli si nad niemowlakiem.
Sean wsiad w milczeniu do powozu i usiad po przeciwnej stronie.
- Ruth, pozwl Seanowi potrzyma ma. - Rozemia si Saul. - Niech zobaczy
najpikniejsz na wiecie dziewczyn. - Nie dostrzeg martwego wyrazu jej twarzy i tego, jak
opiekuczo przyciska dziecko do piersi.
- We j, Sean. Zapewniam ci, e nie zmoczy ci za bardzo spodni, cho moe si jej
ula z buzi - mwi uszczliwiony Saul.
Sean wycign rce, patrzc cay czas na twarz Ruth. Odpowiedziaa mu
wyzywajcym spojrzeniem, za ktrym kry si strach.
- Mog? - poprosi.
Oczy Ruth nabray koloru ciemnej szaroci. Ostre linie rysujce si wok ust zniky,
lecz rowe i wilgotne wargi dray lekko. Nachylia si i ostronie uoya mu crk na
rkach.

38. Podr do Johannesburga bya duga i mczca, przerywana nie koczcymi si


postojami. Zatrzymywali si na kadej stacji po p godziny, cho najczciej i trzy razy
duej. Od czasu do czasu zdarzay si postoje w pustym stepie bez adnego powodu.
- Co, u diaba, porobio si tym razem?
- Kto zastrzeli maszynist.
- Znowu?
Wychylajce si z okien kadego wagonu gowy wykrzykiway protesty i zoliwe
uwagi. Kiedy stranik szed wirowanym nasypem do czoa pocigu, poday za nim gwizdy
i miechy.
- Panowie, uspokjcie si. Musimy sprawdzi wszystkie przepusty i mosty.
- Wojna ju si skoczya.
- Czego si boicie?
- Ci biedni Burowie wiej tak szybko, e nie maj czasu przejmowa si mostami.
Z pocigu maymi grupkami powychodzili ludzie i stali na nasypie, a odgwizdano
odjazd. Wszyscy wsiedli, pocig szarpn i wolno ruszy do przodu.
Sean i Saul siedzieli w kcie zatoczonego wagonu i grali w klabrias. Poniewa
wikszo pasaerw uznaa zgodnie wiee, chodne powietrze paskowyu za rwnie
niebezpieczne jak gaz cyjankowy, wszystkie okna byy szczelnie pozamykane. W przedziale
byo szaro od dymu i unosi si kwany zapach nie mytych cia. Rozmowa na znane
wszystkim tematy bya nieunikniona. Jeli zamknie si grup mczyzn w maym
pomieszczeniu, to przejd do tematu kobiet w cigu kilku minut.
Okazao si, e zebrane towarzystwo posiada rozleg wiedz w dziedzinie
pornografii.
Pewien sierant, ktry suy trzy lata w Bangkoku, potrzebowa a dwch godzin,
eby przekona niedowiarkw, e natura moe umieci w poprzek to, co pogoski
umieszczay zwykle wzdu. Sierant posun si nawet do tego, e przynis z przedziau
bagaowego album ze zdjciami, ktre zostay dokadnie zbadane i uznane za przekonujce.
Przypomniao to kapralowi, ktry suy w Indiach, o odwiedzinach w wityni
Konarak. Nowy temat zaj onierzy na nastpn godzin i pozwoli gadko przej do
omawiania wrae ze sawnego Elephant House w Szanghaju.
Rozmowy przecigny si a do zapadnicia zmroku.
W tym czasie, znuywszy si gr w karty, Saul wyj z torby ksik i zacz czyta.

Sean, ktry te nie mia nic do roboty, z nudw wyczyci karabin. Potem grzebic w zbach
zapak bezmylnie gapi si przez okno na mae stada antylop, ktre pasy si wzdu linii
kolejowej. Jednym uchem owi szczegowe opisy przyjemnoci, jakie zapewnia
wacicielka Elephant House, i postanowi pozna to miejsce, jeli kiedykolwiek odwiedzi
Szanghaj.
- Co czytasz? - spyta w kocu Saula.
- Hmm? - Saul podnis nieobecny wzrok znad ksiki i Sean powtrzy pytanie. Westminsterski system rzdw. - Saul odwrci ksik, eby Sean mg zobaczy tytu.
- Jezu! - mrukn Sean. - Po co tracisz czas na takie rzeczy?
- Interesuj si polityk. - Saul przyj postaw obronn. Po chwili wrci do czytania.
Sean przyglda mu si uwanie.
- Masz moe jeszcze jakie inne ksiki ze sob? Saul otworzy torb.
- Moesz zacz od tej.
- Majtek narodw. - Sean oglda nieufnie ksik. - O czym to jest? - Ale Saul by
ju pochonity czytaniem.
Sean otworzy gruby tom i ze znudzeniem przebieg wzrokiem pierwsz stron.
Westchn ciko, gdy mino wiele czasu, odkd czyta cokolwiek poza pismami z banku.
Bez przekonania zabra si do lektury.
Godzin pniej Saul oderwa si od ksiki i spojrza na przyjaciela.
- Rozumiesz co z tego? - spyta Seana.
Sean mrukn co pod nosem nie podnoszc gowy. By cakowicie pochonity treci
ksiki. To byo naprawd wane. Jzyk Adama Smitha mia w sobie majestatyczn prostot.
Sean nie zgadza si z niektrymi wnioskami, ale przedstawiane argumenty prowokoway go
do formuowania myli, ktre wybiegay naprzd wyprzedzajc rozumowanie autora czasami dc w tym samym kierunku, a innym razem prowadzc do zupenie odmiennych
konkluzji.
Sean czyta w popiechu wiedzc, e bdzie musia jeszcze wrci do tej ksiki i
przeczyta j uwaniej. Obecnie by to jedynie zwiad na zupenie mu obcym terenie
ekonomii. Z oczami utkwionymi w czytanym paragrafie Sean wyszuka w kieszeni kawaek
owka i podkreli szczeglnie interesujcy fragment. Szybko czyta dalej. Teraz czciej
uywa owka.
Nie! - Napisa w jednym miejscu na marginesie.

Dobrze. - Pochwali w innym.


Saul ponownie podnis wzrok i zmarszczy brwi, gdy zobaczy, jak Sean niszczy
ksik. W tej samej chwili dostrzeg peen skupienia wyraz jego twarzy i rozchmurzy si.
Przyglda si towarzyszowi spod przymknitych powiek. Przyja, jak obdarzy tego
potnie zbudowanego czowieka, zdolnego do niespodziewanie delikatnych uczu,
przerodzia si w o wiele gbsze uczucie przepenione podziwem. Nie mia pojcia, czemu
Sean otoczy go swoj opiek, i nie by nawet tego ciekaw. Czu, e jest mu dobrze, kiedy tak
siedzi nie czytajc ju ksiki i przyglda si twarzy mczyzny, ktry by kim wicej ni
tylko przyjacielem.
Siedzieli samotni wrd tumu obcych ludzi, a pocig jecha na pnoc, przecinajc
trawiaste rwniny i cignc za sob wstg srebrnoszarego dymu. Znuone soce nachylio
si ju ku ziemi i zaczerwienio chmury. Kiedy zniko za horyzontem, szybko zapady
ciemnoci.
Na kolacj zjedli konserw misn, kadc plastry misa na chlebie ostrzem bagnetu.
W przedziale nie zapalono wiata. Po posiku opatuleni w koce siedzieli obok siebie i
rozmawiali w ciemnociach. Wok nich ucichy ju wszystkie pogawdki i zewszd
dochodziy odgosy picych ludzi. Sean uchyli okno pozwalajc, eby wiee, chodne
powietrze orzewio ich umysy, a rozbudzone zmysy dostarczyy nowych emocji.
Rozmawiali o ludziach i ziemi, o tym, jak jedno z drugim moe stworzy nard i o
tym, jak ten nard powinien by rzdzony. Mwili troch o wojnie i duo o pokoju, ktry
nastpi po jej zakoczeniu. Zastanawiali si wsplnie, jak odbudowa wszystko, co zostao
tak zniszczone, by stworzy tym razem co trwalszego.
Widzieli zawzito, ktra rozrastaa si niczym zoliwy chwast znajdujcy poywk
we krwi i mierci, i starali si wymyli sposoby, aby go wykorzeni, zanim zadusi
rozkwitajcy delikatny kraj, ktry mia przed sob wielk przyszo.
Nigdy wczeniej tak z sob nie rozmawiali. Saul owin si szczelnie kocem i sucha
w ciemnociach gosu przyjaciela. Jak wikszo czonkw jego nacji mia wietnie
wyostrzony umys i potrafi wyczu nowe wartoci, wybr nowej drogi proponowanej przez
siedzcego obok mczyzn.
Mam w tym swj udzia, pomyla nie bez dumy. Sean to potny, dziki byk, ktry
szaruje na wszystko, co si rusza; rzuca si do ataku bez powodu, nagle si zatrzymuje i
wybiera nowy obiekt, w ktrego zniszczenie wkada wszystkie siy, gdy nie nauczy si

jeszcze wykorzystywa ich w innym celu. Jest rozwcieczony i skonfundowany, z rykiem


blu ciga wszystko i wszystkich i w rezultacie niczego nie moe zapa. Moe potrafibym
mu pomc, wskaza jaki cel wart ycia i wyprowadzi z areny.
Mijay godziny nocy, a oni byli coraz bardziej pochonici rozmow. Ciemno nadaa
nowy wymiar ich istnieniu. Nie widzc si nie czuli ograniczenia, jakie nakaday na nich
ciaa, i wydawao si, e umysy poruszay si swobodnie, spotykajc si gdzie w
ciemnociach, by wsplnie ksztatowa nowe idee. Nagle te delikatne wizy zostay
rozerwane wybuchem dynamitu, gwizdem uchodzcej w powietrze pary, rykiem pkajcego
drewna i szka i przemieszaniem rzuconych na siebie cia picych ludzi i bagay. Pocig
zatrzyma si w miejscu i poskrcany wypad z szyn. W tej samej chwili do huku i rumoru
doczy si nowy dwik: trzask pojedynczych wystrzaw z bliskiej odlegoci i jednostajny
oskot karabinw maszynowych Maxim.
Sean by przywalony czym cikim i czu, e nie moe zapa tchu. Zacz si
szarpa dziko, zrzucajc z siebie ludzi i baga i wypltujc nogi z kocw. Ucisk zmniejszy
si i wreszcie mg zaczerpn powietrza, ale w tym momencie czyje kolano uderzyo go z
ogromn si w twarz i otwarte usta wypeniy si krwi. Zacz wali piciami na olep,
pki nie poczu, jak w rami wbijaj mu si odamki szka.
W ciemnociach ludzie krzyczeli z przeraenia i blu, a ich wrzaski czyy si z
przeklestwami i hukiem wystrzaw.
Sean wyswobodziwszy si z pltaniny cia i bagay wsta, z trudem utrzymujc
rwnowag, bo ludzie rzucali si i wili mu pod nogami.
Teraz usysza take guche odgosy rozrywanych kulami drewnianych cian wagonu,
o wiele goniejsze ni same wystrzay.
Kto zatoczy si na niego i Sean zapa mczyzn za ramiona.
- Saul?
- Pu mnie. Puszczaj. - Jaki obcy. Sean puci go.
- Saul! Gdzie jeste?
- Sean.
- Jeste ranny?
- Nie.
- Wynomy si std.
- Mj karabin.

- Do diaba z twoim karabinem.


- Gdzie jest okno?
- Zablokowane.
Sean zacz z wolna orientowa si w sytuacji. Wagon lea na boku z oknami na
ziemi zawalonymi ciaami zabitych i rannych. Drzwi, pewnie zaklinowane, byy wysoko nad
nimi.
- Musimy wyj przez dach. - Zacz po omacku szuka jakiego otworu i nagle zakl
ciko, gdy duga drzazga wbia mu si pod paznokie. Poczu jednak powiew zimnego
powietrza na twarzy. - Tu jest dziura. - Wymaca rozdarte drewno. - Pka jedna z desek.
Natychmiast zaroio si wok niego od ludzi i kilkanacie rk starao si go
odcign, walczc o dostp do otworu.
- Cofn si, sukinsyny. - Sean zacz wali piciami, eby ich odepchn. Dysza
ciko i czu, jak po plecach ciekaj mu struki potu. Powietrze byo stche od
rozgorczkowanych cia i oddechw spanikowanych ludzi.
- Cofn si. Wyamie deski. - Zapa obiema rkami za koniec pknitej deski i
wyrwa j z dachu. Przez chwil mia ochot przyoy twarz do otworu i zaczerpn yk
wieego powietrza. Zamiast tego zapa obiema rkami nastpn desk, zapar si nogami o
dach i szarpn z caej siy. Nawet nie drgna. Poczu, jak z wolna opanowuje go strach.
- Niech kto mi poda karabin - rykn, eby przekrzycze tumult.
- Trzymaj. - By to gos Saula. Woy Seanowi karabin do rki. Sean wcisn luf w
otwr i posugujc si karabinem jak omem napar na kolb caym ciarem ciaa. Poczu,
jak drewno zaczyna pka, przesun troch luf i ponownie wyty wszystkie siy. Deska
ustpia i Sean zabra si do nastpnej.
- W porzdku. Wychodcie pojedynczo. Saul, ty pierwszy. - Czu, e strach zaczai si
gdzie w pobliu. Bezceremonialnie wyrzuca kolejnych onierzy przez poszarpany otwr.
Jaki grubas zaklinowa si w dziurze, wic Sean podnis nog i wypchn go kopniakiem w
tyek. Mczyzna tylko jkn i wylecia na zewntrz jak korek od szampana.
- Jest tu kto jeszcze? - Sean krzykn w ciemno.
- Sean. - Dobieg go z zewntrz gos Saula. - Wya stamtd.
- Schowaj si - odkrzykn Sean.
Kule Burw bez przerwy grzechotay o wykolejony pocig. Sean krzykn jeszcze raz:
- Jest tu kto? - U jego stp jkn jaki mczyzna.

Sean znalaz go szybko. onierz by ciko ranny, lea ze skrcon szyj. Wygrzeba
go z pltaniny bagay i pooy na wznak. Nie mog go std rusza, zdecydowa, lepiej bdzie
jak tu poczeka na sanitariuszy. Zostawi rannego i potkn si o nastpne ciao.
- Cholera z nimi - jkn, czujc przemon ch wydostania si z tego miejsca. Ten
czowiek ju nie y. Sean wyczu na skrze gadzi chd mierci. Zostawi nieboszczyka i
wysun si przez otwr na zewntrz.
Po cakowitych ciemnociach panujcych w wagonie teraz mia wraenie, e gwiazdy
owietlaj ziemi mocnym perowym wiatem. Wysoko nad lokomotyw unosia si chmura
pary, przednie wagony powbijay si w siebie jak zoona luneta, a dalsze byy poskrcane i
poamane niczym jaki okropny symbol zniszczenia. W przerwach pomidzy wagonami
strzelao kilka karabinw w odpowiedzi na zalewajcy onierzy ogie z linii burskich.
- Sean! - zawoa Saul ze swojej kryjwki za wywrconym wagonem.
Sean podbieg do niego. Musia krzycze, eby Saul go usysza.
- Zosta tutaj. Id poszuka Mbejane.
- Nigdy go nie znajdziesz w tym zamieszaniu. By z komi - posuchaj, co si tam
dzieje.
Z wagonu dla koni dobieg ich dwik, ktrego Sean wolaby nigdy w yciu nie
sysze. Byo to paniczne renie dwustu uwizionych, oszalaych ze strachu zwierzt. Byo to
jeszcze bardziej przeraajce ni wycie ludzi w wagonach.
- Dobry Boe! - wyszepta zmartwiay Sean. Nagle wybuch w nim gniew znacznie
silniejszy od strachu. - Skurwysyny. - Zgrzytn zbami i spojrza na rozcigajce si przed
nimi wzgrza. Burowie wybrali na zasadzk miejsce, gdzie tory kolejowe skrcay wzdu
wysokiego brzegu rzeki. Woda za nimi uniemoliwiaa onierzom ucieczk, a po drugiej
stronie torw wznosio si pofadowane wzgrze, z ktrego Burowie mogli ostrzela cay
pocig.
Na pierwszej fadzie leeli strzelcy, co najmniej dwustu Burw sdzc po sile ognia, a
ze szczytu nad nimi rozbyskiwa i przygasa ogniem maxim, ktry nieustannie przenosi
ogie wzdu pocigu w t i z powrotem. Sean przyglda mu si przez dusz chwil, potem
podnis karabin i wystrzeli cay magazynek w jego stron. Rozbyski z lufy karabinu
maszynowego stay si janiejsze, gdy zaoga maxima wzia na cel Seana. Wok gowy
zaczy mu wista pociski.
Sean zanurkowa za pocig, zaadowa karabin i wsta, eby odda strzay.

- Wy dranie! - wrzasn na nich, a jego gos musia dotrze do strzelcw, bo oni take
skoncentrowali ogie na Seanie. Pociski gwizday niebezpiecznie blisko.
Sean przykucn szybko i zobaczy, e Saul take strzela.
- Skd masz karabin?
- Wrciem po niego. - Odpowied Saula przeryway kolejne wystrzay. Sean
umiechn si adujc bro.
- Ktrego dnia oberwiesz kulk za gupot - ostrzeg go.
- Bior przykad z ciebie - odci si Saul.
Sean wystrzela kolejny magazynek, ale jedynym efektem bya jeszcze wiksza
wcieko wywoana kopniciami karabinu. W tej samej chwili, gdy skoczy strzela,
usysza za sob gos Mbejane i zo wybucha pen si.
- Nkosi.
- Gdzie bye, do jasnej cholery? - wydar si na niego Sean.
- Zgubiem wcznie. Zajo mi duo czasu, zanim znalazem je w ciemnociach.
Sean milcza przez chwil, przygldajc si wzgrzu. Po lewej stronie, w miejscu
gdzie may parw przecina wzgrze biegnc a do torw kolejowych, widniaa przerwa w
linii strzelcw. Maa grupka onierzy mogaby wspi si wwozem na gr, omijajc lini
Burw. Pozbawiony osony maxim nie byby trudn zdobycz.
- Mbejane, przynie swoje wcznie.
- Gdzie idziesz? - spyta Saul.
- Mam zamiar uciszy ten karabin maszynowy. Zosta tutaj i zajmij strzelcw na
fadzie.
Sean ruszy wzdu pocigu ku wylotowi wwozu. Przebieg Pidziesit jardw,
zanim zorientowa si, e za nim, obok Mbejane, biegnie rwnie Saul.
- Gdzie si, do diaba, wybierasz?
- Z tob.
- Nie ma mowy!
- Tak mylisz? - W gosie towarzysza zabrzmiaa nuta zacitego uporu, ktry Sean
zdoa ju dobrze pozna. Nie byo czasu na ktnie. Dobieg do koca pocigu, gdzie
zaczyna si wwz, i przypad do ziemi za wywrconym wagonem. Wysun gow, eby
oceni sytuacj.
Jar by wski, ale dostatecznie gboki, a krzaki porastajce jego brzegi powinny

zasoni ich przed Burami. Na szczycie bya znaczna przerwa pomidzy ich liniami.
- Powinno si uda - zdecydowa i zwrci si do dwch towarzyszy. - Pjd pierwszy.
Saul, idziesz za mn, tylko uwaaj, eby nie narobi haasu.
Sean spostrzeg, e rozbici onierze zaczli si wreszcie organizowa. Wszdzie byo
sycha rozkazy oficerw i po chwili sto karabinw odpowiedziao ogniem na ostrza Burw.
- W porzdku. Id. - Sean wsta. - Ruszycie za mn, dopiero jak si przedr na drug
stron.
Nie zrobi jeszcze kroku, gdy zatrzyma go jaki gos.
- Co wy robicie?
- A co ci do tego? - odkrzykn niecierpliwie Sean.
- Jestem oficerem. - Sean rozpozna gos i posta trzymajc obnaon szabl w rce.
- Acheson!
Mina sekunda, zanim Acheson take go sobie przypomnia.
- Courteney. Co chcesz zrobi?
- Wejd tym wwozem, eby uciszy maxima.
- Mylisz, e uda ci si do niego dotrze?
- Zobaczymy.
- Dobra. Moesz i. Wesprzemy ci ogniem, jeli ci si powiedzie.
- Zobaczymy si na szczycie - odkrzykn Sean i rzuci si dugimi susami ku
wylotowi wwozu.
Szli w milczeniu gsiego, a strzay i krzyki zaguszay ich kroki Sean sysza nad sob
gosy strzelcw, ktre staway si coraz goniejsze, w miar jak zbliali si do ich pozycji.
Teraz byy ju bardzo blisko, bezporednio nad ich gowami, po obu stronach wwozu.
Wspinali si dalej i gosy zostay za nimi. Przeszli.
Przed szczytem jar stawa si coraz pytszy. Sean wystawi gow ponad krawd i
rozejrza si na strony. Poniej widniay niewyrane ksztaty lecych w trawie Burw.
Patrzc z gry widzia, jak ich karabiny wyrzucaj dugie pomaraczowe bryzgi pomieni.
Odpowied z brytyjskich linii wygldaa jak drobne wiateka rozbyskujce pomidzy
ciemn pltanin wagonw.
Sean skoncentrowa si na maximie. Szybko poj, dlaczego kule karabinowe z dou
nie wyrzdzay mu adnej szkody. Ustawiony poniej krawdzi szczytu na wysunitym
wybrzuszeniu zbocza, karabin maszynowy by osonity od dou przez szaniec zbudowany z

ziemi i kamieni. Gruba lufa chodzona wod wystawaa przez wsk szczelin szaca, a
trzyosobowa zaoga bya schowana za jego cian.
- Chodcie - szepn Sean i wypez z wwozu na brzuchu. Jeden z ludzi
obsugujcych karabin spostrzeg go, gdy Sean znajdowa si kilka krokw od szaca.
- Magtig! Pasop, daars 'n!
Sean rzuci si na niego z podniesionym do gry karabinem i mczyzna nie skoczy
zdania. Za Seanem skoczyli Saul i Mbejane i przez kilka sekund wok maxima kbiy si
walczce ciaa. Po kilku sekundach byo po wszystkim i trzej napastnicy dyszeli ciko w
nagej ciszy.
- Saul, wiesz jak si z tym obchodzi?
- Nie.
- Ja te nie. - Sean przykucn za podstaw maxima i pooy donie na dwch
uchwytach. Kciuki automatycznie spoczy na podwjnych spustach.
- Wat makeer julle daar bo? Skiet, man, skiet! - krzykn na nich z dou Bur.
- Wag maar 'n oomblik - dan skiet ek bedonderd - odpowiedzia mu Sean.
- Wie's daar? Kto to? - zapyta Bur i Sean pochyli karabin. Byo zbyt ciemno, eby
mg posuy si celownikiem, wic tylko wycelowa luf w d i nacisn kciukami spusty.
Ramionami wstrzsny drgawki, jak u czowieka posugujcego si motem sprynowym, a
szorstki bbnicy haas niemal go oguszy. Sean przesuwa luf agodnym ukiem, omiatajc
kulami gra znajdujc si pod nim od jednego koca do drugiego.
Wzdu burskiej linii rozszalaa si burza krzykw i jkw i Sean rozemia si z
dzik radoci. Ostrza pocigu usta w jednej chwili, gdy przeraeni ludzie rozbiegli si na
wszystkie strony, chowajc si przed kulami. Wikszo uciekaa do koni przywizanych
daleko od szczytu, poza zasigiem maxima, za brytyjscy onierze wiwatujc zaczli si
wspina za nimi na gr. Zapewniali Seanowi oson obiecan mu przez Achesona.
Jedynie niedua grupka Burw biega w jego stron, wrzeszczc wciekle i strzelajc.
Przed szczytem znajdowa si fragment terenu niedostpny dla pociskw z maxima.
- Zmykajcie std. Rozbiegnijcie si na boki - krzykn Sean na Saula i Mbejane,
przenoszc ciki karabin na kamienny parapet przed nim, eby zwikszy kt ostrzau. Lecz
przy przenosinach musiaa zagi si tama, gdy po pierwszym strzale karabin zablokowa
si i umilk. Sean podnis go nad gow, sta przez chwil nieruchomo i wreszcie cisn nim
we wspinajcych si ludzi. Maxim trafi tylko dwch, ktrzy potoczyli si bezwadnie w

traw. Sean poprawi wic kamieniem wielkoci duego jaka. Potem zapa nastpny. Wyjc
z podniecenia i strachu ciska jeden gaz za drugim. Przeciwnik nie wytrzyma tego
bombardowania i ludzie rozbiegli si na boki, przyczajc si do grupy uciekajcych do koni.
Tylko jeden czowiek wspina si wytrwale na szczyt. By to potnie zbudowany
mczyzna, ktry szed szybko w milczeniu. Sean nie trafi go trzema kamiennymi pociskami
i nagle przeciwnik by zbyt blisko, ledwie dziesi stp od niego. Zatrzyma si na krawdzi
szczytu i podnis karabin. Z tej odlegoci, nawet w ciemnociach Bur nie mg chybi i
Sean skoczy na niego ze ciany. Przez chwil lecia w powietrzu, by zaraz uderzy w pier
Bura z si, ktra pozbawia ich obu oddechu. Poturlali si w traw, kopic i mocujc si,
obijajc si o skay, a wpadli na ciernisty krzak, ktry ich zatrzyma.
- Ty piekielny Holendrze! - rykn chrapliwym gosem Sean Wiedzia, e moe by
tylko jeden wynik tych zapasw. Sign pewnie do garda wroga i z niedowierzaniem poczu,
e jego rka ugrzza w ucisku, ktry niemal poama mu koci.
- Kom, ons slaat aan. - Usta mczyzny byy o cal od ucha Seana. Ten gos poznaby
na kocu wiata.
- Jan Paulus!
- Sean! - Zaskoczenie spowodowao, e Jan Paulus rozluni nieco ucisk i Sean
wyrwa rk.
Tylko raz w yciu spotka czowieka, ktry dorwnywaby mu si
i teraz znowu stanli naprzeciw siebie. Sean podpar praw rk brod Jana Paulusa i
zacz odgina mu gow do tyu, wspierajc j o owinite wok szyi lewe rami. To
powinno zama mu kark, ale w odpowiedzi Jan Paulus otoczy ramionami pier napastnika i
cisn z caej siy. Po kilku sekundach od napywu krwi Seanowi zacza puchn twarz. Z
otwartych ust wysun si jzyk.
Mimo e pozbawiony oddechu, Sean wzmocni nacisk na gow Jana Paulusa czujc,
e lekko odchyla si do tyu. Jeszcze tylko cal i krgosup pknie.
Mia wraenie, e ziemia umyka mu spod stp, a przed oczami zaczy lata czarne
paty, przez ktre nic nie mg dojrze. miertelne niebezpieczestwo dodao mu si. Pchn
mocniej brod Bura do gry. Drgna. Jan Paulus wyda z siebie stumiony jk i jego ucisk
nieco zela.
Znowu, pomyla Sean, znowu. Zebra resztk si, eby zakoczy walk. Zanim
jednak zdoa ich uy, Jan Paulus wylizn mu si z rk, zmieni chwyt i odsun Seana od

siebie. Pod miednic Seana wsuno si kolano. Podrzucio go do gry i do przodu, obracajc
nim w powietrzu, tak e musia puci gow przeciwnika, eby zagodzi upadek.
Uderzy krzyem o wystajc ska i jego ciao sparaliowa niesamowity bl. Przez
szum w gowie przedzieray si krzyki podchodzcej coraz bliej brytyjskiej piechoty.
Zobaczy, jak Bur zrywa si na nogi, patrzy w d na owietlone wiatem gwiazd bagnety i
rzuca si do ucieczki.
Sean dwign si ciko z ziemi i ruszy za nim w pocig, ale bl w plecach zwolni
jego ruchy i Jan Paulus dotar do szczytu dziesi krokw przed nim. Kiedy tam ju si
znalaz, z ciemnoci po lewej stronie wychyna jaka posta i szybko zmniejszajc odlego
rzucia si za nim w pogo, niczym pies goczy dopadajcy rannego koza. Sean rozpozna
Mbejane z dug stal byszczc w jego rkach, ktr Zulus unis wanie nad plecami Jana
Paulusa.
- Nie! - krzykn Sean. - Nie, Mbejane! Zostaw go! Mbejane zawaha si, zwolni bieg
i obejrza si.
Sean sta na skraju szczytu, trzymajc si oburcz za krzy i ciko dyszc. Po chwili
z ciemnoci na przeciwlegym stoku rozleg si stukot kopyt pojedynczego konia.
Odgos kopyt szybko przycich, zaguszony przez zbliajcych si z przeciwnej strony
onierzy. Sean obrci si i pokutyka w ich kierunku.

39. Dwa dni pniej dotarli zastpczym pocigiem do Johannesburga.


- Wydaje mi si, e chyba powinnimy gdzie si zameldowa - zasugerowa Saul, gdy
wszyscy trzej stanli na peronie obok maej sterty bagay, ktre zostay uratowane z rozbitego
pocigu.
- Moesz si zameldowa, jeli chcesz - odpar Sean. - Ja id si rozejrze po miecie.
- Nie mamy przecie adnych nakazw kwaterunkowych - sprzeciwi si Saul.
- Suchaj si wujka Seana.
Johannesburg jest miastem potraficym rzuci zy urok, wzniesionym z zachannoci,
jak rodzi gorczka zota. Jest to jednak ruchliwe miasto przepenione atmosfer wesooci i
sztucznego podniecenia. Mona je nienawidzi, kiedy jest si z dala od niego, ale wrciwszy,
kady ponownie ulega jego czarowi. Tak wanie byo i z Seanem.
Wyprowadzi ich przez portal stacji kolejowej na ulic Eloff i umiechn si z
zadowoleniem przypomniawszy sobie znany widok. Ulica bya zatoczona. Powozy cigay
si z konnymi tramwajami. Na chodnikach, przy ktrych wyrastay trzy- i czteropitrowe
domy, mundury kilkunastu rnych regimentw mieszay si z kolorami kobiecych sukien.
Sean zatrzyma si na schodach prowadzcych do dworca i zapali cygaro. W tej samej
chwili w stukot k na jezdni i szum ludzkich gosw wdary si jkliwe gwizdki
kopalnianych syren, do ktrych przyczay si coraz to nowe, oznajmiajc poudnie. Sean
automatycznie wyj z kieszonki zegarek, eby sprawdzi czas, i zauway, e wiele osb w
tumie wykonao ten sam ruch. Umiechn si do siebie.
Jo'burg nie zmieni si wiele - nadal panoway tu te same stare zwyczaje. Hady przed
kopalniami byy znacznie wiksze, ni pamita, wyroso kilka nowych budynkw, miasto
wygldao nieco starzej, a pod tym wszystkim krya si pozbawiona serca chciwo.
Na rogu ulicy Commissioner sta hotel nalecy do Candy, zdobiony bogato
fantazyjnymi balustradami i dachem z karnesami niczym weselny tort.
Z karabinem i plecakiem przewieszonym przez rami Sean zacz przedziera si
przez tum torujc drog Saulowi i Mbejane. Szybko dotarli do hotelu i Sean wszed pewnie
do rodka przez obrotowe drzwi.
- Cakiem niele. - Zrzuci bagae na gruby dywan i rozejrza si po hallu. Zobaczy
krysztaowe yrandole, aksamitne zasony obrbione srebrem, palmy i brzowe wazy,
marmurowe stoy i wykadane pluszem fotele. - Jak mylisz, Saul, zatrzymamy si w tym
domu noclegowym? - Jego gos roznis si po hallu i natychmiast ucich szmer grzecznych

rozmw.
- Nie mw tak gono - szepn Saul.
Siedzcy w pluszowym fotelu genera wyprostowa si, odwrci gow i przyjrza si
przez monokl przybyszom, podczas gdy jego adiutant nachyli si do niego i szepn:
- Mieszkacy kolonii.
Sean mrugn do niego i podszed do recepcjonisty stojcego za lad.
- Dzie dobry panu. - Urzdnik przyjrza mu si niechtnym wzrokiem. - Czy ma pan
rezerwacje dla mojego szefa sztabu i dla mnie?
- Na jakie nazwisko, sir?
- Przykro mi, ale nie mog panu poda adnych nazwisk. Podrujemy incognito powiedzia powanym tonem Sean. Recepcjonista spojrza na niego bezradnie. Sean zniy
gos do konspiracyjnego szeptu. - Czy widzia pan moe, jak wchodzi tu mczyzna z
bomb?
- Nie. - Recepcjonista cofn si o krok. - Nie, nie widziaem.
- To dobrze. - Sean wyglda, jakby poczu ulg. - W takim razie wemiemy
apartament Victoria. Niech pan kae zanie nasz baga na gr.
- Genera Caithness zaj ju ten apartament, sir. - Urzdnik by coraz bardziej
zdesperowany.
- Co takiego? - rykn Sean. - Jak pan mia!
- Ja nie... Nie mielimy... - Jkajc si, recepcjonista cofn si o krok.
- Wezwij pan tu wacicielk - rozkaza Sean.
- Tak jest, sir. - Mczyzna znikn za drzwiami z napisem Wstp wzbroniony.
- Oszalae? - Saul z zaenowaniem przestpowa z nogi na nog. - Nie sta nas na
wynajcie pokoju w takim hotelu. Lepiej chodmy std jak najszybciej. - Czujc na sobie
krytyczne spojrzenia wszystkich znajdujcych si w hallu goci, Saul zdawa sobie spraw,
jak bardzo zszargane s ich mundury.
Zanim Sean zdy mu odpowiedzie, z pokoju z napisem Wstp wzbroniony
wysza pikna, w tej chwili bardzo rozzoszczona kobieta, ktrej oczy sypay iskry jak
niebieskie szafiry wiszce na jej szyi.
- Jestem pani Rautenbach - wacicielka hotelu. Chcia si pan ze mn widzie.
Sean w odpowiedzi umiechn si tylko. Jej gniew zacz taja, gdy zacza go
rozpoznawa w le dopasowanym mundurze i bez brody.

- Candy, czy kochasz mnie jeszcze?


- Sean? - spytaa niepewnie.
- A kt by inny?
- Sean! - Rzucia si do niego biegiem.
P godziny pniej genera Caithness zosta przeniesiony do innego pokoju, a Sean i
Saul rozlokowali si w apartamencie Victoria.
wieo po kpieli, jedynie z rcznikiem wok bioder, Sean rozwali si na fotelu
pozwalajc fryzjerowi zgoli sobie trzydniowy zarost.
- Jeszcze szampana? - Candy nie spuszczaa z niego wzroku od dziesiciu minut.
- Chtnie.
Napenia jego szklank, woya mu j do rki i przesuna palcami po bicepsie.
- Wci twarde - mrukna. - Nic si nie postarzae przez te lata. - Jej palce
przesuny si po jego piersi. - Tylko troch siwizny, ale jest ci z ni nawet do twarzy. Zwrcia si do fryzjera. - Skoczye ju?
- Jedn chwileczk, madam. - Fryzjer przystrzyg lekko wosy na skroniach, cofn si
o krok i przyjrza si swojemu dzieu, a wreszcie przysun Seanowi lustro, by i ten mg
podziwia jego robot.
- wietnie. Dzikuj.
- Moesz ju i. Ostrzy jeszcze pana w ssiednim pokoju. - Candy dosy si ju
naczekaa. Gdy za fryzjerem zamkny si drzwi, wstaa i przekrcia w nich klucz. Sean
podnis si z fotela i przez chwil patrzyli na siebie. - Mj Boe, ale ty jeste wielki. - Jej
gos dra z emocji i nie skrywanego ju pragnienia.
- Mj Boe, ale ty jeste pikna - zawtrowa jej Sean i wolno zbliyli si do siebie.
Znacznie pniej leeli objci w pmroku, ktry wraz z nastaniem wieczora z wolna
wypenia pokj. Candy przyoya usta do jego ramienia i, tak jak kotka lie swoje mae,
zacza delikatnie pieci dugie blizny na jego karku.
Kiedy w pokoju byo ju zupenie ciemno, Candy zapalia lamp gazow i posaa na
d po biszkopty i butelk szampana. Nastpnie usiedli naprzeciw siebie w zmitej pocieli i
zaczli rozmawia.
Z pocztku rozmowa si nie kleia, bo oboje byli jeszcze zbyt oszoomieni tym, co
przed chwil robili, ale znuenie szybko Znikno i siedzieli dugo w noc prowadzc
rozmow.

Sean pomyla, e rzadko kobieta moe by przyjacielem i jednoczenie kochank. A


tak wanie byo z Candy. Potrafi opowiedzie jej wszystko, co od dawna leao mu na sercu
i nie dawao spokoju.
Opowiedzia jej o Michaelu i dziwnym uczuciu, jakie ich wizao.
Nastpnie wspomnia jej o Dirku i o swoich zych przeczuciach.
Powiedzia jej take o wojnie i co ma zamiar robi, kiedy si skoczy.
Zwierzy si jej te z planw zwizanych z Lion Kop i plantacj akacji.
Jednej rzeczy nie mg jej powiedzie. Nie mg mwi o Ruth ani o jej mu.

40. Kilka dni pniej Sean i Saul zameldowali si w miejscowym dowdztwie i ani
nie otrzymali kwater, ani nie wyznaczono im adnych zada. Wygldao na to, e kiedy ju
zgosili si na sub, armia przestaa si nimi interesowa. Kazano im si codziennie
meldowa, a tak poza tym zostawiono ich samym sobie. Wrcili wic do hotelu Candy i
spdzali wikszo dnia na grze w karty i w bilard, a wieczory na piciu i rozmowach.
Po tygodniu Sean by cakowicie znudzony takim yciem. Znuya go rola ogiera, bo
nawet manna z nieba moe si w kocu przeje. Tote z ulg zgodzi si towarzyszy Candy
na obiedzie wydanym przez lorda Kitchenera, ktry wici swj awans na gwnodowodzcego armii w Afryce Poudniowej.
- Wygldasz jak mody bg - pochwalia go Candy, gdy wszed do jej pokoju przez
ukryte drzwi czce jej sypialni z apartamentem Victoria. Kiedy Candy pierwszy raz
pokazaa mu tajemne przejcie i zademonstrowaa, jak bezszelestnie odsuwaj si drzwi za
dotkniciem guzika, Sean ledwie powstrzyma si od zapytania, ilu mczyzn przed nim
posugiwao si tymi drzwiami. Nie miao sensu czu urazy do bezimiennych poprzednikw,
ktrzy przechodzili sekretnym przejciem po to, by nauczy Candy tych wszystkich sztuczek,
ktrymi teraz go zabawiaa.
- Ty te wygldasz wspaniale. - Candy bya ubrana w sukni z niebieskiego jedwabiu,
pod kolor oczu, a na szyj woya diamenty.
- Jeste prawdziwym dentelmenem. - Podesza do niego i wygadzia mu jedwabne
klapy wieo na wieczr uszytego garnituru. - Szkoda, e nie masz swoich medali.
- W ogle nie mam medali.
- Och, Sean! Musisz mie! Za te wszystkie dziury od kul powiniene dosta medale.
- Przykro mi, Candy. - Sean si umiechn. Czasami Candy tak mao przypominaa
wiatow dam. Mimo e bya od niego o rok starsza, czas nie zniszczy delikatnej karnacji
jej skry i koloru wosw, ktre zazwyczaj kobiety trac bardzo szybko. Jej ciao nadal byo
szczupe i zgrabne, a rysy szlachetne.
- Niewane. Nawet bez medali bdziesz najprzystojniejszym mczyzn tego
wieczoru.
- A ty bdziesz najpikniejsz kobiet.
Sean rozpar si wygodnie na skrzanych siedzeniach, gdy powz wiz ich ulic
Commissioner w kierunku hotelu Grand National. Cygaro palio si rwno, zwieczone
calowym, srebrnym koniuszkiem popiou, kieliszek brandy, ktry wypi przed wyjciem,

rozgrzewa go pod wykrochmalona bia koszul, czu przyjemny zapach aromatycznego


pynu do wosw, a do Candy spoczywaa wysoko na jego udzie.
Wszystko to wzbudzao w nim gbokie poczucie samozadowolenia. mia si wesoo
z paplaniny Candy i wypuszcza wolno dym ustami, radujc si jak dziecko jego smakiem.
Kiedy powz zatrzyma si przed wejciem do hotelu, Sean wyskoczy na zewntrz i stojc
przy tylnym kole podtrzyma sukni wysiadajcej Candy.
Jej rka spocza delikatnie na jego przedramieniu i Sean poprowadzi j po
schodkach przez szklane drzwi do hallu. Mimo przepychu hotel Grand nie umywa si do
hotelu Candy. Wywiera jednak due wraenie, podobnie jak gospodarze tego wieczoru. Sean
i Candy zajli miejsce w kolejce, czekajc na prezentacj. Zbliajc si do
gwnodowodzcego armii, Sean szepn kilka sw jego adiutantowi.
- Wasza lordowska mo, pozwol sobie przedstawi pana Courteneya i pani
Rautenbach.
Lord Kitchener by imponujcym czowiekiem. By rwnie wysoki jak Sean, a ucisk
mia chodny i silny. Oczy, ktre na chwil zatrzymay si na Seanie, cechowaa niepokojca
pewno siebie. Lord obrci si do Candy i wyraz jego twarzy na chwil si rozluni, gdy
nachyla si nad jej doni.
- Bardzo mi mio, e zgodzia si pani zaszczyci nas swoj obecnoci.
Sean wprowadzi Candy do sali penej umundurowanych mczyzn oraz kobiet w
atasach i jedwabiach. Nad caoci dominoway szkaratne mundury gwardzistw i
fizylierw, ale wida byo rwnie szamerowane zotem niebieskie uniformy huzarw, a
take mundury kilku szkockich regimentw. Czarny garnitur Seana zwraca uwag swoj
elegancj. Pomidzy orderami i odznakami byszczay klejnoty i biae karnacje kobiet.
W tej sali zebra si kwiat olbrzymiego drzewa znanego jako imperium brytyjskie.
Zebrani tu gocie mieli wiadczy o tym, jak wysoko ponad inne wyrasta to drzewo.
Mocarstwo stworzyy dwa wieki zwyciskich wojen, a dwiecie milionw ludzi byo niczym
korzenie, ktre wchaniay bogactwa poowy wiata i wysyay statkami do rozoonej na
Tamiz stolicy. Wanie tam konsumowano i rozdzielano zdobycze pomidzy tych, ktrych
leniwa wymowa i wyrobiona nonszalancja odzwierciedlay arogancj i zadowolenie z siebie.
Ta wanie postawa wzbudzaa nienawi i strach nawet w pniu potnego drzewa. Podczas
gdy mniejsze drzewa trzymay si razem i wypuszczay wasne korzenie, eby zdoby dla
siebie cho cz tych bogactw, potne drzewo byo trawione od rodka mierteln chorob.

Olbrzymie rda dochodu, jak Ameryka, Indie, Afganistan i Afryka Poudniowa zaczy z
wolna wysycha. Pewnego dnia potne drzewo runie i rozpadnie si na tyle kawakw, e
wszyscy poznaj, i bya to raczej mikka sosna ni twardy tek.
Przygldajc si gociom, Sean czu si wrd nich obco. Mia wraenie, e pod
wzgldem celw i postawy blisi s mu obszarpani mczyni, ktrych mauzery nadal daway
odpr brytyjskim onierzom na bezkresnych stepach.
Dobry nastrj Seana wisia na wosku, odsun wic na bok ponure myli, wymieni
pusty kieliszek na peny i sczc te wino sprbowa wczy si do wesoej rozmowy, jak
kilku modszych oficerw zabawiao Candy. Lecz udao mu si jedynie nabra przemonej
ochoty, eby strzeli jednego z nich w wypielgnowane wsiki. Rozwaa wanie t ide,
kiedy poczu czyj do na swoim ramieniu.
- Witaj, Courteney. Widz, e mona spotka ci wszdzie, gdzie jest jaka bijatyka
lub bezpatne drinki. - Zaskoczony Sean obrci si i zobaczy surow twarz i dziwnie wesoe
oczy generaa Johna Achesona.
- Witam, panie generale. Jak widz, pana rwnie mona spotka w podobnych
okolicznociach. - Sean umiechn si do niego.
- Co za cholernie kiepski szampan. Stary Kitchener zrobi si skpy. - Genera
przyjrza si uwaniej nienagannie skrojonemu garniturowi Seana. - Trudno odgadn, czy
otrzyma pan odznaczenia, do ktrych pana rekomendowaem.
Sean potrzsn przeczco gow.
- Nadal jestem sierantem. Nie chciaem zawstydzi sztabu generalnego pokazujc si
w moich szewronach.
- Hmm! - Oczy Achesona zwziy si lekko. - To musi by jakie niedopatrzenie.
Zajm si tym.
- Zapewniam pana, e czuj si zupenie szczliwy w swojej randze.
Acheson skin gow i zmieni temat.
- Nie pozna pan jeszcze mojej ony. - Wygldao na to, e Sean zdoby sobie
nieoczekiwanie silnego poplecznika. Nie domyla si nawet, e genera uwaa go za swoj
szczliw gwiazd. Jego wasny awans mia miejsce w czasie ich pierwszego spotkania.
Sean zamruga ze zdziwienia oczami.
- Nie miaem przyjemnoci by jej przedstawionym.
- No to chodmy.

Sean przeprosi Candy, ktra zwolnia go lekkim uderzeniem wachlarza w rami, i


pody za Achesonem ku stojcej po drugiej stronie sali grupie ludzi. Kilkanacie krokw
przed nimi zatrzyma si gwatownie.
- Co nie w porzdku? - spyta Acheson.
- Nie. Nic. - Sean ruszy dalej z oczami utkwionymi w jednym z mczyzn stojcych
w grupie.
By to szczupy oficer w ciemnoniebieskim mundurze Natalskich Strzelcw Konnych.
Zaczesane do tyu wosy piaskowego koloru odsaniay szerokie czoo, a nos by za duy w
stosunku do ust i brody. Mczyzna sta lekko zgarbiony, ale na jego piersi wisiao dumnie
najwysze odznaczenie za dzielno obok medalu za sub, a gwiazdki i galony na
ramionach wskazyway, e jest pukownikiem.
Ogarnity poczuciem winy Sean wolno spuci wzrok na jego nogi. Ze zdziwieniem
zobaczy, e mczyzna stoi na dwch nogach obutych w dugie skrzane buty. Dopiero
kiedy ten zmieni pozycj, przenoszc ciar ciaa na drug nog, Sean dostrzeg jej
sztywno i zrozumia.
- Moja droga, pozwl, e ci przedstawi pana Courteneya. Wspominaem ci o nim.
By ze mn pod Colenso i w czasie napadu na pocig kilka tygodni temu.
- Ach, pan Courteney, bardzo mi mio. - Bya to pulchna i sympatyczna kobieta, ale
Sean ledwo zdoa wykrztusi grzeczn odpowied, tak bardzo by spity pod spojrzeniem
pary mskich oczu.
- A to jest major Peterson z mojego sztabu. Sean skin gow.
- Pukownika Courteneya pewnie ju pan zna, zwaszcza e nosicie to samo nazwisko.
Nie wspominajc faktu, e jest on paskim przeoonym.
Po raz pierwszy od dziewitnastu lat Sean mg spojrze w twarz mczyzny, ktrego
uczyni kalek.
- Witaj, Garry - powiedzia i wycign rk. Sta tak przez chwil i czeka.
Usta Garry'ego poruszyy si nieznacznie. Nachyli ramiona, a jego gowa poruszya
si na boki.
Przyjmij j, Garry. Prosz, we moj do - Sean stara si ponagli brata w mylach.
Uwiadamiajc sobie, jak musi mie w tej chwili min, zmusi si do umiechu. By to
wyjtkowo niepewny umiech, ledwo rysujcy si na ustach, ktrych kciki nieznacznie
dray.

Usta Garry'ego rozluniy si i Sean dostrzeg okropn tsknot w oczach brata.


- Mino wiele czasu, Garry. O wiele za duo. - Sean jeszcze bardziej wysun do.
We j. O Boe, spraw, eby j przyj.
Garry si wyprostowa i obcas prawego buta zaszura delikatnie po marmurowej
pododze. Pragnienie pojednania zniko natychmiast z jego oczu, a kciki ust uniosy si do
gry w lekko pogardliwym umiechu.
- Sierancie. - Gos Garry'ego by za wysoki. - Sierancie, jestecie nieodpowiednio
ubrani! - Odwrci si na picie sztucznej nogi i kulejc oddali si od grupy.
Sean nadal sta z wycignit doni i martwym umiechem na ustach.
Nie powiniene tego robi. Obaj chcielimy - wiem, e chciae tego tak samo mocno,
jak ja.
Sean opuci rk i zacisn do w pi.
- Zna go pan? - spyta mikko Acheson.
- To mj brat.
- Rozumiem - mrukn Acheson. Zrozumia wanie kilka rzeczy, midzy innymi
powd, dla ktrego Sean Courteney nadal by sierantem.
Major Peterson zakaszla grzecznie i zapali cygaro. Pani Acheson dotkna ramienia
ma.
- Mj drogi, wczoraj przyjechaa Daphne Langford. Stoi tam z Johnem. Musimy
zaprosi ich na obiad.
- Oczywicie, kochanie. Zaprosz ich dzi wieczorem.
Przez chwil byli zajci sob i Sean mia czas, eby doj do siebie po doznanym
afroncie.
- Courteney, paski kieliszek jest tak samo pusty jak mj. Proponuj, ebymy napili
si czego mocniejszego ni ten szampan.
Acheson mia na myli brandy z Cape, znacznie rnic si od sabego alkoholu
produkowanego we Francji. By to wyjtkowo niebezpieczny alkohol, zwaszcza przy
obecnym nastroju Seana, ktrego po przywitaniu Garry'ego opanowaa zimna, mordercza
wcieko.
Jego twarz nie wyraaa adnych uczu, odpowiada grzecznie na pytania pani
Acheson i raz umiechn si do Candy stojcej po drugiej stronie sali, ale zamawia jeden
kieliszek po drugim, podniecajc gniew, ktry pali mu wntrznoci. Oczy Seana nieustannie

poday za kutykajcym po sali mczyzn w ciemnoniebieskim mundurze.


Adiutant lorda, ktry wyznacza gociom miejsca przy stole, nie domyla si nawet,
e Sean jest zwykym sierantem. Jako go pani Rautenbach, Sean Courteney musia by
jakim wpywowym cywilem i adiutant posadzi go wysoko przy stole, pomidzy pani
Rautenbach i pani Acheson. Dalej siedzia major Peterson, a po przeciwnej stronie genera i
dwch pukownikw. Jednym z nich by Garrick Courteney.
Czujc na sobie uporczywe spojrzenie Seana, Garry reagowa na nie nerwow
wesooci. Starajc si nie zwraca uwagi na brata kierowa swoje uwagi do siedzcych
przed nim ludzi, a brzowy krzy zawieszony na purpurowej wstce, obijajcy si mu o pier
za kadym razem, gdy Garry nachyla si nad stoem, nadawa wagi jego opiniom, ktrych z
uwag suchali oficerowie wyszych rang.
Jedzenie byo wymienite. Na st podano homary, ktre pomimo burskiej blokady
zostay sprowadzone z Cape, mode baanty, cztery wyborne sosy. Nawet szampan by
znacznie lepszy. Jednak Sean jad niewiele, za to nieustannie zatrudnia kelnera podajcego
wina, ktry niemal nie odstpowa od jego krzesa.
- No c - powiedzia Garrick, wybierajc cygaro z cedrowego pudeka, kiedy je mu
podsunito - osobicie nie widz moliwoci, eby wojna trwaa duej ni jeszcze trzy
miesice.
- Zgadzam si z panem. - Major Peterson skin gow. - Na wiosn powinnimy
wrci do Londynu.
- Brednie! - Sean po raz pierwszy wczy si do dyskusji. Pozna to sowo dopiero
niedawno i bardzo przypado mu do gustu. Poza tym, przy stole znajdoway si panie.
Twarz Petersona przybraa barw harmonizujc z jego szkaratnym mundurem,
Acheson zacz si umiecha, ale pohamowa si, za Candy wiercia si niecierpliwie, gdy
jej znudzenie osigno szczyt. Przy tej czci stou zapada nieprzyjemna cisza.
- Przepraszam? - Garry pierwszy raz zwrci na niego uwag.
- Brednie - powtrzy Sean, a kelner podajcy wina nachyli si nad nim i nala
szampana do krysztaowego kieliszka. W czasie obiadu Sean oprni co najmniej tuzin
kieliszkw, ale tym razem zwrcio to uwag caego towarzystwa.
- Nie zgadzasz si ze mn? - spyta wyzywajcym tonem Garry.
- Nie.
- Dlaczego?

- Poniewa w polu jest nadal osiemnacie tysicy Burw, poniewa nadal tworz
zorganizowan armi, poniewa ani razu nie ponieli cakowitej klski, a ponadto ci ludzie
maj charakter.
- Nic nie wiesz - Garry by wyranie podraniony, ale Acheson przerwa mu zrcznie.
- Przepraszam, pukowniku Courteney. - I zwrci si do Seana. - Jeli si nie myl, to
zna pan tych ludzi. - Zawaha si na chwil. - Zdaje si, e jest pan spokrewniony z jednym z
nich przez maestwo.
- Mj szwagier jest dowdc komanda Wynberger - potwierdzi Sean. Acheson
wiedzia o nim wicej, ni Sean przypuszcza. Musia pewnie zasign jzyka. Sean poczu
si podbechtany i z jego gosu znikna szorstko.
- Jak, wedug pana, bd dalej postpowa? - Acheson kontynuowa temat i Sean
ykn szampana zastanawiajc si nad odpowiedzi.
- Rozprosz si, podziel na tradycyjne oddziay, komanda. - Acheson skin gow.
Bdc w sztabie generalnym przekona si, e tak wanie si dziao.
- W ten sposb rozwi problem woenia ze sob zapasw. Kiedy nastanie pora
deszczowa, mniejsze oddziay nie bd take miay problemw z wypasem koni.
- Tak. - Sean czu, e wszyscy go teraz suchaj. Myla szybko, przeklinajc wino,
ktre go ju lekko zamroczyo. - Bd unikali walki, uciekali przed wikszymi oddziaami,
zawracali, eby zaatakowa flanki, i znowu uciekali.
- Zapasy? - spyta genera.
- Step jest ich spiarni. Dostan je w kadej farmie.
- Amunicja, bro, ubranie? - nalega Acheson.
- Kady brytyjski onierz, ktrego pojmaj lub zabij, zapewni im nowego leemetforda i sto sztuk amunicji.
- Ale jak dugo mog tak y? - spyta pobaliwie Garry, jakby mwi do dziecka. Jak daleko mog ucieka? - Rozejrza si wok, szukajc wsparcia, ale wszyscy patrzyli na
Seana.
- Mog ucieka tak daleko, jak szeroki jest step. - Sean obrci si do niego, ukuty
tonem brata. - Mj Boe, przecie znasz ich. Cika harwka jest dla nich normalnym
yciem, duma za ogniem, ktry dodaje im si.
- Przedstawiasz ciekawy obraz. - Garry si umiechn. - Rzadko spotyka si tyle
wyczucia wielkiej strategii wrd zwykych onierzy. - Obrci si do Achesona z min,

ktra wykluczaa Seana z dalszej rozmowy. - Jak ju mwiem, generale Acheson, jestem
przekonany...
- Chwileczk, pukowniku. - Tym razem Acheson wyczy go z rozmowy, zwracajc
si do Seana. - Gdyby pan dowodzi armi, przyjcie jakiej taktyki by pan sugerowa?
Garrick zakaszla znaczco, jakby chcia zwrci uwag goci, e jego brat zaraz zrobi
z siebie gupca. Nie umkno to Seanowi.
- Problem koncentruje si na jednym podstawowym punkcie: ruchliwoci wroga powiedzia twardo.
- Twoja obserwacja przynosi ci zaszczyt - mrukn po drugiej stronie stou Garry.
- Naszym pierwszym zadaniem powinno by uniemoliwienie nieprzyjacielowi
czstych odwrotw i znuenie go cigymi potyczkami - mwi dalej Sean, starajc si nie
zwraca uwagi na docinki Garry'ego.
- Uniemoliwienie? - spyta genera.
- Ograniczenie go do niewielkiego terenu - wyjani Sean.
- Jak?
- Na przykad przez zbudowanie cigu fortyfikacji - zaproponowa Sean.
- Moe poprawisz mnie, jeli si myl, ale czy sugerujesz, e powinnimy podzieli
cay step na zagrody i postpowa z nieprzyjacielem tak, jak z bydem? - Garry umiecha si
zoliwie.
- Nowe blokhauzy budowane wzdu linii kolejowych zdaj jak na razie egzamin.
Powinno by moliwe rozcignicie ich na cay step. Za kadym razem, kiedy wrg chciaby
przekroczy te linie, byby naraony na ostrza ze strony garnizonw i znalibymy
natychmiast jego pozycj.
- Koszty byyby olbrzymie - wskaza Acheson.
- Nie tak wielkie, jak utrzymywanie w polu wiermilionowej armii przez
najbliszych pi lat. - Sean z atwoci odpar zarzut. By zupenie pewien rodzcych mu si
w gowie idei. - Nastpnie, na niewielkim terytorium mona by uy maych oddziaw
jedcw, ktrzy nie cignc za sob artylerii i zapasw mieliby swobod ruchw. Oddziay
te atakowayby burskie komanda; nkajc je nieustannymi napadami i zasadzkami spychayby
je ku blokhauzom, nie dawayby im czasu odpocz czy choby napoi koni. Partyzantk
naley zwalcza jej wasnymi metodami.
Acheson skin w zamyleniu gow.

- Mw dalej.
- Nastpnie naleaoby wysiedli farmy - cign Sean. - Zebra kobiety i starcw,
ktrych zapasy su komandom. Zmusi Burw do dziaania w prni.
Pniej Sean mia poaowa impulsu, ktry zmusi go do wypowiedzenia tej myli.
Moe Kitchener zastosowaby polityk spalonej ziemi bez sugestii Seana. Moe Sean wcale
nie by odpowiedzialny za stworzenie obozw koncentracyjnych, ktre wzbudziy w ludziach
i w nim samym tak wielk nienawi, e musia z ni walczy do koca ycia. Nigdy si tego
nie dowiedzia. By zy i pijany, ale ta wymwka nie potrafia uciszy jego sumienia.
Nagle poczu si zupenie wypalony, jakby ogarnity przeczuciem za, ktre wanie
zasia. Siedzia zatopiony w mylach, podczas gdy inni dyskutowali jego idee, rozszerzajc je,
tworzc w oparciu o nie zarysy planw.
Kiedy obiad si skoczy i gocie przeszli do nastpnej sali na kaw, Sean podj
jeszcze jedn prb pogodzenia si z bratem. Podszed do niego, zapominajc o swojej dumie.
- Byem w zeszym miesicu w Ladyburgu. Wszyscy s zdrowi. Ada napisaa do
mnie...
- Dostaj co tydzie Ust od mojej ony, macochy i syna. Wiem dobrze, co si u nich
dzieje. Dzikuj. - Garry patrzy gdzie ponad ramieniem brata.
- Garry...
- Przepraszam. - Garry skin sztywno gow i pokutyka do grupy oficerw. Nie
odwrci si do Seana.
- Chodmy do domu, Candy.
- Ale, Sean...
- Chod.
Sean nie spa tej nocy.

41. Kwatera gwnodowodzcego wschodnim sektorem bya usytuowana w biurze


browaru na ulicy Plein. Major Peterson czeka ju na Garry'ego, gdy przyby na wezwanie.
- Sir, posaem po pana dwie godziny temu.
- Byem niezdrw - odpowiedzia mu Garry.
- Stary Ach nie jest dzi w najlepszym humorze. Lepiej bdzie, jeli nie kaemy mu
duej na siebie czeka. Chodmy.
Peterson poprowadzi go do drzwi na samym kocu korytarza. Zastuka do nich i
otworzy. Acheson podnis wzrok znad rozoonych na stole papierw.
- Sir, przyszed pukownik Courteney.
- Dzikuj, Peterson. Niech pan wejdzie, Courteney. Peterson zamkn za sob drzwi,
zostawiajc Garry'ego stojcego
na grubym perskim dywanie naprzeciw biurka generaa.
- Courteney, kazaem posa po pana dwie godziny temu. - Acheson zwrci si do
niego z t sam wymwk i Garry przestpi z nogi na nog.
- Nie czuem si najlepiej dzi rano, sir. Musiaem wezwa lekarza. Acheson gadzi
palcami siwe wsy, przygldajc si bacznym wzrokiem ciemnym sicom pod oczami
pukownika i jego ziemistej cerze.
- Niech pan siada - rozkaza.
Acheson nie odzywa si, ale nie spuszcza oczu z Garry'ego. Garry stara si unikn
tego spojrzenia. Czu si niepewnie po nocnym przepiciu. Jego skra bya sucha i nad wyraz
wraliwa. Garry wierci si na krzele, skadajc i rozkadajc donie.
- Chciabym poprosi o jednego z paskich ludzi - odezwa si wreszcie Acheson.
- Oczywicie, sir - popiesznie odpar Garry.
- Sieranta Courteneya. Chciabym powierzy mu samodzielne dowdztwo nad
oddziaem.
Garry siedzia teraz nieruchomo.
- Wie pan, o kim mwi? - nalega Acheson.
- Tak, sir.
- Powinien pan - mrukn sucho Acheson. - Osobicie przedstawiem go panu dwa
razy do awansu. - Spojrza na lece przed nim dokumenty.
- Tak, sir. - Do Garry'ego otwieraa si i zamykaa nieustannie.
- Zauwayem, e nie przyj pan adnej z tych rekomendacji.

- Nie, sir.
- Czy mog zapyta dlaczego?
- Nie miaem... Nie uwaaem, eby te okazje zasugiway na szczeglne wyrnienie.
- Uwaa pan, e myliem si w swoim osdzie? - spyta grzecznie Acheson.
- Nie, sir. Oczywicie, e nie - zaprzeczy szybko Garry.
- No wic? - Oczy generaa byy bladoniebieskie i zimne.
- Rozmawiaem z nim. Pogratulowaem mu. Po Colenso daem mu urlop.
- Bardzo wspaniaomylne z pana strony, zwaszcza ze wzgldu na rany, jakie
otrzyma w tej bitwie.
- Nie chciaem, eby... Widzi pan, on jest moim bratem. Byo mi niezrcznie. To
byoby faworyzowanie. Nie mogem nic zrobi. - Garry wi si na krzele, a jego donie
uniosy si do gry, drapic powietrze, jakby chciay z niego wydoby brakujce sowa.
- To paski brat? - spyta Acheson.
- Tak. Mj brat. Znam go. Ja go znam, pan nie, Nie ma pan nawet pojcia. - Garry
czu, jak jego myli si plcz. Wasny gos wydawa mu si wyjtkowo piskliwy. Musia
wszystko wytumaczy. Musia powiedzie o wszystkim Achesonowi. - Moja noga - niemal
pisn - moja noga. Widzi j pan. Niech pan spojrzy! To on zrobi. Zabra mi nog. Nie zna go
pan. Jest zy, zy. Mwi panu, e jest zy.
Wyraz twarzy Achesona nie zmieni si, ale jego oczy stay si jeszcze zimniejsze i
uwane. Garry czu, e musi dotrze do niego, przekona go.
- Anna. - Usta Garry'ego byy wilgotne i drce. - Moja ona, Anna. To on jej to
zrobi. Wszystko, czego dotknie - nie ma pan pojcia, jaki on jest. Ja go znam. On jest zy.
Prbowaem, miaem nadziej pod Colenso, ale jego nie mona zniszczy. To on wszystko
niszczy.
- Pukowniku Courteney! - Ostry gos przerwa jego bekot i Garry drgn na dwik
gosu generaa. Zakry usta rk i wolno opad na krzeso.
- Chciaem tylko wyjani. Pan nie rozumie.
- Wydaje mi si, e rozumiem. - Acheson wymawia ostro i krtko kade sowo. Udzielam panu bezterminowego urlopu ze wzgldu na kopoty zdrowotne.
- Nie moe pan tego zrobi. Nie zo rezygnacji.
- Nie prosz pana o ni - stwierdzi Acheson. - Jeszcze dzisiaj przel papiery do
paskiej kwatery. Moe pan pojecha jutrzejszym pocigiem.

- Ale... ale, sir...


- To wszystko, Courteney. Moe pan odej. Acheson skoncentrowa si na
dokumentach.

42. Tego popoudnia Sean spdzi dwie godziny z Achesonem. Kiedy wrci do
hotelu, znalaz Saula w pokoju bilardowym. Sean wybra sobie kij. Saul pooy obie kule na
stole i wyprostowa si.
- No i? - spyta, gdy Sean nakada kred na czubek kija.
- Nie uwierzysz.
- Powiedz mi, to si przekonamy.
Umiechajc si tajemniczo Sean uderzy dwa razy i wstrzeli czerwon kul.
- Awans z sieranta na majora z niezalenym dowdztwem - oznajmi.
- Ty?
- Ja. - Sean zachichota i spudowa.
- Musieli w sztabie poszale.
- Poszaleli czy nie, od tej pory masz stawa na baczno w mojej obecnoci, okazywa
mi respekt i spudowa.
Saul spudowa.
- Jeli jeste oficerem i dentelmenem, to czemu nie zamkniesz gby, kiedy gram?
- Ty take awansowae.
- Ja?
- Jeste teraz porucznikiem - poinformowa go Sean.
- Nie!
- Z ma byskotk.
- Z jak znowu byskotk?
- Z medalem, gupku.
- Nie wierz wasnym uszom. - Saul rozemia si penym gosem. Sean stwierdzi, e
lubi sucha tego miechu. - Jaki medal i za co?
- Medal za Wzorow Sub. Przyznali ci go za obron pocigu.
- Ale, Sean, ty... Sean przerwa mu.
- Tak, ja te dostaem ten sam. Starego Achesona zupenie ponioso. Zacz wiesza
medale i awanse na wszystkim co si ruszao z tym samym zaangaowaniem, co facet
naklejajcy plakaty z reklam nowej zupy. O may wos a przypiby odznaczenie

ordynansowi, ktry przynis kaw.


- Poczstowa ci kaw?
- I cygarem - pochwali si Sean. - Zupenie przesta si liczy z kosztami.
Przypominao to spotkanie dwojga zakochanych. Cay czas zwraca si do mnie per mj drogi
przyjacielu.
- Powiedz, jakie dowdztwo ci wyznaczy. Sean przesta si mia i odstawi kij do
stojaka.
- Mamy stan na czele pierwszego oddziau do zwalczania komand. Ma to by may,
dobrze wyposaony oddzia jedcw, ktry bdzie ciga Burw. Naszym zadaniem jest
nkanie ich i zmuszanie do cigego ruchu, a wpadn na jak wiksz kolumn.

Nastpnego ranka udali si na przegld ochotnikw, ktrych zwerbowa dla nich


major Peterson.
- Obawiam si, e jest to zupena zbieranina. Udao nam si zwerbowa trzystu
pidziesiciu. - Ton Petersona nie by zupenie szczery. Major nie zapomnia jeszcze, jak
Sean zwrci si do niego na obiedzie: brednie.
- Tak, to musiao by trudne zadanie - zgodzi si z nim Sean. - Mia pan tylko wier
miliona ludzi do wyboru. A co z oficerami?
- Przykro mi. Tylko Friedman. Ale mam dla pana prawdziw per. Starszy sierant,
ktrego zwdziem od Dorsetw. Nazywa si Eccles. Naprawd jest wietny.
- A Tim Curtis, o ktrego pana prosiem?
- Przykro mi. Otworzyli kopalnie zota. cigaj teraz wszystkich inynierw do
pracy.
- Cholera, chciaem go mie u siebie. Co z karabinami maszynowymi?
- Cztery maximy. Cholerne szczcie, e udao nam si je dosta.
- Konie?
- Te nie byo najatwiej, ale moe pan je wymieni i wtedy wybierze pan sobie
lepsze.
W czasie jazdy do Randfontein Sean nie ustawa w pytaniach i daniach.
Jednoczenie narastao w nim podniecenie z wyzwania, jakie stawiao przed nim zadanie.
Wreszcie mg traktowa t wojn powanie. Kiedy mijali strae pilnujce wejcia do obozu
na przedmieciach Johannesburga, Sean zada najwaniejsze pytanie.

- Czy Acheson zdecydowa, na jakim obszarze mamy dziaa?


- Tak. - Peterson zniy gos. - W poudniowo-wschodnim Transwalu.
- Tam jest Leroux!
- Zgadza si. Mczyzna, ktry napad na wasz pocig. Znowu Jan Paulus!
- Oto twoi ludzie, Courteney.
W pewnej odlegoci od obozu stay trzy rzdy namiotw. Na ich kocu dymia
kuchnia polowa, a wok niej zebrali si wojacy Seana.
- Na Boga, Peterson. Mwie, e to zbieranina! Przecie ty zabrae z armii
wszystkich kucharzy i ordynansw. Rany boskie, a to kto - marynarze?
Peterson umiechn si lekko i przesun w siodle.
- Zwerbowalimy ich niemal si - przyzna. - To dziaowi z Repulse. O, idzie nasz
sierant.
Eccles zbliy si do nich na czele kolumny czwrek. By to potnie zbudowany
mczyzna z czarnymi wsami, o wzrocie szeciu stp i kilku cali, sztywno wyprostowany
jakby pokn kij. Peterson przedstawi go Seanowi i obaj mczyni przygldali si sobie
uwanie.
- Zdaje si, e mamy parszyw zbieranin, sir.
- Na pewno mamy sporo do roboty, Eccles.
- Na to wyglda, sir.
- No to bierzmy si do pracy. - Obaj mczyni patrzyli na siebie z rosncym
szacunkiem.
Tydzie pniej oddzia by gotowy do drogi. Saul przezwa ich Walecznymi
Skautami Courteneya. Chocia wszyscy mieli ju porzdne konie, mona byo zauway
ciekawe style jazdy, szczeglnie wrd delegatw marynarki krlewskiej. Szantaujc
kwatermistrza Sean zdoa take zdoby dla nich identyczne umundurowanie przypominajce
stroje lekkiej kawalerii krlewskiej: kapelusze z zagit poow ronda, mundury i bryczesy
koloru khaki, bandoliery, sztylpy i dugie buty. Dostali take czterdzieci jucznych muw i
cztery maximy, do ktrych obsugi Eccles wyszkoli kilka zespow.
Acheson zezwoli Seanowi na korzystanie z miasta Charlestown jako ich bazy
wypadowej. Zaatwi dla nich take pocig, ktry mia ich zawie do malutkiego miasteczka
przy granicy z Natalem, obieca zapewni wspprac z wikszymi oddziaami operujcymi w
tej okolicy i poinformowa Seana, e oczekuje od niego wielkich rzeczy. Zabrzmiao to

niczym groba.

43. Ale, kochanie, nawet nie dostae prawdziwego munduru. Wygldasz tak
nieporzdnie. - Candy, ktra przygldaa si z podwjnego ka, jak Sean si ubiera przed
lustrem, miaa bardzo zdecydowany pogld na to, co stanowi prawdziwy mundur. Powinien
by szamerowany zotem, ze zotymi guzikami i Orderem Podwizki na szkaratnym tle. Przyjrzyj si tym guzikom, przecie one nawet nie byszcz.
- Burowie lubi byszczce rzeczy, lepiej si do nich mierzy w socu. - Sean spojrza
na ni przez rami. Jej zote loki byy w nieadzie, a niebieski szlafroczek wicej odsania,
ni ukrywa. Sean szybko odwrci wzrok do lustra i odgarn wosy ze skroni. Byy lekko
przetykane siwizn. Wygldam bardzo dostojnie, zdecydowa. Kiepsko tylko z tym nochalem.
Sprbowa go wyprostowa palcami, ale nos, gdy tylko go puci, wrci do swojej normalnej
pozycji. - No c, musz ci ju opuci - powiedzia Sean.
Candy zerwaa si z ka ze smutn min i lekko drcymi ustami. - Zejd z tob. Poprawia popiesznie szlafroczek.
- Nie.
- Tak, mam dla ciebie prezent na poegnanie.
Na podwrku hotelu sta powz zaprzony w cztery dorodne muy. Candy
podprowadzia go do niego i podniosa brezent.
Dla ochrony przed zimnem Candy podarowaa mu barani kouch, sze wenianych
kocy i jedwabn puchow kodr, dwie poduszki i materac, a take skrzynk z brandy
Courvoisier i skrzynk szampana Veuve Clicquot. By nie umrze z godu, mia soje z
ososiem, dem z truskawek, kawior w maych soiczkach i puszki z delikatesami, wszystko
zapakowane w drewniane skrzynki. Candy pomylaa take o jego zdrowiu, umieszczajc w
powozie apteczk z lekarstwami i sprztem chirurgicznym. Przeciwko Burom Sean otrzyma
szabl z Toledo w wybijanej srebrem skrzanej pochwie i par koltw w mahoniowym pudle.
- Candy... - wymamrota Sean. - Nie wiem, co powiedzie. Umiechna si delikatnie
i wzia go za rami, przytulajc do siebie.
- To nie wszystko. - Skina na jednego ze sucych, ktry znikn w stajni i po
chwili wyprowadzi z niej araba penej krwi z angielskim siodem do polowania na grzbiecie.
- Mj Boe! - wykrzykn Sean, a ogier zataczy bokiem, a poranne soce odbio
si od jego sierci. Rumak rozd rowe, wielkie jak spodki chrapy, bysn biakami i stan
dba, pocigajc za sob sucego. - Candy, kochanie - powtrzy zdumiony Sean.
- egnaj, Sean. - Podaa mu usta do pocaowania i zaraz wyrwaa si z jego obj i

ucieka do hotelu.
Podczas gdy Saul zagrzewa Seana wesoymi okrzykami, Mbejane i sucy trzymali
rumaka przy pysku. Sean dosiad konia i kiedy go pucili, rozpocza si walka. W kocu
udao mu si okiezna araba na tyle, e zmusi go do skierowania si ku stacji kolejowej. W
drodze ko stawa dba, przygina eb do ziemi i popisywa si krokiem na sztywnych nogach.
Eccles przyglda si nadjedajcemu Seanowi bez wyrazu.
- Sierancie, z czego, do diaba, si miejecie?
- Nie miaem si, sir.
Sean zeskoczy z konia i z ulg odda go pod opiek dwch onierzy.
- Cakiem adne zwierz, sir.
- Jak mylisz, ile mona by za niego wzi?
- Chce go pan sprzeda, sir? - Eccles nie ukrywa ulgi.
- Masz cholern racj, e chc go sprzeda, ale to jest prezent, wic nie mog tego
zrobi w Johannesburgu.
- Wiem, e pukownik Jordan w Charlestown szuka porzdnego rumaka. Postaram si
uzyska dla pana dobr cen, sir.
Pukownik Jordan kupi nie tylko konia, ale take pistolety i szabl. Sekretarzowi
kasyna oficerskiego garnizonu w Charlestown zawieciy si oczy, gdy Eccles odwin
brezent z powozu.
Kiedy oddzia Seana wyruszy przez zimowe, brzowe pola ku rysujcym si na
horyzoncie grom Drakensberg, powozik jecha na kocu kolumny wyadowany po brzegi
maximami i skrzynkami z amunicj.

44. Pierwszej nocy by przymrozek i gwiazdy wieciy bardzo jasno, czyste i dalekie.
Rankiem ziemia obudzia si biaa i krucha od szronu, kada gazka i opady li zamieni
si w nocy w migoczce w pierwszych promieniach soca cacko. Cieniutka pokrywa odu
przykrywaa sadzawk, przy ktrej rozbili obz.
Mbejane ze skrami map zarzuconymi na ramiona przykucn obok Seana
opatulonego w zapity pod szyj kouch.
- Tej nocy rozbijemy obz pod tamt gr. - Sean wskaza na zachd na niebieski
stoek, ktry przed witem odcina si od nieco janiejszego nieba. - Znajdziesz nas tam.
- Nkosi. - Mbejane skin gow znad tabakierki.
- Powiedz mi co o nich. - Sean wskaza gow na grup Murzynw, ktrzy czekali z
wczniami przy sadzawce. - Czy to mczyni?
Mbejane wzruszy ramionami.
- Nie znam ich dobrze. Najlepszy jest ten, z ktrym rozmawiaem. Wiem tylko, e
pracuj za zoto, ale nie znam ich serc. - Zamilk, przygldajc si ludziom ubranym w
zniszczone europejskie ubrania, ktre wszdzie wypieray tradycyjne stroje plemienne. Ubieraj si bez godnoci. Moe jednak pod tymi szmatami kryj si mczyni.
- Nie mamy nikogo innego, wic musimy ich uy. auj jednak, e nie ma z nami
tych, ktrzy obecnie obrastaj w tuszcz przy swoich onach.
Mbejane umiechn si. Tydzie wczeniej przekaza wiadomo i wiedzia, e Hlubi
i Nonga pozbywaj si teraz nadmiaru tuszczu dc na pnoc ze swoich wiosek nad rzek
Umfolozi. Powinni wkrtce tu dotrze.
- Zrobimy tak - zwrci si do niego Sean. - Twoi ludzie rozprosz si przed nami i
bd szukali ladw. Konie tych, ktrych szukamy, nie maj podkw. Jeli znajdziecie wiey
trop, macie poda za nim tak dugo, a bdziecie wiedzieli, dokd prowadzi. Nastpnie
wrcicie szybko do mnie.
Mbejane skin gow i zay odrobin tabaki.
- Kiedy bdziecie szukali, zatrzymujcie si w wioskach i pytajcie ludzi. Jeli Mabunu
s na tym obszarze, ludzie bd o tym wiedzie.
- Bdzie jak kaesz, Nkosi.
- Soce wstaje. - Sean spojrza na owietlone szczyty. Doliny byy jeszcze pokryte
cieniem. - Id w pokoju, Mbejane.
Zulus zoy skry i przywiza je rzemiennym paskiem. Wzi do rki wczni i

zarzuci na rami wielk, owaln tarcz.


- Id w pokoju, Nkosi.
Sean przyglda si przez chwil, jak rozmawia z tropicielami, suchajc melodyjnych
i dononych gosw. Po chwili Murzyni rozbiegli si po stepie i niedugo znikli.
- Eccles.
- Sir?
- niadanie skoczone?
- Tak jest, sir.
Ludzie z podniesionymi konierzami chronicymi przed zimnem krztali si przy
koniach, przytraczajc koce i karabiny do siode. Niektrzy jeszcze jedli krajan bagnetami
woowin z puszek.
- No to ruszamy.
Kolumna wyruszya jadc czwrkami z jucznymi muami i powozem porodku. Przed
gwn grup jechali zwiadowcy, osaniajc oddzia. Kolumna nie bya duga, rozcignita na
jakie sto pidziesit krokw, i Sean umiechn si do siebie wspominajc pitnastomilow
kolumn wojska, ktra maszerowaa spod Colenso do Spion Kop.
Czu rozpierajc go dum, e dowodzi wasnym oddziaem. Waleczni Skauci
Courteneya. Musia teraz udowodni, e zasuguj na t nazw.
Saul przerzuci jedn nog przez siodo, opar na niej notatnik i wraz z Seanem zaczli
rozwaa reorganizacj oddziau.
Kiedy w poudnie zatrzymali si na odpoczynek, plany zostay wprowadzone w ycie.
Sean wyznaczy dziesiciu onierzy do ochrony muw, wybierajc do tego celu ludzi
grubych i starych oraz tych, ktrzy nieszczeglnie potrafili jedzi konno. Mieli oni take
pilnowa koni, kiedy oddzia udawa si do walki.
Z marynarzy Sean wybra najlepszych dziaowych, ktrzy kierowali maximami.
Strzelcy zostali podzieleni na dziesicioosobowe patrole, a najlepsi ludzie otrzymali awans na
sierantw patroli. Saul zapisa ich nazwiska w notatniku.
Byo ju ciemno, kiedy rozoyli si obozem pod masywem gry. Mbejane czeka ze
swoimi ludmi przy dobrze osonitym ognisku.
- Witaj, Mbejane.
- Witaj, Nkosi.
W wietle ogniska wida byo nogi Zulusa pokryte do kolan kurzem i jego twarz szar

ze zmczenia.
- Jakie wieci?
- Tylko stare lady. Jaki tydzie temu wielu ludzi obozowao za rzek. Dwadziecia
ognisk, ale nie w jednym rzdzie, jak to robi onierze. Nie zostawili te puszek po jedzeniu
jak onierze, kiedy zjedz miso. Nie mieli namiotw, a tylko materace z trawy. Wiele
materacy.
- Ile? - Pytanie byo bezsensowne, gdy Mbejane nie potrafi liczy. W odpowiedzi
wzruszy ramionami. - Tyle materacy, ilu mamy ludzi? - Sean znalaz waciwe porwnanie.
- Wicej. - Mbejane zastanowi si dobrze, zanim odpowiedzia.
- Drugie tyle? - nalega Sean.
- Moe drugie tyle, ale nie wicej. Jakich piciuset ludzi, domyli si Sean.
- Jak drog jechali?
Mbejane wskaza z poudnia na zachd.
Udawali si do Vryihed, eby znale schronienie wrd gr Drakensberg. To musiao
by komando Wynberger. Sean nie mia adnych wtpliwoci.
- A jakie wieci z wiosek?
- Ludzie si boj. Nie chc mwi, a to co mwi, jest bez znaczenia. - Mbejane nie
prbowa ukry obrzydzenia i pogardy, jak kady Zulus czuje do pozostaych plemion.
- Dobrze si spisae, Mbejane. Odpocznij teraz, bo przed witem wyruszymy.
Przez nastpne cztery dni jechali na poudniowy zachd. Zwiadowcy Seana
przeczesali teren na dziesi mil przed gwn kolumn, ale nic nie znaleli.
Pasmo Drakensberg wznosio si na poudniowym horyzoncie niczym zbkowany
grzbiet prehistorycznego zwierzcia. Na szczytach lea nieg.
Przez ca drog Sean wiczy ludzi, jak reagowa na atak z zaskoczenia. Strzelcy
rozcigali si w jedn lini i zostawiwszy konie osaniali maximy, by jak najszybciej je
przenie na najbliszy pagrek. Stranicy zbierali konie i uciekali z nimi za oson kopca czy
wwozu. Ludzie powtarzali po wielekro ten sam manewr.
Sean wiczy ich tak dugo, a pochylali si w siodach, eby rozmasowa obolae
krzye, i klli go nieustannie. wiczy ich dalej, a padali ze zmczenia, i nie przestawa,
pki nie zaczli nabiera nowych si. Wszystkim wyrosy brody, twarze si zaczerwieniy od
soca, a potem pociemniay od opalenizny. Take ich mundury pociemniay, tyle e od
brudu. Teraz ju go nie przeklinali. Czu, e budzi si w nich nowy duch; czciej si miali i

pewniej siedzieli w siodach, spali gboko mimo zimnych nocy i budzili si ochoczo. Sean
by tylko w niewielkim stopniu usatysfakcjonowany.

Rankiem dziesitego dnia Sean wraz dwoma zwiadowcami badali teren przed
oddziaem. Zsiedli wanie z koni, eby odpocz pomidzy kilkoma gazami, gdy Sean
zauway ruch na stepie przed nimi. Z dzik niecierpliwoci zeskoczy ze skay i pobieg do
konia po lunet.
- Do diaba! - mrukn rozczarowany, gdy szka przybliyy byszczce w socu
metalowe koce lanc. - Kawaleria.
P godziny pniej napotkali may patrol lansjerw, ktrzy badali teren przed wielk
kolumn jadc na poudnie od linii blokhauzw. Mody podoficer dowodzcy patrolem
poczstowa Seana cygarem i opowiedzia mu o najnowszych wydarzeniach.
De la Rey i Smuts wraz z trzema tysicami ludzi dziaali w Magaliesbergu na pnoc
od Johannesburga i wymykali si czterdziestu tysicom cigajcych ich onierzy. Na
poudniu w Wolnym Stanie umykali ludzie de Weta, ale jak podoficer zapewni Seana, tym
razem ich zapi. Pidziesit tysicy onierzy zapdzio komando w trjkt pomidzy lini
blokhauzw i rozlan rzek Riet. Na wschodzie byo najspokojniej. Dziaajcym tam
komandom brakowao przywdcw, wic pochoway si w grach otaczajcych Komatipoort.
- Jak dotd u nas take byo spokojnie, sir. Jednak nie podoba mi si ta cisza. Ten
Leroux to twardy zawodnik i bardzo przebiegy. Na razie ograniczy dziaania do kilku
napadw. Dziesi dni temu uderzy wraz z piciuset ludmi na kolumn naszych zapasw w
okolicy Charlestown. Zabili strae i zabrali tyle amunicji, e starczy im na du bitw, a
nastpnie zniknli w grach.
- Wiem. - Sean powanie skin gow. - Znalelimy ich obz.
- Od tego czasu nie dawa znaku ycia, sir. Staramy si go znale, ale jak dotd bez
powodzenia.
- Ilu ludzi ma ze sob?
- Mwi, e moe zebra trzy tysice. Moim zdaniem, to on si zaczai na co
naprawd duego.

Tej nocy Mbejane wrci do obozu po pnocy. Podszed wraz z dwoma ludmi do
wozu, pod ktrym spa Sean.

- Nkosi.
Sean obrci si na bok od razu przytomny po przebudzeniu.
- Mbejane? - Wygramoli si spod wozu.
Ksiyc ju wsta, okrgy i jasny. W srebrnym wietle Sean rozpozna ludzi, ktrych
przyprowadzi Mbejane, i wykrzykn z radoci:
- Na Boga! Hlubi! Nonga! - Przypomnia sobie obowizujce dobre maniery. - Witam
was.
Podszed do nich z szerokim umiechem na twarzy i uciska ich za ramiona. Kady z
nich odpowiedzia powanie, gdy odwzajemniali ucisk.
- Witaj, Nkosi.
- Jak si macie?
- Dobrze. Jak ty si masz?
Katechizm tradycyjnych przywita Zulusw moe cign si tak dugo, jak starcza
czasu. Sean zwolni ich ze suby ju ponad rok temu i teraz musia zapyta o ojca, brata,
stada i podr kadego z nich, zanim mg przej do spraw bardziej go interesujcych.
- Mijalicie po drodze Ladyburg?
- Przyszlimy t drog, Nkosi - przyzna Hlubi.
- Widzielicie Nkosizana Dirka?
Po raz pierwszy obaj si umiechnli, a ich biae zby bysny w wietle ksiyca.
- Spotkalimy Nkosizana - zachichota Hlubi. - Ronie jak mody byczek. Ju nosi
pierwsze lady walki, zaszczytny siniak pod okiem.
- Jest take coraz mdrzejszy - chwali go Nonga. - Powiedzia nam rzeczy, ktre s
napisane w ksice.
- Przysya pozdrowienia dla Nkosi, swojego ojca i prosi, eby pozwolono mu opuci
szko i przyczy si do niego. Mwi, e ju jest wyszkolony w liczbach i ksikach - doda
Hlubi.
Sean rozemia si.
- A co u Nkosikazi, mojej matki? - spyta.
- Jest zdrowa. Posya ci t ksik. - Hlubi wyj poplamion kopert zza opaski
biodrowej. Sean schowa j do kieszeni, eby przeczyta pniej.
- No wic. - Wymiana grzecznoci dobiega koca i Sean mg wrci do spraw
biecych. - Jakie wieci o Mabunu? Znalelicie jakie lady?

Mbejane przykucnwszy na ziemi, pooy obok siebie wcznie i tarcz. Inni poszli
za jego przykadem.
- Mw. - Mbejane rozkaza Hlubiemu.
- Przyszlimy krtsz drog przez gry - wyjani Hlubi. - Na pagrkach przed grami
znalelimy ciek zrobion przez wiele koni i idc za nimi dotarlimy do miejsca
otoczonego skaami. S tam Mabunu z bydem i wozami.
- Jak daleko jest to miejsce? - spyta niecierpliwie Sean.
- Dzie drogi od nas. Jakie trzydzieci mil.
- Ilu Mabunu widzielicie? - zapyta Sean i Mbejane mu odpowiedzia:
- Tylu, ilu obozowao w miejscu, o ktrym ci mwiem.
Sean zdecydowa, e to ma sens. Jan Paulus musia podzieli swoje siy na mniejsze
oddziay, eby atwiej zdobywa zapasy i kry si a do czasu, kiedy bdzie potrzebowa
wszystkich ludzi.
- Idziemy - zdecydowa Sean i wsta. Eccles obudzi si szybko.
- Sierancie, zwiadowcy znaleli mae burskie komando, ktre rozbio si obozem
niedaleko std, za tymi grami. Niech ludzie siodaj konie.
- Sir! - Wsy Ecclesa, wygniecione przez sen, dray jak u psa myliwskiego.
Kiedy obz zacz budzi si do ycia, Sean dooy drzewa do ognia. Siedzc przy
tym, migajcym wietle wyrwa stron z notatnika i polini koniec owka.

Do wszystkich brytyjskich oddziaw w polu:


Znalazem obz burskiego komanda liczcego 500 ludzi. Postaram si ich zatrzyma
a do przybycia posikw. Dorczyciel bdzie przewodnikiem.
S. Courteney (Major)

5 sierpnia, 1901 rok. Godzina 00.46.

- Hlubi! - zawoa.
- Nkosi!
- We t ksik - poda mu kartk. - Tam s onierze. - Wskaza rk na pnoc. Zanie im to.

45. Zbici ciasno w kolumn, z powozem podajcym z tyu, Waleczni Skauci


Courteneya jechali na poudnie, wrd sigajcej strzemion brzowej, zimowej trawy.
Sean jecha na czele oddziau majc Saula za sob i dwch Zulusw badajcych teren
przed nimi. Nachyli si w siodle i stara si przytrzyma obiema rkami trzepoczcy na
wietrze list od Ady. Jej delikatne, pokrzepiajce sowa robiy na nim dziwne wraenie, gdy
wiedzia, e niedugo wemie udzia w bitwie.
Wygldao na to, e na farmie wszystko jest w porzdku. Akacje szybko dorastay,
strzeone przed poarem, susz czy chorobami. Ada zatrudnia pomocnika zarzdcy, ktry
pracowa jedynie popoudniami, gdy ranki musia spdza na nauce w szkole w Ladyburgu.
Dirk otrzyma wysok stawk dwch szylingw i szeciu pensw tygodniowo i by
najzupeniej zadowolony z powierzonych mu obowizkw. Odrobin trosk spowodoway
oceny, ktre przynis na procze przed witami Wielkiejnocy rednie oceny Dirka byy
uzupeniane uwagami typu Mg uzyska wysz ocen, czy Nie potrafi si
skoncentrowa. Jego nauk dyrektor szkoy podsumowa nastpujcymi sowami: Dirk jest
zdolnym i lubianym chopcem. Musi si jednak nauczy panowa nad swoimi uczuciami i
przyoy do niektrych przedmiotw, nawet jeli nie przypady mu do gustu.
Ostatnio Dirk pobi si z chopcem Petersonow, ktry by od niego starszy o dwa lata,
i mimo ze by cay zakrwawiony i posiniaczony, wyszed z tej walki zwycisko. Sean wyczu
dobrze skrywan dum Ady w jej ocenzurowanym opisie bjki. Nastpne p strony
zajmoway wiadomoci dyktowane przez Dirka, gdzie przyrzeczenia synowskiej mioci i
posuszestwa przeplatay si zrcznie z probami o konia, strzelb i zezwolenie na
zakoczenie kariery naukowej.
Dalej Ada wspomniaa, ze Garry niedawno wrci do Ladyburga, ale nie mia jeszcze
czasu jej odwiedzi.
W kocu kazaa mu dba o swoje zdrowie, uprosia Wszechpotnego o opiek nad jej
synem, oznajmia, ze oczekuje na jego szybki powrt do Lion Kop i zakoczya list wieloma
pocaunkami.
Sean zoy uwanie kartki i schowa je do kieszeni. Koyszc si w siodle pozwoli
mylom na swobodny bieg Byo tyle wtkw, ktre wymykay mu si z rk Dirk i Ada, Ruth i
Saul, Garrick i Michael - i kady napenia go smutkiem.
W pewnej chwili Sean obejrza si na Saula i wyprostowa w siodle. To nie by
odpowiedni czas na takie rozmylania. Wjechali wanie do jednego z wwozw,

wspinajcego si ku biaym szczytom Drakensberg i jechali wzdu strumienia, ktrego


brzegi opaday dziesi stop do wody wesoo bulgoczcej pomidzy okrgymi gazami.
- Nonga, jak daleko jeszcze? - zawoa Sean.
- Ju blisko, Nkosi.

W dolinie biegncej rwnolegle i oddzielonej dwiema skalistymi graniami od tej,


ktr jecha Sean ze swoim oddziaem, mody Bur zada dokadnie to samo pytanie.
- Wujku Paul, jak daleko jeszcze?
Zanim odpowiedzia na pytanie, genera Jan Paulus Leroux odwrci si w siodle i
spojrza na liczce tysic ludzi komando, ktre prowadzi do ukrytego w grach obozu
Brodaci, ubrani w domowe stroje ludzie wypeniali szczelnie wwz Jechali na wymczonych
i chudych koniach, a jednak patrzc na nich Jan Paulus czu dum. Byli to weterani
kilkudziesiciu bitew, zahartowani w ogniu walk, i odporni na wszystko, jak najlepsza stal.
Jan Paulus przenis wzrok na jadcego obok chopca - chopca tylko z wieku, gdy jego oczy
byy dorose i mdre.
- Ju blisko, Hennie.

- Eccles, zatrzymamy si tutaj Niech ludzie napoj konie. Mog popuci poprgi, ale
niech nie zdejmuj siode. adnych ognisk Wolno im tylko usi i odpocz.
- Tak jest, sir.
- Pojad do przodu, zby przyjrze si ich obozowi. Kiedy mnie nie bdzie, rozdasz
ludziom dodatkowo po sto sztuk amunicji. Sprawdcie maximy. Powinienem wrci za dwie
godziny.
- Kiedy ruszymy, sir?
- Wyjedziemy po zapadniciu zmroku. Chc zajc pozycj do ataku, jak tylko wstanie
ksiyc. Moesz to powiedzie ludziom.

Kiedy Sean i Nonga ruszyli piechot w gor doliny, ze szczytu grani obserwowao ich
dwch ludzi. Brodaci mczyni leeli na ziemi schowani pomidzy skaami. Jeden z nich na
skrzanej kurtce nosi pas od pistoletu brytyjskiego oficera, ale obok niego na skale lea
karabin mauzer.
- Wysali szpiegw do obozu - szepn jeden z nich. Jego towarzysz odpowiedzia w

taal:
- Ja, musieli go wypatrzy.
- Pojed szybko do wujka Paula i powiedz mu, ze mamy w zasigu rk trzystu
onierzy dojrzaych do zerwania.
Drugi Bur umiechn si porozumiewawczo i zacz si wyczogiwa do tyu. Kiedy
by pewien, ze nie mona go dostrzec z dou, podbieg do konia i poprowadzi go kawaek do
trawy, ktra zaguszy ttent kopyt.
Godzin pniej Sean wrci z rekonesansu.
- Eccles, mamy ich - umiechn si okrutnie do Saula i Ecclesa. - Obz jest jakie
dwie mile przed nami, schowany w kotlinie pomidzy wzgrzami.
Sean przykucn i wygadzi doni ziemi przed sob.
- Zrobimy to w nastpujcy sposb. - Zacz rysowa kocem gazki w piasku. - To
jest nasz wwz. Znajdujemy si tutaj. Tu jest ich obz, a tu, tu i tu wzgrza. Tu jest wejcie
do kotliny. Umiecimy maximy w tym miejscu ze stu ludmi poniej. Chc, eby...
Nagle narysowana na ziemi mapa wybucha, zasypujc mu twarz, oczy i otwarte usta
piaskiem.
- Co jest do jasnej... - rykn Sean otrzepujc piasek, ale reszta jego wypowiedzi
zostaa zaguszona wystrzaami z mauzerw.
Sean spojrza zazawionymi oczyma na szczyt grani.
- O Boe! - Nad ca krawdzi unosia si chmura dymu z wystrzaw, niczym piana
z fal unoszona nad morzem przez siln bryz. Sean poderwa si na nogi.
- Do rzeki! cignijcie konie do rzeki - wrzasn na cae gardo przekrzykujc
wystrzay, wist rykoszetujcych pociskw i guchy odgos kul wbijajcych si w ziemi i w
ciaa.
- Do rzeki! Chowajcie si do rzeki! - Pobieg wzdu kolumny onierzy, ktrzy
wyszarpywali karabiny z olstrw przy siodach, walczc ze stajcymi dba i rzucajcymi si
do ucieczki komi. Ogie Burw chosta ich bezlitonie, zostawiajc ludzi i zwierzta
lecych w trawie i jczcych z blu. Wystraszone konie rozbiegy si po wwozie z lejcami
wlokcymi si po ziemi i strzemionami obijajcymi si o ich boki.
- Zostawcie je! Niech uciekaj! Chowajcie si w wodzie! - Dwa muy cignce powz
leay ranne na ziemi, walc dziko kopytami. Sean zerwa brezent i podnis jeden z
karabinw maszynowych. Pod jego rk kula oderwaa drzazg z boku powozu.

- Ty! - krzykn na jednego z marynarzy. - We to! - Rzuci mu karabin. onierz


pobieg trzymajc maxima przed sob i wskoczy z nim do rzeki. Dwigajc dwie skrzynki
amunicji, Sean pody za nim. Mia wraenie, e brodzi po pas w wodzie, e kady jego krok
jest spowolniony i opanowa go strach. Kula trafia w rondo kapelusza, ktry nasun mu si
na oczy, a skrzynki z amunicj przesuny si pod pachami do przodu. W panice Sean pobieg
na olep ku rzece. Nagle ziemia usuna mu si spod stp, polecia w d i wpad twarz w
lodowat wod z rozpdem, ktry bolenie odczu w krzyu.
Poderwa si natychmiast na nogi i trzymajc skrzynki pod pachami dobrn do
stromego brzegu. Nad nimi nadal grzmiay mauzery, ale strumie by peen onierzy, a
pozostali szybko zeskakiwali z brzegu, eby skry si w wodzie.
Dyszc ciko i ociekajc wod Sean opar si o brzeg, eby nieco odetchn.
Strumie wskakujcych do wody ludzi zmniejszy si i wreszcie usta. Ostrza Burw take
zela i w kocu umilk, a nad wwozem zapanowaa wzgldna cisza, przerywana jedynie
jkami i przeklestwami rannych.
Pierwsza myl Seana skierowaa si ku Saulowi. Zobaczy go pilnujcego wraz z
Nonga dwch jucznych muw, a obok niego sta Mbejane z drug par. Sean wyznaczy
Saula do dowodzenia skrzydem linii onierzy.
- Sierancie! - krzykn Sean i z ulg usysza gos Ecclesa.
- Jestem, sir.
- Rozcignij ludzi wzdu brzegu. Niech si zabior do kopania pozycji strzeleckich.
- Tak jest, sir. - Eccles zacz natychmiast wydawa rozkazy. - Rusza si, syszelicie
majora! Do roboty!
Po dziesiciu minutach nad brzeg wystawao dwiecie karabinw, a maxim zosta
ustawiony za szacem z kamieni i ziemi. onierze, ktrzy stracili bro, zajmowali si
rannymi. Maa grupka jczcych z blu ludzi zostaa umieszczona porodku rozcignitego
szeregu walczcych. Ranni siedzieli po pas w lodowatej wodzie, oparci o stromy brzeg i ich
krew zabarwia strumie na czerwono.
Sean wdrapa si na krawd brzegu ku jednej z osonitych pozycji strzeleckich i
ostronie wystawi gow. Teren przed nim przedstawia okropny widok. W trawie leay
martwe muy i konie, a z pootwieranych adunkw wysypay si na ziemi koce i zapasy.
Niektre ranne zwierzta skakay na okulawionych nogach lub stay ze spuszczonymi bami.
- Jest tam kto jeszcze? - krzykn Sean, ale nikt mu nie odpowiedzia. W tej samej

chwili kula wystrzelona przez snajpera wyrzucia fontann ziemi tu przed jego twarz i Sean
zanurkowa za krawdzi.
- Wikszo rannych zdoaa dopezn do brzegu, sir. Ci, ktrym si to nie udao,
bd mieli si lepiej w trawie ni w wodzie.
- Eccles, ilu stracilimy?
- Jakich dwunastu zabitych i dwa razy tyle rannych. Mielimy duo szczcia.
- Tak - mrukn pod nosem Sean. - Na pocztku strzelali za wysoko. Nawet najlepsi
strzelcy popeniaj ten bd, gdy strzelaj z gry w d.
- I tak im si udao zapa nas ze spuszczonymi gaciami - powiedzia ponuro Eccles i
Sean pochwyci nut przygany.
- Wiem. Powinienem umieci strae na grani - zgodzi si z nim. Nie jeste
Napoleonem, powiedzia sobie. Wok le ciaa, ktre to potwierdzaj. - Ilu ludzi stracio
bro? - zapyta.
- Mamy dwiecie dziesi karabinw i maxima, sir. Zdyem wyda kademu
dodatkowo po sto sztuk amunicji przed samym atakiem.
- Powinno wystarczy - zdecydowa Sean. - Teraz musimy jedynie si utrzyma,
dopki mj zwiadowca nie przyprowadzi posikw.
Przez nastpne p godziny nic si nie zdarzyo poza okazjonalnymi strzaami
snajperw z grani. Sean przeszed wzdu linii rozmawiajc z onierzami.
- Jak si trzymasz, marynarzu?
- Moja mama dostaaby ataku serca, sir. George, powiedziaaby, siedzenie w mule
nie pomoe na twoje hemoroidy, tak by powiedziaa, sir. - Mczyzna dosta postrza w
brzuch i Sean miejc si razem z nim czu ucisk w gardle. - Ale chtnie bym zakurzy. To
chtnie.
Sean znalaz jedno mniej przemoczone cygaro w kieszeni, poda marynarzowi i ruszy
dalej. Mody chopak, z Anglii, paka cicho przyciskajc rk owinit w pokrwawione
bandae do piersi.
- Boli ci? - spyta delikatnie Sean. Chopak spojrza na niego, a zy pocieky mu po
policzku.
- Odejd - szepn. - Prosz, niech pan odejdzie.
Sean poszed dalej. Powinienem wystawi strae na grani, pomyla ponownie.
Powinienem...

- Biaa flaga na szczycie, sir - krzykn w podnieceniu jeden z onierzy i Sean


wdrapa si na brzeg.
Wzdu linii przebieg szmer komentarzy.
- Wywiesili swoje pranie.
- Dranie chc si podda. Wiedz dobrze, e nie maj szansy. Sean wyskoczy na
brzeg i pomacha kapeluszem ku biaej plamce, poruszajcej si nad krawdzi grani. Po
kilku chwilach zbliy si do niego jedziec.
- Middag, menheer - przywita go Sean. W odpowiedzi mczyzna skin gow i
poda mu kartk.

Menheer
Oczekuj, e moje dziaa hotchkiss przybd lada chwila. Wasza pozycja jest nie do
utrzymania. Proponuj, ebycie zoyli bro, co zapobiegnie dalszemu rozlewowi krwi.
J.P. Leroux, genera,
Wynberg komando.

List by napisany w jzyku holenderskim na kawaku brzowego papieru pakowego.


- Prosz pozdrowi ode mnie generaa, menheer, ale zamierzamy pozosta jeszcze
troch na stanowiskach.
- Jak pan sobie yczy - odpar Bur - lecz najpierw musicie sprawdzi, czy wrd nich wskaza na ciaa w mundurach lece pomidzy martwymi komi i muami - pozosta kto
przy yciu. Musicie te zabi ranne zwierzta.
- Dzikuj za t grzeczno, menheer.
- Oczywicie nie bdziecie prbowali zabra broni czy amunicji.
- Oczywicie.
Bur zosta z nimi, gdy Eccles z kilkoma ludmi przeszukiwali pole, zabijajc ranne
zwierzta i badajc lece na ziemi ciaa. Jeden z onierzy y jeszcze. Przy kadym oddechu
przez przestrzelon tchawic wydostawao si z sykiem powietrze, a wok dziury byszczay
baki krwi. Rannego zaniesiono na kocu do rzeki.
- Jedenastu zabitych, sir - zameldowa Eccles.
- Eccles, jak tylko skoczy si zawieszenie broni, zabierzemy jeszcze jednego maxima
i dwie skrzynki amunicji.

Stanli przy powozie i Sean skin lekko gow w stron wystajcej spod brezentu lufy
karabinu.
- Bardzo dobrze, sir.
- Niech czterech ludzi czeka przy brzegu. Upewnij si, czy maj noe do przecicia
linek.
- Tak jest, sir. - Eccles umiechn si jak asica i wrci do strumienia. Sean podszed
do siedzcego na koniu Bura.
- Skoczylimy, menheer.
- Dobrze. Jak tylko przekrocz krawd szczytu, zaczniemy od pocztku.
- Zgoda. - Sean ruszy ku strumieniowi, mijajc porozrzucane w trawie zwoki.
Zielonometaliczne muchy obsiady ju ciaa i z brzczeniem wznosiy si w powietrze, gdy
Sean przechodzi obok, by zaraz usi z powrotem.
Sean dotar do brzegu. Zobaczy Saula przycupnitego na czele grupki nie
uzbrojonych ludzi. Za nimi sta bardzo niezadowolony Eccles, jego zwisajce wsy
podkrelay wyraz rozczarowania malujcy si na twarzy. Sean natychmiast zrozumia, co si
stao - Saul wykorzysta swj stopie, eby przej komend nad ochotnikami.
- Co ty, u diaba, wyrabiasz? - spyta ze zoci Sean. Saul odpowiedzia mu twardym
spojrzeniem. - Zostaniesz tutaj. To rozkaz! - Odwrci si do Ecclesa.
- Sierancie, niech pan przejmie komend nad tymi ludmi. - Eccles wyszczerzy zby
w umiechu.
Nie byo ju czasu na ktnie. Bur dotar wanie do poowy grani. Sean podnis gos
i krzykn do onierzy:
- Suchajcie wszyscy. Niech nikt nie strzela, dopki oni nie zaczn. Moe uda nam si
w ten sposb zyska na czasie. - Zwrci si do Ecclesa, zniajc gos:
- Nie biegnijcie, idcie cay czas normalnym krokiem. - Sean zeskoczy do strumienia
i stan pomidzy Ecclesem i Saulem. Wszyscy trzej patrzyli na krawd wzniesienia. Bur
dotar wreszcie na szczyt, pomacha kapeluszem i znikn.
- Teraz! - rozkaza Sean i poszli. Eccles, czterech ochotnikw i Saul. Sean w napiciu
patrzy, jak caa szstka idzie szybkim krokiem ku powozowi. Ogarn go nagy gniew.
Cholerny gupi kurdupel. Wyskoczy na brzeg.
Dopad ich, gdy ju dotarli do powozu w niesamowitej ciszy przed burz i warkn
wciekle na Saula:

- Pniej si porachujemy!
Saul umiechn si do niego triumfalnie.
Na grani panowaa wci zdumiewajca cisza. Nie mogo to trwa dugo.
Saul i Eccles przecili ju linki trzymajce brezent, Sean odrzuci go i sign po
karabin.
- Bierzcie. - Poda maxima stojcemu za sob czowiekowi. W tym samym momencie
nad ich gowami zabrzmia ostrzegawczy strza.
- Niech kady apie skrzynk i biegnie!
Od szczytu doszy ich strzay niczym szybki rytm na bbnach i onierze rzucili si
pdem do strumienia, zgici wp pod targanym ciarem.
Mczyzna nioscy maxima polecia na ziemi. Sean cisn skrzynk z amunicj tak,
e potoczya si ku strumieniowi, przelizna ku krawdzi i spada do wody, a sam porwa
maxima i nie zatrzymujc si bieg dalej. Eccles i Saul pierwsi zniknli za krawdzi brzegu,
a po chwili za nimi wskoczy Sean z trzema pozostaymi ochotnikami.
Akcja si udaa. Sean sta po pas w lodowatej wodzie, przyciskajc karabin do piersi i
jedyne, o czym mg myle, to przeklestwa, jakie zamierza zrzuci na gow Saula.
Spojrza na niego, ale Saul klcza naprzeciw Ecclesa i obaj mieli si do siebie.
Sean poda karabin najbliszemu onierzowi i podszed do Saula. Zapa go za rami i
podcign do gry.
- Ty... - Brakowao mu odpowiednio obraliwego sowa. Gdyby Saul zosta zabity na
brzegu, Ruth nigdy by nie uwierzya, e to nie Sean posa go na mier. - Ty cholerny
gupcze - rzuci ze zoci i moe by uderzy Saula, gdyby nie okrzyki z pozycji strzeleckich
nad nimi.
- Jezu! Zwariowa!
- Wstaje!
- Po si, na mio bosk, kad si!
Sean puci Saula, wskoczy na platform i spojrza przez otwr strzelniczy w szacu.
onierz, ktry nis maxima, podnis si z ziemi. Szed rwnolegle do brzegu
niepewnym krokiem lunatyka, z ramionami wiszcymi luno wzdu bokw. Wok niego
wistay kule.
Ludzie byli tak sparaliowani tym widokiem, e aden z nich nie prbowa mu pomc.
onierz zosta raniony. Zarzucio nim, ale szed dalej, trafiany nastpnymi kulami, ktre nim

miotay, a wreszcie pad martwy twarz w piach.


Strzay ucichy. W zapadej ciszy onierze odsunli si od brzegu i zaczli mwi o
trywialnych sprawach, nie patrzc sobie w oczy, zawstydzeni, e musieli patrze na co tak
intymnego, jak mier czowieka.
Gniew Seana ulotni si, a jego miejsce zaja podszyta poczuciem winy wdziczno,
e to nie Saul lea tam w trawie.

46. W czasie dugiej przerwy w dziaaniach Sean i Saul siedzieli obok siebie oparci
plecami o brzeg. Nie rozmawiali wiele, ale szybko wrcio midzy nimi dawne porozumienie.
Powietrze nad ich gowami rozdar nagy wist i furkot i Sean wraz ze wszystkimi
onierzami przylgn do ziemi. Pocisk rozerwa si w brzowotej fontannie ognia i dymu
na drugim brzegu. Wrd onierzy zapanowaa konsternacja.
- Niech mnie kule, oni maj dziaa!
- Cholera, to ju po nas.
- Nie ma si czym przejmowa, chopcy! - krzykn pokrzepiajcym gosem Sean. Nie mog nas tu dosign.
Nastpny pocisk rozerwa si na krawdzi stoku, zasypujc ich piaskiem i kamykami.
Przez sekund stali oszoomieni, kaszlc w obokach rcego dymu i nagle wszyscy rzucili si
na wa nadbrzeny, kopic i wyrywajc zaciekle ziemi. Obok kurzu wznis si nad
krawd brzegu w postaci brzowej chmury, ktra musiaa zdziwi Burw. Jeszcze zanim
spad kolejny pocisk, wikszo onierzy wykopaa sobie niewielk dziur, w ktr mogli si
od biedy wcisn.
Burscy celowniczowie byli wyjtkowo niekonsekwentni. Dwa lub trzy pociski
przeleciay wysoko nad strumieniem i wybuchy po drugiej stronie wwozu. Lecz nastpny
pocisk spad w strumie wzbijajc wysoko w powietrze fontann bota i wody. onierzy
dobiegy stumione okrzyki radoci i wiwaty ze szczytu grani, a nastpnie zapanowaa duga
cisza, w czasie ktrej obsuga wrogich dzia najpewniej przyjmowaa gratulacje od
towarzyszy. Pniej bombardowanie znowu si zaczo, by po jakim czasie zele. W kocu
zapada cisza, gdy wszyscy odpoczywali.
W tym czasie Sean wyjrza przez otwr strzelniczy. Nad grani w kilkunastu
miejscach unosi si dym.
- Eccles, maj przerw na kaw.
- Przy takiej walce moemy oczekiwa, e zaraz znowu wywiesz bia flag i zejd
poczstowa nas kaw.
- Wtpi. - Sean si umiechn. - Ale sdz, e w kocu pofatyguj si do nas. Wyj zegarek. - Jest wp do pitej. Dwie godziny do zachodu soca. Leroux musi si na
co zdecydowa przed zapadniciem zmroku.
- Jeli nas zaatakuj, to zrobi to od tyu - oznajmi pogodnie Saul i wskaza zbocze za
nimi. - eby odeprze atak, musielibymy ustawi si przy drugim brzegu i odsoni plecy

przed snajperami na grani.


Sean rozwaa przez chwil problem.
- Dym! To najlepsze wyjcie.
- Co takiego, sir?
- Eccles, zbierz ludzi i wecie si do budowania ognisk na kamieniach nad wod, i
zgromadcie na nich traw i gazie - rozkaza Sean. - Jeli zaatakuj nas od tyu, zasonimy
si dymem.
Kwadrans pniej ogniska zostay przygotowane. Co dziesi krokw onierze
uoyli paleniska z kamieni wystajcych nad wod, a na kadym z nich spitrzono wysoki
stos trawy i gazi dzikiego wierku, zebranych w miejscach, gdzie konary zwisay nad
strumieniem.

Przed samym zachodem, kiedy soce rzucao dugie, znieksztacone cienie, a w


zimnym nieruchomym powietrzu unosia si lekka mga, Leroux wraz z oddziaem jedcw
zaatakowali onierzy.
Sean usysza guchy ttent kopyt przypominajcy odgos przejedajcego w oddali
pocigu i poderwa si z ziemi.
- Jad! - kto krzykn na cay gos. - Dranie atakuj od tyu. Majc za plecami niskie
soce onierze rozcignli si, biegnc ku drugiemu brzegowi.
- Zapalcie ognie! - rykn Sean.
Piciuset jedcw lecych niemal pasko na koniach pdzio galopem ku potokowi,
strzelajc w czasie jazdy.
- Maximy! - krzykn Sean. - Przeniecie maximy na drug stron! - Zaogi strzelcw
cigny cikie i nieporczne karabiny ze stanowisk strzelniczych i przeniosy je na drugi
brzeg. Z ognisk unosiy si i rozpocieray nad potokiem kby niebieskiego dymu. Kaszlc i
klnc ciko ludzie przebrnli przez wod i zajli nowe pozycje. Ze szczytu grani dochodzi
szaleczy huk ognia zaporowego z setek karabinw, do ktrego wczyy si szybko
nastpujce po sobie wybuchy pociskw artyleryjskich.
- Ognia! Ognia! - wrzeszcza Sean. - Dajcie im popali. Cel! Pal!
Zgiek by oszaamiajcy; wystrzay karabinw, oskot rozrywajcych si pociskw,
terkotliwy stukot maximw, wcieke okrzyki i jki blu czyy si z ttentem koni i
trzaskiem ognia w jedn przeraajc wrzaw bitewn.

Z okciami opartymi o kamienisty brzeg Sean strzeli i jeden z koni polecia na ziemi,
wyrzucajc w powietrze jedca i jego bro. Nie odrywajc kolby od ramienia Sean
zaadowa i znowu wystrzeli. Trafi! Nastpny jedziec zachwia si i zwis bezwadnie w
siodle. Spadnij, draniu! Wanie tak - Bur polecia na ziemi. Kolejny strza i jeszcze jeden.
Sean oprni magazynek, kad kul trafiajc wroga.
Za nim marynarz obraca maximem wzdu uku obejmujcego cae pole bitwy.
adujc bro Sean przyglda si, jak kule karabinu maszynowego cinaj niczym kos konie
i wydobywajcych si spod nich onierzy, zanim terkot maxima urwa si gwatownie i
marynarz nachyli si, eby zaoy nowy pas z amunicj. W tym samym momencie
wystrzelona z grani na olep w dym kula trafia go w kark i marynarz polecia do przodu,
blokujc karabin. Tryskajca z otwartych ust krew zalaa luf. Koczyny onierza jeszcze
przez chwil trzepotay w agonii.
Sean odrzuci swoj bro, odcign strzelca z maxima, woy pierwsz kul na pasie
do zamka i zacisn kciuki na spustach.
Burowie byli ju blisko. Sean napar na uchwyty, unoszc luf do gry i mierzc w
piersi koni. Krew marynarza wysychaa z sykiem na rozgrzanym metalu, a kada seria
przygniataa pustymi uskami traw pod luf.
Przed Seanem kbiy si konie, wyranie zarysowane na tle ciemniejcego nieba, a
siedzcy na nich ludzie strzelali bez przerwy w kierunku zatoczonego brzegu. Ze zbocza do
potoku spaday ranne konie, rzucajc si i kopic w mule.
- Zsiada! Zsiada! Idziemy na nich! - krzycza starszy Bur z t brod.
Sean wycelowa do niego z karabinu. Mczyzna dojrza ten ruch przez kby dymu,
ale jego prawa noga bya ju poza strzemieniem, a karabin w lewym rku, i zsiadajcy z konia
mczyzna by bezradny. Sean zobaczy, e patrzce w otwr lufy maxima oczy s szare i
pozbawione strachu. Seria trafia go w pier. Bur padajcy do tyu rozrzuci ramiona, lewa
noga ugrzza mu w strzemieniu i ko pocign go za sob.
Atak si zaama. Ogie ze szczytu zela, jedcy zawrcili i pogalopowali ku
wzgrzom. Ko zabitego przez Seana starego Bura pogna za nimi, a gowa jego pana obijaa
si po ziemi, zostawiajc za sob dugi lad spaszczonej trawy.
Wok Seana zaczli wstawa miejcy si i wiwatujcy onierze. Jednak w
przybrzenym mule leao wiele nieruchomych cia. Sean z przeraeniem spostrzeg e stoi na
zwokach marynarza, ktry zgin przy maximie.

- To bya nasza runda! - Eccles a promienia z radoci, nieczuy na otaczajc go


mier, jak tylko onierz to potrafi.
- Tak - zgodzi si z nim Sean.
Przed nimi z ziemi podnis si ranny ko i sta na trzech nogach cay drc.
Postrzelony w puca Bur zacz kaszle nie opodal w trawie, dyszc ciko i dawic si
wasn krwi.
- Tak, Eccles, to bya nasza runda. Wywie flag. Musz zej i zabra rannych.
Burowie musieli posuy si lampami, eby znale w ciemnociach rannych ludzi i
dobi konie.

- Nkosi, umiecili ludzi w miejscu, gdzie rzeka zakrca i brzeg jest niski - zameldowa
Mbejane po powrocie ze zwiadu. - Nie uciekniemy tamtdy.
- Tak podejrzewaem. - Sean skin gow i poda Mbejane otwart konserw z
woowiny. - Jedz - rozkaza.
- Co on mwi, sir? - spyta Eccles.
- D rzeki jest obstawiony Burami. - Sean zapali jedno z cygar, ktre wydoby w
ciemnociach z jukw przy martwym koniu.
- Cholernie zimno tak siedzie w tym bocie - mrukn Eccles.
- Cierpliwoci, sierancie. - Sean si umiechn. - Poczekamy do pomocy. Wtedy
wikszo z nich powinna by ju po drugiej stronie stoku, pijc kaw przy ognisku.
- Chce pan zaatakowa gra? - Ton Ecclesa wskazywa, e sierant zgadza si ze
swoim przeoonym.
- Tak. Powiedz ludziom. Trzy godziny odpoczynku, a potem zajmiemy szczyt.
- Tak jest, sir.
Sean pooy si i zamkn oczy. By bardzo zmczony, pod powiekami czu jeszcze
py i dym, od poowy w d by przemoczony, a buty ciyy od muu i wody. Zapach
materiaw wybuchowych wywoa silny bl gowy.
Powinienem by wystawi strae na grani, pomyla. Mj Boe! Ale wszystko
spieprzyem. Moje pierwsze samodzielne dowdztwo i ju straciem wszystkie konie i prawie
poow ludzi. Powinienem by wystawi strae na grani.

47. Zdobyli szczyt kilka minut po pnocy nie napotykajc niemal na aden opr.
Kilku wartownikw zwiao co si w nogach w d po zboczu. Sean stan na jego krawdzi i
spojrza na obz Burw. Wzdu doliny rozcigay si ogniska, wok ktrych stali ludzie i
patrzyli na szczyt. Sean z onierzami rozproszyli ich kilkunastoma strzaami. Gdy Burowie
zniknli, Sean krzykn:
- Przerwa ogie! Eccles, niech ludzie wybior sobie stanowiska. Wkrtce bdziemy
mieli goci.
Burowie zbudowali szace wzdu krawdzi grani, co teraz zaoszczdzio onierzom
pracy i po dziesiciu minutach maximy zostay ustawione na stanowiskach strzelniczych, a
dwustu nadajcych si do walki onierzy ukryo si za kamiennymi murkami, gotowych do
odparcia ataku. Zastygli w oczekiwaniu, gdy naga zmiana sytuacji zmusia przeciwnika do
zwoania rady wojennej. W kocu onierzy dobiegy kroki zbliajcych si ludzi.
- Sierancie, nadchodz. Wstrzyma ogie!
Burowie wspinali si ostronie, zachowujc cisz. Kiedy Sean usysza stumione
szepty pomidzy skaami, zdecydowa, e podeszli dostatecznie blisko i zniechci ich do
dalszego marszu salw ze wszystkich karabinw i maximw. Burowie odpowiedzieli ogniem
z mauzerw, a po chwili do walki wczyli dziao hotchkiss. Pierwszy pocisk przelecia
zaledwie kilka stp nad gow Seana i wybuch w dolinie za nimi. Drugi za i trzeci trafiy
prosto pomidzy atakujcych Burw, wywoujc gwatowne zamieszanie i stek przeklestw.
Obraeni dziaowi, ktrych wysikw nikt nie chcia doceni, zachowali przez reszt nocy
uraone milczenie.
Sean oczekiwa zdeterminowanych szturmw przez ca noc, ale wkrtce stao si
jasne, e Leroux w peni zdawa sobie spraw z niebezpieczestwa, jakie niesie atakowanie w
ciemnoci dobrze okopanego, cho mniej licznego przeciwnika. Zadowoli si nieustannym
nkaniem onierzy; Burowie zmieniali si co jaki czas i do witu prowadzili wymian ognia
z bliskiej odlegoci. Sean nabra pewnych wtpliwoci co do sensu caej ofensywy. wit
zastanie ich na skalistym wzgrzu, nie posiadajcych adnej naturalnej osony z
ktrejkolwiek ze stron, majcych przeciwko sobie przewaajce siy nieprzyjaciela. Linia
jego onierzy bya krtka, a wic atwa do obejcia i zaatakowania od flanki. Sean
przypomnia sobie Spion Kop i nie potrafi znale pocieszenia w tym porwnaniu. Jednak
jedynym wyjciem byo cofnicie si do potoku i na sam myl o tym przeszy go ciarki. Jeli
nie nadcignie pomoc, przegraj t walk. Lepiej na wzgrzu ni w bocie, pomyla Sean.

Zostajemy, zdecydowa.
Przed witem zapanowa wzgldny spokj, przerywany od czasu do czasu
pojedynczym wystrzaem, ale Sean potrafi wyczu zwikszon aktywno wrd oddziaw
wroga. Zowieszczy szelest i stumione dwiki poruszajcych si ludzi na obu flankach
potwierdziy jego obawy. Byo zbyt pno, eby wrci do rzeki, gdy na tle nieba rysoway
si ju ciemne sylwetki gr. Szczyty wydaway si bardzo blisko, wrogie jak kryjcy si
wrd ska nieprzyjaciel.
Sean wsta.
- Przejmij karabin - szepn do siedzcego za nim mczyzny i zostawi mu maxima.
Sean strzela przez ca noc z cikiej i nieporcznej broni. Jego skurczone donie
byy zacinite w pici, a plecy bolay nieznonie. Przecign si, prostujc minie i ruszy
wzdu linii, zatrzymujc si co kilka krokw, eby porozmawia z onierzami lecymi na
ziemi za szacami. Z trudem udawao mu si uczyni przekonujcymi sowa zachty i
pokrzepienia.
W odpowiedziach wyczu respekt, jaki onierz czuje do dobrego dowdcy. By to nie
tyle szacunek, ile uczucie blisze przyjani. Podobne uczucia wywoywa w ludziach genera
Buller. Popenia wiele bdw, ludzie ginli pod jego dowdztwem, ale mimo to onierze
lubili go i chtnie szli za nim. Sean dotar do koca linii.
- Jak si masz? - spyta mikko Saula.
- Cakiem niele.
- Jakie lady Burw?
- S blisko. Syszelimy ich gosy kilka minut temu. Moim zdaniem s gotowi do
ataku.
- Jak z amunicj?
- Mamy jej dosy, eby zakoczy t spraw.
eby zakoczy t spraw! Sean bdzie musia podj decyzj. Kiedy zacznie si
masakra, ile pozwoli ludziom wycierpie, zanim poprosi o ask i podda si, stojc w
najbardziej haniebnej ze wszystkich postawie, z podniesionymi rkami?
- Sean, lepiej si schowaj. Robi si coraz janiej.
- Kto tu, do cholery, kim si opiekuje? - Sean wyszczerzy do niego zby w umiechu.
- Chc, eby wreszcie przesta struga bohatera - powiedzia i wrci do swojej pozycji na
skrzydle.

Noc cofaa si popiesznie i ranek wsta tak szybko, jak to jest moliwe tylko w
Afryce. Z doliny znikn obz burski. Znikno take dziao. Sean wiedzia, e konie i dziao
przeniesiono za nastpne wzniesienie, znajdujce si naprzeciwko ich pozycji. Zdawa sobie
take spraw, e skaliste zbocza pod nimi roj si od Burw, ktrzy rozlokowali si
naprzeciw jego flank i z tyu.
Wolno, jak czowiek rzucajcy ostatnie spojrzenie przed opuszczeniem domu, Sean
rozejrza si po grze, zerkn na niebo i na dolin. W mikkim wietle poranka wwz
wyglda wyjtkowo piknie.
Sean spojrza na wejcie do doliny, w stron trawiastych rwnin i ze zdumienia
potrzsn gow. Poczu, jak podniecenie przebiega dreszczem ciao i podnosi woski na
ramionach. Wejcie do doliny byo zamknite jak ciemn mas. W niepewnym wietle
wstajcego soca przypominaa ona plantacj akacji: ob, regularn i mroczn na tle
wyblakej trawy. Jednak ta plantacja poruszaa si i zmieniaa ksztat wyduajc si. Las
Birnam zbliajcy si do Dunsinane.
Pierwsze promienie soca wysuny si zza wzgrza i odbiy si w ostrzach tysica
lanc.
- Kawaleria! - hukn Sean. - Jezu, spjrz na nich. Okrzyk podjli inni ludzie i po
chwili cay szereg onierzy wrzeszcza i wiwatowa z radoci. onierze zaczli strzela do
maych brzowych figurek, ktre gnay w d zbocza ku burskim stranikom uciekajcym w
gr rzeki. Kady z jedcw wid za sob kilkanacie koni.
Przez okrzyki radoci, strzay, stukot koskich kopyt i paniczne wrzaski uciekajcych
przebi si czysty dwik trbki, oznajmiajcej szar melodi Bonnie Dundee.
Stojcy wok Seana onierze przestali strzela. Ucichy take wiwaty. Jeden po
drugim onierze zbliali si do krawdzi i patrzyli w napiciu, jak lansjerzy ruszaj naprzd.
Stpa. Kusem. Galopem. Cwaem. Koce lanc si pochyliy. Trzymane na wysokoci
brzucha byszczay jak wietliki przed ciemn mas koni, wbiy si w przeraon pltanin
ludzi i wyrywajcych si zwierzt.
Niektrzy z Burw zdoali dosi wierzchowcw i byskawicznie zawracali,
czmychajc jak zwierzyna przed naganiaczami.
- Mj Boe! - westchn Sean, wcigajc powietrze i przygotowujc si na odgos
walki po rozbijajcej Burw szary. Jednak usysza tylko ttent kopyt. Nie byo adnego
zaamania szeregu, gdy szwadron przejecha po Burach. onierze zawrcili w idealnym

porzdku i runli ponownie na pltanin cia. Poamane kopie poleciay na ziemi i w socu
zabysy dugie szable.
Sean patrzy w oszoomieniu, jak jaki Bur ucieka w popochu przed szarujcym
lansjerem. W ostatniej chwili mczyzna wywin si i uklk na ziemi zakrywajc rkami
gow. Lansjer podnis si w strzemionach i zamachn si szabl. Bur przypad do ziemi.
onierz zawrci sprawnie konia i wychyliwszy si z sioda pomkn na klczcego na trawie
Bura.
- Oszczd! - jkn Sean, a jego przenikliwy gos by peen przeraenia i wstrtu. Darujcie im ycie! Na mio bosk, darujcie im ycie!
Jednak kawaleria nie oszczdzaa nikogo. onierze rnli poddajcych si
przeciwnikw z pozbawion uczu precyzj. Zamach i cicie, nawrt i szara na nastpnego
czowieka, a szable ociekay krwi, a wwz zasay ciaa straszliwie okaleczonych ludzi.
Sean oderwa wzrok od makabrycznego widoku i zobaczy resztki komanda Leroux
uciekajce pomidzy skaami, gdzie potne konie kawalerzystw nie mogy ich docign.
Usiad na skale i odgryz koniec cygara. Ostry smak oczyci mi usta ze smaku
zwycistwa.

Dwa dni pniej Sean wprowadzi swj oddzia do Charlestown Garnizon przywita
ich wiwatami i Sean umiechn si na widok szczliwych min swoich ludzi. Jeszcze p
godziny temu siedzieli ze spuszczonymi gowami na poyczonych koniach. Teraz
wyprostowali si i z dum przyjmowali radosne okrzyki i oklaski, wznoszone na ich cze.
Umiech znikn z ust Seana, gdy uwiadomi sobie, jak may jest teraz jego oddzia.
Wzrokiem powdrowa ku pitnastu wozom z rannymi.
Gdybym by tylko wystawi strae na grani.

48. Na Seana czekao pilne wezwanie od generaa Achesona. Dosta si do pocigu


jadcego na pnoc w dwadziecia minut po przybyciu do Charlestown. Wyrusza wcieky na
Saula za to, e zostawia go w gorcej kpieli i za to, e Mbejane udao si namwi pulchn
dziewczyn z plemienia Zulu do wyprasowania Saulowi munduru, a najbardziej za to, e
przyjaciel dosta zaproszenie do kantyny oficerskiej, gdzie jako go honorowy bdzie mg
si spi Veuve Cliquot i Curvoisierem, ktre jeszcze do niedawna naleay do Seana.
Kiedy nastpnego ranka przyby do Johannesburga, z pyem z lokomotywy
utrwalajcym szczeglny zapach, jakim Sean przesik w czasie dwch tygodni w polu, na
peronie czeka ju na niego sucy, ktry zaprowadzi go do kwatery generaa w hotelu
Grand National.
Major Peterson zdrtwia na widok Seana. Przez dusz chwil przyglda si z
lekkim przeraeniem plamom brudu, ladom ez i zaschnitego bota, ktre jaskrawo
kontrastoway ze srebrn zastaw niadaniow ustawion na nienagannie biaym obrusie.
Zapach bijcy od Seana pozbawi majora apetytu i Peterson siedzia przy stole z jedwabn
chusteczk przy nosie. W przeciwiestwie do niego Acheson zdawa si niczego nie
zauwaa i by w wyjtkowo dobrym humorze.
- Courteney, to byo naprawd wspaniae. Naprawd pikne. Cakowicie udowodni
pan swoj tez. Gwarantuj panu, e na duszy czas mamy spokj z tym Leroux. Chce pan
jeszcze jedno jajko? Peterson, podaj mu bekon.
Sean skoczy je i napeni sobie filiank kaw, zanim przedstawi swoj prob.
- Chciabym prosi o zwolnienie mnie z dowdztwa. Wszystko dokadnie
spieprzyem.
Acheson i Peterson spojrzeli na niego z przeraeniem.
- Dobry Boe, Courteney. Osign pan znaczcy sukces, najbardziej liczce si
zwycistwo w cigu ostatnich miesicy.
- Szczcie - przerwa mu stanowczo Sean. - Jeszcze dwie godziny i rozbiliby nas
doszcztnie.
- Oficerowie posiadajcy szczcie s dla mnie wicej warci ni ci rozsdni. Paska
proba nie zostaa przyjta, pukowniku Courteney. - Wic teraz jest pukownikiem, mae
przekupstwo, eby go zacign na fotel dentysty. Sean by tym lekko rozbawiony.
Pukanie do drzwi przerwao jego dalsze protesty. Do pokoju wszed ordynans i poda
Achesonowi kartk z wiadomoci.

- Pilna wiadomo z Charlestown - szepn ordynans. Acheson wzi od niego


zwinit w rulon kartk i mwi dalej posugujc si ni niczym dyrygent paeczk.
- Mam dla pana trzech modszych oficerw i ludzi do uzupenienia oddziau. Pan ma
tylko zapa wroga i zatrzyma go do czasu przybycia mojej kawalerii. To wszystko, czego od
pana oczekuj. Kiedy pan bdzie zajty tropieniem Burw, moje oddziay rozpoczn seri
ofensyw. Tym razem przeczeszemy kad pid ziemi pomidzy nowymi liniami
blokhauzw. Zamierzamy zniszczy plony i stada trzody, spalimy farmy i zamkniemy kad
kobiet, mczyzn i dziecko w obozach koncentracyjnych. Jak skoczymy, nie zostanie nic
poza pustym stepem. Zmusimy ich do dziaania w prni, znuymy ich nieustannymi atakami
i najazdami. - Acheson uderzy w st, a zabrzczaa porcelana. - Wojna na wyniszczenie,
Courteney. Odtd prowadzimy wojn na wyniszczenie!
Sowa te wzbudziy w Seanie nieprzyjemne wspomnienia. W jego umyle zarysowa
si obraz zniszcze. Ujrza ziemi - jego ziemi - poczernia od ognia i pozbawione dachw
domostwa stojce wrd spalonych pl. Jczenie wiatru wiejcego nad opuszczon ziemi
czyo si w jego wyobrani z paczem dzieci i krzykami zagubionych ludzi.
- Generale Acheson... - zacz Sean, ale Acheson by zajty czytaniem wiadomoci.
- Cholera! - wybuchn po chwili. - Niech to jasna cholera! Znowu Leroux! Wrci i
napad na kolumn transportow oddziau kawalerii, ktry go rozbi. Zniszczy wszystko i
znikn w grach. - Acheson pooy wiadomo na stole i patrzy na ni wciekym
wzrokiem. - Courteney - powiedzia wreszcie - wrci pan i tym razem zapie go pan!

49. niadanie ju podane, Nkosi. - Michael Courteney podnis wzrok znad ksiki i
spojrza na sucego.
- Dzikuj, Joseph. Ju id.
Dwie godziny porannej nauki mijay tak szybko, e Mike ich wcale nie zauwaa.
Spojrza na zegarek stojcy na pce nad kiem: ju wp do sidmej. Zamkn ksik i
wsta.
Czeszc wosy przyglda si swojemu odbiciu w lustrze bez szczeglnego
zainteresowania. Jego gow wypeniay sprawy, ktre mia zaatwi tego dnia.
Odbicie spojrzao na niego powanymi szarymi oczami, osadzonymi w szczupej
twarzy, ktrej regularne rysy psu potny Courteneyowski nos. Wosy mia czarne i spryste
pod szczotk.
Michael odoy szczotk. Wkadajc skrzan kurtk otworzy ksik i sprawdzi
zaznaczony fragment. Przeczyta go uwanie i wyszed z pokoju.
Anna i Garrick siedzieli na przeciwnych kocach dugiego stou i oboje podnieli
oczekujco gowy, gdy Michael wszed do jadalni.
- Dzie dobry, mamusiu. - Anna podsuna mu policzek do pocaunku.
- Dzie dobry, tato.
- Dzie dobry, synu. - Garry mia na sobie mundur ze wszystkimi odznaczeniami i
Michael poczu ukucie irytacji. Byo to tak nieprzyjemnie ostentacyjne. Przypominao mu
take, e ma dziewitnacie lat i podczas gdy w kraju toczy si wojna, on siedzi w domu na
farmie.
- Wybierasz si dzisiaj do miasta, tatusiu?
- Nie, chciaem popracowa w domu nad moimi pamitnikami.
- Aha. - Michael spojrza wymownie na mundur. Ojciec zarumieni si lekko i zaj
jedzeniem.
- Jak ci idzie nauka, kochanie? - Anna przerwaa cisz.
- Dobrze, dzikuj, mamusiu.
- Jestem pewna, e nie bdziesz mia adnych kopotw z kocowymi egzaminami,
jak nie miae z adnymi innymi. - Anna umiechna si do niego zaborczo i wycigna
rk, eby dotkn jego doni. Michael cofn j szybko i odoy widelec.
- Mamo, chciaem porozmawia z tob o zacigniciu si do wojska. - Umiech na
twarzy Anny zastyg. Siedzcy po drugiej stronie Garry si wyprostowa.

- Nie - hukn z niespodziewan gwatownoci. - Mwilimy ju o tym. Jeste nadal


niepenoletni i masz robi, co ci si kae.
- Wojna ju si koczy, kochanie. Pomyl o swoim ojcu i o mnie. Znowu si zaczo.
Kolejna ktnia wypeniona baamutnymi paczliwymi argumentami, ktre doprowadzay
Michaela do mdoci i frustracji, a w kocu zerwa si od stou i wyszed z jadalni.
Osiodany ko czeka ju na niego na podwrku. Michael wskoczy na siodo, skierowa
konia ku bramie i przesadzi j potnym susem, wypaszajc kurczaki, gdy wyldowa po
drugiej stronie. Pogalopowa szaleczo ku gwnemu zbiornikowi wody.
Siedzcy przy stole Anna i Garrick usyszeli ttent kopyt, ktry szybko ucich. Garry
wsta od stou.
- Dokd idziesz? - warkna Anna.
- Do mojej pracowni.
- Do butelki brandy w twojej pracowni - poprawia go z pogard.
- Anno, prosz.
- Anno, prosz - przedrzeniaa go. - Anno, prosz. To wszystko, co potrafisz
powiedzie? - W jej gosie nie sycha byo ju niedawnej czuoci. Odzywaa si w niej
jedynie nagromadzona przez dwadziecia lat gorycz.
- Anno. Zatrzymam go. Obiecuj ci to.
- Zatrzymasz go! - Rozemiaa si w gos. - A jak go zatrzymasz? Potrzniesz przed
nim medalami? Jak go zatrzymasz, ty, ktry nie zrobie cho jednej rzeczy naleycie w
caym swoim yciu? - Rozemiaa si drwico. - Moe pokaesz mu swoj nog i powiesz:
Prosz, nie opuszczaj swojego biednego tatusia.
Garry si wyprostowa. Jego twarz bya w tej chwili bardzo blada.
- Posucha mnie. Jest moim synem.
- Twoim synem!
- Anno, prosz...
- Twoim synem! A to wietne! Nie jest twoim synem. Jest synem Seana.
- Anno. - Sprbowa j powstrzyma.
- Jak mgby mie syna? - miaa si okrutnie i Garry nie mg ju tego wytrzyma.
Ruszy ku drzwiom, ale jej gos ciga go dalej, dotykajc dwch najbardziej czuych miejsc
w jego duszy: kalectwa i impotencji.
Garry potkn si wchodzc do swojego gabinetu, trzasn drzwiami i przekrci klucz

w zamku. Nastpnie podszed szybko do regau stojcego obok biurka.


Napeni szklank do poowy alkoholem i wypi go jednym haustem. Opad na fotel z
zamknitymi oczyma. Po chwili znw sign po stojc za nim butelk. Ponownie sobie
nala i zakrci nakrtk. T szklank chcia wypi powoli; powinna mu wystarczy na
nastpn godzin. Garry nauczy si, jak najduej utrzymywa rozgrzewajcy go ar w
odku.
Rozpi mundur i wsta. Powiesi go na oparciu krzesa. Nastpnie usiad za biurkiem,
wypi yk brandy i przysun do siebie plik zapisanych kartek. Przeczyta nagwek na
pierwszej stronie:
Colenso: Opis kampanii w Natalu pod generaem Bullerem. - Autorem by pukownik
Garrick Courteney, V.C., D.S.O.
Odoy kartk tytuow i zacz przebiega wzrokiem tekst. Czyta to ju tyle razy, e
w kocu uwierzy w to, co napisa. To by dobry opis. Wiedzia, e jest dobry. Tak samo
twierdzi William Heinemann w Londynie, ktremu przesa zarys dwch pierwszych
rozdziaw. Wydawnictwo czekao niecierpliwie, eby jak najszybciej opublikowa jego
ksik.
Garry pracowa bez przerwy cay poranek i czu si szczliwy. W poudnie stary
Joseph przynis mu posiek do gabinetu: mroonego kurczaka i saatk na porcelanie z Delf
oraz butelk biaego wina z Cape owinit w nienobia serwetk. Garry jad nie
przerywajc pracy.
Tego wieczoru, kiedy poprawi kocowy paragraf na ostatniej stronie i odoy piro
do kaamarza, umiechn si.
- Pjd zobaczy moje kochanie - powiedzia do siebie i woy marynark.
Theunis Kraal sta na grzbiecie wzgrza poniej skarpy. By to wielki dom z
bielonymi cianami, pokrytym strzech dachem i holenderskimi okiennicami. Przed nim
rozcigay si opadajce tarasami trawniki okolone grzdkami azalii i niebieskich
rododendronw. Garry zatrzyma si przy dwch duych wybiegach dla klaczy i przyglda
si rebakom sscym matki.
Nastpnie

pokutyka

wzdu

potu

do

mniejszego

wygonu,

okolonego

dziewiciostopowymi palami osonitymi ptnem, w ktrym trzyma rozpodowego ogiera.


Gypsy czeka na niego, potrzsajc dug, smuk gow, tak e gsta grzywa
byszczaa w zachodzcym socu. Rumak kad uszy po sobie, nastawia je i taczy

niecierpliwie w miejscu.
- Hej, stary! Chod tu, Gypsy! - zawoa Garry. Ogier wysun gow pomidzy palami
i skubn wargami jego rkaw.
- Cukier, tego szukasz, co? - zachichota Garry i nadstawi zoone donie, eby ko
mg wzi kostki cukru.
- Cukier dla mojego konika - szepn podniecony Garry, z przyjemnoci odbierajc
delikatne dotknicia warg konia na doniach. Ogier podnis uszy, suchajc jego gosu.
- Ju koniec. Nie ma wicej. - Ogier potar pyskiem o jego pier i Garry wytar donie
o jego szyj, pieszczc ciep, jedwabist skr.
- To wszystko, kochanie. Teraz pobiegaj dla mnie. Chc popatrze, jak biegniesz. Odsun si o krok i gono klasn w donie. - Biegnij, kochanie, biegnij.
Ogier cofn gow i poderwa si na tylne nogi, rc radonie, gdy jego kopyta ciy
powietrze. Na brzuchu i podwjnych workach moszny rysoway si nabrzmiae yy.
Zwinny i potny obrci si na tylnych nogach.
- Pobiegaj dla mnie! - krzykn Garry. Ogier run galopem po wydeptanej ciece,
mknc wok ogrodzenia i sypic w powietrze piasek spod kopyt. Na jego gadkiej skrze,
pod ktr pryy si potne minie, grao wiato.
- Biegnij! - Opierajc si o poprzeczne paliki, Garry patrzy na konia z nieopisan
tsknot w oczach.
Gdy ogier zatrzyma si przed nim z pierwszymi plamami potu na grzbiecie, Garry
wyprostowa si i krzykn w stron stajni:
- Zama, przyprowad j!
Dwch chopcw stajennych przyprowadzio na dugich lejcach dobrze zbudowan
klacz. Chrapy Gypsy'ego rozszerzyy si nabierajc ciemnofioletowego koloru, a jego oczy
wywrciy si, a byo wida tylko biaka.
- Poczekaj, kochanie - szepn Garry suchym gosem, w ktrym sycha byo
podniecenie.

50. Michael Courteney zsiad z konia przy skaach na szczycie skarpy. Od tygodnia
powstrzymywa si przed przyjechaniem tutaj. Wydawao mu si, e jest to w pewnym
stopniu zdrada brak lojalnoci wobec swoich rodzicw.
Daleko przed nim lea ukryty w lesie Theunis Kraal. Pomidzy skarp a domem linia
kolejowa skrcaa ku nieregularnemu wzorowi dachw Ladyburga.
Jednak Michael nie patrzy w tamt stron. Sta przy klaczy i przyglda si uprawie
drzew porastajcych wzgrza na pnocy.
Akacje byy ju wysokie i ze swojego miejsca nie mg dostrzec drg przecinajcych
plantacj. Widzia jedynie olbrzymi, ciemnozielony kobierzec przypominajcy zamarznite
morze.
To bya najmniejsza odlego, na jak odway si zbliy do Lion Kop. Patrzy na
zakazan ziemi, jakby bya zaczarowanym lasem z bajki. Wyj lornetk z torby przy siodle i
zacz szuka dachu domu. Ujrza now strzech, zocist jeszcze i nie zniszczon przez
deszcz, wystajc nad akacje.
Babcia tam jest. Mgbym pojecha zoy jej wizyt. Nie byoby w tym nic zego.
Jego tam nie ma. On jest na wojnie.
Schowa lornetk do torby wiedzc, e nie pojedzie do Lion Kop. Nie mg zama
obietnicy danej matce. Czu si ni sptany, jak wieloma obietnicami, ktre na nim wymusia.
Przypomnia sobie z rezygnacj ktni przy niadaniu i wiedzia, e znowu przegra.
Nie mg ich zostawi, gdy bez niego nie daliby sobie sami rady. Nie mg pody na
wojn.
Umiechn si ironicznie wspominajc wasne marzenia: kiedy to wkracza do bitwy
za stryjem, rozmawia z nim przy ognisku, rzuca si na wymierzony w niego bagnet.
Michael spdzi wiele godzin na tej skarpie w czasie ostatnich wit Boego
Narodzenia wyczekujc z nadziej, e ujrzy Seana Courteneya. Przypomnia sobie z
poczuciem winy przyjemno, jak da mu widok jego potnej figury, za ktr cierpliwie
poda lornetk, ledzc go pomidzy drzewami akacjowymi.
Jednak teraz nie byo go w domu. Wcale nie bybym nielojalny, gdybym pojecha do
babci. Wskoczy na klacz i przez chwil siedzia zamylony. Wreszcie westchn, zawrci
konia i odjecha w kierunku przeciwnym do Lion Kop.
Nie wolno mi tu wicej przyjeda, pomyla z determinacj. Zwaszcza, kiedy on
wrci do domu.

51. S zmczeni, miertelnie zmczeni. Jan Paulus Leroux patrzy z niepokojem na


ludzi, ktrzy ociale zdejmowali sioda i ptali konie. S wykoczeni trzema latami walki i
ucieczek, znueni wiadomoci nieuniknionej przegranej, wycieczeni nieustannym alem
po ludziach, ktrych pogrzebali i blem na myl o dzieciach i onach zamknitych w
obozach. Nie maj ju si patrze na spalone domostwa i pola zasypane biaymi komi ich
stad.
Moe wszystko ju si skoczyo, pomyla z gorycz i zdj wymity kapelusz z
gowy. Moe powinnimy przyzna si przed sob, e walka si skoczya i podda si. Otar
twarz chust i materia poczernia od potu i kurzu, jaki konie wzbijay na suchej ziemi. Jan
Paulus woy chust do kieszeni i spojrza jeszcze raz na spalone ruiny domu na wzniesieniu
nad rzek. Ogie rozprzestrzeni si na drzewa gumowe, ktrych licie byy te i martwe.
- Nie - powiedzia gono. - Nic nie jest skoczone, dopki nie sprbujemy jeszcze ten
jeden raz. - Podszed do najbliszej grupki ludzi.
- Hennie, jak si trzymasz? - zapyta.
- Niele, wujku Paul. - Chopak by bardzo chudy, ale wszyscy jego ludzie byli rwnie
wyndzniali. Chopak rozpostar koc na trawie i pooy si na nim.
- To dobrze. - Jan Paulus skin gow i przykucn obok niego. Wyj z kieszeni fajk
i zacz j ssa. Nadal byo czu resztki tytoniu.
- Wujku Paul, moe napenisz sobie fajk? - Jeden z ludzi przysiad si do niego i
podsun woreczek z tytoniem z kolej skry.
- Nee, dankie. - Jan Paulus odwrci wzrok, eby nie ulec pokusie. - Zatrzymaj tyto,
zapalimy, jak przekroczymy Vaal.
- Albo jak wjedziemy do Kapsztadu - zaartowa Hennie i Jan Paulus umiechn si
do niego. Kapsztad by oddalony od nich o tysic mil, ale wanie tam si udawali.
- Ja, zatrzymaj go, a dotrzemy do Kapsztadu - zgodzi si z chopcem i umiech na
jego twarzy zmieni si w wyraz goryczy. Kule i choroby zdziesitkoway jego oddzia. Mia
teraz szeciuset wyndzniaych ludzi na wppadych ze zmczenia koniach, z ktrymi chcia
podbi prowincj wielkoci Francji. Musieli jednak podj t ostatni prb. Przemwi do
nich.
- Jannie Smuts ju jest w Cape z wielkim komandem. Pretorius take ju przekroczy
Oranje, a de la Rey i de Wet pod za nim. Zietsmann czeka na nas nad rzek Vaal. Tym
razem nasi ludzie w Cape musz powsta. Tym razem...

Mwi wolno, nachylajc si do przodu z okciami opartymi o kolana. Wyglda jak


wychudzony olbrzym, z potargan rud brod, zszarza od kurzu i poplamion na to przy
ustach. Rkawy mia brudne od prochu wielu wystrzaw, a nadgarstki poobijane od kolby. Z
innych grup zaczli schodzi si ludzie i kuca wok Jana Paulusa, eby posucha jego
dodajcych otuchy sw.
- Hennie, przynie moj Bibli z torby przy siodle. Poczytamy z niej nieco.

Soce ju zachodzio, gdy Jan Paulus zamkn Bibli i spojrza na ludzi. Godzina
modlitwy moga by lepiej wykorzystana na odpoczynek, ale kiedy spojrza w ich twarze,
wiedzia, e czas nie zosta zmarnowany.
- Kadcie si spa, kerels. Ruszamy skoro wit. - Jeli nie zaatakuj nas w nocy,
poprawi si w mylach.
Jan Paulus nie mg zasn. Siedzia oparty o siodo i setny raz czyta list od
Henrietty. List zosta wysany cztery miesice wczeniej, lecz mino sze tygodni, zanim
dotar do niego przez sie szpiegw i maych komand, ktre bray ze sob poczt. Henrietta
miaa czerwonk. Dwoje najmodszych dzieci, Stephanus i may Paulus, zmary na
witseerkeel. W obozie koncentracyjnym panowaa epidemia i Henrietta draa o ycie
pozostaych dzieci.
Zapady ciemnoci i Jan Paulus nie mg dalej czyta. Siedzia wic nieruchomo z
listem w rku. Za cen, ktr zapacilimy, musielimy chyba co wygra.
Moe maj jeszcze szans. Moe.

- Na ko! Na ko! onierze id! - Ostrzeenie dobiego ze wzgrza po drugiej stronie


rzeki, gdzie Jan Paulus umieci strae. Gos woajcego roznosi si daleko w spokojnym
powietrzu zapadajcej nocy.
- Sioda konie! Nadcigaj onierze! - Okrzyk zosta podjty przez ludzi w obozie.
Jan Paulus nachyli si i potrzsn picym obok chopcem, ktry by zbyt zmczony, eby
si sam obudzi.
- Obud si, Hennie. Musimy ucieka.
Pi minut pniej Jan Paulus poprowadzi komando przez gra i dalej na poudnie w
noc.

52. Nadal kieruj si na poudnie - zauway Sean. - Jedziemy za nimi od trzech dni i
jeszcze nie zmienili kierunku.
- Wyglda na to, e Leroux powzi jaki zamiar - zgodzi si z nim Saul.
- Zatrzymamy si na p godziny i damy odpocz koniom. - Sean podnis rk i
duga kolumna jedcw zmienia ksztat. Ludzie zsiedli z koni i odprowadzili je na bok.
Mimo e cay oddzia otrzyma konie zaledwie tydzie wczeniej, zwierzta traciy ju dobr
kondycj od codziennej wielogodzinnej jazdy. Na szczcie ludzie byli w o wiele lepszej
formie. Sean sucha ich artw i przyglda si uwanie sposobowi, w jaki chodz i si
miej. Przeksztaci ich w silny i bitny oddzia, ktry sprawdzi si w kilkunastu walkach od
czasu, gdy rok temu Leroux zaskoczy ich w grach. Sean umiechn si do swoich myli. W
peni zasuyli na nazw, jak nada im Saul. Poda lejce Mbejane i podszed na sztywnych
nogach do maego drzewa mimozy, eby schowa si w jej cieniu.
- Masz jaki pomys, na co Leroux mg si zdecydowa? - zapyta Saula, czstujc go
cygarem.
- Moe chce si zasadzi na kolej z Cape?
- Moe - zgodzi si Sean, siadajc z ulg na kamieniu i wycigajc nogi przed siebie.
- Mj Boe, rzyga mi si chce na to wszystko. Dlaczego nie przyznaj, e wszystko ju
skoczone? Dlaczego musz to cign?
- Granit nie moe si ugi. - Saul umiechn si ponuro. - Ale wydaje mi si, e
teraz niewiele ju brakuje, eby si rozprys.
- Sdzilimy tak ju p roku temu - odpowiedzia Sean i spojrza ponad Saulem. - O
co chodzi, Mbejane?
Mbejane odbywa rytualny ceremonia, ktry poprzedza kad powan rozmow.
Podszed do Seana, przykucn kilkanacie krokw przed nim, pooy na ziemi wczni i
zay tabaki.
- Nkosi.
- Tak? - Zachci go Sean i czeka, a Zulus nasypie odrobin czarnego proszku na
palce.
- Nkosi, ta tabaka ma niezwyky smak. - Wcign gboko do nosa i kichn.
- Tak?
- Wydaje mi si, e trop si zmieni. - Mbejane otar row doni resztki tabaki z
nosa.

- Mwisz zagadkami.
- Ludzie, za ktrymi podamy, jad inaczej ni poprzednio. Sean zastanawia si
przez kilka sekund, zanim zrozumia. Tak!
Mbejane mia racj. Komando Leroux zostawiao poprzednio szeroki na pidziesit
stp lad zgniecionej ziemi. Od dzisiejszego ranka jechali w podwjnym szeregu jak
kawaleria.
- Nkosi, jad tak, jak my. Kopyta koni trafiaj na lady koni przed nimi. W ten sposb
trudno jest powiedzie, ilu ludzi cigamy.
- Wiemy, e jest ich szeciuset... Zaraz! Chyba wiem, co chcesz.
- Nkosi, mnie si wydaje, e nie ma ju szeciuset ludzi przed nami.
- Mj Boe! Masz racj. - Sean zerwa si z kamienia i zacz kry nerwowo. Leroux rozdziela swoje komando. Minlimy kilkanacie kamienistych miejsc, gdzie mogy
si odczy mae grupki ludzi. Wieczorem bdziemy jechali za mniej ni pidziesicioma
ludmi i wtedy rozprosz si w ciemnociach i pojedynczo pojad ku z gry ustalonemu
miejscu spotkania. - Uderzy pici w otwart do. - Tak wanie zrobi! - Obrci si do
Saula.
- Pamitasz strumie, ktry mijalimy mil std? To byo wietne miejsce na
rozdzielenie si.
- Podejmujesz due ryzyko - ostrzeg go Saul. - Jeli si cofniemy i okae si, e nie
miae racji, to stracimy go na dobre.
- Nie myl si - odpar gwatownie Sean. - Wiem, e mam racj. Ka ludziom wsiada
na konie. Wracamy.

Sean zatrzyma konia na brzegu strumienia i spoglda na czyst wod, ktra bulgotaa
rozpryskujc si na wirze i maych kamykach.
- Musieli skierowa si w d strumienia, inaczej mu, poruszony kopytami, pynby z
wod do brodu. - Spojrza na Saula. - Bior pidziesiciu ludzi, eby nie wzbija zbyt
wysoko kurzu. Poczekaj godzin i podaj za mn z reszt oddziau.
- Mazel tow. - Saul umiechn si wesoo.
Ze zwiadowcami, biegncymi z przodu po obu stronach strumienia, Sean, Eccles i
pidziesiciu ludzi skierowao si na pnocny-zachd. Za nimi wznosiy si gry
Drakensberg, ledwo widoczne na tle nieba, a wok rozcigaa si rwnina poronita

brzow zimow traw. Dalej zaczynay si wzgrza i pytkie doliny. Skay wzdu stokw
porastay przysadziste aloesy, ktre wystawiay ku socu bogactwo szkaratnych kwiatw. W
dolinach brzegi strumieni zaronite byy karowatymi, ciernistymi krzewami. Cz nieba
zakrywaa olbrzymia, zimna chmura. Blade wiato soca nie dawao ciepa, a wiatr by ostry
i nieprzyjemny.
Po odjechaniu dwch mil od brodu Sean zacz okazywa niecierpliwo, wychylajc
si z sioda i przygldajc terenowi, ktry wczeniej ju sprawdzi Mbejane. W kocu nie
wytrzyma.
- Mbejane, jeste pewien, e ich nie przeoczye?
Zulus wyprostowa si, wolno obrci i spojrza na Seana z uraon dum. Przeoy
tarcz na drugie rami i nie raczc nic odpowiedzie, wrci do szukania.
Pidziesit jardw dalej wyprostowa si i poinformowa Seana.
- Nie, Nkosi. Nie przeoczyem ich. - Wskaza wczni na stratowany przez kopyta
brzeg i zmitoszon traw, gdzie konie oczyciy nogi z muu.
- Mamy ich! - Sean zakrzykn z ulg. Za sob usysza, jak ludzi ogarnia podniecenie.
- Dobra robota, sir. - Przy umiechu wsy Ecclesa dray srogo.
- Mbejane, ilu ich jest?
- Dwudziestu, nie wicej.
- Kiedy przejedali?
- Mu ju wysech. - Mbejane zastanawia si nad odpowiedzi, nachyli si, eby
dotkn rk ziemi i wyprostowa si. - Byli tutaj w poowie wysokoci rannego soca.
Poowa poranka; mieli nad nimi przewag piciu godzin.
- Czy lad jest na tyle wyrany, eby za nim pody?
- Tak, Nkosi.
- Biegnij wic, Mbejane.
Trop skrca lekko na zachd, by wreszcie zawrci i skierowa si pewnie na
poudnie. Oddzia Seana jecha szybko za biegncym Zulusem.
Cay czas na poudnie. Sean nie mg tego zrozumie. Co Leroux zamierza osign z
szeciuset ludmi?
Chyba e...! W umyle Seana zaczo si rodzi nieokrelone podejrzenie. Chyba e
Leroux zamierza przelizn si pomidzy oddziaami piechoty i kawalerii stojcymi na jego
drodze i zagra o wysz stawk.

Kolej, jak sugerowa Saul? Nie, Sean szybko odrzuci to wytumaczenie. Jan Paulus
nie ryzykowaby swoim dowdztwem dla tak niskiej stawki.
Wic co? Cape? Na Boga, wanie to - Cape! Bogata i pikna prowincja pl pszenicy i
winnic. Kraina ta od wieku znajdowaa si pod panowaniem brytyjskim, ale zamieszkiwali j
ludzie tego samego pochodzenia co Leroux, de Wet, czy Jan Smuts.
Smuts przeprowadzi ju swoje komando przez rzek Oranje. Jeli Leroux i de Wet
pod za nim, jeli Burowie w Cape zrezygnuj z niepewnej neutralnoci i wzmocni ich
komanda... - umys Seana wzdrygn si na tak perspektyw. Zostawi szerszy obraz sprawy
i wrci do teraniejszoci.
Wic Jan Paulus chcia si przedosta do Cape tylko z szeciuset ludmi?
Niemoliwe, musi mie wicej. Z pewnoci udaje si na spotkanie z jakim innym
komandem. Tylko z ktrym? De la Reya? Nie, de la Rey by w Magaliesbergu. De Weta? Nie,
de Wet znajdowa si na poudniu, uciekajc przed podajcymi za nim oddziaami wojska.
Zietsmann? Tak, Zietsmann! Zietsmann z tysicem piciuset ludmi. Dokadnie.
Ale gdzie si spotkaj? Oczywicie gdzie nad rzek, eby mc napoi dwa tysice
koni. Oranje bya zbyt niebezpieczna, wic musi to by Vaal. Ale gdzie? Na pewno jakie
atwe do rozpoznania miejsce Ktry z brodw? Nie, kawaleria korzystaa z brodw. Zbieg
dopyww. Z pewnoci, tak.
Sean popiesznie rozpi sakwy i wyj z nich mapnik. Wykonan na grubym ptnie
map trzymajc w poprzek uda, obrci si w siodle, eby j dokadnie przejrze.
- Jestemy tutaj - mrukn podajc palcem na poudnie. - Rzeka Padda!
- Sucham, sir.
- Padda, Eccles, Padda!
- Tak jest, sir - zgodzi si z nim Eccles, ukrywajc zdziwienie.

W ciemnej dolinie pod nimi rozbys na krtko may pomyk i szybko przygas.
- Eccles, wszystko gotowe - szepn Sean.
- Sir! - nie podnoszc gosu sierant pooy wyrany nacisk na tytu.
- Schodz. - Sean powstrzyma si od powtrzenia rozkazw. Chcia uwiadomi
Ecclesowi, jak wane jest, eby nikt nie zdoa uciec, ale nauczy si dawno temu, e
sierantowi wystarczyo raz co powiedzie. Sean szepn tylko: - Czekaj na mj sygna.
Burowie wystawili zaledwie jednego stranika. Przekonani, e ich podstp zmyli

cigajcego wroga, spali spokojnie wok le osonitego ognia. Sean i Mbejane zsunli si
bezszelestnie na d i przycupnli w trawie dwadziecia krokw od wysokiej skay, na ktrej
siedzia stranik. Sylwetka mczyzny rysowaa si wyranie na tle rozgwiedonego nieba.
Sean przyglda mu si przez pen minut, zanim podj decyzj.
- On take pi. Mbejane chrzkn.
- We go cicho - szepn Sean. - Uwaaj, eby nie upad mu karabin. - Mbejane si
poruszy i Sean pooy mu rk na ramieniu. - Nie zabijaj go. To nie jest konieczne. - Zulus
zacz si bezszelestnie skrada do skay.
Sean wyta wzrok w ciemnociach. Sekundy wloky si nieznonie. Nagle Bur
znikn ze skay. Sean usysza tylko westchnicie, szelest osuwajcego si ciaa i zapada
martwa cisza.
Sean czeka cierpliwie, a Mbejane pojawi si u jego boku.
- Gotowe, Nkosi.
Sean odoy karabin, zoy donie przy ustach, nad policzki i wyda cichy i dugi
trel nocnego ptaka. Jeden ze picych mczyzn poruszy si i wymamrota co przez sen.
Dalej dao si sysze stpnicie, a potem parsknicie konia. Po chwili Sean usysza stukot
kamyka i delikatny szelest stp w trawie. Niewyrane odgosy atwo wtopiy si w wist
wiatru.
- Eccles?
- Sir.
Sean wsta i zbliyli si do ogniska.
- Pobudka, panowie. niadanie gotowe - krzykn Sean w taal. Kady Bur po
gwatownym przebudzeniu znalaz stojcego nad nim mczyzn z karabinem lee-metford
wymierzonym w jego pier.
- Podsycie ogie - rozkaza Sean. - Zabierzcie im karabiny. - Wszystko poszo zbyt
atwo i Sean mwi z irytacj, czujc odpywajce napicie.
- Mbejane, przynie tego mczyzn ze skay. Chc zobaczy, jak si z nim obszede.
Zulus przycign stranika do ogniska i Sean zacisn usta widzc, jak jego gowa
koysze si na boki, a nogi zwisaj bezwadnie ku ziemi.
- On nie yje. - Sean oskary Murzyna.
- On pi, Nkosi - sprzeciwi si Mbejane.
Sean uklkn przy ciele i obrci twarz ku wiatu. Nie by to mczyzna, a tylko

chopak o wychudzonej twarzy. Policzki zarastaa mu jasna, rzadka broda. W kcie oka
pknity jczmie zala powiek t wydzielin. Usysza oddech chopaka.
- Mbejane, wody. - Zulus przynis menak znad ogniska, podczas gdy Sean uwanie
oglda guz na skroni nieprzytomnego chopca.
- Musi wystarczy - mrukn Sean, a usta wygiy mu si w wyrazie niesmaku na myl
o tym, co mia zamiar zrobi. Musi to zrobi, pki chopak jest nieprzytomny i zaspany. Ze
zoonych doni chlusn wod na twarz Bura i ten jkn i odwrci gow.
- Obud si. - Sean przemwi w taal. - Obud si.
- Wujek Paul? - wymamrota Bur.
- Obud si. Chopak zdoa usi.
- Gdzie... Jeste Anglikiem! - Chopiec zobaczy mundur.
- Tak - odrzek ostro Sean. - Jestemy Anglikami. Zapalimy was.
- Wujek Paul? - Chopiec rozejrza si w popochu.
- Nie martw si o niego. Doczy do ciebie na statku wiozcym was na wit Helen.
Leroux i Zietsmann zostali pojmani wczoraj nad Vaal. Czekalimy na nich nad Padd. Sami
weszli nam w rce.
- Wujek Paul pojmany! - Nadal zamroczone oczy chopca rozszerzyy si z
przeraenia. - Ale skd wiedzielicie? Kto musia nas zdradzi, kto wam powiedzia. Skd
wiedzielicie o miejscu spotkania? - Zamilk gwatownie, gdy jego umys zacz pracowa. Ale... Wujek Paul nie mg jeszcze dotrze do Vaal. Dopiero wczoraj si rozstalimy. Chopca ogarny mdoci, gdy zrozumia, co zrobi. - Podszede mnie - szepn. Podszede mnie.
- Przykro mi - powiedzia po prostu Sean. Wsta i podszed do Ecclesa wicego
jecw.
- Kiedy przyjedzie kapitan Friedman, powiedz mu, eby uda si z oddziaem do
garnizonu w Vereeniging i poczeka tam na mnie. Pojad przodem z moim sucym.
- Mbejane, konie. - Sean nie powierzyby nikomu zadania przekazania wiadomoci
Achesonowi.
Nastpnego popoudnia Sean dotar do strzeonej przez blokhauz linii kolejowej i
zatrzyma pocig jadcy na pnoc. Rankiem, zmczony i brudny, z oczami czerwonymi od
kurzu, dojecha do Johannesburga.

53. Jan Paulus Leroux zatrzyma konia i jadca za nim drobna cz komanda zbia
si w grup. Ludzie wychylali si z siode, eby przyjrze si widokowi.
Vaal jest szerok rzek o mtnych, brzowych wodach, ktre toczy wrd piaskw i
wycina w nich wasny szlak. Strome brzegi s poronite rzadkimi, brzydkimi ciernistymi
drzewami, ktre nie zapewniaj osony dla trzech tysicy ludzi i koni. Leroux wybra
rozwanie miejsce spotkania. Maa rzeka Padda, czca si z Vaal, wia si w tym miejscu
pomidzy pagrkami, wrd ktrych mogaby si skry maa armia pod warunkiem, e
zachowywaaby ostrono. Jednak Zietsmann nawet tego nie prbowa.
Dym z kilkunastu ognisk unosi si nad stepem tworzc wyej delikatn, blad
mgiek. W poowie rzeki ludzie poili konie, gazie drzew byy obwieszone praniem, a
ponad stu ludzi kpao si i haasowao przy brzegu.
- Gupiec - warkn Leroux i pogoni konia kopniciem pit. Wpad galopem do
obozu, zeskoczy z sioda i rykn wciekle na Zietsmanna.
- Menheer, musz zaprotestowa.
Zietsmann by siedemdziesicioletnim starcem. Jego zupenie biaa broda sigaa
pitego guzika u kamizelki. Zietsmann by duchownym, a nie generaem i jego komando
przetrwao tak dugo, gdy nieporadno dowdcy nie stwarzaa zagroenia dla
Brytyjczykw. Jedynie nacisk ze strony de la Reya i Leroux zmusi Zietsmanna do wzicia
udziau w tym przedsiwziciu. Przez ostatnie trzy dni, gdy czeka na Leroux, Zietsmann by
peen obaw i wtpliwoci. Niepewno t podzielaa take jego ona - Zietsmann by jedynym
burskim generaem, ktry zabra ze sob on na wojn.
Teraz Zietsmann wsta z krzeseka przy ogniu i rzuci gniewne spojrzenie
czerwonemu z wciekoci Leroux.
- Menheer - warkn. - Niech pan pamita, prosz, e mwi pan nie tylko do starszego
od siebie, ale take do nauczyciela Kocioa.
W ten sposb ustali si ton ich rozmw, ktre wypeniy cztery nastpne dni. Leroux
ze zdumieniem stwierdzi, e w zacitych dyskusjach jego miay plan przemieni si w cig
trywialnych kopotw. Nie aowa straty pierwszego dnia, ktry zosta powicony na
modlitw. Zrozumia, e byo to ludziom bardzo potrzebne. Bez boskiego bogosawiestwa i
jego aktywnej pomocy cae przedsiwzicie byo z gry skazane na niepowodzenie. Kazanie
wygoszone przez Leroux trwao ponad dwie godziny, a jego treci by fragment z ksigi
sdziw: Czy mam jeszcze raz wyj do walki z dziemi mojego brata, Beniamina, czy

powinienem skoczy walk? i Pan odpowiedzia: Id i walcz, gdy jutro oddam ich w
twoje rce.
Wygaszajcy po nim kazanie Zietsmann pobi jego czas o czterdzieci minut, ale jak
zauwayli ludzie Leroux, Zietsmann by zawodowym kaznodziej, a wujek Paul tylko
amatorem.
Nastpn kwesti byo wybranie gwnodowodzcego caej operacji. Zietsmann by
starszy od Leroux o trzydzieci lat i fakt ten silnie dziaa na jego korzy. Przyprowadzi
take ze sob tysic piciuset ludzi wobec szeciuset ludzi Leroux. Jednak Leroux by
zwycizc spod Colenso i Spion Kop i od tego czasu walczy nieustannie z niemaymi
sukcesami, do ktrych naleao zaliczy zniszczenie omiu pocigw i rozbicie czterech
kolumn wojska. Zietsmann by zastpc dowdcy w czasie bitwy nad rzek Modder, ale od
tego czasu nie zrobi nic, poza chronieniem komanda przed walk.
Debata trwaa trzy dni, w cigu ktrych Zietsmann uporczywie odmawia poddania
kwestii pod gosowanie, a stwierdzi, e nastroje zmieniy si na jego korzy. Leroux chcia
obj dowdztwo nie dla osobistej satysfakcji, a tylko dlatego, e pod ostronym i upartym
starcem mieli mae szans dotarcia do rzeki Oranje, nie mwic ju o wywoaniu powstania w
Cape.
W kocu Zietsmann zdoby dowdztwo i dla Leroux zakrawao na ironi, e osign
to dziki unikaniu walki przez ostatnie osiemnacie miesicy.
Kiedy lord Roberts wkroczy dwa lata wczeniej do Pretorii, nie napotka na wikszy
opr, gdy rzd Republiki Poudniowej Afryki wycofa si wczeniej kolej na wschd do
Komatipoort. Wraz z gabinetem wyjechaa caa kasa pastwowa, ktrej zawarto w suwerenach Krugera siga dwch milionw funtw w zocie. Pniej, gdy prezydent Kruger
uda si do Europy, zabra ze sob cz skarbu, a jego reszta zostaa podzielona pomidzy
dowdcw komand na pokrycie kosztw prowadzonej walki.
Leroux wyda ju dawno wikszo powierzonych mu pienidzy na zakup ywnoci
od plemion tubylczych, na amunicj od portugalskich handlarzy broni i na wypaty dla ludzi.
W czasie desperackiej nocnej walki z brytyjskim oddziaem kawalerii straci reszt pienidzy
oraz dziao hotchkiss, dwudziestu najlepszych ludzi i sto bezcennych koni.
Zietsmann natomiast przywiz ze sob na spotkanie trzydzieci tysicy zotych
suwerenw. Zwyciska kampania w Cape bya w duej mierze uzaleniona od tego zota.
Wieczorem czwartego dnia Zietsmann zosta wybrany wikszoci dwustu gosw na

gwnodowodzcego i, w niecae dwanacie godzin pniej, udowodni, jak wietnie nadawa


si do penienia tej funkcji.
- Wic rankiem ruszamy dalej - mrukn jeden z siedzcych obok Leroux Burw.
- Najwyszy czas - skomentowa inny. niadanie skadao si z paskw suszonego
misa, gdy Leroux udao si przekona Zietsmanna, e uywanie ognia jest niebezpieczne.
- adnych ladw ludzi van der Bergha? - spyta Leroux.
- Jeszcze nie, wujku Paul.
- Musieli wpa w rce onierzy, gdy inaczej przybyliby tu ju kilka dni temu.
- Tak, ju po nich - zgodzi si Leroux. - Musieli natkn si na jedn z kolumn. Dwudziestu wietnych onierzy, westchn cicho, i Hennie razem z nimi. Jan Paulus bardzo
lubi chopca, ktry sta si kim w rodzaju maskotki komanda.
- Przynajmniej maj ju to z gowy, cholerni szczciarze. - Mczyzna powiedzia to
bez wikszego zastanowienia i Leroux odwrci si gwatownie do niego.
- Te moesz i z podniesionymi rkami do Anglikw. Nikt ci? tu nie zatrzyma. Mikko jego gosu nie krya gronego spojrzenia.
- Nie to miaem na myli, wujku Paul.
- Wic nie mw takich rzeczy - warkn Jan Paulus i chcia jeszcze co doda, gdy
krzyk stranika ustawionego na wzgrzu poderwa ich na nogi.
- Nadjeda jeden ze zwiadowcw!
- Skd?! - krzykn ku grze Leroux.
- Wzdu rzeki! Pdzi, co ko wyskoczy!
Podniecone gosy byy jedynym wyrazem obawy, jaka opanowaa ludzi. W tych
dniach galopujcy jedziec mg przynosi jedynie ze wieci.
Ludzie patrzyli, jak ko rozpryskuje kopytami wod na pycinie i jak jedziec
zeskakuje z sioda, eby przepyn za nim przez gbsze miejsca. Ociekajcy wod ko i
jedziec wspili si na brzeg.
- Khaki! - krzykn mczyzna. - Khaki si zbliaj! Leroux podbieg, eby zapa
konia i zapyta:
- Ilu?
- Wielka kolumna wojska.
- Tysic?
- Wicej. O wiele wicej: sze, siedem tysicy.

- Magtig! - zakl Leroux. - Kawaleria?


- Piechota z dziaami.
- Jak blisko?
- Bd tu przed poudniem.
Leroux puci go i pobieg dugimi susami do wozu Zietsmanna.
- Menheer, sysza pan?
- Ja, syszaem. - Zietsmann wolno skin gow.
- Musimy ucieka - ponagla go Jan Paulus.
- Moe nas nie znajd. Moe przejad bokiem - odpowiedzia z wahaniem Zietsmann i
Leroux spojrza na niego ze zdziwieniem.
- Czy pan oszala? - szepn, a gwnodowodzcy potrzsn gow jak nieporadny
starzec. - Musimy wsiada na konie i przedrze si na poudnie. - Leroux zapa go za klapy i
potrzsn z caej siy.
- Nie, nie na poudnie, tam ju wszystko skoczone. Musimy si cofn - wymamrota
starzec i nagle jakby wrci do rzeczywistoci. - Musimy si modli. Pan nas wybawi przed
Filistynami.
- Menheer, dam... - zacz Leroux, ale przerway mu podniecone krzyki ze wzgrza.
- Jedcy! Z poudnia nadciga kawaleria!
Jan Paulus podbieg do pierwszego z brzegu konia, wskoczy na oklep i szarpic za
grzyw skierowa ku wzgrzu. Popdzajc go pitami wjecha pdem na strome, skaliste
zbocze, potykajc si i lizgajc, a wreszcie dotar do szczytu i zeskoczy obok stranika.
- Tam! - Wskaza Bur.
Jak kolumna mrwek, maa i nic nie znaczca wobec bezmiaru stepu i nieba, cztery,
pi mil dalej szwadrony kawalerii rozcigay si na poudniowych wzgrzach.
- Nie, nie tdy. Nie moemy jecha na poudnie. Musimy zawrci. - Obrci si na
pomoc. - Tam musimy jecha.
W tej samej chwili dostrzeg kurz na horyzoncie i poczu, jak mu odek podchodzi
do garda. Kurz snu si nisko nad ziemi i jego smuga bya tak cienka, e przypominaa
unoszcy si znad ziemi ar czy tuman piasku, ale Jan Paulus wiedzia, e to jest co innego.
- S i tam - szepn. Acheson okry ich ze wszystkich stron. Nie mieli gdzie ucieka.
- Van der Bergh! - szepn nienawistnie Leroux. - Podda si Anglikom i zdradzi nas.
- Patrzy jeszcze przez chwil na kurz i szybko rozwaa plan obrony.

- Nasz lini jest rzeka - mrukn pod nosem. - Musimy ustawi flanki na tym
wzgrzu i na tamtym. - Przebieg wzrokiem ma dolin rzeki Padda, zapamitujc kade
wzniesienie, kady przydatny szczeg uksztatowania terenu i ju wyznaczajc pozycje dla
zdobytych maximw, wynajdujc kryjwki za wzgrzami dla koni, decydujc, gdzie ma
zostawi rezerwy.
- Piciuset ludzi moe utrzyma pnocny kopiec, ale bdziemy potrzebowa tysica
nad rzek. - Wskoczy na konia i zawoa do stranika: - Zosta tu. Przyl ci ludzi. Maj
wznie szace wzdu krawdzi: tam i tam.
Pogna w d zbocza tak, e ko zjecha niemal na ogonie.
- Gdzie jest Zietsmann? - rzuci pytanie w biegu.
- W swoim wozie.
Jan Paulus popdzi konia do obozu i odrzuci pacht zasaniajc wejcie do wozu.
- Menheer - zacz i nagle zamilk. Zietsmann siedzia na ku razem z on. Na jego
kolanach leaa otwarta Biblia.
- Menheer, nie ma czasu. Wrg zblia si ze wszystkich stron. Bd tu za dwie
godziny.
Zietsmann podnis na niego wzrok i po mtnym spojrzeniu Jan Paulus pozna, e nie
sysza jego gosu.
- Nie bdziesz si ba strzay leccej za dnia ani strachu, ktry kroczy noc wymamrota.
- Menheer, przejmuj dowdztwo - powiedzia Leroux. Zietsmann wrci do Biblii, a
jego ona otoczya go ramieniem.
Moemy utrzyma si dzi i moe jutro, zdecydowa Leroux, lec na najwyszym
wzniesieniu. Ich kawaleria nie moe szarowa na te wzgrza, wic rusz na nas z bagnetami.
Najgroniejsze s dziaa, a dopiero pniej piechota, pomyla.
- Martinus van der Bergh - powiedzia na gos. - Jeli spotkamy si kiedy, to ci
zabij. - Spojrza na baterie dzia rozmieszczanych poza zasigiem kuli karabinowej. Dziaa
stany w idealnym porzdku.
- Nou skiet hulle - mrukn jeden z ludzi za nim.
- Ja - zgodzi si Jan Paulus. - Teraz otworz ogie. Z lufy jednego z dzia wydoby si
obok dymu i poszybowa nad rwnin. Pocisk rozerwa si nisko na zboczu i przez chwil
dym lydditu wirowa w powietrzu niczym ty duch, a wreszcie porwany przez wiatr

podnis si ku nim. Otoczeni gryzcymi wyziewami ludzie zaczli kasa.


Nastpny pocisk trafi w krawd zbocza wyrzucajc wysoko w powietrze dym,
ziemi i kamienie. W tej samej chwili wszystkie baterie otworzyy ogie.
Ludzie leeli schowani w popiesznie wykopanych rowach, podczas gdy pociski
rozbijay szczyt wzgrza. Nad ich gowami przelecia szrapnel i eksplodowa na skale
wyrzucajc w powietrze snopy iskier, a potny wybuch zakoysa ziemi pod ich brzuchami.
Uszy ludzi byy zatkane od huku, ledwo syszeli jki rannych towarzyszy. Nad szczytem
zawisa wielka chmura dymu i pyu, wznoszc si w niebo coraz wyej. Chmura bya tak
wielka, e dostrzeg j nawet Sean Courteney czekajcy pitnacie mil dalej na pnoc.
- Wyglda na to, e Acheson ich dopad - mrukn Saul.
- Tak - zgodzi si Sean i doda mikko: - Biedni dranie.
- Powinni nam pozwoli wzi udzia w ataku - poskary si sierant Eccles. Odlegy
oskot dzia obudzi w nim dz krwi i wielkie wsy sieranta dray z niecierpliwoci. - Nie
wydaje mi si to sprawiedliwe, zwaszcza po tym, jak cigalimy tych Burw przez ptora
roku. Powinni za to przynajmniej pozwoli nam by tam i dokoczy roboty.
- Eccles, osaniamy tyy. Genera Acheson stara si ich zmusi do ucieczki na
poudnie, gdzie czeka ju kawaleria, ale jeli ktokolwiek wydostanie si przez nasze linie, to
wpadnie w nasze rce - wyjani Sean.
- Mnie si to wydaje nie w porzdku - upiera si Eccles. Przypomnia sobie nagle
swoje dobre maniery i doda: - Za pozwoleniem, sir.

54. Genera Acheson w podnieceniu przyglda si przez lornetk wzgrzom. Przez


chmur dymu i pyu dostrzeg niewyrany zarys szczytu.
- Nieza gratka, sir! - Peterson umiechn si.
- Rzeczywicie, nieza! - zgodzi si Acheson. Musieli podnosi gos, eby usysze
si przez nieustajcy huk wystrzaw, a konie pod nimi dray i nerwowo przebieray nogami.
Zbliy si do nich galopujcy posaniec, zasalutowa i poda Petersonowi wiadomo.
- O co chodzi? - spyta Acheson nie odejmujc lunety od oczu.
- Nicholson i Simpson zajli ju pozycj do ataku. Zdaje si, e nie mog si doczeka
chwili, kiedy rusz na wroga, sir. - Peterson podnis wzrok na kby dymu i ognia
zasaniajce szczyt wzgrza. - Bd mieli szczcie, jeli znajd tam jakich ywych ludzi.
- Znajd - zapewni go Acheson. Nie da si zmyli wraeniu, jakie sprawia huragan
wybuchajcych pociskw. Burowie przetrwali o wiele gorszy ostrza na Spion Kop.
- Pozwoli im pan ruszy, sir? - nalega ostronie Peterson. Genera patrzy jeszcze
przez pen minut na wzgrza, wreszcie zniy lornetk i wyj z kieszeni zegarek. Czwarta za trzy godziny zachd soca.
- Tak! - odpowiedzia. - Ka im rusza.
Peterson napisa rozkaz i poda go generaowi do podpisu.

- Hier Kom Hulle! - Leroux usysza krzyk podawany z ust dc ust wzdu linii przez
nieustajcy ryk nadlatujcych pociskw.
- Nadchodz.
- Pasop! Nadchodz.
Wsta czujc, jak odek podchodzi mu do garda przy kadym kroku. Zatruty
wyziewami lydditu opanowywa przez chwil mdoci i wreszcie udao mu si zapanowa nad
ciaem. Spojrza na rzek. Na krtk chwil zasona dymu rozsuna si i zobaczy linie
onierzy maszerujcych na wzgrze. Tak, zbliali si.
Zbieg wzdu wasnych linii ku rzece, krzyczc w biegu:
- Poczekajcie, a si zbli! Nie strzela, a dojd do zaznaczonego miejsca!
Z punktu obserwacyjnego na wzgrzu Jan Paulus mg widzie cae pole bitwy.
- Tak wanie mylaem! - mrukn pod nosem. - Nadcigaj z obu stron, eby nas
rozdzieli. - Ku rzece zbliay si malutkie z tej odlegoci szeregi onierzy. Szeregi
wybrzuszay si i wyrwnyway, by zaraz znowu straci szyk, ale cay czas szy naprzd.

Pierwsza linia zbliaa si do ustawionych przez Leroux znakw okrelajcych odlego


tysica jardw. Za pi minut znajd si w zasigu strzau.
- Trzymaj si porzdnie. - Leroux przebieg wzrokiem po szeregach znakw. Podczas
gdy wikszo ludzi zbudowaa umocnienia na wzgrzach, cz Burw odmierzya zasigi
strzeleckie przed okopami. Co dwiecie pidziesit jardw wznieli mae kopczyki kamieni i
zasmarowali je jasnoszarym muem z rzeki. Brytyjczycy nie zorientowali si w podstpie i
kiedy teraz zbliali si do rzeki, odlego do nich bya wymierzona niemal co do jardu.
- Rzeka jest bezpieczna - zdecydowa Jan Paulus. - Nie dadz rady przej tdy. Umiechn si do siebie. - Nigdy si niczego nie naucz. Zawsze atakuj od najtrudniejszej
strony. - Zaj si lew flank. Ta strona bya bardziej niebezpieczna i tu musia dowodzi
osobicie. Wrci biegiem na swoj pozycj, podczas gdy nad jego gow cay czas rozryway
si szrapnele i otaczay go kby lydditu.
Jan Paulus rzuci si na ziemi pomidzy dwoma Burami, podczoga do przodu,
odpinajc jednoczenie pas z amunicj i ukadajc go na kamieniu.
- Powodzenia, wujku Paul! - zawoa jeden Bur.
- Dla ciebie te, Henrik! - odpowiedzia, ustawiajc celownik mauzera na tysic
jardw i odkadajc karabin.
- S ju blisko - mrukn lecy obok niego Bur.
- Dostatecznie blisko. Powodzenia i strzelajcie celnie!
Nagle huk wybuchw usta i zapada cisza, przejmujca, bardziej przeraliwa ni
odgos wystrzaw dzia. Py i dym uniosy si porwane wiatrem znad wzgrza. Po ponurym
mroku soce owietlio wzgrza i zocistobrzow rwnin. Promienie odbijay si
migotliwym wiatem od fal rzeki i owietliy kadego onierza w szeregu tak, e na ziemi za
nimi kady si dugie cienie. Anglicy dotarli do linii znacznikw.
Leroux podnis karabin. Obserwowa od dobrej chwili jednego z mczyzn, ktry
szed kilka krokw przed szeregiem. Leroux widzia go, jak dwa razy zatrzyma si, jakby
wydawa rozkazy onierzom.
- Ty pierwszy, przyjacielu. - Muszk karabinu naprowadzi na oficera i poda tak za
nim, podczas gdy szczerbinka zasaniaa jego tuw. Jan Paulus pocign delikatnie za spust i
kolba kopna go w rami. Oguszony trzaskliwym wystrzaem mauzera patrzy, jak oficer
pada na traw.
- Ja! - powiedzia i zaadowa karabin.

Karabiny burskie zaczy polowanie, ale nie byy to jednolite salwy, ktre pod
Colenso szybko przemieniy si w huraganowy ogie, tylko uwane, mierzone strzay.
- Czego si nauczyli - mrukn Leroux i odcign zamek karabinu, a uska wyleciaa
pomidzy skay. - Dobrze opanowali lekcje. - Mwic to zabi nastpnego onierza. Z dwch
pozycji na wzgrzu maximy zaczy strzela z charakterystycznym oskotem.
Zanim pierwszy szereg piechoty dotar do drugiej linii znacznikw, wszyscy onierze
leeli w trawie, zdziesitkowani celnymi strzaami Burw. Drugi szereg przeszed po
lecych ciaach i zblia si rwnomiernym krokiem do nastpnej linii znacznikw.
- Spjrzcie, jak id - krzykn jeden z Burw. Mimo e patrzyli na ten widok wiele
razy, obszarpani farmerzy nie mogli oderwa oczu od machinalnego, niemal obojtnego
marszu brytyjskiej piechoty.
- Ci ludzie nie walcz, eby y, ale eby umrze! - skomentowa lecy przy Leroux
mczyzna.
- Wic pommy im umrze - krzykn Jan Paulus. Na rwninie pod nimi spokojnie
kroczcy onierze dochodzili ju do trzeciej linii znacznikw.
- Strzelajcie, kerels. Strzelajcie celnie! - rykn Leroux. Teraz wida ju byo bagnety
na karabinach onierzy. Woy peny magazynek do karabinu, wierzchem doni otar pot z
czoa, przesun karabin do przodu i zabi czterech ludzi kolejnymi szecioma strzaami.
Nagle zobaczy szybkie zmiany. W jednym miejscu linia wybrzuszya si, gdy onierze
zaczli biec do przodu, podczas gdy flanki zafaloway i rozpady si. Ludzie zaczli si cofa
lub szuka schronienia na ziemi.
- Atak si zaamuje! - zawy podnieconym gosem Leroux. - Nie dotr do podna
gry.
Ruch piechoty zaama si i niezdolni stawi czoa ostrzaowi onierze rzucili si do
ucieczki lub przypadli do ziemi. Pomidzy nimi biegali oficerowie usiujc poderwa ludzi do
ataku. Burowie mieli teraz atwiejszy cel i w krtkim czasie wikszo oficerw zostaa
wybita.
- Po nich! - krzykn Leroux. Wrd Burw lecych na szczycie wzgrza przebiega
fala wiwatw. Ogie zwikszy si jeszcze, masakrujc zaamujc si, uciekajc w
popochu piechot.
- W nich, kerels! Ognia! Ognia! - Kolejny szereg onierzy min znaczniki, lecz
szybko zwolni kroku i zaama si, gdy kule z maximw zaczy sia wrd nich

spustoszenie.
Dalej na rwninie rozleg si jkliwy sygna trbki i przy jej dwikach ostatnie
szeregi zaprzestay marszu naprzd, by wkrtce zacz ucieka, pozostawiajc na polu bitwy
rannych i zabitych.
Pierwszy pocisk przelecia nad gowami Burw, eby wybuchn w dolinie za nimi i
niemal w tej samej chwili wszystkie baterie otworzyy ogie ze zdwojon si. Jednak, wrd
rozbyskw bomb, piciuset Burw miao si i wiwatowao, machajc karabinami za
uciekajc piechot.
- Co si stao na rzece? - Gos Leroux zagrzmia nad tumultem i po chwili nadbiega
odpowied.
- Nie doszli do rzeki. Ich atak si zaama.
Leroux zdj z gowy kapelusz i otar twarz z kurzu i potu. Spojrza na zachodzce
soce.
- Wszechpotny Panie, dzikujemy ci za dzisiejsze zwycistwo. Prosimy Ci o ask i
pomoc w nastpnych dniach.
Pociski smagay wzgrze do zapadnicia zmroku niczym wzburzone sztormem morze
skay. Kiedy nastaa noc, obrocy zobaczyli ogniska obozowe Anglikw, ktre otaczay ich
niby ogrd tych kwiatw.

55. Musimy wymkn si tej nocy. - Leroux spojrza nad ogniem na Zietsmanna.
- Nie. - Starzec odpowiedzia mikko, nie patrzc na niego.
- Dlaczego nie? - zada odpowiedzi Leroux.
- Moemy utrzyma si na tych wzgrzach. Nie mog nas z nich przepdzi.
- Ja! Moemy zatrzyma ich jutro, przez dwa dni, tydzie, ale pniej wszystko bdzie
skoczone. Dziaa zabiy nam dzisiaj pidziesiciu ludzi.
- Oni stracili wiele setek. Pan na nich uderzy i rozgromi ich. - Zietsmann spojrza na
niego i jego gos nabra siy. - Zostaniemy tutaj i zoymy swoj nadziej w rkach Pana. Wrd suchajcych przebieg szmer uznania.
- Menheer. - Leroux zakry na chwil oczy, wciskajc w nie palce, eby zmniejszy
bl. By zmczony i chory od lydditu - kracowo znuony. O wiele atwiej byoby zosta. Nie
byo w tym adnej haby, gdy walczyli jak nikt inny przed nimi. Odsun rce od twarzy. Menheer, jeli nie wyrwiemy si std dzisiejszej nocy, nigdy nam si to nie uda. Jutro nie
bdziemy ju na to mieli siy. - Zamilk, gdy sowa napyway z trudem. By jeszcze
oszoomiony materiaem wybuchowym i hukiem dzia. Spojrza na swoje rce i zobaczy
otwierajce si wrzody na nadgarstkach. Nie byoby w tym adnej haby. Podjliby jeszcze
raz walk i wszystko byoby skoczone.
- Ale tu nie chodzi o honor - wymamrota pod nosem. Wsta z ziemi i wszyscy patrzyli
w milczeniu, czekajc na jego przemow. Rozoy rce w proszcym gecie i pomienie z
ogniska owietliy mu twarz od dou, zostawiajc oczy w cieniu. Ciemne, zapadnite
oczodoy wyglday jak otwory w nagiej czaszce. Jan Paulus sta nieruchomo przez chwil, a
porwane ubranie luno zwisao na jego wychudzonym ciele.
- Burowie... - zacz. Nagle zabrako mu sw. Nie byo w nim nic poza potrzeb
walki. Opuci rce.
- Id - powiedzia po prostu. - Kiedy zajdzie ksiyc, odjad. - Odszed od ogniska. Z
ziemi jeden za drugim zaczli si podnosi ludzie i poda za nim. Wszyscy byli z jego
komanda.
Szeciu mczyzn przykucno w kku i patrzyo, jak ksiyc dotyka gr. Stojce za
nimi konie byy osiodane, a karabiny wsunite w olstra. Przy kadym z szeciuset koni lea
owinity w koce mczyzna usiujc si zdrzemn przed drog. Mimo e konie
przestpoway niespokojnie z nogi na nog, nie byo sycha odgosw dwiczcej uprzy,
gdy wszystkie metalowe czci zostay dokadnie owinite.

- Powtrzmy to jeszcze raz, eby kady z was zna swoje zadanie. - Leroux spojrza po
ludziach. - Pojad z pierwsz setk ludzi wzdu rzeki na wschd. Henrik, ktr drog
jedziesz?
- Na poudnie. Przebij si przez kawaleri i o wicie skrc ku grom.
Leroux skin gow i spyta nastpnego mczyzny:
- A ty?
- Na zachd wzdu rzeki.
- Ja, a ty?
Kady z nich powtrzy swoj tras. Kiedy skoczyli, Leroux zabra gos.
- Spotkamy si w starym obozowisku przy wzgrzu Inhlozana. Wszyscy si zgadzaj?
Czekali dalej cierpliwie, patrzc na ksiyc i suchajc szakali walczcych o lece na
rwninie ciaa Brytyjczykw. Kiedy ksiyc schowa si za wzgrzami, Leroux wsta.
- Totsiens, kerels. Powodzenia. - Wzi konia za lejce i poprowadzi go w d ku rzece
Vaal, a stu mczyzn szo w ciszy za nim. Kiedy mijali wz stojcy samotnie nad Padd,
Zietsmann czeka na niego i zbliy si, prowadzc za sob jucznego mua.
- Jedziesz? - zapyta.
- Ja, menheer. Musimy.
- Niech Bg bdzie z wami. - Zietsmann wycign rk i wymienili uciski. Zapakowaem na mua pienidze, we je ze sob. Nie bdziemy ich tu potrzebowali.
- Dzikuj, menheer. - Leroux skin na jednego ze swoich ludzi, eby zaj si
muem. - Powodzenia.
- Powodzenia, generale. - Zietsmann po raz pierwszy uy jego tytuu. Leroux ruszy
ku liniom obronnym i dalej przez step, na ktrym czekali Brytyjczycy.
Kiedy na niebie pojawiy si pierwsze oznaki poranka, przeszli przez linie brytyjskie.
Dwa razy w cigu nocy syszeli burz strzaw daleko za nimi i wiedzieli, e nie wszystkim
towarzyszom udao si uciec.

56. Sean i Saul stali przy powozie, gdy Mbejane przynis im kaw.
- Cholera, jest tak zimno, e mona sobie tyek odmrozi. - Sean trzyma gorcy kubek
w obu doniach i siorba gono kaw.
- Przynajmniej z przodu masz oson, eby ci jzyk nie zmarz - odpar Saul. - Lepiej
ruszajmy, zanim przymarzniemy do ziemi.
- wit za godzin - zgodzi si z nim Sean. - Czas rusza. - Zawoa do Mbejane: Zasyp ognisko i przyprowad mojego konia!
Oddzia ruszy w podwjnym szeregu na zwiad, z powozem podskakujcym z tyu na
wybojach. W cigu czterech ostatnich dni przemierzyli ju ten teren wiele razy, patrolujc
wyznaczony im przez Achesona odcinek. Trawa bya krucha od mrozu i amaa si z chrzstem pod kopytami.
Zwiadowcy zuluscy sprawdzali teren przed oddziaem, onierze opatuleni w kurtki
dygotali z zimna, a Sean i Saul podjli nie koczc si dyskusj, ktr przerwali
poprzedniego wieczoru. Zapucili si ju tak daleko w przyszo, e omawiali kwestie
zwizane z moliwoci utworzenia federacji obejmujcej wszystkie prowincje na poudnie
od Zambezi i stworzeniem odpowiedzialnego rzdu.
- Rhodes proponowa co podobnego przez ostatnie dziesi lat - przypomnia Saul.
- Nie chc nawet sysze o tym podstpnym draniu - odpar z naciskiem Sean. - Bdzie
si stara trzyma nas u klamki Whitehallu. Im wczeniej pozbdziemy si jego i Milnera, tym
lepiej.
- Chcesz uwolni si od rzdw imperialnych? - spyta Saul.
- Oczywicie. Skoczmy t wojn i polijmy ich do wszystkich diabw, do Anglii.
Sami moemy sob rzdzi.
- Pukowniku, wydaje mi si, e walczy pan po niewaciwej stronie - zauway Saul i
Sean zachichota.
- Ale powanie, Saul... - Nie skoczy zdania. Z ciemnoci wyoni si Mbejane,
kierujc si ku nim, i Sean zatrzyma konia. Poczu na ramionach drobne ukucia podniecenia.
- Mbejane?
- Mabuna!
- Gdzie? Ilu?
Wysucha popiesznych objanie Zulusa i gwatownie zawrci konia ku sierantowi
Ecclesowi, ktrego przypieszony oddech czu na karku.

- Twoje ptaszki, Eccles. Jakich stu ludzi tylko mil std i kieruj si prosto na nas. Gos Seana by napity do tego stopnia, e wsy sieranta drgay silnie na owalnej twarzy. Niech pan ustawi ludzi w szyku. W ciemnociach wejd prosto na nas.
- Zsiadamy z koni, sir?
- Nie - zdecydowa Sean. - Ruszymy na nich, jak tylko si poka. Tylko, na mio
bosk, niech wszyscy zachowaj cisz.
Kiedy Sean osadzi konia przed Saulem, dwa rzdy jedcw rozcigny si po jego
obu stronach. Nikt nie rozmawia i w ciemnociach sycha byo jedynie uderzenia kopyt o
ska, szelest zdejmowanych cikich kurt i mikki stukot otwieranych i zamykanych
zamkw.
- Znowu musimy wzi na siebie impet uderzenia wroga - szepn Saul, ale Sean nie
odpowiedzia, gdy walczy wanie ze strachem. Nawet przy nocnym przymrozku mia
donie wilgotne od potu. Otar je o spodnie i wyj karabin z olstrw.
- A co z maximami? - spyta Saul.
- Nie ma czasu, eby je rozstawia. - Sean wiedzia, e jego gos jest ochrypy i
odchrzkn. - Nie bdziemy ich potrzebowa. Mamy przewag, jak sze do jednego.
Spojrza na szereg milczcych ludzi, ciemn lini na tle trawy, ktra szarzaa wraz z
nastajcym porankiem. Widzia, jak onierze pochylaj si w siodach, trzymajc karabiny na
kolanach. W ciemnociach czu byo narastajce napicie; nawet konie byy nim zaraone.
Przestpoway z nogi na nog i potrzsay z niecierpliwoci gowami. Boe, eby tylko
aden z nich nie zara.
Sean stara si przebi wzrokiem ciemnoci. Strach onierzy i jego wasny by tak
silny, i mia wraenie, e Burowie musz go wyczu.
W dole przed sob wyowi z mroku ciemniejc na horyzoncie plam. Wyty wzrok
i zobaczy, e plama porusza si wolno, niczym cie owietlonego przez ksiyc drzewa.
- Jeste pewien, e to Burowie? - szepn Saul. Seana ogarny wtpliwoci. Kiedy si
zastanawia, cie rozszerzy si i sycha ju byo odgos kopyt.
Czy to na pewno Burowie? Szuka desperacko jakiego znaku, ktry pozwoliby mu
powstrzyma atak. Czy to Burowie? Nie byo jednak adnego znaku, tylko ciemna masa
zbliajca si do nich i niewyrane odgosy w ciemnociach.
Byli ju bardzo blisko, mniej ni sto jardw, mimo e trudno to byo oceni, bo czarna
masa wydawaa si pyn na nich.

- Sean... - szept Saula zosta przerwany nerwowym reniem jego konia. Dwik by
tak nieoczekiwany, e Sean usysza, jak siedzcy za nim mczyzna powstrzymuje oddech.
W tej samej chwili otrzyma znak, na ktry czeka.
- Wie's daar? - Pytanie zostao wymwione w gardowym jzyku taal.
- Do ataku! - zawy Sean i spi konia kolanami. Natychmiast cay oddzia ruszy
galopem na przeciwnika.
Pdzili naprzd otoczeni krzykiem, stukotem kopyt i wystrzaami karabinw.
Zostawiajc strach za sob, Sean gna na czele oddziau. cisn kolb karabinu pod pach i
strzela na olep, a jego dziki wrzask miesza si z rykiem szeciuset ludzi.
Burowie nie wytrzymali ataku. Musieli si zaama, gdy nie mieli najmniejszej
szansy przeciwstawi si takiej sile. Zawrcili wymczone konie i zaczli ucieka z
powrotem na poudnie.
- Ku mnie! - rykn Sean. - Zbierzcie si wok mnie! - Linia onierzy zwzia si
tak, i teraz jechali noga przy nodze tworzc cian ognia, przed ktr Burowie pierzchali w
popochu.
Na drodze Seana lea ranny ko, ktry wali kopytami i przygniata rannego jedca.
Wcinity w szereg ludzi, Sean nie mg skrci.
- Skacz, stary! - krzykn. Poderwa konia kolanami i rkami, przeskakujc nad
rzucajcym si zwierzciem i potykajc si po drugiej stronie. Pdzi jednak dalej wraz z
reszt krzyczcych z podniecenia ludzi.
- Doganiamy ich! - zawy Sean. - Tym razem mamy ich. Ko pdzcy za nim wpad w
dziur i run na ziemi z suchym trzaskiem amanych ng. onierz wylecia w gr,
obracajc si w powietrzu. Jedcy cisnli si zamykajc wyrw.
- Przed nami jest wzgrze! - krzykn Sean widzc szary zarys skalnej masy rysujcy
si na tle bledncego nieba. - Nie pozwlcie im dotrze do niego! - Wbi ostrogi w boki
konia.
- Nie zapiemy ich - ostrzeg go Saul. - Ju wpadli midzy skay.
- Cholera! - jkn Sean. - Cholera! - W cigu ostatnich kilku minut wyranie
pojaniao. W Afryce wit zawsze nadchodzi bardzo szybko. Sean widzia wyranie
pierwszych Burw dopadajcych wzgrza, zeskakujcych z koni i szukajcych kryjwki.
- Szybciej! - wrzasn z rozpacz. - Szybciej! - Widzia, jak szansa atwego
zwycistwa wymyka mu si z rk. Spord ska odezway si pierwsze mauzery, a ostatni

Burowie znikali wanie wrd skalnych wyomw. Porzucone konie z rozszerzonymi ze


strachu oczami, podrzucajc pustymi strzemionami, pognay dziko w kierunku atakujcych
onierzy, zmuszajc ich do rozstpienia si i opniajc pocig. Juczny mu ze skrzan
torb na grzbiecie wspina si na wzgrze, gdy dosiga go kula. Zwali si w gbok
szczelin. Nikt nie zauway jego upadku.
Sean poczu, jak ko pod nim rzuca si gwatownie i wylecia w gr z tak si, e
strzemiona pky jak cienkie nitki. Lecia przez chwil w gr, na przeraajcy uamek
sekundy zawis w powietrzu i zwali si na ziemi, uderzajc w ni piersi, ramieniem i
bokiem gowy.
Gdy tak lea w trawie, szara wpada na wzgrze, by zaraz zmuszona strzaami
rozpierzchn si w zamieszaniu na boki. Na wp przytomny Sean poczu, jak tu przy jego
gowie wal koskie kopyta. Sysza strzay mauzerw i krzyki rannych onierzy.
- Z koni! Na ziemi i do ataku! - Gos Saula, a zwaszcza jego ton podziaay na Seana
jak kube zimnej wody. Trzymajc si za pier usiad na ziemi. Policzek pali ogniem w
miejscu, gdzie zdar skr. Krwawi z nosa, a krew w ustach zmieszaa si z ziemi, tworzc
piaszczyst ma. Nie czu lewej rki a do ramienia i straci karabin.
Z trudem oczyci usta i spojrza na otaczajcy go chaos, starajc si zorientowa w
sytuacji. Potrzsn gow, eby pozby si uczucia otpienia, podczas gdy wok niego
ludzie walili si na ziemie, masakrowani strzaami z bliskiej odlegoci.
- Z koni! Z koni! - Niepokj w gosie Saula spowodowa, e Sean podnis si z ziemi,
chwiejc si na nogach.
- Z koni, dranie!
Sean powtrzy jego zawoanie.
- Na ziemi i do ataku! - Jaki ko otar si o niego, ale Sean utrzyma rwnowag,
podczas gdy jedziec zeskoczy tu przy nim.
- Wszystko w porzdku, pukowniku? - Sign, eby wesprze Seana, ale kula trafia
go w pier pod wycignitym ramieniem i onierz run na ziemi. Sean spojrza na martwe
ciao, czujc jak mzg zaczyna mu pracowa.
- Dranie - warkn i porwa karabin zabitego. - Naprzd! - rykn. - Za mn! Wyprowadzi onierzy z jatki oszalaych koni pomidzy skay.
W cigu nastpnej p godziny uyli caej swojej przewaajcej siy, eby wyrzuci
Burw z podna gry i zapdzi ich na stok. Wrg walczy o kady wyom skalny i za kady

metr ziemi trzeba byo zapaci krwi. Na przestrzeni jakich dwustu jardw atak przemieni
si w seri pojedynkw, nad ktrymi Sean nie mia adnej kontroli. Zebra wok siebie grup
ludzi i bijc si o kady kamie zaczli przedziera si ku szczytowi. Burowie walczyli do
ostatniej chwili o kad pozycj, by szybko zaj nastpn.
Szczyt wzgrza przypomina spaszczony spodek, szeroki na jakie pidziesit stp.
W kocu szedziesiciu Burw wdrapao si na strome ciany wzgrza i zapado w tej
naturalnej fortecy. Zamierzali j trzyma z determinacj ludzi, ktrzy wiedz, e to ich
ostatnia walka. Dwa razy udao im si odeprze atak Brytyjczykw, odrzuci ich od krawdzi
wzniesienia i pogoni kulami do kryjwek pomidzy skaami. Po drugiej prbie na wzgrzu
zapada nienaturalna, przygniatajca cisza.
Sean usiad opierajc si plecami o ska i wzi podan mu przez kaprala manierk z
wod. Wypuka z ust zakrzep krew i lin i wyplu row wod na ziemi za sob.
Nastpnie przechyli manierk, przymkn z rozkoszy oczy i wypi dwa dugie yki wody.
- Dziki. - Odda naczynie.
- Jeszcze? - spyta kapral.
- Nie. - Sean potrzsn gow i spojrza w d zbocza. Soce wznioso si ju
wysoko rzucajc dugie cienie za komi, ktre pasy si daleko na rwninie. U stp gry
zobaczy martwe zwierzta. Wikszo leaa na bokach ze sztywno wycignitymi nogami.
Niektre koce porozwijay si i trawa bya zasypana przedmiotami bdcymi wasnoci
polegych obok koni ludzi.
Ubrani w mundury koloru khaki onierze zlewali si z brzow traw niczym
kopczyki uschych lici, a pomidzy nimi zjednoczeni z wrogiem przez mier leeli Burowie.
- Mbejane. - Sean zawoa mikko potnego Zulusa, ktry przykucn za nim. Znajd Nkosi Saula i przyprowad go do mnie.
Patrzy, jak Murzyn czoga si pomidzy skaami. Na pocztku szary Mbejane zosta
z tyu za komi, ale gdy Sean znajdowa si ju w poowie drogi na szczyt, obejrza si za
siebie i stwierdzi, e Zulus klczy dwa kroki za nim, trzymajc w rku pas z amunicj. Od tej
chwili nie zamienili ze sob ani sowa - rzadko kiedy byy potrzebne midzy nimi.
Sean dotkn koniuszkami palcw obtartego policzka i przez chwil przysuchiwa si
rozmowom otaczajcych go onierzy. Dwa razy usysza wyrane gosy Burw ze szczytu
nad nimi, a raz dobieg ich gony miech. Byli bardzo blisko. Sean poruszy si niespokojnie
i schowa gbiej za gaz.

Po kilku minutach Mbejane wrci z czogajcym si za nim Saulem. Kiedy Saul


zobaczy Seana, wyraz jego twarzy zmieni si nagle.
- Twoja twarz! Co si stao?
- Zaciem si przy goleniu. - Sean umiechn si pogodnie do niego. - Siadaj i czuj
si jak u siebie.
Saul podpez ostatnie kilka jardw i usiad naprzeciw Seana z plecami opartymi o
ska.
- Co dalej? - spyta.
- Odpoczniemy jeszcze dziesi minut i ruszamy - odpowiedzia Sean. - Tym razem
musimy to jednak zrobi z gow. Chc, eby wzi poow ludzi i zaszed ich od tyu. We
te ze sob Ecclesa. Uderzymy na nich ze wszystkich stron w tym samym czasie. Jak bdziesz
na pozycji, wystrzel szybko trzy razy i policz do dwudziestu. Wespr ci z tej strony.
- Dobrze. - Saul skin gow. - Zajmie mi troch czasu, eby si tam dosta, wic si
nie denerwuj. - Jego twarz rozjania umiech, gdy podnis si na kolana i nachyli, eby
dotkn ramienia Seana.
Sean na zawsze go takim zapamita. Z szerokimi ustami i zmarszczkami w kcikach
oczu miejcego si i byszczcego biaymi zbami spod kilkudniowego zarostu, z
kapeluszem zsunitym na kark tak, e wosy opady mu na czoo, i z opalenizn schodzc
mu z nosa.
Skaa nad nimi bya u gry pknita i wyszczerbiona. Gdyby Saul nie nachyli si w
tym przyjacielskim gecie, nie odsoniby si przed wrogiem.
Schowany na szczycie snajper dostrzeg nad ska rondo kapelusza i wymierzy
karabin w szczelin. Kiedy palce Saula dotkny ramienia Seana, jego gowa znalaza si na
wysokoci szczeliny, a Bur wystrzeli.
Kula trafia Saula w praw skro, zboczya z toru i wyleciaa po drugiej stronie nad
uchem.
Ich twarze byy oddalone od siebie o kilkanacie cali i Sean umiecha si, gdy
przyjaciela dosiga kula. Gowa Saula zostaa znieksztacona przez uderzenie, napucha i
rozrosa si niczym nadmuchany balon. Usta rozcigny si wygldajc przez chwil jak
ohydna gumowa maska i Saul potoczy si w d stoku. Zatrzyma si, z gow i ramionami
skrytymi w kpie brunatnej trawy rosncej pomidzy kamieniami, ale jego ciao dygotao
jeszcze, a nogi kopay ziemi w konwulsjach.

Przez dziesi dugich sekund Sean nie poruszy si ani nie zmieni wyrazu twarzy.
Potrzebowa tyle czasu, eby uwierzy w to, co widzia. Przez twarz przebieg skurcz.
- Saul! - zaskrzecza.
- Saul! - krzykn goniej, gdy zacz uwiadamia sobie swoj strat.
Podnis si wolno na kolana. Ciao Saula ju si uspokoio. Leao nieruchomo i
spokojnie.
Sean otworzy usta, ale wydoby si z nich jedynie nieartykuowany dwik. Jk blu
przypomina ryk trafionego w serce byka. Niski, wstrzsajcy odgos dotar take do pozycji
burskich na szczycie.
Nie prbowa dotkn Saula. Jedynie patrzy na niego.
- Nkosi. - Mbejane przestraszy si tego, co zobaczy w twarzy Seana. Mundur jego
pana by sztywny od zaschej krwi. Rana na policzku zdya ju spuchn i ociekaa limf.
Mbejane zatrwoyy oczy Seana.
- Nkosi! - Mbejane usiowa dotrze do niego, ale Sean go nie sysza. Oczy
byszczay mu szalestwem, ktre zastpio al. Wsun gow midzy ramiona i zawy jak
zwierz.
- Zabi ich! Zabi drani! - Przeskoczy ska jednym susem, trzymajc przy piersi
karabin z bagnetem.
- Naprzd! - rykn i bieg po zboczu tak szybko, e docigna go tylko jedna kula.
Nic go nie mogo powstrzyma. Sean wskoczy na krawd wyjc, walc wkoo kolb i
dgajc bagnetem.
Za nim na zbocze wdzierao si czterystu ludzi. Zanim dobiegli do niego, Sean znalaz
si twarz w twarz z Janem Paulusem Leroux.
Tym razem Leroux nie by dla niego przeciwnikiem. Jan Paulus by wycieczony i
chory. Przypomina bardziej szkielet ni potnego mczyzn, jakim by kiedy. Karabin
mia nie naadowany. Kiedy siowa si z zamkiem, spojrza do gry i rozpozna Seana.
Zobaczy, jak gruje nad nim zachlapany krwi. Dostrzeg wzniesiony bagnet i szalestwo w
oczach Seana.
- Sean! - powiedzia i podnis pusty karabin, eby odeprze cios. Nie mia jednak na
to do siy. Sean pchn z caej siy i bagnet omin kolb, a Jan Paulus poczu, jak stal wbija
mu si w ciao i przewrci si na plecy z bagnetem w brzuchu.
- Sean - jkn z ziemi. Sean stan nad nim i wyrwa bagnet. Podnis karabin wysoko

obiema rkami. Jego cae ciao przechylio si, by zada ostateczny cios.
Patrzyli sobie w oczy. Brytyjscy onierze minli ich i zostawili samych. Jeden ranny
mczyzna lea w trawie, a drugi sta nad nim ze wzniesionym karabinem i szalestwem w
oczach.
Pokonany mczyzna, ktry walczy, cierpia i powici ycie swoich najbliszych,
patrzy na stojcego nad nim zwycizc, ktry take walczy, cierpia i powici ycie
najbliszych.
Wojna si skoczya. Nagrod by kraj, a kar za przegran - mier.
- Maak dit klaar! Skocz! - powiedzia cicho Leroux. W Seanie szalestwo zgaso tak
gwatownie, jak pomie wiecy. Opuci karabin i pozwoli mu upa na ziemi. Odezwa si
bl w ranie i Sean zachwia si na nogach. Ze zdziwieniem spojrza na brzuch, zacisn palce
na postrzale i upad na ziemi obok Jana Paulusa. Na grze walka ju si skoczya.

57. Wszyscy gotowi do drogi, sir. - Eccles stan przy powozie i spojrza na Seana.
Na jego twarzy malowa si wyraz zatroskania.
- Czy jest panu wygodnie? Sean zignorowa pytanie.
- Eccles, kto kieruje pogrzebem?
- Smith, sir.
- Powiedziae mu o Saulu... o kapitanie Friedmanie?
- Tak jest, sir. Pochowaj go oddzielnie.
Sean podnis si z trudem na okciu i spojrza na dwie grupy rozebranych do pasa
ludzi, ktrzy kopali groby. Za nimi leay rzdy zawinitych w koce cia. Pikny plon jak na
jeden dzie, pomyla z gorycz.
- Czy moemy ju rusza, sir? - spyta Eccles.
- Przekazae Smithowi mj rozkaz? Burowie maj by pochowani w jednym grobie, a
nasi ludzie w drugim.
- Wszystko bdzie, jak pan kae.
Sean pooy si na kocach wycieajcych dno powozu.
- Eccles, zawoaj mojego sucego.
Czekajc na Mbejane, Sean stara si nie patrze na lecego obok mczyzn.
Wiedzia, e Jan Paulus mu si przyglda.
- Sean... Menheer, kto zmwi pacierz za moich ludzi?
- Nie mamy kapelana. - Sean nie spojrza na niego.
- Ja mgbym to zrobi.
- Generale Leroux, min jeszcze dwie godziny, zanim groby zostan wykopane. Jest
pan ranny i moim obowizkiem jest zawie wszystkich rannych do Vereeniging tak szybko,
jak to tylko moliwe. Zostawimy tutaj ludzi kopicych groby, ktrzy pniej do nas docz. Sean nie podnis si, gdy to mwi, i cay czas patrzy w niebo.
- Menheer, dam - zacz Jan Paulus, ale Sean odwrci si do niego z gniewem.
- Suchaj, Leroux. Powiedziaem ci, co mam zamiar zrobi. Groby zostan oznaczone
i pniej wojskowa komisja pogrzebowa przyle tu kapana.
W powozie byo niewiele miejsca, a oni obaj byli potnymi mczyznami. Kiedy
patrzyli na siebie z wciekoci, ich twarze byy oddalone ledwie o stop. Sean chcia jeszcze
co doda, ale kiedy otworzy usta, odezwaa si rana w brzuchu i tylko cicho jkn. Na
czoo wystpiy krople potu.

- Dobrze si czujesz? - Wyraz twarzy Jana Paulusa si zmieni.


- Wszystko bdzie w porzdku, jak tylko dostaniemy si do Vereeniging.
- Ja, masz racj. Musimy jecha - zgodzi si Jan Paulus. Eccles wrci z Mbejane.
- Nkosi, posae po mnie.
- Mbejane, chc, eby tu zosta i zaznaczy miejsce, w ktrym pochowaj Nkosi
Saula. Zapamitaj je dobrze, bo bdziesz musia mnie tu pniej przyprowadzi - powiedzia
cicho Sean.
- Nkosi. - Mbejane oddali si.
- W porzdku, Eccles. Moemy rusza.
Bya to duga kolumna. Za stra przedni jechali jecy, czsto po dwch na jednym
koniu. Za nimi podali ranni uoeni na umocowanych do dwch koni noszach z kocy, dalej
jecha powz, a na kocu Eccles z dwustoma onierzami. Kolumna poruszaa si wolno, w
ponurej ciszy.
Lecy w powozie dwaj ranni nie odzywali si. Obaj byli zajci wasnym blem
starajc si amortyzowa podrzuty i koysanie powozu. Z nieba la si niemiosierny ar.
Osabiony blem i utrat krwi, na pograniczu jawy i snu, Sean myla o Saulu. Stara
si przekona sam siebie, e mier Saula nie zdarzya si naprawd i kiedy mu si to udao,
poczu nag ulg, jakby obudzi si z jakiego koszmaru. Wic Saul y. Po chwili
wiadomo wrcia i Saul znowu nie y. Lea owinity w koc pod grub warstw ziemi i
wszystko, co razem planowali, spoczywao tam razem z nim. Sean znowu zaczyna mocowa
si z wtpliwociami.
- Ruth! - krzykn tak gono, e Jan Paulus poruszy si obok niego.
- Sean, wszystko w porzdku?
Sean nic nie odpowiedzia. Teraz jego myli wypeniao wspomnienie Ruth. Poczu
rado z powodu straty rywala, ktry by jednoczenie jego przyjacielem, ale szybko
przesoniy j wyrzuty sumienia. Przez krtk chwil cieszy si, e Saul nie yje i tak
okropna zdrada przyprawiaa go o mdoci rwnie silne, jak rana w brzuchu. Jednak Ruth go
nie opuszczaa, a Saul nie y. Nie mog myle w ten sposb. Nie wolno mi myle! Usiad z
trudem przytrzymujc si boku wozu.
- Po si, Sean - powiedzia delikatnie Jan Paulus. - Znowu bdziesz krwawi.
- Ty! - krzykn Sean. - To ty go zabie!
- Ja. - Leroux skin gow, a broda opada mu na piersi. - Zabiem ich, ale ty take.

Wszyscy zabijalimy. Ja, zabilimy ich. - Wzi Seana za rami i pooy na kocach. - Teraz
le spokojnie, bo ciebie take pochowamy.
- Ale dlaczego? Paul, dlaczego? - spyta cicho Sean.
- Czy to ma znaczenie? Oni ju nie yj.
- I co dalej bdzie? - Sean zasoni oczy przed socem.
- Musimy y. To wszystko. Musimy i naprzd.
- Ale o co walczylimy? Po co to byo?
- Nie wiem. Kiedy wiedziaem to dobrze, ale teraz ju nie wiem - odpowiedzia
Leroux.
Leeli przez chwil w milczeniu i znowu zaczli rozmawia. Szukali razem czego, co
mogoby nastpi po wydarzeniach, ktre miay miejsce w cigu ostatnich trzech lat.
Kolumna wojska musiaa zatrzyma si dwa razy, eby pochowa ludzi, ktrzy umarli
z ran. Kada z tych mierci: jedna brytyjskiego onierza, a druga Bura, naday nowy sens
rozmowie Seana i Jana Paulusa.
Wieczorem natknli si na patrol, ktry bada teren przed wojskiem wracajcym znad
Paddy. Do powozu podszed mody porucznik i zasalutowa Seanowi.
- Mam dla pana wiadomo od generaa Achesona, sir.
- Tak?
- Ten Leroux uciek znad Paddy. Zietsmann, drugi dowdca, zosta zabity, ale Leroux
uciek.
- To jest genera Leroux - powiedzia mu Sean.
- Dobry Boe! - Porucznik patrzy z niedowierzaniem na Leroux. - Zapa go pan.
Musz powiedzie... dobra robota, sir. - W cigu ostatnich dwch lat Jan Paulus sta si
legendarn postaci wrd brytyjskich onierzy i porucznik przyglda mu si z ciekawoci.
- Jak ma pan dla mnie wiadomo? - przywrci go do porzdku Sean.
- Przepraszam, sir. - Modszy oficer odwrci spojrzenie od Leroux. - Wszyscy
przywdcy burscy spotykaj si w Vereeniging. Mamy im zapewni swobodny wjazd do
miasta. Genera Acheson chcia, eby pan skontaktowa si z Leroux... ale teraz nie bdzie ju
z tym kopotw. wietna robota, sir.
- Dzikuj, poruczniku. Niech pan przekae generaowi Achesonowi, e jutro
bdziemy w Vereeniging.
Patrzyli, jak patrol znika za wzgrzem.

- Wic to kapitulacja - warkn Jan Paulus.


- Nie - sprzeciwi si Sean. - To pokj!

58. Szkoa podstawowa w Vereeniging zostaa zamieniona w szpital oficerski. Sean


lea na ku polowym i z ciekawoci przyglda si wiszcemu na cianie portretowi
prezydenta Krugera. W ten sposb odsuwa od siebie moment, kiedy bdzie musia
kontynuowa pisanie listu. Jak na razie napisa tylko adres, dat i pozdrowienie: Moja droga
Ruth.
Mino ju dziesi dni, odkd oddzia wrci do garnizonu. Tyle samo dni mino od
czasu, gdy lekarze pocili go i poatali dziury wyrwane przez kul w przewodzie
pokarmowym, a potem go zszyli. Sean zacz wreszcie pisa.

Jestem na najlepszej drodze do penego wyzdrowienia po maej ranie, jak


otrzymaem dwa tygodnie temu nad rzek Vaal, wic prosz, eby nie zwracaa uwagi na
podany adres. (Zacz od nowego akapitu.) Bg tylko wie, jak bardzo pragnbym, eby
okolicznoci, w ktrych pisz, byy mniej bolesne dla nas obojga. Z pewnoci musiaa ju
otrzyma oficjalne powiadomienie o mierci Saula, wic nie mog wiele doda poza tym, e
zgin w okolicznociach przynoszcych mu wielk chwa. Mia poprowadzi atak na
bagnety, kiedy trafia go kula i zgin natychmiast.
Wiem, e bdziesz chciaa zosta sama ze swoim alem. Minie pewnie jeszcze kilka
tygodni, zanim lekarze pozwol mi podrowa. Mam jednak nadziej, e kiedy przybd do
Pietermaritzburga, dojdziesz na tyle do siebie, ebym mg zoy ci wizyt i sprbowa ci
pocieszy. Jestem przekonany, e maa Storm ronie szybko i staje si coraz pikniejsza. Z
niecierpliwoci oczekuj chwili, kiedy bd mg j znowu ujrze.

Zastanawia si przez dusz chwil, jak zakoczy list i wreszcie napisa: Twj
prawdziwy przyjaciel. Podpisa list, schowa do koperty i pooy na szafce.
Nastpnie pooy si na poduszce i poczu, jak wraca bl z powodu straty Saula i rany
w brzuchu.
Po chwili bl sta si nie do zniesienia i Sean rozejrza si ukradkiem po sali, czy nie
ma w pobliu jakiej pielgniarki. Potem podnis przecierado, podcign koszul i zacz
zsuwa banda, a odsoni krawd rany z wystajcymi z ciaa czarnymi kocami szww,
ktre przypominay zakoczenia drutu kolczastego. Na ustach pojawi mu si komiczny
wyraz obrzydzenia. Sean nienawidzi choroby, a zwaszcza we wasnym ciele. Obrzydzenie
zamienio si szybko w bezsiln zo.

- Lepiej to zostaw, Sean. Przygldanie si nic nie pomoe. - Sean by tak zajty
wstrtn dziur w brzuchu, e nie usysza krokw. Mimo laski i lekkiego kutykania Leroux
porusza si bardzo cicho jak na tak potnego mczyzn. Stan przy ku i umiechn si
wstydliwie.
- Paul! - Sean zakry si popiesznie.
- Tak, Sean. Jak si czujesz?
- Nie najgorzej. A ty? Leroux wzruszy ramionami.
- Powiedzieli mi, e bd potrzebowa tego jeszcze przez dugi czas. - Postuka lask
w podog. - Mog usi?
- Jasne. - Sean odsun si, eby zrobi mu miejsce i Leroux usiad na brzegu ka
wycigajc sztywn nog przed siebie. Jego ubranie byo doprowadzone do porzdku,
mankiety pocerowane, na okciach pojawiy si aty, a dziura na kolanie zostaa zaszyta
niewprawn msk doni.
Jego broda bya krtsza i przybraa bardziej regularny ksztat. Nadgarstki byy
schowane pod poplamionymi jodyn bandaami, ale krcone rude wosy sigay konierza
kurtki, a koci czoa i policzkw rysoway si ostro pod spalon od soca skr.
- Wic... - powiedzia Sean.
- Wic... - powtrzy za nim Leroux i spojrza na swoje donie. Milczeli przez chwil,
czujc skrpowanie, gdy aden z nich nie potrafi si swobodnie wysawia.
- Paul, zapalisz? - Sean sign po cygara lece na szafce.
- Chtnie, dzikuj. - Wybierali z uwag cygara i uwanie przypalali, ale wkrtce
znowu zapada cisza. Leroux zmarszczy brwi patrzc na koniec cygara.
- Dobry tyto - mrukn.
- Aha - zgodzi si Sean i spojrza rwnie ostro na swoje cygaro. Leroux zakasa i
obrci lask w palcach.
- Toe maar, pomylaem sobie, e ci odwiedz - powiedzia.
- Bardzo mi mio.
- Wic, u ciebie wszystko w porzdku, co?
- Tak, czuj si dobrze - odpar Sean.
- To dobrze. - Leroux skin gwatownie gow. - No c! - Wsta wolno z ka. Chyba ju pjd. Mamy spotkanie za godzin. Jannie Smuts przyjecha z Cape.
- Syszaem o tym. - Wieci o wydarzeniach rozgrywajcych si pod wielkim

namiotem ustawionym na terenie parad przed stacj kolejow dotary nawet do szpitala. Pod
przewodnictwem starego prezydenta Steyna przywdcy burscy dyskutowali nad przyszoci.
By tam de Wet, Niemand i Leroux. Byli tam take: Botha, Hertzog, Strauss i inni, ktrych
nazwiska rozbrzmieway przez ostatnie dwa lata echem po caym wiecie. Wreszcie
przyjecha ostatni z nich: Jannie Smuts. Zostawi swoje komando, ktre oblegao mae
miasteczko O'Kiep w pnocnej czci prowincji Cape i przyby kolej znajdujc si w
rkach Brytyjczykw. Teraz wszyscy burscy przywdcy byli ju zebrani. Nawet jeli nie
wywalczyli nic w czasie kilku lat wojny, zdobyli sobie uznanie jako przywdcy Burw. Tych
kilku zniszczonych przez wojn ludzi pertraktowao z przedstawicielami najwikszej na
wiecie potgi wojskowej.
- Ja, syszaem o tym - powtrzy Sean i wycign rk. - Powodzenia, Paul.
Leroux schwyci jego do i trzyma j w mocnym ucisku, a jego usta dray od
wezbranych emocji.
- Sean, powinnimy pomwi. Musimy pomwi! - zawoa zdesperowanym tonem.
- Siadaj - powiedzia Sean, Leroux puci jego do i opad na ko.
- Sean, co mam zrobi? - spyta. - Ty musisz mi poradzi, a nie ci... nie ci zza morza.
- Widziae Kitchenera i Milnera. - Nie byo to pytanie, gdy Sean wiedzia o
spotkaniu. - Czego od was zadali?
- Chc wszystkiego - odpar z gorycz Jan Paulus. - daj, ebymy bezwarunkowo
zoyli bro.
- Zgodzisz si na to?
Przez minut Leroux siedzia w milczeniu, wreszcie podnis gow i spojrza
Seanowi w oczy.
- Dotd walczylimy, eby y - powiedzia i Sean dostrzeg w jego oczach co, czego
nigdy ju nie mia zapomnie. - Teraz bdziemy walczy, eby umrze.
- I co przez to osigniecie? - spyta cicho Sean.
- mier jest mniejszym zem. Nie moemy y jak niewolnicy. - Leroux podnis
gos. - To nasz kraj! - wykrzykn.
- Nie - odpar szorstko Sean. - To take mj kraj i kraj mojego syna. - Jego gos
zmik. - W yach mojego syna pynie ta sama krew co w twoich.
- Ale ci inni: Kitchener i ten diabelny Milner.
- Oni nie nale do nas - stwierdzi po prostu Sean.

- Jednak walczye po ich stronie! - oskary go Leroux.


- Zrobiem wiele gupich rzeczy w moim yciu - zgodzi si Sean. - Ale dziki nim
czego si nauczyem.
- Co ty mwisz? - spyta gwatownie Leroux i Sean dostrzeg promyk nadziei w jego
oczach. Musz uwaa, pomyla Sean. Musz by bardzo uwany. Zaczerpn powietrza.
- W tej chwili wasi ludzie s w rozsypce, ale przynajmniej yj. Jeli bdziecie
walczy dalej, Brytyjczycy zostan tutaj, pki was wszystkich nie wybij. Jeli natomiast
teraz przestaniecie walczy, szybko std wyjad.
- Czy ty wyjedziesz? - zapyta ostro Leroux.
- Nie.
- A przecie jeste Brytyjczykiem! Brytyjczycy zostan. Ty i podobni tobie.
Sean umiechn si nagle do niego. Byo to tak nieoczekiwane, e Leroux poczu si
zupenie wytrcony z rwnowagi.
- Paul, czy ja wygldam albo mwi jak rooinek? - spyta w taal. - Ktra poowa
mojego syna jest burska, a ktra angielska?
Zaskoczony Jan Paulus patrzy na niego przez dug chwil, zanim spuci wzrok i
zacz zabawia si lask.
- Suchaj, stary - odezwa si Sean. - Skocz z t gupot. Czeka nas obu wiele pracy.
- Ciebie i mnie? - spyta podejrzliwie Leroux.
- Tak.
Leroux parskn ostro miechem.
- Jeste sprytnym kerelem - mia si do rozpuku.
- Musz pomyle o tym, co powiedziae. - Wsta z ka i wydawa si teraz
znacznie wyszy, umiech rozpogodzi jego wychudzon twarz.
- Musz bardzo uwanie rozway, co od ciebie usyszaem. - Wycign do i Sean
j ucisn. - Przyjd jeszcze z tob pomwi. - Odwrci si i pokutyka ku sali, stukajc
gono lask o podog.
Jan Paulus dotrzyma sowa. Przychodzi w odwiedziny codziennie i rozmawia z
Seanem przez godzin czy dwie. Dwa dni po kapitulacji Burw przyprowadzi ze sob gocia.
Jan Paulus by wyszy od swojego towarzysza o dobre cztery cale, ale szczupy
mczyzna sprawia wraenie silnego czowieka.
- Sean, to Jan Christian Niemand.

- Chyba mam szczcie, e nie spotkalimy si wczeniej, pukowniku Courteney. Gos Niemanda by silny i wadczy, a jego angielski, doszlifowany na uniwersytecie w
Oxfordzie, brzmia nienagannie. - Co o tym mylisz, Oubas? - Uy wobec Jana Paulusa
tytuu, ktry by ich prywatnym dowcipem, gdy Jan Paulus zachichota.
- Bardzo duo szczcia. Inaczej musiaby nosi lask, jak ja. Sean przyglda si
Niemandowi z zaciekawieniem. Lata walk i niewygd musiay go zahartowa, o czym
wiadczya jego wojskowa postawa, jednak zakoczona jasn brdk twarz pozostaa twarz
uczonego. Skra na twarzy zachowaa jeszcze modziecz wieo, ale widrujce
niebieskie oczy byy rwnie twarde jak stal z Toledo.
Take jego umys odznacza si t sam odpornoci i nie mino wiele minut, gdy
Sean musia wyta ca swoj inteligencj, eby odpowiedzie na jego pytania. Zda sobie
spraw, e podlega wanie jakiemu testowi. Po godzinie rozmowy nabra przekonania, e
zda egzamin.
- Jakie s twoje dalsze plany?
- Musz wraca do domu - odpowiedzia Sean. - Mam farm, syna i moe wkrtce
on.
- ycz szczcia.
- To jeszcze nic pewnego - przyzna Sean. - Musi si najpierw zgodzi.
Jannie Niemand umiechn si do niego.
- No wiec ycz powodzenia w konkurach. I siy do zbudowania nowego ycia. Szybko spowania. - My take musimy odbudowa wszystko, co zostao zniszczone. Podnis si z ka i Jan Paulus take wsta.
- W nastpnych latach bdziemy potrzebowa dobrych ludzi. - Niemand wycign
rk i Sean j ucisn. - Spotkamy si jeszcze. Moesz na to liczy.

59. Wychylajc si z okna pocigu mijajcego biae kopalniane hady, Sean


przyglda si lecemu przed nim znanemu zarysowi Johannesburga i zastanawia si, czym
takie brzydkie miasto potrafi go zawsze do siebie przycign. Mia wraenie, e jest z nim
zwizany jak niewidzialn ppowin, ktra pozwala mu na pewn swobod ruchw, ale
kiedy oddala si za bardzo, cigaa go zawsze z powrotem.
- Tylko dwa dni. - Obieca sobie. - Zostan dwa dni. Wystarczy, eby wrczy
Achesonowi formaln rezygnacj i poegna si z Candy. Potem wracam do Ladyburga i
niech to miasto samo kisi si we wasnym sosie.
W pobliu pocigu syrena fabryczna odgwizdaa poudnie i natychmiast inne kopalnie
podjy sygna. Dwik przypomina wycie polujcego stada wilkw, dzikich bestii gonicych
za zotem. Kopalnie, ktre zamknito na czas wojny, pracoway teraz pen par, a kby
czarnego dymu wydobywajcego si z kominw wisiay w postaci brudnej chmury nad
krawdzi pasma gr.
Pocig zwolni i nagy oskot hamujcych wagonw zakci rytmiczny stukot k. Po
chwili pocig wjeda ju na dworzec w Johannesburgu. Sean zdj baga z pki nad gow
i poda przez okno stojcemu na peronie Mbejane. Wysiek nie wywoa ju blu w brzuchu.
Poza wie, nieregularn blizn w okolicy ppka by zupenie zdrowy. Idc ku wyjciu
trzyma si prosto i czu ulg, e nie musi ju si zgina, eby oszczdza odek.
Dojechawszy dorok przed kwater Achesona, Sean zostawi Mbejane z bagaami, a
sam przedar si przez zatoczony hall i wspi si po schodach na pitro.
- Dzie dobry, pukowniku. - Ordynans rozpozna go natychmiast i stan w postawie
na baczno tak gwatownie, e przewrci stoek.
- Dzie dobry, Thompson - przywita go Sean. Honory zwizane z jego rang nadal
wprawiay go w zakopotanie. Thompson rozluni si i spyta ju mniej formalnym tonem:
- Jak pan si czuje, sir? Przykro mi z powodu paskiej rany, sir.
- Dzikuj, Thompson. Czuj si ju zupenie dobrze. Czy zastaem majora Petersona?
Peterson wyranie ucieszy si na widok Seana i zacz go troskliwie wypytywa o
ruchy kiszek, ktre byy czsto najprzykrzejsz dolegliwoci po postrzale w brzuch. Sean
zapewni go, e ma si zupenie dobrze.
- Moe napijesz si herbaty? - zaproponowa Peterson. - Stary jest w tej chwili zajty,
ale przyjmie ci za dziesi minut. - Krzykn na Thompsona, eby przynis im herbaty, a
potem wrci do rany Seana. - Zao si, e zostaa ci nieza blizna, co, stary draniu? -

zapyta.
Sean poluni pasek, rozpi mundur i wycign koszul ze spodni. Peterson wyszed
zza biurka i przyjrza si z bliska owosionemu brzuchowi Seana.
- Bardzo adnie. Niele ci pozszywali. - Peterson zaopiniowa jak ekspert. - Te mam
jedn blizn z Omdurmanu. Jeden z tych czarnych diabw trafi mnie swoj wielk, brudn
wczni. - Peterson rozpi koszul i pokaza swoj blad klatk piersiow. Teraz Sean
musia przez grzeczno przyjrze si i pokiwa gow nad ma trjktn szram na piersi
Petersona, cho w gbi ducha nie by pod wraeniem. Nastpnie Peterson pokaza mu blizny
na gowie.
- Mam jeszcze jedn. Cholernie bolesn! - Rozpi pasek i czciowo cign
spodnie, gdy otworzyy si wewntrzne drzwi.
- Panowie, mam nadziej, e w niczym nie przeszkadzam? - spyta grzecznie genera
Acheson. Przez chwil panowao zamieszanie, kiedy obaj starali si popiesznie doprowadzi
do porzdku. Peterson dokona szybko wyboru, ktry nie by uwzgldniony w prawie
wojennym. By to z pewnoci jeden z niewielu momentw w historii, kiedy dowdca dywizji
zosta przyjty przez wyszego oficera stojcego na baczno ze spodniami wok kostek.
Major Peterson sprawia przy tym bardzo szczeglne wraenie w swoich czerwonych,
flanelowych gatkach. Kiedy Acheson zorientowa si w powodach tego nieprzepisowego
zachowania, sam nabra ochoty, eby pochwali si swoimi bliznami, ale w ostatniej chwili
udao mu si powstrzyma. Wprowadzi Seana do swojego gabinetu i poczstowa go
cygarem.
- Co sycha, Courteney? Mam nadziej, e nie szuka pan u mnie pracy, co?
- Wrcz przeciwnie. Chc wycofa si z caej zabawy, sir.
- Myl, e da si to zaatwi. Nasz skarbnik z ulg przyjmie t nowin. - Acheson
pokiwa gow. - Ka Petersonowi przygotowa paskie papiery.
- Chciabym wyjecha ju jutro - nalega Sean i Acheson si umiechn.
- Bardzo si panu pieszy. W porzdku. Peterson wyle je panu poczt do podpisu.
Paski oddzia zosta ju rozwizany, wic nie ma sensu trzymanie pana tutaj.
- wietnie. - Sean oczekiwa oporu i teraz rozemia si z ulg.
- Zostay nam trzy sprawy do zaatwienia - mwi dalej Acheson i Sean zmarszczy
podejrzliwie brwi.
- Tak?

- Po pierwsze, poegnalny prezent od Jego Krlewskiej Moci. Przyznano panu


Distinguished Service Order za zapanie Leroux. Wrczanie odznacze odbdzie si w
przyszym tygodniu. Lord Kitchener chciaby osobicie panu pogratulowa.
- Nie ma mowy! Jeli miabym zosta w Johannesburgu, to rezygnuj z tego
przywileju.
Acheson zachichota.
- Co za zadziwiajcy brak wdzicznoci! Myl, e Peterson moe panu przysa take
i medal. Po drugie, udao mi si wpyn na komisj do spraw odszkodowa wojennych.
Mimo e parlament nie zatwierdzi jeszcze ustawy, zdecydowali si uzna pask petycj.
- Dobry Boe! - Sean by szczerze zaskoczony. Pod wpywem rady Achesona Sean
zoy podanie o odszkodowanie w wysokoci dziesiciu tysicy funtw, ktre Burowie
zabrali z jego konta w Volkskaas Bank na pocztku wojny. Nie oczekiwa wiele po swojej
probie i szybko o niej zapomnia. - Nie wierz, e zdecydowali si zwrci mi ca sum, co?
- Niech pan nie bdzie naiwny, Courteney - rozemia si Acheson. - Tylko
dwadziecia procent z moliwoci wyrwnania gdy ustawa zostanie zatwierdzona. Zawsze
dwa tysice funtw to lepiej ni nic. Tu ma pan czek. Musi go pan podpisa.
Sean przyjrza si kawakowi papieru z prawdziw przyjemnoci. Spora ulga, kiedy
przyjdzie do spacania dugu zacignitego w Natalskim Przedsibiorstwie Akacjowym.
Podnis wzrok na Achesona.
- A trzeci punkt? - zapyta.
Acheson podsun w jego stron may kartonik.
- Moja wizytwka i zaproszenie do odwiedzenia nas, jeli znajdzie si pan w
Londynie. - Wsta i wycign rk. - Powodzenia, Sean. Mam nadziej, e jeszcze si kiedy
spotkamy.

Podniecony myl, e jest wolny, i perspektyw czuego poegnania z Candy, Sean


uda si najpierw na dworzec, gdzie zarezerwowa miejsce w porannym pocigu do
Ladyburga i przetelegrafowa do Ady wiadomo o swoim powrocie do domu. Nastpnie
skierowa si do hotelu na ulicy Commissioner i w recepcji spyta o wacicielk.
- Pani Rautenbach odpoczywa, sir, i nie wolno jej teraz przeszkadza - poinformowa
go recepcjonista.
- W porzdku! - Sean wrczy mu p gwinei i puszczajc mimo uszu jego protesty

zacz si wspina po marmurowych schodach.


Wszed cicho do apartamentu Candy i podszed do drzwi jej sypialni. Mia zamiar
sprawi jej niespodziank i udao mu si to lepiej, ni mgby przypuszcza. Candy
Rautenbach nie odpoczywaa. Wrcz przeciwnie, bya bardzo zajta zabawianiem pewnego
dentelmena, ktrego mundur wisia na jednym z obitych czerwonym pluszem krzese i
wskazywa, e go Candy jest podoficerem w subie Jego Krlewskiej Moci.
Nastpne poczynania Seana wyniky z zaoenia, e Candy jest jego wyczn
wasnoci. Ogarnity susznym oburzeniem zapomnia, e przyszed si poegna, e jego
stosunki z ni byy co najmniej nieokrelone i sporadyczne i e nastpnego ranka mia
wyjecha, eby owiadczy si innej kobiecie. Sean widzia tylko kukuk we wasnym
gniazdku.
Aeby unikn zdyskredytowania podoficera czy jego regimentu, naley pamita, i
jego znajomo ukadw rodzinnych Candy bya o wiele mniejsza ni jej anatomii.
Przedstawiono mu j jako Mrs Rautenbach i w tej chwili, kiedy tak gwatownie przywrcono
go do rzeczywistoci, przyj, e potny mczyzna, idcy ku ku i ryczcy jak ranny byk,
musi by panem Rautenbachem, ktry wrci do domu z wojny. Podoficer pocz czyni
przygotowania do opuszczenia sypialni. Szybko wyskoczy z olbrzymiego ka po
przeciwnej stronie, ni zbliajcy si Sean. Nadmiar adrenaliny w yach przypieszy
znacznie bieg jego myli. Podoficer stwierdzi, e nie moe uciec nago pomidzy ludzi, e
pozycja domniemanego pana Rautenbacha blokuje mu drog ucieczki i e m Candy nosi
mundur i insygnia pukownika. Zwaszcza ten ostatni szczeg zdeprymowa modego
podoficera, ktry pochodzi ze starej, szanowanej rodziny i doskonale rozumia zwyczajowe
prawa obowizujce w porzdnym towarzystwie. Kodeks honorowy zdecydowanie potpia
nadmierne zajmowanie si on wyszego stopniem oficera.
- Sir - zacz, prostujc si godnie. - Mog panu wszystko wyjani.
- Ty may draniu! - odpar Sean tonem, ktry wskazywa, e takie wyjanienia
niewiele go obchodz. Wybierajc najkrtsz drog, czyli przez ko, Sean rzuci si na
niego. Candy, do tej pory zajta popiesznym okrywaniem si, krzykna przeraona.
Podniosa swj jedwabny szlafroczek w taki sposb, e owin si wok ng Seana, kiedy
prbowa j omin, i zaplta si o jego ostrogi. Sean run z takim omotem, e wystraszy
goci w gwnym hallu. Lea zamroczony z nogami na ku, a gow i ramionami na
pododze.

- Uciekaj! - krzykna Candy na podoficera, gdy Sean zacz si porusza. Zebraa


pociel i zakrya ni dokadnie Seana, uniemoliwiajc mu wyrwanie si.
- Szybciej. Na mio bosk, popiesz si! - prosia patrzc, jak jej przyjaciel skacze
na jednej nodze, niezdarnie wcigajc spodnie. - Rozerwie ci na strzpy. - Usiada szybko na
rzucajcej si i klncej grze pocieli i ubra.
- Nie martw si o buty - poradzia i podoficer wsadzi je sobie pod pach, zarzuci
marynark na ramiona, a hem wcisn na gow.
- Dzikuj, madam - powiedzia i doda z rycerskim wyrazem twarzy: - Bardzo mi
przykro z powodu kopotw, jakie pani sprawiem. Prosz przekaza moje przeprosiny
mowi.
- Wyno si, gupcze! - krzykna. Trzymaa z caych si Seana, ktry zacz si
podnosi klnc bezustannie. Kiedy podoficer znikn za drzwiami, zesza z Seana i poczekaa,
a wynurzy si spod pocieli.
- Gdzie on jest? Zabij go! Zamorduj maego drania! - Sean zrzuci z siebie
przecierado, podnis si i rozglda wciekym wzrokiem po sypialni. Najpierw zobaczy
Candy, ktra trzsa si ze miechu. Widok biaego i delikatnego ciaa roznegliowanej
Candy przesoni Seanowi reszt pokoju. Nawet jeli jej miech by nieco histeryczny, nie
sprawiao to nieprzyjemnego wraenia.
- Dlaczego mnie powstrzymaa? - spyta ostro Sean, ale jego uwag coraz bardziej
przycigay piersi Candy.
- Myla, e jeste moim mem - odetchna gboko.
- May dra - warkn Sean.
- By taki sodziutki. - Nagle przestaa si mia. - A kim ty, do diaba, jeste, eby
wchodzi do mnie bez pukania, co? Mylisz, e jeste panem wiata i wszystko do ciebie
naley?
- Ty do mnie naleysz.
- Jak cholera! - wybuchna Candy. - Wyno si std, ty wielki, gupi ole!
- Za co na siebie. - Sprawy przybieray nieoczekiwany obrt. Sean oczekiwa
skruchy i przeprosin.
- Wyno si std! - wrzasna na niego i wpada w prawdziw pasj. Sean jeszcze
nigdy nie widzia jej w takim stanie i ledwo si uchyli przed wielk waz, ktra przeleciaa
mu obok gowy. Podniecona odgosem pkajcej porcelany Candy cisna nastpny pocisk,

ornamentowane lustro, ktre rozbio si z wielkim hukiem na cianie za Seanem. Buduar by


utrzymany w stylu wiktoriaskim i zapewnia jej nieskoczon ilo amunicji. Mimo
zrcznych unikw, Sean nie mg obroni si przed wszystkimi latajcymi w powietrzu
przedmiotami i w kocu oberwa portretem jakiego oficera w zoconych ramach. Gust Candy
wyranie ciy ku wojskowym.
- Ty maa suko! - rykn z blu Sean i rzuci si do ataku. Candy sprbowaa ucieka,
ale zapa j nag i krzyczc przy drzwiach, zarzuci sobie na rami i mimo silnych
kopniakw zanis do ka.
- Poczekaj no tylko - mrukn, ukadajc j sobie na kolanie z rowymi poladkami
ku grze. - Naucz ci dobrych manier.
Pierwszy klaps zostawi czerwony odcisk jego palcw na jej pulchnych poladkach i
Candy znieruchomiaa. Drugi klaps nie by ju tak silny, a trzeci przemieni si w czue
klepnicie. Candy zacza paka aonie.
Z podniesion rk Sean uwiadomi sobie z przeraeniem, e pierwszy raz w yciu
uderzy kobiet!
- Candy! - powiedzia niepewnie. Ogarno go jeszcze wiksze zdumienie, gdy Candy
obrcia si na jego kolanach, zarzucia ramiona na szyj i przycisna mokry policzek do
jego twarzy.
Na usta zaczy mu si cisn sowa przeprosin, chcia j baga o przebaczenie, ale
szybko wrci zdrowy rozsdek i Sean spyta podliwym gosem:
- Czy jest ci przykro z powodu twojego zachowania? Candy chipna i pokiwaa
gow.
- Prosz, wybacz mi, kochanie. Zasuyam na to. - Podniosa do do jego ust. - Sean,
wybacz mi. Jest mi tak bardzo przykro.

Wieczorem zjedli obiad w ku. Wczesnym rankiem, gdy Sean leniwie lea w
wannie, czujc jak gorca woda szczypie go w rany, zaczli rozmawia.
- Candy, jad rannym pocigiem do Ladyburga. Chc znale si w domu na wita
Boego Narodzenia.
- Och, Sean! Czy nie moesz zosta? Cho na kilka dni.
- Nie.
- Kiedy wrcisz?

- Nie wiem.
Na dug chwil zapada cisza. Wreszcie Candy si odezwaa.
- Jak widz, nie ma dla mnie miejsca w twoich planach na przyszo.
- Jeste moj przyjacik - zaprotestowa.
- No popatrz, czy to nie mie? - Wstaa. - Ka ci przynie niadanie.
W sypialni przystana na chwil i przyjrzaa si swojemu odbiciu w duym lustrze.
Niebieski jedwab szlafroczka harmonizowa z kolorem jej oczu, ale w wietle dnia dostrzega
delikatne zmarszczki na szyi.
Jestem bogata, pomylaa. Nie musz by sama. Odwrcia si od lustra.

60. Sean szed wolno po wirowanej ciece ku domowi Goldbergw. Szed alej
wysadzan drzewami o egzotycznej nazwie Duma Indii, a rozcigajce si wok tarasami
trawniki prowadziy prosto do rokokowej fasady domu. Ranek by ciepy i leniwy, a gobie
gruchay sennie w koronach drzew.
Zza krzeww dobieg go stumiony miech. Sean zatrzyma si i sucha go przez
chwil. Nagle ogarno go uczucie niepewnoci, wrcz lku przed tym spotkaniem. Nie mia
pojcia, jak zostanie przyjty, bo Ruth nie odpisaa na jego list.
W kocu ruszy przez trawnik ku amfiteatrowi bielejcemu na jego skraju. W maej
niecce przed nim staa miniaturowa replika Panteonu. W socu lniy biae kolumny, a ma
wityni otacza staw z rybami Sean dostrzeg ciemny zarys karpia pyncego w zielonej
wodzie pod liliami. Kwiaty lilii wodnych byy biae, zociste i purpurowe.
Ruth siedziaa na marmurowym stopniu nad brzegiem stawu, caa w czerni, ale z
obnaonymi ramionami, ktre wycigna, woajc:
- Chod, Storm. Chod do mnie.
Dziesi krokw od niej, siedzca na trawie Storm Friedman przyjrzaa si matce
powanym wzrokiem spod ciemnych lokw.
- Chod, kochanie - ponaglia j Ruth i dziewczynka pochylia si do przodu.
Podniosa wolno pulchn pup, a ta wycelowaa w niebo, a koronkowe majteczki przesuny
si pod krtk sukienk. Pozostaa w tej pozycji przez kilka sekund. Wreszcie podniosa si z
wysikiem na tuste, rowe nki i staa kiwajc si na wszystkie strony. Ruth zaklaskaa w
donie z radoci, a Storm umiechna si do niej triumfalnie, ukazujc cztery biae zbki.
- Chod do mamusi - zamiaa si Ruth i dziewczynka zrobia kilkanacie niepewnych
krokw, zanim uznaa ten rodek lokomocji za niepraktyczny. Opucia si na czworaka i w
ten sposb dobiega do matki.
- Oszukiwaa! - oskarya j Ruth. Poderwawszy si z ziemi, zapaa j na rce i
podniosa wysoko do gry. Storm krzykna z zachwytu.
- Jeszcze! - zadaa. - Jeszcze!
Sean chcia si mia z nimi. Chcia biec i zapa je w swoje ramiona. Nagle
zrozumia, e to jest cay smak jego ycia, sens istnienia. Kobieta i dziecko. Jego kobieta i
jego dziecko.
Ruth podniosa wzrok i spostrzega go. Zamara, przyciskajc dziecko do piersi. Jej
twarz bya bez wyrazu, gdy patrzya, jak schodzi do niej po stopniach amfiteatru.

- Dzie dobry. - Zatrzyma si przed ni, gniotc kapelusz w rkach.


- Dzie dobry, Sean - szepna, kciki jej ust podniosy si w niepewnym umiechu i
Ruth zaczerwienia si. - Tak dugo si nie odzywae. Baam si, e ju nie przyjedziesz.
Twarz Seana rozpromienia si natychmiast. Zrobi krok ku niej, gdy nagle
przygldajca mu si ciekawie Storm zacza rzuca si w ramionach matki, krzyczc
jednoczenie:
- Pan! Pan! - Opierajc si mocno o brzuch matki wyginaa si do tyu. Nagle
dziewczynka zdecydowana dosign Seana wychylia si z ramion matki tak, e zaskoczona
Ruth stracia rwnowag. Sean rzuci kapelusz i zapa Storm, zanim upada na ziemi.
- Jeszcze! Jeszcze! - krzyczaa, podskakujc w jego ramionach. Jedn z niewielu
rzeczy, jakie Sean wiedzia o dzieciach, byo istnienie maego pulsujcego miejsca na czubku
gowy, ktre jest wyjtkowo delikatne. Trzyma crk kurczowo w ramionach rwnie
przeraony moliwoci upuszczenia jej, jak rozgniecenia przez nieuwag. Wreszcie Ruth
przestaa si mia i uwolnia go od trudnego obowizku.
- Chod do domu. Wanie jest pora na herbat.

Szli powoli przez trawnik z Storm pomidzy sob, trzymajc j za rce, tak e dziecko
nie musiao ju przejmowa si problemem zachowania rwnowagi i mogo si
skoncentrowa na fascynujcym sposobie poruszania si, przy ktrym jej nogi na przemian to
pojawiay si przed ni, to znikay.
- Sean. Musz pdzna odpowied na jedno pytanie. - Ruth patrzya cay czas na
dziecko. - Czy ty... - Zamilka na chwil. - Saul... Czy moge zapobiec temu, co si stao?
Chodzi mi o to, e ty nie... - Nie dokoczya zdania.
- Nie, nie mogem - odpowiedzia chropowatym gosem Sean.
- Przysignij, Sean. Tak jak zaley ci na zbawieniu, przysignij mi - prosia.
- Przysigam ci. Przysigam... - Szuka przez chwil czego poza swoim yciem, ktre
nie byo dostatecznie wane. - Przysigam ci na ycie naszej crki.
Ruth odetchna z ulg.
- Wanie dlatego nie pisaam do ciebie wczeniej. Musiaam mie pewno.
Chcia jej powiedzie, e zamierza j zabra ze sob; pragn opowiedzie jej o Lion
Kop i olbrzymim pustym domu, ktry czeka, a ona wniesie do niego ycie. Czu jednak, e
to nie jest odpowiedni moment - nie po tym, jak przed chwil rozmawiali o Saulu. Bdzie

musia poczeka.
Powstrzymywa si przed poruszeniem tego tematu, za Ruth przedstawia go
Goldbergom i zostawia go z nimi, eby przekaza crk opiekunce. Wrcia wkrtce do
pokoju, gdzie Sean podtrzymywa rozmow przy herbacie, eby Goldbergowie niczego nie
dostrzegli w jego oczach, kiedy patrzy na Ruth.
Czeka, a zostali wreszcie sami przed domem, i w kocu nie wytrzyma.
- Ruth, ty i Storm jedziecie ze mn do domu.
Ruth nachylia si, zerwaa ty kwiatek i ze zmarszczonymi brwiami odamaa kolce
z gazki, zanim podniosa na niego wzrok.
- Naprawd, Sean? - spytaa niewinnym tonem, a Sean powinien by dostrzec
ostrzeenie w jarzcych si w jej oczach iskierkach.
- Tak - potwierdzi. - Moemy wzi lub w przecigu kilku dni. Potrzebuj tylko
czasu, eby zaatwi specjalne zezwolenie, a ty bdziesz moga si spakowa. Potem
pojedziemy do Lion Kop. Nie mwiem ci jeszcze...
- Niech ci diabli - powiedziaa cicho. - Niech diabli porw twoj zarozumiao i
twoj cholern arogancj.
Sean patrzy na ni ze zdumieniem.
- Przychodzisz tu z pejczem w doni, machniesz nim raz i oczekujesz, e dam gos i
skocz przez obrcz. - Ruth najwyraniej zostaa doprowadzona do szewskiej pasji. - Nie
wiem, co ci czyo z innymi kobietami, ale ja nie jestem jak markietank i nie pozwol,
eby traktowa mnie w ten sposb. Czy przyszo ci do gowy cho na chwil, e mog nie
by gotowa do przyjcia twojej wspaniaomylnej oferty? Jak moge zapomnie, e jestem
wdow od zaledwie trzech miesicy? Czy jeste zupenie lepy, eby nie widzie, e nie mog
pobiec znad grobu ma wprost do twojego domu?
- Ale, Ruth, ja ci kocham. - Sean usiowa powstrzyma wybuch, ale Ruth krzykna
na niego wciekym gosem.
- Wic udowodnij to, do diaba! Bd delikatny. Traktuj mnie jak kobiet, a nie jak
sprzt. Staraj si mnie zrozumie.
Zaskoczenie Seana ustpio miejsca gniewowi, rwnie gwatownemu, jak jej wasny.
Teraz on podnis na ni gos.
- Nie bya taka drobiazgowa w noc burzy czy pniej! Cofna si o krok, jakby
uderzy j w twarz, i zmity pk ry wypad jej z doni.

- Ty winio - szepna. - Wyno si std i wicej nie wracaj.


- Do usug szanownej pani. - Zaoy kapelusz na gow, obrci si na picie i
pomaszerowa przez trawnik. Kiedy doszed do wirowej cieki, zwolni kroku i zatrzyma
si, walczc z dum i gniewem.
Wolno si odwrci. Gadki, zielony trawnik by pusty. Ruth znikna.

Ruth wbiega do domu po szerokich marmurowych schodach, ale kiedy dopada do


okna sypialni, Sean znajdowa si ju w poowie podjazdu. Z wysokoci drugiego pitra
wydawa si jej niszy i bardziej masywny, a jego ciemny garnitur odcina si wyranie od
janiejszej drogi. Doszed do bramy i zatrzyma si. Ruth wychylia si, eby mg j atwiej
zauway, kiedy si obejrzy. Zobaczya, jak spokojnie przypala dugie, czarne cygaro,
odrzuca zapak, poprawia kapelusz i odchodzi z wyprostowanymi ramionami.
Patrzya przez dugi czas z niedowierzaniem na dwie kolumny przy bramie i dalej na
ywopot z gogu, za ktrym znikn. Odesza wolnym krokiem od okna i usiada na ku.
- Dlaczego nie zrozumia? - spytaa cichym gosem.
Wiedziaa, e paka bdzie pniej, w nocy, gdy zacznie si prawdziwa samotno.

61. Sean wrci do Ladyburga w mgliste poudnie zimowego dnia. Gdy pocig toczy
si wolno wzdu krawdzi skarpy, sta na tylnym podecie wagonu i przyglda si
ciemnozielonej plamie Lion Kop na wzgrzach. Widok farmy poruszy go, cho rado nie
bya pena.
Jestem w poowie drogi. W tym roku skocz czterdzieci jeden lat. Z moich
wysikw i szalestw musiao wynikn co trwaego. Musz podsumowa swj majtek.
W gotwce mam troch ponad dwa tysice funtw (z podzikowaniem dla komisji do
spraw odszkodowa wojennych). Posiadam pitnacie tysicy akrw ziemi, z opcj na zakup
nastpnych pitnastu tysicy. Na dziesiciu tysicach rosn akacje, ktre w przyszym roku
bd si nadaway do okorowania. Wziem du poyczk na rozwj tego interesu, a
warunki nie s ze, wic mog powiedzie, e jestem zamonym czowiekiem.
Jeli chodzi o moje ciao, to mam troch siwych wosw, adn kolekcj blizn i
zamany nos. Nadal jednak potrafi przenie stufuntowy worek kukurydzy pod kadym
ramieniem, mog zje poow jagnicia za jednym posiedzeniem, zdoam policzy bez
lornetki antylopy w oddalonym o dwie mile stadzie, a Candy, ktra zna si na takich
sprawach, nie narzekaa na moj witalno. Nie jestem jeszcze stary.
Oprcz tego mam syna, ktry naley do mnie (i drugiego syna, i crk, ktrzy nie
nale do mnie). Mimo e straciem najlepszych przyjaci, wielu mi jeszcze pozostao.
Sdz, e mam wicej przyjaci ni wrogw.
Rwnie wane jest, e udao mi si znale waciw drog i kierunek w yciu. Wiem,
czego chc. Kurs jest wytyczony, a wiatr mi sprzyja. To moje aktywa. Nale do mnie i mog
si nimi cieszy do woli. Jakie s moje pasywa? Poyczone pienidze, nienawi brata i syna,
a moe take Ruth.
Ruth odesza! Ruth odesza! Stukay podkady pod wagonem. Ruth odesza! Ruth
odesza! Szydziy z niego.
Sean zmarszczy brwi i zmusi swj umys do wypowiedzenia innych sw.
Wiatr jest sprawiedliwy! Wiatr jest sprawiedliwy!

Przez nastpne miesice Sean wykorzystywa ca swoj energi do pracy nad


rozwijaniem Lion Kop. Zaplanowa cinanie drzew i zdecydowa si okorowa jedn trzeci
akacji na rok przed osigniciem penej dojrzaoci, za pozostae dwie trzecie cina przez
nastpne dwa lata. Spoytkowa zaoszczdzone dwa tysice funtw nie na spacenie dugw,

ale na obsadzenie wolnej czci farmy akacjami. Kiedy tego dokona, nadal potrafi wypenia
cay wolny czas prac. Kupi sobie teodolit i podrcznik do nauki miernictwa, sporzdzi plan
swojej posiadoci, podzieli plantacj na czci i jeszcze przed rozpoczciem cinki wytyczy
nowe drogi dojazdowe.
Wkrtce okazao si jednak, e brakuje mu zajcia, wic uda si do Denisa Petersona
i spdzi cay dzie na dyskutowaniu kwestii wykupu farmy Mahobo Kloof, na ktr naby
opcj. Nie dysponowa adn gotwk, a Jackson z Natalskiego Przedsibiorstwa
Akacjowego zdecydowanie odrzuci moliwo dalszego kredytowania. Kiedy Denis nie
zgodzi si rozway rozoenia spat na duszy termin, Sean odwiedzi Ronny'ego Pye'a w
siedzibie spki Ladyburg Banking & Trust. Szansa bya nika i Sean nie potrafi ukry
zdziwienia, kiedy Ronny poczstowa go kaw i cygarem, a nastpnie wysucha z uwag.
- Sean, stawiasz wszystkie pienidze na jednego konia - ostrzeg go Ronny.
- W tym biegu jest tylko jeden ko. Nie mog przegra.
- Bardzo dobrze. - Ronny skin gow. - Mog ci zaproponowa nastpujc umow.
Poycz ci ca kwot niezbdn na zakup Mahobo Kloof i dodam dziesi tysicy na
rozbudow plantacji. W zamian za to dasz mi list zastawny na Mahobo Kloof i drugi list
zastawny na Lion Kop po Natalskim Przedsibiorstwie Akacjowym.
Sean przyj ofert. Tydzie pniej Ronny Pye skontaktowa si z Jacksonem w
Pietermaritzburgu. Po wstpnej wymianie grzecznoci Ronny spyta:
- Co sdzisz o tych wekslach od Courteneya?
- Zabezpieczenie jest dobre - odpar z wahaniem Jackson. - Wydaje mi si jednak, e
niektre decyzje podejmuje bez zastanowienia.
- Mgbym je ewentualnie od ciebie wykupi - napomkn Ronny i Jackson potar nos,
eby ukry ulg.

Sean z radoci skierowa ca armi Zulusw do pracy na poronite trawami


wzgrza Mahobo Kloof. Przyglda si z prawdziw przyjemnoci dugim rzdom
spoconych czarnych robotnikw, ktrzy rozkopywali yzn, czerwon ziemi i umieszczali w
niej sadzonki.
Dirk waciwie nie odstpowa ojca na krok, a jego wizyty w szkole staway si coraz
bardziej sporadyczne. Sean, przekonany, e jego syn nigdy nie zostanie uczonym, wybacza
mu wszelkie dolegliwoci odkowe, ktre uniemoliwiay pjcie na lekcje, ale

przechodziy po kilku minutach, kiedy chopiec jecha za ojcem na plantacj. Dirk przybiera
teraz tak sam postaw jak ojciec, identycznie siedzia w siodle i tak samo ustawia stopy
idc dugim krokiem. Sucha kadego sowa Seana, a pniej powtarza wszystko, nie
opuszczajc przeklestw. Wieczorami na zboczach skarpy razem polowali na przepirki,
baanty i perliczki. W niedziel, kiedy Sean wybiera si z ssiadami na polowanie na
antylopy, jecha na pokera czy zwyczajnie, eby popi i pogada z kolegami, Dirk
towarzyszy mu wszdzie jak cie.
Mimo protestw Seana po jego powrocie, Ada przeniosa si wraz ze swoimi
dziewcztami do domku na ulicy Protea. Dom na Lion Kop przypomina olbrzymi pust
skorup. Sean z Dirkiem zajmowali tylko trzy z pitnastu pokoi, a i one nie byy zbyt bogato
wyposaone. W mieszkaniu nie byo ani dywanw na podogach, ani obrazw na cianach.
Sean ustawi jedynie kilka pokrytych skr krzese, metalowe ka, prosty, zbity z desek st
i dwie szafki. Ksiki i wdki walay si po ktach, a dwa karabinki i strzelba stay na stojaku
koo kominka. Podoga bya ju tak brudna, e pod kami i krzesami leay pokady kurzu,
wszdzie byo wida ciemne plamy pozostawione przez szczeniaki pointera, a w sypialni
Dirka, ktrej Sean nigdy nie odwiedza, walay si stare skarpety, brudne koszule, szkolne
zeszyty i trofea polowa.
Dom najwyraniej nie interesowa Seana. Mg tu spa i je, mia zapewniony dach
nad gow w czasie deszczu, ciepo z kominka w zimne noce i wiato lampy, kiedy oddawa
si swojej nowej pasji: czytaniu. Z zakupionymi od przypadkowego komiwojaera okularami
na nosie, spdza wieczory na pochanianiu ksiek o polityce i podrach, podrcznikw z
ekonomii i miernictwa, matematyki i medycyny, podczas gdy Dirk udajc, e odrabia lekcje,
poera wrcz ojca wzrokiem. Czasami, kiedy Sean by zajty pisaniem listw i zapomina o
obecnoci syna, Dirk siedzia przy nim w pokoju do pnej nocy.
Sean pisa regularnie do Jannie Niemanda i Jana Paulusa Leroux. Dwaj przyjaciele
zaoyli parti w Transwalu i wywierali na niego delikatny nacisk, eby zorganizowa w
Natalu odpowiednik Partii Poudniowoafrykaskiej i stan na jej czele. Sean zachowywa
rezerw. Obieca, e zastanowi si nad ich propozycj, ale jeszcze nie teraz.
Raz w miesicu otrzymywa list od Johna Achesona. Acheson wrci do Anglii i
cieszy si uznaniem narodu. Otrzyma tytu lorda Caisterbrook i ze swojego miejsca w Izbie
Lordw informowa Seana o nastrojach panujcych wrd angielskiego spoeczestwa oraz o
zamierzanej polityce pastwa.

Czasami, nawet czciej, ni zgodziby si przyzna do tego, Sean myla o Ruth. W


kocu zawsze wpada w zo, siedzia smutny i rozpaczliwie samotny. Uczucie opuszczenia
wzbierao w nim tak, e traci ochot do snu i maszerowa w nocy do oddanej mu wdowy,
mieszkajcej w jednym z domkw robotniczych przy kolei.
Nie by jednak szczliwy a do dnia na pocztku wrzenia 1903 roku, kiedy to
otrzyma zdobion kart nastpujcej treci:

Panna Storm Friedman zaprasza pukownika Seana Courteneya, D.S.O.,


D.C.M., na przyjcie z okazji jej trzecich urodzin. Przyjcie odbdzie si
26 wrzenia o godzinie szesnastej
(uprzejmie prosimy o potwierdzenie zaproszenia)
The Golds, Chase Valley,
Pietermaritzburg.

W prawym dolnym rogu znajdowa si niebieski odcisk paluszka wielkoci


trzypenswki.

62. Dwudziestego czwartego Sean odjecha pocigiem do Pietermaritzburga, a Dirk


wrci z Ad do domu na ulicy Protea. Tej nocy Mary leaa rozbudzona w ku i suchaa,
jak Dirk pacze za ojcem. Ich ka rozdzielaa jedynie cienka drewniana cianka. Domek
Ady nie by z pocztku zaprojektowany z myl o pracowni krawieckiej z pokojami dla
pracownic. Ada rozwizaa problem dzielc wielk werand z tyu domu na malutkie pokoiki,
w ktrych miecio si ko, szafka i umywalka. Pokj Mary i Dirka przylegay do siebie.
Mary leaa przez godzin i suchaa paczu chopca, modlc si w duszy, eby
wreszcie si uspokoi i zasn. Dwa razy mylaa, e jej mody zostay wysuchane, ale za
kadym razem po kilkuminutowej ciszy znowu dobiegay j aosne chlipnicia. Kade z nich
przeszywao jej serce niczym ukucie szpilk. Leaa wyprostowana pod kodr z piciami
zacinitymi tak mocno, e w kocu zaczy j bole palce.
Dirk ju od dawna sta si sensem jej istnienia. By dla niej jedyn radoci w yciu.
Uwielbiaa a do blu jego pikn twarz, modo i nienaganne ciao. Kochaa delikatny
dotyk jego skry i sprysty jedwab wosw. Patrzc na Dirka zapominaa o wasnej
szpetocie. Jej zniszczona przez osp twarz tracia wszelkie znaczenie.
Miesice, kiedy bya od niego oddzielona, przemieniy si w prawdziw agoni z
samotnoci. Jednak teraz Dirk wrci i znowu potrzebowa od niej otuchy i pocieszenia.
Wylizna si z ka i staa spita pod wraeniem wasnego uczucia, wyraajc je ca
swoj postaci. Blade wiato ksiyca wpadajce przez okno osonite moskitier
potraktowao jej ciao z wyjtkow agodnoci. Nie wida byo siateczki blizn, ktre
przecinay jej twarz. Jej dwudziestojednoletnie ciao pod cienk koszul nocn wydawao si
szczupe, ozdobione penymi piersiami i zupenie niewiadome ladw zniszcze na twarzy.
To mode i delikatne ciao, otoczone jasnym wiatem ksiyca nadawao dziewczynie wygld
anioa.
Dirk ponownie zacz ka i Mary posza do niego.
- Dirk - szepna kucajc przy jego ku. - Dirk, prosz nie pacz, prosz, moje
kochanie.
Dirk powstrzyma kanie i odwrci si od niej, zasaniajc twarz rkami.
- Szsz, kochanie. Ju wszystko w porzdku. - Mary zacza gadzi go po wosach,
lecz jej dotyk wywoa nowy atak paczu dawic chopca, ktry dra na caym ciele.
- Och, Dirkie, prosz ci... - Wsuna si do niego do ka. Pociel bya rozgrzana i
mokra w miejscu, gdzie trzyma gow. Mary przytulia go do piersi i koysaa w ramionach.

Jej samotno gwatownie zadaa ukojenia. Jej gos nabra matowego brzmienia,
gdy szeptaa do niego. Przycisna Dirka mocniej do piersi czujc, jak narasta w niej
podanie.
Dirk wyda z siebie jeszcze jedno konwulsyjne chlipnicie i uspokoi si. Mary czua,
jak rozlunia si w jej ramionach, a jego krge poladki wpinaj si w jej brzuch. Tulc si
do niego gadzia go po policzku i szyi.
Dirk odwrci si do niej. Jego pier podnosia si i opadaa, oparta o jej piersi, a gos
chopca by stumiony od alu.
- Nie kocha mnie. Opuci mnie.
- Ja ci kochani, Dirk - szepna. - Kocham ci... wszyscy ci kochamy. - Caowaa go
w oczy, policzki i usta, smakujc sone, gorce zy.
Dirk westchn jeszcze raz i pochyli gow, a spocza na jej piersiach. Czua, jak
jego twarz wciska si pomidzy nie i obja domi jego gow, i przytulia do siebie.
- Dirkie... - Gos jej zamar w gardle, gdy w jej ciele zapon nieznany pomie.

Rankiem Dirk obudzi si powoli z uczuciem zdziwienia. Lea nieruchomo i


zastanawia si, nie mogc poj, skd bierze si to bezksztatne i ulotne wraenie
zaspokojenia, ktre go ogarniao.
Po chwili usysza, jak Mary porusza si w swoim pokoiku. Dobieg go chlupot wody
nalewanej z dzbanka do miski i szelest rcznika. Nastpnie usysza odgos otwieranych, a
potem zamykanych delikatnie drzwi i jej kroki oddalajce si ku kuchni.
Przypomnia sobie wydarzenia ubiegej nocy, wyranie i dokadnie w kadym
szczegle. Nie wszystkie byy w peni zrozumiae, ale tak intensywne, e wypary inne myli
z jego gowy.
Odrzuci koc, podnis si na okciach, podcign nocn koszul i zacz przyglda
si swojemu ciau, jakby widzia je pierwszy raz na oczy.
Usysza kroki na korytarzu zbliajce si do drzwi. Zakry si szybko, podcign koc
i uda, e pi.
Mary wesza do pokoju na palcach i na stoliku obok ka postawia filiank kawy z
sucharkiem na spodeczku.
Dirk otworzy oczy i spojrza na ni.
- Nie pisz - stwierdzia.

- Nie.
- Dirk... - zacza i nagle si zaczerwienia. Zniszczone policzki pokryy si
rumiecami, a gos opad do szeptu, drc ze wstydu. - Nie moesz nikomu o tym powiedzie.
Musisz zapomnie o wszystkim... co si stao.
Dirk nic nie odpowiedzia.
- Obiecaj mi, Dirkie. Prosz, obiecaj mi.
Skin wolno gow. Nie prbowa si nawet odezwa, smakowa wiadomo
dominacji nad ni.
- Dirkie, to byo ze. To bya straszna rzecz. Nie wolno nam nawet myle o tym.
Podesza do drzwi.
- Mary.
- Tak. - Zatrzymaa si, nie odwracajc do niego, a jej ciao przypominao ksztatem
ptaka, gotowego ulecie w powietrze.
- Nie powiem nikomu... jeli przyjdziesz dzi w nocy.
- Nie - sykna gwatownie.
- Wic powiem babci.
- Nie. Och, Dirkie. Nie zrobisz tego. - Podbiega do ka i uklka przy nim, sigajc
po jego do. - Nie moesz tego zrobi - nie wolno ci. Obiecae mi.
- Przyjdziesz? - spyta cicho.
Spojrzaa na jego spokojn twarz, ciep opalon skr, zielone oczy i czarny jedwab
krccych si na gowie wosw.
- Nie mog... to, co robilimy, jest straszne, okropne.
- Wic powiem - zagrozi jej.
Wstaa i wysza wolno do swojego pokoiku z ramionami spuszczonymi w gecie
rezygnacji. Dirk wiedzia, e dzi w nocy do niego przyjdzie.

63. Sean przyby punktualnie do rezydencji Goldbergw w wynajtym powozie.


Siedzc wrd stosu opakowanych w barwne papiery paczek przypomina egzotycznego
mdrca ze Wschodu. Ograniczona wiedza na temat upodoba trzyletnich dziewczynek
znalaza swj wyraz w doborze prezentw. Kada z paczek zawieraa lalk. Sean kupi
porcelanowe lalki, ktre zamykay oczy, kiedy si je pochylao, szmaciane laleczki z jasnymi
wosami, lalk, ktra pakaa, gdy nacisno si jej brzuszek i tak, ktra pia i wydalaa wod
oraz kilkanacie lalek w strojach regionalnych.
Za powozem jecha Mbejane prowadzc podarunek, ktry Sean osobicie uwaa za
najlepszy wyraz swojego gustu. By to srokaty kucyk szetlandzki, z rcznie wykonanym
angielskim siodem, wytokiem i miniaturowymi lejcami.
wirowy podjazd by zastawiony powozami. Ostatnie sto jardw do domu Sean
musia pokona piechot, niosc w ramionach stert prezentw, ktre sigay mu pod brod i
utrudniay znalezienie drogi. Za drogowskaz wybra brzydki dach dworku, ktry mg
dostrzec znad paczek, i ruszy na olep przez trawnik. Wok niego narastay podniecone
okrzyki i wreszcie Sean poczu, jak kto go natarczywie cignie za spodnie na wysokoci
kolana. Zatrzyma si.
- Czy to moje prezenty? - dobieg go sodki gosik z dou. Wysun gow spomidzy
pakunkw i spojrza na uniesion twarzyczk maej Madonny. Due lnice oczy przyglday
mu si z niewinn czystoci spod ciemnych lokw opadajcych na czoo. Sean poczu
ukucie w sercu.
- To zaley, jak si nazywasz. - Chcia si upewni Sean.
- Nazywam si miss Storm Friedman z Golds w Chase Valley, Pietermaritzburg. No
wic, czy to moje prezenty?
Sean przykucn tak, e jego twarz znalaza si na tej samej wysokoci, co twarz crki.
- Wielu szczliwych kolejnych urodzin, miss Friedman - powiedzia.
- Ojejku! - Rzucia si na prezenty drc z podniecenia, a otaczajce ich kko
pidziesiciorga dzieci wydawao gone okrzyki zachwytu.
Storm poradzia sobie z opakowaniami z zadziwiajc atwoci, posugujc si
zbami, tam gdzie palce nie mogy da sobie rady ze sznurkami. Jeden z jej maych goci
chcia jej pomc, lecz Storm rzucia si na niego jak maa dzika kotka z okrzykiem:
- To moje prezenty!
Chopiec wycofa si na bezpieczn odlego. W kocu usiada na ziemi wrd stosu

lalek i porwanych papierw i wskazaa na ostatni paczk, jaka zostaa Seanowi.


- A ta? - spytaa.
Sean potrzsn przeczco gow.
- Nie, ta jest dla mamusi. Ale jeli obejrzysz si za siebie, to znajdziesz jeszcze jeden
prezent.
Mbejane sta koo kuca, umiechajc si szeroko. Przez chwil Storm bya zbyt
zaskoczona, eby co powiedzie i wreszcie poderwaa si na nogi wydajc odgos
przypominajcy gwizd lokomotywy. Porzucajc swoje nowe dzieci, podbiega do kuca. Inne
dziewczynki natychmiast rzuciy si na lalki, jak mae drapieniki na zdobycz opuszczon
przez lwic.
- Podnie mnie! Podnie mnie! - Storm podskakiwaa z niecierpliwoci. Sean wzi j
w ramiona i to ciepe wierzgajce w jego rkach ciako spowodowao, e serce zabio mu
mocniej. Posadzi j delikatnie w siodle, poda lejce i poprowadzi kucyka ku domowi.
Storm dotara na taras, niczym krlowa otoczona przez wit maych dworzan.
Ruth staa z rodzicami maych goci przy zastawionym sodyczami stole. Sean
przekaza lejce Mbejane.
- Uwaaj na ni - powiedzia i wszed na taras wiadom podajcych za nim spojrze.
Poczu ulg na myl, e spdzi tego ranka godzin u fryzjera i e zadba o swoje ubranie:
nowy garnitur z drogiej angielskiej weny, wypolerowane do poysku buty, grub zot
dewizk zegarka kieszonkowego i bia r w butonierce.
Stan przed Ruth i zdj kapelusz. Ruth wycigna ku niemu rk, wierzchem doni
do gry.
- Sean, jak mio, e zechciae przyjecha.
Sean uj podan rk. Tylko sia jego uczu do Ruth skonia go do pochylenia gowy
i municia ustami jej doni, gdy w ogle gardzi tym francuskim obyczajem jako niegodnym
mczyzny.
- Jestem bardzo wdziczny, e zechciaa mnie zaprosi. Wyj pudeko spod pachy i
poda jej. Gdy Ruth bez sowa zdja pokrywk, jej policzki zaczerwieniy si z radoci na
widok dugich, piknych r.
- Och, Sean, to najpikniejszy prezent! - umiechna si do niego i serce Seana
odezwao si gono po raz trzeci. Potem wzia go za rk.
- Chciaabym ci przedstawi moim przyjacioom.

Tego wieczoru, gdy gocie ju si poegnali, a wyczerpana dniem penym wrae


Storm zostaa pooona do ka, Sean zjad kolacj z Goldbergami. Oboje pastwo
Goldbergowie szybko si zorientowali, e zainteresowanie, jakim Sean darzy Ruth, nie
wynika z dawnej przyjani z Saulem. Przez cae popoudnie Sean poda krok w krok za
Ruth, jak wielki bernardyn za wykwintnym pudekiem.
Podczas kolacji zadowolony z siebie, Ruth, Goldbergw i ycia w ogle Sean
oczarowa pani Goldberg i rozwia podejrzenia wuja Ruth, e moe by awanturnikiem bez
grosza przy duszy. Przy brandy i cygarach Sean i Ben dyskutowali na temat przedsiwzi na
farmie Lion Kop i Mahobo Kloof. Sean nie ukrywa finansowego ryzyka, jakie podj, i Ben
by pod wraeniem miaej gry prowadzonej przez Seana przy spokojnej ocenie wszelkich
przeciwnoci. Wanie tak odwane posunicia zapewniy Benowi Goldbergowi pozycj, jak
dzi zajmowa, i myl o starych dobrych czasach wprawia go w sentymentalny, nostalgiczny
nastrj. Kiedy wrcili do pa, Ben poklepa Seana po ramieniu i nazwa go drogim
chopcem.
Stojc na schodach i szykujc si do odjazdu Sean spyta:
- Ruth, czy mog ci jeszcze odwiedzi? A ona odpowiedziaa:
- Bdzie mi bardzo mio.

Dla Seana zacz si zupenie nowy okres w jego yciu, kiedy powoli na nowo
zdobywa uczucia Ruth. Po pewnym czasie stwierdzi, e takie zaloty nawet mu si podobaj.
W kady pitek wyjeda do Pietermaritzburga i zajmowa pokj w hotelu Pod Biaym
Koniem. Ze swojej bazy planowa kolejne posunicia kampanii. Organizowa przyjcia w
ktrym z zajazdw lub bywa gociem na obiadach organizowanych przez Ruth w The
Golds. Zabiera j na bale i tace, spdzali cae dnie na wycigach, piknikach, konnych
przejadkach po okolicznych wzgrzach wraz ze Storm jadc pomidzy nimi na swoim
kucyku. W czasie nieobecnoci Seana w Ladyburgu Dirk przenosi si do domku Ady na
ulicy Protea i Sean zauway z ulg, e syn przyjmowa teraz znacznie lepiej rozstania.
Wreszcie nadszed czas, gdy pierwsze drzewa byy gotowe do cinki. Sean skorzysta
z tego wydarzenia, eby zwabi Ruth do Ladyburga. Goldbergowie zrazu zamarli przeraeni
tak propozycj i rozlunili si dopiero wtedy, gdy Sean pokaza im pisemne zaproszenie od
Ady, ktra chciaa goci Ruth u siebie przez cay tydzie. Sean wyjani im, e bdzie
witowa rozpoczcie produkcji kory akacjowej, ktra zacznie si pod koniec tygodnia, i e

pniej nie bdzie mg opuci farmy przez cae miesice.


Pani Goldberg, ktra w mylach ju radowaa si z perspektywy posiadania Burzy na
cay tydzie tylko dla siebie, wywara delikatny wpyw na ma i w kocu uzyskaa jego
niechtn zgod.
Sean postanowi, e Ruth bdzie traktowana w miasteczku jak udzielna krlowa, co
miao wreszcie zwieczy dugi okres zalotw.

64. Jako jeden z najwikszych wacicieli ziemskich w okolicy i ze wzgldu na


honory wojenne, Sean zajmowa wysok pozycj w skomplikowanej strukturze spoecznej
Ladyburga. Z tych powodw przygotowania do przyjazdu Ruth wzbudziy zainteresowanie i
podniecenie, ktre objo cae miasteczko. Zaproszenia rozesane przez Seana spowodoway,
e panie rzuciy si do szaf i koszyczkw z przyborami do szycia, a zamieszkujcy na dalej
pooonych farmach ludzie prosili mieszkajcych w miecie przyjaci i rodziny o zaproszenia. Pozostali mieszkacy zajmujcy wysokie miejsca w hierarchii spoecznej,
zazdroni o swoj pozycj, przybyli do Lion Kop z propozycj zorganizowania zabaw w
czasie trzech dni tygodnia, ktre w planach Seana pozostaway nie wypenione. Sean zgodzi
si bardzo niechtnie, bo mia swoje wasne zamiary na te trzy dni.
Ada i jej pracownice byy zawalone zamwieniami na nowe stroje, ale i tak znalazy
czas jednego popoudnia i przybyy ze szczotkami i rodkami czyszczcymi do Lion Kop.
Sean i Dirk zostali bezceremonialnie wyproszeni z domu. Spdzili ten czas wybierajc
miejsca na due polowanie na lene antylopy, ktre miao by punktem kulminacyjnym
tygodniowych zabaw.
Wraz z ca armi Zulusw, Mbejane wyci dungl chwastw wok domu i
przygotowa doy na rona.
Zarzd miasteczka spotka si w cisej tajemnicy i uzbrojony w wyrane nakazy on
zdecydowa jednogonie, e Ruth Friedman zostanie przywitana przez wadze miasteczka na
stacji i w czasie wieczornego balu. Denis Peterson, ktry uzyska ju zgod Seana na
zorganizowanie rona w dniu przyjazdu Ruth, zosta ponadto zjednany obietnic zgody na
krtkie przemwienie powitalne na dworcu.
Sean odwiedzi Ronny'ego Pye'a i by szczerze zdumiony, gdy bankier ochoczo
zgodzi si udzieli mu poyczki w wysokoci tysica funtw. Ronny podpisa czek z
umiechem pajka, ktry zakada ostatni ni w sieci, i Sean bezzwocznie pojecha do
Pietermaritzburga do zotnika. Wrci do domu biedniejszy o piset funtw, ale za to z
paczuszk w kieszeni na piersi, w ktrej spoczywa wielki diament oprawiony w platyn. Na
stacji czeka ju na niego Dirk. Sean przyjrza mu si uwanie i zdecydowanie skierowa go
do fryzjera.
Wieczorem dnia poprzedzajcego przyjazd Ruth Sean i Mbejane napadli znienacka na
Dirka i mimo protestw zacignli go do azienki. Sean by zadziwiony iloci obcej materii,
jak usun z uszu syna i szybkoci, z jak opalenizna Dirka znikna po uyciu myda.

Nastpnego ranka, kiedy pocig zahamowa ze zgrzytem hamulcw naprzeciw


budynku stacji w Ladyburgu, Ruth zobaczya tum ludzi stojcych za sznurem odgradzajcym
cz peronu, na ktrym zatrzyma si jej wagon. W tumie ludzi wida byo panienki i
modych kawalerw z wyszej szkoy w Ladyburgu ubranych w stroje wkadane jedynie do
kocioa. Tylko jedna rodzina w miasteczku nie stawia si na dworzec.
Ruth stana niepewnie na podecie wagonu suchajc szumu komentarzy i spekulacji.
Caa w czerni, przyozdabiaa j jedynie szeroka rowa wstka zawizana na kapeluszu,
rowe rkawiczki i przejrzysta woalka tego samego koloru, ktra zasnuwaa jej twarz
mgiek tajemnicy.
Przekonana, e zaszo jakie nieporozumienie, Ruth chciaa ju si cofn do
przedziau, gdy zobaczya delegacj zbliajc si do niej pomidzy szpalerem gapiw. Na jej
czele szed Sean ze zmarszczonymi brwiami, ktre wskazyway na to, e czuje si wyjtkowo
zaambarasowany. Ruth miaa ochot wybuchn miechem, ale si powstrzymaa. Przywitaa
Seana umiechem, gdy wspi si do niej na podest i wzi j za rk.
- Ruth, tak mi przykro. Wierz mi, e to nie mj pomys. Sprawy wymkny si nieco
spod mojej kontroli - wyszepta popiesznie i zaraz musia przedstawi Denisa Petersona,
ktry szed tu za nim. Peterson odwrci si do zebranego tumu i unis rce w gecie,
ktrego rwnie dobrze mg uy Mojesz wracajc z gry.
- Panie i panowie, mieszkacy Ladyburga, przyjaciele... - zacz i po jego tonie Sean
pozna, e bdzie przemawia dobre p godziny. Zaniepokojony obejrza si na Ruth, lecz
zauway ze zdziwieniem umiech na jej ustach. Ruth bawia si dobrze i Sean poczu ulg.
- Mam wielk przyjemno powita w naszym wspaniaym miecie t pikn dam,
przyjacik jednego z najbardziej... - Palce Ruth wlizny si ukradkiem do doni Seana, co
sprawio, e poczu si zupenie rozluniony. Dojrza w tumie szeroki kapelusz Ady i posa
jej umiech. Odpowiedziaa mu lekkim skinieniem gowy wiadczcym o tym, e aprobuje
jego wybr.
Dziki jakiemu zrcznemu chwytowi oratorskiemu Denis mwi teraz o projektach
planowanych przez rad miejsk.
- ...Ale, moi przyjaciele, to jest tylko pocztek tego, co planuje wasza rada. - Zamilk
efektownie.
- Brawo! Brawo! - Sean wtrci si gono, klaszczc entuzjastycznie w rce. Tum

podj t owacj i Sean min Denisa, stajc przy barierce.


- W imieniu pani Friedman i moim wasnym chciabym wszystkim podzikowa za
serdeczne i przyjacielskie przyjcie. - Nastpnie zostawi gestykulujcego Denisa,
otwierajcego i zamykajcego usta, jakby chcia jeszcze co doda, i trzymajc Ruth za rk
przeprowadzi j przez burz powita i uciskw doni, zebra dziewczta i Ad i usadzi je w
powozie
W czasie gdy Sean i Mbejane byli zajci ukadaniem bagau, Ada i Ruth wygadziy
spdnice, poprawiy kapelusze i dopiero wtedy spojrzay na siebie.
- Mimo e Sean mnie uprzedzi, nie przypuszczaam, e moesz by a tak pikna powiedziaa Ada. Ruth rumienic si z radoci i ulgi pochylia si, eby dotkn jej ramienia.
- Bardzo pragnam pani pozna, pani Courteney.
- Jeli zgodzisz si mwi do mnie: Ada, to chtnie mwiabym do ciebie: Ruth.
Sean wdrapa si do powozu, czerwony i spocony.
- Wynomy si std jak najszybciej.

Wkrtce si okazao, e tydzie ten bdzie wspominany przez nastpne kilka lat.
Zwyczajowe zabawy witeczne nie mogy si nawet rwna z tym, co przygotowano na te
kilka dni.
Starsze matrony wspzawodniczyy midzy sob, przygotowujc wedug cile
strzeonych przepisw gry najrniejszych smakoykw. Kiedy nie byy zajte w kuchni,
prowadziy stare spory, zaczynay nowe i martwiy si o przyszo swoich crek.
Modzi kawalerowie ruszyli ze sob w szranki na stadionie i boisku do gry w polo.
Dirk Courteney wygra tytu mistrza juniorw w wyrywaniu lanc kokw z ziemi w galopie,
a nastpnie poprowadzi szkoln druyn rugby do niechlubnej przegranej trzydziestu do zera
w meczu z druyn ze szkoy w Pietermaritzburgu.
Mode damy konkuroway pomidzy sob z rwn zaciekoci jak mczyni, tyle e
wygran bya ilo zerwanych zarczyn i wznieconych skandali.
Starsi mczyni spogldali na to wszystko z pobaaniem, a wreszcie rozgrzani
alkoholem porzucili powag i zaczli wspzawodniczy midzy sob w sali tanecznej.
Wyniky trzy bjki na pici, ale by to skutek starych zatargw i nie byo na co patrze.
Tylko jedna rodzina w miecie trzymaa si z dala od wszystkich zabaw. Wiele
modych panien czuo, e brakuje im towarzystwa Michaela Courteneya.

W czasie jednego z rzadkich momentw spokoju Seanowi udao si oddzieli Ruth od


Ady i zabra j do Lion Kop. Ruth zwiedzaa due i puste pokoje w zamyleniu, a chodzcy
za ni krok w krok Sean zacz si obawia, czy jej milczenie nie oznacza czasem
dezaprobaty. Ruth za bya po prostu zafascynowana przygldajc si wspaniaemu domowi,
w ktrym nie wida byo ladu kobiecej rki i ktry czeka na wniesienie do niego ycia.
Wyobraaa sobie zasony, jakie chciaaby powiesi na oknach; perskie dywany, ktre wujek
Isaac przysa z Pretorii i ktre stay schowane u Goldbergw, wygldayby wspaniale na
wypolerowanej pododze. Kuchnia musiaaby oczywicie zosta cakowicie przebudowana i
wyposaona w now, podwjn kuchni aga. Sypialnia...
Nie mogc si duej pohamowa Sean wyrzuci z siebie drczce go pytanie:
- Wic jak, podoba ci si?
Obrcia si wolno do niego, a z jej oczu znikna mgieka rozmarzenia.
- Och, Sean! To najpikniejszy dom na wiecie. Podniecony jej sowami Sean zoy
propozycj, ktr zamierza zostawi na wieczr.
- Ruth, czy zgodzisz si wyj za mnie?
Ruth, ktra planowaa opiera si troch i poprosi o czas do namysu, odpara
natychmiast:
- Och, tak!
Ruth bya absolutnie oczarowana piercionkiem.

65. Wydarzeniem wieczcym tydzie byo zorganizowane przez Seana polowanie.


Sean i Dirk przybyli do domku Ady o wicie. Byli ubrani w stroje myliwskie, a pod
stopami Seana na pododze wozu leay strzelby w skrzanych pokrowcach. Sean
potrzebowa dobrego kwadransa, eby przeprowadzi Ruth, Ad i dziewczta z domu do
powozu. Przypominao to nieco wysiki czowieka zapdzajcego stado kur do kurnika. Z
rozpostartymi ramionami Sean prowadzi wreszcie przed sob rozgadane i rozemiane panie
ku powozowi. Niemal udawao mu si dotrze do niego, gdy nagle jedna z nich wyrywaa si
z okrzykiem przeraenia ku domowi, biegnc po zapomnian parasolk czy koszyk, i
wszystkie wysiki Seana szy na marne.
Kiedy przydarzyo si to po raz trzeci, Sean straci panowanie nad sob. Rykn jak
ranny byk. Wrd pa zapanowaa martwa cisza, a dwie z nich wyglday, jakby miay si
zaraz rozpaka.
- Kochanie, tylko si nie denerwuj. - Ada staraa si go uspokoi.
- Nie denerwuj si. - Gos Seana dra z tumionych emocji. - Ale jeli wszystkie nie
bdziecie siedziay w powozie, zanim policz do dziesiciu, to mog bardzo atwo si
zdenerwowa.
Wszystkie panie siedziay na swoich miejscach, zanim doliczy do piciu i Sean
ruszy, wygldajc przy tym jak nastroszony kogut.
Powozy i furmanki z ca spoecznoci Ladyburga czekay ju przy zagrodzie dla
zwierzt. Sean przejecha wrd bezadnego szeregu ludzi witajc si ze znajomymi i
wymieniajc artobliwe uwagi. Powoli wszystkie powozy ustawiay si za zaprzgiem Seana i
dugi konwj ruszy w stron farmy Mahobo Kloof. Rozpoczo si polowanie.
W rodku szeregu kto gra na harmonii i ludzie zaczli piewa. Siedzcy w
kolejnych powozach podjli piosenk, a w jej brzmienie wczyo si skrzypienie k, stukot
kopyt i miechy.
Seanowi powoli przechodzi gniew. Sucha, jak na tylnym siedzeniu dziewczta Ady
piewaj Boland Se Nooinentje. Dirk wyskoczy z powozu i wraz z garstk wyrostkw
bieg przed komi. W pewnym momencie do Ruth spocza na kolanie Seana. Kiedy si
odwrci i umiechn do niej, dostrzeg wyraz ulgi w jej jasnych oczach.
- Sean, co za pikny dzie.
- Przepraszam, e omal go nie zepsuem... - odpowiedzia.
- Ale skde! - Przysuna si bliej do niego i nagle Sean poczu, e jest szczliwy.

Wszystkie przygotowania zwracay si teraz z nawizk. Ruth rozemiaa si cicho.


- Co miesznego? - Sean sign do tyu i wzi j za rk.
- Nie, nic. Po prostu poczuam nagle ochot si rozemia - odpara. - Spjrz, jakie
wszystko jest zielone. - Powiedziaa pierwsz rzecz, jaka przysza jej do gowy, eby zwrci
jego uwag i mc spojrze mu w oczy. Podstp si uda.
- Ziemia wydaje si jeszcze taka niedojrzaa. - Gdy patrzy na mijany krajobraz, jego
oczy nabray agodnoci, ktr Ruth zdya ju pozna. Znaa ju wiele z jego nastrojw i
szybko uczya si, jak jedne wywoywa, a inne zmienia. By bardzo prostym czowiekiem,
ale w tej prostocie drzemaa caa jego sia. Jest jak gra, pomylaa. Mona go tak atwo
przejrze, jak mona sobie bez trudu wyobrazi wygld gry, gdy padaj na ni pierwsze
promienie soca. Ma si z nim t sam pewno jak ze szczytem, ktrego przecze bdzie
pokrywaa mga, jeli wieje poudniowy wiatr, wieczorem cienie poo si w regularnych
wzorach na stokach, a wwozy stan si ciemnoniebieskie. Jednak sam ksztat gry nigdy si
nie zmienia i mona by pewnym, e nigdy nie ulegnie zmianie.
- Kocham ci, moja gro - szepna i oczekiwaa zdziwionego wyrazu twarzy, ktry
dojrzaa u niego w chwil pniej.
- Co?
- Kocham si. - Poprawia si.
- Och! Ja ciebie te kocham.
A teraz jest lekko zawstydzony. O, Boe, mogabym go zje! Gdybym moga
nachyli si i pocaowa go przy wszystkich...! W gbi ducha przyznaa, e pomys ten
bardzo si jej podoba.
- Co za podstp knujesz? - zapyta troch gburowato.
Nie przypuszczaa, e moe tak atwo odczyta jej myli. Zaskoczona spojrzaa na
Seana. Jej gra nagle pokazaa, e potrafi dokadnie zrozumie, co ona czuje patrzc na niego.
- Nic podobnego - zaprzeczya zmieszana. - adnego... - Zanim si zorientowaa, co
si dzieje, Sean odwrci si na siedzeniu, podnis j i posadzi sobie na kolanach.
- Sean, nie! - zawstydzia si Ruth, ale jej protesty zostay szybko stumione
namitnym pocaunkiem. Syszaa miech dziewczt Ady, zachcajce okrzyki i oklaski z
innych powozw. Zacza kopa i wyrywa si, odpychajc go jedn rk, podczas gdy drug
podtrzymywaa kapelusz. Kiedy Sean posadzi j z powrotem na siedzeniu, wosy Ruth
rozsypay si na plecach, kapelusz zsun jej si z gowy, a policzki i uszy paliy ogniem.

Zostaa bardzo dokadnie wycaowana.


- Sean, pierwszorzdny strza!
- Powtrka! Powtrka!
- Zaaresztujcie tego czowieka! - Okrzyki i miechy spotgoway jej zakopotanie.
- Jeste okropny! - Ruth wykorzystaa kapelusz, eby ukry nage rumiece. - W
dodatku przy wszystkich ludziach!
- To powinno pohamowa twoje figlarne zapdy, moja panno! Nagle Ruth nie bya ju
taka pewna ksztatu swojej gry. Kawalkada skrcia z gwnej drogi na wyboisty trakt,
przejechaa przez strumyk, wspia si na brzeg i rozcigna wrd drzew. Sucy, ktrzy
czekali ju od poprzedniego wieczoru, podbiegli do koni swoich panw. Z wozw wysypay
si z haasem dzieci i psy, a za nimi wysiedli doroli. Kobiety od razu skieroway si do
dwch olbrzymich namiotw, ktre ustawiono pomidzy drzewami, podczas gdy mczyni
wyjli bro i zaczli j skada.
Siedzcy na kole Sean otworzy skrzany pojemnik na strzelb i kiedy jego donie
automatycznie dopasowyway lufy do zamka, przyglda si z niema satysfakcj
poczynionym przygotowaniom.
Sean wybra to miejsce nie tylko ze wzgldu na zagajnik jaminowca, zapewniajcy
przyjemny cie i mikki dywan z opadych lici, ani z powodu pyncego w pobliu
strumienia, w ktrym mona byo napoi konie, ale take dlatego, e najblisza pozycja
naganiaczy bya oddalona o pitnacie minut marszu.
Kilka dni wczeniej kierowani przez Mbejane Zulusi oczycili teren z zaroli, wznieli
namioty i ustawili stoy, wykopali doy na rona, a nawet zbudowali z trawy dwie latryny
ukryte na uboczu.
W doach pod ronami paliy si olbrzymie kloce drzewa, ale ju wida byo, e do
poudnia zostan z nich jedynie arzce si wgle. Stoy, przy ktrych krciy si kobiety,
byy zastawione jedzeniem i wanie przy nich panowao najwiksze zamieszanie.
Z wozw zaczli schodzi mczyni ze strzelbami w rkach, zakadajc po drodze
pasy z amunicj i rozmawiajc gono, eby ukry podniecenie. Na polecenie ojca Dirk zebra
grup chopcw, ktrzy byli za mali, eby wzi do rki bro i za duzi, aby zosta z
kobietami. Ta grupka nie staraa si ukrywa rozgorczkowania. Uzbrojeni w sikele, czyli
kije bojowe Zulusw, wykazywali wszelkie oznaki, e nie bdzie ich atwo dopilnowa. Jeden
z modszych chopcw paka ju gono i rozmasowywa siniak po przypadkowym ciosie

sikel.
- W porzdku. Wszyscy maj by cicho! - krzykn na nich Sean. - Dirk zaprowadzi
was do naganiaczy. Tylko pamitajcie, jak zacznie si polowanie, macie robi, co wam si
kae! Jeli zapi ktrego, jak biegnie przed lini, to osobicie stuk go na kwane jabko.
Jasne? - Bya to duga przemowa, ktr Sean zakoczy z niebezpiecznie gron min, co
przydao wagi jego sowom. W odpowiedzi usysza chralne:
- Tak jest, panie Courteney.
- No to zmykajcie.
Krzyczc z radoci i cigajc si zapamitale, chopcy zniknli pomidzy drzewami i
w obozie zapanowaa wzgldna cisza.
- Dobry Boe, ta banda moe wyposzy stado soni, bawow i lww, a co dopiero
lene antylopy - zauway krytycznie Denis Peterson. - Sean, a co z naszymi pozycjami?
Wiedzc, e wszyscy go suchaj, Sean przeduy chwil oczekiwania.
- Na pocztku polujemy w Eland Kloof - oznajmi. - Mbejane i dwustu Zulusw
czekaj na pocztku wwozu na mj sygna. Pozycje zostan ustawione u wylotu wwozu. Sean umilk na chwil.
- Wanie, co z pozycjami?
- Cierpliwoci, panowie - uspokoi ich Sean. - Wiem, e nie powinienem powtarza
regu, ale... - i od razu zacz je wymienia. - adnych karabinw - tylko strzelby. Strzelacie
jedynie w uku 45 stopni przed sob. Nie ma adnych strzaw na boki. Odnosi si to
zwaszcza do waszej wielebnoci. - Ksidz, ktry by znany z tego, e strzela gdzie popadnie,
wyglda na porzdnie zmieszanego. - Mj gwizdek oznacza, e naganiacze s zbyt blisko, i
wtedy wszystkie strzelby do gry i zostaj rozadowane.
- Sean, robi si pno.
- Zaczynajmy ju.
- W porzdku - zgodzi si Sean. - Zajmuj rodkow pozycj. - W tumie day si
sysze zgodne pomruki. Najlepsza pozycja dla tego, kto zorganizowa polowanie. Nikt nie
mia adnych zastrzee. - Moja lewa flanka w nastpujcym porzdku: wielebny Smiley poniewa Wszechpotny pole najwicej zwierzyny prosto na niego, wic i ja mog tylko na
tym skorzysta. - Wszyscy si rozemieli, podczas gdy Smiley nie wiedzia, czy ma si
oburzy na blunierstwo, czy cieszy ze swojego szczcia. - Dalej Ronny Pye, Denis
Peterson, Ian Vermaak, Gerald i Tony Erasmus, wy dwaj moecie sami zdecydowa, jak si

ustawi, Nick... - Sean czyta nazwiska z listy. Lista przedstawiaa hierarchi wanoci
czonkw spoeczestwa Ladyburga, uwzgldniajc zamono i wpywy, popularno i wiek.
Poza wstawieniem siebie na samym jej czele, Sean nie zajmowa si sporzdzeniem wykazu,
gdy Ada, cakiem susznie, nie ufaa jego wyczuciu spoecznych wartoci.
- To by bya lewa flanka. - Sean podnis wzrok znad kartki. By tak zajty
wyznaczaniem stanowisk, e nie dostrzeg wczeniej nagego napicia i nastroju oczekiwania,
jakie ogarno jego publik. Samotny jedziec przejecha przez strumie i wjecha na ogierze
czystej krwi do obozu. Zeskoczy w milczeniu na ziemi, za suba odprowadzia jego konia.
Trzymajc w rku strzelb zbliy si do wozu Seana.
Sean patrzy na niego zdziwiony, czujc jak wzbiera w nim rado i rozlewa si na
twarzy szerokim umiechem.
- Garry, ciesz si, e moge przyj! - zawoa przyjanie, ale twarz Garry'ego
pozostaa bez wyrazu. Skin sztywno gow. Przynajmniej przyszed, pocieszy si Sean. To
tylko pierwszy gest. Musz na niego odpowiedzie.
- Garry, zajmiesz pierwsz pozycj po mojej prawej stronie.
- Dzikuj. - Garry umiechn si, lecz by to dziwnie zimny grymas. Garry szybko
odwrci si i zacz rozmawia z najbliej stojcym mczyzn. Przez tum przebieg dreszcz
rozczarowania. Wszyscy oczekiwali jakiego widowiskowego starcia. Kady z nich wiedzia
o nienawici dzielcej braci Courteney'w i zwizanej z ni tajemnicy. Jednak teraz
mczyni ponownie skoncentrowali uwag na wyczytujcym nazwiska organizatorze
polowania. Ten za szybko skoczy, zeskoczy z wozu i caa grupa mczyzn wyruszya z
obozu. Sean rozglda si za bratem i dostrzeg go na czele mczyzn kierujcych si w stron
Eland Kloof.
Szereg ludzi porusza si szybko do przodu, gdy myliwi wawo kroczyli wsk
ciek. Sean wiedzia, e nie dogoni brata, chyba eby zacz biec. Poczekam, a dotrzemy
do stanowisk, zdecydowa. Dobry Boe, co za wspaniae zakoczenie tygodnia. Mam Ruth, a
teraz mog odzyska brata i Michaela!
Ze szczytu skarpy Sean spojrza na Eland Kloof. Gboki i dugi na dwie mile, a
szeroki na piset jardw wwz wznosi si lekko na drugim kocu, a wreszcie czy si z
wyszym terenem. Cay jar by zasonity gstym, ciemnozielonym buszem. Nad t
nieprzeniknion mas zieleni wyrastao kilka wyszych drzew, ktre zdoay przebi si ku
socu. Niczym macki olbrzymiej kaamarnicy, dzikie wina i pncza wznosiy si z gbi

buszu i oplatay pnie drzew, jakby chciay je cign na d. Na krawdzi wwozu powietrze
byo suche i zdrowe, za na dole pachniao wilgotn ziemi i gnijc rolinnoci.
Myliwi ocigali si stojc nad urwiskiem, jakby nie chcieli zapuszcza si w
nieprzenikniony gszcz i zaduch pod nimi. Osoniwszy domi oczy przed socem
przygldali si wylotowi jaru, gdzie mona byo dostrzec linie ciemnych kropek na tle
wiosennej trawy - naganiaczy.
- Tam s dzieciaki - kto wskaza palcem. Dirk prowadzi swoj band wzdu
krawdzi wwozu.
Sean zbliy si do brata.
- No i jak, Garry, co sycha w Theunis Kraal?
- Wszystko w porzdku.
- Czytaem twoj ksik. Uwaam, e jest wietna. Z pewnoci zasuya na
uznanie, z jakim spotkaa si w Londynie. Lord Caisterbrook napisa do mnie, e jej ostatnie
rozdziay daj radzie wojennej dobry materia do przemylenia. Nieza robota, Garry.
- Dzikuj. - Jednak w jego odpowiedzi czu byo brak yczliwoci. Garry nie
wykona adnego gestu, eby podtrzyma rozmow.
- Michael nie przyjecha dzisiaj z tob?
- Nie.
- Dlaczego, Garry?
Garrick umiechn si po raz pierwszy, zimnym, pogardliwym umiechem.
- Nie chcia.
- Och! - Przez krtk chwil na twarzy Seana wida byo rozczarowanie. Odwrci si
do zebranych wok myliwych. - W porzdku, panowie, schodzimy na d.
Wszyscy zajli pozycje. Duga linia mczyzn staa cicho w cieniu i w nieruchomym
gorcu. Kady najbliszy ssiad by widoczny jedynie jako niewyrany ksztat wrd lici,
dzikich winoroli i wywrconych drzew. Jedynie poszczeglne fragmenty wida byo wyranie: zarys ronda kapelusza, przypadkowy promie soca na lufie strzelby, rk okolon
zielonymi limi. Panujca cisza bya rwnie cika jak upa, przerywana jedynie
nieuwanym poruszeniem gazi, stumionym kaszlniciem czy cichym trzaskiem zamka.
Sean obj oba kurki zamka kciukiem i odcign je do tyu, podnis strzelb i
wystrzeli szybko raz za razem w gsty dach lici nad gow. Usysza, jak niskie huki
wystrzaw roznosz si echem po wwozie, odbijajc si od stromych cian i nakadajc na

siebie. Po chwili zapada martwa cisza.


Sean sta bez ruchu, wytajc maksymalnie such, ale udao mu si jedynie usysze
cichutkie brzczenie owada i ostry, wystraszony krzyk ptaka. Wzruszy ramionami; dwie mile
odlegoci i gszcz rolinnoci musiay stumi krzyki naganiaczy i stukot kijw o pnie drzew.
Wiedzia jednak, e si zbliaj. Musieli usysze jego sygna. Wyobrazi sobie, jak
przedzieraj si w jednej linii przez gstwin; dwustu Murzynw, a pomidzy nimi biali
chopcy i wszyscy wykrzykiwali rytmicznym gosem to samo pytanie, rwnie stare jak samo
polowanie.
- E'yapi? - Pytanie powtarzane nieustannie z akcentem na pierwszej sylabie, co
nadawao pytaniu przenikliwe brzmienie.
- E'yapi? Dokd idziesz?
Pomidzy myliwymi a naganiaczami, w klinie popltanej rolinnoci, mona byo
wyczu pierwsze niespokojne ruchy zwierzyny. Delikatne ciaa podnosiy si z legowisk
ukrytych w opadych liciach. Napite minie powodoway, e kopyta, ostre i spiczasto
zakoczone wbijay si gboko w mikkie kopce lici. Uszy wysuway si do przodu, oczy
przypominay czarny, wilgotny atas, lnice pyski dray nerwowo wcigajc gboko
powietrze, a rogi w ksztacie korkocigw kady si na grzbietach. Cae ciao antylopy byo
spite i przygotowane do ucieczki.
Czujc jeszcze w nozdrzach delikatny zapach prochu, Sean otworzy komor strzelby i
dwie puste uski wypady na ziemi. Wyj dwa naboje z pasa i wsun je do komory,
zatrzasn strzelb i na wp odbezpieczy odcigajc kciukiem kurki.
Teraz zwierzta ju biegy. Najpierw anie, jasnobrzowe i nakrapiane, uciekay w
popochu z modymi, dugonogimi sarenkami za nimi. Nastpnie biegy kozy inkonka,
czarne, wielkie i ciche jak cienie; rozcignite w biegu z rogami pooonymi na grzbietach.
Antylopy pierzchay przed cichymi jeszcze krzykami i zamieszaniem, wyprowadzajc sarny i
mode z dala od niebezpieczestwa - ku czekajcym na nie strzelbom.
- Co syszaem! - Gos wielebnego Smileya brzmia, jakby go kto dusi, pewnie ze
wzgldu na koloratk, ktra janiaa w ciemnociach.
- Zamknij si, gupcze! - Sean ryzykowa swoje zbawienie, ale nie musia si
przejmowa, gdy jego sowa zginy w huku obu luf strzelby Smileya, tak nieoczekiwanym i
oguszajcym, e Sean podskoczy w miejscu.
- Trafie go? - spyta drcym z emocji gosem. - Wasza wielebno, czy trafi pan

co? - Sean nie widzia i nie sysza nic, co nawet przy najlepszych chciach mona by uzna
za antylop.
- A niech to, mgbym przysic... - Odpowied Smileya brzmiaa jak gos zza grobu. Co takiego, chyba si pomyliem.
Znowu si zaczyna, pomyla Sean z rezygnacj.
- Jeli zabraknie ci naboi, to powiedz mi o tym! - krzykn Sean i umiechn si na
obraone milczenie Smileya. Strzay musiay zawrci zwierzyn ku naganiaczom i wkrtce
antylopy zaczn si w popochu krci, szukajc drogi ucieczki. Pewnie niektre uciekn na
boki. Jakby dla potwierdzenia swoich myli usysza strza na lewej flance, zaraz nastpny i
dwa strzay na prawo od niego.
Zacza si prawdziwa strzelanina.
W krtkiej chwili ciszy Sean usysza wreszcie naganiaczy. Ich podniecone krzyki
byy jeszcze stumione, ale naglce.
Przez zason gazi dojrza jaki niewyrany ruch; migno co ciemnego, wic Sean
poderwa bro i wystrzeli. Kolba kopna go w rami, a jednoczenie dobieg go odgos
upadajcego ciaa i szuranie nogami.
- Mam go! - krzykn w podnieceniu Sean. Zwierz nadal wierzgao, z zaroli za
wychylia si gowa i grzbiet na wp dorosego samca. Antylopa rzucaa si po ziemi z
otwartym pyskiem, krwawic, zostawiajc ciemny lad na zeschych liciach. Jeszcze jeden
strza i dobite zwierz lego martwe. Na gowie wida byo ciemne plamki po kulach, powieki
dray w agonii, a z nozdrzy trysna krew.
Wok grzmiay wystrzay, krzyki naganiaczy i wrzaski radoci myliwych, odgosy
panicznej ucieczki i trzask amanych gazi.
Inkonka, duy samiec, czarny jak sam diabe, z trzema skrtami rogw i
wytrzeszczonymi w panice oczyma wybieg na ma polank. Zatrzyma si w miejscu z
uniesion gow, szeroko rozstawionymi przednimi nogami, zagoniony i ciko dyszcy.
Sean nachyli si nad strzelb, utrzyma muszk przez chwil na unoszcej si ciko
piersi zwierzcia i wystrzeli. Poczu kopnicie. Z lufy wypywa dugi, niebieski oboczek
dymu. Byk upad trafiony miertelnie z tak bliskiej odlegoci. Czysty strza.
- Mam go!
Nastpna antylopa wysza wprost na strza, biegnc w panice niemal wyskoczya na
Seana. ania z maym tu za ni - trzeba j puci.

Sarna zobaczya go i skrcia gwatownie w lewo ku przerwie pomidzy Seanem a


Garrickiem. Sean obejrza si za ni i spostrzeg brata. Garry opuci swoj pozycj i zblia
si do Seana. By lekko schylony, ze strzelb w obu rkach i odcignitymi do strzau
kurkami. Jego wzrok by wlepiony w Seana.
Garrick przeczeka cierpliwie wstpn faz nagonki. Pie drzewa, na ktrym siedzia,
by mikki i z lekka przegniy, pokryty mchem i pomaraczowo-biaymi plamami grzybw. Z
wewntrznej kieszeni kurtki Garry wyj srebrn flaszk wysadzan krwawnikami. Pierwszy
yk spowodowa, e do oczu napyny mu zy, ale przekn alkohol i odj piersiwk od ust.
Zabra mi wszystko, co miaem:
Moj nog. Gary spojrza na drewnian protez, ktra sztywno sterczaa przed nim z
pit na wp zagrzeban w zgniych liciach. Pocign szybko jeszcze yk, zamykajc oczy,
gdy brandy palia go w gardo.
Moj on. W ciemnoczerwonej powiacie pod powiekami zobaczy j ponownie tak,
jak j zostawi Sean, w porwanym ubraniu i z opuchnitymi zakrwawionymi ustami.
Moj msko. Z powodu tego, co jej zrobi tej nocy, Anna nigdy mnie ju nie chciaa.
Wczeniej miaem jeszcze jak nadziej. Teraz mam ju czterdzieci dwa lata i nadal jestem
niewinny jak dziewica. Ju za pno.
Moj pozycj. Ta winia Acheson nigdy by mnie nie wyrzuci, gdyby nie Sean.
A teraz zabierze mi Michaela.
Przypomnia sobie zapowied nieszczcia, jakiego dozna, gdy Anna opowiedziaa
mu o spotkaniu Michaela z Seanem w Theunis Kraal. Wszystko zaczo si wanie wtedy, a
kade nastpne zdarzenie jeszcze bardziej zaogniao sytuacj. Przypomnia sobie dzie, kiedy
Michael patrzy z napiciem na wyblaky, ale miay podpis w ksidze rejestrw.
- Czy to pismo wujka Seana?
Michael znalaz podniszczone siodo na strychu nad stajniami; wypolerowa je,
wzmocni szwy, przymocowa nowe rzemienie do strzemion i uywa go prawie przez rok.
Pewnego dnia Garry zauway inicjay wyryte na poach. S.C. Tej samej nocy zabra siodo
i wrzuci je do pieca pod bojlerem.
Osiem miesicy temu, na dwudzieste pierwsze urodziny Michaela, Garry zawoa go
do wyoonego boazeri gabinetu w Theunis Kraal i powiedzia mu niechtnie o zapisie
Seana dla niego. Michael trzyma w rkach kart o pozaginanych rogach i czyta, poruszajc
wolno ustami. W kocu podnis wzrok i jego gos by niepewny.

- Dlaczego wujek Sean zapisa mi poow Theunis Kraal, zanim si jeszcze


narodziem? Tatusiu, dlaczego to zrobi? Dlaczego? - Garry nie mia dla niego odpowiedzi.
Ostatni tydzie by najgorszy. Anna i Garry musieli uy wszystkich si, podstpw i
prb, eby powstrzyma Michaela przed przyjciem zaproszenia od Seana. Wreszcie zuluski
chopiec, ktrego zadanie polegao na ledzeniu Michaela i donoszeniu Garrickowi, zdradzi,
e kadego wieczoru jego syn przekracza granice Theunis Kraal, jedzi na szczyt skarpy i
przesiadywa tam godzinami patrzc w kierunku Lion Kop.
Strac go. Jest moim synem, nawet jeli Sean go spodzi. Jest moim dzieckiem i jeli
nie zapobiegn temu, Sean mi go zabierze. Chyba, e temu przeszkodz.
Podnis flaszk do ust i ze zdziwieniem stwierdzi, e jest pusta. Zatkn korek i
schowa j do kieszeni.
Wok niego rozlegay si strzay i krzyki. Podnis strzelb z pnia i zaadowa j.
Wstajc odcign kurki.
Sean dostrzeg go, gdy zblia si wolno, kulejc lekko na jedn nog. Szed
pochylony i nie stara si nawet odgarnia gazi, ktre uderzay go w twarz.
- Garry, nie wyamuj si z linii. Wracaj na swoj pozycj. Zostawie wyrw w linii.
Spostrzeg wyraz twarzy Garry'ego. Skra na nosie i policzkach bya tak napita, e
krawdzie nozdrzy zupenie zbielay. Szczki poruszay si nerwowo, a na czole byszcza
pot. Garry wyglda, jakby by chory albo wystraszy si czego panicznie.
- Garry, dobrze si czujesz? - Zaalarmowany Sean zrobi krok w jego stron i
zatrzyma si gwatownie. Garry wymierzy w niego ze strzelby.
- Przykro mi, Sean. Ale nie mog pozwoli ci go zabra - powiedzia. Sean widzia
tylko czarne wyloty luf i biae knykcie, gdy Garry ciska zamek. Jeden z palcw by zagity
na cynglach.
Sean poczu strach. Sta nie mogc si ruszy. Jego nogi zrobiy si nagle okropnie
cikie i zdrtwiae.
- Musz to zrobi. - Gos Garry'ego przypomina skrzeczenie. - Musz to zrobi, bo
inaczej mi go odbierzesz. Jego te zniszczysz.
Mimo e strach obezwadnia mu nogi, Sean odwrci si od brata i wrci na swoj
pozycj. Minie grzbietu, napite w oczekiwaniu, byy cignite tak mocno, e zaczy go
gwatownie bole.
Naganiacze byli ju zupenie blisko, sysza przed sob ich nawoywania i walenie

paek o drzewa. Podnis gwizdek do ust i wyda trzy przenikliwe tony. Krzyki zamary i we
wzgldnej ciszy Sean usysza za sob dziwny dwik, ni to pacz, ni to jk blu.
Bardzo wolno obrci gow. Garry znikn.
Nagle pod Seanem zaczy dre nogi, a jeden z mini uda kurczy si nerwowo.
Sean opad na ziemi, siadajc na dywanie z mikkich lici. Kiedy zapala cygaro, musia
trzyma zapak w obu rkach, eby natrafi na jego koniec.
- Tatusiu! Tato! - Dirk wbieg na polank. - Tato, ile masz?
- Dwa - odpar Sean.
- Tylko dwa? - W gosie Dirka sycha byo wyranie rozczarowanie i wstyd. - Nawet
wielebny Smiley pobi ci na gow. Zabi cztery!

66. Ruth wrcia do Pietermaritzburga nastpnego wieczora po polowaniu. Sean


nalega na to, eby pozwolia si odwie do domu. Ada, Dirk i kilkanacie przyjaciek,
ktre Ruth pozyskaa w czasie tygodniowego pobytu w miasteczku, odprowadzili ich na
stacj. Sean stara si odcign Ruth od zapamitaej rozmowy, w ktr wszystkie panie
wday si tu przed odjazdem pocigu. Jednak jego cige nalegania: Kochanie, lepiej wejd
do wagonu i Maszynis, ta da ju znak chorgiewk, byy zupenie ignorowane, a
wreszcie Sean musia wzi Ruth w ramiona i wsadzi j do pocigu jak baga. Po chwili jej
gowa wysuna si przez okno i Ruth podja dyskusj w miejscu, w ktrym zostaa
przerwana. Sean mia ju wsi za ni, gdy zobaczy Dirka. Z poczuciem winy uprzytomni
sobie, e okropnie zaniedba syna w cigu ostatniego tygodnia.
- Cze, Dirkie. - Sean zawoa chropowatym gosem. Chopiec rzuci mu si w
ramiona, zaplatajc rce wok szyi ojca.
- Daj spokj, Dirk. Jutro wracam.
- Chc jecha z tob.
Sean usiowa rozluni uchwyt chopca. Kobiety przyglday im si w milczeniu i
Sean czu, jak rumieni si ze wstydu. Mj Boe, przecie to ju nie jest mae dziecko - ma
prawie pitnacie lat. Sean usiowa nie pokaza po sobie irytacji, gdy szepn mu na ucho:
- Uspokj si natychmiast. Co sobie ludzie o tobie pomyl?
- We mnie ze sob, tatusiu. Prosz, we mnie ze sob. - Dirk dra mocno w jego
ramionach. Rozleg si dwik gwizdka. Z widoczn ulg kobiety odwrciy si od nich i
zaczy mwi szybko jedna przez drug.
- Mylisz, e jestem z ciebie dumny, kiedy tak si zachowujesz? - sykn na niego
Sean. - Bd grzeczny i poegnaj si ze mn normalnie.
Dirk ciska kurczowo jego rk, a zy napyway mu do oczu.
- Uspokj si natychmiast! - Sean odwrci si od niego i wskoczy do wagonu, gdy
pocig szarpn i ruszy.
Dirk zrobi kilka niepewnych krokw za nim i nagle si zatrzyma. Ramiona trzsy
mu si gwatownie, a oczy utkwi w twarzy ojca, kiedy ten wyjrza przez okno.
- Dirkie, tatu wrci jutro do domu. - Ada pooya delikatnie rk na ramieniu
chopca.
- Nie kocha mnie - wyszepta Dirk. - Nigdy nawet...
- Oczywicie, e ci kocha - przerwaa mu szybko Ada. - To tylko dlatego, e by...

Dirk nie pozwoli jej skoczy zdania. Szarpniciem zrzuci jej rk z ramienia,
odwrci si i zeskoczy z peronu na tory. Przebieg pod ogrodzeniem z drutu kolczastego i
rzuci si pdem przez pola, eby przeci tory w miejscu, gdzie pocig wyjeda z
szerokiego uku, wspinajc si wolno na skarp.
Bieg z wykrzywion bolenie twarz, czujc, jak ostre trawy uderzaj go po nogach;
bieg wyrzucajc gwatownie ramiona, eby zapa jeden rytm z nogami - a przed nim pocig
zagwizda aonie wysuwajc si zza plantacji van Essena.
Pocig ju go mija, oddalony o pidziesit jardw, nabierajc szybkoci, eby
wspi si na skarp. Nie zdy - mimo e wagon Seana by na samym kocu skadu - nie
mia szans go docign.
Zatrzyma si w miejscu, dyszc ciko, wypatrujc ojca, ale okno w przedziale Seana
byo puste.
- Tato! - krzykn na cae gardo, lecz jego gos uton w stukocie k i chrapliwym
steku parowozu.
- Tatusiu! - Zacz macha rkoma nad gow. - Tatusiu! To ja. Ja, Dirk.
Przedzia Seana przesun si wolno przed nim. Przez kilka krtkich sekund Dirk
mg dojrze wntrze przedziau.
Sean sta bokiem do okna. Pochylony do przodu obejmowa Ruth ramionami. Jej
gowa bya odrzucona do tyu, a nie zwizane wosy rozsypay si ciemnym strumieniem na
plecach. miaa si, pokazujc biae zby. Jej oczy lniy. Sean pochyli si jeszcze bardziej i
zakry jej otwarte usta swoimi wargami. Jeszcze chwila i oboje zniknli.
Dirk sta nieruchomo ze wzniesionymi ramionami. W kocu wolno opuci je na d.
Z twarzy zniko napicie. Oczy byy bez wyrazu, gdy patrzy na wijcy si w gr zbocza
pocig, a wreszcie ostatnia chmurka biaej pary znikna za horyzontem.
Dirk przeszed przez tory i znalaz ciek prowadzc na szczyt wzgrza. W pewnej
chwili podnis rce, otar palcami zy z policzkw i stan, patrzc na idcego skarabeusza.
uk by wielkoci kciuka, poyskliwie czarny i uzbrojony w gronie wygldajcy rg. Pcha
przed sob kulk gnoju trzy razy wiksz od niego samego. Podnosi si na tylne nogi i
wyrzucajc przednie przed siebie popycha gadk kulk. Skarabeusz nie baczc na nic dy
do jakiej kryjwki, gdzie mgby zakopa kulk i zoy w niej jajeczka.
Czubkiem buta Dirk kopn kulk w traw. Pozbawiony celu swojego istnienia uk
znieruchomia. Po chwili rozpocz poszukiwania. Kry w t i z powrotem, przesuwajc z

chrzstem lnicy pancerz po ziemi.


Kiedy Dirk patrzy na te gorczkowe poszukiwania, jego twarz bya spokojna i pikna.
Podnis stop i przycisn uka lekko obcasem.
Czu, jak pod butem rusza si malekie ciao, a wreszcie pancerz pk z chrzstem i
spod nogi trysn brzowy pyn. Dirk podj wspinaczk na szczyt wzgrza.
Tej nocy Dirk by sam. Otoczy nogi ramionami i opar czoo o kolana. Przenikajce
przez gazie biae wiato ksiyca byo zimne i przywodzio na myl uczucie wypeniajce
Dirka. Podnis gow. Ksiyc owietli jego twarz akcentujc szlachetne rysy. Gadkie
szerokie czoo, czarne linie brwi zharmonizowane z duym, ale delikatnie uksztatowanym
nosem. Tylko usta wyglday jak cienka linia, wykrzywiona biaym, zimnym blem.
- Nienawidz go. - Grymas blu nie zela, gdy Dirk szepta te sowa. - Jej te
nienawidz. Nie zaley mu ju na mnie. Chodzi mu tylko o t kobiet.
W zawzitym gosie sycha byo rozpacz.
- Zawsze chc mu udowodni... Nikomu, tylko jemu, ale jego to nie obchodzi.
Dlaczego nie chce zrozumie? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Zadra gwatownie jak w gorczce.
- Nie chce mnie ju. Nie dba o mnie wicej.
Drenie ustpio, a usta wyraay teraz jedynie nienawi.
- Poka mu jeszcze. Jeli mnie nie chce - to ja mu poka. - Nastpne sowa wyplu,
jakby to by brud w ustach. - Nienawidz go. - Nad jego gow zaszumiay poruszone wiatrem
gazie akacji. Poderwa si na nogi i rzuci do biegu, podajc owietlon przez ksiyc
ciek zagbiajc si w plantacj.
Polujcy przy drodze may szary meerkat dojrza poruszajcy si cie i wdrapa si
popiesznie na drzewo. Dirk bieg dalej, kajc przy kadym oddechu, coraz szybciej, gnany
nienawici. Twarz owiewa mu suchy zachodni wiatr, a Dirk potrzebowa tego powiewu.
Wiatr poniesie jego zemst.
- Teraz mu poka - krzykn nie zatrzymujc si. - Nie chcesz mnie? To dostaniesz to
w zamian! - Wiatr i akacje odpowiedziay na jego krzyk jak wiele odlegych gosw.
Przy drugiej drodze dojazdowej skrci w prawo, kierujc si ku sercu plantacji. Bieg
przez dwadziecia minut i kiedy wreszcie si zatrzyma, dysza ciko.
- Diabli z tob. Diabli z wami wszystkimi. - Jego gos by ochrypy i zaamywa si po
dugim biegu.

- Niech ci diabli. - Zszed z drogi i zacz si przedziera przez pltanin drzew.


Akacje miay ju dwa lata i cienkie, przeplatajce si gazie zagradzay mu drog, niczym
rce usiujce go powstrzyma; mae rczki czepiajce si w desperacji jego ubrania jak rce
proszcego ebraka. Dirk odsuwa je niecierpliwymi gestami i przedziera si dalej. W kocu
by ju gboko pomidzy drzewami.
- Tutaj! - powiedzia szorstko. Uklkn na maych gazkach i opadych liciach,
ktre zasay ziemi mikkim dywanem. Zgarn rkami spor ilo ciki, kajc przy
kadym ruchu tak, e wylewajce mu si z ust sowa byy nieskadne i pozbawione sensu.
- Suche, wszystko jest suche. Poka ci teraz - nie chcesz... Wszystko, co zrobiem dla
ciebie... nienawidz ci... Och, tatusiu! Dlaczego? Dlaczego nie chciae... co ja ci zrobiem?
Wycign z kieszeni pudeko zapaek. Potar dwa razy i dwa razy zapaki zamay mu
si w palcach. Trzecia jednak zapona niebieskim ognikiem, rozsypujc iskierki siarki i
rozpalajc si pewnym, tym ogniem, ktry taczy pomidzy jego zoonymi domi.
- No to masz! - Wsadzi ponc zapak w suche licie. Pomie zamigota, przygas i
oywi si, gdy zaja si kpka suchej trawy.
Trawa spalia si szybko i ogie znowu przygas, ale po chwili zapali si suchy li i
pomaraczowe pomyki zamigotay wesoo pomidzy gazkami. Rozleg si lekki trzask i
ogie rozszerzy si na boki. Poncy li unis si z arem w powietrze.
Dirk cofn si o krok, gdy pomienie skoczyy mu ku twarzy. Dirk ju nie paka.
- Tato - szepn, kiedy pomienie objy nisze gazie drzewa. Poryw wiatru uderzy
w drzewo i rozsypa iskry i zote jzyki ognia przenoszc je na ssiedni akacj.
- Tato! - Gos Dirka by niepewny. Wsta z ziemi, ocierajc nerwowo rce o koszul.
- Nie. - Potrzsn ze zdumieniem gow patrzc, jak drzewko rozkwita na czerwono,
a ogie szepcze cicho na wietrze.
- Nie. - Podnis gos. - Nie chciaem... - Jego krzyk zosta zaguszony trzaskiem
palcych si gazi. Szept pomieni szybko przemienia si w narastajcy ryk.
- Nie! Dosy! - krzykn. - O Boe, nie chciaem. Nie! Nie! - Rzuci si na drzewo,
wprost na jasne pomienie, kopic dziko gazie i rozrzucajc je na strony tak, i spaday na
boki i wzniecay nowe ognie.
- Nie, dosy. Prosz, zatrzymaj to! - Rwa ponce drzewo, dopki ar nie zmusi go
do cofnicia si. Podbieg do nastpnej sadzonki i zerwa liciast ga. Wrci do ognia,
bijc w pomienie i paczc w otaczajcym go dymie.

Unoszone zachodnim wiatrem, czerwonopomaraczowe jzyki lizay kolejne drzewa.


Dirk sta samotnie w kbach dymu i wirujcego popiou.
- Tato! Przepraszam, nie chciaem tego.

67. Poruszana wiatrem okiennica stukaa uporczywie o okno, ale nie by to jedyny
powd, dla ktrego Michael Courteney nie mg spa. Odnosi wraenie, e jest uwiziony,
skrpowany wizami, ktrych nie moe zerwa. Czu wyranie, jak olbrzymi dom Theunis
Kraal otacza go i wizi. By w wizieniu, miejscu wypenionym gorycz i nienawici.
Przewraca si niespokojnie z boku na bok, suchajc, jak okiennica wali coraz
gwatowniej o okno. Odrzuci koc, pod jego stopami zatrzeszczay klepki podogowe.
- Michael! - Dobiegajcy z ssiedniego pokoju gos by szorstki i podejrzliwy.
- Tak, mamo?
- Dokd idziesz, kochanie?
- Jedna z okiennic si otworzya. Chc j zamkn.
- Za co na siebie, kochanie, bo si przezibisz.
By cay spocony i czu, jak si dusi. Musia natychmiast wyj na wiee nocne
powietrze. Ubra si szybko i trzymajc buty pod pach przekrad si przez dugi korytarz na
szeroki ganek.
Znalaz w ciemnociach zasuwk i zamkn okiennic, a nastpnie usiad na stopniach
i wcign buty, zanim ruszy przed siebie przez trawnik. Zatrzyma si na najniszym tarasie
Theunis Kraal suchajc, jak zachodni wiatr szeleci w gaziach.
Gwatowno wiatru wzmoga jeszcze bardziej jego nieokrelony niepokj. Musia
wydosta si z doliny - wej na wyszy grunt, na skarp. Ruszy w stron stajni mijajc po
drodze wybiegi dla koni. Kiedy zbliy si do podwrka przed stajniami, zatrzyma si nagle
w p kroku. Na horyzoncie dostrzeg plam wiata. Nad wzgrzami Lion Kop wznosia si
stonowana, pomaraczowa una.
Michael rzuci si biegiem do stajni, woajc po drodze stajennych. Otworzy drzwi
przegrody i biegnc do konia porwa wiszc na cianie uzd. Niezdarnymi z popiechu
rkami wcisn wdzido pomidzy zby zwierzcia i zapi rzemienie. Kiedy wyprowadzi
konia na zewntrz, dwch rozespanych i zdziwionych chopcw stajennych czekao ju na
niego.
- Poar! - Mchael wskaza na wzgrza. - Zbierzcie szybko ludzi i przyprowadcie ich
do pomocy. - Wskoczy na grzbiet konia i spojrza na nich z gry. - Wezwijcie wszystkich
ssiadw, niech przyjad wozami. Popieszcie si! - Kopn klacz pitami i pocwaowa,
lec pochylony na jej grzbiecie.
Dwadziecia minut pniej Michael zatrzyma si na krawdzi skarpy. Klacz dyszaa

mu ciko pomidzy nogami. Pi mil przed nim, w samym rodku plantacji Lion Kop wida
byo ogniste koo, jasne mimo peni ksiyca. Nad drzewami wznosia si czarna chmura,
ktra porywana wiatrem zasaniaa gwiazdy.
- O Boe! Wujek Sean! - By to krzyk blu i Michael popdzi konia. Przegalopowa
przez brd na Baboon Stroom tak, e woda tryskaa spod kopyt konia, wspi si na brzeg i
wjecha pomidzy wzgrza.
Klacz zacza si potyka i wreszcie Michael wpad przez bram na podwrze farmy.
Na podwrzu zobaczy wozy i Murzynw z siekierami. Michael zatrzyma klacz tak
gwatownie, e omal przewrcia si na ziemi.
- Gdzie jest Nkosi! - krzykn Michael do potnego Zulusa, w ktrym rozpozna
sucego Seana.
- Pojecha do Pietermaritzburga. Michael zeskoczy z konia i puci go wolno.
- Polij kogo do wsi, eby sprowadzi pomoc.
- Ju to zrobiem - odpar Zulus.
- Musimy wyprowadzi zwierzta z zagrd i konie ze stajni. Ogie moe przyj tutaj
- powiedzia Michael.
- Ju kazaem wszystkim onom zaj si tym.
- Dobrze zrobie. Ruszajmy.
Zulusi kbili si przy wozach, trzymajc w rkach siekiery na dugich trzonkach.
Michael i Mbejane podbiegli do pierwszego wozu. Michael wzi lejce. W tej samej chwili
dwaj jedcy wpadli na koniach na podwrze. Michael nie widzia ich twarzy w
ciemnociach.
- Kto to? - krzykn gono.
- Broster i van Wyk! - Byli to najblisi ssiedzi.
- Dziki Bogu! Poprowadzicie pozostae wozy? Mczyni zsiedli z koni i podbiegli
do zaprzgw.
Michael stan na szeroko rozstawionych nogach, zamachn si batem i strzeli nim z
caej siy cal nad uszami muw. Zwierzta rzuciy si do przodu, wz szarpn i ruszy z
klekotem z miejsca.
Kiedy galopowali w szaleczym tempie gwn drog dojazdow, spotkali kobiety
zuluskie z plantacji idce wraz z dziemi w stron domu. Kobiety krzyczay co do swoich
mczyzn jadcych na wozach.

Michael nic nie widzia, sta na wozie ze wzrokiem utkwionym w sup ognia i dymu,
ktry wznosi si z samego rodka plantacji Seana.
- Ogie zaj drzewa, ktre sadzilimy dwa lata temu - powiedzia siedzcy za nim
Mbejane. - Pewnie ju jest blisko nastpnej przecinki ze starszymi drzewami. Nie moemy go
tam zatrzyma.
- Wic gdzie?
- Po tej stronie rosn modsze drzewa i s szersze drogi. Musimy tu sprbowa.
- Jak si nazywasz? - spyta Michael.
- Mbejane.
- Ja mam na imi Michael. Jestem kuzynem Nkosi.
- Wiem. - Mbejane skin gow i mwi dalej. - Zjed w miejscu, gdzie spotykaj si
drogi.
Dojechali do skrzyowania. W sektorze przed nimi rosy mode drzewka - wysokie na
dziesi stp i grube jak rami dorosego mczyzny, wyglday jak ciemna masa popltanych
gazi i lici. Dalej linia ognia znaczya miejsce, gdzie rosy dorose akacje. Nad nimi
wznosia si ciana iskier i ciemnego dymu, ktra wraz z wiatrem szybko przesuwaa si w
ich stron. W tym tempie ogie dotrze do nich za mniej ni godzin.
Poar tych rozmiarw mg z atwoci przeskoczy trzydziestostopow drog. Musz
wyci mode akacje i powikszy odstp do co najmniej szedziesiciu stp.
Michael zjecha z drogi i zatrzyma muy. Zeskoczy z koza i wybieg na spotkanie
nadjedajcych wozw.
- Jedcie dalej jakie dwiecie jardw i niech ludzie zaczn cina drzewka po tej
stronie drogi. Musimy poszerzy drog. Ja bd pracowa tutaj! - krzykn do van Wyka.
- Dobrze.
- Panie Broster, niech pan pojedzie do koca tego sektora i tnie drzewa w nasz
stron. Niech pan wycina na szeroko trzydziestu stp.
Nie czekajc duej, Broster pogalopowa drog. Obaj mczyni, przynajmniej dwa
razy starsi od Michaela, przyznali mu bez sowa prawo kierowania ca akcj.
Michael wyrwa siekier najbliszemu Zulusowi i biegnc ku akacjom wydawa
polecenia. Mczyni zaczli kbi si wok niego. Chopak wybra drzewo, rozstawi nogi
i spuci siekier niskim ukiem na pie. Drzewko zadygotao i z gazek posypay si licie.
Michael zmieni uchwyt na trzonku i uderzy z drugiej strony pnia. Ostrze przecio mikkie

drzewo, akacja pochylia si i upada z cichym jkiem. Michael przeszed do nastpnej. Zulusi
rozbiegli si wzdu drogi i noc rozbrzmiaa stukotem siekier.
W cigu nastpnych trzydziestu minut cztery razy przejeday nowe wozy
zaadowane ludmi, kierowane przez ssiadw Seana. W kocu trzystu ludzi pracowao przy
cince zasadzonych z takim trudem akacji.
Rami przy ramieniu, ludzie pracowali jak szaleni, depczc zwalone sadzonki przy
kadym kroku naprzd.
W pewnej chwili kto krzykn z blu i odwrciwszy gow Michael zobaczy, jak
dwch Zulusw cignie trzeciego ku drodze z nog na wp odrban przez nieuwany cios
siekier. W wietle ksiyca byszczaa ciemna krew.
Jeden z ssiadw podbieg zaj si rannym, wic Michael wrci do cinania akacji.
Zamach, zmiana rk, ponownie zamach i gone puum!, gdy drzewo pochylao si ku
ziemi. Michael przewraca je i przedziera si przez rozoyste gazie ku nastpnemu.
Zamach i sodki zapach sokw ywicznych. Czu bl w ramionach i pot ciekajcy po
pokrytych bblami doniach.
Nagle poczu nowy, kwany zapach, ktry przynis wiatr. Dym. Michael przerwa
prac i podnis wzrok. Inni mczyni po obu jego stronach take si zatrzymali i wiato
pomieni zataczyo na ich nagich, spoconych ciaach, gdy si pochylili, opierajc si na
siekierach i patrzc, jak zblia si do nich poar.
Na szerokoci czterystu jardw toczyo si ku nim morze pomieni. Nie by to
rozpalony do biaoci, wybuchajcy ogie, jaki ogarnia las sosnowy, ale przeraajcy ogrom
pomaraczowych i ciemnoczerwonych barw, buchajcych w niebo kbw dymu i snopw
iskier. Powoli odgos rbania ucich wzdu caej linii, gdy mczyni zatrzymali si i patrzyli
oniemiali na poar. Ogie owietla ich przeraone twarze. Wszyscy czuli ju buchajcy ar,
ktry wysusza mode rolinki, jeszcze zanim dotary do nich pomienie. Nagle silniejszy
podmuch wiatru owin wszystkich chmur czarnego dymu, odgradzajc dokadnie ludzi od
siebie. Chmura mina ich rwnie szybko, jak nadesza. Ludzie stali wrd powalonych
drzew, z trudem apic powietrze i kaszlc.
- Cofn si! Cofnijcie si do drogi! - zawoa Michael i jego krzyk zosta podjty
przez ustawionych w lini ludzi. Zaczli si przedziera przez sigajce im do pasa popltane
gazie i zbija w maych grupkach przy drodze. Stali obok siebie z opuszczonymi siekierami,
wystraszeni cian ognia i dymu.

- cinajcie gazie, eby zdusi ogie! - Krzyk Michaela obudzi ich z apatii. Rozcignijcie si wzdu drogi. - Pobieg drog ustawiajc ich w lini, krzyczc na nich i
klnc ze strachu. - Ruszajcie si! Pomienie opadn do ziemi, gdy dotr do zwalonych drzew!
Zakryjcie twarze koszulami! Hej, ty, nie stj tak!
Z determinacj, uzbrojeni w dugie gazie ludzie uformowali si w szeregu wzdu
drogi.
Stali w milczeniu owietleni pomieniami: twarze Murzynw bez wyrazu, a twarze
biaych zaczerwienione od wysiku i upau.
- Myli pan, e zdoamy... - zacz mwi Michael, gdy zbliy si do Kena Brostera, i
umilk. Na jego pytanie nie byo odpowiedzi. Powiedzia zamiast tego: - Stracilimy ju trzy
tysice akrw, ale jeli poar wymknie si spod kontroli...!
Obaj spojrzeli jednoczenie na dorose akacje rosnce za nimi.
- Zatrzymamy go tutaj - stwierdzi Broster z pewnoci, ktrej wcale nie mia.
- Mam nadziej, e si pan nie myli - szepn Michael. Nagle Broster krzykn:
- O Boe! Tam!
Przez chwil Michael sta olepiony czerwon un i gstym dymem. Poar by
nierwny. Miejscami ogie gna naprzd pochaniajc jednym skokiem cae poacie, a gdzie
indziej zostawia zatoczki drzew, ktre wysychay i brzowiay w arze.
Z jednej z takich zatoczek wyszed mczyzna, zataczajc si na lece pnie.
- Kto u diaba... - zacz Michael. Mczyzny nie mona byo rozpozna. Koszula na
nim wisiaa w strzpach, podarta przez gazie, ktre take zmieniy jego twarz w krwaw
mask. Mczyzna szed niepewnym krokiem w stron drogi, ale zrobiwszy dwa chwiejne
kroki upad na ziemi i znikn wrd lici.
- Nkosona. - Gos Mbejane przebi si przez trzask pomieni.
- Dirk! To Dirk Courteney! - Michael rzuci si do przodu. Bi tak wielki ar, e od
razu zacza go piec twarz. Jak okropna musiaa by spiekota w miejscu, gdzie lea Dirk.
Jakby zdajc sobie spraw, e ofiara jest bezbronna, pomienie gnay triumfujco w stron
lecego, eby go pochon ze szcztem. Ktokolwiek by si zbliy, eby zabra im zdobycz,
musia stawi czoo ich rozwcieczonej potdze.
Michael przedziera si przez drzewa biegnc do miejsca, gdzie Dirk wi si na ziemi,
niemal objty pomieniami. Buchajcy ar zdawa si wychodzi Michaelowi na spotkanie. Z
tyu za Michaelem bieg Mbejane.

- Wracaj! - rykn Zulus. - Wystarczy tylko jeden z nas. Michael nic nie odpowiedzia
i obaj przeskakiwali przez zwalone drzewa, cigajc si ku Dirkowi.
Mbejane dopad go pierwszy i podnisszy chopca z ziemi zawrci ku drodze. Zrobi
jeden krok, zanim si przewrci, jednak zaraz wsta chwiejnie z gstwiny gazi. Nawet jego
potna sia bya niewystarczajca w gorcej prni, jak wytworzy poar. Usta Murzyna
byy szeroko otwarte, wyglday niczym rowa jama na czarnej, byszczcej twarzy. Jego
pier unosia si ciko szukajc powietrza i wcigajc zamiast niego palcy ar.
Michael rzuci si Zulusowi na pomoc, przebijajc si przez ar. Ogarniaa go
czerwona ciana migoczcego wiata. Michael czu, jak skra na twarzy puchnie mu i
naciga si, a oczy staj si bolenie suche.
- Wezm go za nogi - stkn podnoszc Dirka. Na rkawie koszuli wykwita nagle
brzowa plama osmalona pomieniami, jak gdyby materia zosta nieuwanie przypalony
elazkiem. Michael poczu pod koszul bolesne pieczenie.
Zrobili zaledwie kilka krokw z Dirkiem, gdy Michael si potkn i pocign
Mbejane na ziemi. Podnosili si powoli; kady ruch by zwolniony przez ar - i gdy wstali,
byli ju otoczeni poarem.
Po ich obu stronach dwa jzory ognia dosigy powalonych akacji. Poar zwolni
nieco i przypad do ziemi, ale gwatowny powiew wiatru i wiee paliwo spowodoway, e
pomienie naoyy si na siebie, rozpocierajc si na zewntrz i otaczajc Michaela i
Mbejane palisad taczcych pomieni.
- Idziemy - wycharcza Michael przez spieczone i opuchnite gardo. - Musimy si
przebi!
Zaczli si przedziera ku ywej cianie ognia, przez ktr Michael widzia
zamglonych, niemal nierealnych ludzi gaszcych gaziami ogie - znieksztacone zjawy
usiujce utorowa im drog. Michael mia na sobie spodnie, koszul i buty, ale Mbejane
nosi jedynie opask biodrow i wida byo, e jest u kresu si.
Patrzc na Michaela ponad ciaem Dirka, Mbejane zobaczy dziwn rzecz: wosy
chopca marszczyy si powoli i w pewnej chwili zacz unosi si z nich dym, niczym z
poncego starego worka.
Michael krzykn z blu, a jego chrapliwy gos przedar si przez ryk i trzask
pomieni. Bl wyzwoli w nim ostatnie pokady siy. Schwyci Dirka, jakby to bya szmaciana
lalka, i zarzuciwszy go sobie na plecy wbieg w cian ognia.

Pomienie signy mu do pasa, czepiajc si apczywie ubrania, a jego posta spowia


wirujca chmura dymu i iskier - udao mu si jednak przedosta na drug stron.
- Pomcie Mbejane! - krzykn na zuluskich robotnikw. Jeszcze kilka krokw i
dotar do drogi. Upuci Dirka na ziemi i zacz wali rkami po ubraniu. Buty mia na wp
spalone, a ubranie tlio si w kilku miejscach. Michael zwali si na ziemi i przetoczy po
niej kilka razy.
Dwch Zulusw pobiego na ratunek Mbejane. Byli to zwykli robotnicy, ktrych
nazwisk nikt nie zna. aden z nich nie mia butw. Dostrzegli Mbejane, ktry szed
zataczajc si w ich kierunku. Objli go z obu stron i zaczli prowadzi ku drodze.
Michael uklkn na ziemi i mimo strasznego blu patrzy na nich z chorobliw
fascynacj.
Wiodc Mbejane za rce, jakby by niewidomy, weszli boso w ogie, wzniecajc
wok siebie chmur dymu i iskier. Dym otoczy ich czarnym obokiem i caa trjka znikna.
- Mbejane! - krzykn przez spieczone gardo Michael i poderwa si na nogi, eby
biec mu na ratunek. Po chwili si uspokoi.
- Dziki ci, Boe. - Mbejane i jeden z Zulusw wyonili si z dymu wpadajc w
wycignite rce czekajcych na nich ludzi.
Nikt nie poszed po drugiego Zulusa. Nikt nie odway si wej jeszcze raz w dym,
dopiero w dwie godziny pniej, gdy o wicie poar zosta opanowany, a dorose akacje
uratowane. Wtedy Ken Broster poprowadzi ma grupk ludzi pomidzy stosy dymicych
popiow. Znaleli Murzyna lecego twarz ku ziemi na czarnej pustyni. Tylko ta cz
ciaa, ktra bya przycinita do ziemi, przypominaa jeszcze czowieka.

68. Ladyburg za dwadziecia minut, panie Courteney. - Konduktor wsun gow do


przedziau.
- Dziki, Jack. - Sean podnis wzrok znad ksiki.
- Czytaem w dzisiejszej gazecie, e zarczy si pan i zamierza eni.
- Zgadza si.
- No c, niech to bdzie porzdna walka, bez adnych ciosw poniej pasa i
powodzenia dla was obojga.
Sean umiechn si do niego i konduktor przeszed do nastpnego przedziau. Sean
schowa ksik do torby i wyszed na korytarz.
Na tylnym pomocie wagonu zapali cygaro i opierajc si o barierk patrzy na step,
czekajc, a ukae si Lion Kop. Za kadym razem, gdy wraca do Ladyburga, lubi rzuci
pierwsze spojrzenie na plantacj.
Tego ranka by tak szczliwy i zadowolony z ycia, jak dawno mu si to nie zdarzyo.
Poprzedniego wieczoru, po naradzie z pastwem Goldberg, Ruth ustalia dat lubu na
marzec nastpnego roku. Do tego czasu Sean mia ukoczy cinanie pierwszej partii akacji i
bd mogli wybra si w podr polubn do Cape.
Wreszcie osignem wszystko, czego moe pragn mczyzna, pomyla.
Umiechn si do siebie i w tej samej chwili zobaczy dym. Wyprostowa si i odrzuci
cygaro.
Pocig wdrapywa si na skarp, zwalniajc bieg w miar, jak zblia si do szczytu.
W kocu osign krawd wzgrza i przed Seanem roztoczy si widok na ca dolin
Ladyburga. Zobaczy nieregularn plam wrd drzew i niewielkie, szare oboczki unoszone
przez wiatr nad wzgrzami.
Otworzy drzwiczki barierki i wyskoczy z pocigu. Polizn si i potoczy w d
wirowego nasypu. Czu, jak zdziera skr na kolanach i doniach, poderwa si jednak na
nogi i pobieg.
Wzdu drogi w miejscu, gdzie udao si zatrzyma poar, czekali ludzie. Jedni
siedzieli na ziemi, inni spali wyczerpani prac. Wszyscy byli pokryci warstw popiou i
sadzy. Oczy mczyzn byy czerwone od dymu, a minie napite z wysiku. Jednak nikt nie
opuci czarnej pustyni, znad ktrej wci unosi si dym, gdy wiatr mg jeszcze roznieci
nowy poar.
Ken Broster podnis gow i usiad szybko.

- Sean! - powiedzia. Lecy pokotem ludzie zaczli si porusza i niemrawo podnosi


z ziemi. Patrzyli, jak Sean idzie ku nim na mikkich nogach po piciomilowym biegu.
Sean zatrzyma si kilka krokw od nich starajc si unormowa oddech, ktry dawi
jego gardo.
- Jak? Jak to si stao?
- Nie wiemy, Sean. - Ken Broster wspczujco opuci oczy na ziemi. Nie powinno
si przyglda cierpicemu mczynie. Sean opar si o wz. Nie mg si zmusi, eby
spojrze ponownie na olbrzymi obszar spalonej ziemi i wystajce z niej szkielety drzew, ktre
wyglday niczym powykrcane palce wyrastajce z rk dotknitych reumatyzmem.
- Zgin jeden z twoich ludzi - poinformowa go cichym gosem Ken. - Jeden z
Zulusw. - Zawaha si przez chwil i doda zdecydowanym gosem: - S ranni. Ludzie s
ciko poparzeni.
Sean nic nie odpowiedzia. Wydawao si, e nie rozumie, co si do niego mwi.
- Twj kuzyn i twj syn, Dirkie. - Sean nadal patrzy na niego tpym wzrokiem.
- Take Mbejane. - Tym razem Sean skurczy si lekko.
- Posaem ich do domu. Jest tam ju doktor.
Sean nadal nic nie mg powiedzie, ale przetar doni usta i oczy.
- Z Mikiem i Dirkiem nie jest tak le, tylko poparzyli skr, ale nogi Mbejane
wygldaj bardzo brzydko. - Ken Broster mwi coraz szybciej. - Dirk zosta uwiziony
pomidzy pomieniami. Mike i Mbejane pobiegli mu na ratunek... otoczeni... na ziemi...
podnieli go... chcieli pomc... nie udao si... zupenie spalony... nogi popalone do koci...
Dla Seana sowa wci nie miay sensu. Opar si ciko o wz. Czu w sobie brak
jakiejkolwiek energii. Nie byo w nim adnej woli. To za duo. Zostaw to. Zostaw.
- Sean, dobrze si czujesz? - Poczu rk Brostera na ramieniu. Wyprostowa si i
rozejrza wokoo.
- Musz i do nich. Poycz mi konia.
- Id do domu, Sean. Zostaniemy tu i przypilnujemy plantacji. Nie musisz si martwi.
Zrobimy wszystko, eby nie powsta nowy poar.
- Dzikuj, Ken. - Spojrza na otaczajce go twarze i kryjce si w oczach
wspczucie. - Dzikuj wam wszystkim - powiedzia.
Sean wjecha wolno na podwrko stajni. Przed domem stao wiele wozw i sucych,
murzyskich kobiet i dzieci. Ludzie go rozpoznali i zapada martwa cisza. Przy cianie stajni

leay nosze, wok ktrych staa grupka kobiet. Sean podszed do nich.
- Witam ci, Mbejane.
- Nkosi. - Mbejane mia spalone brwi i rzsy, co nadawao jego twarzy wyraz
zdziwienia. Donie i stopy mia obwizane biaymi bandaami, spod ktrych tymi plamami
przesikay macie. Sean przykucn obok noszy. Nie mg wydoby z siebie gosu. Dotkn
niepewnie ramienia przyjaciela.
- Bardzo boli? - spyta wreszcie.
- Nie, Nkosi. Nie jest tak le. Moje ony przyszy mnie zabra. Wrc, jak tylko bd
mg.
Porozmawiali przez chwil i Mbejane powiedzia mu o Dirku i o tym, jak Michael
pobieg mu pomc. Wreszcie mrukn cicho:
- Ta kobieta jest on mczyzny, ktry zgin.
Sean zauway j dopiero teraz. Siedziaa samotnie na kocu na zatoczonym podwrku
oparta o cian. Obok niej stao dziecko; pochylone do przodu i nagie trzymao w rkach
pen, czarn pier matki i ssao mleko. Kobieta siedziaa z podwinitymi nogami, z
ramionami osonitymi brunatnot skr, ktra z przodu bya rozchylona, eby da dostp
dziecku. Sean podszed do niej. Dziecko spojrzao na niego duymi, ciemnymi oczami, ale nie
pucio piersi i po kcikach ust pocieko mu mleko.
- To by prawdziwy mczyzna - przywita kobiet Sean. Pochylia powanie gow.
- Tak, to by mczyzna! - zgodzia si z nim.
- Dokd pjdziesz? - spyta Sean.
- Do wioski ojca. - Wysokie nakrycie gowy z czerwonej gliny pochylio si dumnie,
podkrelajc jej odpowied.
- Wybierz dwadziecia sztuk byda z mojego stada i we ze sob.
- Ngi Yabonga. Bd pochwalony, Nkosi.
- Id w pokoju.
- Zosta w pokoju. - Wstaa, posadzia dziecko na biodrze i odesza wolno nie
ogldajc si za siebie.
- Pjd ju, Nkosi. - Odezwa si Mbejane z noszy. Jego skra poszarzaa z blu. Kiedy wrc, znowu zasadzimy akacje. To by tylko may poar.
- To by tylko may poar. - Sean skin gow. - Id w pokoju, przyjacielu. Wypij
duo piwa i nabierz ciaa. Przyjad ci odwiedzi.

Mbejane zachichota cicho i da znak onom, eby zajy miejsce przy noszach. Mode
i zahartowane prac w polu kobiety podniosy go, pooyy na mikkich skrach i wyniosy z
podwrka. Kiedy miny bram, zaczy piewa idc w podwjnym szeregu przy noszach,
smuke i dostojne. Ich nagie ciaa byszczay w socu, poladki koysay si pod krtkimi
opaskami biodrowymi, a ich wysokie i dumne gosy pieway star pie witajc wojownika
wracajcego do domu z pola bitwy.

Na ganku Lion Kop zebrao si wielu ssiadw z onami, ktrzy przyszli wyrazi
swoje wspczucie i zaofiarowa pomoc. Ada czekaa ju na niego w domu.
- Dirk? - spyta Sean.
- Wszystko w porzdku. Teraz pi. Daam mu laudanum.
- Michael?
- Czeka na ciebie. Nie chcia lekarstwa. Pooyam go w twoim pokoju.
Idc do swojego gabinetu Sean zatrzyma si przy pokoju Dirka i zajrza do rodka.
Dirk lea na plecach z zabandaowanymi rkami zoonymi na piersi. Twarz mia opuchnit
i poznaczon czerwonymi prgami po uderzeniach gaziami akacji. Na krzele obok ka
siedziaa Mary. Spojrzaa na Seana i zrobia ruch, jakby chciaa wsta. Sean potrzsn
przeczco gow.
- Nie. Przyjd, jak si obudzi. - Ruszy korytarzem do wasnego pokoju.
Trzy dziewczta Ady kryy wok lecego na ku Michaela, niczym ptaszki
niespokojne o bezpieczestwo gniazda. Zobaczyy Seana i ich paplanina momentalnie
umilka. Wszystkie dziewczta Ady z jakich niewyjanionych powodw bay si Seana.
- Och, panie Courteney. Jego biedne donie... - zacza jedna z dziewczt, zarumienia
si, przeprosia go szybko i ucieka z pokoju. Pozostae dziewczta wymkny si za
koleank.
Sean zbliy si do ka.
- Cze, Mike. - Jego gos sta si dziwnie chropawy, gdy zobaczy bbel, ktry wisia
chopcu na policzku niczym dojrzae winogrono.
- Cze, wujku Sean. - Poparzone miejsca na twarzy i ustach Michaela byy
posmarowane t maci. Sean usiad na brzegu ka.
- Dzikuj, Michael - powiedzia.

69. Ronny Pye zjawi si wczesnym rankiem nastpnego dnia. Wraz z nim przyszed
Denis Peterson. Obaj byli ubrani w garnitury.
- Co za niespodziewana wizyta - przywita ich Sean. - Przyszlicie w interesach czy
towarzysko?
- No c, jedno i drugie. - Ronny zatrzyma si na schodach werandy. - Moemy
wej?
Sean wprowadzi ich na werand i usiedli w milczeniu.
- Sean, syszaem o poarze. Co za nieszczcie... Syszaem, e zgin jeden z twoich
ludzi, a Dirk i Michael zostali poparzeni. Naprawd okropne. - Ronny potrzsn
wspczujco gow.
- Syszae pewnie take, e straciem cztery tysice akrw akacji? - spyta grzecznie
Sean.
- Tak, syszaem o tym. - Ronny skin uroczycie gow. - To straszne.
Ronny i Denis wymienili ukradkiem spojrzenia i popatrzyli na wasne rce.
- Bardzo nieprzyjemne - powtrzy Ronny i zapada cisza.
- Co jeszcze ci martwi - zapyta tym samym grzecznym tonem Sean.
- No c, skoro ju o tym mwisz. - Ronny sign do wewntrznej kieszeni
marynarki i wyj zoony dokument przewizany czerwon wstk. - Rozumiesz, nie
musimy rozmawia na ten temat dzisiaj. Moe zostawimy to, a bdziesz si czu lepiej?
- Mw! - warkn Sean.
- Punkt smy. - Ronny rozoy dokument na stole zastawionym filiankami. - W
wypadku wymienionego wyej zabezpieczenia, to znaczy, w przypadku gdy pewien sektor
plantacji akacji Lion Kop, zwany sektorem nr 2 w rozcigoci... - Ronny zawaha si. Przypuszczam, e nie ma sensu, abym czyta to w caoci. Wiesz, co mwi dokument. Akacje
byy czci zastawu pod poyczk.
- Ile dasz mi czasu na podjcie pienidzy? - zapyta Sean.
- No c, Sean, rozumiesz, e w kontrakcie nie ma uwzgldnionych adnych zwok.
Wyglda na to, e musisz teraz wyoy pienidze.
- Potrzebuj miesica - powiedzia Sean.
- Miesica! - Ronny by zaszokowany i obraony prob. - Suchaj, Sean. Naprawd
nie mog - to znaczy, na pewno masz pienidze. Na co ci potrzebny cay miesic? Po prostu
daj nam czek.

- Wiesz cholernie dobrze, e nie mam pienidzy.


- Wyglda na to... - zacz delikatnie Ronny. - Wyglda na to, e jeli nie masz teraz
pienidzy, to nie bdziesz ich mia i za miesic. Bez obrazy, Sean, ale musimy spojrze na t
spraw od strony interesw. Jeli rozumiesz, co mam na myli.
- Rozumiem ci. - Sean skin gow. - Ale potrzebuj miesica.
- Daj mu go - odezwa si nagle Denis Peterson. Denis siedzia dotd cicho. Ronny
odwrci si do niego gwatownie, z wykrzywion z wciekoci twarz. Toczy przez pi
sekund wewntrzn walk starajc si wygadzi rysy i opanowa gos.
- No wiesz, Denis - mrukn. - To rzeczywicie niezwyky sposb podchodzenia do
spraw. Wydaje mi si...
- Rozmawiaem z Audrey, zanim tu przyszlimy. Obiecaem jej... W kadym razie,
oboje si zgodzilimy. - Denis patrzy na dolin, niezdolny spojrze partnerowi w oczy.
Nagle Ronny Pye si rozemia. Dobrze, na Boga! Tak bdzie nawet lepiej. Bdzie
mg si przyglda, jak ten wielki, arogancki dra peza, ebrzc z wycignitymi domi.
Sean uda si najpierw do Jacksona, a Ronny zatelegrafowa ju do niego poprzedniego
wieczoru. Zatelegrafowa take do Nicholsa ze Standard Bank. Dzi wiadomo powinna ju
dotrze do pozostaych bankw poudniowoafrykaskich. Sean Courteney bdzie mia spore
kopoty z poyczeniem pienidzy choby na obiad.
- W porzdku, Sean. Mam dla ciebie specjalne wzgldy i daj ci jeden miesic. Przesza mu wesoo i Ronny nachyli si w fotelu. - Dokadnie trzydzieci dni. Ale pniej
sprzedam ci do ostatniej koszuli.

Gdy wreszcie sobie poszli, Sean zosta sam na werandzie. Ciepe promienie soca
kady si wesoo na zboczach wzgrz, ale w cieniu panowa przyjemny chd. Sysza, jak
dziewczta Ady szczebiocz gdzie wesoo w domu. Jedna z nich zachichotaa. Dwik
zirytowa Seana. Ze zmarszczonymi brwiami wyj z kieszeni pomit kopert i wygadzi j
rk na porczy fotela. Siedzia przez chwil nieruchomo gryzc koniec owka.
Nastpnie napisa: Jackson. Akacje Natalskie. Pod spodem: Standard Bank. Dalej:
Ben Goldberg. Zawaha si i przez chwil rozwaa ostatnie nazwisko na licie. Mrukn
pod nosem i zamaza je dwoma pocigniciami owka. Nie od Goldbergw. Lepiej ich
trzyma z dala od tego.
Nabazgra szybko jedno imi: Candy, a pod spodem: Tim Curtis.

To wszyscy. John Acheson by w Anglii. Sean czekaby dwa miesice na odpowied


od niego.
Tak, to ju wszyscy. Westchn cicho i schowa kopert do kieszeni. Nastpnie zapali
cygaro, opar si o porcz krzesa i pooy stopy na niskim murku werandy. Wyjad
jutrzejszym pocigiem, pomyla.
Okna za nim byy otwarte. Na ku pod oknem lea Michael Courteney i sucha
kadego sowa rozmowy. Wstawszy z blem z ka, zacz si ubiera. Wyszed z domu
tylnymi drzwiami, wic nikt go nie widzia. Klacz bya w stajni i Michael wrci do Theunis
Kraal.
Anna zobaczya, jak jedzie, i podbiega do niego przez podwrze.
- Michael! Och, Michael. Dziki Bogu, e nic ci si nie stao. Syszelimy... - Zamara,
kiedy dostrzega na jego twarzy lady poparze. Michael zsiad z konia i jeden z chopcw
stajennych wzi od niego lejce.
- Michael, kochanie. Twoja biedna twarz. - Obja go mocno.
- To nic, mamo.
- Nic! - Odsuna si od niego z zacinitymi ustami. - Uciekasz w rodku nocy do
tego... tego... A potem wracasz dwa dni pniej z popalon twarz i rkami i mwisz, e to
nic!
- Przykro mi, mamo. Babcia si mn zaja.
- Wiedziae dobrze, e bd si zamartwiaa na mier siedzc w domu i wyobraajc
sobie najrniejsze rzeczy. Nie przysae mi ani sowa wiadomoci, zostawie mnie...
- Moga przyj do Lion Kop - powiedzia cicho.
- Do domu tego potwora? Nigdy! Michael odwrci od niej wzrok.
- Gdzie jest ojciec?
- Jak zwykle w swoim gabinecie. Och, kochanie, nawet nie wiesz, jak bardzo si o
ciebie martwiam. Michael, powiedz mi, e mnie kochasz.
- Kocham ci - powiedzia machinalnie i wrcio stare uczucie dusznoci. - Musz
zobaczy ojca. To bardzo pilne.
- Dopiero co przyjechae. Pozwl, e zrobi ci co do jedzenia i zajm si twoj
biedn buzi.
- Musz natychmiast zobaczy ojca. Przepraszam. - Min j i wszed do domu.
Garry siedzia przy biurku, gdy Michael wszed do jego gabinetu. Michael nienawidzi

tego pokoju. Nienawidzi okopconego sufitu, przytaczajcego mroku, wykadanych boazeri


cian, cikich trofew myliwskich. Nienawidzi nawet dywanu i zapachu starych papierw i
kurzu. Wanie w tym pokoju zapaday decyzje i orzeczenia stanowice o jego yciu. Gabinet
by symbolem wszystkiego, od czego Michael chcia si wyrwa. Patrzy teraz z wyzwaniem
po cianach, jakby pokj by yw istot i myla: przyszedem zabra ci co, co naley do
mnie, musisz mi teraz zapaci.
- Michael! - But Garry'ego zastuka na drewnianej pododze, gdy ojciec wsta, eby go
przywita. Michael skrzywi si na ten dwik.
- Cze, tato.
- Mama i ja bardzo si o ciebie martwilimy. Dlaczego nie przysae nam adnej
wiadomoci? - W gosie Garricka sycha byo uraz. Michael otworzy ju usta, eby go
przeprosi, ale powiedzia co innego, ni zamierza.
- Byem zajty. Nie miaem czasu.
- Siadaj, synu. - Garrick wskaza na skrzany fotel. Zdj z nosa okulary w
metalowych oprawkach, lecz nie spojrza drugi raz na poranion twarz syna. Nie chcia
myle o Seanie i Michaelu.
- Ciesz si, e wrcie. Wanie pracowaem nad wstpem do mojej nowej ksiki.
To bdzie historia naszej rodziny od czasu, gdy twj prapradziadek przyby do Cape.
Chciabym usysze twoj opini na jej temat. Bardzo ceni sobie twoje zdanie. Rozwan
opini absolwenta college'u poudniowoafrykaskiego.
Puapka znowu si zamykaa. Na sam myl o tym Michael zacz wierci si w
fotelu. Czu, jak wyoone boazeri ciany zaczynaj na niego napiera. Sprbowa
zaprotestowa.
- Tato, musz z tob pomwi. - Jednak Garrick woy ju okulary i przewracajc
kartki mwi szybko.
- Myl, e ci si to spodoba. Powinno ci zainteresowa. - Garrick podnis wzrok i
umiechn si do Michaela z radoci dziecka przynoszcego podarunek. - O wanie. Mam.
Zaczn od samego pocztku. Oczywicie to jest dopiero zarys wstpu. Nie doszlifowaem
jeszcze wszystkiego. - Zacz czyta. Przy kocu kadego akapitu spoglda na syna szukajc
uznania, umiechajc si w oczekiwaniu na nie. W kocu Michael nie mg tego duej
wytrzyma i krzykn gwatownie, przerywajc Garrickowi w poowie zdania.
- Chc, eby spaci mi mj udzia w Theunis Kraal.

Garry przerwa na krtk chwil czytanie, drca nuta w jego gosie wiadczya, e
usysza prob Michaela, ale czyta dalej. Teraz jego gos straci dwiczne brzmienie i sta
si miertelnie monotonny. Garry skoczy akapit, odoy kartk, zdj okulary i schowa je
do futerau. cignita spryn pokrywka zamkna si z suchym trzaskiem i Garry podnis
wolno gow.
- Dlaczego?
- Potrzebuj pienidzy.
- Na co?
- Potrzebuj ich.
Garry wsta i podszed do okna. Sta przed nim nieruchomo z zaoonymi na plecach
rkami. Zielone trawniki cigny si a do potu ogradzajcego ogrody, wrd ktrych
krzewy wilkomleczu odcinay si purpurowymi plamami. Dalej teren unosi si lekko i Garry
spojrza na wyzocon socem traw, porozrzucane zagajniki, pasce si pomidzy nimi
krowy i cikie, srebrnoniebieskie chmury na niebie.
- Bdzie padao dzi w nocy - mrukn Garrick, ale Michael milcza. - Potrzebujemy
deszczu. Trzy tygodnie suszy i pastwiska zaczynaj ju wysycha. - Znowu nie uzyska
odpowiedzi. Garrick wrci do biurka.
- Syszaem, e wczorajszej nocy by poar w Lion Kop.
- Tak.
- Ludzie mwi, e twj wujek jest skoczony. Mwi, e ogie go zniszczy.
- Nie! - Michael zaprzeczy gwatownie. - To nieprawda.
- Michael, czy na to potrzebujesz pienidzy?
- Tak.
- Chcesz je da Seanowi?
- Chc kupi udzia w przedsibiorstwie akacjowym Lion Kop. Nie chc nic nikomu
dawa. To tylko czysty interes.
- A co z Theunis Kraal - z twoim domem? Tu si urodzie.
- Prosz, tato. Ju si zdecydowaem.
- Czy to Sean ci zaproponowa?
- Nie. O niczym nie wie.
- Wic to twj pomys. Sam to wymylie. Chcesz sprzeda dom wasnych rodzicw.
Mj Boe, jak on ma nad tob wadz, e chcesz zrobi co takiego?

Czerwienic si raptownie Michael kopn krzeso i poderwa si na nogi.


- Powiedziae to tak, jak bym was zdradzi.
- Bo tak wanie jest! - krzykn Garrick. - To judaszowa robota. Twoja matka i ja,
dalimy ci wszystko. Odejmowalimy sobie od ust, eby posa ci na uniwersytet.
Pracowalimy na ten dzie, kiedy wrcisz do Theunis Kraal i... - Zamilk, dyszc ciko.
Otar lin z ust. - A ty uciekasz do tej... tej wini. Co mamy o tym myle? Nie widzisz, e to
amie nasze serca? Ze wszystkich ludzi musiae wybra wanie jego! A teraz, teraz chcesz
p Theunis Kraal, eby mu zrobi prezent, eby kupi...
- Dosy! - ostrzeg go ostrym gosem Michael. - Zanim cos jeszcze powiesz, to
przypomnij sobie, od kogo dostaem poow domu. Przypomnij sobie, kto da mi mj udzia. Zapa kapelusz i odwrci si do drzwi.
- Michael. - Udrczony gos Garricka zatrzyma go na progu.
- O co chodzi?
- Twj udzia nie jest wiele wart. Nie powiedziaem ci o tym wczeniej, ale wwczas
bye za mody. Zaraza bydlca. Musiaem... - Nie mg mwi dalej.
- Co chcesz mi powiedzie?
- Usid, Michael. Siadaj, poka ci.
Niechtnie, obawiajc si tego, co mia usysze, Michael wrci do pokoju i stan
przy fotelu.
Garry wybra kluczyk z pku zawieszonego na acuszku od zegarka i otworzy grn
szuflad biurka. Wyj z niej zwinity dokument, zdj z niego gumk i poda go bez sowa
synowi.
Michael rozoy dokument i przeczyta tytu.
- Zastaw hipoteczny.
Czujc, jak mu si zaciska odek, otworzy dokument na pierwszej stronie. Nie
czyta tekstu. Sowa i grupy sw napisane wytuszczonym drukiem wystarczyy mu, eby
zorientowa si w treci.
- Trust & Banking Co. W Ladyburgu... Pewna cz ziemi obejmujca w przyblieniu
dwadziecia pi tysicy mrg usytuowana w dystrykcie Ladyburg, zarzd magistralny w
Pietermaritzburgu, znana jako farma Theunis Kraal... Wszystkie konstrukcje, budynki i
naprawy... Oprcz tego odsetki w wysokoci omiu i p procent.
- Rozumiem.

Michael wrczy ojcu dokument i wsta.


- Dokd idziesz?
- Wracam do Lion Kop.
- Nie! - szepn Garry. - Nie, Michael. Prosz, synu. Nie. O Boe. Nie! - Michael
wyszed z pokoju zamykajc za sob delikatnie drzwi.
Kiedy Anna wesza do pokoju, Garry siedzia za biurkiem z opuszczonymi ramionami.
- Pozwolie mu odej! - sykna od drzwi. Garry si nie poruszy; zdawa si jej nie
sysze.
- On odszed. Poszed do twojego brata, a ty mu na to pozwolie. - Jej gos by dotd
bardzo cichy, ale nabiera mocy w miar, jak mwia i w kocu przeszed w krzyk. - Ty gupi,
pijany zwierzaku! Siedzisz tutaj i zabawiasz si swoimi ksiczynami. Nie bye nawet na
tyle mczyzn, eby go spodzi - twj brat musia to zrobi za ciebie! Nie jeste te na tyle
mczyzn, eby go zatrzyma - znowu twj brat! Pozwolie mu odej. Zabrae mi mojego
syna.
Garry siedzia nieruchomo. Nic nie widzia. Nic nie sysza. W gowie mia mikk
szar mg, ktra zaguszaa wszelkie dwiki i zasaniaa wszystkie obrazy. W mgle byo mu
ciepo i czu si wreszcie bezpieczny. Nikt go nie mg dotkn, gdy cay by w ni spowity.
By bezpieczny.
- Tylko tyle jeste wart. - Anna porwaa plik papierw z biurka. - Twoje gupie
papiery. Twoja pisanina i marzenia o innych mczyznach - prawdziwych mczyznach.
Przedara kartki na poow i jeszcze raz, i ponownie, i rzucia nimi w ma. Skrawki
papieru zawisy w powietrzu i wirujc lekko opady mu na ramiona i gow niczym zesche
licie. Garry si nie poruszy. Dyszc ciko z blu i nienawici, Anna wzia nastpny plik
manuskryptu i porwaa go na strzpy, rozrzucajc je po pokoju.

70. Stali obaj na peronie, nie odzywajc si do siebie. Wiksz cz poprzedniego


dnia i nocy spdzili na rozmowie i teraz nie byo nic wicej do dodania. Stali wic obok siebie
otoczeni aur cichej przyjani i kady, kto by na nich spojrza w tej chwili, odgadby od razu,
e s ojcem i synem. Mimo e Michael nie by tak wysoki jak Sean i wydawa si przy nim
wrcz chudy, to kolor skry i wosw mieli taki sam. Obaj byli wyposaeni w takie same
wielkie nosy i due zmysowe usta.
- Zatelegrafuj, jak tylko znajd pienidze. - Sean wyjani dokadnie Michaelowi
finansowy stan Lion Kop. Powiedzia mu te, jak zamierza szuka pienidzy, eby zapobiec
upadkowi.
- Zajm si plantacj. - Michael mia zacz cinanie akacji, ktre nie zostay
pochonite przez poar. Poprzedniego wieczoru przejechali razem przez plantacj i oznaczyli
sektory, ktre nadaway si do okorowania. - Powodzenia, wujku Sean.
- Mike, poniewa pracujemy teraz razem, moe darujesz sobie tego wujka. Nie jest
to zbyt wygodne na co dzie.
Michael umiechn si.
- Powodzenia, Sean.
- Dziki, Mike. - Ucisnli mocno rce i Sean wspi si na stopnie wagonu.

Jackson by bardzo przyjacielski i stanowczy, a Nichols w Standard Bank bardzo


grzeczny i peen wspczucia. Sean zapa pocig do Johannesburga, eby sprbowa z
ostatnimi dwiema osobami.
- Pan pukownik Courteney. Jak mio pana widzie. - Recepcjonista w hotelu Candy
wyszed zza lady, eby przywita Seana. - Mwilimy o panu nie dalej ni tydzie temu.
Witamy w Johannesburgu.
- Witaj, Frank. Widz, e przybrae sporo na wadze, co? - Sean dgn lekko palcem
w kamizelk i mczyzna zachichota. - Powiedz mi, Frank, czy zastaem Candy... pani
Rautenbach?
- Ach! Zaszy pewne zmiany od czasu, gdy odwiedzi nas pan ostatni raz, sir. - W
umiechu recepcjonisty wida byo lad zoliwoci. - To ju nie jest pani Rautenbach. O nie.
Pani Heyns - teraz to pani Heyns!
- Dobry Boe! Wysza za Jocka!
- Wanie, sir. Dwa tygodnie temu - najwikszy lub w Jo'burgu od czasu wojny. Dwa

tysice goci.
- Gdzie jest teraz?
- Na morzu. Popynli w szeciomiesiczn podr polubn do Anglii i na kontynent.
- Mam nadziej, e bdzie szczliwa - mrukn cicho Sean, przypominajc sobie
wyraz samotnoci, jaki dojrza ostatnim razem w jej oczach.
- Ze wszystkimi pienidzmi pana Heynsa? Jak mogaby nie by szczliwa? - spyta
recepcjonista szczerze zdziwiony. - Zostanie pan u nas, pukowniku?
- Jeli macie wolny pokj.
- Zawsze mamy pokj dla starych przyjaci. Na jak dugo, sir?
- Dwa dni, Frank.

Tim Curtis by naczelnym inynierem w miejskiej kopalni. Kiedy Sean wspomnia o


poyczce, Tim rozemia si gono.
- Jezu! Sean, ja tu tylko pracuj! Nie jestem wacicielem tej cholernej kopalni.
Sean zjad obiad z Timem i jego on, z ktr Curtis oeni si dwa lata temu. Na ich
usilne proby Sean obejrza nowo narodzone dziecko i w gbi duszy stwierdzi, e wyglda
jak may buldog.
Przeduajc swj pobyt w Johannesburgu Sean odwiedzi wszystkie miejskie banki.
Mia z nimi do czynienia wiele lat temu, ale w wikszoci z nich zmieni si personel i Sean
by zdziwiony, gdy okazao si, e wszyscy zarzdcy bankw znaj jego nazwisko.
- Pukownik Courteney. Czy pan jest pukownikiem Seanem Courteneyem z farmy
akacjowej Lion Kop w Natalu? - Kiedy Sean kiwa twierdzco gow, widzia wyranie, jak
w ich oczach pojawia si nagle wyraz chodnej niechci.
smej nocy zamwi dwie butelki brandy do pokoju. Pi alkohol powoli i z jak
nieubagan desperacj. Brandy nie przyniosa mu ukojenia. Gwatowna walka, jaka toczya
si w jego mzgu, znieksztacaa problemy i pogbiaa przygnbienie.
Lea na ku, a te pomyki lamp ulicznych zblaky w nadchodzcym wietle
poranka. Brandy szumiaa mu w gowie i Sean pragn jedynie spokoju. Taki spokj mg
znale tylko w bezbrzenej, wypenionej cisz przestrzeni stepu. W pewnej chwili zobaczy
samotny grb pod nieduym wzgrzem. Usysza jk wiatru i przypomnia sobie, jak szumiaa
brzowa trawa. To by spokj, ktrego szuka.
Usiad niepewnie na ku.

- Saul - powiedzia, czujc smutek z powodu obiecanej pielgrzymki, o ktrej


zapomnia. - Tutaj ju skoczyem. Pjd teraz.
Podnis si. Zakrcio mu si w gowie i musia si przytrzyma metalowej porczy
ka.

71. Rozpozna wzgrze z odlegoci czterech mil. Ksztat pagrka by dokadnie


wyryty w jego pamici: symetryczne zbocza zawalone gazami, ktre migotay w socu jak
uski gada, paski szczyt okolony skaami niczym otarz, na ktrym zoono ofiar dzy i
gupocie.
Z bliszej odlegoci rozpozna krzewy aloesw porastajce zbocza, z misistymi
limi uoonymi w ksztacie koron ozdobionych purpurowymi kwiatami. W niskiej brzowej
trawie na rwninie pod wzgrzem cigna si linia jasnych plam. Sean podjecha do nich
bliej i zobaczy mae kopczyki biaych kamieni, na ktrych umocowano metalowe krzye.
Zesztywniay po caodniowej jedzie Sean zeskoczy z ulg na ziemi. Spta konie,
zdj im z grzbietw sioda i juki i puci je wolno, eby si pasy. Sta przez chwil
nieruchomo palc cygaro, czujc nagy strach przed zblieniem si do maego cmentarza.
Wolno spyna na niego cisza zalegajca step. Podmuchy wiatru nie przeryway jej,
ale jeszcze w jaki dziwny sposb j potgoway. Szorstki odgos rwanej suchej brzowej
trawy, ktr skuba jego wierzchowiec, wydawa si wrcz witokradczy, ale wyrwa Seana
z rozmyla. Podszed do podwjnej linii grobw i stan przy pierwszym. Na krzyu by
wyryty napis: Tu spoczywa dzielny obywatel.
Ruszy wzdu linii grobw znajdujc te same sowa na kadym z nich. Na niektrych
napis by nieregularny, a w jednym wypadku zamiast r kto napisa przez pomyk drugie
g w sowie burgher 5. Sean zatrzyma si i pomyla z nienawici o czowieku, ktry z
popiechu i nieuwagi zmieni wyraz pamici w obelg.
- Przepraszam - powiedzia na gos do czowieka spoczywajcego pod krzyem. W tej
samej chwili zawstydzi si i zezoci na siebie za tak sabo. Tylko szaleniec mwi gono
do zmarych. Podszed do drugiego szeregu grobw.
- Marynarz W. Carter, Krlewska Marynarka Wojenna. To ten gruby.
- Kapral Henderson C.F.S. Dosta dwie kule w pier i jedn w brzuch.
Szed wolno wzdu grobw, czytajc nazwiska. Niektre byy ju tylko nazwiskami
w jego pamici, ale inne kojarzyy mu si z ywymi ludmi. Przypomina sobie ich miech
czy strach, widzia, jak siedz na komach i sysza ich gosy. Ten by winien mu jeszcze
gwine, Sean przypomnia sobie zakad.
- Zatrzymaj j sobie - powiedzia gono i zaraz si opanowa. Doszed do koca linii,

Zbieno sw: burgher - obywatel, bugger - zboczeniec (przyp. tum.).

zwalniajc kroku w miar, jak zblia si do samotnego grobu, oddzielonego od innych tak,
jak Sean sobie zayczy.
Przeczyta napis. Nastpnie przykucn przed grobem i siedzia tak do zachodu soca,
gdy zimny wiatr zacz jcze nad wzgrzem. Dopiero wtedy odpi od sioda koc zwinity w
rulon. W pobliu nie byo adnego drewna na ognisko i Sean drzema niespokojnie z powodu
lodowatego zimna i jeszcze mroniejszych myli.
Rankiem wrci na grb Saula. Po raz pierwszy zauway, e pomidzy kamieniami
wyrasta trawa, a krzy pochyla si smtnie ku ziemi. Sean zrzuci kurtk i pracujc na
kolanach zacz myliwskim noem plewi chwasty, wyrywajc je z korzeniami. Nastpnie
podszed do krzya i zdj wierzchnie kamienie. Wyj krzy i wykopa gbsz dziur, a
nastpnie woy go uwanie z powrotem, obsypujc podstaw kamykami i ziemi, a potem
ukadajc rwno due biae odamki ska na wierzchu.
Cofn si o krok, strzepn piasek i patki wapienia ze spodni i przyjrza si swojej
robocie. Nie byo w porzdku, wyranie czego jeszcze brakowao. Zastanawia si przez
chwil, marszczc brwi, a znalaz wreszcie odpowied.
- Kwiaty - mrukn pod nosem i machinalnie spojrza na rosnce na zboczu gry
aloesy. Zacz wspinaczk, przedzierajc si przez zaomy ska ku szczytowi. Ostrym noem
z atwoci ci grube odygi, z ktrych trysn gsty sok. Sean zebra narcze kwiatw i
zacz schodzi w d. Po drodze zauway ktem oka jaskrawe rowe i biae kolory
pomidzy skaami. Skrci w ich stron. Stokrotki, kada z nich wygldaa jak idealnie
uksztatowana trbka o rowym gardle i z delikatnym tym jzyczkiem. Ucieszony
odkryciem Sean odoy narcze aloesw i wszed pomidzy stokrotki. Nachylony jak
niwiarz cina kwiatki, ukada je w pki i wiza odygi splecion traw. Zajty prac
doszed do wylotu maego jaru i wyprostowa si, eby rozluni obolae minie grzbietu.
Parw by tak wski, e mg go z atwoci przeskoczy, ale by jednoczenie
gboki i stromy. Sean zajrza w gb bez szczeglnego zaciekawienia. Dno rozpadliny
pokryte byo zmytym przez deszcz piaskiem. Zaciekawienie Seana wzroso, gdy rozpozna na
wp zagrzebane w ziemi koci duego zwierzcia. Wrd nich dojrza duy skrzany
przedmiot i zacz schodzi na dno.
Ostatnie jardy Sean przeby zelizgujc si na plecach. Wsta z ziemi i obejrza
znalezisko. Byy to skrzane podwjne juki z zardzewiaymi sprzczkami. Wycign je z
grzskiego piasku, zdumiony ich nieoczekiwanym ciarem.

Skra bya sucha i amliwa, wypowiaa do biaoci na socu i wietrze, a zamki


przerdzewiay na wylot. Kiedy Sean przeci noem paski, z worka wysypay si na piasek
zote suwereny, dwiczc metalicznie i byszczc w socu.
Sean patrzy na nie ze zdziwieniem. Upuci juki na ziemi i usiad przed stert zota.
Niemiao wzi jeden pieniek, obejrza portret starego prezydenta i z niedowierzaniem
podnis krek do ust lekko nagryzajc. Zby zatopiy si z atwoci w mikkim metalu.
Sean wyj monet z ust.
- Niech mnie wszyscy diabli - zakl wesoo i zaraz rozemia si w gos. mia si na
cae gardo z podniesion gow, czujc olbrzymi ulg. Trzs si dugo ze miechu, a
wreszcie mino podniecenie i Sean oprzytomnia.
Nabrawszy w obie garci zota spyta na gos:
- Dobra, ale skd, u diaba, si tu wzio? - Odpowied znalaz w ponurej twarzy
wybitej na kadej monecie. Zoto Burw.
- Do kogo wic naley?
Odpowied bya ta sama i Sean przepuci zote krki pomidzy palcami. Burskie
zoto.
- A cholera tam! - warkn gronie. - Od tej chwili jest to zoto Courteneya. - Zacz
liczy pienidze.
Wraz z poruszajcymi si szybko palcami pracowa jego mzg. Przygotowa przed
wasnym sumieniem lini obrony. Burowie byli mu winni rnic za wozy z koci soniow,
jego depozyt w banku Volkskaas, byli mu duni za ran od szrapnela w nodze i za kul w
brzuchu, za trzy lata walki i niebezpieczestwa i wreszcie mieli wobec niego dug za ycie
przyjaciela. Ukadajc suwereny w rwne stosiki po dwadziecia monet Sean rozway
spraw, a uzna, e jest dobrze uzasadniona, i wyda wyrok na wasn korzy.
- Mog przyj apelacj - oznajmi i skoncentrowa si na liczeniu. P godziny
pniej zna ju wielko swojego majtku.
Przed nim na paskiej skale, ktra posuya mu za st, lea olbrzymi stos zota. Sean
zapali cygaro i zacigajc si dymem poczu dziwn lekko w gowie. Jego sumienie
poddao si bezwarunkowo, ustpujc miejsca uczuciu penego samozadowolenia. Byo ono
tym silniejsze, e nadeszo po dugim okresie przygnbienia.
- Sean Courteney przyjmuje od byego rzdu republiki Transwalu sum w wysokoci
dwudziestu dziewiciu tysicy dwustu funtw jako zadouczynienie za wszelkie straty. -

Zachichota i zacz wsypywa zoto do skrzanych sakw.


Zarzuciwszy cikie juki na plecy i wziwszy zebrany pk kwiatw w ramiona, Sean
zszed ze wzgrza. Osioda konia, zaadowa sakwy na jucznego mua i dopiero wtedy
poszed uoy kwiaty na grobie Saula. Wrd wyschnitej brzowej trawy kolorowe kielichy
sprawiay imponujce wraenie.
Sean zosta jeszcze godzin z przyjacielem, ukadajc kwiaty i powstrzymujc si
przed chci gonego podzikowania Saulowi.
W kocu wsiad na konia i odjecha. Kiedy wraz z koniem byli ju tylko mao
znaczcymi punkcikami na olbrzymiej rwninie, z poudnia nadcign tuman suchego
powietrza niesionego przez wiatr. Wysoka kolumna rozgrzanego powietrza, piasku i
wyrwanej trawy nadcigaa zygzakiem nad may cmentarz za wzgrzem. Przez chwil
wydawao si, e przejdzie bokiem, ale w ostatnim momencie zmienia kierunek i spada
prosto na dwa rzdy biaych grobw. Tuman porwa kwiaty z nagrobka Saula, podnis je w
powietrze i rozerwawszy patki rozrzuci po stepie.

72. Sean wysiad z powozu i wszed do biura Banking & Trust Co. w Ladyburgu. Za
nim szed Michael niosc w rkach pkat torb podrn.
- Och! Pan pukownik Courteney! - krzykna entuzjastycznie moda sekretarka. Zaraz powiadomi pana Pye'a, e pan przyszed.
- Niech si pani nie trudzi. Sam zanios dobre nowiny. Ronny Pye spojrza
zaalarmowany, gdy drzwi do jego gabinetu otworzyy si gwatownie i do rodka weszo
dwch mczyzn.
- Dzie dobry, Ronny - powita go wesoo Sean. - Wyssae ju dzisiaj z kogo
pienidze, czy jeszcze na to za wczenie?
Ronny wymrucza co pod nosem obronnym tonem i wsta zza biurka.
Sean wybra sobie cygaro ze skrzanego pudeka stojcego na biurku i powcha je
uwanie.
- Masz niezy tyto w tej swojej norze - zauway i odgryz koniuszek cygara. - Ogie,
Ronny. Jestem klientem, gdzie si podziay twoje dobre maniery?
Niechtnie i z podejrzliw min Ronny przypali mu cygaro. Sean usiad na fotelu i
zaoy skrzyowane nogi na biurku.
- Ile ci jestem winny? - zapyta. Pytanie wzmogo podejrzliwo Ronny'ego i jego
oczy zatrzymay si na duej torbie w rkach Michaela.
- Masz na myli wszystko razem? Poyczon sum i odsetki?
- Poyczon sum i odsetki - potwierdzi Sean.
- No c, musiabym to obliczy.
- Podaj mi w zaokrgleniu.
- Hm, w duym zaokrgleniu, rozumiesz, to byo okoo - och, nie wiem - powiedzmy...
- Zamilk. Torba wydawaa si wyjtkowo cika. Ronny widzia, jak Michael si wysila,
eby utrzyma j w rkach. - No, powiedzmy, dwadziecia dwa tysice osiemset szedziesit
funtw i pitnacie szylingw. - Wymawiajc te sowa Ronny zniy gos, jakby wzywa imi
jakiego potnego bstwa.
Sean opuci nogi na ziemi. Pochyli si do przodu i odsun jednym ruchem rki
papiery lece na biurku.
- Bardzo dobrze. Michael, zapa mu.
Michael pooy uroczycie torb na blacie. Kiedy jednak Sean puci do niego oko,
caa powaga chopca ulotnia si i Michael umiechn si wesoo.

Nie ukrywajc nawet podniecenia, Ronny woy obie rce do torby i wyj z niej dwa
pcienne worki. Rozwiza rzemie na jednym z nich i wysypa na st zoto.
- Gdzie je dostae? - zapyta z wciekoci.
- Na kocu tczy.
- Ale tu jest caa fortuna - zaprotestowa Ronny, zagbiajc donie w torbie.
- Przyznaj, mao nie jest.
- Ale, ale... - Ronny grzeba w stosie pienidzy szukajc rda ich pochodzenia. Sean
jednak spdzi tydzie w Johannesburgu i nastpne dwa dni w Pietermaritzburgu wymieniajc
we wszystkich moliwych bankach mae iloci zotych krugerandw na pienidze
wiktoriaskie, portugalskie i monety kilku innych pastw. Teraz przyglda si przez minut
Ronny'emu z pogardliwym umiechem. Wreszcie wsta.
- Idziemy ju do domu. - Sean pooy rk na ramieniu Michaela i poprowadzi go do
drzwi. - Rnic woysz na moje konto, w porzdku?
Dalsze protesty zamary Ronny'emu Pye'owi na ustach i patrzy z mieszanin rozpaczy
i zawodu, jak posiadacz farmy akacjowej Lion Kop wsiada do powozu, bierze zamach biczem
i odjeda statecznie do domu.

Przez cae lato wzgrza Lion Kop rozbrzmieway echem siekier i piewem setek
pracujcych Zulusw. Kiedy padao drzewo z szumem amicych si gazi, zbliali si do
niego robotnicy z maczetami i cigali grub kor, ktr nastpnie wizano w bele. Kady
pocig jadcy z Ladyburga do Pietermaritzburga cign wagony z kor Seana Courteneya.
Kadego dnia zacieniay si wizy pomidzy Seanem i Michaelem. Szybko znaleli
wsplny jzyk, szczeglny ze wzgldu na oszczdno sw. Bez zbdnych dyskusji kady z
nich znalaz wasny zakres pracy na farmie. Michael postanowi, e bdzie odpowiedzialny za
utrzymanie w dobrym stanie sprztu, adowanie i rozadowywanie kory i ca robot
papierkow, w tym take zamawianie potrzebnych materiaw. Z pocztku Sean kontrolowa
podejrzliwie jego prac, ale kiedy okazao si, e nie ma adnych zastrzee, szybko da sobie
z tym spokj. Rozdzielali si jedynie pod koniec tygodnia, kiedy z oczywistych powodw
Sean jecha do Pietermaritzburga, a Michael musia wrci do Theunis Kraal. Michael szybko
zacz nienawidzi tych weekendw spdzonych w domu; nienawidzi bezustannych oskare
matki i jej czstych atakw paczu. Jeszcze gorsze byo milczce podejcie ojca, na ktrego
twarzy malowa si niemy wyrzut. Kadego poniedziakowego ranka opuszcza dom z

radoci wypuszczonego na wolno skazaca i przyjeda do Lion Kop, gdzie Sean zadawa
mu pytanie w stylu:
- Mike, co z tymi cholernymi trzonkami do siekier?
Dopiero wieczorami mieli czas usi na szerokim ganku i swobodnie porozmawia.
Mwili o pienidzach, wojnie, polityce, kobietach i akacjach. Rozmawiali jak rwny z
rwnym, nie ukrywajc niczego, jak dwaj mczyni, ktrzy pracuj razem dla wsplnego
celu.
Dirk spdza te wieczory siedzc w cieniu i suchajc ich gosw. Mimo e mia
dopiero pitnacie lat, potrafi ju nienawidzi z si dorosego mczyzny. Teraz ca swoj
nienawi skoncentrowa na Michaelu. Sean nie zmieni w niczym swojego podejcia do
Dirka; chopiec rzadko uczszcza do szkoy, jedzi krok w krok za Seanem po caej plantacji
dowiadczajc szorstkiej ojcowskiej czuoci i jeszcze bardziej szorstkiej dyscypliny - jednak
wyranie czu, e ich zwizek jest powanie zagroony z powodu Michaela. Z wieczornych
rozmw zosta wykluczony gwnie ze wzgldu na wiek i brak dowiadczenia. Jego uwagi
byy przyjmowane zawsze z pobaaniem i kiedy tylko koczy mwi, rozmowa toczya si
dalej, jakby wcale nie zabra gosu. Wobec tego Dirk siedzia w milczeniu planujc z
najdrobniejszymi szczegami zabicie Michaela. Tego lata na farmie miay miejsce drobne
kradziee i niewytumaczalne akty wandalizmu, a wszystkie dotkny wanie Michaela.
Zginy jego najlepsze buty jedzieckie, jego jedyna koszula wyjciowa zostaa rozerwana na
plecach, co Michael zauway dopiero, kiedy chcia j zaoy na comiesiczn zabaw
szkoln. Suka Michaela rasy pointer wya dugo i aonie za maymi szczeniakami, ktre
yy zaledwie tydzie, zanim Michael znalaz ich ciaka ukryte pomidzy sianem w stodole.
Ada i jej dziewczta zaczy si szykowa do wit Boego Narodzenia roku 1904 ju
w poowie grudnia. Ruth ze Storm przyjechay dwudziestego grudnia i Sean, ktry teraz
czciej opuszcza Lion Kop, zostawi wikszo spraw na gowie Michaela. W domku na
ulicy Protea panowa nastrj tajemniczoci. Sean zosta wyczony z dugich narad
odbywajcych si w pokoju Ady, gdzie Ada z Ruth obmylay sukni lubn. Nie by to
zreszt ich jedyny sekret. Byo co jeszcze, co powodowao, e wszystkie zatrudnione u Ady
panienki miay cigle ataki tumionego chichotu. Podsuchujc troszeczk pod drzwiami Sean
zorientowa si, e ma to jaki zwizek z gwiazdkowym prezentem Ruth dla niego. Sean mia
jednak powaniejsze zmartwienia, z ktrych najwikszym byo cige zabieganie o wzgldy
Storm Friedman. Z tym wizay si powane wydatki na sodycze, ktre dziewczynka

otrzymywaa bez wiedzy matki. Kucyk szetlandzki pozosta w Pietermaritzburgu i kosztem


mskiej godnoci i plam na kolanach Sean zgodzi si zastpi go wasn osob. W nagrod
kadego wieczoru otrzymywa zaproszenie na herbat w pokoju Storm i jej lalek.
Najbardziej ulubion z zabawek dziewczynki bya lalka z naturalnymi wosami i
ckliwym wyrazem twarzy. Storm pakaa okropnie, kiedy pewnego dnia znalaza swoj lalk z
porcelanow gow rozbit na wiele kawakw. Z pomoc Seana pochowaa zabawk na
tylnym dziedzicu domu, a na pogrzeb cito wiele kwiatw z klombw Ady. Dirk przyglda
si pogrzebowi z wyran niechci. Storm zdya si ju pogodzi ze strat, a ceremonia
pogrzebu tak bardzo si jej spodobaa, e poprosia Seana o odgrzebanie resztek lalki i
powtrzenie caego procesu. W rezultacie lalka zostaa pochowana cztery razy, po czym
ogrdek Ady wyglda, jakby ogoocia go chmara szaraczy.

73. Dla Seana wita Boego Narodzenia zaczy si wyjtkowo wczenie. Wraz z
Michaelem nadzorowali zabicie dziesiciu duych wow dla robotnikw zuluskich i rozdzia
zapaty i prezentw. Kady mczyzna otrzyma koszul koloru khaki i szorty, a kada z on
dostaa dwie garcie kolorowych paciorkw. Ceremonia obdarowywania odbywaa si wrd
miechw i wesoych pieww. Mbejane, ktry wsta na t okazj z ka, wystpi z
wyjtkowo dramatyczn przemow. Niezdolny taczy na wieo zagojonych nogach, sta
wrd robotnikw potrzsajc wczniami i wykrzykiwa potnym gosem pytania.
- Czy bi was?
- Ai-bho! - odpowiedzieli przeczco.
- Czy karmi was?
- Yhe-bho! - krzyknli chrem.
- Czy macie zoto w kieszeniach?
- Yhe-bho!
- Czy jest naszym ojcem?
- Tak, jest naszym ojcem!
Nie wszystko naley bra dosownie, pomyla wesoo Sean i wystpi z krgu, by
przyj od starszej ony Mbejane duy gliniany dzbanek wypeniony po brzegi piwem z
prosa. Do tradycji naleao, eby wypi jego zawarto do dna nie odrywajc ust od dzbana.
Najpierw Sean, a potem Michael dokonali tego wyczynu i wsiedli do czekajcego na nich
powozu. Mbejane wzi lejce i z Dirkiem siedzcym obok niego na kole zawiz ich do
Ladyburga.
Po pierwszych przywitaniach i yczeniach, Ruth zaprowadzia Seana na tylne
podwrze domu. Za nimi udali si wszyscy domownicy. Na rodku podwrka sta duy obiekt
przykryty brezentem, ktry zosta ceremonialnie zdjty i Sean ze zdumieniem wytrzeszczy
oczy na prezent.
Przed nim sta samochd byszczcy w socu lakierem i wypolerowanymi do poysku
metalowymi i skrzanymi czciami.
Na duych metalowych piastach i pod zdobic przd samochodu maskotk bya
wybita nazwa: Rolls-Royce.
Sean widzia ju te diabelskie maszyny w Johannesburgu i teraz czu si wyjtkowo
niepewnie w obecnoci jednej z nich.
- Kochana Ruth, brakuje mi sw, eby ci podzikowa. - Pocaowa j mocno starajc

si opni chwil, gdy bdzie musia zbliy si do potwora.


- Podoba ci si?
- Podoba? To najwspanialsza rzecz, jak kiedykolwiek widziaem. - Sean zauway z
ulg, e Michael zaj si ju pojazdem. Jako jedyny inynier w tym gronie, Michael usadowi
si za kierownic i przemawia z autorytetem do zebranego tumu gapiw.
- Wsiadaj! - zakomenderowaa Ruth.
- Pozwl mi go najpierw obejrze. - Z Ruth u swego boku, Sean obszed rollsa nie
zbliajc si do niego wicej ni na dziesi krokw. Okrge przednie lampy bysny mu
zoliwie w oczy i Sean odwrci wzrok. Czu, jak niepewno przeradza si w prawdziwy
lk, gdy uwiadomi sobie, e musi nie tylko wsi do tej strasznej machiny, ale take ni
kierowa.
Nie mogc duej przeciga ogldania zbliy si do samochodu i poklepa go po
masce.
- Cze! - powiedzia ponuro. Z nieokieznanym zwierzciem zawsze jest lepiej
ustanowi wyran zaleno przy pierwszym kontakcie.
- Wsiadaj! - Michael przej dowdztwo i Sean musia go usucha. Posadzi Ruth
porodku, a sam zaj miejsce jak najbliej drzwi. Siedzca na kolanach matki Storm
podskakiwaa niecierpliwie, piszczc z podniecenia. Chwila oczekiwania, kiedy Michael
przeglda ksik instruktaow, nie zwikszya u Seana pewnoci siebie.
- Ruth, nie sdzisz, e byoby rozsdniej zostawi Storm w domu, przynajmniej
pierwszy raz?
- Och, nie bdzie z ni adnego kopotu. - Ruth przyjrzaa mu si krytycznie i
umiechna si. - Kochanie, to naprawd zupenie bezpieczne. - Mimo jej zapewnie, Sean
zamar z przeraenia, gdy wreszcie zawarcza zapalony silnik. W czasie caej triumfalnej
podry przez ulice Ladyburga Sean siedzia w tej samej sztywnej pozie, patrzc
nieruchomym wzrokiem przed siebie. Mieszkacy miasteczka wylegli tumnie na ulice i
stojc wzdu drogi przejazdu witali ich wesoymi okrzykami i miechem.
W kocu wrcili na ulic Protea i gdy tylko Michael zaparkowa przed domem, Sean
uciek od samochodu jak od zego koszmaru. Sprzeciwi si te kategorycznie pomysowi
pojechania ca rodzin do kocioa twierdzc, e byoby to uchybieniem i w ogle w zym
gucie. Wielebnemu Smileyowi wyjtkowo pochlebio to, e Sean nie zasn w czasie caej
mszy. Sdzc po wyrazie jego twarzy uzna, e po raz pierwszy Sean troszczy si o zbawienie

wasnej duszy.
Po mszy Michael wrci do Theunis Kraal, eby zje witeczny obiad z rodzicami,
ale wrci wczesnym wieczorem udzieli Seanowi lekcji jazdy. Na ulicy zebrali si wszyscy
mieszkacy Ladyburga chcc zobaczy, jak Sean z Michaelem jed w marszowym tempie
wok domu. Wreszcie Michael uzna, e Sean jest gotw do samotnej przejadki i wysiad z
samochodu.
Samotny za kierownic, porzdnie ju spocony Sean rozejrza si nerwowo po morzu
ciekawskich twarzy i dostrzeg Mbejane umiechajcego si radonie w tumie gapiw.
- Mbejane! - zawoa go tubalnym gosem.
- Nkosi!
- Wsiadaj!
Z twarzy Zulusa znik umiech. Cofn si przezornie kilka krokw. Byo
nienaturalne, eby powz potrafi sam jecha i Mbejane nie chcia mie z tym nic wsplnego.
- Nkosi, nadal bol mnie nogi.
W tumie byo wielu robotnikw zuluskich, ktrzy przybiegli do miasteczka na wie
o cudach. Teraz jeden z Murzynw rozemia si zoliwie rzucajc cie wtpliwoci na
odwag Mbejane. Ten wyprostowa si, rzuci zabjcze spojrzenie wesokowi, podszed
dumnym krokiem do samochodu i usiad obok Seana splatajc donie na piersiach.
Sean wzi gboki oddech, cisn mocniej kierownic i spojrza zmruonymi oczyma
na drog przed sob.
- Wcinij sprzgo! - mrukn do siebie. - Wcinij bieg! Wycz hamulec!
Przepustnica do dou! Pu sprzgo!
Rolls skoczy do przodu tak gwatownie, e Sean i Mbejane zostali rzuceni na
siedzenia. Pidziesit jardw dalej samochd zatrzyma si z powodu braku paliwa, co byo
wyjtkowo askawym zbiegiem okolicznoci, gdy Sean wtpi, eby udao mu si
przypomnie procedur hamowania.
Szary na twarzy Mbejane odszed niepewnym krokiem od rollsa. Nie wsiad do niego
ju nigdy wicej i Sean po cichu zazdroci mu tej szczeglnej wolnoci. Z ulg przyj do
wiadomoci, e minie kilka tygodni, zanim nastpna partia benzyny zostanie przysana z
Kapsztadu.

74. Trzy tygodnie przed lubem Seana z Ruth, Ada Courteney wysza rankiem przed
dom, eby zebra owoce do niadania. W ogrdku znalaza Mary ubran w nocn koszul i
wiszc na gazi potnego drzewa avocado. Ada odcia dziewczyn i posaa sucego po
doktora Frasera.
Z pomoc lekarza zanieli ciao Mary do jej pokoiku i uoyli na ku. Podczas gdy
lekarz oglda ciao nieboszczki, Ada przygldaa si poniszczonej twarzy dziewczyny, ktr
mier zeszpecia jeszcze bardziej.
- Co za okropna samotno popchna j do tego aosnego kroku? - szepna. Doktor
Fraser zasoni zwoki przecieradem i spojrza na Ad.
- To nie mogo by przyczyn. Tak naprawd to wolabym, eby bya nawet troch
bardziej samotna. - Doktor wyj woreczek z tytoniem i nabi fajk. - Ciociu Ado, kto by jej
chopakiem?
- Nie miaa adnego.
- Musiaa mie.
- Dlaczego pan tak uwaa?
- Ciociu Ado, dziewczyna bya w czwartym miesicu ciy. Pogrzeb by bardzo
skromny. Przyszli tylko Courteneyowie i Ada ze swoimi dziewcztami. Mary bya sierot i
nie miaa adnych przyjaci.

Dwa tygodnie przed lubem Sean i Michael skoczyli cink drzew i zatrudnili
Zulusw do pracy przy sadzeniu nowych drzewek na terenie zniszczonym przez poar.
Sporzdzili razem sprawozdanie przychodw i strat. czc swoje podstawowe wiadomoci z
zakresu ksigowoci ze zdolnoci argumentowania, pn noc uzgodnili w kocu, e z
tysica piciuset akrw akacji otrzymali tysic czterysta dwadziecia ton kory, ktr sprzedali
za czn sum ponad dwudziestu omiu tysicy funtw.
Dalej nie byo ju mowy o jakiejkolwiek zgodzie. Michael nalega, eby wydatki na
materiay i sadzenie nowych drzewek przenie na nastpny sezon, co by dawao zysk w
wysokoci dziewiciu tysicy funtw za ostatni rok. Sean chcia odj od zarobionych
pienidzy wszystkie wydatki i wykaza za cay rok zysk jednego tysica funtw. Wreszcie
zdecydowali si posa ksigi rachunkowe do wykwalifikowanego ksigowego w
Pietermaritzburgu. Ksigowy stan po stronie Michaela.
Nastpnie rozwayli perspektywy na nastpny sezon i obaj odczuli lekkie

oszoomienie na myl, e bd mieli cztery tysice akrw akacji dojrzaych do cicia, ktre
sprzedadz za osiemdziesit tysicy funtw - pod warunkiem, e nie przydarz si nowe
poary. Tego samego wieczoru Michael napisa dwa listy bez wiedzy Seana. Jeden z nich by
skierowany do producenta cikiego sprztu w Birmingham, ktrego adres Michael spisa z
wielkich kotw parowych w czasie wizyty w przedsibiorstwie Natalskie Farmy Akacjowe.
Drugi list poszed do ksigarni Foyle'a na Charing Cross Road w Londynie z prob o
natychmiastowe przysanie caej literatury dotyczcej przetwarzania kory. Michael Courteney
przej od Seana zwyczaj miaego marzenia na jawie. Nauczy si take od niego, jak
urzeczywistnia swoje marzenia.

Trzy dni przed lubem Ada i jej mode pracownice pojechay pocigiem do
Pietermaritzburga, a Sean, Michael i Dirk podyli za nimi rollsem.
Caa trjka dojechaa do hotelu White Horse brudna i w wyjtkowo zych nastrojach.
Podr samochodem bya jedn wielk nerwwk, ktr Sean oywia nieustannymi
przestrogami i przeklestwami skierowanymi pod adresem kierowcy, czyli Michaela.
- Zwolnij, na mio bosk, zwolnij! Chcesz nas wszystkich pozabija!
- Uwaaj na krow!
- Nie jed tak blisko krawdzi!
Dirk take nie uatwia jazdy, dajc postoju dla zaatwienia potrzeb fizjologicznych,
zwisajc z boku samochodu, przechodzc bez przerwy z tylnego na przednie siedzenie i
nakaniajc Michaela do przekroczenia szybkoci wyznaczonej przez Seana. Wreszcie
zdenerwowany Michael zatrzyma wz i razem z Seanem wymierzyli mu kar rzgami
zerwanymi z rosncej przy drodze brzozy.
Po dotarciu na miejsce paczcym Dirkiem zaja si Ada. Michael zabra samochd i
pojecha w kierunku budynkw przedsibiorstwa Natalskie Farmy Akacjowe, gdzie spdzi
prawie cae trzy nastpne dni podgldajc proces produkcji i zadajc pytania. Sean uda si na
spotkanie z Janem Paulusem, ktry na jego prob przyjecha z Pretorii. W dniu lubu
Michael zapisa ju gruby zeszyt notatkami dotyczcymi przetwarzania kory, a Jan Paulus
wyoy dokadnie Seanowi cele i zadania Partii Poudniowoafrykaskiej. Sean na proby
zdeklarowania si odpowiada jedynie, e si nad tym zastanowi.
Ceremonia lubna daa wszystkim wiele do mylenia. Mimo e Sean nie mia nic
przeciwko wziciu Ruth za on w synagodze, zdecydowanie odmawia poddania si maej

operacji, ktra umoliwiaby mu stanicie na lubnym kobiercu. Z kolei jego propozycja,


eby Ruth przyja chrzest, spotkaa si z ostr odmow. Wreszcie osignito kompromis i
Ben Goldberg uzyska zgod magistratu miejskiego na lub cywilny, ktry odby si w sali
przyj w domu The Golds.
Ben Goldberg odda Seanowi pann mod, co wycisno wiele ez z oczu pani
Goldberg. Ruth wypada znakomicie w uszytej przez Ad sukni lubnej z zielonego atasu
ozdobionego perami. Storm miaa na sobie miniaturow kopi sukni matki i w czasie
ceremonii wdaa si w niedu ktni z innymi dziewczynkami nioscymi kwiaty. Michael
odegra z wielk pewnoci siebie rol wiadka. Uspokoi dziewczynki, poda w
odpowiednim momencie obrczki i podpowiada kwestie panu modemu, gdy ten zaczyna si
myli.
Na przyjciu na trawnikach przed domem zjawi si olbrzymi tum przyjaci i
partnerw w interesach Goldbergw i prawie poowa mieszkacw Ladyburga, w tym take
Ronny Pye i Denis Peterson. Nie przyby tylko Garrick i Anna Courteneyowie, ktrzy bez
sowa odrzucili zaproszenie.
By to wyjtkowo pogodny dzie i promienie soca paday na rwno przystrzyone
zielone trawniki przemieniajc je w drogocenne dywany. Na murawie ustawiono dugie stoy
zastawione najlepszymi potrawami z kuchni pani Goldberg i produktami browaru Bena
Goldberga.
W czasie przyjcia Storm Friedman chodzia od gocia do gocia i podnosia
sukieneczk, eby pochwali si rowymi wstkami przy majteczkach. Wreszcie zauwaya
to Ruth i poskromia crk.
Dirk z przyjemnoci stwierdzi, e bardzo mu smakuje szampan i wypi po kryjomu
za ywopotem sze szklanek musujcego wina. Niedugo potem rozchorowa si okropnie.
Na szczcie Michael znalaz go i zaprowadzi do ka w jednym z pokojw dla goci, gdzie
Dirk dochodzi powoli do siebie.
Z Ruth u swego ramienia, Sean obejrza prezenty lubne nie ukrywajc, e jest pod
wraeniem. Nastpnie znalaz w tumie goci Jana Paulusa i obaj mczyni wdali si w
zaciek dyskusj polityczn. Ruth zostawia ich samych sobie, wykorzystujc ten moment,
eby ubra si w strj poegnalny, w ktrym miaa opuci dom.
Bukiet panny modej zapaa najadniejsza z dziewczt Ady. W chwil pniej pikna
blondyneczka pochwycia spojrzenie Michaela i rumieniec na jej twarzy sta si rwnie

psowy jak trzymane w rku re.


Ruth wrcia wrd szmeru komentarzy wyraajcych uznanie i niczym zasiadajca na
tronie krlowa w zamieci confetti zaja miejsce w rolls-roysie. Ubrany w paszcz
przeciwdeszczowy i gogle Sean usiad za kierownic, wyprostowa si, wymrucza pod nosem
rytualne ju instrukcje i wczy silnik. Samochd niemal podnis si na tylne koa niczym
dziki rumak i ruszy podjazdem ku bramie sypic spod k wirem i przeganiajc z drogi
sposzonych goci. Ruth trzymajca kurczowo strusie pira na gowie i Sean pokrzykujcy na
samochd: Wio! Jazda, stara!, wyjechali na drog prowadzc przez dolin Thousand Hills
do Durbanu i dalej nad morze i zniknli w wysokim tumanie kurzu.

75. Trzy miesice pniej, zabrawszy po drodze Storm od pani Goldberg, wrcili do
Lion Kop. Sean przybra troch na wadze, oboje za mieli na twarzach wyraz zadowolenia,
jaki cechuje mode pary, ktrym udaa si podr polubna.
Na ganku przed domem znaleli skrzynie i pudeka zawierajce prezenty lubne,
meble i dywany Ruth oraz dodatkowy komplet mebli, ktre zakupili w Durbanie. Ruth,
wspomagana przez Ad, rzucia si z radoci w wir rozpakowywania i ustawiania mebli. W
tym czasie Sean uda si na inspekcj farmy chcc ustali, ile ucierpiaa w czasie jego
nieobecnoci. Poczu si lekko oszukany, gdy okazao si, e Michael doskonale dawa sobie
ze wszystkim rad. Plantacja bya oporzdzona i oczyszczona z chwastw, czarna blizna
biegnca przez jej rodek ju prawie znika pod wieo zasadzonymi drzewkami, sia robocza
okazaa si o poow bardziej wydajna dziki nowym, zachcajcym stawkom, ktre Michael
wprowadzi za rad ksigowego. Sean nie omieszka uwiadomi Michaelowi, eby: nie by
taki cholernie cwany i e najpierw musi si nauczy chodzi, zanim bdzie biega, ale na
kocu doda kilka sw pochway.
Zachcony Michael przyszed wieczorem do Seana, kiedy ten siedzia sam w swoim
gabinecie. Sean ton w stanie gbokiego zadowolenia z ycia, bo wanie trawi olbrzymi
porcj pieczeni woowej, a take dlatego, e Ruth zgodzia si w kocu na zmian nazwiska z
Friedman na Courteney. Mia te perspektyw przytulenia si do ony w ich olbrzymim ou,
gdy tylko dopije swoj brandy i wypali rcznie zwijane hawajskie cygaro.
- Chod, Mike. Siadaj. Napijesz si brandy? - Sean zaprosi go wylewnie, wic
Michael przeszed po perskim dywanie i niemal wyzywajco pooy plik papierw na biurku.
- O co chodzi? - Sean umiechn si do niego.
- Przeczytaj, to sam zobaczysz. - Michael usiad na krzele. Sean umiechn si na
widok wypisanego na pierwszej stronie nagwka: Szacunkowe oceny kosztw i plany
zbudowania fabryki do produkcji taniny. Przedsibiorstwo Lion Kop.
Umiech znik. Sean odwrci pierwsz stron i czytajc zacz marszczy brwi, a na
jego twarzy pojawi si wyraz niezadowolenia. Kiedy skoczy, zapali wygase cygaro i
siedzia przez pi minut w milczeniu starajc si doj do siebie po doznanym szoku.
- Kto ci podsun ten pomys?
- Nikt.
- Gdzie chcesz sprzedawa barwnik?
- To jest na stronie pitej. S tam wypisane wszystkie punkty skupu i ceny za ostatnie

dziesi lat.
- Ta fabryka potrzebuje dwadziecia tysicy ton kory rocznie; nawet gdybymy
obsadzili kady cal Lion Kop i Mahobo Kloof akacjami, moglibymy otrzyma zaledwie
poow tego.
- Moemy wykupi inne farmy w dolinie. Moglibymy zaoferowa lepsz cen ni
Jackson, gdy zaoszczdzimy na kolei do Pietermaritzburga.
- Kto zarzdzaby fabryk?
- Jestem inynierem.
- Tylko na papierze - mrukn Sean. - A co z wod?
- Postawimy tam na Baboo Stroom powyej wodospadw. Przez nastpn godzin
Sean wyszukiwa saboci w planie Michaela. Jego niepokj wzrasta w miar, jak Michael
spokojnie odpiera wszelkie zarzuty.
- W porzdku - warkn Sean. - Dobrze odrobie swoj prac domow. Teraz
odpowiedz mi na nastpujce pytanie: Skd, do cholery, mamy wzi siedemdziesit tysicy
funtw, eby sfinansowa twj pomys?
Michael zamkn oczy, jakby si modli, a jego szczki zacisny si mocno. Sean
zastanowi si, dlaczego nigdy wczeniej nie zauway siy, wrcz fanatycznej determinacji
promieniujcej z jego twarzy. Michael otworzy oczy i odpowiedzia cichym gosem:
- Poyczka w wysokoci dwudziestu piciu tysicy pod zastaw Lion Kop i Mahobo
Kloof, notarialny list zastawny w tej samej wysokoci za fabryk, a pozostaa cz ze
sprzeday akcji.
Sean poderwa si zza biurka i rykn na cay gos:
- Nie!
- Dlaczego? - Michael nadal mwi spokojnym gosem.
- Poniewa poow ycia spdziem w dugach potd! - Sean pokaza rk na gardo. Poniewa wreszcie nie mam adnych dugw i chc, eby tak zostao. Poniewa wiem dobrze,
jak to jest, kiedy ma si wicej pienidzy, ni si ich potrzebuje i nie lubi tego uczucia.
Poniewa jestem szczliwy z tego, co osignem i nie chc chwyta za ogon lwa, eby
obrci si i rzuci na mnie z pazurami. - Umilk na chwil dyszc ciko i zaraz znowu
krzykn: - Poniewa pewna suma pienidzy naley do ciebie, ale jeli bdziesz mia ich
wicej, to ty bdziesz nalea do nich. Poniewa nie chc by bogatszy, ni jestem!
Michael wyskoczy z fotela niczym ranny leopard i waln pici w biurko. Patrzy

wzburzonym wzrokiem na Seana, czerwony z gniewu pod siln opalenizn i cay drcy.
- Ale ja chc! Twoj jedyn obiekcj wobec mojego planu jest to, e jest dobry wybuchn.
Sean zamruga ze zdziwienia oczyma i podj walk.
- Jeli osigniesz to, przekonasz si, e wcale tego nie chciae! - wrzasn i Michael
odpowiedzia mu rwnie silnym gosem.
- Pozwl, e sam to osdz!
W tej chwili drzwi do gabinetu otworzyy si i na progu stana Ruth. Obaj mczyni
wygldali jak para gotujcych si do walki kogutw.
- Co si tu dzieje? - spytaa karccym tonem. Michael i Sean spojrzeli na ni z
poczuciem winy i z wolna si uspokoili. Michael usiad w fotelu, a Sean zakaszla niepewnie.
- Po prostu rozmawialimy, kochanie.
- Obudzilicie Storm i mao co nie zdarlicie dachu z domu. - Umiechna si i
podesza, eby wzi Seana za rk. - Dlaczego nie odoycie waszej rozmowy do jutra?
Moecie j kontynuowa rano z pistoletami w rkach.
Pigmeje z lasw Ituri poluj na sonie za pomoc maych strza. Podaj tropem
trafionego zwierzcia przez wiele dni, a wreszcie trucizna dotrze do serca i so pada
martwy na ziemi. Michael wbi pierwsz strza gboko w dusz Seana.

76. Ruth znalaza w Lion Kop szczcie, jakiego nigdy si nie spodziewaa i nawet
nie sdzia, e takie moe istnie.
Wczeniej bya trzymana siln rk kochajcego j, ale surowego ojca, a pniej przez
rwnie wymagajcego Bena Goldberga. Spdzia kilka szczliwych lat z Saulem, lecz teraz
byy one rwnie nierealne jak wspomnienia dziecistwa. Zawsze bya otoczona kokonem bogactwa, uwikana w spoeczne zalenoci i ograniczona przez rodzinn dum. Nawet Saul
traktowa j jak delikatne dziecko, za ktre trzeba podejmowa wszystkie decyzje. Jej ycie
byo spokojne i uporzdkowane, ale okropnie nudne. Ruth dwukrotnie si zbuntowaa:
pierwszy raz, gdy bez wiedzy ma ucieka z Pretorii, i drugi raz, gdy odwiedzia Seana w
szpitalu. Miaa wraenie, e jest skazana na nud.
Nieoczekiwanie staa si pani domu i powizanej skomplikowanymi wizami
rodziny. Z pocztku czua si przytoczona nowymi obowizkami i z przyzwyczajenia
zwracaa si do Seana po pidziesit razy dziennie z prob o podjcie najdrobniejszej
decyzji.
- Zawr z tob umow - zaproponowa Sean. - Nie bdziesz mi mwia, jak hodowa
akacje, a ja nie bd ci mwi, jak kierowa domem. Postaw t cholern szafk, gdzie ci si
ywnie podoba.
Z pocztku niepewnie, pniej z rosncym zaufaniem i w kocu z pewnoci siebie i
dum uczynia z Lion Kop wspaniay i wygodny dom. Trawa i krzaki otaczajce zabudowania
przemieniy si w trawniki i klomby z kwiatami, a zewntrzne ciany bielay od nowej farby.
Wewntrz byszczay jak bursztyn wypolerowane podogi, na ktrych Ruth uoya kolorowe
dywany z Buchary i ozdobia okna welwetowymi zasonami.
Po kilku nieudanych prbach z kuchni zaczy wychodzi obiady, ktre wprawiy
Michaela w zachwyt, a Sean zawyrokowa, e nadaj si do jedzenia.
Mimo nawau pracy miaa czas, dziki pomocy kilkunastu sucych, na wiele innych
rzeczy. Znalaza czas na czytanie, zabaw z crk i jazd konno. Odwiedzaa take Ad i
czsto zapraszaa j do siebie. Midzy nimi szybko zawizay si wizy silniejsze, ni to
zwykle bywa pomidzy wiekr i synow.
By take czas na tace i rona, na miech i dugie ciche wieczory, kiedy siedziaa
obok Seana na ganku czy w jego gabinecie i rozmawiali o przyszoci.
By take czas na intymne czuoci.
Jej ciao zahartowane jazd konn i dugimi spacerami byo silne i gorce. Byo

jednoczenie delikatne, jakby stworzone do mioci.


Jednak w jej szczciu byo jedno ciemne miejsce: Dirk Courteney.
Kiedy zabiegi o jego wzgldy spotkay si z wyjtkowo zimnym przyjciem, a
specjalnie przygotowane dla niego smakoyki wracay nie tknite do kuchni, Ruth zrozumiaa
powd niechci chopca. Wyczua gorzk zazdro, ktra ukryta za piknymi oczyma, zeraa
Dirka niczym rak. Przez kilka dni Ruth przygotowywaa sobie, co mu chce powiedzie.
Wreszcie znalaza odpowiedni okazj, gdy Dirk przyszed do kuchni, kiedy nie byo nikogo
w pobliu. Zobaczy j i odwrci si szybko, eby wyj, ale Ruth go zatrzymaa.
- Dirk, nie odchod, prosz. Chciaam z tob porozmawia. - Wrci do kuchni i stan
oparty o st. Ruth stwierdzia, e chopiec bardzo wyrs w cigu ostatniego roku, ramiona
nabray mskich ksztatw, a nogi byy silne, cho wyrastay ze szczupych bioder, ktre Dirk
obraliwie wysun do przodu.
- Dirk... - zacza i zamilka. Nagle przestaa by pewna siebie. To ju nie byo
dziecko, jak to sobie wyobraaa; w piknej twarzy rysowaa si zmysowo, ktra bardzo j
niepokoia. Dirk porusza si jak kot, wiadom siy swojego ciaa. Ruth poczua lk i szybko
przekna lin, zanim zacza mwi.
- Wiem, e jest ci bardzo trudno przyzwyczai si do tego, e Storm i ja mieszkamy z
wami. Wiem take, jak bardzo kochasz swojego ojca, ile dla ciebie znaczy. Ale... - mwia
bardzo wolno, dobierajc sowa, gdy caa przygotowana mowa wyleciaa jej z gowy.
Chciaa go przekona, e wcale nie s rywalami w walce o wzgldy Seana; e oni wszyscy:
Ruth, Michael, Storm i Dirk, tworz jedn cao, i e kade z nich ma do zaofiarowania i
przyjcia od Seana inny rodzaj mioci. Kiedy wreszcie umilka, wiedziaa ju, e Dirk wcale
jej nie sucha i nie zamierza zrozumie. - Dirk, bardzo ci lubi i chciaabym, eby te mnie
lubi.
Odpychajc si poladkami od blatu, Dirk si wyprostowa. Umiechn si do niej i
wolno przebieg wzrokiem od gry do dou po jej ciele.
- Mog ju odej? - zapyta i Ruth Zesztywniaa. Nagle poja, e nie ma mowy o
adnym kompromisie, e bdzie musiaa go pokona.
- Tak, Dirk. Moesz odej - odpowiedziaa. Zrozumiaa bardzo wyranie, e Dirk jest
zy i jeli ona przegra w tej walce, to zniszczy j i jej dziecko. Gdy to sobie uwiadomia,
przestaa si ba.
Zupenie jak kot, Dirk wyczu zmian jej nastroju. Przez chwil wydawao si jej, e

dostrzega co jakby wahanie w jego oczach, ale zaraz si odwrci i wyszed bez sowa z
kuchni.
Ruth dobrze zgada, e w niedugim czasie dojdzie do konfrontacji, ale nie
przypuszczaa, e stanie si to tak szybko.
Kadego popoudnia jedzia na plantacj z Storm dosiadajc kucyka. Urzdziy
sobie zabaw polegajc na tym, ktra szybciej znajdzie Seana i Michaela w labiryncie drg
przecinajcych si pomidzy akacjami. Kierowane niedokadnymi wskazwkami Zulusw
natrafiay w kocu na obu mczyzn i wrczay im termosy z kaw i kanapki. Nastpnie caa
czwrka urzdzaa sobie piknik pod drzewami na dywanie z lici.
Tego wieczoru, przebrana w strj do jazdy konnej i z koszem w rku, Ruth wysza na
kuchenne podwrze. Moda zulusk suca siedziaa w cieniu pod cian i flirtowaa z
chopcem stajennym. W pobliu nie byo nigdzie Storm i Ruth zapytaa ostro:
- Gdzie jest panienka Storm?
- Posza z Nkosana Dirkiem. Ruth poczua zapowied katastrofy.
- Dokd poszli?
Suca pokazaa rk w kierunku stajni i zabudowa rozoonych na zboczu wzgrza.
- Chod ze mn. - Ruth rzucia kosz i pobiega z zebran w rku spdnic. Dopada
budynkw stajennych i sza szybko od jednego boksu do drugiego, zagldajc do kadego z
nich. Nastpnie skierowaa si do pomieszcze, gdzie karmiono konie, zastawionych
skrzyniami z owsem, wiadrami z melas i poszatkowan lucern, ktrych zapach miesza si z
odorem nawozu i wygarbowanej skry. Wybiega ze stajni.
Storm krzykna przenikliwie i w ciszy, ktra nastpnie zalega, w gowie Ruth
rozbrzmiewa przeraony gos crki.
Pomieszczenie z uprzami. Ruth zawrcia w miejscu. Boe, prosz, nie! Tylko nie
to! Prosz! Prosz!
Otworzya drzwi do pomieszczenia. W rodku panowa mrok i chd i przez chwil
scena, na ktr patrzya, bya zupenie dla niej niezrozumiaa.
Storm staa wbita plecami w rg pomieszczenia z rkami podniesionymi do twarzy mae paluszki miaa szeroko rozstawione jak koce ptasich skrzyde. Jej ciao drao
wstrzsane spazmatycznym paczem.
Dirk przykucn przed Storm na pitach, z jedn rk wycignit, jakby jej chcia co
ofiarowa. mia si.

Ruth zobaczya t rzecz, ktr Dirk trzyma w rku, i zamara z przeraenia. Z jego
nadgarstka rozwija si w, wolno sigajc ku Storm z na wp zwinitymi miniami
grzbietowymi i czarnym jzyczkiem wibrujcym pomidzy rowymi wargami.
Ruth krzykna w panice i Dirk poderwa si na nogi, chowajc rk za siebie.
Z rogu pomieszczenia Storm rzucia si ku matce i schowaa gow w jej spdnicy,
paczc aonie. Ruth wzia j na rce, przyciskajc mocno do piersi, ale ani na chwil nie
oderwaa wzroku od twarzy Dirka.
- To tylko rooi-slang. - Rozemia si nerwowo Dirk. - Nie s grone. Tylko sobie
artowaem. - Rzuci wa na kamienn podog i rozgnit mu gow obcasem buta do jazdy
konnej. Kopniakiem odrzuci go na cian, niecierpliwym gestem odsun czarne loki z czoa
i zrobi krok w stron wyjcia. Ruth zastpia mu szybko drog.
- Nannie, we panienk Storm do domu. - Ruth podaa delikatnie dziecko sucej i
zamkna za nimi drzwi na zasuw.
W pomieszczeniu zrobio si ciemniej. Przez wysokie okna wpaday tylko dwa snopy
sonecznego wiata wypenione wirujcymi pykami kurzu. Panujc cisz zakca jedynie
szybki oddech Ruth.
- To by tylko taki art - powtrzy Dirk i umiechn si do niej zadziornie. Przypuszczam, e teraz pobiegniesz do ojca i mu wszystko powiesz, co?
ciany pomieszczenia byy usiane drewnianymi kokami, z ktrych zwisay uprze i
sioda. Przy drzwiach wisiay baty do zaganiania byda dugoci omiu stp z
niewyprawionej, poskrcanej skry, zwajcej si od trzonka ku kocowi. Ruth zdja jeden
z nich z koka i przerzucia koniec tak, e spocz na pododze pomidzy ni a Dirkiem.
- Nie, Dirk. Nie powiem twojemu ojcu. To jest tylko pomidzy tob a mn.
- Co zamierzasz zrobi?
- Rozwi ten problem raz na zawsze.
- Jak? - Nadal umiechajc si bezczelnie Dirk pooy rk na biodrze. Pod
zawinitymi rkawami napiy si minie, gadkie i lnice, jakby zostay nasmarowane
olejkiem.
- A tak. - Ruth zapaa koniec spdnicy, zrobia krok do przodu, zamachna si
biczem i kiedy jego koniec owin si wok kostek chopca, poderwaa go szybko do gry.
Zaskoczony Dirk upad do tyu uderzajc gow o cian. Lea przez chwil nieprzytomny.
Aby zapewni sobie wicej miejsca, Ruth przesza na rodek pomieszczenia. Czua w

sobie lodowat wcieko, ktra dodawaa siy jej wzmocnionym przez jazd konn
ramionom i odsuwaa w cie jakiekolwiek wspczucie. Bya niczym lwica walczca o ycie
swoje i swojego dziecka.
Jako wspaniaa amazonka Ruth nauczya si doskonale posugiwa pejczem i
pierwszym uderzeniem rozdara Dirkowi koszul od ramion do pasa. Nastpny cios trafi
Dirka prosto w krgosup paraliujc go, gdy usiowa podnie si z ziemi. Trzeci cios
owin mu si wok kolan i poderwa go za nogi.
Czogajc si na brzuchu Dirk sign po stojce przy cianie widy, ale spleciony
rzemie eksplodowa mu w tej samej chwili wok nadgarstka. Dirk wrzasn i przewrci si
na bok, przyciskajc zranion rk do piersi.
Ruth uderzya go ponownie i Dirk zacz pezn w jej stron niczym ranny leopard z
tylnymi nogami strzaskanymi przez kul. Ruth cofaa si przed nim krok po kroku, a dugi bat
wiszcza w powietrzu trafiajc raz po raz powalone na ziemi ciao chopca.
Ruth bia go bezlitonie, a koszula zwisa w strzpach odsaniajc biae ciao pokryte
czerwonymi prgami.
Bia go, a okrzyki blu zamieniy si w jki, wreszcie w aosny pacz.
Bia go, a w kocu lea na ziemi trzsc si z blu i jczc, a jego krew byszczaa
ciemnymi plamami na kamiennej pododze.
Wtedy Ruth zwina bicz i otworzya drzwi. Na dziedzicu przed stajniami zebrali si
chopcy stajenni i sucy, stojc nieruchomo w milczeniu.
Ruth wybraa czterech z nich.
- Zaniecie Nkosana do jego pokoju.
Nastpnie przywoaa jednego z chopcw stajennych.
- Pojedziesz do Nkosi. Powiedz mu, eby natychmiast przyjecha do domu.

Sean przyby szybko na jej wezwanie i wzburzony niemal wyrwa drzwi do pokoju
Dirka. Zatrzyma si na progu i z przeraeniem patrzy na plecy syna.
Rozebrany do pasa Dirk lea na ku twarz w d, a Ruth dotykaa delikatnie jego
plecw gbk. Na stole staa miska, z ktrej unosia si para i napeniaa pokj zapachem
rodkw antyseptycznych.
- Mj Boe! Co mu si stao?
- Zbiam go biczem - odpowiedziaa spokojnie Ruth i Sean spojrza na ni, nic nie

rozumiejc. Po chwili przenis wzrok na Dirka.


- Ty to zrobia?
- Tak.
Usta Seana zacisny si z gniewu.
- Jezu! Pocia go na kawaki! Przecie mao co, a by go zabia. - Spojrza na ni. Dlaczego to zrobia?
- To byo konieczne. - Absolutna pewno siebie i brak skruchy spowodoway, e
Sean nie wiedzia, co powiedzie. Nagle poczu, e nie jest ju taki pewny swojej zoci.
- Co on zrobi?
- Nie mog ci tego powiedzie. To co, co powinno pozosta tylko midzy nami.
Moesz o to zapyta Dirka.
Sean podszed szybko do ka i przyklkn przy Dirku.
- Dirk. Dirkie, synku, co si stao? Powiedz mi, co zrobie? - Dirk podnis twarz z
poduszki i spojrza na ojca.
- Pomyliem si. Niewane. - Skry twarz w poduszce i jego gos by stumiony, tak i
Sean mia wymwk, eby nie uwierzy w to, co usysza.
- Co powiedziae? - zapyta bardziej kategorycznie. Mina krtka chwila, zanim
Dirk odpowiedzia zupenie wyranie.
- Powiedziaem... e to mj bd.
- Tak wanie mylaem. - Sean wsta ze zdziwion min. - No c, Ruth, nie wiem,
dlaczego po mnie posaa. Wyglda na to, e sama panujesz nad sytuacj. - Ruszy do drzwi,
zatrzyma si i odwrci gow, jakby chcia co powiedzie, rozmyli si i potrzsajc gow
wyszed z pokoju.
Wieczorem, kiedy leeli zmczeni w milczeniu, czekajc na sen, Sean powiedzia
cicho:
- Myl, e zrobia dzi to, co ja powinienem by zrobi wiele lat temu. - Po chwili
doda sennym gosem: - Przynajmniej nikt ju nie ma wicej wtpliwoci, kto jest pani na
Lion Kop.

77. Sean ze szczer prostot przyjmowa ycie takim, jakie ono byo. Nie istniay dla
niego pytania bez odpowiedzi i problemy nie do rozwizania.
Kiedy pragnienie jakiej kobiety nie daje spokoju, po prostu si j zdobywa. Jeli to
nie przynosi oczekiwanego efektu, wtedy naley wzi j za on.
Kiedy chce si mie kawaek ziemi, konia, dom czy kopalni zota, trzeba sobie kupi.
Jeli nie ma pienidzy, naley znale sposb, by je dosta.
Kiedy lubi si jakiego mczyzn, wwczas si z nim pije, poluje i wtruje mu
miechem. Jeli za kogo si nie lubi, to albo trzeba wybi mu zby, albo tak bezlitonie
wyszydzi, eby poszo mu w pity. Kiedy syn staje si nieposuszny, naley zern mu
tyek, a nastpnie ofiarowa drogi prezent, okazujc prawdziwe uczucia. Sean musia
przyzna, e zaniedba ostatnio Dirka; na szczcie Ruth wykonaa wietn robot. Seanowi
pozostao jedynie wezwa syna do siebie i nakrzycze na niego porzdnie. Tydzie pniej
Sean wrci z wyprawy do Pietermaritzburga i z zaambarasowan min wrczy Dirkowi
pojednawcze prezenty. Pierwszy z nich by zapakowany w obite mosidzem skrzane pudo.
Bya to strzelba rcznie wykonana przez Greenera z Londynu; ze srebrnymi okuciami na
kolbie z drzewa orzechowego i wymienialnymi damasceskimi lufami. Drugim prezentem by
dwuletni rebak pochodzcy z hugenockiej stajni w Wocerster w prowincji Cape. Sun
Dancer, ktrego rodzicami byli Sun Lord i Harvest Dance, by zwierzciem najczystszej krwi,
niezrwnanej piknoci i wyjtkowej szybkoci. Sean zapaci za niego tysic gwinei i by
przekonany, e zrobi wietny interes.
Jeli chodzio o Seana, to uzna ten problem za zamknity. Mg si teraz bez reszty
powici trzem sprawom, ktre ostatnio zaprztay go bez reszty.
Po pierwsze, podj nieodwoaln decyzj uczynienia Ruth ponownie matk. W tej
kwestii mg liczy na jej daleko idc wspprac, ale poza spor doz przyjemnych i
korzystnych dla zdrowia wicze, jego wysiki nie przynosiy podanych skutkw. Sean
pamita, jak zrcznoci popisa si przy ich pierwszym spotkaniu, i obecne kopoty
wprawiay go w zdumienie. Ruth zasugerowaa, eby nie porzucali miej im obojgu
gimnastyki a do pory deszczowej; ju dawno rozwina si w niej zabobonna wiara w potg
pioruna. W czasie jednej z podry do Pietermaritzburga Sean znalaz na wystawie u
handlarza starzyzn drewniany posek przedstawiajcy Thora. Kupi go i przez duszy czas
boek sta nad ich kiem z motem w rku, przygldajc si ich wysikom z tak
wszechwiedzc min, e wreszcie Ruth obrcia go twarz do ciany.

Nastpn spraw, na ktrej skoncentrowa si Sean, bya wymylona przez Michaela


fabryka taniny. Michael uciek si do szkaradnego podstpu, ktry kompletnie zaskoczy
Seana i skoni go do stwierdzenia, e nie wierzy ju w uczciwo ludzi. Michael odwiedzi
wszystkich nowych plantatorw w dolinie, ktrzy za przykadem Seana zasadzili na swoich
gruntach akacje, i zaprzysigajc ich milczenie zaproponowa kademu udzia w spce.
Projekt zosta przyjty bardzo entuzjastycznie i do Seana przybya formalna delegacja
farmerw z Michaelem na czele. Przebieg spotkania by tak burzliwy, jakby to sam boek
Thor zasiad na miejscu przewodniczcego. W kocu Sean, ktry od czasu zapoznania si z
projektem rozwaa pomys z coraz wikszym entuzjazmem, da si przekona do wzicia
udziau w przedsiwziciu. Zada dla siebie siedemdziesiciu procent udziaw, reszt
zostawiajc do podziau pomidzy pozostaych hodowcw. Na tym samym posiedzeniu
wybrano rad nadzorcz, Seanowi powierzono funkcj przewodniczcego i zatrudniony
ksigowy otrzyma zlecenie zarejestrowania Ladyburskiego Przedsibiorstwa Akacjowego.
Sean pierwszy raz uy swojego decydujcego gosu do stumienia wtpliwoci pozostaych
czonkw zarzdu przy wyborze Michaela Courteneya na kierownika fabryki. Nastpnie
Michael wraz z jednym ze starszych szefw przedsibiorstwa, jako czynnikiem
stabilizujcym, zosta wysany pierwszym statkiem pocztowym Union Castle do Anglii, z
listem akredytowym w kieszeni i licznymi ostrzeeniami Seana w gowie. Pamitajc siebie
samego w wieku dwudziestu trzech lat, Sean uzna za konieczne wyjanienie Michaelowi, e
jego misj w Londynie jest zakup sprztu i nauka, nie za zaludnianie Wysp Brytyjskich czy
wydawanie pienidzy w kasynach i restauracjach.
Inicjatywa Ladyburga spotkaa si z szybk reakcj Jacksona z Natalskiego
Przedsibiorstwa Akacjowego, ktry stwierdza z alem, e nie bdzie mg odnowi
kontraktw z plantatorami z doliny Tugeli. Z powodu duego zapotrzebowania na sadzonki
ze strony innych farmerw, Jackson musia take zrezygnowa z zaopatrywania w nie Seana.
Na szczcie zapasy Seana byy cakiem wystarczajce, eby zaspokoi potrzeby caej doliny.
Jeli nic nie stanie na przeszkodzie, fabryka powinna zdy z rozruchem ju na nastpny
sezon cinki drzew.
Zanim Michael i jego nadzorca triumfalnie wrcili z Londynu, Sean podj gocin w
swoim domu starego przyjaciela. Jan Paulus zniecierpliwiony trzyletni listown utarczk z
Seanem przyjecha w kocu do Ladyburga i zapowiedzia, e zostanie tak dugo, a ten
zgodzi si stan na czele natalskiego oddziau Partii Poudniowoafrykaskiej i bdzie

kandydowa z okrgu ladyburskiego w nastpnych wyborach do ciaa ustawodawczego. Dwa


tygodnie pniej, kiedy razem z Seanem upolowali dostatecznie duo perliczek, baantw i
antylop, wypili olbrzymie iloci kawy i nieco mniejsze brandy i nagadali si a do
ochrypnicia, udao im si doj do porozumienia. Wyjedajc do Johannesburga Jan Paulus
stwierdzi na poegnanie:
- Toe Maar! Wic wszystko zostao uzgodnione.
Program polityczny Partii Poudniowoafrykaskiej przewidywa utworzenie rzdu
federacyjnego reprezentujcego prowincje: Cape, Transwal, Wolny Stan Oranje i Natal,
odpowiadajcego przed Whitehallem. Program ten spotka si z ostr opozycj zarwno ze
strony Anglikw i Holendrw, ktrych gwnym sloganem w nadchodzcych wyborach byy
sowa: Niech Bg chroni krla, jak i republikanw, ktrzy yczyli sobie, eby Bg
potraktowa krla zupenie odmiennie.
Po spotkaniu z ludmi, ktrych nazwiska wypisa Jan Paulus, Sean rozpocz
kampani polityczn. Jego pierwsz zdobycz bya Ruth, nie tyle przekonana zdolnociami
oratorskimi ma, co zachcona perspektyw podniecajcej atmosfery towarzyszcej
wyborom. Kadego miesica Sean i Ruth spdzali tydzie na podrach po Natalu, biorc
udzia we wszystkich spotkaniach z wyborcami. Ruth przesuchiwaa Seana tak dugo, kac
mu powtarza swoj jedyn przemow, a w kocu potrafi wypowiedzie j bez zajknienia.
W czasie spotka Ruth caowaa dzieci i graa rol gospodyni wrd on wyborcw, do czego
Sean specjalnie si nie kwapi. Siadaa zawsze obok niego na podium i powstrzymywaa go
przed udowadnianiem swoich racji piciami wobec bardziej gorcych oponentw. Sposb, w
jaki si umiechaa i chodzia, z pewnoci nie umniejszy iloci gosw, jakie zdobya partia.
Z Londynu lord Caisterbrook obieca swoje poparcie i zapowiadao si, e Sean moe liczy
na dwadziecia dwa z trzydziestu miejsc w ciele ustawodawczym.

Fabryka Ladyburskiego Przedsibiorstwa Akacjowego stana na rwninie przed


skarp przy Baboon Stroom. Zaja dziesi akrw ziemi, a za ni ustawiono szeregi domkw
dla pracownikw.
Mimo gwatownych sprzeciww Michaela Sean zgodzi si z pozostaymi czonkami
zarzdu co do koniecznoci zatrudnienia inyniera do czasu rozpoczcia produkcji. Okazao
si, e bez tych fachowych konsultacji stracono by caoroczny zbir kory, gdy mimo
niewyczerpanej energii Michaelowi brakowao dowiadczenia. Nawet z pomoc starszego

inyniera fabryka nie bya w peni gotowa do produkcji, gdy rozpocz si sezon cinania
akacji. Kiedy wreszcie srebrzyste kominy rozpoczy wyrzuca kby dymu, a piece
rozwietliy noc, w magazynach rozlokowanych wok fabryki czekao na przerobienie ponad
tysic ton kory.
Sezon okaza si wyjtkowo udany. Dziki obfitym deszczom kora wypenia si
ywic i pod koniec roku spka wykazaa zysk w wysokoci dziesiciu tysicy funtw, a
farma Lion Kop zarobia cztery razy wicej. Sean pozby si dugw w tak krtkim czasie, e
niemal tego nie zauway.
Mimo wielu opadw, w cigu lata okolic nawiedziy jedynie trzy porzdne burze. Za
kadym razem Sean musia wyjecha z domu w interesach. W tym czasie Ruth staa przy
oknie patrzc na byskawice rozdzierajce niebo i wzdrygajc si przy roznoszcych si
echem po dolinie grzmotach. Nie moga sobie darowa zmarnowanej okazji. Mbejane mia
wicej szczcia: jego nasienie przynioso owoce i mg si szczyci czterema dorodnymi
synami.

78. Dla Dirka Courteneya by to take pracowity rok. Po laniu, jakie mu sprawia
Ruth, oboje przyjli wobec siebie neutraln postaw, cho pasierb zrzek si na jej korzy
kontroli nad domem.
Dirk ignorowa Storm, ale gdy zobaczy j na kolanach Seana albo siedzc mu na
ramionach, przyglda si ukradkiem tej zabawie czekajc na odpowiedni chwil, aby tylko
j przerwa albo uciec z domu. Czas, jaki teraz spdza poza domem, coraz bardziej si
wydua; Dirk jedzi do Pietermaritzburga i do ssiednich miasteczek, eby gra w rugby
czy w polo, nocami wyprawia si na tajemnicze wycieczki do Ladyburga i z reguy opuszcza
dom o wicie. Sean wierzy, e Dirk udaje si rano na lekcje, dopki nie otrzyma listu od
dyrektora szkoy z prob o rozmow.
Po pokazaniu Seanowi listy obecnoci i dziennika z ocenami, dyrektor opar si o
porcz krzesa, czekajc na ewentualne uwagi.
- Nie wyglda to najlepiej, co?
- Zgadzam si z panem, panie Courteney. Nie wyglda to dobrze.
- Panie Besant, czy nie mona by go wysa do jakiej szkoy z internatem?
- Tak, moe pan to zrobi - zgodzi si Besant - ale jaki to miaoby cel, poza
zapewnieniem chopcu dodatkowych wicze w grze w rugby?
- No to w jaki sposb dostanie si na studia? - Sean by pod wraeniem rezultatw,
jakie Michael osign dziki ukoczeniu wyszej szkoy. Wydawao mu si, e studia s
najlepszym lekarstwem na wybryki modoci.
- Panie Courteney... - Dyrektor zawaha si w tym miejscu. Sysza o gwatownym
temperamencie Seana i nie mia ochoty dowiadczy go na wasnej skrze. - Niektrzy
modzi ludzie nie s stworzeni do dalszej edukacji.
- Chc, eby Dirk poszed na studia - przerwa mu Sean.
- Wtpi, eby Stellenbosch czy uniwersytet w Kapsztadzie podzielay paskie
ambicje. - W tej chwili w Besancie odezway si maniery nauczyciela i w jego gosie sycha
byo delikatny sarkazm.
- Chce pan powiedzie, e mj syn jest gupi? - spyta ostro Sean.
- Och, nie. - Popiesznie zapewni Besant. - Odnosz jedynie wraenie, e nie jest,
powiedzmy, ukierunkowany naukowo.
Sean zastanawia si nad tym przez chwil. Wedug niego rnica bya bardzo
delikatna, ale zdecydowa si zostawi t spraw i zapyta:

- No wic, co pan sugeruje?


Besant chcia zasugerowa, eby Dirk Courteney wynis si, do jasnej cholery, z jego
szkoy, ale powiedzia to bardziej delikatnie.
- Mimo i Dirk ma dopiero szesnacie lat, jest bardzo dojrzay jak na swj wiek. Moe
zatrudniby go pan w swoim przedsibiorstwie akacjowym...
- Sugeruje pan, ebym zabra go ze szkoy? - zapyta domylnie Sean i dyrektor
ukradkiem odetchn z ulg.

Dirk Courteney zosta mianowany pomocnikiem kierownika warsztatu kotw w


fabryce. Zaraz po przybyciu do pracy pierwsz rzecz, jak zrobi, byo poinformowanie
przeoonego, e bdzie zarzdza kiedy caym tym interesem i co jego kierownik zamierza
zrobi z tym fantem? Kierownik, uprzedzony ju o nie najatwiejszym charakterze Dirka,
rzuci mu pospne spojrzenie, strzykn przez zby t od tytoniu lin, ktra trafia o cal od
wypolerowanego buta Dirka, i powiedzia kilka grubych sw. Nastpnie wskazawszy na
czajnik stojcy na piecu kaza Dirkowi zrobi kaw i przy okazji wzi cztery litery w troki.
W cigu tygodnia zostali najlepszymi kumplami
i kierownik, ktry nazywa si Archibald Frederick Longworthy, zacz szkoli Dirka
w sztukach znacznie rnicych si od produkcji blachy stalowej. Archy mia trzydzieci
sze lat. Przyby do Afryki po odbyciu picioletniej kary w wizieniu Leavenworth za
zbrodni o intrygujcej nazwie Crimen Injuria - Dirk by zachwycony, gdy Archy wyjani mu
znaczenie tych sw.
Archy przedstawi Dirka jednej ze swoich przyjaciek o imieniu Hazel, pulchnej i
towarzyskiej dziewczynie, ktra pracowaa jako barmanka w hotelu Ladyburg i rozdawaa
swoje wdziki rwnie wesoo i chtnie, jak podawaa whisky. Dirk szybko sta si jej
faworytem i nauczy si od niej wielu przyjemnych sztuczek.
Archibald Longworthy zbada przebiegle ca sytuacj i doszed do wniosku, e z
przyjani z synem Seana Courteneya moe odnie jedynie korzyci. Poza tym chopak by
wyjtkowo pojtnym uczniem. Potrafi wzi si za kad panienk i pi din jak najlepsi z
kolegw Archy'ego - a co najwaniejsze, dysponowa niemal nieograniczonym zapasem
suwerenw.
W zamian za jego wzgldy Dirk obdarzy Archy'ego szczerym podziwem i przela na
niego cz uczu, jakie wczeniej ywi wobec ojca. Nie zwracajc uwagi na szare rce i

szyj, ktre wyranie wiadczyy o awersji, jak Archy czu do wody i myda, nie zwaajc na
brudne, rzadkie wosy, przez ktre przewitywaa miejscami ysina, ani na czarny zb,
zdobicy jego umiech - Dirk traktowa przyjaciela jak starego kumpla.
Kiedy Dirk zachorowa na bezbolesn, ale za to brzydko pachnc dolegliwo, Archy
zapewni go, e to tylko tryper i pojecha z nim do lekarza do Pietermaritzburga. Wracajc do
domu pocigiem obaj towarzysze wrd miechw i dowcipw zaplanowali zemst.
Hazel bya bardzo zdziwiona nieoczekiwan wizyt w niedzielne popoudnie. Usiada
szybko na ku, kiedy obaj przyjaciele wtargnli do jej pokoju z oknami wychodzcymi na
hotelowe podwrze.
- Dirkie, nie powiniene tu przychodzi w cigu dnia, twj tata moe si o tym
dowiedzie. - W malutkim pokoiku byo bardzo gorco, a stchy zapach tanich perfum i odr
wydobywajcy si z na wp wypenionego nocnika miesza si z woni kobiecego potu.
Cienka koszula nocna przylegaa do ciaa Hazel ujawniajc cikie piersi i waek tuszczu na
brzuchu. Pod oczami wida byo ciemne smugi, a do zaczerwienionego od poduszki policzka
przylepi si zwinity kosmyk wosw. Obaj mczyni stali w drzwiach umiechajc si do
niej i Hazel rozpoznaa dze kryjce si za tymi zoliwymi minami.
- Czego chcecie? - ogarn j nagle lk i instynktownie zebraa koszul na zagbieniu
pomidzy penymi piersiami.
- Dirkie chcia z tob pogada. - Archy zamkn uwanie drzwi, przekrci klucz w
zamku i podszed do ka. Cika praca fizyczna sprawia, e by szeroki w barach, a donie
mia nieproporcjonalnie due i poronite szorstkimi blond wosami.
- Archy Longworthy, trzymaj si z dala ode mnie. - Hazel zdja nogi z ka, a
rozsunity szlafroczek ukaza biae i tuste uda. - Nie chc adnych kopotw. Zostaw mnie w
spokoju.
- Zarazia Dirka tryprem. Dirkie jest moim kumplem i nie podoba mu si to, czym go
obdarowaa.
- To nie ja! Nie mg si zarazi ode mnie. Jestem czysta, mwi ci. - Poderwaa si z
ka, ciskajc przd szlafroczka w rku i cofna si na kilka krokw do tyu. - Zostaw
mnie. - Archy skoczy do niej i Hazel krzykna: - Nie! Prosz! Ja... - Otworzya usta, eby
zawoa o pomoc, gdy do Archy'ego spada na jej wargi niczym wielki, owosiony pajk.
Dziewczyna zacza si wyrywa, szarpic rk zakrywajc jej twarz.
- Chod, Dirk. - Archy zachichota. Bez wysiku trzyma Hazel jedn rk. Dirk sta

niepewnie przy drzwiach.


- No chod, stary. Przytrzymam j. - Jednym ruchem ramienia Archy rzuci
dziewczyn twarz na ko i wskoczy na ni, wciskajc jej twarz w poduszk. - No rusz si,
Dirk! Uyj tego. - Woln rk wyszarpn pasek ze spodni. Skra bya wysadzana ostrymi
metalowymi wiekami. - Przylej jej!
- Cholera, Arch, sdzisz, e powinnimy? - Dirk czu si niepewnie trzymajc pasek
luno w doni.
- Boisz si, czy co?
Usta Dirka zacisny si na tak obraz. Podszed bliej, zamachn si mocno i
spuci pasek na wijce si ciao. Hazel momentalnie znieruchomiaa i jkna w poduszk.
- Wanie tak. Poczekaj chwilk. - Archy wsadzi zgity kciuk za konierzyk
szlafroczka i rozerwa go do samego dou. Ukazay si tuste, biae poladki ozdobione
doeczkami. - Wal j w dup!
Dirk podnis ciki skrzany pas, sta krtk chwilk nieruchomo, czujc jak z wolna
ogarnia go oszaamiajce poczucie wadzy, i zamachn si z caej siy przed nastpnym
uderzeniem.

79. Sean nie ma adnego kontrkandydata - mrukn Ronny Pye i stojcy obok niego
Garrick Courteney poruszy si niespokojnie.
- Syszae jego przemowy? - nalega Ronny.
- Nie.
- Chce zwiza Natal z t band Holendrw w Wolnym Stanie i w Transwalu.
- Wiem.
- I co, zgadzasz si z nim?
Garry nic nie odpowiedzia, pozornie zajty przygldaniem si zabawie rebakw na
wybiegu, ktre brykay na cienkich, dugich nogach, zdajcych si mie zbyt wiele staww.
-

Wysyam

dwadziecia

roczniakw

na

aukcj

Pietermaritzburgu.

To

pierwszorzdne rebaki i powinny przynie po jakie piset od sztuki. Bd mg spaci ci


cz dugu.
- Garry, nie przejmuj si tym teraz. Nie przyszedem tu po pienidze. - Ronny Pye
zaofiarowa mu cygaro, a kiedy Garry odmwi, wybra jedno dla siebie i zacz je
przygotowywa. - Czy zgadzasz si z t ide unii?
- Nie.
- Dlaczego? - Ronny nie podnis wzroku znad cygara, nie chcc zdradzi, jak bardzo
jest zainteresowany odpowiedzi.
- Poniewa walczyem z nimi, z Leroux, Both, Smutsem. Walczyem z nimi i to my
wygralimy. Teraz za oni siedz sobie w Pretorii i planuj, jak przej cay kraj, nie tylko
Wolny Stan czy Transwal, ale take Natal i Cape. Kady Anglik, ktry pomaga im w tym
planie, jest zdrajc wobec krla i swojej ojczyzny. Takich ludzi powinno si postawi pod
cian i rozstrzela.
- Wielu ludzi myli tak samo jak ty; cakiem wielu. Jednak nikt nie sprzeciwia si
Seanowi, a on zamierza wej do Zgromadzenia.
Garry odwrci si i pokutyka wolno wzdu ogrodzenia wybiegu w stron stajni.
Ronny poszed za nim.
- Ja i inni ludzie sdzimy, e potrzebny jest jaki porzdny facet na kontrkandydata.
Kto, kto cieszy si powszechnym szacunkiem. Kto odznaczony w czasie wojny, kto, kto
napisa ksik i orientuje si w rnych sprawach - kto, kto potrafi przemwi do ludzi.
Gdybymy znaleli tak osob, nie poaowalibymy pienidzy na kampani. - Ronny zapali
zapak i poczeka chwil, pki siarczany dym nie rozpyn si w powietrzu. - Do wyborw

zostay ju tylko trzy miesice. Powinnimy jak najszybciej si zorganizowa. Sean ma


spotkanie z wyborcami za tydzie w szkole.
Kampania polityczna Seana, ktra do tej pory przebiegaa w miar spokojnie nie
wzbudzajc wikszych emocji, nagle nabraa kolorw.
Na pierwszym spotkaniu z wyborcami z Ladyburga zjawili si prawie wszyscy
mieszkacy miasteczka - wszyscy tak spragnieni cho odrobiny rozrywki, e byli gotowi
wysucha mowy Seana, mimo e czytali j wczeniej w natalskich gazetach. Peni
optymizmu czekali
z nadziej, e cz powicona na rozmow z ich kandydatem okae si bardziej
ciekawa. Niektrzy przygotowali pytania w tak wakich kwestiach, jak cena licencji na
polowania, publiczny system bibliotek oraz kontrola chorb ng i zbw. Dla niektrych
ludzi bya to take okazja do spotkania si ze znajomymi z otaczajcych miasteczko wiosek.
Jednak oprcz pracownikw Seana, jego przyjaci i ssiadw, na wiec przybyli take
nie znani nikomu ludzie, ktrzy zajli dwa pierwsze rzdy awek w klasie. Wszyscy byli
modymi ludmi, ktrych Sean widzia po raz pierwszy i siedzc na podium przyglda si
niechtnie, jak miej si i gono artuj.
- Skd si wzia ta banda? - spyta cicho przewodniczcego zebrania.
- Przyjechali popoudniowym pocigiem - wszyscy w jednej grupie.
- Wyglda na to, e szukaj kopotw. - Sean wyczu stumione podniecenie ludzi,
ktrzy szykuj si do bjki. - Wikszo z nich jest pijana.
- Sean. - Ruth pochylia si do przodu i jej rka spocza na kolanie ma. - Musisz mi
obieca, e nie bdziesz si denerwowa. Nie dranij ich. - Sean otworzy ju usta, eby jej
odpowiedzie, gdy przez stojcy przy drzwiach tum ludzi przedar si Garrick Courteney i
usiad obok Ronny'ego Pye'a w ostatnim rzdzie.
- Zamknij usta, kochanie - szepna Ruth i Sean posusznie speni prob. Nastpnie
umiechn si i pomacha rk bratu na przywitanie. Garry skin sztywno gow i szybko
wda si w rozmow z Ronnym Pye'em.
Przewodniczcy wsta wrd pokasywania i szurania ng, eby przedstawi Seana
ludziom, ktrzy chodzili z nim do szkoy, pili z nim brandy i razem polowali. Opowiedzia
zebranym, jak Sean sam wygra wojn bursk, jak dziki zaoeniu plantacji i fabryki
pozwoli wzbogaci si mieszkacom miasteczka. Na koniec powiedzia kilka ciepych sw,
ktre spowodoway, e Sean zacz si wierci na krzele i musia poluni sobie konierzyk.

- Tak wic, panie i panowie z naszego piknego okrgu, przedstawiam wam czowieka
wielkiej wyobrani potraficego patrze w przyszo, czowieka o sercu rwnie wielkim jak
jego rce, waszego i mojego kandydata, pukownika Seana Courteneya.
Sean wsta umiechnity. Z dwch pierwszych rzdw podniosa si burza
obraliwych miechw i szyderczych wrzaskw. Umiech natychmiast znikn mu z twarzy, a
spoczywajce na stole donie zacisny si w pici. Spojrza gniewnie na przybyszw,
czujc, jak zaczyna si poci z narastajcej wciekoci. Lekkie szarpnicie za po garnituru
uspokoio go nieco i potne pici rozluniy si. Zacz mwi, podnoszc gos, eby
przekrzycze pomieszane wrzaski w stylu: Siadaj!, Niech mwi!, Dajcie mu szans!,
Precz! i huk butw walcych rwnomiernie w podog.
Trzy razy pogubi si w swojej mowie i czerwony na twarzy z gniewu i wstydu musia
zwrci si do Ruth o pomoc, podczas gdy sal zalay wybuchy szyderczego miechu. Sean
skoczy przemow, czytajc jej tekst z kartki. Nie miao te znaczenia, e potyka si co
chwil i przerywa, gdy na odlego trzech stp nikt nie sysza ani sowa z tego, co
powiedzia. Kiedy usiad wreszcie na krzele, w sali zapanowaa pena oczekiwania cisza, co
pozwolio Seanowi zorientowa si, e caa ta demonstracja musiaa by dokadnie
zaplanowana i e jest to dopiero pocztek zabawy.
- Panie Courteney. - Na kocu sali Garrick wsta z krzesa i wszystkie gowy obrciy
si ku niemu. - Czy mog zada kilka pyta?
Sean wolno skin gow. Wic to tak! To Garry zaplanowa cae to przedstawienie.
- Moje pierwsze pytanie jest nastpujce: Czy moe nam pan powiedzie, jak nazywa
si czowiek, ktry sprzedaje swj kraj wrogom swojego krla?
- Zdrajca! - zawyli klakierzy.
- Bur! - Wstali z krzese, krzyczc jednym gosem. Wrzawa trwaa przez dobre pi
minut.
- Zabieram ci std - Sean szepn do Ruth i wzi j za rami ale si wyrwaa.
- Nie. Ja zostaj.
- Masz robi, jak ci mwi. Szykuje si porzdna bijatyka.
- Zatem bdziesz musia mnie wynie - rzucia mu gniewnie, Wygldaa w tej chwili
wyjtkowo piknie.
Sean mia ju przyj wyzwanie, kiedy nagle ryki ucichy. Wszystkie oczy znowu
zwrciy si ku Garrickowi, ktry by gotowy z nastpnym pytaniem. W panujcej ciszy

Garry umiecha si zoliwie.


- Druga sprawa, czy mgby nam powiedzie, jakiej narodowoci i wyznania jest
twoja ona?
Sean gwatownie odwrci gow. Poczu raptowny skurcz odka i zacz podnosi
si niezgrabnie z krzesa. Ruth staa ju jednak obok niego. Pooya mu rk na ramieniu, nie
pozwalajc mu powsta.
- Garry, myl, e to ja odpowiem na to pytanie - mwia bardzo wyranie z ledwo
dostrzegaln szorstkoci w gosie. - Jestem ydwk.
Nikt nie przerwa ciszy. Ruth staa wyprostowana i dumna z rk na ramieniu ma i
patrzya Garry'emu prosto w oczy. Garrick pierwszy skapitulowa. Czerwienic si od szyi,
spuci wzrok i niepewnie zaszura drewnian nog po pododze. Mczyni w pierwszych
rzdach zareagowali w podobny sposb. Patrzyli po sobie, a nastpnie odwracali z
zawstydzeniem wzrok. Jeden z nich wsta i ruszy w stron drzwi. W poowie drogi zatrzyma
si i odwrci do Ruth.
- Przepraszam pani. Nie wiedziaem, e zanosi si na co takiego. - Podszed do
drzwi. Mijajc Ronny'ego Pye'a rzuci mu suwerena na kolana. Z pierwszego rzdu poderwa
si inny mczyzna, umiechn si niepewnie do Ruth i wyszed popiesznie z sali. Pozostali,
po dwch i trzech podyli za nim. Wreszcie ostatni nie zaproszeni gocie wyszli grup. Sean
zauway z ulg, e nie wszyscy oddali pienidze Ronny'emu.
Na kocu sali sta roztrzsiony Garry nie wiedzc czy ma uciec, czy te wydoby si z
kopotliwej sytuacji, ktr le oceni, nadrabiajc bezczelnoci.
Sean wsta wolno i obejmujc Ruth rk odchrzkn czujc, jak wzruszenie ciska go
w gardle.
- Nie tylko to - zawoa - ona jest take najlepsz kuchark w caej okolicy. - Garry
wycofa si z sali przepychajc si przez tum miejcych si i wiwatujcych ludzi przy
wejciu.

80. Nastpnego dnia Garry Courteney oznajmi, e bdzie si ubiega o miejsce w


parlamencie jako kandydat Niezalenych, ale nawet lojalistyczne gazety nie daway mu
szansy na zwycistwo - a do dnia na sze tygodni przed wyborami.
Tego wieczoru, dugo po zapadniciu mroku, Dirk przywiza Sun Dancer do porczy
przed hotelem. Kiedy poluzowa klaczy poprgi i wyj z pyska wdzido, pozwoli jej si
napi wody z koryta, a sam ruszy chodnikiem w stron baru. Mijajc go zajrza do rodka
przez due okna ozdobione napisem wykonanym zotymi i czerwonymi literami: Jeli jeste
spragniony, napij si piwa Goldberg!
Dirk szybko przyjrza si klienteli baru szukajc donosicieli. Nie zobaczy adnego z
brygadzistw ojca - ci byli zawsze najbardziej niebezpieczni - ani pana Petersona, Pye'a czy
Erasmusa. W tumie obcych mu ludzi rozpozna jedynie dwch mechanikw z fabryki, kilku
pracownikw kolejowych, urzdnika z banku i ekspedienta ze sklepu, zdecydowa wic, e
moe bezpiecznie wej do rodka. aden z tych ludzi nie liczy si na tyle w spoecznoci
miasteczka, eby donie Seanowi Courteneyowi o nawykach jego syna.
Dirk przeszed do koca budynku, zatrzyma si przez kilka sekund na rogu ulicy i
wolno wrci do baru. Jego oczy przeszukiway cay czas cienie midzy domami, wypatrujc
potencjalnych donosicieli. Jednak tej nocy gwna ulica bya opustoszaa i kiedy Dirk znalaz
si na wysokoci wahadowych drzwi szynku, szybko wsun si przez nie bokiem i ju by w
owietlonym tym wiatem salonie. Dirk uwielbia atmosfer baru; kocha zapach kurzu,
alkoholu, tytoniu i mczyzn. Bo byo to miejsce dla prawdziwych mczyzn. Miejsce, gdzie
mwio si szorstkim gosem i gono miao, wypenione atmosfer ostrego dowcipu i
mskiej przyjani.
Kilku ludzi przy barze odwrcio gowy, gdy Dirk wszed do rodka.
- Hej, Dirk!
- Brakowao nam ciebie. Gdzie si podziewae przez cay tydzie? Dirk machinalnie
odpowiedzia na przywitanie Archy'ego i podszed wyprostowany, z buczuczn min do
stoka przy kocu baru.
- Dobry wieczr, Dirk. Co dzisiaj pijesz? - Barman popiesznie zwrci si do Dirka.
- Cze, Henry. Wszystko dzi w porzdku? - Dirk obniy gos do szeptu.
- Na to wyglda. Nie oczekujemy adnych nowych goci - uspokoi go Henry. - Ale
drzwi za tob s na wszelki wypadek otwarte.
Miejsce dla Dirka zostao wybrane bardzo starannie. Ze swojego stoka mg

przyglda si wszystkim wchodzcym do rodka gociom bdc jednoczenie dla nich


niewidoczny dziki osobom siedzcym przed nim przy barze. Drzwi za nim prowadziy przez
zmywalni naczy na tylne podwrko - niezbdny rodek ostronoci, kiedy ma si
siedemnacie lat i zarwno prawo, jak i ojciec zabraniaj ci pi.
- No to wietnie. Podaj mi to co zwykle. - Dirk skin gow.
- Pno dzi przyszede - zauway Henry nalewajc do kubka gin i piwo. Upolowae jak sztuk? - Henry by nieduym mczyzn po pidziesitce, z blad twarz
i maymi niebieskimi oczkami. Zadajc Dirkowi pytanie mrugn okiem na Archy'ego
Longworthy'ego.
- Poderwae co dzisiaj? - Archy podj przesuchanie. Dirk przesun palcem po
nosie.
- A jak mylisz? - Umiechn si i wszyscy rozemiali si wesoo.
- Kto to by? Madame? - stara si wycign z niego Archy, wcigajc w rozmow
pozostaych mczyzn, ktrzy nachylali si ju nad kontuarem.
- artujesz! - Dirk pogardliwie wzruszy ramionami. Madame, byo to przezwisko
ony jednego z pracownikw kolejowych. Jej m prowadzi co drug noc pocig do
Pietermaritzburga. Nie bya uwaana za trudn zdobycz.
- No wic kto? - Henry chcia podbechta chopca.
- Powiem wam, jak si ju u niej rozgoszcz - obieca Dirk.
- adna? - nalegali pozostali. - Przynajmniej moda?
- Cakiem w porzdku. Wcale nieza. - Dirk sprbowa ginu.
- Stary, masz ich ju tyle, e przestae je ceni - zbeszta go z uznaniem Archy,
umiechajc si do suchaczy i Dirk pokrania z radoci. - No dalej, Dirk, powiedz nam co
wicej. Gorca sztuka, co?
W odpowiedzi Dirk dotkn ostronie wskazujcym palcem szklanki, sykn ostro
jakby poczu rozpalon stal i gwatownie cofn rk z jkiem blu. Wszyscy mczyni
ryknli miechem i Dirk zawtrowa im radonie, znowu lekko si czerwienic z
przyjemnoci.
- Opowiedz nam wszystko - nalega Henry. - Nie musisz podawa nazwiska,
wystarcz szczegy. Dokd j zabrae?
- No c... - Dirk si zawaha.
- No dalej, Dirk. Nie daj si prosi.

Oczywicie speni ich proby. Nie omieszka wspomnie o pikantnych szczegach,


ktre spowodoway, e ich miech zmieni si w godne grymasy, gdy nachylili si ku niemu,
spijajc kade sowo z jego ust.
- Jezu! Tak powiedziaa?
- I co wtedy zrobie? - zachcali go.
Dirk opowiada im dalej. By urodzonym gawdziarzem i potrafi rozbudza napicie,
a w kocu wok niego zapanowao pene uwagi milczenie. Natomiast pozostaa cz sali
rozbrzmiewaa teraz bardziej haaliwymi gosami i miechami ni wtedy, gdy Dirk wszed do
rodka. Szczeglnie jedna grupa reagowaa bardzo ywioowo na alkohol.
- ...No wic wziem j za rk - kontynuowa Dirk - i powiedziaem: Mam dla ciebie
ma niespodziank. Co to takiego? - zapytaa, jakby nie wiedziaa. Zamknij oczy, to si
przekonasz - powiedziaem jej... - Z tyu sali dobieg go mocny gos:
- ...Wecie na przykad tego cholernego drania Courteneya. Co on takiego robi poza
jedeniem tym swoim samochodem i wygaszaniem mw?
Dirk zamilk w poowie zdania i obejrza si. Jego twarz momentalnie zrobia si
bardzo blada. Mczyzna, ktry wykrzykn te sowa, siedzia w grupie na drugim kocu
baru. By to ju niemody mczyzna, z gboko pobrudon od cikiej pracy twarz,
ubrany w wytarty niebieski kombinezon.
- A wiecie, kto daje mu pienidze? Nie? No to wam powiem - my mu je dajemy. Bez
nas byby skoczony - nie przetrwaby nawet miesica. - Mczyzna podnis pokryte
bliznami rce z brudnymi poamanymi paznokciami. - Std ma pienidze. Cholerny
pukownik Courteney.
Dirk patrzy nieruchomym wzrokiem na mczyzn, a jego donie spoczyway na
ladzie zacinite w pici. W sali zapanowaa cisza i nastpne sowa robotnika wydaway si
jeszcze goniejsze.
- Wiecie dobrze, ile nam paci - miesiczna pensja wykwalifikowanego robotnika
wynosi trzydzieci dwa funty. Trzydzieci dwa funty miesicznie!
- Minimalna pensja wynosi dwadziecia pi - zauway sucho jeden z jego
kompanw. - Jeli chcesz, to moesz sobie znale lepiej patn prac. Ja zostaj przy tej.
- Nie o to chodzi. Ten wielki leniwy dra zarabia na nas majtek. Sdz, e mgby
nam lepiej paci. Sdz, e...
- Sdzisz, e jeste wart a tyle?! - Dirk zeskoczy ze stoka i krzykn na ca sal.

Teraz wszystkie gowy obrciy si z zaciekawieniem ku niemu.


- Zostaw go, Dirk. Jest pijany. Nie zaczynaj adnej awantury - wyszepta
zaniepokojony Henry i podnoszc gos zawoa do grupki mczyzn: - Norman, chyba masz
ju dosy. Czas, eby wrci do domu. Twoja pani ju czeka z obiadem.
- Dobry Boe! - Norman patrzy w stron baru usiujc z trudem skoncentrowa wzrok
na Dirku.
- Dobry Boe! To ten szczeniak Courteneya!
Twarz Dirka zmienia si w sztywn mask. Ruszy wolno w stron siedzcego przy
stoliku mczyzny.
- Dirk, zostaw go. - Archy zapa go za rami, ale Dirk mu si wyrwa.
- Obrazie mojego ojca. Nazwae go draniem!
- Zgadza si. - Norman skin gow. - Twj tatu jest draniem. Twj tatu jest
wielkim cholernym draniem, ktry nigdy nie przepracowa porzdnie jednego dnia w swoim
yciu. Wielkim, wysysajcym krew ze swoich ludzi draniem, ktry spodzi rwnie
bezuytecznego szczeniaka, spdzajcego czas...
Dirk uderzy go w usta i mczyzna wywrci si wraz ze stokiem, szeroko
rozrzucajc rce. Uderzy ramionami o podog i przetoczy si na kolana wypluwajc krew i
wybity zb z ust.
- Ty may gwniarzu... - wybekota zalanymi krwi ustami. Dirk zrobi krok do
przodu i zamachn si z caej siy lew nog. Czubek buta z guchym trzaskiem trafi
mczyzn w pier i cios powali go na podog.
- Jezu, powstrzymajcie go! - krzykn Henry zza kontuaru. Jednak wszyscy siedzieli
jak sparaliowani. Dirk schyli si po stoek, podnis go nad gow i biorc zamach caym
ciaem spuci go, jakby rba siekier drzewo. Cikie drewniane siedzenie trafio
mczyzn w rodek czoa. Uderzenie byo tym mocniejsze, e gowa ofiary leaa na
pododze. Cios rozbi czaszk i z nozdrzy trysny dwa strumyczki krwi, ciekajc w kurz
podogi.
- Zabie go. - Pojedynczy gos przerwa niesamowit cisz.
- Tak - zgodzi si Dirk. Zabiem go. Zabiem czowieka. Jaki gos z premedytacj
powtarza w jego mzgu te sowa, a w jego piersi podnioso si co, co prawie nie pozwalao
mu oddycha. Sta nad nieruchomym ciaem nie chcc uroni ani chwili z tego, co si dziao.
Nogi dray mu lekko i czu, e skr na policzkach ma tak napit z podniecenia, jakby za

moment miaa pkn.


- Tak, zabiem go. - Gos Dirka by zdawiony od gwatownej przyjemnoci, ktra
ogarna cae jego ciao. Wzrok mia skoncentrowany na twarzy nieboszczyka, ktra
wypeniaa cae pole widzenia. Czoo trupa byo mocno wgniecione, a gaki oczne wyszy na
wierzch.
Wok niego rozlegy si pomieszane krzyki.
- Lepiej polijcie po jego ojca.
- Wychodz std!
- Nie, zostaniesz! Nikt nie moe std wyj.
- Mj Boe, zawoajcie doktora Frasera.
- Doktor nie jest ju do niczego potrzebny. Wezwijcie policj.
- To stao si tak szybko. Dirk rzuci si na niego jak leopard...
- Jezu! Chc std wyj.
Dwch ludzi nachylio si nad ciaem.
- Zostawcie go! - warkn Dirk. - Nie dotykajcie go. - By zazdrosny jak mody lew o
upolowan zwierzyn. Obaj mczyni instynktownie go posuchali. Wstali i odsunli si od
zwok. Wraz z nimi wszyscy cofnli si o kilka krokw, zostawiajc Dirka samego.
- Wezwijcie jego ojca - powtrzy Henry. - Niech kto pojedzie i przyprowadzi tu
Seana Courteneya.
Godzin pniej Sean wszed do baru. Mia na sobie paszcz zarzucony na koszul
nocn, a w popiechu buty do jazdy konnej wcign na goe stopy. Stan na progu i obrzuci
zebranych uwanym spojrzeniem. Wosy mia jeszcze zmite od snu, ale kiedy wszed do
rodka, atmosfera natychmiast ulega zmianie. Stojcy w napitym milczeniu ludzie rozlunili
si i wszyscy patrzyli z oczekiwaniem na Seana.
- Panie Courteney! Dziki Bogu, e pan przyjecha! - wykrzykn mody policjant,
ktry sta obok doktora Frasera.
- Doktorze, bardzo jest le? - spyta Sean.
- Sean, on nie yje.
- Tato, on obrazi... - zacz Dirk.
- Zamknij si! - rozkaza mu ostrym gosem Sean. - Kto to jest? - zapyta konstabla.
- Norman van Eek. Jeden ze lusarzy z paskiej fabryki.
- Ilu wiadkw?

- Czternastu, sir. Widzieli cae zdarzenie.


- W porzdku - rozkaza Sean - zabierzcie ciao na posterunek policji. Bdzie pan
mg spisa ich zeznania jutro rano.
- A co z oskaronym... to znaczy z paskim synem, sir? - poprawi si policjant.
- Ja bd za niego odpowiedzialny.
- Nie jestem pewien, czy powinien pan... - Zobaczy wyraz twarzy Seana i zamilk. Tak, oczywicie, e tak bdzie w porzdku. Tak myl - zgodzi si niechtnie.
- Tato... - zacz znowu Dirk.
- Kazaem ci si zamkn - dosy ju narozrabiae jak na jeden dzie. - Sean nie
patrzy na niego. Obrci si do barmana.
- Przynie koc. - Spojrza jeszcze raz na konstabla. - We kilku z nich do pomocy. Wskaza palcem na okno ozdobione twarzami ciekawskich.
- Tak jest, panie Courteney.
Kiedy wyniesiono ciao zawinite w koce, Sean spojrza znaczco na doktora Frasera.
- Lepiej pjd i skocz ogldziny.
- Niech pan idzie - zgodzi si Sean, a doktor spakowa torb i wyszed. Sean zamkn
za nim drzwi i zatrzasn okiennic. Odwrci si do mczyzn stojcych niepewnie przy
kontuarze.
- Jak to si stao? - Mczyni poruszyli si niespokojnie, rozgldajc si po caej sali,
byle tylko nie patrze na Seana.
- George, moe ty mi powiesz? - Sean wybra jednego ze swoich mechanikw.
- No wic, panie Courteney, paski Dirk podszed do Normana i zrzuci go ze stoka.
Nastpnie kopn go, gdy ten prbowa wsta, a potem podnis stoek i wyrn go nim w
gow. - Robotnik przebrn z trudem przez sprawozdanie.
- Czy ten czowiek go sprowokowa? - zapyta Sean.
- No wic, nazwa pana, za przeproszeniem, panie Courteney, powiedzia, e jest pan
wielkim leniwym, wysysajcym krew z ludzi draniem.
Sean zmarszczy brwi.
- Tak mnie nazwa! Co jeszcze powiedzia?
- Powiedzia, e traktuje pan ludzi jak niewolnikw i e zagodzi ich pan niemal na
mier. Doda te, e porachuje si z panem pewnego dnia. - Archy Longworthy przej
opowiadanie zdarzenia. W jego gosie sycha byo jakby lad pytania, kiedy szybko rzuca

spojrzenia pozostaym ludziom, szukajc ich poparcia. Po kilku sekundach mczyni


pokiwali gowami z poczuciem winy i mruknli pod nosem co, co miao wyraa zgod.
Archy wyranie nabra odwagi. - Da do zrozumienia, e chce zaczai si na pana ktrej
nocy i wyrwna porachunki.
- Czy powiedzia to wyranie? - Sean zdominowa zebranych tak wyranym
autorytetem, e kiedy Archy ponownie poszuka wsparcia, znalaz je na twarzach wszystkich
mczyzn.
- Powiedzia w ten sposb: Ktrej nocy zaczekam na tego wielkiego drania i wtedy
poka mu par rzeczy. - Archy podpowiedzia im cae zdanie. Nikt nie zaprotestowa.
- Co si pniej stao?
- No wic wtedy zacz si czepia Dirka. Krzykn: A oto i ten szczeniak
Courteneya. Pewnie tak gupi jak i jego ojciec!
- Co Dirk zrobi? - zapyta Sean.
- No, panie Courteney, rozemia si, wie pan, jak prawdziwy dentelmen i tak jako
po przyjacielsku. Powiedzia mu: Daj spokj. Za duo wypie.
Seanowi nagle przysza pewna myl do gowy.
- A co Dirk w ogle tu robi?
- To byo tak, panie Courteney: kilka tygodni temu Dirk poyczy mi kilka funtw.
Poprosiem go, eby przyszed tu dzi wieczorem, to mu je oddam. To wszystko.
- Wic nic nie pi? - zapyta podejrzliwie Sean.
- Ale skd! - Archy by zaszokowany tak sugesti. Sean skin gow.
- W porzdku, co byo dalej? - kontynuowa przesuchanie.
- No wic, Norman dalej sobie artowa z Dirka. Nazwa go te tchrzem i tym
podobne, nie pamitam dokadnie jego sw. W kocu Dirk straci cierpliwo. Podszed do
niego i wyrn go w zby. Wydaje mi si, e Norman zasuy sobie na to, jak mylicie,
chopaki? - Archy spojrza na nich.
- Wanie. Krew si we mnie wzburzya, kiedy suchaem, jak obraa Dirka - popar
go jeden mechanik, a pozostali mruknli zgodnie.
- No wiec - Archy mwi dalej - Norman ley na pododze i wyciga n. - Przy barze
da si sysze szmer zdziwienia. Jeden z mczyzn otworzy usta i podnis rk, eby
zaprotestowa, ale nagle si zawstydzi i zamiast tego pomasowa sobie szyj.
- N. Jaki n, gdzie on jest? - Poruszony Sean nachyli si do przodu. Stojcy obok

niego Dirk zacz si lekko umiecha. Oywiona umiechem twarz chopca staa si nagle
wyjtkowo pikna.
- Tu jest n. - Henry sign pod kontuar i wyj duy kozik z kocian rczk.
Wszyscy patrzyli oszoomieni na dugie ostrze.
- W jaki sposb znalaz si u ciebie? - zapyta Sean i po raz pierwszy zobaczy win
na ich twarzach. Wiedzia ju, e bierze udzia w kamstwie.
- Wziem go pniej od Normana. Mylelimy, e bdzie najlepiej, jak pan pierwszy
pozna prawd. Pan jest przecie jego ojcem i w ogle. - Archy wzruszy ramionami i
umiechn si do reszty wiadkw.
Sean obrci si wolno do pierwszego z brzegu mczyzny, urzdnika bankowego.
- Czy to ten n, ktrym Norman van Eek grozi mojemu synowi?
- Tak, panie Courteney. - Mczyzna pisn nienaturalnym gosem.
Sean przenis wzrok na nastpnego mczyzn i powtrzy pytanie.
- Tak, to ten, sir.
- Wanie ten.
- Tak.
- Nie ma adnych wtpliwoci, to ten n.
Sean spyta kadego z nich i wszyscy odpowiedzieli tak samo.
- Dirk. - Sean wezwa go na kocu. Zada pytanie wolno i stumionym gosem. Patrzy
w niewinne oczy syna i mwi: - Jak Bg jest twoim wiadkiem, czy Norman van Eek
wycign ten n na ciebie?
Prosz ci, synu, zaprzecz temu. Powiedz, e to nieprawda, eby wszyscy mogli ci
sysze. Jeli zaley ci na mojej mioci - powiedz mi prawd. Prosz, Dirk, prosz ci. Stara
si wyrazi te myli si spojrzenia.
- Jak Bg jest moim wiadkiem, tato - odpowiedzia Dirk i zamilk.
- Nie odpowiedziae mi - nalega Sean. Prosz, synu.
- Wycign n z tylnej kieszeni, ostrze byo zamknite. Otworzy je kciukiem lewej
rki, tato - wyjania cicho Dirk. - Chciaem mu go wykopa z rki, ale trafiem go w pier.
Przewrci si na plecy i zrobi taki ruch, jakby chcia nim rzuci. Wtedy uderzyem go
stokiem. Tylko tak mogem go powstrzyma.
Z twarzy Seana zniky wszelkie uczucia, wygldaa teraz jak wyciosana z kamienia.
- Bardzo dobrze - powiedzia. - Wracamy do domu. - Nastpnie zwrci si do

pozostaych mczyzn: - Dzikuj, panowie. - Wyszed na dwr i szybko wsiad do


samochodu, a Dirk pody za nim posusznie.
Nastpnego dnia Dirk Courteney zosta wypuszczony z aresztu przez miejscowego
sdziego za kaucj w wysokoci pidziesiciu funtw. Za dwa tygodnie Dirk mia stan
przed sdem okrgowym pod zarzutem zabjstwa.
Sprawa Dirka zostaa rozpatrzona na samym pocztku rozprawy. Na sali sdowej
zjawili si wszyscy mieszkacy okrgu, wypeniajc po brzegi ma sal i toczc si przy
wszystkich oknach.
Po siedmiu minutach narady przysigli pojawili si na sali z uniewinniajcym
werdyktem i Dirk wyszed z awy oskaronych w otoczeniu wiwatujcego tumu, ktry
wynis go na ramionach na dwr.
Sean zosta prawie sam na sali rozpraw, siedzc nieruchomo w pierwszym rzdzie
awek. Peter Aaronson, obroca, ktrego Sean cign z Pietermaritzburga, zebra papiery do
teczki, zamieni kilka artobliwych sw z urzdnikiem sdu i podszed do Seana.
- Werdykt uzyskany w siedem minut. Mog to zapisa do ksigi rekordw. - Kiedy si
umiechn, wyglda jak mi koala. - Zapali pan cygaro, panie Courteney? - Sean potrzsn
gow, za Peter woy nieproporcjonalnie due cygaro do ust i przypali je. - Powiem panu
prawd, martwiem si troch o ten n. Oczekiwaem, e mog z nim by kopoty. Ten n
wcale mi si nie podoba.
- Mnie te - Sean zgodzi si z nim bez entuzjazmu i Peter przechyli gow na bok,
przygldajc si uwanie Seanowi bystrymi oczami.
- Natomiast bardzo mi si podobali pascy wiadkowie - zupenie jak wytresowane
pieski. Pan mwi do nich: Gos!, a oni od razu: Hau! Hau! Zupenie jak w cyrku. Kto ich
niele przeszkoli.
- Nie sdz, ebym pana rozumia - powiedzia ponuro Sean i Peter wzruszy
ramionami.
- Przyl panu rachunek, ale z gry uprzedzam, e drogo sobie policz za usug.
Powiedzmy, piset gwinei?
Sean opar si o porcz i spojrza na maego prawnika.
- Powiedzmy, piset gwinei.
- Nastpnym razem, jak bdzie pan potrzebowa obrocy, to polecabym modego i
zdolnego prawnika o nazwisku Rolfe. Humphrey Rolfe - powiedzia Peter.

- Myli pan, e bd potrzebowa jeszcze prawnika?


- Z paskim synem? Na pewno bdzie pan potrzebowa prawnika - orzek Peter.
- A pan nie chce wicej pracowa dla mnie? - Sean nachyli si do przodu z nagym
zaciekawieniem. - Nawet za piset gwinei od sprawy?
- Pienidze mog dosta wszdzie. - Peter wyj cygaro z ust i przyjrza si szaremu
koniuszkowi. - Niech pan zapamita to nazwisko, panie Courteney - Humphrey Rolfe. Zdolny
chopak i nie bdzie zadawa niepotrzebnych pyta.
Odszed pomidzy awkami niosc w rku cik teczk, a Sean wsta i pody za
nim. Zatrzyma si na progu sdu i rozejrza po placyku. Rozemiany Dirk sta w rodku
grupki ludzi z rk Archy'ego Longworthy'ego na ramieniu. Archy mwi dononym gosem i
Sean sysza kade sowo.
- Niech nikt z was nie myli, e moe zaczyna z Dirkiem, bo skoczy z wybitymi
zbami. - Archy umiechn si, ukazujc czarny zb. - Mwi to, eby wszyscy syszeli.
Dirkie jest moim przyjacielem i jestem z niego bardzo dumny.
Tylko ty jeden, pomyla Sean. Spojrza na syna i zobaczy, jaki jest wysoki i silnie
zbudowany, z szerokimi, uminionymi ramionami, paskim brzuchem i dugimi nogami
osadzonymi w wskich biodrach.
Ale przecie on ma dopiero szesnacie lat. Jest jeszcze dzieckiem, moe nie jest
jeszcze za pno, eby go zmieni. W tej samej chwili zorientowa si, e oszukuje samego
siebie. Przypomnia sobie, co mu kiedy powiedzia przyjaciel: Niektre winogrona rosn na
zej ziemi, inne gnij, zanim trafi pod pras, a inne psuj si pod okiem nieuwanego
plantatora - nie ze wszystkich winogron bdzie dobre wino.
A ja jestem zym plantatorem, pomyla.
Sean podszed do grupki ludzi.
- Idziesz ze mn do domu - powiedzia szorstko do Dirka, patrzc w jego pikn twarz
i czujc, e ju nie kocha wasnego syna. wiadomo tej zmiany wywoaa w nim mdoci.
- Gratulacje, panie pukowniku. Wiedziaem, e wygramy. - Archy Longworthy
promienia z radoci. Sean rzuci mu uwane spojrzenie.
- Bd w swoim biurze jutro rano o dziesitej. Chc z panem pomwi.
- Tak jest, sir! - Archy umiechn si szczeglnie radonie. Nie umiecha si jednak,
kiedy nastpnego dnia wyjeda z Ladyburga z miesiczn odpraw w kieszeni.

81. Wrd burzy przeciwnych komentarzy rozptanych spraw Dirka, szans


Garricka Courteneya w nadchodzcych wyborach znacznie si zwikszyy. Szowinistyczna
prasa pisaa w ponurym tonie o: Nieoczekiwanym obrocie sprawy, ktra ukazuje rzeczywist
warto obu kandydatw z okrgu adyburskiego. Jedynie gazety liberaw wspomniay o
wysokiej rencie, jak Ladyburska Spdzielnia Akacjowa przyznaa wdowie i sierocie po
Normanie van Eeku.
Wszyscy jednak wiedzieli, e Sean Courteney ma olbrzymi przewag nad bratem.
Mg liczy na dwiecie gosw pracownikw fabryki i plantacji, na gosy pozostaych
producentw akacji i ich robotnikw, jak i na co najmniej poow gosw mieszkacw
miasteczka. Tak byo przynajmniej do czasu, gdy pietermaritzburski Farmer i Handlarz
zamieci na pierwszej stronie histori opowiedzian przez Archibalda Fredericka
Longworthy'ego.
Pan Longworthy opisa, jak - zaszantaowany utrat pracy i pobiciem - zosta
zmuszony do zoenia faszywych zezna w sdzie. Napisa te, jak po rozprawie zosta
odprawiony z fabryki. Na czym dokadnie polegao krzywoprzysistwo, gazeta nie podawaa.
Sean zatelegrafowa do swoich prawnikw w Pietermaritzburgu, kac im wszcz
postpowanie przeciwko Farmerowi i Handlarzowi, oskarajc gazet o zniesawienie,
potwarz, zdrad i co jeszcze tylko zdoaj wymyli. Nastpnie, nie baczc na wasne bezpieczestwo, wsiad do rollsa i popdzi z szybkoci trzydziestu mil na godzin do
Pietermaritzburga, cigajc wasny telegram. Po przybyciu do miasta dowiedzia si, e pan
Longworthy podpisa zaprzysione zeznanie, przyj wynagrodzenie w wysokoci pidziesiciu gwinei i wyjecha w nikomu nie znanym kierunku. Prawnicy odradzili Seanowi
wizyt u naczelnego redaktora Farmera i Handlarza, by unikn procesu o pobicie. Sprawa o
zniesawienie miaa stan przed sdem dopiero za dwa miesice, podczas gdy do wyborw
pozostao ju tylko dziesi dni.
Sean mg jedynie zamieci caostronicowe sprostowanie we wszystkich gazetach
liberalnych i wrci, spokojniej ju, do Ladyburga. W domu czeka na niego telegram z
Pretorii. Jan Paulus i Jan Niemand sugerowali, eby w zaistniaej sytuacji Sean wycofa swoj
kandydatur. Sean natychmiast wysa im telegraficzn odpowied.
Garry i Sean Courteney dotarli do dnia wyborw jak para koni w zaprzgu.
Gosowanie odbywao si w urzdzie miejskim Ladyburga i byo prowadzone w
obecnoci dwch wysannikw z ramienia rzdu. Po zakoczeniu gosowania urny miay

zosta przewiezione do Pietermaritzburga, gdzie nastpnego dnia miano policzy gosy i


oznajmi wyniki.
Po obu stronach placu przed urzdem konkurujcy ze sob kandydaci ustawili
osonite otwartymi namiotami stoy, przy ktrych wydawano wzmacniajce posiki i napoje
dla gosujcych. Tradycyjnie kandydat, ktry nakarmi najwiksz liczb wyborcw,
przegrywa gosowanie. Nikt nie chcia obcia swojego kandydata niepotrzebnymi kosztami
i ludzie udawali si na poczstunek do przeciwnika. Tego dnia obaj kandydaci wydali niemal
takie same iloci jedzenia.
Dzie przynis ze sob zapowied nadejcia pory deszczowej. Byo parno i duszno, a
przedzierajce si od czasu do czasu przez cikie szare chmury promienie soca prayy
niczym ar z otwartego pieca. Sean ubrany w garnitur i paszcz by cay spocony i wita goci
przy swoim stole ze sztuczn wesooci i camaraderie. Za to Ruth wygldaa jak delikatna
ra, roztaczajc rwnie przyjemny zapach. Pomidzy nimi staa wyjtkowo powana Storm.
Dirka nie byo - Sean znalaz mu zajcie na plantacji. Wiele zoliwych oczu zauwayo jego
nieobecno, a Sean podsucha wiele nieyczliwych uwag wypowiadanych pgosem.
Ronny Pye przekona Garry'ego, eby nie wkada na ten dzie munduru. Obok
Garry'ego staa Anna, wyjtkowo adna w fiokowo-rowej sukni ozdobionej sztucznymi
kwiatami. Dopiero z bliska mona byo dostrzec brzydkie bruzdy wok ust i oczu oraz siwe
wosy przewitujce spomidzy czarnych lokw. Ani ona, ani Garry nawet nie spojrzeli na
drug stron placu.
Kiedy Michael przyjecha do urzdu, przywita si z ojcem i pocaowa posusznie
matk, a nastpnie podszed do Seana, eby podj przerwan w nocy rozmow. Michael
chcia namwi Seana do kupna dziesiciu tysicy akrw ziemi pooonej na nadmorskich
nizinach przy Tongaat i obsadzi plantacj trzcin cukrow. Po kilku minutach Michael
zorientowa si, e nie jest to odpowiedni czas na forsowanie pomysu; Sean odpowiada na
jego argumenty miechem i w kocu zaoferowa mu cygaro. Nie zraony Michael wszed do
urzdu i rozwaywszy problem lojalnoci i uczucia zniszczy swoj kartk. Nastpnie wrci
do biura w fabryce i dopracowujc kalkulacj zyskw, jakie moga przynie inwestycja w
trzcin cukrow, planowa nastpny atak na Seana.
Ada Courteney tego dnia nie wysza z domu. Uporczywie odrzucaa wszelkie
argumenty przemawiajce za przyczeniem si do jednej ze stron. Zabronia te swoim
dziewcztom bra udzia w przygotowaniach przedwyborczych. Wprowadzia zakaz

jakichkolwiek dyskusji o polityce w swoim domu i stanowczo kazaa Seanowi wyj, kiedy
ten zama jej zakaz. Dopiero po specjalnym wstawiennictwie Ruth i przeprosinach Seana
pozwolia mu wrci. Ada nie uznawaa polityki. Uwaaa za niegodne i pospolite, eby
czonkowie rodziny starali si o urzd publiczny, a co dopiero mwi, kiedy
wspzawodniczyli o niego pomidzy sob. Jej nieufno i pogarda wobec wiata
urzdniczego datowaa si od czasu, kiedy rada miejska postanowia ustawi lampy wzdu
ulicy Protea. Ada stawia si na nastpnym zebraniu uzbrojona w parasolk i nie daa si
przekona, e lampy uliczne wcale nie cigaj moskitw.
Ada bya jedyn osob w okrgu, ktra nie wzia udziau w wyborach. Od wczesnego
ranka a do zamknicia urn o pitej po poudniu podwrko przed urzdem byo zatoczone
ludmi. Kiedy zapiecztowane urny zostay odwiezione na dworzec, wielu ludzi wsiado do
pocigu i pojechao do Pietermaritzburga nadzorowa liczenie gosw.
Spdziwszy cay dzie w ogromnym napiciu, wkrtce po powrocie do pokoju w
hotelu White Horse, Sean i Ruth wtuleni w siebie zasnli mocnym snem. Kiedy wczesnym
rankiem potna burza rozszalaa si nad miasteczkiem, na wp rozbudzona Ruth poczua,
jak ogarnia j gorca fala tak dawno nie zaspakajanego pragnienia. W tej samej chwili Seana
wytrci ze snu gwatowny przypyw wezbranych uczu, a kiedy dotkn rozpalonego ciaa
swej ony, poj natychmiast, e ona ju na niego czeka. O wicie Ruth bya wicie
przekonana, e urodzi syna, chocia Sean nie by pewien, czy nie jest troch za wczenie na
takie stwierdzenie.
Po kpieli zjedli w ku niadanie, odnoszc si do siebie z wielk czuoci. Ruth
ubrana w jedwabny szlafroczek, z wosami rozpuszczonymi na ramiona i skr byszczc
tak, jakby zostaa natarta olejkiem, bya pokus, z ktr Sean nawet nie prbowa walczy. W
urzdzie miejskim pojawili si bardzo pno i stronnicy Seana czekali ju na niego z
niecierpliwoci.
Liczenie gosw byo mocno zaawansowane. Urzdnicy, oddzieleni od tumu
ciekawskich, siedzieli w milczeniu przy stoach zawalonych stosami maych rowych
karteczek. Na afiszu powieszonym za kadym stoem byy wypisane nazwy okrgw i
kandydatw, a pomidzy stoami nieustannie kryli skrutatorzy.
Caa sala urzdu bya wypeniona tumem kobiet i mczyzn. Sean zauway
Garry'ego i Ann przedzierajcych si przez cisk, zanim odgrodzia go od nich ciana ludzi.
Przez nastpne dziesi minut Sean wymienia uciski, przyjmowa yczenia zwycistwa i

serdeczne poklepywanie po plecach. W kocu rozleg si dwik dzwonka i zapanowaa


kompletna cisza.
- Wyniki wyborw do ciaa ustawodawczego z okrgu Newcastle... - oznajmi wysoki
gos - ...Robert Sampson: 986 gosw. Edward Sutton: 423 gosy... - Dalsza cz zdania
zostaa zaguszona przez okrzyki radoci i jki zawodu. Sampson by kandydatem Partii
Poudniowoafrykaskiej, a Sean torowa sobie drog pomidzy pozostaymi kandydatami z
ramienia partii.
- Dobra robota, ty stary cwaniaku - krzykn Sean i klepn go w plecy.
- Dziki, Sean. Wyglda na to, e atwo zwyciymy. Nigdy nie oczekiwaem a takiej
przewagi! - Ucisnli sobie mocno rce.
Przez cae napite przedpoudnie powtarza si ten sam schemat oznajmiania
wynikw, radosnych krzykw, oklaskw i jkw zawodu. W Seanie rosa nieustannie wiara w
wygran, w miar jak jego partia zdobywaa wszystkie moliwe miejsca, a nawet jedno, ktre
byli pewni, e strac. Wreszcie zadzwoni dzwonek i przewodniczcy komisji wyborczej
oznajmi tym samym bezoosobowym gosem:
- Wyniki wyborw do ciaa ustawodawczego z okrgu Ladyburga i niszej Tugeli... W tym momencie Sean poczu pustk w odku i ucisk w gardle. Czu jak Ruth prostuje si
za nim i sign po jej rk.
- Pukownik Garrick Courteney: 638 gosw. Pukownik Sean Courteney: 631 gosw.
Do Ruth cisna mu mocno rk, ale Sean nie odpowiedzia na ten pokrzepiajcy
gest. Stali oboje w milczeniu w samym rodku rozszalaej burzy wiwatw i jkliwych
zawodze, a wreszcie Sean powiedzia cicho:
- Lepiej bdzie, jak wrcimy do hotelu, kochanie.
- Dobrze - odpowiedziaa mikko i Sean usysza w jej gosie bezradn ao. Ruszyli
w stron wyjcia, a przed nimi otworzy si szpaler ludzi, na twarzach ktrych wida byo
wspczucie, rado, ciekawo, obojtno, a nawet triumfujc zoliwo.
Przeszli przez zalany socem chodnik do stojcych przy krawniku doroek, syszc
za plecami stumione wrzaski, ktre brzmiay teraz jak odlegy ryk dzikich zwierzt.
Sean wsadzi Ruth do doroki i mia wsi za ni, kiedy nagle co sobie przypomnia.
Poda adres wonicy, wrczy mu pienidze i podszed do Ruth.
- Kochanie, poczekaj, prosz, na mnie w hotelu.
- Dokd idziesz?

- Musz pogratulowa w naszym imieniu Garry'emu.


Garry zobaczy Seana przez tum otaczajcych go ludzi i jego ciao momentalnie
zesztywniao - targane sprzecznymi uczuciami nienawici i mioci.
Sean zatrzyma si o krok przed nim i umiechn si.
- Gratulacje, Garry! - powiedzia, wycigajc rk. - Pobie mnie na gow i
chciabym ucisn twoj do.
Garry przyj miao te sowa i kiedy zastanowi si nad ich znaczeniem, uwiadomi
sobie, e s szczere. Walczy z Seanem i pokona go. Tego nikt mu nie odbierze - nawet Sean
nie bdzie mg tego zrobi. Pokonaem go. Po raz pierwszy - pierwszy raz w yciu
pokonaem go!
Uczucie, jakie go opanowao, byo tak silne, e przez chwil Garry nie mg si
poruszy ani nic odpowiedzie.
- Sean... - Gos mu uwiz w gardle. Porwa wycignit ku niemu rk i ciska j z
determinacj.
- Sean, moe teraz... - szepn. - Chciabym... To znaczy, kiedy wrcimy do
Ladyburga... - Zamilk i zaczerwieni si z zakopotania. Puci rk Seana i cofn si o krok.
- Mylaem, e moe odwiedziby nas w Theunis Kraal - wymamrota - ktrego dnia, gdy
nie bdziesz zajty. Zobaczyby dom. - Mwi dalej oywiony nieokrelonym pragnieniem. Mino tyle czasu. Wci mam po ojcu...
- Nigdy! - sykna Anna Courteney. aden z nich nie zauway, jak przesza przez hall
i stana przy ramieniu Garry'ego. Jej oczy wyglday jak roziskrzone nienawici diamenty
osadzone w sieci zmarszczek wok oczu, a jej twarz zupenie pobielaa. - Nigdy! - sykna
ponownie i wzia Garry'ego za rk. - Idziesz ze mn - rozkazaa, a Garry posucha jej bez
sprzeciwu. Obejrza si na Seana i w jego oczach wida byo pen desperacji prob. Garry
prosi go o zrozumienie i wybaczenie tej saboci.

82. Jak kto, kto yje na obszarze, gdzie szalej huragany, i nauczy si rozpoznawa
ksztaty chmur i cisz poprzedzajc gwatowny wiatr - Ruth wiedziaa, e musi sobie
poradzi z nie kontrolowan wciekoci, jak Sean zareaguje na przegran. Jego ze nastroje
pojawiay si regularnie, ale nie trway dugo. Ruth baa si ich jednak panicznie i, jak
zapobiegliwy gospodarz ostrzeony o nadcigajcym huraganie, pocza czyni odpowiednie
przygotowania, eby zmniejszy jego zo.
Wesza do hotelu i wezwaa do siebie kierownika.
- Za p godziny chc mie podany obiad w pokoju, ale nic z paskich standardowych
da z karty. To musi by co ekstra.
Kierownik myla przez chwil.
- Ostrygi! Wanie dostalimy beczk ostryg z Umhlanga Rocks.
- Wspaniale. - Ruth podobaa si szybka reakcja mczyzny na wyjtkow sytuacj.
- Nastpnie mog poda wdzon szynk, dziczyzn na zimno, homary i saatki.
- Wymienicie. A co z serami?
- Gruyere, niebieski holenderski, camembert.
- Wino?
- Szampan?
- Tak. - Ruth zgodzia si od razu. Postanowia wykorzysta sabo Seana do
musujcego wina. - Butelk Veuve Clicquot, nie - dodaa po namyle - niech pan poda trzy
butelki.
- Najpierw poda wina?
- Niech pan je przyle ju teraz, z najlepszymi kieliszkami i w srebrnym wiaderku rozkazaa Ruth.
Nastpnie pobiega do swojej garderoby. Dziki Bogu miaa francuskie perfumy, a
rano zaoya sukienk z szarego jedwabiu, ktr chowaa specjalnie na tak okazj. Szybko
uczesaa wosy, poprawia makija i gdy skoczya, siedziaa przez chwil przed lustrem,
starajc si nada twarzy wyraz spokoju. Po krytycznej kontemplacji uznaa, e efekt jest
zadowalajcy. Sean nigdy nie potrafi si oprze widokowi jej rozpuszczonych wosw, gdy
tak widzia j po raz pierwszy. Spadajce na ramiona loki nadaway jej wygld dziewczynki.
- Madam, czy mam otworzy wino?
- Tak, prosz - powiedziaa i usiada spokojnie czekajc na wybuch huraganu.
Dziesi minut pniej Sean wszed do pokoju niczym lekki zefirek, z cygarem w

ustach, rkami w kieszeniach i rozbawion min na twarzy.


- A niech to! - Na jej widok zatrzyma si w progu i wyj cygaro z ust. - To mie.
Fakt, e dostrzeg jej wygld, by najlepszym wiadectwem, jak bardzo mylia si w
ocenie jego nastroju. Ruth wybuchna miechem.
- Z czego si miejesz? - spyta agodnie.
- Z niczego i wszystkiego. Z ciebie i ze mnie. Napijesz si szampana?
- Szalona kobieta - powiedzia Sean i pocaowa j. - Bardzo mi si podoba to
uczesanie.
- Nie jeste rozczarowany?
- Masz na myli wyniki? Tak, chyba jestem. - Podszed do stou i nala wina do
krysztaowych kieliszkw, wrczy jej jeden, a drugi wzi dla siebie.
- Wznosz toast za krtk i podniecajc karier polityczn Seana Courteneya.
- Tak bardzo chciae wygra - a teraz...? Sean skin gow.
- Tak, zawsze chc wygrywa. Ale teraz, kiedy ju przegraem... - Wzruszy
ramionami. - Powiedzie ci co? To przemawianie i ciskanie doni zaczynao mi ju dziaa
na nerwy. Wydaje mi si, e nawet jak pi, to mam na ustach sztuczny umiech. - Podszed
do jednego ze skrzanych foteli i usiad w nim z ulg. - Jest jeszcze co. Chod do mnie, to ci
powiem.
Ruth podesza do niego, usiada mu na kolanach i wsuna rk za koszul, a poczua
sprysty materac wosw na piersi i silne minie.
- Powiedz mi - poprosia i Sean opowiedzia jej o Garricku. Mwi wolno, nie
omijajc niczego: o nodze, jak to byo, kiedy byli jeszcze chopcami, i wreszcie o Michaelu.
Ruth milczaa przez chwil i Sean spostrzeg uraz w jej oczach, kiedy dowiedziaa si, e
Sean kocha si z inn kobiet. W kocu spytaa:
- Czy Garry wie, e Michael jest twoim synem?
- Tak. Anna mu powiedziaa. Powiedziaa mu to tej nocy, gdy opuciem Ladyburg chcia mnie za to zabi.
- Dlaczego wyjechae?
- Nie mogem zosta. Garry nienawidzi mnie za spodzenie syna z Ann, a Anna
nienawidzia mnie, poniewa nie chciaem z ni zosta.
- Nadal ci chciaa?
- Tak. Tej nocy - w nocy, kiedy wyjechaem, Anna przysza do mnie i poprosia

mnie... - Sean si zawaha. - Wiesz, co mam na myli.


- Tak. - Ruth skina gow, nadal uraona i zazdrosna, ale Starajc si go zrozumie.
- Odmwiem jej - wic posza do Garry'ego i pragnc zemsty powiedziaa mu o
dziecku. Mj Boe, co to za wcieka suka!
- Jeli jednak pragna ciebie, to dlaczego wysza za Garricka?
- Bya w ciy. Mylaa, e zostaem zabity na wojnie z Zulusami. Wysza za m,
eby dziecko miao ojca.
- Rozumiem - mrukna Ruth. - Dlaczego mi to mwisz?
- Chciaem, eby zrozumiaa, co czuj do Garry'ego. Po tym, co zrobi ci wtedy na
spotkaniu, nie oczekuj, eby ywia do niego szczegln sympati - ale wtedy stara si
zrani mnie, nie ciebie. Jestem mu winny tak wiele i nigdy nie mog da mu
zadouczynienia. Wanie dlatego...
- Wanie dlatego jeste zadowolony, e to on wygra wybory - skoczya za niego
Ruth.
- Tak - odpar ywo Sean. - Rozumiesz, jakie to musi by dla niego wane,
nieprawda? Po raz pierwszy zdoa... mia moliwo... - Sean strzeli niecierpliwie palcami
szukajc odpowiedniego sowa.
- Mg wspzawodniczy z tob na rwnym gruncie - podpowiedziaa mu Ruth.
- Wanie! - Sean uderzy pici w porcz fotela. - Kiedy poszedem mu
pogratulowa, przyj mnie z radoci. Zaprosi mnie nawet do Theunis Kraal - kiedy ta
wcieka baba wtrcia si i zabraa go do domu. Mam jednak przeczucie, e wszystko bdzie
w porzdku.
Ich rozmow przerwao stukanie do drzwi i Ruth zeskoczya Seanowi z kolan.
- To pewnie kelner z obiadem. - Zanim jednak zdya otworzy, stukanie powtrzyo
si z tak gwatownoci, e drzwi zadray w posadach.
- Ju id - zirytowana Ruth podniosa gos i otworzya drzwi. Do pokoju wpada grupa
ludzi z Bobem Sampsonem na czele, krzyczc i gestykulujc z podniecenia.
- Co si, do cholery, stao? - zapyta ostro Sean.
- Wygrae! - krzykn Bob. - Przeliczono ponownie gosy. Wygrae przewag
dziesiciu gosw!
- Mj Boe - jkn cicho Sean i doda tak cicho, e tylko Ruth go zrozumiaa. Garry. Biedny Garry!

- Otwrzcie szampana, polijcie po nastpn skrzynk. Wszyscy wygralimy! wykrzykiwa Bob Sampson. - Wypijmy za Zjednoczon Poudniow Afryk!

83. Nawet i tym razem. Tyle razy prbowaem i nawet tym razem mi si nie udao. Garry Courteney by ju pijany. Siedzia rozwalony na fotelu ze szklaneczk w obu rkach,
obracajc j w koo tak, e kilka kropel jasnobrzowego pynu wylao mu si na spodnie.
- Nie - zgodzia si z nim Anna. - Nawet ten jeden raz. - Staa obrcona do niego
plecami wygldajc przez okno pokoju hotelowego na owietlon ulic. Nie chciaa, eby
widzia teraz jej twarz. Nie moga jednak kontrolowa swojego gosu, w ktrym sycha byo
szorstk, triumfujc nut. - Teraz moesz wrci do pisania swoich ksiczyn. Udowodnie
ju sobie i caemu wiatu, na co ci sta.
Poruszajc

wolno

rkami

zacza

masowa

sobie

ramiona

ze

zmysow

przyjemnoci. Jej ciao przeszed delikatny, podniecajcy dreszcz i poruszya si


niespokojnie, a jej spdnice zaszeleciy jak na wietrze. O Boe, to byo tak blisko, a ona tak
bardzo si baa.
- Jeste czowiekiem, ktry zawsze przegrywa, Garricku Courteneyu. Zawsze nim
bye... i zawsze bdziesz.
Znowu zadraa na wspomnienie strachu. Ju prawie si jej wymkn. Spostrzega to
w chwili, gdy ogoszono wyniki. Czua wtedy, jak lk narasta z kad minut. Nawet gos mu
si zmieni, stajc si gbszy w poczuciu wiary we wasne siy. Patrzy przy tym na ni tak
jako dziwnie z czym, co odczytaa jako pocztek wzgardy. Nastpnie przyszed bunt, kiedy
rozmawia z Seanem. Wtedy Anna ju bardzo si baa.
- Jeste przegrany - powtrzya i usyszaa za plecami dwik: na wp przeknicie, a
na wp westchnienie. Czekaa chwil, a dobieg j odgos alkoholu nalewanego do
szklaneczki. Otoczya si mocniej ramionami i umiechna, wspominajc moment, kiedy
ogoszono wyniki po ponownym przeliczeniu gosw. Przypomniaa sobie, jak nagle si
skurczy i zaama, jak zwrci si do niej bez tego, co si w nim budzio: bez pewnoci siebie
i pogardy. Wszystko mino! Odeszo na zawsze. Sean Courteney nigdy go nie dostanie.
Zoya sobie t przysig i zostanie ona dotrzymana.
Jak ju wiele razy wczeniej, w jej umyle rozegray si ponownie wydarzenia tamtej
nocy. Nocy, kiedy zoya przysig.
Pada. Anna stoi na szerokim ganku Theunis Kraal i patrzy, jak Sean prowadzi konia
przez trawnik. Wilgotna koszula przylega mu do piersi, woda zlepia brod w strki nadajc
wygld gronego pirata.
- Gdzie jest Garry? - To jej wasny glos i zaraz dobiega j odpowied Seana.

- Nie martw si. Pojecha do miasta odwiedzi Ad. Wrci na kolacj.


Sean idzie do niej po schodach i staje obok, grujc nad ni, a jego rka na jej
ramieniu jest zimna od deszczu.
- Musisz bardziej uwaa na siebie. Nie moesz tak sta na zimnie. - Wprowadza j
przez francuskie drzwi do domu. Gowa Anny siga mu do ramion, a w jego oczach, kiedy
patrz na ni, kryje si mski strach i podziw wobec brzemiennej kobiety.
- Jeste wspania kobiet, Anno, i jestem pewien, e urodzisz pikne dziecko.
- Sean! - Przypomniaa sobie, jak jego imi rwao si jej z ust niczym mimowolny
okrzyk blu. Olbrzymia fala popycha jej ciao ku niemu, przyciskajc brzuch cile do jego
brzucha i wyginajc plecy, kiedy usta szukaj jego ust. W doniach czuje elektryzujce
dotknicie wosw Seana, gdy przyciga jego gow ku sobie, smakujc ciepe i wilgotne usta.
- Oszalaa? - Sean stara si uwolni z jej ucisku, lecz jej rce otaczaj go w pasie, a
gowa lgnie do potnych piersi.
- Kocham ci. Prosz, Sean, prosz. Pozwl mi tylko przytuli si do ciebie. To
wszystko. Chc tylko przytuli si do ciebie.
- Pu mnie! - Czuje, jak leci cinita przez niego na sof przy kominku. - Jeste on
Garry'ego i wkrtce bdziesz matk jego dziecka. Zatrzymaj swoje ciao dla niego. - Jego
twarz zblia si do jej oczu. - Nie chc ci. Nie mgbym ci dotkn tak samo, jak nie
mgbym dotkn mojej matki. Jeste on Garry'ego. Jeli jeszcze kiedy spojrzysz na innego
mczyzn, to ci zabij. Zabij ci goymi rkami.
Mio zamiera i zmroona jego sowami w jednej chwili zamienia si w nienawi.
Jej ostre paznokcie wpijaj si w jego policzek i na brod spywa mu krew, zanim Seanowi
udaje si chwyci j za nadgarstki. Trzymaj mocno, a ona wyrywa si i obrzuca go
wyzwiskami.
- Ty winio, ty zasrana, brudna winio. Mwisz, e jestem on Garry'ego. Dziecko
Garry'ego! No to poznaj prawd. To, co mam w sobie, jest twoje! Twoje - nie Garry'ego!
Cofa si od niej na krok.
- Kamiesz. To niemoliwe.
Zaczyna go ciga, rzucajc cichym gosem okrutne sowa.
- Pamitasz, jak si egnalimy, gdy szede na wojn? Pamitasz t noc na wozie?
- Zostaw mnie, zostaw mnie w spokoju. Musz pomyle. Nie wiedziaem. - Ucieka.
Syszy trzask zamykanych drzwi i zostaje sama na rodku pokoju, a jej gniew odpywa

odsaniajc ostre skay nienawici.


Biegnie do sypialni i stojc przed lustrem skada przysig.
- Nienawidz go. Mog mu zabra tylko jedno. Od tej chwili Garry naley tylko do
mnie. Do mnie, nie do niego. Zabior mu go.
Wyszarpuje spinki z wosw, ktre rozsypuj si po plecach. Jej palce plcz sprawnie
czarne loki. Zagryza mocno wargi i czuje na ustach sodki smak krwi.
- Och Boe, nienawidz go! - szepce z blu. Rozrywa przd sukienki, przygldajc si
w lustrze duym, rowym sutkom, ktre ciemniay ju od rodzcego si w niej ycia.
- Nienawidz go. - Zrzuca podarte majtki, jednym ruchem rki zsuwa ze stolika
pudeka z pudrem i soiczki z kremami tak, e rozbijaj si na pododze wypeniajc sypialni
silnym zapachem perfum.
Kadzie si na ku w ciemnym pokoju, czekajc na Garry'ego.
Odwrcia si od okna i spojrzaa triumfujcym wzrokiem na Garry'ego wiedzc, e
nigdy ju jej nie umknie.
Dotrzymaam przysigi, pomylaa i podesza do krzesa.
- Biedny Garry. - Zmusia si, eby wypowiedzie te sowa wspczujcym gosem.
Odgarna mu wosy z czoa. Garry spojrza na ni zdziwiony i spragniony czuoci. - Biedny
Garry. Jutro wracamy do Theunis Kraal.
Podsuna mu bliej butelk. Pocaowaa go w policzek i wrcia do sypialni umiechajc si i czujc si znowu bezpieczna przy jego saboci.

84. Cztery miesice miny bardzo szybko. Sean, zajty obowizkami swojego
urzdu, stertami korespondencji, spotkaniami i zebraniami, petentami i intrygantami - nie
stawi wikszego oporu wobec planw Michaela zaoenia plantacji trzciny cukrowej.
Michael pojecha na wybrzee, kupi ziemi i zaj si starsz crk byego waciciela farmy.
Moda dama cieszya si wtpliw saw jednej z niewielu rozwdek w Natalu. Kiedy do
Seana dotary wieci
o skandalu, poczu cich satysfakcj, e Michael przesta by w kocu niewinny.
Wsiad jednak do rollsa i szybko pojecha mu na ratunek. Do Ladyburga wrci przywoc ze
sob skruszonego Michaela. Dwa tygodnie pniej moda dama polubia wdrujcego
sprzedawc i przeniosa si z Tongaatu do Durbanu. Michael za otrzyma zgod na powrt
na plantacj trzciny cukrowej.
Ruth nie towarzyszya ju Seanowi we wszystkich wyprawach poza Ladyburg. Jej
szybko poszerzajca si talia i nieprzyjemne sensacje, jakie czua rankami, zatrzymyway j w
Lion Kop, gdzie wraz z Ad spdzay wikszo czasu na szyciu ubranek dla dziecka. Storm
czsto zgaszaa si z pomoc. Poranne ubranko, ktrego uszycie zajo jej trzy miesice,
powinno lee na dziecku jak ula pod warunkiem, e niemowlak bdzie garbaty i z jedn
rk dwa razy dusz od drugiej.
Dirk zatrudniony od rana do nocy jako zarzdca Mahobo Kloof nie mia czasu na
adne rozrywki. Cay Ladyburg by pokryty sieci szpiegw Seana i z kadej z wizyt Dirka w
miasteczku Sean otrzymywa dokadne sprawozdanie.
Na kocu miasteczka, zaniedbany i wyndzniay z braku mioci, sta ponury,
olbrzymi dom Theunis Kraal. W nocy bladote wiato lampy stojcej na biurku Garricka
Courteneya rozwietlao okno jego gabinetu. Przed Garrickiem leaa cienka kupka papierw.
Godzina za godzin patrzy na swoj pisanin, w kocu jej nie dostrzegajc. Garry czu si
zupenie wyschnity w rodku, pozbawiony chci do ycia, ktr potrafi jeszcze znale
jedynie w stojcej zawsze obok jego rki butelce.
Mijay dni, zamieniajc si w tygodnie, ktre szybko staway si miesicami, a Garry
dryfowa razem z nimi.
Kadego wieczoru szed do wybiegw dla koni i opierajc si o ogrodzenie przyglda
si swoim wierzchowcom. Potrafi tak sta nieruchomo caymi godzinami. Wydawao mu si
wwczas, jakby wraz z upywem czasu opuszcza wasne ciao, eby ody pod byszczc
sierci koni, posugujc si ich kopytami, aby wyrywa w pdzie kpki trawy, ich gosami,

eby re radonie, ich ciaami, gdy napinay muskuy dziko si parzc.


Pewnego popoudnia Ronny Pye znalaz go stojcego przy ogrodzeniu. Podszed cicho
do Garricka i sta za nim przypatrujc si z uwag intensywnej bladoci jego twarzy, na ktrej
rysoway si linie blu, niewiary w siebie i nieopanowanego pragnienia, ktre zagniedzio
si w zacinitych ustach i pod bladoniebieskimi oczami.
- Cze, Garry - przywita go cicho, ale rozpoznawszy wspczucie brzmice we
wasnym gosie odsun je od siebie stanowczo. W interesach nie ma miejsca na lito i
Ronny nie waha si wicej.
- Ronny. - Garry obrci si do niego niepewnie i w jego umiechu mona byo
wyczu zawstydzenie. - Przychodzisz w interesach czy po ssiedzku?
- W interesach, Garry.
- Dug?
- Tak.
- Co proponujesz?
- Moe bymy pojechali do miasta? Moglibymy przejrze wszystko w moim biurze.
- Teraz?
- Tak.
- Dobrze. - Garry wyprostowa si wolno. - Oczywicie pojad z tob.
Pojechali razem przez skarp, a potem w d ku betonowemu mostowi na Baboon
Stroom. Obaj milczeli: Garry si nie odzywa, gdy by pusty w rodku i nie mia o czym
mwi, a Ronny Pye czu wstyd z powodu tego, co zamierza wanie zrobi. Mia zamiar
zabra temu czowiekowi dom i wyrzuci go samotnego w wiat, w ktrym nie mia szansy
przey.
Zatrzymali si na mocie, eby da odpocz koniom i siedzieli obok siebie w
milczeniu jak obcy sobie ludzie. Jeden z nich osowiay, wychudzony i saby, w pomitym
ubraniu, z twarz zmarszczon od dugiego cierpienia, drugi za pulchny, z rumianym
obliczem, ubrany bogato i wierccy si niespokojnie w siodle.
Za rzek nie byo wida wielu oznak ycia; jedynie wska smuga dymu unosia si z
komina fabryki wysoko w gr, w nieruchome od upau powietrze, murzyski chopiec
zagania bydo do wodopoju, a od strony dworca dochodziy odgosy hamujcego pocigu.
Poza tym, Ladyburg wydawa si opustoszay w parne i gorce letnie popoudnie.
Ronny spostrzeg gwatowny ruch na trawiastej rwninie przed skarp i z ulg

skoncentrowa wzrok na poruszajcym si obiekcie.


By to galopujcy jedziec i Ronny rozpozna go nawet z tej odlegoci.
- To Dirk - mrukn, na co Garry podnis si w siodle i spojrza za rzek. Ko i
jedziec zdawali si zla w jedn cao, dotykajc w pdzie ziemi tak lekko, e wygldao to
tak, jakby jedynie smuga kurzu czya ich z podoem.
- Mj Boe, ale ten may dra potrafi jedzi. - Ronny potrzsn gow z niechtnym
podziwem i z wosw na policzek spyna mu kropla potu. Ko dosign drogi i zakrci
zwinnie, wycigajc si w jeszcze szybszym galopie. Zakrt by wykonany z tak gracj i si,
e przygldajcy mu si mczyni poruszyli si w siodach.
- Spjrz na niego! - Ronny a gwizdn. - Nie sdz, eby jakikolwiek ko w Natalu
potrafi go dogna.
- Tak mylisz? - Gos Garry'ego nagle si oywi, a jego usta zacisny si ze zoci.
- Jestem tego absolutnie pewien.
- Mj by potrafi. Mj rumak - Grey Weather. Wystawibym go do zawodw
przeciwko kademu z koni Seana.
Te sowa podsuny Ronny'emu pomys. Rozwaa go przez chwil, przygldajc si
zmruonymi oczami Dirkowi Courteneyowi, ktry gna na Sun Dancer w stron fabryki.
Kiedy ko z jedcem zniknli za wysok bram, Ronny spyta cicho:
- Postawiby na niego pienidze?
- Postawibym na niego wasne ycie. - W gosie Garry'ego sycha byo teraz dzik
pewno siebie.
Tak, pomyla Ronny, w ten sposb dam mu przynajmniej szans. W ten sposb to los
zdecyduje o wszystkim i nikt nie bdzie mg mnie wini.
- Czy postawiby take na niego Theunis Kraal? - zapyta i zapanowaa naga cisza.
- Co masz na myli? - szepn Garry.
- Jeli wygrasz, dug zostanie cofnity.
- A jeli przegram?
- Stracisz farm.
- Nie - jkn Garry. - Jezu, nie! To za duo. Ronny wzruszy obojtnie ramionami.
- To tylko taki pomys. Pewnie masz racj. Nie miaby zbyt wielkich szans przeciw
Seanowi.
Garry gwatownie wcign powietrze do puc, wyzwanie ugodzio go gboko niczym

wcznia. To byoby uczciwe wspzawodnictwo pomidzy nim a Seanem; jeli je odrzuci,


przyzna si, e nigdy ju nie wygra.
- Przyjmuj zakad.
- Cay zakad? Stawiasz to, co ci zostao z Theunis Kraal, przeciwko moim
pienidzom?
- Tak, niech ci diabli. Tak. Poka ci, czy nie mam szansy z Seanem.
- Lepiej spiszmy umow - zasugerowa delikatnie Ronny. - Nastpnie ustal warunki z
Seanem. - Dotkn wierzchowca ostrogami i obaj przejechali most. - Przy okazji, lepiej
bdzie, jeli nikt si nie dowie o naszych warunkach. Udawajmy, e to zakad czysto
honorowy.
Garry skin zgodnie gow. Jednak tej nocy napisa list do Michaela, w ktrym
wyjawi mu prawd i poprosi go, eby pojecha w wycigu na Grey Weatherze.
Dwa dni przed wycigami Michael zdradzi sekret babci. Ada natychmiast udaa si
do Theunis Kraal, eby odwie Garry'ego od tego pomysu, ale bez powodzenia. Garry by
fanatyczny w swojej determinacji. Stawka przestaa mie dla niego jakiekolwiek znaczenie liczya si jedynie szansa zwycistwa.
Mia Grey Weathera i Michaela, ktry pojedzie dla niego. Tym razem musi wygra.
Tym razem wygra!

85. Sean, z Dirkiem u boku, szed w ciemnociach przez trawnik ku stajniom.


Chmury, ktre zebray si nad skarp, byy zarowione od soca, a wiatr porywami szarpa
plantacj, potrzsajc i zginajc drzewa akacjowe.
- Pnocny wiatr - mrukn Sean. - Bdzie padao przed wieczorem.
- Sun Dancer uwielbia deszcz - odpowiedzia mu napitym gosem Dirk i Sean
spojrza na niego uwanie.
- Dirk - jeli dzi przegrasz... - zacz, ale Dirk nie da mu dokoczy.
- Nie przegram - i zaraz powtrzy to jak przysig: - Nie przegram!
- Gdyby tylko wykazywa tyle zapau do innych, waniejszych rzeczy...
- Waniejszych! Tato, to jest wane. To bdzie najwaniejsza rzecz, jak zrobi w
yciu. - Dirk zatrzyma si i zwrci do ojca, apic go za rkaw i trzymajc mocno. - Tato,
robi to dla ciebie... dla ciebie, tato!
Sean spojrza na niego i to, co dojrza w jego piknej twarzy, zmusio go do
powstrzymania si przed odpowiedzi. W ktrym miejscu popeniem bd, zastanawia si z
mioci przeplatajc si z nienawici. Po kim masz t krew i dlaczego jeste taki, jaki
jeste, spyta sam siebie odczuwajc jednoczenie dum i pogard.
- Dzikuj - powiedzia sucho, wyzwoli rk i ruszy ku stajniom.
Zajty Dirkiem Sean wszed na podwrko przed stajniami, zanim zauway Mbejane.
- Nkosi. Witaj. - Mbejane podnis si uroczycie z rcznie rzebionego stoka, na
ktrym siedzia.
- Witaj! - zawoa radonie Sean i zaraz si opanowa. Okazywanie uczu przed
modszymi osobami musiao zawstydzi Mbejane. - Dobrze si czujesz? - zapyta powanie i
powstrzyma si przed poklepaniem wypitego z dum brzucha przypominajc sobie, e
Mbejane przybiera na wadze, aby oznajmi wiatu o swojej zamonoci.
- Tak, dobrze - zapewni go Mbejane.
- Sprawie mi przyjemno swoj obecnoci.
- Nkosi, w tak wany dzie powinnimy by razem, jak to zawsze bywao. - Mbejane
umiechn si po raz pierwszy i po chwili umiech zmieni si w figlarny grymas, na ktry
Sean odpowiedzia tak sam min. Powinien wiedzie, e Mbejane nigdy by nie opuci
walki, polowania czy zawodw.
Mbejane podszed do Dirka.
- Zaszczy nas zwycistwem - poleci mu tonem, jakby mwi do jednego ze swoich

synw. - Twj ojciec i ja bdziemy patrzyli na ciebie. - Pooy wielk czarn do na


ramieniu Dirka, jakby chcia go pobogosawi, a nastpnie obrci si i skin na chopcw
stajennych.
- Przyprowadcie konia!
Dwch chopcw pobiego wyprowadzi klacz. Po chwili usyszeli stukot kopyt, gdy
Sun Dancer zataczya na wyoonym kamieniami podwrku. Wysza z podniesion gow,
nastawiajc uszy, a kiedy zobaczya Dirka, zmarszczya mikkie nozdrza i cicho zaraa.
- Hej, maa! - Dirk podszed do mej. Klacz widzc, jak idzie w jej stron, wywrcia
oczy, a ukazay si biaka i pooya po sobie mae uszy.
- Uspokj si - rozkaza Dirk. Klacz obnaya te zby i signa ku niemu
wysuwajc gitk szyj. Dirk podsun do, a ona wzia jego palce pomidzy dugie zby i
zacza je delikatnie ciska. Zakoczya czuoci parskniciem, polizaniem mu uszu i
wtuleniem gowy w jego piersi.
- Gdzie jest koc? Czy ju jada? Wcie siodo i wdzido do samochodu. - Dirk
wydawa szybko polecenia, gaszczc jednoczenie pysk konia tak delikatnie, jakby to bya
ukochana osoba.
Tyle sprzecznoci w jednej osobie. Sean przyglda si synowi ze smutkiem rwnie
cikim, jak wstajcy wit. W ktrym miejscu si pomyliem?
- Nkosi, pjd z koniem. - Mbejane wyczu jego nastrj i chcia jak najszybciej go
zmieni.
- Mczyzna z twoj pozycj powinien jecha ze mn samochodem - zawyrokowa
Sean i ze zoliw przyjemnoci zauway, jak Mbejane rzuca niespokojne spojrzenie na
rollsa zaparkowanego po drugiej stronie podwrka. Ma oczy potwora, pomyla Mbejane i
szybko odwrci wzrok.
- Poprowadz konia i bd uwaa, eby nic mu si nie stao - oznajmi.
- Jak sobie yczysz - zgodzi si Sean. Maa procesja wyruszya wreszcie ku
Ladyburgowi. Na przodzie szo dwch chopcw stajennych prowadzc Sun Dancer z
zarzuconym na grzbiet czerwonym kocem, a z tyu kroczy godnie Mbejane z synami
nioscymi jego stoek i wcznie.

Dwie godziny pniej Sean wjecha rollsem na pole za klatkami targowymi dla byda.
Patrzc prosto przed siebie, z rkami zacinitymi kurczowo na kierownicy, nie sysza

witajcych go okrzykw i nie widzia zebranych tumw, dopki rolls nie zary przodem w
gstej kpie trawy, zatrzyma si i Sean mg puci kierownic. Odetchn gboko, minie
twarzy rozluniy si i jego oblicze rozjani niepewny umiech triumfu.
- Udao si! - powiedzia to na gos, jakby jeszcze nie by pewien.
- Bardzo dobrze si spisae, kochanie. - Gos Ruth by nieco ochrypy, gdy pucia z
wyran ulg Storm.
- Powiniene by pozwoli mi poprowadzi, tato. - Dirk siedzia rozparty na tylnym
siedzeniu. Sean odwrci si do niego z wciek min, ale Dirk by szybszy. Otworzy drzwi
i znikn w tumie zebranych przy samochodzie ludzi, zanim Sean znalaz odpowiednie
sowa.
- Witaj, Sean. Mio ci widzie. - Denis Peterson otworzy mu drzwi i Sean szybko
zmieni min na bardziej przyjazn.
- Cze, Denis. Przyszo wielu ludzi.
- S wszyscy mieszkacy z okolicy - zapewni go Denis. Ucisnli sobie donie i
rozejrzeli si z satysfakcj po polu. Przy pocie stao co najmniej pidziesit powozw, jeden
z wagonw zosta przerobiony na otwarty bar z dzbankami kawy i tacami ciastek. Przy
bramie toczyli si ludzie, a mali chopcy ubrani w ju wybrudzone witeczne ubranka
cigali si z krzykiem pomidzy tumem dorosych.
- Kto jest odpowiedzialny za dekoracje? - spyta Sean, przygldajc si flagom
powiewajcym na palach oznaczajcych koniec toru i zwisajcych ze sznurw
odgradzajcych jego pocztek.
- Rada miejska. Mielimy gosowanie na ten temat w zeszym tygodniu.
- Bardzo adnie to urzdzilicie. - Sean patrzy na ogrodzenie, za ktrym stay konie.
Wzdu niego cisn si zbity tum ludzi, ale Sean dojrza Dirka, ktry przeskoczy pot i
wrd wesoych krzykw gapiw stan przy Sun Dancer.
- Przystojny chopak. - Denis take patrzy na Dirka, ale w jego gosie byo sycha nie
wypowiedzian myl: Ciesz si, e to nie mj syn.
- Dzikuj.
Denis wyczu rezerw w jego gosie i umiechn si ironicznie.
- Lepiej chodmy porozmawia z sdziami. Garry ju czeka. - Denis wskaza gow na
powz stojcy przy kocu liny i Sean mimo e cay czas czu jego obecno, dopiero teraz
spojrza w tym kierunku.

Obok Pye'a, Erasmusa i ojca sta Michael. Patrzy w ich stron. Wysoki i szczupy, w
dugich, czarnych butach do konnej jazdy, w rozpitej biaej koszuli, pod ktr rysoway si
szerokie ramiona, Michael opiera si o wysokie koo. Ada i Anna siedziay na tylnym
siedzeniu i Sean poczu zo, e Ada jest z nimi.
- Mamo - przywita j bez umiechu.
- Witaj, Sean. - Nie potrafi poj tonu jej gosu i wyrazu twarzy. Czy aowaa go, czy
te odtrcaa? Przez dug minut patrzyli sobie w oczy i wreszcie Sean spuci wzrok ju nie
z gniewem, ale z poczuciem winy. Nie rozumia tego uczucia, lecz pene wyrzutu spojrzenie
Ady obudzio jego sumienie.
- Anno - przywita j i w odpowiedzi otrzyma sztywne skinienie gow.
- Garry. - Sean stara si umiechn. Zrobi ruch, jakby chcia poda mu rk, ale
wiedzia dobrze, e gest nie zostanie przyjty, gdy Garry mia ten sam oskarycielski wzrok,
co Ada. Obrci si z ulg do Michaela.
- Cze, Mike. Zdajesz sobie spraw, e dostaniesz dzi wciry?
- Udowodni ci, e bdziesz musia odszczeka te sowa! - Rozemieli si swobodnie,
z tak oczywist radoci, e Anna poruszya si niespokojnie na siedzeniu i odezwaa si
szorstko.
- Ronny, czy nie moglibymy ju zaczyna?
- Tak. - Ronny Pye zgodzi si z ni ochoczo. - No wic, gdzie jest Dirk? Lepiej go
poszukajmy.
Zostawili panie i przeszli przez tum do ogrodzenia z komi, gdzie Dirk artowa
wanie z dwoma pannami, w ktrych Sean rozpozna crki jednego z kierownikw fabryki.
Dziewczta spoglday na Dirka z tak bezwstydnym uwielbieniem, e Sean poczu ukucie
dumy. Dirk zostawi dziewczta i podszed do nich.
- Wszystko gotowe, tato.
- Wanie widz - mrukn burkliwie Sean i poczeka, a Dirk przywita si z
pozostaymi mczyznami. Dirk zignorowa wszystkich i zwrci si do Ronny'ego Pye'a.
- No to suchamy.
- W porzdku. Wycig pomidzy rumakiem Grey Weather Garry'ego Courteneya a
klacz Sun Dancer Seana Courteneya. Jest to wycig honorowy bez adnych zakadw ze
strony wacicieli. Czy wszyscy si zgadzaj?
- Tak - odpowiedzia Sean.

Garry otworzy usta, eby co powiedzie, lecz zaraz je zacisn i skin gow. Czu,
e si lekko poci. Rozoy chusteczk i wytar czoo.
- Dugo toru wynosi pi mil wok czterech znakw granicznych. Pierwszy znak to
pale wzniesione na tym polu, drugi to pnocno-wschodni koniec farmy Theunis Kraal. Ronny wskaza na szczyt skarpy nad nimi, ktrej zbocze, poznaczone ciemnymi plamami
drzew, zocio si w porannym socu. - Trzeci punkt to studnia numer trzy na farmie Mahobo
Kloof, ktra jest zasonita przez drzewa i nie moemy jej std widzie. - Rka Ronny'ego
zakrelia dugi uk wzdu zbocza skarpy i zatrzymaa si, wskazujc na kp drzew
gumowych. - Oczywicie obaj znacie ten punkt? - upewni si.
- Jasne - odpar Dirk, a Michael skin gow.
- Czwarty i ostatni punkt to punkt mety, ktry jest jednoczenie punktem startowym. Wskaza kciukiem na dwa supy obwieszone kolorowymi flagami.
- Na granicy Theunis Kraal i przy studni zostali ustawieni zarzdzajcy, ktrzy
upewni si, e minlicie te znaki. Sdziami s panowie: Peterson, Erasmus i ja. Wszystkie
kwestie zwizane z wycigiem i interpretacj zasad bd rozstrzygane tylko przez nas... Ronny mwi dalej, ale Sean skoncentrowa si na uczuciu podniecenia, jakie go z wolna
ogarniao, podnoszc si od odka i obejmujc reszt ciaa. Wszyscy dowiadczali teraz
tego uczucia i dawao si je wyczu nawet w gosie Ronny'ego. Sean nie rozumia lisiego
wyrazu twarzy bankiera, ktry mwi, e Ronny Pye moe zyska o wiele wicej, ni
ktrykolwiek z nich. Garrick, ktry a nazbyt dobrze rozumia nastrj Pye'a, hipnotycznie
wpatrywa si w jego usta.
- A wic wszystko ustalone - skoczy Ronny i zwrci si do jedcw. - Wsiadajcie
na konie i podjedcie do startu.
Sdziowie odeszli zostawiajc czterech Courteneyw stojcych obok siebie.
- Sean... - pierwszy odezwa si Garry. Oczy naszy mu krwi. - Sdz, e powiniene
wiedzie... - nie dokoczy.
- O czym? - spyta gwatownie Sean i ton jego gosu spowodowa, e Garry si
wyprostowa. W jego oczach zasza naga zmiana i Sean zobaczy co nieoczekiwanego:
dum.
- Niewane. - Garry odwrci si i podszed do konia zdecydowanym krokiem i z
wyprostowanymi ramionami.
- Powodzenia, Mike. - Sean klepn go w rami.

- Dla ciebie te. - Michael ruszy za Garrym, zatrzyma si i odwrci do Seana. Cokolwiek by ludzie mwili, wiem, e nie zaplanowae tego. - Odwrci si i odszed.
- O co mu, do diaba, chodzi? - zastanowi si na gos Sean, ale Dirk przerwa jego
rozmylania.
- Dlaczego to zrobie? - zapyta domagajcym si odpowiedzi tonem.
- Co? - Sean spojrza na niego nic nie rozumiejc.
- yczye mu szczcia. Dlaczego to zrobie? Ja jad dla ciebie - nie on. Ja jestem
twoim synem - nie on!

Dwaj jedcy podjechali do linii startowej wrd szmeru podniecenia, jaki przebieg
przez tum.
Sean szed obok Sun Dancer, a Dirk pochyla si w siodle, eby wysucha jego uwag.
- Do moczarw jed spokojnie. Nie zamcz jej, bo bdzie potrzebowaa wszystkich si
na botnistym terenie. Michael moe ci wyprzedzi na tym odcinku, jego ko jest silny w
nogach, ale troch ciki. Jed za nim i pozwl mu ubi drog przed tob. Jak wyjedziecie z
moczarw, moesz atwo go dogoni i min na zboczu, tam wycinij z niej, co si tylko da.
Musisz wjecha pierwszy na szczyt i prowadzi przy studni.
- W porzdku, tato.
- Dobra, kiedy bdziecie jechali w d, trzymaj si z dala od plantacji van Essena - w
ten sposb przetniesz brzeg bagna. Jeli si nie myl, to Michael wybierze drog przez sam
rodek plantacji, ale ty musisz wybra dusz tras. Wykorzystaj szybko Sun Dancer
przeciwko sile Grey Weathera.
Doszli do startu i tum ludzi rozsypa si zajmujc miejsca przy linie. Przed jedcami
rozciga si szpaler ludzi, a za nimi trzsawiska pokryte zwodniczo gstymi papirusami,
ktre zasaniay botniste dziury. Dalej wznosia si stroma skarpa. By to dugi i trudny bieg.
- Czy jestecie gotowi?! - zawoa Ronny Pye ze swojego stanowiska przy starcie. Sean, zejd z pola.
Sean pooy rk na kolanie Dirka.
- Poka, co potrafisz, chopcze. - Zanurkowa pod lin i wszed w tum ludzi.
Sun Dancer opanowaa nerwowa gorczka wycigw; wspinaa si na tylne nogi i
odrzucaa do tyu gow, a grzywa byszczaa w socu zotem. Na jej grzbiecie lniy
ciemne plamy potu. Michael zatoczy koo na Grey Weatherze, utrzymujc go cay czas w

ruchu i nachylajc si do przodu, eby poklepa konia delikatnie po szyi, tak e podnis do
gry uszy, nasuchujc gosu pana.
- Cisza, uprasza si wszystkich o cisz! - Denis uy megafonu i wesoe okrzyki
przycichy do penych oczekiwania szeptw.
- Od tej chwili jestecie pod rozkazami startera! - krzykn do jedcw. - Obrcie
si i podjedcie do linii.
Zawrcili konie i podjechali razem. Dirk dotkn Sun Dancer ostrog i klacz skoczya
do tyu, uderzajc Michaela w nog.
- Trzymaj to swoje cholerne bydl! - Dirk warkn na Michaela. - Nie pchaj si na
mnie!
- Denerwujesz si, Dirk? - Michael spokojnie odsun konia.
- Niech ci diabli! Poka ci, kto si denerwuje. - Sun Dancer poderwaa gow, gdy
Dirk szarpn mocno za wodze.
- Zatoczcie koo. - Gos Denisa by znieksztacony przez megafon.
Ruszyli razem ku linii, ktra bya oddalona o dwadziecia jardw. Na byszczcej
sierci koni gray wesoo promienie soneczne. Jasne zoto i ciemna czerwie. Tum
westchn lekko, jak szum wiatru w trawie.
Dziesi krokw i Sun Dancer zacza wysuwa si do przodu, wyduajc krok.
- Trzymaj si linii. Nie wyprzedzaj - ostrzeg go Denis i Dirk ostro przyhamowa
konia. Krawdzie jego nozdrzy byy biae z napicia.
Michael jecha obok niego z nisko opuszczonymi rkami. Potny, kasztanowaty
rumak podnosi wysoko nogi jak podniecone zwierz, z trudem trzymane w karbach.
Przypieszyli na ostatnich jardach, jedcy pochylili si w siodach i ju byli przy
supkach.
- Start! - wrzasn Denis. - Start! - rykny za nim setki gosw. Nadal jadc w jednej
linii, dotrzymujc sobie kroku przeszli do lekkiego, zamaszystego cwau. Dirk i Michael
podnieli si nieco w strzemionach, powstrzymujc konie przed szaleczym galopem. P
mili przed nimi rozcigay si bagna, a potem pi mil grzystego, skalistego terenu i
zaronity krzakami parw. Jechali zebranym galopem pomidzy liniami krzyczcych ludzi i
po chwili wypadli na otwarty teren.
Tum rozsypa si, zajmujc jak najkorzystniejsze pozycje i Sean pobieg za nimi,
wyjmujc w biegu lornetk i miejc si z podniecenia w oglnym zamieszaniu.

Ruth czekaa na niego przy samochodzie. Sean zapa j wp i postawi na masce.


- Sean, podrapiesz lakier - zaprotestowaa, podtrzymujc kapelusz i chyboczc si na
nierwnej masce rollsa.
- Do diaba z lakierem - rozemia si i wspi na samochd. Ruth przytrzymaa si go
dla bezpieczestwa. - Tam s!
Daleko na polu oba konie zbliay si szybko do jasnozielonych trzsawisk. Sean
podnis lornetk do oczu, nastawi ostro i nagle zobaczy wszystko z tak bliska, i mia
wraenie, e zaraz usyszy stukot kopyt. Grey Weather prowadzi i przy kadym kroku czuo
si si jego potnych ng, pochaniajcych grunt. Sun Dancer sza za nim z szyj wygit w
hak w zebranych wodzach. Dirk trzyma si na koniu prosto, przyciskajc ramiona do bokw i
powstrzymujc konia.
- Ten may dra posucha mojej rady - mrukn Sean. - Byem pewien, e zacznie
okada j batem.
Z tej odlegoci Sean mg wyczu niemal namacaln determinacj zwycistwa, jaka
krya si w zgitych ramionach Dirka. Nie mg jednak dostrzec ostrych linii nienawici, jakie
znieksztacay jego twarz, gdy patrzy na plecy jadcego przed nim Michaela.
Kiedy osignli bagna, stukot kopyt zmieni tonacj, nie dwiczc ju na twardym
gruncie, lecz brzmic bardziej gucho i mikko. Spod kopyt Grey Weathera zaczy
wylatywa paty bota i jeden z nich trafi Dirka w piersi, rozbijajc si na biaej koszuli. Sun
Dancer poczua mikki grunt pod nogami i zmienia krok.
- Spokojnie, maa. Trzymaj si - szepn Dirk, ciskajc j stanowczo kolanami, eby
doda jej pewnoci siebie. O nogi Dirka zacza si ociera wysoka trawa, a Grey Weather
wpad w pierwsze trzsawisko, przebrn przez nie i wjecha we waciwe bagno. Konia i
jedca pochony wysokie papirusy.
- Stary mia racj. - Dirk umiechn si pierwszy raz. Michael musia si przebija
przez trzciny i zostawia za sob ciek, ktr Dirk mg poda z o wiele mniejszym
wysikiem. Dwa razy Grey Weather zary si po brzuch w czarnym mule, wyrywajc si z
trudem z botnistej mazi, za ostrzeony Dirk przejecha bokiem.
Oba wierzchowce byy umazane botem, a jedcy ociekali od pasa w d brudn
wod. Bagno mierdziao jak brudne klatki ze zwierztami i przy kadym ich kroku
wypuszczao ze swoich wntrznoci bble gazu. Nad gowami jedcw unosiy si chmary
insektw, a z zaroli papirusw wzbi si z krzykiem ptak. Jeden z ostrych lici uderzy

Michaela w twarz i po policzku cieko mu kilka kropel krwi zmywajc brud i skapujc na
koszul.
Nagle ttent kopyt zmieni ton, gdy wypadli na twardy grunt. ciana papirusw
przerzedzia si i Grey Weather dopad pierwszy stoku skarpy. Ko bieg ociale, dyszc
ciko przy kadym kroku, podczas gdy Sun Dancer szybko zbliaa si do niego.
- Ju po tobie! - krzykn Dirk, gdy zrwna si z Michaelem. - Poczekam na ciebie na
mecie. - Pochyli si w siodle i popdzi klacz kujc j ostrogami i smagajc pejczem.
Michael za nie pogania konia, skrci lekko w prawo i pozwoli mu wybra sobie
drog, rozpoczynajc pierwszy z zygzakw, ktre miay doprowadzi go na szczyt.
Na stromym zboczu Dirk nieustannie posugiwa si pejczem i Sun Dancer
wdrapywaa si skokami na skarp, a spod jej kopyt sypay si oderwane kamienie. Piana
zmya kurz z jej grzbietu i przy kadym skoku klacz ldowaa na coraz mniej pewnych
nogach.
- Rusz tyek. Jazda! - krzykn na ni Dirk i spojrza z przeraeniem na Michaela,
ktry pewnie wspina si na zbocze. By tylko dwiecie jardw za nim i wydawao si, e nic
nie moe go powstrzyma. Ruch Dirka wytrci z rytmu krok klaczy i Sun Dancer
wyldowaa na ziemi, na prno szukajc kopytami pewnego oparcia i zsuwajc si w d.
Dirk wyrzuci nogi ze strzemion i zeskoczy na ziemi trzymajc wodze w rkach. Zapierajc
si co si pochyli si do tyu i prbowa poderwa klacz do gry. ale ona upada ju na kolana
i pocigna go na paski kawaek gruntu poniej.
Podnieli si szybko z ziemi, lecz kiedy Dirk poderwa j na nogi, klacz dygotaa caa
z przeraenia, a jej drce, zabocone nogi byy oblepione traw i ziemi.
- Niech ci diabli! Niech ci diabli, ty leniwa dziwko! - szepn Dirk obmacujc
rkami jej cigna i sprawdzajc, czy s cae. Obejrza si na Michaela, ktry by znacznie
bliej.
- O Boe! - jkn, porwa wodze i zacz wbiega na wzgrze cignc Sun Dancer za
sob. Dirk dotar na szczyt zlany potem, ktry przemoczy mu dokadnie koszul. Zapieka
lina utworzya na ustach pian i chopak dysza ciko, ale by pierwszy, a Sun Dancer
przestaa dygota. Wypocza na tyle, e zacza bryka, gdy Dirk wsiad na ni.
- Dirkie, tdy! - Dwch nadzorujcych stao na stosie kamieni znaczcym granic
Theunis Kraal i machao szaleczo ramionami, dopingujc jedca. Dirk dgn klacz
ostrogami i run galopem wzdu krawdzi zbocza, mijajc ich i skrcajc ku kpie drzew

zaczynajcej si trzy mile przed nim.


- ap go, Mike. Jed, czowieku, szybciej! - Sabe okrzyki za plecami Dirka
wiadczyy, e Michael dotar do szczytu i podj pocig. Dirk jecha wyrzucajc sobie czas
stracony na wspinaczk i nienawidzc z caej duszy Michaela i Sun Dancer. Powinien mie
przewag czterystu, a nie zaledwie pidziesiciu jardw.
Przed nim rozciga si wwz, ktrym Baboon Stroom spada ze skarpy. Brzegi
strumienia byy poronite gstymi krzakami. Dirk znalaz ciek i skierowa konia ku
brodowi. Na udeptanej ziemi kopyta Sun Dancer wybijay gony rytm, ale Dirk sysza te
odgos kopyt cigajcego go konia - Michael te ju dotar do cieki. Dirk obejrza si przez
rami. Michael by tak blisko, e wida byo zarys umiechu na jego ustach i ten zoliwy
grymas twarzy rozwcieczy Dirka.
- Ja mu poka...! - Znowu zacz okada boki i grzbiet klaczy batem i ko skoczy
do przodu z now energi. Zjechali w d stromego zbocza strumienia i wypadli na ach
biaego piachu, a pysk Grey Weathera siga ju nogi Dirka. Wjechali rami w rami w
ciemnozielon wod, podnoszc fantann kropel, ktre rozbysy w socu. Zeliznli si obaj
z siode i pynli obok koni przez gbsz wod, podczas gdy prd znosi ich ku wodospadom.
Gdy kopyta koni dotkny twardego gruntu, wskoczyli na sioda i wyjechali na brzeg. Na
piasku zaczli si ciga ku wskiej ciece, ktra wioda na wysoki brzeg, ociekajc wod i
krzyczc z podniecenia. Pierwszy, ktry dopadnie cieki, bdzie mg utrzyma przewag.
- Odsu si! Ja prowadz, zrb mi miejsce! - krzycza z wciekoci Dirk.
- Sam sobie zrb miejsce! - Michael si rozemia.
- Ty draniu! - Dirk zmusi kolanami Sun Dancer, by napara na konia Michaela i
zepchna go ze cieki.
- Tylko bez takich numerw - ostrzeg go Michael.
- Ty draniu. Ja ci poka.
Pdzili teraz strzemi w strzemi. Dirk wyprostowa si i przekrci stop, wkadajc
j pod but Michaela. Nagym podrzutem nogi wysun stop Michaela ze strzemienia i
podrzuci j do gry. Czujc jak leci na bok, Michael zapa si ku i pocign z sob siodo
tak, e przekrcio si na bok Grey Weathera. Przesunicie si rodka cikoci pomieszao
krok konia i zmusio go do zwolnienia. Michael uderzy barkiem o piasek i przetoczy si z
kolanami podcignitymi do piersi.
- Koniec z tob! - krzykn Dirk, wyjedajc na brzeg, by zaraz wypa na otwarty

teren z tyu. Za nim Michael poderwa si na nogi, cay utytany w piasku, i pobieg za
koniem, ktry zawrci ku wodzie z siodem wiszcym mu na brzuchu.
- Co za pieprzona winia! Mj Boe, gdyby Sean tylko wiedzia! - Michael zapa
konia, zanim zacz pi, poprawi siodo i zacisn poprg. - Jezu! Nie mog mu pozwoli
wygra! - Wskoczy na Grey Weathera i kopniakami popdzi go na brzeg. - Nie mog mu
pozwoli wygra.
Dwiecie jardw przed nim biaa koszula Dirka zmniejszaa si szybko, unoszc si
nad ciemnobrzow traw. Kiedy okra studni i kierowa konia na ostatni odcinek drogi,
jeden z nadzorujcych krzykn do niego:
- Co si stao z Michaelem?
- Przewrci si w rzece - odkrzykn Dirk. - Ju po nim! - W jego gosie brzmiaa
pewno zwycistwa.

- Prowadzi! Dirk prowadzi! - Sean sta na masce rollsa i patrzy przez lornetk na kp
drzew gumowych. Jako pierwszy zauway malutk figurk jedca, gdy tylko wysuna si
zza skarpy.
- Gdzie jest Michael?
- Nie moe by daleko z tyu - mrukn Sean i z niecierpliwoci zacz wyglda
drugiego jedca. Denerwowa si, kiedy patrzy, jak Dirk niezdarnie wdrapuje si na skarp i
nawet zacz go kl gono za ze obchodzenie si z koniem. Nastpnie prosi go w mylach,
eby, do cholery, ruszy tyek, kiedy Dirk pdzi wzdu krawdzi, a Michael szybko zblia
si do niego. Wkrtce obaj jedcy zniknli za horyzontem, przejedajc przez Baboon
Stroom i dopiero teraz widzowie spostrzegli, jak jeden z nich wyjeda na brzeg.
- Ten cholerny idiota jedzie zbyt szeroko. Kazaem mu przeci krawd bagna, a nie
objeda je dookoa.
- Gdzie jest Michael? - powtrzya Ruth. Sean cofn lornetk i przyjrza si z
widoczn trosk nadbrzenej skarpie.
- Jeszcze go nie wida. Chyba ma jakie kopoty.
- Mylisz, e wszystko jest w porzdku? Moe co sobie zrobi.
- Skd mam wiedzie? - Niepokj spowodowa, e Sean by opryskliwy, ale
natychmiast poczu skruch i obj Ruth w pasie. - Musi sam o siebie zadba. Nie ma sensu
niepotrzebnie si przejmowa.

Dirk zjeda ju w d zbocza, zostawiajc za sob wsk smug kurzu, gdy Sun
Dancer zsuwaa si miejscami na zadzie.
- Nadal nie wida Michaela? - Ruth poruszya si niespokojnie w jego objciach.
- Nie. Jeszcze nie - mrukn Sean. - Dirk moe okry spokojnie cae bagno,
prowadzi ju jakie wier mili.
Nagle szmer ulgi przebieg przez tum.
- Jest!
- Jedzie prosto w d!
- Nie dogoni go, chyba eby dosta skrzyde!
Sean skierowa lornetk na Michaela i zaraz wrci do Dirka oceniajc odlego i
szybko jedcw, rozwaajc, ile czasu Michael straci na przebycie bagna i
przeciwstawiajc to faktowi, e Dirk ma do pokonania dusz drog.
- Bdzie wyrwnany pojedynek - oceni na gos. - Dirk ma przewag, ale wszystko
rozstrzygnie si na mecie.
Ada nie widziaa tego w ten sposb. Dirk prowadzi i Dirk musia wygra. Spojrzaa
na Garricka. Sta przy paliku oznaczajcym met, sto jardw dalej, ale nawet z tej odlegoci
widziaa, w jaki sposb opuci ramiona i rozpoznaa nastrj rozpaczy ogarniajcy go w przewiadczeniu o przegranej. Kopyta Sun Dancer zdaway si rozdziera Garry'ego na strzpy.
Nie mogc wytrzyma duej, Ada zeskoczya z powozu i podbiega przez tum do
Seana, ktry sta niczym zwyciski olbrzym na samochodzie.
- Sean. - Dotkna jego nogi, ale by tak pochonity wycigiem, e nawet nie poczu
jej rki.
- Sean! - krzykna i pocigna go za spodnie.
- Mamo? - Spojrza na ni nieobecnym wzrokiem.
- Musz z tob porozmawia. - Ada musiaa krzycze, eby jej gos dotar do niego
przez ogarniajce tum podniecenie.
- Nie teraz. Zbliaj si do mety. Wejd tutaj, to bdziesz wszystko widziaa.
- Teraz! Musz z tob pomwi. Zejd natychmiast! - Jej ton zbi z tropu Seana, przez
sekund si waha, rzucajc niepewne spojrzenia na jedcw. Wreszcie wzruszy z
rezygnacj ramionami i zeskoczy do niej.
- O co chodzi? Prosz, popiesz si - nie chc straci...
- Zaraz bdziesz wolny. - Sean jeszcze nigdy nie widzia jej ogarnitej tak zimn

wciekoci. - Chciaam ci powiedzie, e nigdy nie przypuszczaam, e nadejdzie dzie, w


ktrym bd czua dla ciebie jedynie pogard. Czsto zachowywae si bezmylnie, ale nigdy
nie bye tak okropnie bezlitosny.
- Mamo, ja... - By zbyt zaskoczony, eby co powiedzie.
- Posuchaj mnie. Postanowie zniszczy swojego brata i osigne to. Mam
nadziej, e teraz cieszysz si z tego. Masz teraz Theunis Kraal. Naciesz si nim, Sean, i
moe uda ci si spa spokojnie.
- Theunis Kraal! Co masz na myli?! - krzykn na ni nic nie pojmujc. - Nie
zakadaem si o farm!
- Och, nie - Ada rzucia mu z pogard. - Oczywicie, e sam si nie zakadae,
wzie do pomocy Ronny'ego Pye'a.
- Pye'a? Co on ma z tym wsplnego?
- Wszystko! Pomg ci to zaplanowa. Pomg ci sprowokowa Garry'ego, eby
zgodzi si na ten kretyski zakad. Pye ma dug hipoteczny na Theunis Kraal.
- Ale... - Z wolna uwiadamia sobie potworno rozgrywajcych si wydarze.
- Zabrae mu nog. Teraz we sobie Theunis Kraal, ale zapacisz za to moj mioci.
- Patrzya mu twardo prosto w oczy, lecz jej spojrzenie byo zamglone blem. - egnaj, Sean.
Nie odezw si do ciebie ju nigdy w yciu. - Odwrcia si i odesza wolnym krokiem. Sza
jak stara kobieta; zgarbiona i zmczona yciem stara kobieta.
Sean nagle zrozumia wszystko i zacz biec ku mecie. Przedziera si przez tum,
rozrzucajc ludzi na boki. Nad ich gowami widzia dwch jedcw galopujcych po polu.
Dirk prowadzi, stojc w strzemionach i okadajc Sun Dancer pejczem. Jego dugie
czarne wosy trzepotay na wietrze, a koszula bya caa ochlapana botem. Klacz wycigaa
zmczone nogi, a stukot kopyt dociera do Seana przez ryk dopingujcych ludzi. Ciao Sun
Dancer byszczao od potu. Z otwartego pyska leciay paty piany, tworzc bia smug na
boku i piersiach konia.
Pidziesit jardw za nim drugi rumak wyta siy poganiany przez Michaela
rozpaczliwymi kopniakami. Twarz jedca bya wykrzywiona okropnym blem zawodu. Grey
Weather by wykoczony; jego nogi byy mikkie ze zmczenia, a oddech rozdziera mu
gardo przy kadym kroku.
Sean przedar si przez mur ludzi toczcych si przy linach. Dopad ostatniego rzdu
i odrzuci dwie kobiety na boki. Zanurkowa pod lin i wybieg na traw.

Sun Dancer bya tu-tu, walc kopytami i rzucajc gow przy kadym kroku.
- Dirk! Zatrzymaj j! - rykn Sean.
- Tato! Zejd mi z drogi... - Dirk wrzasn na niego, ale Sean zastpi mu drog.
- Tato!
Sean by tu przed nim, wycigajc szeroko ramiona. Byo ju zbyt blisko, eby
skierowa konia w bok i zbyt pno, eby go zatrzyma w galopie.
- Skacz, maa, skacz! - krzykn Dirk i zebra konia nogami, czujc, jak reaguje na
jego znak napiciem grzbietu, jak podnosi kopyta do piersi i wzlatuje w powietrze wysokim
ukiem. Czu jednak powolno jej zmczonego ciaa i wiedzia ju, e nie wzbia si
dostatecznie wysoko, eby min gow Seana.
Przez bolesn chwil Sun Dancer zawisa w powietrzu. Tum wyda przeraliwy jk,
gdy kopyta konia trzasny Seana w gow i ko zwin si w powietrzu, a Dirk polecia do
przodu wyrywajc strzemiona. Upadli w pltaninie cia na traw. Z zamarego tumu dobiegy
przenikliwe krzyki kobiet.
Sun Dancer poderwaa si z trudem z ziemi, z przedni nog zwisajc luno w
kolanie, rc z blu.
Sean lea na plecach z wykrcon gow, a krew z rozdartego policzka ciekaa mu
do ust i nosa powodujc, e rzzi przy kadym nierwnym oddechu.
Dirk czoga si do ojca ze skr na okciach i twarzy zdart od upadku. Przyklkn
przy Seanie i zacz go okada piciami, ktre szybko zaczerwieniy si od krwi, gdy trafiy
w nieprzytomn twarz ojca.
- Dlaczego to zrobie? Och Boe, nienawidz ci! - szlocha z blu, nienawici i
rozalenia. - Dla ciebie! Zatrzymae mnie, zatrzymae mnie!
Michael osadzi Grey Weathera tak, e ko przysiad na ogonie. Zeskoczy z sioda,
podbieg do nich i apic Dirka za rce zacz go odciga od ojca, walczc z caych si z
wyrywajcym si chopcem.
- Zostaw go, ty cholerny sukinsynu.
- Nie chcia, ebym wygra. Zatrzyma mnie. Nienawidz go. Zabij go.
Tum rzuci si pdem ku ich grupie, amic paliki i przerywajc lin. Dwch
mczyzn pomogo Michaelowi przytrzyma Dirka, a reszta okrya Seana, krzyczc nad
jego gow.
- Gdzie jest doktor Fraser?

- Jezu, on jest ranny!


- Zapcie konie. Niech kto przyniesie strzelb.
- Co z zakadami?
- Nie dotykajcie go. Poczekajcie...
- Trzeba mu wyprostowa rami.
- Przyniecie strzelb. Na mio bosk, niech kto przyniesie bro.
Nagle zapanowaa cisza i tum si rozstpi, gdy nadbiega Ruth, a za ni Mbejane.
- Sean. - Uklka przy nim niezgrabnie w swojej brzemiennoci. - Sean - zacza
jeszcze raz i stojcy nad ni ludzie odwrcili wzrok, nie mogc patrze na jej twarz.
- Mbejane, zanie go do samochodu - szepna.
Mbejane zrzuci skr z ramion, nachyli si i podnis Seana. Potne minie piersi i
ramion napiy si pod ciarem i Zulus rozstawi nogi, eby utrzyma Seana w objciach.
- Nkosikazi, jego rami.
Ruth uoya Seanowi rami na piersiach.
- Zanie go - powtrzya i ruszyli przez tum. Gowa Seana opada Mbejane na
ramiona, jak u picego dziecka. Zulus uoy go ostronie na tylnym siedzeniu, kadc gow
na kolanach Ruth.
- Mj tatu - powtarzaa Storm patrzc z dziecinnym przeraeniem na krew. Jej mae
ciao zaczo si trz jak w gorczce.
- Michael, zawieziesz nas do miasta? - Ruth spojrzaa na stojcego przy samochodzie
chopca. - Zawie nas na ulic Protea.
Z Mbejane biegncym po stronie Seana, samochd ruszy przez pole, jadc najpierw
wolno przez tum gapiw. Potem wjecha na gwn drog i szybko skierowa si do
Ladyburga.

86. Dirk Courteney siedzia na trawie patrzc za odjedajcym w tumanie kurzu


samochodem, a tum wok niego rozchodzi si wolno do powozw.
Jego ciao przebiegay dreszcze i czu, jak ciska mu si odek. Otarcie na policzku
palio, jakby kto pola mu skr kwasem.
- Lepiej id do doktora Frasera, eby opatrzy ci twarz. - Denis Peterson nioscy w
rku ciki rewolwer zatrzyma si przy Dirku.
- Dobrze - odpowiedzia mu obojtnie Dirk i Denis podszed do Sun Dancer trzymanej
za uzd przez dwch chopcw stajennych. Klacz staa niepewnie na trzech nogach, ale bya
ju spokojna i zwiesia z rezygnacj gow.
Denis przyoy luf rewolweru do jej czoa. Przy strzale klacz rzucia si do tyu i
upada na ziemi w drgawkach agonii. Jej nogi wyprostoway si i zaraz znieruchomiay.
Dirk zadra ze wspczucia i nachyli si do przodu, eby zwymiotowa w traw.
Gardo pali mu kwany, gorcy smak wymiocin. Otar rk usta i wsta. Szed przez pole bez
celu, jak lepiec, a nogi niosy go w stron skarpy.
W jego umyle przewijaa si tylko jedna myl, powracajc jak refren marszowej
pieni: Nie chce mnie. Nie chce mnie.
I zaraz z byskiem nienawici: Mam nadziej, e umrze. Niech umrze.

- Prosz, niech umrze. - Anna Courteney wypowiedziaa yczenie tak cicho, eby
stojcy przy powozie Garry nie usysza jej sw. Sta zamylony ze zgarbionymi ramionami,
wysunit do przodu gow i rkami zwisajcymi wzdu bokw. Podnis rk i przysoni
palcami powieki, wciskajc je mocno w oczy.
- Id do niego - powiedzia. - Niech Bg mi pomoe, ale id do niego.
- Nie! Zabraniam ci. Zostaw go - niech cierpi tak, jak ja cierpiaam. Zupenie
zaskoczony Garry podnis wolno gow.
- Musz. Ju za dugo, za duo. Musz. Prosz ci, Boe, eby nie byo za pno.
- Niech umrze. - Nagle co jej pko w gowie, zaamao si pod ciarem
dugotrwaej nienawici.
Wstaa z siedzenia, krzyczc na cae gardo:
- Umrzyj! Niech ci diabli. Umrzyj! - Garry odsoni oczy i spojrza na ni
zaalarmowany.
- Uspokj si, kochanie.

- Umrzyj! Umrzyj! - Jej twarz bya teraz caa w czerwonych plamach, a gos rzzi,
jakby kto j dusi. Garry wdrapa si do powozu i obj j silnie ramionami.
- Zostaw mnie. Nie dotykaj mnie! - wydara si na niego, odpychajc jego rce. - To
przez ciebie go straciam. By taki wielki i silny. By mj, a ty...
- Anno. Anno. Prosz, nie. - Stara si powstrzyma ten potok wyrzutw. - Prosz,
uspokj si, kochanie.
- Ty... ty pezajcy, ndzny kaleko. To przez ciebie. - Nagle wyleciao to z niej jak
ropa z rakowatej naroli. - Ale odpaciam ci. Zabraam ci go, a teraz umrze. Nigdy go nie
bdziesz mia. - Rozemiaa si, napawajc zemst.
- Anno! Dosy.
- Tamtej nocy... pamitasz tamt noc? Czy ty lub on kiedykolwiek j zapomnicie?
Chciaam go wtedy. Chciaam, eby obj mnie, eby wszed we mnie gboko jak
poprzednio... bagaam go. Prosiam go na klczkach... ale przez ciebie... Przez jego
kalekiego, sabego brata. Jezu! Nienawidziam go! - Rozemiaa si i by to jk blu i
nienawici. - Podaram na sobie ubranie i pogryzam do krwi usta, jak chciaam, eby on to
zrobi. Kiedy przyszede, chciaam, eby... ale ty, zapomniaam, e jeste tylko
pmczyzn! Chciaam, eby go zabi... zabi go!
Garry cofn si od niej ze wstrtem cay blady, a pot cieka mu po twarzy jak po
biaym marmurze.
- Cay ten czas mylaem, e on ciebie... wierzyem ci. - Na wp zeskoczy, a na wp
spad z powozu, podpierajc si o koo.
- ...Cay ten czas zmarnowany. - Odwrci si i zacz biec, potykajc si na sztucznej
nodze.
- Garry, podwie ci? - Denis Peterson zawoa z powozu, ktry zrwna si z
biegncym Garrickiem.
- Tak. Och, tak. - Garry schwyci si boku i podcign na siedzenie obok Denisa. Prosz, zawie mnie do niego tak szybko, jak tylko moesz.

87. Cichy i opuszczony dom otoczy j swoim ogromem. Zamknite, chronice przed
socem okiennice wprowadzay nastrj zamylenia, a stchy zapach przywodzi na myl
emocje, ktre dawno temu zgasy pod tym dachem.
Anna stana na rodku olbrzymiego pokoju gocinnego i wykrzykna gono jedno
sowo:
- Theunis Kraal!
Grube kamienne ciany zaguszyy jk jej szalestwa.
- On nie yje! Syszysz mnie? Zabraam go wam wszystkim. - Wybuchna
triumfalnym miechem, a po policzkach cieky jej zy. - Wygraam! Syszycie mnie?
Wygraam! - Bl znieksztaci jej miech.
Podnios cik lamp naftow i cisna j o cian. Szko rozpryso si i po cianie
na podog polaa si nafta, wsikajc w dywan.
- Theunis Kraal! Suchaj mnie! Nienawidz ci! Nienawidz go. Wszystkich was
nienawidz.
Przebiega przez pokj zdzierajc ze cian obrazy w zoconych ramach i rozbijajc je
o podog tak, e odamki szka zasay podog niczym mae diamenciki. Porwaa krzeso,
eby rozbi serwantk i zniszczy stojc w niej porcelan; zrzucia ksiki z pki i
rozsypaa po pododze porwane strony.
- Nienawidz! - wrzasna. - Nienawidz! - Wielki dom czeka w milczeniu, znuony
wygasymi uczuciami - stary, smutny i mdry.
- Nienawidz was! Was wszystkich. - Pobiega korytarzem przez kuchni do spiarni.
Na najniszej pce sta czterogalonowy dzban ze spirytusem metylowym. Anna z trudem
wyszarpna z niego korek. Z dzbana chlusn spirytus. Anna porwaa go przyciskajc do
piersi i potykajc si wrcia do kuchni. Pyn pola si na jej ubranie przemaczajc cikie
spdnice i rozlewajc si w kaue na kamiennej posadzce.
- Nienawidz! - Rozemiaa si i w tym momencie polizna si, stracia rwnowag i
trzymajc w objciach dzban upada na kuchni. Gorcy metal przepali jej ubranie i poparzy
udo, ale ona nie czua adnego blu. Mokre spdnice zahaczyy o palenisko i na materiale
pojawi si may pomyczek, ktry szybko zacz rosn. Kiedy wbiega do pokoju, cign
si za ni piropusz ognia.
W pokoju gocinnym zacza polewa spirytusem ksiki i dywan miejc si, gdy
pyn zacz cieka po zasonach.

Nie czua nic, dopki nie zajy si halki, a ogie nie obj jej ng. Jkna z blu i
upucia blaszany dzban, ktry eksplodowa zalewajc j strumieniem niebieskiego pomienia
i zamieniajc wosy, twarz i cae ciao w ponc pochodni. Upada w konwulsjach na ziemi
i umara, zanim ogie obj dach Theunis Kraal.

88. Stali twarz w twarz po obu stronach arabskiego jedno-masztowego statku, a


soce rzucao ich cienie na brudny pokad. Dwch modych mczyzn, obaj ciemnowosi i
opaleni na brz, z duymi Courteneyowskimi nosami i obaj gniewni. Siedzca na rufie
arabska zaoga przygldaa im si z ciekawoci.
- Wic nie wracasz do domu, co? - spyta Michael. - Masz zamiar kontynuowa t
dziecinn zabaw?
- Dlaczego chcesz, ebym wrci?
- Ja? Dobry Boe, bd najszczliwszy, jeli nigdy ju nie ujrz ci na oczy.
Ladyburg byby czystszym miastem bez ciebie.
- Wic po co tu przyszede?
- Twj ojciec mnie poprosi.
- Dlaczego sam nie przyszed? - W gosie Dirka czu byo rozgoryczenie.
- Jest nadal chory. Ma ran na gowie i okropne ble.
- Gdyby chcia mnie zatrzyma, toby tu przyszed.
- Posa po ciebie, nie wystarczy ci to?
- Ale dlaczego chcia, eby ty wygra? Dlaczego mnie powstrzyma?
- Suchaj, Dirk. Jeste jeszcze mody. S sprawy, ktrych nie rozumiesz.
- Nie rozumiem! - Dirk odrzuci gow i rozemia si pogardliwie. - Och, to
rozumiem a nazbyt dobrze. Lepiej zejd ze statku, bo zaraz odpywamy.
- Suchaj, Dirk...
- Zjedaj. Biegnij do niego, moesz sobie wzi mj udzia.
- Dirk, posuchaj mnie. Powiedzia mi, e jeli nie zgodzisz si wrci, to ebym da ci
to. - Michael wyj z kieszeni kopert i wycign j ku Dirkowi.
- Co to jest?
- Nie wiem, ale przypuszczam, e pienidze. Dirk przeszed wolno przez pokad i
wzi kopert.
- Mam mu co przekaza? - spyta Michael i gdy Dirk potrzsn przeczco gow,
zeskoczy z pokadu na nadbrzee. Arabska zaoga natychmiast przystpia do odcumowania.
Stojc na kocu pomostu Michael patrzy, jak may statek wypywa na wody zatoki
Durbanu. Czu wyranie smrd bijcy ze cieku okrtowego i zabrudzonych burt i patrzy, jak
trjktny agiel unosi si wolno w gr, poplamiony i poatany jak stara kodra.
Statek zapa wiatr, ktry napi agiel i popchn d przez brudn, zielon wod ku

wyjciu z portu, gdzie niska fala zaamywaa si bia lini.


Dwch braci patrzyo na siebie ponad powikszajc si przestrzeni wody. aden z
nich nie umiechn si ani nie podnis na poegnanie rki. Statek oddala si coraz bardziej.
Twarz Dirka bya ju tylko maym ciemnym punktem nad jasnym ubraniem i nagle do
Michaela dobieg jego gos:
- Powiedz mu... - Posta coraz bardziej malaa. - Powiedz mu... - ale reszta sw
zagubia si na wietrze i w cichym plusku fal odbijajcych si od nabrzea.

89. Siedzieli na krawdzi skarpy, a pod nimi wznosiy si ciany Theunis Kraal
niczym opalone mury grobowca kryjcego nienawi.
- Najwyszy czas, eby wzi si do odbudowy domu - mrukn Sean. - Nie moesz
cae ycie mieszka na ulicy Protea.
- Nie - zgodzi si Garry i umilk na chwil. - Wybraem ju miejsce na nowy dom...
tam, za drug studni.
Obaj odwrcili wzrok od pozbawionych dachu ruin i przez chwil milczeli. Wreszcie
Garry si odezwa.
- Chciabym, eby rzuci okiem na plany. Nie bdzie to ju taki wielki dom teraz, gdy
jestem sam z Michaelem. Czy zechciaby...?
- Dobrze - odpar krtko Sean. - Moe by przyszed do Lion Kop jutro wieczorem?
Ruth zaprasza ci na obiad.
- Z przyjemnoci.
- Przyjd wczeniej - powiedzia Sean i zacz si podnosi ze skay. Porusza si
jeszcze ociale i niezgrabnie i Garry rzuci si, eby mu pomc. Sean, ktry nienawidzi
saboci, chcia ju odtrci podtrzymujc go do, gdy spostrzeg min brata i pozwoli mu
si podeprze.
- Pom mi przej ten kawaek - poprosi go burkliwie. Podeszli razem do
czekajcego na nich powozu, a Sean cay czas opiera si na ramieniu Garricka.
Potem wspi si ciko do powozu i usiad ostronie na skrzanym siedzeniu.
- Dziki. - Zebra lejce i umiechn si do brata, a Garry a zarumieni si z radoci i
odwrci wzrok na linie drzew akacjowych, ktre porastay zbocza Theunis Kraal.
- Niele wyglda, co? - zapyta.
- Wykonalicie z Michaelem wspania robot - zgodzi si Sean, nadal si
umiechajc.
- Bracia Courteneyowie i Syn - Garry wymwi cichym gosem nazw nowej
kompanii, ktra powstaa z poczenia Theunis Kraal i Lion Kop. - Wreszcie jest tak, jak
zawsze by powinno.
- Do jutra, Garry. - Sean podnis lejce i powozik potoczy si do przodu, koyszc si
lekko na nierwnej drodze.
- Do jutra, Sean - zawoa Garry i poda za nim wzrokiem, a powz znikn
pomidzy dorosymi akacjami. Podszed do konia i wspi si na siodo. Przez chwil

przyglda si szeregom zuluskich robotnikw, ktrzy piewali przy pracy. Dostrzeg


Michaela, ktry jecha pomidzy nimi zatrzymujc si od czasu do czasu, eby zachci ich
do pracy.
Na twarzy Garry'ego pojawi si umiech, ktry wygadzi zmarszczki otaczajce jego oczy. Dotkn
konia ostrogami i pojecha doczy do Michaela.

Vous aimerez peut-être aussi