Académique Documents
Professionnel Documents
Culture Documents
Odgos Gromu
Tom II Sagi rodu Courteneyw
(Przeoy Artur Leszczewski)
1. Po czterech latach wczgi przez dzikie bezdroa wozy ledwie trzymay si kupy.
Prawie wszystkie osie k i drewniane piasty zastpiono prymitywnymi czciami z miedzi;
spod at na pachtach pokrywajcych wozy wyglday zaledwie resztki oryginalnego ptna;
w zaprzgach zoonych z osiemnastu wow, przetrzebionych napadami drapienikw i
plagami chorb, zostao jedynie po dziesi zwierzt. Ale ta dobiegajca kresu si karawana
wioza ky piciuset soni - plon strzelby Seana Courteneya - skarb, ktry bdzie mg
zamieni na prawie pitnacie tysicy zotych suwerenw, gdy tylko dotrze do Pretorii.
Po raz kolejny dane byo Seanowi zosta bogatym czowiekiem. Jego ubranie,
powycigane i cae w plamach, nosio lady licznych cho nieudolnych napraw; to, co mia na
nogach, z trudem mona by nazwa wysokimi butami, mimo e podzelowano je nowymi
podeszwami z twardej, bawolej skry. Duga, zmierzwiona broda przykrywaa do poowy
jego pier, a gste, czarne wosy wiy si w nieadzie na karku, gdzie zostay przycite tpymi
noycami, rwno z konierzem paszcza. Chocia wygld wcale na to nie wskazywa, by
naprawd bogaty: w ko soniow i w zoto zdeponowane w podziemiach Volkskaas Bank w
Pretorii.
Sean osadzi konia na maym wzniesieniu wyrastajcym przy drodze i przyglda si z
leniw przyjemnoci nadcigajcym wozom. Czas na wasn farm i on, pomyla nie bez
satysfakcji. Mia ju trzydzieci siedem lat i dawno przesta by modziecem. Najwyszy
czas kupi farm. Wiedzia, o jak mu chodzi, i dokadnie ju zaplanowa, w ktrym miejscu
postawi dom i zagrody - umieci je na brzegu skarpy, eby wieczorami mg usi na
szerokim ganku i spoglda ponad rwnin na rzek Tugel lnic w oddali.
- Jutro rano dotrzemy do Pretorii. - Gos za nim przerwa jego marzenia i Sean obrci
si w siodle, eby spojrze na Zulusa przykucnitego koo konia.
- Mbejane, to byo dobre polowanie.
- Nkosi, zabilimy wiele soni. - Mbejane pokiwa gow i Sean po raz pierwszy
zauway kilka siwych pasm w gstych, krconych wosach Murzyna. Mbejane take nie by
ju modzieniaszkiem.
- I zrobilimy kawa drogi - cign dalej Sean, a Mbejane ponownie kiwn gow,
potwierdzajc z namaszczeniem jego sowa.
- Mczyzn nuy dugi szlak - mwi w zamyleniu Sean. - Nadchodzi czas, e chce
spdzi dwie noce w tym samym miejscu.
- I usysze piew on, kiedy pracuj razem na polu - Mbejane stara si przeduy
Sean stara si nie myle o matce Dirka. Gdzie w gbi duszy nkao go poczucie
winy i potrzebowa sporo czasu, eby si z nim upora. Jego ona ju nie ya. Nic nie zyska
na rozpamitywaniu przeszoci. Odsun od siebie ponure myli, ktre zdoay cakowicie
zami niedawn rado, uderzy konia kocami lejc i skierowa go na poudnie w stron linii
niskich wzgrz na horyzoncie i w kierunku Pretorii.
Chopak jest dziki, ale gdy tylko dotr do Ladyburga, wszystko si zmieni, zapewnia
sam siebie. W szkole wybij mu gupstwa z gowy, a w domu naucz go dobrych manier.
Wszystko bdzie w porzdku.
Tego wieczora, trzeciego grudnia 1899 roku, Sean sprowadzi wozy ze wzgrz i rozbi
obz nad rzek Apies. Kiedy zjedli pny obiad, przykaza Dirkowi pooy si spa w
wozie. Nastpnie wdrapa si na grzbiet wzgrza i rozejrza po rozlegej rwninie. W wietle
ksiyca ziemia wiecia srebrnoszar powiat, rozcigajc si w ciszy, jak wzrokiem
sign. To byo jego dawne ycie. Odwrci si na picie i zrobi kilka krokw w kierunku
wiate miasta, ktre zapraszajco mrugay do niego z doliny pod nimi.
2. Znw doszo do przykrego spicia, kiedy Sean nakaza Dirkowi pozosta rano z
wozami, wic przekraczajc most na Apies przed wjazdem do miasta, nie by w najlepszym
nastroju. Biegncy koo niego Mbejane z atwoci dotrzymywa kroku koniowi.
Zatopiony we wasnych mylach, Sean skrci w ulic Church, zanim zauway
nienaturaln ruchliwo mieszkacw. Kolumna jedcw zmusia go do zjechania ze rodka
ulicy. Przyglda im si z ciekawoci, kiedy go mijali.
Mczyni z miasta, odziani w ubrania domowej roboty, jechali w formacji, ktra przy
odrobinie wyobrani moga zosta uznana za czwrki. Jednak Seana zadziwia gwnie ich
liczba - dobry Boe! W szeregu musiao jecha co najmniej dwa tysice ludzi. Wszyscy, od
modych chopcw po siwych starcw byli obwieszeni adunkami amunicji, a kady z nich
mia w olstrach przy kolanie karabin typu mauzer. Do siode byy przywizane zrolowane
koce, menaki i garnki. Nie byo adnych wtpliwoci. Ci ludzie udawali si na wojn.
Stojcy na chodniku mczyni i kobiety pozdrawiali jedcw.
- Geluk hoor! Strzelajcie celnie!
- Spoedige terugkoms.
Burowie miali si radonie i odpowiadali gapiom okrzykami. Sean nachyli si w
siodle ku adnej dziewczynie, ktra stana obok jego konia. Machaa energicznie chusteczk.
Sean spostrzeg, e na jej rzsach byszcz niczym rosa na trawie kropelki ez.
- Dokd oni jad? - musia podnie gos, eby przekrzycze wiwaty.
Dziewczyna spojrzaa na niego i w tej chwili jedna z ez oderwaa si od rzs, spyna
jej po policzku i spada na bluzk.
- Do pocigu, a gdzieby indziej?
- Do pocigu? Do jakiego pocigu?
- Patrzcie, jad dziaa.
Zdezorientowany Sean podnis wzrok i zobaczy dwa cikie dziaa, toczce si z
haasem po bruku. Umundurowani dziaowi w niebieskich koszulach szamerowanych zotem
siedzieli sztywno na kozach poganiajc konie, ktre z widocznym wysikiem cigny
olbrzymi ciar. Wysokie koa okute metalem i zamki a byszczay w socu. W
przeciwiestwie do nich dugie lufy byy szare.
- Mj Boe! - wyszepta Sean. Obrci si do dziewczyny, zapa j za rami i w
podnieceniu potrzsn mocno. - Dokd oni si udaj? Niech mi pani powie, dokd oni jad?
- Menheer! - Wyrwaa si z jego ucisku.
Kiedy ostatnio robi zakupy w sklepie, nad drzwiami wisia wieo pomalowany na
zoto i czerwono szyld z napisem: I. Goldberg. Importer & Exporter, Hurtownia Handlu
Maszynami Grniczymi. Skup: zota, kamieni szlachetnych, skr, koci soniowej i
produktw naturalnych.
Pomimo wojny, a moe wanie dziki niej, sklep Goldberga wydawa si dobrze
prosperowa. Wewntrz byo wielu kupujcych i Sean krci si przez chwil pomidzy nimi,
szukajc waciciela.
Znalaz go wanie przy prbie sprzedania kawy klientowi najwyraniej sceptycznie
nastawionemu do jakoci produktu. Dyskusja na temat wyszoci ziaren kawy oferowanej w
sklepie pana Goldberga nad towarem oferowanym u konkurenta po drugiej stronie ulicy
stawaa si coraz bardziej zawzita.
Sean opar si o wypenion towarami lad, nabi fajk, zapali i czekajc cierpliwie,
przyglda si Goldbergowi. Ten czowiek mgby by adwokatem, jego argumenty okazay
si dostatecznie mocne, eby przekona Seana, a w kocu i klienta. Mczyzna zapaci,
zarzuci worek kawy na rami i mruczc co pod nosem wyszed ze sklepu, zostawiajc
Goldberga czerwonego i spoconego z wysiku, ale promieniejcego satysfakcj.
- Nic nie schude, Izzy - przywita go Sean.
Goldberg przyglda mu si przez chwil niepewnie sponad swoich okularw w
zotych oprawkach, a rozpozna przybysza i umiech znik z jego twarzy. Ze zdziwienia
zamruga oczyma, szybko skin gow w stron zaplecza i sam znikn w biurze. Sean
pody za nim.
- Panie Courteney, czy pan oszala? - Goldberg czeka na niego, roztrzsiony ze
zdenerwowania. - Jeli pana zapi...
- Suchaj, Izzy. Wrciem wczoraj w nocy. Nie rozmawiaem z adnym biaym przez
cztery lata. Co tu si do cholery dzieje?
- Nic pan nie sysza?
- Nie, do diaba. Nic nie wiem.
- To wojna, panie Courteney.
- To widz. Ale gdzie? Przeciwko komu?
- Na wszystkich granicach - Natal, Cape.
- Przeciw?
- Imperium brytyjskiemu. - Goldberg pokrci gow, jakby nie dowierza wasnym
- Caa przyjemno po mojej stronie, panie Courteney. Sean opisa mu szybko miejsce,
gdzie zostawi wozy.
- Moesz wysa kogo i kaza to zabra. Zamierzam uciec do granicy z Natalem, jak
tylko si ciemni.
- Niech pan si trzyma z dala od drogi i linii kolejowej. Joubert ma trzydzieci tysicy
ludzi w pnocnym Natalu, zebranych wok Ladysmith i wzgrz Tugeli. - Goldberg podszed
do sejfu i wyj z niego pi maych workw. - Chce pan sprawdzi?
- Ufam tobie tak samo, jak ty zaufae mnie. egnaj, Izzy. - Schowa cikie worki
pod koszul i zatkn je za paskiem.
- Powodzenia, panie Courteney.
3. Do zachodu soca zostao nie wicej ni dwie godziny, kiedy Sean skoczy paci
sucym. Przesun po pododze wozu malutk stert suwerenw ku ostatniemu czowiekowi
i jeszcze raz nastpi skomplikowany rytua poegnania: poklepywanie si i ciskanie doni,
powtarzanie formalnych zwrotw. Nastpnie wsta z krzesa i spojrza na otaczajc go grup
mczyzn. Siedzieli w kucki, patrzc na niego nieruchomymi oczyma, w ktrych potrafi
wyczyta swj wasny al z powodu rozstania. y z tymi ludmi, pracowa i dzieli trudy
obozowego ycia. Nie byo teraz atwo si rozsta.
- To koniec - powiedzia.
- Yebho, to koniec - zawtrowali mu chrem i nikt si nie poruszy.
- No idcie ju.
Jeden z nich wolno wsta i zebra swoje rzeczy: karoos, czyli skrzany koc, dwie
wcznie, podarowan mu przez Seana koszul. Uoy sobie zawinitko na gowie i spojrza
na Seana.
- Nkosi! - powiedzia gono, podnoszc do gry zacinit pi.
- Nonga - odpowiedzia Sean. Mczyzna odwrci si i wyszed z obozu.
- Nkosi!
- Hlubi.
- Nkosi!
- Zama..
Bya to deklaracja lojalnoci - Sean po raz ostatni wymawia ich imiona i ludzie
pojedynczo opuszczali obz. On za sta i patrzy, jak znikaj w mroku nadcigajcej nocy.
aden z nich nie obejrza si za siebie i kady szed samotnie. Wszystko si skoczyo.
Zmczony Sean obrci si w stron obozu. Konie byy ju gotowe. Trzy pod siodem
i dwa obadowane pakunkami.
- Mbejane, zjemy przed wyruszeniem.
- Obiad jest ju gotowy, Nkosi. Hlubi przygotowa go przed odejciem.
- Chod, Dirk. Obiad.
Dirk by jedyn osob, ktra mwia przy posiku. Papla wesoo, podniecony
perspektyw nowej przygody, podczas gdy Sean i Mbejane jedli w milczeniu tusty gulasz
Hlubiego, nawet go nie smakujc.
W gstniejcych ciemnociach zaszczeka szakal i ten samotny dwik przyniesiony
przez wiatr wydawa si pasowa do nastroju czowieka, ktry nagle straci przyjaci i
majtek.
- Ju czas. - Sean woy podbit skrkami kurtk i zapi j, rozkopujc ogie, gdy
nagle zamar i sta przez dusz chwil z przechylon gow, nasuchujc. Wiatr przynis
nowy dwik.
- Konie! - potwierdzi Mbejane.
- Mbejane, szybko, moja strzelba.
Zulus zerwa si na nogi, podbieg do koni i wyszarpn strzelb z ostrw.
- Odsu si od ognia i nie odzywaj si - rozkaza Sean, odpychajc Dirka w cie
pomidzy wozami. Zapa podan mu przez Mbejane strzelb, zaadowa j i wszyscy troje
przycupnli, czekajc w milczeniu. Wiatr przynis odgos kopyt trcajcych kamienie i
mikki szelest uderzonej gazi.
- Tylko jeden - wyszepta Mbejane. Juczny ko zara cicho i z ciemnoci
odpowiedziao mu renie. Nastpia dusza cisza, przerwana w kocu brzkiem wdzide,
gdy jedziec zsiad z konia.
Sean zobaczy szczup posta wynurzajc si z ciemnoci i skierowa strzelb w
stron przybysza. Byo co nienaturalnego w sylwetce obcego, ktry szed z gracj,
poruszajc przy tym biodrami jak rebak i Sean domyli si, e chopak jest jeszcze mody,
sdzc po wzrocie - bardzo mody.
Wyprostowa si z ulg i obserwowa modzieca, ktry podszed do dogasajcego
ogniska i niepewnie rozejrza si wok. Chopak mia nacignit na uszy czapk, a jego
kosztowna kurtka bya wykonana z delikatnej irchy. Spodnie do jazdy konnej byy doskonale
dopasowane do figury i ciasno opinay biodra. Sean spostrzeg, e s one nieproporcjonalnie
szerokie w stosunku do maych stp odzianych w wypolerowane angielskie buty myliwskie.
Prawdziwy dandys, pomyla i w jego gosie zabrzmiaa pogarda, gdy zawoa:
- Zosta tam, gdzie jeste, przyjacielu, i powiedz mi, po co tu przyjechae!
Efekt by zaskakujcy. Modzieniec podskoczy i gdy opad na ziemi, sta przodem
do Seana.
- No sucham. Nie mam zbyt wiele czasu.
Chopak otworzy usta, zamkn je, obliza wargi i wreszcie si odezwa.
- Powiedziano mi, e jedzie pan do Natalu. - Jego gos by niski i matowy.
- Kto ci to powiedzia? - zada Sean.
- Mj wujek.
- Niech pani posucha. Nie prowadz karawany. Jest nas ju troje - w tym jedno
dziecko. Mamy przed sob cik jazd i ca armi Burw w drodze do Natalu. Nasze szans
s i tak nike. Jeszcze jedna osoba, i to na dodatek kobieta, pozbawi nas ich cakowicie. Nie
chc pani pienidzy, chc tylko zawie bezpiecznie syna do domu. Niech pani wraca skd
przyjechaa i przeczeka t wojn - nie potrwa dugo.
- Jad do Natalu.
- Dobrze. Niech pani jedzie - ale nie z nami. - Sean czu, e nie moe duej sobie
ufa. Tylko z trudem przeciwstawia si probie kryjcej si w tych szarych oczach i odwrci
si do Mbejane. - Konie - rzuci szorstko i odszed od dziewczyny. Staa nic nie mwic i
patrzya, jak dosiadaj koni. Sean spojrza na ni z sioda. Wydaa mu si bardzo maa i
samotna.
- Przykro mi - powiedzia cicho. - Niech pani wrci do domu jak dobra dziewczynka. Zawrci szybko konia i odjecha w ciemno.
Jechali ca noc przez rwnin zalan bladym wiatem ksiyca, nie zatrzymujc si
na odpoczynek. Raz minli ciemny dom, skd dobiego ich szczekanie psa, ale zatoczyli koo
i skierowali si na wschd, jadc tak, aby mie wielki Krzy Poudnia po prawej stronie.
Kiedy Dirk zasn w siodle i zacz si zsuwa z konia, Sean zapa go za rami, zanim spad
na ziemi. Pooy go sobie na kolanach i trzyma tak przez ca noc.
Przed witem znaleli kp krzakw nad strumieniem, sptali konie i rozbili obz.
Mbejane gotowa wanie wod w menakach nad dobrze osonitym ogniem, a Sean opatula
mocno picego Dirka w koce, kiedy nadjechaa dziewczyna. Wjechaa w sam rodek obozu i
zrcznie zeskoczya z konia.
- Dwa razy prawie was zgubiam. - Rozemiaa si i zdja czapk. - Nawet nie macie
pojcia, ile si najadam strachu. - Strzsna byszczce warkocze na ramiona. - Kawa! O
Boe, umieram z godu.
Sean wsta i zaciskajc pici patrzy na ni z wciekoci, ale dziewczyna odwrcia
si od niego jak gdyby nigdy nic; sptaa konia i pucia go wolno. Wreszcie spojrzaa na
stojcego w miejscu Seana.
- Nie musi si pan zrywa z miejsca na mj widok. Niech pan siada. - Mwic to
wyszczerzya do niego wesoo zby, zmarszczya zoliwie szare oczy i tak doskonale
sparodiowaa jego postaw, zaciskajc pici na biodrach, e Sean nie mg powstrzyma
umiechu. Przez chwil walczy ze sob wiedzc, e oznacza to zupen kapitulacj, ale
wszystkie wysiki spezy na niczym, gdy dziewczyna parskna na widok jego miny.
- Potrafisz gotowa? - spyta Sean.
- Jako tako.
- To lepiej sobie przypomnij, jak to si robi, bo od teraz pracujesz na swj przejazd.
Pniej, kiedy sprbowa po raz pierwszy przyrzdzonego przez ni dania, przyzna
niechtnie:
- Wcale niele jak na obecne warunki. - I do poysku wyczyci talerz chlebem.
- Jest pan nazbyt askawy, mj panie - odpara artobliwie. Rozoya koc w cieniu,
cigna buty i prostujc palce pooya si z westchnieniem ulgi.
Sean uoy wasny koc w taki sposb, aby po przebudzeniu nie odwracajc si mg
j widzie spod ronda kapelusza.
Obudzi si w poudnie i spostrzeg, e dziewczyna pi mocno z gow uoon na
otwartej doni. Dugie rzsy ocieniay jej policzki, a na zarumienion i wilgotn od upau
twarz osuno si kilka kosmykw czarnych wosw. Sean przyglda si jej przez duszy
czas. Wreszcie wsta i podszed do przytroczonych do sioda sakw. Idc nad strumie nis w
rku pcienn torb z przyborami toaletowymi, ostatni par spodni, ktre nie byy zbytnio
poatane czy poplamione i czyst jedwabn koszul.
Usiadszy na skale nad wod, nagi i wymyty do czysta, przyjrza si uwanie odbiciu
twarzy w wypolerowanym stalowym lusterku.
- Nieza robota. - Westchn ciko i zacz obcina skbion brod, ktrej od trzech
lat nie dotykay noyce.
O zmierzchu wrci do obozowiska, wiadomy swojej odmiany jak panna, ktra
pierwszy raz woya sukni balow. Wszyscy ju si obudzili. Dirk siedzia koo dziewczyny
na jej kocu i oboje byli do tego stopnia pogreni w rozmowie, e nawet nie zauwayli jego
powrotu. Mbejane rozpala ognisko; obrci si na picie i przyjrza uwanie Seanowi, nie
zmieniajc wyrazu twarzy.
- Powinnimy zje i rusza w drog.
Dirk i dziewczyna podnieli gowy. Oczy dziewczyny zmruyy si i szybko
otworzyy szeroko, gdy dotaro do niej znaczenie zmian. Dirk gapi si przez chwil na ojca i
wreszcie nie wytrzyma.
- Twoja broda wyglda jako dziwnie - oznajmi, a dziewczyna z trudem
powstrzymywaa miech.
- Zwi koc. - Sean prbowa zmieni temat, ale chopiec by rwnie nieustpliwy jak
buldog.
- Tatusiu, dlaczego woye swoje najlepsze ubranie?
adnej szkody.
- O kurcz! - To byo naprawd niesamowite, ale przed uznaniem czegokolwiek Dirk
wola si poradzi eksperta. Przetumaczy problem na zulu. Kiedy Murzyn potwierdzi sowa
dziewczyny, Dirk nie mia ju adnych zastrzee, gdy Mbejane by autorytetem we
wszystkich sprawach nadprzyrodzonych.
Tej nocy nie zasn jak zazwyczaj w siodle i kiedy przed witem rozbili obz, gos
dziewczyny by szorstki ze zmczenia, ale udao jej si cakowicie podbi chopca.
Wygldao na to, e Sean nie pozostaje daleko w tyle za synem.
Przez ca noc, gdy sucha jej gosu i wybuchw gardowego miechu, czu, jak
ziarno zasiane przy ich pierwszym spotkaniu wypuszcza pdy w jego ldwiach,
rozpocierajc gazki oplatajce serce. Pragn tej kobiety tak gwatownie, e w jej
obecnoci traci cay rozsdek i dowcip. W czasie jazdy prbowa kilkakrotnie wczy si do
rozmowy, ale Dirk odsuwa z pogard jego zakusy i zwraca si do dziewczyny. Nad ranem
Sean dokona nieprzyjemnego odkrycia. By zazdrosny o wasnego syna - zazdrosny o uwag,
jak dziewczyna powicaa chopcu i jakiej Sean poda coraz mocniej dla siebie.
Kiedy po niadaniu pili kaw, lec na kocach w cieniu drzew jaminowca, Sean
zauway:
- Nie powiedziaa nam jeszcze, jak si nazywasz. Oczywicie to Dirk odpowiedzia
na pytanie.
- Mnie powiedziaa. - Obrci si do dziewczyny. - Masz na imi Ruth, tak?
- Zgadza si, Dirk.
Sean z trudem pohamowa gniew, ale kiedy si odezwa, w sowach dwiczay echa
wewntrznej walki.
- Dosy si ju nagadae jak na jedn noc. Teraz przy gow do poduszki, zamknij
oczy i usta i nie otwieraj ich wicej.
- Tatusiu, wcale nie chce mi si spa.
- Rb, jak ci mwi. - Sean zerwa si na rwne nogi i przeszed przez obozowisko.
Wdrapa si na wysoki kopiec, ktry growa nad obozem. By ju jasny dzie i Sean uwanie
oglda horyzont. Nigdzie nie dostrzega ladw ycia. Zszed na d i przez chwil sprawdza
pta koni, zanim wrci do kpy drzew.
Mimo wczeniejszych protestw Dirk spa zwinity w kbek, jak may szczeniak.
Spod kocw lecych przy ognisku dochodzio gone chrapanie Mbejane. Ruth leaa troch
dalej od nich. Nogi miaa owinite kocem, oczy zamknite, a koszula na jej piersiach
podnosia si i opadaa w sposb, ktry od razu spdzi Seanowi sen z powiek. Lea
nieruchomo, oparty na okciu i syci oczy i wyobrani jej widokiem.
Przez ostatnie cztery lata nie widzia biaej kobiety. Przey cztery lata nie syszc
kobiecego gosu i nie czujc bliskoci kobiecego ciaa. Z pocztku nie dawao mu to spokoju:
czsto nie mg sobie znale miejsca, ogarniao go bez adnej przyczyny przygnbienie lub
rwnie atwo wpada we wcieko. Stopniowo dugie dni polowania i podry, nieustajca
walka z susz lub burzami, z drapienikami i natur pozwoliy mu zapanowa nad ciaem.
Kobiety stay si nierealnymi zjawami, ktre w kocu zupenie zniky i tylko czasami nkay
go nocami, kiedy zwija si, poci i paka przez sen, a wreszcie udawao mu si pokona
zmory, odpdzi je w ciemnoci, gdzie czekay i zbieray siy do kolejnej napaci.
Ale teraz nie patrzy na zjaw. Wystarczyo wycign rk, eby dotkn ciepego
policzka dziewczyny i poczu krew pulsujc pod atasow skr.
Ruth otworzya oczy - byy zamglone od gbokiego snu - i z trudem skoncentrowaa
spojrzenie na twarzy Seana.
Musiaa co w niej wyczyta, gdy wysuna lew rk spod koca i wycigna j ku
niemu. Przed pjciem spa zdja skrzane rkawiczki. Sean po raz pierwszy spostrzeg
delikatn zot obrczk na serdecznym palcu.
- Rozumiem - powiedzia martwo i zaraz zaprotestowa: - Ale przecie jeste za
moda, nie moesz mie jeszcze ma.
- Mam dwadziecia jeden lat - odpowiedziaa mikko.
- Twj m... gdzie jest teraz? - Moe dra nie y. To bya jego jedyna nadzieja.
- Wanie do niego jad. Kiedy wojna wydawaa si nieunikniona, wyjecha do Natalu,
do Durbanu, eby znale prac i dom dla nas. Miaam za nim pojecha, ale walki wybuchy
wczeniej, ni sdzilimy. Znalazam si w puapce.
- Rozumiem. - Wioz ci do innego mczyzny, pomyla zawistnie i wypowiedzia to
innymi sowami. - Wic twj m siedzi w Durbanie i czeka spokojnie, a sama przedrzesz
si przez linie wroga.
- Jest teraz w wojsku. Tydzie temu przysa mi list. Chcia, ebym zostaa w
Johannesburgu i poczekaa, a Brytyjczycy zdobd miasto. Przy tak olbrzymich siach
powinni oswobodzi je za trzy miesice.
- Dlaczego wic na niego nie czekasz? Wzruszya ramionami.
- Cierpliwo nie jest moj gwn zalet. - W oczach rozbysy zoliwe ogniki. Poza tym pomylaam, e podr troch mnie rozerwie. ycie w Johannesburgu jest okropnie
nudne.
- Kochasz go? - zada niespodziewanie odpowiedzi. Pytanie poruszyo j i umiech
zgas.
- To mj m.
- To nie jest odpowied na moje pytanie.
- Nie masz prawa zadawa mi takich pyta. - Teraz bya za.
- Musisz mi powiedzie.
- Czy ty kochasz swoj on? - sykna gniewnie.
- Kochaem j. Zmara pi lat temu. - Gniew Ruth znik rwnie szybko, jak si
rozbudzi.
- Przepraszam. Nie wiedziaam.
- Zapomnij o moim pytaniu. Zapomnij, e je w ogle zadaem.
- Tak, tak bdzie najlepiej. Wpltujemy si w niepotrzebne kopoty. - Wycignita ku
niemu rka z obrczk na palcu nadal spoczywaa na mikkim dywanie opadych lici. Sean
sign i podnis j. Do bya maa i delikatna.
- Panie Courteney - Sean, jeli wolisz - nie powinnimy. Myl, e lepiej bdzie, jeli
pjdziemy teraz spa. - Wysuna do z jego rki i odwrcia si do niego plecami.
szokiem dla nich obojga i gdy Ruth wyrwaa si z jego obj, jej oczy byy szeroko rozwarte i
pociemniae ze strachu przed czym, co si wanie w niej obudzio.
- Przepraszam - wyszeptaa. - To niechccy. - Nowy podmuch porwa jej wosy i
rozrzuci po twarzy czarn pltanin zasony.
- Osiodamy konie i bdziemy jecha, dopki nie zapadnie ciemno - zdecydowa
Sean. - Dzisiejszej nocy nie bdziemy mogli podrowa.
Wiatr toczy chmury po niebie, a one zasaniay si wzajemnie, zmieniay ksztaty i
coraz bardziej ciyy ku ziemi. Wszystkie miay kolor dymu i wida byo, e s nabrzmiae
deszczem.
Noc zapada wczeniej, ale wiatr nadal wy i swoim ponurym wistem wpdza
wszystkich w pospny nastrj.
- Za godzin powinien usta i wtedy spadnie deszcz. Musimy poszuka jakiego
schronienia, dopki cokolwiek jeszcze wida.
Po jednej stronie pagrka znaleli nawis skalny i rozoyli pod nim pakunki. Podczas
gdy Sean przywizywa konie, eby nie ucieky strwoone burz, Mbejane nacina trawy i
poukada j w legowiska na skalnej pododze pod ska. Opatuleni w nieprzemakalne
paszcze zjedli suszone miso z chlebem kukurydzianym. Po posiku Mbejane wycofa si
dyskretnie na koniec maej jaskini i znikn pod kocami. Cechowaa go niemal zwierzca
zdolno natychmiastowego zasypiania w kadych warunkach.
- W porzdku, chopcze. Schowaj si pod koc.
- Czy nie mgbym... - Dirk zacz swj codzienny protest.
- Nie, nie mgby.
- Zapiewam ci - zaoferowaa si Ruth.
- Po co? - Dirk by wyranie zdziwiony.
- eby lepiej zasn. Nigdy nie syszae koysanki?
- Nie. - Dirk by teraz zaciekawiony. - Co mi zapiewasz?
- Najpierw wejd pod koc.
Siedzc w ciemnociach obok Seana, wiadoma jego bliskoci i ciepa ramienia, o
ktre si opieraa, Ruth zacza piewa.
Zacza od starych holenderskich piosenek ludowych: Nooi, Nooi i Jannie met die
Hoepel been. Nastpnie zapiewaa starsze przeboje, jak Frere Jacques. Gos dziewczyny
znaczy co innego dla kadego z nich.
5. Rankiem, ktry by tak wymyty przez deszcz, e na poudniowym horyzoncie wida byo niebieskie
gry, stanli oboje na szczycie kopca.
- Tam jest koniec pasma Drakensberg. Przeszlimy jakie dwadziecia mil od nich.
Maa szansa, ebymy spotkali teraz patrol Burw. Od dzi moemy jecha w cigu dnia.
Wkrtce bdziemy mogli skrci i skierowa si ku linii kolejowej za pozycjami wojsk.
Pikno poranka, ziemia, ktra na horyzoncie przechodzia w wielk, trawiast nieck
Natalu, i stojca przy nim kobieta powodoway, e Sean czu si szczliwy.
By zadowolony, e jedna podr dobiega wanie koca, a rozpoczyna si nastpna, z
ukochan kobiet u jego boku.
Kiedy si odezwa, Ruth spojrzaa na niego, a jej podniesiona wysoko twarz
wiadczya o tym, jak bardzo nad ni gruje. W tej chwili po raz pierwszy Sean uwiadomi
sobie, e oczy dziewczyny nie odzwierciedlaj jego nastroju.
- Jeste bardzo pikna - powiedzia, ale Ruth staa w milczeniu. Sean rozpozna, e
cienie kryjce si w jej oczach mwi o smutku albo o czym jeszcze silniejszym. - Ruth,
pojedziesz ze mn?
- Nie. - Potrzsna z rezygnacj gow. Gruby w czarnych wosw zakoysa si na
ramionach i znieruchomia na zocistej skrze kurtki.
- Musisz.
- Nie mog.
- Ale ta noc.
- Ta noc bya szalestwem... to burza.
- To byo co wyjtkowego. Wiesz o tym.
- Nie. To tylko burza. - Odwrcia od niego wzrok ku niebu. - Teraz burza si
skoczya.
- To byo co wicej. Wiesz o tym. To byo od pierwszej chwili, kiedy si spotkalimy.
- To tylko szalestwo oparte na oszustwie. Co, co bd musiaa ukrywa za pomoc
kamstw, tak jak musielimy to zakry ciemnociami nocy.
- Ruth. Mj Boe, nie mw tak.
- Bardzo dobrze, nie bd. Nie bd wicej o tym mwia. Nigdy.
- Nie moemy tego teraz zostawi. Wiesz, e nie moemy.
W odpowiedzi wycigna do tak, e promyk soca odbi si od zota.
- Poegnamy si tutaj na grze. Bdziemy jeszcze kawaek jecha razem, ale
poegnamy si ju tutaj.
- Ruth... - zacz Sean, lecz kiedy pooya mu do na ustach, poczu na wargach
chd metalu. Wydao mu si, e obrczka jest rwnie zimna, jak obawa przed utrat Ruth.
- Nie - wyszeptaa. - Pocauj mnie ostatni raz i pozwl mi odej.
6. Mbejane pierwszy zauway delikatne pasmo brzowego pyu, ktre jakie dwie
mile od nich smuyo si zza przeczy, i cicho ostrzeg Seana. Smuga bya tak niewyrana,
e Sean potrzebowa dobrej chwili, zanim j zobaczy. Odwrci si gwatownie w przeciwn
stron i rozejrza za kryjwk. Najbliej nich by pagrek z czerwonego kamienia, jakie p
mili dalej. Za daleko.
- Sean, o co chodzi? - Ruth spostrzega jego podniecenie.
- Kurz - odpowiedzia. - To jedcy. Kieruj si w nasz stron.
- Burowie?
- Moe.
- Co zrobimy?
- Nic.
- Nic?
- Jak znajd si na przeczy, wyjad im na spotkanie. Sprbuj si wykpi. Odwrci si do Mbejane i przemwi w zulu. - Podjad do nich. Obserwuj mnie uwanie, ale
jed cay czas w przeciwnym kierunku. Jeli podnios rk, zostaw juczne konie i uciekaj.
Postaram si ich zatrzyma, ale jeli podnios rk, wiedz, e wszystko skoczone. - Odpi
szybko od sioda torb ze zotem i poda j Zulusowi. - Bdziesz mia przewag i powiniene
utrzyma j do nocy. Zawie Nkosikazi tam, gdzie bdzie chciaa jecha, a potem pojed z
Dirkiem do mojej matki w Ladyburgu.
Spojrza na przecz w tej samej chwili, gdy pojawio si na niej dwch jedcw.
Podnis lornetk i zobaczy mczyzn jadcych obok siebie na koniach, z twarzami
zwrconymi w jego stron tak, e mg rozpozna ksztat hemw. Dostrzeg take
wypolerowane ekwipunki, silnie zbudowane wierzchowce oraz specyficzny ksztat siode i
krzykn z ulg:
- onierze!
Jakby dla potwierdzenia jego sw, na przeczy pojawiy si dwa regularne szeregi
oddziau lekkiej kawalerii z proporczykami u lanc trzepoczcymi wesoo na wietrze.
Sean pogna galopem na ich spotkanie, stojc w strzemionach i machajc kapeluszem
nad gow. Za nim jecha Dirk, wrzeszczc z podniecenia, miejca si z radoci Ruth i
cigncy juczne konie Mbejane.
Uani nie zaraeni entuzjastycznym przywitaniem siedzieli nieruchomo na koniach i
przygldali
podejrzliwie Seana.
- Kim pan jest? - Oficer wydawa si mniej zainteresowany odpowiedzi ni
spodniami Ruth. Wyjaniajc okolicznoci swojego pobytu na tym terenie, Sean nabiera
coraz wikszej niechci do modego oficera. Mimo i gadka, opalona na czerwono skra i
puszyste, te wsy jedynie wzmagay jego nieprzyjazne uczucia, gwnym powodem
nienawici bya para bladoniebieskich oczu. Moe zawsze byy tak wytrzeszczone, ale Sean
podejrzewa co zupenie innego. Oczy zatrzymay si na chwil na Seanie, kiedy ten
stwierdzi, e w czasie podry nie napotkali nigdzie Burw, a nastpnie wrciy do Ruth.
- Nie bdziemy pana duej zatrzymywali, poruczniku - warkn Sean i zebra wodze.
- Panie Courteney, nadal ma pan przed sob dziesi mil do rzeki Tugeli. Teoretycznie
teren znajduje si w rkach Burw i mimo e jestemy oddaleni od ich gwnych oddziaw,
bezpieczniej bdzie, jeli przekroczy pan linie brytyjskie pod nasz oson.
- Nie, dzikuj. Chc unikn obu armii i jak najszybciej dotrze do
Pietermaritzburga.
Oficer wzruszy ramionami.
- Wybr naley do pana. Gdyby to jednak bya moja ona i dziecko... - Nie skoczy i
obrci si w siodle, eby da znak onierzom.
- Chod, Ruth. - Sean zdoa zwrci na siebie jej uwag, ale ona nie ruszya si z
miejsca.
- Nie jad z tob. - W jej gosie brzmiaa jaka pusta nuta i Ruth odwrcia wzrok.
- Nie bd niemdra. - Nagy sprzeciw zaskoczy go i nada sowom szorstko, ktra
rozbudzia ze byski w oczach dziewczyny.
- Czy mog pojecha z wami? - spytaa zdecydowanym tonem modego oficera.
- No c, prosz pani. - onierz zawaha si i rzuci szybkie spojrzenie na Seana,
zanim dokoczy. - Jeli pani m...
- To nie jest mj m. Ledwo go znam - przerwaa Ruth, ignorujc protest Seana. Mj m jest w waszej armii. Chciaabym pana prosi, eby mnie pan do niego zabra.
- No...! To zupenie inna historia - powiedzia wolno oficer, a jego aroganckie
przeciganie sw wyranie wiadczyo o satysfakcji, ktr sprawia mu decyzja Ruth. - Bd
zaszczycony mogc pani eskortowa, madam.
Dziewczyna spia konia kolanami i ustawia si za oficerem. Ten manewr
spowodowa, e stana twarz w twarz z Seanem, jakby stali po przeciwnych stronach
bariery.
- Ruth, prosz. Pozwl mi pomwi z sob. Tylko kilka minut.
- Nie. - Jej gos by pusty, a twarz nie wyraaa adnych uczu.
- Chc si tylko poegna - prosi Sean.
- Ju si poegnalimy. - Przeniosa wzrok z Seana na Dirka i odwrcia spojrzenie.
Modszy oficer podnis zacinit pi i zakomenderowa:
- Kolumna! Naprzd! - Kiedy jego potny rumak drgn, oficer umiechn si
zoliwie do Seana i dotkn palcami ronda hemu w ironicznym gecie salutu.
- Ruth!
Jednak ona nie zwracaa ju na niego uwagi. Jej oczy byy wpatrzone w drog przed
nimi i kiedy przejedaa obok Seana na czele kolumny, miaa wysoko uniesiony podbrdek,
zawsze miejce si usta byy cignite w prost lini, a gruby warkocz obija si rytmicznie
o plecy przy kadym ruchu konia.
- Taki los, stary! - zawoa mijajcy go w ostatnim szeregu onierz.
Zgarbiony w siodle Sean nie odrywa wzroku od odjedajcej kolumny.
- Tatusiu, czy ona wrci? - spyta Dirk.
- Nie, ju nie wrci.
- Dlaczego?
Sean nie usysza pytania. Czeka, wypatrujc czy Ruth nie odwrci si do niego.
Czeka na prno, gdy po chwili znika za nastpnym wzniesieniem, a kolumna podya za
ni. Zostaa jedynie wielka pustka nieskoczonej rwniny i nieba - tak wielka, jak pustka
wypeniajca Seana.
7. Sean jecha na przedzie. Dziesi jardw z tyu jecha Mbejane, ktry coraz to
powstrzymywa Dirka przed zblieniem si do ojca. Zulus rozumia, e Sean powinien by
teraz sam. Wiele razy jechali ju w tej formacji: z Seanem wiozcym z przodu swj smutek
czy wstyd i Mbejane jadcym cierpliwie z tyu i czekajcym, a ramiona pana wyprostuj si,
a broda uniesie si z piersi.
W mylach Seana panowa zupeny chaos, z ktrego wyaniay si na przemian gniew,
a zaraz potem rozpacz.
Gniew na Ruth powodowa, e Sean zaczyna jej nienawidzi, dopki nie przypomina
sobie, i odesza na zawsze, i wtedy popada w czarn rozpacz. Po chwili wracao
wzburzenie, rozrastajc si do granic szalestwa; tym razem skierowane przeciwko samemu
sobie za to, e pozwoli jej odej. I znowu nadchodzia ciskajca mu gardo ao, kiedy
uwiadomi sobie, e nie byo siy, ktra mogaby Ruth zatrzyma. Co mg jej ofiarowa?
Siebie samego? Dwiecie funtw mini, koci i blizn zwieczonych hard, niczym wykut z
granitu twarz? Niewiele to byo warte! Swj majtek? Maa torba suwerenw i dziecko innej
kobiety - dobry Boe, to wszystko, co posiada. Po trzydziestu siedmiu latach ycia tylko tym
mg si poszczyci! Jego umys ponownie opanowaa zo. Tydzie temu by bogaty! Nagle
gniew znalaz nowy obiekt nienawici. Mia przynajmniej na kim szuka zemsty; istnia
namacalny wrg, w ktrego mg uderzy. Burowie. To oni okradli go z wozw zota i
zmusili do wstydliwej ucieczki. To z ich powodu do jego ycia wesza ta kobieta i przez nich
musiaa odej od niego.
Niech wic tak bdzie, pomyla wciekle, to jest moja odpowied. Wojna!
Wyprostowa si w siodle, a ramiona przybray normaln pozycj. Podnis gow i
zobaczy byszczc rzek w dolinie przed sob. Dotarli do Tugeli. Nie zwalniajc zmusi
konia do skoku ze skarpy. Zwierz przysiado na zadzie, spod kopyt zaczy lecie i toczy
si w d lune kawaki skay i Sean ruszy ku rzece.
Sean niecierpliwie poda wzdu nurtu, szukajc brodu. Gboka rzeka pyna
wartko pomidzy stromymi brzegami, szeroka na dwadziecia jardw i wci mtna po burzy.
W pierwszym miejscu, gdzie po drugiej stronie brzeg obnia si dostatecznie, eby
zapewni atwe wyjcie z wody, Sean zatrzyma konia i powiedzia zdecydowanie:
- Przepyniemy.
W odpowiedzi Mbejane spojrza znaczco na Dirka.
nadzieje Seana ulotniy si tak samo szybko, jak szybko zamar miech na ustach Burw, gdy
usyszeli znienawidzony jzyk.
- Aha! Wic to tak! - warkn mczyzna w czapce z bobrw i zrobi wymowny ruch
mauzerem. - Rczki do gry, przyjacielu.
- Moe pozwolicie mi najpierw woy spodnie? - poprosi grzecznie Sean.
- Dokd nas prowadz? - Dirk pierwszy raz mwi tak stumionym gosem, za
wyczuwalne w nim drenie poruszyo mczyzn w czapce z bobrw, ktry jecha
bezporednio z tyu. Odpowiedzia za Seana.
- Nie musisz si ba. Zobaczysz generaa. Prawdziwego generaa. - Angielski Bura by
zrozumiay i Dirk przyglda mu si z ciekawoci.
- Czy bdzie mia medale i ozdoby?
- Nee, chopcze. Nie ma u nas miejsca na takie gupoty. - Dirk straci cae
zainteresowanie i odwrci si do ojca.
- Tato, jestem godny.
Znowu wtrci si Bur. Wyj z kieszeni dugi pas suszonego misa i poda go
Dirkowi.
- Wyostrz sobie zby na tym, kerel.
Dirk popiesznie zaj si jedzeniem i Sean mg spokojnie przyjrze si Burom. Byli
przekonani, e zapali szpiega i omawiali wanie sposb szybkiej egzekucji. Sean zosta
dopuszczony do rozmowy i mczyni wysuchali z uwag jego obrony. Wyjanienia zostay
przerwane, gdy ponownie przeprawiali si przez rzek, ale Sean podj kolejn prb, gdy
tylko znaleli si na drugim brzegu i ruszyli grup wzdu skarpy. W kocu przekona ich o
swojej niewinnoci - ktr przyjli z widoczn ulg, poniewa aden z nich nie mia
widocznej ochoty go rozstrzela.
Rozmowa zesza na milsze tematy. By pikny dzie ze socem malujcym dolin w
zote i jasnozielone kolory. Rzeka pod nimi, ktra rozpoczynaa swj bieg gdzie pomidzy
mglisto niebieskimi cianami Drakensberg widocznymi na horyzoncie, byszczaa w socu,
wijc si w dolinie. Kilka kbiastych chmur wloko si leniwie po niebie, a delikatny wiatr
pozwala znie dokuczliwy upa.
Modsi mczyni z oddziau suchali z ciekawoci opowieci Seana o olbrzymich
stadach soni wdrujcych po szerokich rwninach za rzek Limpopo i wielkich poaciach
9. Tego popoudnia Sean poprowadzi swoj grupk przez stalowy most na rzece
Tugeli, opuszczon wiosk Colenso i dalej przez wielk rwnin. W dali przed nimi
rozpocieray si namioty brytyjskiego obozu w Chievely Siding, ktre przypominay pole
biaych stokrotek. Na dugo przed dotarciem do obozu Sean natkn si na posterunek stray
obsadzony przez sieranta i czterech onierzy ze sawnego regimentu Yorkshire.
- Halo, Piet. Gdzie, do cholery, si wybierasz?
- Jestem brytyjskim poddanym - poinformowa go Sean. Sierant przyjrza si uwanie
jego brodzie i poatanemu ubraniu.
Rzuci okiem na wyndzniaego konia i spojrza w stron, z ktrej Sean przyjecha.
- Powtrz to - zaproponowa.
- Jestem brytyjskim poddanym - zapewni go Sean angielskim, ktrego akcent musia
podrani ucho onierza z Yorkshire.
- A ja jestem cholernym Japoczykiem - wesoo zgodzi si z nim sierant. - Oddaj
strzelb, przyjacielu.
Przez dwa dni Sean wasa si bez celu po terenie wizienia otoczonym drutem
kolczastym, podczas gdy departament wywiadu oczekiwa na odpowied od urzdu stanu
cywilnego w Ladyburgu. Dwa dugie dni, w czasie ktrych mg jedynie rozmyla
nieustannie o kobiecie, ktr pozna, pokocha i rwnie szybko utraci. Przymusowa
bezczynno nie moga go dotkn w gorszym momencie ycia. Powtarza w kko kade
sowo, jakie ze sob zamienili, przeywa ponownie najdrobniejsze dotkniecie rk i spotkanie
ich cia, rysowa w pamici jej twarz i przyglda si z mioci najdrobniejszemu
szczegowi. Wszystko to sprawio, e osoba Ruth wrya mu si tak mocno w pami, i nie
opuszczaa go ani na chwil. Cho nie zna nawet jej nazwiska, czu, e nigdy jej nie
zapomni.
Kiedy w kocu zosta wypuszczony z nalenymi przeprosinami i gdy oddano mu
konie, strzelb, worki z pienidzmi i bagae - Sean wpdzi si ju w tak depresj, e na
powierzchni mg go jedynie wydoby alkohol albo bjka.
Maa wioska Frere, w ktrej si zatrzymali w drodze wiodcej wzdu wybrzea na
poudnie, obiecywaa jedno i drugie.
- Zabierz Dirka poza miasto - rozkaza Sean Mbejane. - Znajd miejsce na obz przy
drodze i rozpal duy ogie, ebym mg was znale po ciemku.
- Nkosi, co zamierzasz zrobi?
Sean ruszy w stron maej kantyny, ktra przycigaa spragnionych mczyzn z Frere.
- Id tam - rzuci przez rami.
- Chod, Nkosizana. - Jadc dalej ulic, Mbejane zastanawia si, ile ma da czasu
Seanowi, zanim po niego pjdzie. Mino wiele lat, od kiedy Nkosi wszed tak
zdecydowanym krokiem do baru, ale w cigu ostatnich dni wydarzyo si wiele spraw, ktre
mogy go wprawi w zy nastrj. Bdzie potrzebowa czasu do pnocy, zdecydowa
Mbejane, wtedy znajdzie si ju w stanie, w ktrym mona go pooy spa.
Stojc w drzwiach Sean przyjrza si uwanie wntrzu kantyny. Bar stanowia jedna
dua sala z lad przy tylnej cianie. Pomieszczenie byo ciepe, wypenione po brzegi
mczyznami, zapachem wdki i cygar. Wci stojc przy wejciu Sean woy rk do
kieszeni spodni i ukradkiem policzy pienidze. Wzi ze sob dziesi suwerenw; a nadto
duo na zakup alkoholu, ktry mia zamiar wypi.
Przedzierajc si przez tum w stron lady, Sean przyglda si ludziom. Klientel
baru w wikszoci stanowili onierze z kilkunastu rnych regimentw; kolonialni i z
imperium brytyjskiego; gwnie szeregowcy, cho przy stole pod cian siedziaa grupa
modszych oficerw. Byo take kilku cywilw, ktrzy musieli by wonicami transportw,
dostawcami i handlarzami, dwie kobiety z oficerami, ktre miay profesj wypisan na
twarzach, i kilkunastu czarnych kelnerw.
- Co ci poda, kochanie? - spytaa gruba kobieta za lad. Seanowi nie podoba si ani
ten zwrot, ani zarost nad jej grn warg.
- Brandy. - Nie by w nastroju do picia czego bardziej wymylnego.
- Chcesz ca butelk, kochanie? - Barmanka wprawnie rozpoznaa jego potrzeby.
- Wystarczy na pocztek - zgodzi si Sean.
Wypi trzy due szklaneczki pod rzd i z nieprzyjemnym zdziwieniem stwierdzi, e
alkohol nie przynosi mu spodziewanego ukojenia. Wrcz przeciwnie, uwolniona od resztek
rozsdku wyobrania postawia mu przed oczyma twarz Ruth, dokadn w kadym szczegle,
a do maego pieprzyka na policzku i sposobu, w jaki kciki jej oczu podnosiy si do gry
przy umiechu. Bdzie potrzebowa znacznie silniejszych bodcw, by znale zapomnienie.
Opar si plecami o lad i trzymajc w rku pen szklaneczk, ponownie przyjrza si
klienteli kantyny, oceniajc kadego pod wzgldem moliwoci wywoania bjki i szybko
odrzucajc kolejnych kandydatw. W kocu zostaa mu tylko maa grupka mczyzn przy
karcianym stole.
Siedmiu ludzi grao w pokera i ze swojego miejsca Sean widzia, e stawki s niskie.
Wzi butelk, zbliy si do grupy kibicw i stan za sierantem kawalerii, ktremu
najwyraniej nie sza karta. Kilka rozda pniej sierant dobra kart do pokera, nie trafi i
zablefowa - podnoszc dwukrotnie stawk, a zosta sprawdzony dwoma parami. Sierant
rzuci karty na st i gwizdn z rezygnacj.
- Spukaem si do czysta. - Zebra kilka drobnych monet lecych przed nim na stole
i wsta.
- Taki los, Jack. Kto chce si przyczy? - Zwycizca rozejrza si wok. - Zupenie
niewinna gra, stawki na stole.
- Wchodz. - Sean usiad, ustawi butelk i szklank w strategicznym punkcie przy
prawej rce i pooy pi zotych suwerenw przed sob.
- Ten facet ma zoto! Witamy.
Sean w pierwszym rozdaniu nie wszed, w nastpnym trzy krlowe zabray mu dwa
funty, w trzecim wygra pi funtw. Karta zacza mu dopisywa i gra dalej bez wahania wygldao to tak, jakby dostawa karty na yczenie.
Przypomnia sobie stare przysowie: Kto nie ma szczcia w mioci, ten ma
szczcie w kartach. Sean umiechn si wesoo, dobra pitego kiera do koloru, przebi trzy
sidemki i przycign do siebie napcznia kupk monet. Jakie trzydzieci, czterdzieci
funtw. Bawi si coraz lepiej.
- Panowie, szybko nas ubywa. - W cigu ostatniej godziny trzech graczy odpado i
przy stole zostao czterech mczyzn. - Moe damy szans odegra si przegrywajcym.
- Chce pan podnie stawk? - spyta Sean drugiego gracza, ktry wygrywa. By to
potny mczyzna o czerwonej twarzy, pachncy komi. Pewnie wonica, pomyla Sean.
- Jeli nikt si nie sprzeciwia... Podniemy minimaln stawk do piciu funtw.
- Mnie pasuje - mrukn Sean i wok stou day si sysze zgodne pomruki. Na
pocztku wszyscy byli ostroni z wikszymi pienidzmi, ale powoli gra si rozlunia.
Seanowi karta nie sza dalej ju tak wietnie, ale godzin pniej mia siedemdziesit pi
funtw z drobnych wygranych. I wanie wtedy dosta niesamowit kart.
Mczyzna siedzcy po jego lewej stronie podnis stawk przed dobraniem karty i
zosta przebity przez gracza o koskim zapachu. Numer trzy dooy i Sean delikatnie
rozoy karty.
Z lekkim uniesieniem zobaczy, e ma sidemk, semk, dziewitk i dziesitk
Koski Zapach wydawa si potnie zbudowanym mczyzn, ale uciskajcy Seana brzuch
by opasy i mikki, a uzbrojony nadgarstek kocisty, pozbawiony silnych mini i cigien.
Koski Zapach podj walk, usiujc wyswobodzi rk, a z jego twarzy zaczy
skapywa krople potu o nieprzyjemnej, oleistej woni zjeczaego masa zmieszanego z
koskim smrodem.
Sean wzmocni ucisk posugujc si najpierw si przedramienia.
- Aaaa! - Koski Zapach zaprzesta wysikw. Sean uy siy caej rki, czujc jak mu
pczniej minie grzbietu.
- Jezu Chryste! - Przeciwnik zawy z blu, gdy pky koci nadgarstka. Rozwar palce
i n stukn o drewniane schody.
Trzymajc go nadal w ucisku, Sean usiad i zaraz podnis si na nogi.
- Zostaw nas, przyjacielu. - Sean rzuci go z ca si w kurz podwrka. Sta
oddychajc spokojnie, czujc chd i swoj obco, gdy patrzy na gramolcego si z ziemi
przeciwnika, ktry zdrow rk ostronie podtrzymywa zamany nadgarstek.
Moe to ch ucieczki widoczna w ruchach mczyzny poruszya Seana, a moe to
alkohol pomiesza jego emocje, wzmocni uczucie straty i frustracji i zmusi go do
wyadowania si w wybuchu nienawici.
Nagle wydao mu si, e na ziemi przed nim ley przyczyna wszystkich jego
niepowodze - czowiek, przez ktrego straci Ruth.
- Ty draniu! - warkn.
Mczyzna wyczu zmian w nastawieniu Seana. Wsta na nogi, a jego rozbiegane
oczy panicznie szukay drogi ucieczki.
- Ty pieprzony draniu! - Gos Seana nabra ostroci ze wzburzenia. Po raz pierwszy w
yciu opanowaa go dza krwi. Ruszy wolno ku przeciwnikowi, rozwierajc i zaciskajc
pici, ze skrzywion twarz i bezsensownymi sowami, ktre bezadnie wyleway mu si z
ust.
Na podwrku zapada martwa cisza. Widzowie pochowali si w cieniu, zafascynowani
przeraajc scen. Mczyzna take zamar, tylko jego gowa poruszaa si lekko, ale nie
potrafi wymwi ani sowa. Sean zbliy si do niego, kiwajc si na boki niczym atakujca
kobra.
W ostatniej chwili mczyzna chcia uciec, ale jego nogi byy mikkie i cikie ze
strachu - i kiedy Sean uderzy go w klatk piersiow, rozleg si odgos, jakby siekiera
rozupywaa drzewo.
Mczyzna upad, a Sean run na niego, przygniatajc go kolanami i wyjc jedyne
zrozumiae sowo - imi ukochanej kobiety. W wypeniajcym go szalestwie czu, jak twarz
wroga rozpada si pod ciosami, ciepa krew zalewa mu gow i rce i usysza krzyki z tumu.
- Zabije go!
- Odcignijcie go!
- Na mio bosk, pomcie mi - jest silny jak cholerny w! Poczu szarpice go
rce, rami oplatajce mu szyj od tyu, cios butelk w gow i nacisk ich cia, gdy kbili si
nad nim.
Mimo e jeden napastnik trzyma go z caej siy, dwch innych uczepio si jego
plecw, a kilkanacie par rk szarpao za rce i nogi, Seanowi udao si podnie.
- Podetnijcie mu nogi!
- Powal go, czowieku. Powalcie go.
Konwulsyjnym rzutem ciaa Sean cisn mczyzn trzymajcych go za rce i wyzwoli
si od nich.
Uwolni kopniciem praw nog, a ci, ktrzy trzymali go za lew, pucili j i uciekli.
Sigajc do tyu zrzuci wiszcych mu na plecach napastnikw i sta sam na placu, czujc jak
klatka piersiowa unosi si i opuszcza ciko przy kadym oddechu, a z rany od ciosu butelk
krew leje mu si po twarzy i wsika w brod.
- Przyniecie bro! - krzykn kto w tumie.
- Za barem jest strzelba. - Jednak nikt nie opuci krgu, ktry utworzy si wok
niego. Sean toczy po nich dzikim wzrokiem. Jego oczy byszczay w zamazanej krwi
twarzy.
- Zabie go! - oskary go kto inny. Sowa przebiy si do Seana przez zason
szalestwa i naraz opucio go cae napicie. Sprbowa zetrze doni krew z oczu. Tum
wyczu zmian, jaka w nim zasza.
- Uspokj si, stary. Zabawa zabaw, ale do diaba z zabijaniem.
- Spokojnie. Obejrzyjmy tego biedaka.
Sean spojrza na lece przed nim ciao i poczu nagle ogarniajce go przeraenie. Ten
czowiek nie y - by tego pewien.
- O mj Boe! - szepn, cofajc si o krok i niezdarnie wycierajc twarz z krzepncej
ju krwi.
- Wycign n. Nie martw si, brachu, masz wiadkw. - Nastrj tumu wyranie si
zmieni.
- Nie - wymamrota Sean; nic nie rozumieli. Po raz pierwszy w yciu naduy swojej
siy, wykorzysta j, eby bez celu zabi innego czowieka. Zabi dla samej przyjemnoci
zabijania; tak jak to robi leopard.
Nieprzytomny mczyzna poruszy si lekko, obrci gow, a prawa noga zgia si i
ponownie wyprostowaa. Sean poczu nagy przypyw nadziei.
- yje!
- Wezwijcie lekarza.
Cay w strachu, Sean zbliy si do mczyzny i uklk przy nim. Zdj z szyi chustk
i zacz ostronie ciera krew z rozbitych ust i nosa rannego.
- Wszystko bdzie w porzdku. Zostaw go lekarzowi. Wkrtce potem pojawi si
lekarz, chudy i maomwny mczyzna ujcy tabak. W tym wietle lampy zbada
nieprzytomn ofiar, odpychajc tum gapiw, ktry otoczy ich cile i spoglda lekarzowi
przez rami. W kocu doktor wsta.
- W porzdku. Mona go przenie. Zaniecie go do izby chorych. - Spojrza na
Seana. - To pana robota?
Sean skin gow.
- Niech mi pan przypomni, ebym pana nigdy nie rozgniewa.
- Nie chciaem tego. To jako samo si zdarzyo.
- Ciekawe. - Doktor splun t strug. - Chciabym rzuci okiem na pask gow. Nachyli gow Seana i rozgarn brudne czarne wosy. - Pka panu yka. Nawet nie
potrzeba szwu. Niech pan to przemyje i posmaruje jodyn.
- Doktorze, ile si naley za tego faceta? - spyta Sean.
- Pan paci? - Lekarz spojrza na niego podejrzliwie.
- Tak.
- Zamana szczka, obojczyk, ze dwa tuziny szww i kilka dni w ku, eby
oprzytomnia - zastanowi si na gos, sumujc wydatki. - Powiedzmy dwie gwinee.
Sean da mu pi.
- Niech pan na niego uwaa.
- To mj zawd. - Doktor ruszy za ludmi, ktrzy ponieli rannego.
- Chyba przydaby ci si drink, stary. Ja stawiam - zaofiarowa si kto z tumu.
10. O wicie Sean oczyci twarz szmatk umaczan w garnku z gorc wod i
przyjrza si swemu odbiciu w maym, metalowym lusterku. Jedyn satysfakcj dawao mu
ponad dwiecie suwerenw, ktre zaoszczdzi z nocnej zabawy.
- Tatusiu, le si czujesz? - Zoliwa nadopiekuczo Dirka jedynie podrania
Seana.
- Zajmij si swoim niadaniem. - Sean chcia uci dalsze pytania za pomoc
chodnego tonu.
- Nie mamy nic do jedzenia. - Mbejane przyj znajom rol obrocy Dirka.
- Dlaczego? - Sean skoncentrowa wzrok na Murzynie.
- Jestemy z czowiekiem, ktry uwaa zakup mocnych trunkw i innych rzeczy za
waniejszy od kupienia jedzenia dla syna.
Sean wycign gar suwerenw z kieszeni kurtki.
- Id! - rozkaza. - Kup ywno i wiee konie. Popiesz si z tym, bo jeszcze twoja
mdra rada pogorszy mj i tak zy stan. Zabierz ze sob Dirka.
Mbejane przyjrza si pienidzom i wyszczerzy wesoo zby.
- Noc nie posza na marne.
Kiedy potny Zulus z Dirkiem biegncym za nim drobnym krokiem i nieustannie
paplajcym udali si do Frere, Sean nala sobie kubek gorcej kawy i usiad przy ognisku,
patrzc na popi i czerwone wgle. Mg spokojnie zaufa Mbejane, e nie zmarnuje
pienidzy. Murzyna cechowaa szczeglna, waciwa jego rasie cierpliwo, ktra pozwalaa
mu powici nawet dwa dni na targowanie ceny jednego wou. Sean nie mia zreszt gowy
do takich zmartwie. Przypomnia sobie po kolei wypadki ostatniej nocy. Wzbierao w nim
obrzydzenie na samo wspomnienie bezsensownego napywu morderczej nienawici i stara
si j jako usprawiedliwi. Nie zapomnia przy tym o stracie niemal caego majtku; trudu
wielu lat, z ktrego owocw zosta ograbiony w cigu jednego dnia. Pomyla take o
czekajcej go cikiej pracy i niepewnoci jutra. Wreszcie dotar do punktu, w ktrym
alkohol i osabione przez poker nerwy odmwiy posuszestwa i day upust nienawici.
Jednak to nie byo wszystko; dobrze wiedzia, jakiego tematu unika. Ruth. Jej imi
przynioso ze sob fal beznadziejnej tsknoty i czu rozpacz, jakiej nigdy jeszcze nie
dowiadczy. Jkn gono i podnis oczy ku gwiedzie porannej, bledncej nad rowym
horyzontem, zza ktrego wstawao soce. Przez chwil napawa si czuoci swojej mioci,
przypominajc sobie sposb chodzenia Ruth, gbi kryjc si w jej oczach, rozemiane usta
przebity wczniami Zulusw w Isandlawana, Sean dosta w spadku poow domu i farmy.
Tylko on wiedzia, ile nocy spdzi w gabinecie przy kodach drzewa palcych si w
kominku, patrzc na zawieszon na cianie gow byka, ktra rzucaa nieregularne cienie na
sufit. Mimo e zrzek si swojego udziau na rzecz brata - by to nadal jego dom. Garry, jego
brat, nie mia prawa go tak zaniedba.
- Niech go diabli! - Sean musia wypowiedzie na gos swj gniew i niemal
natychmiast odezwao si sumienie. Garry by kalek. Straci nog poniej kolana w wyniku
przypadkowego postrzau, a Sean by tym, ktry trzyma wtedy strzelb. Czy ju nigdy nie
pozbd si poczucia winy? Jak dugo ma trwa kara? Usiowa przeciwstawi si wyrzutom
sumienia.
Nie jest to twj jedyny grzech przeciw bratu, odparo sumienie. Kto spodzi dziecko,
ktre on teraz nazywa swoim synem? Czyje dziecko urodzia ona Garry'ego, Anna?
- Mino duo czasu, Nkosi. - Mbejane odgad myli Seana z wyrazu jego twarzy,
kiedy ten patrzy na Theunis Kraal i wspomina zdarzenia sprzed lat. Lepiej bdzie, jeli
wszystko pozostanie w mroku niepamici.
- Zgadza si. - Sean wyprostowa si w siodle. - Mamy za sob dug drog i wiele lat.
Ale teraz jestemy znowu w domu.
Spoglda na miasteczko, szukajc hotelu pooonego nie opodal gwnej ulicy, po
ktrym mgby rozpozna dach maego domku na ulicy Protea. Kiedy go znalaz pomidzy
wysokimi, rozoystymi drzewami gumowymi, poczu, jak zmienia si jego nastrj i napywa
fala nowych emocji. Czy nadal tam mieszkaa? Jak teraz wyglda - pewnie jest maa i siwa.
Czy pidziesit lat bardzo j zniszczyo, czy te potraktowao j rwnie agodnie, jak ona
traktowaa wszystkich, ktrych znaa? Czy nie ukaraa go niepamici za to, e odjecha bez
poegnania? Czy zdoaa mu wybaczy te wszystkie lata milczenia? Chcia wiedzie, czy
zrozumiaa powody, dla ktrych nigdy nie pisa, nie przesa ani sowa wiadomoci o sobie
poza anonimowym podarkiem: dziesicioma tysicami funtw, ktre przekaza do banku na
jej konto. Marne dziesi tysicy funtw, ktre niewiele dla niego znaczyy, gdy jako pan
kopalni zota w Witwatersrandzie dysponowa milionami.
Znowu wrcio poczucie winy. Przecie mia absolutn pewno, e zrozumiaa i e
wybaczya, gdy taka bya Ada - jego macocha, ktr kocha nawet bardziej ni pami
wasnej matki.
- Ruszamy - powiedzia i spi konia zmuszajc go od razu do truchtu.
MAISON ADA
PRACOWNIA KRAWIECKA DLA WYSZYCH SFER
- Nie, mamusiu. Prosz, nie pacz. - Nigdy jeszcze nie widzia jej paczcej.
- To nic. To tylko... przez zaskoczenie. - Otara niecierpliwie zy. - To nic.
Sean szuka czego, co mogoby zmieni nastrj.
- Ale, ale - krzykn z ulg - mam dla ciebie jeszcze jedn niespodziank.
- Pniej - zaprotestowaa. - Ta mi na razie wystarczy.
- To nie moe czeka. - Podprowadzi j do drzwi i wyszli razem na schody. Sean
trzyma rk na jej ramieniu. - Dirk! - krzykn. - Chod tutaj.
Poczu, jak Ada sztywnieje, gdy Dirk wolno zbliy si do nich.
- To twoja babcia. - Przedstawi ich.
- Dlaczego pacze? - Dirk przyglda si Adzie z ciekawoci.
Pniej, kiedy usiedli do stou w kuchni, Ada i Mary zaczy wpycha w nich
jedzenie. Ada Courteney wierzya w to, e mczyzna musi by przede wszystkim
nakarmiony.
Mary bya rwnie podniecona jak Ada. W cigu kilku minut, kiedy bya sama,
uczesaa wosy i woya nowy fartuch, ale puder na twarzy nie zdoa ukry defektw jej
urody. Sean ze wspczuciem umyka od niej wzrokiem i Mary to spostrzega. Zawstydzona
zaja si podbijaniem serca Dirka. Krztaa si wok niego, a Sean przyj to za naturaln
kolej rzeczy.
Podczas posiku Sean opowiedzia w skrcie Adzie o swoim yciu w cigu ostatnich
lat, pomijajc milczeniem mier matki Dirka i kilka innych spraw, z ktrych nie mia
powodu by szczeglnie dumny. Skoczy szybko opowie.
- No i jestemy tutaj:
- Dirk, nie kad tyle jedzenia do buzi i trzymaj usta zamknite, kiedy jesz.
- Jak dugo u nas zabawisz? Mary, zobacz, czy w soju zostay jakie ciastka? Dirk jest
jeszcze godny - powiedziaa Ada.
- Rozchoruje si z przejedzenia. Nie wiem; niezbyt dugo - jest wojna.
- Chcesz pj na wojn?
- Tak.
Zawahaa si na moment. - Ostatnio duo pije. Nie jestem tego pewna - nigdy tu nie
przychodzi, a ja nigdy nie widziaam go pijanego, ale wiem, e tak jest.
- Znajd go, jak pojad do Colenso.
- Nie bdziesz mia z tym kopotw. Garry jest podpukownikiem. Awansowa z
majora w zeszym tygodniu i odznaczono go Honorowym Orderem za Sub. Ma ju take
Krzy Wiktorii. Jest oficerem cznikowym pomidzy wojskami imperium a kolonialnymi.
- Dobry Boe! - Sean by oszoomiony. - Garry pukownikiem!
- Genera Buller bardzo go ceni. Genera take dosta Krzy Wiktorii.
- Sama wiesz, jak Garry dosta to odznaczenie - zaprotestowa Sean. - Przez pomyk.
Jeli Garry jest w sztabie generalnym, to niech Pan ma lito nad brytyjsk armi.
- Sean, nie powiniene mwi w ten sposb o bracie.
- Pukownik Garry Courteney - gono rozemia si Sean.
- Nie wiem, co zaszo pomidzy tob i Garrym, ale wiem, e to co bardzo wstrtnego.
Nie chc sysze ani sowa o tym w moim domu. - Ton Ady by grony i Sean przesta si
mia.
- Przepraszam.
- Zanim zmienimy temat, chciaam ci ostrzec. Uwaaj na Garry'ego. Cokolwiek si
zdarzyo pomidzy wami - a ja nie chc nic wiedzie na ten temat - Garry nadal ci
nienawidzi. Raz czy dwa razy zacz mwi o tobie, ale go uciszyam. Wiem jednak o tym od
Michaela - chopiec przej to po ojcu. To niemal jego obsesja. Strze si Garry'ego.
Ada wstaa.
- Co do Dirka, Sean, to jest wspaniaym chopcem. Obawiam si jednak, e troch go
zepsue.
- To tygrys - zgodzi si Sean.
- Czy on si gdzie uczy?
- No c, umie troch czyta...
- Zostaw go u mnie. Zapisz go do szkoy po wakacjach.
- Wanie o to chciaem ci prosi. Dam ci pienidze.
- Dziesi lat temu kto wpaci w tajemniczy sposb bardzo du sum na moje
konto. Pienidze nie byy moje, wic je woyam na procent. - Umiechna si do Seana,
ktry z poczuciem winy spuci wzrok. - Moemy uy tych pienidzy.
- Nie - zaprotestowa Sean.
- Kapitanie Curtis...
- Poruczniku, i nie zapominaj o tym - poprawi go Tim.
- No to, poruczniku. Na czym polega nasze zadanie i kiedy je wykonujemy?
Tim spojrza niechtnie na pust szklank i podnis wzrok na Saula.
- Wyjanij mu - rozkaza.
- Jak ju wczeniej wspomniaem, jestemy legionem stracecw. Ludzie patrz na
nas ze wspczuciem i zakopotaniem. Na nasz widok przechodz na drug stron ulicy,
egnajc si ukradkiem i mamroczc zaklcia przeciw Zemu. yjemy samotni w naszej
kolonii trdowatych.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, poniewa dowodzi nami najbardziej cholerny karze w caej armii
Natalu. Oficer, ktry mimo szeregu medali, nie zostaby obdarzony zaufaniem nawet przez
mode dziewczyny. Jest gwnym oficerem cznikowym wojsk kolonialnych w sztabie
generalnym. Podpukownik Garrick Courteney, V.C.1, D.S.O.2 . - Saul umilk na chwil i
wyraz jego twarzy zmieni si nieco. - Mam nadziej, e nie jest pan z nim spokrewniony?
- Nie. - Sean skama bez wahania.
- Dziki Bogu - Saul kontynuowa. - To jest powd, dla ktrego ludzie darz nas
wspczuciem. Zakopotanie wynika z tego, e nikt nie uzna naszego oficjalnego istnienia.
Nawet wydawanie racji jest poprzedzane komiczn dyskusj Tima z kwatermistrzem.
Poniewa nazywamy si Zwiadowcami, wszyscy oczekuj, e ruszymy tyki i zrobimy jaki
zwiad. W dziwny sposb nawet niezdolno generaa Bullera do posunicia armii o sto
jardw przez trzy ostatnie miesice jest skadana na nasze karki. - Saul napeni sobie
szklaneczk. - Jak by nie byo, nie zabrako nam dotd brandy.
- Masz na myli, e nic nie robimy? - spyta z niedowierzaniem Sean.
- Jemy, pimy i pijemy.
- Czasami skadamy wizyty - doda Tim. - Teraz jest rwnie dobry czas na to, jak
kiedy indziej.
- Komu skadamy wizyty?
- Jest w pobliu pewna nadzwyczaj interesujca kobieta, mniej ni pi mil std.
Prowadzi wdrowny cyrk - czterdzieci wozw i czterdzieci dziewczt. Podaj zawsze za
1
2
armi, eby zabawi onierzy i doda im otuchy. Chodmy i zayjmy nieco rozkoszy, i
pokrzepmy si przed walk. Jeli wyjdziemy od razu, bdziemy pierwsi w kolejce. Kto ostatni
przychodzi, sam sobie szkodzi - doda sentencjonalnie.
- Ja zostaj w obozie. - Saul wsta i ruszy do wozu.
- To dobry chopak - zauway Tim, patrzc na odchodzcego Saula.
- Czy to si sprzeciwia jego religii?
- Nie. Tylko oeni si i traktuje to bardzo powanie. A co z tob?
- Ja nie jestem onaty.
- No to chodmy.
Znacznie pniej wracali razem w wietle ksiyca do obozu, obaj w melancholijnym
nastroju, odurzeni alkoholem i znueni wizyt u rnarkietanek. Dziewczyna, ktr wybra
Sean, bya adn i towarzysk kobiet z duym biustem.
- Lubi ci, mj panie - powiedziaa mu po wszystkim.
- Te ci lubi - odpar zgodnie z prawd Sean.
Mimo e nie odczuwa wicej wstydu ni przy zaspokajaniu jakichkolwiek innych
potrzeb cielesnych, Sean wiedzia, e p godziny w ku z nieznajom dziewczyn byo
marn namiastk jego potrzeb.
Jadc zacz nuci piosenk, ktr Ruth piewaa w ow burzliw noc.
pierwszy yk.
O wicie zwiadowcy wrcili parami do obozu. Sean i Saul przyjechali ostatni. Zsiedli
z koni, przekazali je sucym i przyczyli si do grupy siedzcej przy ognisku.
- No i...? - Tim spojrza na nich, ciskajc w rkach kubek z kaw. Jego ubranie byo
przemoczone i przy ogniu zaczo parowa.
- Wysadzili most kolejowy, ale drogowy zosta nienaruszony.
- Jeste pewien?
- Przeszlimy przez niego.
- To ju co - mrukn Tim i Sean podnis sceptycznie brwi.
- Tak mylisz? Nie przyszo ci do gowy, e zostawili ten most. poniewa chc,
ebymy sprbowali przeprawi si wanie w tym miejscu?
Nikt nie odpowiedzia, wic Sean kontynuowa:
- Kiedy ju sprawdzilimy z Saulem mosty, przeprowadzilimy may zwiad po drugiej
stronie. Za mostem kolejowym jest kilka niskich kopcw. Podkradlimy si do nich.
- I?
- Na tych wzgrkach siedzi wicej Burw ni kolcw na grzbiecie jeozwierza.
Kady, kto sprbuje przej przez most w cigu dnia zostanie zastrzelony jak kaczka.
- Cudowna perspektywa! - warkn Tim.
- Przepikna, no nie? Jeli bd duej o tym myla, to si porzygam. Co znalelicie?
- Duo wody. - Tim rzuci spojrzenie na swoje mokre ubranie. - Gbokiej wody.
- adnych brodw - odgad Sean.
- Ani jednego. Ale znalelimy na brzegu prom z wybitym dnem. Pewnie dlatego
zaznaczono brd na mapie.
- Wic teraz moesz pj i zanie dobre nowiny naszemu ukochanemu
pukownikowi. - Saul skrzywi si wesoo. - Stawiam pi do jednego, e to i tak nic nie
zmieni. Wedug mnie, Buller zaatakuje Colenso w cigu najbliszych dwch dni. Moe uda
mu si przerzuci kilka tysicy ludzi przez most i wtedy bdziemy mieli jak szans.
Tim spojrza na niego nieszczliwym wzrokiem.
- A Zwiadowcy bd szli w pierwszym szeregu. Ty jeszcze dasz sobie rad. Rabbi i
tak maksymalnie zmniejszy powierzchni strzelnicz twojego ciaa - ale co z nami?
- Kogo?
- Friedmana.
- Och! Tego maego ydowskiego prawnika. Bardzo rozsdny wybr, Curtis,
wyjtkowo rozsdny. - Garry prychn i podnis n do papieru.
Mj Boe! - Curtis by zaskoczony. - Jest take ydoerc. Ten wrbelek ma
wszystkie cnoty.
- Kogo jeszcze posae?
- Nowego rekruta.
- Nowego rekruta? Nowego rekruta! - Garry rzuci n i podnis rce w bagalnym
gecie.
- Pracowaem dla tego czowieka przed wojn. Znam go bardzo dobrze, sir. To
wspaniay czowiek. Zaufabym mu bardziej ni komukolwiek innemu. Prawd mwic
chciaem pana prosi o zatwierdzenie jego awansu na sieranta.
- Jak si nazywa ten cudowny czowiek?
- Przypadkowo nosi to samo nazwisko, co pan, cho powiedzia mi, e nie jest z
panem spokrewniony. Nazywa si Courteney. Sean Courteney.
Powoli, bardzo powoli, wyraz twarzy Garry'ego zmieni si w nieprzeniknion mask.
Jego twarz zrobia si jednoczenie trupio blada. Oczy stay si nieobecne, zapatrzone w gb
duszy, w tajemne miejsca z przeszoci. Ciemne miejsca. Garry zobaczy maego chopca
wspinajcego si po pochyym zboczu.
Przedziera si przez gsty las, czujc wszystkie minie ng od trudw wspinaczki.
Wchodzi na wzgrze pogrone w gbokim cieniu, wdychajc zapach lici, slyszc delikatny
szmer owadw, a pot cieka mu po czole w parny letni poranek. Oczy ma wytone do granic
moliwoci, gdy w gstym zielonym listowiu wypatruje antylopy, na ktr poluj. Pies cignie
mocno smycz i pier mu gra tym samym podnieceniem.
Pies warczy i chopiec dostrzega mignicie potnego ciaa przed sob, stukot kopyt o
skal i pd ucieczki.
Pada strza, gony wybuch rozlega si w pobliu i ranny byk zaczyna przedziera si
przez wysok traw, kalajc j kroplami krwi. Wyej sycha glos Seana.
- Mam go. Trafiem go pierwszym strzaem! Garry, Garry! Mam go, mam go!
Pies cignie go ku socu. Podniecony Sean zaczyna zbiega ze wzgrza, pdzc w
szaleczym tempie ze strzelb w rku. Wtem potyka si i upada, strzelba wypada mu z rk,
13.
Do generaa Sir Redversa Bullera, V.C.
Oficer dowodzcy,
Brytyjska Armia Ekspedycyjna w Natalu
Chievely
19 grudnia 1899
Sir,
Mam zaszczyt poinformowa pana, e zgodnie z paskimi rozkazami przeprowadzono
rekonesans miejsca przeprawy. Zwiad zosta poprowadzony przez oficerw i onierzy
Natalskiego Korpusu Zwiadowcw w nocy z 18 na 19 grudnia. Rezultaty zwiadu s podane
poniej: Brd oznaczony liter A na zaczonej mapie: Mimo i brd wydaje si zapewnia
atw przepraw dla duej liczby ludzi, jest trudny do zlokalizowania w ciemnociach i nie
nadaje si do nocnego wypadu. Most oznaczony liter B na zaczonej mapie: Jest to most
drogowy stalowej konstrukcji. Most jest nienaruszony, prawdopodobnie z powodu jego
trwaej konstrukcji, ktra uniemoliwia dokonanie zniszczenia. Most oznaczony liter C na
zaczonej mapie: Jest to stalowy most kolejowy, ktry zosta zniszczony przez wroga.
Oglne uwagi: Ograniczony zwiad terenw za rzek Tugel przez oddzia NKZ
ujawni obecno wroga na wzgrzach oznaczonych literami ,,D i E. Nie znaleziono
jednak adnych ladw artylerii czy znacznych si wroga.
14. Leeli obok siebie w trawie, a rosa przeinaczaa im mundury. Noc bya cicha i
spokojna. Na niebie nie byo ani jednej chmurki i gwiazdy wydaway si bardzo jasne.
Srebrzyste wiato Drogi Mlecznej ukazywao przed nimi zarys wzgrz za rzek, nadajc im
zowrbny charakter.
Saul ziewn gono i po chwili Sean mu zawtrowa. Mimo e nie spali ca noc, nie
byo to symptomem zmczenia, a jedynie nerww napitych do granic moliwoci tu przed
atakiem na pozycje Burw...
- Jeszcze z ptorej godziny do witu - szepn Saul i Sean odchrzkn. Co za sens
liczy godziny? Soce wstanie dokadnie o szstej czterdzieci siedem i znajdujca si za
nimi brytyjska armia ruszy do ataku przez trawiast rwnin.
Sean podnis si na kolana i ponownie przyjrza rozpocierajcemu si przed nimi
terenowi, uwanie ogldajc brzeg Tugeli, przypatrujc si przsom stalowego mostu sto
krokw przed nimi i liczc kady krzak na tym brzegu, eby upewni si, e ich nie przybyo
ani aden nie zmieni miejsca. Usatysfakcjonowany pooy si w trawie.
- Mj Boe, ale zimno! - Czu, jak Saul dygoce obok niego.
- Wkrtce zrobi si gorco. - Sean w ciemnociach wyszczerzy wesoo zby. Czyste
niebo przynioso ochodzenie przed witem i trawa oraz ich ubrania byy dokadnie
przemoczone; nawet lufy karabinw byy nieprzyjemnie zimne w dotyku. Sean dawno temu
nauczy si ignorowa niewygody. Jeli byo to konieczne, to potrafi lee nieruchomo,
podczas gdy muchy tse-tse siaday mu na karku i wbijay palce da w delikatn skr za
uszami. Ucieszy si jednak na widok pierwszych oznak zbliajcego si witu.
- Id - szepn.
- Powodzenia. Przygotuj niadanie, jak wrcisz.
Zadanie byo dla jednego czowieka. Sean nie czu szczeglnej podniety na myl o
tym, co ma zrobi. Upewnili si z Saulem, e po ich stronie rzeki nie ma adnych oddziaw
wroga, i teraz, kiedy byo ju za pno, eby Burowie zmienili pozycj, kto musia przej
na drug stron i sprawdzi, w jakiej sile nieprzyjaciel broni mostu. Kilka maximw
ustawionych w bliskiej odlegoci od mostu czy podoone w ostatniej chwili adunki gotowe
do wysadzenia zredukowayby do zera i tak nike szans zwycistwa.
Sean zarzuci karabin na plecy i zacz si czoga w stron mostu. Zatrzyma si dwa
razy, eby wsucha si w odgosy nocy, ale nie mia zbyt wiele czasu - peny wit nadejdzie
za godzin. Dotar do przsa i lea w jego cieniu obserwujc brzeg po drugiej stronie. Nic
si tam nie poruszao. W wietle gwiazd wzgrza wyrastay w morzu trawy niczym grzbiety
wielorybw. Odczeka pi minut - dostatecznie dugo, eby jaki niespokojny stranik
zmieni pozycj - nadal nic.
- No to w drog - szepn do siebie i nagle zacz si ba. Z pocztku nie rozpozna
tego uczucia, gdy dowiadczy go nie wicej ni trzy, cztery razy w yciu, ale jeszcze nigdy
z tak bahego powodu. Przykucn przy stalowych przsach mostu, czujc mikko w
nogach i gwatowny skurcz odka. Dopiero trupi smak zgniych ryb w gardle pozwoli mu
rozpozna, co to jest.
Boj si. Jego pierwsz reakcj byo zdziwienie, ktre zaraz przemienio si w panik.
Wiedzia, jak to si stao. Widzia ludzi, ktrym si to przydarzyo. Przypomnia sobie
rozmowy przy obozowym ognisku, wspczucie zawarte w sowach rozmawiajcych.
- Jego nosiciel broni przyprowadzi go do obozu. Trzs si, jakby by w gorczce, i
cay czas paka. Mylaem, e jest ranny. ,,Daniel - powiedziaem. - Daniel, co si stao?
- ,,To pko - odpowiedzia, a zy cieky mu po brodzie. - ,,Co pko w mojej gowie,
syszaem, jak pka. Rzuciem strzelb i uciekem.
- ,,Daniel, czy on zaatakowa? - spytaem.
- Nie, czowieku. Nawet go nie widziaem. Tylko syszaem, jak si poywia w
legowisku. Wtedy to pko w mojej gowie i uciekem.
- To nie by tchrz. Polowaem z nim wiele razy i widziaem, jak zabi atakujcego
sonia, tak e ten pad z trb przy jego nogach. By w tym bardzo dobry, ale y zbyt blisko
tego. Nagle co przestawio si w jego gowie. Nigdy ju nie polowa.
Nazbieraem w yciu strachu, jak stary statek zbiera mae i zielsko poniej linii
wody, i teraz mnie to zatopi. Sean wiedzia, e jeli zacznie ucieka, to i on nigdy ju nie
bdzie polowa.
Schowanemu w ciemnociach, poccemu si ze strachu w lodowatym porannym
powietrzu Seanowi zbierao si na wymioty. By chory oddycha ciko przez usta, a co
tustego podnosio mu si z odka pod gardo. By tak saby, e nogi ugiy si pod nim i
musia przytrzyma si przsa.
Sta tak przez minut, ktra wydawaa si cign w nieskoczono. Nastpnie
zacz walczy z lkiem, pokonujc go drobnymi zwycistwami; naprajc minie ng,
eby opanowa ich drenie, i zmuszajc je do poruszania si do przodu. Niepewn rk
dotkn spodni na siedzeniu i zaraz cofn j z obrzydzeniem.
Mimo e w kolumnie jechao szesnacie dzia cignitych przez sto pidziesit koni,
a obok nich stu ludzi do ich obsugi, na olbrzymiej rwninie przed Colenso oddzia wydawa
si may i niewiele znaczcy. Sean spojrza dalej i zobaczy piechurw podajcych za
dziaami; szereg za szeregiem, tysice szeregw zbliajcych si pewnie do rzeki. Poczu, jak
ogarnia go dobrze znane uczucie podniecenia. Wiedzia, e armia kieruje si wzdu znakw
uoonych w nocy przez niego i Saula, i e oni dwaj pierwsi przejd most - prowadzc te
tysice ludzi do boju.
Jednak obecne uniesienie nie przypominao w niczym uczu, ktre kiedykolwiek nim
waday. Byo silniejsze i bardziej dojmujce, podszyte olbrzymim strachem. Sean
dowiadcza pierwszy raz w yciu, e lk moe by przyjemnym uczuciem.
Przyglda si oddziaom rozcigajcym si na brzowej rwninie, wygldajcym
niczym koci rzucane na st do gry bezwzgldn rk wojny. wiadomo, e on sam jest
jedn z kostek, napeniaa go obaw i jednoczenie radoci.
Dziaa byy ju cakiem blisko. Rozrnia krzyki poganiaczy, a nawet rozpoznawa w
ich twarzach swoje wasne uczucia.
Coraz bliej, moe nawet za blisko. Sean obejrza si niepewnie na wysokie wzgrza
za rzek i oceni odlego. Jakie dwa tysice jardw, zasig dobrego karabinu. Lecz dziaa
wci jechay naprzd. - Jezu Chryste! Czy oni poszaleli? - spyta z przestrachem. - Musz
zacz strzela. - Saul take poj niebezpieczestwo. - Nie mog si bardziej zblia.
Jednak dziaa nadcigay niepowstrzymanie. oskot k rozlega si niczym grzmot,
za nimi z mokrej ziemi podnosi si gsty kurz a zmczonym koniom leciaa piana z
otwartych pyskw.
- S ju w zasigu karabinw. Musz si zatrzyma. Musz! - jkn Sean.
W kocu kolumna zatrzymaa si i kolejne dziaa odwracay si szybko w prawo bd
w lewo, wystawiajc si na czekajce karabiny Burw.
- Mj Boe! Mj Boe! - Sean nie mg powstrzyma jku. - Zmasakruj ich!
Patrzy z przeraeniem na dziaowych stajcych w strzemionach, eby sprawdzi
powozy; na dowdcw dzia, ktrzy zeskakiwali z koni w galopie i puszczajc je wolno biegli
odczepia armaty i nakierowywa je na cel.
W momencie penym zamieszania, gdy onierze kbili si przy dziaach, adujc je i
nacelowujc na wzgrza, zanim jeszcze zdono wyadowa pociski i ustawi je przy
armatach - wystrzeliy burskie karabiny. Odgos nie przynis ze sob spodziewanego skutku;
wzgrzem wisia take dym, szara mga unoszca si z wystrzaw tysica karabinw.
Sean szybko nastawi celownik karabinku lee-metford na tysic jardw, przesun si
do przodu na okciach, przycisn twarz do kolby i zacz strzela na olep w dym nad
wzgrzem. Lecy za nim Saul take strzela w tym samym kierunku.
Sean dwukrotnie zmieni magazynek, zanim obejrza si na dziaa. Tempo ostrzau
znacznie zmalao. Wikszo koni leaa na trawie. Martwi onierze zalegali dziaa, a ranni
szukali schronienia za podstawami armat. Z szecioosobowych zag zostao nie wicej ni
trzech, czterech ludzi do obsugi kadej z nich.
- Gupcy, cholerni gupcy - szepn Sean i skoncentrowa si na strzelaniu,
mechanicznie odsuwajc zamek, adujc nabj do komory tym samym ruchem, celujc w
chmur gstniejcego dymu i odpalajc. Nie liczy strzaw i za kadym razem, gdy sysza
pusty szczk zamka, wyjmowa z pasa kolejny magazynek, adowa bro i strzela dalej.
Zacz si poci, czu struki wilgoci ciekajce mu po plecach. By zupenie oguszony
nieustannym hukiem karabinu, a minie ramion cakiem mu zdrtwiay.
Z wolna ogarno go uczucie nierealnoci wywoane oskotem dzia i smrodem
spalonego prochu. Mia wraenie, e zawsze bdzie tak lea i strzela do niczego, do dymu.
Niedugo rzeczywisto jeszcze bardziej zblada i w kocu widzia jedynie celownik
karabinu, jedyn wyran rzecz we mgle. Dymna zasona nie miaa ksztatu. W uszach
brzczaa mu niezwyka cisza, przez ktr nie przedzieray si adne odgosy bitwy. By sam,
spokojny i otumaniony hipnotyzujcym ruchem oparw i mechanicznymi czynnociami
adowania i strzelania. Nagle zasza jaka zmiana. Nad jego gow rozleg si dwik niby
szum olbrzymich skrzyde i zaraz potem huk, jakby sam szatan zatrzasn drzwi do pieka.
Wystraszony Sean podnis gow i zobaczy kul byszczcego biaego dymu, ktra
wirowaa i rozpocieraa si wysoko nad bateri dzia.
- Co u...
- Szrapnel - mrukn Sean. - Wybij ich wszystkich. Rozlegy si nastpne huki, gdy
burskie nordenfeldty zasypyway przestrze nad rwnin biaymi kulami dymu, z ktrych na
obsug dzia spaday z sykiem tysice stalowych odamkw.
Sean usysza gosy. Oszoomiony kanonad dzia potrzebowa duszej chwili, eby je
rozpozna. Zapomnia o piechocie.
- Nie zostawa z tyu.
- Trzyma szyk z prawej. Trzyma szyk!
Wskaza na widoczn po lewej stronie przez gazie drzew metalow konstrukcj mostu. Jeli bdzie pan szed dalej t drog, to roznios was na strzpy.
Przez chwil pukownik lustrowa go zimnym spojrzeniem, a wreszcie podnis
gwizdek do ust i wyda przenikliwy dwik.
- Kry si! - krzykn na cae gardo. - Kry si!
Niemal natychmiast pierwszy szereg upad w traw. Za idce z tyu zamay szyk,
gdy onierze zastanawiali si, co robi.
- Biegnijcie do miasteczka - zabrzmia jaki potny gos. - Schowajcie si pomidzy
budynkami.
Szeregi rozsypay si i tysic ludzi zaczo biec, przepychajc si, w stron domkw
Coenso. onierze wbiegli na jedyn ulic miasteczka, nurkujc w otwartych drzwiach i
wskakujc do domw przez okna. W p minuty pole byo puste.
- Moe mi pan powiedzie, o co tu do cholery chodzi? - zada rozgniewany
pukownik, zwracajc si do Seana.
Sean niecierpliwie powtrzy wszystko, stojc cay czas w szczerym polu i czujc, e
brak innych celw przyciga uwag wszystkich Burw do ich maej grupki.
- Jest pan pewien?
- Cholera jasna! Pewnie, e jestem. Most zosta zniszczony, zerwali wszystkie druty
kolczaste czce oba brzegi i wrzucili je do rzeki. Nigdy nie uda si panu jej przekroczy w
tym miejscu.
- Chodmy. - Pukownik skierowa si ku najbliszemu domowi. Sean ruszy za nim.
Pniej nie mg zrozumie, jak mu si udao przej sto jardw nie biegnc.
- Na mio bosk, niech pan schowa t szabl - warkn na pukownika, gdy kule
zaczy wista coraz bliej.
- Jest pan zdenerwowany, sierancie? - Pukownik umiechn si po raz pierwszy.
- Jasne, e jestem. Jak cholera.
- Ja te. Ale nic by to nie dao, gdyby zobaczyli to onierze, zgadza si pan ze mn? Podcign pochw i schowa do niej szabl. - Jak si nazywacie, sierancie?
- Sean Courteney. Natalski Korpus Zwiadowcw. A jak brzmi paskie nazwisko? Sean instynktownie schowa gow w ramionach, gdy kula wisna mu koo ucha.
Pukownik wyszczerzy wesoo zby.
- Acheson. John Acheson. Drugi Batalion, Szkoccy Fizylierzy. Dotarli do domku.
Sean, ktry z trudem si ju powstrzymywa, rzuci si z ulg przez kuchenne drzwi do rodka
i znalaz tam Saula. Saul poda mu cygaro i bez sowa je przypali.
- Ci zwariowani Szkoci! - stwierdzi bez entuzjazmu. - Jeste rwnie pomylony jak
oni. Maszerujecie sobie spokojnie w samym rodku bitwy.
- W porzdku, Courteney. - Acheson wszed za nim do kuchni. - Przyjrzyjmy si
sytuacji.
Sucha w skupieniu, gdy Sean wyjania mu wszystkie szczegy, podniesionym
gosem, eby przekrzycze wystrzay dzia, wybuchy pociskw i huk setek karabinw leemetford, ktre strzelay ze wszystkich okien i drzwi miasteczka. Kuchnia posuya za gabinet
opatrunkowy i jki rannych potgoway jeszcze wrzaw bitwy.
Kiedy Sean skoczy, Acheson odwrci si od niego i podszed do okna. Spojrza
wzdu linii kolejowej na pozycj baterii. Dziaa byy ustawione jak na paradzie, ale adne z
nich nie strzelao. Garstka dziaowych, ktrzy przeyli ostrza, czogaa si w stron maego
wwozu, cignc ze sob rannych towarzyszy.
- Biedni dranie - mrukn Sean i zobaczy, jak jednego z wycofujcych si kula trafia
w gow, a hem poszybowa w powietrze w rozbysku czerwonej fontanny.
Widok ten poruszy take Achesona.
- W porzdku - zdecydowa. - Idziemy do mostu drogowego Courteney, idziesz z
nami.
Za ich plecami rozleg si krzyk i Sean usysza odgos ciaa padajcego na ziemi.
Nie obejrza si za siebie, patrzc cay czas na most. Mimo e nogi niosy go zupenie
mechanicznie, mia wraenie, e wcale nie zblia si do celu. Drzewa byy w tym miejscu
gstsze i daway im przez chwil schronienie przed strzelcami wyborowymi z drugiego
brzegu. Jednak onierze cigle padali na ziemi, a w pewnej chwili nad ich gowami
rozerwa si szrapnel.
- Chodmy szybciej. Zajmiemy najlepsze miejsca po drugiej stronie - krzykn za nim
Saul.
- Chodmy - zgodzi si Sean i wyrwali do przodu. Pierwsi wbiegli na most, z
Achesonem zaraz za nimi. Kule zostawiay jaskrawe szramy na zielonych, metalowych
porczach i tylko jakim cudem znaleli si po drugiej stronie. Przekroczyli Tugel.
Przy drodze znajdowa si pytki rw, w ktrym obaj zanurkowali. Sean zerkn za
siebie. Mostem walia fala ludzi w mundurach koloru khaki; znik cay porzdek, gdy
karabinw z prawej flanki, ale teraz panowaa tam cisza. - Jednak centrum... - Jakby chcia
unikn spotkania, zwrci wreszcie lunet na zason dymu, pomieni i wybuchajcych
szrapneli nad Colenso. - Chodcie. - Zoy lunet. - Lepiej przyjrzyjmy si z bliska temu,
czego tam dokonali. - Poprowadzi sztab do koni. Uwaajc, eby nikt nie zaj jego miejsca
u boku generaa, Garry popiesznie kutyka za nim. Kiedy dotarli do dowdztwa brygady
Lytteltona ukrytego w gbokim parowie jakie p mili przed pierwszymi budynkami
miasteczka, Buller potrzebowa penej minuty, eby rozezna si w sytuacji. Straty
oszoomiy go.
- Zajlimy miasto, sir. Trzy kompanie poszy na most drogowy i zajy go, ale nie da
si utrzyma. Wysaem ju goca, eby ich zawrci.
- Ale dlaczego dziaa milcz? Co si stao z pukownikiem Longiem?
- Dziaa zostay uciszone. Long jest ciko ranny.
Podczas gdy Buller osadza konia suchajc raportu, sierant Transwaldzkiej Artylerii
Stanowej wystrzeli z nordenfeldta pocisk, przemieniajc wycofywanie si brytyjskiej armii w
klsk, ktra rozniosa si echem po caym wiecie.
Pocisk poszybowa w gr z poszarpanych ska wzgrza na pnocnym brzegu,
przelecia nad rzek zbrzowia od wybuchw szrapneli i pociskw, i od onierskiej krwi,
wysoko nad opuszczonymi dziaami zarzuconymi trupami, z sykiem min gowy pozostaej
przy yciu garstki artylerzystw, ktrzy setny raz przypadli do ziemi, min onierzy
ukrytych w miasteczku Colenso, zniy si nad drzewami mimozy, brunatn rwnin zasan
ciaami i ostatnim podrzutem w wirujcym pyle i dymie wyldowa w samym rodku sztabu
generaa Bullera.
Pod Garrym martwy ko pad na ziemi przygniatajc mu nog, ktra gdyby nie bya z
drewna, pkaby natychmiast. Zobaczy krew cieknc po mundurze i zalewajc mu twarz i
usta.
- Dostaem. Pomcie mi, na Boga, pomcie mi, jestem ranny. - Garry wi si w
trawie, ocierajc krew z twarzy.
Czyje rce oswobodziy mu nog i odcigny go od konia.
- To nie twoja krew. Nie jeste ranny. To jego krew. Klczcy na kolanach Garry
patrzy w przeraeniu na majora, ktry sta wczeniej przed nim i zasoni go przed
odamkiem. Szrapnel urwa mu gow i krew tryskaa z szyi, jakby to by przerwany w
straacki.
wyrok mierci na niego. Roberts rozemia si wesoo jak dziecko i pobieg po konia.
- Sdz, e wszyscy potrzebujemy si troch wzmocni. Czy przyczycie si do mnie,
eby zje po kanapce i napi si po kieliszku szampana? - Buller skin na adiutanta, ktry
poszed przynie sakwy z prowiantem. Dwadziecia jardw od nich rozerwa si pocisk,
obsypujc wszystkich grudkami ziemi. Buller zdj dbo suchej trawy z wsw i wybra
kanapk z wdzonym ososiem.
17. Sean pez rowem w stron rzeki. Na krawdzi rowu rozerwa si pocisk i zasypa
mu plecy ziemi. Zatrzyma si, eby strzepn traw z wsw i ruszy dalej do miejsca, gdzie
pukownik Acheson przykucn obok kapitana fizylierw.
- Hej, pukowniku, chyba mnie ju pan nie bdzie potrzebowa, co? - Kapitan spojrza
zaskoczony sposobem, w jaki Sean zwrci si do przeoonego, jednak Acheson umiechn
si tylko.
- Wanie przybieg do nas posaniec. Dostalimy rozkaz wycofania si.
- Co za szkoda! - Sean mrukn z sarkazmem. - I to wanie, gdy ju dobieralimy si
do naszych braci Burw. - Wszyscy trzej schylili jednoczenie gowy, gdy pociski z karabinu
maszynowego wyrway ziemi z rowu nad ich gowami. Sean podj rozmow w tym samym
miejscu, w ktrym zostaa przerwana. - W takim razie pozwol sobie poegna pana.
- Dokd idziesz? - spyta podejrzliwie kapitan.
- Na pewno nie przez most. - Sean wyj niedopaek cygara z ust i wskaza nim na
zbryzgana krwi szar konstrukcj. - Mam ze sob rannego. Nie uda mu si przej o
wasnych siach. Macie zapaki?
Kapitan wyj pudeko zapaek z kieszeni na piersiach.
- Dzikuj. Mam zamiar przepyn z nim w d rzeki i znale lepsze miejsce do
przeprawy. - Sean zapali cygaro, dmuchn gstym dymem i odda zapaki oficerowi. - Mio
byo pana pozna, pukowniku.
- Courteney, ma pan moje pozwolenie na oddalenie si od oddziau. - Patrzyli sobie
przez chwil w oczy i Sean poczu ochot ucinicia temu czowiekowi doni, ale zamiast
tego odwrci si i ruszy w stron, z ktrej przyszed.
- Courteney! - Sean zatrzyma si i spojrza przez rami. - Jak si nazywa ten drugi
zwiadowca?
- Friedman. Saul Friedman.
Acheson zapisa nazwisko w notatniku i schowa go do kieszeni.
- Usyszysz jeszcze o dzisiejszym dniu. Powodzenia.
- Powodzenia, sir.
Sean obci bagnetem du zielon ga z drzewa, ktrego konary zwisay nad
zbrunatnia Tugel.
- Chod. - Saul zelizn si po nadbrzenej glinie i wpad po pas do wody tu obok
Seana.
- Nie, Ruth. Nie bud mnie. Przecie to niedziela. Nie musz dzisiaj i do pracy. Mwic rozsdnie, przekonujcym gosem Saul z prob spojrza na Seana. Jego oczy byy
matowe, a renice zwziy si do wielkoci dwch czarnych punktw.
- Wstawaj! Wstawaj, psiakrew! - Imi Ruth rozwcieczyo Seana. Zapa Saula za
rami i potrzsa nim z caej siy. Gowa rannego lataa nieprzytomnie na wszystkie strony, a
spod bandaa zacza wycieka krew. Nagle wystraszony Sean uoy go delikatnie na ziemi.
- Saul, prosz. Musisz sprbowa. Jeszcze tylko kawaek.
- Faszywy blask - wyszepta Saul. - Nie ma poysku. Nie chc tego. - Zamkn oczy,
jego usta rozchyliy si lekko i zacz si wydobywa z nich chrapliwy oddech i lina.
Seana opanowaa dawica rozpacz, gdy przyglda si nieprzytomnej twarzy. Oczy
zapady si gboko w ciemne jamy, a blada skra nacigna si na policzkach i chudym
nosie.
Wcale nie dlatego, e niemal go zabiem. Nie dlatego, e jestem mu co duny. Wic
dlaczego - dlaczego? Jak mona wyrazi swoje uczucia do innego mczyzny? Mona tylko
powiedzie, e robi to, bo jest moim przyjacielem. Poniewa jest moim przyjacielem, nie
mog go tu zostawi.
Kucnwszy przy nim, Sean posadzi wiotkie ciao na ziemi, zarzuci sobie rk Saula
na ramiona i wsta. Saul wisia na jego plecach, gowa opada mu na piersi. Sean spojrza
przed siebie i zobaczy onierzy, ktrym udao si wrci przez most, jak biegn do
miasteczka, cignc ze sob rannych.
Przez rwnin uciekaa caa potna armia generaa Bullera, przedzierajc si w
pojedynk, po dwch lub trzech. Pokonani onierze zmykali przed kulami i szrapnelami.
Mniej ni sto jardw od rowu, w ktrym znajdowa si Sean, stay szeregiem dziaa,
ustawione rwno na trawie i kompletnie opuszczone.
Sean odwrci spojrzenie i zacz maszerowa na poudnie, jak najdalej od rzeki.
Jedn rk trzyma przez rami nadgarstek Saula, a drug obejmowa go w pasie.
Uwiadomi sobie nagle, e ogie Burw znowu przybiera na sile. Pociski, ktre
spaday na chybi trafi pomidzy biegncych ludzi, zaczy teraz koncentrowa si na terenie
przed Seanem. Dochodzca z tyu kanonada natya si przechodzc w nieustajcy trzask
wystrzaw przypominajcy poar lasu.
Oparszy si o cian rowu, Sean przez drzewa mimozy i burz wybuchajcych
pociskw i tumanw kurzu lustrowa teren przed sob. Dojrza konie, dwa pene zaprzgi i
18. Genera Jan Paulus Leroux stanwszy na wzgrzu wznoszcym si nad Tugel,
zdj kapelusz z szerokim rondem i podwjnym denkiem. Czaszka generaa bya niemal
zupenie ysa, okolona jedynie nad uszami wianuszkiem rudych wosw, ktre z tyu dopiero
gstniay. Skra na gowie bya gadka i jasnokremowa, w miejscu gdzie kapelusz osania j
przed socem. Kontrastujca z ni twarz bya ogorzaa od soca i wiatru, przypominajc
odamek czerwonej skay.
- Przyprowad mojego konia, Hennie. - Genera poprosi modzieca, ktry sta za
nim.
- Ja, wujku Paul. - Chopak zbieg po zboczu do miejsca, gdzie stay konie.
Jeden z onierzy wychyli si z rowu strzeleckiego, by spojrze na Jana Paulusa.
- Bg wysucha naszych modlitw, wujku Paul. Da nam wielkie zwycistwo.
Jan Paulus skin ciko gow, a jego gos by cichy i pokorny, bez adnego ladu
radoci.
- Ja, Frederik. W imi boe, wielkie zwycistwo. Jednak nie tak wielkie, jak to
planowaem, pomyla.
Poza zasigiem dzia, niemal poza zasigiem oka, niedobitki armii brytyjskiej znikay
za horyzontem.
Dlaczego moi strzelcy nie zaczekali, pomyla z gorycz. Wytumaczyem im
wszystko tak jasno, ale mnie nie pojli.
Gwnym punktem strategicznym by most. Gdyby tylko moi ludzie na pagrku
poniej wzgrz pozwolili Brytyjczykom go przekroczy. Bg pozwoliby nam wtedy zabi
tysice, a nie setki. Kiedy nasza artyleria zniszczyaby most za ich plecami, aden z
Brytyjczykw nie uszedby z yciem z otoczonej wzgrzami rwniny. Spojrza z alem na
puapk, ktr przygotowa z tak pieczoowitoci. Ze wzgrza widzia wyranie wszystkie
okopy, doskonale zamaskowane i nachodzce na siebie tak, e prowadzony z nich ogie mg
obj ca nieck, do ktrej chcia zwabi armi wroga. Puapka na nic mu si ju nie zda,
gdy wrg nie wrci ponownie na to samo miejsce.
Hennie powrci z jego wierzchowcem i Jan Paulus dosiad go natychmiast.
- Chod, zjedziemy na d.
Czterdziestodwuletni Jan Paulus Leroux by wyjtkowo mody jak na misj, ktr mu
powierzono. Jego nominacja po odejciu starego Jouberta spotkaa si z siln opozycj w
Pretorii, ale prezydent Kruger uciszy niechtne gosy i zmusi Volkraad do zaakceptowania
swojego kandydata. Dziesi minut wczeniej Jan Paulus wysa mu telegrafem wiadomo,
ktra potwierdzaa suszno pokadanego w nim zaufania.
Siedzc wygodnie w siodle i prostujc nogi w dugich strzemionach, ze sjambokiem
zwisajcym mu u pasa i kapeluszem osaniajcym gow, Jan Paulus zjecha na rwnin, eby
zebra plon wojny.
Kiedy dojecha do pagrkw i skierowa pomidzy nie konia, ludzie podnieli si w
rowach strzeleckich i zaczli wiwatowa na jego cze. Wkrtce gosy z tysicy garde
zczyy si w jeden chralny ryk radoci, ktry odbi si echem od wzgrz niczym ryk lww
radujcych si z upolowanej zwierzyny. Mijajc onierzy Jan Paulus oglda bez adnej
emocji ich twarze. Wszystkie byy pokryte czerwonym pyem i spalonym prochem,
porysowane strukami potu. Jeden z ludzi, eby powsta, posuy si karabinem jak kulami,
a wok jego ust zarysoway si linie blu. Jan Paulus zatrzyma konia.
- Nie bd gupcem, po si, czowieku!
Mczyzna umiechn si z blem i pokrci przeczco gow.
- Nee, wujku Paul. Id z panem po dziaa. Jan Paulus skin na ludzi otaczajcych
rannego.
- Zabierzcie go. Zaniecie do lekarza. - Ruszy dalej stpa kierujc si do miejsca,
gdzie czeka na niego komendant van Vyk.
- Kazaem ci powstrzyma ludzi, pki wrg nie przekroczy mostu - rzuci na
powitanie i z twarzy van Vyka znik umiech.
- Ja, wujku Paul. Wiem. Nie mogem ich jednak pohamowa. Modsi zaczli strzela
bez pozwolenia. Kiedy zobaczyli dziaa pod samym nosem, nie mogem ich duej
powstrzyma. - Van Vyk obrci si i wskaza za rzek. - Niech pan spojrzy, jak blisko stoj.
Jan Paulus spojrza we wskazanym kierunku. Dziaa stay na otwartym terenie
zasonite tylko ciernistymi krzakami; tak blisko, e mg policzy osie k i dostrzec
brzowe zamki.
- To bya zbyt wielka pokusa - doda skruszonym gosem van Vyk.
- Tak. Stao si i nic ju nie moemy na to poradzi. - Jan Paulus zdecydowa, e ten
czowiek nigdy ju nie bdzie dowodzi jego oddziaami. - Chodmy, musimy je
przyprowadzi.
Kiedy zbliyli si do mostu drogowego, Jan Paulus zatrzyma kolumn jedcw.
Mimo e jego twarz nie wyraaa adnych uczu, na widok jatki, jak zobaczy, poczu skurcz
odka.
- Zabierzcie ich - rozkaza i trzydziestu ludzi zsiado z koni, by oczyci most. Jan
Paulus zawoa za nimi: - Obchodcie si delikatnie z ciaami. Nie cignijcie ich jak worki.
To byli ludzie. Dzielni ludzie. - Jadcy za nim Hennie zacz paka. zy skapyway mu z
brody na skrzan kurtk. - Jong, opanuj si - mrukn cicho Jan Paulus. - zy s dobre dla
kobiet. - Skierowa konia ku wskiemu przejciu pomidzy stertami zwok. Oczy go pieky i
musia sobie powtarza ze zoci, e to wina kurzu, soca i lydditu.
Podjechali w milczeniu do dzia i stali pomidzy nimi bez radoci, ktra powinna
cechowa zwycizcw. Nagle pad strza. Jeden z jego ludzi zachwia si na nogach i zapa
si koa dziaa, eby nie upa.
Zawracajc konia i rozpaszczajc si na jego grzbiecie, Jan Paulus skierowa go
galopem w stron rowu, skd wystrzelono. Nastpna kula wisna mu koo gowy, ale Jan
Paulus dotar ju do skraju wyrwy. cignwszy wodze tak, e ko przysiad na zadzie tu
nad jej brzegiem, zeskoczy z sioda i kopniakiem wytrci onierzowi karabin z rki, zanim
szarpn go do gry.
- Dosy ju nazabijalimy, gupcze! - Potykajc si na angielskich sowach, z
jzykiem plczcym si z wciekoci, krzycza w twarz onierzowi. - Wszystko ju
skoczone. Poddaj si. - Odwrci si do pozostaych onierzy, ktrzy pochowali si w
rowie. - Poddajcie si, wszyscy! - Przez dug minut aden z nich si nie poruszy. W kocu
zaczli si podnosi i pojedynczo wychodzi z dou.
Podczas gdy grupa Burw odprowadzaa jecw, a inni zajci byli dziaami i
skrzynkami z amunicj, pomidzy drzewami mimozy pojawili si brytyjscy sanitariusze z
noszami. Wkrtce ludzie w mundurach koloru khaki przemieszali si z Burami w
poszukiwaniu rannych.
Dwch Hindusw z korpusu medycznego znalazo mczyzn lecego na lewo od
dzia. Sanitariusze mieli kopoty z opanowaniem rannego i Jan Paulus wrczy wodze
Henniemu, a nastpnie podszed do nich.
Na wp przytomny mczyzna kl okropnie i walczy z Hindusami, ktrzy usiowali
wzi jego nog w upki.
- Zostawcie mnie, dranie. - Potna pi powalia jednego z sanitariuszy.
Jan Paulus rozpozna ten gos i uderzenie i podbieg do szamoczcych si ludzi.
- Uspokj si albo przyo ci po bie - hukn, gdy tylko stan przed nimi.
obejrza si jeszcze raz na poudnie, ale sanitariusze znikli ju pomidzy drzewami mimozy.
Spi konia ostrogami i pody za dug procesj wozw, winiw i dzia, ktra raz jeszcze
przeprawiaa si przez Tugel. W ciszy rozlegao si jedynie brzczenie uprzy i
melancholijne skrzypienie k.
Garry upad. Jeden z rzemieni zerwa si i noga wykrcia si pod nim. Garry podpez na
rkach i kolanach do szafki, a wykrzywiona noga cigna si za nim groteskowo.
Klczc przy szafce wyj porcelanow misk, ponownie sign do wntrza i namaca
butelk. Palce byy zbyt sztywne, eby wycign korek. Wyszarpn go zbami i wyplu na
podog. Podnis butelk do ust. Grdyka poruszaa si rytmicznie przy kadym yku. Troch
brandy polao mu si na mundur, plamic wstk Krzya Wiktorii.
Opuci butelk i odpoczywa, oddychajc gboko, eby pozby si piekcego smaku
alkoholu. Nastpnie zacz znowu pi, tym razem wolniej. Ustao drenie rk. Oddech si
wyrwna. Sign za siebie, zdj z komody kubek, napeni go, a nastpnie odstawi butelk
na podog obok siebie i opar si plecami o szafk.
Sztuczna noga leaa przed nim wykrcona pod dziwnym ktem. Przyglda si jej z
ciekawoci, sczc wolno brandy i czujc jak alkohol pozbawia czucia kubki smakowe na
jzyku.
Noga stanowia centrum jego ycia. Nieczua na nic, nieruchoma, spokojna jak oko
cyklonu, wok ktrego wirowao cae jego popltane ycie. Noga - zawsze tylko ona.
Zawsze i zawsze tylko noga.
Oszoomiony alkoholem odwrci wzrok od protezy ku potnym cieniom przeszoci
i przekona si, e nie zostay znieksztacone czy zamazane przez czas, ukazyway si
dokadne w kadym szczegle.
Podczas gdy przesuway si przed jego oczyma, noc zwina si w kbek tak, e czas
straci cae znaczenie. Godziny trway kilka minut i znikay topione na dnie butelki, gdy
Garry siedzia oparty o szafk i wolno sczy brandy z kubka, obserwujc jak noc odchodzi w
zapomnienie. O wicie rozegra si przed nim ostatni akt dramatu.
Jedzie na koniu, w ciemnociach siekanych zimnym deszczem, do Theunis Kraal.
Tylko w jednym oknie wida te wiato lampy, a reszta domu jest pogrona w
ciemnociach.
Raptem ogarnia go niewytumaczalne przeczucie czajcego si blisko za, ktre
zamyka si wok niego niczym zasona lodowatego deszczu. W ciemnociach sycha tylko
chrzst kopyt konia stpajcego po wywirowanym podjedzie. Nastpnie stukot jego
drewnianej nogi, gdy wspina si po schodach. Czuje w doni lodowaty Md klamki i w ciszy
otwiera drzwi.
Jego glos brzmi bekotliwie, przesycony alkoholem i przeraeniem.
20. Kiedy sucy znalaz pukownika, mina ju poowa poranka. Garry lea w
poplamionym i brudnym mundurze na ku, ze zmierzwionymi wosami. Drewniana noga
spoczywaa zapomniana na rodku pokoju.
Sucy opuci cicho klap namiotu i stanwszy w progu przyglda si swojemu
panu, krzywic si przy tym od stchego smrodu brandy i rzygowin.
- Niele si ubabrae, stary. Hej, panie kusztyk-kusztyk - mrukn bez cienia
sympatii. Podnis z podogi butelk i przyjrza si kilku ykom alkoholu, ktre w niej zostay.
- Twoje zdrowie, draniu. - Zasalutowa Garry'emu i oprni butelk. Otar uwanie usta. - W
porzdku. Wemy si za sprztanie tego chlewu.
- Zostawcie mnie w spokoju - jkn Garry.
- Ju jedenasta, sir.
- Zostaw mnie. Wyno si.
- Niech pan wypije kaw, sir.
- Nie chc kawy. Daj mi spokj.
- Przygotowaem ju kpiel, sir, i czysty mundur dla pana.
- Ktra godzina? - Garry usiad niepewnie.
- Jedenasta - powtrzy cierpliwie mczyzna.
- Moja noga? - Garry czu si bez niej jak nagi.
- Jeden z rzemielnikw naprawiajcych uprze przyszywa rzemienie. Bdzie
gotowa, jak pan wyjdzie z kpieli.
Nawet siedzc i trzymajc donie na biurku, Garry nie mg opanowa drenia rk, a
pod powiekami czul ostre kucie. Bl pulsujcy w gowie powodowa, e skra na twarzy
bya nacignita jak na bbnie.
Garry westchn ciko i wzi do rki raport porucznika Curtisa wybrany spord
cienkiego pliku dokumentw, ktre czekay na jego podpis. Przelecia wzrokiem raport. Nie
kojarzy wikszoci podanych nazwisk. Na pocztku listy rannych zobaczy nazwisko Seana.
Pod nim widniao nazwisko tego maego ydowskiego prawnika. Zadowolony, e raport nie
zawiera niczego, co mogoby skompromitowa nazwisko Garry'ego Courteneya, podpisa go i
odoy na stron.
Wzi nastpny dokument. List zaadresowany do niego, jako oficera dowodzcego
Natalskim Korpusem Zwiadowcw. Od pukownika Johna Achesona ze szkockich fizylierw.
Dwie strony eleganckiego, drobnego pisma. Mia ju odrzuci list, gdy jego wzrok przykuo
Na prawo od nich grupka chopcw szukaa czego nad brzegiem rzeki. Byli to
synowie holenderskich rodzin mieszkajcych w okolicy.
- Pjd porozmawia z nimi - powiedzia Dirk. - Idcie po amunicj. - Pobiegli ku
rzece i Dirk zawoa za nimi: - Hej, Nick, przygotuj dla mnie porzdn bry gliny.
- Dobrze, mj lordzie.
Dirk zbliy si do nieprzyjaciela z powag, jaka przystoi generaowi i czonkowi Izby
Lordw. Zatrzyma si w pewnej odlegoci od nich.
- Hej, Piet, jestecie gotowi? - zapyta wyniole. Piet van Essen by jego dalekim
kuzynem. By to silny chopak, ale nie tak wysoki jak Dirk.
- Ja.
- Te same zasady? - spyta Dirk.
- Ja, te same.
- Bez ubra - ostrzeg go Dirk.
- I bez rzucania kamieniami - doda Piet.
- Ilu masz? - Dirk zacz podejrzliwie liczy nieprzyjaci.
- Pitnastu. Tylu samo co ty.
- No to w porzdku. - Dirk skin gow.
- W porzdku!
Nick czeka pod skarp nad rzek. Dirk zeskoczy do niego i wzi du kul
niebieskawej gliny, ktr poda mu Nick. - W sam raz, Dirkie, nie jest zbyt wilgotna. Dobrze, przygotujcie si.
Dirk szybko zdj ubranie, wycign pas ze spodni i zapi go sobie na biodrach, eby
przytrzyma zapasowe witki.
- Brian, schowaj ubrania - rozkaza i przyjrza si uwanie nagim wojownikom.
Prawie wszyscy zachowali jeszcze niewinne ksztaty modoci: paskie klatki piersiowe,
wystajce brzuchy i tuste, biae poladki.
- Nadejd od strony rzeki, jak zawsze to robi - stwierdzi Dirk. - Tym razem
wcigniemy ich w zasadzk. - Mwic ugniata z gliny kul wielkoci pici i wbi j na
koniec witki. - Nick i ja zaczekamy na nich tutaj, reszta ukryje si na szczycie skarpy
pomidzy tymi drzewami z tyu.
Szuka przez chwil celu, na ktrym mgby wyprbowa glin, i znalaz go w wiu
- Dirk, prosz - wyszepta. - Poddaj si. Prosz. Poddaj si. Dirk wyszczerzy
zoliwie zby. Z rozmysem naoy du kul na kij.
- Oddam ci jutro cay mj obiad - baga Boetje. - Nie same sodycze, ale cay obiad.
Dirk cisn kul. Jk Boetjego na wskro przenikn ciao Dirka. Przebiegy go
przyjemne dreszcze.
- Dam ci mj nowy scyzoryk. - Gos Boetjego przeryway spazmatyczne chlipnicia.
Zakry sobie twarz rkami.
Dirk naoy kolejn kul; powoli smakowa poczucie wasnej siy.
- Dirk, bagam ci. Prosz, dam ci wszystko, co tylko... - Boetje znowu jkn.
- We rce z twarzy, Boetje. - Gos Dirka by ochrypy z podniecenia.
- Nie, Dirk. Prosz, nie!
- Zabierz rce, to przestan.
- Obiecujesz, Dirk? Daj sowo, e przestaniesz.
- Daj ci sowo - szepn Dirk.
Boetje powoli opuci chude i bardzo blade ramiona, ktre zawsze chroni przed
socem dugimi rkawami.
- Obiecae. Zrobiem to, co... - Gliniana kula trafia go prosto w nos, zaklejajc ca
twarz i odrzucajc gow do tyu. Z obu nozdrzy polaa si krew.
Boetje chwyci si za gow, rozmazujc krew na policzkach.
- Dae sowo - pisn paczliwie. - Dae sowo! - Ale Dirk szykowa ju nastpny
pocisk.
Dirk wrci sam do domu. Szed wolno, umiechajc si do siebie, a delikatne wosy
opaday mu na czoo, zakrywajc smug z niebieskiej gliny na policzku.
Mary czekaa na niego w kuchni domu przy ulicy Protea. Przygldaa mu si przez
okno, gdy przedziera si przez krzaki i szed przez trawnik. Kiedy zbliy si, zauwaya na
jego ustach umiech. Uczucie, jakie j przepenio na widok tej niewinnej i piknej twarzy,
ledwo miecio si w jej piersiach. Pobiega otworzy mu drzwi.
- Dzie dobry, kochanie.
- Cze, Mary - przywita j Dirk i umiech rozpromieni jego twarz, zmuszajc Mary
do wzicia go w ramiona.
- Dobry Boe, cay jeste wypakany glin. Musimy ci wykpa, zanim twoja babcia
wrci do domu.
Dirk wysun si z jej obj i podszed do puszki z ciastkami.
- Jestem godny.
- Ale tylko jedno - zgodzia si Mary. Dirk wzi ca gar ciastek. - Mam dla ciebie
niespodziank.
- Co takiego? - Dirk by bardziej zainteresowany ciasteczkami. Mary miaa dla niego
niespodziank kadego dnia. Zazwyczaj byy to skarpetki, ktre sama zrobia na drutach.
- Powiem ci, jak wejdziesz do wanny.
- No dobrze. - Opychajc si ciastkami Dirk skierowa si do azienki. Po drodze
rozbiera si, rzucajc na podog koszul i spodnie, eby Mary je zebraa. - Co to za
niespodzianka?
- Och Dirk, znowu bawie si w t okropn gr. - Mary przykucna przy wannie i
delikatnie namydlia posiniaczone plecy i poladki. - Prosz, obiecaj mi, e ju nigdy nie
bdziesz si w to bawi.
- Zgoda. - Od Dirka zawsze byo bardzo atwo uzyska obietnic. Przyrzeka ju
wczeniej zaprzesta tej zabawy. - Powiedz, co to za niespodzianka?
- Zgadnij. - Mary umiechaa si i ten znaczcy umiech skrywajcy tajemnic zwrci
uwag Dirka. Przyglda si z uwag jej zniszczonej twarzy. Jej brzydkiej, kochajcej twarzy.
- Sodycze? - sprbowa. Mary potrzsna gow pieszczc jego ciao flanelow
szmatk.
- Chyba nie skarpetki!
- Nie. - Wrzucia szmatk do biaej od myda wody i przycisna go do piersi. - Nie, to
nie skarpetki - wyszeptaa.
Dirk domyli si.
- Czy to...? Czy to...
- Tak, Dirkie, to o twoim ojcu. Zacz si jej wyrywa.
- Mary, gdzie on jest? Gdzie on jest?
- Najpierw przebierz si w piam.
- Czy on jest tutaj? Czy wrci do domu?
- Nie, Dirk. Jeszcze nie przyjecha. Jest w Pietermaritzburgu. Ale wkrtce go
zobaczysz. Ju niedugo. Babcia pojechaa zarezerwowa bilety na pocig. Zobaczysz go
jutro.
22. Z pewnych wzgldw, pani Courteney, to nawet lepiej, e nie udao nam si
skontaktowa z pani wczeniej. - Lekarz w randze majora nabi fajk i zacz przeszukiwa
kieszenie.
- Paskie zapaki le na stole - pomoga mu Ada.
- Och! Dzikuj. - Zapali fajk, wydmuchn dym i mwi dalej. - Widzi pani, pani
syn nie nalea do regularnego oddziau i nie posiadalimy adnych informacji o rodzinie.
Kiedy wrci spod Colenso sze tygodni temu, nie by, powiedzmy, w stanie poda nam pani
adresu.
- Czy moemy zobaczy teraz tatusia? - Dirk nie mg ju duej wytrzyma. Przez
ostatnie pi minut wierci si nieustannie na kanapie, siedzc obok Ady.
- Zobaczysz ojca za kilka minut, mody czowieku. - Lekarz wojskowy zwrci si do
Ady. - Tak si skada, pani Courteney, e ten zbieg okolicznoci pozwoli nam zaoszczdzi
pani niepotrzebnych zmartwie. Z pocztku nie bylimy pewni, czy uda nam si ocali ycie
pani syna, nie mwic ju o nodze. Mona powiedzie, e przez cztery tygodnie jego ycie
wisiao na wosku. Jednak teraz - spojrza z dum na Ad - no c, najlepiej bdzie, jak pani
sama si przekona.
- Dobrze si czuje? - spytaa szybko z niepokojem.
- Pani syn jest bardzo mocnej budowy, same minie i sia woli. - Skin gow,
umiechajc si. - Tak, jest na dobrej drodze do penego wyzdrowienia. Moe pozosta lekki
niedowad prawej nogi, ale jeli porwna si to z tym, co mu grozio... - Rozoy rce. Siostra zaprowadzi pani teraz do niego.
- Kiedy bdzie mg wrci do domu? - spytaa Ada stojc w drzwiach.
- Ju niedugo. Moe za miesic.
Weranda bya dua, dobrze ocieniona i chodzona delikatnym wiatrem, ktry wia od
strony szpitalnych trawnikw. Wzdu ciany stao sto wysokich metalowych ek. Leao
na nich stu mczyzn w szarych flanelowych koszulach, z gowami opartymi o biae
poduszki. Niektrzy spali, kilku czytao, inni rozmawiali cicho, a take grali w szachy lub
karty na stolikach ustawionych pomidzy kami. Jeden z rannych lea oddalony od
pozostaych, patrzc nie widzcym wzrokiem na par dzierzb, ktre kciy si gono na
trawniku.
Kiedy Sean by zbyt saby, eby protestowa, zgolono mu brod na rozkaz siostry
przeoonej, ktra uznaa j za niehigieniczn. Jego twarz prezentowaa si teraz o wiele
lepiej i nawet Sean musia to po cichu przyzna. Osaniana tak dugo skra dolnej czci
twarzy bya gadka i biaa jak u chopca; wraz z gst, czarn brod ujto mu pitnacie lat
ycia. W jego twarzy zaczy przykuwa uwag gwnie cikie brwi, ktre z kolei zmuszay
do spojrzenia w oczy, ciemnoniebieskie niczym cie chmur na grskim jeziorze. Byy teraz
jeszcze ciemniejsze ni zazwyczaj, bo Sean rozwaa tre listu trzymanego w prawej rce.
List przyszed ju trzy tygodnie temu i tani papier porozdziera si w kilku miejscach
od cigego skadania i rozkadania. By dugi, w wikszoci powicony drobiazgowemu
opisowi walk armii Bullera nad rzek Tugel. Bya w nim te wzmianka o blach gowy,
jakie nadawca cierpia od rany, ktra zdya si ju zagoi. Saul powici take sporo
miejsca opisowi wdzicznoci, jak czu do swojego wybawcy. Wynurzenia te zawstydzay
Seana i opuszcza pewne fragmenty przy kadym ponownym odczytywaniu listu.
Wraca jednak nieustannie do jednego akapitu, czytajc go wolno, pgosem, tak aby
zapamita kade sowo.
ciskajc list w doni Sean patrzy w soce ponad trawnikami. Pod kodr czu
pleciony koszyk, ktry unieruchamia mu nog.
- Storm - wyszepta, przypomniawszy sobie byskawice, ktre owietlay niebieskim
wiatem jej ciao.
- Dlaczego nie przyjeda? - Czeka na ni od trzech tygodni. - Wie, e tu jestem.
Czemu nie przyjeda?
- Gocie do pana. - Siostra stana przed nim i poprawia kodr.
- Kto? - Podnis si z wysikiem na zdrowym okciu. Drugie rami mia
unieruchomione bandaem przy piersi.
- Jaka pani. - Poczu, jak ogarnia go podniecenie. - I may chopiec. - Ogarna go
fala zawodu, gdy zorientowa si, e to nie ona. Po chwili poczu wyrzuty sumienia. Ada z
Dirkiem, kt by inny?
Dirk nie rozpozna ogolonego ojca, pki nie podszed na odlego dziesiciu krokw.
Wtedy rzuci si do niego, gubic po drodze czapk. Ciemne wosy mimo brylantyny
rozsypay si lokami po twarzy. Krzyczc dziko z radoci wskoczy Seanowi na piersi i
zarzuci mu obie rce na szyj.
Mina duga chwila, zanim Sean zdoa si uwolni z uciskw, by si mu przyjrze.
- No, no, synu - powiedzia i zaraz powtrzy: - No, no, synu. - Nie ufajc sobie, e
zdoa powstrzyma oznaki silnego wzruszenia - przygldao im si stu mczyzn,
umiechajc si porozumiewawczo - Sean odwrci si w poszukiwaniu ratunku do Ady.
Czekaa cierpliwie, tak jak to robia cae ycie, ale kiedy spojrza na ni, w jej
umiechu dostrzeg te wielk czuo.
- Sean. - Nachylia si, eby go pocaowa. - Co si stao z twoj brod? Wygldasz
tak modo.
Zostali z nim przez ca godzin, wiksz jej cz spdzajc na suchaniu monologu
Dirka. W przerwach, kiedy Dirk nabiera oddechu, Sean i Ada wymieniali najwiesze
wiadomoci. W kocu Ada podniosa si z krzesa przy ku.
- Pocig odjeda za p godziny, a Dirk musi jutro i do szkoy. Bdziemy ci
odwiedza co tydzie, a bdziesz mg wrci do domu.
Zabranie Dirka ze szpitala przypominao kopoty z wyrzuceniem natrtnego pijaka z
baru. Ada nie moga sama da sobie z nim rady i poprosia do pomocy sanitariusza.
Kopicego i rzucajcego si Dirka zniesiono na werand, a Sean sysza jego krzyki dugo po
wyrazi zgod.
Ruth, ktra nigdy nie wspominaa mowi o ofercie wuja, zobaczya w wyobrani
swoje ycie w Pietermaritzburgu; ujrzaa siebie cakowicie zniewolon przez uczucia wujka
Beniamina; zapan niczym owad w pajczyn rodzinnych obowizkw. W jej oczach
zapona wcieko.
- Jeli wspomnisz Saulowi o tej propozycji, nigdy si do ciebie nie odezw.
Policzki jej zarowiy si ze zoci. Nawet gruby warkocz wyrazi swj protest,
podskakujc na plecach, kiedy potrzsna gow.
Ojojoj! Beniamin ukry rado pod spuszczonymi powiekami. Co za temperament! Co
za kobieta! Przy niej kady mczyzna zawsze bdzie czu si modo.
Ruth poderwaa si od stou. Beniamin dopiero teraz zauway, e ma na sobie strj do
jazdy konnej.
- Gdzie si wybierasz? Ruth, chyba nie zamierzasz wicej dzisiaj jedzi?
- Wanie e zamierzam.
- Ale dziecko!
- Wujku Ben, czy nie mgby si nauczy nie wtyka nosa w nie swoje sprawy? Wysza z pokoju. Jej kibi bya cay czas szczupa i Ruth sza z gracj, ktra budzia
najbardziej sprzeczne uczucia w sercu Beniamina.
- Nie powiniene jej pozwoli traktowa siebie w ten sposb - powiedziaa jego ona
agodnym tonem, ktrym zawsze si do niego zwracaa.
- Co kopocze t dziewczyn. - Beniamin wytar uwanie resztki jajka z wsw,
pooy serwetk na stole, wyj z kieszeni kamizelki zoty zegarek i sprawdziwszy czas wsta
od stou. - Co bardzo powanego. Zapamitaj moje sowa.
By pitek. Ruth wydao si dziwne to, jak pitek sta si dniem, wok ktrego krciy
si wszystkie dni tygodnia. Pogonia kasztanowatego ogiera, ktry z miejsca ruszy galopem,
tak e musiaa go lekko powstrzyma i zmusi do spokojniejszego kroku.
Przyjechaa za wczenie i musiaa odczeka w parkowej alei wysadzanej dbami
dziesi cigncych si niemiosiernie minut. Siostra wynurzya si zza ywopotu niczym
may konspirator.
- Ma pani to? - spytaa niecierpliwie Ruth.
Dziewczyna skina gow, rozejrzaa si szybko wok i wyja kopert zza szarego
fartucha. Ruth wrczya jej zotego suwerena. ciskajc w rku monet siostra ruszya z
powrotem w stron szpitala.
- Niech pani zaczeka. - Ruth zatrzymaa j. To by jej jedyny z nim kontakt i Ruth nie
chciaa go tak szybko przerwa. - Jak si czuje?
- Wszystko w porzdku, prosz pani.
- Wiem. Powiedz mi, jak wyglda. Co robi i mwi? - nalegaa Ruth.
- Och, teraz wyglda cakiem niele. Od tygodnia wstaje z ka i chodzi o lasce z tym
wielkim czarnym dzikusem u jego boku. Pierwszego dnia wywrci si i szkoda, e pani nie
syszaa, jak przy tym kl. O Boe! - Rozemiay si rwnoczenie. - To twarda sztuka.
Siostra miaa z nim wczoraj przepraw, kiedy chciaa go wykpa. Nazwa j bezwstydn
ladacznic. Nakrzyczaa na niego, ale widziaam, e bya zadowolona i wszystkim o tym
opowiadaa.
Dziewczyna mwia chtnie, a Ruth suchaa oczarowana; do pewnego momentu.
- A wie pani, co zrobi wczoraj, kiedy zmieniaam mu piam? - Zarumienia si
lekko. - Uszczypn mnie z tyu!
Ruth poczua, jak zalewa j gorca fala zoci. Uwiadomia sobie nagle, e
dziewczyna jest cakiem adna.
- I powiedzia...
- Dosy! Dzikuj. - Ruth z trudem powstrzymaa rk, ktr trzymaa wodze. Musz ju jecha. - Zazwyczaj duga spdnica przeszkadzaa jej we wspiciu si na konia, ale
tym razem znalaza si w siodle bez adnych problemw.
- Za tydzie, prosz pani?
- Tak. - Uderzya ogiera w szyj. Skoczy do przodu tak energicznie, e Ruth musiaa
przytrzyma si z caych si sioda. Pdzia tak szybko, jak jeszcze nigdy w yciu, poganiajc
konia batem i pitami, a na jego bokach pojawiy si ciemne plamy potu, a piana z pyska
zacza pryska na grzbiet. Kiedy dotara do swojej kryjwki na brzegu rzeki Umgeni,
zazdro jej mina i poczua wstyd. Poluzowaa ogierowi poprg i poklepaa go z czuoci
po szyi, zanim zostawia go przywizanego do jednej z wierzb paczcych. Zesza nad sam
brzeg rzeki i usiada na swoim ulubionym klocu drzewa nad wod.
Otworzya kopert. Gdyby Sean mg wiedzie, e wykresy temperatury, dane o stanie
zdrowia, zalecenia lekarza i poziom cukru w moczu s czytane z tak pasj, na pewno
dodaby do innych swoich chorb naruszenie ledziony.
podanie, ktre kryo si take w nabrzmiaych piersiach pod akietem koloru czerwonego
wina. Szalecza jazda zarowia jej policzki i rozrzucia na czole czarne wosy.
Chorzy i samotni mczyni odnosili wraenie, jakby midzy nich zstpia bogini,
oszoomieni jej urod, a jednoczenie smutni, e kobieta ta jest dla nich nierealna jak senne
marzenie. Ruth nie widziaa ich, nie czua dotykajcych jej ciaa spragnionych spojrze i nie
syszaa aosnych szeptw. Widziaa tylko Seana.
Szed wolno po trawniku w stron werandy, posugujc si lask przy kadym
niepewnym kroku. Szed ze spuszczonymi oczami, zatopiony w mylach. Co cisno j za
gardo, gdy zobaczya, jak bardzo wyniszczone jest jego ciao. Nie pamitaa go a tak
wysokim, z wychudzonymi, szerokimi ramionami. Nigdy nie widziaa ostrego zarysu szczki,
bladej skry, lekko niebieskiej po niedawnym goleniu. Pamitaa jednak ocienione gstymi
brwiami oczy i wielki nos nad zmysowymi ustami.
Sean zatrzyma si na brzegu trawnika na rozstawionych szeroko nogach, opar lask
o ziemi i wspierajc si na niej obiema rkami podnis na ni oczy.
Przez dugie sekundy adne z nich si nie poruszyo. Sean sta z pochylonymi
ramionami i podniesion gow utrzymujc rwnowag dziki lasce i patrzy na ni. Ruth
staa w cieniu werandy ze spdnic zebran w jednej rce i z drug rk podniesion do
garda, eby powstrzyma dawice j kanie.
Z wolna rozprostowa ramiona. Odrzuci lask i wycign do niej rce.
Ruth rzucia si ku niemu przez nienagannie ostrzyony zielony trawnik. Wpada w
rozwarte ramiona i zadraa w jego ucisku.
Obiema rkami oplota jego pas, a twarz ukrya na piersiach. Czua mski zapach i
silne minie trzymajcych j ramion. Wiedziaa teraz, e jest bezpieczna. Tak dugo jak
znajdowaa si w jego objciach, nikt i nic nie mogo jej dotkn.
Jaki czas pniej Ruth obudzia Seana z krtkiej drzemki. Usiedli naprzeciw siebie
na kocu, ustawiajc otwarty kosz z jedzeniem pomidzy sob.
Kiedy Sean otwiera wino, Ruth przygotowywaa posiek z powiceniem kapanki
skadajcej ofiar. Patrzy, jak rozcina buki, smaruje je grubo masem, nastpnie otwiera
soiki z marynat, cebul i wik. Na dno drewnianej miseczki woya kilka listkw saaty i
zrcznie je przybraa.
Rozpuszczone wosy rozlay si czarn fal na delikatnych biaych ramionach i
poruszay si przy kadym ruchu gowy. Odsuna je z czoa grzbietem doni, spojrzaa na
niego i umiechna si.
- Nie gap si tak. To nieadnie. - Wzia kieliszek z jego rki, wypia yk zimnego
biaego wina, odstawia go na koc i zaja si dzieleniem kurczaka. Udajc, e nie czuje na
sobie jego wzroku zacza cicho nuci pie miosn, ktr piewaa mu w czasie burzy. Sean
patrzy, jak biae piersi wysuwaj si ku niemu zza zasony czarnych wosw.
Ruth wytara palce w bia szmatk, podniosa kieliszek i opierajc okcie na kolanach
odwzajemnia jego badawcze spojrzenie.
- Jedz - zachcia go.
- A ty?
- Za chwil. Chc popatrze na ciebie. Sean poczu gd i wzi si do jedzenia.
- Jesz w ten sam sposb, jak si kochasz. Jakby jutro mia umrze.
- Nie lubi ryzykowa.
- Cay jeste pokryty bliznami, jak stary kocur, ktry stoczy zbyt wiele walk. Pochylia si do przodu i dotkna palcem jego piersi. - Co to byo?
- Leopard.
- A to? - Dotkna ramienia.
- N.
- A ta blizna? - Wskazaa na nadgarstek.
- Kula.
Opucia rk i pogaskaa wie blizn, ktra opasywaa mu udo niczym groteskowy
pd dzikiego wina.
- T znam - szepna i jej oczy napeniy si smutkiem. Sean odezwa si szybko, eby
zmieni nastrj.
- Teraz moja kolej. - Sign nad koszem i pooy rk na jej brzuchu, czujc jak
mikko ugina si pod jego doni. - Co si tutaj stao? - zapyta i Ruth zachichotaa. - Kula
karabinowa czy raczej pocisk armatni?
Kiedy spakowaa koszyk, uklka przy nim. Sean lea na plecach z cygarem w ustach.
- Nie mwisz tego powanie. - Gniew nieco przycich. Sean sprbowa wykorzysta
moment. - Odjedziemy razem.
- Uciekniemy, chciae powiedzie. Zwiejemy, jak para zodziei. Co ze sob
zabierzemy, Sean? Szczcie czowieka, ktry kocha nas i ufa nam bezgranicznie? Tak, to i
nasz win. Nigdy by mi nie wybaczy, a ja tobie. Nawet gdy o tym mwimy, nie potrafisz
spojrze mi w oczy. Ju teraz zaczynasz mnie nienawidzi.
- Nie! Wcale nie!
- A ja bym ci znienawidzia - wyszeptaa. - Przyprowad mojego konia.
- Nie kochasz go. - To bolesne oskarenie samo wyrwao mu si z piersi, ale Ruth
ubieraa si dalej, jakby nic nie powiedzia.
- Bdzie chcia ci zobaczy. Poowa kadego listu, jaki do mnie pisze, dotyczy ciebie.
Powiedziaam mu, e odwiedziam ci w szpitalu.
- Powiem mu - krzykn Sean. - Powiem mu o wszystkim.
- Nie, nie zrobisz tego - odpowiedziaa spokojnie. - Nie po to go uratowae pod
Colenso, eby teraz zniszczy. Zniszczyby go w ten sposb, a przy tym nas oboje. Prosz,
przyprowad mojego konia.
Sean gwizdn. Stali obok siebie, nie dotykajc si, nie odzywajc si, nawet nie
patrzc na siebie. Mbejane wyszed z lasu prowadzc ich konie.
Sean podsadzi Ruth i pomg jej usi w siodle.
- Kiedy? - spyta cicho.
- Moe nigdy - odpowiedziaa i zawrcia wierzchowca. Nie spojrzaa na niego i Sean
nie widzia jej twarzy mokrej od ez. Ttent kopyt zaguszy jej kania, za ramiona cay czas
staraa si trzyma wyprostowane, eby nic nie zauway.
25. Rada wojenna zakoczya obrady w nocy i kiedy oficerowie odjechali do swoich
oddziaw, Jan Paulus usiad samotnie przy ogniu.
Czu si tak zmczony, jakby mzg by zimn omiornic, ktra pochwycia w swoje
ramiona cae jego ciao. By take samotny. Stojc na czele piciu tysicy ludzi mia wraenie
wikszego osamotnienia ni na bezludnej wyspie.
Obecna samotno przywoaa wspomnienie dwudziestu lat ycia, jakie powicia mu
ona, i jego myli skieroway si ku Henrietcie. Umiechn si do jej obrazu, czujc jak
czuo osabia w nim ch walki.
Najchtniej wrcibym na farm, choby tylko na tydzie. Tylko eby zobaczy, czy
wszystko u nich w porzdku. Gdybym mg poczyta im Bibli i patrzy na twarze dzieci w
wietle lampy. Tak bardzo chciabym siedzie z synami na ganku i sysze gosy Henrietty i
crek krztajcych si po kuchni. Chciabym...
Wsta gwatownie od ogniska. Ja, chciaby tego i chciaby tamtego! No to id! We
sobie urlop, ktrego odmwie innym. Przygryz ustnik fajki. Moesz te siedzie tutaj i
marzy jak stara kobieta, kiedy dwadziecia pi tysicy Anglikw przeprawia si przez
rzek.
Wyszed z obozu i zacz wspina si na przecz. Jutro, pomyla. Jutro.
Bg okaza si askawy i dwa dni temu powstrzyma Brytyjczykw od ataku na
przecz, kiedy to Jan Paulus mia tylko trzystu ludzi do obrony. Teraz mia ju pi tysicy
przeciw ich dwudziestu piciu tysicom. Brytyjczycy mog sobie atakowa.
Dotar na szczyt przeczy i zobaczy pod sob zalan mikkim blaskiem ksiyca
dolin Tugeli. Rzeka wygldaa niczym ciemna rozpadlina w ziemi. Zmarszczy brwi widzc
ogniska biwakowe na farmie Trichard.
Wic ju przekroczyli rzek. Niech Bg wybaczy mi, e im na to pozwoliem, ale nie
mogem zatrzyma caej armii z trzystoma ludmi. Dwa dni czekaem, a kolumna pokona
dwadziecia mil dzielcych nas od Colenso. Dwa dni patrzyem bezsilnie, jak ich kawaleria i
piechota przekracza rzek, podczas gdy nasze dziaa grzzy w bocie.
Teraz onierze s gotowi i jutro nas zaatakuj. Musz zaatakowa w tym miejscu,
gdy atak w kadym innym punkcie byby szalestwem, wiksz gupot ni ta, ktr dotd
okazali.
Nie mog uderzy z prawej flanki, gdy najpierw musieliby przej przed naszymi
liniami. Nie maj tu adnej osony, a rzeka odcina im odwrt, wic musieliby odsoni prawy
bok z odlegoci dwch tysicy jardw. Nie, nie odwa si na atak od prawej strony. Nawet
Buller nie zdecydowaby si na to.
Odwrci gow w przeciwn stron i spojrza na wysokie szczyty. Uksztatowanie
terenu przypominao grzbiet olbrzymiej ryby. Jan Paulus sta na jej gowie, na agodnym
zboczu Tabankyama; dalej wyrastay petwy ryby: cig wysokich szczytw Vaalkrans,
Brakfontein, Twin Peaks, Conical Hill i najwyszy ze wszystkich, Spion Kop.
Ponownie poczu wtpliwoci. Z pewnoci aden dowdca, a zwaszcza Buller, nie
rzuciby swoich ludzi do ataku na t naturaln fortec. Byoby to rwnie beznadziejne jak
uderzenia fal morskich o granitowe skay. Jednak wtpliwoci nie miay zamiaru ustpi.
Buller, przeciwnik, ktrego zawsze potrafi przejrze i ktry wydawa si wierzy
jedynie w teori frontalnego ataku, moe tym razem spostrzee, e zbocza Tabankyamy s
jedynym sensownym miejscem, w ktrym jego wojska maj szans dokona wyomu. Jeli
domyli si, e caa armia burska ze wszystkimi dziaami czeka na wroga wanie w tym
miejscu? Co bdzie, jeli zgadnie, e tylko dwudziestu ludzi broni kadego szczytu na lewej
flance, e Jan Paulus nie odway si rozproszy swoich si i postawi wszystko na jedn
kart, ustawiajc oddziay na Tabankyamie?
Jan Paulus westchn ciko. Za pno ju na wtpliwoci. Dokona wyboru i jutro
przekona si, czy by on suszny. Jutro, van more, jutro bdzie wiedzia.
Odwrci si i zacz schodzi do obozu. Ksiyc chowa si ju za ciemnym
masywem Spion Kop i na ciece pooy si cie gry. Spod buta usun si kawaek skay i
Jan Paulus ledwo utrzyma si na nogach.
- Wies Daar? - Zapytanie nadbiego zza skalnego zaomu przy ciece.
- Przyjaciel. - Jan Paulus zobaczy mczyzn opartego o ska z mauzerem na
biodrach.
- W jakim jeste komandzie?
- Wynbergera pod Leroux.
- Aha! Wic znasz Leroux? - spyta stranik.
- Oczywicie.
- Jakiego koloru ma brod?
- Rud, tak rud jak pomienie pieka. Stranik si rozemia.
- Powiedz ode mnie wujkowi Paulowi, e jak go spotkam, to zawi mu na niej
supe.
po sobie, eby strach nie zarazi innych ludzi - odpowiedzia Jan Paulus przyjmujc kubek z
kaw i siadajc na skale poza zasigiem wiata z ogniska, by nie rozpoznali jego twarzy i
koloru brody.
- Okazuje to, czy nie - mrukn stranik napeniajc wasny kubek - ale przypuszczam,
e oddaby jedno oko za to, eby teraz by na swojej farmie w Wynberg w ku z on.
Jan Paulus czu narastajcy w nim gniew i jego gos by szorstki, kiedy si odezwa.
- Uwaasz, e jest tchrzem?
- Uwaam, e wolabym sta na wzgrzu mil za lini walk i posya innych ludzi na
mier - zachichota stranik, ale w jego gosie sycha byo szyderstwo.
- Syszaem, jak przysiga, e jutro bdzie tam, gdzie bd toczyy si najwiksze
walki - warkn Jan Paulus.
- Och, tak powiedzia? Pewnie, ebymy bardziej ochoczo szli do walki. Jednak kiedy
kula z lee-metforda rozerwie ci brzuch, to jak bdziesz wiedzia, gdzie jest wujek Paul?
- Mwiem ci ju, e to mj krewniak. Jeli obraasz go, to obraasz take mnie. Gniew cisn mu gardo.
- W porzdku! - Stranik wsta szybko. - Zaatwmy to od razu.
- Uspokjcie si, gupcy - powiedzia z irytacj Karl. - Zachowajcie swj gniew dla
Anglikw. - Po chwili doda troch spokojniej: - Wszyscy jestemy zdenerwowani wiedzc,
co nam przyniesie jutrzejszy dzie. Przerwijcie sprzeczk.
- Ma racj - zgodzi si Jan Paulus. Gos mia nadal zduszony od gniewu. - Jednak
kiedy spotkam ci ponownie...!
- Jak mnie poznasz? - zapyta stranik.
- Trzymaj! - Jan Paulus zerwa kapelusz z szerokim rondem z gowy i rzuci
mczynie pod nogi. - We ten i daj mi swj.
- Po co? - Stranik by zdziwiony.
- Jeli przyjdzie kiedy do mnie mczyzna i powie mi: Nosisz mj kapelusz, to
bdzie mwi: Jan Paulus Leroux jest tchrzem!
Mczyzna umiechn si szeroko, tak e w sabym wietle zabysy jego zby, rzuci
Janowi Paulusowi swj wysoki kapelusz i schyli si, eby podnie kapelusz przeciwnika. W
tej samej chwili usyszeli ciche odgosy strzaw karabinowych przyniesione przez wiatr.
- Mauzery! - krzykn Karl podrywajc si na nogi i wywracajc czajnik z kaw.
- Po lewej - jkn Jan Paulus. - O Boe, miej nas w opiece! Zaatakowali od lewej
strony.
Strzelanina rozrastaa si i pomidzy suchymi trzaskami mauzerw syszeli teraz
guche huki lee-metfordw.
- Spion Kop! S na Spion Kop. - Jan Paulus pobieg szaleczo w d ciek do
obozu, wciskajc wysoki kapelusz na uszy.
26. Cay szczyt Spion Kop zakrywaa gsta mga, przez ktr wstajce soce
przewiecao perowym wiatem. Mikka zasona unosia si pomidzy onierzami formujc
kropelki rosy na lufach karabinw.
Pukownik John Acheson zajada wanie na niadanie chleb z szynk. Siedzia na
olbrzymim gazie w kurtce od munduru zarzuconej na ramiona i jad w milczeniu.
- Jak na razie adnych ladw Burw - oznajmi pogodnie nadchodzcy z tyu kapitan.
- Rw nie jest dostatecznie gboki. - Acheson przyjrza si pytkiemu okopowi z
trudem wyrytemu w kamienistej ziemi i wypenionemu po brzegi odpoczywajcymi
onierzami.
- Wiem, sir. Nie mona jednak na to nic poradzi. Dokopalimy si do skay i trzeba
by wozu dynamitu, eby go pogbi o nastpn stop. - Kapitan wzi kanapk. - Zreszt
nieprzyjaciel bdzie strzela z dou i parapety zasoni nas od kul. - Na brzegu rowu usypano
wa z ziemi i kamieni na wysoko dwch stp. Saba osona dla dwch tysicy ludzi.
- By pan ju kiedy w tych grach? - spyta grzecznie Acheson.
- Nie, sir. Oczywicie, e nie.
- Wic skd pan ma, do cholery, tak pewno, jak jest uksztatowany teren? W tej
mgle nic nie wida.
- Przecie znajdujemy si na szczycie i jest on najwyszy... Acheson przerwa mu
zirytowanym gosem:
- Gdzie s ci cholerni zwiadowcy? Dlaczego jeszcze nie wrcili? - Zerwa si na
rwne nogi i ruszy wzdu rowu z powiewajc na nim marynark. - Hej, wy tam. Nie
moecie podwyszy tego parapetu?
Kilku ludzi poruszyo si i zaczo niechtnie ukada kamienie. onierze byli
zmczeni nocn wspinaczk i potyczk z oddziaem Burw pilnujcych dostpu na gr.
Acheson usysza, jak kln pod nosem za jego plecami.
- Acheson! - Z mgy wyoni si genera Woodgate, a za nim reszta sztabu.
- Sir! - Acheson popieszy na jego spotkanie.
- Czy pascy ludzie s dobrze okopani?
- Tak dobrze, jak to tylko moliwe.
- W porzdku. Co z wrogiem? Czy zwiadowcy wrcili ju z raportem?
- Nie. Nadal s tam gdzie we mgle. - Acheson wskaza na tumany biaej mgy, ktra
ograniczaa widoczno do pidziesiciu stp.
27. Jan Paulus sta przy swoim koniu. Mga skroplia si na jego dugiej brodzie i
skrzya si zocicie w socu. Z obu ramion zwisay mu pasy z amunicj, a karabin mauzer
wyglda niczym dziecinna zabawka w potnych doniach. Ostro zarysowana szczka bya
wysunita do przodu, gdy Jan Paulus rozwaa w skupieniu swoj pozycj. Przez ca noc
jedzi od obozu do obozu, zachcajc ludzi krzykiem i przykadem do wspinania si na
zbocza Spion Kop. Caa gra wok niego pobrzmiewaa szeptami piciu tysicy wyczekujcych ludzi, a za nimi stay dziaa ustawione pod ktem stu dwudziestu stopni. Od
Green Hill na pnocnym zachodzie a po zbocza Twin Peaks jego dziaowi czekali
przykucnici przy nordenfeldtach, gotowi nacelowa je na szczyt Spion Kop.
Wszystko ju gotowe i teraz musz tylko zasuy na przywilej noszenia tego
kapelusza. Umiechn si i wcisn wysoki kapelusz mocniej na gow.
- Hennie, odprowad mojego konia do obozu.
Chopiec wzi konia za uzd i Jan Paulus zacz wspina si na szczyt. Z kad
chwil przybywao wiata i schowani pomidzy kamieniami ludzie rozpoznawali pomienn
brod.
- Goeie Jag, wujku Paul. - Woali za nim. - Kom saam om die Rooi Nekke te skiet. Dwch ludzi wybiego mu naprzeciw.
- Wujku Paul. Bylimy na Aloe Knoll. Nie ma tam Anglikw!
- Jestecie pewni? - Wydawao si to zbyt pikne, eby byo prawdziwe.
- Ja, wujku Paul. Wszyscy s z tyu tej gry. Syszelimy, jak kopi i rozmawiaj ze
sob.
- Z jakiego jestecie komanda? - spyta Jan Paulus i we mgle zaczli si toczy wok
niego ludzie.
- Z komanda Carolina - odpowiedziay gosy w tumie.
- Chodcie - rozkaza Jan Paulus. - Chodcie wszyscy. Idziemy na Aloe Knoll.
Poszli za nim. Omijajc ukiem szczyt szli szybkim krokiem i Jan Paulus sysza za
sob setki ng szeleszczcych w gstej trawie i przypieszone oddechy parujce w wilgotnym
powietrzu. Nagle wyrs przed nimi ciemny szczyt Aloe Knoll i ludzie wbiegli na niego i
pochowali si za wystpami skalnymi, niczym kolumna mrwek wracajcych do mrowiska.
Lec na brzuchu Jan Paulus zapali fajk i ubi arzcy si tyto stwardniaym
kciukiem, zacign si dymem i wydmuchn go w gst, bia zason z mgy. W penej
grozy ciszy, ktra zapada nad szczytem, odezwa si jego odek. Jan Paulus przypomnia
sobie, ze nic nie jad od wczorajszego poudnia. W kieszeni mia pas suszonego misa.
Lew najlepiej poluje o pustym odku, powiedzia sobie i zacign si fajk.
- Nadciga wiatr - szepn kto za nim, kto, kto pierwszy usysza delikatny szelest
wrd aloesw. Aloesy wyrastay tu na wysoko czowieka, ozdobione wieloma gowami
niczym zielone kandelabry ze szkaratnymi i zotymi zwieczeniami, ktre teraz lekko
pochylay si na wietrze.
- Ja. - Jan Paulus poczu w piersiach ucisk wywoany przez strach pomieszany z
podnieceniem. Natychmiast zapomnia o zmczeniu. - Nadchodzi. - Wystuka tyto z fajki o
kamie, schowa j do kieszeni i podnis karabin ze skay.
W dramatycznym nastroju wiatr zerwa mg niczym zason zakrywajc posg. Pod
niebem koloru kobaltu lea okrgy szczyt Spion Kop, zocistobrzowy w porannym socu.
Przecinaa go duga na piset jardw prga czerwonej ziemi.
- Almagtig! - sapn Jan Paulus. - Teraz s nasi. Wystajce nad niski parapet hemy
koloru khaki odcinay si wyranie od brzowej ziemi, przypominajc ptaki usadzone
rwnym rzdem na pocie. Byy tak blisko, e Jan Paulus rozrnia paski podtrzymujce
hemy i czubki ozdobione zapinkami. Za lini okopu setki angielskich onierzy odsonitych
od butw po hemy stay lub poruszay si, spokojnie niosc skrzynki z amunicj i manierki z
wod. Przez kilka dugich sekund panowaa taka cisza, jakby Burowie patrzcy na ten
niewiarygodny cel nie mogli si zmusi do pocignicia za cyngle, na ktrych spoczyway ich
palce. Anglicy byli zbyt blisko, zbyt atwo mona ich byo zabi. Ludzie nie mogli podj
decyzji.
- Ognia! - rykn Jan Paulus. - Skiet, kerels, skiet. - Gos dotar do brytyjskich
okopw. Zobaczy, jak cay ruch zamiera, w jego stron odwracaj si blade twarze i Jan
Paulus wymierzy w pier jednego z onierzy. Kolba uderzya go w rami. Mczyzna
potoczy si w traw.
Pierwszy strza rozwia urok. Gruchny karabiny i stojce martwo figurki w
mundurach khaki trafiane setkami kul zaczy wykonywa nieskoordynowane ruchy. Przy
takiej odlegoci wikszo ludzi Jana Paulusa potrafia pooy cztery z piciu biegncych
gazeli. W cigu kilku sekund, ktrych Anglicy potrzebowali do ukrycia si w okopie,
najmniej pidziesiciu z nich zostao zastrzelonych lub ranionych. Rozcignite ciaa leay
nieruchomo na czerwonej ziemi.
Nad parapet wystaway teraz jedynie hemy, ktre nieustannie nurkoway, by
zaadowa bro, wynurzay si, eby odda strza, i ponownie si choway. Przeszo tysic
siedemset karabinw lee-metford wczyo si do walki i huk wystrzaw zdawa si osign
szczyt swoich moliwoci.
Po chwili nad gowami Burw zawista pierwszy pocisk wystrzelony z dziaa
polowego ustawionego na zboczu Conical Hill i wybuch chmur dymu i ziemi pidziesit
stp przed rowem strzeleckim. Zaoga obsugujca heliograf znajdujcy si poniej szczytu
nadaa nowe namiary dla baterii i drugi pocisk rozerwa si za okopem. Krtka przerwa i
wreszcie trzeci pocisk trafi dokadnie w sam rodek wypenionego onierzami rowu, z
ktrego jedno ciao wyleciao w powietrze, wirujc bezwadnie koczynami. Kiedy opad py,
w parapecie widniaa wyrwa, a kilkunastu ludzi usiowao j popiesznie zasoni
kamieniami.
Wszystkie dziaa burskie otworzyy ogie. Nieustanny jk wikszych pociskw
przeplata si z wysokim piskiem szybko strzelajcych pomponw. Mga ponownie zasonia
szczyt; mga utworzona z pyu i dymu. Wypeniaa oczy, nozdrza i usta onierzy, dla ktrych
rozpocz si dugi dzie.
30. Wyglda na to, e s ju dojrzali do ataku. Chodmy po nich! - Jan Paulus opuci
schronienie Aloe Knoll i wraz z piciuset ludmi podczoga si przez labirynt ska ku
zakrytemu terenowi tu przed faszywym szczytem. Dwadziecia jardw przed nimi
znajdowa si prawy koniec brytyjskiego rowu strzeleckiego. Nie mogli widzie okopu, ale
syszeli wyranie pomieszane jki rannych i czste krzyki: Nosze! Nosze! oraz Amunicja
tutaj! Przez nieustanny trzask muszkietw przebija si take metaliczny dwik adowanych
karabinw.
- Wujku Paul, musi pan da znak dziaom - przypomnia mu lecy za nim mczyzna.
- Ja. - Jan Paulus zdj kapelusz z gowy i pomacha nim w stron Aloe Knoll.
Zobaczy, e sygna zosta odebrany i wiedzia, e baterie zaraz otrzymaj rozkaz przerwania
ognia.
Duga linia mczyzn czekaa cierpliwie na sygna do ataku. Jan Paulus spojrza po
nich i zobaczy, e kady z nich patrzy nieruchomym wzrokiem przed siebie. Twarze ludzi
byy zasonite brodami o kilkudziesiciu odcieniach, ale od czasu do czasu napotyka mod
i gadk twarz, na ktrej rysowa si nie skrywany strach. Dziki Bogu, e mj najstarszy nie
ma jeszcze dwunastu lat, inaczej byby w tym szeregu. Zdawi w sobie narastajce poczucie
winy i skoncentrowa si na odgosach rozrywajcych si przed nimi pociskw. Nagle
wybuchy ustay i we wzgldnej ciszy wystrzay karabinw wyday si dziwnie zduszone. Jan
Paulus liczy wolno do dziesiciu, zanim zaczerpn gbokiego oddechu i krzykn na cae
gardo:
- Vrystaat! Obywatele wolnego stanu do ataku!
Piciuset ludzi zawtrowao mu dzikim okrzykiem i rzucio si przez gra na praw
flank Anglikw. Zaatakowali z tak bliska, wyrastajc nagle niczym ciana przed parapetem
okalajcym rw, e sia uderzenia pozwolia im si przebi przez zdziesitkowan lini
zaszokowanych onierzy z oddziau Lancashire. Pado tylko pi czy sze strzaw i, mimo
e kilka odosobnionych potyczek zaamao lini ataku, wikszo angielskich onierzy
zareagowaa na krzyki: Rce do gry! Rce do gry! rzuceniem karabinw na ziemi.
Anglicy wstawali z ziemi z podniesionymi wysoko rkami. Triumfujcy Burowie otaczali
jecw i pdzili w d stoku ku Aloe Knoll. Szereg ludzi rozcign si na pidziesit jardw
wzdu rowu.
- Szybko! - Potny gos Jana Paulusa growa nad zamieszaniem. - Bierzcie ich i
natychmiast odprowadzajcie. - Jan Paulus zdawa sobie spraw, e nie odnieli jeszcze
- Zatrzymajcie ich! - krzykn na swoich ludzi. - Trzymajcie ich. Poddali si ju. Nie
mog si teraz wycofa.
Nagle jego pozycja si zmienia. Wok Achesona i jego maej grupki zaczli
wyrasta nowi ludzie w mundurach khaki. Trzy bataliony posikw wysanych przez Sir
Charlesa Warrena wreszcie wdrapay si na Spion Kop. Acheson spojrza przez rami i
zobaczy, jak cay stok za nim wypenia si onierzami. Jego twarz rozpromieni okrutny
umiech.
- Zaoy bagnety! - krzykn, wycigajc szabl. - Bugler, odtrb sygna do ataku.
Naprzd, ludzie! Do ataku!
Skaczc i potykajc si na zwichnitej nodze poprowadzi ich do boju. Za nim biega
wzdu rowu fala onierzy z pochylonymi bagnetami. Ludzie Jana Paulusa niczego tak si
nie bali jak nagiej stali. Byo ich tylko piciuset przeciw dwm tysicom onierzy. Burowie
rzucili si do ucieczki, a ich niedawni jecy rzucili si za nimi w pogo.
Jan Paulus dobieg do szczytu i pad za gazem, za ktrym schowao si ju trzech
ludzi.
- Zatrzymajcie ich! Nadchodz! - krzykn, apic powietrze otwartymi ustami.
Podczas gdy fala Brytyjczykw zwolnia atak przygnieciona strzaami z mauzerw,
Jan Paulus patrzy na padajcych na ziemi wrogw, trafianych szrapnelami i wiedzia, e ju
nie postawi nogi w brytyjskich okopach.
Wyczuwa zwtpienie, ktre ogarno ludzi. Wiedzia dobrze, e mniej odwani biegli
z powrotem do swoich koni u podna gry. Nie mia adnych wtpliwoci, e straci Spion
Kop. Och, diabli nadali! Anglicy zapacili wysok cen: na szczycie leao co najmniej tysic
piciuset rannych i zabitych. Liczyo si jednak tylko to, e zdoali zrobi wyrw w jego linii.
Straci Spion Kop i przez t szczelin wleje si dwadziecia pi tysicy onierzy, ktrzy
rusz na odsiecz Ladysmith i przepdz ich z Natalu do Transwalu. Przegrali. To koniec.
John Acheson stara si z caych si zignorowa bl w opuchnitej kostce. Usiowa
zamkn uszy na jki rannych, ktrzy bagali o wod. Na szczycie nie byo rde. Odwrci
wzrok od rowu, w ktrym wyczerpani onierze spali na ciaach zabitych i umierajcych
towarzyszy.
Spojrza w krwaw tarcz soca przesonitego przez dym unoszcy si nad polem
bitwy. Za godzin zapadnie zmierzch. Wiedzia, e przegra. Trzymana w rku instrukcja
potwierdzaa jego obawy. Groteskowe stosy cia zalegajcych okop byy pewnym dowodem
Przeczyta rozkaz ponownie, z wyran trudnoci, gdy wzrok mia zamglony i niepewny.
Jeli nie moe si pan utrzyma do jutra, to niech si pan wycofa. Buller.
Jutro. Co jutro przyniesie, jeli nie tak sam masakr? Przegrali. Musz opuci gr.
Przegrali.
Zamkn oczy i opar gow o parapet. Nerw w oku zacz drga i genera nie mg go
opanowa.
31. Ilu ich zostao? Moe poowa. Nie wiem. Poowa moich ludzi ucieka. Syszaem
ca noc galopujce konie i stukot k i nie mogem ich powstrzyma.
Jan Paulus patrzy na gr owietlon wstajcym socem.
- Spion Kop. - Wymwi nazw z nienawici. Jej zarys by niewyrany, gdy
zmczone oczy nie chciay si skoncentrowa. Powieki byy czerwone od gniewu, a w
kcikach zebra si ty brud. Jego ciao skurczyo si niczym zwoki staroytnej mumii.
Siedzia bezwadnie w siodle, a kady misie i nerw krzycza o chwil spoczynku Gdyby
mg si cho troch przespa. O Boe, cho odrobin snu.
Wraz z kilkunastoma wiernymi oficerami walczy przez ca noc z wykrwawiajcym
armi strumieniem dezerterw. Jedzi od obozu do obozu sypic pogrkami, proszc,
prbujc ich zawstydzi W wielu wypadkach mu si udao, ale w rwnie wielu przegra. Raz
sam zosta zawstydzony. Przypomnia sobie z blem starego czowieka z dug bia brod,
ktra zakrywaa pok, wychudzon twarz. Pamita take oczy byszczce od ez w
wietle ogniska.
- Janie Paulusie Leroux, daem ci dzisiaj trzech synw. Moi bracia wspili si na t
przeklt gr, eby baga Anglikw o ich ciaa. Trzech synw! Trzech wspaniaych synw!
Czego jeszcze chcesz ode mnie? - Starzec podnis si z trudem z ziemi, opatulony kocem. Nazywasz mnie tchrzem, Leroux. Mwisz, e si boj. - Zamilk apic oddech. Kiedy si
odezwa, jego gos przypomina krakanie. - Mam siedemdziesit osiem lat i jeste pierwszym
czowiekiem, ktry tak mnie nazwa. Jeli Bg jest askawy, to bdziesz take ostatnim. Znowu zamilk. - Siedemdziesit osiem lat. Siedemdziesit osiem! A ty mnie nazywasz
tchrzem! Spjrz, Leroux. Przyjrzyj si dobrze! - Odrzuci koc i Jan Paulus zesztywnia w
siodle na widok pokrwawionych banday zakrywajcych piersi mczyzny. - Jutro rano bd
z moimi synami. Czekam na nich. Napisz to na naszym grobie, Leroux! Napisz Tchrze na
naszym grobie! - Na pomarszczone usta wystpia czerwona lina.
Jan Paulus patrzy nieruchomym wzrokiem na gr. lady zmczenia, wstydu i
poraki wyostrzyy rysy jego twarzy. Kiedy podniesie si mga, zobacz na szczycie
Anglikw, a on uderzy na nich wraz z poow ludzi. Dotkn konia ostrogami i zacz
wspina si na stok.
Soce pozocio mg, ktra lekko wirowaa i zaczynaa si unosi.
Wiatr przynis krzyki radoci i Jan Paulus zmarszczy brwi. Anglicy ciesz si
przedwczenie, pomyla. Czy sdz, e nie zaatakujemy ich jeszcze raz? Popdzi konia,
ktry w tej samej chwili potkn si na lunym kawaku skay. Jan Paulus zatoczy si jak
pijany w siodle i przytrzyma ku.
Krzyki si natyy. Leroux spojrza na szczyt nic nie rozumiejc. Na tle nieba wida
byo skaczce i machajce kapeluszami postacie. Otoczyy go podniecone gosy.
- Uciekli.
- Gra jest nasza.
- Zwyciylimy! Dziki ci, Boe, zwyciylimy. Anglicy odeszli. Wok jego konia
toczyli si ludzie, ktrzy podnieli go z sioda. Jan Paulus poczu, jak nogi dyndaj mu w
powietrzu, ale podtrzymay go silne rce i na wp niosc, a na wp cignc go wspinali si
na szczyt.
Leroux usiad na gazie i przyglda si, jak zbieraj niwo bitwy. Nie mg zasn,
dopki to si nie skoczy. Pozwoli angielskim sanitariuszom wej na gr i pozbiera ciaa.
Jego ludzie wyszukiwali wrd ska wasnych zabitych.
Czterech z nich szo do Jana Paulusa trzymajc za rogi szary weniany koc. Uginali si
pod jego ciarem, a dotarli do dugiego szeregu zwok rwno uoonych na trawie.
- Kto zna tego czowieka? - zawoa jeden z nich, ale z grupy milczcych ludzi, ktrzy
czekali obok Jana Paulusa, nikt si nie odezwa.
Zoyli z wysikiem ciao obok innych. onierz wyj z zacinitych palcw trupa
kapelusz z szerokim rondem i podwjnym dnem, by zasoni mu nim gow. Wyprostowa si
i krzykn:
- Kto roci sobie prawo do tego czowieka? - Jeli nikt z rodziny nie zgasza si po
ciao, chowano je we wsplnej mogile.
Jan Paulus wsta i podszed do ciaa. Zdj mu z twarzy kapelusz i zastpi go
wasnym.
- Ja - powiedzia cikim gosem.
- Czy to kto z rodziny, czy przyjaciel, wujku Paul?
- Przyjaciel.
- Jak si nazywa?
- Nie znam jego nazwiska. To po prostu przyjaciel.
32. Saul Friedman nie potrafi czeka cierpliwie. Z popiechu przyjecha p godziny
za wczenie i do czasu skadania wizyt musia siedzie w maej poczekalni szpitala Greys.
Usiad na prostym drewnianym krzele i bawic si hemem patrzy na cian ozdobion
napisem: Uprzejmie prosimy o NIEPALENIE.
Chcia, eby Ruth pojechaa razem z nim, ale wymwia si blem gowy. Saulowi
byo to nawet na rk. Zdawa sobie spraw, e obecno Ruth przeszkadzaaby tylko w
spotkaniu z Seanem Courteneyem. Nie mia najmniejszej ochoty na grzeczn rozmow o
pogodzie, o tym jak si czuje i e Sean musi koniecznie przyj do nich na obiad. Na pewno
nie mogliby sobie zakl, gdyby nasza ich taka ochota - byoby to szczeglnie trudne ze
wzgldu na postaw Ruth.
Wczoraj, po powrocie do domu, Saul mwi z entuzjazmem o Seanie. Chcia
koniecznie wiedzie, ile razy go odwiedzia. Jak si czuje? Czy ma kopoty z chodzeniem?
Czy Ruth nie uwaa, e to cudowny czowiek? Odpowiedziaa mu, e bya u niego dwa razy i
e nie, nie ma kopotw z nog i tak, jest bardzo miy. Wanie wtedy Saul pozna prawd.
Ruth nie lubia Seana. Z pocztku nie mg w to uwierzy. Stara si kontynuowa rozmow,
ale kada z monosylabicznych odpowiedzi Ruth potwierdzaa tylko jego podejrzenia.
Oczywicie nie przyznaaby mu si do tego, ale jej niech bya zupenie wyrana. Z jakiego
powodu nabraa do Seana uprzedze, ktre niewiele rniy si od nienawici.
Saul siedzc w poczekalni zastanawia si nad moliwymi powodami. Z miejsca
odrzuci przypuszczenie, e Sean j czym obrazi. Gdyby tak byo, Ruth odpaciaby mu
piknym za nadobne i nastpnie opowiedziaa wesoo ca histori Saulowi.
Nie, zdecydowa Saul, chodzio o co zupenie innego. Jak nurek, ktry ma wskoczy
do lodowatej wody, Saul nabra oddechu i zanurzy si w niezbadanym morzu kobiecych
myli. Czy msko Seana bya tak przemona, e urazia Ruth? A moe nie zwrci na ni
naleytej uwagi (Ruth bya przyzwyczajona do raczej gwatownych reakcji na swoj urod).
Czy jest moliwe, eby...? A moe wanie Sean...? Saul boryka si z przeciwnociami, kiedy
zupenie nagle, jak toncy rozbitek znajdujcy statek, z ktrego opuszczaj ju odzie
ratunkowe, natrafi na rozwizanie zagadki.
Ruth jest zazdrosna!
Saul opar si o prost porcz krzesa, zaskoczony celnoci swojego spostrzeenia.
Jego pikna ona o gwatownym temperamencie bya zazdrosna o przyja czc jej
ma z Seanem!
miejc si czule Saul rozwaa, jak moe uagodzi Ruth. Bdzie musia ograniczy
swoje pochway przyjaciela. Musi ich spotka ze sob i na oczach Seana zwraca szczegln
uwag na Ruth. Musi take...
Jego myli wykonay nagy zwrot i Saul zacz myle o Ruth. Jak za kadym razem,
kiedy myla o niej zbyt intensywnie, dozna uczucia oszoomienia znanego kademu
biedakowi, ktry wygra na loterii olbrzymi majtek.
Pozna Ruth w klubie wycigowym w Johannesburgu w czasie dorocznego letniego
spotkania i zakocha si w niej z odlegoci pidziesiciu krokw. Kiedy go jej w kocu
przedstawiono, normalnie wyjtkowo sprawny jzyk Saula by zupenie zdrtwiay, a cay,
biedak, spocony nie mg nic wykrztusi. Przyjazny umiech, jakim go obdarzya, opali mu
twarz niczym pomie i Saul czu, e si roztapia.
Tej samej nocy, samotny w swoim maym mieszkaniu, przygotowa plan kampanii. Na
jej potrzeby przeznaczy sum piciuset gwinei, dokadnie poow swoich oszczdnoci.
Nastpnego ranka rozpocz wywiad i w cigu tygodnia zebra wszelkie potrzebne mu
informacje.
Ruth miaa osiemnacie lat i odwiedzaa swoj rodzin w Johannesburgu. Odwiedziny
miay trwa jeszcze sze tygodni. Pochodzia z bogatej natalskiej rodziny browarnikw i
hotelarzy, ale bya sierot, ktr opiekowa si wujek. W czasie pobytu w Johannesburgu
jedzia codziennie konno, chodzia do teatru lub na tace z eskort kawalerw. Zawsze w
pitki udawaa si do starej synagogi na ulicy Jeppe.
Pierwszym posuniciem Saula byo wynajcie konia. Zasadzi si na Ruth, kiedy udaa
si na przejadk z kuzynem. Ruth nie pamitaa go i ju miaa go min, kiedy wreszcie
jzyk Saula oywi si, wyostrzony przez trzy lata adwokatury w Johannesburgu. Potrzebowa
dwch minut, eby wywoa umiech na jej twarzy, a po godzinie zaprosia go do siebie na
herbat.
Nastpnego dnia przyjecha po ni wspaniaym powozem i zabra na obiad do hotelu
Candy, a nastpnie w towarzystwie przyjaci Saula udali si na balet.
Dwa dni pniej Ruth posza z nim na bal zwizku adwokatw i przekonaa si, e jest
wspaniaym tancerzem. Elegancki w nowiutkim fraku, z brzydk, lecz za to wyrazist twarz,
wyszy o cal od jej piciu stp i szeciu cali wzrostu, obdarzony dowcipem i inteligencj,
ktra przysporzya mu wielu przyjaci - Saul wydawa si wspania opraw dla urody Ruth.
Kiedy odprowadza j do domu, w oczach Ruth wida byo zamylenie pene rozmarzenia.
e: Woda jest niewiea, trzeba j zmieni!, to ja jej odpowiadam: Lubi niewie wod,
wyrosem na niej, niewiea woda jest zalecana przy wszelkich urazach ng!
- No to nalej mi tej niewieej wody - rozemia si Saul. Rozlewajc alkohol Sean
przedstawi Saulowi mczyzn lecego na ssiednim ku, Szkota, ktry zgodzi si z
nimi, e niewiea woda jest rwnie wspaniaym remedium na rany w piersi. Mczyzna
lea w szpitalu z rozerwan szrapnelem klatk piersiow. Wszyscy trzej z chci zaczli
zaywa tego skutecznego na wszelkie dolegliwoci lekarstwa.
Po krtkich naleganiach Seana Saul zgodzi si opisa im bitw o Spion Kop. Saul
potrafi w zabawny sposb przedstawi przebieg walki. Nastpnie opowiedzia im o
przedarciu si przez lini nieprzyjaciela pod Hlangwane, o odsieczy Ladysmith przez armi
Bullera i o pocigu za wojskami Leroux, uciekajcymi do Transwalu.
Omwili te dokadnie ofensyw lorda Robertsa, ktrego wojska rozpoczy dziaania
w prowincji Cape, oswobodziy Kimberley, podbiy Bloemfontein i obecnie szykoway si do
przebicia przez Transwal do Pretorii.
- Wojna skoczy si za trzy miesice - zawyrokowa Szkot.
- Tak mylisz? - Sean umiechn si pobaliwie i udao mu si wywoa ktni,
podsycan przez gin.
W miar jak karafka zacza pokazywa dno, mija czas powanej rozmowy i wszyscy
wpadli w sentymentalny nastrj. Saul zacz wypytywa ich o odniesione rany.
Seana zasmucia myl o poegnaniu ze Szkotem, ktry wkrtce mia zosta odesany
do domu. Sam za nastpnego dnia wyjeda do Ladyburga na odpoczynek. Jeli pod koniec
przepustki lekarze przekonaj si, e fragment szrapnela jest ju naleycie otorbiony, Sean
zostanie przywrcony do suby.
Na dwik sowa suba obudziy si w nich patriotyczne uczucia. Objwszy si
Saul i Sean poprzysigli sobie, e jak prawdziwi towarzysze broni dotrwaj razem do koca
wojny. Nie baczc na niebezpieczestwa i trudy rusz we dwch na wroga.
Tylko odpowiedniej muzyki brakowao im do szczcia, wic Szkot zaintonowa
piosenk Dziki chopak z Kolonii. Gdy piewa, jego oczy lniy od ez, a gos dra ze
wzruszenia.
Saul i Sean wykonali w duecie bardzo wzruszajc, cho moe niezbyt pasujc do
sytuacji piosenk Serca z dbu. Nastpnie wszyscy trzej odpiewali Czy obudzie si,
Johnny Cope?.
Siostra przeoona wkroczya przy trzeciej zwrotce, kiedy to ani Johnny Cope, ani nikt
inny w promieniu stu jardw nie mia nawet co marzy o zaniciu.
- Panowie, wizyty skoczyy si o pitej. - Bya to wzbudzajca lk kobieta, ktrej
gos dorwnywa si rykowi szarujcej kawalerii. Ale Saul, ktry czsto apelowa przed
groniejszymi sdziami, wsta nieporuszony z krzesa.
- Madam. - Zacz mow obrocz gbokim ukonem. - Ci ludzie - nie, to nie jest
odpowiednie sowo - ci bohaterowie powicili to, co mieli najlepszego w obronie wolnoci.
Ich krew spyna jak gin w imi ratowania tego szczytnego ideau - Wolnoci! Madam,
prosz tylko, eby zezwolono im na odrobin tego najcenniejszego z darw. Prosz pani w
imi honoru, uczciwoci i wdzicznoci. - Zakoczy przemow z jedna rk zacinit na
piersi i tragicznie spuszczon gow.
- Brawo, stary!
- Dobrze mwi! Brawo!
Obaj bohaterowie poparli go spontanicznymi oklaskami, jednak na twarzy siostry
przeoonej odmalowao si okropne podejrzenie. Pocigna nosem i poczua zapach
alkoholu.
- Jestecie pijani! - oskarya ich wciekle.
- Och, co za zoliwe podejrzenie. Co za okropna potwarz. - Saul wycofa si na
bezpieczn odlego.
- W porzdku, sierancie. - Odwrcia si do Seana. - Gdzie to jest?
- Co? - Sean by w tej chwili wcielon niewinnoci.
- Butelka! - Podniosa koce i zacza rewizj.
Saul porwa hem, zasalutowa im za jej plecami i uciek na palcach z werandy.
33. Pobyt Seana w Ladyburgu min szybko; o wiele za szybko. Mbejane uda si z
jak tajemnicz spraw do Zululandu. Sean podejrzewa, e miao to co wsplnego z
dwoma onami i ich potomstwem, ktre Zulus odesa pod opiek ich rodzicw, kiedy przed
laty opuszcza z Seanem Ladyburg.
Dirk musia spdza przedpoudnia w szkole, wic Sean mg swobodnie objeda
pagrki i rwniny otaczajce miasto. Wikszo czasu jednak spdza na zwiedzaniu
olbrzymiego i zaniedbanego rancza Lion Kop, ktre rozcigao si powyej skarpy. Po
miesicu zna tu kady strumie i pagrek. Dziki cigemu wysikowi noga szybko wracaa
do dawnej sprawnoci. Przesta mu dokucza bl, a blizna zmienia kolor z ciemnego fioletu
na odcie zbliony do barwy jego skry.
Jednak wraz z przypywem si, gdy ramiona ponownie nabrzmiay miniami, a skra
na twarzy nie bya ju tak napita na kociach policzkowych, wrci take dawny niepokj.
Codzienne wyprawy na ranczo Lion Kop stay si w kocu obsesj Seana. Kry po pustych
pokojach starego domu i w wyobrani widzia, jak by wyglday po zaoeniu nowego dachu,
po odwieeniu i pomalowaniu tynkw. Stawa te przed wypalonym kominkiem prawie
czujc ciepo, jakie dawaoby palce si drzewo. Kroczc po brudnej pododze ocenia, e
poke deski s jeszcze mocne, tak samo jak szkielet dachu. Nastpnie wychodzi na pola i
schylajc si co kilka krokw bra do rki grudk ziemi. Z przyjemnoci rozciera j w
palcach, eby poczu yzno gleby.
W maju roku 1900 Sean uda si do magistratu i w urzdzie przechowujcym tytuy
posiadania nieruchomoci sprawdzi, do kogo naley farma. Dokumenty stwierdzay, e
pitnacie tysicy akrw Lion Kop zostao wykupione z majtku nieyjcego ju Stephanusa
Johannesa Erasmusa przez spk Bank Kredytowy w Ladyburgu. Akt przeniesienia prawa
wasnoci zosta podpisany przez prezesa spki, Ronalda Pye'a. Sean umiechn si czytajc
to nazwisko. Ronny Pye by jego najwikszym wrogiem w szkole. To moe okaza si
cakiem zabawne.
radzi. Take osoba prezesa moga wiadczy o prosperity przedsibiorstwa. Zota dewizka od
zegarka dyndaa na wydatnym brzuchu, spod ciemnego, kosztownego garnituru wygldaa
bogato wyszywana kamizelka, a na nogach lniy buty rcznej roboty za pitnacie gwinei.
Wszystko to sprawiao odpowiednie wraenie, dopki nie podnioso si wzroku na twarz: tak
blad, e piegi wyglday niczym zote cekiny, na zachanne oczy i na uszy niczym uszka od
kubka - to wszystko si nie zmienio. Mimo e Ronny by starszy tylko o dwa lata od Seana,
w bokobrodach poyskiway siwe pasma, a siateczka zmarszczek oplataa oczy.
- Bye ju w Theunis Kraal, eby odwiedzi swoj bratow? - W oczach Ronny'ego
zabysy zoliwe ogniki.
- Nie.
- Nie, oczywicie, e nie bye. - Ronny skin gow, dajc do zrozumienia, e mimo
upywu tylu lat skandal nie zosta zapomniany. Sean poczu nag niech do starego
znajomego i zmieni pozycj w fotelu. Mae wsiki koloru imbiru jeszcze bardziej
upodabniay Ronny'ego do szczura. Sean zapragn jak najszybciej zaatwi spraw i wyj na
wiee powietrze.
- Suchaj, Ronny. Sprawdziem prawo wasnoci do Lion Kop. Jeste wacicielem
rancza - zacz energicznie.
- Lion Kop? - Poprzedniego ranka urzdnik z magistratu przybieg z wiadomoci, za
ktr otrzyma suwerena. Ronny od miesica sysza od rnych ludzi, e Sean codziennie
odwiedza farm. Jednak teraz Ronny potrzebowa chwili czasu, eby przypomnie sobie, o
ktr posiado chodzi. - Lion Kop? Aha! Stare ranczo Erasmusa. Tak, wykupilimy je z
jego majtku. Obawiam si, e zapacilimy za nie troch za duo. - Westchn z rezygnacj. Moemy je jednak potrzyma nastpne dziesi lat, eby zwrciy si wydatki. Nie pieszy
nam si ze sprzeda.
- Chc je kupi. - Sean przerwa wstpne podchody i Ronny rozemia si swobodnie.
- No to jeste w dobrym towarzystwie. Poowa farmerw w Natalu chciaaby je kupi.
Niestety nie oferuj tyle, ile bymy chcieli.
- Ile?
Oficjalna cena za akr ziemi rolnej w okolicach Ladyburga wynosia szylinga i sze
pensw. Dziesi minut wczeniej Ronny by zdecydowany zada dwa szylingi. Jednak
teraz patrzy Seanowi w oczy i przypomina sobie pi, ktra kiedy rozbia mu nos, i sodki
smak krwi w ustach. Ponownie usysza arogancki miech, ktrym Sean bezwzgldnie
odrzuca prb zaprzyjanienia si z nim. Nie, pomyla nagle z nienawici. Nie, ty wielki
draniu, teraz zapacisz trzy.
- Trzy szylingi - powiedzia.
Sean skin w zamyleniu gow. Zrozumia ca gr. Nagle si umiechn.
- Mj Boe, Ronny, syszaem, e dobrze sobie dajesz rad w interesach. Ale to chyba
tylko takie plotki. Jeli zapacie trzy szylingi za akr Lion Kop, to dae si zrobi w konia. Ronny momentalnie si zaczerwieni. Seanowi udao si porzdnie uku jego dum.
- Zapaciem dziewi pensw - warkn. - Sprzedaj za trzy szylingi.
- No to przygotuj umow o przeniesieniu prawa wasnoci opiewajc na dwa tysice
trzysta pidziesit funtw. Kupuj farm.
Cholera! Jasna cholera! Ronny kl w mylach. Zapaciby i pi tysicy!
- To tylko za ziemi. Dodatkowo tysic funtw za naprawy.
- Co jeszcze? - spyta spokojnie Sean.
- Nie.
Sean szybko policzy. Po opaceniu podatku nadal powinno mu zosta kilka setek.
- Bior.
Ronny patrzy na Seana, podczas gdy jego mzg wi si niczym w zapany w
potrzask. Nie zorientowaem si, jak bardzo mu na tym zaley. Mogem za to dosta jego
dusz.
- Oczywicie rada banku bdzie musiaa zatwierdzi sprzeda. W zasadzie to od nich
zaley decyzja. - Rada Ronny'ego skadaa si z niego samego, modszej siostry Audrey i jej
ma, Denisa Petersona. Ronny posiada osiemdziesit procent udziaw spki i Sean dobrze
o tym wiedzia. Przed t rozmow sprawdzi dokadnie punkty umowy spki, ktra bya
przechowywana u notariusza.
- Posuchaj, mj drogi przyjacielu z dziecistwa. - Sean nachyli si i wzi z biurka
masywne srebrne pudeko na cygara. - Zrobie ofert, a ja j przyjem. Bd o czwartej z
pienidzmi. Prosz, eby przygotowa do tego czasu dokumenty. - Sean trzymajc cygarnic
w prawej rce, zacz j powoli ciska. Muskuy ramion napryy si niczym dwa pytony, a
pudeko skurczyo si i rozpado. Sean pooy bezksztatny kawaek metalu na bibularzu
przed Ronnym.
- Nie zrozum mnie le, Sean. - Ronny umiechn si nerwowo i z trudem oderwa
wzrok od pudeka. - Jestem pewien, e uda mi si przekona rad.
34. Nastpnego dnia bya sobota. Dirk nie szed do szkoy i Sean zabra go ze sob na
przejadk do farmy. Oszalay z radoci, e moe by sam na sam z ojcem, Dirk wypuci
konia galopem, zatoczy koo i ustawi si za Seanem. Przez chwil mia si na cay gos z
podniecenia i papla wesoo. Nie potrafi jednak dugo opanowa kolejnego wybuchu radoci
i ponownie pogna konia penym galopem. Nim dotar do skrzyowania pod skarp, Sean
natkn si na ma karawan podrujc w przeciwnym kierunku.
Sean przywita uroczycie idcego na jej czele mczyzn.
- Witaj, Mbejane. - Zulus wyglda na zmczonego. W jego spojrzeniu kryo si
zakopotanie, ktre nadawao mu wygld kocura wracajcego nad ranem po nocnych harcach.
- Witaj, Nkosi.
Zapanowao dugie, niezrczne milczenie, w czasie ktrego Mbejane zay tabaki i
patrzy uporczywie w niebo nad gow Seana. Sean z ciekawoci przyglda si stojcej za
Murzynem grupie kobiet. Dwie z nich byy w rednim wieku, co dla kobiet z tego plemienia
oznaczao jakie trzydzieci pi lat. Obie z nich nosiy wysokie gliniane nakrycia gowy
wiadczce, e s kobietami zamnymi. Mimo e zachoway dumnie wyprostowane
sylwetki, ich piersi byy wysuszone i obwise, a skra brzuchw nad krtkimi fartuszkami
pomarszczona od wielu porodw. Obok nich stay dwie dziewczyny, ktrych okrge twarze
lniy modoci; wysokie i dobrze uminione, z poladkami jak dojrzae melony i penymi,
jdrnymi piersiami. Dziewczta stay ze spuszczonymi gowami i chichotay wstydliwie.
- W nocy moe pada - zauway Mbejane.
- Moe.
- Bdzie lepsza trawa dla wypasania byda - kontynuowa zawzicie Zulus.
- Kim, do diaba, s te kobiety? - Sean nie mg ju opanowa ciekawoci.
Mbejane zmarszczy brwi na tak powane naruszenie etykiety. Rozmowa na temat
pogody i wypasania byda powinna trwa jeszcze z pi minut.
- Nkosi, te dwie to moje ony. - Wskaza na starsze kobiety.
- A te to pewnie twoje crki?
- Nie. - Mbejane zamilk, by po chwili kontynuowa z naleyt powag. - Mczynie
w moim wieku nie przystoi posiada tylko dwch on, ktre s za stare do pracy i rodzenia
dzieci. Kupiem dwie modsze ony.
- Rozumiem - odpar Sean i powstrzyma si od umiechu. Mbejane musia
zainwestowa w nowy nabytek wiksz cz swoich oszczdnoci. - Co masz zamiar robi z
35. Akacje! - wykrzykn Ronny Pye i spojrza gniewnie na siostr i jej ma. - On
tam sadzi akacje!
- Ale po co? - spyta Denis Peterson..
- Dla kory, czowieku. Dla kory! W tym jest majtek. Dwadziecia funtw za ton!
- Do czego to jest przydatne?
- Ekstrakt z kory jest uywany jako barwnik do skry.
- Jeli to taki dobry interes, to czemu inni... - zacz Denis, ale Ronny przerwa mu
niecierpliwie w p sowa.
- Sprawdziem to dokadnie. Lion Kop idealnie nadaje si na plantacj akacji: jest
wysoko pooony i wilgotny. Jedyne pozostae dobre grunty w naszej okolicy to farma
Mahobo Kloof i Theunis Kraal. Dziki Bogu, e jeste wacicielem Mahobo Kloof! Wanie
tam zaoymy nasz plantacj akacji. - Spojrza na Denisa, ale lepy z podniecenia nawet go
nie widzia. - Rozmawiaem ju z Jacksonem z Natalskiego Przedsibiorstwa Akacjowego.
Sprzeda nam sadzonki na tych samych warunkach, co temu draniowi Courteneyowi i bdzie
od nas kupowa kor, po dwadziecia funtw za ton. Wynajem ju ludzi do nadzorowania
sadzenia drzewek. Najwikszym problemem bdzie sia robocza. Sean zabra wszystkich
Murzynw w promieniu dwudziestu mil. Ma ich tam ca armi. - Nagle Ronny umilk.
Zauway wyraz twarzy Denisa. - Co z tob?
- Mahobo Kloof! - jkn Denis. - O Boe! O mj Boe!
- O co chodzi?
- On przyszed do mnie w zeszym tygodniu. Sean... Chcia opcj na zakup farmy.
Opcj na pi lat.
- Nie dae mu jej! - wrzasn Ronny.
- Zaoferowa trzy szylingi za akr. To sze razy wicej, ni sam zapaciem. Jak
mogem mu odmwi?
- Ty gupcze! Ty cholerny idioto! Za pi lat ta ziemia bdzie warta... - Ronny z
trudem przekn lin. - Bdzie warta co najmniej dziesi funtw za akr!
- Ale nikt mi nie powiedzia! - zaka Denis. By to jk czowieka, ktremu znowu si
nie powiodo.
- Nikt te nie powiedzia Seanowi - odezwaa si po raz pierwszy Audrey. W jej
spokojnym gosie brzmiaa nuta, ktra spowodowaa, e Ronny gwatownie obrci si do
swojej piknej siostry.
36. Lekarze w szpitalu Greys zbadali Seana na tydzie przed witami Boego
Narodzenia. Uznali, e kalectwo nie przekracza jednego procenta. Sean lekko pociga nog
tylko wtedy, gdy by zmczony. Orzeczenie lekarzy pozbawiao go wojennej renty
inwalidzkiej i stwierdzao, e moe natychmiast wrci do czynnej suby.
W tydzie po Nowym Roku 1901 nadszed pierwszy list z wojska. Sean mia si
bezzwocznie stawi u oficera dowodzcego Natalskimi Strzelcami Konnymi - regiment ten
wchon dawny Natalski Korpus Zwiadowcw.
Wojna w Afryce Poudniowej wkroczya w now faz dziaa. W prowincji Transwalu
i Wolnej Prowincji Oranje Burowie podjli walk partyzanck na niespotykan dotd skal.
Wojna wcale nie zmierzaa do koca i wiermilionowa armia wojsk brytyjskich
znajdujcych si w polu pilnie potrzebowaa wsparcia Seana Courteneya.
Sean napisa do dowdztwa proszc o przeduenie urlopu i w odpowiedzi otrzyma
list stwierdzajcy, e w przypadku niestawienia si w Johannesburgu przed pierwszym lutego
1901 roku zostanie uznany za dezertera.
Dwa ostatnie tygodnie pobytu w domu wypenione byy gorczkowym zaatwianiem
najwaniejszych spraw. Sean zdoa ukoczy rozpoczte w maju poprzedniego roku sadzenie
akacji na dziesiciu tysicach akrw ziemi. Zaatwi jeszcze jedn poyczk od Natalskiego
Przedsibiorstwa Akacjowego na rozwj plantacji. Remont i urzdzanie domu na Lion Kop
take dobiegy koca i Ada moga przenie si z domku na ulicy Protea, eby zaopiekowa
si now posiadoci pod nieobecno Seana.
Na koniec Sean postanowi dokadnie obejrze swj majtek i jednoczenie si z nim
poegna. Jadc samotnie przez farm mia okazj pomyle o kilku innych sprawach. Jego
rozwaania skoncentroway si na crce. Jego pierwsza i jedyna crka. Miaa ju cztery
miesice. Nazywaa si Storm i Sean jeszcze jej nie widzia. Saul napisa mu dugi i radosny
list z frontu, gdzie z niecierpliwoci oczekiwa przyjaciela. Sean oczywicie pogratulowa
mu crki i jednoczenie sprbowa skontaktowa si z Ruth. Napisa do niej wczeniej, a nie
otrzymawszy odpowiedzi, zostawi nie dokoczon prac na farmie i pojecha do
Pietermaritzburga. Czeka cierpliwie przez cztery dni, przychodzc kadego ranka i wieczoru
do domu pastwa Goldberg, ale Ruth zawsze bya niedysponowana albo ju wysza. Napisa
jej krtki list peen gorzkich wymwek i wrci do domu.
Pogrony w niewesoych mylach jecha teraz przed siebie pomidzy nie koczcymi
si rzdami modych drzewek porastajcych wzgrza Lion Kop. Starsze, zasadzone dziewi
miesicy wczeniej, piy si wyranie w gr. Drobne gazki pokryte zielonymi listkami
sigay mu ju do pasa. Byo to osignicie wrcz niewyobraalne: dziewi miesicy cikiej
pracy dwch tysicy Murzynw. Wreszcie wszystko zostao ukoczone. Sean zatrzyma
pidziesiciu Zulusw, ktrzy pod nadzorem Ady mieli doglda drzewek i strzec ich przed
ogniem. W zasadzie nie byo przy nich wikszej pracy: sadzonki potrzeboway czterech lat,
eby wyrosn na wysoko pozwalajc na okorowanie.
Sean by tak pochonity rozwaaniem wszystkich swoich problemw, e nie
zauway, kiedy min granice Lion Kop i jecha dalej ciek cignc si u podna skarpy.
Przejecha przez drog, a nastpnie przeci lini kolejow. Dobieg go szmer Biaych Wodospadw zmieszany z szeptem wiatru w trawie. Z zamylenia wytrci go promyk soca
odbity od spadajcej z wysokich ska Wody. Drzewa akacjowe wanie rozkwitay. Pokryte
zot mg drobnych kwiatkw rzucay na ziemi przyjemny cie.
Przekroczy rzek poniej sadzawki utworzonej pod wodospadami. Skarpa osonita
gstym lasem porastajcym wwozy wznosia si stromo na wysoko tysica stp i rzucaa
gboki cie. Mae rozlewisko byo gsto obronite paprociami i zielonym mchem, a skay
wystajce nad powierzchni stay ciemne i liskie od rozpryskujcych si strumieni wody.
Osonite od soca miejsce byo wypenione chodnym powietrzem, za wok rozlega si
grzmot kipicej, biaej jak welon wody.
Seana przeszy dreszcze i pogoni konia, eby jak najszybciej wrci na grzbiet
skarpy. Zda sobie nagle spraw, dokd przywid go instynkt. Niepokj przygna go do jego
pierwszego domu. Znajdowa si na ziemi Courteneyw, ktra rozpocieraa si daleko przed
nim a do rzeki Tugeli. W miar wspinania nachodzia go coraz wiksza nostalgia. W kocu
osign krawd wzniesienia i sta przez dusz chwil, przygldajc si caej posiadoci
Theunis Kraal.
Wzrokiem wyszukiwa punkty, ktre co dla niego znaczyy: dom z ustawionymi na
tyach stajniami i pomieszczeniami dla suby, wygony dla stadniny, na ktrych pasy si
konie, stokowate zbiorniki na wod. Z kadym z tych miejsc czyy si inne wspomnienia.
Sean zeskoczy z konia i usiad na trawie. Zapali cygaro i cofnwszy si mylami w
czasie, na nowo przeywa przeszo. Mina godzina i nastpna, zanim wrci do
teraniejszoci. Wyj zegarek z kieszonki kamizelki.
- Ju po pierwszej! - wykrzykn. Wsta, otrzepujc spodnie z kurzu i wkadajc
kapelusz. Zacz schodzi ze skarpy. Jednak tym razem, zamiast przekroczy rzek przy
- Ja... bdzie dla mnie zaszczytem pozna paskie nazwisko. - Sowa Michaela
zatrwoyy Seana.
Co mam mu powiedzie? - zastanawia si Sean. Nie wolno mi go okama, ale nie
mog te powiedzie prawdy.
- Mj Boe, ale si obaj ubabralimy. - miech Seana by wymuszony. - Jedzie od nas
jak od nieboszczyka lecego dziesi dni w ziemi.
Michael dopiero teraz zauway ich wygld.
- Mama dostanie apopleksji, jak mnie zobaczy - zawtrowa Seanowi. - Niech pan
pojedzie ze mn do domu. To niedaleko std. Zapraszam pana na obiad. Bdzie mg si pan
umy, a suba oczyci pana ubranie.
- Przykro mi, ale nie mog. - Sean potrzsn gow. - Musz wraca do Ladyburga.
- Ale prosz. Chciabym pana przedstawi mojej matce. Ojca nie ma w domu - jest na
wojnie. Prosz, niech pan pojedzie ze mn.
On naprawd chce, ebym z nim pojecha. Sean spojrza synowi w oczy i
przepeniajce go uczucie rozjanio mu twarz.
- Mike - powiedzia wolno, szukajc waciwych sw. - Moja sytuacja jest w tej
chwili troch skomplikowana. Nie mog przyj twojego zaproszenia, ale chciabym ci
jeszcze kiedy spotka, jak bd tdy przejeda. Zgodzisz si, ebymy odoyli nasze
spotkanie na pniej?
- Och! - Michael nie mg ukry rozczarowania. - Trudno. W kadym razie
odprowadz pana do mostu.
- Dobrze. - Sean zdj z drzewa koszul i wytar ciao z muu, a Michael w tym czasie
odwiza ich konie.
Jechali wolno i czujc skrpowanie nie odzywali si do siebie. Pniej zaczli
rozmawia i szybko przeamali swoje zakopotanie. Z poczuciem dumy, ktre byo zupenie
nieodpowiednie w tej sytuacji, Sean zauway, jak szybko Michael potrafi myle, z jak
atwoci s? wypowiada i jak dorose s jego przekonania.
Najpierw rozmawiali o Theunis Kraal.
- To dobra farma. - W gosie Michaela brzmiaa duma. - Moja rodzina posiada j od
1867 roku.
- Nie macie za wiele byda - stwierdzi Sean.
- Tatu mia zy okres. Zaraza bydlca zdziesitkowaa nam stada, ale szybko je
odbudujemy. - Przez chwil milcza. - Tatu nie jest waciwie hodowc byda. Zamiast
zainwestowa w stado, traci pienidze na konie - jak na t Beauty. - Poklepa szyj piknej
klaczy. - Prbowaem mu to wyperswadowa, ale... - Nagle uwiadomi sobie, e jego sowa
mog by poczytane za nielojalno i szybko doda: - Niech pan mnie le nie zrozumie, tatu
jest wspaniaym czowiekiem. Teraz jest w sztabie generalnym - jest pukownikiem i praw
rk generaa Bullera. Odznaczono go Krzyem Wiktorii za mstwo i dosta take D.S.O.
Tak, pomyla Sean, ja take kiedy broniem Garry'ego; nawet wiele razy, tyle samo,
ile ty to bdziesz jeszcze robi, a osigniesz mj wiek. Zmieni zrcznie temat i zaczli
rozmawia o przyszoci.
- Wic chcesz zosta farmerem?
- Bardzo kocham t ziemi. Urodziem si tutaj. Dla mnie to nie jest zwyky kawaek
ziemi i dom; to cz tradycji, do ktrej nale, zbudowanej przez ludzi, z ktrych jestem
dumny. Po ojcu bd jedynym mczyzn, ktry bdzie mg si zaj farm i na pewno go
nie zawiod. Tyle e...
Dotarli do wzniesienia nad drog i Michael zatrzyma konia; spojrza na Seana
zastanawiajc si, ile moe powiedzie obcemu mczynie.
- Tyle e? - Delikatnie ponagli go Sean.
Michael przyglda mu si, usiujc znale wytumaczenie dla zaufania, jakie budzi
w nim ten mczyzna - byo to przekonanie, e moe mu ufa bardziej ni komukolwiek
innemu na wiecie. Mia wraenie, e zna tego czowieka cae ycie i e wie ich jaka
niewidzialna ni - zwizek tak silny, i niemal namacalny.
- Chodzi o to - mwi dalej - e to nie jest wszystko, czego chc. Chciabym mie co
wicej ni tylko ziemi i bydo. To tak trudno wyjani. Mj dziadek by wielkim
czowiekiem; pracowa nie tylko ze zwierztami, ale i z ludmi. Mia... rozumie pan, co chc
powiedzie?
- Chyba tak. - Sean skin gow. - Chcesz sobie znale wasne miejsce na wiecie.
- Wanie. Chciabym decydowa o czym wicej, ni tylko kiedy wycofywa
zwierzta ze stada i kiedy je pitnowa, czy te gdzie zbudowa now studni.
- Co masz zamiar zrobi w tej sprawie?
- No c, studiuj teraz na uniwersytecie w Kapsztadzie. Jestem ju na trzecim roku i
dostan stopie naukowy na wita Boego Narodzenia.
- A co potem?
- Tak.
- Odsu si od niego - sykna ponownie Anna. - Nigdy wicej si do niego nie
odzywaj. Syszysz mnie, Michael? On jest zy. Zy! Nie zbliaj si nigdy do niego, bo ci
zniszczy. - Anna ciko dyszaa, trzsc si z nienawici i wciekoci. Jej gos by
bekotliwy, jakby postradaa zmysy. - Sean Courteney, opu nasz ziemi. Opu Theunis
Kraal i nigdy tu nie wracaj.
- Bardzo dobrze, Anno. Ju si wynosz.
- Michael. Wsiadaj na konia! - krzykna na syna. - Szybko. Odsu si od niego.
Michael wskoczy na siodo.
- Jed. No jed! - rozkazaa wonicy. Popdzone batem rumaki skoczyy do przodu,
tak e Anna upada na pluszowe siedzenie. - Michael, do domu. Natychmiast masz jecha do
domu!
Michael spojrza na Seana. By oszoomiony i nie wiedzia, co powiedzie.
- Ja... nie wierz, e pan...
- Porozmawiamy o tym kiedy, Mike.
Nagle wyraz twarzy chopca si zmieni, kciki ust si opuciy, a oczy zrobiy si
ciemne z alu.
- Nie - odpowiedzia, podnis rk na poegnanie i zawrci konia. Pochylony w
siodle pogalopowa za uciekajcym powozem.
- Michael! - krzykn za nim Sean, ale chopiec go ju nie usysza.
37. Sean wrci na wojn. Przed wyjazdem musia si poegna z rodzin, co wcale
nie byo takie atwe. Ada zachowywaa stoicki spokj, a Sean mia ochot potrzsn ni i
zawoa: Pacz, do diaba! Wiem, e chcesz paka! Natomiast Dirk urzdzi tak scen,
wieszajc si ramion ojca i drc si wniebogosy, e niemal dosta ataku histerii. Kiedy pocig
wreszcie ruszy, Sean ledwo hamowa wzburzenie, ktre przemino dopiero cztery godziny
pniej, tu przed wjazdem do Pietermaritzburga.
Ale tak naprawd nie uspokoi si, pki w barze nie wypi kilku szklaneczek brandy.
Nastpnie, z Mbejane nioscym ich baga, zacz si przedziera przez tum ludzi jadcych
ekspresem na pnoc. Na stacji stay jedynie wojskowe pocigi i na peronie Seana otaczali
gwnie onierze w mundurach koloru khaki. Wrd jednostajnych spowiaych zieleni
zdarzay si gdzieniegdzie barwne stroje kobiet, odprowadzajcych swoich mczyzn na
wojn. Pacz miesza si z gonym mskim miechem, gone rozmowy i nawoywania z
pochlipywaniem dzieci. Nagle Sean usysza, jak kto wykrzykuje jego imi. Rozejrza si
wok i zobaczy rami machajce do niego ponad gowami ludzi.
- Sean! Hej, Sean! - Z tumu wynurzya si gowa Saula i zaraz znika, by po chwili
pojawi si przy nastpnym podskoku. Gdy Sean przepcha si do niego, z radoci ucisnli
sobie rce.
- Co, u diaba, tu robisz? - spyta Saul.
- Wracam na sub. A ty?
- Wanie mi si skoczy tygodniowy urlop. Przyjechaem, eby zobaczy moj
crk. Co za szczcie, e ci zauwayem w tym tumie!
- Ruth jest z tob? - Sean nie mg si powstrzyma przed zadaniem tego pytania.
- Czeka w powozie przed stacj.
- Chtnie zobaczybym dziecko.
- Jasne! Znajdmy sobie najpierw jakie miejsca i zostawmy bagae. Mamy jeszcze
dwadziecia minut do odjazdu pocigu.
Sean spostrzeg Ruth, gdy tylko wyszli na schody przed stacj. Siedziaa w otwartym
powozie, a czarny sucy osania j parasolem od soca. Miaa na sobie szar sukni z
bufiastymi rkawami, ozdobion row lamwk, a na gowie olbrzymi kapelusz przystrojony czerwonymi rami. Pochylaa gow nad lecym na kolanach zawinitkiem w
biaych koronkach i Sean widzia jej twarz z profilu. Patrzc na jej spokojne rysy poczu nage
dawienie w gardle. Zatrzyma si w p kroku i szepn:
Sean, ktry te nie mia nic do roboty, z nudw wyczyci karabin. Potem grzebic w zbach
zapak bezmylnie gapi si przez okno na mae stada antylop, ktre pasy si wzdu linii
kolejowej. Jednym uchem owi szczegowe opisy przyjemnoci, jakie zapewnia
wacicielka Elephant House, i postanowi pozna to miejsce, jeli kiedykolwiek odwiedzi
Szanghaj.
- Co czytasz? - spyta w kocu Saula.
- Hmm? - Saul podnis nieobecny wzrok znad ksiki i Sean powtrzy pytanie. Westminsterski system rzdw. - Saul odwrci ksik, eby Sean mg zobaczy tytu.
- Jezu! - mrukn Sean. - Po co tracisz czas na takie rzeczy?
- Interesuj si polityk. - Saul przyj postaw obronn. Po chwili wrci do czytania.
Sean przyglda mu si uwanie.
- Masz moe jeszcze jakie inne ksiki ze sob? Saul otworzy torb.
- Moesz zacz od tej.
- Majtek narodw. - Sean oglda nieufnie ksik. - O czym to jest? - Ale Saul by
ju pochonity czytaniem.
Sean otworzy gruby tom i ze znudzeniem przebieg wzrokiem pierwsz stron.
Westchn ciko, gdy mino wiele czasu, odkd czyta cokolwiek poza pismami z banku.
Bez przekonania zabra si do lektury.
Godzin pniej Saul oderwa si od ksiki i spojrza na przyjaciela.
- Rozumiesz co z tego? - spyta Seana.
Sean mrukn co pod nosem nie podnoszc gowy. By cakowicie pochonity treci
ksiki. To byo naprawd wane. Jzyk Adama Smitha mia w sobie majestatyczn prostot.
Sean nie zgadza si z niektrymi wnioskami, ale przedstawiane argumenty prowokoway go
do formuowania myli, ktre wybiegay naprzd wyprzedzajc rozumowanie autora czasami dc w tym samym kierunku, a innym razem prowadzc do zupenie odmiennych
konkluzji.
Sean czyta w popiechu wiedzc, e bdzie musia jeszcze wrci do tej ksiki i
przeczyta j uwaniej. Obecnie by to jedynie zwiad na zupenie mu obcym terenie
ekonomii. Z oczami utkwionymi w czytanym paragrafie Sean wyszuka w kieszeni kawaek
owka i podkreli szczeglnie interesujcy fragment. Szybko czyta dalej. Teraz czciej
uywa owka.
Nie! - Napisa w jednym miejscu na marginesie.
Sean znalaz go szybko. onierz by ciko ranny, lea ze skrcon szyj. Wygrzeba
go z pltaniny bagay i pooy na wznak. Nie mog go std rusza, zdecydowa, lepiej bdzie
jak tu poczeka na sanitariuszy. Zostawi rannego i potkn si o nastpne ciao.
- Cholera z nimi - jkn, czujc przemon ch wydostania si z tego miejsca. Ten
czowiek ju nie y. Sean wyczu na skrze gadzi chd mierci. Zostawi nieboszczyka i
wysun si przez otwr na zewntrz.
Po cakowitych ciemnociach panujcych w wagonie teraz mia wraenie, e gwiazdy
owietlaj ziemi mocnym perowym wiatem. Wysoko nad lokomotyw unosia si chmura
pary, przednie wagony powbijay si w siebie jak zoona luneta, a dalsze byy poskrcane i
poamane niczym jaki okropny symbol zniszczenia. W przerwach pomidzy wagonami
strzelao kilka karabinw w odpowiedzi na zalewajcy onierzy ogie z linii burskich.
- Sean! - zawoa Saul ze swojej kryjwki za wywrconym wagonem.
Sean podbieg do niego. Musia krzycze, eby Saul go usysza.
- Zosta tutaj. Id poszuka Mbejane.
- Nigdy go nie znajdziesz w tym zamieszaniu. By z komi - posuchaj, co si tam
dzieje.
Z wagonu dla koni dobieg ich dwik, ktrego Sean wolaby nigdy w yciu nie
sysze. Byo to paniczne renie dwustu uwizionych, oszalaych ze strachu zwierzt. Byo to
jeszcze bardziej przeraajce ni wycie ludzi w wagonach.
- Dobry Boe! - wyszepta zmartwiay Sean. Nagle wybuch w nim gniew znacznie
silniejszy od strachu. - Skurwysyny. - Zgrzytn zbami i spojrza na rozcigajce si przed
nimi wzgrza. Burowie wybrali na zasadzk miejsce, gdzie tory kolejowe skrcay wzdu
wysokiego brzegu rzeki. Woda za nimi uniemoliwiaa onierzom ucieczk, a po drugiej
stronie torw wznosio si pofadowane wzgrze, z ktrego Burowie mogli ostrzela cay
pocig.
Na pierwszej fadzie leeli strzelcy, co najmniej dwustu Burw sdzc po sile ognia, a
ze szczytu nad nimi rozbyskiwa i przygasa ogniem maxim, ktry nieustannie przenosi
ogie wzdu pocigu w t i z powrotem. Sean przyglda mu si przez dusz chwil, potem
podnis karabin i wystrzeli cay magazynek w jego stron. Rozbyski z lufy karabinu
maszynowego stay si janiejsze, gdy zaoga maxima wzia na cel Seana. Wok gowy
zaczy mu wista pociski.
Sean zanurkowa za pocig, zaadowa karabin i wsta, eby odda strzay.
- Wy dranie! - wrzasn na nich, a jego gos musia dotrze do strzelcw, bo oni take
skoncentrowali ogie na Seanie. Pociski gwizday niebezpiecznie blisko.
Sean przykucn szybko i zobaczy, e Saul take strzela.
- Skd masz karabin?
- Wrciem po niego. - Odpowied Saula przeryway kolejne wystrzay. Sean
umiechn si adujc bro.
- Ktrego dnia oberwiesz kulk za gupot - ostrzeg go.
- Bior przykad z ciebie - odci si Saul.
Sean wystrzela kolejny magazynek, ale jedynym efektem bya jeszcze wiksza
wcieko wywoana kopniciami karabinu. W tej samej chwili, gdy skoczy strzela,
usysza za sob gos Mbejane i zo wybucha pen si.
- Nkosi.
- Gdzie bye, do jasnej cholery? - wydar si na niego Sean.
- Zgubiem wcznie. Zajo mi duo czasu, zanim znalazem je w ciemnociach.
Sean milcza przez chwil, przygldajc si wzgrzu. Po lewej stronie, w miejscu
gdzie may parw przecina wzgrze biegnc a do torw kolejowych, widniaa przerwa w
linii strzelcw. Maa grupka onierzy mogaby wspi si wwozem na gr, omijajc lini
Burw. Pozbawiony osony maxim nie byby trudn zdobycz.
- Mbejane, przynie swoje wcznie.
- Gdzie idziesz? - spyta Saul.
- Mam zamiar uciszy ten karabin maszynowy. Zosta tutaj i zajmij strzelcw na
fadzie.
Sean ruszy wzdu pocigu ku wylotowi wwozu. Przebieg Pidziesit jardw,
zanim zorientowa si, e za nim, obok Mbejane, biegnie rwnie Saul.
- Gdzie si, do diaba, wybierasz?
- Z tob.
- Nie ma mowy!
- Tak mylisz? - W gosie towarzysza zabrzmiaa nuta zacitego uporu, ktry Sean
zdoa ju dobrze pozna. Nie byo czasu na ktnie. Dobieg do koca pocigu, gdzie
zaczyna si wwz, i przypad do ziemi za wywrconym wagonem. Wysun gow, eby
oceni sytuacj.
Jar by wski, ale dostatecznie gboki, a krzaki porastajce jego brzegi powinny
zasoni ich przed Burami. Na szczycie bya znaczna przerwa pomidzy ich liniami.
- Powinno si uda - zdecydowa i zwrci si do dwch towarzyszy. - Pjd pierwszy.
Saul, idziesz za mn, tylko uwaaj, eby nie narobi haasu.
Sean spostrzeg, e rozbici onierze zaczli si wreszcie organizowa. Wszdzie byo
sycha rozkazy oficerw i po chwili sto karabinw odpowiedziao ogniem na ostrza Burw.
- W porzdku. Id. - Sean wsta. - Ruszycie za mn, dopiero jak si przedr na drug
stron.
Nie zrobi jeszcze kroku, gdy zatrzyma go jaki gos.
- Co wy robicie?
- A co ci do tego? - odkrzykn niecierpliwie Sean.
- Jestem oficerem. - Sean rozpozna gos i posta trzymajc obnaon szabl w rce.
- Acheson!
Mina sekunda, zanim Acheson take go sobie przypomnia.
- Courteney. Co chcesz zrobi?
- Wejd tym wwozem, eby uciszy maxima.
- Mylisz, e uda ci si do niego dotrze?
- Zobaczymy.
- Dobra. Moesz i. Wesprzemy ci ogniem, jeli ci si powiedzie.
- Zobaczymy si na szczycie - odkrzykn Sean i rzuci si dugimi susami ku
wylotowi wwozu.
Szli w milczeniu gsiego, a strzay i krzyki zaguszay ich kroki Sean sysza nad sob
gosy strzelcw, ktre staway si coraz goniejsze, w miar jak zbliali si do ich pozycji.
Teraz byy ju bardzo blisko, bezporednio nad ich gowami, po obu stronach wwozu.
Wspinali si dalej i gosy zostay za nimi. Przeszli.
Przed szczytem jar stawa si coraz pytszy. Sean wystawi gow ponad krawd i
rozejrza si na strony. Poniej widniay niewyrane ksztaty lecych w trawie Burw.
Patrzc z gry widzia, jak ich karabiny wyrzucaj dugie pomaraczowe bryzgi pomieni.
Odpowied z brytyjskich linii wygldaa jak drobne wiateka rozbyskujce pomidzy
ciemn pltanin wagonw.
Sean skoncentrowa si na maximie. Szybko poj, dlaczego kule karabinowe z dou
nie wyrzdzay mu adnej szkody. Ustawiony poniej krawdzi szczytu na wysunitym
wybrzuszeniu zbocza, karabin maszynowy by osonity od dou przez szaniec zbudowany z
ziemi i kamieni. Gruba lufa chodzona wod wystawaa przez wsk szczelin szaca, a
trzyosobowa zaoga bya schowana za jego cian.
- Chodcie - szepn Sean i wypez z wwozu na brzuchu. Jeden z ludzi
obsugujcych karabin spostrzeg go, gdy Sean znajdowa si kilka krokw od szaca.
- Magtig! Pasop, daars 'n!
Sean rzuci si na niego z podniesionym do gry karabinem i mczyzna nie skoczy
zdania. Za Seanem skoczyli Saul i Mbejane i przez kilka sekund wok maxima kbiy si
walczce ciaa. Po kilku sekundach byo po wszystkim i trzej napastnicy dyszeli ciko w
nagej ciszy.
- Saul, wiesz jak si z tym obchodzi?
- Nie.
- Ja te nie. - Sean przykucn za podstaw maxima i pooy donie na dwch
uchwytach. Kciuki automatycznie spoczy na podwjnych spustach.
- Wat makeer julle daar bo? Skiet, man, skiet! - krzykn na nich z dou Bur.
- Wag maar 'n oomblik - dan skiet ek bedonderd - odpowiedzia mu Sean.
- Wie's daar? Kto to? - zapyta Bur i Sean pochyli karabin. Byo zbyt ciemno, eby
mg posuy si celownikiem, wic tylko wycelowa luf w d i nacisn kciukami spusty.
Ramionami wstrzsny drgawki, jak u czowieka posugujcego si motem sprynowym, a
szorstki bbnicy haas niemal go oguszy. Sean przesuwa luf agodnym ukiem, omiatajc
kulami gra znajdujc si pod nim od jednego koca do drugiego.
Wzdu burskiej linii rozszalaa si burza krzykw i jkw i Sean rozemia si z
dzik radoci. Ostrza pocigu usta w jednej chwili, gdy przeraeni ludzie rozbiegli si na
wszystkie strony, chowajc si przed kulami. Wikszo uciekaa do koni przywizanych
daleko od szczytu, poza zasigiem maxima, za brytyjscy onierze wiwatujc zaczli si
wspina za nimi na gr. Zapewniali Seanowi oson obiecan mu przez Achesona.
Jedynie niedua grupka Burw biega w jego stron, wrzeszczc wciekle i strzelajc.
Przed szczytem znajdowa si fragment terenu niedostpny dla pociskw z maxima.
- Zmykajcie std. Rozbiegnijcie si na boki - krzykn Sean na Saula i Mbejane,
przenoszc ciki karabin na kamienny parapet przed nim, eby zwikszy kt ostrzau. Lecz
przy przenosinach musiaa zagi si tama, gdy po pierwszym strzale karabin zablokowa
si i umilk. Sean podnis go nad gow, sta przez chwil nieruchomo i wreszcie cisn nim
we wspinajcych si ludzi. Maxim trafi tylko dwch, ktrzy potoczyli si bezwadnie w
traw. Sean poprawi wic kamieniem wielkoci duego jaka. Potem zapa nastpny. Wyjc
z podniecenia i strachu ciska jeden gaz za drugim. Przeciwnik nie wytrzyma tego
bombardowania i ludzie rozbiegli si na boki, przyczajc si do grupy uciekajcych do koni.
Tylko jeden czowiek wspina si wytrwale na szczyt. By to potnie zbudowany
mczyzna, ktry szed szybko w milczeniu. Sean nie trafi go trzema kamiennymi pociskami
i nagle przeciwnik by zbyt blisko, ledwie dziesi stp od niego. Zatrzyma si na krawdzi
szczytu i podnis karabin. Z tej odlegoci, nawet w ciemnociach Bur nie mg chybi i
Sean skoczy na niego ze ciany. Przez chwil lecia w powietrzu, by zaraz uderzy w pier
Bura z si, ktra pozbawia ich obu oddechu. Poturlali si w traw, kopic i mocujc si,
obijajc si o skay, a wpadli na ciernisty krzak, ktry ich zatrzyma.
- Ty piekielny Holendrze! - rykn chrapliwym gosem Sean Wiedzia, e moe by
tylko jeden wynik tych zapasw. Sign pewnie do garda wroga i z niedowierzaniem poczu,
e jego rka ugrzza w ucisku, ktry niemal poama mu koci.
- Kom, ons slaat aan. - Usta mczyzny byy o cal od ucha Seana. Ten gos poznaby
na kocu wiata.
- Jan Paulus!
- Sean! - Zaskoczenie spowodowao, e Jan Paulus rozluni nieco ucisk i Sean
wyrwa rk.
Tylko raz w yciu spotka czowieka, ktry dorwnywaby mu si
i teraz znowu stanli naprzeciw siebie. Sean podpar praw rk brod Jana Paulusa i
zacz odgina mu gow do tyu, wspierajc j o owinite wok szyi lewe rami. To
powinno zama mu kark, ale w odpowiedzi Jan Paulus otoczy ramionami pier napastnika i
cisn z caej siy. Po kilku sekundach od napywu krwi Seanowi zacza puchn twarz. Z
otwartych ust wysun si jzyk.
Mimo e pozbawiony oddechu, Sean wzmocni nacisk na gow Jana Paulusa czujc,
e lekko odchyla si do tyu. Jeszcze tylko cal i krgosup pknie.
Mia wraenie, e ziemia umyka mu spod stp, a przed oczami zaczy lata czarne
paty, przez ktre nic nie mg dojrze. miertelne niebezpieczestwo dodao mu si. Pchn
mocniej brod Bura do gry. Drgna. Jan Paulus wyda z siebie stumiony jk i jego ucisk
nieco zela.
Znowu, pomyla Sean, znowu. Zebra resztk si, eby zakoczy walk. Zanim
jednak zdoa ich uy, Jan Paulus wylizn mu si z rk, zmieni chwyt i odsun Seana od
siebie. Pod miednic Seana wsuno si kolano. Podrzucio go do gry i do przodu, obracajc
nim w powietrzu, tak e musia puci gow przeciwnika, eby zagodzi upadek.
Uderzy krzyem o wystajc ska i jego ciao sparaliowa niesamowity bl. Przez
szum w gowie przedzieray si krzyki podchodzcej coraz bliej brytyjskiej piechoty.
Zobaczy, jak Bur zrywa si na nogi, patrzy w d na owietlone wiatem gwiazd bagnety i
rzuca si do ucieczki.
Sean dwign si ciko z ziemi i ruszy za nim w pocig, ale bl w plecach zwolni
jego ruchy i Jan Paulus dotar do szczytu dziesi krokw przed nim. Kiedy tam ju si
znalaz, z ciemnoci po lewej stronie wychyna jaka posta i szybko zmniejszajc odlego
rzucia si za nim w pogo, niczym pies goczy dopadajcy rannego koza. Sean rozpozna
Mbejane z dug stal byszczc w jego rkach, ktr Zulus unis wanie nad plecami Jana
Paulusa.
- Nie! - krzykn Sean. - Nie, Mbejane! Zostaw go! Mbejane zawaha si, zwolni bieg
i obejrza si.
Sean sta na skraju szczytu, trzymajc si oburcz za krzy i ciko dyszc. Po chwili
z ciemnoci na przeciwlegym stoku rozleg si stukot kopyt pojedynczego konia.
Odgos kopyt szybko przycich, zaguszony przez zbliajcych si z przeciwnej strony
onierzy. Sean obrci si i pokutyka w ich kierunku.
rozmw.
- Nie mw tak gono - szepn Saul.
Siedzcy w pluszowym fotelu genera wyprostowa si, odwrci gow i przyjrza si
przez monokl przybyszom, podczas gdy jego adiutant nachyli si do niego i szepn:
- Mieszkacy kolonii.
Sean mrugn do niego i podszed do recepcjonisty stojcego za lad.
- Dzie dobry panu. - Urzdnik przyjrza mu si niechtnym wzrokiem. - Czy ma pan
rezerwacje dla mojego szefa sztabu i dla mnie?
- Na jakie nazwisko, sir?
- Przykro mi, ale nie mog panu poda adnych nazwisk. Podrujemy incognito powiedzia powanym tonem Sean. Recepcjonista spojrza na niego bezradnie. Sean zniy
gos do konspiracyjnego szeptu. - Czy widzia pan moe, jak wchodzi tu mczyzna z
bomb?
- Nie. - Recepcjonista cofn si o krok. - Nie, nie widziaem.
- To dobrze. - Sean wyglda, jakby poczu ulg. - W takim razie wemiemy
apartament Victoria. Niech pan kae zanie nasz baga na gr.
- Genera Caithness zaj ju ten apartament, sir. - Urzdnik by coraz bardziej
zdesperowany.
- Co takiego? - rykn Sean. - Jak pan mia!
- Ja nie... Nie mielimy... - Jkajc si, recepcjonista cofn si o krok.
- Wezwij pan tu wacicielk - rozkaza Sean.
- Tak jest, sir. - Mczyzna znikn za drzwiami z napisem Wstp wzbroniony.
- Oszalae? - Saul z zaenowaniem przestpowa z nogi na nog. - Nie sta nas na
wynajcie pokoju w takim hotelu. Lepiej chodmy std jak najszybciej. - Czujc na sobie
krytyczne spojrzenia wszystkich znajdujcych si w hallu goci, Saul zdawa sobie spraw,
jak bardzo zszargane s ich mundury.
Zanim Sean zdy mu odpowiedzie, z pokoju z napisem Wstp wzbroniony
wysza pikna, w tej chwili bardzo rozzoszczona kobieta, ktrej oczy sypay iskry jak
niebieskie szafiry wiszce na jej szyi.
- Jestem pani Rautenbach - wacicielka hotelu. Chcia si pan ze mn widzie.
Sean w odpowiedzi umiechn si tylko. Jej gniew zacz taja, gdy zacza go
rozpoznawa w le dopasowanym mundurze i bez brody.
40. Kilka dni pniej Sean i Saul zameldowali si w miejscowym dowdztwie i ani
nie otrzymali kwater, ani nie wyznaczono im adnych zada. Wygldao na to, e kiedy ju
zgosili si na sub, armia przestaa si nimi interesowa. Kazano im si codziennie
meldowa, a tak poza tym zostawiono ich samym sobie. Wrcili wic do hotelu Candy i
spdzali wikszo dnia na grze w karty i w bilard, a wieczory na piciu i rozmowach.
Po tygodniu Sean by cakowicie znudzony takim yciem. Znuya go rola ogiera, bo
nawet manna z nieba moe si w kocu przeje. Tote z ulg zgodzi si towarzyszy Candy
na obiedzie wydanym przez lorda Kitchenera, ktry wici swj awans na gwnodowodzcego armii w Afryce Poudniowej.
- Wygldasz jak mody bg - pochwalia go Candy, gdy wszed do jej pokoju przez
ukryte drzwi czce jej sypialni z apartamentem Victoria. Kiedy Candy pierwszy raz
pokazaa mu tajemne przejcie i zademonstrowaa, jak bezszelestnie odsuwaj si drzwi za
dotkniciem guzika, Sean ledwie powstrzyma si od zapytania, ilu mczyzn przed nim
posugiwao si tymi drzwiami. Nie miao sensu czu urazy do bezimiennych poprzednikw,
ktrzy przechodzili sekretnym przejciem po to, by nauczy Candy tych wszystkich sztuczek,
ktrymi teraz go zabawiaa.
- Ty te wygldasz wspaniale. - Candy bya ubrana w sukni z niebieskiego jedwabiu,
pod kolor oczu, a na szyj woya diamenty.
- Jeste prawdziwym dentelmenem. - Podesza do niego i wygadzia mu jedwabne
klapy wieo na wieczr uszytego garnituru. - Szkoda, e nie masz swoich medali.
- W ogle nie mam medali.
- Och, Sean! Musisz mie! Za te wszystkie dziury od kul powiniene dosta medale.
- Przykro mi, Candy. - Sean si umiechn. Czasami Candy tak mao przypominaa
wiatow dam. Mimo e bya od niego o rok starsza, czas nie zniszczy delikatnej karnacji
jej skry i koloru wosw, ktre zazwyczaj kobiety trac bardzo szybko. Jej ciao nadal byo
szczupe i zgrabne, a rysy szlachetne.
- Niewane. Nawet bez medali bdziesz najprzystojniejszym mczyzn tego
wieczoru.
- A ty bdziesz najpikniejsz kobiet.
Sean rozpar si wygodnie na skrzanych siedzeniach, gdy powz wiz ich ulic
Commissioner w kierunku hotelu Grand National. Cygaro palio si rwno, zwieczone
calowym, srebrnym koniuszkiem popiou, kieliszek brandy, ktry wypi przed wyjciem,
Olbrzymie rda dochodu, jak Ameryka, Indie, Afganistan i Afryka Poudniowa zaczy z
wolna wysycha. Pewnego dnia potne drzewo runie i rozpadnie si na tyle kawakw, e
wszyscy poznaj, i bya to raczej mikka sosna ni twardy tek.
Przygldajc si gociom, Sean czu si wrd nich obco. Mia wraenie, e pod
wzgldem celw i postawy blisi s mu obszarpani mczyni, ktrych mauzery nadal daway
odpr brytyjskim onierzom na bezkresnych stepach.
Dobry nastrj Seana wisia na wosku, odsun wic na bok ponure myli, wymieni
pusty kieliszek na peny i sczc te wino sprbowa wczy si do wesoej rozmowy, jak
kilku modszych oficerw zabawiao Candy. Lecz udao mu si jedynie nabra przemonej
ochoty, eby strzeli jednego z nich w wypielgnowane wsiki. Rozwaa wanie t ide,
kiedy poczu czyj do na swoim ramieniu.
- Witaj, Courteney. Widz, e mona spotka ci wszdzie, gdzie jest jaka bijatyka
lub bezpatne drinki. - Zaskoczony Sean obrci si i zobaczy surow twarz i dziwnie wesoe
oczy generaa Johna Achesona.
- Witam, panie generale. Jak widz, pana rwnie mona spotka w podobnych
okolicznociach. - Sean umiechn si do niego.
- Co za cholernie kiepski szampan. Stary Kitchener zrobi si skpy. - Genera
przyjrza si uwaniej nienagannie skrojonemu garniturowi Seana. - Trudno odgadn, czy
otrzyma pan odznaczenia, do ktrych pana rekomendowaem.
Sean potrzsn przeczco gow.
- Nadal jestem sierantem. Nie chciaem zawstydzi sztabu generalnego pokazujc si
w moich szewronach.
- Hmm! - Oczy Achesona zwziy si lekko. - To musi by jakie niedopatrzenie.
Zajm si tym.
- Zapewniam pana, e czuj si zupenie szczliwy w swojej randze.
Acheson skin gow i zmieni temat.
- Nie pozna pan jeszcze mojej ony. - Wygldao na to, e Sean zdoby sobie
nieoczekiwanie silnego poplecznika. Nie domyla si nawet, e genera uwaa go za swoj
szczliw gwiazd. Jego wasny awans mia miejsce w czasie ich pierwszego spotkania.
Sean zamruga ze zdziwienia oczami.
- Nie miaem przyjemnoci by jej przedstawionym.
- No to chodmy.
- Poniewa w polu jest nadal osiemnacie tysicy Burw, poniewa nadal tworz
zorganizowan armi, poniewa ani razu nie ponieli cakowitej klski, a ponadto ci ludzie
maj charakter.
- Nic nie wiesz - Garry by wyranie podraniony, ale Acheson przerwa mu zrcznie.
- Przepraszam, pukowniku Courteney. - I zwrci si do Seana. - Jeli si nie myl, to
zna pan tych ludzi. - Zawaha si na chwil. - Zdaje si, e jest pan spokrewniony z jednym z
nich przez maestwo.
- Mj szwagier jest dowdc komanda Wynberger - potwierdzi Sean. Acheson
wiedzia o nim wicej, ni Sean przypuszcza. Musia pewnie zasign jzyka. Sean poczu
si podbechtany i z jego gosu znikna szorstko.
- Jak, wedug pana, bd dalej postpowa? - Acheson kontynuowa temat i Sean
ykn szampana zastanawiajc si nad odpowiedzi.
- Rozprosz si, podziel na tradycyjne oddziay, komanda. - Acheson skin gow.
Bdc w sztabie generalnym przekona si, e tak wanie si dziao.
- W ten sposb rozwi problem woenia ze sob zapasw. Kiedy nastanie pora
deszczowa, mniejsze oddziay nie bd take miay problemw z wypasem koni.
- Tak. - Sean czu, e wszyscy go teraz suchaj. Myla szybko, przeklinajc wino,
ktre go ju lekko zamroczyo. - Bd unikali walki, uciekali przed wikszymi oddziaami,
zawracali, eby zaatakowa flanki, i znowu uciekali.
- Zapasy? - spyta genera.
- Step jest ich spiarni. Dostan je w kadej farmie.
- Amunicja, bro, ubranie? - nalega Acheson.
- Kady brytyjski onierz, ktrego pojmaj lub zabij, zapewni im nowego leemetforda i sto sztuk amunicji.
- Ale jak dugo mog tak y? - spyta pobaliwie Garry, jakby mwi do dziecka. Jak daleko mog ucieka? - Rozejrza si wok, szukajc wsparcia, ale wszyscy patrzyli na
Seana.
- Mog ucieka tak daleko, jak szeroki jest step. - Sean obrci si do niego, ukuty
tonem brata. - Mj Boe, przecie znasz ich. Cika harwka jest dla nich normalnym
yciem, duma za ogniem, ktry dodaje im si.
- Przedstawiasz ciekawy obraz. - Garry si umiechn. - Rzadko spotyka si tyle
wyczucia wielkiej strategii wrd zwykych onierzy. - Obrci si do Achesona z min,
ktra wykluczaa Seana z dalszej rozmowy. - Jak ju mwiem, generale Acheson, jestem
przekonany...
- Chwileczk, pukowniku. - Tym razem Acheson wyczy go z rozmowy, zwracajc
si do Seana. - Gdyby pan dowodzi armi, przyjcie jakiej taktyki by pan sugerowa?
Garrick zakaszla znaczco, jakby chcia zwrci uwag goci, e jego brat zaraz zrobi
z siebie gupca. Nie umkno to Seanowi.
- Problem koncentruje si na jednym podstawowym punkcie: ruchliwoci wroga powiedzia twardo.
- Twoja obserwacja przynosi ci zaszczyt - mrukn po drugiej stronie stou Garry.
- Naszym pierwszym zadaniem powinno by uniemoliwienie nieprzyjacielowi
czstych odwrotw i znuenie go cigymi potyczkami - mwi dalej Sean, starajc si nie
zwraca uwagi na docinki Garry'ego.
- Uniemoliwienie? - spyta genera.
- Ograniczenie go do niewielkiego terenu - wyjani Sean.
- Jak?
- Na przykad przez zbudowanie cigu fortyfikacji - zaproponowa Sean.
- Moe poprawisz mnie, jeli si myl, ale czy sugerujesz, e powinnimy podzieli
cay step na zagrody i postpowa z nieprzyjacielem tak, jak z bydem? - Garry umiecha si
zoliwie.
- Nowe blokhauzy budowane wzdu linii kolejowych zdaj jak na razie egzamin.
Powinno by moliwe rozcignicie ich na cay step. Za kadym razem, kiedy wrg chciaby
przekroczy te linie, byby naraony na ostrza ze strony garnizonw i znalibymy
natychmiast jego pozycj.
- Koszty byyby olbrzymie - wskaza Acheson.
- Nie tak wielkie, jak utrzymywanie w polu wiermilionowej armii przez
najbliszych pi lat. - Sean z atwoci odpar zarzut. By zupenie pewien rodzcych mu si
w gowie idei. - Nastpnie, na niewielkim terytorium mona by uy maych oddziaw
jedcw, ktrzy nie cignc za sob artylerii i zapasw mieliby swobod ruchw. Oddziay
te atakowayby burskie komanda; nkajc je nieustannymi napadami i zasadzkami spychayby
je ku blokhauzom, nie dawayby im czasu odpocz czy choby napoi koni. Partyzantk
naley zwalcza jej wasnymi metodami.
Acheson skin w zamyleniu gow.
- Mw dalej.
- Nastpnie naleaoby wysiedli farmy - cign Sean. - Zebra kobiety i starcw,
ktrych zapasy su komandom. Zmusi Burw do dziaania w prni.
Pniej Sean mia poaowa impulsu, ktry zmusi go do wypowiedzenia tej myli.
Moe Kitchener zastosowaby polityk spalonej ziemi bez sugestii Seana. Moe Sean wcale
nie by odpowiedzialny za stworzenie obozw koncentracyjnych, ktre wzbudziy w ludziach
i w nim samym tak wielk nienawi, e musia z ni walczy do koca ycia. Nigdy si tego
nie dowiedzia. By zy i pijany, ale ta wymwka nie potrafia uciszy jego sumienia.
Nagle poczu si zupenie wypalony, jakby ogarnity przeczuciem za, ktre wanie
zasia. Siedzia zatopiony w mylach, podczas gdy inni dyskutowali jego idee, rozszerzajc je,
tworzc w oparciu o nie zarysy planw.
Kiedy obiad si skoczy i gocie przeszli do nastpnej sali na kaw, Sean podj
jeszcze jedn prb pogodzenia si z bratem. Podszed do niego, zapominajc o swojej dumie.
- Byem w zeszym miesicu w Ladyburgu. Wszyscy s zdrowi. Ada napisaa do
mnie...
- Dostaj co tydzie Ust od mojej ony, macochy i syna. Wiem dobrze, co si u nich
dzieje. Dzikuj. - Garry patrzy gdzie ponad ramieniem brata.
- Garry...
- Przepraszam. - Garry skin sztywno gow i pokutyka do grupy oficerw. Nie
odwrci si do Seana.
- Chodmy do domu, Candy.
- Ale, Sean...
- Chod.
Sean nie spa tej nocy.
- Nie, sir.
- Czy mog zapyta dlaczego?
- Nie miaem... Nie uwaaem, eby te okazje zasugiway na szczeglne wyrnienie.
- Uwaa pan, e myliem si w swoim osdzie? - spyta grzecznie Acheson.
- Nie, sir. Oczywicie, e nie - zaprzeczy szybko Garry.
- No wic? - Oczy generaa byy bladoniebieskie i zimne.
- Rozmawiaem z nim. Pogratulowaem mu. Po Colenso daem mu urlop.
- Bardzo wspaniaomylne z pana strony, zwaszcza ze wzgldu na rany, jakie
otrzyma w tej bitwie.
- Nie chciaem, eby... Widzi pan, on jest moim bratem. Byo mi niezrcznie. To
byoby faworyzowanie. Nie mogem nic zrobi. - Garry wi si na krzele, a jego donie
uniosy si do gry, drapic powietrze, jakby chciay z niego wydoby brakujce sowa.
- To paski brat? - spyta Acheson.
- Tak. Mj brat. Znam go. Ja go znam, pan nie, Nie ma pan nawet pojcia. - Garry
czu, jak jego myli si plcz. Wasny gos wydawa mu si wyjtkowo piskliwy. Musia
wszystko wytumaczy. Musia powiedzie o wszystkim Achesonowi. - Moja noga - niemal
pisn - moja noga. Widzi j pan. Niech pan spojrzy! To on zrobi. Zabra mi nog. Nie zna go
pan. Jest zy, zy. Mwi panu, e jest zy.
Wyraz twarzy Achesona nie zmieni si, ale jego oczy stay si jeszcze zimniejsze i
uwane. Garry czu, e musi dotrze do niego, przekona go.
- Anna. - Usta Garry'ego byy wilgotne i drce. - Moja ona, Anna. To on jej to
zrobi. Wszystko, czego dotknie - nie ma pan pojcia, jaki on jest. Ja go znam. On jest zy.
Prbowaem, miaem nadziej pod Colenso, ale jego nie mona zniszczy. To on wszystko
niszczy.
- Pukowniku Courteney! - Ostry gos przerwa jego bekot i Garry drgn na dwik
gosu generaa. Zakry usta rk i wolno opad na krzeso.
- Chciaem tylko wyjani. Pan nie rozumie.
- Wydaje mi si, e rozumiem. - Acheson wymawia ostro i krtko kade sowo. Udzielam panu bezterminowego urlopu ze wzgldu na kopoty zdrowotne.
- Nie moe pan tego zrobi. Nie zo rezygnacji.
- Nie prosz pana o ni - stwierdzi Acheson. - Jeszcze dzisiaj przel papiery do
paskiej kwatery. Moe pan pojecha jutrzejszym pocigiem.
42. Tego popoudnia Sean spdzi dwie godziny z Achesonem. Kiedy wrci do
hotelu, znalaz Saula w pokoju bilardowym. Sean wybra sobie kij. Saul pooy obie kule na
stole i wyprostowa si.
- No i? - spyta, gdy Sean nakada kred na czubek kija.
- Nie uwierzysz.
- Powiedz mi, to si przekonamy.
Umiechajc si tajemniczo Sean uderzy dwa razy i wstrzeli czerwon kul.
- Awans z sieranta na majora z niezalenym dowdztwem - oznajmi.
- Ty?
- Ja. - Sean zachichota i spudowa.
- Musieli w sztabie poszale.
- Poszaleli czy nie, od tej pory masz stawa na baczno w mojej obecnoci, okazywa
mi respekt i spudowa.
Saul spudowa.
- Jeli jeste oficerem i dentelmenem, to czemu nie zamkniesz gby, kiedy gram?
- Ty take awansowae.
- Ja?
- Jeste teraz porucznikiem - poinformowa go Sean.
- Nie!
- Z ma byskotk.
- Z jak znowu byskotk?
- Z medalem, gupku.
- Nie wierz wasnym uszom. - Saul rozemia si penym gosem. Sean stwierdzi, e
lubi sucha tego miechu. - Jaki medal i za co?
- Medal za Wzorow Sub. Przyznali ci go za obron pocigu.
- Ale, Sean, ty... Sean przerwa mu.
- Tak, ja te dostaem ten sam. Starego Achesona zupenie ponioso. Zacz wiesza
medale i awanse na wszystkim co si ruszao z tym samym zaangaowaniem, co facet
naklejajcy plakaty z reklam nowej zupy. O may wos a przypiby odznaczenie
niczym groba.
43. Ale, kochanie, nawet nie dostae prawdziwego munduru. Wygldasz tak
nieporzdnie. - Candy, ktra przygldaa si z podwjnego ka, jak Sean si ubiera przed
lustrem, miaa bardzo zdecydowany pogld na to, co stanowi prawdziwy mundur. Powinien
by szamerowany zotem, ze zotymi guzikami i Orderem Podwizki na szkaratnym tle. Przyjrzyj si tym guzikom, przecie one nawet nie byszcz.
- Burowie lubi byszczce rzeczy, lepiej si do nich mierzy w socu. - Sean spojrza
na ni przez rami. Jej zote loki byy w nieadzie, a niebieski szlafroczek wicej odsania,
ni ukrywa. Sean szybko odwrci wzrok do lustra i odgarn wosy ze skroni. Byy lekko
przetykane siwizn. Wygldam bardzo dostojnie, zdecydowa. Kiepsko tylko z tym nochalem.
Sprbowa go wyprostowa palcami, ale nos, gdy tylko go puci, wrci do swojej normalnej
pozycji. - No c, musz ci ju opuci - powiedzia Sean.
Candy zerwaa si z ka ze smutn min i lekko drcymi ustami. - Zejd z tob. Poprawia popiesznie szlafroczek.
- Nie.
- Tak, mam dla ciebie prezent na poegnanie.
Na podwrku hotelu sta powz zaprzony w cztery dorodne muy. Candy
podprowadzia go do niego i podniosa brezent.
Dla ochrony przed zimnem Candy podarowaa mu barani kouch, sze wenianych
kocy i jedwabn puchow kodr, dwie poduszki i materac, a take skrzynk z brandy
Courvoisier i skrzynk szampana Veuve Clicquot. By nie umrze z godu, mia soje z
ososiem, dem z truskawek, kawior w maych soiczkach i puszki z delikatesami, wszystko
zapakowane w drewniane skrzynki. Candy pomylaa take o jego zdrowiu, umieszczajc w
powozie apteczk z lekarstwami i sprztem chirurgicznym. Przeciwko Burom Sean otrzyma
szabl z Toledo w wybijanej srebrem skrzanej pochwie i par koltw w mahoniowym pudle.
- Candy... - wymamrota Sean. - Nie wiem, co powiedzie. Umiechna si delikatnie
i wzia go za rami, przytulajc do siebie.
- To nie wszystko. - Skina na jednego ze sucych, ktry znikn w stajni i po
chwili wyprowadzi z niej araba penej krwi z angielskim siodem do polowania na grzbiecie.
- Mj Boe! - wykrzykn Sean, a ogier zataczy bokiem, a poranne soce odbio
si od jego sierci. Rumak rozd rowe, wielkie jak spodki chrapy, bysn biakami i stan
dba, pocigajc za sob sucego. - Candy, kochanie - powtrzy zdumiony Sean.
- egnaj, Sean. - Podaa mu usta do pocaowania i zaraz wyrwaa si z jego obj i
ucieka do hotelu.
Podczas gdy Saul zagrzewa Seana wesoymi okrzykami, Mbejane i sucy trzymali
rumaka przy pysku. Sean dosiad konia i kiedy go pucili, rozpocza si walka. W kocu
udao mu si okiezna araba na tyle, e zmusi go do skierowania si ku stacji kolejowej. W
drodze ko stawa dba, przygina eb do ziemi i popisywa si krokiem na sztywnych nogach.
Eccles przyglda si nadjedajcemu Seanowi bez wyrazu.
- Sierancie, z czego, do diaba, si miejecie?
- Nie miaem si, sir.
Sean zeskoczy z konia i z ulg odda go pod opiek dwch onierzy.
- Cakiem adne zwierz, sir.
- Jak mylisz, ile mona by za niego wzi?
- Chce go pan sprzeda, sir? - Eccles nie ukrywa ulgi.
- Masz cholern racj, e chc go sprzeda, ale to jest prezent, wic nie mog tego
zrobi w Johannesburgu.
- Wiem, e pukownik Jordan w Charlestown szuka porzdnego rumaka. Postaram si
uzyska dla pana dobr cen, sir.
Pukownik Jordan kupi nie tylko konia, ale take pistolety i szabl. Sekretarzowi
kasyna oficerskiego garnizonu w Charlestown zawieciy si oczy, gdy Eccles odwin
brezent z powozu.
Kiedy oddzia Seana wyruszy przez zimowe, brzowe pola ku rysujcym si na
horyzoncie grom Drakensberg, powozik jecha na kocu kolumny wyadowany po brzegi
maximami i skrzynkami z amunicj.
44. Pierwszej nocy by przymrozek i gwiazdy wieciy bardzo jasno, czyste i dalekie.
Rankiem ziemia obudzia si biaa i krucha od szronu, kada gazka i opady li zamieni
si w nocy w migoczce w pierwszych promieniach soca cacko. Cieniutka pokrywa odu
przykrywaa sadzawk, przy ktrej rozbili obz.
Mbejane ze skrami map zarzuconymi na ramiona przykucn obok Seana
opatulonego w zapity pod szyj kouch.
- Tej nocy rozbijemy obz pod tamt gr. - Sean wskaza na zachd na niebieski
stoek, ktry przed witem odcina si od nieco janiejszego nieba. - Znajdziesz nas tam.
- Nkosi. - Mbejane skin gow znad tabakierki.
- Powiedz mi co o nich. - Sean wskaza gow na grup Murzynw, ktrzy czekali z
wczniami przy sadzawce. - Czy to mczyni?
Mbejane wzruszy ramionami.
- Nie znam ich dobrze. Najlepszy jest ten, z ktrym rozmawiaem. Wiem tylko, e
pracuj za zoto, ale nie znam ich serc. - Zamilk, przygldajc si ludziom ubranym w
zniszczone europejskie ubrania, ktre wszdzie wypieray tradycyjne stroje plemienne. Ubieraj si bez godnoci. Moe jednak pod tymi szmatami kryj si mczyni.
- Nie mamy nikogo innego, wic musimy ich uy. auj jednak, e nie ma z nami
tych, ktrzy obecnie obrastaj w tuszcz przy swoich onach.
Mbejane umiechn si. Tydzie wczeniej przekaza wiadomo i wiedzia, e Hlubi
i Nonga pozbywaj si teraz nadmiaru tuszczu dc na pnoc ze swoich wiosek nad rzek
Umfolozi. Powinni wkrtce tu dotrze.
- Zrobimy tak - zwrci si do niego Sean. - Twoi ludzie rozprosz si przed nami i
bd szukali ladw. Konie tych, ktrych szukamy, nie maj podkw. Jeli znajdziecie wiey
trop, macie poda za nim tak dugo, a bdziecie wiedzieli, dokd prowadzi. Nastpnie
wrcicie szybko do mnie.
Mbejane skin gow i zay odrobin tabaki.
- Kiedy bdziecie szukali, zatrzymujcie si w wioskach i pytajcie ludzi. Jeli Mabunu
s na tym obszarze, ludzie bd o tym wiedzie.
- Bdzie jak kaesz, Nkosi.
- Soce wstaje. - Sean spojrza na owietlone szczyty. Doliny byy jeszcze pokryte
cieniem. - Id w pokoju, Mbejane.
Zulus zoy skry i przywiza je rzemiennym paskiem. Wzi do rki wczni i
ze zmczenia.
- Jakie wieci?
- Tylko stare lady. Jaki tydzie temu wielu ludzi obozowao za rzek. Dwadziecia
ognisk, ale nie w jednym rzdzie, jak to robi onierze. Nie zostawili te puszek po jedzeniu
jak onierze, kiedy zjedz miso. Nie mieli namiotw, a tylko materace z trawy. Wiele
materacy.
- Ile? - Pytanie byo bezsensowne, gdy Mbejane nie potrafi liczy. W odpowiedzi
wzruszy ramionami. - Tyle materacy, ilu mamy ludzi? - Sean znalaz waciwe porwnanie.
- Wicej. - Mbejane zastanowi si dobrze, zanim odpowiedzia.
- Drugie tyle? - nalega Sean.
- Moe drugie tyle, ale nie wicej. Jakich piciuset ludzi, domyli si Sean.
- Jak drog jechali?
Mbejane wskaza z poudnia na zachd.
Udawali si do Vryihed, eby znale schronienie wrd gr Drakensberg. To musiao
by komando Wynberger. Sean nie mia adnych wtpliwoci.
- A jakie wieci z wiosek?
- Ludzie si boj. Nie chc mwi, a to co mwi, jest bez znaczenia. - Mbejane nie
prbowa ukry obrzydzenia i pogardy, jak kady Zulus czuje do pozostaych plemion.
- Dobrze si spisae, Mbejane. Odpocznij teraz, bo przed witem wyruszymy.
Przez nastpne cztery dni jechali na poudniowy zachd. Zwiadowcy Seana
przeczesali teren na dziesi mil przed gwn kolumn, ale nic nie znaleli.
Pasmo Drakensberg wznosio si na poudniowym horyzoncie niczym zbkowany
grzbiet prehistorycznego zwierzcia. Na szczytach lea nieg.
Przez ca drog Sean wiczy ludzi, jak reagowa na atak z zaskoczenia. Strzelcy
rozcigali si w jedn lini i zostawiwszy konie osaniali maximy, by jak najszybciej je
przenie na najbliszy pagrek. Stranicy zbierali konie i uciekali z nimi za oson kopca czy
wwozu. Ludzie powtarzali po wielekro ten sam manewr.
Sean wiczy ich tak dugo, a pochylali si w siodach, eby rozmasowa obolae
krzye, i klli go nieustannie. wiczy ich dalej, a padali ze zmczenia, i nie przestawa,
pki nie zaczli nabiera nowych si. Wszystkim wyrosy brody, twarze si zaczerwieniy od
soca, a potem pociemniay od opalenizny. Take ich mundury pociemniay, tyle e od
brudu. Teraz ju go nie przeklinali. Czu, e budzi si w nich nowy duch; czciej si miali i
pewniej siedzieli w siodach, spali gboko mimo zimnych nocy i budzili si ochoczo. Sean
by tylko w niewielkim stopniu usatysfakcjonowany.
Rankiem dziesitego dnia Sean wraz dwoma zwiadowcami badali teren przed
oddziaem. Zsiedli wanie z koni, eby odpocz pomidzy kilkoma gazami, gdy Sean
zauway ruch na stepie przed nimi. Z dzik niecierpliwoci zeskoczy ze skay i pobieg do
konia po lunet.
- Do diaba! - mrukn rozczarowany, gdy szka przybliyy byszczce w socu
metalowe koce lanc. - Kawaleria.
P godziny pniej napotkali may patrol lansjerw, ktrzy badali teren przed wielk
kolumn jadc na poudnie od linii blokhauzw. Mody podoficer dowodzcy patrolem
poczstowa Seana cygarem i opowiedzia mu o najnowszych wydarzeniach.
De la Rey i Smuts wraz z trzema tysicami ludzi dziaali w Magaliesbergu na pnoc
od Johannesburga i wymykali si czterdziestu tysicom cigajcych ich onierzy. Na
poudniu w Wolnym Stanie umykali ludzie de Weta, ale jak podoficer zapewni Seana, tym
razem ich zapi. Pidziesit tysicy onierzy zapdzio komando w trjkt pomidzy lini
blokhauzw i rozlan rzek Riet. Na wschodzie byo najspokojniej. Dziaajcym tam
komandom brakowao przywdcw, wic pochoway si w grach otaczajcych Komatipoort.
- Jak dotd u nas take byo spokojnie, sir. Jednak nie podoba mi si ta cisza. Ten
Leroux to twardy zawodnik i bardzo przebiegy. Na razie ograniczy dziaania do kilku
napadw. Dziesi dni temu uderzy wraz z piciuset ludmi na kolumn naszych zapasw w
okolicy Charlestown. Zabili strae i zabrali tyle amunicji, e starczy im na du bitw, a
nastpnie zniknli w grach.
- Wiem. - Sean powanie skin gow. - Znalelimy ich obz.
- Od tego czasu nie dawa znaku ycia, sir. Staramy si go znale, ale jak dotd bez
powodzenia.
- Ilu ludzi ma ze sob?
- Mwi, e moe zebra trzy tysice. Moim zdaniem, to on si zaczai na co
naprawd duego.
Tej nocy Mbejane wrci do obozu po pnocy. Podszed wraz z dwoma ludmi do
wozu, pod ktrym spa Sean.
- Nkosi.
Sean obrci si na bok od razu przytomny po przebudzeniu.
- Mbejane? - Wygramoli si spod wozu.
Ksiyc ju wsta, okrgy i jasny. W srebrnym wietle Sean rozpozna ludzi, ktrych
przyprowadzi Mbejane, i wykrzykn z radoci:
- Na Boga! Hlubi! Nonga! - Przypomnia sobie obowizujce dobre maniery. - Witam
was.
Podszed do nich z szerokim umiechem na twarzy i uciska ich za ramiona. Kady z
nich odpowiedzia powanie, gdy odwzajemniali ucisk.
- Witaj, Nkosi.
- Jak si macie?
- Dobrze. Jak ty si masz?
Katechizm tradycyjnych przywita Zulusw moe cign si tak dugo, jak starcza
czasu. Sean zwolni ich ze suby ju ponad rok temu i teraz musia zapyta o ojca, brata,
stada i podr kadego z nich, zanim mg przej do spraw bardziej go interesujcych.
- Mijalicie po drodze Ladyburg?
- Przyszlimy t drog, Nkosi - przyzna Hlubi.
- Widzielicie Nkosizana Dirka?
Po raz pierwszy obaj si umiechnli, a ich biae zby bysny w wietle ksiyca.
- Spotkalimy Nkosizana - zachichota Hlubi. - Ronie jak mody byczek. Ju nosi
pierwsze lady walki, zaszczytny siniak pod okiem.
- Jest take coraz mdrzejszy - chwali go Nonga. - Powiedzia nam rzeczy, ktre s
napisane w ksice.
- Przysya pozdrowienia dla Nkosi, swojego ojca i prosi, eby pozwolono mu opuci
szko i przyczy si do niego. Mwi, e ju jest wyszkolony w liczbach i ksikach - doda
Hlubi.
Sean rozemia si.
- A co u Nkosikazi, mojej matki? - spyta.
- Jest zdrowa. Posya ci t ksik. - Hlubi wyj poplamion kopert zza opaski
biodrowej. Sean schowa j do kieszeni, eby przeczyta pniej.
- No wic. - Wymiana grzecznoci dobiega koca i Sean mg wrci do spraw
biecych. - Jakie wieci o Mabunu? Znalelicie jakie lady?
Mbejane przykucnwszy na ziemi, pooy obok siebie wcznie i tarcz. Inni poszli
za jego przykadem.
- Mw. - Mbejane rozkaza Hlubiemu.
- Przyszlimy krtsz drog przez gry - wyjani Hlubi. - Na pagrkach przed grami
znalelimy ciek zrobion przez wiele koni i idc za nimi dotarlimy do miejsca
otoczonego skaami. S tam Mabunu z bydem i wozami.
- Jak daleko jest to miejsce? - spyta niecierpliwie Sean.
- Dzie drogi od nas. Jakie trzydzieci mil.
- Ilu Mabunu widzielicie? - zapyta Sean i Mbejane mu odpowiedzia:
- Tylu, ilu obozowao w miejscu, o ktrym ci mwiem.
Sean zdecydowa, e to ma sens. Jan Paulus musia podzieli swoje siy na mniejsze
oddziay, eby atwiej zdobywa zapasy i kry si a do czasu, kiedy bdzie potrzebowa
wszystkich ludzi.
- Idziemy - zdecydowa Sean i wsta. Eccles obudzi si szybko.
- Sierancie, zwiadowcy znaleli mae burskie komando, ktre rozbio si obozem
niedaleko std, za tymi grami. Niech ludzie siodaj konie.
- Sir! - Wsy Ecclesa, wygniecione przez sen, dray jak u psa myliwskiego.
Kiedy obz zacz budzi si do ycia, Sean dooy drzewa do ognia. Siedzc przy
tym, migajcym wietle wyrwa stron z notatnika i polini koniec owka.
- Hlubi! - zawoa.
- Nkosi!
- We t ksik - poda mu kartk. - Tam s onierze. - Wskaza rk na pnoc. Zanie im to.
- Eccles, zatrzymamy si tutaj Niech ludzie napoj konie. Mog popuci poprgi, ale
niech nie zdejmuj siode. adnych ognisk Wolno im tylko usi i odpocz.
- Tak jest, sir.
- Pojad do przodu, zby przyjrze si ich obozowi. Kiedy mnie nie bdzie, rozdasz
ludziom dodatkowo po sto sztuk amunicji. Sprawdcie maximy. Powinienem wrci za dwie
godziny.
- Kiedy ruszymy, sir?
- Wyjedziemy po zapadniciu zmroku. Chc zajc pozycj do ataku, jak tylko wstanie
ksiyc. Moesz to powiedzie ludziom.
Kiedy Sean i Nonga ruszyli piechot w gor doliny, ze szczytu grani obserwowao ich
dwch ludzi. Brodaci mczyni leeli na ziemi schowani pomidzy skaami. Jeden z nich na
skrzanej kurtce nosi pas od pistoletu brytyjskiego oficera, ale obok niego na skale lea
karabin mauzer.
- Wysali szpiegw do obozu - szepn jeden z nich. Jego towarzysz odpowiedzia w
taal:
- Ja, musieli go wypatrzy.
- Pojed szybko do wujka Paula i powiedz mu, ze mamy w zasigu rk trzystu
onierzy dojrzaych do zerwania.
Drugi Bur umiechn si porozumiewawczo i zacz si wyczogiwa do tyu. Kiedy
by pewien, ze nie mona go dostrzec z dou, podbieg do konia i poprowadzi go kawaek do
trawy, ktra zaguszy ttent kopyt.
Godzin pniej Sean wrci z rekonesansu.
- Eccles, mamy ich - umiechn si okrutnie do Saula i Ecclesa. - Obz jest jakie
dwie mile przed nami, schowany w kotlinie pomidzy wzgrzami.
Sean przykucn i wygadzi doni ziemi przed sob.
- Zrobimy to w nastpujcy sposb. - Zacz rysowa kocem gazki w piasku. - To
jest nasz wwz. Znajdujemy si tutaj. Tu jest ich obz, a tu, tu i tu wzgrza. Tu jest wejcie
do kotliny. Umiecimy maximy w tym miejscu ze stu ludmi poniej. Chc, eby...
Nagle narysowana na ziemi mapa wybucha, zasypujc mu twarz, oczy i otwarte usta
piaskiem.
- Co jest do jasnej... - rykn Sean otrzepujc piasek, ale reszta jego wypowiedzi
zostaa zaguszona wystrzaami z mauzerw.
Sean spojrza zazawionymi oczyma na szczyt grani.
- O Boe! - Nad ca krawdzi unosia si chmura dymu z wystrzaw, niczym piana
z fal unoszona nad morzem przez siln bryz. Sean poderwa si na nogi.
- Do rzeki! cignijcie konie do rzeki - wrzasn na cae gardo przekrzykujc
wystrzay, wist rykoszetujcych pociskw i guchy odgos kul wbijajcych si w ziemi i w
ciaa.
- Do rzeki! Chowajcie si do rzeki! - Pobieg wzdu kolumny onierzy, ktrzy
wyszarpywali karabiny z olstrw przy siodach, walczc ze stajcymi dba i rzucajcymi si
do ucieczki komi. Ogie Burw chosta ich bezlitonie, zostawiajc ludzi i zwierzta
lecych w trawie i jczcych z blu. Wystraszone konie rozbiegy si po wwozie z lejcami
wlokcymi si po ziemi i strzemionami obijajcymi si o ich boki.
- Zostawcie je! Niech uciekaj! Chowajcie si w wodzie! - Dwa muy cignce powz
leay ranne na ziemi, walc dziko kopytami. Sean zerwa brezent i podnis jeden z
karabinw maszynowych. Pod jego rk kula oderwaa drzazg z boku powozu.
chwili kula wystrzelona przez snajpera wyrzucia fontann ziemi tu przed jego twarz i Sean
zanurkowa za krawdzi.
- Wikszo rannych zdoaa dopezn do brzegu, sir. Ci, ktrym si to nie udao,
bd mieli si lepiej w trawie ni w wodzie.
- Eccles, ilu stracilimy?
- Jakich dwunastu zabitych i dwa razy tyle rannych. Mielimy duo szczcia.
- Tak - mrukn pod nosem Sean. - Na pocztku strzelali za wysoko. Nawet najlepsi
strzelcy popeniaj ten bd, gdy strzelaj z gry w d.
- I tak im si udao zapa nas ze spuszczonymi gaciami - powiedzia ponuro Eccles i
Sean pochwyci nut przygany.
- Wiem. Powinienem umieci strae na grani - zgodzi si z nim. Nie jeste
Napoleonem, powiedzia sobie. Wok le ciaa, ktre to potwierdzaj. - Ilu ludzi stracio
bro? - zapyta.
- Mamy dwiecie dziesi karabinw i maxima, sir. Zdyem wyda kademu
dodatkowo po sto sztuk amunicji przed samym atakiem.
- Powinno wystarczy - zdecydowa Sean. - Teraz musimy jedynie si utrzyma,
dopki mj zwiadowca nie przyprowadzi posikw.
Przez nastpne p godziny nic si nie zdarzyo poza okazjonalnymi strzaami
snajperw z grani. Sean przeszed wzdu linii rozmawiajc z onierzami.
- Jak si trzymasz, marynarzu?
- Moja mama dostaaby ataku serca, sir. George, powiedziaaby, siedzenie w mule
nie pomoe na twoje hemoroidy, tak by powiedziaa, sir. - Mczyzna dosta postrza w
brzuch i Sean miejc si razem z nim czu ucisk w gardle. - Ale chtnie bym zakurzy. To
chtnie.
Sean znalaz jedno mniej przemoczone cygaro w kieszeni, poda marynarzowi i ruszy
dalej. Mody chopak, z Anglii, paka cicho przyciskajc rk owinit w pokrwawione
bandae do piersi.
- Boli ci? - spyta delikatnie Sean. Chopak spojrza na niego, a zy pocieky mu po
policzku.
- Odejd - szepn. - Prosz, niech pan odejdzie.
Sean poszed dalej. Powinienem wystawi strae na grani, pomyla ponownie.
Powinienem...
Menheer
Oczekuj, e moje dziaa hotchkiss przybd lada chwila. Wasza pozycja jest nie do
utrzymania. Proponuj, ebycie zoyli bro, co zapobiegnie dalszemu rozlewowi krwi.
J.P. Leroux, genera,
Wynberg komando.
Stanli przy powozie i Sean skin lekko gow w stron wystajcej spod brezentu lufy
karabinu.
- Bardzo dobrze, sir.
- Niech czterech ludzi czeka przy brzegu. Upewnij si, czy maj noe do przecicia
linek.
- Tak jest, sir. - Eccles umiechn si jak asica i wrci do strumienia. Sean podszed
do siedzcego na koniu Bura.
- Skoczylimy, menheer.
- Dobrze. Jak tylko przekrocz krawd szczytu, zaczniemy od pocztku.
- Zgoda. - Sean ruszy ku strumieniowi, mijajc porozrzucane w trawie zwoki.
Zielonometaliczne muchy obsiady ju ciaa i z brzczeniem wznosiy si w powietrze, gdy
Sean przechodzi obok, by zaraz usi z powrotem.
Sean dotar do brzegu. Zobaczy Saula przycupnitego na czele grupki nie
uzbrojonych ludzi. Za nimi sta bardzo niezadowolony Eccles, jego zwisajce wsy
podkrelay wyraz rozczarowania malujcy si na twarzy. Sean natychmiast zrozumia, co si
stao - Saul wykorzysta swj stopie, eby przej komend nad ochotnikami.
- Co ty, u diaba, wyrabiasz? - spyta ze zoci Sean. Saul odpowiedzia mu twardym
spojrzeniem. - Zostaniesz tutaj. To rozkaz! - Odwrci si do Ecclesa.
- Sierancie, niech pan przejmie komend nad tymi ludmi. - Eccles wyszczerzy zby
w umiechu.
Nie byo ju czasu na ktnie. Bur dotar wanie do poowy grani. Sean podnis gos
i krzykn do onierzy:
- Suchajcie wszyscy. Niech nikt nie strzela, dopki oni nie zaczn. Moe uda nam si
w ten sposb zyska na czasie. - Zwrci si do Ecclesa, zniajc gos:
- Nie biegnijcie, idcie cay czas normalnym krokiem. - Sean zeskoczy do strumienia
i stan pomidzy Ecclesem i Saulem. Wszyscy trzej patrzyli na krawd wzniesienia. Bur
dotar wreszcie na szczyt, pomacha kapeluszem i znikn.
- Teraz! - rozkaza Sean i poszli. Eccles, czterech ochotnikw i Saul. Sean w napiciu
patrzy, jak caa szstka idzie szybkim krokiem ku powozowi. Ogarn go nagy gniew.
Cholerny gupi kurdupel. Wyskoczy na brzeg.
Dopad ich, gdy ju dotarli do powozu w niesamowitej ciszy przed burz i warkn
wciekle na Saula:
- Pniej si porachujemy!
Saul umiechn si do niego triumfalnie.
Na grani panowaa wci zdumiewajca cisza. Nie mogo to trwa dugo.
Saul i Eccles przecili ju linki trzymajce brezent, Sean odrzuci go i sign po
karabin.
- Bierzcie. - Poda maxima stojcemu za sob czowiekowi. W tym samym momencie
nad ich gowami zabrzmia ostrzegawczy strza.
- Niech kady apie skrzynk i biegnie!
Od szczytu doszy ich strzay niczym szybki rytm na bbnach i onierze rzucili si
pdem do strumienia, zgici wp pod targanym ciarem.
Mczyzna nioscy maxima polecia na ziemi. Sean cisn skrzynk z amunicj tak,
e potoczya si ku strumieniowi, przelizna ku krawdzi i spada do wody, a sam porwa
maxima i nie zatrzymujc si bieg dalej. Eccles i Saul pierwsi zniknli za krawdzi brzegu,
a po chwili za nimi wskoczy Sean z trzema pozostaymi ochotnikami.
Akcja si udaa. Sean sta po pas w lodowatej wodzie, przyciskajc karabin do piersi i
jedyne, o czym mg myle, to przeklestwa, jakie zamierza zrzuci na gow Saula.
Spojrza na niego, ale Saul klcza naprzeciw Ecclesa i obaj mieli si do siebie.
Sean poda karabin najbliszemu onierzowi i podszed do Saula. Zapa go za rami i
podcign do gry.
- Ty... - Brakowao mu odpowiednio obraliwego sowa. Gdyby Saul zosta zabity na
brzegu, Ruth nigdy by nie uwierzya, e to nie Sean posa go na mier. - Ty cholerny
gupcze - rzuci ze zoci i moe by uderzy Saula, gdyby nie okrzyki z pozycji strzeleckich
nad nimi.
- Jezu! Zwariowa!
- Wstaje!
- Po si, na mio bosk, kad si!
Sean puci Saula, wskoczy na platform i spojrza przez otwr strzelniczy w szacu.
onierz, ktry nis maxima, podnis si z ziemi. Szed rwnolegle do brzegu
niepewnym krokiem lunatyka, z ramionami wiszcymi luno wzdu bokw. Wok niego
wistay kule.
Ludzie byli tak sparaliowani tym widokiem, e aden z nich nie prbowa mu pomc.
onierz zosta raniony. Zarzucio nim, ale szed dalej, trafiany nastpnymi kulami, ktre nim
46. W czasie dugiej przerwy w dziaaniach Sean i Saul siedzieli obok siebie oparci
plecami o brzeg. Nie rozmawiali wiele, ale szybko wrcio midzy nimi dawne porozumienie.
Powietrze nad ich gowami rozdar nagy wist i furkot i Sean wraz ze wszystkimi
onierzami przylgn do ziemi. Pocisk rozerwa si w brzowotej fontannie ognia i dymu
na drugim brzegu. Wrd onierzy zapanowaa konsternacja.
- Niech mnie kule, oni maj dziaa!
- Cholera, to ju po nas.
- Nie ma si czym przejmowa, chopcy! - krzykn pokrzepiajcym gosem Sean. Nie mog nas tu dosign.
Nastpny pocisk rozerwa si na krawdzi stoku, zasypujc ich piaskiem i kamykami.
Przez sekund stali oszoomieni, kaszlc w obokach rcego dymu i nagle wszyscy rzucili si
na wa nadbrzeny, kopic i wyrywajc zaciekle ziemi. Obok kurzu wznis si nad
krawd brzegu w postaci brzowej chmury, ktra musiaa zdziwi Burw. Jeszcze zanim
spad kolejny pocisk, wikszo onierzy wykopaa sobie niewielk dziur, w ktr mogli si
od biedy wcisn.
Burscy celowniczowie byli wyjtkowo niekonsekwentni. Dwa lub trzy pociski
przeleciay wysoko nad strumieniem i wybuchy po drugiej stronie wwozu. Lecz nastpny
pocisk spad w strumie wzbijajc wysoko w powietrze fontann bota i wody. onierzy
dobiegy stumione okrzyki radoci i wiwaty ze szczytu grani, a nastpnie zapanowaa duga
cisza, w czasie ktrej obsuga wrogich dzia najpewniej przyjmowaa gratulacje od
towarzyszy. Pniej bombardowanie znowu si zaczo, by po jakim czasie zele. W kocu
zapada cisza, gdy wszyscy odpoczywali.
W tym czasie Sean wyjrza przez otwr strzelniczy. Nad grani w kilkunastu
miejscach unosi si dym.
- Eccles, maj przerw na kaw.
- Przy takiej walce moemy oczekiwa, e zaraz znowu wywiesz bia flag i zejd
poczstowa nas kaw.
- Wtpi. - Sean si umiechn. - Ale sdz, e w kocu pofatyguj si do nas. Wyj zegarek. - Jest wp do pitej. Dwie godziny do zachodu soca. Leroux musi si na
co zdecydowa przed zapadniciem zmroku.
- Jeli nas zaatakuj, to zrobi to od tyu - oznajmi pogodnie Saul i wskaza zbocze za
nimi. - eby odeprze atak, musielibymy ustawi si przy drugim brzegu i odsoni plecy
Z okciami opartymi o kamienisty brzeg Sean strzeli i jeden z koni polecia na ziemi,
wyrzucajc w powietrze jedca i jego bro. Nie odrywajc kolby od ramienia Sean
zaadowa i znowu wystrzeli. Trafi! Nastpny jedziec zachwia si i zwis bezwadnie w
siodle. Spadnij, draniu! Wanie tak - Bur polecia na ziemi. Kolejny strza i jeszcze jeden.
Sean oprni magazynek, kad kul trafiajc wroga.
Za nim marynarz obraca maximem wzdu uku obejmujcego cae pole bitwy.
adujc bro Sean przyglda si, jak kule karabinu maszynowego cinaj niczym kos konie
i wydobywajcych si spod nich onierzy, zanim terkot maxima urwa si gwatownie i
marynarz nachyli si, eby zaoy nowy pas z amunicj. W tym samym momencie
wystrzelona z grani na olep w dym kula trafia go w kark i marynarz polecia do przodu,
blokujc karabin. Tryskajca z otwartych ust krew zalaa luf. Koczyny onierza jeszcze
przez chwil trzepotay w agonii.
Sean odrzuci swoj bro, odcign strzelca z maxima, woy pierwsz kul na pasie
do zamka i zacisn kciuki na spustach.
Burowie byli ju blisko. Sean napar na uchwyty, unoszc luf do gry i mierzc w
piersi koni. Krew marynarza wysychaa z sykiem na rozgrzanym metalu, a kada seria
przygniataa pustymi uskami traw pod luf.
Przed Seanem kbiy si konie, wyranie zarysowane na tle ciemniejcego nieba, a
siedzcy na nich ludzie strzelali bez przerwy w kierunku zatoczonego brzegu. Ze zbocza do
potoku spaday ranne konie, rzucajc si i kopic w mule.
- Zsiada! Zsiada! Idziemy na nich! - krzycza starszy Bur z t brod.
Sean wycelowa do niego z karabinu. Mczyzna dojrza ten ruch przez kby dymu,
ale jego prawa noga bya ju poza strzemieniem, a karabin w lewym rku, i zsiadajcy z konia
mczyzna by bezradny. Sean zobaczy, e patrzce w otwr lufy maxima oczy s szare i
pozbawione strachu. Seria trafia go w pier. Bur padajcy do tyu rozrzuci ramiona, lewa
noga ugrzza mu w strzemieniu i ko pocign go za sob.
Atak si zaama. Ogie ze szczytu zela, jedcy zawrcili i pogalopowali ku
wzgrzom. Ko zabitego przez Seana starego Bura pogna za nimi, a gowa jego pana obijaa
si po ziemi, zostawiajc za sob dugi lad spaszczonej trawy.
Wok Seana zaczli wstawa miejcy si i wiwatujcy onierze. Jednak w
przybrzenym mule leao wiele nieruchomych cia. Sean z przeraeniem spostrzeg e stoi na
zwokach marynarza, ktry zgin przy maximie.
- Nkosi, umiecili ludzi w miejscu, gdzie rzeka zakrca i brzeg jest niski - zameldowa
Mbejane po powrocie ze zwiadu. - Nie uciekniemy tamtdy.
- Tak podejrzewaem. - Sean skin gow i poda Mbejane otwart konserw z
woowiny. - Jedz - rozkaza.
- Co on mwi, sir? - spyta Eccles.
- D rzeki jest obstawiony Burami. - Sean zapali jedno z cygar, ktre wydoby w
ciemnociach z jukw przy martwym koniu.
- Cholernie zimno tak siedzie w tym bocie - mrukn Eccles.
- Cierpliwoci, sierancie. - Sean si umiechn. - Poczekamy do pomocy. Wtedy
wikszo z nich powinna by ju po drugiej stronie stoku, pijc kaw przy ognisku.
- Chce pan zaatakowa gra? - Ton Ecclesa wskazywa, e sierant zgadza si ze
swoim przeoonym.
- Tak. Powiedz ludziom. Trzy godziny odpoczynku, a potem zajmiemy szczyt.
- Tak jest, sir.
Sean pooy si i zamkn oczy. By bardzo zmczony, pod powiekami czu jeszcze
py i dym, od poowy w d by przemoczony, a buty ciyy od muu i wody. Zapach
materiaw wybuchowych wywoa silny bl gowy.
Powinienem by wystawi strae na grani, pomyla. Mj Boe! Ale wszystko
spieprzyem. Moje pierwsze samodzielne dowdztwo i ju straciem wszystkie konie i prawie
poow ludzi. Powinienem by wystawi strae na grani.
47. Zdobyli szczyt kilka minut po pnocy nie napotykajc niemal na aden opr.
Kilku wartownikw zwiao co si w nogach w d po zboczu. Sean stan na jego krawdzi i
spojrza na obz Burw. Wzdu doliny rozcigay si ogniska, wok ktrych stali ludzie i
patrzyli na szczyt. Sean z onierzami rozproszyli ich kilkunastoma strzaami. Gdy Burowie
zniknli, Sean krzykn:
- Przerwa ogie! Eccles, niech ludzie wybior sobie stanowiska. Wkrtce bdziemy
mieli goci.
Burowie zbudowali szace wzdu krawdzi grani, co teraz zaoszczdzio onierzom
pracy i po dziesiciu minutach maximy zostay ustawione na stanowiskach strzelniczych, a
dwustu nadajcych si do walki onierzy ukryo si za kamiennymi murkami, gotowych do
odparcia ataku. Zastygli w oczekiwaniu, gdy naga zmiana sytuacji zmusia przeciwnika do
zwoania rady wojennej. W kocu onierzy dobiegy kroki zbliajcych si ludzi.
- Sierancie, nadchodz. Wstrzyma ogie!
Burowie wspinali si ostronie, zachowujc cisz. Kiedy Sean usysza stumione
szepty pomidzy skaami, zdecydowa, e podeszli dostatecznie blisko i zniechci ich do
dalszego marszu salw ze wszystkich karabinw i maximw. Burowie odpowiedzieli ogniem
z mauzerw, a po chwili do walki wczyli dziao hotchkiss. Pierwszy pocisk przelecia
zaledwie kilka stp nad gow Seana i wybuch w dolinie za nimi. Drugi za i trzeci trafiy
prosto pomidzy atakujcych Burw, wywoujc gwatowne zamieszanie i stek przeklestw.
Obraeni dziaowi, ktrych wysikw nikt nie chcia doceni, zachowali przez reszt nocy
uraone milczenie.
Sean oczekiwa zdeterminowanych szturmw przez ca noc, ale wkrtce stao si
jasne, e Leroux w peni zdawa sobie spraw z niebezpieczestwa, jakie niesie atakowanie w
ciemnoci dobrze okopanego, cho mniej licznego przeciwnika. Zadowoli si nieustannym
nkaniem onierzy; Burowie zmieniali si co jaki czas i do witu prowadzili wymian ognia
z bliskiej odlegoci. Sean nabra pewnych wtpliwoci co do sensu caej ofensywy. wit
zastanie ich na skalistym wzgrzu, nie posiadajcych adnej naturalnej osony z
ktrejkolwiek ze stron, majcych przeciwko sobie przewaajce siy nieprzyjaciela. Linia
jego onierzy bya krtka, a wic atwa do obejcia i zaatakowania od flanki. Sean
przypomnia sobie Spion Kop i nie potrafi znale pocieszenia w tym porwnaniu. Jednak
jedynym wyjciem byo cofnicie si do potoku i na sam myl o tym przeszy go ciarki. Jeli
nie nadcignie pomoc, przegraj t walk. Lepiej na wzgrzu ni w bocie, pomyla Sean.
Zostajemy, zdecydowa.
Przed witem zapanowa wzgldny spokj, przerywany od czasu do czasu
pojedynczym wystrzaem, ale Sean potrafi wyczu zwikszon aktywno wrd oddziaw
wroga. Zowieszczy szelest i stumione dwiki poruszajcych si ludzi na obu flankach
potwierdziy jego obawy. Byo zbyt pno, eby wrci do rzeki, gdy na tle nieba rysoway
si ju ciemne sylwetki gr. Szczyty wydaway si bardzo blisko, wrogie jak kryjcy si
wrd ska nieprzyjaciel.
Sean wsta.
- Przejmij karabin - szepn do siedzcego za nim mczyzny i zostawi mu maxima.
Sean strzela przez ca noc z cikiej i nieporcznej broni. Jego skurczone donie
byy zacinite w pici, a plecy bolay nieznonie. Przecign si, prostujc minie i ruszy
wzdu linii, zatrzymujc si co kilka krokw, eby porozmawia z onierzami lecymi na
ziemi za szacami. Z trudem udawao mu si uczyni przekonujcymi sowa zachty i
pokrzepienia.
W odpowiedziach wyczu respekt, jaki onierz czuje do dobrego dowdcy. By to nie
tyle szacunek, ile uczucie blisze przyjani. Podobne uczucia wywoywa w ludziach genera
Buller. Popenia wiele bdw, ludzie ginli pod jego dowdztwem, ale mimo to onierze
lubili go i chtnie szli za nim. Sean dotar do koca linii.
- Jak si masz? - spyta mikko Saula.
- Cakiem niele.
- Jakie lady Burw?
- S blisko. Syszelimy ich gosy kilka minut temu. Moim zdaniem s gotowi do
ataku.
- Jak z amunicj?
- Mamy jej dosy, eby zakoczy t spraw.
eby zakoczy t spraw! Sean bdzie musia podj decyzj. Kiedy zacznie si
masakra, ile pozwoli ludziom wycierpie, zanim poprosi o ask i podda si, stojc w
najbardziej haniebnej ze wszystkich postawie, z podniesionymi rkami?
- Sean, lepiej si schowaj. Robi si coraz janiej.
- Kto tu, do cholery, kim si opiekuje? - Sean wyszczerzy do niego zby w umiechu.
- Chc, eby wreszcie przesta struga bohatera - powiedzia i wrci do swojej pozycji na
skrzydle.
Noc cofaa si popiesznie i ranek wsta tak szybko, jak to jest moliwe tylko w
Afryce. Z doliny znikn obz burski. Znikno take dziao. Sean wiedzia, e konie i dziao
przeniesiono za nastpne wzniesienie, znajdujce si naprzeciwko ich pozycji. Zdawa sobie
take spraw, e skaliste zbocza pod nimi roj si od Burw, ktrzy rozlokowali si
naprzeciw jego flank i z tyu.
Wolno, jak czowiek rzucajcy ostatnie spojrzenie przed opuszczeniem domu, Sean
rozejrza si po grze, zerkn na niebo i na dolin. W mikkim wietle poranka wwz
wyglda wyjtkowo piknie.
Sean spojrza na wejcie do doliny, w stron trawiastych rwnin i ze zdumienia
potrzsn gow. Poczu, jak podniecenie przebiega dreszczem ciao i podnosi woski na
ramionach. Wejcie do doliny byo zamknite jak ciemn mas. W niepewnym wietle
wstajcego soca przypominaa ona plantacj akacji: ob, regularn i mroczn na tle
wyblakej trawy. Jednak ta plantacja poruszaa si i zmieniaa ksztat wyduajc si. Las
Birnam zbliajcy si do Dunsinane.
Pierwsze promienie soca wysuny si zza wzgrza i odbiy si w ostrzach tysica
lanc.
- Kawaleria! - hukn Sean. - Jezu, spjrz na nich. Okrzyk podjli inni ludzie i po
chwili cay szereg onierzy wrzeszcza i wiwatowa z radoci. onierze zaczli strzela do
maych brzowych figurek, ktre gnay w d zbocza ku burskim stranikom uciekajcym w
gr rzeki. Kady z jedcw wid za sob kilkanacie koni.
Przez okrzyki radoci, strzay, stukot koskich kopyt i paniczne wrzaski uciekajcych
przebi si czysty dwik trbki, oznajmiajcej szar melodi Bonnie Dundee.
Stojcy wok Seana onierze przestali strzela. Ucichy take wiwaty. Jeden po
drugim onierze zbliali si do krawdzi i patrzyli w napiciu, jak lansjerzy ruszaj naprzd.
Stpa. Kusem. Galopem. Cwaem. Koce lanc si pochyliy. Trzymane na wysokoci
brzucha byszczay jak wietliki przed ciemn mas koni, wbiy si w przeraon pltanin
ludzi i wyrywajcych si zwierzt.
Niektrzy z Burw zdoali dosi wierzchowcw i byskawicznie zawracali,
czmychajc jak zwierzyna przed naganiaczami.
- Mj Boe! - westchn Sean, wcigajc powietrze i przygotowujc si na odgos
walki po rozbijajcej Burw szary. Jednak usysza tylko ttent kopyt. Nie byo adnego
zaamania szeregu, gdy szwadron przejecha po Burach. onierze zawrcili w idealnym
porzdku i runli ponownie na pltanin cia. Poamane kopie poleciay na ziemi i w socu
zabysy dugie szable.
Sean patrzy w oszoomieniu, jak jaki Bur ucieka w popochu przed szarujcym
lansjerem. W ostatniej chwili mczyzna wywin si i uklk na ziemi zakrywajc rkami
gow. Lansjer podnis si w strzemionach i zamachn si szabl. Bur przypad do ziemi.
onierz zawrci sprawnie konia i wychyliwszy si z sioda pomkn na klczcego na trawie
Bura.
- Oszczd! - jkn Sean, a jego przenikliwy gos by peen przeraenia i wstrtu. Darujcie im ycie! Na mio bosk, darujcie im ycie!
Jednak kawaleria nie oszczdzaa nikogo. onierze rnli poddajcych si
przeciwnikw z pozbawion uczu precyzj. Zamach i cicie, nawrt i szara na nastpnego
czowieka, a szable ociekay krwi, a wwz zasay ciaa straszliwie okaleczonych ludzi.
Sean oderwa wzrok od makabrycznego widoku i zobaczy resztki komanda Leroux
uciekajce pomidzy skaami, gdzie potne konie kawalerzystw nie mogy ich docign.
Usiad na skale i odgryz koniec cygara. Ostry smak oczyci mi usta ze smaku
zwycistwa.
Dwa dni pniej Sean wprowadzi swj oddzia do Charlestown Garnizon przywita
ich wiwatami i Sean umiechn si na widok szczliwych min swoich ludzi. Jeszcze p
godziny temu siedzieli ze spuszczonymi gowami na poyczonych koniach. Teraz
wyprostowali si i z dum przyjmowali radosne okrzyki i oklaski, wznoszone na ich cze.
Umiech znikn z ust Seana, gdy uwiadomi sobie, jak may jest teraz jego oddzia.
Wzrokiem powdrowa ku pitnastu wozom z rannymi.
Gdybym by tylko wystawi strae na grani.
49. niadanie ju podane, Nkosi. - Michael Courteney podnis wzrok znad ksiki i
spojrza na sucego.
- Dzikuj, Joseph. Ju id.
Dwie godziny porannej nauki mijay tak szybko, e Mike ich wcale nie zauwaa.
Spojrza na zegarek stojcy na pce nad kiem: ju wp do sidmej. Zamkn ksik i
wsta.
Czeszc wosy przyglda si swojemu odbiciu w lustrze bez szczeglnego
zainteresowania. Jego gow wypeniay sprawy, ktre mia zaatwi tego dnia.
Odbicie spojrzao na niego powanymi szarymi oczami, osadzonymi w szczupej
twarzy, ktrej regularne rysy psu potny Courteneyowski nos. Wosy mia czarne i spryste
pod szczotk.
Michael odoy szczotk. Wkadajc skrzan kurtk otworzy ksik i sprawdzi
zaznaczony fragment. Przeczyta go uwanie i wyszed z pokoju.
Anna i Garrick siedzieli na przeciwnych kocach dugiego stou i oboje podnieli
oczekujco gowy, gdy Michael wszed do jadalni.
- Dzie dobry, mamusiu. - Anna podsuna mu policzek do pocaunku.
- Dzie dobry, tato.
- Dzie dobry, synu. - Garry mia na sobie mundur ze wszystkimi odznaczeniami i
Michael poczu ukucie irytacji. Byo to tak nieprzyjemnie ostentacyjne. Przypominao mu
take, e ma dziewitnacie lat i podczas gdy w kraju toczy si wojna, on siedzi w domu na
farmie.
- Wybierasz si dzisiaj do miasta, tatusiu?
- Nie, chciaem popracowa w domu nad moimi pamitnikami.
- Aha. - Michael spojrza wymownie na mundur. Ojciec zarumieni si lekko i zaj
jedzeniem.
- Jak ci idzie nauka, kochanie? - Anna przerwaa cisz.
- Dobrze, dzikuj, mamusiu.
- Jestem pewna, e nie bdziesz mia adnych kopotw z kocowymi egzaminami,
jak nie miae z adnymi innymi. - Anna umiechna si do niego zaborczo i wycigna
rk, eby dotkn jego doni. Michael cofn j szybko i odoy widelec.
- Mamo, chciaem porozmawia z tob o zacigniciu si do wojska. - Umiech na
twarzy Anny zastyg. Siedzcy po drugiej stronie Garry si wyprostowa.
pokutyka
wzdu
potu
do
mniejszego
wygonu,
okolonego
niecierpliwie w miejscu.
- Hej, stary! Chod tu, Gypsy! - zawoa Garry. Ogier wysun gow pomidzy palami
i skubn wargami jego rkaw.
- Cukier, tego szukasz, co? - zachichota Garry i nadstawi zoone donie, eby ko
mg wzi kostki cukru.
- Cukier dla mojego konika - szepn podniecony Garry, z przyjemnoci odbierajc
delikatne dotknicia warg konia na doniach. Ogier podnis uszy, suchajc jego gosu.
- Ju koniec. Nie ma wicej. - Ogier potar pyskiem o jego pier i Garry wytar donie
o jego szyj, pieszczc ciep, jedwabist skr.
- To wszystko, kochanie. Teraz pobiegaj dla mnie. Chc popatrze, jak biegniesz. Odsun si o krok i gono klasn w donie. - Biegnij, kochanie, biegnij.
Ogier cofn gow i poderwa si na tylne nogi, rc radonie, gdy jego kopyta ciy
powietrze. Na brzuchu i podwjnych workach moszny rysoway si nabrzmiae yy.
Zwinny i potny obrci si na tylnych nogach.
- Pobiegaj dla mnie! - krzykn Garry. Ogier run galopem po wydeptanej ciece,
mknc wok ogrodzenia i sypic w powietrze piasek spod kopyt. Na jego gadkiej skrze,
pod ktr pryy si potne minie, grao wiato.
- Biegnij! - Opierajc si o poprzeczne paliki, Garry patrzy na konia z nieopisan
tsknot w oczach.
Gdy ogier zatrzyma si przed nim z pierwszymi plamami potu na grzbiecie, Garry
wyprostowa si i krzykn w stron stajni:
- Zama, przyprowad j!
Dwch chopcw stajennych przyprowadzio na dugich lejcach dobrze zbudowan
klacz. Chrapy Gypsy'ego rozszerzyy si nabierajc ciemnofioletowego koloru, a jego oczy
wywrciy si, a byo wida tylko biaka.
- Poczekaj, kochanie - szepn Garry suchym gosem, w ktrym sycha byo
podniecenie.
50. Michael Courteney zsiad z konia przy skaach na szczycie skarpy. Od tygodnia
powstrzymywa si przed przyjechaniem tutaj. Wydawao mu si, e jest to w pewnym
stopniu zdrada brak lojalnoci wobec swoich rodzicw.
Daleko przed nim lea ukryty w lesie Theunis Kraal. Pomidzy skarp a domem linia
kolejowa skrcaa ku nieregularnemu wzorowi dachw Ladyburga.
Jednak Michael nie patrzy w tamt stron. Sta przy klaczy i przyglda si uprawie
drzew porastajcych wzgrza na pnocy.
Akacje byy ju wysokie i ze swojego miejsca nie mg dostrzec drg przecinajcych
plantacj. Widzia jedynie olbrzymi, ciemnozielony kobierzec przypominajcy zamarznite
morze.
To bya najmniejsza odlego, na jak odway si zbliy do Lion Kop. Patrzy na
zakazan ziemi, jakby bya zaczarowanym lasem z bajki. Wyj lornetk z torby przy siodle i
zacz szuka dachu domu. Ujrza now strzech, zocist jeszcze i nie zniszczon przez
deszcz, wystajc nad akacje.
Babcia tam jest. Mgbym pojecha zoy jej wizyt. Nie byoby w tym nic zego.
Jego tam nie ma. On jest na wojnie.
Schowa lornetk do torby wiedzc, e nie pojedzie do Lion Kop. Nie mg zama
obietnicy danej matce. Czu si ni sptany, jak wieloma obietnicami, ktre na nim wymusia.
Przypomnia sobie z rezygnacj ktni przy niadaniu i wiedzia, e znowu przegra.
Nie mg ich zostawi, gdy bez niego nie daliby sobie sami rady. Nie mg pody na
wojn.
Umiechn si ironicznie wspominajc wasne marzenia: kiedy to wkracza do bitwy
za stryjem, rozmawia z nim przy ognisku, rzuca si na wymierzony w niego bagnet.
Michael spdzi wiele godzin na tej skarpie w czasie ostatnich wit Boego
Narodzenia wyczekujc z nadziej, e ujrzy Seana Courteneya. Przypomnia sobie z
poczuciem winy przyjemno, jak da mu widok jego potnej figury, za ktr cierpliwie
poda lornetk, ledzc go pomidzy drzewami akacjowymi.
Jednak teraz nie byo go w domu. Wcale nie bybym nielojalny, gdybym pojecha do
babci. Wskoczy na klacz i przez chwil siedzia zamylony. Wreszcie westchn, zawrci
konia i odjecha w kierunku przeciwnym do Lion Kop.
Nie wolno mi tu wicej przyjeda, pomyla z determinacj. Zwaszcza, kiedy on
wrci do domu.
Soce ju zachodzio, gdy Jan Paulus zamkn Bibli i spojrza na ludzi. Godzina
modlitwy moga by lepiej wykorzystana na odpoczynek, ale kiedy spojrza w ich twarze,
wiedzia, e czas nie zosta zmarnowany.
- Kadcie si spa, kerels. Ruszamy skoro wit. - Jeli nie zaatakuj nas w nocy,
poprawi si w mylach.
Jan Paulus nie mg zasn. Siedzia oparty o siodo i setny raz czyta list od
Henrietty. List zosta wysany cztery miesice wczeniej, lecz mino sze tygodni, zanim
dotar do niego przez sie szpiegw i maych komand, ktre bray ze sob poczt. Henrietta
miaa czerwonk. Dwoje najmodszych dzieci, Stephanus i may Paulus, zmary na
witseerkeel. W obozie koncentracyjnym panowaa epidemia i Henrietta draa o ycie
pozostaych dzieci.
Zapady ciemnoci i Jan Paulus nie mg dalej czyta. Siedzia wic nieruchomo z
listem w rku. Za cen, ktr zapacilimy, musielimy chyba co wygra.
Moe maj jeszcze szans. Moe.
52. Nadal kieruj si na poudnie - zauway Sean. - Jedziemy za nimi od trzech dni i
jeszcze nie zmienili kierunku.
- Wyglda na to, e Leroux powzi jaki zamiar - zgodzi si z nim Saul.
- Zatrzymamy si na p godziny i damy odpocz koniom. - Sean podnis rk i
duga kolumna jedcw zmienia ksztat. Ludzie zsiedli z koni i odprowadzili je na bok.
Mimo e cay oddzia otrzyma konie zaledwie tydzie wczeniej, zwierzta traciy ju dobr
kondycj od codziennej wielogodzinnej jazdy. Na szczcie ludzie byli w o wiele lepszej
formie. Sean sucha ich artw i przyglda si uwanie sposobowi, w jaki chodz i si
miej. Przeksztaci ich w silny i bitny oddzia, ktry sprawdzi si w kilkunastu walkach od
czasu, gdy rok temu Leroux zaskoczy ich w grach. Sean umiechn si do swoich myli. W
peni zasuyli na nazw, jak nada im Saul. Poda lejce Mbejane i podszed na sztywnych
nogach do maego drzewa mimozy, eby schowa si w jej cieniu.
- Masz jaki pomys, na co Leroux mg si zdecydowa? - zapyta Saula, czstujc go
cygarem.
- Moe chce si zasadzi na kolej z Cape?
- Moe - zgodzi si Sean, siadajc z ulg na kamieniu i wycigajc nogi przed siebie.
- Mj Boe, rzyga mi si chce na to wszystko. Dlaczego nie przyznaj, e wszystko ju
skoczone? Dlaczego musz to cign?
- Granit nie moe si ugi. - Saul umiechn si ponuro. - Ale wydaje mi si, e
teraz niewiele ju brakuje, eby si rozprys.
- Sdzilimy tak ju p roku temu - odpowiedzia Sean i spojrza ponad Saulem. - O
co chodzi, Mbejane?
Mbejane odbywa rytualny ceremonia, ktry poprzedza kad powan rozmow.
Podszed do Seana, przykucn kilkanacie krokw przed nim, pooy na ziemi wczni i
zay tabaki.
- Nkosi.
- Tak? - Zachci go Sean i czeka, a Zulus nasypie odrobin czarnego proszku na
palce.
- Nkosi, ta tabaka ma niezwyky smak. - Wcign gboko do nosa i kichn.
- Tak?
- Wydaje mi si, e trop si zmieni. - Mbejane otar row doni resztki tabaki z
nosa.
- Mwisz zagadkami.
- Ludzie, za ktrymi podamy, jad inaczej ni poprzednio. Sean zastanawia si
przez kilka sekund, zanim zrozumia. Tak!
Mbejane mia racj. Komando Leroux zostawiao poprzednio szeroki na pidziesit
stp lad zgniecionej ziemi. Od dzisiejszego ranka jechali w podwjnym szeregu jak
kawaleria.
- Nkosi, jad tak, jak my. Kopyta koni trafiaj na lady koni przed nimi. W ten sposb
trudno jest powiedzie, ilu ludzi cigamy.
- Wiemy, e jest ich szeciuset... Zaraz! Chyba wiem, co chcesz.
- Nkosi, mnie si wydaje, e nie ma ju szeciuset ludzi przed nami.
- Mj Boe! Masz racj. - Sean zerwa si z kamienia i zacz kry nerwowo. Leroux rozdziela swoje komando. Minlimy kilkanacie kamienistych miejsc, gdzie mogy
si odczy mae grupki ludzi. Wieczorem bdziemy jechali za mniej ni pidziesicioma
ludmi i wtedy rozprosz si w ciemnociach i pojedynczo pojad ku z gry ustalonemu
miejscu spotkania. - Uderzy pici w otwart do. - Tak wanie zrobi! - Obrci si do
Saula.
- Pamitasz strumie, ktry mijalimy mil std? To byo wietne miejsce na
rozdzielenie si.
- Podejmujesz due ryzyko - ostrzeg go Saul. - Jeli si cofniemy i okae si, e nie
miae racji, to stracimy go na dobre.
- Nie myl si - odpar gwatownie Sean. - Wiem, e mam racj. Ka ludziom wsiada
na konie. Wracamy.
Sean zatrzyma konia na brzegu strumienia i spoglda na czyst wod, ktra bulgotaa
rozpryskujc si na wirze i maych kamykach.
- Musieli skierowa si w d strumienia, inaczej mu, poruszony kopytami, pynby z
wod do brodu. - Spojrza na Saula. - Bior pidziesiciu ludzi, eby nie wzbija zbyt
wysoko kurzu. Poczekaj godzin i podaj za mn z reszt oddziau.
- Mazel tow. - Saul umiechn si wesoo.
Ze zwiadowcami, biegncymi z przodu po obu stronach strumienia, Sean, Eccles i
pidziesiciu ludzi skierowao si na pnocny-zachd. Za nimi wznosiy si gry
Drakensberg, ledwo widoczne na tle nieba, a wok rozcigaa si rwnina poronita
brzow zimow traw. Dalej zaczynay si wzgrza i pytkie doliny. Skay wzdu stokw
porastay przysadziste aloesy, ktre wystawiay ku socu bogactwo szkaratnych kwiatw. W
dolinach brzegi strumieni zaronite byy karowatymi, ciernistymi krzewami. Cz nieba
zakrywaa olbrzymia, zimna chmura. Blade wiato soca nie dawao ciepa, a wiatr by ostry
i nieprzyjemny.
Po odjechaniu dwch mil od brodu Sean zacz okazywa niecierpliwo, wychylajc
si z sioda i przygldajc terenowi, ktry wczeniej ju sprawdzi Mbejane. W kocu nie
wytrzyma.
- Mbejane, jeste pewien, e ich nie przeoczye?
Zulus wyprostowa si, wolno obrci i spojrza na Seana z uraon dum. Przeoy
tarcz na drugie rami i nie raczc nic odpowiedzie, wrci do szukania.
Pidziesit jardw dalej wyprostowa si i poinformowa Seana.
- Nie, Nkosi. Nie przeoczyem ich. - Wskaza wczni na stratowany przez kopyta
brzeg i zmitoszon traw, gdzie konie oczyciy nogi z muu.
- Mamy ich! - Sean zakrzykn z ulg. Za sob usysza, jak ludzi ogarnia podniecenie.
- Dobra robota, sir. - Przy umiechu wsy Ecclesa dray srogo.
- Mbejane, ilu ich jest?
- Dwudziestu, nie wicej.
- Kiedy przejedali?
- Mu ju wysech. - Mbejane zastanawia si nad odpowiedzi, nachyli si, eby
dotkn rk ziemi i wyprostowa si. - Byli tutaj w poowie wysokoci rannego soca.
Poowa poranka; mieli nad nimi przewag piciu godzin.
- Czy lad jest na tyle wyrany, eby za nim pody?
- Tak, Nkosi.
- Biegnij wic, Mbejane.
Trop skrca lekko na zachd, by wreszcie zawrci i skierowa si pewnie na
poudnie. Oddzia Seana jecha szybko za biegncym Zulusem.
Cay czas na poudnie. Sean nie mg tego zrozumie. Co Leroux zamierza osign z
szeciuset ludmi?
Chyba e...! W umyle Seana zaczo si rodzi nieokrelone podejrzenie. Chyba e
Leroux zamierza przelizn si pomidzy oddziaami piechoty i kawalerii stojcymi na jego
drodze i zagra o wysz stawk.
Kolej, jak sugerowa Saul? Nie, Sean szybko odrzuci to wytumaczenie. Jan Paulus
nie ryzykowaby swoim dowdztwem dla tak niskiej stawki.
Wic co? Cape? Na Boga, wanie to - Cape! Bogata i pikna prowincja pl pszenicy i
winnic. Kraina ta od wieku znajdowaa si pod panowaniem brytyjskim, ale zamieszkiwali j
ludzie tego samego pochodzenia co Leroux, de Wet, czy Jan Smuts.
Smuts przeprowadzi ju swoje komando przez rzek Oranje. Jeli Leroux i de Wet
pod za nim, jeli Burowie w Cape zrezygnuj z niepewnej neutralnoci i wzmocni ich
komanda... - umys Seana wzdrygn si na tak perspektyw. Zostawi szerszy obraz sprawy
i wrci do teraniejszoci.
Wic Jan Paulus chcia si przedosta do Cape tylko z szeciuset ludmi?
Niemoliwe, musi mie wicej. Z pewnoci udaje si na spotkanie z jakim innym
komandem. Tylko z ktrym? De la Reya? Nie, de la Rey by w Magaliesbergu. De Weta? Nie,
de Wet znajdowa si na poudniu, uciekajc przed podajcymi za nim oddziaami wojska.
Zietsmann? Tak, Zietsmann! Zietsmann z tysicem piciuset ludmi. Dokadnie.
Ale gdzie si spotkaj? Oczywicie gdzie nad rzek, eby mc napoi dwa tysice
koni. Oranje bya zbyt niebezpieczna, wic musi to by Vaal. Ale gdzie? Na pewno jakie
atwe do rozpoznania miejsce Ktry z brodw? Nie, kawaleria korzystaa z brodw. Zbieg
dopyww. Z pewnoci, tak.
Sean popiesznie rozpi sakwy i wyj z nich mapnik. Wykonan na grubym ptnie
map trzymajc w poprzek uda, obrci si w siodle, eby j dokadnie przejrze.
- Jestemy tutaj - mrukn podajc palcem na poudnie. - Rzeka Padda!
- Sucham, sir.
- Padda, Eccles, Padda!
- Tak jest, sir - zgodzi si z nim Eccles, ukrywajc zdziwienie.
W ciemnej dolinie pod nimi rozbys na krtko may pomyk i szybko przygas.
- Eccles, wszystko gotowe - szepn Sean.
- Sir! - nie podnoszc gosu sierant pooy wyrany nacisk na tytu.
- Schodz. - Sean powstrzyma si od powtrzenia rozkazw. Chcia uwiadomi
Ecclesowi, jak wane jest, eby nikt nie zdoa uciec, ale nauczy si dawno temu, e
sierantowi wystarczyo raz co powiedzie. Sean szepn tylko: - Czekaj na mj sygna.
Burowie wystawili zaledwie jednego stranika. Przekonani, e ich podstp zmyli
cigajcego wroga, spali spokojnie wok le osonitego ognia. Sean i Mbejane zsunli si
bezszelestnie na d i przycupnli w trawie dwadziecia krokw od wysokiej skay, na ktrej
siedzia stranik. Sylwetka mczyzny rysowaa si wyranie na tle rozgwiedonego nieba.
Sean przyglda mu si przez pen minut, zanim podj decyzj.
- On take pi. Mbejane chrzkn.
- We go cicho - szepn Sean. - Uwaaj, eby nie upad mu karabin. - Mbejane si
poruszy i Sean pooy mu rk na ramieniu. - Nie zabijaj go. To nie jest konieczne. - Zulus
zacz si bezszelestnie skrada do skay.
Sean wyta wzrok w ciemnociach. Sekundy wloky si nieznonie. Nagle Bur
znikn ze skay. Sean usysza tylko westchnicie, szelest osuwajcego si ciaa i zapada
martwa cisza.
Sean czeka cierpliwie, a Mbejane pojawi si u jego boku.
- Gotowe, Nkosi.
Sean odoy karabin, zoy donie przy ustach, nad policzki i wyda cichy i dugi
trel nocnego ptaka. Jeden ze picych mczyzn poruszy si i wymamrota co przez sen.
Dalej dao si sysze stpnicie, a potem parsknicie konia. Po chwili Sean usysza stukot
kamyka i delikatny szelest stp w trawie. Niewyrane odgosy atwo wtopiy si w wist
wiatru.
- Eccles?
- Sir.
Sean wsta i zbliyli si do ogniska.
- Pobudka, panowie. niadanie gotowe - krzykn Sean w taal. Kady Bur po
gwatownym przebudzeniu znalaz stojcego nad nim mczyzn z karabinem lee-metford
wymierzonym w jego pier.
- Podsycie ogie - rozkaza Sean. - Zabierzcie im karabiny. - Wszystko poszo zbyt
atwo i Sean mwi z irytacj, czujc odpywajce napicie.
- Mbejane, przynie tego mczyzn ze skay. Chc zobaczy, jak si z nim obszede.
Zulus przycign stranika do ogniska i Sean zacisn usta widzc, jak jego gowa
koysze si na boki, a nogi zwisaj bezwadnie ku ziemi.
- On nie yje. - Sean oskary Murzyna.
- On pi, Nkosi - sprzeciwi si Mbejane.
Sean uklkn przy ciele i obrci twarz ku wiatu. Nie by to mczyzna, a tylko
chopak o wychudzonej twarzy. Policzki zarastaa mu jasna, rzadka broda. W kcie oka
pknity jczmie zala powiek t wydzielin. Usysza oddech chopaka.
- Mbejane, wody. - Zulus przynis menak znad ogniska, podczas gdy Sean uwanie
oglda guz na skroni nieprzytomnego chopca.
- Musi wystarczy - mrukn Sean, a usta wygiy mu si w wyrazie niesmaku na myl
o tym, co mia zamiar zrobi. Musi to zrobi, pki chopak jest nieprzytomny i zaspany. Ze
zoonych doni chlusn wod na twarz Bura i ten jkn i odwrci gow.
- Obud si. - Sean przemwi w taal. - Obud si.
- Wujek Paul? - wymamrota Bur.
- Obud si. Chopak zdoa usi.
- Gdzie... Jeste Anglikiem! - Chopiec zobaczy mundur.
- Tak - odrzek ostro Sean. - Jestemy Anglikami. Zapalimy was.
- Wujek Paul? - Chopiec rozejrza si w popochu.
- Nie martw si o niego. Doczy do ciebie na statku wiozcym was na wit Helen.
Leroux i Zietsmann zostali pojmani wczoraj nad Vaal. Czekalimy na nich nad Padd. Sami
weszli nam w rce.
- Wujek Paul pojmany! - Nadal zamroczone oczy chopca rozszerzyy si z
przeraenia. - Ale skd wiedzielicie? Kto musia nas zdradzi, kto wam powiedzia. Skd
wiedzielicie o miejscu spotkania? - Zamilk gwatownie, gdy jego umys zacz pracowa. Ale... Wujek Paul nie mg jeszcze dotrze do Vaal. Dopiero wczoraj si rozstalimy. Chopca ogarny mdoci, gdy zrozumia, co zrobi. - Podszede mnie - szepn. Podszede mnie.
- Przykro mi - powiedzia po prostu Sean. Wsta i podszed do Ecclesa wicego
jecw.
- Kiedy przyjedzie kapitan Friedman, powiedz mu, eby uda si z oddziaem do
garnizonu w Vereeniging i poczeka tam na mnie. Pojad przodem z moim sucym.
- Mbejane, konie. - Sean nie powierzyby nikomu zadania przekazania wiadomoci
Achesonowi.
Nastpnego popoudnia Sean dotar do strzeonej przez blokhauz linii kolejowej i
zatrzyma pocig jadcy na pnoc. Rankiem, zmczony i brudny, z oczami czerwonymi od
kurzu, dojecha do Johannesburga.
53. Jan Paulus Leroux zatrzyma konia i jadca za nim drobna cz komanda zbia
si w grup. Ludzie wychylali si z siode, eby przyjrze si widokowi.
Vaal jest szerok rzek o mtnych, brzowych wodach, ktre toczy wrd piaskw i
wycina w nich wasny szlak. Strome brzegi s poronite rzadkimi, brzydkimi ciernistymi
drzewami, ktre nie zapewniaj osony dla trzech tysicy ludzi i koni. Leroux wybra
rozwanie miejsce spotkania. Maa rzeka Padda, czca si z Vaal, wia si w tym miejscu
pomidzy pagrkami, wrd ktrych mogaby si skry maa armia pod warunkiem, e
zachowywaaby ostrono. Jednak Zietsmann nawet tego nie prbowa.
Dym z kilkunastu ognisk unosi si nad stepem tworzc wyej delikatn, blad
mgiek. W poowie rzeki ludzie poili konie, gazie drzew byy obwieszone praniem, a
ponad stu ludzi kpao si i haasowao przy brzegu.
- Gupiec - warkn Leroux i pogoni konia kopniciem pit. Wpad galopem do
obozu, zeskoczy z sioda i rykn wciekle na Zietsmanna.
- Menheer, musz zaprotestowa.
Zietsmann by siedemdziesicioletnim starcem. Jego zupenie biaa broda sigaa
pitego guzika u kamizelki. Zietsmann by duchownym, a nie generaem i jego komando
przetrwao tak dugo, gdy nieporadno dowdcy nie stwarzaa zagroenia dla
Brytyjczykw. Jedynie nacisk ze strony de la Reya i Leroux zmusi Zietsmanna do wzicia
udziau w tym przedsiwziciu. Przez ostatnie trzy dni, gdy czeka na Leroux, Zietsmann by
peen obaw i wtpliwoci. Niepewno t podzielaa take jego ona - Zietsmann by jedynym
burskim generaem, ktry zabra ze sob on na wojn.
Teraz Zietsmann wsta z krzeseka przy ogniu i rzuci gniewne spojrzenie
czerwonemu z wciekoci Leroux.
- Menheer - warkn. - Niech pan pamita, prosz, e mwi pan nie tylko do starszego
od siebie, ale take do nauczyciela Kocioa.
W ten sposb ustali si ton ich rozmw, ktre wypeniy cztery nastpne dni. Leroux
ze zdumieniem stwierdzi, e w zacitych dyskusjach jego miay plan przemieni si w cig
trywialnych kopotw. Nie aowa straty pierwszego dnia, ktry zosta powicony na
modlitw. Zrozumia, e byo to ludziom bardzo potrzebne. Bez boskiego bogosawiestwa i
jego aktywnej pomocy cae przedsiwzicie byo z gry skazane na niepowodzenie. Kazanie
wygoszone przez Leroux trwao ponad dwie godziny, a jego treci by fragment z ksigi
sdziw: Czy mam jeszcze raz wyj do walki z dziemi mojego brata, Beniamina, czy
powinienem skoczy walk? i Pan odpowiedzia: Id i walcz, gdy jutro oddam ich w
twoje rce.
Wygaszajcy po nim kazanie Zietsmann pobi jego czas o czterdzieci minut, ale jak
zauwayli ludzie Leroux, Zietsmann by zawodowym kaznodziej, a wujek Paul tylko
amatorem.
Nastpn kwesti byo wybranie gwnodowodzcego caej operacji. Zietsmann by
starszy od Leroux o trzydzieci lat i fakt ten silnie dziaa na jego korzy. Przyprowadzi
take ze sob tysic piciuset ludzi wobec szeciuset ludzi Leroux. Jednak Leroux by
zwycizc spod Colenso i Spion Kop i od tego czasu walczy nieustannie z niemaymi
sukcesami, do ktrych naleao zaliczy zniszczenie omiu pocigw i rozbicie czterech
kolumn wojska. Zietsmann by zastpc dowdcy w czasie bitwy nad rzek Modder, ale od
tego czasu nie zrobi nic, poza chronieniem komanda przed walk.
Debata trwaa trzy dni, w cigu ktrych Zietsmann uporczywie odmawia poddania
kwestii pod gosowanie, a stwierdzi, e nastroje zmieniy si na jego korzy. Leroux chcia
obj dowdztwo nie dla osobistej satysfakcji, a tylko dlatego, e pod ostronym i upartym
starcem mieli mae szans dotarcia do rzeki Oranje, nie mwic ju o wywoaniu powstania w
Cape.
W kocu Zietsmann zdoby dowdztwo i dla Leroux zakrawao na ironi, e osign
to dziki unikaniu walki przez ostatnie osiemnacie miesicy.
Kiedy lord Roberts wkroczy dwa lata wczeniej do Pretorii, nie napotka na wikszy
opr, gdy rzd Republiki Poudniowej Afryki wycofa si wczeniej kolej na wschd do
Komatipoort. Wraz z gabinetem wyjechaa caa kasa pastwowa, ktrej zawarto w suwerenach Krugera siga dwch milionw funtw w zocie. Pniej, gdy prezydent Kruger
uda si do Europy, zabra ze sob cz skarbu, a jego reszta zostaa podzielona pomidzy
dowdcw komand na pokrycie kosztw prowadzonej walki.
Leroux wyda ju dawno wikszo powierzonych mu pienidzy na zakup ywnoci
od plemion tubylczych, na amunicj od portugalskich handlarzy broni i na wypaty dla ludzi.
W czasie desperackiej nocnej walki z brytyjskim oddziaem kawalerii straci reszt pienidzy
oraz dziao hotchkiss, dwudziestu najlepszych ludzi i sto bezcennych koni.
Zietsmann natomiast przywiz ze sob na spotkanie trzydzieci tysicy zotych
suwerenw. Zwyciska kampania w Cape bya w duej mierze uzaleniona od tego zota.
Wieczorem czwartego dnia Zietsmann zosta wybrany wikszoci dwustu gosw na
- Nasz lini jest rzeka - mrukn pod nosem. - Musimy ustawi flanki na tym
wzgrzu i na tamtym. - Przebieg wzrokiem ma dolin rzeki Padda, zapamitujc kade
wzniesienie, kady przydatny szczeg uksztatowania terenu i ju wyznaczajc pozycje dla
zdobytych maximw, wynajdujc kryjwki za wzgrzami dla koni, decydujc, gdzie ma
zostawi rezerwy.
- Piciuset ludzi moe utrzyma pnocny kopiec, ale bdziemy potrzebowa tysica
nad rzek. - Wskoczy na konia i zawoa do stranika: - Zosta tu. Przyl ci ludzi. Maj
wznie szace wzdu krawdzi: tam i tam.
Pogna w d zbocza tak, e ko zjecha niemal na ogonie.
- Gdzie jest Zietsmann? - rzuci pytanie w biegu.
- W swoim wozie.
Jan Paulus popdzi konia do obozu i odrzuci pacht zasaniajc wejcie do wozu.
- Menheer - zacz i nagle zamilk. Zietsmann siedzia na ku razem z on. Na jego
kolanach leaa otwarta Biblia.
- Menheer, nie ma czasu. Wrg zblia si ze wszystkich stron. Bd tu za dwie
godziny.
Zietsmann podnis na niego wzrok i po mtnym spojrzeniu Jan Paulus pozna, e nie
sysza jego gosu.
- Nie bdziesz si ba strzay leccej za dnia ani strachu, ktry kroczy noc wymamrota.
- Menheer, przejmuj dowdztwo - powiedzia Leroux. Zietsmann wrci do Biblii, a
jego ona otoczya go ramieniem.
Moemy utrzyma si dzi i moe jutro, zdecydowa Leroux, lec na najwyszym
wzniesieniu. Ich kawaleria nie moe szarowa na te wzgrza, wic rusz na nas z bagnetami.
Najgroniejsze s dziaa, a dopiero pniej piechota, pomyla.
- Martinus van der Bergh - powiedzia na gos. - Jeli spotkamy si kiedy, to ci
zabij. - Spojrza na baterie dzia rozmieszczanych poza zasigiem kuli karabinowej. Dziaa
stany w idealnym porzdku.
- Nou skiet hulle - mrukn jeden z ludzi za nim.
- Ja - zgodzi si Jan Paulus. - Teraz otworz ogie. Z lufy jednego z dzia wydoby si
obok dymu i poszybowa nad rwnin. Pocisk rozerwa si nisko na zboczu i przez chwil
dym lydditu wirowa w powietrzu niczym ty duch, a wreszcie porwany przez wiatr
- Hier Kom Hulle! - Leroux usysza krzyk podawany z ust dc ust wzdu linii przez
nieustajcy ryk nadlatujcych pociskw.
- Nadchodz.
- Pasop! Nadchodz.
Wsta czujc, jak odek podchodzi mu do garda przy kadym kroku. Zatruty
wyziewami lydditu opanowywa przez chwil mdoci i wreszcie udao mu si zapanowa nad
ciaem. Spojrza na rzek. Na krtk chwil zasona dymu rozsuna si i zobaczy linie
onierzy maszerujcych na wzgrze. Tak, zbliali si.
Zbieg wzdu wasnych linii ku rzece, krzyczc w biegu:
- Poczekajcie, a si zbli! Nie strzela, a dojd do zaznaczonego miejsca!
Z punktu obserwacyjnego na wzgrzu Jan Paulus mg widzie cae pole bitwy.
- Tak wanie mylaem! - mrukn pod nosem. - Nadcigaj z obu stron, eby nas
rozdzieli. - Ku rzece zbliay si malutkie z tej odlegoci szeregi onierzy. Szeregi
wybrzuszay si i wyrwnyway, by zaraz znowu straci szyk, ale cay czas szy naprzd.
Karabiny burskie zaczy polowanie, ale nie byy to jednolite salwy, ktre pod
Colenso szybko przemieniy si w huraganowy ogie, tylko uwane, mierzone strzay.
- Czego si nauczyli - mrukn Leroux i odcign zamek karabinu, a uska wyleciaa
pomidzy skay. - Dobrze opanowali lekcje. - Mwic to zabi nastpnego onierza. Z dwch
pozycji na wzgrzu maximy zaczy strzela z charakterystycznym oskotem.
Zanim pierwszy szereg piechoty dotar do drugiej linii znacznikw, wszyscy onierze
leeli w trawie, zdziesitkowani celnymi strzaami Burw. Drugi szereg przeszed po
lecych ciaach i zblia si rwnomiernym krokiem do nastpnej linii znacznikw.
- Spjrzcie, jak id - krzykn jeden z Burw. Mimo e patrzyli na ten widok wiele
razy, obszarpani farmerzy nie mogli oderwa oczu od machinalnego, niemal obojtnego
marszu brytyjskiej piechoty.
- Ci ludzie nie walcz, eby y, ale eby umrze! - skomentowa lecy przy Leroux
mczyzna.
- Wic pommy im umrze - krzykn Jan Paulus. Na rwninie pod nimi spokojnie
kroczcy onierze dochodzili ju do trzeciej linii znacznikw.
- Strzelajcie, kerels. Strzelajcie celnie! - rykn Leroux. Teraz wida ju byo bagnety
na karabinach onierzy. Woy peny magazynek do karabinu, wierzchem doni otar pot z
czoa, przesun karabin do przodu i zabi czterech ludzi kolejnymi szecioma strzaami.
Nagle zobaczy szybkie zmiany. W jednym miejscu linia wybrzuszya si, gdy onierze
zaczli biec do przodu, podczas gdy flanki zafaloway i rozpady si. Ludzie zaczli si cofa
lub szuka schronienia na ziemi.
- Atak si zaamuje! - zawy podnieconym gosem Leroux. - Nie dotr do podna
gry.
Ruch piechoty zaama si i niezdolni stawi czoa ostrzaowi onierze rzucili si do
ucieczki lub przypadli do ziemi. Pomidzy nimi biegali oficerowie usiujc poderwa ludzi do
ataku. Burowie mieli teraz atwiejszy cel i w krtkim czasie wikszo oficerw zostaa
wybita.
- Po nich! - krzykn Leroux. Wrd Burw lecych na szczycie wzgrza przebiega
fala wiwatw. Ogie zwikszy si jeszcze, masakrujc zaamujc si, uciekajc w
popochu piechot.
- W nich, kerels! Ognia! Ognia! - Kolejny szereg onierzy min znaczniki, lecz
szybko zwolni kroku i zaama si, gdy kule z maximw zaczy sia wrd nich
spustoszenie.
Dalej na rwninie rozleg si jkliwy sygna trbki i przy jej dwikach ostatnie
szeregi zaprzestay marszu naprzd, by wkrtce zacz ucieka, pozostawiajc na polu bitwy
rannych i zabitych.
Pierwszy pocisk przelecia nad gowami Burw, eby wybuchn w dolinie za nimi i
niemal w tej samej chwili wszystkie baterie otworzyy ogie ze zdwojon si. Jednak, wrd
rozbyskw bomb, piciuset Burw miao si i wiwatowao, machajc karabinami za
uciekajc piechot.
- Co si stao na rzece? - Gos Leroux zagrzmia nad tumultem i po chwili nadbiega
odpowied.
- Nie doszli do rzeki. Ich atak si zaama.
Leroux zdj z gowy kapelusz i otar twarz z kurzu i potu. Spojrza na zachodzce
soce.
- Wszechpotny Panie, dzikujemy ci za dzisiejsze zwycistwo. Prosimy Ci o ask i
pomoc w nastpnych dniach.
Pociski smagay wzgrze do zapadnicia zmroku niczym wzburzone sztormem morze
skay. Kiedy nastaa noc, obrocy zobaczyli ogniska obozowe Anglikw, ktre otaczay ich
niby ogrd tych kwiatw.
55. Musimy wymkn si tej nocy. - Leroux spojrza nad ogniem na Zietsmanna.
- Nie. - Starzec odpowiedzia mikko, nie patrzc na niego.
- Dlaczego nie? - zada odpowiedzi Leroux.
- Moemy utrzyma si na tych wzgrzach. Nie mog nas z nich przepdzi.
- Ja! Moemy zatrzyma ich jutro, przez dwa dni, tydzie, ale pniej wszystko bdzie
skoczone. Dziaa zabiy nam dzisiaj pidziesiciu ludzi.
- Oni stracili wiele setek. Pan na nich uderzy i rozgromi ich. - Zietsmann spojrza na
niego i jego gos nabra siy. - Zostaniemy tutaj i zoymy swoj nadziej w rkach Pana. Wrd suchajcych przebieg szmer uznania.
- Menheer. - Leroux zakry na chwil oczy, wciskajc w nie palce, eby zmniejszy
bl. By zmczony i chory od lydditu - kracowo znuony. O wiele atwiej byoby zosta. Nie
byo w tym adnej haby, gdy walczyli jak nikt inny przed nimi. Odsun rce od twarzy. Menheer, jeli nie wyrwiemy si std dzisiejszej nocy, nigdy nam si to nie uda. Jutro nie
bdziemy ju na to mieli siy. - Zamilk, gdy sowa napyway z trudem. By jeszcze
oszoomiony materiaem wybuchowym i hukiem dzia. Spojrza na swoje rce i zobaczy
otwierajce si wrzody na nadgarstkach. Nie byoby w tym adnej haby. Podjliby jeszcze
raz walk i wszystko byoby skoczone.
- Ale tu nie chodzi o honor - wymamrota pod nosem. Wsta z ziemi i wszyscy patrzyli
w milczeniu, czekajc na jego przemow. Rozoy rce w proszcym gecie i pomienie z
ogniska owietliy mu twarz od dou, zostawiajc oczy w cieniu. Ciemne, zapadnite
oczodoy wyglday jak otwory w nagiej czaszce. Jan Paulus sta nieruchomo przez chwil, a
porwane ubranie luno zwisao na jego wychudzonym ciele.
- Burowie... - zacz. Nagle zabrako mu sw. Nie byo w nim nic poza potrzeb
walki. Opuci rce.
- Id - powiedzia po prostu. - Kiedy zajdzie ksiyc, odjad. - Odszed od ogniska. Z
ziemi jeden za drugim zaczli si podnosi ludzie i poda za nim. Wszyscy byli z jego
komanda.
Szeciu mczyzn przykucno w kku i patrzyo, jak ksiyc dotyka gr. Stojce za
nimi konie byy osiodane, a karabiny wsunite w olstra. Przy kadym z szeciuset koni lea
owinity w koce mczyzna usiujc si zdrzemn przed drog. Mimo e konie
przestpoway niespokojnie z nogi na nog, nie byo sycha odgosw dwiczcej uprzy,
gdy wszystkie metalowe czci zostay dokadnie owinite.
- Powtrzmy to jeszcze raz, eby kady z was zna swoje zadanie. - Leroux spojrza po
ludziach. - Pojad z pierwsz setk ludzi wzdu rzeki na wschd. Henrik, ktr drog
jedziesz?
- Na poudnie. Przebij si przez kawaleri i o wicie skrc ku grom.
Leroux skin gow i spyta nastpnego mczyzny:
- A ty?
- Na zachd wzdu rzeki.
- Ja, a ty?
Kady z nich powtrzy swoj tras. Kiedy skoczyli, Leroux zabra gos.
- Spotkamy si w starym obozowisku przy wzgrzu Inhlozana. Wszyscy si zgadzaj?
Czekali dalej cierpliwie, patrzc na ksiyc i suchajc szakali walczcych o lece na
rwninie ciaa Brytyjczykw. Kiedy ksiyc schowa si za wzgrzami, Leroux wsta.
- Totsiens, kerels. Powodzenia. - Wzi konia za lejce i poprowadzi go w d ku rzece
Vaal, a stu mczyzn szo w ciszy za nim. Kiedy mijali wz stojcy samotnie nad Padd,
Zietsmann czeka na niego i zbliy si, prowadzc za sob jucznego mua.
- Jedziesz? - zapyta.
- Ja, menheer. Musimy.
- Niech Bg bdzie z wami. - Zietsmann wycign rk i wymienili uciski. Zapakowaem na mua pienidze, we je ze sob. Nie bdziemy ich tu potrzebowali.
- Dzikuj, menheer. - Leroux skin na jednego ze swoich ludzi, eby zaj si
muem. - Powodzenia.
- Powodzenia, generale. - Zietsmann po raz pierwszy uy jego tytuu. Leroux ruszy
ku liniom obronnym i dalej przez step, na ktrym czekali Brytyjczycy.
Kiedy na niebie pojawiy si pierwsze oznaki poranka, przeszli przez linie brytyjskie.
Dwa razy w cigu nocy syszeli burz strzaw daleko za nimi i wiedzieli, e nie wszystkim
towarzyszom udao si uciec.
56. Sean i Saul stali przy powozie, gdy Mbejane przynis im kaw.
- Cholera, jest tak zimno, e mona sobie tyek odmrozi. - Sean trzyma gorcy kubek
w obu doniach i siorba gono kaw.
- Przynajmniej z przodu masz oson, eby ci jzyk nie zmarz - odpar Saul. - Lepiej
ruszajmy, zanim przymarzniemy do ziemi.
- wit za godzin - zgodzi si z nim Sean. - Czas rusza. - Zawoa do Mbejane: Zasyp ognisko i przyprowad mojego konia!
Oddzia ruszy w podwjnym szeregu na zwiad, z powozem podskakujcym z tyu na
wybojach. W cigu czterech ostatnich dni przemierzyli ju ten teren wiele razy, patrolujc
wyznaczony im przez Achesona odcinek. Trawa bya krucha od mrozu i amaa si z chrzstem pod kopytami.
Zwiadowcy zuluscy sprawdzali teren przed oddziaem, onierze opatuleni w kurtki
dygotali z zimna, a Sean i Saul podjli nie koczc si dyskusj, ktr przerwali
poprzedniego wieczoru. Zapucili si ju tak daleko w przyszo, e omawiali kwestie
zwizane z moliwoci utworzenia federacji obejmujcej wszystkie prowincje na poudnie
od Zambezi i stworzeniem odpowiedzialnego rzdu.
- Rhodes proponowa co podobnego przez ostatnie dziesi lat - przypomnia Saul.
- Nie chc nawet sysze o tym podstpnym draniu - odpar z naciskiem Sean. - Bdzie
si stara trzyma nas u klamki Whitehallu. Im wczeniej pozbdziemy si jego i Milnera, tym
lepiej.
- Chcesz uwolni si od rzdw imperialnych? - spyta Saul.
- Oczywicie. Skoczmy t wojn i polijmy ich do wszystkich diabw, do Anglii.
Sami moemy sob rzdzi.
- Pukowniku, wydaje mi si, e walczy pan po niewaciwej stronie - zauway Saul i
Sean zachichota.
- Ale powanie, Saul... - Nie skoczy zdania. Z ciemnoci wyoni si Mbejane,
kierujc si ku nim, i Sean zatrzyma konia. Poczu na ramionach drobne ukucia podniecenia.
- Mbejane?
- Mabuna!
- Gdzie? Ilu?
Wysucha popiesznych objanie Zulusa i gwatownie zawrci konia ku sierantowi
Ecclesowi, ktrego przypieszony oddech czu na karku.
- Twoje ptaszki, Eccles. Jakich stu ludzi tylko mil std i kieruj si prosto na nas. Gos Seana by napity do tego stopnia, e wsy sieranta drgay silnie na owalnej twarzy. Niech pan ustawi ludzi w szyku. W ciemnociach wejd prosto na nas.
- Zsiadamy z koni, sir?
- Nie - zdecydowa Sean. - Ruszymy na nich, jak tylko si poka. Tylko, na mio
bosk, niech wszyscy zachowaj cisz.
Kiedy Sean osadzi konia przed Saulem, dwa rzdy jedcw rozcigny si po jego
obu stronach. Nikt nie rozmawia i w ciemnociach sycha byo jedynie uderzenia kopyt o
ska, szelest zdejmowanych cikich kurt i mikki stukot otwieranych i zamykanych
zamkw.
- Znowu musimy wzi na siebie impet uderzenia wroga - szepn Saul, ale Sean nie
odpowiedzia, gdy walczy wanie ze strachem. Nawet przy nocnym przymrozku mia
donie wilgotne od potu. Otar je o spodnie i wyj karabin z olstrw.
- A co z maximami? - spyta Saul.
- Nie ma czasu, eby je rozstawia. - Sean wiedzia, e jego gos jest ochrypy i
odchrzkn. - Nie bdziemy ich potrzebowa. Mamy przewag, jak sze do jednego.
Spojrza na szereg milczcych ludzi, ciemn lini na tle trawy, ktra szarzaa wraz z
nastajcym porankiem. Widzia, jak onierze pochylaj si w siodach, trzymajc karabiny na
kolanach. W ciemnociach czu byo narastajce napicie; nawet konie byy nim zaraone.
Przestpoway z nogi na nog i potrzsay z niecierpliwoci gowami. Boe, eby tylko
aden z nich nie zara.
Sean stara si przebi wzrokiem ciemnoci. Strach onierzy i jego wasny by tak
silny, i mia wraenie, e Burowie musz go wyczu.
W dole przed sob wyowi z mroku ciemniejc na horyzoncie plam. Wyty wzrok
i zobaczy, e plama porusza si wolno, niczym cie owietlonego przez ksiyc drzewa.
- Jeste pewien, e to Burowie? - szepn Saul. Seana ogarny wtpliwoci. Kiedy si
zastanawia, cie rozszerzy si i sycha ju byo odgos kopyt.
Czy to na pewno Burowie? Szuka desperacko jakiego znaku, ktry pozwoliby mu
powstrzyma atak. Czy to Burowie? Nie byo jednak adnego znaku, tylko ciemna masa
zbliajca si do nich i niewyrane odgosy w ciemnociach.
Byli ju bardzo blisko, mniej ni sto jardw, mimo e trudno to byo oceni, bo czarna
masa wydawaa si pyn na nich.
- Sean... - szept Saula zosta przerwany nerwowym reniem jego konia. Dwik by
tak nieoczekiwany, e Sean usysza, jak siedzcy za nim mczyzna powstrzymuje oddech.
W tej samej chwili otrzyma znak, na ktry czeka.
- Wie's daar? - Pytanie zostao wymwione w gardowym jzyku taal.
- Do ataku! - zawy Sean i spi konia kolanami. Natychmiast cay oddzia ruszy
galopem na przeciwnika.
Pdzili naprzd otoczeni krzykiem, stukotem kopyt i wystrzaami karabinw.
Zostawiajc strach za sob, Sean gna na czele oddziau. cisn kolb karabinu pod pach i
strzela na olep, a jego dziki wrzask miesza si z rykiem szeciuset ludzi.
Burowie nie wytrzymali ataku. Musieli si zaama, gdy nie mieli najmniejszej
szansy przeciwstawi si takiej sile. Zawrcili wymczone konie i zaczli ucieka z
powrotem na poudnie.
- Ku mnie! - rykn Sean. - Zbierzcie si wok mnie! - Linia onierzy zwzia si
tak, i teraz jechali noga przy nodze tworzc cian ognia, przed ktr Burowie pierzchali w
popochu.
Na drodze Seana lea ranny ko, ktry wali kopytami i przygniata rannego jedca.
Wcinity w szereg ludzi, Sean nie mg skrci.
- Skacz, stary! - krzykn. Poderwa konia kolanami i rkami, przeskakujc nad
rzucajcym si zwierzciem i potykajc si po drugiej stronie. Pdzi jednak dalej wraz z
reszt krzyczcych z podniecenia ludzi.
- Doganiamy ich! - zawy Sean. - Tym razem mamy ich. Ko pdzcy za nim wpad w
dziur i run na ziemi z suchym trzaskiem amanych ng. onierz wylecia w gr,
obracajc si w powietrzu. Jedcy cisnli si zamykajc wyrw.
- Przed nami jest wzgrze! - krzykn Sean widzc szary zarys skalnej masy rysujcy
si na tle bledncego nieba. - Nie pozwlcie im dotrze do niego! - Wbi ostrogi w boki
konia.
- Nie zapiemy ich - ostrzeg go Saul. - Ju wpadli midzy skay.
- Cholera! - jkn Sean. - Cholera! - W cigu ostatnich kilku minut wyranie
pojaniao. W Afryce wit zawsze nadchodzi bardzo szybko. Sean widzia wyranie
pierwszych Burw dopadajcych wzgrza, zeskakujcych z koni i szukajcych kryjwki.
- Szybciej! - wrzasn z rozpacz. - Szybciej! - Widzia, jak szansa atwego
zwycistwa wymyka mu si z rk. Spord ska odezway si pierwsze mauzery, a ostatni
metr ziemi trzeba byo zapaci krwi. Na przestrzeni jakich dwustu jardw atak przemieni
si w seri pojedynkw, nad ktrymi Sean nie mia adnej kontroli. Zebra wok siebie grup
ludzi i bijc si o kady kamie zaczli przedziera si ku szczytowi. Burowie walczyli do
ostatniej chwili o kad pozycj, by szybko zaj nastpn.
Szczyt wzgrza przypomina spaszczony spodek, szeroki na jakie pidziesit stp.
W kocu szedziesiciu Burw wdrapao si na strome ciany wzgrza i zapado w tej
naturalnej fortecy. Zamierzali j trzyma z determinacj ludzi, ktrzy wiedz, e to ich
ostatnia walka. Dwa razy udao im si odeprze atak Brytyjczykw, odrzuci ich od krawdzi
wzniesienia i pogoni kulami do kryjwek pomidzy skaami. Po drugiej prbie na wzgrzu
zapada nienaturalna, przygniatajca cisza.
Sean usiad opierajc si plecami o ska i wzi podan mu przez kaprala manierk z
wod. Wypuka z ust zakrzep krew i lin i wyplu row wod na ziemi za sob.
Nastpnie przechyli manierk, przymkn z rozkoszy oczy i wypi dwa dugie yki wody.
- Dziki. - Odda naczynie.
- Jeszcze? - spyta kapral.
- Nie. - Sean potrzsn gow i spojrza w d zbocza. Soce wznioso si ju
wysoko rzucajc dugie cienie za komi, ktre pasy si daleko na rwninie. U stp gry
zobaczy martwe zwierzta. Wikszo leaa na bokach ze sztywno wycignitymi nogami.
Niektre koce porozwijay si i trawa bya zasypana przedmiotami bdcymi wasnoci
polegych obok koni ludzi.
Ubrani w mundury koloru khaki onierze zlewali si z brzow traw niczym
kopczyki uschych lici, a pomidzy nimi zjednoczeni z wrogiem przez mier leeli Burowie.
- Mbejane. - Sean zawoa mikko potnego Zulusa, ktry przykucn za nim. Znajd Nkosi Saula i przyprowad go do mnie.
Patrzy, jak Murzyn czoga si pomidzy skaami. Na pocztku szary Mbejane zosta
z tyu za komi, ale gdy Sean znajdowa si ju w poowie drogi na szczyt, obejrza si za
siebie i stwierdzi, e Zulus klczy dwa kroki za nim, trzymajc w rku pas z amunicj. Od tej
chwili nie zamienili ze sob ani sowa - rzadko kiedy byy potrzebne midzy nimi.
Sean dotkn koniuszkami palcw obtartego policzka i przez chwil przysuchiwa si
rozmowom otaczajcych go onierzy. Dwa razy usysza wyrane gosy Burw ze szczytu
nad nimi, a raz dobieg ich gony miech. Byli bardzo blisko. Sean poruszy si niespokojnie
i schowa gbiej za gaz.
Przez dziesi dugich sekund Sean nie poruszy si ani nie zmieni wyrazu twarzy.
Potrzebowa tyle czasu, eby uwierzy w to, co widzia. Przez twarz przebieg skurcz.
- Saul! - zaskrzecza.
- Saul! - krzykn goniej, gdy zacz uwiadamia sobie swoj strat.
Podnis si wolno na kolana. Ciao Saula ju si uspokoio. Leao nieruchomo i
spokojnie.
Sean otworzy usta, ale wydoby si z nich jedynie nieartykuowany dwik. Jk blu
przypomina ryk trafionego w serce byka. Niski, wstrzsajcy odgos dotar take do pozycji
burskich na szczycie.
Nie prbowa dotkn Saula. Jedynie patrzy na niego.
- Nkosi. - Mbejane przestraszy si tego, co zobaczy w twarzy Seana. Mundur jego
pana by sztywny od zaschej krwi. Rana na policzku zdya ju spuchn i ociekaa limf.
Mbejane zatrwoyy oczy Seana.
- Nkosi! - Mbejane usiowa dotrze do niego, ale Sean go nie sysza. Oczy
byszczay mu szalestwem, ktre zastpio al. Wsun gow midzy ramiona i zawy jak
zwierz.
- Zabi ich! Zabi drani! - Przeskoczy ska jednym susem, trzymajc przy piersi
karabin z bagnetem.
- Naprzd! - rykn i bieg po zboczu tak szybko, e docigna go tylko jedna kula.
Nic go nie mogo powstrzyma. Sean wskoczy na krawd wyjc, walc wkoo kolb i
dgajc bagnetem.
Za nim na zbocze wdzierao si czterystu ludzi. Zanim dobiegli do niego, Sean znalaz
si twarz w twarz z Janem Paulusem Leroux.
Tym razem Leroux nie by dla niego przeciwnikiem. Jan Paulus by wycieczony i
chory. Przypomina bardziej szkielet ni potnego mczyzn, jakim by kiedy. Karabin
mia nie naadowany. Kiedy siowa si z zamkiem, spojrza do gry i rozpozna Seana.
Zobaczy, jak gruje nad nim zachlapany krwi. Dostrzeg wzniesiony bagnet i szalestwo w
oczach Seana.
- Sean! - powiedzia i podnis pusty karabin, eby odeprze cios. Nie mia jednak na
to do siy. Sean pchn z caej siy i bagnet omin kolb, a Jan Paulus poczu, jak stal wbija
mu si w ciao i przewrci si na plecy z bagnetem w brzuchu.
- Sean - jkn z ziemi. Sean stan nad nim i wyrwa bagnet. Podnis karabin wysoko
obiema rkami. Jego cae ciao przechylio si, by zada ostateczny cios.
Patrzyli sobie w oczy. Brytyjscy onierze minli ich i zostawili samych. Jeden ranny
mczyzna lea w trawie, a drugi sta nad nim ze wzniesionym karabinem i szalestwem w
oczach.
Pokonany mczyzna, ktry walczy, cierpia i powici ycie swoich najbliszych,
patrzy na stojcego nad nim zwycizc, ktry take walczy, cierpia i powici ycie
najbliszych.
Wojna si skoczya. Nagrod by kraj, a kar za przegran - mier.
- Maak dit klaar! Skocz! - powiedzia cicho Leroux. W Seanie szalestwo zgaso tak
gwatownie, jak pomie wiecy. Opuci karabin i pozwoli mu upa na ziemi. Odezwa si
bl w ranie i Sean zachwia si na nogach. Ze zdziwieniem spojrza na brzuch, zacisn palce
na postrzale i upad na ziemi obok Jana Paulusa. Na grze walka ju si skoczya.
57. Wszyscy gotowi do drogi, sir. - Eccles stan przy powozie i spojrza na Seana.
Na jego twarzy malowa si wyraz zatroskania.
- Czy jest panu wygodnie? Sean zignorowa pytanie.
- Eccles, kto kieruje pogrzebem?
- Smith, sir.
- Powiedziae mu o Saulu... o kapitanie Friedmanie?
- Tak jest, sir. Pochowaj go oddzielnie.
Sean podnis si z trudem na okciu i spojrza na dwie grupy rozebranych do pasa
ludzi, ktrzy kopali groby. Za nimi leay rzdy zawinitych w koce cia. Pikny plon jak na
jeden dzie, pomyla z gorycz.
- Czy moemy ju rusza, sir? - spyta Eccles.
- Przekazae Smithowi mj rozkaz? Burowie maj by pochowani w jednym grobie, a
nasi ludzie w drugim.
- Wszystko bdzie, jak pan kae.
Sean pooy si na kocach wycieajcych dno powozu.
- Eccles, zawoaj mojego sucego.
Czekajc na Mbejane, Sean stara si nie patrze na lecego obok mczyzn.
Wiedzia, e Jan Paulus mu si przyglda.
- Sean... Menheer, kto zmwi pacierz za moich ludzi?
- Nie mamy kapelana. - Sean nie spojrza na niego.
- Ja mgbym to zrobi.
- Generale Leroux, min jeszcze dwie godziny, zanim groby zostan wykopane. Jest
pan ranny i moim obowizkiem jest zawie wszystkich rannych do Vereeniging tak szybko,
jak to tylko moliwe. Zostawimy tutaj ludzi kopicych groby, ktrzy pniej do nas docz. Sean nie podnis si, gdy to mwi, i cay czas patrzy w niebo.
- Menheer, dam - zacz Jan Paulus, ale Sean odwrci si do niego z gniewem.
- Suchaj, Leroux. Powiedziaem ci, co mam zamiar zrobi. Groby zostan oznaczone
i pniej wojskowa komisja pogrzebowa przyle tu kapana.
W powozie byo niewiele miejsca, a oni obaj byli potnymi mczyznami. Kiedy
patrzyli na siebie z wciekoci, ich twarze byy oddalone ledwie o stop. Sean chcia jeszcze
co doda, ale kiedy otworzy usta, odezwaa si rana w brzuchu i tylko cicho jkn. Na
czoo wystpiy krople potu.
Wszyscy zabijalimy. Ja, zabilimy ich. - Wzi Seana za rami i pooy na kocach. - Teraz
le spokojnie, bo ciebie take pochowamy.
- Ale dlaczego? Paul, dlaczego? - spyta cicho Sean.
- Czy to ma znaczenie? Oni ju nie yj.
- I co dalej bdzie? - Sean zasoni oczy przed socem.
- Musimy y. To wszystko. Musimy i naprzd.
- Ale o co walczylimy? Po co to byo?
- Nie wiem. Kiedy wiedziaem to dobrze, ale teraz ju nie wiem - odpowiedzia
Leroux.
Leeli przez chwil w milczeniu i znowu zaczli rozmawia. Szukali razem czego, co
mogoby nastpi po wydarzeniach, ktre miay miejsce w cigu ostatnich trzech lat.
Kolumna wojska musiaa zatrzyma si dwa razy, eby pochowa ludzi, ktrzy umarli
z ran. Kada z tych mierci: jedna brytyjskiego onierza, a druga Bura, naday nowy sens
rozmowie Seana i Jana Paulusa.
Wieczorem natknli si na patrol, ktry bada teren przed wojskiem wracajcym znad
Paddy. Do powozu podszed mody porucznik i zasalutowa Seanowi.
- Mam dla pana wiadomo od generaa Achesona, sir.
- Tak?
- Ten Leroux uciek znad Paddy. Zietsmann, drugi dowdca, zosta zabity, ale Leroux
uciek.
- To jest genera Leroux - powiedzia mu Sean.
- Dobry Boe! - Porucznik patrzy z niedowierzaniem na Leroux. - Zapa go pan.
Musz powiedzie... dobra robota, sir. - W cigu ostatnich dwch lat Jan Paulus sta si
legendarn postaci wrd brytyjskich onierzy i porucznik przyglda mu si z ciekawoci.
- Jak ma pan dla mnie wiadomo? - przywrci go do porzdku Sean.
- Przepraszam, sir. - Modszy oficer odwrci spojrzenie od Leroux. - Wszyscy
przywdcy burscy spotykaj si w Vereeniging. Mamy im zapewni swobodny wjazd do
miasta. Genera Acheson chcia, eby pan skontaktowa si z Leroux... ale teraz nie bdzie ju
z tym kopotw. wietna robota, sir.
- Dzikuj, poruczniku. Niech pan przekae generaowi Achesonowi, e jutro
bdziemy w Vereeniging.
Patrzyli, jak patrol znika za wzgrzem.
Zastanawia si przez dusz chwil, jak zakoczy list i wreszcie napisa: Twj
prawdziwy przyjaciel. Podpisa list, schowa do koperty i pooy na szafce.
Nastpnie pooy si na poduszce i poczu, jak wraca bl z powodu straty Saula i rany
w brzuchu.
Po chwili bl sta si nie do zniesienia i Sean rozejrza si ukradkiem po sali, czy nie
ma w pobliu jakiej pielgniarki. Potem podnis przecierado, podcign koszul i zacz
zsuwa banda, a odsoni krawd rany z wystajcymi z ciaa czarnymi kocami szww,
ktre przypominay zakoczenia drutu kolczastego. Na ustach pojawi mu si komiczny
wyraz obrzydzenia. Sean nienawidzi choroby, a zwaszcza we wasnym ciele. Obrzydzenie
zamienio si szybko w bezsiln zo.
- Lepiej to zostaw, Sean. Przygldanie si nic nie pomoe. - Sean by tak zajty
wstrtn dziur w brzuchu, e nie usysza krokw. Mimo laski i lekkiego kutykania Leroux
porusza si bardzo cicho jak na tak potnego mczyzn. Stan przy ku i umiechn si
wstydliwie.
- Paul! - Sean zakry si popiesznie.
- Tak, Sean. Jak si czujesz?
- Nie najgorzej. A ty? Leroux wzruszy ramionami.
- Powiedzieli mi, e bd potrzebowa tego jeszcze przez dugi czas. - Postuka lask
w podog. - Mog usi?
- Jasne. - Sean odsun si, eby zrobi mu miejsce i Leroux usiad na brzegu ka
wycigajc sztywn nog przed siebie. Jego ubranie byo doprowadzone do porzdku,
mankiety pocerowane, na okciach pojawiy si aty, a dziura na kolanie zostaa zaszyta
niewprawn msk doni.
Jego broda bya krtsza i przybraa bardziej regularny ksztat. Nadgarstki byy
schowane pod poplamionymi jodyn bandaami, ale krcone rude wosy sigay konierza
kurtki, a koci czoa i policzkw rysoway si ostro pod spalon od soca skr.
- Wic... - powiedzia Sean.
- Wic... - powtrzy za nim Leroux i spojrza na swoje donie. Milczeli przez chwil,
czujc skrpowanie, gdy aden z nich nie potrafi si swobodnie wysawia.
- Paul, zapalisz? - Sean sign po cygara lece na szafce.
- Chtnie, dzikuj. - Wybierali z uwag cygara i uwanie przypalali, ale wkrtce
znowu zapada cisza. Leroux zmarszczy brwi patrzc na koniec cygara.
- Dobry tyto - mrukn.
- Aha - zgodzi si Sean i spojrza rwnie ostro na swoje cygaro. Leroux zakasa i
obrci lask w palcach.
- Toe maar, pomylaem sobie, e ci odwiedz - powiedzia.
- Bardzo mi mio.
- Wic, u ciebie wszystko w porzdku, co?
- Tak, czuj si dobrze - odpar Sean.
- To dobrze. - Leroux skin gwatownie gow. - No c! - Wsta wolno z ka. Chyba ju pjd. Mamy spotkanie za godzin. Jannie Smuts przyjecha z Cape.
- Syszaem o tym. - Wieci o wydarzeniach rozgrywajcych si pod wielkim
namiotem ustawionym na terenie parad przed stacj kolejow dotary nawet do szpitala. Pod
przewodnictwem starego prezydenta Steyna przywdcy burscy dyskutowali nad przyszoci.
By tam de Wet, Niemand i Leroux. Byli tam take: Botha, Hertzog, Strauss i inni, ktrych
nazwiska rozbrzmieway przez ostatnie dwa lata echem po caym wiecie. Wreszcie
przyjecha ostatni z nich: Jannie Smuts. Zostawi swoje komando, ktre oblegao mae
miasteczko O'Kiep w pnocnej czci prowincji Cape i przyby kolej znajdujc si w
rkach Brytyjczykw. Teraz wszyscy burscy przywdcy byli ju zebrani. Nawet jeli nie
wywalczyli nic w czasie kilku lat wojny, zdobyli sobie uznanie jako przywdcy Burw. Tych
kilku zniszczonych przez wojn ludzi pertraktowao z przedstawicielami najwikszej na
wiecie potgi wojskowej.
- Ja, syszaem o tym - powtrzy Sean i wycign rk. - Powodzenia, Paul.
Leroux schwyci jego do i trzyma j w mocnym ucisku, a jego usta dray od
wezbranych emocji.
- Sean, powinnimy pomwi. Musimy pomwi! - zawoa zdesperowanym tonem.
- Siadaj - powiedzia Sean, Leroux puci jego do i opad na ko.
- Sean, co mam zrobi? - spyta. - Ty musisz mi poradzi, a nie ci... nie ci zza morza.
- Widziae Kitchenera i Milnera. - Nie byo to pytanie, gdy Sean wiedzia o
spotkaniu. - Czego od was zadali?
- Chc wszystkiego - odpar z gorycz Jan Paulus. - daj, ebymy bezwarunkowo
zoyli bro.
- Zgodzisz si na to?
Przez minut Leroux siedzia w milczeniu, wreszcie podnis gow i spojrza
Seanowi w oczy.
- Dotd walczylimy, eby y - powiedzia i Sean dostrzeg w jego oczach co, czego
nigdy ju nie mia zapomnie. - Teraz bdziemy walczy, eby umrze.
- I co przez to osigniecie? - spyta cicho Sean.
- mier jest mniejszym zem. Nie moemy y jak niewolnicy. - Leroux podnis
gos. - To nasz kraj! - wykrzykn.
- Nie - odpar szorstko Sean. - To take mj kraj i kraj mojego syna. - Jego gos
zmik. - W yach mojego syna pynie ta sama krew co w twoich.
- Ale ci inni: Kitchener i ten diabelny Milner.
- Oni nie nale do nas - stwierdzi po prostu Sean.
- Chyba mam szczcie, e nie spotkalimy si wczeniej, pukowniku Courteney. Gos Niemanda by silny i wadczy, a jego angielski, doszlifowany na uniwersytecie w
Oxfordzie, brzmia nienagannie. - Co o tym mylisz, Oubas? - Uy wobec Jana Paulusa
tytuu, ktry by ich prywatnym dowcipem, gdy Jan Paulus zachichota.
- Bardzo duo szczcia. Inaczej musiaby nosi lask, jak ja. Sean przyglda si
Niemandowi z zaciekawieniem. Lata walk i niewygd musiay go zahartowa, o czym
wiadczya jego wojskowa postawa, jednak zakoczona jasn brdk twarz pozostaa twarz
uczonego. Skra na twarzy zachowaa jeszcze modziecz wieo, ale widrujce
niebieskie oczy byy rwnie twarde jak stal z Toledo.
Take jego umys odznacza si t sam odpornoci i nie mino wiele minut, gdy
Sean musia wyta ca swoj inteligencj, eby odpowiedzie na jego pytania. Zda sobie
spraw, e podlega wanie jakiemu testowi. Po godzinie rozmowy nabra przekonania, e
zda egzamin.
- Jakie s twoje dalsze plany?
- Musz wraca do domu - odpowiedzia Sean. - Mam farm, syna i moe wkrtce
on.
- ycz szczcia.
- To jeszcze nic pewnego - przyzna Sean. - Musi si najpierw zgodzi.
Jannie Niemand umiechn si do niego.
- No wiec ycz powodzenia w konkurach. I siy do zbudowania nowego ycia. Szybko spowania. - My take musimy odbudowa wszystko, co zostao zniszczone. Podnis si z ka i Jan Paulus take wsta.
- W nastpnych latach bdziemy potrzebowa dobrych ludzi. - Niemand wycign
rk i Sean j ucisn. - Spotkamy si jeszcze. Moesz na to liczy.
zapyta.
Sean poluni pasek, rozpi mundur i wycign koszul ze spodni. Peterson wyszed
zza biurka i przyjrza si z bliska owosionemu brzuchowi Seana.
- Bardzo adnie. Niele ci pozszywali. - Peterson zaopiniowa jak ekspert. - Te mam
jedn blizn z Omdurmanu. Jeden z tych czarnych diabw trafi mnie swoj wielk, brudn
wczni. - Peterson rozpi koszul i pokaza swoj blad klatk piersiow. Teraz Sean
musia przez grzeczno przyjrze si i pokiwa gow nad ma trjktn szram na piersi
Petersona, cho w gbi ducha nie by pod wraeniem. Nastpnie Peterson pokaza mu blizny
na gowie.
- Mam jeszcze jedn. Cholernie bolesn! - Rozpi pasek i czciowo cign
spodnie, gdy otworzyy si wewntrzne drzwi.
- Panowie, mam nadziej, e w niczym nie przeszkadzam? - spyta grzecznie genera
Acheson. Przez chwil panowao zamieszanie, kiedy obaj starali si popiesznie doprowadzi
do porzdku. Peterson dokona szybko wyboru, ktry nie by uwzgldniony w prawie
wojennym. By to z pewnoci jeden z niewielu momentw w historii, kiedy dowdca dywizji
zosta przyjty przez wyszego oficera stojcego na baczno ze spodniami wok kostek.
Major Peterson sprawia przy tym bardzo szczeglne wraenie w swoich czerwonych,
flanelowych gatkach. Kiedy Acheson zorientowa si w powodach tego nieprzepisowego
zachowania, sam nabra ochoty, eby pochwali si swoimi bliznami, ale w ostatniej chwili
udao mu si powstrzyma. Wprowadzi Seana do swojego gabinetu i poczstowa go
cygarem.
- Co sycha, Courteney? Mam nadziej, e nie szuka pan u mnie pracy, co?
- Wrcz przeciwnie. Chc wycofa si z caej zabawy, sir.
- Myl, e da si to zaatwi. Nasz skarbnik z ulg przyjmie t nowin. - Acheson
pokiwa gow. - Ka Petersonowi przygotowa paskie papiery.
- Chciabym wyjecha ju jutro - nalega Sean i Acheson si umiechn.
- Bardzo si panu pieszy. W porzdku. Peterson wyle je panu poczt do podpisu.
Paski oddzia zosta ju rozwizany, wic nie ma sensu trzymanie pana tutaj.
- wietnie. - Sean oczekiwa oporu i teraz rozemia si z ulg.
- Zostay nam trzy sprawy do zaatwienia - mwi dalej Acheson i Sean zmarszczy
podejrzliwie brwi.
- Tak?
Wieczorem zjedli obiad w ku. Wczesnym rankiem, gdy Sean leniwie lea w
wannie, czujc jak gorca woda szczypie go w rany, zaczli rozmawia.
- Candy, jad rannym pocigiem do Ladyburga. Chc znale si w domu na wita
Boego Narodzenia.
- Och, Sean! Czy nie moesz zosta? Cho na kilka dni.
- Nie.
- Kiedy wrcisz?
- Nie wiem.
Na dug chwil zapada cisza. Wreszcie Candy si odezwaa.
- Jak widz, nie ma dla mnie miejsca w twoich planach na przyszo.
- Jeste moj przyjacik - zaprotestowa.
- No popatrz, czy to nie mie? - Wstaa. - Ka ci przynie niadanie.
W sypialni przystana na chwil i przyjrzaa si swojemu odbiciu w duym lustrze.
Niebieski jedwab szlafroczka harmonizowa z kolorem jej oczu, ale w wietle dnia dostrzega
delikatne zmarszczki na szyi.
Jestem bogata, pomylaa. Nie musz by sama. Odwrcia si od lustra.
60. Sean szed wolno po wirowanej ciece ku domowi Goldbergw. Szed alej
wysadzan drzewami o egzotycznej nazwie Duma Indii, a rozcigajce si wok tarasami
trawniki prowadziy prosto do rokokowej fasady domu. Ranek by ciepy i leniwy, a gobie
gruchay sennie w koronach drzew.
Zza krzeww dobieg go stumiony miech. Sean zatrzyma si i sucha go przez
chwil. Nagle ogarno go uczucie niepewnoci, wrcz lku przed tym spotkaniem. Nie mia
pojcia, jak zostanie przyjty, bo Ruth nie odpisaa na jego list.
W kocu ruszy przez trawnik ku amfiteatrowi bielejcemu na jego skraju. W maej
niecce przed nim staa miniaturowa replika Panteonu. W socu lniy biae kolumny, a ma
wityni otacza staw z rybami Sean dostrzeg ciemny zarys karpia pyncego w zielonej
wodzie pod liliami. Kwiaty lilii wodnych byy biae, zociste i purpurowe.
Ruth siedziaa na marmurowym stopniu nad brzegiem stawu, caa w czerni, ale z
obnaonymi ramionami, ktre wycigna, woajc:
- Chod, Storm. Chod do mnie.
Dziesi krokw od niej, siedzca na trawie Storm Friedman przyjrzaa si matce
powanym wzrokiem spod ciemnych lokw.
- Chod, kochanie - ponaglia j Ruth i dziewczynka pochylia si do przodu.
Podniosa wolno pulchn pup, a ta wycelowaa w niebo, a koronkowe majteczki przesuny
si pod krtk sukienk. Pozostaa w tej pozycji przez kilka sekund. Wreszcie podniosa si z
wysikiem na tuste, rowe nki i staa kiwajc si na wszystkie strony. Ruth zaklaskaa w
donie z radoci, a Storm umiechna si do niej triumfalnie, ukazujc cztery biae zbki.
- Chod do mamusi - zamiaa si Ruth i dziewczynka zrobia kilkanacie niepewnych
krokw, zanim uznaa ten rodek lokomocji za niepraktyczny. Opucia si na czworaka i w
ten sposb dobiega do matki.
- Oszukiwaa! - oskarya j Ruth. Poderwawszy si z ziemi, zapaa j na rce i
podniosa wysoko do gry. Storm krzykna z zachwytu.
- Jeszcze! - zadaa. - Jeszcze!
Sean chcia si mia z nimi. Chcia biec i zapa je w swoje ramiona. Nagle
zrozumia, e to jest cay smak jego ycia, sens istnienia. Kobieta i dziecko. Jego kobieta i
jego dziecko.
Ruth podniosa wzrok i spostrzega go. Zamara, przyciskajc dziecko do piersi. Jej
twarz bya bez wyrazu, gdy patrzya, jak schodzi do niej po stopniach amfiteatru.
Szli powoli przez trawnik z Storm pomidzy sob, trzymajc j za rce, tak e dziecko
nie musiao ju przejmowa si problemem zachowania rwnowagi i mogo si
skoncentrowa na fascynujcym sposobie poruszania si, przy ktrym jej nogi na przemian to
pojawiay si przed ni, to znikay.
- Sean. Musz pdzna odpowied na jedno pytanie. - Ruth patrzya cay czas na
dziecko. - Czy ty... - Zamilka na chwil. - Saul... Czy moge zapobiec temu, co si stao?
Chodzi mi o to, e ty nie... - Nie dokoczya zdania.
- Nie, nie mogem - odpowiedzia chropowatym gosem Sean.
- Przysignij, Sean. Tak jak zaley ci na zbawieniu, przysignij mi - prosia.
- Przysigam ci. Przysigam... - Szuka przez chwil czego poza swoim yciem, ktre
nie byo dostatecznie wane. - Przysigam ci na ycie naszej crki.
Ruth odetchna z ulg.
- Wanie dlatego nie pisaam do ciebie wczeniej. Musiaam mie pewno.
Chcia jej powiedzie, e zamierza j zabra ze sob; pragn opowiedzie jej o Lion
Kop i olbrzymim pustym domu, ktry czeka, a ona wniesie do niego ycie. Czu jednak, e
to nie jest odpowiedni moment - nie po tym, jak przed chwil rozmawiali o Saulu. Bdzie
musia poczeka.
Powstrzymywa si przed poruszeniem tego tematu, za Ruth przedstawia go
Goldbergom i zostawia go z nimi, eby przekaza crk opiekunce. Wrcia wkrtce do
pokoju, gdzie Sean podtrzymywa rozmow przy herbacie, eby Goldbergowie niczego nie
dostrzegli w jego oczach, kiedy patrzy na Ruth.
Czeka, a zostali wreszcie sami przed domem, i w kocu nie wytrzyma.
- Ruth, ty i Storm jedziecie ze mn do domu.
Ruth nachylia si, zerwaa ty kwiatek i ze zmarszczonymi brwiami odamaa kolce
z gazki, zanim podniosa na niego wzrok.
- Naprawd, Sean? - spytaa niewinnym tonem, a Sean powinien by dostrzec
ostrzeenie w jarzcych si w jej oczach iskierkach.
- Tak - potwierdzi. - Moemy wzi lub w przecigu kilku dni. Potrzebuj tylko
czasu, eby zaatwi specjalne zezwolenie, a ty bdziesz moga si spakowa. Potem
pojedziemy do Lion Kop. Nie mwiem ci jeszcze...
- Niech ci diabli - powiedziaa cicho. - Niech diabli porw twoj zarozumiao i
twoj cholern arogancj.
Sean patrzy na ni ze zdumieniem.
- Przychodzisz tu z pejczem w doni, machniesz nim raz i oczekujesz, e dam gos i
skocz przez obrcz. - Ruth najwyraniej zostaa doprowadzona do szewskiej pasji. - Nie
wiem, co ci czyo z innymi kobietami, ale ja nie jestem jak markietank i nie pozwol,
eby traktowa mnie w ten sposb. Czy przyszo ci do gowy cho na chwil, e mog nie
by gotowa do przyjcia twojej wspaniaomylnej oferty? Jak moge zapomnie, e jestem
wdow od zaledwie trzech miesicy? Czy jeste zupenie lepy, eby nie widzie, e nie mog
pobiec znad grobu ma wprost do twojego domu?
- Ale, Ruth, ja ci kocham. - Sean usiowa powstrzyma wybuch, ale Ruth krzykna
na niego wciekym gosem.
- Wic udowodnij to, do diaba! Bd delikatny. Traktuj mnie jak kobiet, a nie jak
sprzt. Staraj si mnie zrozumie.
Zaskoczenie Seana ustpio miejsca gniewowi, rwnie gwatownemu, jak jej wasny.
Teraz on podnis na ni gos.
- Nie bya taka drobiazgowa w noc burzy czy pniej! Cofna si o krok, jakby
uderzy j w twarz, i zmity pk ry wypad jej z doni.
61. Sean wrci do Ladyburga w mgliste poudnie zimowego dnia. Gdy pocig toczy
si wolno wzdu krawdzi skarpy, sta na tylnym podecie wagonu i przyglda si
ciemnozielonej plamie Lion Kop na wzgrzach. Widok farmy poruszy go, cho rado nie
bya pena.
Jestem w poowie drogi. W tym roku skocz czterdzieci jeden lat. Z moich
wysikw i szalestw musiao wynikn co trwaego. Musz podsumowa swj majtek.
W gotwce mam troch ponad dwa tysice funtw (z podzikowaniem dla komisji do
spraw odszkodowa wojennych). Posiadam pitnacie tysicy akrw ziemi, z opcj na zakup
nastpnych pitnastu tysicy. Na dziesiciu tysicach rosn akacje, ktre w przyszym roku
bd si nadaway do okorowania. Wziem du poyczk na rozwj tego interesu, a
warunki nie s ze, wic mog powiedzie, e jestem zamonym czowiekiem.
Jeli chodzi o moje ciao, to mam troch siwych wosw, adn kolekcj blizn i
zamany nos. Nadal jednak potrafi przenie stufuntowy worek kukurydzy pod kadym
ramieniem, mog zje poow jagnicia za jednym posiedzeniem, zdoam policzy bez
lornetki antylopy w oddalonym o dwie mile stadzie, a Candy, ktra zna si na takich
sprawach, nie narzekaa na moj witalno. Nie jestem jeszcze stary.
Oprcz tego mam syna, ktry naley do mnie (i drugiego syna, i crk, ktrzy nie
nale do mnie). Mimo e straciem najlepszych przyjaci, wielu mi jeszcze pozostao.
Sdz, e mam wicej przyjaci ni wrogw.
Rwnie wane jest, e udao mi si znale waciw drog i kierunek w yciu. Wiem,
czego chc. Kurs jest wytyczony, a wiatr mi sprzyja. To moje aktywa. Nale do mnie i mog
si nimi cieszy do woli. Jakie s moje pasywa? Poyczone pienidze, nienawi brata i syna,
a moe take Ruth.
Ruth odesza! Ruth odesza! Stukay podkady pod wagonem. Ruth odesza! Ruth
odesza! Szydziy z niego.
Sean zmarszczy brwi i zmusi swj umys do wypowiedzenia innych sw.
Wiatr jest sprawiedliwy! Wiatr jest sprawiedliwy!
ale na obsadzenie wolnej czci farmy akacjami. Kiedy tego dokona, nadal potrafi wypenia
cay wolny czas prac. Kupi sobie teodolit i podrcznik do nauki miernictwa, sporzdzi plan
swojej posiadoci, podzieli plantacj na czci i jeszcze przed rozpoczciem cinki wytyczy
nowe drogi dojazdowe.
Wkrtce okazao si jednak, e brakuje mu zajcia, wic uda si do Denisa Petersona
i spdzi cay dzie na dyskutowaniu kwestii wykupu farmy Mahobo Kloof, na ktr naby
opcj. Nie dysponowa adn gotwk, a Jackson z Natalskiego Przedsibiorstwa
Akacjowego zdecydowanie odrzuci moliwo dalszego kredytowania. Kiedy Denis nie
zgodzi si rozway rozoenia spat na duszy termin, Sean odwiedzi Ronny'ego Pye'a w
siedzibie spki Ladyburg Banking & Trust. Szansa bya nika i Sean nie potrafi ukry
zdziwienia, kiedy Ronny poczstowa go kaw i cygarem, a nastpnie wysucha z uwag.
- Sean, stawiasz wszystkie pienidze na jednego konia - ostrzeg go Ronny.
- W tym biegu jest tylko jeden ko. Nie mog przegra.
- Bardzo dobrze. - Ronny skin gow. - Mog ci zaproponowa nastpujc umow.
Poycz ci ca kwot niezbdn na zakup Mahobo Kloof i dodam dziesi tysicy na
rozbudow plantacji. W zamian za to dasz mi list zastawny na Mahobo Kloof i drugi list
zastawny na Lion Kop po Natalskim Przedsibiorstwie Akacjowym.
Sean przyj ofert. Tydzie pniej Ronny Pye skontaktowa si z Jacksonem w
Pietermaritzburgu. Po wstpnej wymianie grzecznoci Ronny spyta:
- Co sdzisz o tych wekslach od Courteneya?
- Zabezpieczenie jest dobre - odpar z wahaniem Jackson. - Wydaje mi si jednak, e
niektre decyzje podejmuje bez zastanowienia.
- Mgbym je ewentualnie od ciebie wykupi - napomkn Ronny i Jackson potar nos,
eby ukry ulg.
przechodziy po kilku minutach, kiedy chopiec jecha za ojcem na plantacj. Dirk przybiera
teraz tak sam postaw jak ojciec, identycznie siedzia w siodle i tak samo ustawia stopy
idc dugim krokiem. Sucha kadego sowa Seana, a pniej powtarza wszystko, nie
opuszczajc przeklestw. Wieczorami na zboczach skarpy razem polowali na przepirki,
baanty i perliczki. W niedziel, kiedy Sean wybiera si z ssiadami na polowanie na
antylopy, jecha na pokera czy zwyczajnie, eby popi i pogada z kolegami, Dirk
towarzyszy mu wszdzie jak cie.
Mimo protestw Seana po jego powrocie, Ada przeniosa si wraz ze swoimi
dziewcztami do domku na ulicy Protea. Dom na Lion Kop przypomina olbrzymi pust
skorup. Sean z Dirkiem zajmowali tylko trzy z pitnastu pokoi, a i one nie byy zbyt bogato
wyposaone. W mieszkaniu nie byo ani dywanw na podogach, ani obrazw na cianach.
Sean ustawi jedynie kilka pokrytych skr krzese, metalowe ka, prosty, zbity z desek st
i dwie szafki. Ksiki i wdki walay si po ktach, a dwa karabinki i strzelba stay na stojaku
koo kominka. Podoga bya ju tak brudna, e pod kami i krzesami leay pokady kurzu,
wszdzie byo wida ciemne plamy pozostawione przez szczeniaki pointera, a w sypialni
Dirka, ktrej Sean nigdy nie odwiedza, walay si stare skarpety, brudne koszule, szkolne
zeszyty i trofea polowa.
Dom najwyraniej nie interesowa Seana. Mg tu spa i je, mia zapewniony dach
nad gow w czasie deszczu, ciepo z kominka w zimne noce i wiato lampy, kiedy oddawa
si swojej nowej pasji: czytaniu. Z zakupionymi od przypadkowego komiwojaera okularami
na nosie, spdza wieczory na pochanianiu ksiek o polityce i podrach, podrcznikw z
ekonomii i miernictwa, matematyki i medycyny, podczas gdy Dirk udajc, e odrabia lekcje,
poera wrcz ojca wzrokiem. Czasami, kiedy Sean by zajty pisaniem listw i zapomina o
obecnoci syna, Dirk siedzia przy nim w pokoju do pnej nocy.
Sean pisa regularnie do Jannie Niemanda i Jana Paulusa Leroux. Dwaj przyjaciele
zaoyli parti w Transwalu i wywierali na niego delikatny nacisk, eby zorganizowa w
Natalu odpowiednik Partii Poudniowoafrykaskiej i stan na jej czele. Sean zachowywa
rezerw. Obieca, e zastanowi si nad ich propozycj, ale jeszcze nie teraz.
Raz w miesicu otrzymywa list od Johna Achesona. Acheson wrci do Anglii i
cieszy si uznaniem narodu. Otrzyma tytu lorda Caisterbrook i ze swojego miejsca w Izbie
Lordw informowa Seana o nastrojach panujcych wrd angielskiego spoeczestwa oraz o
zamierzanej polityce pastwa.
Jej samotno gwatownie zadaa ukojenia. Jej gos nabra matowego brzmienia,
gdy szeptaa do niego. Przycisna Dirka mocniej do piersi czujc, jak narasta w niej
podanie.
Dirk wyda z siebie jeszcze jedno konwulsyjne chlipnicie i uspokoi si. Mary czua,
jak rozlunia si w jej ramionach, a jego krge poladki wpinaj si w jej brzuch. Tulc si
do niego gadzia go po policzku i szyi.
Dirk odwrci si do niej. Jego pier podnosia si i opadaa, oparta o jej piersi, a gos
chopca by stumiony od alu.
- Nie kocha mnie. Opuci mnie.
- Ja ci kochani, Dirk - szepna. - Kocham ci... wszyscy ci kochamy. - Caowaa go
w oczy, policzki i usta, smakujc sone, gorce zy.
Dirk westchn jeszcze raz i pochyli gow, a spocza na jej piersiach. Czua, jak
jego twarz wciska si pomidzy nie i obja domi jego gow, i przytulia do siebie.
- Dirkie... - Gos jej zamar w gardle, gdy w jej ciele zapon nieznany pomie.
- Nie.
- Dirk... - zacza i nagle si zaczerwienia. Zniszczone policzki pokryy si
rumiecami, a gos opad do szeptu, drc ze wstydu. - Nie moesz nikomu o tym powiedzie.
Musisz zapomnie o wszystkim... co si stao.
Dirk nic nie odpowiedzia.
- Obiecaj mi, Dirkie. Prosz, obiecaj mi.
Skin wolno gow. Nie prbowa si nawet odezwa, smakowa wiadomo
dominacji nad ni.
- Dirkie, to byo ze. To bya straszna rzecz. Nie wolno nam nawet myle o tym.
Podesza do drzwi.
- Mary.
- Tak. - Zatrzymaa si, nie odwracajc do niego, a jej ciao przypominao ksztatem
ptaka, gotowego ulecie w powietrze.
- Nie powiem nikomu... jeli przyjdziesz dzi w nocy.
- Nie - sykna gwatownie.
- Wic powiem babci.
- Nie. Och, Dirkie. Nie zrobisz tego. - Podbiega do ka i uklka przy nim, sigajc
po jego do. - Nie moesz tego zrobi - nie wolno ci. Obiecae mi.
- Przyjdziesz? - spyta cicho.
Spojrzaa na jego spokojn twarz, ciep opalon skr, zielone oczy i czarny jedwab
krccych si na gowie wosw.
- Nie mog... to, co robilimy, jest straszne, okropne.
- Wic powiem - zagrozi jej.
Wstaa i wysza wolno do swojego pokoiku z ramionami spuszczonymi w gecie
rezygnacji. Dirk wiedzia, e dzi w nocy do niego przyjdzie.
Dla Seana zacz si zupenie nowy okres w jego yciu, kiedy powoli na nowo
zdobywa uczucia Ruth. Po pewnym czasie stwierdzi, e takie zaloty nawet mu si podobaj.
W kady pitek wyjeda do Pietermaritzburga i zajmowa pokj w hotelu Pod Biaym
Koniem. Ze swojej bazy planowa kolejne posunicia kampanii. Organizowa przyjcia w
ktrym z zajazdw lub bywa gociem na obiadach organizowanych przez Ruth w The
Golds. Zabiera j na bale i tace, spdzali cae dnie na wycigach, piknikach, konnych
przejadkach po okolicznych wzgrzach wraz ze Storm jadc pomidzy nimi na swoim
kucyku. W czasie nieobecnoci Seana w Ladyburgu Dirk przenosi si do domku Ady na
ulicy Protea i Sean zauway z ulg, e syn przyjmowa teraz znacznie lepiej rozstania.
Wreszcie nadszed czas, gdy pierwsze drzewa byy gotowe do cinki. Sean skorzysta
z tego wydarzenia, eby zwabi Ruth do Ladyburga. Goldbergowie zrazu zamarli przeraeni
tak propozycj i rozlunili si dopiero wtedy, gdy Sean pokaza im pisemne zaproszenie od
Ady, ktra chciaa goci Ruth u siebie przez cay tydzie. Sean wyjani im, e bdzie
witowa rozpoczcie produkcji kory akacjowej, ktra zacznie si pod koniec tygodnia, i e
Wkrtce si okazao, e tydzie ten bdzie wspominany przez nastpne kilka lat.
Zwyczajowe zabawy witeczne nie mogy si nawet rwna z tym, co przygotowano na te
kilka dni.
Starsze matrony wspzawodniczyy midzy sob, przygotowujc wedug cile
strzeonych przepisw gry najrniejszych smakoykw. Kiedy nie byy zajte w kuchni,
prowadziy stare spory, zaczynay nowe i martwiy si o przyszo swoich crek.
Modzi kawalerowie ruszyli ze sob w szranki na stadionie i boisku do gry w polo.
Dirk Courteney wygra tytu mistrza juniorw w wyrywaniu lanc kokw z ziemi w galopie,
a nastpnie poprowadzi szkoln druyn rugby do niechlubnej przegranej trzydziestu do zera
w meczu z druyn ze szkoy w Pietermaritzburgu.
Mode damy konkuroway pomidzy sob z rwn zaciekoci jak mczyni, tyle e
wygran bya ilo zerwanych zarczyn i wznieconych skandali.
Starsi mczyni spogldali na to wszystko z pobaaniem, a wreszcie rozgrzani
alkoholem porzucili powag i zaczli wspzawodniczy midzy sob w sali tanecznej.
Wyniky trzy bjki na pici, ale by to skutek starych zatargw i nie byo na co patrze.
Tylko jedna rodzina w miecie trzymaa si z dala od wszystkich zabaw. Wiele
modych panien czuo, e brakuje im towarzystwa Michaela Courteneya.
sikel.
- W porzdku. Wszyscy maj by cicho! - krzykn na nich Sean. - Dirk zaprowadzi
was do naganiaczy. Tylko pamitajcie, jak zacznie si polowanie, macie robi, co wam si
kae! Jeli zapi ktrego, jak biegnie przed lini, to osobicie stuk go na kwane jabko.
Jasne? - Bya to duga przemowa, ktr Sean zakoczy z niebezpiecznie gron min, co
przydao wagi jego sowom. W odpowiedzi usysza chralne:
- Tak jest, panie Courteney.
- No to zmykajcie.
Krzyczc z radoci i cigajc si zapamitale, chopcy zniknli pomidzy drzewami i
w obozie zapanowaa wzgldna cisza.
- Dobry Boe, ta banda moe wyposzy stado soni, bawow i lww, a co dopiero
lene antylopy - zauway krytycznie Denis Peterson. - Sean, a co z naszymi pozycjami?
Wiedzc, e wszyscy go suchaj, Sean przeduy chwil oczekiwania.
- Na pocztku polujemy w Eland Kloof - oznajmi. - Mbejane i dwustu Zulusw
czekaj na pocztku wwozu na mj sygna. Pozycje zostan ustawione u wylotu wwozu. Sean umilk na chwil.
- Wanie, co z pozycjami?
- Cierpliwoci, panowie - uspokoi ich Sean. - Wiem, e nie powinienem powtarza
regu, ale... - i od razu zacz je wymienia. - adnych karabinw - tylko strzelby. Strzelacie
jedynie w uku 45 stopni przed sob. Nie ma adnych strzaw na boki. Odnosi si to
zwaszcza do waszej wielebnoci. - Ksidz, ktry by znany z tego, e strzela gdzie popadnie,
wyglda na porzdnie zmieszanego. - Mj gwizdek oznacza, e naganiacze s zbyt blisko, i
wtedy wszystkie strzelby do gry i zostaj rozadowane.
- Sean, robi si pno.
- Zaczynajmy ju.
- W porzdku - zgodzi si Sean. - Zajmuj rodkow pozycj. - W tumie day si
sysze zgodne pomruki. Najlepsza pozycja dla tego, kto zorganizowa polowanie. Nikt nie
mia adnych zastrzee. - Moja lewa flanka w nastpujcym porzdku: wielebny Smiley poniewa Wszechpotny pole najwicej zwierzyny prosto na niego, wic i ja mog tylko na
tym skorzysta. - Wszyscy si rozemieli, podczas gdy Smiley nie wiedzia, czy ma si
oburzy na blunierstwo, czy cieszy ze swojego szczcia. - Dalej Ronny Pye, Denis
Peterson, Ian Vermaak, Gerald i Tony Erasmus, wy dwaj moecie sami zdecydowa, jak si
ustawi, Nick... - Sean czyta nazwiska z listy. Lista przedstawiaa hierarchi wanoci
czonkw spoeczestwa Ladyburga, uwzgldniajc zamono i wpywy, popularno i wiek.
Poza wstawieniem siebie na samym jej czele, Sean nie zajmowa si sporzdzeniem wykazu,
gdy Ada, cakiem susznie, nie ufaa jego wyczuciu spoecznych wartoci.
- To by bya lewa flanka. - Sean podnis wzrok znad kartki. By tak zajty
wyznaczaniem stanowisk, e nie dostrzeg wczeniej nagego napicia i nastroju oczekiwania,
jakie ogarno jego publik. Samotny jedziec przejecha przez strumie i wjecha na ogierze
czystej krwi do obozu. Zeskoczy w milczeniu na ziemi, za suba odprowadzia jego konia.
Trzymajc w rku strzelb zbliy si do wozu Seana.
Sean patrzy na niego zdziwiony, czujc jak wzbiera w nim rado i rozlewa si na
twarzy szerokim umiechem.
- Garry, ciesz si, e moge przyj! - zawoa przyjanie, ale twarz Garry'ego
pozostaa bez wyrazu. Skin sztywno gow. Przynajmniej przyszed, pocieszy si Sean. To
tylko pierwszy gest. Musz na niego odpowiedzie.
- Garry, zajmiesz pierwsz pozycj po mojej prawej stronie.
- Dzikuj. - Garry umiechn si, lecz by to dziwnie zimny grymas. Garry szybko
odwrci si i zacz rozmawia z najbliej stojcym mczyzn. Przez tum przebieg dreszcz
rozczarowania. Wszyscy oczekiwali jakiego widowiskowego starcia. Kady z nich wiedzia
o nienawici dzielcej braci Courteney'w i zwizanej z ni tajemnicy. Jednak teraz
mczyni ponownie skoncentrowali uwag na wyczytujcym nazwiska organizatorze
polowania. Ten za szybko skoczy, zeskoczy z wozu i caa grupa mczyzn wyruszya z
obozu. Sean rozglda si za bratem i dostrzeg go na czele mczyzn kierujcych si w stron
Eland Kloof.
Szereg ludzi porusza si szybko do przodu, gdy myliwi wawo kroczyli wsk
ciek. Sean wiedzia, e nie dogoni brata, chyba eby zacz biec. Poczekam, a dotrzemy
do stanowisk, zdecydowa. Dobry Boe, co za wspaniae zakoczenie tygodnia. Mam Ruth, a
teraz mog odzyska brata i Michaela!
Ze szczytu skarpy Sean spojrza na Eland Kloof. Gboki i dugi na dwie mile, a
szeroki na piset jardw wwz wznosi si lekko na drugim kocu, a wreszcie czy si z
wyszym terenem. Cay jar by zasonity gstym, ciemnozielonym buszem. Nad t
nieprzeniknion mas zieleni wyrastao kilka wyszych drzew, ktre zdoay przebi si ku
socu. Niczym macki olbrzymiej kaamarnicy, dzikie wina i pncza wznosiy si z gbi
buszu i oplatay pnie drzew, jakby chciay je cign na d. Na krawdzi wwozu powietrze
byo suche i zdrowe, za na dole pachniao wilgotn ziemi i gnijc rolinnoci.
Myliwi ocigali si stojc nad urwiskiem, jakby nie chcieli zapuszcza si w
nieprzenikniony gszcz i zaduch pod nimi. Osoniwszy domi oczy przed socem
przygldali si wylotowi jaru, gdzie mona byo dostrzec linie ciemnych kropek na tle
wiosennej trawy - naganiaczy.
- Tam s dzieciaki - kto wskaza palcem. Dirk prowadzi swoj band wzdu
krawdzi wwozu.
Sean zbliy si do brata.
- No i jak, Garry, co sycha w Theunis Kraal?
- Wszystko w porzdku.
- Czytaem twoj ksik. Uwaam, e jest wietna. Z pewnoci zasuya na
uznanie, z jakim spotkaa si w Londynie. Lord Caisterbrook napisa do mnie, e jej ostatnie
rozdziay daj radzie wojennej dobry materia do przemylenia. Nieza robota, Garry.
- Dzikuj. - Jednak w jego odpowiedzi czu byo brak yczliwoci. Garry nie
wykona adnego gestu, eby podtrzyma rozmow.
- Michael nie przyjecha dzisiaj z tob?
- Nie.
- Dlaczego, Garry?
Garrick umiechn si po raz pierwszy, zimnym, pogardliwym umiechem.
- Nie chcia.
- Och! - Przez krtk chwil na twarzy Seana wida byo rozczarowanie. Odwrci si
do zebranych wok myliwych. - W porzdku, panowie, schodzimy na d.
Wszyscy zajli pozycje. Duga linia mczyzn staa cicho w cieniu i w nieruchomym
gorcu. Kady najbliszy ssiad by widoczny jedynie jako niewyrany ksztat wrd lici,
dzikich winoroli i wywrconych drzew. Jedynie poszczeglne fragmenty wida byo wyranie: zarys ronda kapelusza, przypadkowy promie soca na lufie strzelby, rk okolon
zielonymi limi. Panujca cisza bya rwnie cika jak upa, przerywana jedynie
nieuwanym poruszeniem gazi, stumionym kaszlniciem czy cichym trzaskiem zamka.
Sean obj oba kurki zamka kciukiem i odcign je do tyu, podnis strzelb i
wystrzeli szybko raz za razem w gsty dach lici nad gow. Usysza, jak niskie huki
wystrzaw roznosz si echem po wwozie, odbijajc si od stromych cian i nakadajc na
co? - Sean nie widzia i nie sysza nic, co nawet przy najlepszych chciach mona by uzna
za antylop.
- A niech to, mgbym przysic... - Odpowied Smileya brzmiaa jak gos zza grobu. Co takiego, chyba si pomyliem.
Znowu si zaczyna, pomyla Sean z rezygnacj.
- Jeli zabraknie ci naboi, to powiedz mi o tym! - krzykn Sean i umiechn si na
obraone milczenie Smileya. Strzay musiay zawrci zwierzyn ku naganiaczom i wkrtce
antylopy zaczn si w popochu krci, szukajc drogi ucieczki. Pewnie niektre uciekn na
boki. Jakby dla potwierdzenia swoich myli usysza strza na lewej flance, zaraz nastpny i
dwa strzay na prawo od niego.
Zacza si prawdziwa strzelanina.
W krtkiej chwili ciszy Sean usysza wreszcie naganiaczy. Ich podniecone krzyki
byy jeszcze stumione, ale naglce.
Przez zason gazi dojrza jaki niewyrany ruch; migno co ciemnego, wic Sean
poderwa bro i wystrzeli. Kolba kopna go w rami, a jednoczenie dobieg go odgos
upadajcego ciaa i szuranie nogami.
- Mam go! - krzykn w podnieceniu Sean. Zwierz nadal wierzgao, z zaroli za
wychylia si gowa i grzbiet na wp dorosego samca. Antylopa rzucaa si po ziemi z
otwartym pyskiem, krwawic, zostawiajc ciemny lad na zeschych liciach. Jeszcze jeden
strza i dobite zwierz lego martwe. Na gowie wida byo ciemne plamki po kulach, powieki
dray w agonii, a z nozdrzy trysna krew.
Wok grzmiay wystrzay, krzyki naganiaczy i wrzaski radoci myliwych, odgosy
panicznej ucieczki i trzask amanych gazi.
Inkonka, duy samiec, czarny jak sam diabe, z trzema skrtami rogw i
wytrzeszczonymi w panice oczyma wybieg na ma polank. Zatrzyma si w miejscu z
uniesion gow, szeroko rozstawionymi przednimi nogami, zagoniony i ciko dyszcy.
Sean nachyli si nad strzelb, utrzyma muszk przez chwil na unoszcej si ciko
piersi zwierzcia i wystrzeli. Poczu kopnicie. Z lufy wypywa dugi, niebieski oboczek
dymu. Byk upad trafiony miertelnie z tak bliskiej odlegoci. Czysty strza.
- Mam go!
Nastpna antylopa wysza wprost na strza, biegnc w panice niemal wyskoczya na
Seana. ania z maym tu za ni - trzeba j puci.
paek o drzewa. Podnis gwizdek do ust i wyda trzy przenikliwe tony. Krzyki zamary i we
wzgldnej ciszy Sean usysza za sob dziwny dwik, ni to pacz, ni to jk blu.
Bardzo wolno obrci gow. Garry znikn.
Nagle pod Seanem zaczy dre nogi, a jeden z mini uda kurczy si nerwowo.
Sean opad na ziemi, siadajc na dywanie z mikkich lici. Kiedy zapala cygaro, musia
trzyma zapak w obu rkach, eby natrafi na jego koniec.
- Tatusiu! Tato! - Dirk wbieg na polank. - Tato, ile masz?
- Dwa - odpar Sean.
- Tylko dwa? - W gosie Dirka sycha byo wyranie rozczarowanie i wstyd. - Nawet
wielebny Smiley pobi ci na gow. Zabi cztery!
Dirk nie pozwoli jej skoczy zdania. Szarpniciem zrzuci jej rk z ramienia,
odwrci si i zeskoczy z peronu na tory. Przebieg pod ogrodzeniem z drutu kolczastego i
rzuci si pdem przez pola, eby przeci tory w miejscu, gdzie pocig wyjeda z
szerokiego uku, wspinajc si wolno na skarp.
Bieg z wykrzywion bolenie twarz, czujc, jak ostre trawy uderzaj go po nogach;
bieg wyrzucajc gwatownie ramiona, eby zapa jeden rytm z nogami - a przed nim pocig
zagwizda aonie wysuwajc si zza plantacji van Essena.
Pocig ju go mija, oddalony o pidziesit jardw, nabierajc szybkoci, eby
wspi si na skarp. Nie zdy - mimo e wagon Seana by na samym kocu skadu - nie
mia szans go docign.
Zatrzyma si w miejscu, dyszc ciko, wypatrujc ojca, ale okno w przedziale Seana
byo puste.
- Tato! - krzykn na cae gardo, lecz jego gos uton w stukocie k i chrapliwym
steku parowozu.
- Tatusiu! - Zacz macha rkoma nad gow. - Tatusiu! To ja. Ja, Dirk.
Przedzia Seana przesun si wolno przed nim. Przez kilka krtkich sekund Dirk
mg dojrze wntrze przedziau.
Sean sta bokiem do okna. Pochylony do przodu obejmowa Ruth ramionami. Jej
gowa bya odrzucona do tyu, a nie zwizane wosy rozsypay si ciemnym strumieniem na
plecach. miaa si, pokazujc biae zby. Jej oczy lniy. Sean pochyli si jeszcze bardziej i
zakry jej otwarte usta swoimi wargami. Jeszcze chwila i oboje zniknli.
Dirk sta nieruchomo ze wzniesionymi ramionami. W kocu wolno opuci je na d.
Z twarzy zniko napicie. Oczy byy bez wyrazu, gdy patrzy na wijcy si w gr zbocza
pocig, a wreszcie ostatnia chmurka biaej pary znikna za horyzontem.
Dirk przeszed przez tory i znalaz ciek prowadzc na szczyt wzgrza. W pewnej
chwili podnis rce, otar palcami zy z policzkw i stan, patrzc na idcego skarabeusza.
uk by wielkoci kciuka, poyskliwie czarny i uzbrojony w gronie wygldajcy rg. Pcha
przed sob kulk gnoju trzy razy wiksz od niego samego. Podnosi si na tylne nogi i
wyrzucajc przednie przed siebie popycha gadk kulk. Skarabeusz nie baczc na nic dy
do jakiej kryjwki, gdzie mgby zakopa kulk i zoy w niej jajeczka.
Czubkiem buta Dirk kopn kulk w traw. Pozbawiony celu swojego istnienia uk
znieruchomia. Po chwili rozpocz poszukiwania. Kry w t i z powrotem, przesuwajc z
67. Poruszana wiatrem okiennica stukaa uporczywie o okno, ale nie by to jedyny
powd, dla ktrego Michael Courteney nie mg spa. Odnosi wraenie, e jest uwiziony,
skrpowany wizami, ktrych nie moe zerwa. Czu wyranie, jak olbrzymi dom Theunis
Kraal otacza go i wizi. By w wizieniu, miejscu wypenionym gorycz i nienawici.
Przewraca si niespokojnie z boku na bok, suchajc, jak okiennica wali coraz
gwatowniej o okno. Odrzuci koc, pod jego stopami zatrzeszczay klepki podogowe.
- Michael! - Dobiegajcy z ssiedniego pokoju gos by szorstki i podejrzliwy.
- Tak, mamo?
- Dokd idziesz, kochanie?
- Jedna z okiennic si otworzya. Chc j zamkn.
- Za co na siebie, kochanie, bo si przezibisz.
By cay spocony i czu, jak si dusi. Musia natychmiast wyj na wiee nocne
powietrze. Ubra si szybko i trzymajc buty pod pach przekrad si przez dugi korytarz na
szeroki ganek.
Znalaz w ciemnociach zasuwk i zamkn okiennic, a nastpnie usiad na stopniach
i wcign buty, zanim ruszy przed siebie przez trawnik. Zatrzyma si na najniszym tarasie
Theunis Kraal suchajc, jak zachodni wiatr szeleci w gaziach.
Gwatowno wiatru wzmoga jeszcze bardziej jego nieokrelony niepokj. Musia
wydosta si z doliny - wej na wyszy grunt, na skarp. Ruszy w stron stajni mijajc po
drodze wybiegi dla koni. Kiedy zbliy si do podwrka przed stajniami, zatrzyma si nagle
w p kroku. Na horyzoncie dostrzeg plam wiata. Nad wzgrzami Lion Kop wznosia si
stonowana, pomaraczowa una.
Michael rzuci si biegiem do stajni, woajc po drodze stajennych. Otworzy drzwi
przegrody i biegnc do konia porwa wiszc na cianie uzd. Niezdarnymi z popiechu
rkami wcisn wdzido pomidzy zby zwierzcia i zapi rzemienie. Kiedy wyprowadzi
konia na zewntrz, dwch rozespanych i zdziwionych chopcw stajennych czekao ju na
niego.
- Poar! - Mchael wskaza na wzgrza. - Zbierzcie szybko ludzi i przyprowadcie ich
do pomocy. - Wskoczy na grzbiet konia i spojrza na nich z gry. - Wezwijcie wszystkich
ssiadw, niech przyjad wozami. Popieszcie si! - Kopn klacz pitami i pocwaowa,
lec pochylony na jej grzbiecie.
Dwadziecia minut pniej Michael zatrzyma si na krawdzi skarpy. Klacz dyszaa
mu ciko pomidzy nogami. Pi mil przed nim, w samym rodku plantacji Lion Kop wida
byo ogniste koo, jasne mimo peni ksiyca. Nad drzewami wznosia si czarna chmura,
ktra porywana wiatrem zasaniaa gwiazdy.
- O Boe! Wujek Sean! - By to krzyk blu i Michael popdzi konia. Przegalopowa
przez brd na Baboon Stroom tak, e woda tryskaa spod kopyt konia, wspi si na brzeg i
wjecha pomidzy wzgrza.
Klacz zacza si potyka i wreszcie Michael wpad przez bram na podwrze farmy.
Na podwrzu zobaczy wozy i Murzynw z siekierami. Michael zatrzyma klacz tak
gwatownie, e omal przewrcia si na ziemi.
- Gdzie jest Nkosi! - krzykn Michael do potnego Zulusa, w ktrym rozpozna
sucego Seana.
- Pojecha do Pietermaritzburga. Michael zeskoczy z konia i puci go wolno.
- Polij kogo do wsi, eby sprowadzi pomoc.
- Ju to zrobiem - odpar Zulus.
- Musimy wyprowadzi zwierzta z zagrd i konie ze stajni. Ogie moe przyj tutaj
- powiedzia Michael.
- Ju kazaem wszystkim onom zaj si tym.
- Dobrze zrobie. Ruszajmy.
Zulusi kbili si przy wozach, trzymajc w rkach siekiery na dugich trzonkach.
Michael i Mbejane podbiegli do pierwszego wozu. Michael wzi lejce. W tej samej chwili
dwaj jedcy wpadli na koniach na podwrze. Michael nie widzia ich twarzy w
ciemnociach.
- Kto to? - krzykn gono.
- Broster i van Wyk! - Byli to najblisi ssiedzi.
- Dziki Bogu! Poprowadzicie pozostae wozy? Mczyni zsiedli z koni i podbiegli
do zaprzgw.
Michael stan na szeroko rozstawionych nogach, zamachn si batem i strzeli nim z
caej siy cal nad uszami muw. Zwierzta rzuciy si do przodu, wz szarpn i ruszy z
klekotem z miejsca.
Kiedy galopowali w szaleczym tempie gwn drog dojazdow, spotkali kobiety
zuluskie z plantacji idce wraz z dziemi w stron domu. Kobiety krzyczay co do swoich
mczyzn jadcych na wozach.
Michael nic nie widzia, sta na wozie ze wzrokiem utkwionym w sup ognia i dymu,
ktry wznosi si z samego rodka plantacji Seana.
- Ogie zaj drzewa, ktre sadzilimy dwa lata temu - powiedzia siedzcy za nim
Mbejane. - Pewnie ju jest blisko nastpnej przecinki ze starszymi drzewami. Nie moemy go
tam zatrzyma.
- Wic gdzie?
- Po tej stronie rosn modsze drzewa i s szersze drogi. Musimy tu sprbowa.
- Jak si nazywasz? - spyta Michael.
- Mbejane.
- Ja mam na imi Michael. Jestem kuzynem Nkosi.
- Wiem. - Mbejane skin gow i mwi dalej. - Zjed w miejscu, gdzie spotykaj si
drogi.
Dojechali do skrzyowania. W sektorze przed nimi rosy mode drzewka - wysokie na
dziesi stp i grube jak rami dorosego mczyzny, wyglday jak ciemna masa popltanych
gazi i lici. Dalej linia ognia znaczya miejsce, gdzie rosy dorose akacje. Nad nimi
wznosia si ciana iskier i ciemnego dymu, ktra wraz z wiatrem szybko przesuwaa si w
ich stron. W tym tempie ogie dotrze do nich za mniej ni godzin.
Poar tych rozmiarw mg z atwoci przeskoczy trzydziestostopow drog. Musz
wyci mode akacje i powikszy odstp do co najmniej szedziesiciu stp.
Michael zjecha z drogi i zatrzyma muy. Zeskoczy z koza i wybieg na spotkanie
nadjedajcych wozw.
- Jedcie dalej jakie dwiecie jardw i niech ludzie zaczn cina drzewka po tej
stronie drogi. Musimy poszerzy drog. Ja bd pracowa tutaj! - krzykn do van Wyka.
- Dobrze.
- Panie Broster, niech pan pojedzie do koca tego sektora i tnie drzewa w nasz
stron. Niech pan wycina na szeroko trzydziestu stp.
Nie czekajc duej, Broster pogalopowa drog. Obaj mczyni, przynajmniej dwa
razy starsi od Michaela, przyznali mu bez sowa prawo kierowania ca akcj.
Michael wyrwa siekier najbliszemu Zulusowi i biegnc ku akacjom wydawa
polecenia. Mczyni zaczli kbi si wok niego. Chopak wybra drzewo, rozstawi nogi
i spuci siekier niskim ukiem na pie. Drzewko zadygotao i z gazek posypay si licie.
Michael zmieni uchwyt na trzonku i uderzy z drugiej strony pnia. Ostrze przecio mikkie
drzewo, akacja pochylia si i upada z cichym jkiem. Michael przeszed do nastpnej. Zulusi
rozbiegli si wzdu drogi i noc rozbrzmiaa stukotem siekier.
W cigu nastpnych trzydziestu minut cztery razy przejeday nowe wozy
zaadowane ludmi, kierowane przez ssiadw Seana. W kocu trzystu ludzi pracowao przy
cince zasadzonych z takim trudem akacji.
Rami przy ramieniu, ludzie pracowali jak szaleni, depczc zwalone sadzonki przy
kadym kroku naprzd.
W pewnej chwili kto krzykn z blu i odwrciwszy gow Michael zobaczy, jak
dwch Zulusw cignie trzeciego ku drodze z nog na wp odrban przez nieuwany cios
siekier. W wietle ksiyca byszczaa ciemna krew.
Jeden z ssiadw podbieg zaj si rannym, wic Michael wrci do cinania akacji.
Zamach, zmiana rk, ponownie zamach i gone puum!, gdy drzewo pochylao si ku
ziemi. Michael przewraca je i przedziera si przez rozoyste gazie ku nastpnemu.
Zamach i sodki zapach sokw ywicznych. Czu bl w ramionach i pot ciekajcy po
pokrytych bblami doniach.
Nagle poczu nowy, kwany zapach, ktry przynis wiatr. Dym. Michael przerwa
prac i podnis wzrok. Inni mczyni po obu jego stronach take si zatrzymali i wiato
pomieni zataczyo na ich nagich, spoconych ciaach, gdy si pochylili, opierajc si na
siekierach i patrzc, jak zblia si do nich poar.
Na szerokoci czterystu jardw toczyo si ku nim morze pomieni. Nie by to
rozpalony do biaoci, wybuchajcy ogie, jaki ogarnia las sosnowy, ale przeraajcy ogrom
pomaraczowych i ciemnoczerwonych barw, buchajcych w niebo kbw dymu i snopw
iskier. Powoli odgos rbania ucich wzdu caej linii, gdy mczyni zatrzymali si i patrzyli
oniemiali na poar. Ogie owietla ich przeraone twarze. Wszyscy czuli ju buchajcy ar,
ktry wysusza mode rolinki, jeszcze zanim dotary do nich pomienie. Nagle silniejszy
podmuch wiatru owin wszystkich chmur czarnego dymu, odgradzajc dokadnie ludzi od
siebie. Chmura mina ich rwnie szybko, jak nadesza. Ludzie stali wrd powalonych
drzew, z trudem apic powietrze i kaszlc.
- Cofn si! Cofnijcie si do drogi! - zawoa Michael i jego krzyk zosta podjty
przez ustawionych w lini ludzi. Zaczli si przedziera przez sigajce im do pasa popltane
gazie i zbija w maych grupkach przy drodze. Stali obok siebie z opuszczonymi siekierami,
wystraszeni cian ognia i dymu.
- cinajcie gazie, eby zdusi ogie! - Krzyk Michaela obudzi ich z apatii. Rozcignijcie si wzdu drogi. - Pobieg drog ustawiajc ich w lini, krzyczc na nich i
klnc ze strachu. - Ruszajcie si! Pomienie opadn do ziemi, gdy dotr do zwalonych drzew!
Zakryjcie twarze koszulami! Hej, ty, nie stj tak!
Z determinacj, uzbrojeni w dugie gazie ludzie uformowali si w szeregu wzdu
drogi.
Stali w milczeniu owietleni pomieniami: twarze Murzynw bez wyrazu, a twarze
biaych zaczerwienione od wysiku i upau.
- Myli pan, e zdoamy... - zacz mwi Michael, gdy zbliy si do Kena Brostera, i
umilk. Na jego pytanie nie byo odpowiedzi. Powiedzia zamiast tego: - Stracilimy ju trzy
tysice akrw, ale jeli poar wymknie si spod kontroli...!
Obaj spojrzeli jednoczenie na dorose akacje rosnce za nimi.
- Zatrzymamy go tutaj - stwierdzi Broster z pewnoci, ktrej wcale nie mia.
- Mam nadziej, e si pan nie myli - szepn Michael. Nagle Broster krzykn:
- O Boe! Tam!
Przez chwil Michael sta olepiony czerwon un i gstym dymem. Poar by
nierwny. Miejscami ogie gna naprzd pochaniajc jednym skokiem cae poacie, a gdzie
indziej zostawia zatoczki drzew, ktre wysychay i brzowiay w arze.
Z jednej z takich zatoczek wyszed mczyzna, zataczajc si na lece pnie.
- Kto u diaba... - zacz Michael. Mczyzny nie mona byo rozpozna. Koszula na
nim wisiaa w strzpach, podarta przez gazie, ktre take zmieniy jego twarz w krwaw
mask. Mczyzna szed niepewnym krokiem w stron drogi, ale zrobiwszy dwa chwiejne
kroki upad na ziemi i znikn wrd lici.
- Nkosona. - Gos Mbejane przebi si przez trzask pomieni.
- Dirk! To Dirk Courteney! - Michael rzuci si do przodu. Bi tak wielki ar, e od
razu zacza go piec twarz. Jak okropna musiaa by spiekota w miejscu, gdzie lea Dirk.
Jakby zdajc sobie spraw, e ofiara jest bezbronna, pomienie gnay triumfujco w stron
lecego, eby go pochon ze szcztem. Ktokolwiek by si zbliy, eby zabra im zdobycz,
musia stawi czoo ich rozwcieczonej potdze.
Michael przedziera si przez drzewa biegnc do miejsca, gdzie Dirk wi si na ziemi,
niemal objty pomieniami. Buchajcy ar zdawa si wychodzi Michaelowi na spotkanie. Z
tyu za Michaelem bieg Mbejane.
- Wracaj! - rykn Zulus. - Wystarczy tylko jeden z nas. Michael nic nie odpowiedzia
i obaj przeskakiwali przez zwalone drzewa, cigajc si ku Dirkowi.
Mbejane dopad go pierwszy i podnisszy chopca z ziemi zawrci ku drodze. Zrobi
jeden krok, zanim si przewrci, jednak zaraz wsta chwiejnie z gstwiny gazi. Nawet jego
potna sia bya niewystarczajca w gorcej prni, jak wytworzy poar. Usta Murzyna
byy szeroko otwarte, wyglday niczym rowa jama na czarnej, byszczcej twarzy. Jego
pier unosia si ciko szukajc powietrza i wcigajc zamiast niego palcy ar.
Michael rzuci si Zulusowi na pomoc, przebijajc si przez ar. Ogarniaa go
czerwona ciana migoczcego wiata. Michael czu, jak skra na twarzy puchnie mu i
naciga si, a oczy staj si bolenie suche.
- Wezm go za nogi - stkn podnoszc Dirka. Na rkawie koszuli wykwita nagle
brzowa plama osmalona pomieniami, jak gdyby materia zosta nieuwanie przypalony
elazkiem. Michael poczu pod koszul bolesne pieczenie.
Zrobili zaledwie kilka krokw z Dirkiem, gdy Michael si potkn i pocign
Mbejane na ziemi. Podnosili si powoli; kady ruch by zwolniony przez ar - i gdy wstali,
byli ju otoczeni poarem.
Po ich obu stronach dwa jzory ognia dosigy powalonych akacji. Poar zwolni
nieco i przypad do ziemi, ale gwatowny powiew wiatru i wiee paliwo spowodoway, e
pomienie naoyy si na siebie, rozpocierajc si na zewntrz i otaczajc Michaela i
Mbejane palisad taczcych pomieni.
- Idziemy - wycharcza Michael przez spieczone i opuchnite gardo. - Musimy si
przebi!
Zaczli si przedziera ku ywej cianie ognia, przez ktr Michael widzia
zamglonych, niemal nierealnych ludzi gaszcych gaziami ogie - znieksztacone zjawy
usiujce utorowa im drog. Michael mia na sobie spodnie, koszul i buty, ale Mbejane
nosi jedynie opask biodrow i wida byo, e jest u kresu si.
Patrzc na Michaela ponad ciaem Dirka, Mbejane zobaczy dziwn rzecz: wosy
chopca marszczyy si powoli i w pewnej chwili zacz unosi si z nich dym, niczym z
poncego starego worka.
Michael krzykn z blu, a jego chrapliwy gos przedar si przez ryk i trzask
pomieni. Bl wyzwoli w nim ostatnie pokady siy. Schwyci Dirka, jakby to bya szmaciana
lalka, i zarzuciwszy go sobie na plecy wbieg w cian ognia.
leay nosze, wok ktrych staa grupka kobiet. Sean podszed do nich.
- Witam ci, Mbejane.
- Nkosi. - Mbejane mia spalone brwi i rzsy, co nadawao jego twarzy wyraz
zdziwienia. Donie i stopy mia obwizane biaymi bandaami, spod ktrych tymi plamami
przesikay macie. Sean przykucn obok noszy. Nie mg wydoby z siebie gosu. Dotkn
niepewnie ramienia przyjaciela.
- Bardzo boli? - spyta wreszcie.
- Nie, Nkosi. Nie jest tak le. Moje ony przyszy mnie zabra. Wrc, jak tylko bd
mg.
Porozmawiali przez chwil i Mbejane powiedzia mu o Dirku i o tym, jak Michael
pobieg mu pomc. Wreszcie mrukn cicho:
- Ta kobieta jest on mczyzny, ktry zgin.
Sean zauway j dopiero teraz. Siedziaa samotnie na kocu na zatoczonym podwrku
oparta o cian. Obok niej stao dziecko; pochylone do przodu i nagie trzymao w rkach
pen, czarn pier matki i ssao mleko. Kobieta siedziaa z podwinitymi nogami, z
ramionami osonitymi brunatnot skr, ktra z przodu bya rozchylona, eby da dostp
dziecku. Sean podszed do niej. Dziecko spojrzao na niego duymi, ciemnymi oczami, ale nie
pucio piersi i po kcikach ust pocieko mu mleko.
- To by prawdziwy mczyzna - przywita kobiet Sean. Pochylia powanie gow.
- Tak, to by mczyzna! - zgodzia si z nim.
- Dokd pjdziesz? - spyta Sean.
- Do wioski ojca. - Wysokie nakrycie gowy z czerwonej gliny pochylio si dumnie,
podkrelajc jej odpowied.
- Wybierz dwadziecia sztuk byda z mojego stada i we ze sob.
- Ngi Yabonga. Bd pochwalony, Nkosi.
- Id w pokoju.
- Zosta w pokoju. - Wstaa, posadzia dziecko na biodrze i odesza wolno nie
ogldajc si za siebie.
- Pjd ju, Nkosi. - Odezwa si Mbejane z noszy. Jego skra poszarzaa z blu. Kiedy wrc, znowu zasadzimy akacje. To by tylko may poar.
- To by tylko may poar. - Sean skin gow. - Id w pokoju, przyjacielu. Wypij
duo piwa i nabierz ciaa. Przyjad ci odwiedzi.
Mbejane zachichota cicho i da znak onom, eby zajy miejsce przy noszach. Mode
i zahartowane prac w polu kobiety podniosy go, pooyy na mikkich skrach i wyniosy z
podwrka. Kiedy miny bram, zaczy piewa idc w podwjnym szeregu przy noszach,
smuke i dostojne. Ich nagie ciaa byszczay w socu, poladki koysay si pod krtkimi
opaskami biodrowymi, a ich wysokie i dumne gosy pieway star pie witajc wojownika
wracajcego do domu z pola bitwy.
Na ganku Lion Kop zebrao si wielu ssiadw z onami, ktrzy przyszli wyrazi
swoje wspczucie i zaofiarowa pomoc. Ada czekaa ju na niego w domu.
- Dirk? - spyta Sean.
- Wszystko w porzdku. Teraz pi. Daam mu laudanum.
- Michael?
- Czeka na ciebie. Nie chcia lekarstwa. Pooyam go w twoim pokoju.
Idc do swojego gabinetu Sean zatrzyma si przy pokoju Dirka i zajrza do rodka.
Dirk lea na plecach z zabandaowanymi rkami zoonymi na piersi. Twarz mia opuchnit
i poznaczon czerwonymi prgami po uderzeniach gaziami akacji. Na krzele obok ka
siedziaa Mary. Spojrzaa na Seana i zrobia ruch, jakby chciaa wsta. Sean potrzsn
przeczco gow.
- Nie. Przyjd, jak si obudzi. - Ruszy korytarzem do wasnego pokoju.
Trzy dziewczta Ady kryy wok lecego na ku Michaela, niczym ptaszki
niespokojne o bezpieczestwo gniazda. Zobaczyy Seana i ich paplanina momentalnie
umilka. Wszystkie dziewczta Ady z jakich niewyjanionych powodw bay si Seana.
- Och, panie Courteney. Jego biedne donie... - zacza jedna z dziewczt, zarumienia
si, przeprosia go szybko i ucieka z pokoju. Pozostae dziewczta wymkny si za
koleank.
Sean zbliy si do ka.
- Cze, Mike. - Jego gos sta si dziwnie chropawy, gdy zobaczy bbel, ktry wisia
chopcu na policzku niczym dojrzae winogrono.
- Cze, wujku Sean. - Poparzone miejsca na twarzy i ustach Michaela byy
posmarowane t maci. Sean usiad na brzegu ka.
- Dzikuj, Michael - powiedzia.
69. Ronny Pye zjawi si wczesnym rankiem nastpnego dnia. Wraz z nim przyszed
Denis Peterson. Obaj byli ubrani w garnitury.
- Co za niespodziewana wizyta - przywita ich Sean. - Przyszlicie w interesach czy
towarzysko?
- No c, jedno i drugie. - Ronny zatrzyma si na schodach werandy. - Moemy
wej?
Sean wprowadzi ich na werand i usiedli w milczeniu.
- Sean, syszaem o poarze. Co za nieszczcie... Syszaem, e zgin jeden z twoich
ludzi, a Dirk i Michael zostali poparzeni. Naprawd okropne. - Ronny potrzsn
wspczujco gow.
- Syszae pewnie take, e straciem cztery tysice akrw akacji? - spyta grzecznie
Sean.
- Tak, syszaem o tym. - Ronny skin uroczycie gow. - To straszne.
Ronny i Denis wymienili ukradkiem spojrzenia i popatrzyli na wasne rce.
- Bardzo nieprzyjemne - powtrzy Ronny i zapada cisza.
- Co jeszcze ci martwi - zapyta tym samym grzecznym tonem Sean.
- No c, skoro ju o tym mwisz. - Ronny sign do wewntrznej kieszeni
marynarki i wyj zoony dokument przewizany czerwon wstk. - Rozumiesz, nie
musimy rozmawia na ten temat dzisiaj. Moe zostawimy to, a bdziesz si czu lepiej?
- Mw! - warkn Sean.
- Punkt smy. - Ronny rozoy dokument na stole zastawionym filiankami. - W
wypadku wymienionego wyej zabezpieczenia, to znaczy, w przypadku gdy pewien sektor
plantacji akacji Lion Kop, zwany sektorem nr 2 w rozcigoci... - Ronny zawaha si. Przypuszczam, e nie ma sensu, abym czyta to w caoci. Wiesz, co mwi dokument. Akacje
byy czci zastawu pod poyczk.
- Ile dasz mi czasu na podjcie pienidzy? - zapyta Sean.
- No c, Sean, rozumiesz, e w kontrakcie nie ma uwzgldnionych adnych zwok.
Wyglda na to, e musisz teraz wyoy pienidze.
- Potrzebuj miesica - powiedzia Sean.
- Miesica! - Ronny by zaszokowany i obraony prob. - Suchaj, Sean. Naprawd
nie mog - to znaczy, na pewno masz pienidze. Na co ci potrzebny cay miesic? Po prostu
daj nam czek.
Gdy wreszcie sobie poszli, Sean zosta sam na werandzie. Ciepe promienie soca
kady si wesoo na zboczach wzgrz, ale w cieniu panowa przyjemny chd. Sysza, jak
dziewczta Ady szczebiocz gdzie wesoo w domu. Jedna z nich zachichotaa. Dwik
zirytowa Seana. Ze zmarszczonymi brwiami wyj z kieszeni pomit kopert i wygadzi j
rk na porczy fotela. Siedzia przez chwil nieruchomo gryzc koniec owka.
Nastpnie napisa: Jackson. Akacje Natalskie. Pod spodem: Standard Bank. Dalej:
Ben Goldberg. Zawaha si i przez chwil rozwaa ostatnie nazwisko na licie. Mrukn
pod nosem i zamaza je dwoma pocigniciami owka. Nie od Goldbergw. Lepiej ich
trzyma z dala od tego.
Nabazgra szybko jedno imi: Candy, a pod spodem: Tim Curtis.
Garry przerwa na krtk chwil czytanie, drca nuta w jego gosie wiadczya, e
usysza prob Michaela, ale czyta dalej. Teraz jego gos straci dwiczne brzmienie i sta
si miertelnie monotonny. Garry skoczy akapit, odoy kartk, zdj okulary i schowa je
do futerau. cignita spryn pokrywka zamkna si z suchym trzaskiem i Garry podnis
wolno gow.
- Dlaczego?
- Potrzebuj pienidzy.
- Na co?
- Potrzebuj ich.
Garry wsta i podszed do okna. Sta przed nim nieruchomo z zaoonymi na plecach
rkami. Zielone trawniki cigny si a do potu ogradzajcego ogrody, wrd ktrych
krzewy wilkomleczu odcinay si purpurowymi plamami. Dalej teren unosi si lekko i Garry
spojrza na wyzocon socem traw, porozrzucane zagajniki, pasce si pomidzy nimi
krowy i cikie, srebrnoniebieskie chmury na niebie.
- Bdzie padao dzi w nocy - mrukn Garrick, ale Michael milcza. - Potrzebujemy
deszczu. Trzy tygodnie suszy i pastwiska zaczynaj ju wysycha. - Znowu nie uzyska
odpowiedzi. Garrick wrci do biurka.
- Syszaem, e wczorajszej nocy by poar w Lion Kop.
- Tak.
- Ludzie mwi, e twj wujek jest skoczony. Mwi, e ogie go zniszczy.
- Nie! - Michael zaprzeczy gwatownie. - To nieprawda.
- Michael, czy na to potrzebujesz pienidzy?
- Tak.
- Chcesz je da Seanowi?
- Chc kupi udzia w przedsibiorstwie akacjowym Lion Kop. Nie chc nic nikomu
dawa. To tylko czysty interes.
- A co z Theunis Kraal - z twoim domem? Tu si urodzie.
- Prosz, tato. Ju si zdecydowaem.
- Czy to Sean ci zaproponowa?
- Nie. O niczym nie wie.
- Wic to twj pomys. Sam to wymylie. Chcesz sprzeda dom wasnych rodzicw.
Mj Boe, jak on ma nad tob wadz, e chcesz zrobi co takiego?
tysice goci.
- Gdzie jest teraz?
- Na morzu. Popynli w szeciomiesiczn podr polubn do Anglii i na kontynent.
- Mam nadziej, e bdzie szczliwa - mrukn cicho Sean, przypominajc sobie
wyraz samotnoci, jaki dojrza ostatnim razem w jej oczach.
- Ze wszystkimi pienidzmi pana Heynsa? Jak mogaby nie by szczliwa? - spyta
recepcjonista szczerze zdziwiony. - Zostanie pan u nas, pukowniku?
- Jeli macie wolny pokj.
- Zawsze mamy pokj dla starych przyjaci. Na jak dugo, sir?
- Dwa dni, Frank.
zwalniajc kroku w miar, jak zblia si do samotnego grobu, oddzielonego od innych tak,
jak Sean sobie zayczy.
Przeczyta napis. Nastpnie przykucn przed grobem i siedzia tak do zachodu soca,
gdy zimny wiatr zacz jcze nad wzgrzem. Dopiero wtedy odpi od sioda koc zwinity w
rulon. W pobliu nie byo adnego drewna na ognisko i Sean drzema niespokojnie z powodu
lodowatego zimna i jeszcze mroniejszych myli.
Rankiem wrci na grb Saula. Po raz pierwszy zauway, e pomidzy kamieniami
wyrasta trawa, a krzy pochyla si smtnie ku ziemi. Sean zrzuci kurtk i pracujc na
kolanach zacz myliwskim noem plewi chwasty, wyrywajc je z korzeniami. Nastpnie
podszed do krzya i zdj wierzchnie kamienie. Wyj krzy i wykopa gbsz dziur, a
nastpnie woy go uwanie z powrotem, obsypujc podstaw kamykami i ziemi, a potem
ukadajc rwno due biae odamki ska na wierzchu.
Cofn si o krok, strzepn piasek i patki wapienia ze spodni i przyjrza si swojej
robocie. Nie byo w porzdku, wyranie czego jeszcze brakowao. Zastanawia si przez
chwil, marszczc brwi, a znalaz wreszcie odpowied.
- Kwiaty - mrukn pod nosem i machinalnie spojrza na rosnce na zboczu gry
aloesy. Zacz wspinaczk, przedzierajc si przez zaomy ska ku szczytowi. Ostrym noem
z atwoci ci grube odygi, z ktrych trysn gsty sok. Sean zebra narcze kwiatw i
zacz schodzi w d. Po drodze zauway ktem oka jaskrawe rowe i biae kolory
pomidzy skaami. Skrci w ich stron. Stokrotki, kada z nich wygldaa jak idealnie
uksztatowana trbka o rowym gardle i z delikatnym tym jzyczkiem. Ucieszony
odkryciem Sean odoy narcze aloesw i wszed pomidzy stokrotki. Nachylony jak
niwiarz cina kwiatki, ukada je w pki i wiza odygi splecion traw. Zajty prac
doszed do wylotu maego jaru i wyprostowa si, eby rozluni obolae minie grzbietu.
Parw by tak wski, e mg go z atwoci przeskoczy, ale by jednoczenie
gboki i stromy. Sean zajrza w gb bez szczeglnego zaciekawienia. Dno rozpadliny
pokryte byo zmytym przez deszcz piaskiem. Zaciekawienie Seana wzroso, gdy rozpozna na
wp zagrzebane w ziemi koci duego zwierzcia. Wrd nich dojrza duy skrzany
przedmiot i zacz schodzi na dno.
Ostatnie jardy Sean przeby zelizgujc si na plecach. Wsta z ziemi i obejrza
znalezisko. Byy to skrzane podwjne juki z zardzewiaymi sprzczkami. Wycign je z
grzskiego piasku, zdumiony ich nieoczekiwanym ciarem.
72. Sean wysiad z powozu i wszed do biura Banking & Trust Co. w Ladyburgu. Za
nim szed Michael niosc w rkach pkat torb podrn.
- Och! Pan pukownik Courteney! - krzykna entuzjastycznie moda sekretarka. Zaraz powiadomi pana Pye'a, e pan przyszed.
- Niech si pani nie trudzi. Sam zanios dobre nowiny. Ronny Pye spojrza
zaalarmowany, gdy drzwi do jego gabinetu otworzyy si gwatownie i do rodka weszo
dwch mczyzn.
- Dzie dobry, Ronny - powita go wesoo Sean. - Wyssae ju dzisiaj z kogo
pienidze, czy jeszcze na to za wczenie?
Ronny wymrucza co pod nosem obronnym tonem i wsta zza biurka.
Sean wybra sobie cygaro ze skrzanego pudeka stojcego na biurku i powcha je
uwanie.
- Masz niezy tyto w tej swojej norze - zauway i odgryz koniuszek cygara. - Ogie,
Ronny. Jestem klientem, gdzie si podziay twoje dobre maniery?
Niechtnie i z podejrzliw min Ronny przypali mu cygaro. Sean usiad na fotelu i
zaoy skrzyowane nogi na biurku.
- Ile ci jestem winny? - zapyta. Pytanie wzmogo podejrzliwo Ronny'ego i jego
oczy zatrzymay si na duej torbie w rkach Michaela.
- Masz na myli wszystko razem? Poyczon sum i odsetki?
- Poyczon sum i odsetki - potwierdzi Sean.
- No c, musiabym to obliczy.
- Podaj mi w zaokrgleniu.
- Hm, w duym zaokrgleniu, rozumiesz, to byo okoo - och, nie wiem - powiedzmy...
- Zamilk. Torba wydawaa si wyjtkowo cika. Ronny widzia, jak Michael si wysila,
eby utrzyma j w rkach. - No, powiedzmy, dwadziecia dwa tysice osiemset szedziesit
funtw i pitnacie szylingw. - Wymawiajc te sowa Ronny zniy gos, jakby wzywa imi
jakiego potnego bstwa.
Sean opuci nogi na ziemi. Pochyli si do przodu i odsun jednym ruchem rki
papiery lece na biurku.
- Bardzo dobrze. Michael, zapa mu.
Michael pooy uroczycie torb na blacie. Kiedy jednak Sean puci do niego oko,
caa powaga chopca ulotnia si i Michael umiechn si wesoo.
Nie ukrywajc nawet podniecenia, Ronny woy obie rce do torby i wyj z niej dwa
pcienne worki. Rozwiza rzemie na jednym z nich i wysypa na st zoto.
- Gdzie je dostae? - zapyta z wciekoci.
- Na kocu tczy.
- Ale tu jest caa fortuna - zaprotestowa Ronny, zagbiajc donie w torbie.
- Przyznaj, mao nie jest.
- Ale, ale... - Ronny grzeba w stosie pienidzy szukajc rda ich pochodzenia. Sean
jednak spdzi tydzie w Johannesburgu i nastpne dwa dni w Pietermaritzburgu wymieniajc
we wszystkich moliwych bankach mae iloci zotych krugerandw na pienidze
wiktoriaskie, portugalskie i monety kilku innych pastw. Teraz przyglda si przez minut
Ronny'emu z pogardliwym umiechem. Wreszcie wsta.
- Idziemy ju do domu. - Sean pooy rk na ramieniu Michaela i poprowadzi go do
drzwi. - Rnic woysz na moje konto, w porzdku?
Dalsze protesty zamary Ronny'emu Pye'owi na ustach i patrzy z mieszanin rozpaczy
i zawodu, jak posiadacz farmy akacjowej Lion Kop wsiada do powozu, bierze zamach biczem
i odjeda statecznie do domu.
Przez cae lato wzgrza Lion Kop rozbrzmieway echem siekier i piewem setek
pracujcych Zulusw. Kiedy padao drzewo z szumem amicych si gazi, zbliali si do
niego robotnicy z maczetami i cigali grub kor, ktr nastpnie wizano w bele. Kady
pocig jadcy z Ladyburga do Pietermaritzburga cign wagony z kor Seana Courteneya.
Kadego dnia zacieniay si wizy pomidzy Seanem i Michaelem. Szybko znaleli
wsplny jzyk, szczeglny ze wzgldu na oszczdno sw. Bez zbdnych dyskusji kady z
nich znalaz wasny zakres pracy na farmie. Michael postanowi, e bdzie odpowiedzialny za
utrzymanie w dobrym stanie sprztu, adowanie i rozadowywanie kory i ca robot
papierkow, w tym take zamawianie potrzebnych materiaw. Z pocztku Sean kontrolowa
podejrzliwie jego prac, ale kiedy okazao si, e nie ma adnych zastrzee, szybko da sobie
z tym spokj. Rozdzielali si jedynie pod koniec tygodnia, kiedy z oczywistych powodw
Sean jecha do Pietermaritzburga, a Michael musia wrci do Theunis Kraal. Michael szybko
zacz nienawidzi tych weekendw spdzonych w domu; nienawidzi bezustannych oskare
matki i jej czstych atakw paczu. Jeszcze gorsze byo milczce podejcie ojca, na ktrego
twarzy malowa si niemy wyrzut. Kadego poniedziakowego ranka opuszcza dom z
radoci wypuszczonego na wolno skazaca i przyjeda do Lion Kop, gdzie Sean zadawa
mu pytanie w stylu:
- Mike, co z tymi cholernymi trzonkami do siekier?
Dopiero wieczorami mieli czas usi na szerokim ganku i swobodnie porozmawia.
Mwili o pienidzach, wojnie, polityce, kobietach i akacjach. Rozmawiali jak rwny z
rwnym, nie ukrywajc niczego, jak dwaj mczyni, ktrzy pracuj razem dla wsplnego
celu.
Dirk spdza te wieczory siedzc w cieniu i suchajc ich gosw. Mimo e mia
dopiero pitnacie lat, potrafi ju nienawidzi z si dorosego mczyzny. Teraz ca swoj
nienawi skoncentrowa na Michaelu. Sean nie zmieni w niczym swojego podejcia do
Dirka; chopiec rzadko uczszcza do szkoy, jedzi krok w krok za Seanem po caej plantacji
dowiadczajc szorstkiej ojcowskiej czuoci i jeszcze bardziej szorstkiej dyscypliny - jednak
wyranie czu, e ich zwizek jest powanie zagroony z powodu Michaela. Z wieczornych
rozmw zosta wykluczony gwnie ze wzgldu na wiek i brak dowiadczenia. Jego uwagi
byy przyjmowane zawsze z pobaaniem i kiedy tylko koczy mwi, rozmowa toczya si
dalej, jakby wcale nie zabra gosu. Wobec tego Dirk siedzia w milczeniu planujc z
najdrobniejszymi szczegami zabicie Michaela. Tego lata na farmie miay miejsce drobne
kradziee i niewytumaczalne akty wandalizmu, a wszystkie dotkny wanie Michaela.
Zginy jego najlepsze buty jedzieckie, jego jedyna koszula wyjciowa zostaa rozerwana na
plecach, co Michael zauway dopiero, kiedy chcia j zaoy na comiesiczn zabaw
szkoln. Suka Michaela rasy pointer wya dugo i aonie za maymi szczeniakami, ktre
yy zaledwie tydzie, zanim Michael znalaz ich ciaka ukryte pomidzy sianem w stodole.
Ada i jej dziewczta zaczy si szykowa do wit Boego Narodzenia roku 1904 ju
w poowie grudnia. Ruth ze Storm przyjechay dwudziestego grudnia i Sean, ktry teraz
czciej opuszcza Lion Kop, zostawi wikszo spraw na gowie Michaela. W domku na
ulicy Protea panowa nastrj tajemniczoci. Sean zosta wyczony z dugich narad
odbywajcych si w pokoju Ady, gdzie Ada z Ruth obmylay sukni lubn. Nie by to
zreszt ich jedyny sekret. Byo co jeszcze, co powodowao, e wszystkie zatrudnione u Ady
panienki miay cigle ataki tumionego chichotu. Podsuchujc troszeczk pod drzwiami Sean
zorientowa si, e ma to jaki zwizek z gwiazdkowym prezentem Ruth dla niego. Sean mia
jednak powaniejsze zmartwienia, z ktrych najwikszym byo cige zabieganie o wzgldy
Storm Friedman. Z tym wizay si powane wydatki na sodycze, ktre dziewczynka
73. Dla Seana wita Boego Narodzenia zaczy si wyjtkowo wczenie. Wraz z
Michaelem nadzorowali zabicie dziesiciu duych wow dla robotnikw zuluskich i rozdzia
zapaty i prezentw. Kady mczyzna otrzyma koszul koloru khaki i szorty, a kada z on
dostaa dwie garcie kolorowych paciorkw. Ceremonia obdarowywania odbywaa si wrd
miechw i wesoych pieww. Mbejane, ktry wsta na t okazj z ka, wystpi z
wyjtkowo dramatyczn przemow. Niezdolny taczy na wieo zagojonych nogach, sta
wrd robotnikw potrzsajc wczniami i wykrzykiwa potnym gosem pytania.
- Czy bi was?
- Ai-bho! - odpowiedzieli przeczco.
- Czy karmi was?
- Yhe-bho! - krzyknli chrem.
- Czy macie zoto w kieszeniach?
- Yhe-bho!
- Czy jest naszym ojcem?
- Tak, jest naszym ojcem!
Nie wszystko naley bra dosownie, pomyla wesoo Sean i wystpi z krgu, by
przyj od starszej ony Mbejane duy gliniany dzbanek wypeniony po brzegi piwem z
prosa. Do tradycji naleao, eby wypi jego zawarto do dna nie odrywajc ust od dzbana.
Najpierw Sean, a potem Michael dokonali tego wyczynu i wsiedli do czekajcego na nich
powozu. Mbejane wzi lejce i z Dirkiem siedzcym obok niego na kole zawiz ich do
Ladyburga.
Po pierwszych przywitaniach i yczeniach, Ruth zaprowadzia Seana na tylne
podwrze domu. Za nimi udali si wszyscy domownicy. Na rodku podwrka sta duy obiekt
przykryty brezentem, ktry zosta ceremonialnie zdjty i Sean ze zdumieniem wytrzeszczy
oczy na prezent.
Przed nim sta samochd byszczcy w socu lakierem i wypolerowanymi do poysku
metalowymi i skrzanymi czciami.
Na duych metalowych piastach i pod zdobic przd samochodu maskotk bya
wybita nazwa: Rolls-Royce.
Sean widzia ju te diabelskie maszyny w Johannesburgu i teraz czu si wyjtkowo
niepewnie w obecnoci jednej z nich.
- Kochana Ruth, brakuje mi sw, eby ci podzikowa. - Pocaowa j mocno starajc
wasnej duszy.
Po mszy Michael wrci do Theunis Kraal, eby zje witeczny obiad z rodzicami,
ale wrci wczesnym wieczorem udzieli Seanowi lekcji jazdy. Na ulicy zebrali si wszyscy
mieszkacy Ladyburga chcc zobaczy, jak Sean z Michaelem jed w marszowym tempie
wok domu. Wreszcie Michael uzna, e Sean jest gotw do samotnej przejadki i wysiad z
samochodu.
Samotny za kierownic, porzdnie ju spocony Sean rozejrza si nerwowo po morzu
ciekawskich twarzy i dostrzeg Mbejane umiechajcego si radonie w tumie gapiw.
- Mbejane! - zawoa go tubalnym gosem.
- Nkosi!
- Wsiadaj!
Z twarzy Zulusa znik umiech. Cofn si przezornie kilka krokw. Byo
nienaturalne, eby powz potrafi sam jecha i Mbejane nie chcia mie z tym nic wsplnego.
- Nkosi, nadal bol mnie nogi.
W tumie byo wielu robotnikw zuluskich, ktrzy przybiegli do miasteczka na wie
o cudach. Teraz jeden z Murzynw rozemia si zoliwie rzucajc cie wtpliwoci na
odwag Mbejane. Ten wyprostowa si, rzuci zabjcze spojrzenie wesokowi, podszed
dumnym krokiem do samochodu i usiad obok Seana splatajc donie na piersiach.
Sean wzi gboki oddech, cisn mocniej kierownic i spojrza zmruonymi oczyma
na drog przed sob.
- Wcinij sprzgo! - mrukn do siebie. - Wcinij bieg! Wycz hamulec!
Przepustnica do dou! Pu sprzgo!
Rolls skoczy do przodu tak gwatownie, e Sean i Mbejane zostali rzuceni na
siedzenia. Pidziesit jardw dalej samochd zatrzyma si z powodu braku paliwa, co byo
wyjtkowo askawym zbiegiem okolicznoci, gdy Sean wtpi, eby udao mu si
przypomnie procedur hamowania.
Szary na twarzy Mbejane odszed niepewnym krokiem od rollsa. Nie wsiad do niego
ju nigdy wicej i Sean po cichu zazdroci mu tej szczeglnej wolnoci. Z ulg przyj do
wiadomoci, e minie kilka tygodni, zanim nastpna partia benzyny zostanie przysana z
Kapsztadu.
74. Trzy tygodnie przed lubem Seana z Ruth, Ada Courteney wysza rankiem przed
dom, eby zebra owoce do niadania. W ogrdku znalaza Mary ubran w nocn koszul i
wiszc na gazi potnego drzewa avocado. Ada odcia dziewczyn i posaa sucego po
doktora Frasera.
Z pomoc lekarza zanieli ciao Mary do jej pokoiku i uoyli na ku. Podczas gdy
lekarz oglda ciao nieboszczki, Ada przygldaa si poniszczonej twarzy dziewczyny, ktr
mier zeszpecia jeszcze bardziej.
- Co za okropna samotno popchna j do tego aosnego kroku? - szepna. Doktor
Fraser zasoni zwoki przecieradem i spojrza na Ad.
- To nie mogo by przyczyn. Tak naprawd to wolabym, eby bya nawet troch
bardziej samotna. - Doktor wyj woreczek z tytoniem i nabi fajk. - Ciociu Ado, kto by jej
chopakiem?
- Nie miaa adnego.
- Musiaa mie.
- Dlaczego pan tak uwaa?
- Ciociu Ado, dziewczyna bya w czwartym miesicu ciy. Pogrzeb by bardzo
skromny. Przyszli tylko Courteneyowie i Ada ze swoimi dziewcztami. Mary bya sierot i
nie miaa adnych przyjaci.
Dwa tygodnie przed lubem Sean i Michael skoczyli cink drzew i zatrudnili
Zulusw do pracy przy sadzeniu nowych drzewek na terenie zniszczonym przez poar.
Sporzdzili razem sprawozdanie przychodw i strat. czc swoje podstawowe wiadomoci z
zakresu ksigowoci ze zdolnoci argumentowania, pn noc uzgodnili w kocu, e z
tysica piciuset akrw akacji otrzymali tysic czterysta dwadziecia ton kory, ktr sprzedali
za czn sum ponad dwudziestu omiu tysicy funtw.
Dalej nie byo ju mowy o jakiejkolwiek zgodzie. Michael nalega, eby wydatki na
materiay i sadzenie nowych drzewek przenie na nastpny sezon, co by dawao zysk w
wysokoci dziewiciu tysicy funtw za ostatni rok. Sean chcia odj od zarobionych
pienidzy wszystkie wydatki i wykaza za cay rok zysk jednego tysica funtw. Wreszcie
zdecydowali si posa ksigi rachunkowe do wykwalifikowanego ksigowego w
Pietermaritzburgu. Ksigowy stan po stronie Michaela.
Nastpnie rozwayli perspektywy na nastpny sezon i obaj odczuli lekkie
oszoomienie na myl, e bd mieli cztery tysice akrw akacji dojrzaych do cicia, ktre
sprzedadz za osiemdziesit tysicy funtw - pod warunkiem, e nie przydarz si nowe
poary. Tego samego wieczoru Michael napisa dwa listy bez wiedzy Seana. Jeden z nich by
skierowany do producenta cikiego sprztu w Birmingham, ktrego adres Michael spisa z
wielkich kotw parowych w czasie wizyty w przedsibiorstwie Natalskie Farmy Akacjowe.
Drugi list poszed do ksigarni Foyle'a na Charing Cross Road w Londynie z prob o
natychmiastowe przysanie caej literatury dotyczcej przetwarzania kory. Michael Courteney
przej od Seana zwyczaj miaego marzenia na jawie. Nauczy si take od niego, jak
urzeczywistnia swoje marzenia.
Trzy dni przed lubem Ada i jej mode pracownice pojechay pocigiem do
Pietermaritzburga, a Sean, Michael i Dirk podyli za nimi rollsem.
Caa trjka dojechaa do hotelu White Horse brudna i w wyjtkowo zych nastrojach.
Podr samochodem bya jedn wielk nerwwk, ktr Sean oywia nieustannymi
przestrogami i przeklestwami skierowanymi pod adresem kierowcy, czyli Michaela.
- Zwolnij, na mio bosk, zwolnij! Chcesz nas wszystkich pozabija!
- Uwaaj na krow!
- Nie jed tak blisko krawdzi!
Dirk take nie uatwia jazdy, dajc postoju dla zaatwienia potrzeb fizjologicznych,
zwisajc z boku samochodu, przechodzc bez przerwy z tylnego na przednie siedzenie i
nakaniajc Michaela do przekroczenia szybkoci wyznaczonej przez Seana. Wreszcie
zdenerwowany Michael zatrzyma wz i razem z Seanem wymierzyli mu kar rzgami
zerwanymi z rosncej przy drodze brzozy.
Po dotarciu na miejsce paczcym Dirkiem zaja si Ada. Michael zabra samochd i
pojecha w kierunku budynkw przedsibiorstwa Natalskie Farmy Akacjowe, gdzie spdzi
prawie cae trzy nastpne dni podgldajc proces produkcji i zadajc pytania. Sean uda si na
spotkanie z Janem Paulusem, ktry na jego prob przyjecha z Pretorii. W dniu lubu
Michael zapisa ju gruby zeszyt notatkami dotyczcymi przetwarzania kory, a Jan Paulus
wyoy dokadnie Seanowi cele i zadania Partii Poudniowoafrykaskiej. Sean na proby
zdeklarowania si odpowiada jedynie, e si nad tym zastanowi.
Ceremonia lubna daa wszystkim wiele do mylenia. Mimo e Sean nie mia nic
przeciwko wziciu Ruth za on w synagodze, zdecydowanie odmawia poddania si maej
75. Trzy miesice pniej, zabrawszy po drodze Storm od pani Goldberg, wrcili do
Lion Kop. Sean przybra troch na wadze, oboje za mieli na twarzach wyraz zadowolenia,
jaki cechuje mode pary, ktrym udaa si podr polubna.
Na ganku przed domem znaleli skrzynie i pudeka zawierajce prezenty lubne,
meble i dywany Ruth oraz dodatkowy komplet mebli, ktre zakupili w Durbanie. Ruth,
wspomagana przez Ad, rzucia si z radoci w wir rozpakowywania i ustawiania mebli. W
tym czasie Sean uda si na inspekcj farmy chcc ustali, ile ucierpiaa w czasie jego
nieobecnoci. Poczu si lekko oszukany, gdy okazao si, e Michael doskonale dawa sobie
ze wszystkim rad. Plantacja bya oporzdzona i oczyszczona z chwastw, czarna blizna
biegnca przez jej rodek ju prawie znika pod wieo zasadzonymi drzewkami, sia robocza
okazaa si o poow bardziej wydajna dziki nowym, zachcajcym stawkom, ktre Michael
wprowadzi za rad ksigowego. Sean nie omieszka uwiadomi Michaelowi, eby: nie by
taki cholernie cwany i e najpierw musi si nauczy chodzi, zanim bdzie biega, ale na
kocu doda kilka sw pochway.
Zachcony Michael przyszed wieczorem do Seana, kiedy ten siedzia sam w swoim
gabinecie. Sean ton w stanie gbokiego zadowolenia z ycia, bo wanie trawi olbrzymi
porcj pieczeni woowej, a take dlatego, e Ruth zgodzia si w kocu na zmian nazwiska z
Friedman na Courteney. Mia te perspektyw przytulenia si do ony w ich olbrzymim ou,
gdy tylko dopije swoj brandy i wypali rcznie zwijane hawajskie cygaro.
- Chod, Mike. Siadaj. Napijesz si brandy? - Sean zaprosi go wylewnie, wic
Michael przeszed po perskim dywanie i niemal wyzywajco pooy plik papierw na biurku.
- O co chodzi? - Sean umiechn si do niego.
- Przeczytaj, to sam zobaczysz. - Michael usiad na krzele. Sean umiechn si na
widok wypisanego na pierwszej stronie nagwka: Szacunkowe oceny kosztw i plany
zbudowania fabryki do produkcji taniny. Przedsibiorstwo Lion Kop.
Umiech znik. Sean odwrci pierwsz stron i czytajc zacz marszczy brwi, a na
jego twarzy pojawi si wyraz niezadowolenia. Kiedy skoczy, zapali wygase cygaro i
siedzia przez pi minut w milczeniu starajc si doj do siebie po doznanym szoku.
- Kto ci podsun ten pomys?
- Nikt.
- Gdzie chcesz sprzedawa barwnik?
- To jest na stronie pitej. S tam wypisane wszystkie punkty skupu i ceny za ostatnie
dziesi lat.
- Ta fabryka potrzebuje dwadziecia tysicy ton kory rocznie; nawet gdybymy
obsadzili kady cal Lion Kop i Mahobo Kloof akacjami, moglibymy otrzyma zaledwie
poow tego.
- Moemy wykupi inne farmy w dolinie. Moglibymy zaoferowa lepsz cen ni
Jackson, gdy zaoszczdzimy na kolei do Pietermaritzburga.
- Kto zarzdzaby fabryk?
- Jestem inynierem.
- Tylko na papierze - mrukn Sean. - A co z wod?
- Postawimy tam na Baboo Stroom powyej wodospadw. Przez nastpn godzin
Sean wyszukiwa saboci w planie Michaela. Jego niepokj wzrasta w miar, jak Michael
spokojnie odpiera wszelkie zarzuty.
- W porzdku - warkn Sean. - Dobrze odrobie swoj prac domow. Teraz
odpowiedz mi na nastpujce pytanie: Skd, do cholery, mamy wzi siedemdziesit tysicy
funtw, eby sfinansowa twj pomys?
Michael zamkn oczy, jakby si modli, a jego szczki zacisny si mocno. Sean
zastanowi si, dlaczego nigdy wczeniej nie zauway siy, wrcz fanatycznej determinacji
promieniujcej z jego twarzy. Michael otworzy oczy i odpowiedzia cichym gosem:
- Poyczka w wysokoci dwudziestu piciu tysicy pod zastaw Lion Kop i Mahobo
Kloof, notarialny list zastawny w tej samej wysokoci za fabryk, a pozostaa cz ze
sprzeday akcji.
Sean poderwa si zza biurka i rykn na cay gos:
- Nie!
- Dlaczego? - Michael nadal mwi spokojnym gosem.
- Poniewa poow ycia spdziem w dugach potd! - Sean pokaza rk na gardo. Poniewa wreszcie nie mam adnych dugw i chc, eby tak zostao. Poniewa wiem dobrze,
jak to jest, kiedy ma si wicej pienidzy, ni si ich potrzebuje i nie lubi tego uczucia.
Poniewa jestem szczliwy z tego, co osignem i nie chc chwyta za ogon lwa, eby
obrci si i rzuci na mnie z pazurami. - Umilk na chwil dyszc ciko i zaraz znowu
krzykn: - Poniewa pewna suma pienidzy naley do ciebie, ale jeli bdziesz mia ich
wicej, to ty bdziesz nalea do nich. Poniewa nie chc by bogatszy, ni jestem!
Michael wyskoczy z fotela niczym ranny leopard i waln pici w biurko. Patrzy
wzburzonym wzrokiem na Seana, czerwony z gniewu pod siln opalenizn i cay drcy.
- Ale ja chc! Twoj jedyn obiekcj wobec mojego planu jest to, e jest dobry wybuchn.
Sean zamruga ze zdziwienia oczyma i podj walk.
- Jeli osigniesz to, przekonasz si, e wcale tego nie chciae! - wrzasn i Michael
odpowiedzia mu rwnie silnym gosem.
- Pozwl, e sam to osdz!
W tej chwili drzwi do gabinetu otworzyy si i na progu stana Ruth. Obaj mczyni
wygldali jak para gotujcych si do walki kogutw.
- Co si tu dzieje? - spytaa karccym tonem. Michael i Sean spojrzeli na ni z
poczuciem winy i z wolna si uspokoili. Michael usiad w fotelu, a Sean zakaszla niepewnie.
- Po prostu rozmawialimy, kochanie.
- Obudzilicie Storm i mao co nie zdarlicie dachu z domu. - Umiechna si i
podesza, eby wzi Seana za rk. - Dlaczego nie odoycie waszej rozmowy do jutra?
Moecie j kontynuowa rano z pistoletami w rkach.
Pigmeje z lasw Ituri poluj na sonie za pomoc maych strza. Podaj tropem
trafionego zwierzcia przez wiele dni, a wreszcie trucizna dotrze do serca i so pada
martwy na ziemi. Michael wbi pierwsz strza gboko w dusz Seana.
76. Ruth znalaza w Lion Kop szczcie, jakiego nigdy si nie spodziewaa i nawet
nie sdzia, e takie moe istnie.
Wczeniej bya trzymana siln rk kochajcego j, ale surowego ojca, a pniej przez
rwnie wymagajcego Bena Goldberga. Spdzia kilka szczliwych lat z Saulem, lecz teraz
byy one rwnie nierealne jak wspomnienia dziecistwa. Zawsze bya otoczona kokonem bogactwa, uwikana w spoeczne zalenoci i ograniczona przez rodzinn dum. Nawet Saul
traktowa j jak delikatne dziecko, za ktre trzeba podejmowa wszystkie decyzje. Jej ycie
byo spokojne i uporzdkowane, ale okropnie nudne. Ruth dwukrotnie si zbuntowaa:
pierwszy raz, gdy bez wiedzy ma ucieka z Pretorii, i drugi raz, gdy odwiedzia Seana w
szpitalu. Miaa wraenie, e jest skazana na nud.
Nieoczekiwanie staa si pani domu i powizanej skomplikowanymi wizami
rodziny. Z pocztku czua si przytoczona nowymi obowizkami i z przyzwyczajenia
zwracaa si do Seana po pidziesit razy dziennie z prob o podjcie najdrobniejszej
decyzji.
- Zawr z tob umow - zaproponowa Sean. - Nie bdziesz mi mwia, jak hodowa
akacje, a ja nie bd ci mwi, jak kierowa domem. Postaw t cholern szafk, gdzie ci si
ywnie podoba.
Z pocztku niepewnie, pniej z rosncym zaufaniem i w kocu z pewnoci siebie i
dum uczynia z Lion Kop wspaniay i wygodny dom. Trawa i krzaki otaczajce zabudowania
przemieniy si w trawniki i klomby z kwiatami, a zewntrzne ciany bielay od nowej farby.
Wewntrz byszczay jak bursztyn wypolerowane podogi, na ktrych Ruth uoya kolorowe
dywany z Buchary i ozdobia okna welwetowymi zasonami.
Po kilku nieudanych prbach z kuchni zaczy wychodzi obiady, ktre wprawiy
Michaela w zachwyt, a Sean zawyrokowa, e nadaj si do jedzenia.
Mimo nawau pracy miaa czas, dziki pomocy kilkunastu sucych, na wiele innych
rzeczy. Znalaza czas na czytanie, zabaw z crk i jazd konno. Odwiedzaa take Ad i
czsto zapraszaa j do siebie. Midzy nimi szybko zawizay si wizy silniejsze, ni to
zwykle bywa pomidzy wiekr i synow.
By take czas na tace i rona, na miech i dugie ciche wieczory, kiedy siedziaa
obok Seana na ganku czy w jego gabinecie i rozmawiali o przyszoci.
By take czas na intymne czuoci.
Jej ciao zahartowane jazd konn i dugimi spacerami byo silne i gorce. Byo
dostrzega co jakby wahanie w jego oczach, ale zaraz si odwrci i wyszed bez sowa z
kuchni.
Ruth dobrze zgada, e w niedugim czasie dojdzie do konfrontacji, ale nie
przypuszczaa, e stanie si to tak szybko.
Kadego popoudnia jedzia na plantacj z Storm dosiadajc kucyka. Urzdziy
sobie zabaw polegajc na tym, ktra szybciej znajdzie Seana i Michaela w labiryncie drg
przecinajcych si pomidzy akacjami. Kierowane niedokadnymi wskazwkami Zulusw
natrafiay w kocu na obu mczyzn i wrczay im termosy z kaw i kanapki. Nastpnie caa
czwrka urzdzaa sobie piknik pod drzewami na dywanie z lici.
Tego wieczoru, przebrana w strj do jazdy konnej i z koszem w rku, Ruth wysza na
kuchenne podwrze. Moda zulusk suca siedziaa w cieniu pod cian i flirtowaa z
chopcem stajennym. W pobliu nie byo nigdzie Storm i Ruth zapytaa ostro:
- Gdzie jest panienka Storm?
- Posza z Nkosana Dirkiem. Ruth poczua zapowied katastrofy.
- Dokd poszli?
Suca pokazaa rk w kierunku stajni i zabudowa rozoonych na zboczu wzgrza.
- Chod ze mn. - Ruth rzucia kosz i pobiega z zebran w rku spdnic. Dopada
budynkw stajennych i sza szybko od jednego boksu do drugiego, zagldajc do kadego z
nich. Nastpnie skierowaa si do pomieszcze, gdzie karmiono konie, zastawionych
skrzyniami z owsem, wiadrami z melas i poszatkowan lucern, ktrych zapach miesza si z
odorem nawozu i wygarbowanej skry. Wybiega ze stajni.
Storm krzykna przenikliwie i w ciszy, ktra nastpnie zalega, w gowie Ruth
rozbrzmiewa przeraony gos crki.
Pomieszczenie z uprzami. Ruth zawrcia w miejscu. Boe, prosz, nie! Tylko nie
to! Prosz! Prosz!
Otworzya drzwi do pomieszczenia. W rodku panowa mrok i chd i przez chwil
scena, na ktr patrzya, bya zupenie dla niej niezrozumiaa.
Storm staa wbita plecami w rg pomieszczenia z rkami podniesionymi do twarzy mae paluszki miaa szeroko rozstawione jak koce ptasich skrzyde. Jej ciao drao
wstrzsane spazmatycznym paczem.
Dirk przykucn przed Storm na pitach, z jedn rk wycignit, jakby jej chcia co
ofiarowa. mia si.
Ruth zobaczya t rzecz, ktr Dirk trzyma w rku, i zamara z przeraenia. Z jego
nadgarstka rozwija si w, wolno sigajc ku Storm z na wp zwinitymi miniami
grzbietowymi i czarnym jzyczkiem wibrujcym pomidzy rowymi wargami.
Ruth krzykna w panice i Dirk poderwa si na nogi, chowajc rk za siebie.
Z rogu pomieszczenia Storm rzucia si ku matce i schowaa gow w jej spdnicy,
paczc aonie. Ruth wzia j na rce, przyciskajc mocno do piersi, ale ani na chwil nie
oderwaa wzroku od twarzy Dirka.
- To tylko rooi-slang. - Rozemia si nerwowo Dirk. - Nie s grone. Tylko sobie
artowaem. - Rzuci wa na kamienn podog i rozgnit mu gow obcasem buta do jazdy
konnej. Kopniakiem odrzuci go na cian, niecierpliwym gestem odsun czarne loki z czoa
i zrobi krok w stron wyjcia. Ruth zastpia mu szybko drog.
- Nannie, we panienk Storm do domu. - Ruth podaa delikatnie dziecko sucej i
zamkna za nimi drzwi na zasuw.
W pomieszczeniu zrobio si ciemniej. Przez wysokie okna wpaday tylko dwa snopy
sonecznego wiata wypenione wirujcymi pykami kurzu. Panujc cisz zakca jedynie
szybki oddech Ruth.
- To by tylko taki art - powtrzy Dirk i umiechn si do niej zadziornie. Przypuszczam, e teraz pobiegniesz do ojca i mu wszystko powiesz, co?
ciany pomieszczenia byy usiane drewnianymi kokami, z ktrych zwisay uprze i
sioda. Przy drzwiach wisiay baty do zaganiania byda dugoci omiu stp z
niewyprawionej, poskrcanej skry, zwajcej si od trzonka ku kocowi. Ruth zdja jeden
z nich z koka i przerzucia koniec tak, e spocz na pododze pomidzy ni a Dirkiem.
- Nie, Dirk. Nie powiem twojemu ojcu. To jest tylko pomidzy tob a mn.
- Co zamierzasz zrobi?
- Rozwi ten problem raz na zawsze.
- Jak? - Nadal umiechajc si bezczelnie Dirk pooy rk na biodrze. Pod
zawinitymi rkawami napiy si minie, gadkie i lnice, jakby zostay nasmarowane
olejkiem.
- A tak. - Ruth zapaa koniec spdnicy, zrobia krok do przodu, zamachna si
biczem i kiedy jego koniec owin si wok kostek chopca, poderwaa go szybko do gry.
Zaskoczony Dirk upad do tyu uderzajc gow o cian. Lea przez chwil nieprzytomny.
Aby zapewni sobie wicej miejsca, Ruth przesza na rodek pomieszczenia. Czua w
sobie lodowat wcieko, ktra dodawaa siy jej wzmocnionym przez jazd konn
ramionom i odsuwaa w cie jakiekolwiek wspczucie. Bya niczym lwica walczca o ycie
swoje i swojego dziecka.
Jako wspaniaa amazonka Ruth nauczya si doskonale posugiwa pejczem i
pierwszym uderzeniem rozdara Dirkowi koszul od ramion do pasa. Nastpny cios trafi
Dirka prosto w krgosup paraliujc go, gdy usiowa podnie si z ziemi. Trzeci cios
owin mu si wok kolan i poderwa go za nogi.
Czogajc si na brzuchu Dirk sign po stojce przy cianie widy, ale spleciony
rzemie eksplodowa mu w tej samej chwili wok nadgarstka. Dirk wrzasn i przewrci si
na bok, przyciskajc zranion rk do piersi.
Ruth uderzya go ponownie i Dirk zacz pezn w jej stron niczym ranny leopard z
tylnymi nogami strzaskanymi przez kul. Ruth cofaa si przed nim krok po kroku, a dugi bat
wiszcza w powietrzu trafiajc raz po raz powalone na ziemi ciao chopca.
Ruth bia go bezlitonie, a koszula zwisa w strzpach odsaniajc biae ciao pokryte
czerwonymi prgami.
Bia go, a okrzyki blu zamieniy si w jki, wreszcie w aosny pacz.
Bia go, a w kocu lea na ziemi trzsc si z blu i jczc, a jego krew byszczaa
ciemnymi plamami na kamiennej pododze.
Wtedy Ruth zwina bicz i otworzya drzwi. Na dziedzicu przed stajniami zebrali si
chopcy stajenni i sucy, stojc nieruchomo w milczeniu.
Ruth wybraa czterech z nich.
- Zaniecie Nkosana do jego pokoju.
Nastpnie przywoaa jednego z chopcw stajennych.
- Pojedziesz do Nkosi. Powiedz mu, eby natychmiast przyjecha do domu.
Sean przyby szybko na jej wezwanie i wzburzony niemal wyrwa drzwi do pokoju
Dirka. Zatrzyma si na progu i z przeraeniem patrzy na plecy syna.
Rozebrany do pasa Dirk lea na ku twarz w d, a Ruth dotykaa delikatnie jego
plecw gbk. Na stole staa miska, z ktrej unosia si para i napeniaa pokj zapachem
rodkw antyseptycznych.
- Mj Boe! Co mu si stao?
- Zbiam go biczem - odpowiedziaa spokojnie Ruth i Sean spojrza na ni, nic nie
77. Sean ze szczer prostot przyjmowa ycie takim, jakie ono byo. Nie istniay dla
niego pytania bez odpowiedzi i problemy nie do rozwizania.
Kiedy pragnienie jakiej kobiety nie daje spokoju, po prostu si j zdobywa. Jeli to
nie przynosi oczekiwanego efektu, wtedy naley wzi j za on.
Kiedy chce si mie kawaek ziemi, konia, dom czy kopalni zota, trzeba sobie kupi.
Jeli nie ma pienidzy, naley znale sposb, by je dosta.
Kiedy lubi si jakiego mczyzn, wwczas si z nim pije, poluje i wtruje mu
miechem. Jeli za kogo si nie lubi, to albo trzeba wybi mu zby, albo tak bezlitonie
wyszydzi, eby poszo mu w pity. Kiedy syn staje si nieposuszny, naley zern mu
tyek, a nastpnie ofiarowa drogi prezent, okazujc prawdziwe uczucia. Sean musia
przyzna, e zaniedba ostatnio Dirka; na szczcie Ruth wykonaa wietn robot. Seanowi
pozostao jedynie wezwa syna do siebie i nakrzycze na niego porzdnie. Tydzie pniej
Sean wrci z wyprawy do Pietermaritzburga i z zaambarasowan min wrczy Dirkowi
pojednawcze prezenty. Pierwszy z nich by zapakowany w obite mosidzem skrzane pudo.
Bya to strzelba rcznie wykonana przez Greenera z Londynu; ze srebrnymi okuciami na
kolbie z drzewa orzechowego i wymienialnymi damasceskimi lufami. Drugim prezentem by
dwuletni rebak pochodzcy z hugenockiej stajni w Wocerster w prowincji Cape. Sun
Dancer, ktrego rodzicami byli Sun Lord i Harvest Dance, by zwierzciem najczystszej krwi,
niezrwnanej piknoci i wyjtkowej szybkoci. Sean zapaci za niego tysic gwinei i by
przekonany, e zrobi wietny interes.
Jeli chodzio o Seana, to uzna ten problem za zamknity. Mg si teraz bez reszty
powici trzem sprawom, ktre ostatnio zaprztay go bez reszty.
Po pierwsze, podj nieodwoaln decyzj uczynienia Ruth ponownie matk. W tej
kwestii mg liczy na jej daleko idc wspprac, ale poza spor doz przyjemnych i
korzystnych dla zdrowia wicze, jego wysiki nie przynosiy podanych skutkw. Sean
pamita, jak zrcznoci popisa si przy ich pierwszym spotkaniu, i obecne kopoty
wprawiay go w zdumienie. Ruth zasugerowaa, eby nie porzucali miej im obojgu
gimnastyki a do pory deszczowej; ju dawno rozwina si w niej zabobonna wiara w potg
pioruna. W czasie jednej z podry do Pietermaritzburga Sean znalaz na wystawie u
handlarza starzyzn drewniany posek przedstawiajcy Thora. Kupi go i przez duszy czas
boek sta nad ich kiem z motem w rku, przygldajc si ich wysikom z tak
wszechwiedzc min, e wreszcie Ruth obrcia go twarz do ciany.
inyniera fabryka nie bya w peni gotowa do produkcji, gdy rozpocz si sezon cinania
akacji. Kiedy wreszcie srebrzyste kominy rozpoczy wyrzuca kby dymu, a piece
rozwietliy noc, w magazynach rozlokowanych wok fabryki czekao na przerobienie ponad
tysic ton kory.
Sezon okaza si wyjtkowo udany. Dziki obfitym deszczom kora wypenia si
ywic i pod koniec roku spka wykazaa zysk w wysokoci dziesiciu tysicy funtw, a
farma Lion Kop zarobia cztery razy wicej. Sean pozby si dugw w tak krtkim czasie, e
niemal tego nie zauway.
Mimo wielu opadw, w cigu lata okolic nawiedziy jedynie trzy porzdne burze. Za
kadym razem Sean musia wyjecha z domu w interesach. W tym czasie Ruth staa przy
oknie patrzc na byskawice rozdzierajce niebo i wzdrygajc si przy roznoszcych si
echem po dolinie grzmotach. Nie moga sobie darowa zmarnowanej okazji. Mbejane mia
wicej szczcia: jego nasienie przynioso owoce i mg si szczyci czterema dorodnymi
synami.
78. Dla Dirka Courteneya by to take pracowity rok. Po laniu, jakie mu sprawia
Ruth, oboje przyjli wobec siebie neutraln postaw, cho pasierb zrzek si na jej korzy
kontroli nad domem.
Dirk ignorowa Storm, ale gdy zobaczy j na kolanach Seana albo siedzc mu na
ramionach, przyglda si ukradkiem tej zabawie czekajc na odpowiedni chwil, aby tylko
j przerwa albo uciec z domu. Czas, jaki teraz spdza poza domem, coraz bardziej si
wydua; Dirk jedzi do Pietermaritzburga i do ssiednich miasteczek, eby gra w rugby
czy w polo, nocami wyprawia si na tajemnicze wycieczki do Ladyburga i z reguy opuszcza
dom o wicie. Sean wierzy, e Dirk udaje si rano na lekcje, dopki nie otrzyma listu od
dyrektora szkoy z prob o rozmow.
Po pokazaniu Seanowi listy obecnoci i dziennika z ocenami, dyrektor opar si o
porcz krzesa, czekajc na ewentualne uwagi.
- Nie wyglda to najlepiej, co?
- Zgadzam si z panem, panie Courteney. Nie wyglda to dobrze.
- Panie Besant, czy nie mona by go wysa do jakiej szkoy z internatem?
- Tak, moe pan to zrobi - zgodzi si Besant - ale jaki to miaoby cel, poza
zapewnieniem chopcu dodatkowych wicze w grze w rugby?
- No to w jaki sposb dostanie si na studia? - Sean by pod wraeniem rezultatw,
jakie Michael osign dziki ukoczeniu wyszej szkoy. Wydawao mu si, e studia s
najlepszym lekarstwem na wybryki modoci.
- Panie Courteney... - Dyrektor zawaha si w tym miejscu. Sysza o gwatownym
temperamencie Seana i nie mia ochoty dowiadczy go na wasnej skrze. - Niektrzy
modzi ludzie nie s stworzeni do dalszej edukacji.
- Chc, eby Dirk poszed na studia - przerwa mu Sean.
- Wtpi, eby Stellenbosch czy uniwersytet w Kapsztadzie podzielay paskie
ambicje. - W tej chwili w Besancie odezway si maniery nauczyciela i w jego gosie sycha
byo delikatny sarkazm.
- Chce pan powiedzie, e mj syn jest gupi? - spyta ostro Sean.
- Och, nie. - Popiesznie zapewni Besant. - Odnosz jedynie wraenie, e nie jest,
powiedzmy, ukierunkowany naukowo.
Sean zastanawia si nad tym przez chwil. Wedug niego rnica bya bardzo
delikatna, ale zdecydowa si zostawi t spraw i zapyta:
szyj, ktre wyranie wiadczyy o awersji, jak Archy czu do wody i myda, nie zwaajc na
brudne, rzadkie wosy, przez ktre przewitywaa miejscami ysina, ani na czarny zb,
zdobicy jego umiech - Dirk traktowa przyjaciela jak starego kumpla.
Kiedy Dirk zachorowa na bezbolesn, ale za to brzydko pachnc dolegliwo, Archy
zapewni go, e to tylko tryper i pojecha z nim do lekarza do Pietermaritzburga. Wracajc do
domu pocigiem obaj towarzysze wrd miechw i dowcipw zaplanowali zemst.
Hazel bya bardzo zdziwiona nieoczekiwan wizyt w niedzielne popoudnie. Usiada
szybko na ku, kiedy obaj przyjaciele wtargnli do jej pokoju z oknami wychodzcymi na
hotelowe podwrze.
- Dirkie, nie powiniene tu przychodzi w cigu dnia, twj tata moe si o tym
dowiedzie. - W malutkim pokoiku byo bardzo gorco, a stchy zapach tanich perfum i odr
wydobywajcy si z na wp wypenionego nocnika miesza si z woni kobiecego potu.
Cienka koszula nocna przylegaa do ciaa Hazel ujawniajc cikie piersi i waek tuszczu na
brzuchu. Pod oczami wida byo ciemne smugi, a do zaczerwienionego od poduszki policzka
przylepi si zwinity kosmyk wosw. Obaj mczyni stali w drzwiach umiechajc si do
niej i Hazel rozpoznaa dze kryjce si za tymi zoliwymi minami.
- Czego chcecie? - ogarn j nagle lk i instynktownie zebraa koszul na zagbieniu
pomidzy penymi piersiami.
- Dirkie chcia z tob pogada. - Archy zamkn uwanie drzwi, przekrci klucz w
zamku i podszed do ka. Cika praca fizyczna sprawia, e by szeroki w barach, a donie
mia nieproporcjonalnie due i poronite szorstkimi blond wosami.
- Archy Longworthy, trzymaj si z dala ode mnie. - Hazel zdja nogi z ka, a
rozsunity szlafroczek ukaza biae i tuste uda. - Nie chc adnych kopotw. Zostaw mnie w
spokoju.
- Zarazia Dirka tryprem. Dirkie jest moim kumplem i nie podoba mu si to, czym go
obdarowaa.
- To nie ja! Nie mg si zarazi ode mnie. Jestem czysta, mwi ci. - Poderwaa si z
ka, ciskajc przd szlafroczka w rku i cofna si na kilka krokw do tyu. - Zostaw
mnie. - Archy skoczy do niej i Hazel krzykna: - Nie! Prosz! Ja... - Otworzya usta, eby
zawoa o pomoc, gdy do Archy'ego spada na jej wargi niczym wielki, owosiony pajk.
Dziewczyna zacza si wyrywa, szarpic rk zakrywajc jej twarz.
- Chod, Dirk. - Archy zachichota. Bez wysiku trzyma Hazel jedn rk. Dirk sta
79. Sean nie ma adnego kontrkandydata - mrukn Ronny Pye i stojcy obok niego
Garrick Courteney poruszy si niespokojnie.
- Syszae jego przemowy? - nalega Ronny.
- Nie.
- Chce zwiza Natal z t band Holendrw w Wolnym Stanie i w Transwalu.
- Wiem.
- I co, zgadzasz si z nim?
Garry nic nie odpowiedzia, pozornie zajty przygldaniem si zabawie rebakw na
wybiegu, ktre brykay na cienkich, dugich nogach, zdajcych si mie zbyt wiele staww.
-
Wysyam
dwadziecia
roczniakw
na
aukcj
Pietermaritzburgu.
To
- Tak wic, panie i panowie z naszego piknego okrgu, przedstawiam wam czowieka
wielkiej wyobrani potraficego patrze w przyszo, czowieka o sercu rwnie wielkim jak
jego rce, waszego i mojego kandydata, pukownika Seana Courteneya.
Sean wsta umiechnity. Z dwch pierwszych rzdw podniosa si burza
obraliwych miechw i szyderczych wrzaskw. Umiech natychmiast znikn mu z twarzy, a
spoczywajce na stole donie zacisny si w pici. Spojrza gniewnie na przybyszw,
czujc, jak zaczyna si poci z narastajcej wciekoci. Lekkie szarpnicie za po garnituru
uspokoio go nieco i potne pici rozluniy si. Zacz mwi, podnoszc gos, eby
przekrzycze pomieszane wrzaski w stylu: Siadaj!, Niech mwi!, Dajcie mu szans!,
Precz! i huk butw walcych rwnomiernie w podog.
Trzy razy pogubi si w swojej mowie i czerwony na twarzy z gniewu i wstydu musia
zwrci si do Ruth o pomoc, podczas gdy sal zalay wybuchy szyderczego miechu. Sean
skoczy przemow, czytajc jej tekst z kartki. Nie miao te znaczenia, e potyka si co
chwil i przerywa, gdy na odlego trzech stp nikt nie sysza ani sowa z tego, co
powiedzia. Kiedy usiad wreszcie na krzele, w sali zapanowaa pena oczekiwania cisza, co
pozwolio Seanowi zorientowa si, e caa ta demonstracja musiaa by dokadnie
zaplanowana i e jest to dopiero pocztek zabawy.
- Panie Courteney. - Na kocu sali Garrick wsta z krzesa i wszystkie gowy obrciy
si ku niemu. - Czy mog zada kilka pyta?
Sean wolno skin gow. Wic to tak! To Garry zaplanowa cae to przedstawienie.
- Moje pierwsze pytanie jest nastpujce: Czy moe nam pan powiedzie, jak nazywa
si czowiek, ktry sprzedaje swj kraj wrogom swojego krla?
- Zdrajca! - zawyli klakierzy.
- Bur! - Wstali z krzese, krzyczc jednym gosem. Wrzawa trwaa przez dobre pi
minut.
- Zabieram ci std - Sean szepn do Ruth i wzi j za rami ale si wyrwaa.
- Nie. Ja zostaj.
- Masz robi, jak ci mwi. Szykuje si porzdna bijatyka.
- Zatem bdziesz musia mnie wynie - rzucia mu gniewnie, Wygldaa w tej chwili
wyjtkowo piknie.
Sean mia ju przyj wyzwanie, kiedy nagle ryki ucichy. Wszystkie oczy znowu
zwrciy si ku Garrickowi, ktry by gotowy z nastpnym pytaniem. W panujcej ciszy
niego Dirk zacz si lekko umiecha. Oywiona umiechem twarz chopca staa si nagle
wyjtkowo pikna.
- Tu jest n. - Henry sign pod kontuar i wyj duy kozik z kocian rczk.
Wszyscy patrzyli oszoomieni na dugie ostrze.
- W jaki sposb znalaz si u ciebie? - zapyta Sean i po raz pierwszy zobaczy win
na ich twarzach. Wiedzia ju, e bierze udzia w kamstwie.
- Wziem go pniej od Normana. Mylelimy, e bdzie najlepiej, jak pan pierwszy
pozna prawd. Pan jest przecie jego ojcem i w ogle. - Archy wzruszy ramionami i
umiechn si do reszty wiadkw.
Sean obrci si wolno do pierwszego z brzegu mczyzny, urzdnika bankowego.
- Czy to ten n, ktrym Norman van Eek grozi mojemu synowi?
- Tak, panie Courteney. - Mczyzna pisn nienaturalnym gosem.
Sean przenis wzrok na nastpnego mczyzn i powtrzy pytanie.
- Tak, to ten, sir.
- Wanie ten.
- Tak.
- Nie ma adnych wtpliwoci, to ten n.
Sean spyta kadego z nich i wszyscy odpowiedzieli tak samo.
- Dirk. - Sean wezwa go na kocu. Zada pytanie wolno i stumionym gosem. Patrzy
w niewinne oczy syna i mwi: - Jak Bg jest twoim wiadkiem, czy Norman van Eek
wycign ten n na ciebie?
Prosz ci, synu, zaprzecz temu. Powiedz, e to nieprawda, eby wszyscy mogli ci
sysze. Jeli zaley ci na mojej mioci - powiedz mi prawd. Prosz, Dirk, prosz ci. Stara
si wyrazi te myli si spojrzenia.
- Jak Bg jest moim wiadkiem, tato - odpowiedzia Dirk i zamilk.
- Nie odpowiedziae mi - nalega Sean. Prosz, synu.
- Wycign n z tylnej kieszeni, ostrze byo zamknite. Otworzy je kciukiem lewej
rki, tato - wyjania cicho Dirk. - Chciaem mu go wykopa z rki, ale trafiem go w pier.
Przewrci si na plecy i zrobi taki ruch, jakby chcia nim rzuci. Wtedy uderzyem go
stokiem. Tylko tak mogem go powstrzyma.
Z twarzy Seana zniky wszelkie uczucia, wygldaa teraz jak wyciosana z kamienia.
- Bardzo dobrze - powiedzia. - Wracamy do domu. - Nastpnie zwrci si do
jakichkolwiek dyskusji o polityce w swoim domu i stanowczo kazaa Seanowi wyj, kiedy
ten zama jej zakaz. Dopiero po specjalnym wstawiennictwie Ruth i przeprosinach Seana
pozwolia mu wrci. Ada nie uznawaa polityki. Uwaaa za niegodne i pospolite, eby
czonkowie rodziny starali si o urzd publiczny, a co dopiero mwi, kiedy
wspzawodniczyli o niego pomidzy sob. Jej nieufno i pogarda wobec wiata
urzdniczego datowaa si od czasu, kiedy rada miejska postanowia ustawi lampy wzdu
ulicy Protea. Ada stawia si na nastpnym zebraniu uzbrojona w parasolk i nie daa si
przekona, e lampy uliczne wcale nie cigaj moskitw.
Ada bya jedyn osob w okrgu, ktra nie wzia udziau w wyborach. Od wczesnego
ranka a do zamknicia urn o pitej po poudniu podwrko przed urzdem byo zatoczone
ludmi. Kiedy zapiecztowane urny zostay odwiezione na dworzec, wielu ludzi wsiado do
pocigu i pojechao do Pietermaritzburga nadzorowa liczenie gosw.
Spdziwszy cay dzie w ogromnym napiciu, wkrtce po powrocie do pokoju w
hotelu White Horse, Sean i Ruth wtuleni w siebie zasnli mocnym snem. Kiedy wczesnym
rankiem potna burza rozszalaa si nad miasteczkiem, na wp rozbudzona Ruth poczua,
jak ogarnia j gorca fala tak dawno nie zaspakajanego pragnienia. W tej samej chwili Seana
wytrci ze snu gwatowny przypyw wezbranych uczu, a kiedy dotkn rozpalonego ciaa
swej ony, poj natychmiast, e ona ju na niego czeka. O wicie Ruth bya wicie
przekonana, e urodzi syna, chocia Sean nie by pewien, czy nie jest troch za wczenie na
takie stwierdzenie.
Po kpieli zjedli w ku niadanie, odnoszc si do siebie z wielk czuoci. Ruth
ubrana w jedwabny szlafroczek, z wosami rozpuszczonymi na ramiona i skr byszczc
tak, jakby zostaa natarta olejkiem, bya pokus, z ktr Sean nawet nie prbowa walczy. W
urzdzie miejskim pojawili si bardzo pno i stronnicy Seana czekali ju na niego z
niecierpliwoci.
Liczenie gosw byo mocno zaawansowane. Urzdnicy, oddzieleni od tumu
ciekawskich, siedzieli w milczeniu przy stoach zawalonych stosami maych rowych
karteczek. Na afiszu powieszonym za kadym stoem byy wypisane nazwy okrgw i
kandydatw, a pomidzy stoami nieustannie kryli skrutatorzy.
Caa sala urzdu bya wypeniona tumem kobiet i mczyzn. Sean zauway
Garry'ego i Ann przedzierajcych si przez cisk, zanim odgrodzia go od nich ciana ludzi.
Przez nastpne dziesi minut Sean wymienia uciski, przyjmowa yczenia zwycistwa i
82. Jak kto, kto yje na obszarze, gdzie szalej huragany, i nauczy si rozpoznawa
ksztaty chmur i cisz poprzedzajc gwatowny wiatr - Ruth wiedziaa, e musi sobie
poradzi z nie kontrolowan wciekoci, jak Sean zareaguje na przegran. Jego ze nastroje
pojawiay si regularnie, ale nie trway dugo. Ruth baa si ich jednak panicznie i, jak
zapobiegliwy gospodarz ostrzeony o nadcigajcym huraganie, pocza czyni odpowiednie
przygotowania, eby zmniejszy jego zo.
Wesza do hotelu i wezwaa do siebie kierownika.
- Za p godziny chc mie podany obiad w pokoju, ale nic z paskich standardowych
da z karty. To musi by co ekstra.
Kierownik myla przez chwil.
- Ostrygi! Wanie dostalimy beczk ostryg z Umhlanga Rocks.
- Wspaniale. - Ruth podobaa si szybka reakcja mczyzny na wyjtkow sytuacj.
- Nastpnie mog poda wdzon szynk, dziczyzn na zimno, homary i saatki.
- Wymienicie. A co z serami?
- Gruyere, niebieski holenderski, camembert.
- Wino?
- Szampan?
- Tak. - Ruth zgodzia si od razu. Postanowia wykorzysta sabo Seana do
musujcego wina. - Butelk Veuve Clicquot, nie - dodaa po namyle - niech pan poda trzy
butelki.
- Najpierw poda wina?
- Niech pan je przyle ju teraz, z najlepszymi kieliszkami i w srebrnym wiaderku rozkazaa Ruth.
Nastpnie pobiega do swojej garderoby. Dziki Bogu miaa francuskie perfumy, a
rano zaoya sukienk z szarego jedwabiu, ktr chowaa specjalnie na tak okazj. Szybko
uczesaa wosy, poprawia makija i gdy skoczya, siedziaa przez chwil przed lustrem,
starajc si nada twarzy wyraz spokoju. Po krytycznej kontemplacji uznaa, e efekt jest
zadowalajcy. Sean nigdy nie potrafi si oprze widokowi jej rozpuszczonych wosw, gdy
tak widzia j po raz pierwszy. Spadajce na ramiona loki nadaway jej wygld dziewczynki.
- Madam, czy mam otworzy wino?
- Tak, prosz - powiedziaa i usiada spokojnie czekajc na wybuch huraganu.
Dziesi minut pniej Sean wszed do pokoju niczym lekki zefirek, z cygarem w
- Otwrzcie szampana, polijcie po nastpn skrzynk. Wszyscy wygralimy! wykrzykiwa Bob Sampson. - Wypijmy za Zjednoczon Poudniow Afryk!
83. Nawet i tym razem. Tyle razy prbowaem i nawet tym razem mi si nie udao. Garry Courteney by ju pijany. Siedzia rozwalony na fotelu ze szklaneczk w obu rkach,
obracajc j w koo tak, e kilka kropel jasnobrzowego pynu wylao mu si na spodnie.
- Nie - zgodzia si z nim Anna. - Nawet ten jeden raz. - Staa obrcona do niego
plecami wygldajc przez okno pokoju hotelowego na owietlon ulic. Nie chciaa, eby
widzia teraz jej twarz. Nie moga jednak kontrolowa swojego gosu, w ktrym sycha byo
szorstk, triumfujc nut. - Teraz moesz wrci do pisania swoich ksiczyn. Udowodnie
ju sobie i caemu wiatu, na co ci sta.
Poruszajc
wolno
rkami
zacza
masowa
sobie
ramiona
ze
zmysow
84. Cztery miesice miny bardzo szybko. Sean, zajty obowizkami swojego
urzdu, stertami korespondencji, spotkaniami i zebraniami, petentami i intrygantami - nie
stawi wikszego oporu wobec planw Michaela zaoenia plantacji trzciny cukrowej.
Michael pojecha na wybrzee, kupi ziemi i zaj si starsz crk byego waciciela farmy.
Moda dama cieszya si wtpliw saw jednej z niewielu rozwdek w Natalu. Kiedy do
Seana dotary wieci
o skandalu, poczu cich satysfakcj, e Michael przesta by w kocu niewinny.
Wsiad jednak do rollsa i szybko pojecha mu na ratunek. Do Ladyburga wrci przywoc ze
sob skruszonego Michaela. Dwa tygodnie pniej moda dama polubia wdrujcego
sprzedawc i przeniosa si z Tongaatu do Durbanu. Michael za otrzyma zgod na powrt
na plantacj trzciny cukrowej.
Ruth nie towarzyszya ju Seanowi we wszystkich wyprawach poza Ladyburg. Jej
szybko poszerzajca si talia i nieprzyjemne sensacje, jakie czua rankami, zatrzymyway j w
Lion Kop, gdzie wraz z Ad spdzay wikszo czasu na szyciu ubranek dla dziecka. Storm
czsto zgaszaa si z pomoc. Poranne ubranko, ktrego uszycie zajo jej trzy miesice,
powinno lee na dziecku jak ula pod warunkiem, e niemowlak bdzie garbaty i z jedn
rk dwa razy dusz od drugiej.
Dirk zatrudniony od rana do nocy jako zarzdca Mahobo Kloof nie mia czasu na
adne rozrywki. Cay Ladyburg by pokryty sieci szpiegw Seana i z kadej z wizyt Dirka w
miasteczku Sean otrzymywa dokadne sprawozdanie.
Na kocu miasteczka, zaniedbany i wyndzniay z braku mioci, sta ponury,
olbrzymi dom Theunis Kraal. W nocy bladote wiato lampy stojcej na biurku Garricka
Courteneya rozwietlao okno jego gabinetu. Przed Garrickiem leaa cienka kupka papierw.
Godzina za godzin patrzy na swoj pisanin, w kocu jej nie dostrzegajc. Garry czu si
zupenie wyschnity w rodku, pozbawiony chci do ycia, ktr potrafi jeszcze znale
jedynie w stojcej zawsze obok jego rki butelce.
Mijay dni, zamieniajc si w tygodnie, ktre szybko staway si miesicami, a Garry
dryfowa razem z nimi.
Kadego wieczoru szed do wybiegw dla koni i opierajc si o ogrodzenie przyglda
si swoim wierzchowcom. Potrafi tak sta nieruchomo caymi godzinami. Wydawao mu si
wwczas, jakby wraz z upywem czasu opuszcza wasne ciao, eby ody pod byszczc
sierci koni, posugujc si ich kopytami, aby wyrywa w pdzie kpki trawy, ich gosami,
Dwie godziny pniej Sean wjecha rollsem na pole za klatkami targowymi dla byda.
Patrzc prosto przed siebie, z rkami zacinitymi kurczowo na kierownicy, nie sysza
witajcych go okrzykw i nie widzia zebranych tumw, dopki rolls nie zary przodem w
gstej kpie trawy, zatrzyma si i Sean mg puci kierownic. Odetchn gboko, minie
twarzy rozluniy si i jego oblicze rozjani niepewny umiech triumfu.
- Udao si! - powiedzia to na gos, jakby jeszcze nie by pewien.
- Bardzo dobrze si spisae, kochanie. - Gos Ruth by nieco ochrypy, gdy pucia z
wyran ulg Storm.
- Powiniene by pozwoli mi poprowadzi, tato. - Dirk siedzia rozparty na tylnym
siedzeniu. Sean odwrci si do niego z wciek min, ale Dirk by szybszy. Otworzy drzwi
i znikn w tumie zebranych przy samochodzie ludzi, zanim Sean znalaz odpowiednie
sowa.
- Witaj, Sean. Mio ci widzie. - Denis Peterson otworzy mu drzwi i Sean szybko
zmieni min na bardziej przyjazn.
- Cze, Denis. Przyszo wielu ludzi.
- S wszyscy mieszkacy z okolicy - zapewni go Denis. Ucisnli sobie donie i
rozejrzeli si z satysfakcj po polu. Przy pocie stao co najmniej pidziesit powozw, jeden
z wagonw zosta przerobiony na otwarty bar z dzbankami kawy i tacami ciastek. Przy
bramie toczyli si ludzie, a mali chopcy ubrani w ju wybrudzone witeczne ubranka
cigali si z krzykiem pomidzy tumem dorosych.
- Kto jest odpowiedzialny za dekoracje? - spyta Sean, przygldajc si flagom
powiewajcym na palach oznaczajcych koniec toru i zwisajcych ze sznurw
odgradzajcych jego pocztek.
- Rada miejska. Mielimy gosowanie na ten temat w zeszym tygodniu.
- Bardzo adnie to urzdzilicie. - Sean patrzy na ogrodzenie, za ktrym stay konie.
Wzdu niego cisn si zbity tum ludzi, ale Sean dojrza Dirka, ktry przeskoczy pot i
wrd wesoych krzykw gapiw stan przy Sun Dancer.
- Przystojny chopak. - Denis take patrzy na Dirka, ale w jego gosie byo sycha nie
wypowiedzian myl: Ciesz si, e to nie mj syn.
- Dzikuj.
Denis wyczu rezerw w jego gosie i umiechn si ironicznie.
- Lepiej chodmy porozmawia z sdziami. Garry ju czeka. - Denis wskaza gow na
powz stojcy przy kocu liny i Sean mimo e cay czas czu jego obecno, dopiero teraz
spojrza w tym kierunku.
Obok Pye'a, Erasmusa i ojca sta Michael. Patrzy w ich stron. Wysoki i szczupy, w
dugich, czarnych butach do konnej jazdy, w rozpitej biaej koszuli, pod ktr rysoway si
szerokie ramiona, Michael opiera si o wysokie koo. Ada i Anna siedziay na tylnym
siedzeniu i Sean poczu zo, e Ada jest z nimi.
- Mamo - przywita j bez umiechu.
- Witaj, Sean. - Nie potrafi poj tonu jej gosu i wyrazu twarzy. Czy aowaa go, czy
te odtrcaa? Przez dug minut patrzyli sobie w oczy i wreszcie Sean spuci wzrok ju nie
z gniewem, ale z poczuciem winy. Nie rozumia tego uczucia, lecz pene wyrzutu spojrzenie
Ady obudzio jego sumienie.
- Anno - przywita j i w odpowiedzi otrzyma sztywne skinienie gow.
- Garry. - Sean stara si umiechn. Zrobi ruch, jakby chcia poda mu rk, ale
wiedzia dobrze, e gest nie zostanie przyjty, gdy Garry mia ten sam oskarycielski wzrok,
co Ada. Obrci si z ulg do Michaela.
- Cze, Mike. Zdajesz sobie spraw, e dostaniesz dzi wciry?
- Udowodni ci, e bdziesz musia odszczeka te sowa! - Rozemieli si swobodnie,
z tak oczywist radoci, e Anna poruszya si niespokojnie na siedzeniu i odezwaa si
szorstko.
- Ronny, czy nie moglibymy ju zaczyna?
- Tak. - Ronny Pye zgodzi si z ni ochoczo. - No wic, gdzie jest Dirk? Lepiej go
poszukajmy.
Zostawili panie i przeszli przez tum do ogrodzenia z komi, gdzie Dirk artowa
wanie z dwoma pannami, w ktrych Sean rozpozna crki jednego z kierownikw fabryki.
Dziewczta spoglday na Dirka z tak bezwstydnym uwielbieniem, e Sean poczu ukucie
dumy. Dirk zostawi dziewczta i podszed do nich.
- Wszystko gotowe, tato.
- Wanie widz - mrukn burkliwie Sean i poczeka, a Dirk przywita si z
pozostaymi mczyznami. Dirk zignorowa wszystkich i zwrci si do Ronny'ego Pye'a.
- No to suchamy.
- W porzdku. Wycig pomidzy rumakiem Grey Weather Garry'ego Courteneya a
klacz Sun Dancer Seana Courteneya. Jest to wycig honorowy bez adnych zakadw ze
strony wacicieli. Czy wszyscy si zgadzaj?
- Tak - odpowiedzia Sean.
Garry otworzy usta, eby co powiedzie, lecz zaraz je zacisn i skin gow. Czu,
e si lekko poci. Rozoy chusteczk i wytar czoo.
- Dugo toru wynosi pi mil wok czterech znakw granicznych. Pierwszy znak to
pale wzniesione na tym polu, drugi to pnocno-wschodni koniec farmy Theunis Kraal. Ronny wskaza na szczyt skarpy nad nimi, ktrej zbocze, poznaczone ciemnymi plamami
drzew, zocio si w porannym socu. - Trzeci punkt to studnia numer trzy na farmie Mahobo
Kloof, ktra jest zasonita przez drzewa i nie moemy jej std widzie. - Rka Ronny'ego
zakrelia dugi uk wzdu zbocza skarpy i zatrzymaa si, wskazujc na kp drzew
gumowych. - Oczywicie obaj znacie ten punkt? - upewni si.
- Jasne - odpar Dirk, a Michael skin gow.
- Czwarty i ostatni punkt to punkt mety, ktry jest jednoczenie punktem startowym. Wskaza kciukiem na dwa supy obwieszone kolorowymi flagami.
- Na granicy Theunis Kraal i przy studni zostali ustawieni zarzdzajcy, ktrzy
upewni si, e minlicie te znaki. Sdziami s panowie: Peterson, Erasmus i ja. Wszystkie
kwestie zwizane z wycigiem i interpretacj zasad bd rozstrzygane tylko przez nas... Ronny mwi dalej, ale Sean skoncentrowa si na uczuciu podniecenia, jakie go z wolna
ogarniao, podnoszc si od odka i obejmujc reszt ciaa. Wszyscy dowiadczali teraz
tego uczucia i dawao si je wyczu nawet w gosie Ronny'ego. Sean nie rozumia lisiego
wyrazu twarzy bankiera, ktry mwi, e Ronny Pye moe zyska o wiele wicej, ni
ktrykolwiek z nich. Garrick, ktry a nazbyt dobrze rozumia nastrj Pye'a, hipnotycznie
wpatrywa si w jego usta.
- A wic wszystko ustalone - skoczy Ronny i zwrci si do jedcw. - Wsiadajcie
na konie i podjedcie do startu.
Sdziowie odeszli zostawiajc czterech Courteneyw stojcych obok siebie.
- Sean... - pierwszy odezwa si Garry. Oczy naszy mu krwi. - Sdz, e powiniene
wiedzie... - nie dokoczy.
- O czym? - spyta gwatownie Sean i ton jego gosu spowodowa, e Garry si
wyprostowa. W jego oczach zasza naga zmiana i Sean zobaczy co nieoczekiwanego:
dum.
- Niewane. - Garry odwrci si i podszed do konia zdecydowanym krokiem i z
wyprostowanymi ramionami.
- Powodzenia, Mike. - Sean klepn go w rami.
- Dla ciebie te. - Michael ruszy za Garrym, zatrzyma si i odwrci do Seana. Cokolwiek by ludzie mwili, wiem, e nie zaplanowae tego. - Odwrci si i odszed.
- O co mu, do diaba, chodzi? - zastanowi si na gos Sean, ale Dirk przerwa jego
rozmylania.
- Dlaczego to zrobie? - zapyta domagajcym si odpowiedzi tonem.
- Co? - Sean spojrza na niego nic nie rozumiejc.
- yczye mu szczcia. Dlaczego to zrobie? Ja jad dla ciebie - nie on. Ja jestem
twoim synem - nie on!
Dwaj jedcy podjechali do linii startowej wrd szmeru podniecenia, jaki przebieg
przez tum.
Sean szed obok Sun Dancer, a Dirk pochyla si w siodle, eby wysucha jego uwag.
- Do moczarw jed spokojnie. Nie zamcz jej, bo bdzie potrzebowaa wszystkich si
na botnistym terenie. Michael moe ci wyprzedzi na tym odcinku, jego ko jest silny w
nogach, ale troch ciki. Jed za nim i pozwl mu ubi drog przed tob. Jak wyjedziecie z
moczarw, moesz atwo go dogoni i min na zboczu, tam wycinij z niej, co si tylko da.
Musisz wjecha pierwszy na szczyt i prowadzi przy studni.
- W porzdku, tato.
- Dobra, kiedy bdziecie jechali w d, trzymaj si z dala od plantacji van Essena - w
ten sposb przetniesz brzeg bagna. Jeli si nie myl, to Michael wybierze drog przez sam
rodek plantacji, ale ty musisz wybra dusz tras. Wykorzystaj szybko Sun Dancer
przeciwko sile Grey Weathera.
Doszli do startu i tum ludzi rozsypa si zajmujc miejsca przy linie. Przed jedcami
rozciga si szpaler ludzi, a za nimi trzsawiska pokryte zwodniczo gstymi papirusami,
ktre zasaniay botniste dziury. Dalej wznosia si stroma skarpa. By to dugi i trudny bieg.
- Czy jestecie gotowi?! - zawoa Ronny Pye ze swojego stanowiska przy starcie. Sean, zejd z pola.
Sean pooy rk na kolanie Dirka.
- Poka, co potrafisz, chopcze. - Zanurkowa pod lin i wszed w tum ludzi.
Sun Dancer opanowaa nerwowa gorczka wycigw; wspinaa si na tylne nogi i
odrzucaa do tyu gow, a grzywa byszczaa w socu zotem. Na jej grzbiecie lniy
ciemne plamy potu. Michael zatoczy koo na Grey Weatherze, utrzymujc go cay czas w
ruchu i nachylajc si do przodu, eby poklepa konia delikatnie po szyi, tak e podnis do
gry uszy, nasuchujc gosu pana.
- Cisza, uprasza si wszystkich o cisz! - Denis uy megafonu i wesoe okrzyki
przycichy do penych oczekiwania szeptw.
- Od tej chwili jestecie pod rozkazami startera! - krzykn do jedcw. - Obrcie
si i podjedcie do linii.
Zawrcili konie i podjechali razem. Dirk dotkn Sun Dancer ostrog i klacz skoczya
do tyu, uderzajc Michaela w nog.
- Trzymaj to swoje cholerne bydl! - Dirk warkn na Michaela. - Nie pchaj si na
mnie!
- Denerwujesz si, Dirk? - Michael spokojnie odsun konia.
- Niech ci diabli! Poka ci, kto si denerwuje. - Sun Dancer poderwaa gow, gdy
Dirk szarpn mocno za wodze.
- Zatoczcie koo. - Gos Denisa by znieksztacony przez megafon.
Ruszyli razem ku linii, ktra bya oddalona o dwadziecia jardw. Na byszczcej
sierci koni gray wesoo promienie soneczne. Jasne zoto i ciemna czerwie. Tum
westchn lekko, jak szum wiatru w trawie.
Dziesi krokw i Sun Dancer zacza wysuwa si do przodu, wyduajc krok.
- Trzymaj si linii. Nie wyprzedzaj - ostrzeg go Denis i Dirk ostro przyhamowa
konia. Krawdzie jego nozdrzy byy biae z napicia.
Michael jecha obok niego z nisko opuszczonymi rkami. Potny, kasztanowaty
rumak podnosi wysoko nogi jak podniecone zwierz, z trudem trzymane w karbach.
Przypieszyli na ostatnich jardach, jedcy pochylili si w siodach i ju byli przy
supkach.
- Start! - wrzasn Denis. - Start! - rykny za nim setki gosw. Nadal jadc w jednej
linii, dotrzymujc sobie kroku przeszli do lekkiego, zamaszystego cwau. Dirk i Michael
podnieli si nieco w strzemionach, powstrzymujc konie przed szaleczym galopem. P
mili przed nimi rozcigay si bagna, a potem pi mil grzystego, skalistego terenu i
zaronity krzakami parw. Jechali zebranym galopem pomidzy liniami krzyczcych ludzi i
po chwili wypadli na otwarty teren.
Tum rozsypa si, zajmujc jak najkorzystniejsze pozycje i Sean pobieg za nimi,
wyjmujc w biegu lornetk i miejc si z podniecenia w oglnym zamieszaniu.
Michaela w twarz i po policzku cieko mu kilka kropel krwi zmywajc brud i skapujc na
koszul.
Nagle ttent kopyt zmieni ton, gdy wypadli na twardy grunt. ciana papirusw
przerzedzia si i Grey Weather dopad pierwszy stoku skarpy. Ko bieg ociale, dyszc
ciko przy kadym kroku, podczas gdy Sun Dancer szybko zbliaa si do niego.
- Ju po tobie! - krzykn Dirk, gdy zrwna si z Michaelem. - Poczekam na ciebie na
mecie. - Pochyli si w siodle i popdzi klacz kujc j ostrogami i smagajc pejczem.
Michael za nie pogania konia, skrci lekko w prawo i pozwoli mu wybra sobie
drog, rozpoczynajc pierwszy z zygzakw, ktre miay doprowadzi go na szczyt.
Na stromym zboczu Dirk nieustannie posugiwa si pejczem i Sun Dancer
wdrapywaa si skokami na skarp, a spod jej kopyt sypay si oderwane kamienie. Piana
zmya kurz z jej grzbietu i przy kadym skoku klacz ldowaa na coraz mniej pewnych
nogach.
- Rusz tyek. Jazda! - krzykn na ni Dirk i spojrza z przeraeniem na Michaela,
ktry pewnie wspina si na zbocze. By tylko dwiecie jardw za nim i wydawao si, e nic
nie moe go powstrzyma. Ruch Dirka wytrci z rytmu krok klaczy i Sun Dancer
wyldowaa na ziemi, na prno szukajc kopytami pewnego oparcia i zsuwajc si w d.
Dirk wyrzuci nogi ze strzemion i zeskoczy na ziemi trzymajc wodze w rkach. Zapierajc
si co si pochyli si do tyu i prbowa poderwa klacz do gry. ale ona upada ju na kolana
i pocigna go na paski kawaek gruntu poniej.
Podnieli si szybko z ziemi, lecz kiedy Dirk poderwa j na nogi, klacz dygotaa caa
z przeraenia, a jej drce, zabocone nogi byy oblepione traw i ziemi.
- Niech ci diabli! Niech ci diabli, ty leniwa dziwko! - szepn Dirk obmacujc
rkami jej cigna i sprawdzajc, czy s cae. Obejrza si na Michaela, ktry by znacznie
bliej.
- O Boe! - jkn, porwa wodze i zacz wbiega na wzgrze cignc Sun Dancer za
sob. Dirk dotar na szczyt zlany potem, ktry przemoczy mu dokadnie koszul. Zapieka
lina utworzya na ustach pian i chopak dysza ciko, ale by pierwszy, a Sun Dancer
przestaa dygota. Wypocza na tyle, e zacza bryka, gdy Dirk wsiad na ni.
- Dirkie, tdy! - Dwch nadzorujcych stao na stosie kamieni znaczcym granic
Theunis Kraal i machao szaleczo ramionami, dopingujc jedca. Dirk dgn klacz
ostrogami i run galopem wzdu krawdzi zbocza, mijajc ich i skrcajc ku kpie drzew
teren z tyu. Za nim Michael poderwa si na nogi, cay utytany w piasku, i pobieg za
koniem, ktry zawrci ku wodzie z siodem wiszcym mu na brzuchu.
- Co za pieprzona winia! Mj Boe, gdyby Sean tylko wiedzia! - Michael zapa
konia, zanim zacz pi, poprawi siodo i zacisn poprg. - Jezu! Nie mog mu pozwoli
wygra! - Wskoczy na Grey Weathera i kopniakami popdzi go na brzeg. - Nie mog mu
pozwoli wygra.
Dwiecie jardw przed nim biaa koszula Dirka zmniejszaa si szybko, unoszc si
nad ciemnobrzow traw. Kiedy okra studni i kierowa konia na ostatni odcinek drogi,
jeden z nadzorujcych krzykn do niego:
- Co si stao z Michaelem?
- Przewrci si w rzece - odkrzykn Dirk. - Ju po nim! - W jego gosie brzmiaa
pewno zwycistwa.
- Prowadzi! Dirk prowadzi! - Sean sta na masce rollsa i patrzy przez lornetk na kp
drzew gumowych. Jako pierwszy zauway malutk figurk jedca, gdy tylko wysuna si
zza skarpy.
- Gdzie jest Michael?
- Nie moe by daleko z tyu - mrukn Sean i z niecierpliwoci zacz wyglda
drugiego jedca. Denerwowa si, kiedy patrzy, jak Dirk niezdarnie wdrapuje si na skarp i
nawet zacz go kl gono za ze obchodzenie si z koniem. Nastpnie prosi go w mylach,
eby, do cholery, ruszy tyek, kiedy Dirk pdzi wzdu krawdzi, a Michael szybko zblia
si do niego. Wkrtce obaj jedcy zniknli za horyzontem, przejedajc przez Baboon
Stroom i dopiero teraz widzowie spostrzegli, jak jeden z nich wyjeda na brzeg.
- Ten cholerny idiota jedzie zbyt szeroko. Kazaem mu przeci krawd bagna, a nie
objeda je dookoa.
- Gdzie jest Michael? - powtrzya Ruth. Sean cofn lornetk i przyjrza si z
widoczn trosk nadbrzenej skarpie.
- Jeszcze go nie wida. Chyba ma jakie kopoty.
- Mylisz, e wszystko jest w porzdku? Moe co sobie zrobi.
- Skd mam wiedzie? - Niepokj spowodowa, e Sean by opryskliwy, ale
natychmiast poczu skruch i obj Ruth w pasie. - Musi sam o siebie zadba. Nie ma sensu
niepotrzebnie si przejmowa.
Dirk zjeda ju w d zbocza, zostawiajc za sob wsk smug kurzu, gdy Sun
Dancer zsuwaa si miejscami na zadzie.
- Nadal nie wida Michaela? - Ruth poruszya si niespokojnie w jego objciach.
- Nie. Jeszcze nie - mrukn Sean. - Dirk moe okry spokojnie cae bagno,
prowadzi ju jakie wier mili.
Nagle szmer ulgi przebieg przez tum.
- Jest!
- Jedzie prosto w d!
- Nie dogoni go, chyba eby dosta skrzyde!
Sean skierowa lornetk na Michaela i zaraz wrci do Dirka oceniajc odlego i
szybko jedcw, rozwaajc, ile czasu Michael straci na przebycie bagna i
przeciwstawiajc to faktowi, e Dirk ma do pokonania dusz drog.
- Bdzie wyrwnany pojedynek - oceni na gos. - Dirk ma przewag, ale wszystko
rozstrzygnie si na mecie.
Ada nie widziaa tego w ten sposb. Dirk prowadzi i Dirk musia wygra. Spojrzaa
na Garricka. Sta przy paliku oznaczajcym met, sto jardw dalej, ale nawet z tej odlegoci
widziaa, w jaki sposb opuci ramiona i rozpoznaa nastrj rozpaczy ogarniajcy go w przewiadczeniu o przegranej. Kopyta Sun Dancer zdaway si rozdziera Garry'ego na strzpy.
Nie mogc wytrzyma duej, Ada zeskoczya z powozu i podbiega przez tum do
Seana, ktry sta niczym zwyciski olbrzym na samochodzie.
- Sean. - Dotkna jego nogi, ale by tak pochonity wycigiem, e nawet nie poczu
jej rki.
- Sean! - krzykna i pocigna go za spodnie.
- Mamo? - Spojrza na ni nieobecnym wzrokiem.
- Musz z tob porozmawia. - Ada musiaa krzycze, eby jej gos dotar do niego
przez ogarniajce tum podniecenie.
- Nie teraz. Zbliaj si do mety. Wejd tutaj, to bdziesz wszystko widziaa.
- Teraz! Musz z tob pomwi. Zejd natychmiast! - Jej ton zbi z tropu Seana, przez
sekund si waha, rzucajc niepewne spojrzenia na jedcw. Wreszcie wzruszy z
rezygnacj ramionami i zeskoczy do niej.
- O co chodzi? Prosz, popiesz si - nie chc straci...
- Zaraz bdziesz wolny. - Sean jeszcze nigdy nie widzia jej ogarnitej tak zimn
Sun Dancer bya tu-tu, walc kopytami i rzucajc gow przy kadym kroku.
- Dirk! Zatrzymaj j! - rykn Sean.
- Tato! Zejd mi z drogi... - Dirk wrzasn na niego, ale Sean zastpi mu drog.
- Tato!
Sean by tu przed nim, wycigajc szeroko ramiona. Byo ju zbyt blisko, eby
skierowa konia w bok i zbyt pno, eby go zatrzyma w galopie.
- Skacz, maa, skacz! - krzykn Dirk i zebra konia nogami, czujc, jak reaguje na
jego znak napiciem grzbietu, jak podnosi kopyta do piersi i wzlatuje w powietrze wysokim
ukiem. Czu jednak powolno jej zmczonego ciaa i wiedzia ju, e nie wzbia si
dostatecznie wysoko, eby min gow Seana.
Przez bolesn chwil Sun Dancer zawisa w powietrzu. Tum wyda przeraliwy jk,
gdy kopyta konia trzasny Seana w gow i ko zwin si w powietrzu, a Dirk polecia do
przodu wyrywajc strzemiona. Upadli w pltaninie cia na traw. Z zamarego tumu dobiegy
przenikliwe krzyki kobiet.
Sun Dancer poderwaa si z trudem z ziemi, z przedni nog zwisajc luno w
kolanie, rc z blu.
Sean lea na plecach z wykrcon gow, a krew z rozdartego policzka ciekaa mu
do ust i nosa powodujc, e rzzi przy kadym nierwnym oddechu.
Dirk czoga si do ojca ze skr na okciach i twarzy zdart od upadku. Przyklkn
przy Seanie i zacz go okada piciami, ktre szybko zaczerwieniy si od krwi, gdy trafiy
w nieprzytomn twarz ojca.
- Dlaczego to zrobie? Och Boe, nienawidz ci! - szlocha z blu, nienawici i
rozalenia. - Dla ciebie! Zatrzymae mnie, zatrzymae mnie!
Michael osadzi Grey Weathera tak, e ko przysiad na ogonie. Zeskoczy z sioda,
podbieg do nich i apic Dirka za rce zacz go odciga od ojca, walczc z caych si z
wyrywajcym si chopcem.
- Zostaw go, ty cholerny sukinsynu.
- Nie chcia, ebym wygra. Zatrzyma mnie. Nienawidz go. Zabij go.
Tum rzuci si pdem ku ich grupie, amic paliki i przerywajc lin. Dwch
mczyzn pomogo Michaelowi przytrzyma Dirka, a reszta okrya Seana, krzyczc nad
jego gow.
- Gdzie jest doktor Fraser?
- Prosz, niech umrze. - Anna Courteney wypowiedziaa yczenie tak cicho, eby
stojcy przy powozie Garry nie usysza jej sw. Sta zamylony ze zgarbionymi ramionami,
wysunit do przodu gow i rkami zwisajcymi wzdu bokw. Podnis rk i przysoni
palcami powieki, wciskajc je mocno w oczy.
- Id do niego - powiedzia. - Niech Bg mi pomoe, ale id do niego.
- Nie! Zabraniam ci. Zostaw go - niech cierpi tak, jak ja cierpiaam. Zupenie
zaskoczony Garry podnis wolno gow.
- Musz. Ju za dugo, za duo. Musz. Prosz ci, Boe, eby nie byo za pno.
- Niech umrze. - Nagle co jej pko w gowie, zaamao si pod ciarem
dugotrwaej nienawici.
Wstaa z siedzenia, krzyczc na cae gardo:
- Umrzyj! Niech ci diabli. Umrzyj! - Garry odsoni oczy i spojrza na ni
zaalarmowany.
- Uspokj si, kochanie.
- Umrzyj! Umrzyj! - Jej twarz bya teraz caa w czerwonych plamach, a gos rzzi,
jakby kto j dusi. Garry wdrapa si do powozu i obj j silnie ramionami.
- Zostaw mnie. Nie dotykaj mnie! - wydara si na niego, odpychajc jego rce. - To
przez ciebie go straciam. By taki wielki i silny. By mj, a ty...
- Anno. Anno. Prosz, nie. - Stara si powstrzyma ten potok wyrzutw. - Prosz,
uspokj si, kochanie.
- Ty... ty pezajcy, ndzny kaleko. To przez ciebie. - Nagle wyleciao to z niej jak
ropa z rakowatej naroli. - Ale odpaciam ci. Zabraam ci go, a teraz umrze. Nigdy go nie
bdziesz mia. - Rozemiaa si, napawajc zemst.
- Anno! Dosy.
- Tamtej nocy... pamitasz tamt noc? Czy ty lub on kiedykolwiek j zapomnicie?
Chciaam go wtedy. Chciaam, eby obj mnie, eby wszed we mnie gboko jak
poprzednio... bagaam go. Prosiam go na klczkach... ale przez ciebie... Przez jego
kalekiego, sabego brata. Jezu! Nienawidziam go! - Rozemiaa si i by to jk blu i
nienawici. - Podaram na sobie ubranie i pogryzam do krwi usta, jak chciaam, eby on to
zrobi. Kiedy przyszede, chciaam, eby... ale ty, zapomniaam, e jeste tylko
pmczyzn! Chciaam, eby go zabi... zabi go!
Garry cofn si od niej ze wstrtem cay blady, a pot cieka mu po twarzy jak po
biaym marmurze.
- Cay ten czas mylaem, e on ciebie... wierzyem ci. - Na wp zeskoczy, a na wp
spad z powozu, podpierajc si o koo.
- ...Cay ten czas zmarnowany. - Odwrci si i zacz biec, potykajc si na sztucznej
nodze.
- Garry, podwie ci? - Denis Peterson zawoa z powozu, ktry zrwna si z
biegncym Garrickiem.
- Tak. Och, tak. - Garry schwyci si boku i podcign na siedzenie obok Denisa. Prosz, zawie mnie do niego tak szybko, jak tylko moesz.
87. Cichy i opuszczony dom otoczy j swoim ogromem. Zamknite, chronice przed
socem okiennice wprowadzay nastrj zamylenia, a stchy zapach przywodzi na myl
emocje, ktre dawno temu zgasy pod tym dachem.
Anna stana na rodku olbrzymiego pokoju gocinnego i wykrzykna gono jedno
sowo:
- Theunis Kraal!
Grube kamienne ciany zaguszyy jk jej szalestwa.
- On nie yje! Syszysz mnie? Zabraam go wam wszystkim. - Wybuchna
triumfalnym miechem, a po policzkach cieky jej zy. - Wygraam! Syszycie mnie?
Wygraam! - Bl znieksztaci jej miech.
Podnios cik lamp naftow i cisna j o cian. Szko rozpryso si i po cianie
na podog polaa si nafta, wsikajc w dywan.
- Theunis Kraal! Suchaj mnie! Nienawidz ci! Nienawidz go. Wszystkich was
nienawidz.
Przebiega przez pokj zdzierajc ze cian obrazy w zoconych ramach i rozbijajc je
o podog tak, e odamki szka zasay podog niczym mae diamenciki. Porwaa krzeso,
eby rozbi serwantk i zniszczy stojc w niej porcelan; zrzucia ksiki z pki i
rozsypaa po pododze porwane strony.
- Nienawidz! - wrzasna. - Nienawidz! - Wielki dom czeka w milczeniu, znuony
wygasymi uczuciami - stary, smutny i mdry.
- Nienawidz was! Was wszystkich. - Pobiega korytarzem przez kuchni do spiarni.
Na najniszej pce sta czterogalonowy dzban ze spirytusem metylowym. Anna z trudem
wyszarpna z niego korek. Z dzbana chlusn spirytus. Anna porwaa go przyciskajc do
piersi i potykajc si wrcia do kuchni. Pyn pola si na jej ubranie przemaczajc cikie
spdnice i rozlewajc si w kaue na kamiennej posadzce.
- Nienawidz! - Rozemiaa si i w tym momencie polizna si, stracia rwnowag i
trzymajc w objciach dzban upada na kuchni. Gorcy metal przepali jej ubranie i poparzy
udo, ale ona nie czua adnego blu. Mokre spdnice zahaczyy o palenisko i na materiale
pojawi si may pomyczek, ktry szybko zacz rosn. Kiedy wbiega do pokoju, cign
si za ni piropusz ognia.
W pokoju gocinnym zacza polewa spirytusem ksiki i dywan miejc si, gdy
pyn zacz cieka po zasonach.
Nie czua nic, dopki nie zajy si halki, a ogie nie obj jej ng. Jkna z blu i
upucia blaszany dzban, ktry eksplodowa zalewajc j strumieniem niebieskiego pomienia
i zamieniajc wosy, twarz i cae ciao w ponc pochodni. Upada w konwulsjach na ziemi
i umara, zanim ogie obj dach Theunis Kraal.
89. Siedzieli na krawdzi skarpy, a pod nimi wznosiy si ciany Theunis Kraal
niczym opalone mury grobowca kryjcego nienawi.
- Najwyszy czas, eby wzi si do odbudowy domu - mrukn Sean. - Nie moesz
cae ycie mieszka na ulicy Protea.
- Nie - zgodzi si Garry i umilk na chwil. - Wybraem ju miejsce na nowy dom...
tam, za drug studni.
Obaj odwrcili wzrok od pozbawionych dachu ruin i przez chwil milczeli. Wreszcie
Garry si odezwa.
- Chciabym, eby rzuci okiem na plany. Nie bdzie to ju taki wielki dom teraz, gdy
jestem sam z Michaelem. Czy zechciaby...?
- Dobrze - odpar krtko Sean. - Moe by przyszed do Lion Kop jutro wieczorem?
Ruth zaprasza ci na obiad.
- Z przyjemnoci.
- Przyjd wczeniej - powiedzia Sean i zacz si podnosi ze skay. Porusza si
jeszcze ociale i niezgrabnie i Garry rzuci si, eby mu pomc. Sean, ktry nienawidzi
saboci, chcia ju odtrci podtrzymujc go do, gdy spostrzeg min brata i pozwoli mu
si podeprze.
- Pom mi przej ten kawaek - poprosi go burkliwie. Podeszli razem do
czekajcego na nich powozu, a Sean cay czas opiera si na ramieniu Garricka.
Potem wspi si ciko do powozu i usiad ostronie na skrzanym siedzeniu.
- Dziki. - Zebra lejce i umiechn si do brata, a Garry a zarumieni si z radoci i
odwrci wzrok na linie drzew akacjowych, ktre porastay zbocza Theunis Kraal.
- Niele wyglda, co? - zapyta.
- Wykonalicie z Michaelem wspania robot - zgodzi si Sean, nadal si
umiechajc.
- Bracia Courteneyowie i Syn - Garry wymwi cichym gosem nazw nowej
kompanii, ktra powstaa z poczenia Theunis Kraal i Lion Kop. - Wreszcie jest tak, jak
zawsze by powinno.
- Do jutra, Garry. - Sean podnis lejce i powozik potoczy si do przodu, koyszc si
lekko na nierwnej drodze.
- Do jutra, Sean - zawoa Garry i poda za nim wzrokiem, a powz znikn
pomidzy dorosymi akacjami. Podszed do konia i wspi si na siodo. Przez chwil