Vous êtes sur la page 1sur 178

Na

zczyt c

oz

zy

EMIL CIORAN
NA SZCZITACH ROZPAC2Y
Z rumuskiego przeoy I wstpem opatrzy Ireneusz Kania

Oficyna Literacka
Krakw 1992

Nihilista pielgrzymuj cy

Jest doprawdy czym dziwnym i po trosze enujcym, e


przedstawiajc polskiemu czytelnikowi ksik Emila Ciorana mu
sz rozpoczyna od przytoczenia elementarnych faktw z jego blo
grani. Powd jest prosty: ten sawny (cho na og w krgach elitar
nych) mozofujcy pisarz, eseista, jest u nas prawie zupenie nie zna
ny! A jeli znany, to raczej tylko ze syszenia", z nazwiska, i z otacza
jcej go nieco skandalicznej aury intelektualnego prowokatora , iko
noklasty, szydercy, mizantropa, wreszcie nihilisty. A przecie bez
barwnej postaci tego myliciela intelektualna Europa byaby o wiele
ubosza, Jego bowiem krytyczna i czstokro zjadliwa refleksja zaj
muje w gwnym nurcie europejskiej kultury stanowisko bardzo wa
ne. Bez jego byskotliwie, wspania, pen blasku I gitk francusz
czyzn pisanych esejw i aforyzmw ubosza byaby rwnie francu
ska literatura; Cioran uchodzi w rzeczy samej za jednego z najwi
kszych yjcych mistrzw francuskiej prozy - cho, jak wiemy, jest
z pochodzenia Rumunem, ktry jzyka Chamforta, La Rochefoucaul
da i Montaigne'a wyuczy si do pno.
Przyczyny tego poaowania godnego faktu - nieobecnoci
s za
ksiek Ciorana w naszym pimiennictwie przyswojonym
pewne rnorakie; niektrych z nich postaram si dotkn pod ko
niec tego eseju. Na razie, skoro ju dane mi jest przeama wreszcie
-

ten zy los, ktry przez dziesitki lat trzyma ksiki Ciorana z dala
od naszego kulturalnego uniwersum, i skoro mog zaprezentowa
pierwsz z nich w polskim przekadzie (a jest to jednoczenie pier
wsza w ogle jego ksika. wydana w Rumunii w 1934 r gdy liczy

Ireneusz Kania

zaledwie 23 lata) - przystpuj do szczegowszego przedstawienia


osoby autora i wybranych wtkw jego myli. Siga przy tym bd,
cho z rzadka, rwnie do nastpnych, napisanych i wydanych ju
we Francji - w liczbie okoo tuzina 1 - tomw. W rzeczy samej, Na
szczytach rozpaczy, cho jest utworem modzieczym (zwaszcza
pod wzgldem literackim - moe nam si wyda nieco staromodna
jej egzaltowana miejscami stylistyka i emfaza), zawiera w zalku
nieomal wszystkie gwne wtki myli Ciorana; w nastpnych roz
wija je on na og tylko i pogbia, oraz szlifuje form. Jest to wic
pozycja w jego dorobku wana i dlatego wraz z szefami Oficyny Li
terackiej postanowilimy wanie od niej zacz szersz prezenta
cj tego myliciela w Polsce.

I.

Biografia. rda ideowe

Emil Mihail Cioran urodzi si 8 kwietnia 1 9 1 1 r. w wiosce


Rc\inari w Transylwanii, w rodzinie praosawnego popa. W latach
1 920- 1 92 7 uczszcza do liceum w Sybinie (rum. Sibiu); Jako sie
demnastolatek zapisuje si na t1lozofi w Uniwersytecie Bukare
szteskim, gdzie sucha wykadw m.in. Nae Ionescu i zaprzyjania
si ze starszymi od siebie o lat par Mirce Eliadem i Constantinem
Noic, zmarym kilka lat temu, najwybitniejszym bodaj t1lozofem
rumuskim ostatnich dekad. Magisterium otrzymuje za rozpraw
o Bergsonie. W 1 93 4 r. publikuje pierwsz ksik pt. Pe culmile
dtsperdrll (Na szczytach rozpaczy; w Rumunii powtrnie wydano
J dopiero w roku ubiegym), w 1 93 7 r. - drug, zatytuowan La
crtml l sflntl (wici l zy), bdc owocem przebytego kryzysu re1 Precls de decomposition, Paris, Gallimard, 1949, 1977, 1987 (dalej w skrcie:
PD); Sylloglsmes de l'amertume, Paris, Gallimard, 1952, 1980, 1987 (SAJ; La tenta
tlon d'exlster, Paris, Gallimard, 1956, 1986 (TEJ; Hlstoire et utopie, Paris, Gallimard,
1960, 1987 (HUJ; La chute dans le temps, Paris, Gallimard, 1964, 1985 (ChT); Le
mauvais demiurge, Paris, Gallimard, 1969, 1987 (MD); De l'inconvenient d'1Ure ne,
Paris, Gallimard, 1973, 1987 (IN); Ecartelement, Paris, Gallimard, 1979, 1986 (Ee);
Exercices d'admiration, Paris, Gallimard, 1987 (EA); Aueux et Anathemes, Paris,
Gallimard, 1987 (AA). Cytujc ktrkolwiek z tych ksiek odwouj si, rzecz Jasna,
do najnowszego Jej wydania.

Nihilista pielgrzymujcy

ligijnego (oraz kilka innych ksiek). W tyme roku wyjeda do Pa


rya jako stypendysta Instytutu Francuskiego w Bukareszcie, aby
robi doktorat z t1lozot11. Osiada na stae we Francji. W 1 949 r. uka
zuje si u Gallimarda jego pierwsza pisana po francusku ksika
pt. Precls de decomposltlon, ktra - jak pisze M. Eliade w swoich
wspomnieniach - olnia wszystkich mistrzostwem stylu. W latach
nastpnych, a do dzisiaj, publikuje dalsze tomy, tumaczone na li
czne jzyki.
W notkach biograficznych mwi si o modym Cioranie jako
o zwolenniku t1lozot1i Bergsona. Istotnie, w Na szczytach rozpaczy
hasami spotykanymi bardzo czsto s elan vital i avint (prawie to
samo co francuskie elan vital, czyli poryw, pd yciowy". wzlot").
ulata (ycie"), traire (przeycie") itd. - dobrze nam rwnie znane
z dziea I.:evolutlon creatrlce francuskiego t1lozofa. Take rodem bo
daj z Bergsona jest Cioranowskie mocne przewiadczenie, e spra
w najwaniejsz dla czowieka mylcego (a tym bardziej dla t1lo
zofa) jest uchwycenie istoty ycia, i to od wewntrz", drog sponta
nicznej intuicji, pozwalajcej znie przeciwstawienie poznajcego
podmiotu poznawanemu przedmiotowi. Cioranowi, tak jak i Berg
sonowi, nie chodzi o poznawanie form (co jest domen intelektu).
lecz materii'', miszu" ycia (domena instynktu). Dlatego, o ile
w ogle dopuszcza on jakiekolwiek t11ozofowanie" (ten znawca t1lo
zot1i z lekcewaeniem, ba, wrcz z pogard wypowiada si o t1lozot1i
systemowej I t1lozofach), to chce, by jego narzdziami i rdami
stay si kiszki, wtroba, serce - bebechy", mwic krtko i try
wialnie, nie za zimny mzg. (Jake uderzajce mamy tu podobie
2
stwo z Gombrowiczem! ) Owszem, uwaa za rzecz zupenie zrozu
mia i normaln, e wiatopogld jest funkcj stanu organw we
wntrznych i ich sekrecji; tylko taki jest dla co wartjako autenty
czny w najgbszym, biologicznym i egzystencjalnym sensie. (1\vier
dzi na przykad, e swoista tre i forma jego wasnej refleksji t1lo
zot1cznej jest cile zwizana z drczc go od lat bezsennoci).
2 Gombrowicz powiada: .Egzystencjalizm to wanie potpienie zimnego mzgowca,
a pochwaa namitnoci (.) Myliciel egz,r.>tencjalny to ten, co uczestniczy w filozofli nie
tylko mzgiem, ale car4 swoj Istot" (Gombrowiczjllozof, wybr I opracowanie France
sco M. Catalucclo I Jerzy Illg, Wydawnictwo ZNAK, Krakw 199 1, str. 136).

Ireneusz Kania

Oczywiste jest jednak, i ta cisa zaleno myli od bebechw"


stanowi rwnie istotne jej ograniczenie, implikuje bowiem skrajn
subiektywizacj aktw poznawczych i wizji wiata, ktre mog by
ich rezultatem. Przy takim podejciu moliwo zbudowania para
dygmatw poznawczych midzyosobowa wanych (czy, tym bar
dziej, powszechnie obowizujcych), a rwnie, jak sdzi naley,
etycznych, estetycznych I Innych - jest waciwie wykluczona. To
jednak Ciorana zdaje si zupenie nie Interesowa, nie uwaa si
bowiem za filozofa ani myliciela, nie ma ambicji pouczania ani na
wracania nikogo na swoj wiar". (Dlatego nie cakiem trafne wy
daje mi si okrelanie go mianem proroka", co nieraz si czyni.)
Podobiestwa midzy Cioranem a Bergsonem mona by
mnoy. Ot, choby ta myl Bergsona: Flozona moe by jedynie
3
usiowaniem, aby na powrt stopi si z caoci" - na pierwszy
rzut oka jest bliska Cioranowskiej frenetycznej (panteistycznej" powiedzielibymy, gdyby nie Implikowao to okrelonej postawy re
ligijnej) pasji zatracenia siebie w dzianiu si" Wszechwiata.
W istocie jednak bodaj wicej obu tych pisarzy dzieli, ni
zblia. Rzeczywicie, przyjrzawszy si ksztatowi i treciom refleksji
mozoficznej E. Ciorana, stwierdzamy, e o Ile nawet wyszed on by
niegdy od intuicji I konstatacji Bergsonowskich, to albo ich nie do
myla do koca, albo - co bardziej prawdopodobne - szybko
i wiadomie je porzuci. Moliwe zreszt, e z jego bergsonizmem"
byo jeszcze Inaczej. Ot, jak wiemy (np. ze wspomnie M. Eliade
go, o par tylko lat starszego od Ciorana), w atmosferze intelektual
nej Rumunii lat dwudziestych I trzydziestych dominowaa mazana
ycia", ktrej gwnym eksponentem na Uniwersytecie Bukare
szteskim by Nae Ionescu, profesor odznaczajcy si charyzma
tycznym wpywem na cae pokolenie wczesnej modziey rumu
skiej, urodzonej okoo roku 1910. Przypomnijmy, e naleeli do nie
go (I byli entuzjastycznymi suchaczami N. Ionescu) tak wietni
w pniejszych latach Intelektualici jak wanie M. Eliade, C. Noi
ca, M. Sebastian, M. Vulcanescu, P. Sterlan i caa plejada innych,
poza Rumuni zupenie nie znanych. Korzenie mazani ycia" tkwi3 H. Bergson, L'evolution creatrice, Paris, Feltx Alcan, 1913, wyd. XII, str. 209.
(Przekad mj - l.K.).

Nihilista pielgrzymujcy

y, jak wiadomo, w tradycji filozoncznej niemieckiej (u Diltheya, Nie


tzschego), i tumaczy to, jak mniemam, wikszo jaskrawych r
nic oddalajcych Ciorana od Bergsona. Wic, po pierwsze, skrajny
Indywidualizm. Bya ju mowa o tym, e Cioran odrzuca moliwo
zbudowania intersubiektywnie prawomocnego paradygmatu (po
znawczego, aksjologicznego itd.), a przecie Bergson, wypowiadajc
cytowane wyej zdanie o celu filozofll. dodawa zaraz: ... Przedsi
wzicia tego nie da si urzeczywistni za Jednym zamachem; bdzie
4
ono z koniecznoci z e s p o o w e (podkr. moje, I.K.) i stopnlowe"
Cioran wszelk k o n s t r u k t y w n solidarno z blinimi odrzuca,
wybierajc (a raczej: bdc zmuszonym przyj, skutkiem rozpo
znania kondycji ludzkiej jako nieuleczalnie tragicznej) arystokra
tyczn samotno. Jest tu niewtpliwie pod wpywem Nietzschego.
O Nietzschem te raczej, nie za o Bergsonie, musimy pomy
le, gdy zastanawiamy si nad zafascynowaniem Ciorana nicoci ro
zumian egzystencjalnle ijako upragniona perspektywa cakowitej za
gad}' w chwili mierci) i a rebours religijnie Uako pustka, ktra pozo
staa po mierci Boga). Cioranowskie rozumienie nicoci (ktrej tak
on, jak i Bergson, powica duo miejsca) nie ma nic wsplnego z tym
e pojciem u francuskiego filozofa, ktry- przypomnijmy - drog
analizy rozumowej, logicznej, wykazuje, i jest to pseudoidea, pojcie
wewntrznie sprzeczne, a zatem samonlszczce si".
Najistotniejszy chyba rozdwik midzy nimi dotyczy oglne
go wiatopogldowego i egzystencjalnego nastawienia, ktre u Berg
sona jest pogodne I wyranie optymistyczne (zwaszcza jeli Idzie
o ocen moliwoci czowieka i perspektywy ludzkiego gatunku),
u Ciorana za - skrajnie, absolutnie pesymistyczne. Dla Bergsona
ludzko to ... ogromna armia, cwaujca obok kadego z nas, przed
nami i za nami, w niepowstrzymanej szary zdolnej zama wszelki
5
opr I obali wszelkie przeszkody, moe nawet mier" . Cioranowi
taki hurra-optymizm wydaby si po prostu miechu wart.
Albowiem czowiek, wedug niego, nie tylko nie zajmuje
w wiecie adnej uprzywilejowanej pozycji (to twierdzi ju Ock
ham), lecz owszem, jest dla tylko upadym, chorym nieuleczalnie
4 Tame.
5 H. I1ergson.

dz. cyt., str.

294.

Ireneusz Kania

na cierpienie, samotno I mier zwierzciem, ndzniejszym od


najmarniejszego ze stworze ywych - bo te przynajmniej nie maj
samowiadomoci, otwartej rany, bezustannie przypominajcej
nam, ludziom, o bezsensie wszystkiego i nieuchronnej, totalnej na
szej zagadzie. Poczucie tragizmu Istnienia (ktry to tragizm jest, Je
go zdaniem, jedynym Istotnym tematem dla filozofw) dane jest Cio
ranowi w stopniu bodaj najwyszym pord pokrewnych mu du
chowo mylicieli - Kierkegaarda, Szestowa, Sartre'a, Camusa, Si
mone Weil. Kierkegaard atoli, Szestow I Weil znaleli drog ocalenia
w skoku" w otcha wiary, Sartre i Camus - w zaangaowaniu".
Cioran widzi przed sob tylko ciemno.
Gdybymy tedy mlell rumuskiego pisarza jako zaklasyfi
kowa, umiecilibymy go w szeroko rozumianym nurcie egzysten
cjalistycznym. W rzeczy samej, tre I charakter Jego refleksji, snu
tej wok niemal tych samych motyww od przeszo pidziesiciu
lat, do dokadnie mieci si w definicji egzystencjalizmu zapro
6
ponowanej przez W Gombrowicza . Zreszt moe nawet waniejszy
jest w tym wzgldzie temperament Ciorana, Jego usposobienie.
Jednake jego antropologia jest o wiele czarniejsza" ni
u najczarniejszych egzystencjalistw (ciekawe, e bodaj najblisza
jej jest wizja czowieka, jak mamy u Becketta i - skdind rw
nie Rumuna - E. Ionesco!); antycypujc myl, ktr chciabym
szerzej rozwin w Innym miejscu, powiem tu tylko, e jej rde
uczonych", pozaorganicznych" (a nigdy nie do przypominania,
e te organiczne" s dla niego zawsze waniejsze), naley szuka
nie we wspczesnych prdach intelektualnych, lecz w mdroci
starotestamentowej (czowiek jako Istota od pocztku upada skut
kiem dostpienia Poznania Dobrego i Zego). w niektrych moty
wach myli greckiej (ycie jako konstytutywna skaza, choroba" By
tu), w doktrynach gnostyckich (wiat - dzieem zego i niedone
go Demiurga, prokreacja- zbrodni. byt=clerpienle, ltd.), wreszcie
6 . . .ochrona wartoci ciaa przed wszechwadz Idei I rozumu; odrzucenie banal
noci w Imi ycia autentycznego; ostre odczucie trwogt I pustki; odwana obrona
praw Jednostki przed banalnoci masy ludzkiej; pogarda dla wszystkiego, co ma
charakter programowy I jest z gry dane." (Renato Barllll, Sartre I Camus w .Dzien
niku", p rze. W. Krzemie. w: Gombrowtczjllozof, dz. cyt., str. 22 7.

Nihilista pielgrzymujcy

w pewnych intuicjach tkwicych gboko w rumuskim podglebiu


kulturowym. Zgodnie z wasnym (a take Diltheyowskim i egzysten
cjalistycznym) przewiadczeniem, charakter i wydwik swego mozo
fowania" wywodzi on wprost z bezporedniego, intuiqjnego, lrracjo
naJnego I namitnego przeywania wiata. A e kocha skrajnoci, z na
tury jest gwatowny, we wszystko angauje si bez reszty i zakniony
jest Absolutu - tedy jako form ekspresji nade wszystko upodoba
sobie kostyczn i byskoliw maksym, peen szaJestwa i uniesienia
zapiew liryczny, herezj. Cioran to bez wtpienia najwikszy wsp
7
czesny heretyk ; uwaany jest te za piewc Nicoci.
Tu znw musimy nawrci do F. Nietzschego.

Mdro podug Sylena, czyli Nietzsche a Cioran


_

Cioran ju w modoci uleg wpywowi Nietzschego, dzieli te


z nim niejedno przewiadczenie
na przykad, e byt jest dotknity
nieuleczaJn skaz; e ycie organiczne jest w Kosmosie czym rzad
kim i stanowi chorobliwy wykwit na ciele materii martwej; e czowiek
to najbardziej nieudany spord gatunkw zwierzcych; e prawdziwa
wolno moliwa jest dopiero I tylko wwczas, gdy wyzbdziemy si
wszelkiej wiary i pragnienia pewnoci. Jednym z najciekawszych,
wsplnych im obu motyww jest przekonanie, e poznanie, mdro,
ma w istocie moc niszczc I jest przeciwne yciu, ktre, aby trwa
i przedua si, musi si karmi wszelkimi faszami i iluzjami.
-

7 Dowcipnie pisze o tym 1.-P. Coullano w ksice Les Gnoses duallstes d'Occident,
Paris, Plon 1990: .Herezja Jest dla rodowiskiem naturalnym. W pamitnym eseju
o J. de Malstre widzimy Ciorana przerzucajcego si byskawicznie od jednej herezji
do drugiej, niby upady archanio, heretyk nawet pord heretykw. Najpierw krytykuje
stanowisko Augustyna, wedle ktrego zo to Jeno privatlo boni. Zaraz potem przedzie
rzga si w manichejczyka I twierdzi, e Dobro I Zo to rwnie crlwleczne zasady . Na
stronie nastpnej popada w herezj Ockhamowsk, zgodnie z ktr w oczach Boga
czowiek nie wyrnia si niczym, co by go stawiao wyej mrwki. O kilka stron dalej
z entuzjazmem zapuszcza si na teren herezji messallaskleJ utrzymujc, e zo stanowi
Integraln cz ludzkiej natury, by wreszcie dotrze do orygenlzmu: w Jaki sposb
wytumaczy histori ludzk, Jeli nie pierwotnym rozdarciem, ktre stao si rdem
wtel00cl I za? Cztery herezje na czterech stronach - oto rekord, ktrego Cioran nie
dzieli z nikim, nawet z herezJologaml!" (Jest to fragment rozdz. XII tej ksiki, przedru
kowany w nrze 434, lipiec 1991, miesicznika .Znak"; przekad mj - l.K.).

1O

Ireneusz Kania

Istnieje starodawne podanie - pisze F. Nietzsche w Naro


dzinach tragedii - e krl Midas dugo ugan ia si po l asach za
mdrym Sylenem, towarzyszem Dion izosa, i nie mg go schwyta.
Kiedy wreszcie Sylen wpad w rce Midasa, ten spyta go, co uwaa
za naj lepsze i najwaniej sze dla czowieka. Demon milcza dugo
i n ieporuszenie; na koniec, przynagl any przez krla, wybuchn
grom kim miechem i rzek: Nieszczsne, efemeryczne stworzenie,
czemu zmuszasz m n ie do oznaj m ienia cl czego, czego bodaj by ra
czej n ie usysza? To, co naj lepsze , jest dla ciebie zupenie nieosi
galne - a j est tym nie narodzi si, w ogle n ie b y , by niczym.
8
A d ruga rzecz dla ciebie najpodasza - to rychto umrze."
T przypowie mona by miao umieci jako motto w ka
dej n ieomal ksice E. C iorana. Owszem , caa j ego antropologia prze
sycona jest t gorzk mdroci Sylena - mdroci, ktra zabija,
paraliuje, odbiera ch do jakiej kolwiek aktywnoci. Myl Ciorana
podejmuje cigle na nowo t straszn konstatacj Sylena, jak zahi pno
tyzowana kry wok n iej , n ie moe si od n iej oderwa. C jej
w kocu pozostaje? - Przyj j za swoj i rozwija. Najwiksze do
bro - nieistnienie - jest dla czowieka nieosigal ne, skoro j u zaist
nia. Co ma wic robi biedny miertelni k? - Stara si zmniejsza
swoje cierpienia nieroztcznie zwizane z wsze! k form bytu. Tak
jak F. N ietzsche, Cioran rda i osnowy cierpienia upatruje w proce
sie indywiduacj i poj mowanej j ako rozczonkowanie si pierwotnej by
towej jedni na indywid ua, osobniki, czemu towarzyszy wzrastajcy
stopie (samo)wiadomoci; im wicej tedy (samo)wiadomoci, tym
wicej cierpienia. Przeto - i za, bo cierpienie w z a s a d z i e rwno
wane jest zu. Dlatego lepiej by zwierzciem ni czowiekiem, rol in
ni zwierzciem, itd.; naj lepiej by kamieniem.
W tej sytuacj i wszelkie prawdziwe, istotowe poznanie, a zwa
szcza najwy7..sza jego posta - mdro, j est z natury rzeczy wrogiem
ycia. (Podobnie sdzili liczni mdrcy i poeci przeszoci - G recy,
Schopenhauer, Byron, Leopardi, Baudelaire ltd.). Dzieje si tak dlate
go, e ycie, aby mogo si podtrzymywa, samopowiela, rozwija,
skazane jest na cige odwoywanie si do paru fundamental nych ilu
zj i , przesdw; owszem, musi tworzy j e sobie ustawicznie i bez wy8 Przekad

mj

l.K.

Nihilista pielgrzymujcy

1 1

tchnienia. Pierwszym jest przesd o sensie (np. historia jako entele


chia). drugim - przesd o teodycei, o adzie kosmicznym, itd. M
drzec odrzuca to wszystko i tylko kontempluje wiat. Dlatego jest
umarym za ycia", nawet nie potrzebuje popenia samobjstwa.
Nie bez kozery wszake jednym z patronw antropologii Cio
rana jest niewtpliwie Hegezjasz zwany Pejsithanatos; rumuski
myliciel czsto wygasza pochwa samobjstwa, cho z drugiej
strony - uprzedzajc poniekd pytanie, czemu wobec tego sam na
dal yje-wyjania, e nie zabija si. bo i ycie, i mier napawaj
go rwnie wielkim wstrtem. Ale to nie wszystko.
Mdrzec nie musi popenia samobjstwa, gdy jego zadaniem
jest odkrywanie prawdy o wiecie - prawdy. ktra w wiat unicestwia
i znosi. Do tego suy mu rozum (skdind w innych tekstach obiekt
wciekych atakw Ciorana). Tak oto prawda zyskuje dla moc wyzwa
lajc. Jest to prawda pojmowana jako dotarcie do istoty rzeczy'', ujrze
nie wiata, jakim jest"; upodabnia si w tym do mdrcw z krgu bud
dyzmu czy Upaniszadw, oo i dla nich di,enie do Prawdy to gwnie
odkamywanie" wiadomoci, usuwanie brudw I pyw z zasadniczo
czystego zwierciada umysu, niszczenie wszelkich fikcji i iluzji.
Albowiem rozum, cho i on dzieli rnorakie uomnoci bytu,
jest jeszcze czym wzgldnie najlepszym na tym padole. Dlaczego?
Nie cakiem to jasne, skoro i on summa summarum nie jest zdolny
wyprowadzi

nas z puapki narodzin na wiat. C zek rozumny

przecie - by powtrzy za Koheletem-ginie tak samo jak gupie


bydl

.. .

O jakiej wic prawdzie, o jakim wyzwoleniu tu mowa?

II. Zbawienie, wyzwolenie, ocalenie


Na stronicach niniejszej ksieczki sowo wyzwolenie" (rum.
emanclpare) pojawia si bardzo czsto. W innym miejscu Cioran
pisze: Doktryna zbawienia ma sens tylko wwczas, gdy wychodzi
9
my od tosamoci egzystencja
cierpienle" .
=

9 PD,

str.

44.

12

Ireneusz Kania

Wyzwolenie to wyzwolenie si od wiata, a wic od pragnie


10
) -poprzez

(bo kade nasze pragnienie od nowa stwarza wiat"

ich zniszczenie, co rwnoznaczne jest ze zniszczeniem wiata. Mog


tego dokona tylko rozum I prawda (kada nasza myl unicestwia
12
11
wiat" ) , instrument ducha, ktry jest wrogiem stworzenia" .
Oto rdze wiatopogldu E. Ciorana; bez wielkiego wahania mona
go okreli jako manichejsko-buddY.iskl, z wyranym nawizaniem
do Schopenhauera.
Cioran wszake nie byby sob, gdyby co krok nie zbija nas
z pantayku i nie myli tropw, aby z upodobaniem pawi si
w sprzecznociach wasnych sdw. On, chwalca ostrego jak miecz
rozumu, z przeksem, jeli nie z pogard, wypowiada si o czcicie
lach oraz poszukiwaczach prawdy", nazywajc ich wprost durnia
1
mi 3. Jeli jednak wemiemy pod uwag, e pojcie prawdy" mo
na rozumie na co najmniej dwa sposoby - ontologicznie, jako
hipostaz. oraz negatywnie i dynamicznie -jako proces uwalnia
nia naszego umysu od faszw, emocji i zudze, to sprawa zaczyna
si klarowa. Staje si jasne, e Cioran, mwic: nie ma sowa bar
dziej pustego" (ni prawda" -I.K.) oraz: nazywam gupkiem ka
dego, kto z przekonaniem mwi o Prawdzie" 14 - ma na myli to
pierwsze rozumienie sowa prawda", i tak Prawd odrzuca.
Mimo, i nazwa siebie czowiekiem religijnym" (acz bez reli

gii) 15, odrzuca rwnie zbawienie - centraln, bd co bd, katego

ri wiatopogldu religijnego. Zbawienie jest jednak czym poniekd


ponadindywidualnym, spoecznym, jako kategori bowiem okrela
je, gosi i narzuca wyznawcom w charakterze summum bonum Na
uczyciel, Zaoyciel (religii), wystpujcy w imieniu wyszej instancji
(Ojca, Tego-Ktry-Mnie-Posa, jak w przypadku Jezusa, czy te od
wiecznej Dharmy, jak w przypadku Buddy). A to ju jest dla E. Cio
rana cakiem nieuprawnione uroszczenie; nikt nie ma prawa was10 Tame, str. 103.
Il Tame.

12 Tame.
13 Tame, str. 233.
14 Tame.

15 W szkicu powiconym Mircei Eliade, EA, str. 131.

Nihilista pielgrzymujcy

13

nych dowiadcze i olnie egzystencjalnych podnosi do rangi po


wszechnie obowizujcej Nauki o zbawieniu i narzuca jej innym
(zwaszcza, gdy moe im ona zepsu humor i odebra proste przyje
mnoci). Budda to dla najwikszy spord mdrcw, ale nawet on
by tylko .zarozumialcem na skal bosk. Odkry mier, swoj
mier, i zraniony wyrzek si wszystkiego, po czym to swoje wyrze
czenie narzuci wszystkim. Tak oto najstraszniejsze i najbardziej
niepotrzebne cierpienia rodz si z tej uraonej dumy, ktra, aby
6

stawi czoo Nicoci, z zemsty przeksztaca je w Prawo" 1 .


Zbawienie" w tradycyjnym, potocznym rozumieniu religijnym
jest wic Cioranowi niepotrzebne, owszem, uwaa je za jeszcze jedn
iluzj ducha, ktr trzeba odrzuci. Ale - w imi czego? Ot wydaje
si, e wartoci wysz, najwysz bodaj ze wszystkich, jest dla niego
wyzwolenie - pojmowane jako najskrajniej indywidualistyczna i indy
widualna autosoteriologia, co w rodzaju buddyjskiego pratjekajana
ale bez Buddy. I bez przyjcia dogmatu Czterech Szlachetnych
-

Prawd, w myl ktrego naley wyzwoli si od wiata, bo wiat= cier


pienie. Cioran ma najwyraniej zasadnicze wtpliwoci, czy powinien
dy do uwolnienia si od cierpienia; buddY.iski dogmat nie jest dla
bynajmniej oczywisty (choby dlatego, e jest dogmatem wanie).
Oczywista za to jest dla niego alternatywa ycie-Nico, zaakceptowa
tedy musi cierpienie, bo ono umoliwia dowiadczanie ycia w sposb
peniejszy, maksymalnie, dojmujco ostro. Podobnie jak poezja, sztu
ka, a nade wszystko muzyka. Ale jeli kto nie chce wyzwoli si
z cierpienia ani przezwycia konfliktw i sprzecznoci, jeli woli
niuanse tego, co niedokoczone, i dialektyczne gry afektw od jedno
stajnoci wzniosej uliczki bez wyjcia? Kto, osignwszy zbawienie,
mie jeszcze twierdzi, e Y.ie? Naprawd yjemy tylko odrzucajc mo
liwo wyzwolenia si od cierpie."17
Naszkicowany wyej ambiwalentny stosunek Ciorana do
cierpienia i wyzwolenia to tylko jeden z licznych przykadw logicz
nych sprzecznoci, w jakie wika si jego myl. Pamitajmy jednak,
e jej falowania i zawirowania w ostatecznym rachunku posuszne
s sygnaom pyncym z jego bebechw".
16 PD. str. 2 I 4 - 2 15 .

17

Tame. str.

44.

14

Ireneusz Kania

Idmy dalej. Jell Cioran odrzuca wiar w skuteczno, za


tem i sensowno zbawienia, to dlatego, e przyjmuje - moe nie
wiadomie-inn wiar. Nie jest w mocy czowieka nie ulec zatra
1
cie" - pisze 8. Czy to nie, paradoksalnie, wyznanie wiary? Albo
wiem skoro cae stworzenie jest grzechem Boga", kosmiczn cho
rob lub dzieem zego Demiurga, to I czowiek, ze swoim yciem
pozbawionym wszelkiego sensu, nie ma adnych szans. Taki wypy
wa wniosek z tezy, i czowiek nie jest niczym wicej jak tylko wy
tworem i czci wiata. Taki wniosek, cho nigdzie przez Ciorana
nie wyraony wprost, narzuca si z lektury Jego pism i uspjnia ja
ko jego rozmaite, czsto wzajemnie sprzeczne wypowiedzi w poru
szanych tu kwestiach. Bo czy nie ma sprzecznoci midzy intuicj,
e ze mierci bynajmniej (i niestety) nie giniemy, e (niestety) nie
miertelno jest czym nieuniknionym 19, a oznajmieniem, i nie
0
ma zbawienia poza samobjstwem"2 ?

Przywoujc wyej po kilkakro hasa takie Jak zbawienie",


wyzwolenie", dotknlimy kwestii religijnoci" Ciorana, od ktrej
- bya i o tym mowa - sam on zreszt si nie odegnuje. O c tu
chodzi?
Charakterystyczn cech wszystkich bcx:laj pism E. Ciorana
jest przenikajca Je niesychanie wysoka temperatura uczuciowa.
W znacznej mierze pochodzi ona z namitnego. upartego, rozpaczliwe
go denia do Absolutu, do transcendowania uprzykrzonej ludzkiej
kondycji. Autor nie objania bliej tego pojcia; kt zreszt by to JX>
trafi? Absolut (nazywany przeze czsto po prostu nieskoczono
ci") jest w kainym razie dla niego pierwsz i ostateczn instancj.
jedynym kryterium; wszystko rozwaa on wycznie sub specie aeter

nltatts. A. Paleologu twierdzi, e to Bg jest jedn z dwu naczelnych


21
. Ale on sam w niejednym miej-

obsesji Ciorana (drug jest Rumunia)


18
19

Tame, str.
Tame, str.

172.
190.

20 Tame, str. 232.

2 1 A.

Paleologue, Souuenlrs merve!lleux d"un ambass adeur des golans, Edllons

Dalland. Paris

1990,

str.

84.

Nthlllsta pielgrzymujcy

15

scu wypiera si wiary w jakiegokolwiek Boga-zwaszcza osobowe


go, tradycyjnego Boga wielkich religii monoteistycznych. Jedno
czenie, jak ju wzmiankowaem, uwaa si za czowieka religijne
go.
Mam nadziej, e choby tylko na podstawie wyej zamiesz
czonych kilku uwag o tej nadzwyczaj bogatej i skomplikowanej oso
bowoci Czytelnik moe urobi sobie oglne przekonanie, z jakiego
rodzaju religijnoci mamy tu do czynienia. Jest to mianowicie reli
gijno rozumiana jako zasadnicza postawa egzystencjalna, jako
arliwe poszukiwanie - n a

wasny

wycznie

rachunek

i ryz y k o - Absolutu, w najgbszej przy tym ciemnoci, po odrzu


ceniu wszystkiego, co oferuj ustalone doktryny i kulty, uznane au
torytety i uwicone tradycje. Jest to religijno gboko tragiczna,
skoro odrzucio si wszelk nadziej (nawet na zbawienie) 1 wiar
we wszelkie sensy, skoro wstrzsa nami a do zego upojenia wia
domo, jasna i ostra, e nasze istnienie w wiecie nie ma adnego,
najmniejszego bodaj znaczenia, e Bg umar (a jeli nawet yje, to
jest gupi i zy, zatem i tak pomc nam nie moe), e zewszd otwiera
si przed nami tylko przepa blu, samotnoci i rozpaczy. Czowiek
poddany takiemu egzystencjalnemu dowiadczeniu albo koczy z so
b, albo yje dalej-bo jest mu ju wszystko jedno. Jeli jednak osi
gamy laki stan ataraksji", moe on sta si pocztkiem aktywnego
szukania ratunku, czyli zbawienia; c bowiem pocz z czasem?

Nakrelone wyej obsesje egzystencjalne zawadny modziut


kim autorem lak przemonie 1 na lak dugo, e jeszcze w 1 949 r., gdy
wydawa w Paryu sw pierwsz napisan po francusku ksik -

Prects de decomposltlon-nie mg si zdoby na rzetelne rozwaenie


moliwoci wyjcia z owej lak dramatycznie cxiczutej i tak ubolewania
godnej sytuacji czowieka w wiecie, ktr najsnadniej chyba odda
moe sowo puapka". Wszelk myl o zbawieniu". Cioran na razie
cxirzuca przekonany, e to absurd, niepodobiestwo. A skoro lak, to
lepiej zaakceptowa kondycj potpion".
Jednake w niedugi czas potem co jakby drgno" pod
skorup desperacji tego tak bezlitosnego dla siebie i wiala myli-

l6

Ireneusz Kania

ciela. Tu i wdzie, w wydawanych pniej kolejnych ksikach, do


strzegamy przebyski optymizmu, nadziei, e moe jednak jest ja
kie wyjcie. Wymieni by tu trzeba zwaszcza tomy La tentatlon

d'extster ( 1956; esej Penser contre sol), Syllogismes de l'amertume


( 1952), Le mauvais demlurge ( 1969). Jednake, jak zawsze, nasz
autor nie zwyk chadza utartymi ciekami; jak zawsze, wybiera
percie na skrty, od ktrych zwyczajnemu mierlelnikowi cierpnie
skra i robi si zimno ze zgrozy. Przyjmujc, e udrka istnienia
ronie wprost proporcjonalnie do stopnia zorganizowania materii
(osigajc, rzecz jasna, kulminacj w bycie czowieczym). zaczyna
si zastanawia, czy nie lepiej byoby wymkn si z matni tyln
furtk. Moe poszuka schronienia w rwnowadze minerau, wyco
fa si w dziedzin, ktra nas od niego oddziela, i zacz naladowa
normalny kamie?"22 Pojawia si motyw zbawczy" - przewrolny,
karykaturalny, ale jednak. Pniej sformuuje go w program bar
dziej szczegowy: lepiej ni czowiekiem urodzi si zwierzciem; le
piej ni zwierzciem-rolin; lepiej ni rolin-by kamieniem,
itd. Ile tu - nadal zreszt dramatycznej-ironii i przekory wobec
soteriologii zakadajcych stopniowe, powolne i pene trudu wzno
szenie si po drabinie bytw, aby wreszcie dostpi wyzwolenia!
Cioran zdecydowanie neguje kad antropologi czynic z czowie
ka koron stworzenia i byt uprzywilejowany z uwagi na moliwo
pracy okoo wasnego zbawienia. O ile w ogle dopuszcza on moli
wo jakiej drogi zbawczej, to nie wiedzie ona bynajmniej w gr",
ku wiatu".

3
On jest chciwy agonii"2 . Zwyky ludzik" wyobraa sobie,

e penia ycia" to gromadzenie przY.iemnych, jak najprzY.iemniej


szych wrae. Trzeba wszake wznie si wysoko ponad poziom
ludzika", aby zrozumie, e na ow peni skada si te druga,
mroczniejsza poowa-cierpienia, rozpacze, agonie, trwogi, porywy
bezsilnego gniewu l nienawici, l e bez ich wiadomej, owszem,
o c h o c z e j akceptacji nigdy owa penia" nie bdzie nam dana. Cio
ran jest wielkim przewodnikiem po tej mrocznej hemisferze peni.
22 SA, str. 33.
23 Tame, sir. 142.

Nlhllsla plclgrzymuJ;icy

17

Nie odrzuca niczego, co ciemne i bolesne, dodry si a d o jego


najgbszego dna, dosmakowa si najbardziej gorzkiej goryczy ist
nienia - oto jego credo, w myl ktrego odrzuca normalne zbawie
nie. Do jego Peni dociera si przez najgbsz noc, przez Nico. Nie
trzeba chyba zbyt mocno podkrela, jak wiele wsplnego ma ta

downwards path to salvatlon (by strawestowa tytu znanego opo


wiadania K. A. Porter) z via mystica , szczeglnie w wersji niemiec
kiej, oraz z ezoterycznymi doktrynami Kabay, dla ktrych Bg,
Zbawienie, jest Nicoci (Eln-Soj). Gdzie u kresu tej drogi, w cie
mnoci, jest wiedza, gnoza:
.Wyzwolenie czowieka? Nastpi ono w dniu, gdy czo
wiek, otrzsnwszy si z finalistycznego urojenia, pojmie przypad
kowo swojego pojawienia si [na wiecie] oraz bezsens prb, ja
kim jest poddany; wtedy, gdy (

) nawet motoch zacznie traktowa

ycie w sposb waciwy-jako h i p o t e z r o b o c z "

24

Dostrzeenie Pustki tam, gdzie dotychczas konstruowalimy


sobie - albo czynili to inni (filozofowie, teologowie itd.) na nasz
uytek-rnorakie sensy i wartoci, natychmiast hipostazowane,
rwnoznaczne jest z uzyskaniem Gnozy wyzwalajcej. Uwalnla ona
ducha od iluzji i zatru wasnymi tworami. Dopiero teraz moe on
naprawd wiadomie rzec lak" tragizmowi i bezsensowi istnienia;
istnieniu samemu mwi nie", i jest to wyzwolenie par excellence.
Moe rwnoznaczne ze zbawieniem.

Buddyzm
Wniosek z powyszych rozwaa mona by wycign taki:
zdawa by si mogo, e w nakrelonej wyej sytuacji religijno
Ciorana powinna zwrci si ku buddyzmowi, bo buddyjska do
ktryna zbawienia to przecie autosoteriologia-prometejska i wa
ciwie ateistyczna, wyczajca pomoc aski, wielk rol przewidu
jca dla Wiedzy Zbawczej (Pradnla), poza tym jest to Jedyna religia
proponujca sposoby uniknicia ponownych narodzin, gdyby takie
niebezpieczestwo Istotnie nam grozio; Cioran Jest przecie wro24 Tame, slr. 133.

18

Ireneusz Kania

giem narodzin. I rzeczywicie, zupenie wyrana jest u Ciorana fa


scynacja buddyzmem -cho z drugiej strony nie znosi on Nauki
akjamuniego za jej niewzruszono i spokj, za jej umiar (cieka
rcx:lkowa"). Jednake jego krytyka tej religii jest stosunkowo a
gcx:Ina i dotyczy raczej spraw drugorzdnych; zdaje si, e gwny
jego zarzut jest natury personalnej", zreszt wynika z pewnego nie
porozum1enia; bya ju o tym mowa wyej. Piszc Na szczytach roz

paczy mody autor snad niewielkie mia jeszcze pojcie o Dharmie


buddyjskiej, inaczej bowiem wiedziaby, e nie bez kozery sam jej
twrca nazwa j ehlpasslko Dhammo (po palijsku: Nauka pod ha
sem przyjd i przekonaj si"), I e nie tylko nikomu jej nie narzu
ca, ale owszem, dugo si waha, czy w ogle ogasza j ludziom;
uleg dopiero na usilne proby boga Brahmy.
Znacznie

waniejsze

atoli

ni

ambiwalentny

stosunek

E. Ciorana do buddyzmu wydaje si to, e w jego egzyslencjalno


fllozoficznych diagnozach bytu, w podejciu do pewnych zagadnie,
a przede wszystkim w niektrych fundamentalnych intuicjach od
najdujemy uderzajce zbienoci z buddyzmem. Przypatrzmy si
zatem, na czym one polegaj, biorc pod uwag zreszt tylko par
wybranych tytuem przykadu punktw. Bardziej wyczerpujc ana
liz tego zagadnienia - w oparciu o waniejsze pod tym wzgldem,
pniejsze ksiki Ciorana - zostawiam sobie na inn okazj .

Jak ju wielokrotnie o tym wspomniaem, Cioran odrzuca


moliwo i nawet potrzeb zbawienia; gniewa go to sowo i drani,
niemniej jest wysoce znamienne, e pojcie to (gwnie jako wyzwo
lenie") uporczywie powraca pod Jego pirem. Odrzucajc moliwo
istnienia dobrego Boga, wspomagajcego czowieka sw ask, Cio
ran musi w samym czowieku znale rdo siy, dziki ktrej do
trze on do celu-ekstatycznego stanu nie uwarunkowanego (prze
de wszystkim przez czas), w ktrym byt byby rwnie czysty i nie
materialny jak niebyt".
Jak ten stan (ktrego opis niemal kropka w kropk odpo
wiada opisom Nirwany, zwaszcza w ujciu Mahajany!) osign?
Jako warunki-szczeble Cioran wymienia tu abdykacj z czowie-

Nlhlllsla pielgrzymujcy

19

czestwa'', cakowite zapomnienie o wiecie i sobie, upojenie si


niebyt.em (nicoci), odrzucenie Historii i Kullury, kontemplacj
wiecznoci poprzez przeywanie moliwie najintensywniejsze ka
dej chwili traktowanej jako co absolutnego, samego dla siebie.
Wreszcie spotykamy wrd tych quasi-soteriologlcznych dyrektyw
25
myl zupenie jak wyjt ze zbioru gnomw indY.iskich
z krgu
synkretyzmu hindusko-buddyjskiego: w wiecznoci Y.iesz niczego
nie aujc i niczego nie oczekujc". Masz wic, czowiecze, zerwa
wi duchow lak z przeszoci (pami), jak i z przyszoci (wy
obrania, intencjonalno, nadzieje), tak by nie lgn ani do ycia,
ani do mierci. Cioran spodziewa si znale Absolut poprzez za
tracenie si" we wszelkich czowiekowi dostpnych doznaniach; nie
odrzuca ani nie unika przey pospolicie omijanych i unikanych,
budzcych strach - jak najwiksze cierpienia, egzystencjalna trwo
ga, rozpacz, dowiadczenie nicoci i najgbszego bezsensu istnie
nia. A to dlatego, e jeli je akceptowa w caym, moliwie najwi
kszym nateniu, mog nam one da tak intensywne doznanie blu
istnienia (ognista kpiel"), e w pewnym punkcie jakociowa rni

ca midzy nimi a

doznaniami szczytowej rozkoszy bytu zatraca si,

przeniesieni bowiem zostajemy na inny, pozaczasowy poziom egzy


stencji. Cierpienie tyle jest warte, co i rozkosz-w obliczu wiecz
noci wszystko jest niczym, narzdziem za i drog zbawienia moe
sta si i jedno, i drugie. Czy la cieka do ocalenia prowadzi w g
r, czy w d? - Oto pytanie w jego oczach bez sensu. Albowiem
szczyty to niekoniecznie wysokoci; mog to by rwnie gbie,
otchanie" (str. 98). Absolut (Wieczno) ma dla barw lazuru i jas
no gwiezdnego blasku (str. 106), ale w innych miejscach spotyka
my si z fascynacj autora otchani, ciemnoci absolutn, ktre

s figurami totalnego zapomnienia. Rwnie w nastpnych ksikach


przewija si la fascynacja schodzeniem w coraz gbszy mrok ontycz
ny: Cioran chciaby przej wstecz wszystkie szczeble i fazy stworze
nia, a do niezrnicowanej Prajedni sprzed Czasu i Boskiegof!at.
25 Oto Jeden z takich gnomw: nabhlnandeta maranam. nabhlnandeta dlwltam,
kalamewa prallkszeta bhrytako 'deam jatha (niech (mdrzccl nie tgnlc ani do

mierci, ani do ycia, lecz tylko ledzi Czas, Jak suga ledzi pana).

20

Ireneusz Kania

Zagadnienie ego
Ten ontologiczny regres nakierowany jest w istocie na znisz
czenie ja".
Problematyka ontologicznego statusu ja" ma dla niego, po
dobnie jak dla buddystw, znaczenie zasadnicze. Ja" to dla niego
gwnie podmiot doznajcy, oddzielna osobowo, struktura paty
czna", dowiadczajca, uorganizowana wok osi centralnej wiadomoci, ktra stanowi dla principium indlviduatlonis, naj
wikszego, jego zdaniem, za. Ja" wytwarza cierpienie. Dlaczego
tak jest, dlaczego ja" m u s i wytwarza cierpienie? I skoro tak, to
w jaki sposb pooy kres cierpieniu?

Tu znw mamy do czynienia poniekd z paradoksem: skraj


ny subiektywista i indywidualista Cioran okazuje si, rozwaajc
t kwesti, nieprzejednanym antypersonalist. rdem wszelkich
udrk duchowych, trwg, rozpaczy, depresji czowieka jest dla
w istocie fakt posiadania rozwinitej samowiadomoci, gdy, po
pierwsze, izoluje go ona od reszty wiata, przeciwstawia go wiatu
i vice versa, po drugie - informuje go bezustannie i przypomina
mu cige o czekajcej go mierci. wiadomo jest wic zem.
Zem jest rwnie skonstruowana wok niej psychofizyczna oso
bowo czowieka, czyni go bowiem najnieszczliwsz istot
w Kosmosie. O ile lepiej maj si niej zorganizowane byty zwierzta, roliny, kamienie . .. Droga zatem do szczliwoci (czy
taj: wyzwolenia, zbawienia) wiedzie poprzez wyrzeczenie si, rozbi
cie, zniszczenie osobowoci. Co do mnie, abdykuj z wasnego
czowieczestwa"; sens tego zdania naley rozumie wanie jako
pragnienie rezygnacji ze wiadomoci, zapomnienia o wszystkim
- o sobie i wiecie, roztopienia si w Kosmosie (na sposb nieco
panteistyczny). Uywajc jzyka poetyckiego, Cioran mwi o tym
w wielu miejscach tej ksiki.
Czytelnikowi obeznanemu z buddyjskimi ideami soteriolo
gicznymi i filozoficznymi (zwaszcza w ujciu Hinajany) wszystko to
musi si wyda dziwnie swojskie. ,.Ja" jako rdo cierpienia, ko
nieczno zniszczenia empirycznej osooowoci (poprzez rozpozna
nie jej niesubstancjalnej, przemijajcej i zoonej natury), aby si od

Nihilista pielgrzymujcy

21

cierpienia uwolni - motywy te znamy dobrze z najstarszych pism


buddY.iskich (Kanonu palijskiego, czyli Tlpltakl) oraz z Abhldhar

makol Wasubandhu. W synnej formule dwunasloczonowego pra


wa funkcjonalno-uwarunkowanego powstawania"" (sanskr. pratltja
samutpada), ktr mona uwaa za centraln koncepcj filozoficz
n buddyzmu w ogle, zawarty jest opis procesu konstytuowania
si osobowoci. Jednym z podstawowych jej elementw jest wia
domo, rntdca warunkiem pojawiania si percepcji zmysowych;
te z kolei s warunkiem zaistnienia postrzee, te znw - emocji,
ta z kolei-dzy, itd. dze rodz cierpienia i staj si wspprzy
czyn staroci, choroby, mierci, ponownych narodzin itd. - czyli
koowrotu Samsary. ,Wedug zgodnej opinii wszystkich szk bra
miskich i buddY.iskich Osobowo i bolesna rzeczywisto to synonimy. Indywiduum dotd kry w koowrocie Samsary, do
pokd jest indywidualnoci, I dlatego kry, e jest indywidualno
ci. Wyzwolenie polega na unicestwieniu osobowoci" - pisa
2
w 1929 r. wielki nasz indianista i buddolog, prof. SL Schayer 6.

I nieco dalej: Osobowo, ktra dla kultury europejskiej jest pozy


tywn wartoci i ktr Goethe uwaa

hchstes Glilck der


Menschenklnder , dla religijnych i filozoficznych systemw indY.i
2
skich jest zdeklarowan niewartoci" 7 . Wyglda na to, i pod ta
za

kim wanie indY.iskim credo Cioran podpisaby si bez wielkich


waha. A wic-kryplobuddysta, przynajmniej co si tyczy posta
wy filozoficznej?
Przypuszczenie jest ncce, trzeba jednak na tego rodzaju
pytanie odpowiedzie ostronie: i tak, i nie. Tu prawda, e diagnoza
rda cierpienia jest u Ciorana i buddystw bardzo podobna, ta
ko - okrelenie drogi do jego wygaszenia, jednake samo pojcie
ja" rozumiane jest tu i lam inaczej. Ot dla Ciorana ja" zdaje si
by elementem tyle centralnym duszy, co i staym, poniekd sub-

26 Artyku Zagadnienie osobowoci w jllozojll scarobuddyjsklej, przedruk w:


St. Sch ayer , Ojllozofowanlu Illndusw, wybra I wstpem opatrzy Marek Mejor. PWN
Warszawa, 1988, str. 97.
27 Tame.

22

Ireneusz Kania

stancjalnym, niezmiennym substratem (hypokelmenon) osobowo


ci. (To dlatego moliwo jego zniszczenia drog uprawiania tech
nik psychomentalnych - medytacji wschodniej-uwaa za iluzj. )
Okazuje si tu stuprocentowym dziedzicem tradycji europejskiej.
Dla buddystw natomiast - przypomnijmy - ja", wiadomo to
tylko, jak wszystko inne w wiecie, pewien proces zdarzeniowy, a
2
cuch wykWitajcych i gasncych aktw"- jak mwi Schayer 8 , po
tok rodzcych si i gincych ustawicznie dharm. Przypisywanie mu
autonomicznego bytu to bd, egzystencjalna iluzja (awidja). Funda
ment filozoficzny dla rozwaa nad wiadomoci Jako rdem
cierpienia jest wic tu i tam z gruntu, radykalnie odmienny. Jest
rzecz oczywist, e te odmienne ontologie implikuj te odmienne
nastawienia soteriologiczne; buddyjska nauka o zbawieniu jest bo
daj najbardziej optymistyczna w dziejach ludzkiego ducha, podczas
gdy Cioran w adne p o z y t y w n e zbawienie nie wierzy - chyba tyl
ko po skoku w nico. (Ale czy takiego zbawienia mona by pew
nym? A jeli w tej Nicoci te s tylko pajki"?)
S rwnie nastpne powody skaniajce nas do ostronoci
w uznawaniu E. Ciorana za kryptobuddyst. Bya ju mowa o tym,
e polemizuje on z Budd personalnie" (w rozdziale Rezygnacja
tej ksiki), stawia mu zarzut pogardy dla ludzi kochajcych swe
liche przyjemnoci itd. To, e-jak si ju rzeko - zarzut ten opie
ra si czciowo na nieporozumieniu, na razie niczego nie zmienia,
stanowi moe co najwyej przesank do rewizji postawy Ciorana
wobec buddyzmu w czasie pniejszym, w ksikach, jakie przyszy
po Na szczytach rozpaczy. Nieporozumieniem jest te inne oskar
enie Ciorana pod adresem Dharmy akjamunlego - mianowicie
e gosi ona zbawienie poprzez z a b i c i e uczu i namitnoci, pod
czas gdy w istocie chodzi w tej religii - zwaszcza w jej odmianie
tantrycznej - o t r a n s f o r m a c j psychoenergii negatywnych"
w pozytywne".
Najgbsza wszake rnica midzy systemem" Uake by si
achn na to sowo!) myli Cioranowskim a buddyjskim dotyczy
antropologii: buddyzm, uznajc radykaln bolesno Samsary, jej
28 Tame. str.

107.

N!hlllsta pielgrzymujcy

23

zasadnicze zo", przysdza jednak w jej ramach czowiekowi pozy


cj uprzywilejowan, wyposaajc go w ogromne, w istocie wrcz
boskie moliwoci. Dla Ciorana czowiek to istota najndzniejsza
z ndznych, nieuleczalnie chora i upada, zatem - zupenie bezsil
na. Tym bardziej, e we Wszechwiecie samotna. I tym bardziej, e
mylca.

Mimo to fascynacja religi i filozofi buddyjsk jest u Ciora


na zupenie wyrana i moemy obserwowa, jak jej przejawy mno
si i nasilaj w ksikach pniejszych, wydanych we Francji. W za
sadzie odrzuca Dharm jako ewentualn drog dla siebie-z przy
czyn czciowo zreferowanych wyej, ale i innych, podobnych do
tych, ktre ka mu odrzuci wszelkie religie instytucjonalne, przy
bierajce konkretn form, kult, dogmat; z drugiej strony buddyzm
pociga go i urzeka bogactwem intelektualnym, miaoci rozwi
za i gbi intuicji. C w tym zreszt dziwnego, skoro nawet
T. Merton uzna t religi

za

najwiksze w porzdku natury osig

nicie ludzkiego ducha"?

III. Zakoczenie
Myl Ciorana sprawia wraenie totalnej, wszechobejmujcej
negacji, nieraz nawet negacji dla niej samej. Ale to tylko pozr.
W rzeczywistoci myl ta, artykuowana czsto w histerycznym nie
mal krzyku, co wyrywa si z wntrznoci", wyraa tylko niepokj
czowieka, ktry-jak niewielu przed nim i, zwaszcza, jak niewielu
jemu wspczesnych - mia odwag ju we wczesnej modoci po
niekd zerwa ze wiatem i podj, na wasny i tylko wasny rachu
nek i ryzyko, uciliwe i niebezpieczne - pielgrzymowanie. Do cze
go?
I poszukiwanie. Czego?
-

Cioran szuka prawdy, i wcale przy tym nie wie, do czego go


ta prawda - o ile j odkryje - przywiedzie; nie wie, czy ta prawda
go wyzwoli". A jeli go zniszczy? C, gdyby tak miao by - to

24

Ireneusz K;inla

lrudno... Na lym polega, moim zdaniem, jego godna najwyszego


szacunku intelektualna i moralna bezkompromisowo.
Nade wszyslko, jak si wydaje, szuka on jednak absol ulnej
wolnoci - rwnie na wasny wycznie rachunek i ryzyko. Bo
i jak inaczej mona lego dobra (?) poszukiwa? Tu nalychmiast za
dajemy sobie pytanie: zgoda, ale do czego la wolno ma mu suy?
Czy jest ona dla dobrem samym w sobie?
Sdz, e nie. Myl, e wolno jest dla Ciorana trampolin
do skoku w Absolut, jest warunkiem sine qua non kontaktu
z transcendencj. Bardzo dobrze, myl te, stosuj si do jego
egzystencjalnego przedsiwzicia te oto sowa K. Dorosza, relacjo
nujcego myl K. Jaspersa: Najwysza wolno, przeywana
w wolnoci od wiata, stanowi zarazem najgbszy zwizek z trans
29
cendencj" .
Czy jednak jego odwaga nie jest odwag kamikaze, a przed
siwzicie - zupenym i beznadziejnym szalestwem? Cioran od
rzuca w rzeczy samej podprki" wszelkich autorytetw mniemajc,
e spychaj nas one do poziomu dziecka - a nastaa wszak obecnie
era dorosoci. Ale przecie nawet w buddyzmie wstpienie na
ciek prawdy, wolnoci i zbawienia musi odbywa si pod kierun
kiem Mistrza.
Dlatego, jak kady prawdziwy mdrzec, jest te Cioran wiel
kim samotnikiem, outsiderem. Nie stoi po adnej stronie". Naley
do tych udzi, ktrych - nawet gdy ju maj zrobi rozstrzygajcy
krok i zaj wyranie okrelon pozycj - co w ostatniej chwili
powstrzymuje i koniec kocw zawsze staj gdzie z boku. Miesz
kajc w jednej ze stolic wiata yje jakoby in deserto, jak Ojcowie
Pustyni, z ktrymi zreszt niejedno go spokrewnia.
Dla niej podpisanego Emil Cioran jest filozofem, i to jed
nym z tych, ktrzy w mierze bardzo znacznej przyczynili si do
waciwego naszej epoce przewartociowania pogldu na to,
czym ma by obecnie filozofia i czym powinna si zajmowa. Kie
dy filozofia rodzia si z podziwu wobec otaczajcego nas wiata
29 W eseju

Sztuka wolnocl .

Znak" nr 435, Krakw, sierpie

1991.

Nlhlllsta pielgrzymujcy

25

(Arystoteles). A potem take z wtpien ia ( Kartezj usz) . A teraz, na


naszej ziem i, rodzi s i ona z bl u. O jakoci fil ozol1 1 decyduje j a
k o b l u l udzkiego. ( . . . ) Kto tego nie widzi, j est b l is k i zdra
dy" 30 . Autorem tych przenikl iwych sw jest katol icki ksidz, ale
przecie okre l aj one bardzo precyzyj nie rodzaj I charak ter re
fleksj i snutej przez ateusza, pesym ist , destruktora, ktry j u
w n i n iej szej ksieczce, pisanej n iemal sze dziesitkw lat te
mu , w podobny sposb uj sedno sprawy. A j est nim - wsp
czucie d l a wszystkiego, co cierpi, tak wiel kie, e prowadzi do za
negowania wiata i czowieczestwa. Bo jest gatunek l i toci pisze Cz. Miosz w Rodzinnej Europie - ktrego n ie mona
udwign, i wtedy wysadza si j ej przedm iot w powietrze przy
naj mniej subiektywn ie. . . "
Cioran zatem, choszczc czowieczestwo, nie zdradza czo
wieka. Owszem, jego myl, jego krzyk trwogi i rozpaczy towarzyszy
czowiekowi wspczesnemu w drodze - moe po to, by pomc m u
lepiej wyrazi wasny bl. Cioran jest naszym Wiel kim Wspczesnym.
Wbrew temu, i jego ksiki kipi wprost od ci , sam nie
jest bynajmniej zgorzkniaym starcem, przeciwnie - czowiek to a
god ny, miosierny i nawet sentymental ny. Jak opowiada A. Paleolo
gu , potral1 la rzsiste zy suchajc pyt z rozdzierajc mu serce
muzyk wgiersk, ktra przypomina mu dziecistwo spdzone
w Transylwan i i3 1 . Pikno sztuki czy kraj obrazu umie odbiera ar
l iwiej ni n iejeden czowiek obdarzony tzw. radoci ycia - a to
dlatego, e dopiero perspektywa radykal nie pesymistyczna pozwala
mu przeywa kad sekund. ktr udaj e nam si przey w tym
32
piekle, jako cud" .
Lubi te pono samotne, dugie rajdy rowerowe.
Ukoczy osiemdziesit lat.

30 J . Tischner, Mylenie wedug wartoci,


3 1 A. Palologue, dz. cyt. , str. 47.
32 M D . str. 1 8 1.

Wyd . Znak, Krakw 1982, str.

13 .

26

Ireneusz Kania

Zastanawiajc si nad wzmiankowanym na wstpie tego


szkic u , zdumiewajcym faktem nieobecnoci myl i C iorana na na
szym rynku Idei, dochodzimy jednak do wn iosku, e s po temu
cakiem niebahe przyczyny. Po pierwsze, w latach ubiegych C io
ran , zdeklarowany antykomunista, pisarz emigracyj ny, objty by,
nie mwic o Rumunii, rwn ie w naszym kraj u embargiem pol i ty
cznym. Jako pesymista" i nihil ista" stanowi te d l a komu nistycz
nych dyrygentw kultu ry wzorcowe wrcz uosobienie moral nej
i umysowej dekadencj i spoeczestwa b uruazyj nego".
Ale mona bardzo dobrze sobie wyobrazi, dl aczego ten pro
gramowy antyhumanista, mwicy wiatu nie", bo uwaa go za sfu
szerowane dzieo niedonego Demiurga, dekl aruj cy wyranie
swoj antyrel igiJ no, swj h istor iozoficzny i antropol ogiczny pesy
m izm, antyintelektual izm, z okruciestwem wiwlsektora odzieraj
cy nas ze wszel kich mol iwych wiar oraz il uzj i - nie mg l iczy na
uznanie rwnie u tych naszych Intelektualistw, ktrzy reprezen
tuj h umanizm typu zacian kowego i tradycje duchowe czysto na
rodowe" (by uy ulubionej dzi przez niektrych frazeologi i ) ,
u tych wszystkich, ktrych zawoaniem byo i jest krzepienie serc"
(za wszel k cen). (Tu nasuwa si analogia z Gombrowiczem; z po
dobnych co I on powodw C ioran bywa obiektem ostrych atakw
33
w swoj ej ojczynie . ) Bo faktem jest, e myl C iorana do skrzepie
nia serc" raczej si nie nadaje, owszem, niejedno serduszko, zwasz
cza sabowite, moe pod Jej palcym Jak witriol dotkniciem obrci
si w popi. Bez szkody, a z poytkiem dla swego moral nego i psy
chicznego zdrowia mog z n i obcowa tyl ko l udzie w peni dojrza
l i. (A. Paleologu stwierdzi, e czytanie ksiek Ciorana powinno
by zabronione osobom poniej trzydziestki; rzecz j asna, n ie o wiek
metrykalny tu chodzi . . . )

33 Pisze o tym rwnie cytowany Ju kilkakro A. Paleologu: .Niektrzy potpiali go,


blc;dnle tx:iw1em cxlczytywall prawdziwy sens Jego krytycznych wypow1cdzl o Rumunii.
Uwaano go za ateusza I czowtcka naslawtonego antyru musko, podczas gdy w Isto
cie negacja to wprawdzie Jego ywto. ale dwoma ulubionymi Jego tematami s Bg

I Rumunia. Prawd powtedzlawszy,

nic

znam drugtego pisarza rwnic narnl!; tnle J a k

o n zakochanego w Rumunii" ( d z . cyt . , str. 8 4 ) .

Nihilista pielgrzymujcy

27

Tak oto m iel imy przez cae dziesiciolecia sytuacj, w kt


rej - z rnych powodw - odrzucay Ciorana zarwno komuni
styczny establishment kul turalny, jak I rodowiska intelektualne
zaj mujce odmienne pozycje fllozoflczne. rodowiska te, uwi kane
w boje doranie pol ityczne I w dugofalow walk o ochron ducho
wej substancj i narodu, nie mogy wywiza si w peni ze swojego
podstawowego kler kowskiego obowizku - rozwijania c a k o w i
c i e n i e z a l e n ej refleksj i , uprawiania poszukiwa prawdy dla
niej samej , poredniczenia w wymianie I obiegu myl i nie krpowa
nych zewntrzn ani wewntrzn cenzur.
Inaczej mwic, fakt nieobecnoci E. Ciorana w polskiej
przestrzeni duchowej n ie jest przypadkiem , lecz wie si cile
z jedn z istotnych saboci naszej kultury - brakiem sil nego umy
sowego centrum", grupy prawdziwie niezalenych, neutral nych
wiatopogldowo Intelektual istw, piknoduchw" w dobrym sen
sie tego sowa, l udzi, dla ktrych kada propozycja refleksj i egzy
stencjalnej , byleby tylko samodzielna i mylowo uczciwa, jest war
toci god n zauwaenia, analizy I szerszego zaprezentowania, na
wet jel i burzy wiat wartoci , do ktregomy przywykl i i jak kwa
sem przepala rdz, co osiada na naszych mzgach i sercach. Z a
p r e z e n t o wa n i a wanie - choby po to, by z n i si spiera,
i

moe w kocu odrzuci. Ale dopiero po dyspucie.

W zwizku z roztrzsan tu kwesti nasuwa ml si jeszcze


j edno spostrzeenie. Ot takie cechy temperamentu I umysowoci
jak bezkompromisowo, ironia, zamiowanie do destrukcj i wszy
stkiego, co skostniae i przJ.i mowane bezmyl nie, namitne poszu
kiwanie Absol utu i zacicie metafizyczne, uderzajco podobny sto
sunek do mierci, sprzeciw wobec zastanego wiata (formy"), zjad
l iwy styl , wreszcie odwaga mylenia na wasny rachunek i ryzyko powinny, jak by si a priori wydawao , ustanawia powinowactwo
duchowe m idzy C ioranem a Gombrowiczem. l)'mczasem, jak wia
domo, ten ostatni wyraa si o jego tekstach z dezaprobat34 Od34 Por. /Jz lcnnlk (w 1<ly111 W L ) .

I.

VI I . str. 64

28

Ireneusz Kania

n ie jednak mona wraenie, e nasz wiel ki przem iewca nie zada


sobie zbytn iego trudu , aby zapozna si z ksikami Ciorana; zre
szt w 1953 r. , z ktrego pochodzi zgryl iwa wzm ianka Gombrowi
cza w Dzienniku, mg on zna co najwyej tomy Prects de
decomposltion ( 1 94 9), Syllog tsmes de l 'amertume ( 1 952) i n iekt
re eseje z tomu La tentatlon d 'extster. S kd ind dziel io ich wiele,
gwnie moe ton, rejestr dyskursu; Gombrowicz, jak wiadomo,
uwaa, e filozofowa o czowieku powinno si spokoj n ie; wszel kiej
przesady, krzyku, skrajnoci n ie znosi organicznie. Tak czy owak,
pisarstwa Ciorana n ie l ubi. Moe i to w jakiej m ierze utrudn io
wiel kiemu Rumunowi dostp do naszej umysowej agory.
Czy i w jakim stopniu doj rzaa ju ona do rozumiejcej rece
pcj i zjawiska tak osobl iwego i dla niektrych gorszcego, jakim jest
Cioranowski pesymizm - zobaczymy.

Ireneusz Ka nta
Krakw,

stycze 1 990

sierpie 1 99 1

EMIL CIORAN
NA SZCZYTACH ROZPAClY

By lirycznym
Dlaczego czowiek nie moe trwa zamkn ity w samym so
bie? Dlaczego goni za wyrazem i form. usiujc wyzu si z wszel
kich treci i jako uadzi chaotyczny, niesforny proces? Czy nie by
oby poyteczniej zaton w nurcie wewntrznoci, nie mylc zgoa
o adnej obiektywizacj i , i smakowa tylko z cich rozkosz naj in
tymniejsze swoje porywy i poruszenia? Gdyby to si czowiekowi
udao, przeywaby w sposb nieskoczenie wprost intensywny
i bogaty cay w wewntrzny wzrost, ktry dziki dowiadczeniom
duchowym moe osiga pen i. Rozmaite, wielopostaciowe przey
cia stapiaj si w jeden wiel k i , nadzwyczaj pod ny pomie. W wyn i
ku takiego wzrostu , podobnego do pitrzenia si morsk ich fal l ub
zachwycenia muzyk, rodzi si doznanie aktual noci , skompl iko
wanej obecnoci treci duchowych. Gdy czowiek peen jest samego
siebie - nie w sensie pychy, ale bogactwa - gdy odczuwa mk we
wntrznej nieskoczonoci i kracowego napicia, znaczy to, e y
je w sposb tak intensywny, i czuje, jak umiera z nadmiaru ycia.
Doznanie to Jest tak rzad kie i dziwne, e waciwie powinn imy
przeywa je krzyczc. Czuj, J ak to jest, gdybym musia u mrze
z nadmiaru ycia, I zastanawiam si, czy ma jakikolwiek sens szu
kanie wyjan ien ia.i Kiedy wszystko , co nosisz w sobie jako duchow
przeszo zaczyna nagle pu lsowa w tobie z niesychanym napi
ciem , kiedy cakowita, zupena obecno aktual izuje zamknite
w tobie dowiadczenia i gdy rytm traci swoj rwnowag i jedno
staj no - wwczas z wierzchokw ycia spadasz w mier, cho
w jej obliczu nie ogarnia ci owa groza, jaka towarzyszy mczcej
obsesj i mierci. Jest to uczucie podobne do tego, j akiego doznaj
kochankowie, gdy w kul minacyjnym momencie szczcia przelot
nie, cho i wyrazicie, staje przed n i m i obraz mierci ; al bo do chwil

niepewnoci, kiedy wanie rodzi si mio i razem poj awia si


przeczucie koca l ub porzucenia.
Ci, ktrzy potraf1 wytrzyma tego rodzaj u dowiadczenia a
do koca, s nader niel iczni. Powciganie treci domagajcych si

32

Emil Cioran

obiektywizacj i , tamowan ie energi i di,cych do eksplozj i zawsze grozi


powanym n iebezpieczestwem, jako e moe nadej chwila, gdy
n ie da si ju panowa nad wzbierajc energi. Wwczas nastpuje
zaamanie, ktre Jest wyn ikiem nadm iaru. S przeyci a i obsesje,
z ktrymi n ie sposb dalej y. Czy ratunkiem n ie jest wtedy wy
znanie ich? Straszne dowiadczen ie i napawajca groz obsesja
m ierci staj si n iszczce , gdy przechowywane s w wiadomoci.
Gdy mwisz o mierci, ocalasz co z siebie, ale jednoczenie co
z twojego bytu umiera, gdy aktualno zobiektywizowanych treci
ginie ze wiadomoci . Z tego samego powod u l i ryzm stanowi bo
dziec do rozpraszania subiektywnoci, pon iewa wskazuje na roz
pom ien ien ie si w czowieku ycia, ktrego nie mona okiezna
i ktre niepowstrzymanie domaga si wyraen ia. By l il}'cznym
znaczy nie mc trwa zamkn itym w samym sobie. Ta potrzeba
uzewntrznien ia jest tym Intensywniejsza, im l iryzm jest intymnie
jszy, gbszy i bardziej skupiony. 1Diaczego l i ryczny jest czowiek,
gdy cierpi lub jest zakochany? Dlatego, e te stany, jakkolwiek r
nej natury i rnie ukierunkowane, wypywaj z najgbszych i naj
intymn iejszych warstw naszego jestestwa, z istotowego centrum na
szej podmiotowoci , ktre jest czym w rodzaj u strefy projekcj i
i prom ien iowania. Liryczny stajesz si wtedy, gdy yci e w tobie pul
suje jakim elementarnym rytmem i gdy doznanie to jest tak pot
ne, i syn tetycznie m ieci w sobie cao sensu osobowoci. To, co
jest w nas jedyne i specyficzne, urzeczywistnia si w formie tak eks
presywnej , e pojedynczy osobn i k osiga rang powszechn i ka. Naj
gbsze subiektywne przeycia s zarazem dowiadcze n iami najbar
dziej uniwersalnym i , gdy dosigamy w n ich naj pierwotn iejszych
z ycia. Prawdziwa interioryzacja wiedzie do powszechnoci n ie
dostpnej tym , ktrzy pozostaj gdzie na peryferiach. Pospol ita in
terpretacja powszechnoci upatruje w tym raczej form zoonoci
rozcigej n i wsobno jakociow, bogat. Dlatego l i ryzm jest dla
n iej zjawiskiem peryferyjnym i polednim, produktem duchowej nie
zbornoci. Tymczasem naleaoby zauway, e l i ryczne zasoby su
biektywnoci wiadcz o nadzwyczajnej wewntrznej wieoci i gbi.
S l udzie, ktrzy staj si l i ryczn i tyl ko w rozstrzygajcych
momen tach ycia, n iektrzy za wyczn ie w chwili agon ii, kiedy ca-

IJy( l l rycznym

33

a Ich przeszo aktual izuje si i porywa Ich niczym potok. Wi


kszo wszake poddaje si l irycznoci w nastpstwie dowiadcze
zasad niczych, gdy wzburzen ie najgbszych warstw ich osobowoci
osiga szczytowy paroksyzm. Na przykad kiedy l udzie o nastawie
niu obiektywnym i bezosobowym , obcy samym sobie I gbokim
aspektom rzeczywistoci staj si winiami mioci - dowiadcza
j uczucia, ktre uruchamia wszystkie ich rezerwy osobowe. Fakt,
e niemal wszyscy l udzie ukadaj wiersze, gdy kochaj, dowodzi,
e rod k i mylen ia pojciowego s zbyt ubogie, aby mogy wyrazi
ich wewntrzn n ieskoczono i e l iryzm , jaki w sobie nosz, mo
e si w sposb adekwatny zobiektywizowa jedynie wykorzystujc
tworzywo pyn ne i irracjonalne. A czy nie jest podobnie z przeywa
n iem cierpienia? Nigdy , czowiecze, nie podejrzewa, co w sobie
chowasz i co skrywa w sobie wiat, ye peryferyjnie i beztrosko,
a tu nagle dowiadczenie najpowaniejsze po dowiadczen iu mier
ci Uako przeczuciu um ierania) - cierpienie - bierze ci w swoj
wadz, przenoszc ci w rejony istn ienia niesychan ie skompliko
wane, gdzie twoja subiektywno rozpada si na kawaki, jakby
ogarn ita potnym wirem. By l irycznym wskutek cierpienia zna
czy przeywa proces wewn trznego ponicia i oczyszczan ia; wwczas rany przestaj by po prostu zewntrznymi objawami bez gb
szych kompl i kacj i , owszem, zyskuj udzia w samym jdrze nasze
go jestestwa. Liryzm cierpienia to pie krwi, ciaa i nerww. Pra
_'-\'dziwe cierpienie ma rdo w chorobie. Dlatego w prawie wszy
stkich chorobach kryj si moce l iryczne. Tylko l udzie wegetujcy
w jakiej skandalicznej n iewral iwoci zachowuj stosunek bezoso
bowy do choroby, ktra skdind zawsze prowadzi do osobowego
pogbienia.
Stajemy si l iryczn i tylko w nastpstwie totalnej organicznej
zaeaci. Liryzm przypadkowy ma rdo w czynn ikach zewntrz
nych, z ktrych znikn iciem zn ika te ich wewntrzny korelat. N ie
ma auten tycznego l iryzmu bez szczypty wewntrznego szalestwa.
Charakterystyczne jest, e pocztek choroby psychicznej cechuje
si faz l iryczn, w ktrej znikaj wszel kie zwyke bariery i gran ice,
aby ustpi m iejsca n iesychanie pod nemu wewntrznemu upoje
n i u. W ten sposb tumaczy si poetycka prod uktywno z pier-

34

Emil Cioran

wszych faz choroby psych icznej . Szale6stwo mona by rozwaa ja


ko napad l iryzmu. Dlatego zadowalamy si sawieniem l i ryzm u , aby
nie wysawia szale6stwa. Stan l i ryczny to stan poza formami i sy
stemami. Nieokrelone, pyn ne wewntrzne prdy zlewaj si w je
den poryw, wszystkie elementy ycia duchowego stapiaj si jakby
w j eden idealny n urt - i wytwarzaj mocny, peny rytm. Wobec
wyrafinowania kul tury o maskujcych wszystko, skostn iaych for
mach i ramach, l iryzm jest wyrazem barbarzystwa. W tym wanie
tkwi jego warto, e jest barbarzyski , to znaczy jest tylko krwi,
szczeroci I pomien iem.

Jake daleko j est wszystko !


Wcale, ale to wcale n ie mam pojcia, po co mamy cokolwiek
robi na tym wiecie, po co musimy m ie przyjaci I aspiracje, na
dzieje I marzenia. Przecie po tysickro byoby chyba lepiej wyco
fa si do jakiego odl egego zaktka, gdzie n ie

docieraby naj

m niejszy nawet odgos wszystkiego tego, co skada si na zgiek


i komplikacje wiata! Zrezygnowal ibymy wtedy z kultury i ambicj i ,
stracilibymy wszystko, n i e zyskal ibymy za n ic. B o i c mona
zyska w tym wiecie? Istn iej ludzie, dla ktrych aden zysk n ie
ma znaczen ia. ktrzy s n ieuleczaln ie nieszczl iwi i samotni. Tak
jestemy zamkn ici jeden dla drugiego! A gdybymy byl i na tyle
otwarci, eby przyj wszystko od drugiego l ub czyta w gbi jego
duszy - czy potrafilibymy rozwietli jego los? Czowiek jest w y
ciu tak bardzo samotny, e zadaje sobie pytanie, czy samotno ago
nii nie jest symbolem l udzkiej egzystencji. Chcie y i u m iera
w spoecznoci to znak wielkiego n iedostatku . Czy w ostatnich
chwilach moliwa jest pociecha? 1\rsic razy wolabym um iera sa
motny i porzucony w m iejscu, gdzie nikt by mnie n ie widzia i gdzie
mgbym skona bez pezy, n ie urzdzajc widowiska. Wstrt budz
we mnie l udzie, ktrzy konajc panuj nad sob i przybieraj pozy,
aby zaimponowa otoczeniu. zy pa jak ogn iem tylko w samotno
ci. C i , co pragn m ie w chwil i agoni i przyjaci wok siebie, pra
gn tego ze strachu I z n iezdolnoci do stawien ia czoa chwilom
ostatni m . Chc si zapomnie w rozstrzygajcym momencie um ie
rania. Dlaczego n ie zdobd si na n ieskoczony heroizm , dlaczego
nie zarygluj drzwi, aby zn ie cae to szalestwo mierci z zupen
przytomnoci, wrd trwogi , co przekracza wszel kie granice?
Tak bardzo jestemy oddzieleni od wszystk iego! A cey wszy
stko, co istnieje, nie jest niedostpne? Najgbsz, najbardziej organicz
n mierci jest mier z samotnoci, gdy nawet samo wiato staje si
esencj mierci. W takich chwilach czowiek oddziela si od ycia, mio
ci, umiechw, przyjaci, ba, od samej m ierci. I zadaje sobie parado
ksal ne pytanie, czy istnieje co wicej poza nicoci wiata i jego wasn.

Nie mc j u y
S dowiadczenia, po ktrych czowiek n ie moe j u dalej
y. Czujemy wwczas, e cokolwiek bymy robil i, n ie ma to ju ad
nego znaczen ia. Gdy bowiem czowiek dotar do granic ycia, gdy
w zapam itaniu przey wszystko, co na owych gronych rubieach
mona znale, codzienne gesty i zwyke denia trac wszel ki urok
i czar. Jeli m imo wszystko yjemy nadal , zawdziczamy to naszej
zdolnoci do obiektywizacj i przez pisanie, uwaln iajce nas od nie
sychanego napicia. 1\vrczo j est tymczasowym wybawien iem ze
szponw mierci.
Czuj, e mog rozpa si na kawak i pod naporem wszy
stk iego, co n ios m i ycie i perspektywa mierci. Czuj, e u m ieram
z samotnoci, z m ioci, z rozpaczy, z n ienawici - ze wszystk iego,
co moe m i zaofiarowa ten wiat. To jest tak, jak gdyby kade prze
ycie wypeniao mnie niczym balon, ponad granice jego wytrzyma
oci. Przeywajc naj in tensywniej i najstraszn iej zwracamy si ku
nicoci. Rozszerzamy si wewntrznie, roniemy a do szalestwa,
a do okol ic, gdzie n ie ma j u gran icy, do obrzey wiata, gdzie
kradnie je noc, i z tej prze-peni co nas wyrywa, I w j akim bestial
skim wi rze ciska nas jakby prosto w nico. ycie rozwija si w pe
n i i pustk, w buj ny nadmiar i w depresj; czyme jestemy wobec
wewntrznego koomtu, co a do absurdu nas zera? Czuj, jak
skutkiem nadm iernego natenia trzaska we mnie, rozpka si y
cie - rwnie skutkiem zbytniej n ierwnowagi. Jest to co jak eks
plozja, ktrej czowiek nie moe opanowa, ktra raz na zawsze mo
e wyrzuci go w powietrze. Na kracach ycia masz poczucie, e
n ie jeste j u panem wasnego ycia, e subiektywno to zudzenie
i e szamoc si w tobie siy, za ktre n ie odpowiadasz, ktre ewo
l uuj bez zwizku z orod kiem osobowoci, z jakimkolwiek ustalo
nym, zindywidual izowanym rytmem. Co na obrzeach ycia n ie jest
okazj do mierci? Um ierasz z powod u wszystkiego, co istn ieje,
i wszystkiego, co nie istn ieje. W takim przypadku kade przeyc ie
jest skokiem w n ico. Kiedy wszystko, co ci zaofiarowao ycie ,

Nie mc Ju y

37

przeye a do paroksyzmu, a do najwyszego natenia, osig


ne stan, w ktrym n ie moesz ju przey niczego - bo nie masz
co przeywa. Nawet jel owych przey n ie przem ierzye wszerz
i wzdu, tam i z powrotem - n ie szkodzi, wystarczy, e w sposb
bodaj oglny doprowadzie je do granic ostatecznych. A kiedy czu
jesz, e um ierasz z osamotnienia, rozpaczy bd m ioci, tamte, po
zostae c ierpienia zajmuj miejsce w owym nad miar bolesnym or
szaku. Poczucie, e po tego rodzaj u wstrzsach n iepodobna dalej
y , wyni ka rwnie z jakiego zuycia w aspekcie czysto ducho
wym Pom ie ycia pal i si w zamkn itym piecu, skd ar n ie moe
si wydosta. Ludzie yjcy na planie zewntrznym s ocaleni od
samego pocztku; c Jednak maj do ocalenia, skoro n ie poznali
adnego niebezpieczestwa? Paroksyzm wewntrznoci i przeywa
n ia wiedzie ci w okol ice n iebezpieczestwa absol utnego, pon iewa
byt, za porednictwem napitej wiadomoci aktualizujcy w prze
yciu wasne korzenie, moe tylko zanegowa sam siebie. ycie jest
zbyt ogran iczone i rozkawakowane, aby mogo oprze si wiel kim
napiciom. Czy po wiel kich ekstazach mistycy n ie maj poczucia,
i n ie potrafi dalej y? A czeg Jeszcze mog oczek iwa od tego
wiata wszyscy, ktrzy z ponadnormaln wral iwoci odczuwaj
.

ycie, samotno, rozpacz lub m ier?

Pasja absurdu
Nie ma argumenlw na obron ycia. Czy ludzie, co osignli
kraniec, mog jeszcze odwoywa si do argumenlw, przyczyn, skul
kw, rozwa7,a moral nych itd.? Oczywicie, nie. yciem kogo takiego
kieruj ju tyl ko pobud k i pozbawione motywacj i. Gdy jest si na
szczycie rozpaczy, tylko pasja absurdu moe j eszcze rzuci snop
demon icznego wiaUa w chaos. Kiedy adne obiegowe ideay moral ne,
esletyczne, rel igijne, spoeczne, itd. nie s ju w stanie ukierunkowy
wa ycia I okrela jego celu , jake wwczas mona uchroni ycie
przed przeksztaceniem si w nico? Ol tylko poprzez zwizanie go
z absurdem, poprzez umiowanie absol u lnej n iepotrzebnoci, tzn. cze
go, co nie moe przyoblec si w kon kretny ksztat, ale co dziki swej
fikqjnoci jest w stanie slymulowa iluzj ycia.
yj , bo g ry s i n i e m i ej , a r o b a k i n i e p i e
w aj . Pasja absurdu moe zrodzi si lylko w czowieku , w klrym
wszystko ulego l i kwidacj i , ale ktrego mog jeszcze nawiedza
okropne prefiguracje przyszoci. Temu, kto u traci wszyslko, pozo
slaje w yciu lyl ko pasja absurd u . C bowiem ze sfery islnienia
moe jeszcze na nim wywrze wraenie? C moe go pocign?
N iektrzy powiadaj: powicenie si dla ludzkoc i , dla publ iczne
go dobra, kult pikna i td. Podobaj mi si tyl ko ludzie, ktrzy - na
krlki bodaj czas - dal i sobie spokj z lym wszystkim. Tylko ci yl i
w sposb absolulny. I tyl ko oni maj prawo wypowiada si o yciu.
Mona powrci do m ioci lub spokoj u ducha - ale tyl ko poprzez
heroizm, n ie poprzez niewiadomo. Isln ienie, klre nie skrywa
w sobie wielkiego szaleslwa, n ie ma adnej wartoci. Bo i czym si
rni od bytu kamienia, kody albo garci prchna? Ale powiadam
wam : musicie nosi w sobie wielk ie szalestwo, eby pragn sta
si kamien iem , kod lub garci prchna. Dopiero gdy posmako
wa wszyslkich lrujcych rozkoszy absurd u , jesle cakowicie oczy
szczony, bo dopiero wwczas wewnlrzny proces samol ikwidacj i
doprowadzie do ostatecznego wyrazu. A czy wszel ki oslaleczny
wyraz n ie jest czym absurdalnym?

Pasja absurdu

39

S l udzie, ktrym dane jest smakowa z rzeczy tyl ko truci


zn, dla ktrych wszelka niespodzianka jest n iespodziank boles
n, wszelkie za dowiadczenie staje si now okazj do mczarni.
Jel iby kto powiedzia, e takie cierpienie ma przyczyny subie
ktywne, zwizane ze specyficzn konstytucj, zapytabym go: czy
istn ieje obiektywne kryterium oceny cierpienia? Kto potrafi stw ier
dzi dokad nie, e mj ssiad cierpi bardziej ode mnie albo e Jezus
cierpia mocniej ni wszyscy inni ludzie? Nie ma obiektywnej m iary,
gdy cierpienie m ierzy si n ie podug zewntrznego pod ranienia
bd lokal nej dolegliwoci organizmu, lecz podg sposobu jego od
czuwania i odbijania s w wiadomoci. Z tego punktu widzenia
hierarchizacja jest niemol iwa. Kady czowiek pozostaje sam na
sam ze swoim cierpieniem, ktre uwaa za absolutne I nieogran i
czone. Gdy zatem pomyl imy o caym dotychczasowym cierpie n i u
wiata, o najstraszl iwszych agoniach i najwyszukaszych mkach,
o najokrutniejszych sposobach zadawan ia mierci, o najbolen iej
szym opuszczeniu , o wszystkich zadum ionych, spalonych ywcem ,
zagodzonych - czy skutkiem tego bodaj o odrobin zmn iejszy si
nasze cierpien ie?: Ni kogo w chwili ago n i i n ie moe pocieszy myl ,
e wszyscy s m iertel n i , tak jak n ikt cierpicy n ie znajdzie pocie
chy w przeszym bd obecnym cierpieniu innych ludzi. Albowiem
w tym z gruntu uomnym i niekompletnym wiecie czowiek nap
dzany jest deniem do istnienia Integral nego i pragnie ze swojego
ycia uczyni absol u t. Kade subiektywne istnienie jest absolutem
samo dla siebie. Dlatego kady czowiek yje tak, jak gdyby by cen
trum wszechwiata albo centrum historii; Jake by wic cierpien ie
n ie m iao by absolutem? N ie mog zrozum ie cierpienia drugiego
czowieka, aby poprzez n ie zmn iejszy wasne. Porwnania w tym
wzgldzie n ie maj adnego sensu , jako e cierpienie to stan wewn
trznej samotnoci , w ktrym nie moe pomc nic z zewntrz. Wiel
k korzyci jest mc cierpie w samotnoci . Co by byo, gdyby
twarz czowieka moga dokadn ie wyrazi cae wewntrzne cierpie
n ie, gdyby zobiektywizowaa si w akcie ekspresj i caa wewntrzna
mka? Czy mogl ibymy jeszcze rozmawia m idzy sob? Czy nie

40

Emil C ioran

m usiel ibymy wwczas mwi zakrywajc rkoma twarz? yc i e by


oby praktycznie n iemoliwe, gdyby owa nieskoczono odczu, ja
k w sobie nosi my, uzewntrzniaa si w l iniach twarzy.
Nikt n ie m iaby ju odwagi przej rze si w l ustrze, bo
w groteskowym l tragicznym zarazem wizeru nku twarzy stapiayby
si w Jedno plamy i wstgi krwi, rany, co n igdy si n ie zabl ini
I strugi ez, co nigdy n ie bd powstrzymane. Kosztowabym roz
kosz pen grozy widzc, Jak wybucha m i, codzienn I powierz
chown harmoni wulkan krwi, tryskajcy czerwono jak ogie i pa
lcy j ak beznadzieja; spogldajc na wszystkie rany naszej istoty,
jak n ieodwoalnie si otwieraj. aby znowu bluzn krwawo. Dopie
ro I tyl ko wwczas zrozumielibymy i docen lll zalety samotnoci ,
dziki ktrej nasze cierpienie staje si ta k n ieme i n iedostpne i n
nym. Gdy nastpuje w nas ta erupcja krwi i wybucha wulkanem ca
e nasze jestestwo, czy jad, wyssany z rzeczy, nie wystarczyby do
zatrucia caego tego wiata? Tyle jest przecie jad u , tyle jest trucizny
w cierpien iu!

Samotno prawdziwa to tyl ko taka, w ktrej czujesz si ab


so utn ie izolowany midzy niebem a ziemi. Nic n ie powinno od
wraca uwagi od tych sytuacj i absolu tnego od izolowan ia; owszem,
straszl iwie jasna Intu icja powinna objawia cay dramat skoczo
noci czowieka w obliczu n ieskoczonoci i n icoci tego wiata.
Samotne przechadzki - nadzwyczaj poyteczne, a zarazem n iebez
pieczne dla ycia wewntrznego - trzeba odbywa tak, aby naszej
uwagi n ie rozpraszao nic, co by mogo zakci wizj osamotn ienia
czowieka w wiecie. Aeby zintensyfikowa proces interioryzacj i
i zwracania si w gb, ku wasnej istocie, powinn imy samotne
przechadzki odbywa jedynie wieczorami; wtenczas s one najpo
yteczniej sze, pon iewa naszej uwagi nie kradn ju zwyke uroki
otoczenia, obj awienia za rzeczy wiata podnosz si z najgbszej
strefy d ucha, stamtd, gdzie oderwa si on od ycia, z gbi rany
ycia. Ile trzeba samotnoci , aby zdoby ducha! Ile m ierci w yc i u .
i l e wewntrznego pomienia! Samotno tak wiele z ycia odrzuca,

Pasja absurd u

41

e rozkw i l ducha , bdcy wyn i k iem rozchwiania centrw ycio


wych , staje si n iemal n ie do zn iesienia. Czy n ie znamienny jest
fakt, e przeciw duchowi buntuj si ci, co maj go w nadmiarze, co
wiedz, jak gbokie schorzenie m usiao dotkn ycia, aby mg si
narodzi duch? Pochwa ducha gosz ludzie zdrowi i tuc i , nie
majcy nawet clenia pojcia, co to duch, ci, ktrzy n igdy nie dozna
wal i mk ycia ani bolesnych antynomii lecych u podstaw istn ie
nia. Ludzie natom iast, ktrzy rzeczywicie go czuj, albo tyl ko tole
ruj go dumnie, albo przedstawiaj jako utrapienie. Tak wic nikt
w gbi duszy n ie jest zachwycony tym zgubnym dla ycia nabyt
kiem, jakim jest duch. Bo i jake zachwyca si yciem wyzutym
z uroku, naiwnoci i spon tan icznoci? Obecno ducha zawsze jest
znakiem jak iego niedostatku ycia, wielkiej samotnoci i przewle
kego cierpienia. Kto mwi o zbawien iu poprzez ducha? Wcale, ab
sol utnie nie jest prawd, jakoby trwanie w Immanencj i , w obrbie
granic ycia, musiao by naznaczone blem, z ktrego czowiek wy
dobywa si poprzez d ucha. Przeciwnie, o wiele prawdziwsze jest
twierdzen ie, e przez ducha czowiek zyska n ierwnowag. trwog
- ale i wielko. Jake n iby maj pozna niebezpieczestwa ducha
cl, ktrzy nawet nie posmakowali n iebezpieczestw ycia? Wysa
wianie d u cha to znak wielkiej n iewiadomoci , podobnie jak zna
kiem wielkiej nierwnowagi jest sawienie ycia. Albowiem dla nor
malnego czowieka ycie jest oczywistoci; tyl ko chory piewa na
Jego cze i sawi je, aby n ie zaama si zupen ie. A c ten, kto nie
moe j u chwali ani ycia, ani ducha?

Ja i wiat
To, e ja istniej, dowodzi, e wiat nie ma sensu. Jake bo
wiem mona odnale sens w wewntrznym zamcie czowieka,
Istoty nieskoczenie dramatycznej i n ieszczl iwej , dla ktrej wszy
stko koniec kocw sprowadza si do nicoci i dla ktrej prawem
tego wiata jest cierpienie? Skoro wiat zezwoli na zaistnienie ko
go takiego jak ja, dowodzi to moe tylko tego , e plamy na tak
zwanym socu ycia s tak wielkie, i z czasem zupenie stumi
Jego wiato. Bestlalsko ycia stamsia mnie, zdeptaa, podcia
m i skrzyda j u bujajce w locie, ograbia mnie z wszelkich radoc i ,
d o jakich miaem prawo. Cay mj ponad m iar wielki zapa, caa
szalecza i paradoksalna pasja, aby sta si czowiekiem przeni k l i
wym , cay demoniczny czar, jakiego uyem, aby przystroi si kie

dy w aureol, caa energia, jak strwoniem z myl o totalnym od


rodzeniu tudzie wewntrznym rozwicie - wszystko to okazao si
sabsze ni bestialsko i irracjonalno tego wiata, ktry przela
we m n ie bez reszty swoje zapasy negatywnoci i trucizny. ycie nie
wytrzymuje wysokich temperatur. Sku tkiem tego doszedem do
wniosku, e l udzie o najwikszym wewntrznym wzburzeniu i dyna
mizm ie, doprowadzonym do szczytu, tacy, co nie godz si na zwy
czaj n temperatur, skazani s na upadek. Ta ruina czowieka by
tujcego w regionach n iezwyczaj nych stanowi j aki aspekt demoni
cznoci ycia, ale i jego niewystarczalnoci; wyjania on, dlaczego
ycie jest przywilejem i udzi przecitnych. Tylko 1 udzie przecitni y
j w normalnej temperaturze, inni spalaj si w temperaturze, kt
rej ycie nie wytrzymuje, przy ktrej mog oddycha jedynie stoj c
jedn nog poza obrbem ycia. Nie mog nic wnie do tego wiata,
gdy dysponuj jedn jedyn metod - metod agonii. Narzekacie,
e ludzie s l i, mciwi , niewdziczni, obudni? - Wic proponuj
wam metod agonii, dziki ktrej na jaki czas u n ikn iecie wszy
stkich tych przywar. Zastosujcie j wobec kadego pokolenia, a efe
kty od razu stan si widoczne. W ten sposb moe i ja oka si
poyteczny dla ludzkoci!

Ja I wiat

43

Batem, ogniem l u b zastrzykami doprowadzajcie kadego


czowieka do agonii, do przeywan ia chwil ostatecznych, tak by
w straszl iwej mce dowiadczy oczyszczenia pyncego z ogldu
mierci. Potem pucie go wolno, niech ucieka od tej grozy, a pad
n ie z wyczerpania. Gwarantuj, e efekt bdzie n ieporwnanie bar
dziej wartociowy anieli otrzymany przy uyciu metod normal
nych. Gdybym mg, cay wiat doprowadzibym do agoni i , aby do
kona oczyszczenia ycia u samych jego korzeni ; podoybym pod
nie palcy, podstpny pomie - nie po to, by je zniszczy, al e by
przyda mu nowego wigoru i aru. Ogie, jaki podoybym pod ten
wiat, nie sprowadziby na ruiny, lecz tyl ko zasadnicz, kosmiczn
przemian. W ten sposb ycie przywykoby do wysokiej temperatu
ry i nie byoby ju rodowiskiem dla miernoty. W takiej wizj i moe
nawet mier przestaaby by Immanentna yciu.
(Napisaem to dzi, 8 kwietnia 1 93 3 , kiedy kocz 22 lata.
Czuj si dziwnie na myl, e w takim wieku jestem ju specjal ist
od problematyki m ierci.)

Doznanie nagej saboci i agonii


Czy dowiadczyl icie okropnego odczucia rozpywania si,
kiedy to czowiek ja kby si roztapia, aby zmieni si w co na
ksztat rzecznego nu rtu : gdy czuje, e przestaje istnie jego osobo
wo, ogarnita powszechn organiczn destru kcj ? To tak, jakby
wszystko, co ma on w sobie staego i substancj al nego, znikao ze
czc si z wsysaj c wszystko pynnoc i, z ktrej ledwo ledwo
cao u nosi gow. Mwi o doznaniu wyranym i bolesnym , nie
o czym mtnym i nieokrelonym. Taki czowiek czuje wwczas, e
pozostaa mu tyl ko gowa - gowa bez podoa ni podstawy, pozba
wiona tuowia, izolowana jak podczas halucynacj i. Nie ma w tym
nic z owego rozkosznego, nieuchwytnego omdlenia, jakiego do
wiadczamy podczas kontemplacj i na brzegu morza, lub z melan
chol ij nego rozmarzenia; jest to napad saboci , ktra zera nas i ni
szczy. Wwczas na nic Ju wys iki, nadzieje I zudzenia. K iedy tkwisz
tak otpiay wskutek wasnej katastrofy, niezdolny do dziaania
i mylenia, ogarnity zimnym , gniotcym mrokiem , oddzielony od
wiata jak w nocnych hal ucynacjach l ub osamotniony j ak w chwi
lach al u - znaczy to, e dotare do negatywnego kraca ycia ,
tam, gdzie panuje tempera tu ra absol utna, gdzie cina si w ld
ostatnia ycia il uzj a. I wanie w tym doznan iu gwatownej saboci
objawi si prawdziwy sens agonii, ktra nie jest walk z jakiego
kaprysu lub arbitralnej namitnoci, lecz szamotaniem si ycia
w szponach mierci, przy czym szanse dla ycia s niewiel k ie. Myl
o agonii jest n ieoddzielna od myl i o saboci i m ierci. Agonia j ako
wal ka . . . Wal ka z k im i o co? Zupenie faszywa jest interpretacja
agoni i jako zrywu upojonego wasn niepotrzebnoci albo jako
szamotaniny bdcej celem dla siebie. W istocie agonia oznacza roz
darcie m idzy yciem a m ierci. Poniewa mier jest immanentna
yciu, n iemal cae ycie to agonia. Tyle tyl ko, e ja agonalnymi nazy
wam jedynie dramatyczne momenty owej wal ki m idzy yciem
i mierci, gdy obecno mierci przeywana jest wiadomie i w b
lu. Prawdziwa agonia to taka, w ktrej do n icoci przechodzisz

Doznanie nagiej saboci I agonii

45

przez m ier, gdy doznanie nagej saboci nieodwoalnie ci n isz


czy I gr bierze m ier. W kadej prawdziwej agonii kryje si
triumf m ierci, nawet jeli po tych chwilach nagej saboc i yjesz
nad al .
Gdzie w caym tym zamcie miejsce na wal k pod wpywem
kaprysu? Czy wszel ka agonia nie jest czym definitywnym? Czy
nie upodabnia si ona do choroby, od ktrej nie moemy si uwol
ni i ktra nka nas powracajcymi napadami? Momenty agonalne
wiadcz o wkraczaniu mierci w ycie, o zachodzcym w wiado
moci dramacie wywoanym zaamaniem rwnowagi midzy yciem
i m ierci. Mol iwe s one tylko podczas owych gwatownych omd
le, gdy ycie spada do swojego absolutnego minusa. Czstotl iwo
momentw agonalnych jest wskanikiem dezintegracj i i zaamania.
mier jest czym odraajcym, jedyn obsesj, ktra nie moe sta
si rozkoszna. Nawet wtedy, gdy chcesz umrze, czujesz jaki ukryty
al z powodu tego pragnienia. C h c u m r z e , a l e p r z y k r o m i ,
e c h c . Doznaj tego uczucia wszyscy, co oddaj si na ask ni
coci. U c z u c i e m n aj b a r d z i ej p e r w e r s yj n y m j e s t u c z u c i e
m i e r c i. I pomyle, e s l udzie, ktrzy nie mog spa na skutek
perwersyj nej obsesj i m ierci! Jakebym chcia nic ju wicej nie
wiedzie o sobie i o tym wiecie!

Groteska i rozpacz
Spord

rozmaitych

form

groteskowoci najdziwniejsza

i najbardziej skomplikowana wydaje mi si ta, ktra ma korzen ie


w rozpaczy. Celem pozostaych jest paroksyzm o charakterze pery
feryjnym. Bo przecie (to jest istotne) groteski nie sposb poj bez
paroksyzmu. A ktry paroksyzm jest gbszy i bardziej organiczny
anieli ten zakorzeniony w rozpaczy? Groteskowo pojawia si tyl
ko w paroksyzmach stanw negatywnych, gdy yciem, tkwicym na
swoim biegunie ujemnym, targaj wielkie wstrzsy; to upojenie si
negatywnoci.

A czy nie kryje si jaki obkaczy pd ku negatywnoci


w zwierzcym, niemiym i paradoksalnym grymasie, kiedy linie i rysy
twarzy wykrzywiaj si w dziwnej ekspresji, gdy spojrzenie goni tu
i tam za ulotnymi i odlegymi wiatami i cieniami, myl za ciga
wszystkie te pokrtne biegi? Prawdziwa, intensywna i nieuleczalna
rozpacz uzewntrzni si moe tylko w wyrazie groteskowym, ponie
wa groteskowo to absolutne zaprzeczenie spokoju ducha - stanu
czystoci, przezroczystoci i jasnoci, tak bardzo odlegego od rozpa
czy, z ktrej najsampierw wynurzaj si jedynie bezad i nico.
Czy dana wam bya cho raz zwierzca, upajajca satysfa
kcja na widok wasnej twarzy w lustrze po mnstwie nieprzespa
nych nocy? Czy poznae mk bezsennoci, gdy noc za noc liczysz
jedn po drugiej upywajce chwile, gdy jeste na tym wiecie sa
miuteki, gdy twj dramat staje si najwaniejszy w caych dzie
jach, same za te dzieje nie maj ju adnego znaczenia, ba, nawet
ju nie istniej? I gdy wzbieraj w tobie okropne fale aru, a twoje
istnienie wydaje ci si czym jedynym i osobnym w wiecie, ktry
powsta tylko po to, by doprowadzi do kresu twoj agoni? Czy
poczu te niezliczone chwile, nieskoczone jak samo cierpienie, tak,
by spogldajc na siebie mg zobaczy groteskowo? Wszystko
w tym wizerunku jest poskrcane, powykrzywiane, wszystko odbija
napicie chwil ostatecznych, z ktrymi czy si blado o wiei kim,
demonicznym uroku, bl ado tego, kto przeby najokropniejsze ot-

Groteska l rozracz

47

chlanie ciemnoci. Czy ta groteskowo nie pojawia si jako wyraz


rozpaczy podobnej do przepaci? Czy nie ma w niej czego z ot
channego wiru wielkich gbi, z owego czaru nieskoczonoci, co
otwiera si wprost przed nami, aby nas wchon, I ktremu podda
jemy si n iby fatalnoci? Jak by to byo dobrze - mc umrze rzu
cajc si w nieskoczon pustk! Zoono groteskowoci powsta
jcej z rozpaczy polega na tym , e moe ona wskazywa na wewn
trzn nieskoczono i na paroksyzm o najwyszym nateniu.
czy taki paroksyzm moe si uzewntrznia w l iniach agodnie fa
lujcych i w czystych konturach? Groteskowo w sposb zasadni
czy neguje wszystko, co klasyczne, podobnie jak neguje wszelk
ide stylu , harmon ii lub doskonaoci.
To, e czsto skrywa ona gbokie tragedie, nie wyraane
wprost, jest oczywiste dla kadego, kto rozumie rozmaite formy we
wntrznych dramatw. Ten, kto raz bodaj uj rza swoj posta we
wcieleniu groteskowym , nigdy tego nie zapomni, zawsze bowiem t;>
dzie si ba samego siebie. Po rozpaczy przychod zi nad zwyczaj m
czcy niepokj. A jaka inna jest rola groteskowoci, jel i nie aktu
alizowanie i intensyfikowanie strachu oraz niepokoj u?

Przeczucie obdu
Ludzie nigdy n ie zrozumiej, dlaczego niektrzy spord
nich musz popa w szalestwo, dlaczego - niby nieuchronna fa
tal no - czeka ich wkroczenie w chaos, gdzie jasno widzimy tyl ko
przez mgnienie, uamek sekundy. Stronice naj bardziej natchnione,
z ktrych emanuje liryzm absolutny, w ktrych czowieka przemo
nie ogarnia zupene, nieprzytomne i elementarne upojenie bytem mona napisa jedynie w tak wiel kim napiciu nerww, e powrt
do rwnowagi okazuje si zudny. N ie mona ju y normalnie po
takim napiciu. U kryta bytowa spryna czowieka nie pod trzym uje
j u naturalnej ewol ucj i , wewntrzne za bariery trac moc i twar
do. Przeczucie obdu pojawia si tylko po wiel kich, zasadniczych
dowiadczeniach. To tak, jakby wznis si na zbyt du wysoko,
gdzie doznajesz zawrotu gowy, zaczynasz si chwia, tracisz pew
no i normalne poczucie tego, co beporedn ie i konkretne. Wiel ki
ciar zdaje si ugniata mzg, jakby m ia go zredukowa do roz
m iarw iluzj i , cho Jedynie takie doznania od krywaj nam przera
ajc organiczn rzeczywisto, bdc rdem naszych przey.
Z tego cinienia, j akby chciao grzmotn tob o ziemi albo wyrzu
ci ci w powietrze, wyania si trwoga, ktrej elementy trudno
w takiej sytuacj i wyodrbni. Nie jest to trwoga m ierci, uporczywa

I obsesyj na, owadajca czowiekiem i trzymajca go w swej mocy


a do uduszenia, wkradajca si we wszystkie rytmy naszej istoty,
aby u nicestwi w nas procesy yciowe, lecz trwoga, ktra pojawia
si tyl ko z rzadka, w przebyskach, za to intensywnie, j ak nagy za
mt, przekrelajcy wszake raz na zawsze mol iwo przej anie
nia. Nie sposb dokadnie opisa i okreli to dziwne przeczucie
obd u. Naprawd okropne jest w nim to, e obd przeczuwamy
j ako cakowit utrat ycia, e jeszcze yjc tracimy w nim wszystko
i n ieodwoal n ie. Nadal oddycham i jem , ale utraciem wszystko, co
dodaem by do funkcj i biologicznych. Taki stan to tylko przybl io
na mier. W obdzie czowiek traci to, co ma specyficznego, co j ak sdzi - nadaje mu indywidualno w wiecie; traci swoj was-

Przeczucie obh:;du

49

n. szczegln perspektyw i okrelone ukierunkowanie wiado


moci . Przez m ier tracimy wszystko, ale ta utrata nastpuje skut
kiem wrzucenia w nico. Dlatego strach przed m ierci jest upor
czywy i elementarny, lecz nie ta k dziwny, Jak strach przed obdem ;
tutaj to nasze p-istnienie stanowi element n iepokoj u o wiel e bar
dziej zoony ni organiczny lk przed cakowitym n ieistnieniem
w nicoci, w ktr wiedzie nas mier. A moe obd jest ucieczk
przed ndzami ycia? Takie pytanie mol iwe jest tylko teoretycznie,
w praktyce bowiem czowiekowi nkanemu konkretnymi niepoko
jami problem ten j awi si w cakiem innym wietle - albo raczej
w Innym clen iu. Przeczucie obd u komplikuje si skutkiem stra
chu przed chwilami j asnoci, otrzewienia, odnalezienia si, gdy in
tuicyj ne uchwycenie katastrofy mogoby zada nam tak mk, e
wtrcioby nas w jeszcze wiksze szalestwo. Nie ma zbawienia
przez obd , gdy nie ma czowieka, ktry, majc przeczucie obd u ,
n i e lkaby s i mol iwych w tym stanie momentw jasnoci umysu.
Pragn by

c h aos u ,

ale

boisz

si

p r z e b y s k w j e go

w i a t a.
Fbrma obdu zaley od czynn ikw organicznych I tempera
mentalnych. S koro wikszo szalecw rekrutuje si spord ty
pw depresyjnych, stany depresyj ne nieuchronnie m usz si trafia
u obkanych czciej ni nastroje m iej I oywionej radoci , pulsu
jce weselem. Czarna melancholia jest tak czsta u szalecw, e
niemal wszyscy maj cigoty do samobjstwa, na ktre komu, kto
sam jeszcze nie zwariowa, zdoby si nader trudno.
TYi ko w jednym przypad ku chciabym popa w obd: m ia
nowicie gdybym wiedzia, e bd wariatem wesoym , wawym i za
chowujcym stale dobry nastrj , takim, ktry nie zmaga si z ad
nymi problemami i nie ma adnych obsesj i , za to m ieje si bez sen
su od rana do wieczora. Cho nieskoczenie pragn ekstaz penych
wiata, Ich rwnie bym si wyrzek, gdy po n ich zawsze przycho
dz depresje. Chciabym wic kpa si w ciepym blasku , ktry wy
pywaby ze mnie i przemienia cay wiat; to morze blasku nie po
winno przywod zi na myl natenia waciwego ekstazi e , lecz ra
czej ema nowa spol-;j wietlistej wiecznoci. Niechby nie przypomi
nao ekstatycznego skupienia, niech raczej kojarzy si z lekkoci

50

Emll Cioran

gracj i i ciepem umiechu. N iechby w tym wietlanym nie popyn


cay wiat, niechby rozfalowa si w tym zachwyceniu przezroczy
stoci i n iematerialnoci. Tak, by n ie istn iaa ju przeszkoda an i
materia, forma ani granice. W takiej scenerii mona by umrze - ze
wiata.

O mierci
s problemy, ktre, gdy si nimi zaj m iesz, izoluj ci od y
cia, owszem. nawet unicestwiaj. Gdy si w n ie zagbiasz, znaczy
to, e n ie masz ju nic do stracenia ani do zyskania. Ogl dane z ta
kiej perspektywy przygody duchowe, n ieokrel one porywy ku naj
rozmaitszym formom ycia l ub absurdal ny, niepohamowany wzlot
w stron treci niedostpnych, a take niezadowolen ie z ogranicze
nia empirycznych planw - staj si zwyczaj nym i przej awami wy
bujaej wral iwoci , ktrej brak owej wielkiej powagi cechujcej
tych , co zagbil i si w problemy n iebezpieczne. Ten, kto posiad
ow n ieskoczon powag , jest stracony. Nie chodzi tu o duchowy
spokj ani te o pozbawion gbi powag l udzi potoczn ie zwanych
powanymi, ale o napicie tak szalone, e w kadej chwil i ycia
czowiek wznosi si na paszczyzn wiecznoci. Bytowa nie w histo
rii traci wwczas wszelkie znaczenie, bo kad chwil przeywa si
w tak przesadnie wielkim napiciu, e czas wydaje si przyblaky
i n ieistotny w obl iczu wiecznoci. Jest oczywiste, e wobec proble
mw czysto formal nych , jakkolwiek by byy trudne, n ie mona wy
maga n ieskoczonej powagi , gdy problemy owe s wytworami I l
tyl ko n iepewnej i wahajcej si intel igencj i , n ie wypywaj z cao
ciowej , organicznej struktury naszej istoty. Na tak powag moe
si zdoby j edynie myl iciel organiczny, egzystencj al ny, tyl ko bo
wiem dla n iego prawdy s czym ywym jako zrodzone w wewntrz
nej mce i organicznej chorobie, n ie za wytworzone w toku niepo
trzebnej , arbitral nej spekulacj i. Naprzeciwko czowieka abstrakcyj
nego , ktry myl i dla przyjemnoci mylenia, staje czowiek organi
czny, mylcy pod naciskiem yciowej n ierwnowagi , znajdujcy si
poza dziedzinami nauki i sztuki. Podoba mi si myl enie zachowu
jce j eszcze wo krwi i ciaa; od pustej abstrakcji tysic razy wol
refleksj wybyskujc z pciowego roznamitnienia lub z nerwowej
depresj i. Czy l udzie j eszcze nie zrozu miel i , e m in czas zaj mowa
nia i intel igentnie sprawami powierzchownym i , e n ieporwnanie
waniejszy od sylogizmu jest problem cierpienia, e krzyk rozpaczy

52

Emil Cioran

objawia nam n ieskoczenie wicej aniel i najsubtel niejsza dystyn


kcja i e za ma zawsze korzenie gbsze n i umiech? Dlaczego n ie
chcemy zaakceptowa wycznej wartoci p r a w d y w y c h , prawd ,
ktre wyan iaj si z nas i ujawniaj konstytutywne dla nas realia
i wartoci? Dlaczego nie rozumiemy, e mona myle w s p o s b
y w y o mierci - o tym naJgron iejszym z istn iej cych problemw,
i e chocia stawiajc go un icestwiasz si sam , sam usuwasz si po
za obrb ycia, to przecie poprzez intymne i bolesne w n im uczest
n ictwo zyskujesz jaki wgld w yw prawd?
Czy mona mwi o m ierci, nie poznawszy agonii? m ier
mona poj tyl ko wwczas, gdy ycie odczuwamy j ako dugotrwa
agoni, w ktrej mier splata si z yciem. mier nie jest czym
zewntrznym, ontologiczn ie rnym od ycia, ile e m i e r j ako
rzeczywisto wzgl dem ycia autonomiczna nie istnieje. Wej
w m ier nie znaczy ijak to gosi potoczne mniemanie, a w szczegl
noci chrystianizm) wyda ostatnie tchn ienie i wkroczy w krain
o Innej n i ycie strukturze i rzeczywistoci, lecz w yciowej progre
sj i odkrywa drog ku mierci i w pulsowaniu ycia odnajdywa jej
otchann immanencj. W chrystianizmie i w metafizykach uznaj
cych n iemiertel no mier j est t r i u m fe m, wejciem w inne re
giony, metafizyczn ie rne od ycia. Przez mier, ktra staj e si
osobnym regionem bytu, czowie k si wyzwala, agonia za, zamiast
otwiera perspektywy ku yciu, w ktrym si urzeczywistnia, obja
wia strefy cakowicie wobec n iego transcendentne. W odrnieniu
od tych wizj i, mnie prawd ziwy sens agonii jawi si jako obj awien ie
immanencj i mierci w yciu. Dlaczego tak niewiel u l udzi ma poczu
cie immanencj i mierci w yciu , dowiadczenie agonii za j est tak
rzadkie? A moe nasze zaoenie j est w caoci faszywe i zarys me
tafizyki mierci nabiera prawdopodobiestwa dopiero, gdy przyj
miemy koncepcj J ej transcendencj i?
Zdrowi, normalni, przecitni l udzie nie maj dowiadczenia
agonii an i poczucia m ierci. Bytuj tak , jak gdyby ycie miao cha
rakter czego ostatecznego. W struk tur powierzchownej rwnowa
gi I udzi normalnych wpisane jest odczuwanie ycia j a ko czego ab
sol utnie autonomicznego wobec mierci i obiektywizowanie j ej
w rzeczywistoci transcendentnej wzgl dem ycia. Dlatego mier

O mierci

53

Jest dla nich g;ociem z zewn tr , ie za wewn!itrzn . gbok at l


noci bytu. Zy bez poczucia sm1erci znaczy trwac_ w sodk iej n ie
wiadomoci czowieka pospolitego, ktry zachowuje si tak , jak
gdyby mier nie bya odwieczn, n iepokojc obecnoci. To jedna
z najwikszych il uzj i normalnego czowieka - wiara w definitywny
chara kter ycia i niedomylan ie si nawet tego, e ycie jest wi
niem mierci. Objawienia metafizyczne zaczyna on miewa dopiero
wwczas, gdy ul ega zakcen iu jego powierzchowna rwnowaga
i gdy miejsce spon tanicznej naiwnoci zaj muj e u n iego bolesne i na
pite wzburzenie yciowego pierwiastka.
Transcendencja mierci u kazuj e si oczom tych , k trzy
w niepewnociach ycia nie dostrzegaj organ icznego podoa ani
wewntrznej agonii, l ecz przyczyn zewntrzn. doprowadzajc a
do paroksyzmu odczucie, e mier pochania nas szybko i raptow
nie. U takich l udzi odczucie mierci jest czym tak rzadkim, e
mona by powiedzie, i nie ma go wcale. Nawet jel i niekiedy osi
ga wiel k intensywno, przejawia si tak sporadycznie, e wykl u
cza mol iwo przejcia w bolesn obsesj. Fakt, e odczucie mier
ci pojawia si tylko gdy witalna rwnowaga ulega zaburzeniu albo
gdy zostaj e zahamowana irracjonal na spontan iczno ycia, kiedy
doznaje ono potnego, gbokiego wstrzsu, jego za rytm nap
dzany jest przez caociowe napicie, nie za przez powierzchown
i przelotn ekspansj. dowodzi w sposb wewntrznie nieodparty
immanencj i m ierci w yciu. Spoj rzenie w gb tych spraw uwiada
mia nam, jak iluzoryczna jest wiara w czysto pierwiastka witalne
go i jak uzasadn ione jest przewiadczen ie o metaflzycznyn1 pod ou
demonizmu ycia.
Skoro m ier jest immanentna yciu, to dlaczego wiado
mo mierci uniemoliwia ycie? U czowieka normal nego egzy
stencja n ie ul ega zakcen i u , pon iewa proces wchodzenia w m ier
nastpuj e cakiem po prostu poprzez spadek yciowej intensywno
ci. Dla niego istn ieje tyl ko agonia kocowa , nie ta dugotrwaa,
zwizana z samymi przesan kami ycia. W gbszej perspek tywie
kady krok w ycie j est krokiem w mier, wspomn ienie za to tyl
k o znak n icoci. Czowiek normal ny, pozbawiony metafizycznego
zmysu, n ie ma wiadomoci stopn iowego wchodzenia w mier,

54

Eml Cioran

cho ani on, ani adna inna Istota n ie moe umkn n ieubaganemu
przeznaczeniu. U l udzi, ktrych wiadomo uzyskaa autonomi
ycia, objawienie mierci nabiera takiej potgi, e n iszczy wszel k
naiwno, wszelki poryw radoci i wszel k naturaln rozkosz. Jest
co perwersyj nego i n ieskoczenie dekadenckiego w wiadomoc i
mierci. Caa naiwna poezja ycia, wszel k ie jego czary i uroki zdaj
si wyzute z jakiej kolwiek treci, podobnie jak puste wydaj si
wszel kie nnal istyczne projekcje i teleologiczne zudzen ia czowieka.
Mie wiadomo dugotrwaej agonii to znaczy wyodrbnia
indywidualne dowiadczenie z jego naiwnej otoczki i natural nego
rodowiska, aby obnay ich n ico i n ieistotno, to znaczy atako
wa same irracjonalne korze n ie yc ia. Gdy widzimy, jak po tym
wiecie harcuje mier, jak n iszczy drzewo, wkrada si w senne ma
rzenie, przyprawia o uwid kwiat albo cywil izacj, jak n iczym od
wieczne n iszczce tchn ienie nadgryza czowieka bd kul tur - j e
stemy ju poza moliwoci ez i alw, poza wszel kimi kategoria
mi bd formami. Ten, kto nie zazna uczucia owej strasznej ago n i i ,
gdy mier wzbiera w nas i zalewa nas jakby fal krwi , niby jaka
wewntrzna sia, nad ktr n ie sposb zapanowa i ktra owada
nami a do uduszenia, albo gdy dawi nas jak w wywoujc okro
pne halucynacj e - ten n ie zna demon icznoci ycia i arl iwych po
ryww duszy, z ktrych wyaniaj si wielkie przeistoczen ia. Takie
ponure upoj en ie jest konieczne, by czowiek mg zrozumie, dla
czego pragnby jak najszybszego koca tego wiata. Nie promienne
upojenie ekstaz, w ktrej poyskl iwe , zachwycajce rajskie wizje
podbijaj ci zupenie, i kiedy wzlatujesz do sfery czystoci, gd zie
pierwiastek witalny sublimuj e si w n iematerial no, l ecz obka
cza, niebezpieczna i niszczca tortura zadawana tem u pierwiastko
wi cechuj e owo czarne upojenie, w ktrym pojawia si m ier i wb i
j a w ciebie swe wowe oczy, urzekajce jak w straszliwym koszma
rze. Jednake tego rodzaj u doznania i obrazy wiadcz, e czowiek
j est tak mocno zwizany z esencj rzeczywistoci, i ycie i m ier
zrzuciy przed nim mask il uzj i , aby urzeczywistni si w nim w for
mie najbardziej substancjalnej i dramatycznej . W upojonej agon i i
splataj si, n iby w straszl iwym wirze, ycie z e mierci, bestialski
za satanizm przywaszcza sobie zy rozkoszy. ycie jako duga ago-

O mlercf

55

nia i droga ku mierci to n ic innego jak inne ujcie demonicznej


dialektyki ycia, zgod n ie z ktr rodzi ono formy, aby je n iszczy
w procesie irracjonal nego , immanen tnego tworzenia. Rozmaito
i mnogo form yciowych n ie sumuje si w jaki transwitalny nurt
lub transcendentn intencjonal no, l ecz urzeczywistnia si w ob
kaczym rytmie, w ktrym nie sposb dostrzec n iczego poza demo
n izmem stawania si i n iszczen ia.. Irracjonal no ycia przejawia
si w owej wybujaej ekspansj i form i treci, w owym frenetycznym
pdzie do zastpowania zuytych aspektw nowymi, przy czym za
stpowanie to n ie musi oznacza znaczcego wzrostu bd jako
ciowego postpu. Poczuby si wzgld n ie szczl iwy czowiek , kt
ry by bezwolnie podda si temu ywioowi i z dala od wszel kich
mczcych problemw usiowa chon wszel kie nastrczane przez
chwil mol iwoci, zapomniawszy o tym, e kada chwila uj awnia
nieprzezwycialn relatywno. Dowiadczenie naiwnoci j est je
dyn drog ocalenia. Ale dla tych, co czuj i poj m uj ycie jako du
gotrwa agoni. problem ocalenia jest tylko problemem takim jak
inne. Na tej drodze n ie bdzie zbawienia.
W szczegl noci objawie nie si immanencj i mierci w yciu
nastpuj e w chorobie l stanach depresY.J nych. Istn iej, rzecz jasna,
inne drogi, s one j ednak cakowicie przypadkowe i indywidualne
i nie posiadaj tej mocy naocznoci co choroba i stan depresyjny.
Jeli choroby maj w tym wiecie misj filozoficzn, to moe
ona pol ega tylko na ukazan iu, jak il uzoryczne jest poczucie wiecz
noci ycia i jak kruche jest zudzen ie, i ycie to co definitywnego
i wypen ionego. Al bowiem podczas choroby mier jest stal e obecna
w yciu. Stany prawdziwie chorobowe umol iwiaj nam kontakt
z rzeczywistoci metafizyczn . jakiej czowiek zdrowy n igdy nie
zrozum ie. Oczywista jest hierarchia chorb poci wzgl dem zdolno
ci objawiania. Nie wszystkie umoliwiaj tak samo dugie i inten
sywne dowiadczenie immanencj i mierci w yciu , nie wszystkie
te przejawiaj si w Iden tycznych formach agonii. Jakkolwiek po
stac ie chorb u rnych ludzi s bardzo rozmaite i zindywidual izo
wane, to przecie istniej sposoby um ierania zwizane ze struktur
choroby jako takiej . Cay kompleks stanw chorobowych ujawnia
tortur pierwiastka yciowego i rozpad natural nych fun kcj i ycia.

56

Emil Cioran

Specyfika ycia jest taka, e moe ono urzeczywistni wszystkie


swoje potencjalnoci tylko zachowujc si tak, jak gdyby mier n ie
bya czym n ieuchronnym. Dlatego w stanach normalnych , n ieobja
wiajcych , mier uwaana jest za przychodzc z zewntrz i zupe
nie obc yciu. Co takiego odczuwaj rwnie modzi , gdy mwi
o mierci. Kiedy jednak w modego, rwcego si do ycia czowieka
uderza choroba, zn ikaj wszystkie zudzenia i czary modoci. Tu
pewne, e jedynymi autentycznymi w tym wiecie dowiadczen iam i
s

te, ktrych rdo tkwi w chorobie. Wszel k ie inne nieuchronnie


nosz pitno ksikowe, poniewa przy organicznej rwnowadze

mog pojawia si jedynie stany zasugerowane i takie, ktrych zo


ono jest raczej wytworem egzal towan ej wyobrani anieli rzeczy
wistego rozpomienienia. '!ylko l udzie cierpicy naprawd zdol n i s
posiada treci autentyczne i m ie w sobie n i eskoczon powag.
Inni narodzili si do wdziku, harmonii, kochania i taca. - I l u
udzi zrezygnowaoby w gbi duszy z metafizycznych objawie , ja
k ie zawdziczamy rozpaczy, agonii i mierci, dla naiwnego kochania
ub rozkosznej niewiadomoci taca!
A czy wielu nie wyrzekoby si chway wyrosej z cierpienia
w zamian za szczliwe bytowanie w bezimiennoci?
Kada choroba jest bohaterstwem , lecz bohaterstwem opo
r u , n ie za podboj u . Bohaterstwo w chorobie wyraa si stawianiem
oporu na straconych posterunkach ycia. S one stracone nieodwo
al nie n ie tyl ko dla tych , ktrych dotkno konkretne, organiczne
schorzen ie, ale rwnie dla tych , ktrym stany depresyjne przytra
naj si tak czsto , e w kontekcie ich podmiotowej struktury za
chowuj charakter konstytucjonalny. Stany depresyjne objawiaj
n ie tyl ko istn ienie jako zmysow obiektywno, ale i mier. Std
rozum iemy, dlaczego potoczne interpretacje n ie potrafi znale
gbszego uzasadnienia kw przed mierci. jakie zdarzaj si u nie
ktrych osobnikw depresyj nych . Jak jest moliwe, aby u udzi ob
darzonych wiel k, n ieraz nawet wybuja witalnoci, pojawia si
strach przed mierci bd przynajmn iej problem m ierci? Tego ro
dzaj u zadziwieniom, charak terystycznym dla mental noci potocz
nej , mona przec iwstawi j edynie ogromne mol iwoci istotowego
rozumienia tkwice w stanach depresyj nych. W stanach tych roz-

O mierci

57

dwojenie na podmiot i wiat staje si coraz gbsze i bolen iejsze,


tote czowiek zblia si coraz bardziej do swojej rzeczywistoci we
wntrznej i od krywa mier we wasnej sferze podmiotowej . Proces
uwewntrzniania postpuje i dosiga wreszcie istotowego centrum
podm iotowoci, przekraczajc wszelkie okrywajce go formy spoe
czne. Przekroczywszy rwnie to centrum, przechodzcy ju w pa
roksyzm proces interioryzacj i od krywa rejony, w ktrych yc ie spla
ta si ze mierci, gdzie czowiek nie oderwa si jeszcze poprzez
indywidualizacj od prarde istn ienia, i gdzie obkaczym , de
monicznym rytmem wiata kieruje tyl ko wasna jego irracjonal
no.
Poprzez doznanie obecnoci mierci w stru kturze ycia do
bytowoci wprowadzony zostaj e poredn i drog element nicoci.
Nie sposb wyobrazi sobie mier bez n icoci; n ie ma zatem i ycia
bez absolutnej negatywnoci. Tego , e w przedstawienie mierci
uwikana jest n ico, dowodzi strach przed mierci, bdcy tyl ko
strachem przed nicosci, w ktr wrzuca nas mier. Immanencja
mierci w yciu jest znak iem ostatecznego triumfu nicoci nad y
ciem , co wiadczy o tym , e jedyny sens obecnoci mierci pol ega
na stopniowym urzeczywistn ian iu drogi ku n icoci.
Kres i rozwizan ie bezmiernej tragedii ycia, a w szczeglno
ci czowieka, dowodz, jak il uzoryczna jest wiara w wieczno y
cia, i e m imo wszystko jedynym dla czowieka historycznego uko
jeniem jest naiwne odczucie wiecznoci tego ycia.
Koniec kocw istniej e tyl ko strach przed mierci. Wszy
stko, co okrelamy m ianem rozmaitych form strach u , stanowi wie
lopostaciowy przejaw postawy wobec jednej jedynej rzeczywistoci
fundamentalnej . Wszelkie jednostkowe l ki powizane s ukrytym i
odpowiedniociami z jednym podstawowym strachem wobec mier
ci. Ci, ktrzy pragn usun strach przed mierci drog sztucz
nych rozumowa, myl si gboko, gdy jest absol utn n iemol i
woci wyelim inowanie organ icznego
s trukcje. Jest absol utnie niemol iwe,
problem mierc i , nie czu przed ni
w n iemiertelno, prowad zi ku temu

l ku przez abstrakcyj ne kon


by ten , kto na serio rozwaa
lku. Nawet tych , co wierz
przewiadczen iu rwn ie lk

przed m ierci. Jest w tej wierze bolesny wysiek czowieka, aby

58

Emil Cioran

ocal i - nawet bez absol utnej pewnoci - wiat wartoci, w kt


rym y i do ktrego wnis swoj cegiek , aby wyprze nico z do
czesnoci i uwieczni to, co u niwersalne. Ale w obl iczu mierci
przyjmowanej bez adnej rel igijnej wiary nie ostaje si nic z tego,
czemu wedle powszechnego mniemania pisany j est wieczny byt. Ca
y wiat form i kategorii abstrakcyj nych okazuje si zupen ie nie
istotny wobec mierci, roszczen ia za do powszechnoci treci for
mal nych i kategorial nych staj si iluzoryczne wobec procesu u n i
cestwienia przez mier. Albowiem n igdy adne formy a n i kategorie
nie uchwyc istnienia w jego istotowej strukturze, nigdy te nie zro
zumiej najgbszych sensw ycia i m ierci. C temu wszystkie
mu moe przeciwstawi ideal izm bd racjonal izm? Nic. Ale Inne
koncepcje i doktryny nie mwi p r a w i e n iczego o mierci. Jedyn
waciw postaw byoby absol utne milczenie lub krzyk rozpaczy.
Ci, co utrzymuj, e strach przed m ierci n ie ma gbszego
uzasadn ienia, bo pki ja jestem , mier n ie istn ieje, gdy za j u n ie
yj , ja n ie ma - zapominaj o tym dziwnym zj awisku, jakim jest
stopniowa agon ia.
Jakiej pociechy moe dostarczy sztuczne rozdzielenie ja
i mierci czowiekowi, ktry ma potne jej odczucie? Jaki mog
m ie sens subtelnoci i logiczne argumentacje dla kogo, kto do gbi
jest przeniknity poczuciem nieodwracalnoci? Skazane s na fiasko
wszel kie prby zepchnicia na paszczyzn logiki probl emw egzy
stencji. Filozofowie s zbyt dumni, aby przyzna si do strachu przed
mierci. i zbyt wymagajcy, by potwierdzi duchow podno choro
by. W ich rozwa7..an iach o mierci Jest udawany spokj ; w rzeczywisto
ci trzs si bardziej ni wszyscy inni. Nie trzeba wszake zapomina,
e 111 ozofia to sztuka maskowania uczu i duchowych udrk, po to, by
oszuka wiat co do prawdziwych korzeni 111 ozofii.
Poczucie n ieodwracal noci i n ieuchronnoci, zawsze towa
rzyszce wiadomoci i odczuciu agonii, moe co najwyej tuma
czy bolesn akceptacj zmieszan z lk iem , w adnym za razie um iowania bd sympatii dla fenomenu mierci. Sztuki umierania
nie mona si nauczy, nie wie si z n i bowiem adna techn ika,
aden zesp regu ani norm. Beznadziej nej n ieodwracal noci ago
n i i dowiadcza w swoim jestestwie kady z osobna czowiek przez

O mierci

59

cierpienia i niesychane napicia. Wikszo ludzi n ie ma wiado


moci trwaj cej w nich powolnej agoni i . Dla nich istniej e tyl ko Jed
na agonia - ta , ktra poprzedza absol utne wstpienie w nico.
w ich mn iemaniu j edyn ie chwile tej agonii n ios wane objawienia
dotyczce egzystencji. Tute wszystkie swoj e nadzieje wi z ko
cem , zamiast uwiadomi sobie wag powol nej , nioscej objawienia
agonii. Przecie koniec odson i im zbyt mao, i w ten sposb umr
w niewiadomoci, tak jak zreszt yl i.
To , e agonia rozwija s i w czasie . dowodzi. e wym iar czasu
jest charakterystyk bd warunkiem nie tyl ko tworzenia, ale
i mierci, dramatycznego zjawiska umierania. Przejawia si w tym
demoniczno czasu , w ktrym zachodz zarwno narodziny, j a k
I mier, tworzen ie jak i destrukcja, przy czym w kompleksie tym
nie uj awnia si adna zbieno ku jakiej paszczynie transcen
dentnej .
Tyl ko gdy ogarnia nas demonizm czasu , moemy dowiad
cza uczucia nieodwracalnoc i, ktra narzuca si nam j ako nie
unikniona konieczno kadca lam naszym najgbszym de
niom. Absol utne przewiadczenie, e nie umkn iesz gorzkiemu loso
wi ( ktrego jakby poniekd pragn) , e pod legasz nieubaganej fa
talnoci i e czas aktual izuje tyl ko dramatyczny proces destrukcj i
- oto sposoby wyraania si n ieuchron noci i agon ii. Czy w takim
razie nico nie j est ocaleniem? Ale Jak moe by ocal enie w nico
ci? Je l prawie niemol iwe Jest ocal en ie w istnieniu, Jak miaoby
by moliwe przy zupenym braku Jakiej kolwiek formy Istn ienia?
Skoro nie ma ocalenia ani w nicoc i, ani w istnien i u , nieche
z tego wiata razem z J ego wiecznym i prawami zostanie tylko py!

Melancholia
Kady stan psych iczny usiuje dostosowa si, zgodn ie ze
swoj specyfi k, do odpowiadajcej m u zewntrznoci, albo prze
ksztaci t zewntrzno w wizj stosown do wasnej natury. Albo
wiem istnieje - we wszystkich wiel kich i gbokich stanach ukryta odpowiedn io m idzy paszczyzn subiektywn i obiektyw
n. Byoby absurdem pka od en tuzjazmu w otoczeniu pask i m
i ciasnym; gdyby jednak tak s i zdarzyo, byoby t o skutkiem buj
nej , przelewajcej si pen i, ktra po swojemu oddziaaaby na oto
czenie. Oczy czowieka dostrzegaj na zewntrz to, co wzburza jego
wntrze. Otoczenie bywa najczciej rezul tatem podmiotowej proje
kcj i, bez ktrej stany duchowe i intensywne dowiadczen ia n ie mo
g si w pen i urzeczywistni. Ekstaza nigdy n ie przebiega w czystej
wewntrznoci, l ecz transponuje na zewntrzno wietliste upoje
nie duszy. Do jest spoj rze na twarz ekstatyka, aby zobaczy to ,
na co ukierun kowane jest jego duchowe napicie. In tencjonalno
stanw duchowych jest zj awiskiem tumaczcym harmoni m idzy
paszczyznam i, jako te kon ieczno, moc ktrej postuluj si one
wzajemnie, poniewa intencjonalno wskazuje, e owe stany nie
mog pozostawa absol utnie czyste.
Dl aczego melancholia domaga si n ieskoczonej zewntrz
noci? Bo s w J ej strukturze rozszerzanie si i prnia, ktrym n ie
sposb zakreli gran icy. Gran ice mog by przekraczane albo po
zytywnie, albo negatywn ie. Bujna ywioowo, entuzjazm, furia itd .
to formy nadmiaru - tak intensywnego, e druzgocze on wszelkie
bariery i wylewa si zakcajc normaln rwnowag. Jest to pd
yc ia dodatn i, rezultat nadmiaru ycia i wital noci, pyncy z orga
nicznej ekspansj i.
W stanach pozytywnych ycie przekracza swoje normal ne
determinacj e nie po to, by si samozaprzeczy, al e by wyzwoli tlce
si rezerwy, ktrych gromadzen ie grozi gwatownym wybuchem .
Wszel kie stany skrajne s pochodnymi ycia; przez nie broni si
ono przed samym sob. Przekraczan ie gran ic w stanach negatyw-

Melancholia

61

nych ma sens cakowicie inny, gdy pun ktem wyjcia nie jest tu pe
nia, nadmiar, lecz brak, prnia, ktrej granic n iepodobna ozna
czy. 1 to tym bardziej , w im wikszym stopn iu owa prnia zdaje
si wyania z samych korzeni bytu, rozprzestrzeniajc si stopnio
wo Jak gangrena. Jest to proces zmn iejszania si, n ie za ronicia;
dlatego oznacza on powrt ku n icoci , a nie rozkwit istn ienia.
Dowiadczane w melanchol ii doznanie pustki I rozprze
strzenian ia si w n ico ma swoje najgbsze rdo w znueniu,
obecnym we wszystkich stanach negatywnych.
Znuenie separuje czowieka od wiata i rzeczy. Intensywny
rytm ycia sabnie, organiczne za pulsacje i wewntrzna aktyw
no trac czciowo napicie, bdce wyrnik iem ycia w wiecie
I ustalajce je jako immanentny moment istn ienia. Znuenie jest
gwn organiczn determinant poznania, rozwija bowiem warun
ki n iezbdne do odrn ienia si czowieka od wiata. Dziki znue
niu powstaj e perspektywa umieszczajca wiat naprzeciw czowie
ka. Znuenie sprawia, e yjesz poniej normal nego poziom u ycia
I e nawet n ie przeczuwasz mol iwoci potnych wital nych napi.
Tak wic rdo melanchol ii tryska gdzie w rejonach, w ktrych
ycie jest niepewne i problematyczne. W ten sposb tumaczy si jej
podno dla poznania i jaowo dla ycia.
O i l e w zwykych, pospol itych przeyciach istotna jest naiw
na zayo z indywidualnymi aspektami egzystencj i , to w mel an
chol ii rozbrat z nimi wiedzie do n ieokrelonego poczucia wiata
i do doznawania tego wiata j ako n ieokrelonoci. In tymne do
wiadczenie i osobl iwa wizja znosz konkretne formy wiata, Jego
zindywidual izowane i zrnicowane ramy, aby ubra go w jak n ie
material n i wszechobej m uj c przej rzysto. Postpujce odrywa
nie si od wszystkiego, co jednostkowe i konkretne, podnosi nas ku
wizj i caociowej , ktra, zyskujc na rozlegoci , traci na konkret
noci. N ie istnieje stan melanchol ii bez takiego wanie wznoszen ia
si ponad wiat, bez denia ku szczytom. Ale nie jest to wznoszenie
napdzane przez pych lub pogard, rozpacz lub denie ku n ie
skoczonej negatywnoci, lecz biorce si z dugiej reneksj i i mgl i
stego rozmarzenia, jakie rodz si w znuen iu. W melancholii czo
wiekowi rosn skrzyda - nie po to, by cie111 zy si wiatem , ale by

62

Emil Cioran

by samotny. Jaki sens ma samotno w melanchol ii? Czy nie jesl


ona zwizana z odczuciem wewntrznej i zewntrznej nieskoczo
noci?1 Spojrzenie melanchol ika jest bez wyrazu , obca mu jest per
spektywa bez-granicznoci. Wewntrzna bez-graniczno i nieokre
lono (nie trzeba koj arzy ich z ow podn nieskoczonoci . ja
kiej dowiadczamy kochajc) gwalownie daj d l a siebie prze
strzeni , ktrej granic uchwyci nie sposb. Melancholia to stan nie
okrelony, bez wyranego, konkretnego ukierunkowania. Zwyczaj
n e przeycia domagaj si przedmiotw namacal nych i skrystalizo
wanych form.; W takim przypadku kontakt z yciem nastpuje po
przez j e d n o s t k ; j est to kontakt cisy I pewny.
Oderwanie si od egzystencji (ktra wszak jest konkretem i ja
koci) oraz poddanie si bez-granicznocl wyjmuje czowieka z przy
rodzonego mu rodowiska. (Perspektywa nieskoczonoci ukazuje go
jako samotnego i porzuconego w wiecie. Wasnej skoczonoci do
znaje tym intensywniej , im silniej sz ma wiadomo nieskoczonoci
wiata. O Ile w pewnych stanach wiadomo ta deprymuje go i dr
czy, to w melancholi i jest mniej bolesna, a to z powodu sublimacj i wy

datnie zmniejszajcej brzemi

osamotnienia

i opuszczenia, owszem,

przydajcej jej niekiedy smaku j akiej rozkoszy. )


Rozziew midzy n ieskoczonoci wiata a skoczonoci
czowieka jest istotnym powodem rozpaczy. (Gdy jednak spoglda
my na t dysproporcj z perspektywy marzenia, jak to si dzieje
w stanach melanchol icznych, przestaje ona by tortur, wiat bo
wiem ukazuje si ubrany w dziwne, chorobliwe pikno. Gbokie
odczucie samotnoci prowadzi do zawieszenia czowieka w yciu,
w tej za izolacj i nawiedza go niepokoj ca myl o mierci. y
w osamotnieniu znaczy n iczego j u n ie da I nie oczekiwa od y
cia.) Jedyn n iespodziank osamotnienia Jest mier. Wielcy samo
tnicy nigdy n ie usuwal i si ze wiata, aby przygotowa si do ycia,
lecz by z rezygnacj i skupieniem znosi wygasanie ycia w sobie.
Z pustkowi i grot nie mog wychodzi przesania dla ycia. Czy
wszystkie religie, jakie zrodziy si na pustyniach, nie potpiaj y
cia? I czy w Iluminacjach I transfiguracjach wiel kich samotnikw
nie ma apokal iptycznch wizj i koca i ruiny? Brak w nich za to au
reo l i blasku i triumfu.

Melancholia

63

Samotno melancholi kw ma sens o wiele mniej gboki;


n ieraz nosi ona charakter I i tylko e s t e t y c z n y. Czy n ie mwi si
0 sod kiej melancholii, o melanchol i i rozkosznej? A czy sama po
stawa melanchol iczna nie ma - sku tkiem swej pasywnoci I dys
tansu - zabarwienia estetycznego?)
Postawa estetyczna wobec ycia cechuje si kontemplacyj n
pasywnoci, ktra, nie kierujc si adn norm ani kryterium,
smakuje z ycia wszystko lo, co najsublektywniej jej odpowiada.
wiat uwaany jesl za spektakl, czowiek za - za widza, przygl
dajcego si biernie takim czy innym procesom. Koncepcja ycia
Jako widowiska eliminuj e tragizm i antynomie przyrodzone istnie
niu, ktre, gdy je uznasz i odczujesz, chwytaj ci w bolesny wir
dramatu wiata. Dowiadczenie tragicznoci zakada napicie tak
wielkie, e postawa estetyczna nawet n ie potrafi go przeczu. W tra
gicznoci intensywne uczestnictwo w caej treci naszego bytu na
biera takiej wagi , e kada chwila staje si kwesti przeznaczenia,
podczas gdy w przypadku postawy estetycznej jest to tylko kwestia
wraenia. Tragiczno nie zawiera rozmarzen ia jako elementu cen
tralnego, bez ktrego n ie moe si obej aden slan estetyczny.
( Aspekt estetyczny melanchol ii przejawia si w tendencj i do pasyw
noci, rozmarzenia i rozkosznych zachwyce. To, e nie mona j ej
utosami bez reszty ze stanem estetycznym, wyni ka z rozmaitoci
j ej aspektw. Czy nie spotyka si czsto czarnej melanchol ii? Ale
czym przede wszystkim jest sod ka melancholla? /Kt z nas n ie zna
dziwnej przyjemnoci, jaka owada nami w letnie popoud nie, gdy
pozwalamy si ogarnia doznaniom waciwie bezprzedmiotowym
i gdy przenika nas odczucie jakiej pogod nej wiecznoci , w ktrej
adz si i godz wzajemnie najbardziej n ieoczekiwane przeciwie
stwa? )Jest to tak, Jak gdyby wszystkie troski Lego wiata i wszelkie
nasze d uchowe rozterki nagle oniemiay wobec urzekajco pikne
go widowiska, ktrego czar pozbawia znaczenia wszel kie problemy.
Jestemy poza wszelkim zamtem, wzburzeniem I rozpom ienie
niem, napawamy si w ukojen i u , acz powcigl iwie, wspaniaoci
przepysznego widoku. Zasadn iczym rysem stanw melancholicz
nych j est s p o k j , brak j akiego specj alnego napicia. Brak ten tu
maczy si rwn ie uczuciem al u , obecnym w strukturze melancho-

64

Emil Cioran

I ii. al , chocia moe by uporczywy, nigdy nie jest lak intensywny,


by wywoa gbokie cierpienie. Aktual izacja pewnych motyww
bd zdarze z przeszoci, wchonicie przez nasz aktualn uczu
ciowo pewnych elementw, ktre dzi, teraz, ju n ie mog dz iaa ,
zwizek midzy afektywn tonacj dozna I sfer, w ktrej si zro
dziy, lecz ktr porzuciy - oto gwne delerminanly melancholii..
al jest afektywnym wyrazem gbokiego zj awiska - p:>suwania
si, poprzez ycie, w mier. ( auj czego, co umaro we mnie i ze
mnie. Uobecniam tyl ko widmo rzeczywistoci i przey, ktre min
y, ale to wystarcza, abym si przekona, ile ze mnie umaro. al
obj awia demonizm czasu, ktry, sprzyjajc naszemu wewntrznemu
wzrostowi, poredn io sprowadza na nas unicestwienie.
Napady al u przyprawiaj czowieka o melancholi, nie pa
raliujc go wszake ani nie przekrelajc jego aspiracj i , gdy z od
czuciem alu wie si tyl ko wiadomo nieodwracalnoci Lego, co
p r z e s z e, przyszo za nadal poniekd jest otwarta. Melancholia
n ie jesl stanem sku pionej , zamknitej powagi, jakiej podoem jest
dolegl iwo organiczna, pon iewa nie ma w niej n ic z owego strasz
l iwego doznania nieodwracalnoci caego biegu ycia, doznania
spotykanego niekiedy w przypadkach gbokiego smutku. Nawel
tzw. czarna melanchol ia to czsto raczej sprawa pewnej chwilowej
dyspozycj i aniel i wrodzonej konstytucj i . Jeliby za w gr wcho
dzia druga ewentualno, lo domieszka rozmarzenia nie wyki ucza
cakowicie mol iwoci utosamienia tej formy z chorob, ze wszy
stkimi jej konsekwencjami. Fbrmal nie biorc, zarwno w przypad
ku melanchol ii sodkiej i rozkosznej , jak i czarnej , mamy do czynie
nia z tymi samymi elementami ramowymi: pustk wewntrzn, nie
skoczonoci zewntrzn, nieokrelonoci dozna, rozmarze
niem, sublimacj l td . ; zrnicowanie oczywiste jest tylko w aspe
kcie tonacj i uczuciowej . Mol iwe, e wielobiegunowo melanchol ii
bardziej zaley od struktury podmiotowoci ni od jej isloly. Jel i
tak, to slany melancholiczne, bdce ze swojej istoty mglistym, nie
okrelonym rozmarzeniem , przybierayby u poszczegl nych l udzi
rozmai te formy. Melanchol ia, jako stan o niewiel kim dramatycznym
napiciu , podlega oscylacjom i O u ktuacjom o wiele bardziej ni in
ne. Skrywa ona w sobie znacznie wicej mocy poetyckiej ni czyn-

Ml:!ancholla

65

neJ , ma zalem co z powciganego wdziku (dlatego czciej spoty


kamy j u kobiet) - wdziku, ktrym nie slrol si nigdy gboki
i doj m ujcy smutek.
Takiego wdziku n ie brak rwnie zabarwionym melanchol i krajobrazom. Rozlega perspektywa pejzau holenderskiego lub
renesansowego, skpanego w wiecznoc i naprzemiennych wiate
i cieni, z dol inami , ktrych skrty symbol izuj nieskoczono,
przeszytego promieniami przydajcymi wialu jakiej niemalerial
noci , z ludzkimi lwarzami , na ktrych mdry i dobroll iwy umiech
mal uje obraz nadziei i smutkw - ot caa La perspeklywa tchnie
jakim ulotnym, melancholij nym wdzikiem. W takim otoczeniu
czowiek zdaje si mwi z alem i rezygnacj: C robi, to lylko
tyle . . " U kresu melanchol ii jest zawsze mol iwo pociechy bd re
zygnacj i. Jej elementy estetyczne zawieraj zarodki przyszej har
monii, jakiej nie ma nigdy w gbokim, organicznym smutku. Dlate
go ostatnim sowem fenomenologii smutku jest beznadzieja, melan
chol l i za - marzenie i wdzik.
.

N ie nie ma adnego znaczenia


Jakie znaczenie moe mie fakt, e J a si miotam, cierpi
lub myl? Moja obecno w wiecie zakci - ku wiel kiemu moje
mu alowi - spokojny byt kilku istnie I pod kopie (ku jeszcze wi
kszemu mojemu alowi) n iewiadom, bog naiwno paru innych.
C ho czuj, e moja traged ia jest dla mnie tragedi najwiksz
w dziejach - wiksz ni upadek cesarzy albo jaka katastrofa, na
przykad wybuch gazu w kopal ni - to przecie mam te skryte od
czucie cakowitej swojej nicoci I nieistotnoci. M a m p e w n o ,
e j e s te m we wszec h w i e c i e a b so l u t n i e n i czym , a l e
c z uj , e j e d y n y m r z e c z y w i s t y m i s t n i e n i e m j e s t m oj e.
I gdybym by postawiony przed wyborem midzy istnien iem wiata
i moim, odrzucibym wiat ze wszystkimi jego blaskami i prawam i,
aby way si na samotny lot poprzez absol utn n ico. Cho ycie
jest dla mnie mk, nie mog si go wyrzec, gdy nie wierz w abso
lutne wartoci ponadyciowe, w ktrych imi mgbym si powi
ci. Jel i mam by szczery, to nie wiem , dl aczego yj i dlaczego nie
kad yciu kresu. Kl ucz tkwi prawdopodobnie w zj awisku irracjo
nal noci ycia, podtrzym ujcego ycie bez powod u. A jel i powody
ycia s jedynie absurdal ne? Czy jednak takie mona nazywa po
wodami? Ten wiat n ie zasuguje na to, by powica si za jak
ide albo wiar. W jakim stopniu jestemy dzi szczl iwsi wskutek
tego, e inni powici l i si dla naszego dobra I owiecenia? Jakiego
dobra i jakiego owiecenia? Jel i kto si powici, abym ja teraz
by szczl iwy, to jestem bardziej nieszczliwy od niego, bo nie poj
muj, jak mgbym budowa wasn egzystencj na cmentarzu.
W pewnych chwilach czuj si odpowiedzialny za ca ndz h isto
rii, kiedy nie rozumiem, w imi czego jacy l udzie przelewali za nas
krew. Najwiksz jednak ironi byoby, gdybymy si dowiedziel i, e
oni byl i szczl iwsi od nas. N iech nic nie zostanie z historii. Waci
wie nic na tym wiecie nie powinno mnie obchodzi; niechby sam
problem mierci wyda mi si mieszny, cierpienie - ograniczone
i nie n iosce objawie, zapa - nieczysty, ycie - racj onalne; d iale-

Nic nie ma adnego znaczenia

67

ktyk ycia niechbym p:>strzeg jako logiczn, nie za demon iczn,


rozpacz jako co poledn iego i czciowego, wieczno jako tyl ko
stawo, doznanie nicoci jako iluzj, fatum jako art. . . Albowiem mwi powanie - jaki to wszystko ma sens? Po c, czowieku ,
masz jeszcze stawia problemy, rzuca snopy wiata albo akcepto
wa cienie? Czy nie byoby lepiej , gdybym swoje zy zagrzeba w pia
sku na brzegu morza, w najgbszej samotnoci? Ale ja nigdy n ie
pakaem, bo moje zy zamieniy si w myli. A czy le myli nie s
rwnie gorzkie jak zy?

Ekstaza
N ie wiem , jaki sens moe mie najwspanialsza ekstaza dla
czowieka o duchu sceptycznym , w oczach ktrego ten wiat jest
miejscem, gdzie n ic n ie uzyskuje rozwizan ia - ekstaza brzem ien
na w najwiksze choby i najbogatsze objawienia, najbardziej zoo
na i naj n iebezpieczniejsza, odsan iajca najgbsze korzenie egzy
stencj i. Nie uzyskujemy wszak dziki niej adnej wyranej pewnoci
ani jasnego poznan ia, lecz tylko doznanie istotowego wspuczest
nictwa - tak intensywne, e przekracza wszelkie granice i katego
rie zwykego poznania. Jest to tak, jak gdyby w tym wiecie penym
przeszkd , ndz i udrk, poprzez ktre indywidualne aspekty ist
nienia jawi nam si w caej swej konkretoci i autonomicznoc i .
otworzyy si drzwi n a ukryte jdro istnienia, i oto ogldamy j e
w sposb najbardziej bezporedn i i istotowy, w najcudown iejszym
metafizycznym zachwycie. Rzekby, powierzchniowa warstwa bytu
i formy Indywidualne roztapiaj si, aby uatwi ci dostp do rejo
nw najgbszych. Tote zastanawiam si, czy prawdziwe metafizy
czne poczucie istnienia jest moliwe bez tej eliminacj i warstw
powierzch n iowych i form indywidual nych, gdy przecie tyl ko po
przez oczyszczenie bytu z elementw przypadkowych i przygodnych
mol iwe jest dotarcie do strefy naj istotniejszej . Metafizyczne dozna
n ie bytu jest natury ekstatycznej , a wszel ka metafizyka ma swoje
korzenie w okrelonej formie ekstazy. Przyj muje si bdnie, e ist
niej tylko rel igijne formy ekstazy. Ot jest ich wielka rozmaito;
zale one od typu duchowego uformowania lub struktury tempera
mentu, i nie musz prowadzi ku transcendencj i. Czemu nie miaa
by Istnie ekstaza czystego Istn ienia, immanentnych korzeni Istnie
nia? A czy taka wanie forma ekstazy n ie urzeczywistnia si
w owym zstpowaniu w gb, gdy rozdzieraj si powierzchniowe
zasony, aby uatwi nam dostp do ukrytego jdra wiata? Dotrze
do jego korzen i , dowiadczy najwyszego u pojenia, ekstatycznego
zachwytu, niepowtarzal nej prajedni - znaczy doznawa odczucia
metafizycznego pyncego z ekstatycznego upojenia esencj al nymi

Ekstaza

69

elemen lami bytu. Ekstaza jako wzlol w i m manencj i , jako uzyskanie


owiecenia w lym wiecie, jako wizja szalestwa Lego wiata - oto
podoe dla metafizyki, uytecznej rwnie w chwilach ostalnich,
ko(1cowych. Albowiem wszel ka prawdziwa ekstaza jest n iebezpiecz
na. Jest ona podobna do ostatn iej fazy in icjacj i w m isteriach egi
pskich, gdy zamiast jasnego, jednoznacznego wykad u wiedzy adept
sysza sowa: Ozyrys to bstwo czarne", tzn. absolut sarn w sobie
jest niepoznawalny. W ekstazie objawiaj cej pierwotne korzenie by
tu widz form nie poznania, lecz szalestwa. To ekstatyczne prze
ycie moesz mie tyl ko w samotnoci , gdy czujesz, ja kby szybowa
ponad tym wiatem. A czy samotno to nie medium dla szale
stwa? Dalej , czy nie jest charakterystyczny fakt, e laka ekstaza
moe by nawet udziaem sceptyka? Czy dla szalestwa pyncego
z ekstazy nie jest wysoce znamienne pojawianie si naj dziwaczniej
szej pewnoci i najgbszej , Istotowej wizj i w przestrzeni zdomino
wanej przez zwtpienie i rozpacz?
Tyle tyl ko, e nikt nie zdoa urzeczywlslnl stanw ekstaty
cznych bez uprzed niego dowiadczen ia rozpaczy, pon iewa w jed
nym i drugim przypad ku nastpuj e rwnie wielkie oczyszczenie,
cho tre jego jest odmienna.
Korzenie metafizyki s rwnie pogmatwane jak korzenie
egzystencj i .

wiat, w ktrym
nic nie uzyskuje rozwizania
Czy na tej ziemi jest jeszcze co - oprcz mierci, jedynej rze
czy pewnej - czego nie mona by poda w wtpl iwo? Wtpi we
wszystko , a jednak y dalej - oto paradoks Jeszcze nie najbardziej
tragiczny, zwtpienie bowiem to co o wiele mniej intensywnego i na
pitego anieli rozpacz. Czy nie jest charakterystyczne, e najczst
szym rodzajem zwtpienia j est zwtpienie in telektualne, w ktrym
czowiek si rzeczy uczestniczy tyl ko czci swojego jestestwa, w od
rnieniu od wspuczestn ictwa totalnego i organ icznego, jak to si
dzieje w rozpaczy? Nawet w powanych przypadkach organicznego
zwtpienia jego natenie nie jest nigdy tak znaczne jak w razie rozpa
czy. W zestawieniu z bardzo zoonym i dziwnym zj awiskiem rozpaczy
sceptycyzm cechuje swo iste dyletanctwo i co w rodzaju powierz
chownoci. Mog powtpiewa o wszystkim , mog patrze na wiat ze
wzgardliwym umiechem, ale nie przeszkadza ml to w jedzeniu, spo
koj nym nie albo oenieniu si. W razie rozpaczy - ktrej gboko
mona zmierzy tylko przeywajc j - wszystkie te czynnoci mol i
we s jedynie za cen wysiku i cierpienia. Ten , kto znalaz si na
szczytach rozpaczy, nie moe ju spa, nie ma prawa spa. Dlatego
nawet stuprocentowy desperat nie moe zapomnie n iczego z wasnej
tragedii i zachowuje w wiadomoci swoj bezgraniczn, bolesn. su
biektywn ndz w caej jej aktualnoci Zwtpien ie to niepokj zwi
zany z problemami I rzeczami, pynie on z uwiadomienia sobie przez
czowieka nierozwizywalnoci wszystkich wielkich zagadnie. Gdyby
zasadnicze problemy zostay rozwizane, sceptyk powrciby do sta
nu normalnego. Jake odmienna jest sytuacja czowieka w rozpaczy.
ktry, nawet jel iby rozwizano dla niego wszystkie problemy, nadal
bdzie rwn ie niespokojny Jak przedtem, gdy jego niepokj wypywa
ze struktury jego podmiotowej egzystencji... Rozpacz to stan , w kt
rym trwoga i niepokj s immanentne istn ieniu. Czowieka zrozpaczo
nego nie drcz problemy, lecz konwulsje i pomienie, trawice od
rodka jego egzystencj. Tu, e nic nie uzyskuje na tym wiecie rozwi
zania, jest godne ubolewania. Nikt wszake z tego powodu nie popeni

wtal , w kt rym nic nie uzyskuje.

71

ani nie popeni samobjstwa; w tak niewiel kim stopn iu niepokj


intelektualny wpywa na totalny niepokj naszej istoty. Dlatego po
tysickro wol egzystencj dramatyczn, udrczon swoim losem
w wiecie i nkan morderczym wewntrznym ogniem, ni czowie
ka abstrakcyjnego, rozdzieranego abstrakcyjnymi problemami , k t
re nie angauj gbi niczyjej podmiotowoci. Mylc tak deprecjo
nuj brak ryzyka, szalestwa i pasj i. Jake podna jest ywa , pena
namitnoci myl , w ktrej kry liryzm niczym krew w yach!
Nadzwyczaj Interesujcy i dramatyczny jest proces , w ktrego toku
l udzie zrazu targani problemami czysto abstrakcyjnymi I bezosobo
wymi, obiektywn i a do samozapomnienia - zaskoczeni przez cho
rob albo cierpienie n ieuchronnie zaczynaj rozmyla o wasnej
podmiotowej istocie, o problemach egzystencj i i dowiadczenia. Lu
dzie obiektywn i i aktywn i n ie odnajduj w sobie dostatecznie wiele
elemen tw pozwalajcych Im uzna wasny los za na tyle interesu
jcy, aby czyn i z niego problem. Po to, aby swj los dwign do
rangi problemu jednoczenie subiektywnego i uniwersal nego, mu
sisz przej wszystkie szczeble drabiny wiodcej w gb wewntrz
nego pieka. Jel i jeszcze nie obrci si w popi, moesz odda
si uprawianiu filozofi i lirycznej , to znaczy filozofii, w ktrej idee
maj korzenie organiczne, cakiem tak j ak poezja. Wwczas urze
czywistniasz wysz form egzystencj i osobowej ; wiat ze wszystki
mi swoimi nierozwizywalnymi problemami nie zasuguj e wtedy na
wet na wzgard. Nie dlatego, iby przysugiwaa ci w wiecie j aka
szczegl na wyborno bd warto, ale dlatego, e oprcz wasnej
twojej mki nic j u cl nie moe interesowa.

Sprzecznoci i niekonsekwencje
Troska o jedno i spjno nigdy nie bya I nie bdzie cech
tych, ktrzy pisz w chwilach natchnienia, kiedy myl jest ekspre
sj organiczn i osobist, podaj c za falowan iem I zm iennoci
dyspozycj i nerww i organizmu. Doskonaa jedno, zabieganie o sy
stem i konsekwencj wiadcz o ubstwie osobowego ycia, rwnie
schematycznego l bezbarwnego jak sprzecznoci wyn ikaj ce z ka
prysu bd a twego paradoksu. Tylko sprzecznoci wiel kie i niebez
pieczne, nierozwizywalne antynomie wewntrzne dowodz podno
ci ycia duchowego, jako e j edynie w n ich buj ny nurt wewntrzny
moe znale formy swego urzeczywistnienia. Ludzie, ktrzy znaj
tyl ko kilka stanw d uchowych, ktrzy nigdy nie docieraj d o skraj
noci, n ie mog popa w sprzeczno z samym i sob, poniewa te
nieliczne tendencje i dnoci, jakie w sobie nosz, n ie potrafi
u konstytuowa si w opozycje. Za to ludzie, ktrych ycie pene j est
wrzenia, n ienawici , rozpaczy, chaosu, nicoci bd mioci, ktrzy
spalaj si w kadej sytuacj i i stopniowo umieraj wraz z kadym
czowiekiem i w kadym z nich, ci, co mog oddycha tyl ko na
szczytach, co zawsze s sam i , a szczeglnie wtedy, gdy Id z innymi
- j a ke mogl iby wzrasta, rozwijajc si stopniowo I regularnie al
bo krystalizowa si w system? Wszystko, co Jest form, systemem,
kategori, ram, paszczyzn lub schematem poj mowanym j ako
swego rodzaj u usiowanie absolutyzacj i , jest rezul tatem niedostat
ku treci i produktywnoci , niedoboru wewntrznej energii , j aowo
ci duchowego ycia. W momentach wielkiego napicia osiga ono
wyyny absolutnego chaosu i szalestwa. Nie ma pod nego ycia du
chowego, ktremu byyby obce stany zamtu i rozpomienienia bio
rce s i z paroksyzmu stanw chorobowych, kiedy to natchnienie
wydaje si zasadniczym warunkiem twrczoci , sprzecznoci za obj awami wewntrznej temperatury. Kto nie kocha s tanw zamtu,
n ie j est twrc, kto za pogardza stanami chorobowymi , nie ma
prawa mwi o d uchu. Tylko to, co pynie z natchnienia, ma war
to - to, co tryska z irracjonalnego podoa naszej istoty, z naj-

Sprzecznoci I niekonsekwencj e

73

gbszej , centralnej strefy podmiotowoci. Wszystko, co stanowi wy


cznie produkt pracy, wysilenia i przymusu, j est pozbawione war
toci, wytwory za jedynie inteligencj i s j aowe i nieinteresujce.
Napenia mnie groz i zachwytem barbarzyski, spontan iczny po
ryw natchn ienia, obfity nurt stanw duchowych , pobys kujce
gdzie w gbi pulsowanie, esencjalny l i ryzm i paroksyzm duchowe
go ycia, ktre czyni z natchnienia naj istotniej szy spord warun
kw niezbd nych do twrczoci.

O smutku
O ile melancho l ia to stan mgl istego, nieokrelonego rozma
rzenia, ktre nigdy nie os iga znaczniejszego napicia, smu tek , od
wrotnie, jest zamkn it w sobie powag i bolesn interioryzacj .
Smu tnym mona by w kadym m iejscu ; tyle tyl ko, e w zam kni
ciu wzrasta intensywno smutku , w otwarciu za ronie melan
chol ia. Waciwe smutkowi skupienie wynika z tego , e niemal za
wsze rodzi si on z jakiego okrelonego powodu, podczas gdy
w melancholi i n i kt nie uwiadamia sobie wyranie adnej kon kret
nej przyczyny. Wiem , dlaczego j es tem smutny, n ie wiem, dl aczego
popadem w melanchol i. Stany melancholiczne trwaj dugo , ale
nigdy nie osigaj specj alnego natenia. Skutkiem tej dugotrwao
ci zaciera si w wiadomoci wszelki pocztkowy powd , obecny
natomiast w smutku, ktry nie trwa dugo, ale osiga gdzie w g
bi, w zamkniciu, znaczne natenie; nigdy nie wybuchnie, lecz wy
pali si w sobie i zaganie. Ani melanchol ia, ani smutek nie eksplo
duj, nie drani czowieka a do tego stopn ia, by ws trzsn moc
no elementami jego istoty. Y:, zy nie jest charakterystyczne, e mwi
my o westchnieniu smutku, nigdy za - o krzyku smutku? Smutek
to nie nadmiar, przelewajca si penia, lecz co, co ganie i zamie
ra. Wyrniajcym rysem smutku j est j ego nadzwyczaj znamienne
i tak czste pojawianie si po wielk ich yciowych satysfakcj ach
I

dokonaniach. Dlaczego po akcie seksualnym nastpuje smute k ,


dlaczego p o tgi m pijastwie ub d ionizyjskim un iesieniu czowiek
j est smutny? Dlaczego wielkie radoci sprowadzaj smutek? - Dla
tego, e gdy w tych stanach nadmiaru zuyje si cay zapa, pozosta
je ju tylko doznanie czego nieodwracal nego, odczucie porzucenia
i utraty, uzys kujce w porzd ku negatywnym niesychanie wiel kie
naten ie. Jeste smutny po uniesieniach seksual nych i d ion izyj
s k ich, gdy zamiast poczucia zysku doznaj esz odczucia straty. Smu
te k pojawia s i po wszystkich sytuacjach , w ktrych ycie traci co
z siebie. W len sam sposb zjawisko mierci wywouje smutek naj
wikszy. 1Czy, j eli idzie o rnic midzy melanchol i a smutkiem ,

O smutku

75

fakt, e pogrzebu n igdy nie okrela si jako men ie j est pou czaj cy
te bynajmn iej charakte ru estetyczn el anchol iJ ny"? smu tek nie ma
melanc holia. Bardzo to ciekaw e,
o. ktrego rzadko tylko n ie miewa
w miar jak zbl iamy s i do
e do mena estetyk i ul ega zwen iu
, majcych charakte r rozdroa,
s raw oraz dowiadcze powanych
Hc i t zaprzecze nie e tetyki,
ca
to
mier
c ego definitywnego.
.
.
, 1erc
Sm
1 pikno! Dwa pojcia, kt
podobn ie cierp ienie l ub smutek.
re odpychaj si w sposb absolutny. Bo przecie nie znam n iczego
wstrtniejszego od mierci, niczego powaniejszego I bardziej zow
rogiego od niej ! Jak, u licha, mogl i poeci znale co piknego
w mierci - tej najwyszej formie negatywnoci, ktra nie moe na
wet przystroi si w szatki groteski! m ier to najwysza rzeczywi
sto w porzd ku negatywnym. Ironi Jest, e si jej boisz - tym
bardziej , im bardziej j podziwiasz. Bo musz powiedzie, e nega
tywno m ierci napenia mnie podziwem. Ale to jedyne, co mog
podziwia, n ie kochajc. Wiel ko i nieskoczono mierc i s do
prawdy przemone. Jednake moja rozpacz jest tak wiel ka, e nie
mam nawet n a d z i e i mierci. Jake zatem mgbym j kocha?
O m ierci mona pisa tyl ko absol u tnym i przeciwiestwami. Kto
twierdzi, e ma wyran ide mierci, d aje dowd , e nawet jej nie
przeczuwa, cho nosi j w sobie. A l b o w i e m k a d y n o s i w s o
b i e n i e t y l k o y c i e , a l e i s w oj m i e r . ycie to tylko d u
gotrwaa agonia.
Smutek co jakby odbija z tej agonii. Czy skurcze smutku
to nie odbys ki agonii? Na twarzy kadego czowieka, przeywajce
go intensywny smutek, rysuj si takie napicia i sku rcze przenika
jce do samej gbi J ego istoty. S one tak jawnym zaprzeczeniem
wszelkiego pikna i wskazuj na tak wiel kie opuszczenie i samo
tno, e zadajemy sobie pytanie, czy fizjonomia smu tku n ie jest
form uzewntrzn iania si mierci w yciu. Emanujce z Lakiej fi
zjonom ii smutku niezwyka gbia i uroczysta powaga bior si z te
go, i owe bruzdy wyobione s tak gboko, e ich pogbienie sta
je si symbolem naszego zamtu i n ies koczonego wewntrznego
d ramatu. Twarz czowieka pogronego w smutku wyraa takie
uwewntrzn ienie, e jej zewntrzno otwiera bezpored n i dostp
do wntrza. (Co takiego zachodzi rwn ie w przypad ku wielk iej

76

Emil Cioran

radoci.) Smutek umoliwia dostp do tajemnicy. Jednake taje


mn ica smu tku jest tak niewyczerpana i bogata , e nigdy nie przesta
je on by zagad kowy. Jeli istnieje skala tajemnic, smutek zaliczy
trzeba do kategorii tajemn ic nies koczonych, tych , ktre zawsze b
d si pojawia, s bowiem niewyczerpane. Bo przecie kada pra
wdziwa tajemnica jest n iewyczerpana.
.

N iestety, w kadej chwili przekonuj si o prawdziwoc i na


stpujcej konstatacj i : szczl iwi mog by tyl ko l udzie nic nie my
lcy, tzn . mylcy tylko tyle, ile trzeba, aby y. Albowiem myle
tylko tyle, ile trzeba, aby y, nie oznacza jeszcze, e si myli. Pra
wdziwe mylenie podobne jest demonowi , ktry mci rda ycia,
albo chorobie atakujcej korzenie tego ycia. Myle w kadym
momencie , na kadym kroku stawia przed sob problemy zasad
nicze, stale nosi w wiadomoci zwtpienie co do wasnego prze
znaczenia, odczuwa znuenie yciem, by zmczonym swoimi my
lami i wasnym istnieniem ponad wszelk wytrzymao, zosta
wia po sobie plam krwi i smug dym u jako symbole d ramatu
i mierci wasnej istoty - wszystko to znaczy by nieszczl iwym
tak bardzo, e czowiek czuje wstrt do mylenia jako takiego i za
daje sobie pytanie, czy wiadomo refleksyj na to przypad kiem n ie
okropna plaga . . . Wielu rzeczy wypada aowa na tym wiecie,
w kt rym wszake niczego nie powinienem aowa. I zapytuj sie
bie samego: czy ten wiat zasuguje na mj al?

Totalne niezadowolenie
C to za przeklestwo spada na niektrych, e nigdzie nie
mog czu si dobrze? Ani gdy wieci soce , ani gdy go nie ma, ani
z ludm i , ani w samotnoci. Oto doprawdy co niezwykego: n ie
wiedzie, co to dobry nastrj . Najwikszymi nieszcznikami s c i ,
c o n ie maj prawa do niewiadomoci. Mie wysoce rozwinit
wiadomo, by w kadej chwili wiadomym , w kadym momencie
zdawa sobie spraw z wasnego pooenia wzgldem wiata, y
w cigym napiciu poznawczym - to by straconym d la ycia. P o
z n a n i e j e s t d l a yc i a u t r a p i e n i e m , w i a d o m o z a t o
o t w a r t a r a n a w r d z e n i u y c i a. Czy czowiek n i e jest zwierz
ciem wydanym na pastw mierci? I czy n ie jest tragedi bycie
czowiekiem, to znaczy zwierzciem wiecznie n iezadowolonym , za
wieszonym m idzy yciem a mierci? Mam j u serdecznie do albo raczej : jestem zupen ie zdruzgotany ciarem - tego przywile
ju bycia czowiekiem. Gdybym tak mg z miejsca zrezygnowa; ale
czym miabym si sta - zwierzciem? Przebyt d rog nie mog
pj wstecz. Poza tym istn iaoby ryzyko, e stan si zwierzciem
obznajomionym z histori filozofi i. Zosta nadczowiekiem? - nie,
to niemoliwe i gupie, to jaka mieszna mrzonka. Czy nie ma ja
kiego poredniego rozwizania, ot, czego w rodzaj u nadwiado
moci? Czy n ie mona by y poza (nie za z tej strony, blis kiej zwie
rzcoci) wszelkimi zoonymi formam i wiadomoci, poza niepo
kojam i i udrkam i , poza nerwow szarpan in i przeyciami d ucho
wym i , w jakiej sferze egzystencj i , gdzie dostp do wiecznoci nie
byby li tyl ko m item? Co do mnie, skadam dymisj z czowiecze
stwa. Nie chc ju i nie mog nadal by czowiekiem. Bo i c jesz
cze mog zrobi w tym charakterze? Pracowa nad jakim syste
mem spoecznym i pol itycznym , albo unieszczl iwi jak pan ien
k? Wyszukiwa n iekonsekwencje w systemach filozoficznych albo
dziaa na rzecz jak iego ideau moral nego bd estetycznego?
Wszystko to wydaje mi si zbyt mao. Zreszt gdyby nawet wydawa
o mi si czym wiel kim ijak to bywa niekiedy) , i tak nie potrafioby

78

Emil Cioran

mnie pocign. Rezygnuj ze swojego czowieczestwa, nawet jel i


na drabinie, po ktrej zam ierzam si wspina, bd sam , samiute
ki. A zreszt, czy n ie jestem absol utn le sam w tym wiecie, od kt
rego nie oczekuj ju n ic? Gdzie poza wszelkimi obiegowymi ide
aami i zwykymi formami, w jakiej nadwiadomoci - moe j esz
cze daoby si oddycha. Tam upojenie wiecznoci rozpucioby
wszystkie skazy tego wiata i ju nic, aden problem ani adna du
chowa udrka, nie mcioby ekstazy wiecznoci, w ktrej byt byby
rwnie czysty i n iematerialny jak n iebyt.

ognis ta kpiel
Tyle jest drg, ktrym i mona osign odczucie n iemate
rialnoci, e ustalenie w tym wzgldzie hierarchi i to co nadzwyczaj
trudnego , a moe i niepotrzebnego. Albowiem kady przeywa takie
odczucie stosownie do wasnego usposobienia lub w zalenoci od
tego, czym w danym momencie dysponuje. Sdz wszake, i ogn i
sta kpiel d la niej samej to najpodniejsza prba uzyskania tak iego
odczucia. Odcz uwa w caym jestestwie intensywny ar, wszech
ogarn iajce ciepo, czu, jak ronie we mnie pomie i ogarn ia mnie
niby pieko , samemu by bys kawic i iskr - oto co oznacza ogn i
sta kpiel . Jak w kadej innej kpieli nastpuje tu puryfikacja,
oczyszczenie z elementw, ktre zdolne s nawet un icestwi byt.
Czy podnoszce si fale aru I pom ien ie nie pal rdzenia egzysten
cj i, nie trawi czciowo yc ia, nie redukuj porywu do zwykej
aspiracj i odzierajc go z jego wadczoci? Czy poddawanie si ogni
stej kpieli, czucie, jak buzuj w nas, w gbi, fale gorca i jzory
pom ien i , n ie jest osiganiem ju w yciu niematerialnej czystoci ,
jakiej niemater ialnoci podobnej do plsajcego ogn ia? C zy zda
rzajce si w takiej ogn istej kpieli doznania u traty cikoci, znie
sienia siy grawitacj i , nie sprawiaj, e ycie staje si iluzj bd
snem? Ale i to jest czym skromnym wobec odczucia kocowego,
niezwykle wprost paradoksal nego i dziwnego, kiedy to od wraenia
owej n ierealnoci , jak w sennym marzeniu, przechodzisz do in nego
- mianowicie, e zmieniasz si w popi. N ie ma kpieli ognistej ,
ktrej ostatecznym rezultatem nie byby w dziwny zamt pyncy
z odczucia, e zmien iasz si w popi; wtedy istotnie mona mwi
o n iematerial noci. Gdy wewntrzny pomie wypali w tobie wszy
stko, gdy nic j u nie pozostao z twojej jednostkowej egzystencj i
oprcz popiou - jakie jeszcze moesz mie doznanie ycia? Od
czuwam szalecz i nieskoczenie ironiczn rozkosz n a myl , e
kto mgby rozdmucha moj e popioy na cztery strony wiata, e
chyy wicher rozproszyby je natych miast w przestrzen i , gdzie wiro
wayby wiecznie jako wyrzut wobec wiata.

Wyczanie si z ycia
Nie wszyscy l ud zie utracili naiwno, dlatego n ie wszyscy s
n ieszczliwi. C i , ktrzy yl i i yj w naiwnej zgodzie z istn ien iem
(nie z gupoty ani kretynizmu - bo naiwno, jako stan o wiele czy
stszy, wyklucza takie niedostatki - ale z instynk townego, organ icz
nego umiowania naturalnego uroku wiata, ktry naiwno bez
ustannie od krywa), osigaj harmoni i bez reszty wczaj si
w ycie; wtedy jest ono czym godnym zazdroci albo przynajmniej
wysokiej oceny ze strony tych, co bdz po szczytach rozpaczy. Wy
czan ie si z ycia rwnoznaczne jest z cakowit u trat naiwnoci ,
tego zachwycajcego daru , zniszczonego w nas przez poznanie, za
wzitego wroga ycia. Bytowanie w harmon ii z Kosmosem, rado
istnienia i malownicza rnorodno cech j ednostkowych, zachwyt
wobec spontanicznego u roku bytu , niewiadome przeywanie
sprzecznoci , przez co implicite dochodzi do zniesienia ich tragicz
nego charakteru - wszystko to jest wyrazem naiwnoci , stanowi
yzn gleb d l a m ioci i entuzj azmu. Gdy twoja wiadomo nie od
bija bolenie sprzecznoci, oznacza to, e dana ci j est dziewicza ra
do naiwnoci, e nie jeste zdolny do wiadomego odczucia tra
gizmu i mierci, ktre zakada jak zupenie zbijajc z tropu zo
ono i paradoksalne rozprzenie. Naiwno jest nieprzenikl iwa
dla tragizmu, ale za to otwarta na mio, poniewa czowieka naiw
nego nie zeraj wasne wewntrzne sprzecznoci , dysponuje on
wic wystarczajcymi rezerwami, aby uczyni z siebie dar. Dla ko
go, kto sku tecznie wyintegrowa si z ycia, tragiczno nabiera
niesychanie bolesnej intensywnoci, gdy kon tradykcje urzeczywi
stniaj si nie tyl ko w nim samym, lecz i pomidzy nim a wiatem.
Istniej tyl ko dwie fundamentalne postawy: naiwna i heroiczna. Re
szta to tyl ko ich odcienie. Jeli nie chcesz umrze z gupoty, to sens
ma tylko wybr spord tych dwu postaw. A pon iewa dla kogo ,
kto stan przed tak alternatyw. naiwno ju nie wchodzi w gr
(bo jest nader wtpl iwe, czy mona j odzyska) . pozostaje mu tyl ko
heroizm. Postawa heroiczna to przywilej i przeklestwo jednostek

Wyczanie si

ycia

81

wyin tegrowanych z ycia, zawieszonych i niezdolnych d o jakiegokol


wiek zadowolenia lub szczcia. By bohaterem - w najszerszym
sensie tego sowa - to pragn triumfu absolu tnego. Al e ten triumf
mona uzyska tylko poprzez mier. Wszel ki heroizm oznacza prze
kroczenie ycia, co nieuchronnie impl ikuje skok w n ico. W ogle
wsze! ki heroizm jest heroizmem nicoci , nawet jeli w wiadomoci
bohatera nie pojawia si ten element, n awet jeli n ie uwiadamia on
sobie, e punktem wyjcia jego wzlotu jest ycie, ktre u tracio nor
malny swj napd . Wszystko, co nie wypywa z naiwnoci i do niej
n ie prowadzi, przynaley n icoci. Czyby czowieka co cigno do
nicoci? Takie przyciganie, jel i istnieje, jest z pewnoci czym
zbyt tajemn iczym , abymy mogli to uchwyci. Jednake z chwil,
gdy porzucam (albo jestem do tego przymuszony) uroki naiwnego
ycia, aby rzuci si w wiat wyzu ty z wszelkiego sensu - bo mj
heroizm j est groteskowy, nawet nie ni mu si aden triumf - mu
sz u zna, e owo tajemnicze przyciganie istn ieje.

O rzeczywistoci ciaa
Nigdy n ie zrozu miem tego, e tak wiel u l udzi uznawao ciao
za zudzen ie , podobnie jak n ie zrozum iem, i mona byo poj mowa
ducha w oderwaniu od dramatu ycia, od jego sprzecznoci i uo
mnoci. Wida z tego, e owi ludzie nie mieli wiadomoci ciaa,
nerww i kadego z osobna organu. Ale te n igdy nie pojm, jak mo
gl i jej nie mie, cho w tej organ icznej n iewiadomoci wyczuwam
zasadn iczy warunek szczcia. C i , co nie oderwal i si od irracjonal
noci ycia, co tkwi wewntrz jego organicznego rytmu poprzedza
jcego wiadomo, n igdy nie osigaj stanu, w ktrym wiado
mo w kadej chwili uobecnia nam realno naszej c ielesnoci. Al
bowiem taka ciga obecno ciaa w wiadomoci j est znakiem naj
gbszego schorzenia ycia. Czy bowiem nie j est chorob zdawanie
sobie bez przerwy sprawy z tego, e mamy nerwy, nogi , odek, ser
ce itd . , uwiadamianie sobie kadej z osobna czci ciaa? Czy nie
j est to znak, e te organy przestaj spenia swoje naturalne fun
kcje? Rzeczywisto ciaa jest jedn z najstraszniejszych form rze
czywistoci. Chciabym zobaczy, czym byby d uch bez wzburze
ciaa, wiadomo - bez wysokiej wraliwoci nerww. Jak ludzie
mogl i pomyle ycie bez ciaa, jak mogl i wyobrazi sobie autono
miczne, pierwotne istnienie ducha? Byli do tego zdol ni chyba tylko
cl, co sami nie miel i w sobie d ucha, l udzie zdrowi i n iewiadom i.
A l b o w i e m d u c h j e s t o w o c e m s c h o r z e n i a yc i a , p o d o
b n i e j a k c z o w i e k j e s t t y l k o c h o r uj c y m z w i e r z c i e m .
I s t n i e n i e d u c h a t o a n o m a l i a y c i a. Z tak wiel u rzeczy ju
zrezygnowaem; czemu nie miabym jeszcze zrezygnowa z d ucha?
A moe rezygnacja jest w pierwszym rzdzie chorob ducha, potem
za dopiero - ycia?

Nie wiem
Nie wiem , co j esl dobre, a co ze, co dozwolone, a co n iedo
zwolone; nie potrafi potpia ani pochwala. Nie ma na tym wie
cie adnego pewnego kryteri u m ani adnej spj nej zasady. Zdum ie
wa mnie fakt, e s jeszcze ludzie troszczcy si o teori poznania.
Jel i mam by szczery, mao mnie obchodzi wzgldno naszego po
znania, jako e ten wiat na poznan ie nie zasuguje. Czsto doznaj
wraenia, jakbym caociowym aktem poznawczym wyczerpywa
wszystkie treci tego wiata, a znw innym razem czuj, e nie rozu
m iem nic z tego, co si wok mnie kbi. Wwczas jakbym smako
wa co gorzkiego, jak d iabelsk, zwierzc gorycz; wtedy nawet
problem m ierci wydaje mi si mdy. Po raz pierwszy uwiadamiam
sobie, jak trudno jest dokadnie okreli t gorycz. Jest tak moe
dlatego, e szukam przyczyn natury teoretycznej , podczas gdy owa
gorycz tryska w jakiej naj zupeniej przedteoretycznej dziedzinie.
W tej chwili n ie wierz absol utnie w n ic i nie mam adnej
nadziei. Wydaj m i si pozbawione sensu wyraenia i obrazy przypi
sujce yc iu urok. Nie mam odczucia przeszoci ani przyszoci,
teran iejszo za wydaj e m i si trucizn. Nie wiem, czy jestem
zrozpaczony, poniewa brak wszel kiej nadziei moe by rwn ie
czym innym ni rozpacz. Nie mgby mnie obrazi aden epitet, bo
nie mam j u nic do stracen ia. Przecie straciem wszystko! I gdy
pomyl, e wanie rozchylaj si kwiaty I ptaki piewaj! Jake to
wszystko j est daleko!

Samotno indywidualna
i samotno kosmiczna
Sa dwa sposoby odczuwania samotnoci : gdy czuj esz si
sam na wiecie i gdy odczuwasz osamotnien ie wiata. Kiedy czujesz
si sam , przeywasz dramat czysto indywidualny; poczucie opusz
czenia mol iwe jest nawet w najwspanialszym otoczen i u natural
nym. W tak im razie wane s tyl ko twoje wasne, subiektywne n ie
pokoje. Wraen ie, e jeste wrzucony i zawieszony w wiecie, n ie
zdolny przystosowa si do n iego, zerany od rod ka, niszczony
przez wasne saboci bd uniesienia, nkany wasnymi niedostat
kam i , obojtny na zewntrzne odm iany wiata, k tre mog by pe
ne blasku albo mroczne, a ty I tak trwasz wewntrz swego ducho
wego d ramatu - oto co oznacza samotno indywid ualna. Odczu
wanie samotnoci kosmicznej , cho zachodzi rwnie w jednostce,
ma rdo nie tyle w jej czysto subiektywnym zamcie, ile raczej we
wraeniu, e ten wiat jest porzucony, w doznaniu zewntrznej n ico
ci. Jest to tak , jak gdyby na raz znikny wszystkie wspaniaoci
wiata, jak gdyby najcelniejszym jego symbolem staa si monotonia
cmentarza. Wielu ludzi okropnie drczy wizja wiata porzuconego,
nieodwracalnie wydanego na pastw l odowatej samotnoci , do kt
rej nie docieraj nawet najsabsze odblaski wieczornego wiata.
Kto jest bardziej n ieszczl iwy - ten, co cz uj e samotno w sobie,
czy te ten, co odczuwa j na zewntrz? Nie sposb orzec. Zreszt
czemu m iabym ama sobie gow nad h i erarchi samotnoci? Czy
by samotnym w ogle to nie dosy?

Wszystkim , ktrzy przY.jd po mnie, oznajmiam na pimie, e


nie mam w co wierzy na tym wiecie i e jedynym wyjciem jest abso
lutne zapomnienie. Chciabym zapomnie o wszystkim, cakowicie,
zupenie, nic j u nie wiedzie o sobie ani o tym wiecie. Prawdziw
spowied mona pisa tylko zam i. Ale moje zy zatopiyby wiat, tak

Samotno Indywidualna . . .

85

jak mj wewntrzny ogie podpal iby go. Nie potrzebuj 7..ad nej pod
pory, zachty ani wspczucia, bo cho jestem najndzniejszym z lu
dzi, czuj si m imo wszystko tak potny, mocny i straszny! Allx>
wiem jestem jedynym czowiekiem yjcym bez nadziei. A to jest
szczyt heroizmu, paroksyzm i paradoks heroizmu. Najwy7..sze sza
lestwo! Aeby zapomnie wszystko, nie by ju niczym, uciec przed
duchem i wiadomoci, powinienem puci jednym oyskiem ca
swoj bezadn, rozproszon pasj. Ja te mam jak nadziej:
nadziej absolu tnego zapomnienia. Ale czy to jeszcze nadzieja, czy
to nie rozpacz? Czy taka nadzieja nie jest negacj wszelkich przy
szych nadziei? Pragn n ic j u n ie wiedzie, nawet tego, e nic nie
wiem. S kd wszystkie te problemy, dyskusje i zoci? S kd tak wiel
ka wiadomo mierci? Caa ta filozofia i to mylenie - jak dugo
jeszcze?

Apokalipsa
Ach, gdyby tak pewnego dnia wszyscy l u dzie, majcy co do
zrob ienia bd zaatwien ia, onaci albo nie, modzi i starzy, kobiety
i mczyni, powani albo lekkomyln i , smutni i wesel i , opucili
swoje m ieszkan ia i biura , rezygnujc z wszel kich swoich obowiz
kw i zada, i wyszli na ul ice oznaj m iaj c, e nic j u nie bd ro
bi . . . Wszyscy ci otpiali ludzie, k trzy pracuj bez adnego sensu
albo udz si, e wnosz co do wsplnego dobra ludzkoci, ktrzy
trudz si dla przyszych pokole zwodzeni naj bardziej ponur i l u
zj, wzil iby w takiej niepowtarzalnej chwili rewan z a cae swoje
m iakie, jaowe i puste ycie, za marnowanie czasu n i e majce nic
ze wzn iosoci wiel k iej przemiany. P ikne byyby w moich oczach
owe chwile, gdy nikt j u nie potrzebowaby kaml iwych mrzonek
ideaw, gdy nie byoby ju mol iwe zadowolenie z bezpored n iego
przeywan ia ycia, wszelka rezygnacj a staaby si iluzoryczna, ramy
za normalnego ycia pkyby raz na zawsze. Wwczas wszyscy, co
cierpi w milczeniu i n ie mi nawet westchn ieniem objawia swej
goryczy, wzniel iby zbiorowy, peen ponurych dysonansw krzyk,
wrzask, od ktrego dziwnych tonw zatrzsaby si z iemia. Rzeki
pobiegyby wtedy szybciej , gry zachybotayby si gronie, drzewa
odson iyby korzen ie niby odwieczn a wstrtn przestrog, ptaki
j yby kraka jak kru ki, przeraone za zwierzta rzuciyby si do
ucieczki, a padyby z wyczerpania. Uniewaniono by wszystkie ide
ay, wierzenia uznano by za bzdury, sztuk - za kamstwo, a mozo
fi - za art. Wszystko dostpioby wywyszen ia i upadku. Spach
cie ziemi uleciayby w powietrze i wiatr roznisby j na wszystkie
strony, roliny krel iyby na tle nieba dziwaczne arabeski, zawie,
groteskowe l in ie, poskrcane, przeraajce figury. Podniosyby si
wiruj ce dziko ogniste trby, cay wiat napen iby si barbarzy
skim omotem , tak by nawet naj marn iejsze yjtko wiedziao, e ko
n iec j est bl iski. Wszystko, co jest form, stanie si wwczas bez
ksztatem, chaos za pochonie swym wszechobejmujcym wirem
wszel k stru ktur, substancj i form tego wiata. Nastpi obka-

Apokalpsa

87

czy zamt i potworny huk, przeraenie i eksplozja, potem za b


dzie j u tyl ko wieczne milczenie i ostateczne zapomnien ie. W tych
kocowych chwilach ycie czowieka osign ie tak temperatur, e
cay nagromadzony dotd przez l udzko zasb uczu - alw, t
sknot, m ioc i , rozpaczy, nienawici - wybuchnie z tak potg, i
nic j u po lej eksplozj i n ie pozostanie. W takiej chwili, gdy wszyscy
l udzie porzuc swoje zajcia, gdy nikt ju nie odnajdzie sensu
w swoich m iakich obowizkach, egzystencja za rozpadn ie si pod
naporem wewntrznych sprzecznoci - c jeszcze si ostoi prcz
triumfu n icoci l ostatecznej apoteozy niebytu?

Monopol na cierpienie
Zadaj sobie pytan ie: d laczego cierpi tyl ko niektrzy? Czy
jest j a ka zasada lej selekcj i , ktra spord rzeszy normalnych lu
dzi wyodrbnia specjaln kategor i wybracw, aby rzuci ich
w najokropn iej sze mki? Niektre religie utrzymuj, e to Bstwo
wyprbowuje czowieka cierpien iem albo e poprzez nie pokutuje
on za jak ie zo l u b niedowiarstwo. Tyle tyl ko, e taka koncepcja
moe dotyczy j edyn ie czowieka ywicego iluzje rel igij ne , nie za
kogo , kto widzi, e cierpienie spada na lud z i n iezalenie od ich
wartoci , owszem, czciej nawet na niewinnych I czystych. Warto
nie jest adnym argumentem w przypad ku cierpienia. Zjawiska
cierpienia absol utnie nie sposb osadzi na fundamencie skal i war
toci. Zreszt trzeba by zbada, czy jakakolwiek h ierarchia warto
ci jest w ogle moliwa.
Najdziwniej sz cech l udzi cierpicych j est ich przewiad
czen ie o absolutnoci ich cierpienia kace im wierzy, e posied l i
na n ie monopol. M a m wraenie, e tylko ja cierpi, e cae cierpie
nie tego wiata skupio si we mnie, e tyl ko ja mam prawo do cier
pienia, cho zdaj sobie spraw, e s cierpienia okropniejsze, e
czowiek moe um iera, bo ciao odpada ze kawakam i , i rozsypy
wa si w proch pod wasnym spoj rzen iem , przy pen i wiadomoci
staj c si uud. S cierpienia potworne, zbrodn icze I n iedopusz
czalne. Czowiek zadaj e sobie pytanie: jak to si dzieje, a jel i ju si
d zieje, to jak jeszcze mona mwi o celowoci albo o podobnych
bzdurach? C ierpienie robi na mnie takie wraenie, e n iemal zupe
nie trac odwag. Trac odwag. bo nie poj muj, dlaczego na wie
cie jest cierpienie. Wyprowadzajc je ze zwierzcoci, irracjonalno
ci i demon icznoci ycia mona wyjani Jego o b e c n o w wie
cie, ale n ie mona go uzasad n i. Zreszt cierpien ie, podobnie jak
istnienie w ogle, bodaj nie ma adnego uzasadnienia. Czy istn ien ie
byo kon ieczne? Czy przemawia za nim jaka racja? A moe racj a
istnienia jest wyczn ie immanentna? Moe Istnien ie istn ieje tyl ko
j a ko istnienie? A byt j a ko byt? Dlaczego nie pogodzi si z ostatecz-

Monopol na cierpienie

89

nym triumfem niebytu, z tym , e istn ienie zm ierza ku nicoci, byt


za - ku n iebytowi? A moe jedyn absolutn rzeczywistoci jest
n iebyt? O to paradoks rwnie wiel ki jak paradoks tego wiata.
Chocia zjawisko cierpienia wywiera na mnie ogromne wra
en ie, a n ieraz nawet mnie zachwyca , nie mgbym napisa apologi i
cierp ien ia, pon iewa dugotrwae cierpienie (a tyl ko takie jest pra
wdziwe) . o ile w pierwszych fazach oczyszcza, to w kocowych ot
pia nas, przyprawia o wariactwo, niszczy i dezorganizuje a do roz
kad u. atwy i haaliwy entuzjazm dla cierpienia cechuje estetw
i dyletantw cierpienia, utosamiaj cych je z jak rozrywk, nie
pojmujcych, jak potne moce rozkadu kryj si w cierpieniu, ile
w nim rozprzenia i trucizny, ale i podnoci , za ktr jednak d ro
go trzeba nam paci. Mie monopol na cierpien ie to y zawieszo
nym nad przepaci. Bo kade cierpien ie jest przepac i.

Ile tchrzostwa jest w twierdzen iu, e samobjstwo to afir


macja ycia! C i , co tak mwi. wynajduj naj rozmaitsze motywacje
majce usprawied l iwi ich brak odwagi I niemoc. W rzeczywistoci
nie ma w czowieku racjonalnego postanowienia czy te woli zabicia
si. lecz tyl ko gbokie, organ iczne determinanty pchajce do samo
bjstwa.
Samobjcy odczuwaj patologiczny popd ku mierci, ktre
mu n ieraz opieraj si wiadomie, nie potrafi go jednak wyel imi
nowa. ycie w n ich znalazo si w stanie takiej n ierwnowagi , e
nie moe go ju umocni adna racja rozumowa. Nie ma samo
bjstw z postanowienia racjonal nego, pod wpywem rozmyl a nad
zbdnoci wiata bd nad nicoci ycia. Gdy za mj oponent
poda jako przykad owych staroytnych md rcw, co to zabijali si
w samotnoc i , odpowiem, e samobjstwo stao si dla nich moli
we dopiero wwczas, gdy zl i kwidowali w sobie ycie, zniszczyli
wszelkie Jego d rgn ienia, wszelk rado egzystencj i i wszystkie po
kusy. Czste rozmylanie o m ierci lub o innych niebezpiecznych
problemach to z pewnoci mniej l ub bardziej m iertelny cios wy
mierzony yciu; n iemniej prawd jest, e aby takie myl w ogle

90

Emll Cioran

nasuny si czowiekowi, ju wczeniej jego ycie i ciao, targane


tego rodzaju problemami, musiay zosta nadwerone. Nikt n ie po
penia samobjstwa z powodu zewntrznych wydarze, lecz wsku
tek zachwiania wewntrznej , organicznej rwnowagi. Te same nie
korzystne warunki zewntrzne jed nych pozostawiaj obojtnym i ,
n a drugich - jako oddziauj, jeszcze innych przywodz do samo
bj stwa. Warunkiem samobjczej obsesj i jest tak i wewntrzny cha
os, taka udrka i poamanie wewntrznych barier, e z ycia pozo
staje w nas tyl ko jakie oszoomien ie bl isk katastrof . dramatycz
ny zamt i dziwne wzbu rzenie. Jake by samobjstwo mogo by
afirmacj ycia? Powiada si: czowiek si zabija, bo ycie go rozcza
rowao. Pragn go, czego od n iego oczekiwa, ale ono nie mogo
mu tego d a. C za faszywa dialektyka! Ta k jakby ten , co si zabi
ja, przed mierci nie y, nie mia ja kich ambicj i , nadzie i , n ie
przeywa cierpie lub rozpaczy. W samobjstwie wane jest to, e
czowiek nie moe ju duej y, i nie wyn ika to z kaprysu , ale
z naj okropniejszej wewntrznej traged i i . A wic n iemono ycia to
afirmacja ycia? Kade samobjstwo, gdy istotn ie jest samobj
stwem, robi wiel kie wraenie. Zd umiewa mnie, e l udzie mog jesz
cze wyszukiwa motywacj e i powody, aby hierarchizowa samobj
stwa bd znaj dowa dla nich naj rozmaitsze uzasadn ienia, jeli
w ogle ich nie deprecjonuj. Nie wyobraam sobie n iczego gupsze
go ni sporzdzan ie h ierarch i i samobjstw w zalenoci od moty
wacj i rzekomo wyszych albo pospol itych , itd . . . Czy fakt, e czo
wiek odbiera sobie ycie, sam przez si nie jest ju ta k wstrzsajcy,
e wyszu k iwanie motywacj i zdaj e si czym maodusznym? Mam
najgbsz pogard dla tych, co wymiewaj samobjstwa z mioci;
nie rozumiej on i , e mio, ktra nie moe si speni, oznacza dla
kochaj cego cakowite un icestwien ie, zupen utrat sensu, n ie
mono dalszego ycia. Gdy kochasz ca treci swej istoty, cao
ci swego subiektywnego bytu , niespenien ie si tej mioci moe
spowodowa tyl ko ruin caego twoj ego jestestwa. Wielkie namit
noc i , gdy nie mog si urzeczywistni, szybciej wiod do m ierci
aniel i wiel kie uomnoci . Bo gdy nka ci wiel ka uomno, dry
ci i zera powolna agonia, natomiast wielka i nie znajdujca ujcia
namitno sprawia, e gan iesz jak byskawica. ywi pod ziw ty-

Monopol na cierpienie

91

ko dla dwch rodzajw l udzi: dla tych, co w kadej chwil i mog


oszale, i dla tych , co w kadym momencie mog odebra sobie y
cie. Tyl ko oni robi na mnie wraenie, gdy jedynie w nich szamoc
si wiel kie nam itnoci i wykluwaj wiel kie przemiany. Ludzie prze
ywajcy ycie pozytywn ie, pewn i kadej chwi l i , urzeczeni przeszo
ci, teraniejszoci i przyszoci, maj tylko mj szacu nek. Je
dyn ie ci, k trzy w kadym momencie nawizuj dramatyczny kon
takt z rzeczywistociami ostatecznymi , wstrzsaj mn potnie
i przemon ie.
Dlaczego n ie popen iam samobjstwa? Bo czuj wstrt za
rwno do m ierci, jak i do ycia. Kogo takiego jak ja powinno si
wrzuci do kolta penego pomieni. Nie rozumiem absol utn ie, zupe
nie, co po mnie tutaj , w tym wiecie. W tej chwili chce mi si krzy
cze, wyda wrzask , od ktrego przeraziby si cay wiat, wszyscy
by zadrel i i rozpadli si na sztuk i od obkaczej trwogi. Jaki
straszny piorun czai si we mnie i dziwi si, dlaczego nie wybucha,
aby w perzyn obrci ten wiat; wwczas na zawsze wchonaby
go moj a n ico. Czuj si naj straszniej sz istot, jaka kiedykolwiek
Istniaa, apokal iptyczn besti zionc pom ieniam i I ciemnocia
m i , zapaam i i rozpaczam i . Jestem zwierzem z groteskowym um ie
chem; ju to s kupia si on w sobie a do iluzj i , j u to rozszerza si
a do nieskoczonoci, um iera i ronie jednoczenie, rozdarty w za
chwycie m idzy niczym i wszystkim, upojony raz nadziej n icoc i ,
t o znw rozpacz wszechpen l, wyrosy pord aromatw i trucizn,
spalany przez mio i n ienawi, unicestwiany przez wiata i cie
nie. Moim symbolem j est mier wiata i pomie m ierci. We mnie
obumiera wszystko, co jest tylko lnieniem, aby odrodzi si j ako
byskawica i grzmot. Czy n ie ponie we mnie nawet mrok?

Liryzm absolutny
Chciabym eksplodowa cay, od korzeni, wszystkim, co
w sobie mam , ca swoj energi i wszystkimi zasobami , chciabym
popyn wartkim strum ien iem zmieszanych szcztkw, tak by mo
je samozniszczenie stao si bezporedni ekspresj. moim was
nym dzieem, tworem i inspiracj. Bym urzeczywistni si w n isz
czeniu, bym rs w szaleczym wzloc ie poza wszel kie gran ice, i by
moja mier staa si moim triumfem. N iechbym roztopi si
w wiecie, a wiat we mnie, n iechbymy w naszym szalestwie wy
n i l i apokaliptyczny sen , dziwny jak wszystkie wizje koca i wspa
n iay jak wiel kie zmierzchanta. Wtedy z tkan iny naszego snu wyo
n iyby si en igmatyczne splendory i dz iwaczne ksztaty, zdobywcze
cien ie i hal ucynacyj ne gb ie. T fantastyczn sceneri koca ozdo
biaby nadto gra wiate i cieni , i wwczas, gdy n ic ju n ie stawia
oporu, gdy wzlot wiedzie ku nicoc i , a formy rozpkaj si upojone
agoni i zachwytem - wszystko rozrosoby si bezgranicznie w ja
k iej kosmicznej transfiguracj i. Wtedy wszechogie ogarnie cay ten
wiat, a jego pomienie, bardziej zdradl iwe ni kobiecy um iech
i bardziej n iematerialne n i melanchol ia, wzbudz w nas rozkosze
zmierzch u , skompl ikowane jak mier i fascynujce jak nico
w chwilach smutku. Szalecze przeycia s konieczne, aby l i ryzm
uzyska ostateczny swj wyraz, by jego natenie przekroczyo gra
n ice normalnej subiektywnoci. L i r y z m a b s o l u t n y t o l i r y z m
c h w i l o s t a t n i c h , albowiem w nim ekspresja miesza si z rzeczy
wistoci, staje si wszystkim, bytem w pewnej hipostazie. Nie jest
ju czciowym , polednim I jaowym poznawczo uzewntrznie
niem, lecz staje si czci samego ciebie. Tutaj nie jest ju wana
tyl ko wraliwo lub intel igencja, ale cao twojej istoty, cae twoje
ciao, ycie, jego rytm i pulsowan ie. Liryzm totalny, absol utny, to
sam los sprowadzony do absolutnego samopoznania. Taki l i ryzm
n igdy n ie bdzie si wyraa w oderwanych formuach, oo kady a kt
ekspresj i to kawaek c iebie samego. Tute l iryzm ten pojawia si
tyl ko w momentach rozstrzygajcych, kiedy wyraane przeze sta-

Liryzm absol u t ny

93

ny wygasaj wraz z ekspresj. Akt nakada si tu na rzeczywisto,


nie jest j u oowiem jedynie przejawem rzeczywistoci, ale sam rze
czywistoci. Li ryzm absolutny - totalny popd do samouzew
ntrzn ienia si - to co ponad i poza poezj, sen tymentalizmem
itd. S toi on bl iej jakiej metafizyki losu , gdy total na aktual no
ycia i najgbsze treci bytu man ifestuj si w nim, aby ostatecznie
znale takie czy inne rozwizanie. Na og l i ryzm absolutny rozwi
zuje wszystko w sensie mierci. Aloowiem wszystko, co naprawd
wane, ma zwizek ze mierci.

Czuj, e na pewno rozewrze si pode mn wielka, mroczna


pustka, ktra pochonie mnie na zawsze w wiecznej n ocy. I dziwi
si, e zachodzi to tyl ko w moim odczuc i u , nie za w rzeczywistoci.
Nic w takich chwilach nie wydawaoby mi si bardziej natu ral ne,
ni ebym pogry si w jak ciemn otcha , dokd nie dociera
by nawet najbledszy odblask mdego wiata tego wiata. N ie chc
szuka organicznego wytumaczenia tego mojego popdu ku cie
mnoci bo nie mog znale przyczyny u pojenia wiatem. Za
wsze jednak j estem w kopocie, gdy myl, jaki moe mie sens to
naprzemienne dowiadczanie wiata i mroku . Koncepcja biegu
nowoci wydaje mi si niewystarczajca, pon iewa w i n k l i nacj i ku
rejonom nocy kryje si o wiele gbszy niepokj , ktrego rdem
nie moe by str u ktura bytu , geometria istnienia. Odczucie, e po
chania ci noc, ktra si pod tob otwiera, moliwe j est tyl ko gdy
masz wraen ie, e co cikiego uwiera ci w mzgu i w caej twojej
istocie, tak jakby cay twj organizm gniota bezm ierno nocy. Ach ,
kiedy pochonie mnie na wieczno bezgran iczna noc wiata!

Doznan ie absol utnego pomieszania! Czyl i: n iemol iwa j u


jest adna dystynkcja, ad ne rozrn ienie i przyporzdkowanie, n i
czego j u n ie mona objan i, zrozumie a n i oceni. Doznanie tej
absol u tnej konfuzj i z kadego f1lozofa czyni poet; tyle tyl ko, e nie

94

Emil Cioran

kady filozof moe je pozna i przey z dugotrwa intensywno


ci. Albowiem gdyby zazna tego odczucia, nie mgby ju filozofo
wa w sposb abstrakcyj ny i sztywny. Proces, w ktrym filozof staje
si poet, jest peen dramatyzmu. Nie ma ju raz na zawsze okrelo
nego wiata form i problemw abstrakcyjnych, ktre w wirze uczu,
w zamcie rozmaitych elementw duszy splataj si tworzc kszta
ty cudaczne i bezadne. Jak mgby uprawia filozofi abstrakcyj
n, gdy rozgrywa si w tobie skompli kowany dramat, w ktrym
spotykaj si przeczucie erotyczne z drczcym n iepokojem metafi
zycznym , strach przed mierci z tsknotami do naiwnoci, cako
wita rezygnacja z paradoksal nym heroizmem, rozpacz z d um,
przeczucie szalestwa z pragnieniem bezimiennoci , krzyk z mil
czeniem, poryw z n icoci? I wszystko to dziej e si rwnoczenie,
w tym s a m y m c z a s i e. Wszystkie te impulsy rosn wrd naj wi
kszego , jak tyl ko by moe, tumultu , w jakim absolutnym zamcie.
Jake wwczas mona jeszcze uprawia fil ozofi systemow, jak
mona si j eszcze zdoby na budow jasno rozplanowanego gma
chu? S ludzie, ktrzy zacz l i od wiata form, a kocz w absol u t
nym zamcie. Dlatego mog oni filozofowa tyl ko poetycko. Ale
w absol utnym pomieszaniu nie jest wane nic oprcz mk i rozko
szy szalestwa.

Istota wdziku
Wiele jest drg, na ktrych mona oderwa si od ziem i , zer
wa si do wyso kiego lotu ponad paskie i lepe przylgnicie do y
cia. Ale tyl ko w d z i k jest t form oderwan ia si od ziemi, ktra
nie oznacza stargania wizw z irracjonalnymi siami ycia, lecz jest
jedyn ie bezuytecznym skokiem , bezin teresownym wzlotem , w kt
rym naiwny czar i bezrozumny rytm ycia zachowuj ca swoj
wieo. Wszel k i wdzik to wzlot, rado wznoszenia si.
Harmonij ne, pynne ruchy sprawiaj wraenie szybowania
ponad wiatem, zwiewnego , n iematerialnego lotu. Ich spontanicz
no ma w sobie co z lekkoci bijcych skrzyde, z natural noci
umiechu i czystoci wiosennego marzenia. Czy to nie w tacu naj
ywiej urzeczywistn ia si wdzik? Gdy dostrzegamy wdzik ycia,
odczuwamy je jako niematerial ne napicie, jako czysty strumie wi
talnoci , ktry nigdy n ie przekracza gran ic harmonii rzdzcej
wszel kim wdzicznym rytmem. We wszel kim wdziku jest co j akby
zoty sen ycia, bezin teresowna zabawa, e kspansja w samej sobie
jeno, nie na zewntrz, znajdujca granice. Dlatego wdzik promie
niuje m i il uzj wol noci, spontanicznej i bezporedn iej swobody,
czystego , wzrosego pod sonecznymi promieniami marzenia. Roz
pacz to

paroksyzm

indywiduacj i ,

oolesna

i samotnicza

inte

rioryzacja gdzie na szczytach, izolacja czowieka w wiecie. Wszel


kie stany wyn ikajce z zerwania normal nego kontaktu ze wiatem
i wiodce czowieka na szczyty osobniczej samotnoc i , a do paro
ksyzmu wyodrbniaj go ze wiata. Wdzik u czowieka nie prowa
dzi do paroksyzmu indywiduacj i , lecz tyl ko wywouje w nas dozna
n ie harmo n i i i naiwnego wypen ienia, wykluczajce odczucie osa
motn ien ia i izolacj i . Z punktu widzenia fo r m a l n e go wdzik ne
guj e osamotnienie, pon iewa pynne ruchy, w ktrych si uzewn
trznia, wyraaj receptywn otwarto na ycie, przychyln goto
wo wobec urokw i powabw istnienia. Wdzik to stan iluzj i ,
w ktrym ycie neguje i przekracza swoje antynomie oraz swoj de
moniczn dialektyk, w k trym sprzecznoci , to, co n ieuchronne,

96

Emil Cioran

fatal no i n ieodwracalno przejciowo zan i kaj, wchonite przez


jak sublimacj istnien ia. We wdziku wiele j est subl imacj i , wiele
ul otnej czystoci , ktre jednak nigdy nie zbl i si nawet do wiel
kich oczyszcze mol iwych tyl ko na szczytach, gdzie urzeczywistnia
si to, co wzniose. Codzienne dowiadczenia i zwyczaj ne formy by
towania n igdy nie prowadz ycia a tam, gdzie poznaoby ono ab
sol utne szalestwo skraj nego napicia bd wewntrznego zamtu ;
n i e daj te wyzwolenia o d siy cikoci , chwil owego przemknicia
si ponad grawitacj, ktra bywa symbolem mierci. Wdz ik jest
uwo l nieniem si od siy cienia, od podziem nego przyc igania, wy
rwaniem si ze zwierzcych szponw demon icznych popdw ycia,
jego negatywnych tendencj i. Istotnym rysem doznawania wdziku
ycia jest przekroczen ie negatywnoci. Nic zatem dziwnego, e kiedy
doznajemy takiego uczucia, ycie wydaje nam si janiejsze, us tro
jone jaskrawymi ln ien iami i blaskam i , poniewa przekraczajc ne
gatywno i aemoniczno na drodze harmon ii form i fal ujcej ,
pynnej lekkoci, osiga ono stan miej harmonii szybciej n i na za
wiych ciekach wiary, gdzie harmon ia rodzi si dopiero z zamtu
i zoonej gry sprzecznoci. Jak zrn icowany jest wiat, gdy pomy
le, e oook wdziku moe te istnie nieustanny lk, drczcy
pewnych l udzi a do zupenego wyczerpania. Kto nie dowiadczy
strachu przed wszystkim, lku przed wiatem, oglnego n iepokoj u ,
trwogi absol u tnej , udrki kadej chwili istnienia, ten nie zrozumie
nigdy, czym jest szamotanie si wrd materii, szalestwo ciaa
I szalestwo mierci. Ten, kto odczuwa wdzik ycia, n i e jest w sta
nie dozna ani poj owej mki najwyszego n iepokoj u , ktra moe
pojawi si jedynie na teren ie podminowanym chorob. Wszystko,
co na tym wiecie gookiego, moe wyoni si tyl ko z choroby. Tu,
co nie wyania si z choroby, moe mie wycznie warto estetycz
n, formaln. By chorym to znaczy y nolens volens na szczytach.
Jednake szczyty to n iekon iecznie wyso koc i ; mog to by rwnie
gbie, otchan ie. y na szczytach rozpaczy oznacza zstpowa
w najstraszniejsze gbie. Istn iej tyl ko szczyty przepastne, pon ie
wa z prawdziwych szczytw moesz r un w kadej chwili - a tyl
ko upadajc w ten sposb osigasz szczyt. Wdzik to stan zadowo
len ia, n iek iedy nawet szczcia. Ani przepac i , ani wielk ich cier-

Istota wdzh;ku

97

pie. Dlaczego kobiety s szczliwsze ni mczyni? Dlatego , e


wdzik I naiwno spotyka si u n ich nieporwnan ie czciej ni
u mczyzn. Oczywicie, one take nie s wol ne od chorb i n ie
zadowolen ia, tutaj jednak mwimy o doznaniach , ktre przewaaj.
Naiwny wdzik kobiet przenosi je w stan powierzchownej rwnowa
gi , ktra n igdy nie prowadzi do wyn iszczajcych tragedii bd n ie
bezpiecznych napi. Na paszczyn ie duchowej kobieta nie ryzyku
je n iczym , gdy antynomiczna intensywno rozdwojenia midzy
duchem a yciem jest u n iej o wiele sabsza ni u mczyzny. Do
wiadczan ie powabu egzystencj i nie wiedzie do objawie metafizy
cznych , do ogldu rzeczywistoci podstawowej , nie otwiera perspe
ktywy momentw ostatnich, sku tkiem czego w kadej chwili ycia
masz wraenie, jakby ju j u miao si ono skoczy. Kobiety to
sympatyczne n icostki. Im wicej o n ich myl isz, tym mniej je rozu
miesz. Podobn ie si dzieje, gdy coraz wicej rozmylasz o ostatecz
nej istocie wiata; wtedy te m i l kn iesz. O ile jednak tu taj tkwisz
skam ien iay w obliczu nieodgadn ionej nieskoczonoci, to w przy
padku kobiety n ico wydaje ci si t aj e m n i c , podczas gdy napra
wd jest to tyl ko n ico. Jedynym , jak mi si zdaje, sensem istnie
n ia kobiety na wiecie, oprcz zaspokajania potrzeb seksual nych ,
jest umol iwianie mczynie chwilowej ucieczki spod mczcej presj i
ducha. Al bowiem kobieta moe by tymczasowym ocaleniem dla
tych , co yj na szczytach , pon iewa jest ona w znikomym stopniu
wyin tegrowana z ycia. Kon tak t z ni oznacza powrt do naiwnych
i niewiadomych rozkoszy ycia, do niematerialnej lek koci wdzi
k u , ktry, o Ile n ie ocali wiata, to przynajmniej ocal i kobiet.

Jak jeszcze mona mie ideay, gdy s na tej ziem i lepcy,


gusi , obkani? Jake mog cieszy si wiatem, ktrego n igdy j u
n ie zobaczy drugi , aloo dwikiem, ktrego n ie usyszy? Czuj si
winny tego , e ich wszystkich spowija mrok, uwaam si za zodzie
ja wiata. Czy to nie my wszyscy u kradlimy wiato tym , co nie
widz, i dwlk tym , co nie sysz? Czy nasza jasna intel igencj a nie
j est winna omroki szalecw? N ie wiem dlaczego, ale kiedy myl

98

Emil Cioran

o takich sprawach , duch i wola upadaj we mnie; mylenie wydaje


ml si bezuyteczne, wszelkie za wspczucie - puste. Bo n i e
c z uj s i n a t y l e n o r m a l n y i p r z e c i t n y, a b y m c k o
m u w s p c z u . eby mc wspczu innym , trzeba by czowie
kiem yjcym poza zasigiem wszel kiego ryzyka. Wspczucie jest
znakiem powierzchownoci, raz bowiem serce ci si kraje wobec
n ieodwracalnego nieszczcia i zamanego ycia, to znw na zawsze
odbiera cl mow. Lito i pociecha s nie tyl ko niesku teczne, s
rwnie zn iewagami. Zreszt, jak mgby wspczu innym, skoro
sam cierpisz ponad wsze l k miar? Wspczucie nie angauje. Dla
tego spotykamy je tak czsto! Na ty m w i e c i e n i k t j e s z c z e
n i e u m a r w s k u t e k c u d z e g o c i e r p i e n i a. Te n za, ktry po
wiedzia, e umiera za nas, nie umar, lecz zosta zabity.

Wieczno a moralno
Dotychczas nikt nie potrafi powiedzie, co jest dobre, a co
ze. I pewne jest, e i w przyszoci dzie tak samo. Zdum iewajca
jest n ie sama ta wzgldno, ale fakt, e nie sposb si obej bez
tych okrele. N ie wiem , czym jest dobro, czym zo, ale dziel uczyn
ki na dobre i ze. Gdyby mnie kto spyta, dlaczego j eden uczynek
uwaam za dobry, a inny za zy, n ie u miabym odpowiedzie. Dziaa
we m n ie jaki instynktowny proces, pod wpywem ktrego oceniam
wszystko przez pryzmat kryteriw moralnych ; kiedy o tej ocen ie
myl pniej , nie znajduj dla niej uzasadn ienia. Moralno staa
si bardzo zoona i pena sprzecznoci, pon iewa jej wartoci nie
konstyt mlj si ju w p o r z d k u y c i a; wykrystal izoway si w re
jonach wobec niego transcendentnych, a ich wizi z irracjonalnymi,
witalnymi popdami s j u sabe. I na czym tu oprze moral no!
Ach , jak nie znosz sowa dobro" - j est tak blade, bez wyraz u !
Moralno mwi: Pracujcie d l a zwycistwa dobra. Ale jak? - Wype
niajc obowiz k i , ywic szacunek, ponoszc ofiary, zachowujc si
skrom n ie itd. Ale to jedynie sowa, nieokrelone i mgliste n ie tylko
pod wzgldem formal nym , l ecz rwnie j eli idzie o konkretn
tre. Aloowiem w obliczu bezporedniego faktu wszel kie zasady
moral ne okazuj si tak p uste , e zadajemy sobie pytanie, czy nie
byoby l epsze ycie bez kryteriw. Mgbym pokocha wiat, w kt
rym nie byoby kryteriw, form ani zasad, wiat absol u tnej nieokre
lonoci. W naszym bowiem wiecie wszystkie kryteria, formy i za
sady s tak mde, e ich pobecno bardziej drani ni najstrasz
liwszy normatywny absol u tyzm. Wyobraam sobie wiat fantazj i
i snu, skpany w pomaraczowych blaskach, gdzie nie mwioby
si j u o dobru i zu , gdzie caa ta gadanina o wanoci norm nie
miaaby ju adnego sensu. A poza tym , skoro rzeczywisto j est
w swojej istocie i rracjonalna, jaki jeszcze moe mie sens poszuki
wan ie norm dla rozgraniczenia dobra od za, jaki sens ma r o z r
n i a n i e czegokol wiek? Moral noci n iepodobna ocali, l udzie za
u trzymujcy, e w obliczu wiecznoci mimo wszystko da si j oca-

I OO

Emil Cioran

i, s w wielkim bdzie. Bo i c oni mwi? - e wprawdzie na


wiecie tymczasowo triumfuj przyjemno, pol edniejsze satysfa
kcj e , grzech itd . , wobec wiecznoci jednak ostoi si tyl ko dobry
uczynek, tyl ko moralna doskonao. Co pozostan ie po rozkoszach
tego wiata? N ico! Jedyn zwyciczyn ijesl cnota. Po wszystkich
ndzach doczesnoci nastpuje ostateczny triumf dobra, definityw
ne zwycistwo cnoty. Jednake ci, co to gosz, nie zauwayl i, e
skoro wieczno pochania i un iewania wszystkie przyjemnoci
i powierzchowne satysfakcje, to w nie mniejszej mierze pochania
te wszystko, co si zwie cnot, dobrym uczynkiem, dziaaniem mo
ral nym. Wieczno n ie prowadzi ani do triumfu dobra, ani do
triumfu za, lecz un iewania wszystko. Potpian ie epikureizmu
w imi wiecznoci to nonsens. O ile wicej zostanie ze mnie wsku
tek tego, e cierpi, ni z kogo innego wskutek tego, e si bawi?
Jakie o b i e k t y w n i e znaczen ie moe mie fakt, e j eden wije si
w agonii, drugi za ley z kobiet? Tak cierpienie jak i przyj emno
wypalaj si subiektywnie w konkretnych osobnikach. Czy cierpisz,
czy te nie cierpisz - i tak na wieczno i nieodwoaln ie wchonie
ci nico. Absol utnie nie mona mwi o obiektywnym podejciu
do wiecznoci, lecz tyl ko o subiektywnym jej przeywan i u , co moe
si odbywa jedyn ie poprzez n iecigoci w przeywan i u czasu. N ic
z tego , co tworzy czowiek, n ie moe odnie kocowego triumfu ,
ostatecznego zwycistwa. Czemu miel ibymy upaja si iluzjami
moralnym i , kiedy moemy znale Inne, pikn iejsze? Wszyscy, co
prawi o ocal eniu przez moral no w obliczu wiecznoci, maj na
myl i nieskoczone echo dziaania moral nego w czasie, jego niczym
nie ograniczony rezonans oraz wiecznotrwao. Nie ma to n ic
wspl nego z prawd, jako e tzw. l udzie cnotliwi ( k trzy w istocie
s tylko l udmi strachl iwym i) szybciej zni kaj ze wiadomoci
wiata ni ci, co zuyl i si na przyjemnociach. Ale nawet gdyby byo
przeciwnie, to jakie ma znaczenie trwan ie dusze o kil kadziesit
lat? adne. Kada n ie zaspokojona przyjemno to stracona okazja
do ycia. N ie bd w imi cierpienia odwodzi wiata od przyjemno
ci, orgii , od uywania nad miar. Jedyn ie l udzie tuzinkowi mwi
o k o n s e k w e n cj a c h przyjemnoci. A czy konsekwencj e cierpie
nia n ie s jeszcze wiksze? Tyl ko czowiek tuzin kowy moe pragn

Wtcczno<' a moral no

1O1

umrze ze staroci. A wic cierpcie, pijcie, wychylajcie puchary


przyjemnoci do dna, paczcie albo miejcie si, krzyczcie z rozpa
czy albo z radoci, wypiewujcie mio albo mier - bo i tak nic
z tego wszystkiego nie zostanie! Caa moralno chciaaby zrobi
z tego ycia tylko sum straconych okazj i.

Chwila i wieczno
Wieczno zrozumiaa jest tyl ko gdy rozwaa si j jako do
wiadczenie, w aspekcie podmiotowego przeycia. Obiektywne poj
cie wiecznoci nie ma adnego sensu dla j ednostk i , bo jej skoczo
no w czasie wykl ucza moliwo przeywan ia nieskoczonoci
czasu , wiecznoci jako nieograniczonego trwan ia, jako procesu nie
majcego gran icy w czasie. Dowiadczenie wiecznoci zaley od i n t e n s y w n o c I podmiotowego przeywania, n ie za od jakiej istoto
wej obiektywnoci bd od cigego trwania. Wejcie w wieczno
moe dokona si tyl ko przez transcendowanie czasu , poprzez uchy
lenie si od cigego nastpstwa chwi l . Konieczna jest dramatyczna
i wytona walka z czasem, aby po przezwycieniu mirau nast
pstwa momentw pozostao j u tyl ko doj mujce, ostre przeywanie
chwi l i , ktre Istotnie rzucioby ci w wieczno. W j a ki sposb abso
l utne przeycie chwil i umol iwia przystp do wiecznoci? Ot wy
czulenie na stawanie si I czas j est wyn ikiem odczucia niewystar
czalnoci chwil , ich wzgldnoci i uwarunkowa. Ludzie majcy wy
ostrzon wiadomo czasowoci przeywaj kady moment z myl
o nastpnym, o dal szym ich cigu i przemianie. Tak zatem wiecz
no dostpna jest tyl ko poprzez elimi nacj zwizkw nastpstwa ,
w przeywaniu chwili w sposb absolu tny. W kadym dowiadcze
niu wiecznoci jest skok i transnguracj a , skoro do osignicia po
godnego spokoj u , j a ki daje kontemplacja wiecznoci , kon ieczne jest
tak wiel kie uprzednie napicie, e tyl ko nieliczni l udzie s do niego
zdolni. Znaczenie owej kontemplacj i nie jest zwizane z j ej dugo
trwaoci ani intensywnoci. Powrt do zwyczaj nych przey n ic
nie uj muje z podnoci tego Intensywnego dowiadczenia. Wana jest
tyl ko c z s t o t l i w o tej kontemplacji. Tylko w czstych dowiad
czeniach mona pozna upojenie wiecznoci, stan czystego zachwy
cenia, w ktrym transnguracj e przyoblekaj si w subtel ne, niemate
rialne aureole; rozkosze maj wwczas w sobie co nadziemskiego,
co urzekajco i wietlicie transcendentnego. Wyodrbnienie chwili
z ser ii chwil obdarza j j akim absol u tem - nie w sposb obiektyw-

Chwila I wieczno

1 03

ny, lecz subiektywny. Jest to absol ut tylko dla n aszego odczucia,


niem niej przeto nie jest on jak nierzeczywist uud ani mrzonk.
Albowiem z perspektywy wiecznoci czas, z ca rnorodnoci
swych pojedynczych chwi l , jest, jel i nie irreal ny, to w kadym razie
do mao istotny dla rzeczywistoci fu ndamental nych.
W wiecznoci yjesz niczego nie aujc i niczego nie ocze ku
jc. Czy w strukturze chwili przeytej j a ko taka n ie ma czego jakby
przezwycienie wzgldnoci smaku i kategori i , przekroczenie im
manencj i , w jakiej zamyka nas tem_pora] no ycia? Przeywanie im
manencj i ycia nie jest mol iwe bez jed noczesnego przeywania cza
su , poniewa konstytutywnym atrybutem ycia jako a k tywnod dy
namicznej i progresywnej jest temporalno. Nie sposb wyobrazi
sobie, eby dramatyzm ycia by pozbawiony elementu czasowoci.
Im intensywniejsze ycie, tym istotniejszy staje si czas, tym wicej
niesie objawie. Ponadto ycie zawiera w sobie m nogo k i e r u n
k w, i ntencjonal nych poryww, ktre rozwin si mog tyl ko
w czasie. Gdy mwisz o yciu, uywasz sowa chwile", rozprawiajc
za o wiecznoci mwisz o chwil i". Czy jaki n iedostatek ycia nie
kryj e si w dowiadczeni u wiecznoci, w owym przeamaniu czasu,
w transcendowaniu chwil? W tej transfiguracj i dochodzi raczej do
przesun icia ycia na inny plan , na jakie niebotyczne wysokoc i ,
gdzie ul egaj oczyszczeniu antynomiczno i d ialektyka wital nych
energi i . Ludzie majcy w sobie wrodzone skonnoci do kontemplo
wania wiecznoci Uak ci , ktrzy wychowal i si kulturach oriental
nych), nie znaj dramatycznej wal k i o wykroczenie poza czas ani wy
sikw i n terioryzacj i , inaczej ni my, a do szpiku koci zaraeni wy
miarem czasu. Jed nake dla nas nawet kontemplacja wiecznoci
stanowi sposobno do snucia zwyciskich wizj i i popadania
w dziwne zachwyty. Temu , kto ma wiadomo wiecznoci, wszystko
jest dozwolone, wszel kie bowiem zrnicowania zni kaj dla w ja
kiej monumentalnej , wspaniale pogodnej wizj I, przychodzcej jakby
po wielkiej rezygnacji. Wiecznoci nie mona kocha tak namitni e,
jak si kocha kobiet albo wasny l os bd wasn rozpacz. Jest
wszelako w naszym pocigu ku rej onom wiecznoci co podobnego
do wzlotu w jasne letnie niebo albo do siy pchajcej nas ku odle
gym , mi6oUiwym gwiazdom. Lazur I wato gwiazd s symbolami
wiecznoci, w ktrej n iczego ju nie pragn iemy ani nie aujemy.

Historia a wieczno
N ie pojmuj, jaki j eszcze moe m ie sens ycie w histor i i, po
siadanie ideaw, mylenie o kul turze albo o problemach spoecz
nych. Znudziy mnie kul tura i historia; j est ju dla mnie prawie nie
mol iwoci wspuczestnictwo w szamotaninie wiata historycz
nego, w doczesnych ideaach i aspiracjach. Historia to co, co trze
ba przekroczy. Przekroczy za histori moesz tyl ko wwczas ,
gdy przeszo, teraniej szo I przyszo nie maj ju d l a ciebie
ad nego znaczenia, gdy jest cl obojtne,

k i e d y i g d z i e yjesz. Ja

k n iby mam korzy std , e yj dzisiaj , a n ie w Egipcie przed


czterema tysicami lat? Jestemy wiel kimi gupcam i , gdy ubolewa
my nad losem Judzi, co yl i w epokach nam n ie odpowiadajcych ,
I ktrym nie byo dane poznan ie chrzecijastwa ub od kry i wyna
lazkw wspczesnej nauki. Gdyby czas nie by n ieodwracal ny, wca
l e n ie aowabym , j el iby przyszo ml y w jakiej inne epoce hi
storycznej , bo przecie adna nie jest l epsza od in nej . Poniewa nie
istn iej e hierarchia postaw I koncepcj i yciowych, wszyscy maj ra
cj - i nikt. Epoki historyczne stanowi zamkn ite formy ycia
trwajce w przekonaniu o swo im definitywnym charakterze dopty,
dopki dynamika I d ialektyka ycia w historii nie znajd Innych
form , tak samo niewystarczajcych i ograniczonych jak wszystko,
co bytuje pod socem. Caa h istoria wydaje ml si tak pusta, e
zd umiewa mnie, I s l udzie, ktrzy przez cae ycie zaj m uj si tyl
ko przeszoci. C moe by ciekawego w badaniu ideaw Innych
epok, l udzkich wierze albo konwulsj i paru syOlitykw? Moe to
I wiel kie dokonania l udzkoci, mnie jednak nie interesuj. Czy nie
wiksze u kojenie czerpi z kontemplowania wiecznoci? Nie czo
wiek i historia, ale czowiek i wieczno - oto rel acja jedynie wa
na w tym wiecie, gdzie n ie warto nawet oddycha. Nikt nie odrzuca
h istorii z jakiego przelotnego kaprysu, l ecz z Impulsu wiel kich tra
ged i i , ktrych nieliczni tyl ko si domylaj. Ludzie sdz, e rozmy
l ae abstra kcyj n ie nad histori i odrzucie j w nastpstwie kal
kulacj i i refleksj i , podczas gdy w istocie rdem tej negacj i jest naj -

Historia a wieczno

1 05

gbsze zasmucenie. W chwi l i , gdy odrzucam ca przeszo l udz


koci , gdy n ie chc ju bra udziau w yciu h istorycznym, jestem
w szponach miertel nego smu tku , bolesnego ponad wszel kie wyob
raen ie. Bardzo moliwe, e ten smutek tkwi j u we mnie, u kryty,
owe my l i za zaktual izoway go tyl ko i zlntensynkoway. Czuj
w sobie gorycz mierci i n icoci, ktra spala mnie jak bardzo silna
trucizna. Jestem tak smutny, e aden aspekt tego wia ta n ie moe
ju m ie dla mnie wartoci. Jak mog mwi o pikn ie, jak mg
bym snu rozwai..ania estetyczne, skoro jestem smutny, m iertel n ie
smutny. . . Utraciem jeszcze jeden skadn i k egzystencj i - pikno.
W ten sposb stopn iowo utracisz, czowieku, wszystko. . .
N i e chc j u wiedzie o n iczym. Przekraczajc h istori uzy
skujesz nadwladomo, ktra stanowi wany element dowiadcza
n ia wiecznoci, Nadwiadomo prowadzi ci tam, gdzie antynom ie,
sprzecznoci i n iepewnoci tego wiata n ie maj ju ad nego zna
czenia, gdzie n ie 'wiesz j u, e istn iejesz i e umierasz. Wszyscy, co
poszukuj wiecznoci, czyni to ze strachu przed mierci. Jedyny
gbszy sens dowiadczenia wiecznoci polega na tym , e dziki n ie
mu zapominasz o mierci. Co jednak, kiedy powracasz z kontem
placj i wiecznoci?

Nie by j u czowiekiem
Przekonuj si coraz bardziej , e czowiek to nieszczl iwe
zwierz porzucone na tym wiecie, zmuswne szuka sobie wasnego
sposobu ycia, jakiego przed nim nalura jeszcze nie znaa. Na skutek
swojej tak zwanej wolnoci cierpi on o wiele bardziej , ni w jakiejkol
wiek moliwej niewol i egzystencji natural nej . Dlatego nie jest dla mnie
dziwne, e czowiek zazdroci niekiedy kwiatu bd innej ro.l inie. Pra
gnc y jak rolina, wzrasta cx:l korzenia, rozkwitajc i usychajc
w blasku soca w najpeniejszej niewiadomoci , pragnc zespoli
si najgbiej z pcx:lnoci ziemi, sta si bezimiennym wyrazem ycio
wego procesu - czowiek daje dowd rozpaczl iwego zwtpienia
w sens czowieczestwa. Zreszt dlaczego nie miabym zamien i si
z kwiatem? Wiem, co znaczy by czowiekiem , mie ideay i y w hi
storii. Czeg jeszcze mog po tym wszystkim si spodziewa? By
czowiekiem to z pewnoci wiel ka rzecz; poznajemy tym sposobem
jedn z najgbszych traged i i , d ramat niemale monumental ny, gdy
bycie czowiekiem oznacza uczestnictwo w porzdku istnienia cako
wicie nowym, bardziej skompl ikowanym i dramatyczniejszym ni po
rzdek naturalny. W miar, jak schodzimy z poziomu czowieka ku
przyrodzie nieoywionej , in tensywno tego dramatycznego zjawiska
stopniowo sabnie, a wreszcie zanika. Czowie k objawia coraz sil niej
sz tendencj do monopol izacj i dramatu I cierpienia wiata. Tote
zbawienie jest dla problemem nadzwyczaj palcym I trudnym do roz
wizania. N ie mog chlubi si tym , e jestem czowiekiem, bom prze
y ten fakt a do korzeni. Tyl ko cl, ktrzy swojego czowieczestwa
n ie przeyli z najwiksz Intensywnoci , mog odczuwa z n iego
d um, gdy dopiero p r a g n sta si ludmi. Tute ich zachwyt jest
naturalny. Pord l udzi s tacy, ktrzy o niewiele tylko wykroczyl i
poza zwierzc lub rolinn form istnienia, jest tedy zrozumiae, e
podziwiaj oni czowieczestwo i pragn go. C i j ednak, ktrzy po
znal i , co znaczy by czowie kiem, chciel iby sta si czym kolwiek byle n i e czowiekiem. Gdyby to byo moliwe, co d n ia zmieniabym
si w jak i nn form zwierzc albo ro l in n. Zaznabym wic by-

Nic l>y ju czowiekiem

l 07

tu rozmaitych kwiatw, chwastw, cierni, ry, podzwrotn i kowego


d rzewa, morsk iej algi miotanej falami albo chostanej wichrami ro
liny grskiej ; bybym te piewajcym melcx:lY.inie ptakiem aJbo pta
k iem kraczcym i drapienym, wdrownym l ub osiadym, bybym
zwierzciem dzikim bd domowym. Kondycj kadego gatunku
przeywabym z niewiadomym i dzikim zapamitaniem, wcielabym
si we wszelkie, n iezl iczone formy, jakie wytworzya natura, z atwoci
i naiwnym wdzikiem, bez odrobiny sztucznoci - tak wanie, jak
dziej e si to w przyrodzie. Zwiedzabym w ten sposb gn iazda, ja
skinie, grskie i morskie pustkowia, wzgrza I rwn iny . Tyl ko taka
kosmiczna przygoda , przeywana wewntrz najgstszego n urtu y
cia, w jego organ icznej gbi , tyl ko takle krenie w zawioci form
zwierzcych i naladowanie n aiwnej mal owniczoci rol i n mogoby
jeszcze rozbudzi we mnie ochot, by sta si na powrt czowie
kiem. Albowiem je l i rnica midzy czowiekiem i zwierzciem po
l ega na tym, e zwierz nie moe by niczym wicej n i zwierzciem,
podczas gdy czowiek moe by n i e - c z o w i e k i e m , a wic czym
rnym od siebie samego - to j a jestem n ie-czowiekiem.

Magia i fatalno
Trudno mi wyobrazi sobie rado l udzi obdarzonych wra
l iwoci magiczn, tych , co to czuj, e mog wszystko, tych, kt
rym aden opr nic wydaje si zbyt wie l k i , dla ktrych nie ma prze
szkd nie do pokonania. Magia zakada takie zjednoczenie z y
ciem, e wszelki przejaw subie ktywnoci staje si wyrazem wszech
pulsu ycia. Jest w magii pene, cakowite stopienie si z przepy
wem ycia, buj na sia aktywnoci zgodnej z immanentnym tego y
cia u kieru nkowaniem. Wraliwo magiczna moe prowadzi tyl ko
do radoci, nie istnieje bowiem dla niej w wewntrznej strukturze
istnienia n ic n ieodwracal nego, nieuniknionego i fatalnego. Czu, e
wszystko moemy, e absolut jest w naszej doni , e buj ny nadmiar
w nas to nadmiar tego wiata, e gorczkowym i potnym rytmem
bij e w gbi nas puls wszechwiata, e sam i jestemy wiatem, e
istn ienie jest do pomylenia tylko o tyl e, o ile przepywa przez nas,
od najdywa sens wiata a ktua l izujcy si w kadej chwili w naj pe
n iejszej e kspresj i - to zapewne forma radoci, ktr trudno sobie
nawet wyobrazi i ktra jest wycznym przywilejem udzi obdarzo
nych wraliwoci magiczn. Dla magii nie istniej choroby, albo,
jeli istn iej, to ogldowi magicznemu wydaj si na tyle uleczalne,
e rozpywa si ich aura fatalnoci. Magiczny optym izm widzi wszy
stko w aspekcie rwnowanoci, std te il uzoryczne wydaj mu si
wszel kie prby i ndywidual izacj i choroby i stosowania do niej zr
nicowanych terapii. Magia kwestionuje i odrzuca wszystko, co jest
w yciu negatywnego, wszystko, co w d ialektyce ycia jest natury
demonicznej . Mie wral iwo magiczn to nie rozumie n ic z wiel
kich spraw cierpienia, by lepym na to, co w yciu beznadziej nego,
fatal nego i ndznego, na l os i mier. I l uzje magii neguj w wiecie
n i e o d w r a c a l n o , neguj mier jako n ieuchronn i powszech
n rzeczywisto. Subiektywn ie jest to co bardzo wanego, gdy
rodzi w czowieku stan bogoci i euforycznego u n iesien ia , yje on
bowiem tak, ja kby nigdy nie m ia umrze. W rzeczy samej cay prob
l em mierci , z ktr czowiek staje twarz w twarz, sprowadza si

Magla I fatalno

1 09

do subiektywnej wiadomoci mierci . Dla kogo, kto tej wiado


moci nie ma, fakt, e przez mier wejdzie w n ico, jest bez zna
czen ia. N ieustanne zdawanie sobie sprawy ze mierci oznacza paro
ksyzm wiadomoci. W mental noci magicznej wiadomo n ie uzy
skuje wobec ycia autonom i i ( ktra czyni z niej si odrodkow ) .
lecz nadal zachowuje charakter wi tal ny.
Nieskoczenie bardziej skompl ikowani s l udzie wiadomi
tego, co n ieuchronne, dla ktrych s w wiecie sprawy n ierozwizy
walne, beznadziejne i n ie dajce si odwrci, ktrzy czuj, e nasze
wysiki s n iekiedy czcze, ale za - n iemoliwe; ktrzy wiedz, e
fatalno to jeden z aspektw tego wiata, na dodatek - zasadni
czy. Albowiem wszystko, co najistotn iejsze, dzieje si pod znakiem
fatal noci polegajcej na tym, e ycie nie jest zdol ne przekroczy
wasnych uwarunkowa i immanentnych sobie granic. Magia potra

fi jeszcze co zdziaa w sprawach nieistotnych

zupenie bahych,

pozbawionych wagi i monumentalnoci , n ie l iczy si jednak tam ,


gdzie w gr wchodz kwestie metafizyczne, gdzie czsto konieczne
jest m ilczen ie, do ktrego wszak wraliwo magiczna nie jest zdol
na. y z dojmujc wiadomoci tego, co nieuchronne, tego, e
j estemy zupenie bezrad n i I bezsilni wobec wiel kich problemw,
ktrych nie sposb stawia bez dramatycznego egzystencjalnego
zaangaowan ia si - to przeywa podmiotowo zawieszony nad
wiatem znak zapytania, ktrego interrogatywne wygicie jest jakby
symbolem n iepoznawal nej , n iedostpnej nieskoczonoci .

A wic twierdzicie, e rozpacz i agonia maj warto tyl ko


jako wstp, ideaem za jest ich przekroczenie, i e dugie w nich
trwanie prowadz i do automatyzacj i? Mwicie o drodze radoci jako
jedyn ie zbawczej , inne za macie w pogardzie? A wic uwaacie
trwanie w chwilach agon i i za stan egoistyczny, wspaniaomylno
za odnajdujecie tylko w radoci? Proponujecie nam r a d o - ale
jake mamy przyj j z zewntrz? Przecie je l i nie wyrasta ona
z nas, nie wypywa z naszych wewntrznych rde, zasobw, z na
szego wasnego rytmu, to wszelka i n te rwencja z zewntrz j est j ao-

1 1O

Emil Cioran

wa. Tak atwo jesl zaleca rado tym , k trzy radowa si n ie mog !
Jake bo mona si cieszy , gdy w kadej chwi l i drczy nas obsesja
szalestwa! Czy ci, co z tak atwoci zalecaj rado, zdaj sobie
spraw, co to znaczy lka si nadchodzcego obd u , co to znaczy

w kadej chwili pod lega torturze przeczucia j a k iego okropnego


szalestwa? Jake moesz si cieszy, gdy czujesz , e wnet zwariu
jesz? Do tego dochodzi wiadomo mierci, bardziej uporczywa
i konkretniejsza ni wiadomo obd u. Jaki ma sens mwienie
o radoci komu, kto organ icznie jesl do niej n iezdolny? Rado to
z pewnoci slan rajski, ale mona go osign jedynie drog natu
ralnej ewolucj i . Wcale nie wykl uczone, e w pewnym momencie mo
gl i bymy

zakoczy

przeywanie

dramatycznych

chwil

agonii

i wstpi w rajsk krain pogody i spokojnej radoci. Czyby bramy


raj u byy dla mnie zamknite na zawsze? Ja k dotd , nie mog zna
l e kl ucza szczcia, aby je otworzy. A poniewa nie moemy si
radowa, pozostaje nam tylko droga wszel kich mol iwych cierpie ,
szaleczego i bezgran icznego un iesienia. Przeywaj my wic kad
chwil agonii a do koca, do wyczerpania jej e kspresj i , przeywaj
my w sposb absol utny, w paroksyzmie, nasz d ramat wewntrzny.
Pozostaje nam tylko najwysze napicie, po ktrym wiat zobaczy
chmur dymu. Bo tryskajcy z nas ogie spa l i wszystko. Radoci
nie trzeba uzasad nia, gdy jest ona stanem tak czystym i szlachet
nym , e wszel ka jego pochwaa jest zbdna. Jej uzasadnienie jest
niepotrzebne nawet wobec l udzi wydanych na pastw beznadziei,
poniewa ich rozpacz albo ma podoe organ iczne, a wtedy rado
nie j est dla n ich mol iwa; a l bo to podoe nie jest organiczne,
a wwczas rado ma dla n ich tyle powabw, e wszel kie uzasad
nienie staje si n iepotrzebne. Tysic razy bardziej zoona jest we
wntrznie absol utna rozpacz ni absol u tna rado. Moe I z tego
powodu bramy raj u s zbyt wskie dla tych , co u trac i l i nadziej .
.

N ie ma czowieka, ktry by, uwol niwszy si od cierpienia czy


choroby, nie odczuwa gdzie w gbi al u, bcxlaj sabego i niezdecy
dowanego. C i , co cierpi i ntensywnie i dugo, pragn, rzecz jasn a ,

Magla I fatalno

11 1

pod nie si z choroby, mimo to przecie n ieuchronnie nawiedza


ich myl o jakiej fatalnej stracie, klr spowoduje ich ewentualne
wyzdrowienie. Gdy bl stanowi cz twojej istoty, ewentual ne jego
przezwycienie musi by rwnoznaczne ze strat, musi te wywoy
wa al . Wszystko, co masz w sobie naj lepszego , zawdziczasz cier
pie n i u ; w nie mniejszym wszake stopniu winne j est ono wszystkich
twoich yciowych strat. Z tego powodu cierpie n ia nie mona ani
prze kl ina, ani kocha. ywi wobec n iego osobl iwe uczucie, trudne
do okrelenia, dziwne i nieuchwytne - co jakby urzeczenie wiat
em zmierzchania. Bogo w cierpieniu to zwyke zudzenie, jako e
sztuczna przyjemno cierpienia wyn i ka z koniecznoci pogodzenia
si z nieuchron noci bl u , tak by n ie da si mu zniszczy cako
wicie. W tej i l uzorycznej bogoci wysychaj ostatnie yciowe rezer
wy. Jedynym przyzwoleniem na cierpienie jest to, ktre znaj d uje wy
raz w .alu na myl o ewentualnym wyzdrowieni u . al ten wszake
jest ta k n iepochwytny i mgl isty, e nie moe si skrystalizowa w ni
czY.iej wiadomoci. Wygasajc, cierpienie rodzi odczucie j a kiego
wzburzenia, ta k jakby wejcie w stan rwnowagi bezpowrotnie za
mykao ci d rog do regionw mki , ale i zachwyt u , ktre opusz
czasz, m i mowol nie ogldajc si wstecz. Bo chocia cierpien ie nie
objawio przed tob pikna, jakie jeszcze wiata mog przyku two
je spojrzenie? A moe j ednak - dlatego, e owe wiata d r , j akby
m iay zgasn? Moe pociga ci jeszcze przeczucie nocy czyhajcej
w cierpieniu?

Sens ycia mona zanegowa z tylu punktw widzenia, e


ich wyl iczanie staje si zupen ie zbdne. Rozpacz, nieskoczono,
mier - to tylko najoczywistsze z powodw. A przecie tyle jest in
nych , gbo ko u krytych, mogcych doprowadzi nas d o cakowitej
negacj i sensu ycia! Albowiem, j eli idzie o postaw wobec ycia, nie
istn ieje prawda lub nieprawda, l ecz tyl ko spontaniczna reakcj a naj
gbszej naszej istoty.
Subiektywizm? C, mao mnie obchodzi, e i n n i uwaaj
tak ub i naczej . Zreszt gbokie subiektywne dowiadczenie prze-

1 12

Emil Cioran

nosi nas w wymiar powszechnoci , dokadnie tak, jak chwila prze


nosi nas w wymiar wiecznoci. Kiedy kto stawia ci zarzut , e roz
pacz jest czym absol utnie subiektywnym i n ieistotnym d l a innych ,
wypowiada n iedorzeczno tak sam, jak gdyby twierdzi, e umie
ran ie, bdc spraw czysto indywidualn, n ikogo nie angauje. Lu
dzie tak mao cen i samotno!
Skoro co dziej e si w samotnoc i , spiesznie orzekaj, e
j est to j aowe. Warto przypisuj wycznie wytworom spoecznym ,
ywi bowiem zudzenie, e trudzil i si razem ze wszystkimi. Wszy
scy chc co zrobi, dokona czego, przetrwa w swoich dokona
n i ach. Tak j akby wszystko to nie m i ao przepa ze szcztem ! Bo
i c mogoby pozosta? C i n n e g o m o e p o z o s t a , j e l i
nie

n i c o ? Jestem n iezadowolony ze wszystkiego. Nawet gdybym

zosta wybrany Bogiem tego wiata, natychmiast zoybym dymisj;


jeliby za cay wiat skupi si we mnie, j e l i by cay wiat by mn.
wwczas rozpadbym si na kawaki, zni knbym . . . Jak to mol iwe,
i s chwile, kiedy wydaj e m i si, e rozumiem wszystko?!

Entuzj azm j ako forma mioci


ycie urzeczywistnia si w niektrych l udziach w formach
tak jasnych i przejrzystych, e innym l udziom, uwi kanym w splot
bolesnych sprzecznoci i bezadnych poryww, trudno to sobie wy
obrazi. Gdy jeste pochwycony w wewntrzn szamotanin, gdy
zera ci d uchowy dramat i przeywasz swoje ycie pod znakiem
beznadziej nej n ieodwracalnoci - bytujesz w rejonach, gdzie wszel
ka jasno i przejrzysto staje si il uzoryczna. Ci, ktrych ycie to
czy si w spokojnym rytmie wzrostu nie znajcego przeszkd, wyzu
tego z dramatyzmu, osigaj stan zadowolenia i zachwytu , w kt
rym wiat jawi si jako peen uroku i blasku. Czy entuzjazm nie
jest tak i m wanie stanem, w ktrym wiat stroi si w czarowne
i radosne blaski? Opisujc entuzjazm wyrniamy pewn zupenie
swoist form mioci, okrelamy pewien szczeglny sposb osa
motnienia czowieka w wiecie. M io ma tyle twarzy, tyle dewiacjj
i form, e do trudno jest wyuska jej gwne jdro bd typow
form. Centralnym problemem wszel kiej erotyki jest u kazan ie naj
pierwotniejszego sposobu przejawiania si i urzeczywistn iania mi
oci. Mwic o mioci midzy pciami , o mioci do Bstwa,
o umiowaniu przyrody albo sztuki mamy na myli entuzjazm jako
form mi oci. Ktra z tych manifestacj i jest najbardziej organiczna,
najpierwotn iejsza, najprostsza stuktural nle? Musi Istnie jaka jed
na , wobec ktrej inne pozostawayby w zalenoci, jel i wrcz nie
byyby jej pochodnymi. N ie mog wyobrazi sobie rozmaitoci form
Erosa bez promien iowania, fosforescencj i i ciepa bijcego od ja
kiej jednej , centralnej formy, ktra na podobiestwo soca le
swoje promienie na wszystkie strony, bez wzgldu na charakter
obiektw lub wygld form. Teologowie utrzymuj, e praksztatem
mioci jest mio Boga, wszelkie inne formy byyby zatem tylko
mdymi odblaskami owej podstawowej m ioci. Pewn i estetyzujcy
panteici twierdz, e jest n i natura, pewni za wyznawcy czystego
estetyzmu - e sztuka. Dla tych, co opieraj si na biologi i , jest to
czysta seksualno bez pierwiastka afektywnego, dla n iektrych za

1 14

Emil Cioran

metafizykw - odczucie wszechtosamocl. aden z n ich atol i n ie


potrafiby wykaza, e ta czy Inna forma jest absol utn ie konstytu
tywna dla czowieka, poniewa z biegiem dziejw podlegay one ta
kim wahaniom I zm ianom, e dzi nikt j u nie um iaby okreli do
kadnie ich charakteru. Uwaam, e najpierwotniejsz form mio
ci jest mio midzy mczyzn I kobiet, bdca n ie tyl ko seksu
alnoci, ale zawierajca rwnie cay zesp stanw uczuciowych,
nadzwyczaj podnych, co bardzo atwo zauway. Pytam: czy kto
popeni samobjstwo ze wzgldu na Boga, przyrod, sztuk? S to
rzeczywistoci zbyt abstrakqjne, aby mona je naprawd mocno
kocha. Mio jest tym Intensywn iejsza, im mocniej zwizana jest
z czym indywidualnym , konkretnym i jedynym. Kochasz kobiet
dla tego, co j wyrnia w wiecie, dla jej jedynoci . Nic na wiecie
n ie moe jej zastpi w chwilach, gdy mio jest bardzo mocna.
Wszystkie Inne formy mioci uczestnicz w tej mioci centralnej ,
jakkolwiek wykazuj tendencj d o autonomii. Dlatego entuzjazm
uwaany jest za absol ut niesamodzielny wobec sfery Erosa, podczas
gdy w rzeczywistoci jego korzenie tkwi w najgbszej substancj i
mioci przybierajc przecie formy dce do emancypacj i ze sfery
erotycznej . Gboko w naturze kadego entuzjasty ley jaka kosmi
czna, uniwersalna receptywno, zdol no przyjmowania wszy
stkiego, kierowania si w ktrkolwiek stron pod Impulsem we
wntrznego nadmiaru , unikan ia naj mniejszej nawet straty i angao
wania w kade dziaanie peni swej buj nej witalnoci, ktr trwoni
on na sam rozkosz urzeczywistnienia, z namitnoci dla czyn u ,
z bezinteresownego um iowania twrczej kotowan iny, z dynamicz
nego kultu skutecznoci. Dla entuzjasty nie Istn iej kryteria, pun
kty widzenia ani kalkulacje, lecz tyl ko spontaniczno i hojne roz
praszanie si. Rado ze spenienia i upojenie efektywnoci to ce
chy takiego czowieka, dla ktrego ycie to poryw, a w n im l iczy si
tylko rwcy witalny strumie, tylko n iematerialny wzlot wynoszcy
ycie na wysoko tak wiel k, e siy destrukcj i trac tam swoj
Intensywno I negatywno. Wszyscy znamy stany entuzjazmu , s
one J ednak nazbyt rzad kie, aby nas okrela. Tu taj mwimy o lu
dziach , u ktrych entuzjazm przewaa, ktrych nawiedza tak cz
sto, e s taje si wyranym wyrnikiem ich osobowoci . Entuzjasta

Entuzjazm jako rorma mioci

1 15

n ie zna poraek, gdy nie Interesuj go obiekty, ale tyl ko rozpocz


cie dziaania i rozkosz z niego pynca - same dla siebie. N ie zaczy
na on dziaania dlatego, e zastanawia si nad jego uytecznoci
czy sensem, ale dlatego, e nie potrafi inaczej . Powodzenie czy n ie
powodzenie, jel i n ie s mu obojtne, to w adnym razie n ie stym u
l uj go ani n ie hamuj. ycie jest w swojej istocie o wiele banal niej
sze i bardziej bezadne, ni ludzie podejrzewaj. Czy nie w tym
tkwi wyjanienie faktu , e podu padamy, tak jak wszyscy, e sabnie
w nas sia wewntrznej pulsacj i , e otorbiamy si w formach, zasty
gamy jak kryszta z uszczerbkiem dla d uchowej produktywnoci
i dynamizmu?
Utrata bujnej , plastycznej witalnoci niweczy nasz receptyw
no I zdolno do przyjmowania ycia ze wspaniaomylnoci I za
paem. Entuzjasta to jedyny czowiek a do staroci z.achowujcy y
wo. Wszyscy inni, o ile nie rodz si martwi, jak wikszo udzi,
umieraj przedwczenie. Tak niel iczni s prawdziwi entuzjaci! Trud
no nam wyobrazi sobie wiat, w ktrym wszyscy kochal iby wszystko.
wiat entuzjastw przedstawia obraz bardziej urzekajcy ni raj , po
niewa w obliczu wzniosego napicia I najautentyczn iejszej szlachet
noci bledn wszel kie rajskie wizje. Mono cigego odradzania si,
przemieniania i intensyfikowania ycia czyni z entuzjasty kogo, kogo
nigdy n ie dosigaj demoniczne pokusy, k przed nicoci i agonalne
mki. yciu entuzjasty obcy jest tragizm, bo entuzjazm to jedyna forma
yciowej ekspresj i absolutnie zamknita na fenomen mierci. Istotn ie,
nawet w obrbie zjawiska, jakim jest wdzik, tak przecie bliski entu
zjazmowi , ta n iewiedza, to organiczne lekcewaenie i irracjonalne Ig
norowanie mierci s mniej widoczne, bo przecie waciwe wdziko
wi falowanie bywa niekiedy dalek aluzj do iluzorycznoci ycia.
Wdzik kr:Y.le w sobie wiele melanchol ijnego czaru; w entuzjazmie go
nie ma. Mj niesychany podziw dla entuzjastw pynie std, e wprost
nie mog poj, jak tacy ludzie mog Istnie w wiecie, w ktrym
mier, nico, smutek i rozpacz zawcx:lz chrem tak zowrogim, e
wniwecz obracaj nasze wysiki, aby sucha melodii wzniosych
i transcendentnych. e s ludzie, co n igdy n ie rozpaczaj - oto fakt
zdumiewajcy I dajcy do mylenia. Jak jest moliwe, e n ie ma w en
tuzjazmie rozrniania obiektw? Jak mona realizowa cokolwiek,

1 16

Emil Cioran

stale, tyl ko pod impulsem peni, nadmiaru? Jaki stopie dziwacz


nosc1 I paradoksu osiga mio urzeczywistniajca si w entuzja
zmie? Mio, im jest intensywniejsza, tym bardziej indywidualna
si staje, tym wyraniej wyodrbnia konkretny obiekt. Mczyn i,
ktrzy kochaj naprawd, potn namitnoci, nie mog jedno
czenie kocha kilku kobiet, lecz tylko jedn. Im ta namitno jest
intensywniejsza, tym waniejsz pozycj uzyskuje jej obiekt. Wyob
ramy sobie miosn namitno, ktrej w pewnej chwili zabrako
obiektu, przedstawmy sobie mio mczyzny nie majcego kobie

ty, ku ktrej kierowaoby si jego uczucie. C mielibymy wwczas


oprcz peni mioci? Czy n ie ma mczyzn o potencjalnie wiel kiej
zdolnoci kochania, ale ktrzy nie kochal i nigdy w sensie owej typo
wej , pierwotnej mioci? Entuzjazm to mio, ktrej obiekt nie zo
sta wyodrbniony. Wszystkie miosne dyspozycje, zamiast ukierun
kowa si wprost na kobiet, albo - u kobiety - na m7..czyzn,
rozmywaj si w innych przejawieniach, w szlachetnych czynach
i w oglnej receptywnoci, ktrych nie spotykamy w mioci reali
zowanej w sposb naturalny. Albowiem entuzjasta to wzniosy de
wiant Erosa. Jego paradoks polega na tym, e nie kobiet on kocha,
nie wyczerpuje swojej

mioci we wzajemnym

m idzypciowym

uwielbieniu, lecz przelewa j w bezinteresowne oddanie si, ktre


z kadego entuzjasty czyni istot czyst i niedostpn. Moe dlate
go, e jego m io ma dostp do wszystkiego. Spord wszystkich
form mioci entuzjazm jest najbardziej oczyszczony z seksualno
ci, o wiele bardziej ni m io mistyczna, absolutnie n iezdolna do
wyzbycia si symboliki seksualnej bd kultu natury, w czym rw
nie niemao jest elementw owej symboliki. Skutkiem tego brak
w entuzjazmie niepokoju i mgl istoci sprawiajcych, e seksualno by
wa determinant i elementem ludzkiego tragizmu. Entuzjasta to kto
w najwyszym stopn iu bezproblemowy. Potrafi on jednak poj bardzo
wiele rzeczy, jakkolwiek obce mu s bolesne zwtpienia, zamt we
wral iwym, szarpanym problemami duchu. Gdy gnbi ci jaki prob
lem, przepade z kretesem; duch majcy problemy n iczego nie potrafi
rozwiza, bo ze wszystkiego jest niezadowolony.
Poza tym, gdzie u niego owa zdolno do oddawania si cze
mukolwiek, gdzie w cudowny paradoks mioci jako stanu czystego,

Entuzjazm Jako rorma mioci

1 17

gdzie owa n ieustajca i zupena aktualno sprawiajca, e otwie


rasz si na wszystko; gdzie wreszcie owa naiwna irracjonalno ce
chujca entuzjazm? B ibl ijny mit o poznani u jako grzechu jest naj
gbszym m i tem ze wszystkich , jakie stworzyl i l udzie. B uj ne, pene
szczcie entuzjastw pynie std, e n ie znaj oni traged ii pozna
nia. Czemu n ie miel ibymy tego powiedzie? - P r a w d z i w e p o
z n a n i e to n aj g s t s zy m r o k. W kadej chwili wyrzekbym si
wszystkich problemw tego wiata, n ie prowadzcych do n iczego,
za sod k i n iewiadom naiwno. D u c h r uj n uj e , n i e w z n o s i.
W przypad ku entuzjazmu (podobnie jak wdziku i magli) d uch nie
oddziela si od ycia , n ie jest antynomi w wiecie. W tym wanie
tkwi sekret szczcia - w pierwotnej n iepodzielnoci , podtrzymu
jcej zwart, zjednoczon caociowo, organ iczn uni. By entu
zjast to by niezdolnym do jakiegokolwiek rozdwojenia. Wszelkie
rozdwojenie jest trucizn. Zazwyczaj ycie zachowuje podno
i produktywno jedynie poprzez napicia i antynomie reprezen
tujce zasad wal ki i agonicznego paroksyzmu. Entuzjazm przezwy
cia t zasad urzeczywistn iajc ycie wyzute z dramatyzmu , wyra
ajc poryw wyzbyty pierwiastka tragizmu i kochajc bezpciowo.

wiato i ciemno
Jak bezsensowne s wszel kie filozoficzne i historyczne in
terpretacje re lgll, najlepiej bodaj ilustruje absol u tne n iezrozum ie
n i e sensu dualizmu wiato-ciemno w religiach orientalnych I we
wszel kiej mistyce. Interpretacje te utrzymuj, e wyn iesienie wiata
i ciemnoci do rangi zasad metafizycznych ma jakoby swoje rdo
w obserwacj i regularnego nastpstwa dni i nocy; dzie reprezento
waby tu zasad ycia, noc - tajemnic i mier. Pozornie wykad
n ia taka jest jak naj bardziej naturalna. Dla kogo wsza ke, kto po
szukuje gbszych determinan t, jest ona - podobnie jak wszystkie
W}janienia zewntrzne - cakowicie niewystarczajca. Problem
wiata i ciemnoci zwizany jest z problemem stanw ekstatycz
nych. N ie sposb przypisywa temu d ual izmowi tak wiel kiej warto
ci ekspl ikatywnej , jel i si n ie poznao dziwacznej i zoonej obse
sj i uwizienia - jednoczesnego. bd sukcesywnego - przez siy
wiata albo ciemnoci. W stanach ekstatycznych cienie m ieszaj
si z iskram i , taczcymi w ciemnociach dziwny taniec; buduj
one dramatyczne wizje z momental nych byskw I tajemniczych ,
przelotnych cien i , konstruuj prawdziwy wachlarz niuansw za
wartych midzy wiatem a ciemnoci. N le sam przecie ten proces
jest tak niezwyky, lecz to, e owada on tob, zagarn ia ci i osacza.
Szczytu ekstazy dosigasz w kocowym odczuciu, kiedy zdaje cl si,
e umierasz od wiata i ciemnoci. Niesychanie dziwne jest to, e
w ekstatycznej wizj i znikaj wszystkie dookolne obiekty, wszystkie
zwyczajne formy, w ktrych nastpuje zrnicowanie wiata. Istnie
je ju tylko monumentalna projekcja cieni i wiate. Jak dochodzi
do tej selekcj i i oczyszczenia, trudno wyjani, podobnie jak trudno
W}jani ich wadz urzekania i dom inacj i oraz n iematerialno.
Jest w kadym ekstatycznym uniesieniu jaka nader ciekawa de
mon iczno . . . Kiedy zatem z caego wiata pozostaje w ekstazie tyl
ko ciemno i wiato, jake nie przypisa im charakteru absolu tne
go? Zwyczajna konstatacja zewntrznej naprzemiennoci tych dwu
aspektw nigdy nie mogaby doprowadzi do tak radykalnej absol u-

wtalo I ciemno

1 19

tyzacj l. Czsto wystpowan ia stanw ekstatycznych na Wschodzie


oraz systemy mistyczne wszystkich epok s poniekd argumentami
potwierdzajcym i nasze przypuszczenie. N ikt n ie odnajduje absolu
tu na zewntrz, lecz tyl ko wewntrz, w sobie. Ot ekstaza, paro
ksyzm wewntrznoci , u kazuje jedynie byski i cienie w naszej d u
szy. Przy Ich kolorach dzie i noc trac swoj ekspresywno,
wszelki swj osobl iwy czar. Stany ekstatyczne osigaj tak esen
cjonalno, e wkraczaj w najgbsze strefy bytu, co wywouje wra
enie olepienia, metafizycznej halucynacj i. Ekstaza chwyta jedynie
czyste esencje, wic - jako takie - n iematerialne. Ich n iematerial
no wywouje wszake oszoomienia i rodzi obsesje, od ktrych
mona uciec jedynie przeksztacajc je w zasady metafizyczne.

Rezygnacj a
Zobaczye staro, cierpienie i mier, i powiedziae sobie,
e przyjemno to zudzenie, e wszyscy, co uywaj rozkoszy, zu
penie n ie pojmuj niestaoci rzeczy. padaj wic upem najwi
kszej Il uzji. Wwczas ucieke od wiata, przewiadczony o ulotno
ci pikna i wszystkiego, co wspaniae. Rzeke: n ie powrc tu, a
nie uwolni si od narodzin, staroci i mierci.
W kadym wyrzeczeniu si jest wiele pychy i cierpienia. Za
m iast usun si moliwie dyskretnie, bez buntu I n ienawici, oz
najmiasz z patosem i zad ufaniem, e inni s we wadzy n iewiedzy
i zudzen ia, potpiasz przyjemnoci i rozkosze , jakimi napawaj si
ludzie. Wszyscy, ktrzy zrezygnowal l ze wiata i oddal i si prakty
kom ascetycznym gdzie na pustkowiu , uczynili to w przekonan i u ,
e w sposb radykalny przezwyciyli czowiecze uwarunkowan ia.
Doznanie subiektywnej wiecznoci dao im il uzj cakowi tego wy
zwolenia. Jednake ich niezdolnoci do prawdziwego wyzwolenia
dowodzi ich potpien ie rozkoszy i pogarda dla ludzi, yjcych tyl ko
po to, by y. Jel ibym nawet odszed na najstraszniejsz pustyn i,
wyrzekajc si wszystkiego i yjc w absol utnej samotnoci , n igdy
bym n ie mia ywi wzgardy dla przyjemnoci i dla l udzi, ktrzy j
dziel. Skoro przez wyrzeczenie si wiata i samotno i lak napra
wd n ie zdobywam wiecznoci. lecz umieram cakiem jak wszyscy
inni, dlaczego miabym nimi pogardza I nazywa moj d rog j edy
nie prawdziw? Czy wszyscy wielcy prorocy nie s przypadkiem po
zbawieni dyskrecj i i zrozu mienia dla czowieka? Widz cierpienie,
staro i mier, i uwiadamiam sobie, e n ie mona ich przezwy
ciy. Czemu tymi konstatacjami miabym mci przyjemno in
nych? C jeszcze oprcz rezygnacj i moe m ie urok d la tego. kto
stan twarz w twarz z tymi faklami i przey je w gbokim prze
wiadczen iu o ich n ieubaganej wiecznotrwaoci? Tu zupenie zro
zumiae. Cierpienie prowadzi do wyrzeczenia si. Gdybym wszelako
zaraz i si trdem, nie potpiabym radoci innych. Albowiem
w kadym potpieniu jest wiele zawici. Buddyzm i chrzecijastwo

Rezygnacja

121

s formami zemsty i zawici cierpitnikw. C z uj , e n a w e t


w a g o n i i m g b y m tyl k o wy p o w i e d z i e p o c h w a o r g i i.
Nikomu n ie zalecam wyrzeczenia si wiata, gdy jedyn ie n iel iczni
anachoreci potrafi przezwyciy myl o n iestaoci rzeczy. Zarw
no na pustyn i , jak i w spoecznoci n iestao ta nci cl tym sa
mym bolesnym aromatem. Ach, gdy pomyl isz, e nic nie pozostao
po wiel kich samotnikach i e ich zudzenia byy wiksze n i zudze
n ia wszystkich naiwniakw I ignorantw!
Myl o wyrzeczen iu jest tak gorzka, e mona s i zd umiewa
tym , i czowiek by do niej zdolny. Kto w chwilach rozgoryczenia
I smutku nie czu zimnego dreszczu w caym ciele, nie mia odczu
cia porzucenia i czego nieun i kn ionego, kosmicznej mierci i indy
widualnej nicoci, wewntrznej pustki i niewytumaczal nego n iepo
koj u , ten nie zna okropnych, bdcych wyn ikiem dugiego cierpie
n ia, prel im inariw aktu wyrzeczenia si.
Ale jak go urzeczywistni? Dokd I, eby uni kn rezygna
cj i natych miastowej- cho tylko taka jest co warta . . . Ze wzgldu
na nasze rodowisko i kl imat nie mamy przywilej u pustyni gdzie
na zewntrz, lecz tyl ko wewntrznej , w nas. Nie dysponujemy odpo
wiedni sceneri. Nie jest nam dane, bymy - wol ni, tylko ze so
cem nad gow - trwal i przejci jedynie myl o wiecznoci; jake
tedy mamy sta si witymi pod dachem? Tu specyficznie wsp
czesny dramat - nie mc zrezygnowa inaczej ni poprzez samo
bjstwo. Gdyby jednak nasza wewntrzna pustynia zmaterial izowa
a si, czy n ie przytoczyby nas jej ogrom?

Dlaczego n ie eksploduj, nie rozpadam si na kawaki , dla


czego nie popyn niby grsk ie rdo? Czy nie ma we mnie do
siy, aby potrzsn tym wiatem, do szalestwa, aby zn ik przy
nim wszelki lad jasnoci myl i? Czy jedyn moj radoci nie jest
rado chaosu , rozkosz - wzlot, w ktrym roztrzaskuj si o zie
mi? Czy moje porywy n ie s u padkami , czy moja eksplozja n ie jest
moj m ioci? Czy nie jest tak, e kocha potrafi tylko n iszczc
siebie? Czemu w mojej mioci jest tyle niepokoj u , lku i niepewne-

1 22

Emil Cioran

ci? Czemu jestem cakowicie zamkn ity na stany czyste? I dlaczego


w mojej mioci jest tyle trucizny? Powi n ienem odda si bezwolnie
I cakowicie wszel kim stanom, przesta o nich myle i przeywa
je a do skrajnoci, do nadmiaru. Czy nie do zmagaem si i zma
gam ze mierci, eby jeszcze i Eros by mi wrogiem? Dlaczego, gdy
odradza si we mnie mio, czuj taki lk, dlaczego miewam ochot
pokn cay ten wiat, aby powstrzyma wzrost mojej mioci? Mo
ja ndza polega na tym, e pragn by oszukiwany w mioci, eby
m ie dodatkowe powody do cierpien ia. 'Tylko w mioci czowiek
moe si przekona, jak nisko upad. Bo czy ten , co patrza mierci
w twarz, moe jeszcze kocha? I czy mgby u mrze z mioci?

Jak w ekstazie dochodzi do oczyszczenia ze wszystkich ele


mentw indywidual nych i przypad kowych, w skutku czego jako ele
menty podstawowe i Istotne pozostaj tylko wiato I ciemno, tak
te podczas bezsennych nocy ze wszystkiego, co w wiecie rno
rodne i rozmaite, zostaje jeden obsesyj ny motyw albo jaki gboko
u kryty element, o ile n ie jest to jawna obecno jakiej osoby. Ile
dziwnego czaru maj w sobie owe melodie, ktre wypywaj z ciebie
w bezsenne noce. . . Rozwijaj si, pyn gdzie, potem nagle przypy
waj z powrotem i zamieraj, i nie jest to symbol porzucenia, ale
co jakby lekkie pas w ty nie wiem ju, jakiego taca! Rytm i falu
jcy przebieg wewntrznej melodi i owadaj wwczas tob i ogar
niaj ci swoim czarem, ktry nie moe by ekstaz, gdy w tym
falowaniu melodii zbyt d uo jest al u. al u - po czym? Trudno
powiedzie, pon iewa bezsennoci to co tak skompl i kowanego, e
czowiek nie moe sobie nawet uwiadomi, co straci. Moe d late
go, e strata jest bezgran iczna . . . Obsesje uzyskuj i ndywidual no
tyl ko podczas bezsen noci , bo tylko w n ich stajemy si win iami
jakiej formy myli bd czucia. W bezsennoci obecno myli l ub
uczucia ma charakter organ iczny, konstytutywny, narzuca si prze
monie i brutal n ie. Wszystko, co w n iej si pojawia, przybiera
ksztat m e l od i i , jakiego tajemniczego falowania. U kochana istota
oczyszcza si, dematerial izuje, tak wanie, jakby rozpywaa si

Rezygnacja

1 23

w melodii. Wwczas zupenie j u nie wiesz, czy twoja mio jest snem,
czy rzeczywistoci. Nieuchwytno, ktr nadaje rzeczywistoci to
przeksztacen ie w melodi wszystkiego, co zachodzi podczas bezsen
noci, rodzi w duszy czowieka n iepokj i wzburzenie, nie na tyle jed
nak s ilne, aby przyprawi go o wszechobejmujc trwog. ale przecie
zachowujce wszelkie cechy n iepokoju i poruszenia natury muzycznej .
Sama nawet mier, nie przestajc by wstrtna, otacza si aur ja
kiej powszechnoci nocy, ktrej niepochwytna przejrzysto, cho
jest wytworem iluzj i , ma przecie charakter muzyczny. Jednake smu
tek tej powszechnej nocy jest dokadnie taki jak smutek orientalnej
muzyki, w ktrej tajemnica mierci przewaa nad tajemnic mioci.

Jak przy W)l]asman iu narodzin mioci nader pouczajcy


jest jej aspekt irracjonalny (mio jest lepa" ) . tak te n ie mn iej
pouczajce i znaczce jest zjawisko s t a p i a n i a s i w d o z n a n i u
m iosnego uczucia. Mio to forma zjednoczenia i Intymnoci, c
zatem l epiej moe t form wyrazi ni subiektywny fenomen rozta
piania si, strzaskania wszel kich barier indywid uacj i? Roztapiajc
si w m Hnci dowiadczasz organicznego dreszczu, ktry cae k
bice si w tobie ycie zamienia w jaki ttn icy rytm, w pulsowan ie
trudne do okrelenia. Z czym uzyskujesz kontakt poprzez mio?
Czy n ie jest ona powszechnoci i absol utn pojedynczoci zara
zem ? Czy n le jest paradoksem mioci, e urzeczywistnia co ogl
nego i mglistego, chocia kieruje si ku jednej jedynej istocie? Do
najgbszego zjednoczenia dochodzi tyl ko poprzez to, co jednostko
we. Kocham jak istot; poniewa jednak jest ona symbolem cao
ci, niewiadomie i naiwnie uczestn icz bytowo w caoci i istocie.
Powszechne uczestn ictwo przez mio zakada wyodrbn ienie jed
nostkowego obiektu, gdy n ie mona mie przystpu do wszechca
oci bez absolutnego kontaktu z bytem jednostkowym. Un iesienie
i mgawicowo w mioci bior si z przeczucia, z n ie odbitej w du
szy, Irracjonal nej obecnoci ycia jako takiego, ktre narasta w to
bie a do paroksyzmu. Wszel ka prawdziwa mio to jak i szczyt,
ktremu seksualno bynajmniej nie odej m uje nic z wysokoci.

1 24

Emil Cioran

Czyi- sama ona nie dosiga szczytu? Czy nie dochodzi w niej do jedy
nego w swoim rodzaju paroksyzmu , ekstatycznego p::>nad wszelkie
wyobraenie? Ale ciekawe w m ioci jest to, e usuwa ona seksualno
z centrum wiadomoci, cho mioci bez pierwiastka seksual nego
wyobrazi sobie n ie sp::>Sb. Wwczas ukochana istota ronie w tobie
obsesY.i nie, oczyszczona, otoczona nimbem transcendencji i intymno
ci jednoczenie, w ktrego migotl iwych byskach seksualno jawi si
jako co drugorzdnego - jeli n ie w sp::>sb rzeczywisty i realny, to
przynajmniej subiektywnie i w wyobrani. Nie istnieje m idzy pciami
mio duchowa, lecz tyl ko pewna organiczna transfiguracja, moc
ktrej kochana osoba zadomawia si w tobie i yje w twoim ciele , tak
e na koniec daje ci zudzenie d uchowoci. 'fylko w takich warun kach
moliwe jest doznanie roztapian ia si, kiedy caym ciaem wstrzsa
wiei ki dreszcz, kiedy nie jest ju ono przeszkod i materialn zawad,
lecz ponie wewntrznymi ogniami i przenikaj je niep::>c hwytne Iluidy.
Pocaunek mol iwy jest tyl ko przy tym odczuciu roztapiania si, naj
gbszego i podnego zjednoczenia. Egzystencjalnie i antycznie pocau
nek o wiele bardziej przybli?..a ci do najgbszej istoty ycia n i duga
i skomplikowana refleksja. Jako nie p::>przez formy i kategorie dosi
gamy rzeczywistoci naj istotniejszych. Czy co tracimy, jeli dochodzimy
do n ich w sp::>Sb niewiadomy i naiwny? Ile u tracie, czujesz tylko, gdy
jeste wiadomy. Nie sdz, iby dostp do esencj i I gbi ycia byt za
mkn ity dla tych, co nigdy nie zapuszczali si na cieki ducha .

Warto ma tyl ko pierwsza mio. Ten, kto przey j do


koca, kto zazna wszystkich jej form i u rokw, moe z czystym su
m ien iem twierdzi, e n ie jest skcony z Erosem. J eli jednak
sku tk iem chwiej noci i niepewnoci ducha, braku odwagi i palolu
w pierwszej modoci n ie da wyrazu swoim miosnym u czuciom,
lecz zdusie w sobie wszel kie erotyczne impulsy, odmawiajc odda
nia si cakowicie w ich wadz - to czeg moesz oczekiwa od
m ioci? B iada tym, co n ie zam ienili nawet jednego sowa z pier
wsz swoj ukochan! Jake znajd sowa dla drugiej? I czy m io
moe si odrodzi? To zaley od czowieka i rodzaj u jego smutkw.

Rezygnacja

1 25

Ot dugotrwae stany zasmucenia do tego stopnia paral iuj mi


osny poryw, e czowiek zadaje sobie pytan ie, czy aby smutek to n ie
odblask mierci, tak jak mio jest odblaskiem ycia. Owo dozna
nie wewntrznego ucisku, kiedy czujesz, jak skupiasz si w sobie,
jak co ugniata ci mzg, ciao za obcione jest jakim wewntrz
nym brzem ieniem , kiedy wszel ka ch wzlotu zamiera w tobie sy
szc niejasny, niezrozumiay gos nawoujcy z jakich czarnych
I przyprawiajcych o trwog gbin - przemienia sm u tek w truci
zn, co sczc si w mio mci j i hamuje. M io jest ze swojej
Istoty otwarta, jak kwiat na wiosn. Czy smutek to n ie zib, ktry
zamyka jego patki? Nieraz zwycia mio, kiedy indz iej smutek.
Co pewien czas mieszaj si one w skompl ikowany alia, z ktrego
rodzi si niepokj , bo wwczas zarwno ycie, jak i m ier upomi
naj si o swoje prawa. Jak zawzicie smutki atakuj korzenie Ero
sa! Poza tym - dlaczego zasmucenia maj zwizek tylko ze mier
ci? N ie jestem stworzony do mioci , urodziem si zbyt smutny!

Ten , kto powiedzia, e sen jest rwnoznaczny z nadziej,


z cudown intu icj wyczu wielkie znaczenie snu , a take n ie mniej
sz wag bezsennoci. Bezsenno to co tak wielkiego, e zadaj
sobie pytanie, czy czowiek nie jest po prostu zwierzciem nie mo
gcym spa. Dlaczego okrela czowieka mianem zwierzcia rozu
mnego, skoro u n iektrych zwierzt znajdziesz rozumu, ile chcesz?
Nie ma atol i w caym wiecie zwierzcym stworzenia, poza czowie
kiem , ktre by c h c i a o spa - I nie mogo. We nie zapominasz
o dramacie swojego ycia, zapominasz o komplikacjach i obse
sjach, tak e kade przebudzenie to nowy pocztek

ycia, nowa

nadzieja. Tym sposobem ycie zachowuje przyjemn n iecigo,


dajc wraen ie n ieprzerwanej regeneracji, nieustan nego od radza
nia si. Natomiast bezsenno rodzi odczucie agonii, wieczny, n ie
uleczalny smutek, absol utn rozpacz. W oczach czowieka zdrowe
go - to znaczy zwierzcia - roztrzsan ie zagadnien ia bezsennoci
to folgowan ie sobie w bahostkach , gdy jemu nawet przez myl nie
przejdzie , e s l udzie, ktrzy za sen oddal iby majtek, czuj lk

126

Emil Cioran

przed kiem i powicil lby cay kraj , byleby zanu rzy si sen ,
w niewiadomo, ktrej brutal n ie pozbawia ich zgorzkniay, prze
nikl iwy umys i chaos bezsennoci. Jest wiel ki, nieskoczony zwi
zek m idzy bezsennoci I rozpacz. Zastanawiam si, czy moe ist
nie rozpacz bez bezsennoci, czy moliwa jest zupena utrata na
dziei bez pomocy bezsennoci. Rnica midzy piekem i rajem mo
e by tylko ta, e w raj u moesz spa, kiedy zechcesz, w piekle nigdy. Czy Bg nie pokara czowieka w ten sposb, e odebra mu
sen , da za - poznanie? I czy w niektrych wizieniach najstrasz
l iwsza kara nie polega na tym , e nie pozwalaj ci si pooy? Od
bezsen noci strasznie cierpi szalecy; std ich okropne depresje,
obrzydzenie do ycia i skonnoci samobjcze. Jest n ie do pomyle
nia, by kocha ycie, kiedy n ie moesz spa. No i to poczucie, e si
zapadasz, pograsz, walisz si w jak gbi, jak gdyby n urkujc
w nico. To doznanie rodzi si w momentach jawy absol utnej ; czy
nie wskazuje ono na jak form obd u? Samobj cy, rzucajcy si
do wody albo skaczcy z wysokich budynkw, czyni tak z pewno
ci pod wpywem lepego Impulsu I obkaczego pocigu do ot
chan i. Ten , kto n ie dozna wstrzsu wyobraaj c sobie, e sam po
gra si w gbokiej ton i; kto nie odczu, czym moe by opadanie
bez koca, koziokowanie w coraz gbszych morskich odmtach,
jakby chcia uciec od wiata, aby zamieszka na dnie oceanu l ub
morza; ten, komu obce jest dojmujce odczucie, e opisuje krgi
w powietrzu, krelc absurdalnie skompl ikowane arabeski albo wi
rujc n iczym kosmiczny kurz - ten nigdy n ie zrozumie podoa
straszl iwego przycigan ia nicoci, pod ktrego wpywem niektrzy
l udzie decyduj si na najwysze wyrzeczenie.

Czuj si czowiekiem wyzutym z sensu I wcale nie jest ml


przykro z tego powod u. Bo i dlaczego miaoby mnie to martwi,
skoro po moim chaosie moe pozosta tyl ko chaos? Nie ma we
mnie adnej woli formy, krystal izacj i, ideau. Czemu nie wzlatuj,
czemu nie rosn ml skrzyda? Czy w moim pragnien iu lotu nie kryje
si ucieczka przed istnien iem? A moe w tym locie uciekbym ra-

Rezygnacja

1 27

zem z caym Istn ieniem, ze wszystkim, co jest bytem? Czuj w sobie


tak r uchl iw pynno, e a mi dziwno, i n ie roztapiam si l n ie
ruszam wawo jako strumie. Chciabym, eby moje J estestwo
zmienio si w rwc, mtn rzek noszc moje imi, gron jak
Apokalipsa. Czy ta woda ugasi poncy we mnie ogie? A moe len
ogie obrci w par ow wod? S we mnie tylko opary i iskry, po
wodzie ogn ia i poary wd.

Mam w sobie tak konfuzj, zamt i chaos, e n ie rozumiem,


jak ludzka dusza moe to znie. Znajdziecie we mnie wszystko, co
chcecie, absol utnie wszystko. Jestem istot, ktra nie zmienia si od
pocztku wiata, w ktrej ywioy nie ulegy krystal izacji, pierwotny
za bezad nadal taczy swj szaleczy i frenetyczny taniec. Jestem
absolutn sprzecznoci, paroksyzmem antynomii i skrajnoci na
pi. We mnie wszystko jest moliwe, bo jestem czowie kiem, ktry
w chwil i ostatniej, w obliczu absolutnej nicoci, bdzie si mia, b
dzie si mia w agonii koca, w chwili ostatniego smutku.

Czas mona uniewani jedynie poprzez absol u tne przeywa


nie chwi , zupene poddanie si urokom momentu. Wwczas urze
czywistniasz w i e c z n t e r a n i ej s z o , nie bdc niczym innym
jak tyl ko doznaniem wiecznej obecnoci rzeczy. N iech c l nie obcho
dzi czas, stawanie si i nico. Wieczna teran iejszo to istnienie,
tyl ko bowiem w jej cakowitym przeyciu Istnienie uzyskuje kon kret
no l oczywisto. Teran iejszo, wyrwana subiektywnie z nast
pstwa chwi l , jest stanowieniem bytu , przekroczen iem nicoci, do
czego doj moe tylko tam , gdzie wym iar czasu staje si konstytu
tywny dla istnien ia. Albowiem czasowy wymiar istnienia wprowadza
element n icoci do proces u stanowienia bytu , sku tkiem czego wszy
stko, co zuywa si w czasie, p::>rednio dowodzi swoj ej niesubstan
cja noci. Szczl iwi ci, ktrzy p::> t rafi y chwil, absol utn tera
niejszoci, dla k trych wana jest wycznie bogo chwi l i oraz za-

1 28

Emil Cioran

chwycenie wieczn obecnoci i n iezmienn aktual noci rzeczy.


A czy w m ioci nie osigamy absol utu chwili? Czy waciwa pra
wdziwej mioci n iewiadomo to nie przeywanie chwil i? Czy pra
wdziwa mio n ie przekracza wymiaru czasu? Jel i niektrzy n ie
potrafi kocha w spontanicznym zapamitan iu si, to Jest tak n ie
tylko za spraw ich smutku I lku, ale rwnie dramatycznej wal ki
z czasem , niezdolnoci do radykalnego wykroczenia poza wymiar
czasowy. Czy nie nadszed czas, abymy wypowied ziel i woj n na
m ier i ycie czasowi? I czy czas nie jest wrogiem nas wszyst kich?

Najwikszym gupstwem, jakie wymyli czowiek, jest idea wy


zwolenia poprzez zabicie p::>da. Po co stawia yciu bariery, po co
je n iszczy dla czego tak jaowego jak cakowita obojtno, wyzwole
nie, ktre nic nie znaczy? Jak moesz jeszcze mie czelno mwi
o yciu, skoro je zupenie unicestwi w sobie? Wikszy mam szacu
nek dla czowieka zawiedzionego w swoich pragnien iach , nieszczli
wego w mioci, desperata, ni dla chod nego mdrca, dumnie i odpy
chajco n iewzruszonego. Nie wyobra7..am sobie wiata bardziej anty
patycznego ni ten , w ktrym byliby sami mdrcy. Wszystk ich mdr
cw na tej ziemi nale7..aoby raz na zawsze zniszczy, aby ycie nadal
mogo trwa takie, Jakim jest - lepe i irracjonalne.
Rzdy wszystkich pastw zrobiyby dobrze aresztujc wszy
stkich mdrcw I zamykajc ich w jakim opuszczonym paacu, tak
by nie n iep::> koil i ju nikogo. Bo n ienawidz mdroci tych l udzi , kt
rych nie boli adna prawda, ktrzy n ie cierpi nerwami, ciaem
i krwi. Naley uniewani wszystkie prawdy lych wysuszonych l udzi,
ktrzy myl bez spermy w mzgu, wolni od lku i rozpaczy. Ceni
tylko prawdy witalne, organiczne i spermatyczne, bo wiem, e nie ist
nieje p r a wd a , lecz tylko prawdy ywe, owoce naszego niep::>koju.
Wszyscy l udzie mylcy yciem maj racj, gdy nie istniej przeciwko
nim rozstrzygajce argumenty. A nawet gdyby byy, mona by je obali
tylko poprzez praktyk. Nad tym, e s jeszcze l udzie poszukujcy
p r a w d y, mog tylko ubolewa. A jel i jest tak, 7..e mdrcy nawet teraz
nie rozumiej. I prawda n I e moe istn ie?

Pikno pomieni
Cay urok ptomleni jesl w Ich zniewalajcym, dziwnym plsa
niu, gdzie poza kalegor iami harmonii, proporcj i i miary. Czy n iepo
chwytne wzloty pomien ia nie s dobrym symbolem wdziku i tragedii,
naiwnoci i rozpaczy, rozkoszy i smutku? Czy w ich n iszczcej przej
rzysloci, w ich palcej niematerial noci nie ma jakiej lekkoci, po
lotnego zrywu, ktre s nastpstwem wielkich oczyszcze, wielkiego
wewntrznego aru? Gdyby tak un iosy mnie poryw i transcendencja
ptomieni, gdyby rzuciy mnie w gr ich podstpne, subtelne energie,
tak bym zacz szybowa wrd morza ptomien i, bym spala si jak
eteryczn m ierci, niby we nie! Dziwne pikno ptom ieni kryje si
w tym, e daj one zudzenie mierci wzn iosej i czystej , czego jak la
zur nieba o brzasku. Czy to nie znamienne, e o mierci w ptomle
niach mwimy tyl ko w zwizku z Istotami uskrzydlonymi, lekkimi
i wdzicznymi? mier w ptomieniach kojarzy nam si z opaleniem
skrzyde, ze mierci niematerialn. Czyby tyl ko motyle umieray
w ptomieniach? A ci, ktrzy umieraj od ognia, jaki nosz w sobie?

Prawdziwe kobiety to te, w klrych obecnoci zapominamy


o problemach, ideach, kosmicznych n iepokojach i metanzycznych
udrkach. Czowiekowi szarpanemu metafizycznym niepokojem ob
cowanie z kobiel przywraca rwnowag i daje pcxieszenie. Dziki
kobiecie mona bodaj przez chwil napawa si sodk, mi I cza
rown niewiadomoci. Zrodzone niemal wyczn ie do kochania,
tre caej swojej isloty wyczerpuj w miosnym porywie. Kobiety
kochaj bardziej ni mczyni i cierpi o wiele bardziej od nich.
Jednake podczas gdy mczyna z dowiadczenia mioci bd
z wielkiego cierpienia wysnuwa myl albo sens powszechny, dla ko
biely pozostaje ono czym cile indywidualnym , n ie dajcym ad
nej projekcj i an i pogbienia w sferze istotowej i wiecznej . Kobieta
przeywa rozkosz bd znosi bl lak, jakby byy one czym wycz
n ie indywidual nym. Nie ma kobiet , ktre by we wasnym , osobistym

1 30

Emll Cioran

cierpieniu odkryway i s t o t cierpien ia, poniewa s one zamkn ite


na wymiar powszechny. Jako istoty z gruntu bierne, swoich subie
ktywnych dowiadcze nie przeksztacaj w aden sposb, nie podda
j obrbce, nie przeywaj ich z ow intensywnoci, ktra oczyszcza
i uwzniola, lecz poddaj si im cakowicie. Duchowe stany u kobiet
nie s twrcze, gdy obracaj si w sferze czysto indywidualnej I akcy
dentalnej , jako takie s wic pozbawione znaczenia i wartoci symbo
l icznej , n iczego nie objawiaj. Kobieta jest zwierzciem n iezdolnym do
kultury I ducha; ten wszake, kto ow bezptodno prbuje wyjania
okol icznociami historycznymi, daje dowd haniebnej ignorancji. Ko
biety nie stworzyy niczego w adnej dziedzinie. Jeszcze istotniejsze
jest to, e ich dokonania s najmn iejsze w dziedzinach, w ktrych tru
dziy si i dziaay najwicej - na przykad w muzyce. Fakt, e wanie
w tej sztuce kobiety, cho oddaway si jej gorl iwiej anieli mczyni,
n ie stworzyy niczego oryginalnego - skania mnie do kategorycznego
i nieodwoalnego stwierdzenia, i kobieta nie jest bytem historycznym.
Czy trzeba jeszcze przypom ina, i n ie istnieje adna oryginalna myl
pochodzca od kobiety, adne trwae dzieo sztuki, e te wizualne"
istoty nie stworzyy niczego w malarstwie, e natomiast wybiy si nie
co w paru naukach, z ktrymi ich kobiece inkl inacje n ie maj nic
wspl nego? W swojej esencji kobieta jest istot otwart jedynie na wi
talne wartoci Erosa, zam knit za zupenie na wartoci nadbudowa
ne nad tamtymi albo od n ich pochodzce. Lubi kobiety, gdy przy
nich przestaj myle I mog w peni, acz przez krtki czas, przeywa
irracjonalno. U boku kobiety zapominasz, e cierpisz z powodu du
cha, ale przemykasz si ponad drczcymi dualnociam l i powracasz
ku prardom ycia, ku treciom pierwotnym, niepcxizielnym, wypro
wadzanym jako ekspresje organiczne z irracjonalnej esencj i ycia. Dla
rycerzy nicoci kontakt z kobiet moe by jedynie d rog. ktra o ile
nawet nie prowadzi do ocalenia, to przecie wiedzie do chwilowego
ukojenia, daje zapomnienie i pocieszenie. Wdzik kobiety agodzi tra
gedi mczyzny.

Nie znosz mdrcw, pon iewa s wygodni, lkliwi i wstrze


mil iwi. N ieskoczenie bardziej lubi ludzi opanowanych przez wiei-

Plc;kno pomieni

13l

kie namitnoci, ktre zeraj ich i przyprawiaj nawet o mier,


ni zrwnowaone UsfX>Sobienie mdrcw, znieczulajce Ich zarw
no na rozkosz, jak i na bl. Mdrzec nie zna tragizmu namitnoci,
nie zna strachu przed mierci, n ie wie te, co to p:xyw i ryzyko ani
barbarzyskie, groteskowe bd wzn iose bohaterstwo. Jego d usza
nie wibruje, jest zimna, lodowata. Dlatego przemawia maksymami
i udziela rad. On jest za pan brat z transcendencj, jest ponad",
i la postawa wyszoci uniemoliwia mu przeywanie tragedii,
skrajnego dramatyzmu i bohaterskiego uniesienia. Mdrzec niczego
nie przeywa i nie czuje, nie pragnie i nie oczekuje n iczego. Ustala
wszystkie treci ycia na Jednym, rwnowanym poziomie, i wyci
ga wszel kie konsekwencje z tego zrwnania. Jake za to zoone wy
daje mi si istnienie, ktre, rwnie ustal iwszy tak ekwiwalencj,
mimo wszystko nadal zmaga si a do koca w obrbie pewnych
trecL, . Egzystencja mdrca jest jaowa i pusta, bo zupenie wyzbyta
elementw sprzecznoci, antynomii i beznadziei, bo nie zna ona tra
gizmu wielkich namitnoci. Nieskoczenie podniejsza jest ta, kt
ra. wycigajc wszelkie konsekwencje, n ie przestaje samej sobie za
przecza I cigle na nowo pada upem organicznych, nieprzezwyci
al nych kontradykcji. Rezygnacja mdrca pynie z wewntrznej pu
stki, nie za z ognia duszy. Wol umrze od takiego ognia ni od
pustki i rezygnacj i mdrca.

Powrt do chaosu
Nue, z powrotem do prachaosu, chaosu absol utnego! Reali
zuj my w sobie, podmiotowo, proces odzwierciedl ajcy zagbian ie
si w najpierwotniejszy zamt, w wir rodzcego si wiata. Niechaj
budzi si w nas i ronie poryw ku kosmicznemu prakbowisk u , j e
szcze sprzed zaistnienia form, sprzed indywiduacj i . Niech cae na
sze czucie pulsuje od tego wysiku i szalestwa, niech ttni tymi
pomieniami i otchaniami. Niech znikn w nas prawa tego wiata,
jak te wszel kie jego regul arnoci , krystalizacje i struktury, tak by
my poprzez owo roztopienie si I powszechne rozchwianie uzyska
li peny dostp do absolutnego wiru. Gdy znikn ju prawa i byty
jednostkowe, bdziemy mogl i subiektywnie odtworzy drog od
kosmosu do chaosu, od natury do prajedni, od formy do wiru. Roz
proszenie wiata stanowi odwrotno kosmicznej ewolucj i , proces
wsteczny, retrospektywny. Wywrcon na nice apokal ips, wypywa
jc wszake z tej samej wral iwoci I z tych samych aspiracj i . Al
bowiem nikt nie moe pragn powrotu w chaos, jel i wczeniej nie
pozna gronego I bolesnego oszoomienia wizj apoka l ipsy.
Ach, jakiej trwogi i radoci dowiadczam na my l , e raptem
pochwyciby mnie wir prachaosu, jego zamt i paradoksalna syme
tria! Symetria tego wiru to jedyna bezadna symetria, pozbawiona
formalnej doskonaoci i geometrycznego sensu.
Jednake w kadym wirze kryje si mol iwo przyszej for
my, tak jak w chaosie spoczywa moliwo kosmosu. Chciabym y
w pocztkach wiata, ogarnity demonicznym wirem pierwotnego
bezadu. Niechby nawet istniay we mnie mol iwoci formy, i nie
chby adna nie zostaa skutecznie zrea lzowana. Wszyst ko niech wi
bruje wszechogarniajcym niepo kojem pocztkw, jak gdyby bu
dzc si z nicoc i.
Mog y tyl ko u pocztku albo u kresu tego wiata.

Ironia i autoironia
Kiedy z zaciekoci odrzuci wszystko, raz na zawsze
skoczye ze wszystkimi formami egzystencj i , gdy nic j u nie opie
ra si twojemu pdowi do absolutnej negatywnoci - z kim jeszcze
moesz czu si zwizany oprcz samego siebie, z kogo jeszcze ,
prcz samego siebie, mgby si mia i paka? Gdy w twoich
oczach zawali si cay wiat, n ieuchronnie upadasz I ty. Bezgrani
czno ironi i un iewania wszystkie treci ycia. Nie mwimy tu
0

Ironii wytwornej , intel igentnej i subtel nej , zrodzonej z poczucia

wyszoci bd atwej dumy, o tej ironii, przez ktr pewn i l udzie


z emfaz wyraaj swj dystans wobec wiata , l ecz o Ironii tragicz
nej , n ieskoczenie gorzkiej , o ironii zdesperowanej . Jedyna pra
wdziwa iron ia to ta, ktra zastpuje z albo skurcz, jel i nie grote
skowy, otrowski grymas. Jest wiel ka rnica midzy iron i udzi,
ktrzy cierpiel i , i tych , co s powierzchown i i wygodni. U pier
wszych wiadczy ona o niezdol noci do naiwnego wspuczestni
czenia w yciu I jest zwizana z poczuciem ostatecznej u traty ycio
wych wartoci , natomiast u tych drugich owa niemoliwo wsp
uczestnictwa nie odbija si bolenie w wiadomoci , gdy nie maj
oni poczucia nieodwracalnej straty. Ironia to wewn trzny skurcz,
pogbien ie zmarszczek, brak spontanicznoci I mioci , wsplnoty
I ludzkiego zrozumien ia. . . Jest ona zawoalowan pogard, transfi
guracj pewnej rzeczywistoci I pewnych niedostatkw. Ironia de
precjonuje na iwny i spontaniczny gest, bo lronlczno miec i si
poza irracjonalnoci I naiwnoci. Jest wszake w Ironi i wiele za
zdroci wobec l udzi naiwnych. Ironista, nie mogc - skutkiem
swojej ogromnej dumy - okaza swego podziwu dla prostoty, za
zdroci I zatruwa, deprecjonuje i jey si. Dlatego o wiele prawdzi
wsza wydaje ml si Ironia gorzka, tragiczna I agonalna, n i pogod
na, ktra pynie z atwego sceptycyzmu l ubujcego si w ulotno
ciach, mgiekach i dwuznacznikach, silcego si na jasno I ycz
l iwo. Jake jest charakterystyczne , e w autoironii odnajdujemy
tyl ko tragiczn form ironii, e w takim przypad ku Ironista to wy-

l 34

Emil Cioran

cznie klo c ierp icy mczarnie! Auloironi i nie osiga si przez


umiechy, lecz tyl ko przez westchnienia, nawet jel i zupenie zd u
szone. Albowiem autoironia to wyraz rozpaczy. S koro utraci
wiat, zatracasz rwn ie siebie samego. Wwczas czarny, zatruty
i ponury miech towarzyszy wszystkim twoim gestom jak wstrtna
maska, niszczy wszyslkie iluzje zapau, a ponad ruin naiwnych ,
sod kich i pieszczotliwych umiechw pojawia si umiech peen
mki, bardz iej wykrzywiony ni na maskach l udw pierwotnych
i bardziej definitywny ni na maskach egipskich.

O ndzy
Gdy myl o tym. e ndza Jest najcilej zwizana z egzy
stencj czowieka, wiem, e nie mgbym si podpisa pod adn
teori ani doktryn reformy spoecznej . Wszystkie wydaj mi s i
rwnie gu pie I bezuyteczne. Nawet milczenie zdaje mi si krzy
kiem. Zwierzta, yjce wszak pod przymusem wasnej natury, nie
znaj ndzy, bo nie znaj hierarchii i zalenoci wzajemnej . Zjawi
sko ndzy pojawia si wycznie u czowieka, bo tyl ko on umia
swojego bl iniego uczyni swoim poddanym. adne zwierz nie szy
dzi z innego. ktre jest do niego podobne Jak kropla wody do dru
giej . Tyl ko czowiek jest zdolny do takiej s a m owzga r dy.
Cae miosierdzie wiata podkrela tylko jeszcze wyran iej n
dz, ukazujc j jako jeszcze okropniejsz i bardziej niezrozumia,
ni gdyby bya zupenie zostawiona wasnemu losowi. Poclobnie jak
krajobraz ruin, widok ndzy bol i cl wskutek pustki po czowieku,
wskutek 7,al u, e ludzie nie zmieniaj radykalnie tego, co zmieni jest
w ich mocy. Z drugiej strony oclczucle to czy si z in nym - imma
nencj i i wiecznoci ndzy, jej nieuchronnoci i fatalnoci wszdzie
tam, gdzie yje czowiek. Chocia wiesz, e ludzie mogliby wyelimino
wa ndz, zdajesz sobie przecie spraw z jej odwiecznoci; w ten
sposb rodzi si w tobie jaki niezwyky, gorzki niepokj , jaki para
doksalny wewntrzny zamt, tak e widzisz czowieka w caej jego li
chocie i ndzy. Albowiem ndza obiektywna, spoeczna, Jest tylko bla
dym oclblaskiem n ieskoczonej wewn trznej ndzy czowieka. Gdy
myl o ndzy, przechoclzi ml wszel ka ochota do dalszego ycia. Wa
ciwie powinienem oclrzuci piro i pj do jakiej rudery, aby wspo
mc mieszkajcych tam biedakw, bo przecie byby to skuteczniejszy
dowd czowieczestwa ni napisanie ksiki, ktra przyczyni si je
dynie do jeszcze silniejszego zatrucia tego nieszczsnego, samotnego
Wiata. Opada mnie miertelna beznadziej a na myl o straszl iwej n
dzy czowieka, o Jego zgnistwie i zgangrenowaniu. Tu zwierz rozum
ne (powiedzmy!) bierze si za budowanie, za teorie, pasjonuje si ideo
logiami w obliczu ndzy, zamiast zrzuci z siebie wszystko w gecie

1 36

Emil Cioran

wy7,szego zrozu mienia i gbokiej komuni i . Cho nie sposb inter


weniowa w niczyje ycie, cho w istocie nikogo nie mona wyrwa
z osamotnienia w cierpie niu, to przecie bierno jest zbroclnicza,
tak jak zbroclnicza jest zdawkowa l ito - a taka jest lito wszy
stkich udzi. Istnienie ndzy na wiecie kompromituje czowieka
bardziej ni cokolwiek innego i wyjania, dlaczego megalomania te
go zwierzcia musi kiedy skoczy si katastrof. Na widok ndzy
wstydz si nawet za to, e istnieje muzyka, ktra w takim ssie
dztwie staje si czym bez wyrazu, zimnym. I s t o t yc i a s po e
c z n e go j e s t n i e s p r a w i e d l i wa. Czy w tej sytuacj i mona jeszcze
by zwolennikiem jakiej doktryny spoecznej i pol itycznej?
Ndza n iszczy w yciu wszystko, czyni je obrzydl iwym ,
wstrtnym, widmowym . Jest blado arystokratyczna i blado n
dzy. Pierwsza jest owocem wyrafinowania, druga - mumifikacj i. Al
bowiem ndza obraca wszystko w fantomy, rodzi cienie ycia, dzi
waczne zjawy podobne ksztatom wypezajcym ze zm ierzchu , jaki
nastpi po kosmicznym poarze. W konwulsjach ndzy nie ma ani
odrobiny oczyszczenia, lecz tyl ko nienawi, gorycz , cielesne u pod
len ie. Ndza, jak i choroba, nie prowadzi do przean ieenia i niewin
noci, do pokory jasnej I czystej , ale do upokorzenia penego j adu,
zoci i mciwoci, do kompromisu, ktry s krywa rany i drczc
dolegl iwo. Ci, ktrzy nie urodzili si w ndzy, lecz upadl i w n i,
n igdy s i z tym nie pogodz. wiedz bowiem lepiej ni tamci, e y
cie moe rwnie wygl da inaczej .
Nie godz si na wzgl dny bunt wobec n iesprawiedl iwoci;
akceptuj tyl ko bunt wieczny, gdy wieczna jest ndza wrd ludzi.

U cieczka z krzya
N ie l ubi prorokw, tak jak nie l ubi le wielkich fanalykw,
ktrzy nigdy nie zwtpili w swoj wiar I posanniclwo. Warto
prorokw mierz ich zdolnoci do zwtpienia, czstotl iwoci na
chodzcych ich chwil prawdziwej mki, drczcego jasnowidzenia.
Albowiem w wtpl iwociach prorokw jest wicej niespokojnego
wzburzenia ni w zwlpieniu innych udzi, chocia tylko w zwtpie
niu prorocy i fanatycy s naprawd I u d z c y. Reszta la dogmat , ka
zan ie, moralislyka i pedagogia. Chc uczy innych, zbawia, wska
zywa drog do prawdy, zmienia bieg losw innych , tak jakby ich
prawdy byy lepsze od prawd ludzi , ktrych nauczaj. Kryterium
wtpienia jest jedynym, jakie pozwal a oclrni ich od maniakw.
Czy jednak nie zaczynaj wtpi zbyt pno? Ten, ktry uwaa si
za syna Boga, popad w zwtpienie dopiero w oslatnich chwilach;
jako prawdziwym zwtpieniem Chrystusa byo la, ktre poczu na
krzyu , n ie za to na Grze. Jeslem przekonany, e Jezus na krzyu
pozazdroci losu najpospoli tszemu z udzi, I gdyby mg. ukryby
si w najdalszym zaktku wiata , gdzie nikt nie daby od n iego
nadz iel albo zbawienia. Gdy za zosta sam z rzymskimi onierza
m i , jestem pewien, e prosi ich, by go zdjli, by wyj li mu gwodzie,
eby mg uciec jak najdalej od l udzi, w miejsce, gdzie nie dociera
yby do n iego echa ich cierpie. N ie iby Jezus utraci w Jednej
chwil i wiar w swoje posann ictwo i ide - zanadto by owiecony,
eby by sceptykiem - ; idzie o to, e mier z a i n n y c h o wiele
trudn iej znie ni wasn, bdc wszak wypen ien iem osobistego
losu. Jezus znis ukrzyowanie, wiedzia bowiem, e tylko dziki
ofierze z siebie samego zapewni triumf wasnej Idei.
Tego wanie daj l udzie: eby mogl i ci uwierzy, musisz
wyrzec si wszystkiego, co twoje, a potem samego siebie. Ludzie s
li, zbrod niczy; chc twojej mierci jako gwarancj i prawdziwoci
twoj ej wiary. Dlaczego podziwiaj teksty, ktre powstay w wyniku
dugotrwaego przelewu krwi? - Bo to oszczdza im c ierpie albo
te daje im zudzenie cierpienia. Chc midzy wierszami widzie

1 38

Emil Cioran

krew albo zy, tak by w ich zadowolon z s iebie przecitno wtarg


n jako uosobienie szczegl nego, goclnego podziwu przeznaczenia.
Zawsze w podziwie tumu j est sadyzm.
Gdyby Jezus nie umar na krzyu , chrzecijastwo nie od
niosoby triumfu. Ludzie maj wtpl iwoci waciwie wobec wszy
stkiego, tylko wobec mierci - nie. Ot mier Jezusa daa im
pewno ostateczn, wlaa w nich najwysz ufno w prawdziwo
zasad chrzecijaskich. Chrystus doskonae mg zni kn w obli
czu niebezpieczestwa krzya, mgby te podda si wspaniaym
pokusom diaba, symbol icznie wyraajcym pokusy ycia. Ten, kto
nie zawar paktu z d iabem, yje bez sensu, gdy d iabe lepiej wyra
a Istot ycia ni Bg. auj, e d iabe kusi mnie tak rzadko . . . Ale
Bg te mn ie nie kocha. C hrzecijanie nawet teraz nie rozumiej, e
Bg jest dalej od ludzi ni l udzie ocl niego. Wyobraam sobie Boga,
ktremu ponad wszelk wytrzymao uprzykrzyl i si j u l udzie, co
potrafi tylko da, Boga rozdranionego tuzinkowoci swojego
stworzen ia. zbrzydzonego ziemi I niebem. I wyobraam go sobie,
jak rzuca si w nico, niby Jezus z krzya . . .

A c o by si stao, gdyby onierze rzymscy wysuchal i proby


Jezusa, zdjli go z krzya I pucili wolno? Ot na pewno nie uda
by si w inn stron wiata, aby naucza udzi, lecz tylko by umrze
w samotnoci, unikajc ich wspczucia i ez. Nawet jeli Jezus n ie
prosi onierzy o uwolnienie (z powodu dumy), to n ie uwierz, e
myl o tym nie drczya go obsesyjnie. Jezus, rzecz jasna, wierzy, i
jest synem Boga, to jednak w obliczu ofiary z siebie za innych nie
przeszkodzio mu popa w zwtpienie i strach przed mierci.
Podczas krzyowania mia chwile, kiedy, o Ile nawet nie zwtpi
w swoje boe synostwo, to aowa tego. W obliczu mierci Jezus
Chrystus poaowa, e jest synem Boga. Je l i za przyj mier, to
tylko po to, by zatriumfoway jego idee.
Bardzo moliwe, e Jezus by kim o wiele prostszym, ni
sobie wyobraamy, e odczuwa o wiele mniej zwtpienia i al u. Al
bowiem zwtpi i poaowa swojego boskiego pochodzenia dopiero
w chwilach ostatnich. My wtpimy i aujemy tak czsto, e aden
z nas nie moe ju si uwaa za syna Boga. Dlatego n ie potrafimy
j u by wici ani wierzy kaznodziejom. Nie znosz u Jezusa wszy-

Ucieczka z krzya

1 39

stkiego tego. co jest kazaniem , moralnoci, Ideami i wiar. Powi


nien by da nam spokj i n ie mci nam w gowach tyloma ideaa
mi i artykuami wiary. Wiel u ma ideay i wiar. Lubi u Jezusa mo
menty zwtpienia i al u , chwile w jego yciu rzeczywicie tragiczne,
nie wydajce ml si zreszt ani n ajbardziej interesujcymi , ani naj
bardziej bolesnymi. Bo jel iby m ierzy wedug cierpienia, i l u l udzi
miaoby wiksze oc1 n iego prawo do uwaania si za synw Boga !
Mol iwe, e nie wszystkim synom Boga byaby dana mier na krzy
u, geometryczna I pionowa!

Kult nieskoczonoci
Gdy mwi o n iekocwnoci, zawsze czuj, e ogarnia mnie
jaki zewntrzny I wewntrzny wir. Jest to tak, jakby z egzystencj i upo
rzdkowanej prawam i i formami przeskoczy w jaki koomt fal ujcy
z prdkoci myli, kaprynie I nierwno, w bezmiernej przestrzen i.
Bieg tej wowej l inii prowadzi ku jakiemu odwiecznemu, niedost
pnemu punktowi. Im bardziej ten punkt przemieszcza si w niepojt
I nieokrelon dal , tym bardziej zdaje si rosn natenie wiru. Jego
wygicia I falowania nie maj nic z lekkoci wdz iku , l ecz op isuj
skomplikowane l inie, podobne kosmicznym pomieniom. Wszystko
dry i chybocze si, jak w piekle. Rzekby, i cay wiat porusza si
w przypieszonym , obkaczym rytmie, jak gdyby zb iaa si apoka
lipsa. Nie ma gbokiego doznania nieskocwnocl bez owego dziwa
cznego oclczucia zawrotnego nadcigania kosmicznego koi1ca, kresu
wszechwiata. Paradoks nieskoczonoci polega na tym oclczuciu
zbliania si absolutnego kresu, i jednoczen ie - na niemol iwoci
tego zbliania si. Albowiem nleskocwno - w przestrzeni, jak
I w czasie - nie wiedzie do niczego.
Wszelka nieskoczono, zarwno odniesiona do przeszo
ci, jak i do przyszoc i , zawsze zbija z tropu. Co niby urzeczywistni
si w przyszoci, skoro mamy za sob wieczno, w ktrej mogo
si urzeczywistni wszystko, cokolwiek? Jak przyszo moe przy
nie to , czego nie daa nam n ieskoczono przesza? Gdyby wiat
m ia sens , ju dawno by si on objawi i znal ibymy go. Jak mona
sobie wyobrazi, e ten sens zrealizuje si w przyszoci, skoro ju
powinien by si ukaza? wiat nie ma adnego sensu nie tylko dla
tego , e w swojej istocie jest irracjonalny, ale i d latego, e jest nie
s koczony. Sens da si pomyle tyl ko w wiecie skoczonym,
w ktrym mona dokd dotrze, w ktrym s granice powstrzymu
jce nasz regres, w ktrym istniej punkty pewne i wyodrbn ione,
tak by mona byo u tosami wiat z Jak h istori dc do po
wszechnego, okrelonego cel u - tak jak gosi idea postpu. Nie
skoczono nie prowadzi do niczego, gdy wszystko w niej jest

Kult nieskoczonoci

141

nieogranicz on oci wszystko jest


czasowe i przemijaj ce. Wobec
ia n ieskoczono ci bez
dowiadczen
mie
moe
nie
kt
i
N
mae .
gbok
iego
wzburzenia,
ktrego
nie sposb za
z
be
zawrotu gowy.
aden
nieskoczonoci
w
Jeli
go,
si
ustrzec
pomn ie. J ake za
iego?
kierunek nie j est lepszy od drug
w przest rzeni nieskoczono ustanawia ekwiwalencj kie
runk w; wszystkie one prowadz don ikd, poniewa aden nie ma
przewagi nad innym. N ieskoczono neguje wszel k mol iwo

pozytywnego rozwizania sensu wiata. Odczuwam jak demoni


czn rozkosz na myl o tej negatywnoci , owszem, nawet si ciesz,
e skutk iem nieskoczonoci wiat nie ma fad nego sensu. Czy zre
szt potrzeba nam tyle sensu? Czy nie moemy y pomimo braku
sensu wiata? Czy upojenie irracjonal noci, d lonizyjsko cako
wita, nie mog zastpi tego kosm icznego non-sensu? yj my za
tem, poniewa wiat nie ma ad nego sensu. Skoro nie mamy okre
lonych wyranie celw i dostpnych ideaw, rzumy si m iao
w straszl iwy wir nieskoczonoci, podajmy za jego falowaniem
w przestrzeni, spalajmy si w ogniach tego wiru, w jego okropnym
arze, ukochaj my go za jego kosmiczne szalestwo i za jego totaln
anarch i. Nie ma dowiadczenia nies koczonoci, ktre n ie rodzio
by anarchii - cakowitej , organicznej i nieuchronnej . N ie zrozu
miesz n ieskoczonoci , podsuwajcej obraz kosmicznej anarch i i ,
jeli w samym sobie nie nosisz zalkw tendencj i do anarchii. In
tensywne dowiadczenie nieskoczonoci tworzy tyl ko korespon
dencj midzy wirem zewntrznym a wewntrznym. Przeycie n ie
skoczonoci , tak jak i duga nad ni refleksja, to najstraszliwsza
lekcj a a narchii, buntu i totalnej n iezgody na wszystko. N ieskoczo
no dezorga n izuje ci, wstrzsa tob, podcina korzenie twego je
stestwa , ale te kae ci lekceway wszystko, co jest tylko nieistot
nym geste m , co nieznaczce i przypadkowe. Wobec n ieskoczono
ci nawet c ierpienia wydaj si mniejsze .
Jak to dobrze, e po utracie wszystkich nadziel moemy je
szcze rzuci si w n ieskoczono, e mamy prawo do absol utnego
skoku w bezgraniczne, e moemy uczestn;czy w kosmicznej anar
chii, w napiciach tego wiru. Pochwyceni w jego obroty, przem ie
rzaj my, a do zupenego wyczerpania, wszel kie szalestwa tego nie-

142

Emil Cioran

ustajcego ruchu, spalajmy si w porywach najwyszego dra maty


zmu, mylc mniej o mierci, a raczej o n ieskoczonym naszym ob
dzie; a do paroksyzmu urzeczywistniajmy sen o kosmicznym
barbarzystwie i upojen i u bez granic, egl uj my w przestworze bez
innego cel u oprcz tego absolu tnego dynamizmu.
A gdy bdziemy wypada z opltw tego wiru , nieche nasz
upadek nie bdzie podobny do stopniowego gan icia! Raczej nadal
w naszej agonii wirujmy wrd zamtu prapocztkw. N iech raz j e
szcze zagarnie nas cay patos i dramatyzm n ieskoczonoci w osamotnieni u mierci, ta k eby przejcie w nico upodobnio si
do iluminacj i , wyjaskrawiajcej jeszcze bardziej tajemnic albo bez
sens tego wiata. W oszaamiajcej zoonoci n ieskoczonego za
warta jest, jako jego element konstytutywny, kategoryczna negacj a
fo r m y, zamkn itego, okrelonego planu. Poniewa nieskoczono
to

a b s o l u t n a p r o g r e s y w n o , nieuchronnie musi ona unice

s twia wszystko, co ma skoczon substancjal no i wykrystalizo


wan form. Jest wysoce znamienne , e wanie m uzyka, sztuka
naj lepiej wyraajca nieskoczono, stapl a wszystkie formy w je
den pynny n urt o urzekajcym , n iewypowiedzianym czarze. Forma
wykazuje zawsze tendencj do absolutyzacj i fragmentu, do Izolowa
n ia go w jakiej autonom ii i do e l iminowania - poprzez indywidu
alizacj treci - perspektywy powszechnej i nieskoczonej . Formy
istniej w wiecie tylko po to, by wydobywa treci egzystencj i
z chaosu I anarchii bezkresnego wiru. e byt form jest iluzoryczny
wobec tego wiru, przekonujemy si, ilekro spogldamy gbiej i wi
dzimy, e spoza przelotnych konfigu racj i prawdziwa rzeczywisto
wyziera jako n iesychanie natona pulsacja i potne ttno. Zmys
formy jest owocem upodobania w tym, co skoczone, pochej fascy
nacj i ograniczonoci, ktre n igdy nie doprowadz do metafizycz
nych obj awie. Metafizyka, zupenie tak j ak muzyka , moe wyoni
s i jedynie z dowiadczenia nieskoczonoci. Obie wzrastaj na
wiel kich wysokociach i wywouj oszoomienie. Ogromnie zdumie
wa mnie to, e l udzie, ktrzy w tych dziedzinach tworz dziea epo
kowe, n ie popadaj w obd. Muzyka, w stopniu o wiele wikszyn1
n i pozostae sztuki, wymaga tak wiel kiego napicia i tak gbokiej
inspiracj i , e jest zgoa niepojte, jak po przeyciu takich chwil

Kult nieskoczonoci

1 43

twrca moe jeszcze cokolwiek rozrnia. Gdyby w wiecie istniaa


jaka nieubagana I staa prawidowo, wszyscy wielcy kompozyto
rowie powinni w kulminacyjnej chwili swojego ycia popenia sa
mobjstwo albo przynajmniej zwariowa. A czy nie s na drodze
do szalestwa wszyscy, ktrzy zerwali si do lotu ku n ieskoczone
mu? C nas moe jeszcze obchodzi normalno albo nienormal
no! yjmy w ekstazie nieskoczonoci, kochajmy to, co bezgrani
czne, niszczmy formy I budujmy jedyny kul t bez form - kul t nie
skor1czonoc i !

Banalno i transfiguracj a
S koro nie umieram natychmiast i s koro n ie mog posi
naiwnoci, gupot j est wykonywanie przeze mnie codziennych,
zwyczaj nych I pospolitych gestw. Wszystkimi sposobami przezwy
cia trzeba banalno, urzeczywistnia za transfigu racj, ktra
nie jest niczym innym jak tylko urzeczywistnieniem wyrazu absolut
nego. Ze smutkiem myl o tym , e l udzie przechodz obok niej ,
lekcewa swoje przeznaczenie i zuywaj si w przyziemnoci .
D laczego nie miel ibymy w kadej chwili y w napiciu , bezustan
nie podsyca w sobie coraz janiejsze wiato, oszaamia si g
biami mroku? Czy n ie powinn imy wszelkim przygodnym treciom
w nas nadawa nieskoczonego wyrazu? Czemu n ie miel ibymy
wyciga z cierpienia wszystkiego, co ono moe da, albo tak dugo
wiczy si w umiechu, a dotrzemy do tej strefy ycia, gdzie ma on
swoje rdo? Jak wszyscy, mamy r c e , ale ja ko nikt nie myli
o ich uprawie, o nadan iu im - poprzez del i katno, n iuanse, pozy
cje - ekspresyjnoci absol utnej . Lubimy podziwia je na obrazach,
mwi o ich symbol ice, ale nie potrafimy zmusi ich do wyraania
naszej wasnej osobowoci , do objawiania wszelkich naszych we
wntrznych porusze. A wic niech twoja do bdzie zjawiskowa,
niech to bdzie do przezroczysta jak odblask czego niematerial
nego, do nerwowa , napita a do skurczu. Albo te cakiem inna
- cika, grona , twarda i budzca lk. Obecno doni , ich wy
gld, powinny by czym wicej ni rozmowa , ni pacz, umiech
l ub modlitwa. Albowiem donie mog m le oczy wwczas, gdy oczy
spogldaj

wewntrz.

E kspresywno absol utna,

owoc cia_gcj

transfiguracj i , nieustajcej wewntrznej odnowy poprzez nieugaszo


ne ognie, rozkoysane fale, nieskoczone wibracje i przemone pul
sowania - uczyni z naszej osobowoci orodek promieniowania
potniejszy ni soce. I nie tylko donie, l ecz rwn ie twarz i wszy
stko, co nas odrnia, powinno osign tak form ekspresywno
c i, w ktrej wszystko, co mamy w sobie specyficznego, ulega pog
bieniu poza wszel kie granice. S ludzie, ktrych sama tyl ko obe-

f3analno

lransfiguraeja

1 45

owie
, , Jest dla innych utrudzeniem , gbokim zmczeniem al bo
cnosc
gdy
m
e an uje
J0esl pod na, istotna.
cen 1 e 1n . w kad ym przypadku
fl uidem. ktry ogarnia ci i przyc iga n iby
ak i m niepochwytnym
l udzi nie istniej fadne prnie, pustki
takich
Dla
iemate r ial ny oplot.
ln lclwo bdce re
ani niecigoc i , l ecz lylko komu n ia , wspuczes
racj i , w ktrej szczyt to nie tyl
z ultat em owej nieustan nej transfigu
uobecnienia
ko zawr t gowy, ale i rozkosz. Jednake do takiego
wiel kich
tak
potrzeba
siy,
oddziaujcej
rzemonie
p
si . pen ego
,

wewn trznych zmaga, tak silnej interioryzacj i, e wiato twej


Lransfiguracj i moe ci spal i i zniszczy do cna. Zreszt , czy w ta
kiej m ierci ze wiala i ogn ia nie byoby najwyszej transfiguracj i?
.

Czuj w sobie dziwny niepokj , ktry rozlewa mi si po ca


ym ciele, ronie i pcznieje jako al , aby pniej ustal i si jako
smutek. Czy to obawa przed przyszoci mojej niepewnej egzysten
cj i , czy moe lk przed moim wasnym niepokojem? Gdy opada
mnie niepokj zwizany z fatal noci mojej istoty. Czy po konfron
tacji z takimi problemami bd jeszcze mg y, czy po takich prze
yciach potrafi jeszcze kontyn uowa swoj egzystencj? A moe to ,
co przeywam , nie jest yciem, tyl ko n iedorzecznym snem, marzy
cielsk egzal tacj przybran w zwiewne transcendentne melodyj ki?
Czy nie tka si we mnie groteskowa, zwierzca fantazja ja kiego de
mona, i czy mj niepokj nie jest kwiatem z ogrodu jakiego
apokal iptycznego stwora? Cay demonizm tego wiata ja kby s i
skupi w moim niepokoj u , bdcym m ieszanin al u , zmierzcho
wych nie, smutkw i uroje. Jednake z tego obszaru demona
nie bd rozrzuca po wiecie zapachu kwiatw, ale tyl ko dym
i kurz, jak po wiel kiej ruinacj l . Albowiem caa moja egzystencja to
upadanie w ruin; nie ma ono granic, jest przeto nieskoczone.

Czy jest jakie inne zasmucenie oprcz smutku mierci? N ie ,


gdy prawdziwe smutki s czarne, wyzbyte uroku i rozmarzenia,

146

Emil Cioran

ktrych miejsce zaj m uj e dziwaczne zamylenie. Zmczenie s m u t


kiem j est o wiele wiksze ni melancholi; to zmczenie prowadzi
do obrzydzenia yciem, do strasznej i nieu leczal nej depresj i . Tym ,
co odrnia smutek od bl u , jest przewaga el ementu refleksyj nego
w pierwszym , podczas gdy

w drugim przewaa doznanie , cika

i fatalna materialno, ktra nadaje blowi tak bardzo organiczny


charakter. Smutek i bl mog wie j edyn ie do mierci, nigdy za
n ie prowadz do mioc i, do erotycznego uniesienia. Przeywa
wartoci Erosa to znaczy y w sposb n i e z a p o r e d n i c z o n y,
yciem bezporednim, poddaj c si taj emnej koniecznoci ycia,
ktre wskutek przyrodzonej wszel kiemu przeyci u erotycznem u na
iwnoci odczuwane j est jako wolno. Natomiast by smu tnym
i c ierpie to nie mc y w sposb nie zaporedniczony, n ie by
zdol nym do bytowania Immanentnego, do moliwie najbardziej
organicznego uczestnictwa w wartkim strumieniu ycia. Smutek
i cierpienie objawiaj nam egzystencj, poniewa uwiadam iaj
nam nasze oddzielenie od obiektywnego wiata i nasz n iepokj ,
ktry bytowaniu w istnieniu nadaje charakter tragiczny. Gdyby ist
n ia bg smutku, z pewnoci wyrosyby mu s krzyda czarne i ci
kie, na ktrych nie mgby polecie do nieba , lecz tyl ko do piekie.

Cho czowiek jako gatunek to chore zwierz, l udzie zdrowi


trafiaj si jednak na tyle czsto, bymy mogl i mwi o zmyle zdro
wia u l udzkoci. Zdrowie to najwygodniej szy, najmn iej angaujcy
stan. wiadczy on nie tylko o organicznej , definitywnej gupocie, ale
i wie si z pospol itoci odczu, zupenym bra kiem wszel kiego
ryzyka , n iezdolnoci do j akiegokolwiek heroizmu . By zdrowym to
znaczy chodzi po tym wiecie z zawizanymi oczami , nie rozumie
ani odrobiny z tego, co j est szczytem albo otchani egzystencj i.
Mona waczy ze wszystkimi, tylko nie ze zdrowym i , c i bowiem s
tak niewraliwi, e nie s zdolni do adnej formy transfiguracj i .
Chcc okaza komu najwysz pogard nazwabym go zdrowym.
Zdrowie zwierzce, organiczne - to znaczy n i e u l e c z a l n e - oto
co najbardziej odraaj cego u czowieka. A je l i kto bdzie mi t u

Banalno l transfiguracja

1 47

czyni obiekcje mwic o wdziku i entuzjazmie, odpowie m , e po


przedzaj one poniekd zdrowie, s dwoma sposobami byc i a okre
lajcymi rodzaj zdrowia. Do tego stopnia nadweraj one fakt or
ganiczny, e podziwiajc wdzik bd entuzjazm tracimy wyczu le
nie, nie pamitamy j u o zdrowiu - o tej ekspresj i pierwiastka
organicznego, ktry nie przekroczy waciwego mu prawa. Za to
choroba przekracza je zawsze.

Zwykle l udzie pracuj za d uo, aby mogl i pozosta sob.


Praca j est przeklestwem, ale czowiek z tego przekleswa uczyni
rozkosz. Praca ze wszystkich si tyl ko po to, by pracowa, znajdo
wanie radoci w wysiku przynoszcym zupenie nieistotne dokona
nia, przekonanie, i samoreal izowa si mona jedynie w uprzed
miotowionej , nieprzerwanej pracy - wszystko to budzi sprzeciw,
jest n iezrozumiae. Wytona , nieustanna praca otpia, spaszcza ,
niszczy osobowo. Przesuwa ona centrum troski I za interesowania
ze s trefy podmiotowej w przedmiotow stref rzeczy, na paszczyzn
mdej obiektywnoci. Wwczas czowiek przestaje si in teresowa
swoim osobistym przeznaczeniem, swoj wewntrzn edu kacj,
podsycaniem tlcego si w nim wiata osobowoci, tak by zabyso
penym , ciepym blaskiem; wane s dla tyl ko fakty I rzeczy. Pra
wdziwa praca, zamiast by aktywn, cig transfiguracj. staa si
wycznie eksterioryzacj, wychodzeniem z centrum bytu. Jest zna
mienne, e w wiecie wspczesnym praca ma charakter dziaalno
ci wyczn ie zewntrznej . Dlatego poprzez prac czowiek urzeczy
wistnia nie siebie, lecz c o . Fakt, e kady musi realizowa jak
karier, wej w jak form ycia, ktra niemal nigdy mu nie odpo
wiada, jest wanie wyrazem tej tende ncj i do ogupiania przez pra
c. M usisz pracowa, aby y - oto fatalno, ktra u czowieka
jest o wiele boleniej sza ni u zwierzc ia, jego bowiem aktywno
jest tak organiczna, e nie oddziela jej od wasnego Istnienia, pod
czas gdy czowiek zdaje sobie spraw z powanego ubogacen i a swo
jego Jestestwa poprzez zesp form zwizanych z prac. W gorcz
kowoci, z j a k czowiek pracuje, przejawia si pewna jego goto-

1 48

Emil Cioran

wa do miowania za, gdy jest ono nieuchronne i czste. W pracy


czowiek zapomn ia le o sobie - jed nak nie poprzez odzyskanie
prostej , bogiej naiwnoci, ale poprzez graniczc ze zidioceniem
eksterioryzacj. Przez prac z podmiotu sta si przed miotem , tzn.
zwierzciem obarczonym defektem mniejszej ni zwie rzca dziko
ci. Czowiek, miast zaistnie w wiecie jako jasna, soneczna, pro
m ieniujca blaskiem osobowo, miast y dla siebie - nie w sen
sie egoizmu, lecz duchowego wzrostu -, sta si 7,aosnym, bezsi l
nym niewolnikiem dookolnej rzeczywistoci. Gdzie w takim yc i u
miej sce n a ekstazy, wizj e i szalestwa? Gdzie najwyszy obd , gdzie
autentyczna rozkosz ze za? Gdy negatywna rozkosz z upojenia
prac ma w sobie co z mizerii i codziennej przyziemnoci czowie
ka, co ze wstrtnej , najpoledniejszej maostkowoci. Dl aczego l u
dzie n i e postanawiaj skoczy z a jednym zamachem z dotychcza
sow prac, aby rozpocz now, w najmn iejszym bodaj stopn i u
niepodobn d o tej , co przedtem wysysaa z nich wszystkie siy? Czy
czowiek istotnie musia wznosi piramidy, paace, witynie i zam
ki? Czy nie wystarczaa mu subiektywna wiadomo wiecznoc i ,
wiadomo cakowitego spenienia si w nadwiadomoci? Jeli
co potranta zniszczy gorczkowa aktywno, nieprzerwana praca
I zewntrzne rozdygotanie, jest tym z pewnoci zmys wiecznoc i .
Praca t o negacj a wiecznoci. Im silniejszy jest pd d o uzyskiwania
dbr doczesnych, im bardziej jest intensywna praca zewntrzna,
tym trudniej dostpnym , bardziej oddalonym i trudniejszym do
urzeczywistnienia dobrem staje si wieczno. Oto powd spasz
czenia perspektywy u wszystkich l udzi aktywnych i energicznych,
beznadziejnej przyziemnoci ich myl i i uczu. Praca oznacza pery
feryjno. Chocia nie przeciwstawiam pracy ani biernej kontem
placj i , ani mgl istego rozmarzenia, lecz tylko intensywny wysiek
transfiguracj i w cel u real izacji osobowej , wol m i mo wszystko leni
stwo, ktre wszystko rozumie i usprawied l iwia, od gorczkowej ,
nietolerancyjnej i absol utyzujcej aktywnoci. A e b y z b u d z i
w s p c z e s n y w i a t d o y c i a , t r z e b a n a p i s a p o c h w a
l e n i s t w a , tego prniactwa, co pene jest wyrozumiaoci, umie
chu i zgody na wszystko. Len iwiec ma o wiele sil niejszy zmys meta
fizyczny ni czowiek aktywny. Zreszt zdarza si niekiedy, e leni-

Banalno I transfiguracja

1 49

stwo, cakiem tak jak pracowito, jesl oznak imbecylizmu. Dlatego


prawdziw chwalb mona kierowa tylko pod adresem transfiguracj i.

Pocigaj mnie oddale, pociga mnie wiel ka puslka, promie


niujca ze mnie na byt. Pustka, wznoszca si od od ka a do
mzgu . przen ikajca przez wszystkie organy i czon ki jak lekki, n ie
uchwytny fl u id, jak niewyczuwalne wewntrzne pulsowanie. I n ie
wiem, dlaczego w stopniowym rozprzestrzen ianiu si tej pustki,
w nieustannym powikszaniu si I ronic iu a w nieskoczono
tej prn i, czuj tajemnicz, niewytumaczaln obecno naj sprze
czniej szych uczu, jakie wstrzsaj l udzk dusz. Jestem jedno
czenie szczl iwy i nieszczl iwy, przeywam zarazem un iesienie
i depresj, owadaj m n - dwiczc harmoni najbardziej , j ak
tylko by moe, dysonansow - desperacja i rozkosz. Czy to j aka
mgl isto oddale, tsknota za kosm iczn dziewiczoci, za widmo
w, tajemn icz samotnoci? Jestem we wadzy brzmicych m uzy
k dal i , n ieskoczonej melanchol ii, co wibruje w ekstalycznym ryt
mie samotnoci , bdzc nieprzytomnym spojrzeniem po wyynach
nieba, w zasmuceniu, bo sama jest gdzie bardzo wysoko. Jak mam
odnale triumf w tej wiel kiej pustce , w tym niezrozum iaym poci
gu do kosmicznych dal i? Jestem oto samotny pord bezkresnego
pejzau, wchaniaj c wszystkimi porami aromaty samotnoci, urze
czony ekstatycznym rozmarzeniem melanchol ii, odsuwaj c od sie
bie wszel kie kontury, jak gdyby pragnc, aby oddalenia stay si je
szcze dzi wn iejsze, dowiadczajc euforii i niepokoj u apokalipsy. Je
stem tak wes i tak smutny, e pynce ze mnie zy lni odblaska
mi zarazem nieba i pieka. W trosce o rado mojego smutku
chciabym , eby nie byo j u mierci na tej ziem i, mierci, ktrej
nieuchronno j est tak okropna w czystym , prawdziwym smutku.

Niechaj mnie wchonie moja wewntrzna pustka, niech bd


pochon ity przez moj wasn prni. Poczuj , jak obsuwasz si,

1 50

Emil Cioran

wal isz w gb siebie, we wasn n ico, jak bardzo ryzykujesz my


lc o sobie samym, jak upadasz w wewntrzny chaos! Wraenie
wpadania w pustk zewntrzn, w jak prni poza tob , jest
o wiele mniej zoone od tego obdnego odczucia runicia w gb
siebie samego. Uwiadamiajc sobie wasne twoje gbie i syszc
ich woania, brzm ice jakim demonicznym czarem, w niezwyky
sposb rozprasz si na wszystkie strony, ekspandujesz, tak e
twoj e bytowe centrum przem ieszcza si pokrtnie w subiektywn
n ico. N iepokj zwizany z upadkiem zewntrznym nie ma cho
robl iwego uroku niepokoj u towarzyszcego zaamaniu si do we
wntrz, tu bowiem dodatkowo wystpuje satysfakcja, e um ierasz
w sobie, e znajdujesz mier we wasnej nicoci.

Otwarto na bl ma rdo nie tyl ko w strukturze konkret


nego temperamentu, lecz rwnie w przyzwyczajeniu, w czstotl i
woci i zdolnoci do dugotrwaego panowania nad blem. Wwczas
kada sytuacja bl u przeywana jest z o wiele wiksz intensywno
ci, a do przesady, I rzutowana jest w wiadomo a do paroksy
zmu. Wielopostaciowo blu jest zwizana z najgbszym upoje
niem, w ktrym granice treci duchowych, zakrelone cierpieniem,
rozszerzaj si do nieskoczonoc i , w ktrym progresywny rozwj
blu nie napotyka j u ogranicze ani form. Przyzwyczajenie do bl u
n ie stpia wral iwoci , n ie czyn i czowieka nieczuym na nowe cier
pienia, rodzi tyl ko o wiele wiksz i bardziej wyostrzon receptyw
no. Wwczas najmniejsza nawet depresj a ulega wzmocn ieniu
w proporcj i do wiadomoci, intensyfikuje si i przygniata niezno
nym brzemieniem. O ile za radoci i powodzenia wywieraj efekt
jedyn ie chwilowy, to cierpienia wrastaj w dusz jak wiekuiste lody.
Wwczas caa tre osobowoci ewol uuje pod znakiem bl u , ktry
staje si teje osobowoci emblematem i rzeczywistoci. O ile wiel
ka m io przyblia czowieka do ycia, to wiel kie cierpienie oddzie
la go od niego. Nie j est niczym dziwnym, e u l udzi, co znaj jedyn ie
dugotrwae cierpienia, ktre jakby zamierzay wyczerpa n ieko
czc si seri udrk, obrzydzenie i zmczenie yciem bywaj nieraz

Banalno I transfiguracj a

151

tak wiel kie, i najdrobniejszy ich gest przybiera rozmiary bohater


skiego czynu, najskromn iejsze denie jawi si jako kolosalny
wrcz wysiek, najbardziej niemiae dziaanie - jako niesychane
ryzyko. Znuenie i obrzydzenie yciem przemieniaj kad z w mo
rze paczu. kade zasmucenie - w lawin beznadziej nych smutkw,
kady bl - w cay gmach cierpie. Niezdol no do uczestnictwa
w bycie rzeczy. w rytmie ycia zewntrznego czyni z cigego zm
czenia stan, w ktrym coraz bardziej dystansujesz si od wszystkie
go, co istnieje. Nadzwyczaj drczce s owe stany, gdy podczas sza
lejcej nawanicy bl u pojawia si znuenie, niby czynnik k ieznaj
cy wewntrzny wul kan. Zdarzajca si u n iektrych l udzi wiel ka re
ceptywno na bl wytwarza w nich m ieszanin znuenia z wybu
chow ekspansywnoci, wewntrznych burz z wiel kimi depresja
mi. Tu wul kan, ktrego lawa krystalizowaaby si bolenie nawet
wybuchajc, twardn iaaby i topia si na przemian, nawet gdy
wzbiera. Dlatego po tym wul kanie zostaje nie tyl ko dym , ale i ld.

Dla mnie nic nie ma wartoci oprcz tego, co przedstawione


jest w formie i ujciu wyrazowym ostatecznym. Mog mwi jedynie
o smutkach ostatecznych , o radociach bd tragediach ostatecznych.
Albowiem kocham co tylko o tyle, o ile jawi si nie skrpowane adn
rezerw, kompromisem ani przemilczeniem. A gdzie mona znale to
wszystko, jeli nie w ekspresj i ostatecznej? Zachwyca.j mnie najskraj
niejsze napicia, konwulsje wyniszczajcych smutkw, najwysze sza
lestwo, upojenie i podniecenie w swoich formach ostatecznych - dla
obecnej w nich mieszaniny czaru I niepokoju, dla ich apokal iptyczne
go umiechu, penego nieodpartego, dziwnego uroku. Czy wszystko
nie jest o s t a t e c z n e? Czy egzystencja jako taka nie jest ju pochwyco
na przez nico? A czyme jest niepokj w obliczu nicoci, jel i nie
przewrotn radoci ostatnich smutkw, upojeniem w obliczu ostate
cznego chara kteru nicoci i prowizorycznego charakteru istnienia?
A moe istnienie jest dla nas wygnan iem, nico za - ojczyzn?
Musz zmaga si z samym sob, wybucha przeciwko was
nemu losowi , wasnemu przeznaczeniu. Z najwiksz dzikoci

1 52

Emil Cioran

strc w bezimienno moj ego bytu wszystkie trupy hamuj ce moj


drog w g r, wszystkie przeszkody opniajce moj przem iarn; ,
tak by pozostaa j edynie moj a pod miotowa ekspansja, moj a strasz
l iwa i n ieskoczona dza ciemnoci i wiata. N iech kady mj
krok bdz ie triumfem albo upad kiem , wzlotem albo fiaskiem . N ie
chaj pior unujco i naprzemiennie wzrasta we mnie i zamiera ycie,
niech w konwulsyj nym rytmie rozchylaj si kwiaty i poyska pr
chno mojej d uszy. N iech n igdy j u adna maod uszna kalkulacja an i
racjonalna ocena pospolitych egzystencj i nie kadzie si brzemie
niem na bezgranicznym napiciu moich wewntrznych nawan ic,
moich udrk i zmierzchw. Z n ieposkromion dzikoci wszy
stkich moich nie wykorzystanych zasobw, ze zwierzcym zad ufa
n iem pyncym z powcigania nam itnoci bd wiatem i mro
kiem karmi swoj wewntrzn orgi, rozkosze i udrki mego chao
su, tragiczne urzeczenia i beznadzieje, i radoci moje ostatn ie.
Pali mnie taki wewntrzny ogie i tak potne miotaj mn bu
rze, i zdum iewam si , e nie eksploduj razem z tym wiatem w ja
kim apokaliptycznym porywie. Czuj, jak dr, a ze mn cay wiat,
jak napadaj mnie dreszcze z wielkich gbin, jak ogarnia mnie unie
sienie koca wiata. Chciabym, eby cay wiat wylecia w powietrze
poci naporem swojej wasnej fatalnoci, immanentnego mu obi;x:f u ,
nieprzerwanego, gbokiego, tkwicego w nim j a k pasoyt demoni
zmu ; eby cay zatrzs si w obliczu swoich ostatnich chwil . ebymy
zawirowal i olnieni halucynacyjn wizj ostatecznej agonll, ostatn iej
agon ii wszechwiata. N iechaj nic nie znajduje j u samouzasa dnienia,
niech wszystko w jednej chwili stanie si niczym. I upijajmy si wtedy,
w tym demon icznym zamcie chwil ostatnich, nicoci.
W fakcie, e l udzie yj dalej po ogrom nych organicznych na
p iciach i po skrajnych sytuacjach duchowych, widz znak nie od
pornoci , lecz Imbecyl izm u . Jaki jeszcze ma sens ycie po takich
napiciach , jaki ma jeszcze sens powrt do przyziemnej codzienno
ci? Nonsensem wydaje mi si dalsze ycie nie tylko po dowiadcze
niu nicoci i rozpaczy, ale i po rozkosznej intensywnoci aktu se
ksu alnego. Nigdy nie zrozum iem, dlaczego nie znal az si czowiek ,
ktry by u szczytu rozkoszy pciowej popeni samobjstwo; podo
bnie n ie poj muj , e nie zdarzyo si, aby kto dalsze ycie po tym

Banalno 1 transfi gu racja

1 53

uzna za paskie i pospol ite. w dreszcz, o n ieogran iczonym wprost


nateniu, ale tak krtkotrway, e n ieomal iluzoryczny, (X>Wlnlen
w jednym okamgnieniu spali cae nasze jestestwo. Je go nie spa
li, to moe spalimy je sami? Tyle jest sposobw umierania, ale niko
go jako nie sta na odwag i oryginalno mierci seksual nej , kt
ra przecie nie byaby mniej absolutna od innych mierci, miaaby
natomiast t zalet, i rzucaaby czowieka w n ico (X>rd jkw
rozkoszy. Dlaczego tracimy tyle drg, marnujemy tak pikne oka
zj e? Wystarczy tylko przebysk gorzkiej mdroci u szczytu erotycz
nego zapamitania, aby mier se ksualna przestaa si wydawa
Iluzj bd zboczon fan tazj.
Jeli ludzie osign kiedy stan, w ktrym nie bd ju mogli
znie monotonii, paskoci I (X>Spo itoci zwyczajnej egzystencj i,
wwczas kada sposobno do przeycia absolu tnego stanie si moty
wem samobjstwa. Niemono dalszego ycia (X> takim nieskoczo
nym un iesieniu zniszczy - podobnie jak w a(X>kaliptycznych (X>Wika
niach - naj m niejszy bodaj lad ycia. Wwczas nikt ju nie bdzie si
dziwi, dlaczego przed kim o wielkiej wral iwoci moe stan prob
lem, czy warto jeszcze y (X> wyshlchan iu pewnej symfonii albo obej
rzen iu rzad kiej piknoci, urzekajcego krajobrazu. Wszystkie takie
przeycia maj charakter czego definitywnego albo, w najlepszym ra
zie, jakiego rozdroa. Po nich, choby przez bodaj cae ycie ugania
si za wszelk moliw rozmaitoci, nigdy Ju nie wymae ona z cie
bie wraenia pustki, j akie pozostawiaj (X> sobie fantastyczne penie,
rodzce si i urastajce w rozstrzygajcych dowiadczeniach.
Tragedia czowieka, zwierzcia wyintegrowanego z ycia, pole
ga na tym, e nie moe on j u znale satysfakcj i w wartociach ofero
wanych mu przez ycie. Kada Istota, jako uczestniczca w egzystencj i ,
moe y o tyle, o ile egzystencja, ktrej jest ona czci, ma dla niej
charakter absolu tny. Dla czowieka ycie n ie jest absolutem. Dlatego
aden czowiek, nie bdc jedynie zwierzciem, n ie znajduj e zadowole
nia w samym nagim fa kcie ycia, w tym, e yje. Dla zwierzcia ycie
Jest wszystkim; dla czowieka jest ono znakiem zapytania. A ten pytaj
nik jednoczenie koczy zdan ie, jako e dotychczas czowiek nie otrzy
ma adnej od powiedzi na swoje pytania. I nigdy jej nie otrzyma, gdy
ycie nie tylko nie ma adnego sensu, ale i mie go nie moe.

Zasada szataska w cierpieniu


Jeli s na tym wiecie l udzie szczliwi, to czem u nie krzycz,
nie wychodz na u l ice , aby swoj rado wyrazi w szale
czych, nieustajcych wrzaskach? Skd tyle dyskrecj i I rezerwy? Gdy
bym uwiadamia sobie przepeniajc mnie bezustannie rado, ra
dosn wewntrzn dyspozycj do rozkoszy, gdybym czu w sobie nie
czemu

przepart skonno do pogodnego spokoj u - nie potrafibym przey


wa tylko w sobie tych rzeczy, ale dzielibym si nimi w spontanicznym
porywie ze wszystkimi ludmi, trwonibym t swoj rado na oczach
wszystkich, zuybym ca swoj energi na zaraenie wszystkich moj
szczliwoci, t moj cudown. bujn peni. Wcal e bym nie 7..aowa,
jel iby po akcie takiej szczodrobl iwoci gos mj zachryp, wzro k mj
si z.a.mi, mj krok za z.acz si plta; nie 7..aowabym, gdyby fun
kcje i moliwoci moich organw cielesnych wyczerpay si, mj za
wewntrzny ogie spowoln i ich pulsowanie.
Jeli na wiecie istnieje szczcie, trzeba je komuni kowa
innym. A moe s l udzie naprawd szczliwi, ktrzy nie maj
w i a d o m o c i wasnego szczcia? Mogl ibymy u yczy im czci
naszej wiadomoci , aby mogl i n am s i odwdziczy za n ieskoczo
n wasn n iewiadomo. Dlaczego tyl ko bl ma zy i krzyki, roz
kosz z.a - tyl ko dreszcze? Gdyby czowiek przeywajc przyje
mno mia tyle wiadomoci co w cierpieniu, to czy nie potrafiby
si wypaci z rozkoszy i cierpie, I czy ich rozdzia w wiecie nie
byby bez porwnania sprawiedl iwszy?
C ierpie si n ie zapomina, wanie dlatego, e n iezmiern ie
silnie zwizane s ze wiadomoci. Dlatego jedyni l udzie, ktrzy
maj wiele do zapom n ienia, to ci, ktrzy wycierpieli wiele. Tylko
l udzie normalni n ie maj czego zapom ina.
Rwnie przyjemnoci poniekd si n ie zapomina, bo i one
wrastaj w n asz osobowo, determ inujc jej ogromn receptyw
no n a rozkosz I stopn iowo rozj an iajc n asz istot, podobnie jak
cierpienie determinuj e waciw sobie receptywno. O ile wszake
cierpienia maj wyrazis to i indywid ualno wykraczajc poza

Zasada szataska w cierpieniu

1 55

ich fun kcj s umowan ia si w nas, to przyjemnoci zacieraj si


I stapiaj z sob. niby ksztaty o n iewyranych zarysach. N adzwy
czaj trudno jest przypomnie nam sobie Jak przyjemno I jej sce
neri, podczas gdy wspominajc cierpienie doznajemy tym bardziej
dojmujcej przykroci, e n iemile staje nam przed oczami cay jej
sztafa. e przyjemnoci n ie mona zapomnie cakowicie, dowodzi
fakt, I czowiek, ktry wrd rozkoszy spdzi cae ycie, na sta
ro odczuwa tylko lekkie rozczarowanie; tymczasem ten , co cier
pia wiele, bdzie - w n aj lepszym wypad ku - gboko zrezygnowa
ny. A rezygnacja zakada wczen iejsze ogromne traged ie.
Jest han iebnym przesdem twierdzenie, e przyjemnoci s
egoistyczne, e separuj nas od ycia. Tak samo gupi jest pogld,
Jakoby cierpienie jednoczyo nas ze wiatem. Powierzchowno tego
rodzaj u przesdw jest wprost oburzajca, a ksikowo ich po
chodzenia sprawia, e w mojej wiadomoci wszystkie biblioteki
przestaj istnie wobec Jednego jedynego dowiadczenia, przeytego
a do skraj nych swoich granic.
C hrzecij aska, a take potoczna koncepcja cierpienia jest
z gruntu faszywa. Wedug nich cierpienie to droga ku mioci , o ile
nawet nie gwna droga mioci. Czy jednak chrzecijastwo tyl ko
w tej kwes lii wymaga kore ktur?
Mwi o drodze cierpienia j ako drodze m ioci oznacza n ic
n ie wiedzie o tkwicym w cierpien iu pierwiastku diabelskim. Po
drabinie cierpienia n ie wspinasz si, lecz schodzisz w d. N ie jest
to drabina do nieba, ale do pieka. Mrok za, do ktrego docierasz
kroczc po szczeblach cierpienia, jest rwnie nies koczony i wiecz
ny jak wiato, ktre olepia ci na d rabinie radoci.
C ierpienie to droga oddzielenia, odrywan i a si, to sia od
rod kowa separujca ci od j dra yc ia, od wiatowego centrum
przycigania, w ktrym wszystko pragnie si zj ednoczy w mio
ci i intym noc i . Jel i zasad bos k cechuje wysie k kosm icznej
syntezy i metafizycznego wspuczes tn ictwa w istocie wszechca
oc i, to cierpienie przebywa na antypodach tej zasady. Zasada sza
taska - j ako zasada rozprzenia, rozdwojenia i dramatyzacj i
w caoc i przepaja jdro ycia, jest bowiem Immanen tna, organicz
na I podstawowa.

1 56

Eml Cioran

Poprzez wszel kie formy radoci uczestn iczysz naiwnie w ca


ociowym rytmie ycia, nawizujesz n iewiadomie i namacal nie
kontakt z konkretn dynamik bytu i wszys tkimi Obrami czujesz
si zwizany z irracjonalnym pulsowan iem wiata. Jest tak n ie tyl
ko w przypadk u radoci d uchowej , ale i w rozma itych formach
przyjemnoci organicznej , w rnorakich rozkoszach zmysowych.
Separacj a w cierpieniu od wiata prowadzi do nadmiernej in
terioryzacji, do paradoksalnego rozrostu wiadomoci, tak e cay
wiat, ze swoimi blaskami i cieniami, ustala si wobec czowieka
w pozycj i zewntrznoci i transcendencj i. Ot, jeeli w takim stopniu
jeste oodzielony oo wiata, jeeli wiecznie masz ten wiat przed sob
i czujesz si wobec n iego tak n ieuleczalnie samotny, to jak mgby
cokolwiek zapomnie? Potrzeb zapomnienia ooczuwasz tyl ko odno
nie do rzeczy i przey, z powoou ktrych cierpiae. Idzie o to, e jed
nym z bestialskich paradoksw tego wiata jest zacieranie si wspo
mnie u ludzi, ktrzy nie chciel iby zapomnie, i u trwalanie si ich
w pamici tych, co pragnliby zapomnie o wszystkim.

W oglnoci ludzie dziel si na dwie kategorie: na tych , dla


ktrych wiat przedstawia mol iwo interioryzacji, i na tych , dla kt
rych pozostaje on czym zewntrznym, obiektywnym i nieistotnym.
Wszelkie obiekty wiata fizycznego i wszelkie formy natury s pozba
wione znaczenia dla kogo, kto widzi je jako takie, same w sobie. Ich
znaczenie oosania si tylko w intensywnym subiektywnym przeyciu,
dcym do ich przyswojenia i wczenia w sfer podmiotow. Wtedy
rosn one w nas, i nie tylko my je okrelamy, ale i one okrelaj nas.
Ludzie interioryzujcy nie potrafi bra faktw w stanie surowym , na
gich albo martwych , ale witalizujje, integruj, wtapiaj w wewntrzny
strumie. Z pun ktu widzenia prawdziwej interioryzacj i wszelka obie
ktywna egzystencja jest tylko p r e t e k s te m . I tylko j ako taka moe
ona mie znaczenie (gdy obiektywnej teleologii nie da si skonstruo
wa) i uzasadni jedynie pewn sum iluzji, majcych t wad, e prze
nikl iwe oko oo razu je dostrzee i zdemaskuje. Wszyscy widz ognie,
burze, upadki i pejzae - ilu jednak dostrzega w tym pomienie, by-

Zasada szataska w cierpieniu

1 57

ski, zamt bd harmonie? Albo: u ilu ludzi na widok pomieni po


jawia si myl o wdziku i jed noczenie mierci, ilu nosi w sobie
Jakie dalekie pikno, ktre zabarwia ich melancholie? Ludzie yj
cy obojtnie, obdarzeni natur ka.7,c im dostrzega tyl ko md,
chodn obiektywno, mog nawet by doskonale zadowoleni z y
cia; niemn iej przeto jest ono dla nich sum zmarnowanych okazji,
nie potrafi bowiem wykroczy poz.a zwyczajn wizual no. U prze
citnego czowieka wzrok, zamiast pochania obiekt, izoluje go , od
dala od wszelkiej mol iwoci integralnego przyswojenia.
Jakkolwiek bym si miota w tym wiecie, jakkolwiek bym si
od niego separowa, odlego midzy mn a nim zawsze mnie tyl ko
do niego przybli.a.. Cho nie mog znale sensu w wiecie, sensu
obiektywnego i transcendentalnego celu , ktre by pokazay. ku czemu
ewol uuje wiat i do czego zmierz.a powszechny rozwj - to jednak
rnorodno form istnienia z.a.wsze dostarcz.aa mi okazj i do z.a.chwy
tw i zasmuce. M iaem chwile, gdy pikno kwiatu byo dla mojego
rozumu dowodem na istnienie kosmicznej celowoci; kiedy indziej ja
ka plama na lazurze nieba potrafia skutecznie podsyci mj pesy
mizm. Ci, ktrzy interioryzuj ponad miar, w najmn iej znaczcym
aspekcie natury upatruj symbolicznego objawienia.
Czybym wszystko, co widziaem w yciu, musia w sobie
nosi? Przeraa mnie myl , e wszystkie pejzae, ksiki, kobiety,
rzeczy pospol ite oraz wzniose wizje s kondensoway si w jednym
mzgu , i e cz przeszoci caej l udz koci zaktual izowaa si
w jednej l ichej wiadomoci. Mam wraenie, e te myli, wizje, aspe
kty i przedmioty nie rozpyny si ul otnie gdzie po tkance nerwo
wej , nie u legy subl imacj i a do przej rzystoci w n iepojcie subtel
nym rodowis ku, lecz e przeistoczyy si we mnie w r z e c z y w i
s t o c i , e cz istnienia uciska moj wewntrzn n ieskoczo
no. Moe dlatego czuj niekiedy na sobie taki ciar, taki jestem
przytoczony, e pragnbym zapom ina we wszystkich sytuacj ach,
jakie nastrcza m i ycie. Interioryzacja wiedzie do zaamania, gdy
t drog w jaki sposb wn i k n w ciebie wiat i przygniata ci
nie do wytrzyman ia. Czy mona przeto jeszcze si dziwi, e n ie
ktrzy uciekaj si do sportu, pospol itych rozrywek, sztuki, seksu
- tyl ko po to, by zapomnie?

1 58

Emil Cioran

- Dlaczego kobiety nie pisz? - Bo w kadej chwil i mog


sobie popaka.

- Ile tysicy komrek nerwowych kosztuje mnie kada


myl? - Oto pierwsze pytanie, jakie powinien sobie zada myl iciel
egzystencjalny, organiczny, myl iciel ywy.

- Nie mam pogldw, ale tyl ko obsesje. Pogldy moe mie


kady. N i kt jeszcze nie zaama si z powodu pogldw.

- Defektem wszystkich ludzi jest to, e c z e k aj , by zacz


fy, std te nie maj odwagi y kad chwil. Dlaczego nie potrafimy
woy w kai..dy moment tyle namitnoci I 7..ar u, by sta si absolu
tem, wiecznoci? Wszyscy uczymy si fy dopiero wtedy, gdy nie ma
my ju na co czeka; kiedy za czekamy, niczego nie moemy si na
uczy, bo nie Y.iemy w kon kretnej , ywej teraniejszoci, ale w jakiej
mdej , odlegej przyszoci. Oczekiwa czegokolwiek powinnimy jedy
nie od tego, co nam pcx:lsuwa bezporednia chwila, I t o bez w i a
d o m o c i c z a s u. Zbawienie moe by tyl ko w odzyskaniu tego, co
bezporednie. A l b o w i e m c z o w i e k j e s t i s t o t , k t r a u t r a c i a
b e z p o r ed n i o; dlatego jest z w i e r z c i e m n i e w p r o s t.

- Kiedy powinno si zaczyna nasze szczcie? W chwili,


gdy zyskalimy przekonan ie, e prawda nie moe Istnie, pon iewa
wwczas staje si moliwy kady sposb zbawienia - nawet po
przez nico. Ten, kto nie wierzy w n iemol iwo prawdy i ten, kto

Zasada szataska w cierpieniu

1 59

uie cieszy si z tej niemol iwoci, ma tyl ko jedn drog zbawienia ktrej wszake n igdy n ie odnajdzie .

- Nadm iar subiektywizmu u l udzi, ktrzy n ie dotar l l do


wiary, moe prowadzi tyl ko do megaloman ii albo samoos karania
si. Gdy czowiek zbytnio zajmuje si sob, na kon iec moe si tyl ko
pokocha albo znienawidzie ponad wszel k m iar. W kadym
przypad ku sam przedwczen ie si un icestwia. N ie jest subiektywi
zmem to, co n ie czyni ze Boga albo Szatana .

Czowiek powm1en przesta istn ie albo sta si zwierz


ciem rozum nym. Jeszcze lepiej , gdyby sta si bytem absurdal nym ,
w kadym momencie ryzykujcym wszystko, przeywajcym n ie
bezpieczne fan tazje i bezgran iczne u niesienia; wtedy mgby um
rze z powodu wszystkiego, co oferuje m u wiat i czego n ie oferuje.
Kady czowiek powinien mie ten oto Idea: przesta by czowie
kiem. Ale to j est moliwe tyl ko poprzez urzeczywistnienie a b s o 1 u t n ej a r b i t r a l n o c i.

Mio do udzi wypywajca z cierpienia podobna jest do


mdroci zrodzonej z nieszczcia; w obu przypad kach korzenie s
zgn ie, a rdo zakaone. Tyl ko mio naturalna i spontaniczna,
pynca z przyrodzonego bogactwa i z n ieodpartego porywu , moe
zapodn i rwn ie dusze innych udzi, przela w n ie ciep, pogod
n In tymno. Ta, ktra jest owocem cierpienia, niesie w sobie zbyt
wiel e ez i wes tchnie , aby nie rozs iewa wokoo mrocznego, gorz
kiego wiata, plamicego czarnymi punktam i n ieskazitelno m io
ci. Jest w tej mioci zbyt duo rezygnacj i , mki I niepokoj u , by
moga ona by czym wicej ni tyl ko bezgran iczn pobal iwoci.
Wszystko wybaczasz, na wszystko si godzisz, wszystko usprawled-

1 60

Emil Cioran

l iwiasz. Ale czy to mio? I jake mona kocha, jel i n ie jest si do


niczego przywizanym? Mio do ludzi pynca z cierpienia to pustka
midzy wszystkim a niczym w l udzkiej duszy, dokadnie tak jak w du
szy kogo, kto pokosztowa tyl ko poraek miosnych , jedynie jeszcze
donuanizm ma jaki sens. W chrystianizmie nie ma mioci, lecz tyl
ko pobaliwo. Jeli za chodzi o tego, ktry uwaa si za od kupi
ciela wiata, to jel iby go zdjli z krzya, n im defin itywnie wstpi w ni
co, zapewne nie miaby j u w sobie nawet owej pobal iwoci i wyro
zumiaoci, ktra jest raczej aluzj do mioci ni mioci sam.
Mio z cierpien ia? Owszem, moe by ogromna, niemn iej
jej korzenie n urzaj si w trucinie .

Wszys tko jest mol iwe i n ic nie jest mol iwe, wszys tko jest
dozwolone - i n ic nie jest dozwolone. W ktrkolwiek by obrci
si stron , nie jest ona lepsza ni ktrakol wiek inna. Czy co urze
czywistniasz, czy nie, czy wierzysz, czy te n ie wierzysz - wszystko
jedno, tak jak jest wszys tko Jedno, czy krzyczysz, czy te milczysz.
D l a wszystkiego mona znale uzasadn ienie, mona te nie znale
go wcale. Wszystko jest jednoczenie n ierzeczywiste i rzeczywiste,
absurdalne I natural ne, fantastyczne I pas kle. adnej rzeczy nie
mona postawi przed inn, tak jak adna Idea n ie jest lepsza od
innej . Dlaczego m iaby si martwi swoim smutkiem, cieszy swoj radoci? C ci obchodzi, czy paczesz z przyjemnoci, czy
te z bl u? Kochaj swoj n iedol, n ienawid za szczcie, dokad
n ie przemieszaj l zbetaj wszystko. Zrezygnuj z dystynkcji, rozr
nie i paszczyzn. Bd jak pirko n iesione wiatrem albo jak kwiat
na falach. Bd krnbrny tam, gdzie nie trzeba, a tchrzem - gdzie
by nal eao zdoby si na odwag. Kto wie, czy w ten sposb n ie
uzys kasz wicej? A Jel i nie uzyskasz, to c, gdyby straci? Czy
w ogle co mona straci albo zyska na tym wiecie? Kady zysk
to strata, tak jak kada strata - to zysk. Dlaczego ludzie jeszcze
oczekuj okrelonych postaw, wyranych idei i poprawnych zda?
Czuj , e powinienem rzygn ogn iem z ust w odpowied zi na wszy
stkie pytania, jakie mi zadano i jakich mi nie zadano.

Zasada szataska w cierpieni u


-----

16 1

-- -------

Jak mona by walczy z nieszczciem? Ot tyl ko waczc


z samymi sob, skoro wiemy, e nie pochodzi ono z zewntrz, lecz
tyl ko z nas samych . Gdybymy w kadej chwili zdawali sobie spra
w, e wszystko zaley od sposobu , w jaki ta ub inna rzecz odbija
si w naszej wiadomoci, od wewntrznych rezonansw i stopnia
wyostrzenia wraliwoci, wwczas w kadym momencie dyspo
nowa lbymy ow przenikl iwoci, ktra kad spraw pozwaa wi
dzie we waciwym jej ksztacie. Nie chodzi o osignicie szczcia,
lecz o mn iejszy stopie n ieszczcia. Czowiek bdcy bliej szcz
cia n i nieszczcia potrzebuje cigej pomocy mdroci, ktra by
korygowaa przesadne bd pochopne impulsy jego wra lwoci,
pon iewa samoanal izy nie posun o n a tak daleko , iby jego duch
wykrystal izowa si jako autonomiczny wobec ycia. W przypadku
udzi nieszcz lwych zawsze konieczna jest korekta ex post - po
to, by nie pogryl i si nie tyl e w rozpacz, co w imbecyl izm.
Trwan ie w beznadziei jest znakiem wielkiej odpornC>OCi, podo
bnie jak oznak wiel kiej uomnC>OCi jest popadanie w imbecyl izm
w nastpstwie dugotrwaej niedoli. Konieczna jest prawdziwa kul tu
ra, uporczywy wewntrzny wys iek, aby osign mn iejszy stopie nie
szczcia. Wszel ka kultura i wszelki wysiek, aby osign szczcie,
s od samego pocztku skazan e na jaowo. Cokolwiek by zrobi,
nie moesz sta si szczl iwy, jel wkroczy na drog n iedoli. Moesz
przej od szczcia do nieszczcia; droga odwrotna n iejest mol iwa.
Oznacza to, e szczcie moe chowa w zanadrzu niespodzianki bo
len iejsze ni nieszczcie. W szczciu czujesz, e ten wiat powinien
by taki wanie, Jaki jest; w nieszczciu - jakikolwiek, bye n ie taki
jak teraz. I cho zdajesz sobie spraw z subiektywnego pochodzenia
nieszczcia, swoj osobist uomno nieuchronnie przemieniasz
w uomno ustroj u metafizycznego.
N ieszczcie nigdy nie zdobdzie si na tak wspaniaomyl
no, by w sposb absol u tny rozpozna wasn ciemno po to, e
by dostrzec ewen tualne blas ki wiata. Widzc ndz subiektywn
w obiektywnej ndzy wiata sdzimy, e uj mujemy sobie ciaru
i oszczdzamy wyrzu tw, jakle (X>Winn imy sobie czyn i. W rzeczy-

1 62

Emil Cioran

wlstoci taka unlwersal lzacja pogbia nasze nieszczcie, przed


stawiajc je za jako kosmiczn fatalno zamyka przed nami
wszel k mol iwo zmniejszenia go, uczynienia bardziej znonym.
Zdyscypl lnowanie nieszczcia daje w efekcie zmniejszenie
niepokoj u i bolesnych n iespodzianek, zagodzenie udrki I skutecz
n iejsze okieznanie bl u. Taka dyscypl ina to arystokratyczna maska
naoona na trawic nas w rodku chorob, dyskretna przysona
agonii. Jest ona pozorem, w jaki przybiera si wiadomo w mo
mentach granicznych; tym gbsza staje si wwczas jej traged ia.

Wraliwo na pikno jako peni formy I harmon i i rozwija


si w nas tym mocniej , im bl iej jestemy szczcia. Wszystko, co
pikne, znajduje wasn racj w sobie, cieszy si wewntrzn rw
nowag i peni samouzasadnienia. Tego, co pikne, n ie sposb
poj mowa inaczej , ni jak jest. Obraz lub pejza zachwyca nas tak
bardzo, e kontemplujc go moemy go widzie tyl ko w tej formie,
w jakiej nam si przedstawia. Widzc wiat Jako pi kny stwierdza
my, e jest taki, jaki powinien by. W takim ogldzie wszystko sta
pla si w harmon ie I poyskuje wspaniaym i bl askam i . aspekty za
negatywne Istnienia podkrelaj tyl ko czar owych harmon ii i wspa
niao blaskw. Pikno nie ocal l wiata, ale szybciej przybl iy do
szczcia tych , co krocz po Jego drodze. Moe pi kno w wiecie
penym antynom i i I paradoksw jest gdzie poza tymi anomaliami?
Cay czar i osobl lwa stru ktura pikna wypywaj z faktu, e tylko
obiektywnie s one paradoksem, subiektywnie za - d la kogo, kto
owo pikno przeywa - pozostaj poza sfer wszel kiego parado
ksu . Fenomen estetyczny wyraa paradoks polegajcy na przedsta
wian iu absol utu w formie, na uprzedm iotowieniu nieskoczonoci
w ogran iczonych formach. Czyme bowiem jest cakowite wypenie
nie bez mol lwoci pomylenia In nego sposobu real izacj i , jeli nie
zaprezentowaniem absolutu naszemu odczuciu? Z rzeczywistej n ie
mol iwoci tego absolutu, z zasadn iczej , organ icznej sprzecznoci
nie zdajemy sobie sprawy w chwil l kontemplacj i pikna, lecz tyl ko
w ze wszech miar na iwnym wspuczestnictwie przeywamy abso-

Zasada szataska w cierpieniu

I bJ

ut, ktry obiektywnie okazuje si n iemol iwoci. Absolut za


mkn ity w formie, wcielony w jak ograniczony wyraz moe ltnie
w duszy kogo, kto znalaz si we wadzy emocj i estetycznej ,
w chwili ogldan ia pikna, jest on jednak contradlctlo in adlecto
w perspektywie I nnej n i perspektywa pi kna. Skutkiem tego we
wszel kim ideale pikna jest tyle iluzj i , e nie da si o krel ! jego
mol iwego zakresu. Co gorsza, podstawowa przesanka jakiegokol
wiek Ideau pikna - zgodnie z k tr ten wiat powinien by taki,
jaki jest - n ie wytrzymuje najbardziej elementarnej anal izy. Ten
wiat powin ien by jakikolwiek bd, byle nie taki, jakim jest.

Dlaczego l udzie za wszel k cen pragn czego dokona?


Czy n ie byoby n ieporwnanie lepiej , gdyby trwal i sobie pod so
cem w pogodnym spokoju i cudownym m ilczeniu? C takiego na
ley dokonywa, skd tyle naprenia i zaborczoci? Czowiek za
traci zmys i zdol no do wielkiego milczenia i do w iel kiego uspo
kojenia, ktre przepajaj byt aromatem wiecznoci. Chocia w I a d o m o jest owocem niedostatku wital nego, n ie u kadego czo
wieka staa si elementem n ieprzystosowania; u n iektrych wy
ostrzya yciowe popdy, wzmoga ponad m iar wital n zachan
no. Czowiek , n ie potrafic y w teraniejszoci, gromadzi wi
cej , ni potrzeba mu do ycia, pitrzy materia, ktry przygniata go
i ujarzmia. W ten sposb zmys przyszoci sta si dla czowieka
klsk. Proces, moc ktrego wiadomo podziel ia l udzi na dwie
wiel kie kategorie, jest czym niebywale dziwnym , mogcym zreszt
wyjani, d laczego czowiek jest Istot tak bardzo niezborn, n ie
um iejc ustali sobie orodka energii i rwnowagi. Zarwno ci,
ktrych wiadomo przywioda do inter ioryzacj i , udrki i traged ii,
jak I cl, ktrych pchna na drog n iepohamowanej zaborczoci,
straszliwej dzy nabywania i posiadania, s - jakkol wiek w od
m ienny sposb - wytrceni z rwnowagi i n ieszczl iwi. w i a d o
mo u czy n i a z e z w i e r z c i a c z o w i e k a , z c z o w i e k a
z a - d e m o n a , a l e z n i k o go j e s z c z e n i e z r o b i a B o g a ,
W b r e w w i a t u , k t r y c h e p i s i z a b i c i e m go n a k r z y u .

1 64

Emil Cioran

Strzecie si l udzi niezdol nych do wystpku, gdy ich towa


rzystwo moe by tyl ko nudne, bezbarwne I mde. Bo I o czym , je l i
n ie o moralnoci, moe wam mwi czowiek n iezdolny d o wystp
ku? Kto za n ie przekroczy moralnoci, ten n ie zgbi te do dna
adnego z dowiadcze, jakle nastrcza nam ycie, n ie przegra ad
nego porywu, nie dokona transfiguracj i adnego upad ku. Istnienie
o naj wikszym zakroj u zaczyna si tam, gdzie koczy si dla niego
moral no, al bowiem tyl ko od tego punktu moe ono na wszystko
si way, wszystkiego prbowa, nawet je l przeszkody u niemoli
wiaj pen real izacj. Potrzeba nieskoczenie l icznych aktw
transfiguracj i , aby dotrze do rejonw, gdzie wszystko jest dozwolo
ne, gdzie dusza bez wyrzu tw sumienia moe rzuci si w pospoli
to, wznioso albo grotesk i real izowa formy tak zoone i bo
gate , e aden kierunek ani aden ksztat ycia n ie bdzie przed ni
zamknity. Znika tyrania zewntrznoci I ogl noci, ktrej poddane
s pospol i te egzystencje, ustpujc miejsca absolu tnej spontanicz
noci jedynego , n iepowtarzal nego istnienia, ktrego norma wtopio
na j est w jego wewntrzny n u rt, swoje za prawo n iesie ono w sobie,
poza wszel k form I wszel kim schematem. Jake n ie ma znikn
moral no dla takiej istoty? Ona wan ie moe by najbardziej
wspaniaomylna, jest bowiem tak absurdalna, e potrafi zrezygno
wa ze wiata, a wic i da wszystko, co da mona . . . Wspan iao
mylno jest n ie do pogodzenia z moral noci, z ow racj onal no
ci obyczajw, wiadomoci, z mechanizacj ycia. Kady czyn
wspan iaomyl ny jest niedorzeczny, jest wyrzeczen iem si n iespoty
kanym u przecitnego czowieka, ktry stroi si w szaty moral no
ci, aby u kry swoj pospol it nico. Wszystko, co naprawd mo
ral ne, zaczyna si tam, gdzie nastpuje kres moralnoci. Maostko
wo moral noci opartej na normach rozumowych , staych regu
ach i ujtej w zewntrzne ramy wida najlepiej w potpieni u wy
stpku, tego wyrazu cielesnego tragizmu i uczuciowego wzbu rzenia,
wyrastajcego z obecnoci ducha w ciele. W kadym wystpku kryje
si tragedia ciaa, pragncego strzsn z siebie krpujc je fatal
no, prba zdruzgotania immanentnych mu granic, bdcych wi
zien iem dla poryww namitnoci. Organiczna przykro osiga po
ziom beznadziejnej rozpaczy nerww i ciaa, od ktrej nie mona si

Zasada szataska w cierpieniu

1 65

wyzwoli inaczej , jak prbujc wszel kich innych mol iwych form
przyj emnoci. Atrakcyjno innych n i normalne form wscza w po
czucie wystpku przykry niepokj , ktrego nastpstwa s rnora
kie, dynami ka za - zoona. W wystpku duch jakby zmienia si
w krew, i buzowa w ciele niby jaka immanentna sia. E kspl oracja
w dziedzinie mol iwego jest n ie do pomylenia bez wspudziau
ducha, bez interwencj i wiadomoci. Wystpek to forma triumfu
indywidualnoci. A jak bez interwencj i z zewntrz ciao mogoby re
prezentowa indywidualno? Owa mieszanina ducha i ciaa, wia
domoci i krwi wytwarza rozpomien ienie nad wyraz podne dla
czowieka sptanego powabami wystpku. Nie ma nic bardz iej
odpychajcego ni wystpek wyuczony, zapoyczony I afektowany.
Dlatego pochwaa wystpku jest zupenie bez sensu ; mona co naj
wyej uzna jego przydatno dla l udzi umiejcych go transformo
wa, pokierowa t dewiacj. Przeywanie go w sposb brutal ny,
zbrodn iczy, wulgarny oznacza wykorzystywanie tyl ko gorszcej ma
terial noci, lekcewaenie za n iematerial nego dreszczu wystp ku,
ktry czyn i ze co wybornego. ycie duchowe, jel i ma osign
odpowied nio wysoki puap, n ie moe si obej bez n iepokojw
zwizanych z wystpkiem. Kadego zatem czowieka wystpnego
wolno potpi dopiero wwczas, gdy miast traktowa wystpek ja
ko pretekst, czyni go swoim celem.

M io, im jest intensywniejsza I bardziej skoncentrowana,


tym wyraniej ogranicza swj zakres, tym mocniej da tego, co
indywidual ne i jedyne. Skut kiem tego wanie wiel ka nam itno
od krywa absolut w kobiecie, ktra w wietle pobienej choby ana
lizy ledwo ocal iaby swoj egzystencj biologiczn. Dla oka z zew
ntrz mio jest czym tak absurdalnym, e o jej wartoci stanowi
tyl ko ta jej absurdalno. Dlatego zagad nienia mioci nie sposb
rozwaa, mona si nim tyl ko zd um iewa.
A wic spord mil ionw kobiet m usz wybra jedn jedyn,
ogran iczy si do jed nej? W takim razie w kadej chwill musi ona
by Inna, m usi umie tak si odm ienia, eby cigle wydawaa m l

166

Emil Cioran

si nowa l zas kakujca. W kim ponie namitno tak wiel ka, iby
w kadej chwil i dostrzega w wybrance nowe blask!, odm ien ione
powaby? Kobieta to istota o niewiel kich mol iwociach, n ie potran
si oprze wymaganiom udrczonego mczyzny, dla ktrego mio
jest tyl ko pewn form samoreallzowania si w yciu. eby mc ko
cha jedn kobiet, potrzeba namitnoci tak wiel kiej , e a grani
czcej z imbecyl izmem. Gdy jednak czujesz n iewystarczal no
wszystkich form ycia, gdy zadowala ci tyl ko to , co jest dewiacj,
co uroso moc parado ksu I rozwino si przesadn ie - c jeszcze
moe ci da jedna jedyna kobieta? Zmieniajc ich wiele pozbawiasz
si wprawdzie psychologicznych niespodzianek, ale za to na pewno
bdziesz urzeczony rozma itoci twarzy i ekspresj i osobowoci , na
pewno te bdziesz si pasj onowa tropieniem psychologicznej taj e
mn icy, ktrej wszake nigdy nie znajdziesz - bo nie istn ieje. Wrali
wo kobieca jest nazbyt rozcieczona i receptywna, aby krya
w sobie n iewyczerpane zasoby taj emnicy. Absurdalny czar prawdzi
wej , intensywnej m ioci pol ega na dostrzeeniu tajemnicy w jednej
jedynej Istocie i na od kryciu - cilej mwic, na w y m y l e n i u n ieskoczonoci w egzystencj i jednostkowej aonie wrcz sko
czonej .
Wiksz l lczb kobiet kochaj tyl ko c l , ktrzy nie potrafi
kocha. Donuanizm to zaleta i defekt mczyzn skconych z Ero
sem , dysponujcych wszake wystarczajcym i rezerwami yciowy
m i , aby nie popa w psychiczn bd erotyczn Impotencj. Po
trzeba odm ieniania obrazw wiata, zrodzona z organ icznej nudy,
w dziedzinie miosnej prowadzi do donuanizmu. Wszyscy mczy
n i , ktrych ycie duchowe osigno skraj ne granice, ktrzy w de
speracj i zwtpili w sens ycia I mcz si gdzie na szczytach, nie
uchronnie staj si donuanami, podobnie jak ich przeciwiestwo
- mczyni o ciasnych horyzontach , pozbawieni ycia wewntrz
nego, o nadzwyczaj ograniczonych mol iwociach rozumienia i od
czuwania. Tak oto ycie okazuje dziwaczn dwoisto, stykaj c
z sob - pod znakiem jednego zewntrznego urzeczywistnienia dwa przeciwstawne rodzaje udzi: niepenych l nadmiernie penych.
Cay zmys psychologiczny sprowadza s i do um iejtnoci zaobser
wowania, czy dany osobn i k do o krelonej formy ycia dotar wy-

Zasada szataska w cierpieniu

1 67

szedszy z nad-pen i , czy te z ubstwa. Jeden moe by wystpny


1 n iemoralny z braku, inny - z nadmiaru; jeden Idzie do rozpaczy
z uomnoci, braku siy i mylenia, inny - z nadmiaru problemw
i ycia wewntrznego.
Ludzie popeniaj bd sytuujc na jednej paszczyn ie d u
chowej wszystkich , ktrzy zewntrznie, w tym , co robi, s do sie
bie podobni. Donuanizm jest Interesujcy I symptomatyczny tyl ko
u tych, u ktrych jest owocem rozpaczy, nadmiernego bogactwa re
fleksj i i wewntrznych problemw. Ten, kto bdc na szczytach roz
paczy n ie jest donuanem, snad nie zasymi lowa tej rozpaczy orga
nicznie, n ie przey intensywnie sytuacj i kracowych , nie spala si
w najgortszym arze, ale tyl ko prbowa tego wszyst kiego sztucz
nie, jakby w niejasnym przeczuciu. By czowiekiem wielkiego osa
motnienia to znaczy kocha wszystkie kobiety. A kocha wszystkie
kobiety - to nie kocha adnej . Zwolenn icy filozofi i ycia" mog
by tyl ko dyletantami w sprawach Erosa, gdy zbyt duo pasj i wka
daj w p r o b l e m y ycia, eby miel i j jeszcze dla jego a s p e k t w.
Na szczytach rozpaczy powierzchowno w mioci jest powierz
chownoci gbin.

Na zupenym pustkowiu, wpord natu ry, z dala od l udzi,


w pobliu za siebie, miaem odczucie n iebywaego zamtu: wiat
niby niepowstrzymany stru mie run na mnie I przenikn mnie
niczym jaki przezroczysty, niepochwytny fl u id. Zamknwszy oczy
miaem wraenie, i cay wiat roztopi si w moim mzgu , przez
ktry przelatuje on z chyoci potoku dziwnie urzekajcego , rw
cego z impetem ; potem wypywa ze mnie wydymajc si wysokimi
falam i, jak gdy ni nam si, e toniemy - a sen to straszl iwy i roz
koszny zarazem. Poczuem wwczas nie tyl ko , jak czowiek moe
w pewnych chwilach przey ca tajemn icz esencj l udzkiego lo
su, ale i jak moe si w n im skoncentrowa powszechno wiata,
wchon ita w samotn iczych e kstazach. Jel i zamkn iesz oczy, aby
osign gbsze m ilczenie i osamotnienie, tracisz nieskoczono,
jak ci daje perspektywa zewntrzna; zyskujesz za to nieskoczo-

1 68

Emil Cioran

no o wiele bardziej zoon i pocigajc. I w owej wanie chwi l i


kosm icznej ekstazy, metafizycznego objawienia, poczuem, e wy
pywajce ze mnie fale s tworzywem tego wiata, e moje drenie
jest dreniem bytu, moje za hal ucynacje - hal ucynacjami Istnie
nia. I w tym niezapomnianym dreszczu poczuem si wolny od
odpowiedzialnoci za losy tego wiata.

Kt to we mnie rozpina skrzyda, tak i czuj, e mj wzlot


pcha mnie do jakiej szaleczej , barokowej ekspansj i ! Czy to
s krzyda wiecznoci unosz mnie w n ieskoczono, bu rz mj
spokj , wyosobn iaj mn ie? Czuj w sobie cay zamt wiecznoci
i pij aromaty nieskoczonoci tak , jakbym pi trucizn. Pijany wie
cznoci i pocigany przez nieskoczono przewalam si w prze
strzen iach jak posta solarna, wzlatuj w bezmiary, lekki jak zu
dzenie i przejrzysty jak um iech, rozpadam si w nccej nicoci,
ktr przed moim okiem skrywaj lazury spokoj u I transcendencje
obokw. Do kogo mam si skierowa w tych pustkowiach, do kogo
wycign mam do w tej samotnoci, na kim si oprze w tych
kosm icznych ewolucj ach , skd mam wyglda jakiego u kojenia?
Jake rozprasza si bkit w tej mojej fantastycznej wizj i , i jaka
biaa pozostaje pustka, lca tajemn icze woania! I w tej kosmicznej
wdrwce, podobnej do ostatecznej , najwyszej przygody, jakbym
poszu kiwa Boga. Ale w n ieskoczonoci nie ma postojw - tote
n igdy go nie znajd.

Na czym polega proces stawania si pesymist? - Na znacz


nej czstotl iwoci depresj i u czowieka, ktry ma akurat tyle ener
gi i . by w poszczegl nych chwil ach pozostawa przy yciu . Organicz
na fatalno powoduje cige depresje bez o krel onych przyczyn
i bodcw zewntrznych, tyl ko sku tkiem gbokich zabu rze we
wntrznych: te depresje Luml puls energi i . ustawicznie atakuj
korzenie ycia I niszcz naiwn, instynktywn rado istnienia. Ca-

Zasada szataska w cierpieniu

1 69

klem bdne Jest twierdzenie, e kto staje si pesym ist wskutek


jakiej organicznej uomnoci i saboci yciowego potencjau.
w rzeczywistoci nikt n ie zm ienia si w pesym ist, kto nie mia
wczeniej w sobie tyle energi i , by pragn ycia arl iwie I z pasj,
nawet jel l ta arl iwo nie przebia si do jego wiadomoci. P
niejszy proces dewital izacj l stanowi nastpstwo depresj i. Wszel ki
niedobr u pesym isty jest nastpstwem depresji. Albowiem tyl ko
u czowieka penego zapau , aspiracj i i namitnoci depresje okazu
j swoje erozyjne dziaanie i niszcz ycie, tak jak morskie fale nad
gryzaj l d. U zwykego sabeusza depresje nigdy nie wiod do na
pi, paroksyzmw ani przesadnych reakcji, lecz do stanu obojt
noci i apatii, do powol nego ganicia i spokoj nej monoton i i , ktre
nie mog rodzi osobistych i bolesnych reakcj i waciwych pesymi
zmowi. Bycie pesym ist jest organicznym paradoksem rodzcym
nieprzezwycial ne, fatal ne sprzecznoci, ktre tumacz tak gbo
k arl iwo wszystkich pesymistw. Jake by zreszt nie miao by
organicznego paradoksu w tej kombinacj i czstych depresj i z n ie
mniej czstym zapaem? Bo to, e koniec kocw depresje n iszcz
zapa I nadweraj zasoby wital ne, jest a nadto oczywiste dla ka
dego, kto rozumie, e depresja to prawdziwy zamach na ycie. N ie
mona z nimi skutecznie walczy, co najwyej mona je chwilowo
zlekceway oddajc si intensywn ie Jakiemu zajciu albo rozryw
ce, ale polem pojawiaj si znw w jeszcze ostrzejszej postaci. Orga
n iczny paradoks pesymizmu moe wystpowa tyl ko u kogo otx:la
rzonego niespokoj n wital noci. W m iar, Jak sabn obronne me
chanizmy ycia, ten proces wchodzenia w m ier coraz bolen iej
odbija si w wiadomoci czowieka. Stajesz si pesymist - pesy
mist demonicznym, ywioowym , zwierzcym i organicznym - do
piero wwczas, gdy twoje ycie w desperackiej walce z depresj am i
ponioso totaln klsk. Wtedy w twojej wiadomoci pojawia si
przeznaczenie jako forma nieodwracalnoci, ktra wypywa z esen
cj i wiata, jak gdyby pragnc w sposb Jeszcze boleniejszy i przy
taczajcy pokaza nam wielorak daremno tego ycia.
W rzeczy samej , musisz wpierw dugo si zmaga z demoni
cznymi I negatywnym i siami ycia, eby osign wiadomo
nieodwracal noci, ktra z jednokierun kowoci ycia czyni jedynie

1 70

Emil Cioran

drog ku mierci; w Istocie jest to droga rozkad u. Jel i po kadym


yciowym dowiadczen i u moesz powiedzie: n i gd y ! , i po kadym
zdarzeniu, po kadej prbie moesz powtrzy to sowo, symbol
definitywnoci i nieodwracal noci - pewny to znak, e utrac i
wszystko, e jeste ju bardzo daleko od ycia, bardzo za bl isko
n icoci, w jak wrzuca cl mier. O kropna jest myl , e umierajc
tracisz raz na zawsze soneczny dzie , Jaki umiech, przyjaciela;
ale po tysickro okropniejsze jest, e utracie to wszystko j e s z
c z e z a yc i a, e o wszystkim, co usysza i zobaczy, moesz po
wiedzie: nigdy, n igdy! N iczym w jakiej absurdal nej duchowej po
dry, ktra radykal nie oddzielia cl od rzeczy, cho fizycznie znaj
dujesz s i w bezporedn iej ich bl iskoci.

Jak mgbym przY.l, e J a nie nadaj si do ycia, s koro


w rzeczywistoci to yc i e n ie nadaje si do mnie? Bo przecie jest
cakiem mollwe, e przy I nnych formach ycia, cakiem odmien
nych od tych, na jakie jestem skazany, mgbym by szczliwy,
upojony, syccy si rozkoszami , ktrych Inni nawet n ie podej rzewa
j! Dlaczego w my I i z siebie mam robi ofiar. dlaczego w porzd
ku wyobrainl n ie mam przY.l, I mgbym wietnie przystosowa
si do I nnej formy ycia, do i nnej stru ktury egzystencj i? A jel l tak,
to czemuby n ie szuka caej winy w tym wiecie, n ie za we mn ie?
wiat powinien by w mn iejszym stopniu nieod wracalny, w wi
kszym za - absurdal ny, tak eby mg si zmienia. Jak dotd.
jego absurdal no bywaa tyl ko zni komo wiksza od Jego przyzie
m noci, tote nie mam najmniejszych zudze. Mgbym uwierzy
w ten wiat, gdyby zmien i si dla mnie. Jestem zbyt dumny, aby zo
wiata widzie jako zo we mnie. Ale ja n igdy n ie zmieni si stosow
nie do wiata.

Irracjonalno ycia pojawia si w naszych rozwaaniach


w podwj nym aspekcie: jako lepa dynam i ka odrzucajca wszelk

Zasada szataska w cierpieniu

171

hierarchi wartoci i jako rzeczywisto, ktr przyswajamy po


przez naiwne, zadowolone I zrwnowaone bytowanie. Tu dwojakie
ujcie irracjonal noci wyjania, dlaczego moemy mwi, e ycie
nie ma ad nego sensu, poniewa jest w swojej istocie Irracjonalne ,
I dl aczego twierdzimy, e ocal enie moe by tyl ko w naiwnym prze
yciu Irracjonal noci. Dziki niewiadomemu przybl ieniu si do ir
racjonal nej esencj i ycia moemy zachowywa stan o rganicznej
rwnowagi, gdy formy naszej aktywnoci I samoobjawiania si s
formami ycia. Wszystko, co robimy, pynie z Jdra ycia, z ciemnej
sfery yciowej prod uktywnoci. Naiwne przeywanie Irracjonalnoci
przenosi nas wprost w substancj al n Immanencj ycia. Dlatego
naiwno jest bezporednim wyrazem Irracjonal noci. Tarn , gdzie
jest naiwno, Indywiduacja traci swj charakter zasady tragicznej ,
bo wwczas jednostka nie j est oddzielona od wiata, lecz stapia si
organ icznie z Irracjonal nym strumieniem egzystencj i. Meandry tego
strumienia mog by najbardziej nawet zawie; nie cierpimy z Ich
powodu , gdy w n ich yjemy, poniewa dramat rozkada si rwno
m iernie na ca sfer ycia I n ie odbija si w wiadomoci. Nie prze
ywasz dramatu wyjtkowego, indywidual nego I drczcego, w ode
rwan iu od wiata; nie dowiadczasz rozdwojenia, ktre s ku tkiem
hipertrofii wiadomoci Izoluje czowieka w wiecie. Poprzez wia
domo, refleksyjno I Interioryzacj przekraczasz Irracjonal no,
tyl ko po to j ednak, aby objawia ci swoje n iepokojco wielkie zna
czenie. Albowiem to przekroczenie dokona si moe tyl ko w sferze
myl i ; przyrodzony nam pierwiastek biologiczny nadal mocno wi
e nas z Irracjonal noci jako tak. Kiedy za ta nasza biologcz
no chwieje si, pod upada, wiadczc o zachwianiu rwnowagi to dzieje si tak tyl ko po to, by j eszcze lepiej uzmysowi nam Irra
cjonalno j ako lep dynamik, obojtn na wszel kie teleologie
I h ierarchie wartoci. Czowiek lak jest skonstruowany, e w ka
dym momencie domaga si hierarch izacj i wartoci, skal i wartoci
I pewnego zasobu kryteriw. W obl iczu irracj onal noci ycia, jego
ewolucj i bez adnego cel u , co czyni z niego bezadny pd wybuj a
ych, niewyranych form, danie h ierarch ii wartoci j est tyl ko
daniem. Wwczas wybucha bunt wiadomoci przeciw yciu, bunt
czowieka oderwanego od ycia przeciwko irracj onalnoci. Na len

1 72

Emil Cioran

bunt ycie odpowiada czowiekowi: nagnij si, przystosuj do mnie i zre


zygnuj ze wiadomoci, z zasady separatywnej; wtedy, porwany nurtem
irracjonalnoci, przestaniesz szuka sensu tam, gdzie go nie ma.

Doj do tego, by wierzy tyl ko w milczenie, by ceni jedynie


m ilczenie - to urzeczywistni Jedn z najbardziej podstawowych
form bytowania na obrzeach ycia. Pochwaa m ilczenia, jak spo
tykamy u wielkich anachoretw I zaoycie l rel igii , ma korzenie
o wiele gbsze , n i ktokol wiek sobie wyobraa. Bardzo musi nam
da si we znaki obecno Innych udzi, bardzo musi nam si
u przykrzy skompl i kowanie problemw, eby przestao nas I n tere
sowa cokolwiek poza m ilczeniem I Jego krzykami. Krzykami m i l
czen ia, co s tylko huczcymi gboko w nas wodospadami, ktrych
zgiek rzutujemy w dookol ny, zewntrzny wiat.
Powtarzajce si chwile znuenia prowadz nas do tego, e
zaczynamy bezgran icznie ceni milczenie, pon iewa gdy jestemy
znueni, wszystkie sowa trac znaczenie i tyl ko hucz w uszach jak
omot motw mechanicznych , rozsypuj si na puste dwiki, Iry
tujce wibracje i dranice pogosy. Wszystkie pojcia si rozpywa
j, wszystkie mocne wyraenia bledn, wszystko, co mwisz bd
syszysz u kazuj e swoj wysch, odpychajc nago. N ic ju w to
bie n i e przybiera wyrazistej formy ani konsystencj i ; wszystko, co
wychodzi na zewntrz i co przychodzi z zewntrz, j est n iczym jaki
daleki, monotonny I jednostajny szmer, niezdolny w aden sposb
da bodca yciu duchowemu , obudzi zainteresowanie bd cieka
wo. Wwczas wydaje ci si zbdne wypowiadanie j a k iej kolwiek
opini i , zaj mowan ie postawy albo oddziaywanie na kogokolwiek,
wszystkie za odgosy, ktrych wyrzeke si poprzez milczenie, na
rastaj j a ko wzburzenie d uszy, obecne w kadym wiel kim m i lcze
n i u . Naj pierw jak szalen iec szamotae si z wszel k i m i mol iwym i
problemam i , mczye si gdzie na szczytach , a potem, gdy powi
n iene da odpowiedzi ostateczne, znajdujesz w m ilczeniu rzeczy
wisto Jedyn i Jedyn form wyrazu. Bo ten , kto n i e koczy mil
cze n iem, snad nie zobaczy jeszcze wszystkiego.

Zasada szataska w cierpieniu

1 73

Sztuki psychologii nie uczymy s i , l ecz J przeywamy i do


wiadczamy J ej , poniewa nie istniej e zbir kanonw dajcych kl ucz
do tajemnic psychiki i zrn icowania stru ktur ycia duchowego.
Nie bdziesz dobrym psychologiem, jel i sam nie stanowisz obiektu
godnego studiw, Je l i twj materia psychiczny co dnia n ie jawi ci
si tak bardzo zoony I nowy, iby ustawicznie pobudza twoj cie
kawo. N ie moesz zagbia si w cudz tajemnic, jel i w tobie
samym nie ma tajemn icy, w ktr mgby si zagbia. Aeby by
psychologiem, musisz by tak nieszczliwy, by rozum ie szczcie,
i tak wyrafinowany, by w kadej chwili mc sta s i barbarzyc.
Rozpacz, w jakiej yjesz, powinna by zawsze tak arl iwa, by nie
wiedzia, czy yjesz w pustce, czy wrd pom ieni. Masz by proteu
szowy, wieloksztatny, raz dorod kowy, raz odrod kowy; formy y
cia powinny tworzy w tobie kombinacje tak rnorakie I zawie, e
by twoja przysza e kstaza bya estetyczna, seksual na, rel igij na i per
wersyj na. By psychologiem to znaczy obraca si w kadej chwil i
wok wasnej osi. To jest pierwszy warunek; drugim jest taka mo
bilno, by osie i nnych l udzi byy dla ciebie orodkami grawitacj i
o tyle, o i l e jest to moliwe dla istoty proteuszowej .
Zmys psychologiczny jest e kspresj ycia, ktre bez prze
rwy kontempluje samo siebie, w Innych za yciach widzi tylko lu
stra. Jako psycholog u waasz wszystkich pozostaych udzi za cz
ci samego siebie, za odpryski twojego wasnego Jestestwa. We
wzgardzie zatem , jak kady psycholog ma dla l udzi, kryje si u ta
jona, bezmierna autoironia. Nikt nie psychologizuje z mioci , l ecz
z sadystycznego impulsu do u nicestwienia drugiego czowieka
przez poznanie naj taj niejszych j ego gbi, odarcie go z tajemn icy,
ktra niby aureol otacza inne byty. Ludzie nosz w sobie ograni
czone trec i , tote psycholog wyczerpuje Je szybko; dlatego jest zro
zumiae, e ulega on nudzie szybciej n i inni, J est bowiem zbyt mao
naiwny, aby mie przyjaci, i zbyt mao n iewiadomy, aby m ie ko
chan ki. aden psycholog nie zaczyna od sceptycyzm u , kady J ed
nak koczy jako sceptyk. Jest w ta kim kocu kara natury wym ie
rzona temu gwacicielowi tajemn ic, najwikszemu z n iedyskretnych

1 74

Emil Cioran

intruzw, ktry zbyt mao zudze woy w poznanie, aby poprzez


poznanie nie dotrze do rozczarowania.
Niewielka wiedza oczarowuje, dua - budzi obrzydzenie. Im
wicej poznajesz, tym mniej chciaby wiedzie. Ten, k to n ie cierpi
wskutek poznania, nie pozna n ic.

Gdy trwasz w spokoj nej kontemplacj i , zawieszony gdzie


pod s klepieniem wiecznoci, wsuchujc s i w tykanie zegara bd
jakikolwiek rytmiczny odgos znaczcy upyw czasu , nie moe by,
eby nie odczu caego absurdu posuwania si w czasie, wci do
przodu, caego nonsensu wszel kiej ewol ucj i i rozwoj u . Dlaczego
masz i wci dalej i dalej , dl aczego nadal masz y w czasie? Zda
rzaj ce si w takich kontemplacjach nage objawienie czasu , gdy
uzysk uj e on ywe i przemone znaczenie, jakiego n ie ma nigdy w co
dziennym yciu, j es t owocem obrzydzenia yciem, niezdol noci do
dal szego powtarzania tej samej piewki. Gdy za to objawienie na
stpuje w nocy, absurdal no posuwania si w czasie potgowana
j est odczuciem nieopisanej samotnoci, jako e wtedy, z dala od
l udzi i wiata, pozostajesz wraz z czasem w obliczu n ieprzezwyci
al nej d ualnoci. W tym nocnym, cakowitym opuszczen i u czas n ie
jest ju wypeniony adn rzecz, adnym dziaaniem ani przedmio
tem, ale upodabnia s i do prni , stopniowo pczniej cej w obrbie
istn ien ia, rosncej i rozszerzajcej si nieustannie niczym groba
z zawiatu . W spokoj u i mi lczeniu kontemplacj i syszysz tyl ko rytm
czasu w tobie, cigy stukot podobny dwikowi dzwonu w jakim
umarym wiecie. Dramat czowieka i czasu przeywa tyl ko ten , kto
oddzie l i czas od istnienia i kogo przygn ioto brzemi czasu wa
n ie , gdy ucieka od istnienia. I wtedy czuje on, jak czas w nim ronie
na podobiestwo mierci.
Jedynym , co moe zbawi czowieka, j est mio. I cho pod
tym twierdzeniem podpisywao si tyl u l udzi, trzeba zupenie n ie
zna m ioci, n igdy j ej n ie dowiadczy, eby uzna Je za bana. Za
paka, gdy pomyl isz sobie o l udziach, pokocha wszystko z przy
naglenia najwyszej odpowiedzial noci, ulec napadowi mel anchol ii

Zasada szataska w cierpieniu

1 75

rwnie na myl o zach, ktre dopiero wylej esz za l udzi - oto co


znaczy zbawi si przez mio, jedyne rdo nadziei.
Jakkolwiek bym si szamota na szczytach rozpaczy, nie mo
g i n ie chc wyrzec si I porzuci mioci, nawet gdyby rozpacze
i smutki omroczyy wietl iste rdo mojej istoty, bij ce nie wiado
mo gdzie, w jakim odlegym zakamarku moj ej egzystencj i.
Wszystko na tym wiecie moe przyprawi mnie o upadek ,
tyl ko wiel ka mio - n ie. Wtedy za, gdy twoja mio spotka si
z pogard l ub obojtnoci, gdy opuszcz ci wszyscy l udzie, twoja
za samotno stanie si najgorszym porzuceniem - wszystkie
promienie twoj ej mioci, ktre nie mogy przebi si do innych,
aby da im wiato bd uczyn i im ciemno bardziej tajemnicz,
odbij si i powrc do ciebie, by w momencie ostatecznego opusz
czenia ich byski przemieniy ci w samo wiato, ich za pom ienie
- w sam ar. Wtedy ciemno przestanie dziaa na ciebie z n ie
przepart si i nigdy ju n ie oszoomi ci spoj rzenia w przepacie
i gbokoci.
Aeby jednak mg dostpi takiego total nego wiata, e ks
tazy w obl iczu absolutnej wspaniaoci gdzie na szczytach i rubie
ach bogoci, odmaterial izowany promieniam i i rozpogodzony la
zuram i, m usisz najpierw definitywnie wyzwol i si z dialektyki
wiata i ciemnoci, dotrze do absolutnej autonomii pierwszego jej
czonu. Komu jednak moe by dana mio tak wiel ka?

Spis treci
Nihil ista pielgrzymujcy (Ireneusz Kanta)
By l i rycznym
. . . . . .
Jake daleko J est wszystko!
Nie mc ju y
Pasja absurdu . . . . .
.
Ja I wiat
. . . . . . . . .
Dozna nie nagej saboci I agoni i
Groteska I rozpacz
Przeczucie obdu
O mierci
Mel ancholia . . .
Nic nie ma adnego znaczen ia
E kstaza . . . . . . . . . . .
wiat, w ktrym n ic n ie uzyskuje rozwizania
Sprzecznoci I n iekonsekwencje
O smu tku . . . . . .
Thtalne n iezadowolen ie
ogn ista kpiel
Wyczan ie s i z ycia
O rzeczywistoci ciaa
Nie wiem
. . . . . .
Samotno I ndywidual na I samotno kosmiczna
Apokalipsa
. . . . .
Monopol na c ierpienie
Liryzm absolutny
Istota wdziku
Wieczno a moralno
Chwila I wieczno
H istoria a wieczno
Nie by ju czowiekiem
Magla I fatal no
.

. 3
31
35
36
38
42
44
46
48
51
60
66
68
70
72
74
77
79
80
82
83
84
86
88
92
95
99
1 02
1 04
1 06
1 08

Entuzj azm jako forma m ioci

1 13

wiato i ciemno

1 18

Rezygnacja

1 20

Pikno pomieni

1 29

Powrt do chaosu

1 32

Ironia i autoironia

1 33

O ndzy

1 35

. . . . .

Ucieczka z krzya

1 37

Kult nieskoczonoci

1 40

Banal no i transfiguracja

1 44

Zasada szataska w cierpieniu

1 54

Vous aimerez peut-être aussi