Vous êtes sur la page 1sur 15

Mariusz Wesoowski - ALEKSANDER HRABIA FREDRO SPOTYKA UPIORA

Aleksander Raczyski, Portret Aleksandra Fredry, Paac w Wilanowie

Trzy po trzy, baaganiarskie, melancholijne i urocze wspomnienia


najwikszego komediopisarza i mizantropa literatury polskiej, Aleksandra
Fredry, zostay po raz pierwszy opublikowane seryjnie w rok po mierci ich
autora w warszawskiej Gazecie Polskiej (1877), a nastpnie jako cz tomu
jedenastego dzie zebranych w roku 1880. Poczynajc od ich kolejnego
wydania w roku 1917 ktre przygotowa Henryk Mocicki - w aneksach do
pamitnikw pojawia si nie cakiem ukoczona relacja o spotkaniu modego
kapitana sztabu Napoleona z... krwioerczym widmem niemieckiego mnicha.
Przypis do tego tekstu (cytuj go wedug edycji z 1922 roku) sugeruje, i jest
to historia autentyczna:

Fragment ten podany by do druku w Bibliotece Warszawskiej z r. 1911, t. I,


przez wnuczk autora, Mari hr. Szembekow, z dopiskiem nastpujcym:
Wrd papierw i rkopisw, pozostaych po moim dziadzie, Aleksandrze
Fredrze, znalazam niej podany urywek; pisany jest rk mojej ciotki, Zofii
Szeptyckiej, wyranie jako brulion pod dyktandem ojca, bo zawiera duo
przekrele i poprawek. Wydaje mi si ciekawy, wic go ogaszam. O
poniszym zdarzeniu raz jeden w yciu syszaam, ale byo to w tak dalekim
dziecistwie, e adnych szczegw nie pamitam. Wiem jedynie, e raz
kiedy, w mojej obecnoci bya mowa o bitwie pod Hanau i poprzedzajcym j
tajemniczym zajciu z mnichem. Dopiero odczytanie rkopisu rozmow t mi
przypomniao. Czy rzeczywicie przygoda ta mego dziada spotkaa, twierdzi
na pewno nie mog. Wiarogodno jej wydaje mi si o tyle niewtpliw, e
dziad mj nigdy tego rodzaju fantastycznych bajek ani sam nie pisywa, ani
te nie lubi (1).

A jednak... Opowie Fredry w istotnych szczegach mocno przypomina


histori maltaskiego komandora Toralvy z dnia pidziesitego trzeciego
Rkopisu znalezionego w Saragossie Jana Potockiego. W obu tekstach
napotykamy oywione portrety, ktrych podobiestwo nie ogranicza si do
samego pomysu:

Fredro: Cao obrazu bya tak samo szarobrudna, a jedna tylko rzecz
uderzaa w tym starym, wypowiaym malowidle, to usta czerwone, tak wiee,
e si w nich poysk ognia odbija...
Potocki: Im bardziej dzie chyli si ku schykowi, tym wicej szaty, malowane
ciemnymi barwami, zleway si w jedno z mrocznym tem obrazw, ogie tylko
komina jaskrawo odznacza twarze.

Fredro: Spojrzaem i w p obrotu zostaem nagle wstrzymany, bo na mnie z


ciemnej twarzy wytrzeszczone oczy patrzay i lubo w nich same tylko biaka
martwej kredowej biaoci wida byo, patrzay z takim wyrazem zoci, zemsty
i szyderstwa, e a mrowie mi po skrze przeleciao.

Potocki: Nie miaem jednak zbyt przypatrywa si cianom, portrety bowiem


zdaway si oywia. Jeeli przypadkiem spojrzaem na ktry, natychmiast
zdawa mi si mruga oczami i wykrzywia usta. Zwaszcza seneszal i jego
ona, ktrzy wisieli po obu stronach komina, rzucali na mnie gniewne
spojrzenia, po czym spogldali po sobie.

W obu przypadkach sportretowane postacie schodz z pcien i atakuj


narratora:

Fredro: Doby paasza, przypa do widma i zapyta, Bg jeden wiedzie


raczy jakim jzykiem: Kto tam?! byo dzieem mgnienia oka. Nie mona
byo nie pozna w biaej, spokojnie siedzcej postaci mnicha z zakltego
obrazu...

Na dwukrotnie powtrzone moje zapytanie, nie otrzymaem adnej


odpowiedzi posta ani drgna. Chciaem j pazem paasza po ramieniu
uderzy, ale zaledwie paasz z rozmachem spuciem, nie dotknwszy
wszake niczego, zerwaa si posta szybkim, cichym ruchem, zwrcia ku
mnie straszne swe biae oczy, rozwary si jej czerwone usta, jakby mnie
pokn chciay, i nim si zdoaem odsun, nim mogem pomyle o obronie
wasnej, ju co przede mn bysno i okropny bl uczuem wskro piersi.
Straciem przytomno.

Potocki: Miociwy Taillefer w wojowniczej postawie skada si do mnie


kocem swojej szpady... Nie wiedzc, co pocz, pochwyciem pierwsz
lepsz szpad ze ciany i rzuciem si na mego urojonego przeciwnika.
Zdawao mi si nawet, em go przeci na dwoje, ale w tej samej chwili
odebraem cios pod sercem, ktry sparzy mnie jak rozpalone elazo. Krew
moja zalaa posadzk i padem bez zmysw.
.
Zakoczenia obu narracji, mimo oglnego podobiestwa, jednak nieco si
rni:

Fredro: Panie kapitanie! Panie kapitanie! Obud si! Wsta! Ugotowalimy


ci przedni krupniczek...

Jestem ranny odrzekem.

Gdzie? Jak? Co?...

Wskazaem na piersi. Podniosem si nieco, odpiem mundur, rozdarem


koszul... Nigdzie ni krwi, ni rany... tylko jakby wskro ciaa, na wylot, lekkie
czuem swdzenie, a gdy ogie janiej bysn, spostrzeglimy plamk
sinoczerwon pod lew piersi, owaln, w ksztacie maej fasoli, i tak sam,
tylko troch mniejsz, zobaczy pniej widerski z tyu pod lew opatk.

Potocki: Obudziem si nazajutrz w pokoju murgrabiego, ktry widzc, e nie


powracam, wzi wiconej wody i przyszed po mnie. Znalaz mnie
rozcignitego bez przytomnoci na pododze. Spojrzaem na piersi, nie
miaem adnej rany, cios wic, ktry otrzymaem, by tylko przywidzeniem (2).

Pierwsze polskie wydanie Rkopisu znalezionego w Saragossie (w


przekadzie z francuskiego przez Edmunda Chojeckiego) ukazao si w roku
1847, mogo wic by znane Fredrze. Historia komandora Toralvy zostaa
rwnie nieco wczeniej splagiaryzowana przez Francuza Pierre-Marie-
Jean Cousin de Courchampsa, a w roku 1840 synny amerykaski pisarz
Washington Irving opublikowa niemal identyczn pod wzgldem fabuy oraz
szczegw nowel The Grand Prior of Minorca. Nie udao mi si stwierdzi,
czy ta ostatnia bya za ycia Fredry przetumaczona na polski, ale jest to
moliwe, jeli wemiemy pod uwag popularno Irvinga w naszym kraju od
roku 1822 (3).

Wbrew zastrzeeniom wnuczki (...dziad mj nigdy tego rodzaju


fantastycznych bajek ani sam nie pisywa, ani te nie lubi), autor Trzy po
trzy rozpocz sw karier dramaturga od napisania zaginionej niestety
komedii wanie z wtkami nadprzyrodzonymi (Strach przestraszony) (4).
Fredro zamieci rwnie podobn anegdot w gwnym tekcie swych
wspomnie; uderza tam opis atmosfery tego zajcia, odmiennej a zarazem
dziwnie zblionej do klimatu historii o demonicznym mnichu (5).
Prawdziwa czy wymylona, opowie Fredry naley do nielicznych w polskiej
literaturze - przynajmniej przed Stefanem Grabiskim - przykadw ghost
story i warto j przypomnie na tegoroczny Halloween.

Mariusz Wesoowski

Padziernik 2017 roku

Juliusz Kossak, Aleksander Fredro w bitwie pod Hanau, 1883

Przypisy:

(1) Aleksander hr. Fredro, Trzy po trzy. Pamitniki z epoki napoleoskiej,


Warszawa [1917], str. 223. Internetowe
facsimile: https://archive.org/details/trzypotrzypamitn00fred . Zmodernizowana
wersja wydania z
1922 roku: http://biblioteka.kijowski.pl/fredro%20aleksander%20hr/trzypotrzy.
pdf .

(2) Fredro, op. cit., str. 195-197; Jan Potocki, Rkopis znaleziony w
Saragossie, przekad Edmunda Chojeckiego, 1847,
http://biblioteka.kijowski.pl/potocki%20jan/r%EAkopis%20znaleziony%20w%2
0saragossie.pdf,str. 687-689.

(3) O Courchampsie i Irvingu


patrz http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Pamietnik_Literacki_czasopismo_k
wartalne_poswiecone_historii_i_krytyce_literatury_polskiej/Pamietnik_Literack
i_czasopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_krytyce_literatury_polskiej-
r1980-t71-
n2/Pamietnik_Literacki_czasopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_krytyce
_literatury_polskiej-r1980-t71-n2-s113-
121/Pamietnik_Literacki_czasopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_krytyc
e_literatury_polskiej-r1980-t71-n2-s113-121.pdf (sprostowanie pomyek w
tym artykule znajduje si
tu: http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Pamietnik_Literacki_czasopismo_kwar
talne_poswiecone_historii_i_krytyce_literatury_polskiej/Pamietnik_Literacki_c
zasopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_krytyce_literatury_polskiej-
r1981-t72-
n1/Pamietnik_Literacki_czasopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_krytyce
_literatury_polskiej-r1981-t72-n1-
s393/Pamietnik_Literacki_czasopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_kryty
ce_literatury_polskiej-r1981-t72-n1-s393.pdf) oraz
http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Pamietnik_Literacki_czasopismo_kwartal
ne_poswiecone_historii_i_krytyce_literatury_polskiej/Pamietnik_Literacki_cza
sopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_krytyce_literatury_polskiej-r1988-
t79-
n4/Pamietnik_Literacki_czasopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_krytyce
_literatury_polskiej-r1988-t79-n4-s141-
173/Pamietnik_Literacki_czasopismo_kwartalne_poswiecone_historii_i_krytyc
e_literatury_polskiej-r1988-t79-n4-s141-173.pdf. Fredro mg rwnie
przeczyta opowiadanie Irvinga w przekadzie na francuski.

(4) Aleksander Fredro, op. cit., str. 147. We wstpie do Trzy po trzy Adam
Grzymaa-Siedlecki cytuje bdnie tytu tego utworu jako Strach nastraszony.

(5) Jaka okropno mnie chwycia jaki mrz przej martwym wydaem
si sam sobie. A wtem... co si ruszyo wszystko i nic... Nic, bo tam prcz
umarego nikogo nie byo wszystko, bo nigdzie jednego staego punktu oko
moje znale nie mogo. Nawet ciany nagie przebiegao co, co ni cie, ni
wiato.

Opowie o portrecie mnicha: Wszystko wkoo mnie byo jakby z kamienia


wykute, pomie nawet w rozoonym na rodku ognisku nieporuszenie blado
wieci i jaki chd obcy na wskro mnie przejmowa. Po chwili wrciem do
siebie, dorzuciem na komin kilka trzasek i postanowiem przechodzi reszt
nocy... Ale kady krok mj, kady ruch, jakie dziwne echo budzi zdawao
mi si, e kto lad w lad, krok w krok za mn postpuje...
( http://biblioteka.kijowski.pl/fredro%20aleksander%20hr/trzypotrzy.pdf, str.
53, 108).

***
Francisco de Zurbarn, wity Franciszek z Asyu, okoo 1640

Aleksander Fredro - FRAGMENT

W kampanii 1813 roku, w wigili bitwy pod Hanau, byem posany z rozkazem
do generaa Bertrand'a, ktry dowodzi ariregard armii. Spotkaem po
drodze rne oddziay naszego wojska, dotarem prawie do nieprzyjacielskich
tyralierw, a generaa Bertrand'a nie znalazem. Nic mi zatem nie
pozostawao, jak wraca drog, ktr przybyem.

Ju mrok zapada, jak wyjechaem z ostatniej wioski, zajtej przez nasze


wojsko, i znalazem si w towarzystwie czterech tak zwanych maruderw.
Pierwszy by uan zwa si widerski pozna mnie zaraz, bo w jednym
puku suylimy dawniej potem dwch kirasjerw francuskich na maych,
podobno kozackich, szkapach, nareszcie artylerzysta, z Alzacji rodem, z
zawizan gow i dobrze wypchanymi sakwiami, na kulawym koniu.
W takim pooeniu towarzystwo zawsze mie, jeden drugiego chtnie si
trzyma. Wkrtce wic zawizaa si rozmowa i skadalimy jakby jeden
oddzia.

Byo to w ostatnich dniach padziernika noc nadesza ciemna i zimna. Boto


zmieniao si w grud, a ostry wiatr ci nieyc jak szpilkami. Zrazu szo
jako tako kady mia co do powiedzenia, zwaszcza jeden z kirasjerw
rozwesela nas swoimi konceptami i figlami szczeka jak pies, miaucza jak
kot, a nade wszystko pia jak kogut z najwiksz doskonaoci, tak e
widerski nieraz zamia si gono i co chwila powtarza pod nosem:
Psiajucha, nie Mazurek. Ale wszystkiego przebrao si w kocu.

Noc bya, jak to mwi, oko wykuj, zimno coraz wicej przejmowao, do tego
jeszcze klacz moja zacza na przedni nog utyka. Przekonaem, si, e p
podkowy zgubia, trudno wic byo pospiesza, choby dla rozgrzania si
tylko. widerski, ktry jecha na przodzie, zawoa nagle, e przed nami
rozstajna jest droga, i spyta mnie si, ktr jecha?... Stanlimy i radzimy...
a wtem na prawo niedaleko byso wiateko raz i drugi i... znowu ciemno...
Nie byo co duej myle ruszylimy w prawo moe obz, moe wie,
moe kowal si znajdzie, a na wszelki wypadek ogie zastaniemy
niezawodnie.
Zaledwie kilkaset krokw przebywszy prost drog midzy dwoma rowami,
wjechalimy w ulic wysokich drzew, potem mostek zadudni pod kopytami
koni nareszcie widerski, zawsze w przedniej stray jadcy, wykrzykn:
Ho! ho! C tam? spytaem. Jaki dom wida odrzek. W samej
rzeczy dom czarny z du bram koczy, czyli zamyka dalsz drog.
Zaczlimy do puka, woa, krzycze co siy adnej nie odebralimy
odpowiedzi.

Nie bardzo onierz w takim razie cierpliwy; nie byo te i czego si duej
waha wzito si do wysadzenia bramy. Puciy w okamgnieniu zamki i
zawiasy i poowa drzwi pada w budynek z ogromnym trzaskiem i haasem.
Oczywicie budynek by opuszczony, bo na takie wezwania tylko umarli mogli
nie da znaku ycia. Wprowadzilimy konie, miarkujc po odgosie, do
brukowanej i sklepionej sieni, ale cig wiatru tak by tam silny, emy musieli
szuka dalszego schronienia. Na lewo namacane drzwi otworzyy si atwo,
artylerzysta zrobi ognia, i zapali kawa kanonierskiej wiecy.

Ujrzelimy si wtedy w wskiej, dugiej, sklepionej izbie, na pierwszy rzut oka


pustej. Kupka jednak trzasek i poamanych kijw na ziemi bya dla nas wielce
przyjemnym odkryciem, bo wkrtce na rodku kamiennej podogi wznis si
dobry ogie, przy ktrego wietle spostrzeglimy w jednym kcie du
framug, a w niej kilka schodw wiodcych do wysokich, ciemnych,
podwjnych drzwi. Zaciekawieni, odsunlimy dug zasuw i weszlimy do
drugiej izby, rwnego ksztatu i wielkoci co pierwsza, z t tylko rnic, e
zaraz przy drzwiach by komin, naprzeciw komina okno z krat do poowy
zamurowane, a w jednym kcie lea stos gratw, ktremy przy bliszym
obejrzeniu poznali jako czci katafalka; za nimi stay due lichtarze.

Przy takim zimnie skarb to by dla onierzy nieoceniony. Rzucili si wic


wawo i zaczli deski wyciga i ama, pomimo napomnie widerskiego,
ktry im powtarza; Pas bon cel pas bon cel a do mnie zwraca si z
prob, abym na to nie pozwala. Przyznam si, e zostaem nie tylko guchy
na jego zaklcia, ale sam wysunem dolny stopie katafalku na rodek izby,
jako ko, lepsze od zimnych kamieni.

Za lichtarzami w kcie znalaza si paka, a w niej kilka sztuk czarnego sukna


z biaymi obwdkami. I to nie byo do wzgardzenia. Podzielilimy si nimi po
koleesku, a kiedy na kominku zapaliy si malowane w trupie gowy deski,
wycignem manierk, sam pierwszy si z niej napiwszy, poczstowaem
widerskiego resztk araku, proszc, by si koniem moim zaopiekowa i,
owinwszy si w caun, jak dugi legem na katafalk. Po wyjciu z izby
widerskiego zostaem zupenie sam, bo onierze woleli przy koniach
spoczywa, i wkrtce twardo usnem. Spaem jak zabity, gdy nagle zbudzio
mnie gwatowne zatrzanicie drzwi. Rzuciem sennym okiem przed siebie i
usiadem zdziwiony, spostrzegszy na przeciwlegej cianie duy obraz,
ktrego pierwej nie byem wcale zauway.

Wstaem, otworzyem drzwi i podparem je kawakiem tarcicy, aby pozosta


niejako w towarzystwie, cho dalekim, moich kolegw. W pierwszej izbie byo
pusto i cicho zupenie konie tylko w sieni dogryzay reszt obroku i czasem
to jeden, to drugi parskn albo potrzs kulbak. Na kominie ogie pali si
jasno, przystpiem wic bliej do ciany, by rozpozna w dopiero co
spostrzeony obraz, ktrego nage zjawienie wprawio mnie w zdumienie. W
starych, wytartych ramach widniaa posta mnicha, w biaym habicie, o
wosach czarnych i twarzy niadej. Twarz t czas zapewne powlk trupi
bladoci, rwnie jak i oczy przykry dwiema ciemnymi plamami. Nos orli,
koczasty, nadawa caej fizjognomii co ptasiego, krogulczego. Prawa rka
mnicha, zgita, trzymaa czarn rkoje sztyletu, noa czy te szpady, bo
ksztat broni kry si w fadach niegdy biaego, teraz szarobrudnego habitu.
Cao obrazu bya tak samo szarobrudna, a jedna tylko rzecz uderzaa w tym
starym, wypowiaym malowidle, to usta czerwone, tak wiee, e si w nich
poysk ognia odbija...

Obejrzawszy dokadnie portret, pooyem si na nowo i wnet znw zasnem,


ale, jak si zdaje, nie na dugo. Nowy oskot mnie obudzi. Niech ci piorun
trzanie! zawoaem gono, obracajc si na drugi bok. Ta apostrofa bya
wyranie wymierzona do wiatru, ktry drzwi zamyka, a mj sen przerywa;
niech piorun wiatr trzanie byo wprawdzie do dziwne yczenie, lecz w
pooeniu, w jakim si znajdowaem, o logice trudno byo myle. Tymczasem
w przedsiwzitej ewolucji mego ciaa z lewego na prawy bok, musiaem
mimochodem spojrze na portret. Spojrzaem i w p obrotu zostaem nagle
wstrzymany, bo na mnie z ciemnej twarzy wytrzeszczone oczy patrzay i lubo
w nich same tylko biaka martwej kredowej biaoci wida byo, patrzay z
takim wyrazem zoci, zemsty i szyderstwa, e a mrowie mi po skrze
przeleciao. Zerwaem si ruchem byskawicznym i jednym skokiem stanem
przed obrazem, ale obraz, z bliska widziany, adnej nie przedstawia zmiany i,
jak dawniej, ciemne plamy zakryway ciemne cz gniazda. Zaledwie jednak
oddaliem si nieco, biae oczy znw gronie na mnie patrzay i goniy za mn
uporczywie, gdzie bd si zwracaem za moim zblieniem si za gasn
si zdaway.
Francisco Goya, Mnich rozmawiajcy z kobiet, 1824-25

Rozdraniony wreszcie t walk niepojt urojon czy rzeczywist


chwyciem oburcz za obraz, zdarem go ze ciany, podniosem w gr i,
skrciwszy, rzuciem nim tak gwatownie o ziemi, e si ramy w setne
kawaki rozleciay.

Uspokojony tym moim zwycistwem, drzwi zamknitych ju na powrt nie


otworzyem, ale pooywszy si na dawnym miejscu, chwil pniej znw
spaem, do ognia zwrcony. Spaem, czyli raczej zasnem na krtko, bo
nagle drzwi rozwary si na dwie strony z wikszym jeszcze oskotem i
trzaskiem, ni si pierwej otwieray. Tego byo mi ju zanadto i krocie diabw
miaem na kocu jzyka, ale zdrtwiay na wylocie, bo oto patrz: portret, nie
tylko e wisi znw na cianie, lecz posta mnicha si w ramie porusza
powoli odczepia od ptna i ku mnie nie i, ale sun, pyn si zdaje...

Nie czekaem oczywicie dugo i rwnymi nogami stanem przy ou.


Przywidzenie!.. Portret spokojnie wisia na cianie, a walka oczu rozpocza
si na nowo... I tego do mi byo. Wyszedem do drugiej izby, ale wstydziem
si budzi upionych towarzyszy i to tak mocno upionych, e tym razem
jednego oddechu ani ludzi, ani koni nie mogem dosysze. Wszystko wkoo
mnie byo jakby z kamienia wykute, pomie nawet w rozoonym na rodku
ognisku nieporuszenie blado wieci i jaki chd obcy na wskro mnie
przejmowa. Po chwili wrciem do siebie, dorzuciem na komin kilka trzasek i
postanowiem przechodzi reszt nocy... Ale kady krok mj, kady ruch,
jakie dziwne echo budzi zdawao mi si, e kto lad w lad, krok w krok
za mn postpuje... Mimo wszelkiej natonej woli nie mogem si wstrzyma,
aby gowy na wszystkie strony nie obraca i nie spoglda za siebie. Jeelim
stan, czuem tu za sob jaki oddech zimny i wilgotny.

Przy caym tym napiciu nerww sen mnie tak morzy, pochyla, tak mi nogi
wprost podcina, e usi w kocu na stopniu musiaem, i zasnem po raz
czwarty, sam nie wiem, kiedy Jak dugo spaem, trudno powiedzie, wiem
tylko, e kiedym si podnis na okciu, zbudzony po raz czwarty gonym
zatrzaniciem drzwi portretu na cianie nie byo... Odetchnem swobodniej
i, podcignwszy na siebie czarne sukno, zwrciem si twarz do komina,
ale jakie ogarno mnie przeraenie, gdy ujrzaem nagle bia posta
zaledwie o kilka krokw ode mnie, tyem do mnie siedzc przed ogniem!...

Zerwaem si. Doby paasza, przypa do widma i zapyta, Bg jeden


wiedzie raczy jakim jzykiem: Kto tam?! byo dzieem mgnienia oka. Nie
mona byo nie pozna w biaej, spokojnie siedzcej postaci mnicha z
zakltego obrazu...

Na dwukrotnie powtrzone moje zapytanie, nie otrzymaem adnej


odpowiedzi posta ani drgna. Chciaem j pazem paasza po ramieniu
uderzy, ale zaledwie paasz z rozmachem spuciem, nie dotknwszy
wszake niczego, zerwaa si posta szybkim, cichym ruchem, zwrcia ku
mnie straszne swe biae oczy, rozwary si jej czerwone usta, jakby mnie
pokn chciay, i nim si zdoaem odsun, nim mogem pomyle o obronie
wasnej, ju co przede mn bysno i okropny bl uczuem wskro piersi.
Straciem przytomno.

Z tego stanu omdlenia czy te odrtwienia ockny mnie mocne, kilkakrotnie


powtarzane wstrznienia i gos woajcy na mnie. Otworzyem oczy.
Leaem, jak dugi, na moich deskach, kirem przykryty, tak, jak mnie by
odszed widerski; on to mn teraz potrzsa, woajc:

Panie kapitanie! Panie kapitanie! Obud si! Wsta! Ugotowalimy ci


przedni krupniczek...

Jestem ranny odrzekem.

Gdzie? Jak? Co?...

Wskazaem na piersi. Podniosem si nieco, odpiem mundur, rozdarem


koszul... Nigdzie ni krwi, ni rany... tylko jakby wskro ciaa, na wylot, lekkie
czuem swdzenie, a gdy ogie janiej bysn, spostrzeglimy plamk
sinoczerwon pod lew piersi, owaln, w ksztacie maej fasoli, i tak sam,
tylko troch mniejsz, zobaczy pniej widerski z tyu pod lew opatk.

- Musia pan kapitan na paaszu lee rzek on i pomg mi si na nogi


dwign.

Przyszedszy troch do siebie, spojrzaem oczywicie w stron obrazu; ani


ladu go nie byo widniaa tylko przede mn zupenie goa, brudna ciana.
Zaczem wic myle, e wszystko snem byo, gdy spostrzegem na ziemi
przed kominem jaki przedmiot byszczcy, i oto podnosz uamek ostrego
elaza, lecy za dalej kawaek czerwonego sukna, ktry zawsze
zakadaem, aby paasz w pochwie cianiej trzyma...

(Na tym nie dokoczonym zdaniu rkopis si urywa).


Caspar David Friedrich, Brama cmentarna, 1825/30

Vous aimerez peut-être aussi