Académique Documents
Professionnel Documents
Culture Documents
TEN LK
SOWACKA DWUSETKA
RINARI
NASZ BATKO
OPIS PODRY PRZEZ WSCHODNIE WGRY NA UKRAIN
ARA SECUILOR, SZEKELYFOLD, SZEKLERLAND
SHQIPERIA
MOLDOVA
NAMIOT ROZBITY W NOWYM MIEJSCU
DELTA
JADC DO BABADAG
NOTY
PODZIKOWANIA
TEN LK
Tak, to tylko ten lk, te poszukiwania, lady, historie, ktre maj
przesoni nieosigaln lini widnokrgu. Znowu jest noc i wszystko
oddala si, przepada, przykryte czarnym niebem. Jestem sam i musz
przypomina sobie zdarzenia, poniewa dopada mnie strach przed
nieskoczonoci. Dusza rozpuszcza si w przestrzeni jak kropla w
otchani morza, a ja jestem zbyt tchrzliwy, eby w to uwierzy, zbyt
stary, by pogodzi si ze strat, i wierz, e tylko poprzez widzialne
mona zazna ukojenia, e tylko w ciele wiata moje ciao odnajdzie
schronienie. Chciabym by pochowany w tych wszystkich miejscach,
gdzie byem i jeszcze bd. Gowa wrd zielonych wzgrz Zemplen,
serce gdzie w Siedmiogrodzie, prawa do w Czarnohorze, lewa w
Biaej Spiskiej, wzrok na Bukowinie, wch w Rinari, myli moe gdzie
tutaj... Tak sobie to wyobraam tej nocy, gdy w ciemnoci huczy potok i
odwil zmywa biae plamy niegu. Przypominam sobie te dawne czasy,
gdy tak wielu wyruszao w drog, wymawiajc nazwy dalekich miast,
ktre brzmiay jak zaklcia Pary, Londyn, Berlin, Nowy Jork, Sydney.
Dla mnie to byy miejsca na mapie, czerwone albo czarne punkty
zagubione wrd zielonych i bkitnych bezkresw. Nie potrafiem
poda czystych dwikw. Historie, ktre si z nimi czyy, byy
fikcj. Wypeniay czas i zabijay nud. W tych dawnych czasach kada
daleka podr wygldaa na ucieczk. Pachniaa histeri i desperacj.
Ktrego dnia latem osiemdziesitego trzeciego lub czwartego
dojechaem stopem do Subic i po drugiej stronie rzeki zobaczyem
Frankfurt. Byo pne popoudnie. Nad wod wisiao wilgotne
niebieskoszare powietrze. Enerdowskie wieowce i fabryczne kominy
wyglday ponuro i nierealnie. Bure soce wiecio tak, jakby zaraz
miao zgasn. Tamta strona bya zupenie martwa i nieruchoma, jakby
dogasaa po wielkim poarze. Tylko zapach rzeki mia w sobie co
ludzkiego zbutwiao, rozkad, rybi mulisto ale byem pewien,
e tam, po drugiej stronie, ta wo nagle si urywa. W kadym razie
zawrciem i jeszcze tego wieczoru na powrt wyszedem na tras, by
ruszy na wschd. Jak pies obwchaem obcy rewir i poszedem swoj
drog.
Oczywicie, nie miaem wtedy paszportu, ale nigdy te nie
przychodzio mi do gowy, eby si o niego postara. Poczenie dwch
sw: wolno i paszport, brzmiao do elegancko, ale kompletnie
nieprzekonywajco. Konkret paszportu nie pasowa do wolnoci,
ktra wydawaa si zaprzeczeniem konkretu. Niewykluczone, e w
okolicach Gorzowa moje myli ukaday si we fraz w rodzaju: wolno
albo jest, albo jej nie ma, i tyle. Mj kraj zwyczajnie mi wystarcza,
poniewa nie interesoway mnie jego granice. yem w jego wntrzu, w
jego rodku, a rodek przemieszcza si wraz ze mn. Nie stawiaem
przestrzeni adnych wymaga i niczego od niej nie oczekiwaem.
Wychodziem przed witem, by zapa to-niebieski pocig do
yrardowa. Rusza ze Wschodniego, przejeda rdmiecie, za
oknami rozwijay si zote i srebrne wstki wiate. Robio si coraz
cianiej. Mczyni mieli na sobie znoszone marynarki. Wikszo z
nich wysiadaa w Ursusie i sza w stron lodowatego blasku fabryki.
Dziesitki, setki ciemnych postaci, ledwo widzialnych w mroku, i dopiero
za bram ogarniaa ich rtciowa wiato, jakby wchodzili do
gigantycznego kocioa. Zostawaem prawie sam. Nastpni wsiadali
gdzie w Milanwku, w Grodzisku, ale wrd nich zjawiao si coraz
wicej kobiet, bo yrardw to byo wkiennictwo, tkalnie, szwalnie i co
tam jeszcze. Czarny tyto, plastikowy kwany zapach aktwek z
kanapkami mieszay si z woni tanich perfum i myda. Noc odrywaa si
od ziemi i w rosncej szczelinie dnia wida byo chaupinki drnikw, na
baczno prezentujcych pomaraczowe chorgiewki, krowy stojce po
brzuchy we mgle i ostatnie zapomniane wiata w domach. yrardw by
czerwony i ceglany. Wysiadaem ze wszystkimi. Byem wakoniem, ale
to, co robiem, stanowio rodzaj hodu dla wszystkich, ktrzy musz
wstawa przed witem, poniewa bez nich wiat byby tylko gr barw
albo meteorologicznym dramatem. Piem mocn herbat w dworcowym
barze i jechaem z powrotem, by za dzie, dwa wyruszy na pnoc albo
na wschd, pozornie bez celu. Ktrego lata jechaem siedemdziesit
dwie godziny bez przerwy. Rozmawiaem z kierowcami ciarwek. Ich
sowa brzmiay w kabinach jak gigantyczne powolne monologi,
spywajce gdzie z przestworzy tak dziaao zmczenie i bezsenno.
Pejza za szyb to si przyblia, to oddala, by na koniec zastygn,
znieruchomie, jakby czas nareszcie da za wygran. wit gdzie w
Pucku na poboczu drogi i rozcignite wskie chmury nad Zatok, spod
ktrych wylizgiwao si jasne ostrze wstajcego dnia i zimny zapach
morza poprzetykany skrzekiem mew. Bardzo moliwe, e dotarem
wtedy na sam brzeg, bardzo moliwe, e po paru godzinach snu gdzie
obok drogi nadjechaa furgonetka i facet powiedzia, e jedzie przez cay
kraj, na poudnie, i to byo stokro bardziej pocigajce ni nuda
przypyww i odpyww, wic wskoczyem na pak i zawinity w koc
drzemaem pod opoczc plandek, a w pnie nawiedzay mnie
minione pejzae pomieszane z fantasmagoriami, jakbym oglda rzeczy,
ktre widzi kto obcy. Warszawa umkna niczym obce miasto, a ja nie
poczuem adnego drgnienia w sercu. W zbach zgrzyta kurz unoszcy
si z desek podogi. Przemierzaem kraj, tak jak przemierza si
nieznany ld. Terra incognita midzy Radomiem i Sandomierzem.
Niebo, drzewa, domy, ziemia to wszystko mogo znajdowa si
gdziekolwiek indziej. Poruszaem si w przestrzeni, ktra nie miaa
adnej historii, adnych dziejw, adnych wartych wspomnienia
dokona. Byem pierwszym czowiekiem gdzie u stp Gr Pieprzowych
i wszystko zaczynao si od mojej obecnoci. Czas zaczyna pyn, a
rzeczy i krajobrazy zaczynay si starze dopiero w chwili, gdy
dotykaem ich wzrokiem. Za Tarnobrzegiem zastukaem w blach
szoferki. Porazi mnie ogrom siarkowej odkrywki i musiaem wysi.
Gigantyczne koparki stay na dnie otchani. Guzik mnie obchodzio, skd
si wziy. Mogem sobie wyobraa, e spady z nieba, by wgry si w
ziemi, przebi j, przekopa na drug stron, na antypody, z ktrych
przez olbrzymi szyb spynie bezmiar wd i zatopi wszystko, a z tamtej
strony zostanie pustynia. Smrd piekie unosi si nad okolic, a ja nie
mogem oderwa wzroku od monstrualnej jamy, ktrej martwota kazaa
myle o mogile, wysypisku cia, o chodnym infernie. Nic tam si nie
poruszao. Moga by niedziela, jeli w takim miejscu w ogle dziaa
kalendarz.
No wic to w ogle nie bya Polska, ten cig obrazw, to nie by
aden kraj, to by pretekst. Bardzo moliwe, e czowiek odczuwa swoje
istnienie dopiero wtedy, gdy czuje na skrze dotyk bezimiennej
przestrzeni, ktra czy nas z najdawniejszym czasem, ze wszystkimi
umarymi, z prehistori, gdy umys dopiero oddziela si od wiata i
jeszcze nie zdawa sobie sprawy ze swojego sieroctwa. Wystawiao si
do z okna ciarwki i midzy palcami przesuwao si najstarsze. Tak,
to nie bya Polska, to bya pierwotna samotno. To mogo by Timbuktu
albo Cape Cod. Z prawej Baranw, pera renesansu, mijaem go
pewnie w tamtych czasach z dziesi razy, lecz nigdy nie przyszo mi do
gowy, by stan na chwil i mu si przyjrze. Kade miejsce byo dobre,
poniewa mogem je opuci bez alu. Nie musiao nawet w ogle si
nazywa. Nieustanny wydatek, nieustanna strata, rozrzutno, jakiej
wiat nie widzia, karnawa, rozkurz, trwonienie i ani ladu akumulacji.
Rano Wybrzee, wieczorem lasy nad Sanem, faceci nad kuflami jak
zjawy w wiejskiej knajpie, jak fantomy zastyge na mj widok w wier
gestu. Tak ich pamitam, ale rwnie dobrze mogo si to wydarzy koo
Legnicy albo czterdzieci kilometrw na pnocny wschd od Siedlec rok
wczeniej albo pniej w jakiej wsi. Palilimy ognisko, a z mroku
wynurzay si wiejskie chopaki i chyba pierwszy raz w yciu widzieli
kogo obcego. Nie bylimy dla nich realni ani oni dla nas. Stali, patrzyli,
w ciemnociach poyskiway masywne klamry pasw z gow byka albo
skrzyowanymi coltami. W kocu siadali obok, ale rozmowa miaa smak
halucynacji i nawet wino, ktre przynieli, nie sprowadzio nas na
ziemi. O wicie wstali i odeszli. Niewykluczone, e dzie albo dwa
pniej staem dziesi godzin w Zoczowie i nic mnie nie wzio.
Pamitam ywopot i kamienn balustrad mostku, chocia tego
pierwszego nie jestem pewien, ywopot mg by gdzie indziej, tak jak
wikszo rzeczy, ktre istniej w pamici, poniewa je zapamitaem,
wyrwaem z krajobrazu, na zawsze skadajc z nich wasn map,
wasn fantastyczn geografi.
A ktrego dnia jechaem do Poznania na odkrytej pace stara.
Kierowca krzykn: Wskakuj, tylko uwaaj na ryby!. Leaem wrd
ogromnych foliowych workw wypenionych wod. W rodku pyway
rybki nie wiksze ni paznokie. Setki, tysice rybek. Woda bya
lodowata i musiaem zawin si w koc. We Wrzeni ryby skrcay na
Gniezno i zostaem sam o wicie na pustej szosie. Soce jeszcze nie
wzeszo i byo zimno. Niewykluczone, e przez Pozna jechaem do
Wrocawia. Prawdopodobnie po to, by za dzie, dwa wyruszy na
Wybrzee albo w Bieszczady. W tym drugim wypadku gdzie nad Osaw
w rodku lasu zobaczyem nagiego mczyzn. Sta w rzece i my si.
Na mj widok po prostu odwrci si tyem. A jeli jednak Wybrzee, to,
zdaje si, Jastrzbia Gra i by wieczr, pusta plaa, szedem boso w
stron Karwi i na tle czerwonego nieba widziaem czarne megality
Stonehenge. Nie miaem gdzie spa i te ruiny spady jak z nieba.
Zrobione byy z desek, dykty i grubego ptna. W tamtych czasach
zdarzay si takie rzeczy. Kto je wybudowa i zostawi, pewnie
telewizja. Wczogaem si przez dziur do jednego z pionowych gazw i
zasnem.
SOWACKA DWUSETKA
Najlepsza mapa, jak posiadam, to sowacka dwusetka. Jest tak
dokadna, e wydostaem si kiedy za jej pomoc z bezkresnych
kukurydzianych pl gdzie u podna Gr Zemplen. Na wielkiej,
obejmujcej cay kraj pachcie zaznaczono nawet polne cieki. Jest
podarta i postrzpiona. Miejscami przez paski wizerunek ziemi i
nielicznych tutaj wd przeziera nico. Ale zawsze j zabieram, chocia
jest nieporczna i zajmuje duo miejsca. Przypomina to troch magi, bo
przecie drog do Koszyc i potem do Storaljaujhely znam waciwie na
pami. No ale zabieram j, poniewa ciekawi mnie wanie jej rozpad,
jej zniszczenie. Przetara si najpierw na zoeniach. Pknicia i
zaamania uoyy si w now siatk, znacznie wyraniejsz ni ta
kartograficzna, ktr naniesiono za pomoc delikatnych bkitnych linii.
Miasta i wsie powoli przestaj istnie, zuywaj si w miar skadania i
rozkadania, w miar upychania w zakamarkach auta albo plecaka.
Przepadaj Michalovce, przepada Stropkov, dziurawa nico siga na
przedmiecia Uhorodu. Niedugo zniknie Humenne, przetrze si
Vranov nad Topl i zetleje Cignd nad Cis.
Waciwie dopiero par lat temu zaczem przyglda si mapom tak
uwanie. Wczeniej traktowaem je, powiedzmy, jak ozdoby albo
anachroniczne symboliczne wizerunki, ktre trwaj w epoce konkretu i
bezporedniej kawa na aw relacji z najdalszych krain. Wszystko
zaczo si od wojny na Bakanach. U nas wszystko zaczyna si od
wojny albo na wojnie koczy, wic nie ma w tym adnej ekstrawagancji.
Po prostu chciaem wiedzie, w co celuje artyleria i co ogldaj piloci
samolotw. Na schematycznych namiastkach map w gazetach wszystko
wygldao zbyt elegancko i zbyt sterylnie: nazwa miejscowoci, a obok
stylizowany rozbysk eksplozji. Ani ladu rzek, adnej rzeby terenu,
adnej topografii, adnych ladw natury ani cywilizacji, nic, tylko naga
nazwa i wybuch. Musiaem odszuka Wojwodin, bo ona bya najbliej.
Wojna zawsze podnieca chopcw, nawet gdy ich przeraa. Czerwone
ognie wzdu Dunaju Belgrad, Batajnica, Nowy Sad, Vukovar, Sombor
dwadziecia kilometrw od wgierskiej granicy i jakie czterysta
pidziesit od mojego domu. Tylko prawdziwa mapa moe sprawi, e
zaczniemy nasuchiwa dalekich odgosw. Ani telewizja, ani gazeta nie
s w stanie odwzorowa czego tak konkretnego jak odlego.
Moe dlatego zniszczenie mojej sowackiej mapy tak atwo
przywiodo mi na myl zniszczenie w ogle. Czerwone pomyki wzdu
Dunaju zaczynaj trawi papier, ogie wychodzi z Wojwodiny, wychodzi z
Banatu i wtacza si na Nizin Wgiersk, zagarnia Siedmiogrd, by w
kocu przela si przez krawd Karpat.
To wszystko zniknie, przepali si jak arwka i zostanie tylko kulista
prnia, ktr wypeni jakie nowe ksztaty, ale nie jestem ich zupenie
ciekaw, poniewa bd to coraz bardziej skundlone wersje codziennoci
udajcej wito i ndzy przebranej za bogactwo, festyniarski syf,
mieciarska multiplikacja, plastik, ktry psuje si natychmiast, lecz jako
odpad i wysypisko trwa niemal wiecznie, dopki nie pochonie go ogie,
a inne ywioy s wobec niego bezradne. Takie myli miaem, gdy
jechalimy przez Leordin, Vieu de Jos, Vieu de Sus w stron
przeczy Prislop. Na szosie nie byo prawie adnych aut, lecz ludzie
wylegali setkami. Stali, siedzieli, spacerowali, ubrani odwitnie i
dostojnie. Wychodzili ze swoich drewnianych, pokrytych gontow usk
domw, czyli si, jak pojedyncze krople cz si w strumyki, i w kocu
rozlewali szerok fal na poboczach drogi, na samym asfalcie, na dnie
doliny. Biae koszule, ciemne suknie i marynarki, kapelusze i chustki.
Przez uchylone okna wpada zapach naftaliny, wita i tanich perfum. W
Vieu de Sus byo tak gsto, e niemal stanlimy w miejscu, a tum
przesuwa si z obu stron. Stalimy w miejscu, ale podr trwaa.
Odwitna ciba wchaniaa nas coraz gbiej i to byo jak wyprawa pod
prd czasu. Nikt nic nie sprzedawa ani nie kupowa. W kadym razie
nie widzielimy. W oddali wznosi si bury masyw Pietrosula. Na
szczycie lea nieg. By trzeci dzie prawosawnej Wielkanocy i wito
oznaczao agodny bezwad materii. Ludzkie ciaa poddaway si
grawitacji, jakby chciay powrci do pierwotnego stanu, gdy duch nie
by jeszcze uwiziony, nie szamota si, nie prbowa formowa gnunej
powoki na jakie takie podobiestwo.
Za Moisei zatrzymalimy si. Na pustkowiu przy szosie siedziaa
czwrka starych wieniakw. Wskazywali gdzie daleko przed siebie,
co nam pokazywali na odlegym lesistym zboczu. Zrozumielimy, e tam
jest monastyr. Wrd drzew rozpoznalimy szczyt wiey. Oni po prostu
siedzieli i patrzyli w tamt stron, jakby to siedzenie miao im zastpi
uczestnictwo w uroczystej liturgii. Zachcali nas, ebymy si tam
wybrali. Ale nam si spieszyo. Zostawilimy ich plecych,
nieruchomych, wpatrzonych i nasuchujcych. Niewykluczone, e
czekali, a odezwie si dzwon, a co si poruszy w zastygej
przestrzeni wita.
To wszystko miao znikn. Noc na gwnej ulicy w Gura Humorului
pitnastoletni chopcy chcieli nam sprzeda niemieckie tablice
rejestracyjne. Przekonywali nas, e zdjte s z bmw. Wszystko miao
przepa i zmieni si w reszt wiata. Tak, pierwszego dnia w Rumunii
spad na mnie cay smutek kontynentu. Wszdzie widziaem schyek i nie
mogem wyobrazi sobie odrodzenia. Na stacji w Cmpulung benzyniarz
nosi bro w kaburze. Wynurzy si z pmroku i na migi pokazywa, e
nic dla nas nie ma. Ale kilometr dalej bya nastpna i janiaa jak
karnawa pord starodawnej nocy. Tam mieli wszystko, a pistolety do
nalewania mieciy si w szyjkach plastikowych butelek po coli.
Podchodzili mczyni z jedn albo dwiema flaszkami, a potem szli w
ciemno, by odszuka swoje zamare pojazdy.
Wygldali tak, jakby pada na nich cie, jakby stali pod niewidzialn
chmur, podczas gdy na reszt portu, na wakacyjny tum, na brzowe
ramiona kobiet, na zote kolczyki, na sanday i plecaki wieci blask
prosto od kodaka.
No, ale najpierw bya Uzlina. Mieli tam hotel, ktry wystawa z tej
bagiennoci, paskoci i pradawnoci na trzy pitra. Wyglda na rzecz
zgubion podczas jakiej przeprowadzki. W promieniu dziesitek
kilometrw nie byo nic wyszego. Przy pomocie czekaa dziewczyna w
mini i na wysokich obcasach. Trzymaa tac z kieliszkami liwowicy,
prostej chopskiej cujki. W kadym kieliszku pywaa oliwka. Przed
hotelem by basen, parasole i leaki. Nic nie dao si zrobi. Ale pokj w
bocznej przybudwce by jak Pan Bg przykaza. Za oknem
rozpocieraa si umiarkowana rozjebka, jakie baniaki na wod,
gruzowisko, warzywniki, samodziaowe poty, i szczekay psy na
acuchach, pilnujce kapucianych zagonw. Pierwszej nocy pogryzy
mnie pluskwy i nie byo czym oddycha. W zasadniczym hotelu obok
dudnia klimatyzacja. Wieczorem przy poncym ognisku bawili si
pracownicy firmy Coty i leciaa jaka durna oglnowiatowa hitparada.
Nastpnego dnia zjawi si Mitka. Przysiad si do naszego stolika w
barze pod parasolami. Mia na sobie stuletnie spodnie od garnituru,
gumowe klapki na bosych stopach, jak koszulin i koo szedziesitki.
Wyglda tak, jakby przyby tu wprost z bagien, z trzcinowych zaroli.
Pi piwo za piwem i narzeka, e od kiedy lekarze co mu wycili, nie
moe ju pi wdki. Mwi po rosyjsku, ale kelnerki przywoywa po
rumusku. Pi w hotelu kadego wieczoru i nie paci. Czasami przynosi
do hotelowej kuchni barana albo prosi. Waciciel godzi si na to,
poniewa chcia kupi od Mitki ziemi, eby rozbudowa interes. Bo
Mitka by ssiadem. Wok wasay si jego krowy i wieprze. Mia tego
dziesitki sztuk. Wszystko azio luzem i szukao eru wrd bot i
piaskw rozcigajcych si nad odnog witego Jerzego.
O zmierzchu poszlimy obejrze jego gospodarstwo. Byo wielkie i
paskie. Przypominao labirynt zoony z zagrd, przesmykw, potw,
potwartych obr i chleww przykrytych dachami z sitowia. Nigdzie nic
si nie palio, adne wiato, arwka, cokolwiek. W grze rozpocierao
si wietliste, fosforyzujce niebo, ale tutaj ciemno bya ju gsta,
przesiknita woni zwierzcych cia i odchodw. Wieprze zbiegay si
do Mitki jak psy. W zakamarkach co pochrzkiwao, postkiwao,
trawio i burczao, z ktw snuo si bydlce ciepo, jakby w czeluciach
obejcia moci si jaki ogromny przedwieczny stwr.
Tylko w izbie Mitki byo janiej. Pod niskim sufitem palia si saba
arwka. Dugie i wskie pomieszczenie wypeniay najpotrzebniejsze
sprzty: posanie, szafka z naczyniami, st, i tyle. Mitka znikn za
maymi drzwiami i po chwili zjawi si z dubeltwk. Strzelba bya stara,
spod oksydowania przewieca metal. Powiedzia, e moemy sobie
postrzela, pod warunkiem e zapac za amunicj. Na zewntrz bya
ju noc i pomylaem, e to troch bez sensu. Powiedziaem, e moe
kiedy indziej. Troch posmutnia i odoy bro na posanie. Na cianie
wisiaa maa niewyrana czarno-biaa fotografia. Mczyzna kogo mi
przypomina, ale nie byem pewien, bo zdjcie zrobione byo dawno
temu. Zapytaem Mitk. Tak, to Ceauescu odpowiedzia z
umiechem. By zadowolony, e rozpoznaem wodza. Potem, tak jakby
by to dalszy cig tego samego wtku, tej samej fotograficznej sytuacji,
wydoby z szuflady zdjcie zmarej ony.