Vous êtes sur la page 1sur 1

Roman Brandstaetter

Przylot aniołów, I

Patrz, puste są dłonie ślepego pokolenia


Jak sad po krucjacie jesieni.
Ani jednego owocu nie znajdziesz,
Ani jednego.
Takie są dłonie ślepego pokolenia.
Puste.

Tityr nie zrzuci z siebie troski w cieniu buka


Ani nie będzie grał na wiejskiej fletni
Zielonej piosenki, ani nie napełni
Gaju miłosnym gruchaniem z Amarylis.

Padają radioaktywne deszcze,


Pęka Pompeja jądrowych wybuchów,
Kobiety rodzą w szóstym miesiącu ciąży,

Wypalona ziemia jest jałowa,


A cień, negatyw śmierci,
Który pozostał na progu domu,
Jest ostatnim śladem jego właściciela
Na ziemi.

Jest noc.

Żołnierze grają w kości


O łachmany, o rzemyk od sandałów
I o całą wieczność.

Vous aimerez peut-être aussi