Vous êtes sur la page 1sur 217

HISTORYCZNE BITWY

JANUSZ ODZIEMKOWSKI
NARWIK 1940

Wydawnictwo
Ministerstwa Obrony Narodowej
Warszawa 1988
Opracowanie graficzne serii: Jerzy Kępkiewicz
Ilustrację na obwolucie projektował: Konstanty M. Sopoćko
Redaktor: Jacek Biernacki
Opracowanie kartograficzne: Maria Stępniowska
Redaktor techniczny: Anna Lasocka

© Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej


Warszawa 1988. Wydanie I

ISBN 83-11 -07528-X


D L A C Z E G O NORWEGIA?

Gdy nad r a n e m 9 kwietnia 1940 r. siły zbrojne I I I Rzeszy bez


wypowiedzenia wojny wtargnęły na t e r y t o r i u m Norwegii, nie
tyle forma napaści — atak na Polskę dowiódł, że hitlerowskie
Niemcy bez skrupułów łamią prawo międzynarodowe — ile jej
kierunek był zaskoczeniem dla wielu postronnych obserwatorów.
Dlaczego właśnie Norwegia, kraj liczący niespełna 3 mln
mieszkańców, położony na peryferiach E u r o p y i prowadzący
politykę neutralistyczną, padł ofiarą brutalnej , nie sprowoko-
wanej agresji?
Zagadnienie okupowania Norwegii było rozważane przez
niemieckich teoretyków wojskowych od kilku lat. W 1928 r.
ukazała się w N i e m c z e c h książka opatrzona t y t u ł e m Die See —
Strategie des Weltkrieges. Jej autor, wiceadm. Wolfgang W e g e -
ner, analizując przebieg I wojny światowej na m o r z u , doszedł
do wniosku, iż d o w ó d z t w o niemieckie popełniło wielki błąd
zamykając okręty n a w o d n e w Zatoce Helgolandzkiej, zamiast
pokusić się o zdobycie śmiałym atakiem baz d u ń s k i c h i n o r w e -
skich. G d y b y w 1914 r. N i e m c y zajęły Norwegię — dowodził
W e g e n e r — flota, d y s p o n u j ą c p o r t a m i u k r y t y m i w łatwych do
o b r o n y fio rd ach , mogłaby przerwać blokadę brytyjską i zagra-
żać k o m u n i k a c j o m sprzymierzonych na północnym Atlantyku.
Tezy W e g e n e r a znalazły zrozumienie wśród sztabowców i poli-
tyków m a r z ą c y c h o odwecie za „ h a ń b ę W e r s a l u " . P o g l ą d , że
w razie konfliktu z Wielką Brytanią Niemcy muszą zająć całe
wybrzeże atlantyckie Półwyspu Skandynawskiego, został wyra-
żony między i n n y m i w Mein Kampf Adolfa Hitlera.
W drugiej połowie lat trzydziestych znaczenie Norwegii
uwypuklił szybki rozwój lotnictwa wojskowego. Samoloty star-
t u j ą c e z lotnisk położonych na t e r y t o r i u m tego kraju mogły ata-
kować p ó ł n o c n o - w s c h o d n i e wybrzeża Anglii i bazę Home
Fleet 1 w Scapa F l o w na O r k a d a c h . Obok względów strategi-
cznych za okupowaniem Norwegii przemawiały a r g u m e n t y na-
t u r y gospodarczej. K r a j o w e , niskoprocentowe złoża r u d żelaza
pokrywały zaledwie cząstkę p o t r z e b niemieckiego przemysłu
zbrojeniowego. W 1938 r. I I I Rzesza importowała 22 mln ton
r u d y ; 40% i m p o r t u pochodziło ze Szwecji. Po w y b u c h u wojny
blokada przecięła dostawy zamorskie, toteż niezmiernie istotna
stała się kwestia zabezpieczenia transportu r u d y skandynawskiej.
Przez osiem miesięcy w roku ładunki szły ze szwedzkiego portu
Lulea w Zatoce Botnickiej. Zimą natomiast, gdy lody uniemoż-
liwiały żeglugę na p ó ł n o c n o - w s c h o d n i m Bałtyku, większość ru-
dy przewożono koleją do niezamarzającego p o r t u Narwik
w północnej Norwegii, a s t a m t ą d statkami do Niemiec. Paryski
k o m e n t a t o r radiowy mówił o t y m porcie: „ N a r w i k jest obecnie
po p ro s tu ma gazyne m dla niemieckiego przemysłu zbrojenio-
wego. Hitlerowskie statki handlowe, przepłynąwszy przez szwe-
dzkie i norweskie wody terytorialne, zabierają swój cenny ładu-
nek i wracają do Rzeszy tą samą, bezpieczną d r o g ą " 2 .
Słowa F r a n c u z a nie były dalekie od prawdy. N a r w i k przeła-
dował w 1939 r. 46,7% szwedzkiej r u d y . N i e m a l całą drogę
z pó łnoc nej Norwegii statki niemieckie odbywały przez norwe-
skie i szwedzkie wody terytorialne, co praktycznie uniemożli-
wiało interwencję floty brytyjskiej. K r a j fiordów miał też inne
bogactwa n a t u r a l n e p o t r z e b n e I I I Rzeszy: w o l f r a m , miedź,
1 Home Fleet (Flota Macierzysta) — w 1939 r. składała się z 8 pancerników

i krążowników liniowych, 2 lotniskowców, 16 krążowników i 17 niszczycieli. Jej


zadanie polegało głównie na blokowaniu szlaków wiodących z Morza Północne-
go na Atlantyk i wciąganiu floty nieprzyjaciela do walki przy każdej nadarzają-
cej się sposobności.
2
J. W a a g e, The Narvik Campaign, London 1964, s. 30.
cynk, nikiel, molibden, d r e w n o , a jego przemysł elektrochemi-
czny produkował znaczne ilości a l u m i n i u m .
N iemcy zdawali sobie sprawę, że i m p o r t cennych surowców
Norwegii wcześniej czy później wywoła zdecydowaną reakcję
przeciwnika. Usadowienie się Anglików w fiordach dawało im
kontrolę n a d cieśninami d u ń s k i m i . W zasięgu lotnictwa sprzy-
mierzonych znalazłby się p o r t L u l e a oraz niemieckie bazy i li-
nie komunikacyjne na Bałtyku. Bogactwa naturalne S k a n d y n a -
wii, eksportowane dotychczas głównie do Niemiec, zasiliłyby
przemysł aliantów. Tak więc z a r ó w n o położenie geograficzne
Norwegii, jak i względy gospodarcze sprawiły, że t e n b e z -
bronny niemal kraj znalazł się w kręgu zainteresowań sztabow-
ców I I I Rzeszy.
Już we wrześniu 1939 r. dowódca M a r i n e g r u p p e - N o r d , a d m .
Koli Carls, w korespondencji z naczelnym dowódcą Kriegsma-
rine, a d m . E r i c h e m R a e d e r e m , uzasadniał konieczność opano-
wania wybrzeży Norwegii. 9 października d o w ó d c a niemieckiej
floty p o d w o d n e j , k o n t r a d m . Karl D ó n i t z , złożył Raederowi n o -
tatkę służbową zawierającą poglądy na t e m a t użycia okrętów
podwodnych przeciwko Norwegii. Opierając się na nadesłanych
materiałach Raeder opracował raport, który 10 października
1939 r. przedstawił Hitlerowi. „ F u h r e r szybko pojął znaczenie
p r o b l e m u norweskiego — pisał R a e d e r w 1944 r. — prosił
o dostarczenie mu m y c h notatek i oświadczył, że sam pragnie
rozpatrzyć ten p r o b l e m " 3 .
M i m o okazanego zainteresowania Hitler zwlekał z p o d j ę c i e m
ostatecznych decyzji. Podczas wojny z Polską armia poniosła
duże straty, a zużycie a m u n i c j i i materiałów p ę d n y c h przeszło
wszelkie oczekiwania. W e h r m a c h t mógł p o d j ą ć kolejną operację
na wielką skalę dopiero po upływie kilku miesięcy. Dlatego też,
przygotowując uderzenie na zachodzie, Hitler nie chciał anga-
żować się w p o d b ó j Norwegii, który przy słabości floty nie-
mieckiej mógł przekształcić się w długą i kosztowną kampanię,
starał się natomiast wykorzystać szansę pokojowego wciągnięcia
tego państwa do obozu sojuszników I I I Rzeszy. Szansę taką
1
Cyt. za: D. M. P r o e k t o r, Wojna w Europie 1939—1941, Warszawa
stwarzał, jak sądzono, V i d k u n Quisling, major rezerwy armii
norweskiej, człowiek, który n i e b a w e m przeszedł do historii jaku
sy no n im zdrady narodowej.
Podczas I wojny światowej Quisling był attache wojskowym
Norwegii w P e t e r s b u r g u , a w latach 1931 —1933 sprawował
u r z ą d ministra w o j n y . A m b i t n y oficer nie poprzestał na karie-
rze wojskowej. Chciał władzy. W 1933 r. założył partię faszy-
stowską Nasjonal Samling (Zjednoczenie N a r o d o w e ) , nawiązu-
jąc jednocześnie kontakty z przywódcami N S D A P i niemiec-
kim w yw i ad e m wojskowym. W 1934 r. doszło do spotkania
między Quislingiem a ówczesnym kierownikiem wydziału za-
granicznego N S D A P , ideologiem r u c h u faszystowskiego, Al-
f r e d e m R o s e n b e r g i e m . U s t a n o w i o n o stały kontakt między obu
partiami za pośrednictwem osobistego sekretarza Quislinga,
Alberta Viljama Hagelina. W b r e w oczekiwaniom założyciela
Nasjonal Samling nie zdobyła popularności wśród pacyfisty-
cznie nastawionego społeczeństwa Norwegii: w wyborach
z 1936 r. na partię p a d ł o zaledwie 2% o d d a n y c h głosów. W
czerwcu 1939 r. Quisling przybył do L ub ek i na o b r a d y K o n -
gresu T o w a r z y s t w a Północnego, po czym, nie w z b u d z a j ą c ni-
czyich po de jr z eń , odwiedził Berlin, gdzie spotkał się z Rosen-
be r g i e m , szefem A b w e h r y , a d m . W i l h e l m e m Canarisem, oraz
osobistym przyjacielem G ó r i n g a , d r . H e l m u t h e m K ó r n e r e m .
E n u n c j a c j e gościa na temat dokonania zamachu stanu w N o r -
wegii przyjęto powściągliwie, a obietnice sparaliżowania obrony
k r a j u na wypadek niemieckiej inwazji — z niedowierzaniem.
N i e m n i e j jednak przywódcy I I I Rzeszy przekazali 6 mln marek
na potrzeby Nasjonal Samling i zapewnili możliwość szkolenia
25 ludzi w berlińskim ośrodku dywersji wydziału zagraniczne-
go N S D A P . W sierpniu 1939 r. wyjechał do Norwegii osobisty
wysłannik Rosenberga, S A - S t a n d a r t e n f i i h r e r Wilhelm Scheidt,
z zadaniem ustalenia rzeczywistych wpływów i możliwości
Quislinga.

W pierwszych dniach g r u d n i a Quisling p o n o w n i e zjawił się


w Berlinie i doręczył Raederowi obszerny memoriał, uzasadnia-
jący opanowanie Skandynawii przez I I I Rzeszę. W memoriale
raz jeszcze w y s u n ą ł projekt z a m a c h u stanu. Specjalnie przesz-
koleni w Niemczech członkowie Nasjonal Samling mieli nagłym
atakiem opanować ważniejsze obiekty Oslo i umożliwić Quis-
lingowi powołanie nowego r z ą d u , który zwróciłby się do Nie-
miec z prośbą o pomoc, W t y m momencie p o wi n n a wkroczyć
do akcji K r i e g s m a ri n e oczekująca z t r a n s p o r t e m wojska u wejś-
cia do O s l o f j o r d u . A u t o r projektu nie miał wątpliwości, że bły-
skawicznie dokonany przewrót zostanie zaakceptowany przez
większość armii.
12 grudnia Quisling odbył rozmowę z generałami W i l h e l m e m
K e i t l e m i A l f r e d e m Jodlem w N a c z e l n y m D o w ó d z t w i e W e h r -
m a c h t u ( O b e r k o m m a n d o der W e h r m a c h t — O K W ) , a naza-
jutrz został przyjęty przez Hitlera. Przywódca faszystów n o r -
weskich podkreślał niebezpieczeństwo inwazji Wielkiej Brytanii
na Półwysep Skandynawski, przekonywał słuchaczy, że jego
; partia liczy 15 tys. członków (w rzeczvwistos'ci było ich nie-
1
spełna 5 tys.) i 300 tys. sympatyków. Mówił o p e w n y m powo-
dzeniu zamachu i korzyściach, jakie staną się udziałem I I I Rze-
szy, gdy w Oslo obejmie władzę rząd faszystowski. H i t l e r , za-
chęcony wizją łatwego sukcesu, jeszcze tego samego dnia wydał
rozkaz opracowania s t u d i u m dotyczącego interwencji w N o r -
wegii.
Doniesienia Quislinga o zainteresowaniu aliantów Skandy-
nawią nie były pozbawione realnych podstaw. Już 12 września
1939 r. Pierwszy L o r d Admiralicji brytyjskiej, W i n s t o n
Churchill 4 , zaproponował wysłanie na Bałtyk 2 — 3 pancerni-
ków, 5 krążowników, 2 flotylli niszczycieli, dywizjonu okrętów
p o d w o d n y c h razem z niezbędnymi jednostkami zaopatrzenio-
wymi, warsztatowymi i p o m o c n i c z y m i . Ta silna eskadra, m o -
gąca przez co n a j m n i e j trzy miesiące p r z e b y w a ć na m o r z u bez
korzystania z portów, miała przerwać dostawy r u d y szwedzkiej
dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego i ewentualnie za-
chęcić swoją obecnością państwa nadbałtyckie do wystąpienia
przeciw I I I Rzeszy. Projekt Churchilla odrzuco no, jako zbyt
ryzykowny i t r u d n y do zrealizowania pod względem t e c h n i -
cznym, ale zainteresowanie Skandynawią pozostało.
4
Stanowisko to, odpowiadające funkcji ministra marynarki wojennej, Chur-
chill zajmował od 3 IX 1939 r. do 10 V 1940 r.
D u ż e zaniepokojenie wywołał t a j n y raport brytyjskiego mini-
sterstwa spraw zagranicznych z 29 grudnia 1939 r., i n f o r m u j ą -
cy, z pewną dozą przesady, że niemieckie siły zbrojne są już go-
towe do ataku na Półwysep Skandynawski. G r o ź b a wtargnięcia
W e h r m a c h t u do Norwegii i Szwecji wydawała się całkiem real-
na. 6 stycznia 1940 r. p o i n f o r m o w a n o ambasadę norweską
w L o n d y n i e o zamiarze zaminowania norweskich wód teryto-
rialnych. Projekt wywołał energiczny sprzeciw Oslo, toteż jego
realizację odłożono na czas bliżej nie określony. N i e m n i e j jed-
nak sytuacja wymagała podjęcia kroków, które uniemożliwiły-
by N i e m c o m dokonanie agresji.
P r e t e k s t u dostarczyła tocząca się od 30 listopada 1939 r. woj-
na radziecko-fińska. W p a ń s t w a c h zachodnich powstała k o n -
cepcja pośpieszenia Finlandii z pomocą przez północną Norwegię
i północną Szwecję. Z d w ó c h do czterech dywizji k o r p u s u eks-
p e d y c y j n e g o planowano skierować na f r o n t fiński tylko jedną.
Reszta wojsk miała „przy okazji" obsadzić N o r w e g i ę , a zwła-
szcza N a r w i k i linię kolejową łączącą to miasto z kopalniami
r u d y w szwedzkiej K i r u n i e . Jak m o ż n a wnioskować z projektu
podziału sił k o r p u s u ekspedycyjnego, poczynaniami aliantów
kierowała głównie chęć uprzedzenia ataku niemieckiego na bazy
norweskie i ograniczenia eksportu szwedzkiej r u d y do
I I I Rzeszy 5 .
W połowie stycznia 1940 r. Berlin otrzymał pierwsze, niejas-
ne informacje o planie usadowienia się sprzymierzonych
w Skandynawii. 27 stycznia 1940 r. zaniepokojony Hitler pole-
cił szefowi O K W , gen. Keitlowi, utworzyć „mały s z t a b " robo-
czy w celu przestudiowania planów inwazji na Norwegię. 5 lu-
tego sztab rozpoczął pracę. T e g o samego dnia sojusznicy p o d j ę -
li decyzję o przygotowaniu operacji mającej na celu udzielenie
p o m o c y Finlandii. U s t a l o n o wstępnie, że w N o r w e g i i wyląduje
około 150 tys. żołnierzy alianckich — Anglików, Francuzów
i Polaków. Royal N a v y miała wydzielić do osłony desantu
5
Historiografia radziecka upatruje powodów zainteresowania Norwegią
m.in. w planach mocarstw zachodnich rozpętania wojny przeciwko ZSRR.
Półwysep Skandynawski miałby, według historyków radzieckich, odgrywać rolę
bazy i zaplecza wojsk atakujących Kraj Rad. P r o e k t o r, op. cit., s. 277.
40 niszczycieli, a l o t n i c t w o b r y t y j s k i e sześć d y w i z j o n ó w m y ś -
liwskich i cztery b o m b o w e . P l a n o w a n o zajęcie w y b r z e ż a n o r w e -
skiego od N a r w i k u do B o d o i o b s a d z e n i e linii k o l e j o w e j z N a r -
wiku d o K i r u n y . P r z e w i d y w a n o także o k u p a c j ę p ó ł n o c n e j
Szwecji w p r z e k o n a n i u , że g r o ź b a w k r o c z e n i a A r m i i C z e r w o -
nej skłoni S z w e d ó w do wyrażenia z g o d y na o b e c n o ś ć k o r p u s u
e k s p e d y c y j n e g o w ich k r a j u .
W y d a r z e n i a zaczęły n a b i e r a ć coraz szybszego t e m p a . 16 l u t e -
g o Anglicy z a t r z y m a l i n a n o r w e s k i c h w o d a c h t e r y t o r i a l n y c h
niemiecki z b i o r n i k o w i e c „ A l t m a r k " , d a w n y statek z a o p a t r z e -
niowy p a n c e r n i k a „ A d m i r a ł G r a f S p e e " 6 . N a p o k ł a d z i e z b i o r -
nikowca w i ę z i o n y c h było 299 m a r y n a r z y z z a t o p i o n y c h p r z e z
w s p o m n i a n y p a n c e r n i k sta tkó w alianckich. M i m o i n t e r w e n c j i
norweskiego t o r p e d o w c a b r y t y j s k i niszczyciel „ C o s s a c k " z dzia-
łami g o t o w y m i do o t w o r z e n i a ognia w p ł y n ą ł za „ A l t m a r k i e m "
do f i o r d u J o e s s i n g , a b o r d a ż o w a ł zbio rnik owie c i po z ł a m a n i u
oporu u z b r o j o n e j załogi u w o l n i ł jeńców.
I n c y d e n t , m a ł o isto tn y z w o j s k o w e g o p u n k t u w i d z e n i a , o d b i ł
się s z e r o k i m e c h e m na świecie dzięki w y s i ł k o m p r o p a g a n d y
niemieckiej, k t ó r a rozpętała o g r o m n ą w r z a w ę , o s k a r ż a j ą c A n -
glików o ł a m a n i e p r a w a m i ę d z y n a r o d o w e g o . R ó w n i e ż p r a s a
norweska g w a ł t o w n i e zaatakowała aliantów, a N a c z e l n e D o -
w ó d z t w o tego k r a j u 17 l u t e g o 1940 r. w y d a ł o rozkaz, aby u s i ł u -
jące l ą d o w a ć w N o r w e g i i wojska, niezależnie od ich n a r o d o w o ś -
ci, o d e p r z e ć wszelkimi ś r o d k a m i . Proalianckie s y m p a t i e w s p o -
łeczeństwie n o r w e s k i m w y r a ź n i e osłabły. P r a s a angielska i f r a n -
cuska nie pozostała d ł u ż n a , w y p o m i n a j ą c N o r w e g o m p o z o r -
ną n e u t r a l n o ś ć i b o g a c e n i e się k o s z t e m nieszczęścia i n n y c h n a -
rodów przez prowadzenie ożywionej wymiany handlowej z I I I
Rzeszą. W ł a d z o m n o r w e s k i m z a r z u c a n o p r z y m k n i ę c i e oczu n a
fakt, ż e „ A l t m a r k " b y ł j e d n o s t k ą p o m o c n i c z ą K r i e g s m a r i n e
i p o b i e ż n ą , w r ę c z symboliczną k o n t r o l ę , k t ó r a „ n i e z a u w a ż y ł a "
a n i u z b r o j e n i a statku, ani p r z e w o ż o n y c h jeńców. U d z i e l a j ą c
„ A l t m a r k o w i " s c h r o n i e n i a N o r w e g i a złamała p r a w o m i ę d z y n a -
6Uszkodzony w bitwie pod La Plata, 17 X I I 1939 r. został zatopiony przez
własną załogę pod Montevideo. Do tego czasu zniszczył 9 statków alianckich.
r o d o w e — d o w o d z o n o — i zmusiła Royal N a v y do i n t e r w e n -
cji. D l a o d m i a n y prasa hitlerowska oskarżała N o r w e g ó w o nie-
podjęcie zdecydowanej obrony spokojnego statku handlowego
p r z e d brutalną napaścią Anglików. Padały mocne sformułowa-
nia o „ b r u d n e j , norweskiej neutralności". Rząd w Oslo, prag-
n ą c y za wszelką cenę zachować neutralność, naraził się o b u
walczącym stronom...
Casus „ A l t m a r k a " zdopingował Hitlera do przyśpieszenia
prac n a d p l a n e m inwazji. 21 lutego w kancelarii Fiihrera za-
meldował się odwołany z u r l o p u gen. Nicolaus von Falken-
horst-Jastrzębski, którego OK W proponowało mianować do-
wódcą sił wydzielonych do ataku na Norwegię. Falkenhorst
miał za sobą długoletnią służbę wojskową i jako jeden z nieli-
cznych wyższych oficerów W e h r m a c h t u dysponował p e w n y m
doświadczeniem w prowadzeniu operacji desantowych. Zimą
1918 r. był szefem sztabu gen. R u d i g e r a von d e r Goltza dowo-
dzącego niemieckimi siłami ekspedycyjnymi w Finlandii.
W czasie niedawnej k a m p a n i i przeciwko Polsce dowodził X X I
korpusem armijnym.
Podczas spotkania Hitler począł wypytywać Falkenhorsta
o przebieg służby, a zwłaszcza o szczegóły desantu w Finlandii.
R o z m o w i e przysłuchiwali się generał Keitel i Jodl. Falkenhorst
wyraził przekonanie, iż niewielkie, d o b r z e wyszkolone i wypo-
sażone oddziały mogą zwyciężyć silniejszego przeciwnika, jeśli
wykorzystają element zaskoczenia. Wówczas Hitler poinfor-
m o w a ł z d u m i o n e g o generała o projektach o p a n o w a n i a N o r w e -
gii, prosząc, by w ciągu pięciu godzin sprecyzował swoje poglą-
dy na przebieg operacji zajęcia tego kraju. Opuściwszy kancela-
rię F a l k e n h o r s t w najbliższej księgarni zakupił przewodnik
t u r y s t y c z n y Baedekera, aby w y r o b i ć sobie najogólniejsze poję-
cie o terenie przyszłych działań, którego zupełnie nie znał.
O godzinie 17.00 ponownie zameldował się u Hitlera z naprędce
zaimprowizowanym szkicem operacji skandynawskiej.
Plan zakładał błyskawiczne opanowanie głównych portów
N o r w e g i i przez g r u p y desantowe przewiezione na pokładach
okrętów w o j e n n y c h , przy jednoczesnym lądowaniu oddziałów
spadochronowych na lotniskach w Oslo i Stavanger. Do zdoby-
tvch p o r t ó w miały niezwłocznie w p ł y n ą ć t r a n s p o r t o w c e z cięż-
kim s p r z ę t e m , paliwem, amunicją i wojskami d ru gie go r z u t u
desantu. F a l k e n h o r s t był pewien, że Norweg ia bez walki odd a
się pod opiekę I I I Rzeszy, a e w e n t u a l n e p r ó b y o p o r u zostaną
stłumione w ciągu kilku dni.
Hitler słuchał wywodów generała z wielkim zainteresowa-
niem. Do wyobraźni Fiihrera przemawiała wizja błyskawiczne-
go zwycięstwa n a d zaskoczonym przeciwnikiem. S p r a w n e
przeprowadzenie akcji mogło nadać jej charakter pokojowego
zajęcia N o r w e g i i za zgodą samych N o r w e g ó w . T e g o ż dnia Fa l -
kenhorst otrz ymał rozkaz objęcia kierownictwa n a d opracowa-
niem ostatecznej wersji p l a n u operacji, której n a d a n o k r y p t o -
nim „ W e s e r i i b u n g " (Ćwiczenia n a d Wezerą). Podległy mu
XXI k o r p u s armi jny postanowiono wzmocnić i przekształcić
w grupę inwazyjną, tzw. G r u p p e X X I , p o d p o r z ą d k o w a n ą b e z -
pośrednio N a c z e l n e m u D o w ó d z t w u W e h r m a c h t u . D o końca
lutego trwały intensywne prace. 1 marca 1940 r. Hitler podpisał
dyrektywę nakazującą jednoczesne opanowanie D a n i i i N o r w e -
gii. Z tą chwilą skończył się okres teoretycznych rozważań. N a -
paść była postanowiona. Należało jeszcze dopracować szczegó-
ły, przygotować odpowiednio wyposażone oddziały i t r a n s p o r t
morski oraz w y b r a ć najstosowniejszy m o m e n t do rozpoczęcia
akcji.
INWAZJA

PRZYGOTOWANIA

1 marca 1940 r. Finowie zwrócili się do Anglii i Francji z proś-


bą o przedstawienie w a r u n k ó w , na jakich oba państwa mogą
udzielić im pomocy zbrojnej. W Helsinkach postarano się, aby
duplikat kwestionariusza pytań dotarł do Moskwy. W sytuacji
kiedy Armia Czerwona zasadniczo osiągnęła nakazane cele,
a dalsze przedłużanie konfliktu groziło jego rozszerzeniem na
całą Skandynawię, rząd radziecki wyraził zgodę na zawieszenie
broni. Pertraktacje pokojowe rozpoczęto 10 marca.
T y d z i e ń wcześniej sojusznicy zachodni wystosowali do Oslo
i Sz t o kh o lm u noty, żądając zgody na korzystanie z baz norwe-
skich i szwedzkich oraz na p r z e m a r s z k o r p u s u ekspedycyjnego
przez te kraje. Liczono na żywe w Skandynawii sympatie pro-
fińskie: n p . armia norweska z własnych s k r o m n y c h zapasów
przekazała F i n o m 12 dział polowych, 500 ton benzyny lotni-
czej, a społeczeństwo zebrało znaczną ilość odzieży, medyka-
m e n t ó w i 2 m ln koron.
Ku zaskoczeniu aliantów Szwecja i Norwegia zdecydowanie
odrzuciły n o t y , dając do zrozumienia, iż pragną zachować neu-
tralność. N i e zrażeni o d m o w ą sojusznicy 10 marca omawiali
ostateczny wariant lądowania w Norwegii — plan „I\-4".
G ł ó w n y m celem ekspedycji był Narwik. Zamierzano wysadzić
t u t a j brygadę piechoty z baterią artylerii przeciwlotniczej. Po
w z m o c n i e n i u eskadrą myśliwską, oddziałami technicznymi
i służbami p omocn icz ymi garnizon narwicki miał liczyć około
18 tys. żołnierzy. Do zajęcia innych portów wyznaczono siły
daleko mniejsze: batalion piechoty na T r o n d h e i m i po dwa b a -
taliony piechoty na Stavanger i Bergen. Całą wyprawę przygo-
towywano tak, jakby żołnierzy alianckich czekało przyjazne powi-
tanie. Sztabowcy liczyli się co najwyżej ze słabym o p o r e m
N o r w e g ó w , nie p r z e w i d u j ą c absolutnie spotkania w Norwegii
oddziałów W e h r m a c h t u .
12 marca Finowie podpisali traktat pokojowy ze Związkiem
Radzieckim. T y m s a m y m sojusznicy stracili d o g o d n y pretekst
do obsadzenia baz norweskich. W Anglii i F r a n c j i podniosła się
o g r o m n a fala krytyki p o d adresem rządów. Oskarżano je
o k u n k t a t o r s t w o , zmarnowanie czterech miesięcy wśród jało-
w y c h sporów i n i e u m i e j ę t n e p ro w a d z e n i e wojny. 21 marca
1940 r. upad ł we Francji r z ą d Daladiera. N o w y gabinet u t w o -
rzył energiczny Paul R e y n a u d . Prace przygotowawcze nad wys-
łaniem k o r p u s u ekspedycyjnego uległy przyśpieszeniu, t y m
bard ziej iż 26 marca z a m b a s a d y brytyjskiej w Sztokholmie n a -
płynęło doniesienie o koncentracji niemieckiej floty i lotnictwa —
być może przeciwko Norwegii.
28 marca sojusznicza Najwyższa R a d a W o j e n n a zdecydowa-
ła, że 5 kwietnia rozpocznie się, zaszyfrowana p o d k r y p t o n i -
m e m „ W i l f r e d " , operacja minowania norweskich wód teryto-
rialnych na podejściach do W e s t f j o r d u (na północ od Bodo)
i koło Stadland (między Aalesund i Bergen). M i n o w a n i e za-
mierzano poprzedzić wysłaniem 2 kwietnia noty informującej Oslo
i Sztokholm o zamierzeniach aliantów. Ostatecznie operacja
została przełożona na 8 kwietnia; o d p o w i e d n i e m u przesunięciu
uległ także t e r m i n przekazania noty. Z d a j ą c sobie sprawę, że
postawienie pól m i n o w y c h godzi w żywotne interesy Niemiec,
sprzymierzeni liczyli się z gwałtowną, ale ograniczoną możli-
wościami Kriegsmarine, reakcją I I I Rzeszy. T o t e ż wykonanie
p l a n u „ R - 4 " p r z e w i d y w a n o w w y p a d k u , „jeśli N i e m c y staną
na ziemi norweskiej lub gdy będzie wyraźna podstawa do
stwierdzenia, że zamierzają to u c z y n i ć "
1
T. K. D e r r y, The campaign in Norway, London 1952, s. 15.
P o d koniec m a r c a na wybrzeżach Szkocji rozpoczęła się kon-
centracja okrętów wojennych, transportowców i jednostek armii
lądowej. W R o s y t h g r u p o w a n o wojska przeznaczone do opa-
n o w a n i a S t a v a n g e r i Bergen, a w bazach przy ujściu rzeki Cly-
de o d d z i a ł y m a j ą c e obsadzić N a r w i k i T r o n d h e i m . Do obrony
konwojów przed atakiem ciężkich okrętów Kriegsmarine wydzie-
lono p a n c e r n i k i „ R o d n e y " i „ V a l i a n t ' \ krążownik liniowy „Re-
p u l s e " , 3 krążowniki lekkie i 12 niszczycieli. Wyjście zespołów
d e s a n t o w y c h , jak już w s p o m n i a n o , sojusznicy uzależnili od
e w e n t u a l n e j kontrakcji nieprzyjaciela. W sztabach alianckich
p a n o w a ł o jednak przekonanie, iż znacznie słabsza flota nie-
miecka nie odważy się na przerzucenie do Norwegii większych
z g r u p o w a ń wojska. Może dlatego działaniom angielsko-francu-
skim zabrakło dynamiki i zdecydowania. Inicjatywę pozosta-
wiono a g r e s y w n e m u przeciwnikowi.
N i e m c y czynili ostatnie przygotowania. Hitler chciał zaata-
kować N o r w e g i ę już około 19—20 marca, iecz nie sprzyjające
w a r u n k i atmosferyczne i niepełna gotowość wojsk inwazyjnych
zmusiły ich dio przesunięcia operacji nu 2 kwietnia. 1 ten termin
okazał się nierealny z uwugi nu obecność lodów w Kattegacie
oraz Wielkim i M a ł y m Helcie. 26 marca podczas narady w kwa-
terze Führera zapadła decyzja przeprowadzenia desantu
9 kwietnia o godz. 5.15.
Pla n operacji „ W e s e r i i b i m g " przewidywał jednoczesne opa-
n o w a n i e w y b r a n y c h miast przez desant morski wsparty desan-
t e m p o w i e t r z n y m i akcją V kolumny w napadniętym kraju.
Inwazji zamierzano dokonać przy pomocy niewielkich sił
Wehrmachtu , ale już w m a r c u , w miarę napływania
meldunków w y w i a d u z Norwegii, X X I g r u p ę gen.
Falkenhorsta powiększono do trzech dywizji piechoty i
dwóch dywizji górskich w z m o c n i o n y c h czołgami,
zmotoryzowanymi batalionami piechoty i batalionami ciężkich
karabinów maszynowych Niemcy pragnęli osiągnąć błyskawiczny
sukces jednym, potężnym uderzenie m. Przeciąganie wojny, w
k r a j u o wielkiej powierzchni i trudnych w a r u n k a c h t e r e n o w y c h
, przy panowaniu aliantów na m o r z u , groziło katastrofą.
W sztabach niemieckich z d a w a n o sobie sprawę z podejmo-
wanego ryzyka. A d m . R a e d e r 9 marca 1940 r. oświadczył:
„ M a m obowiązek ujawnić charakter tej operacji morskiej.
Przedsięwzięcie to stoi w sprzeczności ze wszystkimi n a u k a m i
historii działań morskich. W e d ł u g tej ostatniej w s t ę p n y m wa-
runkiem jest panowanie na m o rz u, którego nie m a m y " 2 .
P o w o d z e n i e uzależnione było od spełnienia trzech w a r u n -
ków: zaskoczenia aliantów i obrony norweskiej, jednoczesnego
ataku we wszystkich przewidzianych p u n k t a c h , rozwiązania
kwestii zaopatrzenia sił inwazyjnych w warunkach blokady p o r -
tów norweskich przez flotę brytyjską. Przygotowania były p r o -
w a d z o n e w najściślejszej tajemnicy. D o k u m e n t y znała niewielka
g r u p a osób. D o w ó d c y oddziałów mieli być p o i n f o r m o w a n i
o celu wyprawy dopiero p r z e d s a m y m zaokrętowaniem, reszta
wojska na morzu. Zrezygnowano z wcześniejszej koncentracji
żołnierzy w p o r t a c h załadowania, p l a n u j ą c przewiezienie ich
z głębi kraju pociągami pośpiesznymi w ostatniej chwili.
Do p r z e p r o w a d z e n i a i osłony inwazji zaangażowano niemal
wszystkie większe okręty n a w o d n e Kriegsmarine. Jednostki flo-
ty i armii lądowej, wchodzące w skład pierwszego r z u t u d e s a n -
tu, podzielono na sześć g r u p , powierzając im opanowanie sied-
m i u p u n k t ó w na wybrzeżu Norwegii. U w z g l ę d n i o n o fakt, że
będą one działać początkowo w izolacji od siebie, a także prze-
wi d ywan e warunki atmosferyczne, stan morza i wszelkie szcze-
góły m a r s z r u t y z takim wyliczeniem, aby g r u p y mogły przystą-
pić do wykonywania zadań 9 kwietnia o godz. 5.15.
G r u p ę I, której celem był N a r w i k , odległy od baz niemiec-
kich o ponad tysiąc mil, tworzyło 10 szybkich niszczycieli, p o d
d o w ó d z t w e m k m d r . Fri edrich a Bontego, z 2 tys, strzelców
z 3 dywizji górskiej gen. E d u a r d a Dietla na pokładach.
W skład g r u p y I I , mającej o p a n o w a ć T r o n d h e i m , wchodziły:
ciężki krążownik „Admirał H i p p e r " , 4 niszczyciele i 3 torpe-
dowce przewożące 1700 żołnierzy 69 dywizji piechoty gen.
Woitischa. D o w ó d c a krążownika, k m d r H e l m u t h Heye, był za-
razem d o w ó d c ą gr u p y .
G r u p a I I I , dowodzona przez k o n t r a d m . H u b e r t a S c h m u n d -
2
A. M e r g l e n, Historia i przyszłość wojsk powietrznodesantowych, War-
szawa, 1970, s. 26.
ta, składała się z lekkich krążowników „ K o l n " i „ K o n i g s b e r g " ,
eskortowca „ B r e m s e " , 2 t o r p e d o w c ó w , 7 ścigaczy, okrętu-bazy
„ H a n s P e t e r s " , małego zbiornikowca i 3 transportowców z 1900
żołnierzami. I c h zadaniem było zajęcie Bergen.
G r u p ą I V , przeznaczoną do zdobycia Kristiansand i Aren-
dal, dowodził k m d r F r i e d r i c h Rieve. W jej skład wchodziły:
lekki krążownik „ K a r l s r u h e " , 3 trałowce, 7 ścigaczy z okrętem-
-bazą i 4 transportowce przewożące 1100 żołnierzy 196 dywizji
piechoty gen. H i n t z a .
G r u p a V , p o d d o w ó d z t w e m k o n t r a d m . Oskara K u m m e t z a ,
miała opanować fortyfikacje w Oslofjordzie i wkroczyć do stoli-
cy Norwegii. Przydzielono do niej pancernik „ L u t z ó w " , ciężki
krążownik „Bliicher", lekki krążownik „ E m d e n " , 3 torpedowce,
8 trałowców, 2 jednostki pomocnicze, 2 zbiornikowce i 5 trans-
p o r t o w c ó w . Okręty te przewoziły 2 tys. żołnierzy 163 dywizji
piechoty gen. Engelbrechta oraz kilkuset urzędników i gesta-
powców.
G r u p a VI k m d r . ppor. K. T h o m y — 4 duże trałowce z ba-
talionem wojska — otrzymała zadanie obsadzenia E g e r s u n d u .
P o n a d t o kilkanaście statków ze sprzętem i zaopatrzeniem
miało wejść do portów norweskich jeszcze przed rozpoczę-
ciem lądowania, aby odegrać rolę przysłowiowego konia tro-
jańskiego.
Operację ubezpieczały pancerniki „ S c h a r n h o r s t " i „Gneise-
n a u " oraz 36 U - b o o t ó w ; 32 okręty p o d w o d n e działały w ośmiu
g r u p a c h , 4 pojedynczo. P o n a d t o 6 U - b o o t ó w z a t r u d n i o n o chwi-
lowo w roli transportowców. Osłonę lotniczą zapewniał 10 kor-
p u s lotniczy d y s p o n u j ą c y około 600 samolotami bojowymi,
w t y m 400 b o m b o w c a m i . Do przewozu dalszych rzutów desan-
tu, jednostek tyłowych i zaopatrzenia przygotowano -tatki
h a n d l o w e o łącznym tonażu 247,7 tys. B R T . Z a m i e r z a n o też na
nie spotykaną d o t ą d skalę wykorzystać transport powietrzny.
G e n . Falkenhorst otrzymał do swej dyspozycji 550 dwusilni-
kowych Junkersów Ju-52 mogących pomieścić 15—20 ludzi i 20
czterosilnikowych Junkersów Ju-90 przewożących po 40 ludzi.
Ogółem pierwszego dnia inwazji wylądować miało w napad-
niętym kraju p o n a d 12 tys. żołnierzy z n i e z b ę d n y m sprzętem.
W ciągu n a s t ę p n y c h pięciu dni działań przewidziano wysadze-
nie w Oslo dalszych 14,5 tys. wojska, nie licząc jednostek kie-
r o w a n y c h do innych p o r t ó w p o ł u d n i o w e j Norwegii oraz p a r u
dalszych batalionów p r z e t r a n s p o r t o w a n y c h drogą powietrzną.
Siły te zdawały się gwarantować pełny sukces, t y m bardziej że
opór norweski N i e m c y uważali za mało p r a w d o p o d o b n y .
Pogląd taki był uzasadniony wnikliwą oceną postawy społe-
czeństwa norweskiego. W ś r ó d N o r w e g ó w zdecydowanie prze-
ważały nastroje pacyfistyczne i chęć stania na uboczu toczącej
się wojny. Od 1908 r. kraj fiordów prowadził konsekwentnie
politykę neutralności, opartą na przekonaniu, że p a n u j ą c a na
m o r z a c h flota brytyjska nie d o p u ś c i do niemieckiej inwazji
Norwegii. Z koncepcją polityczną łączyła się tendencja do
ograniczania wydatków na cele o b r o n n e , wyraźna zwłaszcza po
objęciu władzy przez tradycyjnie antymilitarystycznie nasta-
wionych socjaldemokratów. System służby wojskowej nawią-
zywał do tradycji siedemnastowiecznych. Służba zasadnicza
trwała trzynaście tygodni. W praktyce okres jej skrócono do
osiemdziesięciu czterech, a nawet czterdziestu ośmiu dni, co
rzecz jasna musiało negatywnie wpływać na poziom wyszkole-
nia żołnierza. A r m i a lądowa składała się z załóg trzech rejonów
u m o c n i o n y c h i sześciu dywizji piechoty o niskich stanach licz-
bowych. D y w i z j e stacjonowały i przeprowadzały ćwiczenia
w n a s t ę p u j ą c y c h rejonach:
1 dywizja piechoty — rejon Fridrikstad
i 2 dywizja piechoty — rejon O s l o — H a m a r — E l v e r u m
13 dywizja piechoty — rejon Kristiansand
14 dywizja piechoty — rejon Bergen
15 dywizja piechoty — rejon T r o n d h e i m
16 dywizja piechoty — rejon N a r w i k u
L a t e m armia liczyła 8 tys., zimą 3 tys. ludzi. L o t n i c t w o d y -
sponowało 115 przestarzałymi maszynami. Do patrolowania
wód terytorialnych używano 30 wodnopłatowców, bazujących
w siedmiu stacjach n a d b r z e ż n y c h . W skład marynarki wojennej
wchodziły 4 stare pancerniki o b r o n y wybrzeża, 12 t o r p e d o w -
ców (w t y m 6 nowoczesnych), 9 małych okrętów p o d w o d n y c h ,
11 stawiaczy m i n oraz wiele jednostek patrolowych i p o m o c n i -
czych. G ł ó w n e siły floty bazowały w porcie H o r t e n u wejścia
do O s lo f j o r d u .
Po zakończeniu mobilizacji, której czas obliczano na siedem dni,
armia lądowa miała wystawić siedem brygad piechoty, kilka
szwadronów i trzydzieści baterii — łącznie około 50 tys. ludzi
wyposażonych w 133 działa, 114 moździerzy, 194 ciężkie kara-
biny maszynowe i niespełna 1500 ręcznych karabinów maszy-
nowych. Jednakże wiosną 1939 r. zapasy mobilizacyjne pozwa-
lały na powołanie pod b r o ń zaledwie kilkunastu tysięcy rezer-
wistów. Brakowało też kadry zawodowej, a oficerowie rezerwy
byli słabo wyszkoleni.
N i e b e z p i e c z e ń s t w o w y b u c h u wojny w E u r o p i e skłoniło rząd
do znacznego zwiększenia b u d ż e t u wojskowego. N i e s t e t y na
dokonanie zakupów za granicą brakło czasu, a rodzimy prze-
mysł zbrojeniowy praktycznie nie i s t n i a ł 3 . W p r z e d e d n i u inwa-
zji niemieckiej norweskie siły zbrojne odczuwały niedostatek ar-
tylerii ciężkiej, p r z e c i w p a n c e r n e j i przeciwlotniczej, nowoczes-
n y c h samolotów, czołgów i okrętów. Wyszkolenie bojowe
oddziałów pozostawiało wiele do życzenia. Płk J. Petersen, oce-
niając w styczniu 1939 r. stan przygotowania wojska na w y p a -
dek wojny, pisał: „Nasza armia, nie licząc szkół wojskowych, nie
odbywała m a n e w r ó w od 15—16 lat. D o w ó d c y dywizji, pułków,
batalionów nigdy nie prowadzili ćwiczeń..." 4
Podczas wojny radziecko-fińskiej d o k o n a n o częściowej m o b i -
lizacji niektórych oddziałów, kierując je na północ, n a d granicę
z F i n l a n d i ą . Wojska te przeprowadziły zimą z 1939 na 1940 r.
wiele ćwiczeń i pozostawały w gotowości bojowej. Wiosną 1940
roku stanowiły bez wątpienia najlepszą i najnowocześniej uzbrojo-
ną część armii norweskiej. N i e zmieniło to faktu, iż k r a j był
słabo przygotowany na odparcie agresji. Norwegia mogła prze-
ciwstawić N i e m c o m kilkadziesiąt małych, w większości przesta-
rzałych okrętów oraz źle uzbrojoną i wyszkoloną armię.
W m a r c u p o d bronią było około ł3 tysięcy ludzi. Ówczesny
3
Nie licząc stoczni, które budowały małe jednostki na potrzeby marynarki
wojennej.
4
Cyt. za: A.M. N o s k o w, Norwiegija wo wtoroj mirowoj wojnie
1940—1945, Moskwa 1973, s. 26.
minister spraw zagranicznych Norwegii, prof. Haldvan K o t h ,
w imieniu rządu oświadczył, że „Norwegia nie powinna myśleć
o prowadzeniu wojny. Zadanie armii musi polegać na obronie
neutralności" 5 .
Słabość wojska miała być według socjaldemokratów gwaran-
tem bezpieczeństwa. Ich zdaniem Norwegia, jako kraj nie za-
grażający nikomu, nie powinna też nikogo do agresji prowoko-
wać. Dzieje konfliktów międzynarodowych niejednokrotnie
wykazały błędność tego założenia. Słaba armia nie tylko nie
mogła obronić neutralności, ale wręcz zachęcała zaborcze m o -
carstwa do rozpoczęcia wojny. Bieg wypadków miał niebawem
tę prawidłowość potwierdzić.

NIE WYKORZYSTANA SZANSA

1 kwietnia 1940 r. Hitler wydał rozkaz uruchamiający opera-


cję „Weseriibung". M i m o wszelkich starań N i e m c o m nie udało
się u t r z y m a ć tajemnicy. Jeszcze tego samego dnia poseł norwe-
ski w Berlinie, Scheel, przekazał do Oslo wiadomość o zaokrę-
towaniu w Szczecinie oddziałów piechoty. Bardziej niepokojący
był kolejny sygnał. 3 kwietnia pracownik Abwehry i przeciwnik
Hitlera, płk H a n s Oster, poinformował swego przyjaciela, d u ń -
skiego attache wojskowego, k m d r . por. Fritza H a m m e r a Kjol-
sena, iż w ciągu najbliższego tygodnia Niemcy zaatakują Danię
i Norwegię. Kjolsen przedstawił treść rozmowy kolegom z a m -
basady szwedzkiej i norweskiej. Na spotkaniu u duńskiego pos-
ła, H. Zahlego, posłowie państw skandynawskich wykluczyli
jednak możliwość niemieckiej inwazji.
4 kwietnia informacje o przygotowywanej przez Niemców akcji
za pośrednictwem Duńczyków dotarły do Wielkiej Brytanii.
Przyjęto je tutaj, podobnie jak w Oslo, Sztokholmie czy K o -
penhadze, z dużą ostrożnością, obawiając się prowokacji ze
strony I I I Rzeszy. Poglądu Admiralicji brytyjskiej nie zmienił
meldunek rozpoznania lotniczego, które tego dnia dostrzegło
5
Tamże, s. 17.
w W i l h e l m s h a v e n 2 d u ż e okręty gotowe do wyjścia w morze 6 .
Przeważyła opinia, że szykują się one do zwalczania żeglugi
sprzymierzonych na Atlantyku lub przeciwdziałania akcji mi-
nowania norweskich wód terytorialnych. Zdania sztabowców
nie podzielała część prasy brytyjskiej, pisząc w p r o s t o koncen-
trowaniu wojsk niemieckich w celu opanowania południowej
Norwegii. T y m c z a s e m już po p o ł u d n i u 3 kwietnia z W i l h e l m s -
haven i H a m b u r g a wypłynęły w kierunku Stavanger, T r o n d -
heim i N a r w i k u statki z b r o n i ą , amunicją i wyposażeniem dla
wojsk desantowych.
5 kwietnia lotnictwo brytyjskie nie mogło prowadzić rozpo-
znania ze względu na t r u d n e warunki atmosferyczne. O godz.
19.00 przedstawiciele dyplomatyczni Wielkiej Brytanii i Francji
złożyli w stolicach państw skandynawskich noty i n f o r m u j ą c e ,
że alianci zastrzegają sobie p r a w o podjęcia wszelkich kroków
przeciwko d o s t a w o m r u d y żelaznej do Niemiec. Jednocześnie
p o r t y brytyjskie opuściły trzy g r u p y okrętów przeznaczone do
wykonania operacji „ W i l f r e d " .
W związku z uporczywymi pogłoskami o inwazji, szef norwe-
skiego Sztabu Generalnego, płk R. Hatledal, zaproponował
ministrowi o b r o n y , B. L j u n g b e r g o w i , ogłoszenie mobilizacji
powszechnej. Wniosek został o d r z u c o n y , niemniej jednak mini-
ster K o t h wezwał ambasadora I I I Rzeszy w Norwegii, dr. K u r -
ta Brauera, i poprosił o szczerą wypowiedź; Brauer z o b u r z e -
n i e m zaprzeczył „ i n s y n u a c j o m " p o d adresem N i e m i e c . Po po-
ł u d n i u doszło do jeszcze jednego wydarzenia, które K o t h opisał
tymi słowami:
„ W i e c z o r e m 5 IV niemiecki minister pełnomocny w Oslo,
dr K u r t Brauer, zaprosił k o r p u s d y p l o m a t y c z n y i członków
r z ą d u do poselstwa niemieckiego na pokaz nowego filmu. Film
ten przedstawiał p o d b ó j Polski ze specjalnym podkreśleniem
p o n u r e g o widoku b o m b a r d o w a n i a Warszawy. Na końcu został
wyświetlony napis: »Polacy zawdzięczają to swym angielskim
i f r a n c u s k i m przyjaciołom". Niewątpliwie intencją dyplomaty

* Były to pancerniki „Scharnhorst" i „Gneisenau".


niemieckiego było zademonstrowanie N o r w e g o m , jaki los czeka
ich w w y p a d k u pójścia śladami Polski" 7 .
6 kwietnia ze Szczecina wypłynęło 15 statków z oddziałami
69 i 163 dywizji piechoty. Po p o ł u d n i u do Wilhelmshaven, W e -
sermiinde, C u x h a v e n , Kilonii, T r a v e m i i n d e i Świnoujścia za-
częły p r z y b y w a ć pociągi wyładowane wojskiem. W W i l h e l m -
shaven na niszczyciele flotylli k m d r . Bontego ładowano strzel-
ców 3 dywizji górskiej gen. Dietla. Jednostka ta powstała
w G a t z u w 1938 r. Żołnierze mieli za sobą k a m p a n i ę przeciwko
Polsce, byli d o b r z e wyszkoleni i wyposażeni do walki w górach.
Ich dowódca, gen. Dietl, wysoki, szczupły, o twarzy pooranej
zmarszczkami, służbę wojskową zaczynał jeszcze p r z e d w y b u -
chem I wojny światowej; w 1914 r. ruszył na f r o n t jako adiutant
w 5 bawarskim pułku -piechoty. Był fanatycznym wielbicielem
Hitlera. O p ę t a n y ,wizją"wielkich N i e m i e c uważał przestrzeganie
praw międzynarodowych, o ile stoją w sprzeczności z interesami
I I I Rzeszy, za zbędny luksus. Wyjeżdżając do Norwegii p r z e d
1939 r., zapoznał się z ukształtowaniem terenu i w a r u n k a m i
klimatycznymi tego kraju.

Niszczyciele k m d r . Bontego, p o d o b n i e jak inne g r u p y inwa-


zyjne, opuściły port nocą z 6 na 7 kwietnia.
W t y m czasie Admiralicja brytyjska otrzymała m e l d u n k i
o niezwykłej ruchliwości K r i e g s m a r i n e na Bałtyku i w Zatoce
Helgolandzkiej. Rozpoznanie lotnicze, wysłane rano 7 kwietnia,
potwierdziło obecność na m o r z u okrętów i t r a n s p o r t o w c ó w
nieprzyjaciela. Dostrzeżone zespoły podążały na północ wzdłuż
zachodnich wybrzeży Półwyspu Jutlandzkiego. Jednocześnie
napłynęły informacje o wyjściu nocą z 5 na 6 kwietnia statków
ze Szczecina na zachód z t e r m i n e m zakończenia p o d r ó ż y 11
kwietnia. Z obliczeń wynikało, że p u n k t e m docelowym może
być któryś z portów norweskich. M i m o wszystko w L o n d y n i e
nie chciano wierzyć, by przeciwnik zdecydował się na tak ryzy-
kowną operację. R u c h zespołów niemieckich u w a ż a n o za d e -
monstrację mającą odciągnąć uwagę Royal N a v y od pancerni-
ków „ S c h a r n h o r s t " i „ G n e i s e n a u " , które p r a w d o p o d o b n i e
7
A. J a ś k o w s k i , Kampania norweska, Glasgow 1944, s. 20.
s p r ó b u j ą p r z e d r z e ć się na Atlantyk. T o t e ż przeciwko okrętom
d o s t r z e ż o n y m u wybrzeży Jutlandii skierowano b o m b o w c e , n a -
tomiast główne siły floty z a t r z y m a n o w bazach.
Z lotnisk brytyjskich wystartowało 35 maszyn. O godz. 13.25
załogi 12 „Blenheimów", d o w o d z o n y c h przez ppłk. Basila E m -
b r y ' e g o , zauważyły u zachodniego wejścia do cieśniny Skager-
rak silny zespół niemiecki płynący k u r s e m p ó ł n o c n o - z a c h o d -
n i m . Były to jednostki I i II g r u p y inwazyjnej: ciężki krążownik
„ A d m i r a ł H i p p e r " z 4 niszczycielami oraz flotylla k m d r . Bon-
tego. Piloci dostrzegli 13 okrętów, rozpoznając je błędnie jako
k r ą ż o w n i k liniowy, 2 krążowniki lekkie i 10 niszczycieli. „Blen-
heimypowitane gęstym ogniem artylerii przeciwlotniczej,
rozpoczęły atak.
G e n . Dietl stał na pomoście flagowego niszczyciela „Wilhelm
H e i d k a m p " obok k m d r . Bontego. Po pierwszej serii b o m b ,
p o d w p ł y w e m nalegań oficerów, zszedł do kabiny. P r z e ł a d o w a -
nie okrętów wojskiem u t r u d n i a ł o o b r o n ę , jednak załogi maszyn
B o m b e r C o m m a n d , słabo wyszkolone w atakowaniu celów
morskich, nie potrafiły wykorzystać szansy. Wszystkie b o m b y
chybiły. Na rozkaz ppłk. E m b r y ' e g o , który nie był pewien p r a -
widłowości rozpoznania, samoloty zawróciły i dokonały zdjęć.
Strzelcy pokładowi ostrzelali okręty z karabinów maszynowych.
W tej fazie walki niektóre b o m b o w c e odniosły nieznaczne usz-
kodzenia od odłamków pocisków przeciwlotniczych.
D o w ó d c ę „Blenheimów" zastanowił k u r s zespołu niemieckie-
go, wskazujący na N o r w e g i ę jako cel wyprawy. Niestety wszel-
kie p r ó b y nawiązania kontaktu radiowego z bazą zawiodły. T e -
go d n i a , przez niedopatrzenie, B o m b e r C o m m a n d nie powia-
d o m i ł o radiooperatorów o codziennej zmianie długości fal.
W p r a w d z i e radiooperator z D r e m Airfield w Szkocji odebrał
sygnał, lecz, zauważywszy, że wiadomość adresowana jest do
B o m b e r C o m m a n d i błędnie oceniając jej wagę, uznał, iż nie
ma p o t r z e b y alarmowania dowództwa. I n f o r m a c j ę o kursie
okrętów piloci przekazali dopiero po wylądowaniu. A d m . Charles
M. F o r b e s , dowódca H o m e Fleet, otrzymał ją dopiero o godz.
17.27. W trzy godziny później główne siły floty opuściły bazę
Scapa Flow. A d m . F o r b e s uznał za bezcelowe szukanie zespołu
niemieckiego w zapadającym m r o k u i przy rozpoczynającym się
sztormie; okręty mogły oddalić się od pozycji zanotowanej
przez lotników o 150—200 mil w dowolnym kierunku. Poprowa-
dził więc H o m e Fleet ku p ó ł n o c n y m rejonom M o r z a Północne-
go, aby u d a r e m n i ć ewentualne p r ó b y przerwania się N i e m c ó w
na Atlantyk. Admiralicja uznała tę decyzję za słuszną, lecz wie-
czorem 7 kwietnia, zaniepokojona ruchami okrętów nieprzyja-
ciela, wysłała z bazy w Rosyth lekkie krążowniki „ G a l a t e a "
i „ A r e t h u s a " w eskorcie 7 niszczycieli (w t y m 3 polskie: „ B u -
rza", „ G r o m " , „Błyskawica") z rozkazem patrolowania akwe-
nów między Szkocją a p o ł u d n i o w y m wybrzeżem Norwegii.
W Rosyth na ciężkie krążowniki „ Y o r k " , „Berwick , „ D e -
yonshire" i lekki krążownik „ G l a s g o w " załadowano cztery bata-
liony piechoty przeznaczone do ewentualnego obsadzenia Sta-
vanger i Bergen. U ujścia rzeki Clyde 3 statki pasażerskie „Ba-
tory", „ C h r o b r y " i „ E m p r e s s of Australia", służące do
transportowania wojska, przyjęły na pokład oddziały, których
zadaniem było opanowanie T r o n d h e i m i N a r w i k u . Wieczorem
konwój był gotowy do drogi, ale rozkaz wyruszenia nie n a d -
chodził. D o w ó d z t w o brytyjskie nadal nie wierzyło w niemiecki
atak na Norwegię. Co więcej, wieczorem Admiralicja poleciła
d o w ó d c o m krążowników oczekujących w Rosyth wyładować
żołnierzy i dołączyć do H o m e Fleet. Oznaczało to praktycznie
rezygnację z wykonania planu „ R - 4 " . Anglicy sami pozbawiali
się możliwości szybkiego zareagowania na wylądowanie wojsk
hitlerowskich w Skandynawii.
R a n o 8 kwietnia trzy g r u p y okrętów brytyjskich postawiły
miny p o d Bodo, Kristiansand i S t a d l a n d . Operację ubezpieczał
zespół wiceadm. W. J. W i t h w o r t h a złożony z krążownika li-
niowego „ R e n o w n " i 9 niszczycieli. O godz. 8.00 alianci powia-
domili o przeprowadzonej akcji K o p e n h a g ę i Oslo. Parla-
ment norweski natychmiast zaprotestował przeciwko m i n o w a -
niu norweskich wód terytorialnych. Na posiedzeniu po-
południowym po raz pierwszy zastanawiano się, co uczynić, jeśli
kraj w b r e w swej woli zostanie wciągnięty do wojny. D o m i n o -
wał p o g l ą d , aby za wszelką cenę u n i k n ą ć zbrojnego wystąpienia
u boku N i e m i e c przeciwko Wielkiej Brytanii.
8 kwietnia zaszły d w a nieprzewidziane wydarzenia, które
głęboko zaniepokoiły niemieckie dowództwo. O godz. 8.20 sa-
motnie płynący brytyjski niszczyciel „ G l o w w o r m " , który w sza-
lejącej śnieżycy utracił kontakt z zespołem wiceadm. W h i t -
w o r t h a , n a t k n ą ł się na okręty I i II g r u p y inwazyjnej. Dowódca
„ G l o w w o r m a " , kpt. G e r a r d B. Roope, wykorzystując zadymkę
śnieżną wykonał dwa bezskuteczne ataki torpedowe na „ H i p p e -
ra". G d y artyleria niemiecka uszkodziła okręt brytyjski, kpt.
Roope w desperackim ataku przedarł się przez zaporę ogniową
i staranował krążownik wroga. „ G l o w w o r m " zatonął z większoś-
cią załogi — N i e m c y uratowali tylko 31 rozbitków — „Admirał
H i p p e r " zaś odniósł poważne uszkodzenia.
Po k r ó t k i m boju z o s a m o t n i o n y m „ G l o w w o r m e m " flotylla
k m d r . Bontego płynęła w dalszym ciągu na północ. Pogoda p o -
garszała się z każdą godziną. Ciężka sztormowa fala powodowa-
ła tak głębokie przechyły niszczycieli, że m o m e n t a m i obawiano
się o ich stateczność. S z t o r m odczuwali zwłaszcza zamknięci
pod pokładami strzelcy górscy, nie przyzwyczajeni do morskich
podróży. Ciasne pomieszczenia były zawalone bronią, plecaka-
mi i skrzyniami z amunicją. Powracający z wachty marynarze
musieli torować sobie drogę wśród t ł u m u ludzi nękanych m o r -
ską chorobą. J e d e n z żołnierzy 139 pułku, st. strz. K u r t
W. M a r e k , tak zapamiętał ów rejs:
„ N i e s a m o w i t e ilości w o d y . To nie są szczyty górskie, to są
góry o szarozielonych, pochyłych ścianach z pokrytymi śnie-
giem szczytami, z przepaściami, w których czujemy się bezrad-
ni. Jesteśmy piłeczką w rękach niezmierzonych potęg. Nocą siła
wiatru jeszcze wzrosła. N i e udało się dokonać zmiany wacht,
ponieważ nie można było przejść z jednego końc a okrętu na
drugi. Przy tej pogodzie marynarze trzymali wachtę dwanaście
godzin i dłużej. W wąskich korytarzach, przed żelaznymi
s c h o d k a m i , które prowadzą z pokładu na pokład do wnętrza
o k r ę t u , leżeli marynarze, ponieważ nie mogli dojśc do swoich
koi i spali zbici w g r o m a d k i po trzech, czterech jeden na d r u -
gim, w zatęchłym powietrzu tego stalowego kadłuba Kiedy po
o m a c k u szedłem wzdłuż korytarzy na górny pokład, widziałem
zielone twarze żołnierzy, w oczach dostrzegłem apatyczną
skostniałość ludzi cierpiących na c h o r o b ę morską. W ś r ó d nich
byli także młodzi marynarze... M i a ł e m wrażenie, że to płyną
okręty z l u d ź m i uciekającymi p r z e d pożogą. Od czasu do czasu
fala zalewała cały niszczyciel od dziobu do r u f y . Części relingu
zostały zmiecione przez wodę. Schodnia prowadząca w dół pę-
kła i wypadła za b u r t ę , zgięła się g r u b a jak ramię r u r a stalowa.
W nocy obudziła mnie detonacja, od której zatrząsł się cały ok-
ręt. R a n o dowiedziałem się, że fala przyniosła minę, która eks-
plodowała w m o r z u " 8 .
8 kwietnia o godz. 9.10 do Admiralicji dotarł sygnał
z „ G l o w w o r m a " o napotkaniu zespołu niemieckiego. M e l d u n e k
odebrały także radiostacje pancernika „ R o d n e y " — flagowego
okrętu a d m . F o r b e s a — i krążownika liniowego „ R e n o w n " .
A d m . F o r b e s wysłał na miejsce walki pancernik „ R e p u l s e "
i krążownik „ P e n e l o p e " z 4 niszczycielami. Zespół wiceadm.
W h i t w o r t h a skierowano do V e s t f j o r d u w-celu przecięcia drogi
okrętom niemieckim.
O godz. 11.45 polski okręt p o d w o d n y „ O r z e ł " , d o w o d z o n y
przez kpt. Jana G r u d z i ń s k i e g o , p a t r o l u j ą c w o d y w pobliżu
Kristiansand, zatopił niemiecki transportowiec „ R i o de Janei-
r o " z 400 żołnierzami na pokładzie. Rozbitkowie wyłowieni
przez norweskie jednostki ratownicze zeznali, że płynęli do
Bergen, aby b r o n i ć neutralności Norwegii. Sztab norweski
zlekceważył tę informację. Wieczorna prasa zamieściła wiado-
mość o zatopieniu „Rio de J a n e i ro " . T e g o samego dnia na uli-
cach Oslo ąuislingowcy, bez przeszkód ze strony władz, roz-
dawali ulotki nawołujące do przekazania faszystom władzy
w kraju.
Pod w p ł y w e m nowych doniesień Admiralicja brytyjska za-
częła poważnie dopuszczać możliwość niemieckiego ataku na
Skandynawię. N i e podjęto jednak zdecydowanych działań,
oczekując dalszego rozwoju w y p a d k ó w. T y l k o a d m . F o r b e s
skierował swój zespół na południe, by krążąc w rejonie odleg-
łym o 60 mil od wybrzeża norweskiego, na wysokości Bergen
i Stavanger, przechwytywać nieprzyjacielskie okręty i t r a n s p o r -
towce. Niewiele więcej uczynił rząd w Oslo. D o p i e r o p ó -
8 R. B a t h e, Der Kampf um die Nordsee, Oldenburg 1942, s. 258—259.
źnym wieczorem 8 kwietnia, pod wrażeniem potoku informacji
o r u c h u floty niemieckiej i zeznań żołnierzy z „Rio de Janeiro",
postanowiono zmobilizować nazajutrz dwa bataliony piechoty
w południowo-wschodniej części kraju.
Lekceważenie niebezpieczeństwa agresji oraz błędna inter-
pretacja doniesień wywiadu i wyników rozpoznania sprawiły, że
na kilka godzin przed rozpoczęciem walk Norwegia nie była
przygotowana do obrony, a niefortunnie rozmieszczona flota
brytyjska nie mogła przeszkodzić inwazji. Anglicy stracili jedy-
ną w swoim rodzaju szansę zadania N i e m c o m dotkliwej klęski
przez zatopienie okrętów wroga przed ich dotarciem do miejsc
lądowania. U podstaw niewłaściwej oceny sytuacji leżało głębo-
kie przekonanie, że akcja desantowa na większą skalę jest nie-
możliwa bez uprzedniego wywalczenia panowania na morzu.

ZDRADA PŁK SUNDLO

„ G r u p a bojowa 3 dywizji górskiej wczesnym rankiem 9 kwiet-


nia zajmie przez zaskoczenie Narwik oraz obóz ćwiczebny
w Elvegardsmoen i fortyfikacje na południe od R a m s u n d , aby
zabezpieczyć norweską część linii kolejowej między Narwikiem
a Lulea i port Narwik. Dowódca grupy bojowej będzie miał
pełnię władzy na okupowanym terytorium. Operacja powinna
zostać przeprowadzona pokojowo, jak długo to będzie możliwe.
W celu uniknięcia walki należy skłonić Norwegów do wvsłania
parlamentariuszy i podjęcia negocjacji. Lokalny opot powinien
być złamany za pomocą wszelkich środków, jakie okażą się nie-
zbędne... W mało p r a w d o p o d o b n y m wypadku napotkania sil-
nego oporu należy użyć wszelkich środków dla uzyskania
szybkiego sukcesu. Należy niezwłocznie nawiązać kontakt
z niemieckim wicekonsulem, Wussowem, i z lokalnym dowódcą
wojskowym, płk. Sundlo, który przypuszczalnie jest nastawiony
przychylnie do N i e m c ó w " 9 .
Zarówno gen. Falkenhorst, który 12 marca podpisał cvtowa-
9 W a a g e, op. cit., s. 42.
ny rozkaz, jak i gen. Dietl, który miał być jego wykonawcą,
zdawali sobie sprawę, że „uzyskanie szybkiego s u k c e s u " zależy
w znacznym stopniu od u m i e j ę t n e g o wykorzystania elementu
zaskoczenia. N a r w i k dysponował stosunkowo silnym, jak na
warunki norweskie, g a r n i z o n e m . W e d ł u g doniesień wywiadu
stacjonowała t u t a j kompania piechoty, kompania saperów, bate-
ria dział 40 mm i pluton ciężkich karabinów maszynowych.
W położonym o 15 km na północ od miasta obozie Elvegards-
m o e n przebywał batalion piechoty wzmocniony kompanią sa-
perów i p l u t o n e m ciężkich karabinów maszynowych. Zapasy
broni i u m u n d u r o w a n i a z tamtejszych magazynów wystarczy-
łyby dla kilku tysięcy rezerwistów.
W porcie bazowały 2 pancerniki o b r o n y wybrzeża „ N o r g e "
i „Eidsvold", jednostki przestarzałe, lecz d y s p o n u j ą c e łącznie
4 działami 210 mm i 12 działami 152 m m . I c h artyleria stano-
wiła duże zagrożenie dla słabo opancerzonych niszczycieli
przeciwnika, które w wąskim fiordzie nie miały swobody m a -
newru. P o n a d t o garnizon mógł liczyć na wsparcie samolotów
z pobliskiego lotniska Bardufoss. Siły te, umiejętnie d o w o d z o -
ne, mogły zadać l ą d u j ą c y m wojskom znaczne straty i opóźnić
zakończenie operacji.
Troska N o r w e g ó w o bezpieczeństwo N a r w i k u miała swoje
uzasadnienie. Walory tego niezamarzającego p o r t u na dalekiej
północy d o c e n i o n o już w końcu X I X stulecia, gdy wzrosło za-
potrzebowanie przemysłu na szwedzką rudę. W 1902 r. została
ukończona b u d o w a linii kolejowej między N a r w i k i e m a miej-
scowością Lulea, w 1903 r. zaś do narwickiego p o r t u p r z y b y ł
pierwszy t r a n s p o r t r u d y żelaza z K i r u n y . Z roku na rok przeła-
dunki p o r t u wzrastały. R u d ę w y w o ż o n o głównie do Niemiec;
prężnie rozwijający się przemysł zbrojeniowy cesarstwa p o t r z e -
bował o g r o m n y c h ilości wysokogatunkowej stali. N a r w i k szyb-
ko rozbudowywał się i n i e b a w e m został d r u g i m p o d względem
wielkości m i a s t e m północnej Norwegii. Daleko mu jednak było
do metropolii europejskich. W 1940 r. liczył około 7 tys. miesz-
kańców. Przeważały b u d y n k i p a r t e r o w e i jednopiętrowe. Przy
głównej ulicy, która prowadziła do dworca, wznosił się jedyny
hotel. K o m u n i k a c j ę z południową częścią kraju zapewniała że-
gluga przybrzeżna. Bezpośredniej linii kolejowej do Oslo nie
było. Podróżni, pragnący jechać pociągiem, musieli korzystać
z okrężnej drogi przez Szwecję.
M i a s t o i port leżą na skraju dużego półwyspu. Od zachodu
półwysep ten graniczy z d ł u g i m na około 30 mil O f o t f j o r d e m ,
który jest przedłużeniem p o n a d 80-milowego V e s t f j o r d u . Koło
N a r w i k u O f o t f j o r d rozdziela się na trzy małe fiordy otaczające
półwysep. Jego północny b r z e g oblewają wody długiego na 10
mil R o m b a k s f j o r d u . Wejście do fiordu ma szerokość 1 mili.
W połowie długości R o m b a k s f j o r d zwęża się do paruset m e -
t r ó w i jest t r u d n y do m a n e w r o w a n i a nawet dla mniejszych
okrętów wojennych. W s c h o d n i kraniec fiordu dzieli od granicy
szwedzkiej 10 km. Na p ó ł n o c n y m zachodzie R o m b a k s f j o r d
styka się z długim na 6 mil i szerokim na 3 mile Herjangsfjordem.
Na p o ł u d n i e od Półwyspu Narwickiego leży półwysep Anke -
nes z miejscowością o tej samej nazwie. O b a półwyspy dzieli
Beisfjord o szerokości od 1 mili (przy wejściu) do kilkuset
m e t r ó w i długości blisko 7 mil. P ó ł n o c n y m brzegiem Półwyspu
Narwickiego biegnie linia kolejowa do Szwecji, p o ł u d n i o w y m
zaś droga z N a r w i k u do wioski rybackiej Beisfjord. W 1940 r.
droga ta miała szerokość 4 m. Za Beisfjordem zaczynały się
ścieżki górskie prowadzące do miejscowości H u n d a l e n . Istniało
również połączenie z wioską Ballangen leżącą n a d f i o r d e m o tej
samej nazwie. W n ę t r z e Półwyspu Narwickiego wypełnia
grzbiet O e r n e s t , którego północne stoki opadają łagodnie do
R o m b a k s f j o r d u , tworząc u brzegu niewielkie plaże.
N i e s p e ł n a 30 mil na północny zachód w linii prostej od N a r -
wiku leży wyspa Hinnóy z miastem H a r s t a d , które w 1940 r. li-
czyło 4 tys. mieszkańców. H a r s t a d łączyła droga z miejscowo-
ścią Bjerkvik leżącą u północnego krańca H e r j a n g s f j o r d u . Droga
ta skręcała następnie na północ i przez L a p p h a u g e n , Fossbak-
ken i Bardufoss prowadziła w kierunku T r o m s ó . I n n e drogi
miały znaczenie lokalne. Urywały się w wypełniających wnętrze
lądu masywach górskich, poprzecinanych wąwozami i strumie-
niami, łatwych do obrony, t r u d n y c h do obejścia. K o m u n i k a c j ę
między fiordami zapewniały liczne łodzie oraz p r o m y , które są
n i e z b ę d n y m u z u p e ł n i e n i e m sieci d r ó g , n p . p o d r ó ż u j ą c lądem
z H a r s t a d do Bjerkvik trzeba przeprawić się z wyspy H i n n ó y
przez wody T j e l s u n d u do miejscowości Skanland.
W tej części Norwegii wieczny śnieg leży na wysokości 1500 m,
lodowce spadają 500 m niżej. W kwietniu, m a j u i czerwcu
polarna noc niewiele różni się od dnia. T o p n i e j ą c y śnieg zamie-
nia górskie strumienie w rwące potoki. Głębokość fiordów
umożliwia d u ż y m nawet j e d n o s t k o m p o d c h o d z e n i e d o s a m y c h
brzegów, n a d którymi rozsiane są niewielkie, s c h l u d n e osiedla.
W głębi lądu siedzib ludzkich jest mało.
Mieszkańcy N a r w i k u przyjęli dość obojętnie w y b u c h wojny
w Europie. W y c h o d z ą c y t u t a j dziennik „ L o f o t e n b l a d e t " zamie-
szczał informacje z f r o n t ó w przeważnie dopiero na drugiej
stronie. Zdjęcia z b o m b a r d o w a n y c h miast polskich budziły
współczucie i pogłębiały nastroje pacyfistyczne. Konflikt w y -
dawał się b a r d z o odległy, niemal nierealny.
L u d n o ś ć p ó ł n o c n e j Norwegii od p o n a d stu lat nie znała w o j -
ny. P o d o b n i e jak w latach 1914—1918 j e d y n y m znakiem k r w a -
wych z m a g a ń na m o r z u i lądzie były statki angielskie, f r a n c u -
skie i niemieckie w szarym w o j e n n y m kamuflażu oraz wielkie
flagi namalowane na b u r t a c h statków państw neutralnych. Od
jesieni 1939 r. wzrastała liczba niemieckich turystów, którzy
przybywali do N a r w i k u pociągami ze Szwecji. Agenci niemiec-
kich firm, m a j ą c y c h w mieście swoje przedstawicielstwa, pod
pozorem załatwiania spraw handlowych wykorzystywali sieć t e -
lefoniczną do informowania władz I I I Rzeszy o jednostkach
alianckich opuszczających port. Małą sensację wzbudziło w y -
krycie działalności szpiegowskiej człowieka, który występował
lako agent K r u p p a . Roztoczenie kontroli nad wszystkimi „ t u r y -
stami" i „agentami h a n d l o w y m i " uniemożliwiał brak sił poli-
cyjnych; posterunek żandarmerii w N a r w i k u liczył... 5 ludzi.
8 kwietnia do N a r w i k u wszedł niemiecki statek „Jan W e i -
lem". K a p i t a n wyjaśnił władzom p o r t o w y m , że płynie do
M u r m a ń s k a i pragnie uzupełnić paliwo. N o r w e g ó w zdziwiła
wielka ilość żywności w ładowniach, ale przeszli n a d t y m fak-
tem do p o r z ą d k u dziennego.
T y m c z a s e m dowództwo norweskiej 6 dywizji piechoty, p o -
wiadomione o zakładaniu przez Anglików pól m i n o w y c h pod
V e s t f j o r d e m , skierowało do miasta 2 batalion 15 pułku piechoty
m j r . Spjeldnaesa. Z m o t o r y z o w a n a bateria dział 75 nim, stacjo-
n u j ą c a p o d B a r d u f o s s , o t r z y m a ł a rozkaz zajęcia stanowisk na
przystani p r o m o w e j O y j o r d , leżącej naprzeciw Narwiku po
d r u g i e j stronie R o m b a k s f j o r d u .
O godz. 13.00 radio norweskie p o i n f o r m o w a ł o słuchaczy
o niemieckich t r a n s p o r t o w c a c h zauważonych na M o r z u Pół-
n o c n y m . P ó ź n y m p o p o ł u d n i e m doniesiono o zatopieniu „Rio
de J a n e i r o " . Jednocześnie d o w ó d c a garnizonu narwickiego, płk
S u n d l o , o d e b r a ł telefon z K w a t e r y G ł ó w n e j p r z y p o m i n a j ą c y
rozkaz z 17 lutego, w k t ó r y m nakazano odeprzeć siła wszelkie
p r ó b y d e s a n t u . Położenie wyraźnie zaostrzało się, ale płk S u n d -
lo nie okazywał niepokoju. P r z y b y ł e m u do N a r w i k u m j r .
Spjeldnaesowi nakreślił ogólnikowo sytuację o z n a j m i a j ą c , że do
9 kwietnia nie będzie potrzebował jego batalionu.
W i e c z o r e m opuścił N a r w i k brytyjski statek „ R o m a n b y "
z ł a d u n k i e m r u d y . W porcie pozostało 25 f r a c h t o w c ó w , w rym
10 niemieckich. K r ó t k o po północy radiostacja pancernika
„ N o r g e " , okrętu f l a g o w e g o d o w ó d c y morskiej obrony N a r w i k u ,
k m d r . Per Askima, odebrała radiogram Naczelnego D o w ó d z -
twa n a k a z u j ą c y stawianie oporu tylko N i e m c o m . Askim nie-
zwłocznie p o i n f o r m o w a ł o treści depeszy płk. S u n d l o oraz kpt.
Willocha, d o w ó d c ę pancernika „ E i d s v o l d " , który dwie godziny
wcześniej wyszedł z p o r t u i zarzucił kotwicę na redzie. Załogi
obu pancerników postawiono w stan alarmu.
T y m c z a s e m 9 niszczycieli k m d r . Bontego płynęło w szyku
t o r o w y m przez V e s t f j o r d z szybkością 30 węzłów; „ E r i c h G i e -
se", m a j ą c y kłopoty z m a s z y n a m i , pozostał w tyle. Na wodach
f i o r d u kołysanie znacznie osłabło. Ustępowały objawy choroby
morskiej u strzelców górskich, poprawiły się nastroje wojska.
Radiotelegrafiści przejęli rozkaz norweskiego Naczelnego D o -
wództwa o wygaszaniu świateł wzdłuż nabrzeży, jednak latarnia
T r a n d y nadal oświetlała V e s t f j o r d ułatwiając sternikom utrzy-
mywanie kursu. Przed godz. 3.00 na niszczycielach ,,Hans I.iide-
m a n n " i „ A n t o n S c h m i d t " zaczęto szykować się do w\ sadzenia
desantu pod Ramnes i Hamnsesholm, u wejścia do Ofotljordu. Na
niemieckich m a p a c h obie nazwy były o p a t r z o n e symbolami
oznaczającymi baterie n a d b r z e ż n e .
O godz. 3.10 obserwatorzy na pokładzie czołowego niszczy-
ciela zauważyli koło wysepki Bardy, przed wejściem do O f o t -
f j o r d u , światła pozycyjne 2 norweskich jednostek strażniczych.
Były to trawlery: „Michael S a r s " , pod d o w ó d z t w e m k p t . Jack-
witza, wyposażony w 2 działka 47 m m , i „ K e l t " , por. M a t h i -
sena, z działkiem tego samego kalibru. K m d r Bonte p r a g n ą ł
uniknąć wymiany strzałów; kanonada niewątpliwie zaalarmowa-
łaby pobliski Narwik. Pierwsze sygnały nadane flagami pozosta-
ły bez odpowiedzi. O b a j dowódcy norwescy, ryzykując naty-
chmiastowe zatopienie trawlerów, o godz. 3.12 wysłali do
k m d r . Askima m e l d u n e k o obecności obcych jednostek p r z e d
O f o t f j o r d e m . Niszczyciel „ D i e t h e r von R o e d e r " zbliżył się do
stateczków na odległość głosu. Jego dowódca, kpt. H o l t r o f ,
począł wydawać N o r w e g o m rozkazy. O b a trawlery posłusznie
zawróciły z małą prędkością ku Narwikowi. I c h rola była skoń-
czona. Jakakolwiek próba o p o r u musiała zakończyć się masakrą
załóg.
W t y m czasie oddziały strzelców, wysadzone na ląd z „ H a n s a
L u d e m a n n a " i „ A n t o n a S c h m i d t a " , bezskutecznie poszukiwały
baterii nabrzeżnych. N i e p o m y ś l n e meldunki skonsternowały
gen. Dietla i k m d r . Bontego.
Flotylla niemiecka rozdzieliła się. „ D i e t h e r von R o e d e r " ,
„Erich K o e l l n e r " i „ H e r m a n n K t i n n e " ruszyły do H e r j a n g s f j o r -
d u , aby wysadzić desant p o d Elvegardsmoen i Bjerkvik.
„Georg T h i e l e " , „ W o l f g a n g Z e n k e r " i „ B e r n d t von A r n i m "
podążyły za „ W i l h e l m e m H e i d k a m p e m " do N a r w i k u . Zaczął
sypać gęsty śnieg. Zmniejszono szybkość. Około godz. 4.30, gdy
w idoczność poprawiła się nieco, oficerowie stojący na mostku
„Wilhelma H e i d k a m p a " dostrzegli sylwetkę dużego, d w u k o m i -
nowego okrętu. Był to norweski pancernik „Eidsvold".
Pancernik oddał strzał ostrzegawczy. „ W i l h e l m H e i d k a m p "
zastopował, sygnalizując wysłanie motorówki z oficerem u p o -
ważnionym do pertraktacji. Na pokładzie „ E i d s v o l d a " por.
Gerlach, oficer sztabu k m d r . Bontego, starał się przekonać kpt.
Willocha o przyjaznych zamiarach N i e m c ó w i zażądał poddania
okrętu. D o w ó d c a pancernika poprosił o 10 m i n u t czasu do na-
mysłu. Uzyskawszy zgodę parlamentariusza porozumiał się
przez radio z k m d r . Askimem, który wydał rozkaz powstrzy-
mania agresji siłą. Willoch kazał wycelować działa na niszczy-
ciele, po czym wrócił na pokład i poinformował czekającego
w m o t o r ó w c e Gerlacha o decyzji stawienia o p o r u . G d y łódź
odbiła od b u r t y pancernika, G e r l a c h wystrzelił czerwoną rakie-
tę — u m ó w i o n y sygnał, że rokowania nie dały efektu. „Wil-
h e l m H e i d k a m p " niezwłocznie odpalił salwę t o r p e d o w ą , trzy-
krotnie trafiając pancernik. W kilka sekund p o t e m eksplozja ko-
m o r y a m u n i c y j n e j rozerwała stary okręt na strzępy. Z 270-oso-
bowej załogi ocalało 8 ludzi.
Niszczyciele weszły do p o r t u p r o w a d z o n e radiowymi
i świetlnymi sygnałami z pokładu „Jana W e l l e m a " . Pancernik
„ N o r g e " skierował swoje działa na „Berndta von A r n i m a " , któ-
ry szykował się do wysadzenia desantu na narwickim molo.
Pierwsza salwa chybiła, d r u g a uderzyła w nabrzeże obok nie-
mieckiego okrętu. Niszczyciel odpowiedział ogniem artylerii
i wystrzelił t o r p e d y . D w ie znalazły drogę do n i e r u c h o m e g o ce-
lu. „ N o r g e " zatonął pociągając na d n o 101 członków załogi.
Reszta, łącznie z k m d r . Askimem, zdołała się uratować. Była
godz. 5.00.
Przed godz. 4.00 m j r Spjeldnaes, m j r O m d a h l , kapitanowie
Bjórnson, G u n d e r s e n i L a n g l o zostali nieoczekiwanie wezwani
do kwatery płk. S u n d l o . Pułkownik powiadomił oficerów
o zbliżaniu się obcych okrętów i wydał rozkaz przygotowania
o b r o n y . M j r Spjeldnaes wysłał trzy kompanie swego batalionu
na pozycje o b r o n n e w mieście. Żołnierze byli m o c n o zmęczeni
f o r s o w n y m , piętnastokilometrowym marszem przez śnieżne za-
spy; m i m o to w oddziałach panował dobry nastrój.
Kilka m i n u t po godz. 4.30 radiostacja z H a r s t a d przekazała
płk. S u n d l o depeszę Naczelnego D o w ó d z t w a, potwierdzającą
wcześniejszy rozkaz o d e b r a n y na pokładzie pancernika „ N o r -
ge", który stwierdzał, że: „Norweskie siły zbrojne w Narwiku
nie otworzą ognia do brytyjskich ani francuskich okrętów wo-
j e n n y c h " 10. W kwadrans później m j r Spjeldnaes, który podob-
nie jak inni oficerowie nie był i n f o r m o w a n y przez dowódcę

l0
Tamże, s. 76.
g a r n i z o n u o rozwoju sytuacji, usłyszał ze swej kwatery w b u -
d y n k u szkoły eksplozje t o r p e d i w y b u c h amunicji na „Eidsvol-
dzie", a następnie salwy artylerii pancernika „ N o r g e " . K p t .
G u n d e r s e n , dowódca k o m p a n i i saperów, udał się do p o r t u , aby
zbadać przyczyny strzelaniny. Na jednej z ulic miasta spotkał
k o l u m n ę żołnierzy niemieckich, a wśród nich d o b r z e znanego
mu konsula Wussowa i gen. Dietla. Ujrzawszy G u n d e r s e n a
W u s s o w zawołał, że kapitan przybywa jako parlamentariusz
płk. S u n d l o . N i m z d u m i o n y oficer zdążył zaprotestować,
wciągnięto go niemal siłą do s a m o c h o d u gen. Dietla, po czym
k o l u m n a ruszyła naprzód.
W t y m czasie informacja o lądowaniu N i e m c ó w dotarła do
m j r . Spjeldnaesa. M a j o r zatrzymał w odwodzie 1 kompanię
2 batalionu piechoty, która właśnie nadeszła przed b u d y n e k
szkoły. Żołnierze zajęli stanowiska o b r o n n e wokół g m a c h u . J e -
dnocześnie Spjeldnaes wezwał z miasta 3 k o m p a n i ę i p l u t o n
ciężkich karabinów maszynowych, chcąc mieć pr ręką większe
siły.
D o w ó d c a baterii dział szybkostrzelnych kalibru 40 m m , por.
M u n t h e - K a a s , pobiegł na stanowiska swego pododdziału,
zbierając po d r o d z e zaalarmowanych artylerzystów. W mieście
p r o w a d z o n a przez dowódcę baterii mała g r u p k a żołnierzy n o r -
weskich została otoczona przez N i e m c ó w . Oficer strzelców gór-
skich wygłosił m o w ę o przybyciu wojsk I I I Rzeszy w celu
o b r o n y neutralności Norwegii. Por. M u n t h e - K a a s , korzystając
z nieuwagi N i e m c ó w , uciekł, a następnie dotarł do baterii
i rozkazał napotkanym t a m żołnierzom zniszczyć działa.
Do m j r . Spjeldnaesa napływały meldunki o szybkim p r z e n i -
kaniu oddziałów inwazyjnych w g ł ą b miasta. Podjęcie walki
uniemożliwiali żołnierzom norweskim gromadzący się na uli-
cach mieszkańcy N a r w i k u . Z d u m i e n i ludzie zatrzymywali
strzelców gen. Dietla, wchodzili między nich, pytając dlaczego
przybyli i co mają zamiar robić. N i e m c y uporczywie powtarzali
wersję o ochronie norweskiej neutralności.
M j r Spjeldnaes, nie znający rzeczywistej siły d e s a n t u , wysłał
w kierunku p o r t u odwodową k o m p a n i ę kpt. S t r ó m s t a d a z roz-
kazem przeprowadzenia energicznego kontrataku i zepchnięcia
napastników do morza. T u ż za b u d y n k i e m szkoły kompania
napotkała strzelców górskich. Obie k o l u m n y stanęły przygląda-
jąc się sobie, a porucznik niemiecki wszedł do kwatery mjr.
Spjeldnaesa, gdzie zastał przybyłego t a m właśnie płk. Sundlo.
N i e m i e c rozwodził się n a d obroną neutralności Norwegii przez
W e h r m a c h t i okazał d o k u m e n t y m a j ą c e świadczyć o t y m , że lą-
dowanie zostało uzgodnione z norweskim rządem. S u n d l o po-
prosił o k w a d r a n s na p o r o z u m i e n i e się z oficerami. Spjeldnaes
zażądał 30 m i n u t . I c h rozmówca skwapliwie wyraził zgodę.
Pułkownik nawiązał łączność telefoniczną z d o w ó d z t w e m
w H a r s t a d i p o i n f o r m o w a ł je o t r u d n y m położeniu zaskoczone-
go garnizonu.
N i e m c y wykorzystali zawieszenie b r o n i na ustawienie wokół
szkoły 4 karabinów m a s z y n o w y c h . Po upływie kilku m i n u t
przed b r a m ą prowadzącą na szkolny dziedziniec zatrzymał się
samochód z gen. Dietlem i konsulem W u s s o w e m . G e n e r a ł p o -
prosił płk. S u n d l o o chwilę rozmowy, w trakcie której p o d k r e -
ślił przyjazne uczucia N i e m c ó w do n a r o d u norweskiego i wez-
wał d o w ó d c ę garnizonu do lojalnej współpracy z r z ą d e m I I I
Rzeszy. G d y S u n d l o na wpół ironicznie zapytał, czy d o w o d e m
przyjaźni jest zatopienie 2 starych pancerników, zirytowany
Dietl oświadczył, że ma parę tysięcy żołnierzy na lądzie i zagro-
ził z b o m b a r d o w a n i e m N a r w i k u w razie p r ó b y o p o r u . Wojsko
norweskie p o w i n n o złożyć b r o ń , wrócić do koszar i tam czekać
na dalsze rozkazy. Chwiejny S u n d l o , już wcześniej podejrze-
wany o skryte sympatie proniemieckie, zdecydował się na kapi-
tulację.
G d y przed bramą dziedzińca trwały pertraktacje, m j r
Spjeldnaes wykorzystał szkolny aparat telefoniczny do nawią-
zania k o n t a k t u z dowódcą 6 dywizji piechoty, gen. Fleische-
r e m . Fleischer żądał początkowo przeprowadzenia kontrataku,
lecz dowiedziawszy się o wylądowaniu silnych oddziałów nie-
mieckich polecił majorowi wyprowadzić z N a r w i k u jak najwię-
cej wojska, u z n a j ą c miasto za stracone. W trakcie rozmowy do
p o k o j u wszedł m j r O m d a h l z wiadomością o kapitulacji. G e n e -
rał powtórzył swój rozkaz d o d a j ą c , że płk S u n d l o powinien zo-
stać aresztowany. Na takie rozwiązanie było jednak za późno.
O b a j oficerowie poderwali na nogi odpoczywającą k o m p a n i ę
o d w o d o w ą . Żołnierze otrzymali polecenie przygotowania się do
walki. Na czele kolumny stanął m j r Spjeldnaes, który znał język
niemiecki. K o m p a n i a po obejściu b u d y n k u szkoły znalazła się
przed stanowiskami strzelców górskich. D o w o d z ą c y nimi oficer
oznajmił, że ma rozkaz zabraniający wypuszczania wojsk n o r -
weskich z miasta. — M a s z e r u j e m y do N a r w i k u — odparł spo-
kojnie Spjeldnaes. Niemiec, p r a w d o p o d o b n i e słabo orientujący
się w topografii t e r e n u , po k r ó t k i m wahaniu ustąpił i N o r w e -
gowie przeszli nie zaczepiani.
N a p o t y k a j ą c po drodze patrole strzelców górskich, kompania
ominęła stację obsadzoną już przez N i e m c ó w i skręciła wzdłuż
torów na wschód. G d y żołnierze zbliżyli się do pierwszego t u -
nelu linii kolejowej, k o l u m nę dogoniło 2 narciarzy. Przywieźli
oni p o d p i s a n y przez płk. S u n d l o rozkaz p o w r o t u do miasta
i złożenia broni. M j r O m d a h l oznajmił, że S u n d l o nie ma p r a -
wa rozkazywać norweskim oficerom i nakazał kontynuowanie
m a r s z u . O b a j gońcy pozostali przy kompanii, która w sile 180
ludzi doszła do H u n d a l e n . T a m dołączyło jeszcze 2 marynarzy
z pancernika „ N o r g e " . Reszta garnizonu narwickiego skapitu-
lowała.
G d y oddziały niemieckie zajmowały N a r w i k , desant wysa-
dzony przez 3 niszczyciele w H e r j a n g s f j o r d z i e bez wystrzału
opanował obóz ćwiczebny Elvegardsmoen. W tamtejszych m a -
gazynach wojskowych znaleziono cenną zdobycz: 8 tys. karabi-
nów, 315 karabinów maszynowych, tysiące m u n d u r ó w i k o m -
pletów ciepłej odzieży.
Atak niemiecki zakończył się p e ł n y m sukcesem. Strzelcy
górscy opanowali nakazane cele nie p o n o s z ą c strat. Wojska in-
wazyjne, stosownie do rozkazu gen. Falkenhorsta, starały się
unikać rozlewu krwi, ale t a m , gdzie napotykały o p ó r , mogący
opóźnić zakończenie operacji, łamały go z całą bezwzględnoś-
cią. W rozmowach z N o r w e g a m i N i e m c y szermowali a r g u -
m e n t e m o o b r o n i e norweskiej neutralności i r z e k o m y m p o r o -
zumieniu Berlina z Oslo.
Oceniając zachowanie społeczeństwa i garnizonu N a r w i k u
należy brać p o d uwagę kilka czynników, które niewątpliwie
wpłynęły na postawę N o r w e g ó w : brak doświadczenia wojenne-
go kilku ostatnich pokoleń, głębokie, u g r u n t o w a n e propagandą
przeświadczenie, że wojna do Norwegii nigdy nie dojdzie,
deklarowaną od lat niemiecką przyjaźń, zaskoczenie i przewagę
agresora. Niewątpliwie częścią winy obarczyć trzeba dowódcę
g a r n i z o n u , który zwlekając z p o d j ę c i e m konkretnych decyzji
ułatwił N i e m c o m wykorzystanie a t u t u zaskoczenia, a na ko-
niec wydał rozkaz kapitulacji. Jednakże przyjęty w literaturze
pogląd, iż zdrada płk. S u n d l o zadecydowała o błyskawicznym
o p a n o w a n i u miasta, wydaje się z b y t n i m uproszczeniem. Anali-
za przebiegu wypadków wskazuje na słabe wyszkolenie wojska
jako nie m n i e j istotną przyczynę szybkiej klęski garnizonu.
W p r o s t t r u d n o uwierzyć, nawet biorąc pod uwagę z d e n e r w o -
wanie artylerzystów, że pancernik „ N o r g e " , o d d a j ą c z najbliż-
szej odległości dwie salwy do wolno poruszającego się celu, nie
uzyskał żadnego trafienia. T y m c z a s e m jeden celny pocisk działa
kalibru 210 mm mógł poważnie uszkodzić niemiecki niszczy-
ciel, a t y m s a m y m odwlec zagładę pancernika. Konsekwencją
tego faktu byłoby p r a w d o p o d o b n i e pewne opóźnienie operacji
lądowania, nie mówiąc już o stratach, jakie powodować musiało
każde trafienie w zatłoczony strzelcami górskimi okręt. Zdzi-
wienie b u d z i brak gotowości baterii dział szybkostrzelnych,
m i m o że jej dowódcę t r u d n o zaliczyć do zwolenników Quislin-
ga. K o l e j n y m przykładem błędnego pojmowania obowiązków
jest postępowanie dowódcy kompanii saperów, kpt. G u n d e r s e -
na, który osobiście udał się do p o r t u na rozpoznanie, zamiast
wysłać t a m patrol.
Energia i zdecydowanie, widoczne w postępowaniu k m d r .
Askima czy m j r . Spjeldnaesa, należały do rzadkości. Wojska
norweskie, wyjąwszy załogi o b u pancerników, nie podjęty pró-
by stawienia o p o r u . Z reguły oczekiwano na rozkazy lub p o d -
d a w a n o się biernie biegowi wypadków. K o m p a n i e piechoty
wysłane do miasta nie próbowały walczyć ani też cofać się
w góry. Szybkość wydarzeń oszałamiała N o r w e g ó w , odbierała
im ochotę do stawiania o p o r u . Na t y m tle pięknym przykładem
żołnierskiej postawy była decyzja gońców doręczających mjr.
O m d a h l o w i rozkaz kapitulacji i zachowanie się rozbitków
z pancernika „ N o r g e " , którzy w parę godzin po zatopieniu
o k r ę t u dołączyli do pierwszego napotkanego oddziału i p o p r o -
sili o b r o ń .
R e a s u m u j ą c wydaje się, że garnizon N a r w i k u , nawet przy
d w u z n a c z n e j postawie swego dowódcy, miał szansę zadania
agresorowi strat, mógł opóźnić zajęcie miasta przez N i e m c ó w ,
a w k a ż d y m razie wycofać się większością sił w góry i połączyć
z oddziałami gen. Fleischera. Na przeszkodzie stanęły: słabe
wyszkolenie, brak doświadczenia bojowego oraz — częsta nie-
stety — niechęć do podjęcia walki.

DESANTY
W POŁUDNIOWEJ I ŚRODKOWEJ NORWEGII

Operacja wysadzenia wojsk w pozostałych portach n o r w e -


skich zakończyła się sukcesem, aczkolwiek w Oslo, K r i s t i a n -
sand i Bergen nie zdołano osiągnąć pełnego zaskoczenia, co
wydłużyło czas akcji i umożliwiło o b r o ń c o m zadanie agresorowi
p e w n y c h strat. Siły główne p o d d o w ó d z t w e m k o n t r a d m . K u m -
metza, kierujące się do stolicy Norwegii, zostały zauważone
w Oslofjordzie przez patrolowiec „Pol I I I " , który nie bacząc na
miażdżącą przewagę N i e m c ó w otworzył ogień i n i m poszedł na
d n o , zatopiony salwami artylerii okrętowej, zdążył nadać mel-
d u n e k . W najwęższej części f i o r d u zespół ostrzelała d w u d z i a ł o -
wa bateria 280 mm z f o r t u Oskarborg. Pociski uszkodziły idący
na czele szyku ciężki krążownik „Bliicher". N a s t ę p n i e okręt
otrzymał d w a trafienia t o r p e d a m i wystrzelonymi z w y r z u t n i
umieszczonej na wyspie N o r d - K a h o l m i zatonął o godz. 7.30.
Ponieważ „Bliicher" przewoził między innymi sztaby sił m o r -
skich, 163 dywizji piechoty i lotnictwa wsparcia, siły desantu
uległy przejściowej dezorganizacji. Opóźniło to o kilka godzin
wejście zespołu niemieckiego do Oslo, umożliwiając ewakuację
r z ą d u , rodziny królewskiej i niektórych przedstawicielstw
dyplomatycznych w głąb kraju.
Inaczej potoczyły się wydarzenia w H o r t e n , głównej bazie
norweskiej marynarki wojennej, położonej na z a c h o d n i m b r z e -
gu O s l o f j o r d u . H o r t e n zaatakowało 340 żołnierzy niemieckich
osłanianych ogniem 2 t o r p e d o w c ó w , 2 kutrów trałowy i h i tra-
łowca pomocniczego. M i m o przewagi liczebnej garnizonu i suk-
cesu stawiacza min „Olaf T r y g v a a s o n " , który zatopił trałowiec
niemiecki, dowódca bazy skapitulował. W ręce hitlerowców
wpadły 2 pancerniki o b r o n y wybrzeża, okręt p o d w o d n y „B-4",
wiele mniejszych jednostek i arsenał.
Jednocześnie z działaniami desantu morskiego N i e m c y za-
atakowali podstołeczne lotniska. O świcie 9 kwietnia attache
lotniczy I I I Rzeszy, kpt. E. Spiller, przy pomocy pracowników
poselstwa i bojówek Nasjonal Samling, opanował lotnisko F o r -
n e b u . Gęsta mgła uniemożliwiła jednak natychmiastowy
zrzut 1 i 2 kompanii 1 pułku spadochronowego. D o p i e r o koło
południa oddziały spadochroniarzy i czołowe elementy prze-
wiezionego samolotami zgrupowania 324 pułku piechoty wkro-
czyły do miasta. N i e obyło się przy t y m bez strat: kilka t r a n s -
p o r t o w y c h Junkersów uległo rozbiciu podczas lądowania na
Fornebu.
Lotnisko wojskowe Kjeller zostało z b o m b a r d o w a n e z powie-
trza, a następnie zajęte przez desant lotniczy. 15 zakupionych
n i e d a w n o w Stanach Z j e d n o c z o n y c h myśliwców „Curtiss Mo-
hawk", jedynych nowoczesnych maszyn lotnictwa norwes-
kiego, wpadło w ręce N i e m c ó w .
Silny o p ó r stawił garnizon Kristiansand, największego portu
p o ł u d n i o w e g o wybrzeża Norwegii. Był to zarazem ważny węzeł
dróg lądowych, łączący Oslo z centralną częścią kraju i portem
Stavanger. O k r ę t y IV g r u p y , usiłujące wysadzić desant pod
osłoną p o r a n n e j mgły, zostały przyjęte gwałtownym ogniem ar-
tylerii n a d b r z e ż e j — 4 h a u b i c 254 m m , 2 dział 228 mm i 6
dział 152 m m . U s z k o d z e ń doznał lekki krążownik „ K a r l s r u h e " .
D o p i e r o ataki b o m b o w c ó w zmusiły baterie norweskie do mil-
czenia. Około godz. 11 żołnierze 196 dywizji piechoty zajęli
port. D r o b n e starcia w mieście przeciągnęły się do wieczora.
Jednym z najważniejszych p u n k t ó w do o p t o w a n i a w po-
łudniowej Norwegii był Stavanger. Tu rozpoczynała się linia
kolejowa, która prowadziła wzdłuż wybrzeża do Oslo. Rangę
Stavanger podnosiło do znaczenia strategicznego leżące w po-
bliżu miasta lotnisko Sola, oddalone zaledwie 450 km od brze-
gów Anglii. N i e m c y nie napotkali t u t a j zorganizowanej o b r o n y .
3 kompania 1 p u ł k u s p a d o c h r o n o w e g o zajęła lotnisko, u m o ż l i -
wiając lądowanie Junkersów Ju-52 z oddziałami 193 pułku
piechoty. W porcie samoloty niemieckie zatopiły p r ó b u j ą c y
stawiać opór torpedowiec „Aegir".
Bez wystrzału zajęto Egersund i Arendal.
G o r z e j powiodło się o k r ę t o m I I I g r u p y w Bergen. M i m o
mgły N o r w e g o w i e dostrzegli obce jednostki. G a r n i z o n został
postawiony w stan alarmu. N i e m c y uciekli się do p o d s t ę p u p o -
d a j ą c lekki krążownik „ K ó n i g s b e r g " za brytyjski krążownik
„ C a i r o " . Obsługa baterii n a d b r z e ż n e j prawidłowo rozpoznała
okręty i otworzyła ogień kilkakrotnie trafiając krążownik nie-
miecki. Ciężkie uszkodzenia odniósł okręt artyleryjski „ B r e m -
se". D e c y d u j ą c e znaczenie dla przebiegu walk miała interwen-
cja L u f t w a f f e . P o d g r a d e m b o m b umilkły norweskie działa;
w godzinach p r z e d p o ł u d n i o w y c h 9 kwietnia desant zajął mia-
sto. Straty nagrodziła N i e m c o m obfita zdobycz — blisko 60
statków handlowych z c e n n y m ładunkiem.
G r u p i e II udało się o p a n o w a ć T r o n d h e i m niemal bez strat
dzięki zastosowaniu tego samego p o d s t ę p u , który zawiódł p o d
Bergen. Prowadzący zespół „ A d m i r a ł H i p p e r " nadał do załóg
fortów sygnały w języku angielskim. N i m zdezorientowani
N o r w e g o w i e zdążyli zareagować, okręty przeszły najniebezpie-
czniejszy odcinek fiordu. Baterię nadbrzeżną w Hysnes, która
z opóźnieniem otworzyła ogień, zniszczył jedną salwą „ H i p p e r "
strzelający z małej odległości. Oddziały desantowe, po zwalcze-
niu słabego o p o r u , zajęły miasto w godzinach rannych .
Ogłoszony wieczorem 9 kwietnia k o m u n i k a t O K W donosił:
„Pod koniec dzisiejszego dnia wszystkie ważne p u n k t y strate-
giczne N o r w e g i i znalazły się w rękach niemieckich. Z n a c z n y m i
siłami obsadzono między i n n y m i N a r w i k , T r o n d h e i m , Bergen,
Stavanger, K r i s t i a n s a n d i O s l o " N i e m c y osiągnęli p o w o d z e -
nie stosunkowo t a n i m kosztem. Pierwszy dzień walk z siłami
inwazyjnymi ujawnił brak zdecydowania, d u c h a bojowego

11
F.O. Bush, Vom Heldenkampf Deutscher Zestrorer, Giitersloh 1940,
s. 268.
i odporności nerwowej w wielu norweskich oddziałach Więk-
szość żołnierzy była zaszokowana samym faktem, że wojna
europejska dotarła do ich ojczyzny. Postępowanie niektórych
dowódców, np. w Horten i Stavanger, nosiło znamiona zdrady.
Jednocześnie z wysadzeniem desantu w Norwegii podległy
operacyjnie Falkenhorstowi X X X I korpus armijny gen. Leon-
harda Kaupischa opanował Danię, tracąc zaledwie 20 rannych
i zabitych żołnierzy.
BITWY MORSKIE POD NARWIKIEM

ATAK FLOTYLLI KMDR. W A R B U R T O N A - L E E

Przed p o ł u d n i e m 9 kwietnia, krótko po kapitulacji ostatnich


oddziałów narwickiego g a r n i z o n u , gen. Dietl wysłał do gen.
Falkenhorsta lakoniczną depeszę: „Operacja N a r w i k wykonana
planowo"
Mieszkańcy N a r w i k u zbierali pierwsze doświadczenia o k u p a -
cyjne. Strzelcy górscy zaczęli wykupywać żywność, zwłaszcza
t r u d n o d o s t ę p n e w Rzeszy towary kolonialne, czekoladę
i masło. Płacili markami, co wywoływało konflikty ze sprze-
dawcami, którzy żądali norweskich koron. Za niestosowne
uwagi pod a d r e s e m Hitlera p a r u N o r w e g ó w zostało aresztowa-
nych. L u d n o ś c i cywilnej zabroniono korzystania z kolei. Zakaz
nie miał wprawdzie większego znaczenia, ponieważ tory były
zablokowane wykolejonymi w a g o n a m i z r u d ą , b u d z i ł jednak
oburzenie przeciwko nigdy nie spotykanym t u t a j ogranicze-
niom.
N i e p r z y j a z n e uczucia wobec o k u p a n t a spotęgował widok ciał
m a r y n a r z y z pancerników „ N o r g e " i „ E i d s v o l d " wyrzuconych
przez fale na narwicki brzeg; zwożono je do kostnicy miejskiego
szpitala. J a k b y na ironię gen. Dietl, podczas spotkania z p r z e d -
stawicielami władz miasta w G r a n d Hotelu, wyraził zadowole-
nie, że „... dzięki rozsądkowi norweskiego pułkownika lądowa-

1
P r o e k t o r , o p . cit., s. 289.
nie d e s a n t u nie pociągnęło za sobą o f i a r " 2 . Po p o ł u d n i u nie-
miecka radiostacja odebrała telegram gratulacyjny podpisany
przez Hitlera. Treść telegramu gen. Dietl niezwłocznie przeka-
zał oficerom.
O ile sytuacja oddziałów desantowych nie budziła na razie
niepokoju niemieckiego d o w ó d z t w a , położenie niszczycieli
k m d r . Bontego komplikowało się z każdą godziną. Płynące
przez kilka dni w sztormowej pogodzie okręty zużyły większą
część paliwa. Zapas ropy spodziewano się uzupełnić w N a r w i -
ku, ale oczekiwane zbiornikowce nie nadchodziły.
Norweski torpedowiec „ S t e g g " już 8 kwietnia spotkał nie-
miecki zbiornikowiec „Skagerrak". K a p i t a n statku, dowie-
dziawszy się od N o r w e g ó w , że Anglicy postawili miny przed
V e s t f j o r d e m , skierował jednostkę do Bergen, gdzie tankowiec
przeszukano i zatrzymano.
Silnie uzbrojony „ K a t t e g a t " , z 11 tys. ton paliwa w zbiorni-
kach, nocą z 9 na 10 kwietnia został zatrzymany na południe od
Bodo przez norweską łódź patrolową „ N o r d k a p " k p t . Seipa.
N i e m c y próbowali bezskutecznie przekonać dowódcę patrolow-
ca, że rozkaz Quislinga nakazuje mu udzielać pomocy flocie I I I
Rzeszy. Seip dał załodze 10 m i n u t na zejście do łodzi r a t u n k o -
wych. Po upływie tego czasu „ N o r d k a p " oddał strzał ostrzega-
wczy. Ponieważ N i e m c y nie reagowali, n a s t ę p n e strzały skiero-
w a n o w b u r t ę statku. Załoga, której k o m p l e t n e ciemności nie
pozwoliły dostrzec symbolicznego uzbrojenia patrolowca, otwo-
rzyła zawory d e n n e . „ K a t t e g a t " zatonął 1,5 mili od brzegu.
35 N i e m c ó w wzięto do niewoli i przewieziono do M o s j o e n .
N i e miał szczęścia również „Alster" przewożący zaopatrzenie
dla wojsk gen. Dietla. 9 kwietnia statek został skierowany do
B o d o przez norweski patrolowiec „Syrian". „Alster" usłuchał
rozkazu, lecz gdy N o r w e g o w i e utracili go z oczu, wrócił na
d a w n y k u rs . M a n e w r y N i e m c ó w dostrzegł kpt. Kaeveland,
d o w ó d c a słabo u z b r o j o n e g o patrolowca „Svalbard I I " , i za-
alarmował z n a j d u j ą c e się w pobliżu okręty angielskie. „Alstera"
zatrzymał niszczyciel „ I c a r u s " . U d a r e m n i w s z y p r ó b ę zatopie-

2
N o s k ó w , op. cit., s. 74.
nia t r a n s p o r t o w c a przez załogę Anglicy opanowali statek i do-
prowadzili go do T r o m s o .
W N a r w i k u d a r e m n i e czekano przybycia zbiornikowców.
K m d r Bonte zdawał sobie sprawę, że L o n d y n musi już wie-
dzieć o ataku na Norwegię i szanse ominięcia blokady angiel-
skiej przez powolne statki z u p ł y w e m czasu maleją. W p r a w d z i e
stojący w porcie „Jan W e i l e m " dysponował 3 tys. ton ropy, lecz
mógł jednorazowo obsłużyć tylko 2 okręty. Operacja uzupeł-
niania paliwa trwała około 8 godzin, toteż flotylla byłaby go-
towa do opuszczenia N a r w i k u najwcześniej nocą z 10 na
11 kwietnia.
Admiralicja brytyjska od wczesnych godzin r a n n y c h 9 kwiet-
nia otrzymywała niepokojące m e l d u n k i . O godz. 3.37 wiceadm.
W h i t w o r t h na krążowniku liniowym „ R e n o w n " został powia-
d o m i o n y przez towarzyszące niszczyciele o wykryciu 2 obcych
okrętów. Były to „ S c h a r n h o r s t " i „ G n e i s e n a u " osłaniające o p e -
rację „ W e s e r u b u n g " . Pancerniki znajdowały się na p o ł u d n i o -
wy zachód od Lofotów i płynęły k u r s e m p ó ł n o c n y m . W i c e a d m .
W h i t w o r t h nie zważając na przewagę nieprzyjaciela (18 dział
kalibru 280 mm przeciwko 6 działom 381 m m ) p o d j ą ł walkę.
O godz. 4.05 artyleria krążownika otworzyła ogień. M i m o śnie-
żnej zadymki i wysokiej fali po 12 m i n u t a c h „ R e n o w n " uzyskał
pierwsze trafienie, które uszkodziło instalację do kierowania
ogniem na „ G n e i s e n a u " , O godz. 4.34 pociski Anglików trafiły
w dziobową i rufową wieżę niemieckiego pancernika. „ R e -
n o w n " został również parokrotnie trafiony, lecz nie odniósł
większych uszkodzeń. Zespól niemiecki szukał r a t u n k u
w ucieczce i o godz. 6.30 znikł z pola widzenia Anglików.
T e g o dnia przed południem angielski operator przechwycił
m e l d u n e k dowództwa sił inwazyjnych o o k u p o w a n i u T r o n d -
h e i m , Bergen, N a r w i k u i innych portów norweskich. T r e ś ć do-
niesienia przekazano do L o n d y n u , gdzie wywołała zrozumiałą
konsternację i niedowierzanie. Przemawiający na p o r a n n y m p o -
siedzeniu Izby G m i n p r e m i e r C h a m b e r l a i n twierdził, że może
c h o d z i ć co n a j w y ż e j o Larvik pod H o r t e n . W 30 m i n u t po wy-
stąpieniu premiera nadeszło potwierdzenie informacji. N i e było
już wątpliwości: N i e m c y dokonali desantu i opanowali główne
porty Norwegii.
O godz. 11.38 k m d r B e r n a r d A. W. W a r b u r t o n - L e e , d o w ó d -
ca 2 flotylli niszczycieli, który patrolował ze swymi okrętami
wejście do V e s t f j o r d u , otrzymał polecenie rozpoznania sił nie-
mieckich w N a r w i k u . K o m a n d o r skierował flotyllę ku stacji pi-
lotowej T r a n ó y . Z a flagowym H M S „ H a r d y " podążały: „ H a -
vock", „ H o s t i l e " , „ H o t s p u r " i „ H u n t e r " . Od norweskich pi-
lotów Anglicy dowiedzieli się, że nocą do f i o r d u weszło 6 ni-
szczycieli i okręt p o d w o d n y . K m d r W a r b u r t o n - L e e przekazał
m e l d u n e k Admiralicji, w k t ó r y m przedstawił propozycję wyko-
nania ataku i zniszczenia sił niemieckich. O d p o w i e d ź nadeszła
dopiero nocą z 9 na 10 kwietnia. T e l e g r a m Pierwszego L o r d a
Admiralicji pozostawiał k o m a n d o r o w i swobodę decyzji. W a r -
b u r t o n - L e e , przekonany, że nieprzyjaciel ma pod N a r w i k i e m
tylko 6 okrętów n a w o d n y c h , nie wahał się. W p r a w d z i e piloci
norwescy, do których nie dotarło jeszcze znaczenie słowa „woj-
n a " , odmówili prowadzenia niszczycieli, ale k o m a n d o r polegał
na doświadczeniu swoich oficerów.

Flotylla angielska ruszyła w g ł ą b f i o r d u w szyku t o r o w y m


z szybkością 20 węzłów. Gęsta zadymka śnieżna u trud n ia ła ste-
rowanie. Każda chwila nieuwagi mogła zakończyć się wejściem
na ukryty w m r o k u brzeg i katastrofą. Fatalne warunki atmos-
feryczne stwarzały jednak szansę zaskoczenia przeciwnika.
O godz. 4.15 okręty k m d r . W a r b u r t o n a - L e e znalazły się przed
Narwikiem. Anglicy mieli sporo szczęścia. Dzięki ograniczonej
widoczności uniknęli rozpoznania przez obserwujący wejście do
fiordu niemiecki okręt p o d w o d n y „ U - 6 4 " . Także patrolujący
O f o t f j o r d „ D i e t e r von R o e d e r " na 10 m i n u t przed pojawieniem
się Brytyjczyków zawrócił do portu.
Stosunek sił przemawiał na korzyść N i e m c ó w . Niszczyciele
k m d r . Bontego były większe i lepiej u z b r o j o n e od angielskich.
Flotylla niemiecka dysponowała łącznie 50 działami kalibru
127 mm i 80 wyrzutniami t o r p e d 533 m m , wobec 21 dział
120 mm i 40 wyrzutni t o r p e d 533 mm na okrętach k m d r .
W a r b u r t o n a - L e e 5 . Za Anglikami przemawiał atut zaskoczenia,
świetne wyszkolenie załóg oraz fakt, że k m d r Bonte, obawiając

1
Obliczenia na podstawie- J. L i p i ń s k i , Druga wojna świtiiaira na mo-
rzu, Gdynia 1967, s. 609—610, 633.
się kontrakcji aliantów, podzielił swój zespół na trzy grupy.
5 niszczycieli z flagowym „ W i l h e l m e m H e i d k a m p e m " stało
w N a r w i k u . „ E r i c h Giese", „Erich Koellner" i „Wolfgang
Z e n k e r " przebywały w H e r j a n g s f j o r d z i e , a „ G e o r g T h i e l e "
i „Berndt von A r n i m " od wieczora 9 kwietnia stały na kotwi-
cach pod Ballangen. Prz y d o b r e j widoczności z a r ó w n o okręty
z Ballangen, odległego od N a r w i k u o 12 mil, jak i z Bjerkvik
w H e r j a n g s f j o r d z i e , 8 mil od N a r w i k u , musiałyby dostrzec
każdą jednostkę na wodach O f o t f j o r d u . Jednakże śnieg i pół-
mrok wczesnego poranka sprzyjały Anglikom.
N i e zauważona przez obserwatorów niemieckich flotylla
k m d r . W a r b u r t o n a - L e e rozpoczęła atak. „Hostile" i „ H o t s p u r "
pozostały w tyle, aby pilnować wyjścia z R o m b a k s f j o r d u .
„ H a r d y " , „ H u n t e r " i „ H a v o c k " zbliżyły się do stojących na re-
dzie okrętów. O godz. 4.30 3 niszczyciele wystrzeliły piętnaście
t o r p e d i otworzyły ogień ze wszystkich dział. Zaskoczenie było
kompletne. D o w ó d c a „ W i l h e l m a H e i d k a m p a " , kpt. H a n s E r d -
m e n g e r , usłyszawszy huk eksplozji był przekonany, że p o r t ata-
kują angielskie b o m b o w c e . Na okrętach ogłoszono początkowo
alarm lotniczy. Pierwsza t o r p e d a trafiła „ W i l h e l m a H e i d k a m -
p a " w prawą b u r t ę . Jednocześnie salwa artylerii zdemolowała
przednią wieżę działową niszczyciela. Od w y b u c h u następnych
pocisków zginął k m d r Bonte. Ciężko uszkodzona jednostka
przechyliła się niebezpiecznie i kpt. E r d m e n g e r musiał wydać
załodze rozkaz opuszczenia pokładu. M a r y n a r z e zaczęli prze-
chodzić na stojący obok szwedzki statek handlowy „Oxeló-
sund".
D w i e t o r p e d y rozpruły b u r t ę „ A n t o n a S c h m i t t a " , który nie-
b a w e m zatonął. P o d s k o n c e n t r o w a n y m ogniem okrętów k m d r .
W a r b u r t o n a - L e e wszystkie pozostałe niszczyciele doznały
uszkodzeń. N i e m c y próbowali zorganizować o b r o n ę . Ogarnięty
płomieniami „ D i e t e r von R o e d e r " wystrzelił t o r p e d ę do „ H a r -
dy'ego". Okręt angielski u n i k n ą ł jej zwrotem i odpowiedział
celną salwą. „ H a n s L u d e m a n n " , uzupełniający właśnie paliwo
z „Jana W e l l e m a " , błyskawicznie odbił od zaopatrzeniowca
i otworzył ogień, ale zdenerwowani artylerzyści chybiali m i m o
małego d y s t a n s u . W krótkich odstępach czasu kilka pocisków
trafiło okręt niemiecki wzniecając rozległe pożary. „ H e r m a n n
K i i n n e " w ostatniej chwili u r u c h o m i ł maszyny i ominął t o r p e d ę
wystrzeloną z „Havocka". Odniósł jednak wiele uszkodzeń od
w y b u c h ó w trafiających w kadłub pocisków angielskiego ni-
szczyciela.
Na redę weszły teraz „ H o t s p u r " i „Hostile". „ H o t s p u r " za-
topił t o r p e d a m i 2 niemicckie frachtowce. 4 inne poszły na d n o
zniszczone ogniem artylerii. Z nabrzeży poczęły odzywać się
karabiny maszynowe strzelców górskich, wystarczyło jednak
parę salw niszczycieli, by umilkły.
Kilka m i n u t p r z e d godz. 6.00 k m d r W a r b u r t o n - L e e dał syg-
nał do o d w r o t u . W chwilę później zauważono 3 jednostki wy-
chodzące z H e r j a n g s f j o r d u . Były to „Wolfgang Z e n k e r " , „Erich
G i e s e " i „Erich Koellner". Załogi niemieckich okrętów słyszały
odgłosy kanonady, lecz n i m u r u c h o m i o n o maszyny i podnie-
siono kotwice upłynęło pół godziny. Przeciwników dzieliła od-
ległość 4 mil. Na pomoście , , H a r d y ' e g o " zapanowała konster-
nacja; N o r w e g o w i e mówili tylko o 6 jednostkach n a w o d n y c h .
Co więcej Anglicy błędnie rozpoznali któryś ze zbliżających się
niszczycieli jako lekki krążownik. Zespół k m d r . W a r b u r t o n a -
- L e e zwiększył prędkość do 30 węzłów i ruszył w kierunku Vest-
f j o r d u . W y m i a n a ognia nie przysporzyła strat żadnej ze .stron.
W k r ó t c e kurs angielskiej flotylli przecięły „ G e o r g T h i e l e "
i „ B e r n d t von A r n i m " płynące od strony Ballangen.
Tuż p r z e d godz. 6.00 salwa „ G e o r g a T h i e l e g o " trafiła ni-
szczyciel „Hardy"', wybijając całą niemal obsadę p o m o s t u b o -
jowego. Śmiertelnie ranny k m d r W a r b u r t o n - L e e przekazał d o -
w ó d z t w o okrętu por. G. H. Stanningowi. N a s t ę p n e celne poci-
ski rozbiły dziobowe działa, uszkodziły ster i główny przewód
parowy. „ H a r d y " bezwładnie skręcił w lewo i u t k n ą ł między
skałami. Na rozkaz por, Stanninga załoga zaczęła opuszczać
wrak. K m d r . W a r b u r t o n a - L e e ułożono na tratwie, ale nim dobi-
ła ona do brzegu, dowódca angielski zmarł. Załoga „Georga
T h i e l e g o " nie odmówiła sobie posłania salwy za wspinającymi
się po stromych skałach rozbitkami. Odłamki raniły por. Stan-
ninga i kilkunastu marynarzy. Z niszczyciela uratowało się łą-
cznie 140 ludzi, którzy znaleźli schronienie w pobliskiej wiosce.
K o m e n d ę nad f l o t y l l ą przejął k m d r H . F . H . L a y m a n , d o -
wódca niszczyciela „ H o t s p u r " . D r o g o zapłacił za swój sukces
„ G e o r g T h i e l e " . Zespół angielski zasypał go pociskami, które
zniszczyły przednią wieżę działową; zginęła cała jej obsługa
z w y j ą t k i e m 2 ludzi. W tej fazie walki bardzo ciężkie uszko-
dzenia odniósł „ H u n t e r " . Opuszczony przez załogę zatonął
0 godz. 6.30 niedaleko brzegu. „ H o t s p u r " otrzymał pięć tra-
fień. Maszyny stanęły i okręt zaczął dryfować na tonącego
„ H u n t e r a " . Na szczęście niemal w ostatnim momencie mecha-
nikom udało się u r u c h o m i ć prawą t u r b i n ę . „ H o t s p u r " , osłania-
ny przez 2 pozostałe niszczyciele, zdołał wycofać się w kierunku
morza.
W r a c a j ą c e okręty brytyjskie napotkały u wejścia z O f o t f j o r d u
niemiecki transportowiec „Rauelfens". T o r p e d a wystrzelona
przez , , H o s t i l e V spowodowała w y b u c h przewożonej amunicji
1 n a t y c h m i a s t o w e zatonięcie statku. Na d n o poszło także kilka
dział przeznaczonych dla strzelców gen. Dietla.
N i e m c y nie kontynuowali pościgu. Większość niszczycieli
odniosła uszkodzenia; tylko „Wolfgang Z e n k e r " i „Erich Gie-
se" były w pełni sprawne. W zbiornikach pozostało niewiele pa-
liwa. Co gorsza okręty zużyły p o n a d połowę zapasów amunicji.
W tej sytuacji nowy dowódca flotylli, k m d r Erich Bey, podjął
decyzję odprowadzenia ocalałych jednostek do portów niemiec-
kich. Wieczorem 10 kwietnia „Wolfgang Z e n k e r " i „Erich G i e -
se", po uzupełnieniu paliwa z ocalałego „Jana W e l l e m a " , p o d -
niosły kotwice i nie czekając na lekko uszkodzonego „Ericha
K o e l l n e r a " ruszyły ku p e ł n e m u morzu. D o p ł y n ą w s z y do T r a -
nóy, N i e m c y zauważyli krążownik „ P e n e l o p e " i 2 niszczyciele
strzegące wyjścia z V e s t f j o r d u . K m d r Bey zdecydował się na
o d w r ó t , chociaż noc stwarzała szansę przemknięcia wzdłuż
c i e m n e j linii b r z e g u . Zawrócenie do N a r w i k u skazywało oba
niszczyciele na zagładę.
T y m c z a s e m w porcie, o s n u t y m d y m a m i z płonących wra-
ków, N i e m c y ratowali resztki zapasów. R o z ł a d o w a n o „Jana
W e l l e m a " i ocalałe transportowce. Okazało się, że na d n o po-
szła niemal cała ciężka b r o ń i prowiant przeznaczony dla strzel-
ców górskich. G e n . Dietl nakazał rekwirowanie żywności
u N o r w e g ó w . G r u p y żołnierzy zabierały towary ze sklepów
i magazynów miejskich. Z Elvegardsmoen p o b r a n o i rozdzie-
lono między kompanie ciężkie karabiny maszynowe. M a r y n a r z e
p o d n a d z o r e m kpt. E r d m e n g e r a zdjęli z wraka „ W i l h e l m a
H e i d k a m p a " działka przeciwlotnicze, które ustawiono na n a -
brzeżu.
K o l e j n e nieszczęście spotkało N i e m c ó w 11 kwietnia. „ W o l f -
g a n g Z e n k e r " i „Erich K o e l l n e r " zderzyły się w trakcie p o d -
chodzenia do „ J a n a W e l l e m a " w celu p o b r a n i a resztek paliwa.
M o c n o uszkodzony „Erich K o e l l n e r " z t r u d e m dowlókł się do
przystani w pobliżu wioski D j u p v i k , na zachód od Ballangen-
f j o r d u . Był praktycznie pozbawiony możliwości r u c h u . S z y b -
kość drugiego niszczyciela została w następstwie zderzenia zre-
d u k o w a n a do 20 węzłów.
W ciągu d w ó c h dni zaledwie pogłębiła się niechęć ludności
cywilnej do okupanta. Brak p o m o c y lekarskiej dla ciężko r a n -
n y c h marynarzy z „ H u n t e r a " , niemiecka b u t a , aresztowania,
konfiskaty, rekwizycje, wypadki wdzierania się żołnierzy do
mieszkań p r y w a t n y c h — wszystko to było szokiem dla miesz-
kańców N a r w i k u . N i e c h ę ć d o N i e m c ó w potęgowała n a d a w a n a
kilkakrotnie przez radio Oslo proklamacja „ p r e m i e r a " Q u i s l i n -
ga, pełna gróźb pod a d r e s e m ludzi stawiających opór n o w e j
władzy. M i m o groźby represji l u d n o ś ć udzielała p o m o c y r a n -
n y m m a r y n a r z o m z niszczyciela „ H a r d y " . P r z e t r a n s p o r t o w a n o
ich do szpitala w Ballangen, a po opatrzeniu ulokowano w d o -
m a c h p r y w a t n y c h , by nie dostali się w ręce N i e m c ó w .
12 kwietnia do miasta dotarła informacja o ucieczce króla
i p o d j ę t e j przez rząd decyzji k o n t y n u o w a n i a walki z n a j e ź d ź c ą .
Dziesiątki m ł o d y c h ludzi uciekało łodziami z N a r w i k u na t e r e n
pozostający w rękach oddziałów gen. Fleischera.

BITWA W OFOTFJORDZIE

W Anglii zwycięstwo floty p r z y j ę t o entuzjastycznie, n a z y w a -


jąc je z d u m i e w a j ą c y m , sensacyjnym. Wiele pisała o n i m prasa.
K m d r W a r b u r t o n - L e e otrzymał pośmiertnie najwyższe b r y t y j -
skie odznaczenie bojowe — Yictoria Cross.
N i e m i e c k i k o m u n i k a t o walce niszczycieli p o d N a r w i k i e m
był ze zrozumiałych względów d u ż o bardziej lakoniczny. L i c z b ę
zniszczonych o k r ę t ó w angielskich powiększono w n i m nie m ó -
wiąc ani słowa o własnych stratach: „...brytyjska flota w o j e n n a
p r ó b o w a ł a w e d r z e ć się d o p o r t u N a r w i k . P o d c z a s s k u t e c z n e j
o b r o n y z a t o p i o n o trzy nieprzyjacielskie niszczyciele, jeden n i -
szczyciel został poważnie u s z k o d z o n y " 4 .
M i m o zaskoczenia inwazją politycy i wojskowi s p r z y m i e -
rzonych byli d o b r e j myśli. P o r ó w n y w a n o atak H i t l e r a n a N o r -
wegię z u d e r z e n i e m N a p o l e o n a na Hiszpanię, u p a t r u j ą c w n i m
początku końca I I I Rzeszy. N i e m i e c k i e m u oświadczeniu, że d e -
sant jest reakcją na m i n o w a n i e norweskich w ó d terytorialnych
przez aliantów, p r e m i e r C h a m b e r l a i n odpowiedział 9 kwietnia
słowami: „ R z ą d Jego K r ó l e w s k i e j M o ś c i zapewnił r z ą d N o r w e -
gii, że w w y p a d k u inwazji na jej t e r y t o r i u m udzieli niezwło-
cznie N o r w e g i i wszelkiej p o m o c y . N i e m a m wątpliwości, że ten
o k r u t n y akt agresji obróci się przeciwko N i e m c o m i p r z y c z y n i
się do ich ostatecznej klęski" \
O p t y m i z m p o d b u d o w a ł y sukcesy lotnictwa i o k r ę t ó w p o d -
w o d n y c h . 10 kwietnia b o m b o w c e z bazy H a t s t o n na O r k a d a c h
zatopiły w B e r g e n uszkodzonego „ K ó n i g s b e r g a " . Nocą z 9 na
10 kwietnia o k r ę t p o d w o d n y „ T r u a n t " posłał na d n o p ł y n ą c y
z K r i s t i a n s a n d do N i e m i e c k r ą ż o w n i k „ K a r l s r u h e " . N a s t ę p n e j
nocy „ S p e a r f i s h " ciężko uszkodził wracającego z Oslo „ L i i t z o -
w a " . T o r p e d a zniszczyła ster i ś r u b ę , do k a d ł u b a dostało się
1400 t o n w o d y . N a p r a w a p a n c e r n i k a w Kilonii trwała do końca
roku. Ł u p e m okrętów p o d w o d n y c h padło także kilka t r a n s p o r -
towców ze sprzętem i zaopatrzeniem.
Ocalałe niszczyciele k m d r . W a r b u r t o n a - L e e dostarczyły wia-
d o m o ś c i o siłach nieprzyjaciela p o d N a r w i k i e m . Admiralicja
wzdragała się p r z e d wysłaniem ciężkich jednostek floty do w ą -
skiego f i o r d u , gdzie byłyby n a r a ż o n e na ataki t o r p e d o w e . Sięg-
nięto z a t e m po lotnictwo. R a n o 11 kwietnia z lotniskowca „ F u -
r i o u s " , k t ó r y wzmocnił siły H o m e Fleet działające u w y b r z e ż y
Norwegii, wystartowało 18 przestarzałych m a s z y n typu „ S w o r d -

1
W. P i c h t, Der Feldzug in Norwegen, Berlin 1940, s. 18.
5
Hutchinson's Pictoral History oj the War, t. 5, b. r. i m. w., s. 296.
fish". Opoda l T r o n d h e i m samoloty obrzuciły b o m b a m i 2 ni-
szczyciele niemieckie nie osiągając trafień. Była to pierwsza ak-
cja bojowa załóg. W odwet eskadry L u f t w a f f e z lotnisk norwe-
skich, na które przebazowano już część sił X korpusu
lotniczego, zaatakowały okręty H o m e Fleet i uszkodziły ni-
szczyciel brytyjski.
12 kwietnia „ F u r i o u s " podszedł na odległość 150 mil do
N a r w i k u . Bez uprzedniego rozpoznania celu, t u ż po godz.
16.00, z pokładu lotniskowca wystartowało 8 „Swordfishów".
Samoloty z b o m b a r d o w a ł y narwicki port, zatapiając 3 małe jed-
nostki norweskie wzięte przez N i e m c ó w do służby p o m o c n i -
czej. Nieznaczne straty ponieśli strzelcy górscy. Niszczyciele
wyszły z nalotu bez szwanku. O b r o n a przeciwlotnicza strąciła
2 maszyny. Po 40 m i n u t a c h wystartowała d r u g a eskadra.
W śnieżnej zadymce piloci nie odnaleźli celu i wrócili z t r u d e m
na lotniskowiec.
W o b e c fiaska ataku lotniczego Admiralicja podjęła decyzję
wprowadzenia d o O f o t f j o r d u zespołu f l o t y . D o zniszczenia f l o -
tylli niemieckiej w N a r w i k u wyznaczono pancernik „ W a r s p i t e "
i 9 niszczycieli: H M S „ B e d o u i n " , „Cossack", „ E s k i m o " , „ P u n -
jabi", „ H e r o " , „ I c a r u s " , „ F o r e s t e r " , „ F o x h o u n d " i „ K i m b e r -
ley". D o w ó d z t w o nad zespołem objął wiceadm. W h i t w o r t h .
T y m razem zdecydowana przewaga była po stronie Angli-
ków: 8 dział kalibru 381 m m , 8 dział 152 mm i 54 działa
120 m m , przeciwko 40 działom 127 m m . W a r t o ś ć bojową flo-
tylli niemieckiej obniżały p o n a d t o szczupłe zapasy amunicji
oraz uszkodzenia kilku niszczycieli, pozbawiające te okręty
głównego a t u t u — szybkości.
R a n k i e m 12 kwietnia zespół angielski wszedł do V e s t f j o r d u .
Niszczyciele płynęły w dwóch równoległych k o l u m n a c h , ubez-
pieczając sunący z tyłu p a n c e r n i k . O godz. 11.00 minięto latar-
nię T r a n ó y . N a d f i o r d e m krążył samolot z lotniskowca „ F u -
rious". N i e znalazł jednak celu dla swoich b o m b i o godz. 12.00
odleciał. Znacznie skuteczniej działał „Swordfish" katapultowa-
ny przez pancernik „ W a r s p i t e " . W rejonie N a r w i k u powolną
maszynę przyjęła silnym o g n i e m o b r o n a przeciwlotnicza. Kilka
pocisków przebiło k a d ł u b „Swordfisha". W H e r j a n g s f j o r d z i e
pilot dostrzegł zaczajony okręt p o d w o d n y . Seria b o m b posłała
„ U - 6 4 " na d n o . Był to pierwszy tego rodzaju sukces lotnictwa
-A 11 wojnie światowej.
W d r o d z e p o w r o t n e j załoga „Swordfisha" zauważyła „Ericha
Koellnera" stojącego w małej zatoczce pod D j u p v i k . U n i e r u -
chomiony niszczyciel dysponował o ś m i o m a w y r z u t n i a m i t o r p e -
dowymi, które stanowiły poważne zagrożenie dla płynących
wąskim f i o r d e m okrętów. T u ż p r z e d godz. 13.00 przeciwnicy
ujrzeli się w z a j e m n i e . „ E r i c h K o e l l n e r " zdążył o d d a ć tylko jed-
ną salwę. U p r z e d z o n e o niebezpieczeństwie okręty angielskie
zasypały go lawiną pocisków. K a d ł u b okrętu niemieckiego ro-
zerwała celna t o r p e d a wystrzelona z niszczyciela „ E s k i m o " ,
a potężne działa pancernika dokonały reszty.
W najszerszym miejscu O f o t f j o r d u , między zatoką Bogen
a Ballangenfjordem, zespół wiceadm. W h i t w o r t h a zaatakowały
4 niszczyciele. „Wolfgang Z e n k e r " i „ H e r m a n n K i i n n e " zbli-
żywszy się do Anglików na odległość 3 mil wystrzeliły t o r p e d y .
Okręty niemieckie, przyjęte gwałtownym ogniem, poczęły
uchodzić w głąb fiordu nieustannie zmieniając kurs, klucząc
wśród f o n t a n n wody w z b i j a n e j w y b u c h a m i pocisków. N a d
zgiełkiem bitwy górował h u k salw pancernika „ W a r s p i t e " .
W odległym o 12 mil N a r w i k u ludność wyległa na ulice. Z sa-
tysfakcją p r z y p a t r y w a n o się zaniepokojonym żołnierzom nie-
mieckim. Odgłosy kanonady potężniały z każdą m i n u t ą .
M g ł a i kłęby d y m u w okolonym wysokimi górami fiordzie
utrudniały artylerzystom wiceadm. W h i t w o r t h a obserwację.
Przez dłuższy czas nie mogli oni zanotować na swoim koncie
żadnego sukcesu. Szaleńczo m a n e w r u j ą c e niszczyciele niemiec-
kie nie odnosiły uszkodzeń, lecz sam r u c h zespołu angielskiego
spychał je powoli na wschód. Z redy narwickiej próbował ata-
kować „ E r i c h G i e s e " . W chwilę po odpaleniu t o r p e d został na-
kryty salwami Anglików. Otoczony parą z rozbitych przewo-
dów zastopował, a po dalszych trafieniach zatonął niedaleko
wejścia do p o r t u . Płonący „ H e r m a n n Kiinne próbował ratować
się wejściem na mieliznę w H e r j a n g s f j o r d z i e , ale u t k n ą ł między
skałami i został dobity torpedą przez niszczyciel „ E s k i m o " .
O godz. 13.50 „Wolfgang Z e n k e r " , „ B e r n d t von A r n i n " ,
„ H a n s L i i d e m a n n " i „ G e o r g T h i e l e " , dysponujące resztkami
amunicji, uszły do R o m b a k s f j o r d u . W i c e a d m . W h i t w o r t h pos-
łał za nimi niszczyciele: „ E s k i m o " , „ F o r e s t e r " , „ H e r o " , „ I c a -
r u s " i „ B e d o u i n " . „Cossack", „ F o x h o u n d " i „ K i m b e r l e y " we-
szły na redę N a r w i k u . Przy molo p o r t o w y m stał „Dieter von
R o e d e r " , który nie zdołał u s u n ą ć uszkodzeń odniesionych
10 kwietnia. Załoga niszczyciela podjęła walkę trafiając „Cos-
sacka". J e d n a k ż e okręt niemiecki nie miał szans w n i e r ó w n y m
boju. Kolejno milkły rozbijane wieże działowe. Jego los przy-
pieczętowała t o r p e d a wystrzelona z „ F o x h o u n d a " . Następnie
3 angielskie niszczyciele wtargnęły do portu, rażąc cele ogniem
artylerii. Odpowiedziały im ustawione na nabrzeżu baterie, za-
improwizowane przez N i e m c ó w z dział jednostek zatopionych
10 kwietnia. U s z k o d z o n y „ C o s s a c k " wszedł na mieliznę i zna-
lazł się w t r u d n y m położeniu. O godz. 14.40 do akcji wkroczył
„ W a r s p i t e " . Potężne pociski pancernika zniszczyły jedną bate-
rię, inne zamilkły.
Po d w u d z i e s t o m i n u t o w y m b o m b a r d o w a n i u „ W a r s p i t e " skie-
rował się w stronę R o m b a k s f j o r d u , gdzie wrzała zacięta walka.
Fiord niwelował przewagę liczebną Anglików. Tylko 2 — 3 czo-
łowe jednostki z każdej strony mogły toczyć walkę z przeciwni-
kiem. N i e m c y wykorzystali tę okoliczność. „ H a n s L i i d e m a n n "
i „ G e o r g T h i e l e " podjęły p r ó b ę zatrzymania okrętów angiel-
skich w najwęższym miejscu fiordu. Podczas krótkiego, gwał-
townego starcia torpeda „ G e o r g a Thielego" rozerwała dziób ni-
szczyciela „ E s k i m o " . U s z k o d z o n y okręt angielski osiadł na
n a d b r z e ż n y c h skałach i otrzymał jeszcze kilka trafień 127 mm
pociskami. Ciężkie uszkodzenia odniósł także „ G e o r g T h i e l e " .
Zginęła cała obsada mostku z wyjątkiem dowódcy niszczyciela,
kpt. Wolffa. O k r ę t skręcił w lewo i zatonął p o d miejscowością
Sildvik. 3 ostatnie niszczyciele niemieckie, zapędzone w głąb
fiordu, zostały rozmyślnie przez załogi osadzone na brzegu.
O godz. 17.30 „ W a r s p i t e " ponownie stanął przed p o r t e m ,
gdzie karabiny maszynowe strzelców górskich bezładnie ostrze-
liwały wciąż stojącego na mieliźnie „Cossacka". Artyleria p a n -
cernika zaczęła systematycznie niszczyć urządzenia przeładun-
kowe, zakotwiczone u nabrzeży frachtowce i magazyny.
W 12 m i n u t później radiostacja „ W a r s p i t e ' a " nadała meldunek
0 zatopieniu wszystkich niszczycieli niemieckiej flotylli oraz
okrętu p o d w o d n e g o . Brytyjczycy odnieśli zwycięstwo przy sto-
sunkowo niewielkich stratach. O b o k niszczycieli „ E s k i m o "
1 „Cossack" lekko uszkodzony był „ P u n j a b i " . Zginęło 28 ludzi,
55 zostało r a n n y c h . Jakby dla przypieczętowania sukcesu jeden
z niszczycieli odnalazł i wziął na pokład w Ballangen g r u p ę m a -
rynarzy z „ H a r d y ' e g o " . Z a b r a n o też załogi angielskich statków
handlowych, które inwazja zaskoczyła w N a r w i k u . N i e powiod-
ła się natomiast wyprawa lotnictwa pokładowego z „ F u r i o u s a " .
10 samolotów nie odnotowało żadnego sukcesu podczas atako-
wania celów w rejonie O f o t f j o r d u . W drodze p o w r o t n e j eskadra
wpadła w zamieć śnieżną i 2 maszyny zaginęły.
B o m b a r d o w a n i e p o r t u przez „ W a r s p i t e ' a " wywołało panikę
wśród oddziałów gen. Dietla. Żołnierze porzucali stanowiska,
uciekając w głąb miasta. Oficerowie nie panowali n a d sytuacją.
L a d a m o m e n t oczekiwano desantu angielskiego. Popłoch p o -
większały g r u p y rozbitków z zatopionych niszczycieli. Zaszo-
kowani m a r y n a r z e włamywali się do opuszczonych mieszkań
szukając cywilnych u b r a ń . Niektórzy w pośpiechu zakładali
damskie płaszcze. Na stacji kolejowej g r u p a żołnierzy bez broni
i .marynarzy bez m u n d u r ó w gorączkowo wypytywała N o r w e -
gów o drogę do Szwecji. Uzyskawszy żądane informacje u r u -
chomili lokomotywę i odjechali w stronę szwedzkiej granicy.
I n n e g r u p k i przerażonych dezerterów szukały schronienia
w górach, gdzie były likwidowane przez oddziały gen. Fleis-
chera.
G e n . Dietl, który przeniósł swoją kwaterę do Sildvik, wydał
oficerom rozkaz bezwzględnego tłumienia paniki. W razie lą-
dowania Anglików mieli oni raczej wycofać się z żołnierzami do
Szwecji, niż złożyć b r o ń . O godz. 15.00 na polecenie Dietla
rozpoczęto ewakuację N a r w i k u . G d y „ W a r s p i t e " p o rozpra-
wieniu się z resztkami flotylli k m d r . Beya wrócił na redę p o r t u
i otworzył ogień, N i e m c y byli przekonani, że jest to wstęp do
wysadzenia desantu. N i c p o d o b n e g o nie nastąpiło. O godz.
18.30, na oczach z d u m i o n y c h strzelców górskich, okręty zawró-
ciły w kierunku morza.
N a m o s t k u p a n c e r n i k a w i c e a d m . W h i t w o n l i d ł u g o zwlekał
z p o d j ę c i e m decyzji. Z d a w a ł sobie s p r a w ę , że nieprzyjaciel m u -
si b y ć w s t r z ą ś n i ę t y b o m b a r d o w a n i e m , ale nic docenił r o z m i a -
r ó w paniki. N i e wiedział też o j e d n o s t k a c h gen. Mcischera z n a j -
d u j ą c y c h się w p o b l i ż u N a r w i k u . Z e s p ó ł b r y t y j s k i d y s p o n o w a ł
tylko 200 ż o ł n i e r z a m i p i e c h o t y m o r s k i e j (Royal M a r i n e s ) , p o d -
czas g d y siły niemieckie o b l i c z a n o p r z e s a d n i e na 3 tys. ludzi.
N a d e c y z j ę o d w r o t u w p ł y n ą ł m e l d u n e k o p o j a w i e n i u się m a -
szyn L u f t w a f f e . W h i t w o r t h nie chciał n a r a ż a ć p a n c e r n i k a n a
atak b o m b o w c ó w w w ą s k i m fiordzie. N i e m n i e j j e d n a k przesłał
A d m i r a l i c j i d e p e s z ę , p r o p o n u j ą c w y s a d z e n i e w p r o s t w porcie
2 4 b r y g a d y g w a r d i i , która zbliżała się d o r e j o n u N a r w i k u n a
p o k ł a d a c h t r a n s p o r t o w c ó w . W e d ł u g jego o c e n y d e s a n t nie p o -
w i n i e n n a p o t k a ć większego o p o r u , zwłaszcza jeśli l ą d u j ą c e w o j -
ska wespr2e artyleria o k r ę t o w a . A d m i r a l i c j a p r z e k a z a ł a tę wia-
d o m o ś ć n a k r ą ż o w n i k „ S o u t h a m p t o n " , gdzie p r z e b y w a ł gen.
P . J . M a c k e s y , d o w ó d c a sił l ą d o w y c h p r z e z n a c z o n y c h d o o p a -
n o w a n i a N a r w i k u . N i e s t e t y radiostacja k r ą ż o w n i k a nie o d e b r a ł a
sygnału.
Decyzję o zaniechaniu lądowania p o d d a w a n o ostrej krytyce
wykazując, że desant prawdopodobnie wyrzuciłby zdemorali-
z o w a n y c h N i e m c ó w z N a r w i k u . R o z u m o w a n i e takie w y d a j e się
t y l k o częściowo słuszne. N i e w ą t p l i w i e s a m d e s a n t b y ł m o ż l i w y .
J e d n a k ż e 200 ł u d z i nie m o g ł o o b s a d z i ć całego m i a s t a . W razie
n a p o t k a n i a niewielkiego n a w e t o p o r u s z c z u p ł y o d d z i a ł z n a -
lazłb y się w t r u d n e j s y t u a c j i . P o n a d t o , z u w a g i na s p e c y f i k ę
walk u l i c z n y c h , artyleria o k r ę t o w a miała o g r a n i c z o n e m o ż l i w o ś -
c i w s p a r c i a p i e c h o t y . R e a l n e było n a t o m i a s t o p a n o w a n i e s a m e -
g o p o r t u i u t r z y m a n i e g o d o czasu p r z y b y c i a p i e r w s z y c h o d - ,
1
działów 24 b r y g a d y gwardii.
D o w ó d z t w o niemieckie, p o d b u d o w a n e psychicznie odwro-
t e m A n g l i k ó w , zdołało o p a n o w a ć sytuację. S t ł u m i o n o panikę.
N a u l i c a c h m i a s t a p o j a w i ł y się u p o r z ą d k o w a n e k o m p a n i e
s t r z e l c ó w . Ż o ł n i e r z e p r z y s t ą p i l i do k o p a n i a u m o c n i e ń w z a m a r -
z n i ę t e j z i e m i . W i e c z o r e m g e n . D i e t l p r z e k a z a ł o f i c e r o m swego
s z t a b u rozkaz u t r z y m a n i a N a r w i k u za wszelką cenę.
LĄDOWANIE BRYTYJCZYKÓW

„13 kwietnia w południc wróg przeprowadził atak na Narwik.


Użył do tego celu eskadry złożonej z 2 pancerników, 2 lotni-
skowców, 2 krążowników i licznych niszczycieli. M i m o b r y t y j -
skiej przewagi nasze niszczyciele ruszyły do ataku. W ciężkich
walkach niszczyciel „Cossack" został wielokrotnie trafiony
i ogarnięty płomieniami uległ rozbiciu. Poważne uszkodzenia
odniósł i p r a w d o p o d o b n i e zatonął niszczyciel „ E s k i m o " .
Uszkodzenia odniosło także kilka innych niszczycieli" !.
T a k s p r e p a r o w a n y przez niemiecką p r o p a g a n d ę k o m u n i k a t
o bitwie stoczonej 13 kwietnia p o d Narwikiem, mógł podnieść
na d u c h u walczących w Norwegii żołnierzy, nie zmieniał jed-
nak faktu, że Kriegsmarine poniosła dotkliwą porażkę. Strata
9 nowoczesnych niszczycieli wywołała w Berlinie konsternację.
Położenie d e s a n t u , odciętego od reszty wojsk inwazyjnych,
uznano za m o c n o niepewne. O b a w i a j ą c się klęski Hitler pragnął
wycofać strzelców górskich do T r o n d h e i m . P o d w p ł y w e m
argumentacji gen. Jodła, który podkreślał t r u d y m a r s z u przez
pokryte śniegiem pustkowia, Fiihrer uchwycił się myśli skiero-
wania oddziałów gen. Dietla do n e u t r a l n e j Szwecji. N a t o m i a s t
gen. F a l k e n h o r s t był zdania, że ocalić je może tylko uporczywa
walka na miejscu. Ostatecznie 15 kwietnia gen. Dietl otrzymał

' P i cht, op. cit., s. 30.


z Berlina rozkaz bezwzględnej o b r o n y N a r w i k u . W razie silne-
go nacisku aliantów mial przekroczyć granicę szwedzką.
D z i e ń wcześniej w rejon N a r w i k u przybyły posiłki dla strzel-
ców górskich. Na lodowej tafli jeziora Hartvig, położonego
opodal Elvegardsmoen, wylądowało 12 t r a n s p o r t o w y c h Junker-
sów. Samoloty przywiozły kompletną baterię artylerii.
P o s z u k u j ą c środków do wzmocnienia obrony gen. Dietl pole-
cił w y m o n t o w a ć ocalałą b r o ń z wraków niszczycieli. Pracę
u t r u d n i a ł brak transportu, bowiem rybacy uszkodzili wszystkie
m o t o r o w e łodzie. N i e m c y musieli używać małych łódek wios-
łowych. M i m o to zdołali uratować sporo cennego s p r z ę t u , mię-
dzy i n n y m i kompletną radiostację okrętową. Z załóg zatopio-
n y c h niszczycieli u t w o r z o n o batalion morski. Przydzielono mu
b r o ń i m u n d u r y norweskie z magazynów w Elvegardsmoen.
Kilku doświadczonych podoficerów piechoty uczyło marynarzy
walki na lądzie. Przy pomocy mechaników Kriegsmarine
w warsztatach kolejowych z b u d o w a n o prowizoryczny pociąg
pancerny wyposażony w lekkie działo i karabiny maszynowe.
Jednocześnie gen. Dietl energicznymi działaniami na froncie
l ą d o w y m dążył do rozszerzenia zajętego obszaru, głównie
w k i e r u n k a c h p ó ł n o c n y m i w s c h o d n i m . P o d H u n d a l e n , w wal-
ce z N o r w e g a m i blokującymi linię kolejową, cenne usługi o d -
dał strzelcom górskim pociąg pancerny. Pozbawieni broni
p r z e c i w p a n c e r n e j N o r w e g o w i e musieli wycofać się w góry. R a -
no 16 kwietnia N i e m c y dopadli wreszcie ściganą od kilku dni
k o m p a n i ę m j r . O m d a h l a . Część N o r w e g ó w poległa l u b dostała
się do niewoli. D r o b n e g r u p y nawiązały kontakt z oddziałami
6 dywizji piechoty.
Po p o ł u d n i u 16 kwietnia strzelcy górscy opanowali stację
graniczną Bjórnfjell. Był to d u ż y sukces. T ę d y gen. Dietl mógł
o t r z y m y w a ć zaopatrzenie przesyłane t r a n s p o r t e m przez j S z w e -
cję. J u ż 23 kwietnia do Bjórnfjell przybył pierwszy pociąg wio-
zący 350 t o n żywności, odzieży i sprzętu sanitarnego oraz 30
osób personelu służby łączności (w ubraniach cywilnych).
W t y m czasie batalion działający na kierunku p ó ł n o c n y m po
stoczeniu d r o b n y c h walk z patrolami norweskimi osiągnął
miejscowość L a p p h a u g e n . Z tej pozycji wojska niemieckie za-
grażały przełęczy Kolbanskaret, przez którą biegła droga na
lotnisko Bardufoss i dalej w kierunku T r o m s ó .
W N a r w i k u władze o k u p a c y j n e kontynuowały rekwizycję
żywności. K o m e n d a n t miasta, Haussel, zagorzały hitlerowiec,
w p o r o z u m i e n i u z gen, D i e t l e m zakazał mieszkańcom o p u -
szczania N a r w i k u , słusznie m n i e m a j ą c , że Anglicy nie będą
bombardowali t e r e n u , na k t ó r y m z n a j d u j e się ludność cywilna.
18 kwietnia N i e m c y zorganizowali na miejscowym c m e n t a r z u
uroczysty pogrzeb strzelców górskich, marynarzy i cywilów po-
ległych p r z e d pięcioma d n i a m i . G e n . Dietl wygłosił długie
przemówienie. Padło wiele słów o przyjaźni i w s p ó l n y c h celach
o b u n a r o d ó w . P r ó b y pozyskania N o r w e g ó w nie dały jednak
większego efektu. Na p o r z ą d k u d z i e n n y m były ucieczki z mia-
sta. P a r u zbiegów nawiązało nawet kontakt z wiceadm. W h r t -
w o r t h e m i dostarczyło mu informacji o rozmieszczeniu sił o k u -
panta. Nocą zdarzały się n a p a d y na żołnierzy niemieckich.
G e n . Dietl odpowiedział wzięciem zakładników spośród p r z e d -
stawicieli władz miejskich.
N i e m c y i Norwegowie, jedni z obawą, d r u d z y z nadzieją,
oczekiwali pojawienia się w O f o t f j o r d z i e okrętów Royal N a v y
z wojskami desantowymi na pokładach. Mijał jednak dzień za
d n i e m , o b r o n a niemiecka krzepła, a spodziewany atak nie n a -
stępował. Szybkość reakcji aliantów na lądowanie wojsk hitle-
rowskich w Norwegii ograniczyło niezdecydowanie Admiralicji
brytyjskiej i sojuszniczej Najwyższej R a d y W o j e n n e j . D w a dni
trwały dyskusje. Przez ten czas N i e m c y zdołali przerzucić część
lotnictwa do baz norweskich i rozwinąć natarcie w głąb kraju.
Przygotowanie alianckich sił lądowych do k a m p a n i i na Pół-
wyspie Skandynawskim pozostawiało wiele do życzenia. W ca-
łej armii Zjednoczonego Królestwa tylko 1 batalion Scots
G u a r d s został przeszkolony w jeździe na nartach. Z wojsk f r a n -
cuskich pełną gotowość osiągnęła brygada Strzelców Alpej-
skich. I n n e jednostki, w t y m polska Samodzielna Brygada
Strzelców Podhalańskich, nie były przygotowane do działań
w górach. Brakowało odpowiedniego e k w i p u n k u , m a p i środ-
ków t r a n s p o r t o w y c h . Żołnierze mieli mgliste pojęcie o w a r u n -
kach klimatycznych i terenowych w Norwegii. Flota nie dyspo-
nowała o d p o w i e d n i m sprzętem desantowym, t l e n . William
E. Ironside, szef brytyjskiego S z t a b u Imperialnego, zapisał
w swoim dzienniku p o d datą 10 kwietnia: „Nic nie przygoto-
waliśmy i nigdy nawet nie myśleliśmy o p r z e p r o w a d z e n i u o p e -
racji desantowej na tak wielką skalę" 2 .
D o p i e r o 11 kwietnia porty angielskie opuściło 5 t r a n s p o r t o w -
ców, w ś r ó d nich „ B a t o r y " p o d d o w ó d z t w e m kpt. ż. w. E d w a r -
da Pacewicza i „ C h r o b r y " p o d d o w ó d z t w e m kpt. ż. w. Zyg-
m u n t a Deyczakowskiego, z oddziałami 24 brygady gwardii
i 146 brygady piechoty. K o n w ó j , oznaczony symbolem
„ N P - 1 " , eskortowały 2 lekkie krążowniki „ M a n c h e s t e r "
i „ B i r m i n g h a m " oraz niszczyciele. Wojska zamierzano wysa-
dzić w H a r s t a d na wyspie H i n n ó y ; stąd miały o n e p o d j ą ć p r ó b ę
odbicia N a r w i k u . Na dowódcę sił alianckich w północnej N o r -
wegii wyznaczony został 10 kwietnia L o r d Cork a n d Orrery,
a d m . William H e n r y Boyle; w d w a d n i później Boyle w y p ł y n ą ł
z R o s y t h na pokładzie lekkiego krążownika „ A u r o r a " . J e d n o -
cześnie bazę Scapa Flow opuścił lekki krążownik „ S o u t h a m p -
t o n " z gen. M a c k e s y m na pokładzie, k t ó r e m u powierzono d o -
w ó d z t w o n a d wojskami l ą d o w y m i w rejonie N a r w i k u (tzw.
Avonforce).
W c z e s n y m rankiem 14 kwietnia „ S o u t h a m p t o n " wszedł do
V a g s f j o r d u . G e n . Mackesy nawiązał kontakt z władzami cywil-
n y m i H a r s t a d . Anglicy zostali ciepło przyjęci. N i e m c y nie d a -
wali o sobie znać. L ą d o w a n i e przywiezionych przez krążownik
d w ó c h kompanii 1 batalionu Scots G u a r d s przebiegało bez za-
kłóceń. Wojsko zostało wysadzone u wejścia do S a l a n g e n f j o r d u ,
4 mile na zachód od miejscowości Sjóvegan. Na b r z e g u żołnie-
rze zetknęli się z patrolami norweskimi, które strzegły drogi do
T r o m s ó i lotniska Bardufoss. Przybycie wojsk brytyjskich wy-
raźnie poprawiło nastroje N o r w e g ó w .
T e g o samego d n i a N a j w y ż s z a R a d a W o j e n n a zmieniła plan
działań. 146 brygadę piechoty postanowiono wysadzić w N a -
msos, na p ó ł n o c od T r o n d h e i m . Decyzja była podyktowana
chęcią zdobycia T r o n d h e i m i leżącego opodal lotniska Yaernes.

2
Cyt. za: N o s k o w, op. cit., s. 82.
Miasto mogło stanowić dogodną bazę dla sił alianckich szykują-
cych ofensywę na Oslo, obsadzenie zaś górzystego t e r e n u mię-
dzy T r o n d h e i m s f j o r d e m a odległą o 60 km granicą szwedzką
oddzieliłoby N o r w e g i ę północną od południowej, pozbawiając
gen. Dietla nadziei na rychłą odsiecz.
I: Ku N a m s o s skierowały się „ C h r o b r y " i brytyjski t r a n s p o r -
towiec „ E m p r e s s of Australia" p o d eskortą 3 krążowników oraz
3 niszczycieli. Reszta dotarła do H a r s t a d rano 15 kwietnia. Na
kilka godzin p r z e d osiągnięciem celu niszczyciele eskorty zato-
piły szykujący się do ataku niemiecki okręt p o d w o d n y „ U - 4 9 " .
Przy okazji w ręce Anglików w p a d ł a cenna zdobycz — m a p y
z |naniesionymi pozycjami U - b o o t ó w na wodach norweskich.
Do wieczora 16 kwietnia wysadzono na ląd trzy bataliony
24 b r y g a d y gwardii, sztab b r y g a d y i obsługę baterii przeciw-
lotniczej. P r z y rozładunku pomagało kilkadziesiąt k u t r ó w i m o -
torowych łodzi norweskich rybaków, b o w i e m d uż e t r a n s p o r -
towce miały trudności z wejściem do p o r t u . T y m m a ł y m jed-
n o s t k o m , których silniki wydawały podczas p r a c y charaktery-
styczny odgłos, marynarze angielscy mówili „ P u f f e r s " 3 . Na nab-
rzeżach panował bałagan. Amunicja leżała przemieszana z
pakami zawierającymi ciepłą odzież, p r o w i a n t stał obok
skrzyń wyp eł n io ny c h b r o n i ą , s p r z ę t e m saperskim i częściami
zapasowymi. Poszczególne bataliony nie mogły odnaleźć swego
e k w i p u n k u . Mścił się pośpieszny, niestaranny załadunek wy p o -
sażenia w portach brytyjskich.
Prace przeładunkowe próbowała zakłócić L u f t w a f f e . Samolo-
ty nadlatywały pojedynczo l u b w małych g r u p a c h . Podczas p o -
stoju w H a r s t a d „ B a t o r y " b y ł trzykrotnie b o m b a r d o w a n y . P rz y
pierwszym ataku dwie b o m b y spadły w odległości 30 m e t r ó w
/a jego rufą. Pokład został zasypany odłamkami, ale na szczęś-
cie obeszło się bez strat w ludziach. D w a n a s t ę p n e ataki o d p a r -
ły okręty eskorty. Również pozostałe transportowce wyszły
z nalotów o b r o n n ą ręką, co nie przeszkodziło N i e m c o m ogłosić,
że jeden statek został trafiony ciężką b o m b ą . 18 kwietnia za-
kończono ro z ł a d u n e k s p r z ę t u i t r a n s p o r t o w c e p o d eskortą n i -
szczycieli odpłynęły do Wielkiej Brytanii.

' Można to przetłumaczyć jako „pyrkacze".


W t y m czasie wiceadm. W h i t w o r t h ponowił propozycję wy-
sadzenia d e s a n t u w N a r w i k u . 14 kwietnia informował d o -
w ó d z t w o , że garnizon miasta liczy nie więcej niż 1500 żołnierzy
niemieckich. M e l d u n e k zawierał sugestię lądowania wojska
w s a m y m porcie, przy wsparciu ciężkiej artylerii okrętowej.
N a z a j u t r z dowódcy 2 niszczycieli patrolujących O f o t f j o r d p o -
twierdzili, że lądujące oddziały nie powinny napotkać silnego
oporu. A d m . Boyle, zachęcony przez Churchilla do podjęcia ry-
zyka, wyraził wstępną zgodę na desant, ale gen. Mackesy wahał
się. W H a r s t a d nadal trwało sortowanie ekwipunku. Wojsko nie
otrzymało jeszcze amunicji do moździerzy i granatów ręcznych.
D o b ó r wyposażenia niezupełnie odpowiadał p o t r z e b o m , n p .
brakowało n a r t , b u t ó w do chodzenia po górach i łodzi d e s a n t o -
wych, za to na jednego żołnierza przypadały 3 plecaki i 35 (!)
sztuk garderoby. G e n . Mackesy nie był też pewien, czy N i e m c y
w N a r w i k u są dostatecznie zdemoralizowani. N i e znał siły
u m o c n i e ń norweskich, które żołnierze gen. Dietla mogli wyko-
rzystać do o b r o n y . Był wreszcie zaskoczony t r u d n y m i w a r u n -
kami a t m o s f e r y c z n y m i , w jakich przyszło walczyć jego oddzia-
łom.
„ W n ę t r z e k r a j u okryte jest zaspami śnieżnymi o głębokości
4 stóp i więcej. N a w e t na wysokości poziomu morza leży kilku -
stopowa warstwa śniegu — pisał po zakończeniu walk w N o r -
wegii gen. Mackesy. — Zamiecie, ciężkie sztormy, lodowate
wiatry i b a r d z o niskie t e m p e r a t u r y są tutaj zjawiskiem n o r m a l -
n y m . Aż do połowy maja nawet tak doskonałe oddziały górskie,
jak f r a n c u s c y Strzelcy Alpejscy, cierpiały na o d m r o ż e n i a i śnie-
żną ślepotę. Oddziały, które nie mają ekwipunku zimowego i
nie zostały doskonale wyszkolone w użyciu n a r t i rakiet śnie-
ż n y c h , są absolutnie niezdolne do aktywnego działania na t y m
terenie. N i e miałem takich wojsk do dyspozycji podczas pier-
wszego lądowania. O c h r o n a żołnierzy przed ciężkim klimatem
była życiową koniecznością" 4 .
Ostatecznie desant, planowany na wtorek 16 kwietnia, o d w o-
łano. W środę gen. Mackesy otrzymał z Admiralicji i W a r O f f i -

4
D e r r y, op. cit., s. 151.
ce depesze żądające energiczniejszego działania. W d n i u t y m
sprzymierzeni mieli na lądzie w rejonie N a r w i k u trzy bataliony
24 b r y g a d y gwardii, dwie k o m p a n i e saperów i 3 lekką baterię
przeciwlotniczą z 56 pułku lekkiej artylerii przeciwlotniczej.
1 batalion Irish G u a r d s , d o w o d z o n y przez ppłk. W. B. F a u l -
knera, zajął pozycje pod Bogen nad O f o t f j o r d e m ; docierały tu
czasami niemieckie patrole z Bjerkvik. 2 batalion S o u t h Walles
Borderers ppłk. W. Gottwaltza obsadził Skanland. W Sjóve-
gan stały dwie kompanie 1 batalionu Scots G u a r d s ppłk. T. B.
T r a p p e s - L o m a x a . Bataliony G w a r d i i Szkockiej i G w a r d i i
Irlandzkiej reprezentowały pułki o wspaniałych tradycjach b o -
jowych ( G w a r d i a Szkocka istniała już w s i e d e m n a s t y m wie-
ku). Składały się wyłącznie z żołnierzy zawodowych, starannie
d o b r a n y c h p o d względem sprawności fizycznej i doskonale
wyszkolonych. Trzeci batalion brygady reprezentował zwykły
pułk piechoty, nawiązujący do odległych czasów tylko swoją na-
zwą: „Strażnicy G r a n i c Południowej Walii". 24 brygadą gwar-
dii dowodził brygadier W. Fraser.
Siły te w połączeniu z oddziałami norweskiej 6 dywizji piechoty,
które nadciągały z północy, przewyższały liczebnie wojska gen.
Dietla. P o n a d t o alianci mogli liczyć na wsparcie artylerii okrę-
towej, N i e m c y zaś nie dysponowali jeszcze na tyle silnym lot-
nictwem, by zmusić Royal N a v y do o d w r o t u . M i m o to gen.
Mackesy zwlekał. Zawodziły opieszale f c c L j m o w a n e próby
skoordynowania działań z dywizją gen. Fleischera. R o z m o w y
/ szefem sztabu dywizji, k p t . L i n d b a c k - L a r s e n e m , nie przy-
niosły konkretnych ustaleń.
W czwartek 18 kwietnia zdecydowano, że lądowanie będzie
możliwe, jeśli ostrzał stanowisk niemieckich p r o w a d z o n y przez
okręty da widoczne rezultaty. Również w czwartek gen. Dietl ustalił
linię obrony, dzieląc ją na trzy odcinki. Północnego broniła grupa
pik. Aloisa W i n d i s c h a złożona z d w ó c h niepełnych batalionów
139 pułku strzelców górskich, pododdziałów marynarzy i arty-
lerii. Pozycje niemieckie biegły od granicy szwedzkiej przez
płaskowyż K u b e r g , następnie skręcały na północ d o c h o d z ą c do
miejscowości L a p p h a u g e n i G r a t a n g e n . Stąd zawracały na p o -
tulnie o b e j m u j ą c oba brzegi H e r j a n g s f j o r d u aż do przystani
p r o m o w e j Ó y j o r d naprzeciw N a r w i k u . Odcinek centralny oraz
p o ł u d n i o w y obsadzała g r u p a m j r . Hausselsa, składająca się z
2 batalionu 139 pułku strzelców górskich i batalionu marynarzy
k m d r . Fritza Bergera. M a r y n a r z e ubezpieczali linię kolejową na
o d c i n k u od miejscowości S t r a u m s n e s n a d R o m b a k s f j o r d e m do
Bjórnfjell. Strzelcy górscy obsadzali poszczególnymi k o m p a -
niami N a r w i k , południowe wybrzeże R o m b a k s f j o r d u i przyczó-
łek na półwyspie Ankenes. O b r o n a niemiecka nie tworzyła jed-
nej ciągłej linii. Składała się z wielu p u n k t ó w o p o r u wyposażo-
n y c h w moździerze i broń maszynową.
19 kwietnia gen. Mackesy przeprowadził osobiście rozpozna-
nie N a r w i k u z pokładu lekkiego krążownika „ A u r o r a " . W r ó -
ciwszy do H a r s t a d wyraził pesymistyczny pogląd, że z uwagi na
ukształtowanie t e r e n u nie da się ustalić rozmieszczenia stano-
wisk niemieckich, a zatem: „ostrzał z okrętów nie będzie sku-
teczny i w tych warunkach lądowanie za pomocą otwartych ło-
dzi m u s i być absolutnie z a n i e c h a n e " 5 . K o l e j n y m a r g u m e n t e m
generała było słuszne skądinąd twierdzenie, że 24 brygada nig-
dy nie walczyła pod kołem p o l a r n y m i została źle przygotowana
do kampanii w górach. Mackesy, głęboko przekonany, że N i e -
mcy zorganizowali silną o b r o n ę wybrzeży, postulował stopnio-
we okrążanie N a r w i k u od strony lądu i poczekanie z d e c y d u j ą -
cym atakiem do przybycia f r a n c u s k i c h Strzelców Alpejskich.
P r a g n ą ł u n i k n ą ć ryzyka niepowodzenia operacji przez zgroma-
dzenie takich sił i środków, które by gwarantowały pełny suk-
ces.
N i e m c y potrafili wykorzystać bezczynność Anglików. Sta-
nowiska strzelców górskich z k a ż d y m d n i e m były lepiej u m o c -
nione i zamaskowane. K a ż d e g o dnia na lotniskach w Oslo, Ber-
gen, Stavanger oraz T r o n d h e i m lądowały nowe eskadry
L u f t w a f f e , rosły zapasy b o m b i paliwa.
Złe warunki atmosferyczne panujące w północnej Norwegii od
20 do 23 kwietnia uniemożliwiły Royal N a v y podjęcie akcji
przeciwko oddziałom gen. Dietla. D o p i e r o 24 kwietnia zespół
złożony z pancernika „ W a r s p i t e " , lekkich krążowników „ A u r o -

5
Tamże, s. 153.
ra" i „ E n t e r p r i s e " oraz niszczyciela „ Z u l u " otworzył ogień na
niemieckie pozycje. B o m b a r d o w a n i e trwało 3 godziny. P a n c e r -
nik wystrzelił 150 pocisków z dział kalibru 380 m m . Zniszczono
c / ę ś ó . u m o c n i e ń pod Elvegardsmoen. Słaba widoczność nie
pozwoliła na dokładną obserwację skutków ostrzału, toteż a d m .
Boyle odwołał lądowanie.
Jednocześnie z akcją floty w Ofotfjordzie gen. Fleischer zaata-
kował pozycje niemieckie w rejonie Fossbakken, gdzie od kilku
dni zbierały się jednostki norweskie ściągane znad granicy f i ń -
skiej. N o r w e g o w i e zamierzali opanować przede wszystkim
l . a p p h a u g e n , najwyższy p u n k t między Fossbakken a G r a t a n -
gen. Zajęcie tej miejscowości usunęłoby zagrożenie przełęczy
Kolbanskaret. Na prośbę gen. Fleischera gen. Mackesy zgodził
się, aby w natarciu wzięły udział dwie kompanie Scots G u a r d s
ze Sjóvegan. Zastrzegł jednak, że Szkoci, słabo przygotowani
do działań na terenach wysokogórskich, nie mogą być użyci bez-
pośrednio w walce. Pomoc, jakiej obie kompanie udzielały N o r -
wegom, ograniczała się zatem do ubezpieczenia tyłów atakują-
cych oddziałów.
Przed p o ł u d n i e m 24 kwietnia norweski batalion „ T r ó n d e r "
ruszył w kierunku pozycji niemieckich, a kompanie Gwardii
Szkockiej obsadziły Fossbakken. Niestety wkrótce po rozpoczę-
ciu akcji rozszalała się b u r z a śnieżna. Silny wiatr, przenikliwe
zimno i gęsto padający śnieg u t r u d n i a ły orientację w terenie,
wyczerpywały ludzi. Na przejście 4 km batalion „ T r ó n d e r "
stracił 8 godzin. W tych w a r u n k a c h natarcie nie mogło uzyskać
powodzenia. Broniąca L a p p h a u g e n kompania strzelców gór-
skich, wyposażona w dużą liczbę karabinów m a s z y n o w y c h , bez
t r u d u o d p a r ł a atak zmęczonych, t o n ą c y c h w śnieżnych zaspach
żołnierzy gen. Fleischera. O godz. 19.00 batalion „ T r ó n d e r "
przerwał akcję i odszedł do G r a t a n g e n na odpoczynek. W p r a w -
dzie d o w ó d z t w o norweskie wysłało d r u g i batalion w celu p o d -
i rzymania walki, lecz w zadymce oba bataliony nie zdołały na-
wiązać łączności i nad r a n e m wytworzyła się między nimi zna-
czna luka. N i e m c y wykorzystali nieoczekiwaną szansę, rzucając
pod G r a t a n g e n odwodową k o m p a n i ę wspartą ciężkimi karabi-
nami maszynowymi.
D o w ó d z t w o batalionu „ T r ó n d e r " nie zadbało o należyte
ubezpieczenie miejsca postoju. Brak ostrożności drogo koszto-
wał N o r w e g ó w . R a n o 25 kwietnia niemieckie karabiny maszy-
nowe otworzyły silny ogień na wioskę. Energiczne natarcie
kompanii strzelców górskich szybko złamało o p ó r zaskoczonego
przeciwnika. Batalion „ T r ó n d e r " poniósł ciężkie straty. Zginęło
blisko 100 ludzi, w t y m wszyscy dowódcy kompanii, kapitano-
wie M i d t l i d , N y ą u i s t i Óveras. N i e m c y wzięli 150 jeńców.
Przepadła b r o ń maszynowa batalionu.
Akcja na L a p p h a u g e n zakończyła się klęską, jednakże o d n i o -
sła pewien skutek. G e n . Dietl nabrał przekonania, że N o r w e -
gowie nie myślą o kapitulacji, a przeciwnie, podniesieni na d u -
c h u wylądowaniem wojsk brytyjskich, zamierzają kontynuować
walkę. O b a w i a j ą c się n o w y c h ataków, już 26 kwietnia rozkazał
ewakuować G r a t a n g e n i L a p p h a u g e n . N i e m c y zajęli łatwe do
o b r o n y p u n k t y w łańcuchach górskich.
T y m c z a s e m na p o ł u d n i u Norwegii zaszły wypadki, które
ukazały znaczenie walk o N a r w i k w n o w y m świetle.
K A M P A N I A W POŁUDNIOWEJ NORWEGII

Nocą z 8 na 9 kwietnia mieszkańcy Oslo usłyszeli daleką ka-


n o n a d ę . Były to odgłosy walki okrętów niemieckich z f o r t a m i
strzegącymi O s l o f j o r d u . O godz. 1.30 w b u d y n k u M i n i s t e r s t w a
S p r a w Z a g r a n i c z n y c h zebrał się r z ą d norweski, który w obliczu
b e z s p o r n e j agresji ogłosił częściową mobilizację w czterech ok-
ręgach wojskowyc h spośród sześciu. Pierwszym d n i e m mobili-
zacji miał b y ć 11 kwietnia. K i e r u j ą c y Norwegią politycy raz je-
szcze wykazali kompletną ignorancję w sprawach obronności.
Uchwalili mobilizację częściową, ponieważ wydawała się im
łatwiejsza do p r z e p r o w a d z e n i a ; gdyby ogłoszono mobilizację
powszechną, mogła ona rozpocząć się niemal natychmiast.
Szybkość w y d a r z e ń uniemożliwiła naprawienie błędu.
Około godz. 5 do Ministerstwa S p r a w Zagranicznych przy-
był d r B r a u e r . N i e m i e c wręczył K o t h o w i m e m o r a n d u m r z ą d u
I I I Rzeszy o wzięciu Norwegii p o d ochronę na czas wojny.
K o t h przekazał treść noty członkom gabinetu o b r a d u j ą c y m
w sąsiedniej sali, którzy jednomyślnie podjęli decyzję stawienia
o p o r u wojskom i n w a z y j n y m . O stanowisku r z ą d u p o w i a d o m i o -
no Brauera, a g d y poseł niemiecki usiłował nakłonić N o r w e g ó w
do kapitulacji, K o t h p r z y p o m n i a ł słowa Hitlera wypowiedziane
/. okazji zajęcia Czechosłowacji: „ N a r ó d , który nie stawi o p o r u
o b c e m u gwałtowi, nie zasługuje na to, by żyć" '.

f Cyt. za: T. R a w s k i, Politycy i wojskowi. Szkice z dziejów drugiej wojny


śtciatowej, Warszawa 1982, s. 76.
N a s t ę p n i e minister spraw zagranicznych Norwegii zawiadomił
a m b a s a d ę brytyjską o niemieckim ataku i zwrócił się do m o -
carstw z a c h o d n i c h z prośbą o p o m o c . O godz. 7.00 r z ą d , p a r -
l a m e n t , naczelne dowództwo, rodzina królewska oraz członko-
wie przedstawicielstw d y p l o m a t y c z n y c h państw alianckich
opuścili Oslo u d a j ą c się na północ. Przed p o ł u d n i e m stolica
Norwegii została o p a n o w a n a przez spadochroniarzy niemiec-
kich i przywiezione samolotami t r a n s p o r t o w y m i oddziały pie-
choty. G ł ó w n a stacja nadawcza zaczęła wysyłać rozkazy składa-
nia b r o n i . Rozpowszechniano fałszywą wiadomość, jakoby król
H a a k o n V I I zaakceptował współpracę z N i e m c a m i .
Nocą z 9 na 10 kwietnia silny oddział V k o l u m n y zebrał się
w g ó r a c h na południe od E l v e r u m , gdzie przebywał tymczaso-
wo rząd i rodzina królewska. P r z e d świtem dywersanci u d e r z y -
li na miasto. G e n e r a l n y inspektor piechoty, płk O t t o R u g ę ,
przy p o m o c y oddziałów mobilizującej się 2 dywizji piechoty
zadał im ciężkie straty i zmusił do o d w r o t u . T e n lokalny sukces
odbił się głośnym echem w nie zajętych przez N i e m c ó w częś-
ciach k r a j u . Do jednostek 2 dywizji zaczęły napływać setki
ochotników. 10 kwietnia decyzją r z ą d u płk R u g ę otrzymał
awans na generała i został m i a n o w a n y naczelnym dowódcą ar-
mii norweskiej w miejsce gen. m j r . Laakego.
N i e m c y nie zrezygnowali z p r ó b dostania osoby króla w swoje
ręce. Po n i e u d a n y m ataku d y w e r s a n t ó w do E l v e r u m przybył dr
Brauer w towarzystwie attache morskiego I I I Rzeszy. O b a j d y -
plomaci prosili Haakona o p o w r ó t do Oslo i n o m i n a l n e objęcie
władzy. K r ó l zdecydowanie odmówił. W odwet jeszcze tego
samego dnia L u f t w a f f e zbombardowała miasto.
M i m o zwycięstwa pod E l v e r u m sytuacja wojsk gen. Rugego
nie była łatwa. N i e m a l wszystkie ośrodki mobilizacyjne wpadły
w ręce agresora. Dywersanci przerwali połączenia telefoniczne.
Część administracji, wierząc k o m u n i k a t o m radia Oslo b ą d ź też
o p a n o w a n a przez członków Nasjonal Samling, sabotowała za-
rządzenia władz wojskowych. Również wśród kadry oficerskiej
nie brakło zwolenników kapitulacji. Siły armii pozostające
w dyspozycji Naczelnego D o w ó d z t w a były niewspółmiernie
małe w s t o s u n k u do p o t r z e b . Parę tysięcy słabo wyszkolonych
żołnierzy, podzielonych na kilka z g r u p o w a ń , pozbawionych
niemal b r o n i ciężkiej, bez lotnictwa, łączności, planów walki,
nie mogło stawiać dłuższego o p o r u wojskom i n w a z y j n y m . 13
kwietnia gen. R u g ę wydał rozkaz stopniowego o d w r o t u na pół-
noc, połączonego z niszczeniem stacji kolejowych, d r ó g i m o -
stów. Naczelny d o w ó d c a armii norweskiej chciał w ten sposób
u n i k n ą ć większych strat i u t r z y m a ć centralny m a s y w górski
do czasu wylądowania aliantów.
D o w ó d z t w o niemieckie rozumiało niebezpieczeństwo, jakie
niosło ze sobą pojawienie się oddziałów sojuszniczych na f r o n -
cie norweskim. Obecność Anglików i F r a n c u z ó w groziła
przekształceniem błyskawicznej kampanii w długotrwałe, wyni-
szczające walki, a tego właśnie pragnęli N i e m c y za wszelką cenę
u n i k n ą ć . Należało zatem jak najszybciej opanować całe w y b r z e -
że Norwegii oraz nie dopuścić do ustabilizowania f r o n t u
w t r u d n y m terenie górskim. Już 10 kwietnia zmotoryzowane
k o l u m n y 163 dywizji piechoty gen. Engelbrechta ruszyły z Oslo
ku miejscowościom o p a n o w a n y m przez desanty morskie i p o -
wietrzne: Kristiansand, Stavanger, Bergen i T r o n d h e i m . O d -
działy m a s z e r u j ą ce na Kristiansand i Stavanger miały uderzyć
na norweską 3 dywizję piechoty. Oddziały wysłane w kierunku
Bergen otrzymały zadanie rozbicia norweskiej 4 dywizji piecho-
ty. D w i e k o l u m n y ruszyły na T r o n d h e i m : jedna w k i e r u n k u je-
ziora M j ó s a , d r u g a wzdłuż rzeki G l o m m a . Część wojska skie-
rowano p o d Fredrikstad przeciwko norweskiej 1 dywizji pie-
choty. Jednocześnie do natarcia przeszły o k u p u j ą c e T r o n d h e i m
oddziały 69 dywizji piechoty gen. Woitischa.
N o r w e g o m sprzyjała pogoda: mgły, niska t e m p e r a t u r a , o p a -
dy śniegu. L u f t w a f f e musiała ograniczyć liczbę lotów bojo-
wych, zmotoryzowane k o l u m n y wroga tonęły w zaspach. O k o -
liczności te pozwalały żywić nadzieję, że wojska alianckie zdążą
na f r o n t norweski przed rozbiciem oddziałów gen. Rugego.
Jednakże siły niemieckie w p o ł u d n i o w e j Norwegii szybko rosły.
Między 9 a 11 kwietnia do Oslo przybyło t r a n s p o r t e m powie-
t r z n y m sześć batalionów piechoty. Do p o r t u zawinęły statki
/ ciężkim s p r z ę t e m i zapasami. 12 kwietnia N i e m c y rozpoczęli
natarcie ze wzmożoną siłą. Nacisk doskonale wyposażonych
jednostek W e h r m a c h t u , wspieranych przez lotnictwo, zdezor-
ganizował o d w r ó t N o r w e g ó w .
3 dywizja piechoty (około 2 tys. ludzi) wycofywała się z K r i s -
tiansand doliną Setesdal. O p ó r w t y m rejonie sprawiłby N i e -
m c o m wiele kłopotu, ale już 13 kwietnia na p ó ł n o c od miejsco-
wości Evie skapitulował bez walki batalion 7 pułku piechoty.
N a z a j u t r z dowódca dywizji zwołał radę wojenną. W b r e w roz-
kazom gen. Rugego, oficerowie jednomyślnie opowiedzieli się
za złożeniem broni. 1 dywizja piechoty gen. Nilsona (około
3 tys. ludzi), która rozpoczęła o d w r ó t z r e j o n u F r e d r i k s t a d , nie
usiłując powstrzymać nieprzyjaciela n ad łatwą do o b r o n y rzeką
G l o m m a , przekroczyła 15 kwietnia granicę ze Szwecją.
N i e p o w o d z e n i e m zakończyła się również p r ó b a o b r o n y twier-
dzy K o n g s v i n g e r n a d G l o m m ą . Złożył b r o ń garnizon K o n g s -
b e r g u , ważnego węzła kolejowego między Oslo a Kristiansand.
Po pierwszych klęskach spadła dyscyplina w armii n o r w e -
skiej, rosło zniechęcenie, pojawiły się — zwłaszcza wśród wyż-
szych oficerów — nastroje kapitulanckie. Uczestnik walk,
norweski historyk E. Fjaerli, pisze z goryczą: „Jeśli będziemy
oceniać wartość pozycji o b r o n n y c h wybieranych przez oficerów
i obsadzanych wojskiem, stwierdzimy, że z p u n k t u widzenia
taktyki były to pozycje d o b r e . Niestety najbardziej brakowało
chęci do prowadzenia wojska w bój. P a m i ę t a m , że wielu wyż-
szych oficerów oddawało pozycje N i e m c o m " 2 . 14 kwietnia
gen. R u g ę , zaalarmowany p o s t ę p u j ą c y m rozkładem armii, in-
f o r m o w a ł Churchilla, że „jeśli natychmiast nie będzie nadesła-
na p o m o c , to za kilka d n i cała N o r w e g i a znajdzie się w rękach
N i e m c ó w " 3.
O b o k przejawów małoduszności, niedołęstwa, notowano tak-
że przykłady poświęcenia i sprężystości działań. D o w ó d c a
4 dywizji piechoty, gen. Steffens, wykorzystując magazyny
w mieście Vos, pod bokiem niemieckiego garnizonu w Bergen
zorganizował 4 brygadę piechoty. Z T r o n d h e i m zdołały wyco-
fać się resztki dwóch batalionów zaskoczonych przez inwazję
w trakcie formowania. U t w o r z o n y z nich improwizowany o d -
2
Cyt. za: N o s k o w, op. cii., s. 77.
1
Tamże, s. 82.
dział obsadził szosę i linię kolejową na południe od miasta. Ros-
ły szeregi 2 dywizji piechoty, której dowódcą był gen. H v i n d e n
H a u g . Setki ochotników ściągały do jej ośrodka mobilizacyjne-
go w H a m a r . Niektórzy oficerowie przyprowadzili oddziałki
rwącej się do walki młodzieży. Rolnicy bezpłatnie dostarczali
wojsku żywności i sprzętu taborowego. D r o b n e walki opóźnia-
jące, p r o w a d z o n e na północ od Oslo, wykazały zalety żołnierza
norweskiego: ustępował on nieprzyjacielowi p o d względem
wyszkolenia bojowego i dyscypliny, lecz przewyższał go u m i e -
jętnością walki w niewielkich g r u p a c h na przełęczach i ścież-
kach górskich.
Początkowo Norwegowie próbowali stawić o p ó r w rejonie
E i d s v o l d - H ó n e f o s s . Jednakże 16 kwietnia N i e m c y wprowadzili
do akcji czołgi, wobec których pozbawieni b r o n i p r z e c i w p a n -
cernej żołnierze 2 dywizji piechoty okazali się bezradni. J e d n o -
cześnie z natarciem czołowym małe, zmotoryzowane k o l u m n y ,
zaskakując N o r w e g ó w swoją ruchliwością, wyszły na skrzydła
o b r o n y . Wojska gen. R u g e g o rozpoczęły odwrót w kierunku je-
zior Mjósa i R a n d s f j o r d .
O b a zbiorniki w o d n e położone są na obszarze, gdzie zbiegają
się z północy, zachodu i północnego zachodu wszystkie wielkie
doliny rzeczne południowej Norwegii: Osterdal, G u d b r a n d s d a l ,
Valdresdal i Hallingdal. Przez Osterdal biegnie linia kolejowa
z Oslo do T r o n d h e i m . Równięż G u d b r a n d s d a l wykorzystano do
ułożenia t o r ó w łączących Oslo z Andalsnes i T r o n d h e i m . Doli-
na ta u swego północno-zachodniego wylotu tworzy dwie o d -
nogi: jedna przecina grzbiet górski D o v r e d o c h o d z ą c do rejonu
T r o n d h e i m , d r u g a łączy się z doliną rzeki R a u m a , u ujścia k t ó -
rej leży Andalsnes. Valdresdal jest jakby przedłużeniem Sog-
n e f j o r d u na zachodnim wybrzeżu. Doliną Hallingdal prowadzi
linia kolejowa z Oslo do Bergen. Cztery wymienione doliny
stanowiły jedyne d o g o d ne drogi umożliwiające przerzucenie
większych oddziałów z południowej do północnej i zachodniej
części kraju. T o t e ż dla o b u walczących stron obszar wokół je-
zior M j ó s a i R a n d s f j o r d miał znaczenie operacyjne. O p a n o w u -
jąc go N i e m c y mogli prowadzić natarcie w dowolnie w y b r a -
n y m kierunku. G d y b y pozostał w rękach N o r w e g ó w , marsz
wojsk inwazyjnych na północ i północny zachód byłby p r a k t y -
cznie niemożliwy.
W s c h o d n i a k o l u m n a niemiecka, która zmusiła 1 dywizję pie-
choty gen. Nilsona do przekroczenia granicy szwedzkiej, posu-
wała się doliną rzeki G l o m m a . 18 kwietnia opanowała E l v e r u m
i doszła do południowego wylotu Ósterdal. I n n a kolumna, m a -
szerująca wzdłuż wschodniego brzegu jeziora M j ó s a , zajęła
w t y m s a m y m czasie H a m a r . Na zachodnim brzegu jeziora N i e -
mcy osiągnęli miejscowość Gjóvik. W celu powstrzymania
oddziałów nieprzyjaciela, idących w s c h o d n i m brzegiem R a n d s -
f j o r d u , gen. R u g ę musiał wycofać z Vos 4 brygadę piechoty
(około 5 tys. ludzi). P o d n a p o r e m N i e m c ó w f r o n t norweski
groził załamaniem. Sytuację mogło uratować tylko przybycie sił
alianckich.
W planach sojuszników rolę węzłowego p u n k t u , którego
opanowanie miało decydujące znaczenie dla rozwinięcia opera-
cji przeciwko jednostkom W e h r m a c h t u w południowej N o r w e -
gii, odgrywało T r o n d h e i m . M i a s t o od 9 kwietnia okupowali
N i e m c y . 12 i 15 kwietnia załogę w z m o c n i o n o posiłkami prze-
wiezionymi drogą lotniczą. Norwegowie oceniali jej siły na oko-
ło 3 tys. ludzi wspartych artylerią. W porcie przebywało kilka-
naście wodnosamolotów, na lotnisku zaś bazowały eskadry b o m -
bowców.
Sprzymierzeni podjęli decyzję odbicia T r o n d h e i m koncen-
t r y c z n y m natarciem z Andalsnes, położonego 160 km na p o -
ł u d n i e od tego miasta, i N a m s o s , leżącego w odległości 125 km
na północ. Do lądowania w N a m s o s wyznaczono z g r u p o w a n i e
„ M a u r i c e f o r c e " dowodzone przez gen. Adriana Cartona de
Wiart. Tworzyły je 146 brygada piechoty brygadiera C . G . Phil-
lipsa i 5 półbrygada Strzelców Alpejskich. Wieczorem 14
kwietnia lekkie krążowniki „ G l a s g o w " i „ S h e f f i e l d " wysadziły
w N a m s o s 350 żołnierzy piechoty morskiej, którzy mieli przy-
gotować teren do lądowania oddziałów alianckich.
16 kwietnia o świcie zjawiły się p o d N a m s o s „ C h r o b r y "
i „ E m p r e s s of Australia" w eskorcie lekkich krążowników
„ M a n c h e s t e r " i „ B i r m i n g h a m " , krążownika przeciwlotniczego
„ C a i r o " oraz 3 niszczycieli. Okręty powitał gwałtowny atak
L u f t w a f f e . M i m o osłony dział krążownika „ C a i r o " lądowanie
wojska w dzień, p o d g r a d e m b o m b , okazało się niemożliwe. Ze-
spół musiał zawrócić do odległego o 100 mil na północ Lilleso-
na. D o p i e r o nocą z 16 na 17 kwietnia „ C h r o b r y " wszedł do
N a m s o s , gdzie wysadził zaokrętowane oddziały oraz wojsko
przejęte z pokładu brytyjskiego transportowca, który jako więk-
szy miałby t r u d n o ś c i z m a n e w r o w a n i e m w m a ł y m porcie.
Część żołnierzy przewiozły niszczyciele. R a n o „ C h r o b r y " wy-
szedł w morze, a następnej nocy raz jeszcze zawinął do N a -
msos, by wyładować 130 t o n s p r z ę t u wojskowego. I t u t a j , p o -
d o b n i e jak w H a r s t a d , dał o sobie znać bałagan s p o w o d o w a n y
pośpiesznym załadunkiem w p o r t a c h brytyjskich. J e d e n bata-
lion nie otrzymał swoich moździerzy. Były kłopoty z odnalezie-
n i e m amunicji do poszczególnych rodzajów broni.
W dniach 17—19 kwietnia na ląd wysadzono trzy bataliony
146 b r y g a d y oraz 13, 53 i 67 bataliony Strzelców Alpejskich —
razem około 4 tys. ludzi. N i e m c y prowadzili intensywne rozpo-
znanie. N a d p o r t e m codziennie pojawiały się maszyny ozna-
czone c z a r n y m i krzyżami. G e n . C a r t o n de W i a r t polecił, aby
wyładunku i wszelkich przemarszów d o k o n y w a n o p o d osłoną
ciemności. M i m o to nieprzyjaciel był dobrze zorientowany w
znaczeniu p o r t u dla aliantów. 20 kwietnia o godz. 10.00 nastą-
pił pierwszy wielki nalot. O b r o n ę bazy zapewnić miały k r ą ż o w -
niki przeciwlotnicze „ C a i r o " i „ C u r l e w " . Niestety „ C a i r o "
eskortował wracające z Norwegii transportowce, a „ C u r l e w "
o d p ł y n ą ł w celu uzupełnienia paliwa. W tych w a r u n k a c h N i e -
mcy bez przeszkód mogli b o m b a r d o w a ć port. Do wieczora n a d
czterotysięcznym miastem naliczono 63 b o m b o w c e . M a s z y n y
atakowały przede wszystkim nabrzeża portowe, ale nie szczędzi-
ły też d r e w n i a n y c h d o m k ó w z a b u d o w y miejskiej. Zginęły 22
osoby cywilne, uszkodzeniu uległa stacja kolejowa. Miasto zos-
tało pozbawione dopływu p r ą d u . Załoga niszczyciela „ N u b i a n " ,
który w p ł y n ą ł do p o r t u nocą z 20 na 21 kwietnia, była wstrząś-
nięta widokiem o g r o m n y c h pożarów. G e n . Wiart zameldował,
że N a m s o s jest niemal k o m p l e t n i e zniszczone i dopóki nieprzy-
jaciel p a n u j e w powietrzu, d o p ó t y szanse powodzenia operacji
lądowych będą nikłe. N a z a j u t r z L u f t w a f f e powtórzyła b o m b a r -
dowanie. Żołnierze brytyjscy wyruszający na T r o n d h e i m byli
zmęczeni i zaszokowani jeszcze przed rozpoczęciem walki.
W Andalsnes, miasteczku położonym u ujścia rzeki R a u m a
do R o m s d a l s f j o r d u , lądowało zgrupowanie „Sickleforce" gen.
B e r n a r d a C . T . Pageta. Skład zgrupowania d w u k r o t n i e ulegał
z m i a n o m . 17 kwietnia wieczorem wysadzono w Andalsnes 21
lekką baterię przeciwlotniczą (8 dział) oraz 725 żołnierzy pie-
choty morskiej i m a r y n a r z y pod d o w ó d z t w e m ppłk. H . W .
S i m p s o n a , powierzając im przygotowanie p o r t u do przyjęcia
wojsk desantowych. Był to oddział sklecony n a p r ę d c e z załóg
okrętów liniowych „ N e l s o n " , „ B a r h a m " i „ H o o d " przechodzą-
cych r e m o n t y w stoczniach. Załadowano go na 4 małe statki
i wysłano do Norwegii w takim pośpiechu, że k o m p a n i a refle-
ktorów nie zdążyła zabrać swego sprzętu. Początkowo statki
szły w k i e r u n k u Aalesund. J e d n a k ż e w trakcie rejsu nadszedł
rozkaz kierujący zespół do Andalsnes. 148 brygada piechoty
brygadiera H. de R. M o r g a n a , pierwotnie przeznaczona do
obsadzenia Stavanger, od 7 kwietnia czekała w Rosyth na zała-
d u n e k . 14 kwietnia brygadę i 168 lekką baterię przeciwlotniczą
zabrały 2 transportowce idące do N a m s o s . J u ż w d r o d z e , na
p r o ś b ę N o r w e g ó w , konwój zmienił k u r s na Andalsnes, skąd
wojsko można było w krótkim czasie przerzucić koleją nad
jezioro Mjósa.
Wieczorem 18 kwietnia transportowce zaczęły wyładowywać
żołnierzy w Andalsnes i p o ł o ż o n y m 15 km na zachód od tej
miejscowości M o l d e . Jeszcze tej samej nocy brygadier M o r g a n
wysłał pociągiem do D o m b a s dwie kompanie i kilka dział 21
baterii przeciwlotniczej. W pobliżu D o m b a s , u północno-za-
c h o d n i e g o wylotu G u d b r a n d s d a l , wylądowała 14 kwietnia nie-
miecka 1 kompania 1 pułku spadochronowego. Otoczona przez
norweski batalion poniosła ciężkie straty, ale jej resztki — około
60 ludzi, trwały w uporczywej obronie. D o w ó d c y o b u angiel-
skich kompanii otrzymali od brygadiera rozkaz energicznego
działania. L ę k a n o się n o w y c h desantów powietrznych, a utrzy-
manie D o m b a s było w a r u n k i e m n i e z b ę d n y m z a r ó w n o dla roz-
winięcia ataku na T r o n d h e i m , jak i na wypadek konieczności
udzielenia pomocy N o r w e g o m walczącym n a d jeziorem Mjósa.
P r z e d p o ł u d n i e m 19 kwietnia k o m p a n i e , wsparte ogniem strze-
lających na wprost dział 21 baterii przeciwlotniczej, przeszły do
natarcia i zmusiły resztki spadochroniarzy do kapitulacji.
Wieczorem napłynęły a l a r m u j ą c e meldunki z f r o n t u . Brytyj-
ski attache wojskowy, płk E . J . C . K i n g - S a l t e r , donosił, że bez
pomocy aliantów opór norweskiej 2 dywizji piechoty nie potrwa
długo. Pułkownik nalegał, aby 148 brygada piechoty wyszła na
p o ł u d n i e od D o m b a s i wsparła chwiejącą się o b r o n ę . G e n . R u -
gę ze swej strony prosił Anglików o trzy bataliony piechoty
wsparte artylerią i czołgami. D o w ó d c a 148 b r y g a d y piechoty
wyraził zgodę bez e n t u z j a z m u , uważając, że siły, którymi d y -
s p o n u j e , nie wpłyną d e c y d u j ą c o na przebieg walk. 148 brygada
miała tylko dwa bataliony (1600 ludzi) i była jednostką teryto-
rialną. W szeregach, poza d o w ó d c ą , służyło tylko 2 oficerów
zawodowych. P o d względem wyszkolenia i dyscypliny nie do-
równywała wojskom r e g u l a r n y m . Jej wartość obniżał brak
sprzętu motorowego; samochody poszły na d n o z t r a n s p o r t o w -
cem „ C e d e r b a n k " 4 .
Bataliony 148 brygady przerzucono koleją na południe.
20 kwietnia gen. R u g ę osobiście witał oddziały brytyjskie, które
prosto z wagonów ruszyły na pozycje pod Gjóvik, na zachod-
n i m b r z e g u jeziora Mjósa, i B r ó t t u m , na w s c h o d n i m brzegu te-
go jeziora. 15 km na północ od B r ó t t u m , w miasteczku Lille-
h a m m e r , zatrzymało się d o w ó d z t w o brygady. Brytyjczycy n a -
wiązali kontakt z jednostkami 2 dywizji piechoty i grupą płk.
Dahla broniącą odcinka między jeziorami M j ó s a i R a n d s f j o r d .
Dalej na zachód, n a d R a n d s f j o r d e m , walczyła ściągnięta z Vos
norweska 4 brygada. G e n . R u g ę , p o d b u d o w a n y p r z y b y c i e m
Anglików, zwrócił się do wojsk z rozkazem p o w s t r z y m a n i a dal-
szego marszu nieprzyjaciela.
Po stronie niemieckiej, wzdłuż wschodniego brzegu jeziora
Mjósa, działała g r u p a gen. R. Pellengahra, dowódcy 196 dywi-
zji piechoty, złożona z dwóch batalionów piechoty, z m o t o r y -
zowanego batalionu ciężkich karabinów maszynowych, trzech
baterii i innych d r o b n y c h pododdziałów, licząca łącznie około

Rh By) to jedyny statek zatopiony przez U-booty podczas kampanii nor-


weskiej.
4 tys. ludzi. 21 kwietnia r a n o N i e m c y przeszli do natarcia.
Żołnierze 2 dywizji piechoty po godzinnej walce zaczęli o d c h o -
dzić na n o w e pozycje. P o m o c d w ó c h angielskich k o m p a n i i z
B r ó t t u m okazała się niewystarczająca. O b r o ń c y ponosili duże
straty od ognia świetnie strzelającej artylerii nieprzyjaciela.
O godz. 22.00 rozpoczęto odwrót. W ś r ó d N o r w e g ó w panowało
rozczarowanie. T a k długo oczekiwana p o m o c brytyjska nie
spowodowała zasadniczej zmiany położenia, N i e m c y nadal m a -
szerowali w g ł ą b kraju. Anglicy natomiast byli rozgoryczeni
postawą wojsk norweskich, podejrzewając je o brak woli walki.
Pogorszeniu nastrojów sprzyjał ciężki, p o n a d dwudziestokilo-
m e t r o w y , marsz nocny przez górzysty, pokryty śniegiem teren.
Do n i e p o r o z u m i e ń doszło także na szczeblu wyższych
d o w ó d z t w . W myśl zalecenia swoich przełożonych brygadier
M o r g a n oświadczył, że nie obowiązują go rozkazy gen. Rugego.
T y m c z a s e m N o r w e g uważał, iż angielski brygadier powinien
mu podlegać służbowo.
N o w a linia o b r o n y przebiegała p o d Balbergkamp, kilka kilo-
m e t r ó w na północ od L i l l e h a m m e r . 22 kwietnia N i e m c y wspar-
ci o g n i e m h a u b i c rozpoczęli natarcie wzdłuż szosy i linii kole-
jowej, biegnącej w s c h o d n i m brzegiem rzeki Laagen. Większość
oddziałów norweskich, wyczerpanych dziesięciodniową k a m p a -
nią, m i m o protestów brygadiera M o r g a n a odeszła na tyły ~w ce-
lu reorganizacji i odpoczynku. G ł ó w n e siły o b r o n y stanowiło
650 żołnierzy 148 brygady piechoty. Anglicy odpierali kolejne
ataki w y k o r z y s t u j ą c ukształtowanie t e r e n u i zapory ze ściętych
d r z e w . G e n . Pellengahr w p r o w a d z i ł do akcji czołgi i wezwał na
p o m o c lotnictwo. Po p o ł u d n i u małe patrole narciarzy niemiec-
kich zaczęły obchodzić pozycje brygady; t y m razem zabrakło na
lewym skrzydle dobrze walczących w górach norweskich strzel-
ców. O godz. 15.30 jeden z patroli w p r o w a d z i ł zamieszanie na
tyłach o b r o n y , inne ostrzelały kwaterę dowództwa. Zawodziła
łączność, rozkazy nie nadchodziły na czas. W y k r w a w i o n e o d -
działy poczęły cofać się do m o s t u w miejscowości F a a b e r g . P o -
łożenia nie poprawiło przybycie o d w o d o w y c h kompanii. Żoł-
nierze, od 36 godzin pozbawieni wypoczynku i gorącej strawy,
gonili resztkami sił. W tej sytuacji oddziałom brytyjskim pozo-
stał tylko o d w r ó t . W r a z z n i m i odstąpiła na północ g r u p a płk.
Dahla. U t r a c o n o kontakt z norweską 4 brygadą piechoty, która
zajmowała pozycje nad jeziorem R a n d s f j o r d .
Podczas walk stoczonych 22 kwietnia brygada M o r g a n a po-
niosła d u ż e straty w zabitych i r a n n y c h . N i e m c y wzięli p o n a d
100 jeńców. O d w r ó t spod B a l b e r g k a mp wywarł katastrofalne
wrażenie na Norwegach. U z n a n o go za klęskę. Zniechęcenie
było t y m głębsze, że z nadejściem Anglików żołnierze norwescy
łączyli nadzieję podjęcia ą f e n s y w y w kierunku Oslo i wyrzuce-
nia N i e m c ó w z kraju.
23 kwietnia wojska sojuszników stanęły p o d T r e t t e n , gdzie
gen. R u g ę spodziewał się p o w s t r z y m a ć nieprzyjaciela przez kil-
ka d n i . Po o b u stronach rzeki Laagen zawczasu p r z y g o t o w a n o
zapory z drzew i stanowiska dla broni maszynowej. W sypaniu
u m o c n i e ń pomagała ludność cywilna. Brygadier M o r g a n ocze-
kiwał głównego natarcia od w s c h o d u , przez ośnieżone, ale d o -
stępne dla piechoty przełęcze górskie. L e w e skrzydło o b r o n y
ubezpieczono t r z e m a k o m p a n i a m i angielskimi i t r z e m a szwad-
ronami norweskiego pułku d r a g o n ó w . C h o ć walki na wschod-
n i m brzegu rozpoczęły się o godz. 13.00, już o 14.00 obrońcy
zużyli wszystkie odwody. Pod b o m b a m i L u f t w a f f e i ogniem ar-
tylerii zdezorganizowane kompanie opuszczały kolejne pozycje.
G r u p a oficerów 148 brygady piechoty została wzięta do niewoli
przez załogi 3 czołgów niemieckich, które przerwały słabo o b -
sadzoną linię f r o n t u . W ręce przeciwnika dostały się cenne do-
k u m e n t y . C o f a j ą c e się wojska przechodziły przez most pod
T r e t t e n na zachodni brzeg rzeki, gdzie o b r o n a z p o w o d z e n i e m
odpierała słabe ataki N i e m c ó w . O z m r o k u k o n t y n u o w a n o o d -
wrót na północ. O b a bataliony 148 brygady liczyły niespełna 450
żołnierzy — krańcowo wyczerpanych, nie n a d a j ą c y c h się do
dalszej walki bez solidnego odpoczynku.
24 kwietnia N i e m c y wspierani przez Czołgi i lotnictwo o d -
rzucili N o r w e g ó w aż do Vinstra, 50 km na północ od T r e t t e n ,
gdzie p o w s t r z y m a ł ich ostatni norweski batalion o d w o d o w y z
D o m b a s . Siła o p o r u wojsk gen. R u g e g o spadła do m i n i m u m .
W tej sytuacji d o w ó d z t w o brytyjskie skierowało do G u d -
b r a n d s d a l 15 brygadę piechoty brygadiera H . E . F . S m y t h a , któ-
rą zaczęto wyładowywać w Andalsnes i M o l d e wieczorem 23
kwietnia. N a z a j u t r z jej czołowe oddziały osiągnęły miejscowość
O t t a , na p o ł u d n i e od D o m b a s . W miasteczku wojsko przeżyło
ciężki nalot. Towarzysząca brygadzie bateria przeciwlotnicza
strąciła 3 maszyny, ale sama poniosła straty i została czasowo
wyłączona z akcji.
Aby zmniejszyć intensywność działań L u f t w a f f e , przygoto-
w a n o atak b o m b o w y na lotnisko Vaernes. Lotniskowce „Ark
R o y a l " i „ G l o r i o u s " pod eskortą 2 krążowników i 6 niszczycieli
podeszły ku b r z e g o m Norwegii. 25 kwietnia z ich pokładów
wystartowały 34 samoloty. B o m b a r d o w a n i e hangarów i płyty
lotniska nie dało jednak większego efektu.
D z i e ń wcześniej na wolnej od śniegu tafli jeziora Lesjaskog
wylądowało 18 przestarzałych „Gladiatorów" 263 dywizjonu
myśliwskiego m j r . J . W . D o n a l d s o n a z lotniskowca „ G l o r i o u s " .
N i e m c y natychmiast wyśledzili lądowisko i od świtu 25 kwiet-
nia rozpoczęli ataki b o m b o w e . 5 maszyn angielskich zniszczono
na ziemi, gdyż piloci mieli kłopoty z u r u c h o m i e n i e m silników
po c h ł o d n e j nocy. Reszta „Gladiatorów" wystartowała zmusza-
jąc b o m b o w c e do ucieczki. W ciągu dnia m j r D o n a l d s o n regu-
larnie wysyłał patrole w rejon K v a m , gdzie trwały zacięte walki.
Na p o ł u d n i e od K v a m zajął stanowiska batalion 15 b r y g a d y
w z m o c n i o n y działkami przeciwpancernymi 25 m m . N i e p r z y j a -
ciel posuwał się lewym brzegiem rzeki Laagen. R ó w n y , płaski
t e r e n między rzeką a ł a ń c u c h e m gór stwarzał d o g o d n e warunki
do użycia b r o n i pancernej. Po o t r z y m a n i u posiłków gen. Pel-
lengahr miał pod swymi rozkazami blisko 8400 żołnierzy (sie-
d e m batalionów piechoty zmotoryzowanej oraz batalion cięż-
kich karabinów maszynowych) wzmocnionych artylerią, czoł-
gami i samochodami pancernymi.
O godz. 11.30 przed pozycjami kompanii blokującej drogę na
K v a m ukazała się zmotoryzowana k o l u m n a wojsk niemiec-
kich. Działko przeciwpancerne u n i e r u c h o m i ł o 2 czołgi wroga,
reszta zawróciła. Po p o ł u d n i u do natarcia przystąpiła piechota
wsparta silnym ogniem artylerii. K o m p a n i a angielska stawiała
nadal zaciekły opór tracąc 4 oficerów, 95 podoficerów i szere-
gowych. W i e c z o r e m cofnęła się i obsadziła wyspę na rzece,
skąd flankowała ogniem natarcie N i e m c ó w p r o w a d z o n e wzdłuż
wschodniego brzegu. Również na innych odcinkach wojska
gen. Pelłengahra nie mogły poszczycić się większymi sukcesa-
mi. Poniosły one znaczne straty od ognia angielskiej broni m a -
szynowej, a p r ó b ę oskrzydlenia o b r o n y u d a r e m n i ł y patrole n a r -
ciarskie N o r w e g ó w . Piloci 263 d y w i z j o n u stoczyli w t y m rejo-
nie 37 walk powietrznych strącając 5 maszyn L u f t w a f f e .
W i e c z o r e m porozbijana b o m b a m i tafla jeziora Lesjaskog nie
nadawała się do użytku. Ocalałe „Gladiatory" odleciały na lą-
dowisko w S e t n e s m o e n p o d Andalsnes. Resztki 148 b r y g a d y
odpoczywały w D o m b a s .
26 kwietnia o b r o n ę wzmocnił kolejny batalion 15 brygady,
ale i N i e m c y podciągnęli świeże siły. O godz. 6.30, po półgo-
d z i n n y m przygotowaniu artyleryjskim, batalion piechoty u d e -
rzył na lewe skrzydło Anglików, spychając ich powoli w stronę
K v a m . Około południa rozgorzały ciężkie walki na c e n t r a l n y m
odcinku linii o b r o n n e j . B o m b y lotnicze zniszczyły część stano-
wisk ciężkich karabinów maszynowych umożliwiając piechocie
niemieckiej zbliżenie się na odległość szturmową. Walczono
g r a n a t a m i i bagnetami. O t o jak wyglądał bój o K v a m w egzal-
towanym opisie niemieckiego korespondenta wojennego:
„W wiosce K v a m i w skalnych ścianach zagnieździli się Ang-
licy. Pierwszą falę ataku nieprzyjaciel powitał seriami karabi-
nów m a s z y n o w y c h . Również niemiecka piechota odpowiedziała
ogniem karabinów maszynowych. W lesie, po wschodniej stro-
nie zbocza, n a p o t k a n o przednie straże Brytyjczyków. Po cięż-
kiej walce, podczas której użyto granatów ręcznych, » T o m -
mies« opuścili stanowiska pozostawiając paru zabitych. Po d r u -
giej stronie zbocza żołnierze angielscy krok za krokiem
wycofują się przez las i skały. G r a n a t n i k i nieprzyjaciela p o d p a -
lają leśne podszycie. T l ą c się i trzeszcząc języki płomieni sięgają
ilrzew, d y m kładzie się niczym mgła między walczące linie. W
tym czasie do akcji wkroczyła niemiecka artyleria. Pociski z h u -
kiem padają na p u n k t y o p o r u Anglików. Ostro szczękają dział-
ka przeciwpancerne... G r u p a pionierów ruszyła do natarcia po-
suwając się p r z y d r o ż n y m i rowami. Angielskie karabiny maszy-
nowe strzelały jak szalone. Na 100 m przed barykadą pionierzy
zostali u n i e r u c h o m i e n i . D o p i e r o gdy ogień artylerii zmusił
b r o ń maszynową do milczenia, mogli posuwać się n a p r z ó d . Ra-
z e m z piechotą wpadli do wioski. Około 30 — 40 Anglików d o -
stało się do niewoli. K v a m płonie" 5 .
O z m r o k u 15 brygada zajęła stanowiska wokół wsi K j ó r e m ,
5 km na północ od K v a m . N i e m c y ostrożnie rozpoznawali teren,
atakowani od strony gór przez patrole narciarzy z norweskiej
2 dywizji piechoty. Podczas walk o K v a m między dowództwami
angielskim i norweskim trwały dyskusje na t e m a t k i e r u n k u dal-
szych działań. S p i e r a n o się również o to, k o m u mają podlegać
walczące w polu jednostki brytyjskie.
26 kwietnia gen. Paget telegrafował do W a r Office, prosząc o
posiłki. L o n d y n coraz sceptyczniej zapatrywał się na sens
przedłużania walk w południowej Norwegii. P o d w p ł y w e m in-
f o r m a c j i o kolejnych niepowodzeniach na p o ł u d n i u rosło zain-
teresowanie Narwikiem. W toku burzliwych dyskusji zdecydo-
w a n o wzmacniać przede wszystkim siły działające na dalekiej
północy. Celem n u m e r jeden dla k o r p u s u ekspedycyjnego stał
się teraz Narwik.
Nocą z 26 na 27 kwietnia d o w ó d z t w a w Andalsnes i N a m s o s
zostały u p r z e d z o n e , że w najbliższym czasie może n a s t ą p i ć
ewakuacja wszystkich wojsk alianckich z południowej N o r w e -
gii. W c z e s n y m p o p o ł u d n i e m 27 kwietnia do o b u baz przetele-
g r a f o w a n o decyzję o rozpoczęciu ewakuacji w nocy z 30 kwiet-
nia na 1 maja. N i e p o w i a d o m i o n o o niej N o r w e g ó w obawiając
się, że n a t y c h m i a s t przerwą walkę i złożą b r o ń . O d w r ó t należa-
ło p r z e p r o w a d z i ć wzdłuż jednej drogi i jednej linii kolejowej na
przestrzeni niemal 200 k m . U t r z y m a n i e spoistości f r o n t u było
n i e z b ę d n y m warunkiem powodzenia całej operacji. By zyskać
czas na jej przygotowanie, wojska miały opóźniać marsz N i e -
m c ó w b r o n i ą c K j ó r e m i Otta.
Walki o wieś K j ó r e m rozgorzały 27 kwietnia. Piechota nie-
miecka wsparta ogniem moździerzy atakowała po o b u stronach
rzeki Laagen. Na lewym brzegu N i e m c y dość szybko o p a n o w a -
li K j ó r e m , lecz żołnierze 146 b r y g a d y zajęli n o w e pozycje tuż
5
Kampf um Norwegen, Berlin 1940, s. 115—116.
za wsią i u t r z y m a l i je do wieczora. Na p r a w y m b r z e g u Anglicy
ustępowali wolno wykorzystując przeszkody terenowe.
Bój p o d O t t a rozpoczął się 28 kwietnia p o r a n n y m nalotem,
który nie przysporzył sojusznikom strat. O godz. 10.30 piechota
niemiecka wsparta czołgami ruszyła do natarcia wzdłuż głównej
drogi. Czołgi utknęły w ogniu działek przeciwpancernych.
3 wozy spłonęły. Piechurzy m i m o pomocy lotnictwa nie mogli
poradzić sobie z t w a r d o walczącymi Anglikami. P r ó b y okrąże-
nia pozycji nie dały efektu dzięki d o b r e j postawie norweskich
narciarzy.
O godz. 22.00 Anglicy rozpoczęli odwrót. G e n . Pellengahr,
t r a f n i e przewidziawszy wycofanie się przeciwnika p o d osłoną
m r o k u , zaryzykował atak nocny. Miał pecha, właśnie b o w i e m
na w y b r a n y m przez niego o d c i n k u obrońcy pozostali na stano-
wiskach nieco dłużej. Piechota niemiecka poniosła znaczne stra-
ty od ognia angielskich ciężkich karabinów maszynowych i za-
niechała dalszych działań zaczepnych. 148 brygada opuściła p o -
zycje w z u p e ł n y m p o r z ą d k u , nie naciskana przez N i e m c ó w .
Saperzy mieli czas na dokonanie zniszczeń.
M i m o s p r a w n e g o oderwania się od nieprzyjaciela nastroje w
wojsku były złe. S t r a t y , zmęczenie, ustawiczny o d w r ó t wyczer-
pały fizyczną i psychiczną o d p o r n o ś ć żołnierza. D u c h bojowy
oddziałów brytyjskich pozostawiał wiele do życzenia, podczas
gdy w armii norweskiej nastąpiło wręcz załamanie. Zewsząd
dochodziły N o r w e g ó w niepomyślne wieści. K o l u m n y niemiec-
kie, m a s z e r u j ą c e przez O s t e r d a l e n , zajęły 26 kwietnia węzeł ko-
lejowy Róros i lada dzień mogły nawiązać kontakt z garnizonem
w T r o n d h e i m . Na północ do T r o n d h e i m porażką zakończyły
się działania sił gen. Wiarta. 21 kwietnia N i e m c y użyli małych
statków żeglugi przybrzeżnej do dokonania śmiałego desantu
p o d Steinkjer, 50 km na p o ł u d n i e od N a m s o s . S t ą d zagrozili
przecięcieni linii komunikacyjnych 146 brygady maszerującej
na T r o n d h e i m . I n n e jednostki przeciwnika uderzyły na obsa-
dzoną przez Brytyjczyków miejscowość Vist, a patrole narcia-
rzy niemieckich zaczęły obchodzić angielską o b r o n ę . P r a w e
skrzydło b r y g a d y , rozciągniętej na przestrzeni wielu kilome-
t r ó w , zostało zagrożone. P o d wrażeniem niepokojących mel-
d u n k ó w i ataków L u f t w a f f e brygadier Phillips z a p r o p o n o w a ł
o d w r ó t . G e n . W i a r t wyraził zgodę. Siły 146 b r y g a d y , jednostki
terytorialnej, liczącej w trzech batalionach 2166 ludzi, nie wy-
starczały do opanowania sytuacji, a 5 półbrygada Strzelców Al-
pejskich nie osiągnęła jeszcze gotowości bojowej. Działające w
rejonie T r o n d h e i m dwa norweskie bataliony płk. Getza mogły
udzielić tylko symbolicznej pomocy. Składały się one ze słabo
wyszkolonych żołnierzy i dysponowały zapasem amunicji na
dzień walki.
O d w r ó t odbywał się wśród ciągłych starć z patrolami nie-
przyjaciela. Na szczęście N i e m c y po zajęciu Steinkjer przeszli
do o b r o n y . 28 kwietnia N o r w e g o w i e zostali p o i n f o r m o w a n i
o m a j ą c e j n a s t ą p i ć ewakuacji. W i a d o m o ś ć była dla wojska szo-
kiem. Wstrząśnięty gen. R u g ę początkowo odmówił p o d p o -
rządkowania się tej decyzji. Poparło go kilku oficerów, ale zwo-
lennicy kontynuowania walki byli nieliczni. Większość wyczer-
p a n y c h , zniechęconych żołnierzy czekała rozkazu złożenia b r o -
ni. D r o b n e oddziały broniące Ósterdal i g r u p a płk. D a h l a kapi-
tulowały już 29 kwietnia, 4 brygada zaś dzień później.
S t o s u n k o w o najlepiej prezentowała się 2 dywizja piechoty. W
jej batalionach nigdy nie brakło ochotników na patrole narciar-
skie, które atakowały skrzydła nieprzyjaciela, o d d a j ą c cenne us-
ługi cofającym się wojskom angielskim.
30 kwietnia po krótkiej obronie opuszczono D o m b a s . Wojska
zostały przewiezione koleją do Andalsnes, gdzie wieczorem za-
winął zespół wiceadm. G . F . B . E d w a r d a Collinsa. Składał się on
z lekkich krążowników „ A r e t h u s a " , „ G a l a t e a " , „ S h e f f i e l d " i
„ S o u t h a m p t o n " , 6 niszczycieli oraz małego transportowca. Do
rana zaokrętowano 2200 ludzi. W M o l d e krążownik „ G l a s g o w "
zabrał na pokład króla H a a k o n a i rząd norweski. Okręt udał się
do T r o m s ó . N a s t ę p n e j nocy niszczyciel brytyjski wszedł do
M o l d e po gen. R u g e g o i jego sztab. D w a inne niszczyciele
przewiozły 1300 żołnierzy z Andalsnes na lekkie krążowniki
„ M a n c h e s t e r " i „ B i r m i n g h a m " wiceadm. G e o f f r e y a Laytona,
czekające na p e ł n y m m o r z u . Ostatnią partię tysiąca ludzi wzięto
na pokład o godz. 2.00.
G e n . R u g ę p r a g n ą ł ewakuować na północ część 2 dywizji
piechoty. M y ś l tę popierano w L o n d y n i e , b o w i e m walcząca
armia norweska była w a ż n y m a t u t e m politycznym. Niestety w
wojsku spadła dyscyplina, rozkazy wykonywano opieszale. Ż a -
d e n oddział nie stanął do z a ł a d u n k u w przewidzianym czasie.
D y w i z j a złożyła b r o ń 3 maja. Do niewoli poszło 127 oficerów,
około 2500 podoficerów i szeregowych. P o d o b n e nastroje pa-
nowały w batalionach płk. Getza, które kapitulowały następne-
go dnia.
W ewakuacji próbowała przeszkadzać L u f t w a f f e . Wszystkie
nabrzeża p o r t u Andalsnes, prócz jednego, zostały rozbite b o m -
bami. Heinkle atakowały z wysokości niedostępnej dla „Gladia-
torów" pozbawionych a p a r a t u r y tlenowej. Skuteczną osłonę
mogły zapewnić nowoczesne myśliwce, ale wysłanie 46 dywiz-
jonu wyposażonego w „Hurricane'y" w s t r z y m a n o , gdy zapadła
decyzja o ewakuacji. N a t o m i a s t p o m o c 254 d y w i z j o n u , b a z u j ą -
cego w H a d s t o n na O r k a d a c h , była problematyczna z racji o d -
ległości. Aby osłabić ataki L u f t w a f f e na zespoły e w a k u u j ą c e
wojska, przystąpiono do b o m b a r d o w a n i a lotnisk w Norwegii.
28 kwietnia 18 samolotów z lotniskowca „Ark R o y a l " dokonało
nalotu na Vaernes. 30 kwietnia 31 „Blenheimów" uderzyło na
Stavanger, a 14 „Hampdensów" 44 i 50 dywizjonu z b o m b a r d o -
wało lotnisko wojskowe w Oslo. Nocą z 1 na 2 m a j a zaatakowa-
no p o n o w n i e Stavanger i Oslo. N i e m c y mieli w Norwegii około
600 samolotów, toteż ataki brytyjskie spowodowały nieznaczne
tylko osłabienie intensywności działań L u f t w a f f e .
s Zespół wyznaczony do ewakuacji wojsk gen. W i a r t a tworzyły
ciężkie krążowniki „ Y o r k " i „ D e v o n s h i r e " , krążownik przeciw-
lotniczy „Carlisle", lekki krążownik francuski „ M o n t c a l m " ,
5 niszczycieli i 3 statki t r a n s p o r t o w e . 28 i 30 kwietnia N a m s o s
przeżyło ciężkie ataki b o m b o w c ó w n u r k u j ą c y c h . Na d n o poszło
kilka k u t r ó w , p o r t i miasto ogarnęły pożary. Ewakuację, plano-
waną na noc z 1 na 2 maja, odwołano w obawie przed dalszymi na-
lotami. D o p i e r o następnej nocy wojska załadowano na okręty.
Ostatnią grupę żołnierzy zabrał o godz. 2.20 niszczyciel „Afridi".
O godz. 8.45 3 m a j a n a d zespołem pojawiły się pierwsze sa-
moloty niemieckie. O k r ę t y były atakowane w p r o m i e n i u 200
mil od wybrzeży Norwegii. Artyleria zestrzeliła 2 Junkersy, ale
ofiarą b o m b padł francuski niszczyciel „Bison". N i e m c y skon-
centrowali uwagę na niszczycielach ratujących rozbitków. D w i e
b o m b y przebiły pokład niszczyciela „Afridi". Okręt przewrócił
się i zatonął, w wyniku czego zginęło 100 ludzi. Pozostałe jed-
nostki zawinęły 5 maja do Scapa Flow. Więcej szczęścia miał
zespół wiozący wojska z Andalsnes, który p o d osłoną dział k r ą -
żownika przeciwlotniczego „ C a l c u t t a " osiągnął wybrzeże Anglii
bez strat.
K a m p a n i a w p o ł u d n i o w e j i środkowej Norwegii zakończyła
się porażką sprzymierzonych. Straty k o r p u s u ekspedycyjnego
były stosunkowo niewielkie. 15 i 148 b r y g a d y straciły razem
1402 żołnierzy — r a n n y c h , zabitych i zaginionych, 146 bryga-
da — 157 zabitych. Zatonęły 2 niszczyciele i transportowiec.
Wojska norweskie, walczące w tej części k r a j u , praktycznie
przestały istnieć. Do niewoli powędrowało blisko 8 tys. żołnie-
rzy. N i e m c y zajęli 2 / 3 Norwegii, uzyskując dogodną bazę do
rozpoczęcia ofensywy na północ, w kierunku N a r w i k u .
W obozie sprzymierzonych roztrząsano przyczyny niepowo-
dzeń. Padały wzajemne oskarżenia. Norwegowie zarzucali A n g -
likom opieszałość, nazbyt ostrożne działanie, przedwczesny
o d w r ó t . Wiele rozgoryczenia budziła nie zrealizowana obietnica
dostaw sprzętu wojskowego. Broń (7 tys. karabinów i 250 rę-
cznych karabinów maszynowych z a m u n i c j ą ) miał dostarczyć
do N a m s o s „ C h r o b r y " . Z uwagi na zniszczenia w porcie i za-
rządzoną ewakuację transport wstrzymano. Brytyjczycy oskar-
żali N o r w e g ó w o brak d u c h a walki i opuszczanie stanowisk
p o d słabym naciskiem nieprzyjaciela. Opinię tę zdają się po-
twierdzać m i n i m a l n e straty bojowe armii norweskiej; w ciągu
trzech tygodni walk sięgały one zaledwie 4 — 5% stanu wyjś-
ciowego. Wielu ochotników, ogarniętych początkowo e n t u -
z j a z m e m , po kilku d n i a c h służby ulegało zniechęceniu. Z n a -
m i e n n e są słowa M a x a M a n u s a , jednej z czołowych postaci
norweskiego r u c h u o p o r u , który w kwietniu 1940 r. walczył
w p o ł u d n i o w e j Norwegii:
„ Z m ę c z e n i e było o wiele większe niż pożytek z naszego o d -
działu, bo tylko czasem mieliśmy okazję postrzelać, lecz zacho-
wanie moich rodaków b u d z i ł o głębokie rozczarowanie. Przyję-
liśmy m n ó s t w o nowych żołnierzy do kompanii, inni, zmęczeni,
odpadli i właściwie to, że niewiele mieliśmy do roboty, stało się
p o w o d e m ucieczek. Wreszcie nastąpił k o m p l e t n y rozłam: 100
ludzi poszło swoją drogą, około 20 pozostało z k a p i t a n e m Benc-
k e r t e m , który wytrwał do k o ń c a " 6 .
O słabym morale armii norweskiej świadczy też niewyko-
rzystanie szansy ewakuacji na północ. N o r w e g ó w usprawiedli-
wiał w p e w n e j mierze brak wyszkolenia i niedostatek cięż-
kiego sprzętu. Istotną rolę odegrało, jak się w y d a j e , absolut-
ne nieprzygotowanie psychiczne armii i społeczeństwa na
wypadek wojny.
Niezależnie od stanu moralnego armii norweskiej i takich czy
i n n y c h błędów alianckiego d o w ó d z t w a o porażce w p o ł u d n i o -
wej Norwegii przesądziła przewaga niemieckich sił zbrojnych.
Szczególnie dotkliwie dawał się o d c z u ć brak "Silnego lotnictwa,
które zapewniłoby osłonę floty i wsparło operacje wojsk lądo-
wych. Ataki b o m b o w c ó w z baz angielskich nie dały oczekiwa-
nego wyniku, a straty, jakie poniesiono przy tej okazji, były p o -
ważne: 27 maszyn na 216 z n a j d u j ą c y c h się w linii wiosną
1940 r. Kilkadziesiąt myśliwców pokładowych z lotniskowców
„ G l o r i o u s " i „Ark Royal" nie mogło sprostać potędze L u f t -
waffe.
6
M. M a n u s, Ognie nad fiordami, Warszawa 1983, s. 28.
ZACISKANIE PĘTLI

ODWOŁANA OPERACJA

G d y kampania w południowej Norwegii dobiegła końca,


uwaga o b u walczących stron skupiła się na Narwiku. Skoro za-
wiodły nadzieje utrzymania baz na południu, w sztabach
alianckich tym mocniej zaczęto podkreślać korzyści, jakie dało-
by opanowanie tego niezamarzającego portu. Z lotnisk w rejo-
nie Narwiku bombowce mogły minować redę portu Lulea.
G d y b y Niemcy zaatakowali Szwecję, można było w krótkim
czasie obsadzić linię kolejową Narwik — K i r u n a — Lulea, za-
bezpieczyć cenne kopalnie rudy żelaza, a także, wykorzystując
wspomnianą kolej, przesłać Szwedom posiłki. Klęska odciętego
zgrupowania gen. Dietla miałaby ponadto znaczenie propagan-
dowe, neutralizując w pewnym stopniu wrażenie, jakie wywo-
ływały na świecie doniesienia o kolejnych sukcesach I I I Rzeszy.
Aby usadowić się mocno w północnej Norwegii, alianci m u -
sieli rozbić wojska gen. Dietla przed nadejściem odsieczy, którą
Niemcy zaczęli organizować niezwłocznie po zajęciu N a m s o s ,
i ustabilizować linię f r o n t u jak najdalej na południe od
Narwiku. Kunktatorskie metody gen. Mackesy'ego były na
dłuższą metę nie do przyjęcia. 28 kwietnia nowym dowódcą
wojsk lądowych w północnej Norwegii został mianowany gen.
Cłaude J.E. Auchinleck.
Pod wpływem doświadczeń z kampanii na południu, które
ukazały możliwości L u f t w a f f e , aliantów zaczął napawać niepo-
k o j e m stan o b r o n y przeciwlotniczej oddziałów z g r u p o w a n y c h
p o d N a r w i k i e m . Zaczęto zastanawiać się n a d jej wzmocnie-
n i e m . W e d ł u g pobieżnych obliczeń należało zgromadzić 144
ciężkie i 144 lekkie działa przeciwlotnicze. L i c z b a ta wielokrot-
nie przekraczała zasoby sprzymierzonych. Pierwotne plany za-
kładały skierowanie do północnej Norwegii pięciu baterii cięż-
kiej artylerii przeciwlotniczej i pięciu baterii lekkiej artylerii
przeciwlotniczej. Wycofanie dodatkowych jednostek z Francji
nie wchodziło w rachubę. Z Anglii można było otrzymać nie-
wielką liczbę dział ciężkich. Wykorzystanie wszystkich rezerw
pozwalało zebrać wokół N a r w i k u 48 ciężkich i 60 lekkich dział
przeciwlotniczych. Brakujące baterie mogły zastąpić samoloty
myśliwskie. Jednakże, jak uczyła niedawna praktyka, użycie
lotnictwa pokładowego z lotniskowców u t r u d n i a ł o oddalenie
okrętów od pola walki. P o n a d t o lotniskowce przebywające
u brzegów Norwegii, same zagrożone bombardowaniem i atakami
okrętów p o d w o d n y c h , musiały zatrzymać część maszyn do
własnej o b r o n y . Wojsku p o t r z e b n e były eskadry działające
z baz na lądzie.
30 kwietnia wylądował w H a r s t a d oddział rekonesansowy
lotnictwa p o d d o w ó d z t w e m ppłk. Richarda L . R . Atcherleya.
P r z y s t ą p i o n o do badania stanu najbliższych lotnisk norweskich.
Okazało się, że jedyne lądowisko zdolne do przyjęcia bombowców
leży p o d miejscowością Banak n a d P a r s a n g e r f j o r d e m , około 400
km na północny wschód od N a r w i k u . Przeznaczone dla eskadr
myśliwskich lądowisko w Bardufoss, 90 km na północ od N a r -
wiku, i S k a n l a n d , 40 km na zachód od tego miasta, wymagały
długotrwałych prac adaptacyjnych: oczyszczenia nawierzchni,
ustawienia baraków dla obsługi, zmagazynowania zapasów
a m u n i c j i , paliwa itp. Do chwili przygotowania lotnisk wojsko
musiało zadowolić się wsparciem lotnictwa pokładowego.
T y m c z a s e m do północnej Norwegii zaczęły przybywać nowe
jednostki alianckie. Już w połowie kwietnia postanowiono prze-
rzucić do rejonu N a r w i k u 27 półbrygadę Strzelców Alpejskich
zwanych „niebieskimi d i a b ł a m i " , 13 półbrygadę Legii C u d z o -
ziemskiej i polską Samodzielną Brygadę Strzelców P o d h a l a ń -
skich. Oddziały te miały u t w o r z y ć po wylądowaniu 1 dywizję
lekką strzelców (1 Dyvision Legere de Chasseurs) p o d d o -
w ó d z t w e m energicznego, pełnego t e m p e r a m e n t u i d u c h a walki
gen. M a r i e Emile Bethouarta. W dalszej kolejności planowano
przewiezienie do Norwegii: francuskiej 2 dywizji lekkiej, ewa-
k u o w a n e j z N a m s o s 5 p ó ł b r y g a d y Strzelców Alpejskich, 3 d y -
wizji lekkiej, która stała w pogotowiu p o d Brestem, a także
przebywającej we Francji angielskiej 5 dywizji piechoty.
K i e d y gen. Bethouart w y p r z e d z a j ą c swoje wojska p r z y b y ł do
H a r s t a d , zdumiała go bezczynność gen. Mackesy'ego. 27 kwiet-
nia F r a n c u z osobiście rozpoznawał z pokładu niszczyciela nie-
mieckie pozycje i wysnuł wniosek, że nadal możliwe jest lądo-
wanie w p r o s t w N a r w i k u . N a z a j u t r z transportowce wysadziły
na b r z e g w Skanland 12 batalion 27 półbrygady Strzelców Al-
pejskich. Bataliony 6 i 14 „niebieskich d i a b ł ó w " wylądowały
p o d Sjóvegan. 6 batalion został następnie przewieziony do G r a -
t a n g e n , gdzie 1 m a j a wszedł w kontakt z patrolami niemiecki-
mi. Strzelcy Alpejscy zluzowali w Fossbakken dwie kompanie
Scots G u a r d s , które wycofano do H a r s t a d .
Wyposażenie oddziałów francuskich pozostawiało wiele do
życzenia. Brakowało obuwia do chodzenia po górach i okularów
o c h r o n n y c h . W batalionach było zaledwie po 70 par nart.
Sprzę t zimowy z d a n o do magazynów, gdy zakończyła się wojna
fińsko-radziecka, a opieszale działająca i n t e n d e n t u r a nie zdążyła
go zwrócić przed zaokrętowaniem wojska. Już podczas pier-
wszych dni walk zanotowano liczne wypadki o d m r o ż e ń . Straty
poniesione z tego p o w o d u kilkakrotnie przewyższały liczbę żoł-
nierzy poległych na polu bitwy.
Przybycie F r a n c u z ó w z r u c h l i w y m gen. B e t h o u a r t e m ożywi-
ło m a r t w y f r o n t . G e n . Fleischer zreorganizował swoje oddziały
t w o r z ą c dwie jednostki: 6 i 7 brygadę piechoty. 1 m a j a 6 bryga-
da, której dowódcą był płk L ó k e n (trzy bataliony piechoty i b a -
teria górska), rozpoczęła m a r s z na Bjórnfjell, aby odciąć z g r u -
powanie gen. Dietla od granicy szwedzkiej. 7 b r y g a d a , której
dowódcą był płk W. N. Faye (dwa bataliony piechoty, bateria
górska i bateria zmotoryzowana), wsparta przez dwie k o m p a n i e
i sekcję moździerzy z 6 batalionu Strzelców Alpejskich, zaczęła
p o s u w a ć się w stronę Bjerkvik i E l v e g a r d s m o e n . Żołnierze m u -
sieli pokonywać stronie zbocza i głębokie rozpadliny, t o n ą c po
kolana w śnieżnych zaspach. Małe g r u p y N i e m c ó w zajmowały
stanowiska na szczytach, graniach i półkach skalnych, skąd
obsługi ciężkich karabinów m a s z y n o w y c h miały doskonałe pole
ostrzału. Niejednokrotnie sojusznicy musieli tracić wiele go-
d z i n , aby obejść niemożliwą do zdobycia pozycję. W starciach
na mały dystans przewagę zapewniały N i e m c o m pistolety m a -
szynowe, których nie mieli ani Norwegowie, ani F r a n c u z i . N i e -
wiele p o m o g ł o skierowanie z o d w o d u na f r o n t 14 batalionu
Strzelców Alpejskich. W ciągu dziesięciu d n i wojska zbliżyły
się do H e r j a n g s f j o r d u o niecałe 10 km.
1 batalion Irish G u a r d s ppłk. F a u l k n e r a p r ó b o w a ł ruszyć
z Bogen na półwysep Ó y j o r d . Oczekiwano, że przy wsparciu
artylerii okrętowej gwardia szybko złamie opór nieprzyjaciel-
skich patroli. Groźniejszym od N i e m c ó w przeciwnikiem okaza-
ła się n a t u r a . Na zawalonej śniegiem drodze żołnierze brytyjscy
zapadali się w zaspach po pas. Boleśnie odczuto brak nart, bez
których marsz na wielu odcinkach był po prostu niemożliwy.
Wojska alianckie pojawiły się również na południe od N a r w i -
kil. W dniach 26—28 kwietnia przerzucono ze Skanland do
Ballangen batalion S o u t h Wales Borderers ppłk. G o t t w a l t z a
i sztab 24 brygady gwardii. 29 kwietnia batalion wylądował na
półwyspie Ankenes, gdzie stoczono walkę z niemieckimi p a t r o -
lami. Żołnierze brytyjscy ruszyli n a p r z ó d , lecz ostrzelani przez
artylerię zatrzymali się i zajęli stanowiska koło Baatberget.
Ł a ń c u c h p o s t e r u n k ó w rozmieszczonych od Hakvik do jeziora
Storvatn ubezpieczał k o m p a n i e przed atakiem od strony gór.
Z pozycji batalionu m o ż n a było obserwować N a r w i k . N i e
należało to do zajęć b e z p i e c z n y c h , o czym przekonał się
brygadier Fraser, raniony o d ł a m k i e m podczas rozpoznawania
stanowisk niemieckich. D o w ó d z t w o n a d 24 brygadą gwardii o b -
jął ppłk T r a p p e s - L o m a x .
1 Nieprzyjaciel próbował pozbyć się uciążliwego sąsiedztwa.
2 m a j a około 100 N i e m c ó w uderzyło wzdłuż drogi wprost na
Hakvik. W p a d l i jednak p o d ogień krążownika „ A u r o r a " , p a -
trolującego O f o t f j o r d , i ponieśli duże straty. Alianci wzmacniali
swoje siły. Na półwysep Ankenes przewieziono 12 batalion
Strzelców Alpejskich oddany do dyspozycji dowództwa 24 bry-
gady. 29 kwietnia wyładowano w Hdkvik 2 haubice polowe
203 baterii z 51 pułku Royal Artillery.
W środę 1 maja adm. Boyle w towarzystwie gen. Bethouarta
dokonał kolejnego rozpoznania terenu walk z pokładu niszczy-
ciela. F r a n c u z proponował uchwycenie przyczółka na półwys-
pie O y j o r d , skąd przy wsparciu artylerii można było atakować
Narwik. A d m . Boyle, który oczekiwał na efekty rozpoczynają-
cego się właśnie uderzenia norweskiej 7 brygady i Strzelców
Alpejskich, nie podjął decyzji. W piątek nadszedł telegram
podpisany przez Pierwszego Lorda Admiralicji. Churchill na-
woływał do aktywniejszych działań, nawet za cenę dużych strat.
Zdopingowany t y m adm. Boyle zaakceptował pomysł gen. Bet-
houarta, przewidujący rozpoczęcie ataku 8 maja. G e n . Mackesy
opracował zarys planu lądowania dwóch batalionów brytyjskich
na północnym brzegu półwyspu Oyjord. Projekt napotkał ostrą
krytykę ze strony oficerów sztabu 24 brygady gwardii, bowiem
jego realizacja pociągnęłaby za sobą zbyt wielkie, ich zdaniem,
ofiary. K o r o n n y m a r g u m e n t e m , z którym musiał zgodzić się
również adm. Boyle, był brak odpowiednich środków desanto-
wych. Za lądowanie w otwartych łodziach, przy stałym świetle
dziennym i niebezpieczeństwie nalotów nikt nie chciał brać od-
powiedzialności. Ostatecznie adm. Boyle postanowił odroczyć
operację do czasu przybycia gen. Auchinlecka, którego spo-
dziewano się w Harstad 12 maja.

NIE PODBIJAĆ IDZIECIE, ALE OSWOBADZAĆ

W pierwszych dniach maja wojska gen. Mackesy'ego otrzy-


mały dalsze posiłki. Przybył 55 lekki pułk przeciwlotniczy
Royal Artillery (163, 164 i 165 baterie przeciwlotnicze) oraz
193 ciężka bateria przeciwlotnicza. 5 maja wylądowała d w u b a -
talionowa 13 półbrygada Legii Cudzoziemskiej dowodzona
przez płk. Magrina-Vernereta, weterana I wojny światowej,
dziesięciokrotnie odznaczonego Croix de Guerre. Służyli w niej
doskonale wyszkoleni żołnierze zawodowi. Przed załadowaniem
na statki w M a r o k u wszystkich p r z y z n a j ą c y c h się do n a r o d o -
wości niemieckiej wysłano do I n d o c h i n .
We wtorek 7 maja, t u ż p r z e d północą, na redę H a r s t a d w e -
szły t r a n s p o r t o w c e z oddziałami Samodzielnej Brygady Strzel-
ców Podhalańskich. J e d n o s t k a ta powstała oficjalnie 14 lute-
go 1940 r. Na podstawie rozkazu z 9 lutego 1940 r. każdy pułk
u t w o r z o n e j we F r a n c j i 1 dywizji grenadierów wydzielił ze swe-
go składu 2 batalion, a 2 dywizja strzelców pieszych — 4 bata-
lion, które skierowano do o b o z u ćwiczeń w C o e t q u i d a n w Bre-
tanii. Znalazły się tu również pododdziały specjalne utworzone
w ośrodkach wyszkolenia specjalistycznego. Z wojsk tych zaczę-
to f o r m o w a ć Samodzielną Brygadę Strzelców Podhalańskich,
przewidzianą początkowo do wysłania na f r o n t fiński.
M a t e r i a ł ludzki był b a r d z o r ó ż n o r o d n y . K a d r a oficerska,
w większości zawodowa, miała za sobą kampanię wrześniową.
Brakowało d o b r y c h , r u t y n o w a n y c h podoficerów. W ś r ó d szere-
gowych było około 100 „ D ą b r o w s z c z a k ó w " , weteranów hisz-
pańskiej w o j n y d o m o w e j . Resztę niemal w 90% stanowili
ochotnicy l u b starsi wiekiem rezerwiści z rodzin polskiej emi-
gracji zarobkowej we Francji, Belgii i Holandii. Ż a d e n z nich
nie miał doświadczenia f r o n t o w e g o . Z tradycją pułków p o d h a -
lańskich łączyło brygadę kilkunastu rodowitych Podhalan, słu-
żących w jej szeregach, oraz długie, zielone peleryny przydzie-
lone przez i n t e n d e n t u r ę francuską. Żołnierze nazywali je kpiąco
„płaszczami kapucyńskimi". W o b e c braku terenów o d p o w i e d -
nich do p r z e p r o w a d z e n i a strzelań bojowych i kłopotów z uzy-
skaniem amunicji ćwiczebnej szkolenie zostało ograniczone do
marszów i ćwiczeń garnizonowych.
i Po zakończeniu procesu f o r m o w a n i a brygada składała się
z d o w ó d z t w a , sztabu, kompanii: sztabowej, łączności, samo-
c h o d o w e j i d w ó c h półbrygad. Każdą półbrygadę tworzyły:
kompania sztabowa, kompania b r o n i towarzyszącej i dwa bata-
liony strzelców. Dowódcą Samodzielnej Brygady Strzelców
Podhalańskich mianowano płk. dypl. Z y g m u n t a Bohusza-
-Szyszkę. Służbę w Wojsku Polskim rozpoczął Bohusz-Szyszko
jesienią 1916 r. jako oficer II brygady Legionów. Uczestnik
wojny 1919—1920 r., pełnił w armii II Rzeczypospolitej wiele
odpowiedzialnych funkcji: był m.in. dowódcą p u ł k u K o r p u s u
O c h r o n y Pogranicza „ G ł ę b o k i e " , zastępcą d o w ó d c y K o r p u s u
O c h r o n y Pogranicza i dowódcą piechoty dywizyjnej 1 dywizji
piechoty Legionów. Podczas k a m p a n i i wrześniowej, jako d o -
wódca piechoty dywizyjnej, faktycznie dowodził 16 dywizją
piechoty wsławioną walkami p o d Ł o w i c z e m i n a d dolną Bzurą.
N a s t ę p n i e przedostał się do F r a n c j i , gdzie 19 kwietnia 1940 r.
otrzymał stopień generała brygady.
10 kwietnia na rozległej łące p o d Malestroit brygada otrzy-
mała sztandar z rąk N a c z e l n e g o W o d z a , gen. Władysława Si-
korskiego. Poświęcenia sztandaru dokonał biskup polowy W o j -
ska Polskiego, ks. Józef Gawlina, w obecności p r e z y d e n t a W ł a -
dysława Raczkiewicza i przedstawicieli państw sojuszniczych.
Cztery d n i później zapadła decyzja wysłania Strzelców P o d h a -
lańskich do Norwegii. 15 kwietnia oddziały brygady zaczęto
kierować s a m o c h o d a m i i koleją w rejon Brestu, gdzie miały
czekać na statki transportowe.
20 kwietnia na lotnisku G u i p a v a s p o d Brestem pożegnał b r y -
gadę gen. Sikorski. Naczelny W ó d z przypomniał żołnierzom
słowa księcia Józefa Poniatowskiego: „ N i e p o d b i j a ć idziecie, ale
oswobadzać. Dosyć tego dla Polaka". Nastroje w batalionach
były doskonałe, wiara w zwycięstwo powszechna. Niecierpliwie
oczekiwano pierwszego spotkania z N i e m c a m i obiecując sobie
szybki p o w r ó t ze Skandynawii do G d a ń s k a i G d y n i . 23 kwiet-
nia Polacy przeszli ze ś p i e w e m ulicami Brestu w k i e r u n k u p o r -
t u . L u d n o ś ć obdarowywała strzelców słodyczami i p o m a r a ń -
czami, rzucano kwiaty.
Na brygadę czekały 3 transatlantyki francuskie odgrywające
rolę t r a n s p o r t o w c ó w wojskowych: „ M e x i q u e " , „ C h e n o n c e a u x "
i „ C o l o m b i e " . Załadunku dokonywano w ten sposób, aby wyko-
rzystać do m a k s i m u m p o j e m n o ś ć statków, nawet ze szkodą dla
gotowości bojowej zaokrętowanych oddziałów. „ M e x i q u e "
p r z y j ą ł d o w ó d z t w o 2 p ó ł b r y g a d y i jej d w a bataliony — 3 i 4.
Z 4 batalionu oderwano jednak 2 kompanię i jeden p l u t o n
1 kompanii, załadowując w ich miejsce działka przeciwpancerne
i kompanię sztabową 2 półbrygady. Na „ C h e n o n c e a u x a " zaokrę-
t o w a n o d o w ó d z t w o b r y g a d y , d o w ó d z t w o 1 p ó ł b r y g a d y , 1 bata-
lion, jedną kompanię 2 batalionu oraz kompanię i p l u t o n 4 bata-
lionu zabrane z „ M e x i q u e ' a " . W ładowniach umieszczono m u -
ły, k u c h n i e polowe i całą a m u n i c j ę pierwszego r z u t u brygady.
D l a o d m i a n y zapas żywności znalazł się na transatlantyku
„ M e x i q u e " . Polscy oficerowie byli zbulwersowani p a n u j ą c y m
b a ł a g a n e m i metodą z a ł a d u n k u . O t o f r a g m e n t w s p o m n i e ń
płk. Felicjana Majorkiewicza, szefa oddziału taktyczno-opera-
cyjnego Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich:
„Całość akcji cechował jeden wielki bałagan. Budziło to t y m
większe o b u r z e n i e , że chaotyczne ładowanie materiału, sprzę-
t u , amunicji," pozbawiało nasze oddziały samodzielności i m o ż -
liwości działania bezpośrednio po wyładowaniu w Norwegii.
N i e kierowano się przy t y m zasadą zachowania zwartości orga-
nizacyjnej oddziałów, lecz pomieszano oddziały i uzbrojenie.
Również różne rodzaje amunicji zostały pomieszane, a wiele
oddziałów zostało w ogóle jej pozbawionych. Załogi oddzielono
od ich sprzętu bojowego. Zaokrętowaniem oddziałów kierował
b e z p o ś r e d n i o szef misji francuskiej przy brygadzie płk Molle.
D o w ó d c a b r y g a d y gen. Bohusz-Szyszko podzielał nasze o b u -
rzenie, lecz nie miał na to wszystko żadnego wpływu i wszyst-
kie jego interwencje nie dały rezultatów... Lecz z d u m i e n i e n a -
sze przeszło wszelkie granice, g d y dowiedzieliśmy się, że całą
zapasową żywność załadowano na jeden statek, a a m u n i c j ę dla
całej b r y g a d y na drugi. M o ż n a sobie wyobrazić sytuację w razie
z b o m b a r d o w a n i a i zatopienia któregoś z n i c h "
W chwili zaokrętowania b r y g a d a liczyła 4778 żołnierzy 2 .
D y s p o n o w a ł a 25 działkami p r z e c i w p a n c e r n y m i 25 m m , 15
m o ź d z i e r z a m i 81 m m , 15 moździerzami 60 mm i 68 ciężkimi
karabinami maszynowymi. Brakowało m a p — bataliony dostały
zaledwie po 4 komplety — okularów o c h r o n n y c h , b u t ó w do
chodzenia po górach i nart; zresztą tych ostatnich niewielu
P o d h a l a n umiało używać. Łącznościowcy otrzymali s k r o m n y
przydział kabla telefonicznego, strzelcy — małe, niewygodne

' F. M a j o r k i e w i c z , Lata chmurne, lata dumne, Warszawa 1983,


s. 48—49.
2
Po odcumowaniu na statkach znaleziono 2 pasażerów na gapę, ochotników,
którzy przy pomocy żołnierzy przedostali się na transportowce.
tornistry, kuchnie — wielkie kotły p r z y d a t n e na wojnie pozy-
cyjnej, ale nie do t r a n s p o r t u w górzystym terenie. Większość
b r a k u j ą c e g o sprzętu leżała w składach i n t e n d e n t u r y francuskiej.
Na pocieszenie pozostawał fakt, że p o d o b n e kłopoty z z a ł a d u n -
kiem i d o b o r e m wyposażenia miały inne jednostki k o r p u s u eks-
pedycyjnego.
24 kwietnia o północy, przy dźwiękach Marsylianki i M a -
zurka Dąbrowskiego, statki wyszły z Brestu kierując się do p o r -
tu G r e e n o s k u ujścia rzeki Clyde. Po k i l k u d n i o w y m postoju na
redzie dołączyły transportowce z 13 półbrygadą Legii C u d z o -
ziemskiej i konwój wypłynął w morze. Brygadę Podhalańską
skierowano najpierw do T r o m s ó , tymczasowej siedziby króla
i r z ą d u norweskiego. Norwegowie, przerażeni możliwością
nalotów na pozbawione o b r o n y przeciwlotniczej miasto, energi-
cznie protestowali. Wysunęli nawet a r g u m e n t , że lądowanie P o -
laków w pobliżu granicy radzieckiej wywołać może nieprzy-
chylne k o m e n t a r z e w Moskwie. Ostatecznie 7 kwietnia t r a n s -
portowce zarzuciły kotwice na redzie H a r s t a d . 1 półbrygada,
przewieziona na brzeg k u t r a m i norweskich rybaków, obsadziła
wyspę H i n n ó y , luzując Legię Cudzoziemską. Polacy mieli b r o -
nić wyspy przed e w e n t u a l n y m d e s a n t e m powietrznym: 1 bata-
lion zachodniego, 2 batalion wschodniego brzegu. Sztab b r y g a -
dy i d o w ó d z t w o 1 półbrygady zakwaterowały w Borkenes,
16 km od H a r s t a d . W trakcie lądowania Podhalanie zauważyli
stojący przed p o r t e m polski niszczyciel „Błyskawica". Oto
jak niezwykłe spotkanie opisał w swojej relacji oficer artylerii
„Błyskawicy", por. Jerzy Tumaniszwili:
„Pierwszy k u t e r załadowany wojskiem oderwał się od statku
i skierował się w stronę nabrzeża. — To nasi, niech mnie szlag
trafi, nasze chłopaki, popatrzcie, peleryny, hełmy, a na nich...
tak, to na p e w n o Polacy! Na rufie gromadziło się coraz więcej
marynarzy. Stali w p a t r u j ą c się w zbliżający się kuter, a każdy
czuł jakieś niecodzienne podniecenie. T y m c z a s e m k u t e r , czy to
zwabiony licznym zbiegowiskiem na rufie okrętu, czy też dlate-
go, że dostrzeżono b a n d e r ę , zmienił kurs i zamiast przejść
w odległości pół mili od okrętu, zbliżał się od strony r u f y , kie-
r u j ą c się na prawą b u r t ę . Na k u t r z e zaszumiała melodia. Ł o w i -
liśmy u c h e m n a d c h o d z ą c e dźwięki, zrazu niezrozumiałe, a p o -
t e m , gdy więcej głosów podchwyciło piosenkę, zrozumieliśmy
i znieruchomieliśmy, bo nas zatkało. To byli Polacy, a śpiewali:
»Morze, nasze morze, Ciebie wiernie będziem strzec...« W k r ó t -
ce byli tak blisko, że widać było twarze i głośno m ó w i ą c p o r o -
z u m i e ć się głosem nie było t r u d n o . — H e j t a m pierunie — roz-
darł się G w ó ź d ź — zżnijcie p s u b r a t ó w , pieruna! — Sie nie bój,
po tośmy tu przyjechali.
Wrzask był ogólny. Oni krzyczeli: niech żyje marynarka,
m y ś m y wrzeszczeli: niech żyje armia, niech żyje Brygada P o d -
halańska, bijcie szwabów. Głosy n a m wkrótce pochrypły, a k u -
ter oddalał się szybko i tylko ręce kiwały i machały, dawały
znać, że się r o z u m i e m y . P o t e m d r u g i , trzeci, czwarty k u t e r p o -
szedł w ślad pierwszego, i na każdym to samo, i z każdym to
samo powitanie i radość" 3 .
3 batalion Brygady Podhalańskiej został przewieziony na p o -
kładach niszczycieli do Ballangen i do końca kampanii pozo-
stawał t a m jako odwód 1 dywizji lekkiej. N a s t ę p n i e „ M e x i q u e "
w p ł y n ą ł do fiordu Salangen, gdzie przekazał na k u t r y n o r w e -
skie 4 batalion, dowództwo 2 półbrygady, k o m p a n i ę sztabową
i działka przeciwpancerne. Operacji lądowania dokonywano przy
pięknej pogodzie, która stwarzała doskonałe warunki do ataku
lotniczego. Na szczęście ogień okrętów eskorty u t r u d n i a ł Hein-
klom i Dornierom celne zrzucanie b o m b .
Wyokrętowanie przebiegało w pośpiechu. Załogi t r a n s p o r -
towców pragnęły jak najszybciej opuścić zagrożony akwen.
U p c h a n y w ładowniach sprzęt zrzucano byle jak na nabrzeża,
t ę g u j ą c bałagan spowodowany n i e f o r t u n n y m załadunkiem
Breście. Po odejściu statków segregacja zaopatrzenia trwała
ternaście dni. W zamieszaniu przepadł niemal cały t a b o r m o -
torowy 4 batalionu: 21 s a m o c h o d ó w ciężarowych, 2 osobowe,
10 motocykli. 1 batalion ruszył na f r o n t bez zapalników do gra-
natów i t a ś m do ciężkich karabinów maszynowych, których nie
naleziono na czas wśród stosów bagażu.
Przybycie Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich

' J. T u r a a n i s z w i l i , Urywki z pamiętnika, w: „Polska Walcząca —


Żołnierz Polski na Obczyźnie", nr 22—23 z 1941 r.
do północnej Norwegii, niezależnie od znaczenia militarnego,
polegającego na wzmocnieniu sił alianckich p o d N a r w i k i e m ,
było w y d a r z e n i e m o charakterze politycznym. Po raz pierwszy
od października 1939 r. regularne Wojsko Polskie stawało do
walki z N i e m c a m i . F a k t ten miał o g r o m n e znaczenie moralne
1 p r o p a g a n d o w e . Dowodził światu, że polski żołnierz b r o n i nie
złożył, podnosił na d u c h u u m ę c z o n y okupacją n a r ó d . Podważał
twierdzenie hitlerowskiej p r o p a g a n d y , według której p r o b l e m
Polski został raz na zawsze rozwiązany, armia polska zaś p r z e -
stała istnieć jesienią 1939 r. N i c zatem dziwnego, że prasa i ra-
dio I I I Rzeszy poświęcały brygadzie sporo miejsca w codzien-
n y c h k o m u n i k a t a c h . N a j p i e r w twierdzono, jakoby składała się
wyłącznie z Polaków, którzy brali udział w hiszpańskiej wojnie
d o m o w e j po stronie republiki. M ó w i o n o o niezadowoleniu
żołnierzy i groźbie b u n t u . W pierwszych dniach maja r o z p o w -
szechniano informację, że cała brygad a „polskich kryminali-
s t ó w " spoczywa na dnie Atlantyku razem z t r a n s p o r t o w c a m i
s t o r p e d o w a n y m i przez okręty p o d w o d n e . K o m u n i k a t tej treści,
o d e b r a n y przez radiostacje statków wiozących Brygadę P o d h a -
lańską, był dla żołnierzy polskich źródłem d u ż e j uciechy.
R a z e m z Brygadą Podhalańską i 13 półbrygadą Legii C u d z o -
ziemskiej przybyły dalsze oddziały dywizji gen. Bethouarta:
2 samodzielna g r u p a Artillerie Coloniale (24 działa polowe
75 m m ) , 14 kompania przeciwpancerna i 342 samodzielna k o m -
pania czołgów — 10 czternastotonowych wozów t y p u „ H o t c h -
kiss". Rosnące w siłę wojska alianckie starały się zająć lepsze
pozycje wyjściowe do natarcia. 9 maja na półwyspie Ankenes
dwie k o m p a n i e 12 batalionu Strzelców Alpejskich, ubezpiecza-
ne przez patrole narciarzy, odebrały N i e m c o m trzy wzgórza,
położone na północ od jeziora Storvatn. S t ą d m o ż n a było
ostrzeliwać miejscowość Ankenes i w o d y Beisfjordu. Pierścień
wokół N a r w i k u zaciskał się. G e n . Dietl nie miał wątpliwości, że
lada dzień sprzymierzeni rozpoczną bardziej zdecydowane dzia-
łania.
Do dowództwa sił alianckich pod Narwikiem docierały odleg-
łe echa krytyki f o r m u ł o w a n e j w Anglii pod adresem ludzi o d -
powiedzialnych za sposób prowadzenia wojny. Brytyjska opinia
publiczna od dłuższego czasu z niepokojem śledziła przebieg
operacji w Norwegii. Porażkę na południu przyjęto ze zdziwie-
niem i oburzeniem. 1 maja premier Neville Chamberlain zre-
organizował Military Coordination Committee, powołany do
życia jeszcze w listopadzie 1939 r. w celu oceny planów opera-
cyjnych. Tegoż dnia Winston Churchill zapowiedział stałe
wspieranie wojsk walczących pod Narwikiem przez lotnictwo
Royal Navy.
Wprowadzone zmiany nie uciszyły krytycznych uwag. M i a -
ry rozgoryczenia dopełniło kunktatorstwo gen. Mackesy'ego.
Podczas debaty w Izbie G m i n 7 maja posłowie ostro domagali
się wyjaśnienia, dlaczego efekty działań na dalekiej północy są
tak nikłe. Sir Roger Keyes, wsławiony podczas I wojny świato-
wej brawurową próbą zablokowania wejścia do Zeebrugge, ba-
zy niemieckich okrętów podwodnych, określił kampanię norwe-
ską jako rażący przykład niedołęstwa. Krytykę kierowano prze-
de wszystkim pod adresem Chamberlaina. Poseł Leo Armery
użył wobec niego słów wypowiedzianych w parlamencie angiel-
skim przed trzystu laty przez Cromwella: „Odejdź, powiadam,
mamy ciebie dosyć! Na Boga! Odejdź!"
Brytyjczycy mieli wyraźnie dość „człowieka z parasolem",
który jesienią 1938 r. „przywiózł z Monachium pokój". W tej
sytuacji Chamberlain 10 maja ustąpił ze stanowiska premiera.
Objął je Winston Churchill, zwolennik energicznych działań
i śmiałych planów. Osoba nowego premiera pozwalała przypu-
szczać, że niebawem dojdzie do radykalnej zmiany dotychcza-
sowych metod prowadzenia wojny.

DESANT POD BJERKVIK

7 maja, pod naciskiem niezmordowanego dowódcy 1 dywizji


lekkiej, gen. Bethouarta, gen. Mackesy zdecydował przeprowa-
dzić operację lądowania na półwyspie Óyjord jeszcze przed
przybyciem gen. Auchinlecka. W o b e c wątpliwości oficerów
brytyjskich, nadal obawiających się zbyt dużych strat, posta-
nowiono użyć 13 półbrygady Legii Cudzoziemskiej. Wybór padł
na wioskę Bjerkvik położoną u końca H e r j a n g s f j o r d u , niespełna
3 km na zachód od Elvegardsmoen. Z leżącą na południo-
w y m skraju półwyspu miejscowością i przystanią promową
O y j o r d łączyła Bjerkvik n a d b r z e ż n a droga długości 12 k m , do-
stępna dla pojazdów m e c h a n i c z n y c h . Ustalono, że lądowanie
będzie wsparte akcją Strzelców Alpejskich i norweskiej 7 b r y -
gady; wojska te 10 maja utknęły w górach 8 km od Bjerkvik.
Natarcie miała przeprowadzić także norweska 6 brygada.
G e n . Mackesy chciał wysadzić desant nocą z 11 na 12 maja.
Operacja nocna stwarzała szansę uniknięcia silniejszych ataków
L u f t w a f f e . O ile bowiem w rejonie N a r w i k u noc o tej porze ro-
ku niewiele różniła się od dnia, na lotnisku Vaernes pod
T r o n d h e i m panowały ciemności, które mogły u t r u d n i ć start
b o m b o w c ó w . D u ż ą przeszkodą dla lotnictwa były też często
występujące rano zamglenia.
A d m . Boyle p r z e s u n ą ł t e r m i n lądowania o jedną dobę, argu-
m e n t u j ą c swoją decyzję koniecznością lepszego przygotowania
okrętów. J e d n a k ż e d o w ó d c a 6 b r y g a d y , płk L ó k e n , nie został
p o w i a d o m i o n y o zmianie t e r m i n u . 6 brygada zgodnie z p l a n e m
11 maja, wsparta przez kilka starych ypokkerów" norweskich
użytych jako b o m b o w c e , zaatakowała lewe skrzydło g r u p y
płk. W i n d i s c h a . Żołnierze norwescy, t o r u j ą c sobie drogę przez
t r z y m e t r o w e zaspy śniegu, wdarli się na płaskowyż K u b e r g . Na
wysokości tysiąca metrów n a d p o z i o m e m morza, wśród skal-
n y c h załomów, rozgorzały walki. K o m p a n i e strzelców g ó r -
skich ustępowały powoli, umiejętnie wykorzystując przeszkody
t e r e n o w e . A t a k u j ą c y m szczególnie dawał się we znaki ogień
niemieckich moździerzy. J e d y n a bateria norweska ze skro-
m n y m zapasem amunicji nie mogła odegrać w tych zmaganiach
większej roli.
12 maja, zgodnie z zapowiedzią, przybył do N a r w i k u na po-
kładzie polskiego transportowca „ C h r o b r y " gen. Auchinleck,
który przejął od gen. M a c k e s y ' e g o dowództwo nad wojskami
l ą d o w y m i aliantów w północnej Norwegii. Oddziały te otrzy-
mały nazwę P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i c h Sił Ekspedycyjnych ( N o r t h -
- W e s t e r n E x p e d i t i o n a r y Force). Po p o ł u d n i u u wejścia do Bal-
l a n g e n f j o r d u zebrał się zespół wyznaczony do przeprowadzenia
operacji pod Bjerkvik — p a n c e r n i k , 2 krążowniki lekkie, 5 ni-
szczycieli. Na krążowniki „ A u r o r a " i „ E f f i n g h a m " załadowano
dwa bataliony Legii Cudzoziemskiej (1500 ludzi). Niszczyciel
„Havelock" zabrał moździerze, a pancernik „Resolution"
5 czołgów francuskich. Środki desantowe były skromne:
4 opancerzone pontony A . L . C . (assault landing craft) oraz
3 barki desantowe M . L . C . (motor landing c r a f t ) 4 . P o n t o n mógł
zabrać 30, barka zaś 100 żołnierzy lub d w u n a s t o t o n o w y czołg.
Sprzęt desantowy uzupełniały łodzie motorowe krążownika
„Effingham".
Około godz. 21 okręty podniosły kotwice i ruszyły w stronę
odległego o 20 mil Bjerkvik. Na mostku „ E f f i n g h a m a " znajdo-
wali się gen. Auchinleck, gen. B e t h o u a r t i a d m . Boyle. P u n k -
tualnie o północy zespół brytyjski stanął pod Bjerkvik. Niszczy-
ciele ostrzelały opuszczoną przez ludność wioskę. Zniszczono
parę b u d y n k ó w i niemiecki, skład amunicji, który eksplodował.
M i m o to czołowy oddział 120 żołnierzy, lądujący na 4 p o n t o -
nach, został przyjęty seriami ciężkich karabinów maszynowych.
Niszczyciele ponownie otworzyły ogień, z m u s z a j ą c b r o ń m a -
szynową do milczenia. Kilka salw oddał „Resolution". Około
godz. 1 Legia Cudzoziemska stanęła na brzegu. 1 batalion
13 p ó ł b r y g a d y wylądował o niespełna kilometr na zachód od
Bjerkvik i wpadł pod ostrzał dobrze zamaskowanych ciężkich
karabinów maszynowych, których nie zniszczył ogień artylerii
okrętowej. D o p i e r o 3 czołgi przewiezione barkami z pokładu
pancernika ułatwiły legionistom kontynuowanie natarcia. Oto
jak wygląda ten f r a g m e n t walk w opisie niemieckiego sprawoz-
dawcy wojennego:
„Zetknęliśmy się z przytłaczającą przewagą liczebną, z kilku-
setosobowym oddziałem górskim. Nasze karabiny maszynowe
stanęły naprzeciw ciężkich haubic. Chwilami mieliśmy wraże-
nie, że nieprzyjacielski nacisk na nasz f r o n t jest t r u d n y do znie-
sienia. Coraz nowi żołnierze nieprzyjacielscy ukazywali się raz
tu, raz t a m i zbliżali się coraz b a r d z i e j " 5 .
4
W dniach 28—30 kwietnia transportowce przywiozły łącznie 4 pontony
A.L.C. i 6 barek M.L.C. Spośród 6 barek tylko 3 nadawały się do użytku.
5
W a a g e, op. cit., s. 168.
W b r e w relacji s u g e r u j ą c e j długi, zacięty bój walki o Bjerkvik
trwały krótko. Po słabym oporze N i e m c y odeszli, zostawiając
m i n y , na których zginęło kilku legionistów.
2 batalion 13 półbrygady dokonał desantu 600 m na p o ł u d -
niowy wschód od Bjerkvik i wsparty 2 pozostałymi czołgami za-
jął Elvegardsmoen. O godz. 2.00 nad H e r j a n g s f j o r d e m pojawiły
się patrole myśliwskie z lotniskowca „Ark Royal". Na brzegu
walka dobiegła końca. Starcia przeniosły się w g ł ą b półwyspu,
gdzie N i e m c y nadal próbowali stawiać opór, w y k o r z y s t u j ą c
fakt, że artyleria okrętowa nie mogła razić p u n k t ó w osłoniętych
nierównościami terenu. W b r e w o b a w o m l ą d u j ą c e wojska p o -
niosły niewielkie straty. Poległo, głównie od ognia ciężkich ka-
rabinów maszynowych, 36 legionistów. Kilkudziesięciu r a n n y c h
a m b u l a n s e brytyjskie zabrały do szpitali okrętowych. 13 maja
rano motocykliści Legii Cudzoziemskiej wjechali do przystani
p r o m o w e j O y j o r d , gdzie zamiast N i e m c ó w napotkali sztab
13 półbrygady wysadzony tu przez niszczyciel „HaveIock".
Rolę pomocniczą w operacji lądowania pod Bjerkvik odegrał
2 batalion Brygady Podhalańskiej ppłk. Władysława D e c a , u d e -
rzając z Bogen na prawe skrzydło o b r o n y niemieckiej. 11 maja
Polacy zostali przewiezieni k u t r a m i rybackimi z H a r s t a d do
Bogen. N a z a j u t r z o godz. 21.00 kompanie w towarzystwie p l u -
t o n u norweskich narciarzy ruszyły na wschód, b r n ą c przez zwa-
ły topniejącego śniegu. M i m o niezwykle t r u d n y c h w a r u n k ó w
m a r s z u — N i e m c y wysadzili w powietrze wszystkie mostki n a d
głębokimi jarami i potokami — objuczeni ciężkim s p r z ę t e m
Podhalanie w ciągu 16 godzin przeszli ponad 25 km i s w y m p o -
jawieniem się na tyłach o b r o n y przyśpieszyli o d w r ó t nieprzyja-
ciela. M a r s z batalionu przez bezdroża u z n a n o w sztabie alianc-
kim za niezwykły wyczyn. W nocy z 13 na 14 m a j a Polacy ra-
zem z legionistami odrzucili patrole niemieckie trzymające p o d
ostrzałem odcinki drogi między Bjerkvik a O y j o r d . 14 maja po
p o ł u d n i u Polacy nawiązali kontakt z 6 batalionem Strzelców
Alpejskich, który mozolnie przedzierał się przez t r u d n y teren
m i ę d z y R o a s m e , Ornefjell i jeziorem Hartvig. Powolny marsz
tego batalionu uratował N i e m c ó w przed okrążeniem.
Hitlerowska p r o p a g a n d a starannie przemilczała porażkę na
półwyspie O y j o r d . K o m u n i k a t y o położeniu w rejonie N a r w i k u
ukazywały zupełnie fantastyczny o b r a z niemieckich sukcesów.
13 maja ogłoszono: „Pod N a r w i k i e m niemieckie siły powietrzne
dokonały ataku na nieprzyjacielską flotę i wojska lądowe. Z a t o -
piono jeden krążownik, inny krążownik został u s z k o d z o n y " 6 .
W rzeczywistości nalot 9 Junkersów na Bjerkvik nie p r z y s p o -
rzył aliantom strat, b o w i e m okręty zdążyły wycofać się z H e r -
jangsfjordu.
E f e k t e m trwających trzy dni energicznych działań sojuszni-
ków było w y d a t n e pogorszenie się sytuacji wojsk gen. Dietla.
N i e m c y stracili rozległe, łatwe do o b r o n y t e r e n y w głębi l ą d u .
U t r a t a półwyspu Óyjord oznaczała oskrzydlenie garnizonu
narwickiego od północy. Wojska sprzymierzonych, obsadzające
przystań p r o m o w ą w O y j o r d , dzieliły od N a r w i k u tylko wody
R o m b a k s f j o r d u , które wobec panowania floty brytyjskiej na
morzu nie mogły stanowić poważniejszej przeszkody.
6
B u s h, op. cit., s. 365.
OKRYTY POD NARWIKIEM

W o b e c b r a k u silnego lotnictwa i ciężkiej artylerii powodzenie


operacji lądowych przeciwko z g r u p o w a n i u gen. Dietla zależało
w z n a c z n y m stopniu od wsparcia wojsk alianckich przez jed-
nostki Royal N a v y . Ciężkie działa okrętowe mogły z powodze-
n i e m torować drogę piechocie, niszcząc stanowiska niemieckie
n a d brzegami fiordów. Ostrzał każdego zaobserwowanego ru-
c h u p r o w a d z o n y przez patrolujące fiord jednostki, u t r u d n i a ł
strzelcom górskim komunikację, zmuszał do korzystania z okrę-
ż n y c h d r ó g , zasłoniętych p r z e d obserwacją z morza, zadawał
straty i wyczerpywał psychicznie. Odejście floty oznaczałoby
niemal pewną porażkę wojsk francusko-polsko-angielskich
gdyż nieprzyjaciel na łatwym do o b r o n y terenie miał szansę
stawiania o p o r u do czasu przybycia odsieczy.
Jedyną siłą po stronie niemieckiej, zdolną wyprzeć Roya
N a v y z fiordów, była L u f t w a f f e . W pierwszym okresie walk
o N a r w i k , g d y oddalenie baz i działania na p o ł u d n i u u t r u d n i a ł y
N i e m c o m skierowanie większych sił lotnictwa na daleką północ,
b o m b o w c e nadlatywały pojedynczo l u b małymi g r u p a m i , a wy-
r z ą d z o n e przez nie szkody nie były duże. Z chwilą zakończenia
kampanii w południowej i środkowej Norwegii sytuacja uległa
zmianie. N i e m c y bez przeszkód mogli wykorzystać liczne
eskadry b o m b o w e , „ b e z r o b o t n e " po ewakuacji aliantów.z Na-
msos i Andalsnes. I n t e n s y w n o ś ć nalotów gwałtownie wzrosła,
Wody okalające Narwik stały się widownią zaciętych p o j e d y n -
ków między jednostkami floty a L u f t w a f f e . Atakom b o m b o w -
ców sprzyjała słabość lotnictwa myśliwskiego sprzymierzonych
niewielka szerokość fiordów, u t r u d n i a j ą c a o k r ę t o m m a n e w r o -
wanie.
Admiralicja brytyjska stale utrzymywała w rejonie N a r w i k u
pokaźne siły floty. 17 kwietnia a d m . Boyle miał pod swymi roz-
kazami pancernik „ W a r s p i t e " , lekkie krążowniki „ A u r o r a " ,
E f f i n g h a m " , „ E n t e r p r i s e " , „ S o u t h a m p t o n " , lotniskowiec
okręt w a r s z t a t o w y „ V i n d i c t i v e " i kilkanaście ni-
szczycieli. W ostatnich dniach kwietnia „ S o u t h a m p t o n " wz m o c -
nił eskortę t r a n s p o r t o w c ó w e w a k u u j ą c y c h wojska z A n -
alsnes. 5 m a j a „ F u r i o u s " , n a k t ó r y m było już tylko 8 maszyn
zdolnych do lotu, został zastąpiony przez lotniskowiec „Ark
R o y a l " . N a miejsce „ W a r s p i t e ' a " przybył pa n c e rni k „ R e s o l u -
tion".W związku ze wzrostem niebezpieczeństwa nalotów
adrę wzmocniły krążowniki przeciwlotnicze „ C a i r o " , „ C o -
itry" i „ C u r l e w " .
Do stałych patroli wokół N a r w i k u a d m . Boyle wyznaczył ni-
szczyciele i lekkie krążowniki. Pancerniki zjawiały się w O f o t -
ordzie tylko wówczas, gdy wsparcie ich artylerii u z n a n o za
n i e z b ę d n e dla powodzenia akcji. Całe tygodnie schodziły zało-
gom na służbie patrolowej, niszczeniu stanowisk nieprzyjaciela,
dróg, mostów, torów kolejowych, na pojedynkach z samolotami
bateriami niemieckimi. Niejednokrotnie okręty, wykorzystując
dużą głębokość wody, podchodziły do skalistych brzegów. O b -
serwatorzy wypatrywali celu, artylerzyści czuwali przy dzia-
łach. Artyleria okrętowa u t r u d n i a ł a N i e m c o m komunikację
między Bjerkvik a Bjórnfjell i praktycznie uniemożliwiała wy-
korzystanie linii kolejowej biegnącej nad R o m b a k s f j o r d e m .
kpt. E r d m e n g e r , który otrzymał rozkaz w y m a r s z u do
Sildvikz kompanią złożoną z m a r y n a r z y „ W i l h e l m a H e i d k a m p a " ,
zanotował w swoim dzienniku pod datą 30 kwietnia:
„Ponieważ linia kolejowa przebiegająca wzdłuż R o m b a k s -
fiordu znajdowała się p o d ostrzałem okrętów brytyjskich, zde-
cydowałem się po pro wa dz i ć k o m p a n i ę przez góry. N i e mie-
liśmy dostatecznej liczby pojazdów ani sań, toteż musieliśmy
nieść cały ekwipunek... Niszczyciel brytyjski stał u wejścia do
p o r t u , ale dzięki złej pracy obserwatorów nie otworzył ognia,
natomiast idąca za nami kompania piechoty została mocno
ostrzelana z dział. Prowadziłem kompanię na nartach. Za strażą
przednią szedł oddział, który miał torować drogę przez zaspy.
M i m o to żołnierze idący za n i m często zapadali się w śnieg po
kolana"
Żelaznym p u n k t e m „ p r o g r a m u " każdego patrolu p o d N a r -
wikiem było ostrzeliwanie wylotu t u n e l u kolejowego, w k t ó r y m
strzelcy górscy umieścili działa polowe. Co jakiś czas, gdy
N i e m c o m zdawało się, że uwaga załóg alianckich zwrócona jest
gdzie indziej, obsługa wytaczała działo i oddawała parę strza-
łów. M a r y n a r z e natomiast dbali, aby ich artyleria była gotowa
do akcji w t y m momencie. Wszystko odbywało się przy stałej
groźbie nalotów. Często okręt atakowało z różnych kierunków
kilka maszyn. Tylko sprawne manewrowanie i łut szczęścia
chroniły przed trafieniem. S a m o t n e b o m b o w c e zazwyczaj zrzu-
cały swój ładunek z d u ż e j wysokości, co ułatwiało wyminięcie
b o m b . N i e poprzestając na własnej obronie, krążowniki i ni-
szczyciele osłaniały swą artylerią przeciwlotniczą wojska lądo-
we. Służba w tych w a r u n k a c h wymagała od załóg d u ż e g o sa-
mozaparcia i poświęcenia. PomoC floty była wysoko ceniona
przez armię, chociaż z d a w a n o sobie sprawę z ograniczonych
możliwości artylerii okrętowej; z uwagi na konfigurację terenu
nie mogła ona zapewnić wsparcia oddziałom walczącym w głębi
lądu. Oficer Brygady Podhalańskiej pisał w 1940 r.:
„ O f i a r n o ś ć załóg była o g r o m n a . N i e k t ó r e z nich tygodniami
całymi nie schodziły na ląd, półtora miesiąca i więcej będąc
ciągle w ż m u d n e j pracy bojowej, gdzie łatwo było coś oberwać,
a t r u d n o było doczekać się innej n a g r o d y jak wdzięczność paru
tysięcy Polaków w »kapucyńskich płaszczach« Brygady P o d h a -
lańskiej. Oficerowie i załogi nie przypominali swoim wyglądem
w y t w o r n y c h marynarzy z defilad i obrazków. Zewnętrznie były
to o b s z a r p a n e i zarośnięte na twarzy dziady, tak samo jak my
wszyscy, wewnętrznie za to t r u d n o chyba na całym świecie zna-
1
W a a g e, op. cit., s. 148.
leźć równie wspaniałych żołnierzy, d o b r y c h kolegów i gościn-
n y c h g o s p o d a r z y na swoich z a d y m i o n y c h w walce i zasmolo-
nych okrętach" 2.
W p a m i ę t n i k a c h żołnierzy gen. Dietla znaleźć m o ż n a wiele
wzmianek o dokuczliwym ostrzale artylerii okrętowej. O t o
f r a g m e n t dziennika jednego ze strzelców górskich:
„17 IV — K o n t r t o r p e d o w i e c angielski zniszczył jedyne nasze
działo.
24 IV — Najcięższe dotychczas b o m b a r d o w a n i e było dziś rano.
4 zabitych, 1 ranny. Po p o ł u d n i u z n o w u b o m b a r d o w a n i e , pa-
pierosów ciągle jeszcze nie ma.
25 IV — B o m b a r d o w a n i e miasta i p o r t u . Samoloty n i e p r z y j a -
cielskie. Czy m a m y wytrwać do ostatniego człowieka?
27 IV — Ogień artylerii wkrótce zupełnie nas zniszczy. K r ą -
żownik ciężko uszkodziły samoloty niemieckie. Nie rozbieram
się z u p e ł n i e od 6 kwietnia. Poczty z d o m u nie było od 26 m a r -
ca.
30 IV — T r z y k o n t r t o r p e d o w c e i jeden k r ą ż o w n i k o b s e r w u j ą
każdy nasz r u c h " 3 .
Na szczególną nienawiść N i e m c ó w zasłużyły sobie działające
p o d N a r w i k i e m niszczyciele polskie. Od 14 kwietnia wody
norweskie patrolowały „ G r o m " i „Błyskawica". W dniach
17—19 kwietnia okręty polskie wspólnie z niszczycielem b r y -
t y j s k i m odprowadziły do Scapa Flow uszkodzony b o m b ą ciężki
k r ą ż o w n i k „ S u f f o l k " , a 21 kwietnia dołączyły do zespołu Royal
N a v y w Vestfjordzie. Jako pierwsza zjawiła się pod Narwikiem
„Błyskawica" dowodzona przez k m d r . por. Stanisława N a h o r -
skiego. 28 kwietnia niszczyciel wszedł do O f o t f j o r d u , gdzie
przebywał przez d w a dni p a t r o l u j ą c boczne fiordy i ostrzeliwu-
jąc pozycje niemieckie. 29 kwietnia „Błyskawicę" zastąpił
„ G r o m " p o d d o w ó d z t w e m k m d r . p p o r . Aleksandra Hulewicza.
Niszczyciel wszedł na wody R o m b a k s f j o r d u i próbował poci-
skami 120 mm zniszczyć nasyp kolejowy. G d y usiłowania te nie
dały e f e k t u , ostrzelano wejścia do tuneli i wiadukty kolejowe.
2
C. J e ś m a n, Kampania norweska: Ankenes — Beisfiord, w: „Polska Wal-
cząca — Żołnierz Polski na Obczyźnie", nr 23 z 1940 r.
3
Cyt. za: J a ś k o w s k i, op. cit., s. 84.
Szybkostrzelne działka przeciwlotnicze otwierały ogień do każ-
dego ukazującego się N i e m c a . Wszelki ruch na torze kolejowym
zamarł, dowóz zaopatrzenia do wysuniętych placówek stał się
niemożliwy. Strzelcy górscy całymi godzinami siedzieli w ukry-
ciu, pozbawieni ciepłej strawy. K u r t W. M a r e k w swoich
wspomnieniach poświęcił polskiemu niszczycielowi pełne stra-
c h u i nienawiści zdania:
„ T o znowu ten przeklęty Polak! Od strony R o m b a k e n poja-
wiła się szara, groźna sylwetka okrętu wojennego. N i e słychać
było najmniejszego odgłosu pracujących maszyn, przypłynął
nagle jak w i d m o , jak gdyby przyciągnięty przez kogoś na linie.
Przylgnęliśmy m o c n o do skały. Okręt stał przez chwilę n i e r u -
c h o m o . W y d a w a ł o się, że to on nas obserwuje, a nie ludzie
z n a j d u j ą c y się na jego pokładzie. Sprawiał wrażenie niebezpie-
cznego, nieobliczalnego potwora. Nagle zawrócił i o d p ł y n ą ł
z p o w r o t e m w kierunku R o m b a k e n " 4 .
A oto f r a g m e n t zapisków innego żołnierza niemieckiego:
„Wczorajszej nocy zauważył nas polski kontrtorpedowiec przy
noszeniu desek. Pół godziny leżeliśmy wciśnięci w śnieg. W no-
cy koło nas padło dużo pocisków" 5 .
Wieczorem 2 maja miejsce „ G r o m a " w R o m b a k s f j o r d z i e za-
jęła „Błyskawica". Niemcy ściągnęli nad fiord działa przeciw-
lotnicze 88 m m . Kiedy „Błyskawica" podeszła do brzegu, zosta-
ła ostrzelana celnym ogniem. Okręt trafiły cztery pociski. T r z y
pierwsze nie wyrządziły większych szkód, ale czwarty w y b u c h ł
w maszynowni i uszkodził przewód parowy, co spowodowało
u n i e r u c h o m i e n i e prawej t u r b i n y . Odłamki raniły 4 członków
załogi. W rewanżu „Błyskawica" zniszczyła stanowisko jednego
z dział niemieckich. Po walce k m d r por. Nahorski otrzymał po-
lecenie odejścia do Skjelfjordu, gdzie ekipa z okrętu warsztato-
wego „Vindictive" przez d w a dni łatała przebite poszycie k a d -
łuba. Uszkodzenia w maszynowni załoga naprawiła własnymi
siłami jeszcze w nocy z 2 na 3 maja. T e j ż e nocy „ G r o m " p o d ą -
żył do R o m b a k s f j o r d u , aby zastąpić „Błyskawicę".
W c z e s n y m rankiem 3 m a j a „ G r o m " zagłębił się w wąski
4
K. W. M a r e k, Wir hielten Narwik, Oldenburg—Berlin 1941, s. 134.
5
Cyt. za: J a ś k oVf s k i, op. cit., s. 88.
fiord. N i e m c y , zachęceni n i e d a w n y m sukcesem, otworzyli
ogień. „ G r o m " odpowiedział ze wszystkich dział. Wywiązał się
zacięty pojedynek artyleryjski. Pocisk 88 mm trafił w maszy-
nownię okrętu. Niszczyciel odszedł do H e r j a n g s f j o r d u , a po
naprawieniu niewielkich uszkodzeń wrócił i ostrzelał pozycje
niemieckie z większej odległości. Do wieczora stoczono jeszcze
zwycięski pojedynek z baterią górską i zniszczono p u n k t o b s e r -
wacyjny. 3 maja „ G r o m " zużył łącznie około pięciuset poci-
sków, nie licząc amunicji do dział przeciwlotniczych, które
ostrzeliwały stanowiska broni maszynowej.
N o c z 3 na 4 m a j a niszczyciel spędził u wejścia do R o m b a k s -
f j o r d u . R a n o , tuż po godz. 8.00, na stojącym bez r u c h u okręcie
zauważono 2 b o m b o w c e lecące w kierunku O f o t f j o r d u , gdzie
pojawiły się jednostki brytyjskie. U r u c h o m i o n o maszyny, lecz
nim „ G r o m " zdołał n a b r a ć szybkości kolejny samolot niemiec-
ki, z n a j d u j ą c y się poza zasięgiem artylerii przeciwlotniczej ni-
szczyciela, zrzucił kilka b o m b . Dwie z nich trafiły okręt. J e d n a
w y b u c h ł a koło maszynowni i wyrwała z poszycia prawej b u r t y
pas blachy długości 20 m. D r u g a eksplodowała przed p o m o -
s t e m r u f o w y m i spowodowała w y b u c h t o r p e d w w y r z u t n i a c h 6 .
„ G r o m " zaczął tonąć. W d r a m a t y c z n e j sytuacji marynarze wy-
kazali zimną krew, koleżeńskość i doskonałe wyszkolenie. Pier-
wszy oficer broni p o d w o d n e j „ G r o m a " , por. Witold Szuster,
tak opisał ostatnie chwile niszczyciela:
„ O k r ę t lekko przechylony na prawą burtę, lecz stoi spokoj-
nie. M a r y n a r z e czekają rozkazów... Prawa łódź r a t u n k o w a wisi
tylko na dziobowych k l u b a c h do połowy w wodzie. Ta już stra-
cona. Na tle płomieni i d y m u mechanik dywizjonu w pidża-
mie — p a m i ę t a m doskonale, niebieska w białe pasy. — Ż a d n a
gródź wodoszczelna nie wytrzyma takiego ciśnienia wody.
T r z e b a rozdać pasy.
Równocześnie słyszę d o n o ś n y , lecz b a r d z o spokojny głos d o -
wódcy z p o m o s t u bojowego: — Okręt tonie! Skakać do wody!
Bosman okrętowy, który stał tuż przy mnie, j e d n y m szarpnię-

• „Grom" miał torpedy firmy „Vickers", których głowice bojowe nie były
wyposażone w urządzenia zabezpieczające przed wybuchem w wypadku trafie-
nia bombą lub pociskiem.
ciem zwalnia siatkę i pasy korkowe wypadają na pokład. G r u p a
m a r y n a r z y na dziobie wkłada je na siebie, ale o dziwo! — bez
nerwowego pośpiechu, omal że w y r ó w n u j ą c tasiemki. P o r u -
cznik P. skacze na śródokręcie i wraca prowadząc jakąś szaro-
czerwoną postać, która mówi coś o dziale, zabitej obsłudze,
działonowym — chwiejąc się klęka na pokładzie, siada. Po gło-
sie p o z n a ł e m Kubisia z obsługi działa przeciwlotniczego. Jest
r a n n y , ale p r z y t o m n y . Siedzi o p a r t y o maskę działa. — Skacz-
cie do wody. — Skaczcie do wody. — Panie p o r u c z n i k u , dzia-
łonowy zabity, to i ja c h y b a p o w i n i e n e m zginąć razem z n i m ?
J e d e n energiczny r u c h b o s m a n a okrętowego stawia go na nogi.
Już ma pas ratunkowy, już związany i w... w o d z i e " 7 .
N i e było najmniejszych objawów paniki. Z d r o w i pomagali
r a n n y m , umieszczając ich na 3 tratwach, które zdołano w y r z u -
cić za b u r t ę tonącego okrętu. K o t ł o w n i nie zdążył opuścić
pierwszy mechanik „ G r o m a " , por. Aleksy Krąkowski. Otwierał
zawory bezpieczeństwa przy kotłach, aby zapobiec ich eksplozji
przy zetknięciu z zimną wodą. Zginął także m a r y n a r z Zbigniew
Gąsiorowski, do ostatniej chwili wyrzucający z pomieszczeń
o k r ę t u pasy r a t u n k o w e dla pływających w lodowatej wodzie

„ G r o m " zatonął w ciągu niespełna 3 m i n u t . Z o k r ę t e m p o -


szło na d n o 59 ludzi: oficer, 25 podoficerów i 33 m a r y n a r z y .
Brytyjskie niszczyciele „ B e d o u i n " i „ F a u l k n o r " uratowały
17 oficerów, 137 podoficerów i marynarzy. Rozbitków przeka-
zano na pancernik „ R e s o l u t i o n " , skąd jeszcze tego samego dnia
zabrała ich „ B u r z a " . Niszczyciel polski 20 kwietnia doznał
uszkodzeń w sztormie podczas przejścia do Norwegii i musiał
wrócić do Scapa Flow w celu dokonania n a p r a w . „ B u r z a " zja-
wiła się w H a r s t a d 1 m a j a . W d w a d n i później przewiozła o d -
dział Strzelców Alpejskich ze Skanland do G r a t a n g e n . 4 maja,
po przekazaniu m a r y n a r z y z „ G r o m a " na okręt szpitalny
„ A t l a n t i s " , niszczyciel polski zajął pozycję p o d Skanland; t u t a j
jego d o w ó d c a , k m d r p p o r . Wojciech Francki, pełnił f u n k c j ę
d o w ó d c y r e j o n u morskiego. Z a d a n i e m „ B u r z y " była o b r o n a

7
W. S z u s t e r , Nawet nie miałem kataru... Z ostatnich chwil ORP „ Grom",
w: „Polska Walcząca — Żołnierz Polski na Obczyźnie", nr 6 z 1941 r.
przeciwlotnicza t r a n s p o r t o w c ó w wyładowujących sprzęt i o d -
działy wojska. O k r ę t p r z e b y w a ł p o d S k i n land do 6 m a j a ,
uczestnicząc w odpieraniu kilkunastu nalotów niemieckich.
7 maja wieczorem „ B u r z a " , z gen. B e t h o u a r t e m i oficerami
sztabu 1 dywizji lekkiej na pokładzie, udała się na rozpoznanie
rejonu Bjerkvik. W t y m czasie d o w ó d z t w o alianckie p o s t a n o w i -
ło odesłać polskie niszczyciele do Anglii, p r a w d o p o d o b n i e
z uwagi na fizyczne i psychiczne wyczerpanie załóg oraz na in-
terwencję Kierownictwa M a r y n a r k i W o j e n n e j , które obawiało
się o los 2 ostatnich okrętów d y w i z j o n u 8 . S z t o r m na M o r z u
P ó ł n o c n y m opóźnił o parę dni wykonanie tej decyzji. 8 m a j a ,
po w y s a d z e n i u sztabu g e n . B e t h o u a r t a w Sk&nland, „ B u r z a "
udała się do H a r s t a d , gdzie spotkała „Błyskawicę". Niszczyciel
ten 5—6 maja patrolował w o d y R o m b a k s f j o r d u i H e r j a n g s f j o r -
d u , walcząc z samolotami i bateriami nieprzyjaciela. Wstrząsy
wywołane bliskimi w y b u c h a m i b o m b spowodowały awarię
oświetlenia w maszynowni. Z b u r t wypadały nity. S p r a w n i e
m a n e w r u j ą c a „Błyskawica" uniknęła b e z p o ś r e d n i c h trafień
(tylko w sobotę, 6 maja, wokół okrętu spadło około stu b o m b ) ,
sama n a t o m i a s t zestrzeliła b o m b o w i e c niemiecki, a 2 inne
uszkodziła. P o n a d t o z m u s z o n o do milczenia baterię dział prze-
ciwlotniczych 88 m m . N i e m c y zrewanżowali się 11 celnymi p o -
ciskami, które jednak nie wyrządziły większych szkód. 7 m a j a
„Błyskawica" zawinęła do H a r s t a d . 8 maja niszczyciel wizyto-
wał a d m . Boyle. Admirał powiedział załodze między innymi:
„ P r z y s z e d ł e m na ten okręt, aby powiedzieć w a m , zanim
opuścicie N o r w e g i ę , jak wielkie uznanie i podziw mieliśmy dla
s p o s o b u , w jaki wykonywaliście w czasie wspólnej służby
wszystkie nałożone na was zadania. Na »Błyskawicy« przeżyliś-
cie ciężkie chwile, ale p r z y n a j m n i e j macie na s w y m r a c h u n k u
zestrzelony samolot wroga"
Ostatnie dni u brzegów Norwegii upłynęły polskim niszczy-
cielom na walkach z L u f t w a f f e . 10 maja artyleria „Błyskawicy"
zniszczyła n a d S k i e l f j o r d e m d r u g i samolot. N o r w e s c y rybacy
8
E. K o s i a r z, Flota Białego Orła, Gdańsk 1984, s. 155.
9
B. P a w ł o w i c z , Polska Marynarka Wojenna, w: „Polska na Morzach",
nr 2 z 1942 r.
ofiarowali załodze szczątki skrzydła zestrzelonej maszyny. M a -
rynarze wycięli z poszarpanego metalu sylwetkę Heinkla-111
i umieścili ją jako pamiątkę na ścianie mesy. „ B u r z a " uratowała
załogę samolotu brytyjskiego zestrzelonego w walce powietrznej
n a d V a a g s f j o r d e m . 10 maja „Błyskawica" i „ B u r z a " w towarzy-
stwie niszczyciela brytyjskiego udały się do Scapa Flow.
N a zakończenie warto przytoczyć f r a g m e n t w s p o m n i e ń por.
Wieńczysława K o n a , oficera sygnałowego „Błyskawicy", który
tak ocenił postawę Royal N a v y na dalekiej północy:
„Zobaczyliśmy z bliska flotę doskonale zorganizowaną i jej
okręty d o w o d z o n e przez oficerów, którzy przez szereg dni
i nocy nie schodzili ze stanowisk, a m i m o przemęczenia i p o n o -
szonych klęsk nigdy nie tracili werwy i poczucia h u m o r u .
W Norwegii okręty dwoiły się i troiły, aby być wszędzie, gdzie
w d a n e j chwili były p o t r z e b n e , i spełniać zadania, których dla
nich nie p r z e w i d u j e ani taktyka, ani zdrowy rozsądek. Widzie-
liśmy pancerniki, które prowadziły walki w skalnych koryta-
rzach ledwie pozwalających na zrobienie z w r o t u , widzieliśmy
krążowniki p o d gradem b o m b ewakuujące wojsko z takich
dziur, do których normalnie dostęp jest przewidziany tylko dla
rybackich trawlerów, współpracowaliśmy z niszczycielami
o wylotach luf sczerniałych od zbyt częstego ognia, z k o m i n a m i
popalonymi od żaru zbyt d u ż y c h szybkości. W Norwegii już
nie wyręczano się nami jak uciążliwymi cudzoziemcami i nie
zastępowano nas tam, gdzie operację trzeba było powierzyć
o k r ę t o m w y p r ó b o w a n y m , g o d n y m zaufania" 10.
Ocena ta zgodna jest z cytowaną wcześniej opinią żołnierza
Brygady Podhalańskiej. O k r ę t y Royal N a v y , a wraz z n i m i nie-
liczne jednostki polskie i francuskie, robiły wszystko, co było
w ich mocy, aby skutecznie wesprzeć oddziały wojsk lądowych.

10
W. K o n, Atlantyckie patrole, Warszawa 1958, s. 164—165.
MARSZ GEN. FAUERBACHA

W sztabach alianckich dość wcześnie zaczęto rozważać możli-


wość obsadzenia w y b r a n y c h p u n k t ó w na wybrzeżu Norwegii
między N a m s o s a N a r w i k i e m . 21 kwietnia wypłynął z H a r s t a d
trawler rybacki wiozący g r u p ę oficerów, k t ó r y m zlecono rozpo-
znanie małego p o r t u M o s j ó e n , położonego u krańca V e f s n f j o r -
d u , 160 km na północ od N a m s o s w linii prostej. D r o g a lądowa
wydłużała tę odległość do 270 k m . I n t e r e s o w a n o się także Bo-
do, położonym 200 km na południe od N a r w i k u . Ze swymi
5 tys. mieszkańców było ono największym m i a s t e m w tej części
Norwegii.
; Również N i e m c y w miarę p o s t ę p u swojej ofensywy przeja-
wiali coraz większe zainteresowanie t e r e n e m na północ od N a -
msos. 27 kwietnia gen. C a r t o n de W i a r t powiadomił W a r O f f i -
ce, że według informacji uzyskanych od N o r w e g ó w nieprzyja-
ciel p l a n u j e zajęcie Mos)óen. Depesza zaniepokoiła dowództwo
alianckie, gdyż stacjonujący w M o s j ó e n batalion norweski już
21 kwietnia udał się do G r o n g — węzła kolejowego 50 km na
wschód od N a m s o s . Postanowiono niezwłocznie obsadzić port
oddziałem piechoty. 1 maja wyładowano t u t a j 100 żołnierzy
5 półbrygady Strzelców Alpejskich i 2 brytyjskie działa prze-
ciwlotnicze przewiezione z N a m s o s na pokładzie niszczyciela.
Jednocześnie w Bodo inny niszczyciel wysadził na ląd k o m p a -
nię Scots G u a r d s zabraną poprzedniej nocy z H a r s t a d . Od
30 kwietnia samoloty R A F rozpoznawały miejsca nadające się
do lądowania większych oddziałów wojska wokół Mosjóen
i Bodo. 3 maja 2 łodzie latające dostarczyły do Mo i Bodo od
działy rozpoznawcze R A F , które miały wyszukać tereny odpo-
wiednie do b u d o w y prowizorycznych lotnisk.
N i e m c y p o zajęciu N a m s o s przystąpili d o organizowania o d -
sieczy dla oddziałów gen. Dietla. W t y m celu u t w o r z o n o silne
z g r u p o w a n i e p o d d o w ó d z t w e m gen. F a u e r b a c h a złożone z d y -
wizji piechoty, części 2 dywizji górskiej, jednostek p a n c e r n y c h
i artylerii. 8 maja czołowe oddziały zgrupowania, maszerujące
wzdłuż linii kolejowej, niedokładnie zniszczonej przez cofający
się spod G r o n g batalion norweski, obsadziły r e j o n ' p o ł o ż o n y
180 km na południe od M o s j ó e n .
W ś r ó d sprzymierzonych nie było zgodności poglądów co do
sposobu zatrzymania b ą d ź opóźnienia marszu g r u p y gen. F a u -
erbacha. W e d ł u g gen. H . R . C . M a s s y ' e g o u t r z y m a ć N i e m c ó w
z dala od N a r w i k u mogły tylko duże siły, rozlokowane między
M o s j ó e n a leżącą niespełna 100 km na północ od niego wioską
M o , d y s p o n u j ą c e artylerią i wspierane przez lotnictwo. Opinię
tę podzielali a d m . Boyle i gen. Mackesy. Zwyciężyła jednak
koncepcja h a m o w a n i a m a r s z u nieprzyjaciela przy p o m o c y nie-
wielkich oddziałów niszczących drogi, mosty, wiadukty, tunele
i d o k o n u j ą c y c h ataków na skrzydła wojsk gen. F a u e r b a c h a . By-
łaby to w o j n a p o d j a z d o w a , na poły partyzancka, nie w y m a g a j ą -
ca wsparcia lotniczego. P o s t a n o w i o n o użyć do niej tzw. samo-
dzielnych kompanii, które zgodnie z decyzją W a r Office for-
m o w a n e były na terenie Anglii od 18 kwietnia 1940 r.
Do samodzielnych kompanii p r z y j m o w a n o tylko ochotników.
K a ż d a składała się z trzech p l u t o n ó w po trzy sekcje oraz sek-
cji: wsparcia, saperów i łączności — razem około 20 oficerów,
270 podoficerów i szeregowych. D o w ó d c y towarzyszył tłumacz
znający język norweski. Żołnierze byli zaopatrzeni w ciepłą
odzież, m a p y , sprzęt wysokogórski, zapasy amunicji i prowian-
tu na pięć d n i oraz gotówkę w wysokości 4 tys. f u n t ó w na k o m -
panię. Chodziło o to, aby płacąc za wszelkie rekwirowane
p r z e d m i o t y przychylnie usposabiać do żołnierzy brytyjskich
ludność cywilną. Bez jej p o m o c y prowadzenie działań o charak-
terze partyzanckim byłoby niezmiernie u t r u d n i o n e . W rozwa-
żaniach swoich sztabowcy przeoczyli fakt słabego zaludnienia
o b s / a r ó w między M o s j ó e n a Bodo. Nieliczne, rozproszone osa-
ch nic mogły stanowić oparcia dla oddziałów wojska.
W ciągu d w ó c h tygodni s f o r m o w a n o pięć kompanii. 1 s a m o -
d/iclną kompanię tworzyli ochotnicy z 52 dywizji piechoty,
2 k o m p a n i ę ochotnicy z 9 dywizji piechoty, 3 — z 54 dywizji
piechoty, 4 — z 55 dywizji piechoty, 5 — z 1 londyńskiej d y -
wizji piechoty. Z uwagi na krótki czas formowania kompanie
nic przeprowadziły ćwiczeń wysokogórskich, oficerowie zaś nie
/dążyli poznać możliwości wszystkich swoich p o d w ł a d n y c h .
Zaletą kompanii było niewątpliwie oparcie ich na zaciągu
ochotniczym, d a j ą c y m z reguły najlepszy materiał ludzki.
4 maja 1 samodzielna k o m p a n i a wylądowała w M o , a 3 k o m -
pania w Bodo. Nocą z 8 na 9 m a j a 4 i 5 samodzielne k o m p a n i e
obsadziły M o s j ó e n , l u z u j ąc oddział Strzelców Alpejskich. Ra-
zem z nimi przybył brygadier Colin M c . V. G u b b i n s m i a n o -
wany dowódcą alianckich sił lądowych między B o d o a M o s -
jóen (tzw. Scissorsforce). N a t y c h m i a s t po wylądowaniu bryga-
dier G u b b i n s ruszył z 5 kompanią na południe. W Fellingfors,
45 km od Mosjóen, spotkano batalion norweski (400 ludzi) co-
fający się z G r o n g . Żołnierze byli zniechęceni o d w r o t e m , a p o -
nadto wstrząśnięci wypadkiem kolejowym, który pociągnął za
sobą 7 śmiertelnych ofiar. N i e sprostała w y m o g o m chwili kadra
batalionu. Oficerowie prowadzili jałowe d y s p u t y n a d zasadnoś-
cią rozkazu norweskiego Naczelnego D o w ó d z t w a o niszczeniu
dróg, mostów i stacji kolejowych. W efekcie wiele obiektów p o -
zostawiono nietkniętych, ułatwiając marsz wojskom gen.
Fauerbacha.
Krytycznie oceniwszy morale batalionu brygadier G u b b i n s
uznał, że walka w rejonie Fellingfors nie rokuje powodzenia.
Na jego rozkaz oddziały cofnęły się do miejsca, gdzie rzeczka
Bjórna tworzy niewielkie jezioro o tej samej nazwie. Broń m a -
szynowa, ulokowana na zboczach wzgórza n a d jeziorem, trzy-
mała pod ostrzałem długi odcinek drogi. R a n o 10 maja w d o b -
rze zorganizowaną zasadzkę wpadł niemiecki oddział rozpo-
znawczy liczący około 50 ludzi, który został doszczętnie
rozbity. Po p o ł u d n i u nieprzyjaciel rozpoczął gwałtowny atak
wzdłuż drogi n a d Bjórna i linii kolejowej biegnącej doliną rzeki
Vefsna. Brygadier G u b b i n s wydał rozkaz o d w r o t u . Zamierzał
cofać się powoli do M o , d o k o n u j ą c zniszczeń i zadając N i e -
m c o m straty na kolejnych pozycjach opartych na t r u d n y c h do
sforsowania przeszkodach n a t u r a l n y c h . Realizację d o b r z e o b -
myślonego planu pokrzyżowała śmiała akcja przeciwnika.
W czwartek 9 m a j a od nabrzeża portowego T r o n d h e i m odbił
norweski parowiec żeglugi przybrzeżnej „ N o r d - N o r g e " , p r o -
w a d z o n y przez załogę złożoną z marynarzy Kriegsmarine. Na
jego pokładzie znajdowało się 300 żołnierzy niemieckich
i 2 działa artylerii górskiej. P o d eskortą 2 samolotów „ N o r d -
- N o r g e " skierował się na północ. Norweskie posterunki obser-
wacyjne powiadomiły o tym fakcie Harstad. W celu przechwy-
cenia statku Anglicy wysłali krążownik przeciwlotniczy „Cal-
c u t t a " i niszczyciel „ Z u l u " .
W piątek „ N o r d - N o r g e " wszedł do R a n f j o r d u i około godz.
19 wysadził żołnierzy w H e m n e s b e r g e t na półwyspie H e m n e s ,
30 km na p o ł u d n i o w y zachód od M o . P o n a d t o 2 latające łodzie
dostarczyły t a m 40 ludzi z m o ź d z i e r z a m i i bronią maszynową.
Stojący w H e m n e s b e r g e t p l u t o n 1 samodzielnej kompanii po
zaciętej walce cofnął się do wioski Finneid u nasady półwyspu,
gdzie przebywała reszta kompanii oraz kompania norweska
z 4 ciężkimi karabinami maszynowymi. W półtorej godziny po
lądowaniu N i e m c ó w nadpłynęły „ Z u l u " i „ C a l c u t t a " . P o d z i u -
rawiony pociskami krążownika angielskiego „ N o r d - N o r g e " za-
t o n ą ł , ale wojsko pozostało na lądzie i mogło przeciąć drogę
z M o s j ó e n do M o , jak również ostrzeliwać p r o m kursujący
między E l s f j o r d i F i n n e i d , k t ó r y m musiały przeprawiać się o d -
działy wracające z Mosjóen.
Śmiały desant na tyłach f r o n t u skomplikował położenie alian-
tów. Wieczorem 10 maja rozpoczęła się ewakuacja Mosjóen.
Zniszczono oba działa przeciwlotnicze, stację kolejową, wysa-
d z o n o most na rzece Vefsna. K o m p a n i e angielskie zostały
przewiezione k u t r a m i rybaków do Sandnessjóen na wyspie le-
żącej u wejścia do V e f s n f j o r d u . S t ą d 12 m a j a zabrały je do Bo-
do 2 niszczyciele. Batalion norweski odjechał s a m o c h o d a m i
w stronę E l s f j o r d u , zamierzając przepłynąć p r o m e m do F i n -
i u'ul. Na miejscu okazało się, że p r o m u nie m a . N o r w e g o w i e
musieli szukać okrężnej drogi przez góry. T r a c ą c na bezdrożach
ciężki sprzęt, zmęczeni, upadli na d u c h u , dotarli 13 maja do
Mo.
W Mo trwały gorączkowe przygotowania o b r o n n e . 12 maja
siły alianckie w t y m rejonie doznały znacznego wzmocnienia.
Wylądował tu 1 batalion Scots G u a r d s (bez jednej kompanii
stojącej w Bodo) wzmocniony 4 działami 203 baterii polowej
i 4 działami 55 pułku lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Było to
po części zasługą gen. Mackesy'ego, który, sceptycznie t r a k t u -
jąc pomysł zatrzymania N i e m c ó w przez samodzielne kompanie,
od kilku d n i domagał się wysłania do Mo i Bodo całej 24 b r y -
gady gwardii. L o n d y n wyraził zgodę p o d w a r u n k i e m , że nie
opóźni to przygotowań do ataku na Narwik i nie pociągnie za
sobą konieczności skierowania do Norwegii dalszych baterii
przeciwlotniczych.
D o w ó d z t w o brytyjsko-norweskie w Mo próbowało bez p o -
wodzenia zlikwidować niemiecki desant na półwyspie H e m n e s .
Działania sojuszników charakteryzowało niezdecydowanie. Za-
miast uderzyć większością sił — pod Mo stał oprócz 1 samodziel-
nej kompanii cały batalion norweski — 11 maja p c h n i ę t o do
ataku jedną kompanię N o r w e g ó w , która zaległa w ogniu cięż-
kich karabinów maszynowych. Po przybyciu 1 batalionu Scots
G u a r d s m o n t o w a n o kolejne natarcie, ale ppłk T r a p p e s - L o m a x
uznał, że siły, jakimi d y s p o n u j e , nie gwarantują sukcesu.
D o w ó d z t w o brytyjskie zrezygnowało ze wsparcia artylerii ok-
rętów, aby nie narażać ich na b o m b a r d o w a n i e w wąskim R a n f -
jordzie. W związku z odejściem floty pojawiła się obawa, że
N i e m c y mogą dokonać d e s a n t u na północny brzeg f i o r d u , toteż
skierowano t a m część oddziałów norweskich. W y d a j e się, że
Brytyjczycy g r u b o przeceniali możliwości niemieckiego o d d z i a -
łu w H e m n e s b e r g e t . W ą t p l i w e czy 300 żołnierzy mogłoby o d -
pierać Anglików i N o r w e g ó w atakujących z Finneid i jedno-
cześnie wysłać na północny brzeg R a n f j o r d u g r u p ę , która po
przejściu kilkudziesięciu kilometrów bezdrożami zagroziłaby
garnizonowi w M o .
13 maja N i e m c y zachęceni bezczynnością przeciwnika p o d e -
szli do F i n n e i d i ze stanowisk na wzgórzach zaczęli ostrzeliwać
d r o g ę d o M o . Energiczny kontratak norweskiej k o m p a n i i o d -
rzucił ich w g ł ą b p ó ł w y s p u . N a z a j u t r z podjęli nową p r ó b ę i raz
jeszcze zostali odparci. T e g o samego dnia rozpoznanie lotnicze
sprzymierzonych wykryło na d r o d z e do E l s f j o r d u k o l u m n y
2 dywizji górskiej gen. Fernsteina. Wojska niemieckie zauwa-
ż o n o również w pobliżu wioski K o r g e n , 15 km od F i n n e i d .
Szybkość m a r s z u nieprzyjaciela zaskoczyła d o w ó d z t w o alianc-
kie. G e n . Auchinleck, w pełni podzielający opinię swego p o -
p r z e d n i k a co do możliwości samodzielnych kompanii, uznał, iż
w tej sytuacji trzeba niezwłocznie przewieźć w rejon Bodo resz-
tę oddziałów 24 brygady gwardii. Decyzję swoją zakomuniko-
wał podczas n a r a d y w H a r s t a d rano 14 maja. Po p o ł u d n i u na
polski transportowiec „ C h r o b r y " załadowano 1 batalion Irish
G u a r d s , sztab 24 b r y g a d y oraz sprzęt i a m u n i c j ę , między in-
n y m i 50 t o n m i n p r z e c i w p a n c e r n y c h i 3 czołgi brytyjskie d o -
starczone do N o r w e g i i wiosną 1940 r. W o z y te miały p o c z ą t -
kowo wzmocnić o b r o n ę M o s j ó e n , lecz po utracie tego miasta
o d d a n o je do dyspozycji 24 brygady.
Z a ł a d u n e k przebiegał sprawnie m i m o d w u k r o t n y c h nalotów
Heinkli. Kilka b o m b spadło w odległości 15 m e t r ó w od b u r t y
statku, nie wyrządzając szkód. Wieczorem „ C h r o b r y " podniósł
kotwicę i udał się p r z y b r z e ż n y m i szlakami w o d n y m i do Bodo.
Eskortę stanowiły niszczyciel „ W o l v e r i n e " i eskorto wiec
„ S t o r k " . Dwadzieścia m i n u t p r z e d północą, gdy mały zespół
dzieliło od Bodo zaledwie 25 mil, na niewielkiej wysokości n a d -
leciały 2 b o m b o w c e , wzięte początkowo za maszyny z lotni-
skowca „Ark Royal". N i e m c y przeprowadzili błyskawiczny atak
na „ C h r o b r e g o " zrzucając b o m b y i ostrzeliwując t r a n s p o r t o -
wiec seriami karabinów m a s z y n o w y c h . D w i e celne b o m b y
eksplodowały w e w n ą t r z kadłuba, p r z e d i za trzecią ładownią.
Kilka małych b o m b zapalających wybuchło na pokładzie.
Ówczesny pierwszy oficer „ C h r o b r e g o " , kpt.ż.w. Karol Olgierd
B o r c h a r d t , wspomina:
„ W s z e d ł e m na mostek. Była dopiero za k w a d r a n s d w u n a s t a .
Załoga i wszyscy oficerowie mieli założone h e ł m y i pasy r a t u n -
kowe. Z a n i m dowiedziałem się, co zaszło, zobaczyłem, że
z n a d b u d ó w k i za trzecią ładownią wydobywają się kłęby d y m u
i płomienie ognia. Paliła się również n a d b u d ó w k a t u ż za m o s t -
kiem, przed trzecią ładownią. W jej gardzieli, wziętej teraz
w dwa ognie, znajdowało się pięćdziesiąt t o n materiałów w y b u -
c h o w y c h w postaci min przeciwczołgowych. Pokłady pokryte
były ciałami poległych żołnierzy z obsługi karabinów m a s z y n o -
wych... K a p i t a n postanowił pozostać na m o s t k u , by u t r z y m a ć
prawą b u r t ę jako nawietrzną, jeśli da się jeszcze m a n e w r o w a ć
m a s z y n a m i , i nie opuszczać go tak d ł u g o , jak to b ę d z i e konie-
czne. Ja m i a ł e m przejść za d r u g ą zasłonę utworzoną z d y m u za
trzecią ładownią, zająć się gaszeniem tamtego ogniska i t a m p o -
zostać. Przy rozstaniu powiedziałem: — Z y g m u n t , nałóż pas!
W odpowiedzi usłyszałem, że lepiej w takiej sytuacji tymi
sprawami głowy nie zaprzątać, bo się wówczas łatwiej myśli
o t y m co potrzeba. W t y m m o m e n c i e nadbiegł jeden z naszych
oficerów i zameldował, że cały sztab i wszyscy pozostali ofice-
rowie G w a r d i i Irlandzkiej zginęli w barze, gdzie zebrali się, by
zgodnie ze swym rytuałem zakończyć angielski dzień toastem:
G e n t l e m e n — the K i n g ! "
M e l d u n e k był nieco przesadzony, n i e m n i e j zginęło 6 n a j s t a r -
szych oficerów 24 brygady.
P r ó b a o p a n o w a n i a ognia za pomocą wody z h y d r a n t ó w nie
powiodła się, gdyż odłamki b o m b przerwały rurociąg. Wśród
żołnierzy w y b u c h ł a panika, spotęgowana k o l e j n y m atakiem
b o m b o w c a , który ostrzelał „ C h r o b r e g o " ogniem b r o n i maszy-
nowej. Przerażeni ludzie skakali do lodowatej wody i ginęli
w niej, zanim mogła nadejść pomoc. Z i m n a krew marynarzy
polskich, z których ani jeden nie porzucił swego stanowiska,
ułatwiła oficerom pokładowym zażegnanie paniki. Dalsza akcja
ratunkowa przebiegała sprawnie. Spuszczono ocalałe łodzie.
„ W o l v e r i n e " podszedł do r u f y „ C h r o b r e g o " . Załoga pomagała
żołnierzom w schodzeniu do szalup i na niski pokład niszczycie-
la. K p t . Deyczakowski z grupką marynarzy w ostatniej chwili
opuścił p ł o n ą c y mostek i przedostał się na r u f ę , skąd wszyscy

' K. O. Burchardt, Krążownik spod Samosierry, Gdańsk 1969,


172—173.
zostali zabrani przez okręt brytyjski. Ogółem niszczyciel u r a t o -
wał 694 ludzi. Kilkuset rozbitków podniósł z łodzi i szalup
eskortowiec „ S t o r k " . Z załogi „ C h r o b r e g o " zginęło 12 m a r y n a -
rzy. Władze brytyjskie nie podały liczby poległych żołnierzy.
Większość wojska u r a t o w a n o , ale przepadł cały sprzęt. Z d e z o r -
ganizowany batalion gwardii wrócił na okrętach eskorty do
H a r s t a d i przez kilka dni nie mógł być użyty w walkach f r o n -
towych. M a r y n a r z y „ C h r o b r e g o " 16 maja zabrał do Wielkiej
Brytanii transportowiec „ U l s t e r M o n a r c h " . Za postawę w cza-
sie akcji ratunkowej 16 członków załogi zatopionego statku, ja-
ko pierwszych w Polskiej M a r y n a r c e Handlowej, odznaczono
K r z y ż e m Walecznych.
N i e powiodła się następna p r ó b a przerzucenia wojsk do Bo-
d o , t y m razem na pokładach szybkich okrętów w o j e n n y c h .
W i e c z o r e m 17 maja krążownik „ E f f i n g h a m " , wiozący batalion
S o u t h Wales Borderers i d o w ó d z t w o 24 brygady, płynąc
z szybkością 20 węzłów w p a d ł na p o d w o d n e skały 12 mil od
Bodo. K r ą ż o w n i k „ C a i r o " zabrał ludzi z p o w r o t e m do H a r s t a d ,
ale i t y m razem przepadł cenny sprzęt. „ E f f i n g h a m " został za-
topiony torpedą przez brytyjski niszczyciel.
Brygadier Fraser, od 12 maja dowódca „Scissorsforce", który
dostał od gen. Auchinlecka rozkaz u t r z y m a n i a jak n a j d ł u ż e j re-
jonu M o , doszedł do wniosku, że o b r o n a nie ma szans p o w o -
dzenia, jeśli sił alianckich nie wzmocni p r z y n a j m n i e j jeden b a -
talion. P o d o b n ą opinię wyrazili ppłk T r a p p e s - L o m a x i wysła-
n y d o M o przez gen. R u g e g o norweski ppłk R o s c h e r Nielsen.
W H a r s t a d pogląd Frasera p r z y j ę t o z d u ż y m niezadowoleniem.
G e n . Auchinleck pragnął uzyskać czas potrzebny do wzmoc-
nienia o b r o n y na południe od Bodo. Generałowie R u g ę i Fłeis-
cher twierdzili, że dalszy o d w r ó t , bez próby stawienia zdecydo-
wanego o p o r u , fatalnie wpłynie na d u c h a bojowego armii n o r -
weskiej. Przeciwnikiem cofania się bez walki był również a d m .
Boyle. Ostatecznie brygadier Fraser otrzymał rozkaz obrony
Mo siłami pozostającymi w jego dyspozycji.
14 maja wieczorem oddziały angielsko-norweskie odeszły
z F i n n e i d na pozycję o b r o n n ą po Stien. Wokół tej wioski i nad
rzeczką Dalselva okopały się dwie kompanie Scots G u a r d s .
W odległej o 5 km wsi L u n d e n g e t stała trzecia kompania Szko-
tów i 1 samodzielna kompania. T u t a j też zajęły stanowiska
4 działa 203 baterii polowej.
R a n o 17 m a j a z Finneid wyszła k o l u m n a niemiecka. Jej li-
czebność oceniano na 1700—1800 ludzi. W p o ł u d n i e nieprzyja-
ciel dotarł do brytyjskiej linii o b r o n y , rozpoznał ją patrolami
i o godz. 18.30 rozpoczął silne natarcie wspierane ogniem
trzech baterii. Artyleria niemiecka, rozmieszczona na okoli-
cznych wzgórzach, miała doskonale pole ostrzału. Szczegól-
nie zacięte walki rozgorzały wokół resztek m o s t u drogowego,
który Brytyjczycy wysadzili w powietrze. N i e m c y , ponosząc
duże straty w ogniu broni maszynowej, musieli poniechać za-
równo p r ó b naprawienia m o s t u , jak i przejścia po jego szcząt-
kach na północny brzeg Dalselva. Przez kilka godzin Szkoci
umiejętnie odpierali ataki, chociaż obsługi dział 203 baterii p o -
lowej miały kłopoty z u t r z y m a n i e m łączności z pierwszą linią.
K o m p a n i e szkockie według słów niemieckiego obserwatora
„walczyły nadzwyczaj dzielnie" 2 .

W o b e c niepowodzenia natarcia czołowego N i e m c y zasto-


sowali w y p r ó b o w a n ą na p o ł u d n i u m e t o d ę obejścia linii o b r o n -
nych przeciwnika górskimi bezdrożami. Silny oddział narciarzy
przeprawił się przez rzeczkę Dalselva powyżej lewego skrzydła
Szkotów. T r z y patrole norweskie, k t ó r y m brygadier Fraser p o -
wierzył osłonę przejść górskich, nie mogły p o w s t r z y m a ć N i e -
mców. P ó ź n y m wieczorem żołnierze wroga pojawili się w gó-
rach p o d Mo i rozpoczęli atak na L u n d e n g e t . O godz. 2.00
18 maja zagrożeni odcięciem Szkoci musieli opuścić Stien.
Nocą z 17 na 18 maja do Mo przybył brygadier G u b b i n s .
Zgodnie z rozkazem gen. Auchinlecka zastąpił on Frasera na
stanowisku d o w ó d c y wojsk alianckich w rejonie Mo — Bodo.
Brygadier G u b b i n s zorganizował o b r o n ę L u n d e n g e t , ale nie
mógł już zahamować przenikania Niemców na tyły obrony.
W tej sytuacji j e d y n y m wyjściem pozostał dalszy o d w r ó t .
O godz. 15.00 wysadzono m o s t na rzece R a n a , na północ od
Mo. Pół godziny później oddziały niemieckie wkroczyły do tej
2
Kampf urn Norwegen, s. 144.
miejscowości. W ich ręce wpadło kilka karabinów m a s z y n o -
wych, uszkodzone działo i 20 jeńców.
D r o g a lądowa między Mo a S a l t f j o r d e m , n a d k t ó r y m leży
Bodo, licząca około 190 k m , przebiegała na całej długości doli-
n a m i rzek Rana i Saltdal; ta ostatnia wpada do S a l t f j o r d u .
W górach wokół dolin rzadko spotkać można siedziby ludzkie.
Wszystkie niemal osady położone są przy drodze, j e d y n y m
szlaku k o m u n i k a c y j n y m w głębi lądu.
Pierwsza d o b a odwrotu upłynęła bez kontaktu z nieprzyjacie-
lem. W o j s k o zatrzymało się na całodzienny odpoczynek w p o b -
liżu wioski K r o k s t r a n d , 60 km od M o . Nocą z 19 na 20 maja
zorganizowano t u t a j , opierając się na przeszkodach terenowych,
trzy linie o b r o n y . Oddziały gen. F a u e r b a c h a pojawiły się n a -
stępnego dnia wieczorem. N i e m c y nauczeni doświadczeniem
zrezygnowali z ataku czołowego. O b c h o d z ą c skrzydło o b r o n y
uderzyli w p r o s t na K r o k s t r a n d . Anglicy zostali zmuszeni do
o d w r o t u , zdążyli jednak wysadzić most za wioską. Jego n a p r a -
wa zabrała N i e m c o m cały dzień.
I t y m r a z e m o d w r ó t przebiegał bez nacisku ze strony wojsk
gen. F a u e r b a c h a . Pogorszyły się natomiast warunki jazdy.
W p a r u miejscach żołnierze musieli torować drogę s a m o c h o -
d o m p r z e z śnieżne zaspy. 23 m a j a p o d wsią Viskiskoia, 50 km
na północ od K r o k s t r a n d , n a p o t k a n o 4 k o m p a n i ę batalionu
Skots G u a r d s , która razem z 3 samodzielną kompanią i p l u t o -
n e m norweskich narciarzy została wysłana z B o d o na spotkanie
cofających się wojsk. O godz. 16.00 3 samodzielna kompania
nawiązała walkę z niemieckim oddziałem rozpoznawczym. Po
d w u g o d z i n n y m b o j u Anglicy wycofali się do miejscowości P o t -
hus, gdzie zamierzano stawić N i e m c o m t w a r d y opór. W p r z e -
d e d n i u u d e r z e n i a na N a r w i k gen. Auchinleck gotów był b r o n i ć
rejonu Bodo za wszelką cenę, nawet jeśli wymagałoby to prze-
rzucenia na południe batalionu Strzelców Alpejskich i ściągnię-
cia dalszych samodzielnych kompanii z Anglii.
Do o b r o n y P o t h u s wydzielono znaczne siły: 2 i 3 samodziel-
ne k o m p a n i e , norweską k o m p a n i ę ciężkich karabinów maszy-
n o w y c h , d r o b n e oddziały narciarzy i przywieziony z H a r s t a d
przez niszczyciele 1 batalion Irish G u a r d s . 24 maja u p ł y n ą ł
spokojnie. Wojska wycofane z Mo załadowano w R o g n a n na
kutry rybackie i skierowano do Bodo. Oddziały mające bronić
P o t h u s zajmowały pozycje na wzgórzach po o b u stronach rzeki
Saltdalselva. J e d e n p l u t o n i sekcję wsparcia 2 samodzielnej
kompanii wysunięto przed pierwszą linię o b r o n y , którą t w o r z y -
ły obsadzające most na rzece powyżej P o t h u s 2 p l u t o n tej k o m -
panii i 3 k o m p a n i a batalionu Irish G u a r d s . D r u g i e j linii broniły
kompania Irlandczyków i 3 samodzielna kompania. Patrole
norweskie z 2 moździerzami oraz k o m p a n i a ciężkich karabinów
maszynowych ubezpieczały p r z e d obejściem p r a w e skrzydło
Brytyjczyków. Resztę wojska brygadier G u b b i n s zatrzymał
w odwodzie. Siły nieprzyjaciela, k o n c e n t r u j ą c e się p o d P o t -
hus, obliczano na 4 tys. ludzi z czołgami i artylerią.
O świcie 25 m a j a drogą biegnącą w s c h o d n i m brzegiem Salt-
dalselva nadjechali niemieccy rowerzyści. W k r ó t c e pojawiły się
większe oddziały piechoty, spychając pluton 2 samodzielnej
kompanii w s t r o n ę m o s t u . 3 k o m p a n i a batalionu Irish G u a r d s
zatrzymała marsz przeciwnika seriami karabinów maszyno-
wych. Kolejne natarcia załamywały się w ogniu b r o n i maszy-
nowej i dział 2 0 3 baterii. W c z e s n y m p o p o ł u d n i e m do akcji
wkroczyła L u f t w a f f e . 5 Heinkli z b o m b a r d o w a ł o pozycje I r l a n d -
czyków i stanowisko dowodzenia brygadiera G u b b i n s a . G d y
m i m o to n a s t ę p n y atak został o d p a r t y , nieprzyjaciel rozpoczął
m a n e w r okrążający. Ostatecznie oddziały alianckie na wschod-
nim brzegu rzeki poczęły cofać się na północ, do d r u g i e g o m o -
stu poniżej P o t h u s . Około godz. 18 brygadier G u b b i n s rzucił
do kontrataku 3 samodzielną k o m p a n i ę i 2 k o m p a n i ę batalionu
Irish G u a r d s . W wyniku zaciętej walki o d p a r t o niemiecką pie-
chotę, dzięki c z e m u nad r a n e m sytuacja została o p a n o w a n a . Na
zachodnim b r z e g u 4 k o m p a n i a batalionu Irish G u a r d s , wspie-
rana przez N o r w e g ó w , utrzymała również stanowiska obronne.
Nocą z 25 na 26 maja N i e m c y zbudowali m o s t p o n t o n o w y
powyżej P o t h u s , przeprawili na zachodni brzeg znaczne siły
i rankiem 26 m a j a zaatakowali prawe skrzydło aliantów. Ostatni
odwód brygadiera G u b b i n s a , d w a plutony 2 samodzielnej
kompanii, tylko na krótko powstrzymał napór nieprzyjaciela.
Około godz. 13 kolejne natarcie zagroziło p r z e r w a n i e m f r o n t u
i G u b b i n s musiał wydać rozkaz o d w r o t u . Dzięki ofiarności
norweskich narciarzy i żołnierzy 2 samodzielnej kompanii, k t ó -
rzy przez następne 10 godzin opóźniali posuwanie się N i e -
m c ó w , zdołano wycofać wszystkie oddziały do R o g n a n , skąd
k u t r y i łodzie zabierały je na p ó ł n o c n y brzeg S a l t d a l s f j o r d u .
O p ó ź n i o n a 2 kompania batalionu Irish G u a r d s wykonała 40-ki-
l o m e t r o w y marsz przez góry do Langset. O d w r ó t osłaniały
3 „Gladiatory" z niedawno o d d a n e g o do u ż y t k u lotniska Bar-
dufoss. Piloci brytyjscy zestrzelili 2 b o m b o w c e , 2 inne zaś
uszkodzili.
Brygadier G u b b i n s planował zorganizowanie o b r o n y miejs-
cowości F i n n e i d na p ó ł n o c n y m brzegu Saltdalsfjordu. Była to
silna pozycja, zmuszająca nieprzyjaciela do forsowania szerokiej
w t y m miejscu na blisko 1000 m odnogi fiordu lub obchodzenia
jej ścieżkami górskimi, co oznaczało konieczność przebycia po-
n a d 100 k m . O b r o n ę aliancką mógł wesprzeć świeży batalion
norweski, przerzucony spod N a r w i k u w celu wzmocnienia re-
sztek norweskich wojsk e w a k u o w a n y c h z M o , oraz 2 batalion
S o u t h Wales Borderers, który właśnie wylądował w Bodo.
Z koncepcji tej zrezygnowano jednak 26 maja wieczorem, g d y
brygadier odebrał rozkaz ewakuacji Bodo. Wojsko cofnięto do
F a u s k e , wskutek czego z jednej strony został ułatwiony dalszy
o d w r ó t aliantów w kierunku Bodo, z drugiej zaś N i e m c o m
o t w o r z o n o drogę na północ. N i e miało to większego znaczenia
wobec zakończenia ostatnich przygotowań do s z t u r m u N a r w i k u
i p o d j ę t e j w nocy z 24 na 25 m a j a decyzji o opuszczeniu N o r -
wegii przez siły ekspedycyjne. Zaniepokojone d o w ó d z t w o n o r -
weskie, sądząc, że ewakuacja dotyczy tylko oddziałów z g r u p o -
w a n y c h w rejonie Bodo, interweniowało prosząc o przesunięcie
jej t e r m i n u na środę 29 maja; trzy dni p o t r z e b n e były N o r w e -
g o m na wycofanie wojska do p o r t ó w , w których miał o d b y w a ć
się załadunek. Ustalono, że oddziały norweskie odejdą do Rós-
svik, 40 km na północ od Fauske, skąd zostaną przewiezione
k u t r a m i na Lofoty. Żołnierze brytyjscy mieli być zaokrętowani
w Bodo.

W poniedziałek, 27 m a j a , N i e m c y z b o m b a r d o w a l i lotnisko
pod Bodo, niszcząc na ziemi ocalałe „Gladiatory". Wieczorem
potężny nalot p o n a d 100 b o m b o w c ó w zrównał z ziemią większą
część miasta i zdezorganizował o b r o n ę przeciwlotniczą. A d m .
Boyle postanowił użyć do ewakuacji niszczycieli i 4 szybkich
transportowców. Nocą z 27 na 28 maja niszczyciele przewiozły
1 i 4 samodzielne k o m p a n i e na okręt warsztatowy „ V i n d i c t i v e "
czekający na p e ł n y m m o r z u . Po przeładowaniu wojska okręt
o d p ł y n ą ł do Scapa Flow. W ciągu d w ó c h kolejnych nocy prze-
t r a n s p o r t o w a n o do Borkenes na wyspie H i n n ó y bataliony Scots
G u a r d s i S o u t h Wales Borderers. Ewakuację osłaniały patrole
myśliwskie z Bardufoss.
29 m a j a rano batalion Irish G u a r d s i pozostałe samodzielne
kompanie opuściły Fauske, nie powiadamiając o t y m N o r w e -
gów. Prz y okazji raz jeszcze okazało się, że strzelcy 2 dywizji
górskiej gen. Fernsteina d o b r z e radzą sobie z t r u d n y m tere-
nem północnej Norwegii. Do chwili rozpoczęcia o d w r o t u przez
Brytyjczyków, czołowe oddziały dywizji zdążyły obejść fiord
i znalazły się w odległości 20 km od Fauske.
Wojska brytyjskie, wysadzając za sobą mosty, bez przeszkód
osiągnęły Bodo 30 maja. Przed zaokrętowaniem zniszczono
artylerię i sprzęt zmotoryzowany. Przednie straże niemieckie
wkroczyły do p o r t u 31 maja, tuż po odpłynięciu ostatniej
jednostki alianckiej. G o r z e j powiodło się N o r w e g o m . Sądząc, że
riczależnie od wcześniejszych ustaleń rozpoczęcie o d w r o t u m u -
si poprzedzić o d r ę b n y rozkaz, zbyt późno zeszli ze stanowisk
o b r o n n y c h . Motocykliści niemieccy zaskoczyli ich w połowie
drogi między F a u s k e a Róssvik, biorąc do niewoli kilkudziesię-
ciu jeńców. T y l n a straż N o r w e g ó w stawiła jednak t w a r d y opór
i zdołała powstrzymać nieprzyjaciela do czasu załadowania
wojsk na k u t r y . E w a k u o w a n o wszystkich z w y j ą t k i e m żołnierzy
jednej kompanii, która nie zdążyła przybyć na czas i otoczona
w górach złożyła broń.
Walki z odsieczą dla gen. Dietla były zakończone. Okazało
się, że opór niewielkich sił alianckich, pozbawionych wsparcia
l"i niczego i nie zawsze najlepiej d o w o d z o n y c h , znacznie o p ó -
źnił marsz g r u p y gen. F a u e r b a c h a . N i e m c y m i m o o g r o m n y c h
wysiłków, d u ż e j przewagi liczebnej i technicznej, dobrego
wyszkolenia żołnierza i energii dowództwa, nie cofającego się
p r z e d ryzykownymi operacjami (lądowanie w H e m n e s b e r g e t ) ,
d o p i e r o 29 m a j a zdołali osiągnąć rejon Bodo. Walki o przeła-
manie o b r o n y wojsk sojuszniczych p o d F i n n e i d zabrałyby
p r a w d o p o d o b n i e kilka dalszych d n i . G e n . Auchinleck miał za-
t e m dosyć czasu, aby działając energicznie rozbić zgrupowanie
gen. Dietla, a nawet p o d j ą ć p r ó b ę ustabilizowania f r o n t u pod
Bodo, w z m a c n i a j ą c walczące t a m wojska oddziałami z b ę d n y m i
na froncie narwickim. Niestety postępy ofensywy niemieckiej
na Zachodzie p o k r z y ż o w a ł y plany d o w ó d z t w a alianckiego. N i e
mogło być m o w y o silnym usadowieniu się w północnej N o r -
wegii, gdy n a d W y s p a m i Brytyjskimi zawisła groźba inwazji.
ZDOBYCIE NARWIKU

STOSUNEK SIŁ

10 maja 1940 r. N i e m c y rozpoczęli ofensywę na Zachodzie.


Błyskawiczny atak dywizji p a n c e r n y c h , w s p a r t y d e s a n t e m spa-
d o c h r o n i a r z y n a tyłach f r o n t u , już n a s t ę p n e g o d n i a zachwiał
obroną H o l e n d r ó w i Belgów. 12 m a j a f r a n c u s k a 2 dywizja lek-
ka, czekająca u ujścia rzeki Clyde na t r a n s p o r t do N a r w i k u , zos-
tała skierowana do Holandii. Większość innych jednostek, które
miały w z m o c n i ć siły alianckie na dalekiej północy, pozostała we
Francji, a b y wesprzeć cofający się f r o n t . G e n . Auchinleck mógł
liczyć tylko na trzy bataliony 5 półbrygady Strzelców Alpej-
skich e w a k u o w a n e z N a m s o s . Wojska te musiały jednak u z u p e ł -
nić wyposażenie i mogły d o t r z e ć do N o r w e g i i nie wcześniej niż
w końcu maja.
Churchill, zaniepokojony r o z w o j e m w y d a r z e ń we F r a n c j i
i marszem g r u p y gen. F a u e r b a c h a , telegrafował 14 m a j a do a d m .
Boyle'a: „ M a m nadzieję, że zrobi P a n p o r z ą d e k z N a r w i k i e m
tak szybko, jak tylko jest to możliwe, a n a s t ę p n ie u d e r z y P a n na
południe większymi siłami" 20 m a j a wysłał n a s t ę p n y tele-
g r a m , w k t ó r y m stwierdził, że w o b e c n e j sytuacji zwłoka kosz-
tuje więcej ludzi i okrętów niż zdecydowany atak.
lednocześnie trwały p o u f n e r o z m o w y na t e m a t dalszych lo-
sów N a r w i k u . Jeszcze p o d koniec kwietnia były p r e m i e r N o r -
1
D e r r y, op. cit., s. 171-172.
wegii, M o w i n c k e l , na spotkaniu ze szwedzkim m i n i s t r e m
spraw zagranicznych w Sztokholmie zaproponował „ n e u t r a -
lizację" tego ważnego dla o b u walczących stron p o r t u .
W e d ł u g koncepcji Mowinckela rejon N a r w i k u obsadzić miały
wojska szwedzkie. R z ą d norweski, w obawie p r z e d posądze-
n i e m o d e f e t y z m , odrzucił w s p o m n i a n y plan, jednakże podjęli
go Anglicy. W L o n d y n i e poważnie zastanawiano się nad ko-
rzyściami, jakie dałoby obsadzenie N a r w i k u przez Szwedów.
Podkreślano trzy plusy takiego rozwiązania: dalszy i m p o r t
r u d y szwedzkiej, możliwość n i e p o r o z u m i e ń na linii Berlin
— S z t o k h o l m , łatwiejsze o p a n o w a n i e portu w dalszym etapie
wojny.
Z d e c y d o w a n y m przeciwnikiem „neutralizacji" był pocz ą-
tkowo C h u r c h i l l . Twierdził o n , że wojska alianckie swoją obec-
nością na dalekiej północy angażują t a m nieproporcjonalnie
większe siły W e h r m a c h t u , odciągając je od głównych f r o n t ó w
walki 2 . O p i n i ę tę powtórzył szef r z ą d u brytyjskiego 19 m a j a ,
m i m o d r a m a t y c z n y c h apeli premiera Reynaulda o przysłanie do
F r a n c j i wszystkich zdolnych do walki oddziałów i całego
lotnictwa. Ale już nazajutrz C h u r c h i l l zaczął dopuszczać
możli-wość ewakuacji N a r w i k u po jego o p a n o w a n i u ,
przychylając się do opinii, że u t r z y m a n i e tego p o r t u na dłuższą
m e t ę angażowa-łoby oddziały, których b r a k u j e gdzie indziej.
W związku z za-rysowującą się zmianą stanowiska
premiera, wróciła myśl o „neutralizacji" N a r w i k u .
O f e n s y w a niemiecka n a Zachodzie nie wstrzymała wysyłki
t r a n s p o r t ó w z zaopatrzeniem i obiecaną jeszcze g e n . M a c k e -
sy'emu artylerią przeciwlotniczą. 17 maja wszedł do Harstad kon-
wój wiozący między i n n y m i 6 b r y g a d ę artylerii przeciwlotniczej
(pięć baterii ciężkiej artylerii przeciwlotniczej i jedna bateria
lekkiej artylerii przeciwlotniczej) 3 . Gen. Auchinleck uważał te posił-
ki za niewystarczające. W e d ł u g jego zdania u t r z y m a n i e pół-
nocnej Norwegii wymagało s iedem n a stu batalionów piechoty,
2
Siły niemieckie w Norwegii obliczano na jedenaście dywizji. W rzeczywis-
tości było tam siedem dywizji — około 110 tys. ludzi.
3
Wcześniej przybyły trzy baterie lekkie i jedna ciężka, patrz s. 90.
200 dział przeciwlotniczych (trzynastu baterii ciężkiej artylerii
przeciwlotniczej i ośmiu baterii lekkiej artylerii przeciwlotni-
czej), siedmiu baterii haubic, które lepiej nadawały się do
ostrzeliwania celów w górach od francuskich „siedemdziesiątek-
1'iątek" o płaskim torze lotu pocisku, czterech eskadr lotniczych
bazujących na lądzie, a także stałego przebywania u wybrzeży
Morwegii co n a j m n i e j 4 k r ą ż o w n i k ó w i 6 niszczycieli. G e n .
Auchinleck miał do dyspozycji dwanaście batalionów: trzy b r y -
tyjskie, pięć francuskich i cztery polskie. Przybycie 5 półbrygady
Strzelców Alpejskich zwiększyłoby te siły o trzy dalsze batalio-
ny. Znacznie gorzej przedstawiała się kwestia ściągnięcia lot-
nictwa i artylerii. 17 maja L o n d y n oznajmił, że wobec postępów
ofensywy niemieckiej we F r a n c j i posiłki muszą być dozowane
bardzo ostrożnie. D o w ó d c a P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i c h Sił E k s p e d y -
cyjnych obiecał p o d j ą ć p r ó b ę ustabilizowania f r o n t u przy p o -
mocy posiadanych wojsk, ale nie ręczył za sukces.
G e n . Auchinleck starał się nawiązać bliższą współpracę
z N o r w e g a m i , aczkolwiek nie miał wysokiego m n i e m a n i a
o wartości norweskich batalionów i nie uwzględniał ich w swo-
jej kalkulacji sił i środków. 14 maja o godz. 10.00 w H a r s t a d zor-
ganizowano konferencję z udziałem generałów R u g e g o i Fleis-
chera. N o r w e g o w i e żądali d o w ó d z t w a n a d wojskami lądowymi,
wysuwając a r g u m e n t znajomości t e r e n u i lokalnych w a r u n k ó w
klimatycznych. Po dłuższej dyskusji gen. Auchinleck mianował
dowódcą wojsk w rejonie N a r w i k u gen. B e t h o u a r t a , który
przed wojną kilkakrotnie odwiedzał Norwegię. Na czas operacji
przeciwko zgrupowaniu gen. Dietla Norwegowie p o d p o r z ą d -
kowali gen. Bethouartowi batalion „ H y l d m o " złożony z żołnie-
rzy p o c h o d z ą c y c h z okolic N a r w i k u . 17 m a j a gen. Bethouart
podzielił teren operacyjny N a r w i k u na dwa rejony:
I Ankenes — p o d rozkazami gen. Bohusza-Szyszki
II Bjerkvik — pod rozkazami ppłk. M a g r i n a - V e r n e r e t a
23 maja wysłany został pierwszy t r a n s p o r t ludzi i sprzętu do
T r o m s ó , gdzie zamierzano ulokować szpital na 1200 łóżek, m a -
gazyny broni, żywności, paliwa itp. P r o w a d z o n o również i n t e n -
sywne prace n a d przygotowaniem lotnisk dla myśliwców.
W Skanland gruba warstwa lodu leżała na zmarzniętej ziemi. N a -
leżało rozsadzić ją d y n a m i t e m , a następnie p r z y s t ą p i ć do wy-
r ó w n a n i a t w a r d e g o g r u n t u . Podczas odwilży istniało niebezpie-
czeństwo spływania na płytę lotniska wody i kawałków lodu ze
zboczy gór otaczających SkSnland z trzech stron. Stanowczo
lepszym miejscem do przyjęcia myśliwców było Bardufoss osło-
nięte p ó ł t o r a m e t r o w y m i zaspami śniegu. 3 maja ppłk Atcherley
p r z y b y ł na pokładzie niszczyciela z Harstad do Sjóvegan, aby
poprosić N o r w e g ó w o przygotowanie lotniska w Bardufoss.
G e n . Fleischer, ku upokorzeniu sojusznika, zażądał od R A F pi-
s e m n e g o zobowiązania, że t y m razem nie dojdzie do nagłego
o d w r o t u jak w p o ł u d n i o w e j Norwegii i gotowe lotnisko nie
w p a d n i e w ręce nieprzyjaciela. Ostatecznie, po dłuższej roz-
mowie, gen. Fleischer zgodził się na przygotowanie lotniska bez
w s p o m n i a n e g o zobowiązania. Zastrzegł tylko, aby oczyszczenie
płyty lotniska powierzyć s a m y m N o r w e g o m .
D o w ó d z t w o norweskie skierowało do prac batalion piechoty,
co nie gwarantowało szybkiego ich zakończenia. Wówczas e n e r -
giczny ppłk Atcherley, w s p o m a g a n y przez Eriksena, jednego
z n a j b a r d z i e j poważanych obywateli osady rybackiej Sórreisa,
zebrał 300 robotników cywilnych, którzy na dwie zmiany p r a -
cowali w Bardufoss. Niestety Eriksen, gorący patriota, popełnił
fatalny b ł ą d , n a d a j ą c przez radio apel, aby l u d n o ś ć p o m a g a -
ła w p r z y g o t o w a n i u lotniska. K o m u n i k a t przechwycili N i e m c y
i nad Bardufoss zaczęły pojawiać się maszyny rozpoznawcze
L u f t w a f f e o b s e r w u j ą c e postęp y prac. Po kilku d n i a c h eskadra
Heinkli z b o m b a r d o w a ł a lotnisko. G d y atak zakończył się,
jeszcze raz dał o sobie znać norweski pacyfizm. Robotnicy
odmówili p o w r o t u do zajęć twierdząc, że wojna jest sprawą
w e w n ę t r z n ą aliantów i N i e m c ó w . Poważny kryzys zażegnało
d o p i e r o przybycie gen. Fleischera w towarzystwie następcy
t r o n u , księcia Olafa. O b a j zaapelowali do norweskiego patrio-
t y z m u i przypomnieli, że toczy się walka z agresorem o n i e p o d -
ległość Norwegii. Od tej chwili prace przebiegały bez zakłóceń.
W ciągu d w ó c h tygodni z lotniska znikły zaspy śniegu. U s t a -
wiono baraki dla pilotów, obsługi naziemnej, meteorologów
i d o w ó d z t w a , w y b u d o w a n o schrony i magazyny. Zaopatrzenie
nadchodziło przez port rybacki Sórreisa, odległy 30 km od
Bardufoss. D o t r a n s p o r t u ł a d u n k ó w użyto 200 mułów. J e d y -
nym sprzętem mechanicznym był stary spychacz.
Wokół lotniska ustawiono 8 ciężkich i 12 lekkich dział p r z e -
ciwlotniczych. S ł u ż b ę wartowniczą pełniła k o m p a n i a Strzelców
Alpejskich. Niezależnie od tego Anglicy zorganizowali dwie linie
posterunków obserwacyjnych, które wykorzystując sieć telefo-
niczną miały ostrzegać obsługę lotniska o zbliżających się m a -
szynach L u f t w a f f e . Pierwsza linia posterunków przebiegała na
południe od Bodo. D o w ó d z t w o norweskie dysponowało siecią
własnych p o s t e r u n k ó w wzdłuż wybrzeża, obsługiwanych często
przez kobiety-ochotniczki.
21 m a j a o godz. 6.00 z pokładu lotniskowca „ F u r i o u s " , który
tego dnia zastąpił lotniskowiec „Ark Royal" na wodach n o r w e -
skich, wystartowały do B a r d u f o s s „Gladiatory" 263 d y w i z j o n u
m j r . D o n a l d s o n a (18 maszyn). Piloci mieli doświadczenie b o -
jowe nabyte miesiąc wcześniej, podczas walk w południowej
Norwegii. K a m p a n i a na dalekiej północy zaczęła się dla dywiz-
jonu p e c h o w o . Przy ograniczonej widoczności 2 myśliwce roz-
biły się. w górach na zachód od Bardufoss. M i m o tragicznego
w y p a d k u , n a z a j u t r z rozpoczęto wysyłanie patroli. K p t . Caesar
H u l l zestrzelił n a d Salangen Heinkla-111. 23 m a j a ł u p e m p r z e -
starzałych „Gladiatorów" padł następny bombowiec. Od tej p o -
ry codziennie, aż do zakończenia ewakuacji sprzymierzonych,
„Gladiatory" patrolowały przestrzeń powietrzną wokół N a r w i -
ku. 3 maszyny osłaniały o d w r ó t aliantów pod Bodo.
I n t e n s y w n i e przygotowywano także lotnisko w S k l n l a n d .
Przed atakami L u f t w a f f e chroniła pracujących t u t a j żołnierzy
i robotników cywilnych artyleria okrętowa; 26 m a j a zatonął p o d
Skanland w trakcie odpierania nalotu krążownik przeciwlotni-
czy „ C u r l e w " . Brak środków technicznych był przyczyną nie-
właściwego utwardzenia nawierzchni lotniska. W d n i u zatopie-
nia krążownika „ C u r l e w " , podczas lądowania „Hurricane'ów" 46
dywizjonu m j r . K. B. B. Crossa z lotniskowca „ G l o r i o u s " ,
3 myśliwce uległy uszkodzeniu na rozmokłym gruncie p o k r y -
t y m drucianą siatką. Pozostałe odleciały do Bardufoss. L o t n i -
sko, przygotowane wielkim nakładem sił, okazało się b e z u ż y -
teczne. D o w ó d z t w o alianckie dysponowało p o n a d t o eskadrą
6 „ Walrusów", samolotów-amfibii, które pojawiły się w H a r s t a d
18 maja.
N i e wykorzystano przewidzianego na bazę b o m b o w c ó w lot-
niska w Banak, chociaż gen. Auchinleck był zdania, że bez
wsparcia p r z y n a j m n i e j jednego dywizjonu b o m b o w e g o nie da
się p o w s t r z y m a ć marszu gen. F a u e r b a c h a . Na przeszkodzie
stanął nie tyle brak maszyn — „Hudsony", „Hempdensy"
i „Blenheimy" dokonywały nalotów na cele w p o ł u d n i o w e j
i środkowej Norwegii przez cały niemal czas trwania k a m p a -
nii — ile niedostatek okrętów. Uruchomienie nowej bazy wiązało
się z koniecznością regularnego wysyłania konwojów z zaopa-
t r z e n i e m . Royal Navy nie była w stanie przy j ąć na siebie o b o -
wiązku wydzielenia d o d a t k o w y c h sił do ich eskorty, a m a r y n a r -
kę francuską reprezentowało zaledwie kilka jednostek.
Posiłki otrzymywała także strona niemiecka. Nadchodziły
one koleją ze Szwecji przez Bjórnfjell oraz drogą lotniczą. I c h
wielkość, jak również liczebność wojsk gen. Dietla w p r z e d -
dzień uderzenia aliantów na N a r w i k , jest kwestią sporną. Au t o -
rzy niemieccy wymieniają 1750—1800 strzelców górskich, 2700
m a r y n a r z y z zatopionych niszczycieli, d o d a j ą c kilkuset żołnie-
rzy i członków personelu technicznego przywiezionych po 10
kwietnia 1940 r. W publikacjach polskich m ó w i się o 8—10 tys.
ludzi: 2 tys. żołnierzy przywiezionych do N a r w i k u na niszczy-
cielach, 2700 marynarzy z zatopionych okrętów, 3 tys. żołnierzy
przybyłych w pierwszym miesiącu i 1100 p r z e r z u c o n y c h tu po
14 m a j a 4 . Liczby te wydają się być zawyżone. W ciągu sześciu
tygodni walk i b o m b a r d o w a ń N a r w i k u , poprzedzających ostat-
ni atak aliantów, N i e m c y ponieśli d u ż e straty. Świadczą o t y m
m e l d u n k i gen. Dietla i jego ocena sytuacji z dnia 19 maja:
„ W s z y s t k o zależy od przybycia drogą powietrzną posiłków,
gdyż stany liczebne wojsk w N a r w i k u znacznie się zmniejszyły
na skutek ciężkich strat" 5 .
Po 14 m a j a , m i m o złej p o g o d y oraz interwencji myśliwców
brytyjskich z lotniskowców „Ark Royal" i „ F u r i o u s " , niemiec-
kie samoloty trasportowe zrzuciły w górach p o d Bjórnfjell 1 b a -
4
Polski Czyn Zbrojny w II wojnie światowej, Warszawa 1973, t. 2, s. 89.
5
M e r g 1 e n, op. cit., s. 30.
talion 1 p u ł k u s p a d o c h r o n o w e g o , kilkudziesięciu artylerzystów
i dwie k o m p a n i e strzelców górskich, które przeszły przyśpie-
szony kurs szkolenia s p a d o c h r o n o w e g o — łącznie około 1100
ludzi. Wcześniej dostarczono kompletną baterię artylerii z obs-
ługą. N i e z n a n a bliżej jest liczba N i e m c ó w przybyłych do N a r -
wiku przez Szwecję jako „personel Czerwonego Krzyża".
W każdym razie gen. Dietl nie mógł otrzymać tą drogą więcej niż
kilkuset żołnierzy 6 . Do sfery fantazji, nie liczącej się z rzeczywi-
stością, zaliczyć wypada pomysł Hitlera wysyłania posiłków ok-
rętami p o d w o d n y m i . W wąskim fiordzie, stale p a t r o l o w a n y m
przez niszczyciele, przy jasnych nocach, szanse U - b o o t a były
znikome, nie m ó w i ą c już o m i n i m a l n e j liczbie wojska i sprzętu,
jakie okręt mógł przewieźć. Na szczęście dla N i e m c ó w projekt
ten nie wszedł w fazę realizacji.
O g ó ł e m od 9 kwietnia do 27 m a j a w rejonie N a r w i k u wylą-
dowało b ą d ź dojechało t a m koleją p r a w d o p o d o b n i e około
6,5—7 tys. żołnierzy i m a r y n a r z y niemieckich. Jeśli uwzględ-
n i m y poniesione w ciągu sześciu tygodni straty, nie będzie za-
pewne wielkim błędem przyjęcie, że 27 maja gen. Dietl miał pod
swymi rozkazami w pięciu batalionach, kilkunastu kompaniach
i bateriach najwyżej około 6 tys. ludzi zdolnych do walki.
Obok świeżych oddziałów, kolej i lotnictwo dostarczały woj-
skom gen. Dietla niezbędnego zaopatrzenia. P r z e w o ż o n o a m u -
nicję, leki, ciepłą odzież, paliwo, kuchenki spirytusowe, a nawet
listy od rodzin i prasę. Artykuły z opisami zwycięstw W e h r -
m a c h t u w południowej Norwegii, zastąpione n i e b a w e m t r i u m -
falnymi doniesieniami o sukcesach na froncie zac hodn im, p o d -
nosiły d u c h a bojowego żołnierza, zachęcały do wytrwania.
W drugiej połowie maja, gdy wojsko zaczęło odczuwać brak żyw-
ności, większość przewożonych ładunków stanowił prowiant.
P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e Siły Ekspedycyjne, łącznie z walczący-
mi pod N a r w i k i e m pięcioma batalionami norweskimi, liczyły
około 28 tys. ludzi. Tylko część t y c h wojsk mogła b y ć użyta do
ataku na pozycje nieprzyjaciela. T r z y bataliony 24 b r y g a d y
gwardii, pięć samodzielnych kompanii, dwie baterie z obsłu-
6
D e r r y ocenia, że w pierwszym miesiącu walk przybyło koleją i samolo-
tami najwyżej 300 Niemców do Narwiku, op. cit., s. 195.
gą — razem około 3—3,5 tys. ludzi — zaangażowane były w wal-
kach o Bodo. 6 brygada artylerii przyciwlotniczej broniła roz-
ległego t e r e n u na tyłach f r o n t u . P o n a d t o d o w ó d z t w o alianckie,
o b a w i a j ą c się d e s a n t u spadochroniarzy, wydzieliło znaczne siły
do o c h r o n y bazy w H a r s t a d , lotnisk, składów i magazynów.
G e n . B e t h o u a r t mógł p c h n ą ć do natarcia w pierwszej fa-
zie walk batalion Strzelców Alpejskich, trzy bataliony Brygady
Podhalańskiej, dwa bataliony Legii Cudzoziemskiej (łącznie
około 3,5—4 tys. żołnierzy) i pięć batalionów norweskich, u w a -
żanych jednak za m n i e j wartościowe. N a s t r o j e w wojsku były
na ogół d o b r e . Niepowodzenia we Francji, których nie można
było należycie ocenić na podstawie lakonicznych k o m u n i k a t ó w ,
uważano, zwłaszcza w oddziałach polskich, za przejściowe.
Sprzymierzeni dysponowali zdecydowaną przewagą w artyle-
rii, ale francuskie „siedemdziesiątkipiątki" nie mogły być efek-
t y w n i e wykorzystane w walkach na terenie g ó r z y s t y m . H a u b i c e
miała tylko bateria angielska, górskie działa N o r w e g ó w zaś nie
odgrywały większej roli z uwagi na s k r o m n y zapas amunicji.
Bataliony alianckie wyraźnie ustępowały niemieckim p o d
względem wyposażenia w moździerze. Polacy i Francuzi mieli je
w liczbie określonej e t a t e m batalionów piechoty, N o r w e d z y je-
szcze m n i e j . Poza t y m oddziały alianckie nie używały pistole-
tów m a s z y n o w y c h , w które bogato zaopatrzeni byli zwłaszcza
spadochroniarze wroga. N i e m c y górowali n a d przeciwnikiem
(z wyjątkiem oddziałów norweskich) znajomością t e r e n u przygo-
t o w y w a n e g o do o b r o n y od sześciu tygodni. A n i m u s z u n i e w ą t -
pliwie dodawały im komunikaty z innych f r o n t ó w . D o m i n a c j ę
Royal N a v y n a m o r z u neutralizowała przewaga L u f t w a f f e
w powietrzu. Ze względu na ukształtowanie terenu eskadry b o m -
bowców mogły wpływać na wynik walk w stopniu r ó w n y m , jeś-
li nie większym niż artyleria okrętowa. W s u m i e więc przewaga
aliantów, aczkolwiek wyraźna, nie była tak miażdżąca, jakby
wynikało to z prostego zestawienia jednostek biorących udział
w ostatniej fazie bitwy o N a r w i k . N i e m c y mieli d u ż e szanse
skutecznej o b r o n y pod w a r u n k i e m wyrzucenia floty brytyjskiej
z O f o t f j o r d u z m a s o w a n y m atakiem lotnictwa i zapewnienia sta-
łej obecności eskadr b o m b o w y c h n a d polem walki.
G e n . Auchinleck, świadom niebezpieczeństwa grożącego flo-
cie i nacierającym wojskom ze strony L u f t w a f f e , odkładał
p r z e p r o w a d z e n i e ataku do czasu ściągnięcia obiecanych dywiz-
jonów myśliwskich. I n n y m p o w o d e m zwłoki było zatrudnienie
wszystkich s p r a w n y c h środków desantowych przy dowożeniu
z t ra n s p o rt o wc ó w na brzeg sprzętu dla lotnisk.
Na froncie toczono lokalne walki. Obie strony starały się za-
jąć jak najlepsze pozycje p r z e d generalnym starciem. T y m ra-
z e m górą byli sprzymierzeni. N o r w e s k a 6 b r y g a d a d w u k r o t n i e
atakowała N i e m c ó w n a płaskowyżu K u b e r g . D r u g i e uderzenie
batalionu „ H u n s t a d " złamało o p ó r nieprzyjaciela, z m u s z a j ą c go
do opuszczenia pozycji, z k tórych zagrażał aliantom na półwys-
pie Ó y j o r d . Jednocześnie norweski batalion „ A l t a " zdobył wio-
skę Lillebalak.
14 batalion Strzelców Alpejskich, wspierany przez artylerię
o k r ę t o w ą , p o s u w a ł się z wolna w z d ł u ż p ó ł n o c n e g o b r z e g u
R o m b a k s f j o r d u i zajął miejscowość Lilleberg. S t ą d już tylko
10 km dzieliło żołnierzy francuskich od wschodniego krańca fiordu
i wyjścia na tyły niemieckich wojsk na Półwyspie Narwickim.
17 m a j a 1 półbrygada P o d h a l a n zluzowała na półwyspie A n -
kenes 2 batalion S o u t h Wales Borderers i 12 batalion Strzelców
Alpejskich. P r ó b a rozpoznania stanowisk nieprzyjaciela, p r z e p -
rowadzona przez pluton por. Cezarego Szaszkiewicza z 2 k o m -
panii 2 batalionu, sprowokowała energiczny kontratak strzelców
górskich. D o s z ł o do zażartej walki, która trwała całą d o b ę , za-
ko ń cz o ne j o d rz u c e n i e m N i e m c ó w p rz y wsparciu o g n i o w y m
2 angielskich h a u b i c . 23 m a j a n a s t ą p i ł o kolejne starcie. Okręty
brytyjskie z O f o t f j o r d u po wi a d om i ł y d o w ó d z t w o wojsk l ą d o -
wych, że N i e m c y p r a w d o p o d o b n i e ewakuują Ankenes. Z m o t o -
ryzowany p l u t o n zwiadowców 1 półbrygady, d o w o d z o n y przez
p o r . Jerzego Ł a d ę - Ł o b a c z e w s k i e g o , dokonał w y p a d u w celu
s p r a w d z e n i a tej informacji. Motocykliści z b r a w u r ą wjechali do
A n k e n e s i zajęli kilka d o m ó w . N i e m c y , początkowo zaskoczeni
bezczelnością Polaków, szybko zorientowali się, z jakimi siłami
mają do czynienia, i zamknęli zwiadowcom drogę o d w r o t u . Wal-
ka trwała 24 godziny. P l u t o n przebił się do swoich, tracąc jed-
nego zabitego. R o z p o z n a n o większość stanowisk ogniowych
nieprzyjaciela. Wojska broniące Ankenes oceniono na batalion
piechoty z dużą liczbą moździerzy i karabinów maszynowych.
Cały czas aktywna była L u f t w a f f e . Samoloty atakowały cele
n a w o d n e i naziemne. 18 maja odniosły one sukces w postaci
trafienia b o m b ą pancernika „ R e s o l u t i o n " , który musiał odejść
do Wielkiej Brytanii w celu dokonania n a p r a w . W y d a r z e n i u
t e m u zupełnie nieproporcjonalny rozgłos nadały niemieckie re-
lacje. I c h styl obrazuje f r a g m e n t opowieści, jaką uraczył nie-
mieckich czytelników naoczny świadek „klęski" Royal Navy:
„ M o j a maszyna wybrała sobie ciężki krążownik. A t a k u j e m y
go rzucając b o m b ę , która odbija się od pokładu i w p a d a do wo-
dy. W y r a ź n i e widać miejsce uderzenia. Wysoka jak wieża f o n -
t a n n a wody wzbija się w górę. Przez krótki m o m e n t widzę tylko
niebo, ale za chwilę m o i m oczom ukazuje się powierzchnia m o -
rza. Pilot leci t u ż nad nią. Z n o w u widać pancernik. Właśnie
z h u k i e m e k s p l o d u j e b o m b a w p r z e d n i e j części okrętu. Szaro-
czarna c h m u r a d y m u strzela w górę. P o t e m rozlega się niesa-
mowita detonacja. P r a w d o p o d o b n i e trafiona została komora
a m u n i c y j n a . Z n o w u słychać eksplozję. N a d pancernikiem wzbi-
ja się w niebo potężna k o l u m n a ognia. M u s z ę siłą o d r y w a ć oczy
od tego widoku. Niedaleko dostrzegam ciężki krążownik oto-
czony płomieniami. A jeszcze dalej z p r z o d u wielka f o n t a n n a
wody s p o w o d o w a n a w y b u c h e m b o m b y okrywa dziób t r a n s p o r -
towca. T e r a z lecimy dokładnie nad angielskim pancernikiem. Je-
szcze nie minęła m i n u t a od uderzenia b o m b y , a okręt, cały
w płomieniach, szybko idzie na d n o wraz z załogą. Co za wspania-
łe widowisko! Jeszcze jedno okrążenie wykonuje nasza maszy-
na. Kiedy wracamy na miejsce trafienia pancernika, po okręcie
nie ma śladu. » T o m m y « bije do nas z dział jak szalony. Powie-
trze świeci się od pocisków" 7 .
W e d ł u g autora, obficie u b a r w i o n e j fantazją relacji, pancernik
został zatopiony, a ciężki krążownik odniósł uszkodzenia.
Załogi okrętów brytyjskich krytycznie oceniały wyszkolenie
7
Kampf um Norwegen, s. 145—146.
pilotów L u f t w a f f e w atakach na cele morskie z d u ż y c h wyso-
kości. T w i e r d z o n o , że nie potrafią oni uwzględniać poprawki
dotyczącej w p ł y w u wiatru na tor b o m b 8 . Opinię tę u g r u n t o w a ł
przebieg walk. Do 21 maja L u f t w a f f e zatopiła na wodach wokół
N a r w i k u 2 okręty alianckie i uszkodziła kilka jednostek. K r ą -
żownik „ E f f i n g h a m " , zakotwiczony na redzie H a r s t a d , m i m o
wielokrotnych ataków nie został ani razu trafiony. Biorąc pod
uwagę liczbę użytych maszyn, przewagę w powietrzu i ograni-
czone możliwości manewrowania okrętów, nie był to-rezultat
i m p o n u j ą c y . N e g a t y w n a opinia o wyszkoleniu załóg hitlerow-
skich b o m b o w c ó w nie oznaczała w ż a d n y m w y p a d k u lekcewa-
żenia groźby nalotów. Z d a w a n o sobie sprawę, że nieustanne
ataki wyczerpują marynarzy fizycznie i psychicznie i jeśli nawet
nie zadadzą flocie ciężkich strat, mogą zmusić ją do opuszcze-
nia O f o t f j o r d u l u b skoncentrowania uwagi na własnej obronie.
W o b u w y p a d k a c h wojska zostałyby pozbawione wsparcia arty-
lerii okrętowej. N a t o m i a s t możliwości L u f t w a f f e w walce z ce-
lami naziemnymi ukazał dzień 21 maja, kiedy atak eskadry b o m -
bowców zadał d u ż e straty 6 batalionowi Strzelców Alpejskich.
N i e przestrzegająca zasad biernej o b r o n y przeciwlotniczej L e -
gia C u d z o z i e m s k a straciła w t y m d n i u kilku oficerów w celnie
z b o m b a r d o w a n y m kasynie.

Postępy wojsk alianckich komplikowały N i e m c o m kwestię


zaopatrywania garnizonu N a r w i k u . Szlak wzdłuż linii kolejowej
na p o ł u d n i o w y m brzegu R o m b a k s f j o r d u znalazł się p o d ostrza-
łem artylerii ustawionej na półwyspie Óyjord. Pozostawała d r o -
ga n a d B e i s f j o r d e m , ale i ona byłaby zagrożona w razie o p a n o -
wania przez Polaków całego półwyspu Ankenes. T o t e ż N i e m c y
wzmacniali swoje siły na półwyspie. Skierowano t a m grupki
spadochroniarzy z bronią maszynową i zrzuconą na s p a d o c h r o -
nach kompanię strzelców górskich.
I n n e g o rodzaju kłopoty stanowił brak ludzi do t r a n s p o r t u za-
opatrzenia z magazynów w Bjórnfjell i H u n d a l e n na linię f r o n -
tu. Ł a m i ą c prawo międzynarodowe gen. Dietl polecił użyć do
tego celu norweskich jeńców w o j e n n y c h . M a r s z z ciężkimi sa-
8
D. M a c i n t y r e , Pogromca U-bootów, Gdańsk 1977, s. 24.
niami na płaskowyż K u b e r g l u b pozycje nad jeziorem Hartwig
trwał 20—30 godzin, zależnie od w a r u n k ó w atmosferycznych.
Jeńcy szli p o d eskortą u z b r o j o n y c h strażników, narażeni na
ostrzał ze strony wojsk alianckich, k t ó r y m odległość nie pozwa-
lała dokładnie rozpoznać celu. P o w a ż n y m zagrożeniem dla
wolno sunących k o l u m n były lawiny śnieżne; niebezpieczeń-
s t w o lawin zwiększały e k s p l o d u j ą c e pociski i h u k wystrzałów.
Po zakończeniu jednego z patroli kpt. E r d m e n g e r zanotował
w dzienniku: „Podczas potrolowania, około północy, zbliżyłem
się do k o l u m n y sań z z a o p a t r z e n i e m dla naszych oddziałów.
K o n w ó j , który prowadzili jeńcy w o j e n n i , był w d r o d z e do nas
i stracił orientację we mgle. Sc h o d z e n i e po zboczach gór jest
t u t a j b a r d z o niebezpieczne i k o l u m n y sań są zawsze zagro-
żone przez lawiny" 9 .
D o w ó d z t w o niemieckie łamało bez s k r u p u ł ó w p r a w o mię-
d z y n a r o d o w e także w stosunku do ludności cywilnej. S z y k u j ą c
N a r w i k do o b r o n y nie pozwolono wyjechać r o d z i n o m , które
wyraziły chęć opuszczenia miasta. Broń maszynową lokowano
w największych skupiskach b u d y n k ó w mieszkalnych. N i e
wchodziła tu w grę konieczność zachowania tejemnicy wojsko-
wej. Decyzje p o d y k t o w a n e były pragnieniem wykorzystania
ludności jako swego rodzaju p a r a w a n u dla p r z y g o t o w a ń o b r o n -
n y c h . Od postawy N i e m c ó w diametralnie różniło się stanowi-
sko d o w ó d z t w a alianckiego. M a j ą c na uwadze bezpieczeństwo
cywilów wydało o n o rozkaz n a s t ę p u j ą c e j treści: „ N i e dozwala
się ostrzeliwać rejonów zamieszkanych przez l u d n o ś ć cywilną
w nadziei zniszczenia celów wojskowych, o których wiadomo, że
t a m są rozmieszczone, o ile nie m o ż n a precyzyjnie określić ce-
l u " 10.
Również zakres rekwizycji d o k o n y w a n y c h przez władze nie-
mieckie przekraczał n o r m y ustalone p r a w e m . Na użytek wojska
zabierano między innymi cywilne ubrania. Odziani w nie żoł-
nierze obserwowali ruchy floty i podejmowali p r ó b y rozpozna-
nia stanowisk wojsk alianckich. Sprzeczne z konwencją mię-
9 W a a g e , op. cit., s. 172.
10
Tamże, s. 153.
dzynarodową było przebranie marynarzy w m u n d u r y n o r w e -
skie wzięte z magazynów w Elvegardsmoen 11.
O b o k działań z b r o j n y c h toczyła się swego rodzaju wojna
p r o p a g a n d o w a . Na t y m froncie N i e m c y byli cały czas w o f e n -
sywie. Alianci ograniczali się z reguły do d e m e n t o w a n i a roz-
powszechnianych przez hitlerowców informacji szkalujących
wojska sprzymierzonych. Ostrze ataków p r o p a g a n d y skierował
nieprzyjaciel na Brygadę Podhalańską. Być może liczono, że
polski żołnierz, pobity we wrześniu 1939 r., będzie bardziej p o -
d a t n y na jej wpływ. Już n a z a j u t r z po w y l ą d o w a n i u w H a r s t a d
oddziały brygady zostały zasypane ulotkami n a w o ł u j ą c y m i do
przechodzenia na stronę niemiecką. Co kilka d n i na miejsce po-
stoju Polaków spadała nowa porcja ulotek. T e k s t y , zredagowa-
ne w języku polskim, donosiły o sukcesach W e h r m a c h t u ,
o „ p o k o j o w e j o d b u d o w i e " Polski, gwarantowały odesłanie do
kraju wszystkich żołnierzy, którzy zgłoszą się d o b r o w o l n i e do
placówek niemieckich. „Zamknijcie pysk w o j e n n y m podżega-
czom, którzy was rzucają w ogień walki — głosiła jedna
z ulotek. — Anglia myśli tylko o swoim w o r k u z pieniędzmi,
wy musicie pamiętać o s w y m życiu. Wasza polska ojczyzna
usuwa szkody wojenne w pokojowy sposób i p o t r z e b u j e
was" 12.
G d y Polacy zluzowali Walijczyków i F r a n c u z ó w na półwys-
pie Ankenes, przed pozycjami niemieckimi koło miejscowości
o tej samej nazwie pojawiła się tablica z napisem: „Polscy żoł-
nierze. Chcecie wy nadal dla Anglii bez znaczenia krew waszą
przelać, przyjdźcie bez b r o n i do nas, droga do Warszawy jest
w a m o t w a r t a — Strzelcy G ó r s k i e " . A u t o r innego t r a n s p a r e n t u ,
który wywieszono naprzeciw stanowisk 2 batalionu b r y g a d y ,
11
Znamiona zbrodni wojennej miało postępowanie komendanta Narwiku,
Haussela. W pierwszej połowie maja do miasta przybyło łodzią z Oyjord kilka
dziewcząt po żywność. Haussel pozwolił im wracać dopiero, gdy rozpoczęła się
godzina policyjna. Załoga brytyjskiego niszczyciela wzięła Norweżki za prze-
branych w odzież cywilną Niemców — aliantom znany był czas godziny poli-
cyjnej — i strzałem z działa zatopiła łódź. Nasuwa się przypuszczenie, że Haus-
sel celowo przetrzymał dziewczęta, aby doprowadzić do sytuacji, w której Ang-
licy stali się mimowolnymi sprawcami nieszczęścia. Władze niemieckie
próbowały wykorzystać ten fakt w swej propagandzie.
12
J a ś k o w s k i, op. cit., s. 79.
chciał widocznie zaapelować do przekonań politycznych żołnie-
rzy w y p i s u j ą c hasło: „Strzelce Górskie, porzućcie służba kapi-
t a li z m u Anglii i chodźcie do nas, kraj was czeka" 13. T e k s t
wywołał d uż e rozbawienie w szeregach batalionu.
W ś r ó d własnych wojsk hitlerowscy propagandziści głosili, że
bry g a d a polska składa się z n a j e m n i k ó w walczących za angiel-
skie pieniądze w obronie zachodnich kapitalistów. Powoływano
się na rzekomo przechwycony rozkaz polskiego dowództwa o roz-
strzeliwaniu jeńców. W odpowiedzi gen. Bohusz-Szyszko og-
łosił przez radio norweskie, zredagowany w języku f r a n c u s k i m ,
k o m u n i k a t następującej treści: „Żołnierze polscy przybyli do
Norwegii, aby bronić wolności i sprawiedliwości. N i e znają
uczucia zemsty, gdyż są przekonani, że sprawcy nieludzkich
z b r o d n i , popełnianych w Polsce i gdzie indziej w E u r o p i e , będą
wkrótce ukarani. I n s y n u a c j e , że żołnierze polscy krzywdzą
niemieckich jeńców wojennych, stanowią jeszcze jeden dowód
kłamstw lansowanych przez N i e m c ó w w celu ukrycia ich włas-
n y c h h a n i e b n y c h metod prowadzenia wojny. D o w ó d z t w o Pol-
skiej Brygady Strzelców" 14.
Strzelcy i m a r y n a r z e z g r u p o w a n i a gen. Dietla na ogół wie-
rzyli wyssanym z palca i n f o r m a c j o m hitlerowskiej p r o p a g a n d y .
Świadczą o t y m f r a g m e n t y listów i pamiętników znalezionych
przez P o d h a l a n przy zabitych N i e m c a c h :
„Jakie to z Anglików świnie samiśmy się przekonali. Pędzą
do walki Polaków i F r a n c u z ó w i tylko nimi walczą".
„ O d nich (Polaków) wieje nieomal zwierzęca nienawiść do
nas... M a m y tu wytrwać do ostatniego człowieka. Ja w y t r w a m ,
ale wątpię, czy was kiedykolwiek zobaczę".
„ O d kilku dni jesteśmy naprzeciw ty ch oszalałych z wście-
kłości angielskich n a j e m n i k ó w " l 5 .
M i ę d z y żołnierzami było wielu zagorzałych zwolenników H i t -
lera. F a n a t y z m w p a j a n y młodzieży w szkole i podczas służby
wojskowej u m o c n i ł y wiosną 1940 r. błyskotliwe zwycięstwa
niemieckie. Ślepa wiara w Hitlera podyktowała niemieckiemu
13
Tamże.
14
J. M e y s z t o w i c z , Polacy w bitwie o Narwik 1940, Warszawa 1968,
s. 82.
15
Cyt. za: J a ś k o w s k i, op. cit., s. 83, 90.
żołnierzowi słowa w p i s a n e d o d z i e n n i k a n a k r ó t k o p r z e d ś m i e r -
cią: „ O d kilku d n i ż y w i m y się t y l k o c h l e b e m . W o d a jest n a
m i e j s c u . L e c z c o b y m j a nie zniósł dla C i e b i e m ó j u k o c h a n y
F u h r e r z e " 16 .
N a t e n f a n a t y z m liczył g e n . D i e t l n a k a z u j ą c w r o z k a z a c h
d z i e n n y c h u t r z y m a n i e N a r w i k u z a wszelką c e n ę . N i e m n i e j j e d -
nak B e r l i n starał się z a p e w n i ć m o ż l i w o ś ć e w a k u a c j i wojsk p r z e z
Sz w e c j ę . R o z m o w y p r z e p r o w a d z o n e n a szczeblu r z ą d ó w dały
o c z e k i w a n y r e z u l t a t . O d 2 5 m a j a p o d B j ó r n f j e l l , p o szwedzkiej
s t r o n i e g r a n i c y , na żołnierzy g e n . D ie tla czekały cztery pociągi
osobowe.

ATAK

R o z k a z o p e r a c y j n y gen. B e t h o u a r t a p r z e w i d y w a ł , iż 1 d y w i z j a
lekka częścią sił w y k o n a n a t a r c i e z p ó ł w y s p u Ó y j o r d na P ó ł w y -
s e p N a r w i c k i , częścią zaś o p a n u j e resztę p ó ł w y s p u A n k e n e s .
Od p ó ł n o c y 13 p ó ł b r y g a d a L e g i i C u d z o z i e m s k i e j z 5 c z o ł g a m i
342 k o m p a n i i i n o r w e s k i m b a t a l i o n e m „ H y l d m o " , z g r u p o w a n a
n a p ó ł w y s p i e Ó y j o r d , miały p r z e p r a w i ć się p r z e z R o m b a k s f j o r d
i w y l ą d o w a ć w m i e j s c u , g d z i e płaskowyż T a r a l d s v i k f j e l l o p a d a
k u w o d o m f i o r d u , t w o r z ą c niewielką plażę. N a s t ę p n i e wojska t e
powinny energicznym atakiem zdobyć panujące nad Narwi-
k i e m w z g ó r z e 4 7 5 , zająć m i a s t o , p o c z y m o b s a d z i ć częścią sił
p o ł u d n i o w y b r z e g p ó ł w y s p u d o F a g e r n e s , o s t a t n i e j stacji kole-
jowej, resztą sił zaś p o s u w a ć się p ó ł n o c n y m b r z e g i e m na
S t r a u m s n e s , Sildvik, H u n d a l e n . W s p a r c i e o g n i o w e z a p e w n i a ł y
d w i e f r a n c u s k i e b a te rie dział 7 5 m m , u s t a w i o n e n a p ó ł w y s p i e
Ó y j o r d , z m o t o r y z o w a n a b a t e r i a n o r w e s k a oraz działa 3 k r ą ż o w -
n i k ó w i 5 niszczycieli.
B r y g a d a P o d h a l a ń s k a (1, 2 i 4 b a ta l io n ) , w s p i e r a n a p r z e z o d -
dział n a rc i a r z y Strzelców A l p e j s k i c h , 2 czołgi 342 k o m p a n i i ,
baterię f r a n c u s k i c h „ s i e d e m d z i e s i ą t e k p i ą t e k " , 2 angielskie h a u b i -
ce p o l o w e i a rty lerię b r y t y j s k i e g o k r ą ż o w n i k a , miała o p a n o w a ć
16
Tamże, s. 90.
resztę półwyspu Ankenes, nie dopuszczając do wycofania się
b r o n i ą c y c h g o N i e m c ó w wzdłuż b r z e g u Beisfjordu. N a wschód
od miejscowości Beisfjord Polacy, przez nawiązanie styczności
z Legią Cudzoziemską, nadciągającą z północy, zamknęliby
pierścień okrążenia wokół oddziałów gen. Dietla na Półwyspie
N a r w i c k i m . Ogółem gen. B e t h o u a r t rzucił do natarcia sześć ba-
talionów piechoty, tj. około 4 tys. ludzi (bez obsługi dział i jed-
nostek saperów).
Zadanie b r y g a d norweskich polegało na dojściu do wschod-
niego krańca R o m b a k s f j o r d u i przecięciu linii kolejowej łączącej
N a r w i k ze Szwecją. N o r w e g ó w wspierały dwie baterie górskie
i batalion Strzelców Alpejskich. W odwodzie gen. Bethouart
pozostawił 3 batalion Brygady Podhalańskiej i d w a bataliony
Strzelców Alpejskich. W ostatniej fazie bitwy k o m p a n i a 3 bata-
lionu Brygady Podhalańskiej i dwie kompanie narciarzy Strzel-
ców Alpejskich miały, przy p o m o c y N o r w e g ó w , o p a n o w a ć
Bjórnfjell i okrążyć bądź w y p c h n ą ć do Szwecji N i e m c ó w , k t ó -
r y m udałoby się wydostać z Ankenes i N a r w i k u .
D o w ó d c ę 1 dywizji lekkiej niepokoił stan środków desanto-
wych. Do przerzucenia trzech batalionów i 5 czołgów przez
R o m b a k s f j o r d aliantom pozostały 2 sprawne barki M . L . C . oraz
3 p o n t o n y A . L . C . Pierwszy rzut desantu mógł zatem liczyć tyl-
ko 290 ludzi. N a s t ę p n e j g r u p y należało oczekiwać najwcześniej
po 45 m i n u t a c h . W ciągu owych krytycznych trzech k w a d r a n -
sów N i e m c y mieli szansę zepchnięcia niewielkiego desantu do
morza. Użycie norweskich k u t r ó w rybackich było ryzykowne
z uwagi na płyciznę ciągnącą się wzdłuż brzegu u p o d n ó ż a
Taraldsvikfjell.
P ó ł w y s p u Narwickiego broniły pododdziały 139 pułku
strzelców górskich, g r u p y m a r y n a r z y i kompania p u ł k u spado-
c h r o n o w e g o — razem p o n a d 800 ludzi bez artylerzystów.
K a r a b i n y maszynowe z doskonale przygotowanych stanowisk
na zboczach wzgórz i u wylotów tuneli kolejowych trzymały
p o d ostrzałem wąską plażę i wody R o m b a k s f j o r d u . W pier-
wszym t u n e l u , opodal N a r w i k u , stała p l a t f o r m a kolejowa z lek-
k i m działem; d r u g a znajdowała się w t u n e l u koło stacji
S t r a u m s n e s . W e w n ą t r z półwyspu, w miejscach osłoniętych
przed obserwacją aliantów wyniosłościami terenu, nieprzyjaciel
ustawił haubice polowe i moździerze. Moździerze i b r o ń
maszynową umieszczono także na wrakach zatopionych okrę-
tów.
Na półwyspie Ankenes walczyła część 2 batalionu 139 p u ł k u ,
wspierana przez oddział m a r y n a r z y oraz kom pa nię strzelców
górskich zrzuconą na s p a d o c h r o n a c h między 25 a 27 maja. D a -
wało to łącznie p o n a d 400 ludzi z dużą liczbą moździerzy
i ciężkich karabinów maszynowych. P o n a d t o u nasady półwys-
pu tkwiły w załomach skalnych g r u p y żołnierzy 1 batalionu
1 p u ł k u spadochronowego o t r u d n e j do ustalenia liczebności.
N i e m c y założyli przed miejscowością Ankenes pola m inowe ,
mogli też oczekiwać wsparcia ciężkich karabinów maszynowych
z wraku leżącego na redzie N a r w i k u w pobliżu Ankenes. Ł ą -
cznie półwyspy Ankenes i Narwicki obsadzało p r a w d o p o d o b n i e
około 2 tys. żołnierzy wroga 17. A t a k u j ą c y mieli zatem d w u -
krotną przewagę liczebną, która jednak z uwagi na walory
o b r o n n e pozycji niemieckich i lepsze wyposażenie o b r o ń c ó w do
walk w terenie górzystym nie mogła gwarantować sukcesu.
W tej sytuacji wiele zależało od osobistej postawy żołnierzy
polskich, francuskich i norweskich.
G e n . Bethouart wyznaczył początek operacji na godz. 24.00
24 maja. Późna pora miała ograniczyć rozmiary interwencji
b o m b o w c ó w z lotniska Vaernes. M e t o d ę tę zastosowano z po-
w o d z e n i e m podczas lądowania aliantów p o d Bjerkvik. Ponie-
waż jednak do 24 maja nie z d ą ż o n o przygotować lotniska
Skanland dla 46 dywizjonu myśliwskiego, gen. B e t h o u a r t
przełożył atak na godz. 24.00 27 maja. O zmianie t e r m i n u
17
Sprawa liczebności oddziałów niemieckich obsadzających 27 maja półwy-
spy Narwicki i Ankenes jest kwestią sporną. Różnice w obliczeniach są bardzo
duże. Np. D e r r y (op. cit., s. 207—208) przyjmuje, że znajdowało się tam
około 1200 Niemców. M a j o r k i e w i c z (op. cit., s. 97) mówi o blisko
5 tys. Ta ostatnia liczba wydaje się nazbyt wysoka: obrona miałaby przewagę
nad atakującymi, co przy walorach obronnych terenu i lepszym wyposażeniu
piechoty niemieckiej pozbawiało sojuszników szans na odniesienie zdecydowa-
nego sukcesu. Z kolei Derry nie uwzględnia w rachunku żołnierzy 1 pułku spa-
dochronowego ani obsługi dział i moździerzy nie będących na etatowym uzbro-
jeniu strzelców górskich.
F r a n c u z i nie powiadomili na czas N o r w e g ó w . G e n . Fleischer
spędził kilka godzin na wzgórzu n a d przystanią Ó y j o r d , dare-
m n i e o czekuj ąc sygnału do natarcia. F a k t t e n wywołał rozgory-
czenie w dowództwie 6 dywizji, które nie bez p e w n e j racji p o -
dejrzewało aliantów o lekceważący stosunek do armii n o r w e -
skiej.
T y m c z a s e m we Fr a n c j i zaszły wydarzenia o zasadniczym
znaczeniu dla losów kampanii na dalekiej północy. 23 maja za-
łamała się p r ó b a k o n t r o f e n s y w y francuskiej 2 i 3 G r u p y Armii,
p o d j ę t a w celu odblokowania odciętych we F l a n d ri i wojsk a n g -
lo-francusko-belgijskich. P o d w p ł y w e m nowych niepowodzeń
na froncie, w L o n d y n i e zaczęto poważnie rozważać plan wyco-
fania oddziałów z Norwegii. Zwolennicy tego kroku podkreślali
potrzebę ściągnięcia wojska do o b r o n y W y s p Brytyjskich. Zga-
dzano się z poglądem, że podtrzymywanie oporu pod kręgiem po-
l a r n y m wymagałoby znacznych środków, albowiem tylko s y m -
bolicznej pomocy można oczekiwać od N o r w e g ó w , k t ó r y m b r a -
k u j e „żołnierzy, zapasów i serca do walki" 1S. Sztabowcy
sugerowali opanowanie N a r w i k u przed rozpoczęciem ewakua-
cji. 24 m a j a z Francji nadeszły wiadomości o szybkim o d w r o -
cie nieudolnie dowodzonych wojsk w kierunku Dunkierki.
G r o ź b a inwazji na Anglię nabierała realnych kształtów. T e g o
wieczora został przygotowany rozkaz ewakuacji wojsk N o r t h -
- W e s t e r n Expeditionery Force, który miał być wysłany do H a r -
stad.
W sobotę rano, 25 maja, gen. Bethouarta nieoczekiwanie
wezwał do swojej kwatery a d m . Boyle. Anglik bez słowa wrę-
czył generałowi tekst depeszy, jaka nadeszła ostatniej nocy:
„ D o G ł ó w n e g o D o w ó d c y w północnej Norwegii.
Szef Sztabu Głównego.
R z ą d Jego Królewskiej Mości postanowił, że Pańskie oddzia-
ły mają niezwłocznie opuścić północną Norwegię. R o z u m i e m y ,
że z p u n k t u widzenia operacyjnego ewakuacja byłaby ułatwio-
na, g d y b y p r z e d t e m nieprzyjaciel był zniszczony l u b rozbity.
Z d r u g i e j strony zniszczenie p o r t u N a r w i k , u r z ą d z e ń p o r t o -
18
D e r r y, op. cit., s. 174.
wych... byłoby wskazane. N i e m n i e j szybkość ewakuacji musi
być postawiona na pierwszym miejscu, a to w celu ograniczenia
wysiłku morskiego. D w ó c h oficerów zostanie natychmiast wy-
słanych ze Zjednoczonego Królestwa, aby naradzić się z P a n e m
i generałem Auchinleckiem co do planu ewakuacji. Ewakuacja
całego sprzętu, wszystkich pojazdów i magazynów zajęłaby
oczywiście zbyt wiele czasu. Ewakuację należy wykonać w n a -
s t ę p u j ą c y m p o r z ą d k u : 1) ludzie, 2) lekkie działa przeciwlotni-
cze, 3) ciężkie działa przeciwlotnicze. T a k t y c z n e szczegóły ewa-
kuacji należy ustalić na podstawie wspólnego p o r o z u m i e n i a się.
R z ą d norweski nie został jeszcze powiadomiony, jak najściślej-
sza tajemnica powinna b y ć zac howan a"
Po chwili milczenia a d m . Boyle zapytał generała, czy nadal
ma zamiar przeprowadzić atak. B e t h o u a r t poprosił o pół godzi-
ny do n a m y s ł u i wyszedł. Po powrocie oznajmił, że k o n t y n u o -
wanie operacji uważa za konieczne z trzech p o w o d ó w . E w a k u a -
cja wojsk pozostających w styczności z silnym nieprzyjacielem
kosztowałaby p r a w d o p o d o b n i e wiele ofiar. N i e m c ó w trzeba
rozbić, aby nie przeszkadzali w zaokrętowaniu żołnierzy. Po
drugie wypada zadośćuczynić oczekiwaniom No r we g ó w. Po
trzecie wreszcie alianci mają szansę odniesienia pierwszego
zwycięstwa w działaniach l ą d o w y c h i okazję tę muszą wykorzy-
stać z a r ó w n o w celu p o d b u d o w a n i a morale własnych wojsk, jak
i przekonania opinii publicznej na świecie, że W e h r m a c h t może
być pobity. A d m . Boyle w milczeniu słuchał wywodów F r a n c u -
za, po c z y m oświadczył: „ D o b r z e generale, moje okręty i moi
ludzie wesprą P a n a " 20 . Prosił tylko, aby nie informować jeszcze
N o r w e g ó w , gdyż wiadomość o ewakuacji mogłaby załamać i tak
n a d w ą t l o n e g o d u c h a bojowego norweskich batalionów. Po p o -
ł u d n i u d o w ó d z t w o Brygady Podhalańskiej dowiedziało się
w ścisłej t a j e m n i c y , że na skutek niepowodzeń we F ra n c j i
sprzymierzeni muszą przerwać walkę w Norwegii.
P r z e d u s t a l o n y m t e r m i n e m ataku odesłano d o miejsc załado-
wania na transportowce część samochodów półciężarowych
i motocykli, akta, bagaże, biedki do ciężkich karabinów maszy-
19
Cyt. za: J a ś k o w s k i, op. cit., s. 118—119.
20
Tamże, s. 119.
n o w y c h . W s z y s t k o to o d b y w a ł o się z dala od linii f r o n t u i nie
wywoływało niepokoju wojska. Odsyłanie sprzętu do portów
k o m e n t o w a n o co najwyżej jako zapowiedź przerzucenia części
sił na południe, w rejon Bodo, natychmiast po rozbiciu z g r u -
powania gen. Dietla. D o w ó d c a norweskiej 6 dywizji miał nie-
jasne przeczucie, że coś „wisi w powietrzu", ale i on nie p o m y ś -
lał o ewakuacji.
W poniedziałek wieczorem, 27 maja, do N a r w i k u zbliżył się
zespół floty. 4 niszczyciele weszły na w o d y R o m b a k s f j o r d u .
K r ą ż o w n i k i „ C a i r o " (okręt flagowy), z generałami Auchinlec-
kiem i B e t h o u a r t e m na pokładzie, „ C o v e n t r y " oraz niszczyciel
„ F i r e d r a k e " zajęły pozycję w O f o t f j o r d z i e naprzeciw miasta.
Z tyłu z n a j d o w a ł się krążownik „ S o u t h a m p t o n " , jedyny okręt
z działami 152 mm 21 . Jako cel dodatkowy przydzielono mu
półwysep Ankenes. Od godz. 20.00 klucze myśliwców patrolo-
wały niebo n a d N a r w i k i e m . Do polskich i francuskich p u n k t ó w
o b s e r w a c y j n y c h docierali m a r y n a r z e , których zadaniem było
u t r z y m y w a n i e łączności między armią a flotą i przekazywanie
artylerii okrętowej położenia celów.
P u n k t u a l n i e o godz. 23.40 krążowniki i niszczyciele otworzy-
ły h u r a g a n o w y ogień na wykryte stanowiska moździerzy i b r o n i
m a s z y n o w e j nieprzyjaciela, na wzgórze 475, z a b u d o w a n i a n a r -
wickiego p o r t u i na F a g e r n e s . D w i e baterie francuskie i n o r w e -
ska bateria zmotoryzowana ostrzeliwały rejon lądowania pier-
wszego r z u t u desantu. Na Ankenes kanonadzie wtórowały
2 angielskie haubice i bateria dział 75 m m . Z p u n k t u obserwa-
cyjnego gen. Bohusza-Szyszki na wzgórzu 295 nie udało się
nawiązać łączności z krążownikiem „ S o u t h a m p t o n " , gdyż a n -
gielski b o s m a n z a p a r a t e m do sygnalizacji optycznej podczas
wspinaczki uszkodził a k u m u l a t o r l a m p y „Aldisa". T y m s a m y m
możliwości wsparcia ataku P o d h a l a n przez artylerię okrętową
zostały m o c n o ograniczone.
P r z y a k o m p a n i a m e n c i e h u k u dział, koło wioski Seines na
wybrzeżu H e r j a n g s f j o r d u , w miejscu n i e d o s t ę p n y m dla nie-
mieckiej obserwacji, na barki i p o n t o n y wchodzili żołnierze
21
Krążowniki „Cairo" i „Coventry" dysponowały działami przeciwlotniczy-
mi 102 mm.
I batalionu 13 półbrygady Legii Cudzoziemskiej. O północy,
tuż po zakończeniu przygotowania artyleryjskiego, legioniści
wylądowali na pełnej kamieni i wodorostów plaży u p o d n ó ż a
Taraldsvikfjell. Wyniesiono moździerze i karabiny maszynowe,
plutony rozwinęły się do natarcia. W tej fazie operacji pierwszy
rzut desantu nie poniósł strat. N i e m c y milczeli, oszołomieni
gwałtownością przygotowania artyleryjskiego, pozwalając legio-
nistom u m o c n i ć się na wąskim przyczółku. Jednakże salwy
artylerii okrętowej nie zniszczyły dobrze ukrytych wśród
wzgórz p u n k t ó w ogniowych nieprzyjaciela.
Z a ł a d u n k u drugi ego r z u t u d e s a n t u dokonywano w przystani
p r o m o w e j O y j o r d , leżącej znacznie bliżej N a r w i k u niż wioska
Seines; chodziło o to, aby jak najszybciej w z m o c n i ć pierwszy
rzut. Przystań, dobrze widoczną z Taraldsvikfjell, N i e m c y
ostrzelali ogniem moździerzy. Przemówiły też haubice, działa
przeciwlotnicze i przeciwpancerne. W ś r ó d czekających na p o n -
tony żołnierzy batalionu „ H y l d m o " wybuchło zamieszanie,
z t r u d e m o p a n o w a n e przez oficerów. F r a n c u z i sprawnie zała-
dowali na barki M . L . C . 2 lekkie czołgi. D r u g i r z u t d e s a n t u d o -
tarł do Półwyspu Narwickiego p r z e d godz.1.00. N o r w e g o w i e
wylądowali kilkaset m e t r ó w na ws c h ó d od przyczółka legioni-
stów. Pierwszy czołg u g r z ą z ł - w m u l e . Załoga sąsiedniej barki
skierowała się na inny odcinek plaży, ale wyładowany t u t a j
czołg utknął w piargach. Po t y c h niepowodzeniach w s t r z y m a n o
wysyłkę ostatnich 3 wozów.
Nieprzyjaciel nie kontratakował, lecz t w a r d o b r o n i ł swoich
pozycji. Plażę pokrył gęsty ogień karabinów maszynowych
i moździerzy. Baterie dział 75 mm próbowały stłumić niemiec-
kie p u n k t y ogniowe. I c h pociski padały 100 m p r z e d nacierają-
cymi legionistami, którzy wdarli się na zbocza Taraldsvikfjell
i tu zalegli ponosząc d u ż e straty. Żołnierze norwescy nie zdo-
byli ani m e t r a t e r e n u . D a r e m n i e oficerowie usiłowali p o d e r w a ć
ich do s z t u r m u na wzgórze 475. Oszołomieni h u k i e m eksplodu-
jących pocisków, leżeli na kamiennej plaży nie czując się na si-
lach ruszyć w głąb półwyspu.
Artylerzystom francuskim z Oyjord szczególnie dały się we znaki
działa 77 mm ustawione na platformach ukrytych w tunelach linii
kolejowej. Obsługa wytaczała p l a t f o r m ę na z e w n ą t r z , oddawała
kilka strzałów do zaobserwowanego wcześniej celu, po czym
wagon w p y c h a n o z p o w r o t e m do t u n e l u . W e z w a n y przez F r a n -
cuzów niszczyciel ostrzelał wyloty wskazanych tuneli, na jakiś
czas o d b i e r a j ą c N i e m c o m ochotę do w y p a d ó w , ale p l a t f o r m nie
zniszczył.
L ą d o w a n i e dalszych r z u t ó w desantu opóźniało się. 2 barki po
przywiezieniu czołgów utknęły na płyciznach i do t r a n s p o r t u
wojska pozostały 3 p o n t o n y A . L . C . W tej sytuacji alianci zde-
cydowali się użyć kutrów rybackich. Za ich p o m o c ą , do godz.
4.00 28 maja, przewieziono z Ó y j o r d resztę 1 batalionu Legii
Cudzoziemskiej i batalionu „ H y l d m o " . Dzięki wsparciu ognio-
w e m u niszczycieli z R o m b a k s f j o r d u i doskonale d o w o d z o n y c h
baterii dział 75 mm Niemcy nie zdołali zatopić żadnej jednost-
ki. Legioniści z wolna wgryzali się w o b r o n ę nieprzyjaciela.
Podniesieni na d u c h u N o r w e g o w i e zaatakowali wreszcie wzgó-
rze 475. M i m o to sytuacja d e s a n t u nie napawała o p t y m i z m e m .
Sukcesy terenowe były niewielkie, straty rosły.
M a ł o pocieszające meldunki napływały z półwyspu Ankenes.
Po przeanalizowaniu rozkazu dowódcy dywizji gen. Bohusz-
-Szyszko postanowił p r z e p r o w a d z i ć d w a natarcia: 2 batalionem
ppłk. Władysława Deca z d w o m a czołgami na Ankenes — N y -
b o r g i ł b a t a l i o n e m m j r . Wacława Kobylińskiego, w s p a r t y m
przez oddział wydzielony 4 batalionu, w kierunku wioski Beis-
f j o r d . T a k więc d o w ó d c a Samodzielnej Brygady Strzelców
Podhalańskich rozdzielił swe siły na dwie, niemal równe części
r z u c a j ą c je do natarcia w rozbieżnych k i e r u n k a c h . Było to
sprzeczne z intencją gen. Bethouarta, który kładł nacisk na ko-
nieczność opanowania Beisfjordu. Zajęcie tej wioski odcięłoby
o d w r ó t N i e m c o m b r o n i ą c y m Ankenes i wyprowadzało P o d h a -
lan na tyły załogi N a r w i k u . O d w ó d brygady stanowił 4 batalion
pod d o w ó d z t w e m m j r . Arnolda Jaśkowskiego.
O godz. 24.00 dwie białe rakiety wystrzelone z pokładu k r ą -
żownika „ C a i r o " dały sygnał do rozpoczęcia akcji. Nacierająca
na lewym skrzydle 2 batalionu 3 kompania r t m . rez. Stefana
Zamoyskiego, nie napotykając o p o r u Niemców, posuwała się
szybko ku Ankenes. Na nierównym, porośniętym krzewami tere-
nic, plutony zaczęły tracić kontakt wzrokowy. Pierwszy z czoł
gów zaraz po rozpoczęciu natarcia ut k n ą ł w jakimś dole, d r u g i
zaś wjechał na min ę i został u n i e r u c h o m i o n y . Około 300 m
przed Ankenes Polaków powitał gęsty ogień moździerzy i kara-
binów maszynowych. Z przeciwległego brzegu Beisfjordu
odezwały się działa polowe. Rozproszeni żołnierze zalegli. R t m .
Zamoyski utracił możność dowodzenia k o m p a n i ą , która p o -
niósłszy ciężkie straty zaczęła bezładnie wycofywać się do tyłu.
Gen. Bohusz-Szyszko rozkazał z a m k n ą ć powstałą lukę k o m p a -
nią odwodowego batalionu.
W y k o r z y s t u j ą c okazję, N i e m c y rzucili do kontrataku na
wzgórze 295 kompanię strzelców górskich i oddział marynarzy.
Gen. Bohusz-Szyszko, ppłk D e c i francuski oficer łącznikowy
musieli opuścić p u n k t obserwacyjny. Jego o b r o n ę p o d j ą ł kpt.
Aleksander M o r e ń , dowódca 2 kompanii ciężkich karabinów
maszynowych, z 10 strzelcami pocztu dowodzenia dowódcy
2 batalionu i p l u t o n u łączności. Walka trwała p o n a d godzinę.
Ostatecznie nieprzyjaciel złamał opór Po dhalan i obsadził
wzgórze. Polegli kpt. M o r e ń , 4 strzelców i angielski b o s m a n .
Dowódca brygady został pozbawiony założonej na punkcie o b -
serwacyjnym sieci łączności; ze swej kwatery w H i k v i k miał po-
łączenie telefoniczne tylko z dowódcą 1 półbrygady. Po z d o b y -
ciu wzgórza N i e m c y okopali się i przystąpili do o b r o n y zajętego
terenu.
Również pozostałe k o m p a n i e 2 batalionu nie odnotowały
sukcesów. 1 kompania kpt. Piotra Laurentowskiego po dwóch
godzinach walki zdołała p o s u n ą ć się o kilometr od po d st a wy
wyjściowej. Prawoskrzydłowa 2 k o m p a n i a k p t . A n d r z e j a S t a ń -
czyka zaległa po przebyciu p a r u s e t metrów p r z e d silnym p u n k -
tem o p o r u na skalistym wzgórzu z w a n y m ze względu na kształt
„fasolką".
1 batalion m j r . Kobylińskiego nacierał powoli, p r o w a d z ą c
dokładne rozpoznanie t e r e n u i u t r z y m u j ą c stałą łączność z bate-
rią dział 75 m m . K a ż d ą p r ó b ę o p o r u niemieckiego zwalczano
najpierw ogniem artylerii, po czym kompanie zajmowały o p u -
szczone przez nieprzyjaciela stanowiska. T a k t y k a ta pozwalała
u n i k n ą ć większych strat, ale też opóźniała posuwanie się bata-
lionu. Co więcej około g o d z ; 5.30 d o w ó d c a 1 p ó ł b r y g a d y tele-
fonicznie poinformował m j r . Kobylińskiego o t r u d n y m położe-
n i u p o d Ankenes, sugerował u t r z y m a n i e wolnego t e m p a n a t a r -
cia, gdyż dotychczasowe zadanie batalionu m o ż e ulec zmianie,
a p o n a d t o zastrzegł sobie do dyspozycji k o m p a n i ę o d w o d o w ą .
Ponieważ rozkaz został p o t w i e r d z o n y jeszcze d w u k r o t n i e ,
m j r Kobyliński nie ponaglał p o d w ł a d n y c h do pośpiechu.
T y m c z a s e m walczące wojska nieoczekiwanie zostały p o z b a -
wione s k r o m n e g o wsparcia lotniczego. O godz. 4.00 Hurrica-
ne'y", p a t r o l u j ą c e przestrzeń powietrzną n a d N a r w i k i e m , odle-
ciały do Bardufoss, aby uzupełnić paliwo. T u ż po wylądowaniu,
n i m zdołał wystartować n a s t ę p n y klucz, lotnisko otuliła gęsta
mgła. N a d f i o r d e m u t r z y m y w a ł a się d o b r a pogoda, lecz załogi
okrętów d a r e m n i e wypatrywały osłony myśliwskiej. Zamiast
niej, kilka m i n u t po godz. 4.00, zaczęły nadlatywać zza gór
eskadry Junkersów i Heinkli. N u r k o w c e z wyciem zainstalowa-
n y c h syren runęły na krążowniki. Zespół brytyjski przerwał
ostrzeliwanie wybrzeży. O k r ę t y zwiększyły szybkość starając się
g w a ł t o w n y m i m a n e w r a m i u n i k a ć b o m b . Wszystkie działa
przeciwlotnicze prowadziły ciągły ogień. M j r Arnold Jaśkow-
ski, naoczny świadek ataku L u f t w a f f e , w s p o m i n a ł na łamach
„Polski Walczącej":
„ N i e m c y nadlatywali kluczami. Samoloty ich o ciemnych
sylwetkach nurkowały z wyc i e m, zrzucały od razu cały ładunek
b o m b na chybił trafił, nie celując, i z największym pośpiechem
rozlatywały się na wszystkie strony, starając się jak najszybciej
wy d o s t a ć z dziesiątków rozrywających się w powietrzu białych
obłoczków. J e d n a k nim zacichł w powietrzu warkot jednych
maszyn, już inne z p o n o w n y m g ł u c h y m wa rk o t e m zwiastowały,
że zaraz n o w y piekielny s z u m napełni powietrze i biało-czarne
po s t rz ę p i o n e słupy wody pokryją na chwilę i flotę, i fiolet b r z e -
g u . K a ż d y n a s t ę p n y klucz był witany n o w y m rykiem, furią og-
nia oraz orgią białych, p os z a rp an y c h szrapneli" 22 .
M i m o zaciekłej o b r o n y dwie b o m b y trafiły w śródokręcie
k r ą ż o w n i k a „ C a i r o " , raniąc i zabijając 30 ludzi załogi. Zamilkła
połowa artylerii przeciwlotniczej okrętu. Rozprzestrzeniający
22
A. J a ś k o w s k i , Wspomnienia z kampanii norweskiej, w: „Polska Wal-
cząca — Żołnierz Polski na Obczyźnie", nr 17 z 1942 r.
się szybko pożar powodował w y b u c h y amunicji n a g r o m a d z o n e j
przy działach. Kilka Heinkli starało się dobić uszkodzony k r ą -
żownik, ale okręt zachował zdolność r u c h u i w y m i n ą ł b o m b y
spadające z wysokiego p u ł a p u . Część maszyn zaatakowała
wojska alianckie na półwyspie Ankenes i na przyczółkach pod
Narwikiem. Legioniści p o d g r a d e m b o m b przerwali natarcie.
Norwegowie zupełnie stracili ochotę do walki, szukając schro-
nienia między skałami. Po zrzuceniu śmiercionośnego ł a d u n k u
samoloty zniżały się i ostrzeliwały plaże z b r o n i pokładowej. Na
półwyspie Ankenes rozproszone w terenie k o m p a n i e P o d h a l a n
zostały obsypane wiązkami b o m b rozpryskowych i zapalają-
cych.
N i e m c y nie darowali też p o n t o n o m i k u t r o m k u r s u j ą c y m po
wodach R o m b a k s f j o r d u . „ P u f f e r " , załadowany a m u n i c j ą , wyle-
ciał w powietrze. Ppłk M a g r i n musiał wstrzymać t r a n s p o r t dal-
szych oddziałów na Półwysep Narwicki. Artyleria francuska na
półwyspie O y j o r d umilkła nie chcąc zdradzać swych stanowisk
błyskami strzałów. Doskonale wykorzystali t en m o m e n t N i e -
mcy. Energiczny kontratak d w ó c h kompanii ze wzgórza 475
z e p c h n ą ł N o r w e g ó w na przyczółek t r z y m a n y przez batalion
Legii Cudzoziemskiej. Legioniści, zasypywani b o m b a m i i poci-
skami moździerzy, bronili się zaciekle, ale byli stopniowo spy-
chani w k i e r u n k u wybrzeża. T u ż po wylądowaniu na plaży zgi-
nął szef sztabu 1 dywizji lekkiej, m j r Pariss.
M i ę d z y godz. 4.00 a 6.00 n a b r z m i e w a ł kryzys bitwy. Działa-
nia niemieckie groziły likwidacją d e s a n t u p o d N a r w i k i e m .
G e n . Bethouart, który p o d b o m b a m i przeprawił się motorówką
z płonącego krążownika „ C a i r o " na półwysep O y j o r d , zewsząd
otrzymywał alarmujące m e l d u n k i . Ponieważ łączność z gen.
B o h u s z e m przestała istnieć w m o m e n c i e opanowania przez
N i e m c ó w wzgórza 295, gen. B e t h o u a r t wysłał do dowódcy
P o d h a l a n w o d n o p ł a t o w c e m oficera łącznikowego z w i a d o m o ś -
cią o t r u d n y m położeniu Legii Cudzoziemskiej. „Jeżeli załamie
się jeszcze natarcie polskie — pisał — to całej operacji narwic-
kiej grozi katastrofa" 23 .
23 M a j o r k i e w i c z, op. cit., s. 60.
Około godz. 5.30 gwałtowność ataków L u f t w a f f e zaczęła
słabnąć. Wiele b o m b o w c ó w , wyczerpawszy zapasy paliwa
i amunicji, odleciało do Vaernes. O godz. 6.00 ustąpiła mgła
okrywająca Bardufoss. W kilka m i n u t p o t e m klucz „Hurrica-
ne'ów" zaatakował b o m b o w c e n a d O f o t f j o r d e m i zestrzelił
2 Heinkle. Niebezpieczeństwo nalotów zmniejszyło się znacznie.
Do R o m b a k s f j o r d u weszły 2 niszczyciele. O k r ę t y stanęły blisko
brzegu i poczęły razić salwami strzelców górskich atakujących
N o r w e g ó w i legionistów. Odezwała się ponownie artyleria f r a n -
cuska z Ó y j o r d . Ppłk M a g r i n wznowił przerzucanie oddziałów
Legii na p o ł u d n i o w y brzeg R o m b a k s f j o r d u . Ponieważ plaża, na
której dokonał d e s a n t u 1 batalion, znajdowała się p o d ostrza-
łem karabinów maszynowych, 2 batalion Legii Cudzoziemskiej
wybrał inny p u n k t lądowania położony bardziej na zachód, bli-
żej miasta. Walczącym od p a r u godzin żołnierzom dostarczono
amunicję i ewakuowano rannych. Kryzys był przezwyciężony.
G e n . B e t h o u a r t , nie chcąc narażać floty na n o we ataki lotni-
cze, zażądał wsparcia tylko 2 niszczycieli. A d m . Boyle o godz.
6.30 wycofał zespół, pozostawiając w fiordzie d o d a t k o w o k r ą -
żownik „ C o v e n t r y " . Po załamaniu natarcia niemieckiego oba
niszczyciele i baterie francuskie rozpoczęły ostrzeliwanie wzgó-
rza 475. P u n k t y ogniowe nieprzyjaciela stopniowo milkły p o d
nawałą pocisków. Około godz. 11, gdy zakończono przeprawę
2 batalionu Legii, ppłk M a g r i n z m o n t o w a ł n o w y atak. 1 bata-
lion uderzył na wzgórze 475. Rozwścieczeni stratami legioniści
nacierali z f u r i ą , t o r u j ą c sobie drogę granatami i b a g n e t e m .
Starcia na białą b r o ń nie wytrzymali jako pierwsi marynarze.
Linia o b r o n y pękła. Jeszcze przed p o ł u d n i e m 28 maja szczyt
wzgórza znalazł się w rękach legionistów. Ale na skalistych,
pokrytych zaroślami zboczach tkwiły małe g r u p k i N i e m c ó w
z bronią maszynową. Zd oł a n o je wyprzeć s t a m t ą d lub zlikwi-
dować dopiero w późnych godzinach popołudniowych.
Zawziętą walkę stoczono p rz y t u n e l u kolejowym. U m i e -
szczone u jego wylotu ciężkie karabiny maszynowe ostrzeliwały
plażę i w pierwszej fazie walk zadały z g r u p o w a n y m t a m k o m -
p a n i o m znaczne straty. Stanowiska niemieckie oddzielało od
wybrzeża s t r o m e zbocze porośnięte krzewami. W s p i n a j ą c y c h
się po stoku żołnierzy 1 batalionu Legii strzelcy górscy p r ó b o -
wali p o w s t r z y m a ć g r a n a t a m i ręcznymi. Jednakże w sztuce p o -
sługiwania się g r a n a t a mi nie dorównywali legionistom. Ci
ostatni, m i m o że znajdowali się poniżej pozycji nieprzyjaciel-
skich, potrafili rzucać je z n i e p r a w d o p o d o b n ą zręcznością.
Większość N i e m c ó w uciekła, 16 podniosło ręce do góry. W t u -
nelu z d o b y t o p l a t f o r m ę z działem 77 mm oraz wagony pełne
broni i amunicji.
N i e m c y nie zrezygnowali z walki, lecz wszelkie p r ó b y utrzy-
mania krawędzi Taraldsvikfjell były niweczone przez świetnie
strzelające niszczyciele. Do ataku przystąpiły kompanie n o r w e -
skie, k t ó r y m o d w r ó t przeciwnika dodał a n i m u s z u . Kilkakrotnie
próbowała interweniować L u f t w a f f e . Jej naloty nie miały nawet
w przybliżeniu takiej siły jak pierwszy. Pełne b r a w u r y ataki
myśliwców brytyjskich rozpraszały eskadry Heinkli i Junkersów,
przeszkadzały załogom w wyborze celu.
Po o p a n o w a n i u wzgórza 475 i t u n e l u 1 batalion Legii ruszył
wzdłuż R o m b a k s f j o r d u na wschód, aby zrealizować plan odcię-
cia o d w r o t u wojskom b r o n i ą c y m N a r w i k u . Nieprzyjacielowi
sprzyjał skalisty, nierówny teren, toteż m i m o wsparcia artylerii
okrętowej legioniści posuwali się powoli. W t y m czasie 2 bata-
lion wspólnie z N o r w e g a m i zajął bez walki niewielkie wzgórze
na północny w s c h ó d od d w o r c a kolejowego w N a r w i k u . P r z y -
był tu z O y j o r d gen. Fleischer, c h c ą c być o b e c n y m podczas
wkraczania wojsk norweskich do miasta. N i e m c y , nie czekając
na kolejne natarcie sprzymierzonych, rozpoczęli odwrót. Obawa
przed okrążeniem skłoniła ich do rezygnacji z walk ulicznych,
w trakcie których artyleria aliantów nie mogłaby interweniować
bez ryzyka ostrzelania ludności cywilnej.
Na decyzję d o w ó d z t w a niemieckiego w n i e m a ł y m stopniu
w p ł y n ą ł rozwój wydarzeń na półwyspie Ankenes. Podhalanie
dość szybko zdołali opanować kryzys. O godz. 4.30 4 k o m p a n i a
4 batalionu zdobyła „fasolkę" h a m u j ą c ą marsz kompanii
kpt. Stańczyka. O godz. 9.00 k o m p a n i a kpt. Stańczyka, tracąc
w m o z o l n y m przedzieraniu się przez góry 10 zabitych i 15 r a n -
n y c h , dotarła do brzegu Beisfjordu i zajęła skaliste urwisko n a d
d o m a m i wioski N y b o r g , naprzeciwko położonego po drugiej
stronie f i o r d u Fagernes. N i e c o wcześciej oddział niemiecki,
który obsadzał rejon N y b o r g a , i n f o r m o w a n y drogą radiową
o przebiegu walk, rozpoczął ewakuację łodziami na północny
brzeg B e i s f j o r d u ; odwrót wzdłuż południowego b r z e g u był ry-
zykowny z uwagi na działanie 1 batalionu P o d h a l a n . Ostatnie
łodzie, opuszczające przys tań, wpadły pod ogień 4 ciężkich ka-
rabinów maszynowych żołnierzy kpt. Stańczyka. J e d n a zatonę-
ła. Blisko 60 N i e m c ó w zginęło w wodach fiordu, nieliczni d o -
płynęli wpław do N y b o r g a i poddali się P o d h a l a n o m . P r ó b o w a -
ła interweniować b r o ń maszynowa z Fagernes, ale ostrzelana
24
przez moździerz kompanii umilkła .
Usadowienie się Polaków n a d Beisfjordem skomplikowało
położenie g a r n i z o n u N a r w i k u . J e d y n a droga wzdłuż p o ł u d n i o -
wego wybrzeża półwyspu znalazła się p o d ostrzałem polskich
karabinów maszynowych i moździerzy. Do o d w r o t u pozostawa-
ły ścieżki górskie. N i e m c y niezwłocznie rozpoczęli ewakuację
N a r w i k u . W południe miasto opuścił ostatni oddział garnizo-
nu — 100 strzelców górskich wycofało się na Fagernes. Poczy-
nania aliantów cechowała d u ż a ostrożność. L i c z o n o się z silnym
o p o r e m niemieckim. D o p i e r o o godz. 17.00, po stwierdzeniu,
że nieprzyjaciel wycofał się, do N a r w i k u wkroczyli żołnierze
batalionu „ H y l d m o " z gen. Fleischerem, poprzedzani przez
p l u t o n żandarmerii wojskowej. L u d n o ś ć witała ich ent uzj ast y-
cznie. Ulice obwieszono flagami norweskimi i brytyjskimi.
Pierwszą troską władz wojskowych było ewakuowanie miesz-
kańców, obawiano się b o w i e m , jak przyszłość pokazała słusznie,
terrorystycznego nalotu L u f t w a f f e . Wieczorem, zanim zdążono
ściągnąć baterie przeciwlotnicze, 30 Heinkli i Junkersów zrzuci-
ło b o m b y na miasto niszcząc kilkadziesiąt b u d y n k ó w . Były ofia-
ry wśród wojska i ludności cywilnej. G r u p y Junkersów t r z y -
krotnie atakowały krążownik „ C o v e n t r y " . Za trzecim razem p o -
24
Według niektórych autorów (D e r r y, op. cit., s. 211; M e y s z t o w i c z,
op. cit., s. 130) łodzie niemieckie wypłynęły z przystani w Ankenes. Jest to ma-
ło prawdopodobne, gdyż odległość między Nyborgiem i Ankenes wynosi w linii
prostej blisko 4 km. Pomijając już skuteczność ognia karabinów maszynowych
na ten dystans, pewnym jest, że ratujący się żołnierze wracaliby do Ankenes
i nie wpadli w ręce Podhalan. Ankenes oddziały niemieckie opuściły dopiero
wieczorem 28 maja.
wolne „Gladiatory" przechwyciły 6 maszyn niemieckich t u ż
nad celem. R a z e m z b o m b a m i koło b u r t y krążownika spadł
Junkers zestrzelony przez por. Hulla.
28 m a j a „ G l a d i a t o r y " i „Huricane'y" wykonały z lotniska
Bardufoss 95 startów. Piloci zestrzelili 3 b o m b o w c e i uszkodzili
kilka dalszych bez strat własnych. Liczba osiągniętych zwy-
cięstw była jednak m n ie j istotna od faktu stałej obecności m y ś -
liwców nad O f o t f j o r d e m . W poczuciu zagrożenia wiele maszyn
niemieckich zrzucało swój ładunek byle gdzie i n a t y c h m i a s t
zawracało do bazy. To t e ż skuteczność b o m b a r d o w a n i a była ra-
czej niewielka: n p . 2 batalion ppłk. Deca, zaatakowany przez
kilka Heinkli, stracił 2 r a n n y c h . „ C o v e n t r y " , m i m o trzech nalo-
tów, nie został ani razu trafiony.
Przed f r o n t e m Podhalan N i e m c y przystąpili d o o d w r o t u wie-
czorem 28 maja. D w a p l u t o n y wycofały się ze wzgórza 295 do
Ankenes. G ę s t a mgła ułatwiła nieprzyjacielowi ewakuację tej
miejscowości. P o d jej osłoną przez całą n o c z 28 na 29 m a j a , na
półwyspie Ankenes i Półwyspie N a r w i c k i m , N i e m c y uchodzili
ścieżkami górskimi w k i e r u n k u szwedzkiej granicy. W y c z e r p a -
nie wojsk alianckich i konieczność uzupełnienia amunicji unie-
możliwiły podjęcie energicznego pościgu.
Batalion m j r . Kobylińskiego, który wspólnie z Legią C u d z o -
ziemską miał odciąć nieprzyjacielowi drogę o d w r o t u na
wschód, nie mógł wykonać postawionego przed n i m zadania.
Rozkaz wydany przez gen. B e t h o u a r t a 28 m a j a o godz. 9.10,
nakazujący P o d h a l a n o m jak najszybsze natarcie w k i e r u n k u
miejscowości Beisfjord, sztab Samodzielnej Brygady Strzelców
Podhalańskich odebrał o godz. 11.25. Jednakże po utracie
wzgórza 295 obawa gen. Bohusza-Szyszki przed kolejnym kontr-
atakiem niemieckim z rejonu Ankenes była tak silna, że dopiero
o godz. 16.00 dowódca 1 półbrygady mógł anulować wydane
m j r . Ko b y l i ń s k i e m u zarządzenie o zwolnieniu t e m p a natarcia
i oddał odwodową kompanię do dyspozycji dowódcy 1 batalionu.
Około godz. 23 1 k o m p a n i a , wzmocniona p l u t o n e m moździe-
rzy, osiągnęła p o ł u d n i o w o - w s c h o d n i skraj Beisfjordu. Dalszy
r u c h n ap rz ó d wstrzymał rozkaz dowódcy półbrygady, który
chciał dać wyczerpanym żołnierzom kilka godzin odpoczynku.
Zresztą nawet opanowanie przez kompanię nocą z 28 na 29
m a j a leżącej u wschodniego krańca f i o r d u wioski Beisfjord nie
oznaczało odcięcia wojsk b r o n i ą c y c h N a r w i k u od granicy
szwedzkiej. Fakt ten mógł komplikować odwrót nieprzyjaciela je-
dynie w w y p a d k u wycofywania oddziałów wzdłuż południowe-
go brzegu półwyspu, drogą która dochodziła do w s p o m n i a n e j
miejscowości.
29 m a j a o godz. 5.00 patrole 1 kompanii, po krótkiej walce z
patrolami nieprzyjaciela, wkroczyły do Beisfjordu. W pobliżu
wioski n a p o t k a n o motocyklistów Legii Cudzoziemskiej. Pier-
ścień okrążenia wokół załogi N a r w i k u zamknął się, ale nie był
na tyle szczelny, by zapobiec przenikaniu d r o b n y c h oddziałów.
P ó ł w y s e p N a r w i c k i ma u nasady szerokość p o n a d 9 k m ; do za-
blokowania tak szerokiego odcinka siły dwóch batalionów,
P o d h a l a n i Legii Cudzoziemskiej, były niewystarczające. N i e -
m c y u m i e j ę t n i e wykorzystali szansę, jaką stwarzał górzysty te-
ren i długo u t r z y m u j ą c e się zamglenia. G r u p k i strzelców gór-
skich i m a r y n a r z y wycofywały się na wschód, o m i j a j ą c miejsca
obsadzone przez Polaków i legionistów.
Na północy n i e p o w o d z e n i e m zakończył się atak norweskich
batalionów „ A l t a " i „ H u n d s t a d " na H a u g f j e l l . B o m b a r d o w a n i e
wykonane przez stare „Fokkery" nie zrobiło na N i e m c a c h w r a -
żenia. Bataliony zdobyły słabo bronioną miejscowość R u n d f j e l l ,
ale dalej posuwać się nie mogły. Strzelcom górskim przyszła
w sukurs odwilż. Rozmokły teren pokryły małe jeziorka. N o r w e -
gowie, straciwszy kilku ludzi, uznali, że obrona Hatigfjell, g ó r u -
jącego nad p ó ł n o c n y m brzegiem R o m b a k s f j o r d u , jest niemoż-
liwa do sforsowania. N i e z d e c y d o w a n e działania N o r w e g ó w
umożliwiły gen. Dietlowi przerzucenie posiłków na zachód.
Dzięki t e m u N i e m c y zdołali powstrzymać marsz zmęczonych
żołnierzy 1 batalionu Legii Cudzoziemskiej p o d Sildvik,
utrzymali w s c h o d n i kraniec R o m b a k s f j o r d u i m o c n o obsadzili
masyw górski wokół H u n d a l e n .
Przez całą środę, 29 maja, trwało oczyszczanie o b u półwys-
p ó w z resztek wojsk niemieckich. Zabawną przygodę przeżył
p p o r . Maniewski z 4 batalionu. I d ą c na partol założył płaski
h e ł m angielski. W ś r ó d skał n a t k n ą ł się na N i e m c a , który widząc
„Anglika" zawołał z radością: „ K a m e r a d , good English". M a -
niewski odebrał mu b r o ń , po czym odparł: „ I c h b i n kein E n g -
lish, ich b i n Pole". N i e m i e c zbladł i d r ż ą c y m ze strachu głosem
wyjąkał: „ M e i n G o t t ! W i d e r diese Polen!" 25 .
T e g o dnia L u f t w a f f e dwukrotnie zbombardowała Narwik.
Ataki nie miały uzasadnienia militarnego, tym bardziej że koncen-
trowały się na zabudowie miejskiej. Były raczej aktem zemsty
za niepowodzenia. P o d o b n i e traktować wypada zbezczeszczenie
ciał żołnierzy polskich poległych w obronie wzgórza 295 26 .
Na linii f r o n t u nadal trwały d r o b n e starcia, ale bitwa o N a r -
wik została oficjalnie zakończona 28 m a j a o godz. 22.00, kiedy
to gen. B e t h o u a r t zameldował gen. Auchinleckowi o zajęciu
miasta i p o r t u . Alianci odnieśli zwycięstwo. G ł ó w n y cel opera-
cji — zdobycie N a r w i k u — został osiągnięty. N i e udało się jed-
nak zlikwidować ani okrążyć zgrupowania gen. Dietla, które
aczkolwiek m o c n o osłabione, zachowało zdolność do stawiania
oporu. W walkach toczonych 28—29 m a j a Legia Cudzoziemska
straciła około 150 zabitych i rannych. Straty Brygady P o d h a -
lańskiej wyniosły 66 poległych, 130 rannych i 13 zaginionych.
Spośród żołnierzy batalionu „ H y l d m o " zginęło lub odniosło
rany 60; były to największe ofiary, jakie poniósł batalion n o r w e -
ski w jednej bitwie podczas całej kampanii.
Ciężkie straty zadano nieprzyjacielowi. Tylko na półwyspie
Ankenes zginęło 190 żołnierzy i marynarzy. R a n n y c h było t u t a j
stosunkowo niewielu, gdyż N i e m c y walczyli do ostatka, pani-
cznie b o j ą c się dostać do polskiej niewoli, w której, według za-
pewnień hitlerowskiej p r o p a g a n d y , czekała ich śmierć. 28 maja
alianci wzięli około 100 jeńców. Dalszych 200 schwytano na-
stępnego dnia, podczas oczyszczania t e r e n u . W ręce sprzymie-
rzonych wpadły zapasy żywności i amunicji, a także sporo ka-
rabinów maszynowych, moździerzy i kilka uszkodzonych dział.
N i e m c y bronili się jeszcze w masywach górskich, położonych
w pobliżu granicy ze Szwecją. N i e przypominali jednak żołnie-

25
M a j o r k i e w i c z , op. cit., s. 61
26
Niemcy zmasakrowali twarze poległych na wzgórzu 295. Oszczędzili tylko
ciało kpt. Morenia.
rzy sprzed paru dni, b u t n y c h zdobywców śpiewających: „ D e n n
wir f a h r e n , d e n n wir f a h r e n , d e n wir f a h r e n g e g e n E n g l a n d " .
U t r a t a N a r w i k u , A n k e n e s i B e i s f j o r d u obniżyła d u c h a b o j o w e -
g o w o j s k a . L u d z i e byli z m ę c z e n i , z n i e c h ę c e n i , z a c z y n a ł o b r a -
k o w a ć a m u n i c j i . K o l e j n e u d e r z e n i e aliantów m u s i a ł o d o p r o -
w a d z i ć do rozbicia z g r u p o w a n i a . Z d a w a ł sobie z t e g o s p r a w ę
gen. Dietl, kiedy raportował dowództwu w T r o n d h e i m o bar-
d z o ciężkim p o ł o ż e n i u o d d z i a ł ó w . W sztabie s z y k o w a n o do
wywiezienia akta, saperzy p r z y g o t o w y w a l i się do zniszczenia
stacji k o l e j o w y c h i m i n o w a l i t u n e l e . G e n . D i e t l nie wiedział, że
od w i e c z o r a 25 m a j a o f i c e r o w i e angielscy i f r a n c u s c y w g ł ę b o -
kiej t a j e m n i c y o p r a c o w u j ą szczegółowy p l a n e w a k u a c j i wojsk
sprzymierzonych.

OSTATNIE WALKI

W i a d o m o ś ć o utracie N a r w i k u w s t r z ą s n ę ł a H i t l e r e m . . F i i h -
r e r stracił p a n o w a n i e n a d s o b ą , p a r o k r o t n i e z m i e n i a ł decyzję.
M y ś l a ł o w y c o f a n i u oddziałów g e n . D i e t l a do Szwecji p r z e d n a -
s t ę p n y m a t a k i e m s p r z y m i e r z o n y c h , t o z n o w u w y s u w a ł niereal-
n y p r o j e k t e w a k u o w a n i a w o j s k a drogą p o w i e t r z n ą albo p r z e -
r z u c e n i a w k r ó t k i m czasie p o d N a r w i k 2 tys. s p a d o c h r o n i a r z y
z ciężkim s p r z ę t e m . P r o j e k t o w a n o też wysadzenie d e s a n t u z m o -
rza w L y n g e n f j o r d z i e p r z e z wielkie statki pasażerskie „ B r e m e n "
i „ E u r o p a " oraz d e s a n t z s z y b o w c ó w na B a r d u f o s s . P o r a ż k a na
d a l e k i e j p ó ł n o c y , n a w e t g d y b y zakończyła się k o m p l e t n y m r o z -
b i c i e m z a a n g a ż o w a n y c h t a m w o j s k , nie w p ł y n ę ł a b y już n a
p r z e b i e g k a m p a n i i w N o r w e g i i . C h o d z i ł o o efekt p r o p a g a n d o -
w y . W e h r m a c h t , zwycięski n a wszystkich f r o n t a c h , nie m ó g ł
doznać kompromitującej porażki pod Narwikiem.
O s t a t e c z n i e g e n . D i e t l o w i w y s ł a n o k a t e g o r y c z n y rozkaz
t r z y m a n i a się jak n a j d ł u ż e j w m a s y w a c h g ó r s k i c h p r z y g r a n i c y
szwedzkiej. Pod Bodo z g r u p y gen. Fauerbacha wydzielono
t r z y b a t a l i o n y 2 dywizji górskiej, k t ó r e miały możliwie szybko
d o t r z e ć d o N a r w i k u i w z m o c n i ć walczące t a m o d d z i a ł y . M a r s z
p r z e z b e z d r o ż a b y ł jednak t r u d n y n a w e t dla d o s k o n a l e w y p o s a -
żonych strzelców górskich. Dopiero 7 czerwca straże przednie
osiągnęły T y s s f j o r d , 60 km na południe od N a r w i k u . D a l e j roz-
ciągały się dzikie, nie zamieszkane tereny p o z b a w i o n e d r ó g ,
poprzecinane w ą w o z a m i i dolinami strumieni. W e d ł u g pobie-
żnych obliczeń odsiecz mogła dot rz eć do wojsk gen. Dietla
najwcześniej 14 czerwca.
Luftwaffe wzmogła w t y m czasie ataki na cele wokół N a r w i -
ku Dzięki doskonałej postawie angielskich myśliwców efekty na-
lotów były nikłe. 1 czerwca artyleria przeciwlotnicza i samoloty
obu eskadr myśliwskich zestrzeliły nad H a r s t a d i S k l n l a n d
b o m b o w c ó w . Prawdziwy popis dali piloci „Hurricane'ów"
w niedzielę, 2 czerwca. N a d p ó ł w y s p e m Ankenes myśliwcy n a -
potkali 12 Heinkli eskortowanych przez Messerschmitty i w b ł y -
skawicznym ataku, na oczach zachwyconych Polaków i F r a n c u -
zów, zestrzelili 7 niemieckich maszyn. O g ó ł e m podczas walk
o Narwik 46 dywizjon zniszczył do 7 czerwca 11 samolotów przy
stracie 8 własnych (w tym 3 maszyny uszkodzone podczas
niefortunnego lądowania w SkSnland). Łupem „Gladia-
torów", które przybyły do B a r d u f o s s pięć d n i wcześniej, padło 26
m a szyn niemieckich. Sukces ten kosztował 2 6 3 d y w i z j o n 8
samolotów zniszczonych na ziemi i w walkach powietrznych.
Po 29 m a j a na froncie l ą d o wy m trwały lokalne walki. W a -
runkiem powodzenia ewakuacji było bezwzględne u t rz y m a n i e
jej w t a j e m n i c y , toteż gen. B e t h o u a r t p r a g n ą ł wpoić N i e m c o m
przekonanie, że alianci szykują atak wszystkimi siłami. Służyła
temu intensywna akcja rozpoznawcza prowadzona przez patrole
Legii Cudzoziemskiej, 1 batalionu m j r . Kobylińskiego oraz
norweskich batalionów „Alta" i „ H u n d s t a d " . P o d Sildvik le-
gioniści odparli kilka kontrataków niemieckich. T r a n s p o r t o w e
Junkersy nadal próbowały dostarczać posiłki w o j s k o m gen.
Dietla. N a d H a u g f j e l l zauw a ż ono parokrotnie samoloty d o k o -
nujące z r z u t ó w ludzi i s p r z ę t u . B o m b o w c e usiłowały z a m i n o -
wać T j e l s u n d , ale zostały zauważone i m i n y zniszczono. Na te-
renie świeżo o p a n o w a n y m przez aliantów pozostały w skal-
nych kryj ówka c h niedobitki spadochroniarzy i strzelców
górskich. Korzystanie z d r ó g lądowych było niebezpieczne.
K o m u n i k a c j ę między N a r w i k i e m i Ankenes a Beisfjordem
u t r z y m y w a n o głównie szlakami w o d n y m i .
W czwartek wieczorem, 30 maja, na wiejskim c m e n t a r z u
w M e j e r i odbył się p o g r z e b poległych żołnierzy Samodzielnej
Brygady Strzelców Podhalańskich. Pochowano i c h we wspólnej
mogile, owiniętych w koce lub peleryny. N a b o ż e ń s t w o żałobne
odprawił starszy kapelan 1 półbrygady ks. m j r Józef Król.
„ K r ó t k o przemówił nasz kapelan — wspomina Władysław
D e c — krótko i prosto, bo nie był krasomówcą. W s p o m n i a ł ,
że chociaż ci, którym oddajemy ostatnią posługę, zginęli na obcej
ziemi, to jednak życie swe oddali za Polskę, wierni do ostatka
hasłu: »Za wolność Waszą i naszą«... Na doczesne szczątki b o -
h a t e r ó w spod N a r w i k u posypały się łopaty świeżej ziemi. Na
wyrosłej mogile ręce juhasów wkopały d ę b o w y słupek z p o d h a -
lańską kapliczką i w y r y t y m na niej wizerunkiem M a t k i Boskiej i
napisem: »Żołnierzom polskim poległym pod Ankenes — kole-
d z y " . W imieniu N o r w e g ó w przemówił ich kapłan, zapewniając
»polske soldater«, że miejscowe społeczeństwo nigdy nie zapo-
m n i o tych, którzy swój najdroższy skarb — życie — oddali za
wolność Norwegii. W najpiękniejszym miejscu postawimy p o -
m n i k , d o w ó d trwałej czci i pamięci o nich — powiedział. —
Baczność — na mogiłę poległych patrz! — było ostatnim p o -
ż e g n a n i e m " 27 .
R a n n i Podhalanie przebywali w sześciu szpitalach w H a r -
stad. Serdeczną opieką otoczyły ich między i n n y m i siostry Elż-
bietanki, wśród których było kilka Polek. Żołnierzom dostar-
czono bieliznę, owoce, papierosy i czekoladę. Dziekan brygady,
ks. m j r Antoni Warakomski, jako delegat. P o d h ą l a n był obecny
na pogrzebie m j r . Parissa. 30 czerwca p o c h o w a n o też poległych
legionistów i N o r w e g ó w .
Od czwartku gen. Bohusz-Szyszko opracowywał ze swym
sztabem szczegóły planu ewakuacji oddziałów polskich. 31 maja
L o n d y n potwierdził decyzję wycofania wojsk z Norwegii. P a d a -
jące tu i ówdzie głosy, aby u t r z y m a ć Narwik przez parę tygodni
w celu odciągnięcia sił niemieckich z Francji, nie znalazły p o -
parcia. Przeważył pogląd, że k a m p a n i a na kontynencie jest już
p r z e g r a n a , a oddziały zaangażowane na dalekiej północy są nie-

27
W. D e c , Narwik i Falaise, Warszawa 1981, s. 118.
zbędne do o b r o n y Zjednoczonego Królestwa p r z e d inwazją.
Wobec N o r w e g ó w u t r z y m y w a n o pozory pozostania na Półwys-
pie Skandynawskim. Churchill był zdania, iż trzeba jeszcze
czasu, aby przygotować r z ą d norweski do wiadomości o ewa-
kuacji. D e c y z j ę oznajmiono królowi Haakonowi dopiero 1 czer-
wca. D z i e ń później dowiedział się o niej gen. Ruge.
Reakcja r z ą d u norweskiego była m n i e j gwałtowna, niż ocze-
kiwano, aczkolwiek na sześć godzin przed zakomunikowaniem
mu tej n o w i n y brytyjska misja wojskowa donosiła z T r o m s ó , że
Norwegowie, wstrząśnięci ewakuacją Bodo, mogą poprosić
Niemców o zawieszenie b r o n i niezależnie od rozwoju sytuacji
militarnej. Generałowie R u g e i Fleischer, m i m o naturalnego
w tych okolicznościach rozczarowania, rozumieli m o t y w y decy-
zji L o n d y n u . G e n . R u g e wydał s w e m u koledze rozkaz opusz-
czenia k r a j u razem z królem i r z ą d e m norweskim. S a m zdecy-
dował się pozostać, chociaż wiedział, że czeka go obóz
jeńców wojennych.
Na d r o d z e d y p l o m a t y c z n e j starano się w y s o n d o w a ć szanse
zrealizowania pomysłu „neutralizacji" N a r w i k u . W d n i u zajęcia
miasta przez aliantów Sztokholm wręcz zaproponował Berlino-
wi obsadzenie północnej Norwegii oddziałami szwedzkimi. Na
sobotę, 1 czerwca, zaplanowano spotkanie przedstawicieli r z ą d u
norweskiego ze szwedzkim m i n i s t r e m spraw zagranicznych
w Lulea. N i e m c y jednak, pewni, że tak czy inaczej N a r w i k nie-
długo odzyskają, nie wyrazili zainteresowania propozycjami
Sztokholmu i plan „neutralizacji" upadł.
M i ę d z y 2 a 4 czerwca wojska norweskie luzowały Strzelców
Alpejskich, obsadzając północny odcinek f r o n t u od R o m b a k s -
f j o r d u po granicę szwedzką. N i e p o i n f o r m o w a n i przez swoje
d o w ó d z t w o , na prośbę gen. Auchinlecka, o wycofywaniu sił
ekspedycyjnych, żołnierze norwescy nadal wierzyli w p r z e p r o -
wadzenie ostatecznego ataku, którego t e r m i n wyznaczono ofi-
cjalnie na 8 czerwca. P o d o b n e środki ostrożności obowiązywały
pozostałych aliantów. D o czasu p o i n f o r m o w a n i a r z ą d u n o r w e -
skiego o ewakuacji wiedzieli tylko brytyjscy, francuscy i polscy
oficerowie sztabów. 1—2 czerwca dowiedziano się o niej na
szczeblu batalionu. Żołnierzy, do czasu zaokrętowania, u t r z y -
m y w a n o w przekonaniu, że transportowce obiorą k u r s na Bodo.
S t a r a n o się wprowadzić nieprzyjaciela w b ł ą d także i n n y m i
sposobami. Pla n o d w r o t u przewidywał u t r z y m a n i e n a pozy-
cjach do ostatniego m o m e n t u dział przeciwlotniczych, chociaż
mogło to u t r u d n i ć ewakuację c e n n e g o sprzętu. G d y 2 czerwca
na w o d y norweskie ponownie w p ł y n ą ł „Ark Royal", jego b o m -
b o w c e atakowały Bodo i d r o g i łączące tę miejscowość z T r o n d -
h e i m , jakby alianci nadal przywiązywali wagę do h a m o w a n i a
m a r s z u batalionów 2 dywizji górskiej. P o d N a r w i k i e m n i -
szczyciele brytyjskie jeszcze 6 czerwca ostrzeliwały nieprzyja-
cielskie pozycje n a d R o m b a k s f j o r d e m . Akcje te miały u t w i e r -
dzić N i e m c ó w w przekonaniu, że sprzymierzeni myślą o dalszej
walce w północnej Norwegii.
EWAKUACJA

Ewakuowanie p o n a d 24 tys. ludzi z jednej, improwizowanej b a -


zy i d w u n a s t u małych p u n k t ó w załadowczych było przedsięw-
zięciem t r u d n y m , t y m b a r d z i e j że dokonać go należało p o d b o -
kiem nieprzyjaciela, d y s p o n u j ą c e g o przewagą w powietrzu,
i bez jego wiedzy. Operację zamierzano zakończyć 7 czerwca ra-
no, lecz na p r o ś b ę N o r w e g ó w , którzy musieli poczynić przygo-
towania do ewakuacji r z ą d u , t e r m i n został przesunięty o dobę.
Zwłoka okazała się pożyteczna, umożliwiła b o w i e m załadunek
broni i zapasów.
W ostatnich dniach m a j a odpłynęło z H a r s t a d do Anglii kilka
statków ze s p r z ę t e m . Zabrały między i n n y m i ocalałe czołgi 342
kompanii i część f r a n c u s k i c h dział 75 m m . Do przewiezienia sił
ekspedycyjnych skierowano na wody norweskie, w dwóch g r u -
pach, 15 t r a n s p o r t o w c ó w . Z a ł a d u n e k ubezpieczały krążowniki
„ S o u t h a m p t o n " i „ C o v e n t r y " oraz 11 niszczycieli; groźba in-
wazji skłoniła Admiralicję do zatrzymania ciężkich jednostek
Royal N a v y w portach p o ł u d n i o w e j Anglii. Osłonę lotniczą za-
pewniały eskadry b a z u j ą c e w Bardufoss oraz myśliwce z lotni-
skowców „Ark Royal" i „ G l o r i o u s " . O zamierzonej ewakuacji
wojska p o w i a d o m i o n o w ścisłej tajemnicy dowódcę Coastal
C o m m a n d ( D o w ó d z t w o O b r o n y Wybrzeża). Admiralicja nie
poczyniła jednak żadnych kroków dla zapewnienia sobie p o m o -
cy latających łodzi typu S u n d e r l a n d , jakimi Coastal C o m m a n d
dysponowało. Mogły one być użyte do patrolowania akwenów,
przez które przebiegała trasa konwojów morskich z ludźmi
i sprzętem.
Na froncie l ą d o w y m ewakuację osłaniały: od granicy szwedz-
kiej do R o m b a k s f j o r d u — trzy bataliony norweskie, w rejonie
Sildvik — 13 półbrygada Legii Cudzoziemskiej i 1 batalion
m j r . Kobylińskiego, koło wioski Beisfjord — 4 batalion m j r . Ja-
śkowskiego. Ładowanie wojska na pierwszą g r u p ę t r a n s p o r t o w -
ców rozpoczęto wieczorem 4 czerwca. Aby w maksymalnym
stopniu ograniczyć niebezpieczeństwo z b o m b a r d o w a n i a , statki
kolejno, p a r a m i , z p u n k t u o d d a l o n e g o o 180 mil od V e s t f j o r d u ,
podchodziły do Harstad w celu przyjęcia żołnierzy. K u t r y za-
bierały ludzi z plaż lub przystani rybackich i dowoziły do ni-
szczycieli czekających w O f o t f j o r d z i e , te zaś dostarczały ewa-
k u o w a n y c h na statki. Żołnierze brali ze sobą b r o ń osobistą,
niewielką ilość amunicji, plecak z kocem i porcję żywności na
jeden dzień. Zniszczono magazyny z p r o w i a n t e m , amunicją, pa-
liwem oraz większość moździerzy i karabinów maszynowych.
W ciągu trzech nocy, 4 — 6 czerwca, 6 d u ż y c h , szybkich
t r a n s p o r t o w c ó w : „ G e o r g i e " (27 268 B R T ) , „ M o n a r c h of Ber-
m u d a " (22 424 B R T ) , „ F r a n c o n i a " (20 175 B R T ) , „ L a n c a s -
t r i a " (16 243 B R T ) , „ B a t o r y " (14 267 B R T ) i „Sobieski"
(11 030 B R T ) , przyjęło na pokłady 15 tys. ludzi. Ukończywszy
załadunek, każda para ustępowała miejsca n a s t ę p n e j , u d a j ą c się
na poprzednią pozycję, 180 mil od V e s t f j o r d u . W ś r ó d wojsk
e w a k u o w a n y c h z pierwszą grupą były dwa bataliony Podhalan.
3 batalion załadował się na k u t r y w Ballangen, r a z e m z o d d z i a -
łami Strzelców Alpejskich. P u n k t e m załadowczym 2 batalionu
był N a r w i k . Żołnierzy o b u batalionów umieszczono na'polskim
transatlantyku „Sobieski".
„ G d y weszliśmy po sztormtrapie na pokład „Sobieskiego",
oszołomił nas luksus — w s p o m i n a ppłk Władysław Dec. —
Jakże o d m i e n n y był ten »polski« świat okrętowy od tego
wszystkiego, co się przeżyło w ciągu ubiegłego miesiąca. Razem
z N e u m a n e m otrzymaliśmy wspaniałą kabinę na dwóch. Obok
— łazienka. Był fryzjer i bar. A w n i m bogaty w y b ó r t r u n k ó w
z polską wódką włącznie. D o p i e r o po kilkunastu m i n u t a c h
uświadomiliśmy sobie, że kampania norweska rzeczywiście się
skończyła, że jest poza n a m i , że wróciliśmy na ten skrawek
»pokładowej« Polski z jakiejś dalekiej i koszmarnej podróży!
Rankiem 6 czerwca »Sobieski« podniósł kotwicę. N o c n a mgła
ustąpiła słońcu. Jeszcze kilka spojrzeń na śliczną, grającą świeżą
zielenią b a r w zatokę. Takie było nasze pożegnanie z Norwegią.
Wyszliśmy na pełne morze" 1 .
7 czerwca rano, na p e ł n y m m o r z u , 180 mil od V e s t f j o r d u ,
t r a n s p o r t o w c e u f o r m o w a ł y k o n w ó j i p o d eskortą słabo u z b r o j o -
nego krążownika „Vindictive" 2 rozpoczęły rejs do Anglii. D o -
piero n a z a j u t r z o godz. 1.00 konwój spotkał się z o k r ę t e m li-
n i o w y m „Valiant" i 4 niszczycielami. Podróż, urozmaiconą nie-
skutecznym atakiem 2 b o m b o w c ó w , zakończono 10 czerwca
w G r e e n o c k , u ujścia rzeki Clyde.
D r u g a g r u p a , złożona z 4 d u ż y c h i 3 mniejszych t r a n s p o r -
towców, zabrała w dniach 7—8 czerwca około ) r .ys. ludzi. M e -
toda załadunku była identyczna jak w w y p a d k u g r u p y pier-
wszej. Z oddziałów Brygady Podhalańskiej, pozostałych na
froncie, rozkaz opuszczenia pozycji otrzymał najpierw 4 bata-
lion. Zdarzył się przy t y m z n a m i e n n y wypadek. D o w ó d c a
kompanii ciężkich karabinów maszynowych poprosił o zezwo-
lenie wystrzelenia z karabinów maszynowych i moździerzy zapa-
sów amunicji, które nie mogły być zabrane na statek. G d y m j r
Jaśkowski wyraził zgodę i padł rozkaz otwarcia ognia, wśród
żołnierzy kompanii wybuchł e n t u z j a z m . Byli przekonani, że jest
to początek zapowiadanego od p a r u dni natarcia. N a s t ę p n i e b a -
talion udał się do przystani Skaerviken, gdzie oczekiwały go k u -
try rybackie.
W z o r o w o wykonał zadanie 1 batalion m j r . Kobylińskiego.
Ożywiona działalność patroli polskich do końca utrzymywała
N i e m c ó w w napięciu. T u ż przed odejściem ustawiono na pla-
cówkach kukły żołnierzy i zepsutą b r o ń . Przez dłuższy czas
nieprzyjaciel ostrzeliwał d o m n i e m a n e stanowiska polskie, za-

1
Tamże, s. 126.
2
„Vindictive" miał tylko 2 działa kalibru 120 mm. Niszczyciele były za-
trudnione przy dowożeniu wojska na transportowce drugiej grupy.
n i m zrozumiał podstęp. Wieczorem 7 czerwca batalion zabrały
z przystani Beisfjord barki desantowe M. L. C. i kutry.
J a k o ostatni z P o d h a l a n opuścili N o r we g i ę gen. B o h u s z -
-Szyszko ze s w y m ścisłym sztabem i pluton zwiadu m o t o c y -
klowego p o d d o w ó d z t w e m p p o r . Józefa Wyganowskiego. Około
północy w j e d n y m z d o m ó w osady Fagernes doszło do spotka-
nia d o w ó d z t w a Brygady Podhalańskiej z gen. B e t h o u a r t e m ,
który przybył tu, aby osobiście pożegnać Polaków, podziękować
im i złożyć gratulacje. F r a n c u s k i generał w ciągu d w ó c h tygod-
ni walk wyrobił sobie jak najlepszą opinię o żołnierzu polskim.
D a ł jej wyraz już 13 m a j a , podziwiając m a r s z 2 batalionu przez
górskie bezdroża na Bjerkvik. 29 maja telefonicznie gratulował
gen. Bohuszowi sukcesów natarcia i wyrażał się z u z n a n i e m
o walorach bojowych brygady. P r z y okazji warto wspomnieć, że płk
F i n n e , przedstawiciel Naczelnego Wodza armii norweskiej,
wręczył dowódcy Podhalan list następującej treści:
„ K o r z y s t a m ze sposobności, żeby P a n u powiedzieć, iż z tego,
co widziałem i słyszałem, oddziały walczące p o d p a ń s k i m d o -
w ó d z t w e m należą do najlepszych i najbardziej zdyscyplinowa-
n y c h , jakie kiedykolwiek poznałem. W i e m , że o nich takie samo
zdanie mają generałowie R u g e i Fleischer" 3 .
G e n . B e t h o u a r t przebywał w kwaterze P o d h a l a n w Fagernes
blisko dwie godziny. R o z m a w i a n o o stoczonych walkach
1 wspólnie spożyto s k r o m n y posiłek. N a s t ę p n i e gen. Bethouart
u d a ł się do oddziałów Legii Cudzoziemskiej. 8 czerwca około
godz. 3 k u t e r rybacki zabrał sztab Brygady Podhalańskiej na ni-
szczyciel, ten zaś dostarczył Polaków na pokład transportowca
„ D u c h e s s of Y o r k " . Z przystani w Ankenes e w a k u o w a n o zwiad
motocyklowy p p o r . Wyganowskiego.
O b a dywizjony myśliwskie osłaniały ewakuację do późnych
godzin wieczornych 7 czerwca. P r z e d północą 10 „Hurrica-
ne'ów" i 10 „Gladiatorów", p ro wad zo ny ch przez samotnego
„Swordfisha", odleciało na lotniskowiec „ G l o r i o u s " . „Hurrica-
ne'y" 46 d y w i z j o n u nigdy p r z e d t e m nie lądowały na pokładzie
lotniskowca. Piloci podjęli się tego na własne ryzyko, p r a g n ą c

5
D e c , op. cit., s. 116.
u r a t o w a ć nowoczesne maszyny, tak p o t r z e b n e d o o b r o n y W y s p
Brytyjskich. Wszyscy zdołali wylądować pomyślnie. Nocą
z 7 na 8 czerwca e w a k u o w a n o 200 osób personelu technicznego
z Bardufoss, po u p r z e d n i m zniszczeniu magazynów i u r z ą d z e ń
lotniska. T e j ż e nocy zaokrętowane zostały bataliony Strzelców
Alpejskich, rozlokowane wokół H a r s t a d w celu osłony bazy
p r z e d d e s a n t e m lotniczym. 8 czerwca o godz. 9.00, jako ostatni,
weszli na pokład saperzy brytyjscy, którzy dokonali rozległych
zniszczeń w N a r w i k u i H a r s t a d , oraz żandarmi wojskowi.
9 czerwca rano t r a n s p o r t o w c e zebrały się, p o d o b n i e jak pier-
wsza g r u p a , w punkcie odległym o 180 mil od brzegów N o r w e -
gii. U f o r m o w a n o konwój. Eskortę stanowiły krążowniki „ S o u t -
h a m p t o n " p o d flagą a d m . Boyle'a, z generałami Auchinleckiem
i B e t h o u a r t e m na pokładzie, „ C o v e n t r y " i 5 niszczycieli. Do ze-
społu dołączył lotniskowiec „Ark Royal" z 3 niszczycielami. Je-
go samoloty zapewniały konwojowi osłonę lotniczą. W i e c z o r e m
7 czerwca H a r s t a d i T r o m s ó opuściło także kilka powóftiych
t r a n s p o r t o w c ó w ze sprzętem, eskortowanych przez u z b r o j o n e
trawlery. Samotnie podążał do Anglii krążownik „ D e v o n s h i r e " ,
który zabrał z T r o m s ó rodzinę królewską, gen. Fleischera, r z ą d
norweski i 400 uchodźców. Lotniskowiec „ G l o r i o u s " p ł y n ą ł w
eskorcie 2 niszczycieli.
Do 4 — 5 czerwca działał na wodach norweskich statek-pu -
łapka ss „ R a n e n " . Był to mały parowiec pasażerski przejęty od
N o r w e g ó w , uzbrojony w działko Boforsa, Oerlikon i ciężkie ka-
rabiny maszynowe. Obsadzili go ochotnicy z załóg niszczycieli
brytyjskich oraz batalionów Irish G u a r d s i S o u t h Wales Borde-
rers. „ R a n e n " był ostatnią jednostką aliancką, która wypłynęła
z Bodo. O k r ę t zapuścił się na p o ł u d n i e aż do S a n d n e s s j ó e n ,
zbierając informacje o N i e m c a c h i p o s z u k u j ą c celu dla swoich
działek. N i e napotkawszy nieprzyjaciela zawrócił i 3 czerwca
ostrzelał p o d Róssvik N i e m c ó w przeprawiających się przez
L e i r f j o r d . N a s t ę p n i e p o p ł y n ą ł do T y s s f j o r d u , gdzie przeciął
kabel telefoniczny.
G e n . Dietl zorientował się w zamierzeniach aliantów dopiero
8 czerwca r a n o , gdy do jego kwatery przybyli parlamentariusze
norwescy, p r o p o n u j ą c zawieszenie broni. W oddziałach zarzą-
d z o n o pogotowie marszowe. Przed p o ł u d n i e m wojsko ruszyło
na zachód nie napotykając żadnego oporu. G e n . Dietl wysyłał
m e l d u n k i o postępach „ofensywy". P ó ź n y m wieczorem gen.
Falkenhorst otrzymał w T r o n d h e i m depeszą radiową: „Narwik
odebrany!"
Anglicy mieli nadzieję, że wojska norweskie będą jeszcze ja-
kiś czas b r o n i ć się w górach, a następnie przejdą do działań p a r -
tyzanckich. N o r w e g o w i e nie wykazywali jednak ochoty do wal-
ki. O g r o m n a większość żołnierzy uznała wojnę za przegraną
i chciała wrócić do d o m u . Poza t y m brakowało broni. 1 czerwca
gen. R u g ę skarżył się, że zamiast obiecanych 20 tys. karabinów
armia dostała tysiąc. Rozpoczynając ewakuację a d m . Boyle po-
lecił całą b r o ń zabrać l u b zniszczyć. N i e p o m y ś l a n o o t y m , aby
chociaż część zbędnego sprzętu przekazać N o r w e g o m . Rozkaz
pozostawienia 4500 karabinów i 20 m i n sztuk amunicji przy-
szedł z L o n d y n u kilka godzin po załadowaniu ostatniego t r a n s -
portowca.
W s t ę p n e zawieszenie b r o n i między N o r w e g a m i a N i e m c a m i
weszło w życie o północy 9 czerwca. N a s t ę p n e g o dnia bataliony
o b u b r y g a d przeszły do rejonów demobilizacji. Nieliczne
sprawne jeszcze samoloty norweskie odleciały do Finlandii. 9 pa-
trolowców i kilka jednostek pomocniczych marynarki wojennej
udało się na Szetlandy. 11 czerwca resztki armii norweskiej zło-
żyły b r o ń . Po rozpuszczeniu żołnierzy do d o m ó w gen. R u g ę
spotkał się z oficerami. Przemawiając do nich dał wyraz prze-
k o n a n i u , że ostateczne zwycięstwo odniosą alianci i Norwegia
odzyska niepodległość. Wielu obecnych słuchało generała bez
e n t u z j a z m u . Okazało się, że nawet wśród oficerów 6 dywizji,
n a j d ł u ż e j walczącej jednostki armii norweskiej, było sporo zwo-
lenników Quislinga. I n n i , p o d w r a ż e n i e m wiadomości z E u r o -
py, nie wierzyli w klęskę Niemiec. Dała o sobie znać również
niechęć do Anglii, spotęgowana lekceważącym, według N o r w e -
gów, traktowaniem sojuszniczej armii przez brytyjskie d o -
wództwo.
G e n . Dietl triumfował. 10 czerwca nadzwyczajne dodatki
dzienników w I I I Rzeszy i krajach o k u p o w a n y c h doniosły o za-
jęciu całej Norwegii. Publikowan o zdjęcia powiewającej nad
Narwikiem flagi ze swastyką. Dziennikarze rozpisywali się
o bohaterstwie strzelców górskich i wytrwałości niemieckiego
żołnierza. Niektóre dzienniki zamieszczały fotografię g r u p y
roześmianych osobników, opatrzoną podpisem: „Ci Polacy nie
muszą już walczyć za angielskie pieniądze". K a m p a n i a n o r w e -
ska nie była jednak zakończona.
Od 14 m a j a sztab K r i e g s m a r i n e przygotowywał akcję prze-
ciwko siłom alianckim w północnej Norwegii. 16 maja Hitler po-
lecił połączyć atak ciężkich jednostek floty z p r z e r z u t e m wojsk
drogą morską z T r o n d h e i m do Bodo. Ostateczne decyzje zapad-
ły 29 maja. Celem operacji, której nadano k r y p t o n i m „ J u n o " ,
było osłabienie n a p o r u aliantów na zgrupowanie gen. Dietla,
przez dezorganizację brytyjskich linii komunikacyjnych na M o -
rzu P ó ł n o c n y m i ograniczenie d o p ł y w u posiłków dla wojsk p o d
Narwikiem. P o n a d t o plan przewidywał z b o m b a r d o w a n i e H a r -
stad i zatopienie stojących t a m transportowców. Regularny na-
słuch radiowy pozwolił N i e m c o m rozszyfrować organizację pa-
troli morskich na południe od Islandii. Sprzyjał -im również
fakt zatrzymania wielu okrętów H o m e Fleet w bazach p o ł u d -
niowej Anglii. D o przeprowadzenia operacji „ J u n o " wyznaczo-
no pancerniki „ S c h a r n h o r s t " i „ G n e i s e n a u " , ciężki krążownik
„Admirał H i p p e r " oraz 4 niszczyciele: „ H a n s L o d y " , „ H e r -
m a n n S c h o e m a n n " , „Karl Galster", „Erich Steinbrick". Zespo-
łem dowodził a d m . Wilhelm Marschall.
4 czerwca o godz. 7.00 okręty wyszły z Kilonii, obierając
kurs na północ przez Wielki Bełt, Kattegat i Skagerrak. Wczes-
n y m r a n k i e m 7 czerwca radiostacja pancernika „ G n e i s e n a u "
odebrała m e l d u n e k rozpoznania lotniczego, które zauważyło na
p o ł u d n i o w y zachód od N a r w i k u pierwszą g r u p ę t r a n s p o r t o w -
ców. A d m . Marschall, nie wiedząc jeszcze o dokonywanej przez
aliantów ewakuacji, uznał, że jest to konwój pustyc h statków
wracających do Anglii po wyładowaniu sprzętu i nie zmienił
pierwotnego planu zaatakowania Harstad nocą 9 czerwca. D o -
piero napływające w godzinach p o p o ł u d n i o w y c h doniesienia o
w z m o ż o n y m r u c h u t r a n s p o r t o w c ó w i okrętów w o j e n n y c h w re-
jonie N a r w i k u nasunęły niemieckiemu admirałowi p r z y p u -
szczenie, że sojusznicy wycofują wojska z Norwegii. 8 czerwca
o godz. 3.00 Marschall p o i n fo rm o wa ł dowó dztwo Kriegsmarine
o swoich podejrzeniach i zamiarze zaatakowania konwojów.
W t y m czasie pierwsza g r u p a t r a n s p o r t o w c ó w z 15 tys. żoł-
nierzy na pokładach płynęła już p o d eskortą „ V a l i a n t a " i 4 ni-
szczycieli. Poważne niebezpieczeństwo zawisło n a d d r u g ą g r u -
pą, kończącą załadunek wojska. Plan zakładał jej spotkanie z
„ V a l i a n t e m " d o p i e r o wieczorem 9 czerwca, po o d p r o w a d z e n i u
przez p a n c e rn i k pierwszego k o n w o j u w pobliże W y s p Brytyj-
skich. Bez wsparcia dział „Valianta", eskorta drugiej g r u p y nie
miała większych szans w starciu z zespołem niemieckim.
U p ł y n ę ł o właśnie półtorej godziny od wysłania zaszyfrowa-
n e j depeszy d o d o w ó d z t w a K r i e g s m a r i n e , g d y obserwatorzy n a
okrętach a d m . Marschalla zauważyli d y m na horyzoncie. N i e -
b a w e m r o z p o z n a n o zbiornikowiec idący w eskorcie patrolowca.
Były to m.s. „ O i l p i o n e e r " (5 666 B R T ) oraz „ J u p i t e r " — mały
statek wielorybniczy, u z b r o j o n y w działo kalibru 102 m m . O b i e
jednostki 6 czerwca wypłynęły z T r o m ś o . M i m o beznadziejnej
sytuacji d o w ó d c a „ J u p i t e r a " kazał postawić zasłonę d y m n ą
i wysłać m e l d u n e k o po jawie niu się zespołu niemieckiego. N i e -
stety, n i m radiotelegrafista zdążył wypełnić rozkaz, d r u g a salwa
dział 280 m m pancernika „ G n e i s e n a u " trafiła patrolowiec, k t ó -
ry m o m e n t a l n i e zatonął z całą niemal załogą. W t y m czasie za-
łoga zbiornikowca spuściła szalupy na wodę i odbiła od skaza-
nego na zagładę statku. „ O i l p i o n e e r " m i m o o t r z y m a n i a wielu
celnych trafień tonął powoli dzięki zbiornikom d a j ą c y m duży
zapas pływalności. D o p i e r o w y b u c h t o r p e d y wystrzelonej przez
jeden z niszczycieli posłał zbiornikowiec na dno. N i e m c y u r a -
towali 30 rozbitków, w t y m jedynego ocalałego członka załogi
„Jupitera".
P o t y m s k r o m n y m sukcesie N i e m c y kontynuowali poszuki-
wanie konwojów alianckich. Z pokładów „ H i p p e r a " i „ S c h a r n -
h o r s t a " wystartowały samoloty rozpoznawcze. P r z e d godz. 9.00
pilot doniósł o zauważeniu na północ od zespołu dużego t r a n s -
portowca i statku szpitalnego. A d m . Marschall skierował okręty
we wskazanym k i e r u n k u i wkrótce ujrzano ścigane jednostki.
T r a n s p o r t o w c e m był s.s. „ O r a m a " (19 840 B R T ) , statek pasa-
żerski znanego towarzystwa żeglugowego Orient Steam Naviga-
tion Co. P r z e d wojną obsługiwał linię E u r o p a — Australia. Jego
obszerne kabiny zapewniały k o m f o r t o w e w a r u n k i p o d r ó ż y 982
pasażerom. T e r a z sylwetkę okrył wojenny k a m u f l a ż , a rolę pa-
sażerów odgrywało około 100 jeńców niemieckich. „ O r a m a "
płynęła bez eskorty, gdyż ze względu na szczupły zapas paliwa
i wody nie mogła czekać na sformowanie konwoju przez trans-
portowce d r u g i e j grupy. T o w a r z y s z ą c y jej statek szpitalny „At-
lantis" (15 135 B R T ) , do w y b u c h u w o j n y liniowiec pasażerski
Royal Mail L i n e , przewoził kilkuset r a n n y c h i c h o r y c h żołnie-
rzy: F r a n c u z ó w , Polaków, Anglików.
N a pomoście bojowym pancernika „ G n e i s e n a u " padały pro-
pozycje, aby niezwłocznie zatopić obie jednostki, lecz a d m .
Marschall, wychowanek kaiserowskiej marynarki wojennej, nie
zdobył się na tak jaskrawe pogwałcenie konwencji międzynaro-
d o w y c h . Sygnałem p o w i a d o m i o n o statek szpitalny „Atlantis"
o zakazie używania radia, po c z y m „ H i p p e r " otworzył ogień
z dział artylerii głównej do b e z b r o n n e g o transportowca. Wielki
k a d ł u b , raz po raz wstrząsany w y b u c h a m i pocisków, począł za-
n u ż a ć się w wodę. Rozpaczliwe sygnały S . O . S . , które nadawał
radiooficer „ C h a m y " , były skutecznie zagłuszane przez radio-
stację „ S c h a r n h o r s t a " . Do tonącego statku podeszły 2 niszczy-
ciele. Ku s w e m u z d u m i e n i u N i e m c y dostrzegli w szalupach
wypełnionych m a r y n a r z a m i brytyjskimi m u n d u r y strzelców
gen. Dietla. P r z y s t ą p i o n o do akcji r a t u n k o w e j , w wyniku której
wyłowiono 275 rozbitków. Podczas jej trwania, kilka m i n u t po
godz. 11.00, „ O r a m a " zatonęła.
W p o ł u d n i e a d m . M a r s c h a l l odesłał „ H i p p e r a " i niszczyciele
do T r o n d h e i m w celu uzupełnienia paliwa. Pancerniki prowa-
dziły poszukiwania dalszych jednostek alianckich. Z m e l d u n -
ków n a s ł u c h u radiowego admirał wiedział o obecności lotni-
skowca brytyjskiego na zachód od H a r s t a d . N i e rezygnował też
z odnalezienia konwoju. O godz. 15.45 obserwatorzy niemieccy
dojrzeli na horyzoncie szczyty masztów. Był to „ G l o r i o u s " po-
d ą ż a j ą c y w eskorcie niszczycieli „ A r d e n t " i „Acasta" 200 mil
p r z e d drugą grupą transportowców. Ze względu na niewielkie
zapasy paliwa lotniskowiec płynął z ograniczoną szybkością.
Kilkanaście godzin wcześniej załoga przyjęła 20 „Hurrica-
ne'ów" i „Gladiatorów" z Bardufoss. P r z e w i d u j ą c ewakuację
tych maszyn, jeszcze w Anglii, przed wypłynięciem okrętu na
w o d y norweskie, zmniejszono jego lotnictwo pokładowe do d y -
wizjonu myśliwców i p a r u „Swordfishów". Fakt ów podważa
a r g u m e n t a c j ę tych autorów, którzy starają się tłumaczyć brak
osłony lotniczej zatłoczeniem pokładu, uniemożliwiającym start
maszyn rozpoznawczych. Zaniedbanie rozpoznania akwenu,
k t ó r y m płynął ze słabą eskortą „ G l o r i o u s " , było niewątpliwie
b ł ę d e m d o w ó d c y lotniskowca, k m d r . G . D . Oyly'ego H u g h e s a .
Być może chciał zapewnić odpoczynek wyczerpanym pilotom;
każdy z nich 7 czerwca parokrotnie startował, aby osłaniać
ewakuację wojsk alianckich. Jakiekolwiek motywy kierowały
postępowaniem komandora, faktem jest, że w decydującej chwili
nad zespołem zabrakło samolotów, które mogłyby przynieść
ocalenie.
Po r o z p o z n a n i u okrętów a d m . Marschalla „ G l o r i o u s " z m a k -
symalną prędkością 30 węzłów zaczął uchodzić w kierunku po-
ł u d n i o w y m . Jego sygnały radiowe były zagłuszane przez silne
radiostacje pancerników niemieckich. Na g ó r n y m pokładzie
obsługa gorączkowo przygotowywała do startu t o r p e d o w e
„Swordfishe". „ S c h a r n h o r s t " i „ G n e i s e n a u " , rozwijające szyb-
kość. 32 węzłów, stopniowo zmniejszały dystans. Zasłonę d y m -
ną, postawioną przez niszczyciele eskorty, rozwiewał wiatr, to-
też nie utrudniała ona zbytnio nieprzyjacielowi obserwacji
lotniskowca.
D o w ó d z t w o niemieckie rozumiało niebezpieczeństwo, na ja-
kie narażone były pancerniki w razie ataku samolotów t o r p e -
dowych. O godz. 16.30, gdy tylko „ G l o r i o u s " znalazł się w za-
sięgu ciężkiej artylerii, idący na czele zespołu a d m . Marschalla
„ S c h a r n h o r s t " otworzył ogień. Trzecia salwa trafiła lotnisko-
wiec, niszcząc przedni hangar ze stojącymi t a m „Hurrica-
ne'ami". N a t ę p n e pociski zmiotły przygotowane do startu m a -
szyny i rozbiły pokład startowy. O godz. 17.00 kolejna salwa
trafiła w mostek. K w a d r a n s później ciężki pocisk w y b u c h ł
w pomieszczeniach r u f o w y c h . Okaleczony okręt przestał słu-
chać steru, jego szybkość spadła, pożary ogarnęły część
dziobową. O godz. 17.20 załoga otrzymała rozkaz opuszczenia
lotniskowca.
Niszczyciele eskorty widząc beznadziejne położenie lotni-
skowca przerwały stawianie zasłony d y m n e j i ruszyły do ataku
lorpedowego. Zgodnie z tradycją na masztach podniesiono
bandery wojenne. Pierwszy atakował H M S „ A r d e n t " pod d o -
wó d z t w e m kpt. J. F. Barkera. Niszczyciel odpalił ze swoich
ośmiu wyrzutni dwie salwy po 4 torped y w kierunku „ S c h a r n -
h o r s t a " . Wszystkie t o r p e d y minęły cel, natomiast „ A r d e n t " ,
trafiony pociskiem z działa kalibru 280 mm w komorę a m u n i -
cyjną, został rozerwany potężną eksplozją i poszedł na d n o
z całą n i e m a l załogą. K r ó t k o p o t e m , o godz. 17.40, zatonął
„ G l o r i o u s " dobity przez pancernik „ G n e i s e n a u " .
H M S „ A c a s t a " pozostał osamotniony na placu boju. Jego
dowódca G. E. G l a s f u r d nie wydał rozkazu przerwania walki,
m i m o że niszczyciel, d y s p o n u j ą c większą od pancerników szyb-
kością, miał szansę wycofania się poza zasięg ich artylerii. P a -
rokrotnie salwy niemieckie padały w pobliżu okrętu i zasypywa-
ły pokład o d ł a m k a m i . „ A c a s t a " , lawirując wśród słupów wody
wznoszonych w y b u c h a m i pocisków, uparcie parł do p r z o d u .
Działa dziobowe cały czas prowadziły ogień, chociaż każdy
członek załogi niszczyciela wiedział, iż jego pociski nie wyrzą-
dzą szkód p a n c e r n i k o m . Z odległości 11 tys. m e t r ó w o d p a l o n o
salwę 4 torped. Po kilku m in ut ac h przy rufie „ S c h a r n h o r s t a " , na
wysokości ostatniej wieży działowej, u j r z a n o jaskrawy błysk
w y b u c h u . Spadła szybkość pancernika, zamilkła jego artyleria.
Przestała pracować p r a w o b u r t o w a i centralna maszynownia, do
w n ę t r z a k a d ł u b a dostały się setki t o n wody. Zginęło 2 oficerów
i 46 marynarzy.
W chwilę po zakończeniu b r a w u r o w e g o ataku ciężki pocisk
z p a n ce rn i k a „ G n e i s e n a u " trafił w r u f ę niszczyciela. „Acasta"
zwolnił, a następnie zatrzymał się przechylony na lewą b u r t ę .
O b s ł u g a ostatniego czynnego działa nadal prowadziła ogień
w stronę pancernika. O godz. 18.10 niszczyciel zatonął, zniszczo-
ny przez średnią artylerię flagowego okrętu a d m . Marschalla.
A oto jak nierówną walkę brytyjskiego zespołu przedstawił
niemiecki k o r e s p o n d e n t w o j e n n y zaokrętowany na pancerniku
„Gneisenau":
„Artyleria średniego kalibru bierze na cel pierwszy niszczy-
ciel, wieże artylerii głównej celują w lotniskowiec. Samoloty
z n a j d u j ą c e się na jego pokładzie p r ó b u j ą wystartować, ale już
pierwsze nasze salwy trafiają okręt i udaremniają t e n zamiar.
Pierwszy niszczyciel stawia zasłonę d y m n ą , p r ó b u j e odwrócić
naszą uwagę od lotniskowca... M a n e w r u d a j e się tylko częścio-
wo. W i a t r co chwila p r z e r y w a ścianę d y m u i wtedy ciężka arty-
leria p o n o w n i e ostrzeliwuje cel... Prz y okrętach angielskich raz
po raz unoszą się k o l u m n y w o d y . Często są o n e czarne, szaro-
białe, niekiedy błyska ognisty płomień. To te pociski, które sie-
ją śmierć i zniszczenie... T a k ż e blisko nas uderzały pociski,
wznosiły się f o n t a n n y w o d y . Angielskie niszczyciele nie chciały
zrezygnować z walki. Bronią się rozpaczliwie. Czy wierzą, że
u d a im się odwrócić los? N a g l e przedzierają się przez zasłonę
d y m n ą , ich artyleria prowadzi ogień, strzelają salwy t o r p e d o w e .
Niemieckie pancerniki wymijają t o r p e d y m a n e w r a m i .
T e r a z s k o n c e n t r o w a n y ogień trafia czołowy niszczyciel. Sal-
wy o b r a m o w u j ą okręt, jego los jest przypieczętowany. Bez-
władny, niezdolny do m a n e w r u wrak nie o d p o w i a d a na nasz
ogień. M o c n o przechylony na lewą b u r t ę wkrótce cały zanurza
się w wodzie.
T y m c z a s e m lotniskowiec p r ó b u j e ujść. Jednakże nawet go-
łym okiem widać, że n a d c h o d z ą jego ostatnie chwile. O d n i e s i o -
ne uszkodzenia uniemożliwiają mu rozwinięcie pełnej p r ę d k o ś -
ci. T e r a z , g d y zasłona d y m n a przestała chronić okręt, ciężka ar-
tyleria dobija go szybko. Jaskrawy płomień znaczy uderzenia
pocisków trafiających w k a d ł u b lotniskowca. O l b r z y m powoli
zaczyna się przechylać. Płynąc i d y m i ą c d r y f u j e potrzaskany
pociskami wrak. Kilka m i n u t później tonie. M i m o to niszczy-
ciel nie u s t ę p u j e . Czy myśli, że u d a mu się czegoś dokonać?
Czy liczy na pomoc? N a s z a doskonała artyleria dobija go. Cięż-
kie pociski rozbijają dziób o k r ę t u , jego przednie wieże działowe
milczą. Niszczyciel z a t r z y m u j e się, ale z r u f y n a d a l padają
strzały. T r z e b a więc go dobić. N a s z a artyleria średniego kali-
bru posyła jeszcze kilka salw. D z i ó b okrętu płonie i powoli
opada na d n o . Biała para u n o s i się przez chwilę n a d w r a k i e m .
P r a w d o p o d o b n i e eksplodował kocioł. Dzielny przeciwnik z a n u -
rza się w w o d z i e " 4 .
Jak widać niemiecki k o r e s p o n d e n t wojenny p o m i n ą ł milcze-
niem trafienie torpedą „ S c h a r n h o r s t a " . Uszkodzenie p a n c e r n i -
ka było na tyle poważne, że a d m . Marschall przerwał operację
„ J u n o " i skierował okręty do T r o n d h e i m . N i e m c y nie podjęli
nawet akcji ratowania rozbitków. Na tej szerokości geografi-
cznej n a w e t w środku wiosny dłuższe przebywanie w otwartej
szalupie, bez ciepłej odzieży, jest niebezpieczne dla życia l u d z -
kiego. 9 czerwca wieczorem, na wodach gdzie stoczono bitwę,
mały norweski statek rybacki odnalazł tratwę z 4 l u d ź m i ; tylko
tylu pozostało przy życiu spośród 32 członków załogi „ G l o r i o u -
sa", którzy po zatopieniu lotniskowca znaleźli na niej schronie-
nie. W ciągu d o b y zmarło 28 marynarzy. N a s t ę p n e g o dnia
niemiecki wodnopłatowiec znalazł i wziął do niewoli 2 ludzi z
„ A r d e n t a " . 11 czerwca inny norweski statek rybacki napotkał
d r y f u j ą c ą łódź z 39 skrajnie w y c z e r p a n y m i rozbitkami. Było w
niej 3 oficerów i 35 marynarzy z lotniskowca oraz m a r y n a r z z
H M S „ A c a s t a " — jedyny świadek desperackiej walki załogi n i -
szczyciela. Zginęło łącznie 515 m a r y n a r z y i lotników, w t y m
wszyscy piloci 46 i 263 dywizjonu myśliwskiego.
D r a m a t y c z n a , pełna poświęcenia walka zespołu brytyjskiego
z p a n c e r n i k a m i niemieckimi, zwana bitwą p o d J a n M a y e n ,
p r a w d o p o d o b n i e oszczędziła drugiej grupie t r a n s p o r t o w c ó w
ciężkich strat. G d y b y okręty niemieckie u t r z y m a ł y kurs p ó ł -
nocny, już po p a r u godzinach mogło dojść do spotkania ze sła-
bą eskortą k o n w o j u . N i e w y r a ź n e sygnały z lotniskowca „ G l o -
r i o u s " o d e b r a ł tylko k r ą ż o w n i k „ D e v o n s h i r e " , który płynął sa-
m o t n i e w odległości 100 mil na północny zachód od pola bitwy.
P r z e b y w a j ą c y n a pokładzie krążownika a d m . C u n n i n g h a m ,
m a j ą c na u w a d z e specjalną misję okrętu, zdecydował się nie
przerywać ciszy radiowej.

4 B a t h e, op. cit., s. 278—281.


Powstaje pytanie, dlaczego ewakuacja wojsk z Norwegii o d -
bywała się bez osłony ciężkich jednostek Royal N a v y na całej
długości trasy konwojów. 5 czerwca rano d o w ó d z t w o brytyjskie
odebrało m e l d u n e k okrętu-pułapki „ P r u n e l l a " o zauważeniu
między Norwegią a Islandią nie zidentyfikowanych jednostek
w o j e n n y c h . Ta ogólnikowa wiadomość, nie potwierdzona
przez rozpoznanie lotnicze, pociągnęła za sobą decyzje o istot-
n y m znaczeniu. Admiralicja, przekonana, że ma do czynienia
z próbą przedarcia się niemieckich okrętów na Atlantyk w celu
zwalczania żeglugi handlowej sprzymierzonych lub nawet z
inwazją na Islandię, zarzuciła pierwotny plan osłony
ewakuacji p a n c e r n i k a m i „ R e n o w n " i „ R e p u l s e " . „ R e p u l s e " z 2
k r ą ż o w n i -kami i 3 niszczycielami został wysłany w rejon
Islandii, „ R e -n o w n " pozostał w Scapa Flow.
Pewniejsze informacje o niemieckim zespole uzyskano w go-
dzinach r a n n y c h 9 czerwca, gdy „Valiant" napotkał statek szpi-
talny „Atlantis". Zostały one niebawem potwierdzone przez
krążownik „ D e v o n s h i r e " , który opuściwszy niebezpieczny re-
jon przerwał ciszę radiową. „Valiant" niezwłocznie ruszył pełną
szybkością na spotkanie d r u g i e j g r u p y t r a n s p o r t o w c ó w . W celu
wzmocnienia eskorty k o n w o j u odwołany został spod Islandii
„ R e p u l s e " wraz z towarzyszącymi mu okrętami. „ G l o r i o u s " ,
o którego losie nic nie wiedziano, otrzymał rozkaz dołączenia
do pancernika „Valiant". K r ó t k o po p o ł u d n i u 9 czerwca d o -
wódca H o m e Fleet, a d m . F o r b e s , opuścił Scapa Flow na czele
p a n c e r n i k ó w „ R o d n e y " i „ R e n o w n " oraz 2 niszczycieli. D e c y z -
je Admiralicji były spóźnione o całą dobę. T e g o dnia zespół
a d m . Marschalla wszedł już do T r o n d h e i m . Niebezpieczeństwo
groziło natomiast ze strony niemieckiego lotnictwa. D ą ż ą c y na
spotkanie z konwojem „Valiant" był parokrotnie b o m b a r d o w a -
ny. P ó ź n y m wieczorem N i e m c y wykonali kilka nalotów na lot-
niskowiec „Ark Royal". Interwencja myśliwców pokładowych
i ogień artylerii przeciwlotniczej uchroniły okręt od trafienia.
J e d e n z b o m b o w c ó w niemieckich został zestrzelony. Sukcesy
L u f t w a f f e ograniczyły się do zatopienia p u s t e g o statku
s.s. „ Y a n d y c k " , który nie zdążył dołączyć do k o n w o j u i p ł y n ą ł
samotnie, oraz 2 małych parowców pasażerskich b a n d e r y
norweskiej.
Nocą z 9 na 10 czerwca konwój zmienił k u r s na zachodni, by
powiększyć dystans dzielący go od lotniska Vaernes. We
wczesnych godzinach r a n n y c h samolot Coastal C o m m a n d wy-
krył w T r o n d h e i m okręty a d m . Marschalla. Pilot rozpoznał je
błędnie jako 4 krążowniki. N i e d ł u g o po odlocie brytyjskiej m a -
szyny „ G n e i s e n a u " i „ H i p p e r " podniosły kotwice i wyszły
w m o r z e obierając kurs na Islandię. A d m . Marschall, otrzy-
mawszy potwierdzenie swoich przypuszczeń na t e m a t ewa-
kuacji N a r w i k u , chciał p o d j ą ć jeszcze jedną p r ó b ę p r z e c h w y -
cenia k o n w o j u i odwrócić uwagę aliantów od uszkodzonego
„Scharnhorsta".
Około godz. 14 brytyjski okręt p o d w o d n y „ C l y d e " wykrył
niemiecki zespół na północny zachód od T r o n d h e i m s f j o r d u
i wykonał atak torpedowy. J e d n a torpeda trafiła pancernik
„ G n e i s e n a u " . Okręt doznał rozległych uszkodzeń i na okres
sześciu miesięcy został wycofany z linii. A d m . F o r b e s , zaalar-
m o w a n y m e l d u n k i e m okrętu p o d w o d n e g o „ C l y d e " , wysłał na
poszukiwanie nieprzyjaciela samoloty lotniskowca „Ark Royal".
Akcja zakończyła się fiaskiem, gdyż a d m . Marschall po uszko-
dzeniu pancernika „ G n e i s e n a u " zawrócił d o T r o n d h e i m . N a z a -
jutrz po p o ł u d n i u 12 „ H u d s o n ó w " Royal Air Force zaatakowało
stojące w porcie jednostki. Załogi meldowały o dwóch trafie-
niach; w rzeczywistości wszystkie b o m b y chybiły.
12 czerwca, kiedy wszystkie statki wiozące wojsko i sprzęt
z N a r w i k u dotarły bezpiecznie w pobliże W y s p Brytyjskich,
okręty H o m e Fleet zawróciły ku b r z e g o m Norwegii. W czwar-
tek, 13 czerwca, o godz. 2.00 z pokładu lotniskowca „Ark
Royal" wystartowało 15 maszyn do nalotu na T r o n d h e i m . J e d n o -
cześnie b o m b o w c e R A F zaatakowały Bergen, gdzie, jak sądzo-
no, nieprzyjaciel gromadził statki do inwazji na Anglię, i lot-
nisko Vaernes. Szkody w y r z ą d z o n e N i e m c o m były nieznaczne.
J e d n a 5 0 0 - f u n t o w a b o m b a trafiła „ S c h a r n h o r s t a " , ale ześlizg-
nęła się po pancerzu i nie w y b u c h a j ą c wpadła do wody. Anglicy
stracili 8 samolotów. Kilka zestrzeliła obrona przeciwlotnicza,
inne zaginęły w drodze p o w r o t n e j na lotniskowiec, ponieważ
p o r a n n a mgła okrywająca morze ograniczyła widoczność.
W t y m s a m y m czasie najbardziej na północ położone miasto
N o r w e g i i — T r o m s ó — zostało opanowane przez k o m p a n i ę
spadochroniarzy zrzuconą z samolotów transportowych Ju-52.
K a m p a n i a norweska została oficjalnie zakończona w sobotę,
15 czerwca, z chwilą gdy „ R o d n e y " i „ R e n o w n " z a d m . F o r b e -
sem wróciły w eskorcie niszczycieli do Scapa Flow.
ZAKOŃCZENIE

Bitwa o N a r w i k była częścią k a m p a n i i norweskiej. Na jej


przebiegu zaważyły te same czynniki, które doprowadziły do
porażki sprzymierzonych w p o ł u d n i o we j Norwegii: spóźniona
reakcja na inwazję niemieckich sił z b r o j n y c h , niedostateczne
wsparcie lotnicze, złe przygotowanie wojska do walk na dalekiej
północy oraz brak energii i konsekwencji w p o d e j m o w a n i u d e -
cyzji. Wysadzenie niewielkiego d e s a n t u 13 kwietnia p r a w d o -
podobnie doprowadziłoby do opanowania portu narwickiego,
stwarzając d o g o d n e wa ru n k i do lądowania 24 brygady gwardii
w dniu n a s t ę p n y m . Szybkie pobicie zgrupowania gen. Dietla
mogło w istotny sposób wpłynąć na dalszy przebieg walk,
umożliwiając aliantom przerzucenie znacznych sił do środkowej
i południowej Norwegii oraz utworzenie bazy lotniczej i m o r -
skiej na dalekiej północy.
Pod N a r w i k i e m alianci jedyny raz w kampanii norweskiej
mieli n a d N i e m c a m i przewagę liczebną (wyjąwszy lotnictwo).
Niestety zabrakło energicznego d o w ó d c y , zdolnego do podjęcia
ryzyka ni e k on we nc j on a l ny c h rozwiązań. G e n . Mackesy, które-
go osobowość niewątpliwie zaważyła na p r z e b i e g u pierwszej
fazy walk o N a r w i k , myślał kategoriami I wojny światowej. N i e
potrafił wyzwolić się z wyu cz on yc h schematów, działać za p o -
mocą szybkich i śmiałych m a n e w r ó w . N i e docenił specyfiki
działań w w a r u n k a c h t e r e n o w y c h północnej Norwegii, które
wybitnie sprzyjały o b r o ń c o m . Dała też znać o sobie charaktery-
styczna dla brytyjskiej strategii d ą ż n o ś ć do m e t o d y c z n e g o (co
nie znaczy, że zawsze właściwego) przygotowania każdej operacji
i p r z e p r o w a d z e n i a jej jak n a j m n i e j s z y m kosztem. K o m p l e t n ą
indolencję wykazały francuskie władze wojskowe, nie zapewnia-
jąc o d d z i a ł o m w d o s t a t e c z n y m stopniu tak podstawowego wy-
posażenia, jak m a p y , narty, okulary, sprzęt wysokogórski itp.
Bataliony sił ekspedycyjnych wyraźnie ustępowały niemieckim
p o d względem wyposażenia w moździerze i b r o ń maszynową.
Działania aliantów pod N a r w i k i e m charakteryzowało łamanie
zasady skupiania sił i środków na głównym celu natarcia. T e n -
dencja do rozpraszania wojska widoczna była z a r ó w n o w planie
o p e r a c y j n y m gen. Bethouarta, rozkazodawstwie gen. Bohusza-
-Szyszki, jak i w akcjach poszczególnych jednostek. Za przykład
służyć może t u t a j atak 2 batalionu Podhalan na Ankenes. Ppłk
D e c rzucił do natarcia trzy k o m p a n i e w jednej linii na pięcio-
k i l o m e t r o w y m froncie, rozdzielając między nie wszystkie m o ź -
dzierze batalionu, bez pozostawienia o d w o d u i skupienia wysił-
ku na o p a n o w a n i u kluczowego p u n k t u o b r o n y nieprzyjaciela.
G e n . Bohusz-Szyszko zaakceptował to rozwiązanie taktyczne,
które w konsekwencji d o p r o w a d z i ł o do kryzysu po porażce
3 kompanii r t m . Zamoyskiego.
Na niepowodzenia sprzymierzonych w południowej N o r w e -
gii i przeciąganie się walk o N a r w i k wpłynęła także mała war-
tość bojowa armii norweskiej, niezdolnej do dłuższego wysiłku.
Żołnierz był słabo wyszkolony, źle wyposażony, mało o d p o r n y
psychicznie. Poza nielicznymi w y p a d k a m i walczył miękko i
przy silniejszym naporze przeciwnika opuszczał stanowiska
obronne.
O ile plan operacyjny bitwy o N a r w i k wielokrotnie p o d d a -
w a n o krytyce, to ewakuacja przeszło 24 tys. ludzi, dosłownie
pod bokiem nieprzyjaciela, została przeprowadzona przez Royal
N a v y po mistrzowsku. Straty poniesiono dopiero na p e ł n y m
m o r z u w następstwie b ł ę d n y c h decyzji p o d j ę t y c h przez A d m i -
ralicję, nie poprzedzonych należytym rozpoznaniem.
W m a r c u 1941 r. gen. Auchinleck przedstawił raport zawie-
rający wiele krytycznych uwag o kampanii norweskiej. G e n e r a ł
nisko ocenił morale oddziałów angielskich, które jego z d a n i e m
było niższe od morale i n n y c h jednostek działających w p o d o b -
nych w a r u n k a c h . Dotychczasowe m e t o d y szkolenia wojska oka-
zały się przestarzałe w zetknięciu z nowoczesnymi środkami
walki. N i e m c y górowali n a d aliantami p o d względem przygo-
towania żołnierzy do kampanii na dalekiej północy. „Niemiecka
dokładność i przezorność w dostarczaniu wszystkiego co p o -
trze b n e do walki była n a d z w y c z a j n a " D o w ó d z t w o niemieckie
działało sprawnie i zdecydowanie. U m i e j ę t n ie wykorzystywano
posiadane środki, nie cofając się przed rozwiązaniami śmiałymi,
o d b i e g a j ą c y m i od założeń reg ul am i nó w. Żołnierz, d o b r z e wy-
posażony i wyszkolony, walczył z dużą zaciętością. O d n o s z o n e
sukcesy dodawały wojsku pewności siebie, umacniały wiarę
w ostateczne zwycięstwo.
K a m p a n i a norweska u d o w o d n i ł a znaczenie lotnictwa w dzia-
łaniach morskich. Okazało się, że przewaga w powietrzu może
/ u -k o m p e n s o w a ć panowanie przeciwnika na m o r z u i umożliwić
pomyślne przeprowadzenie operacji desantowej. N i e m n i e j jed-
nak straty zadane przez L u f t w a f f e flocie wojennej i han dlo wej
przymierzonych były mniejsze, niż należało oczekiwać wzią-
wszy pod uwagę liczbę u ż y t y c h samolotów. Na przeszkodzie
stanęło słabe wyszkolenie załóg w atakowaniu celów morskich.
X k o r p u s lotniczy, który n i e b a w e m miał dać się we znaki flocie
brytyjskiej n a M o r z u Ś r ó d z i e m n y m , nabierał dopiero doświad-
czenia.
W całej rozciągłości potwierdził swoje zalety t r a n s p o r t
p o w i e t r z n y . W kwietniu i m a j u 1940 r„ samoloty niemieckie
przewiozły ogółem dwadzieścia jeden batalionów piechoty i sa-
perów, dziewięć sztabów dywizji i pułków, kilka baterii gór-
skich, p a r u s e t żołnierzy służb technicznych, 1200 ton paliwa,
p o n a d 400 ton żywności i amunicji. Bez dostaw lotniczych
z g r u p o w a n i e gen. D i e t l a nie mogłoby tak długo u t r z y m a ć N a r -
wiku. I n n y też b y ł b y przebieg pierwszej fazy walk o Norwegię.
Całkowicie zawiodła niemiecka flota p o d w o d n a . Nie zdały

1
D e r r y, op. cit., s. 240.
e g z a m i n u t o r p e d y magnetyczne, w które wyposażono U - b o o t y
b e z p o ś r e d n i o przed kampanią norweską. „10 kwietnia wieczo-
r e m atakowałem t o r p e d a m i niszczyciele — r a p o r t o w a ł d o w ó d -
ca » U - 2 5 « . — W y b u c h ó w nie z a o b s e rwo wa ł e m " . Jeszcze więk-
szego pecha miał „ U - 4 8 " : „O godz. 12.30 wystrzeliłem trzy
t o r p e d y wachlarzem d o » C u m b e r l a n d a « . N i e t r a f i ł e m . J e d n a
t o r p e d a zdetonowała na granicy przebiegu. O g o d z . 2.15 trzy
t o r p e d y do krążownika »York«. Wszystkie zdetonowały nie d o -
c h o d z ą c celu". 15 kwietnia „ U - 4 8 " zameldował: „14.04 t o r p e d y
wystrzelone do »Warspite« i d w ó c h niszczycieli nie w y b u c h -
ł y " 2 . D o w ó d z t w o K r i e g s m a r i n e oceniło, że b ł ą d t e c h n i c z n y
w t o r p e d a c h uniemożliwił trafienie pancernika, 7 k r ą ż o w n i k ó w ,
kilkunastu niszczycieli i t ra n sp o rto wcó w.
Podczas sześciu tygodni walk w Norwegii brytyjskie wojska
lądowe poniosły stosunkowo niewielkie straty; 1869 zabitych,
r a n n y c h i zaginionych. Z tego w p o ł u d n i o w e j N o r w e g i i 1363,
a p o d M o s j ó e n , M o , Bodo i N a r w i k i e m 506 ludzi. Royal N a v y
straciła lotniskowiec, 2 krążowniki, 7 niszczycieli i 4 okręty
p o d w o d n e . Pancernik, 3 krążowniki i 6 niszczycieli odniosły
uszkodzenia. Na pokładach okrętów zginęło 2500 m a r y n a r z y .
W obliczu groźby inwazji szczególnie dotkliwa była strata około
160 samolotów, w t y m całego d y w i z j o n u ,,Hurricane'ów" i kil-
kudziesięciu doświadczonych pilotów, którzy poszli na d n o ra-
z e m z lotniskowcem „ G l o r i o u s " . ,
W walkach zginęło lub zostało r a n n y c h 1335 żołnierzy n o r -
weskich. Uległy zniszczeniu l u b w p a d ł y w ręce N i e m c ó w n i e -
mal wszystkie jednostki norweskiej m a r y n a r k i w o j e n n e j : 4 p a n -
cerniki o b r o n y wybrzeża, 10 t o r p e d o w c ó w , 8 o k rę t ó w p o d w o d -
n y c h , 2 stawiacze m i n , wiele trałowców i kanonierek. Do
p o r t ó w b ry t y j s k i c h przedarły się t o r p e d o w c e „ D r a u g " i „ Sl e i p -
n e r " oraz okręt p o d w o d n y „ B - l " .
S p o ś r ó d żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców P o d -
halańskich 97 zginęło, 189 odniosło rany, 28 u z n a n o za zaginio-
n y c h . S t r a t y Polskiej M a r y n a r k i W o j e n n e j objęły „ G r o m a "
i „ O r ł a " . Polska M a r y n a r k a H a n d l o w a natomiast utraciła

2
Cyt. za: W. G l i ń s k i, Morskie operacje desantowe, Gdańsk 1969, s. 38.
w kampanii norweskiej transatlantyk „ C h r o b r y " . Przyczyny
zaginięcia „ O r ł a " , wsławionego b r a wu r o wą ucieczką z Tallinna
i przejściem do Anglii bez m a p , nie zostały po dzień dzisiejszy
definitywnie ustalone. Na ostatni patrol okręt wyszedł wieczo-
rem 23 m a j a i od tej p o ry słuch o n i m zaginął. P o c z ą t k o w o
przypuszczano, że padł ofiarą b o m b lotniczych. W 1962 r. b a -
dania p r z e p r o w a d z o n e p rz e z Admiralicję brytyjską dowiodły,
że kurs o k r ę t u do sektora bojowego przechodził przez pole m i -
nowe nie naniesione jeszcze na m a p y . Ka t a s t r o f a nastąpiła
p r a w d o p o d o b n i e 25 m aja, kiedy to angielskie stacje nasłuchowe
odnotowały silny w y b u c h na pozycji 5 7 ° N i 0 0 3 ° 4 0 ' E .
W miejscu t y m mógł z n a j d o w a ć się tego dnia „ O r z e ł " 3 .
Francuzi stracili około 230 ludzi oraz niszczyciel „Bison". P o -
nadto 30 kwietnia w porcie G r e e n o c k wyleciał w powietrze od
eksplozji własnych torped niszczyciel „Maille-Breze".
Niemiecki Sztab G e n e r a l n y przyznał się oficjalnie do straty
5296 żołnierzy i marynarzy: 1317 zabitych, 1604 ra n n y c h i 2375
zaginionych — przeważnie podczas t r a n s p o r t u drogą morską.
Nad N a r w i k i e m baterie przeciwlotnicze s p r z y m i e r z o n y c h ze-
strzeliły 23 samoloty niemieckie, myśliwce brytyjskie zaś 35
maszyn wroga. Ogółem w k a m p a n i i norweskiej od ognia artyle-
rii, w walkach powietrznych i wypadkach L u f t w a f f e utraciła
162 samoloty b o j o w e oraz 80 m a s z y n t r a n s p o r t o w y c h Ju-52.
Zajęcie Norwegii szczególnie ciężkimi stratami okupiła Kriegs-
marine. Na d n o poszło 28 okrętów: ciężki k r ą ż o w n i k , 2 k r ą -
żowniki lekkie, 10 niszczycieli, okręt artyleryjski, 4 okręty p o d -
wodne i 10 jednostek p o m o c n i c z y c h . Większość okrętów b i o r ą -
cych udział w inwazji odniosła uszkodzenia. U b y t k i te, wyjąwszy
broń p o d w o d n ą , nigdy nie zostały cło końca u z u p e ł n i o n e przez
przemysł stoczniowy I I I Rzeszy i były j e d n y m z czynników
h a m u j ą c y c h niemieckie p rz y g o t o w a n i a do inwazji na Wielką
Brytanię. W k o ń c u czerwca 1940 r. K r i e g s m a r i n e d y sp on owa ła
niewielką liczbą gotowych do akcji okrętów: ciężkim k r ą ż o w n i -
kiem, 2 krążownikami lekkimi i 4 niszczycielami.
Ogólny bilans kampanii był jednak korzystny dla I I I Rzeszy.

3 Obszerniej o tym K o s i a r z , op. cit., s. 160.


Zrealizowano główny cel operacji — opanowanie Norwegii.
N i e m c y uzyskali dogodnie położone bazy w y p a d o w e do działań
na p ó ł n o c n y m Atlantyku. Dzięki norweskim lotniskom w zasię-
gu L u f t w a f f e znalazły się północne krańce W y s p Brytyjskich.
W niedalekiej przyszłości siły morskie i lotnicze hitlerowskich
N i e m i e c miały atakować z baz norweskich konwoje płynące do
Z w i ą z k u Radzieckiego. Zajęcie N o r w e g i i miało dla Rzeszy po-
ważne znaczenie gospodarcze. Zapewniono sobie regularne d o -
stawy skandynawskiej r u d y żelaznej i drewna, pozbawiając zara-
zem Wielką Brytanię możliwości i m p o r t u tych surowców
z Norwegii. M i m o rozległych zniszczeń N a r w i k u N i e m c y zdo-
łali u r u c h o m i ć port już po sześciu miesiącach. W styczniu
1941 r. o d p ł y n ą ł stąd pierwszy statek z rudą do Rzeszy.
W ciągu n a s t ę p n y c h jedenastu miesięcy przez N a r w i k przeszło
600 tys. ton r u d y żelaza. Ilość wywiezionej r u d y wzrastała sys-
tematycznie do drugiej połowy 1943 r., osiągając wielkość rzę-
du 1 8 0 0 tys. t o n rocznie, by spaść wyraźnie w 1944 r. Z N o r -
wegii N i e m c y sprowadzali także w d u ż y c h ilościach molibden,
tytan, glicerynę i żywność (głównie ryby).
N o w a sytuacja zmusiła Anglików do przerzucenia części lot-
nictwa myśliwskiego na teren Szkocji i wzmocnienia patroli na
p ó ł n o c n y m Atlantyku. P o n a d t o zajęto Islandię, zakładając t a m
bazę lotniczą i morską. Przedsięwzięcia te wymagały dużego
nakładu sił, których zaczęło brakować do o b r o n y Anglii przed
z m a s o w a n y m i atakami L u f t w a f f e i osłony morskich linii k o m u -
nikacyjnych. Przy wszystkich kłopotach, jakie niosło ze sobą
o p a n o w a n i e k r a j u fiordów przez I I I Rzeszę, alianci odnieśli
trzy korzyści. W n a j t r u d n i e j s z y m okresie wojny t r a n s p o r t m o r -
ski sprzymierzonych poważnie wzmocniło przyłączenie się
wielkiej floty handlowej Norwegii. C e n n y m nabytkiem było
zwłaszcza 200 zbiornikowców, które przewoziły około 40% b e n -
zyny p o t r z e b n e j lotnictwu na W y s p a c h Brytyjskich. P o n a d t o
okupacja Norwegii zwolniła aliantów od obowiązku respekto-
wania jej wód terytorialnych. Fakt ten odczuł nieprzyjaciel d o -
piero jesienią 1944 r., g d y sprzymierzeni mogli skierować do
zwalczania żeglugi niemieckiej na wodach norweskich pokaźne
siły floty i lotnictwa. Częste zamglenia przeszkadzały w doko-
nywaniu ataków na w y b r a n e cele, niemniej transport r u d y
z Narwiku został u t r u d n i o n y . Jego systematyczny spadek w na-
stępnych miesiącach był między i n n y m i e f e k t e m strat, jakie
niemiecka flota handlowa poniosła w ostatnim okresie wojny.
Okupacja Norwegii odciągała również znaczne siły W e h r m a c h t u
od innych frontów walki. Wiosną 1945 r. stacjonowało tutaj dzie-
więć dywizji, których N i e m c y nie zdążyli użyć do o b r o n y I I I
Rzeszy.
Rozmaicie potoczyły się losy oddziałów alianckich biorących
udział w bitwie o N a r w i k . 24 b r y g a d a gwardii wróciła na W y s -
py Brytyjskie. 1 dywizję lekką gen. Bethouarta skierowano na
f r o n t francuski. Projekt zakładał użycie zaprawionej w walkach
jednostki do obrony Bretanii, ale położenie Francji było już bez-
nadziejne. 19 czerwca 13 półbrygada Legii Cudzoziemskiej
i bataliony Strzelców Alpejskich odpłynęły z Brestu do Wiel-
kiej Brytanii. Po zawieszeniu b r o n i między Francją a I I I Rze-
szą Strzelcy Alpejscy z gen. B e t h o u a r t e m na własne żądanie
zostali przewiezieni przez Anglików do Maroka. Ppłk M a g r i n -
- V e r n e r e t odmówił p o d p o r z ą d k o w a n i a się rozkazom rządu
marsz. Petaina, pozostając w Anglii z Legią Cudzoziemską.
Przybrał p s e u d o n i m Ralph M onclar i był jednym z najbliższych
współpracowników wodza „Wolnych Francuzów", gen.
de Gaulle'a.
Nie zdołała opuścic Francji, jako zwarta jednostka, S a m o -
dzielna Brygada Strzelców Podhalańskich. P o m i m o interwencji
gen. Bohusza u władz f r a n c u s k i c h , brygada bez artylerii,
t a b o r ó w i amunicji została 14 czerwca wyładowana w porcie
Brest i skierowana do o b r o n y „ r e d u t y bretońskiej" w rejonie
Dól — C o m b u r g , na p o ł u d n i e od R e n n e s . „ R e d u t a " istniała
tylko w planach sztabowców. Wokół widać było oznaki zupeł-
nego rozprzężenia. Francuzi nie mieli żadnych informacji
o r u c h a c h nieprzyjaciela. Wojsko wycofywało się bez broni, pa-
sów, dystynkcji, poobwieszane manierkami i bidonami na wino.
L u d n o ś ć cywilna raz po raz żądała, aby Polacy opuścili stano-
wiska o b r o n n e , gdyż mogą sprowokować atak L u f t w a f f e .
W ś r ó d tych objawów klęski brygada zachowała zwartość i dy-
scyplinę. N i e odnotowano wypadków dezercji.
16 czerwca o godz. 21.00 gen. Bohusz-Szyszko, po całodzien-
n y c h zabiegach, zdołał uzyskać połączenie telefoniczne z N a -
c z e l n y m W o d z e m . G e n . Sikorski był zaskoczony p o w r o t e m
b r y g a d y do F r a n c j i i nie miał dla niej ż a d n y c h rozkazów poza
s t w i e r d z e n i e m , że należy tak postępować, by nie narazić na
szwank honoru Wojska Polskiego, wypełnić obowiązek żołnierski
do końca, a w razie konieczności cofać się na p o ł u d n i e , za L o -
arę. Nocą z 16 na 17 czerwca radio francuskie podało wiado-
mość o u p a d k u r z ą d u Paula R e y n a u d a . N o w y m p r e m i e r e m zos-
tał b o h a t e r I wojny światowej, obrońca V e r d u n , marsz. Philip-
pe Petain.
17 czerwca niemieckie k o l u m n y p a n c e r n o - m o t o r o w e z n a j d o -
wały się w odległości 100 km od stanowisk polskich i parły na-
p r z ó d nie napotykając ż a d n e g o o p o r u . Położenie stawało się
niebezpieczne. Zapasy a m u n i c j i w oddziałach były m i n i m a l n e :
na ciężki karabin maszynowy wypadało po 250 naboi, na ręczny
karabin maszynowy — 90, na karabin — 20—30. Oficerowie
sugerowali d o w ó d c y b r y g a d y natychmiastowy p o w r ó t do Bre-
stu zarekwirowanymi s a m o c h o d a m i ciężarowymi. G e n . Bo-
husz-Szyszko nie chciał jednak wycofać wojska bez powiado-
mienia gen. Bethouarta, k t ó r e m u brygada f o r m a l n i e podlegała.
B e t h o u a r t zjawił się w sztabie b r y g a d y w C o m b u r g rano
18 czerwca. G e n . Bohusz-Szyszko kategorycznie zażądał zgody
na wycofanie oddziałów polskich. F r a n c u z obiecał uzyskać apro-
batę na o d w r ó t Polaków u d o w ó d c y o b r o n y Bretanii w R e n n e s .
W k r ó t c e po jego odjeździe sztab b r y g a d y został zaalarmowany
m e l d u n k a m i o zbliżaniu się k o l u m n p a n c e r n y c h . G e n . B o h u s z -
- S z y s z k o wydał rozkaz zejścia z z a j m o w a n y c h stanowisk i roz-
poczęcia marszu na południe, za Loarę. Ponieważ brak samo-
c h o d ó w uniemożliwiał wyprzedzenie zmotoryzowanych oddzia-
łów nieprzyjaciela, a wywalczenie drogi nie wchodziło w r a c h u -
bę w o b e c b r a k u amunicji, generał pozostawił żołnierzom swo-
b o d ę decyzji, zalecając przedzieranie się na południe l u b do
najbliższych p o r t ó w małymi g r u p k a m i , bez broni. T y m s a m y m
Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich przestała
istnieć jako zwarta jednostka.
J e d y n y m o d d z i a ł e m , który zdołał w całości e w a k u o w a ć się
do Anglii, było z g r u p o w a n i e płk. Chłusewicza: sztab 1 pół-
brygady, 2 k o m p a n i a 3 batalionu i kilka d r u ż y n 4 batalionu. Po
otrzymaniu telefonicznie zezwolenia gen. Bohusza na ewaku-
ację, płk Chłusewicz zwolnił żołnierzy m a j ą c y c h rodziny we
Francji, po czym załadował zmniejszony do 200 ludzi oddział na
brytyjskij niszczyciel „ B r o k e " i wieczorem 18 czerwca o d p ł y n ą ł
do Pl y m o u t h . Kilka g r u p e k Podhalan opuściło Brest na stat-
kach handlowych.
W d r a m a t y c z n y c h okolicznościach zdołano ocalić sztandar
brygady. K s . kapelan Antoni W a r a k o m s k i schował płachtę
sztandaru, głowicę i gwoździe do plecaka i t o r b y po masce ga-
zowej. W i e c z o r e m 18 czerwca, w towarzystwie p a r u strzelców,
dotarł ciężarówką do odległego o 170 km Brestu. „ D w u k r o t n i e
przejeżdżamy przez zajęty przez wroga teren — w s p o m i n a
ks. Warakomski. — Około godz. 23.30 w p a d a m y do palącego
się, rabowanego, zatłoczonego i b o m b a r d o w a n e g o p o r t u Brest.
Widok makabryczny. Pijani marynarze i wojsko francuskie
w rozchełstanych m u n d u r a c h rabują sklepy i d o m y p r y w a t n e . . .
Wyzwoliła się dzika bestia d r z e m i ą c a w t r e s o w a n y m człowieku.
W porcie cywilnym nie ma już jednostek pływających. Pędzi-
my do p o r t u wojennego i tu po ciężkiej przeprawie z bronią
w ręku z d o b y w a m y mały holownik »Abeville«. Jest godzina
1.15, kiedy w pośpiechu r u s z a m y w k i e r u n k u Wielkiej Brytanii.
W sumie jest nas 52 osoby, prócz załogi i jej »pasażerów«. P o d -
roż bezkomfortowa — brak słodkiej wody i żywności" 4 .

21 czerwca w P l y m o u t h ks. Wa ra k o m s k i zdał protokolarnie


sztandar brygady kpt. A n t o n i e m u T o m a s z e ws k i e m u .
G e n . Bohusz-Szyszko przedostał się do Anglii latem 1940 r.
Pełnił między i n n y m i f u n k c j ę k o m e n d a n t a C e n t r a l n e g o O b o z u
Wyszkolenia w C r a w f o r d w Szkocji, szefa Polskiej Misji W o j -
skowej w Z w i ą z k u Radzieckim i d o w ó d c y 5 K r e s o w e j Dywizji
Piechoty. W o j n ę zakończył w stopniu generała dywizji, na sta-
nowisku zastępcy d o w ó d c y II K o r p u s u Polskiego. Z przeszło
4 tys. żołnierzy brygady zaledwie 400 dotarło różnymi dro g a mi
na W y s p y Brytyjskie. Dalszych 400 znalazło się w po łud ni owej

4
Udział kapelanów wojskowych w drugiej wojnie Huialottuj, pod red.
J. H u m e ń s k i e g o , Warszawa 1984, s. 1 7 5 .
F r a n c j i , skąd próbowali ucieczki przez Pireneje lub drogą m o r -
ską do G i b r a l t a r u . Wielu zostało za trzy ma ny ch przez policję
hiszpańską i osadzonych w obozie M i r a n d a del E b r o ; z obozu
byli zwalniani dopiero w latach 1942—1943.
Na losie Brygady Podhalańskiej zaważyła spóźniona decyzja
o d w r o t u . Jej dowódca chciał wypełnić obowiązek żołnierski
w o b e c sojusznika, czego nie m o ż n a niestety powiedzieć o wła-
dzach francuskich. G e n . Bethouart do ostatniej chwili prze-
trzymywał b r y g a d ę na stanowiskach, odsyłając do Brestu inne
oddziały 1 dywizji lekkiej. A jednak nawet po 18 czerwca istnia-
ła szansa ewakuowania części Po d h a l a n do Wielkiej Brytanii.
Na polecenie Churchilla 20 czerwca okręty brytyjskie wpłynęły
do p o r t u St. M a lo , p o s z u k u j ą c t a m oddziałów polskich. W i a -
d o m o ś ć o planowanej przez Royal N a v y akcji nie dotarła na
czas do sztabu brygady.
L a t e m 1940 r. w Szkocji z resztek brygady s f o r m o w a n o bata-
lion Strzelców Podhalańskich. 17 lipca, po uroczystym apelu
poległych, gen. Sikorski nadał sztandarowi Samodzielnej Bry-
gady Strzelców Podhalańskich O r d e r Virtuti Militari. T e g o
dnia udekorował także wielu P o d h a l a n Krzyżami Virtuti Mili-
tari i K r z y ż a m i Walecznych. 9 g r u d n i a 1940 r. naczelny wódz
sił z b r o j n y c h Norwegii, gen. Fleischer, w imieniu króla Haako-
na nadał wszystkim P o d h a l a n o m , którzy brali udział w walkach
o N a r w i k , przywilej noszenia na lewym ramieniu s z nu ra o b a r -
wach n a r o d o w y c h Norwegii ze złotym lwem. Batalion Strzel-
ców Podhalańskich wszedł następnie w skład 1 dywizji pancer-
nej gen. Stanisława Maczka. Ra z e m z dywizją wylądował we
F r a n c j i w 1944 r., brał udział w bitwach p o d Falaise i Axel,
kończąc swój szlak bojowy pod Wilhelmshaven.
Po zakończeniu wojny społeczeństwo norweskie wzniosło nad
O f o t f j o r d e m p o m n i k ku czci żołnierzy Samodzielnej Brygady
Strzelców Podhalańskich poległych w bitwie o Narwik.
BIBLIOGRAFIA

B a t h e R o l f , Der Kampf u m die Nordsee, O l d e n b u r g 1 9 4 2 .


B u r c h a r d t K a r o l O l g i e r d , Krążownik spod Samosierry, G d a ń s k 1969.
I l u s h F r i t z O t t o , Vom Heldenkampf Deutscher Zestrórer, Gi i t e r s l o h 1940.
D e c Władysław, Narwik i Falaise, Warszawa 1981.
D e r r y T.K., The Campaign in Norway, London 1952.
G l i ń s k i Witold, Morskie operacje desantowe, Gdańsk 1969.
L i s k o w s k i A r n o l d , Kampania norweska, G l a s g o w 1944.
Kampf um Norwegen, B e r l i n 1940.
K o s i a r z E d m u n d , Flota Białego Orła, G dańsk 1984.
K o s i a r z E d m u n d , N a wodach Norwegii, W a r s z a w a 1982.
M a c i n t y r e D o n a l d , Narvik, L o n d o n 1959.
M a j o r k i e w i c z Felicjan, Lata chmurne, lata dumne, Warszawa 1 9 8 3 .
M a j o r k i e w i c z F e l i c j a n , Narwik, W a r s z a w a 1 9 5 7 .
M e r g 1 e n Albert, Historia i przyszłość wojsk powietrznodesanto-wych,
Warszawa 1970.
M o u l t o n J. L., The Norwegian Campaign of 1940, L o n d o n 1966.
N o s k o w A.M., Norwiegija wo wtoroj mirowoj wojnie 1940—1945,
M o s k w a 1973.
P i c h t W e r n e r , Der Feldzug in Norwegen, Berlin 1940.
P r o e k t o r Danił Michajłowicz, Wojna w Europie 1939—1941,
W a r s z a w a 1966.
R a w s k i Tadeusz, Politycy i wojskowi. Szkice z dziejów drugiej wojny
światowej, Warszawa 1982.
S a r n o t i e j k i n Jewgienij, Rastoptannyj nejtralitet. Kak i poczemu
Norwiegija stała żertwoj faszystskoj agriesii, Moskwa 1971.
W a a g e Joha n, The Narvik Campaign, L o n d o n 1964.
W Y K A Z ILUSTRACJI

W i d o k N a r w i k u . R e p r . z: G. B o 11 g e r, Narvik im Bild, O l d e n -
b u r g — B e r l i n 1943.
W y ł a d u n e k strzelców górskich w N a r w i k u . Repr. z: F . O . Bush,
Vom Heldenkampf Deutscher Zestrórer, Giitersloh 1940.
L u d n o ś ć N a r w i k u obserwująca wkroczenie wojsk niemieckich. Repr.
z: B o 1 1 g e r , op. cit.
Reda portu w Narwiku po ataku flotylli kmdr. W a r b u r t o n a - L e e . Repr.
z: j.w.
W r a k n i s z c z y c i e l a „ H a r d y " . R e p r . z : j.w.
Niszczyciel „ H a n s L i i d e m a n n " zatopiony w Rombaksfjordzie. Repr.
z: A. W. H e n e, „Z 13" von Kill bis Narvik, Berlin 1941.
L ą d o w a n i e o d d z i a ł ó w b r y t y j s k i c h w H a r s t a d . R e p r . z: J. W a a g e,
The Narvik Campaign, London 1964.
P r o p a g a n d o w e zdjęcie niemieckie mające ilustrować braterstwo żołnie-
r z a n i e m i e c k i e g o i n o r w e s k i e g o . O s l o k w i e c i e ń 1940 r . R e p r .
z: Kampf um Norwegen, Berlin 1940.
E l v e r u m p o b o m b a r d o w a n i u L u f t w a f f e . R e p r . z : j.w.
O k r ę t y b r y t y j s k i e p o d b o m b a m i L u f t w a f f e . R e p r . z: D. M a c i n-
t y r e, Narvik, London 1959.
B o m b a r d o w a n i e transportowców brytyjskich na redzie portu Harstad.
R e p r . z: j.w.
D o w ó d c a Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, gen. Bo-
h u s z - S z y s z k o . R e p r . z: W a a g e, op. cit.
Ż o ł n i e r z B r y g a d y P o d h a l a ń s k i e j . R e p r . z: Polish troops in Noruay,
L o n d o n 1943.
G e n . Sikorski wręcza sztandar d o wó dcy Brygady Podhalańskiej. M a -
l e s t r o i t 10 k w i e t n i a 1940 r. R e p r . z: j.w.
D e f i l a d a P o d h a l a n p o u r o c z y s t o ś c i w r ę c z e n i a s z t a n d a r u . R e p r . z : j.w.
Gen . Sikorski żegna w y r u s z a j ą c y c h d o N o r w e g i i ż o ł n i e r z y B r y g a d y P od-
h a l a ń s k i e j . G u i p a v a s 2 0 k w i e t n i a 1940 r . R e p r . z : j.w.
Załadunck o d d z i a ł ó w B r y g a d y P o d h a l a ń s k i e j n a t r a n s p o r t o w i e c . R e p r . z:
j.w.
Żołnierze B r y g a d y P o d h a l a ń s k i e j w d r o d z e d o N o r w e g i i . R e p r . z : j.w.
Za ła d u n e k m u ł ó w na t r a n s p o r t o w i e c . R e p r . z: R. P a v i 11 o n, Les
Dessous de L'expedition de Norvege 1940, Lyon 1976.
Konwój z oddział ami Strzelców Alpejskich w d r o d z e do N orw e gi i .
Repr. z: j.w.
D o w ó d c a 1 d y w i z j i lekkiej, g e n . M a r i e E m i l e B e t h o u a r t . R e p r . z : j.w.
Żołnierze brytyjscy rozładowują skrzynie z zaopatrzeniem w porcie
H a r s t a d . R e p r . z: j.w.
N orweski k u t e r u ż y w a n y d o p r z e w o ż e n i a w o j s k a p r z y b u r c i e t r a n s p o r -
towca. Repr. z: Polish troops in Noruay.
Dostawa zaopatrzenia drogą lotniczą dla wojsk gen. Dietla. R e p r .
z: B 6 1 1 g e r , op. cit.
Strzelcy g ó r s c y p r z e w o ż ą c y a m u n i c j ę i ż y w n o ś ć d l a o d d z i a ł ó w w a l c z ą -
cych na linii f r o n t u . R e p r . z: j.w.
O d d z i a ł y n i e m i e c k i e n a s tac ji B j ó r n f j e l l . R e p r . z : j.w.
S t r z e l c y A l p e j s c y . R e p r . z: M a c i n t y r e, op. cit.
Żołnierz 5 półbrygady Strzelców Alpejskich na stanowisku pod M o s -
j ó e n . R e p r . z: j.w.
M o t o c y k l i ś c i B r y g a d y P o d h a l a ń s k i e j . R e p r . z: Polish troops in Noruay.
Po w y c z e r p u j ą c y m m a r s z u w g ó r z y s t y m terenie silniejsza od g ł od u b y -
ła p o t r z e b a s n u . R e p r . z: j.w.
C z o ł g f r a n c u s k i p o d B j e r k v i k . R e p r . z: W a a g e, op. cit.
W o d n o p ł a t o w i e c brytyjski u ż y w a n y d o u t r z y m y w a n i a łączności p o d
Narwikiem. Repr. z: Polish troops in Norvay.
J e ń c y n i e mi ec c y p o d strażą P o d h a l a n n a półwyspie An ke ne s . R e p r .
z: j.w.
N a r w i k po a t a k u L u f t w a f f e . R e p r . z: W a a g e, op. cit.
Widok N a r w i k u po z a k o ń c z e n i u w a l k . R e p r . z: B 6 11 g e r, op. cit.
Rozbitkowie; z brytyjskiego t r a n s p o r t o w c a „ O r a m a " p r z y b u rc i e n i e -
m i e c k i e g o n i s z c z y c i e l a . R e p r . z: B u s h, op. cit.
G e n . S i k o r s k i p o d c z a s r o z m o w y z g e n . F l e i s c h e r e m . R e p r . z : Polish
troops in Norvay.
Ge n . S i k o r s k i d e k o r u j e s z t a n d a r S a m o d z i e l n e j B r y g a d y S t r z e l c ó w
P o d h a l a ń s k i c h O r d e r e m V i r t u t i M i l i t a r i . 1 7 l i p c a 1940 r . R e p r .
z: j.w.
Sztandar Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. Repr.
z: j.w.
Defilada batalionu Strzelców Podhalańskich przed Churchillem i gen.
Sikorskim.
Widok Narwiku

W y ł a d u n e k strzelców górskich w Narwiku


Ludność Narwiku obserwująca wkroczenie wojsk niemieckich

Reda portu w Narwiku po a t a k u flotylli kmdr. Warburtona-Lee


Wrak niszczyciela „Hardy'

Niszczyciel „Hans Ludemann" zatopiony w Rombaksfjordzie


Lądowanie oddziałów brytyjskich w Harstad
Propagandowe zdjęcie niemieckie mające ilustrować
braterstwo żołnierza niemieckiego i norweskiego, Oslo
kwiecień 1 9 4 0 r.
Etverum po b o m b a r d o w a n i u Luftwaffe

Okręty brytyjskie pod b o m b a m i Luftwaffe


B o m b a r d o w a n i e t r a n s p o r t o w c ó w brytyjskich na redzie portu
Harstad

Dowódca S a m o d z i e l n e j
Brygady S t r z e l c ó w
Podhalańskich,
gen. B o h u s z - S z y s z k o
Gen. S i k o r s k i w r ę c z a s z t a n d a r d o w ó d c y Brygady
Podhalańskiej. Malestroit 10 kwietnia 1 9 4 0 r.

Defilada P o d h a l a n po uroczystości wręczenia sztandaru


Żołnierz Brygady Podhalańskiej

Gen. S i k o r s k i ż e g n a wyruszających do Norwegii żołnierzy


Brygady Podhalańskiej. Guipavas 20 kwietnia 1 9 4 0 r.
Z a ł a d u n e k o d d z i a ł ó w Brygady Podhalańskiej na transportowiec
Żołnierze
Brygady
Podhalańskiej
w drodze
do Norwegii

Załadunek
mułów na
transportowiec
Konwój z o d d z i a ł a m i S t r z e l c ó w Alpejskich w drodze do
Norwegii

D o w ó d c a 1 dywizji
l e k k i e j , gen. Marie
Emile Bethouart
N o r w e s k i k u t e r u ż y w a n y do p r z e w o ż e n i a wojska przy burcie
transportowca

Ż o ł n i e r z e brytyjscy rozładowują skrzynie z z a o p a t r z e n i e m


w porcie Harstad
Strzelcy górscy przewożący amunicję i żywność dla oddziałów
walczących na linii frontu

Dostawa zaopatrzenia drogą lotniczą dla wojsk gen. Dietla


O d d z i a ł y n i e m i e c k i e na stacji Bjdrnfjell
Ż o ł n i e r z 5 półbrygady S t r z e l c ó w Alpejskich na stanowisku
pod M o s j o e n
Strzelcy Alpejscy
M o t o c y k l i ś c i Brygady P o d h a l a ń s k i e j

Po w y c z e r p u j ą c y m
marszu w górzystym
terenie silniejsza
od głodu była
potrzeba snu
Wodnopłatowiec brytyjski używany do utrzymywania łączności
pod N a r w i k i e m

Czołg francuski pod Bjerkvik


Jeńcy n i e m i e c c y pod s t r a ż ą P o d h a l a n na półwyspie A n k e n e s
Narwik po a t a k u
Luftwaffe

W i d o k Narwiku
po z a k o ń c z e n i u
walk
R o z b i t k o w i e z b r y t y j s k i e g o t r a n s p o r t o w c a „Orama" przy
burcie n i e m i e c k i e g o n i s z c z y c i e l a
Gen. S i k o r s k i p o d c z a s r o z m o w y z g e n . F l e i s c h e r e m
Gen. S i k o r s k i d e k o r u j e s z t a n d a r S a m o d z i e l n e j Brygady
S t r z e l c ó w P o d h a l a ń s k i c h O r d e r e m Virtuti Militari. 17 lipca
1 9 4 0 r.

S z t a n d a r S a m o d z i e l n e j Brygady S t r z e l c ó w P o d h a l a ń s k i c h
Defilada batalionu Strzelców Podhalańskich przed Churchillem i gen. Sikorskim
SPIS TREŚCI

Dlaczego Norwegia? 5
Inwazja
— Przygotowania 14
— N i e wykorzystana szansa 21
- Z d r a d a płk. S u n d l o 28
— Desanty w południowej i środkowej Norwegii 39
Bitwy morskie p o d N a r w i k i e m 43
— Atak flotylli k m d r . W a r b u r t o n a - L e e 43
— Bitwa w Ofotfjordzie 50
Lądowanie Brytyjczyków 57
Kampania w południowej Norwegii 67
Zaciskanie pętli 86
— Odwołana operacja 86
— N i e p o d b i j a ć i d z i e c i e , ale o s w o b a d z a ć 90
— D e s a n t p o d Bjerkvik 97
Okręty pod Narwikiem 102
Marsz gen. Fauerbacha 111
Zdobycie Narwiku 125
— S t o s u n e k sił 125
— Przed decydującym starciem 133
— Atak 139
— O s t a t n i e walki 156
Ewakuacja 161
Zakończenie 177
Bibliografia 187
Wykaz ilustracji 188

Vous aimerez peut-être aussi