Académique Documents
Professionnel Documents
Culture Documents
Jej w ofierze
pracę tę poświęcam
HISTORYCZNE BITWY
WACŁAW KRÓL
kiej Brytanii w 1940 roku, podawana jest różnie przez historyków. Podaję
według B a u e r a (op. cit., s. 111).
4 Dane lotniczo-taktyczne samolotów niemieckich — patrz załącznik nr 5.
główne znaczenie dla zdobycia wojennego sukcesu nad prze
ciwnikiem. Morale niemieckich lotników było wysokie, a ka
dra przekonana o swej wyższości nad lotnictwem brytyjskim.
Wysoce zdyscyplinowana, wierzyła swoim nazistowskim
przywódcom w słuszność prowadzenia wojny. Kadra była
sfanatyzowana, wychowywana w organizacjach Hitlerjugend,
przepojona wiarą, że naród niemiecki, to naród Ubermen-
schów predestynowany do panowania nad światem. Duch
walki w szeregach młodych lotników był agresywny, deter
minacja zdecydowana, pęd wykazania się bohaterskimi czyna
mi dla niemieckiego narodu i fuhrera wysoce patriotyczny,
wprost bałwochwalczy. Nie zastanawiano się nad ważnym
problemem — bitwa miała się przecież odbywać nad obcym
terenem, pod niebem Anglii, z daleka od własnego terenu.
Zestrzelenie lub uszkodzenie samolotu oznaczało w najłagod
niejszym wypadku niewolę, czyli eliminację z dalszej walki.
Nikt o tym nie myślał w szeregach Luftwaffe. Gdyby jednak
komuś coś podobnego się przydarzyło, to niewola potrwa
krótko — przecież najazd na Anglię musi się udać! Anglia
będzie pokonana!
W skrócie organizacja niemieckiego lotnictwa przedstawia
ła się następująco. Najmniejszą jednostką latająca był klucz
— Kette, składający się z 3 samolotów; 3 klucze plus 1 klucz
rezerwowy tworzyły eskadrę — Staffel (12 samolotów); 3 es
kadry to dywizjon — Geschwader (36 samolotów); 3 dywiz
jony plus jedna eskadra tworzyły pułk lotniczy — Gruppe
(120 samolotów); 3 pułki lotnicze składały się na dywizję
lotniczą — Flieger Division; 2 dywizje lotnicze wchodziły
w skład jednej floty powietrznej — Luftflotte.
Na czele niemieckiego lotnictwa — Luftwaffe — stało
Ministerstwo Lotnictwa.
PRELUDIUM
stan gotowe
ewidencyjny do lotów
Od prawej: Sergeant
Helen Turner i Flight Offi
cer Elizabeth Henderson
zostały odznaczone Mili
tari Medal za nadzwy
czajną odwagę podczas
bombardowania stanowi
ska dowodzenia na lotni-
sku Biggin Htll 1 września
1940 r.
Air Marshal Dowding, oceniając sytuację, zgłosił propozy
cję zwiększenia liczby dywizjonów myśliwskich do 60, moty
wując to koniecznością zabezpieczenia żeglugi przybrzeżnej,
szczególnie na kanale La Manche. Wydał też polecenie dowód
com myśliwskim, aby każdy pilot wypoczywał dziennie
osiem godzin i korzystał w tygodniu z jednego pełnego dnia
urlopu. Służba bowiem w dywizjonach stawała się coraz
bardziej wyczerpująca fizycznie i psychicznie, pilotów
w szybkim tempie wciąż ubywało, nowi nie przybywali na
ich miejsce.
Pojedyncze samoloty niemieckie zauważono nad Belfastem
w Irlandii, nad Wick w północnej Szkocji i nad Plymouth
w południowo-zachodniej Anglii. Niemcy zestrzelili 9 balo
nów zaporowych przy ujściu Tamizy do Morza Północnego.
Fighter Command wykonało tego dnia 496 lotów bojo
wych, zestrzelono 4 niemieckie maszyny, stracono dwóch
pilotów myśliwskich: F/O A. Coxa z 501 dywizjonu i P/O J.
Huchmana z 609 dywizjonu.
W niedzielę 28 lipca nad kanałem i południową Anglią było
pogodnie. Podczas dnia pojawiło się ogółem nad La Manche
około 50 nieprzyjacielskich bombowców i tyleż myśliwców.
Stoczono kilkanaście walk powietrznych. Brytyjskie dywiz
jony myśliwskie wykonały 758 lotów bojowych, zestrzelono
15 niemieckich maszyn, tracąc 2 „Spitfiry” i 2 „Hurricany”
— zginął jeden myśliwiec z 74 dywizjonu — P/O J. Young,
uszkodzonych było 6 samolotów.
W nocy pojedyncze samoloty niemieckie operowały nad
południową i środkową Anglią, nie wyrządzając większych
szkód.
29 lipca było pogodnie. Znów duże zaangażowanie Luft
waffe przeciwko brytyjskiej żegludze na kanale. Rano nalot
na Dover 30 Stukasów w osłonie 50 Me-109. Po południu
nalot 20 bombowców w towarzystwie jednego pułku Messers-
chmittów Me-109 na Harwich. Anglicy wykonali 758 lotów
bojowych, zestrzelili 6 wrogich samolotów, stracili dwóch
pilotów — F/O D. Gamblena z 41 dywizjonu i F/Sgt C.
Cooneya z 56 dywizjonu — oraz 3 samoloty i 11 uszkodzo
nych, ale nadających się do naprawy. Jeden pilot był ranny
i został skierowany do szpitala. W nocy znów były naloty
w rejonie Dovru i ujścia Tamizy.
30 i 31 lipca warunki pogody — deszczowo i mglisto
— ograniczyły nieco intensywność lotów po obu walczących
stronach, niemniej jednak Fighter Command wykonało razem
1033 loty bojowe przeciwko samolotom niemieckim, które
— gdy tylko się przejaśniło — atakowały żeglugę brytyjską
koło Harwich i na kanale. Eskadra Me-109 zaatakowała zaporę
balonową nad Dover i kilka balonów zestrzeliła. Stoczono kilka
walk powietrznych, Anglicy zestrzelili 10 niemieckich maszyn,
w tym jednego He-111 na południe od Montrose w Szkocji.
Anglicy stracili 2 „Spitfiry” z 74 dywizjonu — polegli piloci
P/O H. Gunn i Sgt F. Eiey — oraz „Hurricana” z 501 dywizjonu
— pilot był ranny, uratował się skacząc ze spadochronem.
W nocy samoloty Luftwaffe minowały akweny na zatoce
Humber, koło Tyne, Harwich, ujście Tamizy i Dover.
Zakończył się lipiec. Niemiecka Luftwaffe sondowała war
tość i skuteczność brytyjskiej obrony powietrznej — zatopiła
18 statków i 4 niszczyciele, zestrzeliła 145 samolotów RAF
(zginęło 68 pilotów), straciła 270 własnych maszyn. Straty
Fighter Command zostały wyrównane przez tygodniową pro
dukcję brytyjskiego przemysłu lotniczego, gorzej było z uzu
pełnieniem pilotów. Stan myśliwców na 31 lipca 1940 roku
wynosił 1434 pilotów. Rozpoczęto organizację kilku dywiz
jonów myśliwskich, w tym: 1 kanadyjski, 302 polski,
303 polski, 310 czeski i 312 czeski. Dowodzenie lotnictwem
myśliwskim RAF w lipcowych działaniach nabrało prężności
i stanowczości. Stawało się jasne, że dywizjony myśliwskie,
używane racjonalnie, mogą stawić skuteczny opór agresywnej
Luftwaffe i zadawać jej dotkliwe straty.
1 sierpnia Hitler podpisał dyrektywę OKW nr 17 dotyczącą
prowadzenia skuteczniejszych działań Luftwaffe przeciwko
Royal Air Force. Następnego dnia marszałek Goring zatwier
dził plan operacyjny dla Luftwaffe, nadając mu kryptonim
„Adler”. Zanosiło się na ciężkie naloty bombowe na cele
w Anglii, na lotniska i wytwórnie samolotów, intensywniejsze
zwalczanie brytyjskich myśliwców w powietrzu. Dążono do
unicestwienia dywizjonów myśliwskich RAF i wszechwład
nego powietrznego zapanowania Luftwaffe nad kanałem La
Manche i południową Anglią.
Tymczasem Niemcy kontynuowali dotychczasowe działa
nia. Duży nalot przeżyło miasto Norwich — niemieckie
bomby burzące i zapalające spadły na zakłady drzewne, ogień
strawił fabrykę przemysłu spożywczego. Po południu dowódz
two RAF zorganizowało wyprawę bombową trzech „Blen-
heimów” z 236 dywizjonu w osłonie licznych myśliwców na
niemieckie lotnisko Quergueville w północnej Francji. Dwa
„Blenheimy” zostały zestrzelone — zginęło 5 lotników załogi
— trzeci samolot został poważnie uszkodzony, ale załodze
udało się szczęśliwie powrócić do Anglii. Zginął w walce
pilot ze 145 dywizjonu — P/O I. Kestin. Dywizjony myśliw
skie wykonały 659 lotów.
W nocy Niemcy atakowali cele w południowej Walii,
w ujściu Tamizy i w Szkocji.
2 sierpnia pogoda była dobra. Rano nalot na konwój koło
Deal — Niemcy zatopili jeden statek. Strat bojowych po
stronie brytyjskiej nie było, piloci zameldowali o uszkodzeniu
4 niemieckich bombowców. Załoga statku o nazwie „Higlan-
dee” zestrzeliła 2 He-111.
W nocy trwały sporadyczne naloty na całej długości wscho
dniego wybrzeża Anglii od Orkney po Dungeness. Myśliwcy
wykonali 477 lotów bojowych.
3 sierpnia było pochmurno. Niemcy penetrowali obszar
kanału, rejon Liverpoolu i Crewe. Operowały również bombo
wce Luftwaffe z Norwegii, zrzucały bomby na cele na Orkne-
yach i w Szkocji. Został trafiony bombą posterunek obserwa
cyjny należący do Korpusu Obserwacyjnego, usytuowany
obok lotniska Gravesend na południowy wschód od Londynu.
Od bomb zapalających wybuchł pożar dojrzałych łanów zbóż
w hrabstwie Essex.
W nocy samoloty nieprzyjacielskie z 5 Floty Powietrznej
minowały wschodnie wybrzeże Anglii, Fighter Command
wykonało 415 lotów bojowych. Strat bojowych nie było,
zestrzałów samolotów nieprzyjacielskich nie zgłoszono.
W niedzielę 4 sierpnia pogoda była dobra do wykonywania
lotów operacyjnych. Aktywność Luftwaffe znikoma, dywiz
jony brytyjskie wykonały tylko 261 lotów bojowych. Strat
bojowych po obu stronach walczących nie było. Aktywność
Niemców w nocy bardzo mała.
5 sierpnia — dzień słoneczny, upalny. Niemcy znów atako
wali żeglugę brytyjską w strefie kanału La Manche. Pierwsza
walka rozegrała się koło Calais o godzinie 8, druga zaraz po
południu z około czterdziestoma Me-109. Zestrzelono sześć
niemieckich samolotów, stracono jednego pilota z 64 dywiz
jonu — Sgt L. Isaac runął do morza wraz ze „Spitfirem".
Fighter Command zaliczyło tego dnia 402 loty bojowe. W no
cy samoloty Luftwaffe minowały akweny zatok Wash i Tay.
6 sierpnia było pochmurno, wiały silne wiatry, podstawa
chmur warstwowych na wysokości od 1500 metrów. Tylko
siedem nieprzyjacielskich samolotów rozpoznawczych wtarg
nęło nad południowe tereny Anglii. Nad kanałem trwała
ograniczona aktywność nieprzyjacielskich bombowców — in
terweniowały brytyjskie myśliwce, wykonując 416 lotów bez
własnych strat. Uszkodzony nad kanałem niemiecki samolot
Arado Ar-196 zdążył osiągnąć brzeg francuski — rozbił się
podczas przymusowego lądowania.
W nocy samoloty Luftwaffe minowały południowe
i wschodnie wybrzeże Anglii.
Środa 7 sierpnia była pogodna, we wschodniej Anglii
występowały burze z wyładowaniami atmosferycznymi. Ak
tywność Luftwaffe mała, ale — jak zwykle — doszło do
ataków na konwój na kanale La Manche. W stoczonych
walkach Niemcy stracili 4 bombowce. Fighter Command
wykonało 303 loty bojowe bez żadnych własnych strat.
W nocy bombardowano cele wzdłuż wschodnich brzegów
Anglii od Aberdeen na północy po ujście Tamizy na południu,
w rejonie Poole, Liverpoolu, a nawet na południowo-zachod
nich krańcach — Lands End.
W dowództwie Fighter Command zdawano sobie sprawę
z tego, że zapowiadany przez Góringa „Ądler Tag” nie
uchronnie zbliża się. Szykowano się do stawienia zdecydowa
nego oporu i bohaterskiej obrony przed agresywnym, butnym
przeciwnikiem.
DRUGA FAZA BITWY
8-23 sierpnia
2 Ibidem, s. 169.
Goring wydał też polecenie dowódcom flot powietrznych,
aby w składzie załóg samolotów bombowych uczestniczył nie
więcej niż tylko jeden oficer. Chodziło o to, aby zachować
w Luftwaffe jak najwięcej oficerów, gdyż działania dotych
czasowe wykazały duży ich ubytek z szeregów personelu
latającego.
16 sierpnia był dniem słonecznym i ciepłym.
Do godziny 11.00 w powietrzu było spokojnie. Pierwsze
hitlerowskie wyprawy lotnicze ruszyły z północnej Francji
i Belgii nad rejony hrabstw Kentu, Norfolk i przedmieścia
Wielkiego Londynu. Celem ich ataków były lotniska RAF.
West Mailing zbombardowała grupa 18 Ju-88, zrzucając bom
by dużego kalibru i bomby zapalające. Dewastacja obu lotnisk
była tak duża, że nie nadawały się przez kilka dni do
eksploatacji. Bombardowane było też lotnisko Manston, Mart-
lesham i wiele innych. Do walki z nieprzyjacielskimi samolo-
tami wystartowało 12 dywizjonów myśliwskich, walki były
zacięte i uparte, z trwogą obserwowane z ziemi przez Brytyj
czyków.
W południe trzy duże wyprawy przeleciały nad brzegami
południowej Anglii. Jedna, składająca się z około pięćdziesię
ciu Do-17, skierowała się w rejon ujścia Tamizy, druga liczyła
ponad 150 maszyn, trzecia ponad 100. Ta ostatnia skierowała
się w rejon Portsmouth i Southampton. Niebawem radar
wykrył następne wielkie zgrupowanie około 350 samolotów
w rejonie Yarmouth i Portland. Interweniowały dywizjony
myśliwskie z trzech Grup — 10, 11 i 12.
Pierwsze bombardowania przeżyły przedmieścia Londynu,
w tym Wimbledon i Esher, zdemolowane zostały sklepy
i domy mieszkalne. Bomby spadły na stację kolejową w Ma
lden w hrabstwie Surrey, było dużo zabitych kolejarzy
i pasażerów. Zaatakowane też zostały lotniska — Tilbury,
Gravesend, Horwell, Farnbourough i miejscowości Portland
i Gosport. Nad wyspę Wight nadleciała grupka pięciu Stu
kasów i zaatakowała stanowisko stacji radarowej i Ventnor,
uszkodzonej cztery dni temu i będącej w naprawie. Trafiona
na nowo, przestała pracować.
Ważna stacja lotnicza w Tangmere została silnie zbombar
dowana przez wyprawę kilkunastu Stukasów. Zostały znisz
czone hangary, warsztaty naprawcze, składy, budynek am
bulatoryjny, kasyno oficerskie i budynki oraz baraki. 3 „Blen-
heimy” stojące obok hangarów zostały kompletnie
zniszczone, dalsze 3 „Blenheimy”, 7 „Hurricanów” i 1 „Ma
gister” poważnie uszkodzone, byli zabici i ranni.
W nocy dwa bombowce Ju-88 dokonały skutecznego nalotu na
stację lotniczą w Brize Norton w hrabstwie Oxford, gdzie mieściła
się szkoła lotnicza. Zostały zdewastowane hangary, w których od
powstałego pożaru spaliło się 46 samolotów szkolnych, budynki
i baraki zostały obrócone w gruzy. Również tu byli zabici i ranni.
Luftwaffe wykonała tego dnia 1715 lotów bojowych, jej
straty wyniosły 45 samolotów zestrzelonych. Dywizjony RAF
straciły 8 pilotów, 22 samoloty myśliwskie, wiele zostało
zniszczonych na ziemi podczas bombardowań.
W czasie lotniczego ataku na Gosport, F/Lt J. Nicolson
z 249 dywizjonu dokonał bohaterskiego czynu, za który został
odznaczony jako pierwszy z personelu Fighter Command
Orderem Victoria Cross. Jego „Hurricane” został trafiony
i zapalony. Kabina była już w płomieniach, lecz on nie
zrezygnował z dalszej walki z Me-110. Zestrzelił go i dopiero
wtedy wyskoczył ze spadochronem, był poparzony i ranny.
W nocy aktywność Luftwaffe ograniczyła się do kilkunastu
ataków na miejscowości w południowej Anglii.
Dowództwo Luftwaffe ogłosiło komunikat, że od 1 lipca do
15 sierpnia 1940 roku zestrzelono 372 „Spitfiry”, 179 „Hur
ricanów”, 12 „Defiantów” i 9 nie zidentyfikowanych myśliw
ców brytyjskich. Wynikało z tego, że w Fighter Command
pozostało tylko 300 samolotów myśliwskich nadających się
do lotów bojowych. W rzeczywistości było ich wtedy 700.
17 sierpnia pogoda była sprzyjająca lotniczym operacjom,
było słonecznie i ciepło. Aktywność Luftwaffe ograniczyła się
dn lotów rozpoznawczych nad południową i środkową Anglią.
Startowały małe grupki brytyjskich myśliwców na ich zwal-
czenie — zestrzelono tylko 2 niemieckie samoloty — 1 Do-17
i 1 Ju-88, wykonano 288 lotów bojowych, strat własnych nie
było.
Nocne operacje Luftwaffe skierowane były przeciwko cent
rom przemysłowym w środkowej Anglii i Walii. Około pół
nocy załoga „Blenheima” z 23 dywizjonu zestrzeliła w rejonie
Spum Head niemieckiego bombowca Ju-88.
Liczba pilotów myśliwskich RAF w ostatnich dniach cięż
kich walk powietrznych obniżyła się znacznie, w żadnym
dywizjonie nie było pełnego etatowego stanu 24 pilotów.
Jedni i ci sami musieli pełnić codziennie służbę bojową.
Wyczerpywało to ich fizycznie i moralnie. Dowding wnios
kował w Sztabie Lotniczym RAF, aby pilotów z lekkich
dywizjonów bombowych, latających na Fairey „Battlach”,
skierować do myśliwskich dywizjonów. Zgodzono się na
przekazanie do Fighter Command po pięciu ochotników
z tych dywizjonów i po trzech z dywizjonów współpracy
z wojskiem, latających na „Lysanderach”. Ochotników wy
słano na siedmiodniowy kurs do Operational Training Unit
w Hawarden, a po jego ukończeniu skierowano do dywiz
jonów myśliwskich.
Wypada nadmienić, że została wtedy zakończona organiza
cja i przeszkolenie na „Hurricanach” pierwszego polskiego
302 Dywizjonu Myśliwskiego Poznańskiego na lotnisku
w Leconfield (Yorkshire) w 12 Grupie Myśliwskiej w sek
torze Church Fenton. Od 16 sierpnia dywizjon rozpoczął
służbę bojową3.
Niedziela 18 sierpnia była dniem pogodnym. Luftwaffe
przypuściła na nowo zmasowane ataki na lotniska RAF w po
łudniowej Anglii i w rejonie Londynu. Były razem trzy
wyprawy, w każdej brało udział po kilkaset bombowców
3 Szczegółowiej o polskich dywizjonach 302 i 303 oraz pilotach wal
czących w dywizjonach RAF — w oddzielnym rozdziale.
i myśliwców. Pierwsza przeleciała nad kanałem w południe,
rozdzieliła się na mniejsze ugrupowania, które zaatakowały
poszczególne lotniska w hrabstwie Kent i w obrębie Londynu
— Kenley, Croydon, Biggin Hill i West Mailing.
Jedno z ugrupowań, liczące około 50 Dornierów Do-17
i tyleż myśliwców, zbombardowało z wysokości 3 tys.
metrów lotnisko Kenley. Równocześnie eskadra 9 Do-17
nadleciała nad lotnisko na wysokości lotu koszącego — tuż
nad budynkami i ogrodami — i rozpoczęła dewastację
lotniska oraz jego zabudowań. Do walki z napastnikami
wystartowały trzy dywizjony myśliwskie — 615, 64 i 111.
Dywizjony 615 i 64 związały się w walce z grupą bo
mbowców na średniej wysokości, natomiast 111 dywizjon
zajął się Domierami na małej wysokości. Do walki włączyła
się naziemna obrona przeciwlotnicza, zestrzeliwując dwa
bombowce. Również piloci 111 dywizjonu uzyskali dwa
pewne zwycięstwa i uszkodzili resztę Dornierów, z których
trzy wodowały na kanale. Tylko dwie okaleczone niemieckie
maszyny powróciły do bazy we Francji.
Na lotnisko Kenley spadło ponad sto bomb — zniszczono
hangary, 4 „Hurricany”, „Blenheima” i 9 innych samolotów
treningowych. Pole wzlotów zostało zryte kraterami bomb.
Bomby rozbiły lotniskowe stanowisko dowodzenia, zginęło
9 osób i 10 zostało rannych. Lotnisko zostało wyłączone
z działalności operacyjnej.
Biggin Hill zostało zbombardowane w podobny sposób, jak
Kenley. Najpierw zaatakowała grupa kilkudziesięciu Junker-
sów Ju-88 ze średniej wysokości lotu i zaraz potem nadleciała
wyprawa kilkunastu Dornierów Do-17 na wysokości lotu
koszącego, aby dokonać dzieła zniszczenia. Do walki wystar
towały dywizjony 610 „Spitfirów” i 32 „Hurricanów”, a na
ich czele komendant stacji Group Captain Grice. W stoczo
nych walkach piloci zestrzelili 4 Ju-88 i 6 Do-17.
Druga duża wyprawa Luftwaffe wtargnęła zaraz po połu
dniu nad hrabstwa Hampshire i Sussex. 25 Stukasów, osłania
nych przez eskadrę Me-109, uderzyło na lotnisko Thomey
— 2 hangary zostały trafione, 1 samolot zniszczony i 1 uszko
dzony. Ciężko zostało zbombardowane lotnisko Ford, należą
ce do lotnictwa morskiego — rozbito hangar i warsztaty
naprawcze, w składzie paliw płynnych wybuchł wielki pożar,
dym widać było na odległość kilkunastu kilometrów.
Na stanowisko stacji radarowej w Poling, między Arundel
i Littelhampton, Niemcy zrzucili około 90 bomb. Stacja
została ciężko uszkodzona i przestała działać. Walki z napast
nikami stoczyli piloci dywizjonów 43 i 152 — zestrzelili 12
Stukasów.
Późnym popołudniem trzecia duża wyprawa — już ostatnia
logo dnia — przeleciała nad ujściem Tamizy i znów roz
dzieliła się na mniejsze ugrupowania. Na nowo zbombar
dowano Croydon, Manston i Biggin Hill. Rozegrały się zacię
te, uparte walki na różnych wysokościach nad hrabstwem
Essex.
Noc obfitowała w naloty hitlerowskich bombowców na
Walię, Bristol i ujście Tamizy.
Dla dywizjonów Fighter Command był to dzień wytężonej
pracy bojowej, podobnej do tego z 15 sierpnia. Dywizjony
wykonały 766 lotów bojowych, zestrzeliły 71 niemieckich
samolotów, w tym 37 bombowców, 11 Me-110 i 23 Me-109.
Poległo 10 myśliwców, 14 było rannych, stracono 31 samolo-
tów i uszkodzonych zostało 20.
Z przebiegu działań bojowych dowództwo Fighter Com
mand wysnuło następujące wnioski: należy zwiększyć nazie
mną obronę przeciwlotniczą lotnisk w południowej Anglii,
stanowiska dowodzenia należy przenieść poza obręb lotniska
i najlepiej urządzić je pod ziemią, na lotniskach zapasowych
i wysuniętych należy zwiększyć personel obsługi samolotów,
aby zbiorniki samolotów po wylądowaniu mogły być jak
najszybciej uzupełnione. Zdarzył się bowiem wypadek, że
podczas gdy „Hurricany” wylądowały na jednym z wysunię-
tych lotnisk i były uzupełniane w paliwo — nadleciała mała
grupka niemieckich bombowców, niszcząc i uszkadzając
zrzuconymi bombami wiele z nich.
19 sierpnia nad kanałem, południową i wschodnią Anglią
było pochmurno, miejscami występowały opady deszczu,
widzialność pod chmurami była dobra. Po południu rozpogo
dziło się.
Do południa pułki Luftwaffe — jak wykryły stacje radaro
we — przegrupowywały się w strefie nadbrzeżnej kanału we
Francji i Belgii. Do południa działały nad Anglią nieliczne
samoloty niemieckie z jednostek rozpoznawczych.
W południe wyprawa składająca się z ponad stu samolotów
Luftwaffe przeleciała nad wybrzeżem Anglii pomiędzy Dun-
geness i North Foreland na wysokości około 6 tys. metrów,
a zaraz za nią następna, licząca około 50 bombowców i tyleż
myśliwców, wtargnęła nad hrabstwo Kent od południa w oko
licy Dover. Niemcy zrzucali bomby na wybrane cele w ob
szarze na południe od Londynu, rozgrywały się walki powiet
rzne, słychać było wszędzie huk silników, grzechot karabinów
maszynowych i szczęk działek. Na tle błękitnego nieba tu
i ówdzie pokazały się opadające białe czasze spadochronów.
Myśliwcy RAF walczyli z wielką odwagą i determinacją,
spadali na ugrupowania bombowców znienacka od strony
słońca, celowali dokładnie, zwalali wrogie cielska maszyn
z kłębami ciemnego dymu i czerwonymi językami pożarów.
Około godziny 15 dwie oddzielne grupy bombowe zaatako
wały Portsmouth i Southampton. W Pembroke Docks w za
chodniej Walii bomby spadły na zbiorniki paliw płynnych
powodując wielki pożar.
W trzy godziny później wyprawa ponad 50 bombowców
w osłonie kilku eskadr Me-109 przeleciała nad brzegiem
angielskim między Dungeness i Harwich. Celem wyprawy
były lotniska i lotnicze osiedla mieszkaniowe.
Fighter Command wykonało tego dnia 383 loty bojowe,
piloci zestrzelili 6 nieprzyjacielskich samolotów ze stratą
3 maszyn myśliwskich. W nocy samoloty Luftwaffe pojawiły
się prawie nad całą Anglią, bombardując Liverpool, Southam
pton, Hull, Derby, Wolverhampton, Sheffield, Bristol, Leices
ter i Nottingham. Zbombardowano też 9 lotnisk w środkowej
Anglii — w Driffield wzniecono pożar hangaru.
Dowódca 11 Grupy Myśliwskiej Air Vice Marshal Park
wydał instrukcję dla podległych mu dowódców lotniczych na
temat taktycznych zmian w prowadzeniu działań myśliwców.
Główne punkty tej instrukcji to:
— zakaz angażowania się w walkach z samolotami Luft
waffe nad kanałem, gdyż za dużo pilotów ginęło w mo
rzu; nie dotyczyło to jednak osłony konwojów i żeglugi
w ujściu Tamizy;
— unikanie pogoni za samolotami nieprzyjacielskimi nad
kanałem;
— na przechwytywanie pojedynczych samolotów niemiec
kich podrywać dwusamolotowe sekcje lub nawet poje
dynczych myśliwców;
— na zwalczanie dużych formacji nieprzyjacielskich kiero
wać minimum myśliwców — ich zadaniem jest zwal
czanie bombowców, a nie walka z wrogimi myśliw
cami;
— jeżeli wszystkie dywizjony myśliwskie z rejonu Lon
dynu będą w powietrzu — wzywać pomocy z 12 Grupy
Myśliwskiej dla patrolowania nad lotniskami Debden,
North Weald i Homchurch;
— 303 polski dywizjon, bazujący na lotnisku w Northolt,
będący w treningu, ma wystawić dwie sekcje do peł
nienia dyżuru alarmowego i patrolowania nad lotnis
kiem, kiedy odbywa się uzupełnianie zbiorników samo
lotów dywizjonów operacyjnych;
— 1 kanadyjski dywizjon, będący również w treningu na
lotnisku w Northolt, ma być wykorzystywany w podob
ny sposób, co dywizjon 303 4.
5 Ibidem, s. 31.
Ze względu na nie sprzyjające warunki atmosferyczne
aktywność Luftwaffe ograniczyła się do kilku małych nalotów
na wschodni Londyn. Startowali myśliwcy RAF w trybie
alarmowym na ich przechwycenie, ale były trudności w ich
wykrywaniu. Zestrzelono 9 niemieckich samolotów, stracono
jeden samolot, pilot nie odniósł obrażeń.
Noc znów była ciężka dla londyńczyków — nalot trwał
od godziny 19.30 do 4.30 rano. Ponad 170 bombowców
Luftwaffe zrzuciło na miasto 200 ton bomb. Kilka spadło
na Stanmore, lecz nie trafiły w zabudowania Fighter Com
mand. Inne miasta też otrzymały swoją porcję bomb — Li
verpool, Bristol i Manchester. Jeden bombowiec wpadł w za
porę balonową i runął do ziemi. Porywisty wiatr spowodował,
że w kilku bronionych miastach pozrywały się słabiej umo
cowane balony.
Dowódca Fighter Command, Dowding, wydał dla dowód
ców stanowisk dowodzenia kolejną (już 17) instrukcję
w toczącej się bitwie powietrznej. Była w niej mowa o tym,
aby w dalszym ciągu utrzymywać w wysokim stopniu
gotowość bojową dywizjonów i energiczniej zwalczać naloty
nieprzyjacielskie. Dowding wytknął kilka niedociągnięć
taktycznych:
— pojedyncze dywizjony za dużo tracą czasu na zebranie
się po starcie,
— kontrolerzy OPS skierowują dywizjony do walki z ugru
powaniami Me-109 na dużych wysokościach, zamiast na
ugrupowania bombowe, lecące niżej,
— zdarza się spóźniona reakcja u niektórych kontrolerów
w dokładnym naprowadzaniu na niemieckie wyprawy,
— są błędy w raportach sporządzanych przez sektory
odnośnie stanu pilotów i samolotów.
Poza tym nakazał, aby w przypadku nalotów bombowych
podczas dobrej pogody dywizjony myśliwskie z Hornchurch
i Biggin Hill, w składzie po dwa dywizjony razem, używane
były do atakowania wysoko lecących ugrupowań Me-109.
Zbiórki tych dywizjonów powinny odbywać się pod chmura
mi, a potem razem wznosić się na właściwą wysokość.
Dywizjony z Northolt i Tangmere, po trzy w ugrupowaniu,
zalecał przeznaczać do zwalczania drugiej i trzeciej fali
wyprawy, w których — jak stwierdzono — zawsze znajdują
się samoloty bombowe.
17 września było dużo chmur, występowały lokalne burze,
a podczas dnia przejaśnienia. Warunki pogodowe nie sprzyja
ły organizowaniu dużych nalotów na Londyn.
Zgodnie z rozkazem Göringa, 2 Flota Powietrzna zor
ganizowała siedem wypadów, w których uczestniczyło dużo
myśliwców i po kilkanaście samolotów bombowych, chcąc
sprowokować start jak najwięcej myśliwców RAF. aby w wal
kach powietrznych — przy dużej przewadze — uszczuplić
siły Fighter Command. Messerschmitty działały na wysoko
ściach od 4 do 6 tys. metrów. Na Londyn spadło niewiele
bomb, niemniej jednak stan alarmowy dezorganizował pracę
w mieście.
Myśliwcy RAF wykonali 544 loty bojowe, zestrzelili 8 nie
przyjacielskich samolotów, stracili 1 pilota, 2 było rannych,
4 zniszczone samoloty i 9 uszkodzonych.
W nocy Niemcy wysłali na Londyn aż 268 bombowców.
W rejonie Oxford Street i Piccadilly Street powstały nowe
duże straty. Jak obliczono, od początku bombardowania Lon
dynu mieszkańcy stracili ponad 30 tys. mieszkań i wiele lokali
użyteczności publicznej, a także gmachów zabytkowych, ma
gazynów, elektrowni, gazowni, szpitali, kościołów itp. Naloty
nocnych rajdowców sięgnęły po Glasgow i Messeyside.
Do walki z napastnikami wystartowało 38 jednosilniko
wych myśliwców, ale tylko jedna załoga ze 141 dywizjonu
„Defiantów” odniosła sukces, zestrzeliwując Ju-88 koło Bar
king, na wschód od Londynu.
Bomber Command wysłało swoje samoloty — w tym także
z polskich dywizjonów 300 i. 301 — na bombardowanie
skupisk barek i statków w Calais, Boulogne, Dunkierce i Cher-
bourgu — zatopiono 26 barek i 58 uszkodzono. Bomby trafiły
też w skład amunicji w Boulogne, powodując wybuch i olb
rzymi pożar.
Tego dnia Hitler przesunął termin rozpoczęcia inwazji
— następny miał być podany w trybie tajnym. Winę za taki
stan rzeczy znów złożono na złe warunki atmosferyczne.
W środę 18 września pogoda była możliwa do lotów
bojowych nad południową Anglią i kanałem.
O godzinie 9.00 zebrało się nad Calais około 200 niemiec
kich samolotów, w tym większość myśliwców Me-109. Po
szczególne fale wtargnęły nad Anglię i skierowały się na
Londyn od strony wschodniej. Jedno ugrupowanie zrzuciło
bomby na Chatham, inne dotarły do Londynu. Interweniowało
17 dywizjonów myśliwskich RAF. W prowadzeniu walk
przeszkadzały poprzerywane grube warstwy chmur, w których
łatwo można było się ukryć.
W dwie godziny potem inna wyprawa, złożona z ponad 200
samolotów bombowych w osłonie licznych eskadr myśliws
kich, skierowała się od strony wschodniej na Londyn. Niem
com przeciwstawiły się prawie wszystkie dywizjony z 11 Gru
py Myśliwskiej.
O godzinie 14.00 zebrała się nad Calais następna duża
grupa samolotów Luftwaffe w liczbie ponad 150 maszyn. Nad
Londynem wisiały grube poprzerywane chmury warstwowe,
utrudniające Niemcom prowadzenie dokładnej nawigacji. Nie
które ugrupowania Luftwaffe zostały zmuszone przez myśliw
ców RAF do odwrotu, ale inne dotarły nad centrum miasta.
Tam weszły do akcji dywizjony ze skrzydła S/Ldr Badera
z Duxford, staczając wiele zaciętych walk. Dywizjony Fighter
Command wykonały w tym dniu 1165 lotów bojowych,
zestrzeliły 19 hitlerowskich samolotów, stracono 3 pilotów,
8 było rannych, 13 samolotów zostało zniszczonych i 11
uszkodzonych, ale nadających się do remontu.
Przez całą noc bomby spadały na Londyn i Liverpool
oraz na miasta w środkowej i południowej Anglii. Centrum
Londynu — Piccadilly, Regent Street, Bond Street, North
Audley Street, Park Lane i wiele innych ulic — było zataraso-
wane ruinami kamienic, w wielu miejscach wybuchły pożary,
Dywizjony Fighter Command otrzymały wzmocnienie
— spora grupa pilotów z samolotów Fairey „Battle” z Bom
ber Command została skierowana od razu do dywizjonów
myśliwskich. Druga partia pilotów — około 120 — zasiliła
dywizjony myśliwskie ochotniczo. Pochodzili oni z jednostek
szkolnych po czterotygodniowym szkoleniu. Zaplanowanego
programu szkolenia nie ukończyli, ale byli chętni do walki,
mogli więc chociaż częściowo wyrównać straty bojowe w dy-
wizjonach.
Z drugiej strony kanału wszystko było przygotowane do
inwazji na Anglię. Rozpoznanie RAF stwierdziło, że w por-
tach francuskich nad kanałem La Manche są 1004 jednostki
pływające, a dalsze 600 jest na kanale koło Antwerpii.
Od 7 września samoloty lotnictwa bombowego RAF rozpo
częły intensywne bombardowanie barek i statków w Boulog
ne, Calais i Dunkierce. „Blenheimy” wykonywały naloty
w dzień, a „Wellingtony”, „Whitleye”, „Hampdeny” i Fairey
„Battle” w nocy. Bombardowano też szlaki komunikacyjne,
stocznie i inne cele w krajach okupowanych i w Niemczech.
Były to naturalnie akcje prowadzone na małą skalę, na jaką
stać było wtedy Bomber Command.
19 września było deszczowo, warunki do wykonywania
lotów operacyjnych były nie sprzyjające. Tylko 70 samolotów
bombowych operujących pojedynczo wtargnęło nad Anglię
przez Dungeness — kilkanaście dotarło do Londynu, inne
skierowały się nad zachodnią i środkową Anglię. Niemcy
stracili 8 samolotów, w tym jednego Ju-88 zestrzelił pilot
z dywizjonu 302, por. Julian Kowalski. Anglicy strat żadnych
nie ponieśli.
Noc była znów bardzo ciężka dla londyńczyków — nad
Londynem grasowało i zrzucało bomby ponad 200 bombow
ców. Najbardziej ucierpiało lotnisko w Heston, gdzie znisz-
czono 13 samolotów, w tym 5 „Spitfirów” z jednostki rozpo-
znawczej RAF. Inne hitlerowskie bombowce dotarły nad
Liverpool i Merseyside.
Hitler rozkazał, aby skupiska jednostek morskich rozpro-
szyć po nabrzeżu kanału La Manche — straty spowodowane
nalotami brytyjskich bombowców były bowiem dość duże,
a termin inwazji wątpliwy.
20 września w dzień działania bojowe były nieznaczne.
O godzinie 10.30 dwa ugrupowania myśliwskie Me-109
wtargnęły nad Dungeness nad Kent na wysokości 4 tys.
metrów. Stawiły im czoło dywizjony RAF, stoczono kilka
walk. Niemcy stracili 8 samolotów, a Anglicy 4 poległych
pilotów, 3 rannych, 8 zniszczonych samolotów i 4 uszko
dzone.
Z zapadnięciem nocy w Londynie znów zawyły syreny
alarmowe.
21 września Londyn okryła gęsta mgła. nie było więc
niemieckich nalotów bombowych i rozpoznawczych. Nad
zachodnią Anglią zaczęło się w południe przejaśniać i od razu
pojawiły się tam samoloty niemieckie.
Pod sam wieczór rozpogodziło się także w rejonie Londynu
i na południu Anglii. Pięć ugrupowań niemieckich samolotów
przeleciało nad Dover i Lympne, kierując się na Hornchurch,
Kenley i Londyn. Znów stoczono kilka walk — Niemcy
stracili 9 samolotów, Anglicy strat żadnych nie ponieśli.
Noc była widna, gdzieś nad chmurami świecił księżyc,
kilkadziesiąt bombowców Luftwaffe zrzucało bomby na Lon
dyn, Liverpool, Notthingham, Bolton i Colchester.
W niedzielę 22 września rano występowała mgła, a po
południu było pochmurno. Tylko 12 indywidualnych lotów
lozpoznawczo-bombowych wykonały załogi Luftwaffe na
Junkersach Ju-88. Startowali na alarm myśliwcy RAF. Razem
wykonali zaledwie 158 lotów bojowych — najmniej od
początku bitwy powietrznej — zestrzelili 5 nieprzyjacielskich
maszyn bez strat własnych.
O północy w Londynie odezwały się syreny alarmowe. Co
kilka minut pojawiały się niemieckie bombowce i zrzucały
bomby aż do rana. Stolicy Imperium Brytyjskiego znów
przybyło ruin i nowych grobów na cmentarzach.
23 września była ładna pogoda, dużo słońca, trochę chmur.
O godzinie 9.00 nad Calais zebrały się cztery ugrupowania
większe i dwa mniejsze samych Messerschmittów Me-109
i kolejno kierowały się na Anglię, przelatując co kilka minut
nad Dover i dalej aż pod Londyn. Był to lot na wymiatanie
(patrolowanie zaczepne po wyznaczonej trasie przed wyprawą
bombową). Do walki wystartowały 24 dywizjony RAF, sto
czono kilka walk. w których piloci Fighter Command ze
strzelili 16 hitlerowskich maszyn, stracili 3 pilotów, 7 było
rannych, 11 samolotów zniszczonych i 1 uszkodzony. Drugi
lot na wymiatanie wykonało ugrupowanie Me-109 o godzinie
19.00 — składało się z pięciu mniejszych fal. Lot nad Kentem
trwał 45 minut. Walk nie było.
W nocy aż 261 niemieckich maszyn zbombardowało
Londyn na całej jego przestrzeni. Bomber Command wysłało
tej nocy na bombardowanie Berlina 119 dwusilnikowych
bombowców — „Wellingtonów”, „Hampdenów” i „Whit-
leyów”.
24 września od rana we Francji, nad kanałem i ujściem
Tamizy występowała mgła.
O godzinie 8.30 zebrała się wyprawa około 200 niemiec
kich samolotów, przeważnie bombowych, przeleciała nad
kanałem i wtargnęła nad Anglię, podzielona na pięć oddziel
nych formacji, na wysokości około 5 tys. metrów, i skierowała
się na Londyn. Interweniowały dywizjony RAF.
W trzy godziny potem następna wyprawa ponad 150 samo
lotów — również uformowana w pięciu formacjach — wpadła
nad Anglię, prąc na Londyn. Wystartowało 18 dywizjonów
RAF, ale tylko dwa stoczyły z napastnikami walkę. Po
południu 20 Me-109 z podwieszonymi bombami pod kad
łubami nadleciało w dwóch falach nad miejscowość Solent
i zniżając się w kierunku Woolston zaatakowało bombami
wytwórnię samolotów Supermarine blisko Southampton. Fab
ryka odniosła nieznaczne szkody, ale jedna bomba trafiła
w schron przeciwlotniczy — gdzie znajdowało się ponad stu
robotników — prawie wszyscy zginęli. Potem Messerschmitty
skierowały się na Portsmouth i przez 20 minut ostrzeliwały
urządzenia portowe. Myśliwcy RAF nie pojawili się, za to
artyleria przeciwlotnicza zestrzeliła jednego Me-109.
Luftwaffe straciła tego dnia tylko 5 samolotów, a Fighter
Command 2 pilotów, w tym jednego Polaka, P/O Witolda
Głowackiego, i 7 rannych; 7 samolotów zostało zniszczonych
i 7 uszkodzonych.
Przez całą noc Luftwaffe była bardzo aktywna na szerokim
troncie, bombardując Londyn, Liverpool, Birmingham, Not
tingham i wiele innych miast.
Od rana 25 września było mglisto, potem zachmurzenie
przejściowe, chłodno.
O godzinie 8.00 ugrupowanie bombowe Luftwaffe zbombar
dowało Portland. Równocześnie wyprawa sześćdziesięciu
He-111 w eskorcie Me-109 osiągnęła Bristol i zbombardowała
lotnicze zakłady w Filton. W nalocie Niemcy użyli bomb
burzących na spadochronach i zapalających olejowych. Wytwór
nia poniosła duże straty, musiała przerwać produkcję na kilka
tygodni. Zginęło około 250 osób i tyleż samo odniosło ciężkie
rany. Do walki wystartowały 3 dywizjony myśliwskie RAF, ale
nie zdążyły przechwycić intruzów przed celem. Na lotnisku
fabrycznym zniszczono 8 nowych „Blenheimów”, wiele zostało
uszkodzonych.
Ugrupowanie 12 He-111 i 12 Me-110 zaatakowało o godzi
nie 16.30 miejscowość Start Point w Devonshire — inter
weniował 601 dywizjon „Hurricanów”. W tym samym czasie
trwał nalot na Londyn — walczyły w nim dywizjony 74, 611
i 19, wyposażone w „Spitfiry”.
Dywizjony Fighter Command wykonały tego dnia 668 lotów,
zestrzelono 13 samolotów niemieckich, poległo 2 pilotów
własnych, 1 był ranny, 5 samolotów zniszczonych i 8 uszko
dzonych. W nocy znów ciężki nalot na Londyn.
26 września pogoda sprzyjała operacjom lotniczym.-w przer
wach między warstwowymi chmurami świeciło słońce.
Po południu zgrupowanie 76 He-111 i Ju-88 w eskorcie
Me-109 nadleciało nad Solent, skąd poszczególne człony
zaatakowały kolejno zakłady lotnicze Supermarine w Woolston.
70 ton bomb spadło na cel, zakłady „Spitfire” zostały poważnie
uszkodzone, produkcja stanęła. Zginęło 30 osób. ponad 50 było
rannych. Zaraz po bombardowaniu wyprawę zaatakowały
4 dywizjony RAF, w tym 303 dywizjon, który wystartował
z Northolt w czasie wizyty Króla Jerzego VI. Król interesował
się polskim dywizjonem i jego nieprzeciętnymi sukcesami.
Niemcy stracili w nalotach 9 samolotów. Dywizjony Figh
ter Command wykonały 417 lotów, zginęło 3 pilotów, 3 zo
stało rannych, zniszczeniu uległo 8 samolotów i 9 było
uszkodzonych.
W nocy samoloty hitlerowskie bombardowały Londyn
i Merseyside.
W piątek 27 września ogólne warunki lotów bojowych były
dobre; zachmurzenie przez chmury wysokie, potem rozpogo
dzenia, miejscami przelotne deszcze.
Poranny nalot ugrupowania składającego się z kilkudziesię
ciu Me-110 i Me-109 został odparty przed osiągnięciem
Londynu. Dywizjony RAF stawiły Niemcom zdecydowany
opór, atakowały od strony słońca z wielką furią i nie ustępo
wały z pola walki mimo przewagi Messerschmittów. W dwie
godziny potem nad Londynem pojawiły się spore patrole
Me-109 dla ubezpieczenia nadciągających zgrupowań Do-17
i Ju-88. Poszczególne człony bombowców zostały przechwy
cone przez myśliwców RAF przed Londynem i również
rozpędzone. Tylko małe grupki przedarły się nad Londyn
i zrzuciły swój ładunek.
W południe wyprawa 80 maszyn bombowych z 3 Floty
Powietrznej wtargnęła nad Dorsetshire, kierując się na Bristol.
Do walki wystartowały dywizjony z 10 Grupy Myśliwskiej
i zaatakowały Niemców przed Bristolem. Wyprawę rozbito,
załogi pozbyły się bomb i zawróciły na południe. Tylko 10
bombowców dotarło nad Bristol i zrzuciło bomby, nie wy
rządzając większych szkód. Myśliwcy RAF pogonili za ucie
kającymi aż nad kanał.
W tym samym czasie ugrupowanie 300 Do-17 i Ju-88
przedzierało się poszczególnymi falami w kierunku Londynu.
Wystartowały wszystkie dywizjony z 11 Grupy i kilka z 12.
I ta wyprawa nie udała się Niemcom, została przechwycona
już w połowie trasy między brzegiem kanału a Londynem.
Tylko niektóre samoloty dotarły do Londynu i zrzuciły bomby
na centrum miasta.
Był to dzień bardzo dużej aktywności Luftwaffe i wspania
łego zwycięstwa Fighter Command nad lotnictwem niemiec
kim. W walkach myśliwcy RAF zestrzelili 57 nieprzyjaciels
kich samolotów, jednak poległo aż 20 pilotów, rannych było
6, zniszczonych samolotów 28 i 32 uszkodzone w mniejszym
lub większym stopniu, ale zakwalifikowane do naprawy.
W nocy hitlerowskie naloty najbardziej dotknęły Londyn
i Merseyside wraz z Liverpoolem, dotarły też do miast
w środkowej Anglii.
Dowódca Fighter Command, Dowding, otrzymał telegram
gratulacyjny od premiera Winstona Churchilla z okazji uzys
kania przez podległe mu dywizjony wspaniałych rezultatów
w walkach nad hitlerowską Luftwaffe. Stwierdził, że był to
trzeci zwycięski dzień dywizjonów Fighter Command — po 15
sierpnia i 15 września — w okresie bitwy o Wielką Brytanię.
28 września zachmurzenie było umiarkowane, nad kanałem
i Francją pochmurno. Luftwaffe zmieniła taktykę nalotów na
Londyn i inne miasta. Göring ograniczył liczbę samolotów
bombowych w wyprawach do 30 maszyn, natomiast osłona
myśliwska miała być bardzo liczna. W dziennych nalotach
nosicielami bomb stały się Junkersy Ju-88 i Messerschmitty
Me-110.
W atakach na Londyn i na Portsmouth wzięło udział tego
dnia około 300 maszyn Ju-88 i Me-110 oraz ponad 200
Me-109. Luftwaffe straciła 10 samolotów, dywizjony RAF
— 7 poległych pilotów, 3 rannych, było 12 zniszczonych
samolotów i 5 uszkodzonych.
Od godziny 21.00 rozpoczął się nalot na Londyn i dywer
syjne ataki bombowe na inne miasta w całej południowej
Anglii.
29 września pogoda ponownie sprzyjała lotom bojowym,
było dużo słońca i trochę chmur.
Aktywność Luftwaffe ograniczyła się do nalotów na połu
dniowo-wschodnie rejony Anglii i na konwoje morskie po
wschodniej stronie. Loty patrolowe i wymiatania wykonywały
pułki i eskadry Me-109. Startowały dywizjony myśliwskie
RAF, stoczono wiele walk powietrznych, uzyskując 9 pew
nych zestrzałów samolotów nieprzyjacielskich. RAF stracił
2 pilotów, trzech znalazło się w szpitalach, zniszczonych
samolotów było 6 i uszkodzonych 4. W nocy znów nalot na
Londyn oraz na Portsmouth, lecz przy udziale kilkudziesięciu
maszyn.
W poniedziałek 30 września warunki pogodowe sprzyjały
lotom bojowym; było trochę słońca i dużo chmur.
W pierwszym nalocie na Londyn wzięło udział 30 Ju-88
i 100 Me-109, drugim razem około 70 samolotów. Obie
fale nie doleciały do Londynu — nie zezwoliły na to
dywizjony RAF.
O godzinie 10.30 stacje radarowe doniosły o zbliżającej się
wyprawie znad rejonu Cherbourga, a w jej składzie myśliws-
ko-bombowe Me-110. Niemcy znów skutecznie zostali po
wstrzymani śmiałymi atakami „Spitfirów” i „Hurricanów”
z 10 Grupy Myśliwskiej.
Po południu wtargnęło nad Kent i sąsiednie hrabstwa kilka
ugrupowań nieprzyjacielskich samolotów, w tym także Ju-88.
Nad Londyn przedarło się 30 bombowców — uderzyły
w dzielnice Weybridge i Slough. Inne ugrupowanie bombow-
ców składające się z około czterdziestu He-111 w licznej
osłonie myśliwskiej Me-109 zaatakowało wytwórnię samolo
tów „Westland” w Yovil, na północ od Plymouth. Był to
dzień bardzo intensywnych działań. Bilans Luftwaffe: 47
zestrzelonych samolotów. Fighter Command straciło 8 pilo
tów, 6 było rannych, 19 samolotów zniszczonych i 20 uszko
dzonych.
W nocy pojawiło się nad Londynem 175 bombowców i nad
zachodnią Anglią ponad 250 — bomby spadły m.in. na
Liverpool, Bristol, Birmingham, Wight, Southampton, Cam
bridge.
PIĄTA FAZA BITWY
1-31 października
bilansu bitwy.
Bitwa o Wielką Brytanię zajmuje w historiografii drugiej
wojny światowej ważny rozdział. Ale nie aż tak ważny,
jak to lansowali niektórzy zachodni historycy, że miał on
decydujący wpływ na tok dalszych działań wojennych i osta
teczne zwycięstwo nad Trzecią Rzeszą. Nie zwyciężona
dotąd niemiecka potęga militarna, w której poczesne miejsce
zajmowała Luftwaffe, została skutecznie powstrzymana
w swoim pochodzie do opanowania świata. Dokonała tego
Wielka Brytania z jej przywódcą Winstonem Churchillem
i doborowymi myśliwskimi dywizjonami obrony powietrznej
Wysp Brytyjskich pod dowództwem Air Marshala Hugh
Dowdinga5.
O zwycięstwie zadecydowało męstwo i determinacja myśli
wców Wspólnoty Brytyjskiej, Polaków i Czechów. Siły obro
ny powietrznej Anglii były skromne w porównaniu z hitlerow
ską armadą powietrzną, ale piloci walczyli na nowoczesnych
samolotach i nad własnym terenem, odgrodzonym od terenów
zajętych przez hitlerowską armię pasem kanału La Manche.
System obrony powietrznej Wysp Brytyjskich był nowocześ
nie zorganizowany, działał bez zarzutu, wykorzystywano przy
tym najnowsze zdobycze techniki wojskowej — radiolokację.
Piloci byli świetnie wyszkoleni, cechowało ich wysokie mora
le, męstwo i determinacja, upór i zawziętość w walkach
powietrznych ze znienawidzonym wspólnym wrogiem.
Przegrana bitwa o Wielką Brytanię była dla Niemców
pierwszą klęską o znaczeniu strategicznym.
*
0
Chief Marshala.
ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak
nielicznym. Taką samą pochwałę pilotów zamieścił w swojej
książce The Second World War. Był jednak mniej zadowolony
z osiągniętych rezultatów. Wspaniały naczelny dowódca Figh
ter Command, Air Chief Marshal Sir Hugh Dowding oraz
dowódca 11 Grupy Air Vice Marshal Sir Keith Park, którzy
w zdecydowany sposób przyczynili się do osiągnięcia zwycię
stwa, zostali odwołani z zajmowanych stanowisk i przesunięci
na drugorzędne. Pozornymi przyczynami takiej decyzji było
to, że popełnili za dużo błędów w utrzymywaniu łączności
radiowej i że bitwa prowadzona była w sposób defensywny” 6.
Dowding został wysłany do Stanów Zjednoczonych z misją
wojskową. Był zawiedziony takim potraktowaniem go. Kiedy
powrócił do Anglii w 1941 roku, dowódcą Fighter Command
był już Air Marshal Sir William Sholto Douglas, a dowódcą
11 Grupy Air Vice Marshal Trafford Leigh Mallory. W 1942
roku Dowding został przeniesiony na emeryturę, bez awansu
na stopień Marshala of the Royal Air Force, co zdaniem
pilotów słusznie mu się należało. Miał wtedy 60 lat — zmarł
15 lutego 1970 roku.
Group Captain Douglas Bader, słynny beznogi as lotnictwa
brytyjskiego, napisał o swoim dowódcy Dowdingu:
„Dzięki jego przewidywaniom, prawidłowemu planowaniu
i bezbłędnemu dowodzeniu Fighter Command wygrało bitwę
o Wielką Brytanię w lecie 1940 roku. Pilotów z 1940 roku
zabolało to, że nigdy potem nie awansowano Dowdinga do
stopnia Marshala of the Royal Air Force. Rzadko w naszej
historii ktoś tak szanowany, zasłużony dla współziomków
— nie otrzymał prawie nic. On naprawdę zasłużył sobie na
miejsce obok Nelsona i Wellingtona oraz na wielkie wojs
kowe uznanie w naszej historii”
Łokuciewski.
7 W ę g r z e c k i, op. cit., s. 36-37.
liczne grupki Me-109 i Me-110. Po jednym Me-109 zestrzelili
ppor. Zumbach i sierż. Frantiśek, a F/Lt Kent zniszczył
Me-110. Frantiśek meldował też o zestrzeleniu bombowca
He-111, który jednak powrócił do bazy we Francji z jednym
zabitym i dwoma rannymi na pokładzie. Frantiśek lądował
przymusowo koło Brighton na skutek wyczerpania paliwa.
Sierż. Wünsche skakał ze spadochronem z płonącego „Hur-
ricana”, był poparzony, znalazł się w szpitalu.
11 września był następnym wielkim dniem zwycięskim dla
303 dywizjonu i pilotów walczących w dywizjonach brytyjs
kich. Dywizjon 303 wystartował o godzinie 16.15, dowodził
nim F/Lt Forbes, w składzie jego lecieli: Henneberg, Łokucie-
wski, Frantiśek, Brzezowski, Wojtowski, Zumbach, Cebrzyń-
ski, Paszkiewicz, Szaposznikow i Radomski. Do walki z wy
prawą Luftwaffe doszło nad Kentem. Po walce piloci zgłosili
14 zestrzałów niemieckich samolotów.
Prasa brytyjska i polska wyraziły uznanie dla bohaterskiego
dywizjonu polskiego. „Dziennik Polski” napisał:
„Biuletyn informacyjny brytyjskiego Ministerstwa Lotnict
wa o bitwie powietrznej, jaka toczyła się nad Londynem
w środę po południu, w następujący sposób opisuje udział
w niej lotników polskich:
Przeważające siły bombowców niemieckich skierowały się
w kierunku na Londyn, ale Domiery i Heinkle otoczone hordą
Messerschmittów, doznały ciężkiej porażki. Spotkały się one
z tą samą słynną eskadrą polską, która już w zeszłym tygodniu
tak dotkliwie ukarała niemieckich lotników.
Polacy po wylądowaniu oświadczyli, że w formacji niemie
ckiej było blisko 150 samolotów. Bombowce leciały na wyso
kości 18 tys. stóp, na tym samym poziomie co Polacy. Nad
Heinklami i Dornierami unosiły się Messerschmitty. Prowa
dzona przez swego angielskiego oficera eskadra polska łącz
nie z inną eskadrą »Hurricanów« zatoczyła koło i zaatakowała
bombowce. Polacy wraz ze swoimi sojusznikami brytyjskimi
tak skutecznie przerwali formacje wroga, że wiele bombow
ców niemieckich porzuciło swoje bomby ponad lasami Surrey
i Sussex i zaczęło uciekać w kierunku wybrzeża. Lotnicy
polscy pognali ich daleko w morze.
Gdy bitwa była skończona, okazało się, że Polacy znisz
czyli 14 samolotów nieprzyjacielskich, a mianowicie 4 Heink-
le, 3 Messerschmitty 110, 3 Domiery 215 i 4 Messerschmitty
109. Operując z Polakami eskadra angielska zestrzeliła 5
Heinkli i prawdopodobnie zniszczyła 4 inne.
Oficer angielski, który prowadził eskadrę polską do boju,
został zraniony, ale wylądował bezpiecznie na własnym lot
nisku”.
O zestrzałach nieprzyjacielskich samolotów zameldowali
także piloci z brytyjskich dywizjonów: por. Duryasz, por.
Szczęsny i ppor. Głowacki — po jednym Me-110, sierż.
Budzyński — Me-109, ppor. Różycki — 1 He-111 i por.
Witorzeńć — 1/2 Do-17. Polegli w walkach w tym dniu: sierż.
pilot Stefan Wojtowicz z 303 dywizjonu, sierż. pilot Stanisław
Duszyński z 238 dywizjonu i sierż. pilot Antoni Wójcicki
z 213 dywizjonu. Por. pilot Arsen Cebrzyński z 303 dywiz
jonu został ciężko ranny — zmarł w szpitalu 19 września.
Ppor. pilot Łokuciewski podzielił się swoimi wrażeniami
z walki stoczonej 11 września na łamach kroniki 303 dywizjonu:
„Wystartowałem o godzinie 16.00 jak zwykle z Paszką jako
numer 2.
W okolicy kanału na wysokości 16 tys. stóp zauważyłem
duże zgrupowanie nieprzyjaciela, lecące mniej więcej wzdłuż
wybrzeża. Ponieważ prowadzący dywizjon nie zauważył nie
przyjaciela przez dłuższy czas, wobec tego Paszka poprowa
dził atak. Skręciłem w prawo za dowódcą i tak zbliżamy się
do nieprzyjaciela. A że byliśmy najwyżej, więc naszym
obowiązkiem było związanie się z Me-109 i Me-110, co też
w całej pełni osiągnęliśmy. Paszka pierwszy, ja drugi, a za
nami cała ferajna — suniemy. Zostaliśmy zaatakowani z przo
du z góry przez pojedynczy Me-109. Oczywiście wywiązała
się walka kołowa. Myślałem początkowo, że to »Hurricane«
leci wprost na mnie, ale zauważyłem smugi z karabinów
maszynowych, wobec czego skręciłem w lewo, aż w oczach
pociemniało, i siedzę na ogonie Messerschmitta. Pięć krótkich
seryjek — Me-109 pali się i sunie wprost do morza. Oddałem
dodatkową seryjkę i już tylko kawałki leciały. Pilot nie skakał.
Wobec czego nabrałem wysokości i metodą Donalda (Zum-
bacha) powziąłem plan przyczajenia się na wybrzeżu, wy
czekując na powracające rozbitki, gdyż miałem jeszcze trochę
amunicji. I rzeczywiście! 8 tys. stóp niżej zauważyłem
Do-215 wracającego dziwnie spokojnie do Francji. Zdecydo
wałem się po raz pierwszy zastosować atak z przodu z góry.
Z lekkiej przewagi wysokości zaatakowałem, lecz niestety
wynik słaby, gdyż tylko zakopcił i zrobił lekki unik w lewo.
Wówczas zaatakowałem go ponownie z tyłu z góiy. Serie
oddałem do ostatniego naboju. Zaczął najpierw dymić, potem
palić się, a następnie przedziwnymi figurami, nie oglądanymi
jeszcze w akrobacji, poszedł do ziemi, a ściślej mówiąc — do
morza. Definitywny wynik mojej walki: 1 Me-109 i 1
Do-215”".
Podobnie jak i inne brytyjskie dywizjony 12 Grupy Myśliw
skiej, personel 302 czuł się zawiedziony. Tam na południu
toczy się bitwa powietrzna, a oni gnuśnieją na swoich lotni
skach w środkowej Anglii. Polacy chcieli walczyć tak jak ich
bratni dywizjon — 303 Warszawski. Komendant stacji lot
niczej interweniował w sztabie 12 Grupy. Zalecono mu, aby
ułagodził Polaków, że przyjdzie kolej na 302, zostanie przesu
nięty w swoim czasie na front południowy.
12 września było pochmurno, od rana dywizjon pełnił dyżur
bojowy, lecz startów nie było. Niespodziewanie nadszedł po
południu rozkaz, aby dywizjon 302 przeleciał zaraz na lotni
sko w Duxford. W pięć minut później 12 „Hurricanów” było
już w powietrzu i skierowało się na południe. Na lotnisku na
Duxford bazowały dwa dywizjony — 19 na „Spitfirach” i 310
8 Ibidem, s. 43.
na ,,Hurricanach'’(czeski). Po wylądowaniu polski dywizjon
skierowano do rejonu czeskiego dywizjonu dla uzupełnienia
zbiorników benzynowych. Zaraz potem dywizjon polski wy
startował na godzinne patrolowanie nad Londyn — do spot
kania z samolotami nie doszło. Dywizjon skierowano pod sam
wieczór na macierzyste lotnisko w Leconfield.
13 września dywizjon został czasowo przesunięty do
Duxford na kilka dni. Lotów bojowych tego dnia nie
wykonał.
14 września rano do Duxford przyleciały dwa nowe dywiz
jony — 242 na „Hurricanach” i 611 na „Spitfirach”. Wszyst
kie pięć dywizjonów stanowić miały eksperymentalny zwią
zek taktyczny, zwany z angielska wingiem (wing — skrzyd
ło). Dowodzić miał nim S/Ldr Douglas Bader, beznogi
dowódca 242 dywizjonu.
15 września o godzinie 11.20 całe skrzydło zostało pode
rwane w powietrze, skierowano je na południe nad Londyn.
Na przodzie leciał 242 dywizjon z Baderem na czele, za nim
czeski 310 dywizjon, jako trzeci w kolejności leciał 302.
Dywizjony „Spitfirów” — 19 i 611 — uplasowały się nieco
z tyłu za „Hurricanami”. W składzie pilotów dywizjonu
polskiego byli: Satchell, Czerwiński, Wędziek, Chałupa, Pate
rek, Palak, Chłopik, Jastrzębski, Kowalski, Łapka, Siudak
i Karwowski. Lot ten po latach wspomina Satchell:
„O godzinie 11.20 jedenaście dywizjonów 11 Grupy Myś
liwskiej zaatakowało wielką wyprawę niemieckich bombow
ców, osłanianych przez eskadry myśliwców Me-109. Główna
walka rozegrała się w rejonie Londynu. Właśnie w momencie,
kiedy formacje bombowe, mocno już pokiereszowane, za
wracały do swoich baz, nadleciało nasze skrzydło.
Wciąż wznosiliśmy się, aż w pewnych momencie dowódca
skrzydła, Bader, krzyknął przez radio: Są przed nami, każdy
wybiera swojego! Rozpoczęła się karuzela, tylko dywizjon
302 leciał dalej we wzorowym porządku. Celowaliśmy do
bombowców, których było około stu dwudziestu.
Zaatakowaliśmy Niemców z góry i od tylu, ja wybrałem
sobie Domiera i długą serią uspokoiłem tylko Strzelca a potem
zapaliłem prawy silnik. Kiedy zakrętem odrywałem się od
mojej ofiary, widziałem cztery bombowce z czarnymi krzyża
mi walące się bezwładnie w dół do ziemi. Rozejrzałem się po
niebie i dołączyłem do Polaków, atakujących eskadrę pięciu
niemieckich bombowców Domierów.
Nagle usłyszałem huk w kabinie i poczułem uderzenia
w lewą nogę. Jednocześnie przemknął nade mną Messersch-
mitt Me-109. Kontuzja od odłamków kabiny nie była groźna,
atakowałem więc dalej wybranego Domiera aż do wyczer
pania amunicji. Domier odłączył od szyku i zaczął obniżać
wysokość lotu"9.
Po zebraniu meldunków od pilotów okazało się. że dywiz
jon zestrzelił na pewno 7 Dornierów Do-17, a zwycięzcami
zostali: Satchell — 1 Do-17, Chałupa — 2 Do-17, Czerwiński
— 1 Do-17, Chłopik — 1 Do-17, Jastrzębski — 1 Do-17 oraz
Łapka i Siudak wspólnie zestrzelili 1 Do-17.
W tym samym czasie wystartował z Northolt także drugi
polski dywizjon — 303 Warszawski. Dowodził nim F/Lt
Kent. Dywizjon został skierowany na południe od Londynu,
początek lotu był raczej skomplikowany i trudny. Dopiero po
25 minutach napotkano niemiecką wyprawę bombową w osło
nie licznych eskadr myśliwskich Me-109 i Me-110 kierującą
się na Londyn. Poszczególne klucze rozsypały się, każdy
walczył na własną rękę. Trzeba było mocno wywijać „Hur-
ricanami”, aby nie oberwać od Messerschmittów, a przy tym
celnie strzelać do hitlerowskich maszyn. Po walce piloci
powracali do bazy pojedynczo. Ppor. pilot Łokuciewski był
ranny w nogę, jego samolot postrzelany — udało mu się
szczęśliwie wylądować w Northolt. Po zebraniu meldunków
od pilotów okazało się, że piloci zestrzelili na pewno 10
niemieckich samolotów: por. Henneberg— 1 Me-109 i 1 Do-
12 K r ó l , op. cit., s . 8 9 .
był zmuszony wylądować w polu, samolot rozbił się, pilot
wyszedł bez szwanku.
Dywizjon 03 również startował trzykrotnie. W trzecim locie,
już po godzinie 17.00, nad Londynem doszło do walki z samo
lotami niemieckimi — sierż. Frantisek zestrzelił Me-109,
a ppor. Ferić Do-215.
Tego dnia w godzinach rannych przyjechał do 303 dywiz
jonu Naczelny Wódz, gen. Władysław Sikorski, by dokonać
dekoracji pilotów odznaczeniami bojowymi. Uroczystość od
bywała się między pierwszym i drugim lotem około godziny
11. Srebrne Krzyże Orderu Virtuti Militari otrzymali: mjr
Krasnodębski, por. Paszkiewicz, por. Łapkowski, por. Hen-
neberg, por. Januszewicz, por. Urbanowicz, ppor. Ferić, ppor.
Zumbach, ppor. Daszewski, ppor. Łokuciewski, sierż. Kara
bin, sierż. Szaposznikow, sierż. Wojtowicz i sierż. Wünsche.
Krzyże Walecznych zostały przyznane por. lek. Wodeckiemu,
sierż. Rogowskiemu oraz por. Cebrzyńskiemu i sierż. Brzezo-
wskiemu pośmiertnie.
19 września było pochmurno, działania ograniczyły się do
pojedynczych nalotów na Londyn i inne miasta. Tuż przed
południem z lotniska Duxford wystartował w trybie alar
mowym klucz z 302 dywizjonu w składzie — dowódca F/Lt
Riley, kpt. Jastrzębski i por. Kowalski. Klucz został na
prowadzony na pojedynczego Ju-88 między chmurami w rejo
nie Bury St. Edmunds w hrabstwie Suffolk. Szybko został
zestrzelony — załoga niemiecka zginęła. Zwycięstwo przypa
dło w udziale Kowalskiemu i Rileyowi.
W następnych dniach działania lotnicze były ograniczone
ze względu na słabe warunki atmosferyczne. Po sukcesach
Polaków w ostatnich dniach pełno było wiadomości w co
dziennej prasie brytyjskiej i polskiej, a także w londyńskim
radiu. Do 303 dywizjonu nadchodziły gratulacje, listy i tele
gramy, podarunki. Od dyrektora generalnego rozgłośni lon
dyńskiej BBC przyszedł telegram gratulacyjny następującej
treści:
„Radio BBC przesyła ciepłe życzenia dla sławnego 303
polskiego dywizjonu wraz z gratulacjami z powodu wspania
łego rekordu i najlepszymi życzeniami na przyszłość. Wy
używacie przestworzy dla swoich dzielnych wyczynów, a my
do głoszenia o nich światu. Niech żyje Polska!
14 Ibidem, s. 61-62.
W ostatnich dniach września działalność Luftwaffe w dzień
wyraźnie zmalała, ale bombardowania nocne, szczególnie
Londynu, przybierały na sile. Zaczęła się bitwa na wyczer
panie. Po całonocnych atakach bombowych następowały ataki
dzienne przeprowadzane przez samoloty myśliwskie Me-109
i Me-110, którym podwieszano bomby pod skrzydła i kadłu
by. Niemcy zrzucali je na oślep na Londyn, często spoza
chmur, które coraz częściej zakrywały niebo nad Anglią. Do
spotkań i walk dochodziło teraz rzadziej, uniemożliwiały je
mgły i zamglenia, słaba widoczność i chmury warstwowe na
różnych wysokościach.
W związku ze stratami, jakie 303 dywizjon poniósł we
wrześniu — pięciu zabitych (Cebrzyński, Wojtowicz, Brzezo-
wski, Paszkiewicz i Andruszkow) oraz dziewięciu rannych
(Krasnodębski. Forbes, Łapkowski, Daszewski, Karubin, Ro
gowski, Wünsche, Łokuciewski i Żak) — Inspektorat Polskich
Sił Powietrznych skierował do 303 nowych pilotów z Bazy
Lotniczej w Blackpool. Byli to: Grzeszczak, Palusiński. Ko
walski i Bełc. Trzech pilotów przybyło z 302 dywizjonu:
Palak, Paterek i Siudak. Powrócili również ze szpitali — For
bes, Łokuciewski i Karubin.
Skład pilotów 303 dywizjonu 30 września był następujący:
dowódca brytyjski — S/Ldr Ronald Keilet,
dowódca polski — por. Witold Urbanowicz,
dowódca brytyjski eskadry A — F/Lt John Kent,
dowódca polski — por. Zdzisław Henneberg i piloci: por.
Bogdan Grzeszczak, podporucznicy — Mirosław Ferić, Jerzy
Palusiński, Jerzy Radomski, sierżanci — Edward Paterek,
Eugeniusz Szaposznikow, Stanisław Karubin, Antoni Siudak
i Józef Kania;
dowódca brytyjski eskadry B — F/Lt James Forbes,
dowódca polski — por. Marian Pisarek i piloci: por.
Wojciech Januszewicz, podporucznicy — Witold Łokuciew
ski, Jan Zumbach, Bogusław Mierzwa, sierżanci — Józef
Frantiśek (Czech), Henryk Skowron, Jan Kowalski, Marian
Bełc, Jan Rogowski, Mirosław Wojciechowski i Jan Palak.
26 września 253 dywizjon brytyjski „Hurricanów”, operu
jący z lotniska Kenley, wykonywał lot patrolowy nad kanałem
naprzeciwko Dungeness na wysokości 5 tys. metrów. W jego
składzie leciał ppor. pilot Włodzimierz Michał Samoliński.
W pewnym momencie, z niewiadomych powodów, Polak
zanurkował pod dużym kątem i nie wyprowadzając samolotu
wbił się w nurty morza. Był on szesnastym poległym myśliw
cem polskim wśród walczących w dywizjonach RAF w sierp
niu i wrześniu.
27 wrześniu zameldował o zestrzale Me-110 sierż. pilot
Budzyński z 605 dywizjonu, a sierż. pilot Jeka z 238
dywizjonu o udziale w zestrzeleniu z brytyjskim pilotem
1/2 Me-109.
28 września ppor. pilot Różycki zgłosił zestrzelenie 1 Me-110,
co jednak nie zostało zweryfikowane po wojnie. Jedyny
stracony w tym dniu przez Niemców samolot tego typu rozbił
się w czasie lotu ćwiczebnego na terenie Rzeszy.
30 września 303 dywizjon startował trzykrotnie, a dwukrot
nie stoczył walki. Por. Urbanowicz zgłosił zestrzelenie 2
Me-109 i 1 Do-17. Ppor. Radomski zestrzelił 1 Do-17, ale
zaraz potem sam został zestrzelony i ratował się ze spado
chronem. Również i sierż. Karubin zaliczył na swoje konto
zestrzał Me-109, a także por. Nowierski z 609 dywizjonu
również Me-109.
1 października 303 dywizjon startował dwukrotnie na zada
nia bojowe. W pierwszym locie — start nastąpił o godzinie
13.15 — napotkano formację Me-109. Odłączone pojedyncze
samoloty niemieckie zaatakował dowódca eskadry A F/Lt
Kent — zestrzelił na pewno Me-109 i drugiego Me-109
uszkodził.
5 października od świtu 303 dywizjon był w stanie pogoto
wia alarmowego. Tego dnia dywizjon był aż cztery razy
podrywany w powietrze, lecz tylko jeden raz doszło do
zwarcia z samolotami nieprzyjaciela, w pierwszym wylocie,
do którego wystartowano o godzinie 11.05.
Nad hrabstwem Kent spotkano wyprawę Luftwaffe składa
jącą się z sześćdziesięciu Me-109 i dziesięciu Me-110. Te
ostatnie zostały zaatakowane bardzo skutecznie, stoczono
twardą walkę, do której włączyły się też Me-109. Dywizjon
odniósł znów duże zwycięstwo, zgłoszono zestrzelenie 5
Me-110 i 4 Me-109. Straty własne to jeden pilot poległy
— por. Wojciech Januszewicz i jeden stracony „Hurricane”.
Walka odbyła się w rejonie Hawkinge. Zweryfikowane zo
stały 4 zestrzały Me-110 i 2 Me-109. Zwycięzcami zostali:
por. Pisarek, ppor. Ferić, por. Henneberg, sierż. Bełc, sierż.h
Karabin i sierż. Palak.
Jedno zwycięstwo odniósł kronikarz dywizjonowy ppor.
pilot Ferić, który napisał:
„5 października 1940 roku. Startujemy o godzinie 11.05
i lecimy nad wschodnią część hrabstwa Kent. Tutaj spotyka
my się najpierw z Me-109 w liczbie około 60 maszyn
rozproszonych na wielkiej przestrzeni, a później nadlatuje 10
Me-110, robiąc koło utartym już zwyczajem. Ponieważ ta
draga fala, osłaniana 109-tkami, była wyżej od nas, trzeba
było się do nich wdrapać, co było dość niebezpieczne. W cza
sie wytwarzającej się walki zauważyłem jedną 110-tkę, która
jakby gwałtowną piką rzuciła się do ziemi i do ucieczki.
Pognałem więc za nią. Minąłem brzeg i widzę, jak artyleria
pierze do szwaba, a jednocześnie wskazuje kierunek. Nad
morzem niskie chmury i mgiełka. Szkop myśli zapewne, że go
to zbawi, lecz ja się zbliżam i oddaję serię. Maszyna tak
szybko dała susa do wody, że mnie to zdziwiło. Taki był
koniec szkopa łudzącego się ucieczką” 15.
Podczas gdy 303 dywizjon pełnił służbę i walczył, do szpitala
polowego w Famborough przyjechał Naczelny Wódz gen.
Sikorski, aby udekorować przebywającego na leczeniu, popa
rzonego w walce powietrznej, pierwszego dowódcę 303 dywiz
jonu Warszawskiego, mjr pilota Zdzisława Krasnodębskiego.
15 Ibidem, s. 77.
Przybycie do szpitala szefa rządu państwa sprzymierzonego,
czynnie wspierającego osamotnioną Anglię w krytycznych
chwilach wojennych, było zarówno dla personelu medycznego,
jak i dla pacjentów szpitala nie lada wydarzeniem.
Sikorski — w asyście dyrektora szpitala i oficerów sztabu
generalnego — podszedł do łóżka, w którym leżał owinięty
bandażami mjr Krasnodębski. Wśród głębokiej ciszy generał
zwrócił się do chorego i powiedział:
»Panie majorze, nadaję panu, jako dowódcy sławnego
Dywizjonu Warszawskiego imienia Tadeusza Kościuszki,
Krzyż Virtuti Militari V klasy za osobiste męstwo, stwier
dzone bohaterskimi czynami wobec wroga oraz za wychowa
nie żołnierzy podległego panu dywizjonu w duchu ofiarnej
służby żołnierskiej«” l6.
Następnie przypiął do koszuli chorego krzyż, złożył mu
serdeczne gratulacje i usiadł na łóżku, aby długo z chorym po
przyjacielsku porozmawiać.
6 października pogoda nie nadawała się do wykonywania
lotów, siąpił deszcz, dolna podstawa chmur sięgała 100 met
rów. Około godziny 12 nad lotnisko Northolt wypadł pojedyn
czy bombowiec Ju-88 i zrzucił dwie bomby 500-kilogramowe
— spadły one w rejonie samolotów 303 dywizjonu. Jedna
z bomb nie eksplodowała, od wybuchu drugiej zginął sierż.
pilot Antoni Siudak i uszkodzone zostały trzy samoloty.
Znajdujący się w tym rejonie por. inż. Wacław Wiórkiewicz
oraz mechanicy — sierż. Józef Mikołajczak i plut. Władysław
Roubo, pośpieszyli na ratunek pilotowi i odciągnęli samoloty
z miejsca, gdzie wryła się w ziemię pierwsza bomba.
Za wykazaną odwagę przy ratowaniu pilota i sprzętu wszy
scy trzej zostali wkrótce odznaczeniu Krzyżami Walecznych.
Wypada tu wspomnieć, że por. inż. Wiórkiewicz był oficerem
technicznym dywizjonu, znającym perfekt swój zawód, wyjąt
kowo pracowitym, dzień i noc przebywającym w rejonie
16 Ibidem, s. 78.
powierzonych mu samolotów, pomagający mechanikom
w pracy przy doprowadzaniu postrzelonych samolotów do
gotowości bojowej. Piloci i mechanicy nazywali go „Tytanem
pracy”, szanowali i poważali.
7 października dywizjon startował trzykrotnie. W drugim
locie, do którego start nastąpił o godzinie 13.15, nad ujściem
Tamizy doszło do spotkania z członem niemieckich myśliw
ców Me-109. W wyniku walki Polacy zestrzelili 3 niemieckie
maszyny. Zwycięstwa zaliczyli — por. Pisarek, sierż. Szapo-
sznikow i sierż. Bełc. Zestrzały zgłosili też: sierż. Budziński
z 605 dywizjonu — Me-109, por. Szczęsny z 74 dywizjonu
— Do-17 i sierż. Jeka z 238 dywizjonu — Ju-88. Wszystkie
zestrzały zostały po wojnie potwierdzone w dokumentach
Luftwaffe.
8 października 303 dywizjon wystartował o godzinie 9.00
na patrolowanie w rejonie Biggin Hill, gdzie stwierdzono
grupki Me-109. Po pewnym czasie Niemcy zawrócili do
Francji, więc dywizjon skierowano na lotnisko startu. Z lotu
nie powrócił sierż. pilot Józef Frantiśek. Dowódca klucza
w składzie którego leciał Frantiśek, tak o tym wydarzeniu
napisał w kronice:
„W dniu 8 października, w czasie powrotu dyonu z pat
rolowania, sierż. Frantiśek, lecąc jako nr 2 w moim kluczu,
odłącza i nurkuje, wyprzedzając cały squadron. Prowadziłem
go wzrokowo w kierunku na Londyn, aż zniknął mi z oczu
nisko nad ziemią w prawym zakręcie. Po wylądowaniu długi
czas nie mogliśmy się doczekać, aż wreszcie przyszła wiado
mość o znalezieniu rozbitej maszyny z nieżyjącym pilotem.
Po śmierci Frantiśek został awansowany przez władze czeskie
do stopnia podporucznika oraz otrzymał trzecie odznaczenie,
tym razem od Czechów” l7.
Naoczni świadkowie stwierdzili, że Frantiśek przeleciał
nisko nad wybranym domem i wykonując powolną beczkę na
17 Ibidem, s. 82.
malej wysokości — zawadził skrzydłem ..Hurricana” o prze
szkodę, powodując katastrofę.
Ppor. pil. Józef Frantiśek — ze zgłoszonymi 17 zestrzałami
niemieckich samolotów — znajdował się na czele listy zwy
cięzców okresu bitwy o Wielką Brytanię. Pochowany został
na cmentarzu w Northwood niedaleko Northolt, gdzie również
znajdują się groby polskich myśliwców.
10 października do dywizjonu nadszedł rozkaz z Fighter
Command wycofujący 303 dywizjon z 11 do 12 Grupy
Myśliwskiej na stację lotniczą w Leconfield w hrabstwie
York, aby tam zregenerować nadwątlone siły. Piloci i mecha
nicy trzymali się wprawdzie dzielnie, ale zmęczenie dawało
się im już we znaki. Najgorsze było wyczekiwanie na wiado
mości o tych. którzy nigdy nie wrócili z lotów bojowych.
A takich było w ciągu zaledwie miesiąca ośmiu. Dziewięciu
rannych powoli przychodziło do zdrowia, długo trzeba było
jeszcze czekać na ich powrót do dywizjonu.
Miejsce dywizjonu w Northolt zajął bratni 302 dywizjon
Poznański, operujący dotychczas z lotniska Leconfield. Za
miana lotnisk nastąpiła 11 października.
Skład pilotów 302 dywizjonu był następujący:
dowódca brytyjski — S/Ldr Jack Satchell,
dowódca polski — ppłk pilot Mieczysław Miimler;
dowódca eskadry A brytyjski — F/Lt John Farmer, instruk
tor — F/O Peter Carter,
dowódca eskadry A polski — kpt. pilot Piotr Laguna i piloci:
kpt. Antoni Wczelik, por. Julian Kowalski, podporucznicy
— Włodzimierz Karwowski, Stanisław Łapka, Jerzy Czerniak,
Zbigniew Wróblewski, Jan Maliński, sierżanci — Marian
Wędzik. Wilhelm Kosarz i Eugeniusz Nowakiewicz;
dowódca eskadry B brytyjski — F/Lt James Thomson,
instruktor F/Lt William Riley,
dowódca eskadry B polski — kpt. pilot Franciszek Jastrzęb
ski i piloci: kpt. Jan Czerny, por. Tadeusz Czerwiński, pod
porucznicy — Edward Pilch, Wacław Król, Władysław Gnyś,
Bronisław Bernaś, Aleksy Żukowski, sierżanci — Antoni
Markiewicz, Antoni Beda, Antoni Łysek i podchorąży Zbi
gniew Kleniewski.
Na lotnisku Northolt przebywały trzy dywizjony „Hur
ricanów” — 302 polski i brytyjskie — 229 i 615. Dywizjon
polski 12 i 13 października lotów bojowych nie wykonywał,
prowadzono jedynie loty zapoznawcze z nowym rejonem
operacyjnym.
14 października pogoda była pochmurna, deszczowa i mgli
sta, w południe małe przejaśnienia. Na alarm poderwano klucz
w składzie S/Ldr Satchell, ppłk Miimler i ppor. Karwowski.
Naprowadzano go na niemieckiego bombowca na południe od
Londynu, lecz do spotkania nie doszło ze względu na cał
kowite zachmurzenie. Po południu eskadra B wykonała lot
bojowy razem z brytyjskim 615 dywizjonem na przechwyce
nie niemieckiej wyprawy, która jednak znad połowy kanału
zawróciła do Francji.
15 października rano było zimno, pochmurno, deszczowo
i mglisto. Pół godziny przed wschodem słońca 302 dywizjon
objął dyżur bojowy. W sali wypoczynku pilotów — w baraku
w rejonie rozstawienia samolotów — wypisane były na tab
licy nazwiska pilotów pełniących służbę, a przy nich przy
dzielone im samoloty: Satchell — WX-L, Laguna — WX-A,
Maliński — WX-B, Kosarz — WX-K, Wróblewski — WX-B,
Łysek — WX-F. Riley — WX-M, Czerwiński — WX-0,
Wędzik WX-R, Pilch — WX-P. Król — WX-V i Markiewicz
— WX-X. Trudno wymazać z pamięci tamte chwile.
Włożyliśmy kombinezony i żółte kamizelki ratunkowe. Każdy
pilot sprawdził przygotowanie swojego samolotu do lotu
i przekazał mechanikowi spadochron pod opiekę. W baraku było
ciepło, bo żelazny piecyk rozpalony był do czerwoności.
Niektórzy piloci oddali się drzemce na żołnierskich łóżkach, inni
przeglądali prasę, czwórka zagorzałych brydżystów zasiadła przy
zielonym stoliku. Na dworze zaczęło mżyć, nie spodziewaliśmy
się, aby w takich warunkach poderwano nas w powietrze.
Około godziny 10 zaczęło się nieco przejaśniać. Podstawa
chmur była jednak wciąż niska — około 150 metrów, a wido
czność do trzech kilometrów. Przed jedenastą stanowisko
dowodzenia przekazało dowódcy dywizjonu rozkaz na na
tychmiastowy start. Ruszyliśmy więc biegiem do samolotów.
W pięć minut potem krążyliśmy już wokół lotniska. Satchell
nawiązał łączność radiową ze stanowiskiem dowodzenia
— Balleriną. Skierowano nas nad chmury w kierunku na
południe. Na wysokości 3 tys. metrów wypadliśmy nad chmu
ry, gdzie panowało królestwo słońca. Wznosiliśmy się w dal
szym ciągu do góry, aby jak najszybciej osiągnąć nakazaną
wysokość 7 tys. metrów. Z tyłu nad nami leciał brytyjski 229
dywizjon.
W pewnym momencie jeden z naszych „Hurricanów”
pozostał w tyle i skręcił w bok. Pilot, ppor. Maliński, zamel
dował o awarii silnika. Po kilku następnych minutach Bal
lerina podała, że naprzeciwko nas od południa zbliża się
nieprzyjacielska wyprawa składająca się z około stu Me-109,
leci nieco niżej od nas. W minutę potem przed nami pojawiły
się dwie grupy Messerschmittów: jedna, około 60 maszyn,
leciała w naszym kierunku, druga, nieco mniejsza, znajdowała
się po naszej lewej stronie. Satchell przechylił nagle samolot
w lewo i rozpoczął ciasny zakręt o 360 stopni, by umożliwić
dołączenie do nas 229 dywizjonowi brytyjskiemu. Manewr
ten nie był zbyt fortunny, bo Niemcy zauważyli nas i nie dali
się zaskoczyć. Rozsypaliśmy się na boki i w tej samej chwili
nastąpiło ostre zwarcie z Messerschmittami. Każdy z nas
walczył na własną rękę. Niemców było dużo, za dużo jak na
naszą jedenastkę „Hurricanów”. Większość z nich miała
pomalowane piasty śmigieł na kolor żółty, niektóre na kolor
czerwony.
Celowałem i strzelałem... Strzelano też do mnie, wszędzie
widziałem żółte mordy i niezliczoną liczbę czarnych krzyży
na smukłych sylwetkach przeciwników. Kręciłem głową na
wszystkie strony, atakowałem i strzelałem krótkimi seriami...
Postanowiłem któregoś szwaba dopaść z bliska i ugodzić
śmiertelnie...
Kątem oka zauważyłem Messerschmitta strzelającego do
„Hurricana”. Rzuciłem mu się na ratunek, ale było jednak za
późno — „Hurricane” buchnął kłębem ciemnego dymu, pilot
wyskoczył z kabiny i pokoziołkował w dół. Byłem blisko
niemieckiego myśliwca, może ledwie sto metrów. Nacisnąłem
włącznik karabinów maszynowych, setki pocisków smugowych
ogarnęły wrogi samolot, rozbłyskiwały na jego kadłubie
i skrzydłach. Kłąb ciemnego dymu dmuchnął wprost na moją
kabinę... Odskoczyłem w bok i w ułamku sekundy zauważyłem
wyskakującego pilota. Nie było jednak czasu na dalszą obser
wację, bo z boku zaatakowały mnie dwa inne Messerschmitty
i poczęstowały gęstym ogniem. Samoloty minęły mnie na dużej
szybkości, ale inni Niemcy wpadli zaraz na mnie z wielką furią,
dziurawiąc oba skrzydła mojej maszyny. Wykonałem gwałtow
ny zwrot i zwaliłem „Hurricana” do chmury.
Przyrządy pilotażowo-nawigacyjne kręciły się na swój wa
riacki sposób, rozchybotane podczas walki. Nie wiedziałem,
w jakim lecę położeniu. Leciałem dłuższą chwilę na lotniczy
instynkt, wysokościomierz nie kłamał, pokazywał wysokość
3 tys. metrów, to był dobry znak. Nagle wokół mnie zrobiło
się zupełnie jasno, wpadłem w lukę między chmurami. Byłem
pochylony mocno w prawą stronę, wyrównałem i zacząłem
schodzić spiralą w dół. Odpiąłem maskę tlenową, twarz
miałem spoconą.
Przez mgielne opary widać było drogi i domy, zieleń pól.
W dole dostrzegłem kręcącego się „Hurricana”. Ucieszyłem
się bardzo, postanowiłem do niego dołączyć. We dwóch
raźniej będzie wracać do bazy, a ja nie miałem zielonego
pojęcia, gdzie się w terenie znajduję. Śmiało zacząłem zbliżać
się do zauważonego „Hurricana”, ale on wziął mnie za
nieprzyjacielskiego myśliwca. Zacząłem machać skrzydłami
na boki na znak, że nie mam wobec niego złych zamiarów.
Pilot szybko zrozumiał i pozwolił mi do siebie dołączyć. Na
kadłubie „Hurricana” widniały znaki WX-L. Moja radość
z tego odkrycia była wielka — to przecież leci dowódca
dywizjonu Satchell! Ma się to szczęście, on na pewno do
prowadzi mnie do Northoltu. Lepiej nie mogłem trafić w tej
kłopotliwej sytuacji przy niskiej podstawie chmur i ograniczo
nej widoczności. Satchell wyprowadził mnie pod chmury
i skierował się na północ. Nad pagórkami chmury sięgały
wierzchołków drzew, czasem wpadaliśmy w strefę opadów
deszczu. Satchell patrzył to na mapę, to znów przyglądał się
z uwagą terenowi, wykonywał zwroty w prawo i lewo. Po
pewnym czasie skręciliśmy na północ i zaraz potem na
północny wschód. Najwyraźniej okrążaliśmy Londyn, by nie
wpaść w zaporę balonową. Czas uciekał mi teraz bardzo
szybko, benzyna w zbiorniku „Hurricana” zużywała się w je
szcze większym tempie. Najwyraźniej zacząłem się niepoko
ić. Mijały następne minuty, lecz skupisk domów na przed
mieściu Londynu nie było widać.
Nagle ujrzałem duże zielone pole, na jego skraju bieliła się
litera T, niedaleko stał mały hangar i budynek portowy, a na
maszcie powiewał biało-czerwony rękaw — wskaźnik wiatru.
Było to lotnisko jakiegoś klubu, przygotowane do przyjęcia
błądzących samolotów. Satchell jednak nie zwrócił na nie
żadnej uwagi i pogonił dalej. Jeszcze raz sprawdziłem zapas
paliwa w zbiorniku i stwierdziłem, że starczy go jeszcze na
kilka minut lotu. Nie namyślając się dłużej, wykonałem ciasny
zakręt i wylądowałem. Spod hangaru machano do mnie chorą
giewką. Podkołowałem tam i wyłączyłem silnik. Przyjął mnie
mile dyżurny oficer startowy, powiadomił Northolt o moim
lądowaniu — po uzupełnieniu paliwa niebawem polecę do
Northolt. Miejscowość nazywała się Ascot, była oddalona
o 25 kilometrów od Northolt.
Po powrocie do bazy dowiedziałem się, że S/Ldr Satchell
wylądował przymusowo w polu w miejscowości Slough,
samolot był rozbity, on wyszedł z opresji z małymi kontuz
jami. Do Northolt powróciło z tego lotu tylko dwóch pilotów
— Pilch i Wróblewski. Aż siedmiu wylądowało na obcych
lotniskach z powodu braku benzyny, dwóch wylądowało
przymusowo w polu rozbijając maszyny, jeden pilot ratował
się ze spadochronem — sierż. Wędzik znalazł się w szpitalu.
Dywizjon stracił 2 „Hurricany”, a 2 były uszkodzone. Na
konto zwycięstw dywizjonu zapisano dwa pewne zestrzały
Me-109 — jeden przypadł w udziale mnie, a drugi F/Lt
Rileyowi — oba zostały zweryfikowane.
Po południu pogoda poprawiła się, więc powrócili ci, co
wylądowali na obcych lotniskach. Przywieziono też Satchella
i Malińskiego, który — ze względu na awarię silnika — wylą
dował w polu i uszkodził samolot. Nastrój w dywizjonie nie
był najlepszy, wszyscy zgodnie stwierdzili, że w tak trudnych
warunkach atmosferycznych dywizjon nie powinien być kie
rowany nad chmury. Najgorszy był powrót po walce, piloci po
prostu pobłądzili ze względu na niskie chmury i słabą widocz
ność. Stanowisko dowodzenia nie było zdolne sprowadzić
drogą radiową pojedyncze samoloty na lotnisko startu, piloci
byli więc pozostawieni bez żadnej pomocy.
16 października 302 dywizjon nie latał, aktywność Luftwa
ffe była ograniczona do sporadycznych małych nalotów nad
południową Anglię. Cały dzień było pochmurno, deszczowe
chmury przewalały się z zachodu na wschód, podstawą dolną
sięgały szczytów wzniesień na południe od Londynu, wieczo
rem pojawiła się mgła.
17 października rano pogoda się nie zmieniła. Dyżur bojo
wy w dywizjonie pełnili: Thomson, Wczelik, Kowalski. Ma
liński, Carter, Bernaś, Kosarz, Załuski i Beda. Więcej samolo
tów nie było gotowych do lotu. O godzinie 9.00 przejaśniło
się. O 9.20 dywizjon został poderwany w trybie alarmowym
i skierowany nad chmury. Podczas przebijania chmur w górę
klucz F/O Cartera z pilotami ppor. Bemasiem i sierż. Załus
kim zagubił się i do szyku dywizjonowego już nie dołączył.
Nad chmurami klucz ten został zaatakowany z góry przez
grupkę Messerschmittów. Dowódca zeznał, że wycofał się do
chmur, ale piloci boczni pogubili się i musieli pojedynczo
wracać na lotnisko. Sierż. Jerzy Załuski stracił orientację
w terenie i po wyczerpaniu paliwa musiał lądować w przygod
nym terenie. Zapewne żal mu było uszkodzić „Hurricana”,
wypuścił więc podwozie i usiłował wylądować na obszernym
polu koło miejscowości Colliers w hrabstwie Essex. Przy
końcu dobiegu „Hurricane” wpadł w poprzeczny rów i prze
wrócił się na plecy, uderzając silnie kabiną w ziemię za
rowem. Pilot poniósł śmierć na miejscu.
Reszta pilotów dywizjonu widziała grupę Messerschmit-
tów, ale do walki nie doszło.
O godzinie 14.00 nastąpiła zmiana w składzie pilotów:
dowódca F/Lt Riley i piloci — Król. Markiewicz, Czerny,
Żukowski, Gnyś, Wczelik, Kleczkowski, Czerniak, Laguna,
Łysek i Wróblewski. O godzinie 16.25 dywizjon wystartował
na patrolowanie w rejon na południe od Londynu na dużą
wysokość ponad 10 tys. metrów. W czasie wznoszenia dwaj
piloci — kpt. Czerny i ppor. Kleczkowski — musieli odłączyć
od dywizjonu na skutek źle działającej aparatury tlenowej.
Obaj wylądowali w przygodnym terenie i uszkodzili samoloty
— po prostu nie trafili na lotnisko startu ze względu na
mgliste warunki pogodowe. Sami wyszli bez szwanku. Dywi
zjon nie spotkał niemieckich myśliwców, więc powrócił do
Northolt i wylądował o 18.15 z bardzo małym zapasem paliwa
w zbiornikach.
Tego dnia rano zameldowali swój przydział do dywizjonu
— po przeszkoleniu na „Hurricanach” w 5 OTU — piloci por.
Władysław Goethel i por. Jan Borowski. Obaj walczyli już
pod niebem Polski i Francji, byli więc doświadczonymi
pilotami.
18 października 1940 roku był jednym z najczarniejszych
dni w historii wojennej 302 dywizjonu. Ppłk pilot Mümler tak
opisał tragiczny lot w kronice dywizjonowej:
„Od rana mglisto aż do południa, potem lekkie przejaś
nienie, ale w godzinach popołudniowych zachmurzyło się
i zaczęła się dżdża. O godzinie 15.10 dywizjon wystartował
na patrolowanie na południe od Londynu na wysokości 20 tys.
stóp. Skład dywizjonu: klucz czerwony — F/Lt Thomson,
ppłk Mürnler i ppor. Karwowski, klucz żółty — kpt. Wczelik.
por. Kowalski i sierż. Nowakiewicz, klucz niebieski — F/O
Carter, por Borowski i ppor. Bemaś oraz klucz zielony — kpt.
Jastrzębski, ppor. Żukowski i ppor. Wapniarek. Mgła średnia
do 300 stóp, potem mglisto i następnie chmury warstwowo-
-kłębiaste do wysokości 18 tys. stóp, wyżej warstwa na 25
tysięcy stóp. Dywizjon wznosił się pod kursem 135°.
Kiedy dochodził do 20 tys. stóp, podano z operations room,
że nieprzyjaciel zbliża się od południowego wschodu na
wysokości większej od naszej. Wznieśliśmy się ponad ostatnią
warstwę chmur na wysokość 22 tys. stóp. Tymczasem poin
formowano nas, że niemieckie myśliwce są jeszcze wyżej od
nas i zapytano, czy je widzimy. Dowódca zadecydował nie
wznosić się ponad rzadkie chmury, by szukać nieprzyjaciels
kich myśliwców, gdyż większe szanse mieliby Niemcy. Zo
staliśmy pod chmurami, bacznie obserwując, czy nie pojawi
się nieprzyjaciel. Wtedy podano nam nowy kurs lotu — 230°.
Gdy spojrzałem w dół, zauważyłem, że za nami jakiś »Hur
ricane«, kręci korkociąg, potem wyrównał i wpadł w chmury.
Nie był to nasz samolot. Nieprzyjaciela jednak nie widzieliś
my. Po pewnym czasie zauważyliśmy siedem samolotów, lecz
były to »Hurricany«. Nastąpiła znów zmiana kursu i wtedy
spostrzegliśmy pojedynczy samolot bombowy Ju-88, osłania
ny przez jednego Me-109.
Nasz klucz czerwony — Thomson, Mümler i Karwowski
— skierował się nurkując ku nim. Zanim dobraliśmy się do
nich, klucz zielony Jastrzębskiego i zaraz potem klucz żółty
Wczelika przecięły nam drogę ataku. Widząc, że będzie nas
przy jednym bombowcu za dużo — Me-109 uciekł w chmury
— odeszliśmy w bok z kluczem niebieskim Cartera i osłania
liśmy pole walki, jako że wiedzieliśmy, iż nieprzyjacielskie
myśliwce są gdzieś nad nami.
Junkers został zestrzelony, dwóch niemieckich lotników
wyskoczyło ze spadochronami. Po zbiórce dywizjonu okazało
się, że brakuje ppor. Żukowskiego. •
Patrolowaliśmy dalej, a po półtorej godziny lotu otrzymaliś
my rozkaz lądowania. Skręciliśmy na kurs 260° ponad chmu
rami, a potem 330°. Było razem 11 maszyn. Zaczęliśmy się
zniżać przez chmury. Na wysokości tysiąca stóp z operations
podano nam nowy kurs. Thomson zaczął skręcać, stracił na
pewien moment prędkość i panowanie nad samolotem. To
wystarczyło, że przy dżdżu i bardzo ciemnej mgle tylne
klucze zmuszone były odejść od szyku. Nasz klucz począt
kowo krążył w chmurach, szukając przerwy. Znów zostaliśmy
skierowani nad chmury i naprowadzani na nieprzyjaciela,
którego jednak nie znaleźliśmy. Otrzymaliśmy rozkaz lądo
wania. Zniżając się, zauważyliśmy, że deszczowe chmury
sięgały prawie do samej ziemi. W tym czasie ktoś żądał kursu
na lotnisko, ale operations go nie podało — prowadziło nasz
klucz na nieprzyjaciela. Minęła godzina i czterdzieści minut.
Prowadzeni przez operations, wylądowaliśmy o godzinie
18.05. Było nas trzech — Thomson, ja i Karwowski”l8.
Reszta „Hurricanów” dywizjonu nie zjawiła się tego dnia
w Northolt. Szybko zapadła mglista ciemna noc. A oto jak
potoczyły się losy dziewięciu pilotów.
Kpt. Jastrzębski stracił panowanie nad samolotem w kryty
cznym skręcie dywizjonu, ale udało mu się opanować go tuż
nad ziemią. Lecąc dalej w fatalnych warunkach pogody,
natrafił na lotnisko w Cobham, gdzie szczęśliwie wylądował
i nocował. Na drugi dzień, wracając do Northolt, zderzył się
ze stalową linką balonu zaporowego i musiał wylądować
w polu ze schowanym podwoziem. Samolot został uszkodzo
ny, pilot wyszedł z opresji cało. Jego boczny pilot, ppor.
Wapniarek, odbił w bok i kontynuował lot, lecz z powodu
wyczerpania paliwa musiał lądować w polu — zderzył się
z ziemią niedaleko Cobham i poniósł śmierć na miejscu.
Załącznik 1
Wykaz stopni wojskowych w lotnictwie brytyjskim
i ich polskie odpowiedniki
1 Cawnpore „Hurricane” JX 7
3 „Hurricane” QO 1
17 „Hurricane” YB 5
19 „Spitfire” QV 6
23 „Blenheim” yp 8
25 „Blenheim”—
„Beaufighter'’ ZK 5
29 „Blenheim” RO 8
32 „Hurricane” GZ 2
41 „Spitfire” EB 11
43 China-British „Hurricane” FT 14
46 Uganda „Hurricane” PO 14
54 „Spitfire” KL 6
56 Punjab „Hurricane” US 8
64 „Spitfire” SH 7
65 East India „Spitfire” YT 8
66 „Spitfire" LZ 8
72 Basutoland „Spitfire” RN 9
73 „Hurricane” TP 4
74 „Spitfire” ZP 12
79 Madras Presidency „Hurricane” NV 4
85 „Hurricane” VY 7
87 United Provinces „Hurricane” LK 7
92 East India „Spitfire” QJ 14
111 „Hurricane” JU 11
141 „Defiant” TW 10
145 „Hurricane” SO 13
151 „Hurricane” DZ 11
Dywiz Litery Liczba
jony Nazwa Samoloty kodu poleg
numery łych
Hawker „Hurricane”
Mk-I 1 530 11 000 720 8 x7,69 mm
Supermarine
„Spitfire" Mk-I 1 580 10 300 925 8 x 7,69 mm
Boulton Paul
„Defiant" Mk-I 2 480 9 200 740 4 x 7,69 mm
Bristol 142 M
„Blenheim” I 3 450 9 800 1600 3 x 7,69 mm
Bristol „Beaufighter” 4 x 20
F Mk-I 2 517 9 380 1880 6 x 7,69 mm mm
Grumman
„Mariet” F4F 1 510 10 600 1480 6 x 7,69 mm
„Fairey Fulmar” 2 410 1200 8 x 7,69 mm
Załącznik 5
Słowo wstępne............................................................................................... 5
Po klęsce Francji............................................................................................ 9
Stan obrony powietrznej Wielkiej Brytanii................................................. 15
Agresor........................................................................................................... 25
Preludium....................................................................................................... 33
Pierwsza faza powietrznej bitwy o Wielką Brytanię: 10 lipca-
7 sierpnia 1940 roku......................................................... ............................ 37
Druga faza bitwy: 8 - 2 3 sierpnia................................................................ 54
Trzecia faza bitwy: 24 sierpnia - 6 września............................................... 78
Czwarta faza bitwy: 7 - 3 0 września........................................................... 105
Piąta faza bitwy: 1 - 3 1 października.......................................................... 134
Nasz polski udział......................................................................................... 164
Załączniki....................................................................................................... 222
Bibliografia.................................................................................................... 235
Dom Wydawniczy Bellona
prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich
książek za zaliczeniem pocztowym
z 20-procentowym rabatem od ceny detalicznej.
Nasz adres: Dom Wydawniczy Bellona
ul. Grzybowska 77, 00-844 Warszawa
tel./fax: 652-27-01 (Dział Wysyłki)
bezpłatna infolinia: 0-800-12-03-67
internet: www.bellona.pl
e-mail: biuro@bellona.pl
ISBN 83-11-08621-4