Vous êtes sur la page 1sur 268

Tym Kolegom, co z dala od rodzinnego

Kraju, pod obcym niebem, stanęli do


śmiertelnego boju z wrogiem o wolną
i niepodległą
Ojczyznę i swój los złożyli

Jej w ofierze
pracę tę poświęcam
HISTORYCZNE BITWY

WACŁAW KRÓL

WIELKA BRYTANIA 1940

Dom Wydawniczy Bellona


Warszawa 1999
SŁOWO WSTĘPNE

Mija pół wieku od słynnej bitwy powietrznej rozegranej nad


Wyspami Brytyjskimi w okresie od 10 lipca do 31 października
1940 roku. Bitwę tę historycy brytyjscy nazwali „Battle of
Great Britain” — bitwą o Wielką Brytanię.
Klęska Francji, przypieczętowana podpisaniem „armistice” 22
czer­ wca 1940 roku w Rethondes przez Francję i Trzecią Rzeszę,
nie spowodowała załamania się ducha Brytyjczyków. Rząd Jego
Królew­ skiej Mości Jerzego VI, z premierem Sir Winstonem
Churchillem na czele, nie poszedł w ślady wojennej
sojuszniczki Francji, lecz postanowił kontynuować wojnę z
hitlerowskimi Niemcami aż do zwycięskiego końca. Wszelkie
próby przywódcy Rzeszy, fuhrera Adolfa Hitlera, o wszczęcie
negocjacji na temat zakończenia wojny — zostały stanowczo
odrzucone.
Nazistowskie Niemcy, wspomagane od 10 czerwca 1940 roku
przez faszystowskie Włochy — po aneksji Austrii i Czecho-
słowacji, po zbrojnym pokonaniu Polski, Danii, Norwegii,
Holandii, Belgii, Luksemburga i Francji — zdobyły
panowanie nad Środkową i Zachodnią Europą. Hiszpania
i Finlandia sprzyjały Niemcom, Portugalia i Szwecja
zachowały neutralność, kraje bałkańskie zabiegały o dobre
stosunki z Niemcami, a ze Związkiem Radzieckim Niemcy
miały akt o nieagresji, podpisany 23 sierpnia 1939 roku.
Jedynym przeciwnikiem do pokonania pozostała teraz Wielka
Brytania. Zdawało się, że nie ma ona żadnej szansy na
uratowanie się przed inwazją silnych i agresywnych Niemiec.
zakończyć wojnę na zachodzie, bo już wtedy planował atak na
Związek Radziecki... Naród niemieckich Ubermenschów musi
zapanować nad światem!
Hitler zdawał sobie sprawę z tego, że brytyjska armia lądowa —
po klęsce pod Dunkierką i dramatycznej ewakuacji z Francji do
Anglii na przełomie maja i czerwca — nie przedstawia dużej
wartości bojowej. Ale wiedział, że brytyjska flota wojenna — Royal
Navy — znacznie przewyższa możliwości floty niemieckiej —
Kriegsmarine. Mogłaby ona pokrzyżować realizację operacji
inwazyjnej na Anglię, oznaczonej kryptonimem „Seelowe”.
Wiedział też, że lotnictwo myśliwskie Royal Air Force (RAF), które
zapewne stawi czoło niezwyciężonej dotąd Luftwaffe, jest
stosunkowo słabe. Będzie łatwe do pokonania. Rozkazał więc
dowódcy Luftwaffe, marszałkowi Hermannowi Göringowi, aby
podjął niezwłocznie ofensywę powietrzną przeciwko Anglii w celu
zniszczenia brytyjskiego lotnictwa myśliwskiego w powietrzu i na
lotniskach oraz zniszczenia baz zaopatrzenia RAF (wytwórni sprzętu
lotniczego, zakładów remontowych, a także fabryk broni
przeciwlotniczej). Po wykonaniu tego zadania i uzyskaniu
panowania w powietrzu nad południowo-wschodnią Anglią —
Luftwaffe zaatakuje bombami flotę brytyjską w portach i na kanale
La Manche, składy sprzętu wojennego, paliw i magazyny żywności.
Butny i pyszałkowaty Göring zapewnił swojego fuhrera, że
postawione mu zadanie zostanie wkrótce wykonane i że podległe mu
lotnictwo będzie w stanie samo „wybombardować” Anglię z wojny.
Rozpoczęcie operacji „Seelowe” ustalono na 15 września.
Już 10 lipca lotnictwo niemieckie rozpoczęło pierwsze naloty
bombowe na brytyjskie konwoje idące po kanale La Manche i
Morzu Północnym. Z dnia na dzień przybierały one na sile,
rozszerzając dzieło zniszczenia i na nadbrzeżne miasta.
8 sierpnia rozpoczął się zmasowany bombowy atak Luftwaffe na
cele w południowej i środkowej Anglii, na Londyn oraz na inne
miasta i miasteczka. Naloty trwały w dzień i w nocy przez 84
kolejne dni. Zginęło tysiące cywilnych osób, drugie tyle było ciężko
rannych, tysiące domów legło w gruzach. Niezawodnie doszłoby do
jeszcze bardziej tragicznych strat, gdyby nie piloci dywizjonów
„Hurricanów” i „Spitfirów”, zwalczających napastników z wielką
determinacją i bohaterstwem w dzień i w nocy.
Opis przebiegu bitwy powietrznej nad Wyspami Brytyjskimi jest
treścią niniejszej pracy. Bitwa ta była jedną z najbardziej doniosłych
i znaczących w czasie drugiej wojny światowej. Wygrało ją lotnict­
wo brytyjskie, wspomagane dzielnie przez pilotów myśliwskich
innych narodów, w tym także przez Polaków (w liczbie 143 pilotów
myśliwskich), Czechosłowaków (87 pilotów), Belgów (27), Fran­
cuzów (13), Irlandczyków (10) i Amerykanów (7).
Zwycięski wynik bitwy miał doniosłe znaczenie dla Wielkiej
Brytanii — uniknęła niemieckiej inwazji i tragicznych dni okupacji.
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy wojny i czy armie niemieckie
nie spotkałyby się z armiami japońskimi gdzieś na terenie Indii.
W Anglii żywa jest pamięć o tamtych tragicznych dniach, o wyciu
syren alarmowych, o zatłoczonych kobietami, dziećmi i starcami
tunelach kolejki podziemnej Londynu, o huku rozrywających się
bomb i o powietrznych walkach na pokreślonym białymi smugami
błękicie nieba. Głęboka jest w społeczeństwie brytyjskim pamięć
o tych — z angielska nazywanych „The Few” — którym tak wiele
zawdzięczała Wielka Brytania. Była ich mała garstka, licząca nie­
spełna trzy tysiące nieustraszonych, bohaterskich lotników.
15 września każdego roku, w dniu święta Royal Air Force, groby
tych „The Few” są tłumnie odwiedzane i pokrywają się świeżymi
kwiatami.
PO KLĘSCE FRANCJI

22 czerwca 1940 roku nowy rząd Francji z premierem,


marszałkiem z pierwszej wojny światowej, Phillippem Petainem
na czele zgodził się na kapitulację wobec Niemiec. Jeden
z brytyjskich historyków stwierdza w swoim dziele, że „poko­
nanie Francji, przypieczętowane podpisaniem zawieszenia broni
w Rethondes w Villi Incisa, nie wywarło zmiany na postanowie­
niu narodu brytyjskiego i jego rządu koalicyjnego w decyzji
dalszego kontynuowania wojny do końca... Brytyjczycy nie
myśleli o niczym innym, jak o kontynuowaniu oporu i o zwycię-
skim końcu. Nie widziano przyczyn, aby wątpić, że nazistow­
skie Niemcy i faszystowskie Włochy nie zostaną pokonane” 1 .
Sytuacja polityczno-militarna Wielkiej Brytanii była skom­
plikowana, a ponadto była ona w swoich postanowieniach
osamotniona i bardzo osłabiona.
Premier rządu i minister obrony Wielkiej Brytanii, Sir
Winston Churchill, zwany mężem wojny, przemawiając w par­
lamencie brytyjskim na temat wytworzonej sytuacji po klęsce
Francji, stwierdził: „Wojna o Francję skończyła się, nieba­
wem rozpocznie się bitwa o Brytanię”.
Wielka Brytania pozostała jedynym na placu boju przeciw­
nikiem Rzeszy i nie była skłonna do nawiązania negocjacji

1 E. B a u e r. The History of World War II, London 1985, s. 105.


pokojowych. Dyskretna sugestia w tym kierunku ze strony
rządu neutralnej Szwecji została w Londynie kategorycznie
odrzucona 2 . Hitler miał jednak cichą nadzieję, że uda mu się
nakłonić rząd Wielkiej Brytanii do zawarcia rozsądnego poko­
ju, by mieć swobodę działania w zamierzonym planie podboju
Związku Radzieckiego. W tym celu — aby stworzyć okazję
nawiązania dialogu z rządem brytyjskim — w okresie od
25 czerwca do 5 lipca 1940 roku pozostawał ze swoją
szczupłą grupą doradców w specjalnym pociągu „Tannen-
berg” w miejscowości Kniebis w pobliżu Freudenstadt
w Schwarzwaldzie, czekając na wyjaśnienie sytuacji.
Sytuacja wyjaśniła się niepomyślnie dla Hitlera. 3 lipca.
z rozkazu Churchilla, brytyjska marynarka wojenna prze­
prowadziła operację „Catapult”, uniemożliwiając zagarnięcie
francuskiej floty wojennej przez Niemców. Stojąca wtedy
w porcie Mers El-Kebir koło Oranu francuska eskadra liczyła
4 okręty liniowe, lotniskowiec, 6 niszczycieli oraz kilkanaście
okrętów podwodnych i ścigaczy. Dowódcy eskadry francus­
kiej postawiono ultimatum — walkę u boku Royal Navy lub
unicestwienie. Ultimatum zostało odrzucone, więc okręty Ro­
yal Navy częściowo zniszczyły eskadrę. Uszły zagładzie,
uciekając do Tulonu w południowej Francji — okręt liniowy,
5 niszczycieli i okręty podwodne. Zginęło 1297 francuskich
marynarzy3 . Podobny incydent wydarzył się w porcie w Da-
karze — straty były po obu stronach. Pozyskanie jednostek
floty francuskiej dla Royal Navy w innych portach — w Alek­
sandrii i Martynice — poszło łatwiej. Francuscy marynarze
2 D. W o o d , D . D e m p s t e r (The Narrow Margin. London 1969, s. 116)
piszą, że: ”19 i następnie 23 czerwca niemieckie ministerstwo spraw za-
granicznych podało, iż — według źródła szwedzkiego — pewne autorytatyw-
ne londyńskie kręgi społeczne są skłonne do pertraktacji. Dziennik sztabu
marynarki wojennej z 21 czerwca podał, że w Anglii jest silna grupa, która
życzy sobie poznać warunki zawieszenia broni. Wojowniczość Winstona
Churchilla rozwiała nadzieje Niemców, którzy w dalszym ciągu oczekiwali
na zmianę nastrojów” (wszystkie tłumaczenia autora).
3 B a u e r , op. cit., s. 105.
nie stawiali oporu, deklarując chęć wzięcia udziału w dalszej
walce z Niemcami.
Niemcy dysponowały wtedy potężnymi, dobrze wyposażo­
nymi i dobrze dowodzonymi siłami lądowymi oraz nie zwy­
ciężonym dotąd lotnictwem. Cieszyło to fuhrera, lecz mart­
wiła go nieco jego flota wojenna — Kriegsmarine, która
znacznie ustępowała potędze brytyjskiej marynarki wojennej
- Royal Navy. Dlatego też zawładnięcie jednostkami floty
francuskiej lub ich unicestwienie przez Royal Navy w wyniku
przeprowadzonej operacji „Catapult” nie było dla Niemiec
mało znaczącym wydarzeniem.
Nad Wyspami Brytyjskimi zawisła groźba inwazji z morza
i z powietrza. Wprawdzie Anglia oddzielona była od wojsk
niemieckich wodami kanału La Manche, lecz zdawano sobie
sprawę, że to nie gwarantuje jej całkowitego bezpieczeństwa.
Po tragicznej ewakuacji Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych
spod Dunkierki (operacja „Dynamo”) na przełomie maja
i czerwca 1940 roku, sytuacja militarna Wielkiej Brytanii była
zła. Wprawdzie marynarka brytyjska spisała się dobrze — 851
jednostek pływających przewiozło z Francji do Anglii
138 226 żołnierzy (w tym 26 175 Francuzów), to jednak całe
bojowe wyposażenie wpadło w ręce Niemiec. Anglicy stracili
około 2400 dział różnego kalibru, 11 tys. sztuk broni maszy­
nowej, 600 czołgów, 45 tys. samochodów i 20 tys. motocykli.
W czasie akcji ewakuacyjnej lotnictwo niemieckie zatopiło
lub uszkodziło 243 jednostki pływające 4 . Wojsko bez uzbro­
jenia nie przedstawiało dla obrony Anglii pełnej wartości
bojowej.
Dowódcą takiego to wojska lądowego został gen. Sir Alan
Francis Brooke, dotychczasowy dowódca korpusu w Brytyjs
kich Siłach Ekspedycyjnych. Stanął on na czele wojsk lądo­
wych do obrony Wysp Brytyjskich, które zastał w opłakanym
stanie. Cała lądowa armia na Wyspach Brytyjskich liczyła wtedy

4 W. C h u r c h i l l , The Second World War, London 1951, t. 1, s. 115.


zaledwie 26 dywizji, z których 12 zostało niedawno zor­
ganizowanych — nie przeszło jeszcze odpowiedniego prze­
szkolenia i nie miało wyekwipowania bojowego. 14 dywizji,
wycofanych z Francji, było bez broni — przywieziono ze sobą
tylko 25 czołgów z posiadanych tam 600!
Nie było żadnej koncepcji obrony południowych wybrzeży
Anglii, żadnego podziału na odcinki obrony dla konkretnych
oddziałów. Jedynie tylko 3 dywizja piechoty pod dowódz­
twem gen. Bernarda Montgomery’ego miała konkretny pięć-
dziesięciokilometrowy pas obrony wybrzeża wokół Brighton.
Pod datą 26 czerwca 1940 roku gen. Brooke zanotował
w swoim dzienniku:
„Głównym odczuciem, jakie wtedy mnie ogarnęło, było to,
że dowództwo ma do pokonania daleką drogę, aby stanąć na
wojennych szlakach... W miarę, jak przypatruję się warunkom
panującym w kraju, jestem coraz bardziej zbulwersowany tym,
co się tu dzieje od początku wojny. Minęło dziesięć miesięcy
wojny! A tu wciąż brak jest przećwiczonych żołnierzy i bojo­
wego ekwipunku... Wszędzie widać masy mężczyzn w mundu­
rach, lecz oni są bez ukończonego przeszkolenia bojowego.
Nie do pomyślenia — po dziesięciu miesiącach trwania wojny!
Przerażające w tym wszystkim jest to, iż czuję, że zostało nam
zaledwie kilka tygodni, jak zaatakują nas Boche”5 .
Najważniejszą sprawą dla Anglii było teraz wyekwipowa­
nie dywizji lądowych w sprzęt bojowy. Przemysł zbrojeniowy
rozkręcał się na pełne obroty — w czerwcu wyprodukowano-
72 ciężkie czołgi, w sierpniu 200, we wrześniu 438. Anglia
przejęła francuskie wojenne kontrakty na dostawę broni ze
Stanów Zjednoczonych, zawarto dodatkowo z rządem USA
nowe kontrakty na dostawę 500 tys. karabinów maszynowych,
900 dział i odpowiedniej ilości amunicji. Za bezpieczeństwo
dostaw z Ameryki do Anglii odpowiedzialna była brytyjska
marynarka wojenna, a za przewóz marynarka handlowa.

5 Cyt. za: B a u e r , op. cit., 108.


Ciekawostką może być fakt, że na początku lipca 1940 roku
armia brytyjska w Anglii miała tylko 54 działa kalibru 40 mm.
które można było użyć przeciwko czołgom agresora.
Społeczeństwo całkowicie poparło decyzje rządu brytyjs­
kiego odnośnie dalszego kontynuowania wojny z Niemcami.
Wprawdzie nie bardzo zdawano sobie sprawę z tego, w jak
krytycznym położeniu znalazła się ich ojczyzna, lecz we
wszystkim ufano coraz bardziej cieszącemu się popularnością
premierowi Winstonowi Churchillowi. Na apel o wprowadze­
niu obronnej ochotniczej służby terenowej — Local Defence
Volunteers — do jej pełnienia zgłosiło się ponad milion osób
płci męskiej, którzy z różnych powodów nie byli powołani do
czynnej służby. Local Defence Volunteers zorganizowana
była na wzór wojskowy — były więc okręgi, sektory, batalio­
ny. kompanie i plutony. Na czele jednostek stali obywatele
znający się na służbie wojskowej, dyscyplinie, mustrze i ob-
chodzeniu się z bronią. Organizacja ogarnęła wkrótce cały
kraj — od Szkocji po Londyn i Kornwalię, kandydatów wciąż
przybywało. Początkowo brakowało dla tej ochotniczej armii
wszystkiego — karabinów, amunicji, hełmów stalowych, ma­
sek przeciwgazowych, mundurów. Przypomniano sobie o ma­
gazynach broni z pierwszej wojny światowej, zlokalizowa­
nych na południu Anglii — otwarto je i porozdawano ochot­
nikom broń — karabiny, bagnety i amunicję, znalazły się też
strzelby myśliwskie, stare rewolwery i granaty. Broni nie
starczyło jednak dla wszystkich — robotnicy rolni, którzy też
wstępowali w szeregi ochotniczej organizacji, chwycili za
broń średniowieczną, jak piki i halabardy, a często gospodars­
kie widły.
Wielu Brytyjczyków ustosunkowywało się do tych przy­
gotowań obronnych z pobłażliwym uśmiechem, a radio
niemieckie „używało” sobie na tej organizacji co niemiara.
Na członkach Local Defence Volunteers nie robiło to
jednak żadnego wrażenia, a wręcz przeciwnie, mobilizowało
do nowych przedsięwzięć obronnych na wypadek ataku
Niemców z morza i powietrza, jak: barykadowanie dróg,
wkopywanie na przestrzennych polach grubych pali uniemoż­
liwiających lądowanie szybowców i samolotów transpor­
towych, barykadowanie lotnisk na noc starymi samochodami,
przestawianie drogowskazów itp.
W sierpniu 1940 roku Local Defence Volunteers przemia­
nowano na Home Guard — straż krajową. Członków straży
umundurowano w zielone battledressy z napisami na ramio­
nach „Home Guard" i zaopatrzono w legitymacje. Potem, już
w czasie trwania wojny, po zdobyciu powszechnego poważa­
nia i ogólnego uznania, dowódców plutonu mianowano ofice­
rom, a resztę członków szeregowcami i podoficerami. Home
Guard obowiązywała specjalna instrukcja, w której wyszcze­
gólniono główne zadania:
— ochrona ważnych obiektów;
— obserwacja rejonu i meldowanie do władz w sposób
prosty i precyzyjny;
— natychmiastowy atak przeciwko małym oddziałom nie­
przyjaciela;
— obrona dróg, wiosek i wytwórni oraz blokowanie ru­
chów nieprzyjaciela.
Instrukcja przypominała o obowiązkach każdego członka
straży, o zachowaniu się na wypadek ogłoszenia alarmu
bojowego.
STAN OBRONY POWIETRZNEJ
WIELKIEJ BRYTANII

W obliczu groźby inwazji niemieckiej sztaby wojsk lądo-­


wych, floty wojennej i sił powietrznych opracowały ogólny
system obrony Wysp Brytyjskich. Na dowódcę całości sił
w Anglii powołano gen. Francisa Alana Brooke’a. W dyrek-­
tywie, zatwierdzonej 26 lipca 1940 roku, wykazano, że dopu-­
ki Niemcom nie uda się zniszczyć lotnictwa myśliwskiego
RAF, dopóty lądowanie wojsk inwazyjnych od strony morza
będzie miało małe szanse na powodzenie. Dlatego też cały
wysiłek został skierowany na organizację obrony powietrz-­
nej1, w której czołową rolę miało odegrać lotnictwo myśliws-­
kie — Fighter Command. Dowodził nim od 1936 roku Air
Marshal2 Hugh Dowding, człowiek z wielką pasją i energią,
1 W 1936 roku Royal Air Force (Królewskie Sity Powietrzne) zreor-­

ganizowano. Powstało Ministerstwo Lotnictwa i podległe mu dowództwa


specjalistyczne: Fighter Command (dowództwo lotnictwa myśliwskiego),
Bomber Command (dowództwo lotnictwa bombowego), Coastal Command
( dowództwo lotnictwa obrony wybrzeża). Army Cooperation Command (do­
wództwo współpracy z wojskiem). Transport Command (dowództwo lotnic-
twa transportowego). Maintenance Command (dowództwo napraw i remontu
sprzętu lotniczego), Flying Training Command (dowództwo szkolenia
lotniczego), Technical Training Command (dowództwo szkolenia
technicznego) i Balloon Command (dowództwo jednostek balonowych).
2 Wykaz stopni brytyjskich wojsk lotniczych i ich polskich odpowied­

ników — patrz załącznik nr 1.


oddany całkowicie lotnictwu myśliwskiemu, latający czynnie
jako pilot i dowódca myśliwski. Po wycofaniu dywizjonów
myśliwskich z Francji od razu przystąpił do odtworzenia sił
bojowych podległych mu dywizjonów, zdziesiątkowanych
podczas kampanii francuskiej, a szczególnie podczas osłony
ewakuacji Brytyjskich Wojsk Ekspedycyjnych spod Dunkierki
(operacja „Dynamo”). Straty brytyjskich pilotów myśliwskich
wyniosły w tamtym okresie około 300 doświadczonych lot­
ników. Straty w samolotach były jeszcze większe, ale te
można było szybko nadrobić. Gorzej było z kadrą latającą,
którą należało szybko przygotować. Pilotów myśliwskich
w jednostkach bojowych i zapasowych nigdy nie było za
dużo, trzeba było sięgnąć po lotników z innych dowództw
lotniczych i szybko ich przeszkolić w arkanach walk powiet­
rznych.
W połowie 1939 roku ustalono, że do obrony Wysp Brytyj­
skich potrzeba jest 50 dywizjonów myśliwskich, wyposażo­
nych w nowoczesne myśliwce, produkcji Hawker „Hurricane"
i Supermarine „Spitfire”. Na wiosnę 1940 roku gen. Dowding
miał ich tylko 39. A tymczasem — mimo jego sprzeciwu
— kilka dywizjonów przydzielono do Brytyjskich Sił Eks­
pedycyjnych. Wzięły one udział w trudnych walkach nad
Francją i Belgią, ponosząc poważne straty.
Najwyższym organem kierowniczym i rozkazodawczym
w brytyjskich siłach powietrznych była Rada Lotnicza (Air
Council) z ministrem lotnictwa na czele. W Radzie Lotniczej
zasiadali cywilni politycy i doradcy oraz generałowie RAF
z szefem sztabu na czele (Chief of the Air Ataff), który
w rzeczywistości sprawował naczelną władzę nad lotnictwem
i był wiceprzewodniczącym Rady Lotniczej. Obszar Wysp
Brytyjskich podzielono na cztery rejony, których miały bronić
konkretne grupy myśliwskie: 10 Grupa Myśliwska otrzymała
do obrony południowo-zachodnią Anglię, 11 — południowo-
wschodnią, 12 — część centralną i 13 — północną. Już
w czasie trwania bitwy o Wielką Brytanię zorganizowano
9 Grupę Myśliwską, przydzielając jej do obrony rejon środ-
kowo-zachodniej Anglii. Grupy podzielone były na sektory,
miały Swoje stacje lotnicze z lotniskami, naziemne stanowiska
dowodzenia i przydzielone dywizjony bojowe. Dowództwa
grup myśliwskich podlegały dowództwu Fighter Command,
zainstalowanemu w Stanmore na północnym obrzeżu Wiel­
kiego Londynu. Tam też — W Bentley Priory — mieściło się
centralne stanowisko dowodzenia. Operacyjnie podlegały mu
wszystkie siły i środki naziemnej obrony kraju — dywizjony
myśliwskie, jednostki balonów zaporowych, służba obserwa-
cyjno-meldunkowa, artyleria przeciwlotnicza i jednostki re­
flektorów przeciwlotniczych. Składy operacyjne poszczegól­
nych grup myśliwskich były różne, zależne od położenia
grupy w terenie, charakteru zadania, znaczenia osłanianych
obiektów, oddalenia od baz nieprzyjaciela.
Na początku lipca 1940 roku Air Marshal Dowding dys­
ponował:
— 19 dywizjonami wyposażonymi w samoloty „Spitfire”
Mk-I,
— 27 dywizjonami wyposażonymi w „Hurricany”,
— 6 dywizjonami z dwusilnikowymi samolotami „Blen-
heimami”,
— 2 dywizjonami z jednosilnikowymi, dwumiejscowymi
..Defiantami”.
Dywizjony „Blenheimów” (razem 120 samolotów) i „Defian-
tów” (40 samolotów) nie mogły być brane pod uwagę w syste­
mie obrony powietrznej kraju ze względu na małe osiągi. Tak
więc faktyczną siłę w nadciągającej bitwie powietrznej stanowiły
dywizjony „Spitfirów” i „Hurricanów” — łącznie 620 maszyn.
Przodującą rolę w bitwie o Wielką Brytanię odegrała— jak
wiadomo— 11 Grupa Myśliwska, dowodzona przez Air Vice
Marshala Keith Parka. Siłę bojową tej grupy stanowiło
— 6 dywizjonów „Spitfirów”: 54, 64, 65, 74, 609 i 610 oraz
13 dywizjonów „Hurricanów”: 1, 32, 43, 56, 79, 111, 145,
151, 236, 257, 501, 601 i 615.
Etat wojenny dywizjonu myśliwskiego to: 24 pilotów,
16 do 18 samolotów oraz około 160 osób personelu te­
chnicznego i pomocniczego. Na początku lipca stan ten
był faktycznie szczuplejszy, na dywizjon przypadało 18-19
pilotów i 13-14 samolotów. Siłę bojową dywizjonu my­
śliwskiego stanowiło 12 samolotów, reszta samolotów i pi­
lotów była rezerwą.
Dywizjon — po angielsku squadron — był podstawową
jednostką operacyjną we wszystkich jednostkach rodzajów
lotnictwa. Dywizjon myśliwski składał się z dwóch eskadr
(flightów) A i B po 6 maszyn. Dywizjon działał kluczami
(2-3 samoloty), eskadrami (6 maszyn) lub całością 12 sa­
molotów.
Lotnictwo bombowe RAF, które mogło być użyte do nisz­
czenia nieprzyjacielskich celów, liczyło wtedy 436 samolo­
tów, lecz nie bardzo nowoczesnych, zbyt powolnych i o ma­
łym udźwigu bomb.
Artyleria przeciwlotnicza dysponowała około 2 tys. dział
różnego kalibru. Do obrony Londynu i innych miast przemys­
łowych przygotowano także 1500 balonów zaporowych. Zna­
czącą rolę w walkach o Wielką Brytanię odegrała sieć 80
stacji radarowych (radiolokacyjnych) rozlokowanych wzdłuż
południowego i wschodniego wybrzeża Anglii.
Stacja lotnicza — RAF Station — była bazą dla jednostek
taktycznych. Zależnie od wyposażenia lotniska, jego wymia­
rów, liczby pomieszczeń i urządzeń lotniskowych, na stacji
mogło przebywać od 1 do 4 dywizjonów z jednego rodzaju
lotnictwa. Dowódcą stacji lotniczej był starszy oficer RAF
w stopniu Wing Commandera (podpułkownika) lub Group
Captaine’a (pułkownika). Był on przełożonym wszystkich
jednostek bazujących na stacji i odpowiedzialnym za odprawy
załóg na loty bojowe, a po ich odbyciu za zebranie meldun­
ków, ich zaopiniowanie, wyciągnięcie wniosków i przesłanie
do dowództwa grupy.
Jednym z najważniejszych elementów w systemie obrony
powietrznej Wysp Brytyjskich było zastosowanie po raz pier­
wszy radiolokacji. Radarowe stacje wykrywania celów powie­
trznych o zasięgu 130 km pojawiły się na wyposażeniu wojsk
Obrony Powietrznej Kraju pod koniec 1939 roku. Stacje
wykrywały cele niezależnie od warunków atmosferycznych.
W zależności od wysokości lecącego celu mógł on być
wykryty z dalszej odległości — 200 i 300 km. Sieć stacji
radarowych podlegała Królewskiemu Korpusowi Obserwacyj­
nemu (Royal Observer Corps), który dysponował — oprócz
stacji radarowych — także ponad tysiącem posterunków ob­
serwacyjnych, rozstawionych w odległości 12-13 km jeden od
drugiego. Posterunki wyposażone były w aparaty podsłucho­
we, silne lornety, dysponowały dobrze rozbudowaną siecią
łączności. Dowódcą posterunku był oficer i podlegał rejono­
wemu centrum. Korpus liczył ponad 50 tys. osób. Radioloka­
cja była bardzo pomocna w zwalczaniu celów powietrznych
przez artylerię przeciwlotniczą, która dzięki niej mogła skute­
cznie prowadzić ogień zarówno w dzień, jak i w nocy
niezależnie od warunków atmosferycznych.
Dowodzenie dywizjonami myśliwskimi w powietrzu pro­
wadziły drogą radiową z ziemi stanowiska dowodzenia grup
lotniczych — Operations Rooms. Dowódca stanowiska dowo­
dzenia śledził sytuację w powietrzu, mając na bieżąco nanie­
sioną na sytuacyjnym stole operacyjnym w dużym pomiesz­
czeniu — często podziemnym — obsługiwanym przez licz­
nych planszecistów, uaktualniających sytuację na bieżąco.
Lotnictwo brytyjskie miało własną sieć telefoniczną. Na głów­
nych szlakach — z Ministerstwem Lotnictwa, z dowódcami
grup lotniczych, stanowiskami dowodzenia i stacjami lot­
niczymi, gdzie w pogotowiu czuwały dywizjony myśliwskie
— były to kable podziemne.
W Operations Rooms grupy zbiegały się połączenia telefo­
niczne z podległymi jej lotniskami, myśliwskimi punktami
naprowadzania — Group Control Interception Points — oraz
z posterunkami sieci dozorowania powietrza, podlegającymi
Królewskiemu Korpusowi Obserwacyjnemu.
Operations Rooms były niczym innym jak mózgiem, magi­
cznym okiem, które widziało w każdej chwili sytuację w po­
wietrzu samolotów nieprzyjacielskich i własnych. Od decyzji
dowódcy stanowiska dowodzenia zależało racjonalne użycie
sił obronnych, prowadzenie akcji bojowych w zwalczaniu
agresywnych nalotów nieprzyjaciela.
Stanowisko dowodzenia 11 Grupy Myśliwskiej znajdowało
się w Uxbridge na północno-zachodnim przedmieściu Lon­
dynu (stacja kolei podziemnej) w dzielnicy willowej, 15
metrów pod ziemią. Na środku dużej sali stał potężnych
rozmiarów stół, a na nim namalowana była mapa połu­
dniowo-wschodniej Anglii z Londynem, z zaznaczonymi
lotniskami operacyjnymi, kanałem La Manche i północnymi
okolicami Francji oraz Belgii. Mapa pokryta była siatką
współrzędnych. Wokół stołu siedzieli planszeciści i plan-
szecistki ze słuchawkami na uszach. Ich zadaniem było
otrzymywane wiadomości z sieci obserwacyjnej przenosić
na mapę sytuacyjną. W tym celu ustawiano na stole ope­
racyjnym odpowiednio przygotowane znaczki metalowe
różnych kolorów, uwidaczniające kierunek lotu samolotów,
ich liczbę, wysokość oraz przynależność do RAF czy do
Luftwaffe. Posługiwano się przy tym długimi na dwa metry
metalowymi tyczkami, zaopatrzonymi na cieńszym końcu
w elektromagnes, uruchamiany za pomocą przycisku na
rękojeści.
Wokół sali na półpiętrze ciągnął się oszklony balkon, gdzie
przebywali dyżurni oficerowie operacyjni i dowódca „OPS”
— Operations Room. Widać stąd było całą sytuację na mapie,
zmieniającą się jak w kalejdoskopie. Tam też znajdowały się
telefony bezpośredniej łączności z dyżurującymi dywizjonami
i radiostacja do dowodzenia samolotami w powietrzu. Na
specjalnej tablicy sytuacyjnej widniały numery dywizjonów,
ich stany dyżurowania, kryptonimy i numery osobiste pilo­
tów. Dowódca „OSP”, zawsze doświadczony dowódca lot­
niczy, decydował o podrywaniu w powietrze dywizjonów
myśliwskich, naprowadzał je drogą radiową na samoloty
nieprzyjacielskie, decydował o powrocie do bazy, powoływał
inne w stan gotowości bojowej.
Każdy dywizjon miał swój wizualny znak rozpoznawczy,
składający się z dwóch liter, namalowanych po obu stronach
kadłuba — RF, UZ, JH itd., oraz kryptonim radiowy, podob­
nie jak stanowiska dowodzenia. Klucze w dywizjonie okreś­
lane były kolorami: pierwszy klucz — czerwony, drugi — zie­
lony. trzeci — niebieski i czwarty — żółty. Ponadto każdy
pilot miał swój numer radiowy: dowódca — 14, dowódca
eskadry A-15, jego piloci mieli numery nieparzyste (17, 19,
21 itd.), dowódca eskadry B-16, a jego piloci numery parzyste
(18, 20, 22 itd.). Z reguły dowódca dywizjonu dowodził
szykiem do momentu spotkania nieprzyjacielskich formacji
— wypracowywał zbliżenie i dawał sygnał do ataku. Wtedy
rozpoczynała się walka indywidualna.
W pełnieniu dyżurów bojowych na lotniskach były ustalone
następujące stany gotowości do startu:
— „stand by” (alarm) — piloci w kabinach samolotów,
przypasani do siedzenia, silniki nagrzane — na sygnał
wzrokowy (zielona rakieta) uruchamiano silniki i star­
towano z miejsca postoju samolotów;
— „readiness” (gotowość alarmowa) — piloci w kom­
binezonach i kamizelkach ratunkowych przebywali
w wyznaczonym pomieszczeniu w pobliżu samolotów,
start musiał nastąpić w pięć minut po sygnale do startu
— wzrokowym (rakieta) lub okrzykiem dyżurnego tele­
fonisty;
— „available” (gotowość) — piloci przebywali na lotnis­
ku, najczęściej w kasynie, samoloty były rozśrodkowa-
ne, zamaskowane, stan taki zarządzany był na 15 lub 30
minut;
— „realise of station” (zwolnienie ze stacji) — pilotom
wolno było opuścić lotnisko na pewien określony czas
do ustalonej godziny lub do końca dnia.
Dyżur pilotów trwał 24 godziny i następował najczęściej po
obiedzie, tj. o godzinie 13.00 lub 14.00.
10 Grupą Myśliwską dowodził Air Vice Marshal Christo­
pher Joseph Brand. Miał pod swoim dowództwem tylko cztery
dywizjony: 92 i 234 latające na „Spitfirach" oraz 87 i 213 na
„Hurricanach”. Najwyraźniej nie spodziewano się zbyt wielu
nalotów niemieckich na rejon południowo-zachodni Anglii.
Sztab i stanowisko dowodzenia znajdowały się w miejscowo­
ści Box w hrabstwie Wilts.
12 Grupa Myśliwska miała 5 dywizjonów „Spitfirów"
— 19, 66, 222, 266 i 611 oraz 6 dywizjonów „Hurricanów"
— 17, 46, 85, 229, 242 i 253. Grupą dowodził Air Vice
Marshal Trafford Leigh-Mallory. Sztab i stanowisko dowo­
dzenia mieściło się w Watnall koło Nottingham.
13 Grupie Myśliwskiej przydzielono 6 dywizjonów „Spit­
firów” — 41, 72, 152, 602, 603 i 616 oraz 6 dywizjonów
„Hurricanów”— 3, 73, 245, 249, 504 i 605. Dowódcą grupy
był Air Vice Marshal Richard Ernest Soul.
Fighter Command nie osiągnęło jeszcze wtedy zaplanowa­
nej do obrony powietrznej liczby dywizjonów bojowych — do
pełnego stanu wciąż brakowało kilku, niektóre były w toku
szkolenia, ale w wielu brakowało jeszcze pilotów do pełnego
stanu etatowego. Duch bojowy i wola walki z przeważającym
przecież i dotąd nie zwyciężonym wrogiem dominowały
u wszystkich.
Dywizjony obrony powietrznej kraju dysponowały dosko­
nałymi maszynami myśliwskimi — „Spitfiry” i „Hurricany”
należały wtedy do najlepszych i najszybszych samolotów
w systemie obrony kraju. Były to jednosilnikowe, jednomiejs-
cowe, dolnopłaty metalowej konstrukcji, rozwijającej pręd­
kość maksymalną — „Spitfiry” Mk-I 580 km/h, a „Hur­
ricany” Mk-I 530 km/h, uzbrojone w 8 karabinów maszyno­
wych kalibru 7,69 mm, i mogły utrzymać się w powietrzu
ponad półtorej godziny. Perspektywa walk obronnych nad
własnym terenem była dodatkowym atutem podnoszącym
morale brytyjskich myśliwców. Fighter Command szykowało
się do obrony przed nalotami bombowymi, a nie do lotów
ekspansywnych poza kanał La Manche. Również fakt, że
walka będzie się rozgrywać na oczach obywateli brytyjskich
pod niebem Anglii, a tym samym i na oczach rodzin bohaters­
kich lotników — mobilizował pilotów do zaciętej, upartej
postawy w walce.
Brytyjski przemysł lotniczy pracował na pełnej mocy,
dostarczał coraz to nowe partie szybkich maszyn — w czerw­
cu 446, w lipcu 496, w sierpniu 476. we wrześniu 467
i w październiku 469. Lotnicze zakłady remontowe również
nie pozostawały w tyle, pracowały pełnym całodobowym
wysiłkiem. Problemem stało się uzupełnianie strat pilotów
w walkach powietrznych. Sięgnięto po zasoby lotników z in­
nych dowództw lotniczych, do wykorzystania myśliwców
innych narodowości — Polaków, Czechów, Norwegów i wol­
nych Francuzów. Dotąd dowódca Fighter Command, Air
Marshal Dowding, był przeciwny tym propozycjom, ale w ob­
liczu nagłej potrzeby bojowej zmienił swój nieprzychylny
stosunek do obcokrajowców, których uważał za mało przydat­
nych do obrony zagrożonego Albionu na wysokiej klasy
maszynach, którymi RAF bardzo się szczycił. Należy nad­
mienić, że cała Anglia sposobiła się do odparcia niemieckiego
ataku z powietrza i z morza. Na plażach zbudowano zasieki,
stawiano pola minowe, blokowano drogi dojazdowe, z betono­
wych bunkrów sterczały lufy armatnie skierowane na kanał.
W miejscach zamieszkanych budowano betonowe schrony,
kopano rowy przeciwlotnicze. Dla londyńczyków przygoto­
wano największy schron przeciwlotniczy — tunele kolei
podziemnej, na peronach ustawiano prycze, organizowano
punkty żywienia i sanitarne, instalowano kuchnie polowe.
Również straż pożarna przeżywała dni pełne przygotowań
— spodziewano się, że Niemcy mogą zrzucać bomby na
dzielnice mieszkaniowe Londynu i innych miast. Na wysokich
budynkach ustawiono posterunki straży krajowej, wszystko
robiono we współpracy z policją. Na murach i płotach pojawi­
ły się obwieszczenia pouczające i informujące o zachowaniu
się w nagłych wypadkach, wzywano do noszenia przy sobie
masek przeciwgazowych i stalowych hełmów, do demen­
towania nieprawdziwych plotek. Apelowano o wysoką wydaj­
ność pracy, oszczędność surowców.
Czas wielkiej próby zbliżał się nieubłaganie.
AGRESOR

Od chwili napaści na Polskę 1 września 1939 roku armie


niemieckie odnosiły same sukcesy. Siły Wehrmachtu przeorały
stalowymi gąsienicami czołgów i przemaszerowały przez kraje
Europy Środkowej i Zachodniej w zwycięskim pochodzie
o opanowanie świata i zaprowadzenie nowego, „sprawiedliwego”
porządku. Hitlerowska Luftwaffe nie napotykała w powietrzu
większego oporu ze strony napadniętych krajów, zwyciężała
i wszechwładnie opanowywała powietrzne szlaki. Jedynie
Kriegsmarine nie nadążała za wzrostem znaczenia wojsk
lądowych i Luftwaffe, ale przemysł zbrojeniowy Trzeciej Rzeszy,
pod naciskiem kierownictwa wojny, zwrócił na ten aspekt uwagę
i co pewien czas oddawał niemieckiej flocie wojennej nowe
okręty bojowe, w tym wiele okrętów podwodnych — U-bootów.
Od początku działań wojennych Niemcy poważnie zwięk­
szyły swój potencjał ekonomiczno-wojskowy. Wielkie kon­
cerny niemieckie wchłonęły metalurgiczne zakłady Alzacji
i Lotaryngii oraz Luksemburga. Po opanowaniu Czechosłowa­
cji, Polski, Belgii, Holandii i Francji wzrosła niepomiernie
moc produkcyjna hitlerowskiego przemysłu — zwiększyła się
liczba robotników obcych narodowości i jeńców zatrudnio­
nych w zakładach przemysłowych.
Mimo wzrostu produkcji wojennej w pierwszym roku zwy­
cięskiego pochodu — hitlerowskie siły powietrzne i marynarki
wojennej zostały jednak mocno osłabione: straty Luftwaffe
wyniosły 2700 samolotów, a Kriegsmarine straciła bezpowrot­
nie ponad 50 wielkich i średnich jednostek pływających. Co
prawda i siły lądowe poniosły duże straty, ale te zaraz można
było uzupełnić nowymi zaciągami i nową bronią wyproduko­
waną, a także zdobytą na pokonanych armiach przeciwników.
Wielka Brytania nie zdradzała żadnych oznak do wszczęcia
pertraktacji z Niemcami o zakończenie zbrojnego konfliktu.
Bardzo to niepokoiło Adolfa Hitlera i jego doradców. Ober­
kommando des Heeres (dowództwo wojsk lądowych) przed­
stawiło 13 lipca 1940 roku na naradzie wojennej w Berghofie
plan inwazji na Anglię. Hitler plan zatwierdził, uznając go za
podstawę do wszczęcia przygotowań inwazyjnych.
Już 16 lipca Hitler podpisał sławną dyrektywę numer 16
pod kryptonimem „Seelöwe” (lew morski) o przygotowaniu
operacji inwazji na Wyspy Brytyjskie. Ale we wstępie tego
dokumentu zaznaczono, że datę inwazji należy traktować jako
orientacyjną.
Na początku dokumentu można przeczytać: „Anglia w ob-­
liczu jej beznadziejnej militarnej sytuacji nie zdradza żadnych
oznak gotowości do porozumienia — zdecydowałem się na
przygotowanie i, jeżeli to będzie konieczne, na wysadzenie
desantu w Anglii.
Celem tej operacji jest wyeliminowanie zasadniczego ob-
szaru Anglii jako bazy do dalszego prowadzenia wojny prze­
ciwko Niemcom oraz, jeśli to będzie konieczne, okupowanie
całej Anglii’’
W dyrektywie podkreślono, że prowadzenie operacji „Se-­
elöwe” — jej termin ustalono na 15 września — może być
zapewnione przez wywalczenie panowania w powietrzu nad
kanałem i nad południową Anglią przez faktyczne i moralne
zniszczenie brytyjskiego lotnictwa. Zdecydowana słabość nie­
mieckiej marynarki wojennej wobec brytyjskiej Royal Navy,

1 B a u e r , op. cit., s . 108.


z której zdawano sobie dobrze sprawę w kierownictwie wo-­
jennym Rzeszy, nie wróżyła bezpieczeństwa przeprawy przez
kanał. Niemieckie plany inwazyjne, nawet gdyby uzyskały
początkowe powodzenie, mogły być zniweczone przez brytyj-­
ską marynarkę wojenną. Data 15 września rozpoczęcia opera-­
cji desantowej była dobrze dobrana. Chodziło o sprzyjające,
dogodne warunki atmosferyczne, co wynikało z rocznych
obserwacji nad tamtym rejonem — zwykle było wtedy pogod-­
nie, bezwietrznie, morze spokojne — wojsko nie uległoby
uciążliwościom choroby morskiej, a Luftwaffe zabezpieczyła­
by odpowiednią osłonę z powietrza. Lecz w takich warunkach
brytyjska Royal Navy miałaby sprzyjające warunki interwen­
cji. Tego obawiał się Hitler i jego generałowie.
Tymczasem 19 lipca na posiedzeniu Reichstagu Hitler raz
jeszcze zwrócił się do Wielkiej Brytanii, adresując swe wy­
stąpienie do Churchilla, i wezwał go do zawarcia pokoju.
Hitler czynił Churchilla odpowiedzialnym za wszystkie nie­
szczęścia i skutki, jakie spadną na Brytyjczyków, za które on,
Hitler, nie może odpowiadać. On nie chce dalszego rozlewu
krwi, on chce sprawiedliwego pokoju.
I tym razem Londyn nie odpowiedział. Przystąpiono do
realizacji dyrektywy z 16 lipca.
27 lipca 1940 roku feldmarszałek Walther von Brauchitsch
(szef sztabu OKH) przedstawił na odprawie wojennej plan
inwazji na Wyspy Brytyjskie, w którym miało być zaan­
gażowanych 6 dywizji pancernych, 3 dywizje zmotoryzowa­
ne, 32 dywizje piechoty i dywizja piechoty spadochronowej,
należące do 16 i 9 armii z Grupy Armii „A”, dowodzonej
przez feldmarszałka Gerda von Rundstedta, oraz do 6 armii
z Grupy Armii „B”, dowodzonej przez feldmarszałka Fedora
von Bocka. 16 armia, skoncentrowana między Ostendą i rzeką
Sommą, miała wylądować na brzegu angielskim w rejonie
między Ramsgate i Hastings, a 9 armia, czekająca między
rzekami Sommą i Orne, zaatakować plaże brytyjskie między
Brighton i Littlehampton, część wydzielona wojsk powinna
wylądować na wyspie Wight. Po uchwyceniu linii brzegowej
południowej Anglii — Gravesend — Reigate — Portsmouth
przez obie armie Grupy Armii „A”, Niemcy mieli ruszyć
na północ i uderzyć na Londyn od zachodniej strony.
W tym czasie 6 armia z Grupy Armii „B”, skoncentrowana
w rejonie Cherbóurga, przeprawić się miała na brzeg angielski
i zaatakować rejon nadbrzeżny na odcinku Weymouth — Li­
me Regis w hrabstwie Dorset. Potem ruszyć na północ
w kierunku na Bristol.
Przeprawę na drugą stronę kanału La Manche miała zabez­
pieczyć flota niemiecka pod dowództwem admirała Ericha
Readera.
Admirał ostudził wojownicze zapędy Brauchitscha — ma­
rynarka niemiecka nie mogła podołać tak wielkiemu zadaniu
przerzucenia tylu dywizji przez kanał La Manche na brzegi
południowej Anglii. Po wnikliwej dyskusji zadecydowano
w końcu, że 6 armia nie weźmie udziału w inwazji, a główny
atak 16 armii skoncentruje się na prawym skrzydle w rejonie
między Ramsgate i Folkestone. Plan operacyjny dla 9 armii
pozostał bez zmian. Decyzja ta obniżyła stan wojsk inwazyj­
nych do 27 dywizji. Przerzut przez kanał odbyć się miał
w pierwszym dniu w trzech rzutach po 9 dywizji. Termin
inwazji naznaczono na 21 września. Koncentrację desanto­
wych jednostek pływających — statki, barki desantowe i inne
środki przeprawowe — zarządzono w portach Calais i Boulo­
gne, a nawet w Ostendzie w Belgii i we Francji. Na odprawie
rozpatrzono także przerzut części wojsk desantowych na
wschodni brzeg Anglii, na północ od Londynu, w hrabstwie
Norfolk. A to dla odciągnięcia brytyjskich rezerw wojsko­
wych z rejonu Londynu.
W dyskusji nad planem inwazyjnym podkreślano upor-­
czywie, że warunkiem powodzenia operacji „Seelowe” jest
zdobycie absolutnego panowania w powietrzu przez Luftwaf-­
fe. Za wykonanie tego zadania był odpowiedzialny dowódca
niemieckiego lotnictwa marszałek Hermann Goring. Był to
oficer zarozumiały i pyszałkowaty, ufny w swoje nie zwy-­
ciężone siły powietrzne. Oświadczył, że jego lotnictwo
upora się na czas z lotnictwem brytyjskim, że „wybo-
mbarduje Anglię z wojny”. Hitler miał jednak pewne
obawy. Oświadczył, że desant nastąpi dopiero wtedy, gdy
nie będzie innego sposobu, aby zakończyć konflikt z Wielką
Brytanią.
1 sierpnia 1940 roku Hitler podpisał dyrektywę OKW nr 17
— wytyczne do prowadzenia wojny lotniczej i morskiej
przeciwko Anglii. Oto treść tej dyrektywy:
„W celu stworzenia warunków do ostatecznego pokonania
Anglii zamierzam kontynuować wojnę w powietrzu i na
morzu przeciwko metropolii angielskiej w ostrzejszej formie
niż dotychczas.
W związku z tym rozkazuję:
1. Jednostki lotnictwa niemieckiego zwalczą możliwie szyb­
ko wszystkimi będącymi w ich dyspozycji siłami lotnictwo
angielskie. Naloty należy kierować przede wszystkim prze­
ciwko jednostkom latającym, lotniskom i ich urządzeniom
naziemnym, organom zaopatrzenia, poza tym przeciwko prze­
mysłowi lotniczemu łącznie z przemysłem wytwarzającym
sprzęt przeciwlotniczy.
2. Po uzyskaniu pewnej czasowej względnie lokalnej prze­
wagi powietrznej należy wojnę powietrzną kontynuować prze­
ciwko portom, ze szczególnym uwzględnieniem magazynów
z zapasami w głębi kraju.
Naloty na porty południowego wybrzeża należy prowadzić
ze względu na zamierzone własne operacje możliwie w ogra-­
niczonych rozmiarach.
3. Walka z powietrza przeciwko nieprzyjacielskim okrętom
wojennym i handlowym może ustąpić na drugi plan na
korzyść walk wyżej podanych wyłączając wypadki, gdy cho-­
dzi o wyjątkowo korzystne cele chwilowe bądź też o uzys-­
kanie w ramach nalotów podanych w punkcie 2 dodatkowych
skutków ewentualnie o szkolenie załóg.
4. Zaostrzoną wojnę powietrzną należy tak prowadzić, aby
lotnictwo mogło w każdej chwili oddać dostatecznie wielkie
siły do wsparcia operacji na morzu na dogodne w danym
momencie cele. Poza tym musi ono zachować pełną wartość
bojową dla operacji »Seelówe«.
5. Terrorystyczne naloty odwetowe zastrzegam sobie.
6. Zaostrzenie wojny w powietrzu może się rozpocząć
5 sierpnia. Ścisły termin wyznaczy lotnictwo samo, zależnie
od ukończenia przygotowań i warunków atmosferycznych”2.
2 sierpnia marszałek Goring zatwierdził swój lotniczy plan
działań bojowych przeciwko Anglii pod chełpliwym krypto­
nimem „Adler”. Przewidywał, że brytyjskie lotnictwo myś-
liwskie, bazujące na lotniskach w południowej Anglii, zo-­
stanie rozgromione i zniszczone w ciągu czterech dni, a pozo-­
stałe siły Royal Air Force w czasie dalszych dwóch do
czterech tygodni. W planie było zaznaczone, że głównym
obiektem operacji Luftwaffe będzie brytyjskie lotnictwo myś-
liwskie w powietrzu i na lotniskach. Ataki skierowane
będą jednocześnie przeciwko stacjom radarowym na
południowym wybrzeżu Anglii. Goring był przekonany, że
już pierwsze zmasowane naloty na bazy Fighter Command
wyrządzą tak duże straty, iż rząd brytyjski na pewno będzie
się zastanawiał mocno, co począć. Naloty otworzą bramy dla
hitlerowskich sił inwazyjnych, które łatwo wtargną na
wybrzeża w południowej Anglii.
„Wir werden London ausradieren!” — wymażemy Londyn
z powierzchni Ziemi — chwalił się butny nazistowski mar-­
szałek.
Do wykonania zadania — wszechwładnego zapanowania
w powietrzu nad La Manche i południową Anglią, niemiecki
naczelny wódz Luftwaffe skoncentrował trzy floty powietrzne
(związki operacyjne) w następujących rejonach podbitych
krajów:
2 C z . K r z e m i ń s k i , Wojna powietrzna w Europie 1939-1945, War-­
szawa 1983, s. 96-97.
— 2 Flota Powietrzna pod dowództwem feldmarszałka
Alberta Kesselringa bazowała na lotniskach północno-wscho-
dniej Francji, Belgii i Holandii;
— 3 Flota Powietrzna dowodzona przez feldmarszałka
Hugona Sperrle rozlokowana była w północno-zachodniej
części Francji;
5 Flota Powietrzna pod dowództwem generała Hansa
Stumpffa rozmieszczona była na lotniskach w południowej
Norwegii.
Wszystkie trzy floty miały łącznie 2422 samoloty bojowe,
w tym: 969 dwusilnikowych samolotów bombowych lotu
poziomego, 336 samolotów bombardowania nurkowego, 869
jednomiejscowych myśliwców Me-109 i 268 dwusilnikowych
myśliwców Me-1103.
Najmniej liczna była 5 Flota Powietrzna — dysponowała
tylko 190 dwusilnikowymi samolotami bombowymi i myśliw­
cami Me-1104 .
Tak więc przewaga Luftwaffe wobec Royal Air Force
w nadchodzącej bitwie powietrznej była znaczna i wynosiła
jak 4:1, a w lotnictwie myśliwskim jak 2:1. Należy jednak
nadmienić, że oprócz wymienionych trzech hitlerowskich flot
powietrznych — 2, 3 i 5 — niemieckie siły powietrzne miały
w rezerwie dalsze dwie floty — 1 i 4, rozlokowane w głębi
kraju, które w każdej chwili mogły być szybko przerzucone na
front zachodni, gdyby zaszła ku temu potrzeba. Oprócz lotnic­
twa bojowego, na terenie wielkich Niemiec działało wiele
szkół lotniczych dla personelu latającego, technicznego i spe­
cjalistycznego, mogących na bieżąco zasilić uszczerbki w jed­
nostkach frontowych.
Wyszkolenie bojowe i doświadczenie zdobyte w kampa­
niach ostatniego roku przez niemiecki personel latający miało

3 Liczba samolotów bojowych Luftwaffe, skierowanych przeciwko Wiel­

kiej Brytanii w 1940 roku, podawana jest różnie przez historyków. Podaję
według B a u e r a (op. cit., s. 111).
4 Dane lotniczo-taktyczne samolotów niemieckich — patrz załącznik nr 5.
główne znaczenie dla zdobycia wojennego sukcesu nad prze­
ciwnikiem. Morale niemieckich lotników było wysokie, a ka­
dra przekonana o swej wyższości nad lotnictwem brytyjskim.
Wysoce zdyscyplinowana, wierzyła swoim nazistowskim
przywódcom w słuszność prowadzenia wojny. Kadra była
sfanatyzowana, wychowywana w organizacjach Hitlerjugend,
przepojona wiarą, że naród niemiecki, to naród Ubermen-
schów predestynowany do panowania nad światem. Duch
walki w szeregach młodych lotników był agresywny, deter­
minacja zdecydowana, pęd wykazania się bohaterskimi czyna­
mi dla niemieckiego narodu i fuhrera wysoce patriotyczny,
wprost bałwochwalczy. Nie zastanawiano się nad ważnym
problemem — bitwa miała się przecież odbywać nad obcym
terenem, pod niebem Anglii, z daleka od własnego terenu.
Zestrzelenie lub uszkodzenie samolotu oznaczało w najłagod­
niejszym wypadku niewolę, czyli eliminację z dalszej walki.
Nikt o tym nie myślał w szeregach Luftwaffe. Gdyby jednak
komuś coś podobnego się przydarzyło, to niewola potrwa
krótko — przecież najazd na Anglię musi się udać! Anglia
będzie pokonana!
W skrócie organizacja niemieckiego lotnictwa przedstawia­
ła się następująco. Najmniejszą jednostką latająca był klucz
— Kette, składający się z 3 samolotów; 3 klucze plus 1 klucz
rezerwowy tworzyły eskadrę — Staffel (12 samolotów); 3 es­
kadry to dywizjon — Geschwader (36 samolotów); 3 dywiz­
jony plus jedna eskadra tworzyły pułk lotniczy — Gruppe
(120 samolotów); 3 pułki lotnicze składały się na dywizję
lotniczą — Flieger Division; 2 dywizje lotnicze wchodziły
w skład jednej floty powietrznej — Luftflotte.
Na czele niemieckiego lotnictwa — Luftwaffe — stało
Ministerstwo Lotnictwa.
PRELUDIUM

Po wyeliminowaniu Francji z działań wojennych społeczeń­


stwo brytyjskie było niemal pewne, że nad Anglię nadciąga
burza dziejowa.
Cały kraj szykował się do odparcia niemieckiego szturmu
z morza i powietrza. Na początku lipca 1940 roku dywizjony
myśliwskie Royal Air Force, teoretycznie doprowadzone do
bojowego stanu etatowego, zostały przebazowane na lotniska
frontowe. Największe ich skupienie było w południowo-
-wschodnim rejonie Anglii, którego miała bronić 11 Grupa
Myśliwska. Dywizjony tej grupy rozmieszczono na następują­
cych stacjach lotniczych i lotniskach:
— Dowództwo 11 Grupy Myśliwskiej i jej stanowisko dowo­
dzenia ulokowane było w miejscowości Uxbridge na
północno-zachodnim krańcu Wielkiego Londynu;
— Sektor North Weald i podległe dywizjony:
56 — „Hurricane” — lotnisko North Weald,
151 — „Hurricane” — lotnisko North Weald,
25 — „Blenheim” — lotnisko North Weald i Martle-
sham;
— Sektor Hornchurch z dywizjonami:
65 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
74 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
54 — „Spitfire” — lotnisko Rocheford;
— Sektor Biggin Hill i podległe dywizjony:
79 — „Hurricane” — lotnisko Hawkinge,
32 — „Hurricane” — lotnisko Biggin Hill,
610 — „Spitfire” — lotnisko Biggin Hill,
600 — „Blenheim” — lotnisko Biggin Hill,
604 — „Blenheim” — lotnisko Gravesend;
— Sektor Kenley z dywizjonami:
64 — „Spitfire” — lotnisko Kenley,
111 — „Hurricane” — lotnisko Croydon,
615 — „Hurricane” — lotnisko Kenley;
— Sektor Northolt i podległe dywizjony:
1 — „Hurricane” — lotnisko Northolt,
257 — „Hurricane” — lotnisko Northolt;
— Sektor Tangmere i dywizjony:
43 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere,
145 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere,
601 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere;
— Sektor Filton z dywizjonami:
87 — „Hurricane” — lotnisko Exeter,
213 — „Hurricane” — lotnisko Exeter,
92 — „Spitfire” — lotnisko Pembrey,
234 — „Spitfire” — lotniska St. Eval i Hullavington;
— Sektor Middle Wallop 1 i podległe dywizjony:
501 — „Hurricane” — lotnisko Middle Wallop,
328 — „Hurricane” — lotnisko Middle Wallop,
609 — „Spitfire” — lotnisko Warmwell.
Dywizjony myśliwskie „Spitfirów” i „Hurricanów” posta­
wione zostały w stan podwyższonej gotowości bojowej, piloci
pełnili dyżur od świtu do zmierzchu — na pół godziny przed
wschodem słońca, a kończąc pół godziny po zachodzie.
Zadaniem myśliwców było odpieranie nieprzyjacielskich na­
1 Sektory Filton i Middle Wallop zostały od 18 lipca podporządkowane

operacyjnie pod 10 Grupę Myśliwską, usytuowaną w m. Box w hrabstwie


Wilts.
lotów na cele w południowej Anglii, i dla wyznaczonych
jednostek, prowadzenie rozpoznania powietrznego brzegów
Francji i Belgii na okoliczność ruchów nieprzyjaciela na
lądzie i w strefie przybrzeżnej kanału La Manche.
Do 2 lipca działania Luftwaffe były ograniczone do spora­
dycznych przelotów nad brzegiem Anglii pojedynczych samo­
lotów rozpoznawczych. Były to akcje krótkotrwałe, do walk
powietrznych nie dochodziło. Starty brytyjskich myśliwców
trafiały w próżnię.
3 lipca małe grupki hitlerowskich bombowców, osłaniane
przez myśliwce Me-109, wyszukiwały brytyjskie statki przy­
brzeżne i atakowały bombami. Strat poważnych nie było, do
walk powietrznych również nie doszło. W porze południowej
tego dnia pojedynczy bombowiec Do-17 niespodziewanie
wypadł z chmur i zaatakował bombami i z karabinów maszy­
nowych lotnisko w Maidenhead, należące do 13 Elementary
Flying Training School (podstawowa szkoła lotnicza). Zginął
jeden żołnierz, a sześciu było rannych. 6 samolotów szkol­
nych typu Tiger Moth zostało zniszczonych i 25 uszkodzo­
nych. Interwencja brytyjskich myśliwców była za późna.
4 lipca, przy słonecznej pogodzie, 20 niemieckich bombow­
ców Ju-88 zbombardowało urządzenia portowe w Portland
(hrabstwo Dorset), a dwa inne pojawiły się nad Bristolem
— jeden z nich został zestrzelony przez pilota z 92 dywizjonu
„Spitfirów” z Pembrey.
W następnych dniach do walk powietrznych nie doszło.
Dopiero 7 lipca pilot z dywizjonu 601 zestrzelił Do-17.
W trakcie ataku, na odległości około stu metrów, z pokładu
bombowca zostało wyrzuconych 20 metalowych pudełek
o rozmiarach 50 x 50 cm ze zwisającymi drutami. „Hur-
ricane” zderzył się z jednym z nich, ale szczęśliwie wylądo­
wał na lotnisku startu w Tangmere.
Początkowe akcje lotnicze Luftwaffe udowodniły, że rada­
rowa sieć przybrzeżna nie bardzo dawała sobie radę z urucho­
mieniem na czas obrony myśliwskiej. Dlatego zarządzono,
aby z każdego sektora myśliwskiego wyznaczyć pojedyncze
klucze i przesunąć je na wysunięte nadbrzeżne lotniska.
8 lipca klucz trzech „Spitfirów” z dywizjonu 54, dowodzo­
ny przez Flying Officera (porucznika) Desmonda Mc Mul-
lena, spotkał nad Dungeness grupę kilku Me-110. Gdy An­
glicy złożyli się do ataku, zostali napadnięci od tyłu, od strony
słońca. Dwa „Spitfiry” zostały zestrzelone, piloci wylądowali
w przygodnym terenie, jeden z nich był ranny — odwieziono
go na kilka tygodni do szpitala. Trzeci „Spitfire” również
został ostrzelany i uszkodzony, ale pilotowi udało się zgubić
napastników i szczęśliwie wylądować na lotnisku w Roche-
ford.
Z walki tej wyciągnięto wniosek, że dotychczasowe ugru­
powanie samolotów klucza w locie bojowym jest niefortunne
— samoloty ustawiały się przed rozpoczęciem ataku na
nieprzyjacielską formację jeden za drugim (gęsiego). Szyk ten
postanowiono zmienić i przećwiczyć tak, aby każdy pilot
mógł obserwować, co się wokół niego dzieje. Piloci brytyjscy
zauważyli, że Niemcy zaatakowali ich od strony słońca w luź­
nym ugrupowaniu dwusamolotowych sekcji.
Na odprawach dowódców myśliwskich zaczęto zastanawiać
się nad wprowadzeniem nowego ugrupowania bojowego es­
kadr czy dywizjonów, aby nie dochodziło do zaskoczenia ze
strony Messerschmittów. Od razu postanowiono przećwiczyć
praktycznie różne warianty nowych ugrupowań. Na ujed­
nolicenie najlepszego potrzeba było jednak czasu.
PIERWSZA FAZA POWIETRZNEJ BITWY
O WIELKĄ BRYTANIĘ 1
10 lipca — 7 sierpnia 1940 roku

10 lipca od rana pogoda była pochmurna, padały przelotne


deszcze nad południowo-wschodnią Anglią i nad kanałem.
Niemieckie samoloty przejawiały jednak aktywność — poje­
dyncze samoloty kręciły się nad południowymi brzegami
Anglii od Atlantyku po Dover i Tamizę, dokonując rozpo­
znania warunków atmosferycznych. Na ich zwalczanie star­
towały sekcje „Spitfirów” i „Hurricanów”, ale do wymiany
ognia nie dochodziło — chmury i zamglenia uniemożliwiały
wzrokowy kontakt.
W południe pogoda poprawiła się znacznie. Około godziny
13.30 stacje radarowe wykryły, że nad Calais zbiera się
niemiecka wyprawa kilkudziesięciu samolotów. W tym cza­
sie, naprzeciwko Dovru, płynął na zachód konwój składający
się z kilkunastu statków, osłanianych przez niszczyciele
i sześć „Hurricanów” z dywizjonu 111 z lotniska Biggin Hill.
Po pół godzinie dwadzieścia bombowców Do-17 w osłonie
trzydziestu Messerschmittów Me-110 i dwudziestu Me-109
nadleciało nad konwój — załogi Domierów zrzuciły bomby
na statki i skręciły na południe do Francji. Na pomoc eskadrze

1 Historycy brytyjscy długo dyskutowali nad tym, aby ustalić liczbę


podokresów dla słynnej bitwy o Wielką Brytanię. Początkowo dzielono całą
bitwę na cztery fazy, ale od połowy lat sześćdziesiątych przyjęto, że było ich
pięć.
„Hurricanów” ze 111 dywizjonu przyleciały cztery dywizjony
myśliwskie z różnych lotnisk, a wśród nich 65 dywizjon
„Spitfirów” z North Weald. Stoczono zaciętą walkę, straty
były po obu stronach. Tylko jeden statek został zatopiony.
Dwa niemieckie bombowce zaatakowały dodatkowo pociąg
towarowy — zginął maszynista, a dwóch strażników było
rannych. Na polu chwały poległ w walce powietrznej F/O2
T. Higgs ze 111 dywizjonu, a 3 „Hurricany” z tego samego
dywizjonu zostały uszkodzone — piloci lądowali w przygod­
nym terenie, cali i zdrowi dołączyli do swoich eskadr.
Mniej więcej w tym samym czasie inna wyprawa, składają­
ca się z 70 bombowców, osłaniana przez eskadry Messersch-
mittów Me-109 i Me-110, zaatakowała porty w Falmouth
w Komwalii i Swansea w południowej Walii. Zostały uszko­
dzone urządzenia portowe i dzielnice mieszkaniowe — zginę­
ło 30 cywilnych osób i kilkadziesiąt było rannych. Inter­
weniujące angielskie dywizjony myśliwskie z 10 Grupy Myś­
liwskiej stoczyły wiele powietrznych walk.
Był to trudny i ciężki dzień działań bojowych dla Fighter
Command: razem dywizjony wykonały 609 lotów bojowych,
zestrzelono 13 niemieckich samolotów, w tym 6 Do-17,
1 He-111, 3 Me-110 i 3 Me-109, oraz uszkodzono dalsze
2 Me-110. Poległo dwóch brytyjskich myśliwców, uszkodzo­
nych zostało 6 „Spitfirów” oraz 4 „Hurricany”, 2 „Hurricany”
spisano na straty wojenne.
Ze stoczonych walk z samolotami niemieckimi wyciąg­
nięto trochę zaskakujący wniosek — stwierdzono, że Messer-
schmitt Me-110 ustępuje w walce kołowej „Spitfirowi”
i „Hurricanowi”. Będąc samolotem dalekosiężnym wymagał
dla siebie osłony szybkich jednosilnikowych Messerschmit-
tów Me-109. Była to dla wszystkich pocieszająca wiado­
mość, jego przereklamowane osiągi prysnęły jak bańka
mydlana.

2 Wykaz skrótów stopni brytyjskich sił powietrznych — patrz załącznik 1.


11 lipca pogoda nad kanałem była zmienna, nad Anglią
przewalały się burze z błyskawicami, a podstawa chmur
kłębiastych wynosiła około 1500 metrów.
O godzinie 7.30 dwie wyprawy po dziesięć Ju-87 w każdej
i w osłonie po około 20 Me-109 skierowały się znad Cher-
bourga na brytyjski konwój morski, płynący na wschód z rejo­
nu Exmouth do Portland. Na spotkanie wyprawy poderwano
6 „Spitfirów” z 609 dywizjonu z lotniska Warmwell i 6 „Hur­
ricanów” z 501 dywizjonu z lotniska Middle Wallop. Eskadra
„Hurricanów” atakowała pierwsza, ale na pomoc Stukasom
zjawiły się Messerschmitty — jeden „Hurricane” został ze­
strzelony i razem z pilotem Sergeantem F. Dixonem runął do
morza. Zaraz potem na Stukasy uderzyła eskadra „Spitfirów”
— znów interweniowały Messerschmitty, zestrzeliwując dwa
„Spitfiry” — zginęli obaj piloci — F/Lt B. Barran i P/O G.
Mitchell. Stukasy zrzuciły bomby i zawróciły na południe do
Francji -— żaden statek nie został trafiony.
Inny konwój morski, znajdujący się naprzeciw Ramsgate na
Morzu Północnym, osłaniany był przez eskadrę „Spitfirów”
z 54 dywizjonu, dowodził nią F/Lt A. Deere. W pewnym
momencie zjawiła się tam eskadra dwunastu Me-109 — sto­
czono zaciętą walkę. Jeden „Spitfire” został zestrzelony
i wpadł do morza wraz z pilotem. F/Lt Deere zderzył się
w walce z Messerschmittem, który runął do morza, on sam
zdążył wylądować na brzegu.
W południe nad Portland nadleciała wyprawa 15 Stukasów
w osłonie około czterdziestu Me-110. Na spotkanie z Niem­
cami wystartowała jako pierwsza eskadra 6 „Hurricanów”
z 601 dywizjonu. Zaraz potem wzbiły się inne eskadry
„Spitfirów” i „Hurricanów”. Piloci eskadry z 601 dywizjonu
wykorzystali wysokość i korzystną dla siebie sytuację od
strony słońca. Ostro zaatakowali Stukasy i zestrzelili dwa
z nich, zanim do walki włączyły się Messerschmitty.
Wyprawa 12 Heinkli He-111 w osłonie eskadry Me-109,
zdążająca na bombardowanie Portsmouth, została przechwycona
nad wyspą Wight przez 609 dywizjon „Spitfirów”. Stoczono
upartą walkę, ale bombowcy niemieccy zrzucili ładunek bomb
na urządzenia portowe w Portsmouth.
Tego dnia Luftwaffe straciła 11 samolotów, a straty RAF
wyniosły: 3 pilotów poległych, jeden ranny i poparzony
w szpitalu, 4 zniszczone samoloty i 6 uszkodzonych.
W nocy 30 bombowców Luftwaffe zbombardowało Ports­
mouth — zginęło 9 osób i 50 było rannych.
Podczas walk nad morzem piloci brytyjscy zauważyli, jak
niemiecki wodnosamolot typu He-59 ze znakami Czerwonego
Krzyża wodował koło niemieckiego rozbitka na Morzu Pół­
nocnym. Należy wspomnieć, że niemieckie ratownictwo mor­
skie było już wtedy dobrze zorganizowane. Pilot miał kamizel­
kę ratunkową i łódkę gumową oraz zasobnik z chemikaliami,
które rozpuszczone w wodzie morskiej tworzyły dokoła roz­
bitka zieloną plamę. Na brzegu czuwały w pogotowiu wodno­
samoloty i szybkie kutry. Piloci brytyjscy dysponowali jedy­
nie nadmuchiwanymi kamizelkami ratunkowymi pomalowa­
nymi na żółty kolor. Organizacja służby ratownictwa
morskiego była przedmiotem rozważań.
12 lipca zachmurzenie było umiarkowane, rano zamglenia.
Po godzinie 9.00 niemieckie wyprawy bombowe Dornierów
Do-17 w osłonie kilku eskadr Me-109 zaatakowały dwa
konwoje przy wybrzeżu hrabstw Norfolk i Suffolk. W obronie
konwojów zaangażowane były dywizjony z 12 Grupy Myś­
liwskiej — 17, 85, 242 i 246 oraz 151 dywizjon z 11 Grupy.
W walkach powietrznych zginęli dwaj piloci — F/O J. Allen
ze 151 dywizjonu i Sgt L. Jowitt z 85 dywizjonu, 3 „Hur­
ricany” zostały uszkodzone (piloci wyszli z opresji cało).
Walczył również dowódca sektora North Weald, Wing Com-
mander F. Beamish — jego „Spitfire” został kilkakrotnie
trafiony ogniem strzelców Domiera, pilotowi udało się po­
wrócić na lotnisko startu.
Były też atakowane dwa inne konwoje, a to koło Aberdeen
w Szkocji i na południe od wyspy Wight na kanale La
Manche. W walce koło Wight zginął w kanale P/O D. Hewit
z 501 dywizjonu.
W nocy Luftwaffe bombardowała Bristol i południową
Walię.
Niemieckie straty w tym dniu wyniosły 8 zestrzelonych
samolotów. Fighter Command wykonało 670 lotów bojowych
— zginęło 3 pilotów, 3 samoloty zostały zniszczone i 4 uszko­
dzone.
Dla wzmocnienia sił 11 Grupy Myśliwskiej Air Marshal
Dowding wydał polecenie, aby 152 dywizjon „Spitfirów”
z lotniska Acklington (13 Grupa Myśliwska) przeniósł się na
lotnisko w Middle Wallop. Polecenie zostało wykonane tego
samego dnia.
13 lipca do południa na południu Anglii było mglisto,
potem pogoda słoneczna. Niemieckie wyprawy atakowały
brytyjską żeglugę koło Dovru i Portland. W nocy samoloty
hitlerowskie minowały ujście Tamizy. Gwałtowne walki od­
były się nad konwojem na południe od Dover o godzinie
11.30, a następnie po południu około godziny 17. Anglicy
stracili dwóch pilotów z 56 dywizjonu — Sgt J. Whitfielda
i Sgt J. Cowsilla, jeden pilot był ranny, ale szczęśliwie
powrócił do Anglii. Poza tym 4 „Hurricany” zostały uszko­
dzone. Około godziny 18 nad kanałem stoczył walkę F/Lt
J. Kennedy z dywizjonu 238, był ranny, podczas lądowania
miał wypadek i poniósł śmierć. Luftwaffe straciła 7 sa­
molotów.
14 lipca w niedzielę było słonecznie. Niemcy przeprowadzi­
li ataki powietrzne na brytyjską żeglugę przybrzeżną w stre­
fach Dovru i Swanage; w nocy pojedyncze naloty bombowe na
Bristol, wyspę Wight, hrabstwa Kent i Suffolk. Zostały uszko­
dzone dwa statki, atak na brytyjski okręt wojenny na kanale
naprzeciwko Swanage był nieudany. Zginął nad kanałem P/O
M. Mudie z 615 dywizjonu. Niemcy stracili 2 samoloty.
Do dywizjonów myśliwskich nadszedł rozkaz, aby nie
oszczędzać niemieckich wodnosamolotów ze znakami Czer­
wonego Krzyża, gdyż są one używane jako samoloty szpiegow­
skie, kontrolujące ruchy morskich konwojów.
Po raz pierwszy w lipcu spadły niemieckie bomby na
nadbrzeżne lotnisko brytyjskie w Ramsgate. Szkody były
znikome.
15 lipca aktywność Luftwaffe ograniczyła się do sporadycz­
nych wypadów samolotów rozpoznawczych nad południo­
wym wybrzeżem Anglii. Warstwowe chmury przewalały się
na małej wysokości, padał deszcz, w niektórych miejscach
było zamglenie. Zaraz po południu Niemcy wykryli jednak
konwój morski idący na wschód po kanale. Opuszczał właśnie
strefę koło Dovru. Mimo padającego wciąż deszczu dowódz­
two 2 Floty Powietrznej wysłało wyprawę 15 Domierów
Do-17 w celu zaatakowania bombami konwoju. Sieć radarowa
wykryła zbliżającą się do konwoju wyprawę — poderwano
w powietrze dywizjony „Hurricanów” 56 i 151 z lotniska
North Weald, które odparły atak. Żaden statek nie został
trafiony, o zwycięstwach nie meldowano. Chmury i słaba
widoczność uniemożliwiły obserwację przestrzeni.
W tym samym czasie inna grupa bombowa złożona z kilku­
nastu Junkersów Ju-88 z okolic Cherbourga skierowała się do
miejscowości Yovil koło Plymouth i zbombardowała tamtej­
sze zakłady lotnicze. Straty były małe. Pojedyncze samoloty
bombowe Ju-88 bombardowały inne cele w Komwalii.
O godzinie 13.30 P/O H. Bramah z 213 dywizjonu prze­
chwycił na „Hurricanie” niemieckiego bombowca Do-17
w rejonie Portland. W wyniku stoczonej walki myśliwiec
brytyjski został ranny, opuścił samolot ze spadochronem, lecz
zmarł w drodze do szpitala. Tego samego dnia Luftwaffe
straciła 2 Ju-88 i He-111. Fighter Command wykonało 449
lotów bojowych, zginął jeden pilot i stracono jeden samolot.
Kilka samolotów — „Spitfirów” i „Hurricanów” — uszkodzi­
li piloci w lotach ćwiczebnych przy ograniczonej widoczności.
W nocy Niemcy minowali wybrane wejścia do portów na
wschodnim wybrzeżu.
W następnych dniach — od 16 do 18 lipca — ze względu
na nie sprzyjające warunki atmosferyczne aktywność lotnict­
wa obu stron walczących nieco zmalała. Niemcy prowadzili
jednak loty rozpoznawcze szukając konwojów morskich na
południowych i wschodnich wybrzeżach Anglii łącznie ze
Szkocją. Konwoje przybywały do Anglii z krajów zamorskich
z żywnością, surowcami dla przemysłu i sprzętem wojennym.
Do wykonywania tych lotów Luftwaffe używała Junkersów
Ju-88, Domierów Do-17, a do lotów nad Atlantykiem cztero-
silnikowych Focke Wulfów FW-200.
Gdy się rozpogadzało, ruszały do ataku niemieckie bom­
bowce, uderzając w wykryte konwoje i stawiając zapory
minowe przy brytyjskich portach.
16 lipca Fighter Command wykonało 313 lotów bojowych,
17 lipca — 233, a 18 lipca 252.
Oto przygoda wojenna, jaką przeżył F/Lt F. Howell z 609
dywizjonu „Spitfirów”:
„18 lipca o godzinie 18.00 wystartowałem na alarm na
czele klucza czerwonego z lotniska Warmwell. OPS Bandy
skierowało nas nad chmury nad Portland, gdzie miał kręcić się
niemiecki samolot. Po wykonaniu kręgu zauważyłem wyła­
niającego się z chmur Junkersa Ju-88. Poleciłem moim bocz­
nym pilotom, aby uważali na Messerschmitty, a ja sam
rzuciłem się na Niemca. Pierwszy atak wykonałem łeb w łeb.
Szwab wyrzucił cztery duże bomby, wykręcił do tyłu i zaczął
zniżać się na dużej prędkości w kierunku na południe. Zaraz
go zaatakowałem i ugodziłem w lewy silnik. Wtedy również
zaatakowali go moi boczni piloci. Ja wyciągnąłem do góry do
trzeciego ataku, ale w kabinie poczułem duszący swąd...
Spojrzałem na przyrządy i stwierdziłem, że temperatura sil­
nika doszła do 180 stopni, a oleju do 95 i wzrastała dalej.
Cholerny szwab przestrzelił mi chłodnicę — pomyślałem
zaraz. Biały dym w kabinie! Silnik zaczął się krztusić i stukać.
Miałem duszę na ramieniu. Włączyłem radio i podałem: Hello
Bandy Control, dowódca czerwonych wzywa — opuszczam
samolot, sześć kilometrów na południe od Poole! Kontroler
z OPS nie zrozumiał, więc musiałem powtórzyć — na koniec
życzyłem mu miłego wieczoru i wyskoczyłem z kabiny...
Spadając przypomniałem sobie, że należy wyciągnąć linkę
stalową dla uruchomienia spadochronu, co szybko wykona­
łem. Zrobiło się nagle wokół mnie cicho, jak w kościele. Pode
mną wspaniały widok, połyskujące w promieniach słonecz­
nych spokojne morze, z boku o trzy kilometry płynęły trzy
statki, na pewno marynarze mnie zauważyli, perspektywa
wyratowania była murowana. W dłoni wciąż trzymałem stalo­
wą linkę spadochronową — odrzuciłem ją, pozbyłem się także
hełmofonu i butów lotniczych, pozostawiając tylko okulary.
Nadmuchałem następnie May Westkę. Woda zbliżała się teraz
szybko, niebawem wpadłem do morza i znurkowałem. Szybko
wydostałem się na powierzchnię i odpiąłem pasy spadochro­
nowe. Crawlem skierowałem się w stronę Bournemouth, bo
spieszno mi było stanąć na plaży przy... jakimś barze z butel­
kami brandy i piwem. Po kilku minutach podpłynęła do mnie
łódź ratunkowa i wciągnięto mnie na pokład. Byłem chyba
sfatygowany, bo marynarze poczęstowali mnie szklanicą peł­
ną whisky”3.
W tym okresie Anglicy utworzyli specjalną lotniczą jedno­
stkę rozpoznawczą, liczącą kilkanaście „Spitfirów” bez uzbro­
jenia i radiostacji pokładowych, ale za to wyposażonych
w wysokościowe silniki — Photographic Reconnaissance Unit,
bazującą na lotnisku w Heston na zachodnich przedmieściach
Londynu. Piloci przeszli odpowiednie przygotowanie w doko­
nywaniu zdjęć fotograficznych, aparatami zamontowanymi na
stałe w samolotach. Swoim zasięgiem jednostka ta objęła
strefy od Hiszpanii po północną Norwegię. Była to bardzo
ofiarna i wysoce pożyteczna eskadra; w okresie trwania bitwy
o Wielką Brytanię wykonano ponad 600 lotów rozpoznaw­
czych — straty eskadry wyniosły 7 pilotów i 7 „Spitfirów”.

3 W o o d , D e m p s t e r , op. cii., s. 136.


19 lipca było pogodnie i ciepło. O godzinie 12.15 141
dywizjon „Defiantów”, niedawno ściągnięty na lotnisko Haw­
kings ze Szkocji, wystartował na swój pierwszy patrol w rejon
na południe od Falkestone. Po kilku minutach patrolowania
nadleciało około 20 Me-109 i od strony słońca zaatakowało
brytyjskie „Defianty”. Wywiązała się tragiczna walka dla
Anglików — sześć „Defiantów” zostało zestrzelonych do
morza, siódmy był poważnie uszkodzony — pilot był ranny,
ale wylądował koło Dover, umieszczono go w szpitalu. Nawi­
gator ratował się ze spadochronem, wpadł do morza, szczęś­
liwie został wyratowany. Tylko 2 „Defianty” uszły zagładzie,
a to dzięki włączeniu się do walki 111 dywizjonu „Hur­
ricanów”.
Po południu zanotowano dużą aktywność Luftwaffe nad
kanałem naprzeciwko Dovru. Na przychwycenia startowały
kolejno dywizjony — 32, 64 i 74.
Dywizjony Fighter Command wykonały 701 lotów bojo­
wych, straciły aż 8 samolotów z załogami. Zestrzelono dwa
niemieckie samoloty rozpoznawcze — Do-17 i He-111. 141
dywizjon „Defiantów” wycofano do Szkocji na lotnisko Pre­
stwick, drugi 264 dywizjon „Defiantów” przebywał na lotnis­
ku w Kirton in Lindsey, a potem w Hornchurch w 11 Grupie
Myśliwskiej.
W nocy stwierdzono sporadyczne naloty bombowe na
Plymouth, wyspę Wight i Harwich, większych szkód nie
odnotowano.
Tego dnia w Reichstagu w Berlinie przemawiał Adolf
Hitler, kierując „ostatni pokojowy apel” do Winstona Chur­
chilla.
20 lipca rano Niemcy rozpoczęli naloty na brytyjską żeg­
lugę w „Piekielnym Rogu” — jak zaczęto nazywać strefę
kanału koło Dover. Zaangażowanie w wałkach dywizjonów
II Grupy Myśliwskiej w obronie konwojów było znaczne, ale
i straty większe — zginęło 6 myśliwców, załoga „Blen-
heima”, jeden myśliwiec został ranny. Na straty bojowe
spisano 5 „Hurricanów”, „Spitfira” i „Blenheima”, 3 „Hur-
ricany” były uszkodzone, lecz nadawały się do remontu. Do
listy zwycięstw dopisano 9 zestrzelonych niemieckich samo­
lotów.
W powojennych dokumentach Luftwaffe zachowało się
rozliczenie samolotów bojowych trzech Flot Powietrznych
— 2, 3 i 5 — na dzień 20 lipca 1940 roku. Oto ono:

stan gotowe
ewidencyjny do lotów

— samoloty bombowe dwusil­


nikowe 1260 864
— samoloty bombardowania
nurkowego 316 248
— myśliwce jednosilnikowe 893 725
— myśliwce dwusilnikowe 280 200
— samoloty dalekiego rozpo­
znania 134 96
razem 2883 2133

21, 22 i 23 lipca zachmurzenie na południu Anglii i nad


kanałem było zmienne. Niemcy w dalszym ciągu atakowali
żeglugę brytyjską przy wybrzeżach wschodnich i południo­
wych. Interweniowały naturalnie dywizjony myśliwskie „Hur­
ricanów” i „Spitfirów”, w kolejnych dniach wykonały 571,
619 i 470 lotów bojowych, zameldowano o zestrzeleniu 10
niemieckich maszyn. Stracono jednego „Hurricana” z 43
dywizjonu — P/O R. De Mancha zginął. Pilot innego „Spit­
fira” uratował się ze spadochronem, wpadł do morza, ale
został wyciągnięty przez niszczyciela, dwa inne „Hurricany”
zostały uszkodzone — nadawały się do remontu.
Po raz pierwszy — 22 lipca — wykonał loty bojowe morski
804 dywizjon myśliwski wyposażony w samoloty „Gladiato-
ry”, bazujący na lotnisku w Wick w północnej Szkocji. Do
walk nie doszło. Inny, 246 dywizjon, również latający na
„Gladiatorach”, bazował od tygodnia na lotnisku w Robo-
rough w Komwalii, wykonywał loty w składzie dywizjonów
10 Grupy Myśliwskiej. „Gladiator”-był już wtedy przestarza­
łym typem myśHwca — dwupłat o stałym podwoziu, rozwijał
maksymalną prędkość 470 km/h, był uzbrojony w cztery
karabiny maszynowe.
W kolejnych nocach Luftwaffe kontynuowała ograniczone
naloty na minowanie wybrzeży południowych i wschodnich.
24 lipca było pochmurno i deszczowo. O godzinie 8.00
w rejonie Dovru nagle przejaśniło się. Znajdował się tam
brytyjski konwój składający się z kilkunastu statków. Stano­
wisko dowodzenia 11 Grupy poderwało w trybie alarmowym
54 dywizjon „Spitfirów”. Dowodził nim F/Lt A. Deere,
Nowozelandczyk, uczestnik walk powietrznych nad Francją
i Dunkierką, autor kilku zestrzałów niemieckich samolotów,
odznaczony w czerwcu Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym
(Distinguished Flying Cross) przez Króla Wielkiej Brytanii
Jerzego VI. Deere wspomina:
„Kiedy osiągnęliśmy wysokość 6 tys. metrów, zauważyłem
największą ze spotykanych dotąd wypraw, składającą się z 18
Dornierów i dywizjonu — ponad 30 — Me-109, rozproszone­
go grupkami wokół bombowców. Zameldowałem o tym do
OPS i poprosiłem o posiłki. Dwa inne dywizjony były już
w powietrzu i zbliżały się do niemieckiej wyprawy” 4.
Stoczono zaciętą walkę, ale Niemcy byli bardzo czujni,
zginął wtedy F/O J. Allen, a Sgt R. Collett został ranny, obaj
z 54 dywizjonu. Stracono 2 „Spitfiry”, a 3 były uszkodzone.
Doszło też do kilku walk nad innymi miejscowościami
nadbrzeżnymi. Fighter Command wykonało 561 lotów bojo­
wych, do listy zwycięstw dopisano 8 zestrzelonych samolotów

4 Ibidem, s. 141. A. Deere przeżył wojnę, dosłużył się stopnia Air


Commodera (generała), zestrzelił 22 nieprzyjacielskie samoloty, był od­
znaczony Zaszczytnym Orderem za Służbę (Distinguished Service Order)
i Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym (Distinguished Flying Cross).
Luftwaffe. Noc była spokojna, nad Anglią nie pojawił się ani
jeden niemiecki bombowiec.
25 lipca pogoda sprzyjała działaniom bojowym, toteż aktyw­
ność hitlerowskiego lotnictwa — w dalszym ciągu przeciwko
brytyjskiej żegludze — była duża. Niemcy zatopili 4 statki
i kilka uszkodzili. Dostało się też brytyjskim niszczycielom
— jeden został poważnie uszkodzony. Dywizjony myśliwskie
wykonały 641 lotów bojowych, zestrzeliły 16 niemieckich
maszyn, ale straty własne były znaczne: zginęło 7 myśliwców,
zniszczeniu uległo 6 „Spitfirów" i 1 „Hurricane", dalszych
9 samolotów myśliwskich było uszkodzonych, ale nadawały się
do remontu. Po dwóch pilotów poległo z 64 dywizjonu.— F/O
A. Jeffrey i P/O E. Paul — i 54 — F/Lt B. Way oraz P/O A.
Finnia. Z 601 dywizjonu zginął dowódca S/Ldr A. Smith.
W nocy Niemcy minowali południowe wybrzeże. Jeden
bombowiec wtargnął nad Zatokę Firth of Forth i zrzucił
ładunek bomb na most Forth Bridge, nie wyrządzając jednak
żadnych szkód.
26 lipca było w rejonie Dovru pochmurno. Niemcy zbom­
bardowali konwój koło wyspy Wight — zatopili 3 statki,
stracili 2 samoloty. Dywizjony Fighter Command wykonały
581 lotów, zginął nad kanałem na „Hurricanie” pilot z 601
dywizjonu — P/O P. Chaloner. Startów myśliwców tego dnia
było 581. W nocy Luftwaffe minowała ujście Tamizy, wy­
brzeże Norfolk i Kanał Bristolski.
27 lipca Luftwaffe przypuściła ataki na konwoje w strefie
Swanage i koło Harwich. Poszedł na dno niszczyciel brytyjski
„Wren”. Podczas ataku na port w Dover został zatopiony
niszczyciel „Godrington”, inny został poważnie uszkodzony.
Do bombardowania brytyjskiej żeglugi Niemcy użyli po raz
pierwszy samolotów myśliwskich — bomby podwieszano pod
kadłubami Messerschmittów Me-109.
Stało się jasne, że Niemcy zdawali sobie sprawę z tego, iż
Royal Navy, koncentrując okręty wojenne w strefie Dover,
szykuje się do odparcia niemieckiej inwazji na Anglię.
Budynek „Bentley Priory” w Stanmore (północny Londyn), w którym
mieścił się sztab Fighter Command w 1940 r.
Air Chief Marshal Sir Hugh Downing Air Vice Marshal Sir Keith Park —
— dowódca Fighter Command dowódca 11 Grupy Myśliwskiej
w1940r w 1940 r.

Air Vice Marshal Sir Traffard


Leigh Mallory — dowódca 12
Grupy Myśliwskiej
Pilot Officer John Laurence
Allen został udekorowany
przez JKM Jerzego VI Distin­
guished Flying Cross, lotnisko
Hornchurch 27 lipca 1940 r.

Flight Lieutenant James Nicolson


z 249 dywizjonu, jedyny pilot myśliw­
ski RAF, który został odznaczony
Victoria Cross za zwycięską walkę
z Me-110 na palącym się „Spitfire”
Flight Lieutenant Philip Barran Wing Commander John Scatlift
z dywizjonu 609 zginął w po­ Dewar zginął w morzu — zestrze­
wietrznej walce 11 lipca 1940 r. lony 12 września 1940 r.

Squadron Leader R. L. Wilkinson Sergeant Pilot David Kirton z dy­


z dywizjonu 266 zginął w walce wizjonu 65 zginął w walce 8 sierp­
13 sierpnia 1940 r. nia 1940 r.
Piloci z dywizjonu 242. Czwarty od prawej Squadron Leader Douglas
Bader beznogi dowódca dywizjonu. Coltishall, 4 października 1940 r.

Piloci dywizjonu 32 odpoczywają między lotami; 31 lipca 1940 r.


Stanowisko dowodzenia
w sztabie Fighter Com­
mand w „Bentley Priory”.
Na stole operacyjnym wi­
doczna mapa z południo­
wym brzegiem Anglii i ka­
nał La Manche

Wieża stacji radarowej


typu C.H.L. (Chain Home
Low) z obrotową anteną
prystosowaną do wykry-
wania nisko lecących sa-
molotów, usytuowana nad
brzegiem La Manche______
Po zbombardowaniu przez wyprawę niemiecką lotniska Ford 18 sierp­
nia 1940 r.

Squadron Leader Adolph


Gysbert Malan, dowódca
dywizjonu 74, zestrzelił w
bitwie 13 niemieckich sa­
molotów
Pracownicy kolejowi z Home Guard na szkoleniu obchodzenia się i po­
sługiwania karabinami, sierpień 1940 r.

Od prawej: Sergeant
Helen Turner i Flight Offi­
cer Elizabeth Henderson
zostały odznaczone Mili­
tari Medal za nadzwy­
czajną odwagę podczas
bombardowania stanowi­
ska dowodzenia na lotni-
sku Biggin Htll 1 września
1940 r.
Air Marshal Dowding, oceniając sytuację, zgłosił propozy­
cję zwiększenia liczby dywizjonów myśliwskich do 60, moty­
wując to koniecznością zabezpieczenia żeglugi przybrzeżnej,
szczególnie na kanale La Manche. Wydał też polecenie dowód­
com myśliwskim, aby każdy pilot wypoczywał dziennie
osiem godzin i korzystał w tygodniu z jednego pełnego dnia
urlopu. Służba bowiem w dywizjonach stawała się coraz
bardziej wyczerpująca fizycznie i psychicznie, pilotów
w szybkim tempie wciąż ubywało, nowi nie przybywali na
ich miejsce.
Pojedyncze samoloty niemieckie zauważono nad Belfastem
w Irlandii, nad Wick w północnej Szkocji i nad Plymouth
w południowo-zachodniej Anglii. Niemcy zestrzelili 9 balo­
nów zaporowych przy ujściu Tamizy do Morza Północnego.
Fighter Command wykonało tego dnia 496 lotów bojo­
wych, zestrzelono 4 niemieckie maszyny, stracono dwóch
pilotów myśliwskich: F/O A. Coxa z 501 dywizjonu i P/O J.
Huchmana z 609 dywizjonu.
W niedzielę 28 lipca nad kanałem i południową Anglią było
pogodnie. Podczas dnia pojawiło się ogółem nad La Manche
około 50 nieprzyjacielskich bombowców i tyleż myśliwców.
Stoczono kilkanaście walk powietrznych. Brytyjskie dywiz­
jony myśliwskie wykonały 758 lotów bojowych, zestrzelono
15 niemieckich maszyn, tracąc 2 „Spitfiry” i 2 „Hurricany”
— zginął jeden myśliwiec z 74 dywizjonu — P/O J. Young,
uszkodzonych było 6 samolotów.
W nocy pojedyncze samoloty niemieckie operowały nad
południową i środkową Anglią, nie wyrządzając większych
szkód.
29 lipca było pogodnie. Znów duże zaangażowanie Luft­
waffe przeciwko brytyjskiej żegludze na kanale. Rano nalot
na Dover 30 Stukasów w osłonie 50 Me-109. Po południu
nalot 20 bombowców w towarzystwie jednego pułku Messers-
chmittów Me-109 na Harwich. Anglicy wykonali 758 lotów
bojowych, zestrzelili 6 wrogich samolotów, stracili dwóch
pilotów — F/O D. Gamblena z 41 dywizjonu i F/Sgt C.
Cooneya z 56 dywizjonu — oraz 3 samoloty i 11 uszkodzo­
nych, ale nadających się do naprawy. Jeden pilot był ranny
i został skierowany do szpitala. W nocy znów były naloty
w rejonie Dovru i ujścia Tamizy.
30 i 31 lipca warunki pogody — deszczowo i mglisto
— ograniczyły nieco intensywność lotów po obu walczących
stronach, niemniej jednak Fighter Command wykonało razem
1033 loty bojowe przeciwko samolotom niemieckim, które
— gdy tylko się przejaśniło — atakowały żeglugę brytyjską
koło Harwich i na kanale. Eskadra Me-109 zaatakowała zaporę
balonową nad Dover i kilka balonów zestrzeliła. Stoczono kilka
walk powietrznych, Anglicy zestrzelili 10 niemieckich maszyn,
w tym jednego He-111 na południe od Montrose w Szkocji.
Anglicy stracili 2 „Spitfiry” z 74 dywizjonu — polegli piloci
P/O H. Gunn i Sgt F. Eiey — oraz „Hurricana” z 501 dywizjonu
— pilot był ranny, uratował się skacząc ze spadochronem.
W nocy samoloty Luftwaffe minowały akweny na zatoce
Humber, koło Tyne, Harwich, ujście Tamizy i Dover.
Zakończył się lipiec. Niemiecka Luftwaffe sondowała war­
tość i skuteczność brytyjskiej obrony powietrznej — zatopiła
18 statków i 4 niszczyciele, zestrzeliła 145 samolotów RAF
(zginęło 68 pilotów), straciła 270 własnych maszyn. Straty
Fighter Command zostały wyrównane przez tygodniową pro­
dukcję brytyjskiego przemysłu lotniczego, gorzej było z uzu­
pełnieniem pilotów. Stan myśliwców na 31 lipca 1940 roku
wynosił 1434 pilotów. Rozpoczęto organizację kilku dywiz­
jonów myśliwskich, w tym: 1 kanadyjski, 302 polski,
303 polski, 310 czeski i 312 czeski. Dowodzenie lotnictwem
myśliwskim RAF w lipcowych działaniach nabrało prężności
i stanowczości. Stawało się jasne, że dywizjony myśliwskie,
używane racjonalnie, mogą stawić skuteczny opór agresywnej
Luftwaffe i zadawać jej dotkliwe straty.
1 sierpnia Hitler podpisał dyrektywę OKW nr 17 dotyczącą
prowadzenia skuteczniejszych działań Luftwaffe przeciwko
Royal Air Force. Następnego dnia marszałek Goring zatwier­
dził plan operacyjny dla Luftwaffe, nadając mu kryptonim
„Adler”. Zanosiło się na ciężkie naloty bombowe na cele
w Anglii, na lotniska i wytwórnie samolotów, intensywniejsze
zwalczanie brytyjskich myśliwców w powietrzu. Dążono do
unicestwienia dywizjonów myśliwskich RAF i wszechwład­
nego powietrznego zapanowania Luftwaffe nad kanałem La
Manche i południową Anglią.
Tymczasem Niemcy kontynuowali dotychczasowe działa­
nia. Duży nalot przeżyło miasto Norwich — niemieckie
bomby burzące i zapalające spadły na zakłady drzewne, ogień
strawił fabrykę przemysłu spożywczego. Po południu dowódz­
two RAF zorganizowało wyprawę bombową trzech „Blen-
heimów” z 236 dywizjonu w osłonie licznych myśliwców na
niemieckie lotnisko Quergueville w północnej Francji. Dwa
„Blenheimy” zostały zestrzelone — zginęło 5 lotników załogi
— trzeci samolot został poważnie uszkodzony, ale załodze
udało się szczęśliwie powrócić do Anglii. Zginął w walce
pilot ze 145 dywizjonu — P/O I. Kestin. Dywizjony myśliw­
skie wykonały 659 lotów.
W nocy Niemcy atakowali cele w południowej Walii,
w ujściu Tamizy i w Szkocji.
2 sierpnia pogoda była dobra. Rano nalot na konwój koło
Deal — Niemcy zatopili jeden statek. Strat bojowych po
stronie brytyjskiej nie było, piloci zameldowali o uszkodzeniu
4 niemieckich bombowców. Załoga statku o nazwie „Higlan-
dee” zestrzeliła 2 He-111.
W nocy trwały sporadyczne naloty na całej długości wscho­
dniego wybrzeża Anglii od Orkney po Dungeness. Myśliwcy
wykonali 477 lotów bojowych.
3 sierpnia było pochmurno. Niemcy penetrowali obszar
kanału, rejon Liverpoolu i Crewe. Operowały również bombo­
wce Luftwaffe z Norwegii, zrzucały bomby na cele na Orkne-
yach i w Szkocji. Został trafiony bombą posterunek obserwa­
cyjny należący do Korpusu Obserwacyjnego, usytuowany
obok lotniska Gravesend na południowy wschód od Londynu.
Od bomb zapalających wybuchł pożar dojrzałych łanów zbóż
w hrabstwie Essex.
W nocy samoloty nieprzyjacielskie z 5 Floty Powietrznej
minowały wschodnie wybrzeże Anglii, Fighter Command
wykonało 415 lotów bojowych. Strat bojowych nie było,
zestrzałów samolotów nieprzyjacielskich nie zgłoszono.
W niedzielę 4 sierpnia pogoda była dobra do wykonywania
lotów operacyjnych. Aktywność Luftwaffe znikoma, dywiz­
jony brytyjskie wykonały tylko 261 lotów bojowych. Strat
bojowych po obu stronach walczących nie było. Aktywność
Niemców w nocy bardzo mała.
5 sierpnia — dzień słoneczny, upalny. Niemcy znów atako­
wali żeglugę brytyjską w strefie kanału La Manche. Pierwsza
walka rozegrała się koło Calais o godzinie 8, druga zaraz po
południu z około czterdziestoma Me-109. Zestrzelono sześć
niemieckich samolotów, stracono jednego pilota z 64 dywiz­
jonu — Sgt L. Isaac runął do morza wraz ze „Spitfirem".
Fighter Command zaliczyło tego dnia 402 loty bojowe. W no­
cy samoloty Luftwaffe minowały akweny zatok Wash i Tay.
6 sierpnia było pochmurno, wiały silne wiatry, podstawa
chmur warstwowych na wysokości od 1500 metrów. Tylko
siedem nieprzyjacielskich samolotów rozpoznawczych wtarg­
nęło nad południowe tereny Anglii. Nad kanałem trwała
ograniczona aktywność nieprzyjacielskich bombowców — in­
terweniowały brytyjskie myśliwce, wykonując 416 lotów bez
własnych strat. Uszkodzony nad kanałem niemiecki samolot
Arado Ar-196 zdążył osiągnąć brzeg francuski — rozbił się
podczas przymusowego lądowania.
W nocy samoloty Luftwaffe minowały południowe
i wschodnie wybrzeże Anglii.
Środa 7 sierpnia była pogodna, we wschodniej Anglii
występowały burze z wyładowaniami atmosferycznymi. Ak­
tywność Luftwaffe mała, ale — jak zwykle — doszło do
ataków na konwój na kanale La Manche. W stoczonych
walkach Niemcy stracili 4 bombowce. Fighter Command
wykonało 303 loty bojowe bez żadnych własnych strat.
W nocy bombardowano cele wzdłuż wschodnich brzegów
Anglii od Aberdeen na północy po ujście Tamizy na południu,
w rejonie Poole, Liverpoolu, a nawet na południowo-zachod­
nich krańcach — Lands End.
W dowództwie Fighter Command zdawano sobie sprawę
z tego, że zapowiadany przez Góringa „Ądler Tag” nie­
uchronnie zbliża się. Szykowano się do stawienia zdecydowa­
nego oporu i bohaterskiej obrony przed agresywnym, butnym
przeciwnikiem.
DRUGA FAZA BITWY
8-23 sierpnia

Podczas gdy 8 sierpnia dowództwo Luftwaffe, z marszał­


kiem Goringiem na czele, wyczekiwało na ustalenie się
warunków atmosferycznych sprzyjających rozpoczęciu total­
nego ataku na system obrony powietrznej Royal Air Force, co
miało nastąpić za 4-5 dni, niespodziewanie dla Fighter Com­
mand rozpoczęła się druga faza powietrznej bitwy. Sprawiły
to ciężkie naloty bombowe Luftwaffe i zacięte walki powiet­
rzne, przynoszące poważne straty obu walczącym stronom.
Air Marshal Dowding wyciągnął odpowiednie wnioski z lip­
cowych działań obronnych podległych mu dywizjonów myśli-
skich. Uznał, iż kierowanie do walki nad kanał dywizjonów
myśliwskich jest nieopłacalne. Niemcy byli tam zawsze
w przewadze, straty brytyjskich pilotów były duże, wielu
ginęło w morzu. Postanowił więc utrzymywać jednostki w po­
gotowiu na lotniskach wysuniętych na wybrzeżu południowej
Anglii i do maksimum wykorzystać służbę posterunków obser­
wacyjno-meldunkowych i rewelacyjne osiągnięcia stacji rada­
rowych. Ustalił też, że dywizjony pełniły na zmianę operacyj­
ną służbę na lotniskach nadbrzeżnych — zmiany następowały
co kilka dni. Zakwaterowanie na tych lotniskach przygotowa­
no w namiotach, zezwalała na to ciepła, letnia pogoda.
Dowding zabiegał o powiększenie stanu dywizjonów. 8 sier­
pnia Fighter Command miało ich 56 i 708 piłotów bojowych.
W końcowym treningu było 6 nowych dywizjonów i 626
pilotów kończyło program przygotowania bojowego.
Dywizjony myśliwskie 11 Grupy rozmieszczone były na­
stępująco:
— dowództwo 11 Grupy Myśliwskiej w Uxbridge;
— sektor Debden i podległe dywizjony:
17 — „Hurricane” — lotnisko Debden,
85 — „Hurricane” — lotnisko Martlesham;
— sektor North Weald i dywizjony:
56 — „Hurricane” — lotnisko Rocheford,
151 — „Hurricane” — lotnisko North Weald,
25 — „Blenheim” — lotnisko Martlesham;
— sektor Hornchurch i dywizjony:
54 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
65 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
74 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
41 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch;
— sektor Biggin Hill i dywizjony:
32 — „Hurricane” -— lotnisko Biggin Hill,
610 — „Spitfire” — lotnisko Biggin Hill,
510 — „Hurricane” —- lotnisko Gravesend,
600 — „Blenheim” — lotnisko Manston;
— sektor Kenley i dywizjony:
615 —„Hurricane” — lotnisko Kenley,
64 — „Hurricane” — lotnisko Kenley,
111 — „Hurricane” — lotnisko Croydon;
— sektor Northolt i dywizjony:
1 — „Hurricane” — lotnisko Northolt,
257 — „Hurricane” — lotnisko Northolt;
— sektor Tangmere i dywizjony:
43 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere,
145 — „Hurricane” — lotnisko Westhampnett,
601 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere.
Razem 11 Grupa Myśliwska dysponowała 21 dywizjonami,
a wśród nich było 6 dywizjonów „Spitfirów”, 13 „Hur-
ricanów” i 2 „Blenheimów”.
10 Grupa Myśliwska, broniąca obszaru południowo-zacho­
dniej Anglii, z dowództwem w miejscowości Box w hrabstwie
Wiltshire, miała 4 sektory oraz: 4 dywizjony „Spitfirów” (92,
234, 609 i 152), 3 dywizjony „Hurricanów” (87, 213 i 238),
dywizjon „Blenheimów” (604) i dywizjon „Gladiatorów”
(247) — razem 9 dywizjonów.
12 Grupa Myśliwska broniła środkowej Anglii, jej dowódz­
two mieściło się w Watnall w hrabstwie Nottingham, miała
6 sektorów i: 5 dywizjonów „Spitfirów” (616, 222, 611, 66
i 19), 6 dywizjonów „Hurricanów” (73, 249, 46, 242, 229
i 266), 2 dywizjony „Blenheimów” (29 i 23) oraz dywizjon
„Defiantów” (264) — razem 14 dywizjonów.
13 Grupa Myśliwska broniła północnej Anglii i Szkocję,
miała 6 sektorów i: 3 dywizjony „Spitfirów” (603, 79 i 72),
7 dywizjonów „Hurricanów” (3, 504, 232, 605, 253, 607
i 245), dywizjon „Blenheimów” (219) i dywizjon „Defian­
tów” (141)—razem 12 dywizjonów.
8 sierpnia zachmurzenie było zmienne, w południe spore
przejaśnienia, widoczność pod chmurami dobra.
Ostatniej nocy z ujścia Tamizy wypłynął na kanał La
Manche konwój składający się z 20 statków. Skierował się na
zachód. Niemiecka stacja radarowa, usytuowana na urwisku
Cap Gris Nez w północnej Francji, wykryła go. O świcie
konwój został zaatakowany przez niemieckie ścigacze
— 3 statki zostały zatopione i kilka uszkodzonych. Konwój
płynął dalej na zachód.
O godzinie 9.00 z okolic Cherbourga wystartowała niemiec­
ka wyprawa bombowa, składająca się ze Stukasów, osłanianych
przez Messerschmitty, ale została przepędzona przez 6 brytyj­
skich dywizjonów. Do zbombardowania konwoju nie doszło.
O godzinie 12.45, kiedy konwój znajdował się przed wyspą
Wight, został zaatakowany bombami przez grupę 57 Ju-87
Stukasów, osłanianych przez Me-109. Interweniowały dywiz­
jony RAF, stoczono zacięte walki, były straty po obu stro­
nach. O godzinie 17.00, kiedy konwój znajdował się naprzeciw­
ko Swanage, Niemcy znów przypuścili atak, tym razem
formacja niemiecka liczyła 82 Ju-87 i ponad 50 M-109. Do
walki wystartowało 7 dywizjonów RAF z 10 i 11 Grup.
Wspomina dowódca 145 dywizjonu „Hurricanów”, S/Ldr J.
Peel:
„Po starcie osiągnęliśmy wysokość 4500 metrów. Na dole
zauważyliśmy dużą formację Stukasów. W górze na wysoko­
ści około 7 tys. metrów kręciły się liczne grupy Me-109.
Byliśmy w korzystnej sytuacji od strony słońca, więc zaatako­
waliśmy Stukasy od tyłu — do jednego z nich oddałem długą
— może pięciosekundową serię z karabinów maszynowych.
Ale w tejże samej chwili zaatakował mnie Me-109, więc
wdałem się z nim w walkę kołową. Messerschmitt pomalowa­
ny był na kolor srebrzysty. Wszedłem mu na ogon i oddałem
do niego dwie długie serie — Niemiec znurkował i rozbił się
w morzu. Następnie rzuciłem się na innego i również go
wykończyłem. Mój dywizjon startował tego dnia trzykrotnie
i trzy razy stoczył ostre walki z niemieckimi myśliwcami
i bombowcami Stukasami” 1 .
Konwój poniósł duże straty — 7 statków zostało zatopio­
nych, 6 było poważnie uszkodzonych. Kilka statków, przyby­
łych na ratunek rozbitkom, również zostało uszkodzonych
bombami.
Podczas gdy trwała walka o konwój, rozpoznawcze samolo-
ty Luftwaffe wykonały szereg lotów nad lotniskami RAF oraz
nad miastami Portsmouth, Portland i Dover.
Według powojennych danych ustalono, że Niemcy stracili
lego dnia 31 samolotów, a Anglicy 19. Niemniej jednak był to
dzień najwyższego natężenia działań powietrznych od począt­
ku bitwy o Wielką Brytanię.

1 Wood, D e m p s t e r , op. cit., s. 152-153.


W nocy samoloty Luftwaffe minowały ujście Tamizy i zrzu­
cały bomby na Cardiff, Hull, Liverpool, Birmingham i Filton.
9 sierpnia pogoda była deszczowa, w południe wystąpiły
niewielkie przejaśnienia. Hitlerowskie działania bojowe ogra­
niczyły się do pojedynczych nalotów na żeglugę przy wschod­
nich brzegach Anglii. Goring przesunął termin operacji „Ad­
ler” do ustabilizowania się lepszej pogody. Dwa Me-109
dokonały ataku na zaporę balonową w Dover. W rejonie
Plymouth myśliwcy RAF zestrzelili 1 Ju-88 i 1 He-111.
Fighter Command wykonało 409 lotów na przechwycenia
samolotów Luftwaffe. Straty RAF wyniosły 3 maszyny, nie­
mieckie — 5 bombowców. W nocy Niemcy znów minowali
i bombardowali wschodnie wybrzeże Anglii.
10 sierpnia od rana było pochmurno, w południe i po
południu burzowo. Dywizjony brytyjskie wykonały 116 pat­
roli, ale do walk powietrznych nie doszło, nie było też strat po
obu stronach walczących. W nocy odnotowano minowanie
rejonu Harwich, Kanału Bristolskiego i ujścia Tamizy.
W niedzielę 11 sierpnia rano było słonecznie, ale po
południu zachmurzyło się. Rano dwie formacje kilkunastu
Me-109 — w godzinnym odstępie czasu — pojawił się
w strefie Dovru, celem sprowokowania walk powietrznych
z myśliwcami RAF dywizjonów 74, 34, 42 i 64. W południe
dotarła do Weymouth i Portland duża wyprawa bombowa,
składająca się z około 150 Ju-88, He-111 i Ju-87, osłaniana
przez kilkadziesiąt niemieckich myśliwców Me-109 i Me-110.
Bomby spadły na urządzenia portowe w obu miastach. Sto­
czono wiele zaciętych walk powietrznych. Przy wybrzeżu
Norfolk Niemcy zaatakowali napotkany konwój — poważ­
nym uszkodzeniom uległy dwa statki. Po południu działania
bojowe ustały zupełnie. Straty niemieckie obliczono na 39
zestrzałów samolotów bombowych i myśliwskich, a brytyjskie
na 32 myśliwce.
W nocy samoloty Luftwaffe działały nad Kanałem Bri-
stolskim.
Od pewnego czasu w dywizjonach brytyjskich walczyli
polscy myśliwcy, dokąd przybywali po odpowiednim przeszko­
leniu na kursach myśliwskich w Operational Training Units
(OTU) — jednostkach operacyjnego treningu. Odnosili pierw­
sze sukcesy, ale też i były także pierwsze straty — tego dnia
zginęli w walkach powietrznych por. pil. Antoni Ostowicz ze
145 dywizjonu i kpt. pil. Michał Stęborowski z 238 dywizjonu.
12 sierpnia wypogodziło się zupełnie, nastał ciepły, letni
dzień. Goring wydał rozkaz, że nazajutrz Luftwaffe rozpo­
cznie operację „Adler”. Tego dnia aktywność Luftwaffe była
bardzo duża, naloty bombowe skierowały się na nadbrzeżne
lotniska brytyjskie, stanowiska stacji radarowych, a także na
żeglugę i porty. Obszar walk powietrznych przesunął się tym
samym nad wybrzeże. Zaangażowanie dywizjonów myśliw­
skich RAF w walkach powietrznych osiągnęło nie spotykane
dotąd natężenie.
Pierwsze dwa ataki Luftwaffe skierowały się w rejon Dover
o godzinie 7.30 i 9.00. Celem ataków były stanowiska stacji
radarowych. W Dover uszkodzona została jedna stacja radaro­
wa i zniszczone baraki, w Rye również zniszczeniu uległy
budynki i baraki, ale wieża była cała. Największe uszkodzenia
odniosła stacja w Pevensey — przez pół dnia była wyłączona
z pracy. W porannym nalocie zostało zbombardowane rów­
nież lotnisko w Limpne, usytuowane w tamtym rejonie
— spadło na nie 141 bomb.
W godzinę potem wyprawa dwudziestu kilku Ju-87 zbom­
bardowała konwój w ujściu Tamizy do morza, a inna z rejonu
Cherbourga, licząca ponad 30 Ju-87 w silnej osłonie Me-109
i Me-110, uderzyła na dwa konwoje i Portsmouth, gdzie
w porcie i dzielnicy mieszkaniowej wybuchło kilka groźnych
pożarów. W tym samym czasie 15 Ju-87 zaatakowało stano­
wisko stacji radarowej na wyspie Wight — zniszczeniu uległy
zabudowania, a stacja przestała pracować.
O godzinie 13.30 lotnisko w Manston przeżyło ciężki
nalot bombowy Domierów Do-17 — zniszczeniu uległy dwa
hangary, budynki i zryta została bombami nawierzchnia lot­
niska. 65 dywizjon „Spitfirów” szykował się właśnie do
startu, kiedy zaczęły się sypać bomby — prawie wszystkie
jego samoloty zostały zniszczone. Wyprawę przechwycił 54
dywizjon „Spitfirów”, ale został odpędzony przez silną nie­
miecką osłonę Me-109. Kiedy Domiery zawróciły do Francji
i były już bez osłony myśliwskiej, do walki z nimi włączył się
56 dywizjon „Hurricanów”. Piloci odnieśli szereg zwycięstw.
Inna wyprawa bombowa składająca się z około 30 Ju-88
zbombardowała lotnisko Hawkinge — zostało ono poważnie
zdewastowane, nie nadawało się do eksploatacji, byli zabici
i ranni.
Zaraz po południu lotnisko w Limpne przeżyło drugie
bombardowanie — spadły na nie 242 bomby burzące i zapala­
jące. Przy okazji inne samoloty zrzucały bomby na cele
w Hastings i Dover.
W walkach powietrznych zginęło 11 myśliwców RAF,
w tym dwóch polskich — kpt. pil. Wilhelm Pankratz i sierż.
pil. Józef Kwieciński ze 145 dywizjonu.
Radio niemieckie podało wieczorem o wielkich sukcesach
Luftwaffe, informując, że w walkach zestrzelono aż 71 brytyj­
skich samolotów myśliwskich, w tym 46 „Spitfirów”, 24
„Hurricany” i 1 „Morana” MS-406. Faktycznie w walkach
tego dnia zostało zniszczonych 18 brytyjskich myśliwców i 22
uszkodzonych, nadających się jednak do remontu.
W nocnych działaniach bombowce niemieckie zrzucały
bomby na miasta i osiedla, w tym najbardziej ucierpiało
Stratford upon Avon.
We wtorek 13 sierpnia obie niemieckie Floty Powietrzne
— 2 i 3 — od świtu staęły w pogotowiu do startu na loty
operacyjne nad Anglie, by w walkach powietrznych i na ziemi
zniszczyć Royal Air Force i tym samym stworzyć korzystne
warunki dla wykonania operacji Seelowe”. Był ułożony
minutowy plan operacji poszczególnych wypraw bombowych
nad Anglię, według niego miały startować z różnych lotnisk
poszczególne pułki, zbierać się razem z formacjami myśliw­
skimi i kierować na podbój Albionu.
Równo ze wschodem słońca wystartowały trzy duże grupy,
a po zbiórce przyjęły nad chmurami kierunek na północ.
I wtedy, o godzinie 5.30, Góring wstrzymał dalszy start do
godzin południowych, gdy będą lepsze warunki pogody. For­
macji, które były już w powietrzu, nie zawrócono.
Pierwsza wyprawa skierowała się na lotnisko Eastchurch na
wyspie Sheppey, druga nad Odiham w hrabstwie Hants i trze­
cia, jako dywersja, w rejon Portland. W wyprawie nad East­
church wzięły udział 72 Domiery. Pierwszy interweniował 74
dywizjon „Spitfirów”; już w czasie bombardowania włączył
się do walki 111 dywizjon „Hurricanów” i zaraz potem 151
dywizjon również na „Hurricanach”. Lotnisko przeżyło bar­
dzo ciężkie bombardowanie — zostały zniszczone budynki,
a na lotnisku kilka „Spitfirów” i 5 „Blenheimów”. Na polu
wzlotów naliczono 50 dużych kraterów po bombach. Jedna
bomba rozbiła stanowisko dowodzenia, zginęło 12 osób i ran­
nych było 40. W walkach Anglicy zestrzelili 4 Domiery
i 7 uszkodzili. Druga wyprawa, składająca się z dwudziestu
kilku Ju-88 i kierująca się nad Odiham, została przechwycona
przez trzy dywizjony RAF — 43, 611 i 64. Pokrywa chmur
utrudniała walkę. Trzecią wyprawę zdążającą w rejon Port­
land — bez osłony myśliwców — dopadły dwa dywizjony
RAF i w pierwszym ataku zestrzeliły sześć samolotów bez
własnych strat.
Generalny atak w ramach operacji „Adler” rozpoczął się po
południu. Gros ataków rozegrało się od godziny 15.45 do
17.00. Celami dla Niemców były: Portland, Southampton, Kent
i rejon wschodniego Londynu — doki i zbiorniki paliwowe.
W walkach z Luftwaffe brały udział wszystkie dywizjony
11 i 10 Grup Myśliwskich. Najcięższe bombardowanie do­
tknęło Southampton, duże szkody poczyniono w zabudowa­
niach portowych, a także w dzielnicy mieszkaniowej, wybu­
chło wiele groźnych pożarów.
W toku poszukiwań wrogich samolotów 609 dywizjon
„Spitfirów” spotkał wyprawę 20 Ju-87, osłanianych luźno
przez kilkanaście Me-109. Wykorzystując sprzyjającą sytua­
cję — dywizjon był wyżej od strony słońca — i nieuwagę
niemieckich myśliwców piloci znurkowali na Stukasy i roz­
pędzili całe ugrupowanie — 9 z nich zestrzelili. Inne grupy
Ju-87 zbombardowały lotniska w Andover, Detling i Roches­
ter. W Detling zginął od bomb komendant stacji lotniczej,
zniszczone zostały hangary, kasyna i kuchnie, wybuchły poża­
ry w kilku miejscach i, co najgorsze, bomby zniszczyły
stanowisko dowodzenia i uszkodziły kable telefoniczne i elek­
tryczne.
Pod koniec dnia obliczono, że dywizjony Fighter Command
wykonały 700 lotów bojowych, piloci zestrzelili 45 samolo­
tów niemieckich, zginęło 14 myśliwców, 7 było rannych,
zniszczonych zostało 14 samolotów „Spitfirów” i „Hurrica­
nów”, a 18 doznało uszkodzeń.
Luftwaffe wykonała tego dnia aż 1485 lotów bojowych nad
Anglią, zameldowano o zestrzeleniu 70 „Spitfirów” i „Hur­
ricanów” oraz 18 „Blenheimów”. W sprawozdaniach Niemcy
przesadzili o ponad 600%.
W nocy RAF zorganizował wyprawę 36 bombowców na
zakłady przemysłu wojennego „Fiat” i „Caproni” w Turynie
i Mediolanie we Włoszech. Samoloty Luftwaffe pojawiły się
natomiast z ładunkiem bomb nad Walią, środkową Anglią
i nad Norwich w hrabstwie Norfolk. Jeden z powracających
znad Włoch „Blenheimów” wodował rankiem następnego
dnia na kanale: dwóch lotników uratował kuter rybacki,
trzeciego wyciągnął na pokład statek „Miss Prince”.
14 sierpnia było pochmurno z lokalnymi rozpogodzeniami.
Góring wydał rozkaz dowódcom 2 i 3 Flot Powietrznych, aby
ataki bombowe skierowali na zakłady produkcyjne i napraw­
cze uszkodzonych samolotów oraz na lotniska. O godzinie
11.30 zaczęły zbierać się nad Boulogne i Calais formacje
bombowe. W południe rozpoczęły się patrolowania nad lotnis­
kami w hrabstwie Kent przez grupy Me-109, które poszukiwa­
ły myśliwców brytyjskich, by stoczyć z nimi powietrzne walki
i jak najwięcej zniszczyć. O godzinie 13.00 dwanaście
Me-110 zbombardowało lotnisko Manston niszcząc 4 han­
gary. Dwa Me-110 zostały zestrzelone przez ogień artylerii
przeciwlotniczej. Do walki wystartowały 3 brytyjskie dywiz­
jony, ale do starcia nie doszło, przeszkadzały chmury.
Wkrótce potem główne siły Luftwaffe przeleciały nad
Folkstone i Dover. Niemcy zestrzelili 8 balonów zaporowych
i zatopili mały statek przybrzeżnej żeglugi.
Po południu wiele grup niemieckich bombowców zjawiło
się nad południową Anglią, zrzucając bomby na budowle
i urządzenia obronne. Zbombardowano 8 lotnisk RAF,
w tym stację lotniczą w Middle Wallop — byli zabici
i ranni, lotnisko zostało poważnie zdewastowane. Jedna
z wypraw bombowych zaatakowała bazę naprawczą sprzętu
lotniczego w Sealand w hrabstwie Cheshire — poczyniono
duże straty. Zbombardowano też cele w Colerne, w Sout­
hampton bomby spadły na stację kolejową i dzielnicę
mieszkaniową.
W wyprawach na Anglię wzięło udział 91 bombowców
Luftwaffe i 398 myśliwców Me-109 i Me-110, tracąc 19
samolotów. Straty brytyjskie: 4 poległych myśliwców, 9 zni­
szczonych samolotów i 11 uszkodzonych, lecz nadających się
do naprawy.
Noc była raczej spokojna, tylko kilkanaście wrogich bom­
bowców pojawiło się nad Walią i Liverpoolem.
W czwartek 15 sierpnia nad Anglią zapanował wszechwład­
nie wyż atmosferyczny, było pogodnie i ciepło, tylko nad
kanałem wisiały tu i ówdzie lokalne białe chmurki.
Dla Anglii był to dzień ciężkich, dramatycznych nalotów
bombowych wszystkich trzech niemieckich Flot Powietrznych
— 2, 3 i 5. Najwyższy dla obu walczących stron wysiłek
podczas toczącej się bitwy o Wielką Brytanię i największe
straty w zestrzelonych samolotach.
Rano operowały nad Anglią niemieckie samoloty rozpo­
znawcze. O godzinie 9.00 ruszyły na Wyspy Brytyjske liczne
wyprawy z Norwegii, z lotnisk północno-wschodniej Francji
i Belgii oraz z rejonu Normandii i półwyspu Cotentin.
Pierwsza wyprawa, licząca 40 Stukasów i 60 Messerschmit-
tów Me-109, zaatakowała lotniska w Hawkings i Limpne.
Bomby zdewastowały obie stacje lotnicze tak bardzo, że przez
48 godzin nie były w stanie przyjmować samolotów. Brak
było wody, elektryczności, łączność telefoniczna została prze­
rwana, zniszczono budynki i baraki, rozbito budynek am­
bulatoryjny, byli zabici i ranni. W Rye i Dover bomby trafiły
w budynki elektrowni. Atakującym przeciwstawiły się dywiz­
jony myśliwskie RAF: 54 „Spitfirów” i 501 „Hurricanów”.
Zaraz po godzinie dwunastej formacje 5 Floty Powietrznej,
składające się z 65 Heinkli He-111 i 35 Me-110, zbliżały się
ze wschodu wprost na zatokę Firth of Forth w Szkocji.
W odległości około 150 km od brzegu wyprawy — było ich
dwie — skręciły na południowy zachód na Tynemouth. Stano­
wisko dowodzenia 13 Grupy Myśliwskiej w Newcastle pode­
rwało w powietrze dywizjony 72 „Spitfirów”, 605 „Hur­
ricanów” i 79 „Spitfirów”. Jako pierwszy zaatakował jedną
z formacji 72 dywizjon ze S/Ldr E. Grahamem na czele,
wiążąc się w walce z Me-110. Dwa następne dywizjony
uderzyły na bombowce. Niemcy wyrzucili bomby w morze
i zaczęli w panice zawracać do Norwegii. Druga formacja
dotarła na ląd, ale załogi Heinkli nie widząc przydzielonej
osłony Me-110 zrzuciły bomby gdzie popadło i zawróciły nad
Morze Północne.
Następna wyprawa bombowa z 5 Floty Powietrznej, licząca
ponad 100 samolotów bombowych i myśliwców dalekiego
zasięgu Me-110, skierowała się znad Morza Północnego fiad
Sunderland. Przechwycili ją myśliwcy RAF z 607 dywizjonu
„Hurricanów” i 41 dywizjonu „Spitfirów”. Niemcy zrzucili
ładunek bomb na chybił trifił i zawrócili w pośpiechu do
Norwegii — zostało zestrzelonych 8 bombowców He-111
I 7 Me-110. W tym samym czasie inne, nieco mniejsze naloty
Ugodziły w lotniska Usworth, Linton i Dishforth. Uszkodzenia
nie były zbyt duże, lotniska mogły dalej pełnić służbę opera­
cyjną.
Inna wyprawa 5 Floty Powietrznej, składająca się z ponad
50 Junkersów Ju-88, bez myśliwskiej eskorty, skierowała się
nad obszar obrony 12 Grupy Myśliwskiej. Do walki wystar­
towały dywizjony — 73 „Hurricanów”, 264 „Defiantów”
i 616 „Spitfirów” oraz 219 dywizjon „Blenheimów”. Bomby
spadały na dzielnicę mieszkaniową w Bridlington, a potem na
bazę lotniczą w Driffield (Yorkshire). Zostały uszkodzone
4 hangary i zniszczone stojące obok 10 samolotów bom­
bowych Whitleyów. Niemcy stracili w tym nalocie 6 bom­
bowców Ju-88.
Na południowym wybrzeżu grupa 12 Me-109 zaatakowała
lotnisko Manston — 2 „Spitfiry” zostały zniszczone, poległo
16 żołnierzy.
O godzinie 15.00 formacja Ju-87 i Me-110 zaatakowała
lotnisko w Martlesham, interwencji ze strony RAF nie było.
Niemcy poczynili duże straty, zniszczyli 2 hangary, budynki,
kasyna, lotniskowe stanowisko dowodzenia i urządzenia noc­
nego lądowania.
W tym samym czasie około dwustu samolotów bombowych
w dwóch zgrupowaniach przeleciało nad Deal i Folkestone.
Zbombardowano zakłady produkujące czterosilnikowe samo­
loty typu Stirling w Rochester. Bomby zrzucono na lotnisko
Eastchurch, stanowisko stacji radarowej w Dover, Rye, Baws-
day i Forencess. Dwa inne naloty siłami około 250 samolotów
bombowych i myśliwskich skierowały się na cele w hrabst­
wach Kent i Surrey. O godzinie 17.00 inna wyprawa bom­
bowa, licząca ponad 100 bombowców i myśliwców, atakowa­
ła cele na terenie hrabstw Hampshire, Wiltshire i na wyspie
Wight.
Zbombardowana została stacja lotnicza w Middle Wallop
i lotnisko w Odiham, a także Portland i Andover. W walkach
na południu Anglii udział wzięły dywizjony myśliwskie RAF:
32, 43, 111, 601, 604, 609, 87, 152, 213, 234 i 266.
Walki powietrzne toczyły się nad hrabstwami Kent i Sur­
rey. Ciężkie naloty bombowe przeżyły lotniska — Kenley,
West Mailing, Biggin Hill i Croydon, ciężkich uszkodzeń
doznały fabryki Rollason i Redwing, produkujące samoloty
treningowe i sprzęt radiotechniczny, usytuowane na przed­
mieściu Londynu. Zginęło ponad 80 osób cywilnych.
Noc była niespokojna, ponad 70 bombowców Luftwaffe
zrzucało ładunek bomb na Birmingham, Boston, Kirton, Be­
verley, Southampton, Crewe, Yarmouth, Harwich, Bristol
i Swansea.
Fighter Command wykonało tego dnia 974 loty bojowe,
zgłosiło 182 zestrzelenia niemieckich samolotów — w rzeczywi­
stości doliczono się potem 75 pewnych zestrzałów, zginęło 17
pilotów myśliwskich, rannych było 16, stracono 34 samoloty.
Natomiast Niemcy wyliczyli, że zestrzelili 82 „Spitfiry” i ..Hurri-
cany” oraz 19 nie zidentyfikowanych samolotów myśliwskich.
Z analizy lotniczych operacji Luftwaffe 15 sierpnia, mar­
szałek Góring wyciągnął wniosek, że najkłopotliwsze straty
poniosło lotnictwo bombardowania nurkowego. Na zorganizo­
wanej konferencji z oficerami Oberkommando der Luftwaffe
i dowódcami flot powietrznych w Karinhall powiedział:
„Obrona formacji naszych Stukasów powinna być wzmoc­
niona, gdy nieprzyjacielscy myśliwi szykują się do walki
z nimi. Wydaje się konieczne, aby jednemu pułkowi Stukasów
przydzielać jako eskortę trzy pułki myśliwskie. Jeden z pułków
eskorty powinien stale być przy Stukasach i nurkować razem
z nimi podczas ataku. Drugi pułk powinien ulokować się
z przodu celu na średniej wysokości, by zaangażować się
z wrogimi myśliwcami, zaś trzeci pułk musi osłaniać cały atak
od góry. Wydaje się również konieczne, aby eskorta myśliwska
towarzyszyła Stukasom w drodze powrotnej nad kanałem”'.

2 Ibidem, s. 169.
Goring wydał też polecenie dowódcom flot powietrznych,
aby w składzie załóg samolotów bombowych uczestniczył nie
więcej niż tylko jeden oficer. Chodziło o to, aby zachować
w Luftwaffe jak najwięcej oficerów, gdyż działania dotych­
czasowe wykazały duży ich ubytek z szeregów personelu
latającego.
16 sierpnia był dniem słonecznym i ciepłym.
Do godziny 11.00 w powietrzu było spokojnie. Pierwsze
hitlerowskie wyprawy lotnicze ruszyły z północnej Francji
i Belgii nad rejony hrabstw Kentu, Norfolk i przedmieścia
Wielkiego Londynu. Celem ich ataków były lotniska RAF.
West Mailing zbombardowała grupa 18 Ju-88, zrzucając bom­
by dużego kalibru i bomby zapalające. Dewastacja obu lotnisk
była tak duża, że nie nadawały się przez kilka dni do
eksploatacji. Bombardowane było też lotnisko Manston, Mart-
lesham i wiele innych. Do walki z nieprzyjacielskimi samolo-
tami wystartowało 12 dywizjonów myśliwskich, walki były
zacięte i uparte, z trwogą obserwowane z ziemi przez Brytyj­
czyków.
W południe trzy duże wyprawy przeleciały nad brzegami
południowej Anglii. Jedna, składająca się z około pięćdziesię­
ciu Do-17, skierowała się w rejon ujścia Tamizy, druga liczyła
ponad 150 maszyn, trzecia ponad 100. Ta ostatnia skierowała
się w rejon Portsmouth i Southampton. Niebawem radar
wykrył następne wielkie zgrupowanie około 350 samolotów
w rejonie Yarmouth i Portland. Interweniowały dywizjony
myśliwskie z trzech Grup — 10, 11 i 12.
Pierwsze bombardowania przeżyły przedmieścia Londynu,
w tym Wimbledon i Esher, zdemolowane zostały sklepy
i domy mieszkalne. Bomby spadły na stację kolejową w Ma­
lden w hrabstwie Surrey, było dużo zabitych kolejarzy
i pasażerów. Zaatakowane też zostały lotniska — Tilbury,
Gravesend, Horwell, Farnbourough i miejscowości Portland
i Gosport. Nad wyspę Wight nadleciała grupka pięciu Stu­
kasów i zaatakowała stanowisko stacji radarowej i Ventnor,
uszkodzonej cztery dni temu i będącej w naprawie. Trafiona
na nowo, przestała pracować.
Ważna stacja lotnicza w Tangmere została silnie zbombar­
dowana przez wyprawę kilkunastu Stukasów. Zostały znisz­
czone hangary, warsztaty naprawcze, składy, budynek am­
bulatoryjny, kasyno oficerskie i budynki oraz baraki. 3 „Blen-
heimy” stojące obok hangarów zostały kompletnie
zniszczone, dalsze 3 „Blenheimy”, 7 „Hurricanów” i 1 „Ma­
gister” poważnie uszkodzone, byli zabici i ranni.
W nocy dwa bombowce Ju-88 dokonały skutecznego nalotu na
stację lotniczą w Brize Norton w hrabstwie Oxford, gdzie mieściła
się szkoła lotnicza. Zostały zdewastowane hangary, w których od
powstałego pożaru spaliło się 46 samolotów szkolnych, budynki
i baraki zostały obrócone w gruzy. Również tu byli zabici i ranni.
Luftwaffe wykonała tego dnia 1715 lotów bojowych, jej
straty wyniosły 45 samolotów zestrzelonych. Dywizjony RAF
straciły 8 pilotów, 22 samoloty myśliwskie, wiele zostało
zniszczonych na ziemi podczas bombardowań.
W czasie lotniczego ataku na Gosport, F/Lt J. Nicolson
z 249 dywizjonu dokonał bohaterskiego czynu, za który został
odznaczony jako pierwszy z personelu Fighter Command
Orderem Victoria Cross. Jego „Hurricane” został trafiony
i zapalony. Kabina była już w płomieniach, lecz on nie
zrezygnował z dalszej walki z Me-110. Zestrzelił go i dopiero
wtedy wyskoczył ze spadochronem, był poparzony i ranny.
W nocy aktywność Luftwaffe ograniczyła się do kilkunastu
ataków na miejscowości w południowej Anglii.
Dowództwo Luftwaffe ogłosiło komunikat, że od 1 lipca do
15 sierpnia 1940 roku zestrzelono 372 „Spitfiry”, 179 „Hur­
ricanów”, 12 „Defiantów” i 9 nie zidentyfikowanych myśliw­
ców brytyjskich. Wynikało z tego, że w Fighter Command
pozostało tylko 300 samolotów myśliwskich nadających się
do lotów bojowych. W rzeczywistości było ich wtedy 700.
17 sierpnia pogoda była sprzyjająca lotniczym operacjom,
było słonecznie i ciepło. Aktywność Luftwaffe ograniczyła się
dn lotów rozpoznawczych nad południową i środkową Anglią.
Startowały małe grupki brytyjskich myśliwców na ich zwal-
czenie — zestrzelono tylko 2 niemieckie samoloty — 1 Do-17
i 1 Ju-88, wykonano 288 lotów bojowych, strat własnych nie
było.
Nocne operacje Luftwaffe skierowane były przeciwko cent­
rom przemysłowym w środkowej Anglii i Walii. Około pół­
nocy załoga „Blenheima” z 23 dywizjonu zestrzeliła w rejonie
Spum Head niemieckiego bombowca Ju-88.
Liczba pilotów myśliwskich RAF w ostatnich dniach cięż­
kich walk powietrznych obniżyła się znacznie, w żadnym
dywizjonie nie było pełnego etatowego stanu 24 pilotów.
Jedni i ci sami musieli pełnić codziennie służbę bojową.
Wyczerpywało to ich fizycznie i moralnie. Dowding wnios­
kował w Sztabie Lotniczym RAF, aby pilotów z lekkich
dywizjonów bombowych, latających na Fairey „Battlach”,
skierować do myśliwskich dywizjonów. Zgodzono się na
przekazanie do Fighter Command po pięciu ochotników
z tych dywizjonów i po trzech z dywizjonów współpracy
z wojskiem, latających na „Lysanderach”. Ochotników wy­
słano na siedmiodniowy kurs do Operational Training Unit
w Hawarden, a po jego ukończeniu skierowano do dywiz­
jonów myśliwskich.
Wypada nadmienić, że została wtedy zakończona organiza­
cja i przeszkolenie na „Hurricanach” pierwszego polskiego
302 Dywizjonu Myśliwskiego Poznańskiego na lotnisku
w Leconfield (Yorkshire) w 12 Grupie Myśliwskiej w sek­
torze Church Fenton. Od 16 sierpnia dywizjon rozpoczął
służbę bojową3.
Niedziela 18 sierpnia była dniem pogodnym. Luftwaffe
przypuściła na nowo zmasowane ataki na lotniska RAF w po­
łudniowej Anglii i w rejonie Londynu. Były razem trzy
wyprawy, w każdej brało udział po kilkaset bombowców
3 Szczegółowiej o polskich dywizjonach 302 i 303 oraz pilotach wal­
czących w dywizjonach RAF — w oddzielnym rozdziale.
i myśliwców. Pierwsza przeleciała nad kanałem w południe,
rozdzieliła się na mniejsze ugrupowania, które zaatakowały
poszczególne lotniska w hrabstwie Kent i w obrębie Londynu
— Kenley, Croydon, Biggin Hill i West Mailing.
Jedno z ugrupowań, liczące około 50 Dornierów Do-17
i tyleż myśliwców, zbombardowało z wysokości 3 tys.
metrów lotnisko Kenley. Równocześnie eskadra 9 Do-17
nadleciała nad lotnisko na wysokości lotu koszącego — tuż
nad budynkami i ogrodami — i rozpoczęła dewastację
lotniska oraz jego zabudowań. Do walki z napastnikami
wystartowały trzy dywizjony myśliwskie — 615, 64 i 111.
Dywizjony 615 i 64 związały się w walce z grupą bo­
mbowców na średniej wysokości, natomiast 111 dywizjon
zajął się Domierami na małej wysokości. Do walki włączyła
się naziemna obrona przeciwlotnicza, zestrzeliwując dwa
bombowce. Również piloci 111 dywizjonu uzyskali dwa
pewne zwycięstwa i uszkodzili resztę Dornierów, z których
trzy wodowały na kanale. Tylko dwie okaleczone niemieckie
maszyny powróciły do bazy we Francji.
Na lotnisko Kenley spadło ponad sto bomb — zniszczono
hangary, 4 „Hurricany”, „Blenheima” i 9 innych samolotów
treningowych. Pole wzlotów zostało zryte kraterami bomb.
Bomby rozbiły lotniskowe stanowisko dowodzenia, zginęło
9 osób i 10 zostało rannych. Lotnisko zostało wyłączone
z działalności operacyjnej.
Biggin Hill zostało zbombardowane w podobny sposób, jak
Kenley. Najpierw zaatakowała grupa kilkudziesięciu Junker-
sów Ju-88 ze średniej wysokości lotu i zaraz potem nadleciała
wyprawa kilkunastu Dornierów Do-17 na wysokości lotu
koszącego, aby dokonać dzieła zniszczenia. Do walki wystar­
towały dywizjony 610 „Spitfirów” i 32 „Hurricanów”, a na
ich czele komendant stacji Group Captain Grice. W stoczo­
nych walkach piloci zestrzelili 4 Ju-88 i 6 Do-17.
Druga duża wyprawa Luftwaffe wtargnęła zaraz po połu­
dniu nad hrabstwa Hampshire i Sussex. 25 Stukasów, osłania­
nych przez eskadrę Me-109, uderzyło na lotnisko Thomey
— 2 hangary zostały trafione, 1 samolot zniszczony i 1 uszko­
dzony. Ciężko zostało zbombardowane lotnisko Ford, należą­
ce do lotnictwa morskiego — rozbito hangar i warsztaty
naprawcze, w składzie paliw płynnych wybuchł wielki pożar,
dym widać było na odległość kilkunastu kilometrów.
Na stanowisko stacji radarowej w Poling, między Arundel
i Littelhampton, Niemcy zrzucili około 90 bomb. Stacja
została ciężko uszkodzona i przestała działać. Walki z napast­
nikami stoczyli piloci dywizjonów 43 i 152 — zestrzelili 12
Stukasów.
Późnym popołudniem trzecia duża wyprawa — już ostatnia
logo dnia — przeleciała nad ujściem Tamizy i znów roz­
dzieliła się na mniejsze ugrupowania. Na nowo zbombar­
dowano Croydon, Manston i Biggin Hill. Rozegrały się zacię­
te, uparte walki na różnych wysokościach nad hrabstwem
Essex.
Noc obfitowała w naloty hitlerowskich bombowców na
Walię, Bristol i ujście Tamizy.
Dla dywizjonów Fighter Command był to dzień wytężonej
pracy bojowej, podobnej do tego z 15 sierpnia. Dywizjony
wykonały 766 lotów bojowych, zestrzeliły 71 niemieckich
samolotów, w tym 37 bombowców, 11 Me-110 i 23 Me-109.
Poległo 10 myśliwców, 14 było rannych, stracono 31 samolo-
tów i uszkodzonych zostało 20.
Z przebiegu działań bojowych dowództwo Fighter Com­
mand wysnuło następujące wnioski: należy zwiększyć nazie­
mną obronę przeciwlotniczą lotnisk w południowej Anglii,
stanowiska dowodzenia należy przenieść poza obręb lotniska
i najlepiej urządzić je pod ziemią, na lotniskach zapasowych
i wysuniętych należy zwiększyć personel obsługi samolotów,
aby zbiorniki samolotów po wylądowaniu mogły być jak
najszybciej uzupełnione. Zdarzył się bowiem wypadek, że
podczas gdy „Hurricany” wylądowały na jednym z wysunię-
tych lotnisk i były uzupełniane w paliwo — nadleciała mała
grupka niemieckich bombowców, niszcząc i uszkadzając
zrzuconymi bombami wiele z nich.
19 sierpnia nad kanałem, południową i wschodnią Anglią
było pochmurno, miejscami występowały opady deszczu,
widzialność pod chmurami była dobra. Po południu rozpogo­
dziło się.
Do południa pułki Luftwaffe — jak wykryły stacje radaro­
we — przegrupowywały się w strefie nadbrzeżnej kanału we
Francji i Belgii. Do południa działały nad Anglią nieliczne
samoloty niemieckie z jednostek rozpoznawczych.
W południe wyprawa składająca się z ponad stu samolotów
Luftwaffe przeleciała nad wybrzeżem Anglii pomiędzy Dun-
geness i North Foreland na wysokości około 6 tys. metrów,
a zaraz za nią następna, licząca około 50 bombowców i tyleż
myśliwców, wtargnęła nad hrabstwo Kent od południa w oko­
licy Dover. Niemcy zrzucali bomby na wybrane cele w ob­
szarze na południe od Londynu, rozgrywały się walki powiet­
rzne, słychać było wszędzie huk silników, grzechot karabinów
maszynowych i szczęk działek. Na tle błękitnego nieba tu
i ówdzie pokazały się opadające białe czasze spadochronów.
Myśliwcy RAF walczyli z wielką odwagą i determinacją,
spadali na ugrupowania bombowców znienacka od strony
słońca, celowali dokładnie, zwalali wrogie cielska maszyn
z kłębami ciemnego dymu i czerwonymi językami pożarów.
Około godziny 15 dwie oddzielne grupy bombowe zaatako­
wały Portsmouth i Southampton. W Pembroke Docks w za­
chodniej Walii bomby spadły na zbiorniki paliw płynnych
powodując wielki pożar.
W trzy godziny później wyprawa ponad 50 bombowców
w osłonie kilku eskadr Me-109 przeleciała nad brzegiem
angielskim między Dungeness i Harwich. Celem wyprawy
były lotniska i lotnicze osiedla mieszkaniowe.
Fighter Command wykonało tego dnia 383 loty bojowe,
piloci zestrzelili 6 nieprzyjacielskich samolotów ze stratą
3 maszyn myśliwskich. W nocy samoloty Luftwaffe pojawiły
się prawie nad całą Anglią, bombardując Liverpool, Southam­
pton, Hull, Derby, Wolverhampton, Sheffield, Bristol, Leices­
ter i Nottingham. Zbombardowano też 9 lotnisk w środkowej
Anglii — w Driffield wzniecono pożar hangaru.
Dowódca 11 Grupy Myśliwskiej Air Vice Marshal Park
wydał instrukcję dla podległych mu dowódców lotniczych na
temat taktycznych zmian w prowadzeniu działań myśliwców.
Główne punkty tej instrukcji to:
— zakaz angażowania się w walkach z samolotami Luft­
waffe nad kanałem, gdyż za dużo pilotów ginęło w mo­
rzu; nie dotyczyło to jednak osłony konwojów i żeglugi
w ujściu Tamizy;
— unikanie pogoni za samolotami nieprzyjacielskimi nad
kanałem;
— na przechwytywanie pojedynczych samolotów niemiec­
kich podrywać dwusamolotowe sekcje lub nawet poje­
dynczych myśliwców;
— na zwalczanie dużych formacji nieprzyjacielskich kiero­
wać minimum myśliwców — ich zadaniem jest zwal­
czanie bombowców, a nie walka z wrogimi myśliw­
cami;
— jeżeli wszystkie dywizjony myśliwskie z rejonu Lon­
dynu będą w powietrzu — wzywać pomocy z 12 Grupy
Myśliwskiej dla patrolowania nad lotniskami Debden,
North Weald i Homchurch;
— 303 polski dywizjon, bazujący na lotnisku w Northolt,
będący w treningu, ma wystawić dwie sekcje do peł­
nienia dyżuru alarmowego i patrolowania nad lotnis­
kiem, kiedy odbywa się uzupełnianie zbiorników samo­
lotów dywizjonów operacyjnych;
— 1 kanadyjski dywizjon, będący również w treningu na
lotnisku w Northolt, ma być wykorzystywany w podob­
ny sposób, co dywizjon 303 4.

4 W o o d , D e m p s t e r , op. cit., s. 175-176.


Goring na porannej odprawie z dowódcami lotniczymi
Luftwaffe w Karinhall oświadczył natomiast, że główne ataki
mają być prowadzone dalej w celu zniszczenia lotnictwa
myśliwskiego RAF. Przy okazji należy niszczyć także or­
ganizację lotnictwa bombowego RAF, lecz unikać niepotrzeb­
nych strat. Na koniec Goring zapowiedział, że znosi ograni­
czenia — stosowane dotąd — w niszczeniu celów. Dawał
dowódcom wolną w wyborze celów do bombardowania,
zarówno zakładów' przemysłowych, fabryk, hut, składów, ele-
ktrowni, lotnisk, portów, stacji kolejowych i... dzielnic miesz-
kaniowych miast i osiedli. Zarezerwował dla siebie tylko
rozkaz na bombardowanie Londynu i Liverpoolu.
20 sierpnia pogoda pogorszyła się, było pochmurno z nisko
wlokącymi się strzępami, wiał silny, porywisty wiatr, przewa­
lały się od czasu do czasu deszczowe, ciemne chmury. Nad
kanałem i Francją było raczej pogodnie. Polepszenie pogody
nastąpiło tuż przed południem.
Aktywność Luftwaffe była rano ograniczona. Przed samym
południem odnotowano naloty bombowe małych grupek,
bomby spadały na Cheltenham. Oxford i Southwoll, a loty
rozpoznawcze sięgały lotnisk — Debden, Duxford, North
Weald, Hartfield, Northolt i Hornchurch. O godzinie 11.30
bomby spadły na zbiorniki olejowe w Pembroke Docks, gdzie
nie wygasły jeszcze pożary wzniecone dnia poprzedniego.
Po południu kilka fal hitlerowskich maszyn bombowych
wtargnęło nad wybrzeże angielskie — zbombardowano Do­
ver, Eastchurch, Manston i West Mailing. Do walki wystar­
towało 12 dywizjonów myśliwskich z lotnisk 11 Grupy, ale
trudne warunki atmosferyczne utrudniły bojową pracę. Wyko­
nano 453 loty i zestrzelono 4 maszyny niemieckie, tracąc
2 samoloty własne Obrona przeciwlotnicza jednego z okrę­
tów wojennych, znajdującego się na Morzu Irlandzkim, ze­
strzeliła niemiecki samolot rozpoznawczy Focke Wulf
FW-200. Jego załoga składała się z dziewięciu lotników |
— zostali wyłowieni z morza i internowani w Irlandii. Samo­
lot ten miał cztery silniki i operował nad dużymi akwenami
morskimi — Atlantykiem, Morzem Północnym i Morzem
Irlandzkim.
W komunikacie dziennym z działań bojowych podano, że
302 polski dywizjon myśliwski odniósł swój pierwszy sukces,
zestrzeliwując bombowca Ju-88 w rejonie na północ od Hull.
W nocy tylko kilka niemieckich rajdowców pojawiło się
nad hrabstwem Kom walii.
21 sierpnia było pochmurno, deszczowo i chłodno. Małe
formacje, a nawet pojedyncze bombowce Luftwaffe wykorzy­
stywały przerwy w chmurach, kierowały się na bombardowa­
nie lotnisk w południowej Anglii. Ataki bombowe dosięgnęły
lotnisk: Exeter, St. Eval, Horscham, St. Faith, Newton, Coltis-
hall. Stradishall i Walton. Bomby spadły także na miasta
— Grimsby, Norwich, Canterbury, Southampton. Newmarket,
Bournemouth i Pembroke.
Myśliwcy RAF mieli duże trudności w przechwytywaniu
napastników, wykonali 599 lotów bojowych, zestrzeliwując
13 niemieckich samolotów, stracili jednego ,,Hurricana” z 56
dywizji zestrzelonego w walce z Junkersem Ju-88. Samolot
zapalił się, lekko ranny pilot, F/O R. Brooker, zdążył wylądo­
wać na lotnisku startu w Rocheford, na czas opuścił kabinę
— samolot całkowicie spłonął. W walkach został uszkodzony
„Spitfire” i 2 „Hurricany” — piloci szczęśliwie powrócili na
swoje lotniska.
W nocy niemieckie bomby spadły na Harwich, zatoki
Humber i Firth of Forth.
Tego dnia dowódca Luftwaffe, Göring, złożył wizytę w wy­
suniętej kwaterze 2 Floty Powietrznej feldmarszałka Kesselrin-
ga na Cap Gris Nez. Towarzyszył mu dowódca 3 Floty
Powietrznej feldmarszałek Sperrle i kilku wyższych oficerów ze
Sztabu Oberkommando der Luftwaffe. Nad kanałem była dobra
widoczność. Göring i towarzyszące mu osoby obejrzeli przy
pomocy specjalnej lunety, używanej w Kriegsmarine, maszty
stacji radarowych w Dover. Były wysokie i nie naruszone.
22 sierpnia było pochmurno, występowały rzadkie przejaś­
nienia, silny wiatr, bez deszczu. Około godziny 9 konwój
składający się z kilkunastu statków wszedł do strefy akwenu
Dover. Niemcy otworzyli do niego ogień z ciężkich dział
przybrzeżnych ustawionych na przylądku Cap Gris Nez. Bom­
bardowanie konwoju trwało około półtorej godziny, ani jeden
ze stu wystrzelonych pocisków nie trafił w cel. Niepowodze­
nie niemieckich artylerzystów sprawiło, że na konwój wyru­
szyła wyprawa bombowa Luftwaffe około 40 maszyn. Do
walki wystartowały dwa dywizjony „Spitfirów” z Hornchurch
— 56 i 65. Potem, oprócz kilku lotów na rozpoznanie, nad
południową Anglią zapanował spokój. Około godziny 19 kilka
grupek hitlerowskich bombowców pojawiło się nad połu­
dniowo-wschodnim wybrzeżem, zbombardowano Manston.
Myśliwcy RAF wykonali tego dnia 509 lotów bojowych
w trudnych warunkach pogody, zestrzelili 2 wrogie samoloty,
stracili 2 pilotów i 3 „Spitfiry”, uszkodzone były 4 „Spitfiry”
i 2 „Hurricany”.
W nocy Niemcy atakowali konwój koło Wick (północna
Szkocja) i zbombardowali zakłady lotnicze oraz lotnisko
w Filton. Bomby spadły także na dzielnice mieszkaniowe
w Manston, St. Eval i Wick.
Ze względu na to, że dużo pilotów zginęło w nurtach
kanału La Manche, postanowiono temu jakoś zaradzić. Zwo­
łano więc konferencję przedstawicieli Fighter Command, Co­
astal Command i Army Cooperation Command i przedyskuto­
wano sprawę ratownictwa morskiego na kanale. Do istniejące­
go już zespołu szybkich kutrów ratowniczych dołączono 12
samolotów „Lysanderów” z dowództwa współpracy z armią,
wyznaczono oficerów łącznikowych i podporządkowano do­
wództwu lotnictwa myśliwskiego. „Lysandery” wyposażono
w łódki i tratwy gumowe dla odnalezionych rozbitków na
morzu — zrzucano je z pokładu samolotu. Samoloty należące
do zespołów Air Sea Rescue miały bazować na lotniskach
myśliwskich na wybrzeżu południowym Anglii.
W piątek 23 sierpnia było pochmurno, padał przelotny
deszcz. Ataki Luftwaffe odbywały się tego dnia małymi
grupkami samolotów — trójkami, dwójkami lub pojedyn­
czymi maszynami, tylko konwoje u wschodniego wybrzeża
atakowane były większymi zespołami. Bomby dosięgnęły
przedmieść Londynu, Tangmere, Harwich, Southampton, Col-
chester, Biggin Hill i Albingdon. Zbombardowano osiedle
mieszkaniowe na jednym przedmieściu Londynu, trafiono
w budynek banku i dwa kina, było wielu zabitych i rannych.
Do walki wystartowali myśliwcy RAF, wykonali 482 loty
bojowe, zestrzelili 5 hitlerowskich maszyn, straty własne
ograniczyły się do 2 „Spitfirów” uszkodzonych w walce
i ,,Hurricana”.
W nocy wrogie samoloty przelatywały nad południową
Walią i zrzuciły ładunek bomb na 22 miejscowości. Nie miały
też spokoju tej nocy Pembroke, Docks i Birmingham. Jednak
Kres względnie złej pogody kończył się.
TRZECIA FAZA BITWY
24 sierpnia — 6 września

W drugiej fazie bitwy powietrznej poległo w dywizjonach


Fighter Command 94 pilotów, a 60 zostało rannych. Jednostki
operacyjnego treningu przedłużyły kursy myśliwskie z dwóch
do czterech tygodni, by do jednostek bojowych kierowani byli
dobrze wyszkoleni w prowadzeniu walk powietrznych piloci.
W dywizjonach odczuwano uciążliwy brak pilotów, zmęcze­
nie dawało się wszystkim we znaki w wyniku częstych
codziennych startów i staczanych walk. Częste bombardowa­
nia lotnisk bazowania powodowały napięcia nerwowe i utratę
tak potrzebnych wszystkim sił.
Dlatego też przerwa w intensywnych lotach, spowodowana
nieodpowiednimi warunkami atmosferycznymi od 19 do 23
sierpnia, dobrze zrobiła wszystkim — pilotom i mechanikom
obsługującym samoloty. W sprzęcie lotniczym Fighter Com­
mand stracił w walkach 54 „Spitfiry” i 121 „Hurricanów”,
uszkodzonych było 40 „Spitfirów” i 25 „Hurricanów”, podczas
bombardowań lotnisk zostało zniszczonych dalszych 30 samo­
lotów. Produkcja nowych maszyn nie nadążała za stratami,
uzupełniały je zakłady naprawcze, pracujące w dzień i w nocy.
Samolotów w dywizjonach nie brakowało, każdego dnia było
gotowych do lotów 12 maszyn i kilka zapasowych.
Słowa uznania należą się personelowi technicznemu, który
szybko i z dużym zapałem obsługiwał powierzone ich opiece
maszyny: uzupełniał zbiorniki paliwowe, przeglądał silniki
i płatowce, zamieniał butle tlenowe, sprawdzał radiostacje
pokładowe i załadowywał amunicję do karabinów maszyno­
wych. Personel obsługi tak się wprawił w wykonywaniu
swoich czynności, że wystarczyło 8 do 10 minut od wylądo­
wania, aby dywizjon na nowo mógł startować do walki.
Blisko stoisk samolotowych Stawiano namioty, w których
podczas deszczu dokonywano małych napraw maszyn; przy­
gotowano rowy i schrony przeciwlotnicze. Posiłki dla pilotów
i personelu technicznego dostarczano na lotnisko. Pracowano
ciężko z dużym zapałem i gorliwością, technicy i mechanicy,
jak jedna lotnicza rodzina.
W sobotę 24 sierpnia nad kanałem i południową Anglią
pogoda była słoneczna, dalej na północ było pochmurno
i dżdżysto. Na stanowisku dowodzenia 11 Grupy Myśliwskiej
w Uxbridge czuwał od świtu dyżurny personel. Wokół stołu
operacyjnego siedziały młode dziewczęta — WAAF-ki ze
słuchawkami na uszach i metalowymi tyczkami w dłoniach.
Odpowiedzialny kontroler za pracę stanowiska nerwowo za­
palał co pewien czas nowego papierosa. Twarze wszystkich
były zatroskane, poważne. Na tablicy orientacyjnej przy nu­
merach dywizjonów zawieszono tabliczki z napisem „readine-
se” — w stanie pogotowia alarmowego.
O godzinie 9.00 na stole operacyjnym rozpoczęło się „plo-
towanie” — ustawianie tabliczek taktycznych. Nad Cap Gris
Nez z drugiej strony kanału zaczęły się zbierać nieprzyjaciels­
kie samoloty. Niebawem wyprawa ponad stu bombowców
i myśliwców skierowała się prosto na Dover, wznosząc się po
drodze na wysokość kilku tysięcy metrów. Nad środkiem
kanału wyprawa rozdzieliła się na dwa człony, które kolejno
zaatakowały cele w Dover. 11 dywizjonów myśliwskich wy­
startowało do walki z napastnikami. O godzinie 11.00 było po
wszystkim, Niemcy wycofali się na południe.
Półtorej godziny później ruszyło na Anglię kilka większych
i mniejszych ugrupowań. Jedno z nich zaatakowało Manston.
Stojący tam w pogotowiu 264 dywizjon „Defiantów” ledwo
zdążył wystartować przed spadającym gradem bomb. Dywiz­
jon wdał się w walkę, z pomocą przyszedł mu dywizjon
„Hurricanów”. Bomby nie wyrządziły większych szkód. Nie­
mcy zawrócili do Francji, tracąc w walkach .5 bombowców
i 2 myśliwce. Dywizjon 264 „Defiantów” został zdziesiątko­
wany, stracił 4 samoloty, 3 pilotów i 4 strzelców, 1 pilot został
ranny, 3 samoloty zostały poważnie uszkodzone, pilotom
udało się wylądować względnie cało w przygodnym terenie.
O godzinie 15.30 następne duże ugrupowanie Luftwaffe
wtargnęło w rejon Manston i skierowało nad lotnisko. Bomby
posypały się na osiedle wojskowe. Wszystkie linie telefonicz­
ne i teleprintowe zostały zniszczone, a pole wzlotów pokryte
kraterami bomb i bombami o czasowych zapalnikach. Łącz­
ność z dowództwem 11 Grupy została przerwana, na stanowi­
sku dowodzenia nie wiedziano, co się dzieje w Manston. Aby
zbadać sytuację, z posterunku obserwacyjno-meldunkowego,
oddalonego od ‘Manston o kilka kilometrów, wyjechał na
rowerze łącznik po konkretne wiadomości. Dowódca 11 Gru­
py Myśliwskiej, Air Vice Marshal Park, po uzyskaniu tragi­
cznych wiadomości, zarządził ewakuację stacji lotniczej. Per­
sonel administracyjny przesunięto do Westgate, a 600 dywiz­
jon „Blenheimów” przeleciał do Hornchurch.
Zbombardowane też zostało małe lotnisko w Ramsgate, a sa­
mo miasteczko ciężko zdewastowano, wille przy promenadzie
rozwalono, było dużo zabitych i rannych.
Inne ugrupowanie bombowe skierowało się o tej samej
porze nad Hornchurch i North Weald. 264 dywizjon „Defian­
tów” znalazł się po raz drugi w niebezpieczeństwie — zdołał
jednak wystartować tuż przed atakiem bombowym. Wyprawa
około 50 Do-17 i He-111 w osłonie tyluż Me-109 zrzuciła
ponad 200 bomb różnego kalibru na osiedla mieszkaniowe.
Zginęło 9 osób, rannych zostało 10.
Do pomocy w zwalczaniu nalotów Luftwaffe wezwano
dywizjony z 12 Grupy Myśliwskiej z lotniska Duxford. Po­
moc przybyła jednak za późno, wyprawa niemiecka już się
wycofała. Następne wyprawy, składające się z około 50
bombowców i 50 Me-109 każda, uderzyły prawie równocześ­
nie na Portsmouth i Southampton. Ładunek bomb spadł na
dzielnice mieszkaniowe tych miast, ponad sto osób cywilnych
zginęło w obu nalotach.
Fighter Command wykonało tego dnia 936 lotów bojo­
wych, zestrzelono 38 hitlerowskich samolotów, zginęło 10
myśliwców RAF, 9 było rannych, zostało zniszczonych 21
samolotów myśliwskich, uszkodzonych 18. Największe straty
poniósł 264 dywizjon „Defiantów” — stracił 4 samoloty
i 7 lotników, 1 został ranny, dalsze 3 „Defianty” uległy
uszkodzeniu, nadawały się do remontu. Niemcy zaangażowali
tego dnia w bojowych operacjach 1030 samolotów bom­
bowych i myśliwskich.
W nocy operowało nad Anglią 170 samolotów bombowych
Luftwaffe, bomby spadły na miejscowości w hrabstwie Kent,
Rochester, Tameshaven i na centrum Londynu. Pożary wybu­
chły w osiedlach mieszkaniowych w London Wall, Islington,
Tottenham, Finsburg, Millwall, Stepney, East Ham, Leyton,
Coulsdon i Benthnall Green. Był to przedsmak tego, co miało
niebawem nastąpić. Myśliwcy nocni Fighter Command wyko­
nali 45 lotów na przechwycenie nocnych intruzów, lecz tylko
jeden pilot z 615 dywizjonu odniósł pewne zwycięstwo,
zestrzeliwując Heinkla He-111.
Rano 25 sierpnia pogoda była słoneczna, potem było po­
chmurno, chmury wysokie, lecz bez opadów deszczu.
Do południa i przez kilka godzin popołudniowych działal­
ność operacyjna Luftwaffe była ograniczona, jedynie nad
kanałem La Manche kręciły się większe lub mniejsze patrole
Messerschmittów Me-109.
O godzinie 17.00 wyprawa 50 bombowców w osłonie
licznych eskadr hitlerowskich myśliwców ruszyła z okolic
Cherbourga w stronę Anglii. Prawie równocześnie zebrała się
następna wyprawa nad wyspami na zachód od półwyspu
Cotentin i skierowała się na Weymouth. Na spotkanie Nie­
mców wystartowały dwa dywizjony myśliwskie z 10 Grupy,
wkrótce do walki włączył się trzeci. Lecz myśliwcy RAF nie
mogli dotrzeć do bombowców, bo niemiecka osłona myśliws­
ka zastąpiła im drogę — liczyła ponad 200 Messerschmittów
Me-109. Bomby zostały zrzucone na lotnisko Warmwell
— 2 hangary legły w gruzach, a budynek ambulatoryjny
zapalił się od bomby zapalającej i spłonął kompletnie, przer­
wana została sieć telefoniczna ze stanowiskiem dowodzenia
10 Grupy Myśliwskiej w Box. 9 bomb z opóźnionym działa­
niem utkwiło w różnych miejscach lotniska i osiedla miesz­
kaniowego. Różne człony tej wyprawy zaatakowały Fareham,
Pembroke, Wyspy Scylijskie na krańcach południowo-zacho-
dniej Anglii, gdzie legła w gruzach radiostacja.
O godzinie 19.00 następne duże ugrupowanie bombowe
w sile ponad 100 maszyn bombowych w gęstej osłonie
Me-109 pojawiło* się nad Dover i ujściem Tamizy. Inter­
weniowało 11 dywizjonów myśliwskich RAF.
Myśliwcy Fighter Command zestrzelili tego dnia 20 nie­
mieckich samolotów, stracili 17 własnych, poległo 7 myśliw­
ców i 2 załogi „Blenheimów” (6 lotników), rany odniosło
4 pilotów, 6 samolotów zostało uszkodzonych.
W nocy operowało nad całą Anglią 65 hitlerowskich raj­
dowców, szczególnie w rejonie miast przemysłowych środ­
kowej Anglii, w tym nad Coventry i Birmingham, nad Walią
i Szkocją — Montrose, Dundee i Aberdeen, nie szczędząc
bomb także dla mniejszych miejscowości.
Tej ciemnej nocy z Anglii ruszyła na Berlin wyprawa
dwusilnikowych samolotów z Bomber Command na osobisty
rozkaz premiera Wielkiej Brytanii Sir Winstona Churchilla.
Bombowcy mieli zrzucić bomby na fabryki i dworce kolejo­
we. Chmury nad Berlinem uniemożliwiły celny zrzut bomb,
spadły więc one na dzielnice mieszkaniowe. Wyprawa
bombowa RAF na Berlin była aktem represyjnym za niemiec­
kie zbombardowanie Londynu poprzedniej nocy. W wy­
prawie wzięło udział 81 dwusilnikowych maszyn bom­
bowych. Dotarło do celu tylko 29 załóg, reszta pogubiła się
w trudnych warunkach atmosferycznych i zawróciła do
swoich baz w Anglii. Zginęło 8 załóg, kilku lotników
powróciło rannych.
26 sierpnia przeważnie było pochmurno, bez deszczu, prze­
jaśnienia występowały tylko w południowej części Anglii.
I znów ataki Luftwaffe na lotniska RAF w hrabstwach Kent
i Essex, na Dover i Folkestone oraz na Solent. Były to trzy
oddzielne duże naloty. Pierwszy na Kenley i Biggin Hill,
drugi na Hornchurch, North Weald i przedmieścia Londynu
oraz trzeci na Portsmouth, Warmwell i Solent.
Pierwsze ugrupowanie w liczbie około 150 bombowców
w osłonie licznych eskadr Me-109 wtargnęło nad Anglię
w okolicy Deal. Zbombardowano Folkestone, zestrzelono
kilkanaście balonów zaporowych nad Dover, ale najgroźniej­
szy nalot przeżyło Kenley, a także Biggin Hill. Poderwało się
do boju 11 dywizjonów myśliwskich z 11 Grupy, lecz i tak
Niemcy byli w dużej przewadze.
Zaraz po południu drugie ugrupowanie Luftwaffe zebrało
się na Lille, St. Omer i Calais w północnej Francji. Stacje
radarowe określiły, że wyprawa liczy 60 + 20 + 30 samolotów
wroga — i leci na Dover oraz Harwich. Głównym obiektem
bombowców było lotnisko North Weald, a także Hornchurch.
Część bombowców zaatakowała rejon Londynu, inna część
lotnisko Debden, na które Niemcy zrzucili ponad sto bomb,
niszcząc pole wzlotów, budynek kasyna podoficerskiego, bu­
dynek NAAFI, warsztaty samochodowe, elektrownię i składy;
byli zabici i ranni.
Znów rozegrały się zacięte walki z przeważającymi siłami
Luftwaffe. Do pomocy w walce z napastnikami wezwano
dywizjony z Duxford z 12 Grupy Myśliwskiej, w tym po raz
pierwszy 310 czeski dywizjon „Hurricanów”.
Trzecia duża wyprawa około 150 bombowców zjawiła się
o godzinie 16.00 nad Portsmouth. Na jej spotkanie wystarto­
wało 5 dywizjonów z lotnisk 11 Grupy i 3 dywizjony z 10
Grupy Myśliwskiej. Rozegrała się bardzo zacięta i uparta
walka, w której Niemcy i Anglicy stracili po dwadzieścia kilka
samolotów. Wiele zespołów hitlerowskiej Luftwaffe wyrzuci­
ło ładunek bomb do morza i z wielkim pośpiechem wycofało
się z walki. Eskorta bombowców liczyła około 100 Me-109.
Ogółem tego dnia Fighter Command wykonało 787 lotów
bojowych — ponad 300 więcej niż dnia poprzedniego. Poleg­
ło 7 myśliwców, rannych było 20, samolotów zniszczonych
— 28 i uszkodzonych — 18.
Po nalotach ostatnich dni stało się jasne, że Niemcy w dal­
szym ciągu dążą do zniszczenia lotnisk myśliwskich RAF
i centrów przemysłowych, szczególnie tych wytwarzających
sprzęt lotniczy. Potwierdziło ten wniosek pojawienie się tej
nocy blisko 100 bombowców Luftwaffe nad Bournemouth
i Coventry, gdzie były zakłady produkujące „Spitfiry”. W re­
jonie Plymouth^ operowało blisko 50 bombowców — ciężko
zbombardowano miasto, lotnisko w St. Eval (naliczono 62
kratery po bombach), następnych 6 lotnisk otrzymało mniej­
szy ładunek bomb.
Znów ubytek pilotów w dywizjonach myśliwskich nastrę­
czał duże zmartwienia w dowództwie Fighter Command.
27 sierpnia było pochmurno, padały przejściowe deszcze,
miejscami przejaśniało się, rano nad kanałem wisiała mgiełka.
Luftwaffe jednak nie odpoczywała, prowadziła loty rozpo­
znawcze — fotografowano zbombardowane wczoraj obiekty.
Prowadzono też małymi grupkami ataki na wybrane cele
w południowej Anglii. Na ich zwalczanie startowały klucze
i eskadry dywizjonów myśliwskich RAF.
Z lotu rozpoznawczego nad Norwegią nie powrócił „Blen­
heim” z 248 dywizjonu — samolot z załogą przepadł w Mo­
rzu Północnym. W walce z Ju-88 został zestrzelony na
południe od Portland „Hurricane” ze 152 dywizjonu, pilot P/O
W. Beaumont uratował się ze spadochronem, wpadł do morza
i został wyłowiony przez szybką łódź ratowniczą. Również
w walce z Do-215 został uszkodzony „Hurricane” z 501
dywizjonu, pilot S/Ldr H. Hogan szczęśliwie powrócił na
lotnisko startu. W tych akcjach Niemcy stracili 7 samolotów
— 3 Do-17, 2 He- 111, 1 Ju-88 i 1 He-59.
W nocy od strony Cherbourga nadciągały kolejno bombow­
ce Luftwaffe z pełnym ładunkiem bomb. Załogi zrzuciły je na
Gravesend, Calshot, Southampton, wyspę Wight, Ponbridge,
Tiptree i Leighton Buzzard. Kilka bomb spadło w pobliżu
dowództwa Fighter Command koło Bentley Priory.
Dowódcą kanadyjskiego 242 dywizjonu „Hurricanów” był
S/Ldr Douglas Bader, już wtedy legendarny w całym RAF
myśliwiec. Doskonały pilot i dowódca, walczył nad Dunkier­
ką w czasie słynnej ewakuacji Brytyjskich Sił Ekspedycyj­
nych z Francji, mający na swoim koncie kilkanaście ze­
strzelonych niemieckich samolotów. Nic w tym nie byłoby
dziwnego, bo przecież inni dowódcy też szczycili się licznymi
zestrzałami nieprzyjacielskich samolotów, ale Bader zamiast
nóg miał... metalowe protezy. Jako młody pilot uległ w 1931
roku wypadkowi lotniczemu i wtedy amputowano mu obie
nogi poniżej kolan. Bader nie załamał się kalectwem, nauczył
się chodzić na protezach, a po wybuchu wojny powrócił na
swoją usilną prośbę do lotnictwa myśliwskiego i dobrze sobie
poczynał.
Bader był zdania, że w lotnictwie myśliwskim należy
wprowadzić związki taktyczne, zwane wingami (wing
— skrzydło) w składzie 3-4 dywizjonów, które miałyby
większą siłę uderzeniową w walce z ugrupowaniami bom­
bowymi i myśliwskimi Luftwaffe. Dywizjon był za małą
jednostką samodzielną, zawsze trafiał na większą liczbę samo­
lotów nieprzyjacielskich. Nad tym problemem dyskutowano
w sztabie 12 Grupy Myśliwskiej, w której na lotnisku Coltis-
hall stacjonował 242 dywizjon Badera. Bader udowadniał
przekonywająco, że skrzydło myśliwskie na pewno osiąganie
większe sukcesy. Przekonał dowódcę, Air Vice Marshala
Leigh-Mallory’ego, który skłonny był takie skrzydło zorgani­
zować i powierzyć je Baderowi na okres próbny. W dowództ­
wie Fighter Command również nad tym wnioskiem żywo
dyskutowano — nie zgadzał się jednak z takim rozwiązaniem
dowódca 11 Grupy, Air Vice Marshal Park, twierdząc, że
skrzydło będzie jednostką ociężałą, szkoda tracić czas na
zbiórki po starcie, zwłaszcza gdy dywizjony bazować będą na
innych lotniskach. A wiadomo, że w akcjach myśliwskich
liczy się bardzo czas.
W Ministerstwie Lotnictwa Air Marshal Sir William Sholto
Douglas — zastępca szefa Sztabu Lotniczego, był za wnios­
kiem dowódcy 12 Grupy, jednak tymczasem zmian nie wpro­
wadzono, gdyż bitwa powietrzna przybierała na sile.
28 sierpnia było pogodnie, słonecznie, lecz chłodno, w rejo­
nie Dovru miejscowe zachmurzenie, bez opadów. Luftwaffe
wykonała tego dnia trzy potężne naloty bombowe na cele
w Anglii — o godzinie 8.30, 12.30 i po południu o 16.00.
Pierwsze ugrupowanie liczące około 150 samolotów z przewa­
gą myśliwców Me-109 zebrało się nad Cap Gris Nez. Bombow­
ce tworzyły dwie oddzielne grupy, leciały same Dorniery Do-17.
Dwie eskadry zaatakowały Eastchurch, następne dwie skierowały
się na Rochford. Niemcy zaatakowali lotniska, Messerschmitty
broniły dostępu do nich. „Spitfiry” i „Hurricany” nie mogły
przedrzeć się przez ścianę Messerschmitów. związały się więc
w walce z nimi, ale straciły 8 poległych pilotów i kilkanaście
samolotów, w tym 2 „Defianty” z nieszczęśliwego 264 dywizjo­
nu. Lotnisko Eastchurch zostało ciężko zbombardowane, znisz­
czono 2 samoloty lekkiego bombardowania Fairey „Battle”,
nawierzchnia pola wzlotów pokryta została kraterami po
bombach, urządzenia lotniskowe i reszta budynków zostały
kompletnie zdewastowane.
W południe nadleciała w ten sam rejon południowo-wscho­
dniej Anglii druga duża fala bombowców w osłonie kilku­
dziesięciu Me-109. Zaatakowano lotnisko Rocheford i Sout-
hampton. Do walki wystartowało 13 dywizjonów myśliw­
skich, lecz przybyły nowe Messerschmitty i Niemcy byli
w dużej przewadze. Niemieckie bombowce dosięgnęły wy­
znaczone cele i zrzuciły ładunek bomb na Rocheford, Sout­
hampton. North Weald. Deting, Gravesende, Maidston i inne.
Podczas gdy w górze trwała zacięta walka, premier Winston
Churchill przebywał w Manston i oglądał ogrom zniszczeń,
jakie doznała tam stacja lotnicza.
Trzeci i ostatni tego dnia atak Niemcy przypuścili o godzi­
nie 16.00. Eskadry Domierów Do-17 i He-111 wykonywały
swoją destrukcyjną robotę, a pułki Messerschmittów, krążąc
na dużych wysokościach (7-8 tys. metrów) poszukiwały, czy
nie pojawi się jakiś pojedynczy dywizjon RAF. Interweniowa­
ło tylko 7 dywizjonów RAF.
Niemcy stracili tego dnia 31 samolotów, w tym jeden
samolot pocztowy typu Gotha 145, wiozący pocztę z wysp na
kanale do Niemiec. Młody i niedoświadczony pilot pomylił
kierunek lotu i znalazł się nad hrabstwem Sussex w Anglii,
gdzie koło Lewes został zestrzelony przez brytyjskiego myś­
liwca — wylądował w polu, samolot był lekko uszkodzony.
Przewożona poczta do Strasburga była interesującą lekturą dla
brytyjskiego wywiadu.
Noc była niespokojna, szczególnie dla Liverpoolu, który
zaatakowało ponad 150 niemieckich bombowców Ju-88
i He-111 z 3 Floty Powietrznej. Bomby spadły na dzielnice
portowe i mieszkaniowe, wznieciły dużo pożarów i wyrządzi­
ły poważne szkody. Jednocześnie inne samoloty z tej samej
Floty bombardowały Birmingham, Coventry, Manchester,
Sheffield, Derby i Londyn, a także inne mniejsze miejscowo­
ści na terenie całej Anglii. Wiele z tych nalotów nie wy­
rządziło większych szkód, to jednak dezorganizowało rytm
pracy w fabrykach, hutach i różnych zakładach, które zatrud­
niały robotników na trzy zmiany. Często bowiem były ogła­
szane alarmy o nalotach, co powodowało przerwy w pracy
i obowiązkowe wtedy zejście do odpowiednich schronów. Na
tle ogłaszania alarmów — przerywane wycie syren i ich
odwoływania — trwały kontrowersyjne dyskusje. Często
ogłaszano je niepotrzebnie, odwoływano z opóźnieniem, co
miało oczywisty wpływ na tok produkcyjny. Nad ogłaszaniem
i odwoływaniem alarmów czuwały stanowiska dowodzenia
Korpusu Obserwacyjnego.
W czwartek 29 sierpnia było pochmurno, z dużymi roz­
pogodzeniami nad południową Anglią, nad kanałem występo­
wały chmury i miejscami deszcze. Po południu warunki
atmosferyczne zdecydowanie się poprawiły.
Po trudnej, pełnej napięcia nerwowego nocy, poranek był
spokojny, do godzin południowych nic się nie działo. Dopiero
o godzinie 15 stacje radarowe wykryły zbiórkę hitlerowskich
pułków nad ujściem Sommy, w Boulogne i Cap Gris Nez.
Okazało się, że były to wyłącznie jednostki myśliwskie,
uformowane w kilka oddzielnych ugrupowań. Doliczono się,
że razem było 564 Me-109 i 159 Me-110. Cała ta powietrzna
armada znalazła się niebawem nad hrabstwem Kent i w po­
bliżu Londynu na różnych wysokościach — od 5 do 8 tys.
metrów. Niemcy spodziewali się, że dojdzie do atrakcyjnych
spotkań i łatwych zwycięstw w walkach z brytyjskimi dywiz­
jonami myśliwskimi.
Wystartowało 13 dywizjonów z 11 Grupy Myśliwskiej
z zadaniem zwalczania hitlerowskich wypraw bombowych
bez wdawania się w walki z Messerschmittami, chyba że jako
pierwsi zaatakują z przewagi wysokości. Gdy wydało się, że
oprócz niemieckich myśliwców nie ma nad południową Ang­
lią zespołów bombowych, dywizjony zostały odwołane do
lądowania. Tylko niektóre dywizjony RAF stoczyły kilka
zaciętych walk powietrznych, w wyniku których piloci ze­
strzelili na pewno 12 Me-109 i 5 Me-110.
Fighter Command straciło 2 pilotów poległych, 6 było
rannych, aż 6 pilotów uratowało się na spadochronach. Straco­
no 9 samolotów, trzy były uszkodzone, lecz nadające się do
remontu.
Po zapadnięciu zmroku i przy gwiaździstej nocy z rejonu
bazowania 3 Floty Powietrznej w północno-zachodniej Francji
rozpoczęły start Junkersy i Heinkłe z pełnym ładunkiem bomb
kierując się na różnych wysokościach w kierunku na Liver­
pool. Było ich razem ponad 150, bomby spadły w większości
na dzielnice mieszkaniowe, znów wybuchły pożary i waliły
się w gruzy budynki, urządzenia komunalne, kościoły, stacje
kolejowe. Od bomb zapalających i pożarów było widno jak
w dzień. Ginęli starcy, kobiety i dzieci, zapełniły się szpitale
rannymi, straż pożarna nie nadążyła z gaszeniem rozszalałych
płomieni.
44 pojedyncze bombowce wykonały loty dywersyjne nad
środkową Anglią i nad przedmieściami Londynu.
Mieszkańcy Liverpoolu przeżyli ciężką noc. Nazajutrz wie­
le tysięcy mieszkańców w pośpiechu ewakuowało się z miasta
do podmiejskich osiedli i do okolicznych wiosek.
30 sierpnia od rana nad Anglią, kanałem i północną Francją
była piękna słoneczna pogoda. Dzień zaczął się od nalotów
bombowych na żeglugę w akwenie przy ujściu Tamizy. Małe
grupki niemieckich bombowców w osłonie eskadr Me-109
zaatakowały — w odstępach kilkunastominutowych — statki
siojące przy nabrzeżu i na redzie. Ze strony Luftwaffe była to
akcja dywersyjna, prowokująca do startu jak najwięcej dywiz­
jonów myśliwskich RAF, aby zużyło swoje siły w pogoni za
bombowcami Luftwaffe, które po zrzucie bomb szybko ucie­
kały nad morze i kierowały się do Francji. Dowódca stanowi­
ska dowodzenia 11 Grupy Myśliwskiej odgadł intencję wroga
i nie poderwał dywizjonów w powietrze, z wyjątkiem niektó­
rych eskadr, które patrolowały wyznaczone obiekty.
O godzinie 11.30 na ekranach radarów zauważono zbierają­
ce się poszczególne ugrupowania niemieckich samolotów.
Trzy fale, razem ponad 100 samolotów, w półgodzinnych
odstępach, wtargnęły nad hrabstwa Kent i Surrey. Na ich
spotkanie wystartowało 14 dywizjonów myśliwskich i dwa
dywizjony na osłonę Kenley i Biggin Hill. Nad Kentem
i Surrey rozgorzały walki powietrzne. W godzinę potem nad
Biggin Hill osłonę przejęły dywizjony z 12 Grupy, ale nie
przechwyciły grupy Dornierów, która właśnie nadleciała nad
to lotnisko. Niemcy zrzucili bomby na pole wzlotów, osiedle
i urządzenia lotniskowe, ale nie spowodowało to wyłączenia
lotniska z pracy operacyjnej.
Drugi duży nalot rozpoczął się o godzinie 13.30. Ugrupo­
wanie Luftwaffe liczyło kilkadziesiąt samolotów, przeleciało
nad brzegiem między Dovrem i Dungenessem i rozdzieliło się
na mniejsze człony, które zaatakowały poszczególne lotniska
— Biggin Hill, Shoram, Kenley i Tangmere. Do walki wystar­
towało 8 dywizjonów RAF. Podczas tego nalotu nie praco­
wały stacje radarowe w Dover. Pevensey, Rye, Forencess.
Fairlight, Whitstable i Beachy Head — były w trakcie bieżą­
cych remontów i wymiany niektórych podzespołów.
Wkrótce po tym nalocie kolejne fale bombowców Luftwaf­
fe wtargnęły w rejon Dovru i zaatakowały Kenley, Biggin
Hill, North Weald, Slough, Oxford i konwój na kanale. Ciężki
nalot dosięgnął stacji lotniczej Detling — wybuchł pożar
składu paliw płynnych, zniszczono przewody telefoniczne
i kabel zasilania elektrycznego oraz znajdujące się na lotnisku
„Blenheim”, baraki i namioty. Lotnisko zostało wyłączone
z prący na jeden dzień.
Grupa kilkunastu Dornierów nadleciała o godzinie 18.00 na
małej wysokości nad ujście Tamizy i — nie rzucając bomb
— skręciła na południe na Biggin Hill, zrzucając ponad 30
bomb o wadze 500 kg każda, co przypieczętowało dotych­
czasowe niepowetowane zniszczenia: zostały zdewastowane
warsztaty naprawcze i park samochodowy, w gruzach legła
stacja meteo, skład uzbrojenia, kwatery WAAF, odbudowy­
wany hangar. Zostały przecięte rury wodociągowe i gazowe
oraz kable telefoniczne. Zginęło 39 osób, a 26 było rannych.
Lotnisko, mimo tak olbrzymich zniszczeń, funkcjonowało
jednak dalej, głównie dzięki bohaterskiej postawie pozostałe­
go personelu technicznego i administracyjnego. Dla żywienia
łych dzielnych żołnierzy i lądujących tam pilotów zorganizo­
wano kuchnie polowe, dostarczono artykuły pierwszej potrze­
by i wodę.
Pod wieczór grupa około 30 samolotów Luftwaffe przele­
ciała nad Sheppey, mimo ataków myśliwców brytyjskich
dotarła do Luton i zrzuciła bomby na zakłady samochodowe
firmy Vauxhall — zginęło ponad 50 osób, wiele było rannych.
Był to jeden ze szczytowych dni dla dywizjonów myśliw­
skich RAF w dotychczasowych walkach powietrznych. Piloci
zestrzelili 36 niemieckich samolotów, ale straty własne były
duże: zginęło 9 pilotów, 3 było rannych, samolotów znisz­
czonych było 22, a 16 uszkodzonych. Wykonano 1054 loty
bojowe. Luftwaffe wysłała nad Anglię 1345 maszyn — bom­
bowców i myśliwców.
Noc znów była niespokojna. Naloty były skierowane przede
wszystkim na Liverpool, południową Walię i Londyn. Poje­
dyncze samoloty atakowały lotniska Biggin Hill, Calshot,
Hornchurch i Rocheford, a także miasta Derby, Norwich,
Cardiff i Peterborough.
W sobotę 31 sierpnia było bezchmurnie, tylko w strefie
kanału i nad ujściem Tamizy było zamglenie, ale wkrótce
ustąpiło.
Naloty Luftwaffe na cele w południowej Anglii rozpoczęły
się o godzinie 8.00 falami Dornierów i Messerschmittów na
hrabstwa Kent, Essex i Sussex. Celami Dornierów były znów
lotniska — North Weald, Debden i Duxford. Najcięższy atak
dotknął stację lotniczą Debden, na którą spadło ponad 100
burzących i zapalających bomb. Kompletnemu zniszczeniu
uległy budynki administracyjne, mieszkalne, baraki i urządze­
nia lotniskowe, a pole wzlotów pokryło się znów kraterami po
wybuchach bomb. Atak na Duxford został odparty przez 111
dywizjon „Hurricanów” z Croydon — Niemcy wyrzucili bom­
by w pole i zawrócili do Francji. Grupa Messerschmittów
Me-109 zestrzeliła wszystkie balony zaporowe należące do
bazy lądowej i morskiej w Dover.
W godzinę potem ponad 150 hitlerowskich maszyn (Dor-
niery i Messerschmitty) zebrało się nad Calais i ruszyło na
Eastchurch, które po bombardowaniu sprzed trzech dni znów
było wykorzystywane przez dywizjony RAF. Kolejny raz
duża porcja bomb spadła na to nie pokonane lotnisko nad­
brzeżne, przysparzając mu nowych zniszczeń. Drugim celem
dla wyprawy było lotnisko Detling — zostało ono ostrzelane
z działek i karabinów maszynowych przez Messerschmitty
z lotu koszącego.
Trzecia wyprawa Luftwaffe, największa liczebnie tego
dnia, przeleciała brzeg angielski zaraz po południu w okolicy
Dungeness. Liczyła ponad 150 bombowców i myśliwców.
Nad lądem rozdzieliła się na dwa ugrupowania. Pierwsze
skierowało się na lotniska Croydon i Biggin Hill. Pierwszym
celem zajęła się eskadra Domierów (12 maszyn), nadleciała
na małej wysokości (500 m) i zrzuciła bomby dewastując
zupełnie uszkodzony uprzednio hangar, budynki i urządzenia
lotniskowe. Byli zabici i ranni. Stacja Biggin Hill została
zbombardowana ze średniej wysokości około 3 tys. metrów.
I tutaj zdewastowano uszkodzone przedtem hangary i bu­
dynki i, co najgorsze, bomba trafiła w budynek stanowiska
dowodzenia (OPS). W niektórych pomieszczeniach wybuchł
pożar, wszędzie było pełno dymu, zgasło światło, przestały
działać telefony. Cały personel — jakkolwiek nie było
zabitych — przeżył ciężkie chwile, zwłaszcza że przy stole
operacyjnym na stanowisku dowodzenia dyżur pełniły młode
WAAF-ki. Bombardowanie to utwierdziło wszystkich
w przekonaniu, że stację Biggin Hill uważają Niemcy za
jeden z najważniejszych celów swoich częstych i wściekłych
ataków.
Drugie ugrupowanie przyjęło znad Dungeness kierunek na
Homchurch. W momencie kiedy bombowce znalazły się nad
celem, startowały „Spitfiry” 54 dywizjonu. Dwa klucze wzbi­
ły się szczęśliwie w powietrze, trzeci rozpędzał się do startu,
gdy zaczęły spadać i wybuchać bomby. Jeden „Spitfire”
uderzył w pole i tam pozostał, drugiego siła wybuchu bomby
zrzuciła z pasa startowego na bok, był mocno uszkodzony,
trzecia maszyna przewróciła się na plecy spadając z pasa
betonowego. Wszyscy trzej piloci mieli duże szczęście — byli
cali, tylko mocno zszokowani. Około 100 bomb spadło na
lotnisko pokrywając je kraterami bomb i niszcząc inne urzą­
dzenia lotniskowe, w tym kabel elektrycznego zasilania.
W czasie tego nalotu wydzielone samoloty hitlerowskie zaata­
kowały stanowiska stacji radarowych w Pevensey, Rye, Fore­
ness, Whitstable i Beachy Head. Stacje radarowe doznały
nieznacznych uszkodzeń, ale nie zostały wyłączone z pracy.
O godzinie 17.30 nastąpił jeszcze jeden, czwarty z kolei,
atak Luftwaffe. Kilka grup bombowców Ju-88 i Me-110
(z bombami) uderzyło na stacje lotnicze wokół Londynu,
w tym w Hornchurch i Biggin Hill, gdzie zniszczeniu uległy
2 „Spitfiry”. Oba lotniska doznały nowych poważnych uszko­
dzeń, ale dzięki ofiarności kadry i całonocnej pracy już
nazajutrz mogły przyjmować „Spitfiry” i „Hurricany”.
Tego dnia obie strony walczące wykonały ponad tysiąc
lotów bojowych każda. Straty lotnictwa brytyjskiego były
jeszcze większe niż dnia poprzedniego: poległych pilotów
— 9, rannych — 24, zniszczonych „Spitfirów” i „Hurrica-
nów” — 44 (w tym 3 na ziemi podczas bombardowań),
uszkodzonych, ale nadających się do remontu — 14. Straty
Luftwaffe obliczono na 41 zestrzelonych samolotów.
W nocy znów ciężki nalot przeżył Liverpool —już czwarty
w kolejnej nocy. Pojedyncze samoloty i małe grupki penetro­
wały środkową i południową Anglię i zrzucając bomby utrzy­
mywały zmęczoną ludność w schronach. Bomby spadły na
miasta: Rotherhithe, Portsmouth, Manchester, Durham, Stock­
port, Bristol, Gloucester, Hereford, Worcester, York i Leeds.
Dowódca Fighter Command zarządził, aby „Defianty” wy­
cofać z dziennego lotnictwa myśliwskiego i skierować do
nocnych myśliwców. Oba dywizjony 141 i 264 przeszły pod
rozkazy 12 i 13 Grup Myśliwskich.
Ludność brytyjska, a szczególnie londyńczycy. bardzo inte­
resowała się walkami myśliwców z Royal Air Force. Pełno
było wiadomości o nich w radiu i prasie, ale obowiązywała
przecież tajemnica wojskowa, więc nie można było się dowie­
dzieć o stratach w szeregach pilotów i w sprzęcie lotniczym.
W wiadomości podawane przez radio berlińskie, zresztą moc­
no przesadzone, zupełnie nie wierzono. Dlatego cała Anglia
wysłuchała przemówienia premiera Winstona Churchilla
20 sierpnia, kiedy przedstawił w Izbie Gmin okresowe spra­
wozdanie z przebiegu operacji wojennych, do których to
sprawozdań zarówno członkowie Izby, jak i cały kraj już się
przyzwyczaili.
Okazja była ważna. Po przeszło miesięcznym okresie bojo­
wej działalności przeciwko brytyjskiej żegludze Niemcy prze­
szli do masowych nalotów na Wyspy Brytyjskie. W ciągu
dziesięciu dni, a w szczególności 15 i 18 sierpnia, Brytyjczycy
obserwowali na tle letniego nieba walki samolotów w zacię­
tych i długich zmaganiach. Izba Gmin była wypełniona po
brzegi. Panował nastrój obawy połączonej z entuzjazmem.
Obawa pierzchała, a entuzjazm wzrastał w miarę omawiania
przez Churchilla szybko zmieniających się faz walki.
Po przedstawieniu wyników osiągniętych przez Royal Na­
vy, premier przeszedł do wojny powietrznej, stwierdzając:
„Wdzięczność każdej rodziny na tej wyspie, całego naszego
Imperium i doprawdy całego świata — z wyjątkiem siedziby
winowajców — należy się lotnikom, którzy nie bacząc na
przewagę nieprzyjaciela, niezmordowani stałą walką i śmier­
telnym niebezpieczeństwem, swoim męstwem i poświęceniem
przechylają szalę wojny. Nigdy przedtem, w czasie zmagań
ludzkich, tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicz-
nym " 1.
W niedzielę 1 września warunki atmosferyczne sprzyjały
prowadzeniu operacji powietrznych. Było pogodnie, tylko
1 Bitwa nad Wyspami Brytyjskimi — sprawozdanie Ministerstwa Lotnictwa

z historycznych dni 8 sierpnia — 30 września 1940, Londyn 1940, s. 2.


rano nad kanałem trafiało się zachmurzenie, ale szybko ustę­
powało, w miarę jak słońce coraz mocniej przygrzewało.
Rozpoczął się nowy miesiąc bitwy powietrznej. Siły lot­
nicze Dowdinga były zmęczone,, potrzebowały pilnie nowych
kadr latających i odpoczynku. I to było wielkim zmartwie­
niem Sztabu Lotniczego Royal Air Force. Sytuację nieco
uratowały wchodzące do walki nowo przeszkolone dywizjony
myśliwskie, w tym 1 kanadyjski, 303 polski i 310 czeski.
Tymczasem siły Luftwaffe, mimo ponoszonych oczywis­
tych strat, wciąż były silne i pewne rychłego zwycięstwa nad
przeciwnikiem, o słabości którego zapewniał w swoich wystą­
pieniach marszałek Göring. Ale jak na razie zapewnienie to
nie sprawdzało się. Dywizjony myśliwskie RAF biły się nadal
z nie słabnącym męstwem i upartością, wszystkie wyprawy
Luftwaffe spotykały na swoich trasach śmigłe „Hurricany”
i „Spitfiry”. Pułki niemieckich bombowców, w osłonie prze­
wyższającej dwukrotnie wyprawy Domierów, Junkersów i
Heinkli, realizowały z upartością nakreślony przez sztab Ober­
kommando der Luftwaffe plan. Ugrupowania wypraw dziesią­
tek i setek maszyn ze znakami czarnego krzyża i swastyki
atakowały z uporem lotniska brytyjskich myśliwców, wyglą­
dających z góry jak cele na poligonach — kompletnie zdewas­
towane, pokryte śladami po wybuchach setek bomb, porozwa-
lane hangary, ruiny osiedli koszarowych i mieszkaniowych,
wypalone baraki, bezlistne konary połamanych drzew.
Tego ciepłego i słonecznego dnia Luftwaffe przypuściła na
południową Anglię cztery silne ataki, skierowane — jak
w poprzednie dni — przede wszystkim na lotniska myśliwskie
RAF. Wzięło w nich udział ponad 500 samolotów z 2 Floty
Powietrznej. Pierwsze sygnały o formowaniu się ugrupowania
nad wybrzeżem Francji wykryły stacje radarowe o godzinie
10.30. Niebawem przeleciało nad Dovrem około 120 maszyn
i rozdzieliło się na kilka zespołów kierując się na lotniska
Uiggin Hill, Eastchurch, Detling, Tilbury i inne. Do walki
wystartowało 15 dywizjonów z 11 Grupy Myśliwskiej.
Dla Biggin Hill był to już szósty atak w ciągu trzech
dni. Nie było już tam 610 dywizjonu „Spitfirów”, który
odleciał rano na odpoczynek i regenerację sił na stację
lotniczą w Acklington. Pozostał tylko personel techniczny,
czekając na transport samochodowy w przyległym do lotniska
zagajniku. I wtedy nastąpił atak — wszyscy ukryli się
w schronach i rowach. Domiery zrzuciły bomby z wysokości
4 tys. metrów na pasy startowe i drogi do kołowania.
W kilka minut potem powrócił z lotu bojowego 79 dywizjon
„Spitfirów” — ten, który przyleciał z Acklington na miejsce
610 dywizjonu. Nie mógł jednak lądować na zbombar­
dowanym pasie lądowania, więc skierowano go na lotnisko
Croydon.
O godzinie 13.00 nowe zgrupowanie około 200 hitlerow­
skich maszyn zebrało się nad Cap Gris Nez i skierowało tą
samą trasą na Anglię, na te same cele. Znów dywizjony
Fighter Command zerwały się do boju.
Późnym popołudniem jeszcze raz dwie wyprawy bombowe
dosięgnęły lotniska RAF w południowo-wschodniej Anglii
w hrabstwach Kent, Surrey, Sussex i w pobliżu Londynu.
Najcięższe bombardowania przeżyły lotniska Hawkings i Ly-
mpne, dokonane przez zespoły po 50 Domierów każdy. Inne
grupy uderzyły w Detling i w stanowiska balonów zaporo­
wych w Dover.
Około godziny 19 Niemcy zbombardowali jeszcze raz
Biggin Hill. W ataku tym najbardziej ucierpiało stanowisko
dowodzenia sektora, które było czynne mimo spadających na
lotnisko bomb. Za stołem operacyjnym pracowały dzielne
WAAF-ki do końca, to jest do chwili uderzenia bomby
w budynek. Wyróżniły się nadzwyczajną odwagą Sergeant
Helen Turner i Corporal Elizabeth Henderson — obie zostały
odznaczone Medalem za Odwagę. Na lotnisku zostało znisz­
czonych 6 „Spitfirów”, będących w bieżącej naprawie, a ma­
gazyny paliwowe i uzbrojenia płonęły przez trzy godziny.
Przestały działać linie telefoniczne i teleprintowe. Nad ich
Brytyjski myśliwiec „Hurricane” Mk-I przed startem

,,Spitfiry” z dywizjonu 610 na patrolu, sierpień 1940 r.


Samolot Bristol „Bleinheim” z dywizjonu 29 RAF

Samoloty Paul Boulton „Defiant” z dywizjonu 264 RAF


,,Spitfiry” w rękach mechaników

,,Hurricany” Mk-I z dywizjonu 151 wystartowały na patrol, sierpień 1940 r.


Zestrzelony 24 sierpnia Me-109 E — koło Ramsgate

Messerschmitt Me-109 — muzeum lotnictwa w Hendon


Zestrzelony 12 lipca 1940 r. Heinkel He-111

Zestrzelony 13 sierpnia 1940 r. Dornier Do-17


Niemiecki samolot bombowy Junkers Ju-88

Dornier Do-17 nad celem w Anglii


Heinkle nad kanałem La Manche w drodze do Anglii

Samoloty niemieckie bombardowania nurkowego Junkers Ju-87 Stuka


z podwieszonymi pod skrzydłami zapasowymi zbiornikami paliwowymi
Adolf Hitler i jego bliscy współtowarzysze: od lewej — inspektor gene­
ralny feldmarszałek Erhard Milch, dowódca 3 Floty Powietrznej feld­
marszałek Hugo Sperrle, Adolf Hitler, dowódca Luftwaffe marszałek
Hermann Göring i dowódca 2 Floty Powietrznej feldmarszałek Albert
Kesselring
uruchomieniem pracowali całą noc zwerbowani do pomocy
specjaliści z poczty i zakładów pracy. Następnego dnia rano
stanowisko dowodzenia sektora Biggin Hill znów włączyło się
do służby operacyjnej.
Dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej wykonały 702 loty bojo­
we, piloci zestrzelili 14 samolotów niemieckich (w dzień
i w nocy). Straty Fighter Command wyniosły: 6 poległych
pilotów, 6 rannych, 15 zniszczonych samolotów i 10 uszko­
dzonych.
Naloty nocne rozpoczęły się po godzinie 21 i trwały do
4 rano. Ponad sto niemieckich bombowców atakowało poje­
dynczo — Birkenhead, Sealand, Stafford, Sheffield, Burton on
Trent. Grimsby, Ashford i Gillingham. Największe szkody
spowodowano w rejonie między Swansea i Neath, gdzie
zostało trafione i strawione olbrzymim pożarem 6 zbiorników
olejowych o pojemności 10 tys. ton każdy.
2 września było ciepło i słonecznie, tylko rano zamglenia
występowały na południowym wybrzeżu i na kanale.
- Rano Niemcy nie przeprowadzali lotów rozpoznawczych.
Już o godzinie 7.30 zaczęły się gromadzić nad Calais eskadry
bombowe Luftwaffe, do których dołączyły wkrótce eskadry
Me-109. Naliczono razem ponad 150 maszyn. Całość skiero­
wała się na wysokości ponad 4 tys. metrów na Dover. Tam
Niemcy rozdzielili się na mniejsze zespoły, które — podobnie
jak poprzedniego dnia — zaatakowały lotniska RAF — East-
church, Horth Weald, Rocheford i Biggin Hill. Stanowisko
11 Grupy Myśliwskiej poderwało do walki 7 dywizjonów, ale
tylko pięć stoczyło walkę z napastnikami. Niektóre lotniska
były atakowane przez pojedyncze eskadry bombowe z małej
(około 50 m) wysokości lotu. Stacje radarowe nie były zdolne
wykryć niemieckich samolotów na tak małej wysokości, toteż
myśliwcy RAF nie spotkali się z nimi. Zwalczała ich jedynie
obrona przeciwlotnicza lotniska, ostatnio wzmocniona przez
nowe stanowiska działek szybkostrzelnych i karabinów ma­
szynowych.
Druga wyprawa Luftwaffe licząca 100 Domierów i Heinkli
oraz 250 Messerschmittów zebrała się w południe nad wy-
brzeżem francuskim i skierowała na Dover. Tam wyprawa
rozdzieliła się na mniejsze człony, które przyjęły wyznaczone
kursy na zaplanowane cele. Atakowano wyspę Sheppey wraz
z Eastchurch, uderzono bombami w Debden i inne cele.
O godzinie 15.30 stacje radarowe wykryły formującą się
wyprawę nad Calais. Zgrupowanie 250 maszyn przeleciało
wkrótce nad Dover i rozczłonkowało się nad hrabstwem Kent.
Jedna grupa zbombardowała Biggin Hill, druga Kenley, trze­
cia miejscowość Brooklands. W Detling zdewastowano han­
gar, a w Eastchurch i Hornchurch poczyniono nowe znisz­
czenia. Interwencja myśliwców RAF nad Hornchurch była
tym razem tak skuteczna, że tylko sześć ze zrzuconych 100
bomb spadło w obrębie lotniska, reszta zaś poza lotniskiem.
Czwarty atak tego dnia nastąpił po godzinie 17.00. Wzięło
w nim udział około 300 samolotów bombowych i myśliw­
skich. Oddzielne grupy maszyn przelatywały nad Dungeness
i kierowały się stamtąd na wyznaczone cele — również
lotniska myśliwców RAF. Najcięższe bombardowania przeży­
ły Detling i Eastchurch. Lotnisko Detling zostało wyłączone
z pracy na kilka godzin. Eastchurch zbombardowały dwie fale
bombowców. Pierwsza zrzuciła około 350 bomb o wadze
125 kg niszcząc budynek NAAFI i budynki administracyjne,
przerwana została sieć telefoniczna i teleprintowa, zniszczony
hangar. Druga fala zniszczyła następny hangar, pomieszczenie
oddziału finansowego, izbę chorych. Lotnisko zostało ewaku­
owane do Wymswold Warden, a izba chorych do osiedla
przylotniskowego. Zginęły 4 osoby, 12 było rannych.
Jeden nalot bombowy wykonała 5 Flota Powietrzna z Nor­
wegii. Wyprawa Junkersów Ju-88 zaatakowała konwój morski
naprzeciwko Aberdeen w Szkocji — trafiony bombą został
jeden statek (spłonął), a dwa doznały uszkodzeń.
Pierwsze godziny nocne były spokojne. Po północy pojawi­
ły się nad Anglią bombowce i dokonały terrorystycznych
ataków na różne miasta. Razem naliczono 72 maszyny. Bom­
by spadły na Swanage, Leighton Buzzard, Digby, Bromwich,
Sealand, Birmingham, Liverpool, Monmouth i Cardiff,
Łącznie tego dnia Niemcy wysłali nad Anglię 1044 samolo-
ty. Myśliwcy Fighter Command zestrzelili 35 samolotów
nieprzyjacielskich, wykonali 750 lotów bojowych, stracili
4 pilotów, 11 było rannych, zniszczeniu uległo 14 „Spitfirów”
i ,,Hurricanów”, a 19 zostało uszkodzonych w walkach.
3 września pogoda była podobna jak dnia poprzedniego
- ciepło i słonecznie.
O godzinie 8.00 poszczególne człony wyprawy Luftwaffe
rozpoczęły zbiórkę nad Calais. W godzinę potem ugrupowa­
nia Dornierów Do-17, Messerschmittów Me-100 i Me-109
zaatakowały lotniska brytyjskich myśliwców w południowo­
-wschodniej Anglii, m.in. Hornchurch, North Weald i Debden.
Najbardziej ucierpiała stacja North Weald — w hangarach
151 i 25 dywizjonów wybuchły pożary, zdewastowany został
park samochodowy i kilka budynków używanych dotąd mimo
poniesionych przedtem uszkodzeń. Został także trafiony bom­
bą budynek stanowiska dowodzenia, przerwana łączność z po­
sterunkami obserwacyjnymi. Mimo poważnych uszkodzeń
lotnisko było zdolne do obsługi samolotów — pas startowy
szybko doprowadzono do stanu używalności, niebawem przy­
wrócono łączność telefoniczną.
25 dywizjon „Blenheimów” poniósł bolesne straty: jeden
..Blenheim” został zniszczony w płonącym hangarze, trzy
inne zdołały wystartować przed atakiem, ale jeden z nich
został zestrzelony omyłkowo przez „Hurricana” — zginął
pilot F/O D. Hogg, a nawigator uratował się na spadochronie.
Dwa pozostałe „Blenheimy” również zostały zaatakowane
przez „Hurricany” i poważnie uszkodzone. Pilotom udało się
szczęśliwie wyjść cało z opresji i wylądować na napotkanych
lotniskach.
Pilot z 603 dywizjonu „Spitfirów” — P/O Richard Hillary
— został w powietrznej walce zestrzelony przez Me-109, jego
samolot zapalił się. Pilot nie mógł otworzyć osłony kabiny, by
opuścić ją ze spadochronem. W końcu, po uciążliwej szamota­
ninie, udało mu się wyskoczyć z płonącej kabiny i uruchomić
czaszę spadochronową. Mocno poparzony wpadł do morza.
Po godzinnym utrzymywaniu się dzięki kamizelce ratunko­
wej, w szalonym bólu i utracie sił, został wyciągnięty z morza
na pokład kutra ratownictwa morskiego. Po wojnie napisał
The last enemy, która stała się bestsellerem roku.
Po południu następna wyprawa Luftwaffe zaatakowała te
same cele — lotniska myśliwskie RAF — w tym samym
rejonie. W walkach powietrznych wyróżnili się piloci z 310
dywizjonu czeskiego.
W nocy Niemcy przypuścili kolejny duży atak na Liver­
pool, w którym wzięło udział 70 bombowców. Kilkanaście
innych bombowców atakowało miasta Warrington, Chester
i Sealand.
Dywizjony myśliwskie RAF zestrzeliły 16 niemieckich
maszyn, tracąc 6 pilotów, było 8 rannych, 12 zniszczonych
„Spitfirów” i „Hurricanów” oraz 15 uszkodzonych.
4 września było ciepło i słonecznie. Na północy Anglii silne
wiatry, miejscowe przelotne deszcze, zamglenia nad kanałem
i w ujściu Tamizy.
Marszałek Góring wydał rozkaz dowódcom Flot Powietrz­
nych, aby nie hamując ataków na lotniska RAF skierowali
również wyprawy bombowe na wytwórnie samolotów, sil­
ników, napędów śmigłowych i osprzętu lotniczego. W roz­
kazie wymieniono 30 takich pilnych do zbombardowania
celów. Naloty dotyczyć miały zarówno wytwórni samolotów
bombowych, jak i myśliwskich. Jako pierwsza zadanie takie
miała wykonywać 2 Flota Powietrzna.
Pierwszy duży atak skierowali Niemcy, podobnie jak
w dni poprzednie, na lotniska. Bojowe ugrupowania bom­
bowe nadlatywały nad hrabstwo Kent od strony ujścia
Tamizy i od Dover. Znów na lotnisko Eastchurch spadła
spora porcja bomb burzących i zapalających, na pasie
startowym pojawiły się nowe, duże kratery. Ofiar w per­
sonelu lotniska nie było. Lotnisko Lympne zostało ostrzela­
ne z działek i karabinów maszynowych z lotu z małej
wysokości przez Me-110 i Me-109. Myśliwce niemieckie
zaatakowały też balonowe zapory nad Dover, kilka balonów
zapalono.
W południe kilka fal bombowców w asyście licznych
eskadr myśliwskich sukcesywnie przelatywało nad Dover,
Falkestone, Hastings i Beachy Head, kierując się w głąb
wyspy. 11 Grupa Myśliwska poderwała w powietrze
14 dywizjonów — 9 z nich stoczyło zacięte walki z napast­
nikami. O godzinie 13.30 grupa 14 Messerschmittów Me-110
z bombami wtargnęła niepostrzeżenie lotem koszącym nad
wschodnie wybrzeże i lecąc nad południową linią kolejową
przez Guildorf skręciła na północ w kierunku na Brooklands,
gdzie mieściły się Zakłady Vickers, produkujące samoloty
bombowe „Wellingtony”. Przelotu tej wyprawy stacje radaro­
we nie zarejestrowały ze względu na małą wysokość lotu
samolotów.
Dzielnie spisał się sierżant z obrony fabrycznego lotniska
— szybko zorientował się, że to samoloty wroga i zaczął je
celnie ostrzeliwać z karabinów maszynowych — dwa Messer-
schmitty runęły na ziemię i roztrzaskały się. Jedynie nie­
którym Me-110 udało się zrzucić bomby w wyznaczony cel,
lokując sześć z nich w maszynowni i hali produkcyjno-
-montażowej: 88 robotników zginęło, a 600 odniosło rany.
Fabryka stanęła na kilka dni.
Inne małe grupy rajdowców zaatakowały cele w Rochester,
Eastchurch, Shoeburyness, Canterbury, Faversham i Reigate.
W Rochester bomby spadły na zabudowania wytwórni cztero-
silnikowych samolotów bombowych typu „Starling”.
Piloci Fighter Command wykonali tego dnia 678 lotów
bojowych, zestrzelili 25 samolotów hitlerowskich, stracili 10
pilotów, 8 było rannych, mieli 17 samolotów zniszczonych
i 16 uszkodzonych.
Nocna aktywność Luftwaffe była duża, około 200 bombow­
ców operowało nad Anglią. Znów najcięższy nalot przeżył
Liverpool, a mniejsze Bristol i miasta w południowej Walii.
Bomby spadły także na Manchester, Halifax. Newcastle,
Nottingham, Tilbury i Gravesend.
5 września było słonecznie, ciepło i bezwietrznie, poranne
zachmurzenie nad kanałem szybko ustąpiło.
Podobnie jak dnia poprzedniego, wysiłek Luftwaffe po­
dzielony był na etapy. Poszczególne ugrupowania, po przele­
ceniu nad brzegami Anglii, kierowały się na bombardowanie
wyznaczonych celów.
Około godziny 10 wyprawa składająca się z około 200
Dornierów, Heinkli i Messerschmittów przeleciała nad Dunge-
ness, rozdzieliła się na mniejsze grupy, które uderzyły na lotniska
RAF — Croydon. Biggin Hill, Eastchurch. Hornchurch i inne.
Do walki z napastnikami wystartowało 14 dywizjonów myśliw­
skich RAF i z dużą determinacją przeciwstawiło się hitlerowskiej
nawale powietrznej. Większość ugrupowań Luftwaffe została
zaatakowana przed osiągnięciem celów, jak na przykład w Big­
gin Hill, gdzie z dużym powodzeniem 79 dywizjon „Spitfirów”
natarł na bombowce i odniósł spory sukces zmuszając wyprawę
Do-17 do zrzutu bomb w pole i odwrotu do Francji.
Po południu stacje radarowe znów wykryły zbierające się
nad brzegiem francuskim ugrupowania niemieckich samolo­
tów. Było ich bardzo dużo — około 400 — i nie można ich
było rejestrować na ekranach stacji radarowych i normalnie
prowadzić na stole operacyjnym stanowiska dowodzenia.
W Tamenhaven bomby zapalające wznieciły pożary zbior­
ników olejowych, a na lotniska myśliwskie RAF spadło po
kilkadziesiąt burzących i zapalających bomb. O godzinie
14.00 wyprawa Luftwaffe opuściła teren południowej Anglii,
tylko nad kanałem pozostały eskadry patrolujących Messers­
chmittów Me-109.
W dziennych walkach dywizjony Fighter Command ze­
strzeliły 23 nieprzyjacielskie samoloty, straciły 9 pilotów,
9 zostało rannych, było 20 zniszczonych samolotów „Spit­
firów” i „Hurricanów”, a 16 uszkodzonych.
W nocy bomby spadły na Liverpool, Manchester, Londyn
oraz ponad 40 innych miast i osiedli.
Dowódca Fighter Command, Air Marshal Dowding, wydał
instrukcję, nakazującą dowódcy 11 Grupy zwrócenie większej
uwagi na obronę wytwórni „Hurricanów” w Brooklands,
Kingston i Langley, a także wytwórni „Spitfirów” w Sout­
hampton. Dowding wnioskował, że Niemcy skierują teraz
większe siły przeciwko fabrykom sprzętu lotniczego. Wydał
równocześnie polecenie dowódcy 10 Grupy, aby w razie
zbliżającej się do brzegów Anglii dużej wyprawy bombowej
startowały na pomoc 3-4 dywizjony z podległych mu lotnisk
i udawały się na patrolowanie linii Brooklands — Croydon
oraz Brooklands — Windsor. Po wykonaniu zadania, dla
uzupełnienia zbiorników, wyznaczono dywizjonom lotnisko
w Tangmere.
Dowding wprowadził też wymianę dywizjonów — na miej-
sce zdziesiątkowanych dywizjonów na południu przybywały
te z 13 lub 12 Grup Myśliwskich, mniej zaangażowane
w walkach powietrznych. Na opuszczone przez nie lotniska
odlatywały wyznaczone dywizjony z 11 Grupy na odpoczynek
i regenerację sił. Tego dnia został ściągnięty 504 dywizjon
„Hurricanów” z lotniska Catterick w hrabstwie York na
podlondyńskie lotnisko w Hendon. Personel techniczny prze­
wiózł samolot transportowy. Już po południu dywizjon wal­
czył z samolotami Luftwaffe na południe od Londynu.
W piątek 6 września było słonecznie, lecz chłodniej, nad
kanałem i nad ujściem Tamizy występowało zamglenie.
Od rana patrolowały dywizjony RAF nad rejonem Brook­
lands, gdzie produkowano połowę wszystkich „Hurricanów”.
Nad zakładami rozstawiono zaporę balonową, powiadamiając
o tym wszystkie dywizjony.
Pierwsza wyprawa Luftwaffe zjawiła się nad Dungeness
o godzinie 9.00. Rozdzieliła się na mniejsze człony i uderzyła
w lotniska myśliwskie wokół Londynu. Następne wyprawy
bombowe nadciągnęły nad południową Anglię w południe i wie­
czorem. Liczyły po około 150 bombowców Do-17 i He-111
i tyleż Me-109. Do zwalczania nawał hitlerowskich maszyn
startowały wszystkie dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej, piloci
odważnie i z uporem atakowali każdą napotkaną grupę napast­
ników. Zdarzało się, że niektóre grupy Domierów i Heinkli
zrzucały ładunek bomb w pola i szybko zawracały do Francji.
Niezwykły przypadek zdarzył się wieczorem na lotnisku
Hawkinge — wylądował tam Messerschmitt Me-109, gdyż
pilotowi zabrakło paliwa na kontynuowanie lotu do Francji.
Myśliwcy Fighter Command zestrzelili razem 35 samolo­
tów niemieckich, w tym 16 Me-109. Straty własne: 6 pilotów
poległo, 13 zostało rannych, zniszczonych samolotów było 20
i 15 uszkodzonych. Aktywność Luftwaffe w nocy była słabsza
niż w noce poprzednie. Niemniej jednak nad Anglią operowa­
ło sporo bombowców, aby utrzymywać ludność w stałym
napięciu i zmusić do przebywania w schronach. Personel na
stanowiskach dowodzenia miał o wiele mniej roboty niż
poprzednich nocy. Wnioskowano nawet, że chyba Luftwaffe
jest zmęczona i wyczerpana poprzednimi nalotami. Nie przy­
puszczano, że Luftwaffe szykuje się do zmiany taktyki
w działaniach przeciwko Wielkiej Brytanii, co miało powalić
ją na kolana przed potęgą Trzeciej Rzeszy.
CZWARTA FAZA BITWY
7-30 września

Realizacja planu inwazji na Anglię nie przebiegała zgodnie


z założeniami dyrektywy nr 17 z 1 sierpnia. Plan zaczął się
załamywać: Luftwaffe nie wyeliminowała brytyjskiego lotnic­
twa z walki i nie zniszczyła go „w ciągu czterech dni”, jak
zapewniał Göring w wytycznych z 2 sierpnia (plan „Adler”).
Nie zanosiło się też na zniszczenie innych sił RAF „w dwa do
czterech tygodni”. A wszystko z powodu twardego i bohater­
skiego oporu dywizjonów Fighter Command w sierpniu i na
początku września. Oberkommando des Heeres uznało, że nic
nie wskazuje na to, aby Fighter Command poniosło klęskę i że
przewaga w powietrzu należy do Luftwaffe, co miało być
warunkiem w powodzeniu inwazji.
Wywiad niemiecki nie był w stanie określić aktualnego
stanu Fighter Command — ani poniesionych dotąd strat
pilotów, ani też strat samolotów. Przez prawie dwa miesiące
myśliwcy niemieccy starali się zniszczyć w walkach po­
wietrznych dywizjony RAF, dysponując olbrzymią przewagą,
jednak w dalszym ciągu dywizjony RAF były bardzo ak­
tywne.
W Oberkommando der Luftwaffe było wielu sztabowców za
tym, aby zmasowanymi nalotami bombowymi zaatakować
Londyn, zniszczyć jego centrum i inne dzielnice mieszkaniowe.
podobnie jak to było z Warszawą i Rotterdamem. Zmusić tym
rząd Wielkiej Brytanii do wszczęcia pertraktacji o zawarcie
pokoju. Decyzja na bombardowanie Londynu dojrzewała.
Pomyłkowe zrzucenie bomb na Londyn w nocy 25 sierpnia
przez samoloty Luftwaffe spowodowało represyjne naloty
brytyjskie na Berlin i inne miasta.
Na początku września Hitler zadecydował: przygotować
plan dziennych i nocnych nalotów na Londyn! Na taki rozkaz
czekali Niemcy. Obaj dowódcy Flot Powietrznych
— 2 i 3 — gorąco projekt ten poparli i wyznaczyli datę
7 września 1940 roku jako początek ofensywy bombowej na
Londyn.
Tymczasem ani dowódca Fighter Command, Dowding, ani
dowódca 11 Grupy Myśliwskiej, Park, nie spodziewali się, że
Luftwaffe zechce zmienić plan taktyczny w toczącej się
bitwie powietrznej. Wiedzieli natomiast na pewno, że co­
dzienne ataki na lotniska zdezorganizowały bardzo gotowość
bojową dywizjonów i organizację dowodzenia. W okresie od
24 sierpnia do 6 września sytuacja bardzo się pogorszyła
— 295 „Spitfirów” i „Hurricanów” zostało zniszczonych,
a 171 poważnie uszkodzonych. W tym czasie otrzymano 269
nowych i wyremontowanych. Gorzej jednak, bo w ostatnich
dwóch tygodniach zginęło 103 pilotów i 128 rannych. Pilotów
doświadczonych liczyło się na wagę złota, nowi piloci po
krótkim przeszkoleniu byli mało doświadczeni. Szkoły myś­
liwskie opuściło w sierpniu 260 pilotów, a poległych w tym
okresie było ponad 300. Etatowo w dywizjonie powinno być
26, a było tylko 16 pilotów myśliwców. Oczy wszystkich
zwracały się pytająco na Dowdinga — on jednak nie mógł nic
poradzić, jak tylko wzywać do dalszej wytrwałej walki i do
przetrzymania krytycznego okresu.
7 września dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej rozmiesz­
czone były następująco:
— Dowództwo 11 Grupy w Uxbridge;
— sektor Debden i podległe dywizjony:
17 — „Hurricane” — lotnisko Debden,
73 — „Hurricane” — lotnisko Castle Camps,
25 — „Blenheim” — lotnisko Martlesham.
257 — „Hurricane” — lotniska Martlesham i North Weald;
— sektor North Weald i dywizjony:
249 — „Hurricane” — lotnisko North Weald,
46 — „Hurricane” — lotnisko Stapleford;
— sektor Hornchurch i dywizjony:
222 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
603 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
600 — „Blenheim” — lotnisko Hornchurch,
41 — „Spitfire” — lotnisko Rocheford;
— sektor Biggin Hill i dywizjony:
79 — „Spitfire" — lotnisko Biggin Hill,
501 — „Hurricane” — lotnisko Gravesend;
— sektor Kenley i dywizjony:
111 — „Hurricane” — lotnisko Croydon,
72 — „Spitfire” — lotnisko Croydon,
66 — „Spitfire” — lotnisko Kenley.
253 — „Hurricane” — lotnisko Kenley;
— sektor Northolt i dywizjony:
1 brytyjski — „Hurricane” — Heathrow,
1 kanadyjski — „Hurricane” — lotnisko Northolt,
303 polski — „Hurricane” — lotnisko Northolt,
504 — „Hurricane” — lotnisko Northolt;
— sektor Tangmere i dywizjony:
601 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere,
43 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere,
602 — „Spitfire” — lotnisko Westhampnett.
Razem 11 Grupa Myśliwska dysponowała 23 dywizjonami,
w tym było: 14 dywizjonów „Hurricanów”, 7 „Spitfirów”
i 2 „Blenheimów”.
10 Grupa Myśliwska: dowództwo w Box, miała 4 sektory
na stacjach lotniczych Pembrey, Filton, St. Eval i Middle
Wallop, dysponowała 4 dywizjonami „Spitfirów” (92, 234,
609 i 152), 4 dywizjonami „Hurricanów” (213, 87, 238 i 56),
dywizjonem „Blenheimów” (604) i dywizjonem „Gladiato­
rów” (247) — razem 10 dywizjonów.
12 Grupa Myśliwska: dowództwo w Watnall, miała 6 sek­
torów — Kirton in Lindsey, Church Fenton, Digby Coltishall,
Wittering i Duxford, dysponowała 6 dywizjonami „Spitfirów”
(74, 64, 611, 616, 266 i 19), 6 dywizjonami „Hurricanów”
(85. 302, 151, 242, 229 i 310), 2 dywizjonami „Blenheimów”
(29 i 23) oraz dywizjonem „Defiantów” (264) — razem 15
dywizjonów.
13 Grupa Myśliwska: dowództwo w Newcastle, miała
5 sektorów — Wick. Dyce, Turhouse, Usworth i Catterick,
dysponowała 3 dywizjonami „Spitfirów” (65, 610 i 54),
7 dywizjonami „Hurricanów” (3, 232, 145, 605, 615, 607
i 32), dywizjonem „Blenheimów” (219) oraz dywizjonem
„Defiantów” (141) — razem 12 dywizjonów.
W sobotę 7 września było bezchmurnie i ciepło. Goring
postanowił osobiści dowodzić atakiem powietrznym na Lon­
dyn. Dlatego przybył osobistym pociągiem do departamentu
Pas de Calais. Stanowisko dowodzenia i obserwacyjne dla
wodza Luftwaffe przygotowano na przylądku Cap Gris Nez.
Góringowi towarzyszył sztab Oberkommando der Luftwaffe,
wszyscy byli pewni, że tym razem „wybombardują Anglię
z wojny”:
O godzinie 11.30 nad południową Anglią z centrum nad
Hawkings operowała wyprawa Luftwaffe około 70 Domierów
i tyleż Messerschmittów. Cele takie same jak w poprzednich
dniach. Potem nastała przysłowiowa cisza przed burzą.
O godzinie 16.00 stacje radarowe wykryły wiele zbierają­
cych się ugrupowań niemieckich samolotów w rejonie Calais.
Na stanowisku dowodzenia w Bentley Priory stwierdzono, że
nie będzie to chyba normalna wyprawa, bo zebrało się tam,
nad brzegami Francji, około 300 samolotów bombowych i 600
myśliwców. Cała armanda ruszyła na północ, ostro wznosząc
się na dużą wysokość ponad 8 tys. metrów. Pierwsza fala
skierowała się na ujście Tamizy, druga przez Dungeness na
Londyn. Dodatkowo dołączyło do wyprawy ugrupowanie
około 70 Me-110.
Dla dowódcy 11 Grupy nalot ten był dużym zaskoczeniem
— to była cała armada powietrzna, licząca blisko 1000
maszyn, leciała na dużej wysokości i kierowała się na Lon­
dyn. Do walki wystartowały wszystkie dywizjony myśliwskie
11 Grupy, dodatkowo 3 dywizjony z 12 Grupy i trzy z 10
grupy z lotniska Duxford z kanadyjskim 242 dywizjonem
dowodzonym przez S/Ldr Badera na czele. Ale i tak Niemcy
byli w dużej przewadze, zresztą nie wszystkie dywizjony RAF
nawiązały kontakt ogniowy z nieprzyjacielskimi ugrupowa­
niami. Eskorta bombowców była silna, wszędzie kręciły się
eskadry Messerschmittów — na górze, na dole i z boku
ugrupowań bombowych.
Bomby niemieckie, burzące i zapalające, jak grad spadały
z ciemnej chmury na doki, zbiorniki olejowe w Cliffe i Tha-
meshaven, na zakłady gazowe w Beckton i Polar, na dzielnice
mieszkaniowe — Woolwich, Millwall, Limenhouse, Tower
Bridge, Tottenham, West Ham, Barking i Croydon. Płonęły
zbiorniki olejowe i doki, w gruzach leżały kamienice i domy
East Endu, ulice były zatarasowane zwałami gruzu i żelastwa,
chodnikami płynęła woda z poprzerywanych rur wodno-kana­
lizacyjnych, ulatniał się gaz, tu i ówdzie buchały kłęby
ciemnego dymu i buszowały języki ognia... Ranni i kontuz­
jowani, przysypani gruzem i belkami wołali o pomoc, rozlegał
się płaczliwy krzyk dzieci i matek, wrzask oszalałych ze
strachu ludzi, nawoływania. Tylko setki zabitych nie wołały
o pomoc...
A w górze, nad połaciami Kentu, słychać było przytłumione
dudnienie setek silników samolotowych, trzaski działek
i grzechot karabinów maszynowych. Tam walczyli bohaterscy
myśliwcy RAF, a wśród nich 303 polski dywizjon „Hur-
ricanów” z Northolt. Dwunastka Polaków zaatakowała na
wysokości 7 tys. metrów ugrupowanie około 40 Do-17
i Me-110, spadając na nich od strony słońca i z przewagi
wysokości. Strzelali celnie i z bliskiej odległości — kilkanaś-
cie Domierów i Messerschmittów nie doleciało do swoich baz,
we Francji. Dowódca dywizjonu, S/Ldr Keilet, zameldował
potem dowódcy Fighter Command: „Poczęstowaliśmy ich
wszystkim, co mieliśmy, otwierając ogień z odległości 400
metrów, i odchodziliśmy od nich w chwili, gdy ich sylwetki
wypełniały nasze celowniki. To znaczy, że atak kończyliśmy
bardzo blisko. Działaliśmy całym zespołem razem. Około
jednej czwartej ugrupowania bombowców zostało zestrzelo­
nych i uszkodzonych”
F/LT J. Mc Artur z dywizjonu 609 „Spitfirów” z lotniska
Middle Wallop napisał w raporcie:
„Podczas patrolowania na wysokości 3 tys. metrów, między
Brooklands i Windsor, zauważyliśmy około 200 samolotów
nieprzyjacielskich, ostrzeliwanych przez artylerię przeciwlot­
niczą. Wznieśliśmy się w górę. Wtedy poprowadziłem dywiz­
jon do ataku na grupkę lecącą z boku — Do-17. Zbliżyłem się
do najbliższego i otworzyłem do niego ogień z odległości
około 400 metrów. Gęsto byłem ostrzeliwany przez ogień
strzelców pokładowych. Po około 12 sekundach zaczął się
wydobywać ciemny dym z lewego silnika Domiera. Niemiec
zaczął pozostawać w tyle. Przerwałem ostrzeliwanie, bo z tyłu
leciało sporo Me-109 i Me-110. Bombowiec z dymiącym
silnikiem obniżał wysokość. Kiedy był na wysokości półtora
tysiąca metrów, znurkowałem na niego i wystrzelałem wszyst­
ką amunicję do końca. Domier, chwiejąc się, zderzył się
z wodą około 10 kilometrów od ujścia Tamizy”2.
W walkach przedpołudniowych i w popołudniowym nalocie
na Londyn myśliwcy RAF wykonali 817 lotów bojowych,
zestrzelili 41 samolotów nieprzyjacielskich. Straty Fighter Com­
mand wyniosły: 12 pilotów poległo na polu chwały, rannych
zostało 15, zniszczono 25 samolotów i uszkodzono 30.
1 W o o d . D e m p s t e r , o p . cit., s . 217.
2 Ibidem, s. 217-218.
W nocy Luftwaffe kontynuowała bombardowanie Londynu.
Od godziny 20.00 do 5.00 następnego ranka nieprzyjacielskie
bombowce nadlatywały na różnych wysokościach nad Londyn,
zrzucały bomby na West End. Naliczono 47 rajdowców
- łącznie zrzuciły 330 ton bomb burzących i 440 zasobników
z bombami zapalającymi małego wagomiaru. W Londynie
Wybuchły setki pożarów, nad miastem pojawiła się olbrzymia
łuna. widoczna z odległości kilkudziesięciu kilometrów. Bardzo
Ucierpiała dzielnica slumsów na drewnianych platformach na
brzegu Tamizy. Długa ulica — Tulip Street — przestała istnieć.
Pozostali przy życiu mieszkańcy przenieśli się gdzie indziej.
Po Londynie rozeszła się plotka, że inwazja na Wyspy
Brytyjskie przez siły niemieckie jest już bliska. Wszyscy,
łącznie z Home Guard, stanęli jak jeden mąż do obrony kraju.
Poranny komunikat radiowy podał, że zginęło 306 osób
cywilnych, a 1337 odniosło ciężkie rany. Chmury dymów
i pożary powitały wschodzące słońce. Londyńczycy, nie ba­
cząc na zniszczenia i zatarasowane ulice, udawali się do
swoich miejsc pracy. Trzy stacje kolei podziemnej, w tym
„London Bridge” i „Victoria”, nie były czynne na skutek
uszkodzeń. Na stacji w Ramsgate płonął pociąg towarowy
z cysternami olejowymi.
8 września było pochmurno, wieczorem rozpogodziło się.
W dzień aktywność Luftwaffe ograniczyła się do sporady­
cznych ataków na lotniska RAF. Na większą akcję nie ze­
zwalały warunki atmosferyczne. W południe operowało nad
Anglią kilkanaście małych ugrupowań hitlerowskich bom­
bowców w osłonie myśliwców Me-109, atakując cele w hrab­
stwie Kent i Surrey. Bomby spadły na West Mailing, Seveno-
aks, Detling, Hornchurch, Dover, Gravesend i inne miejs­
cowości. Do walki wystartowało 11 dywizjonów myśliwskich.
Niektóre ugrupowania niemieckie zawróciły z obranego kur­
su. zrzucając bomby po drodze na napotkane miejscowości.
Fighter Command wykonało tego dnia 305 lotów bojowych,
piloci zestrzelili 15 hitlerowskich maszyn, tracąc 2 pilotów,
2 zostało rannych, zniszczeniu uległy 4 samoloty, a uszkodzo-
nych było 3.
W nocy 3 Flota Powietrzna wysłała 207 Ju-88 i He-111 na
bombardowanie Londynu. Nalot trwał od godziny 19.30 do
5.00 dnia następnego. Bomby burzące i zapalające spadły na
doki i dzielnice mieszkaniowe. Trafione zostały 2 szpitale
i 2 muzea, zginęło 412 osób, 747 zostało rannych. Niektóre
ulice były zdewastowane na całej ich długości, w gruzach
legły fabryki i zakłady pracy oraz linie kolejowe na obrzeżu
miasta.
Göring, jako dowódca operacji powietrznej na Londyn
— tak podało radio berlińskie — dla ułatwienia systematycz­
nego niszczenia miasta podzielił go na dwie strefy — A i B.
Strefa A obejmowała wschodnią, a strefa B zachodnią prze-
strzeń Londynu.
Ubytek pilotów w dywizjonach Fighter Command zwięk-
szał się z dnia na dzień. Dlatego Dowding wprowadził ograni-
czenia lotów na osłonę konwojów morskich i obiektów produ­
kujących samoloty. Poza tym wprowadził podział w podleg­
łych mu dywizjonach na trzy kategorie — A, B i C:
— kategoria A obejmowała doświadczone w walkach dywi-
zjony 11 Grupy Myśliwskiej i kilka dywizjonów z 10 i 12
Grupy, bazujących w pobliżu rejonu walk powietrznych.
Dywizjony, należące do tej kategorii, miały bronić Londynu
i południowo-wschodniej Anglii;
— kategoria B to niewielka liczba dywizjonów, pozostająca
na bliskich tyłach frontu walk powietrznych, gotowa do
wsparcia walczących dywizjonów, o ile tylko zajdzie po­
trzeba;
— kategoria C to dywizjony pozostające z dala od pola
walki, prowadzące intensywny trening bojowy z młodymi
pilotami, którzy sukcesywnie mieli uzupełniać straty bojowe
dywizjonów z kategorii A.
Trzeba nadmienić, że podział ten nie wszystkim się spodo­
bał, szczególnie pilotom dowództw dywizjonów kategorii C.
Duch bojowy i chęć walki mobilizowały ich do działań na
płudniowym froncie powietrznym.
9 września występowały przelotne deszcze i lokalne burze
i wyładowaniami atmosferycznymi, nad kanałem było po­
godnie.
Do południa na powietrznym froncie było spokojnie. Atak
na Londyn rozpoczął się dopiero o godzinie 17.00. Tym
razem kilka dywizjonów z 11 Grupy było już w wyznaczo-
nych rejonach patrolowania, oczekując na napastników. Trzy
dywizjony z 10 Grupy wystartowały na osłonę zakładów
lotniczych. Niebawem poderwano też pozostałe dywizjony
II Grupy. Do walki z napastnikami — kilku ugrupowań
bombowych z osłoną myśliwską i bez osłony — doszło na
przedpolu Londynu. Prawie wszystkie ugrupowania zostały
rozbite przed osiągnięciem celu — zawróciły na południe.
Bomby zostały zrzucone na inne cele — na Canterbury,
Kingston, Epson. Surbiton. Northton i Purley. Na Londyn
spadło niewiele bomb w dzielnicach Wandsworth, Lambeth
i Chelsea.
Myśliwcy RAF zestrzelili w walkach 28 wrogich maszyn,
stracili: 6 pilotów, 10 było rannych, zniszczeniu uległo 16
samolotów i 16 było uszkodzonych.
W nocy operowało nad Londynem 195 bombowców
z 3 Floty Powietrznej w czasie ośmiu i pół godziny. Bomby
spadły na dzielnice mieszkaniowe w różnych miejscach mias­
ta. Został trafiony gmach sądów i duży dom handlowy,
wybuchło dużo pożarów, gruzami z rozwalonych budynków
zatarasowane były główne i boczne ulice. Zginęło 370 lon-
dyńczyków, a rany odniosło ponad 1400.
10 września było pochmurno i padały przelotne deszcze.
Do godziny 17.00 na powietrznym froncie było spokojnie.
Nad Anglią pojawiły się pojedyncze niemieckie bombowce
z 3 Floty Powietrznej i — wykorzystując osłonę chmur
— bombardowały cele na styku rejonów 10 i 11 Grup
Myśliwskich. Bomby spadły na Tangmere i West Mailing, na
Southampton i Portsmouth. Tam doszło do walk — inter-
weniujący myśliwcy RAF zestrzelili 2 Dorniery Do-17. Sześć
małych nalotów zorganizowała 2 Flota Powietrzna — zbom-
bardowano Biggin Hill, Kenley, Eastchurch oraz przedmieście
Londynu.
Rozpoznanie przeprowadzone przez załogi Coastal Com-
mand dało dużo do myślenia dowództwu obrony Wysp Bry-
tyjskich z gen. Brookiem na czele. Zauważono ruch statków
i barek, kilku niszczycieli oraz kilkunastu ścigaczy Kriegs-
marine u brzegu Francji na kanale koło Dieppe. Niemcy
przygotowywali się do inwazji.
Luftwaffe straciła tego dnia 3 samoloty, myśliwcy RAF
strat żadnych nie ponieśli. W nocy na Londyn spadło wiele
bomb zrzuconych z pokładów 148 hitlerowskich bombowców.
Inne naloty sięgały do południowej Walii i Merseyside (Liver­
pool). Kiedy przed świtem niemieckie bombowce opuszczały
wyspę, powracały z bombardowania Berlina samoloty bom­
bowe RAF Bomber Command.
11 września nad Anglią było pogodnie, nad kanałem
i wschodnim wybrzeżem — pochmurno.
W południowej Anglii ogłoszono stan alarmowy. Na plażach
stawiano pola minowe, umacniano zapory przeciwczołgowe.
wzmocniono straże, szykowano się do odparcia niemieckich
wojsk inwazyjnych. Na lotniskach 11 i 10 Grup Myśliwskich
postawiono dywizjony w stan gotowości alarmowej.
Rano Niemcy przeprowadzili kilka lotów rozpoznawczych.
Potem było spokojnie, bez nalotów. Dopiero o godzinie 15
zaczęły się zbierać ugrupowania bombowe nad Ostendą i Ca­
lais. Trzy ugrupowania, po kilkaset maszyn każde, ruszyły
niebawem kolejno na Londyn. Setki bomb spadły na centrum
Londynu, doki w ujściu Tamizy, na Islintone, Padington,
a także na Biggin Hill, Kenley, Brookiands i Hornchurch.
W tym samym czasie znad Cherbourga nadleciała nowa
wyprawa z 3 Floty Powietrznej i zbombardowała Southamp­
ton i Portsmouth. O godzinie 17 wyprawa kilkudziesięciu
Messerschmittów Me-110 wtargnęła nad hrabstwo Kent i zbom-
bardowała Dover, Kenley, Detling i Eastchurch oraz konwój
na kanale.
W zwalczaniu nalotów wzięły udział wszystkie dywizjony
11| Grupy i kilka z 10 Grupy Myśliwskiej. Myśliwcy Fighter
Command wykonali 678 lotów bojowych, zestrzelili 25 samo-
lotów nieprzyjaciela. Niestety, straty własne były duże: zginę­
ło 14 pilotów, rannych było 15, zniszczonych samolotów
29 i uszkodzonych — 20.
Już przed zapadnięciem zmroku stacje radarowe zamel­
dowały o zbliżających się do brzegów Anglii niemieckich
rajdowcach. Londyn zbombardowało 180 Do-17 i He-111.
Drugim celem dla hitlerowskich bombowców z 3 Floty Po­
wietrznej było Merseyside. Pojedyncze bombowce grasowały
nad Kanałem Bristolskim oraz hrabstwami Lincoln i Norfolk,
Obrona przeciwlotnicza Londynu została ostatnio wyraźnie
wzmocniona. Prowadzono bardzo intensywny ogień, wystrze-
lano 13 500 pocisków armatnich, i chociaż nie spowodowało
to odczuwalnej wyrwy w ugrupowaniach bombowców, to
jednak niektóre zostały zmuszone do ucieczki i do podwyż-
szenia wysokości lotu.
Londyńczycy spędzili kolejną nie przespaną noc w schro­
nach i w tunelach kolei podziemnej, ale mimo to znów setki
straciły życie i ponad tysiąc odniosło ciężkie rany.
12 września było pochmurno i deszczowo. Poranna działal­
ność Luftwaffe ograniczyła się do pojedynczych lotów rozpo­
znawczych. W południe zjawiły się nad Anglią trzy małe
Grupy bombowców, które zrzuciły swój ładunek bomb na
napotkane cele — lotniska i fabryki. Bomby spadły na stano­
wisko stacji radarowej w Fairlight, ale szkód żadnych nie
wyrządziły.
Fighter Command wykonało 247 lotów, zestrzelono 4 sa­
moloty nieprzyjacielskie, strat żadnych nie poniesiono.
W nocy 54 samoloty bombowe zrzuciły bomby na Londyn,
a pojedyncze maszyny grasowały nad południową Anglią,
zrzuciły bomby na Merseyside, hrabstwa Essex, Suffolk,
Kent, Cambridge i Surrey.
13 września niebo było zachmurzone, występowały lokalne
przejaśnienia i przelotne deszcze.
O godzinie 7.00 niemieckie patrole rozpoznawały warunki
pogody nad południową Anglią i nad Londynem. Od godziny
9.00 małe grupki samolotów niemieckich wtargnęły nad Has-
tings i dalej aż do Londynu, zrzucając bomby na miasta
i osiedla. Jedna grupa, w składzie której były też Ju-87
„Stuka” z 3 Floty Powietrznej, zaatakowała Tangmere. Cieka­
wostką było to, że nad Dovrem pojawił się brytyjski bom­
bowiec ..Blenheim” z niemieckimi znakami rozpoznawczymi
i zrzucił bomby na urządzenia portowe. Prawdopodobnie
pochodził ze zdobytych samolotów podczas kampanii francus­
kiej.
Myśliwcy RAF mieli duże trudności w zwalczaniu hit­
lerowskich samolotów ze względu na zachmurzenie — ze-
strzelili tylko 4 niemieckie bombowce. Z lotu rozpoznaw­
czego nad brzegami Francji nie powrócił „Blenheim” z 248
dywizjonu — załoga zginęła. Nie powrócił także z nocnego
lotu patrolowego inny „Blenheim” — trzech członków załogi
dostało się do niewoli. Również „Hurricane” z 501 dywizjonu
został zestrzelony w walce — pilot, lekko ranny, uratował się
na spadochronie.
Jedno z wysuniętych stanowisk obserwacyjnych zameldo­
wało o ruchu statków i barek koło Calais i Cap Gris Nez.
W nocy nad Londyn wtargnęło — mimo huraganowego
ognia artylerii przeciwlotniczej — 105 samolotów bombo­
wych Luftwaffe, wiele innych operowało na południe od
Londynu.
14 września było pochmurno i deszczowo, z lokalnymi
burzami nad Anglią. Nad kanałem i ujściem Tamizy wy­
stępowały przejaśnienia.
Londyn był głównym celem dla Luftwaffe. Poranne rozpo­
znanie prowadziły pojedyncze samoloty. Jeden Ju-88 został
zestrzelony nad Selsey Bill. Zbombardowano cele w Bor-
nemouth.
O godzinie 15.00 nad Anglię wtargnęły trzy ugrupowania
bombowców w osłonie Messerschmittów Me-109 w rejonie
Dungeness i Deal, kierując się na Londyn. Do boju wystar-
towały 22 dywizjony z 11 Grupy Myśliwskiej i 5 dywizjonów
z 12 Grupy z lotniska Duxford. Potem, od godziny 18.00 aż do
zachodu słońca, kilka następnych ugrupowań operowało nad
Londynem. Rozgrywały się zacięte walki nad Londynem i na
trasie nad hrabstwem Kent aż do połowy kanału. Jedna
wyprawa, zbliżająca się od strony Cherbourga na Borne-
mouth. została zaatakowana przez dywizjony 10 Grupy Myś­
liwskiej i zmuszona do odwrotu. Bomby poszły do morza.
Dywizjony Fighter Command wykonały 860 lotów, ze-
strzeliły 14 nieprzyjacielskich samolotów. Straty RAF: poleg­
ło w walkach 4 pilotów, rannych było 9, zniszczonych samo­
lotów — 14 i uszkodzonych 9.
Aktywność Luftwaffe w nocy była nieco mniejsza — 55
bombowców zrzuciło bomby na Londyn, a inne bombar­
dowały Cardiff, Glouchester, Maidstone, Ipswich i Farham.
U wybrzeży Szkocji naprzeciwko Firth of Forth bombowiec
niemiecki z 5 Floty Powietrznej Ju-88 zrzucił ładunek bomb
na patrol morski składający się z kilku okrętów wojennych
Royal Navy.
Jak się później okazało, tego dnia Hitler spotkał się na
odprawie w Berlinie z dowódcami Kriegsmarine, Wehrmach-
tu i Luftwaffe, na której przedstawił dotychczasowe osiąg­
nięcia w walce przeciwko Wielkiej Brytanii. Stwierdził, że
Kriegsmarine jest już dobrze przygotowana do operacji „Se­
elöwe”, armia lądowa również. Teraz wszystko zależy od
Luftwaffe, która potrzebuje jeszcze 4-5 pogodnych dni do
unicestwienia lotnictwa brytyjskiego. Hitler składał winę na
pogodę za to, że Luftwaffe nie wywalczyła dotąd panowania
w powietrzu nad południową Anglią i nad kanałem La Man-
che. Ale też w konkluzji zapowiedział, że „udane lądowanie
oznacza zwycięstwo, ale jest do tego potrzebna zdecydowana
przewaga w powietrzu, aby się to stało”.
Dowódca Kriegsmarine zameldował fiihrerowi, że poprzed-
niej nocy samoloty bombowe RAF dokonały nalotu na porty
w północnej Francji i zniszczyły 80 barek. Hitler zadecydował
na końcu, że inwazja rozpocznie się 17 września.
Wypada nadmienić, że w nalocie bombowym w nocy z 14
na 15 września wzięły udział dwa polskie dywizjony bom-
bowe 300 i 301 na samolotach Fairey „Battlach" po 3 załogi
z każdego dywizjonu, strat żadnych nie poniesiono.
15 września w niedzielę było słonecznie i bezwietrznie,
rano występowały zamglenia, jednak szybko ustępujące.
O godzinie 11.00 stacje radarowe zakomunikowały zbiera-
nie się dużych ugrupowań samolotów bombowych nad Calais
i Boulogne. Z 11 Grupy powołano do stanu alarmowego 11
dywizjonów, z 12 Grupy 5 dywizjonów i z 10 Grupy jeden
dywizjon. Dywizjony 12 Grupy występowały jako jeden zwią-
zek taktyczny — skrzydło, dowodzone przez S/Ldr Badera.
Operacja zbierania się niemieckich ugrupowań i przelot przez
kanał były pilnie obserwowane i analizowane na stanowisku
dowodzenia 11 Grupy w Uxbridge. Dyżurny dowódca stano-
wiska miał całkowite rozeznanie o rozwijającej się powietrz­
nej akcji, zdążającej na Londyn. Ugrupowania wznosiły się po
drodze do góry i nad Londynem osiągnęły wysokość 8 tys.
metrów. Już od brzegów kanału były atakowane przez myś-
liwców RAF. Nad hrabstwem Kent atakowały najpierw dwa
dywizjony „Spitfirów”, następnie włączyły się trzy dywiz­
jony. również „Spitfirów”, a tuż przed samym Londynem
cztery dywizjony „Hurricanów” i nad miastem pięć dywiz­
jonów ze skrzydła Badera, z zaraz potem reszta będąca
w alarmie — razem walczyły z Niemcami 24 dywizjony
Fighter Command. Ugrupowania bombowców zachwiały się,
widać było, że nie trzymają się razem, niektóre się nawet
rozpadły. Szybko zrzucały swój ładunek bomb burzących
i zapalających na dzielnice: Beckenham, Westminster, Lam-
beth, Lewisham, Battersea, Camberwell, Crystal Place, Clap-
ham, Tooting, Wandsworth i Kensington. Jedna bomba spadła
na Buckingham Palace i zdewastowała prywatne apartamenty
królowej Elżbiety.
Nad Londynem rozgrywały się zacięte walki, waliły się do
ziemi niemieckie Domiery, Heinkle i Messerschmitty, nie-
rzadko spadał w korkociągu „Spitfire” lub „Hurricane”, wi­
dziano wiele opadających białych spadochronów nad Lon­
dynem i nad polami hrabstwa Kent, znacząc drogę na Dover
i Dugeness. Jeden zestrzelony Dornier spadł na stację Vic-
toria. Wybuchło wiele pożarów, waliły się w gruzy gmachy
użyteczności publicznej i kamienice mieszkalne. Londyńczy-
cy ukryli się w schronach i tunelach kolei podziemnej. Tylko
najbardziej odważni obserwowali w górze uwijające się w ak­
robatycznych ewolucjach samoloty, ciągnące za sobą wysoko
na niebie białe smugi skondensowanej pary wodnej.
Po dwóch godzinach przerwy nastąpił następny zmasowany
atak kilkuset wrogich maszyn na Londyn. Znów do walki
wystartowali dzielni myśliwcy Fighter Command, a wśród
nich dwa polskie dywizjony „Hurricanów” — 302 Poznański
i 303 Warszawski. Razem w powietrzu znalazło się 31
dywizjonów, w tym 23 z 11 Grupy, 5 z 12 i 3 z 10.
Dwa ugrupowania rozbito przed Londynem, innym udało
się przedrzeć nad Londyn — załogi zrzuciły bomby — na
Westham, Erith, Woolwich, Stepney, Hackney, Stratford,
Penge. Razem z dywizjonem 303 walczył dowódca eskadry
sektora Northolt, Group Captain S. Vincent, wielki przyjaciel
Polaków. Znów londyńczykom przybyło zgliszcz i ruin,
szalały nowe pożary, umilkła sieć telefoniczna, zgasło światło,
woda płynęła ulicami, czuć było gaz, ulatniający się z uszko­
dzonych rur, wszędzie było pełno żelastwa i potłuczonego
szkła. Straż pożarna miała pełne ręce roboty, podobnie
jak karetki pogotowia.
Równocześnie z atakiem na Londyn inna wyprawa He-111
zrzuciła bomby na Portland, lecz dużych szkód nie poczyniono.
O godzinie 18.00 ugrupowanie kilkunastu Me-110 zbombar­
dowało zakłady produkujące „Spitfiry” w Woolston koło
Southampton, gdzie spowodowano poważne straty, byli zabici
i ranni.
Podczas porannego nalotu na Londyn premier Winston
Churchill wizytował stanowisko dowodzenia 11 Grupy My­
śliwskiej w Uxbridge. Razem z marszałkiem Parkiem ob­
serwował rozgrywającą się na stole operacyjnym sytuację.
Był pełen uznania za dobrą pracę personelu dyżurnego
OPS, a szczególnie planszecistek, i doskonałe dowodzenie
dywizjonami przez dyżurnego kontrolera (nawigatora na­
prowadzania). Opisał potem tę wizytę w swojej książce
The Second World War.
Wieczorem radio londyńskie BBC podało, że dywizjony
Fighter Command zestrzeliły tego dnia 185 niemieckich sa­
molotów. Wiadomość była trochę przesadzona, ale zrobiono
to chyba dla podtrzymania ducha londyńczyków. W rzeczywi­
stości myśliwcy zestrzelili 61 samolotów Luftwaffe i drugie
tyle uszkodzili, wiele na pewno nie doleciało do swoich baz
we Francji.
Na pamiątkę tak wielkiego zwycięskiego dnia w bitwie
o Wielką Brytanię — dzień 15 września na zawsze wszedł do
historii Royal Air Force i jest obchodzony jako święto lotnict­
wa brytyjskiego.
Straty własne Fighter Command: poległo 16 pilotów, rany
odniosło 9, zniszczonych „Hurricanów” i „Spitfirów” było
28, a uszkodzonych — 27.
Po zapadnięciu nocy znów zawyły syreny alarmowe w Lon­
dynie — 180 niemieckich samolotów bombowych bombar­
dowało Londyn przez całą noc. Bomby spadły na dzielnice
Camberwell, Battersea, Brixton, a w Woolwich Arsenal wy­
buchł olbrzymi pożar. Pojedyncze bombowce atakowały bom­
bami Bristol, Cardiff, Liverpool i Manchester.
Oto jak odnotował w sprawozdaniu o swoim udziale w wal­
kach powietrznych tego dnia jeden z dowódców dywizjonu:
„15 września zaczął się Croydon jasno i pogodnie. Zdawało
się, że nigdy nie mogło być inaczej w okresie tych pełnych
napięcia sierpniowych i wrześniowych tygodni. Nie bardzo
interesowaliśmy się wjazdem Hitlera do Londynu, wyznaczo­
nym właśnie na ten dzień. Większość z nas zastanawiała się
nad tym, czy uda się nam skończyć śniadanie, zanim rozpo­
cznie się pierwszy blitz. Mieliśmy szczęście.
Dopiero o godzinie 10.30 syreny poczęły wyć i otrzymaliś­
my rozkaz na start i miejsce zbiórki naszego rendez-vous na
wysokości 20 tys. stóp. Wzbijając się w kierunku południo­
wym, zauważyliśmy na wysokości 15 tys. stóp 30 Heinkli
osłanianych przez 50 Me-109, lecących wyżej od nich o 4 tys.
stóp. Ugrupowanie 20 Me-110 znajdowało się z boku od nich.
Cała ta formacja zbliżała się do nas od góry. Zawróciliśmy,
wzbijając się do góry w tym samym kierunku co bombowce.
Dywizjon mój przyjął szyk schodami w lewo od strony
słońca, aby każdy z nas mógł dokładnie obserwować samoloty
nieprzyjacielskie.
Mój pierwszy klucz znurkował od strony słońca na lewe
skrzydło nieprzyjacielskiej formacji. Gdy każdy z pilotów
wybierał sobie cel, pośpieszyły z odsieczą Messerschmitty
Me-110, siejąc ogniem działek z odległości tysiąca metrów
— spóźniły się jednak o dwie sekundy. Nie zdążyły uderzyć
na naszych myśliwców, nadleciały jednak dość wcześnie, by
uratować dowódcę bombowców. Dwa Heinkle ubyły z for­
macji.
Tymczasem Me-110 zniknęły nam z pola widzenia, pozo­
stawiając otwartą drogę do ataku drugiego klucza, ale Me-109
wisiały w górze. Dowódca klucza zamierzał wykorzystać tę
chwilę, lecz w momencie, gdy rozpoczynał atak, Heinkle
skręciły na południe prosto w słońce i wprost na atakujący
klucz. Dowódca klucza »Spitfirów« trafił pierwszą serią czo­
łowy bombowiec, który wybuchł z taką siłą, że urwał skrzydło
lecącego obok innego Heinkla. Dowódca klucza wykonuje
lekki skręt i strzela do prawego Heinkla, któremu zapala oba
silniki. W drodze powrotnej na lotnisko ten sam pilot strącił
jeszcze jednego Me-109. Zapisał na swoje konto trzy ze­
strzelone nieprzyjacielskie maszyny”3.
Pilot z dywizjonu „Hurricanów” napisał w swoim sprawo­
zdaniu:
„Zauważyliśmy silną formację samolotów nieprzyjaciels­
kich i rzuciliśmy się na nią w czołowym ataku. Nieprzyjaciel­
ski szyk rozproszył się, zrzucił bomby i zawrócił do domu.
Wypadły na nas Messerschmitty, natknęliśmy się na silny
ogień działek... W jednego z nich grzmotnąłem z boku
z wszystkich ośmiu karabinów maszynowych. Cały dziób
z kabiną pilota włącznie został odstrzelony... Ujrzałem, jak
pocisk przebił moje lewe skrzydło i zauważyłem atakującego
mnie Me-109. Związałem się z nim w walkę kołową... Nieba­
wem miałem go w celowniku, uruchomiłem karabiny maszy­
nowe i zobaczyłem, jak jego kolimator rozleciał się i jak
samolot nieprzyjacielski wpadł w korkociąg... Nie warto było
dalej do niego strzelać, trzeba było oszczędzać amunicję...”4
„Duch panujący wśród naszych lotników nie wymaga spec­
jalnych komentarzy — stwierdzają autorzy cytowanej broszu­
ry —- fakty mówią same za siebie. Gdzie tylko zobaczyli
nieprzyjaciela, rzucali się na niego natychmiast. Nie zwracano
uwagi na przewagę sił, przyjmując ją pogodnie i z uśmie­
chem. Wielkie zaufanie do samolotów i do dowódców pod­
nosiło ich na duchu i zachęcało do bojowej zaczepności
i determinacji, którą niezmiennie wykazywali.
Polscy piloci i czescy wzięli pełny udział w toczącej się
bitwie powietrznej. Ich odwaga i brawura jest wybitna. Są to
doprawdy wspaniali żołnierze”5.
16 września było pochmurno i deszczowo, wiał porywisty
wiatr; podstawa chmur na wysokości około stu metrów.
3 Bitwa nad Wyspami Brytyjskimi — sprawozdanie Ministerstwa Lotnictwa

z historycznych dni 8 sierpnia — 30 września 1940, Londyn 1940, s. 26-27.


4 Ibidem, s. 30.

5 Ibidem, s. 31.
Ze względu na nie sprzyjające warunki atmosferyczne
aktywność Luftwaffe ograniczyła się do kilku małych nalotów
na wschodni Londyn. Startowali myśliwcy RAF w trybie
alarmowym na ich przechwycenie, ale były trudności w ich
wykrywaniu. Zestrzelono 9 niemieckich samolotów, stracono
jeden samolot, pilot nie odniósł obrażeń.
Noc znów była ciężka dla londyńczyków — nalot trwał
od godziny 19.30 do 4.30 rano. Ponad 170 bombowców
Luftwaffe zrzuciło na miasto 200 ton bomb. Kilka spadło
na Stanmore, lecz nie trafiły w zabudowania Fighter Com­
mand. Inne miasta też otrzymały swoją porcję bomb — Li­
verpool, Bristol i Manchester. Jeden bombowiec wpadł w za­
porę balonową i runął do ziemi. Porywisty wiatr spowodował,
że w kilku bronionych miastach pozrywały się słabiej umo­
cowane balony.
Dowódca Fighter Command, Dowding, wydał dla dowód­
ców stanowisk dowodzenia kolejną (już 17) instrukcję
w toczącej się bitwie powietrznej. Była w niej mowa o tym,
aby w dalszym ciągu utrzymywać w wysokim stopniu
gotowość bojową dywizjonów i energiczniej zwalczać naloty
nieprzyjacielskie. Dowding wytknął kilka niedociągnięć
taktycznych:
— pojedyncze dywizjony za dużo tracą czasu na zebranie
się po starcie,
— kontrolerzy OPS skierowują dywizjony do walki z ugru­
powaniami Me-109 na dużych wysokościach, zamiast na
ugrupowania bombowe, lecące niżej,
— zdarza się spóźniona reakcja u niektórych kontrolerów
w dokładnym naprowadzaniu na niemieckie wyprawy,
— są błędy w raportach sporządzanych przez sektory
odnośnie stanu pilotów i samolotów.
Poza tym nakazał, aby w przypadku nalotów bombowych
podczas dobrej pogody dywizjony myśliwskie z Hornchurch
i Biggin Hill, w składzie po dwa dywizjony razem, używane
były do atakowania wysoko lecących ugrupowań Me-109.
Zbiórki tych dywizjonów powinny odbywać się pod chmura­
mi, a potem razem wznosić się na właściwą wysokość.
Dywizjony z Northolt i Tangmere, po trzy w ugrupowaniu,
zalecał przeznaczać do zwalczania drugiej i trzeciej fali
wyprawy, w których — jak stwierdzono — zawsze znajdują
się samoloty bombowe.
17 września było dużo chmur, występowały lokalne burze,
a podczas dnia przejaśnienia. Warunki pogodowe nie sprzyja­
ły organizowaniu dużych nalotów na Londyn.
Zgodnie z rozkazem Göringa, 2 Flota Powietrzna zor­
ganizowała siedem wypadów, w których uczestniczyło dużo
myśliwców i po kilkanaście samolotów bombowych, chcąc
sprowokować start jak najwięcej myśliwców RAF. aby w wal­
kach powietrznych — przy dużej przewadze — uszczuplić
siły Fighter Command. Messerschmitty działały na wysoko­
ściach od 4 do 6 tys. metrów. Na Londyn spadło niewiele
bomb, niemniej jednak stan alarmowy dezorganizował pracę
w mieście.
Myśliwcy RAF wykonali 544 loty bojowe, zestrzelili 8 nie­
przyjacielskich samolotów, stracili 1 pilota, 2 było rannych,
4 zniszczone samoloty i 9 uszkodzonych.
W nocy Niemcy wysłali na Londyn aż 268 bombowców.
W rejonie Oxford Street i Piccadilly Street powstały nowe
duże straty. Jak obliczono, od początku bombardowania Lon­
dynu mieszkańcy stracili ponad 30 tys. mieszkań i wiele lokali
użyteczności publicznej, a także gmachów zabytkowych, ma­
gazynów, elektrowni, gazowni, szpitali, kościołów itp. Naloty
nocnych rajdowców sięgnęły po Glasgow i Messeyside.
Do walki z napastnikami wystartowało 38 jednosilniko­
wych myśliwców, ale tylko jedna załoga ze 141 dywizjonu
„Defiantów” odniosła sukces, zestrzeliwując Ju-88 koło Bar­
king, na wschód od Londynu.
Bomber Command wysłało swoje samoloty — w tym także
z polskich dywizjonów 300 i. 301 — na bombardowanie
skupisk barek i statków w Calais, Boulogne, Dunkierce i Cher-
bourgu — zatopiono 26 barek i 58 uszkodzono. Bomby trafiły
też w skład amunicji w Boulogne, powodując wybuch i olb­
rzymi pożar.
Tego dnia Hitler przesunął termin rozpoczęcia inwazji
— następny miał być podany w trybie tajnym. Winę za taki
stan rzeczy znów złożono na złe warunki atmosferyczne.
W środę 18 września pogoda była możliwa do lotów
bojowych nad południową Anglią i kanałem.
O godzinie 9.00 zebrało się nad Calais około 200 niemiec­
kich samolotów, w tym większość myśliwców Me-109. Po­
szczególne fale wtargnęły nad Anglię i skierowały się na
Londyn od strony wschodniej. Jedno ugrupowanie zrzuciło
bomby na Chatham, inne dotarły do Londynu. Interweniowało
17 dywizjonów myśliwskich RAF. W prowadzeniu walk
przeszkadzały poprzerywane grube warstwy chmur, w których
łatwo można było się ukryć.
W dwie godziny potem inna wyprawa, złożona z ponad 200
samolotów bombowych w osłonie licznych eskadr myśliws­
kich, skierowała się od strony wschodniej na Londyn. Niem­
com przeciwstawiły się prawie wszystkie dywizjony z 11 Gru­
py Myśliwskiej.
O godzinie 14.00 zebrała się nad Calais następna duża
grupa samolotów Luftwaffe w liczbie ponad 150 maszyn. Nad
Londynem wisiały grube poprzerywane chmury warstwowe,
utrudniające Niemcom prowadzenie dokładnej nawigacji. Nie­
które ugrupowania Luftwaffe zostały zmuszone przez myśliw­
ców RAF do odwrotu, ale inne dotarły nad centrum miasta.
Tam weszły do akcji dywizjony ze skrzydła S/Ldr Badera
z Duxford, staczając wiele zaciętych walk. Dywizjony Fighter
Command wykonały w tym dniu 1165 lotów bojowych,
zestrzeliły 19 hitlerowskich samolotów, stracono 3 pilotów,
8 było rannych, 13 samolotów zostało zniszczonych i 11
uszkodzonych, ale nadających się do remontu.
Przez całą noc bomby spadały na Londyn i Liverpool
oraz na miasta w środkowej i południowej Anglii. Centrum
Londynu — Piccadilly, Regent Street, Bond Street, North
Audley Street, Park Lane i wiele innych ulic — było zataraso-
wane ruinami kamienic, w wielu miejscach wybuchły pożary,
Dywizjony Fighter Command otrzymały wzmocnienie
— spora grupa pilotów z samolotów Fairey „Battle” z Bom­
ber Command została skierowana od razu do dywizjonów
myśliwskich. Druga partia pilotów — około 120 — zasiliła
dywizjony myśliwskie ochotniczo. Pochodzili oni z jednostek
szkolnych po czterotygodniowym szkoleniu. Zaplanowanego
programu szkolenia nie ukończyli, ale byli chętni do walki,
mogli więc chociaż częściowo wyrównać straty bojowe w dy-
wizjonach.
Z drugiej strony kanału wszystko było przygotowane do
inwazji na Anglię. Rozpoznanie RAF stwierdziło, że w por-
tach francuskich nad kanałem La Manche są 1004 jednostki
pływające, a dalsze 600 jest na kanale koło Antwerpii.
Od 7 września samoloty lotnictwa bombowego RAF rozpo­
częły intensywne bombardowanie barek i statków w Boulog­
ne, Calais i Dunkierce. „Blenheimy” wykonywały naloty
w dzień, a „Wellingtony”, „Whitleye”, „Hampdeny” i Fairey
„Battle” w nocy. Bombardowano też szlaki komunikacyjne,
stocznie i inne cele w krajach okupowanych i w Niemczech.
Były to naturalnie akcje prowadzone na małą skalę, na jaką
stać było wtedy Bomber Command.
19 września było deszczowo, warunki do wykonywania
lotów operacyjnych były nie sprzyjające. Tylko 70 samolotów
bombowych operujących pojedynczo wtargnęło nad Anglię
przez Dungeness — kilkanaście dotarło do Londynu, inne
skierowały się nad zachodnią i środkową Anglię. Niemcy
stracili 8 samolotów, w tym jednego Ju-88 zestrzelił pilot
z dywizjonu 302, por. Julian Kowalski. Anglicy strat żadnych
nie ponieśli.
Noc była znów bardzo ciężka dla londyńczyków — nad
Londynem grasowało i zrzucało bomby ponad 200 bombow­
ców. Najbardziej ucierpiało lotnisko w Heston, gdzie znisz-
czono 13 samolotów, w tym 5 „Spitfirów” z jednostki rozpo-
znawczej RAF. Inne hitlerowskie bombowce dotarły nad
Liverpool i Merseyside.
Hitler rozkazał, aby skupiska jednostek morskich rozpro-
szyć po nabrzeżu kanału La Manche — straty spowodowane
nalotami brytyjskich bombowców były bowiem dość duże,
a termin inwazji wątpliwy.
20 września w dzień działania bojowe były nieznaczne.
O godzinie 10.30 dwa ugrupowania myśliwskie Me-109
wtargnęły nad Dungeness nad Kent na wysokości 4 tys.
metrów. Stawiły im czoło dywizjony RAF, stoczono kilka
walk. Niemcy stracili 8 samolotów, a Anglicy 4 poległych
pilotów, 3 rannych, 8 zniszczonych samolotów i 4 uszko­
dzone.
Z zapadnięciem nocy w Londynie znów zawyły syreny
alarmowe.
21 września Londyn okryła gęsta mgła. nie było więc
niemieckich nalotów bombowych i rozpoznawczych. Nad
zachodnią Anglią zaczęło się w południe przejaśniać i od razu
pojawiły się tam samoloty niemieckie.
Pod sam wieczór rozpogodziło się także w rejonie Londynu
i na południu Anglii. Pięć ugrupowań niemieckich samolotów
przeleciało nad Dover i Lympne, kierując się na Hornchurch,
Kenley i Londyn. Znów stoczono kilka walk — Niemcy
stracili 9 samolotów, Anglicy strat żadnych nie ponieśli.
Noc była widna, gdzieś nad chmurami świecił księżyc,
kilkadziesiąt bombowców Luftwaffe zrzucało bomby na Lon­
dyn, Liverpool, Notthingham, Bolton i Colchester.
W niedzielę 22 września rano występowała mgła, a po
południu było pochmurno. Tylko 12 indywidualnych lotów
lozpoznawczo-bombowych wykonały załogi Luftwaffe na
Junkersach Ju-88. Startowali na alarm myśliwcy RAF. Razem
wykonali zaledwie 158 lotów bojowych — najmniej od
początku bitwy powietrznej — zestrzelili 5 nieprzyjacielskich
maszyn bez strat własnych.
O północy w Londynie odezwały się syreny alarmowe. Co
kilka minut pojawiały się niemieckie bombowce i zrzucały
bomby aż do rana. Stolicy Imperium Brytyjskiego znów
przybyło ruin i nowych grobów na cmentarzach.
23 września była ładna pogoda, dużo słońca, trochę chmur.
O godzinie 9.00 nad Calais zebrały się cztery ugrupowania
większe i dwa mniejsze samych Messerschmittów Me-109
i kolejno kierowały się na Anglię, przelatując co kilka minut
nad Dover i dalej aż pod Londyn. Był to lot na wymiatanie
(patrolowanie zaczepne po wyznaczonej trasie przed wyprawą
bombową). Do walki wystartowały 24 dywizjony RAF, sto­
czono kilka walk. w których piloci Fighter Command ze­
strzelili 16 hitlerowskich maszyn, stracili 3 pilotów, 7 było
rannych, 11 samolotów zniszczonych i 1 uszkodzony. Drugi
lot na wymiatanie wykonało ugrupowanie Me-109 o godzinie
19.00 — składało się z pięciu mniejszych fal. Lot nad Kentem
trwał 45 minut. Walk nie było.
W nocy aż 261 niemieckich maszyn zbombardowało
Londyn na całej jego przestrzeni. Bomber Command wysłało
tej nocy na bombardowanie Berlina 119 dwusilnikowych
bombowców — „Wellingtonów”, „Hampdenów” i „Whit-
leyów”.
24 września od rana we Francji, nad kanałem i ujściem
Tamizy występowała mgła.
O godzinie 8.30 zebrała się wyprawa około 200 niemiec­
kich samolotów, przeważnie bombowych, przeleciała nad
kanałem i wtargnęła nad Anglię, podzielona na pięć oddziel­
nych formacji, na wysokości około 5 tys. metrów, i skierowała
się na Londyn. Interweniowały dywizjony RAF.
W trzy godziny potem następna wyprawa ponad 150 samo­
lotów — również uformowana w pięciu formacjach — wpadła
nad Anglię, prąc na Londyn. Wystartowało 18 dywizjonów
RAF, ale tylko dwa stoczyły z napastnikami walkę. Po
południu 20 Me-109 z podwieszonymi bombami pod kad­
łubami nadleciało w dwóch falach nad miejscowość Solent
i zniżając się w kierunku Woolston zaatakowało bombami
wytwórnię samolotów Supermarine blisko Southampton. Fab­
ryka odniosła nieznaczne szkody, ale jedna bomba trafiła
w schron przeciwlotniczy — gdzie znajdowało się ponad stu
robotników — prawie wszyscy zginęli. Potem Messerschmitty
skierowały się na Portsmouth i przez 20 minut ostrzeliwały
urządzenia portowe. Myśliwcy RAF nie pojawili się, za to
artyleria przeciwlotnicza zestrzeliła jednego Me-109.
Luftwaffe straciła tego dnia tylko 5 samolotów, a Fighter
Command 2 pilotów, w tym jednego Polaka, P/O Witolda
Głowackiego, i 7 rannych; 7 samolotów zostało zniszczonych
i 7 uszkodzonych.
Przez całą noc Luftwaffe była bardzo aktywna na szerokim
troncie, bombardując Londyn, Liverpool, Birmingham, Not­
tingham i wiele innych miast.
Od rana 25 września było mglisto, potem zachmurzenie
przejściowe, chłodno.
O godzinie 8.00 ugrupowanie bombowe Luftwaffe zbombar­
dowało Portland. Równocześnie wyprawa sześćdziesięciu
He-111 w eskorcie Me-109 osiągnęła Bristol i zbombardowała
lotnicze zakłady w Filton. W nalocie Niemcy użyli bomb
burzących na spadochronach i zapalających olejowych. Wytwór­
nia poniosła duże straty, musiała przerwać produkcję na kilka
tygodni. Zginęło około 250 osób i tyleż samo odniosło ciężkie
rany. Do walki wystartowały 3 dywizjony myśliwskie RAF, ale
nie zdążyły przechwycić intruzów przed celem. Na lotnisku
fabrycznym zniszczono 8 nowych „Blenheimów”, wiele zostało
uszkodzonych.
Ugrupowanie 12 He-111 i 12 Me-110 zaatakowało o godzi­
nie 16.30 miejscowość Start Point w Devonshire — inter­
weniował 601 dywizjon „Hurricanów”. W tym samym czasie
trwał nalot na Londyn — walczyły w nim dywizjony 74, 611
i 19, wyposażone w „Spitfiry”.
Dywizjony Fighter Command wykonały tego dnia 668 lotów,
zestrzelono 13 samolotów niemieckich, poległo 2 pilotów
własnych, 1 był ranny, 5 samolotów zniszczonych i 8 uszko­
dzonych. W nocy znów ciężki nalot na Londyn.
26 września pogoda sprzyjała operacjom lotniczym.-w przer­
wach między warstwowymi chmurami świeciło słońce.
Po południu zgrupowanie 76 He-111 i Ju-88 w eskorcie
Me-109 nadleciało nad Solent, skąd poszczególne człony
zaatakowały kolejno zakłady lotnicze Supermarine w Woolston.
70 ton bomb spadło na cel, zakłady „Spitfire” zostały poważnie
uszkodzone, produkcja stanęła. Zginęło 30 osób. ponad 50 było
rannych. Zaraz po bombardowaniu wyprawę zaatakowały
4 dywizjony RAF, w tym 303 dywizjon, który wystartował
z Northolt w czasie wizyty Króla Jerzego VI. Król interesował
się polskim dywizjonem i jego nieprzeciętnymi sukcesami.
Niemcy stracili w nalotach 9 samolotów. Dywizjony Figh­
ter Command wykonały 417 lotów, zginęło 3 pilotów, 3 zo­
stało rannych, zniszczeniu uległo 8 samolotów i 9 było
uszkodzonych.
W nocy samoloty hitlerowskie bombardowały Londyn
i Merseyside.
W piątek 27 września ogólne warunki lotów bojowych były
dobre; zachmurzenie przez chmury wysokie, potem rozpogo­
dzenia, miejscami przelotne deszcze.
Poranny nalot ugrupowania składającego się z kilkudziesię­
ciu Me-110 i Me-109 został odparty przed osiągnięciem
Londynu. Dywizjony RAF stawiły Niemcom zdecydowany
opór, atakowały od strony słońca z wielką furią i nie ustępo­
wały z pola walki mimo przewagi Messerschmittów. W dwie
godziny potem nad Londynem pojawiły się spore patrole
Me-109 dla ubezpieczenia nadciągających zgrupowań Do-17
i Ju-88. Poszczególne człony bombowców zostały przechwy­
cone przez myśliwców RAF przed Londynem i również
rozpędzone. Tylko małe grupki przedarły się nad Londyn
i zrzuciły swój ładunek.
W południe wyprawa 80 maszyn bombowych z 3 Floty
Powietrznej wtargnęła nad Dorsetshire, kierując się na Bristol.
Do walki wystartowały dywizjony z 10 Grupy Myśliwskiej
i zaatakowały Niemców przed Bristolem. Wyprawę rozbito,
załogi pozbyły się bomb i zawróciły na południe. Tylko 10
bombowców dotarło nad Bristol i zrzuciło bomby, nie wy­
rządzając większych szkód. Myśliwcy RAF pogonili za ucie­
kającymi aż nad kanał.
W tym samym czasie ugrupowanie 300 Do-17 i Ju-88
przedzierało się poszczególnymi falami w kierunku Londynu.
Wystartowały wszystkie dywizjony z 11 Grupy i kilka z 12.
I ta wyprawa nie udała się Niemcom, została przechwycona
już w połowie trasy między brzegiem kanału a Londynem.
Tylko niektóre samoloty dotarły do Londynu i zrzuciły bomby
na centrum miasta.
Był to dzień bardzo dużej aktywności Luftwaffe i wspania­
łego zwycięstwa Fighter Command nad lotnictwem niemiec­
kim. W walkach myśliwcy RAF zestrzelili 57 nieprzyjaciels­
kich samolotów, jednak poległo aż 20 pilotów, rannych było
6, zniszczonych samolotów 28 i 32 uszkodzone w mniejszym
lub większym stopniu, ale zakwalifikowane do naprawy.
W nocy hitlerowskie naloty najbardziej dotknęły Londyn
i Merseyside wraz z Liverpoolem, dotarły też do miast
w środkowej Anglii.
Dowódca Fighter Command, Dowding, otrzymał telegram
gratulacyjny od premiera Winstona Churchilla z okazji uzys­
kania przez podległe mu dywizjony wspaniałych rezultatów
w walkach nad hitlerowską Luftwaffe. Stwierdził, że był to
trzeci zwycięski dzień dywizjonów Fighter Command — po 15
sierpnia i 15 września — w okresie bitwy o Wielką Brytanię.
28 września zachmurzenie było umiarkowane, nad kanałem
i Francją pochmurno. Luftwaffe zmieniła taktykę nalotów na
Londyn i inne miasta. Göring ograniczył liczbę samolotów
bombowych w wyprawach do 30 maszyn, natomiast osłona
myśliwska miała być bardzo liczna. W dziennych nalotach
nosicielami bomb stały się Junkersy Ju-88 i Messerschmitty
Me-110.
W atakach na Londyn i na Portsmouth wzięło udział tego
dnia około 300 maszyn Ju-88 i Me-110 oraz ponad 200
Me-109. Luftwaffe straciła 10 samolotów, dywizjony RAF
— 7 poległych pilotów, 3 rannych, było 12 zniszczonych
samolotów i 5 uszkodzonych.
Od godziny 21.00 rozpoczął się nalot na Londyn i dywer­
syjne ataki bombowe na inne miasta w całej południowej
Anglii.
29 września pogoda ponownie sprzyjała lotom bojowym,
było dużo słońca i trochę chmur.
Aktywność Luftwaffe ograniczyła się do nalotów na połu­
dniowo-wschodnie rejony Anglii i na konwoje morskie po
wschodniej stronie. Loty patrolowe i wymiatania wykonywały
pułki i eskadry Me-109. Startowały dywizjony myśliwskie
RAF, stoczono wiele walk powietrznych, uzyskując 9 pew­
nych zestrzałów samolotów nieprzyjacielskich. RAF stracił
2 pilotów, trzech znalazło się w szpitalach, zniszczonych
samolotów było 6 i uszkodzonych 4. W nocy znów nalot na
Londyn oraz na Portsmouth, lecz przy udziale kilkudziesięciu
maszyn.
W poniedziałek 30 września warunki pogodowe sprzyjały
lotom bojowym; było trochę słońca i dużo chmur.
W pierwszym nalocie na Londyn wzięło udział 30 Ju-88
i 100 Me-109, drugim razem około 70 samolotów. Obie
fale nie doleciały do Londynu — nie zezwoliły na to
dywizjony RAF.
O godzinie 10.30 stacje radarowe doniosły o zbliżającej się
wyprawie znad rejonu Cherbourga, a w jej składzie myśliws-
ko-bombowe Me-110. Niemcy znów skutecznie zostali po­
wstrzymani śmiałymi atakami „Spitfirów” i „Hurricanów”
z 10 Grupy Myśliwskiej.
Po południu wtargnęło nad Kent i sąsiednie hrabstwa kilka
ugrupowań nieprzyjacielskich samolotów, w tym także Ju-88.
Nad Londyn przedarło się 30 bombowców — uderzyły
w dzielnice Weybridge i Slough. Inne ugrupowanie bombow-
ców składające się z około czterdziestu He-111 w licznej
osłonie myśliwskiej Me-109 zaatakowało wytwórnię samolo­
tów „Westland” w Yovil, na północ od Plymouth. Był to
dzień bardzo intensywnych działań. Bilans Luftwaffe: 47
zestrzelonych samolotów. Fighter Command straciło 8 pilo­
tów, 6 było rannych, 19 samolotów zniszczonych i 20 uszko­
dzonych.
W nocy pojawiło się nad Londynem 175 bombowców i nad
zachodnią Anglią ponad 250 — bomby spadły m.in. na
Liverpool, Bristol, Birmingham, Wight, Southampton, Cam­
bridge.
PIĄTA FAZA BITWY
1-31 października

Przez blisko trzy miesiące intensywnych akcji bojowych


hitlerowska Luftwaffe nie zdobyła panowania w powietrzu
nad kanałem La Manche i nad południową Anglią. Nie
unicestwiła lotnictwa brytyjskiego. Nic nawet nie wskazywało
na to, aby zostało ono osłabione w istotny sposób. Niemieckie
wyprawy lotnicze nad Anglię — podobnie jak na początku
powietrznej bitwy — zawsze były atakowane przez liczne
dywizjony myśliwskie Fighter Command. Straty Luftwaffe do
30 września osiągnęły liczbę 1408 na pewno zniszczonych
samolotów i 2170 poległych lotników personelu latającego,
przy stratach RAF: zniszczonych samolotów — 638 i poleg­
łych lotników — 317. Do strat niemieckich doliczyć trzeba
było porozbijane samoloty w drodze powrotnej do baz we
Francji, potopione w kanale i uszkodzone podczas lądowania
w wyniku nieotwarcia się podwozia i wypuszczenia klap,
lądowania na skutek postrzałów w stoczonych walkach-
Göring wiedział o tym dobrze i zdawał sobie sprawę
z krytycznej sytuacji, jaką przeżywa podległe mu lotnictwo.
Aby radykalnie zmniejszyć straty Luftwaffe, nakazał wprowa­
dzenie nowej taktyki w działaniach bojowych. Naloty miały
być dokonywane na dużych wysokościach, ponad 7 tys.
metrów, na których Messerschmitty Me-109 — zaopatrzone
w silniki o dwustopniowych sprężarkach powietrznych — gó­
rowały pod każdym względem nad „Spitfirami” i „Hurricana-
mi".
Równie niekorzystnie dla RAF przedstawiał się problem
zwalczania niemieckich samolotów w nalotach nocnych. Tu
radar nie mógł dużo pomóc, lotnicy niemieccy latali pojedyn­
czo i na różnych wysokościach. Lotnictwo nocne RAF dys­
ponowało wtedy 6 dywizjonami „Blenheimów” i 2 dywiz­
jonami „Defiantów” oraz jedną eskadrą „Hurricanów”. Żaden
samolot nie był jednak wyposażony w pokładowy radio-
lokator, gdyż ich wtedy jeszcze nie było. Pierwsze egzemp­
larze radiolokatorów montowano dopiero na samolotach Bris­
tol „Beaufighter”, które zaczęły wchodzić na uzbrojenie jako
nocne myśliwce. Ale to nie wszystko, potrzebne były jeszcze
naziemne stacje, specjalnie przygotowane do naprowadzania
na cele powietrzne. Musiano pokonać jeszcze sporo trudności
przeprowadzić wiele prób, aby pokładowe radiolokatory
zadziałały skutecznie i zdobyły uznanie załóg „Beaufigh-
terów", co stało się w połowie 1941 roku.
Zaczęto szkolić wyznaczone dywizjony „Spitfirów” i „Hur­
ricanów” w lotach nocnych, ale operowanie przeciwko hit­
lerowskim nocnym rajdowcom nic nie dawało. Również re­
flektory niewiele mogły pomóc artylerii przeciwlotniczej i no­
cnym myśliwcom — przeszkadzały bowiem chmury jesienne,
a poza tym na wysokości 4 tys. metrów nocnym rajdowcom
zawsze łatwo było uciec ze snopa światła reflektorów.
Skład lotnictwa myśliwskiego Royal Air Force i rozmiesz­
czenie jednostek bojowych na 1 października 1940 roku był
następujący:
— 11 Grupa Myśliwska — dowództwo w Uxbridge;
— sektor Debden i dywizjony:
17 — „Hurricane” — lotnisko Debden,
73 — „Hurricane” — lotnisko Castle Camps,
257 — „Hurricane” — lotnisko Castle Camps;
— sektor North Weald i dywizjony:
249— „Hurricane” — lotnisko North Weald,
40 — „Hurricane” — lotnisko Stapleford.
25 — „Blenheim” — North Weald i Martlesham;
— sektor Hornchurch i dywizjony:
41 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
603 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,
222 — „Spitfire” — lotnisko Rocheford;
— sektor Biggin Hill i dywizjony:
72 — „Spitfire” — lotnisko Biggin Hill,
92 — „Spitfire” — lotnisko Biggin Hill,
66 — „Spitfire” — lotnisko Gravesend;
— sektor Kenley i dywizjony:
253 — „Hurricane” — lotnisko Kenleyf
501 — „Hurricane” — lotnisko Kenley,
605 — „Hurricane” — lotnisko Croydon;
— sektor Northolt i dywizjony:
1 — „Hurricane” — lotnisko Northolt (kanadyjski),
303 — „Hurricane” — lotnisko Northolt (polski),
229 — „Hurricane” — lotnisko Heathrow,
264 — „Defiant” — lotnisko Luton (eskadra A),
141 — „Defiant” — lotnisko Gatwick (eskadra B);
— sektor Tangmere i dywizjony:
607 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere,
213 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere,
602 — „Spitfire” — lotnisko Westhampnett,
23 — „Blenheim” — lotnisko Ford i Middle Wallop.
Razem w 11 Grupie byty 23 dywizjony.
10 Grupa Myśliwska: dowództwo w Box w 4 sektorach na
stacjach lotniczych Pembrey, Filton, St. Eval i Middle Wallop,
dysponowała 3 dywizjonami „Spitfirów” (234, 609 i 152),
6 dywizjonami „Hurricanów” (79, 504, 601, 87, 238 i 56),
dywizjonem 604 „Blenheimów” i dywizjonem 247 „Gladiato­
rów”; razem — 11 dywizjonów.
12 Grupa Myśliwska: dowództwo w Wantall, miała 6 sek­
torów — Kirton in Lindsey, Church Fenton, Digby, Coltishall,
Wittering i Duxford i dysponowała 6 dywizjonami „Spit-
firów” (616, 64, 611, 74, 266 i 19), 6 dywizjonami „Hur-
ricanów” (86, 302 — polski, 151, 242, 1 i 310 — czeski),
dywizjonem „Blenheimów” (29) i eskadrą B 264 dywizjonu
„Defiantów”; razem — 12 dywizjonów i 1 eskadra.
13 Grupa Myśliwska, dowództwo w Newcastle, w 5 sek­
torach — Wick, Dyce, Tumhouse, Usworth i Catterick
— dysponowała 3 dywizjonami „Spitfirów” (65, 610 i 54),
7 dywizjonami „Hurricanów” (232 — tylko jedna eskadra,
145, 3, 111, 203 — tylko jedna eskadra, 615, 43 i 32),
dywizjonem „Blenheimów” (219) i eskadrą „Defiantów” (z
dywizjonu 141). Razem — 11 dywizjonów i 1 eskadra.
We wtorek 1 października było pochmurno, lecz z dużymi
przejaśnieniami, widoczność dobra.
Niemieckie patrole Me-109 pojawiły się nad Anglią już
o godzinie 7.00. W dwie godziny potem, nad Caen w Norman­
dii, zebrało się ugrupowanie ponad stu Me-109 i Me-110.
Część z nich z podwieszonymi bombami. Wszystkie samoloty
skierowały się na Portsmouth i Southampton. Me-109 mógł
zabrać ładunek bomb o wadze 200 kg, a Me-110 — 1000 kg.
Niemcy operowali na dużych wysokościach od 7 do 9 tys.
metrów. Było to duże utrudnienie dla startujących na ich
przechwycenie myśliwców RAF — dużo czasu tracono na
osiągnięcie potrzebnej wysokości.
Po południu fale Me-109 i Me-110 przelatywały nad rejonem
Deal, Maidstone i Dungeness, kierując się na Londyn. Inter­
weniowały naturalnie dywizjony myśliwskie 11 Grupy.
Również na północy, w rejonie Aberdeen i Frith Moray,
pojawiły się pojedyncze Junkersy Ju-88. O godzinie 17.00
wtargnęło nad Anglię jeszcze jedno ugrupowanie w liczbie
ponad stu Me-109 i Me-110. Wiele bomb spadło na Londyn
i okolice.
Dywizjony RAF wykonały 723 loty bojowe, zestrzelono
6 niemieckich samolotów, stracono 4 pilotów, 6 samolotów,
a 3 samoloty były uszkodzone. 175 bombowców pojawiło się
w nocy nad Londynem, Liverpoolem i Manchesterem. Rów­
nież Glasgow przeżyło swój większy nalot bombowy w skła­
dzie 25 Ju-88. Na przechwycenie nocnych rajdowców star­
towały nocne myśliwce RAFiu, lecz sukcesu żadnego nie
osiągnęły.
2 października przez cały dzień była pogoda słoneczna,
dopiero pod wieczór zaczęło się chmurzyć.
O godzinie 8.30 rozpoczęła się zbiórka hitlerowskiej wy­
prawy nad Cap Gris Nez, liczyła ona ponad 150 myśliwców
Me-109 i Me-110. Kierując się na północ samoloty wzniosły
się na wysokość ponad 7 tys. metrów. Bomby spadły na
Biggin Hill i Londyn. Po południu aż 17 oddzielnych ugrupo­
wań myśliwskich patrolowało kolejno południową Anglię
z centrum nad Londynem. Na Londyn sypały się stale bomby,
alarm trwał prawie bez przerwy od zachodu słońca. Dywiz­
jony myśliwskie zestrzeliły w walkach powietrznych 17 samo­
lotów, straciły tylko 1 maszynę, ranny pilot został umiesz­
czony w szpitalu.
Między godziną 19.15 i 6.15 następnego dnia Londyn był
silnie bombardowany przez Dorniery, Heinkle i Junkersy,
bomby spadły na Willesden, Woolwich, Fenchurch Street.
Rotherhithe, Stanmore i okolice Northolt, Kenley, Walton,
Hornchurch i Duxford. Bombardowano również Manchester.
Usworth i Aberdeen. Nalotu nocnego dokonało ponad 200
bombowców. Do ich zwalczania poderwano w powietrze 33
nocne myśliwce — sukcesu żadnego tej nocy nie odniesiono.
3 października po pięknej, słonecznej pogodzie, jaka była
dnia poprzedniego, nie pozostało ani śladu. Ranek był mglisty
i dżdżysty, padał deszcz, podstawa chmur wynosiła 50-100
metrów, widoczność była ograniczona do 500-700 metrów.
Tylko na kierunku południowo-wschodnim było nieco jaśniej,
toteż z tamtego rejonu nadlatywały nad Anglię pojedyncze
niemieckie samoloty i zrzucały bomby na miasta, lotniska
i zakłady przemysłowe. Bomby spadały na przedmieścia
Londynu i miejscowości wokół niego — Thameshaven, Cos-
ford, Cambridge, Cardington, Bedford, Worchester, Harrow
i Tangmere. Jeden Ju-88 dotarł na wysokości lotu koszącego
do Hartfield i zrzucił 4 bomby na zakłady lotnicze de Havil-
landa i znajdującą się obok szkołę techniczną — zginęły 22
osoby, a 70 zostało rannych. Bardzo dzielnie spisało się
stanowisko naziemnej obrony plot., obsługiwane przez Home
Guard — Ju-88 został trafiony i płonąc spadł w pobliżu
miejscowości Hertingfordbury i rozbił się. Nikt z załogi nie
uratował się.
Warunki atmosferyczne nie zezwalały na jakiekolwiek suk­
cesywne zwalczanie intruzów czy osłonę przepływającego
kanałem konwoju. Niemniej jednak z niektórych lotnisk myś­
liwcy RAF zrywali się do lotów — wykonali 173 starty.
Niemcy stracili jednego bombowca, Anglicy zaś jednego
myśliwskiego „Blenheima” podczas przymusowego lądowa­
nia w przygodnym terenie w czasie ulewy — zginęło 3 lot­
ników załogi.
W nocy, mimo całkowitej pokrywy mgielnej, Londyn bom­
bardowały pojedyncze samoloty Luftwaffe — bomby spadły
też na Feltham, gdzie mieściły się lotnicze zakłady General
Aircraft Company.
4 października było mglisto i deszczowo przez cały dzień,
widoczność ograniczona do 2-3 kilometrów, wyżej chmury
warstwowe.
Po dwóch atakach na konwoje w rejonie Dover, zresztą
nieudanych, hitlerowskie samoloty myśliwskie Me-109
i Me-110 rozpoczęły indywidualne naloty na Londyn. Nad­
latywały nad miasto wyznaczonym szlakiem, a odlatywały
innym. Około 70 maszyn zrzuciło ładunek bomb na miasto.
Interweniowały dywizjony myśliwskie, lecz złe warunki at­
mosferyczne bardzo utrudniały akcje bojowe. Eskadra 12
myśliwców Me-110 zbombardowała kolejno stanowiska artyle­
rii przeciwlotniczej w Canterbury, Folkestone, Hythe i Reigate.
Myśliwcy Fighter Command odnieśli 7 pewnych zwy­
cięstw, stracili jednego pilota z 66 dywizjonu „Spitfirów”,
F/Lt K. Gilliesa, uszkodzone w walkach zostały 4 samoloty,
ale nadawały się do remontu.
W nocy Londyn przeżył dwa naloty — pierwszy między
godziną 20.00 i 21.00, drugi po północy. W pierwszym
nalocie wzięło udział ponad 100 bombowców z 2 Floty
Powietrznej, a w drugim około 200. Na Liverpool skierowało
się 50 bombowców z bombami burzącymi i zapalającymi na
spadochronach. Ze względu na gęstą mgłę, myśliwcy nocni
RAF nie startowali, a artyleria przeciwlotnicza otrzymała
zezwolenie na prowadzenie ognia do intruzów przez mgłę
— żadnego sukcesu nie odniesiono.
W sobotę 5 października pogoda sprzyjała lotom bojowym,
dużo słońca, nieznaczne zachmurzenie, przelotne deszcze,
widoczność bardzo dobra, wiatr umiarkowany.
Przed dziewiątą rano pojawiło się nad południowymi brze­
gami Anglii około 30 pojedynczych Me-109 i Me-110. W pól
godziny potem zebrały się nad Calais dwa ugrupowania,
liczące po 15 bombowców i 20 myśliwców każde, wzniosły
się ponad 7 tys. metrów i skierowały w stronę Anglii, by
zaatakować lotniska Detling i West Mailing.
O godzinie 11.00 pojawiły się nad Kentem następne ugru­
powania w składach po 40, 30, 50 i 12 Me-109 i Me-110
— część z nich z bombami — zaatakowały lotniska myśliw­
skie RAF i kilka miejscowości, w tym Folkestone, Deal
i Ashford.
Trzeci atak nastąpił o godzinie 13.00 — wzięło w nim
udział 25 Me-109, a zaraz potem nad Anglię wtargnęło
ugrupowanie około stu maszyn Me-109 i Me-110 i zaatako­
wało bombami różne cele na południe od Londynu. Nieba­
wem wyprawa pięćdziesięciu Me-110 i Me-109 pojawiła się
nad centrum Londynu i zrzuciła ładunek bomb.
W tym samym czasie dwie wyprawy, w których było
po kilkanaście bombowców Ju-88 z 3 Floty Powietrznej,
w silnej eskorcie myśliwskiej uderzyły kolejno w Sou­
thampton.
Wokół Londynu trwały zacięte walki powietrzne, widoczne
z ziemi na błękicie jesiennego nieba gołym okiem — za
ogonami samolotów tworzyły się białe smugi skondensowanej
pary wodnej — było ich bardzo dużo. Oprócz przytłumionego
huku silników samolotowych można było odróżnić grzechot
działek i terkot karabinów maszynowych. Tu i ówdzie wy­
kwitały w górze białe czasze spadochronów, waliły się do
ziemi samoloty, ciągnące za ogonami ciemne warkocze dymu
i jasne rozbłyski ognia.
Ataki Luftwaffe nie ustawały ani na chwilę. O godzinie
16.00 wyprawa pięćdziesięciu Do-17 i He-111 w osłonie
Me-109 zbombardowała Ashford i Tonbridge, a w godzinę
potem dwa ugrupowania Me-110 liczące po 40 maszyn zrzu­
ciły bomby burzące i zapalające na Southampton. Był to dzień
wielkiej aktywności bojowej Luftwaffe. W walkach zaan­
gażowane zostały wszystkie dywizjony Fighter Command 11
i 10 Grup Myśliwskich — wykonały 1175 lotów bojowych,
piloci zestrzelili 14 nieprzyjacielskich samolotów, w tym
2 Do-17, 1 Ju-88, 8 Me-109 i 3 Me-110. Poległo w walkach
2 pilotów, w tym pilot polskiego dywizjonu 303 por. Woj­
ciech Januszewicz, 3 pilotów odniosło rany, stracono 7 samo­
lotów, uszkodzonych było 11.
W nocy było pochmurno i deszczowo, co nie przeszkodziło
jednak Niemcom w nalocie 200 bombowców na Londyn
i okolice. Rejon londyńskich doków u ujścia Tamizy objęły
duże pożary.
6 października znów nastąpiła zmiana warunków atmo­
sferycznych — było pochmurno i ciągłe opady deszczu, niska
podstawa chmur, czasem przejaśnienia.
Stacje radiolokacyjne już rano wykryły zbieranie się wy­
prawy Luftwaffe po drugiej stronie kanału, gdzie pogoda była
znacznie lepsza niż w Anglii. Tu już odczuwało się, że
nadchodzi jesień i związane z nią szarugi, deszcze, mgły,
porywiste wiatry. Gdy Niemcy skierowali się nad kanał,
zrozumieli, że lot w ugrupowaniu bojowym kilkudziesięciu
samolotów jest niemożliwy, pogarszała się widoczność,
chmury wisiały na wysokości 100 metrów, padał deszcz.
Wobec tego wyprawa wróciła do Francji i rozformowała się.
Niemcy nie zrezygnowali jednak z akcji bojowych — poje­
dyncze samoloty Ju-88 przedostawały się lotem koszącym nad
Anglię i zrzucały bomby na lotniska brytyjskie, w tym na
Biggin Hill, gdzie 3 nowe baraki zostały zniszczone i spalone,
a jeden „Hurricane” uszkodzony. W południe również inne
lotniska — Middle Wallop, Rochester, Debden i Northolt
— zostały zaatakowane. W Northolt bomby spadły w miejscu
rozśrodkowania samolotów 303 dywizjonu — od ich wybuchu
zginął sierż. pil. Antoni Siudak, jeden „Hurricane” został
zniszczony i 2 uszkodzone. Luftwaffe straciła w tych lotach
dywersyjnych 2 samoloty, RAF zaś 2 samoloty i 2 pilotów.
Londyn miał pierwszą spokojną noc od trzech miesięcy.
Przyniosła ona wielką ulgę londyńczykom, zmęczonym dzien­
nymi i nocnymi alarmami szarpiącymi nerwy do granic wy­
trzymałości. Z Londynu ewakuowano dzieci, a kto nie musiał
prowadzić potrzebnych mieszkańcom zakładów pracy, skle­
pów czy restauracji i pracować w instytucjach obronnych
— przenosił się na prowincję. Tej nocy tylko 7 niemieckich
samolotów bombowych kręciło się nad południową Anglią.
7 października pogoda poprawiła się, było wprawdzie pochmu­
rno, ale w wielu rejonach przejaśniało i nawet świeciło słońce. Tu
i ówdzie pojawiały się deszczowe i przemijające szybko chmury.
Już rano nad Kentem znalazło się 170 samolotów hitlerows­
kich, bombowców i myśliwców w małych ugrupowaniach po
kilkanaście maszyn. Do ich zwalczania wystartowało 18 dy­
wizjonów 11 Grupy Myśliwskiej. W południe nastąpił drugi
atak 150 Me-109 i Me-110. Do walki włączyły się także
dywizjony z 10 Grupy. Trzeci atak ruszył z okolic Cherbourga
o godzinie 15.30 i uderzył bombami w Londyn z wysokości
8 tys. metrów. Inna wyprawa, składająca się z około trzydzies­
tu Ju-88 i tyleż Me-109, zaatakowała w tym samym czasie
zakłady lotnicze Westland w Yovil.
Fighter Command wykonało 825 lotów bojowych, zestrzeli­
ło 19 nieprzyjacielskich samolotów, straciło 7 pilotów, 6 było
rannych, zniszczono 17 samolotów, a 9 uszkodzono.
W nocy Luftwaffe kontynuowała bombardowanie Londynu
i Liverpoolu, po kilka samolotów zrzuciło bomby na Swansea,
Harwich, Newcastle, Spurn Head, Firth of Forth, Hatfield,
Ford, Westhampnett, Tangmere i Lee on Solent. Bomber
Command nie było tej nocy Niemcom dłużne — 147 brytyj­
skich bombowców zrzuciło bomby na stolicę Rzeszy Berlin
i porty inwazyjne w północnej Francji.
Göring podpisał nową instrukcję w sprawie prowadzenia
dalszych operacji przeciwko Wyspom Brytyjskim. Podkreślał
w niej, że Luftwaffe musi stale kontrolować obszar kanału
i wybrzeża Anglii, dążyć do unicestwienia Londynu z jego
militarnymi i przemysłowymi zakładami, bombardowaniami
musi sparaliżować życie cywilne, handlowe i militarne Lon­
dynu i kraju, zdemoralizować i zgnębić ludność miast i osiedli
oraz wyniszczyć brytyjskie siły wojskowe.
8 października był przedsmak prawdziwej jesieni — po­
chmurno, wiał silny wiatr zachodni, padały przelotne deszcze,
chłodno.
Rano nalot Luftwaffe na Londyn dokonany przez dwa
ugrupowania po 50 i 100 maszyn bombowych i myśliwskich.
Wyprawa przeleciała nad Dymchurch między Folkestone
i Dungeness, skierowała się na Biggin Hill i skręciła na Londyn.
Bomby spadły na Charing Cross, na budynki sztabu wojskowe­
go (War Office) i sztabu lotniczego, uszkodzony został most
Tower Bridge i budynki rozgłośni londyńskiej BBC.
Następne ataki Luftwaffe na Londyn i okolice odbyły się
o godzinie 11.00 i 12.30. Do walki wystartowały dywizjony
11 Grupy Myśliwskiej. Wykonały 639 lotów bojowych, ze­
strzeliły 17 niemieckich maszyn, straciły 8 samolotów, poleg­
ło 7 pilotów, 5 samolotów było uszkodzonych.
W nocy wiał silny wiatr, pędząc ciemne deszczowe
chmury z zachodu na wschód. Nie przeszkodziło to Luftwaffe
w wysłaniu ponad 100 bombowców na bombardowanie
Londynu. Artyleria przeciwlotnicza znów ostrzeliwała niemie­
ckie samoloty przez chmury, lecz znów żadnego sukcesu nie
odniosła.
9 października pogoda była podobna jak dnia poprzedniego
— pochmurno i deszczowo, silny wiatr.
W nalotach na Londyn tego dnia wzięły udział tylko
niemieckie samoloty myśliwskie Me-109 i Me-110. W pierw­
szym ataku uczestniczyło ponad 100 maszyn, w drugim około
200. Niektóre człony wypraw zbombardowały lotniska pod-
londyńskie, na których poczyniły nowe szkody. Londynowi
znów przybyły nowe ruiny i nowe pożary. Do walki zerwały
się „Spitfiry” i „Hurricany”, atakowały nieprzyjaciela z prze­
wagi wysokości i od strony słońca, odniesiono 9 pewnych
zwycięstw, straty własne: 3 pilotów i 3 samoloty.
W nocy znów ciężki nalot na Londyn — podobnie jak
poprzedniego dnia i nocy.
10 października pogoda bez zmian, pochmurno i deszczowo.
Naloty Luftwaffe skierowane były na Londyn i cele na
terenie Kent. Jeden atak skierowany był na Weymouth. Myś­
liwcy dywizjonów 11 Grupy startowali 754 razy, zestrzelili 12
niemieckich samolotów, stracili 6 pilotów i 7 samolotów,
2 samoloty były uszkodzone, jeden pilot został ranny.
Około 150 hitlerowskich bombowców dokonało nalotów
nocnych na Londyn, Liverpool, Manchester i 15 lotnisk
w południowej Anglii.
11 października warunki atmosferyczne umożliwiały konty­
nuowanie lotów bojowych, miejscami przelotne deszcze, rano
zamglenia, po południu trochę słońca, wieczorem i nocą mgła.
Przez cały tydzień trwały loty patrolowe małych grup Me-
109 nad rejonami Kent i Sussex, wykonywane na dużych
wysokościach, dochodzących do 10 500 metrów, co powodo­
wało duże trudności w przeciwdziałaniach dywizjonów myś­
liwskich RAF. O godzinie 10.00 nad Cap Gris Nez zebrało się
ugrupowanie ponad stu Me-109 i przeleciało brzeg angielski
w okolicy Hastings. Niemcy zbombardowali Folkestone, Deal,
Canterbury i Ashoford. W godzinę potem mniejsze ugrupowa­
nia zaatakowały Biggin Hill i Kenley. O 14.30 inna wyprawa
ponad stu Me-109 przedarła się nad Southend. Po dwóch
dalszych godzinach gromada niemieckich myśliwców zaata­
kowała Maidstone i Turnbridge.
Pod sam wieczór 3 hitlerowskie maszyny bombowe Do-17
zbliżały się od południa do wyspy Angelsea. Wystartowała im
naprzeciw eskadra A z 611 dywizjonu „Spitfirów” z lotniska
Digby. Na wysokości 5 tys. metrów doszło do spotkania
z bombowcami. Niemcy, widząc przewagę nieprzyjacielskich
myśliwców, zrzucili bomby do morza i zaczęli uciekać.
Wszystkie trzy bombowce zostały zestrzelone — dwóch nie­
mieckich lotników uratowało się ze spadochronami.
Fighter Command wykonało tego dnia 949 lotów, piloci
zestrzelili 10 nieprzyjacielskich samolotów, zginęło 4 pilotów,
5 było rannych, zniszczeniu uległo 9 samolotów. Straty FC:
8 było uszkodzonych. W nocy Luftwaffe kontynuowała bom­
bardowanie Londynu, Liverpoolu, Manchesteru i Tynemouth
koło Newcastle.
W sobotę 12 października nad lądem zamglenia utrzymy­
wały się przez cały dzień, po południu rozpogodzenia, w nocy
mglisto.
Mimo mglistej pogody i słabej widoczności Niemcy kon­
tynuowali naloty pojedynczymi samolotami lub małymi grup­
kami przez cały dzień. Dywizjony Fighter Command miały
duże trudności w zwalczaniu intruzów, którzy — spostrzegł­
szy grożące niebezpieczeństwo ze strony brytyjskich myśliw­
ców — wykorzystywali osłonę chmur. Niemniej jednak Figh­
ter Command wykonało tego dnia 797 lotów na zwalczanie
nieprzyjacielskich samolotów. Doszło do walk powietrznych,
w których myśliwcy zestrzelili 13 niemieckich maszyn, tracąc
5 pilotów i 13 samolotów, 5 pilotów odniosło rany, kilka
samolotów zostało uszkodzonych, ale nadawało się do remon­
tu w zakładach naprawczych.
W nocy było raczej spokojnie. Zaledwie kilka bombowców
hitlerowskich przedarło się nad Londyn i zrzuciło bomby
— został uszkodzony gmach National Gallery i kilka budyn­
ków mieszkalnych.
Tego dnia w Berlinie szef sztabu Oberkommando der
Wehrmacht, feldmarszałek Wilhelm Keitel, bliski doradca
Hitlera, wydał następujący rozkaz: „Führer zadecydował, że
do następnej wiosny mają być prowadzone przygotowania do
przeprowadzenia operacji »Seelöwe«. Będzie w tym czasie
prowadzona polityczna i militarna presja wobec Anglii.
W przypadku decyzji na realizację lądowania na wiosnę czy
wczesnego lata 1941 roku — będą wydane odpowiednie
rozkazy do nowych przygotowań. Konieczne jest, aby w tym
czasie stworzyć warunki w siłach zbrojnych na sfinalizowanie
inwazji do końca”
Sytuacja militarna na froncie powietrznym stała się w tym
czasie dla Hitlera na tyle oczywista, iż uznał, że operacja
„Seelöwe” nie może być zrealizowana w tym roku. Luftwaffe
nie zdobyła panowania w powietrzu, nie zniszczyła brytyjs­
kich sił powietrznych — i w ogóle na to nie zanosiło się, nie
złamała ducha oporu Brytyjczyków i postanowienia prowa­
dzenia walki do zwycięskiego końca. RAF Bomber Command
zatopiło 21 statków i 214 jednostek desantowych mimo
zastosowania rozśrodkowania ich w portach francuskich i bel­
gijskich. Poza tym nadchodziła jesień, a z nią trudne warunki
atmosferyczne — wichury i duże fale na kanale, mgły,
całkowite zachmurzenie, chłody. To nie była odpowiednia
pora na przeprowadzenie tak poważnej operacji — o tym
dobrze wiedział Hitler.
13 października rano było pogodnie, w południe zaczęły
pojawiać się chmury, wieczorem znów było pogodnie, gdzie­
niegdzie zamglenia, widoczność dobra. Rano samoloty Luft­
waffe wykryły konwój przy wschodnich brzegach Anglii

1 E. B a u er. The History of World War II, London 1985, s. 112.


i przypuściły na niego kilka ataków. Po południu nastąpiły aż
trzy ataki na Londyn — w pierwszym wzięło udział 50
Me-109, w drugim ponad 80 i w trzecim 25. Bomby posypały
się na przedmieścia i na centrum miasta. Do walki wystar­
towały dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej i stoczyły kilkanaś­
cie walk powietrznych. Fighter Command wykonało 591
lotów bojowych, piloci zestrzelili 6 niemieckich maszyn,
zginął 1 pilot, 2 było rannych, stracono 4 samoloty, uszkodzo­
ne zostały 3.
Odnotowano niemiłe wydarzenie — piloci 312 dywizjonu
myśliwskiego czeskiego na ,,'Hurricanach”, bazującego na
lotnisku Speke koło Liverpoolu, zestrzelili u zachodnich wy­
brzeży dwa brytyjskie „Blenheimy” z 29 dywizjonu — jeden
runął w płomieniach do morza, drugi, uszkodzony, powrócił
do bazy w Tern Hill. Zginęło dwóch lotników RAF. Wypadek
zdarzył się o zmierzchu (o godzinie 18.00), o pomyłkę było
nietrudno, chyba zawiniło też stanowisko dowodzenia.
Noc była jasna, świecił księżyc. Nad Londynem pojawiło
się tej nocy ponad 100 Do-17, Ju-88 i He-111. Niemcy mieli
ułatwione celowanie — bomby posypały się na Stanmore,
gdzie biło serce brytyjskiej obrony powietrznej. Jedna bomba
spadła na stację kolei podziemnej, inne zrujnowały osiedle
mieszkaniowe — Bentley Priory nie zostało uszkodzone.
Około 30 nocnych rajdowców zrzuciło bomby na Bristol,
Liverpool, Birmingham, Birkenhead i Dundee w Szkocji. Do
walki z nocnymi napastnikami wystartowały łącznie 22 myś­
liwce, lecz żadnego sukcesu nie osiągnęły.
Wypada odnotować, że dwa dni temu, 11 października,
nastąpiła zmiana lotnisk bazowania dwóch polskich dywiz­
jonów: 303 Warszawski został przesunięty na odpoczynek
z lotniska Northolt na lotnisko Leconfield w hrabstwie York­
shire do 12 Grupy Myśliwskiej, a 302 Poznański z Leconfield
do Northolt. Dywizjon 302 dysponował pełnym stanem wy­
szkolonych pilotów i 18 sprawnymi „Hurricanami”. Cała
kadra przyjęła tę zmianę z dużym zapałem i zadowoleniem,
obiecywano sobie, że nareszcie będzie prawdziwa okazja
zmierzenia się z wrogiem.
14 października padał deszcz nad kanałem, nad Kentem
i Londynem było dżdżysto i pochmurno, potem niewielkie
przejaśnienia.
Tuż przed południem 15 małych zespołów Me-109 wtarg­
nęło w rejon na północ od Londynu nad lotniska RAF, w tym
także nad North Weald, na którym dotąd naliczono ponad 500
śladów po bombach. Lotnisko było uporządkowane. Bazowa­
ły tutaj 4 dywizjony myśliwskie. Budynki były prawie wszyst­
kie zrujnowane, postawiono więc baraki i namioty, które teraz
były obiektami nalotów bombowych Me-109. Do zwalczania
napastników startowały dwusamolotowe sekcje RAF, które
łącznie wykonały 272 loty, strat nie poniesiono. Luftwaffe
straciła 3 samoloty.
Noc była dla londyńczyków jedną z najtragiczniejszych
— zginęło pod gruzami i od odłamków ponad 500 osób,
a 2 tys. było rannych, wiele budynków legło w gruzach,
powstały groźne pożary.
We wtorek 15 października pogoda była zmienna, słońce
i chmury, przelotne deszcze, miejscami mglisto. Potem wido­
czność dobra.
O godzinie 9.00 dwie grupy po trzydzieści Me-109 zaatako­
wały bombami Hornchurch i centrum Londynu. Stacja kolejo­
wa Waterloo została trafiona bombami i zablokowana na dwie
godziny. W półtorej godziny potem inny zespół pięćdziesięciu
Me-109 znów zrzucił bomby na Londyn. Do walki wystar­
towały dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej, w tym także 302.
W południe podobne grupy pojawiły się nad hrabstwem Kent
i zaatakowały lotniska. Gdy uporały się ze swoim niszczyciel­
skim zadaniem, nad Londyn nadleciała nowa wyprawa składa­
jąca się ze stu dziesięciu Me-109. Dopiero zapadnięcie zmro­
ku przerwało dzienne ataki Luftwaffe.
W nocy, w świetle księżyca Londyn znów został bardzo
ciężko zbombardowany: 5 stacji kolejowych zostało poważnie
uszkodzonych i musiało przerwać pracę. Również i ruch kolei
podziemnej został przerwany w kilku miejscach, przejazdy
przez miasto zablokowane, zniszczono 3 gazownie i 2 elektro­
wnie. a także 3 ważne doki. Naliczono aż 900 pożarów, ponad
400 osób zginęło i więcej niż 800 zostało rannych.
Myśliwcy RAF wykonali w dzień i w nocy 643 loty
bojowe, myśliwcy dzienni zestrzelili 11, a nocni 2 samoloty
niemieckie. Straty własne — 6 pilotów poległo, 6 zostało
rannych, zniszczeniu uległo 16 samolotów, 17 było uszkodzo­
nych.
16 października przez cały dzień było pochmurno, ciepły
front uplasował się nad Niemcami. Francją, Belgią i kanałem
La Manche, mglisto.
Pogoda nie nadawała się do lotów bojowych. Niewiele było
załóg Luftwaffe, które odważyły się wtargnąć nad zachodnią
i południową Anglię, porozbijały się one w większości na
polach Surrey, Kentu i Essex. Fighter Command wykonało
tylko 275 lotów bojowych w bardzo trudnych warunkach
atmosferycznych, straciło 2 pilotów i 2 samoloty. 6 rozbitych
niemieckich bombowców znaleziono na polach południowo-
-wschodniej Anglii.
W nocy dowództwo Luftwaffe wysłało ponad 200 samolo­
tów bombowych nad Londyn, działano samodzielnie, zrzuca­
jąc bomby przez chmury. Tej nocy brytyjskie samoloty bom­
bowe w liczbie kilkudziesięciu maszyn udały się na bombar­
dowanie celów we Włoszech. Po powrocie załogi miały duże
trudności z wylądowaniem na własnych lotniskach — 8 „Whit-
leyów” i „Wellington” z dywizjonu czeskiego rozbiło się.
17 października pogoda poprawiła się, było pochmurno
z rozpogodzeniami, padały przelotne deszcze, widoczność
ograniczona zamgleniem.
Już rano grupki Messerschmittów Me-109 i Me-110 zjawiły
się ponad chmurami nad Londynem — bomby spadły na
Margate, Broadstairs i Stanmore. Potem była krótka przerwa
i od południa aż do zmierzchu operowały nad Londynem
i okolicami większe i mniejsze grupy Me-109, zrzucając
bomby na miasto i inne miejscowości. Najbardziej ucierpiała
stacja kolejowa Waterloo, gdzie bomba trafiła w centrum
dyspozycyjne, niszcząc automatyczne sterowanie ruchem ko­
lejowym oraz system telefoniczny. Trzeba było przejść na
sygnalizację ręczną przy użyciu kolorowych chorągiewek,
przy czym zatrudniono żołnierzy.
Do walki z agresywnymi nieprzyjacielskimi myśliwcami
wystartowały dywizjony 11 Grupy, lecz trudne warunki atmo­
sferyczne nie sprzyjały w naprowadzaniu ich na szybkie cele
powietrzne, jakimi były Me-109. Niemniej, piloci RAF ze­
strzelili 15 wrogich samolotów, stracili 5 pilotów i 5 maszyn,
kilka zostało uszkodzonych.
Noc nie była spokojna dla Londynu — podobna do po­
przednich. Pojedyncze samoloty Luftwaffe bombardowały
także Birmingham i Liverpool.
18 października nad kanałem i południowo-wschodnią An­
glią była mgła, widoczność ograniczona, po południu przejaś­
nienia, szybki zmrok i mgła.
Do południa Luftwaffe nie przejawiała aktywności, na
lotniskach brytyjskich panował spokój, nie startowały samo­
loty, lecz piloci pełnili normalny dyżur alarmowy, w każdej
chwili byli gotowi do poderwania maszyn w powietrze. Po
godzinie 15.00, kiedy pogoda nieco poprawiła się, nad
Londyn zaczęły nadlatywać na dużych wysokościach grupki
Messerschmittów Me-109 i nawet pojedyncze Junkersy Ju-88.
Na ziemi były fatalne warunki, w każdej chwili mogła
zaciągnąć mgła, podstawa chmur nieraz obniżała się do
wierzchołków drzew. Do walki z intruzami poderwały się dwa
dywizjony — 249 „Hurricanów” z North Weald i 302 polski
„Hurricanów” z Northolt. Oba wzniosły się ponad chmury,
sięgające do 5 tys. metrów. 302 dywizjon stoczył walkę
— zestrzelił Ju-88. Najgorszy był jednak powrót na lotnisko
startu w Northolt — dywizjon powracał w gęstych chmurach
i zapadającym zmroku przy ograniczonej widoczności, do
tego kończyła się benzyna w zbiornikach. Doszło do tragedii
-— 4 pilotów zginęło, zderzywszy się samolotami ze wzniesie­
niem, jeden wylądował w polu i uszkodził samolot, czterech
wylądowało na napotkanych lotniskach, do lotniska Northolt
doleciało szczęśliwie i wylądowało tylko trzech pilotów.
Wśród poległych był dowódca klucza Anglik F/O P. Carter
i lecący razem z nim por. Jan Borowski oraz ppor. Stefan
Wapniarek.
Fighter Command dopisało na swoje konto 4 niemieckie
samoloty Me-109, lecz straciło 5 pilotów i 5 samolotów,
a 6 samolotów było uszkodzonych. Noc była mglista i chmur­
na, lecz 160 wrogich bombowców operowało nad Londynem,
Surrey i Kentem, kontynuując, jak to określił Göring, ob­
niżanie morale Brytyjczyków.
19 października było pochmurno i mglisto, a więc widocz­
ność ograniczona.
W dzień działalność Luftwaffe ograniczyła się do sporady­
cznych pojedynczych nalotów rozpoznawczo-bombowych
Ju-88. W południe pogoda nieco poprawiła się — nad rejon
Kentu wpadła eskadra Me-109 i wykonała wymiatanie. Nad
Beachy Head stoczono walkę na dużej wysokości, poległo
2 pilotów, stracono 2 samoloty. W nocy Niemcy bombar­
dowali Londyn, Liverpool i Bristol — do baz we Francji nie
wróciło 6 niemieckich bombowców.
W niedzielę 20 października było pochmurno i mglisto, ale
można było wykonywać loty w ograniczonym zakresie. Jak
zwykle, pojedyncze nieprzyjacielskie samoloty penetrowały
Londyn i zrzucały bomby przez chmury. Po południu kilka
małych grup Me-109 wykonało loty na wymiatanie na dużych
wysokościach. Piloci dywizjonów Fighter Command wykona­
li 475 lotów, poległo 6 lotników, w tym 5 z załóg „Blen-
heimów” 248 dywizjonu, rannych było 2, stracono 5 samolo­
tów, uszkodzonych było 7 maszyn.
W nocy ponad 300 bombowców — Ju-88, Do-17 i He-111
— zaatakowało Londyn, dezorganizując całkowicie system
komunikacyjny w mieście i na przedmieściach. Również
Coventry otrzymało dużą porcję bomb, trafione zostały za­
kłady produkcyjne Armstronga i Singera. Niem­
cy stracili w ostatniej dobie 14 samolotów.
219 nocny dywizjon „Beaufighterów” był wyposażony
w pokładowe radiolokatory do walki w warunkach braku
widoczności. Niestety, nie było z nich na razie żadnego
pożytku, bo aparaty te ulegały częstym uszkodzeniom. Prob­
lem ten zreferował w Ministerstwie Lotnictwa dowódca obro­
ny powietrznej Anglii, Dowding, podkreślając, aby przemysł
lotniczy wespół z odpowiednimi instytucjami naukowo-tech-
niczymi wytężył swoje siły i wyprodukował naprawdę spraw­
nie działające pokładowe aparaty radarowe. Bez nich nie
można będzie zwalczać nalotów nocnych hitlerowskiej Luft­
waffe.
21 października było pochmurno, deszczowo, dżdżysto
i mglisto.
Pojedyncze samoloty bombowe z 2 i 3 Floty Powietrznej
pojawiły się od rana nad kanałem La Manche i brzegami
południowej Anglii. W południe, kiedy warunki pogody nieco
się poprawiły, operowało w rejonie Londynu 60 niemieckich
bombowców, kryjąc się często w chmurach, bombardowały
Londyn i inne cele w Kent. Kilkunastu rajdowców wtargnęło
nad zachodnie połacie Anglii. Dywizjony Fighter Command
wykonały 275 lotów bojowych, zestrzeliły 6 niemieckich
samolotów bez własnych strat.
W nocy bombowce hitlerowskie zrzucały bomby na stolicę
Anglii, na Wolverhampton, Coventry, Birmingham i Liver­
pool, razem było ich około 90 maszyn.
22 października pogoda nie zmieniła się. Do południa było
w Londynie i na lotniskach spokojnie. Pojedyncze samoloty
rozpoznawcze przelatywały nad brzegami hrabstwa Kentu.
Koło Dovru płynący na kanale konwój został wykryty, kilka
samolotów Luftwaffe obsypało go bombami nie wyrządzając
żadnych szkód. O godzinie 16.00 cztery małe zespoły Me-109
zaatakowały jeszcze raz wspomniany konwój, który wezwał
pomocy. Zaraz wystartowały dwa dywizjony i następnie jesz­
cze cztery. Nad Dungeness stoczono walkę powietrzną z napa­
stnikami, odniesiono 11 pewnych zwycięstw, przy stratach
własnych: 4 pilotów poległo, 1 ranny, 6 samolotów zostało
zniszczonych, 4 samoloty uszkodzone.
Trudne warunki atmosferyczne ograniczyły działalność bo­
jową Luftwaffe, ale i tak Londyn, Coventry i Liverpool były
bombardowane.
W środę 23 października pogoda była bez zmian. Dżdżysto,
deszczowo, mglisto i słaba widoczność.
Był to najbardziej spokojny dzień w bitwie o Wielką
Brytanię. Dywizjony Fighter Command wykonały tylko 90
lotów, ale straciły 2 samoloty w lotach treningowych pod­
czas trudnych warunków atmosferycznych. Niemcy — wy­
konując loty nad południową Anglię i nad Londyn — stracili
4 samoloty. W nocy bomby posypały się na słynny most
londyński na Tamizie, na stację kolejową St. Paneras, na
doki Victoria, East Ham i Watford. Inna grupa samolotów
z 5 Floty Powietrznej stacjonująca w Norwegii zbombar­
dowała Glasgow, jeden Ju-88 wpadł w zaporę balonową
i zwalił się na ziemię, grzebiąc całą załogę w swoich
szczątkach.
24 października warunki pogodowe były podobne do tych
z dnia poprzedniego. Do południa panował względny spokój
na froncie powietrznym nad kanałem i południową Anglią.
Tylko kilka samolotów rozpoznawczych zjawiło się w ob­
szarze Wielkiego Londynu, liczącego wtedy ponad 8 milio­
nów mieszkańców. Jeden Junkers Ju-88 przeleciał nad brze­
giem Suffolk i wtargnął do środkowej Anglii. W drodze
powrotnej, już po zrzuceniu bomb, został zestrzelony przez
myśliwców brytyjskich nad St. Neots, w hrabstwie Humting-
sdon. Po południu trwały terrorystyczne naloty nad połu­
dniowymi i wschodnimi rejonami Anglii. Wystartowały do
walki z nimi dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej, wykonały
łącznie 476 lotów bojowych, zestrzeliły 2 nieprzyjacielskie
samoloty, nie ponosząc żadnych strat.
W nocy Luftwaffe zaatakowała Londyn — nadleciało około
50 bombowców. Następne 70 maszyn dostało się nad środ­
kową Anglię i zaatakowało Birmingham i okoliczne miejs­
cowości. Załoga „Beaufightera” z 219 dywizjonu zestrzeliła
jednego niemieckiego bombowca nad Beachy Head. Naresz­
cie pierwszy sukces z użyciem pokładowych radiolokatorów!
Z nalotów nocnych nie wróciło do swoich baz we Francji
6 niemieckich samolotów.
25 października warunki atmosferyczne polepszyły się, było
pogodnie, jednak z licznymi warstwami chmur, widoczność
przy ziemi i nad chmurami zadowalająca. Naloty na Londyn
trwały przez cały dzień. Dywizjony Fighter Command stoczyły
szereg walk powietrznych z bombowcami i myśliwcami Luft­
waffe, wykonały 809 lotów bojowych, zestrzeliły 20 samolo­
tów nieprzyjacielskich, straciły 6 pilotów, 6 było rannych, 14
samolotów uległo zniszczeniu, a 8 było uszkodzonych.
Po zapadnięciu zmroku Londyn znów miał niespokojną
noc, podobną do poprzednich sprzed kilku dni. W nalocie
bombowym na Anglię wzięły po raz pierwszy udział bom­
bowce włoskich sił powietrznych — Reggia Aeronautica.
Dyktator Włoch, Benito Mussolini, postanowił zademonst­
rować odwet za brytyjskie bombardowania zakładów przemy­
słowych w północnych Włoszech. 16 bombowców typu Fiat
BR-202, należących do dywizjonów 13 i 43, bazujących na
lotnisku w Belgii, wystartowało tej piątkowej nocy na bom­
bardowanie Harwich. Jeden samolot rozbił się podczas startu,
dwa następne zawróciły znad morza, a 13 zrzuciło bomby
w wyznaczony cel i powróciło do swojej bazy w Belgii.
W sobotę 26 października było znowu pochmurno z lokal­
nymi opadami na północy i wschodzie, na zachodzie przejaś­
nienia, nad kanałem mglisto i chłodno. Przez cały dzień trwał
2 Fiat BR-20 był dwusilnikowym samolotem bombowym, rozwijał pręd­
kość maksymalną 320 km/h, załoga składała się z 3-4 lotników.
alarm przeciwlotniczy w strefie południowo-wschodniej Ang­
lii. Naloty rozpoczęły się wcześnie rano i nasiliły się w połu­
dnie, kiedy to zespoły Me-109 zaczęły penetrować cały obszar
na dużych wysokościach. Bomby spadły na Maidstone, Lon­
dyn i konwoje morskie w ujściu Tamizy. Na Morzu Irlandz­
kim czterosilnikowy samolot Focke Wulf FW-200 zbombar­
dował celnie i wzniecił pożar na liniowcu „Empress of
Britain”.
Dywizjony Fighter Command wykonały 732 loty, zestrzeli­
ły 10 niemieckich samolotów, tracąc 2 pilotów i 6 samolotów.
W nocy bombowce Luftwaffe atakowały Londyn, Manchester
i Liverpool oraz wiele innych miejscowości w środkowej
Anglii.
27 października przez cały dzień było pochmurno ale
pogoda nadawała się do kontynuowania lotów bojowych.
Od godziny 7.00 do 16.00 formacje niemieckich samolotów
penetrowały Londyn i jego okolice, a także bombardowały
konwoje u ujścia Tamizy. Po południu inne ugrupowania
wykonały ataki na Southampton, Londyn i Martlesham
Heat. Dywizjony myśliwskie Fighter Command były bardzo
zajęte, wykonały 1007 lotów, zestrzeliły 15 hitlerowskich
maszyn, 5 własnych myśliwców poległo w walkach po­
wietrznych.
W nocy Londyn — jak zwykle — był głównym celem
nalotów bombowych. Również na inne miasta — Liverpool
i Bristol — spadło tej nocy wiele bomb burzących i zapalają­
cych. Lotniska — Leconfield, Driffield, Coltishall. Hawkings,
Kirton in Lindsey, Feltwell i Honington zostały zbombar­
dowane i ostrzelane z broni pokładowej.
28 października nad Londynem i na południu nad Kentem
oraz Surrey wisiała mgła, nad kanałem i Francją było po­
chmurno i mglisto, w południe przejaśniło się. Kilka pojedyn­
czych samolotów Luftwaffe rozpoznawało południowe brzegi
Anglii i zrzucało bomby na napotkane statki. Większa aktyw­
ność bojowa zaczęła się po południu. Dwa ugrupowania — po
20 i 40 samolotów — przeleciały nad Folkestone i skierowały
się na Londyn. Zaraz potem nadleciały 4 ugrupowania po
około 30 Me-109 i na dużej wysokości wtargnęły nad met­
ropolię Wielkiej Brytanii. Wystartowały dywizjony 11 Grupy
Myśliwskiej, nawiązując z Niemcami walki. Wykonały 639
lotów i zestrzeliły 11 Me-109 bez własnych strat.
W nocy, w Londynie był względny spokój, ale około 60
niemieckich bombowców operowało na szerokim froncie
w środkowej i południowej Anglii. Dwa dywizjony RAF
— 85 „Hurricanów” z Kirton in Lindsey oraz 247 „Gladiato­
rów” z St. Eval, przeszkolone w lotach nocnych, wystartowały
do walki z nocnymi intruzami. Dwóch pilotów — po jednym
z każdego dywizjonu — w świetle reflektorów nawiązało
kontakt ogniowy z hitlerowskimi bombowcami. Zaliczono im
uszkodzenia wrogich samolotów.
29 października ponownie było pochmurno z zamglenia-
mi. W dzień naloty na Londyn i Southampton, w nocy
bombardowanie Londynu i miast w środkowej Anglii. O go­
dzinie 11.00 nad Kentem operowało ugrupowanie 30 Me-
109. Spotkały ich „Hurricany” i „Spitfiry”, niektóre zrej-
terowały bez walki. Zaraz potem nadleciała nowa fala
Me-109 i zrzuciła bomby na Londyn uszkadzając most
w dzielnicy Charing Cross. Po południu odznaczył się 602
dywizjon „Spitfirów”, który, wykorzystując przewagę wyso­
kości, zaatakował skutecznie od strony słońca grupę około
60 Me-109. Niemcy zostali po prostu zaskoczeni, gdyż nie
spodziewali się, że na tak dużej wysokości — ponad 8 tys.
metrów — mogą być za nimi „Spitfiry”. Już w pierwszym
ataku piloci zestrzelili 8 Me-109, a w następnym 4. To był
wielki sukces tego dywizjonu. W walkach zaangażowane
były też inne dywizjony — 222, 229, 19, 74, 213, 615, 257
i 504.
Dwie fale bombowców z 3 Floty Powietrznej, w łącznej
liczbie około 70 bombowców i myśliwców, zbombardowały
Portsmouth. W tym czasie 15 włoskich bombowców BR-20,
osłanianych przez 73 myśliwce Fiat CR-42 \ zbombardowało
Ramsgate. Włosi strat żadnych nie ponieśli. Straty niemieckie
w tym dniu wyniosły 19 samolotów, natomiast dywizjony Fighter
Command straciły 5 pilotów (1 był Tanny), 10 zniszczonych
samolotów i 10 uszkodzonych, lecz nadających się do naprawy.
30 października zachmurzenie było całkowite przez niskie
chmury, zamglenia, dżdżysto we wszystkich regionach Anglii,
we Francji i Belgii, w południe wystąpiły przejaśnienia.
Do godziny 11.30 na lotniskach było spokojnie, tylko kilka
samolotów niemieckich skierowało się nad wybrzeże angiel­
skie. W południe operowało nad Kentem około 80 samolotów
Luftwaffe, a o godzinie 13.00 dwa zgrupowania, liczące po 60
i 50 maszyn Me-109, wtargnęły nad Anglię w rejonie Dym-
church między Folkestone i Dungeness. O godzinie 16.00
wyprawa 130 Me-109 przeleciała brzeg i skierowała się na
Londyn. Do walki wystartowały dywizjony „Hurricanów”
i „Spitfirów”, zestrzelono 8 niemieckich maszyn, zginęło
8 własnych pilotów i 3 członków załóg dwóch „Blenhei-
mów”, rannych było 2 pilotów.
Po zapadnięciu zmroku nad Anglią pojawiło się kilku
rajdowców Luftwaffe, ale około północy nastała cisza — wa­
runki pogodowe pogorszyły się w całym obszarze bitwy
o Wielką Brytanię, nie zezwalając na starty samolotów.
W czwartek 31 października pogoda była bez większych
zmian.
W dzień nad Kentem i nad Londynem pojawiło się około
60 myśliwców Me-109, niektóre zrzucały bomby przez chmu­
ry. Walk powietrznych nie zanotowano, na lotniskach Fighter
Command panował spokój. W nocy aktywność Luftwaffe
znikoma.
Był to ostatni dzień słynnej Battle of Great Britain — bitwy
o Wielką Brytanię. Tak postanowili historycy brytyjscy. Nie
5 Fiat CR-42 był samolotem myśliwskim, jednosilnikowym półtorapłatem,

rozwijał prędkość maksymalną 430 km/h, uzbrojony był w 2 karabiny


maszynowe; podwozie nie chowane po starcie.
skończyła się ona jakimś dramatycznym akcentem, trwała
dalej i wygasała powoli. W dzień — o ile warunki pogodowe
były sprzyjające — pojawiali się nadal nad Anglią myśliwcy
Luftwaffe, czasem małe wyprawy bombowe, a w nocy opero­
wały indywidualnie niemieckie samoloty bombowe od kilku­
dziesięciu do ponad dwustu maszyn.
Hitlerowskiej Luftwaffe pomagało włoskie lotnictwo — Re-
ggia Aeronautica. Wypada nadmienić o dosyć humorystycznym
incydencie, jaki wydarzył się Włochom 11 listopada. Po połu­
dniu, podczas chmurnej pogody, stacje radiolokacyjne wykryły
dwa zgrupowania nieprzyjacielskie podążające do Anglii. Pier­
wsze w składzie kilkudziesięciu Me-110 i Me-109 wtargnęło
nad Kent i zostało powstrzymane przez kilka dywizjonów RAF.
W stoczonej walce Anglicy zestrzelili 12 nieprzyjacielskich
maszyn, tracąc dwóch swoich myśliwców. Drugie zgrupowa­
nie, składające się z 20 włoskich samolotów bombowych typu
BR-20, w osłonie około 50 myśliwców CR-42, skierowało się
z Belgii nad ujście Tamizy w celu zaatakowania stojących tam
statków. Do walki wystartowały dwa dywizjony „Hurricanów”
— 257 i 46 z North Weald. Myśliwcy Fighter Command
— zauważywszy nadlatującą wyprawę — sądzili początkowo,
że są to samoloty szkolne, lecz jednocześnie dziwili się, że
wykonują lot treningowy w tamtym niebezpiecznym rejonie.
Gdy się wydało, że są to samoloty włoskie, zaatakowały je „łeb
w łeb”, rozbijając ugrupowanie bombowców. Myśliwcy włoscy
stawili zdecydowany opór, walczyli z dużą determinacją i od­
wagą, ale nic nie mogli wskórać, bo ich samoloty były zdecy­
dowanie słabsze od „Hurricanów”, były maszynami przestarza­
łymi, nie nadającymi się do walki z „Hurricanami” czy „Spitfi-
rami”. Wśród samolotów Reggia Aeronautica powstała panika,
poszczególne samoloty zaczęły uciekać do chmur. Nie wszyst­
kie jednak mogły na czas ukryć się — 12 włoskich samolotów
zostało zestrzelonych.
W 257 dywizjonie walczył polski myśliwiec ppor. Karol
Pniak — zestrzelił indywidualnie jednego bombowca i drugie-
go do spółki z kolegą brytyjskim. Jeden bombowiec BR-20
wylądował przymusowo w polu, był uszkodzony, załoga
uratowała się. Nic w tym nie byłoby szczególnego, gdyby nie
to, że na pokładzie znajdowało się aż 6 lotników — mieli ze
sobą hełmy z cynkowej blachy i bagnety jako broń boczną...
Następny nalot Reggia Aeronautica powtórzyła 23 listopada,
znów spotkała ich taka sama przykrość— ponieśli sromotną
klęskę. Od tamtej pory włoskie samoloty już nie pojawiły się
nad Anglią, zostały wycofane do Włoch.
W październiku straty hitlerowskiej Luftwaffe wyniosły
325 zniszczonych samolotów, natomiast dywizjonów Fighter
Command były ponad trzykrotnie mniejsze — 100 straconych
„Hurricanów”, „Spitfirów” i kilka „Blenheimów”.
*

Powietrzna bitwa o Wielką Brytanię zakończyła się klęską


hitlerowskiej Luftwaffe — inwazja Wysp Brytyjskich została
odłożona do wiosny 1941 roku. Nie sprawdziło się chełpliwe
zapewnienie naczelnego dowódcy niemieckich sił powietrz­
nych marszałka Hermanna Göringa, że „jego lotnictwo wybo-
mbarduje Wielką Brytanię z wojny”, że szybko zniszczy
lotnictwo brytyjskie na ziemi i w powietrzu, że zdobędzie
panowanie w powietrzu nad kanałem La Manche i południową
Anglią i tym samym stworzy sprzyjające warunki do wykona­
nia operacji „Seelöwe”. Prawie trzymiesięczna bojowa działal­
ność Luftwaffe nie przysporzyła Niemcom żadnych konkret­
nych przesłanek w sprawie wyniszczenia militarnych sił Wiel­
kiej Brytanii. Zmasowane naloty i zacięte walki powietrzne
przeważających sił Luftwaffe ze szczupłymi siłami obrony
powietrznej Anglii nie spełniły przewidywań Göringa. Zbom­
bardowane lotniska w południowej Anglii szybko były dopro­
wadzane do bojowej używalności, podpór dywizjonów Fighter
Command w powietrzu był twardy i zdecydowany. Dywizjo­
nów RAF nie ubywało, a przeciwnie — przybywało, samolo­
tów nie brakowało, produkcja samolotów zamiast maleć
— wzrastała, zbombardowane zakłady lotnicze szybko usuwa­
ły zniszczenia i wznawiały produkcję. Przybywało też stacji
radiolokacyjnych nie docenianych przez kierownictwo Luft­
waffe. Rosły zastępy personelu latającego dywizjonów myś­
liwskich i bombowych. Morale myśliwców, mimo widocz­
nych oznak zmęczenia, było wciąż wysokie, a chęć walki ze
znienawidzonym wrogiem, siejącym terror wśród ludności
cywilnej miast i osiedli, wzrastała i mobilizowała do zdecydo­
wanej walki. Mordowanie ludności cywilnej — dzieci, kobiet
i starców — sprawiało, że opór narodu brytyjskiego jeszcze
bardziej się umacniał, nikt nie myślał o negocjacjach i zawie­
szeniu działań bojowych, lecz o wzmocnieniu wysiłku na
rzecz prowadzenia działań do zwycięskiego końca — jak
zapewniał Winston Churchill.
Brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa podawało w czasie
trwania wojny, że w bitwie o Wielką Brytanię zostało ze­
strzelonych 2698 nieprzyjacielskich samolotów. Lecz po woj­
nie, na podstawie sprawozdań Luftwaffe, okazało się, iż straty
Luftwaffe wyniosły 1733 maszyny, w tym lotnictwo myśliw­
skie RAF zestrzeliło 1437, na artylerię przeciwlotniczą, kara­
biny maszynowe i zapory balonowe przypadło 296. Dodat­
kowo uszkodzone zostały w walkach 643 nieprzyjacielskie
samoloty. Straty osobowe Luftwaffe były bardzo duże — oko­
ło 2500 lotników zabitych i wziętych do niewoli, a także
około tysiąca było rannych. Stwierdzić należy, że wśród strat
niemieckiego personelu latającego znajdowali się przeważnie
doświadczeni lotnicy, których nie można było szybko za­
stąpić. W szeregach Luftwaffe obniżyło się morale do tego
stopnia, że w dalszym okresie wojny nie odzyskano już sił
i wartości bojowej posiadanych przed rozpoczęciem bitwy.
Fighter Command straciło w bitwie 915 samolotów znisz­
czonych i 643 uszkodzonych, poległo 497 pilotów, rannych
zostało 422. W wyniku niemieckich nalotów i bombardowań
zginęło 44 tys. osób i około 50 tys. odniosło rany, legło
w gruzach ponad milion domów. Lotnictwo niemieckie
Por. pilot Antoni Ostowicz walczył Por. pilot Michał Stęborowski
w 145 dywizjonie, zginął w morzu walczył w 238 dywizjonie, zginął
11 sierpnia 1940 r. w morzu 11 sierpnia 1940 r.

Sierż. pilot Stanisław Duszyński


z 238 dywizjonu, zginął 11 wrze­
śnia 1940 r.
Ppor. pilot Tadeusz Nowak wal­ Por. pilot Michał Samoliński z 253
czy) w sktadzie 253 dywizjonu dywizjonu, zginął w morzu
26 września 1940 r.

Ppor. pilot Marian Chełmeckiwal-


czył w składzie dywizjonów^*56,
17 i 257
Ppor. pilot Karol Pniak walczył Ppor. pilot Stanisław Skalski wal­
w 32 dywizjonie RAF czył w składzie 501 dywizjonu

Ppor. pilot Franciszek Kozłowski Sierż. pilot Marian Domagała


walczył w składzie 501 dywizjonu walczył w 328 dywizjonie
Piloci dywizjonu 302 poznańskiego na początku września 1940 r.
na lotnisku w Leconfield, Yorkshire.
Z tyłu „Hurricane” Mk-I
Ppłk pilot Mieczysław Mümler Kpt. pilot Piotr Laguna — dowód­
— dowódca polskiego 302 dywi­ ca eskadry A
zjonu

Kpt pilot Franciszek Jastrzębski


— dowódca eskadry B, zginął
25 października 1940 r.
Ppor. pilot Aleksiej Żukowski, Dowódca klucza w 302 dywizjonie
zginął 18 października 1940 r. — Flying Officer Peter Carter, An­
glik. Zginął 18 października 1940 r.

Od lewej: ppor. pilot Stanisław Łapka, sierż. pilot Eugeniusz Nowakiewicz,


Flying Officer Paul Harding — oficer operacyjny 302 dywizjonu
Ppor. pilot
Wacław Król, autor

Brytyjski dowódca dywizjonu 302 Squadron Leader Jack Satchell


Por. pilot Jan Borowski, zginął Ppor. pilot Edward Pilch
18 października 1940 r.

Zestrzelony Junkers Ju-88. Wrzesień 1940 r.


zrzuciło na obiekty w Angłii 36 844 tony bomb różnego
rodzaju.
W bitwie o Wielką Brytanię wzięło pośredni udział także
brytyjskie lotnictwo bombowe (Bomber Command), organi­
zując uderzenia odwetowe. Było ono jednak wtedy słabe,
liczyło 436 samolotów, nie bardzo nowoczesnych, zbyt
powolnych i o małym udźwigu bomb. Niemniej jednak
lotnictwo to zrzuciło na obiekty nieprzyjaciela w Nie­
mczech, Włoszech i w krajach okupowanych 14 631 ton
bomb 4 .
Siły obrony powietrznej Wielkiej Brytanii liczyły na koniec
października 71 dywizjonów. W „Hurricany” wyposażonych
było 36 dywizjonów, w „Spitfiry” — 19, w „Defianty” — 2,
w „Blenheimy” — 5, w „Blenheimy” i „Beaufightery” — 4,
w "„Hurricany” i „Spitfiry” — 1, w „Hurricany”, „Blen­
heimy” i „Beaufightery” — 1, w „Gladiatory” i „Marlety”
— 1 i w „Fulmary” — 1. Dywizjony te podlegały dowództwu
lotnictwa myśliwskiego — Fighter Command.
W bitwie o Wielką Brytanię walczyło pilotów myśliwskich:
Brytyjczyków 1839 — poległo 338, Polaków 143 — poległo
29, Nowozelandczyków 94 — poległo 11, Kanadyjczyków 92
— poległo 19, Czechosłowaków 87 — 7, Belgów 24 — 6,
Południowoafrykańczyków 23 — 9, Australijczyków 21
— 14, Francuzów 13 — 0, Irlandczyków 9 — 0, Amerykanów
7 — 1, Rodezyjczyków 2 — 0, Nowofundlandczyków
1 — li Palestyńczyków 1 — 0.
W bitwie wzięli też udział inni członkowie załóg — nawi­
gatorzy, radiotelegrafiści i strzelcy pokładowi: Brytyjczyków
549 — poległo 59, Nowofundlandczyków 25 — poległo 3,
Belgów 3 — 0. Jamajczyków 2 — Ö, Kanadyjczyków 1 — 0,
Irlandczyków 1 — 0.
Ogółem w bitwie o Wielką Brytanię udział wzięło 2947
lotników.
4 Działanie odwetowe lotnictwa bombowego RAF nie zalicza się do

bilansu bitwy.
Bitwa o Wielką Brytanię zajmuje w historiografii drugiej
wojny światowej ważny rozdział. Ale nie aż tak ważny,
jak to lansowali niektórzy zachodni historycy, że miał on
decydujący wpływ na tok dalszych działań wojennych i osta­
teczne zwycięstwo nad Trzecią Rzeszą. Nie zwyciężona
dotąd niemiecka potęga militarna, w której poczesne miejsce
zajmowała Luftwaffe, została skutecznie powstrzymana
w swoim pochodzie do opanowania świata. Dokonała tego
Wielka Brytania z jej przywódcą Winstonem Churchillem
i doborowymi myśliwskimi dywizjonami obrony powietrznej
Wysp Brytyjskich pod dowództwem Air Marshala Hugh
Dowdinga5.
O zwycięstwie zadecydowało męstwo i determinacja myśli­
wców Wspólnoty Brytyjskiej, Polaków i Czechów. Siły obro­
ny powietrznej Anglii były skromne w porównaniu z hitlerow­
ską armadą powietrzną, ale piloci walczyli na nowoczesnych
samolotach i nad własnym terenem, odgrodzonym od terenów
zajętych przez hitlerowską armię pasem kanału La Manche.
System obrony powietrznej Wysp Brytyjskich był nowocześ­
nie zorganizowany, działał bez zarzutu, wykorzystywano przy
tym najnowsze zdobycze techniki wojskowej — radiolokację.
Piloci byli świetnie wyszkoleni, cechowało ich wysokie mora­
le, męstwo i determinacja, upór i zawziętość w walkach
powietrznych ze znienawidzonym wspólnym wrogiem.
Przegrana bitwa o Wielką Brytanię była dla Niemców
pierwszą klęską o znaczeniu strategicznym.

*
0

Niezrozumiała jest decyzja Churchilla, jaką wydał zaraz po


zakończeniu bitwy. Historyk E. Bauer napisał:
„Churchill nie przesadził, gdy mówiąc o zwycięstwie RAF
w Izbie Gmin wypowiedział historyczne słowa: Nigdy podczas
5 W czasie bitwy Dowding został awansowany na wyższy stopień — Air

Chief Marshala.
ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak
nielicznym. Taką samą pochwałę pilotów zamieścił w swojej
książce The Second World War. Był jednak mniej zadowolony
z osiągniętych rezultatów. Wspaniały naczelny dowódca Figh­
ter Command, Air Chief Marshal Sir Hugh Dowding oraz
dowódca 11 Grupy Air Vice Marshal Sir Keith Park, którzy
w zdecydowany sposób przyczynili się do osiągnięcia zwycię­
stwa, zostali odwołani z zajmowanych stanowisk i przesunięci
na drugorzędne. Pozornymi przyczynami takiej decyzji było
to, że popełnili za dużo błędów w utrzymywaniu łączności
radiowej i że bitwa prowadzona była w sposób defensywny” 6.
Dowding został wysłany do Stanów Zjednoczonych z misją
wojskową. Był zawiedziony takim potraktowaniem go. Kiedy
powrócił do Anglii w 1941 roku, dowódcą Fighter Command
był już Air Marshal Sir William Sholto Douglas, a dowódcą
11 Grupy Air Vice Marshal Trafford Leigh Mallory. W 1942
roku Dowding został przeniesiony na emeryturę, bez awansu
na stopień Marshala of the Royal Air Force, co zdaniem
pilotów słusznie mu się należało. Miał wtedy 60 lat — zmarł
15 lutego 1970 roku.
Group Captain Douglas Bader, słynny beznogi as lotnictwa
brytyjskiego, napisał o swoim dowódcy Dowdingu:
„Dzięki jego przewidywaniom, prawidłowemu planowaniu
i bezbłędnemu dowodzeniu Fighter Command wygrało bitwę
o Wielką Brytanię w lecie 1940 roku. Pilotów z 1940 roku
zabolało to, że nigdy potem nie awansowano Dowdinga do
stopnia Marshala of the Royal Air Force. Rzadko w naszej
historii ktoś tak szanowany, zasłużony dla współziomków
— nie otrzymał prawie nic. On naprawdę zasłużył sobie na
miejsce obok Nelsona i Wellingtona oraz na wielkie wojs­
kowe uznanie w naszej historii”

4 B a u er, op. cit., s. 112.


7 W . R a m s e y . The Battle of Britain then and now, London 1982, s. 12.
NASZ POLSKI UDZIAŁ

Po zakończeniu działań wojennych w Polsce we wrześniu


1939 roku, gros polskich lotników znalazło się na terenie
Rumunii (około 10 tys. osób) i na Węgrzech (około 900).
Stamtąd przedostawali się do Francji, gdzie rząd Polski, z gen.
Władysławem Sikorskim na czele, poczynił starania, aby na
terenie wojennych sprzymierzeńców Polski — Francji i Wiel­
kiej Brytanii — zostały zorganizowane Polskie Siły Zbrojne,
a w ich składzie również jednostki lotnicze. Na dowódcę
polskiego lotnictwa został wyznaczony gen. dyw. pilot Józef
Zając.
25 października 1939 roku odbyła się w sztabie francuskich
sił powietrznych konferencja przedstawicieli lotnictwa, Fran­
cji, Wielkiej Brytanii i Polski. Stronę Polski reprezentował
gen. Zając, francuską — naczelny dowódca lotnictwa francus­
kiego gen. Joseph Guyemin i brytyjską — gen. John Perry.
W wyniku dyskusji nad zagadnieniami polskiego lotnictwa
zawarto wstępne porozumienie — memorandum — na mocy
którego ustalono, że Wielka Brytania przyjmie 300 członków
polskiego personelu latającego oraz 2 tys. osób personelu
technicznego i pomocniczego. Odnośnie do bojowego wyko­
rzystania polskich lotników miały być zawarte oddzielne
umowy z rządami Francji i Wielkiej Brytanii. Reszta polskich
lotników miała pozostać we Francji. Ustalono, że koszty
organizacji i utrzymania polskiego lotnictwa będą rozłożone
na obu sojuszników. Ochotników na wyjazd do Anglii miała
wytypować mieszana komisja polsko-angielska. Należy też
wspomnieć, że na konferencji wyłoniła się kwestia statusu
prawnego polskiego lotnictwa w Anglii. Dotychczas nie było
precedensu organizowania na terytorium Wielkiej Brytanii sił
zbrojnych obcego państwa. Nie było też w tej sprawie żadnej
ustawy państwowej. Projekt takiej ustawy należało opracować
i wnieść do brytyjskiego parlamentu, lecz jej uchwalenie
i wprowadzenie w życie wymagało kilku miesięcy. Przepisy
brytyjskie zezwalały jedynie ochotnikom obcych narodowości
na służbę w brytyjskim lotnictwie na zasadach Volunteer
Reserve (VR — Ochotnicza Rezerwa). Ochotnicy ci podlegali
brytyjskiemu prawu i odpowiednim przepisom brytyjskich
regulaminów wojskowych. Gen. Sikorski zabiegał o to, aby
lotnictwo polskie w Anglii stanowiło suwerenną siłę pod
dowództwem polskich władz wojskowych. Dlatego też pertra­
ktacje na temat lotniczej umowy polsko-brytyjskiej przedłuża­
ły się — została ona podpisana dopiero 11 czerwca 1940 roku.
Jednakże już od grudnia 1939 roku do Anglii przybywały
transporty polskich lotników. Kierowano ich do stacji lot­
niczej RAF w Eastchurch, usytuowanej na jednej z wysp
u ujścia Tamizy do Morza Północnego. Ośrodek polski w Eas­
tchurch, zwany Polską Bazą Lotniczą, stał się też ośrodkiem
szkoleniowym. Przybywających Polaków poddawano dokład­
nym badaniom lekarskim, sporządzono szczegółową ewiden­
cję. każdy otrzymał swój numer indywidualny. Sformowano
dywizjony i eskadry, wprowadzono dyscyplinę wojskową,
rozpoczęto naukę języka angielskiego i musztry według regu­
laminów brytyjskich. Wszystkim zaproponowano wstąpienie
do ochotniczej służby w Royal Air Force Volunteer Reserve
(RAF VR). Szeregowym wydano z magazynu wojskowego
mundury lotnicze, dla oficerów zamówiono mundury w lon­
dyńskich firmach krawieckich.
Komendantem Polskiej Bazy Lotniczej został oficer RAF
Group Captain A. Davidson, były szef brytyjskiej misji lotniczej
w Polsce. Dublował go lotnik polski płk pilot Bolesław Stachoń.
Ostatni transport z ustalonego kontyngentu 2300 polskich
lotników przybył do Eastchurch w maju 1940 roku. W końcu
tego miesiąca Polska Baza Lotnicza została przeniesiona do
Blackpool. Polskie władze lotnicze domagały się utworzenia
z przybyłych lotników dwóch dywizjonów myśliwskich i dwóch
dywizjonów bombowych. Lecz spotkano się z oporami ze strony
brytyjskich władz lotniczych — dowódca Fighter Command,
Air Marshal Dowding, stanowczo sprzeciwił się organizowaniu
polskich dywizjonów myśliwskich. Ministerstwo Lotnictwa
wyraziło zgodę na sformowanie dwóch dywizjonów bombo­
wych na zasadach obowiązujących w RAF VR, co zostało
potwierdzone w treści pierwszej umowy lotniczej. Zezwolono
na wyznaczenie kadry dwóch polskich dywizjonów bombowych
i jednostki szkoleniowej; oficerowie i podoficerowie otrzymali
funkcyjne stopnie RAF i odpowiadające tym stopniom miesięcz­
ne uposażenie. Większość jednak polskich lotników pozostała
w stopniu zweryfikowanych do służby RAF VR. Sytuacja ta
wywołała niezadowolenie i nieprzyjemne dyskusje. Szczególnie
przykro było myśliwcom, byli po prostu rozczarowani.
Błyskawiczne klęski poniesione przez wojska sprzymierzo­
nych w maju i czerwcu 1940 roku, a szczególnie ciężkie walki
podczas ewakuacji spod Dunkierki i duże straty w lotnictwie
myśliwskim RAF zmusiły Anglików do zmiany krytycznego
poglądu na wartości bojowe polskich myśliwców. W walkach
nad Francją Polacy wykazali odwagę i wysoki stopień wy­
szkolenia. Anglia stanęła w obliczu powietrznych ataków
Luftwaffe. Starczało samolotów, lecz brakowało wyszkolo­
nych pilotów. Sięgnięto po wszelkie rezerwy, a gdy i tych nie
starczało, ogłoszono wśród cudzoziemców ochotniczy zaciąg
do szeregów lotnictwa myśliwskiego — Fighter Command.
Na apel brytyjskich władz lotniczych wszyscy polscy myś­
liwcy natychmiast zgłosili chęć przeszkolenia się. Niebawem
małymi grupkami kierowano ich na lotniska, gdzie odbywało
się szkolenie na samolotach myśliwskich „Spitfirach” i „Hur-
ricanach”.
Po ustaniu działań wojennych we Francji, w trzeciej dekadzie
czerwca i pierwszej połowie lipca 1940 roku, przybyło z Francji
do Anglii około 6 tys. polskich lotników, powiększając tym
samym stan polskiego lotnictwa do ponad 8 tys. osób. Krytycz­
na sytuacja militarna Wysp Brytyjskich oraz napływ polskich
żołnierzy sił lądowych i lotniczych sprawiły, że Anglicy musieli
zmienić swój rygorystyczny stosunek do Polaków. Przygotowa­
no nową ustawę parlamentarną. Ale już wcześniej, 5 sierpnia
1940 roku, w sytuacji narastającego zagrożenia inwazyjnego ze
strony hitlerowskiej Rzeszy, doszło do zawarcia drugiej z kolei
umowy lotniczej, ustalającej nowe formy współpracy Polskich
Sił Powietrznych z RAF, a mianowicie:
— Polskie Siły Powietrzne są częścią składową suweren­
nych Polskich Sił Zbrojnych;
— lotnicy będą składać tylko polską przysięgę;
— Polskie Siły Powietrzne będą podlegać władzom RAF
pod względem organizacyjnym, wyszkolenia, dyscyp­
liny i bojowego użycia;
— będą zorganizowane 4 dywizjony bombowe, 2 dywizjo­
ny myśliwskie i 1 dywizjon współpracy z armią lądową;
— gdy zaistnieją warunki, zostaną zorganizowane dalsze
3 dywizjony myśliwskie;
— utworzono etat Inspektoratu PSP;
— lotnicze flagi polskie będą wywieszane na lotniskach
bazowania polskich dywizjonów obok flag brytyjskich;
— na kołnierzach mundurów lotnicy będą nosili odznaki
polskich stopni, będzie także można nosić polskie od­
znaki specjalności lotniczych.
Druga umowa lotnicza polsko-brytyjska tylko w nie­
znacznym stopniu złagodziła drażliwe postanowienia pie­
rwszej umowy. Polskie jednostki nadal miały podlegać
dowództwu RAF.
W drugiej połowie czerwca 1940 roku małe grupki — po
4-5 pilotów — polskich myśliwców, przebywających w Pol­
skiej Bazie Lotniczej w Blackpool, zaczęto kierować na
przeszkolenie do brytyjskich ośrodków szkolenia myśliws­
kiego (Operational Training Units — OTU). Polacy, pod
nadzorem brytyjskich instruktorów, rozpoczęli loty na samo­
lotach szkolno-bojowych typu „Miles Master” lub North
American „Harvard”, a następnie na „Hurricanach” lub „Spit-
firach' . Polaków kierowano do 5 OTU w Aston Down,
6 OTU w Sutton Bridge, 55 OTU w Usworth, 56 OTU, 61
OTU, 41 OTU i 74 OTU. Polacy okazali się zdolnymi
uczniami, nie zapomnieli sztuki pilotowania, a nowoczesne
i bardziej skomplikowane w obsłudze samoloty brytyjskie nie
sprawiły im żadnych trudności. Otrzymywali wysokie oceny
od brytyjskich instruktorów. Wszystkich cechowała silna wola
walki, wszyscy mieli swoje porachunki z hitlerowskimi pirata­
mi powietrznymi z okresu wojny obronnej polski 1939 roku.
Już w pierwszej dekadzie lipca pierwsi polscy myśliwcy byli
gotowi do podjęcia walki. Liczba ich wciąż wzrastała. Władze
RAF zaproponowały Naczelnemu Wodzowi, gen. Sikorskie­
mu, aby naszych myśliwców skierować do dywizjonów bry­
tyjskich, podobnie jak to było we Francji, bo w dywizjonach
brytyjskich brakowało pilotów do pełnego stanu bojowego.
Generał Sikorski wyraził zgodę, z tym jednak, że z chwilą
przystąpienia do formowania polskich dywizjonów myśliws­
kich piloci ci będą sukcesywnie wycofywani z jednostek RAF.
Władze RAF nie miały nic przeciwko temu.
16 lipca pierwsi polscy myśliwcy przybyli do dywizjonów
brytyjskich. Byli to: kpt. inż. Wilhelm Pankratz i por. Antoni
Ostowicz — obaj przydzieleni do 145 dywizjonu na lotnisko
Tangmere, oraz ppor. Tadeusz Nowak i ppor. Włodzimierz
Samoliński skierowani do 235 dywizjonu na lotnisko Kirton
in Lindsey. 30 lipca zameldował się w 54 dywizjonie RAF
następny polski myśliwiec — sierż. Wojciech Kłodziński,
1 sierpnia przybył do 234 dywizjonu sierż. pilot Jan Szlagów-
ski, 3 sierpnia do 234 dywizjonu dołączył ppor. pilot Janusz
Żurakowski, 4 sierpnia następnych trzech dołączyło do:
145 dywizjonu RAF por. pilot Witold Urbanowicz i sierż.
pilot Józef Kwieciński, a do 501 dywizjonu sierż. pilot Antoni
Głowacki; 5 sierpnia: kpt. pilot Stanisław Brzezina i por. pilot
Henryk Szczęsny do 74 dywizjonu, do 609 dywizjonu — por.
pilot Tadeusz Nowierski i por. pilot Piotr Ostaszewski, do 238
dywizjonu — por. pilot Michał Stęborowski i sierż. pilot
Marian Domagała oraz do 65 dywizjonu — por. pilot
Władysław Szulkowski. 6 sierpnia: do 501 dywizjonu przybył
por. pilot Stefan Witorzeńć i do 234 sierż. pilot Zygmunt
Klein; 7 sierpnia: do 501 dywizjonu zameldowali się por. pilot
Kazimierz Łukaszewicz i ppor. pilot Franciszek Kozłowski,
do 65 dywizjonu — por. pilot Franciszek Gruszka i do 234
— ppor. pilot Paweł Zenker. 8 sierpnia następnych czterech
Polaków wzmocniło dywizjony RAF — ppor. pilot Tadeusz
Kawalecki i sierż. pilot Mieczysław Rozwadowski zameldo­
wali się w 151 dywizjonie, a ppor. pilot Karol Pniak i ppor.
pilot Bolesław Własnowolski w 32 dywizjonie, 9 sierpnia
przybył do 54 dywizjonu RAF sierż. pilot Leon Świtoń, 10
sierpnia zameldował się w dywizjonie 151 ppor. pilot Gustaw
Radwański. Od 12 sierpnia walczyli także: ppor. pilot
Stanisław Skalski w 501 dywizjonie, ppor. pilot Bolesław
Drobiński w 65 oraz ppor. pilot Witold Głowacki i sierż. pilot
Jan Budzyński w 145.
Do grupy pilotów myśliwskich, walczących w dywizjonach
RAF, dołączyło do końca sierpnia jeszcze 14 pilotów pol­
skich: ppor. Zbigniew Oleński, por. Jerzy Jankiewicz, por.
Marian Duryasz, ppor. Franciszek Czajkowski, por. Juliusz
Topolnicki, sierż. Antoni Wójcicki, ppor. Władysław Róży­
cki, ppor. Walenty Krępski, sierż. Feliks Gmur, ppor. Marian
Chełmecki, ppor. Jan Pfeiffer, ppor. Janusz Maciński, ppor.
Zbigniew Nosowicz i ppor. Franciszek Surma.
We wrześniu i październiku grupa ta powiększyła się do 80
pilotów.
W trakcie przygotowywania drugiej umowy polsko-brytyjs­
kiej Ministerstwo Lotnictwa zgodziło się na organizaję dwóch
polskich dywizjonów myśliwskich. Jako pierwszy rozpoczął
się organizować i przeszkalać 302 dywizjon Poznański.
10 lipca 1940 roku ukazał się rozkaz Fighter Command
następującej treści:

„Tajne Dala: 10 lipiec 1940


Dotyczy Nr FC/S2 0437/AOA

Do sztabu 12 Grupy Myśliwskiej


Stacja RAF: Leconfield i Duxford
Nadane przez: sztab Fighter Command

Organizacja dywizjonów myśliwskich polskiego i czeskiego.


Otrzymano informację z Ministerstwa Lotnictwa, iż zapadła decy­
zja zorganizowania polskiego i czeskiego dywizjonu myśliwskiego
z doświadczonego personelu, niedawno ewakuowanego z Francji.
Dywizjonami tymi będą: nr 302 Polish Fighter Squadron RAF i nr 310
Czech. Fighter Squadron RAF. Personel zostanie zaliczony do RAF VR.
Dywizjony zostaną zorganizowane w oparciu o etat nr WAR/FC-
-158. Etat ten, jakkolwiek powinien być przestrzegany, to jednak
zezwala się na dublowanie niektórych stanowisk, zajmowanych
przez personel brytyjski.
Nr 302 Squadron będzie organizował się w Leconfield, a nr 310
Squadron w Duxford. Personalne rozkazy przeniesieniowe rozpoczną
się 14 lipca.
Ustalenie liczby samolotów dla każdego dywizjonu: 16 »Hur-
ricanów« Mk-I. Dodatkowo przydziela się do tych samolotów po
jednym samolocie »Master« i jednym samolocie »Magister«.
Poleca się, aby komendanci stacji uczynili wszystko, co w ich
mocy, aby polski i czeski personel poczuł się jak wśród przyjaciół
i aby warunki bytowe były odpowiednio uwzględnione.
Podpisał: W. E. Dipper — Wing Commander.
Z upoważnienia wicemarszałka Lotniczego Dowódcy Adminis­
tracyjnego” *.

1 Dokument pochodzi z „Księgi działań bojowych 302 Dywizjonu Myśliw-


Stacja lotnicza Leconfield usytuowana była o kilka kilomet­
rów na północ od miasta Beverley w hrabstwie York, przy
szosie biegnącej z portowego miasta Hull nad zatoką Humber
przez Beverley i dalej przez Great Driffield do Bridlington,
znanej letniskowej miejscowości nad Morzem Północnym. Na
lotnisku tym bazował w lipcu 1940 roku dywizjon 249 RAF,
wyposażony w „Hurricany”. Komendantem stacji był W/Cdr
L. Nixon, stacja należała do sektora Church Fenton w 12
Grupie Myśliwskiej. W następnych dniach po ukazaniu się
rozkazu do Leconfield zaczęli przybywać wyznaczeni z ra­
mienia RAF oficerowie: dowódca dywizjonu S/Ldr Jack Sat­
chel 1, dowódca eskadry A F/Lt John Farmer, dowódca eskadry
B F/Lt James Thomson, instruktorzy F/Lt William Riley i F/O
Peter Carter, adiutant (szef sztabu) P/O Davis, oficer technicz­
ny P/O Aldrige, oficer operacyjny F/O Harding i oficer
edukacyjny F/O Hutchings. W grupie personelu technicznego
i administracyjnego było 22 brytyjskich podoficerów i żoł­
nierzy służby czynnej.
Stanowiska dowódcze były dublowane przez oficerów
polskich. Dowódcą dywizjonu został ppłk pilot Mieczysław
Mlimler, dowódcą eskadry A kpt. pilot Piotr Laguna i do­
wódcą eskadry B kpt. pilot Franciszek Jastrzębski. W skła­
dzie pilotów znaleźli się: kpt. Tadeusz Chłopik, por. Tadeusz
Czerwiński, por. Julian Kowalski, ppor. Edward Pilch,
ppor. Stanisław Chałupa, ppor. Czesław Główczyński, ppor.
Stanisław Łapka, ppor. Stefan Wapniarek, ppor. Włodzimierz
Karwowski, sierż. Marian Wędzik, sierż. Antoni Markiewicz,
sierż. Jan Palak, sierż. Edward Paterek i sierż. Antoni
Siudak. Oficerem technicznym był kpt. inż. Adam Jaworski,
adiutantem por. Henryk Sarnicki i oficerem operacyjnym
ppor. Jan Jokiel, a lekarzem por. lek. Stanisław Pokrzy-
wnicki.
skiego Poznańskiego 1940-1945”, znajdującego się w Instytucie Polskim
i Muzeum im generała Władysława Sikorskiego w Londynie. Odpis doku­
mentu w języku angielskim w archiwum autora.
Pod koniec lipca stan polskiego personelu wynosił 16
oficerów, 76 podoficerów i 80 szeregowych. Sukcesywnie
zaczęły też przybywać samoloty — „Magister", „Master”
i „Hurricany”. Zaraz też rozpoczęto szkolenie na ziemi
i w powietrzu. Przeszkolenie nie nastręczało żadnych trud­
ności ani mechanikom, ani też pilotom. Czterech pilotów
— Chłopik, Łapka, Pilch i Wapniarek — było przeszkolo­
nych już w OTU, znali też język angielski w wystar­
czającym stopniu. Władał też dobrze angielskim Jokiel,
a Harding znał dobrze język polski. Hutchings uruchomił
naukę języka angielskiego. Przewidywano, że po opanowa­
niu przez Polaków języka angielskiego, Anglicy odejdą
z dywizjonu.
Słoneczna pogoda sprzyjała szybkiemu przeszkoleniu pilo­
tów. Już 15 sierpnia S/Ldr Satchell zameldował dowódcy 12
Grupy Myśliwskiej, że dywizjon 302 jest przygotowany do
pełnienia służby bojowej, co zostało przyjęte z zadowoleniem.
Zadaniem dywizjonu była obrona wschodniego pasa środ­
kowej Anglii od Hull po Scarborough oraz osłona konwojów
morskich.
15 lipca 1940 roku zapadła decyzja o zorganizowaniu
drugiego polskiego dywizjonu myśliwskiego — 303 Polish
Fighter Squadron. Organizację pod względem kadrowym mia­
no przeprowadzić w Polskiej Bazie Lotniczej w Blackpool.
Ustalono przy tym, że dywizjon będzie zorganizowany z per­
sonelu latającego i technicznego byłych eskadr myśliwskich
przedwojennego 1 pułku lotniczego, stacjonującego na Okę­
ciu. Dywizjon miał powstać na takich samych zasadach co
dywizjon 302. Do 31 lipca należało wyznaczyć pilotów i per­
sonel techniczny, przeszkolenie miało się odbyć na wyznaczo­
nym później lotnisku. Na dowódcę dywizjonu wyznaczono
mjr. pilota Zdzisława Krasnodębskiego, byłego dowódcę 3 dy­
wizjonu myśliwskiego walczącego w obronie Warszawy we
wrześniu 1939 roku w składzie brygady pościgowej. Szefem
sztabu (adiutantem) został kpt. pilot Witold Żyborski, in-
żynierem por. inż. Wacław Wiórkiewicz, lekarzem por. lek.
Zygmunt Wodecki.
Po skompletowaniu załogi dywizjon 2 sierpnia przeniósł się
na stację lotniczą Northolt, usytuowaną na zachodnim krańcu
Londynu. Była to stacja z hangarami, koszarami i budynkami
administracyjnymi. Przebywały tam dwa dywizjony brytyjskie
nr 1 i nr 257, latające na „Hurricanach”. Oczekiwał tam już na
Polaków dowódca dywizjonu z ramienia RAF S/Ldr Ronald
Keilet, dowódcy eskadr — A F/Lt John Kent (Kanadyjczyk)
i B F/Lt Athol Forbes, a także kilku oficerów i kilkunastu
szeregowych RAF.
Komendantem stacji i zarazem dowódcą sektora był Group
Captain S. Vincent, pilot myśliwski z pierwszej wojny
światowej.
Pierwszy skład pilotów był następujący:
— dowódca dywizjonu — mjr pilot Zdzisław Krasnodębski;
— dowódca eskadry A — por. pilot Witold Urbanowicz
i piloci: Wojciech Januszewicz, por. Zdzisław Hen-
neberg. por. Arsen Cembrzyński, por. Marian Pisarek,
ppor. Jan Zumbach, ppor. Mirosław Ferić, sierż. Stani­
sław Karubin, sierż. Eugeniusz Szaposznikow, sierż.
Kazimierz Wünsche, sierż. Stefan Wojtowicz i sierż.
Michał Brzezowski;
— dowódca eskadry B — kpt. pilot Tadeusz Opulski
i piloci: por. Ludwik Paszkiewicz, por. Wacław Łap-
kowski, por. Walerian Żak, por. Bogdan Grzeszczak,
ppor. Jan Kazimierz Daszewski, ppor. Witold Łokucie-
wski, ppor. Jerzy Radomski, ppor. Bogusław Mierzwa,
sierż. Józef Krawczyński i sierż. Józef Frantiśek
(Czech).
Już 3 sierpnia rozpoczęto loty szkolne na „Magistrze”
i „Mastrze”, a 6 sierpnia na „Hurricanach”. Trudności
w szkoleniu nie było, bo wszyscy piloci latali w czasie
kampanii francuskiej na podobnych „Hurricanowi” samolo­
tach „Moranach” i „Devoitinach”. Ze względu jednak na to,
że lotnisko Northolt znajdowało się w strefie intensywnych
działań hitlerowskiej Luftwaffe, loty treningowe dla 303
dywizjonu były często ograniczane, a nawet niemożliwe do
kontynuowania nawet nad lotniskiem. Dlatego też szkolenie
przedłużało się — Anglicy trzymali się programu, a Polakom
było spieszno włączyć się do walki z samolotami Luftwaffe.
30 sierpnia, w czasie lotu ćwiczebnego, por. pilot Pasz­
kiewicz odłączył się od szyku, rzucił się w wir walki i ze­
strzelił niemieckiego bombowca. Oto jego meldunek zamiesz­
czony w księdze pamiątkowej dywizjonu:
„Northolt, 30 sierpnia 1940 roku.
Wystartowaliśmy dwoma flightami na ćwiczenie atakowa­
nia bombowców »Blenheimów« o godzinie 16.15.
Po nabraniu wysokości 10 tys. stóp polecieliśmy w kierun­
ku północnym. W pewnym momencie zobaczyłem przed nami
duży ruch samolotów i na jego końcu kotłowanie. Wszystko
przesuwało się w lewo o jakieś tysiąc stóp nad nami. Podałem
przez radio dowódcy angielskiemu S/Ldr Kelletowi, a nie
widząc reakcji z jego strony, dodałem gazu i poleciałem
w kierunku nieprzyjaciela. Obejrzawszy się za siebie, zoba­
czyłem flight o jakieś 300 metrów z tyłu, a pod sobą palące
się przedmieście jakiegoś miasteczka i schodzącego do ziemi
»Hurricana«, ciągnącego za sobą smugę dymu.
Za chwilę spostrzegłem przed sobą na mojej wysokości
samolot o dwóch statecznikach — Domiera Do-17, robiącego
skręt w moim kierunku. Gdy mnie spostrzegł, rzucił się
w ostrą pikę. Zrobiłem wywrót i znurkowałem za nim.
W czasie wywracania samolotu zobaczyłem czarne krzyże na
skrzydłach. Po wywrocie, wprost z ogona rozpocząłem ogień
z około 200 metrów, celując w kadłub. Potem celowanie
przeniosłem na prawy silnik, zapaliłem go i zatrzymałem.
Będąc już bardzo blisko, odszedłem dołem w prawo. Niemiec
wyrwał wywrotem. Zaatakowałem go wtedy jeszcze raz,
a ten, nie wyciągając z nurkowania, rąbnął w ziemię i zapalił
się. Nie odnalazłem już nikogo z naszych, wobec czego
powróciłem na lotnisko, gdzie krążyłem czekając, co będzie.
Po usłyszeniu rozkazu wylądowałem, wykręcając przedtem
beczkę radości, jednak struty myślę, że może dywizjon gdzieś
się bije, a ja zapędziłem się za pojedynczą maszyną.
Tak strzelałem po raz pierwszy w życiu do samolotu
nieprzyjacielskiego”2.
Wydarzenie to przyśpieszyło uznanie 303 dywizjonu jako
przygotowanego do podjęcia służby bojowej. Od następnego
dnia dywizjon stanął do walki z hitlerowską Luftwaffe w skła­
dzie 11 Grupy Myśliwskiej. Dowodzili nim w powietrzu
oficerowie brytyjscy — Keilet, Kent i Forbes, a wkrótce także
Urbanowicz, znający już wtedy dobrze język angielski.
19 lipca 1940 roku pierwszy polski myśliwiec, por. Antoni
Ostowicz, uczestniczył w zestrzeleniu niemieckiego bombow­
ca. O godzinie 17.30 wystartował klucz 145 dywizjonu
z lotniska Tangmere na przechwycenie niemieckiego samolo­
tu, kręcącego się nad kanałem na południe od Shorham.
Kluczem dowodził S/Ldr R. Dutton, bocznymi pilotami byli
— por. A. Ostowicz i P/O M. Newling. Niebawem, na
wysokości 3 tys. metrów, doszło do spotkania z niemieckim
intruzem Heinklem He-111. Klucz zaatakował go z przewagi
wysokości, strzelali wszyscy trzej do niego. Trafiony niemie­
cki bombowiec runął do morza, dwóch lotników uratowało
się ze spadochronami — zostali wyłowieni przez kuter
rybacki.
8 sierpnia hitlerowskie wyprawy Luftwaffe atakowały kon­
woje przy brzegach południowej Anglii. 145 dywizjon, a w je­
go składzie por. Ostowicz, startował aż trzykrotnie do walki
z niemieckimi samolotami. W porannej walce nad Zatoką
Weymouth Ostowicz zestrzelił jednego Me-109.
W południe 238 dywizjon z Middle Wallop, a w jego
składzie Polacy — por. Michał Stęborowski i sierż. Marian
Domagała — stoczył zaciętą walkę nad kanałem z niemiecką

2 K. W ę g r z e c k i , Kosynierzy Warszawscy, Londyn 1968. s. 18-19.


wyprawą Ju-87 osłanianą przez myśliwców Me-109 i Me-110.
Domagała zestrzelił jednego Me-109, a Stęborowski uszkodził
Me-1103. W walce pomagał mu Domagała.
Około godziny 16.30 145 dywizjon stoczył kolejną walkę
nad konwojem z samolotami niemieckimi. Por. Urbanowicz
zestrzelił jednego Me-110.
11 sierpnia sierż. pilot Domagała zestrzelił drugiego Me-109.
Niestety, lotnictwo polskie poniosło pierwsze straty: około
godziny 10.45 zginął w walce z Messerschmittami por. pilot
Antoni Ostowicz w rejonie Swanage, wraz z samolotem
wpadł do morza. W trzy kwadranse później w tym samym
rejonie zginął por. pilot Michał Stęborowski, również w morzu.
12 sierpnia znów zacięte walki nad kanałem La Manche
z ugrupowaniami hitlerowskich Ju-87 i osłaniającymi ich
myśliwcami Me-109 i Me-110. Urbanowicz zestrzelił niemiec­
kiego bombowca Ju-88, który rozbił się na wyspie Wight. Po
jednym Me-110 zestrzelili też polscy myśliwcy z 32 dywiz­
jonu — ppor. pilot Pniak i z 54 — sierż. pilot Kłodziński.
O zestrzeleniu Ju-87 zgłosił też ppor. pilot Zenker.
i Straty polskie tego dnia były bolesne: około godziny 12.20
śmierć w walkach ponieśli — kpt. pilot inż. Wilhelm
Pankratz i sierż. pilot Józef Kwieciński, obaj z 145 dywiz­
jonu, zginęli w nurtach kanału. Taki sam los spotkał por.
pilota Kazmierza Łukaszewicza z 501 dywizjonu w walce
w rejonie Dover.
Niektóre nazwiska Polaków były trudne do wypowiedzenia
dla Anglików, dlatego też skracano je i wymyślano swoje
nowe nazwiska. I tak w 609 dywizjonie latał por. Nowierski
— nazwano go „Nowi”, por. Ostaszewski z tego samego

5 Samolot ten byt zgłoszony przez Polaków jako zestrzelony na pewno. Po


wojnie, na podstawie dokumentów Luftwaffe, okazało się, że tenże Me-110
powrócił na lotnisko startu we Francji. Obaj lotnicy — pilot i strzelec
pokładowy — byli ranni, a płatowiec mocno postrzelany. Po przeprowadzo­
nym remoncie samolot ten uczestniczył w następnych wyprawach nad Anglię.
R a m s e y, op. cit., s. 556.
dywizjonu — „Osti”. W 74 dywizjonie walczyli kpt. Brzezina
i por. Szczęsny — nazywano ich „Breezi” i „Seezi” lub
„Stanley the Pole” i „Henry the Pole”.
13 sierpnia Nowierski zestrzelił w walce z osłoną wyprawy
samolotów nurkujących Ju-87 jednego Me-109 i drugiego
podał jako uszkodzonego. Potem wyjaśniło się, że ranny pilot
niemiecki doprowadził samolot do bazy we Francji, ale ma­
szyna poszła na złom. Por. Szczęsny podał po walce, że
zestrzelił w porannej walce nad Kentem jednego Do-17. W tej
samej walce kpt. Brzezina, atakując Ju-87, otrzymał celną
serię od Strzelca pokładowego, jego „Spitfire” wpadł w kor­
kociąg, pilot skorzystał ze spadochronu.
15 sierpnia był dniem masowych nalotów niemieckiej Luft­
waffe. Ppor. Własnowolski z 32 dywizjonu zestrzelił w locie
popołudniowym nad morzem koło Harwich jednego Me-109.
ale w dalszej walce otrzymał celną serię od innego myśliwca
niemieckiego, silnik „Hurricana” przestał pracować — był
zmuszony wylądować w przygodnym terenie, z opresji wy­
szedł bez szwanku. Por. Ostaszewski zniszczył Messerschmit-
ta Me-110, podobny meldunek podał ppor. Żurakowski z 224
dywizjonu. Por. Witorzeńć zestrzelił tego dnia dwa Junkersy
Ju-87, a sierż. Głowacki jednego Ju-87 — obaj walczyli
w składzie 501 dywizjonu. Nie powiodło się sierż. Kłodziń­
skiemu — w zaciętej walce jego „Hurricane” został uszko­
dzony, pilot musiał wylądować przymusowo na południe od
Ashford. O godzinie 19.15 został zestrzelony nad morzem
„Hurricane” ppor. Radwańskiego z dywizjonu 151 — ratował
się ze spadochronem, wpadł do kanału, ale został niebawem
wyratowany przez szybki kuter ratowniczy z Dover. W tej
samej walce został zestrzelony ppor. pilot Mieczysław Roz­
wadowski — zginął w kanale wraz z samolotem.
16 sierpnia pewne zwycięstwo nad Me-109 odniósł sierż.
Klein ze 152 dywizjonu.
18 sierpnia dzielnie spisali się w walkach ppor. Własnowol­
ski i ppor. Pniak. Własnowolski zestrzelił 1 Me-109 i 1 Do-17,
a Pniak 2 Me-109. Po jednym Me-109 zestrzelili także por.
Witorzeńć i ppor. Zenker. Ppor. Czajkowski z 151 dywizjonu
zgłosił zestrzał Me-110, ppor. Kozłowski z 501 dywizjonu
został ciężko ranny i odwieziony do szpitala, z lotu nie
powrócił por. pilot Franciszek Gruszka z 65 dywizjonu „Spit-
firów” i nie było wiadomo, co się z nim stało. Dopiero po
wojnie — w 1971 roku — odnaleziono miejsce upadku „Spit-
fira” por. Gruszki w miejscowości Westbere koło Canterbury.
20 sierpnia 1940 roku pierwsze zwycięstwo odniósł polski 302
dywizjon myśliwski, pełniący służbę na lotnisku Leconfield.
Zestrzelono niemiecki samolot bombowy Junkers Ju-88. Zestrzał
przypisał sobie S/Ldr Satchell, co jest niezgodne z meldunkiem
ppor. pilota Wapniarka. który brał udział w walce.
„Dnia 20 sierpnia wystartowałem o godzinie 18.50 na alarm
w kluczu w składzie Squadron Leader Stachell, kapitan Jast­
rzębski i ja jako numer 2. Po kilkunastominutowym locie nad
morzem na wysokości 6 tys. stóp, nad miejscowością Wit-
hernsea na wschód od Hull, zauważyliśmy w pewnym mo­
mencie, kierowani przez radio, samolot niemiecki Junkers
Ju-88, skaczący od chmurki do chmurki. Jako pierwszy zaata­
kował go od tyłu dowódca klucza, a następnie ja z tej samej
pozycji, z tą jednak różnicą, że końcowa faza ataku z odległo­
ści 50 metrów była dokładnie z ogona. Pociski moje trafiały,
widziałem skaczące ogniki po skrzydłach nieprzyjacielskiego
samolotu. Wtedy jednak musiałem odejść od celu, który
robiąc zakręt, znikł w chmurach. Numer 3, kapitan Jastrzęb­
ski, nie mógł dojść do ataku.
Po moim wyjściu z chmur i nad cumulus zauważyłem
dowódcę klucza około 100 metrów poniżej mnie z lewej
strony mojego samolotu. Zrobiwszy mały zakręt w jego
kierunku, spostrzegłem po raz wtóry samolot nieprzyjacielski
i atakującego go już w tym momencie dowódcę klucza.
Podszedłem do ataku znowu z tyłu z góry, zaczynając strzelać
w momencie, kiedy mój poprzednik odszedł na odległość
około 200 metrów. Na rozpędzonej maszynie, strzelając bez
przerwy, mimo przymykania gazu, znalazłem się na krótki
moment w odległości około 80 metrów od celu, który zaraz
! zaczął znikać w chmurze. Widoczność w niej była na tyle
dostateczna, że mogłem iść w dalszym ciągu za nim i strzelać.
W pewnym momencie, około 50 metrów ode mnie lub
nawet mniej, zauważyłem ruch na kadłubie wrogiego samolo­
tu. Załoga zaczęła wyskakiwać. Z powodu jednak tego, że
widoczność w chmurze pogorszyła się, straciłem cel z oczu
i musiałem odejść i dołączyć do pozostałych dwóch samolo­
tów, czekających pod chmurą.
Bezpośrednio po wylądowaniu otrzymaliśmy potwierdzenie
zestrzelenia Ju-88 w miejscu walki”4.
Z załogi niemieckiego bombowca zginął jeden lotnik, drugi
zmarł w szpitalu z powodu ciężkich ran. a dwóch dostało się
do niewoli.
W tym samym dniu do 302 dywizjonu przybyła z Polskiej
Bazy Lotniczej z Blackpool następna grupa pilotów. Byli to:
kpt. Jan Czerny, kpt. Antoni Wczelik, ppor. Wacław Król,
ppor. Jerzy Czerniak, ppor. Aleksy Żukowski, ppor. Włady­
sław Gnyś. ppor. Jan Maliński, sierż. Wilhelm Kosarz, plut.
Antoni Beda, kpr. Eugeniusz Nowakiewicz i kpr. Antoni
Łysek. W dwa dni potem dołączył do niej ppor. Zbigniew
Wróblewski. Grupę tę po kilku dniach skierowano do 5 OTU
w Aston Down koło Glouchester na przeszkolenie na „Hur-
ricanach”. Grupa powróciła do dywizjonu 25 września.
21 sierpnia po południu klucz „Hurricanów” z 302 dywiz­
jonu w składzie F/Lt Riley, ppor. Chałupa i sierż. Paterek
został naprowadzony drogą radiową na nadlatujące pojedyn­
cze niemieckie samoloty Ju-88. Pewne zwycięstwo uzyskała
para Riley i Paterek, zaś Chałupa uszkodził następnego, ale
jego „Hurricane” oberwał od strzelców pokładowych i musiał
wylądować przymusowo w polu ze schowanym podwoziem,
odnosząc lekkie kontuzje.
4 „Księga działań bojowych 302 Dywizjonu Myśliwskiego Poznańskiego
1940-1945” — odpis w archiwum autora.
22 sierpnia por. pilot Szulkowski zgłosił zestrzelenie Me-109
podczas walki 65 dywizjonu z niemiecką wyprawą nad kanałem.
24 sierpnia 501 dywizjon startował kilkakrotnie do walki,
a w jego składzie sierż. pilot Głowacki. Zgłosił on zestrzelenie
2 bombowców Ju-88 i 3 myśliwców Me-109, co odbiło się
głośnym echem w dywizjonach Fighter Command. Dywizjon
501 stoczył jedną z walk w rejonie Dover około godziny 10.15
— ppor. pilot Paweł Zenker został zestrzelony, zginął w morzu.
Ciężki dzień miał ppor. Pniak z dywizjonu 32. W porannej
walce uszkodził Me-109, ale zaraz potem sam został ze­
strzelony i skakał ze spadochronem i potłukł sobie kolano.
Opatrzony przez lekarza, po południu znów poleciał w skła­
dzie dywizjonu. Nad Hawkinge doszło do walki z niemiec­
kimi myśliwcami. Jego „Hurricane” został poważnie uszko­
dzony, pilot musiał wylądować w polu. Tym razem wyszedł
z opresji szczęśliwie. Również i ppor. Żurakowski z 234
dywizjonu „Spitfirów” został zestrzelony w walce nad wyspą
Wight — wylądował przymusowo, nie doznając obrażeń.
28 sierpnia 501 dywizjon stoczył walkę z osłoną niemiec­
kiej wyprawy bombowej. Piloci zestrzelili trzy Me-109 —je­
den sierż. Głowacki.
30 sierpnia por. pilot Ludwik Paszkiewicz otworzył konto
zwycięstw dla 303 dywizjonu zestrzałem Domiera Do-17
w popołudniowym locie ćwiczebnym. Ppor. Skalski z 501
dywizjonu zgłosił zestrzelenie niemieckiego dwusilnikowego
bombowca, a ppor. Samoliński Me-110. Tego dnia zginął
zestrzelony nad Francją sierż. pilot Feliks Gmur ze 151
dywizjonu.
31 sierpnia od rana pełnił dyżur bojowy na lotnisku Nort­
holt polski 303 dywizjon myśliwski. Dopiero po południu
poderwano obie eskadry w powietrze. Najpierw, o godzinie
17.50, eskadrę A, a następnie, o godzinie 18.00, eskadrę B.
Eskadrę A poprowadził S/Ldr Keilet — w jego kluczu lecieli
sierż. Karubin i sierż. Szaposznikow, zaś drugim kluczem
dowodził por. Henneberg z pilotami ppor. Fericiem i sierż.
Wünsche. Eskadrę skierowano na południowy wschód od
Londynu. Nad Kentem doszło do walki z grupką Me-109.
Polacy zaatakowali przeciwników z dużą furią i determinacją.
Zwycięstwa pewne uzyskali — S/Ldr Keilet, por. Henneberg,
ppor. Ferić i sierż. Karubin. Eskadra B spotkania z niemiec­
kimi myśliwcami nie miała.
Tego dnia ppor. Skalski zestrzelił na pewno jeden Me-109.
Zestrzały zgłosili też por. Nowierski —jeden He-111 i sierż.
Głowacki — Do-17.
2 września 303 dywizjon był trzykrotnie podrywany w po­
wietrze. W ostatnim popołudniowym locie Polacy zostali
naprowadzeni na formację niemieckich samolotów w rejonie
Dovru. Stoczono walkę z hitlerowskimi myśliwcami Me-109
i Me-110. Ppor. Ferić zestrzelił jednego Me-109. ale jego
„Hurricane” został uszkodzony i musiał wylądować przymu­
sowo koło Dovru w miejscowości Elvington. Jednego Me-110
zestrzelił sierż. Frantiśek. Strzelali również do Me-109 Hen-
neberg i Rogowski, skutków końcowych nie widzieli, więc
zaliczono im uszkodzenia nieprzyjacielskich samolotów.
Dzielnie również walczył w składzie 501 dywizjonu ppor.
Skalski — zestrzelił 2 Messerschmitty Me-109. Ale w następ­
nej fazie walki jego „Hurricane” został poważnie uszkodzony,
a on sam ranny i o godzinie 17.55 wylądował przymusowo
w miejscowości Horton Priory, niedaleko Gravesend. Rana
była lekka, opatrzył mu ją lekarz lotniskowy. Odpoczął przez
dwa dni i na nowo podjął loty bojowe. Tego samego dnia
zgłosił zestrzelenie niemieckiego bombowca także por. Wito-
rzeńć.
3 września po południu 303 dywizjon został poderwany
w trybie alarmowym i skierowany na Dover, gdzie doszło do
walki z niemieckimi myśliwcami. Zwycięstwo pewne odniósł
sierż. Frantiśek. „Hurricane” sierż. Wojtowicza został poważ­
nie uszkodzony, pilot wylądował przymusowo w miejscowoś­
ci Woodchurch koło Tenterden o godzinie 11.20, był lekko
ranny. Również samolot por. Henneberga był mocno postrze­
lany, ale udało się pilotowi szczęśliwie powrócić na lotnisko
startu w Northolt.
4 września 303 dywizjon startował dwukrotnie, ale do
spotkania z niemieckimi samolotami nie doszło, co pilotów
nieco zdenerwowało na pracę stanowiska dowodzenia. Polscy
myśliwcy stoczyli natomiast tego dnia zacięte walki w skła­
dach brytyjskich dywizjonów. 253 dywizjon przechwycił
0 godzinie 13.30 ugrupowanie kilkunastu Me-110 i zestrzelił
na pewno pięć — po jednym zestrzale Me-110 przypadły
ppor. Samolińskiemu i ppor. Nowakowi. Zestrzał Me-110
zgłosił sierż. Klein ze 152 dywizjonu, a także sierż. Olewiński
ze 111 i sierż. Szlagowski z 234 dywizjonu. Szlagowski
zameldował również o zniszczeniu jednego Do-17, co jednak
nie zostało zweryfikowane, gdyż Niemcy nie stracili ani
jednego typu takiej maszyny tego dnia. Por. Jankiewicz z 601
dywizjonu został w walce ranny, a jego „Hurricane” poważnie
uszkodzony. Pilot wylądował przymusowo koło Worthing
1 znalazł się w szpitalu.
Tragiczny los spotkał ppor. pilota Janusza Macińskiego ze
111 dywizjonu „Hurricanów”. Około godziny 9.30 został
zestrzelony w walce w rejonie Folkestone. Pilot wyskoczył,
rozwinął spadochron i wtedy... hitlerowski pilot na Me-109
otworzył do niego ogień... Z zimną obojętnością i zaciekłością
polski pilot został zamordowany, zginął w nurtach kanału La
Manche.
5 września w locie popołudniowym — start o godzinie
14.50 — 303 dywizjon w liczbie 9 „Hurricanów” poprowadził
S/Ldr Keilet. U ujścia Tamizy napotkano wyprawę nieprzyja­
cielskich bombowców w osłonie Messerschmittów Me-109.
Polacy stoczyli zaciętą walkę, w wyniku której zgłoszono
zestrzelenie 5 Me-109 i 3 Ju-88. Zweryfikowane zostały
4 zestrzały Me-109 przyznane S/Ldr Kelletowi, FrantiSkowi,
Wünschemu i Karabinowi. Jeden Me-109 powrócił do Francji
(zgłoszenie Karabina). Zgłoszone zestrzały 3 Ju-88 przez F/Lt
Forbesa, por. Łapkowskiego i sierż. Frantiśka nie znalazły
potwierdzenia w dokumentach Luftwaffe — tego dnia Nie­
mcy stracili tylko 2 Ju-88 — oba w lotach treningowych.
Nadmienić należy, że Fighter Command zgłosiło tego dnia
6 zestrzałów samolotów Luftwaffe. W walce został zestrzelo­
ny por. Łapkowski, który opuszczając samolot na Rocheford,
złamał rękę i został odstawiony do szpitala.
Nie powiodło się zupełnie ppor. pilotowi Skalskiemu. Jego
501 dywizjon stoczył nad Kentem trudną walkę z przewagą
Messerschmittów. „Hurricane” został trafiony przez ogień
przeciwnika i zapalony. Ranny w nogę i poparzony na twarzy
opuścił samolot i wylądował koło Canterbury. Znalazł się
wkrótce w Home Bay Hospital; oznaczało to dla niego
dłuższą kurację i przerwę w lotach bojowych, co go bardzo
zasmuciło.
W walkach był zaangażowany też 609 dywizjon — ppor.
Żurakowski zestrzelił jednego Me-109 nad południowym wy­
brzeżem Anglii.
6 września 303 dywizjon wystartował o godzinie 8.45
w składzie 9 „Hurricanów”, dowodził S/Ldr Keilet. Na połu­
dniowy wschód od Londynu doszło do spotkania z dużą
formacją niemieckich bombowców w silnej osłonie myśliw­
ców. Wywiązała się bezpardonowa walka, Polacy atakowali
z furią, nie zważając na przewagę maszyn nieprzyjacielskich.
Wynik walki był następujący: piloci zestrzelili na pewno
5 Me-109, 1 Do-215 i 1 He-111 oraz prawdopodobnie 1 Me-
109. Ponieśli jednak straty: Krasnodębski, poważnie poparzo­
ny, skakał ze spadochronem, ratowali się też ze spadochrona­
mi ranni Keilet i Karubin. Ranny Rogowski wylądował przy­
musowo na uszkodzonym „Hurricane”. Wszyscy czterej trafili
do szpitala. Samoloty Forbesa i Frantiśka powróciły do bazy
postrzelane. Wszystkie zwycięstwa zostały zweryfikowane,
zgłoszony przez Fericia 1 Me-109 jako prawdopodobny rozbił
się przy lądowaniu we Francji.
Ppor. Żurakowski zameldował o zestrzale 1 Me-109,
a ppor. Topolnicki z 601 dywizjonu o zestrzale 1/2 Me-109.
Zwycięski dzień, przypieczętowany zaciętą, twardą i nie­
ustępliwą walką 303 dywizjonu, odbił się szerokim echem
w brytyjskiej prasie i radiu. Naczelny Wódz, gen. Sikorski,
skierował na ręce dowódcy dywizjonu telegram następującej
treści:
„Przekazuję eskadrze 303 gratulacje z powodu wspaniałe­
go dnia walki. Życzenia te przekazał na moje ręce Minister
Lotnictwa p. Archibald Sinclair. Obok słów Jego Królewskiej
Mości, zawartych w odpowiedzi do Prezydenta Rzeczypos­
politej, jest to drugie z kolei uznanie wielkich zalet bojo­
wych, jakimi się wyróżniają lotnicy polscy. Walcząc od
niedawna rycersko, poszczycić się już dzisiaj mogą poważ­
nymi sukcesami. Ich czyny są jedyną, godną Polaka, od­
powiedzią na ostatnie kłamstwa niecnej propagandy niemiec­
kiej.
Naczelny Wódz — Sikorski”5.

* W związku z zestrzeleniem obu dowódców — brytyjskiego


i polskiego — dowódca 11 Grupy Myśliwskiej, Air Vice
Marshal Park, wyznaczył nowego — por. pilota Witolda
Urbanowicza. Władał on dobrze językiem angielskim, był
łubiany przez personel brytyjski i polski. Dla Urbanowicza
awans ten stanowił duże wyróżnienie, otrzymał przy tym
angielski stopień majora.
7 września była ładna, słoneczna pogoda. 303 dywizjon od
świtu pełnił służbę alarmową. Dopiero po południu, o godzi­
nie 16.26, został poderwany na alarm. W piętnaście minut
potem, na wysokości 7 tys. metrów, Polacy zaatakowali
ugrupowanie Luftwaffe składające się z około 40 Domierów
i Messerschmittów od strony słońca i z przewagi wysokości.
Walka była zacięta i uparta. Polakom znów się powiodło
— zgłosili po walce 12 zestrzałów bombowców i 2 Me-109.
Były jednak straty: ppor. Daszewski został ciężko ranny

5 W ę g r z e c k i, op. cit., s. 35.


(umieszczono go w szpitalu), a por. Pisarek ratował się ze
spadochronem. Napisał on w kronice następująco:
„7 września. Wystartowałem po raz pierwszy na lot bojowy
nad Anglię razem z Paszką i Tolem6. Już myślałem, że lot się
nie uda, gdy nagle zauważyłem dymki artylerii przeciwlot­
niczej, co dawało do zrozumienia, że nieprzyjaciel jest blisko.
Paszka również zauważył dymki i zaczął gwałtownie kiwać
skrzydłami na znak, żeby się przygotować do ataku. Zrobił
skręt w prawo w kierunku na nieprzyjaciela i zaatakował dwa
ostatnie Dorniery. Po chwili jeden z nich zapalił się. Pozostało
dwóch z mojego klucza na jednego Domiera. Dla mnie nie
było roboty. W lewo pod nami toczyła się również bitwa.
Postanowiłem pójść tam. Rzeczywiście nasunął mi się samo­
lot ze swastyką na ogonie. Miałem przewagę wysokości, więc
bez trudu zaatakowałem go z tyłu z góry. Zauważyłem
buchające z niego płomienie. Był to Me-109. Ale po chwili
dostałem serię z tyłu i mój »Hurricane« zaczął mocno dymić
i przechodzić w pikę. Odpiąłem pasy i zdjąłem kominiarkę.
W tym momencie wyrzuciło mnie z kabiny, ponieważ samolot
był prawie na plecach. Zmienne koleje losu, bo na dodatek
wylądowałem na spadochronie bez jednego buta, gdyż pod­
czas skoku zaczepiłem nim o coś w kabinie”7.
Tego dnia zginął polski myśliwiec z 54 dywizjonu „Spit-
firów”, bazującego wtedy na lotnisku w Catterick — ppor.
Walenty Krępski. Został on zestrzelony w walce z Ju-88 nad
Morzem Północnym naprzeciwko Flamborough, Yorkshire.
Wraz z samolotem runął do morza.
9 września 303 dywizjon wziął udział w walce w porze
popołudniowej. 12 „Hurricanów” wystartowało z Northolt
o godzinie 17.25 pod dowództwem F/Lt Kenta. Dywizjon
został skierowany nad południowe wybrzeże. Nad Hawkings
napotkano hitlerowską wyprawę bombową osłanianą przez
s Paszka — per. pilot Ludwik Paszkiewicz, Tolo — ppor. pilot Witold

Łokuciewski.
7 W ę g r z e c k i, op. cit., s. 36-37.
liczne grupki Me-109 i Me-110. Po jednym Me-109 zestrzelili
ppor. Zumbach i sierż. Frantiśek, a F/Lt Kent zniszczył
Me-110. Frantiśek meldował też o zestrzeleniu bombowca
He-111, który jednak powrócił do bazy we Francji z jednym
zabitym i dwoma rannymi na pokładzie. Frantiśek lądował
przymusowo koło Brighton na skutek wyczerpania paliwa.
Sierż. Wünsche skakał ze spadochronem z płonącego „Hur-
ricana”, był poparzony, znalazł się w szpitalu.
11 września był następnym wielkim dniem zwycięskim dla
303 dywizjonu i pilotów walczących w dywizjonach brytyjs­
kich. Dywizjon 303 wystartował o godzinie 16.15, dowodził
nim F/Lt Forbes, w składzie jego lecieli: Henneberg, Łokucie-
wski, Frantiśek, Brzezowski, Wojtowski, Zumbach, Cebrzyń-
ski, Paszkiewicz, Szaposznikow i Radomski. Do walki z wy­
prawą Luftwaffe doszło nad Kentem. Po walce piloci zgłosili
14 zestrzałów niemieckich samolotów.
Prasa brytyjska i polska wyraziły uznanie dla bohaterskiego
dywizjonu polskiego. „Dziennik Polski” napisał:
„Biuletyn informacyjny brytyjskiego Ministerstwa Lotnict­
wa o bitwie powietrznej, jaka toczyła się nad Londynem
w środę po południu, w następujący sposób opisuje udział
w niej lotników polskich:
Przeważające siły bombowców niemieckich skierowały się
w kierunku na Londyn, ale Domiery i Heinkle otoczone hordą
Messerschmittów, doznały ciężkiej porażki. Spotkały się one
z tą samą słynną eskadrą polską, która już w zeszłym tygodniu
tak dotkliwie ukarała niemieckich lotników.
Polacy po wylądowaniu oświadczyli, że w formacji niemie­
ckiej było blisko 150 samolotów. Bombowce leciały na wyso­
kości 18 tys. stóp, na tym samym poziomie co Polacy. Nad
Heinklami i Dornierami unosiły się Messerschmitty. Prowa­
dzona przez swego angielskiego oficera eskadra polska łącz­
nie z inną eskadrą »Hurricanów« zatoczyła koło i zaatakowała
bombowce. Polacy wraz ze swoimi sojusznikami brytyjskimi
tak skutecznie przerwali formacje wroga, że wiele bombow­
ców niemieckich porzuciło swoje bomby ponad lasami Surrey
i Sussex i zaczęło uciekać w kierunku wybrzeża. Lotnicy
polscy pognali ich daleko w morze.
Gdy bitwa była skończona, okazało się, że Polacy znisz­
czyli 14 samolotów nieprzyjacielskich, a mianowicie 4 Heink-
le, 3 Messerschmitty 110, 3 Domiery 215 i 4 Messerschmitty
109. Operując z Polakami eskadra angielska zestrzeliła 5
Heinkli i prawdopodobnie zniszczyła 4 inne.
Oficer angielski, który prowadził eskadrę polską do boju,
został zraniony, ale wylądował bezpiecznie na własnym lot­
nisku”.
O zestrzałach nieprzyjacielskich samolotów zameldowali
także piloci z brytyjskich dywizjonów: por. Duryasz, por.
Szczęsny i ppor. Głowacki — po jednym Me-110, sierż.
Budzyński — Me-109, ppor. Różycki — 1 He-111 i por.
Witorzeńć — 1/2 Do-17. Polegli w walkach w tym dniu: sierż.
pilot Stefan Wojtowicz z 303 dywizjonu, sierż. pilot Stanisław
Duszyński z 238 dywizjonu i sierż. pilot Antoni Wójcicki
z 213 dywizjonu. Por. pilot Arsen Cebrzyński z 303 dywiz­
jonu został ciężko ranny — zmarł w szpitalu 19 września.
Ppor. pilot Łokuciewski podzielił się swoimi wrażeniami
z walki stoczonej 11 września na łamach kroniki 303 dywizjonu:
„Wystartowałem o godzinie 16.00 jak zwykle z Paszką jako
numer 2.
W okolicy kanału na wysokości 16 tys. stóp zauważyłem
duże zgrupowanie nieprzyjaciela, lecące mniej więcej wzdłuż
wybrzeża. Ponieważ prowadzący dywizjon nie zauważył nie­
przyjaciela przez dłuższy czas, wobec tego Paszka poprowa­
dził atak. Skręciłem w prawo za dowódcą i tak zbliżamy się
do nieprzyjaciela. A że byliśmy najwyżej, więc naszym
obowiązkiem było związanie się z Me-109 i Me-110, co też
w całej pełni osiągnęliśmy. Paszka pierwszy, ja drugi, a za
nami cała ferajna — suniemy. Zostaliśmy zaatakowani z przo­
du z góry przez pojedynczy Me-109. Oczywiście wywiązała
się walka kołowa. Myślałem początkowo, że to »Hurricane«
leci wprost na mnie, ale zauważyłem smugi z karabinów
maszynowych, wobec czego skręciłem w lewo, aż w oczach
pociemniało, i siedzę na ogonie Messerschmitta. Pięć krótkich
seryjek — Me-109 pali się i sunie wprost do morza. Oddałem
dodatkową seryjkę i już tylko kawałki leciały. Pilot nie skakał.
Wobec czego nabrałem wysokości i metodą Donalda (Zum-
bacha) powziąłem plan przyczajenia się na wybrzeżu, wy­
czekując na powracające rozbitki, gdyż miałem jeszcze trochę
amunicji. I rzeczywiście! 8 tys. stóp niżej zauważyłem
Do-215 wracającego dziwnie spokojnie do Francji. Zdecydo­
wałem się po raz pierwszy zastosować atak z przodu z góry.
Z lekkiej przewagi wysokości zaatakowałem, lecz niestety
wynik słaby, gdyż tylko zakopcił i zrobił lekki unik w lewo.
Wówczas zaatakowałem go ponownie z tyłu z góiy. Serie
oddałem do ostatniego naboju. Zaczął najpierw dymić, potem
palić się, a następnie przedziwnymi figurami, nie oglądanymi
jeszcze w akrobacji, poszedł do ziemi, a ściślej mówiąc — do
morza. Definitywny wynik mojej walki: 1 Me-109 i 1
Do-215”".
Podobnie jak i inne brytyjskie dywizjony 12 Grupy Myśliw­
skiej, personel 302 czuł się zawiedziony. Tam na południu
toczy się bitwa powietrzna, a oni gnuśnieją na swoich lotni­
skach w środkowej Anglii. Polacy chcieli walczyć tak jak ich
bratni dywizjon — 303 Warszawski. Komendant stacji lot­
niczej interweniował w sztabie 12 Grupy. Zalecono mu, aby
ułagodził Polaków, że przyjdzie kolej na 302, zostanie przesu­
nięty w swoim czasie na front południowy.
12 września było pochmurno, od rana dywizjon pełnił dyżur
bojowy, lecz startów nie było. Niespodziewanie nadszedł po
południu rozkaz, aby dywizjon 302 przeleciał zaraz na lotni­
sko w Duxford. W pięć minut później 12 „Hurricanów” było
już w powietrzu i skierowało się na południe. Na lotnisku na
Duxford bazowały dwa dywizjony — 19 na „Spitfirach” i 310

8 Ibidem, s. 43.
na ,,Hurricanach'’(czeski). Po wylądowaniu polski dywizjon
skierowano do rejonu czeskiego dywizjonu dla uzupełnienia
zbiorników benzynowych. Zaraz potem dywizjon polski wy­
startował na godzinne patrolowanie nad Londyn — do spot­
kania z samolotami nie doszło. Dywizjon skierowano pod sam
wieczór na macierzyste lotnisko w Leconfield.
13 września dywizjon został czasowo przesunięty do
Duxford na kilka dni. Lotów bojowych tego dnia nie
wykonał.
14 września rano do Duxford przyleciały dwa nowe dywiz­
jony — 242 na „Hurricanach” i 611 na „Spitfirach”. Wszyst­
kie pięć dywizjonów stanowić miały eksperymentalny zwią­
zek taktyczny, zwany z angielska wingiem (wing — skrzyd­
ło). Dowodzić miał nim S/Ldr Douglas Bader, beznogi
dowódca 242 dywizjonu.
15 września o godzinie 11.20 całe skrzydło zostało pode­
rwane w powietrze, skierowano je na południe nad Londyn.
Na przodzie leciał 242 dywizjon z Baderem na czele, za nim
czeski 310 dywizjon, jako trzeci w kolejności leciał 302.
Dywizjony „Spitfirów” — 19 i 611 — uplasowały się nieco
z tyłu za „Hurricanami”. W składzie pilotów dywizjonu
polskiego byli: Satchell, Czerwiński, Wędziek, Chałupa, Pate­
rek, Palak, Chłopik, Jastrzębski, Kowalski, Łapka, Siudak
i Karwowski. Lot ten po latach wspomina Satchell:
„O godzinie 11.20 jedenaście dywizjonów 11 Grupy Myś­
liwskiej zaatakowało wielką wyprawę niemieckich bombow­
ców, osłanianych przez eskadry myśliwców Me-109. Główna
walka rozegrała się w rejonie Londynu. Właśnie w momencie,
kiedy formacje bombowe, mocno już pokiereszowane, za­
wracały do swoich baz, nadleciało nasze skrzydło.
Wciąż wznosiliśmy się, aż w pewnych momencie dowódca
skrzydła, Bader, krzyknął przez radio: Są przed nami, każdy
wybiera swojego! Rozpoczęła się karuzela, tylko dywizjon
302 leciał dalej we wzorowym porządku. Celowaliśmy do
bombowców, których było około stu dwudziestu.
Zaatakowaliśmy Niemców z góry i od tylu, ja wybrałem
sobie Domiera i długą serią uspokoiłem tylko Strzelca a potem
zapaliłem prawy silnik. Kiedy zakrętem odrywałem się od
mojej ofiary, widziałem cztery bombowce z czarnymi krzyża­
mi walące się bezwładnie w dół do ziemi. Rozejrzałem się po
niebie i dołączyłem do Polaków, atakujących eskadrę pięciu
niemieckich bombowców Domierów.
Nagle usłyszałem huk w kabinie i poczułem uderzenia
w lewą nogę. Jednocześnie przemknął nade mną Messersch-
mitt Me-109. Kontuzja od odłamków kabiny nie była groźna,
atakowałem więc dalej wybranego Domiera aż do wyczer­
pania amunicji. Domier odłączył od szyku i zaczął obniżać
wysokość lotu"9.
Po zebraniu meldunków od pilotów okazało się. że dywiz­
jon zestrzelił na pewno 7 Dornierów Do-17, a zwycięzcami
zostali: Satchell — 1 Do-17, Chałupa — 2 Do-17, Czerwiński
— 1 Do-17, Chłopik — 1 Do-17, Jastrzębski — 1 Do-17 oraz
Łapka i Siudak wspólnie zestrzelili 1 Do-17.
W tym samym czasie wystartował z Northolt także drugi
polski dywizjon — 303 Warszawski. Dowodził nim F/Lt
Kent. Dywizjon został skierowany na południe od Londynu,
początek lotu był raczej skomplikowany i trudny. Dopiero po
25 minutach napotkano niemiecką wyprawę bombową w osło­
nie licznych eskadr myśliwskich Me-109 i Me-110 kierującą
się na Londyn. Poszczególne klucze rozsypały się, każdy
walczył na własną rękę. Trzeba było mocno wywijać „Hur-
ricanami”, aby nie oberwać od Messerschmittów, a przy tym
celnie strzelać do hitlerowskich maszyn. Po walce piloci
powracali do bazy pojedynczo. Ppor. pilot Łokuciewski był
ranny w nogę, jego samolot postrzelany — udało mu się
szczęśliwie wylądować w Northolt. Po zebraniu meldunków
od pilotów okazało się, że piloci zestrzelili na pewno 10
niemieckich samolotów: por. Henneberg— 1 Me-109 i 1 Do-

9 W. K r ó l , Walczyłem pod niebem Londynu, Warszawa 1982, s. 79-80.


215, por. Paszkiewicz — 1 Me-109, sierż. Wojciechowski
— 1 Me-109, ppor. Łokuciewski — 1 Me-109, por. Żak
— 1 Do-215, por. Pisarek — 1 Me-109, sierż. Frantiśek
— 1 Me-110, ppor. Ferić — 1 Me-109 i ppor. Zumbach
— 1 Me-109.
Oto zapis z tego lotu w kronice dywizjonowej ppor. pil.
Zumbacha:
„Dnia 15 września, Roku Pańskiego 1940, w parę minut po
jedenastej zostaliśmy poderwani na rendez-vous z adolfiaka-
mi. Byłem w kluczu Dzidka jako numer 2. Numerem 3 był
porucznik Grzeszczak, który w walkach był jeszcze dziewicą.
Dnia dzisiejszego miał pierwszy stosunek z Me-109, ale bez
wyniku. Jak to było, opowiem.
Naprzeciw nas zauważyliśmy Me-109. Zaczęliśmy gonić za
nimi. Po chwili zobaczyliśmy wyprawę Dornierów 215, osła­
nianą od tyłu przez Me-109 i Me-110. Dzidek nabrał wysoko­
ści i z pieśnią na ustach ruszył do ataku. Poszedłem za nim.
W tym momencie obejrzałem się do tyłu na wszelki wypadek.
Oczywiście, już skurczybyki sunęły. Pierwszy, zdaje się, nie
był pewny, co my za jedni. Odskoczyłem trochę w bok. W tej
chwili szkop zaczął robić skręt podciągany. Przeciąłem mu
drogę i wstrzyknąłem nielichą seryjkę. Od razu zadymił
i poszedł w korek. Poszedłem za nim i zaczęła się poleczka.
Coś mu się na mózg rzuciło, bo kręcił jakąś fantastyczną
wiązankę, sądząc, że się od niego odczepię. Żeby przerwać
ten jego promienny sen o ucieczce albo dodać mu odwagi, co
chwilę podpuszczałem mu seryjkę. Ponieważ w ten sposób
zużyłem już masę amunicji, a ten tylko dymił, postanowiłem
odczekać, aż mu się zabawa znudzi i poleci po prostej. Tak też
i zrobił. Będąc troszeczkę z boku skręciłem i rąbnąłem
z bezpośredniej odległości. Tylko wióry poszły i od razu się
zapalił. Męczyłem się z nim ze cztery minuty. Potem na­
brałem wysokości i zacząłem szukać następnego. Nawinęła
się wyprawa około 13 Dornierów, atakowana przez Spitfiry.
Podszedłem do ostatniego na jakieś 100 metrów i nacisnąłem
spust, ale niestety padło tylko kilka strzałów. Był to koniec
amunicji, wobec czego poleciałem do domu” l0.
Po uzupełnieniu zbiorników w paliwo 302 dywizjon — po­
dobnie jak i inne dywizjony skrzydła Badera na lotnisku
Duxford — powołano do stanu alarmowego. Dywizjon polski
mógł wystawić tylko 7 „Hurricanów”. W składzie pilotów
dywizjonu byli: S/Ldr Satchell, ppor. Pilch, ppor. Karwowski,
por. Czerwiński, kpt. Chłopik, ppor. Łapka i por. Kowalski.
Wkrótce potem Niemcy przypuścili nowy atak na Londyn.
Start skrzydła nastąpił o godzinie 14.15, dywizjon polski
leciał na końcu zgrupowania pięciu dywizjonów. Skrzydło
skierowało się na południe na wysokość 6 tys. metrów.
Nieprzyjacielską wyprawę bombową, liczącą ponad sto ma­
szyn, spotkano na północ od Londynu o godzinie 14.45.
Dywizjony będące w przodzie rozeszły się, by zaatakować
wybrane człony. Satchell wykonał skręt w kierunku mniejszej
formacji i wybrał eskadrę składającą się z 15 Dornierów,
z boku kręciły się Me-109, tu i ówdzie były chmury. Po
pierwszym ataku wyprawa Dornierów rozsypała się, poszcze­
gólne bombowce wpadły w chmurę.
Ppor. Pilch poczekał pod chmurą, aż wyłonił się z niej
Domier Do-17. Wtedy zaatakował go z góry i celnie
ostrzelał. Przelatując nad nim zauważył, że tylny strzelec już
nie strzela. Wykonał szybki zwrot i zaatakował od ogona
z bliskiej odległości. Z lewego silnika buchnął ciemny dym.
Niemiec zawrócił w kierunku ujścia Tamizy i paląc się
intensywnie, obniżał wysokość. W tej chwili Pilch zauważył
innego bombowca Do-215, wyłaniającego się z chmury.
Natychmiast go zaatakował. Strzelec pokładowy bronił się
zaciekle, ale po celnej serii Pilcha przestał strzelać. Na
prawym silniku bombowca powstał pożar. Niemiec szybko
tracił wysokość i wkrótce wpadł w morze niedaleko Mar­
gate.

10 W ç g r z e c k i, op. cit., s. 47^-8.


Piloci 303 dywizjonu, lotnisko Northolt, 7 września 1940 r. Od lewej:
ppor. Witold Łokuciewski, ppor. Mirosław Ferić, S/Ldr Ronald Keilet,
por. Bogdan Grzeszczak, ppor. Jan Zumbach, ppor. Jerzy Radomski
i por. Zdzisław Henneberg
Dowódcy brytyjscy 303 dywizjonu. Od lewej: dowódca dywizjonu —
S/Ldr Ronald Keilet, dowódca eskadry B — F/Lt John Kent i dowódca
eskadry B — F/Lt Stohl Forbes
Od lewej: ppor. pilot Jan Zumbach i ppor. pilot Kazimierz Daszewski
— obaj z dywizjonu 303
Drugi polski dowódca 303 dywi- Por. pilot Ludwik Paszkiewicz,
zjonu por. pilot Witold pilot 303 dywizjonu, zginął 27
Urbanowicz września 1940 r.

Pilot 303 dywizjonu por. Arsen


Cembrzyński. Zestrzelony w wal­
ce i ranny 11 września, zmarł
w szpitalu 19 września 1940. r
Sierż. pilot Josef Frantiśek Ppor. pilot Jarosław Sterbacek
(Czech) walczył w składzie dywi­ z czeskiego 310 dywizjonu, zginął
zjonu 303. Zginął w wypadku lot­ w walce 31 sierpnia 1940 r.
niczym 8 października 1940 r.

„Hurricane” Mk-I należący do dywizjonu 303


Piloci'czescy z 310 dywizjonu. Lotnisko Duxford, październik 1940 r.
Zestrzelony nad Anglią Messerschmitt Me-109, wrzesień 1940 r.
Niemiecki bombowiec Heinkel He-111 nad londyńskimi dokami, wrze­
sień 1940 r.
Por. Kowalski złapał w celownik wybranego Do-17 i strze­
lał do niego krótkimi seriami. Dornierowi odpadł ogon
i runął bezwładnie do ziemi. Do walki włączyły się Messers-
chmitty. Zostali zestrzeleni kpt. Chłopik i ppor. Łapka, obaj
opuścili samoloty, by ratować się ze spadochronami. Kpt.
Chłopik zderzył się przy skoku ze statecznikiem i nie
otworzył spadochronu — zginął na miejscu. Natomiast ppor.
Łapka wylądował szczęśliwie, lecz zwichnął nogę w stopie.
Ppor. Karwowski na uszkodzonym samolocie musiał wylądo­
wać w polu, wyszedł z opresji cało, ale samolot został
rozbity.
Dywizjon 302 zestrzelił w tym locie 3 samoloty niemieckie,
stracił 1 pilota, 1 był kontuzjowany i 3 „Hurricany” uległy
zniszczeniu.
W walkach popołudniowych wziął także udział 303 dywiz­
jon w składzie 9 „Hurricanów”. Dowodził S/Ldr Keilet. Nalot
niemiecki na Londyn był podobnie duży jak w południe.
Fighter Command rzuciło do walki wszystkie swoje rezerwy
z 11 Grupy Myśliwskiej. Piloci 303 dywizjonu zestrzelili
6 dalszych samolotów Luftwaffe, w tym Keilet zestrzelił
1 Me-110 i Do-215, a por. Urbanowicz 2 Do-215, ppor. Ferić
1 Me-110 i sierż. Wojciechowski 1 Me-109. Nie obyło się tym
razem bez strat — zginął sierż. pilot Michał Brzezowski,
a sierż. pilot Tadeusz Andruszkow uratował się ze spado­
chronem.
Piloci walczący w dywizjonach brytyjskich zameldowali
zestrzały pewne 2 Do-17 i Me-110. Tak więc w tym dniu
polscy myśliwcy odnieśli duży sukces — zestrzelili razem 29
hitlerowskich samolotów przy stratach: 2 pilotów podległych,
2 rannych, 5 zniszczonych „Hurricanów” i kilka uszkodzo­
nych

11 Fighter Command podało, że 15 września 1940 roku podlegle mu

dywizjony myśliwskie zestrzeliły 185 samolotów niemieckich. Po wojnie


— na podstawie dokumentów Luftwaffe — okazało się, że Niemcy stracili
tego dnia 61 maszyn. Ramsey, op. cit., s. 707.
16 września obydwa polskie dywizjony spotkań z niemiec­
kimi samolotami nie miały.
17 września 303 dywizjon wystartował do lotu bojowego
0 godzinie 15.00. Nad ujściem Tamizy sierż. pilot Woj­
ciechowski zestrzelił Me-109, pilot niemiecki poniósł śmierć.
Dywizjon 302 patrolował nad Londynem w składzie skrzydła
z Duxford, ale do żadnych walk nie doszło.
18 września warunki pogodowe sprzyjały działaniom lot­
niczym. Niemcy zaatakowali Londyn w rejonie ujścia Tami­
zy, gdzie znajdowały się zbiorniki paliw płynnych i doki.
Tego dnia 302 dywizjon wykonał trzy loty w składzie skrzyd­
ła Badera. W ostatnim locie, między godziną 16.15 a 17.45,
napotkano wyprawę bombową, z którą stoczono zaciętą wal­
kę. Oto raport z tego lotu i walki:
..Secret — 302 Polish Intelligence Combat Report Form F
Sektor — Duxford
Data — 18 września 1940 roku
Eskadra, dywizjon — eskadry A i B dywizjonu 302
Liczba samolotów nieprzyjaciela — około 30
Typ samolotów nieprzyjaciela — Do-17. Do-215 i Ju-88
Czas przeprowadzenia walki — godzina 17.20
Rejon walki — ujście Tamizy
Wysokość nieprzyjaciela — 16 tys. stóp
Straty nieprzyjaciela — 6 Ju-88, 1 Do-215 i 2 Do-17
zestrzelone na pewno oraz 2 Ju-88 i 1 Do-17
zestrzelone prawdopodobnie, a także 1 Ju-88 uszkodzony
Straty własne — 1 »Hurricane«”.
W raporcie szczegółowym 12 podany jest skład, opis lotu
1 meldunki poszczególnych pilotów. Wynika z niego, że
pewne zestrzały osiągnęli: F/Lt Riley — 2 Ju-88, ppor. Pilch
— 1 Do-17, S/Ldr Satchell — 1 Do-215, ppłk Mümler
— 1 Do-17, por. Kowalski — 1 Ju-88, sierż. Paterek — 1 Ju-88,
ppor. Karwowski — 1 Ju-88 i ppor. Wapniarek — 1 Ju-88.
„Hurricane” sierż. Paterka został w walce uszkodzony, pilot

12 K r ó l , op. cit., s . 8 9 .
był zmuszony wylądować w polu, samolot rozbił się, pilot
wyszedł bez szwanku.
Dywizjon 03 również startował trzykrotnie. W trzecim locie,
już po godzinie 17.00, nad Londynem doszło do walki z samo­
lotami niemieckimi — sierż. Frantisek zestrzelił Me-109,
a ppor. Ferić Do-215.
Tego dnia w godzinach rannych przyjechał do 303 dywiz­
jonu Naczelny Wódz, gen. Władysław Sikorski, by dokonać
dekoracji pilotów odznaczeniami bojowymi. Uroczystość od­
bywała się między pierwszym i drugim lotem około godziny
11. Srebrne Krzyże Orderu Virtuti Militari otrzymali: mjr
Krasnodębski, por. Paszkiewicz, por. Łapkowski, por. Hen-
neberg, por. Januszewicz, por. Urbanowicz, ppor. Ferić, ppor.
Zumbach, ppor. Daszewski, ppor. Łokuciewski, sierż. Kara­
bin, sierż. Szaposznikow, sierż. Wojtowicz i sierż. Wünsche.
Krzyże Walecznych zostały przyznane por. lek. Wodeckiemu,
sierż. Rogowskiemu oraz por. Cebrzyńskiemu i sierż. Brzezo-
wskiemu pośmiertnie.
19 września było pochmurno, działania ograniczyły się do
pojedynczych nalotów na Londyn i inne miasta. Tuż przed
południem z lotniska Duxford wystartował w trybie alar­
mowym klucz z 302 dywizjonu w składzie — dowódca F/Lt
Riley, kpt. Jastrzębski i por. Kowalski. Klucz został na­
prowadzony na pojedynczego Ju-88 między chmurami w rejo­
nie Bury St. Edmunds w hrabstwie Suffolk. Szybko został
zestrzelony — załoga niemiecka zginęła. Zwycięstwo przypa­
dło w udziale Kowalskiemu i Rileyowi.
W następnych dniach działania lotnicze były ograniczone
ze względu na słabe warunki atmosferyczne. Po sukcesach
Polaków w ostatnich dniach pełno było wiadomości w co­
dziennej prasie brytyjskiej i polskiej, a także w londyńskim
radiu. Do 303 dywizjonu nadchodziły gratulacje, listy i tele­
gramy, podarunki. Od dyrektora generalnego rozgłośni lon­
dyńskiej BBC przyszedł telegram gratulacyjny następującej
treści:
„Radio BBC przesyła ciepłe życzenia dla sławnego 303
polskiego dywizjonu wraz z gratulacjami z powodu wspania­
łego rekordu i najlepszymi życzeniami na przyszłość. Wy
używacie przestworzy dla swoich dzielnych wyczynów, a my
do głoszenia o nich światu. Niech żyje Polska!

(—) F. W. Ogilvie — Director General”.

21 września na lotnisku Exeter w 601 dywizjonie wydarzył


się tragiczny wypadek. W czasie startu do lotu treningowego
kluczem „Hurricane” por. pilota Juliusza Topolnickiego przy­
padł do ziemi i rozbił się, pilot zginął na miejscu.
23 września 303 dywizjon stoczył walkę na południe od
Londynu — piloci F/Lt Kent i sierż. Szaposznikow zgłosili
zestrzały dwóch Me-109. W dokumentach Luftwaffe stwier­
dzony jest jeden zestrzał.
24 września podczas ofensywnego patrolu 605 dywizjonu
„Hurricanów” sekcja w pokładzie P/O Muirhead i ppor.
Witold Głowacki zestrzeliła nad Boulogne niemieckiego bom­
bowca Do-17. Wkrótce potem zginął w walce z Me-109
Głowacki. Dywizjon 303 startował tego dnia trzy razy, ale
spotkań z nieprzyjacielskimi samolotami nie miał. 302 dywiz­
jon nie był podrywany w powietrze.
25 września zgłosił zestrzelenie He-111 ppor. pilot Różycki
z 238 dywizjonu „Hurricanów”, operującego wtedy z lotniska
Middle Wallop. Po południu 302 dywizjon powrócił do swojej
bazy w Leconfield i objął tam służbę bojową, ograniczającą
się przeważnie do osłony konwojów morskich przy wschod­
nim wybrzeżu Anglii. Do dywizjonu przybyło 12 pilotów po
przeszkoleniu w 5 OTU w Aston Down, a także przeszkoleni
w innych OTU — ppor. Bronisław Bernaś, ppor. Stefan
Kleczkowski, sierż. pchor. Zbigniew Kleniewski i sierż. Jerzy
Załuski. Dywizjon miał 32 pilotów.
Władze miejskie Hull od dawna utrzymywały bliskie sto­
sunki z dowództwem stacji lotniczej w Leconfield. Jeszcze
bardziej stały się one serdeczne, gdy dowiedziano się o sukce­
sach dywizjonu polskiego w walkach nad Londynem. W kro­
nice dywizjonowej znajduje się z tego okresu zapis, mówiący
0 przyjaznych stosunkach ze społecznością Hull:
„W czasie koncertu, zorganizowanego we wrześniu w tea­
trze w Hull pod nazwą »RAF z Leconfield«, gwoździem
programu był występ polskiego chóru pod przewodnictwem
por. Sarnickiego, zorganizowanego z polskich lotników. Kon­
cert rozpoczął się odśpiewaniem naszego hymnu narodowego
Jeszcze Polska nie zginęła przy akompaniamencie orkiestry
wojskowej. Potem odśpiewano szereg piosenek żołnierskich,
a Góralu, czy ci nie żal i Kujawiaka musieli Polacy bisować.
Publiczność nagrodziła Polaków serdecznymi długimi oklas­
kami. Występ tak się spodobał, że koncert musiano powtórzyć
29 września. Sala wypełniona była po brzegi. Miejscowa
prasa zamieściła nazajutrz dużą fotografię polskiego chóru,
a artykuł zatytułowano »Polskie talenty w Royal Air Force«”.
26 września, zaraz po południu, na lotnisko Northolt przyje­
chał w otoczeniu swojej świty Jego Królewska Mość Jerzy VI,
aby porozmawiać z pilotami słynnego dywizjonu polskiego
1 pilotami kanadyjskiego dywizjonu numer 1, stacjonującego
również na tym samym lotnisku. W czasie pobytu króla w 303
dywizjonie nadszedł telefoniczny sygnał na start. Król po­
dziwiał szybki i zdecydowany start 12 „Hurricanów”. Do
spotkania z wyprawą Luftwaffe doszło do Portsmouth, wal­
czono z Messerschmittami i bombowcami. Polacy po walce
zgłosili zestrzelenie 7 He-111,2 Do-215 i 4 Me-109. 3 „Hur-
ricany” powróciły postrzelone, a jeden musiał lądować w polu
— pilot por. Januszewicz wyszedł cało.
Zapis z walki por. pilota Urbanowicza:
„26 września 1940 roku. Start około godziny 16.00. Wy­
szliśmy nad chmury w kierunku na południe od Londynu. Po
chwili na naszej wysokości ujrzałem szereg wybuchów artyle­
ryjskich, co oznacza, że za chwilę ujrzymy wyprawę bombo­
wą. I rzeczywiście, za moment widzę mnóstwo bombowców
He- 111. Było ich około sześćdziesięciu na tej samej wysoko­
ści, co my. Leciały od strony Portsmouth na Londyn. Nad
nami grupka Me-109. Atakujemy szyk bombowców, który
zawraca w kierunku kanału. Zaczął się pościg. Za chwilę
widzę dwa bombowce zapalone, walące się w dół. Jesteśmy
nad kanałem. Pościg trwa. Widzę wpadającego »Hurricana«
do wody i Messerschmitta 109. Cały szereg maszyn bom­
bowych dymi po naszym ataku. Wybrałem sobie maszynę,
która lekko odłączyła od szyku. Strzelam. Maszyna dymi, lecz
dalej leci. Podchodzę na odległość około stu metrów i od­
stawiam długą smutną serię ognia. Niemiec wali się do wody.
Koniec jego istnienia. Amunicji już nie mam, jestem nad
środkiem kanału. Mnóstwo pojedynczych myśliwców wraca
z łowów do Anglii. Do mnie dołącza ppor. Zumbach, lecimy
i wracamy na lotnisko”
W piątek 27 września 303 dywizjon startował dwukrotnie
i stoczył dwie walki z samolotami Luftwaffe.
Start do pierwszego lotu w składzie 11 „Hurricanów” odbył się
o godzinie 8.50. Dywizjon został skierowany na południe od
Londynu, gdzie na wysokości 7 tys. metrów zwarł się w walce
z około 30 He-111 pod silną osłoną, około 50 Me-109.
„Warszawiacy” zaatakowali najpierw niemieckich myśliwców,
a następnie przedarli się do bombowców. Wywiązały się
powietrzne pojedynki, walka była ciężka. Niemcy, mimo
włączenia się do walki dwóch innych dywizjonów RAF, mieli
przewagę. Polacy znów stanęli na wysokości zadania: zgłosili
6 zestrzałów Me-109, 3 Ju-88, 4 He-111 i 2 Me-110. Poległo
dwóch pilotów — por. pilot Ludwik Paszkiewicz i sierż. pilot
Tadeusz Andruszkow, a por. pilot Walerian Żak, ranny i poparzo­
ny, uratował się ze spadochronem, został umieszczony w szpitalu.
Do lotu popołudniowego wystartowało tylko 6 „Hurrica­
nów”, inne nie były jeszcze gotowe mimo wytężonego wysił­
ku mechaników. Eskadra została skierowana nad Londyn.
Tam spotkała się z grupą 15 Ju-88 i około 60 Me-109.

13 W ę g r z e c k i, op. cit., s. 60.


Niemiecka wyprawa była już w drodze powrotnej do Francji.
Dywizjon zaatakował Niemców z przewagi wysokości i sto­
czył zaciętą, upartą walkę z napastnikami. Piloci zgłosili
zestrzelenie 1 Me-109 oraz 2 i 1/2 Ju-88.
Dowódca dywizjonu, por. pilot Urbanowicz, zestrzelił
w obu lotach 4 hitlerowskie samoloty. Jak to zrobił, opisał
w kronice dywizjonowej:
„Godzina 9.00 start. Lecimy znowu na południe od Lon­
dynu. Naprowadzeni przez radio, napotykamy kilkadziesiąt
Heinkli He-111, idących zwartym szykiem na Londyn. Ataku­
jemy. Zanim jednak doszliśmy do bombowców, kilkadziesiąt
Me-109 zwaliło się nam z góry. Wywiązał się cały szereg
pojedynków powietrznych. Widzę kilka maszyn myśliwskich,
spadających w ogniu. Były to myśliwce niemieckie i angiels­
kie. Trójki naszego dywizjonu dochodzą jednak do zgrupowa­
nia bombowego. Widzę Heinkla 111 spadającego częściami
do dołu, zaś obok dwóch Niemców na spadochronach. Przy­
pomniały mi się w tym momencie wszystkie zbrodnie Nie­
mców. Za chwilę widzę znów około 40 Messerschmittów 110,
ciągnących jeden za drugim od kanału La Manche w stronę
Londynu na wysokości około 20 tys. stóp.
Atakuję. Szyk zagina się i tworzy zamknięte koło. Dojście
do nich jest trudne. Nabieram przewagę wysokości i z dużą
szybkością chcę zaatakować jednego z nich. Nagle jak
piorun zaatakowały mnie dwa Me-109 z żółtymi pyskami.
Z góry i z boku obaj strzelają. Widzę smugi, lecz pociski
smugowe przebiegają przed kadłubem mojego samolotu.
Skręcam swoją maszynę w ich stronę. Mijają mnie. Jestem
na ogonie drugiego w odległości 100 metrów. Oddaję serię,
bez poprawki. Zapalił się szybko. Pilot nie wyskoczył.
Resztki maszyny paliły się na dole. Za chwilę widzę jedną
maszynę Me-110. Odłącza z koła i kieruje się w stronę
kanału. Mam przewagę wysokości. Atakuję. Strzelam z od­
ległości około 200 metrów — nic! Podchodzę drugi raz
i atakuję — nic! Zaczyna się między nami walka. Smugi
jego pocisków jakoś szczęśliwie obramowują mój samolot.
Podchodzę jeszcze bliżej, włażę w ogon, jestem trochę zły.
Strzelam długo. Niemiec dymi, dochodzę zupełnie blisko
i pakuję nową serię w pilota. Maszyna zderza się z ziemią,
pali się, widzę tylko drobne kawałki samolotu. Mam mało
benzyny i zupełnie nie mam amunicji, zawracam więc na
lotnisko.
Około 16.00 startujemy w 6 maszyn tylko, gdyż reszta jest
postrzelana. Nad Londynem dostajemy przez radio kurs 110.
Na wysokości pod tym kursem widzimy kilkanaście maszyn
bombowych, będących nad południowo-wschodnim skrajem
Londynu, atakowanych przez naszych myśliwców. Nad nami
około 60 Me-109, lecz nie atakują nas. Ścigamy bombowce,
ale dochodzimy ich dopiero nad kanałem i atakujemy. Ja
atakuję jednego. Szybko go zapalam. Widzę ogień z prawego
silnika. Dodaję jeszcze jedną serię. Junkers 88 wali się
w kanał tuż przy wybrzeżu. Atakuję drugi Ju-88 z przodu
z dołu. Szybko go kończę i również wpędzam do morza.
Widzę kawałki samolotu na wodzie i Niemca ze spadochro­
nem obok nich. Była to w tym dniu moja czwarta maszyna” l4.
27 września był dla 303 dywizjonu dniem krwawych,
bolesnych strat, ale w rezultacie należy zaliczyć go do dni
zwycięskich. W dniu tym konto zestrzalów dywizjonów prze­
kroczyło sto zgłoszonych pewnych zwycięstw nad samolotami
Luftwaffe. Z tej okazji wpłynął do dywizjonu telegram na­
stępującej treści:
„Do dowódcy 303.
Przekroczyliście 100 zwycięstw nad nieprzyjacielem. Se­
rdecznie Wam za Waszą dzielność dziękuję. Dobrze służycie
Ojczyźnie. Służcie Jej nadal dzielnie dla Jej wolności
i chwały.
(—) Sikorski”.

14 Ibidem, s. 61-62.
W ostatnich dniach września działalność Luftwaffe w dzień
wyraźnie zmalała, ale bombardowania nocne, szczególnie
Londynu, przybierały na sile. Zaczęła się bitwa na wyczer­
panie. Po całonocnych atakach bombowych następowały ataki
dzienne przeprowadzane przez samoloty myśliwskie Me-109
i Me-110, którym podwieszano bomby pod skrzydła i kadłu­
by. Niemcy zrzucali je na oślep na Londyn, często spoza
chmur, które coraz częściej zakrywały niebo nad Anglią. Do
spotkań i walk dochodziło teraz rzadziej, uniemożliwiały je
mgły i zamglenia, słaba widoczność i chmury warstwowe na
różnych wysokościach.
W związku ze stratami, jakie 303 dywizjon poniósł we
wrześniu — pięciu zabitych (Cebrzyński, Wojtowicz, Brzezo-
wski, Paszkiewicz i Andruszkow) oraz dziewięciu rannych
(Krasnodębski. Forbes, Łapkowski, Daszewski, Karubin, Ro­
gowski, Wünsche, Łokuciewski i Żak) — Inspektorat Polskich
Sił Powietrznych skierował do 303 nowych pilotów z Bazy
Lotniczej w Blackpool. Byli to: Grzeszczak, Palusiński. Ko­
walski i Bełc. Trzech pilotów przybyło z 302 dywizjonu:
Palak, Paterek i Siudak. Powrócili również ze szpitali — For­
bes, Łokuciewski i Karubin.
Skład pilotów 303 dywizjonu 30 września był następujący:
dowódca brytyjski — S/Ldr Ronald Keilet,
dowódca polski — por. Witold Urbanowicz,
dowódca brytyjski eskadry A — F/Lt John Kent,
dowódca polski — por. Zdzisław Henneberg i piloci: por.
Bogdan Grzeszczak, podporucznicy — Mirosław Ferić, Jerzy
Palusiński, Jerzy Radomski, sierżanci — Edward Paterek,
Eugeniusz Szaposznikow, Stanisław Karubin, Antoni Siudak
i Józef Kania;
dowódca brytyjski eskadry B — F/Lt James Forbes,
dowódca polski — por. Marian Pisarek i piloci: por.
Wojciech Januszewicz, podporucznicy — Witold Łokuciew­
ski, Jan Zumbach, Bogusław Mierzwa, sierżanci — Józef
Frantiśek (Czech), Henryk Skowron, Jan Kowalski, Marian
Bełc, Jan Rogowski, Mirosław Wojciechowski i Jan Palak.
26 września 253 dywizjon brytyjski „Hurricanów”, operu­
jący z lotniska Kenley, wykonywał lot patrolowy nad kanałem
naprzeciwko Dungeness na wysokości 5 tys. metrów. W jego
składzie leciał ppor. pilot Włodzimierz Michał Samoliński.
W pewnym momencie, z niewiadomych powodów, Polak
zanurkował pod dużym kątem i nie wyprowadzając samolotu
wbił się w nurty morza. Był on szesnastym poległym myśliw­
cem polskim wśród walczących w dywizjonach RAF w sierp­
niu i wrześniu.
27 wrześniu zameldował o zestrzale Me-110 sierż. pilot
Budzyński z 605 dywizjonu, a sierż. pilot Jeka z 238
dywizjonu o udziale w zestrzeleniu z brytyjskim pilotem
1/2 Me-109.
28 września ppor. pilot Różycki zgłosił zestrzelenie 1 Me-110,
co jednak nie zostało zweryfikowane po wojnie. Jedyny
stracony w tym dniu przez Niemców samolot tego typu rozbił
się w czasie lotu ćwiczebnego na terenie Rzeszy.
30 września 303 dywizjon startował trzykrotnie, a dwukrot­
nie stoczył walki. Por. Urbanowicz zgłosił zestrzelenie 2
Me-109 i 1 Do-17. Ppor. Radomski zestrzelił 1 Do-17, ale
zaraz potem sam został zestrzelony i ratował się ze spado­
chronem. Również i sierż. Karubin zaliczył na swoje konto
zestrzał Me-109, a także por. Nowierski z 609 dywizjonu
również Me-109.
1 października 303 dywizjon startował dwukrotnie na zada­
nia bojowe. W pierwszym locie — start nastąpił o godzinie
13.15 — napotkano formację Me-109. Odłączone pojedyncze
samoloty niemieckie zaatakował dowódca eskadry A F/Lt
Kent — zestrzelił na pewno Me-109 i drugiego Me-109
uszkodził.
5 października od świtu 303 dywizjon był w stanie pogoto­
wia alarmowego. Tego dnia dywizjon był aż cztery razy
podrywany w powietrze, lecz tylko jeden raz doszło do
zwarcia z samolotami nieprzyjaciela, w pierwszym wylocie,
do którego wystartowano o godzinie 11.05.
Nad hrabstwem Kent spotkano wyprawę Luftwaffe składa­
jącą się z sześćdziesięciu Me-109 i dziesięciu Me-110. Te
ostatnie zostały zaatakowane bardzo skutecznie, stoczono
twardą walkę, do której włączyły się też Me-109. Dywizjon
odniósł znów duże zwycięstwo, zgłoszono zestrzelenie 5
Me-110 i 4 Me-109. Straty własne to jeden pilot poległy
— por. Wojciech Januszewicz i jeden stracony „Hurricane”.
Walka odbyła się w rejonie Hawkinge. Zweryfikowane zo­
stały 4 zestrzały Me-110 i 2 Me-109. Zwycięzcami zostali:
por. Pisarek, ppor. Ferić, por. Henneberg, sierż. Bełc, sierż.h
Karabin i sierż. Palak.
Jedno zwycięstwo odniósł kronikarz dywizjonowy ppor.
pilot Ferić, który napisał:
„5 października 1940 roku. Startujemy o godzinie 11.05
i lecimy nad wschodnią część hrabstwa Kent. Tutaj spotyka­
my się najpierw z Me-109 w liczbie około 60 maszyn
rozproszonych na wielkiej przestrzeni, a później nadlatuje 10
Me-110, robiąc koło utartym już zwyczajem. Ponieważ ta
draga fala, osłaniana 109-tkami, była wyżej od nas, trzeba
było się do nich wdrapać, co było dość niebezpieczne. W cza­
sie wytwarzającej się walki zauważyłem jedną 110-tkę, która
jakby gwałtowną piką rzuciła się do ziemi i do ucieczki.
Pognałem więc za nią. Minąłem brzeg i widzę, jak artyleria
pierze do szwaba, a jednocześnie wskazuje kierunek. Nad
morzem niskie chmury i mgiełka. Szkop myśli zapewne, że go
to zbawi, lecz ja się zbliżam i oddaję serię. Maszyna tak
szybko dała susa do wody, że mnie to zdziwiło. Taki był
koniec szkopa łudzącego się ucieczką” 15.
Podczas gdy 303 dywizjon pełnił służbę i walczył, do szpitala
polowego w Famborough przyjechał Naczelny Wódz gen.
Sikorski, aby udekorować przebywającego na leczeniu, popa­
rzonego w walce powietrznej, pierwszego dowódcę 303 dywiz­
jonu Warszawskiego, mjr pilota Zdzisława Krasnodębskiego.

15 Ibidem, s. 77.
Przybycie do szpitala szefa rządu państwa sprzymierzonego,
czynnie wspierającego osamotnioną Anglię w krytycznych
chwilach wojennych, było zarówno dla personelu medycznego,
jak i dla pacjentów szpitala nie lada wydarzeniem.
Sikorski — w asyście dyrektora szpitala i oficerów sztabu
generalnego — podszedł do łóżka, w którym leżał owinięty
bandażami mjr Krasnodębski. Wśród głębokiej ciszy generał
zwrócił się do chorego i powiedział:
»Panie majorze, nadaję panu, jako dowódcy sławnego
Dywizjonu Warszawskiego imienia Tadeusza Kościuszki,
Krzyż Virtuti Militari V klasy za osobiste męstwo, stwier­
dzone bohaterskimi czynami wobec wroga oraz za wychowa­
nie żołnierzy podległego panu dywizjonu w duchu ofiarnej
służby żołnierskiej«” l6.
Następnie przypiął do koszuli chorego krzyż, złożył mu
serdeczne gratulacje i usiadł na łóżku, aby długo z chorym po
przyjacielsku porozmawiać.
6 października pogoda nie nadawała się do wykonywania
lotów, siąpił deszcz, dolna podstawa chmur sięgała 100 met­
rów. Około godziny 12 nad lotnisko Northolt wypadł pojedyn­
czy bombowiec Ju-88 i zrzucił dwie bomby 500-kilogramowe
— spadły one w rejonie samolotów 303 dywizjonu. Jedna
z bomb nie eksplodowała, od wybuchu drugiej zginął sierż.
pilot Antoni Siudak i uszkodzone zostały trzy samoloty.
Znajdujący się w tym rejonie por. inż. Wacław Wiórkiewicz
oraz mechanicy — sierż. Józef Mikołajczak i plut. Władysław
Roubo, pośpieszyli na ratunek pilotowi i odciągnęli samoloty
z miejsca, gdzie wryła się w ziemię pierwsza bomba.
Za wykazaną odwagę przy ratowaniu pilota i sprzętu wszy­
scy trzej zostali wkrótce odznaczeniu Krzyżami Walecznych.
Wypada tu wspomnieć, że por. inż. Wiórkiewicz był oficerem
technicznym dywizjonu, znającym perfekt swój zawód, wyjąt­
kowo pracowitym, dzień i noc przebywającym w rejonie

16 Ibidem, s. 78.
powierzonych mu samolotów, pomagający mechanikom
w pracy przy doprowadzaniu postrzelonych samolotów do
gotowości bojowej. Piloci i mechanicy nazywali go „Tytanem
pracy”, szanowali i poważali.
7 października dywizjon startował trzykrotnie. W drugim
locie, do którego start nastąpił o godzinie 13.15, nad ujściem
Tamizy doszło do spotkania z członem niemieckich myśliw­
ców Me-109. W wyniku walki Polacy zestrzelili 3 niemieckie
maszyny. Zwycięstwa zaliczyli — por. Pisarek, sierż. Szapo-
sznikow i sierż. Bełc. Zestrzały zgłosili też: sierż. Budziński
z 605 dywizjonu — Me-109, por. Szczęsny z 74 dywizjonu
— Do-17 i sierż. Jeka z 238 dywizjonu — Ju-88. Wszystkie
zestrzały zostały po wojnie potwierdzone w dokumentach
Luftwaffe.
8 października 303 dywizjon wystartował o godzinie 9.00
na patrolowanie w rejonie Biggin Hill, gdzie stwierdzono
grupki Me-109. Po pewnym czasie Niemcy zawrócili do
Francji, więc dywizjon skierowano na lotnisko startu. Z lotu
nie powrócił sierż. pilot Józef Frantiśek. Dowódca klucza
w składzie którego leciał Frantiśek, tak o tym wydarzeniu
napisał w kronice:
„W dniu 8 października, w czasie powrotu dyonu z pat­
rolowania, sierż. Frantiśek, lecąc jako nr 2 w moim kluczu,
odłącza i nurkuje, wyprzedzając cały squadron. Prowadziłem
go wzrokowo w kierunku na Londyn, aż zniknął mi z oczu
nisko nad ziemią w prawym zakręcie. Po wylądowaniu długi
czas nie mogliśmy się doczekać, aż wreszcie przyszła wiado­
mość o znalezieniu rozbitej maszyny z nieżyjącym pilotem.
Po śmierci Frantiśek został awansowany przez władze czeskie
do stopnia podporucznika oraz otrzymał trzecie odznaczenie,
tym razem od Czechów” l7.
Naoczni świadkowie stwierdzili, że Frantiśek przeleciał
nisko nad wybranym domem i wykonując powolną beczkę na

17 Ibidem, s. 82.
malej wysokości — zawadził skrzydłem ..Hurricana” o prze­
szkodę, powodując katastrofę.
Ppor. pil. Józef Frantiśek — ze zgłoszonymi 17 zestrzałami
niemieckich samolotów — znajdował się na czele listy zwy­
cięzców okresu bitwy o Wielką Brytanię. Pochowany został
na cmentarzu w Northwood niedaleko Northolt, gdzie również
znajdują się groby polskich myśliwców.
10 października do dywizjonu nadszedł rozkaz z Fighter
Command wycofujący 303 dywizjon z 11 do 12 Grupy
Myśliwskiej na stację lotniczą w Leconfield w hrabstwie
York, aby tam zregenerować nadwątlone siły. Piloci i mecha­
nicy trzymali się wprawdzie dzielnie, ale zmęczenie dawało
się im już we znaki. Najgorsze było wyczekiwanie na wiado­
mości o tych. którzy nigdy nie wrócili z lotów bojowych.
A takich było w ciągu zaledwie miesiąca ośmiu. Dziewięciu
rannych powoli przychodziło do zdrowia, długo trzeba było
jeszcze czekać na ich powrót do dywizjonu.
Miejsce dywizjonu w Northolt zajął bratni 302 dywizjon
Poznański, operujący dotychczas z lotniska Leconfield. Za­
miana lotnisk nastąpiła 11 października.
Skład pilotów 302 dywizjonu był następujący:
dowódca brytyjski — S/Ldr Jack Satchell,
dowódca polski — ppłk pilot Mieczysław Miimler;
dowódca eskadry A brytyjski — F/Lt John Farmer, instruk­
tor — F/O Peter Carter,
dowódca eskadry A polski — kpt. pilot Piotr Laguna i piloci:
kpt. Antoni Wczelik, por. Julian Kowalski, podporucznicy
— Włodzimierz Karwowski, Stanisław Łapka, Jerzy Czerniak,
Zbigniew Wróblewski, Jan Maliński, sierżanci — Marian
Wędzik. Wilhelm Kosarz i Eugeniusz Nowakiewicz;
dowódca eskadry B brytyjski — F/Lt James Thomson,
instruktor F/Lt William Riley,
dowódca eskadry B polski — kpt. pilot Franciszek Jastrzęb­
ski i piloci: kpt. Jan Czerny, por. Tadeusz Czerwiński, pod­
porucznicy — Edward Pilch, Wacław Król, Władysław Gnyś,
Bronisław Bernaś, Aleksy Żukowski, sierżanci — Antoni
Markiewicz, Antoni Beda, Antoni Łysek i podchorąży Zbi­
gniew Kleniewski.
Na lotnisku Northolt przebywały trzy dywizjony „Hur­
ricanów” — 302 polski i brytyjskie — 229 i 615. Dywizjon
polski 12 i 13 października lotów bojowych nie wykonywał,
prowadzono jedynie loty zapoznawcze z nowym rejonem
operacyjnym.
14 października pogoda była pochmurna, deszczowa i mgli­
sta, w południe małe przejaśnienia. Na alarm poderwano klucz
w składzie S/Ldr Satchell, ppłk Miimler i ppor. Karwowski.
Naprowadzano go na niemieckiego bombowca na południe od
Londynu, lecz do spotkania nie doszło ze względu na cał­
kowite zachmurzenie. Po południu eskadra B wykonała lot
bojowy razem z brytyjskim 615 dywizjonem na przechwyce­
nie niemieckiej wyprawy, która jednak znad połowy kanału
zawróciła do Francji.
15 października rano było zimno, pochmurno, deszczowo
i mglisto. Pół godziny przed wschodem słońca 302 dywizjon
objął dyżur bojowy. W sali wypoczynku pilotów — w baraku
w rejonie rozstawienia samolotów — wypisane były na tab­
licy nazwiska pilotów pełniących służbę, a przy nich przy­
dzielone im samoloty: Satchell — WX-L, Laguna — WX-A,
Maliński — WX-B, Kosarz — WX-K, Wróblewski — WX-B,
Łysek — WX-F. Riley — WX-M, Czerwiński — WX-0,
Wędzik WX-R, Pilch — WX-P. Król — WX-V i Markiewicz
— WX-X. Trudno wymazać z pamięci tamte chwile.
Włożyliśmy kombinezony i żółte kamizelki ratunkowe. Każdy
pilot sprawdził przygotowanie swojego samolotu do lotu
i przekazał mechanikowi spadochron pod opiekę. W baraku było
ciepło, bo żelazny piecyk rozpalony był do czerwoności.
Niektórzy piloci oddali się drzemce na żołnierskich łóżkach, inni
przeglądali prasę, czwórka zagorzałych brydżystów zasiadła przy
zielonym stoliku. Na dworze zaczęło mżyć, nie spodziewaliśmy
się, aby w takich warunkach poderwano nas w powietrze.
Około godziny 10 zaczęło się nieco przejaśniać. Podstawa
chmur była jednak wciąż niska — około 150 metrów, a wido­
czność do trzech kilometrów. Przed jedenastą stanowisko
dowodzenia przekazało dowódcy dywizjonu rozkaz na na­
tychmiastowy start. Ruszyliśmy więc biegiem do samolotów.
W pięć minut potem krążyliśmy już wokół lotniska. Satchell
nawiązał łączność radiową ze stanowiskiem dowodzenia
— Balleriną. Skierowano nas nad chmury w kierunku na
południe. Na wysokości 3 tys. metrów wypadliśmy nad chmu­
ry, gdzie panowało królestwo słońca. Wznosiliśmy się w dal­
szym ciągu do góry, aby jak najszybciej osiągnąć nakazaną
wysokość 7 tys. metrów. Z tyłu nad nami leciał brytyjski 229
dywizjon.
W pewnym momencie jeden z naszych „Hurricanów”
pozostał w tyle i skręcił w bok. Pilot, ppor. Maliński, zamel­
dował o awarii silnika. Po kilku następnych minutach Bal­
lerina podała, że naprzeciwko nas od południa zbliża się
nieprzyjacielska wyprawa składająca się z około stu Me-109,
leci nieco niżej od nas. W minutę potem przed nami pojawiły
się dwie grupy Messerschmittów: jedna, około 60 maszyn,
leciała w naszym kierunku, druga, nieco mniejsza, znajdowała
się po naszej lewej stronie. Satchell przechylił nagle samolot
w lewo i rozpoczął ciasny zakręt o 360 stopni, by umożliwić
dołączenie do nas 229 dywizjonowi brytyjskiemu. Manewr
ten nie był zbyt fortunny, bo Niemcy zauważyli nas i nie dali
się zaskoczyć. Rozsypaliśmy się na boki i w tej samej chwili
nastąpiło ostre zwarcie z Messerschmittami. Każdy z nas
walczył na własną rękę. Niemców było dużo, za dużo jak na
naszą jedenastkę „Hurricanów”. Większość z nich miała
pomalowane piasty śmigieł na kolor żółty, niektóre na kolor
czerwony.
Celowałem i strzelałem... Strzelano też do mnie, wszędzie
widziałem żółte mordy i niezliczoną liczbę czarnych krzyży
na smukłych sylwetkach przeciwników. Kręciłem głową na
wszystkie strony, atakowałem i strzelałem krótkimi seriami...
Postanowiłem któregoś szwaba dopaść z bliska i ugodzić
śmiertelnie...
Kątem oka zauważyłem Messerschmitta strzelającego do
„Hurricana”. Rzuciłem mu się na ratunek, ale było jednak za
późno — „Hurricane” buchnął kłębem ciemnego dymu, pilot
wyskoczył z kabiny i pokoziołkował w dół. Byłem blisko
niemieckiego myśliwca, może ledwie sto metrów. Nacisnąłem
włącznik karabinów maszynowych, setki pocisków smugowych
ogarnęły wrogi samolot, rozbłyskiwały na jego kadłubie
i skrzydłach. Kłąb ciemnego dymu dmuchnął wprost na moją
kabinę... Odskoczyłem w bok i w ułamku sekundy zauważyłem
wyskakującego pilota. Nie było jednak czasu na dalszą obser­
wację, bo z boku zaatakowały mnie dwa inne Messerschmitty
i poczęstowały gęstym ogniem. Samoloty minęły mnie na dużej
szybkości, ale inni Niemcy wpadli zaraz na mnie z wielką furią,
dziurawiąc oba skrzydła mojej maszyny. Wykonałem gwałtow­
ny zwrot i zwaliłem „Hurricana” do chmury.
Przyrządy pilotażowo-nawigacyjne kręciły się na swój wa­
riacki sposób, rozchybotane podczas walki. Nie wiedziałem,
w jakim lecę położeniu. Leciałem dłuższą chwilę na lotniczy
instynkt, wysokościomierz nie kłamał, pokazywał wysokość
3 tys. metrów, to był dobry znak. Nagle wokół mnie zrobiło
się zupełnie jasno, wpadłem w lukę między chmurami. Byłem
pochylony mocno w prawą stronę, wyrównałem i zacząłem
schodzić spiralą w dół. Odpiąłem maskę tlenową, twarz
miałem spoconą.
Przez mgielne opary widać było drogi i domy, zieleń pól.
W dole dostrzegłem kręcącego się „Hurricana”. Ucieszyłem
się bardzo, postanowiłem do niego dołączyć. We dwóch
raźniej będzie wracać do bazy, a ja nie miałem zielonego
pojęcia, gdzie się w terenie znajduję. Śmiało zacząłem zbliżać
się do zauważonego „Hurricana”, ale on wziął mnie za
nieprzyjacielskiego myśliwca. Zacząłem machać skrzydłami
na boki na znak, że nie mam wobec niego złych zamiarów.
Pilot szybko zrozumiał i pozwolił mi do siebie dołączyć. Na
kadłubie „Hurricana” widniały znaki WX-L. Moja radość
z tego odkrycia była wielka — to przecież leci dowódca
dywizjonu Satchell! Ma się to szczęście, on na pewno do­
prowadzi mnie do Northoltu. Lepiej nie mogłem trafić w tej
kłopotliwej sytuacji przy niskiej podstawie chmur i ograniczo­
nej widoczności. Satchell wyprowadził mnie pod chmury
i skierował się na północ. Nad pagórkami chmury sięgały
wierzchołków drzew, czasem wpadaliśmy w strefę opadów
deszczu. Satchell patrzył to na mapę, to znów przyglądał się
z uwagą terenowi, wykonywał zwroty w prawo i lewo. Po
pewnym czasie skręciliśmy na północ i zaraz potem na
północny wschód. Najwyraźniej okrążaliśmy Londyn, by nie
wpaść w zaporę balonową. Czas uciekał mi teraz bardzo
szybko, benzyna w zbiorniku „Hurricana” zużywała się w je­
szcze większym tempie. Najwyraźniej zacząłem się niepoko­
ić. Mijały następne minuty, lecz skupisk domów na przed­
mieściu Londynu nie było widać.
Nagle ujrzałem duże zielone pole, na jego skraju bieliła się
litera T, niedaleko stał mały hangar i budynek portowy, a na
maszcie powiewał biało-czerwony rękaw — wskaźnik wiatru.
Było to lotnisko jakiegoś klubu, przygotowane do przyjęcia
błądzących samolotów. Satchell jednak nie zwrócił na nie
żadnej uwagi i pogonił dalej. Jeszcze raz sprawdziłem zapas
paliwa w zbiorniku i stwierdziłem, że starczy go jeszcze na
kilka minut lotu. Nie namyślając się dłużej, wykonałem ciasny
zakręt i wylądowałem. Spod hangaru machano do mnie chorą­
giewką. Podkołowałem tam i wyłączyłem silnik. Przyjął mnie
mile dyżurny oficer startowy, powiadomił Northolt o moim
lądowaniu — po uzupełnieniu paliwa niebawem polecę do
Northolt. Miejscowość nazywała się Ascot, była oddalona
o 25 kilometrów od Northolt.
Po powrocie do bazy dowiedziałem się, że S/Ldr Satchell
wylądował przymusowo w polu w miejscowości Slough,
samolot był rozbity, on wyszedł z opresji z małymi kontuz­
jami. Do Northolt powróciło z tego lotu tylko dwóch pilotów
— Pilch i Wróblewski. Aż siedmiu wylądowało na obcych
lotniskach z powodu braku benzyny, dwóch wylądowało
przymusowo w polu rozbijając maszyny, jeden pilot ratował
się ze spadochronem — sierż. Wędzik znalazł się w szpitalu.
Dywizjon stracił 2 „Hurricany”, a 2 były uszkodzone. Na
konto zwycięstw dywizjonu zapisano dwa pewne zestrzały
Me-109 — jeden przypadł w udziale mnie, a drugi F/Lt
Rileyowi — oba zostały zweryfikowane.
Po południu pogoda poprawiła się, więc powrócili ci, co
wylądowali na obcych lotniskach. Przywieziono też Satchella
i Malińskiego, który — ze względu na awarię silnika — wylą­
dował w polu i uszkodził samolot. Nastrój w dywizjonie nie
był najlepszy, wszyscy zgodnie stwierdzili, że w tak trudnych
warunkach atmosferycznych dywizjon nie powinien być kie­
rowany nad chmury. Najgorszy był powrót po walce, piloci po
prostu pobłądzili ze względu na niskie chmury i słabą widocz­
ność. Stanowisko dowodzenia nie było zdolne sprowadzić
drogą radiową pojedyncze samoloty na lotnisko startu, piloci
byli więc pozostawieni bez żadnej pomocy.
16 października 302 dywizjon nie latał, aktywność Luftwa­
ffe była ograniczona do sporadycznych małych nalotów nad
południową Anglię. Cały dzień było pochmurno, deszczowe
chmury przewalały się z zachodu na wschód, podstawą dolną
sięgały szczytów wzniesień na południe od Londynu, wieczo­
rem pojawiła się mgła.
17 października rano pogoda się nie zmieniła. Dyżur bojo­
wy w dywizjonie pełnili: Thomson, Wczelik, Kowalski. Ma­
liński, Carter, Bernaś, Kosarz, Załuski i Beda. Więcej samolo­
tów nie było gotowych do lotu. O godzinie 9.00 przejaśniło
się. O 9.20 dywizjon został poderwany w trybie alarmowym
i skierowany nad chmury. Podczas przebijania chmur w górę
klucz F/O Cartera z pilotami ppor. Bemasiem i sierż. Załus­
kim zagubił się i do szyku dywizjonowego już nie dołączył.
Nad chmurami klucz ten został zaatakowany z góry przez
grupkę Messerschmittów. Dowódca zeznał, że wycofał się do
chmur, ale piloci boczni pogubili się i musieli pojedynczo
wracać na lotnisko. Sierż. Jerzy Załuski stracił orientację
w terenie i po wyczerpaniu paliwa musiał lądować w przygod­
nym terenie. Zapewne żal mu było uszkodzić „Hurricana”,
wypuścił więc podwozie i usiłował wylądować na obszernym
polu koło miejscowości Colliers w hrabstwie Essex. Przy
końcu dobiegu „Hurricane” wpadł w poprzeczny rów i prze­
wrócił się na plecy, uderzając silnie kabiną w ziemię za
rowem. Pilot poniósł śmierć na miejscu.
Reszta pilotów dywizjonu widziała grupę Messerschmit-
tów, ale do walki nie doszło.
O godzinie 14.00 nastąpiła zmiana w składzie pilotów:
dowódca F/Lt Riley i piloci — Król. Markiewicz, Czerny,
Żukowski, Gnyś, Wczelik, Kleczkowski, Czerniak, Laguna,
Łysek i Wróblewski. O godzinie 16.25 dywizjon wystartował
na patrolowanie w rejon na południe od Londynu na dużą
wysokość ponad 10 tys. metrów. W czasie wznoszenia dwaj
piloci — kpt. Czerny i ppor. Kleczkowski — musieli odłączyć
od dywizjonu na skutek źle działającej aparatury tlenowej.
Obaj wylądowali w przygodnym terenie i uszkodzili samoloty
— po prostu nie trafili na lotnisko startu ze względu na
mgliste warunki pogodowe. Sami wyszli bez szwanku. Dywi­
zjon nie spotkał niemieckich myśliwców, więc powrócił do
Northolt i wylądował o 18.15 z bardzo małym zapasem paliwa
w zbiornikach.
Tego dnia rano zameldowali swój przydział do dywizjonu
— po przeszkoleniu na „Hurricanach” w 5 OTU — piloci por.
Władysław Goethel i por. Jan Borowski. Obaj walczyli już
pod niebem Polski i Francji, byli więc doświadczonymi
pilotami.
18 października 1940 roku był jednym z najczarniejszych
dni w historii wojennej 302 dywizjonu. Ppłk pilot Mümler tak
opisał tragiczny lot w kronice dywizjonowej:
„Od rana mglisto aż do południa, potem lekkie przejaś­
nienie, ale w godzinach popołudniowych zachmurzyło się
i zaczęła się dżdża. O godzinie 15.10 dywizjon wystartował
na patrolowanie na południe od Londynu na wysokości 20 tys.
stóp. Skład dywizjonu: klucz czerwony — F/Lt Thomson,
ppłk Mürnler i ppor. Karwowski, klucz żółty — kpt. Wczelik.
por. Kowalski i sierż. Nowakiewicz, klucz niebieski — F/O
Carter, por Borowski i ppor. Bemaś oraz klucz zielony — kpt.
Jastrzębski, ppor. Żukowski i ppor. Wapniarek. Mgła średnia
do 300 stóp, potem mglisto i następnie chmury warstwowo-
-kłębiaste do wysokości 18 tys. stóp, wyżej warstwa na 25
tysięcy stóp. Dywizjon wznosił się pod kursem 135°.
Kiedy dochodził do 20 tys. stóp, podano z operations room,
że nieprzyjaciel zbliża się od południowego wschodu na
wysokości większej od naszej. Wznieśliśmy się ponad ostatnią
warstwę chmur na wysokość 22 tys. stóp. Tymczasem poin­
formowano nas, że niemieckie myśliwce są jeszcze wyżej od
nas i zapytano, czy je widzimy. Dowódca zadecydował nie
wznosić się ponad rzadkie chmury, by szukać nieprzyjaciels­
kich myśliwców, gdyż większe szanse mieliby Niemcy. Zo­
staliśmy pod chmurami, bacznie obserwując, czy nie pojawi
się nieprzyjaciel. Wtedy podano nam nowy kurs lotu — 230°.
Gdy spojrzałem w dół, zauważyłem, że za nami jakiś »Hur­
ricane«, kręci korkociąg, potem wyrównał i wpadł w chmury.
Nie był to nasz samolot. Nieprzyjaciela jednak nie widzieliś­
my. Po pewnym czasie zauważyliśmy siedem samolotów, lecz
były to »Hurricany«. Nastąpiła znów zmiana kursu i wtedy
spostrzegliśmy pojedynczy samolot bombowy Ju-88, osłania­
ny przez jednego Me-109.
Nasz klucz czerwony — Thomson, Mümler i Karwowski
— skierował się nurkując ku nim. Zanim dobraliśmy się do
nich, klucz zielony Jastrzębskiego i zaraz potem klucz żółty
Wczelika przecięły nam drogę ataku. Widząc, że będzie nas
przy jednym bombowcu za dużo — Me-109 uciekł w chmury
— odeszliśmy w bok z kluczem niebieskim Cartera i osłania­
liśmy pole walki, jako że wiedzieliśmy, iż nieprzyjacielskie
myśliwce są gdzieś nad nami.
Junkers został zestrzelony, dwóch niemieckich lotników
wyskoczyło ze spadochronami. Po zbiórce dywizjonu okazało
się, że brakuje ppor. Żukowskiego. •
Patrolowaliśmy dalej, a po półtorej godziny lotu otrzymaliś­
my rozkaz lądowania. Skręciliśmy na kurs 260° ponad chmu­
rami, a potem 330°. Było razem 11 maszyn. Zaczęliśmy się
zniżać przez chmury. Na wysokości tysiąca stóp z operations
podano nam nowy kurs. Thomson zaczął skręcać, stracił na
pewien moment prędkość i panowanie nad samolotem. To
wystarczyło, że przy dżdżu i bardzo ciemnej mgle tylne
klucze zmuszone były odejść od szyku. Nasz klucz począt­
kowo krążył w chmurach, szukając przerwy. Znów zostaliśmy
skierowani nad chmury i naprowadzani na nieprzyjaciela,
którego jednak nie znaleźliśmy. Otrzymaliśmy rozkaz lądo­
wania. Zniżając się, zauważyliśmy, że deszczowe chmury
sięgały prawie do samej ziemi. W tym czasie ktoś żądał kursu
na lotnisko, ale operations go nie podało — prowadziło nasz
klucz na nieprzyjaciela. Minęła godzina i czterdzieści minut.
Prowadzeni przez operations, wylądowaliśmy o godzinie
18.05. Było nas trzech — Thomson, ja i Karwowski”l8.
Reszta „Hurricanów” dywizjonu nie zjawiła się tego dnia
w Northolt. Szybko zapadła mglista ciemna noc. A oto jak
potoczyły się losy dziewięciu pilotów.
Kpt. Jastrzębski stracił panowanie nad samolotem w kryty­
cznym skręcie dywizjonu, ale udało mu się opanować go tuż
nad ziemią. Lecąc dalej w fatalnych warunkach pogody,
natrafił na lotnisko w Cobham, gdzie szczęśliwie wylądował
i nocował. Na drugi dzień, wracając do Northolt, zderzył się
ze stalową linką balonu zaporowego i musiał wylądować
w polu ze schowanym podwoziem. Samolot został uszkodzo­
ny, pilot wyszedł z opresji cało. Jego boczny pilot, ppor.
Wapniarek, odbił w bok i kontynuował lot, lecz z powodu
wyczerpania paliwa musiał lądować w polu — zderzył się
z ziemią niedaleko Cobham i poniósł śmierć na miejscu.

18 Król, op. cit., s. 131-133.


Kpt. Wczelik wyprowadził swój klucz pod chmury
— wszyscy trzej wylądowali na lotnisku w Heston, przenoco­
wali i nazajutrz powrócili do Northolt,
F/O Carter miał trudności ze wznowieniem orientacji, towa­
rzyszył mu Borowski. Oba samoloty znaleziono rozbite nieda­
leko miejscowości Sunbury w hrabstwie Middlesex, w odleg­
łości pół kilometra od siebie. Ustalono też, że F/O Carter
wyskoczył z samolotu w chmurach, lecz — opuszczając
samolot w wielkim zdenerwowaniu — otworzył zamek spina­
jący szelki spadochronu i opuszczając samolot zgubił spado­
chron, który znaleziono w odległości 150 metrów od wraku.
Por. Borowski leciał w ugrupowaniu ze swoim dowódcą do
ostatniej chwili — jego „Hurricane” zderzył się pod dużym
kątem z ziemią — pilot zginął na miejscu. Trzeci pilot
z klucza Cartera, ppor. Bemaś, odłączył od ugrupowania
bojowego, lecz trudna pogoda zmusiła go do wylądowania
w polu — wyszedł cało, samolot był lekko uszkodzony.
Mimo usilnych poszukiwań przez policję, nie natrafiono na
ślad samolotu ppor. Żukowskiego. Dopiero 23 października
odnaleziono wrak rozbitego „Hurricana” ze znakami WX-Q,
na którym leciał poszukiwany Polak. Zginął na miejscu
w rejonie Detling w hrabstwie Kent.
Długo potem dyskutowano i roztrząsano przyczyny tego
tragicznego lotu. Zawiniło tu jednak niewątpliwie dowodzenie
dywizjonem przez naziemne stanowisko dowodzenia — w tak
fatalną pogodę — mgła, dżdżysto, niska podstawa chmur
i słaba widoczność, a do tego u schyłku dnia — nie powinno
się podrywać w powietrze dywizjonu myśliwskiego, a przede
wszystkim nie należało lotu przedłużać do resztek paliwa
w zbiornikach „Hurricanów”. Lot trwał jedną godzinę i czter­
dzieści minut, o pół godziny za długo! W warunkach bojo­
wych długość lotu na „Hurricane” ustalona była na jedną
godzinę i dziesięć minut.
Nie było już wtedy sprzyjających warunków atmosferycz­
nych do prowadzenia działań bojowych. Piękna do niedawna
jesień skończyła się ustępując miejsca mglistej, chmurnej
i deszczowej, przysłowiowej angielskiej pogodzie. Tylko
przemyślane i roztropne decyzje stanowiska dowodzenia mog­
ły zapobiec dalszym stratom dywizjonów myśliwskich z przy­
czyn złego dowodzenia. Nie były one jeszcze wtedy od­
powiednio przygotowane do zapewnienia bezpiecznego spro­
wadzania samolotów pod chmury i kierowania ich na lotniska
lądowania po stoczonej walce nad chmurami. W tym czasie
Niemcy byli w znacznie lepszej sytuacji— startowali i wracali
na lotniska położone we Francji, gdzie przeważnie panowały
dobre warunki atmosferyczne.
Tymczasem 303 dywizjon Warszawski, operujący od 11 paź­
dziernika z lotniska w Leconfield, wykonywał loty na osłonę
konwojów w składzie dwusamolotowych sekcji lub w składzie
eskadr, startował na przechwytywanie niemieckich samolotów
rozpoznawczych, patrolował nad Hull. Do spotkań z samolo­
tami Luftwaffe nie dochodziło.
Do składu pilotów dołączyli — por. Tadeusz Sawicz i ppor.
Włodzimierz Miksa. 17 nowych pilotów przybyło do dywiz­
jonu na czasowy trening bojowy. Byli to: kapitanowie —
S. Pietraszkiewicz, W. Szczęśniewski, porucznicy — B. Mic­
kiewicz, Z. Zadroziński, podporucznicy — A. Malarowski,
M. Łukaszewicz, T. Koc, F. Kórnicki, B. Zieliński, B. Kudre-
wicz, M. Neyder, J. Bury-Burzymski, sierżanci — F. Prętkie-
wicz, S. Brzeski, B. Kościk, W. Giermer i M. Pavlovic (Czech).
21 października odszedł z dywizjonu polski dowódca por.
pilot Witold Urbanowicz. Obowiązki dowódcy dywizjonu
przejął czasowo por. pilot Zdzisław Henneberg.
24 października zginął śmiercią lotnika ppor. pilot Jan
Bury-Burzymski podczas wykonywania ataków ćwiczebnych
na inny samolot. Pilot zaatakował cel pod dużym kątem
nurkowania, z którego nie wyprowadził; „Hurricane” zderzył
się z ziemią koło Beverley, pilot zginął na miejscu.
Na południu Anglii i nad Londynem pogoda była jesienna
— pochmurno, deszczowo, wiały silne wiatry, okresami było
mglisto. 302 dywizjon Poznański rzadko teraz startował na
zwalczanie pojedynczych samolotów hitlerowskich — do
spotkań nie dochodziło. Do dywizjonu przybyli nowi piloci po
przeszkoleniu na „Hurricanach” w 5 OTU — por. Eugeniusz
Antolak, ppor. Kazimierz Sporny i sierż. pchor. Marian Rytka
— na razie wykonywali loty zapoznawcze z rejonem działań
i ćwiczebne walki powietrzne.
25 października 302 dywizjon pełnił od świtu dyżur bojowy
w składzie: klucz czerwony — Satchell, Mümler i Kosarz,
klucz żółty — Thomson, Czerniak i Kowalski, klucz niebieski
— Jastrzębski, Bemaś i Markiewicz oraz klucz zielony — Ri­
ley, Czerwiński i Beda. Tego ranka pogoda sprzyjała wykony­
waniu lotów bojowych, było pochmurno, ale i dużo słońca.
Patrole niemieckich myśliwców Me-109 nadlatywały nad
południową Anglię, niektóre zapuszczały się aż pod Londyn.
Interweniowały na razie dywizjony z innych lotnisk.
Przyszła też kolej i na dywizjony z lotniska Northolt. Start
302 dywizjonu nastąpił o godzinie 9.20. Przebieg lotu od­
notował w kronice dywizjonowej ppłk Mümler:
„Zadanie bojowe dla dywizjonu — zwalczanie niemieckich
myśliwców Me-109. Chmury na wysokości 3 tys. stóp, po­
krycie nieba połowiczne, widoczność bardzo dobra. Patrolo­
wanie nad Biggin Hill na wysokości 20 tys. stóp. Po nabraniu
nakazanej wysokości Ballerina (OPS) powiadomiła nas, że
nieprzyjacielskie samoloty zbliżają się od wschodu i lecą
wyżej od nas. Z boku leciał 229 dywizjon — związał się
w walce z grupką Me-109. My natomiast pilnowaliśmy grupki
Messerschmittów znajdującej się przed nami. Niemcy skiero­
wali się jednak do Francji i zniknęli nam nad brzegiem
francuskim. Wtedy zawróciliśmy do Anglii. Nad nami przele­
ciał klucz Me-109 o 500 metrów wyżej, lecz uciekł do Francji.
Wylądowaliśmy w Northolt o godzinie 10.30. Tu dowiedzieli­
śmy się, że w czasie przelotu nad kanałem odłączył się od
dywizjonu kpt. Jastrzębski z ppor. Bemasiem. Jastrzębski
znurkował ostro w stronę brzegu francuskiego — Bemaś zaś
zawrócił do Anglii. Jastrzębski nie nadał przez radio żadnego
meldunku. Dywizjon nie miał żadnej walki. Do Northoltu nie
powrócił — może nastąpiła awaria silnika” lł).
W następnych dwóch lotach bojowych do walk z samolota­
mi Luftwaffe również nie doszło. 79 dywizjon „Hurricanów”,
w którym latał por. pilot Stanisław Piątkowski, bazował wtedy
na lotnisku Pembrey w południowej Walii. 25 października
patrolował rejon nad miejscowością Linney Head na wysoko­
ści 3 tys. metrów. W samolocie por. Piątkowskiego nastąpiła
nagła awaria silnika — pilot był zmuszony do lądowania
w pagórkowatym terenie, samolot rozbił się, a pilot poniósł
śmierć na miejscu.
Na dowódcę eskadry B w miejsce zaginionego kpt. Jast­
rzębskiego wyznaczono kpt. Czernego, przysługiwał mu odtąd
stopień brytyjski Flight Lieutenanta.
26 października pogoda była podobna do tej z poprzedniego
dnia. Od samego rana nad południowo-wschodnią Anglią kręciły
się grupki Messerschmittów. O godzinie 10.00 zrzucili sporo
bomb na Londyn i na statki u wejścia Tamizy. 302 dywizjon był
trzykrotnie kierowany na hitlerowskie wyprawy. Raz tylko
— w południe — piloci pogonili za eskadrą Me-109 aż nad
Francję. Doszło nawet do wymiany strzałów, sierż. Markiewi­
czowi przyznano 1 Me-109 zestrzelonego prawdopodobnie.
Po południu dywizjon poprowadził na patrolowanie F/Lt
Riley. Zawiodła łączność ze stanowiskiem dowodzenia, do
tego pogorszyły się warunki atmosferyczne, więc Riley zade­
cydował lądowanie na napotkanym lotnisku w Yatesbury na
wschodnim wybrzeżu, gdzie pogoda była lepsza. Następnego
dnia dywizjon odleciał do Northolt.
27 i 28 października pogoda raczej pogorszyła się. Loty
były ciężkie i denerwujące, samolotów hitlerowskich nie
19 „Księga działań bojowych...” — odpis w archiwum autora. Kpt. pilot
Franciszek Jastrzębski wylądował przymusowo na brzegu francuskim, odniósł
jednak poważne kontuzje -— zmarł w szpitalu. Prochy jego spoczywają na
cmentarzu wojskowym w Kilonii.
spotkano — zabłądził w zapadającym zmroku sierż. Mar­
kiewicz — wylądował na „Hurricanie” ze schowanym pod­
woziem w polu — samolot uszkodzony, pilot wyszedł bez
obrażeń.
27 października pod sam wieczór, przy niskiej podstawie
chmur, dwa niemieckie Heinkle He-111 nadleciały nad lotnis­
ko Leconfield i zrzuciły 16 bomb w rejonie hangarów i roz-
środkowania samolotów 303 dywizjonu, a następnie ostrzelały
lotnisko z karabinów maszynowych. 3 „Hurricany” zostały
poważnie uszkodzone, został ciężko ranny mechanik st. szer.
Antoni Rosochacki, który w tym czasie pracował przy samo­
locie. Odwieziono go do szpitala, lecz — niestety — zmarł po
kilku dniach. Nie spisała się obrona naziemna lotniska — za­
ledwie jedno stanowisko karabinów maszynowych otworzyło
do napastników ogień. Samoloty niemieckie uciekły, ostrzeli-
wując po drodze ulice miasta Beverley.
29 października, mimo chmurnej i deszczowej pogody,
Luftwaffe kontynuowała naloty na cele w południowej Anglii
oraz na Londyn i Southampton. Dywizjony z Northolt brały
udział w zwalczaniu napastników. O godzinie 15.00 wystar­
towały do walki dywizjony 302 i 615. Stanowisko dowodze­
nia skierowało ich nad Dungeness na wysokości 5 tys. met­
rów. Nieprzyjaciela nie spotkano. Słońce nad chmurami było
bardzo jaskrawe i utrudniało lot. W czasie gdy 302 dywizjon
leciał w kierunku zachodnim, a więc pod słońce — dowódca
dywizjonu F/Lt Thomson wykonał gwałtowniejszy ruch drąż­
kiem sterowym, zniżył się niespodziewanie nad „Hurricana”
kpt. pilota Czernego. Nastąpiło zderzenie — śmigło samolotu
Czernego obcięło ogon „Hurricana” F/Lt Thomsona i oba
samoloty runęły w dół. Thomson szybko opuścił samolot
i otworzył spadochron. Czerny również zdecydował się na
skok, gdyż po zderzeniu silnik przestał pracować i mocno
zadymił. Pilot nie mógł jednak zrzucić osłony kabiny, bo
zaklinowała się. Stery działały normalnie, więc Czemy skiero­
wał się na lotnisko, które zauważył pod sobą. Podwozie nie
chciało wyjść, wylądował więc na kadłubie na poboczu pasa
startowego. Nadbiegli żołnierze i pomogli wydostać się Czer­
nemu z zaklinowanej osłony kabiny. Czerny nie doznał żad­
nych obrażeń, tego samego dnia powrócił do Northolt; Thom­
son ze złamaną ręką znalazł się w szpitalu.
Tego dnia nieprzyjemną przygodę wojenną przeżył ppor.
pilot Franciszek Surma z 257 dywizjonu. Podczas startu
z lotniska North Weald jego „Hurrciane” został poważnie
uszkodzony od wybuchu bomb spadających podczas nalotu
Messerschmittów, Polakowi udało się wznieść na bezpieczną
wysokość i opuścić samolot ze spadochronem. Pilot z opresji
wyszedł cało.
30 i 31 października 1940 roku warunki pogodowe nie
zezwalały na działania lotnicze. Również i obie ostatnie noce
były w Londynie spokojne.
Nasz polski udział i wysiłek w bitwie o Wielką Brytanię
mierzy się uczestnictwem pilotów myśliwskich w walkach
powietrznych oraz ich bojowymi osiągnięciami, czyli zestrza-
łami nieprzyjacielskich samolotów.
W 303 Polskim Dywizjonie Myśliwskim Warszawskim im.
Tadeusza Kościuszki walczyło 34 Polaków, 3 Brytyjczyków
i 1 Czech. Konto zestrzałów dywizjonu wyniosło 110 pew­
nych, 9 prawdopodobnych i 6 uszkodzeń nieprzyjacielskich
samolotów. W działaniach bojowych poległo 6 pilotów, jeden
zginął od wybuchu niemieckiej bomby i jeden w wypadku
lotniczym, 9 pilotów było ciężej lub lżej rannych.
W 302 Polskim Dywizjonie Myśliwskim Poznańskim wzię­
ło udział w walkach 29 Polaków i 5 Brytyjczyków. Konto
zwycięstw dywizjonu wynosi oficjalnie 16 pewnych zestrza­
łów, 10 prawdopodobnych i jedno uszkodzenie hitlerowskich
samolotów. W działaniach bojowych zginęło 6 Polaków i je­
den Brytyjczyk. Jeden pilot był ranny i jeden kontuzjowany.
Grupa polskich pilotów myśliwskich, walczących w dywiz­
jonach brytyjskich, liczyła ogółem 80 lotników, uzyskała 77
pewnych zestrzeleń, 16 prawdopodobnych i 29 uszkodzeń
nieprzyjacielskich samolotów. Straty bojowe tej grupy wynio­
sły: 16 poległych pilotów, dwóch zginęło w wypadkach
lotniczych, pięciu pilotów było rannych, a kilku kontuzjowa­
nych.
Ogółem w bitwie o Wielką Brytanię myśliwcy operujący
w polskich dywizjonach 302 i 303 oraz w dywizjonach
brytyjskich zestrzelili na pewno 203 samoloty nieprzyjaciel­
skie, prawdopodobnie 35 i uszkodzili 36. Wynik ten stanowił
11,7% ogólnej liczby zestrzelonych wrogich samolotów w bit­
wie o Wielką Brytanię. Straty Polaków były niższe niż
Brytyjczyków — na jednego podległego pilota polskiego
przypadało sześć zniszczonych samolotów nieprzyjacielskich,
podczas gdy w dywizjonach brytyjskich tylko trzy.
Polscy myśliwcy, walczący w okresie „Battle of Great
Britain’" w dywizjonach 302 i 303 oraz w dywizjonach
brytyjskich, odznaczali się wspaniałymi cechami charakteru,
jak umiłowanie Ojczyzny, odwaga, zdeterminowanie, poczu­
cie własnej godności, upór i nieustępliwość w walkach powie­
trznych z wrogiem. Wszyscy byli ochotnikami, ich przeciętny
wiek wahał się od 22 do 28 lat. Była to młodzież wybrana
z setek zgłaszających się do służby w lotnictwie wojskowym.
Nadeszła dla nich historyczna chwila sprawdzenia się.
Gdy przybyli do Anglii po klęskach Polski i Francji,
domagali się o jak najszybsze włączenie do dalszej walki ze
znienawidzonym wrogiem. Los powierzył im honor Polskiego
Lotnictwa — swój patriotyczny i żołnierski obowiązek speł­
nili z wielką godnością i po bohatersku. Za nic mieli przewagę
wroga. Ich zadaniem było zniszczyć jak najwięcej wrogich
samolotów — zadanie to wykonali celująco. Rozsławili imię
polskiego lotnika na całym świecie.
ZAŁĄCZNIKI

Załącznik 1
Wykaz stopni wojskowych w lotnictwie brytyjskim
i ich polskie odpowiedniki

Stopnie w RAF Skrót Stopnie polskie Skrót

Aircraftman 2 AC 2 szeregowy szer.


Aircraftman 1 AC 1 starszy szeregowy st. szer.
Leading Aircraftman LAC kapral kpr.
Corporal Cpl plutonowy plut.
Sergeant Sgt sierżant sierż.
Flight Sergeant F/Sgt starszy sierżant st. sierż.
Warrant Officer w/o chorąży chor.
Pilot Officer P/O podporucznik ppor.
Flying Officer F/O porucznik por.
Flight Lieutenant F/Lt kapitan kpt.
Squadron Leader S/Ldr major mjr
Wing Commander W/Cdr podpułkownik ppłk
Group Captain G/Cpt pułkownik płk
Air Commodore A/C brak odpowiednika
Air Vice Marshal A/V/M generał brygady gen. bryg.
Air Marshal A/M generał dywizji gen. dyw.
Air Chief Marshal A/C/M brak odpowiednika
Marshal of the RAF generał broni gen. broni
Załącznik 2

Wykaz dywizjonów uczestniczących w bitwie o Wielką Brytanię


pod Dowództwem Lotnictwa Myśliwskiego RAF
(Fighter Command)

Dywiz­ Litery Liczba


jony Nazwa Samoloty kodu poleg­
numery łych

1 Cawnpore „Hurricane” JX 7
3 „Hurricane” QO 1
17 „Hurricane” YB 5
19 „Spitfire” QV 6
23 „Blenheim” yp 8
25 „Blenheim”—
„Beaufighter'’ ZK 5
29 „Blenheim” RO 8
32 „Hurricane” GZ 2
41 „Spitfire” EB 11
43 China-British „Hurricane” FT 14
46 Uganda „Hurricane” PO 14
54 „Spitfire” KL 6
56 Punjab „Hurricane” US 8
64 „Spitfire” SH 7
65 East India „Spitfire” YT 8
66 „Spitfire" LZ 8
72 Basutoland „Spitfire” RN 9
73 „Hurricane” TP 4
74 „Spitfire” ZP 12
79 Madras Presidency „Hurricane” NV 4
85 „Hurricane” VY 7
87 United Provinces „Hurricane” LK 7
92 East India „Spitfire” QJ 14
111 „Hurricane” JU 11
141 „Defiant” TW 10
145 „Hurricane” SO 13
151 „Hurricane” DZ 11
Dywiz­ Litery Liczba
jony Nazwa Samoloty kodu poleg­
numery łych

152 Hyderabat „Spitfire” UM 14


213 Ceylon „Hurricane” AK 15
219 Mysore „Blenheim”—
„Beaufighter” FK 6
222 Natal „Spitfire” ZD 9
229 „Hurricane” RE 5
232 „Hurricane” EF —
234 Madras Presidency „Spitfire” AZ 5
238 „Hurricane” VK 17
242 Canadian „Hurricane” LE 5
245 Nothem Rhodesia „Hurricane” DX 2
247 China-British „Gladiator” HP —
249 Gold Coast „Hurricane” GN 8
253 Hyderabat „Hurricane” SW 11
257 Burma Hurricane” DT 11
263 Fellowship of „Hurricane”—
the Bellows „Whirlwind” HE 1
264 Madras Presidency „Defiant” PS 18
266 Rhodesia „Spitfire” UO 7
421 „Hurricane”—
(flight) „Spitfire” LZ 1
422 „Hurricane” — —
(flight)
Fighter Interception Unit „Hurricane”—
„Blenheim”—
„Beaufighter” ZQ —
501 Coubty of Gloucester „Hurricane” SD 19
504 City of Nottingham „Hurricane” > : TM 6
600 City of London „Blenheim”-—
„Beaufighter” BQ 9
601 County of London „Hurricane” UF 14
602 City of Glasgow „Spitfire” LO 5
603 City of Edinburgh „Spitfire” XT 13
604 Country of Middlesex„Blenheim”—
„Beaufighter” NG 3
Dywiz­ Litery Liczba
jony Nazwa Samoloty kodu poleg­
numery łych

605 County of Warwick „Hurricane” UP 8


607 Country of Durham „Hurricane” AF 9
609 West Riding „Spitfire” PR 7
610 County of Chester „Spitfire” DW 11
611 West Lancashire „Spitfire” FY 2
615 County of Surrey „Hurricane” KW 6
616 South Yorkshire „Hurricane” QJ 6
1 Canadian „Hurricane” YO 1
302 City of Poznań „Hurricane” WX 7
Polish
303 W arsaw-Kości uszko „Hurricane” RF 9
Polish
310 Czecho-Slovak „Hurricane” NN 4
Czech
312 Czecho-Slovak „Hurricane” DU 1
Czech
235 „Blenheim” QY 14
236 „Blenheim” FA 10
248 „Blenheim” WR 16
804 „Sea Gladiator”—
„Mariet”
808 „Fulmar” —
Załącznik 3

Lista polskich pilotów — uczestników o Wielką Brytanię


w okresie od 10 lipca do 31 października 1940 roku

Lp. Stopień Nazwisko i imię Dywizjon

1 sierż. Andruszkow Tadeusz 303 —zginął 27 IX 1940


2 por. Barański Wieńczysław 607
3 sierż. Beda Antoni 302
4 sierż. Bełc Marian 303
5 ppor. Bemaś Bronisław 302
6 por. Borowski Jan 302 — zginął 18 X 1940
7 kpt. Brzezina Stanisław 74
8 sierż. Brzezowski Michał 303 —zginął 15 IX 1940
9 sierż. Budziński Jan 605 i 145
10 por. Cebrzyński Arsen 303 — ranny 11 IX 1940
zmarł 19 IX 1940
11 ppor. Chałupa Stanisław 302
12 ppor. Chełmecki Marian 257, 17 i 56
13 kpt. Chłopik Tadeusz 302 —zginął 15 IX 1940
14 ppor. Czajkowski Franciszek 151
15 ppor. Czerniak Jerzy 302
16 kpt. Czerny Jan 302
17 por. Czerwiński Tadeusz 302
18 ppor. Czternastek Stanisław 32
19 ppor. Daszewski Jan 303
20 sierż. Domagała Marian 238
21 ppor. Drobiński Bolesław 65
22 por. Duryasz Marian 213
23 sierż. Duszyński Stanisław 238 —zginął 11 IX 1940
24 por. Falkowski Jan 32
25 ppor. Ferić Mirosław 303
26 kpt. Frey Juliusz 607
27 por. Gabszewicz Aleksander 607
28 sierż. Gallus Paweł 3
29 ppor. Gil Józef 229 i 145
30 sierż. Głowacki Antoni 501
31 ppor. Głowacki Witold 605 i 145 — zginął 24 IX
1940
32 sierż. Gmur Feliks 151— zginął 30 Vin 1940
Lp. Stopień Nazwisko i imię Dywizjon

33 ppor. Gnyś Władysław 302


34 ppor. Gorzuła Mieczysław 229
35 por. Groszewski Bernard 43
36 por. Gruszka Franciszek 65 — zginął 18 VIII 1940
37 por. Grzeszczak Bogdan 303
38 por. Henneberg Zdzisław 303
39 ppor. Janicki Zbigniew 32
40 por. Jankiewicz Jerzy 601 i 213
41 por. Januszewicz Wojciech 303 — zginął 5 X 1940
42 kpt. Jastrzębski Franciszek 302 — zginął 25 X 1940
43 sierż. Jeka Józef 238
44 ppor. Jereczek Emund 229, 43 i III
45 sierż. Kania Józef 303
46 sierż. Karubin Stanisław 303
47 ppor. Karwowski Włodzimierz 302
48 ppor. Kawalecki Tadeusz 151
49 sierż. Kita Szymon 85 i 253
50 ppor. Kleczkowski Stefan 302
51 sierż. Klein Zygmunt 234 i 152
52 sierż. Kłodziński Wojciech 54
53 sierż. Kosarz Wilhelm 302
54 kpt. Kosiński Bronisław 32
55 por. Kowalski Julian 302
56 sierż. Kowalski Jan 303
57 ppor. Kozłowski Franciszek 501
58 kpt. Krasnodębski Zdzisław 303
59 ppor. Krępski Walenty 54 — zginął 7 IX 1940
60 ppor. Król Wacław 302
61 ppor. Kumiega Tadeusz 17
62 por. Kustrzyński Zbigniew 607
63 sierż. Kwieciński Józef 145 — zginął 12 VIII
1940
64 kpi. Laguna Piotr 302
65 ppor. Łapka Stanisław 302
66 por. Łapkowski Wacław 303
67 kpt. Łazoryk Włodzimierz 607
68 ppor. Łokuciewski Witold 303
69 por. Łukaszewicz Kazimierz 501 — zginął 12 VIII
1940
70 sierż. Łysek Antoni 302
Lp. Stopień Nazwisko i imię Dywizjon

71 sierż. Maciejewski Mirosław 249


72 ppor. Maciński Janusz 111 — zginął 4 IX 1940
73 sierż. Malinowski Bronisław 43 i 501
74 ppor. Maliński Jan 302
75 sierż. Markiewicz Antoni 302
76 ppor. Martel Ludwik 54 i 603
77 ppor. Miksa Włodzimierz 303
78 ppor. Mierzwa Bogusław 303
79 sierż. Mudry Włodzimierz 79
80 ppłk Miimler Mieczysław 302
81 ppor. Narucki Aleksander 607
82 por. Niemiec Paweł 56
83 ppor. Nosowicz Zbigniew 17
84 ppor. Nowak Tadeusz 253
85 sierż. Nowakiewicz Eugeniusz 302
86 por. Nowierski Tadeusz 609
87 ppor. Oleński Zbigniew 609
88 sierż. Olewiński Bolesław 111
89 kpt. Orzechowski Jerzy 607
90 por. Ostaszewski Piotr 609
91 por. Ostowicz Antoni 145 — zginął 11 VIII
1940
92 sierż. Palak Jan 302 i 303
93 ppor. Palusiński Jerzy 303
94 kpt. Pankratz Wilhelm 145 — zginął 12 VIII
1940
95 por. Paszkiewicz Ludwik 303 — zginął 27 IX 1940
96 sierż. Paterek Edward 302 i 303
97 ppor. Pfeiffer Jan 257 i 32
98 ppor. Piątkowski Stanisław 79 — zginął 25 X 1940
99 ppor. Pilch Edward 302
100 por. Pisarek Marian 303
101 ppor. Pniak Karol 32 i 257
102 ppor. Popławski Jerzy 111 i 229
103 ppor. Radomski Jerzy 303
104 ppor. Radwański Gustaw 151, 56 i 607
105 sierż. Rogowski Jan 303 i 74
106 ppor. Rozwadowski Mieczys­
ław 151 — zginął 15 VIII
1940
Lp. Stopień Nazwisko i imię Dywizjon

107 ppor. Różycki Władysław 238


108 ppor. Samoliński Włodzimierz 253 — zginął 26 IX 1940
109 sierż. Sasak Wilhelm 32
110 por. Sawicz Tadeusz 303
111 sierż. Seredyn Antoni 32 i 213
112 ppor. Skalski Stanisław 501 i 615
113 sierż. Skowron Henryk 303
114 ppor. Solak Jerzy 151 i 249
115 por. Stęborowski Michał 239 — zginął 11 VIII
1940
116 ppor. Stegman Stefan Ul i 229
117 sierż. Siudak Antoni 302 i 303 — zginął
6 X 1940
118 ppor. Surma Franciszek 151. 607 i 257
119 sierż. Świtoń Leon 54
120 sierż. Szafraniec Wilhelm 151. 56 i 607
121 sierż. Szaposznikow Eugeniusz 303
122 por. Szczęsny Henryk 74
123 sierż. Szlagowski Józef 234 i 152
124 por. Szulkowski Władysław 65
125 por. Topolnicki Juliusz 601 — zginął 21 IX 1940
126 por. Urbanowicz Witold 145 i 303
127 PP°r- Wapniarek Stefan 302 — zginął 18 X 1940
128 kpt. Wczelik Antoni 302
129 sierż. Wędzik Marian 302
130 por. Witorzeńć Stefan 501
131 ppor. Własnowolski Bolesław 607, 32 i 213
132 sierż. Wójcicki Antoni 213 — zginął 11 IX 1940
133 sierż. Wojciechowski Mirosław 303
134 sierż. Wojtowicz Stefan 303 — zginął 11 IX 1940
135 ppor. Wróblewski Zbigniew 302
136 sierż. Wünsche Kazimierz 303
137 ppor. Wydrowski Bronisław 607
138 sierż. Załuski Jerzy 302 — zginął 17 X 1940
139 ppor. Zanker Paweł 501 — zginął 24 VIII
1940
140 ppor. Żukowski Aleksiej 302 — zginął 18 X 1940
141 ppor. Zumbach Jan 303
142 por. Żak Walerian 303
143 ppor. Żurakowski Janusz 609
Załącznik 4

Samoloty brytyjskie w obronie Wysp Brytyjskich w 1940 roku


na wyposażeniu dywizjonów Fighter Command

Zało­ Prędkość Pułap Zasięg Uzbrojenie


Typ samolotu ga maksy­ k-my działka
malna
(km/h) (m) (km)

Hawker „Hurricane”
Mk-I 1 530 11 000 720 8 x7,69 mm

Supermarine
„Spitfire" Mk-I 1 580 10 300 925 8 x 7,69 mm

Boulton Paul
„Defiant" Mk-I 2 480 9 200 740 4 x 7,69 mm

Bristol 142 M
„Blenheim” I 3 450 9 800 1600 3 x 7,69 mm

Bristol „Beaufighter” 4 x 20
F Mk-I 2 517 9 380 1880 6 x 7,69 mm mm

Gloster F „Gladiator” 1 470 9 000 850 4 x 7,69 mm

Grumman
„Mariet” F4F 1 510 10 600 1480 6 x 7,69 mm
„Fairey Fulmar” 2 410 1200 8 x 7,69 mm
Załącznik 5

Samoloty niemieckie używane przeciwko Wielkiej Brytanii w bit­


wie powietrznej 1940 roku

Zało­ Prędkość Pułap Zasięg Uzbrojenie Udźwig


Typ samolotu ga maksy­ bomb
malna
(km/h) (m) (km) (kg)

Messerschmitt Me-109 E 1 570 10 450 660 4 km-y 200


kal. 7,9 mm

Messerschinitt Me-110 C 2 510 10 000 1300 5 km-ów 1000


kal. 7.9 mm
2 działka
kal. 20 mm

Heinkel He-111 H-3 5 430 7 350 3500 6 km-ów 2000


kal. 7.9 mm

Junkers Ju-88 A-4 4 472 8 230 2730 3 km-y 3000


kal. 7.9 mm
1 km
kal. 13 mm

Domier Do-17 Z 4 410 6900 2000 4 km-y 1000


kal. 7,9 mm

Domier Do-215 B 4 485 9 000 2450 3 km-y 1000


kal. 7,9 mm

Junkers Ju-87 B 2 320 7 000 1000 3 km-y 500


kal. 7,9 mm

Zestawiono na podstawie: Cz. K r z e m i ń s k i , Wojna powielana w Europie,


Warszawa 1983, s. 101.
Załącznik 6

Produkcja samolotów myśliwskich w Wielkiej Brytanii


i Niemczech podczas trwania bitwy

Liczba wyprodukowanych samolotów myśliwskich


Miesiące 1940 roku
Wielka Brytania Niemcy
lipiec 496 220
sierpień 476 173
wrzesień 467 218
październik 469 200

Razem 1908 811

Zestawienie pochodzi z K r z e m i ń s k i, op. cit.. s. 105.


Załącznik 7
Zwycięstwa indywidualne wyróżniających się pilotów w okresie
bitwy o Wielką Brytanię, walczących w polskich dywizjonach 302
i 303 oraz w dywizjonach RAF

Stopień Imię i nazwisko Dywizjon Zwycięstwa

pewne prawdo- uszko-


podobne dzenia

sierż. Josef Frantiśek (Czech) 303 17 1 0


por. Witold Urbanowicz 145,303 15 1 0
por. Zdzisław Henneberg 303 8 1 1
ppor. Jan Zumbach 303 8 1 0
sierż. Eugeniusz Szaposznikow 303 8 0 1
sierż. Antoni Głowacki 501 8 0 0
F/Lt Athol Forbes (RAF) 303 7 1 0
ppor. Mirosław Ferić 303 7 1 0
por. Henryk Szczęsny 74 7 1 0
ppor. Stanislaw Skalski 501. 303 6 1 0
por. Ludwik Paszkiewicz 303 6 0 0
sierż. Stanisław Karubin 303 6 0 0
por. Stefan Witorzeńć 501 5 0 1
ppor. Franciszek Surma 151, 607, 257 5 1 0
ppor. Bolesław Własnowolski 32, 213 5 0 0
S/Ldr Ronald Keilet (RAF) 303 4 3 1
F/Lt John Kent (RAF) 303 4 1 2
ppor. Witold Łokuciewski 303 4 1 0
por. Marian Duryasz 213 4 1 0
ppor. Karol Pniak 32 4 1 0
por. Marian Pisarek 303 4 0 1
sierż. Mirosław Wojciechowski 303 3 1/2 0 0
por. Tadeusz Nowierski 609 3 1 2
ppor. Janusz Żurakowski 234, 609 3 1 1
por. Władysław Różycki 238 3 0 2
sierż. Stefan Wojtowicz 303 3 1 0
sierż. Kazimierz Wünsche 303 3 1 0
por. Julian Kowalski 302 3 1 0
ppor. Marian Chełmecki 56 3 0 0
sierż. Antoni Siudak 302, 303 3 0 0
Stopień Imię i nazwisko Dywizjon Zwycięstwa

pewne prawdo- uszko-


podobne dzenia

sierż. Marian Bele 303 3 0 0


ppor. Edward Pilch 302 2 1/2 0 0
ppor. Tadeusz Nowak 253 2 1 0
sierż. Marian Domagała 238 2 1 0
sierż. Józef Jeka 238 2 1 0
por. Walerian Żak 303 2 0 1
por. Bohdan Grzeszczak 303 2 0 0
sierż. Michał Brzozowski 303 2 0 0
BIBLIOGRAFIA

E. B a n a s z c z y k , IV bitwie o Anglię, Warszawa 1973.


E. B a u e r , The History of World War II, London 1985.
C. B e k k e r, Angriffshöhe 4000. Ein Kreigstagebuch der deutschen Luftwaf-
fe, Oldenburg 1963.
E. B i s h o p , Battle of Britain, London 1961.
Bitwa nad Wyspami Brytyjskimi — sprawozdanie Ministerstwa Lotnictwa
z historycznych dni 8 sierpnia — 30 września 1940, broszura w języku
polskim, Londyn 1940.
W. C h u r c h i l l , The Second World War, London 1953.
N. F r a k s , Sky Tiger. London 1980.
H. G r e i n e r , Za kulisami OKW. Warszawa 1959.
J. J o k i e 1, Udział Polaków w Bitwie o Anglię, Warszawa 1968.
W. K r ó l , Zarys działań polskiego lotnictwa w Wielkiej Brytanii 1940-1945,
Warszawa 1981.
T e n ż e , Walczyłem pod niebem Londynu, Warszawa 1982.
Cz. K r z e m i ń s k i , Wojna powietrzna w Europie 1939-1945, Warszawa
1983.
Księga działań bojowych 302 Dywizjonu Myśliwskiego Poznańskiego. In-­
stytut Polski i Muzeum im. generała Władysława Sikorskiego, Londyn,
rękopis.
F. M a s o n , Battle over Britain, New York 1969.
A. M o r g a ł a , Polskie samoloty wojskowe 1939-1945, Warszawa 1978.
R. O v e r y, The Air War. London 1980.
W. R a m s e y , The Battle of Britain then and now, London 1982.
K. W ę g r z e c k i , Kosynierzy Warszawscy, Londyn 1968.
D. W o o d, D. D e m p s t e r, Battle of Britain — The narrow margin, London
1969.
P. W y k e h a m, Fighter Command, London 1960.
SPIS TREŚCI

Słowo wstępne............................................................................................... 5
Po klęsce Francji............................................................................................ 9
Stan obrony powietrznej Wielkiej Brytanii................................................. 15
Agresor........................................................................................................... 25
Preludium....................................................................................................... 33
Pierwsza faza powietrznej bitwy o Wielką Brytanię: 10 lipca-
7 sierpnia 1940 roku......................................................... ............................ 37
Druga faza bitwy: 8 - 2 3 sierpnia................................................................ 54
Trzecia faza bitwy: 24 sierpnia - 6 września............................................... 78
Czwarta faza bitwy: 7 - 3 0 września........................................................... 105
Piąta faza bitwy: 1 - 3 1 października.......................................................... 134
Nasz polski udział......................................................................................... 164
Załączniki....................................................................................................... 222
Bibliografia.................................................................................................... 235
Dom Wydawniczy Bellona
prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich
książek za zaliczeniem pocztowym
z 20-procentowym rabatem od ceny detalicznej.
Nasz adres: Dom Wydawniczy Bellona
ul. Grzybowska 77, 00-844 Warszawa
tel./fax: 652-27-01 (Dział Wysyłki)
bezpłatna infolinia: 0-800-12-03-67
internet: www.bellona.pl
e-mail: biuro@bellona.pl

Opracowanie graficzne serii: Jerzy Kępkiewicz


Ilustracja na okładce: Paweł Głodek
Opracowanie mapy: Maria Stępniowska
Redaktor wydania I: Zbigniew Czerwiński
Redaktor wydania II: Barbara Kosiorek-Dulian
Redaktor techniczny: Maria Braszczyk
Korekta: Elżbieta Zielińska

© Copyright by Wacław Król, Warszawa 1990


© Copyright by Dom Wydawniczy Bellona
Warszawa 1990 Wydanie III.
Warszawa 1999

Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnictw Naukowych w Łodzi

ISBN 83-11-08621-4

Vous aimerez peut-être aussi