Académique Documents
Professionnel Documents
Culture Documents
ANDRZEJ DUSIEWICZ
TARUTINO 1812
rozegrały się nie podczas tej bitwy, ale prawie dwa i trzy tygodnie
wcześniej — 27 września i 4 października.
Celem niniejszej pracy jest próba przedstawienia pełnego
obrazu wydarzeń, jakie doprowadziły do bitwy i jakie
rozegrały się wokół Winkowa i Tarutina 18 października
1812 r. Wszystkie zawarte w pracy daty zostały podane
zgodnie z kalendarzem gregoriańskim. Autor chciałby
złożyć gorące podziękowania wszystkim osobom, które
przyczyniły się do powstania tej książki, m.in. Paniom
Joannie Margas-Macurze i Jolancie Szubskiej za pomoc
w tłumaczeniu tekstów źródłowych.
W STOLICY CARÓW
13
Mortier Edouard, ks. Trevi , marszałek cesarstwa. W 1812 r.
dowodził młodą gwardią.
14
Eugeniusz de Beanharaais, pasierb Napoleona, wicekról Włoch.
Starcie pod Krymskoje było tym boleśniejsze, że straty
poniosły pułki oszczędzane częściowo podczas bitwy
borodińskiej. Nie wykorzystane w boju 7 września,
11 skrwawiły się zupełnie niepotrzebnie. Zysk z bitwy był
niewielki. Do francuskiej niewoli trafili żołnierze z 40., 48.
i 33, pułków jegierskich I7.
Dowódca młodej gwardii — marszałek Mortier — po
bitwie listownie poinformował cesarza, że nie zamierza
dłużej słuchać rozkazów króla Neapolu. Także Davout,
zrozpaczony stratami 2. dywizji, „choć chory sam i raniony,
prosił jeszcze o powierzenie mu dowództwa przednich
straży; zapewniał, że maszerować będzie dniem i nocą, że
doścignie nieprzyjaciela i zmusi go do bitwy, nie szafując
wszelako — tak jak Murat — życiem i siłami żołnierzy.
Lecz zamiast odpowiedzi, Napoleon wychwalać jął przesad-
nie waleczność i nie gasnący zapał swojego szwagra"18.
Sam Murat skarżył się cesarzowi, że po Borodino jego
kawaleria nie spełnia pokładanych w niej nadziei. Uwagę
tę skomentował gen. Nansouty, dowódca 1. Korpusu Jazdy:
„Dzieje się to dlatego, że konie moje nie mają patriotyzmu:
nasi żołnierze biją się dobrze bez chleba, ale konie bez
owsa nie spełniają swego obowiązku" 19.
Od potyczki pod Krymskoje rozpoczęła się walka dwóch
wielkich żołnierzy: Murata i Miłoradowicza. Pierwszy będzie
nieprzerwanie dowodził awangardą Wielkiej Armii i będzie
starał się jak najszybciej dopaść uchodzącego przeciwnika.
Drugi uczyni wszystko, aby ten plan nie został zrealizowany.
W ciągu miesiąca obaj nabiorą do siebie dużego szacunku
i chyba sympatii, ale do ich osobistego spotkania przed linią
obu wojsk dojdzie dopiero w październiku pod Winkowem.
17
B r a n d Henryk, Moja służba w Legii Nadwiślańskiej, Gdynia 2002,
s. 216-217.
18 S é g u r , Pamiętniki adiutanta Napoleona, s. 112-113.
44
Tamże, s. 144.
Francji45. Wielu rannych zdołało już wyzdrowieć i wróciło
do szeregów. Ci, którzy odbieśłi cięższe rany, byli
stopniowo ewakuowani do Smoleńska. Uzupełniano zapasy
amunicji, naprawiano umundurowanie, gromadzono
żywność. Napole-on zadbał także o rozrywkę dla swoich
żołnierzy. W Moskwie znalazła się grupa francuskich
aktorów, występująca od 1808 r. w tutejszym Teatrze
Francuskim. Przed samym wybuchem wojny wystawiono w
nim nawet sztukę o wybitnie antynapoleońskim charakterze.
Teraz grupa artystów, która nie wycofała się z wojskami
rosyjskimi i ludnością cywilną, zgodziła się występować dla
wojsk cesarskich. Teatr zorgani-zowano w domu niejakiego
Pozniakowa, a pierwszy spektakl odbył się 7 października.
Wystawiono słynną komedię Pierre'a de Marivaux z 1730
r. Igraszki trafu i miłości oraz jednoaktówkę Cerana
Kochanek, autor i kamerdyner. Woj-skowa publiczność
była zachwycona spektaklami i gorąco oklaskiwała
aktorów 46.
W dużo gorszej formie znajdowała się kawaleria i ar-
tyleria. Przede wszystkim przerażał stan koni — zmęczo-
nych i niedożywionych. Konie były nie tylko w złym
stanie, było ich też mało. Szczególnie brakowało koni
w artylerii, zastanawiano się nawet nad porzuceniem części
dział, nie było bowiem wystarczającej ilości zwierząt
pociągowych. Z braku odpowiedniej ilości zwierząt nie
można było wywieźć zdobytej amunicji i część wozów
amunicyjnych wysadzono w powietrze. Jednocześnie wielu
oficerów i żołnierzy miało konie do przewozu zrabowanej
w Moskwie zdobyczy, ale nie mieli oni zamiaru oddawać
swoich wierzchowców. Wkrótce zresztą, wraz z nadejściem
mrozów, sytuacja miała się jeszcze pogorszyć, bowiem
z wyjątkiem koni polskich i cesarskich, nie zatroszczono
się o podkuwanie ich na ostro.
45
B o u r g o g n e , Pamiętniki..., s. 52, 59-60.
46
Artyści ci zdążyli za to wycofać się wraz z Wielką Armią i w więk-
szości zginęli podczas odwrotu.
Dodatkowym problemem był brak paszy dla posiadanych
wierzchowców. W spalonym mieście było o nią niezwykle
trudno. Kwatermistrzostwo zgromadziło pewne jej ilości,
ale nie chciano wydawać potrzebującym, zasłaniając się
brakiem stosownych rozkazów. Kawaleria musiała więc
szukać pożywienia dla koni na własną rękę. Nie było to
proste zadanie. Okolica była spustoszona przez obrońców
i agresorów. Okoliczni chłopi pouciekali, zabierając lub
paląc swój dobytek. Podjęta przez Francuzów akcja za-
chęcania tych, którzy pozostali, aby przyjeżdżali i sprzeda-
wali swoje produkty, przyniosła marne efekty. Represje
partyzantów i maruderów rosyjskich skutecznie zniechęcały
tych, którzy zdecydowali się sprzedać cokolwiek najeźdźcy.
Poza tym ataki partyzantów, poczynających sobie coraz
śmielej, zmuszały Francuzów do wysyłania po paszę
i żywność coraz liczniejszych i coraz silniejszych od-
działów. Prowadziło to oczywiście do większego jeszcze
wyczerpania koni i strat w ludziach, ale było to jedyne
wyjście dla przebywającej w Moskwie armii.
Dla Napoleona ataki na grupy aprowizacyjne były jednak
mniej istotne niż ataki partyzantów na kurierów cesarskich.
Niecierpliwie oczekiwał kolejnego posłańca, denerwując
się za każdym razem z powodu występujących opóźnień.
Cesarzowi bardzo zależało na otrzymywaniu regularnych
wiadomości z Paryża i innych terenów imperium. Inte-
resowały go wiadomości o działaniu pozostałych korpusów
Wielkiej Armii, o sytuacji na Półwyspie Iberyjskim47,
o nastrojach w podległych państwach. Nie mniej istotne
było przekazywanie przez niego wiadomości do Paryża.
Chodziło nie tylko o przekazywanie korespondencji poli-
47 6 września, tuż przed bitwą pod Borodino, dotarł do Napoleona
płk Fmer, wysłany przez marszałka Marmonta z informacją o klęsce
wojsk francuskich w bitwie pod AiapUami (Salamanką). W jej wyniku
sytuacja rtwmmtim w Hiszpanii znacznie się pogorszyła i musieli oni
opuścić
tycznej, wojskowej czy osobistej. Najważniejsze było
informowanie opinii publicznej o sukcesach armii cesarskiej
i wpływanie w ten sposób na nastroje społeczeństwa
francuskiego oraz innych, nie zawsze szczerze oddanych
Napoleonowi państw europejskich. Celom tym służył przede
wszystkim Biuletyn Wielkiej Armii, układany i dyktowany
często osobiście przez Napoleona. Biuletyn kopiowany
w prasie oraz rozlepiany na murach stał się najważniejszym
narzędziem propagandy napoleońskiej 48.
9 października Napoleon, nie czekając na odpowiedź
cara, rozpoczął ewakuację części taborów. Na wozy „zostały
spakowane i załadowane (...) trofea, jakimi chciał uhono-
rować Francję. Były wśród nich sztandary wzięte przez
Rosjan na Turkach przeszło 100 lat temu, nieco dawnych
pancerzy, jakaś madonna, którą pobożni ozdobili diamen-
tami, i złocony krzyż z dzwonnicy Iwana Wielkiego, który
tak długo panował nad wszystkimi kopułami Moskwy
(...)"49. Cesarz chciał w ten sposób odzyskać swobodę
działań i zwiększał mobilność własnej armii.
Następny dzień przyniósł mu informacje o zdobyciu
przez partyzantów rosyjskich Werei. Przebywająca w niej
załoga francuska został wybita50. Cesarz powoli zaczynał
zdawać sobie sprawę ze swego trudnego położenia. O jego
sytuacji Clausewitz pisał: "Armia złożona z 90 000 żoł-
nierzy, z wyczerpanymi oddziałami i końmi doprowadzo-
nymi do ruiny, stanowiąca czubek klina wbitego 120 mil
48
Wśród żołnierzy Wielkiej Armii zdawano sobie sprawę z propagan-
dowej wartości Biuletynu. "Kłamie jak biuletyn" stało się powiedzeniem
spotykanym dość często w szeregach. Mimo to wszyscy zabiegali, aby
być w nim wspomnianym i w ten sposób zaistnieć w historii. Więcej
informacji o roli propagandy napoleońskiej Czytelnik znajdzie w pracy R.
B i e l e c k e g o Wielka Armia. s. 368-378, oraz w artykule Jacquesa--
OKviera B o u d o o , Biuletyn Wielkiej Armii — narzędzie propagandy,
[w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warezawa 2002, s. 93-95.
49 F a i n, [w:] A u s t i n, Napoleon w..., s. 146.
50 S e g u r, Pamiętniki..., s. 147.
w głąb Rosji, ze stutysięczną armią nieprzyjacielską na swoim
prawym skrzydle i uzbrojonymi ludźmi wszędzie naokoło,
zmuszona pokazać front we wszystkich kierunkach kompasu,
bez magazynu, bez dostatecznej ilości amunicji, za to z jedną
tylko, całkowicie zniszczoną, linią komunikacji ze swoja bazą
— nie jest to sytuacja, w której można przetrwać zimę"51.
Jednocześnie do kwatery cesarskiej na Kremlu zaczęły
spływać coraz bardziej niepokojące meldunki z zaplecza.
Korpusy Oudinota i St. Cyra były mocno naciskane przez
rosyjskie siły pod wodzą Wittgensteina. Na Wołyniu oddziały
austriackie ks. Schwarzenberga i saskie gen. Reyniera musiały
ustąpić przed siłami Cziczagowa. Doszło nawet do tego, że
Rosjanie wkroczyli w granice Księstwa Warszawskiego.
Także od Murata docierały wiadomości o coraz większym
wyczerpaniu stojącej pod Winkowem awangardy.
12 października Napoleon ogłosił zapowiedź wymarszu.
Prawdopodobnie planował wykonać demonstracyjny marsz
w stronę Petersburga i szykował się do uderzenia na
Kaługę. Liczył, że mając jeszcze przewagę liczebną, zdoła
pobić stojącego w Tarutinie Kutuzowa i wycofać się na
leża zimowe koło Mohylowa. 13 października pierwszy
śnieg przynaglił go dalszych działań. Koncentrował swoje
siły w Moskwie, rozkazał Mortierowi przygotować się do
obrony Kremla, przynaglał ewakuację rannych, chorych
oraz kadr dla powstających na zapleczu i we Francji
nowych batalionów. Do Murata 14 października wysłano
transport jedzenia i wódki z rozkazem, aby wycofał się na
mniej eksponowane pozycje pod Woronowem, a swoich
rannych i tabory skierował nie do Moskwy, lecz w stronę
Możajska. „Kazał cofać transporty idące do armii, począw-
szy od Gżacka na Smoleńsk, wyładowując mąkę w maga-
zynach etapowych, a biorąc na wozy chorych i rannych.
Oznaczał na 22 października ostatni termin ewakuacji. (...)
51 Cyt za: G a l l a h e r John, Żelazny Marszalek, Gdańsk 2000,
s. 262.
dywizja piesza Brousstora i jazda wicekróla52, wysunięte
dotąd na Małą Wiaziemkę w stronę Możajska, przesunąć
się miały na Fominskoje na nowym trakcie kałuskim;
wicekról miał dojść tam ze swoja jazdą i gwardią włoską;
dywizja Friedrichsa (dawniej Dessaix) i jazda korpusu
Davouta posunąć się miały na wsparcie Murata pod
Woronowo; w tymże celu posunięto naprzód brygadę
lekkokonnych Colberta. W ten sposób Napoleon stwarzał
naraz nową straż przednią na nowym trakcie kałuskim,
omijającym pozycję Kutuzowa, i wzmocnić chciał straż
przednią Murata, szachując tę pozycję" 53.
Jednocześnie, jakby na przekór wszystkiemu, Napoleon
cały czas wahał się przed wydaniem ostatecznych rozkazów.
Chcąc zabić swój niepokój o losy swoje i armii ostentacyjnie
prowadził na Kremlu ożywione dyskusje literackie, wbrew
swoim przyzwyczajeniom przedłużał czas posiłków, całymi
godzinami czytał błahe romanse wtulony w kąt kanapy54.
W tak trudnej sytuacji wielu pokładało nadzieje w dzia-
łaniach szefa sztabu Wielkiej Armii marszałka Berthiera.
Ten jednak dawno stracił swój zapał i inicjatywę, stając się
jedynie wykonawcą woli cesarskiej. Dopiero 17 paździer-
nika zezwolił generalnemu intendentowi na wydanie zma-
gazynowanych materiałów i zapasów55. Pozostały jednak
nadal w rezerwie zapasy owsa, tak niezbędnego dla
kawalerii. W efekcie, w chwili wymarszu, wszystko to
zostało spalone.
17 października Napoleon jeszcze raz wysłał Lauristona
do Kutuzowa. Tym razem jednak nie doszło do spotkania
z rosyjskim feldmarszałkiem. Rosjanie wyraźnie nie mieli
zamiaru rozmawiać i w każdej chwili trzeba było spodzie-
wać się wznowienia wojny.
52 Eugeniusza de Beauharnais.
53 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 297.
54 S é g u r , Pamiętniki..., s. 151.
55
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 301, S é g u r . Pamiętniki..., s. 152.
W POŚCIGU ZA ROSJANAMI
1
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 214.
i podziw dla męstwa i odwagi"2. Potwierdziły się też
wcześniejsze słowa jednego z jeńców kozackich, że podziw
kozaków dla Murata jest tak wielki, iż obiecali sobie nie
zabijać go, a jedynie pojmać 3.
Po całkowitym opuszczeniu miasta przez Rosjan ka-
waleria francuska zatrzymała swój marsz n rogatki ko-
lomnieńskiej (1. Korpus) oraz na północnych krańcach
miasta (Korpusy 2., 3. i 4.). Legia Nadwiślańska to-
warzyszyła 1. Korpusowi. Wsparcia tym oddziałom mógł
w każdej chwili udzielić książę Poniatowski, którego
wojska przemaszerowały przez miasto z przedmieścia
kałuskiego na przedmieście riazańskie. Zatrzymując się
na tych pozycjach Murat, a przede wszystkim Napoleon,
popełnili niewybaczalny błąd. Pozwolili oderwać się
armii rosyjskiej i utracili z nią kontakt, co w efekcie
umożliwiło Kutuzowowi dokonanie manewru tarutiń-
skiego. Armia rosyjska, po wycofaniu się drogą riazańską,
skręciła na zachód i, maszerując wzdłuż rzeki Pachry,
doszła do Podolska, a następnie zajęła pozycje pod
Krasną Pachrą. Na drodze riazańskiej pozostały jedynie
pułki straży tylniej, a potem tylko dwa pułki kozackie,
mające za zadanie wprowadzić Francuzów w błąd co
do prawdziwej trasy przemarszu Rosjan. W ten sposób
blisko 80-tysięczna armia Kutuzowa dosłownie znikła
z oczu Francuzom i zajęła pozycje na ich flance.
Wybuch pożarów w Moskwie i utrata z tego powodu
kontaktu z Napoleonem sprawiły, że Murat nie podjął
żadnych ruchów pościgowych. Dopiero 16 września ruszył
w stronę Riazania za uchodzącym przeciwnikiem z trzema
korpusami kawalerii. Wieczorem dotarł do miejscowości
Panki (Kutuzow stacjonował tu do 15 września). Wkrótce
z Moskwy wyruszyła na południe jazda korpusu polskiego,
za nią w nocy piechota, a wreszcie koło północy z 16 na
2
S é g u r , Pamiętniki..., s. 123.
3
T u I a r d Jean, Murat, Gdańsk 2002, s. 200.
17 września Legia Nadwiślańska. Wojska wychodziły
w świetle łun pożarów. Było tak jasno, że nawet w odleg-
łości kilku kilometrów od Moskwy żołnierze mogli czytać
i pisać listy 4. Okoliczne wsie nie były jeszcze spustoszone
przez wojnę, więc żywności i paszy miały pod dostatkiem.
Brandt wspomina, że „w tamtej stronie kraj był dobrze
uprawny i obfitujący w żywność, a szczególnie w owies
i siano" Potwierdza to także Gawroński: „...napotykaliśmy
ludne i piękne wsie jeszcze całe, widać, że obfite, bo
mieszkańcy wychodzili sami dając żywność. Baliśmy się
zrazu brać, że mogą być zatrute, ale z błędu tego byliśmy
wyprowadzeni, doświadczywszy ich gościnności i uległości
wielkiej naszym zastępom. Lud dobry wszędzie znaleźliśmy,
pobożny, w każdej niemal chałupie obraz Najśw. Panny
i św. Mikołaja; (...) Wsie w tej okolicy duże, rozciągłe,
dobrze zabudowane i zamożne, drewniane wszędzie. Miasta
nie gęste, jak to w innych częściach Europy, bo tak dni
dziesięć idąc, nie spotkaliśmy miasteczka (...)" 6.
Awangarda francuska maszerowała powoli i ostrożnie.
O Rosjanach nie było pewnych wiadomości. Na czele
francuzów kroczył 2. Korpus gen. Sébastianiego. V Korpus,
mający początkowo kierować się traktem tulskim, na rozkaz
króla posuwał się ku wsiom Pietrowskoje i Ostrowie,
stanowiąc tym samym lewe skrzydło grupy Murata. Wśród
wojska chodziły pogłoski, dostarczone podobno przez
dezerterów rosyjskich, że ranny Bagration już nie żyje,
Kutuzow opuścił armię, a Barclay de Tolly jest w niełasce.
Samo wojsko miało znajdować się w nieładzie i nieporząd-
ku 7. Co pewien czas dochodziło jednak do drobnych
4
B r a n d t , Moja..., s. 224, G a w r o ń s k i , Pamiętnik..., s. 325,
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s.127.
5
B r a n d t , Moja..., s. 225.
6
G a w r o ń s k i, Pamiętnik..., s. 324.
7
S u ł k o w s k i A. P., Listy do żony z wojen napoleońskich, Warszawa
1987, s. 323.
potyczek z kozakami, ale w walkach tych brały udział
wyłącznie pułki polskie. Starcia owe utwierdzały Murata
w przekonaniu, że podąża w dobrym kierunku i depcze po
śladach armii rosyjskiej. 18 września wieczorem Francuzi
dotarli nad Moskwę przy Borowskim Przewozie. Cały
następny dzień przeznaczono na odpoczynek, choć wojska
były zmuszone do ustawicznego wysyłania patroli na
skrzydła, bowiem co jakiś czas pojawiały się tam podjazdy
kozackie8. 20 wojska ruszyły dalej, ale tylko po to, aby
ponownie zatrzymać się na cały dzień pod Bronnicami.
Powodem tego postoju był rozejm, który wytargował
u Sébastianiego rosyjski parlamentarz.
Działania prowadzone przez Sćbastianiego i Murata
w dniach od 16 do 20 września wystawiają tym dowódcom
jak najgorszą ocenę. Ich opieszałe manewry, brak zdecydo-
wania w pościgu i wreszcie ustawiczne lokalne rozejmy
z wrogiem umożliwiły Kutuzowowi niepostrzeżone wyko-
nanie manewru w stronę Podolska. Sytuacja zmieniła się
dopiero wtedy, gdy Napoleon osobiście zaczął kierować
z Moskwy działaniami swojej awangardy. Nie było to
proste, ale wlało w wojska Murata bojowego ducha.
Cesarz szybko dostrzegł niebezpieczeństwo wiążące się
z manewrem Kutuzowa. Już wieczorem 20 września dotarły
do niego informacje o działaniach Rosjan. Polecił więc
królowi Neapolu skierować w stronę Podolska korpus
Poniatowskiego, a w razie potrzeby nakazał rzucenie tam
całej awangardy. Jednocześnie, kiedy tylko potwierdziły
się informacje o ruchu skrzydłowym Rosjan, 21 września
Napoleon wysłał w stronę Podolska 3. Korpus Kawalerii
Rezerwowej pod dowództwem gen. Lahoussayea oraz
brygadę lekkiej kawalerii gen. Girardina z I Korpusu
Davouta. Cesarz rozkazał także Bessiéres'owi skierować
w tym kierunku brygadę gen. Colberta (1. i 2. pułki
8
B r a n d t , Moja..., s. 225.
szwoleżerów-lansjerów gwardii) oraz oddał mu do dys-
pozycji 4. dywizję piechoty gen. Friedrichsa (I Korpus).
Tego samego dnia nakazał także Muratowi ostatecznie
porzucić marsz szlakiem riazańskim i pospieszyć za kor-
pusem Poniatowskiego. Gotów był sam wyruszyć z Mosk-
wy, aby stoczyć kolejną bitwę z Kutuzowem. Z Moskwy
wymaszerowali również dragoni gwardii, skierowani pod
Pierchuszkino koło Małej Wiaziemki na szlaku możajskim.
Napoleon był coraz bardziej zły na postępowanie Murata.
Król Neapolu ewidentnie dał się wciągnąć w pułapkę
kozaków i uparcie podążał za nimi w stronę Riazania.
Cesarz musiał udzielić także nagany Sébastianiemu za
zawieranie bez uzgodnienia zawieszenia broni. Groził mu
nawet karą śmierci. Odtąd jedynym sposobem rozmowy
z nieprzyjacielem miały być kule 9.
W tych wszystkich działaniach Napoleona coraz waż-
niejszą rolę odgrywał korpus polski. W pewnym momencie
wydawało się nawet, że oddziały polskie i grupa marszałka
Bessiéres'a staną się oddzielną awangardą Wielkiej Armii
w marszu, którego celem będzie wyrzucenie Rosjan za
Okę. Polacy jeszcze 19 września stanowili lewe skrzydło
wojsk Murata, ale już 21 przekroczyli Moskwę i skierowali
się w stronę Zacharina niedaleko Podolska i znaleźli się
bardzo blisko tego miasta. Jednak 23 września zgodnie
z rozkazem Bessieres'a musieli niepotrzebnie cofnąć się na
Czerniewo, by następnego dnia ponownie pojawić się pod
Podolskiem10. Także Bessiéres, wchodząc pod Desną
w kontakt z przednią strażą Kutuzowa, maszerował tego
dnia na Podolsk. Wieczorem 25 dotarła tu również kawaleria
Murata, piechota Legii Nadwiślańskiej oraz dywizja Du~
9 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 241-242.
10
Pon i a t o w s k i Lt Korespondencya Księcia Józefa Poniatowskiego
z Francyą, [w:] Wydawnictwa Źródłowe Komisji Historycznej, t. IV,
Poznań 1929, s. 279, K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 242, Z y c h G.,
Armia Księstwa Warszawskiego 1807-1812, Warszawa 1961, s. 327.
foura. Korpus polski posuwał się już w stronę Salkino. Jego
kawaleria weszła w kontakt bojowy z oddziałami rosyj-
skiego VII Korpusu Piechoty gen. Rajewskiego. Siły Polaków
były jednak zbyt małe, w sumie ok. 5000 ludzi, aby
poważnie zagrozić Rosjanom. Jednak energia, z jaką były
prowadzone działania korpusu, oraz zbliżające się pozostałe
siły francuskie, zniechęciły Rosjan do przyjęcia bitwy.
25 września pod Małą Wiaziemką bolesną porażkę
ponieśli dragoni gwardii. Zaniepokojony tym zdarzeniem
Napoleon, obawiając się wzrostu aktywności wojsk rosyj-
skich na drodze możajskiej, skierował w tę stronę kolejne
oddziały, min. pułk strzelców konnych gwardii, szwoleże-
rów bawarskich i dywizję piechoty gen. Broussifcra z IV
Korpusu włoskiego. Powstała w ten sposób kolejna grupa
operacyjna, mająca ochraniać linie komunikacyjne. Dowódz-
two nad nią sprawował gen. Ornano. Zmianie uległy
również rozkazy dla Murata i Bessiéres'a. Najważniejszą
formacją ponownie stawała się grupa króla Neapolu. Pod
jego rozkazy wrócił korpus polski i 3. Korpus Kawalerii.
Murat dysponował zatem znaczącymi siłami: 1., 2., 3. i 4.
Korpusami Kawalerii, korpusem polskim, Legią Nadwiś-
lańską i dywizją Dufoura. Siły te miały za zadanie odrzucić
Rosjan za Okę, a Besstóres z dwoma pułkami lekkokonnych
gwardii i dywizją Friedńchsa miał wspierać te działania11.
Warto tutaj bliżej przedstawić Joachima Murata oraz
najważniejszych generałów francuskich i polskich. Trzeba
także przybliżyć Czytelnikowi formacje polskie, które
znajdowały się pod dowództwem króla Neapolu, bowiem
będą one brać aktywny udział w dalszych wydarzeniach.
Marszałek Joachim Murat urodził w 1767 r. jako syn
oberżysty. Przeznaczony do stanu duchownego, przebywał
przez pewien czas w seminarium. Został jednak stamtąd
wyrzucony za kłótnię z kolegą, co uratowało Francję przed
11
K u k i e ł, Wojna..., t. 2, s. 244.
utratą najlepszego kawalerzysty w jej historii. Nie mając
innego zajęcia, młody Joachim zaciągnął się bowiem do
strzelców konnych. Brał udział w walkach Armii Północnej
w latach 1792-1793 i szybko został dowódcą szwadronu.
Prawdziwa kariera Murata rozpoczęła się w chwili, gdy
13 Vendemiaire'a na rozkaz Bonapartego sprowadził pod
pałac Tuileries 40 dział, przy pomocy których przyszły
cesarz skutecznie rozprawił się z powstaniem lojalistów
w Paryżu. Od tej nocy Murat na stałe związał swój los
z Napoleonem. Był z nim we Włoszech, walczył w Egipcie,
gdzie pod Abukirem otrzymał stopień generała dywizji
i pierwszą ranę. Towarzyszył następnie swojemu wodzowi
w karkołomnej próbie przedarcia się przez okręty Nelsona
do Francji i brał czynny udział w zamachu stanu 18
Brumaire'a. To on przy wtórze bębnów na czele gwardzis-
tów wkroczył na salę obrad Rady Pięciuset i słynnym
rozkazem: „Wyrzucić mi tę hołotę przez okna!"12 przypie-
czętował udany przewrót. Niecałe trzy miesiące potem
został szwagrem pierwszego konsula.
Wkrótce szarżował już na austriacką piechotę pod
Marengo, by następnie przez pewien czas kierować woj-
skami francuskimi we Włoszech. W 1804 r. otrzymał
buławę marszałkowską i tytuł Wielkiego Admirała, choć
z morzem nie miał wiele wspólnego. Jego prawdziwym
żywiołem była kawaleria! Walczył pod Austerlitz w 1805
r., ścigał rozbitych pod Jeną Prusaków w 1806 i jako pie-
rwszy z wodzów Wielkiej Armii wkroczył do Warszawy.
Powitany z estegazmem przez Polaków, już widział się
w roli przyszłego króla Polski. Nadzieje te podsycił w nim
jeszcze Hilftc Poniatowski, który ofiarował mu szablę króla
Stefana Batorego. Nic jednak z tych planów nie wyszło. W
kampanii
12 Inna wersja mówi o wyrzucaniu przez drzwi, ale znając
porywczy charakter Murata i fakt, że obrady odbywały się na parterze,
doprawdy n t e dostrzec różnicę, którędy deputowani umykali przed
bagnetami.
1807 r. w bitwie pod Iławą Pruską w krytycznym momencie
poprowadził na pozycje rosyjskie wspaniałą „szarżę 80
szwadronów" 13.
W 1808 r. cesarski szwagier wyznaczył go swoim
namiestnikiem w Hiszpanii. Krwawo stłumił tam powstanie
mieszkańców Madrytu i miał nadzieję, że tym razem
zdobędzie koronę hiszpańską. Ponieważ Napoleon przekazał
ją swojemu bratu Józefowi, obrażony, musiał zadowolić się
jedynie Królestwem Neapolu. W kampanii 1809 r. nie
wziął udziału, ale już w wyprawie na Rosję ponownie
stanął na czele kawalerii Wielkiej Armii. Brał udział we
wszystkich większych bitwach, odznaczając się pod Ostrów-
nem, Smoleńskiem i Borodino. Jednak jego sposób dowo-
dzenia często budził zastrzeżenia i oskarżenia o wynisz-
czenie kawalerii.
Muratowi nie można było odmówić odwagi. Zawsze
przebywał na pierwszej linii. Aleksandrowi Fredrze utkwi-
ło w pamięci, że „kto w czasie boju szukał Murata,
temu zimno być nie mogło. Ten człowiek lad w ogień
i szukał guza eon amore"14. Nic więc dziwnego, że
adiutanci króla Neapolu na polu bitwy znajdowali go
przeważnie tam, gdzie akurat toczył się najcięższy bój.
Był bez wątpienia bożyszczem kawalerii i to nie tylko
francuskiej 15.
Dowódca 2. Korpusu Kawalerii Rezerwowej generał
Horacy Sébastiani de La Porta urodził się na Korsyce
w 1772 r. i był spokrewniony z rodziną Buonaparte. Walczył
pod Arcole. Podobnie jak Murat, odegrał istotną rolę
w zamachu 18 Brumaire'a, opanowując z dragonami pałac
Tuileries. Bił się pod Marengo, a następnie uczestniczył
13
W rzeczywistości było ich „tylko" 52, ale taka nazwa zadomowiła
się w historii.
14 F r e d r o A., Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleońskiej,
Warszawa 1957, s. 78.
15
B i e l e c k i R., Encyklopedia..., s. 422-424.
w rokowaniach pokojowych w Treviso, gdzie zwrócił na
siebie uwagę najlepszego dyplomaty francuskiego Talley-
randa. Od tego czasu jego kariera wojskowa splatała się
z karierą dyplomatyczną. Walczył pod UIra i Austerlitz,
ambasadorował w Stambule i ponownie walczył, tym razem
w Hiszpanii. W kampanii 1812 r. dowodził dywizją kawa-
lerii w polskim V Korpusie, potem 2. dywizją lekkiej
kawalerii w 2. Korpusie Kawalerii i wreszcie, po śmierci
generała Montbmna, całym 2. Korpusem.
Sébastiani miał opinię dzielnego, ale nieostrożnego
generała. Kampania 1812 r. potwierdziła to w całej pełni.
Kilkakrotnie Rosjanom udało się zaskoczyć dowodzone
przez niego wojska, zawsze z fatalnym dla Francuzów
skutkiem. Podobno z tego powodu uzyskał w armii przy-
domek „generał-niespodzianka" 16.
Dowódca 4. Korpusu Kawalerii generał Maria Viktor
Nicolas de Fay Latour-Maubourg urodził się w rodzinie
arystokratycznej. Przyszedł na świat w 1768 r. Służbę
w wojsku rozpoczął 7 lat przed zdobyciem Bastylii.
Początkowo wspierał rewolucję, ale w 1792 r. wraz
z markizem Lafayettem zdecydował się na ucieczkę.
Aresztowany przez Francuzów, odzyskał wolność po 18
Brumaire'a. Po ustanowieniu konsulatu został wysłany
do Egiptu, gdzie pełnił funkcję adiutanta generała
Klébera. Walczył pod Austeriitz, Jeną i Frydlandem.
W latach 1808-1811 przebywał w Hiszpanii.
Bitwa pod Borodino nie była szczęśliwa dla dowódców
francuskiej kawalerii. Ranni zostali dowódcy Korpusów
1. i 3., generałowie Nansouty i Grouchy, polegli dowódca
2. Korpusu gen. Montbrun i jego następca gen. Cau-
laincourt. Latour-Maubourg jako jedyny z dowódców
16 Au s t i n, Napoleon..., s. 50. Sébastiani przeszedł do historii m.in.
z powodu słynnego zdania, które wygłosił jako minister spraw zagrani-
cznych Francji po upadku powstania listopadowego: "Porządek panuje
w Warszawie".
korpusów kawalerii wyszedł z walki właściwie bez szwan-
ku, choć i jego korpus wykrwawił się w walkach o redutę
Rajewskiego.
Wśród polskich generałów na pierwszy plan wysuwa się
oczywiście postać księcia Poniatowskiego. Ponieważ jednak
jego biografia jest dość dobrze znana i powszechnie
dostępna17, przeto od razu zwrócimy baczniejszą uwagę
na pozostałych polskich dowódców mających istotny
udział w opisywanej kampanii.
Generał Stanisław Fiszer „wzrost miał niski, twarz
pociągłą, zwyczajnie zaperzoną, nos wielki, włosy jasne,
łopatkę jedną wyższą"18. Urodził się w 1769 r. Ukończył
Szkołę Rycerską i brał udział w wojnie w obronie Kon-
stytucji 3 maja: W powstaniu kościuszkowskim pełnił
funkcję adiutanta Naczelnika. Wypuszczony z niewoli
rosyjskiej, trafił do Legii Naddunajskiej gen. Karola Knia-
ziewicza, ale po traktacie w Lunéville, na znak protestu
przeciw polityce Bonapartego, podał się do dymisji. W sze-
regach Wojska Polskiego znalazł się ponownie w 1806 r.
W listopadzie roku następnego został szefem sztabu głów-
nego. Od tego momentu stał się jednym z najbliższych
współpracowników księcia Józefa Poniatowskiego. Pełnił
jednocześnie funkcje inspektora piechoty i dzięki niemu
stała się ona znacznie lepiej wyszkolona oraz zorganizowana
niż kawaleria 19.
Opinie o Fiszerze były różne. Wedle jednych był „zimny,
systematyczny, przestrzegał porządku i karności, niezmier-
nie był użyteczny naczelnemu wodzowi i zajmował się
wszystkimi szczegółami służby"20. Przez kolegów-genera-
łów raczej niezbyt lubiany, może dlatego, że raczej nie
17
Patrz: A s k e n a z y S., Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1974;
Skowronek Jerzy , Książę Józef Poniatowski, Wrocław1986.
18
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 151.
19
Por. R o m a ń s k i R., Raszyn 1809, Warszawa 1997, s. 32.
20
Tamże, s. 37.
udzielał się towarzysko, a na pewno z powodu oschłości
i pedantyzmu. Ceniono go za pracowitość i zasługi dla
wojska. „Był surowym przestrzegaczem karności wojskowej
i energią swoją w służbie naprawiał to, co miękkość księcia
Poniatowskiego częstokroć zepsuła; był nadzwyczajnie
uczynnym i odważnym w boju, lecz ciągłą intrygą i popęd-
liwością swoją odrażał wielu i był powszechnie nielubiany
przez niższych oficerów"21. Opinia księcia Sułkowskiego,
że „to imbecyl, który nienawidzi każdego, kto nie jest tak
głupi jak on sam"22, jest w tym wypadku całkowicie
odosobniona.
Niższy korpus oficerski nie przepadał za Fiszerem także
z powodu jego pedantyczności podczas inspekcji podległych
mu pułków. Opis takiego wydarzenia pozostawił w swoich
pamiętnikach Antoni Białkowski: „Po zwykłym obejrzeniu
kompanii jenerał rozkazywał ustąpić z sali oficerom i pod-
oficerom, a zamknąwszy się z samymi żołnierzami, zapy-
tywał się o wypłatę żołdu, odciąganie i wydatki. Niemniej
badał ich, czyli nie są krzywdzeni przez oficerów albo
podoficerów, a w końcu pytał, jakie kto miał żądania.
Później następowało to z podoficerami. Jeśli który żołnierz
miał jakie zażalenie na swoich przełożonych, Fiszer naj-
surowiej to karał, a nawet nie dał się tłumaczyć mówiąc:
«Trzeba się starać, aby żołnierza do siebie przywiązać;
w takim razie w czasie boju żołnierz potrafi się za to
swemu oficerowi wywdzięczyć». Po tych ceremoniach
rozkazał jenerał Fiszer zdjąć tornistry, otworzyć takowe
i najściślej oglądał tak bieliznę, obuwie, ubiór, a nawet
rzeczy do wygody i oczyszczenia służące, a później osobno
każdy rodzaj ubioru przeglądał. Gdy włożyli na siebie
żołnierze płaszcze, kazał takowe na dobrą stronę, a później
podszewką do góry włożyć, a za każdym razem ręce do
góry podnosić, dla przekonania się, czyli nie są płaszcze
21 K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., t. 1, s. 151.
22
S u ł k o w s k i , Listy..., s. 304,
podarte; podobnie z każdą częścią ubrania postępował.
Każdą rzecz z książeczką żołnierską kontrolował. W końcu
zapytywał się nas o nazwisko każdego żołnierza, a później
kazał się w tył obrócić żołnierzom i znowu się zapytywał,
jak się który żołnierz nazywa. Dodawał, że kapitan
tak dobrze powinien znać żołnierzy, że nawet w nocy
po głosie powinien ich poznać"23. Inny oficer wspominał:
„My też wszyscy Fiszera się bali, bo nie znał się
na żartach, nic w bawełnę nie owijał i miał wymowę
bardzo przekonywującą" 24.
Sprzeczne oceny wystawił Fiszerowi wywiad rosyjski.
Jeden z raportów nazywa go „najzdolniejszym polskim
generałem", drugi mówi, że „Fiszer (...) głowa bardzo
ciasna, pedant, do utrzymania kancelarii sztabu generalnego,
do wymusztrowania piechoty zdolny, ale w żaden sposób
na szefa sztabu generalnego, ani na dowodzącego generała
nie ma ani nauki, ani zdolności25. Biograf Fiszera, Szymon
Askenazy, tak podsumował te wszystkie opinie: „Fiszer
niczem też więcej jak doskonałym sztabowcem nie był,
szerszej inicjatywy, ani samodzielnego, strategicznego
polotu nie posiadał" 26.
Potrafił jednak własnym przykładem porywać żołnierzy
do boju. Tak stało się pod Raszynem, kiedy to na czele
batalionu 8. Pułku piechoty, już po ranieniu Godebskiego,
prowadził kontratak w Falentach. Przypłacił to najpierw
utratą konia, a potem postrzałem karabinowym. Rannego
zniesiono z placu boju i odwieziono do Warszawy27. Nie
23
B i a ł k o w s k i Antoni, Pamiętnik starego żołnierza (1806-1814),
Warszawa 1903, s. 205-206.
24
Cyt. za: G e m b a r z e w s k i B., Wojsko Polskie, Księstwo Warszaw-
skie 1807-1814, Warszawa 1905, s. 15.
25
Cyt za: C z u b a t y J., Wodzowie i politycy, Generalicja polska lat
1806-1815, Warszawa 1993, s. 147.
26
A s k e n a z y S., General Fiszer, [w:] „Nowe Wczasy". Warszawa
1910, s. 174.
27
Z y c h G., Raszyn 1809, Warszawa 1969, s. 134-135.
ustawał jednak w pracy i był jednym z twórców planu
polskiej ofensywy galicyjskiej. W 1812 r. walczył pod
Smoleńskiem i Borodino.
Postacią, na którą także należałoby zwrócić uwagę, był
książę Antoni Sułkowski. Kuzyn poległego w Egipcie
słynnego Józefa Sułkowskiego; urodził się w 1785 r. Do
wojska wstąpił w grudniu 1806 r., wystawiając własnym
kosztem 1. pułk piechoty Legii Poznańskiej. Oczywiście
został jego dowódcą w randze pułkownika, pomimo że
miał dopiero 21 lat Z pułkiem uczestniczył w walkach
o Kołobrzeg, a po zawarciu pokoju w Tylży powrócił do
Wielkopolski. Tutaj został poddany dwóm wielkim próbom.
Po pierwsze — nie został awansowany do stopnia generała
brygady, po drugie — jego 1. pułk piechoty przemianowano
na 9, Stało się tak, bowiem Napoleon uznał Sułkowskiego
za zbyt młodego jak na kandydata na generała; a książę
Poniatowski, tworząc Wojsko Polskie, wyróżnił własną,
choć powstałą najpóźniej Legię Warszawską i, przyznając
jej pierwsze 4 numery pułkowe, nadał Legii Poznańskiej
(powstałej jako pierwszej) numery ostatnie.
Dla chorobliwie wręcz ambitnego i mającego wysokie
mniemanie o swych talentach młodego pułkownika były to
prawdziwe ciosy. Wkrótce jednak humor poprawił mu
marszałek Davout, proponując wymarsz z pułkiem na wojnę
w Hiszpanii i tym samym zbliżenie się do Napoleona. Widząc
się już co najmniej cesarskim adiutantem, a może nawet
namiestnikiem Księstwa Warszawskiego, Sułkowski poszedł
walczyć za Pireneje. Wykazał się tam bezsprzeczną odwagą,
m.in. podczas obrony Toledo, w bitwie pod Almonacid i pod
Ocanią, gdzie w krytycznym momencie poderwał do ataku
4. pułk piechoty okrzykiem „Lepiej umrzeć, niźli dać zhańbić
honor wojska polskiego!". Pomimo tego stopień generała
brygady otrzymał dopiero w 1810 r.
Po powrocie do kraju, na wiosnę 1812 r. został miano-
wany dowódcą 20. brygady kawalerii Księstwa Warszaw-
skiego. Dla piechura dowodzenie elitarnym 5. pułkiem
strzelców i niesfornym 13. pułkiem huzarów nie było
łatwym zadaniem. Jeden z jego najsłynniejszych
podkomendnych, porucznik Fredro, tak wspominał po
latach swojego dowódcę: "Sułkowski, jakkolwiek
uprzejmy, pełen honoru, odznaczającej się odwagi, nie
umiał pozyskać ufności podwładnych jako dowódca
brygady. Oficer piechoty zapominał często, że jazdą
dowodzi. Nieraz płaciliśmy krwawo infanteryjskie jego
obroty"28. Książę na czele brygady bił się pod
Smoleńskiem i Możajskiem. W trakcie kampanii zmienił
swoje niekorzystne zdanie o księciu Poniatowskim, ale
nadal wierzył, iż przyjdzie mu jeszcze odegrać wielką
rolę 29.
Znaczny procent kawalerii Murata stanowiły pułki
polskie. Znajdowały się nie tylko w składzie
"narodowego" V Korpusu, ale też w trzech korpusach
kawalerii rezer-wowej, i w zależności od przydziału,
stawiano przed nimi różne zadania. Korpusy rezerwowe
były jazdą o znaczeniu strategicznym. Do ich zadań
należało dalekie rozpoznanie, osłona własnej armii,
udział w zmasowanych szarżach w decydującym
momencie bitwy i pościg za uchodzącym nieprzyjacielem.
Pułki jazdy zwykłego korpusu osłaniały swój korpus,
prowadziły zwiad na bliższe odległości, a podczas
bitwy współdziałały z piechotą i osłaniały artylerię.
W 1. Korpusie Kawalerii Rezerwowej znajdowały
się 6. i 8. pułki ułańskie. Pułk 6. powstał jeszcze w 1806 r.
i brał udział w kampaniach 1806/07 i 1809 r. Zaliczano
go do najwaleczniejszych pułków jazdy polskiej. Na
początku kampanii 1812 r. w mundur oficerski 6. pułku
28 F r e d r o , Trzy..., s. 123.
29 I nie pomylił się. Po śmierci księcia Józefa pod Lipskiem został
Naczelnym Wodzem Wojsk Polskich. Jednak zobowiązawszy się, że nie
przekroczy Renu, nie mogąc dochować przysięgi, podał się po kilku
dniach do dymisji.
ułanów przebrał się Napoleon, kiedy dokonywał ostatniego
zwiadu nad Niemnem. Po rozpoczęciu wojny pułk, jako
jeden z pierwszych, wkroczył do Wilna. 25 lipca w bitwie
pod Ostrownem ułani wspaniałą szarżą rozbili ingerman-
landzki pułk dragonów. Odznaczyli się także w bitwie pod
Borodino 30.
Dla 8. pułku ułanów kampania 1812 r. była pierwszą
wojną, w której brał udział. Jako pierwszy wszedł do
Wilna. W bitwie pod Ostrownem, kierowany osobiście
przez Murata i swego dowódcę — płk. Dominika Radziwiłła
— szarżował mężnie na bataliony piechoty rosyjskiej
z korpusu Ostermana. Ségur wspomniał o tej szarży
w swoich pamiętnikach31. Pułk uczestniczył potem w wal-
kach pod Witebskiem, Smoleńskiem, Walutynią Górą
i Możajskiem 32.
W Korpusie 2., dowodzonym od bitwy borodińskiej
przez gen. Sćbastianiego, znajdował się 10. pułk huzarów.
Także dla tego pułku była to pierwsza kampania. Huzarzy,
nazywani od koloru szamerunku i ozdób „złotymi huzara-
mi", potrafili szybko zdobyć uznanie towarzyszy broni.
W liście do domu jeden z nich pisał: „Nazywają go le
brave Regiment. W dowód tego zawsze jest w przedniej
straży...33 . W bitwie możąjskiej pułk atakował kawalerię
rosyjską na wzgórzu przed wsią Siemienowskaja i przez
2 godziny znajdował się pod ciągłym ogniem artylerii
rosyjskiej34.14 września, jako pierwsza jednostka Wielkiej
Armii, wkroczył do Moskwy.
Polska kawaleria najliczniej była reprezentowana w 4.
Korpusie Kawalerii. 4. dywizja lekkiej kawałem była w całości
30
G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., s. 145-146.
31S é g u r , Pamiętniki..., s. 32.
32
G e m b a r z e wski, Wojsko..., s. 147-148.
33
Tamże, s. 149.
34 M o r a w s k i Ryszard, W i e l e c k i Henryk, Wojsko Księstwa
40
Od Grodna dywizją kierował gen. Karol Kniaziewicz.
41 Gem b a r z e wski, Wojsko..., s. 25.
42
B r a n d t , Moja..., s. 197.
43
K u k i e ł , Zarys dziejów wojskowości w Polsce, brw, s. 231.
ski, a gen. Zajączek został ranny i musiał zdać dowództwo
16. dywizji. 21 sierpnia Napoleon odbył przegląd korpusu
i wyraził zadowolenie z jego postawy. Obsypał go też
deszczem nagród, awansów i odznaczeń. Przyznał wtedy
89 krzyży Legii Honorowej. Żołnierze nazwali potem ten
dzień dniem „pokuty Napoleona" za wcześniejsze nie-
sprawiedliwe słowa44. O Polakach wspominał także 15
Biuletyn Wielkiej Armii: „Sprawowanie się korpusu
polskiego pod Smoleńskiem zadziwiło Rosjan,
przywykłych gardzić nimi (Polakami); byli zaskoczeni
wytrwałością i wyższością, jaką rozwinęli (Polacy) nad
nimi w tej okoliczności" 45.
W sierpniu, jeszcze przed bitwą smoleńską, korpus
przeszedł reorganizację. Z jego składu wydzielono dywizję
gen. Dąbrowskiego i skierowano w okolice Bobrujska.
Z pozostałych dwóch dywizji wydzielono pułki kawalerii
i utworzono odrębną dywizję jazdy pod dowództwem gen.
Sćbastianiego. Książę Poniatowski, pomimo zredukowanej
siły korpusu, chciał skierować się dalej na Ukrainę, aby
tam wzniecić ogień powstania. Napoleon nie zgodził się
jednak na realizację tego projektu i Polacy pomaszerowali
z Wielką Armią na Moskwę, ochraniając siłę główną od
południa.
Forsowne marsze ponownie przyczyniły się do znacznych
strat w szeregach i do bitwy pod Borodino Poniatowski
mógł wykorzystać 6636 piechurów, 1638 kawalerzystów
i 1794 artylerzystów z 50 działami46. 5 września Polacy
wzięli udział w walkach o redutę szewardyńską, ponosząc
znaczne straty. W bitwie pod Borodino Napoleon wyznaczył
korpusowi polskiemu ważne zadanie obejścia lewego
skrzydła Rosjan. Siły polskie były jednak zbyt szczupłe,
aby manewr ten mógł zadecydować o losie bitwy. Gdyby
44
B r a n d t , Moja..., s. 196.
45
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 97.
46
Tamże, t. 2, s. 158.
Napoleon zaakceptował plan Davouta, aby manewr Polaków
wesprzeć jego własnym I Korpusem, działania te mogły
doprowadzić do klęski Rosjan. Tak się jednak nie stało47.
7 września po zimnej i deszczowej nocy korpus rozpoczął
atak. Biograf księcia Józefa tak pisał o tej bitwie: „Gęste
zarośla spowodowały, źe wojska Poniatowskiego posuwały
się nazbyt wolno i nie zdążyły związać wszystkich sił
przeciwnika w pierwszej decydującej fazie krwawych
ataków sił głównych od czoła. Działając zbyt małymi
siłami, oszczędzając swój słabnący korpus jego wódz
uzyskał rankiem lokalny sukces, ale nie zdołał go wyzyskać.
Angażując zbyt mało żołnierzy do bezpośrednich zmagań
uwikłał się w walkę długą i naraził swe oddziały na
kontrataki nowych sił nieprzyjaciela. (...) Wskutek tego
wzgórze pod wsią Utica obsadzone silną artylerią — jeden
z kluczowych obiektów ataku zdobyty wstępnym bojem
jednego batalionu, utracił szybko w wyniku kontruderzenia
siedmiu pułków. Wskazane w rozkazie cele osiągnął
ostatecznie dopiero po kolejnym kierowanym osobiście
szturmie wszystkich sił korpusu nad wieczorem, gdy ataki
czołowe innych wojsk doprowadziły do złamania i faktycz-
nego opanowania lewej flanki nieprzyjaciela. Słusznie
wytykał mu to Napoleon po bitwie, ale dzięki swej taktyce
z pewnością zmniejszył poważnie straty własne korpusu
— głównej siły polskiej narodowej armii w tej coraz
groźniejszej sytuacji"48. W walkach korpus utracił kolejne
2000 żołnierzy.
Po bitwie korpus oddano do dyspozycji Murata i brał on
udział w pościgu za uchodzącymi Rosjanami. Wcześniej
doszło do zmiany na stanowisku dowódcy dywizji kawalerii.
Po odejściu Sébastianiego do 2. Korpusu Jazdy, stanowisko
to otrzymał dotychczasowy dowódca pułku strzelców
47
G a l l a h e r , Żelazny..., s. 256-257, K u k i e ł, Wojna.., t. 2, s.
177, S k o w r o n e k , Książę..., s. 220.
44 S k o w r o n e k , Książę..., s. 221.
konnych gwardii cesarskiej gen. Lefebvre-Desnouettes.
21 września książę Poniatowski, wobec katastrofalnie
niskich stanów batalionów, zlikwidował w pułkach trzecie
bataliony, a ich żołnierzy przeniósł do dwóch pozostałych.
W ten sposób każda dywizja składała się z trzech dwu-
batalionowych pułków, liczących po ok. 900 żołnierzy49.
66
Z y c h , Armia.... s. 329.
16. dywizja piechoty
3. pułk piechoty zabici 37
ranni oficerowie 2 •
ranni żołnierze 83
15. pułk piechoty zabici 3
ranni oficerowie 1
ranni żołnierze 16
16. pułk piechoty zabici 29
ranni oficerowie 3
ranni żołnierze 15
artyleria dywizyjna zabici 3 3 konie
ranni oficerowie 1
ranni żołnierze 2
18. dywizji piechoty
2. pułk piechoty zabici 37
ranni oficciowie 4
ranni żołnierze 64
12. pułk piechoty zabici 37
ranni oficerowie 2
ranni żołnierze 56
Dywizja kawalerii
44.. ppułk
ułk sstrzelców
trzelców kkonnych
onnych zabici oficerowie 2 2 konie
zabici żołnierze 2 15 koni
ranni oficerowie 3 2 konie
ranni żołnierze 9 10 koni
5. pułk strzelców konnych ranni oficerowie " 2
ranni żołnierze 18 15 koni
12. pułk ułanów zabici 4 6 koni
ranni 8 4 konie
13. pułk huzarów zabici 7 12 koni
nimi oficerowie 1
ranni żołnierze 14 9 koni
rezerwa artylerii zabici oficerowie 1
ramii oficerowie 1
zabici żołnierze 2
Podminowanie
zabici 3 oficerów 160 żołnierzy 39 koni
wzięci do niewoli 2 oficerów
ranni 22 oficerów 287 żołnierzy 40 koni
zaginieni lub w niewoli 48 żołnierzy 13 koni
wszystkie straty w walce 27 oficerów 495 żołnierzy 92 konie
135
P o n i a t o w s k i , Korespondencja..., s. 286.
należałoby cofnąć się"136. W tym czasie Napoleon rozpoczął
już przygotowania do opuszczenia Moskwy, Według przy-
jętego planu chciał ruszyć w stronę Kutuzowa i wywalczyć
sobie drogę na leża zimowe. W takiej sytuacji ponownie
wzrastało znaczenie awangardy Wielkiej Armii. W liście
przekazanym Muratowi przez Bethiera, szefa sztabu Wiel-
kiej Armii, cesarz pisał: „Na podstawie raportów i prze-
słanych mu wyników rozpoznania, cesarz uważa, iż pozycja
pod Woronowem jest dobra, resenće [zwarta] i możliwa do
obrony przez piechotę, która z łatwością powinna móc
osłonić jazdę. Jeśli pan myślisz podobnie, masz pan
upoważnienie do jej zajęcia. Cesarz wysłał już swoje
konie, a pojutrze armia powinna dotrzeć do was, aby
zaatakować nieprzyjaciela i le chasser [ścigać go]. Armia
będzie potrzebować trzech dni, aby dorównać do waszego
poziomu; musisz zatem pan spędzić jeszcze [na obecnym
miejscu] tylko cztery lub pięć dni; jeśli jednak pan uważasz,
że nieprzyjaciel zamierza zaatakować lub że rozwój wyda-
rzeń uczyni niemożliwym uniknięcie takich strat, na jakie
byliście narażeni w ostatnich ośmiu dniach, to masz pan
zawsze deskę ratunku w postaci wycofania się na pozycję
w Woronowie. Wszystkie pojazdy, jakie wysłałeś [do
Moskwy] są już załadowane wiktuałami. Odesłane przez
pana dziś wieczorem wyjadą [stąd] jutro" l37 .
Jak widać, Napoleon zachęcał Murata do opuszczenia
pozycji nad Czerniszną i wycofania się w stronę mniej
eksponowanej pozycji pod Woronowem. Cesarza niepokoiło
zwłaszcza defile138 koło Spas-Kupli, gdzie Rosjanie z łat-
wością mogli przeciąć odwrót francuskiej kawalerii. Na-
kazywał więc jak najszybsze ubezpieczenie go piechotą.
Zalecał także wzmożenie czujności, zwłaszcza nocą, Obie-
136
S é g u r , Pamiętniki.., s. 151.
137
[W:] A u s t i n , Napoleon..., s. 179-180.
138 Defile — ciaśniana, wąskie przejście. Mianem tym określano
m.in. Somosierrę.
cany transport żywności i wódki wyruszył jednak dopiero
14 października wraz z rozkazem wysłania wszystkich
bagaży i chorych nie do Moskwy, a w kierunku Możajska.
Napoleon polecił również przesunąć w stronę Woronowa
pułki mające wesprzeć Murata. Równocześnie ponownie
wysłał do Kutuzowa Lauristona, z pytaniem o odpowiedź
cara na propozycje pokojowe. Wydaje się jednak, że sam
już nie wierzył w pokojowe rozwiązania, bowiem Lauriston
miał przekazać rosyjskiemu feldmarszałkowi list Bethiera
następującej treści: „Książę Kutuzow! Generałowi Lauris-
tonowi zostało polecone przedłożyć Waszej Wysokości
propozycje takich rozwiązań, aby wojna przyjęła charakter
zgodny z uznawanymi zasadami prowadzenia działań
wojennych, a kraj dotknęły tylko naprawdę nieuniknione
nieszczęścia, jakie niesie konflikt. Spustoszenie własnego
kraju jest przecież szkodliwe nie tylko dla samej Rosji, ale
i dla cesarza. Wasza Wysokość łatwo zrozumie, jak ważne
jest dla mnie poznanie ostatecznych decyzji pańskiego
rządu w tej sprawie. Pragnę zapewnić Waszą Książęcą
Wysokość o moim wielkim szacunku. Książę Neuch&tel.
Szef sztabu głównego" 139.
Tymczasem nad Czerniszną doszło do co najmniej dwóch
dziwnych wydarzeń. Najpierw w stronę przejeżdżającego
wzdłuż polskich pikiet Murata wystrzelił stojący nieopodal
kozak. Zirytowany tym innym niż zwykle zachowaniem
król, natychmiast postawił na nogi najbliższy batalion 16.
pułku piechoty (dowodzony przez ppłk. Dobrogojskiego)
i rozkazał zepchnąć posterunki kozackie jak najdalej od
własnych pozycji140. Następnie, 15 października, „znaleźli
furażery z wielkim swym zadziwieniem, że mieszkańcy
wsi opuszczonych na powrót do chat swych przybyli
139
K u t u z o w M . , Pisma, zapiski, Moskwa 1989, s. 358.
140
S i e m o ń s k i Antoni, Rys działań Wojsk Polskich korpusu 5 Wiel-
kiej Armii pod wodzą księcia Poniatowskiego w wojnie 1812
skladąjących. Biblioteka Jagiellońska, rkps nr 3733, s. 90.
i pieczeniem chleba jako i innymi zatrudnieniami gos-
podarskimi byli zajęci, oświadczając żołnierzom, że ponie-
waż pokój już był bliski, oni do chat wracają"141. Wiadomo-
ści przekazane przez chłopów potwierdził dodatkowo
przyjazd gen. Lauristona.
Tym razem jednak Rosjanie odmówili przyjęcia generała.
Lauriston został zawrócony z linii forpoczt i nawet nie miał
okazji zamienienia kilku słów z rosyjskim głównodowo-
dzącym142. Fakt ten pozostał prawie niezauważony przez
stojących nad Czerniszną żołnierzy, bowiem tego samego
dnia dotarł wreszcie z Moskwy zapowiadany od kilku dni
transport żywności i wódki. W obozie rozpoczęło się
dawno zapomniane ucztowanie i picie. Tylko nieliczni
zdradzali coraz większy niepokój i obawy o dalszy los.
Kapitan Strzyżewski tak pisał w liście do rodziny: „Znaj-
dujemy się wciąż w niepewnym oczekiwaniu tego, co ma
wkrótce nastąpić. Wszyscy mają nadzieję na pokój, chociaż
nie liczą zbytnio na takie szczęście. Wysłano kuriera do
Petersburga, a to, co przywiezie, będzie z pewnością
interesujące. Cesarz podjął wszystkie kroki na wypadek
odmowy, aby zmusić ich do pokoju, ale to potrwa jeszcze
trochę. Tym samym nie pozostaje nic innego, jak zdać się
na łaskę Opatrzności, prosić o jej opiekę i zostawić rzeczy
własnemu losowi" 143.
141
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 132.
142
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 302.
143
S t r z y ż e w s k i Piotr, [w:] Dał nam..., s. 123.
MANEWR TARUTIŃSKI KUTUZOWA
37 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 245.
Francuzom na tej pozycji, ale rosyjskie wojsko zbyt mocno
miało w pamięci dopiero co poniesioną porażkę pod
Czirikowem. Poza tym napór francuskiej awangardy w cią-
gu dnia okazał się na tyle silny, że w nocy, w dużym
nieporządku i z pośpiechem opuszczono tę pozycję. Jer-
mołow wspominał, iż tylko wstrzymanie na noc działań
przez Murata uratowało rosyjską straż tylną38. Rosjanie
wycofali się na pozycje pod Spas-Kuplią. Tutaj postanowili
zorganizować zasadzkę i za wszelką cenę zatrzymać
postępy Francuzów. Do bitwy koniecznie musiało dojść,
aby stojąca w Tarutinie armia mogła umocnić swoje
pozycje i przygotować się do ewentualnej obrony obozu.
Miłoradowicz dysponował całym VIII Korpusem Pie-
choty, wzmocnionym dodatkowo dwoma pułkami jegrów.
Ponadto oddano mu całą kawalerię, kierowaną przez gen.
Korfa. Na wzgórzu pod Spas-Kuplią Miłoradowicz ustawił
14 dział artylerii konnej pod dowództwem płk. Zacharzew-
skiego. Miał on pozwolić Francuzom wyjść z lasu na
odkrytą przestrzeń, a następnie otworzyć do nich ogień.
Rosjanom dopisało szczęście. Na czele awangardy posu-
wał się 2. Korpus Kawalerii gen. Sébastianiego. Dowódca
ten pokazał już podczas tej kampanii, że można go
zaskoczyć. Także teraz jego żołnierze nie zachowali nale-
żytej ostrożności i zostali nagle przywitani celnym ogniem
rosyjskiej baterii39. W szeregach francuskich doszło do
zamieszania. Wykorzystał to Korf i uderzył w bok nie-
przyjacielskiej kawalerii. W takiej sytuacji nie było innego
wyjścia i 2. Korpus rozpoczął odwrót Po chwili jednak
Francuzom udało się ustawić 10 działową baterię, która
podjęła pojedynek z artylerią rosyjską. Wymiana ognia
przyniosła sukces Rosjanom. Zajmując pozycję na wzgórzu
i będąc lepiej wstrzelanymi, szybko zniszczyli 3 działa
38
J e r m o ł o w , Zapiski..., b JLS.
39
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 360, K u k i e ł , Wojna..., t. 2,
s. 248.
i 4 jaszczyki. Zmusiło to artylerzystów francuskich do
cofnięcia pozostałych dział. Rosjanie zostali panami placu
boju. Wycofali się jednak i zajęli pozycję nad rzeką
Czerniszną koło wsi Winkowo.
Zachęcony sukcesem Miłoradowicz postanowił jeszcze
raz spróbować szczęścia i przygotował swoje oddziały do
nowej bitwy. Chciał koniecznie zatrzymać Francuzów przed
Winkowem, bowiem ich dalszy marsz zagrażał już bezpo-
średnio pozycji pod Tarutinem. Nawet jeśli Francuzów
było zbyt mało, aby mogli zagrozić obozowi rosyjskiemu,
to spychając w stronę Tarutina rosyjską ariergardę, wy-
chodzili na pozycje, z których mogli jak na dłoni widzieć
rosyjski obóz.
O świcie 4 października rozpoczęła się bitwa. Na nadciąga-
jące od strony Spas-Kupli pułki Murata i Poniatowskiego
ruszyły szarże rosyjskiej kawalerii. Pierwsze cztery pułki
rosyjskie ponownie natknęły się na 2. Korpus Sébastianiego
i zatrzymały jego marsz. Wkrótce wszakże okazało się, że
Francuzi i Polacy wyciągnęli wnioski z poprzedniego dnia.
Jazdę rosyjską przywitał gęsty ogień artylerii i ustawionej
w czworoboki piechoty francuskiej i polskiej. Była to niemiła
niesopdzianka dla atakujących. Wkrótce sytuacja Rosjan
pogorszyła się. Nie mogąc rozbić czworoboków piechoty,
musieli cofnąć się. Wykorzystał to Murat i skierował do ataku
na rosyjskie pozycje kirasjerów korpusu Latour-Maubourga.
Po chwili siły rosyjskie zostały przyparte do Czerniszny.
Szczególnie w trudnym położeniu znalazła się 27. dywizja
piechoty gen. Niewierowskiego. Tworzące ją pułki: wileński,
symbirski, odeski, tarnopolski oraz 49. i 50. jegierskie, uległy
w końcu nieprzyjacielskiej kawalerii i zostały częściowo
rozbite. Chcąc ratować sytuację, Roganie musieli rzucić na
pomoc osłabionym siłom Miłoradowicza 1. brygadę kawalerii
gwardii40 (pułki huzarski i ułański) i część IV Korpusu gen.
40
Brygadą dowodził gen. Iwan Szewicz, dowódca huzarskiego pułku
lejbgwardii. Za tę bitwę generał otrzymał order Św. Jerzego.
Ostermana-Tołstoja. W walce szczególnie wyróżnił się
wchodzący w jego skład pułk jegierski pod dowództwem
płk. Karpienki41.
Sytuacji nie udało się jednak w pełni opanować. Wojska
francuskie i polskie przekroczyły Czernisznę i zbliżały się
do Nary i Tarutino. Wkrótce wszakże zatrzymały się,
a zapadający zmrok przerwał walkę. Pozwoliło to Rosjanom
utrzymać w swym ręku część lewego bfzegu Nary i nie
dopuścić tym samym do bezpośredniego zagrożenia obozu
pod Tarutinem. W efekcie przegrana bitwa, dzięki za-
trzymaniu się Francuzów, została uznana za sukces strony
rosyjskiej. Niektórzy twierdzili nawet, że w bitwie tej,
nazywanej często pierwszą bitwą pod Tarutinem, po raz
pierwszy wysiłki najeźdźcy okazały się nieefektywne 42.
Po bitwie oddziały awangardy francuskiej zajęły pozycje
nad rzeką Czerniszną i nie zamierzały na razie atakować
pozycji rosyjskich, tym bardziej że pojawiły się informacje
o możliwości nawiązania rozmów pokojowych. Sami Ros-
janie także nie zamierzali chwilowo podejmować wrogich
działań wobec stojących przed nimi wojsk, francuskich-
Najważniejszą sprawą stało się rozbudowanie obozu i uzu-
pełnienie armii. 5 października ułatwili im to sami Francuzi.
Tego dnia na rosyjskich forpocztach pod Tarutinem
pojawił się z białą flagą gen. Lauriston. Jego przybycie
wywołało prawdziwą burzę w rosyjskiej kwaterze głównej.
Kutuzow, wbrew carskim zakazem nawiązywania kontaktu
z nieprzyjacielem, chciał natychmiast wyjechać na spotkanie
posłańca i gotów był rozmówić się z nim w cztery oczy.
Dla feldmarszałka pojawienie się parlamentariusza ozna-
czało możliwość zawarcia zawieszenia broni i wywalczenia
w ten sposób czasu niezbędnego na reorganizację armii
i ściągnięcie do Tarutina posiłków. Jednak w kwaterze
Kutuzowa znaleźli się „«patrioci rosyjscy» znacznie gorętsi
41
J e r m o ł o w , Zapiski..., bas.
42
Tamże.
od niego samego"43. Na ich czele stał gen. Robert Wilson,
przedstawiciel rządu brytyjskiego przy armii rosyjskiej,
gotowy „pożerać Francuzów na śniadanie, obiad i kola-
cję"44. „W imieniu narodu rosyjskiego i armii rosyjskiej
(...) udał się Wilson do Kutuzowa i w bardzo ostrych
słowach oświadczył naczelnemu wodzowi, że armia wypo-
wie posłuszeństwo jemu, Kutuzowowi, jeśli ośmieli się
wyjechać na forpoczty i mówić z Lauristonem w cztery
oczy. Kutuzow wysłuchał tego niebywałego oświadczenia
i zmienił swoje postanowienie"45. Do Lauristona skierowa-
no więc adiutanta carskiego gen. ks. Wołkońskiego. Z nim
jednak francuski generał nie chciał rozmawiać i zawrócił
ku pozycjom kawalerii Murata. Dopiero osobiste spotkanie
Bennigsena z Muratem na linii placówek obu armii urato-
wało sytuację. Ustalono, że Lauriston zostanie jednak
przyjęty przez Kutuzowa, ale w obecności innych genera-
łów. Tak się też stało, a czerwony mundur Wilsona na tle
zielonych mundurów generałów rosyjskich musiał rzucić
się od razu w oczy Lauristona i dał mu wiele do myślenia.
Po chwili jednak Francuz miał okazję zamienić z feldmar-
szałkiem kilka słów na osobności.
Lauriston, według relacji Wilsona, zapewnił Kutuzowa
o szczerych chęciach pokoju Napoleona i zapytał o moż-
liwości przerwania tej wojny. Kutuzow odparł jednak, że
niema istrukcji w sprawie zawarcia pokoju, że nie zamierza
kontaktować się z carem w tym względzie i że obawia się
oceny potomnych, którzy nie darowaliby mu podobnego
kroku. Oskarżał także Francuzów o celowe i planowe
spalenie Moskwy46. Lauriston zapewnił jednak Kutuzowa,
że armia francuska nie pali okupowanych przez siebie
43
T a r l e Eugeniusz, Napoleon, Warszawa 1950, s. 337.
44
N i e d z i e l s k i Kazimierz, Wojna w roku 1812, Warszawa 1913,
s. 137.
45
T a r l e E., Napoleon, s. 337,
46
Ż y l i n, Kontrofensywa..., s. 175.
stolic i, zapewne z powodu obecności Wilsona, dodał: "...
możecie być pewni, iż gdy zajmiemy Londyn, to nie
podpalimy go"47. Na koniec wysłannik Napoleona przekazał
Kutuzowowi list swojego cesarza do cara. Feldmarszałek
obiecał przesłać go do Petersburga, co nie do końca
satysfakcjonowało Lauristona, ale ostatecznie uzyskano
jego zgodę. Po półgodzinnej rozmowie francuski generał
wrócił do swoich, a Kutuzow wysłał do Aleksandra posłańca
z otrzymanym listem i radą, aby nie udzielać odpowiedzi 48.
Jedynym natychmiastowym efektem misji Lauristona było
zawieszenie broni, które nagle zaczęło obowiązywać na
pikietach. Choć Kutuzow przysięgał Wilsonowi, że nie
zawierał żadnej umowy, walki ustały. Zawieszenie broni
z dwugodzinnym wypowiedzeniem zaproponował ponoć
Bennigsen, co strona francuska skwapliwie przyjęła49. Jakby
nie było, sytuacja ułożyła się po myśli Kutuzowa i mógł on
teraz, bez obawy o nagły atak Francuzów na obóz,
przystąpić do odbudowy armii rosyjskiej.
Osią obozu w Tarutinie była stara droga kałuska, biegnąca
przez Woronowo, Spas-Kuplię, Winkowo, Tarutino i wieś
Letaszewkę. Armia rosyjska rozlokowała się po jej obu
stronach na odcinku Taruitno-Letaszcwka, na prawym brzegu
Nary. W pierwszej linii, około 600-700 metrów od brzegu
stanęły VI Korpus Piechoty (na lewo od drogi) i II Korpus
Piechoty (po prawej stronie). Obie jednostki uformowane były
w dwóch rzutach. Za nimi w odległości ok. 800 metrów
rozlokowały się kolejne cztery korpusy: po lewej stroniedrogi
VII i III, a po prawej V i IV. Wciska tych korpusów
zajmowały dwukrotnie dłuższy front niż dwa czołowe
korpusy i w związku z tym spadł na nie dodatkowo
obowiązek osłony skrzydeł. Po prawej stronie miał to robić
IV Korpus a po lewej VII. Korpusy VI i II oraz IIl, V i IV
47
Cyt. za: A u s t i n , Napoleon.... s. 113.
48
Tamże, s. 114.
49
Kukieł, Wojna..., t. 2. s. 255.
zwrócone były przodem do Tarutino. Korpus VII zwrócony
był bardziej w lewo, frontem do rzeczki Istje.
Za III i V Korpusami po obu stronach drogi, stanął VIII
Korpus. Stanowił on główny odwód Kutuzowa. Za nim,
jako odwód dodatkowy, rozmieszczono dwie dywizje
kirasjerów pod dowództwem generała Golicyna. Na samym
końcu obozu, otoczony z trzech stron lasem, zgromadzony
został odwód artylerii, liczący prawie 400 dział i parków
artyleryjskich.
Dla obrony skrzydeł z armii zostały wydzielone pułki
jegrów. 1., 5., 6., 11. i 33. otrzymały rozkaz ubezpieczania
obozu z lewej strony. Oprócz nich obóz z tej strony osła-
niał partyzancki oddział Dorochowa. Pułki jegierskie
4. i 48. miały czynić to samo z prawej. Także kawaleria,
z wyjątkiem wspomnianych już kirasjerów, miała za zadanie
osłonę obozującej armii. Na lewym brzegu Nary pod dowódz-
twem Miłoradowicza pozostały 2. i 4. Korpusy Kawalerii,
liczące ok. 4 tysięcy żołnierzy50. Zajmowały przestrzeń na
południe od Winkowa, poimędzy wioskami Głodowo i Dednia.
1. Korpus Kawalerii stanął wraz z całą armią na prawym
bizegu i ubezpieczał obóz z prawej strony. Lekką kawalerię
skierowano w tym samym celu na lewą stronę 51.
Zadanie umocnienia pozycji otrzymał generał Iwaszew,
dowódca oddziałów saperskich. Pod jego kierunkiem
wzniesiono liczne umocnienia ziemne — przede wszy-
stkim lunety i reduty — oraz zasieki w lesie na lewej
flance. Umocniono także brzegi Nary, bowiem rzeka,
mająca zaledwie metr głębokości i 60 metrów szerokości,
nie stanowiła trudnej do przebycia przeszkody. Całości
strzegły dodatkowo liczne baterie artylerii ustawione
na froncie obozu 52.
50
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 361.
51
Ź y 1 i n, Kontrofensywa..., s. 188-190, B i e l e c k i R., Encyklepe-
dia..., s. 546.
52
J e r m o ł o w , Zapiski..., b.n.s.
Radzieccy historycy, przede wszystkim Żylin, zwracali
uwagę, że pozycja wybrana przez Kutuzowa była wręcz
doskonała. Przeszkody naturalne — rzeki i las — wzmoc-
nione umocnieniami polowymi, tworzyły potężną rubież
obronną, trudną do zdobycia. Rozciągająca się po prawej
stronie równina mogła być w każdej chwili pokryta ogniem
karabinowym i artyleryjskim oraz świetnie nadawała się do
działań kawalerii. Autorzy ci zapominają jednak, że zdecy-
dowana większość kawalerii rosyjskiej operowała na drugim
brzegu Nary, a wspomniana równina nadawała się także do
działań kawalerii francuskiej. Rozciągający się za plecami
Rosjan las pozwalał na ukrycie przynajmniej części zgru-
powanych wojsk 53.
Jednak współcześni Kutuzowowi inaczej oceniali wy-
braną pozycję. Zdawali sobie sprawę, iż jest ona dogodna,
ale nie pozbawiona wad. Po pierwsze — cała armia
rosyjska została skupiona ciasno, na stosunkowo niewielkiej
przestrzeni. Jakiekolwiek przemieszczanie się wewnątrz
obozu utrudniały także liczne namioty i ziemianki54. Po
drugie — gęsty las za plecami i tylko jedna droga do
Kaługi mogły stanowić poważny problem w razie odwrotu.
Po trzecie wreszcie — Francuzi, ze swoich pozycji na
lewym brzegu Nary, widzieli bardzo dobrze to, co dzieje
się wewnątrz obozu.
Wśród krytyków pozycji znalazł się oczywiście Bennig-
sen. Jeszcze w Podolsku apro«ponował on ulokowanie armii
koło Borowska lub w obozie warownym niedaleko Mało-
jarosławca 55. Według niego pozycja tarutińska nie nadawała
się do podjęcia działań ofensywnych i dlatego domagał się
od feldmarszałka zmiany miejsca postoju.
Takie twierdzenie stało się dla głównodowodzącego
kolejną okazją do nowych złośliwości wobec swojego
53
Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 188-189.
54
J e r m o ł o w , Zapiski.., b.n.s.
55
Tamże.
szefa sztabu. Przy świadkach tak odpowiedział na wywody
Bennigsena:
„Pańska pozycja pod Frydlandem była według Pana
dobra, a co się tyczy mnie, jestem zadowolony z tej
pozycji; zostaniemy tutaj, ponieważ to ja tutaj dowodzę i ja
za wszystko odpowiadam" 56.
Bennigsen przyjął tą uwagę jak śmiertelną zniewagę i od
tej pory jeszcze bardziej znienawidził Kutuzowa.
Feldmarszałek rozlokował się w wiosce Letaszewka,
ok. 5 kilometrów za Taruttno. Jeden z urzędników tak
opisuje kwaterę naczelnego wodza i jego sztabu: „Kutuzow
zajął chatę o trzech oknach na prawo od wyjazdu od
strony Tarutino; była ona jego jadalnią, pokojem go-
ścinnym, gabinetem, a za przegródką — sypialnią. Na-
przeciwko Kutuzowa w dużej chacie mieszkał Bennigsen,
prowadzący próżniacze życie i codziennie przyjmujący
liczną swoją świtę wspaniałym obiadem. Obok Kutuzowa
w kurnej chacie o dwóch oknach wychodzących na
ulicę (mieszkał — A.D.) — Konownicyn. Wejście było
od strony podwórza naprzeciwko okien. Na prawo od
wejścia stało łóżko polowe, na którym sypiał Konownicyn;
na lewo ogromny piec. Na przedzie z prawej strony
stał stół, na którym dzięki dobroci niezrównanego Piotra
Piotrowicza (Konownicyna — A.D.) codziennie podawano
dla urzędników jego kancelarii prosty, ale obfity obiad.
Sam cm jadał zawsze u Kutuzowa. Przy drzwiach nie
było wartownika; drzwi tych nawet na noc nie zamykano.
Każdy przyjeżdżający z listami wchodził wprost do
izby, a jeżeli to było w nocy, budził bez ceremonii
Konownicyna — taki był jego rozkaz" 57.
W Tarutinie Kutuzow zamierzał dokładnie przygotować
armię do dalszych działań. W chwili, gdy car Aleksander
powierzał mu naczelne dowództwo, miał on pod swoimi
56
T a r l e , 1812..., s. 638.
57 Cyt. za: Ż y I i n , Kontrofensywa..., s. 192.
rozkazami dwie armie: 1. Zachodnią generała Barclaya de
Tolly i 2. Zachodnią generała Bagrationa. Każda z nich
miała nie tylko swojego dowódcę, ale także oddzielne
sztaby i służby pomocnicze. Od czasu bitwy smoleńskiej
obie armie praktycznie maszerowały razem. Tak też było
po Borodino i po opuszczeniu Moskwy, z tym że 2. Ar-
mia straciła swojego dowódcę i maszerowała pod tym-
czasową komendą Dochturowa. Kutuzow postanowił
usprawnić dowództwo i połączył obie armie w jedną.
Uczynił to jeszcze przed wejściem do Tarutina, rozkazem
nr 26, wydanym 28 września we wsi Mocz: „Ponieważ
okoliczności zezwalały dotąd na istnienie 2. Armii,
nie przystępowałem do połączenia jej z 1. Armią. Obecnie
pragnąc usunąć nieuniknione trudności, wynikające z po-
działu dowództwa i ze skomplikowanego dowodzenia
wewnętrznymi armiami, i wprowadzić jednolite dowo-
dzenie, przyłączam 2. Armię zachodnią do 1. Armii
Zachodniej, zachowując nazwę tej ostatniej"58. Jedno-
cześnie zlikwidowany został 3. Korpus Kawalerii, a je-
dnostki tworząpe go przeniesiono do 2. Korpusu. W ten
sposób powstałą armię tworzyło siedem korpusów pie-
choty, trzy korpusy kawalerii, dwie dywizje kirasjerów.
Uzupełniały ją pułki kawalerii nieregularnej (przede
wszystkim kozackie), samodzielne pułki jegrów i tworzące
się pułki „opołczenia".
Następnego dnia Kutuzow dokonał reorganizacji całej
armii rosyjskiej. Z 3. Armii Zachodniej generała Tormasowa
i z Armii Naddunajskiej admirała Cziczagowa powstała
3. Armia Zachodnia pod dowództwem tego ostatniego.
Armia ta operowała na Wołyniu. W jej skład wchodziło
sześć korpusów piechoty, pięć pułków rezerwowych i jeden
oddział samodzielny. Tormasow został wezwany do komen-
dy głównej. Oprócz 1. i 3. Armii działy także dwa
58 Tamże, s. 195-196.
samodzielne korpusy: pierwszy generała Wittgensteina
w rejonie Potocka i drugi generała Steinheila koło Rygi.
Zmiany nie ominęły również dowództwa rosyjskiego.
Barclay de Tolly zrezygnował 4 października z dowodzenia
1. Armią Zachodnią i wyjechał z Tarutina. Powodem
wyjazdu były szykany ze strony Bennigsena i Tolla59,
a także oburzenie na panujące w armii porządki. Ministra
wojny bolał okazywany mu brak zaufania i lekceważenie
jego osoby60. Wraz z jego odjazdem bezpośrednie dowo-
dzenie 1. Armią przeszło w ręce Kutuzowa Poinformował
on o tym w rozkazie do armii: „Głównodowodzący 1. Ar-
mii generał piechoty i kawaler orderów Barclay de Tolly
z powodu pogorszenia się stanu zdrowa prosił o zwolnienie
z obowiązków dowodzenia armią. Biorąc pod uwagę tę
okoliczność przychylam się do onej prośby i przejmuję
obowiązki jego tyczące dowodzenia armią" 61. Szefem
sztabu głównego pozostał Bennigsen, a płk Toll kwatermis-
trzem generalnym.
Feldmarszałek utworzył także przy swojej kwaterze
stanowisko dyżurnego generała, w którego rękach koncen-
trowało się kierownictwo wszystkimi wojskami. Na tę
funkcję powołany został gen. Piotr Konownicyn. Kutuzow
przekazał mu prawo wydawania rozkazów w imieniu
głównodowodzącego oraz do niego wpływały wszystkie
dane o stanie i ruchach wojsk.
Mianowanie Konownicyna generałem dyżurnym z tak
znaczącymi uprawnieniami poważnie ograniczyło rolę szefa
sztabu głównego Bennigsena i szefa sztabu 1. Armii gen.
Jermołowa. Ten ostatni tak wspomina swoje odsunięcie od
części obowiązków: „U feldmarszałka zjawiałem się nie
inaczej, jak tylko na jego wezwanie; z Konownicynem
widziałem się częściej, ale przeważnie pisywaliśmy do
59
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 261.
60 J e r m o ł o w , Zapiski..., b . n . s ,
61
Cyt. [w:] Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 203.
siebie...)"62. Nie trzeba dodawać, że czasami dochodziło
do dublowania się kompetencji wszystkich trzech genera-
łów, co nie zawsze dobrze wpływało na stosunki między
nimi, ale przyczyniło się do wzmocnienia w wojsku zaufania
do dowództwa i przyspieszyło reorganizację armii.
Warto w tym miejscu poświęcić parę zdań omówieniu
organizacji i umundurowaniu wojsk carskich.
Wojsko rosyjskie w 1812 r. składało się z jednostek
liniowych, wojsk garnizonowych i formacji nieregularnych.
Trzon armii stanowiła piechota, zorganizowana w pułki
grenadierskie, piechoty i jegierskie (strzeleckie). Dwa
pierwsze rodzaje piechoty przeznaczone były do wałki
w szyku zwartym, kolumnie albo w czworoboku, natomiast
jegrzy mieli walczyć w szyku rozproszonym. Wszystkie
formacje nosiły ciemnozielone mundury z czerwonymi
kołnierzami, polami i mankietami. Grenadierzy mieli także
czerwone pagony z żółtymi pierwszymi literami nazwy
pułku. W pułkach piechoty na pagonach umieszczano
numer dywizji, a kolor pagonu odpowiadał pozycji pułku.
I tak pierwszy pułk dywizji nosił pagony czerwone, drogi
białe, trzeci żółte, a czwarty ciemnozielone. W okresie
letnim zakładano białe spodnie, a zimą dopinano do nich
czarne sztylpy. Na głowę zakładano czarne czako, ozdobio-
ne w pułkach grenadierskich wysoką czarną kitą. Pasy od
ładownicy i tasaka były białe.
Jegrzy mieli mundury takiego samego kroju i koloru jak
wszystkie pułki, ale kołnierze, mankiety i poły były
ciemnozielone z czerwoną wypustką. Na pagonach umiesz-
czano numer dywizji. Kolor pagonu zależał od miejsca
pułku w brygadzie. Pierwszy pułk nosił pagony żółte,
a drugi jasnoniebieskie. Pułki jegierskie wyróżniał dodat-
kowo ciemnozielony kolor spodni oraz czarne pasy do
ładownicy i tasaka.
62
J e r m o ł o w , Zapiski.., b j u .
Pułki gwardyjskie nosiły takie same mundury, ale
wykonane z lepszego sukna. Wszystkie pułki piechoty
gwardyjskiej miały czerwone pagony, a pułk litewski
dodatkowo czerwone wyłogi. Pułki różniły się jedynie
barwą kołnierzy: preobrażeński i litewski miały czerwony,
siemionowski szary z czerwoną wypustką, a izmaiłowski
ciemnozielony z czerwoną wypustką. Pułki jegierski
i finlandzki lejbgwardii były umundurowane podobnie jak
wszystkie pułki jegierskie.
Piechota zgrupowana była w korpusy. Rosyjski korpus
piechoty składał się z dwóch dywizji piechoty lub dwóch
dywizji grenadierskich. Dywizja podzielona była na trzy
brygady, z których jedna była brygadą jegierską (tylko
w dywizjach piechoty). W skład każdej brygady wchodziły
dwa dwubatalionowe pułki. Trzeci batalion każdego pułku
pełnił rolę zakładu pułkowego i zajmował się szkoleniem
oraz uzupełnianiem kadr. Pułki nosiły nazwę miejscowości,
w której stacjonowały.
W skład kawalerii wchodziły pułki kirasjerów (10),
dragonów (37), huzarów (12) i ułanów (6)63. Kirasjerzy
nosili białe mundury i czarne kirysy, dragoni zielone
mundury, ułani granatowe kurtki z czerwonymi wyłogami.
Pułki różniły się kolorem kołnierzy, pagonów, mankietów
i obić końskiego czapraka, a ułani dodatkowo barwą
proporczyków u lanc. Wśród huzoów każdy pułk wyróżniał
się innym kolorem munduru i detali. Pułk dragonów gwardii
charakteryzował czerwony kolor wyłogów (pozostałe pułki
dragońskie nie miały wyłogów), a pułki huzarów i kozaków
gwardii miały mundury czerwone. Kawaleria podzielona
była na korpusy i dywizje kirasjerów. W skład korpusu
63
Dane w nawiasach obejmują również pułki gwardyjskie. W gwardii
były 4 pułki kirasjerskie: pułk konny lejbgwardii, pułk kawalergardów,
pułk kirasjerów Jego Cesarskiej Mości, pułk kirasjerów Jej Cesarskiej
Mości. Oprócz nich był pułk dragonów, pułk ułanów, pułk huzarów i pułk
kozaków.
wchodziły dwie dwupułkowe brygady dragonów oraz jedna
brygada złożona z pułku ułańskiego i huzarskiego64.
Dywizje kirasjerów liczyły po 5 pułków.
Obok regularnej kawalerii w armii rosyjskiej służyło
także około 100 tysięcy nieregularnych jeźdźców. Byli to
przede wszystkim Kozacy dońscy oraz, w mniejszym
stopniu, ukraińscy, uralscy, czarnomorscy, syberyjscy i buż-
scy (od rzeki Boh). Oprócz nich do jazdy nieregularnej
zaliczano pułki Czerkiesów, Baszkirów, Tatarów, Kał-
muków i Kirgizów.
Artylerię tworzyły kompanie pozycyjne, lekkie i konne.
Poszczególne kompanie artylerii pozycyjnej i lekkiej łączo-
no w brygady i przydzielano dywizjom piechoty. Kompanie
artylerii konnej wspierały jednostki kawalerii 65.
Po straszliwych stratach, jakie armia poniosła pod
Borodino, poszczególne korpusy i dywizje wymagały
reorganizacji. Po przybyciu do Tarutino armia liczyła 2379
oficerów oraz 83 260 podoficerów i szeregowców. W pie-
chocie znajdowało się 63 238 ludzi, w kawalerii 10 212,
w artylerii 8680, a w oddziałach saperskich 1130. Wśród
szeregowców było 15 530 „opołczeńców" uzbrojonych
w piki i 7690 rekrutów66. Car Aleksander domagał się
likwidacji kilku dywizji, których pułki poniosły największe
starty. Żołnierze tych jednostek mieli uzupełnić pozostałe
pułki. Kutuzow rozkaz cara wykonał tylko częściowo. Nie
64
Wyjątek stanowiła Gwardyjska Dywizja Kawalerii.
65
Szczegółowe informacje na temat organizacji amundurowania armii
rosyjskiej w 1812 r. Czytelnik znajdzie [w:] B i e l e c k i R., Encyk-
lopedia, s. 500-505; C z u b a t y Jarosław, Armia — duma imperium
carów, [w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002, s. 46-53;
H o u r t o t i l l e F. G., Borodino — The Moskowa. The Battle for the
Redouhts, Paryż 2000; Pl o t n i ko w Siergiej, Umundurowanie armii
rosyjskiej w 1812 roku. [w:] "Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa
2002, s. 54-59; Russkaja armija 1812-1814. Moskwa 2000.
66
B o g d a n o w i c z , Istorija..., s. 374-375, K u k i e ł , Wojna.., t. 1,
podaje 75 563 i 10 tysięcy fcoaaków.
chcąc rozwiązywać dywizji, postanowił zlikwidować w każ-
dej z nich po jednym pułku liniowym i jednym jegierskim.
W ten sposób pozostawiono wszystkie dywizje, ale każda
z nich składała się tylko z czterech pułków. O losie
rozwiązanych jednostek zdecydował rozkaz wydany
21 września: „Z każdego z rozwiązanych pułków pozostawić
po 60 żołnierzy z należytą ilością oficerów, podoficerów
i doboszy. Wszystkie te oddziały zebrać razem, oddać pod
dowództwo najstarszego sztabowego oficera i wraz ze
sztandarami rozwiązanych pułków wysłać do Niżnego Now~
gorodu do generała Łobanowa, który będzie zobowiązany
uzupełnić te pułki rekrutami i w miarę wykonywania tego
polecenia odsyłać je do armii czynnych"67. Wkrótce jednak
decyzja ta została zmieniona. Wszystkie pułki piechoty
pozostały na miejscu, a do uzupełnienia skierowano jedynie
dziewięć pułków jegierskich. Ubytki w pułkach, które
pozostały w armii, uzupełniano napływającymi rekrutami.
Napływ nowych rekrutów był główną troską Kutuzowa.
Armia rosyjska wchodząc do obozu w Tarutinie ustępowała
liczebnie armii napoleońskiej w Moskwie. O ile jednak
Francuzi nie mogli mieć nadziei na szybkie wzmocnienie
swoich sił, o tyle Rosjanie natychmiast po wstrzymaniu
odwrotu rozpoczęli uzupełnianie wojsk. Wkrótce też widać
było pierwsze tego efekty. Stało się tak, ponieważ proces
formowania nowych sił trwał już od kilku tygodni.
Podstawowymi źródłami uzupełnienia armii rosyjskiej
były formacje rezerwowe i pospolite ruszenie. Zgodnie
z decyzją cara Aleksandra i ministerstwa wojny ustalono
pobór jednego na stu mieszkańców w guberniach syberyj-
skich i dwóch na stu w pozostałych. Pozwoliło to powo-
łać do szeregów 181 585 ludzi. Mieli oni zebrać się
w 13 miastach (Woroneż, Włodzimierz, Niżnij Nowgorod,
Jarosławl, Tambow, Riazań, Tuła, Kostroma, Symbirsk,
67
Ż y 1 i n, Kontrofensywa..., s. 197.
Petersburg, Kazań, Kijów, Helsingfors) i w 7 rekruckich
punktach zbornych. Kutuzow zmienił jednak to rozpo-
rządzenie i rozkazał stworzyć jedynie 3 punkty zborne,
każdy dla innego rodzaju wojsk. W ten sposób w Arzatnasie
powstał punkt zborny dla piechoty i tam skierowano
przytłaczającą większość poborowych, w Muromie zor-
ganizowano punkt zborny dla mających służyć w kawalerii,
a w Niżnim Nowgorodzie zbierano przyszłych artylerzys-
tów 68. (Patrz zał. nr V)
Najważniejszym rodzajem broni była oczywiście piecho-
ta. Ona także poniosła w toku działań wojennych największe
straty. Dlatego skierowano do niej ponad 70 tysięcy
rekrutów. Formowano ich w bataliony i po krótkim prze-
szkoleniu wysyłano do armii czynnej. Szkoleniem zaj-
mowali się oficerowie, podoficerowie i szeregowcy z trze-
cich (rezerwowych) batalionów poszczególnych pułków.
Niemałe straty poniosła także kawaleria. Wielu jej
żołnierzy padło pod Borodino i w trakcie osłaniania odwrotu
wojsk rosyjskich, m.in. w bitwie pod Krymskoje, pod
Czirikowem i pod Winkowem. W Muromie rozpoczęto
formowanie 94 szwadronów (po dwa dla każdego pułku
znajdującego się w walce) oraz 5 oddziałów po 300 ludzi
do pułków: kawalergajndów, gwardii konnej, dragonów
gwardii, huzarów gwardii i ułanów gwardii. Do armii
skierowano także stacjonujące na Kaukazie pułki dragonów
borysoglebski i niżegorodzki oraz szwadrony zapasowe
taganroskiego, włodzimierskiego, sierpuchowskiego i łu-
bieńskiego pułków dragońskich.
W celu uzupełnienia kawalerii formowano także pułki
kawalerii nieregularnej. We wrześniu do Muromu skiero-
wano 19 pułków baszkirskich, 5 oralskich, 5 orenburskich
i 2 mieszczeriackieJednak najpoważniejszym wzmoc-
nieniem tej formacji było przybycie 26 pułków dońskich,
68 Tamże, s. 211-212.
69 Tamże. s. 220.
które na apel atamana Płatowa dotarty do obozu w Tarutinie
w błyskawicznym tempie, często pokonując po 70 kilomet-
rów dziennie. Tworzyli je doświadczeni wojownicy, którzy
odbyli już niejedną kampanię. W nadchodzącym etapie
wojny mieli okazać się największym postrachem armii
francuskiej.
Kutuzow zadbał także o zakup dodatkowych koni, zarówno
pod wierzch dla kawalerii, jak i koni pociągowych dla
artylerii i piechoty. 18 października było ich ponad 66 tysięcy,
w tym ponad 18 tysięcy koni artyleryjskich i oficerskich70.
10 tysięcy rekrutów skierowano do uzupełnienia artylerii.
Wybierano do niej przede wszystkim wysokich i dobrze
zbudowanych poborowych. 500 z nich wysłano od razu do
jednostek gwardyjskich. Pozostałych rozdzielono pomiędzy
artylerię pieszą (8300) i konną (1200)71.
Wszystkie wspomniane wyżej oddziały (z wyjątkiem
kawalerii nieregularnej) były formowane „ze zwyczajną
tresurą długotrwałą a niszczącą żołnierza moralnie i fizycz-
nie, ze zwykłą okrutną dyscypliną"72. Ich przydatność
w walce miała okazać się dopiero w dalszym toku kampanii.
Natychmiastowym wsparciem dla armii rosyjskiej okazało
się za to „opołczenie", czyli pospolite ruszenie. Formacja
ta powstała po ogłoszeniu patriotycznego manifestu cara
Aleksandra, a jej błyskawiczne formowanie i liczebność
przerosły najśmielsze oczekiwania. Już pod Smoleńskiem
pierwsze oddziały „opołczenia" „z krzyżem w sercu i orę-
żem w dłoni" próbowały zatrzymać armię francuską. Pod
Borodino walczyło blisko 10 tysięcy żołnierzy tej formacji.
Gubernia moskiewska wystawiła w sumie ok. 72 tysiące
ludzi73, gubernia twerska 13 000, jarosławska 11 112,
70
Tamże. s. 223.
71 Tamże; s. 226.
72 K u k i e ł , Wojna.t 2, s. 257,
73
Początkowo „opołczenie" moskiewskie liczyło „tylko" 25 834 żoł-
nierzy.
włodzimierska 15 086, riazańska 15 918, a tulska i kałuska po
15 000. W pozostałych guberniach także powstawały tego
typu formacje. Ostatecznie w całej wojnie wzięło udział ok.
320 000 ,,opołczeńców", z czego 50 000 konnych74.
„Opołczeńcy" nie nosili jednolitych mundurów. Część
z nich uzbrojona była w karabiny, pozostali używali pik.
Ich wyszkolenie także pozostawiało wiele do życzenia.
Jednak wszystkie te braki nadrabiali zapałem i odwagą,
choć na polu bitwy zawsze ponosili wysokie straty.
Owe uzupełnienia pociągnęły za sobą także konieczność
ruchów w korpusie oficerskim. Trzeba było nie tylko zapełnić
miejsca po poległych dowódcach (w szczególności na
niższych szczeblach), ale też wyznaczyć nowych do powstają-
cych dopiero oddziałów. Pomóc w tym miał rozkaz skierowa-
ny do Miłoradowicza i Barclaya de Tolly: „Ubiegłe walki
dostatecznie pozwoliły ocenić odwagę każdego oficera,
wobec czego proponuję Waszej Ekscelencji (...) przedstawić
mi do awansu aż do stopnia pułkownika najlepszych oficerów
Pańskiej armii, jak również podoficerów, ale nie ze względu
na starszeństwo, lecz zasługujących na awans jedynie ze
względu na czyny bohaterskie i odwagę"75. Oprócz tego
zabiegu, do formacji liniowych skierowano również nadlicz-
bowych oficerów sztabowych oraz oficerów wyleczonych
z ran. Pozwoliło to częściowo zlikwidować problem.
Inną trudność stanowiła ilość i jakość broni. Jej najbliż-
szym źródłem była fabryka w Tule, ale dostarczała ona
tylko 6 tysięcy karabinów miesięcznie. Było to zbyt mało
jak na potrzeby armii. Dopiero w późniejszym okresie
problem ten rozwiązało nadejście transportu 30 tysięcy
karabinów zamówionych przez rząd carski w Anglii i do-
starczonych do Rosji w październiku. Ponieważ nie można
było tak długo czekać bezczynnie, Kutuzow radził sobie
płacąc za broń znalezioną lub zdobytą na polu walki.
74
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 258-260. C z u b a ty, Armia..., s. 51-52.
75
Cyt., [w:] Żyli n, Kontrofensywa..., s. 264.
Egzemplarze uszkodzone naprawiano chałupniczym sposo-
bem w każdym pułku. Częściowo wykorzystywano broń
zdobytą na Francuzach. Dowództwo rosyjskie nadzorowało
również gromadzenie zapasów prochu i kul, zarówno dla
artylerii, jak i dla pozostałych wojsk.
Wiele do życzenia pozostawiała także kwestia umun-
durowania. W wyniku kampanii mundury uległy znisz-
czeniu i wielu żołnierzy chodziło w opłakanym stanie.
Zbliżała się zima i należało zdobyć dla wojska zimowe
spodnie, buty, płaszcze i kożuszki. 2 października Kutuzow
wydał rozkaz, aby sprawę tę rozwiązały gubernie: or-
łowska, riazanska, kałuska, tulska i twerska. Każda z nich
miała dostarczyć po 20 tysięcy par butów i kożuszków.
Przez czas pobytu armii w Tarutino zamówienie zre-
alizowano prawie w 50 procentach.
Tak uzupełnioną i wyposażoną armię Kutuzow musiał
jeszcze przeszkolić. Oczywiście w warunkach bojowych
szkolenie to musiało być bardzo pobieżne i obejmujące
zaledwie podstawowe zagadnienia. Zaliczano do nich
ćwiczenia strzeleckie, formowanie i działania w szyku
i podstawy dyscypliny wojskowej. Ćwiczenia strzeleckie
odbywały się poza obozem, przy czym prowadzono je przy
użyciu ostrej amunicji. Żołnierz nie tylko musiał umieć
nabić broń i wystrzelić (co było przecież dość skom-
plikowanym zadaniem), ale musiał jeszcze nauczyć się
prowadzenia ognia salwami. Po opanowaniu tej umiejętno-
ści przychodziła kolej na nie mniej trudną walkę na
bagnety. W armii rosyjskiej przykładano do tego dużą
wagę w myśl Suworowowskiej zasady: „Głupia kula, bagnet
zuch!", oznaczającej przedłożenie walki wręcz nad walkę
ogniową. Ćwiczenia polowe miały nauczyć żołnierzy pil-
nowania swojego miejsca w szeregu, tworzenia kolumn
i czworoboków (ten szyk był szczególnie ważny, bo ratował
piechotę podczas ataku kawalerii) i maszerowania, ale „nie
szukania w tym marszu żadnego piękna".
Jednym z ważniejszych zadań w obozie tarutińskim było
poprawienie stanu zdrowia. W toku trwającej już kilka
miesięcy kampanii znaczny procent żołnierzy został wyeli-
minowany z szeregów nie w wyniku strat w bitwach, ale
na skutek wzrostu zachorowalności i niedożywienia. Teo-
retycznie każdy żołnierz dostawał dziennie 2,5 funta (nieco
ponad 1 kg) żytniej mąki i 1/3 funta kaszy (137 g). Mąkę
zamieniano czasem na chleb o wadze 3 funtów (l ,28 kg)
lub 1,75 funta sucharów (718 g). Czasami zamiast kaszy
wydawano ziemniaki, ryż lub warzywa76. Jednak trudności
z dowiezieniem prowiantu z magazynów oraz częste
problemy ze znalezieniem drewna na ognisko po cało-
dziennych, wyczerpujących marszach sprawiały, że żoł-
nierze zasypiali bez miski gorącej kaszy. Podstawę wyży-
wienia stanowiły więc z konieczności suchary,
W obozie tarutińskim kwestie te rozwiązano bardzo
sprawnie. Okoliczne gubernie dostarczyły odpowiednie
zapasy prowiantu. Nie brakowało mięsa, chleba, kaszy,
warzyw i owoców. Trzy razy w tygodniu oraz codziennie
w złą pogodę wojsko dostawało racje wódki. Przygotowa-
no także zapasy na wypadek wymarszu. Każdy żołnierz
miał zgromadzone przy sobie zapasy na trzy dni oraz
dodatkową tygodniową rację w taborach. Nie zapomniano
również o zgromadzeniu odpowiedniej ilości paszy dla
koni i bydła.
Dzięki tym wszystkim zabiegom już dwa tygodnie po
wejściu do Tarutina armia rosyjska rozrosła się do ponad
60 tysięcy wyszkolonego żołnierza, 26 tysięcy rekrutów
i „opołczeńców" porozdzielanych po pułkach, 3300 „opoł-
czeńców" riazańskich (tworzyli oddzielny oddział) i do
20 tysięcy kozaków 77.
76
B i e z o t o s n y j Wiktor, Żołnierska dola. Zaopatrzenie rosyjskiego
żołnierza w 1812 r., [w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002,
s. 60.
77
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 374-375.
W czasie wykonywania manewru tarutińskiego i potem,
w samym obozie umocnionym, Kutuzow dużo uwagi
poświęcił formowaniu oddziałów partyzanckich. Ich zada-
niem miało być ustawiczne nękanie armii francuskiej, ataki
na oddziały aprowizacyjne i przecinanie szlaków komuni-
kacyjnych. Rosjanie, podczas wojny ze Szwecją
(1808-1809), na własnej skórze odczuli skuteczność dzia-
łania takich oddziałów, złożonych z fińskich chłopów.
W wojnie z Napoleonem Kutuzow postanowił sięgnąć
także i po taki sposób działania. Sprzyjały mu ogromny
obszar teatru wojny, rozciągnięte i słabo zabezpieczone
linie komunikacyjne Wielkiej Armii, a przede wszystkim
pomoc miejscowej ludności, która, pałając nienawiścią do
grabiących ją najeźdźców, z ochotą wspomagała partyzan-
tów. Pierwszy oddział Kutuzow sformował już przed bitwą
borodińską, wysyłając na rozpoznanie płk. Denisa Dawy-
dowa wraz z 50 huzarami pułku achtyrskiego i 80 kozaka-
mi78. Następnie, już podczas marszu z Moskwy do Tarutino,
Kutuzow sformował kilka dalszych oddziałów, które wysłał
do akcji wokół całej armii napoleońskiej.
Dowódcy partyzanccy otrzymali znaczną niezależność.
Kutuzow przekazał im jedynie bardzo ogólne wytyczne.
Zależało mu głównie na atakach na linie aprowizacyjne
Francuzów oraz na zdobywaniu informacji. Wyjątkowo
cenne okazały się informacje zdobyte przez partyzantów
tuż przed i tuż po opuszczeniu przez Napoleona Moskwy.
Dzięki temu Rosjanie mogli przygotować się do podjęcia
kontrofensywy i w odpowiednim momencie gotowi byli
zastąpić nieprzyjacielowi drogę.
Wśród najważniejszych wyróżniały się: oddział płk.
Dawydowa79 wzmocniony dwoma pułkami kozaków;
78
B i e z o t o s n y j Wiktor, Po p o w Andrzej, Rosyjska partyzantka,
[w;] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 200, s. 82-83.
79 Denis Dawydow (1784-1839), żołnierz i poeta, w wojsku rosyjskim
służył od 1801 r. Brał udział w kampanii 1807 r., ale prawdziwą sławę
oddział cieszącego się złą sławą u Francuzów kapitana
Fignera80, operujący pomiędzy Możajskiem a Moskwą,
oraz oddział Dorochowa81 walczący pomiędzy Gżackiem a
Możajskiem. Nie mniejsze znaczenie na południe od
Możajska miał płk Wadbolski, który kierował silną partią,
złożoną z mariupolskiego pułku huzarów i 500 kozaków.
W rejonie Borowska atakował Francuzów kapitan gwardii
Siesławin82, na drodze sierpuchowskiej płk Kudaszew z
dwoma pułkami kozackimi; na drodze riazańskiej płk
Jefremow z pułkami kozackimi Andrianowa2. i sim-
feropolskim. Na północ od Moskwy, na trakcie twerskim
działał gen. Wintzingerode. W liście do cara Kutuzow
meldował: „Jako że obecnie następuje pora jesienna, tym
samym posuwanie się wielkiej armii jest całkowicie
100
Oteczestvennąja..., t. XIX, 15.
Tymczasem 17 października wieści o nadciąganiu Napo-
leona nie potwierdziły się. Wysłane do Fominskoje dwa
pułki kozaków nie znalazły już dywizji Ornano. Od
miejscowej ludności dowiedziano się za to, że nieprzyjaciel
był w Fominskoje, ale po utarczce z partyzantami wycofał
się101. Jednocześnie w Letaszewce zjawił się Bennigsen,
zły z powodu odwołania ataku. Próbował on jeszcze raz
przekonać głównodowodzącego o możliwości i konieczno-
ści wystąpienia. Bennigsen liczył, iż tajemnica o przygoto-
waniach została utrzymana i nadal zaskoczenie będzie
jednym z atutów strony rosyjskiej. Kutuzow dziwnie nie
sprzeciwiał się zbytnio i dał swoją zgodę na atak w dniu
18 października 102.
Tym razem procedura rozsyłania rozkazów była jasna.
Kutuzow nie miał już podstaw, by sabotować działania,
w związku z tym rozsyłaniem dyspozycji i rozkazów zajął
się Konownicyn. 17 października rano Jermołowowi prze-
kazano podpisany przez niego rozkaz nr 157. Na rozkazie
istnieje dopisek, że oddano go Jermołowowi osobiście.
Może to świadczyć o poważnym zaangażowaniu się naczel-
nego wodza w przygotowanie natarcia. Jermołow rozesłał
rozkaz do wszystkich korpusów. Zastanawia natomiast
jeden szczegół: na rozkazie widnieje data 16 października.
Oznaczałoby to, że już w chwilę po odwołaniu rozkazu
wymarszu przygotowano rozkaz o ataku w dniu 18 paź-
dziernika. Dlaczego nie połączono tych rozkazów? Dlaczego
najpierw informowano o nadciąganiu nieprzyjaciela, potem
o odwołaniu ataku, a w chwilę później przygotowano
rozkaz o ponowieniu ataku? Dlaczego Kutuzow, wiedząc,
że 18 dojdzie do ataku i że odpowiedni rozkaz jest gotowy,
pozwala się przekonywać Bennigsenowi?
Najbardziej przekonywająca wydaje się odpowiedź, że
Kutuzow ratował w ten sposób swoją reputację naczelnego
101
Miłoradowicz do Konownicyna, [w:] Oteczcstoennąja, t. XIX, s. 13.
102
B e n n i g s e n , Zapiski.., s. 519.
wodza. 16 października, pomiędzy godziną 10 a 12 wie-
czorem, wydał on trzy różne rozkazy. Najpierw informował
o nadciąganiu nieprzyjaciela i konieczności przygotowania
wcześniejszego posiłku. Potem informował o odwołaniu
ataku. Oba te rozkazy kazał odczytać następnego dnia rano.
Dopiero po rozmowie z Bennigsenem wysłał wojskom
istniejący od kilku godzin rozkaz o koncentracji. Wiedziano
już bowiem o braku zagrożenia ze strony głównych sił
francuskich. W ten sposób nikt nie mógł go oskarżyć
o brak zdecydowania i o odwołanie ataku 16 października
bez ważnych przyczyn.
17 października minął armii na przygotowaniach do
bitwy. W wojsku od dłuższego już czasu wzmagał się duch
zaczepny i wszyscy pałali chęcią ponownego zmierzenia
się z wrogiem.
BITWA
9
F r e d r o , Trzy..., s. 126-127.
10
Ignacy Blumer (właściwie O'Blummer) wywodził się ze starej
szlachty irlandzkiej. Jego dziadek, pułkownik angielski, służył w wojskach
rosyjskich. Blumer urodził się na Podolu. W szeregach kawalerii narodowej
służył w kampaniach 1792 i 1794 r. Następnie walczył w Legionach.
Odznaczył się na San Domingo. W lipcu 1803 r. wyróżnił się prze-
prowadzeniem udanego odwrotu swojego batalionu przez 5 tófl pod
naporem 5000 powstańców. Za ten czyn awansował na podpułkownika.
W armii Księstwa Warszawskiego służył nąjpierw z 5. pułkiem piechoty,
a potem z 3. pułkiem. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari w 1807 i
Legią Honorową za bitwę o Smoleńsk. Po 1815 r. służył w armii
Królestwa Kongresowego. Uważano go za jednego z najbardziej oddanych
ludzi ks. Konstantego. Zginął od kul powstańców w Noc Listopadową.
W ten sposób zabezpieczony V Korpus spędził pod
bronią czas do 6 rano. Zaczęło już świtać, a wysłane
patrole nie przyniosły żadnych niepokojących informacji
o nieprzyjacielu. Także pułkownik Blumer nie meldował
o żadnych ruchach wojsk rosyjskich. W związku z tym
pozwolono żołnierzom zsiąść z koni, ale jeszcze godzinę,
aż do wschodu słońca, musieli stać w pogotowiu i trzymać
osiodłane konie. Co prawda nie liczono się już z możliwoś-
cią ataku, ale ostrożność nakazywała pozostanie na swoich
pozycjach. Po godzinie 7 wojsko mogło wreszcie złożyć
w kozły broń i wrócić do ziemianek i szałasów. Zaczęto
rozpalać ogniska i przygotowywać poranny posiłek. Pułki
kawalerii mogły odprowadzić konie do pojenia, ale i tak
nie wszystkie naraz. Kolejno, kompaniami, pod opieką
oficerów strzelcy konni, ułani i huzarzy kierowali się do
Desenki. Konie pojono sprawnie i szybko, bowiem już
o godzinie 8 z obozu miała wyruszyć kolumna w celu
zdobycia furażu11. Organizowana grupa miała liczyć blisko
połowę kawalerii V Korpusu, a jej powrót przewidywany
był dopiero późnym wieczorem.
Również w 1. Korpusie Kawalerii noc minęła na czuwa-
niu. Posterunki pilnujące stanowisk korpusu podlegały
majorowi Wiktorowi Dupuy z słynnego 7. pułku huzarów.
Miał on do dyspozycji ponad 100 żołnierzy z różnych
jednostek. Przez cały czas, ogarnięty przeczuciem, że noc
może przynieść atak nieprzyjaciela, trzymał w pogotowiu
połowę osiodłanych koni i nieustannie sprawdzał patrole
i wysunięte posterunki. Jak wspomina w swoich pamięt-
nikach: „Noc minęła spokojnie. O świcie znów obszedłem
całą moją linię (...). Po naszej stronie wszystko było
w najlepszym porządku, a po stronie wroga nie zobaczyliś-
my nic, co mogłoby wzbudzić w nas obawy nagłego
ataku"12. Major zostawił więc straż i udał się do generała
11
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 133.
12
Cyt. za; A u s t i n, Napoleon..., s. 206-207.
Bruyéres'a z raportem. Po drodze widział, jak żołnierze
I Korpusu witali kolejny dzień.
W pozostałych obozach awangardy Wielkiej Armii także
rozpoczynał się nich. Stojący najbliżej Polaków 2. Korpus
Kawalerii generała Sćbastianiego budził się do życia.
Pijaństwo i hulanki trwały w nim prawie całą noc. Co
więcej, korpus ten prawie całkowicie zaniechał jakichkol-
wiek środków ostrożności i nie wystawił wart nocnych.
Przed jego frontem stało wprawdzie ustawionych 18 armat,
które miały bronić go w razie ataku, ale kanonierzy jeszcze
spali bądź leżeli pijani i nikt nie myślał obsadzać tych
dział. Kiedy w polskim obozie wojsko wracało z nocnego
czuwania, francuscy kawalerzyści palili już ogniska i goto-
wali herbatę.
Tymczasem hrabia Orłow-Denisow od dłuższego czasu
uważnie obserwował francuski obóz. Jego pułki znajdowały
się w najbliższym sąsiedztwie korpusu Sébastianiego.
Jednak najpierw noc, potem mgła, a wreszcie brak czujności
Francuzów spowodowały, że nie został wykryty.
Zadaniem hrabiego było zaatakowanie tyłów wojsk
francuskich i odcięcie im drogi odwrotu na Spas-Kuplię
i Woronowo. Ortow-Denisow nie wiedział jednak, że tylko
jego kolumnie udało się w porę dotrzeć na miejsce. Cały
czas myślał, że wszystko przebiega zgodnie z planem
Bennigsena. Jednak przed świtem okazało się, że plan
ataku może ulec zmianie. Przed oblicze hrabiego przy-
prowadzono bowiem dezertera z francuskiego obozu. Był
to podoficer z polskiego korpusu, który uciekł, obrażony
z powodu pomijania go przy okazji awansów. Zaproponował
on, że pokaże miejsce noclegu Murata. Według jego słów
król Neapolu nocował we wsi Rożestwiennoje pod opieką
niewielkiej straży. Zobowiązał się wskazać to miejsce, jeśli
tylko otrzyma do dyspozycji odpowiedni oddział l3.
13
K a s p a r i j, Napoleon..., L 4B5.
Perspektywa złapania, i to zaraz na początku bitwy,
naczelnego wodza francuskiej straży przedniej była zbyt
kusząca, aby ją odrzucić. Z drugiej strony Orłow-Denisow
nie do końca wierzył słowom Polaka, który przecież
z obawy o własne życie mógł najzwyczajniej kłamać. Co
gorsza, nieudana próba złapania Murata musiałaby zaalar-
mować Francuzów, a tym samym doprowadziłaby do
przekreślenia planów ataku z zaskoczenia. W końcu jednak
hrabia postanowił zaryzykować. Obiecał dezerterowi sto
czerwońców w razie powodzenia operacji. Jednocześnie
zagroził mu śmiercią w wypadku porażki. Do zadania
schwytania Murata wyznaczył pułkownika Grekowal8.
i dwa pułki: atamański i Grekowa. Obie jednostki szybko
opuściły obóz i udały się we wskazanym przez Polaka
kierunku.
Jednak wkrótce hrabiego ogarnęły wątpliwości co do
słuszności własnej decyzji. Chcąc dodatkowo zorientować
się w sytuacji, wyjechał na skraj lasu. W ustępującej mgle
dostrzegł poruszenie we francuskim obozie. Wyraźnie było
widać, jak francuscy żołnierze przygotowują sobie śniada-
nie, rozpalają ogniska i czyszczą konie. Zobaczył również
powracający do obozu V Korpus Poniatowskiego. Nigdzie
nie było jednak widać rosyjskiej piechoty. Hrabia był
przekonany, że sąsiadujący z nim II Korpus Baggowuta
powinien już dawno dotrzeć na pozycje wyjściowe.
Zbliżała się godzina ataku, robiło się coraz jaśniej i powię-
kszało się niebezpieczeństwo odkrycia stacjonujących
w lesie pułków. Po chwili wahania hrabia wrócił do swoich
kozaków. Rozkazał natychmiast wysłać posłańca za puł-
kownikiem Grekowem z wezwaniem do powrotu. Jedno-
cześnie rozpoczął przygotowania do ataku. Postanowił
zaatakować Francuzów nie czekając na ruchy pozostałych
wojsk rosyjskich l4.
14
B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., [w:] „Woin", nr 11/2003, s. 71.
Tymczasem II Korpus generała Baggowuta, uszczuplony
o pułki, które zgubiły drogę, docierał na pozycje wyjściowe.
Trzeba przyznać, że Rosjanom dopisało trochę szczęście,
bowiem pierwsi rosyjscy żołnierze dotarli na swoje miejsce
wkrótce po przejściu polskich patroli. Gdyby nie opóźnienie,
prawdopodobnie doszłoby do potyczki z polskimi kawale-
rzystami i atut zaskoczenia nie zostałby osiągnięty. Marszu
Rosjan nie dostrzegli także żołnierze 3. i 16. pułków
piechoty tworzący straż przednią V Korpusu. Trzeba jednak
zaznaczyć, iż pochód wojsk rosyjskich odbywał się w pew-
nej odległości od ich pozycji i Rosjanie także nie dostrzegli
polskich batalionów. Mogły to zrobić dpiero III i IV
Korpusy rosyjskie, ale one, zgubiwszy drogę w lesie, nie
dotarły jeszcze na swoje pozycje.
II Korpus docierał na pozycje wyjściowe do ataku mocno
zmęczony. Żołnierze pokonali w czasie 12-godzinnego
marszu 15 wiorstl5. Nie było już jednak czasu na odpoczy-
nek. Przed nimi rozciągała się wieś Teterinka, a w ich stronę
skierowane było 14 dział polskiej artylerii. II Korpus musiał
pokonać ponad 1000 kroków na otwartej przestrzeni, aby
dojść do polskich pozycji. Według pierwotnego planu miano
tego dokonać jeszcze podczas ciemności. Tymczasem na
skutek opóźnień trzeba było zrealizować to przy świetle dnia.
Oznaczało to, że 16 rosyjskich batalionów (pułki: tobolski,
miński, riazański, brestski, biełozerski, wilmanstrandski oraz
4. i 48, jegierskie), uszykowanych w jedną kolumnę,
musiałoby maszerować po odkrytym terenie pod ogniem
polskich dział, co niewątpliwie naraziłoby je na bardzo duże
straty. Artyleria mogła, strzelając prawie jak na ćwiczeniach,
zmasakrować atakujące rosyjskie oddziały. Powodzenie ataku
było więc wątpliwe. Dodatkowo brak było wiadomości
o pozostałych siłach, w szczególności o III Korpusie, którego
zadaniem było wsparcie działań II Korpusu. Baggowut stanął
13
Ok. 16 km.
przed trudnym wyborem: atakować siłami, które ma do
dyspozycji, czy czekać na nadejście posiłków.
Sprawę rozwiązało pojawienie się pułkownika Tolla.
Główny kwatermistrz armii podjechał do Baggowuta
i głośno wyraził swoje niezadowolenie z powodu nie-
przygotowani wojsk do ataku. Groził, że każe roz-
strzelać wszystkich winnych opóźnienia. Gniew Tolla
spadł także na głowę dowódcy 4. dywizji piechoty księcia
Eugeniusza Wirtemberskiego. Książę nie pozostawał dłu-
żny i zrzucił winę na niedokładne rozkazy i dyspozycje,
których autorem był przecież także Toll. Przez chwilę
wszyscy trzej dowódcy w ostrych słowach oskarżali się
nawzajem. O ile jednak książę Eugeniusz potrafił utrzy-
mać nerwy na wodzy, to zazwyczaj spokojny Baggowut
nie wytrzymał i stracił cierpliwość. Widząc niezwykłe
zachowanie swojego przełożonego i obawiając się jeszcze
gorszej sprzeczki, książę zaczął uspokajać generała. Po
chwili uspokoił się także Toll. Można było wreszcie
spokojnie zastanowić się, jak rozwiązać powstałe prob-
lemy. Czasu było coraz mniej. Dla wszystkich trzech
dowódców było jasne, że do przyjętych dyspozycji trzeba
było nanieść odpowiednie poprawki, które uwzględniały-
by nowe okoliczności ataku. Po chwili namysłu książę
Eugeniusz zaproponował, aby atakować nie jedną, a trze-
ma kolumnami. W ten sposób ogień polskiej baterii
z Teterinki musiałby ulec rozproszeniu, straty byłyby
mniejsze i powodzenie ataku zdecydowanie pewniejsze.
Środkową kolumnę miała stanowić brygada generała
Pillara, czyli 4. i 48. pułki jegierskie wsparte dwiema
rotami artylerii. Na lewo atakować miała 17. dywizja
piechoty generała Ołsufiewa, wzmocniona jedną rotą
artylerii. Sam książę przejął dowodzenie prawą kolumną,
którą chwilowo tworzył tylko tobolski pułk piechoty.
Książę liczył jednak na szybkie nadejście pozostałych
jednostek oraz III Korpusu. Zadaniem środkowej kolum-
ny miał być czołowy atak na nieprzyjacielskie pozycje.
Kolumny boczne miały wesprzeć uderzenie i obejść pozycje
artylerii. Baggowut zgodził się z propozycją swojego podwła-
dnego. Także pułkownik Toll, w imieniu nieobecnego
Bennigsena, zaakceptował takie rozwiązanie 16.
W ten sposób, jeszcze przed początkiem bitwy, w planach
rosyjskich zaszły istotne zmiany, o czym nie zostały
zawiadomione pozostałe jednostki rosyjskie. Kiedy dowód-
cy rozchodzili się do swoich oddziałów, Baggowut podszedł
do księcia, uścisnął mu rękę i powiedział:
„Proszę, aby Wasza Książęca Mość pokierował wojskami
według przyjętych dyspozycji. Ja zostanę z moimi jegrami.
Oni cały czas przy mnie byli to i umrą ze mną. Ja pierwszy
pójdę do ataku na nieprzyjacielskie baterie".
Zaniepokojony tymi słowami książę poprosił generała,
aby niepotrzebnie nie narażał się na niebezpieczeństwo.
Baggowut odparł jednak, że ma niedobre przeczucia. Kiedy
książę odjeżdżał generał zawołał jeszcze za nim: Jestem
pańskim przyjacielem aż do śmierci!" i poszedł do gotują-
cych się do ataku jegrów 17 .
Dowodzący całą operacją Bennigsen zjawił się na pozycji
II Korpusu w chwili, gdy środkowa kolumna była już gotowa
do ataku. Słońce zaczynało pokazywać się nad horyzontem,
a poranna mgła powoli znikała. Wtedy prawdopodobnie,
zaledwie na kwadrans przed rozpoczęciem walki, doszło do
rozmowy Baggowuta z głównodowodzącymDowódca
II Korpusu poinformował Bennigsena o poprawkach wprowa-
dzonych do planu atakurZ braku czasu Bennigsenowi nie
pozostało nic innego jak te korekty zaakceptować i na bieżąco
wnosić zmiany do działań pozostałych jednostek. Rosyjskie
wojska zaczęły wychodzić z lasu.
16
W ii r t t e m b e r g von Eugen. Erinncnutgen aus dem Fełdzug des
Jahres 1812 in Russland, Breslau 1846, s. 111-113.
17 Tamże. s. 113.
40
B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., [w:] "Woin", nr 12/2003, s. 65.
1. pułk brał m. in. udział w walkach pod Austerlitz, Jeną, Dwórznem.
Iławą Pruską, Esling, Wagram i Możajskiem. Po bitwie pod Winkowem
praktycznie stracił wartość jako jednostka bojowa, a odwrót spod
Moskwy doprowadził do całkowitej zagłady resztek pułku. Odtworzony
w 1813 r. walczył nad Kaczawą, pod lipdae^ Hanau, w
kampanii we Francji w 1814 i w końcu pod Ligny i Waterloo w 1815.
błędu kirasjerów, lecz sformował pułk i gwałtownym
atakiem przerwał linię wojsk nieprzyjacielskich. Kozacy,
nie wierząc w możliwość zdobycia dalszych łupów i jeńców,
zaniechali pościgu. Pułk wycofał się bez większych strat
i wkrótce połączył się głównymi siłami Murata na prawym
brzegu Czerniszny.
W ten sposób zakończyły się walki Rosjan z 2. Korpusem
Kawalerii. Pomimo zaskoczenia i przytłaczającej przewagi
Orłow-Denisow zdołał jedynie opanować pozycje tego
korpusu i częściowo udało mu się zająć biwaki polskiej
18. dywizji. Nie zrealizował jednak podstawowego zadania
i nie odciął głównym siłom Murata drogi odwrotu. Powo-
dem tego był zdecydowany opór Polaków i bohaterskiej
4. dywizji ciężkiej kawalerii. Nie bez znaczenia była też
postawa samych kozaków, którzy woleli rabować zdobyty
obóz niż walczyć z regularnymi pułkami przeciwnika.
Dopiero wejście do akcji pułków gen. Mellera-Zakomel-
skiego oraz 20. pułku jegrów uratowało częściowo sytuację.
Hrabiemu Orłow-Denisowowi udało się zebrać większość
swoich Dońców i ponownie ruszyć do ataku, kierując się
w stronę przejścia koło Spas-Kupli Towarzyszący mu
Konownicyn, wobec ustąpienia wojsk francuskich za Czer-
nisznę, postanowił pojechać do Kutuzowa i pogratulować
zwycięstwa 41.
W tym samym czasie Bennigsen, widząc nieudany atak
jegrów na pozycje korpusu polskiego, przygotowywał
kolejne uderzenie. W pierwszym odruchu pchnął na pomoc
jegrom całą 17. dywizję generała Ołsufiewa, którego
wyznaczył jednocześnie na dowódcę całego II Korpusu. To
samo zamierzał zrobić z pułkami 4. dywizji: wołyńskim
i kremieńczuckim, które początkowo miały wesprzeć atak
księcia Wirtemberskiego i tobolskiego pułku piechoty.
Jednak działania te zostały przeprowadzone mało energicz-
41
B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., „Woin", nr 12/2003, s. 66.
nie i ostatecznie cała 17. dywizja, po kolejnej zmianie
rozkazów, zamiast uderzyć na Teterinkę, stanęła na
skraju lasu. Dla wstrzelanej na przedpole polskiej artylerii
był to znakomity cel i wkrótce na głowy rosyjskich
piechurów spadł grad kul. Ponieważ jednak Bennigsenowi
nie przyszło do głowy zmienić położenia dywizji, jej
pułki stały prawie godzinę skupione na niewielkiej prze-
strzeni, wystawione na celny ogień polskiej baterii,
i ponosiły niepotrzebne straty 42.
W końcu Bennigsen przystąpił do bardziej energicznych
działań. Na początku postanowił zneutralizować polską
baterię, tak skutecznie niszczącą wszelkie próby ataku.
W tym celu skierował do walki 4. baterię artylerii pozycyj-
nej. Wtedy właśnie za plecami II Korpusu pojawiły się
pierwsze kolumny III Korpusu Piechoty. Wyraźnie spóź-
niony, śpiesznie zmierzał na pole bitwy. Jego zadaniem
było wszakże wsparcie ataku II Korpusu i, trzeba to
przyznać, II Korpus bardzo tego wsparcia w danej chwili
potrzebował. Gdyby Bennigsen rzucił nadchodzące posiłki
do ataku i do wsparcia tobolskiego pułku piechoty, impet
rosyjskiego uderzenia mógł być nie do zatrzymania.
Francuskie lewe skrzydło było zbyt osłabione, aby
wytrzymać napór dwóch nowych dywizji rosyjskich. Tak
się jednak nie stało.
Bennigsen spodziewał się nadejścia nie tylko III Korpusu.
Wyglądał także wiadomości o pojawieniu się na pozycjach
IV Korpusu Piechoty generała Ostermana. Ten jednak,
dowodząc nad wyraz nieumiejętnie i opieszale, znajdował
się ze swoimi oddziałami jeszcze daleko w tyle. Wobec
tego głównodowodzący skierował pułki III Korpusu nie
w prawo, gdzie jegrzy i "obolcy" oczekiwali wsparcia, ale
w lewo, na pozycje, które miał zajmować IV Korpus i gdzie
jeszcze bitwa się nie rozpoczęła. Jako pierwsza zajęła
42
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 479.
miejsce 3. bateria artylerii pozycyjnej pft. Taube. Artylerzy-
ści szybko i sprawnie ustawili działa na niewielkim wzgórzu
i po chwili rozpoczęli ogień w stronę Teterinki i polskiej
baterii. W ten sposób już 12 dział ostrzeliwało polskie
pozycje i przewaga, jaką wywalczyła na początku polska
artyleria, stawała się coraz mniej widoczna 43.
Manewr ten prawdopodobnie zaważył na wyniku całej
bitwy. Do tej pory ciężar walki spoczywał na prawym
skrzydle wojsk rosyjskich. Tworzące je oddziały były już
jednak w całości zaangażowane w boju i, co więcej, nie od
razu udało im się pokonać Francuzów i Polaków. Dzięki
postawie korpusu polskiego i świetnemu dowodzeniu księcia
Poniatowskiego rosyjski atak stracił impet i plan obejścia
skrzydła Murata nie został zrealizowany. Wysłanie przez
Bennigsena III Korpusu bliżej centrum rosyjskich pozycji
zaprzepaściło szansę na rozbicie flanki francuskiej i przenosi-
ło ciężar walki w centrum Tymczasem stały tam w gotowości
do walki kolejne rosyjskie korpusy i gwardia, a więc pułki,
które dotarły na czas na pozycje wyjściowe do ataku, zdążyły
odpocząć po trudach przeprawy przez Narę i nocnych
przemarszach, oraz które przeważały liczebnie nad stojącymi
naprzeciw pułkami Wielkiej Armii Brak sukcesu na odcinku
natarcia II Korpusu oznaczał, że Rosjanie nie odcięli
Francuzom drogi odwrotu na Worunowo i stracili szansę na
okrążenie i rozbicie całej awangardy Wielkiej Armii.
Wymiana ognia pomiędzy artylerią polską i rosyjską
trwała około pół godziny. W pewnej chwili Bennigsen
43
Przy rozstawianiu baterii i przenoszeniu pod ogniem rozkazów
wyróżnił się szczególnie, wg raportu Bennigsena. książę Oldenburski,
który za swoją postawę otrzymał po bitwie order św. Jerzego III klasy.
W rzeczywistości książę pokierował rozstawieniem jednej baterii, ale nie
potrafił, z powodu słabej znajomości rosyjskiego, wydać zrozumiałej dla
żołnierzy komendy. Dopiero towarzyszący mu oficer zaproponował, że
będzie tłumaczył rozkazy księcia. Ten jednak, wydawszy niezrozumiałe
dla artylerzystów rozkazy, odwrócił się i wrócił do Bennigsena,
nie interesując się już wykonaniem wydanych poleceń.
dostrzegł, że Polacy zaczynają opuszczać swoje pozycje.
Rosyjski generał usłyszał także odgłosy walki Francuzów
i Polaków z oddziałami Orłowa-Denisowa44. Rzeczywiście,
w tym czasie kozacy wyparli już większość korpusu
Sébastianiego z zajmowanej pozycji i wychodzili na tyły
Poniatowskiego. Bennigsen nie czekał dłużej. Uznał, że
nadeszła odpowiednia chwila, i wydał w końcu rozkaz do
ataku od frontu. II i III Korpusy rosyjskie ruszyły do przodu.
Spostrzeżenia rosyjskiego szefa sztabu tylko w części
okazały się słuszne. Polacy rzeczywiście zbierali się do
odwrotu, ale spowodowany był on nie tylko działaniami
kozaków. Pamiętajmy, iż atak Dońców dotknął przede
wszystkim dywizję Kniaziewicza, ale zdecydowana postawa
sąsiedniej dywizji Zajączka zatrzymała impet ataku. Dużo
poważniejszym zagrożeniem dla polskiego korpusu okazały
się dwa bataliony tobolskiego pułku piechoty, dowodzone
przez księcia Eugeniusza Wirtemberskiego. Książę wyszedł
z lasu prawie równocześnie z jegrami Baggowuta, ale
początkowo, podobnie jak jego dowódca korpusu, nie
osiągnął powodzenia. Nie otrzymał także wsparcia pozo-
stałych pułków swojej dywigi, bowiem Bennigsen za-
trzymał je przy sobie. Dopiero po pewnym czasie z „tobol-
cami" połączyli się jegrzy z 4. pułku. Pułk ten ucierpiał od
polskiej szarży zdecydowanie mniej niż będący z nim
w jednej brygadzie pułk 48. Jegrzy pałali chęcią zemsty za
śmierć Baggowuta i oba pułki, wsparte trzema działami,
mogły teraz razem uderzyć na polskie pozycje. Książę
poprowadził więc atak na lewy skraj Teterinkl W ślad za
nim podążył dodatkowo 20. pułk jegrów, przynależny do
Orłowa-Denisowa. W ten sposób swoim manewrem oddał
wprost nieocenioną usługę Bennigsenowi. „Toboley" i jeg-
rzy stali się elementem łączącym pomiędzy zgrupowaniem
Orłowa-Denisowa a głównymi siłami Bennigsena.
44
B e n n i g s e n , Zapiski.., s. 521.
Pierwszy wystrzał z dział Wirtemberczyka zaalarmował
księcia Poniatowskiego. Sytuacja robiła się naprawdę
niebezpieczna. Z tyłu i z lewego skrzydła zagrażali kozacy,
od czoła trwała wymiana ognia z rosyjską artylerią i poja-
wiało się coraz więcej piechoty, a teraz, na dodatek, polską
pozycję w Teterince zaatakował Wirtcmberczyk. Tym-
czasem 18. dywizja nie zdążyła uporządkować się jeszcze
po kozackim ataku, kawaleria była zmęczona wcześniejszą
szarżą, a parki i tabory dopiero powoli odchodziły za
Czernisznę. Odwrót wszystkich sił stawał się koniecznością,
ale głęboki parów, przecinający jego trasę, mógł
doprowadzić do zagłady korpusu. Nie można było do
tego dopuścić.
Książę Poniatowski, widząc że 18. dywizja nadal formuje
się na nowo, wysłał do niej swojego szefa sztabu — gene-
rała Fiszera — aby pomógł Kniaziewiczowi ustawić pułki
frontem do nacierającej piechoty rosyjskiej. Czas był ku
temu najwyższy, bowiem „tobolcy" docierali już do Tete-
rinki i wkrótce mogli połączyć się z oddziałami Denisowa.
Fiszer ruszył galopem w stronę sztabu Kniaziewicza.
Towarzyszyli mu dwaj adiutanci: pułkownik Gajewski
i kapitan Kwilecki. Kiedy dojeżdżali już do 18. dywizji,
jeden z rosyjskich tyralierów trafił szefa sztabu. Ugodzony
w pierś Fiszer padł martwy45. Adiutanci zabrali zwłoki
generała i wycofali się.
W Teterince rozgorzał gwałtowny bój. Na drodze
Rosjanom stanął batalion 15. pułku piechoty. Jednak prze-
45
Istnieje bardzo wiele wersji śmierci Fiszera. Według Kukiela jego
zgon nastąpił w chwili, gdy dotarł on już do dywizji Kniaziewicza
i skierował do ataku 12. pułk piechoty, aby ten odzyskał działa Sćbas-
tiamego (Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej, s. 344). Gawroński
pisze, że Fiszer poległ od kuli pistoletowej jakiegoś kozaka (Pamiętnik..,
s. 328). Według Weyssenhoffa śmiertelna kula trafiła Fiszera w czoło.
Szymon Askenazy w biografii generała podaje: "Fiszer, ranny w rękę,
w parę chwil potem ugodzony śmiertelnie kulą działową, na miejscu
skonał" ( A s k e n a z y Sz, General Fiszer, [w:] „Nowe Wczasy", s. 175).
waga nieprzyjaciela była zbyt duża. Polakom chodziło już
tylko o bezpieczny odwrót i osłonięcie całego korpusu.
Ponieważ napór Wirtemberczyka się wzmagał, dowodzą-
cy batalionem płk Rybiński rozkazał „artylerii pułkowej
ażeby do kolumny nieprzyjacielskiej w ulicy wsi po-
stępującej, nie kartaczami, ale kulami dała ognia. To
zatrzymało na chwilę, sprawiając nieporządek; tak tedy
mogłem przed sobą na boku wieś zostawić i kolumnę
rosyjską, wejść w odkryte pole gdy już wszystko cofnęło
się. Zformowawszy czworograny już teraz przed jazdą
ustępowałem, w sposób gdy jeden zatrzymywał się, drugi
ustępował" 46.
Odwrót V Korpusu i towarzyszących im resztek 2. Lek-
kiej i 2. dywizji ciężkiej kawalerii Sébastianiego osłaniali
także woltyżerzy oraz kawaleria. Książę Sułkowski ze
swoją brygadą ponownie otrzymał rozkaz do szarży. Jej
celem miały być atakujące od czoła masy rosyjskiej
piechoty liniowej. Sułkowski ustawił swoje dwa pułki, ale
rozkazu do dobycia szabel nie wydaŁ Polaków od rosyjskiej
piechoty dzieliło kilkaset metrów, a konie nie nabrały sił
po pierwszej szarży. Gdyby ruszyły teraz do ataku, impet
uderzenia nie byłby wystarczający. Książę, dowodzący
wprawdzie częściej piechotą niż jazdą, rozumiał to dosko-
nale. Brygada stanęła więc w miejscu i oczekiwała nadejścia
nieprzyjaciela. Przeciwnikiem Sułkowskiego okazały się
pułki III Korpusu Strogonowa.
Rosjanie zbliżali się wolno. Co pewien czas zatrzymywali
się i oddawali salwę w stronę polskich kawalerzystów.
Ogień ten był, niestety, celny i w polskich szeregach co
chwila tworzyła się luka po zabitym strzelcu lub huzarze.
W końcu, po upływie kilkudziesięciu minut, które kosz-
towały życie więcej żołnierzy niż cała wcześniejsza walka,
Sułkowski uznał, że Rosjanie podeszli już wystarczająco
46 R y b i ń s k i , Moje..., s. 89.
blisko. Porucznik Dembiński zapisał: „Książę Sułkowski
nietęgi był manewizysta, ale widząc masy blisko, dał
komendę: «trzema w lewo», a potem: «nacieraj», co było
niewłaściwym, bo gdybyśmy byli poszli w dyrekcji szóstek
tak sformowanych, bylibyśmy po prostu przed frontem
czoła kolumny rosyjskiej defilowali. Lecz jeżeli słowa
komendy jego nie były stosowne do szyku naszego, przykład
waleczności błąd słów poprawił, gdyż jak tylko dał komen-
dę: «nacieraj»v puścił się galopem na batalion czoło
kolumny rosyjskiej formujący. A że konie żołnierskie były
słabe i już pierwszą szarżą zmęczone, przybyliśmy przed
batalion w 7 koni, licząc w to księcia Sułkowskiego. Jadąc
obok niego z lewej strony, mówię: «Mości książę, wolno,
bo nas mało», lecz on z zimną krwią odpowiada: «naprzód,
naprzód». Wpadliśmy w ten batalion w 7 koni, nim pułk za
nim zdążył. Te 7 koni składało: jenerał książę Sułkowski,
kapitan czy major, a później pułkownik Bojanowicz, ja,
porucznik czy wachmistrz Górecki i 3 żołnierzy" 47.
Rosyjscy piechurzy walczyli niezwykle zażarcie, ale
w rosyjskich pułkach było wielu młodych rekrutów. Obecna
bitwa była pierwszym starciem, w którym uczestniczyli,
i zabrakło im zimnej krwi oraz opanowania starych wiarusów.
Dlatego szarża 7 Polaków okazała się skuteczna i stała się
początkiem masakry rosyjskiego oddziału. „Każdy rekrut po
wystrzeleniu chronił się w środek batalionu, tak że się
w batalionie utworzyły luki, któreśmy oczywiście i końmi
naszymi, i cięciami pałaszy powiększyli. Naturalnie pułk
w krótkiej chwili zdążył za nami i batalion ten czoło
kolumny formujący został rozsiekany, co pochód całej
wstrzymało kolumny. Dostałem tu silne pchnięcie w brzuch
bagnetem, a lubo w pierwszej chwili ledwo nie zemdlałem
z powodu silnego uderzenia, jednak mnie bagnet nie przebił,
choć był dobrze zaostrzony, bo znaki, jakie w pasku od
47
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 134.
owych łososiowych spodni zostawił, były jakby scyzorykiem
przecięte. Pod tymi byłem żołądek opasał sztuczką materii
wpółjedwabnej z Moskwy wywiezionej i ta, jakby lity pas,
bagnet wstrzymała. Po rozbiciu tego batalionu puściła się
część pułku w rozsypce dalej (...)"
Dwa pułki jazdy, i to znacznie osłabione, nie mogły
zatrzymać jednak ataku całego korpusu. Atak ten kawaleria
polska okupiła znacznymi stratami. Ranny w nogę został sam
książę Sułkowski. Dembiński kontynuuje: „(...) straciliśmy
wiele ludzi i koni; pode mną konia trzema strzałami ubito,
a 7 kul dostałem w płaszcz kolisty na mnie wiszący. Z 300
ludzi, które pułk przed tymi dwiema szarżami liczył, zeszedł
na 100 koni, które wszakże nazajutrz na 200 się podniosły,
bo żyjący ludzie wsiedli na konie pozostałe po zabitych
żołnierzach"49. Mocno przerzedzone pułki wycofały się za
linię piechoty. Spełniły jednak swoje zadanie i ułatwiły
przejście przez niebezpieczny parów pozostałym
polskim oddziałom. Pod sam koniec rosyjska kula trafiła
jeszcze przechodzącego przez to niebezpieczne miejsce
gen. Lefebvre-Desnouettes'a. Generał z okrzykiem „Je
suis mort!" spadł z konia. Wyniesiono go na tyły, gdzie
okazało się, że była to tylko niegroźna kontuzja. Kula otarła
się o blachę na pasie od ładownicy i jej impet zrzucił go na
ziemię 50.
Bennigsen obserwował z zadowoleniem atak swojej pie-
choty. Niepokoił go natomiast brak odgłosów walk w centrum
i na lewym skrzydle wojsk rosyjskich. Cały czas nie było
także wiadomości o IV Korpusie Ostermana-Tołstoja. Zamiast
niego zjawił się niespodziewanie Konownicyn ze sztabem.
Bennigsen podzielił się z nim swoimi niepokojami o los IV
Korpusu i przekazał informację o zmianie planu działania dla
dywizji 01 Korpusu. Konownicyn zaofiarował się, że
odnajdzie zagubiony korpus Ostermana i odjechał. Bennigsen
nie mógł
48
Tamże.
49
Tamże.
50
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 149.
jednak bezczynnie czekać i także skierował się w lewo, mając
nadzieję trafić na zaginionych.
Wkrótce usłyszał odgłos salw karabinowych, pojedyncze
wystrzały z dział i ujrzał w końcu oddziały Ostermana.
Jakież było jednak jego zdziwienie, kiedy zorientował się,
że IV Korpus nie połączył się jak do tej pory z tworzącym
centrum VI Korpusem, ale uwikłał się w walkach z jakimiś
oddziałami nieprzyjacielskimi stojącymi w środku rosyj-
skich pozycji. Bennigsen był całkowicie zaskoczony. Skąd
wzięli się tutaj Francuzi?
Okazało się, że Rosjanie natknęli się wreszcie na polską
straż przednią, czyli na dwa bataliony 3. pułku piechoty
pułkownika Blumera oraz na batalion 16. pułku podpuł-
kownika Dobrogojskiego. Oddział Dobrogojskiego od razu
został odcięty od Blumera i podjął decyzję o samodzielnej
próbie przebicia się przez siły rosyjskie51. Blumer, widząc
otaczające go masy rosyjskiej piechoty, postanowił najpierw
zatrzymać ich marsz i osłonić w ten sposób działania
głównych sił korpusu. Miał do dyspozycji ok. 700 ludzi
i dwa trzyfuntowe działa. Polscy żołnierze słyszeli odgłos
dział i widzieli przemieszczające się w dali kolumny
rosyjskie. Na razie jednak wszystko to działo się w pewnej
odległości od ich stanowisk i nie było okazji włączenia się
do walki. Dopiero ok. 9 rano, a więc prawie po 2 godzinach
od rozpoczęcia bitwy, pojawiły się przed nimi nowe
kolumny wroga. Był to IV Korpus.
Rosjanie maszerowali szybko i zupełnie nie zwracali
uwagi na lasek, w którym stali Polacy. Nikomu zresztą nie
przyszło do głowy, że w centrum rosyjskich pozycji mogą
znajdować się jakieś oddziały napoleońskie. Blumer po-
zwolił Rosjanom podejść jak najbliżej, a następnie otworzył
ogień z dział i karabinów w nieosłonięty bok nieprzyjaciel-
skiej kolumny.
51
S i e m o ń s k i , Rys..., s. 92.
Salwa polskich piechurów była całkowitym zaskocze-
niem. Rosyjskie linie zmieszały się i zatrzymały. Dowódcy
nie wiedzieli skąd i dlaczego do nich strzelano. Dopiero po
chwili zorientowali się w sytuacji. Rozpoczęła się wymiana
ognia, w której coraz liczniejsze pułki IV Korpusu za-
czynały brać górę nad garstką Polaków. W końcu Rosjanie
ruszyli do ataku na bagnety i wyparli częściowo 3. pułk
z jego pozycji52. Pułkownik Blumer nie stracił jednak
głowy. Błyskawicznie sformował dwa czworoboki tak, aby
mogły wspierać się nawzajem ogniem, i powoli rozpoczął
odwrót Był to jedyny ratunek. Wyrzucony z lasu na
równinę pułk mógł stać się łatwym łupem dla rosyjskiej
kawalerii, której oddziały pojawiły się także na placu boju.
To nadciągał 4. Korpus Kawalerii generała Wasilczikowa.
Bennigsen właśnie w tym momencie przyjechał na pole
bitwy. Widząc wycofującą się polską piechotę i nie znając
pełnego obrazu sytuacji, dojechał do stojącego przy swoim
korpusie gen. Ostermana-Tołstoja. Zdenerwowanym głosem
domagał się wyjaśnień i odpowiedzi na pytanie, dlaczego
nie doszło jeszcze do połączenia sił IV i VI Korpusu.
Wszystko to działo się pod ogniem polskich dział. Grupa
oficerów przemierzająca pole walki musiała zwrócić uwagę
polskich artylerzystów, bowiem wkrótce kule posypały się
w stronę świty Bennigsena. Jeden z pocisków, lepiej widać
wymierzony, trafił w końcu w cel. Kula armatnia uderzyła
w konia stojącego obok Bennigsena audytora Bestużewa,
wyrwała mu kawał ciała z prawej nogi samego Bestużewa
i ostatnim impetem trafiła w kolano szefa sztabu 53.
Kontuzjowany Bennigsen pozostał jednak na polu bitwy
i dalej kierował działaniami swoich wojsk. Rozkazał Oster-
54
B e n n i g s e n , Zapiski..., s. 522.
początku odnosił się do pomysłu niechętnie i, jak pamięta-
my, próbował sabotować wykonanie całego planu. Kiedy
stało się to niemożliwe, postanowił nie dopuścić do jego
realizacji w toku bitwy. Miał swoją koncepcję prowadzenia
wojny z Napoleonem i tylko ją chciał realizować. Pomysł
ataku na Murata do niej nie pasował55. Dodatkowo Kutuzow
zdawał sobie sprawę, że jego oddziały, choć wypoczęte,
dobrze odżywione i umundurowane, są prawie w połowie
złożone z niedoświadczonych rekrutów. Tymczasem wojska
Murata, podobnie jak cała armia Napoleona, choć słabsze,
wyczerpane i zniechęcone, nieskończenie górują sprawnoś-
cią bojową nad Rosjanami.
18 października wyjechał o świcie z Letaszewki i skierował
się na tyły rosyjskiego centrum i lewego skrzydła. Kiedy
zbliżała się wyznaczona godzina ataku, wysłał adiutantów do
Dochturowa i Miłoradowicza z rozkazem natychmiastowego
stawienia się w kwaterze głównej. Tym samym całkowicie
zablokował ruch większości wojsk rosyjskich. Według
dyspozycji przedbitewnych, wojska owe miały uderzyć od
czoła na siły francuskie. Przy równoczesnym uderzeniu
skrzydła Bennigsena i pizy przytłaczającej przewadze uderze-
nie to całkowicie zniszczyłoby francuską pierwszą linię
i bohaterska postawa korpusu polskiego i 4. dywizji ciężkiej
kawalerii nie uratowałaby Francuzów od całkowitej klęski.
Zanim adiutanci Kutuzowa znaleźli Miłoradowicza, ten
poczynił jednak pewne kroki w celu realizacji postawionych
mu zadań. Kiedy tylko na prawym skrzydle wojsk rosyjskich
rozległy się pierwsze wystrzały, rozkazał podporządkowanej
sobie piechocie i kawalerii zająć pozycje naprzeciwko
Winkowa. Jednocześnie wysłał jegrów, aby zepchnęli
stojące na przedpolu pikiety francuskie i oczyścili teren do
natarcia. Do akcji wkroczyła także artyleria. Rosjanie
widzieli zaskoczenie i panikę na francuskich biwakach
55
T a r l e, 1812..., s. 648.
i wystarczyło tylko ruszyć wszystkimi siłami do przodu,
aby rozbić stojący tam 3. Korpus Kawalerii. Ale takiego
rozkazu Miłoradowicz już nie wydał. Rozkaz przywieziony
od Kutuzowa był kategoryczny i rosyjski dowódca natych-
miast odjechał do feldmarszałka. Tym samym nich wojsk
został wstrzymany, a wojska napoleońskie wycofały się za
Czernisznę, odgradzając się rzeką od przygotowanych,
choć bezczynnych Rosjan.
Feldmarszałek od rana był w złym humorze. Oficerowie
sztabowi i adiutanci woleli schodzić mu z oczu. Na
pierwszy odgłos wystrzałów Kutuzow wysłał na prawe
skrzydło Konownicyna, aby ten zorientował się w położeniu
i efektach ataku. Kiedy Miłoradowicz razem z Dochturo-
wem dotarli do kwatery Kutuzowa, ulokowanej przy gwardii
i dywizjach kirasjerskich i oddalonej dobrych kilka
kilometrów od pola walki, od razu zorientowali się w
nastroju głównodowodzącego. Mimo to Miłoradowicz przy-
stąpił do feldmarszałka i zaproponował poprowadzenie
ataku. Kutuzow żachnął się i powiedział:
„Macie na językach tylko «atakować», a nie widzicie, że
my nie potrafimy jeszcze dokonywać złożonych manew-
rów?"56 — i nadal nie wydał rozkazu do ataku.
Także Jermołow domagał się wydania pozwolenia i rzu-
cenia gwardii w ogień. Kutuzow pogroził mu palcem
i gniewnym głosem odpowiedział:
„Pan cały czas powtarza «pójdziemy do ataku», Pan
chce w ten sposób zasłużyć na popularność, a sam nie
rozumie, że my nie umiemy jeszcze manewrować. Dzisiej-
szy dzień udowodnił to i żałuję, że posłuchałem generała
Bennigsena"57. Następnie wysłał Jermołowa do walczących
wojsk i rozkazał mu przy nich pozostać.
Tymczasem polski 3. pułk piechoty kontynuował odwrót.
Teren, po którym maszerował, poprzecinany był parowami,
56 K a s p a r i j , Napoleon..., s. 487.
57
Cyt. z a : B i es s o i i o w , Tarutinskoje...„Woin", nr 11/2003, s. 15.
co utrudniało utrzymanie zwartego szyku i wpływało na
tempo marszu. Groźną przeszkoda była także rzeczka
Czerniszna, bowiem podczas przechodzenia przez jej
koryto mogło dojść do rozerwania szeregów. Atak kawale-
rii rosyjskiej w tym momencie równałby się zagładzie
polskich żołnierzy. Na szczęście Rosjanie poprzestawali na
razie na ostrzale artyleryjskim, który, choć powodował
ubytki w szeregach, nie zagrażał zbytnio Polakom. Dopiero
kiedy Polacy wyszli na równinę, zjawiła się niewielka
grupka kawałerzystów. Nie był to jednak Wasilczikow
z 4. Korpusem, ale Konownicyn. Zgodnie z obietnicą daną
Bennigsenowi, poszukiwał zaginionych pułków Oster-
mana. Widząc idący po równinie polski pułk był przekona-
ny, że oto znalazł wreszcie spóźnione wojska i wysłał
w ich stronę Michajłowskiego-Damlewskiego. Ten, niepo-
mny przestrogi kozaka o nieuczestniczeniu w bitwie na
zdobytym komu, ruszył do przodu. Potem tak wspominał
to wydarzenie: „Zobaczyliśmy dwie kolumny stojące
z tyłu, które do nas strzelały. Konownicyn powiedział mi,
że to powinny być zagubione wojska z korpusu Ostermana.
(...) Zbliżam się, daję znak szpadą, aby więcej nie strzelali,
podjeżdżam do nich i co widzę? To byli Francuzi — mog-
łem zobaczyć ich mundury, kiwery, a także rysy twarzy.
Zawróciłem konia, lecz tysiąc kul świsnęło koło mnie.
ponieważ batalion otworzył do mnie ogień. Trafiają
w konia, jedna z kul przebija furażerkę, a druga prawą rękę
powyżej łokcia. Zachowałem tylko siły, aby dać ostrogi
mojemu koniowi, kule prześladowały mnie, gorąca krew
płynęła z moich ran, świat ciemnieje w oczach, las
znajdujący się przede mną zaczyna się ruszać... Upadam,
ale zdążyłem jeszcze zobaczyć wyjeżdżającego z lasu
kapitana Stiepanowa. Zebrawszy ostatki sił krzyknąłem do
niego: «Ratuj mnie!» i straciłem przytomność" 58.
58 Cyt. za: B i e s s o n o w, Tarutinskoje..., "Woin", nr 12/2003, s. 68.
Książę Józef uważał już bataliony Blumera za stracone.
Trudno sobie było wyobrazić, aby niewielka straż przednia
mogła ocaleć podczas rosyjskiego ataku. Jakież było więc
zdumienie i radość księcia, gdy nagle zauważył wychodzące
z lasu kolumny. Natychmiast ruszył na ich spotkanie,
głośno przynaglając je do pośpiechu. Los zgotował jednak
wodzowi polskiemu niemiłą niespodziankę. Zamiast do
oddziału Blumera książę podjechał do maszerującego
równolegle III Korpusu rosyjskiego. Obskoczony nagle
przez tyralierów nieprzyjacielskich, dostrzegł swoją pomył-
kę i okładając szpicrutą próbujących złapać go piechurów,
galopem wrócił do swoich 59.
Dopiero po chwili doniesiono księciu, że na prawo od
Rosjan ukazały się bataliony straży przedniej i powoli, ale
systematycznie zbliżają się do polskich pozycji. Książę
postanowił ułatwić im ten manewr. Chcąc odwrócić uwagę
Rosjan rzucił do ataku brygadę księcia Sułkowskiego.
Ponownie do ataku ruszył 5. pułk strzelców konnych.
Atak przyniósł zamierzony skutek. Piechota Blumera
bez strat przebyła niebezpieczny parów i połączyła się
z resztą polskich oddziałów, witana radosnymi okrzykami
Wyczyn Blumera i jego pułku stał się powodem do dumy
dla całego Wojska Polskiego, a 3. pułk piechoty uznano za
jeden z najbardziej walecznych w armii 61.
59 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 306.
60 K u k i e ł , Dzieje..., s. 346, K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..,
s. 149-150.
61
Można przypuszczać, że tym samym nikt już nie pamiętał o historii,
która wydarzyła się podczas parady przed królem Hieronimem tuż przed
początkiem kampanii. Wówczas „Po zwykłym objechaniu całej linii
i obejrzeniu Hieronim wyjechał przez środek pułku 3. piechoty i z tym
rozpoczął manewr. Reszcie wojska rozkazano, aby broń wzięła do nogi
i spoczęła w miejscu, aż póki na nią nie przyjdzie kolej. Gdy się to
zrobiło, rozkazał król pułkowi 3. zejść w prawo kompaniami, później
zamknąć na pół odstępu, a na koniec rozkazał sformować czworościan
pułkowy. Zdaje się, że ten manewr był dosyć łatwy, ale nie wiadomo, dla
W czasie gdy trwał zażarty bój na lewym skrzydle wojsk
napoleońskich, Murat próbował opanować położenie. Atak
kozacki był dla niego całkowitym zaskoczeniem. Jednak
w obliczu niebezpieczeństwa szybko odzyskał energię. Nikt
nigdy nie mógł odmówić mu odwagi i zaangażowania
w walce i teraz z pełnym poświęceniem i bohaterstwem starał
się nadrobić to, co zaniedbał jako wódz. Pisał o tym
obserwujący ze strony rosyjskiej plac boju angielski generał
Wilson: „Zrozpaczony na myśl o nieszczęściu swych towa-
rzyszy (bo uważany był zawsze i chciał być uważany przez
wojsko za dobiego kamrata w boju) i na myśl o kompromita-
cji przez zaniedbanie ostrożności rozwinął najwyższą energię
i czynność: jego pióropusz widać było w nąjkrytyczniejszych
wyłomach: to zbierał uciekających, to porządkował kolumny,
to szarżował na ścigających, to osłaniał swą linię odwrotu,
zawsze wydająp zarządzenia najbardziej stanowcze i osobiś-
cie się narażając. Żaden dowódca nie mógłby z większym
poświęceniem usiłować naprawić błędu (bo błędy były
i uznawał je sam), ani rozwinąć świetniejszej odwagi wśród
groźnego i przerażającego niebezpieczeństwa" 62.
Murat szybko zdał sobie sprawę z całej grozy sytuacji.
Gdyby Rosjanom udało się odciąć Francuzom drogę od-
jakiej przyczyny tak się cały pułk pomieszał, że z owego czworościanu
sformowała się masa do żadnego manewru niepodobna. Gdy chciano
znowu powrócić do linii, musieli oficerowie prawie pojedynczo żołnierzy
wyprowadzać i w linii stawiać, król oświadczył swoje nieukontentowanie,
ale mniejsza o króla. Kiedy obecna publiczność zobaczyła pułk 3. w takim
stanie, zaczęła miotać największe obelgi: «Wy próżniaki, darmozjady!
Czego się może ojczyzna po was spodziewać, kiedy nie macie jeszcze
nieprzyjaciela przed sobą, a takeście się pomieszali! Cóż dopiero, kiedy
wam przyjdzie pod ogniem nieprzyjacielskim działać) To my wszystko
łożymy na was, robimy największe wysilenia i ofiary, a wy nam taki
wstyd i zawód robicie itd.» Reszta pułków, oczekując swojej kolei, drżała
z obawy, aby nie zasłużyć sobie od publiczności podobnych wyrzutów,
jakie spotkały pułk 3. piechoty; zarzutów tych więcej baliśmy się niż
nieukontentowania króla". ( B i a ł k o w s k i , Pamiętnik..., s. 206-207).
62
Cyt. za: K u k i e ł , t. 2 . s. 307.
wrotu, zagłada całej awangardy byłaby przesądzona.
Król musiał za wszelką cenę skierować do ochrony
tyłów część jednostek i koniecznie zatrzymać rosyjskie
natarcie, aby dać wojsku, w szczególności artylerii i ta-
borom, czas na odwrót w stronę Woronowa. Na szczęście
dla Murata walki toczyły się tylko na lewym skrzydle
francuskich pozycji oraz przed frontem V Korpusu.
Tam jednak napór rosyjski został powstrzymany. Bez
wątpienia Poniatowski i jego żołnierze uratowali sytuację,
ale to nie był przecież koniec bitwy. W każdej chwili
można było spodziewać się, że Rosjanie skierują do
walki nowe siły, których uderzenia nie będzie można
zatrzymać. Należało działać szybko.
W pierwszej kolejności Murat postanowił zabezpieczyć
drogę odwrotu. Skierował więc odpowiednie rozkazy do
stojącego na prawym skrzydle 4. Korpusu Kawalerii, aby
ten natychmiast skierował się w stronę Spas-Kupli i nie
dopuścił kozaków do zamknięcia drogi odwrotu. Były to
jednak siły zbyt małe, aby mogły podołać temu zadaniu.
Wobec tego podobny rozkaz trafił do 1. i 3. pułków Legii
Nadwiślańskiej.
W parę chwil po tym król był już na pierwszej linii
walki. Wierząc, że polsko-niemiecki korpus jazdy
Latour-Maubourga oraz Legia otworzą i utrzymają
drogę odwrotu, całą swoją energię skierował na
zorganizowanie obrony. Jedynym ratunkiem było
wycofanie wszystkich jednostek z lewego brzegu
Czerniszny i osłonięcie się rzeką od atakującego
przeciwnika. W tym celu musiał zebrać rozbite i
uciekające w popłochu wojska. Wraz z grupką
adiutantów galopował po placu boju i zbierał
wycofujące się oddziały. Jak na dłoni mógł teraz zobaczyć,
w jakim stanie znajdowała się kawaleria Wielkiej Armii.
Nic nie pozostało po czterech wspaniałych korpusach,
które przekroczyły Niemen w czerwcu. W stronę Spas-
-Kupli ciągnęły w nieładzie niedobitki awangardy. Widział
uciekających pomieszanych ze sobą strzelców, kirasjerów,
huzarów, karabinierów i lansjerów. Niektórzy dosiadali
chłopskich koników, inni ciągnęli konie za uzdy, bowiem
były zbyt słabe, aby nieść jeźdźców. Wielu uciekających
żołnierzy słaniało się na nogach po nocnej popijawie.
Ten sam obraz widział także porucznik Dembiński,
który po utracie konia pieszo wycofywał się wraz z innymi:
„Wracając dalej natrafiam na trębacza kirasjerów trzeź-
wego, siedzącego na koniu i wołającego na kapitana
swego, któren pijany w kirysie leżał obok konia, którego
trębacz trzymał za cugle, aby wstał; kapitan klnąc co
niemiara nie chciał wstać i na koń wsiąść. Poczciwy
trębacz widząc, że wszelkie prośby i nalegania jego
nic nie pomagały, zsiada z konia i mówi do kapitana:
«Niechże przynajmniej nieprzyjaciel się nie chwali, że
zbrojnego oficera kirasjerów francuskich wziął w niewolę
pijanego»" 63.
Wiele oddziałów, stanowiących jeszcze przed bitwą
zwarte choć uszczuplone liczebnie formacje, rozpadło się.
Szczególnie pułki niemieckie uległy demoralizacji i roz-
proszeniu. Murat postanowił jednak zebrać jak najwięcej
niedobitków i w oparciu o istniejące jeszcze jednostki
stawić opór. Wraz z adiutantami zatrzymywał wyco-
fujących się i formował z nich prowizoryczne oddziały.
Przelatywał pole walki od biwaku do biwaku. Kiedy
udało mu się zebrać kilkudziesięcioosobową grupę, stawał
na jej czele i ruszał do szarży wprost na wyłaniający
się w centrum III Korpus rosyjski. Choć konie francuskie
były zmęczone i nie mogły atakować galopem, a w szar-
żach nie uczestniczyły wielkie siły, działania te zatrzymały
wychodzące bataliony rosyjskie. Francuską kawalerię
wspierał ogniem pozostały na pierwszej linii 2. pułk
Legii Nadwiślańskiej 64.
63
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 135.
64
Z y c h , Armia.... s. 338.
Po udanej szarży Murat wracał i ponownie szukał
kolejnych żołnierzy. W pewnej chwili o mało nie przy-
płacił tego życiem. Działo się to na tyłach korpusu
polskiego, któty powoli przygotowywał się do odwrotu.
Wydarzenie opisuje w swoich pamiętnikach Szumski:
„W jednej z takich wycieczek króla, gdyśmy za nim
w kilkadziesiąt koni lecieli, na wzgórzu, skąd chciał objąć
wzrokiem, co się dzieje z naszą armją, raptem z poza góry,
kilkuset Kozaków, którzy już na tyłach naszych się
znaleźli, wpada na króla, lecącego na czele. Lecz król,
widząc ciągnący za nami bataljon naszej piechoty, miał
tylko czas krzyknąć do nas, abyśmy poszli rozsypkę, a do
bataljonu: «Ognia!». Tęgo przywitano kozuniów, którzy
już byli tak natarli, że jeden z nich rozdarł królowi piką
surdut"65. Murat został niegroźnie ranny, ale mimo to nie
opuścił pola bitwy.
Około godziny 10 sytuacja wojsk Murata stała się
całkowicie jasna. 2. Korpus Kawalerii i V Korpus Poniatow-
skiego, po stoczeniu uporczywego boju z przeważającymi
siłami Rosjan, wycofały się na nowe pozycje. Piechota
Kutuzowa podchodziła już do Winkowa i także gotowała
się do przekroczenia rzeki. Aby zyskać na czasie, Murat
wysłał przeciw niej pozostającą dotąd w odwodzie 2. dy-
wizję piechoty Dufoura. Francuscy piechurzy, wsparci
niedobitkami hiszpańskiego pułku Józef Napoleon* uderzyli
na bagnety i rozstrzygnęli chwilowo walkę na tym odcinku.
Ponieważ nie było szans na utrzymanie zajętych pozycji,
król Neapolu zdecydował o dalszym odwrocie na Worono-
wo. Większość taborów i bagaży została skierowana na
drogę kałuską i rozpoczęła odwrót. W ślad za nimi ruszyły
pozostałe wojska. Piechota ustępowała, sformowana
w czworoboki, pod osłoną jazdy i artylerii.
65
S z u m s k i , W walkach..., s. 31.
FAZA DRUGA — ODWRÓT DO WORONOWA
96 B i e l e c k i , Wielka..., s. 383.
Karpowa2. — 2 działa, kremieńczucki pułk piechoty
— 2 działa i dragoński pułk lejbgwardii — l 97 . Część
z dział nie została jednak zdobyta, ale znaleziona, bowiem
Francuzi musieli je porzucić podczas odwrotu. Wspominają
o tym polscy pamiętnikarze97. Obecnie historycy przyjmują,
że Francuzi utracili 38 armat 98.
W czasie bitwy zaginęło ponad 1100 żołnierzy Murata.
Zapewne część wpadła w ręce partyzantów i chłopów,
którzy prawdopodobnie wymordowali ich bez litości. Jednak
większość trafiła do niewoli rosyjskiej. Byli wśród nich
Francuzi, Polacy i Niemcy. Część, jeśli wierzyć relacji
Griois'a, odzyskała wkrótce wolność. Otóż kozacy, chcąc
uczcić zwycięstwo, świętowali je przy alkoholu i tańcach.
Zaprosili do zabawy również wziętych do niewoli niedaw-
nych przeciwników. Przerażeni Francuzi, zapewne z obawy
o własne życie, dołączyli do bawiących się, co wzbudziło
uznanie kozaków do tego stopnia, że ... oddali im mundury
a nawet broń i pozwolili wrócić do swoich 99.
Jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. O losie jeńców
można więcej dowiedzieć się z pamiętników Szumskiego.
Zaraz po zatrzymaniu się w Woronowie, Murat wysłał go
w towarzystwie dwóch trębaczy do kwatery Kutuzowa
z pytaniem o los generała Dery. Do listu króla „wielu
innych swoje dołączyło, pytając o los krewnych lub
przyjaciół, których tego dnia doliczyć nie było można" 100
Szumski wypełnił polecenie króla i rozmawiał z jakimś
rosyjskim generałem. Od niego dowiedział się, że jeńcy
odesłani zostali już w głąb Rosji, bowiem armia nie może
obciążać się tak wielką ich ilością. Szumski przekazał więc
przez Rosjan otrzymane w Woronowie listy i pieniądze dla
jeńców. Część z nich nie dotaria jednak do adresatów.
97 B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., „Woin", nr 12/2003, s. 73.
98
Np. Z a ł u s k i , Wspomnienia...,s. 249.
99
[W:] A u s t i n , Napoleon..., s. 219.
100
S z u m s k i , W walkach..., s. 32.
Dotyczyło to zwłaszcza Polaków pochodzących z Litwy,
bowiem jako obywatele Rosji nie przyznawali się do
swoich nazwisk z obawy przed rozstrzelaniem101.
Los jeńców był nie do pozazdroszczenia. Fredro, który
kilka tygodni później także zaznał takiego losu, kwituje go
następująco: „Niewola nie była internowaniem rozbrojo-
nych, ale była nędzą głodu, zimna i choroby (...)"I02.
Rosjanie kierowali wziętych do niewoli do odległych miast
na północy, np. Archangielska. Niektórych Polaków wcielali
do własnych szeregów i wysyłali na Syberię lub Kaukaz.
Podsumowując walki pod Winkowem 18 października
trzeba powiedzieć, że Rosjanie odnieśli w bitwie duży
sukces. Był on jednak niewspółmierny do środków, jakie
zastosowano. Manewr rosyjski został dobrze przygotowany,
przewaga liczebna była przygniatająca, efekt zaskoczenia
osiągnięty. Właściwie grupa wojsk Murata powinna ulec
całkowitej zagładzie. Tak się jednak nie stało. Winę za to
ponoszą Bennigsen, Osterman-Tołstoj i przede wszystkim
sam Kutuzow. Bennigsen zaprzepaścił szansę na sukces
w chwili, gdy skierował natarcie III Korpusu Strogonowa
wprost na polskie pozycje, zamiast wzmocnić manewr
skrzydłowy II Korpusu. Fatalnie spisał się Osterman-Tołstoj,
skądinąd dzielny generał, spóźniając się na pole bitwy,
a potem dając się zatrzymać słabym batalionom Blumera.
Największą winę ponosi jednak Kutuzow. Jego decyzja
wstrzymania ataku rosyjskiego centrum i lewego skrzydła
oraz późniejszy rozkaz zabraniający kontynuacji pościgu,
zdecydowały o uratowaniu Murata. Nie bez winy są także
101
S z u m s k i , W walkach, s. 33. Główny cel misji, poznanie losu
gen. Dery, także został wypełniony. Rosyjski oficer przyniósł Szumskiemu
zakrwawioną kurtkę zdartą z zabitego oficera. Szumski rozpoznał w niej
własność Dery i taką wiadomość zawiózł do Murata. W późniejszym
terminie Murat jeszcze raz zwrócił się Rosjan, tym razem z prośbą
o wydanie serca poległego adiutanta. Prośba została spełniona, o czym
wspomina Leontij B e n n i g s e n , Zapiski..., s. 522.
102
F r e d r o , Trzy..., s. 82.
kozacy, którzy rzucili się do rabowania francuskiego obozu
i Dorochow, który nie zdążył ze swoim oddziałem
partyzanckim przeciąć drogi odwrotu Francuzów.
Niezależnie od błędów rosyjskiego dowództwa ratunek
wojska francuskie zawdzięczają także postawie swoich
oddziałów. Największe zasługi w zatrzymaniu wojsk
rosyjskich wniósł korpus polski i jego wódz. „Poniatowski
we właściwym momencie uruchomił całą artylerię, kontr-
atakował całą brygadą jazdy i nie tylko wyprowadził
z opałów własny korpus, ale umożliwił opanowanie
kryzysu całej grupy. Była to bodaj najznakomitsza bitwa
księcia Józefa. Dobrze walczył żołnierz, sprawnie dowo-
dzili podwładni, ale doskonałe użycie potężnej artylerii,
wzajemne wspieranie się obu dywizji piechoty, koor-
dynowanie błyskawicznych walk kawaleryjskich było
osobistą zasługą wodza, przygotowaną doświadczeniem
Zieleniec, Raszyna i Trześni. W takim momencie nie mógł
oszczędzać wojska, dozować uderzenia batalionami, jak
pod Borodino. Ratując własną egzystencję, uratował grupę
operacyjną, w konsekwencji, doraźnie Wielką Armię" l 03
Ignacy Prądzyński dodaje: „(...) przez zimną krew i wale-
czność uratował Francuzów od zupełnego zniesienia
i stawił czoło całej potędze nieprzyjacielskiej; wstrzymał
ich zapęd i nienaruszony doszedł do Wielkiej Armii, jej
poklaskiem przyjęty" l04 .
Nie ulega wątpliwości, że Francuzi zawdzięczają także
ocalenie postawie 4. dywizji ciężkiej kawalerii. Jej ofiarna
walka z kozakami a później zmagania odwrotowe uratowały
honor 2. Korpusu Sébastianiego. Duże znaczenie miała
również postawa Legii Nadwiślańskiej i 4. Korpusu Kawa-
lerii w walkach o Bogorodskoje. Zajęcie i utrzymanie tej
ciaśniny otworzyło wszystkim drogę odwrotu.
103
H e r b s t S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, Warszawa
1978, s. 347-349.
104 P r ą d z y ń s k i , Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1920, s. 25.
Oceniając działania wojsk sojuszniczych nie sposób
pominąć Murata. Jego postawa podczas bitwy zasługuje na
uznanie. Nie tylko potrafił myśleć o zabezpieczeniu drogi
odwrotu i o uratowaniu powierzonych mu wojsk, ale
również własnym przykładem zachęcał do walki, tradycyj-
nie już zjawiając się w najbardziej niebezpiecznych miej-
scach. Bez wątpienia wymazał w ten sposób z pamięci
swoją niefrasobliwość z poprzednich dni. Wygrać bitwy
nie mógł, lecz rozegrał ją dobrze i nie jego winą było, że
„pierwszy to był dzień, od zaczęcia kampanii, w którym
przywykłe spoczywać na placu boju wojsko, w przeciwnej
znajdowało się konieczności" l05.
105
S i e m o ń s k i , Rys działań..., s. 95.
MIĘDZY WINKOWEM A MAŁOJAROSŁAWCEM
8
Tu l a r d , Murat, s. 201.
9
S é g u r , Pamiętniki..., s. 157.
Kiedy 18 października wieczorem rosyjskie oddziały
wracały do obozu upojone zwycięstwem, Kutuzow na swojej
pozycji, siedząc na taborecie, oczekiwał Bennigsena. Wresz-
cie szef sztabu nadjechał i zatrzymał się przed feldmarszał-
kiem. Kutuzow wstał i podszedł z wyciągniętą ręką:
„Odniósł Pan zwycięstwo. Winien jestem Panu wdzięcz-
ność, a nasz władca Pana wynagrodzi".
Bennigsen jednak nie ucieszył się na te słowa. Wyraźnie
było po nim widać, że jest niezadowolony z bitwy,
a w szczególności z zatrzymania przez naczelnego wodza
prawie połowy sił na pozycjach wyjściowych. Szef sztabu
widział w tym działaniu intrygę, mającą nie dopuścić do
odniesienia przez niego pełnego zwycięstwa. Dlatego nie
zsiadając z konia, ukłonił się chłodno i krótko przedstawił
efekt walki powierzonego mu skrzycfla rosyjskich wojsk.
Następnie tłumacząc się odniesioną kontuzją, pojechał do
swojej kwatery w Letaszewcel0. Tam dopiero dał upust
całej swojej złości. Część z niej przelał na papier i w liście
do żony pisał: „Nie mogę się opanować! Jakież mogły być
następstwa tego pięknego, wspaniałego dnia, gdybym dostał
posiłki. Tu, na oczach całego wojska, Kutuzow zabronił
wysłać mi na pomoc nawet jednego człowieka, to jego
słowa. Generał Miłoradowicz, komendujący lewym skrzyd-
łem, aż palił się, aby poprowadzić wojska na pomoc
— Kutuzow zabronił mu. Możesz sobie wyobrazić, w jakiej
odległości od pola bitwy znajdował się nasz stary. Jego
tchórzostwo przekracza wszystkie dopuszczalne dla tchórzy
rozmiary; już pod Borodino dał największe tego dowody,
dlatego też okrył się pogardą i śmiesznością w oczach całej
armii. (...) Spróbuj zrozumieć moje położenie, jeśli muszę
z nim ścierać się za każdym razem, kiedy chodzi o zrobienie
choć jednego kroku w stronę nieprzyjaciela i muszę
wysłuchiwać grubiaństwa ze strony tego człowieka"11.
10
K a s p a r i j, Napoleon..., s. 488.
11 [W:] T a r l e , 1812..., s. 648.
W końcu napisał także list do cara, w którym całkowicie
skrytykował metody dowodzenia feldmarszałka 12.
Opinię Bennigsena podzielało także wielu innych dowód-
ców. Jermołow zarzucał feldmarszałkowi brak obecności
na polu bitwy, powstrzymywanie wojsk przed atakiem
i nieumiejętność wykorzystania sytuacji. Złośliwie napisał
w swoich wspomnieniach, że kawaleria rosyjska pięknie
prezentowała się, ale stała; przypominało to bardziej paradę
wojskową niż walkę13. Miłoradowicz aż palił się, aby
ruszyć do przodu i dobić uciekających.
Feldmarszałek jednak nie przejmował się krytyką, wyraża-
ną zresztą coraz ciszej. Dziękował wojsku za dobrą postawę
w walce, a szczególne wyrazy uznania spłynęły na 20. pułk
jegrów14. Rozpoczął także tworzenie własnej wersji bitwy,
wysyłając relacje o jej przebiegu do cara, rodziny i innych
dowódców rosyjskichl5. Wyolbrzymiał w nich straty pokona-
nych Francuzów, minimalizował własne, podkreślał swoją
rolę. Powoli, zgodnie z wolą starego wodza, rozpoczynała
rodzić się pod wpływem tych doniesień legenda Tarutino.
Najdobitniej jej sens oddaje list Kutuzowa do właścicielki
dóbr, w których leżały obóz warowny i pole bitwy: „Od dnia
dzisiejszego nazwa jej (wsi Tarutino — A.D.) winna być
wpisana do naszych kronik obok Połtawy, a rzeka Nara stanie
się równie sławna jak Niepriadwa, na której brzegach zginęły
niezliczone wojska Mamaja. Pokornie proszę panią, żeby te
umocnienia, które były postrachem pułków nieprzyjacielskich
12
List Bennigsena nie wywołał jednak na dworze w Petersburgu
spodziewanej pracz autora reakcji. Przeciwnie, car zdecydował się odesłać
go Kutuzowowi. W efekcie Bennigsen został wydalony z armii. Wrócił
dopiero po śmierci Kutuzowa w kwietniu 1813 i objął upragnione
dowodzenia nad całym wojskiem.
13
J e r m o ł o w , Zapiski..., bJLS.
14
Rozkaz nr 44 z 10 (22) X. Kilka miesiccy później 20. pułk, jako
jeden z czterech pułków jegierskich, otrzymał, m.in. za postawę pod
Tarutino, prawo noszenia na czakach emblematu „Za odwagę".
15
Patrz zał. IX i X.
i stały się potężną przeszkodą powstrzymującą potok niszczy-
cieli grożący zalewem całej Rosji, żeby te umocnienia
pozostały nietknięte. Niechaj czas, a nie ręka ludzka je
zniszczy; niech rolnik w spokoju orząc naokoło nich swe pola
nie tknie ich pługiem; niech w późniejszych czasach staną się
one dla Rosji świętym pomnikiem jej męstwa; niech patrząc
na nie potomkowie nasi zapłoną chęcią dorównania swym
przodkom i niech z zachwytem powiedzą: «Oto miejsce,
gdzie pycha drapieżcy padła przed meustraszonością synów
Ojczyzny»" 16. Porównując bitwę pod Tarutino do bitew na
Kulikowym Polu i pod Połtawą, podnosił ją do panteonu
największych i najważniejszych rosyjskich zwycięstw.
Ważną rolę w narodzinach i umocnieniu legendy odegrał
car Aleksander. Z jego inicjatywy w całym kraju rozpoczęły
się dziękczynne modły za zwycięstwo nad Muratem i uwol-
nienie Moskwy. Wieści o zwycięstwie oraz zdobyty sztandar
1. pułku kirasjerów przekazał władcy Rosji płk Michaud.
W ten sposób stało się zadość woli cara, wyrażonej po
pamiętnej rozmowie po oddaniu Moskwy, aby Michaud
wrócił do Petersburga po pierwszym zwycięstwie i przywiózł
wojenne trofea l7 . Za odniesione zwycięstwo Kutuzow otrzy-
mał w nagrodę od Aleksandra szpadę z brylantami i wieńcem
laurowym18. Uhonorowany został także Bennigsen, któremu
wręczono order św. Andrzeja z brylantami i 100 000 rubli.
Późniejsi historycy, zarówno rosyjscy jak i radzieccy,
mieli może i za złe Kutuzowowi, że nie pozwolił bitwie
rozwinąć się do końca. Zaraz jednak usprawiedliwiali
feldmarszałka, podkreślając fakt, że w jej wyniku rozbito
16
Cyt za; Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 268, Nad Niepriadwą, w bitwie
na Kulikowym Polu, wojska Dymitra Dońskiego pokonały Tatarów i od
wtedy datuje się proces wyzwalania ludzi spod ich panowania. Pod
Połtawą w 1709 r. wojska Piotra Wielkiego pobiły idące w głąb Rosji
wojska szwedzkie Karola XII.
17
Oteczestvennaja..., t. XVIII, s. 80.
18
List Aleksandra do Kutuzowa [w:] G a r i n, Izgnanije„., s. 489-490.
znaczne siły francuskie i zmuszono Napoleona do wycofania
się z Moskwy. Eksponowali przy tym decydującą rolę
Kutuzowa w czasie czterech tygodni, jakie armia rosyjska
poświęciła na dokonanie manewru tarutińskiego, założenie
obozu warownego i uzupełnienie swoich szeregów. Dla
nich bitwa pod Tarutinem stała się pierwszym sukcesem
ofensywy wyzwoleńczej Kutuzowa.
Kilkanaście lat później Lew Tołstoj tak podsumował
swój opis bitwy: „Przy bardzo małym wysiłku, przy wielkim
zamieszaniu i znikomych stratach osiągnięto większe rezul-
taty niż w całej kampanii, dokonano przejścia od cofania
się do akcji zaczepnej, ujawniono słabość Francuzów
i zadano owo pchnięcie, na które tylko czekało wojsko
napoleońskie, żeby rozpocząć ucieczkę" 19.
Czy rzeczywiście Kutuzow uważał, że oto 18 paździer-
nika rozpoczęła się ofensywa armii rosyjskiej? Wydaje się,
że nie. Feldmarszałek za żadną cenę nie chciał dopuścić do
bezpośredniej konfrontacji z Napoleonem. Oczekiwał ruchu
Francuzów i gotów był zareagować nań zgodnie z obraną
przez siebie taktyką. Dlatego nie można mówić, że Tarutino
było pierwszą bitwą kontrofensywy rosyjskiej. Wypadki
pokazały zresztą, iż inicjatywa nadal należała do Napoleona,
który wyruszył z Moskwy w celu stoczenia kolejnej bitwy
z Kutuzowem. Tarutino było za to na pewno, i taki sposób
przedstawienia bitwy można zrozumieć, pierwszym rosyj-
skim zwycięstwem w tej wojnie. Zwycięstwem niedokoń-
czonym wskutek konfliktów Kutuzowa z Bennigsenem, ale
mimo wszystko zwycięstwem z określoną ilością zdobytych
dział, jeńców i sztandarów. W znaczny sposób wpłynęło to
na podniesienie morale armii rosyjskiej. Dobitnie wyraził
to jeden z pamiętnikarzy: pierwsze (...) było to nasze
pierwsze zwycięstwo nad Francuzami. To oni musieli teraz
uciekać, a do tej pory to my cały czas ustępowaliśmy przed
2. dywizja kirasjerów
5. pułk kirasjerów
8. pułk kirasjerów
10. pułk kirasjerów
Z pułk szwoleżerów-lansjerów
1. kompania 2. pułku artylerii konnej
4. kompania 2. pułku artylerii konnej
4. dywizja piechoty
1. brygada: tobolski pułk piechoty
wołyński pułk piechoty
2. brygada: kremieńczugski pułk piechoty
miński pułk piechoty
3. brygada: 4. pułk jegierski
34. pułk jegierski
4. brygada artylerii: 4. bateria artylerii pozycyjnej
7. kompania artylerii lekkiej
8. kompania artylerii lekltiq
17. dywizja piechoty
1. brygada: riazański pułk piechoty
brestski pułk piechoty
2. brygada: biełozierski pułk piechoty
wilmanstnandski pułk piechoty
3. brygada: 30. pułk jegierski
48. pułk jegierski
17. brygada artylerii: 17. bateria artylerii pozycyjnej
32. kompania artylerii lekkiej
33. kompania artylerii lekkiej
3. dywizja piechoty
1. brygada: muromski pułk piechoty
rewelski pułk piechoty
2. brygada: czernichowski pułk piechoty
koporski pułk piechoty
3. brygada: 20. pułk jegierski
21. pułk jegierski
3. brygada artylerii: 3. bateria artylerii pozycyjnej
5. kompania artylerii lekkiej
6. kompania artylerii lekkiej
7. dywizja piechoty
1. brygada: moskiewski pułk piechoty
pskowski pułk piechoty
2. brygada: libawski pułk piechoty
sofijski pułk piechoty
3. brygada: 11. pułk jegierski
36. pułk jegierski
7. brygada artylerii: 7. bateria artylerii pozycyjnej
12. kompania artylerii lekkiej
13. kompania artylerii lekkiej
24. dywizja piechoty
L dywizja kirasjerów
1. brygada: pułk kawalergardów
konny pułk lejbgwardii
2. brygada: pułk kirasjerów Jego Cesarskiej Mości
pułk kirasjerów Jej Cesarskiej Mości
astrachański pułk kirasjerów
1. kompania artylerii konnej lejbgwardii
2. kompania artylerii konnej lejbgwardii
2. dywizja Grenadierów
1. brygada: kijowski pułk grenadierów
moskiewski pułk grenadierów
2. brygada: astrachański pułk grenadierów
fanagoryjski pułk grenadierów
3. brygada: syberyjski pułk grenadierów
małorosyjski pułk grenadierów
2. brygada artylerii: 11. bateria artylerii pozycyjnej
20. kompania artylerii lekkiej
21. kompania artylerii lekkiej
27. dywizja piechoty
1. brygada: wileński pułk piechoty
symbirski pułk piechoty
2. brygada: odeski pułk piechoty
tarnopolski pułk piechoty
3. brygada: 49. pułk jegierski
50. pułk jegierski
2. dywizja kirasjerów
1. brygada: pułk kirasjerów orderu wojennego
jekatierinosławski pułk kirasjerów
2. brygada: głuchowski pułk kirasjerów
małorosyjski pułk kirasjerów
nowgorodski pułk kirasjerów
BITWA TARUTYNSKA
PRZEBICIE SIĘ
OTOCZONEGO WOYSKIEM ROSSYISKIEM
PUŁKU TRZECIEGO PIECHOTY POLSKIEJ
Pasmo gór nie wysokie od rodaków dzieli,
A przeyść nie mogą tak ich wrogowie ścisnęli.
Z równin ich zaskoczyły Dońców hufce chyże,
Z dolin uparte iegry, z gór śmierć niosą spiże,
Walczą ściśnieni męźe, w środku orzeł leci,
Z znanym wrogom napisem « Polaków półk trzeci »
«Uderzmy tylko razem!» Lemański zawoła,
«Nie raz oni przed nami, wtył zwracali czoła.»
Na ten głos zwarli szyki i, krokiem rozpaczy,
Lecą w ostrza pałaszów i ogień kartaczy,
Gdzie iedni giną drudzy wstępuią bez trwogi,
Ale próżno, śmierć wszystkie zastąpiła drogi.
Padaią ięcząc męże bez pomocy bratniey,
Kilka ieszcze wystrzałów iuż legną ostatni.
A Fiszer ieszcze woła; ^Gdzież to męztwo wasze,
«O hańbo, nieprzyjaciel weźmie orły nasze,
«Po lądach i po morzach bracia ie nosili,.
«A wy tak letko w iednej chcecie stracić chwili!»
Tak on mężnych zachęcał pośrod śmierci grotów,
Spoyrzeli na chorągwie, każdy unuzeć gotów.
Ale nieraz przed siłą męztwu uledz trzeba,
I Mars by tam nie pomogł choćby zstąpił z Nieba.
Tak szedł niszczący ogień. W tym razem o dziwy!
Milkną spiże, ustaie kul świst przeraźliwy.
Rozumiałbyś że Bóztwo walecznym przeiaźne.
Wytrąciło z rąk śmierci iey berło żelazne.
Patrzą zdziwieni męźe, a głuche milczenie
Przerywało iękliwe konających tchnienie.
W tym widzą rycerz iakiś z Rossyiskich szeregów.
Wybiega na rumaku podobnym do śniegów.
Dźwięk go trąb poprzedza, a on pędem śmiałym,
Po skrwawionej równinie biegł ku orłom białym.
Wstrzymał się, gdy się zbliżył uczcił mieczem świetnym,
I tak do Lackich mężów rzekł głosem szlachetnym:
«Polacy! próżny opór patrzcie z każdey strony
«Stoi rossyiskich synów zastęp nie zliczony.
«Chwila, a was niebędzie; lecz litość nas bierze
«By z rąk naszych tak bitni ginęli rycerze.
«Mężni mężnych szanuią. złóżcie ostrze broni,
«Wódz nasz przyrzekł że życie i własność ochroni.*
— «Będziem walczyć, rzekł Fiszer, przeydziem lub zginiemy,
«Litości nie żądamy bo za kray walczemy.
«A gdy niewolnikami mieć nas swemi chcecie,
« Zabierzcie wprzód ruim życie, potem nas weźmiecie.*
«O dumo nieprzeparta!* — gniewny młodzian krzykną
Trącił kolcem rumaka i iak wicher zniknął.
Tymczasem rozerwane kartaczami szyki,
Zamykaią z pośpiechem polskie woiowniki,
I znowu postępują po Marsa przestrzeni,
Czworobokiem bezpieczni, stelą naieżeni;
I wrogi szyk skupiły, mieysce boiu daią,
Ciężkiey iazdy natarciem roztrącić ich maią.
Cisza napełnia pola; — w tym wydano znaki,
Męźe kryci ki rasem scisnęli rumaki,
Wypadli iak iesienny szturm co dęby wali, —
Drży ziemia, huczą trąby, błyszczą ostrza stali,
Już są blisko, — iuż polscy zginiecie młodzianie,
Wtym ognie śmierć niosące błysły w czworogranie,
Warkły mordercze kule, i wnet w iedney chwili,
Smierf uśpiła rycerzów co tak straszni byli,
Leci dym pod obłoki, a Polacy śmiele
Depczą po martwych mężach z Fiszerem na czele.
Z bagnetem nadstawionym, szli z trąb, bębnów grzmotem
A słońce im promieniem przyświecało złotym.
Tak gdy ciśnie pioruny z ognistego łona
Przechodzi lasy burza wichrami niesiona,
Prożno iey twarde dęby hardy szczyt natężą,
Albo schylić się muszą, lub strzaskane leżą.
iuż pierwszy szereg wbiegał na pagórków szczyty.
Wtem zabiega znów drogę tłum wrogów niezbyty.
Trzy kroć liczni a równie i zręczni i śmieli,
Wnet śmiercią niedostępną z wszystkich stron sypnęli,
Kula kulę goniła, grom po gromie błysnął;
Widzi Xsiążę naczelny, żal mu serce ścisnął,
Tu na niego uderza wróg co chwila świeży,
On chociaż ma w odwodzie dwa szyki rycerzy,
Lecz wódz mądry, oszczędza, krwi ich nie używa.
Nareszcie wyrzekł głosem, który ból przerywa:
«Mężowie! idźcie bronić, iuż półk trzeci ginie.»
Ledwie wyrzekł, iuż oni biegą po równinie.
Pierwszy co pod Ostrownem starych wodzów zdziwił,
Prowadził swe proporce młodzieniec Radziwiłł,
A za nim jezdnych hufców naczelnicy śmieli
Turno, Brzychwa, Umiński, iak piorun lecieli.
Ostrzem miecza rycerze tworzą sobie drogi,
I wpadaią gdzie biią na Fiszera wrogi.
Zasłoniło go piersią polskich mężów tyle;
Lecz ktoż zakryie, śmierci gdy przylecą chwile?
Stał w przedzie Wielożynski Litwin nie lękliwy,
Uderza mu w prawicę cios gromu straszliwy,
Trzęsły koście, szpik prysnął, młodzieniec się chyli,
A śmierć skrzydlata tędy przeszła iuż w tey chwili.
I wnet serce Fuszera co dla kraiu biło,
Przeszywa przez sam środek szybkiey kuli siłą.
Upada, nic nie mówi, krew się strasznie toczy,
Anioł snem sprawiedliwych zamyka mu oczy,
Ah! nie zasypiay wodzu! Wśród młodzi orężney,
Idzie głos iękiem rwany: «Poiegł Fiszer mężny!» —
Zgubisz ich, powstań mężu, patrz iak na te słowa,
Niknie woyska Polskiego sławna twarz Marsowa,
I ci przed których wrogi nie raz drżeli bronią?
Patrz iak mężni, dla ciebie nie męzkie łzy ronią.
ŹRÓDŁA
WYBRANA BIBLIOGRAFIA
Napoleon
ze Wzgórz
Worobiewskich
obserwuje
Moskwę
Armia rosyjska i ludność cywilna opuszczają Moskwę
Kirasjer polskiego
14. pułku
Legia Nadwiślańska
Polska
artyleria piesza
Piechota polska
Lansjerzy francuscy
Karabinierzy francuscy
Artylerzyści rosyj-
skiej pieszej artylerii
Kawalerzysta i piechur
moskiewskiego „opoł-
czenia"
Huzarzy lejbgwardii
Kozacy lejbgwardii
Rosyjska
piechota liniowa
Piechota izmaiłow-
skiego pułku lejb-
gwardii