Vous êtes sur la page 1sur 294

HISTORYCZNE BITWY

ANDRZEJ DUSIEWICZ

TARUTINO 1812

Dom Wydawniczy Bellona


Warszawa 2004
WSTĘP

W niedzielę 18 października 1812 r. na honorowym


dziedzińcu Kremla odbywała się wojskowa parada. W
równych szeregach, z bronią u nogi, żołnierze III Korpusu
Wielkiej Armii* oczekiwali przybycia cesarza Napoleona,
Widać było wśród nich niebieskie mundury francuskiej i
wirtemberskiej piechoty oraz brązowe uniformy dwóch
pułków portugalskich. Znać było także trudy kampanii,
jakie żołnierze znosili od 4 miesięcy: „W ciągu
forsownych marszów, licznych bitew i potyczek —
podarło się odzienie, buty poszły w strzępy i niejeden
żołnierz obdarty był i bosy, lecz mimo wszystko, mimo
całej nędzy swojej, z dumnie podniesioną głową,
prezentując błyszczącą broń — starali się ukryć przed
cesarzem dziury i łaty. Na dziedzińcu prastarego pałacu,
osiemset mil od ojczyzny, po tylu nadludzkich niemal
trudach, pozbawieni wszystkich wygód, częstokroć głodni
— usiłowali zadośćuczynić wymogom żołnierskiej
godności, utrzymać wszystko w należytym, wzorowym
porządku; chcieli budzić podziw, człowiek bowiem dumny
jest najbardziej z tego, co z największym zdobywa
wysiłkiem" 1.
1 S é g u r Filip Paweł de, Pamiętniki adiutanta Napoleona, Warszawa
1982, s. 149.
* Cyfry rzymskie przy korpusach odnoszą się do kor. piechoty,
arabskie - kor. kawalerii.
Przegląd i parada przed obliczem cesarskim były trak-
towane jak święto. Żołnierze mogli liczyć na deszcz
awansów, odznaczeń i nagród, jakie Napoleon rozdawał
przy takich okazjach hojną ręką. A było za co nagradzać.
III Korpus zasłużył sobie na uznanie cesarskie w krwawych
bojach pod Smoleńskiem i pod Borodino, nie wspominając
o mniejszych bitwach i potyczkach. Z ponad 30 tysięcy
żołnierzy, którzy przekraczali w czerwcu graniczny Niemen,
do Moskwy dotarło zaledwie 11 tysięcy.
Cesarz Napoleon, od miesiąca prawie przebywający
w dawnej stolicy carów, wyszedł na dziedziniec o pierw-
szej po południu. Towarzyszył mu dowódca III Korpusu
marszałek Michel Ney. Kilka kroków za nimi kroczyli
oficerowie sztabu i świty cesarskiej. Napoleon zdawał
się być czymś zatroskany. Taki stan dało się zauważyć
już od kilku dni, nie tylko podczas przeglądów woj-
skowych, ale także podczas codziennych zajęć cesarza.
Jak wspomina w swoich pamiętnikach kamerdyner cesarza:
„Z dni, jakie wypadło mi przeżyć, do najprzykrzejszych
należy tych parę przed 18 października. Godziny mijały,
a nikt z obecnych nie rozpoczynał rozmowy. Cesarz,
zawsze taki szybki w jedzeniu, przedłużał czas posiłków
w zdumiewający sposób. Czasem w dzień kładł się
na kanapie z jakąś powieścią w ręku, którą czytał albo
i nie czytał, i zdawał się być zatopiony w myślach"2.
Widać było, że Napoleon na coś czeka.
Sytuacja Wielkiej Armii w Moskwie nie była łatwa. Car
Aleksander, pomimo kilkakrotnych wezwań do zawarcia
pokoju, uparcie milczał. Rosyjscy chłopi i partyzanci coraz
śmielej atakowali wyruszające po furaż oddziały, a kozacy
kilkakrotnie przerywali już linie komunikacyjne, odcinając
Wielka Armię i jej wodza od tak potrzebnych informacji
z zaplecza i z Paryża. Armia rosyjska, pobita, lecz nie
2
C o n s t a n t Louis Wairy, Pamiętniki kamerdynera cesarza
Napoleona I, Warszawa 1972, s. 205.
rozgromiona pod Borodino, znajdowała się o kilkadziesiąt
kilometrów na południe w obozie pod Tarutinem, pilnowana
przez króla Neapolu Joachima Murata. Chwilowo obowią-
zywało nieformalne zawieszenie broni, ale taki stan nie
mógł trwać w nieskończoność. Napoleon musiał szybko
podjąć jakieś działania, które pozwoliłyby wojsku przetrwać
zbliżającą się zimę i doprowadziłyby do upragnionego
przez wszystkich pokoju. Jednak wahał się, a „czas upływał
na bardziej lub mniej ożywionych dyskusjach między
Cesarzem i jego marszałkami na temat, co dalej robić.
Wszyscy dobrze wiedzieli, że trzeba się zdecydować na
odwrót, a Cesarz też zdawał sobie z tego sprawę; widzieliś-
my jednak, jakim ciosem dla jego dumy było wypowiedze-
nie ostatniego słowa"3. Chcąc odwlec wydanie decyzji,
organizował więc coraz częstsze przeglądy i defilady.
Rozpoczął się przegląd III Korpusu. Napoleon przechodził
pomiędzy żołnierzami, sprawdzał stan ich mundurów, zada-
wał pytania dotyczące ich udziału w kampanii. Właśnie
upływała pierwsza godzina przeglądu i szykowano się do
wręczenia nagród i krzyży Legii Honorowej, gdy wśród
obserwujących paradę generałów i oficerów wszczęło się
zamieszanie. Po chwili ktoś z nich ruszył w stronę Napoleona.
Bonaparte ze zdumieniem rozpoznał młodego pułkownika
Bćrangera, adiutanta króla Neapolu i dowódcy kawalerii
Wielkiej Armii. Widać po nim było, że przybył z ważnymi
wiadomościami. Musiał jechać bardzo szybko, był bowiem
zziajany i cały zabłocony. Przywiezione wiadomości były złe:
pod Winkowem armia rosyjska uderzyła niespodziewanie na
awangardę Wielkiej Armii; straty są znaczne, a król Neapolu
wycofuje się pod naporem przeciwnika w stronę Woronowa.
„Nie ulegało wątpliwości, że Rosjanie podjęli kroki
wojenne. W pierwszej chwili Cesarz był ogromnie za-
skoczony. Natomiast przez żołnierzy marszałka Neya
3
Tamże.
przeleciał jakby elektryczny prąd; ogarnął ich entuzjazm
i gniew, który udzielił się Cesarzowi, (...) Najjaśniejszy
Pan w porywie uniesienia uścisnął dłoń stojącego obok
pułkownika" 4. Szybko dokończył przeglądu, a następnie
energicznym krokiem wrócił na Kreml. Wkrótce adiutanci
rozpoczęli rozwozić rozkazy do wszystkich oddziałów.
Wojna została wznowiona.
* * *

„Huk dział spod Winkowa" okazał się jednym z najważ-


niejszych wydarzeń kampanii napoleońskiej 1812 r. W histo-
riografii polskiej zostało odnotowane jako bitwa pod Winko-
wem. Podobnie nazywąją ją Francuzi, choć niekiedy można
też spotkać określenie „bitwa nad rzeką Czerniszną" Rosjanie
używają tylko nazwy „bitwa pod Tarutinem" i traktują ją jako
przełomowe wydarzenie Wojny Ojczyźnianej. Wystarczy
wspomnieć, że na jednym z boków pomnika postawionego
w 1834 r. w celu upamiętnienia bitwy kazano umieścić napis:
W tym miejscu wojska rosyjskie pod wodzą feldmarszałka
Kutuzowa uratowały Rosją i Europę.
Było to z pewnością starcie niezwykłe. Niejednokrotnie
odmawia się mu miana bitwy, ograniczając się do określenia
„potyczka". Rzeczywiście, choć nie wzięły w nim udziału
główne siły obu stron, jego skutki okazały się brzemienne dla
całej kampanii. Każdy, kto choć trochę interesował się losami
kampanii rosyjskiej, musiał zetknąć się choćby ze wzmianką
na ten temat Wspomina o nim wielu pamiętnikarzy zarówno
biorących bezpośredni udział w walce, jak i znajdujących się
z dala od pola bitwy. Wszyscy potwierdzają jednak znaczenie
i wpływ batalii na dalsze losy Napoleona i jego żołnierzy.
Wśród żołnierzy walczących w bitwie znaczny procent
stanowili Polacy. Tworzyli nie tylko V Korpus Wielkiej
4
Tamże, s. 206.
Armii i Legię Nadwiślańską, ale także znajdowali się w 1.,
2. i 4. Korpusach Kawalerii Rezerwowej. Wielu z nich
pozostawiło po sobie wspomnienia i pamiętniki, obszernie
opisujące owo wydarzenie. Z bogatej polskiej literatury
pamiętnikarskiej w niniejszej pracy wykorzystano przede
wszystkim wspomnienia: Henryka Dembińskiego — kapi-
tana 5. pułku strzelców konnych5, Franciszka Gajewskiego
— adiutanta francuskiego generała Chastela z 3. Korpusu
Kawalerii6, Franciszka Salezego Gawrońskiego — porucz-
nika, dowódcy półbaterii armat 12. pułku piechoty7, Józefa
Jaszowskiego — porucznika artylerii pieszej V Korpusu8,
Klemensa Kołaczkowskiego — kapitana Korpusu Inżynie-
rów9, Antoniego Rozwadowskiego — podporucznika
8. pułku ułanów10, Macieja Rybińskiego — majora, szefa
batalionu 15. pułku piechoty11, Stanisława Szumskiego
— kapitana w sztabie króla Neapolu12 i pułkownika Jana
Weyssenhoffa — szefa sztabu 16. dywizji Piechoty13.
Wszystkie wymienione relacje zasługują na szczególną
5
[w:] B i e l e c k i Robert, T y s z k a Andrzej, Dał nam przykład
Bonaparte, Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich, t. 2, Kraków 1984,
s. 127-136.
6
G a j e w s k i Franciszek, Pamiętniki Franciszka z Brociszewa
Gajewskiego, pułkownika wojsk polskich (1802-1831), t. 1. Poznań 1913.
7
G a w r o ń s k i Franciszek Salezy, Pamiętnik r. 1830/31 i kronika
pamiętnikowa (1787-1831) pułkownika Franciszka Salezego Gawroń-
skiego, Wydał Jan Czubek, Kraków 1916.
8
J a s z o w s k i Józef, Pamiętnik dowódcy rakietników konnych,
Warszawa 1968.
9
K o ł a c z k o w s k i Klemens, Wspomnienia jenerała Klemensa Kołacz-
kowskiego, t. 1, Kraków 1898.
10
[w:] B i e 1 e c k i R., T y s z k a A., Dał nam przykład Bonaparte...
11
R y b i ń s k i Maciej, Moje przypomnienia od urodzenia. Pamiętniki
Macieja Rybińskiego ostatniego wodza naczelnego powstania listopado-
wego, Wrocław 1993.
12
S z u m s k i Stanisław, W walkach i więzieniach, Pamiętniki z lat
1812-1848, Wilno 1931.
13 W e y s s e n h o f f Jan, Pamiętnik generała Jana Weysenhoffa,
Kraków 1904.
uwagę. Ich autorzy aktywnie uczestniczyli w opisywanych
wydarzeniach i choć czasami niektóre przekazy różnią się
od siebie lub nawet są sprzeczne, wynika to raczej z
perspektywy czasu, w jakim zostały spisane, niż z chęci
fałszowania historii. Wszyscy piszą o rzeczach, które
przeżyli, bez upiększania, ale i bez pomijania milczeniem
drastycznych szczegółów, wiele przytoczonych anegdot i
dialogów odtwarzają z pamięci lub ze słyszenia.
Dodatkowym atutem tak dobranych relacji jest fakt, że
spisali je żołnierze różnych jednostek i każdy z nich
widział bitwę z innej perspektywy.
Wśród wspomnień i relacji powstałych po stronie rosyjskiej
na największą uwagę zasługują wspomnienia Leontija Bennig-
sena—szefa sztabu armii rosyjskiej l4t Aleksieja Jermołowa
— szefa sztabu rosyjskiej 1. Armii Zachodniej 15 i księcia
Eugeniusza Wirtemberskiego — dowódcy 4. dywizji piecho-
ty 16. Szczególnie interesujące są relacje Bennigsena i księcia
Wirtemberskiego, obaj bowiem uczestniczyli bezpośrednio
w bitwie i wpływali na jej kształt i przebieg. Trzeba jednak
zaznaczyć, że wspomnienia Bennigsena zostały napisane
przede wszystkim jako próba zaprezentowania pierwszopla-
nowej roli ich autora w opisywanych wydarzeniach i w wielu
wypadkach stanowią swoistą autoreklamę, co oczywiście
podważa ich wiarygodność. Relacja Jermołowa to spojrzenie
człowieka, który nie brał bezpośredniego udziału w walce
i przebywał w sztabie Kutuzowa.
Osobne miejsce wśród rosyjskich relacji zajmują raporty
pisane po bitwie. Warto bacznie przyjrzeć się trzem z nich.
14
B e n n i g s e n Leontij, Zapiski grafa L L Bennigsena o kampanii
1812 godav [w:] „Russkaja Starina" 40/1909, nr 9.
15
J e r m o ł o w Aleksiej, Zapiski generała Jermołowa, [online], utw.
29.11.1999, w: Worki Wide Web: http//:www.museum.ru/museum/1812/
Library/Ermolov/ ermolov.txt [dostęp 3 stycznia 2004 r.J.
16
W i r t e m b e r g Eugen von, Erinnerungen aus dem Feldzug des
Jahres 812 in Russland, Breslau 1846.
Pierwszy napisał generał-adiutant hrabia Orłow-Denisow,
z którego imieniem bitwa tarutińska została na zawsze
związana. Autorem drugiego, znacznie bardziej obszernego,
jest Bennigsen. Dokument ten wnosi wiele szczegółów,
jednak, podobnie jak wspomnienia tego generała, musi być
traktowany ostrożnie z racji widocznej chęci uwypuklenia
roli jego twórcy. Ostatnia relacja wyszła ód samego
Kutuzowa i przeznaczona była dla dowódców korpusów
rosyjskich, operujących z dala od sił głównych. Jej zadaniem
było nie tylko poinformowanie o wyniku starcia, ale także
stworzenie pewnej legendy. Z tego powodu raporty te
wyolbrzymiają fakty i liczby, ale stają się równocześnie dla
badacza pasjonującym źródłem do śledzenia narodzin mitu.
W pracy nie mogło oczywiście zabraknąć także opowieści
Francuzów. Wśród relacji żołnierzy walczących pod Win-
kowem uwagę zwracają przede wszystkim wspomnienia
pułkownika L. Grioisa z 3. Korpusu Kawalerii17 i pułkow-
nika T. Séruziera z 2. Korpusu Kawalerii18. Sporo infor-
macji wnoszą także wspomnienia hrabiego F. de Ségura,
choć podczas bitwy znajdował się on w Moskwie19. Ségur
jednak cieszy się sławą autora lubiącego ubarwiać opisy-
wane wydarzenia.
Obok wspomnianych wyżej osób w niniejszej pracy
zostało przytoczonych wiele innych relacji, czasami anoni-
mowych, które często nie doczekały się osobnych wydań
i znalazły się w różnego rodzaju opracowaniach bądź
wypisach.
Wśród opracowań dotyczących wojny 1812 roku i po-
ruszających kwestię bitwy pod Tarutinem na uwagę za-
sługują przede wszystkim prace historyków rosyjskich:
17
G r i o i s Lubin, Mémories du Genéral Griois 1792-1822, Paris
1909.
18 S éruzier Theodore, Mémoires mUitairesdu baron Séruzier,
colonel d artillerie liglre..., Paris 1824.
19
S é g u r Filip Paweł de, Pamiętniki adiutanta Napoleona,
Warszawa 1982.
M. Bogdanowicza20 i A. Michajłovskiego-Danilewskie-
go21. Przedstawiają oni bardzo obszerny opis bitwy, ale
tylko z punktu widzenia rosyjskiego. Pomijają zupełnie
obraz działań i reakcje strony francuskiej. Historycy ra-
dzieccy z kolei, opisując działania wojenne, przykładali
większą wagę do postaci i działań Kutuzowa niż do
relacjonowania przebiegu starcia.
W literaturze polskiej bitwa pod Winkowem także znalazła
swoje miejsce. Sporo uwagi poświęcił jej Marian Kukieł
w pracach Wojna 1812 roku22 i Dzieje oręża polskiego
w epoce napoleońskiej23. Wspominał o niej także Gabriel
Zych w Armii Księstwa Warszawskiego 1807-1812 Auto-
rzy ci patrzyli jednak w dużej mierze na nią przez pryzmat
udziału w bitwie wojsk polskich i zdecydowanie mniej
miejsca poświęcili działaniom strony rosyjskiej. Ostatnio na
polskim rynku pojawiła się druga część dzieła Paula Brittena
Austina 1812 — Napoleon w Moskwie25 Ta niezwykle
ciekawa książka, napisana z wykorzystaniem licznych wspo-
mnień uczestników tamtych wydarzeń (zawiera m.in. bardzo
obszerne fragmenty pamiętników L. Griois'a i T. Séruziera),
jest jednak również nieco jednostronna, bo przedstawia tylko
punkt widzenia żołnierzy Wielkiej Armii. Poza tym autor
nie ustrzegł się kilku poważnych błędów, mieszając chrono-
logię i wydarzenia 26.
20
B o g d a n o w i c z Modest, Istorija oteestvennoj wojny 1812 goda,
t 1-3, Sankt Petersburg 1859,
21
M i c h a j ł o v s k i j - D a n i l e w s k i j A., Opisanije oteestvennoj
wojny 1812 goda; t. 1-4, Sankt Petersburg 1843. .
22
K u k i e ł Marian, Wojna 1812 roku, t. 1-2, Kraków 1937.
23
K u k i e ł Marian, Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej
1795-1815, Poznań 1912.
24
Z y c h Gabriel, Armia Księstwa Warszawskiego 1807-1812, War-
szawa 1961.
25
Au s t i n Paul Britten, 1812 Napoleon w Moskwie, Gdańsk 2003.
26 W opisie bitwy pod Winkowem Austin umieścił wydarzenia, jakie

rozegrały się nie podczas tej bitwy, ale prawie dwa i trzy tygodnie
wcześniej — 27 września i 4 października.
Celem niniejszej pracy jest próba przedstawienia pełnego
obrazu wydarzeń, jakie doprowadziły do bitwy i jakie
rozegrały się wokół Winkowa i Tarutina 18 października
1812 r. Wszystkie zawarte w pracy daty zostały podane
zgodnie z kalendarzem gregoriańskim. Autor chciałby
złożyć gorące podziękowania wszystkim osobom, które
przyczyniły się do powstania tej książki, m.in. Paniom
Joannie Margas-Macurze i Jolancie Szubskiej za pomoc
w tłumaczeniu tekstów źródłowych.
W STOLICY CARÓW

7 września 1812 r o świcie bateria artylerii I Korpusu


marszałka Davouta otworzyła ogień na pozycje rosyjskie
pod Borodino1. Po chwili przyłączyły się do niej inne
baterie Wielkiej Armii. Tak rozpoczęła się największa
bitwa kampanii rosyjskiej — bitwa, która miała zadecydo-
wać o losie całej Rosji. Kiedy wieczorem umilkły działa,
na każdym kilometrze kwadratowym pobojowiska pozostało
3 tysiące poległych żołnierzy obu armii 2« Znacznie większa
1
Najbardziej wartościowe opisy bitwy pod Borodino Czytelnik znajdzie
w: A u s t i n Paul Britten, 1812 Marsz na Moskwę, Gdańsk 2002, s.
413-479; B i e l e c k i Robert, Encyklopedia wojen napoleońskich, War-
szawa 2001, s. 418-422; B o g d a n o w i c z M., Istorija..., t. 1; D r ó ż d ż
Piotr, Borodino 1812, Warszawa 2003; K u k i e ł Marian, Jazda polska
nad Moskwą, Poznań 1927; K u k i e ł M. Wojna..., t. 2, s. 171-201;
Ż i 1 i n Pavel, Borodino, Moskwa 1987. Informacji o składzie walczących
armii oraz o ich umundurowaniu najlepiej szukać w: P i v k a von Otto,
Armies of 1812, vol. 1, The French Army including foreign regiment in
French servise and the Confederation of the Rhine, Cambridge 1977;
P ł o t n i k o w Siergiej, Umundurowanie armii rosyjskiej w 1812 roku,
[w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002, s. 54-59; H o u r t-
o u l l e F. G., Borodino — The Moskowa. The Battle for the Re-
doubts, Paryż 2000. Opis literacki [w:] T o ł s t o j Lew, Wojna i pokój;
Warszawa 1961, t. 3, s. 223-318.
2
B i e l e c k i R., Wielka Armia, Warszawa 1995, s. 150.
była jednak liczba rannych i kontuzjowanych, którym
właściwie nie można już było udzielić pomocy.
O zmroku na polu bitwy pojawił się Napoleon wraz ze
swoją świtą. Wiał silny wiatr i padał deszcz. Cesarz, od
rana czujący się wyjątkowo źle, z kamienną twarzą przy-
glądał się pobojowisku i leżącym wokoło ludzkim i końskim
trupom. Wydawało się, że jego myśli krążą gdzieś daleko,
ale tak nie było. Kiedy jeden z jego adiutantów potrącił
nagle koniem umierającego żołnierza, „bóg wojny" wybuch-
ną nagle niepohamowanym gniewem i rozkazał zatroszczyć
się o leżącego. Na uwagę, że jest to Rosjanin, odpowiedział:
"Po bitwie nie ma już wrogów — jeno są ludzie!" 3.
Napoleon nie miał tego wieczoru powodów do pełnego
zadowolenia. Wiedział, że bitwa została wprawdzie wy-
grana, ale zwycięstwo nie było przekonujące. Armia
rosyjska poniosła ogromne straty, jednak nie została rozbita
i mogła następnego dnia ponownie stanąć do walki. Cesarz
zapewne nie zdawał sobie dobrze sprawy z ogromu strat
rosyjskich (blisko 50 000 żołnierzy, jeden dowódca armii,
jeden dowódca korpusu i szef artylerii), ale znał już
pierwsze raporty o zdobytych trofeach. A w tej epoce
rozmiar zwycięstwa mierzony był przede wszystkim ilością
zdobytych dział, sztandarów oraz jeńców. Tymczasem
zdobycz wojenna wyniosła zaledwie około dwudziestu
dział, przeważnie uszkodzonych, oraz kilkuset jeńców4.
Jakże daleko było do sukcesu na miarę Austerlitz, Jeny lub
Frydlandu!
Być może cesarz cały czas myślał, czy dobrze zrobił,
gdy w decydująpym momencie bitwy zawahał się i nie
skierował do walki swojej starej gwardii. Kiedy mar-
szałkowie Davout, Murat i Ney prawie błagali go, by
rzucił do. ataku te ostatnie rezerwy, przełamał szeregi
3
S é g u r, Pamiętniki..., s. 108.
4
D r ó ż d ż P., Borodino..., s. 235-236, Kukieł podaje do 5000
jeńców, [w:] K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 199.
uparcie trwających na pozycjach Rosjan i przypieczętował
zwycięstwo, Napoleon, za podszeptem marszałka Bes-
sifcresa, odmówił, dodając: "Jeśli Rosjanie upierają się stać
pod naszym ogniem działowym, zostawcie ich, niech
stoją". Zniszczenie armii carskiej miało nastąpić bez
wysłania do walki odwodów 5.
Historycy do dziś zastanawiają się, jak ocenić tę
decyzję. Wydaje się jednak, że rację ma R. Bielecki
twierdząc, że „z perspektywy tego, co stało się później,
należy chyba uznać, że decyzja cesarza była mimo
wszystko słuszna. Nawet gdyby uderzenie starej gwardii
doprowadziło do rozbicia wojsk Kutuzowa — co zresztą
wydaje się mało prawdopodobne — to i tak strona rosyjska
nie zgodziłaby się na rokowania pokojowe. Rosjanie mogli
odtworzyć swe siły zbrojne, bo mieli niemal niewyczerpal-
ne zaplecze. Francuzi natomiast byli pozbawieni takich
możliwości, co zmuszało cesarza do bezwzględnego
oszczędzania gwardii. Gdyby więc stare pułki zaangażo-
wano w walce i gdyby poniosły duże straty — co było
wielce prawdopodobne, skoro rosyjska piechota walczyła
tego dnia doskonale — to kilka tygodni później Wielka
Armia nie mogłaby skupić się wokół gwardii i przetrwać
straszliwych dni odwrotu" 6.
Powodem do cesarskiego zmartwienia były także straty
Wielkiej Armii. Zginęło 10 generałów (w tym jeden
dowódca korpusu), 10 pułkowników, 6547 oficerów i sze-
regowych. Rannych zostało 39 generałów (w tym trzej
dowódcy korpusów)7,17 pułkowników oraz 21 453 ofice-
5 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 200.
6 B i e l e c k i , Wielka..., s. 236.
7 Ranny został także marszałek Davout. Rano uderzyła go w brzuch

kula armatnia, która na szczęście straciła już swój impet i jedynie


bolesnie posiniaczyła "Żelaznego Marszałka". Później marszałek
otrzymał postrzał w udo i zabito pod nim konia. mimo to do końca
kierował walką swojego korpusu.
rów i żołnierzy. I chociaż do walki nadal można było
wykorzystać ponad 90 000 ludzi, jednak potrzebowali oni
odpoczynku. W szczególności opieką należało otoczyć
kawalerię. W czasie bitwy poniosła ona tak wielkie straty,
iż do bitwy pod Borodino przylgnęło ponure określenie
„grób francuskiej kawalerii"8. W atakach na rosyjskie
reduty poległo i zostało rannych wielu jej żołnierzy (zabito
i raniono też wiele koni), pozostali byli śmiertelnie zmę-
czeni. Jak wspomina porucznik Rozwadowski: „Żołnierze
(...) ledwie że tnipy od koni odciągnęli, kładąc się pomiędzy
nie i na nie, szukali we śnie trochę pokrzepienia, bo tej
nocy ani my, ani konie nie mieliśmy nic w gębie, a nawet
ognia nie było z czego rozłożyć"9. Nietknięte pozostały
właściwie tylko pułki gwardyjskie. Napoleon nie posłał
więc jazdy w pościg za uchodzącym przeciwnikiem.
Decyzja o zaniechaniu pościgu była jedną z najbardziej
znaczących w tej wojnie. Pozwalając wojsku Kutuzowa
spokojnie wycofać się, cesarz, umożliwił Rosjanom stwo-
rzenie legendy zwycięstwa nad Francuzami. Jednocześnie
w szeregi jego wojsk wkradła się demoralizacja, wynikająca
z braku poczucia pełnego sukcesu. Żółnierze zdawali sobie
sprawę, iż „nieprzyjaciel cofając się wzmacnia swoje siły,
a my postępując tracimy je coraz"10. Okropności pobojowis-
ka, na którym przyszło nocować, pogłębiały te nastroje.
Następnego dnia o świcie w pościg za Rosjanami ruszyła
kawaleria oraz wydzielona z I Korpusu 2. dywizja piechoty.
Piechotą, w zastępstwie ranionego gen. Frianta, dowodził
gen. Dofour. Całością awangardy kierował jak zwykle król
Neapolu i szwagier cesarski Joachim Murat. Przydzielenie
Muratowi piechoty stało się powodem niezadowolenia
dowódcy I Korpusu marszałka Davouta. Już niejednokrotnie
8
Ż i l i n Pavel, Kontrofensywa armii rosyjskiej w 18I2 r., Warszawa
1955, s. 224.
9 R o z w a d o w s k i A., [w:] Dał nam..., s. 104.
10
W e y s s e n h o f f J., Pamiętnik...
w toku tej kampanii „skarżył się cesarzowi na Murata,
że trwoni siły straży przedniej na zbyteczne manewry
i zupełnie nie ma pojęcia, jak należy posługiwać się
piechotą i artylerią. «Następnie — dodał gniewnie Davout
— król Neapolu nie zwraca żadnej uwagi ani na porę
dnia, ani na siły nieprzyjaciela. Rzuca się naprzód ze
swymi harcownikami, wrzeszczy rozkazy aż do ochry-
pnięcia i jak wariat tańcuje przed nieprzyjacielską linią».
Wynikiem tego osobliwego postępowania, zakończył książę
Eckmiihl, jest to, że wojska są pod bronią aż do zmierzchu
i muszą rozbijać namioty, szukać paszy dla koni, żywności
dla siebie, wody, drzewa i słomy w ciemną noc, rankiem
zaś znów muszą być pod bronią. Co się zaś tyczy kawalerii,
to 20 000 łudzi musi ciągle być w siodle i nie może
zejść z konia nawet na dziesięć minut dlatego, że w każdej
chwili król Neapolu może przybiec z rozkazem wykonania
jakiegoś swojego idiotycznego manewru. W rezultacie
rychło patrzeć, jak cała kawaleria stanie się niezdolna
do pełnienia dalszej służby"
W ślad za awangardą Wielkiej Armii mszyła młoda
gwardia, w tym Legia Nadwiślańska. Wkrótce siły te
napotkały opór nieprzyjaciela. Rosjanie próbowali bronić
Możajska. Od razu też potwierdziły się słowa Davouta
o Muracie. Król Neapolu „z wrodzoną mu gwałtownością"
natychmiast rozpoczął atak od czoła, nie zwracając uwagi
na to, że korzystniej byłoby obejść pozycje rosyjskie.
Rozpoczął się bój, ale dopiero następnego dnia Francuzi
wkroczyli do miasta. W jego zgliszczach spłonęły tysiące
rannych rosyjskich żołnierzy, których armia carska nie
zdążyła ewakuować12. Walki trwały do wieczora, a dy-
wizja Dufoura musiała cały czas odpierać ataki rosyjskiej
kawalerii.
11
M a c d o n e l l Archibald, Napoleon i jego marszałkowie, Londyn
1992, s. 174.
12 S é g u r , Pamiętniki..., s. 110.
10 września cesarz, stanąwszy kwaterą w spalonym
Możajsku, po raz pierwszy od dnia bitwy borodińskiej,
energicznie pokierował działaniami swojej armii. Celem
marszu była Moskwa — serce imperium rosyjskiego. W jej
kierunku Napoleon „posuwał naprzód Murata (...), za nim
w posiłku Mortiera13 z młodą gwardią, za nimi Davouta;
Poniatowski miał po staremu obchodzić na prawo, Euge-
niusz 14 na lewo; Ney zostawał na razie na pobojowisku wraz
z Westfalczykami. Nazajutrz miał król neapolitański posunąć
się o mały marsz naprzód; za nim Mortier i Davout, Ney miał
przejść do Możajska, Junot15 pozostać na pobojowisku;
wicekról miał zająć Rużę, rzucić partie na Zwienigorod,
gromadzić bydło i żywność. Poniatowski otrzymywał kieru-
nek na Fominskoje, na trakt z Moskwy do Kaługi. Cesarz
umacniał się w przekonaniu, że Rosjanie ponieśli straty
olbrzymie; rozluźniał ugrupowanie armii, by ogarnąć nią
większą przestrzeń kraju i ułatwić wyżywienie wojsk"16.
Jednak Kutuzow nie miał zamiaru ułatwiać zadania
najeźdźcy. Rosyjska straż tylna, dowodzona przez generała
Miłoradowicza, pod Krymskoje ponownie stawiła opór
i zatrzymała pochód Murata. Porywczy król Neapolu
natychmiast rozkazał zaatakować rosyjskie pozycje. W wal-
ce ponownie ucierpiała dywizja Dufoura, tracąc ok. 1200
ludzi, oraz Legia Nadwiślańska, tracąc ok. 100. Na nie-
szczęście dla Polaków ranny został tutaj generał Chłopicki,
który nie chciał konno prowadzić żołnierzy do ataku
i otrzymał postrzał w nogę. Jego zranienie wywarło
przygnębiające wrażenie na legionistach.

13
Mortier Edouard, ks. Trevi , marszałek cesarstwa. W 1812 r.
dowodził młodą gwardią.
14
Eugeniusz de Beanharaais, pasierb Napoleona, wicekról Włoch.
Starcie pod Krymskoje było tym boleśniejsze, że straty
poniosły pułki oszczędzane częściowo podczas bitwy
borodińskiej. Nie wykorzystane w boju 7 września,
11 skrwawiły się zupełnie niepotrzebnie. Zysk z bitwy był
niewielki. Do francuskiej niewoli trafili żołnierze z 40., 48.
i 33, pułków jegierskich I7.
Dowódca młodej gwardii — marszałek Mortier — po
bitwie listownie poinformował cesarza, że nie zamierza
dłużej słuchać rozkazów króla Neapolu. Także Davout,
zrozpaczony stratami 2. dywizji, „choć chory sam i raniony,
prosił jeszcze o powierzenie mu dowództwa przednich
straży; zapewniał, że maszerować będzie dniem i nocą, że
doścignie nieprzyjaciela i zmusi go do bitwy, nie szafując
wszelako — tak jak Murat — życiem i siłami żołnierzy.
Lecz zamiast odpowiedzi, Napoleon wychwalać jął przesad-
nie waleczność i nie gasnący zapał swojego szwagra"18.
Sam Murat skarżył się cesarzowi, że po Borodino jego
kawaleria nie spełnia pokładanych w niej nadziei. Uwagę
tę skomentował gen. Nansouty, dowódca 1. Korpusu Jazdy:
„Dzieje się to dlatego, że konie moje nie mają patriotyzmu:
nasi żołnierze biją się dobrze bez chleba, ale konie bez
owsa nie spełniają swego obowiązku" 19.
Od potyczki pod Krymskoje rozpoczęła się walka dwóch
wielkich żołnierzy: Murata i Miłoradowicza. Pierwszy będzie
nieprzerwanie dowodził awangardą Wielkiej Armii i będzie
starał się jak najszybciej dopaść uchodzącego przeciwnika.
Drugi uczyni wszystko, aby ten plan nie został zrealizowany.
W ciągu miesiąca obaj nabiorą do siebie dużego szacunku
i chyba sympatii, ale do ich osobistego spotkania przed linią
obu wojsk dojdzie dopiero w październiku pod Winkowem.
17
B r a n d Henryk, Moja służba w Legii Nadwiślańskiej, Gdynia 2002,
s. 216-217.
18 S é g u r , Pamiętniki adiutanta Napoleona, s. 112-113.

19 Ż y 1 i n Pavel, Kontrofensywa armii rosyjskiej w 1812 r.,

Warszawa 1955, s. IW.


Tymczasem wojna trwała dalej. Książę Poniatowski
z polskim korpusem i książę Eugeniusz z korpusem włoskim
wysunęli się do przodu i zagrozili skrzydłom cofającej się
armii Kutuzowa. Rosjanie zajmowali pozycję obronną na
przedpolach Moskwy. Wszyscy wierzyli, że dojdzie tu do
kolejnej bitwy. Jednak decyzje rosyjskiego dowództwa
były inne. Moskwę trzeba było oddać bez walki. Rozpoczął
się odwrót przez miasto. Wraz z wojskiem opuszczali je
także jego mieszkańcy.
Awangarda kierowana przez Murata dotarła do Moskwy
14 września, jednak nie przeszkadzała w odwrocie wojskom
rosyjskim. Miłoradowicz wysłał bowiem do Murata jednego
ze swoich oficerów — pułkownika Kajsarowa, aby omówił
z królem Neapolu warunki rozejmu. Rosjanie domagali się
przede wszystkim zgody na wyjście taborów i artylerii oraz
chcieli zatrzymania ruchu korpusu polskiego, który zagrażał
ich drodze odwrotu. W razie gdyby Francuzi nie zgodzili
się na zawieszenie broni, Moskwa miała być podpalona.
Rosjanie zgadzali się jednocześnie, aby pierwsze pułki
francuskiej awangardy posuwały się w odległości 200
metrów w ślad za odstępującą ariergardą rosyjską. Murat,
bez zgody Napoleona, zgodził się na zaproponowane
warunki20. Wkrótce potem do dawnej stolicy carów wkro-
czył dowodzcfrty przez pułkownika Umińskiego 10. pułk
(„złotych") huzarów Księstwa Warszawskiego. Był on
pierwszą jednostką Wielkiej Armii, która przekroczyła
bramy Moskwy.
W ślad za polskimi huzarami weszły pozostałe oddziały
2. Korpusu Kawalerii Rezerwowej. Nieco później od strony
kałuskiej wkroczył książę Poniatowski. Polscy żołnierze
z prawdziwą satysfakcją wchodzili do stolicy carów, gotowi
mścić się za swoje krzywdy. Po równo 200 latach znowu
polskie sztandary mogły załopotać nad Kremlem.
20
S é r u z i e r , [w:] A u s t i n P. B., Napoleon..., s. 519.
Moskwa sprawiała wrażenie wymarłej. Domy i ulice
świeciły pustkami. Dopiero na placu Czerwonym u wrót
Kremla „złoci" huzarzy zostali ostrzelani. Podążający za
huzarami Murat, wściekły na złamanie warunków rozejmu,
wezwał artylerię, aby zaprowadziła porządek. Dwa działa,
kierowane pewną ręką pułkownika Séruziera, szybko załat-
wiły sprawę i rozpędziły strzelających do Francuzów. „Nie
byli to mieszkańcy Moskwy ani też żołnierze próbujący
bronić Arsenału i Kremla w sprzeczności z zawartą kon-
wencją, Były to męty społeczne, kryminaliści wypuszczeni
z więzień. Obiecano im ułaskawienie oraz wolność pod
warunkiem, że wzniecą rewoltę przeciw tym «psom»
— Francuzom " 21 .
Napoleon przed wejściem do Moskwy zatrzymał się
wraz ze swoją świtą na okolicznych wzgórzach. Po Wiedniu,
Berlinie, Warszawie, Rzymie, Madrycie i Lizbonie kolejna
stolica leżała u stóp cesarza Francuzów. „Zsiadł z konia,
a ubrany był tak samo jak pod Moźajskiem; tylko twarz
jego nie miała wyrazu tej martwoty kamiennej, jaka
widniała na niej 8 września. (...) Eskorta konna, strzelcy
i polscy szwoleżerowie gwardyjscy stali w pobliżu cesarza,
oficerowie przychodzili i odchodzili, wszyscy w postawie
pełnej uszanowania, trzymając kapelusze w ręku. Moskwa
widziana z równiny nie przedstawiała nic osobliwego, ale
w miarę zbliżania się do pagórka, na którym stał cesarz,
widok zmieniał się jakby za dotknięciem różdżki czarodziej-
skiej. Miasto rozległe, z półtysiącem cerkwi najosobliwszej
budowy, z niezliczonemi niebiesko, żółto, zielono i czer-
wono pokrytemi wieżami, pomieszanemi nierzadko ze
złotemi kopułami strzeląjącemi w niebo w całym przepychu
z morza domów — wszystko to budziło podziw w widzu.
Rzeka Moskwa, wijąca się jak srebrzyste pasmo przez pola,
ogrody i kępy wysokich drzew, otaczających piękne zamki
21
Tamże, s. 526-527.
w okolicy, uzupełniała ten obraz niezwykły. Całość miała
charakter wschodni, coś jakby z tysiąca i jednej nocy" 22.
Postój cesarski nie wynikał bynajmniej z chęci po-
dziwiania widoków Moskwy, choć zapewne musiała ona
zrobić wrażenie na władcy i jego sztabie. Napoleon
oczekiwał z niecierpliwością deputacji bojarów, która,
w jego mniemaniu, powinna ofiarować mu klucze do
miasta. Tymczasem mijały kolejne godziny, a nikt się nie
zjawiał. Napoleon był tym wyraźnie zniecierpliwiony
i zawiedziony.
Właściwie nie można się temu dziwić. Zdobyta Moskwa
wydawała się wreszcie kresem kampanii. Wraz ze zdoby-
ciem stolicy carów Napoleon spodziewał się, że Rosjanie
uznają się za pokonanych i wystąpią z propozycjami
pokojowymi. Kiedy dotarły do kwatery cesarskiej informa-
cje o zawieszeniu broni między Muratem a Miłoradowi-
czem, cesarz w pierwszej chwili wziął je za tak długo
oczekiwane wstępne pertraktacje pokojowe. Wkrótce jednak
zrozumiał swój błąd. Wieści o porzuceniu Moskwy nie
tylko przez wojsko, ale także przez mieszkańców potwier-
dziły się. Zawiedziony cesarz odłożył więc swój wjazd na
Kreml na dzień następny.
Moskwa była dla żołnierzy Wielkiej Armii prawdziwą
nagrodą za dotychczasowe trudy. Witali ją radosnymi
okrzykami „Moskwa! Moskwa!"23, zupełnie jakby trafili
wreszcie do ziemi obiecanej. Sam cesarz zresztą podsycał
w nich to „oczekiwanie Moskwy". Sierżant Bourgogne
wspomina w swoich pamiętnikach słowa Napoleona do
żołnierzy spożywających koninę: „Cierpliwości, za kilka
dni staniemy w Moskwie, a tam będziecie mieli wszystkiego
w bród (...)"24. Rzeczywiście, znaleziono w niej ogromne
22
B r a n d t , Moja..., s. 218.
23
B o u r g o g n e Adrica J. B. F., Pamiętniki sierżanta Bourgogne,
Warszawa 1899, s. 20.
24
Tamże, s. 16.
zapasy żywności, odzieży i paszy dla koni. Zmęczeni
żołnierze liczyli, że wreszcie uda im się odpocząć i wyspać
pod dachem. Można było tutaj także przeczekać zbliżającą
się zimę, bowiem żywności starczyłoby dla stutysięcznej
armii na przeciąg 6 miesięcy.
Dla Napoleona nawet opuszczona Moskwa miała zna-
czenie propagandowe i polityczne. Była ogromnym atutem
w negocjacjach z carem. Europie jej zdobycie miało pokazać
potęgę i siłę Bonapartego. Nic już nie mogłoby wtedy
zburzyć obrazu niekwestionowanego władcy kontynentu.
Anglia pozostawała sama w walce przeciw Francji.
Aby jednak móc w pełni wykorzystać atut posiadania
miasta, musiało ono pozostać nienaruszone. Dlatego od
samego początku żołnierzom surowo zabroniono oddalania
się od swoich oddziałów. Jednocześnie mieli nakaz łagod-
nego obchodzenia się z napotkanymi cywilami. Wydając
taki rozkaz Napoleon dodał: „Może ludność Moskwy nie
wie nawet, jak kapitulować, gdyż wszystko w tym kraju
nieznane jest i obce: oni dla nas, my dla nich" 25.
Wkraczające do miasta wojska francuskie napotkały
jednak ciszę i pustkę. Wspominają o tym wszyscy pamięt-
nikarze. Czasami jednak dochodziło do całkowicie nie-
spodziewanych sytuacji. W okolicach Kremla jeden z od-
działów I Korpusu natknął się na batalion rosyjskiego
„opołczenia"26. Rosjanie maszerowali właśnie dziarskim
krokiem w stronę drogi kahiskiej, kiedy polski batalion
zatarasował im drogę, gotów roznieść przeciwnika na
bagnetach. Zaskoczeni, słabo wyszkoleni i jeszcze gorzej
uzbrojeni Rosjanie byli łatwym kąskiem dla polskich
wiarusów. Na szczęście dowodzący „opołczeniem" oficer
w ostatniej chwili poddał batalion i tym samym uratował
go od pewnej masakry27. W innym miejscu na spotkanie
25
S é g u r, Pamiętniki..., s. 124,
26
Pospolite ruszenie.
27 B r a n d t, Moja..., s. 220.
wkraczających wojsk wyszła grupka zdezorientowanych
moskwiczan, którzy, zwiedzeni propagandą gubernatora
Moskwy Roztopczyna i wierzący w nadciągającą pomoc
wojsk szwedzkich i angielskich, witali żołnierzy pytaniem:
„Panowie Anglicy, czy Francuzi?" 28.
Francuzi szybko zajęli strategiczne punkty miasta: Kreml,
mosty, skrzyżowania i rogatki. Miasto zostało podzielone
na 20 okręgów, a funkcję gubernatora przejął marszałek
Mortier. Na Kremlu zadomowił się Napoleon wraz ze
sztabem i gwardią.
14 września w kilkunastu punktach miasta wybuchły
pierwsze pożary. Co prawda pierwsze źródła ognia pojawiły
się już dzień wcześniej, przed wejściem Francuzów do
miasta, ale dopiero potem zaczęły one przybierać rozmiary
kataklizmu. Początkowo nikt nie zwracał uwagi na poja-
wiający się ogień. Nikt też nie dopuszczał myśli, że został
on celowo podłożony i może objąć całe miasto. Dopiero 15
września, kiedy wiejący północno-zachodni wiatr błys-
kawicznie podsycił pożary i przeniósł je na kolejne dzielnice
miasta, rzucono się do ratowania. Było już jednak za
późno. W dodatku nie znaleziono żadnego sprzętu gaś-
niczego, co zmuszało walczące z ogniem oddziały do
całkowitej improwizacji.
Napoleon dość późno zwrócił uwagę aa otaczający go
pożar. Kiedy jednak z Kremla zobaczył rankiem 16 września
szalejący dookoła ogień, wydawał się przerażony.
,Jakiż okropny widok! Oto własne ich dzieło! Tyle
pałaców! Jaka niezwykła decyzja! Co za ludzie! Istni
Scytowie!" 29.
Natychmiast postawiono w stan pogotowia gwardię. Dla
cesarskiego otoczenia stało się jasne, że należy szybko
opuścić Kreml, tym bardziej iż pojawiły się pogłoski o jego
28 B o h u n Tomasz, Moskwa w ogniu, [w:] „Mówią Wieki", Ów rok
1812. Warszawa 2002, s. 78.
29 S é g u r , Pamiętniki, s. 131.
zaminowaniu przez Rosjan. Napoleon długo jednak zwlekał
z podjęciem decyzji o wyjeździe. Nie mógł pogodzić się
z faktem, że jego cenna zdobycz, która kosztowała go tyle
trudów i istnień ludzkich, właśnie wymyka mu się z rąk
i ginie bezpowrotnie w ogniu. Jednak w końcu cesarz uległ
perswazji i przeniósł się z Kremla do Pałacu Piotrowskiego,
leżącego w pobliżu Moskwy. Tam też dopiero nakazał
znaleźć winnych wzniecenia ognia i wydał rozkaz walki
z żywiołem.
Do wyjaśnienia przyczyn pożaru skierowano wielu
oficerów cesarskiego sztabu. Jednym z nich był Roman
Sołtyk, adiutant kierującego wywiadem Wielkiej Armii
gen. Sokolnickiego. Wspomina on, iż aby ustalić przyczynę
powstania pożaru, „trzeba było znaleźć mieszkańców, którzy
by mógli i chcieli oświecić nas w tym względzie. Dostrzeg-
liśmy, prawdę mówiąc, tu i tam kilku nieszczęśliwych,
którzy wymykali się na wieś, niosąc swój dobytek na
grzbiecie, ale uciekali oni na nasz widok. Widzieliśmy też
kilku moskiewskich maruderów, którzy rabowali sklepy
i domy i zdawali się spieszyć z dokonaniem grabieży,
zanim się im nie przeszkodzi" 30.
Dość szybko okazało się, że Moskwa została podpalona
przez samych Rosjan. Wskazywały na to jednoczesne
wybuchy źródeł ognia. Sołtyk wspomina dalej: „Nasi
generałowie zajęli się wreszcie wysłaniem oddziałów na
poszukiwania maruderów moskiewskich. Przyprowadzono
ich na Kremlin w wielkiej liczbie, a ci nie stawiali żadnego
oporu. Te oddziały miały też rozkaz porozumieć się
z mieszkańcami dla tłumienia pożaru i zatrzymywania
podpalaczy, jeśliby ich znaleziono. Z braku środków nie
mogły one powstrzymać płomieni. Przynajmniej jednak
odkryły prawdziwych sprawców tej godnej ubolewania
katastrofy. Pochwyciły one kilku ludzi Roztopczyna, którzy
30
S o ł t y k Roman, [w:] Dał nam..., s. 115.
wyznali, że popchnięci byli do tej zbrodni przez samego
gubernatora, i zostali natychmiast rozstrzelani. Wszelkie
nasze wątpliwości rozwiały się wówczas i pospieszyliśmy
złożyć raport Sokolnickiemu w tym przedmiocie, a ten udał
się natychmiast do Napoleona" 31.
Z raportu wyłaniała się potworna prawda. „Przed swym
wyjazdem Roztopczyn nakazał rozdać pośród kilkuset
złoczyńców, wypuszczonych na jego rozkaz w tym zamiarze
z więzień, materiały zapalne w wielkiej ilości i rozkazał im
podpalić Moskwę. Pozostawił nawet przebranych policjan-
tów dla nadzorowania egzekucji swych rozkazów i aby tym
pewniej osiągnąć swój cel, zabrał lub zniszczył wszystkie
pompy i inne instrumenty, którymi Francuzi mogliby
posłużyć się do zaduszenia pożaru. W pierwszych chwilach
naszego wejścia do miasta ci złoczyńcy, chociaż zatwar-
dziali w zbrodni, wahali się wykonać rozkaz gubernatora.
Później jednak, pod wpływem silnych trunków i zagrzani
przez tę samą ich zbrodnię, rozbiegli się po różnych
dzielnicach miasta i podłożyli wszędzie ogień ze zdumie-
wającą zaciekłością" 32. Ci z podpalaczy, których zdołano
ująć, zostali rozstrzelani na tzw. placu Wisielców. Wielu
zostało zabitych na miejscu.
Rankiem 18 września spadł deszcz i pożar został wreszcie
ugaszony. Moskwa jednak właściwie nie istniała. Z 9158
domów spłonęło 6532 33. Wiele ocalałych domów zostało
ograbionych, bowiem wraz z wyjazdem Napoleona z Mo-
skwy oraz rodzącą się świadomością, że miasta nie można
już uratować, żołnierze Wielkiej Armii przystąpili do
rabowania go. Obserwujący te wydarzenia Konstanty Janta,
adiutant gen. Kirgenera, dowódcy saperów gwardii, tak
31Tamże, s. 116-117.
32 Tamże, s. 117.
33 Bohun, Moskwa..., s. 79, Ku ki eł, Wojna..., t. 2, s. 220 podaje

9257 domów i spalonych 6496, Ż y l i n , Kontrofensywa,.., s. 173 od-


powiednio 9151 i 6496.
pisał: „Dnie 16, 17, 18 i 19 września były dniami
okropnego rabunku. Nikt już nie myślał o ratowaniu
miasta, ale tylko o robieniu zdobyczy. Rozhukane żoł-
nierstwo na wszystkie się nieprawości wylało. Napotyka-
nych popów z brodami miedzy opalonymi ruinami biorąc
za podpalaczy, okrutnie zabijało. Żeby się nie rozwodzić
nad tyle smutnymi i ludzkość hańbiącymi rzeczami
powiem krótko, że ten cały przeciąg, oniemiały prawie,
siedząc jak przykuty w mym pokoju, sądziłem, iżem dnia
sądnego doczekał, a za każdym zwróceniem oczu w okna
uderzały mnie nowe, coraz okropniejsze sceny"34. Brandt
także dobrze zapamiętał ten obraz: „(...) fala rabusiów
rozlała się po wszystkich dzielnicach miasta. Cerkwie,
pałace, gmachy publiczne — nic nie ocalało. Nawet
świątynie nie uniknęły rabunku. Mnóstwo srebrnych
naczyń i kosztowności zostało rozkradzionych. Święte
obrazy różnej wielkości w oprawie ze srebrnej blachy,
naczynia stołowe, świeczniki, krzesła — wszystko roz-
wożono do obozu i sprzedawano za marną cenę mar-
kietanom. Drogie materye, futra, kołdry obracano na
obozowy użytek w barakach" 35.
Dowództwo francuskie próbowało jakoś przeciwdziałać
grabieżom. 17 września marszałek Bethier, szef sztabu
Wielkiej Armii wydał nawet rozkaz, mówiący o karaniu
śmiercią wszystkich przyłapanych na plądrowaniu. Niewiele
to pomogło. Dopiero gdy żołnierze zaspokoili swoje po-
trzeby, kiedy nie było już nic do rabowania, powoli
powracał jaki taki porządek. Jednak wiele jednostek bezpo-
wrotnie straciło swoją wartość bojową. Obładowani łupem
żołnierze coraz bardziej myśleli o tym, jak wywieźć zdobyte
dobra, niż jak dalej potoczą się losy kampanii. Armia
przekształcała się w „bezładną hordę tatarską", która była
obładowana łupem jak podczas powrotu z udanej łupieżczej
34 J a n t a Konstanty, [w:] Dał nam..., s. 112.
35
B r a n d t , Moja.... s. 221.
wyprawy36. Zjawisko to było widoczne we wszystkich
jednostkach, nie tylko w pułkach liniowych, ale także
w gwardii, świecącej przecież do tej pory zawsze przy-
kładem innym oddziałom. Dowództwo, chcąc zaradzić jak
najszybciej temu zjawisku i przywrócić nadwerężoną dys-
cyplinę, organizowało codzienne przeglądy i parady. Roz-
wiązanie to wszakże tylko częściowo poprawiło sytuację.
Armia maruderów rozrastała się coraz bardziej.
Pożar poważnie zredukował wartość Moskwy jako oś-
rodka działań militarnych. Nadal jednak przedstawiała ona
wartość propagandową i to prawdopodobnie zaważyło na
decyzji Napoleona, że należy jeszcze w niej pozostać. Zbyt
wiele nadziei na zakończenie wojny cesarz wiązał z tym
miastem, aby móc je teraz opuścić. Bardzo często powtarzał
to swojemu otoczeniu:
„Pierwszy krok wstecz będzie hasłem długoletniej, krwa-
wej i morderczej walki! Bezczynność moja jest więc
uzasadniona. Czyż nie wiem, że pod względem strategicz-
nym Moskwa żadnej nie przedstawia wartości? Posiada
natomiast duże znaczenie polityczne. Rządzę tu nie jako
generał, lecz jako Cesarz. W polityce nie należy nigdy
cofać się, nigdy do żadnego przyznawać się błędu, nawet
gdy błąd istotnie został popełniony; mimo wszystko, wbrew
wszystkim i wszystkiemu trzeba dążyć do celu" 37.
Zdecydowawszy się na dłuższy pobyt w Moskwie,
Napoleon musiał poznać dokładnie miejsce postoju i stan
pobitej armii rosyjskiej. Wojska Kutuzowa wycofały
się z miasta i odeszły na południe traktem riazańskim.
O ich dalszych manewrach nie było sprawdzonych in-
formacji. Co prawda Murat wraz z 1., 2. i 4. Korpusami
Kawalerii podążał śladami Kutuzowa, ale wskutek pożaru
cesarz utracił z nim łączność. 16 września z Moskwy
traktem tulskim wyruszył korpus ks. Poniatowskiego
36
S é g u r , Pamiętniki..., s. 155.
37
Tamże, s. 148-149.
i Legia Nadwiślańska. Oddziały te miały wzmocnić grupę
pościgową Murata. 21 września pojawiły się informacje
o ruchach wojsk rosyjskich w kierunku Podolska. Napole-
on wysłał więc tam 3. Korpus Kawalerii pod dowództwem
gen. Lahoussayea, który zastąpił na tym stanowisku
rannego Grouchego. Do akcji została także dołączona
4. dywizja piechoty gen. Friedrichsa (z I Korpusu), brygada
lekkiej kawalerii gen. Girardina (francuski 2. pułk strzel-
ców konnych i polski 9. pułk ułanów) oraz brygada
szwoleżerów-lansjerów gwardii (1. polski pułk szwoleże-
rów-lansjerów i 2. holenderski pułk szwoleżerów-lansjerów
gwardii). Ugrupowanie to pod dowództwem marszałka
Bessiéresa posuwało się drogą do Kaługi. Niedługo potem
siły te wzmocniła 2. dywizja piechoty gen. Dufoura oraz
dragoni gwardii. Pod koniec września wsparcia tym
oddziałom mieli dodatkowo udzielić strzelcy konni gwardii
oraz szwoleżerowie bawarscy.
W ten sposób cesarzowi wydawało się, że zabezpieczył
wystarczająco kierunek południowy. Kierunek zachodni
ubezpieczał w Możajsku korpus Junota. Mógł więc, uspo-
kojony o los swoich wojsk i pewny, że utrzyma się
w Moskwie przez dłuższy czas, zwrócić się do cara
z propozycjami zawarcia pokoju. Uczynił na to dwa
sposoby. Najpierw wykorzystał fakt, że dyrektor Szpitala
Podrzutków Tutołmin zwrócił się do niego z prośbą o opiekę
nad ponad pięciuset sierotami, które pozostały wraz z nim
w Moskwie. Napoleon przychylił się do tej prośby i już
w dniu wejścia do miasta przed szpitalem stanęła warta38.
Bez wątpienia cesarz potraktował to jako gest wobec
protektorki obiektu — matki cara Aleksandra. Po ugaszeniu
pożaru Napoleon wezwał dyrektora i rozkazał mu powia-
domić listownie carową o ocaleniu szpitala. Przy okazji
podyktował „od siebie" kilka linijek: „Madame. Cesarz
38
A u s t i n , Napoleon..., s. 58.
Napoleon czuje ból widząc naszą stolicę niemal kompletnie
zniszczoną przez coś, co, jak powiada, nie należy do
normalnych sposobów prowadzenia wojny. Zdaje się on
być przekonany, że gdyby tylko nikt nie stawał między nim
a naszym dostojnym cesarzem Aleksandrem, to dawna ich
przyjaźń szybko by wróciła, a nasze nieszczęścia znalazły
swój kres"39. List ten przesłany został do Petersburga przez
urzędnika Tutołmina — Ruchina 40.
Drugi list, tym razem bezpośrednio do Aleksandra,
Napoleon wysłał przez Iwana Jakowlewa, brata posła
rosyjskiego w Kassel. Bonaparte odbył z nim dłuższą
rozmowę, przekonywał, że zależy mu na dotrzymaniu
postanowień tylżyckich, a w końcu przekazał pismo do
cara. Pisał w nim m.in.: „Piękne i wspaniałe miasto
Moskwa już nie istnieje. Roztopczyn kazał je spalić.
Czterystu podpalaczy zostało aresztowanych na gorącym
uczynku. Wszyscy oznajmili, że podkładali ogień z roz-
kazów gubernatora i szefa policji. Zostali rozstrzelani.
Wygląda na to, że pożar także w końcu wygasł. Trzy
czwarte domów jest kompletnie spalonych, czwarta część
ocalała. Takie postępowanie jest ohydne i bezsensowne.
Czy miało ono na celu pozbawienie mnie części zapasów?
Przecież były one w piwnicach, gdzie ogień nie mógł
sięgnąć. (...) Pożary pozwoliły na rabunek, jakiego z pasją
dopuszczali się żołnierze, konkurując z płomieniami
o szczątki. Gdybym przypuszczał, że do takich rzeczy
doszło z rozkazu Waszej Cesarskiej Mości, nie pisałbym
tego listu; jednak nie potrafię sobie wyobrazić, abyś sam,
ze swoimi zasadami, swoim dobrym sercem i poczuciem
sprawiedliwości miał zezwolić na takie ekscesy, niegodne
snwerena i wielkiego narodu. (...) Rozpocząłem wojnę
z Waszą Cesarską Mością nie czując wrogości. Jeden list
39 Tamże, s. 59.
40 Ruchina przetrzymali jednak jego rodacy, którzy prawdopodobnie

wzięli go za szpiega francuskiego. Do adresatki list ten dotarł bardzo późno.


od ciebie, przed lub po ostatniej bitwie, powstrzymałby
mój marsz, a sprawiłoby mi też przyjemność zrewanżować
się rezygnacją z możliwości wkroczenia do Moskwy. Jeśli
Wasza Cesarska Mość nadal zachowujesz jakieś resztki
swych dawnych wobec mnie uczuć, to weźmiesz ten list za
dobrą monetę. W każdym razie, możesz być jedynie
wdzięczny za to, że poinformowałem Cię, co się dzieje
w Moskwie. Napoleon" 41.
W oczekiwaniu na odpowiedź z Petersburga cesarz
rozważał dalsze możliwości działania. Jedną z nich było
rozpoczęcie manewru zaczepnego właśnie na Petersburg.
W takim wypadku operacja miała być wspierana przez IX
Korpus marszałka Victora, a być może także przez mar-
szałka Macdonalda, stojącego do tej pory pod Rygą. Jednak
przedstawiony marszałkom i generałom plan nie znalazł
ich akceptacji. W szczególności Daru i Davout słusznie
dowodzili, że operacja skazana jest na niepowodzenie,
bowiem trzeba będzie iść w niesprzyjającej porze roku
i przez bardzo ubogie tereny. Zwłaszcza argumenty „Żelaz-
nego Marszałka" były nie do odparcia, a ich siła leżała
w tym, że wygłaszał je człowiek, który nie wahał się nigdy
przed trudami wojny i gotowy był zawsze realizować
cesarskie rozkazy. Jego protest miał więc niemałe znaczenie
i Napoleon, choć z gniewem, musiał ustąpić 42.
Należało więc liczyć się z możliwością powrotu.
Trzeba jednak było przeprowadzić go w taki sposób, aby
nie stwarzać pozoru przegranej. Takie wrażenie mogłoby
się pojawić, gdyby armia skierowała się na trakt smoleń-
ski, zniszczony i ogołocony podczas drogi na Moskwę.
Były dwie inne możliwości. Pierwsza zakładała wykona-
nie demonstracji zbrojnej na Petersburg i powrót drogą
przez Biełoje i Wieliż. Było to jednak rozwiązanie
bardzo ryzykowne. Wybranie tej drogi zmusiłoby Fran-
41
A u s t i n , Napoleon.., s. 61.
43
S é g u r , Pamiętniki..., s. 143.
cuzów do przemarszu przez ubogie tereny i pozwoliłoby
Kutuzowowi na przecięcie drogi odwrotu Wielkiej Armii
nad Dźwiną.
Drugim wariantem było skierowanie się na południe. Na
drodze stawała wtedy armia rosyjska, która, pomimo
pościgu Murata, zdołała oderwać się od Francuzów i re-
organizowała się w obozie warownym pod Tarutinem.
Należało więc wydać kolejną bitwę Kutuzowowi, pobić go
i wycofać się przez Kaługę i Motylów. Za tym drugim
wariantem przemawiały wszystkie okoliczności i rozpoczęto
przygotowania do jego realizacji.
Wkrótce jednak cesarz powrócił do pomysłu marszu na
Petersburg. Być może były to jednak tylko pogróżki. Zły
na brak odpowiedzi od Aleksandra, Napoleon kilkakrotnie
rozmawiał z wielkim koniuszym Caulaincourtem, byłym
ambasadorem Francji w Rosji. Podczas jednej z tych
rozmów powiedział:
"Mam zamiar wyruszyć niebawem na Petersburg. Wiem,
że zmartwi pana zniszczenie tej drugiej z rzędu stolicy.
Rosja powstanie wówczas przeciwko cesarzowi, uknuty
zostanie spisek i cesarz padnie z ręki sprzysiężonych.
Śmierć jego wielkim będzie nieszczęściem tak dla Rosji,
jak dla Francji, gdyż charakter Aleksandra odpowiada
nam w zupełności i nikt inny nie mógłby zasiąść na
tremie rosyjskim z równą dla nas korzyścią. Ażeby
przeto zapobiec katastrofie, pragnę, panie hrabio, wysłać
cię do Petersburga" 43.
Caulaincourt jednak odmówił podjęcia się misji. Od
samego początku odradzał cesarzowi rozpoczynanie wojny
i nie zmienił zdania. Był przekonany o tym, że Rosjanie
bez względu na wszystko będą walczyć dalej. Dodatkowo
argumentował, iż wysłanie go jako posłańca zdradzi przed
carem trudne położenie i niepokój Francuzów. Wobec tak
43
Tamże.
jawnej odmowy Napoleon postanowił wysłać do cara generała
Lauristona. Wybór i tym razem nie był najlepszy. Lauriston
także był ambasadorem Francji w Rosji, znał cara i sprzeciwiał
się układom. Podobnie jak Caulaincourt bał się ujawnienia
słabości Wielkiej Armii. Doradzał podjęcie jak najszybszego
działania w stronę Kaługi. Napoleon nie chciał jednak o tym
słyszeć i Lauriston musiał ustąpić. Wyjeżdżając do Kutuzowa
usłyszał jeszcze od cesarza:
„Pragnę pokoju, koniecznie, za wszelką cenę! Generale,
wyjdź jeno z honorem!" 44.
Lauriston wyjechał z Moskwy 4 października. Udał się
wprost do rosyjskiego obozu w Tarotinie. Po drodze,
między Woronowem a Winkowem, generał minął straż
przednią Wielkiej Armii pod dowództwem Murata. Żoł-
nierze francuscy witali generała radośnie, spodziewając się
szybkiego powrotu do kraju. Nadzieje te podsyciło jeszcze
zawieszenie broni, które ogłoszono do czasu zakończenia
misji. Lauriston spotkał się z Kutuzowem i przekazał mu
list do Aleksandra. Nie było to ścisłe wypełnienie powie-
rzonej misji, bowiem Napoleon wyraźnie rozkazał mu
samemu udać się do Petersburga, ale pozwoliło uwierzyć,
że Kutuzow prześle pismo dalej i nastąpi podpisanie pokoju.
Pewność, że nawiązano wreszcie układy, podziałała
radośnie na wszystkich. Także Napoleon nie krył zadowo-
lenia. W oczekiwaniu na szybką, jak sądził, odpowiedź
cara, mógł spokojnie przygotować swoją armię do opusz-
czenia Moskwy. Pracy było niemało. W pierwszej kolejno-
ści należało uporządkować armię. Cesarz liczył, że po
kilkunastu dniach spędzonych w Moskwie jej stan znacznie
się poprawił. Tak też było w rzeczywistości, jednak
dotyczyło to tylko piechoty. Żołnierze mieli wystarczająco
dużo żywności i czasu na odpoczynek. Służba nie była
ciężka, a czas umilały zabawy i rozmowy o powrocie do

44
Tamże, s. 144.
Francji45. Wielu rannych zdołało już wyzdrowieć i wróciło
do szeregów. Ci, którzy odbieśłi cięższe rany, byli
stopniowo ewakuowani do Smoleńska. Uzupełniano zapasy
amunicji, naprawiano umundurowanie, gromadzono
żywność. Napole-on zadbał także o rozrywkę dla swoich
żołnierzy. W Moskwie znalazła się grupa francuskich
aktorów, występująca od 1808 r. w tutejszym Teatrze
Francuskim. Przed samym wybuchem wojny wystawiono w
nim nawet sztukę o wybitnie antynapoleońskim charakterze.
Teraz grupa artystów, która nie wycofała się z wojskami
rosyjskimi i ludnością cywilną, zgodziła się występować dla
wojsk cesarskich. Teatr zorgani-zowano w domu niejakiego
Pozniakowa, a pierwszy spektakl odbył się 7 października.
Wystawiono słynną komedię Pierre'a de Marivaux z 1730
r. Igraszki trafu i miłości oraz jednoaktówkę Cerana
Kochanek, autor i kamerdyner. Woj-skowa publiczność
była zachwycona spektaklami i gorąco oklaskiwała
aktorów 46.
W dużo gorszej formie znajdowała się kawaleria i ar-
tyleria. Przede wszystkim przerażał stan koni — zmęczo-
nych i niedożywionych. Konie były nie tylko w złym
stanie, było ich też mało. Szczególnie brakowało koni
w artylerii, zastanawiano się nawet nad porzuceniem części
dział, nie było bowiem wystarczającej ilości zwierząt
pociągowych. Z braku odpowiedniej ilości zwierząt nie
można było wywieźć zdobytej amunicji i część wozów
amunicyjnych wysadzono w powietrze. Jednocześnie wielu
oficerów i żołnierzy miało konie do przewozu zrabowanej
w Moskwie zdobyczy, ale nie mieli oni zamiaru oddawać
swoich wierzchowców. Wkrótce zresztą, wraz z nadejściem
mrozów, sytuacja miała się jeszcze pogorszyć, bowiem
z wyjątkiem koni polskich i cesarskich, nie zatroszczono
się o podkuwanie ich na ostro.
45
B o u r g o g n e , Pamiętniki..., s. 52, 59-60.
46
Artyści ci zdążyli za to wycofać się wraz z Wielką Armią i w więk-
szości zginęli podczas odwrotu.
Dodatkowym problemem był brak paszy dla posiadanych
wierzchowców. W spalonym mieście było o nią niezwykle
trudno. Kwatermistrzostwo zgromadziło pewne jej ilości,
ale nie chciano wydawać potrzebującym, zasłaniając się
brakiem stosownych rozkazów. Kawaleria musiała więc
szukać pożywienia dla koni na własną rękę. Nie było to
proste zadanie. Okolica była spustoszona przez obrońców
i agresorów. Okoliczni chłopi pouciekali, zabierając lub
paląc swój dobytek. Podjęta przez Francuzów akcja za-
chęcania tych, którzy pozostali, aby przyjeżdżali i sprzeda-
wali swoje produkty, przyniosła marne efekty. Represje
partyzantów i maruderów rosyjskich skutecznie zniechęcały
tych, którzy zdecydowali się sprzedać cokolwiek najeźdźcy.
Poza tym ataki partyzantów, poczynających sobie coraz
śmielej, zmuszały Francuzów do wysyłania po paszę
i żywność coraz liczniejszych i coraz silniejszych od-
działów. Prowadziło to oczywiście do większego jeszcze
wyczerpania koni i strat w ludziach, ale było to jedyne
wyjście dla przebywającej w Moskwie armii.
Dla Napoleona ataki na grupy aprowizacyjne były jednak
mniej istotne niż ataki partyzantów na kurierów cesarskich.
Niecierpliwie oczekiwał kolejnego posłańca, denerwując
się za każdym razem z powodu występujących opóźnień.
Cesarzowi bardzo zależało na otrzymywaniu regularnych
wiadomości z Paryża i innych terenów imperium. Inte-
resowały go wiadomości o działaniu pozostałych korpusów
Wielkiej Armii, o sytuacji na Półwyspie Iberyjskim47,
o nastrojach w podległych państwach. Nie mniej istotne
było przekazywanie przez niego wiadomości do Paryża.
Chodziło nie tylko o przekazywanie korespondencji poli-
47 6 września, tuż przed bitwą pod Borodino, dotarł do Napoleona
płk Fmer, wysłany przez marszałka Marmonta z informacją o klęsce
wojsk francuskich w bitwie pod AiapUami (Salamanką). W jej wyniku
sytuacja rtwmmtim w Hiszpanii znacznie się pogorszyła i musieli oni
opuścić
tycznej, wojskowej czy osobistej. Najważniejsze było
informowanie opinii publicznej o sukcesach armii cesarskiej
i wpływanie w ten sposób na nastroje społeczeństwa
francuskiego oraz innych, nie zawsze szczerze oddanych
Napoleonowi państw europejskich. Celom tym służył przede
wszystkim Biuletyn Wielkiej Armii, układany i dyktowany
często osobiście przez Napoleona. Biuletyn kopiowany
w prasie oraz rozlepiany na murach stał się najważniejszym
narzędziem propagandy napoleońskiej 48.
9 października Napoleon, nie czekając na odpowiedź
cara, rozpoczął ewakuację części taborów. Na wozy „zostały
spakowane i załadowane (...) trofea, jakimi chciał uhono-
rować Francję. Były wśród nich sztandary wzięte przez
Rosjan na Turkach przeszło 100 lat temu, nieco dawnych
pancerzy, jakaś madonna, którą pobożni ozdobili diamen-
tami, i złocony krzyż z dzwonnicy Iwana Wielkiego, który
tak długo panował nad wszystkimi kopułami Moskwy
(...)"49. Cesarz chciał w ten sposób odzyskać swobodę
działań i zwiększał mobilność własnej armii.
Następny dzień przyniósł mu informacje o zdobyciu
przez partyzantów rosyjskich Werei. Przebywająca w niej
załoga francuska został wybita50. Cesarz powoli zaczynał
zdawać sobie sprawę ze swego trudnego położenia. O jego
sytuacji Clausewitz pisał: "Armia złożona z 90 000 żoł-
nierzy, z wyczerpanymi oddziałami i końmi doprowadzo-
nymi do ruiny, stanowiąca czubek klina wbitego 120 mil
48
Wśród żołnierzy Wielkiej Armii zdawano sobie sprawę z propagan-
dowej wartości Biuletynu. "Kłamie jak biuletyn" stało się powiedzeniem
spotykanym dość często w szeregach. Mimo to wszyscy zabiegali, aby
być w nim wspomnianym i w ten sposób zaistnieć w historii. Więcej
informacji o roli propagandy napoleońskiej Czytelnik znajdzie w pracy R.
B i e l e c k e g o Wielka Armia. s. 368-378, oraz w artykule Jacquesa--
OKviera B o u d o o , Biuletyn Wielkiej Armii — narzędzie propagandy,
[w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warezawa 2002, s. 93-95.
49 F a i n, [w:] A u s t i n, Napoleon w..., s. 146.
50 S e g u r, Pamiętniki..., s. 147.
w głąb Rosji, ze stutysięczną armią nieprzyjacielską na swoim
prawym skrzydle i uzbrojonymi ludźmi wszędzie naokoło,
zmuszona pokazać front we wszystkich kierunkach kompasu,
bez magazynu, bez dostatecznej ilości amunicji, za to z jedną
tylko, całkowicie zniszczoną, linią komunikacji ze swoja bazą
— nie jest to sytuacja, w której można przetrwać zimę"51.
Jednocześnie do kwatery cesarskiej na Kremlu zaczęły
spływać coraz bardziej niepokojące meldunki z zaplecza.
Korpusy Oudinota i St. Cyra były mocno naciskane przez
rosyjskie siły pod wodzą Wittgensteina. Na Wołyniu oddziały
austriackie ks. Schwarzenberga i saskie gen. Reyniera musiały
ustąpić przed siłami Cziczagowa. Doszło nawet do tego, że
Rosjanie wkroczyli w granice Księstwa Warszawskiego.
Także od Murata docierały wiadomości o coraz większym
wyczerpaniu stojącej pod Winkowem awangardy.
12 października Napoleon ogłosił zapowiedź wymarszu.
Prawdopodobnie planował wykonać demonstracyjny marsz
w stronę Petersburga i szykował się do uderzenia na
Kaługę. Liczył, że mając jeszcze przewagę liczebną, zdoła
pobić stojącego w Tarutinie Kutuzowa i wycofać się na
leża zimowe koło Mohylowa. 13 października pierwszy
śnieg przynaglił go dalszych działań. Koncentrował swoje
siły w Moskwie, rozkazał Mortierowi przygotować się do
obrony Kremla, przynaglał ewakuację rannych, chorych
oraz kadr dla powstających na zapleczu i we Francji
nowych batalionów. Do Murata 14 października wysłano
transport jedzenia i wódki z rozkazem, aby wycofał się na
mniej eksponowane pozycje pod Woronowem, a swoich
rannych i tabory skierował nie do Moskwy, lecz w stronę
Możajska. „Kazał cofać transporty idące do armii, począw-
szy od Gżacka na Smoleńsk, wyładowując mąkę w maga-
zynach etapowych, a biorąc na wozy chorych i rannych.
Oznaczał na 22 października ostatni termin ewakuacji. (...)
51 Cyt za: G a l l a h e r John, Żelazny Marszalek, Gdańsk 2000,
s. 262.
dywizja piesza Brousstora i jazda wicekróla52, wysunięte
dotąd na Małą Wiaziemkę w stronę Możajska, przesunąć
się miały na Fominskoje na nowym trakcie kałuskim;
wicekról miał dojść tam ze swoja jazdą i gwardią włoską;
dywizja Friedrichsa (dawniej Dessaix) i jazda korpusu
Davouta posunąć się miały na wsparcie Murata pod
Woronowo; w tymże celu posunięto naprzód brygadę
lekkokonnych Colberta. W ten sposób Napoleon stwarzał
naraz nową straż przednią na nowym trakcie kałuskim,
omijającym pozycję Kutuzowa, i wzmocnić chciał straż
przednią Murata, szachując tę pozycję" 53.
Jednocześnie, jakby na przekór wszystkiemu, Napoleon
cały czas wahał się przed wydaniem ostatecznych rozkazów.
Chcąc zabić swój niepokój o losy swoje i armii ostentacyjnie
prowadził na Kremlu ożywione dyskusje literackie, wbrew
swoim przyzwyczajeniom przedłużał czas posiłków, całymi
godzinami czytał błahe romanse wtulony w kąt kanapy54.
W tak trudnej sytuacji wielu pokładało nadzieje w dzia-
łaniach szefa sztabu Wielkiej Armii marszałka Berthiera.
Ten jednak dawno stracił swój zapał i inicjatywę, stając się
jedynie wykonawcą woli cesarskiej. Dopiero 17 paździer-
nika zezwolił generalnemu intendentowi na wydanie zma-
gazynowanych materiałów i zapasów55. Pozostały jednak
nadal w rezerwie zapasy owsa, tak niezbędnego dla
kawalerii. W efekcie, w chwili wymarszu, wszystko to
zostało spalone.
17 października Napoleon jeszcze raz wysłał Lauristona
do Kutuzowa. Tym razem jednak nie doszło do spotkania
z rosyjskim feldmarszałkiem. Rosjanie wyraźnie nie mieli
zamiaru rozmawiać i w każdej chwili trzeba było spodzie-
wać się wznowienia wojny.
52 Eugeniusza de Beauharnais.
53 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 297.
54 S é g u r , Pamiętniki..., s. 151.
55
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 301, S é g u r . Pamiętniki..., s. 152.
W POŚCIGU ZA ROSJANAMI

Kawaleria króla Neapolu pierwsza wkroczyła do Moskwy


i przemaszerowała przez ulice opuszczonego miasta. Zgod-
nie z wcześniejszymi ustaleniami, 200 metrów przed nią
posuwały się ostatnie oddziały armii rosyjskiej. Murat,
podobnie jak prawie wszyscy żołnierze Wielkiej Armii,
wierzył, że zdobycie stolicy carów oznacza koniec wojny.
Z tego powodu nie miał najmniejszego zamiaru, pomimo
swojego zapalczywego charakteru, wdawać się w jakiekol-
wiek walki z ustępującymi Rosjanami. Towarzyszące
królowi korpusy Sébastianiego i Latour-Maubourga oraz
piechota Legii Nadwiślańskiej bez wystrzału odprowadzały
wroga ku traktowi riazańskiemu. Pozostałe oddziały kawa-
lerii francuskiej obchodziły miasto od północy, przecinając
trakty do Dmitrowa i Tweru l .
W czasie tego dziwnego przemarszu obu armii kilkakrot-
nie doszło do zetknięcia się Murata z kozakami Okazało
się, że król Neapolu jest wśród nich bardzo popularny.
Kozacy „z bezceremonialną prostotą ludów koczowniczych
a żywotnością południowców, zwartym otoczyli go kolis-
kiem, mimiką i okrzykami wyrażali mu uwielbienie swoje

1
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 214.
i podziw dla męstwa i odwagi"2. Potwierdziły się też
wcześniejsze słowa jednego z jeńców kozackich, że podziw
kozaków dla Murata jest tak wielki, iż obiecali sobie nie
zabijać go, a jedynie pojmać 3.
Po całkowitym opuszczeniu miasta przez Rosjan ka-
waleria francuska zatrzymała swój marsz n rogatki ko-
lomnieńskiej (1. Korpus) oraz na północnych krańcach
miasta (Korpusy 2., 3. i 4.). Legia Nadwiślańska to-
warzyszyła 1. Korpusowi. Wsparcia tym oddziałom mógł
w każdej chwili udzielić książę Poniatowski, którego
wojska przemaszerowały przez miasto z przedmieścia
kałuskiego na przedmieście riazańskie. Zatrzymując się
na tych pozycjach Murat, a przede wszystkim Napoleon,
popełnili niewybaczalny błąd. Pozwolili oderwać się
armii rosyjskiej i utracili z nią kontakt, co w efekcie
umożliwiło Kutuzowowi dokonanie manewru tarutiń-
skiego. Armia rosyjska, po wycofaniu się drogą riazańską,
skręciła na zachód i, maszerując wzdłuż rzeki Pachry,
doszła do Podolska, a następnie zajęła pozycje pod
Krasną Pachrą. Na drodze riazańskiej pozostały jedynie
pułki straży tylniej, a potem tylko dwa pułki kozackie,
mające za zadanie wprowadzić Francuzów w błąd co
do prawdziwej trasy przemarszu Rosjan. W ten sposób
blisko 80-tysięczna armia Kutuzowa dosłownie znikła
z oczu Francuzom i zajęła pozycje na ich flance.
Wybuch pożarów w Moskwie i utrata z tego powodu
kontaktu z Napoleonem sprawiły, że Murat nie podjął
żadnych ruchów pościgowych. Dopiero 16 września ruszył
w stronę Riazania za uchodzącym przeciwnikiem z trzema
korpusami kawalerii. Wieczorem dotarł do miejscowości
Panki (Kutuzow stacjonował tu do 15 września). Wkrótce
z Moskwy wyruszyła na południe jazda korpusu polskiego,
za nią w nocy piechota, a wreszcie koło północy z 16 na
2
S é g u r , Pamiętniki..., s. 123.
3
T u I a r d Jean, Murat, Gdańsk 2002, s. 200.
17 września Legia Nadwiślańska. Wojska wychodziły
w świetle łun pożarów. Było tak jasno, że nawet w odleg-
łości kilku kilometrów od Moskwy żołnierze mogli czytać
i pisać listy 4. Okoliczne wsie nie były jeszcze spustoszone
przez wojnę, więc żywności i paszy miały pod dostatkiem.
Brandt wspomina, że „w tamtej stronie kraj był dobrze
uprawny i obfitujący w żywność, a szczególnie w owies
i siano" Potwierdza to także Gawroński: „...napotykaliśmy
ludne i piękne wsie jeszcze całe, widać, że obfite, bo
mieszkańcy wychodzili sami dając żywność. Baliśmy się
zrazu brać, że mogą być zatrute, ale z błędu tego byliśmy
wyprowadzeni, doświadczywszy ich gościnności i uległości
wielkiej naszym zastępom. Lud dobry wszędzie znaleźliśmy,
pobożny, w każdej niemal chałupie obraz Najśw. Panny
i św. Mikołaja; (...) Wsie w tej okolicy duże, rozciągłe,
dobrze zabudowane i zamożne, drewniane wszędzie. Miasta
nie gęste, jak to w innych częściach Europy, bo tak dni
dziesięć idąc, nie spotkaliśmy miasteczka (...)" 6.
Awangarda francuska maszerowała powoli i ostrożnie.
O Rosjanach nie było pewnych wiadomości. Na czele
francuzów kroczył 2. Korpus gen. Sébastianiego. V Korpus,
mający początkowo kierować się traktem tulskim, na rozkaz
króla posuwał się ku wsiom Pietrowskoje i Ostrowie,
stanowiąc tym samym lewe skrzydło grupy Murata. Wśród
wojska chodziły pogłoski, dostarczone podobno przez
dezerterów rosyjskich, że ranny Bagration już nie żyje,
Kutuzow opuścił armię, a Barclay de Tolly jest w niełasce.
Samo wojsko miało znajdować się w nieładzie i nieporząd-
ku 7. Co pewien czas dochodziło jednak do drobnych
4
B r a n d t , Moja..., s. 224, G a w r o ń s k i , Pamiętnik..., s. 325,
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s.127.
5
B r a n d t , Moja..., s. 225.
6
G a w r o ń s k i, Pamiętnik..., s. 324.
7
S u ł k o w s k i A. P., Listy do żony z wojen napoleońskich, Warszawa
1987, s. 323.
potyczek z kozakami, ale w walkach tych brały udział
wyłącznie pułki polskie. Starcia owe utwierdzały Murata
w przekonaniu, że podąża w dobrym kierunku i depcze po
śladach armii rosyjskiej. 18 września wieczorem Francuzi
dotarli nad Moskwę przy Borowskim Przewozie. Cały
następny dzień przeznaczono na odpoczynek, choć wojska
były zmuszone do ustawicznego wysyłania patroli na
skrzydła, bowiem co jakiś czas pojawiały się tam podjazdy
kozackie8. 20 wojska ruszyły dalej, ale tylko po to, aby
ponownie zatrzymać się na cały dzień pod Bronnicami.
Powodem tego postoju był rozejm, który wytargował
u Sébastianiego rosyjski parlamentarz.
Działania prowadzone przez Sćbastianiego i Murata
w dniach od 16 do 20 września wystawiają tym dowódcom
jak najgorszą ocenę. Ich opieszałe manewry, brak zdecydo-
wania w pościgu i wreszcie ustawiczne lokalne rozejmy
z wrogiem umożliwiły Kutuzowowi niepostrzeżone wyko-
nanie manewru w stronę Podolska. Sytuacja zmieniła się
dopiero wtedy, gdy Napoleon osobiście zaczął kierować
z Moskwy działaniami swojej awangardy. Nie było to
proste, ale wlało w wojska Murata bojowego ducha.
Cesarz szybko dostrzegł niebezpieczeństwo wiążące się
z manewrem Kutuzowa. Już wieczorem 20 września dotarły
do niego informacje o działaniach Rosjan. Polecił więc
królowi Neapolu skierować w stronę Podolska korpus
Poniatowskiego, a w razie potrzeby nakazał rzucenie tam
całej awangardy. Jednocześnie, kiedy tylko potwierdziły
się informacje o ruchu skrzydłowym Rosjan, 21 września
Napoleon wysłał w stronę Podolska 3. Korpus Kawalerii
Rezerwowej pod dowództwem gen. Lahoussayea oraz
brygadę lekkiej kawalerii gen. Girardina z I Korpusu
Davouta. Cesarz rozkazał także Bessiéres'owi skierować
w tym kierunku brygadę gen. Colberta (1. i 2. pułki
8
B r a n d t , Moja..., s. 225.
szwoleżerów-lansjerów gwardii) oraz oddał mu do dys-
pozycji 4. dywizję piechoty gen. Friedrichsa (I Korpus).
Tego samego dnia nakazał także Muratowi ostatecznie
porzucić marsz szlakiem riazańskim i pospieszyć za kor-
pusem Poniatowskiego. Gotów był sam wyruszyć z Mosk-
wy, aby stoczyć kolejną bitwę z Kutuzowem. Z Moskwy
wymaszerowali również dragoni gwardii, skierowani pod
Pierchuszkino koło Małej Wiaziemki na szlaku możajskim.
Napoleon był coraz bardziej zły na postępowanie Murata.
Król Neapolu ewidentnie dał się wciągnąć w pułapkę
kozaków i uparcie podążał za nimi w stronę Riazania.
Cesarz musiał udzielić także nagany Sébastianiemu za
zawieranie bez uzgodnienia zawieszenia broni. Groził mu
nawet karą śmierci. Odtąd jedynym sposobem rozmowy
z nieprzyjacielem miały być kule 9.
W tych wszystkich działaniach Napoleona coraz waż-
niejszą rolę odgrywał korpus polski. W pewnym momencie
wydawało się nawet, że oddziały polskie i grupa marszałka
Bessiéres'a staną się oddzielną awangardą Wielkiej Armii
w marszu, którego celem będzie wyrzucenie Rosjan za
Okę. Polacy jeszcze 19 września stanowili lewe skrzydło
wojsk Murata, ale już 21 przekroczyli Moskwę i skierowali
się w stronę Zacharina niedaleko Podolska i znaleźli się
bardzo blisko tego miasta. Jednak 23 września zgodnie
z rozkazem Bessieres'a musieli niepotrzebnie cofnąć się na
Czerniewo, by następnego dnia ponownie pojawić się pod
Podolskiem10. Także Bessiéres, wchodząc pod Desną
w kontakt z przednią strażą Kutuzowa, maszerował tego
dnia na Podolsk. Wieczorem 25 dotarła tu również kawaleria
Murata, piechota Legii Nadwiślańskiej oraz dywizja Du~
9 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 241-242.
10
Pon i a t o w s k i Lt Korespondencya Księcia Józefa Poniatowskiego
z Francyą, [w:] Wydawnictwa Źródłowe Komisji Historycznej, t. IV,
Poznań 1929, s. 279, K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 242, Z y c h G.,
Armia Księstwa Warszawskiego 1807-1812, Warszawa 1961, s. 327.
foura. Korpus polski posuwał się już w stronę Salkino. Jego
kawaleria weszła w kontakt bojowy z oddziałami rosyj-
skiego VII Korpusu Piechoty gen. Rajewskiego. Siły Polaków
były jednak zbyt małe, w sumie ok. 5000 ludzi, aby
poważnie zagrozić Rosjanom. Jednak energia, z jaką były
prowadzone działania korpusu, oraz zbliżające się pozostałe
siły francuskie, zniechęciły Rosjan do przyjęcia bitwy.
25 września pod Małą Wiaziemką bolesną porażkę
ponieśli dragoni gwardii. Zaniepokojony tym zdarzeniem
Napoleon, obawiając się wzrostu aktywności wojsk rosyj-
skich na drodze możajskiej, skierował w tę stronę kolejne
oddziały, min. pułk strzelców konnych gwardii, szwoleże-
rów bawarskich i dywizję piechoty gen. Broussifcra z IV
Korpusu włoskiego. Powstała w ten sposób kolejna grupa
operacyjna, mająca ochraniać linie komunikacyjne. Dowódz-
two nad nią sprawował gen. Ornano. Zmianie uległy
również rozkazy dla Murata i Bessiéres'a. Najważniejszą
formacją ponownie stawała się grupa króla Neapolu. Pod
jego rozkazy wrócił korpus polski i 3. Korpus Kawalerii.
Murat dysponował zatem znaczącymi siłami: 1., 2., 3. i 4.
Korpusami Kawalerii, korpusem polskim, Legią Nadwiś-
lańską i dywizją Dufoura. Siły te miały za zadanie odrzucić
Rosjan za Okę, a Besstóres z dwoma pułkami lekkokonnych
gwardii i dywizją Friedńchsa miał wspierać te działania11.
Warto tutaj bliżej przedstawić Joachima Murata oraz
najważniejszych generałów francuskich i polskich. Trzeba
także przybliżyć Czytelnikowi formacje polskie, które
znajdowały się pod dowództwem króla Neapolu, bowiem
będą one brać aktywny udział w dalszych wydarzeniach.
Marszałek Joachim Murat urodził w 1767 r. jako syn
oberżysty. Przeznaczony do stanu duchownego, przebywał
przez pewien czas w seminarium. Został jednak stamtąd
wyrzucony za kłótnię z kolegą, co uratowało Francję przed
11
K u k i e ł, Wojna..., t. 2, s. 244.
utratą najlepszego kawalerzysty w jej historii. Nie mając
innego zajęcia, młody Joachim zaciągnął się bowiem do
strzelców konnych. Brał udział w walkach Armii Północnej
w latach 1792-1793 i szybko został dowódcą szwadronu.
Prawdziwa kariera Murata rozpoczęła się w chwili, gdy
13 Vendemiaire'a na rozkaz Bonapartego sprowadził pod
pałac Tuileries 40 dział, przy pomocy których przyszły
cesarz skutecznie rozprawił się z powstaniem lojalistów
w Paryżu. Od tej nocy Murat na stałe związał swój los
z Napoleonem. Był z nim we Włoszech, walczył w Egipcie,
gdzie pod Abukirem otrzymał stopień generała dywizji
i pierwszą ranę. Towarzyszył następnie swojemu wodzowi
w karkołomnej próbie przedarcia się przez okręty Nelsona
do Francji i brał czynny udział w zamachu stanu 18
Brumaire'a. To on przy wtórze bębnów na czele gwardzis-
tów wkroczył na salę obrad Rady Pięciuset i słynnym
rozkazem: „Wyrzucić mi tę hołotę przez okna!"12 przypie-
czętował udany przewrót. Niecałe trzy miesiące potem
został szwagrem pierwszego konsula.
Wkrótce szarżował już na austriacką piechotę pod
Marengo, by następnie przez pewien czas kierować woj-
skami francuskimi we Włoszech. W 1804 r. otrzymał
buławę marszałkowską i tytuł Wielkiego Admirała, choć
z morzem nie miał wiele wspólnego. Jego prawdziwym
żywiołem była kawaleria! Walczył pod Austerlitz w 1805
r., ścigał rozbitych pod Jeną Prusaków w 1806 i jako pie-
rwszy z wodzów Wielkiej Armii wkroczył do Warszawy.
Powitany z estegazmem przez Polaków, już widział się
w roli przyszłego króla Polski. Nadzieje te podsycił w nim
jeszcze Hilftc Poniatowski, który ofiarował mu szablę króla
Stefana Batorego. Nic jednak z tych planów nie wyszło. W
kampanii
12 Inna wersja mówi o wyrzucaniu przez drzwi, ale znając
porywczy charakter Murata i fakt, że obrady odbywały się na parterze,
doprawdy n t e dostrzec różnicę, którędy deputowani umykali przed
bagnetami.
1807 r. w bitwie pod Iławą Pruską w krytycznym momencie
poprowadził na pozycje rosyjskie wspaniałą „szarżę 80
szwadronów" 13.
W 1808 r. cesarski szwagier wyznaczył go swoim
namiestnikiem w Hiszpanii. Krwawo stłumił tam powstanie
mieszkańców Madrytu i miał nadzieję, że tym razem
zdobędzie koronę hiszpańską. Ponieważ Napoleon przekazał
ją swojemu bratu Józefowi, obrażony, musiał zadowolić się
jedynie Królestwem Neapolu. W kampanii 1809 r. nie
wziął udziału, ale już w wyprawie na Rosję ponownie
stanął na czele kawalerii Wielkiej Armii. Brał udział we
wszystkich większych bitwach, odznaczając się pod Ostrów-
nem, Smoleńskiem i Borodino. Jednak jego sposób dowo-
dzenia często budził zastrzeżenia i oskarżenia o wynisz-
czenie kawalerii.
Muratowi nie można było odmówić odwagi. Zawsze
przebywał na pierwszej linii. Aleksandrowi Fredrze utkwi-
ło w pamięci, że „kto w czasie boju szukał Murata,
temu zimno być nie mogło. Ten człowiek lad w ogień
i szukał guza eon amore"14. Nic więc dziwnego, że
adiutanci króla Neapolu na polu bitwy znajdowali go
przeważnie tam, gdzie akurat toczył się najcięższy bój.
Był bez wątpienia bożyszczem kawalerii i to nie tylko
francuskiej 15.
Dowódca 2. Korpusu Kawalerii Rezerwowej generał
Horacy Sébastiani de La Porta urodził się na Korsyce
w 1772 r. i był spokrewniony z rodziną Buonaparte. Walczył
pod Arcole. Podobnie jak Murat, odegrał istotną rolę
w zamachu 18 Brumaire'a, opanowując z dragonami pałac
Tuileries. Bił się pod Marengo, a następnie uczestniczył
13
W rzeczywistości było ich „tylko" 52, ale taka nazwa zadomowiła
się w historii.
14 F r e d r o A., Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleońskiej,
Warszawa 1957, s. 78.
15
B i e l e c k i R., Encyklopedia..., s. 422-424.
w rokowaniach pokojowych w Treviso, gdzie zwrócił na
siebie uwagę najlepszego dyplomaty francuskiego Talley-
randa. Od tego czasu jego kariera wojskowa splatała się
z karierą dyplomatyczną. Walczył pod UIra i Austerlitz,
ambasadorował w Stambule i ponownie walczył, tym razem
w Hiszpanii. W kampanii 1812 r. dowodził dywizją kawa-
lerii w polskim V Korpusie, potem 2. dywizją lekkiej
kawalerii w 2. Korpusie Kawalerii i wreszcie, po śmierci
generała Montbmna, całym 2. Korpusem.
Sébastiani miał opinię dzielnego, ale nieostrożnego
generała. Kampania 1812 r. potwierdziła to w całej pełni.
Kilkakrotnie Rosjanom udało się zaskoczyć dowodzone
przez niego wojska, zawsze z fatalnym dla Francuzów
skutkiem. Podobno z tego powodu uzyskał w armii przy-
domek „generał-niespodzianka" 16.
Dowódca 4. Korpusu Kawalerii generał Maria Viktor
Nicolas de Fay Latour-Maubourg urodził się w rodzinie
arystokratycznej. Przyszedł na świat w 1768 r. Służbę
w wojsku rozpoczął 7 lat przed zdobyciem Bastylii.
Początkowo wspierał rewolucję, ale w 1792 r. wraz
z markizem Lafayettem zdecydował się na ucieczkę.
Aresztowany przez Francuzów, odzyskał wolność po 18
Brumaire'a. Po ustanowieniu konsulatu został wysłany
do Egiptu, gdzie pełnił funkcję adiutanta generała
Klébera. Walczył pod Austeriitz, Jeną i Frydlandem.
W latach 1808-1811 przebywał w Hiszpanii.
Bitwa pod Borodino nie była szczęśliwa dla dowódców
francuskiej kawalerii. Ranni zostali dowódcy Korpusów
1. i 3., generałowie Nansouty i Grouchy, polegli dowódca
2. Korpusu gen. Montbrun i jego następca gen. Cau-
laincourt. Latour-Maubourg jako jedyny z dowódców
16 Au s t i n, Napoleon..., s. 50. Sébastiani przeszedł do historii m.in.
z powodu słynnego zdania, które wygłosił jako minister spraw zagrani-
cznych Francji po upadku powstania listopadowego: "Porządek panuje
w Warszawie".
korpusów kawalerii wyszedł z walki właściwie bez szwan-
ku, choć i jego korpus wykrwawił się w walkach o redutę
Rajewskiego.
Wśród polskich generałów na pierwszy plan wysuwa się
oczywiście postać księcia Poniatowskiego. Ponieważ jednak
jego biografia jest dość dobrze znana i powszechnie
dostępna17, przeto od razu zwrócimy baczniejszą uwagę
na pozostałych polskich dowódców mających istotny
udział w opisywanej kampanii.
Generał Stanisław Fiszer „wzrost miał niski, twarz
pociągłą, zwyczajnie zaperzoną, nos wielki, włosy jasne,
łopatkę jedną wyższą"18. Urodził się w 1769 r. Ukończył
Szkołę Rycerską i brał udział w wojnie w obronie Kon-
stytucji 3 maja: W powstaniu kościuszkowskim pełnił
funkcję adiutanta Naczelnika. Wypuszczony z niewoli
rosyjskiej, trafił do Legii Naddunajskiej gen. Karola Knia-
ziewicza, ale po traktacie w Lunéville, na znak protestu
przeciw polityce Bonapartego, podał się do dymisji. W sze-
regach Wojska Polskiego znalazł się ponownie w 1806 r.
W listopadzie roku następnego został szefem sztabu głów-
nego. Od tego momentu stał się jednym z najbliższych
współpracowników księcia Józefa Poniatowskiego. Pełnił
jednocześnie funkcje inspektora piechoty i dzięki niemu
stała się ona znacznie lepiej wyszkolona oraz zorganizowana
niż kawaleria 19.
Opinie o Fiszerze były różne. Wedle jednych był „zimny,
systematyczny, przestrzegał porządku i karności, niezmier-
nie był użyteczny naczelnemu wodzowi i zajmował się
wszystkimi szczegółami służby"20. Przez kolegów-genera-
łów raczej niezbyt lubiany, może dlatego, że raczej nie
17
Patrz: A s k e n a z y S., Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1974;
Skowronek Jerzy , Książę Józef Poniatowski, Wrocław1986.
18
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 151.
19
Por. R o m a ń s k i R., Raszyn 1809, Warszawa 1997, s. 32.
20
Tamże, s. 37.
udzielał się towarzysko, a na pewno z powodu oschłości
i pedantyzmu. Ceniono go za pracowitość i zasługi dla
wojska. „Był surowym przestrzegaczem karności wojskowej
i energią swoją w służbie naprawiał to, co miękkość księcia
Poniatowskiego częstokroć zepsuła; był nadzwyczajnie
uczynnym i odważnym w boju, lecz ciągłą intrygą i popęd-
liwością swoją odrażał wielu i był powszechnie nielubiany
przez niższych oficerów"21. Opinia księcia Sułkowskiego,
że „to imbecyl, który nienawidzi każdego, kto nie jest tak
głupi jak on sam"22, jest w tym wypadku całkowicie
odosobniona.
Niższy korpus oficerski nie przepadał za Fiszerem także
z powodu jego pedantyczności podczas inspekcji podległych
mu pułków. Opis takiego wydarzenia pozostawił w swoich
pamiętnikach Antoni Białkowski: „Po zwykłym obejrzeniu
kompanii jenerał rozkazywał ustąpić z sali oficerom i pod-
oficerom, a zamknąwszy się z samymi żołnierzami, zapy-
tywał się o wypłatę żołdu, odciąganie i wydatki. Niemniej
badał ich, czyli nie są krzywdzeni przez oficerów albo
podoficerów, a w końcu pytał, jakie kto miał żądania.
Później następowało to z podoficerami. Jeśli który żołnierz
miał jakie zażalenie na swoich przełożonych, Fiszer naj-
surowiej to karał, a nawet nie dał się tłumaczyć mówiąc:
«Trzeba się starać, aby żołnierza do siebie przywiązać;
w takim razie w czasie boju żołnierz potrafi się za to
swemu oficerowi wywdzięczyć». Po tych ceremoniach
rozkazał jenerał Fiszer zdjąć tornistry, otworzyć takowe
i najściślej oglądał tak bieliznę, obuwie, ubiór, a nawet
rzeczy do wygody i oczyszczenia służące, a później osobno
każdy rodzaj ubioru przeglądał. Gdy włożyli na siebie
żołnierze płaszcze, kazał takowe na dobrą stronę, a później
podszewką do góry włożyć, a za każdym razem ręce do
góry podnosić, dla przekonania się, czyli nie są płaszcze
21 K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., t. 1, s. 151.
22
S u ł k o w s k i , Listy..., s. 304,
podarte; podobnie z każdą częścią ubrania postępował.
Każdą rzecz z książeczką żołnierską kontrolował. W końcu
zapytywał się nas o nazwisko każdego żołnierza, a później
kazał się w tył obrócić żołnierzom i znowu się zapytywał,
jak się który żołnierz nazywa. Dodawał, że kapitan
tak dobrze powinien znać żołnierzy, że nawet w nocy
po głosie powinien ich poznać"23. Inny oficer wspominał:
„My też wszyscy Fiszera się bali, bo nie znał się
na żartach, nic w bawełnę nie owijał i miał wymowę
bardzo przekonywującą" 24.
Sprzeczne oceny wystawił Fiszerowi wywiad rosyjski.
Jeden z raportów nazywa go „najzdolniejszym polskim
generałem", drugi mówi, że „Fiszer (...) głowa bardzo
ciasna, pedant, do utrzymania kancelarii sztabu generalnego,
do wymusztrowania piechoty zdolny, ale w żaden sposób
na szefa sztabu generalnego, ani na dowodzącego generała
nie ma ani nauki, ani zdolności25. Biograf Fiszera, Szymon
Askenazy, tak podsumował te wszystkie opinie: „Fiszer
niczem też więcej jak doskonałym sztabowcem nie był,
szerszej inicjatywy, ani samodzielnego, strategicznego
polotu nie posiadał" 26.
Potrafił jednak własnym przykładem porywać żołnierzy
do boju. Tak stało się pod Raszynem, kiedy to na czele
batalionu 8. Pułku piechoty, już po ranieniu Godebskiego,
prowadził kontratak w Falentach. Przypłacił to najpierw
utratą konia, a potem postrzałem karabinowym. Rannego
zniesiono z placu boju i odwieziono do Warszawy27. Nie
23
B i a ł k o w s k i Antoni, Pamiętnik starego żołnierza (1806-1814),
Warszawa 1903, s. 205-206.
24
Cyt. za: G e m b a r z e w s k i B., Wojsko Polskie, Księstwo Warszaw-
skie 1807-1814, Warszawa 1905, s. 15.
25
Cyt za: C z u b a t y J., Wodzowie i politycy, Generalicja polska lat
1806-1815, Warszawa 1993, s. 147.
26
A s k e n a z y S., General Fiszer, [w:] „Nowe Wczasy". Warszawa
1910, s. 174.
27
Z y c h G., Raszyn 1809, Warszawa 1969, s. 134-135.
ustawał jednak w pracy i był jednym z twórców planu
polskiej ofensywy galicyjskiej. W 1812 r. walczył pod
Smoleńskiem i Borodino.
Postacią, na którą także należałoby zwrócić uwagę, był
książę Antoni Sułkowski. Kuzyn poległego w Egipcie
słynnego Józefa Sułkowskiego; urodził się w 1785 r. Do
wojska wstąpił w grudniu 1806 r., wystawiając własnym
kosztem 1. pułk piechoty Legii Poznańskiej. Oczywiście
został jego dowódcą w randze pułkownika, pomimo że
miał dopiero 21 lat Z pułkiem uczestniczył w walkach
o Kołobrzeg, a po zawarciu pokoju w Tylży powrócił do
Wielkopolski. Tutaj został poddany dwóm wielkim próbom.
Po pierwsze — nie został awansowany do stopnia generała
brygady, po drugie — jego 1. pułk piechoty przemianowano
na 9, Stało się tak, bowiem Napoleon uznał Sułkowskiego
za zbyt młodego jak na kandydata na generała; a książę
Poniatowski, tworząc Wojsko Polskie, wyróżnił własną,
choć powstałą najpóźniej Legię Warszawską i, przyznając
jej pierwsze 4 numery pułkowe, nadał Legii Poznańskiej
(powstałej jako pierwszej) numery ostatnie.
Dla chorobliwie wręcz ambitnego i mającego wysokie
mniemanie o swych talentach młodego pułkownika były to
prawdziwe ciosy. Wkrótce jednak humor poprawił mu
marszałek Davout, proponując wymarsz z pułkiem na wojnę
w Hiszpanii i tym samym zbliżenie się do Napoleona. Widząc
się już co najmniej cesarskim adiutantem, a może nawet
namiestnikiem Księstwa Warszawskiego, Sułkowski poszedł
walczyć za Pireneje. Wykazał się tam bezsprzeczną odwagą,
m.in. podczas obrony Toledo, w bitwie pod Almonacid i pod
Ocanią, gdzie w krytycznym momencie poderwał do ataku
4. pułk piechoty okrzykiem „Lepiej umrzeć, niźli dać zhańbić
honor wojska polskiego!". Pomimo tego stopień generała
brygady otrzymał dopiero w 1810 r.
Po powrocie do kraju, na wiosnę 1812 r. został miano-
wany dowódcą 20. brygady kawalerii Księstwa Warszaw-
skiego. Dla piechura dowodzenie elitarnym 5. pułkiem
strzelców i niesfornym 13. pułkiem huzarów nie było
łatwym zadaniem. Jeden z jego najsłynniejszych
podkomendnych, porucznik Fredro, tak wspominał po
latach swojego dowódcę: "Sułkowski, jakkolwiek
uprzejmy, pełen honoru, odznaczającej się odwagi, nie
umiał pozyskać ufności podwładnych jako dowódca
brygady. Oficer piechoty zapominał często, że jazdą
dowodzi. Nieraz płaciliśmy krwawo infanteryjskie jego
obroty"28. Książę na czele brygady bił się pod
Smoleńskiem i Możajskiem. W trakcie kampanii zmienił
swoje niekorzystne zdanie o księciu Poniatowskim, ale
nadal wierzył, iż przyjdzie mu jeszcze odegrać wielką
rolę 29.
Znaczny procent kawalerii Murata stanowiły pułki
polskie. Znajdowały się nie tylko w składzie
"narodowego" V Korpusu, ale też w trzech korpusach
kawalerii rezer-wowej, i w zależności od przydziału,
stawiano przed nimi różne zadania. Korpusy rezerwowe
były jazdą o znaczeniu strategicznym. Do ich zadań
należało dalekie rozpoznanie, osłona własnej armii,
udział w zmasowanych szarżach w decydującym
momencie bitwy i pościg za uchodzącym nieprzyjacielem.
Pułki jazdy zwykłego korpusu osłaniały swój korpus,
prowadziły zwiad na bliższe odległości, a podczas
bitwy współdziałały z piechotą i osłaniały artylerię.
W 1. Korpusie Kawalerii Rezerwowej znajdowały
się 6. i 8. pułki ułańskie. Pułk 6. powstał jeszcze w 1806 r.
i brał udział w kampaniach 1806/07 i 1809 r. Zaliczano
go do najwaleczniejszych pułków jazdy polskiej. Na
początku kampanii 1812 r. w mundur oficerski 6. pułku
28 F r e d r o , Trzy..., s. 123.
29 I nie pomylił się. Po śmierci księcia Józefa pod Lipskiem został
Naczelnym Wodzem Wojsk Polskich. Jednak zobowiązawszy się, że nie
przekroczy Renu, nie mogąc dochować przysięgi, podał się po kilku
dniach do dymisji.
ułanów przebrał się Napoleon, kiedy dokonywał ostatniego
zwiadu nad Niemnem. Po rozpoczęciu wojny pułk, jako
jeden z pierwszych, wkroczył do Wilna. 25 lipca w bitwie
pod Ostrownem ułani wspaniałą szarżą rozbili ingerman-
landzki pułk dragonów. Odznaczyli się także w bitwie pod
Borodino 30.
Dla 8. pułku ułanów kampania 1812 r. była pierwszą
wojną, w której brał udział. Jako pierwszy wszedł do
Wilna. W bitwie pod Ostrownem, kierowany osobiście
przez Murata i swego dowódcę — płk. Dominika Radziwiłła
— szarżował mężnie na bataliony piechoty rosyjskiej
z korpusu Ostermana. Ségur wspomniał o tej szarży
w swoich pamiętnikach31. Pułk uczestniczył potem w wal-
kach pod Witebskiem, Smoleńskiem, Walutynią Górą
i Możajskiem 32.
W Korpusie 2., dowodzonym od bitwy borodińskiej
przez gen. Sćbastianiego, znajdował się 10. pułk huzarów.
Także dla tego pułku była to pierwsza kampania. Huzarzy,
nazywani od koloru szamerunku i ozdób „złotymi huzara-
mi", potrafili szybko zdobyć uznanie towarzyszy broni.
W liście do domu jeden z nich pisał: „Nazywają go le
brave Regiment. W dowód tego zawsze jest w przedniej
straży...33 . W bitwie możąjskiej pułk atakował kawalerię
rosyjską na wzgórzu przed wsią Siemienowskaja i przez
2 godziny znajdował się pod ciągłym ogniem artylerii
rosyjskiej34.14 września, jako pierwsza jednostka Wielkiej
Armii, wkroczył do Moskwy.
Polska kawaleria najliczniej była reprezentowana w 4.
Korpusie Kawalerii. 4. dywizja lekkiej kawałem była w całości
30
G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., s. 145-146.
31S é g u r , Pamiętniki..., s. 32.
32
G e m b a r z e wski, Wojsko..., s. 147-148.
33
Tamże, s. 149.
34 M o r a w s k i Ryszard, W i e l e c k i Henryk, Wojsko Księstwa

Warszawskiego, Kawaleria, Warszawa brw. s. 96.


sformowana z pułków polskich i oddana pod komendę gen.
Aleksandra Rożnieckiego, inspektora jazdy Księstwa. Jed-
nak w toku kampanii pułki ułanów 2., 7. i 15. zostały
oddane gen. Dąbrowskiemu i operowały w rejonie Bobruj-
ska. W pościgu za Rosjanami uczestniczyły więc tylko 3.,
11. i 16. pułki ułańskie. Oprócz nich w korpusie znajdował
się 14. pułk kirasjcrów Księstwa Warszawskiego.
3. pułk ułanów powstał w marcu 1807 r. Brał udział
w walkach z Austriakami w 1809 r. i w lipcu tegoż roku
wkroczył do Krakowa, gdzie podczas przemarszu przez
ulice miasta swoją postawą wzbudził zachwyt mieszkańców
Galicji. Na początku wojny z Rosją pułk wziął udział
w przegranej przez polski kawalerię bitwie pod Mirem.
Dowodzący ułanami płk Radzimiński został ranny. W bitwie
pod Borodino pułk odznaczył się udanymi atakami, ale
jego dowódca dostał się do niewoli.
11. pułk ułanów powstał po wojnie z Austriakami i,
podobnie jak dla większości polskiej kawalerii, wojna z Rosją
była jego pierwszą kampanią. Dla 11. pułku okazała się ona
pechowa. W bitwie pod Mirem 10 lipca, pomimo walecznej
postawy, pułk stracił ponad 300 ludzi. W bitwie pod Borodino
straty wniosły 50% stanu. 22 oficerów było rannych, w tym
dowódca płk Adam Potocki 35.
16. pułk ułanów dowodzony przez płk. Marcina Tarnow-
skiego formował się w 1809 r. wśród mieszkańców Podola.
W bitwie pod Mirem, wraz z 3. pułkiem ułanów, okrył się
sławą kilkanaście razy, atakując pułki kozackie atamana
Płatowa. W dalszym toku kampanii nie miał jednak okazji
do wyróżnienia się.
14. pułk kirasjerów był najmniej licznym pułkiem
Księstwa Warszawskiego. Tworzyły go tylko 2 szwadrony
— w sumie 456 żołnierzy. Organizatorem i dowódcą pułku
został płk Stanisław Małachowski. Czasami kirasjerów
35
G e m b a r z e w s k i , Wojsko..,, s. 150.
nazywano „husarią XIX wieku", bowiem ich zadaniem na
polu bitwy było wykonywanie silnego i gwałtownego
uderzenia w decydującym momencie boju. Kirasjerzy
dosiadali specjalnych, silnych koni36 i z tego powodu oraz
ze względu na koszty ekwipunku i uzbrojenia, byli nie-
zwykle kosztowni. Mimo to Księstwo zdecydowało się
utrzymać ten typ jazdy. W 4. Korpusie Kawalerii Polacy
tworzyli brygadę wspólnie z dwoma pułkami kirasjeiów
saskich. Kierował nią gen. Thielman. W bitwie pod
Borodino brygada wykonała wspaniałą szarżę na reduty
rosyjskie. Polacy zdobyli 300 jeńców i jedną armatę.
Okupili to wszakże kosztem strat sięgających ponad 30%
stanu. Cała brygada straciła połowę oficerów i 60%
szeregowców 37.
Oddzielną formację wśród wojsk Murata stanowiła Legia
Nadwiślańska. Powstała w l808 r, z dawnej Legii
Polsko-Włoskiej. Początkowo znajdowała się w służbie
westfalskiej, została potem przeniesiona do armii
francuskiej. Po reorganizacji na wzór francuskiej
piechoty liniowej została skierowana do Hiszpanii, gdzie
wsławiła się w walkach pod Tudelą i Saragossą. Legię
tworzyły 3 pułki piechoty o łącznej sile 5040
żołnierzy i pułk jazdy38. W czasie walk w Hiszpanii
faktycznym dowódcą Legii był Józef Chłopicki. Jego
biograf tak charakteryzuje pułki nadwiślańskie: „(...)
było to wojsko znakomite niczym nie ustępujące
najlepszym pułkom francuskim, a przewyż-
36
Ciekawy jest fakt, że w owym czasie uważano, iż kirasjerowi nie
przystoi jeżdżenie na kasztanie, siwku czy srokaczu. 14. pułk dosiadał
więc koni czarnych lub wyjątkowo ciemnobrązowych.
37 Kukieł M., Jazda polska nad Moskwą, Poznań 1927, s. 85.
38 W 1811 pułk ułanów nadwiślańskich został wyłączony z Legii i

przemianowany na 7. pułk lansjerów francuskich. Podobny los spotkał


także tworzony 2. pułk ułanów (późniejszy 8. pułk lansjerów). W 1809
r. Napoleon polecił sformować drugą Legię Nadwiślańską, ale
ostatecznie zabiegi te skończyły się na powstaniu pułku piechoty, który
z numerem 4. wszedl w skład dotychczasowej Legii.
sząjące pułki formacji krajowej dyscypliną, tęgością i spraw-
nością w boju. Połączenie świetnej kadry legionowej
z młodym rekrutem i tu dawało doskonałe wyniki. W latach
1808-1812 Legia Nadwiślańska walczyła bez przerwy
w Hiszpanii, odznaczając się zwłaszcza w dwukrotnym
oblężeniu Saragossy w niesłychanie trudnej walce o warow-
ne zamki, klasztory, domy murowane i barykady, przy
zastawianiu min i wysadzaniu przejść podziemnych. Ten
rodzaj walki, zawsze wystawiający wojsko na najcięższą
próbę, nie zdezorganizował ani na chwilę batalionów
nadwiślańskich i nie pozbawił ich ducha zaczepnego. Była
to najświetniejsza piechota w dziejach Polski. Panowała
w niej surowa dyscyplina dzięki osobie dowódcy płk.
Chłopickiego. Wiele pochwał generałów francuskich przy-
padających Legii Nadwiślańskiej za stałość w boju i walecz-
ność było osobistą zasługą Chłopickiego" 39.
W kampanii 1812 r. piechota nadwiślańska została
zaliczona w szeregi młodej gwardii. Dowództwo przejął
nie lubiany przez żołnierzy gen. Claparéde. Do bitwy pod
Borodino Legia nie miała wielu okazji do odznaczenia się
w walce. Dopiero potem, podporządkowana królowi Nea-
polu, wchodziła w skład straży przedniej i brała udział
w walkach z ariergardą rosyjską, min. pod Krymskoje.
Największą polską jednostką był oczywiście V Korpus
pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego. Napoleon
utworzył go dekretem z 3 marca 1812 r. Szefem sztabu
korpusu został gen. Stanisław Fiszer, a komendantem
artylerii Francuz, gen. Jan Pelfetier. Korpus tworzyły trzy
dywizje: 16. dywizja piechoty gen. Józefa Zajączka (3.,
15., 16. pułki piechoty, 4. pułk strzelców konnych, 12. pułk
ułanów), 17. dywizja piechoty gen. Jana Henryka Dąbrow-
skiego (1., 6., 14., 17. pułki piechoty, 1. pułk strzelców
konnych, 15. pułk ułanów) i 18. dywizja piechoty gen.
39
P r z e w a l s k i S., Józef Grzegorz Chłopicki 1771-1854, Warszawa
1995, s. 43.
Ludwika Kamienieckiego40 (2., 8., 12. pułki piechoty,
5. pułk strzelców konnych, 13. pułk huzarów). W sumie
korpus składał się z dziesięciu pułków piechoty liczących
teoretycznie po 3080 żołnierzy, sześciu pułków kawalerii
mających po 983 jeźdźców oraz z artylerii. Ogółem w dniu
24 czerwca 1812 r. było 36 311 żołnierzy 41.
W toku walk skład i siła korpusu uległy znacznym
zmianom. Wpłynęły na to zarówno trudy wyczerpujących
marszów, jak i straty w walce. Ubytek w szeregach był
powodem ogromnego niezadowolenia Napoleona. Kiedy
książę Poniatowski żalił się cesarzowi na braki chleba
i potrzebnych środków finansowych, otrzymał przez mar-
szałka Berthiera ostrą reprymendę. Potem, jeszcze przed
bitwą o Smoleńsk, doszło do kolejnej scysji z cesarzem.
Poniatowski w towarzystwie Fiszera i adiutantów stawił się
wtedy w kwaterze cesarskiej, aby zameldować o sile
i stanie korpusu. 9 sierpnia liczył on 23 380 żołnierzy.
Napoleon, usłyszawszy od Fiszera, że straty są spowodo-
owane przede wszystkim trudami i brakiem żywności,
wybuchnął niepohamowanym gniewem i powiedział:
„Powtarzacie mi wciąż tę samą śpiewkę. Dlaczego inne
taąmsy nie zostawiły połowy swego stanu w drodze? Ale
dobrze wiem, dlaczego tak się dzieje. Wy wszyscy jesteście
dobrzy tylko z waszymi kurwami w Warszawie" 42.
Oskarżenia cesarskie wywarły fatalne wrażenie na
Polakach. Mimo tej krzywdzącej opinii, w bitwie o
Smoleńsk żołnierz polski dał dowody męstwa i ofiar-
ności, zaprzeczając w ten sposób cesarskim słowom.
Tyralierzy polscy pierwsi weszli do płonącego i opu-
szczonego miasta43. W walkach o miasto ubyło z
szeregów kolejne 2000 żołnierzy. Poległ m.in. dowódca
brygady piechoty 18. dywizji gen. Grabow-

40
Od Grodna dywizją kierował gen. Karol Kniaziewicz.
41 Gem b a r z e wski, Wojsko..., s. 25.
42
B r a n d t , Moja..., s. 197.
43
K u k i e ł , Zarys dziejów wojskowości w Polsce, brw, s. 231.
ski, a gen. Zajączek został ranny i musiał zdać dowództwo
16. dywizji. 21 sierpnia Napoleon odbył przegląd korpusu
i wyraził zadowolenie z jego postawy. Obsypał go też
deszczem nagród, awansów i odznaczeń. Przyznał wtedy
89 krzyży Legii Honorowej. Żołnierze nazwali potem ten
dzień dniem „pokuty Napoleona" za wcześniejsze nie-
sprawiedliwe słowa44. O Polakach wspominał także 15
Biuletyn Wielkiej Armii: „Sprawowanie się korpusu
polskiego pod Smoleńskiem zadziwiło Rosjan,
przywykłych gardzić nimi (Polakami); byli zaskoczeni
wytrwałością i wyższością, jaką rozwinęli (Polacy) nad
nimi w tej okoliczności" 45.
W sierpniu, jeszcze przed bitwą smoleńską, korpus
przeszedł reorganizację. Z jego składu wydzielono dywizję
gen. Dąbrowskiego i skierowano w okolice Bobrujska.
Z pozostałych dwóch dywizji wydzielono pułki kawalerii
i utworzono odrębną dywizję jazdy pod dowództwem gen.
Sćbastianiego. Książę Poniatowski, pomimo zredukowanej
siły korpusu, chciał skierować się dalej na Ukrainę, aby
tam wzniecić ogień powstania. Napoleon nie zgodził się
jednak na realizację tego projektu i Polacy pomaszerowali
z Wielką Armią na Moskwę, ochraniając siłę główną od
południa.
Forsowne marsze ponownie przyczyniły się do znacznych
strat w szeregach i do bitwy pod Borodino Poniatowski
mógł wykorzystać 6636 piechurów, 1638 kawalerzystów
i 1794 artylerzystów z 50 działami46. 5 września Polacy
wzięli udział w walkach o redutę szewardyńską, ponosząc
znaczne straty. W bitwie pod Borodino Napoleon wyznaczył
korpusowi polskiemu ważne zadanie obejścia lewego
skrzydła Rosjan. Siły polskie były jednak zbyt szczupłe,
aby manewr ten mógł zadecydować o losie bitwy. Gdyby
44
B r a n d t , Moja..., s. 196.
45
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 97.
46
Tamże, t. 2, s. 158.
Napoleon zaakceptował plan Davouta, aby manewr Polaków
wesprzeć jego własnym I Korpusem, działania te mogły
doprowadzić do klęski Rosjan. Tak się jednak nie stało47.
7 września po zimnej i deszczowej nocy korpus rozpoczął
atak. Biograf księcia Józefa tak pisał o tej bitwie: „Gęste
zarośla spowodowały, źe wojska Poniatowskiego posuwały
się nazbyt wolno i nie zdążyły związać wszystkich sił
przeciwnika w pierwszej decydującej fazie krwawych
ataków sił głównych od czoła. Działając zbyt małymi
siłami, oszczędzając swój słabnący korpus jego wódz
uzyskał rankiem lokalny sukces, ale nie zdołał go wyzyskać.
Angażując zbyt mało żołnierzy do bezpośrednich zmagań
uwikłał się w walkę długą i naraził swe oddziały na
kontrataki nowych sił nieprzyjaciela. (...) Wskutek tego
wzgórze pod wsią Utica obsadzone silną artylerią — jeden
z kluczowych obiektów ataku zdobyty wstępnym bojem
jednego batalionu, utracił szybko w wyniku kontruderzenia
siedmiu pułków. Wskazane w rozkazie cele osiągnął
ostatecznie dopiero po kolejnym kierowanym osobiście
szturmie wszystkich sił korpusu nad wieczorem, gdy ataki
czołowe innych wojsk doprowadziły do złamania i faktycz-
nego opanowania lewej flanki nieprzyjaciela. Słusznie
wytykał mu to Napoleon po bitwie, ale dzięki swej taktyce
z pewnością zmniejszył poważnie straty własne korpusu
— głównej siły polskiej narodowej armii w tej coraz
groźniejszej sytuacji"48. W walkach korpus utracił kolejne
2000 żołnierzy.
Po bitwie korpus oddano do dyspozycji Murata i brał on
udział w pościgu za uchodzącymi Rosjanami. Wcześniej
doszło do zmiany na stanowisku dowódcy dywizji kawalerii.
Po odejściu Sébastianiego do 2. Korpusu Jazdy, stanowisko
to otrzymał dotychczasowy dowódca pułku strzelców
47
G a l l a h e r , Żelazny..., s. 256-257, K u k i e ł, Wojna.., t. 2, s.
177, S k o w r o n e k , Książę..., s. 220.
44 S k o w r o n e k , Książę..., s. 221.
konnych gwardii cesarskiej gen. Lefebvre-Desnouettes.
21 września książę Poniatowski, wobec katastrofalnie
niskich stanów batalionów, zlikwidował w pułkach trzecie
bataliony, a ich żołnierzy przeniósł do dwóch pozostałych.
W ten sposób każda dywizja składała się z trzech dwu-
batalionowych pułków, liczących po ok. 900 żołnierzy49.

27 września Kutuzow pozostawił obóz w Krasnej Pachrze


i wycofał się dalej na południe w stronę Babienkowa.
Wojska Murata ruszyły za nim i weszły w kontakt bojowy
z rosyjską strażą tylnią. Francuzi posuwali się powoli.
„O kilka wiorst za obozem — pisze Brandt — wpadliśmy
na nieprzyjaciela. Przyszło do kilku pomniejszych utarczek
(...). Wielkie chmary kozaków okazywały chęć zaatakowa-
nia nas, ale cofnęły się, kiedy zaczęliśmy posuwać się ku
nim. Odsłoniliśmy liczną naszą jazdę, pod której osłoną
skupiło się wojsko. Obie dywizye piechoty (Legia Nadwiś-
lańska i dywizja Dufoura — A.D.) ustawiły się w dwa
wielkie czworoboki na skrzydłach, pośrodku jazda (kiras-
jerzy), a na skrzydłach lekka kawaleria. Po silnej kanonadzie
Francuzi ruszyli do ataku, Rosyanie zwinęli się i ustąpili
z placu. Bagaże ustawiły się w jednym taborze na tyłach"50.
W tym samym czasie kawaleria polska walczyła z jazdą
rosyjską pod Niemczynino. Bessieres zbliżał się do Krasnej
Pachry, a 3. Korpus Kawalerii operował pomiędzy traktem
kałuskim a Muratem. Trzeba przyznać, że dowodzący tym
korpusem gen. Lahoussaye nie potrafił sprostać postawio-
nemu zadaniu. Będący w jego korpusie płk Griois zanoto-
wał: „Nie robiliśmy niczego poza marszami i kontrmar-
szami, bez żadnego istotnego celu, a także bez rezultatu,
jeśli nie liczyć «dania koniom w kość» i częstego narażania
49
G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., s. 78, K o ł a c z k o w s k i , Wspo-
mnienia..., s. 147 podaje, że było to już w obozie pod Winkowem.
Dokładne dane w Załącznikach.
50
B r a n d t , Moja..., s. 228.
nas samych na haniebne bójki"51. Pułkownik Gajewski,
adiutant generała Chastela w tymże korpusie dodaje:
„Generał Lahoussaye był wielkim niedołęgą, wszyscyśmy
żałowali, że generał Grouchy nie mógł dla swej kontuzji
dowodzić naszym korpusem" 52.
Następnego dnia pod Krasną Pachrą doszło do bardziej
gwałtownych starć. Na idące w straży przedniej polskiego
korpusu dwa szwadrony 5. pułku strzelców konnych ude-
rzyli rosyjscy huzarzy lejbgwardii i kozacy. Zaskoczeni
strzelcy, wobec przewagi nieprzyjaciela, musieli rozpocząć
odwrót Na szczęście zaraz zjawił się gen. Lefebvre-
-Desnouettes i od razu uderzył na triumfujących Rosjan.
Atak 4. i 5. pułków strzelców konnych, 12. pułku ułanów
i 13. pułku huzarów zakończył się pełnym sukcesem53.
Polacy zdobyli Krasną Pachrę i wystawili wokół niej
ubezpieczenia. Na nocleg zatrzymali się jednak w Niem-
czyninie. Murat stracił ten dzień na rozpoznanie 54.
Kolejny dzień, 29 września, miał zapisać się szczególnie
w pamięci Polaków. Murat postanowił kontynuować pościg
za Rosjanami w dwóch kolumnach. Formacje francuskie
i Legia skierowały się przez Okułowo w stronę Woronowa.
Przed nimi znajdował się korpus gen. Ostermana, który
atakując Francuzów kawalerią usiłował nie dopuścić do
oskrzydlenia flanki Kutuzowa. Książę Poniatowski masze-
rował po prawej stronie Murata w stronę Czirikowa. O milę
za Polakami posuwał się 3. Korpus Kawalerii 55.
Dzień był mglisty i deszczowy. Jeszcze przed opusz-
czeniem Niemczynina Poniatowski detaszował56 z polskiego
51 G r i o i s [w:] A u s t i n, Napoleons, s. 89.
52 G a j e w s k i F., Pamiętniki Franciszka z Brociszewa Gajewskiego,
pułkownika wojsk polskich (1802-1831), t. 1. Poznań 1913, s. 257.
53
Z y c h, Armia..., s. 328, K u k i e ł, Dzieje..., s. 336.
54 B r a n d t , Moja..., s. 229 .
55 D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 128.
56 Detaszować — skierować samodzielny oddział do wykonania waż-

nego zadania z dala od sił głównych.


korpusu na rozkaz Murata dwa bataliony piechoty do
obrony mostu na Pachrze i dwa szwadrony do ochrony
taborów. Nie wiadomo niestety, z jakich jednostek formacje
te zostały wydzielone. W ten sposób książę miał do
dyspozyęji jedynie 8 słabych batalionów piechoty i 10
szwadronów kawalerii, co dawało w przybliżeniu 500057
żołnierzy.
Około godziny 11 kawaleria polska, poprzedzana przez
kompanię 13. pułku huzarów wyruszyła w stronę Czirikowa.
W ślad za nią wymaszerowały obie dywizje piechoty, przy
których znajdował się także książę Józef ze sztabem.
Wkrótce doszło do pierwszych starć z Rosjanami. Okazało
się, że przed polskim korpusem znajduje się cała grupa
gen. Miłoradowicza, którymając do dyspozycji 24 bataliony
piechoty, 28 szwadronów jazdy, kilka pułków kozackich
i formacje „opołczenia", zablokował Polakom drogę w stro-
nę Kaługi. Rosjanie, świadomi prawie trzykrotnej przewagi
nad szczupłymi siłami polskimi, zdecydowali się wydać im
bitwę. Wybrali pozycję przed samym Czirikowem, na
otoczonej lasami rozległej równinie.
Idących lasem huzarów najpierw zaatakowali kozacy,
jednak szarża Polaków zmusiła ich do spiesznego odwrotu.
Dowodzący szpicą oficer od razu zameldował o tym
incydencie swojemu bezpośredniemu dowódcy gen. Lefeb-
vre-Desnouettes'owi. Ten niezwłocznie uformował dywizję
jazdy w dwa rzuty. Na lewym skrzydle stanął gen. Antoni
Sułkowski z 5. pułkiem strzelców konnych i 13. pułkiem
huzarów, a na prawym skrzydle gen. Tadeusz Tyszkiewicz
57
Kukieł podaje, że Polaków było ok. 3000, Wojna..., t. 2, s. 246.
Zestawienie strat wskazuje jednoznacznie, iż w walce brał udział prawie
cały korpus. Nie wymieniono w nim tylko 8. pułku piechoty (to właśnie
jego bataliony mogły być wcześniej detaszowane) i artylerii 18. dywizji.
Oznacza to więc, w świetle wykazu sił korpusu autorstwa samego
Poniatowskiego z 1 października 1812, że w bitwie uczestniczyło
prawdopodobnie ok. 5000 żołnierzy.
z 4. pułkiem strzelców konnych i 12. pułkiem ułanów.
Pomiędzy nimi zajęło pozycję 6 dział artylerii konnej,
kierowanych przez kpt Romańskiego. Skoro tylko Rosjanie
dostrzegli wychodzące z lasu pułki polskie, natychmiast
ich kawaleria ruszyła do gwałtownej szarży. Wydawało się,
że licząca zaledwie ok. tysiąca żołnierzy polska dywizja
zostanie rozbita. Tak się jednak nie stało. Pędzące do ataku
pułki rosyjskie przywitał celny ogień polskiej baterii.
Kartacze najpierw zatrzymały, a następnie zmusiły do
odwrotu jeźdźców nieprzyjaciela. Wykorzystał to natych-
miast Lefebvre-Desnouettes i ruszył do kontrszarźy z 12.
pułkiem i szwadronem 5. pułku (w sumie ok. 300 żołnierzy).
Brawurowy atak na liczniejszego przeciwnika zachwiał
nim i zmusił do całkowitego odwrotu. Wkrótce Miłorado-
wicz skierował do walki kolejne pułki i trzeba było bronić
pozycji od nowa. Te kolejne ataki także zostały odparte58.
Sytuacja zmieniła się, kiedy na polu bitwy zjawił się książę
Poniatowski59 z piechotą i artylerią. Widząc, że rosyjskie
pozycje opierają się na skrzydłach o wieś Czirikowo i o nie-
wielki lasek, wysłał pod osłoną artylerii do ich zajęcia dwa
bataliony z 2. i 12. pułków piechoty. Atak powiódł się
całkowicie. Piechurzy opanowali płonącą wieś i znajdującą
się tam cerkiew. Zdobyto także lasek po przeciwnej stronie.
Brygada Tyszkiewicza, wzmocniona dwoma szwadronami
huzarów, została przesunięta w stronę traktu kałuskiego.
Książę Sułkowski z 5. pułkiem i jednym szwadronem
huzarów został wyznaczony do pełnienia funkcji odwodu
manewrowego. Dwa bataliony piechoty obsadziły skrzydła,
a pozostałe cztery zatrzymano w rezerwie.
Poniatowski zdawał sobie sprawę, że aby myśleć o zwy-
cięstwie, musi otrzymać wsparcie jednostek francuskich.
W niedalekiej odległości przebywał 3. Korpus Kawalerii
58
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 140.
59
Pełny obraz bitwy Czytelnik znajdzie w raporcie księcia Poniatow-
skiego na końcu książki.
i książę skierował do gen. Lahoussayea posłańca z prośbą
o przybycie na plac boju. Jednak Lahoussaye odmówił
swojej pomocy, odpowiadając, że Polacy sami zdołają się
z tej opresji wydostać60. Nie pomogły nawet żadne prośby
oficerów francuskich, którzy chyba lepiej niż ich generał
zdawali sobie sprawę, jaką rolę mogło odegrać w walce
jedenaście pułków tworzących 3. Korpus. Griois pisze, iż
„po bardzo ożywionym ogniu artyleryjskim i karabinowym
mogliśmy sądzić, że jest to dość gorące starcie, a przybycie
naszego korpusu może przechylić szalę zwycięstwa na
naszą korzyść"61. Niestety, Lahoussaye „przez kilka
godzin trzymał swoje siły w szyku bitewnym, choć
byliśmy na tyle blisko miejsca, gdzie rozgrywała się akcja,
że mogliśmy słyszeć krzyki żołnierzy i okrzyki «Hurra!»
naszych Polaków" 62.
Tymczasem Miłoradowicz, w reakcji na niepowodzenie
swoich pierwszych manewrów, skierował do ataku kolejne
trzy pułki jazdy. Ich celem stała się artyleria 16. dywizji
piechoty. Poniatowski, widząc to zagrożenie, natychmiast
wysłał do kontrataku księcia Sułkowskiego, który „tak
szczęśliwie i skutecznie na jazdę nieprzyjacielską uderzył,
iż nie tylko ją odparł, ale nadto znaczną klęskę zadał:
mianowicie pułkowi ułanów rosyjskich"63. Pułkiem tym
był polski pułk ułanów, składający się w znacznym stopniu
z Polaków i umundurowany podobnie jak ułani Księstwa
Warszawskiego. Na polach Czirikowa doszło więc do
bratobójczej walki. Dodatkowej goryczy sprawie dodaje
fakt, że wśród żołnierzy brygady księcia Sułkowskiego
znajdowało się kilkudziesięciu dawnych ułanów tegoż
pułku, którzy po wzięciu do niewoli prosili o pozwolenie
służenia w korpusie polskim.
60 D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 129.
61 G r i o i s , [w:] A u s t i n , Napoleon.., s. 90.
62 Tamże.
63 K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 140.
Kolejne niepowodzenie zdecydowało o podjęciu przez
Rosjan ataku wszystkimi siłami. Zdecydowany atak na płonący
Czirikow zachwiał polskimi piechurami we wsi i polski wódz
musiał skierować do walki kolejne bataliony. W lasku na
drugim krańcu pola bitwy także pojawiły się liczne kolumny
rosyjskich strzelców i „opołczenia" Walka toczyła się głównie
na bagnety. Po pewnym czasie polska piechota została wyparta
z lasku. W ślad za nią wyłoniły się z niego oddziały rosyjskie.
„Książę Poniatowski, widząc wysuwające się moskiewskie
masy, sądził zrazu, że to nasza piechota tak szybko pozycję
opuszcza. Przypuszcza więc konia ku masom i łajać zaczyna;
dopiero ręczny ogień rosyjski z błędu go wyprowadził.
Szczęście, że dzień mglisto dżdżysty sprawił, że nudo która
broń dobrze paliła. Musiał książę dobyć pałasza, jak również
cały sztab i czoło kolumn, rąbać i kłuć. Sam jenerał Fiszer
dobył szpady w tym ataku, a raczej obronie. Pułk nasz
(5. strzelców — AG), który prawie pół strzału karabinowego
się znajdował za księciem, dostał do szarży rozkazy i na
szczęście wystarczył, aby tę piechotę do odwrotu zmusić, co
w tym punkcie oprócz tyralierskiego ognia bitwie koniec
położyło"64. W tym samym czasie kolumna złożona z około
3000 kawalerzystów rosyjskich i wsparta 10 działami próbo-
wała obejść prawe skrzydło polskie, ale wzmocniona huzarami
i 2 działami artylerii konnej brygada Tyszkiewicza nie dała
się zepchnąć. Polskie pułki wytrzymały ogień rosyjskiej
balem i często kontratakowały. Tyszkiewicz, znając szczupłość
i zmęczenie swych sił, nie pozwolił jednak na rozerwanie
szyku. Zapadający zmrok i coraz większy deszcz przerwały
w końcu walkę i Rosjanie wycofali się, pozostawiając na polu
prawie 500 zabitych i drugie tyle rannych. Wielu z nich
zmarło w ciągu następnych kilku godzin65. Korpus polski,
64 D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 129.
65 K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 141, D e m b i ń s k i , [w:]
Dał nam..., s. 129-130, B r a n d t , Moja..., s. 229 ocenia w sumie straty
rosyjskie na ok. 1500 ludzi.
pomimo deszczu i przejmującego zimna, pozostał całą noc
pod bronią bez palenia ognisk.
W czasie sześciogodzinnej bitwy, nadludzkim wręcz
wysiłkiem, udało się księciu Poniatowskiemu pobić
trzykrotnie silniejszego przeciwnika. Zdając sobie sprawę
z przewagi nieprzyjaciela, słusznie zaangażował w pier-
wszej fazie walki całą kawalerię i tylko czwartą część
piechoty. Swoim starym zwyczajem, jeszcze z austriac-
kiej szkoły dowodzenia, wprowadzał do walki pojedyncze
bataliony. Była to metoda potępiona przez Napoleona
pod Borodino, ale pod Czirikowem, w bitwie obronnej,
okazała się zbawienna, bowiem książę do ostatniej chwili
dysponował odwodem i mógł go skierować w miejsce
największego zagrożenia. Polskiego wodza cechowały
w tej bitwie waleczność, przytomność umysłu, zimna
krew i szybkość podejmowania decyzji. Zastanawia
natomiast zatrzymanie w rezerwie, przy tak dużej prze-
wadze wroga, do samego końca artylerii 18. dywizji. Jej
żołnierzy nie ma w wykazie poległych i rannych, co
mogło oznaczać, że nie wzięła udziału w boju. Musiało
się to przyczynić do większych ofiar wśród kawalerii
i piechoty66. Oczywiście, możliwe jest także, że artyleria
ta nie poniosła żadnych strat i dlatego nie została
wyszczególniona, tym bardziej iż straty artylerii były
stosunkowo niewielkie.
Straty polskie były znaczne i stanowiły ponad 15%
walczących. W sumie wyniosły 27 oficerów i 495 żołnierzy.
Poległo 3 oficerów i 160 żołnierzy. 22 oficerów i 287
żołnierzy było rannych, w tym min. kpt Stanisław Kwi-
lecki, pasierb i adiutant generała Fiszera. Do niewoli trafiło
2 oficerów — adiutant Poniatowskiego kpt Alfred Potocki
i adiutant Murata gen. Fenier — oraz 48 żołnierzy.
Dokładne zestawienie przedstawia poniższa tabela.

66
Z y c h , Armia.... s. 329.
16. dywizja piechoty
3. pułk piechoty zabici 37
ranni oficerowie 2 •

ranni żołnierze 83
15. pułk piechoty zabici 3
ranni oficerowie 1
ranni żołnierze 16
16. pułk piechoty zabici 29
ranni oficerowie 3
ranni żołnierze 15
artyleria dywizyjna zabici 3 3 konie
ranni oficerowie 1
ranni żołnierze 2
18. dywizji piechoty
2. pułk piechoty zabici 37
ranni oficciowie 4
ranni żołnierze 64
12. pułk piechoty zabici 37
ranni oficerowie 2
ranni żołnierze 56
Dywizja kawalerii
44.. ppułk
ułk sstrzelców
trzelców kkonnych
onnych zabici oficerowie 2 2 konie
zabici żołnierze 2 15 koni
ranni oficerowie 3 2 konie
ranni żołnierze 9 10 koni
5. pułk strzelców konnych ranni oficerowie " 2
ranni żołnierze 18 15 koni
12. pułk ułanów zabici 4 6 koni
ranni 8 4 konie
13. pułk huzarów zabici 7 12 koni
nimi oficerowie 1
ranni żołnierze 14 9 koni
rezerwa artylerii zabici oficerowie 1
ramii oficerowie 1
zabici żołnierze 2
Podminowanie
zabici 3 oficerów 160 żołnierzy 39 koni
wzięci do niewoli 2 oficerów
ranni 22 oficerów 287 żołnierzy 40 koni
zaginieni lub w niewoli 48 żołnierzy 13 koni
wszystkie straty w walce 27 oficerów 495 żołnierzy 92 konie

Ź r ó d ł o : P o n i a t o w s k i Józef, Korespondencya Księcia Józefa


Poniatowskiego z Francyą, [w:] Wydawnictwa Źródłowe Komisji Histo-
rycznej, t. IV, Poznań 1929, s. 282-283.

Tego dnia Murat ze swoimi siłami także stoczył walkę


z kawalerią rosyjską gen. Ostermana. Szczególnie dali się
we znaki kozacy. Przypuszczając pozorowane szarże,
uciekali w chwili, gdy jazda francuska ruszała do kontrata-
ku. Do starcia w końcu nie dochodziło, bo zmęczone konie
Francuzów nie mogły ścigać lekkich koników kozackich,
a ośmieleni tym Dońdcy od nowa rozpoczynali swoje
ataki. Podczas jednego z takich ataków w
niebezpieczeństwie znalazł się sarn król Neapolu. „Było już
późno po południu, a kozacy ciągle stali, jak się
wyrażali Francuzi — pod nosem naszych kolumn. Król
Neapolu poszedł na nich z częścią jazdy. Rosyanie z
początku się cofali, potem wyciągnęli się w półkole i
nagle uderzyli na Francuzów. Wszyscy rzucili się na
króla, który, jak zwykle, wyróżniał się swoim kostyumem.
— Dziś nam się nie wymkniesz, carze! — wołali
Kozacy.
Eskorta królewska została rozproszona, a sam król
walczył z otaczającymi go kozakami. Przy nim był tylko
jeden Polak, kapitan Malczewski (...), dodany królowi jako
tłumacz. Mimo że Murat sam zrzucił z konia jednego
zarąbanego kozaka a kilku zranił, zmuszony został w końcu
do ucieczki. Ale dwóch pogoniło za nim. Zaczęła się bójka.
Król był już bliski zguby, kiedy zjawił się Malczewski
i zarąbał jednego kozaka, skutkiem czego drugi uciekł" 67.
Korpus polski, po odejściu nieprzyjaciela, cały następny
dzień spędził na polu bitwy. Żołnierze mogli wreszcie
zapalić ogniska i ugotować posiłek, wysuszyć odzież
i przespać się kilka godzin. Książę obszedł cały obóz,
udzielał pochwał żołnierzom i wszystkim pokazywał
swoje zadowolenie z postawy wojska we wczorajszej
bitwie. Wieczorem doszło do połączenia sił polskich
z oddziałami Murata, a 1 października Wojsko Polskie
stanęło do przeglądu przed królem. Postawa Polaków
wzbudziła uznanie i szacunek marszałka. Pochwalił ofi-
cerów i żołnierzy za bitwę pod Czirikowem, a jed-
nocześnie, przed frontem polskiego korpusu, w mocnych,
„grenadierskich" słowach powiedział, co myśli o po-
stępowaniu Lahoussayea 68.
2 października wszystkie siły awangardy wojsk napoleoń-
skich ruszyły na południe za Rosjanami. Ich siła wyglądała
następująco: wszystkie cztery korpusy kawalerii 7— ok.
8000 żołnierzy, Legia Nadwiślańska — 3000, dywizja
Dufoura — 2500, V Korpus, po powrocie części oddziałów
detaszowanych, — 6800 żołnierzy, artyleria —186 dział69.
Choć korpus polski wydawał się być najsilniejszy, Murat,
doceniając wysiłek polskich żołnierzy w bitwie pod Cziri-
kowem, skierował na czoło swojej kolumny kawalerię
Sébastianiego. Legia podążała tuż za kawalerią. Rosyjska
ariergarda próbowała od razu stawić opór nad rzeką Moczą,
ale atak woltyżerów nadwiślańskich odrzucił ją na drugą
stronę. Polacy zachęceni przez Sébastianiego, wpław prze-
67
B r a n d t , Moja.., s. 230.
68
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 130.
69
Dokładne zestawienie sił V Korpusu Czytelnik znajdzie w załącz-
nikach na końcu książki i [w:] K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia...,s. 144.
prawili się w ślad za nią. Rosyjska piechota natychmiast
ustąpiła, ale jazda i artyleria jeszcze przez jakiś czas
stawiały opór. W końcu jednak wycofały się i można było
maszerować dalej.
Wkrótce wojska napoleońskie wyszły na rozległą rów-
ninę, na której ponownie napotkano uszykowane do walki
pułki nieprzyjacielskie. Murat skierował dywizję Dufoura
na prawe skrzydło, a dywizję Claparide'a na lewe. W cen-
trum stanęła konnica i artyleria. Padał zimny deszcz, gdy
pierwsze kule dział rosyjskich spadły na pozycje francuskie.
Żołnierze stali pod ogniem w posępnym milczeniu, tylko
artyleria francuska, wsparta wkrótce polskimi działami,
odpowiadała zdecydowanie. W walce uczestniczyło prawie
200 dział70. Ostatecznie Miłoradowicz opuścił także i tę
pozycję, oddając w ręce Francuzów i Polaków wieś i pałac
Woronowo. Na bramie palącego się pałacu wkraczający
zwycięzcy znaleźli kartkę z napisem: „Podłożyłem ogień
pod mój zamek, który kosztował mnie milion, aby żaden
francuski pies w nim nie zamieszkał"71. Autorem tego
napisu był gubernator Moskwy, hrabia Roztopczyn, który
spaliwszy wcześniej stolicę, teraz palił własny pałac. Wśród
zgliszcz wsi wzięto kilkuset, przeważnie rannych, jeńców.
Wieczorem Murat ponownie znalazł się w niebezpie-
czeństwie z powodu swojego porywczego charakteru.
Widząp stojące w oddali czujki kozackie, zgromadził
kilka pułków z 3. Korpusu Kawalerii i pojechał przegnać
je z pola. Doświadczenia z poprzednich dni jak widać
niczego go nie nauczyły. Książę Józef, lepiej znając
sztuczki kozackie, natychmiast poderwał na nogi brygadę
70 B r a n d t , Moja..., s. 231.
71
Tamże. O istnieniu tej kartki informuje bardzo wielu pamiętnikarzy.
Różni ich przytoczona treść napisu, choć u wszystkich sens pozostaje ten
sam. Por.: K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia... y s. 141, D e m b i ń s k i ,
[w:] Dał nam..., s. 128, S z u m s k i , W walkach..., s. 25, G a w r o ń s k i ,
Pamiętnik..., s. 326, S é g u r , Pamiętniki..., s. 140.
piechoty i poprowadził ją za kawalerią. Okazało się,
że wódz polski doskonale wiedział, co robi. Kozacy
nie podjęli boju z Muratem i wycofywali się dość
opieszale, zachęcając Francuzów do dalszego pościgu.
Konie ścigających szybko zmęczyły się galopem przez
świeżo zaorane, nasiąkłe od deszczu pola. Kiedy tempo
pościgu zaczęło maleć, nagle, jak spod ziemi, wyrosły
nowe pułki kozackie i z dzikim okrzykiem ruszyły
do ataku. Murat musiał szybko szukać ratunku w ucieczce,
ale na nic by się to zdało, gdyby nie nadbiegająca
polska piechota. Galopujących kozaków przywitał gęsty
ogień karabinowy. Zaskoczeni i zmieszani, szybko wy-
cofali się, rezygnując ze zdobyczy, a Murat mógł bez-
piecznie powrócić do swoich 72.
Noc minęła spokojnie. Rosjanie ponownie wycofali się.
Główne siły Kutuzowa przekroczyły rzekę Narę i rozłożyły
się obozem na południe od Tarutino. Miłoradowicz ze
strażą tylną nadal miał powstrzymywać napór Francuzów,
dopóki pozostałe wojska nie zakończą budowy obozu
warownego. A Murat bynajmniej nie zamierzał ustawać
w pościgu. Nie zważając na coraz większe wyczerpanie
ludzi i koni, nie patrząc na to, że coraz bardziej oddala się
od sił głównych i cesarza, że wystawia swoich 20 000
żołnierzy na cios prawie 80 000 żołnierzy Kutuzowa,
uparcie podążał naprzód. Jego żołnierze, mimo utrudzenia,
„byli pełni męstwa. Pojedyncze oddziały artyleryi nie
obawiały się stawać do boju z całemi bateryami nie-
przyjacielskimi: najdrobniejsze oddziały jazdy rzucały się
na całe hufce kozaków i często, jeśli nieprzyjaciel nie był
w przeważającej liczbie, wychodziły z tych potyczek
zwycięsko"73. Czasami jednak górą byli Rosjanie.
3 października wojska sprzymierzonych ruszyły w dalszy
pościg. Murat skierował na czoło 2. dywizję lekkiej
72
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s . 128.
73 B r a n d t , Moja..., s. 232.
kawalerii pod dowództwem Sébastianiego. Celem działań
była Spas-Kuplia, gdzie wtpkie ukształtowanie terenu
dawało szansę na doścignięcie Rosjan. Niestety, Sébastiani,
nie po raz pierwszy w tej kampanii, zlekceważył przeciw-
nika i maszerował bez należytej ostrożności i ubezpieczenia.
Tymczasem Miłoradowicz przygotował zasadzkę. Kiedy
francuska kawaleria wyszła z lasu pod Spas-Kuplią, spadł
na nią grad pocisków ukrytej rosyjskiej baterii. Zaskoczenie
było całkowite. Pułki 16. brygady: pruski 1. ułanów,
3. wirtemberskich strzelców konnych i polski 10. huzarów,
zmieszały się. Próbowały się ustawić do ataku, kiedy
z boku wypadła na nie kawaleria rosyjska. Sprzymierzeni
nie byli w stanie stawić oporu i rozpoczęli pospieszny
odwrót. Wszystkie jednostki brygady poniosły duże straty.
10. pułk huzarów został zredukowany do siły słabego
szwadronu i liczył około 90 koni74. Kres starciu położyło
włączenie się do walki artylerii francuskiej.
Następny dzień przynieść miał jednak kolejną bitwę.
Miłoradowicz, zachęcony sukcesem, przygotował się do
nowej batalii. Porucznik Brandt tak wspominał początek
tego ważnego dla niego75 dnia: „4 października wyru-
szyliśmy wcześnie. Dzień był piękny. Porządek pochodu
był taki sam, jak dnia poprzedniego. Nasza dywizya
szła tak, jak dotąd — na prawem skrzydle. Wkrótce
zetknęliśmy się z nieprzyjacielem, którego jazda prze-
wyższała o wiele naszą. Powolne cofanie się regularnej
jazdy oraz zuchwalstwo kozaków zapowiadały zacięty
opór. Okazało się wkrótce, że się nie mylimy. Piękna
równina, przez którą szliśmy, napełniła się Dońcami,
którzy rozwijali się przed nami, strzelali gwałtownie
i cofali spiesznie. Przytem pod wsią Spas-Kuplia i zaraz
74
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 142, S u ł k o w s k i , Listy,
s. 327.
75
Brandt został ranny w nogę w tej bitwie i ewakuowany na tyły.
W bitwie 18 października już nie wziął udziału.
potem pod Bogorodskoje zaczęła się gwałtowna kanonada.
Mogło być około godziny 10, gdy znaleźliśmy się w ob-
liczu niezliczonej masy jazdy stojącej przed nami linią
wydłużoną"76. Rosjanie zajmowali pozycje nad rzeką
Czerniszną na południe od Spas-Kupli* Siły rosyjskie
składały się z jednego korpusu piechoty i prawie całej
kawalerii. W pierwszej chwili rosyjskim pułkom udało się
zatrzymać marsz korpusu Sébastianiego, ale wkrótce na
pole boju przybyły dalsze oddziały francuskie.
Spodziewając się ponownego gwałtownego uderzenia
rosyjskiej konnicy, Murat wysunął do przodu kilka batalio-
nów piechoty uformowanych w czworoboki. Artyleria
uzupełniła luki pomiędzy ustawionymi formacjami. Prawe
skrzydło ugrupowania tworzyła Legia Nadwiślańska, cent-
rum zajęła dywizja Dufoura, a piechota korpusu polskiego
uformowała się po lewej stronie. Jazda francuska i polską,
stanęły w drugiej linii, a jeszcze dalej ustawiono tabor,
którego obronę zorganizowali lekko ranni, chorzy, służba
oficerów i markietanie. Do obrony taboru skierowano także
kilka dział.
Król tuż przed rozpoczęciem bitwy przejechał przed
frontem swoich wojsk. Szyk i skład obu armii musiał
przypomnieć mu wydarzenia z bitwy pod piramidami77,
bowiem zbliżywszy się do znajomego sobie dowódcy 2.
batalionu 2. pułku Legii powiedział: „No proszę! Zupełnie
jak w Egipcie!"78
Po chwili kawaleria rosyjska ruszyła do szturmu. Stojący
wśród polskiej piechoty kpt Kołaczkowski z zachwytem
zanotował: „Piękny to był widok; z jednej strony chmury
jazdy rosyjskiej, z różnej broni złożonej, rzucające się na
kształt nawały na nasze linie, a z drugiej spokojność
76
B r a n d t , Moja..., s. 232,
77
W bitwie pod piramidami uformowana w czworoboki armia francuska
rozprawiła się z atakującą ją kawalerią Mameluków.
78
B r a n d t , Moja..., s. 232.
w szeregach naszych, przerywana tylko rotowym ogniem
piechoty i jazdy"79. Do szarży ruszyli także polscy, sascy
oraz westfalscy kirasjerzy z korpusu gen. Latour-
-Maubourga.
O godzinie 11 Legia Nadwiślańska otrzymała rozkaz
zaatakowania pozycji rosyjskich. Jako pierwszy do ataku
ruszył 2. pułk piechoty i pod ogniem rosyjskiej baterii
sforsował Czernisznę80. 3. pułk Legii i francuski 48. pułk
piechoty liniowej wspierały te działania. Zmusiło to rosyjską
artylerię do wycofania się z zajmowanych stanowisk.
Woltyżerzy polscy omal nie wzięli do niewoli generała
Konownicyna i angielskiego generała Wilsona, którzy
próbowali interweniować na tym odcinku z częścią rosyj-
skiej kawalerii lejbgwardii81. Zaatakowała ona 3. pułk
Legii, ale ataki te zostały odparte. W odpowiedzi na to
2. pułk, wiedziemy przez płk. Malczewskiego, ponownie
zaatakował Rosjan. Piechurzy z bagnetem w ręku, przy
wtórze bębnów i trąbek uderzyli na moskiewską kawalerię.
Ten niezwykły wyczyn odrzucił wyraźnie zdemoralizowaną
jazdę rosyjską. „Podczas przerwy, która potem nastąpiła,
nadjechał powracający król Neapolu. Kazał posunąć się
naprzód artyleryi oraz konnicy, i ściągnął do siebie jeszcze
trochę jazdy pozostałej po drugiej stronie rzeczki. Ale że
jazda ucierpiała mocno od strzałów armatnich, zmuszona była
ustawić się z tyłu. Rosyanie widząc to i mając może nadzieję
wzięcia do niewoli króla, którego z daleka można było
rozpoznać, wyruszyli znów i bacząc pilnie na nasz i na
3. pułk, rzucili się na 2. pułk, stojący na krańcu skrzydła,
w którego pobliżu był Murat. Natarcie było tak gwałtowne,
że król i cały jego sztab schronili się do naszego
czworoboku.
Rosyanie jechali odważnie, ale widząc, że nie strzelamy
zwolnili i zatrzymali się w odległości 50 kroków. Nastała
79
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 142.
80
K i r k o r S., Legia Nadwiślańska. 1808-1814, Londyn 1982, s. 209.
81
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 249.
chwilowa cisza, przerywana tylko parskaniem koni. Nagle
rozległa się komenda i Rosyanie zawróciwszy na prawo
w tył odjechali stępa. Nic podobnego nie zdarzyło mi się
nigdy widzieć, chyba tylko na polu ćwiczeń w czasie
pokoju. Król obsypał nasz pułk pochwałami.
— Pochwalę wasze męstwo przed cesarzem! — Wołał
jeszcze przy pożegnaniu, odjeżdżając pędem" 82.
Na lewym skrzydle w boju uczestniczyła jedynie piechota
i artyleria polskiego korpusu. W dwóch dywizyjnych czworo-
bokach piechota odparta kilka szarż rosyjskich dragonów 83.
Kawaleria, zmęczona i osłabiona dotychczasowymi działania-
mi, nie została skierowana do walki. Rosjanie zostali
zepchnięci na całej linii i wycofali się w stronę Tarutina. Na
ten widok odezwały się radosne okrzyki i trąby wojsk
napoleońskich. Murat został panem placu boju. O godzinie
9 wieczorem bitwa całkowicie wygasła i wojska przystąpiły
do gotowania posiłku i zakładania obozowiska 84.
Bitwa z 4 października była ostatnim akordem napoleoń-
skiej ofensywy. Cesarz, któremu jeszcze kilka dni wcześniej
zależało na energicznych pościgowych działaniach, wstrzy-
mał napór swoich wojsk i ponownie wystąpił z propozy-
cjami pokojowymi. Wydawało mu się, że osiągnął swój
podstawowy cel: armia Kuzuzowa został odrzucona na
bezpieczną odległość od głównych sił. Wielkiej Armii,
a wojska Murata pilnowały jej postoju. Napoleon nie
dostrzegał jednak, iż bez wątpienia bitne francuskie i
polskie pułki jego awangardy znalazły się na odsłoniętej
pozycji, bez zapasów i wobec czterokrotnie silniejszego
przeciwnika. Jedynie w Woronowie ulokowała się
brygada gwardii Colberta i osłabiona dywizja Friedrichsa.
Wojska króla Neapolu rozłożyły się obozem na prze-
strzeni prawie 6 kilometrów. Prawe skrzydło tworzył
82 B r a n d t , Moja..., s. 234.
83 D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 130.
84 K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 143.
Korpus Kawalerii Rezerwowej. Jego 4. dywizja lekkiej
kawalerii zajęła pozycje nad Narą, niedaleko miejsca, gdzie
wpadała do niej rzeczka Czerniszna. Ciężka jazda korpusu
stacjonowała bardziej z tyłu, pomiędzy dwoma zagajnikami
i mogła wesprzeć zarówno 4. dywizję, jak też i formacje
stojące w centrum. Ok. 3 kilometrów od ujścia Czerniszny,
przy trakcie wiodącym z Woronowa przez Spas-Kuplię
i Winkowo do Tarutina, zajęły pozycję główne siły. Na
prawo od drogi stanął 3. Korpus Kawalerii, zatrzymując 6.
dywizję ciężkiej kawalerii na północnym brzegu
Czerniszny, a 3. dywizję lekkiej kawalerii wysyłając na
brzeg południowy. Na lewo od 3. dywizji w Winkowie
stanęła Legia Nadwiślańska. W drugiej linii, na północnym
brzegu, rozłożyła się 2. dywizja piechoty. Lewe skrzydło
sił francuskich zaczynało się od ujścia rzeczki Desenki do
Czerniszny. Na jej północnym brzegu stanął 1. Korpus
Kawalerii, na lewo od niego część 2. Korpusu Kawalerii.
Polski V Korpus oraz pozostałe siły 2. Korpusu Kawalerii
skupiły się na południowym brzegu Desenki, dotykając
skrzydłami wioski Teterinka. Na prawym skrzydle sił
polskich, w niewielkim lasku ulokował się sztab z księciem
Poniatowskim na czele. Przed pozycjami korpusu polskiego
i 2. Korpusu Kawalerii „o półtora strzału armatniego"
rozciągał się gęsty las. W zasadzie nie został obsadzony
piechotą, tylko na odcinku korpusu polskiego, książę Józef
skierował tam trzy bataliony: dwa z 3. pułku i jeden z 16.
Całością straży przedniej dowodził płk Blumer. Bataliony
3. pułku, każdy wzmocniony jednym działem, zajęły pozycje
w pojedynczych laskach znajdujących się trochę dalej85.
Tabory i parki artyleryjskie korpusu stanęły w tyle polskiej
pozycji, osłonięte parowem i ubezpieczone przez batalion
piechoty.
Król Neapolu kwaterował we wsi Rożestwiennoje za
stanowiskami I Korpusu. Znajdował się tam „niewielki
85 K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia.... s. 144.
folwarczek z budynkiem mieszkalnym o czterech małych
pokoikach. W pierwszym spali adjutanci, w drugim król
z Beliiardem, w trzecim i czwartym, bardzo małych,
garderoba i Murzyn króla. Dwa świronki, wozownię, stajnię
i chlewy zajmowali królewscy i generalscy dworacy; reszta
zaś i sztab biwakowała na dziedzińcu i w ogrodach.
Dworek ten położony był nad ogromnym parowem, w któ-
rego głębi sączył się mały ruczajek. Po drugiej stronie
parowu, zaraz za rzeczką, stała nasza grandgarda, od której
o kilkadziesiąt kroków rozciągała się linia placówek, którą
król z okien swoich mógł widzieć. Król najczęściej tak się
lokował, aby w każdym wypadku można dać prędką radę
i aby czujność forpoczt, na których bezpieczeństwo armji
leżało, była większą" 86.
Trzeba przyznać, że pozycja była wybrana fatalnie. Ani
Cęerniszna, ani Desenka nie stanowiły poważnej prze-
szkody, a głębokie parowy, w których płynęły obie rzeczki,
niebezpiecznie dzieliły siły francuskie. Lewy, południowy
brzeg górował nad prawym. Nie obsadzony las przed linią
V Korpusu i 2. Korpusu Kawalerii ograniczał pole widzenia
i mógł maskować poczynania przeciwnika. Ponadto, o ile
prawe skrzydło chroniła Nara, o tyle lewe było jakby
zawieszone w próżni. Murat nie zadbał należycie o jego
zabezpieczenie, chociażby przez budowę, prowizorycznych
nawet, umocnień. Ponadto w sytuacji zagrożenia dodat-
kowym niebezpieczeństwem była jedna tylko droga od-
wrotu, poprzecinana pod Spas-Kuplią przez głębokie jary.
Pierwsza noc minęła spokojnie, choć jej ciszę przerywały
jęki rannych leżących na pobojowisku. Żołnierze poukładali
się naprędce na prowizorycznych posłaniach i przy niewiel-
kich ogniskach gotowali sobie ciepły posiłek. Dopiero rano
przystąpiono do budowy bardziej trwałych obozowisk.
Zadanie to wcale nie było takie proste, gdyż właściwie nie
86
S z u m s k i, W walkach..., s. 25, bMoie podaje, że było to w Taru-
tino.
bardzo było gdzie zamieszkać. Pułki, które rozlokowały się
w Winkowie i Teterince, uważały się za szczęśliwe, bo
miały, przynajmniej teoretyczną, możliwość znalezienia
dachu nad głową. Trzeba bowiem pamiętać, że wioski
zniszczono w czasie bitwy, wiele domów było nadpalonych
bądź rozebranych przez żołnierzy szukających w nocy
opału. W efekcie owi „szczęśliwcy" w większości ulokowali
się w resztkach spalonych zabudowań, najczęściej pod
gdym niebem, mając za posłanie niewielkie ilości starej
słomy. Właściwie tylko oficerowie zajęli niespalone, jedno-
izbowe domy z bezkominowym piecem w kącie.
Biwakujący w polu musieli zadowolić się nielicznymi
namiotami szałasami i ziemiankami. Ziemianki budowa-
no według bardzo psostej metody: najpierw kopano w miarę
szeroki rów, głęboki na kilka stóp, a potem przykrywano
go chrustem i darnią. Wejście znajdowało się tylko z jednej
strony. W środku układano legowiska i palenisko, z którego
dym wychodził otworem w dachu. Takie pomieszczenia
były bardzo ciepłe i zabezpieczały od deszczu i pierwszych
opadów śniegu88. Jednak dla większości pułków kawalerii
nawet ziemianki stanowiły nieosiągalny luksus. Żołnierze
nie mieli czasu, aby zbudować sobie te prowizoryczne
pomieszczenia, bowiem od samego rana rozpoczynali
wyczerpującą ludzi i konie służbę patrolową i rekwizycyjną.
Z zazdrością patrzyli jak „piechota (...) porządne baraki
sobie porobiła, lecz jazda pomimo mrozu, a czasem i słoty,
obozowała pod gołym niebem; jedynie zasłony od wschod-
niego wiatru porobiliśmy sobie; a paląc przed nimi ogień,
dym i ciepło szły ku koniom"89. Do budowy swoich
biwaków wielu żołnierzy wykorzystało zrabowane w Mo-
skwie dywany, obrazy i futra. Momentami obozowisko
87
W armii francuskiej żołnierze właściwie nie mieli namiotów,
z wyjątkiem oficerów — por. B i e l e c k i , Wielka..., s. 352.
88
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 146.
89
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., 132.
przypominało bardziej obóz cygański niż straż przednią
Wielkiej Armii. Aby obraz był pełny, trzeba przypomnieć,
że przynajmniej przez pierwsze dni wojska sojusznicze
obozowały wśród trupów z ostatniej bitwy.
Po południu 5 października u Murata zjawił się gen.
Lauriston, wysłany do Kutuzowa z propozycjami pokojo-
wymi. Wieść o jego przybyciu obiegła lotem błyskawicy
cały obóz i wywołała falę entuzjazmu. Żołnierze byli już
zmęczeni tą wojną, chcieli wracać do domu, dlatego też
obiecywali sobie wiele po tej misji. Nie wszyscy jednak.
Polscy szwoleżerowie, obserwujący w Woronowie przejeż-
dżającą karetę wysłannika Napoleona, spodziewali się
zamiast parlamentarza zobaczyć raczej cesarza z całą
Wielką Armią. „Bolesno nam było widzieć Napoleona
— pisze porucznik szwoleżerów Józef Załuski — kom-
promitującego się okazaniem życzenia, a zatem i potrzeby
pokoju i narażającego się na coraz dłuższe przebywanie
w Moskwie w nadziei traktatu" 90.
Misja Lauristona zakończyła się tylko połowicznym
sukcesem. Kutuzow zgodził się przekazać pismo Napoleona
carowi. Jednocześnie, w nie do końca wyjaśnionych okolicz-
nościach, zostało zawarte zawieszenie broni pomiędzy
awangardą Murata a wojskami rosyjskimi. Prawdopodobnie
rozejm zaproponował szef sztabu Kutuzowa, gen. Bennig-
sen, a Francuzi skwapliwie się zgodzili. Tak w każdym
razie przedstawił to w liście do żony książę Sułkowski:
„Wczoraj także król rozmówił się z rosyjskimi generałami
i uzgodniono, że każdy będzie zajmował swoje stanowiska
i że nie będzie strzelał bez dwugodzinnego uprzedzenia.
Wydaje się, że dziś także nie ruszymy z miejsca"91
Gawroński przedstawia rzecz podobnie, choć inaczej pisze
o wypowiedzeniu zawieszenia broni: „Powiedziano, że
zawieszenie broni między wojującymi wodzami nastąpiło
90
Załus ki Józef, Wspomnienia, Kraków 1916, s. 2A&.
91
Suł kowski, Listy..., s. 326.
na dni 15, przez który to przeciąg czasu obozem w miejscu
tem stać będziemy. Żywność miała być dowożona z Mosk-
wy, gdzie zawsze główna kwatera i tam się miano o warunki
pokoju układać. Wypowiedzenie kroków wojennych na
trzy dni winno było nastąpić"92. Griois przekazuje dodat-
kowe szczegóły: „Uzgodniono coś w rodzaju zawieszenia
broni, które może być zrywane tylko za kilkugodzinnym
wypowiedzeniem. Poza tym, jest ono czysto lokalne i nie
obejmuje ani skrzydeł, ani tyłów naszej pozycji"
Inaczej rzecz przedstawia adiutant Murata — Szumski.
Według jego relacji zawieszenie broni wynegocjował sam
Lauriston, który „przeprowadzony w swoim koczu przez
nasze forpoczty, wrócił do nas wieczorem z poleceniem
rozesłania po wszystkich korpusach rozkazów «nie strzelać,
aż do odwołania»93, nie określając, jak zwyczaj każe,
terminu zawieszenia broni, bo ten zależał od powrotu
kuijera, wyprawionego przez Kutuzowa do
Aleksandra, z tem wszakże, że w razie nieprzyjęcia
przez jedną lub drugą stronę warunków pokoju, strony
powinny były być na kilka godzin przedtem o zerwaniu
zawieszenia broni zawiadomione. (...) Skutkiem więc
powrotu Lauristona zaraz porozwoziliśmy korpusom
rozkazy mieć się na baczności, jak zawsze, ale
niesirzelania do nieprzyjaciela aż do nowych rozkazów.
Wiadomość ta, komunikowana dowódcom, niezmiernie
im się uśmiechała, bo wszyscy, marząc o pokoju, cieszyli
się na koniec tak upragnionym odpoczynkiem" 94.
Od tego momentu rozpoczął się powolny, ale sys-
tematyczny upadek wartości bojowej grupy Murata. Bez
wątpienia, wyczerpana długim pościgiem i licznymi, w za-
sadzie zwycięskimi bitwami, utrudzona awangarda bardzo
potrzebowała wytchnienia. Wynegocjowane zawieszenie
broni i nadzieje na rychły pokój sprawiły jednak, iż
92 G a w r o ń s k i , Pamiętnik..., s. 326.
93 G r i o i s , [w:] A u s t i n , Napoleon..., s. 113.
94 S z u m s k i , W walkach,.., s. 26.
żołnierze zaczęli wierzyć, że oto zbliża się koniec wojny.
„Wciąż utrzymują się pogłoski o pokoju. Oby Bóg tak
zechciał. Nie wyobrażacie sobie, jak ta nadzieja, oparta
tylko na prawdopodobieństwie, napełnia radością całą
armię"95 — pisał do żony książę Sułkowski. W efekcie
doszło do znacznego rozluźnienia dyscypliny w niektórych
pułkach, szczególnie w 2. Korpusie Kawalerii. Objawiło
się to przede wszystkim zaniechaniem lub zaniedbaniem
służby patrolowej oraz brakiem dostatecznej czujności.
Odpoczynku potrzebowali nie tylko ludzie, ale i zwie-
rzęta. Rozpoczynając kampanię przeciw Rosji Napoleon
zgromadził blisko 80 000 koni wierzchowych i prawie
50 000 koni pociągowych. Jego pułki kawalerii, szczególnie
w korpusach jazdy rezerwowej, stanowiły elitę armii.
Jednak warunki, w jakich przyszło toczyć boje, tak dobrej
paszy i wreszcie fatalne dowodzenie Murata, który nie
liczył się ze stratami wśród koni, sprawiły, że wierzchowce
zaczęły masowo padać. Zwierzęta nie miały chwili od-
poczynku. W czasie marszu musiały dźwigać nie tylko
ciężar jeźdźca, ale także jego zapasy i uzbrojenie. Konie
ciężkiej jazdy — kirasjerów i karabinierów — nosiły na
swoim grzbiecie ciężar 150 kg, wierzchowce dragońskie
i lansjerskie prawie 130 kg, a lekkiej jazdy — strzelców
konnych i huzarów — po ok. 115 kg. Źle przytroczone
karabinki lub źle założone siodła raniły i odparzały końskie
grzbiety. Siodło składało się „z drewnianego stelaża, na
którym zawieszono siedzisko i z czapraka z błamu owczego,
ozdobionego ząbkowanym galonem w kolorze pułkowym.
Drewniany stelaż siodła był niezwykle twardy i z powodu
niedbałego stosowania zbyt cienkich derek — ranił grzbiety
nawet najlepszych zwierząt. Pogorszenie się w ostatnich
latach cesarstwa umiejętności jeździeckich kawalerzystów
oraz niewłaściwe ujeżdżanie koni powodowały, że (...)
95 S u ł k o w s k i , Listy..., s. 326.
nowe oddziały jazdy można było poznać po drażniącej
woni ropiejących ran, powstałych wskutek odparzeń od
ucisku siodeł"96. O tym samym zjawisku nie omieszkał
wspomnieć także Fredro: „Po kilku miesiącach kampanii
zgroza zajrzeć pod kulbaki. Smród z jątrzących się pod
nieustającym naciskiem ran ciągnie się wzdłuż maszerującej
kolumny. Trzeba się tylko dziwić, jak zwierzę może znosić,
i to czas długi takie męczarnie"97. W niektórych pułkach
dowódcy, chcąc ulżyć doli koni, rozkazywali ludziom
maszerować co pewien czas pieszo, ale zwyczaj ten nie
upowszechnił się w pułkach francuskich.
W czasie postoju konie także nie mogły w pełni korzystać
z wypoczynku. Często nie ściągano im na noc kulbak,
a jedynie luzowano popręgi. Niejednokrotnie nocne alarmy
podrywały żołnierzy i od godziny 3 rano wojsko stawało
w szyku, obawiając się ataku nieprzyjaciela. Działania
bojowe, dalekie zwiady, wyprawy po furaż dopełniały
całości niekorzystnego obrazu. Nic więc dziwnego, że
tylko w pierwszym tygodniu ubyło 8000 koni. Po 24
dniach kampanii z 22 000 kawalerzystów Murata tylko
14 000 posiadało jeszcze konie98. Straty bojowe pod
Borodino to kolejne 6000 wierzchowców. W efekcie pod
Winkowem kawaleria francuska stanowiła zaledwie cień
tej wspaniałej jazdy z początku kampanii. „Z takimi stratami
w koniach myślę, że wszystkiego razem nie mieliśmy
więcej niż setkę ludzi w dwóch szwadronach karabinie-
rów"99 — pisał porucznik 2. pułku karabinierów. O stanie
jazdy polskiej Sułkowski tak donosił do żony: „9. pułk
ułanów Przyszychowskiego, 6. Pągowskiego, 8. Dominika
Radziwiła, 10. Umińskiego są nadal w armii króla Neapolu
96
B u k h a r i B., M c B r i d e A., Napoleońscy huzarzy. Warszawa
1978, s. 18.
97
F r e d r o , Trzy..., s. 117.
98
B u k h a r i , M c B r i d e A., Napoleońscy..., s. 16.
99 [w:] A u s t i n , Napoleon, s. 155.
w różnych korpusach kawalerii. 9. jest całkowicie zni-
szczony, 6. i 8, tworzą tylko jeden szwadron. (...)
10. pułk Umińskiego stopniał do 90 koni, walczył zresztą
w pięknym stylu" l00.
W czasie bitwy pod Winkowem 4 października korpusy
kawalerii rezerwowej walczyły zredukowane w najlepszym
razie do stanu brygady, a wiele pułków nie było w stanie
szarżować inaczej, jak tylko przy wsparciu artylerii i pie-
choty. Obserwujący te szarże kpt Kołaczkowski zanotował:
"Jazda francuska, osobliwie kirasyery i karabiniery, smutny
przedstawiała widok. Ogromne ich konie wynędzniałe,
wychudzone i odsiedzenie, ledwie jeźdźców swoich z ciężką
zbroją dźwigać i kłusem tylko małym poruszać się mogły",
w korpusie polskim jazda (...) zmęczona i osłabiona tak
długim pochodem, a szczególnie bitwą możajską, ochro-
nioną została"101.
Prawdziwa tragedia koni zaczęła się jednak wraz z na-
staniem przymrozków i opadów śniegu. W pierwszych
dniach postoju nad Czerniszną wszyscy zachwycali się
ładną pogodną i nie spodziewali się rychłej zimy. „Pora
jest tu już dosyć późna, mniej więcej tak jak u nas
w listopadzie, ale na szczęście nie padają deszcze i dzięki
temu można wytrzymać na biwakach przy dobrym ogniu"102.
— pisał Sułkowski. Po raz pierwszy śnieg spadł nazajutrz
po bitwie pod Czirikowem, ale szybko stopniał i powiększył
tylko ilość błota. Potem opady zdarzały się częściej. Po 12
października dały się odczuć przymrozki i szron pokrył
ziemię. Z tego powodu w brygadzie Sułkowskiego w ciągu
jednej nocy padło prawie 150 koni. „Tej nocy nastąpił
mróz tak silny, że wszystkie klacze źrebne porzuciły
i zdechły, równie jak i więcej odpsute konie, gdyż to
opsucie tak było mocne, że pomimo derek w 16 razy
100 S u ł k o w s k i , Listy..., s. 327.
101
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienie..., s. 142, 145.
102
S u ł k o w s k i , Listy..., s. 327.
złożonych te kompletnie przegniły, tak że jeżeli zgnilizna
i czaprak przegryzła, można było wnętrzności konia, gdy
żołnierz zsiadł z niego, z łatwością widzieć. Nie dziw więc,
że mróz taką śmiertelność sprowadził" l03.
Zimno dawało się również we znaki ludziom. „Noce
były często tak zimne, że kładąc się do snu musieliśmy
także przykrywać się słomą. Rankiem słoma była tak
sztywna od szronu, że musieliśmy ją łamać, aby się spod
niej wydostać. Trupy końskie i siodła także pokrywała
szadź"104. Na dodatek od samego początku brakowało
żywności. Podczas gdy stojącym w Moskwie korpusom
Wielkiej Armii nie brakowało jedzenia, to obóz pod
Winkowem dość szybko został ochrzczony przez żołnierzy
mianem głodowego. "Byliśmy bez namiotów, bez jakiego-
kolwiek schronienia. Sypialiśmy pod gołym niebem na
garści słomy, jedliśmy koninę i piliśmy surową wodę ze
skażonych strumieni"105 — pisał we wspomnieniach sier-
żant Thirion z 2. pułku kirasjerów. Wskutek złego od-
żywiania się ludzie prawie wszyscy mieli dyzenterię. Co
łatwo było pojąć, kiedy się racja żołnierza jedynie z funta
mięsa składała. Bydło świeże bito co dzień, i tego nigdy
nie brakło, dopókiśmy stali w miejscu, ale chleba, soli,
wódki nigdy nie dawano. Żołnierze mdli między dwoma
kamieniami żyto i z tego piekli podpłomyki, ale to słabość
żołądka pomnażało, bo grubo mielone, a raczej tylko
zgniecione żyto sprawiało, że się podpłomyk zjadło, a su-
jowe prawie żyto stolcem odchodziło"106. Czasami ze
zboża lub resztek mąki gotowano zupę, którą, jak przypo-
mną sobie artylerzysta Jaszowski, „zajadaliśmy z apetytem
z kociołka żołnierskiego (...), ale bez soli i żadnej okrasy.
Czasem gotowaliśmy same otręby, bo przecież w nich
103 D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 131.

104 Cyt. za: A u s t i n , Napoleon,.., s. 171.


105 Tamże, s. 170.
106 D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 132.
powinno być nieco mąki, a raz gotowaliśmy na próbę
plewa, przełknęliśmy ich tylko po jednej łyżce, bo drugiej
już nie można było; właśnie wówczas przechodził obok nas
pułkownik inżynierów Mallet, a widząc nas w kociołku
dłubiących, wziął łyżkę, skosztował, otrząsł się i poszedł
dalej, słowa nie powiedziawszy"107. Niektórzy zastępowali
brak soli rozpuszczając w zupie saletrę z prochu strzel-
niczego, ale efekt takiego zabiegu był opłakany. Jedzenie
nabierało gorzkiego i cierpkiego smaku, a wielu żołnierzy
po takim eksperymencie dostawało biegunki.
Morale Polakom jednak dopisywało, a żołnierzom musi-
ały w takich warunkach przypomnieć się słowa piosenki:
„Kto w wojsku służy z miłości Ojczyzny
Miłe mu dla niej poniesienie blizny
Na niedostatek nigdy się nie żali
Ani się przykrzy, by mu rangę dali. (...)
Smakuje suchar pleśnią malowany
A od furiera piątego dnia dany
I chociaż dawniej szemrał na wygodę —
Rad brudną pije dla Ojczyzny wodę. (...)
A bywszy nawet dawniej profesorem
Sam groch gotuje z ochotą wieczorem
Bronić Ojczyznę ma taką ochotę
Że nie uważa na głód, upał, słotę" 108.
W polskim korpusie problemy z zaopatrzeniem nie
ominęły wszakże nawet księcia Józefa, Naczelny wódz
„miał tak szczupło, że oficerowie z jego sztabu szukali
lepszego pożywienia, gdzie mogli" 109. Stojący w Rożest-
wiennoje Murat także kilka razy nie bardzo miał co zjeść
i prosił o wsparcie żołnierzy ze stojącego w Teterince
3. wirtemberskiego pułku strzelców: „Wysyłaliśmy mu to
106
J a s z o w s k i , Pamiętnik..., s. 76.
107NN, [w:] J. K a p u ś c i k , W. J. P o d g ó r s k i , Poeci żołnierzom
1410-1945, Antologia wierszy i pieśni żołnierskich, Warszawa 1970, s.
264.
108 W e y s s e n h o f f , Pamiętnik..., s. 148.
owcę, to znów udziec wołu lub krowy. Co się tyczyło
nas samych, to robiliśmy sobie rosół jagnięcy lub wołowy
i piliśmy go jak herbatę i kawę. Czasem zdarzało
się, choć raczej rzadko, że któryś ze stacjonujących
w Moskwie pułków, widząc jak źle nam się powodziło,
podesłał nam trochę prawdziwej herbaty, nieco kawy
lub cukru" 100.
Warto tutaj zwrócić uwagę, że stojącej w niedalekim
Woronowie brygadzie Colberta właściwie niczego nie
brakowało. Porucznik Załuski chwalił sobie wygodne
życie obozowe: „Śniadania nasze składały się najwięcej
z polewki winnej lub z ryżu na mleku od naszych
krów, obiady z wieprzów pieczonych całkowicie lub
sztuki wołu na drewnianym rożnie, zrazami odkrawanych.
Zasiadaliśmy do czarnej kawy, markietanka czyli raczej
kilka ich razem, w kotle żelaznym, nad ogromnym
ogniskiem na żerdzi utrzymywanej na dwóch kobylicach
zawieszonym, bezustannie od rana do późnej nocy warzyły
kawę; po czterech rogach ogniska sterczały na kobiercach
albo płótnach stosy palonej i niepalonej kawy, urąbanego
cukru i filiżanek, szklanek, kubków, od najprzedniejszych
drewnianych czarek i obozowych blaszanych manierek.
Markietanka przyjąwszy metalowy pieniądz, obficie sło-
dząc mokkę, dostarczała jej zgromadzonym wszelkiego
stopnia gościom zwiedzającym w obszernym kole, na
kanapach i sofach atłasowych, adamaszkowych, wyzła-
canych, safianowych mniej bogatych, aż do prostych
desek położonych na dwóch pniakach lub beczkach.
Był to widok w swoim rodzaju jedyny, prawdziwa obo-
zowość, towarzystwo przemieniające się bezustannie,
z różnych rang i narodowości złożone, a zawsze ożywiane
dowcipami wiarusów naśmiewających się ze wszystkiego,
ile najwięcej z Moskalów i ich przywódców" 111.
l10
Cyt. za: A u s t i n , Napoleon..., s. 169.
111
Z a ł u s k i , Wspomnienia..... s. 248.
Nie mogąc liczyć na szybkie dostawy żywności z Mosk-
wy, żołnierze Murata musieli sami postarać się o jedzenie
dla siebie i swoich koni. W tym celu prawie od razu
zorganizowano specjalne grupy furażerów, których zada-
niem było poszukiwanie i dostarczanie żywności. Część
wyruszających na taką akcję żołnierzy nie miała broni, aby
mieć pełną swobodę w ładowaniu i noszeniu.
Żołnierze francuscy, przyzwyczajeni w poprzednich kam-
paniach do utrzymywania się kosztem zajmowanych ziem,
mieli duże doświadczenie w takich wyprawach. Ponieważ
ludność cywilna chowała swój dobytek przed grabieżą,
wojsko zmuszone było szybko nauczyć się odnajdywać takie
kryjówki. Badając, czy żywność nie została zakopana,
sondowano ziemię wyciorami bądź wylewano wodę na
miejsce potencjalnej kryjówki. Jeśli woda wsiąkała szybko,
oznaczało to, że ziemia była świeżo ruszona i w tym miejscu
szukano szczególnie dociekliwie. W lesie część uczestników
wypraw furażerskich bacznie przyglądała się koronom drzew,
bowiem chłopi chowając bydło w lasach niejednokrotnie
przywiązywali je pomiędzy gałęziami112,
Pod Winkowem sytuacja furażerów była jednak szczegól-
nie trudna i nie do pozazdroszczenia. Po pierwsze, płynąca na
prawym skrzydle Nara i stojące przed frontem wojska
rosyjskie tamowały wyprawy w tych kierunkach. Żywności
można było szukać jedynie na lewym skrzydle i na ogołoco-
nym już po przejściu obu armii trakcie do Moskwy.
Z konieczności więc wyprawy musiały wyruszać w regiony
dalekie od obozu, co dodatkowo wyczerpywało ludzi i
przede wszystkim konie. Po drugie, owe dziwne
zawieszenie broni nie obowiązywało, tak przynajmniej
traktowali je Rosjanie, na skrzydłach i na tyłach armii
francuskiej. W związku z tym dochodziło tam do
ustawicznych walk z kozakami, którzy zaczynali już
wtedy stawać się prawdziwym postrachem
112
B i e l e c k i , Wielka..., s. 359-360.
francuskich żołnierzy. Nikt lepiej od Aleksandra Fredry nie
opisał taktyki walki kozackiej: „Dla Francuza Kozak jest
najnieznośniejszy. Francuz mówi do Kozaka: «Daj mi
zgotować moją zupę, bo bez zupy obejść się nie mogę,
a potem bić się z tobą będę, póki zechcesz». Kozak zaś
odpowiada: «Bić się nie lubię i nie będę, ale nie dam ci ani
jeść, ani spać, póty, póki strudzonego nie schwycę bez
niebezpieczeństwa». (...) Kozak i trzy dni jeść nie będzie.
Byle miał kawał chleba, nie stoi o gotowaną strawę, wszystko
zniesie, byle niebezpieczeństwa uniknąć. (...) Kozak ma
niepojęty talent orientowania się; nigdy nie zapuści się tam,
skąd się cofnąć nie można. Uchodzącego trudno dogonić, bo
pierwej wyrachował, jak dalece zbliżyć się można. Nie
przetniesz mu drogi, nie wpędzisz na bagna, bo choćby
pierwszy raz był w jakim kraju, zgaduje ledwie psim
instynktem ścieżki i przesmyki, których trzymać się należy.
Śpiącego nikt nie zaszedł. Czujny jak żuraw. Nie ma on
szlachetnej odwagi, nie ma wstydu tchórzostwa. Nie uderzy
na nieprzyjaciela, jak tylko trzech na jednego. Na lufkę nie
natrze za nic w świecie. Za pierwszym wystrzałem armaty
niknie jak kamfora. Kozacy są niestrudzeni — na lekkich,
wytrwałych, mało paszy i spoczynku potrzebujących koniach
przenoszą się z wielką szybkością z miejsca na miejsce, aby
się skupić i uderzyć niespodziewanie na nieprzyjaciela,
a zawsze w przeważającej liczbie"113. W dalszej części
pamiętników przyszły komediopisarz dodaje: „Wszędzie
hurma Kozaków. Dziesięciu na jednego. A cóż dopiero za
Moskwą, gdzie pułki jazdy i po dwieście ludzi w szeregu
ledwie liczyły, gdzie przy drodze źdźbła paszy nie było,
gdzie o milę w bok, a czasem i więcej trzeba było wysyłać,
nie po siano,a bo tego rzadko kto znalazł, ale po słomę, i ot
nieraz ze strzechy zdartą. Szła trzecia część pułku za
furażem; z tej trzeciej części połowa tylko mogła go brać,
113
F r e d r o , Trzy..., s. 161.
bo druga połowa ucierała się z Kozakami. Częstokroć
zatem oddział po furaż wysłany wracał z próżnymi rękoma,
o kilku ludzi mniejszy, a zawsze słabszy w koniach.
Dodawano później furażerom oddział piechoty" l14.
Po trzecie wreszcie, poważnym niebezpieczeństwem dla
furażerów byli okoliczni chłopi. Nie tylko chowali żywność
przed wojskami napoleońskimi, ale atakowali pojedynczych
żołnierzy, a nawet całe oddziały. W swojej zawziętości byli
nieprzejednani i każdy żołnierz francuski, który wpadł
w ich ręce, ginął w straszliwych męczarniach. Zdarzało się
nawet, że chłopi odkupywali od kozaków jeńców francus-
kich, aby móc ich zamordować115. Nic więc dziwnego, że
każdy wyruszający po furaż, ,.żegnał się z kolegami, jak
gdyby miał więcej do nich nie powrócić"116. Szef sztabu
16. dywizji, gen. Jan Weyssenhoff, zapisał: „Staliśmy tak
(...) bijąp się to z chłopami, to z wojskiem o każdą garstkę
owsa i każdą wiązkę siana; żywność dla wojska była tym
samym sposobem nabywana. Bieda doszła do tego stopnia,
że na koniec musieliśmy posyłać o mil kilka jazdę i piechotę
z armatami, ażeby coś zdobyć żywności"117. Czasami
zdarzały się i takie sytuacje, że po walce z silniejszym
nieprzyjacielem trzeba było dopiero co zdobyty furaż
porzucić i bez niczego powrócić do obozu.
Mimo tych wszystkich codziennych trosk i problemów,
wielu żołnierzy znalazło w obozie upragnione chwile wy-
tchnienia. Zwolnieni ze służby, mogli odpoczywać do woli
i cieszyć się resztkami pięknej jesiennej pogody. Przy
ogniskach kwitło życie towarzyskie. Żołnierze najczęściej
grali w popularnego w armii "Rupnika" lub przebywali
w towarzystwie markietanek i wiwanderek. Te towarzyszące
armii kobiety, często żony lub kochanki podoficerów,
114
F r e d r o , Trzy..., s. 162.
115
A u s t i n , Napoleon..., s. 87.
116 J a s z o w s k i , Pamiętnik..., s. 74.
117
W e y s s e n h o f f , Wspomnienia..., s. 148.
„cieszyły się wielką popularnością w armii z pewnością
dlatego, że były w swych obyczajach podobne do prostych
żołnierzy, a jednocześnie — przynajmniej większość z nich
— obdarzone wielką energią. Klęły jak kaprale, lubiły
rubaszne dowcipy, zdrowo popijały i nie udawały wcale
cnotliwych. Dbały o swój interes, wyzyskiwały bezczelnie
kolegów, kiedy ci opływali w dostatki i mieli mnóstwo
łupów. Ale jednocześnie, kiedy głód zaglądał w oczy (a tak
było przecież pod Winkowem — A.D.) albo dochodziło do
walki na śmierć i życie ze szczególnie okrutnym wrogiem, nie
żałowały swojej wódki czy wina, opróżniając do dna kolejną
baryłkę z sakramentalnym: "Zapłacisz mi później" 118.
Niektórzy żołnierze umilali sobie życie marzeniami
o rychłym pokoju, ciepłych kwaterach na leżach zimowych
na Ukrainie, a nawet wyobrażali sobie, że na wiosnę
połączone wojska francuskie i rosyjskie pomaszerują razem
na podbój Turcji, gdzie tysiące zamkniętych w haremach
niewolnic tylko czeka na wspaniałą kawalerię francuskąl19.
Oficerowie spotykali się w swoim gronie. Najczęściej
grali w karty lub rozprawiali nad obecnym położeniem
armii. Dla wielu z nich było jasne, że sytuacja wojska
pogarsza się z każdym dniem i Wielka Armia po prostu
niknie w oczach. Najczęściej jednak „ufność w jeniuszu
Napoleona, w jego tyloletoich zwycięstwach była tak
nieograniczona, że się zawsze te rozmowy kończyły decy-
zją, że on lepiej jak my musi wiedzieć, co robi" l20.
W czasie, gdy codziennie przybywało rannych i zabitych
podczas wypraw aprowizacyjnych, kiedy każdego dnia
trwały na francuskich skrzydłach i tyłach walki z kozakami
i chłopami, od czoła, na linii pikiet obu armii, panowało
niczym nie zakłócone zawieszenie broni. Dochodziło nawet
do spotkań pomiędzy wodzami i oficerami obu wojsk. Jako
118
B i e l e c k i , Wielka..., s. 369.
119
A u s t i n , Napoleon..., s. 170.
120
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam, s. 132.
pierwszy zapoczątkował je Murat 6 października, dzień po
zakończeniu nieudanej w sumie misji Lauristona, król
Neapolu zobaczył pikiety kozackie zbliżające się do linii
jego wojsk. Oburzony takim zachowaniem — w końcu
przecież dwa dni wcześniej to on został panem placu boju
— skoczył na koń i pojechał zapytać, jakim prawem
Rosjanie zajmują jego teren. Napotkanemu rosyjskiemu
oficerowi nakazał natychmiast wycofać się na wcześniejsze
pozycje. Rosjanin, pełen szacunku dla króla, wyjaśnił, że
zajęcie terenu niczyjego pomiędzy wojskami nie narusza
zawieszenia broni. Odpowiedź ta okazała się zbyt dużą
próbą nerwów dla gaskońskiego charakteru króla121. Dopiero
interwencja innych oficerów, francuskich i rosyjskich zakoń-
czyła całą scenę, rozejm zachowano, a wkrótce podobne
spotkania, często w sympatycznej atmosferze, zaczęły od-
bywać się prawie codziennie. Murat uczestniczył w nich
także i z prawdziwą przyjemnością przyjmował hołdy,
jakich nie szczędzili mu kozacy. Kiedy tylko jego barwna
postać pojawiała się na równinie, kozacy rozpoczynali
swoje wiwaty, rzucali czapkami i wołali „bal, kral!" 122.
Łasy na pochlebstwa Murat słał do Moskwy pełne entuz-
jazmu raporty i chyba trochę przesadził w swojej ocenie
sytuacji i własnej popularności, bowiem wyłonił się z jego
pism wizerunek nowego kozackiego króla. Napoleon, czy-
tając te doniesienia, miał ponoć zawołać: „Murat, kozacki
król! Co za bzdura!" 123.
Opinia cesarska nie wpłynęła na dalsze postępowanie
króla i atmosferę spotkań. Murat wręcz zachęcał swoich
121
G r i o i s, [w:] A u s t i n, Napoleon, s. 154.
122
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., 146.
123 S é g u r. Pamiętniki1.146.1. Tulard w wydanej ostatnio

biografii Murata odrzuca jednak przypuszczenia, jakoby marzeniem


marszałka było kozackie królestwo. Wg niego uwaga Murata była cały
czas skupiona na królestwie Neapolu, gdzie jego źona Karolina coraz
bardziej wychodziła poza granice regencji wyznaczone przez męża (por.
Tulard, Murat, s. 201).
oficerów, aby ci jak najczęściej spotykali się z Rosjanami.
Chciał w ten sposób dowiedzieć się jak najwięcej o rosyj-
skich planach i siłach. Jadąc (...) poza linje, wywieszaliśmy
białą chustkę, oznakę przyjaźni, poczerń ruszaliśmy na
stronę moskiewską, wdając się w gawędę z ich oficerami,
którzy nas przyjmowali wódką i tytoniem; poczem wracaliś-
my do króla, wypytującego o czem się mówiło. Ale
najczęściej nie był zadowolony, bo z tych pustych gawęd
nigdy nic wywnioskować nie mógł" l24 .
Jednak do najbardziej interesującego spotkania doszło
przypadkiem, kiedy Murat i towarzyszący mu orszak
generałów i adiutantów natknął się na podobną grupę
generałów rosyjskich. Zaciekawiony Murat natychmiast
wysłał Szumskiego z uprzejmym zapytaniem, kto kieruje
tym orszakiem. Okazało się, że na czele stoi sam Mi-
łoradowicz — odpowiednik Murata wśród Rosjan pod
względem upodobania do strojów, temperamentu i odwagi.
„Obie grupy zatrzymały się, a po chwili przypatrywania
się sobie przez lunety, król wyciągnął chustkę, którą
jął powiewać. Na to hasło Miłoradowicz z całym or-
szakiem posunął się naprzód. Król ze swej strony to
samo uczynił, poczem obie strony spotkały się na te-
rytorjum neutralncm, między dwiema linjami zawsze
będącem, i kilka chwil z sobą rozmawiali" 125. O czym
dokładnie rozmawiano, nie wiadomo, ale można przy-
puszczać, iż głównym tematem była sprawa pokoju.
W każdym razie Miłoradowicz pozwolił żołnierzom fran-
cuskim wejść pomiędzy pikiety kozaków i pochować
leżących tam od kilku dni poległych Wielkiej Armii 126.
Uczestnikiem spotkania z Miłoradowiczem był również
książę Poniatowski. Zwrócił na niego uwagę „pewien
pułkownik kozacki (...), tłusty, twarz okrągła, pyzata, był
124
S z u m s k i , W walkach..., s. 29.
125
Tamże.
126
A u s t i n , Napoleon..., s. 156,
ciekawy, a więc dopytywał się o każdego nazwisko, gdy
spostrzegł księcia Poniatowskiego, pyta się jednego z adiu-
tantów księcia «Co toza jeden?». Odpowiada mu, że to jest
książę Poniatowski, wódz Polaków, synowiec ostatniego
króla polskiego. Ów kozak oczy wytrzeszczywszy podniósł-
szy rękę w górę, zaczął nią kręcić wokoło, gwiżdżąc pod
nosem fiu, fiu, fiu, tę przeciągając. Bardzo to ubawiło nas
podobne zdziwienie, w podobnych gestach i wyrażeniu.
Może to rodzaj jakiegoś kozackiego niezadowolenia; ale to
pokazywało kozaka moskiewskiego pychę obrażoną" 127.
Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że Murat całkowicie
zaniedbywał swoje obowiązki wodza i ograniczał się tylko
do wycieczek wzdłuż swoich pozycji i do spotkań z Ros-
janami. Korespondencja marszałka z Moskwą wyraźnie
pokazuje jego pełną orientację w sytuacji własnej armii
i jej niedobrym położeniu. 9 października kapitanowie
Klemens Kołaczkowski i Valentin d'Hauterive oraz oficer
inżynieryjny Rosman rozpoczęli na jego rozkaz sporządza-
nie ścisłego planu pozycji wojsk sojuszniczych128.
10 października zadanie zostało wykonane i jeszcze tego
samego dnia Murat pisał do przebywającego w Moskwie
swojego szefa sztabu Belliarda: „Moje położenie jest
koszmarne, cała armia wroga znajduje się przede mną,
a oddziały przedniej straży są skrajnie osłabione. Żołnierze
cierpią głód i nie można szukać furażu bez ryzyka niemal
pewnej niewoli. Z tych powodów tracę dziennie około 200
ludzi. Jak to się skończy? Boje się powiedzieć prawdę
Cesarzowi, bo sprawiłbym mu ból" l29.
Murat starał się zdobyć jak najwięcej informacji o nie-
przyjacielu. Jednym ze sposobów były wspominane już
rozmowy jego oficerów z oficerami rosyjskimi. Drugim
sposobem stały się nocne służby adiutantów, podczas
127
R y b i ń s k i , Moje przypomnienia..., s. 87-88.
I28
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 147.
129
[W:] Tu 1 a rd, Murat, s. 200.
których, jak opisuje Szumski, „od godziny dziesiątej do
czwartej rano trzeba było przejeżdżać się po linji i liczyć
ognie nieprzyjacielskie, raportując rankiem królowi, czy
się powiększają lub nie zmniejszają, wnosząc stąd o powięk-
szaniu się lub zmniejszaniu armji, przed nami stojącej" 130.
Uważnie także obserwowano stałe powiększające się stada
koni, które pojawiały się w leżącym za Tarutinem obozie
rosyjskim. Coraz bardziej jasne stawało się, że Rosjanie
wykorzystują czas rozejmu na uzupełnianie swojej armii.
Wśród Polaków krążyły pogłoski o pojawieniu się pomiędzy
wojskami kozackimi nowych pułków dońskich, złożonych
z doświadczonych i obytych w boju żołnierzy.
Pewnej nocy wojska francuskie poderwał na nogi huk
wystrzałów armatnich. Zaniepokojeni żołnierze Murata chwy-
cili za bioń, obawiając się wznowienia przez Rosjan kroków
wojennych. Odgłos salw był jednak dość odległy, choć po
jakimś czasie obok wystrzałów armatnich dało się rozróżnić
wyraźny odgłos wystrzałów karabinowych. Zaniepokojony
Murat, nie bardzo rozumiejąc co to wszystko znaczy, wysłał
natychmiast pariamentariusza do obozu przeciwnika. Ten po
powrocie przywiózł wiadomość, że Rosjanie nie zrywają
rozejmu, ale ćwiczą rekrutów i proszą, aby się nie niepokoić.
Ta zadziwiająca odpowiedź uspokoiła jednak na tyle króla,
że nie zareagował w jakiś zdecydowany sposób i nie
dostrzegł w tym wydarzeniu żadnego niebezpieczeństwa.
Tymczasem od tego dnia odgłos salw dochodził coraz
częściej do uszu Francuzów, którzy w końcu tak się do tego
przyzwyczaili, że przestali zwracać na niego uwagę131.
Jedynie korpus polski, dzięki przezorności księcia Poniatow-
skiego i Fiszera, codziennie rano stawał gotowy do walki
i oczekiwał świtu z bronią w ręku. Męczyło to wprawdzie
żołnierzy i konie, ale gwarantowało ustrzeżenie się przed
niespodziewanym atakiem.
130 S z u m s k i , W walkach..., s. 26-27
131 S z u m s k i , W walkach..., s. 29-30.
Docierające do Napoleona raporty o sytuacji pod Win-
kowem132 w końcu musiały wzbudzić zaniepokojenie.
Cesarz dość dobrze orientował się w sytuacji swojej
kawalerii, choć początkowo lekceważył informacje o jej
stanie i kłopotach aprowizacyjnych. Łudził się wszak
nadzieją na szybki pokój i pocieszał wysłanników króla, że
Rosjanie na pewno nie zaatakują, bowiem podobnie jak
Wielka Armia potrzebują wypoczynku 133.
Do cesarza trafiały również wiadomości o stanie korpusu
polskiego. Wiadomości o bitwie pod Czirikowem wywołały
zadowolenie w cesarskiej kwaterze i zaowocowały po-
chwałami i nagrodami dla korpusu. Poniatowski odwiedził
także cesarza w Moskwie134. Dokładnego przebiegu tych
rozmów nie znamy, ale można się domyślać, iż książę
musiał ostrzegać cesarza przed groźbą prowadzenia kam-
panii zimowej, do której armia nie była zupełnie przygoto-
wana. Poniatowski dostrzegał realne niebezpieczeństwo
zagłady Wielkiej Armii i swojego korpusu, o czym w za-
woalowanej formie informował również króla saskiego
i księcia warszawskiego w jednej osobie: „Sire, od chwili
ostatniego raportu, który miałem zaszczyt przesłać Waszej
Wysokości, V Korpus wciąż maszerował z przednią strażą
Wielkiej Armii, ścigając wroga, który wycofywał się pod
132
Odległość spod Winkowa do Moskwy wynosiła prawi 70 kilomet-
rów. Kurierzy pokonywali ją w 3 godziny. Opis takiej trasy pozostawił
w swoich pamiętnikach Szumski: „Wiadomości posyłał król co kilka dni
do Moskwy, do cesarza, na rozstawionych co kilkanaście wiorst koniach,
stanowiących rodzaj poczty. Do tego użyte były ułańskie, huzarskie,
kirasjerskie i karabinierskie konie, dzień i noc osiodłane, a stojąca
placówka, skoro tylko spostrzegła którego z nas w cwał lecącego, dawała
znak, aby kiełznano. I tak, nie zsiadając nawet z lekkiego ułańskiego lub
huzarskiego konika, przesuwał się człowiek na ciężkiego karabinierskiego,
i dalej znowu cwał do następnej stacji, w tym samym porządku, bo na
depeszy oznaczona była godzina wyjazdu.
132 S z u m s k i , W walkach..., s. 27.

133 S u s t i n , Napoleon..., s. 173-179.


134
G a w r o ń s k i , Pamiętnik..., s. 327.
Kaługę; przeżył też dnia 29 ubiegłego miesiąca historię,
z której WKM znajdzie w załączeniu dokładny raport.
Oddziały Waszej Wysokości zasłużyły sobie wówczas na
nowe tytuły do przychylności [ze strony] Waszej Wysokości
oraz Jego Wysokości Cesarza, który oświadczył im, iż jest
z nich zadowolony. Ośmielam się spodziewać, iż Wasza
Wysokość da im tego dowód, przyznając honorowe rekom-
pensaty, o jakie pozwoliłem sobie Ją prosić po wzięciu
Smoleńska. Wielu spośród tych, dla których były prze-
znaczone, poniosło od tej pory chwalebną śmierć w potycz-
kach z 5, 7 i 29 września; są jednak inni, którzy, dzięki
swojemu godnemu zachowaniu, nabyli praw do takiegoż
wynagrodzenia, które zostanie im udzielone z najsurowszą
sprawiedliwością. Upraszam Waszą Wysokość o wybacze-
nie, iż ośmielę się ponownie przywołać Jej na pamięć
potrzeby V Korpusu. Znajduje się on w najskrajniejszym
ubóstwie, w porze roku już wielce surowej w tym kraju,
nadto, być może, w przededniu kampanii zimowej; jego
zaś oddanie, którego dotychczas jakże piękne dał dowody,
nakazuje mi, bym niczego nie zaniedbał w uzyskaniu
wsparcia, iżby zachować dla Waszej Wysokości tę garstkę
ludzi, wspaniałym swoim duchem mogącą natchnąć takimż
zapałem armię, której mogą posłużyć za zalążek" l35.
12 października do Moskwy dotarł kolejny kurier od
Murata z informacjami o stanie wojsk i o szkoleniu
nowych rekrutów w rosyjskim obozie. Król prosił także
o przysłanie choć niewielkiej ilości żywności. Po raz
kolejny „uwiadomił cesarza, że pagórkowaty i lesisty teren
sprzyja podstępnym napaściom nieprzyjaciela na tyły jego
i lewy flank; że pierwsza linia strzelców naszych, stojąca
nad brzegiem głębokiego jam, łatwo zepchnięta być może
na dno, w nurty strumienia; że pozycja, którą zajmuje
u wejścia wąwozu, niebezpieczna jest; że wobec tego

135
P o n i a t o w s k i , Korespondencja..., s. 286.
należałoby cofnąć się"136. W tym czasie Napoleon rozpoczął
już przygotowania do opuszczenia Moskwy, Według przy-
jętego planu chciał ruszyć w stronę Kutuzowa i wywalczyć
sobie drogę na leża zimowe. W takiej sytuacji ponownie
wzrastało znaczenie awangardy Wielkiej Armii. W liście
przekazanym Muratowi przez Bethiera, szefa sztabu Wiel-
kiej Armii, cesarz pisał: „Na podstawie raportów i prze-
słanych mu wyników rozpoznania, cesarz uważa, iż pozycja
pod Woronowem jest dobra, resenće [zwarta] i możliwa do
obrony przez piechotę, która z łatwością powinna móc
osłonić jazdę. Jeśli pan myślisz podobnie, masz pan
upoważnienie do jej zajęcia. Cesarz wysłał już swoje
konie, a pojutrze armia powinna dotrzeć do was, aby
zaatakować nieprzyjaciela i le chasser [ścigać go]. Armia
będzie potrzebować trzech dni, aby dorównać do waszego
poziomu; musisz zatem pan spędzić jeszcze [na obecnym
miejscu] tylko cztery lub pięć dni; jeśli jednak pan uważasz,
że nieprzyjaciel zamierza zaatakować lub że rozwój wyda-
rzeń uczyni niemożliwym uniknięcie takich strat, na jakie
byliście narażeni w ostatnich ośmiu dniach, to masz pan
zawsze deskę ratunku w postaci wycofania się na pozycję
w Woronowie. Wszystkie pojazdy, jakie wysłałeś [do
Moskwy] są już załadowane wiktuałami. Odesłane przez
pana dziś wieczorem wyjadą [stąd] jutro" l37 .
Jak widać, Napoleon zachęcał Murata do opuszczenia
pozycji nad Czerniszną i wycofania się w stronę mniej
eksponowanej pozycji pod Woronowem. Cesarza niepokoiło
zwłaszcza defile138 koło Spas-Kupli, gdzie Rosjanie z łat-
wością mogli przeciąć odwrót francuskiej kawalerii. Na-
kazywał więc jak najszybsze ubezpieczenie go piechotą.
Zalecał także wzmożenie czujności, zwłaszcza nocą, Obie-
136
S é g u r , Pamiętniki.., s. 151.
137
[W:] A u s t i n , Napoleon..., s. 179-180.
138 Defile — ciaśniana, wąskie przejście. Mianem tym określano

m.in. Somosierrę.
cany transport żywności i wódki wyruszył jednak dopiero
14 października wraz z rozkazem wysłania wszystkich
bagaży i chorych nie do Moskwy, a w kierunku Możajska.
Napoleon polecił również przesunąć w stronę Woronowa
pułki mające wesprzeć Murata. Równocześnie ponownie
wysłał do Kutuzowa Lauristona, z pytaniem o odpowiedź
cara na propozycje pokojowe. Wydaje się jednak, że sam
już nie wierzył w pokojowe rozwiązania, bowiem Lauriston
miał przekazać rosyjskiemu feldmarszałkowi list Bethiera
następującej treści: „Książę Kutuzow! Generałowi Lauris-
tonowi zostało polecone przedłożyć Waszej Wysokości
propozycje takich rozwiązań, aby wojna przyjęła charakter
zgodny z uznawanymi zasadami prowadzenia działań
wojennych, a kraj dotknęły tylko naprawdę nieuniknione
nieszczęścia, jakie niesie konflikt. Spustoszenie własnego
kraju jest przecież szkodliwe nie tylko dla samej Rosji, ale
i dla cesarza. Wasza Wysokość łatwo zrozumie, jak ważne
jest dla mnie poznanie ostatecznych decyzji pańskiego
rządu w tej sprawie. Pragnę zapewnić Waszą Książęcą
Wysokość o moim wielkim szacunku. Książę Neuch&tel.
Szef sztabu głównego" 139.
Tymczasem nad Czerniszną doszło do co najmniej dwóch
dziwnych wydarzeń. Najpierw w stronę przejeżdżającego
wzdłuż polskich pikiet Murata wystrzelił stojący nieopodal
kozak. Zirytowany tym innym niż zwykle zachowaniem
król, natychmiast postawił na nogi najbliższy batalion 16.
pułku piechoty (dowodzony przez ppłk. Dobrogojskiego)
i rozkazał zepchnąć posterunki kozackie jak najdalej od
własnych pozycji140. Następnie, 15 października, „znaleźli
furażery z wielkim swym zadziwieniem, że mieszkańcy
wsi opuszczonych na powrót do chat swych przybyli
139
K u t u z o w M . , Pisma, zapiski, Moskwa 1989, s. 358.
140
S i e m o ń s k i Antoni, Rys działań Wojsk Polskich korpusu 5 Wiel-
kiej Armii pod wodzą księcia Poniatowskiego w wojnie 1812
skladąjących. Biblioteka Jagiellońska, rkps nr 3733, s. 90.
i pieczeniem chleba jako i innymi zatrudnieniami gos-
podarskimi byli zajęci, oświadczając żołnierzom, że ponie-
waż pokój już był bliski, oni do chat wracają"141. Wiadomo-
ści przekazane przez chłopów potwierdził dodatkowo
przyjazd gen. Lauristona.
Tym razem jednak Rosjanie odmówili przyjęcia generała.
Lauriston został zawrócony z linii forpoczt i nawet nie miał
okazji zamienienia kilku słów z rosyjskim głównodowo-
dzącym142. Fakt ten pozostał prawie niezauważony przez
stojących nad Czerniszną żołnierzy, bowiem tego samego
dnia dotarł wreszcie z Moskwy zapowiadany od kilku dni
transport żywności i wódki. W obozie rozpoczęło się
dawno zapomniane ucztowanie i picie. Tylko nieliczni
zdradzali coraz większy niepokój i obawy o dalszy los.
Kapitan Strzyżewski tak pisał w liście do rodziny: „Znaj-
dujemy się wciąż w niepewnym oczekiwaniu tego, co ma
wkrótce nastąpić. Wszyscy mają nadzieję na pokój, chociaż
nie liczą zbytnio na takie szczęście. Wysłano kuriera do
Petersburga, a to, co przywiezie, będzie z pewnością
interesujące. Cesarz podjął wszystkie kroki na wypadek
odmowy, aby zmusić ich do pokoju, ale to potrwa jeszcze
trochę. Tym samym nie pozostaje nic innego, jak zdać się
na łaskę Opatrzności, prosić o jej opiekę i zostawić rzeczy
własnemu losowi" 143.

141
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 132.
142
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 302.
143
S t r z y ż e w s k i Piotr, [w:] Dał nam..., s. 123.
MANEWR TARUTIŃSKI KUTUZOWA

Rosyjskiego żołnierza nie wystarczy zabić, trzeba go


jeszcze pchnąć, by się przewrócił"1 — mówili francuscy
generałowie, mający za sobą doświadczenia walk z armią
carską. 7 września wieczorem, na polach Borodina, armii
francuskiej zabrakło sił, aby „pchnąć" armię rosyjską
i przypieczętować w ten sposób zwycięstwo. Przez cały
dzień wojska rosyjskie skutecznie powstrzymywały ataki
Wielkiej Armii. Straty, jakie ponosiły, były ogromne
(niektóre bataliony skurczyły się do kilkudziesięciu żoł-
nerzy, ale mimo to wytrwale stały na swoich pozycjach).
Kiedy bitwa wygasła, na polu zostało ok. 50 tysięcy
zabitych i rannych żołnierzy carskich, co stanowiło 50%
stanu armii przed bitwą. Wśród poległych i śmiertelnie
rannych byli m.in. dowódca 2. Armii Zachodniej książę
Bagration, szef artylerii generał Kutaisow i dowódca
01 Korpusu gen. Tuczkow. Według niektórych pamięt-
nikarzy, Napoleonowi widzącemu pobojowisko i trupy
rosyjskie miało wyrwać się okrutne zdanie: „Nie spodzie-
wałem się, żeby było tak pięknie!" 2.
1Cyt. za N i e u w a ż n y Andrzej, My z Napoleonem, Wrocław 1999,
Ł i 10.
2 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 199.
W rosyjskim dowództwie przeważały nastroje zniechęce-
nia. Większość generałów domagała się od Kutuzowa
wycofania w stronę Moskwy. Naczelny wódz, który cały
dzień spędził z dala od pola bitwy, początkowo udawał, że
nie ma takiego zamiaru. Z uporem powtarzał, iż bitwa
została wygrana, a nazajutrz będzie mógł zaatakować Fran-
cuzów i całkowicie ich pokonać. Trudno kwestionować
prawdziwość takiego zamiaru. Rosjanom pozostała wpraw-
dzie nienaruszona rezerwa artylerii, ale do ewentualnego
zwrotu zaczepnego rosyjski wódz mógł użyć jedynie trzech
pułków jegierskich oraz dwóch pułków gwardyjskich: sie-
mionowskiego i preobrażeńskiego. Te ostanie mocno jednak
ucierpiały od ognia artylerii. Były to siły stanowczo zbyt
małe, aby móc liczyć na sukces, i Kutuzow zdawał sobie
z tego sprawę3. Pamiętał jednak o okolicznościach, które
zmusiły go do bitwy. Car i społeczeństwo rosyjskie domagali
się tego starcia, nie chcieli pogodzić się z dotychczasową
polityką odwrotu stosowaną przez poprzedniego wodza
Barclaya de Tolly. W końcu car zastąpił Barclaya Kutuzo-
wem. Nowy wódz był zwolennikiem taktyki poprzednika4,
ale rozumiał także polityczny aspekt sprawy. Dlatego przyjął
niechcianą bitwę, koniecznie chciał po niej wycofać się
dalej, lecz potrzebował odpowiedniego pretekstu do wydania
takiego rozkazu. Jednocześnie, zostając możliwie najdłużej
na pobojowisku, zaszczepiał w armii i społeczeństwie
przekonanie, że bitwa skończyła się zwycięstwem i tylko
późniejsze okoliczności spowodowały podjęcie decyzji o od-
wrocie. Kiedy w końcu pułkownik Toll przywiózł mu
informację o możliwości obejścia i zniszczenia przez Fran-
cuzów lewego skrzydła rosyjskiego, Kutuzow zrozumiał, że
to jest właśnie odpowiedni powód dla usprawiedliwienia
odwrotu. Jednocześnie wysłał do cara informację o zwycięs-
twie i o gotowości do stoczenia nowej batalii.
3
Tamże, s. 198.
4
B a z y l o w L., Historia Rosji, t. 2, Warszawa 1983, s. 111.
Działania Kutuzowa okazały się skuteczne. Staremu
generałowi udało się zaszczepić legendę zwycięskiego
oporu. Pozwoliła ona wzmocnić morale cara i całej
Rosji oraz, po wielu latach, dała prawo Lwu Tołstojowi
do napisanfe w powieści Wojna i pokój niezwykłe ważnego
stwierdzenia: „Pod Borodino Rosjanie odnieśli zwycięstwo
— nie takie zwycięstwo, jakim się określa zawładnięcie
kawałkami materii na drzewcach zwanymi sztandarami
i tę przestrzeń, na której stały i stoją wojska, lecz
zwycięstwo moralne, które przekonuje przeciwnika o mo-
ralnej wyższości wroga i o własnej bezsilności"5. Pa-
miętajmy także, że Napoleon zaniechawszy pościgu po-
zbawił swoje wojska poczucia pełnego zwycięstwa, ułatwił
w ten sposób narodziny tej legendy.
O świcie 8 września armia rosyjska rozpoczęła odwrót
w stronę Moskwy. Wojska wycofywały się w pięciu kolum-
nach. Pierwszą dowodził generał Dochturow, który chwilowo
przejął dowodzenie 2. Armią Zachodnią po śmiertelnie
rannym Bagrationie. Pod swoją komendą miał on oprócz
wspomnianej armii także II i III Korpusy Piechoty. Kolumna
ta przemieszczała się starą drogą smoleńską. Druga kolumna,
złożona z IV i VI Korpusów Piechoty, szła na prawo od
nowej drogi smoleńskiej, trzecia posuwała się nową drogą
smoleńską i składała się artylerii. Ostatnią kolumnę tworzyły
1 i 3. Korpusy Kawalerii, idące na lewo od nowej drogi
smoleńskiej. Pochód zamykała bardzo silna ariergarda (straż
tylnia), dowodzona przez generała Miłoradowicza. Począt-
kowo tworzyły ją 1. i 4 Korpusy Kawalerii oraz 10 pułków
kozackich. Później dodatkowo Miłoradowicz dostał 12
batalionów jegrów, 10 batalionów piechoty i 3 baterie
artylerii 6.
5
T o ł s t o j L., Wojna i pokój. Warszawa 1961, s. 318.
6 Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 166 podaje, żc dodatkowo 4 pułki
piechoty (czyli 8 batalionów) oraz 2 pułki jegrów (czyli 4 bataliony),
K u k i e ł, Wojna..., t. 2, s. 205.
Już wieczorem 8 września doszło do walki ariergardy
rosyjskiej z awangardą Murata. Najpierw opór Francuzom
stawił ataman Płatow ze swoimi pułkami kozaków, później
rozgorzały walki o Możajsk. Dopiero następnego dnia
Rosjanie opuścili miasto, ale już 10 września ponownie
zagrodzili drogę pod Krymskoje. Rozgorzała zacięta bitwa.
Wieczorem Miłoradowicz przerwał starcie i wycofał się na
kolejną pozycję. Straty rosyjskie wyniosły prawie 2000
ludzi, ale Francuzi stracili znacznie więcej i, co ważniejsze,
zostali zatrzymani 7.
11 września Rosjanie długim, prawie 30-kilometrowym
marszem, wycofali się do Wielkiej Wiaźmy i wsi Nikols-
koje. Od tego dnia maszerowano już tylko w trzech
kolumnach. Środkiem szła cała artyleria, po prawej stronie
2. Armia oraz IV i VI Korpusy Piechoty, po lewej pozostałe
wojska 1. Armii. Kawaleria podążała częściowo przed
kolumnami, część zamykała pochód. 12 września celem
odwrotu było Mamonowo, leżące już w pobliżu Moskwy.
Straż tylna zajęła pozycję pod Małą Wiaziemką,
Kutuzow powoli musiał podjąć decyzję, co stanie się
z Moskwą. Z jednej strony deklarował, że gotów jest
stoczyć walkę na przedpolach miasta i obiecywał zatrzymać
Francuzów. Część rosyjskich dowódców była nawet pewna,
że taki jest rzeczywisty zamiar głównodowodzącego. Je-
dnocześnie stary generał cały czas szukał możliwości wyco-
fania się. Szef sztabu 1. Armii Zachodniej wspominał, że
Kutuzow od dawna nie widział możliwości uratowania
Moskwy i przygotowywał do tego opinię publiczną twier-
dzeniami, iż wraz z utratą Smoleńska oddano nieprzyjacie-
lowi klucze do starej stolicy carów 8. W ten sposób Kutuzow
odrzucał podejrzenia, że chce oddać Moskwę bez bitwy,
7
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 205.
8
J e r m o ł o w, Zapiski generała Jermołowa, [online], utw.
29.11.1999, [w:] World Wide Web: http//:www.museum.ni/1812/
Library/Ermolv/ermolov.txt, [dostęp 3.01.2004 r.], b.n.s.
zrzucał winę za jej utratę na poprzedniego wodza, a jedno-
cześnie umacniał swoją pozycję markowaniem działań
obronnych.
Pozycję do stoczenia nowej bitwy miał wybrać szef
sztabu Kutuzowa generał hrabia Bennigsen. Wybór był
nieprzypadkowy. Po pierwsze, Bennigsen nie cieszył się
wśród części rosyjskich generałów dobrą opinią, w szcze-
gólności po klęsce, jaką poniósł w 1807 r. pod Frydlandem.
Przegrana ta zmusiła wówczas Rosjan do zawarcia z Napo-
leonem pokoju w Tylży. Dodatkowo jego reputację pogar-
szały krążące w armii pogłoski, iż wspomnianą kampanię
rozpoczął właściwie bez żadnego majątku, a zakończył
niezwykle bogaty, podczas gdy jego żołnierze dosłownie
umierali z głodu9. Po drugie — Bennigsen jako szef sztabu
został Kutuzowowi narzucony przez cara i miał prawo
donosić panującemu o wszelkich działaniach naczelnego
wodza10. Obaj zresztą, Kutuzow i Bennigsen, nie znosili
się nawzajem i jeśli tylko mogli, starali się szkodzić jeden
drugiemu.
Bennigsen wywiązał się z powierzonego mu zadania.
Wybrane przez niego miejsce rozciągało się od uroczyska
File (naprzeciwko wioski o takiej samej nazwie), dalej
wzdłuż rzeki Karpowki i kończyło się na Wróblowej
Górze. Miejsce obejrzał także główny kwaterrmstrz armii
pułkownik Toll i uznał je za dość dobre11. Kutuzow jednak
ani myślał staczać tu bitwy. Za plecami walczących byłyby
miasto i rzeka Moskwa, co w razie porażki, a w to, znając
stan armii, Kutuzow nie wątpił, mogłoby doprowadzić do
katastrofy. Poza tym prawdziwą przyjemność miało sprawić
mu wytknięcie Bennigsenowi takiego wyboru. Kutuzow
podjął już decyzję i nawet oświadczenie gubernatora
9
T a r l e E., 1812 god, Moskwa 1961, s. 649.
10
F i o d o r o w W., Aleksander I..., [w:] Dynastia Romanowów,
Warszawa 1993., s. 304.
11 J e r m o ł o w. Zapiski.., b-n.s.
Moskwy, hrabiego Roztopczyna: „Jeśli bez walki oddacie
Moskwę, to w ślad za sobą zobaczycie jej popioły!"12,
nie mogło tu nic zmienić.
Wieczorem 13 września w chacie chłopa Andieja Sawos-
tianowa, w której zatrzymał się Kutuzow w Filach,
zebrała się rada wojenna Zaproszono na nią wszystkich
najważniejszych generałów. Na honorowym miejscu, w
kącie pod ikoną Matki Boskiej zasiadł minister wojny i
dowódca 1. Armii Zachodniej, generał Barclay de Tolly.
Oprócz niego obecni byli także: dowódca 3. dywizji
piechoty, pełniący jednocześnie funkcję dowódcy III
Korpusu gen. Konownicyn, dowódca VII Korpusu gen.
Rajewski, dowódca IV Korpusu gen. Osterman-Tołstoj,
dowódca 1. Korpusu Kawalerii gen. Uwarow, szef
sztabu 1. Annii Zachodniej gen, Jermołow, dowódca VI
Korpusu gen. Dochturow, pełniący funkcję generalnego
kwatermistrza płk Toll oraz adiutant Kutuzowa, płk
Kąjsarow. Jako ostatni zjawił się szef sztabu głównego gen.
Bennigsen. W naradzie nie uczestniczył gen. Miłoradowicz,
bowiem w tym samym czasie kierował działaniami
ariergardy. Wszyscy usiedli wokół prostego, chłopskiego
stołu.
Kutuzow z ciemnego kąta izby, schowawszy twarz w
mroku, obserwował zebranych. Jako pierwszy zabrał głos
Bennigsen. Zapytał, czy należy stoczyć bitwę pod murami
Moskwy, czy też opuścić ją bez walki. W odpowiedzi na to
Kutuzow powiedział:
„Ocalenie Rosji jest w armii. Czy należy więc ryzykować
utratę Moskwy i armii, przyjmując bitwę, czy oddać
Moskwę bez bitwy? Na takie właśnie pytanie chciałbym
poznać panów odpowiedź"13.
Głos zabrał Barclay de Tolly:
„Wybrana pozycja jest bardzo niedobra, oczekiwanie na
niej na nadejście nieprzyjaciela bardzo niebezpieczne,
12
J e r m o ł o w , Zapiski..., bjt.s
13
M i c h n i e w i c z , File, [w:] Oteczestwiennaja wojna i ruskoje
obszcziestwo 1812-1912, t. 4, Moskwa 1912, s. 33.
pokonanie go, gdy rozporządza on przeważającymi siłami
bardzo wątpliwe. Jeśli nawet po bitwie będziemy mogli
utrzymać pozycję, a poniesiemy takie straty jako pod
Borodino, to nie będziemy w stanie obronić tak ogromnego
miasta. Utrata Moskwy będzie bolesna dla władcy, ale nie
będzie niespodzianką, do zakończenia wojny go nie zmusi
i wzmocni jego wolę walki. Obrona Moskwy nie uratuje
Rosji od trudnej wojny i spustoszenia, ale oszczędzając
armię nie likwidujemy nadziei ojczyzny i wojna, jedyny
sposób ratunku, może być kontynuowana z sukcesem" 14.
Po nim zabrali głos pozostali uczestnicy. Jermołow
wykorzystał sytuację, że wszystkim trudno było podjąć
decyzję oddania Moskwy i zaproponował, aby nie oczeki-
wać nadejścia Francuzów na zajmowanej pozycji, ale
natychmiast uderzyć na niespodziewającego się takiego
działania nieprzyjaciela. Kutuzow szybko odpowiedział, że
taki pomysł mógł pojawić się tylko dlatego, że to nie na
Jermołowie spoczywała odpowiedzialność za los armii 15 .
Jednak Jermołow nie był osamotniony w swoim planie.
Podobnego zdania byli Konownicyn, Dochturow i Uwa-
row. Bennigsen, pogodzony już z faktem, że nie dojdzie
do bitwy na wybranej przez niego pozycji, także głosował
za atakiem. Proponował nocne przegrupowanie prawego
skrzydła na lewe i zaatakowanie prawej flanki Wielkiej
Armii. Przeciw bitwie opowiadali się Rajewski, Oster-
man-Tołstoj i Toll. W końcu Kutuzow przerwał dyskusję
i powiedział:
„Ja, panowie (...) nie mogę zaaprobować planu hrabiego
(Bennigsena — A.D.). Manewrowanie wojsk w bliskim
sąsiedztwie nieprzyjaciela zawsze bywa niebezpieczne
i historia wojen potwierdza to twierdzenie. Tak na przykład
... Tak chociażby bitwa pod Frydlandem, którą, jak sądzę,
hrabia dobrze pamięta, była... niezupełnie udana tylko
14
J e r m o ł o w , Zapiski.., b.n
15
Tamże.
dlatego, że nasze wojska przeformowały się w nader
bliskiej odległości od nieprzyjaciela" 16.
Po chwili ciężko westchnął i dodał:
tak panowie, ja będę musiał płacić za rozbite garnki
— wstał i podszedł do stołu. — Panowie, wysłuchałem
waszych opinii. Niektórzy nie będą zgadzać się ze mną.
Ale to ja mam dowództwo przekazane mi przez cara
i ojczyznę, ja — rozkazuję odwrót" 17.
Jeszcze tej samej nocy pierwsze pułki rozpoczęły marsz
w stronę Moskwy. O dziesiątej wieczorem dwie kolumny
żołnierzy maszerowały już przez miasto. Pierwszą kierował
gen. Uwarow, drugą Dochturow. Obie z trudem przeciskały
się przez wąskie ulice. Ich poruszanie się utrudniały rezerwa
artylerii i tabory, których, przewidując bitwę u wrót
Moskwy, nie odesłano wcześniej na tyły l8.
Kutuzow znajdował się przy kolumnie Uwarowa i musiał
zdawać sobie sprawę, że decyzja o odwrocie została podjęta
zbyt późno, aby w pełni myśleć o wyprowadzeniu z miasta
wszystkich nagromadzonych zapasów i rannych. Co gorsza,
podczas przemarszu panował nieopisany zamęt Tłumy
zrozpaczonych cywilów, zwiedzione wcześniejszymi zwy-
cięskimi doniesieniami Kutuzowa i omamione obietnicami
gubernatora Roztopczyna19 o obronie miasta, uciekały
teraz wraz z wojskiem. Prywatne pojazdy mieszały się
z wojskowymi, część żołnierzy samowolnie opuszczała
szeregi w poszukiwaniu wódki i łupu. Wszystko to spra-
wiało, iż nie było możliwości, aby do południa 14 września
16
M i c h n i e w i c z , File, s. 33.
17
Tamże, s. 34.
18
J e r m o ł o w , Zapiski..., bji.s.
19
Jeszcze na kilka dni przed wejściem Francuzów do Moskwy, jej
mieszkańcy nie dopuszczali do siebie myśli, że jest to możliwe. Na
11 września w „Moskowskich Wiedomostiach" zapraszano moskwiczan
do teatru i na maskaradę, [w:] M a n f r e d A..Napoleon Bonaparte,
Warszawa 1986, t. 2, s. 691. Roztopczyn zapowiadał uzbrojenie ludu i
walkę na Wróblowych Wzgórzach.
przejść przez miasto. Należało liczyć się z szybkim
wejściem Francuzów i z walkami na ulicach.
Chcąc temu zapobiec, głównodowodzący wysłał Jer-
mołowa do Miłoradowicza z poleceniem zatrzymania
awangardy francuskiej. Miłoradowicz musiał wywalczyć
wystarczająco dużo czasu, by zdołano ewakuować całą
Moskwę. Rozkaz stoczenia bitwy był właściwie niewyko-
nalny, wobec czego Miłoradowicz zdecydował się na
rozpoczęcie pertraktacji z nadchodzącymi wojskami Murata.
Jak już wiemy, okazało się to bardzo skuteczne. Ostatnie
rosyjskie oddziały i wozy z cywilami wyjeżdżały dosłownie
na oczach Francuzów. Miłoradowiczowi udało się nawet
przekonać Sebastianiego, że rozejm obowiązuje aż do rana
15 września. Dzięki temu ariergarda rosyjska zdołała
spokojnie wycofać się z miasta i zatrzymała się dopiero
4 kilometry za nim.
Główne siły rosyjskie rozłożyły się obozem pod wsią
Panki, 18 kilometrów od stolicy. Nastroje w armii były
minorowe. Wojsku groziło rozprzężenie. W szeregi wdarła
się niechęć i rozgoryczenie. Wielu żołnierzy opuszczało
samowolnie szeregi i w pobliskich wsiach poszukiwało
alkoholu i żywności. Nastroje żołnierskie i towarzyszącej
armii rzeszy cywilów dobrze oddaje poniższy fragment
prywatnego listu: "Nie ma już Moskwy! Straty są nie-
odwracalne! Zagłada przyjaciół, świątynia, cicha przystań
nauk — wszystko zostało splugawione przez szajkę
barbarzyńców!... ileż da! Kiedyż to się skończy? Na
czym oprzeć nadzieje?" 20.
Kutuzow próbował zaradzić rozkładowi poprzez zaost-
rzenie dyscypliny i zwiększenie kar cielesnych. Musiał
także szybko poradzić sobie z coraz silniejszą opozycją
wśród dowódców. Jednym ze sposobów okazało się
powołanie gen. Konownicyna, dotychczasowego dowódcy
20 Cyt. za: M a n f r e d, Napoleon, t. 2, s. 696.
3. dywizji piechoty, na stanowisko generała-dyżurnego.
Do jego zadań należała ścisła współpraca z naczelnym
wodzem i przejęcie, chociaż w minimalnym stopniu,
obowiązków niechętnego Kutuzowowi Bennigsena.
Opuszczając Moskwę Kutuzow nie miał jeszcze jasno
wytkniętego celu działania. Gotów był dalej prowadzić
działania odwrotowe, ale nie zastanawiał się nad ich
kierunkiem. W końcu zdecydował się na ruch traktem
riazańskim, aby nie tracić kontaktu z żyznymi guberniami
południowymi. Wśród doradców Kutuzowa pojawiła się
natomiast koncepcja dokonania przemarszu na trakt
wiodący z Moskwy do Kaługi, tak aby móc ochronić
znajdujące się w niedalekiej Tule zakłady wojskowe
oraz aby móc niepokoić francuskie linie komunikacyjne
na trakcie możajskim. Wielu generałów, min. Jermołow,
Barclay de Tolly, Bennigsen, poparło tę koncepcję21.
W końcu naczelny wódz zgodził się na jej realizację
i już 16 września wspomniał o niej w swym raporcie do
cara. Przy okazji próbował wytłumaczyć monarsze racje
oddania Moskwy: „Po krwawym, choć zwycięskim dla
nas boju 26 sierpnia (7 września — A.D.), byłem
zmuszony zostawić pozycję przy Borodino z przyczyn,
o których mam szczęście zameldować Waszej Cesarskiej
Wysokości. Po bitwie armia była doprowadzona do stanu
skrajnego wyczerpania, 2. Armia całkowicie już [stała
się] bezsilna. W takim stanie zbliżaliśmy się do Moskwy,
codziennie tocząc duże starcia z awangardą nieprzyja-
ciela, i nie znaleźliśmy pozycji, na której mogłem
z nadzieją zwycięstwa stawić czoła nieprzyjacielowi.
Wojska, z którymi mieliśmy nadzieję się połączyć, nie
mogły jeszcze przybyć, nieprzyjaciel zaś skierował dwie
dodatkowe kolumny, jedną traktem borowskim (kałuskim
— A.D.), a drugą zwienigorodzkim, starając się wyjść
21
Oteczestvennaja wojna 1812 goda, Izd Gławnago Sztaba, Sankt
Petersburg 1912, L XVIII, s. 192.
na moje tyły przy Moskwie i dlatego zupełnie nie
mogłem odważyć się na stoczenie bitwy, której kata-
strofalnym skutkiem byłoby nie tylko zniszczenie armii,
ale i krwawa zagłada i zamienienie w popiół samej
Moskwy. W tak skrajnie niepewnym położeniu, po
naradzie z naszymi najważniejszymi generałami, wśród
których byli i przeciwnicy tego rozwiązania, musiałem
zdecydować o wpuszczeniu nieprzyjaciela do Moskwy,
z której wszystkie skarby, arsenał i wszystek prawie
najcenniejszy majątek zarówno prywatny jak państwowy
zostały wywiezione i prawie ani jeden z mieszkańców
w niej nie został.
Ośmielam się pokornie donieść Ci, Najmiłościwszy
Władco, że wkroczenie nieprzyjaciela do Moskwy nie
oznacza jeszcze pokonania Rosji. Przeciwnie, skieruję
się z wojskiem na drogę tulską. To umożliwi mi ochronę
zapasów, przygotowanych w naszych najbogatszych
guberniach. Każdy inny kierunek odciąłby mnie od nich,
jak również przerwałby łączność z wojskami Tormasowa
i Cziczagowa. Choć nie mogę zaprzeczyć, by zajęcie
stolicy nie było bolesną raną, ale nie wahając się
pomiędzy tym wydarzeniem a wydarzeniami mogącymi
przynieść pożytek nam z uratowania armii, przystępuję
teraz do operacji ze wszystkimi siłami na linii, na której
zaczynając od traktu tulskiego i kałuskiego, moje od-
działy przecinać będą wszystkie linie nieprzyjacielskie,
rozciągające się od Smoleńska do Moskwy i tym samym
zniszczę wszystkie rezerwy, które nieprzyjacielska armia
na swoich tyłach mieć mogła i zwracając na siebie
uwagę nieprzyjaciela, mam nadzieję zmusić go do opusz-
czenia Moskwy i zmiany swoich linii operacyjnych.
Generał Wintzingerode22 otrzymał ode mnie rozkaz
utrzymania samodzielnie traktu twerskiego, mając także
22
Generał Wintzingerode dowodził oddziałem partyzanckim działają-
rym na trakcie z Moskwy do Petersburga.
jarosławski pułk kozacki do ochrony mieszkańców przed
atakami nieprzyjacielskich oddziałów.
Teraz, w niedalekiej odległości od Moskwy, zebrawszy
wojska, mogę twardo oczekiwać nieprzyjaciela, i dopóki
armia Waszej Cesarskiej Mości jest cała i ożywiona swym
słynnym męstwem, dotąd utrata Moskwy nie jest równo-
znaczna z utratą ojczyzny. Zresztą Miłościwie Nam Panu-
jący zgodzi się, że konsekwencje te są nierozerwalnie
związane z utratą Smoleńska" 23.
16 września wojska rosyjskie dotarły do Borowskiego
Mostu nad rzeką Moskwą, Tutaj też przeprawiły się na
drugą stronę rzeki. Około 4 po południu dowództwo wydało
dyspozycje, aby skierować artylerie i tabory dalej drogą
riazańską na Bronnice. Wkrótce jednak dyspozycje zostały
zmienione. Dowódcom korpusów rozkazano przygotować
oddziały do natarcia. O 2 w nocy 17 września padł rozkaz
o zmianie kierunku marszu. Armia dokonała gwałtownego
skrętu na zachód i skierowała się forsownym marszem
skrzydłowym wzdłuż rzeki Pachry w stronę Podolska. Na
poprzednim kierunku pozostawiono jedynie korpus generała
Rajewskiego i dwa pułki kozackie (Andrianowa2. i sim-
feropolski konno-tatarski), których zadaniem było kon-
tynuowanie marszu na południe i ściągnięcie na siebie
uwagi awangardy francuskiej. Kozacy wywiązali sic zna-
komicie z powierzonego zadania i tak skutecznie odwracali
uwagę ścigających ich Francuzów, że nikt nie zorientował
się w zmianie kierunku marszu głównych sił rosyjskich.
W późniejszym meldunku do cara Kutuzow relacjonował:
„Armia dokonując ruchu skrzydłowego, w celu ukrycia
owego kierunku wprowadzała nieprzyjaciela przy każdym
swym ruchu w błąd. Kierując się sama do określonego
punktu, maskowała się tymczasem fałszywymi ruchami
lekkich wojsk, czyniąc demonstracje, to w kierunku Kołom-

23 Oteczestvennaja..., t XIX, s. 377-378.


ny, co znów Sierpucbowa, nieprzyjaciel zaś pospieszał za
nimi wielkimi partiami 24.
Marsz odbywał się w nocy przy świetle łun palącej się
Moskwy. Okoliczności te musiały niewątpliwie wpływać
na nastrój żołnierzy i na ich rodzące się pragnienie odwetu.
Malowniczo przedstawił to de Ségur: „Nocny ten pochód
Rosjan, dookoła płonącej stolicy, posępny był i tajemniczy
niby średniowieczne misterium. Szli cicho w łunach pożogi,
która coraz szersze zataczała kręgi, zalewając ognistą falą
ten ośrodek handlu rosyjskiego, czczone sanktuarium wiary
ojców, kolebkę potężnego mocarstwa! Grozą i nienawiścią
gorzały wszystkie oczy. W głuchym milczeniu szedł pułk
za pułkiem, a w oddali huczały płomienie, zawodził zimny,
jesienny wiatr. Od czasu do czasu tu i ówdzie wybuchał
nagle krwawy słup ognia, oświetlając zakrzepłe w bólu
twarze żołnierzy. Tylko oczy paliły się wciąż groźnym
blaskiem, lśniły żądzą zemsty za przypisywaną nam zbrod-
ni ę — zemsty, która wkrótce objąć miała płomieniem całe
imperium i której ofiarą paść miało tylu Francuzów"25.
Skręcając w stronę Podolska Kutuzow rozpoczął tzw.
manewr tarutiński. Do dzisiaj wszakże nie wiadomo dokład-
nie, kto był projektodawcą tego zwrotu. Historycy rosyjscy
i radzieccy przypisują go Kutuzowowi, jego przenikliwości
i przebiegłości26. Jednak wśród autorów manewrów wspo-
mina się także płk. Tolla i płk. Michauda27. Obecny w Rosji
w 1812 r. pruski oficer Wolzogen pisał, że „Otaczający go
(Kutuzowa — AZ).) ludzie absolutnie nie znali dalszych
jego planów; pozostawiał OT ich w zupełnej niewiedzy, jak
24
Cyt. za: M o r d wi n o w W. (red), Kutuzow wielki dowódca rosyjski
Materiały sesji jubileuszowej akademii wojskowych Armii Radzieckiej,
poświęconej 22 rocznicy urodzin Michała l Kutuzowa, Warszawa 1953,
s. 57-58.
25
S é g u r , Pamiętniki.., s. 139.
26
Np. Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 178-184, M o r d w i n o w, Kutu-
zow..., s. 22.
27 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 237.
można przypuszczać, dlatego, że sam nie miał żadnych
planów. Później Rosjanie zaczęli przedstawiać ruch skrzyd-
łowy jako uczony manewr strategiczny i korzystając z tego
ks. Kutuzow szczęśliwy przypadek podawał za owoc swoich
mądrych kombinacji. Jednak o ile mnie wiadomo, siła
okoliczności i przypadek były przyczynami tej kombinacji,
której celem był ruch tak ważny ze względu na swoje
następstwa" 28.
W chwili obecnej jest raczej niemożliwe do ustalenia,
kto właściwie był pomysłodawcą manewru. Nie ulega
wszakże wątpliwości, iż decyzję o marszu musiał podjąć
sam Kutuzow. Na niego też, jako na głównodowodzącego,
spadłaby odpowiedzialność w razie klęski manewru. Jemu
więc, po sukcesie manewru, trzeba przypisać zasługę
z udanego zwrotu. Z Podolska Kutuzow meldował: „Do tej
chwili otrzymuję wiadomości o powodzeniu mego pozoro-
wanego marszu, bowiem nieprzyjaciel rzucił za Kozakami
swe oddziały. Mam z tego tę korzyść, że armia, dokonując
jutro tegoż 18-wiorstwowego marszu skrzydłowego na
drogę kałuską i posławszy silne oddziały na możajską,
winna bardzo zaniepokoić nieprzyjaciela. Tym sposobem
mam nadzieję, że nieprzyjaciel będzie starał się wydać mi
bitwę, od której na dogodnym miejscu równych korzyści
jak pod Borodino oczekuję" 29.
20 września armia rosyjska ruszyła dalej, docierając do
Krasnej Pachry na starym trakcie kałuskim. Znajdowała się
teraz zaledwie 35 kilometrów od Moskwy i tylko 25
kilometrów od traktu możajskiego, który był główną linią
łączącą Moskwę ze Smoleńskiem. Straż przednia pod
kierunkiem Miłoradowicza stacjonowała nawet jeszcze
bliżej Francuzów, pod Desną. Armia rosyjska zagradzała
teraz Wielkiej Armii drogę do bogatych prowincji połu-
dniowych oraz do ważnych fabryk broni w Tule i w Kału-
28
Cyt. za: Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 180-181.
29
M o r d w i n o w, Kutuzow..., s. 58.
dze. Przede wszystkim jednak na pozycji pod Krasną
Pachrą nastąpiła odbudowa morale armii rosyjskiej. W woj-
sku wracała wiara w zwycięstwo i w dowódców. Niemałe
znaczenie miało oskarżenie Francuzów o wywołanie
pożaru Moskwy.
W czasie gdy Kutuzow opuszczał Moskwę i maszerował
w stronę Tuły, w Petersburgu car Aleksander świętował
zwycięstwo pod Borodino. Przysłany po bitwie raport
Kutuzowa mówił o krwawym odparciu ataków francuskich
i o utrzymaniu pozycji. Car natychmiast rozkazał ogłosić
ludowi pomyślne wiadomości i oddać salut armat-
ni na cześć armii i jej wodza. Na całą armię spadł
deszcz nagród. Kutuzow dostał stopień generała-feld-
marszałka i 100 000 rubli; każdy z szeregowców miał
otrzymać po 5 rubli 30.
Podniesiony na duchu car, wraz ze swoim otoczeniem,
przystąpił teraz do zorganizowania operacji zaczepnych
przeciwko najeźdźcy. 12 września do Kutuzowa został
wysłany pułkownik Czernyszew z misją przedstawienia
założeń carskiego planu. Aleksander zakładał, że Napoleon
przegrawszy bitwę pod Borodino będzie dążył do wycofania
się tą samą drogą, którą dotarł pod Moskwę. Wobec tego
wojska rosyjskie powinny uniemożliwić ten zabieg. W tym
celu działające na północy korpusy gen. Wittgensteina
i gen. Steinheila miały uporać się z blokującymi ich
działania siłami francuskimi i powinny rozpocząć marsz na
południe. Będące na południu wojska adm. Cziczagowa
i gen. Tormasowa, pod wspólnym dowództwem admirała,
miały wykonać ten sam manewr, ale w kierunku północnym.
W ten sposób doszłoby do połączenia tych ugrupowań i do
przecięcia drogi Francuzów. Datę spotkania wojsk rosyj-
skich zaplanowano na 22 października. Zadaniem Kutuzowa
30
K u k i e ł, Wojna..., t. 2, s. 233,B o g d a n o w i c z , Istorija..., t.
2, s. 229-232, List Aleksandra do Kutuzowa [w:] Oteczestvennaja..., t.
XVI, s. 201.
było niedopuszczenie do dalszych postępów Napoleona
i pościg za jego cofającą się armią 31.
Powyższy plan miał jednak kilka mankamentów. Po
pierwsze, wychodzono z założenia, że bitwa pod Borodino
była wygrana i Kutuzow nie wycofuje się już dalej. Po
drugie, nie znano dokładnie ogromu strat, jakie poniosła
armia rosyjska w tej bitwie. Po trzecie, pomysły wojenne
cara (jeśli oczywiście on sam był autorem) nie wzbudzały
entuzjazmu wśród znacznej części generalicji, w tym
u Kutuzowa. Wiadomo było, że car nie ma wojskowych
uzdolnień, o czym boleśnie przekonano się pod Austerlitz32.
Po czwarte wreszcie, sam Kutuzow nie miał najmniejszego
zamiaru realizować carskich rozkazów.
Stary feldmarszałek wiedział, że car go nie lubi. Niechęć
ta widoczna była od czasu bitwy pod Austerlitz. Mianowa-
nia Kutuzowa głównodowodzącym w 1812 r. domagało się
społeczeństwo i car musiał ulec tej presji. Jednak, aby móc
kontrolować wojsko, szefem sztabu Kutuzowa uczynił
Bennigsena. O wzajemnych relacjach pomiędzy nimi już
wspominano. Kutuzow nie chciał takie realizować planu
z powodu niechęci do Cziczagowa, obawiając się, że,
w razie powodzenia carskiego planu, cała chwała za
pokonanie Francuzów spadnie na admirała. Nie mógł jednak
ze względów oczywistych jawnie sabotować carskiego
rozkazu. Dlatego w raporcie do cara pisał generalnie
o przyjęciu przysłanych dyrektyw, ale też o zwolnieniu
Wittgensteina i Cziczagowa z pierwszoplanowej roli 33.
Tymczasem 20 września do Petersburga dotarł płk
Michaud, Piemontczyk w służbie rosyjskiej. Przywiózł on
31
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 234, B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2,
s. 342-347, Ż y I i n, Kontrofensywa..., s. 279.
32
F i o d o r o w, Aleksander I, s. 304. Zresztą współcześni uważali, że
gdziekolwiek Aleksander znajdował się osobiście, jego wojska spotykało
niepowodzenie.
33
Ż y 1 i n, Kontrofensywa..., s. 275, 280-281.
wysłany 16 września meldunek o oddaniu Moskwy. Wieść
o utracie starej stolicy, w kontekście pierwszego meldunku
spod Borodino, wywołała piorunujące wrażenie. Car roz-
kazał Radzie Ministrów wszcząć dochodzenie w sprawie
przebiegu narady w Filach. Kilkakrotnie też Aleksander
czytał list od Kutuzowa, w którym opisane były powody
oddania Moskwy bez walki. Na koniec kazał wezwać do
siebie wysłannika Kutuzowa. Doszło wówczas do słynnej
rozmowy o spalonej Moskwie i nastrojach w armii.
Aleksander dopytywał się o szczegóły oddania miasta.
Kiedy Michaud powiedział, że zostawił Moskwę całą
w płomieniach, car zakrył twarz dłońmi i zaczął ciężko
oddychać. Po chwili uspokoił się i powiedział:
„Widzę, pułkowniku, po wszystkim co nas spotyka, że
Opatrzność wymaga od nas wielkich ofiar... Jestem gotów
poddać się we wszystkim jej woli; ale niech mi pan powie,
Michaud, jak zostawiłeś armię, opuszczającą bez wystrzału
moją starą stolicę? Czy nie zauważyłeś w niej upadku
ducha?"
Michaud zawahał się przez chwilę.
„Najjaśniejszy Panie, czy pozwolisz mówić szczerze, jak
uczciwemu żołnierzowi?
— Pułkowniku, zawsze tego żądam. Niech pan nie
ukrywa niczego, chcę bezwarunkowo wiedzieć całą prawdę.
— Najjaśniejszy Panie! Zostawiłem całą armię, po-
czynając od dowódców do ostatniego żołnierza, bez wyjąt-
ku, strasznie przerażoną,
Usłyszawszy to Aleksander obruszył się gwałtownie:
— Jak to? Czyż moich Rosjan może zgnębić niepowo-
dzenie... Nigdy!
— Najjaśniejszy Panie! Oni boją się tylko tego, by
Najjaśniejszy Pan w dobroci swego serca nie dał się
skłonić do zawarcia pokoju. Oni płoną żądzą walki i pragną
dowieść Najjaśniejszemu Panu ofiarą swego życia, jak
dalece są mu oddani...
Aleksander odetchnął z ulgą i poklepał posłańca po
ramieniu.
— Ach! Pan mnie uspokaja, pułkowniku" 34.
Następnie dodał:
"Zapuszczę brodę i raczej będę żywić się czerstwym
chlebem na Syberii, aniżeli podpiszę hańbę mojej ojczyzny
i drogich moich poddanych, których ofiarę umiem ocenić"35
Po chwili car odprawił Michauda z powrotem do armii,
wraz z poleceniem przysłania mu jak najszybciej pomyśl-
nych wiadomości.
W późniejszym okresie car kilkakrotnie jeszcze wysyłał
swoich posłańców z listami do Kutuzowa. Na początku
października pisał m.in.: "Spadnie na Pana odpowiedzial-
ność, jeżeli uda się nieprzyjacielowi odkomenderować
znaczny korpus na Petersburg dla zagrożenia stolicy,
w której nie można było pozostawić wiele wojska, bowiem
z oddaną Panu do dyspozycji armią, działając zdecydowanie
i aktywnie, ma Pan wszelką możliwość zapobieżenia temu
nowemu nieszczęściu. Niech Pan pamięta, że będzie Pan
jeszcze musiał tłumaczyć się przed znieważoną Ojczyzną
z utraty Moskwy" 36.
Postój Kutuzowa w Krasnej Pachrze trwał do 26 wrześ-
nia. Z tyłu (od strony Czirikowa) ubezpieczał go gen.
Osterman-Tołstoj z IV Korpusem Piechoty oraz 2. i 3.
Korpusami Kawalerii. Od strony Podolska stacjonował
gen. Rajewski z VII Korpusem Piechoty i 4. Korpusem
Kawalerii. Najbardziej na południe wysunięto 26. dywizję
piechoty gen. Paskiewicza. Feldmarszałek, na podstawie
doniesień zwiadu, zorientował się, że wojska francuskie
zdołały już wpaść na jego trop. Obawiał się, że może to
doprowadzić do wymarszu z Moskwy całej armii napoleoń-
skiej i w konsekwencji może dojść do bitwy z cesarzem.
34
Na podst. T o ł s t o j , Wojna..., 1 4, s. 488-489.
35
F i o d o r o w, Aleksander I, s. 304.
36
Cyt. za: Ż y l i n . Kontrofensywa..., s. 171.
Tego chciał uniknąć za wszelką cenę. Dlatego na zwołanej
radzie wojennej zażądał podjęcia szybkich decyzji, co do
dalszych działań armii. Tradycyjnie już zdania były po-
dzielone. Bennigsen, podobnie jak w Filach, radził atak
i przyjęcie bitwy. Było to całkowicie nie po myśli feldmar-
szałka. Barclay de Tolly chciał bronić się w obozie pod
Krasną Pachrą. Jedynie płk Toll doradzał odwrót i propo-
nował założenie nowego obozu warownego w pobliżu wsi
Tarutino. Według niego działania zaczepne należało odłożyć
do czasu uzupełnienia armii. Proponowana pozycja po-
zwalała nadal chronić zakłady w Tule i Kałudze. Z opinią
tą zgodził się także Kutuzow 37.
27 września Rosjanie rozpoczęli odwrót. Tylnią straż
oddano ponownie pod rozkazy Miłoradowicza. Jego zada-
niem było zatrzymanie zbliżających się kolumn B e ss ic r esa ,
Murata i Poniatowskiego. Rozpoczęły się walki pomiędzy
rosyjską ariergardą a następującymi Francuzami i Polakami.
29 września żołnierze Wielkiej Armii weszli do opusz-
czonego obozu w Krasnej Pachrze. Tego samego dnia
Miłoradowicz zaatakował księcia Poniatowskiego pod Czi-
rikowem. Mimo prawie trzykrotnej przewagi liczebnej nie
udało się mu rozbić polskiego korpusu. Efektem bitwy było
jednak spowolnienie francuskiego pościgu, co dało Kutu-
zowowi czas przejścia przez niezwykle trudne tereny
w rejonie Woronowa i Spas-Kupli. 2 października rosyjskie
siły główne przekroczyły rzekę Narę i rozłożyły się obozem
pod Tarutinem.
W kontakcie bojowym z nieprzyjacielem pozostawał
już tylko Miłoradowicz. 2 października zajął pozycję
pod Woronowem. Miejscowość ta należała do gubernatora
Moskwy hrabiego Roztopczyna, który w obliczu zbli-
żającego się nieprzyjaciela postanowił spalić znajdujący
się tutaj pałac. Początkowo myślano o stawieniu oporu

37 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 245.
Francuzom na tej pozycji, ale rosyjskie wojsko zbyt mocno
miało w pamięci dopiero co poniesioną porażkę pod
Czirikowem. Poza tym napór francuskiej awangardy w cią-
gu dnia okazał się na tyle silny, że w nocy, w dużym
nieporządku i z pośpiechem opuszczono tę pozycję. Jer-
mołow wspominał, iż tylko wstrzymanie na noc działań
przez Murata uratowało rosyjską straż tylną38. Rosjanie
wycofali się na pozycje pod Spas-Kuplią. Tutaj postanowili
zorganizować zasadzkę i za wszelką cenę zatrzymać
postępy Francuzów. Do bitwy koniecznie musiało dojść,
aby stojąca w Tarutinie armia mogła umocnić swoje
pozycje i przygotować się do ewentualnej obrony obozu.
Miłoradowicz dysponował całym VIII Korpusem Pie-
choty, wzmocnionym dodatkowo dwoma pułkami jegrów.
Ponadto oddano mu całą kawalerię, kierowaną przez gen.
Korfa. Na wzgórzu pod Spas-Kuplią Miłoradowicz ustawił
14 dział artylerii konnej pod dowództwem płk. Zacharzew-
skiego. Miał on pozwolić Francuzom wyjść z lasu na
odkrytą przestrzeń, a następnie otworzyć do nich ogień.
Rosjanom dopisało szczęście. Na czele awangardy posu-
wał się 2. Korpus Kawalerii gen. Sébastianiego. Dowódca
ten pokazał już podczas tej kampanii, że można go
zaskoczyć. Także teraz jego żołnierze nie zachowali nale-
żytej ostrożności i zostali nagle przywitani celnym ogniem
rosyjskiej baterii39. W szeregach francuskich doszło do
zamieszania. Wykorzystał to Korf i uderzył w bok nie-
przyjacielskiej kawalerii. W takiej sytuacji nie było innego
wyjścia i 2. Korpus rozpoczął odwrót Po chwili jednak
Francuzom udało się ustawić 10 działową baterię, która
podjęła pojedynek z artylerią rosyjską. Wymiana ognia
przyniosła sukces Rosjanom. Zajmując pozycję na wzgórzu
i będąc lepiej wstrzelanymi, szybko zniszczyli 3 działa
38
J e r m o ł o w , Zapiski..., b JLS.
39
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 360, K u k i e ł , Wojna..., t. 2,
s. 248.
i 4 jaszczyki. Zmusiło to artylerzystów francuskich do
cofnięcia pozostałych dział. Rosjanie zostali panami placu
boju. Wycofali się jednak i zajęli pozycję nad rzeką
Czerniszną koło wsi Winkowo.
Zachęcony sukcesem Miłoradowicz postanowił jeszcze
raz spróbować szczęścia i przygotował swoje oddziały do
nowej bitwy. Chciał koniecznie zatrzymać Francuzów przed
Winkowem, bowiem ich dalszy marsz zagrażał już bezpo-
średnio pozycji pod Tarutinem. Nawet jeśli Francuzów
było zbyt mało, aby mogli zagrozić obozowi rosyjskiemu,
to spychając w stronę Tarutina rosyjską ariergardę, wy-
chodzili na pozycje, z których mogli jak na dłoni widzieć
rosyjski obóz.
O świcie 4 października rozpoczęła się bitwa. Na nadciąga-
jące od strony Spas-Kupli pułki Murata i Poniatowskiego
ruszyły szarże rosyjskiej kawalerii. Pierwsze cztery pułki
rosyjskie ponownie natknęły się na 2. Korpus Sébastianiego
i zatrzymały jego marsz. Wkrótce wszakże okazało się, że
Francuzi i Polacy wyciągnęli wnioski z poprzedniego dnia.
Jazdę rosyjską przywitał gęsty ogień artylerii i ustawionej
w czworoboki piechoty francuskiej i polskiej. Była to niemiła
niesopdzianka dla atakujących. Wkrótce sytuacja Rosjan
pogorszyła się. Nie mogąc rozbić czworoboków piechoty,
musieli cofnąć się. Wykorzystał to Murat i skierował do ataku
na rosyjskie pozycje kirasjerów korpusu Latour-Maubourga.
Po chwili siły rosyjskie zostały przyparte do Czerniszny.
Szczególnie w trudnym położeniu znalazła się 27. dywizja
piechoty gen. Niewierowskiego. Tworzące ją pułki: wileński,
symbirski, odeski, tarnopolski oraz 49. i 50. jegierskie, uległy
w końcu nieprzyjacielskiej kawalerii i zostały częściowo
rozbite. Chcąc ratować sytuację, Roganie musieli rzucić na
pomoc osłabionym siłom Miłoradowicza 1. brygadę kawalerii
gwardii40 (pułki huzarski i ułański) i część IV Korpusu gen.
40
Brygadą dowodził gen. Iwan Szewicz, dowódca huzarskiego pułku
lejbgwardii. Za tę bitwę generał otrzymał order Św. Jerzego.
Ostermana-Tołstoja. W walce szczególnie wyróżnił się
wchodzący w jego skład pułk jegierski pod dowództwem
płk. Karpienki41.
Sytuacji nie udało się jednak w pełni opanować. Wojska
francuskie i polskie przekroczyły Czernisznę i zbliżały się
do Nary i Tarutino. Wkrótce wszakże zatrzymały się,
a zapadający zmrok przerwał walkę. Pozwoliło to Rosjanom
utrzymać w swym ręku część lewego bfzegu Nary i nie
dopuścić tym samym do bezpośredniego zagrożenia obozu
pod Tarutinem. W efekcie przegrana bitwa, dzięki za-
trzymaniu się Francuzów, została uznana za sukces strony
rosyjskiej. Niektórzy twierdzili nawet, że w bitwie tej,
nazywanej często pierwszą bitwą pod Tarutinem, po raz
pierwszy wysiłki najeźdźcy okazały się nieefektywne 42.
Po bitwie oddziały awangardy francuskiej zajęły pozycje
nad rzeką Czerniszną i nie zamierzały na razie atakować
pozycji rosyjskich, tym bardziej że pojawiły się informacje
o możliwości nawiązania rozmów pokojowych. Sami Ros-
janie także nie zamierzali chwilowo podejmować wrogich
działań wobec stojących przed nimi wojsk, francuskich-
Najważniejszą sprawą stało się rozbudowanie obozu i uzu-
pełnienie armii. 5 października ułatwili im to sami Francuzi.
Tego dnia na rosyjskich forpocztach pod Tarutinem
pojawił się z białą flagą gen. Lauriston. Jego przybycie
wywołało prawdziwą burzę w rosyjskiej kwaterze głównej.
Kutuzow, wbrew carskim zakazem nawiązywania kontaktu
z nieprzyjacielem, chciał natychmiast wyjechać na spotkanie
posłańca i gotów był rozmówić się z nim w cztery oczy.
Dla feldmarszałka pojawienie się parlamentariusza ozna-
czało możliwość zawarcia zawieszenia broni i wywalczenia
w ten sposób czasu niezbędnego na reorganizację armii
i ściągnięcie do Tarutina posiłków. Jednak w kwaterze
Kutuzowa znaleźli się „«patrioci rosyjscy» znacznie gorętsi
41
J e r m o ł o w , Zapiski..., bas.
42
Tamże.
od niego samego"43. Na ich czele stał gen. Robert Wilson,
przedstawiciel rządu brytyjskiego przy armii rosyjskiej,
gotowy „pożerać Francuzów na śniadanie, obiad i kola-
cję"44. „W imieniu narodu rosyjskiego i armii rosyjskiej
(...) udał się Wilson do Kutuzowa i w bardzo ostrych
słowach oświadczył naczelnemu wodzowi, że armia wypo-
wie posłuszeństwo jemu, Kutuzowowi, jeśli ośmieli się
wyjechać na forpoczty i mówić z Lauristonem w cztery
oczy. Kutuzow wysłuchał tego niebywałego oświadczenia
i zmienił swoje postanowienie"45. Do Lauristona skierowa-
no więc adiutanta carskiego gen. ks. Wołkońskiego. Z nim
jednak francuski generał nie chciał rozmawiać i zawrócił
ku pozycjom kawalerii Murata. Dopiero osobiste spotkanie
Bennigsena z Muratem na linii placówek obu armii urato-
wało sytuację. Ustalono, że Lauriston zostanie jednak
przyjęty przez Kutuzowa, ale w obecności innych genera-
łów. Tak się też stało, a czerwony mundur Wilsona na tle
zielonych mundurów generałów rosyjskich musiał rzucić
się od razu w oczy Lauristona i dał mu wiele do myślenia.
Po chwili jednak Francuz miał okazję zamienić z feldmar-
szałkiem kilka słów na osobności.
Lauriston, według relacji Wilsona, zapewnił Kutuzowa
o szczerych chęciach pokoju Napoleona i zapytał o moż-
liwości przerwania tej wojny. Kutuzow odparł jednak, że
niema istrukcji w sprawie zawarcia pokoju, że nie zamierza
kontaktować się z carem w tym względzie i że obawia się
oceny potomnych, którzy nie darowaliby mu podobnego
kroku. Oskarżał także Francuzów o celowe i planowe
spalenie Moskwy46. Lauriston zapewnił jednak Kutuzowa,
że armia francuska nie pali okupowanych przez siebie
43
T a r l e Eugeniusz, Napoleon, Warszawa 1950, s. 337.
44
N i e d z i e l s k i Kazimierz, Wojna w roku 1812, Warszawa 1913,
s. 137.
45
T a r l e E., Napoleon, s. 337,
46
Ż y l i n, Kontrofensywa..., s. 175.
stolic i, zapewne z powodu obecności Wilsona, dodał: "...
możecie być pewni, iż gdy zajmiemy Londyn, to nie
podpalimy go"47. Na koniec wysłannik Napoleona przekazał
Kutuzowowi list swojego cesarza do cara. Feldmarszałek
obiecał przesłać go do Petersburga, co nie do końca
satysfakcjonowało Lauristona, ale ostatecznie uzyskano
jego zgodę. Po półgodzinnej rozmowie francuski generał
wrócił do swoich, a Kutuzow wysłał do Aleksandra posłańca
z otrzymanym listem i radą, aby nie udzielać odpowiedzi 48.
Jedynym natychmiastowym efektem misji Lauristona było
zawieszenie broni, które nagle zaczęło obowiązywać na
pikietach. Choć Kutuzow przysięgał Wilsonowi, że nie
zawierał żadnej umowy, walki ustały. Zawieszenie broni
z dwugodzinnym wypowiedzeniem zaproponował ponoć
Bennigsen, co strona francuska skwapliwie przyjęła49. Jakby
nie było, sytuacja ułożyła się po myśli Kutuzowa i mógł on
teraz, bez obawy o nagły atak Francuzów na obóz,
przystąpić do odbudowy armii rosyjskiej.
Osią obozu w Tarutinie była stara droga kałuska, biegnąca
przez Woronowo, Spas-Kuplię, Winkowo, Tarutino i wieś
Letaszewkę. Armia rosyjska rozlokowała się po jej obu
stronach na odcinku Taruitno-Letaszcwka, na prawym brzegu
Nary. W pierwszej linii, około 600-700 metrów od brzegu
stanęły VI Korpus Piechoty (na lewo od drogi) i II Korpus
Piechoty (po prawej stronie). Obie jednostki uformowane były
w dwóch rzutach. Za nimi w odległości ok. 800 metrów
rozlokowały się kolejne cztery korpusy: po lewej stroniedrogi
VII i III, a po prawej V i IV. Wciska tych korpusów
zajmowały dwukrotnie dłuższy front niż dwa czołowe
korpusy i w związku z tym spadł na nie dodatkowo
obowiązek osłony skrzydeł. Po prawej stronie miał to robić
IV Korpus a po lewej VII. Korpusy VI i II oraz IIl, V i IV
47
Cyt. za: A u s t i n , Napoleon.... s. 113.
48
Tamże, s. 114.
49
Kukieł, Wojna..., t. 2. s. 255.
zwrócone były przodem do Tarutino. Korpus VII zwrócony
był bardziej w lewo, frontem do rzeczki Istje.
Za III i V Korpusami po obu stronach drogi, stanął VIII
Korpus. Stanowił on główny odwód Kutuzowa. Za nim,
jako odwód dodatkowy, rozmieszczono dwie dywizje
kirasjerów pod dowództwem generała Golicyna. Na samym
końcu obozu, otoczony z trzech stron lasem, zgromadzony
został odwód artylerii, liczący prawie 400 dział i parków
artyleryjskich.
Dla obrony skrzydeł z armii zostały wydzielone pułki
jegrów. 1., 5., 6., 11. i 33. otrzymały rozkaz ubezpieczania
obozu z lewej strony. Oprócz nich obóz z tej strony osła-
niał partyzancki oddział Dorochowa. Pułki jegierskie
4. i 48. miały czynić to samo z prawej. Także kawaleria,
z wyjątkiem wspomnianych już kirasjerów, miała za zadanie
osłonę obozującej armii. Na lewym brzegu Nary pod dowódz-
twem Miłoradowicza pozostały 2. i 4. Korpusy Kawalerii,
liczące ok. 4 tysięcy żołnierzy50. Zajmowały przestrzeń na
południe od Winkowa, poimędzy wioskami Głodowo i Dednia.
1. Korpus Kawalerii stanął wraz z całą armią na prawym
bizegu i ubezpieczał obóz z prawej strony. Lekką kawalerię
skierowano w tym samym celu na lewą stronę 51.
Zadanie umocnienia pozycji otrzymał generał Iwaszew,
dowódca oddziałów saperskich. Pod jego kierunkiem
wzniesiono liczne umocnienia ziemne — przede wszy-
stkim lunety i reduty — oraz zasieki w lesie na lewej
flance. Umocniono także brzegi Nary, bowiem rzeka,
mająca zaledwie metr głębokości i 60 metrów szerokości,
nie stanowiła trudnej do przebycia przeszkody. Całości
strzegły dodatkowo liczne baterie artylerii ustawione
na froncie obozu 52.
50
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 361.
51
Ź y 1 i n, Kontrofensywa..., s. 188-190, B i e l e c k i R., Encyklepe-
dia..., s. 546.
52
J e r m o ł o w , Zapiski..., b.n.s.
Radzieccy historycy, przede wszystkim Żylin, zwracali
uwagę, że pozycja wybrana przez Kutuzowa była wręcz
doskonała. Przeszkody naturalne — rzeki i las — wzmoc-
nione umocnieniami polowymi, tworzyły potężną rubież
obronną, trudną do zdobycia. Rozciągająca się po prawej
stronie równina mogła być w każdej chwili pokryta ogniem
karabinowym i artyleryjskim oraz świetnie nadawała się do
działań kawalerii. Autorzy ci zapominają jednak, że zdecy-
dowana większość kawalerii rosyjskiej operowała na drugim
brzegu Nary, a wspomniana równina nadawała się także do
działań kawalerii francuskiej. Rozciągający się za plecami
Rosjan las pozwalał na ukrycie przynajmniej części zgru-
powanych wojsk 53.
Jednak współcześni Kutuzowowi inaczej oceniali wy-
braną pozycję. Zdawali sobie sprawę, iż jest ona dogodna,
ale nie pozbawiona wad. Po pierwsze — cała armia
rosyjska została skupiona ciasno, na stosunkowo niewielkiej
przestrzeni. Jakiekolwiek przemieszczanie się wewnątrz
obozu utrudniały także liczne namioty i ziemianki54. Po
drugie — gęsty las za plecami i tylko jedna droga do
Kaługi mogły stanowić poważny problem w razie odwrotu.
Po trzecie wreszcie — Francuzi, ze swoich pozycji na
lewym brzegu Nary, widzieli bardzo dobrze to, co dzieje
się wewnątrz obozu.
Wśród krytyków pozycji znalazł się oczywiście Bennig-
sen. Jeszcze w Podolsku apro«ponował on ulokowanie armii
koło Borowska lub w obozie warownym niedaleko Mało-
jarosławca 55. Według niego pozycja tarutińska nie nadawała
się do podjęcia działań ofensywnych i dlatego domagał się
od feldmarszałka zmiany miejsca postoju.
Takie twierdzenie stało się dla głównodowodzącego
kolejną okazją do nowych złośliwości wobec swojego
53
Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 188-189.
54
J e r m o ł o w , Zapiski.., b.n.s.
55
Tamże.
szefa sztabu. Przy świadkach tak odpowiedział na wywody
Bennigsena:
„Pańska pozycja pod Frydlandem była według Pana
dobra, a co się tyczy mnie, jestem zadowolony z tej
pozycji; zostaniemy tutaj, ponieważ to ja tutaj dowodzę i ja
za wszystko odpowiadam" 56.
Bennigsen przyjął tą uwagę jak śmiertelną zniewagę i od
tej pory jeszcze bardziej znienawidził Kutuzowa.
Feldmarszałek rozlokował się w wiosce Letaszewka,
ok. 5 kilometrów za Taruttno. Jeden z urzędników tak
opisuje kwaterę naczelnego wodza i jego sztabu: „Kutuzow
zajął chatę o trzech oknach na prawo od wyjazdu od
strony Tarutino; była ona jego jadalnią, pokojem go-
ścinnym, gabinetem, a za przegródką — sypialnią. Na-
przeciwko Kutuzowa w dużej chacie mieszkał Bennigsen,
prowadzący próżniacze życie i codziennie przyjmujący
liczną swoją świtę wspaniałym obiadem. Obok Kutuzowa
w kurnej chacie o dwóch oknach wychodzących na
ulicę (mieszkał — A.D.) — Konownicyn. Wejście było
od strony podwórza naprzeciwko okien. Na prawo od
wejścia stało łóżko polowe, na którym sypiał Konownicyn;
na lewo ogromny piec. Na przedzie z prawej strony
stał stół, na którym dzięki dobroci niezrównanego Piotra
Piotrowicza (Konownicyna — A.D.) codziennie podawano
dla urzędników jego kancelarii prosty, ale obfity obiad.
Sam cm jadał zawsze u Kutuzowa. Przy drzwiach nie
było wartownika; drzwi tych nawet na noc nie zamykano.
Każdy przyjeżdżający z listami wchodził wprost do
izby, a jeżeli to było w nocy, budził bez ceremonii
Konownicyna — taki był jego rozkaz" 57.
W Tarutinie Kutuzow zamierzał dokładnie przygotować
armię do dalszych działań. W chwili, gdy car Aleksander
powierzał mu naczelne dowództwo, miał on pod swoimi
56
T a r l e , 1812..., s. 638.
57 Cyt. za: Ż y I i n , Kontrofensywa..., s. 192.
rozkazami dwie armie: 1. Zachodnią generała Barclaya de
Tolly i 2. Zachodnią generała Bagrationa. Każda z nich
miała nie tylko swojego dowódcę, ale także oddzielne
sztaby i służby pomocnicze. Od czasu bitwy smoleńskiej
obie armie praktycznie maszerowały razem. Tak też było
po Borodino i po opuszczeniu Moskwy, z tym że 2. Ar-
mia straciła swojego dowódcę i maszerowała pod tym-
czasową komendą Dochturowa. Kutuzow postanowił
usprawnić dowództwo i połączył obie armie w jedną.
Uczynił to jeszcze przed wejściem do Tarutina, rozkazem
nr 26, wydanym 28 września we wsi Mocz: „Ponieważ
okoliczności zezwalały dotąd na istnienie 2. Armii,
nie przystępowałem do połączenia jej z 1. Armią. Obecnie
pragnąc usunąć nieuniknione trudności, wynikające z po-
działu dowództwa i ze skomplikowanego dowodzenia
wewnętrznymi armiami, i wprowadzić jednolite dowo-
dzenie, przyłączam 2. Armię zachodnią do 1. Armii
Zachodniej, zachowując nazwę tej ostatniej"58. Jedno-
cześnie zlikwidowany został 3. Korpus Kawalerii, a je-
dnostki tworząpe go przeniesiono do 2. Korpusu. W ten
sposób powstałą armię tworzyło siedem korpusów pie-
choty, trzy korpusy kawalerii, dwie dywizje kirasjerów.
Uzupełniały ją pułki kawalerii nieregularnej (przede
wszystkim kozackie), samodzielne pułki jegrów i tworzące
się pułki „opołczenia".
Następnego dnia Kutuzow dokonał reorganizacji całej
armii rosyjskiej. Z 3. Armii Zachodniej generała Tormasowa
i z Armii Naddunajskiej admirała Cziczagowa powstała
3. Armia Zachodnia pod dowództwem tego ostatniego.
Armia ta operowała na Wołyniu. W jej skład wchodziło
sześć korpusów piechoty, pięć pułków rezerwowych i jeden
oddział samodzielny. Tormasow został wezwany do komen-
dy głównej. Oprócz 1. i 3. Armii działy także dwa

58 Tamże, s. 195-196.
samodzielne korpusy: pierwszy generała Wittgensteina
w rejonie Potocka i drugi generała Steinheila koło Rygi.
Zmiany nie ominęły również dowództwa rosyjskiego.
Barclay de Tolly zrezygnował 4 października z dowodzenia
1. Armią Zachodnią i wyjechał z Tarutina. Powodem
wyjazdu były szykany ze strony Bennigsena i Tolla59,
a także oburzenie na panujące w armii porządki. Ministra
wojny bolał okazywany mu brak zaufania i lekceważenie
jego osoby60. Wraz z jego odjazdem bezpośrednie dowo-
dzenie 1. Armią przeszło w ręce Kutuzowa Poinformował
on o tym w rozkazie do armii: „Głównodowodzący 1. Ar-
mii generał piechoty i kawaler orderów Barclay de Tolly
z powodu pogorszenia się stanu zdrowa prosił o zwolnienie
z obowiązków dowodzenia armią. Biorąc pod uwagę tę
okoliczność przychylam się do onej prośby i przejmuję
obowiązki jego tyczące dowodzenia armią" 61. Szefem
sztabu głównego pozostał Bennigsen, a płk Toll kwatermis-
trzem generalnym.
Feldmarszałek utworzył także przy swojej kwaterze
stanowisko dyżurnego generała, w którego rękach koncen-
trowało się kierownictwo wszystkimi wojskami. Na tę
funkcję powołany został gen. Piotr Konownicyn. Kutuzow
przekazał mu prawo wydawania rozkazów w imieniu
głównodowodzącego oraz do niego wpływały wszystkie
dane o stanie i ruchach wojsk.
Mianowanie Konownicyna generałem dyżurnym z tak
znaczącymi uprawnieniami poważnie ograniczyło rolę szefa
sztabu głównego Bennigsena i szefa sztabu 1. Armii gen.
Jermołowa. Ten ostatni tak wspomina swoje odsunięcie od
części obowiązków: „U feldmarszałka zjawiałem się nie
inaczej, jak tylko na jego wezwanie; z Konownicynem
widziałem się częściej, ale przeważnie pisywaliśmy do
59
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 261.
60 J e r m o ł o w , Zapiski..., b . n . s ,
61
Cyt. [w:] Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 203.
siebie...)"62. Nie trzeba dodawać, że czasami dochodziło
do dublowania się kompetencji wszystkich trzech genera-
łów, co nie zawsze dobrze wpływało na stosunki między
nimi, ale przyczyniło się do wzmocnienia w wojsku zaufania
do dowództwa i przyspieszyło reorganizację armii.
Warto w tym miejscu poświęcić parę zdań omówieniu
organizacji i umundurowaniu wojsk carskich.
Wojsko rosyjskie w 1812 r. składało się z jednostek
liniowych, wojsk garnizonowych i formacji nieregularnych.
Trzon armii stanowiła piechota, zorganizowana w pułki
grenadierskie, piechoty i jegierskie (strzeleckie). Dwa
pierwsze rodzaje piechoty przeznaczone były do wałki
w szyku zwartym, kolumnie albo w czworoboku, natomiast
jegrzy mieli walczyć w szyku rozproszonym. Wszystkie
formacje nosiły ciemnozielone mundury z czerwonymi
kołnierzami, polami i mankietami. Grenadierzy mieli także
czerwone pagony z żółtymi pierwszymi literami nazwy
pułku. W pułkach piechoty na pagonach umieszczano
numer dywizji, a kolor pagonu odpowiadał pozycji pułku.
I tak pierwszy pułk dywizji nosił pagony czerwone, drogi
białe, trzeci żółte, a czwarty ciemnozielone. W okresie
letnim zakładano białe spodnie, a zimą dopinano do nich
czarne sztylpy. Na głowę zakładano czarne czako, ozdobio-
ne w pułkach grenadierskich wysoką czarną kitą. Pasy od
ładownicy i tasaka były białe.
Jegrzy mieli mundury takiego samego kroju i koloru jak
wszystkie pułki, ale kołnierze, mankiety i poły były
ciemnozielone z czerwoną wypustką. Na pagonach umiesz-
czano numer dywizji. Kolor pagonu zależał od miejsca
pułku w brygadzie. Pierwszy pułk nosił pagony żółte,
a drugi jasnoniebieskie. Pułki jegierskie wyróżniał dodat-
kowo ciemnozielony kolor spodni oraz czarne pasy do
ładownicy i tasaka.
62
J e r m o ł o w , Zapiski.., b j u .
Pułki gwardyjskie nosiły takie same mundury, ale
wykonane z lepszego sukna. Wszystkie pułki piechoty
gwardyjskiej miały czerwone pagony, a pułk litewski
dodatkowo czerwone wyłogi. Pułki różniły się jedynie
barwą kołnierzy: preobrażeński i litewski miały czerwony,
siemionowski szary z czerwoną wypustką, a izmaiłowski
ciemnozielony z czerwoną wypustką. Pułki jegierski
i finlandzki lejbgwardii były umundurowane podobnie jak
wszystkie pułki jegierskie.
Piechota zgrupowana była w korpusy. Rosyjski korpus
piechoty składał się z dwóch dywizji piechoty lub dwóch
dywizji grenadierskich. Dywizja podzielona była na trzy
brygady, z których jedna była brygadą jegierską (tylko
w dywizjach piechoty). W skład każdej brygady wchodziły
dwa dwubatalionowe pułki. Trzeci batalion każdego pułku
pełnił rolę zakładu pułkowego i zajmował się szkoleniem
oraz uzupełnianiem kadr. Pułki nosiły nazwę miejscowości,
w której stacjonowały.
W skład kawalerii wchodziły pułki kirasjerów (10),
dragonów (37), huzarów (12) i ułanów (6)63. Kirasjerzy
nosili białe mundury i czarne kirysy, dragoni zielone
mundury, ułani granatowe kurtki z czerwonymi wyłogami.
Pułki różniły się kolorem kołnierzy, pagonów, mankietów
i obić końskiego czapraka, a ułani dodatkowo barwą
proporczyków u lanc. Wśród huzoów każdy pułk wyróżniał
się innym kolorem munduru i detali. Pułk dragonów gwardii
charakteryzował czerwony kolor wyłogów (pozostałe pułki
dragońskie nie miały wyłogów), a pułki huzarów i kozaków
gwardii miały mundury czerwone. Kawaleria podzielona
była na korpusy i dywizje kirasjerów. W skład korpusu
63
Dane w nawiasach obejmują również pułki gwardyjskie. W gwardii
były 4 pułki kirasjerskie: pułk konny lejbgwardii, pułk kawalergardów,
pułk kirasjerów Jego Cesarskiej Mości, pułk kirasjerów Jej Cesarskiej
Mości. Oprócz nich był pułk dragonów, pułk ułanów, pułk huzarów i pułk
kozaków.
wchodziły dwie dwupułkowe brygady dragonów oraz jedna
brygada złożona z pułku ułańskiego i huzarskiego64.
Dywizje kirasjerów liczyły po 5 pułków.
Obok regularnej kawalerii w armii rosyjskiej służyło
także około 100 tysięcy nieregularnych jeźdźców. Byli to
przede wszystkim Kozacy dońscy oraz, w mniejszym
stopniu, ukraińscy, uralscy, czarnomorscy, syberyjscy i buż-
scy (od rzeki Boh). Oprócz nich do jazdy nieregularnej
zaliczano pułki Czerkiesów, Baszkirów, Tatarów, Kał-
muków i Kirgizów.
Artylerię tworzyły kompanie pozycyjne, lekkie i konne.
Poszczególne kompanie artylerii pozycyjnej i lekkiej łączo-
no w brygady i przydzielano dywizjom piechoty. Kompanie
artylerii konnej wspierały jednostki kawalerii 65.
Po straszliwych stratach, jakie armia poniosła pod
Borodino, poszczególne korpusy i dywizje wymagały
reorganizacji. Po przybyciu do Tarutino armia liczyła 2379
oficerów oraz 83 260 podoficerów i szeregowców. W pie-
chocie znajdowało się 63 238 ludzi, w kawalerii 10 212,
w artylerii 8680, a w oddziałach saperskich 1130. Wśród
szeregowców było 15 530 „opołczeńców" uzbrojonych
w piki i 7690 rekrutów66. Car Aleksander domagał się
likwidacji kilku dywizji, których pułki poniosły największe
starty. Żołnierze tych jednostek mieli uzupełnić pozostałe
pułki. Kutuzow rozkaz cara wykonał tylko częściowo. Nie
64
Wyjątek stanowiła Gwardyjska Dywizja Kawalerii.
65
Szczegółowe informacje na temat organizacji amundurowania armii
rosyjskiej w 1812 r. Czytelnik znajdzie [w:] B i e l e c k i R., Encyk-
lopedia, s. 500-505; C z u b a t y Jarosław, Armia — duma imperium
carów, [w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002, s. 46-53;
H o u r t o t i l l e F. G., Borodino — The Moskowa. The Battle for the
Redouhts, Paryż 2000; Pl o t n i ko w Siergiej, Umundurowanie armii
rosyjskiej w 1812 roku. [w:] "Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa
2002, s. 54-59; Russkaja armija 1812-1814. Moskwa 2000.
66
B o g d a n o w i c z , Istorija..., s. 374-375, K u k i e ł , Wojna.., t. 1,
podaje 75 563 i 10 tysięcy fcoaaków.
chcąc rozwiązywać dywizji, postanowił zlikwidować w każ-
dej z nich po jednym pułku liniowym i jednym jegierskim.
W ten sposób pozostawiono wszystkie dywizje, ale każda
z nich składała się tylko z czterech pułków. O losie
rozwiązanych jednostek zdecydował rozkaz wydany
21 września: „Z każdego z rozwiązanych pułków pozostawić
po 60 żołnierzy z należytą ilością oficerów, podoficerów
i doboszy. Wszystkie te oddziały zebrać razem, oddać pod
dowództwo najstarszego sztabowego oficera i wraz ze
sztandarami rozwiązanych pułków wysłać do Niżnego Now~
gorodu do generała Łobanowa, który będzie zobowiązany
uzupełnić te pułki rekrutami i w miarę wykonywania tego
polecenia odsyłać je do armii czynnych"67. Wkrótce jednak
decyzja ta została zmieniona. Wszystkie pułki piechoty
pozostały na miejscu, a do uzupełnienia skierowano jedynie
dziewięć pułków jegierskich. Ubytki w pułkach, które
pozostały w armii, uzupełniano napływającymi rekrutami.
Napływ nowych rekrutów był główną troską Kutuzowa.
Armia rosyjska wchodząc do obozu w Tarutinie ustępowała
liczebnie armii napoleońskiej w Moskwie. O ile jednak
Francuzi nie mogli mieć nadziei na szybkie wzmocnienie
swoich sił, o tyle Rosjanie natychmiast po wstrzymaniu
odwrotu rozpoczęli uzupełnianie wojsk. Wkrótce też widać
było pierwsze tego efekty. Stało się tak, ponieważ proces
formowania nowych sił trwał już od kilku tygodni.
Podstawowymi źródłami uzupełnienia armii rosyjskiej
były formacje rezerwowe i pospolite ruszenie. Zgodnie
z decyzją cara Aleksandra i ministerstwa wojny ustalono
pobór jednego na stu mieszkańców w guberniach syberyj-
skich i dwóch na stu w pozostałych. Pozwoliło to powo-
łać do szeregów 181 585 ludzi. Mieli oni zebrać się
w 13 miastach (Woroneż, Włodzimierz, Niżnij Nowgorod,
Jarosławl, Tambow, Riazań, Tuła, Kostroma, Symbirsk,
67
Ż y 1 i n, Kontrofensywa..., s. 197.
Petersburg, Kazań, Kijów, Helsingfors) i w 7 rekruckich
punktach zbornych. Kutuzow zmienił jednak to rozpo-
rządzenie i rozkazał stworzyć jedynie 3 punkty zborne,
każdy dla innego rodzaju wojsk. W ten sposób w Arzatnasie
powstał punkt zborny dla piechoty i tam skierowano
przytłaczającą większość poborowych, w Muromie zor-
ganizowano punkt zborny dla mających służyć w kawalerii,
a w Niżnim Nowgorodzie zbierano przyszłych artylerzys-
tów 68. (Patrz zał. nr V)
Najważniejszym rodzajem broni była oczywiście piecho-
ta. Ona także poniosła w toku działań wojennych największe
straty. Dlatego skierowano do niej ponad 70 tysięcy
rekrutów. Formowano ich w bataliony i po krótkim prze-
szkoleniu wysyłano do armii czynnej. Szkoleniem zaj-
mowali się oficerowie, podoficerowie i szeregowcy z trze-
cich (rezerwowych) batalionów poszczególnych pułków.
Niemałe straty poniosła także kawaleria. Wielu jej
żołnierzy padło pod Borodino i w trakcie osłaniania odwrotu
wojsk rosyjskich, m.in. w bitwie pod Krymskoje, pod
Czirikowem i pod Winkowem. W Muromie rozpoczęto
formowanie 94 szwadronów (po dwa dla każdego pułku
znajdującego się w walce) oraz 5 oddziałów po 300 ludzi
do pułków: kawalergajndów, gwardii konnej, dragonów
gwardii, huzarów gwardii i ułanów gwardii. Do armii
skierowano także stacjonujące na Kaukazie pułki dragonów
borysoglebski i niżegorodzki oraz szwadrony zapasowe
taganroskiego, włodzimierskiego, sierpuchowskiego i łu-
bieńskiego pułków dragońskich.
W celu uzupełnienia kawalerii formowano także pułki
kawalerii nieregularnej. We wrześniu do Muromu skiero-
wano 19 pułków baszkirskich, 5 oralskich, 5 orenburskich
i 2 mieszczeriackieJednak najpoważniejszym wzmoc-
nieniem tej formacji było przybycie 26 pułków dońskich,
68 Tamże, s. 211-212.
69 Tamże. s. 220.
które na apel atamana Płatowa dotarty do obozu w Tarutinie
w błyskawicznym tempie, często pokonując po 70 kilomet-
rów dziennie. Tworzyli je doświadczeni wojownicy, którzy
odbyli już niejedną kampanię. W nadchodzącym etapie
wojny mieli okazać się największym postrachem armii
francuskiej.
Kutuzow zadbał także o zakup dodatkowych koni, zarówno
pod wierzch dla kawalerii, jak i koni pociągowych dla
artylerii i piechoty. 18 października było ich ponad 66 tysięcy,
w tym ponad 18 tysięcy koni artyleryjskich i oficerskich70.
10 tysięcy rekrutów skierowano do uzupełnienia artylerii.
Wybierano do niej przede wszystkim wysokich i dobrze
zbudowanych poborowych. 500 z nich wysłano od razu do
jednostek gwardyjskich. Pozostałych rozdzielono pomiędzy
artylerię pieszą (8300) i konną (1200)71.
Wszystkie wspomniane wyżej oddziały (z wyjątkiem
kawalerii nieregularnej) były formowane „ze zwyczajną
tresurą długotrwałą a niszczącą żołnierza moralnie i fizycz-
nie, ze zwykłą okrutną dyscypliną"72. Ich przydatność
w walce miała okazać się dopiero w dalszym toku kampanii.
Natychmiastowym wsparciem dla armii rosyjskiej okazało
się za to „opołczenie", czyli pospolite ruszenie. Formacja
ta powstała po ogłoszeniu patriotycznego manifestu cara
Aleksandra, a jej błyskawiczne formowanie i liczebność
przerosły najśmielsze oczekiwania. Już pod Smoleńskiem
pierwsze oddziały „opołczenia" „z krzyżem w sercu i orę-
żem w dłoni" próbowały zatrzymać armię francuską. Pod
Borodino walczyło blisko 10 tysięcy żołnierzy tej formacji.
Gubernia moskiewska wystawiła w sumie ok. 72 tysiące
ludzi73, gubernia twerska 13 000, jarosławska 11 112,
70
Tamże. s. 223.
71 Tamże; s. 226.
72 K u k i e ł , Wojna.t 2, s. 257,
73
Początkowo „opołczenie" moskiewskie liczyło „tylko" 25 834 żoł-
nierzy.
włodzimierska 15 086, riazańska 15 918, a tulska i kałuska po
15 000. W pozostałych guberniach także powstawały tego
typu formacje. Ostatecznie w całej wojnie wzięło udział ok.
320 000 ,,opołczeńców", z czego 50 000 konnych74.
„Opołczeńcy" nie nosili jednolitych mundurów. Część
z nich uzbrojona była w karabiny, pozostali używali pik.
Ich wyszkolenie także pozostawiało wiele do życzenia.
Jednak wszystkie te braki nadrabiali zapałem i odwagą,
choć na polu bitwy zawsze ponosili wysokie straty.
Owe uzupełnienia pociągnęły za sobą także konieczność
ruchów w korpusie oficerskim. Trzeba było nie tylko zapełnić
miejsca po poległych dowódcach (w szczególności na
niższych szczeblach), ale też wyznaczyć nowych do powstają-
cych dopiero oddziałów. Pomóc w tym miał rozkaz skierowa-
ny do Miłoradowicza i Barclaya de Tolly: „Ubiegłe walki
dostatecznie pozwoliły ocenić odwagę każdego oficera,
wobec czego proponuję Waszej Ekscelencji (...) przedstawić
mi do awansu aż do stopnia pułkownika najlepszych oficerów
Pańskiej armii, jak również podoficerów, ale nie ze względu
na starszeństwo, lecz zasługujących na awans jedynie ze
względu na czyny bohaterskie i odwagę"75. Oprócz tego
zabiegu, do formacji liniowych skierowano również nadlicz-
bowych oficerów sztabowych oraz oficerów wyleczonych
z ran. Pozwoliło to częściowo zlikwidować problem.
Inną trudność stanowiła ilość i jakość broni. Jej najbliż-
szym źródłem była fabryka w Tule, ale dostarczała ona
tylko 6 tysięcy karabinów miesięcznie. Było to zbyt mało
jak na potrzeby armii. Dopiero w późniejszym okresie
problem ten rozwiązało nadejście transportu 30 tysięcy
karabinów zamówionych przez rząd carski w Anglii i do-
starczonych do Rosji w październiku. Ponieważ nie można
było tak długo czekać bezczynnie, Kutuzow radził sobie
płacąc za broń znalezioną lub zdobytą na polu walki.
74
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 258-260. C z u b a ty, Armia..., s. 51-52.
75
Cyt., [w:] Żyli n, Kontrofensywa..., s. 264.
Egzemplarze uszkodzone naprawiano chałupniczym sposo-
bem w każdym pułku. Częściowo wykorzystywano broń
zdobytą na Francuzach. Dowództwo rosyjskie nadzorowało
również gromadzenie zapasów prochu i kul, zarówno dla
artylerii, jak i dla pozostałych wojsk.
Wiele do życzenia pozostawiała także kwestia umun-
durowania. W wyniku kampanii mundury uległy znisz-
czeniu i wielu żołnierzy chodziło w opłakanym stanie.
Zbliżała się zima i należało zdobyć dla wojska zimowe
spodnie, buty, płaszcze i kożuszki. 2 października Kutuzow
wydał rozkaz, aby sprawę tę rozwiązały gubernie: or-
łowska, riazanska, kałuska, tulska i twerska. Każda z nich
miała dostarczyć po 20 tysięcy par butów i kożuszków.
Przez czas pobytu armii w Tarutino zamówienie zre-
alizowano prawie w 50 procentach.
Tak uzupełnioną i wyposażoną armię Kutuzow musiał
jeszcze przeszkolić. Oczywiście w warunkach bojowych
szkolenie to musiało być bardzo pobieżne i obejmujące
zaledwie podstawowe zagadnienia. Zaliczano do nich
ćwiczenia strzeleckie, formowanie i działania w szyku
i podstawy dyscypliny wojskowej. Ćwiczenia strzeleckie
odbywały się poza obozem, przy czym prowadzono je przy
użyciu ostrej amunicji. Żołnierz nie tylko musiał umieć
nabić broń i wystrzelić (co było przecież dość skom-
plikowanym zadaniem), ale musiał jeszcze nauczyć się
prowadzenia ognia salwami. Po opanowaniu tej umiejętno-
ści przychodziła kolej na nie mniej trudną walkę na
bagnety. W armii rosyjskiej przykładano do tego dużą
wagę w myśl Suworowowskiej zasady: „Głupia kula, bagnet
zuch!", oznaczającej przedłożenie walki wręcz nad walkę
ogniową. Ćwiczenia polowe miały nauczyć żołnierzy pil-
nowania swojego miejsca w szeregu, tworzenia kolumn
i czworoboków (ten szyk był szczególnie ważny, bo ratował
piechotę podczas ataku kawalerii) i maszerowania, ale „nie
szukania w tym marszu żadnego piękna".
Jednym z ważniejszych zadań w obozie tarutińskim było
poprawienie stanu zdrowia. W toku trwającej już kilka
miesięcy kampanii znaczny procent żołnierzy został wyeli-
minowany z szeregów nie w wyniku strat w bitwach, ale
na skutek wzrostu zachorowalności i niedożywienia. Teo-
retycznie każdy żołnierz dostawał dziennie 2,5 funta (nieco
ponad 1 kg) żytniej mąki i 1/3 funta kaszy (137 g). Mąkę
zamieniano czasem na chleb o wadze 3 funtów (l ,28 kg)
lub 1,75 funta sucharów (718 g). Czasami zamiast kaszy
wydawano ziemniaki, ryż lub warzywa76. Jednak trudności
z dowiezieniem prowiantu z magazynów oraz częste
problemy ze znalezieniem drewna na ognisko po cało-
dziennych, wyczerpujących marszach sprawiały, że żoł-
nierze zasypiali bez miski gorącej kaszy. Podstawę wyży-
wienia stanowiły więc z konieczności suchary,
W obozie tarutińskim kwestie te rozwiązano bardzo
sprawnie. Okoliczne gubernie dostarczyły odpowiednie
zapasy prowiantu. Nie brakowało mięsa, chleba, kaszy,
warzyw i owoców. Trzy razy w tygodniu oraz codziennie
w złą pogodę wojsko dostawało racje wódki. Przygotowa-
no także zapasy na wypadek wymarszu. Każdy żołnierz
miał zgromadzone przy sobie zapasy na trzy dni oraz
dodatkową tygodniową rację w taborach. Nie zapomniano
również o zgromadzeniu odpowiedniej ilości paszy dla
koni i bydła.
Dzięki tym wszystkim zabiegom już dwa tygodnie po
wejściu do Tarutina armia rosyjska rozrosła się do ponad
60 tysięcy wyszkolonego żołnierza, 26 tysięcy rekrutów
i „opołczeńców" porozdzielanych po pułkach, 3300 „opoł-
czeńców" riazańskich (tworzyli oddzielny oddział) i do
20 tysięcy kozaków 77.
76
B i e z o t o s n y j Wiktor, Żołnierska dola. Zaopatrzenie rosyjskiego
żołnierza w 1812 r., [w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002,
s. 60.
77
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 374-375.
W czasie wykonywania manewru tarutińskiego i potem,
w samym obozie umocnionym, Kutuzow dużo uwagi
poświęcił formowaniu oddziałów partyzanckich. Ich zada-
niem miało być ustawiczne nękanie armii francuskiej, ataki
na oddziały aprowizacyjne i przecinanie szlaków komuni-
kacyjnych. Rosjanie, podczas wojny ze Szwecją
(1808-1809), na własnej skórze odczuli skuteczność dzia-
łania takich oddziałów, złożonych z fińskich chłopów.
W wojnie z Napoleonem Kutuzow postanowił sięgnąć
także i po taki sposób działania. Sprzyjały mu ogromny
obszar teatru wojny, rozciągnięte i słabo zabezpieczone
linie komunikacyjne Wielkiej Armii, a przede wszystkim
pomoc miejscowej ludności, która, pałając nienawiścią do
grabiących ją najeźdźców, z ochotą wspomagała partyzan-
tów. Pierwszy oddział Kutuzow sformował już przed bitwą
borodińską, wysyłając na rozpoznanie płk. Denisa Dawy-
dowa wraz z 50 huzarami pułku achtyrskiego i 80 kozaka-
mi78. Następnie, już podczas marszu z Moskwy do Tarutino,
Kutuzow sformował kilka dalszych oddziałów, które wysłał
do akcji wokół całej armii napoleońskiej.
Dowódcy partyzanccy otrzymali znaczną niezależność.
Kutuzow przekazał im jedynie bardzo ogólne wytyczne.
Zależało mu głównie na atakach na linie aprowizacyjne
Francuzów oraz na zdobywaniu informacji. Wyjątkowo
cenne okazały się informacje zdobyte przez partyzantów
tuż przed i tuż po opuszczeniu przez Napoleona Moskwy.
Dzięki temu Rosjanie mogli przygotować się do podjęcia
kontrofensywy i w odpowiednim momencie gotowi byli
zastąpić nieprzyjacielowi drogę.
Wśród najważniejszych wyróżniały się: oddział płk.
Dawydowa79 wzmocniony dwoma pułkami kozaków;
78
B i e z o t o s n y j Wiktor, Po p o w Andrzej, Rosyjska partyzantka,
[w;] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 200, s. 82-83.
79 Denis Dawydow (1784-1839), żołnierz i poeta, w wojsku rosyjskim

służył od 1801 r. Brał udział w kampanii 1807 r., ale prawdziwą sławę
oddział cieszącego się złą sławą u Francuzów kapitana
Fignera80, operujący pomiędzy Możajskiem a Moskwą,
oraz oddział Dorochowa81 walczący pomiędzy Gżackiem a
Możajskiem. Nie mniejsze znaczenie na południe od
Możajska miał płk Wadbolski, który kierował silną partią,
złożoną z mariupolskiego pułku huzarów i 500 kozaków.
W rejonie Borowska atakował Francuzów kapitan gwardii
Siesławin82, na drodze sierpuchowskiej płk Kudaszew z
dwoma pułkami kozackimi; na drodze riazańskiej płk
Jefremow z pułkami kozackimi Andrianowa2. i sim-
feropolskim. Na północ od Moskwy, na trakcie twerskim
działał gen. Wintzingerode. W liście do cara Kutuzow
meldował: „Jako że obecnie następuje pora jesienna, tym
samym posuwanie się wielkiej armii jest całkowicie

przyniosła mu wojna 1812 r. i kierowanie oddziałem partyzanckim.


Przez długi czas był uważany za inicjatora partyzantki rosyjskiej,
Walczył następnie w kampanii 1813-1814 i przeciw powstańcom
polskim w 1831 r. Jego twórczość poetycka została właściwie
zapomniana.
80 Aleksander Figner lub Fttgner (1787-1813) wywodził się z rodziny

niemieckiej, kapitan artylerii. W 1812 r, na rozkaz Kutuzowa w


chłopskim przebraniu przedostał się do okupowanej Moskwy i chciał
zorganizować zamach na Napoleona. Dowodził najpierw oddziałem
złożonym z maru-derów i mieszkańców Moskwy, a potem własnym
oddziałem partyzanckim. Wsławił się bezprzykładnym okrucieństwem
wobec najeźdźcy. W 1813 najpierw uczestniczył w oblężeniu Gdańska,
a polem zorganizował z hiszpańskich dezerterów Wielkiej Armii Le-
gion Zemsty. Formacja ta została rozbita pod Dessau w Saksonii, a
sam Figner utonął w Łabie.
81 Iwan Dorochow (1726-1815) zwrócił na siebie uwagę Suworowa,

walczył pod Maciejowicami i prowadził jedną z kolumn rosyjskich w


ataku na Pragę. Od 1803 r. generał, dowodził m.in. izjumskiro pułkiem
huzarów pod Uawą i Frydlandem. W 1812 r. w armii Bagrationa.
Kierowany przez niego oddział pierwszy wykrył wyjście Francuzów z
Moskwy. Ranny pod Małojarosławcem opuścił służbę.
82 Aleksander Siesławin (1780-1858) walczył w kampaniach 1805

i 1807. W 1812 r. adiutant Barclaya de Tolly. Potem kierował


oddziałem partyzanckim. Pierwszy doniósł o kierunku odwrotu
Francuzów na Małojarosławiec. Odznaczył się pod Lachowem. Za
zasługi pod Lipskiem mianowany generałem. W 1814 wycofał się ze
służby.
utrudnione, zwłaszcza z liczną artylerią przy niej się
znajdującą, dlatego zdecydowałem się unikając generalnej
walki, prowadzić małą wojnę; ponieważ rozdzielenie sił
nieprzyjaciela i jego niedbalstwo dają mi wiele sposobno-
ści niszczenia go i dlatego znajdując się obecnie z głów-
nymi siłami o 80 wiorst od Moskwy, oddzielam od siebie
spore oddziały w kierunku na Możajsk, Wiaźmę i Smo-
leńsk. Oprócz tego uzbrojono pospolite ruszenie kałuskie,
riazańskie, włodzimierskie i jarosławskie, dążące wszel-
kimi sposobami do gromienia nieprzyjaciela" 83.
Kiedy Rosjanie zwiększyli aktywność działań skierowa-
nych przeciw kawalerii Murata, doszło do reorganizacji
oddziałów partyzanckich działających w bezpośrednim
sąsiedztwie obozu warownego. Utworzono wówczas trzy
wielkie zgrupowania, których działanie miało być zsyn-
chronizowane z poczynaniami armii. Dowódcą pierwszego
oddziału został gen. Dorochow. Miał on do dyspozycji aż
batalionów piechoty, 4 szwadrony kawalerii regularnej, 2
pułki kozackie i 8 dział. Do oddziału tego włączona była
partia płk. Wadbolskiego. Drugim zgrupowaniem kierował
kpt. Figner, mając ponad 200 ochotników. Trzecią partię
objął płk Kudaszew. Tworzyły ją dwa szwadrony sumskiego
pułku huzarów, 100 jegrów 20 pułku i dwa pułki kozackie.
Dodatkowy specjalny oddział, złożony z formacji „opoł-
czenia" i jednostek regularnych, wysłano do Briańska, dla
obrony tamtejszych arsenałów artylerii. Jednostką tą kiero-
wał gen. Szepielew 84.
Obok oddziałów wojskowych grupy partyzantów
organizowali także chłopi. O wykorzystaniu włościan
do walki rosyjskie dowództwo myślało już przed wojną,
patrząc na sukcesy partyzantki hiszpańskiej. Pierwsze
rozkazy o ich tworzeniu wydano jednak dopiero w sierpniu
1812 r., gdy gen. Barclay de Tolly „zwrócił się do
mieszkańców
82 Cyt. za [w:] M o r d w i n o w, Kutuzow..., s. 23.
83 Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 245.
guberni pskowskiej, smoleńskiej i kałuskiej z wezwaniem
do «powszechnego dozbrajania się»"85. Chłopi stanęli
do walki przede wszystkim w obronie swoich wsi przed
maruderami i oddziałami aprowizacyjnymi Wielkiej Armii.
Uzbrojeni w prymitywną broń, atakowali czasem nawet
małe oddziały francuskie. Chłopską nienawiść do wroga
podsycała dodatkowo propaganda Cerkwi prawosławnej,
ukazująca Napoleona jako antychrysta, a Francuzów
jako pogan z piekła rodem86. Walczący chłopi odznaczali
się niesamowitym okrucieństwem wobec jeńców. Poj-
manych Francuzów zakopywali żywcem, palili, topili
itp. W ten sposób rosyjska partyzantka ludowa w niczym
nie różniła się od ludowej partyzantki hiszpańskiej i ma
rację Archibald Macdonell pisząc: „Matka Boska Ria-
zańska była równie dobrym sierżantem rekrutującym
jak Matka Boska z Montserrat"
Ataki partyzantów szczególnie niekorzystnie odbijały się
na kawalerii francuskiej stojącej pod Winkowem i rosyjscy
generałowie coraz lepiej zdawali sobie z tego sprawę.
Rozmowy z Francuzami, do jakich dochodziło na linii
pikiet, umacniały ich dodatkowo w przekonaniu, że armia
francuska jest znacznie osłabiona i myśli tylko o jak
najszybszym zawarciu pokoju i powrocie do domów.
Zawieszenie broni uśpiło czujność w obozie francuskim.
Poza tym zbliżała się zima, której oznaki coraz bardziej
dawały się zauważyć. Bez wątpienia zwiększała ona tylko
szanse rosyjskie na zwycięstwo w trwającej wojnie.
Coraz trudniejsze położenie Murata zaowocowało pomys-
łem niespodziewanego zaatakowania francuskiej awangardy.
Rosjanie bardzo dobrze byli zorientowani, jakimi siłami
85 B i e z o t o s n y j Wiktor, P o p o w Andrzej, Rosyjska partyzantka
[w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002, s. 83.
86 Francuzi częściowo sami potwierdzali te opinie, rabując cerkwie i

zamieniając je na stajnie lub magazyny.


87 M a c d o n e l l , Napoleon..., s. 178.
dysponuje i jak jest rozlokowana stojąca nad Czerniszną
kawaleria francuska. Wiedzieli także o kłopotach w zdobywa-
niu żywności, sami w końcu przyczyniali się do ustawicznego
pogorszenia warunków aprowizacyjnych wroga. Zajmowane
przez Murata pozycje oceniali jako łatwe do zdobycia:
Czernisznę możnabyło przecież przejść w bród, a umocnień
polowych Francuzi i Polacy me zbudowali Szczególną uwagę
zwrócono na las, leżący na lewym skrzydle pozycji francus-
kich. Siły francuskie były zbyt szczupłe, aby go obsadzić
i poprzestały jedynie na patrolowaniu. Miał to czynić
znajdujący się z tej strony 2. Korpus Sébastianiego, ale
dowódca ten, ze znaną już niefrasobliwością, nie przykładał
się do tego zadania. Tym samym francuskie lewe skrzydło
„zawisło" w powietrzu i stosunkowo łatwo można było je
obejść. Sytuację Murata pogarszały dodatkowo: las na
przedpolu pozwalający zamaskować ruchy wojsk, głębokie
jary pod Spas-Kuplią, utrudniające drogę ewentualnego
odwrotu i wreszcie brak znacznych sił francuskich pomiędzy
Woronowem a Moskwą, co nie pozwalało liczyć na rychłą
pomoc dla zaatakowanej awangardy.
Pierwsze informacje o możliwościach obejścia lewego
skrzydła Francuzów przynieśli kozacy, którzy kilkakrotnie,
właśnie z tego lasu, obserwowali biwaki nieprzyjaciela
i nie spotkali żadnych francuskich patroli. Ich raport
postanowił sprawdzić gen. Orłow-Denisow, dowódca kozac-
kiego pułku lejbgwardii. Informacje kozaków potwierdziły
się — generał nie spotkał żadnych pikiet ani patroli. Zaraz
po powrocie zameldował o tym szefowi sztabu Bennig-
senowi. Wkrótce Bennigsen pojechał do wspomnianego
lasu, obejrzał prowadzące do niego drogi, przyjrzał się
francuskim pozycjom i po powrocie zaczął przygotowania
do przekonania Kutuzowa o konieczności wykorzystania
szansy rozbicia stojących tu sił francuskich88. Na podstawie
88 B e n n i g s e n , Zapiski.., s. 519.
wszystkich meldunków i doniesień, podobny pomysł pojawił
się także w głowie płk. Tolla — głównego kwatermistrza
armii. Toll w towarzystwie oficera służb kwatermistrzów-
skich, por. Troskina, także wybrał się na zwiady do lasu
i jeszcze raz potwierdził brak jakiejkolwiek czujności
Sébastianiego 89.
Na podstawie tych wszystkich obserwacji Toll w poro-
zumieniu z Bennigsenem opracował plan ataku na cały
oddział Murata. Rosjanie zrozumieli, że oto otwiera się
przed nimi kapitalna okazja zniszczenia całej francuskiej
awangardy. Jedynym problemem okazało się przekonanie
Kutuzowa.
Feldmarszałek nie miał najmniejszej ochoty wznawiać
działań wojennych. Obawiał się, że atak na Murata
doprowadzi do wyjścia Napoleona z Moskwy, co
oczywiście skończy się kolejną bitwą, tym razem z
cesarzem. Jednak z drugiej strony zdawał sobie sprawę,
że Napoleon i tak musi kiedyś opuścić Moskwę, a
wtedy lepiej dla Rosjan byłoby, aby nie miał on do
dyspozycji swej bitnej, choć zmarnowanej, kawalerii.
Celem bitwy miałoby więc być przede wszystkim
osłabienie Napoleona i takich argumentów w rozmowie
z Kutuzowem użył Toll. Poparł go Konownicyn i
dowódca Q Korpusu gen. Baggowut, który nie tylko
przekonywał o konieczności ataku, ale domagał się
wręcz, aby z nim nie czekano zbyt długo 90.
Bennigsen przyjął inną taktykę i 12 października napisał
do Kutuzowa list: "Panie feldmarszałku, sądząc z otrzyma-
nych przez nas wiadomości i raportów, można wnioskować,
że posiłki, których oczekuje nieprzyjaciel i które ściągają
do niego pod dowództwem marszałka Victora, znajdują się
już niedaleko od nas. Dlatego wydaje mi się, że interes
naszego monarchy i państwa wymaga, abyśmy, nie tracąc
czasu, zaatakowali wszystkimi siłami, zgromadzonymi pod
89 B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 470.
90
Tamże, s. 471.
dowództwem Waszej Światłości, nieprzyjaciela, który stoi
naprzeciw nas pod dowództwem króla Neapolitańskiego,
jeszcze zanim te posiłki nadejdą do francuskiej armii. Ten
plan należy, według mojego zdania, przyjąć bez zwłoki,
ponieważ według otrzymanych informacji, Napoleon z całą
swoją gwardią znajduje się jeszcze w Moskwie, a u króla
Neapolitańskiego jest mało artylerii, a kawalerii nie więcej
niż 8 tysięcy ludzi.
Wasza Światłość, oczywiście lepiej ode mnie oceni całą
ważność przedstawionego przeze mnie planu i jeśli zasłuży
na Waszą uwagę, Wasza Wysokość będzie tak dobra i da
mi odpowiednie rozkazy, abym miał zaszczyt przedstawić do
Waszej aprobaty dyspozycje do ataku (...)" 91.
Jak widać, szef sztabu położył duży nacisk na
możliwość nadejścia posiłków dla Napoleona i Murata. W
rzeczywistości IX Korpus Wielkiej Armii marszałka
Victora znajdował się pod Smoleńskiem i nie stanowił
chwilowo poważnego zagrożenia. Jednocześnie, chcąc
przedstawić przed oczyma Kutuzowa perspektywę łatwego
zwycięstwa, celowo pomniejszył siły Murata. W ten
sposób przewaga Rosjan, i tak przytłaczająca, stawała się
na papierze jeszcze większa, W dalszej części listu
Bennigsen ostrzegł jednocześnie feldmarszałka, że
posterunki nieprzyjacielskie obserwują ze wzniesień
sytuację w obozie rosyjskim, co może mieć niedobre
skutki dla sytuacji rosyjskich wojsk.
Kutuzow, atakowany z kilku stron, zgodził się w końcu,
aczkolwiek niechętnie, na zaatakowanie Murata.
Dowództwo nad grupą mającą obejść lewe skrzydło
francuskie powierzył Bennigsenowi. Sobie zostawił
kierowanie oddziałami przeznaczonymi do ataku od
frontu. Dyspozycje dla dowódców korpusów przygotować
miał Toll. Plan wyglądał następująco:
Armia miała wyjść z obozu 16 października o 6 wieczo-
rem. Prawe skrzydło stanowić miały cztery duże jednostki:
91 B e n n i g s e n , Zapiski..., s. 518.
II Korpus Piechoty gen. Baggowutta, III Korpus Piechoty
gen. Strogonowa, IV Korpus Piechoty gen. Ostermana-
-Tołstoja oraz oddział hrabiego Orłowa-Denisowa złożony
z dziesięciu pułków kozackich wspartych czterema pułkami
1. Korpusu Kawalerii (huzarski pułk lejbgwardii, ułański
pułk lejbgwardii, dragoński pułk lejbgwardii, niżyński pułk
dragonów). Pułkami regularnymi dowodził gen. Meller-
-Zakomelski. Oddziały te miały opuścić obóz w czterech
kolumnach, dojść do wsi Spasskoje, przejść Narę po
ułożonych tam trzech mostach i wyruszyć na wyznaczone
pozycje. Odległość pomiędzy maszerującymi kolumnami
powinna wynosić 150 kroków.
Korpusy przeznaczone do działań w centrum i na lewym
skrzydle, wraz z przypisaną im artylerią, miały przejść
Narę po dwóch mostach w Tarutinie i ustawić się w na-
stępującym szyku: VI, VII i VIII Korpusy Piechoty za-
jmowały pozycje na pierwszej linii, V Korpus (gwardyjski)
pozostawał w rezerwie. Szczególna rola przypadła Kor-
pusowi VI, który miał zająć pozycje po prawej stronie
i tym samym stanowił centrum rosyjskiej linii. Każdy
korpus miał być uformowany w dwie linie.
2. Korpus Kawalerii gen. Korfa i 4. Korpus Kawalerii
gen. Wasilczikowa, pod wspólnym dowództwem tego
pierwszego, tworzyły awangardę całego ugrupowania cen-
tralnego.
Kolumny prawego skrzydła miały ominąć pozycje nieprzy-
jaciela i, pod osłoną pikiet, zająć pozycje. Najbliżej obozu
wyznaczono miejsca dla IV Korpusu. Korpusy U i III po
dalszym marszu miały skręcić w lewo koło wsi Choroszino.
Kolumna kawaleryjska, której czoło stanowił 20. pułkjegrów,
musiała iść jeszcze dalej, aż do swojego punktu. Trzeba tu
zaznaczyć, że dyspozycja bardzo niewyraźnie określała, jakie
miejsca mają zająć poszczególne korpusy. Często występują
w niej sformułowania: "las po lewej stronie", „główna część
lasu", czy „obejść jeszcze dalszy las".
W tym miejscu Toll sprecyzował zadania jegrów podczas
marszu. „Wszystkie pułki jegierskie, znajdujące się przy
kolumnach, idą na czele kolumn; posuwają się w szyku
rozproszonym przed kolumnami, ale nie wcześniej niż po
dojściu do lasu; i to bez bicia w bębny i bez rozkazów, aby
nieprzyjaciel nie odkrył naszego zbliżania się do jego
lewego skrzydła". Gdyby nieprzyjaciel odkrył nadejście
jegrów i dał sygnał do otwarcia ognia, jegrzy bez jednego
strzału (!) powinni opanować las, zająć pozycje na jego
skraju i oczekiwać nadejścia swoich kolumn. Kolumny
piechoty, po dotarciu do jegrów i pod ich osłoną, miały
natychmiast ruszyć do ataku, kierując się w lewo.
Tymczasem lewe skrzydło i centrum, kiedy tylko na
prawym skrzydle rozlegną się strzały, miały ruszyć naprzód.
Korpusom kawalerii rozkazano poprzedzać piechotę i zaraz
po usłyszeniu odgłosów walki, rozpocząć atak na pozycje
Francuzów. Piechota powinna podążać szybkim marszem
za nimi, a VI Korpus, poprzedzony jegrami, musiał nawią-
zać łączność z IV Korpusem. Wszystkie manewry należało
wykonywać szybko i bez hałasu; wykorzystując przede
wszystkim białą broń.
Rezerwę prawego skrzydła stanowił III Korpus, a rezerwę
lewego V. Dowództwo prawego skrzydła obejmował Ben-
nigsen, dowództwo lewego Miłoradowicz, centrum, po
połączeniu się VI i IV Korpusów — Dochturow. Całością
sił kawaleryjskich kierował Uwarow. Głównodowodzący
znajdował się przy oddziałach Miłoradowicza.
W obozie wszystkie pułki powinny zostawić doboszy
i muzykantów, którzy o zwykłej porze mieli grać wszystkie
sygnały. Ognisk w obozie powinno palić się tyle co
zwykle, a szałasy pozostawione bez niszczenia. Przypil-
nować tego mieli wyznaczeni dyżurni z każdej kompanii.
Kompaniom artylerii lekkiej i pozycyjnej II, III i IV
Korpusów rozkazano przejść Narę po tych samych mostach
co ich korpusy, ale potem zostawały w rezerwie u prze-
prawy. Cała artyleria konna został skierowana w ślad
za V, VI, VII i VIII Korpusami (z wyjątkiem kompanii
wyznaczonych do wsparcia ataku kawalerii) i pozostawała
w rezerwie za dywizjami kirasjerów. Pozostała artyleria
zostawała w obozie.
Pierwsze oddziały miały wyruszyć z obozu o 7 wieczo-
rem. Ubezpieczające skrzydła obozu pułki jegrów dwie
godzinny wcześniej powinny wrócić do macierzystych
dywizji. Wyjątek stanowił 4. pułk obozujący w Spasskoje.
Na koniec zalecano niepalenie podczas marszu 92.
Kutuzow zaakceptował dyspozycje rano 16 października,
ale zanim zostały one przygotowane w odpowiedniej ilości
egzemplarzy, minęło jeszcze sporo czasu. Dołączono do
nich rozkaz nr 153, w którym wymieniono nazwiska
oficerów kwatermistrzostwa odpowiedzialnych za dopro-
wadzenie wojsk na pozycje wyjściowe do ataku oraz
wyznaczono godzinę 6 wieczorem, jako termin wyjścia
wojsk z obozu. Ważne było, aby poszczególne kolumny,
w szczególności prawego skrzydła, mogły bez problemu
pokonać kilkukilometrową odległość i aby mogły zająć
pozycję do ataku na 2-3 godziny przed świtem (wschód
słońca miał nastąpić o 6.58). Rozesłanie dyspozycji i roz-
kazu spadło na barki szefa sztabu 1. Armii gen. Jermołowa.
Wysłanie dyspozycji do Jermołowa jest co najmniej
zadziwiające. W wojsku rosyjskim obowiązek przekazywa-
nia dyspozycji i rozkazów nie spoczywał na szefie sztabu.
Jego zadaniem było przede wszystkim zajmowanie się
najważniejszymi sprawami armii, a rozesłanie dyspozycji
i rozkazów do takich nie zaliczano. Tym zajmować się
miał nadzorowany przez szefa sztabu generał dyżurny.
Jermołow, po otrzymaniu rozkazów, musiał więc przekazać
je swojemu dyżurnemu gen. Kikinowi i dopiero on musiał
rozesłać je do poszczególnych korpusów. Jednak ten sposób
92 B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 471-472.
powodował znaczne wydłużenie czasu i tylko w sprzyjają-
cych okolicznościach mogło udać się przygotowanie wojska
do wymarszu na czas. Jakiekolwiek opóźnienie po drodze
musiało doprowadzić do zakłócenia harmonogramu działań.
Zastanawia także jeszcze jeden fakt Po reorganizacji
wojska i otworzeniu 1. Armii Kutuzow, jako głównodowo-
dzący znajdujący się cały czas przy 1. Armii, wziął na
swoje barki jej dowodzenie. Wszystkie rozkazy z kwatery
głównej rozsyłano więc przez Konownicyna, dyżurnego
generała feldmarszałka. Z pomocy Jermołowa, o czym już
wspominano, korzystano bardzo rzadko i tylko w wyjąt-
kowych okolicznościach, zawsze wzywając go wcześniej
do Letaszewki. Gdyby Kutuzow chciał być konsekwentny,
to pominąłby Jermołowa i rozesłałby dyspozycje przez
gen. Konownicyna. Skróciłoby to znacznie czas od chwili
wysłania dokumentów do chwili dostarczenia. Tak się
jednak nie stało i 16 października niespodziewanie od-
wołano się do Jermołowa.
Polecenie dostarczenia rozkazów otrzymał adiutant Kutu-
zowa z pułku kawalergardów. Wyruszył on z Letaszewki do
kwatery Jermołowa, ale generała tam nie zastał. Oficer,
zaniepokojony, że może zostać oskarżony o niedostarczenie
rozkazów na czas, rozpoczął gorączkowe poszukiwania szefa
sztabu. Przejechał prawie cały obóz i dopiero późnym
wieczorem odnalazł go na przyjęciu u gen. Kikina w towarzy-
stwie innych generałów we wsi Spasskom, 7 kilometrów od
Tarutina. Natychmiast też przekazał wszystkie rozkazy, ale
było już zdecydowanie za późno. Była godzina 9, a więc
teoretycznie od trzech godzin wojsko powinno było znajdo-
wać się w gotowości do wymarszu. Zły Jermołow próbował
dowiedzieć się, dlaczego tak późno otrzymał dyspozycje, ale
poza tłumaczeniem, że nikt nie wiedział o miejscu jego
pobytu, nie usłyszał nic, co mogło go zadowolić.
Tymczasem Kutuzow o 8 wieczorem wyjechał ze swojej
kwatery do armii, aby nadzorować wymarsz wojsk z obozu.
Już po drodze zauważył, że nie wszystko przebiega zgodnie
z planem. Najpierw natknął się na kilka kolumn koniowod-
nych, prowadzących wierzchowce do wodopoju. Zdziwiony
feldmarszałek zatrzymał swój powóz i zapytał żołnierzy,
z jakiego są pułku. Okazało się, że według dyspozycji
napotkana jednostka powinna znajdować się już w drodze
na wyznaczone pozycje. Zaniepokojony, pojechał dalej.
Wkrótce dotarł do pierwszych stanowisk piechoty. Żołnierze
spokojnie grzali się przy ogniskach, w kociołkach gotowała
się kolacja, a broń stała ustawiona w kozły. Nic nie
wskazywało, że wojsko miało zamiar wkrótce wyruszyć do
walki. Napotkany oficer zdziwiony wyjaśnił, że żadnego
rozkazu wymarszu nie było. Kutuzowa ogarnęła prawdziwa
wściekłość. Natychmiast rozkazał wezwać oficera sztabo-
wego. Po chwili zjawił się podpułkownik Eichen i na jego
głowę spadł cały gniew feldmarszałka. Kutuzow krzyczał
i wymachiwał rękami, klął na czym świat stoi i groził
przerażonemu Eichenowi rozstrzelaniem. Po chwili jego
gniew obrócił się w stronę drugiego oficera — kapitana
Brozina. Ten został nazwany "jedynie" kanalią. Obaj
oficerowie byli absolutnie niewinni, ale cały gniew feld-
marszałka skupił się właśnie na ich głowach. Eichen nie
mógł się z tym pogodzić i wkrótce podał się do dymisji93.
W pierwszej chwili gniew Kutuzowa dotknął także
Jermołowa. Feldmarszałek polecił natychmiast zwolnić go
ze stanowiska i wyrzucić z armii. Później jednak, kiedy
wzburzenie minęło, zmienił swoje zdanie. Jedyną „karą"
dla szefa sztabu 1. Armii była tylko kilkudniowa niełaska
głównodowodzącego 94.
Część oddziałów rosyjskich dostała jednak dyspozycje
do ataku i była gotowa do wystąpienia. Dotyczyło to
przede wszystkim jednostek podporządkowanych Bennig-
senowi. Szef sztabu sam dostarczył dyspozycje do ataku,
93
T a r l e , 1812..., s. 647, B o g d a n o w i c z , Istorija.... 1 2 , 3 . 475.
94 T a r l e , s. 674.
choć trzeba przyznać, że różniły się one nieznacznie od
tych stworzonych przez pułkownika Tolla. Najistotniejszą
zmianą było poinformowanie dowódcy IV Korpusu Pie-
choty, że zostanie wsparty przez Z dywizję kirasjerów.
Jednocześnie Bennigsen przesunął do rezerwy cztery pułki
gen. Meller-Zakomelskiego i cały m Korpus Piechoty.
Według tych dyspozycji płk Toll sam miał wskazać drogę
kolumnom Orłowa-Denisowa i Baggowuta. Ten ostatni,
wraz ze swoim II Korpusem, miał rozpocząć atak na
pozycje francuskie we wsi Teterinka. Jednocześnie Or-
łow-Denisow z kozakami powinien od razu ruszyć w stronę
Woronowa, aby odciąć nieprzyjacielowi drogę odwrotu95.
Bennigsen zjawił się wśród swoich wojsk o 7 wieczorem.
Był oczywiście zdziwiony brakiem przygotowań do ataku,
ale miał jeszcze sporo czasu, aby nadrobić opóźnienie.
Część żołnierzy została wysłana wprawdzie po furaż, ale
dowódcy powierzonych mu korpusów, pełni zapału do
bitwy, obiecali, że wszystko zostanie przygotowane i opóź-
nienie nie wpłynie na dotarcie oddziałów na pozycje
wyjściowe. Około 9 do Bennigsena dotarł jednak adiutant
Kutuzowa z rozkazem wstrzymania całej operacji 96.
W ten sposób przygotowany plan ataku spalił na panewce.
Warto jednaj bliżej przyjrzeć się, dlaczego tak się stało.
Historycy rosyjscy, przede wszystkim Bogdanowicz i Mi-
chajłovskij-Danilewskij, winą za fiasko operacji w dniu 17
października obarczają Jermołowa. Podobny pogląd przyj-
muje także Tarle, informując, że poszukiwania Jermołowa
stały się główną przyczyną odwołania ataku. Pogląd ten
jednak jest zbyt jednostronny.
Osobą, której najbardziej zależało na wstrzymaniu
ataku, był bez wątpienia Kutuzow. Od samego początku
był przeciwny całemu przedsięwzięciu i gotów był zrobić
wszystko, aby nie dopuścić do stoczenia wielkiej bitwy
95
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 476.
96
B e n n i g s e n . Zapiski..., s. 519.
z siłami Murata. Jermołow wspomina, że dodatkową
niechęć feldmarszałka wzbudzał fakt, iż pomysł operacji
wyszedł od Bennigsena. Entuzjazmu nie wzbudzało rów-
nież objęcie przez tego ostatniego dowództwa nad główną
grupą uderzeniową. Wszyscy bowiem zdawali sobie spra-
wę, że przy takiej dysproporcji sił, jaka była pomiędzy
armią rosyjską a francuską awangardą, uzyskując dodat-
kowo efekt zaskoczenia, wynik starcia był z góry przesą-
dzony i cała chwała za zwycięstwo spadała na nielubianego
Bennigsena 97.
Wszystko wskazuje, iż nie mogąc otwarcie sprzeciwić
się podjętym działaniom, Kutuzow sabotował je potajemnie.
Dlatego właśnie rozkaz przesłania dyspozycji do armii
otrzymał Jermołow, a nie Konownicyn. Jest także bardzo
prawdopodobne, że dyżurny generał przetrzymał maksymal-
nie dyspozycje w swojej kwaterze i wysłał je w chwili, gdy
dostarczenie ich na czas było już prawie niemożliwe.
Feldmarszałek musiał zdawać sobie sprawę, że w takim
przypadku trzeba będzie odwołać całe przedsięwzięcie.
Wyjeżdżając z Letaszewki o 8 wieczorem Kutuzow
pojechał podobno, aby nadzorować wyjście korpusów.
Droga musiała zabrać mu kilkadziesiąt minut, w końcu
Letaszewka leżała prawie 3 kilometry za ostatnią linią
wojsk. Dalsze minuty musiały upłynąć na wyjaśnieniach
składanych Kutuzowowi przez napotkanych żołnierzy, na
poszukiwaniu podpułkownika Eicbena i gniewie Kutuzowa.
Tymczasem znajdujący się wśród swoich wojsk Bennigsen
juz o 9 dostaje rozkaz odwołania ataku. Adiutant Kutuzowa
miał więc zaledwie kilka minut, by otrzymać rozkaz,
znaleźć Bennigsena i przekazać mu polecenie. Było
to praktycznie niemożliwe. Prawdopodobna wydaje się
więc hipoteza, że wyjeżdżając z Letaszewki do armii,
Kutuzow wiedział, że: Jermołow nie zdążył rozesłać
97
J e r m o ł o w , Zapiski.., bjLS.
dyspozycji, wojska nie są gotowe do wymarszu i bitwa
w dniu następnym się nie odbędzie. Scena wściekłości
feldmarszałka była zatem fałszywa, została odegrana
jedynie w celu zamaskowania prawdziwych intencji Kutu-
zowa. Świadczy o tym także fakt, że teoretycznie główny
winowajca opóźnienia — Jermołow — nie poniósł żadnych
konsekwencji.
Trzeba w tym miejscu zwrócić także uwagę na wszystkie
motywy działania Kutuzowa. Wyjaśnienia Jermołowa, iż
brak chęci do bitwy spowodowany był w znacznej mierze
niechętnym stosunkiem do Bennigsena, są niewątpliwie
słuszne, ale chyba niepełne. W końcu nawet po 9 wieczorem
wielu dowódców przekonywało Kutuzowa, że wyjście na
pozycje jest jeszcze możliwe. Mimo to feldmarszałek nie
wyraził zgody na operację. Musiały więc kierować nim
ważniejsze powody.
Wyjaśnień tej kwestii należy szukać w rozkazach wy-
stawionych przez kwaterę główną Kutuzowa oraz w jego
korespondencji z partyzantami, przede wszystkim z Dawy-
dowem, Fignerem i Sjesławinem. Do 16 października
raporty partyzantów wyraźnie mówiły o braku działań
zaczepnych ze strony Francuzów. M.in. Figner pisał do
Konownicyna: „Nie ograniczając się do wykonania rozkazu
Jaśnie Oświeconego, wykonałem jego wolę, przedostawszy
się do armii nieprzyjacielskiej. Armia nieprzyjacielska stoi
na poprzednim miejscu... W Woronowie stoją dwa pułki
piechoty. Francuzi odczuwają wielki brak chleba, którego
poszukują z największą zuchwałością, ale za tę śmiałość
karzę ich surowo"98. Na podstawie tego raportu wysłano
do gen. Dorochowa rozkaz nr 154, nakazujący rozbicie
wraz z Fignerem wspomnianych pułków99. Jednak wieczo-
rem tego samego dnia, już po podpisaniu dyspozycji do
98
Oteczestvennaja..., t. XIX, s. 1 i.
99
Wszystkie wymienione tutaj rozkazy Czytelnik znajdzie w Załącz-
nikach — patrz zał. VI.
ataku, Sjesławin przysłał do Letaszewki raport z informa-
cją o ruchach dywizji kawalerii gen. Ornano nową drogą
kałuską. Dywizja, którą tworzyły 4 bawarskie pułki
szwoleżerów, dwa bataliony piechoty i osiem dział,
zatrzymała się w Fominskoje. Jednocześnie Sjesławin
przesłał zeznania wziętego do niewoli huzara 9. pułku
Tuitansa, który zeznał, że Napoleon wyszedł z Moskwy
i rozpoczął marsz na Woronowo l00. Dla Kutuzowa świad-
czyło to o wznowieniu działań przez Francuzów, zaś
dywizję Ornano uznał za straż przednią całej Wielkiej
Armii. Rozpoczynać w takiej sytuacji ofensywy przeciwko
Muratowi Kutuzow nie miał najmniejszej ochoty. Było
więcej niż prawdopodobne, że w razie bitwy może dojść
do starcia z samym Napoleonem, co zapewne skończyłoby
się kolejną klęską Rosjan. O wiele lepiej byłoby zostać
w obozie tarutióskim i ewentualnie przyjąć bitwę na
umocnionych pozycjach.
Kutuzow postanowił więc wstrzymać wojska, ale tak,
aby nie oskarżono go o tchórzostwo. Stąd jego pozorne
działania pomiędzy 8 a 9 wieczorem. Jednocześnie winę za
fiasko operacji zdejmował z siebie i Konownicyna, a zrzucał
na Jermołowa. Tymczasem Konownicyn jeszcze tego
samego dnia, 16 października, zdążył przygotować rozkazy
nr 155 i 156. Zostały one przekazane Jermołowowi z za-
znaczeniem, aby odczytać je dopiero następnego dnia.
W rozkazie nr 155 zakazano wojskom opuszczać obóz.
Powód mógł być tylko jeden — wszystkie siły miały
pozostawać w gotowości do boju. Apologeci Kutuzowa
uważają, że bojem tym miał być atak na Murata w dniu
następnym. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, iż
była to próba skupienia wszystkich sił przed bojem z samym
Napoleonem, bowiem w rozkazie 156 nie ma ani słowa
o nowym terminie wyjścia z obozu.

100
Oteczestvennąja..., t. XIX, 15.
Tymczasem 17 października wieści o nadciąganiu Napo-
leona nie potwierdziły się. Wysłane do Fominskoje dwa
pułki kozaków nie znalazły już dywizji Ornano. Od
miejscowej ludności dowiedziano się za to, że nieprzyjaciel
był w Fominskoje, ale po utarczce z partyzantami wycofał
się101. Jednocześnie w Letaszewce zjawił się Bennigsen,
zły z powodu odwołania ataku. Próbował on jeszcze raz
przekonać głównodowodzącego o możliwości i konieczno-
ści wystąpienia. Bennigsen liczył, iż tajemnica o przygoto-
waniach została utrzymana i nadal zaskoczenie będzie
jednym z atutów strony rosyjskiej. Kutuzow dziwnie nie
sprzeciwiał się zbytnio i dał swoją zgodę na atak w dniu
18 października 102.
Tym razem procedura rozsyłania rozkazów była jasna.
Kutuzow nie miał już podstaw, by sabotować działania,
w związku z tym rozsyłaniem dyspozycji i rozkazów zajął
się Konownicyn. 17 października rano Jermołowowi prze-
kazano podpisany przez niego rozkaz nr 157. Na rozkazie
istnieje dopisek, że oddano go Jermołowowi osobiście.
Może to świadczyć o poważnym zaangażowaniu się naczel-
nego wodza w przygotowanie natarcia. Jermołow rozesłał
rozkaz do wszystkich korpusów. Zastanawia natomiast
jeden szczegół: na rozkazie widnieje data 16 października.
Oznaczałoby to, że już w chwilę po odwołaniu rozkazu
wymarszu przygotowano rozkaz o ataku w dniu 18 paź-
dziernika. Dlaczego nie połączono tych rozkazów? Dlaczego
najpierw informowano o nadciąganiu nieprzyjaciela, potem
o odwołaniu ataku, a w chwilę później przygotowano
rozkaz o ponowieniu ataku? Dlaczego Kutuzow, wiedząc,
że 18 dojdzie do ataku i że odpowiedni rozkaz jest gotowy,
pozwala się przekonywać Bennigsenowi?
Najbardziej przekonywająca wydaje się odpowiedź, że
Kutuzow ratował w ten sposób swoją reputację naczelnego
101
Miłoradowicz do Konownicyna, [w:] Oteczcstoennąja, t. XIX, s. 13.
102
B e n n i g s e n , Zapiski.., s. 519.
wodza. 16 października, pomiędzy godziną 10 a 12 wie-
czorem, wydał on trzy różne rozkazy. Najpierw informował
o nadciąganiu nieprzyjaciela i konieczności przygotowania
wcześniejszego posiłku. Potem informował o odwołaniu
ataku. Oba te rozkazy kazał odczytać następnego dnia rano.
Dopiero po rozmowie z Bennigsenem wysłał wojskom
istniejący od kilku godzin rozkaz o koncentracji. Wiedziano
już bowiem o braku zagrożenia ze strony głównych sił
francuskich. W ten sposób nikt nie mógł go oskarżyć
o brak zdecydowania i o odwołanie ataku 16 października
bez ważnych przyczyn.
17 października minął armii na przygotowaniach do
bitwy. W wojsku od dłuższego już czasu wzmagał się duch
zaczepny i wszyscy pałali chęcią ponownego zmierzenia
się z wrogiem.
BITWA

Wieczorem, około godziny 7, pierwsze kolumny wojsk


rosyjskich wyruszyły z obozu pod Tarutinem i rozpoczęły
marsz w stronę wyznaczonych im pozycji. Przy każdej
kolumnie znajdował się specjalnie przydzielony oficer
służby kwatermistrzowskiej, odpowiedzialnej za doprowa-
dzenie korpusów na miejsce. Oficerowie ci mieli przede
wszystkim nadzorować przeprawę wojsk rosyjskich przez
Narę i pilnować wyznaczonych tras przemarszów, tak aby
w nocy wojska nie zgubiły drogi i aby nie pobłądziły
w lesie. Całością działania kierował płk Toll.
Najwcześniej wyruszyła grupa hrabiego Orłowa-Deniso-
wa. Tworzyło ją 10 pułków kozackich, 20. pułk jegrów,
2. kompania dońskiej artylerii konnej oraz część 2. kompanii
artylerii konnej. Kolumnę zamykały cztery pułki 1. Korpusu
Kawalerii — trzy gwardyjskie (huzarski pułk lejbgwardii,
ułański pułk lejbgwardii, dragoński pułk lejbgwardii) oraz
jeden dragoński (niżyński pułk dragonów), przeznaczone
do wsparcia działań hrabiego. 1. Korpusem Kawalerii
dowodził generał Meller-Zakomelski. Dodatkowo w skła-
dzie tej grupy znalazły się dwie sotnie kozackiego pułku
lejbgwardii1, którego to regimentu Orłow-Denisow był
dowódcą i nosił jego mundur.
1 Jedną z nich była sotnia kozaków czarnomorskich przydzielona do
pułku kozackiego lejbgwardii, jako 4. szwadron.
Druga kolumna rozpoczęła wymarsz prawie równocześ-
nie. W jej skład wchodził 2. Korpus Piechoty generała
Baggowuta i III Korpus Piechoty generała Strogonowa
oraz przypisana im artyleria. Na czele tej kolumny masze-
rowała brygada generała Pillara (4. i 48. pułki jegierskie)
wsparta czterema działami 8. kompanii lekkiej artylerii.
Trzecia kolumna, złożona z 4. Korpusu Piechoty generała
Ostermana-Tołstoja oraz 23. pozycyjnej kompanii artylerii,
wyruszyły zaraz po dwóch pierwszych kolumnach. W ten
sposób obóz tarutiński opuściły wszystkie wojska, które
w myśl planu dowództwa rosyjskiego miały dokonać
manewru oskrzydlającego. W ślad za nimi wyruszyły
oddziały przeznaczone do ataku w centrum i na lewym
skrzydle.
W przeciwieństwie do pierwszych kolumn jednostki te
miały do przebycia znacznie krótszą drogę, a jedyną prze-
szkodę do pokonania stanowiła Nara. Dodatkowo nich tych
wojsk osłaniała awangarda generała Miłoradowicza, złożenia
z kilku batalionów jegierskich, 2. i 4. Korpusów Kawalerii
oraz kilku pułków kozackich. Awangardę wspierała także
artyleria: 8 dział kompanii dońskiej konnej artylerii i dwie
kompanie artylerii konnej. Dodatkowo został sformowany
osobny oddział złożony z jednej brygady Z dywizji grenadier-
skiej oraz 5., 6. i 49. pułków jegierskich. Kierował nim
przydzielony do awangardy generał porucznik Dołgorukow.
Niestety, nie zachowały się żadne materiały mówiące, jaką
rolę wyznaczono dla tego oddziału. Został on sformowany
17 października i nie ma o nim wzmianki w przedbitewnych
wytycznych przygotowanych przez rosyjski sztab2. Przy
awangardzie znajdowały się również cztery sotnie 1. konnego
kozackiego pułku tulskiego „opołczenia".
Na podstawie ostatnich badań wiadomo, że Kutuzow
skierował także na drugi brzeg Nary całą artylerię rezer-
2
B i e s s o n o w W. A.,Tarutinskoie srażenie, [w:] „Woin", nr 11/
2003, s. 70.
wową. Zmieniono również zestawy artylerii przydanej
poszczególnym korpusom. Tym samym można zauważyć,
że faktyczne rozdzielenie sił przed atakiem nie zgadzało się
z dyspozycjami. Wynika z tego, że do przyjętego wcześniej
planu musiały być przyjęte później poprawki, które nie
znalazły się już w dokumentach kwatery głównej. Trzeba
chyba przyjąć, iż rozporządzenia te mogły być przekazane
konkretnym dowódcom, w formie ustnej. Takie zmiany,
dotyczące w szczególności artylerii, nie mogły odbyć się
bez wiedzy głównodowodzącego, który powinien był za-
akceptować wszystkie te odstępstwa. Jeśli Kutuzow zrobił
coś takiego, to dawał sygnał, iź pełna realizacja koncepcji
Bennigsena nie leżała od początku w jego planach 3.
Pierwszą kolumnę wojsk atakujących w centrum stanowił
VI Korpus Piechoty wraz z artylerią. Druga kolumna
składała się z VII i VIII Korpusów Piechoty. Na samym
końcu, około godziny 10 w nocy, wyszły wojska V Gwar-
dyjskiego Korpusu Piechoty oraz 1. i 2. dywizje kirasjerów.
Oddziały te stanowiły odwód Kutuzowa i planowane dla
nich pozycje znajdowały się najbliżej obozu warownego.
W sumie Rosjanie mieli do dyspozycji przeciwko Mura-
towi prawie 78 tysięcy żołnierzy i 620 dział. Dawało im to
przytłaczającą przewagę nad Francuzami.
Rosyjscy żołnierze opuszczali obóz z ochotą. Prawie
dwa tygodnie odpoczynku przywróciło armii carskiej siły
i entuzjazm. Żołnierze, którzy mieli za sobą już kilka
miesięcy walk, pałali chęcią odpłacenia Francuzom za
wszystkie porażki, trudy odwrotu i przede wszystkim utratę
Moskwy. Nowi rekruci i członkowie „opołczenia" chcieli
jak najszybciej zetknąć się z wrogiem i udowodnić swoją
przydatność i zapał. W obozie pozostali wybrani wcześniej
żołnierze, aby podtrzymywać płomienie ognisk. Ich blask
miał utwierdzić Francuzów w przekonaniu, że armia
3 Tamże.
rosyjska pozostaje na swoim miejscu i nie planuje żadnych
ofensywnych działań. W obozie pozostawiono także część
doboszy. Ponieważ aż do wieczora 18 października żoł-
nierze nie mieliby okazji zjedzenia ciepłego posiłku, na
rozkaz Kutuzowa tuż przed wymarszem pierwszej kolumny
rozdano kaszę. Dowódcy korpusów mieli dopilnować, aby
wszyscy żołnierze byli najedzeni i dopiero po posiłku
gotowi do wymarszu. Tornistry, zgodnie z obowiązującym
w armii rosyjskiej zwyczajem, pozostawiono w obozie.
Żołnierze mieli iść w bój bez zbędnego obciążenia.
Wieczór 17 października był suchy, ale ziemia była
wilgotna, choć bez błota. Były to warunki sprzyjające
Rosjanom, bowiem mokra ziemia tłumiła odgłosy masze-
rujących, tętent kopyt i stukot artylerii. Zabroniono prowa-
dzenia głośnych rozmów i palenia fajek. W kawalerii
powstrzymywano konie od rżenia4. Po wyjściu z obozu
pierwszą przeszkodę stanowiła Nara. Jej pokonanie nie
zabrało jednak wiele czasu. Rzeka miała zaledwie metr
głębokości i przeprawa poszła szybko i sprawnie. Potem
każda kolumna wyruszyła na wyznaczone jej pozycje.
Wojska przeznaczone do działań w centrum oraz na
lewym skrzydle bez większych problemów zajęły wy-
znaczone punkty wyjściowe do ataku. Już około północy
pierwsze oddziały dotarły na swoje miejsca. Żołnierze
mogli więc ustawić broń w kozły i rozłożyć się na wilgotnej
ziemi, aby odpocząć i spokojnie doczekać świtu i bitwy.
Wielu z nich próbowało zasnąć. Ponieważ nie można było
prowadzić głośnych rozmów ani tym bardziej palić ognisk,
dla wielu z nich czas dłużył się w nieskończoność i krótka
drzemka miała pomóc w oczekiwaniu na rozpoczęcie ataku.
Inaczej wyglądała sprawa z wojskami prawego skrzydła.
Miały one do przejścia zdecydowanie dłuższą drogę. Ich
4
Kasparij A. A., Napoleon w Rosii w 1812 godu, Oczerk istorii
Oteczestvennoj vojny sostav. po officialnym dokumentom, memuaram,
zapiskom, charakteristikam i prócz, Sankt Petersburg 1911, s. 485.
marsz odbywał się częściowo w lesie, co przy panujących
ciemnościach musiało doprowadzić do nieprzewidzianych
trudności. Służby kwatermistrzowskie wprawdzie dokładnie
sprawdziły przewidywane trasy przemarszu, ale okazało
się, że w nocy wiele jednostek pobłądziło lub maszerowało
zbyt wolno. Według planu wszystkie korpusy miały dotrzeć
na miejsce około godziny 4 rano, czyli mniej więcej
3 godziny przed wschodem słońca. Dawałoby to czas na
odpoczynek, sformowanie kolumn uderzeniowych i równo-
czesne zaatakowanie nieprzyjaciela. Tymczasem sprawy
przybrały zdecydowanie inny obrót.
Jako pierwszy dotarł na swoje miejsce hrabia Orłow-
- Denisow. Dowodzone przez niego pułki kozackie oraz
przydzielona mu grupa generała Meller-Zakomelskiego
zajęły swoje pozycje w lesie niedaleko francuskiego
2. Korpusu Kawalerii. Przed nimi jak na dłoni widać
było biwak nieprzyjaciela i jednostki te mogły spokojnie
oczekiwać świtu.
Przemarsz II Korpusu generała Baggowuta nie przebiegał
już tak łatwo. W ciemnościach niektóre pułki zgubiły drogę
i zatrzymały się na odpoczynek, przekonane, iż dotarły na
wyznaczone pozycje. Jako pierwsze na pozycje wyjściowe
do ataku doszły 4. i 48. pułki jegierskie. Wkrótce dotarł
także tobolski pułk piechoty wraz z dowódcą 4. dywizji
księciem Eugeniuszem Wirtemberskim. Za nim pojawiła
się 17. dywizja piechoty generała Ołsufiewa. Nie można
było natomiast doczekać się na nadejście pozostałych
pułków 4. dywizji: kremieńczuckiego i wołyńskiego. Jak
się później okazało, pułki te zeszły z wyznaczonej trasy
i nie dotarły na swoje miejsca aż do rozpoczęcia bitwy.
W efekcie ich udział w boju był niewielki 5.
Tymczasem w obozach francuskich nikt nie spodziewał
się żadnego ataku. Przeciwnie, wszyscy zdawali się
5
M i c h a j ł o v s k i j - D a n i l e w s k i j A., Opisanije oteczestvennoj
wojny 1812 goda, t. 3, Sankt Petersburg 1843, s. 238.
w spokoju oczekiwać zakończenia wojny, ufni, że w razie
wznowienia działań wojennych, Rosjanie poinformują trzy
godziny wcześniej o rozpoczęciu działań. Transport żyw-
ności i alkoholu, który przyszedł z Moskwy 17 paździer-
nika, poprawił zdecydowanie nastroje. Wojsko od dawna
cierpiało na niedobór wszystkiego i dlatego zaraz przy-
stąpiono do dzielenia całego jedzenia pomiędzy poszczegól-
ne pułki. Niestety, nie zważając na okoliczności, przy-
stąpiono także do rozdawania zapasów wódki, jakie
znalazły się w tym transporcie. Po długim okresie „abs-
tynencji" dla wielu wystarczyło tylko kilka łyków, aby upić
się do nieprzytomności. Wszędzie zapłonęły ogniska, przy
których warzono nim z cukrem. Gdzie indziej, tam gdzie
oficerowie starali się ograniczać spożycie alkoholu, żoł-
nierze wymykali się z obozowiska albo pili w ziemiankach,
tak by nie być dostrzeżonym. Zresztą w wielu wypadkach
także oficerowie nadużyli alkoholu i w swoim gronie
biesiadowali prawie do rana6. Tradycyjne „rozrywki",
czyli karty i nocne pogawędki, nie cieszyły się tym razem
powodzeniem.
Najbardziej niebezpieczne okazało się to, iż w wielu
pułkach zlekceważono bądź nie dopatrzono rozmieszczenia
wart. Często na posterunkach stali pijani żołnierze. Wyją-
tek stanowiła Legia Nadwiślańska oraz, według relacji
pamiętnikarzy, V Korpus ks. Poniatowskiego. Chyba
jednak nie do końca udało się księciu Józefowi
zachować porządek i dyscyplinę wśród swoich
żołnierzy, bowiem polscy artylerzyści na pewno tej nocy
znaleźli możliwość skorzystania z dobrodziejstwa napojów
wyskokowych i rankiem mocno słaniali się na nogach7.
Wina za stan awangardy Wielkiej Armii w nocy z 17 na
18 października spada na Murata. Nie tylko nie dopatrzył
6
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 147, Dembiński, [w:] Dał
nam..., s. 133.
7
S z u m s k i , W walkach..., s. 31.
rozdawnictwa żywności i przede wszystkim, alkoholu, ale
dodatkowo, naiwnie ufny w zawieszenie broni, nie dopil-
nował rozstawienia nocnych posterunków. Jedynie adiutanci
króla, jak każdej nocy, wyruszali co pewien czas na konne
patrole i z daleka liczyli ognie w obozie rosyjskim,
sprawdzając, czy wojska Kutuzowa są na miejscu. Jak już
wiemy, nie mogło to przynieść żadnego efektu, bowiem
wojsk rosyjskich już przy tych ogniskach nie było (oczywiś-
cie z wyjątkiem tych kilkuset pilnujących płomieni). Sam
Murat beztrosko udał się na nocny odpoczynek.
O 3 w nocy w V Korpusie ogłoszono pobudkę. Książę
Józef, nie patrząc na rozprzężenie w sąsiednich korpusach
i z obawy przed niespodziewanym atakiem poderwał wojsko
i w ciszy ustawił do boju. Piechota stanęła z bronią u nogi,
a kawalerzyści dosiedli koni z dobytymi szablami. Kanonie-
rzy przy armatach byli gotowi w każdej chwili otworzyć
ogień. Surowo pilnowano, aby nie palono fajek i aby nie
toczono głośnych rozmów. Książę Józef, wraz z nieodłącz-
nym szefem sztabu generałem Fiszerem, osobiście wszyst-
kiego pilnował oraz dawał przykład oficerom i żołnierzom8.
Właśnie w takich chwilach, a nie tylko na polu bitwy,
zdobywał on w ten sposób żołnierskie serca. Dając swoją
postawą przykład w codziennej służbie, wymagając od
siebie więcej niż od podkomendnych, wyrastał na niekwes-
tionowanego wodza Polaków. „Na dzielnym koniu, dzielny
jeździec, nieugiętego męstwa, świetnego honoru, pięknej
postaci, wąs czarny, czapka na bakier, był ideałem polskiego
wodza. Gdyby był nad brzegiem piekła krzyknął: za mną
dzieci! w piekło skoczono by za nim. W innych zaś
chwilach życia urzeczywistniał wyobrażenie wyniosłych,
czystych i pięknych cnót rycerstwa. (...) Wejrzenie jego było
nad wszelkie pojęcie ujmujące, głos przyjemny, uśmiech
pełen duszy, pełen wymowy — ten, kogo nim obdarzył,
8
W e y s s e n h o f f , Pamiętnik..., s. 149-150, K o ł a c z k o w s k i ,
Wspomnienia..., s. 147, D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 132-133.
zdawał się słyszeć słowa pociechy i zachęty: Znam cię...
dobrze, bracie... Honor i Ojczyzna!" 9.
W momencie, kiedy wszystkie wojska stanęły gotowe,
wysłano na rozpoznanie przedpola konne patrole. Miały
one przede wszystkim dokonać rozpoznania w lesie na-
przeciwko polskich pozycji. Stamtąd bowiem spodziewano
się ewentualnego zagrożenia, W razie niespodziewanego
ataku nieprzyjaciela liczono, żę zwiad dostrzeże zbliżające
się zagrożenie, w porę o nim uprzedzi, a stojące pod bronią
wojsko nie da się zaskoczyć.
Dodatkowym zabezpieczeniem była wysunięta straż
przednia. Stanowił ją 3. pułk piechoty pod dowództwem
doświadczonego pułkownika Blumera10 oraz jeden batalion
16. pułku piechoty podpułkownika Ignacego Dobrogoj-
skiego. Do każdego batalionu dodano po 1 armacie.
W sumie straż przednia liczyła ok. 1350 ludzi. Bataliony
zajęły pozycje w lesie między rzeką Narą a Desienką. 3.
pułk ubezpieczał 5. Korpus od strony południowej, a bata-
lion 16. pułku od strony wschodniej. W batalionach tych
pokładano duże nadzieje. Rosjanie nie mogli przejść koło
nich niezauważeni, a pułkownik Blumer, wyznaczony na
dowódcę straży przedniej, miał w razie ich ataku natych-
miast dać znać i wziąć na siebie pierwszy impet

9
F r e d r o , Trzy..., s. 126-127.
10
Ignacy Blumer (właściwie O'Blummer) wywodził się ze starej
szlachty irlandzkiej. Jego dziadek, pułkownik angielski, służył w wojskach
rosyjskich. Blumer urodził się na Podolu. W szeregach kawalerii narodowej
służył w kampaniach 1792 i 1794 r. Następnie walczył w Legionach.
Odznaczył się na San Domingo. W lipcu 1803 r. wyróżnił się prze-
prowadzeniem udanego odwrotu swojego batalionu przez 5 tófl pod
naporem 5000 powstańców. Za ten czyn awansował na podpułkownika.
W armii Księstwa Warszawskiego służył nąjpierw z 5. pułkiem piechoty,
a potem z 3. pułkiem. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari w 1807 i
Legią Honorową za bitwę o Smoleńsk. Po 1815 r. służył w armii
Królestwa Kongresowego. Uważano go za jednego z najbardziej oddanych
ludzi ks. Konstantego. Zginął od kul powstańców w Noc Listopadową.
W ten sposób zabezpieczony V Korpus spędził pod
bronią czas do 6 rano. Zaczęło już świtać, a wysłane
patrole nie przyniosły żadnych niepokojących informacji
o nieprzyjacielu. Także pułkownik Blumer nie meldował
o żadnych ruchach wojsk rosyjskich. W związku z tym
pozwolono żołnierzom zsiąść z koni, ale jeszcze godzinę,
aż do wschodu słońca, musieli stać w pogotowiu i trzymać
osiodłane konie. Co prawda nie liczono się już z możliwoś-
cią ataku, ale ostrożność nakazywała pozostanie na swoich
pozycjach. Po godzinie 7 wojsko mogło wreszcie złożyć
w kozły broń i wrócić do ziemianek i szałasów. Zaczęto
rozpalać ogniska i przygotowywać poranny posiłek. Pułki
kawalerii mogły odprowadzić konie do pojenia, ale i tak
nie wszystkie naraz. Kolejno, kompaniami, pod opieką
oficerów strzelcy konni, ułani i huzarzy kierowali się do
Desenki. Konie pojono sprawnie i szybko, bowiem już
o godzinie 8 z obozu miała wyruszyć kolumna w celu
zdobycia furażu11. Organizowana grupa miała liczyć blisko
połowę kawalerii V Korpusu, a jej powrót przewidywany
był dopiero późnym wieczorem.
Również w 1. Korpusie Kawalerii noc minęła na czuwa-
niu. Posterunki pilnujące stanowisk korpusu podlegały
majorowi Wiktorowi Dupuy z słynnego 7. pułku huzarów.
Miał on do dyspozycji ponad 100 żołnierzy z różnych
jednostek. Przez cały czas, ogarnięty przeczuciem, że noc
może przynieść atak nieprzyjaciela, trzymał w pogotowiu
połowę osiodłanych koni i nieustannie sprawdzał patrole
i wysunięte posterunki. Jak wspomina w swoich pamięt-
nikach: „Noc minęła spokojnie. O świcie znów obszedłem
całą moją linię (...). Po naszej stronie wszystko było
w najlepszym porządku, a po stronie wroga nie zobaczyliś-
my nic, co mogłoby wzbudzić w nas obawy nagłego
ataku"12. Major zostawił więc straż i udał się do generała
11
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 133.
12
Cyt. za; A u s t i n, Napoleon..., s. 206-207.
Bruyéres'a z raportem. Po drodze widział, jak żołnierze
I Korpusu witali kolejny dzień.
W pozostałych obozach awangardy Wielkiej Armii także
rozpoczynał się nich. Stojący najbliżej Polaków 2. Korpus
Kawalerii generała Sćbastianiego budził się do życia.
Pijaństwo i hulanki trwały w nim prawie całą noc. Co
więcej, korpus ten prawie całkowicie zaniechał jakichkol-
wiek środków ostrożności i nie wystawił wart nocnych.
Przed jego frontem stało wprawdzie ustawionych 18 armat,
które miały bronić go w razie ataku, ale kanonierzy jeszcze
spali bądź leżeli pijani i nikt nie myślał obsadzać tych
dział. Kiedy w polskim obozie wojsko wracało z nocnego
czuwania, francuscy kawalerzyści palili już ogniska i goto-
wali herbatę.
Tymczasem hrabia Orłow-Denisow od dłuższego czasu
uważnie obserwował francuski obóz. Jego pułki znajdowały
się w najbliższym sąsiedztwie korpusu Sébastianiego.
Jednak najpierw noc, potem mgła, a wreszcie brak czujności
Francuzów spowodowały, że nie został wykryty.
Zadaniem hrabiego było zaatakowanie tyłów wojsk
francuskich i odcięcie im drogi odwrotu na Spas-Kuplię
i Woronowo. Ortow-Denisow nie wiedział jednak, że tylko
jego kolumnie udało się w porę dotrzeć na miejsce. Cały
czas myślał, że wszystko przebiega zgodnie z planem
Bennigsena. Jednak przed świtem okazało się, że plan
ataku może ulec zmianie. Przed oblicze hrabiego przy-
prowadzono bowiem dezertera z francuskiego obozu. Był
to podoficer z polskiego korpusu, który uciekł, obrażony
z powodu pomijania go przy okazji awansów. Zaproponował
on, że pokaże miejsce noclegu Murata. Według jego słów
król Neapolu nocował we wsi Rożestwiennoje pod opieką
niewielkiej straży. Zobowiązał się wskazać to miejsce, jeśli
tylko otrzyma do dyspozycji odpowiedni oddział l3.
13
K a s p a r i j, Napoleon..., L 4B5.
Perspektywa złapania, i to zaraz na początku bitwy,
naczelnego wodza francuskiej straży przedniej była zbyt
kusząca, aby ją odrzucić. Z drugiej strony Orłow-Denisow
nie do końca wierzył słowom Polaka, który przecież
z obawy o własne życie mógł najzwyczajniej kłamać. Co
gorsza, nieudana próba złapania Murata musiałaby zaalar-
mować Francuzów, a tym samym doprowadziłaby do
przekreślenia planów ataku z zaskoczenia. W końcu jednak
hrabia postanowił zaryzykować. Obiecał dezerterowi sto
czerwońców w razie powodzenia operacji. Jednocześnie
zagroził mu śmiercią w wypadku porażki. Do zadania
schwytania Murata wyznaczył pułkownika Grekowal8.
i dwa pułki: atamański i Grekowa. Obie jednostki szybko
opuściły obóz i udały się we wskazanym przez Polaka
kierunku.
Jednak wkrótce hrabiego ogarnęły wątpliwości co do
słuszności własnej decyzji. Chcąc dodatkowo zorientować
się w sytuacji, wyjechał na skraj lasu. W ustępującej mgle
dostrzegł poruszenie we francuskim obozie. Wyraźnie było
widać, jak francuscy żołnierze przygotowują sobie śniada-
nie, rozpalają ogniska i czyszczą konie. Zobaczył również
powracający do obozu V Korpus Poniatowskiego. Nigdzie
nie było jednak widać rosyjskiej piechoty. Hrabia był
przekonany, że sąsiadujący z nim II Korpus Baggowuta
powinien już dawno dotrzeć na pozycje wyjściowe.
Zbliżała się godzina ataku, robiło się coraz jaśniej i powię-
kszało się niebezpieczeństwo odkrycia stacjonujących
w lesie pułków. Po chwili wahania hrabia wrócił do swoich
kozaków. Rozkazał natychmiast wysłać posłańca za puł-
kownikiem Grekowem z wezwaniem do powrotu. Jedno-
cześnie rozpoczął przygotowania do ataku. Postanowił
zaatakować Francuzów nie czekając na ruchy pozostałych
wojsk rosyjskich l4.

14
B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., [w:] „Woin", nr 11/2003, s. 71.
Tymczasem II Korpus generała Baggowuta, uszczuplony
o pułki, które zgubiły drogę, docierał na pozycje wyjściowe.
Trzeba przyznać, że Rosjanom dopisało trochę szczęście,
bowiem pierwsi rosyjscy żołnierze dotarli na swoje miejsce
wkrótce po przejściu polskich patroli. Gdyby nie opóźnienie,
prawdopodobnie doszłoby do potyczki z polskimi kawale-
rzystami i atut zaskoczenia nie zostałby osiągnięty. Marszu
Rosjan nie dostrzegli także żołnierze 3. i 16. pułków
piechoty tworzący straż przednią V Korpusu. Trzeba jednak
zaznaczyć, iż pochód wojsk rosyjskich odbywał się w pew-
nej odległości od ich pozycji i Rosjanie także nie dostrzegli
polskich batalionów. Mogły to zrobić dpiero III i IV
Korpusy rosyjskie, ale one, zgubiwszy drogę w lesie, nie
dotarły jeszcze na swoje pozycje.
II Korpus docierał na pozycje wyjściowe do ataku mocno
zmęczony. Żołnierze pokonali w czasie 12-godzinnego
marszu 15 wiorstl5. Nie było już jednak czasu na odpoczy-
nek. Przed nimi rozciągała się wieś Teterinka, a w ich stronę
skierowane było 14 dział polskiej artylerii. II Korpus musiał
pokonać ponad 1000 kroków na otwartej przestrzeni, aby
dojść do polskich pozycji. Według pierwotnego planu miano
tego dokonać jeszcze podczas ciemności. Tymczasem na
skutek opóźnień trzeba było zrealizować to przy świetle dnia.
Oznaczało to, że 16 rosyjskich batalionów (pułki: tobolski,
miński, riazański, brestski, biełozerski, wilmanstrandski oraz
4. i 48, jegierskie), uszykowanych w jedną kolumnę,
musiałoby maszerować po odkrytym terenie pod ogniem
polskich dział, co niewątpliwie naraziłoby je na bardzo duże
straty. Artyleria mogła, strzelając prawie jak na ćwiczeniach,
zmasakrować atakujące rosyjskie oddziały. Powodzenie ataku
było więc wątpliwe. Dodatkowo brak było wiadomości
o pozostałych siłach, w szczególności o III Korpusie, którego
zadaniem było wsparcie działań II Korpusu. Baggowut stanął
13
Ok. 16 km.
przed trudnym wyborem: atakować siłami, które ma do
dyspozycji, czy czekać na nadejście posiłków.
Sprawę rozwiązało pojawienie się pułkownika Tolla.
Główny kwatermistrz armii podjechał do Baggowuta
i głośno wyraził swoje niezadowolenie z powodu nie-
przygotowani wojsk do ataku. Groził, że każe roz-
strzelać wszystkich winnych opóźnienia. Gniew Tolla
spadł także na głowę dowódcy 4. dywizji piechoty księcia
Eugeniusza Wirtemberskiego. Książę nie pozostawał dłu-
żny i zrzucił winę na niedokładne rozkazy i dyspozycje,
których autorem był przecież także Toll. Przez chwilę
wszyscy trzej dowódcy w ostrych słowach oskarżali się
nawzajem. O ile jednak książę Eugeniusz potrafił utrzy-
mać nerwy na wodzy, to zazwyczaj spokojny Baggowut
nie wytrzymał i stracił cierpliwość. Widząc niezwykłe
zachowanie swojego przełożonego i obawiając się jeszcze
gorszej sprzeczki, książę zaczął uspokajać generała. Po
chwili uspokoił się także Toll. Można było wreszcie
spokojnie zastanowić się, jak rozwiązać powstałe prob-
lemy. Czasu było coraz mniej. Dla wszystkich trzech
dowódców było jasne, że do przyjętych dyspozycji trzeba
było nanieść odpowiednie poprawki, które uwzględniały-
by nowe okoliczności ataku. Po chwili namysłu książę
Eugeniusz zaproponował, aby atakować nie jedną, a trze-
ma kolumnami. W ten sposób ogień polskiej baterii
z Teterinki musiałby ulec rozproszeniu, straty byłyby
mniejsze i powodzenie ataku zdecydowanie pewniejsze.
Środkową kolumnę miała stanowić brygada generała
Pillara, czyli 4. i 48. pułki jegierskie wsparte dwiema
rotami artylerii. Na lewo atakować miała 17. dywizja
piechoty generała Ołsufiewa, wzmocniona jedną rotą
artylerii. Sam książę przejął dowodzenie prawą kolumną,
którą chwilowo tworzył tylko tobolski pułk piechoty.
Książę liczył jednak na szybkie nadejście pozostałych
jednostek oraz III Korpusu. Zadaniem środkowej kolum-
ny miał być czołowy atak na nieprzyjacielskie pozycje.
Kolumny boczne miały wesprzeć uderzenie i obejść pozycje
artylerii. Baggowut zgodził się z propozycją swojego podwła-
dnego. Także pułkownik Toll, w imieniu nieobecnego
Bennigsena, zaakceptował takie rozwiązanie 16.
W ten sposób, jeszcze przed początkiem bitwy, w planach
rosyjskich zaszły istotne zmiany, o czym nie zostały
zawiadomione pozostałe jednostki rosyjskie. Kiedy dowód-
cy rozchodzili się do swoich oddziałów, Baggowut podszedł
do księcia, uścisnął mu rękę i powiedział:
„Proszę, aby Wasza Książęca Mość pokierował wojskami
według przyjętych dyspozycji. Ja zostanę z moimi jegrami.
Oni cały czas przy mnie byli to i umrą ze mną. Ja pierwszy
pójdę do ataku na nieprzyjacielskie baterie".
Zaniepokojony tymi słowami książę poprosił generała,
aby niepotrzebnie nie narażał się na niebezpieczeństwo.
Baggowut odparł jednak, że ma niedobre przeczucia. Kiedy
książę odjeżdżał generał zawołał jeszcze za nim: Jestem
pańskim przyjacielem aż do śmierci!" i poszedł do gotują-
cych się do ataku jegrów 17 .
Dowodzący całą operacją Bennigsen zjawił się na pozycji
II Korpusu w chwili, gdy środkowa kolumna była już gotowa
do ataku. Słońce zaczynało pokazywać się nad horyzontem,
a poranna mgła powoli znikała. Wtedy prawdopodobnie,
zaledwie na kwadrans przed rozpoczęciem walki, doszło do
rozmowy Baggowuta z głównodowodzącymDowódca
II Korpusu poinformował Bennigsena o poprawkach wprowa-
dzonych do planu atakurZ braku czasu Bennigsenowi nie
pozostało nic innego jak te korekty zaakceptować i na bieżąco
wnosić zmiany do działań pozostałych jednostek. Rosyjskie
wojska zaczęły wychodzić z lasu.
16
W ii r t t e m b e r g von Eugen. Erinncnutgen aus dem Fełdzug des
Jahres 1812 in Russland, Breslau 1846, s. 111-113.
17 Tamże. s. 113.

18 [w:] G a r i n F. A., Izgnanije Napoleona, Moskwa 1948, s. 484.


FAZA PIERWSZA — WALKI NAD CZERNISZNĄ

Obóz Wielkiej Armii powoli budził się do życia. Spokoj-


na noc zapowiadała równie spokojny dzień. Jego porządek
był od dawna ustalony: część sił, przede wszystkim
kawaleria, wyruszała w celu zdobycia żywności i paszy,
pozostali pilnowali porządku i armii rosyjskiej. Według
pogłosek można było wkrótce spodziewać się odwrotu
w okolice Woronowa, ale tego dnia nie przystąpiono do
żadnych czynności mogących zwiastować ten manewr.
Nie wiadomo dokładnie kto pierwszy wystrzelił i rozpo-
czął bitwę. Dowodzący rosyjskimi wojskami generał Ben-
nigsen wspomina, że kilku oficerów z jego świty, wyjechaw-
szy na skraj lasu, zostało dostrzeżonych przez polskie
pikiety. W ich kierunku polska artyleria oddała trzy
wystrzały armatnie i uprzedziła w ten sposób wojska
napoleońskie o zbliżającym się ataku. Wojska rosyjskie
miały wziąć te wystrzały za sygnał do bitwy i rozpoczęły
atak19. Wersji tej nie potwierdzają inne relacje, pisane
zarówno przez polskich, francuskich, jak i rosyjskich
uczestników starcia 20.
Wojsko polskie wróciło właśnie do obozu. Kawaleria
zdążyła już napoić część koni, „kiedy okropne «hurra!»
19
B e n n i g s e n , Zapiski... s. 520.
20
Całkowicie inny niż wszystkich opis początku bitwy przedstawił
Jaszowski. Według jego relacji pierwsze wystrzały oddała polska straż
przednia: „...postrzegamy mnogie błyski w stronie nieprzyjaciela i dziwimy
się, co te światełka miały znaczyć — a to były strzały karabinowe
wystosowane do naszej piechoty, która w trzech gajach, we schody (en
ichelons) rosnących, przodowe stanowisko zajmowała; w najbardziej
wysuniętym gaju stał podpułkownik Blumer z swoim batalionem. Odleg-
łość była taka, że choć z gór widzieliśmy błyski wśród ciemności, huku
bynajmniej słychać nie było; może też i wiatr w tamtą stronę głos odnosił.
Powoli światełka te zaczęły się do nas przybliżać, aż nareszcie wyraźnie
usłyszeliśmy wystrzały karabinowe, a gdy się rozwidniło i działa
zagrzmiały, pomyśleliśmy sobie: biada naszym na przodzie będącym.
[w:l J a s z o w s k i , Pamiętnik..., s. 76.
zapełniło powietrze i rzęsisty ogień ręcznej broni dał się
słyszeć, równie jak i jeden strzał armatni"21. Z lasu po
lewej stronie obozowiska 2. Korpusu Kawalerii generała
Sébastianiego wynurzyłysię pułki kozackiej kawalerii i jak
burza spadły na zaskoczonych Francuzów. Za nimi ukazały
się pułki regularnej kawalerii. Wspierająca kawalerię ar-
tyleria rozpoczęła ostrzał francuskiego obozowiska. Jej
pierwsze pociski trafiły w biwak dowódcy artylerii II
Korpusu, pułkownika Séruziera. Tak wspominał on potem
ten moment: „Rozkazałem grać «Na koń!». Oficerowie
pośpiesznie starali się dotrzeć do posterunków, lecz każdy
z nich był ze wszystkich stron otoczony przez Kozaków.
Prawie nic niebyło widać, a było w tym momencie ze mną
najwyżej piętnastu ludzi. Moi artylerzyści, piesi i konni,
nie mogąc otrzymać ode mnie rozkazów, stanęli do obrony
ze zwykłą dla nich odwagą. Ale tym razem, z powodu
braku skoordynowania przez głównodowodzącego, przez
dłuższy czas była to po prostu chaotyczna bijatyka, aż
w końcu zgnietli nas przewagą liczebną 22.
Uderzenie kawalerii hrabiego Orłowa-Denisowa zagar-
nęło całą artylerię Sébastianiego, nierozważnie rozstawioną
przed obozowiskiem. Zaskoczeni artylerzyści francuscy
i polscy zdołali oddać strzał tylko z jednego działa, kiedy
chmara Dońców w pędzie przeskoczyła armaty i wpadła
w sam środek obozowiska 4. dywizji ciężkiej kawalerii (1.
pułk kirasjerów oraz 1. i 2. pułki karabinierów). Kirasjerzy
i karabinierzy nie byli w stanie stawić jakiegokolwiek
oporu. Wielu z nich nie zdążyło nawet dopaść koni
i w panice rzuciło się do ucieczki. Kilkudziesięciu trafiło
do niewoli. W ataku szczególnie wyróżnił się esauł Kostin
z pułku Grekowal8, który jako pierwszy dopadł francus-
kich dział, przebił spisą kartomera i zdobył jedną armatę23.
21
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 133.
22
Cyt za: A u s t i n , Napoleon..., s. 209.
23 B i e s s o n o w , Tarutinskoje...,"Woin", nr 11/2003, s. 72.
W chwilę później kozacy byli już w polskim obozie.
Z impetem wpadli pomiędzy żołnierzy dywizji generała
Kniaziewicza, wywracając kozy z bronią. Chociaż panował
tu wzorowy porządek, zaskoczenie było całkowite 24. Polscy
żołnierze, wiedząc, że od lewej strony ubezpiecza ich cały
korpus Sébastianiego, nie spodziewali się ataku z tego
kierunku. Dodatkowe zamieszanie wprowadzali uciekający
w popłochu francuscy kawalerzyści. Francuzi biegli
„w rozsypce pieszo przez odstępy naszych dzid, z głowami
nie okrytymi, w lejbikach, nieraz w jednym bucie i twarzami
przestraszonymi"25. Polacy próbowali wprawdzie dobiec do
broni i stawić opór, ale nie wszystkim to się udało.
Równocześnie z atakiem kawalerii Orłowa-Denisowa
rozpoczął się rosyjski atak w centrum. Bennigsen, zaakcep-
towawszy zmieniony plan ataku, nakazał brygadzie Pillara
przystąpić do akcji. Cztery bataliony jegrów wyszły z lasu
i pod osłoną armat rozpoczęły natarcie. Do ataku przystąpił
także tobolski pułk piechoty kierowany przez księcia
Wirtenlberskiego. Książę, widząc rozpoczynającą się walkę,
nie czekał na resztę swoich wojsk i uderzył tylko dwoma
posiadanymi batalionami.
Rosjanie zaatakowali przede wszystkim lewe skrzydło
francuskie. Głównym celem okazał się 2. Korpus Kawalerii
i V Korpus księcia Poniatowskiego. Przeciwko nim
w pierwszych minutach walki użyto 10 pułków kozackich,
4 pułki kawalerii regularnej, 3 pułki jegierskie i jeden
pułk piechoty.
W pozostałych jednostkach francuskich odgłos wystrza-
łów armatnich i salwy karabinowe postawiły wszystkich na
nogi. Choć w pierwszej chwili wielu wzięło wystrzały za
codzienne ćwiczenia rosyjskich rekrutów w obozie tarutiri-
skim i nie widziano powodu do obaw, to jednak wkrótce
24
Z i m i ń s k a Joanna, Generał Karol Kniaziewicz 1762-1842, War-
szawa 1971. s. 152.
25
J a s z o w s k i , Pamiętnik..., s. 77.
zdano sobie sprawę, że wystrzały te słychać stanowczo
zbyt blisko i, co gorsza, przybliżały się. Ustępująca mgła
rozwiała wszystkie wątpliwości. Rosjanie zaatakowali.
Trębacze rozpoczęli grać sygnały „na koń" piechota
chwytała za broń, a część taborów i artylerii rozpoczęła
odwrót Nie wszędzie jednak po upojnej nocy wszystko
przebiegało składnie. Dowódca artylerii 3. Korpusu Kawa-
lerii płk Griois wspomina: „Nie wiem, jak tego dnia udało
im się gdzieś wynaleźć wódkę, ale zauważyłem to, gdy po
pierwszych strzałach poszedłem do parku artyleryjskiego,
zebrałem moje kompanie i rozkazałem wsiadać na koń.
Wtedy okazało się, że niektórzy byli pod wpływem tej
istnej trucizny. Nawet oficerowie byli lekko zawiani. Jeden
z moich najlepszych kapitanów, zazwyczaj wzór trzeźwości,
gdy ze mną rozmawiał, w pewnej chwili padł prawie
nieprzytomny u mych stóp. Inny był w takim samym mniej
więcej stanie. Jak tu sprawić, by moje rozkazy zostały
zrozumiane, nie mówiąc już o ich wykonaniu, przez ludzi
którzy stracili przytomność umysłu?" 26.
Murat w chwili ataku spał jeszcze w swojej kwaterze
w Rożestwiennoje. Kapitan Szumski wyszedł właśnie
załatwić „małą potrzebę", gdy nagle zobaczył biegnącego
co sił w nogach swojego służącego i krzyczącego: mos -
panie, Moskale strzelają i biją się z naszymi za parowem
(,..)" Szumski błyskawicznie pobiegł do Murata. „Wpadam
więc do królewskiego domku, krzycząc: «Na koń! na koń!
jesteśmy napadnięci!» — «Kto tam?» — krzyknął król,
który to posłyszał — «Wejść». Wszedłszy więc, naprędce
opowiedziałem wszystko, a tymczasem siodłano konie
i ubierano króla. I czas też był najwyższy, bo ledwo król
wskoczył na konia, a już bomby, kartacze i kule na dom
rzucano, i z różnych punktów, z boków, z tyłu i z przodu,
to piechotą, to kawalerją, Moskwa na nas nacierała" 27.
26
Cyt. za: A u s t i n, Napoleon..., s. 208.
27
S z u m s k i , W walkach..., s. 30.
Plan rosyjski, jak do tej pory, powiódł się całkowicie.
Pomimo problemów z dotarciem na pozycje wyjściowe,
udało się zaskoczyć Francuzów i wtargnąć do ich obozu.
Jednak na tym zakończyły się rosyjskie sukcesy. Kozacy,
widząc obozowisko Francuzów, zamiast dalej atakować
i wykorzystać zdobytą przewagę, przystąpili do plądrowania
i grabieży zdobytej pozycji. Nie pomogły wezwania dowód-
ców ani interwencja samego Orłowa-Denisowa. Żadna siła
nie mogła ich zmusić do kontynuowania ataku. Nieznany
uczestnik tej bitwy tak wspominał: „Z zadowoleniem wi-
dzieliśmy, w jakim nieporządku i nieładzie znajdował się
nieprzyjaciel. Nikt nie oczekiwał takiego niespodziewanego
ataku. Cały czas spędzali na rozłożonych na trawie dywanach,
pili herbatę, przy niektórych znajdowały się kobiety. Jak
tylko nas zobaczyli, to natychmiast zaczęli uciekać, sami nie
wiedząc dokąd, i niczego nie zdążyli zabrać ze sobą. Udało
mi się wziąć filiżanki z gorącą jeszcze herbatą. Wypiłem
z nich herbatę i zabrałem ze sobą na pamiątkę jako wojenną
zdobycz O..)"28. Chyba jednak nie tylko herbatę udało się
zdobyć kozakom. W ich ręce wpadły także spore jeszcze
zapasy wódki i wkrótce stan części z nich przypominał
wielu żołnierzy Sébastianiego 29.
Kozacy przeglądali zdobyte wozy taborowe, ze zgrozą
znajdując w nich święte obrazy pozabierane z cerkwi.
Służyły one Francuzom jako blaty stołów. Dońcy prze-
wracali kotły z gotującą się strawą. W wielu z nich ze
zdziwieniem znajdowali końskie mięso, które miało być
posiłkiem dla kawalerzystów 2. Korpusu30. Obdzierali
także poległych z odzieży i butów.
Książę Poniatowski, wobec zagłady korpusu Sćbastia-
niego, zdał sobie sprawę, że teraz Polacy tworzą lewe
skrzydło wojsk Murata. Należało więc jak najszybciej
28
Cyt. za [w:] K a s p a r i j , Napoleon..., s. 485.
29
J e r m o ł o w , Zapiski..., b.n.s.
30
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 478.
przywrócić porządek w dywizji Kniaziewicza i koniecznie
odeprzeć kozaków, tym bardziej że od przodu rozpoczynała
atak rosyjska piechota. Należało działać szybko i zdecydo-
wanie, aby Rosjanom nie udało się odciąć wojskom
napoleońskim drogi odwrotu na Woronowo.
Na szczęście dla Polaków tylko dywizja Kniaziewicza
została częściowo rozproszona: Stojąca obok 16. dywizja
piechoty generała Zajączka, złożona chwilowo tylko z trzech
batalionów, nie uległa panice i zdołała na czas dopaść
broni. Przybyły dopiero poprzedniego dnia generał, nie
wyleczony jeszcze całkowicie z ran otrzymanych pod
Smoleńskiem31, nie stracił głowy i natychmiast przystąpił
do formowania frontu swojej dywizji. Jej lewe skrzydło
wykonało półobrót w tył, ustawiając się tym samym
przodem do kozaków. Zajączek znalazł się wśród żołnierzy
15. pułku piechoty, kiedy część Dońców ruszyła na polskich
piechurów z impetem, ale salwa od czoła ostudziła ich
zapał i zmusiła do odwrotu.„Kozactwo umyka w nieładzie
pomiędzy plutonami pułk zformowawszy się na powrót
w tył w linię biegiem dał ognia do umykających, kilka-
dziesiąt padło trupem. Generał Zajączek, znajdujący się
przy pułku między plutonami, został mu surdut z koszulą
na boku przedarty od dzidy kozackiej"32.
Dzięki postawie Zajączka rozproszeni żołnierze Kniazie-
wicza mogli zebrać porzuconą broń i na nowo sformować
się do walki. Zajączek rzucił do ataku woltyżerów. Udało
im się odbić większość bagaży, zabić paru kozaków i wziąć
31
Generał, wyruszając ze Smoleńska do Winkowa, miał powiedzieć:
„Tam cierpią nasi, trzeba iść cierpieć z nimi". Po drodze musiał wprawdzie
pałaszem torować sobie drogę przez atakujących go kozaków, ale
bezpiecznie dotarł na czas. Jego szef sztabu, płk Weyssenhoff, zapisał:
„Szczególnie szlachetny duch znamionował tego generała. Jeżeli mu
brakło talentów, to miał w nagrodę odwagę, głębokie poczucie honoru
i najdelikatniejszych obowiązków żołnierza" [W:] W e y s s e n h o f f ,
Pamiętnik..., s. 149.
32
R y b i ń s k i, Moje..., s. 88.
do niewoli kilkudziesięciu z nich33. Dalsze działania nie
były jednak możliwe, bowiem trzeba było czekać na
uporządkowanie się 18. dywizji.
W tym samym czasie polska artyleria toczyła już walkę
z wyłaniającą się z lasu i nacierającą od czoła piechotą
nieprzyjaciela. Byli to jegrzy prowadzeni przez generała
Baggowuta.
Rosyjski generał wyprowadził swoje pułki z lasu, ustawił
w tyraliery i powiódł do ataku. Pod osłoną ognia czterech
dział 8. roty lekkiej artylerii jegrzy ruszyli w stronę
Teterinki i stojącej tam polskiej baterii. Polacy, zajęci
odpieraniem ataku Orłowa-Denisowa, początkowo nie za-
reagowali, ale po chwili, kiedy jegrzy wyszli na odkrytą
przestrzeń, spadł na nich grad kul armatnich. Wkrótce do
ostrzału włączyła się artyleria 16. dywizji.
Już pierwsze wystrzały okazały się niezwykle celne.
Trzeci pocisk trafił jadącego na koniu na czele 4. pułku
Baggowuta. Jegrzy podbiegli do swojego generała, ale
pomoc była już niepotrzebna. Odważny, mężny i dobrotliwy
dla podwładnych generał leżał pod zabitym koniem. Zamiast
nogi zwisał mu krwawy strzęp. Wyniesiony przez żołnierzy
na tyły, skonał w ciągu kwadransa 34.
Nie było jednak czasu na rozpacz i wahania, bowiem
przed rosyjskimi jegrami pojawiły się zielone mundury
żołnierzy 5. pułku strzelców konnych. Pułk ten, tworzący
wraz z 13. pułkiem „srebrnych" huzarów brygadę księcia
Sułkowskiego, został zaskoczony atakiem rosyjskim pod-
czas pojenia koni. Na odgłos pierwszych wystrzałów
oficerowie wydali komendę „na koń", ale „nie było
czasu do dania komendy: «do nabycia pałaszy», lecz
dał książę Sułkowski od razu komendę: «nacieraj». Pie-
chota bowiem rosyjska, w gęste nadzwyczajnie rozsypana
33
W e y s s e n h o f f . Pamiętnik..., s. 150.
34
Przed śmiercią zdołał jednak wysłać adiutantów do ks. Eugeniusza
z informacją o swoim ranieniu.
tyraliery, w kilku szeregach, ledwie o pół strzału karabino-
wego, zalała przestrzeń całą przed naszym frontem. Ruszył
nasz 5. pułk sam jeden do ataku i zrąbaliśmy lub w niewolą
zabrali wszystko, co było przed nami 35.
Polski atak spadł na jegrów 48. pułku. Widząc nad-
biegającą konnicę próbowali oni stworzyć dwa batalionowe
czworoboki. Jednak zabrakło im czasu. Dobrze wyszkolony
batalion mógł sformować czworobok w ciągu 3 do 5 minut.
Jazda w tym czasie mogła pokonać dystans nawet kilkuset
metrów. Polscy kawalerzyści zaatakowali z mniejszej
odległości. Spadli na jegrów jak burza i błyskawicznie
rozbili oba formujące się czworoboki. Rosyjska piechota
walczyła niezwykle bohatersko. Wielu rannych rosyjskich
piechurów, aby uniknąć cięcia szablą, padało na ziemię
i udawało zabitych. Zaraz jednak potem podnosili się
i strzelali w plecy polskim kawalerzystom. „Musiano ich
dobijać, ażeby szkodliwszymi się nie stali" 36.
Po ataku jazda wycofała się na pozycje wyjściowe.
Wbrew twierdzeniom Dembińskiego w ataku tym musieli
wziąć udział także jacyś kirasjerzy francuscy z 2. Korpusu.
Rosyjscy pamiętnikarze wspominają bowiem o trupach
kirasjerskich leżących wśród porąbanych jegrów: "Przed
nami rozciągała się równina, na niej leżało wielu zabitych
i rannych naszych jegrów. Ranni opowiadali, że kiedy
atakowali w tyralierze, zza lasku po lewej stronie zaatako-
wała ich francuska konnica. Nie zdążyli sformować czworo-
boku i dlatego wielu z nich zginęło. Leżało także dosyć
francuskich kawalerzystów, niektórzy byli w pancerzach
i hełmach z końskimi kitami i ogromnych butach"37.
Informacje te potwierdzają także inne wydarzenia. 4. dy-
wizja ciężkiej kawalerii podjęła walkę z wrogiem. Wyko-
35 D e m b i ń s k i , [w;] Dał nam..., s. 133.
36 K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 148.
37
Cyt za: B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., [w:] „Woin", nr 11/2003,
s. 73.
rzystując chwilowe wstrzymanie kozackiego ataku i odpar-
cie jegrów, żołnierze Wielkiej Armii mieli czas na otrząś-
nięcie się z zaskoczenia. Do szarży ruszyły z trudem
zebrane resztki 1. pułku karabinierów. „Ponieważ jednak
konie tego pułku mogły iść tylko kłusem i nie było ich
więcej niż w zwykłej kompanii, zostali odparci, stracili
wielu ludzi i wycofali się (...)"39. Na placu boju pozostały
wszakże 2. pułk karabinierów, 1. pułk kirasjerów oraz
wspierające je szwadrony 4. pułku lansjerów. Oba pułki
ciężkiej kawalerii nie miały jednak ze sobą styczności
i musiały walczyć samodzielnie. W szczególnie trudnym
położeniu znaleźli się zwłaszcza kirasjerzy, na których
teraz skoncentrował się atak Dońców.
Atak kozaków kirasjerzy przyjęli mężnie. Zakuci w stal,
nie zważali na kozackie szable i spisy. W pewnej chwili
przeszli nawet do szarży, co odrzuciło Dońców i zagroziło
Rosjanom utratą dopiero co zdobytych dział. W tym
krytycznym momencie obok Orłowa-Denisowa pojawił się
Konownicyn. Widząc zwycięskich Francuzów wyciągnął
szpadę, uformował kozaków i ruszył na ich czele do ataku.
Tuż za nim podążyła jego świta, wśród której znajdował
się gen. Michajłowskij-Danilewski, przyszły historyk wojny
1812 r. Zawrzał bój. Kirasjerzy ponownie zostali okrążeni.
Walka była zacięta. Zabity został m.in. ppłk lejbgwardii
Aleksander Biezobrazow, adiutant Kutuzowa. Padł raniony
koń Michajłowskiego i generał runął na ziemię. Wkrótce
jeden z kozaków dał mu konia kirasjerskiego, ale zaznaczył,
że to zły znak być w boju na zdobytym koniu. Generał
jednak nie usłuchał go i podążył dalej za Konownicynem39.
Atak na kirasjerów zauważył znajdujący się na czele
2. pułku karabinierów gen. Chouard, dowódca 2. brygady 4.
dywizji. Nie namyślając się długo skierował na pomoc
rodakom połowę 2. pułku, ale mimo ponawianych szarż jego
34
Cyt za: A u s t i n , Napoleon..., s. 212.
39
B i e s s o n o w , Tarutinskoie..., „Woin" nr 12/2003, s. 65.
żołnierze nie mogli przedostać się przez linie kozaków. Konie
francuskie były zbyt słabe, a przewaga liczebna wroga zbyt
duża, aby garstka karabinierów, walczących z najwyższym
poświęceniem, mogła uratować okrążonych kirasjerów.
Otoczony 1. pułk bronił się dzielnie, lecz w końcu,
mimo podejmowania kilkakrotnych kontrszarż, musiał ulec.
Na miejscu odpartych sotni pojawiały się ciągle nowe
oddziały Dońców. Jedynym ratunkiem okazał się odwrót za
Czernisznę. I wtedy nastąpiła tragedia. Chcąc jak najszybciej
uwolnić się od towarzystwa atakujących ich kozaków,
kirasjerzy wjechali do lasu, leżącego na prawym brzegu
Desenki. Musieli jednak rozluźnić swój szyk, niemożliwy
do utrzymania wśród drzew. Kozacy tylko na to czekali.
Na otwartej przestrzeni ataki na stojącą w szyku regularną
kawalerię podejmowali niechętnie, bo kończyły się przeważ-
nie odrzuceniem atakujących. W lesie obowiązywały
inne reguły. Pojedynczy kirasjerzy stali się łatwym łupem.
Szybkość i zwinność kozaków była atutem, którego
zabrakło Francuzom. Właśnie wtedy 1. pułk poniósł
największe straty. Choć jego żołnierze walczyli do końca,
co chwila któryś z nich staczał się zabity lub ranny.
W końcu runął na ziemię z 13 ranami orłowy pułku
i sztandar słynnego 1. pułku kirasjerów, zwieńczony
złotym orłem cesarskim, trafił w ręce setnika Karpowa4,
z pułku Iłowajskiego 10.40.
2. pułk karabinierów pozostał sam na placu boju.
W końcu, widząc przygniatającą przewagę Rosjan, gen.
Chouard zdecydował się na odwrót Nie popełnił jednak

40
B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., [w:] "Woin", nr 12/2003, s. 65.
1. pułk brał m. in. udział w walkach pod Austerlitz, Jeną, Dwórznem.
Iławą Pruską, Esling, Wagram i Możajskiem. Po bitwie pod Winkowem
praktycznie stracił wartość jako jednostka bojowa, a odwrót spod
Moskwy doprowadził do całkowitej zagłady resztek pułku. Odtworzony
w 1813 r. walczył nad Kaczawą, pod lipdae^ Hanau, w
kampanii we Francji w 1814 i w końcu pod Ligny i Waterloo w 1815.
błędu kirasjerów, lecz sformował pułk i gwałtownym
atakiem przerwał linię wojsk nieprzyjacielskich. Kozacy,
nie wierząc w możliwość zdobycia dalszych łupów i jeńców,
zaniechali pościgu. Pułk wycofał się bez większych strat
i wkrótce połączył się głównymi siłami Murata na prawym
brzegu Czerniszny.
W ten sposób zakończyły się walki Rosjan z 2. Korpusem
Kawalerii. Pomimo zaskoczenia i przytłaczającej przewagi
Orłow-Denisow zdołał jedynie opanować pozycje tego
korpusu i częściowo udało mu się zająć biwaki polskiej
18. dywizji. Nie zrealizował jednak podstawowego zadania
i nie odciął głównym siłom Murata drogi odwrotu. Powo-
dem tego był zdecydowany opór Polaków i bohaterskiej
4. dywizji ciężkiej kawalerii. Nie bez znaczenia była też
postawa samych kozaków, którzy woleli rabować zdobyty
obóz niż walczyć z regularnymi pułkami przeciwnika.
Dopiero wejście do akcji pułków gen. Mellera-Zakomel-
skiego oraz 20. pułku jegrów uratowało częściowo sytuację.
Hrabiemu Orłow-Denisowowi udało się zebrać większość
swoich Dońców i ponownie ruszyć do ataku, kierując się
w stronę przejścia koło Spas-Kupli Towarzyszący mu
Konownicyn, wobec ustąpienia wojsk francuskich za Czer-
nisznę, postanowił pojechać do Kutuzowa i pogratulować
zwycięstwa 41.
W tym samym czasie Bennigsen, widząc nieudany atak
jegrów na pozycje korpusu polskiego, przygotowywał
kolejne uderzenie. W pierwszym odruchu pchnął na pomoc
jegrom całą 17. dywizję generała Ołsufiewa, którego
wyznaczył jednocześnie na dowódcę całego II Korpusu. To
samo zamierzał zrobić z pułkami 4. dywizji: wołyńskim
i kremieńczuckim, które początkowo miały wesprzeć atak
księcia Wirtemberskiego i tobolskiego pułku piechoty.
Jednak działania te zostały przeprowadzone mało energicz-
41
B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., „Woin", nr 12/2003, s. 66.
nie i ostatecznie cała 17. dywizja, po kolejnej zmianie
rozkazów, zamiast uderzyć na Teterinkę, stanęła na
skraju lasu. Dla wstrzelanej na przedpole polskiej artylerii
był to znakomity cel i wkrótce na głowy rosyjskich
piechurów spadł grad kul. Ponieważ jednak Bennigsenowi
nie przyszło do głowy zmienić położenia dywizji, jej
pułki stały prawie godzinę skupione na niewielkiej prze-
strzeni, wystawione na celny ogień polskiej baterii,
i ponosiły niepotrzebne straty 42.
W końcu Bennigsen przystąpił do bardziej energicznych
działań. Na początku postanowił zneutralizować polską
baterię, tak skutecznie niszczącą wszelkie próby ataku.
W tym celu skierował do walki 4. baterię artylerii pozycyj-
nej. Wtedy właśnie za plecami II Korpusu pojawiły się
pierwsze kolumny III Korpusu Piechoty. Wyraźnie spóź-
niony, śpiesznie zmierzał na pole bitwy. Jego zadaniem
było wszakże wsparcie ataku II Korpusu i, trzeba to
przyznać, II Korpus bardzo tego wsparcia w danej chwili
potrzebował. Gdyby Bennigsen rzucił nadchodzące posiłki
do ataku i do wsparcia tobolskiego pułku piechoty, impet
rosyjskiego uderzenia mógł być nie do zatrzymania.
Francuskie lewe skrzydło było zbyt osłabione, aby
wytrzymać napór dwóch nowych dywizji rosyjskich. Tak
się jednak nie stało.
Bennigsen spodziewał się nadejścia nie tylko III Korpusu.
Wyglądał także wiadomości o pojawieniu się na pozycjach
IV Korpusu Piechoty generała Ostermana. Ten jednak,
dowodząc nad wyraz nieumiejętnie i opieszale, znajdował
się ze swoimi oddziałami jeszcze daleko w tyle. Wobec
tego głównodowodzący skierował pułki III Korpusu nie
w prawo, gdzie jegrzy i "obolcy" oczekiwali wsparcia, ale
w lewo, na pozycje, które miał zajmować IV Korpus i gdzie
jeszcze bitwa się nie rozpoczęła. Jako pierwsza zajęła
42
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 479.
miejsce 3. bateria artylerii pozycyjnej pft. Taube. Artylerzy-
ści szybko i sprawnie ustawili działa na niewielkim wzgórzu
i po chwili rozpoczęli ogień w stronę Teterinki i polskiej
baterii. W ten sposób już 12 dział ostrzeliwało polskie
pozycje i przewaga, jaką wywalczyła na początku polska
artyleria, stawała się coraz mniej widoczna 43.
Manewr ten prawdopodobnie zaważył na wyniku całej
bitwy. Do tej pory ciężar walki spoczywał na prawym
skrzydle wojsk rosyjskich. Tworzące je oddziały były już
jednak w całości zaangażowane w boju i, co więcej, nie od
razu udało im się pokonać Francuzów i Polaków. Dzięki
postawie korpusu polskiego i świetnemu dowodzeniu księcia
Poniatowskiego rosyjski atak stracił impet i plan obejścia
skrzydła Murata nie został zrealizowany. Wysłanie przez
Bennigsena III Korpusu bliżej centrum rosyjskich pozycji
zaprzepaściło szansę na rozbicie flanki francuskiej i przenosi-
ło ciężar walki w centrum Tymczasem stały tam w gotowości
do walki kolejne rosyjskie korpusy i gwardia, a więc pułki,
które dotarły na czas na pozycje wyjściowe do ataku, zdążyły
odpocząć po trudach przeprawy przez Narę i nocnych
przemarszach, oraz które przeważały liczebnie nad stojącymi
naprzeciw pułkami Wielkiej Armii Brak sukcesu na odcinku
natarcia II Korpusu oznaczał, że Rosjanie nie odcięli
Francuzom drogi odwrotu na Worunowo i stracili szansę na
okrążenie i rozbicie całej awangardy Wielkiej Armii.
Wymiana ognia pomiędzy artylerią polską i rosyjską
trwała około pół godziny. W pewnej chwili Bennigsen
43
Przy rozstawianiu baterii i przenoszeniu pod ogniem rozkazów
wyróżnił się szczególnie, wg raportu Bennigsena. książę Oldenburski,
który za swoją postawę otrzymał po bitwie order św. Jerzego III klasy.
W rzeczywistości książę pokierował rozstawieniem jednej baterii, ale nie
potrafił, z powodu słabej znajomości rosyjskiego, wydać zrozumiałej dla
żołnierzy komendy. Dopiero towarzyszący mu oficer zaproponował, że
będzie tłumaczył rozkazy księcia. Ten jednak, wydawszy niezrozumiałe
dla artylerzystów rozkazy, odwrócił się i wrócił do Bennigsena,
nie interesując się już wykonaniem wydanych poleceń.
dostrzegł, że Polacy zaczynają opuszczać swoje pozycje.
Rosyjski generał usłyszał także odgłosy walki Francuzów
i Polaków z oddziałami Orłowa-Denisowa44. Rzeczywiście,
w tym czasie kozacy wyparli już większość korpusu
Sébastianiego z zajmowanej pozycji i wychodzili na tyły
Poniatowskiego. Bennigsen nie czekał dłużej. Uznał, że
nadeszła odpowiednia chwila, i wydał w końcu rozkaz do
ataku od frontu. II i III Korpusy rosyjskie ruszyły do przodu.
Spostrzeżenia rosyjskiego szefa sztabu tylko w części
okazały się słuszne. Polacy rzeczywiście zbierali się do
odwrotu, ale spowodowany był on nie tylko działaniami
kozaków. Pamiętajmy, iż atak Dońców dotknął przede
wszystkim dywizję Kniaziewicza, ale zdecydowana postawa
sąsiedniej dywizji Zajączka zatrzymała impet ataku. Dużo
poważniejszym zagrożeniem dla polskiego korpusu okazały
się dwa bataliony tobolskiego pułku piechoty, dowodzone
przez księcia Eugeniusza Wirtemberskiego. Książę wyszedł
z lasu prawie równocześnie z jegrami Baggowuta, ale
początkowo, podobnie jak jego dowódca korpusu, nie
osiągnął powodzenia. Nie otrzymał także wsparcia pozo-
stałych pułków swojej dywigi, bowiem Bennigsen za-
trzymał je przy sobie. Dopiero po pewnym czasie z „tobol-
cami" połączyli się jegrzy z 4. pułku. Pułk ten ucierpiał od
polskiej szarży zdecydowanie mniej niż będący z nim
w jednej brygadzie pułk 48. Jegrzy pałali chęcią zemsty za
śmierć Baggowuta i oba pułki, wsparte trzema działami,
mogły teraz razem uderzyć na polskie pozycje. Książę
poprowadził więc atak na lewy skraj Teterinkl W ślad za
nim podążył dodatkowo 20. pułk jegrów, przynależny do
Orłowa-Denisowa. W ten sposób swoim manewrem oddał
wprost nieocenioną usługę Bennigsenowi. „Toboley" i jeg-
rzy stali się elementem łączącym pomiędzy zgrupowaniem
Orłowa-Denisowa a głównymi siłami Bennigsena.

44
B e n n i g s e n , Zapiski.., s. 521.
Pierwszy wystrzał z dział Wirtemberczyka zaalarmował
księcia Poniatowskiego. Sytuacja robiła się naprawdę
niebezpieczna. Z tyłu i z lewego skrzydła zagrażali kozacy,
od czoła trwała wymiana ognia z rosyjską artylerią i poja-
wiało się coraz więcej piechoty, a teraz, na dodatek, polską
pozycję w Teterince zaatakował Wirtcmberczyk. Tym-
czasem 18. dywizja nie zdążyła uporządkować się jeszcze
po kozackim ataku, kawaleria była zmęczona wcześniejszą
szarżą, a parki i tabory dopiero powoli odchodziły za
Czernisznę. Odwrót wszystkich sił stawał się koniecznością,
ale głęboki parów, przecinający jego trasę, mógł
doprowadzić do zagłady korpusu. Nie można było do
tego dopuścić.
Książę Poniatowski, widząc że 18. dywizja nadal formuje
się na nowo, wysłał do niej swojego szefa sztabu — gene-
rała Fiszera — aby pomógł Kniaziewiczowi ustawić pułki
frontem do nacierającej piechoty rosyjskiej. Czas był ku
temu najwyższy, bowiem „tobolcy" docierali już do Tete-
rinki i wkrótce mogli połączyć się z oddziałami Denisowa.
Fiszer ruszył galopem w stronę sztabu Kniaziewicza.
Towarzyszyli mu dwaj adiutanci: pułkownik Gajewski
i kapitan Kwilecki. Kiedy dojeżdżali już do 18. dywizji,
jeden z rosyjskich tyralierów trafił szefa sztabu. Ugodzony
w pierś Fiszer padł martwy45. Adiutanci zabrali zwłoki
generała i wycofali się.
W Teterince rozgorzał gwałtowny bój. Na drodze
Rosjanom stanął batalion 15. pułku piechoty. Jednak prze-
45
Istnieje bardzo wiele wersji śmierci Fiszera. Według Kukiela jego
zgon nastąpił w chwili, gdy dotarł on już do dywizji Kniaziewicza
i skierował do ataku 12. pułk piechoty, aby ten odzyskał działa Sćbas-
tiamego (Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej, s. 344). Gawroński
pisze, że Fiszer poległ od kuli pistoletowej jakiegoś kozaka (Pamiętnik..,
s. 328). Według Weyssenhoffa śmiertelna kula trafiła Fiszera w czoło.
Szymon Askenazy w biografii generała podaje: "Fiszer, ranny w rękę,
w parę chwil potem ugodzony śmiertelnie kulą działową, na miejscu
skonał" ( A s k e n a z y Sz, General Fiszer, [w:] „Nowe Wczasy", s. 175).
waga nieprzyjaciela była zbyt duża. Polakom chodziło już
tylko o bezpieczny odwrót i osłonięcie całego korpusu.
Ponieważ napór Wirtemberczyka się wzmagał, dowodzą-
cy batalionem płk Rybiński rozkazał „artylerii pułkowej
ażeby do kolumny nieprzyjacielskiej w ulicy wsi po-
stępującej, nie kartaczami, ale kulami dała ognia. To
zatrzymało na chwilę, sprawiając nieporządek; tak tedy
mogłem przed sobą na boku wieś zostawić i kolumnę
rosyjską, wejść w odkryte pole gdy już wszystko cofnęło
się. Zformowawszy czworograny już teraz przed jazdą
ustępowałem, w sposób gdy jeden zatrzymywał się, drugi
ustępował" 46.
Odwrót V Korpusu i towarzyszących im resztek 2. Lek-
kiej i 2. dywizji ciężkiej kawalerii Sébastianiego osłaniali
także woltyżerzy oraz kawaleria. Książę Sułkowski ze
swoją brygadą ponownie otrzymał rozkaz do szarży. Jej
celem miały być atakujące od czoła masy rosyjskiej
piechoty liniowej. Sułkowski ustawił swoje dwa pułki, ale
rozkazu do dobycia szabel nie wydaŁ Polaków od rosyjskiej
piechoty dzieliło kilkaset metrów, a konie nie nabrały sił
po pierwszej szarży. Gdyby ruszyły teraz do ataku, impet
uderzenia nie byłby wystarczający. Książę, dowodzący
wprawdzie częściej piechotą niż jazdą, rozumiał to dosko-
nale. Brygada stanęła więc w miejscu i oczekiwała nadejścia
nieprzyjaciela. Przeciwnikiem Sułkowskiego okazały się
pułki III Korpusu Strogonowa.
Rosjanie zbliżali się wolno. Co pewien czas zatrzymywali
się i oddawali salwę w stronę polskich kawalerzystów.
Ogień ten był, niestety, celny i w polskich szeregach co
chwila tworzyła się luka po zabitym strzelcu lub huzarze.
W końcu, po upływie kilkudziesięciu minut, które kosz-
towały życie więcej żołnierzy niż cała wcześniejsza walka,
Sułkowski uznał, że Rosjanie podeszli już wystarczająco
46 R y b i ń s k i , Moje..., s. 89.
blisko. Porucznik Dembiński zapisał: „Książę Sułkowski
nietęgi był manewizysta, ale widząc masy blisko, dał
komendę: «trzema w lewo», a potem: «nacieraj», co było
niewłaściwym, bo gdybyśmy byli poszli w dyrekcji szóstek
tak sformowanych, bylibyśmy po prostu przed frontem
czoła kolumny rosyjskiej defilowali. Lecz jeżeli słowa
komendy jego nie były stosowne do szyku naszego, przykład
waleczności błąd słów poprawił, gdyż jak tylko dał komen-
dę: «nacieraj»v puścił się galopem na batalion czoło
kolumny rosyjskiej formujący. A że konie żołnierskie były
słabe i już pierwszą szarżą zmęczone, przybyliśmy przed
batalion w 7 koni, licząc w to księcia Sułkowskiego. Jadąc
obok niego z lewej strony, mówię: «Mości książę, wolno,
bo nas mało», lecz on z zimną krwią odpowiada: «naprzód,
naprzód». Wpadliśmy w ten batalion w 7 koni, nim pułk za
nim zdążył. Te 7 koni składało: jenerał książę Sułkowski,
kapitan czy major, a później pułkownik Bojanowicz, ja,
porucznik czy wachmistrz Górecki i 3 żołnierzy" 47.
Rosyjscy piechurzy walczyli niezwykle zażarcie, ale
w rosyjskich pułkach było wielu młodych rekrutów. Obecna
bitwa była pierwszym starciem, w którym uczestniczyli,
i zabrakło im zimnej krwi oraz opanowania starych wiarusów.
Dlatego szarża 7 Polaków okazała się skuteczna i stała się
początkiem masakry rosyjskiego oddziału. „Każdy rekrut po
wystrzeleniu chronił się w środek batalionu, tak że się
w batalionie utworzyły luki, któreśmy oczywiście i końmi
naszymi, i cięciami pałaszy powiększyli. Naturalnie pułk
w krótkiej chwili zdążył za nami i batalion ten czoło
kolumny formujący został rozsiekany, co pochód całej
wstrzymało kolumny. Dostałem tu silne pchnięcie w brzuch
bagnetem, a lubo w pierwszej chwili ledwo nie zemdlałem
z powodu silnego uderzenia, jednak mnie bagnet nie przebił,
choć był dobrze zaostrzony, bo znaki, jakie w pasku od
47
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 134.
owych łososiowych spodni zostawił, były jakby scyzorykiem
przecięte. Pod tymi byłem żołądek opasał sztuczką materii
wpółjedwabnej z Moskwy wywiezionej i ta, jakby lity pas,
bagnet wstrzymała. Po rozbiciu tego batalionu puściła się
część pułku w rozsypce dalej (...)"
Dwa pułki jazdy, i to znacznie osłabione, nie mogły
zatrzymać jednak ataku całego korpusu. Atak ten kawaleria
polska okupiła znacznymi stratami. Ranny w nogę został sam
książę Sułkowski. Dembiński kontynuuje: „(...) straciliśmy
wiele ludzi i koni; pode mną konia trzema strzałami ubito,
a 7 kul dostałem w płaszcz kolisty na mnie wiszący. Z 300
ludzi, które pułk przed tymi dwiema szarżami liczył, zeszedł
na 100 koni, które wszakże nazajutrz na 200 się podniosły,
bo żyjący ludzie wsiedli na konie pozostałe po zabitych
żołnierzach"49. Mocno przerzedzone pułki wycofały się za
linię piechoty. Spełniły jednak swoje zadanie i ułatwiły
przejście przez niebezpieczny parów pozostałym
polskim oddziałom. Pod sam koniec rosyjska kula trafiła
jeszcze przechodzącego przez to niebezpieczne miejsce
gen. Lefebvre-Desnouettes'a. Generał z okrzykiem „Je
suis mort!" spadł z konia. Wyniesiono go na tyły, gdzie
okazało się, że była to tylko niegroźna kontuzja. Kula otarła
się o blachę na pasie od ładownicy i jej impet zrzucił go na
ziemię 50.
Bennigsen obserwował z zadowoleniem atak swojej pie-
choty. Niepokoił go natomiast brak odgłosów walk w centrum
i na lewym skrzydle wojsk rosyjskich. Cały czas nie było
także wiadomości o IV Korpusie Ostermana-Tołstoja. Zamiast
niego zjawił się niespodziewanie Konownicyn ze sztabem.
Bennigsen podzielił się z nim swoimi niepokojami o los IV
Korpusu i przekazał informację o zmianie planu działania dla
dywizji 01 Korpusu. Konownicyn zaofiarował się, że
odnajdzie zagubiony korpus Ostermana i odjechał. Bennigsen
nie mógł
48
Tamże.
49
Tamże.
50
K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 149.
jednak bezczynnie czekać i także skierował się w lewo, mając
nadzieję trafić na zaginionych.
Wkrótce usłyszał odgłos salw karabinowych, pojedyncze
wystrzały z dział i ujrzał w końcu oddziały Ostermana.
Jakież było jednak jego zdziwienie, kiedy zorientował się,
że IV Korpus nie połączył się jak do tej pory z tworzącym
centrum VI Korpusem, ale uwikłał się w walkach z jakimiś
oddziałami nieprzyjacielskimi stojącymi w środku rosyj-
skich pozycji. Bennigsen był całkowicie zaskoczony. Skąd
wzięli się tutaj Francuzi?
Okazało się, że Rosjanie natknęli się wreszcie na polską
straż przednią, czyli na dwa bataliony 3. pułku piechoty
pułkownika Blumera oraz na batalion 16. pułku podpuł-
kownika Dobrogojskiego. Oddział Dobrogojskiego od razu
został odcięty od Blumera i podjął decyzję o samodzielnej
próbie przebicia się przez siły rosyjskie51. Blumer, widząc
otaczające go masy rosyjskiej piechoty, postanowił najpierw
zatrzymać ich marsz i osłonić w ten sposób działania
głównych sił korpusu. Miał do dyspozycji ok. 700 ludzi
i dwa trzyfuntowe działa. Polscy żołnierze słyszeli odgłos
dział i widzieli przemieszczające się w dali kolumny
rosyjskie. Na razie jednak wszystko to działo się w pewnej
odległości od ich stanowisk i nie było okazji włączenia się
do walki. Dopiero ok. 9 rano, a więc prawie po 2 godzinach
od rozpoczęcia bitwy, pojawiły się przed nimi nowe
kolumny wroga. Był to IV Korpus.
Rosjanie maszerowali szybko i zupełnie nie zwracali
uwagi na lasek, w którym stali Polacy. Nikomu zresztą nie
przyszło do głowy, że w centrum rosyjskich pozycji mogą
znajdować się jakieś oddziały napoleońskie. Blumer po-
zwolił Rosjanom podejść jak najbliżej, a następnie otworzył
ogień z dział i karabinów w nieosłonięty bok nieprzyjaciel-
skiej kolumny.
51
S i e m o ń s k i , Rys..., s. 92.
Salwa polskich piechurów była całkowitym zaskocze-
niem. Rosyjskie linie zmieszały się i zatrzymały. Dowódcy
nie wiedzieli skąd i dlaczego do nich strzelano. Dopiero po
chwili zorientowali się w sytuacji. Rozpoczęła się wymiana
ognia, w której coraz liczniejsze pułki IV Korpusu za-
czynały brać górę nad garstką Polaków. W końcu Rosjanie
ruszyli do ataku na bagnety i wyparli częściowo 3. pułk
z jego pozycji52. Pułkownik Blumer nie stracił jednak
głowy. Błyskawicznie sformował dwa czworoboki tak, aby
mogły wspierać się nawzajem ogniem, i powoli rozpoczął
odwrót Był to jedyny ratunek. Wyrzucony z lasu na
równinę pułk mógł stać się łatwym łupem dla rosyjskiej
kawalerii, której oddziały pojawiły się także na placu boju.
To nadciągał 4. Korpus Kawalerii generała Wasilczikowa.
Bennigsen właśnie w tym momencie przyjechał na pole
bitwy. Widząc wycofującą się polską piechotę i nie znając
pełnego obrazu sytuacji, dojechał do stojącego przy swoim
korpusie gen. Ostermana-Tołstoja. Zdenerwowanym głosem
domagał się wyjaśnień i odpowiedzi na pytanie, dlaczego
nie doszło jeszcze do połączenia sił IV i VI Korpusu.
Wszystko to działo się pod ogniem polskich dział. Grupa
oficerów przemierzająca pole walki musiała zwrócić uwagę
polskich artylerzystów, bowiem wkrótce kule posypały się
w stronę świty Bennigsena. Jeden z pocisków, lepiej widać
wymierzony, trafił w końcu w cel. Kula armatnia uderzyła
w konia stojącego obok Bennigsena audytora Bestużewa,
wyrwała mu kawał ciała z prawej nogi samego Bestużewa
i ostatnim impetem trafiła w kolano szefa sztabu 53.
Kontuzjowany Bennigsen pozostał jednak na polu bitwy
i dalej kierował działaniami swoich wojsk. Rozkazał Oster-

53 M i c h a i ł o w s k i j-D a n i l e w s k i j, Opisanije..., t. 3, s. 239.


53
B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., „Woin", za 12/2003, s. 67. Bestużew
znalazł się w świcie Bennigsena na własną prośbę. Przed bitwą namawiano
go, aby nie narażał się niepotrzebnie, ale nie chciał nikogo słuchać.
Pomimo opieki wdała się gangrena i 21 października Bestużew zmarł.
manowi wyprowadzić swoje wojska na równinę do ataku.
23. bateria artylerii pozycyjnej została skierowana na lewo
od 3. baterii płk. Taube i przyłączyła się do ostrzału. W ten
sposób Rosjanie skoncentrowali przeciwko lewemu skrzydłu
Francuzów i Polaków aż 46 batalionów piechoty i potężną
artylerię.
Bitwa wchodziła w decydującą fazę. Wojska napoleoń-
skie wycofywały się na całej linii. Aby sukces był pełny,
do akcji powinien wkroczyć nie tylko VI Korpus Piechoty
Dochturowa, ale i całe lewe skrzydło rosyjskie. Tymczasem
nic nie wskazywało na to, aby cokolwiek działo się po tej
stronie. Zaniepokojony Bennigsen, widząc, że cały jego
plan z niewiadomych przyczyn nie jest realizowany tak jak
powinien, pomimo bólu w kontuzjowanej nodze, ruszył
dalej. Po chwili natknął się na stojące z bronią u nogi
kolumny. W dali widać było także stojące masy kawalerii,
ale nie zdradzały one żadnym ruchem gotowości do
zaangażowania w walkę. Wściekły szef sztabu podjechał
do pierwszej z brzegu dywizji i zażądał wyjaśnień. Żołnierze
nie bardzo wiedzieli co odpowiedzieć. W końcu jeden
z oficerów zameldował, że gen. Dochturow, podobnie jak
i dowodzący całym skrzydłem gen. Miłoradowicz, został
wezwany do Kutuzowa i nie było komu wydać rozkazu do
ataku. Generałowie udali się do feldmarszałka tuż przed
rozpoczęciem walki i do tej pory nie powrócili54. W Ben-
nigsena jakby piorun strzelił. Zrozumiał, że plan zniszczenia
sił Murata został zaprzepaszczony. Kutuzow po raz kolejny
przekreślił jego plany i celowo nie pozwolił rozwinąć się
bitwie. Zły szef sztabu spiął konia i zawrócił do swoich
wojsk, aby dokończyć, co rozpoczął. Tylko tyle mógł
zrobić w tym momencie.
Kutuzow rzeczywiście nie miał zamiaru pozwolić, aby
bitwa z Muratem przybrała duże rozmiary. Od samego

54
B e n n i g s e n , Zapiski..., s. 522.
początku odnosił się do pomysłu niechętnie i, jak pamięta-
my, próbował sabotować wykonanie całego planu. Kiedy
stało się to niemożliwe, postanowił nie dopuścić do jego
realizacji w toku bitwy. Miał swoją koncepcję prowadzenia
wojny z Napoleonem i tylko ją chciał realizować. Pomysł
ataku na Murata do niej nie pasował55. Dodatkowo Kutuzow
zdawał sobie sprawę, że jego oddziały, choć wypoczęte,
dobrze odżywione i umundurowane, są prawie w połowie
złożone z niedoświadczonych rekrutów. Tymczasem wojska
Murata, podobnie jak cała armia Napoleona, choć słabsze,
wyczerpane i zniechęcone, nieskończenie górują sprawnoś-
cią bojową nad Rosjanami.
18 października wyjechał o świcie z Letaszewki i skierował
się na tyły rosyjskiego centrum i lewego skrzydła. Kiedy
zbliżała się wyznaczona godzina ataku, wysłał adiutantów do
Dochturowa i Miłoradowicza z rozkazem natychmiastowego
stawienia się w kwaterze głównej. Tym samym całkowicie
zablokował ruch większości wojsk rosyjskich. Według
dyspozycji przedbitewnych, wojska owe miały uderzyć od
czoła na siły francuskie. Przy równoczesnym uderzeniu
skrzydła Bennigsena i pizy przytłaczającej przewadze uderze-
nie to całkowicie zniszczyłoby francuską pierwszą linię
i bohaterska postawa korpusu polskiego i 4. dywizji ciężkiej
kawalerii nie uratowałaby Francuzów od całkowitej klęski.
Zanim adiutanci Kutuzowa znaleźli Miłoradowicza, ten
poczynił jednak pewne kroki w celu realizacji postawionych
mu zadań. Kiedy tylko na prawym skrzydle wojsk rosyjskich
rozległy się pierwsze wystrzały, rozkazał podporządkowanej
sobie piechocie i kawalerii zająć pozycje naprzeciwko
Winkowa. Jednocześnie wysłał jegrów, aby zepchnęli
stojące na przedpolu pikiety francuskie i oczyścili teren do
natarcia. Do akcji wkroczyła także artyleria. Rosjanie
widzieli zaskoczenie i panikę na francuskich biwakach
55
T a r l e, 1812..., s. 648.
i wystarczyło tylko ruszyć wszystkimi siłami do przodu,
aby rozbić stojący tam 3. Korpus Kawalerii. Ale takiego
rozkazu Miłoradowicz już nie wydał. Rozkaz przywieziony
od Kutuzowa był kategoryczny i rosyjski dowódca natych-
miast odjechał do feldmarszałka. Tym samym nich wojsk
został wstrzymany, a wojska napoleońskie wycofały się za
Czernisznę, odgradzając się rzeką od przygotowanych,
choć bezczynnych Rosjan.
Feldmarszałek od rana był w złym humorze. Oficerowie
sztabowi i adiutanci woleli schodzić mu z oczu. Na
pierwszy odgłos wystrzałów Kutuzow wysłał na prawe
skrzydło Konownicyna, aby ten zorientował się w położeniu
i efektach ataku. Kiedy Miłoradowicz razem z Dochturo-
wem dotarli do kwatery Kutuzowa, ulokowanej przy gwardii
i dywizjach kirasjerskich i oddalonej dobrych kilka
kilometrów od pola walki, od razu zorientowali się w
nastroju głównodowodzącego. Mimo to Miłoradowicz przy-
stąpił do feldmarszałka i zaproponował poprowadzenie
ataku. Kutuzow żachnął się i powiedział:
„Macie na językach tylko «atakować», a nie widzicie, że
my nie potrafimy jeszcze dokonywać złożonych manew-
rów?"56 — i nadal nie wydał rozkazu do ataku.
Także Jermołow domagał się wydania pozwolenia i rzu-
cenia gwardii w ogień. Kutuzow pogroził mu palcem
i gniewnym głosem odpowiedział:
„Pan cały czas powtarza «pójdziemy do ataku», Pan
chce w ten sposób zasłużyć na popularność, a sam nie
rozumie, że my nie umiemy jeszcze manewrować. Dzisiej-
szy dzień udowodnił to i żałuję, że posłuchałem generała
Bennigsena"57. Następnie wysłał Jermołowa do walczących
wojsk i rozkazał mu przy nich pozostać.
Tymczasem polski 3. pułk piechoty kontynuował odwrót.
Teren, po którym maszerował, poprzecinany był parowami,
56 K a s p a r i j , Napoleon..., s. 487.
57
Cyt. z a : B i es s o i i o w , Tarutinskoje...„Woin", nr 11/2003, s. 15.
co utrudniało utrzymanie zwartego szyku i wpływało na
tempo marszu. Groźną przeszkoda była także rzeczka
Czerniszna, bowiem podczas przechodzenia przez jej
koryto mogło dojść do rozerwania szeregów. Atak kawale-
rii rosyjskiej w tym momencie równałby się zagładzie
polskich żołnierzy. Na szczęście Rosjanie poprzestawali na
razie na ostrzale artyleryjskim, który, choć powodował
ubytki w szeregach, nie zagrażał zbytnio Polakom. Dopiero
kiedy Polacy wyszli na równinę, zjawiła się niewielka
grupka kawałerzystów. Nie był to jednak Wasilczikow
z 4. Korpusem, ale Konownicyn. Zgodnie z obietnicą daną
Bennigsenowi, poszukiwał zaginionych pułków Oster-
mana. Widząc idący po równinie polski pułk był przekona-
ny, że oto znalazł wreszcie spóźnione wojska i wysłał
w ich stronę Michajłowskiego-Damlewskiego. Ten, niepo-
mny przestrogi kozaka o nieuczestniczeniu w bitwie na
zdobytym komu, ruszył do przodu. Potem tak wspominał
to wydarzenie: „Zobaczyliśmy dwie kolumny stojące
z tyłu, które do nas strzelały. Konownicyn powiedział mi,
że to powinny być zagubione wojska z korpusu Ostermana.
(...) Zbliżam się, daję znak szpadą, aby więcej nie strzelali,
podjeżdżam do nich i co widzę? To byli Francuzi — mog-
łem zobaczyć ich mundury, kiwery, a także rysy twarzy.
Zawróciłem konia, lecz tysiąc kul świsnęło koło mnie.
ponieważ batalion otworzył do mnie ogień. Trafiają
w konia, jedna z kul przebija furażerkę, a druga prawą rękę
powyżej łokcia. Zachowałem tylko siły, aby dać ostrogi
mojemu koniowi, kule prześladowały mnie, gorąca krew
płynęła z moich ran, świat ciemnieje w oczach, las
znajdujący się przede mną zaczyna się ruszać... Upadam,
ale zdążyłem jeszcze zobaczyć wyjeżdżającego z lasu
kapitana Stiepanowa. Zebrawszy ostatki sił krzyknąłem do
niego: «Ratuj mnie!» i straciłem przytomność" 58.
58 Cyt. za: B i e s s o n o w, Tarutinskoje..., "Woin", nr 12/2003, s. 68.
Książę Józef uważał już bataliony Blumera za stracone.
Trudno sobie było wyobrazić, aby niewielka straż przednia
mogła ocaleć podczas rosyjskiego ataku. Jakież było więc
zdumienie i radość księcia, gdy nagle zauważył wychodzące
z lasu kolumny. Natychmiast ruszył na ich spotkanie,
głośno przynaglając je do pośpiechu. Los zgotował jednak
wodzowi polskiemu niemiłą niespodziankę. Zamiast do
oddziału Blumera książę podjechał do maszerującego
równolegle III Korpusu rosyjskiego. Obskoczony nagle
przez tyralierów nieprzyjacielskich, dostrzegł swoją pomył-
kę i okładając szpicrutą próbujących złapać go piechurów,
galopem wrócił do swoich 59.
Dopiero po chwili doniesiono księciu, że na prawo od
Rosjan ukazały się bataliony straży przedniej i powoli, ale
systematycznie zbliżają się do polskich pozycji. Książę
postanowił ułatwić im ten manewr. Chcąc odwrócić uwagę
Rosjan rzucił do ataku brygadę księcia Sułkowskiego.
Ponownie do ataku ruszył 5. pułk strzelców konnych.
Atak przyniósł zamierzony skutek. Piechota Blumera
bez strat przebyła niebezpieczny parów i połączyła się
z resztą polskich oddziałów, witana radosnymi okrzykami
Wyczyn Blumera i jego pułku stał się powodem do dumy
dla całego Wojska Polskiego, a 3. pułk piechoty uznano za
jeden z najbardziej walecznych w armii 61.

59 K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 306.
60 K u k i e ł , Dzieje..., s. 346, K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..,
s. 149-150.
61
Można przypuszczać, że tym samym nikt już nie pamiętał o historii,
która wydarzyła się podczas parady przed królem Hieronimem tuż przed
początkiem kampanii. Wówczas „Po zwykłym objechaniu całej linii
i obejrzeniu Hieronim wyjechał przez środek pułku 3. piechoty i z tym
rozpoczął manewr. Reszcie wojska rozkazano, aby broń wzięła do nogi
i spoczęła w miejscu, aż póki na nią nie przyjdzie kolej. Gdy się to
zrobiło, rozkazał król pułkowi 3. zejść w prawo kompaniami, później
zamknąć na pół odstępu, a na koniec rozkazał sformować czworościan
pułkowy. Zdaje się, że ten manewr był dosyć łatwy, ale nie wiadomo, dla
W czasie gdy trwał zażarty bój na lewym skrzydle wojsk
napoleońskich, Murat próbował opanować położenie. Atak
kozacki był dla niego całkowitym zaskoczeniem. Jednak
w obliczu niebezpieczeństwa szybko odzyskał energię. Nikt
nigdy nie mógł odmówić mu odwagi i zaangażowania
w walce i teraz z pełnym poświęceniem i bohaterstwem starał
się nadrobić to, co zaniedbał jako wódz. Pisał o tym
obserwujący ze strony rosyjskiej plac boju angielski generał
Wilson: „Zrozpaczony na myśl o nieszczęściu swych towa-
rzyszy (bo uważany był zawsze i chciał być uważany przez
wojsko za dobiego kamrata w boju) i na myśl o kompromita-
cji przez zaniedbanie ostrożności rozwinął najwyższą energię
i czynność: jego pióropusz widać było w nąjkrytyczniejszych
wyłomach: to zbierał uciekających, to porządkował kolumny,
to szarżował na ścigających, to osłaniał swą linię odwrotu,
zawsze wydająp zarządzenia najbardziej stanowcze i osobiś-
cie się narażając. Żaden dowódca nie mógłby z większym
poświęceniem usiłować naprawić błędu (bo błędy były
i uznawał je sam), ani rozwinąć świetniejszej odwagi wśród
groźnego i przerażającego niebezpieczeństwa" 62.
Murat szybko zdał sobie sprawę z całej grozy sytuacji.
Gdyby Rosjanom udało się odciąć Francuzom drogę od-
jakiej przyczyny tak się cały pułk pomieszał, że z owego czworościanu
sformowała się masa do żadnego manewru niepodobna. Gdy chciano
znowu powrócić do linii, musieli oficerowie prawie pojedynczo żołnierzy
wyprowadzać i w linii stawiać, król oświadczył swoje nieukontentowanie,
ale mniejsza o króla. Kiedy obecna publiczność zobaczyła pułk 3. w takim
stanie, zaczęła miotać największe obelgi: «Wy próżniaki, darmozjady!
Czego się może ojczyzna po was spodziewać, kiedy nie macie jeszcze
nieprzyjaciela przed sobą, a takeście się pomieszali! Cóż dopiero, kiedy
wam przyjdzie pod ogniem nieprzyjacielskim działać) To my wszystko
łożymy na was, robimy największe wysilenia i ofiary, a wy nam taki
wstyd i zawód robicie itd.» Reszta pułków, oczekując swojej kolei, drżała
z obawy, aby nie zasłużyć sobie od publiczności podobnych wyrzutów,
jakie spotkały pułk 3. piechoty; zarzutów tych więcej baliśmy się niż
nieukontentowania króla". ( B i a ł k o w s k i , Pamiętnik..., s. 206-207).
62
Cyt. za: K u k i e ł , t. 2 . s. 307.
wrotu, zagłada całej awangardy byłaby przesądzona.
Król musiał za wszelką cenę skierować do ochrony
tyłów część jednostek i koniecznie zatrzymać rosyjskie
natarcie, aby dać wojsku, w szczególności artylerii i ta-
borom, czas na odwrót w stronę Woronowa. Na szczęście
dla Murata walki toczyły się tylko na lewym skrzydle
francuskich pozycji oraz przed frontem V Korpusu.
Tam jednak napór rosyjski został powstrzymany. Bez
wątpienia Poniatowski i jego żołnierze uratowali sytuację,
ale to nie był przecież koniec bitwy. W każdej chwili
można było spodziewać się, że Rosjanie skierują do
walki nowe siły, których uderzenia nie będzie można
zatrzymać. Należało działać szybko.
W pierwszej kolejności Murat postanowił zabezpieczyć
drogę odwrotu. Skierował więc odpowiednie rozkazy do
stojącego na prawym skrzydle 4. Korpusu Kawalerii, aby
ten natychmiast skierował się w stronę Spas-Kupli i nie
dopuścił kozaków do zamknięcia drogi odwrotu. Były to
jednak siły zbyt małe, aby mogły podołać temu zadaniu.
Wobec tego podobny rozkaz trafił do 1. i 3. pułków Legii
Nadwiślańskiej.
W parę chwil po tym król był już na pierwszej linii
walki. Wierząc, że polsko-niemiecki korpus jazdy
Latour-Maubourga oraz Legia otworzą i utrzymają
drogę odwrotu, całą swoją energię skierował na
zorganizowanie obrony. Jedynym ratunkiem było
wycofanie wszystkich jednostek z lewego brzegu
Czerniszny i osłonięcie się rzeką od atakującego
przeciwnika. W tym celu musiał zebrać rozbite i
uciekające w popłochu wojska. Wraz z grupką
adiutantów galopował po placu boju i zbierał
wycofujące się oddziały. Jak na dłoni mógł teraz zobaczyć,
w jakim stanie znajdowała się kawaleria Wielkiej Armii.
Nic nie pozostało po czterech wspaniałych korpusach,
które przekroczyły Niemen w czerwcu. W stronę Spas-
-Kupli ciągnęły w nieładzie niedobitki awangardy. Widział
uciekających pomieszanych ze sobą strzelców, kirasjerów,
huzarów, karabinierów i lansjerów. Niektórzy dosiadali
chłopskich koników, inni ciągnęli konie za uzdy, bowiem
były zbyt słabe, aby nieść jeźdźców. Wielu uciekających
żołnierzy słaniało się na nogach po nocnej popijawie.
Ten sam obraz widział także porucznik Dembiński,
który po utracie konia pieszo wycofywał się wraz z innymi:
„Wracając dalej natrafiam na trębacza kirasjerów trzeź-
wego, siedzącego na koniu i wołającego na kapitana
swego, któren pijany w kirysie leżał obok konia, którego
trębacz trzymał za cugle, aby wstał; kapitan klnąc co
niemiara nie chciał wstać i na koń wsiąść. Poczciwy
trębacz widząc, że wszelkie prośby i nalegania jego
nic nie pomagały, zsiada z konia i mówi do kapitana:
«Niechże przynajmniej nieprzyjaciel się nie chwali, że
zbrojnego oficera kirasjerów francuskich wziął w niewolę
pijanego»" 63.
Wiele oddziałów, stanowiących jeszcze przed bitwą
zwarte choć uszczuplone liczebnie formacje, rozpadło się.
Szczególnie pułki niemieckie uległy demoralizacji i roz-
proszeniu. Murat postanowił jednak zebrać jak najwięcej
niedobitków i w oparciu o istniejące jeszcze jednostki
stawić opór. Wraz z adiutantami zatrzymywał wyco-
fujących się i formował z nich prowizoryczne oddziały.
Przelatywał pole walki od biwaku do biwaku. Kiedy
udało mu się zebrać kilkudziesięcioosobową grupę, stawał
na jej czele i ruszał do szarży wprost na wyłaniający
się w centrum III Korpus rosyjski. Choć konie francuskie
były zmęczone i nie mogły atakować galopem, a w szar-
żach nie uczestniczyły wielkie siły, działania te zatrzymały
wychodzące bataliony rosyjskie. Francuską kawalerię
wspierał ogniem pozostały na pierwszej linii 2. pułk
Legii Nadwiślańskiej 64.
63
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 135.
64
Z y c h , Armia.... s. 338.
Po udanej szarży Murat wracał i ponownie szukał
kolejnych żołnierzy. W pewnej chwili o mało nie przy-
płacił tego życiem. Działo się to na tyłach korpusu
polskiego, któty powoli przygotowywał się do odwrotu.
Wydarzenie opisuje w swoich pamiętnikach Szumski:
„W jednej z takich wycieczek króla, gdyśmy za nim
w kilkadziesiąt koni lecieli, na wzgórzu, skąd chciał objąć
wzrokiem, co się dzieje z naszą armją, raptem z poza góry,
kilkuset Kozaków, którzy już na tyłach naszych się
znaleźli, wpada na króla, lecącego na czele. Lecz król,
widząc ciągnący za nami bataljon naszej piechoty, miał
tylko czas krzyknąć do nas, abyśmy poszli rozsypkę, a do
bataljonu: «Ognia!». Tęgo przywitano kozuniów, którzy
już byli tak natarli, że jeden z nich rozdarł królowi piką
surdut"65. Murat został niegroźnie ranny, ale mimo to nie
opuścił pola bitwy.
Około godziny 10 sytuacja wojsk Murata stała się
całkowicie jasna. 2. Korpus Kawalerii i V Korpus Poniatow-
skiego, po stoczeniu uporczywego boju z przeważającymi
siłami Rosjan, wycofały się na nowe pozycje. Piechota
Kutuzowa podchodziła już do Winkowa i także gotowała
się do przekroczenia rzeki. Aby zyskać na czasie, Murat
wysłał przeciw niej pozostającą dotąd w odwodzie 2. dy-
wizję piechoty Dufoura. Francuscy piechurzy, wsparci
niedobitkami hiszpańskiego pułku Józef Napoleon* uderzyli
na bagnety i rozstrzygnęli chwilowo walkę na tym odcinku.
Ponieważ nie było szans na utrzymanie zajętych pozycji,
król Neapolu zdecydował o dalszym odwrocie na Worono-
wo. Większość taborów i bagaży została skierowana na
drogę kałuską i rozpoczęła odwrót. W ślad za nimi ruszyły
pozostałe wojska. Piechota ustępowała, sformowana
w czworoboki, pod osłoną jazdy i artylerii.
65
S z u m s k i , W walkach..., s. 31.
FAZA DRUGA — ODWRÓT DO WORONOWA

Kilka minut po godzinie 10 rosyjska piechota wtargnęła


na opuszczone biwaki francuskie na lewym brzegu Czer-
niszny. Tym samym bitwa wchodziła w nową fazę — roz-
poczynały się walki pościgowe na drodze kałuskiej, pomię-
dzy Winkowem a Woronowem. Wojska Murata pospiesznie
wycofywały się w stronę Spas-Klupli, chcąc jak najszybciej
przejść niebezpieczne defile pod tą miejscowością. Począt-
kowo nikt nie potrafił zapanować nad uciekającymi. Gaw-
roński wspomina, że na drodze panował nieopisany bałagan.
Jaszczyki amunicyjne, działa, wozy z żywnością, ambulan-
se, furgony przerażonych markietanek, maruderzy z roz-
bitych lub rozproszonych oddziałów — wszystko to zata-
rasowało drogę i utrudniało marsz armii66. Wtóruje mu
Jaszowski: „Dzień to był okropny! Wszystkie bronie
i narodowości, zmieszane bez żadnego ładu, dostawszy się
na drogę, zbitą kolumną ruszały, nie myśląc o obronie"67.
Murat próbował przywrócić jaki taki porządek, i wozy,
które nie nadążały w marszu lub które tarasowały drogę,
były natychmiast palone. W pewnej chwili zdecydował się
spalić nawet dwa swoje królewskie wozy, byleby tylko nie
hamować pochodu. Z pewnym rozbawieniem widział, jak
żołnierze ochoczo biorą się do wykonania tego rozkazu,
zabierając oczywiście wcześniej całą ich zawartość. Trzeba
przyznać, że polecenie spalenia własnych wozów musiało
być dla Murata bolesne, bowiem w wyniku ataku stracił on
większość swojego dobytku, Szumski wspomina, iż „w moc
Belzebuba" wpadły zarówno bagaże i srebra Sebastianiego.
jak i kuchnia, garderoba i sprzęty królewskie 68.
Część jednostek Wielkiej Armii nie uległa jednak panice
i nadał stanowiła groźną siłę. Na nich właśnie Murat oparł
66
G a w r o ń s k i , Pamiętnik..., s. 328.
67
J a s z o w s k i , Pamiętnik..., s. 77-78.
68 S z u m s k i , W walkach..., s. 30.
się podczas organizowania obrony i teraz, w czasie odwrotu.
Zaraz na początku wysłał w rejon Spas-Kupli dwa pułki
Legii Nadwiślańskiej i 4. Korpus Kawalerii, w celu zabez-
pieczenia przejścia lub, ewentualnie, wywalczenia sobie
drogi odwrotu. Znając znaczenie tego miejsca i rozumiejąc,
w jakim niebezpieczeństwie może znaleźć się cała armia
gdyby obsadzili je Rosjanie, takie książę Poniatowski
skierował tam kompanię artylerii konnej i brygadę kawalerii
Tyszkiewicza (4. pułk strzelców konnych i 12. pułk ułanów),
najmniej wykrwawioną tego dnia69. Wkrótce potem dotarły
tam również formacje 3. Korpusu Kawalerii. Murat, nie
zważając na ranę, stanął na czele 1. i resztek 2. Korpusu.
Żołnierze Sebastianiego, przede wszystkim z pułków kiras-
jerskich, pałali chęcią odwetu za poranną porażkę. Sćbastiani
stracił wprawdzie całą artylerię, ale pożyczył dwa działa od
Polaków i wraz z nimi odpierał ataki rosyjskie. Na końcu
cofała się dywizja Dufoura i 2. pułk piechoty Legii Nadwiś-
lańskiej. Pozostałe polskie pułki odstępowały stopniowo,
uformowane w czworoboki, i odpierały ogniem pojawiają-
cych się co jakiś czas kozaków.
W tej fazie odwrotu znacząca rola przypadła polskiej
artylerii. Najpierw ppłk Górski, dowódca rezerw artylerii,
celnym ogniem swoich dział 12-funtowych powstrzymał
próbujące zająć trakt oddziały rosyjskie70. Potem część
polskich baterii została przeznaczona do osłony prawego
skrzydła ustępujących wojsk. W akcji tej brał udział
Jaszowski, który tak ją wspomina: „Wkrótce nadbiega
nasz generał Pfelletier, wskazuje każdej baterii miejsce,
gdzie ma stanąć dla zasłony swym ogniem cofającego
się wojska naszego, a naszą baterię porywa z sobą,
prowadzi naprzód ukośnie w prawo, a zbliżywszy się
o paręset kroków do spadzistości wzgórza, rozrzuca nasze
trzy plutony dosyć daleko jeden od drugiego, zaleciwszy
69 Z y c h , Armia..., s. 338-339.
70
G e m b a r z c w s k i , Wojsko..., s. 190.
nam wprzód jak najmocniej, żeby mieć oko na wszystkie
strony, iżby nie być bezkarnie zabranymi, ponieważ żadnej
osłony z piechoty lub jazdy nie mieliśmy, niemniej żeby
ogień wszystkich trzech plutonów skierować na
nieprzyjaciela, gdyby się gdzieś w sile pokazywać zaczął, i
wstrzymać go jak najenergiczniej dla dania czasu naszemu
w nieładzie uchodzącemu wojsku się uporządkować i sku-
tecznie działać" 71.
Tymczasem Rosjanie także przekroczyli Czernisznę. Do
pościgu za uchodzącą awangardą Wielkiej Armii ruszyły
wszystkie wojska biorące dotychczas udział w walce.
Wkrótce uwidocznił się wyraźny podział na trzy grupy.
Pierwszą tworzył Orłow-Denisow z kozakami i 1.
Korpusem jazdy, drugą książę Eugeniusz Wirtemberski z 4,
i 20. pułkami jegierskimi oraz z tobolskim pułkiem
piechoty, trzecią grupę, najsilniejszą, O, III i IV Korpusy
Piechoty pod dowództwem samego Bennigsena.
Przechodząc przez zasłane poległymi i rannymi biwaki
francuskie i polskie, żołnierze rosyjscy zabierali wszystko,
czego nie zdążyli wziąć ze sobą pokonani. Oficer rosyjski,
Mutaiewski, pisał: "Żołnierze (...) zarówno z piechoty, jak i
nasi, ściągali z Francuzów mundury, a najbardziej
interesowali się butami. W jednym miejscu leżał wielkiego
wzrostu kawalerzysta; głowę miał rozbitą tak, że mózg byt
widoczny. Jeszcze oddychał i rzęził. Nie patrząc na to dwaj
żołnierze chwycili go za nogi a drudzy zaczęli ściągać z
niego buty. Moją uwagę zwrócił jeszcze znaczny i piękny
mężczyzna w jednej tylko bardzo cienkiej i czystej koszuli,
której jeszcze nie zdążono z niego zdjąć. Widać było, że to
jakiś ważny oficer"72. Powtórzyła się więc sytuacja jak z
kozakami, a grabież zatrzymała na chwilę maszerujące
korpusy. Kiedy ponownie ruszyły w pościg, część z ich
oddziałów nie weszła już w kontakt bojowy z
nieprzyjacielem.
71 J a s z o w s k i J., Pamiętnik..., s. 77.
72 K a s p a r i j A., Napoleon w..., s. 438.
Tym samym najważniejszym i najsilniejszym oddziałem
rosyjskim ścigającym francuzów był oddział księcia
Wirtemberskiego. Książę miał do dyspozycji 3 działa, a w
razie potrzeby mógł liczyć także na pozostający w tyle 1.
Korpus Meller-Zakomelskiego. Wszystkie wymienione
pułki stanowiły śmiertelne niebezpieczeństwo dla
Francuzów, bowiem zbliżały się do nich z prawej flanki i
kierowały wprost na Bogorodskoje, w rejon defile. W
tamtą stronę kierował się także Orłow-Denisow, Na
szczęście dla Murata w wyścigu do Spas-Kupli górę wzięli
Francuzi, a właściwie polska Legia Nadwiślańska i
polskoniemiecki korpus Latour-Maubourga. Kiedy kozacy
dotarli do Bogorodskoje, zostali zaatakowani przez pięć
pułków kirasjerskich: dwa saskie (Leib Guard i von
Zastrow), polski 14. pułk kirasjerów oraz dwa westfalskie
(1. i 2. pułki kirasjerów). W odwodzie stały jeszcze trzy
polskie pułki ułanów. I chociaż siły te były bardzo
nieliczne i miały osłabione konie, w zupełności
wystarczyły do odpędzenia kozaków w stronę
rozciągających się na wschód od drogi lasów. Wkrótce
potem nadciągnęły dwa pułki Legii Nadwiślańskiej i
obsadziły wszystkie podejścia do defile. Całość uzupełniła
bateria polskiej artylerii, skierowana tu przez gen.
Pelletiera.
Z grupy Wirtemberczyka w rejon Bogorodskoje naj-
szybciej dotarł 20. pułk jegrów. Dowodzeni przez ppłk.
Gorifostowa jegrzy z pieśnią na ustach ruszyli do walki na
bagnety — wprost na armaty. Polska bateria wystrzeliła
kartaczami, szeregi zmieszały się, ale po chwili znowu
ruszyły do przodu. Wydawało się, że piechota osiągnie
swój cel i polskie działa wpadną w ręce zwycięzców, kiedy
pojawiła się kawaleria francuska z Muratem na czele. Były
to oba pułki karabinierskie, elita 2. Korpusu Kawalerii, i 6.
pułk kirasjerów. Widząc nadciągającą kawalerię, 20. pułk
rozpoczął formowanie czworoboku, ale nie uratowało go to
od klęski. Jazda francuska brała odwet za wcześniejsze
porażki. Karabinierzy i kirasjerzy pochylili się w siodłach
galopem na rosyjskich piechurów. Salwa jegrów zrzuciła
kilku z nich z koni, ale nie zatrzymała szarży. Francuzi
wbili się w bok czworoboku i rozerwali go na strzępy.
Rosjanie uciekali w panice lub ginęli pod ciosami pałaszy.
Dopiero wparcie ogniowe 4. pułku jegierskiego i tobols-
kiego pułku liniowego oraz 3 dział zatrzymało atakujących
Francuzów 73.
Szarżę Murata na 20. pułk, umacniającą jego sławę
największego kawalerzysty epoki, zapamiętało wielu pamięt-
nikarzy. Często mylą oni jegrów z grenadierami i stawiają
na ich czele nieżyjącego już Baggowuta lub generała
Mtillera74. Gajewski pisał, że Murat „Stanąwszy na czele
karabinierów, rozsiekał cztery bataliony rosyjskie, prowa-
dzone przez generała MOllem, który ubiegał się o zajęcie
wąwozu pod Worofiowem, ażeby tył zabrać korpusowi
5-mu" 75t oficer medyczny 1. Korpusu M. IŁ Faure notował,
iż „Szarża Murata, którą król Neapolu poprowadził osobiście,
była tak gwałtowna, że w mgnieniu oka dwie kolumny
wroga zostały rozbite i posiekane (...)"76, adiutant Murata,
Rossetti dodaje: „Wtedy król, widząc, że także piechota
Baggowuta naciera w trzech czworobokach, aby odciąć nam
drogę odwrotu, staje na czele karabinierów, dowodzonych
przez generała de Francja, i 5. Pułku Kirasjeiów (sic!),
szarżuje na te czworoboki i wycina je w pień. Sam Baggowut
pozostał na polu walki, zmasakrowany cięciami szabli"77.
Według Gajewskiego podczas tej szarży poległ generał
Dery, pierwszy adiutant króla neapolitańskiego.
73
W ii r t t e m b e r g , Erinnenmgen..., s. 115; B o g d a n o w i c z ,
Istorija... t. 2, s. 482.
74
Pod Tarutino nie było generała o takim nazwisku. Był Meller-
-Zakomelski, ale on dowodził jazdą i nie zginął w bitwie. Inny generał
MtiUer dowodził petersburskim pospolitym ruszeniem. Nazwisko Mullera
pojawia się także w Biuletynie Wielkiej Armii (patrz — Załącznik nr XI).
75
G a j e w s k i , Pamiętniki..., s. 258-259.
76
Cyt. za: A u s t i n . Napoleon..., s. 213.
77
Tamże.
Jak to jednak bywa na wojnie, pomyślny los szybko
odwiódł się od Francuzów. Do oddziałów Wirtemberczyka
podjechał płk Toll i przyprowadził 12 nowych armat.
Z pomocą pospieszyły także pułki Mellera-Zakomelskiego
i książę Eugeniusz mógł na nowo i jeszcze silniej natrzeć
na przeciwnika. Próbował zatrzymać go 6. pułk kirasjerów,
ale mimo męstwa („walczyli jak lwy") został odparty78.
Było już jednak za późno na przecięcie drogi odchodzącym
w stronę Woronowa siłom Murata. Jedynie kozacy Orłowa-
-Denisowa ustawicznymi szarżami atakowali maszerujące
kolumny w nadziei zdobycia kolejnych trofeów. Pierzchali
jednak na widok gotowej do walki kawalerii lub stojącej
w czworobokach piechoty.
W czasie, gdy trwały walki pod Bogorodskoje, rozpoczął
się ruch stojącego dotychczas bezczynnie rosyjskiego
centrum. Kutuzow wreszcie, na wieść o odwrocie Murata
i po informacjach Konownicyna o zwycięstwie prawego
skrzydła, pozwolił kawalerii i nie biorącym dotąd udziału
w walce korpusom piechoty na marsz w stronę Czerniszny.
Jako pierwszy ruszył 4. Korpus Kawalerii gen. Wasil-
czikowa. Korpus próbował przeprawić się przez Czernisznę
w rejonie Winkowa. Zadanie okazało się dość trudne do
wykonania i generał, nie chcąc czekać, aż wszystkie siły
korpusu staną na drugim brzegu, ruszył w pościg za
Muratem tylko z pierwszymi czterema szwadronami drago-
nów. W innym miejscu Czernisznę przeszedł 2. Korpus
Kawalerii i wkrótce jego pułki także przyłączyły się do
pościgu. W atakach na ostatnie kolumny żołnierzy francus-
kich wyróżniły się sybirski pułk dragonów i znany już
polski pułk ułanów. Ataki te jednak nie przyniosły rezul-
tatów. Obserwujący je kapitan Dembiński napisał o nich:
"Liczna ciężka jazda nieprzyjacielska z kirasjerów i drago-
nów złożona na próżno kilkakrotnie przeciw piechocie
78
W ii r t t e m b e r g , Erinnerungen..., s. 115.
naszej próbowała szarżę, i to nie tylko na piechotę polską,
pod bezpośrednią komendą księcia Poniatowskiego, lecz
i na Legią Nadwiślańską jenerała Chłopickiego. Ten tak
ufał swojemu żołnierzowi, że nawet czworoboków nie
kazał formować, ale w rozwiniętym froncie szarżę tę
przyjmował. Po każdej szarży, po komendzie «nabijaj
broń», dawał komendę «w ramię broń», a gdy nieprzyjaciel
odparty na nowo szedł do szarży, komendy do przygotowa-
nia się do strzałów dawał w miarę jego zbliżania, tak że
komenda «pal» wtedy dopiero z ust jego wychodziła, kiedy
nieprzyjaciel o kilkadziesiąt kroków się znajdował. Więcej
dziesięciu szarż tym sposobem odparł, a nieprzyjaciel,
widząc próżność swoich ataków, na silnym ogniu armatnim
musiał skończyć bitwę" 79.
Oprócz kawalerii rosyjskiej do akcji wkroczyła także
grupa gen. Dołgorukowa. Ponieważ w lasach nad Czerniszną
i wzdłuż drogi kałuskiej walczyli jeszcze pojedynczy
żołnierze polscy i francuscy, skierowano do akcji przeciw
nim 5., 6. i 49. pułki jegierskie oraz dwa grenadierskie 80.
VI, VII i VIII Korpusy także posunęły się do przodu. Ich
żołnierze nie mogli doczekać się, kiedy wreszcie wejdą do
walki. Kolumny maszerowały w milczeniu, mijając ślady
niedawno stoczonej walki. Wreszcie przed nimi ukazała się
Czerniszna. W oddali, na drugim brzegu, dalej słychać było
huk wystrzałów. Tutaj jednak nowy rozkaz Kutuzowa
zatrzymał rosyjskie dywizje. Na tym też zakończył się ich
udział w bitwie, jeśli, oczywiście, można powiedzieć, że
jakikolwiek udział w niej korpusy te miały. V Korpus
Gwardyjski i obie dywizje kirasjerów zupełnie nie ruszyły
się ze swoich miejsc.
Na próżno generałowie błagali feldmarszałka, żeby
pozwolił ścigać Murata. Odpowiedź Kutuzowa była cały
czas ta sama: „Skoro z rana nie potrafiliśmy wziąć Murata
79
D e m b i ń s k i , [w:] Dał nam..., s. 135.
80
B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 433.
żywcem i przyjść we właściwym czasie na swoje miejsca
—pościg jest bezużyteczny. Nie wolno nam oddalać się od
pozycji" 81.
W pewnym momencie do Kutuzowa doszła wieść o śmier-
ci księcia Poniatowskiego. „Aby upewnić się co do tego
wysłał hrabiego NN, znajomego Poniatowskiego, aby
obejrzał ciało i wyniósł je z pola walki. Hrabia szybko
powrócił i zameldował Kutuzowowi po francusku, że nie
mógł dostać się do miejsca, gdzie leżało ciało, ponieważ
kule jeszcze strasznie świszczały. Ledwie to powiedział,
kiedy Kutuzow z łaskawym obliczem stanął przed nim
i również po francusku powiedział:
«Ach, proszę o wybaczenie drogi hrabio! Jak mogłem
nadstawić kulom tak drogocenną głowę! Po tysiąckroć
proszę o wybaczenie, hrabio. Jak pan powiedział: że kule
świszczały? Ach, jak jestem panu wdzięczny, że pan tam
nie podchodził!»
Hrabia, zrozumiawszy swój błąd, prosił, aby mógł
pojechać jeszcze raz.
«O nie kochany hrabio! Jak ja bym mógł narażać cię
jeszcze raz? Za nic!» 82.
Walka na drodze kahiskiej rzeczywiście trwała dalej,
choć Rosjanom coraz trudniej było atakować Francuzów.
Muratowi i Poniatowskiemu udało się w końcu uporząd-
kować oddziały i tabory, także odwrót odbywał się w peł-
nym porządku. Jako ostatnia schodziła z pozycji artyleria.
Jaszowski tak uzupełnia swoją relację: „Ja strzelałem przez
czas jakiś do oskrzydlającego nas nieprzyjaciela, nie żeby
mu jaką szkodę dwoma działami móc wyrządzić, lecz żeby
wiedział, że nie wszystka jeszcze artyleria w tył odeszła
i żeby zaniechał myśli śmiałego natarcia, bo Rosjanie
artylerię Wielkiej Armii wielce poważali. Widząc nareszcie,
że jakaś piechota w porządnym idzie szyku, przyłączyłem
81 M i c h a j ł o v s k i j - D a n i l e w s k i j , Opisanije..., t. 3, s. 230.
82 K a s p a r i j , Napoleon w..., s. 487.
się do niej; była to piechota francuska w tylnej straży idąca.
Często, gdy się jazda nieprzyjacielska zanadto zbliżała,
odpędzałem ją, wraz z artylerią francuską kartaczami" 83.
Ostatnie oddziały Wielkiej Armii minęły Spas-Kuplię
około 1 po południu. Tutaj też zatrzymał się pościg wojsk
rosyjskich. Do akcji wkroczyli jednak partyzanci. Ataki ich
nielicznych oddziałów nie były poważnym zagrożeniem,
ale przyniosły kolejne straty. Według danych rosyjskich
właśnie podczas jednego z takich napadów podoficer
Fiłatow z kozackiego pułku Własowa zabił wysokiego
stopniem francuskiego oficera, którego mundur i odznacze-
nia przedstawił następnie swojemu dowódcy. W nagrodę
został awansowany do stopnia chorążego. Historiografia
rosyjska przyjmuje, że zabitym był adiutant Murata generał
Dery. Pogląd ten, podobnie jak wcześniejszy zapis Gajew-
skiego, trudno zweryfikować.
W końcu ataki partyzantów także ustały. Około godziny
3 ogień ucichł zupełnie84. Zmęczona całodziennym bojem
armia sojusznicza mogła bezpiecznie wycofać się do
Woronowa. Nie było już tam co prawda gwardyjskiej
brygady Colberta, bowiem cesarski rozkaz skierował szwo-
leżerów w inne miejsce85, ale były ciepłe kwatery i niewiel-
kie zapasy żywności.
Wojska rosyjskie wróciły po bitwie na swoje pozycje
wyjściowe. Rozkaz Kutuzowa o zaniechaniu pościgu
i odwrocie do Tarutino został przekazany osobiście
Bennigsenowi przez płk. Kaisarowa i płk. Tolla86.
Szef sztabu musiał podporządkować się tej decyzji.
Walka dobiegła końca.
W wyniku ośmiogodzinnej bitwy pod Winkowem wojska
króla Neapolu straciły 792 zabitych, 863 rannych, 1152
83 J a s z o w s k i , Pamiętnik..., s. 78.
84 K o ł a c z k o w s k i , Wspomnienia..., s. 150.
85 Z a ł u s k i , Wspomnienia..., s. 249.
86
B e n n i g s e n , Zapiski grafa..., s. 522.
żołnierzy zaginęło lub trafiło do rosyjskiej niewoli. W sumie
z szeregów ubyło 2807 ludzi, a więc dużo ponad 13% stanu
sprzed bitwy. Największe straty poniósł korpus polski
(1311 żołnierzy — ponad 20% stanu), 2. Korpus Kawalerii
Rezerwowej (800)87 i artyleria korpusów kawalerii (209).
Utracono również 38 dział (ponad 20%). Najwięcej armat
stracił korpus Sébastianiego, w szczególności 4. dywizja
ciężkiej kawalerii, która utraciła wszystkie armaty. Naj-
mniejsze straty odnotowano w 4. Korpusie Latour-Mauborga
(27 żołnierzy) i 2. dywizji piechoty Dufoura (29 żołnierzy).
Wśród zabitych znaleźli się dwaj generałowie, Fiszer i Dery.
Ciało Fiszera towarzyszący mu oficerowie załadowali do
powozu i wywieźli do Woronowa. Tam 19 października
zostało uroczyście pochowane, a wyjęte wcześniej serce
zabrał do kraju kpt. Kwilecki. Ranni byli Murat oraz
generałowie Zajączek, Sułkowski i Lefebvre-Desnouettes.
Do niewoli dostał się gen. Mergez, szef sztabu 4. dywizji
ciężkiej kawalerii. Wiele jednostek przestało istnieć. Za-
gładzie uległ 1. pułk kirasjerów a także kilka pułków
niemieckich, m.in. 17. brygada lekkiej kawalerii gen.
Domangeta (2 pułki bawarskie i 1 saski) 89.
Rosjanie przyznali się do 74 zabitych (w tym jeden
generał — Baggowut), 428 rannych (w tym kontuzjowany
Bennigsen), a 701 żołnierzy przepadło bez wieści90. W su-
mie straty rosyjskie zamykają się liczbą 1203 ludzi.
Warto jednak zaznaczyć, że są to dane nieścisłe. Za-
stanawiać może bardzo duża liczba zaginionych. Jest
87
Bardzo duże straty poniosła zwłaszcza ciężka jazda. Rosjanie po
skończonej bitwie zabrali poległym karabinierom i kirasjerom ich kirysy
i przekazali je pskowskiemu pułkowi dragonów. W ten sposób w armii
rosyjskiej pojawił się nowy pułk kirasjeroki, wyróżniający się od pozo-
stałych pułków kolorem pancerzy. (Patrz także zał. XII. Wśród 70
rannych oficerów aź 48 to członkowie 2. Korpusu.).
88 S i e m o ń s k i , Rys.., s. 95, G a w r o ń s k i , Pamiętnik..., s. 328.
89 B i e l e c k i , Wielka..., s. 402.
90 B o g d a n o w i c z , Istorija..., t. 2, s. 484.
ona nieproporcjonalna do sumy zabitych i rannych żoł-
nierzy. Trudno sobie wyobrazić, aby uciekająca armia
francuska wzięła aż tylu jeńców. Oczywiście, w liczbie
tej mogą też być zabici, których ciał nie odnaleziono,
a ich śmierć nie została zauważona przez towarzyszy
broni. Po walce natychmiast na polu bitwy zjawiali
się maruderzy obu stron oraz okoliczni chłopi. Obdzierali
zabitych, a nawet rannych i konających z butów i mun-
durów oraz kosztowności: zegarków, pierścieni, sakiewek
itp. Nierzadko dobijali próbujących się bronić rannych,
nie patrząc, że mogą to być ich towarzysze broni.
Grzebiąc poległych nie zwracano uwagi do jakiej armii
należeli. Ludzi chowano razem z końmi, przysypując
często tylko cienką warstwą ziemi. Zdarzało się więc
potem, że znęcone zapachem krwi i trupów okoliczne
psy wygrzebywały zwłoki91. Wyższych oficerów chowano
razem z szeregowcami (z honorami pochowano tylko
generała Baggowuta92 i odesłano matce ciało adiutanta
Biezobrazowa93). Mogło się więc zdarzyć, że nagie
zwłoki poległych brano za trupy francuskie, a nieobecnego
żołnierza uznawano za zaginionego 94.
Innym wytłumaczeniem dużej liczby zaginionych jest
dezercja, szczególnie wśród „opołczenia" Wspominał o tym
Kutuzow w rozkazie do armii nr 46 z 10 (22) paździer-
nika95. Wydaje się jednak, że mimo wszystko nie jest to
wytłumaczenie przekonujące. Cały czas bowiem niewyjaś-
niona jest stosunkowo mała liczba zabitych, a trzeba
pamiętać, że wiele relacji z bitwy, zarówno strony rosyjskiej
91 B i e l e c k i , Wielka.... s. 182-183.
92
Baggowut został pochowany w jednym z klasztorów w Kałudze.
93
B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., „Woin", nr 12/2003, s. 65.
94
Raport Bennigsena mówi o ok. 2 tysiącach trupów leżących na polu
bitwy. Ponieważ dane o stratach Wielkiej Armii są w miarę dokładne,
można więc przyjąć, że pozostali to zabici rosyjscy, czyli ok. tysiąca, a nie
74!
95
Oteczestvennaja..., t XIX, s. 337.
jak i przeciwnej, wspomina o dużej liczbie poległych
carskich żołnierzy. Warto przypomnieć chociażby momen-
ty rozbicia przez brygadę Sułkowskiego czworoboków
48. pułku jegierskiego, ataki na kolumny Strogonowa czy
wreszcie szarżę karabinierów i kirasjerów na 20. pułk
jegrów. Oprócz tego artyleria polska i francuska prowadzi-
ły cały czas ogień do atakujących jednostek rosyjskich, co
niewątpliwie musiało przyczynić się do strat. Tylko
w raporcie Orłowa-Denisowa jest mowa o 23 zabitych, 145
rannych i jedynie 5 zaginionych, a dane te nie obejmują 20.
pułku jegrów. Niemożliwe jest raczej, aby grupa hrabiego,
która uderzyła z zaskoczenia na obóz francuski, poniosła
30% strat całej armii.
Warto także przyjrzeć się zdobyczom rosyjskim. Przy-
pomnijmy, że w epoce napoleońskiej, bardziej niż w ja-
kiejkolwiek innej, rozmiary zwycięstwa mierzono ilością
zdobytych armat, sztandarów i jeńców. W ręce zwy-
cięzców wpadł orzeł i sztandar 1. pułku kirasjerów.
Wspominają o tym z dumą wszyscy rosyjscy pamięt-
nikarze i nie powinno to dziwić, zwłaszcza że był
to pierwszy orzeł zdobyty przez Rosjan od początku
kampanii. R. Bielecki wymienia jeszcze, że swojego
orła utracił również 28. pułk dragonów, ale brak po-
twierdzenia tej informacji 96.
Kutuzow w liście do żony napisał, że „Pierwszy raz
Francuzi stracili tyle dział". Bennigsen w swoim raporcie
informował o 20 zdobytych działach. Orłow-Denisow
mówił, że w pierwszym ataku kozacy zdobyli 20 dział,
z czego 17 od razu zabrali. Kutuzow w liście do Cziczagowa
i Wittgensteina wymienia cyfrę 36. Późniejszy raport
Orłowa-Denisowa wymieniał pułki mogące pochwalić się
zdobyciem armat Były to: pułk kozacki Sysojewa3. — 10
dział; pułk kozacki Grekowal8. — 9 dział; pułk kozacki

96 B i e l e c k i , Wielka..., s. 383.
Karpowa2. — 2 działa, kremieńczucki pułk piechoty
— 2 działa i dragoński pułk lejbgwardii — l 97 . Część
z dział nie została jednak zdobyta, ale znaleziona, bowiem
Francuzi musieli je porzucić podczas odwrotu. Wspominają
o tym polscy pamiętnikarze97. Obecnie historycy przyjmują,
że Francuzi utracili 38 armat 98.
W czasie bitwy zaginęło ponad 1100 żołnierzy Murata.
Zapewne część wpadła w ręce partyzantów i chłopów,
którzy prawdopodobnie wymordowali ich bez litości. Jednak
większość trafiła do niewoli rosyjskiej. Byli wśród nich
Francuzi, Polacy i Niemcy. Część, jeśli wierzyć relacji
Griois'a, odzyskała wkrótce wolność. Otóż kozacy, chcąc
uczcić zwycięstwo, świętowali je przy alkoholu i tańcach.
Zaprosili do zabawy również wziętych do niewoli niedaw-
nych przeciwników. Przerażeni Francuzi, zapewne z obawy
o własne życie, dołączyli do bawiących się, co wzbudziło
uznanie kozaków do tego stopnia, że ... oddali im mundury
a nawet broń i pozwolili wrócić do swoich 99.
Jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. O losie jeńców
można więcej dowiedzieć się z pamiętników Szumskiego.
Zaraz po zatrzymaniu się w Woronowie, Murat wysłał go
w towarzystwie dwóch trębaczy do kwatery Kutuzowa
z pytaniem o los generała Dery. Do listu króla „wielu
innych swoje dołączyło, pytając o los krewnych lub
przyjaciół, których tego dnia doliczyć nie było można" 100
Szumski wypełnił polecenie króla i rozmawiał z jakimś
rosyjskim generałem. Od niego dowiedział się, że jeńcy
odesłani zostali już w głąb Rosji, bowiem armia nie może
obciążać się tak wielką ich ilością. Szumski przekazał więc
przez Rosjan otrzymane w Woronowie listy i pieniądze dla
jeńców. Część z nich nie dotaria jednak do adresatów.
97 B i e s s o n o w , Tarutinskoje..., „Woin", nr 12/2003, s. 73.
98
Np. Z a ł u s k i , Wspomnienia...,s. 249.
99
[W:] A u s t i n , Napoleon..., s. 219.
100
S z u m s k i , W walkach..., s. 32.
Dotyczyło to zwłaszcza Polaków pochodzących z Litwy,
bowiem jako obywatele Rosji nie przyznawali się do
swoich nazwisk z obawy przed rozstrzelaniem101.
Los jeńców był nie do pozazdroszczenia. Fredro, który
kilka tygodni później także zaznał takiego losu, kwituje go
następująco: „Niewola nie była internowaniem rozbrojo-
nych, ale była nędzą głodu, zimna i choroby (...)"I02.
Rosjanie kierowali wziętych do niewoli do odległych miast
na północy, np. Archangielska. Niektórych Polaków wcielali
do własnych szeregów i wysyłali na Syberię lub Kaukaz.
Podsumowując walki pod Winkowem 18 października
trzeba powiedzieć, że Rosjanie odnieśli w bitwie duży
sukces. Był on jednak niewspółmierny do środków, jakie
zastosowano. Manewr rosyjski został dobrze przygotowany,
przewaga liczebna była przygniatająca, efekt zaskoczenia
osiągnięty. Właściwie grupa wojsk Murata powinna ulec
całkowitej zagładzie. Tak się jednak nie stało. Winę za to
ponoszą Bennigsen, Osterman-Tołstoj i przede wszystkim
sam Kutuzow. Bennigsen zaprzepaścił szansę na sukces
w chwili, gdy skierował natarcie III Korpusu Strogonowa
wprost na polskie pozycje, zamiast wzmocnić manewr
skrzydłowy II Korpusu. Fatalnie spisał się Osterman-Tołstoj,
skądinąd dzielny generał, spóźniając się na pole bitwy,
a potem dając się zatrzymać słabym batalionom Blumera.
Największą winę ponosi jednak Kutuzow. Jego decyzja
wstrzymania ataku rosyjskiego centrum i lewego skrzydła
oraz późniejszy rozkaz zabraniający kontynuacji pościgu,
zdecydowały o uratowaniu Murata. Nie bez winy są także
101
S z u m s k i , W walkach, s. 33. Główny cel misji, poznanie losu
gen. Dery, także został wypełniony. Rosyjski oficer przyniósł Szumskiemu
zakrwawioną kurtkę zdartą z zabitego oficera. Szumski rozpoznał w niej
własność Dery i taką wiadomość zawiózł do Murata. W późniejszym
terminie Murat jeszcze raz zwrócił się Rosjan, tym razem z prośbą
o wydanie serca poległego adiutanta. Prośba została spełniona, o czym
wspomina Leontij B e n n i g s e n , Zapiski..., s. 522.
102
F r e d r o , Trzy..., s. 82.
kozacy, którzy rzucili się do rabowania francuskiego obozu
i Dorochow, który nie zdążył ze swoim oddziałem
partyzanckim przeciąć drogi odwrotu Francuzów.
Niezależnie od błędów rosyjskiego dowództwa ratunek
wojska francuskie zawdzięczają także postawie swoich
oddziałów. Największe zasługi w zatrzymaniu wojsk
rosyjskich wniósł korpus polski i jego wódz. „Poniatowski
we właściwym momencie uruchomił całą artylerię, kontr-
atakował całą brygadą jazdy i nie tylko wyprowadził
z opałów własny korpus, ale umożliwił opanowanie
kryzysu całej grupy. Była to bodaj najznakomitsza bitwa
księcia Józefa. Dobrze walczył żołnierz, sprawnie dowo-
dzili podwładni, ale doskonałe użycie potężnej artylerii,
wzajemne wspieranie się obu dywizji piechoty, koor-
dynowanie błyskawicznych walk kawaleryjskich było
osobistą zasługą wodza, przygotowaną doświadczeniem
Zieleniec, Raszyna i Trześni. W takim momencie nie mógł
oszczędzać wojska, dozować uderzenia batalionami, jak
pod Borodino. Ratując własną egzystencję, uratował grupę
operacyjną, w konsekwencji, doraźnie Wielką Armię" l 03
Ignacy Prądzyński dodaje: „(...) przez zimną krew i wale-
czność uratował Francuzów od zupełnego zniesienia
i stawił czoło całej potędze nieprzyjacielskiej; wstrzymał
ich zapęd i nienaruszony doszedł do Wielkiej Armii, jej
poklaskiem przyjęty" l04 .
Nie ulega wątpliwości, że Francuzi zawdzięczają także
ocalenie postawie 4. dywizji ciężkiej kawalerii. Jej ofiarna
walka z kozakami a później zmagania odwrotowe uratowały
honor 2. Korpusu Sébastianiego. Duże znaczenie miała
również postawa Legii Nadwiślańskiej i 4. Korpusu Kawa-
lerii w walkach o Bogorodskoje. Zajęcie i utrzymanie tej
ciaśniny otworzyło wszystkim drogę odwrotu.
103
H e r b s t S., Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia, Warszawa
1978, s. 347-349.
104 P r ą d z y ń s k i , Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1920, s. 25.
Oceniając działania wojsk sojuszniczych nie sposób
pominąć Murata. Jego postawa podczas bitwy zasługuje na
uznanie. Nie tylko potrafił myśleć o zabezpieczeniu drogi
odwrotu i o uratowaniu powierzonych mu wojsk, ale
również własnym przykładem zachęcał do walki, tradycyj-
nie już zjawiając się w najbardziej niebezpiecznych miej-
scach. Bez wątpienia wymazał w ten sposób z pamięci
swoją niefrasobliwość z poprzednich dni. Wygrać bitwy
nie mógł, lecz rozegrał ją dobrze i nie jego winą było, że
„pierwszy to był dzień, od zaczęcia kampanii, w którym
przywykłe spoczywać na placu boju wojsko, w przeciwnej
znajdowało się konieczności" l05.

105
S i e m o ń s k i , Rys działań..., s. 95.
MIĘDZY WINKOWEM A MAŁOJAROSŁAWCEM

Wieści, jakie dotarły do Napoleona z pola bitwy po południu


18 października, były zatrważające. Mówiło się o stracie 12
dział, 20 jaszczyków i 30 wozów. Znane już były także
informacje o śmierci dwóch generałów i trzech do czterech
tysięcy ludzi. Adiutant Murata, który przyjechał do Moskwy,
donosił ponadto o ranieniu króla i bohaterskiej postawie
wszystkich walczących pod Winkowem korpusów. Nie
zmieniało to kwestii najważniejszej — kawaleria Wielkiej
Armii została poważnie ugodzona, pozycja utracona, a niedo-
bitki cofały się spiesznym marszem do Woronowa 1.
Dla cesarza najważniejsza teraz stała się odpowiedź na
pytanie, jakie dalsze kroki podejmie Kutuzow. Wznowienie
wojny zmuszało do podjęcia jak najszybciej decyzji o dzia-
łaniach na najbliższe dni. Powoli Napoleon zdawał sobie
sprawę z utraty drogocennego czasu. Trzy ostatnie tygodnie
stacjonowania w Moskwie zmieniły dotychczasowy układ
sił i narażały armię na niebezpieczeństwo. Pomyłka męża
stanu, oczekującego pokoju i łudzącego się nadzieją na
jego uzyskanie, mściła się na wodzu i jego armii. Moskwę
trzeba było teraz opuścić od razu, ale należało zrobić to
1 S é g u r , Pamiętniki..., s. 153.
tak, aby nie wyglądało to na efekt przegranej bitwy pod
Winkowem. Dlatego też Napoleon wybrał wariant wyko-
nania zwrotu zaczepnego: marszu na południe i stoczenia
bitwy z Kutuzowem,
Hrabia Ségur dostrzegł, iż w chwili klęski cesarz odzyskał
siły i swą dawną inicjatywę. „Wydaje tysiące różnorodnych,
a mimo to zgadzających się ze sobą rozkazów, tysiące
zleceń i wskazówek. Potężny geniusz cesarza do nowych
rwie się lotów! Nie zapadł jeszcze zmierzch, a już cała
armia nasza stanęła pod bronią. A nim ranne rozbłysły
zorze, cesarz opuścił Moskwę: «Idźmy na Kaługę i biada
tym, którzy wejdą mi w drogę!»" 2.
19 października czoło Wielkiej Armii wyruszyło z Mo-
skwy starym traktem kałuskim. Armia była wypoczęta,
w szczególności dobrze prezentowała się piechota. Jazda
i pociągi artylerii były w dużo gorszym stanie, przede
wszystkim ze względu na kondycję koni — wycieńczonych
i mało zdatnych do służby. Siły, które prowadził Napoleon,
wliczając w to oddziały Murata, tworzyło łącznie 87 500
żołnierzy piechoty i artylerii, 14 760 jazdy i 533 działa.
W parkach artyleryjskich, ambulansach i taborach znaj-
dowało się dodatkowo kolejne 8000 ludzi. Każdy korpus
miał ze sobą, przynajmniej teoretycznie, zapasy żywności
na co najmniej 20 dni 3 . Prawdziwym problemem była
natomiast wielka liczba (podobno 15-20 tysięcy) prywat-
nych wozów, obładowanych zdobyczą zrabowaną w Mosk-
wie. Także prawie każdy żołnierz dźwigał worek lub torbę
ze zdobyczą. Co gorsza, wielu z nich gotowych było
porzucić swój ekwipunek wojskowy, byleby tylko wynieść
trofea, inni odsprzedawali wszystko za grosze wieśniakom
i Żydom, którzy kręcili się wokół wychodzącego wojska4.
Jeszcze inni zostawili swe pułki i nie mieli już ochoty brać
2
Tamże.
3
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 313.
4
B o u r g o g n e , Pamiętniki.., s. 61.
udziału w nadchodzących walkach. Cesarz próbował prze-
ciwdziałać rozkładowi armii i dużej ilości zbędnych wozów
taborowych, ale jego wysiłki nie przyniosły efektu. Kukieł
skomentował ten wymarsz następująco: „Nie był to, jak
tego chciał cesarz, wymarsz z wojennego postoju. Nie-
uchronny nieład i ciągłe zatory opóźniały ruchy; troska
o łup przykuwała wielkie oddziały do taborów, wydzierała
ludzi z szeregów walczących. Nigdy może grabież nie była
tak dalece wywołana przez okoliczności zewnętrzne, jak
w Moskwie; ale nigdy też wojsko nie było tak obciążone
przekleństwem grabieży"5. W Moskwie pozostał marszałek
Mortier z młodą gwardią i zadaniem wysadzenia w powiet-
rze Kremla i pozostawionych przez Francuzów zapasów.
Na Kremlu zamknął się batalion Portugalczyków i kpt. Kos
z polskiego Korpusu Inżynierów, który w decydującym
momencie miał podpalić lonty podłożonych min 6.
Pierwszego dnia armia pokonała prawie 20 kilometrów
do rzeki Desny. Kwatera Główna zatrzymała się we dworze
Troickoje. Tutaj dotarty wieści od Murata, że zajmuje
nadal pozycję pod Woronowem i nie jest atakowany. Nie
było natomiast sprawdzonych wiadomości o działaniach
Rosjan. Napoleon wysłał więc do Tarutina pułkownika
Berthemego z listem, który kilka dni wcześniej miał
wręczyć Kutuzowowi Lauriston. Głównym celem misji
było jednak nie podjęcie rokowań, ale uzyskanie pewności
o miejscu stacjonowania i kondycji rosyjskiej armii. Istniała
w końcu uzasadniona obawa, że walki nad Czerniszną były
początkiem większej ofensywy i Wielka Armia może
niespodziewanie natknąć się na siły przeciwnika. W końcu,
nie czekająę na wynik misji Berthemego i opierając się na
doniesieniach Murata, Napoleon podjął decyzję zaniechania
frontalnego marszu na Kutuzowa. Postanowił przerzucić
5
K u k i e ł , Wojna..., t. 2, s. 314.
6
Ch ł a p o w s k i D., Pamiętniki. Cz. I. Wojny napoleońskie 1808-
1813,
Poznań 1899, s. 129.
swoje siły na nowy trakt kałuski, obejść Kutuzowa przez
Borowsk i Małojarosławiec, zdobyć Kaługę i stoczyć bitwę,
w której rosyjski feldmarszałek musiałby walczyć odcięty
od zapasów i uzupełnień. Następnie Wielka Armia, mając
wolne drogi na Mohylów i Smoleńsk, mogłaby skierować
się na leża zimowe. Rozpoczynając realizację swojego
planu cesarz skierował III Korpus Neya na Babienkowo
nad Moczą w celu zluzowania korpusu polskiego, książę
Eugeniusz z IV Korpusem (włoskim) zwrócił się w stronę
Fominskoje mając jako ubezpieczenie Poniatowskiego,
a Murat miał wycofać się spod Woronowa. Do połączenia
sił byłej awangardy z Napoleonem doszło 22 października.
Wojska Murata z ulgą witały nadciągającą od strony
Moskwy Wielką Armię, choć maszerujące oddziały nie na
wszystkich zrobiły dobre wrażenie. Griois zapamiętał
„ściśnięte kolumny, złożone z żołnierzy różnych rodzajów
broni, maszerują w nieładzie, konie słabowite, wychudzo-
ne, ledwie wloką działa. Żołnierze wręcz przeciwnie,
mając przez ostatnie sześć tygodni obfitość żywności, byli
pełni sił i zdrowia. Wśród kolumn ciągnęły, zmieszane
z końmi wierzchowymi i jucznymi, najelegantsze karety,
chłopskie wózki, oraz ciężkie wozy, ciągnięte przez
wiejskie koniki i przeładowane bagażem. Szeregowcy
przytłoczeni byli ciężarem swoich tornistrów"7. Po kosz-
marnym pobycie w „głodowym obozie" pod Winkowem
żołnierze króla musieli na to wszystko patrzeć co najmniej
z zazdrością. Zresztą wielu z nich dopiero teraz zaczęło
powoli dochodzić do siebie po walkach nad Czerniszną
i odwrocie do Woronowa. Wszędzie błąkali się liczni ranni
i maruderzy.
Spotkanie cesarza z Muratem pokazało, że Napoleon nie
miał żalu do niego z powodu przegranej bitwy. Cesarz
rozumiał swój błąd zbytniego wystawienia na cios straży
7
Cyt. za: A u s t i n , Napoleon..., s. 237.
przedniej. Wzruszony marszałek pisał do domu: „Cesarz
jest dla mnie taki dobry, że moja miłość dla niego jeszcze
wzrosła, o ile to w ogóle możliwe"8. Bonaparte zatrzymał
go przy sobie i właściwie od tego momentu będzie on stale
w pobliżu cesarza, uczestnicząc w podejmowaniu wszyst-
kich najważniejszych decyzji. Oczywiście, musiał Napole-
onowi zdać dokładną relację z walk. Stan kawalerii rezer-
wowej niepokoił, ale w końcu pozostawała jeszcze do
dyspozycji kawaleria korpuśna i gwardia. Z siłami tymi
można było wygrać nową bitwę z Kutuzowem.
Wojska napoleońskie, pomimo złego stanu dróg, prze-
praw przez bagnistą Narę i rozbudowanych taborów posu-
wały się powoli naprzód. Na czele Wielkiej Armii masze-
rował IV Korpus, poprzedzany przez dywizję generała
Delzonsa, jazdę włoską i bawarską gen. Ornano. Za
Włochami postępował Davout z I Korpusem, potem Ney
i gwardia. Cesarz stanął w Borowsku 23 października i
stąd pośpieszał maszerujące korpusy. Powodzenie operacji
zależało w znacznym atopniu od utrzymania jej w
tajemnicy, a wokół armii coraz częściej pojawiały się
oddziały kozackie. Wieczorem wydawało się, że sukces
został prawie osiągnięty — dwa bataliony dywizji Delzonsa
przekroczyły płynącą tu rzekę Łużę i wkroczyły do
Matojarosławca, zabezpieczając przeprawę.
O świcie 24 października huk dział z Małojarosławca
postawił cesarza na nogi. „Zaniepokojony stanął na szczycie
przydrożnego pagórka: «Czyżby Rosjanie uprzedzili nas?
Czyżby manewr mój był chybiony? Zbyt powolny i źle
pokierowany?»"9. Istotnie, miasto zostało zaatakowane
przez oddziały rosyjskie.
* * •

8
Tu l a r d , Murat, s. 201.
9
S é g u r , Pamiętniki..., s. 157.
Kiedy 18 października wieczorem rosyjskie oddziały
wracały do obozu upojone zwycięstwem, Kutuzow na swojej
pozycji, siedząc na taborecie, oczekiwał Bennigsena. Wresz-
cie szef sztabu nadjechał i zatrzymał się przed feldmarszał-
kiem. Kutuzow wstał i podszedł z wyciągniętą ręką:
„Odniósł Pan zwycięstwo. Winien jestem Panu wdzięcz-
ność, a nasz władca Pana wynagrodzi".
Bennigsen jednak nie ucieszył się na te słowa. Wyraźnie
było po nim widać, że jest niezadowolony z bitwy,
a w szczególności z zatrzymania przez naczelnego wodza
prawie połowy sił na pozycjach wyjściowych. Szef sztabu
widział w tym działaniu intrygę, mającą nie dopuścić do
odniesienia przez niego pełnego zwycięstwa. Dlatego nie
zsiadając z konia, ukłonił się chłodno i krótko przedstawił
efekt walki powierzonego mu skrzycfla rosyjskich wojsk.
Następnie tłumacząc się odniesioną kontuzją, pojechał do
swojej kwatery w Letaszewcel0. Tam dopiero dał upust
całej swojej złości. Część z niej przelał na papier i w liście
do żony pisał: „Nie mogę się opanować! Jakież mogły być
następstwa tego pięknego, wspaniałego dnia, gdybym dostał
posiłki. Tu, na oczach całego wojska, Kutuzow zabronił
wysłać mi na pomoc nawet jednego człowieka, to jego
słowa. Generał Miłoradowicz, komendujący lewym skrzyd-
łem, aż palił się, aby poprowadzić wojska na pomoc
— Kutuzow zabronił mu. Możesz sobie wyobrazić, w jakiej
odległości od pola bitwy znajdował się nasz stary. Jego
tchórzostwo przekracza wszystkie dopuszczalne dla tchórzy
rozmiary; już pod Borodino dał największe tego dowody,
dlatego też okrył się pogardą i śmiesznością w oczach całej
armii. (...) Spróbuj zrozumieć moje położenie, jeśli muszę
z nim ścierać się za każdym razem, kiedy chodzi o zrobienie
choć jednego kroku w stronę nieprzyjaciela i muszę
wysłuchiwać grubiaństwa ze strony tego człowieka"11.
10
K a s p a r i j, Napoleon..., s. 488.
11 [W:] T a r l e , 1812..., s. 648.
W końcu napisał także list do cara, w którym całkowicie
skrytykował metody dowodzenia feldmarszałka 12.
Opinię Bennigsena podzielało także wielu innych dowód-
ców. Jermołow zarzucał feldmarszałkowi brak obecności
na polu bitwy, powstrzymywanie wojsk przed atakiem
i nieumiejętność wykorzystania sytuacji. Złośliwie napisał
w swoich wspomnieniach, że kawaleria rosyjska pięknie
prezentowała się, ale stała; przypominało to bardziej paradę
wojskową niż walkę13. Miłoradowicz aż palił się, aby
ruszyć do przodu i dobić uciekających.
Feldmarszałek jednak nie przejmował się krytyką, wyraża-
ną zresztą coraz ciszej. Dziękował wojsku za dobrą postawę
w walce, a szczególne wyrazy uznania spłynęły na 20. pułk
jegrów14. Rozpoczął także tworzenie własnej wersji bitwy,
wysyłając relacje o jej przebiegu do cara, rodziny i innych
dowódców rosyjskichl5. Wyolbrzymiał w nich straty pokona-
nych Francuzów, minimalizował własne, podkreślał swoją
rolę. Powoli, zgodnie z wolą starego wodza, rozpoczynała
rodzić się pod wpływem tych doniesień legenda Tarutino.
Najdobitniej jej sens oddaje list Kutuzowa do właścicielki
dóbr, w których leżały obóz warowny i pole bitwy: „Od dnia
dzisiejszego nazwa jej (wsi Tarutino — A.D.) winna być
wpisana do naszych kronik obok Połtawy, a rzeka Nara stanie
się równie sławna jak Niepriadwa, na której brzegach zginęły
niezliczone wojska Mamaja. Pokornie proszę panią, żeby te
umocnienia, które były postrachem pułków nieprzyjacielskich
12
List Bennigsena nie wywołał jednak na dworze w Petersburgu
spodziewanej pracz autora reakcji. Przeciwnie, car zdecydował się odesłać
go Kutuzowowi. W efekcie Bennigsen został wydalony z armii. Wrócił
dopiero po śmierci Kutuzowa w kwietniu 1813 i objął upragnione
dowodzenia nad całym wojskiem.
13
J e r m o ł o w , Zapiski..., bJLS.
14
Rozkaz nr 44 z 10 (22) X. Kilka miesiccy później 20. pułk, jako
jeden z czterech pułków jegierskich, otrzymał, m.in. za postawę pod
Tarutino, prawo noszenia na czakach emblematu „Za odwagę".
15
Patrz zał. IX i X.
i stały się potężną przeszkodą powstrzymującą potok niszczy-
cieli grożący zalewem całej Rosji, żeby te umocnienia
pozostały nietknięte. Niechaj czas, a nie ręka ludzka je
zniszczy; niech rolnik w spokoju orząc naokoło nich swe pola
nie tknie ich pługiem; niech w późniejszych czasach staną się
one dla Rosji świętym pomnikiem jej męstwa; niech patrząc
na nie potomkowie nasi zapłoną chęcią dorównania swym
przodkom i niech z zachwytem powiedzą: «Oto miejsce,
gdzie pycha drapieżcy padła przed meustraszonością synów
Ojczyzny»" 16. Porównując bitwę pod Tarutino do bitew na
Kulikowym Polu i pod Połtawą, podnosił ją do panteonu
największych i najważniejszych rosyjskich zwycięstw.
Ważną rolę w narodzinach i umocnieniu legendy odegrał
car Aleksander. Z jego inicjatywy w całym kraju rozpoczęły
się dziękczynne modły za zwycięstwo nad Muratem i uwol-
nienie Moskwy. Wieści o zwycięstwie oraz zdobyty sztandar
1. pułku kirasjerów przekazał władcy Rosji płk Michaud.
W ten sposób stało się zadość woli cara, wyrażonej po
pamiętnej rozmowie po oddaniu Moskwy, aby Michaud
wrócił do Petersburga po pierwszym zwycięstwie i przywiózł
wojenne trofea l7 . Za odniesione zwycięstwo Kutuzow otrzy-
mał w nagrodę od Aleksandra szpadę z brylantami i wieńcem
laurowym18. Uhonorowany został także Bennigsen, któremu
wręczono order św. Andrzeja z brylantami i 100 000 rubli.
Późniejsi historycy, zarówno rosyjscy jak i radzieccy,
mieli może i za złe Kutuzowowi, że nie pozwolił bitwie
rozwinąć się do końca. Zaraz jednak usprawiedliwiali
feldmarszałka, podkreślając fakt, że w jej wyniku rozbito
16
Cyt za; Ż y l i n , Kontrofensywa..., s. 268, Nad Niepriadwą, w bitwie
na Kulikowym Polu, wojska Dymitra Dońskiego pokonały Tatarów i od
wtedy datuje się proces wyzwalania ludzi spod ich panowania. Pod
Połtawą w 1709 r. wojska Piotra Wielkiego pobiły idące w głąb Rosji
wojska szwedzkie Karola XII.
17
Oteczestvennaja..., t. XVIII, s. 80.
18
List Aleksandra do Kutuzowa [w:] G a r i n, Izgnanije„., s. 489-490.
znaczne siły francuskie i zmuszono Napoleona do wycofania
się z Moskwy. Eksponowali przy tym decydującą rolę
Kutuzowa w czasie czterech tygodni, jakie armia rosyjska
poświęciła na dokonanie manewru tarutińskiego, założenie
obozu warownego i uzupełnienie swoich szeregów. Dla
nich bitwa pod Tarutinem stała się pierwszym sukcesem
ofensywy wyzwoleńczej Kutuzowa.
Kilkanaście lat później Lew Tołstoj tak podsumował
swój opis bitwy: „Przy bardzo małym wysiłku, przy wielkim
zamieszaniu i znikomych stratach osiągnięto większe rezul-
taty niż w całej kampanii, dokonano przejścia od cofania
się do akcji zaczepnej, ujawniono słabość Francuzów
i zadano owo pchnięcie, na które tylko czekało wojsko
napoleońskie, żeby rozpocząć ucieczkę" 19.
Czy rzeczywiście Kutuzow uważał, że oto 18 paździer-
nika rozpoczęła się ofensywa armii rosyjskiej? Wydaje się,
że nie. Feldmarszałek za żadną cenę nie chciał dopuścić do
bezpośredniej konfrontacji z Napoleonem. Oczekiwał ruchu
Francuzów i gotów był zareagować nań zgodnie z obraną
przez siebie taktyką. Dlatego nie można mówić, że Tarutino
było pierwszą bitwą kontrofensywy rosyjskiej. Wypadki
pokazały zresztą, iż inicjatywa nadal należała do Napoleona,
który wyruszył z Moskwy w celu stoczenia kolejnej bitwy
z Kutuzowem. Tarutino było za to na pewno, i taki sposób
przedstawienia bitwy można zrozumieć, pierwszym rosyj-
skim zwycięstwem w tej wojnie. Zwycięstwem niedokoń-
czonym wskutek konfliktów Kutuzowa z Bennigsenem, ale
mimo wszystko zwycięstwem z określoną ilością zdobytych
dział, jeńców i sztandarów. W znaczny sposób wpłynęło to
na podniesienie morale armii rosyjskiej. Dobitnie wyraził
to jeden z pamiętnikarzy: pierwsze (...) było to nasze
pierwsze zwycięstwo nad Francuzami. To oni musieli teraz
uciekać, a do tej pory to my cały czas ustępowaliśmy przed

19 T o ł s t o j , Wojna i pokój, t. IV, s. 571.


nimi. Po drugie, poczuliśmy się naprawdę silnymi, a
Francuzi stali się nie tak groźni jak poprzednio"20.
Inny uczestnik boju dodaje: Jak też było się nie cieszyć,
kiedy pierwszy raz w czasie całej wojny nieprzyjaciel
uciekał w takim nieporządku i nieprzerwanie do samej
nocy był atakowany ze wszystkich stron" 21.
19 października Dorochow zameldował Kutuzowowi, że
do Fominskoje wkroczyły znaczne siły francuskie. Była to
dywizja gen. Brousstóra z IV Korpusu. Następnego dnia
doszło do starcia i Dorochow został odrzucony. Zaniepo-
kojony tym Kutuzow skierował w ten rejon VI Korpus
Dochturowa i 1. Korpus Kawalerii Meller-Zakomelskiego.
Towarzyszyli im Jermołow i Wilson. Tego samego dnia
partyzant Siesławin dostrzegł marsz Wielkiej Armii. Udało
mu się podejść pod biwaki korpusu Neya i gwardii, zdobyć
języka i dowiedzieć się, jaki jest kierunek marszu
Francuzów. Powiadomiony o wszystkim Jermołow wysłał
raport do kwatery głównej w Tarutinie, wzywający
Kutuzowa do przemarszu z całą armią na nową drogę
kałuską 22 . W tym samym czasie Kutuzow otrzymał także
raport Miłoradowicza o wycofaniu się Murata z
Woronowa i o prawdopodob-nym wyjściu Napoleona z
Moskwy. Rozkazał więc Dochturowowi iść spiesznie na
Małojarosławiec, po czym sam ruszył w ślad za nim z
całą armią.
Rankiem 24 października rozgorzał bój o miasto. Uderzenie
Dochturowa zmusiło bataliony Delzonsa do ustąpienia. Po
chwili jednak do walki wszedł cały IV Korpus włoski ks.
Eugeniusza. Poległ dzielny gen. Delzons. Do zmagań musiała
wkroczyć gwardia włoska i dywizje I Korpusu Davouta.
Rosjanie rzucili w ogień VII Korpus gen. Rajewskiego. Jego
dywizje prowadzili w bój Bennigsen, Jermołow i Konownicyn.
Pod koniec dnia po obu stronach walczyło już po 25 tys. ludzi.
20
[W:] G a r i n, Izgnanije.., s. 484-485.
21 Tamże, s. 434.
22 Oteczestvennaja..., t. XIX, s. 32-34.
Miasto osiem razy przechodziło z rąk do rąk. W końcu
Rosjanie zostali wyparci ze zgliszcz Małojarosławca. Straty
Wielkiej Armii sięgały 3500 ludzi, Rosjan blisko 6000 23.
Kutuzow, podobnie jak kilka dni wcześniej pod Tarutinem,
nie wprowadził jednak do walki wszystkich posiadanych
sił. Obawiał się nowej bitwy z samym Napoleonem i w efek-
cie klęski, która zniweczyłaby dorobek poprzednich dni.
Obaj wodzowie zastanawiali się, co zrobić następnego
dnia. Marszałkowie Napoleona coraz głośniej zaczynali
domagać się od cesarza odwrotu na Smoleńsk starą znisz-
czoną drogą smoleńską. Nie wierzyli, aby Kutuzow pozwolił
im maszerować dalej. Sam cesarz gotów był na stoczenie
jeszcze jednej bitwy.
W kwaterze rosyjskiej stary feldmarszałek wieczorem
zapowiadał stoczenie batalii w dniu następnym, ale
rozważał już możliwość odwrotu. W końcu zdecydował się
po raz kolejny wycofać swoje oddziały. Nie pomogły
zaklinania Jermołowa ani sprzeciw Tolla, Bennigsena
i Konownicyna. Kutuzow nie chciał słyszeć o nowym
starciu. Gotów był ułatwić Napoleonowi wyjście z Rosji
każdą drogą, byleby nie było konieczności staczania
kolejnej bitwy. Wzburzeni generałowie musieli jeszcze raz
usłuchać rozkazu i Rosjanie rozpoczęli odwrót. Droga na
Kaługę stała otworem 24.
Tymczasem 25 października o świcie, koło Horodni,
doszło do wydarzenia, które znacząco wpłynęło na dalsze
losy kampanii. Jadący w otoczeniu strzelców konnych
gwardii i polskich szwoleżerów Napoleon został znienacka
zaatakowany przez kozaków. Był to zagon przeprowa-
dzony przez 6 pułków dońskich pod dowództwem gen.
Iłowajskiego3. Kozacy nie zdając sobie sprawy z tego,
kogo mają przed sobą, ruszyli z głośnym wrzaskiem
do ataku. Strzelcy i szwoleżerowie dobyli szabel w obronie
23 K u k i e ł , Wojna 1812 , s. 321-323.
24
Tamże, s. 326-327.
cesarza. Przez chwilę zagrożony był sam Napoleon.On także
musiał dobyć szpady. Zawrzała zacięta walka, w której padł
ranny bohater Somosieny płk Kozietulski. Przez moment
wydawało się, iż kozacy wezmą górę, gdy do akcji weszli
dragoni igrenadierzy konni gwardii. Napoleon był uratowany.
Efekt ataku Dońców był piorunujący. Kozacy zaczynali
powoli urastać do roli demonów, krążących wokół
Francuzów. Fredro podsumował to później następująco:
„Wojsko francuskie, nieustraszone w boju, lękało się
napaści kozackiej. Ta bojaźń, przechodząca czasem w
paniczną trwogę, rozciągnęła się z 1812 r. i na
późniejsze lata tej wojny. Okrzyk: Nieprzyjaciel! znaczył
tyle co: Do broni! Naprzód! — Okrzyk: Cousaques! tyle
co: W nogi, kto może!" 25.
Cesarz był w minorowym nastroju. Błędnie oceniał stan
swojej armii, sądząc, że nie może już z nią podjąć dalszych
działań wojennych. Presja podkomendnych w kwestii
odwrotu po ataku kozackim jeszcze wzrosła. W końcu
Napoleon podjął decyzję. Zdecydował się zawrócić na
Możajsk i rozpocząć odwrót szlakiem, którym przyszedł do
Moskwy. Marszałkowie i generałowie zwyciężyli. Decyzja
ta nie oszczędziła jednak Wielkiej Armii krwawych bitew
odwrotowych, które przyjdzie jej toczyć w warunkach
zdecydowanie gorszych, na ogołoconym z żywności szlaku.
Adiutant cesarski, gen. Eustachy Sanguszko, zanotował:
„Stałem z pułkownikiem Fałkowskim niedaleko cesarza,
wtedy gdy mu doniesiono o zejściu Rosyan z placu.
Rozparł się był w krześle składanem na środku drogi
pocztowej, natężone mając oczy w stronę Jarosławca. Po
tym raporcie nie wstając z krzesła, z nimże obrócił się
wstecz, mówiąc: — Na Wereję, Możajsk, do Smoleńska!
— Zdrętwiałem na te słowa i rzekłem do ziomka mego:
— Zginęliśmy, niezawodnie, pan nasz oszalał!" 26.
25
F r e d r o , Trzy..., s. 163.
26
S a n g u s z k o E., Księcia Eustachego Sanguszki Pamiętnik
1786-1815, Kraków 1876.
ZAŁĄCZNIKI

I. Raport księcia Józefa Poniatowskiego do króla saskiego


i księcia warszawskiego Fryderyka Augusta o bitwie pod
Czirikowem 29 września 1812 r.
II Stan V Korpusu Wielkiej Armii po bitwie pod Czirikowem
1 października 1812 r.
III Siły Wielkiej Armii pod Winkowem 4-18 października
1812 r.
IV. Organizacja wojsk rosyjskich przed wejściem do obozu
w Tarutino 28 września 1812 r.
V. Plan mobilizacyjny rezerw armii rosyjskiej w 1812 r.
VI. Rozkazy kwatery głównej Kutuzowa z 16-17 (4-5 paź-
dziernika) 1812 r.
VII Raport generała-adiutanta hrabiego Orłowa-Denisowa po
bitwie pod Tarutinem z 19 (7) października 1812 r.
VIII Raport generała Leontija L. Bennigsena po bitwie pod
Tarutinem z października 1812 r.
IX. List feldmarszałka Michała Kutuzowa z 19 (7) października
1812 r. do żony informujący o zwycięstwie nad korpusem
Murata pod Tarutinem.
X. List feldmarszałka Michała Kutuzowa z 20 (8) paźdzernika
1812 r. do dowódcy samodzielnego I Korpusu generała
porucznika Wtttgensteina o bitwie pod Tarutinem.
XI. 26. Biuletyn Wielkiej Armii (fragmenty) z 23 października
1812 r. z opisem bitwy pod Tarutinem.
XII. Zestawienie strat poniesionych w bitwie pod Winkowem
przez korpus oficerski francuskich pułków kawalerii.
XIII. Antoni Górecki, Śmierć Fiszera.
I. Raport księcia Józefa Poniatowskiego do
króla saskiego i księcia warszawskiego
Fryderyka Augusta o bitwie pod
Czirikowem 29 września 1812 r.

5- Korpus, zgodnie 2 rozkazami Jego Wysokości króla


Neapolu, po odkomenderowaniu dwóch batalionów na tyły
w celu ochrony przejścia na rzece Pachni i dwóch innych
szwadronów celem zabezpieczania licznych taborów, mając
jedynie 8 osłabionych batalionów i 10 szwadronów, obozował
w miasteczku Niemczynino. W dniu 29 (września) o godzinie
10 otrzymał rozkaz od Jego Wysokości udania się do Czirikowa
na wielki trakt z Moskwy do Kaługi Generał dywizji Lefebvre-
Desnooettes wyruszył o godzinie 11 z przednią strażą złożoną
z kawalerii i 6 dział artylerii konnej. Ruszyłem zaraz za
nim z piechotą. Przednia straż podczas 4 wiorst marszu przez
las spotkała jedynie setkę kozaków, którzy zostali zaatakowani
i rozproszeni przez 50 huzarów z 13. pułku. Przybywszy
na skraj otoczonego lasem pola, na końcu którego mieściło
się Czirikowo, kawaleria nieprzyjaciela zatoczyła krąg i ustawiła
się wokół nas.
Generał Lefebvre-Desnouettes szybkim manewrem uformował
się do bitwy w dwóch liniach. Zaledwie jednak jego artyleria
rozpoczęła walkę, nieprzyjaciel uderzył ze wszystkich stron.
Ogień z naszej baterii i szarża 12. pułku ułanów oraz szwadronu
5. pułku strzelców konnych odparły ten atak. Wiele razy przed
przybyciem piechoty wrogowie usiłowali rozbić i wyprzeć kawa-
lerię z zajmowanej pozycji oraz zmusić ją do wycofania się do
lasu. Widząc wkraczającą naszą piechotę usiłowali zbliżyć się do
piechoty, aby obronić pozycję i drogę do Kaługi, którą, jak się
wydawało, chcieli utrzymać za wszelką cenę.
Usiłowałem jak najszybciej ustawić piechotę i rozmieścić
baterie artylerii. Po rozpoznaniu pozycji zauważyłem, że kluczem
do niej są miasteczko Czirikowo z przodu po mojej prawej i las
po mojej lewej stronie. Wydałem czym prędzej batalion piechoty
do zajęcia miasteczka. Nieprzyjaciel, będąc zmuszonym do jego
opuszczenia, podpalił je. Usiłowałem rozmieścić kilka dział
pomiędzy miasteczkiem a lasem i wysłałem batalion, aby zajął
las, który łączył się z innym większym lasem poprzez ciągnące
się gęste zarośla. Jednocześnie wysłałem piechotę do lasu na
moim prawym i lewym skrzydle. Pozostały przy mnie jedynie
4 słabe bataliony dla ochrony artylerii i wsparcia straży przedniej.
Zaledwie miasteczko zostało zajęte a batalion przebił się drogą
leśną odpierając atak pieszych strzelców nieprzyjaciela, kiedy
trzy pułki nieprzyjacielskiej kawalerii zaatakowały nasze oddziały
stojące między miasteczkiem a lasem. Wspaniała szarża dwóch
szwadronów 5. pułku i szwadronu huzarów, stojących po lewej
stronie naszych pozycji pod dowództwem księcia Sułkowskiego,
z powodzeniem odparła tai atak i zadała nieprzyjacielowi znaczne
straty, w szczególności pułkowi koimopolskiemiL
Nieprzyjaciel zgromadził znaczne siły do ataku na nasze
pozycje. Samo miasteczko było atakowane wiele razy przez
świeże oddziały, ale wszystkie ataki zostały mężnie odparte.
Lasek wypełnił się wrogimi kolumnami, których ataku nie można
było powstrzymać. Skupiłem całą swoją uwagę na lesie, ale nie
zostało mi więcej oddziałów, aby wyprzeć z niego wroga. Po
wysłaniu odwodów miałem w rezerwie tylko jeden batalion do
wsparcia mojej artylerii. Kolumny wroga poprzedzane i osłaniane
z boku przez chmarę tyralierów przybyły w końcu na skraj lasu,
ale jak tylko rozpoczynały wychodzić na pole zaatakowałem je
przy pomocy tych samych szwadronów, które wcześniej prze-
prowadziły atak na nieprzyjacielską kawalerię. Rzeź była okrutna.
Pozostawiwszy na polu prawie pięciuset luda, nieprzyjaciel
wycofał się do lasu. Kanonada i strzelanina trwały do 8 wieczorem.
Udało nam się utrzymać pozycje.
Podczas gdy to wszystko działo się z lewej strony i w centrum, po
prawej stronie, gdzie znajdował się generał Lefebvre z resztą
kawalerii, nieprzyjaciel w sile trzech tysięcy koni wspieranych przez
10 dział, usiłował obejść prawe skrzydło naszego korpusu. Jednak
dzielna brygada Tyszkiewicza złożona z pułków 4^ IZ i 13. odparła
dwadzieścia szarż, jakie wróg przypuszczał jedną za drugą od frontu,
na obu skrzydłach oraz na tyłach. W efekcie nie udało mu się zdobyć
w tej nierównej bitwie, ani skrawka terenu Mocno i u h m i o n a noc
oraz ulewny deszcz zakończyły to wydarzenie. Przez 6 gorących
godzin utrzymaliśmy się na wszystkich naszych pozycjach i w mias-
teczku Czirikowo, gdzie według rozkazu mieliśmy się stawić.
Przeciwko nam walczyło co rtymniej 4000 koni, silna artyleria
oraz, zgodnie z jednomyślnymi zeznaniami jeńców i dezerterów,
2 pełne dywizje piechoty. Nie waham się pozytywnie ocenić
udziału 5. Korpusu w tym starciu. Rany po postrzałach i cięciach
na mundurach i głowach zaświadczą o postawie generałów,
oficerów i prostych żołnierzy. Każdy kto szukał niebezpieczeństwa
znalazł je.
Jego Wysokość znajdzie w załączeniu listę strat poniesionych
przez V Korpus tego dnia. Lista wroga była bardziej okazała i nie
przesadzając ośmielam się ocenić jego straty na kilka tysięcy.
Wzięliśmy powyżej 500 jeńców, ale więcej niż 300 było tak
ciężko rannych, że zmarli jeszcze tego samego dnia lub nazajutrz
po uwięzieniu.
III. Siły Wielkiej Armii pod
Winkowem 4-18 października 1812r.

Głównodowodzący — król Neapolu* marszałek Joachim Murat

1. Korpus Kawalerii Rezerwowej — bez dowódcy*


1. dywizja lekkiej kawalerii
3. Brygada: 7 pułk huzarów
9. pułk szwoleżerów-lansjerów (dawny 30. strzel-
ców konnych)
4. brygada: 8. pułk huzarów
16. pułk strzelców konnych
15. Brygada: 6. pułk ułanów (polski)
8. pułk ułanów (polski)
2. pułk huzarów (pniaki)
7. kompania 6. pułku artylerii konnej
1. dywizja kirasjerów
2. pułk kirasjerów
3. pułk kirasjerów
9. pułk kirasjerów
1. pułk szwoleżerów-lansjerów
1. kompania 5. pułku artylerii konnej
3. kompania 5. pułku artylerii konnej
5. dywizja kirasjerów
6. pułk kirasjerów
11. pułk kirasjerów
12. pułk kirasjerów
5. pułk szwoleżerów-lansjerów
4. kompania 5. pułku artylerii konnej
5. kompania 5. pułku artylerii konnej

2. Korpus Kawalerii Rezerwowej — generał H. Sebastiani


2. dywizja lekkiej kawalerii
7. brygada: 11. pułk strzelców konnych

* Dowódca korpusu gen. Nansouty ranny pod Borodino zasiał odesłany


z Moskwy na tyły wraz z pierwszym transportem rannych.
12. strzelców konnych
8. brygada: 5. pułk huzarów
9. pułk huzarów
16. brygada: 1. pułk ułanów (pruski)
3. pułk strzelców-konnych (wirtemberski)
10. pułk huzarów (polski)
(?) kompania artylerii konnej

2. dywizja kirasjerów
5. pułk kirasjerów
8. pułk kirasjerów
10. pułk kirasjerów
Z pułk szwoleżerów-lansjerów
1. kompania 2. pułku artylerii konnej
4. kompania 2. pułku artylerii konnej

4. dywizja ciężkiej kawalerii


1. pułk karabinierów
2. pułk karabinierów
1. pułk kirasjerów
4. pułk szwoleżerów-lansjerów
3. kompania 1. pułku artylerii konnej
4. kompania 1. pułku artylerii konnej

3. Korpus Kawalerii Rezerwowej — gen. A. Saint-Germain*


3. dywizja lekkiej kawalerii
10. brygada: 6. pułk strzelców konnych
25. pułk strzelców konnych
II. brygada: 6. pułk huzarów
8. pułk strzelców konnych
17. brygada: 1. pułk szwoleżerów (bawarski)
2. pułk szwoleżerów (bawarski)
pułk szwoleżerów ks. Albrechta (saski)
6. kompania 6. pułku artylerii konnej

6. dywizja ciężkiej kawalerii


1. brygada: 7. pułk dragonów
* Zastąpił chorego Lahoussayea.
23. pułk dragonów
2. brygada: 28. pułk dragonów
30. pułk dragonów
4. kompania 6. pułku artylerii konnej
5. kompania 6. pułku artylerii konnej

4. Korpus Kawalerii Rezerwowej — generał M Latour-


-Maaboorg
4. dywizja lekkiej kawalerii
29. brygada: 3. pułk ułanów (polski)
11. pułk ułanów (polski)
16. pułk ułanów (polski)
3. i 4 kompanie artylerii konnej (polskie)
7. dywizja ciężkiej kawalerii
1. brygada: pułk Leib Guard (saski)
pułk Von Zastrow (saski)
14. pułk kirasjerów (polski)
2. brygada: l. pułk kirasjerów (westfalski)
2. pułk kirasjerów (westfalski)
2. bateria artylerii konnej (saska)
2. kompania artylerii konnej (westfalska)

Legia Nadwiślańska — generał M. Claparide*


1. pułk nadwiślański
2. pułk nadwiślański
3. pułk nadwiślański

2. dywizja piechoty I Korpusu (dawna Frianta) — gen. Dofour


15. pułk piechoty lekkiej
33. pułk piechoty liniowej
48. pułk piechoty liniowej
pułk piechoty Józef Napoleon (2. i 3. bataliony — hiszpańskie)
2. kompania 7. pułku artylerii pieszej
5. kompania 3. pułku artylerii konnej

* Chory, przebywał podczas bitwy w Moskwie.


V Korpus Wielkiej Armii — Książę Józef Poniatowski
16. dywizja piechoty — gen. Fr. Paszkowski, od 17.10. gen.
J. Zajączek
3. pułk piechoty
15. pułk piechoty
16. pułk piechoty,
3. kompania artylerii pieszej
12. kompania artylerii pieszej

18. dywizja piechoty — gen. K. Kniaziewicz


2. pułk piechoty
8. pułk piechoty
12. pułk piechoty
4. kompania artylerii pieszej
5. kompania artylerii pieszej

dywizja kawalerii — generał K. Lefebvre-Desnouettes


19. brygada kawalerii — gen. T. Tyszkiewicz
4. pułk strzelców konnych
12. pułk ułanów
20. brygada kawalerii — gen. ks. A. Sułkowski
5. pułk strzelców kornych
13. pułk huzarów
2. kompania artylerii konnej

Rezerwa artylerii — płk A. Górski


14. kompania artylerii pieszej
IV. Organizacja wojsk rosyjskich
przed wejściem do obozu w Tarutino
28 września 1812 r.
Naczelny wódz

— feldmarszałek książę Michał Goleniszczew-Kutuzow


1. Armia Zachodnia
II Korpus Piechoty — generał Ł F. Baggowut

4. dywizja piechoty
1. brygada: tobolski pułk piechoty
wołyński pułk piechoty
2. brygada: kremieńczugski pułk piechoty
miński pułk piechoty
3. brygada: 4. pułk jegierski
34. pułk jegierski
4. brygada artylerii: 4. bateria artylerii pozycyjnej
7. kompania artylerii lekkiej
8. kompania artylerii lekltiq
17. dywizja piechoty
1. brygada: riazański pułk piechoty
brestski pułk piechoty
2. brygada: biełozierski pułk piechoty
wilmanstnandski pułk piechoty
3. brygada: 30. pułk jegierski
48. pułk jegierski
17. brygada artylerii: 17. bateria artylerii pozycyjnej
32. kompania artylerii lekkiej
33. kompania artylerii lekkiej

III Korpus Piechoty — generał hrabia P. A. Strogonow


1. dywizja Grenadierów
1. brygada: pułk lejbgrenadierów
pułk grenadierów hrabiego Arakczejewa
2. brygada: pawłowski pułk grenadierów
jekatierynosławski pułk grenadierów
3. brygada: petersburski pułk grenadierów
taurydzki pułk grenadierów
1. brygada artylerii: 1. bateria artylerii pozycyjnej
1. kompania artylerii lekkiej
2. kompania artylerii lekkiej

3. dywizja piechoty
1. brygada: muromski pułk piechoty
rewelski pułk piechoty
2. brygada: czernichowski pułk piechoty
koporski pułk piechoty
3. brygada: 20. pułk jegierski
21. pułk jegierski
3. brygada artylerii: 3. bateria artylerii pozycyjnej
5. kompania artylerii lekkiej
6. kompania artylerii lekkiej

IV Korpus Piechoty — generał hrabia A. I. Osterman-Tołstoj

11. dywizja piechoty


1. brygada: kekshołmski pułk piechoty
pernowski pułk piechoty
2. brygada: połocki pułk piechoty
jelecki pułk piechoty
3. brygada: 1. pułk jegieiski
33. pułk jegierski
11. brygada artylerii: 2. bateria artylerii pozycyjnej
3. kompania artylerii lekkiej
4, kompania artylerii lekkiej

23. dywizja piechoty


1. brygada: rylski pułk piechoty
jekatierinburski pułk piechoty
2. brygada: sielengtóski pułk piechoty
2 zbiorowe bataliony grenadierów
3. brygada: 18. pułk jegierski
23. brygada artylerii: 23. bateria artylerii pozycyjnej
43. kompania artylerii lekkiej
44. kompania artylerii lekkiej

V Korpus Piechoty — gen. N. I. Ławrow

Gwardyjska dywizja piechoty


1. brygada: preobrażeński pułk lejbgwardii
siemionowski pułk lejbgwardii
2. brygada: izmaiłowski pułk lejbgwardii
litewski pułk lejbgwardii
3. brygada: jegierski pułk lejbgwardii
finlandzki pułk lejbgwardii

i. zbiorcza dywizja grenadierów


1. brygada: 2 grenadierskie bataliony 1. Grenadierskiej dywizji
piechoty
2 grenadierskie bataliony 17. dywizji piechoty
1. brygada: 2 grenadierskie bataliony 4. dywizji piechoty
2 grenadierskie bataliony 23. dywizji piechoty

brygada artylerii gwardii


1. bateria artylerii pozycyjnej lejbgwardii
2. bateria artylerii pozycyjnej lejbgwardii
1. kompania artylerii lekkiej lejbgwardii
2. kompania artylerii lekkiej lejbgwardii

VI Korpus Piechoty — generał D, S. Dochturow

7. dywizja piechoty
1. brygada: moskiewski pułk piechoty
pskowski pułk piechoty
2. brygada: libawski pułk piechoty
sofijski pułk piechoty
3. brygada: 11. pułk jegierski
36. pułk jegierski
7. brygada artylerii: 7. bateria artylerii pozycyjnej
12. kompania artylerii lekkiej
13. kompania artylerii lekkiej
24. dywizja piechoty

szirwiński pułk piechoty


2. brygada: butyrski pułk piechoty
tomski pułk piechoty
3. brygada: 19. pułk jegierski
40. pułk jegierski
24. brygada artylerii: 24. bateria artylerii pozycyjnej
45. kompania artylerii lekkiej
46. kompania artylerii lekkiej

1. Korpus Kawalerii — generał 1.1. Meller-Zakomelski

Gwardyjska dywizja kawalerii


1. brygada: huzarski pułk lejbgwardii
ułański pułk lejbgwardii
2. brygada: dragoński pułk lejbgwardii
kozacki pułk lejbgwardii
3. brygada: niźyriski pułk dragonów
jelizawietgradski pułk huzarów
kazański pułk dragonów
5. kompania artylerii konnej

L dywizja kirasjerów
1. brygada: pułk kawalergardów
konny pułk lejbgwardii
2. brygada: pułk kirasjerów Jego Cesarskiej Mości
pułk kirasjerów Jej Cesarskiej Mości
astrachański pułk kirasjerów
1. kompania artylerii konnej lejbgwardii
2. kompania artylerii konnej lejbgwardii

2. Korpus Kawalerii — F. K- Korf

1. brygada: pskowski pułk dragonów


moskiewski pułk dragonów
2. brygada: kargopolsld pułk dragonów
ingermanlandzki pułk dragonów
3. brygada: polski pułk ułanów
izjumski pułk huzarów
6. kompania artylerii konnej

III Korpus Kawalerii — P. P. Pahlen3.

1. brygada: kurlandzki pułk dragonów


orenburski pułk dragonów
2. brygada: syberyjski pułk dragonów
irkucki pułk dragonów
3. brygada; mariupoi$ki pułk huzarów
sumski pułk huzarów
9. kompania artylerii konnej

Samodzielny Korpus Kozacki — generał M. Płatow


doński kozacki pułk IłowajskiegoS.
doński kozacki pułk G r e k o w a l 8 .
doński kozacki pułk Denisowa7.
doński kozacki pułk Melinkowa3.
doński kozacki pułk Charitonowa7.
doński kozacki pułk Andrianowa2.
doński kozacki pułk Czarnozubowa8.
doński kozacki pułk Własowa3.
simferopolski konno-tatarski
pułk doński
atamański pułk
1. baszkirski pułk
1. pułk Kozaków burżskich
2. pułk Kozaków burżskich
perekopski konno-tatarski pułk
2. kompania dońskiej artylerii
ł. i 3. kompanie pontonowe
2., 3. i 4. kompanie pionierskie
4., 10. i 22, rezerwowe kompanie artylerii konnej
2. Armia Zachodnia

VII Korpus Piechoty — generał M. N. Rajewski

26. dywizja piechoty


1. brygada: ładoski pułk piechoty
połtawski pułk piechoty
2. brygada: niżegorodski pułk piechoty
orłowski pułk piechoty
3. brygada: 5. pułk jegierski
42. pułk jegierski
26. brygada artylerii: 26. bateria artylerii pozycyjnej
47. kompania artylerii lekkiej
48. kompania artylerii lekkiej

12. dywizja piechoty


1. brygada: narwski pułk piechoty
smoleński pułk piechoty
2. brygada: nowoingermanlandzki pułk piechoty
aleksopolski pułk piechoty
3. brygada: 6. pułk jegierski
41. pułk jegierski
12. brygada artylerii: 12. bateria artylerii pozycyjnej
22. kompania artylerii lekkiej
23. kompania artylerii lekkiej

VIII Korpus Piechoty — generał M. M. Borozdinl

2. dywizja Grenadierów
1. brygada: kijowski pułk grenadierów
moskiewski pułk grenadierów
2. brygada: astrachański pułk grenadierów
fanagoryjski pułk grenadierów
3. brygada: syberyjski pułk grenadierów
małorosyjski pułk grenadierów
2. brygada artylerii: 11. bateria artylerii pozycyjnej
20. kompania artylerii lekkiej
21. kompania artylerii lekkiej
27. dywizja piechoty
1. brygada: wileński pułk piechoty
symbirski pułk piechoty
2. brygada: odeski pułk piechoty
tarnopolski pułk piechoty
3. brygada: 49. pułk jegierski
50. pułk jegierski

2. Zbiorcza dywizja Grenadierów


1. brygada: 2 grenadierskie bataliony 7. dywizji piechoty
2 grenadierskie bataliony 24. dywizji piechoty
2. brygada: 2 grenadierskie bataliony 12. dywizji piechoty
2 grenadierskie bataliony 26. dywizji piechoty
3. rezerwowa brygada artylerii: 31. bateria artylerii pozycyjnej
32. bateria artylerii pozycyjnej

4. Korpus Kawalerii — I. W. Wasilczikow

1. brygada: kijowski pułk dragonów


noworosyjski pułk dragonów
2. brygada: charkowski pułk dragonów
czernichowski pułk dragonów
3. brygada: achtyrski pułk huzarów
litewski pułk ułanów
8. kompania artylerii konnej

2. dywizja kirasjerów
1. brygada: pułk kirasjerów orderu wojennego
jekatierinosławski pułk kirasjerów
2. brygada: głuchowski pułk kirasjerów
małorosyjski pułk kirasjerów
nowgorodski pułk kirasjerów

Samodzielny Korpus Kozacki gen. Karpowa


doński kozacki pułk B y c h a ł o w a l .
doński kozacki pułk Grekowa21.
doński kozacki pułk Iłowajskiego 10.
doński kozacki pułk Iłowajskieso 11.
doński kozacki pułk Karpowa2.
doński kozacki pułk Komisarowal.
doński kozacki pułk Melmkowa4.
doński kozacki pułk Sysojewa3.
doński kozacki pułk Płatowa 5.
1. kompania dońskiej artylerii
5. i 6. kompanie pionierskie
4. kompania pontonowa
VI. Rozkazy kwatery głównej Kutuzowa
16-17 (4-5) października 1812 r.

Rozkaz nr 153 z 4 października

Do generała majora Jermołowa


Mam zaszczyt przekazać Waszej Dostojności rozkaz Jaśnie
Oświeconego:
1) Wszystkie pułki jegierskie, rozlokowane na prawym i lewym
skrzydle mają bez zwłoki połączyć się ze swoimi dywizjami,
z wyjątkiem 4. pułku jegrów, który zostaje w zajmowanej
obecnie wiosce.
2) Cała armia powinna być gotowa do wymarszu wieczorem
o godzinie 6. Oficerowie oddziałów kwatermistrzowskkh mają
zjawić sic w nakazanym czasie do generałów, którzy zostali
wyznaczeni do kierowania kolumnami; a dokładnie: do dowódcy
2. Korpusu Piechoty ppłk Gerngros, do dowódcy III Korpusu ppłk
Ozerski, do dowódcy IV Korpusu ppłk Traslrin, do dowódcy
VII Korpusu kpt Krauze, do dowódcy VIII Korpusu kpt. Tenner,
do dowódcy V Korpusu por. Zguramali. Oficerowie ci poprowadzą
kolumny do przepraw przez rzekę Karę. Artyleria, wchodząca
w skład poszczególnych korpusów, pójdzie w ślad za korpusami.
Pułki 1. Korpusu Kawalerii: dragoński lejbgwardii, ułański
lejbgwardii, huzarski lejbgwardii i niżyński pułk dragonów przejdą
Narę w bród przy wsi Suchonosowoj, pójdą w stronę wsi
Spasskoje na spotkanie z kozackimi pułkami generała-majora
hrabiego Orłowa-Denisowa. Pułki 1. Korpusu Kawalerii pokieruje
ppłk Gabbe. Artyleria rezerwowa zostaje w obozie, połowa
doboszy i wszyscy muzykanci zostają w obozie. We właściwym
czasie nie wydadzą sygnałów na capstrzyk i pobudkę. Z każdego
pułku pozostawić po jednym oficerze, a z każdej kompanii po
jednym podoficerze i 3 szeregowców, którzy mają strzec porządku
i dopilnować, by ogniska, jak zawsze, były w nocy rozniecone,
szałasy mają być zachowane, nie wolno ich palić. Dowódcy
korpusów winni wydać odpowiednie rozkazy, aby wszystko to
zostało wykonane dokładnie.
Rozkaz nr 154 z 4 października
Do generała majora Dorochowa
Razem z Fignerem skierować się w stronę Woronowa, gdzie
należy rozbić dwa pułki, odcinając odwrót głównym siłom
nieprzyjacielskiej awangardy.

Rozkaz nr 155 z 4 października


Do Pignera. Rozkaz przekazany gen. Jermołowowi
Z powodu marszu, który nieprzyjaciel może w dniu dzisiejszym
rozpocząć przeciwko nam, należy kaszę dla wojska gotować
wcześniej i oddziałów po furaż nie posyłać.

Rozkaz nr 156 z 4 października


Do generała majora Jermołowa
Atak na nieprzyjaciela zaplanowany na dzisiejszy dzień, zostaje
zmieniony z powodu późnego otrzymania go przez dowodzących
korpusami. Jaśnie Oświecony życzy sobie, aby Wasza Dostojność
ogłosił nazajutrz załączony przy niniejszym rozkaz nr 155.

Rozkaz nr 157 z 4 października


Rozkaz osobiście przekazany generałowi Jermołowowi
Według rozkazu Jaśnie Oświeconego oznajmia się, żeby
dowódcy korpusów znajdowali się w obozie przy swoich wojskach
o godzinie 5 po południu; o godzinie 4 ludzie winni zjeść kaszę
i wszyscy być na miejscu.
Rozkaz nr 158 z 5 października
Do generała majora Dorochowa
Wasza Dostojność został już poinformowany, że zaplanowany
na dzisiejszy dzień na godzinę 5 rano atak został odwołany
z powodu napotkanych trudności. Obecnie Jaśnie Oświecony
rozkazał wznowić go. Atakujemy jutro o 6 rano. Wasza Wysokość
zorientuje się, czy byłoby możliwym skierować się na tyły
nieprzyjaciela, w celu przegrodzenia drogi głównym siłom nie-
przyjacielskiej awangardy, zgodnie z wydanym wczoraj rozkazem
nr 154. Jeśli będzie to absolutnie niemożliwe, działajcie zgodnie
z waszym uznaniem.
VII. Raport generała-adiutanta hrabiego Orłowa-
Denisowa po bitwie pod Tarutinem
19 (7) października 1812 r.

Generał-adiutant hrabia Orłow-Denisow


4 (powinno być 7 — A.D.) października*
Zaatakowany we wczorajszym dniu nieprzyjaciel został rozbity,
a pościg kozaków za nim trwał do w(si) Woronowo. Straty
nieprzyjaciela były znaczne. W czasie pierwszego ataku zdobyto
jeden sztandar i do 20 dział i jaszczyków z zaprzęgami. Spośród
zdobytych dział kozacy zabrali 17, a pozostałe bez koni zostawili
na miejscu. Armaty te zabrały później pułki regularne. Dowodzony
przeze mnie korpus wziął do niewoli: generała-adiutanta Mergez,
30 oficerów sztabowych i oficerów wyższych, 475 żołnierzy. Na
miejscu zginęło do 2000 nieprzyjaciół. Uciekający nieprzyjaciel
pozostawił mnóstwo wozów taborowych, jaszczyków i innego
sprzętu. Po naszej stronie został zabity 1 chorąży i 22 żołnierzy.
Raniono 19 oficerów sztabowych i wyższych oficerów waz 126
żołnierzy. Bez wieści przepadli: 1 esauł, 1 podoficer i 3 szerego-
wych. Straty jegrów do czasu otrzymania raportu są nieznane. Nie
jestem w stanie opowiedzieć Waszej Wysokości męstwa i odwagi
wszystkich wojsk, które znajdowały się pod moją komendą.
W szczególności chciałbym rekomendować dowodzących bryga-
dami generała-majora Karpowa2., pułkownika Sysojewa3. i
podpułkownika Grekowa 18., dowódcę 20. pułku
jegrów majora Gorifostowa i dowodzącego artyleria majora
Suworowa. Listę do wyróżnienia dowódców pułków oraz
wszystkich oficerów sztabowych i oficerów wyższych będę
miał honor przedstawić Waszej Wysokości.
VIII. Raport generała Leontija L.
Bennigsena po bitwie pod Tarutinem
z 19 (7) października 1812 r.

Spieszę, Panie Marszałku przedstawić Waszej Wysokości raport


z bitwy, która miała miejsce wczoraj i którą miałem zaszczyt
rozpocząć, kierować i zakończyć. Wiadomości o jej rezultatach
docierały do Pana sukcesywnie, a ich szczegóły zaraz Panu
zaprezentuję.
Zgodnie z moim projektem oraz dyspozycjami zaaprobowanymi
przez Waszą Wysokość, opuściłem zajmowaną przez nas pozycję
S tego miesiąca około godziny 7 wieczorem wraz z II, III i IV
Korpusami Piechoty, z dziesięcioma pułkami kozaków pod
dowództwem generała-mąjora księcia Orłowa-Denisowa, z 20
pułkiem jegrów i z czterema pułkami 1. Korpusu Kawalerii pod
dowództwem generała-majota barona Meller-Zakomdskiego. Prze-
marsz nastąpił w trzech kolumnach. Pierwsza, składająca się
z kozaków, z 20. pułku jegrów dowodzonych przez generała-
majora księcia Orłowa-Denisowa, i wspinana przez generała-
-majora barona Meller-Zakomelskiego, została skierowana na
prawo i była przeznaczona do obejścia lewego skrzydła wroga
i do zaatakowania pozycji na jego tyłach. Druga kolumna została
uformowana z kolumny piechoty poprzedzanej przez brygadę
strzelców pułkownika Pillara wraz z czterema działami lekkiej
artylerii. Tworzyły ją II Korpus Piechoty, dowodzony przez
generała-pomcznika Baggowuta, maszerujący za nim Ul Korpus
pod dowództwem generata-majora księcia Strogonowa. cała
artyleria pułkowa, dwie baterie pozycyjne i dwie kompanie
artylerii konnej. Trzecia kolumna pod dowództwem generała-
porucznika księcia Ostermana-Tołstoja składała się z IV Korpusu
Piechoty i z jednej baterii artylerii pozycyjnej.
Trasa marszu została tak ułożona, aby o świcie dowodzone
przeze mnie n i CU Korpusy znalazły się w pobliżu pozycji
nieprzyjaciela. Rozkazałem pułkownikowi PUlarowi, aby ze swą
brygadą jegrów natychmiast opuścił las i na odkrytym terenie
osłonił znajdującą się przy nim baterię. Jednocześnie oficerowi
dowodzącemu tą baterią dałem rozkaz otwarcia ognia w chwili
opuszczania pozycji w lesk. Miało to odwrócić uwagę wroga
i być znakiem dla księcia Ortowa-Denisowa. Rozkazałem również
księciu Ostoman-Tołstojowi wyjście z lasu wraz z IV Korpusem
i połączenie się z korpusem generała Dochturowa w celu wsparcia
mojego ataku na lewe skrzydło nieprzyjaciela.
Nieprzyjaciel pod dowództwem króla Neapolu zajmował dość
korzystne pozycje na wzgórzach przed miasteczkiem Dmitrowsk
i byt gotowy na nasze przyjęcie- Natychmiast wysłałem na jedno
z okolicznych wzgórz baterię artylerii pozycyjnej i uszykowałem
do ataku 0 Korpus Piechoty. Zaledwie II Koipus uformował się do
ataku ze wszystkich stron zaczęły padać strzały. Na nieszczęście
pierwsze z nich śmiertelnie dosięgły dzielnego i szanowanego
gcnerała-porucznika Baggowuta. Dowództwo nad II Korpusem
przejął po nim najstarszy stopniem generał Ołsufiew. Kiedy książę
Strogonow z III Korpusem opuścił las rozkazałem mu zająć drugie
wzgórze bardziej na lewo. Razem z nim skierowałem tam baterię
artylerii pozycyjnej pułkownika Taube. Ogień jej dział był niezwykle
skuteczny i przyczynił się do pokonania nieprzyjaciela.
Ten pierwszy atak trwał jedynie pół godziny i wywołał ogromne
poruszenie we wrogim obozie. Nieprzyjaciel został zmuszony do
pospiesznego wycofania swoich oddziałów z zajmowanych pozy-
cji. Przybycie księcia Denisowa wraz z dziesięcioma pułkami
kozaków na tyły francuskiego lewego skrzydła doprowadziło do
wybuchu paniki. Wyraźnie mogłem usłyszeć odgłos armatnich
i karabinowych wystrzałów korpusu dowodzonego przez księcia
Orlowa-Denisowa.
Kontynuowałem nasz zwycięski alak. Wróg został zmuszony
do odwrotu na całej linii. Starałem się możliwie najbardziej
zbliżyć się do jego lewego skrzycfia, aby połączyć swoje siły
z księciem Ortowem-Denisowem. Jednak aż do tego momentu
niemożliwe było uzyskanie jakichkolwiek informacji o tym, co
dzido się u księcia Ostermana, który, jak myślałem, połączył już
swe siły z siłami generała Dochturowa, ponieważ jakaś nie-
przyjacielska piechota zajmowała jeszcze końcowy odcinek lasu,
który przemierzyliśmy. Kazałem zaatakować piechotę. Jej żoł-
nierze rzucili się z lasu w pobliski wąwóz, a dwie tworzące ją
kolumny również niebawem znalazły się w odwrocie. Ani jednemu
człowiekowi nie udałoby się uciec, gdyby w zasięgu ręki
znajdowała się kawaleria.
Udałem się więc osobiście do księcia Ostermana. Jego wojska
nie połączyły się jednak z korpusem generała Dochturowa. Nie
rozumiem, jak mogło do tego dojść. Rozkazy były jasne i precyzyj-
ne, a ich niezrealizowanie i brak wsparcia mogły z łatwością
narazić oddziały naszego prawego skrzydła, jeżeli siła mojego
pierwszego ataku nie spowodowałaby paniki wśród wroga. Kaza-
łem więc księciu Ostermanowi posunąć się naprzód jedynie z IV
Korpusem w celu zajęcia trzeciego wzniesienia.
Nieprzyjaciel został wzięty w krzyżowy ogień naszych baterii,
co w połączeniu z ponownymi atakami księcia Orłowa-Denisowa
zmusiło jego lewe skrzydło do opuszczenia swej pozycji. W ten
sposób kilka oddziałów, które miałem pod swym dowództwem,
doznało zaszczytu i chwały zmuszenia całego wojska króla
Neapolu do pospiesznego i całkowitego odwrotu. Nieprzyjaciel
pozostawił na placu boju sztandar 1. pułku kirasjerów, 20 dział,
prawie 50 jaszczyków, część ekwipunku króla i oficerów, jednym
słowem olbrzymie zdobycze. Liczba więźniów pojmanych podczas
całej akcji, jak i w czasie pościgu, wzrosła do blisko 1100, wśród
których jest 1 generał, 12 wyższych oficerów lub innej rangi.
2000 ciał zabitych pokryło pole walki, a zdobyte odznaczenia
świadczą o tym, że było wśród nich wielu wyższych oficerów.
Kapitan generalny Straży Królewskiej, generał d'Hery, jest pośród
zabitych. Jego Królewska Mość poprosił o jego serce.
Pragnąłbym, żeby okoliczności pozwoliły Waszej Wysokości
ujrzeć, tak jak mnie, porządek i entuzjazm, z jakimi oddziały
przeze mnie dowodzone dokonywały kolejnych ataków, podczas
których okryły się ponownie chwałą i sławą. Muszę jednakże
dodać, że oddziały naszej wielkiej armii, które nie mogły w ogóle
uczestniczyć we wczorajszym wspaniałym ataku, miały w dużym
stopniu wpływ na zwycięstwo dzięki niezwykle imponującej
bojowej postawie na wzgórzach.
Kontuzja, jakiej doznałem w trakcie akcji, zmusiła mnie do
opuszczenia dowodzonych przeze mnie oddziałów w momencie,
gdy pokonany nieprzyjaciel był w trakcie ucieczki. Nie potrafiłbym
zatem zrelacjonować Waszej Wysokości wszystkiego tego, co
działo się po bitwie.
Zastrzegam sobie prawo do zaprezentowania wkrótce Waszej
Wysokości listy generałów i oficerów, którzy szczególnie się
wczoraj wyróżnili. Nie mogę jednak nie wspomnieć o generale-
majorze księciu Orłow-Denisowie, który dowodził w bitwie
w sposób niezwykły i którego osoba stała się honorem dla armii
rosyjskiej. To właśnie on jako pierwszy wysunął myśl obejścia
lewego skrzydła nieprzyjaciela zgodnie z poczynionym przez
niego rekonesansem i to właśnie jego raport w tym względzie
pchnął mnie do podjęcia decyzji o zaproponowaniu Waszej
Wysokości ataku na wroga, poprzez oficjalny list, który miałem
zaszczyt zaadresować z datą 3 dnia tego miesiąca. Nie mógłbym
również przemilczeć przysług oddanych przez Jego Wysokość
Jaśnie Oświeconego księcia Oldenburskiego. Zechciał on zająć
się przekazywaniem moich rozkazów w miejsca najgorętsze
i kierował baterią, która oddała nam tak wielkie zasługi.
IX. List feldmarszałka Michała Kutuzowa do żony
z 19 (7) października 1812 r. informujący o
zwycięstwie nad korpusem Murata pod Tarutinem

Obóz pod Tarutinem, 7 października 1812

Bóg dał mi wczoraj zwycięstwo nad rzeką Czerniszną, gdzie


dowodził król neapolitańslri. Było ich (Francuzów — AD.) od 45
do 50 tysięcy. Nietrudno było ich rozbić, ale należało ich rozbić
tanim kosztem i straciliśmy razem z rannymi tylko ok. 300 ludzi.
Zabrakło trochę szczęścia, a byłoby zwycięstwo zupełnie jak pod
Krems*. Pierwszy raz Francuzi stracili tyle dział i pierwszy raz
uciekali jak zające. Pomiędzy poległymi jest wiele znacznych
osobistości, o których na razie nie piszę władcy, nie wiedząc na
pewno.
Wczoraj rozmawiałem z jedną grupą wziętych do niewoli
oficerów i dzisiaj dostałem od nich list z podziękowaniami,
który to przesyłam **, ale tylko dla rodziny, a nie do opu-
blikowania. (...)

Wierny przyjaciel Michał G(oleniszczew)-Ku(tuzow)

* Pod Krems wojska rosyjskie pod dowództwem Kutuzowa 30


października 1805 pokonały francuski korpus marszałka Moctiera.
** List ten nie został odnaleziony.
X. List feldmarszałka Mchała Kutuzowa z 20 (8)
października 1812 r.
do dowódcy samodzielnego I Korpusu generała-
porucznika Wittgensteina o bitwie pod Tarutinem

Tarutino, 8 października 1812 r.

Odkrywszy przy pomocy naszych partyzantów, że liczący ok.


50 tysięcy żołnierzy korpus króla neapolitańskiego nad rzeką
Czerniszną, był w takim położeniu w stosunku do pozostałych
wojsk nieprzyjacielskich, że można było go wygodnie zaatakować,
5 października o 7 po południu nasza armia w kilku kolumnach
wyszła z obozu przy Taruitinie i po przekroczeniu Nary
wojska prawego skrzydła zajęły o północy wyznaczone im
pozycje. Wraz ze świtem o 6 godzinie razem z kolumnami
lewego skrzydła zaatakowaliśmy nieprzyjaciela, który w ciągu
4 godzin został rozbity i był ścigany przez ponad 28 wiorst za
wieś Woronowo. Zabito przy tym na miejscu ponad 2500
ludzi, między którymi było dwóch generałów. Do niewoli
wzięto 2000, miedzy którymi było 30 wyższych i sztabowych
oficerów oraz generał Mergez; zdobyliśmy sztandar 1 pułku
kirasjerów, 36 dział, 40 jaszczyków, cały obóz, w tym także
obóz króla neapolitańskiego. Nasze straty ledwo przewyższają
200 ludzi zabitych i rannych, ale odczuwamy śmierć dzielnego i
dostojnego generała-porucznika Baggawuta, zabitego przez kulę
armatnią na początku bitwy.
Po bitwie będę kontynuował działania przeciwko nieprzyjacie-
lowi zgodnie z przyjętym przeze mnie wspólnym planem, dopóki
nieprzyjaciel nie rozpocznie odwrotu. Oczywiście, wykorzystam
wszystkie nadarzające się okoliczności, aby odwrót ten uczynić
najtrudniejszym. Wasza Wysokość sam może zobaczyć, ile w tym
przypadku będzie pożytku ze wspólnego działania korpusów
przeciw liniom komunikacyjnym nieprzyjaciela.
Feldmarszałek książę G(oleniszczew) Kutuzow
* Równocześnie taki sam list został wysłany do nadciągającego
z Mołdawii admirała Cziczagowa.
XI. 26. Biuletyn Wielkiej Armii
z opisem bitwy pod Tarutinem
(fragmenty)
Borowsk, 23 października 1812 roku

Dwudziesty szósty Biuletyn Wielkiej Armii

(...) Król Neapolu (Murat) postępował za nieprzyjacielem,


najpierw idąc na Podolsk, a następnie, ruszając ku jego tyłom,
zagroził przecięciem drogi do Kaługi. Mimo iż król miał ze sobą
tylko straże przednie, nieprzyjaciel nic zaatakowały dopóki nie
ewakuował okopów, które zbudował, i po pełnej chwały walce
z nasząstrażą przednią cofnął się o sześć mil! Książę Poniatowski
zajął pozycję za rzeką Narą u ujścia do Istii.
Ze względu na to, że 5 października generał Lauriston miał się
udać do rosyjskiej kwatery głównej, została nawiązana łączność
między naszymi strażami przednimi a posterunkami wroga, które
ustaliły między sobą, że nie rozpoczną ataku, nie uprzedzając się
wzajemnie o tym na trzy godziny wcześniej Jednak 18 września
(powinno być października — A.D.) o godzinie siódmej rano
cztery tysiące kozaków wypadło z lasu usytuowanego o pół
strzału armatniego od generała Sébastianiego, który stałna skraju
lewego skrzydła straży przednich. Las ten nie został tego dnia
zajęty ani też nie przeprowadzono w nim rozpoznania. Wznosząc
okrzyki „hurra", kozacy zaatakowali szwoleżerów Sébastianiego,
w chwili gdy ci byli spieszeni, gdyż przydzielano mąkę. Szwole-
żerowie mogli sformować szyki dopiero w odległości jednej
czwartej mili. Tymczasem nieprzyjaciel, wdarłszy się w ten
wyłom, zdobył w wąwozie dwadzieścia armat i dwadzieścia
jaszczy generała Sćbastianiego wraz z trzydziestoma wozami
bagażowymi na ogólną liczbę sześćdziesięciu pięciu wozów, a nie
stu, o których donoszono w poprzednim biuletynie.
W tym samym czasie regularna kawaleria nieprzyjaciela oraz
dwa oddziały piechoty wdarły się do wyłomu Mieli nadzieję, że
dotrą przed nami do lasu i do wąwozu Woronowo. Był tam jednak
król Neapolu. Dosiadłszy konia ruszył do przodu i zaatakował
liniową kawalerię rosyjską, dokonując dziesięciu lub dwunastu
szarż.Zauważył również dywizję składającą się z sześciu batalio-
nów nieprzyjaciela dowodzonych przez porucznika Mullera;
uderzył na niego i rozproszył jego siły. Generał porucznik Molier
został zabity.
Podczas tych wydarzeń książę Poniatowski odpierał z po-
wodzeniem ataki rosyjskiej dywizji. Polski generał Fischer
zginął od kuli.
Nieprzyjaciel nie tylko poniósł większe od nas straty, ale
spadła na niego hańba pogwałcenia zawieszenia broni, jakie
zawarte zostało pomiędzy strażami przednimi, z czym jeszcze
nigdy się nie spotkano. Nasze straty wynoszą ośmiuset ludzi
zabitych, rannych lub wziętych do niewoli. Straty nieprzyjacielskie
są dwukrotnie wyższe. Do niewoli dostało się wielu oficerów
rosyjskich, a dwóch ich generałów zostało zabitych. W ciągu tego
dnia król Neapolu pokazał, jak bardzo się liczy przytomność
umysłu, dzielność i doświadczenie. Ogólnie rzecz biorąc, książę
ten okazał się godny najwyższej rangi, jaką posiada.
XIII. Antoni Górecki. Śmierć Fiszera

Tym Fiszer przy Hetmanie, czym był czasem dawnym,


Patrokl nieoceniony przy Achillu sławnym.
Jemu zawsze naczelny Wódz swe myśli związał,
Czy cofał z ognia szyki, czy naprzód uderzał.
Nie zostawił mu oyciec ze złota spuścizny,
Tylko cnotę, uboztwo i miłość oyczyzny,
Z temi ieszcze młodzianem poszedł w obce strony
Gdzie Dąbrowski Sarmackie wsławiał legiiony.
Tam to pod starym wodzem walcząc Rzymian wnuki,
Nauczył się krwi kosztem trudnej Marsa sztuki.

BITWA TARUTYNSKA

Na głos strzałów wnet wszystkie hukły bębny razem.


Budzi się oboz, iękła ziemia pod żelazem.
«Baczność! formuy plutony!» poszły wodzów słowa,
I stanęła młódź w szyku, toczyć krew gotowa.
Czernią się czoła kolumn wśród nocy posępney.
Xiążę naczelny, przy nim Fiszer nie odstępny.
Przebiega gdzie szeregi stal zabóycza ieży;
Otacza go do koła kwiat polskiey młodzieży.
Pyszni się pod nim rumak z żyzney Ukrainy,
Zna że niesie Hamana Sarmackiey krainy.
Karność, uszanowanie wszystkim wargi ścina,
A Poniatowski głosem lubionym zaczyna:
«Mężowie, niech nas ciemność nocy nie zastrasza.
^Walczmy bracia, Bóg widzi, dobra sprawa nasza.
«Wnet ogień kartaczowy oświeci nam twarze,
^Zaszczyt temu kto pierwszy ziomkom krew pokaże.*
— «Żyi Polsko!» — krzykły męże, srogich spiżów strzały.
Niosąc kule dla wrogów «Żyi» odpowiedziały.
Wtym słońce brzegiem gwiazdy wyszło z nocnej chmury,
Nie chciało zda się spoyrzeć na widok ponury,
Miliiony stworzeń skrzydłem lekkim w Olimp wzbite,
Przywitały niebianów światło złoto — lite,
Lecz ono obłokami przyćmiło promienie,
By nie widzieć iak płyną ludzkie krwi strumienie.
Białość dnia pokazała szyki obostronne,
Widać iak się spotkały szablą hufce konne,
lak strzelce rozsypani piekielnym zwyczaiem,
Niosą śmierć poiedynczą wspierając się wzaiem.
Idzie Rossyi młodzieńców w zastępach tysiące,
Odpychaią ich zewsząd harmaty ryczące.
Rota pada na rocie, płynie krew potokiem,
Oni dla tego naprzód męzkim idą krokiem.
Czekaią Laccy męźe, trwoga im nie znana.
Każdy tylko w skrytości błaga niebios Pana.
«Boze niechay dziś umrę iak syn kraiu prawy,
«Lecz wybaw od kalectwa więzów i niesławy.*
Jaka cisza poprzedza, gdy wicher ponury
Pędzi na Tatrów skały piorunowe chmury;
Z tak okropnem milczeniem na krwawe spotkanie,
Biegli szykiem ściśnionym mężni Rossyianie.
Biie tysiąc piorunów, stoi w mieyscu skała
Tak oni uderzyli, tak polska młódź stała.
A ich morze odbite o twarde nadbrzeża
Cofa gniewliwe wały, i znowu uderza.
Tak właśnie i Rossyiscy woiownicy śmiali,
Już w wałki uchodzili i znów uderzali.
Złamać chcieli lecz proźno, za każdym napadem,
Stały iak mur zastępy i parły kul gradem.
Nie pierwsze to im boie, iui znaią ich czyny,
Wąwóz Maurów, szczyt Alpów, Możayska równiny,
Białe orły na skałach maią gniazda wieczne.
Tak i tam wierzchem szczytów lataią bezpiecznie.
A Hetman Poniatowski gardząc śmierci grotem,
Gdzie mu sława wskazuje, rozsądza ich lotem.

Komu miła krew ciepła, jęk ludów, mord, boie,


O! tam by iuź do woli sycił oczy swoie,
Wszędzie stalą błyszczące, okiem niezmierzone,
Spotykają się woyska w trzy hufy dzielone.
Pierwszy boy wytrzymuje a gdy siły traci,
Wnet przemienia go w ogniu dragi zastęp braci.
On to domy rodaków zasłania w tey chwili.
Nim ci krew utamuią co pierwey walczyli.
Tu zdała nowe szyki, ciągną gdyby chmury,
Milcząc przeciw nim spiże wstępuią na góry.
Tu lotem wiatru z dźwiękiem muzyki marsowey
Jezdna młodzież przebiega przez deszcz kartaczowy.
Patrząc na męźow twarze pogodne i dzielne.
Rozumiałbyś że biegą na gody weselne.

Tam czeka na rozkazy zastęp nieruchomy,


Zewsząd mu śmierć mordercze przesyłają gromy,
Jak tylko w zgubnych paszczach ogień się zaświeci,
Mroz przechodzi szeregi nim kula doleci.
Już idzie, słychać z dala iak wiatr przed nią ryczy.
Patrzą męźe, nayśmielszy spotkać iey nie życzy.
Uderza w szyki, iękły, ona krwią się zlała,
Obtarła się po piaskach i znów poleciała.
Wpadła gdzie w dwóch zastępach schodzi się piechota,
Ryie ziemię, rwie roty, oręże drozgota,
Woyska idą spokoynie; tylko słychać było:
«Ognia batalionami!» I znów się ściszyło.
Słuchay, śmierć niecierpliwa. O! matki, zadrżycie,
Wyidzie słowo co wydrze tylu synom życie,
Jeszcze cicho — «Zaczynay» głos się ozwał dziki,
Huknął dym, świsnął ołów, krwią zlały się szyki.
Nie ieden tam dla kraiu niosąc lata młode,
Los ciężki, i niepamięć dostał za nagrodę.
Lecz znaydzie on krew swoią, o! błogosławiona!
Krew co za wolność lana, kroplami zliczona.

PRZEBICIE SIĘ
OTOCZONEGO WOYSKIEM ROSSYISKIEM
PUŁKU TRZECIEGO PIECHOTY POLSKIEJ
Pasmo gór nie wysokie od rodaków dzieli,
A przeyść nie mogą tak ich wrogowie ścisnęli.
Z równin ich zaskoczyły Dońców hufce chyże,
Z dolin uparte iegry, z gór śmierć niosą spiże,
Walczą ściśnieni męźe, w środku orzeł leci,
Z znanym wrogom napisem « Polaków półk trzeci »
«Uderzmy tylko razem!» Lemański zawoła,
«Nie raz oni przed nami, wtył zwracali czoła.»
Na ten głos zwarli szyki i, krokiem rozpaczy,
Lecą w ostrza pałaszów i ogień kartaczy,
Gdzie iedni giną drudzy wstępuią bez trwogi,
Ale próżno, śmierć wszystkie zastąpiła drogi.
Padaią ięcząc męże bez pomocy bratniey,
Kilka ieszcze wystrzałów iuż legną ostatni.
A Fiszer ieszcze woła; ^Gdzież to męztwo wasze,
«O hańbo, nieprzyjaciel weźmie orły nasze,
«Po lądach i po morzach bracia ie nosili,.
«A wy tak letko w iednej chcecie stracić chwili!»
Tak on mężnych zachęcał pośrod śmierci grotów,
Spoyrzeli na chorągwie, każdy unuzeć gotów.
Ale nieraz przed siłą męztwu uledz trzeba,
I Mars by tam nie pomogł choćby zstąpił z Nieba.
Tak szedł niszczący ogień. W tym razem o dziwy!
Milkną spiże, ustaie kul świst przeraźliwy.
Rozumiałbyś że Bóztwo walecznym przeiaźne.
Wytrąciło z rąk śmierci iey berło żelazne.
Patrzą zdziwieni męźe, a głuche milczenie
Przerywało iękliwe konających tchnienie.
W tym widzą rycerz iakiś z Rossyiskich szeregów.
Wybiega na rumaku podobnym do śniegów.
Dźwięk go trąb poprzedza, a on pędem śmiałym,
Po skrwawionej równinie biegł ku orłom białym.
Wstrzymał się, gdy się zbliżył uczcił mieczem świetnym,
I tak do Lackich mężów rzekł głosem szlachetnym:
«Polacy! próżny opór patrzcie z każdey strony
«Stoi rossyiskich synów zastęp nie zliczony.
«Chwila, a was niebędzie; lecz litość nas bierze
«By z rąk naszych tak bitni ginęli rycerze.
«Mężni mężnych szanuią. złóżcie ostrze broni,
«Wódz nasz przyrzekł że życie i własność ochroni.*
— «Będziem walczyć, rzekł Fiszer, przeydziem lub zginiemy,
«Litości nie żądamy bo za kray walczemy.
«A gdy niewolnikami mieć nas swemi chcecie,
« Zabierzcie wprzód ruim życie, potem nas weźmiecie.*
«O dumo nieprzeparta!* — gniewny młodzian krzykną
Trącił kolcem rumaka i iak wicher zniknął.
Tymczasem rozerwane kartaczami szyki,
Zamykaią z pośpiechem polskie woiowniki,
I znowu postępują po Marsa przestrzeni,
Czworobokiem bezpieczni, stelą naieżeni;
I wrogi szyk skupiły, mieysce boiu daią,
Ciężkiey iazdy natarciem roztrącić ich maią.
Cisza napełnia pola; — w tym wydano znaki,
Męźe kryci ki rasem scisnęli rumaki,
Wypadli iak iesienny szturm co dęby wali, —
Drży ziemia, huczą trąby, błyszczą ostrza stali,
Już są blisko, — iuż polscy zginiecie młodzianie,
Wtym ognie śmierć niosące błysły w czworogranie,
Warkły mordercze kule, i wnet w iedney chwili,
Smierf uśpiła rycerzów co tak straszni byli,
Leci dym pod obłoki, a Polacy śmiele
Depczą po martwych mężach z Fiszerem na czele.
Z bagnetem nadstawionym, szli z trąb, bębnów grzmotem
A słońce im promieniem przyświecało złotym.
Tak gdy ciśnie pioruny z ognistego łona
Przechodzi lasy burza wichrami niesiona,
Prożno iey twarde dęby hardy szczyt natężą,
Albo schylić się muszą, lub strzaskane leżą.
iuż pierwszy szereg wbiegał na pagórków szczyty.
Wtem zabiega znów drogę tłum wrogów niezbyty.
Trzy kroć liczni a równie i zręczni i śmieli,
Wnet śmiercią niedostępną z wszystkich stron sypnęli,
Kula kulę goniła, grom po gromie błysnął;
Widzi Xsiążę naczelny, żal mu serce ścisnął,
Tu na niego uderza wróg co chwila świeży,
On chociaż ma w odwodzie dwa szyki rycerzy,
Lecz wódz mądry, oszczędza, krwi ich nie używa.
Nareszcie wyrzekł głosem, który ból przerywa:
«Mężowie! idźcie bronić, iuż półk trzeci ginie.»
Ledwie wyrzekł, iuż oni biegą po równinie.
Pierwszy co pod Ostrownem starych wodzów zdziwił,
Prowadził swe proporce młodzieniec Radziwiłł,
A za nim jezdnych hufców naczelnicy śmieli
Turno, Brzychwa, Umiński, iak piorun lecieli.
Ostrzem miecza rycerze tworzą sobie drogi,
I wpadaią gdzie biią na Fiszera wrogi.
Zasłoniło go piersią polskich mężów tyle;
Lecz ktoż zakryie, śmierci gdy przylecą chwile?
Stał w przedzie Wielożynski Litwin nie lękliwy,
Uderza mu w prawicę cios gromu straszliwy,
Trzęsły koście, szpik prysnął, młodzieniec się chyli,
A śmierć skrzydlata tędy przeszła iuż w tey chwili.
I wnet serce Fuszera co dla kraiu biło,
Przeszywa przez sam środek szybkiey kuli siłą.
Upada, nic nie mówi, krew się strasznie toczy,
Anioł snem sprawiedliwych zamyka mu oczy,
Ah! nie zasypiay wodzu! Wśród młodzi orężney,
Idzie głos iękiem rwany: «Poiegł Fiszer mężny!» —
Zgubisz ich, powstań mężu, patrz iak na te słowa,
Niknie woyska Polskiego sławna twarz Marsowa,
I ci przed których wrogi nie raz drżeli bronią?
Patrz iak mężni, dla ciebie nie męzkie łzy ronią.

Ale ty iuż zasnąłeś, zasnąłeś, na wieki.


Sto trąb marsa nie spędzi Tobie snu z powieki,
Już dusza Twoia przeszła gwiazdziestc wierzchnice,
Gdzie świat kończy a wieczność zaczyna granice.
Nie widzisz iak przyjaciel, iak nasz wódz naczelny,
Płacze wsparty na mieczu gdzie Twoy tnip śmiertelny.
Polski Patroklu! nie masz Ciebie pogrześć komu,
Achilles Twoy niewrócił z krwawych walk do demu,
Aie nie smuć się cieniu, kiedyś wnuki nasze
Przyidą w mieysca gdzie przodków słynęły pałasze,
Ścisną przyjaznych wówczas pobratymców dłonie,
I pomnikiem Twym wsławią Tarutyńskie błonie.
Bo dzisieysi nie zwykli tego pomnieć długo,
Kto rod nadstarczał cnotą, bogactwa zasługą.

Antoni Górecki, Poezyie Litwina


Paryż 1834
BIBLIOGRAFIA

ŹRÓDŁA

26 Biuletyn Wielkiej Armii [w:] B o n a p a r t e Napoleon, Mowy i


rozkazy; Warszawa 2002.
B e n n i g s e n Leontij, Zapiski grafa L L Bennigsena o kampanii
1812 goda, [w:] „Russkaja Starina" 40/1909, nr 9.
B i a ł k o w s k i Antoni, Pamiętnik starego żołnierza (1806-
1814), Warszawa 1903.
B i e l e c k i Robert, T y s z k a Andrzej, Dał nam przykład
Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich, t.
1-2, Kraków 1984.
B o u r g o g n e Adrien J. B. F., Pamiętniki sierżanta Bourgogne,
Warszawa 1899.
B r a n d Henryk, Moja służba w Legii Nadwiślańskiej, Gdynia
2002.
C h ł a p o w s k i Dezydery, Pamiętniki. Część I. Wojny napoleoń-
skie 1808-1813, Poznań 1899.
C o n s t a n t Louis Wairy, Pamiętniki kamerdynera cesarza Na-
poleona I, Warszawa 1972.
Fr ed ro Aleksander, Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleoń-
skiej, Warszawa 1957.
G a j e w s k i Franciszek, Pamiętniki Franciszka z Brociszewa
Gajewskiego, pułkownika wojsk polskich (1802-1831), t. I,
Poznań 1913.
G a w r o ń s k i Franciszek Salezy, Pamiętnik r. 1830/31 i kronika
pamiętnikowa (1787-1831) pułkownika Franciszka Salezego
Gawrońskiego. Wydał Jan Czubek, Kraków 1916.
J a s z o w s k i Józef, Pamiętnik dowódcy rakietników konnych,
Warszawa 1968.
Je r m o ł o w Aleksiej, Zapiski generała Jermołowa, [online],
utw. 29.11.1999, [w:] World Wide Web: http//:www.mu-
seum.ni/museum/1812/Library/Ermolov/ermolov.txt, [dostęp 3
stycznia 2004 r.].
K Eichler i jego ambulans apteczny w czasie odwrotu Wielkiej
Armii spod Moskwy, opr. Zofia Lech, Memoires Phannaceuti-
ques . CLXVl,l (1985) nr 8510.
K a s p a r i j A. A., Napoleon wRosii w 1812 godu, Oczerk istorii
Oteczestvennoj vojny sostav. po officialnym dokumentom, memua
ram, zapiskom, charakteristikam i prócz, Sankt Petersburg 1911.
K o ł a c z k o w s k i Klemens, Wspomnienia jenerała Klemensa
Kołaczkowskiego, t. 1, Kraków 1898.
Kutuzow Michaił, Pisma, zapiski, Moskwa 1989.
Niemce wicz Julian Ursyn, Pamiętniki, t. 1, Poznań 1871.
Oteczestvennaja wojna 1812 goda, Izd Gławnago Sztaba, Sankt
Petersburg 1912.
P o n i a t o w s k i Józef, Korespondencya Księcia Józefa Poniatow-
skiego z Francyą, [w:] Wydawnictwa Źródłowe Komisji Histo-
rycznej, t. IV, Poznań 1929.
Rybiński Maciej, Moje przypomnienia od urodzenia. Pamiętniki
Macieja Rybińskiego ostatniego wodza naczelnego powstania
listopadowego, Wrocław 1993.
S a n g u s z k o Eustachy, Księcia Eustachego Sanguszki Pamiętnik
1786-1815, Kraków 1876.
Ségur Filip Paweł de. Pamiętniki adiutanta Napoleona, War-
szawa 1982.
Si em o ńs k i Antoni, Rys działań Wojsk Polskich korpusu
5 Wielkiej Armii pod wodzą księcia Poniatowskiego w wojnie 1812
składających, Biblioteka Jagiellońska, rkps nr 3733.
Sułk owski Antoni Paweł, Listy do żony z wojen napoleońskich.
Warszawa 1987.
Sz u m sk i Stanisław, W walkach i więzieniach, Pamiętniki z
lat 1812-1848, Wilno 1931.
Weyssenhoff Jan, Pamiętnik generała Jan Weysenhoffa,
Kraków 1904.
Wiirttemberg von Eugen, Erinnerungen aus dem
Feldzug des Jahres 1812 in Russland, Breslau 1846.
Z a ł u s k i Józef, Wspomnienia, Kraków 1916.

WYBRANA BIBLIOGRAFIA

A s k e n a z y Szymon, Generał Fiszer, [w:] Nowe Wczasy,


Warszawa 1910.
A s k e n a z y Szymon, Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1974.
A u s t i n Paul Britten, 1812, Marsz na Moskwę, Gdańsk 2002.
A u s t i n Paul Britten, 1812 Napoleon w Moskwie, Gdańsk 2003.
B a z y l o w Ludwik, Historia Rosji, t. 2, Warszawa 1983.
B i e l e c k i Robert, Berezyna 1812, Warszawa 1990.
B i e l e c k i Robert, Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa
2001.
B i e l e c k i Robert, Marszałek Ney, Warszawa 1998.
B i e l e c k i Robert, Wielka Armia, Warszawa 1995.
B i e s s o n o w W. A., Tarutinskoie srażenie, [w:] "Woin", nr
11/2003, 12/2003.
B i e z o t o s n y j Wiktor, P o p o w Andrzej, Rosyjska partyzantka,
[w:] "Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002.
B i e z o t o s n y j Wiktor, Żołnierska dola. Zaopatrzenie rosyjs-
kiego żołnierza w 1812 r. [w:] "Mówią Wieki", Ów rok 1812,
Warszawa 2002.
B o g d a n o w i c z Modest, Istorija oteczestvennoj wojny 1812 goda,
t. 1-3, Sankt Petersburg 1859.
B o h u n Tomasz, Moskwa w ogniu, [w:] "Mówią wieki", Ów rok
1812, Warszawa 2002.
B o u d o n Jacques-Olivier, Biuletyn Wielkiej Armii — narzędzie
propagandy, [w:] "Mówią wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002.
B r a n d y s Marian, Kozietulski i inni, Warszawa 1997.
B u k h a r i Emir, M c B r i d e Angus, Napoleońscy huzarzy,
Warszawa 1978.
C z u b a t y Jarosław, Armia — duma imperium carów, [w:]
"Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002.
C z u b a t y Jarosław, Wodzowie i politycy. Generalicja polska lat
1806-1815, Warszawa 1993.
D r ó ż d ż Piotr, Borodino 1812, Warszwa 2003.
F i o d o r o w Włodzimierz, Aleksander I , [w:] Dynastia Romanowów,
Warszawa 1993.
G a l l a h e r John G., Żelazny Marszałek, Gdańsk 2000.
G a r i n F. A., Izgnanije Napoleona, Moskwa 1948.
G e m b a r z e w s k i Bronisław, Wojsko Polskie, Księstwo War-
szawskie 1807-1814, Warszawa1905.
G ó r e c k i Antoni, Poezyie Litwina, Paryż 1834.
H e r b s t Stanisław, Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia,
Warszawa 1978.
H o u r t o u l l e F. G., Borodino - The Moskowa. The Battle for the Re-
doubts, Paryż 2000.
J o u i n e a u André, M o n g i n Jean-Marie, Oficiers et soldats de la
Garde Imperiale 1804-1815, Les trupes ń pied, Paris 2002.
J o u i n e a u André, M o n g i n Jean-Marie, Oficiers et soldats de
La Garde Imperiale 1804-1815, Les trupes a cheval, Paris 2003.
K a p u ś c i k Janusz, P o d g ó r s k i Wojciech J., Poeci żołnierzom
1410-1945, Antologia wierszy i pieśni żołnierskich, Warszawa 1970.
K i r k o r Stanisław, Legia Nadwiślańska, 1808-1814, Londyn 1982.
K o ź m i ń s k i Karol, Fiszerek, opowieść o generale Stanisławie
Fiszerze, Warszawa 1964.
K o ż e w n i k o w A. A., Boj pod Tatutinym, [w:] Oteczestwicnnaja
wojna i russkoje obszczjestwo 1812-1912, t. 4, Moskwa 1912.
K u k i e ł Marian, Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej
1795-1815, Poznań 1912.
K u k i e ł Marian, Jazda polska nad Moskwą, Poznań 1927.
K u k i e ł Marian, Wojna 1812 roku, t. 1-2, Kraków 1937.
K u k i e ł Marian, Zarys dziejów wojskowości w Polsce, brw.
Kutuzow wielki dowódca rosyjski. Materiały sesji jubileuszo-
wej akademii wojskowych Armii Radzieckiej, poświęconej
22 rocznicy urodzin Michała I. Kutuzowa, Mordwinow W.
(red.), Warszawa 1953.
Lentz-Thierry, Spisek Maleta, [w:] "Mówią Wieki", Ów rok 1812,
Warszawa 2002.
M a c d o n e l l Archibald, Napoleon i jego marszałkowie, Londyn
1992.
M a n f r e d Albert, Napoleon Bonaparte, t. 1-2, Warszawa 1986.
M a r t i n i e n A., Tableaux par Corps et par BataiUes des Officiers
Tues et Blesse pendant les Guerres de 1'Empire, 1805-1815, Paris
1899, [online], [w:] World Wide Web: http://www.napoleon-series.org/
military/<xgam [dostęp 3 stycznia 2004 r].
M i c h a j l o v s k i j - D a n i 1 e w s k i j A., Opisanije otcestvennoj
wojny 1812 goda, t. 1-4, Sankt Petersburg 1843.
M i c h n i e w i c z N. P., File [w:] Oteczestwiennaja wojna i russkoje
obszcziestwo 1812-1912, t. 4, Moskwa 1912.
M o r a w s k i Ryszard, W i e l e c k i Henryk, Wojsko Księstwa
Warszawskiego, Kawaleria, Warszawa brw.
N a d z i e j a Jadwiga, Generał Józef Zajączek, Warszawa 1979.
N i e d z i e l s k i Kazimierz, Wojna w roku 1812, Warszawa 1913.
N i e u w a ż n y Andrzej, My z Napoleonem, Wrocław 1999.
P a c h o ń s k i Jan, Generał Franciszek Paszkowski 1778-1856,
Warszawa 1982.
P i v k a von Otto, Arrmes of 1812, vol. 1, The French Army
including foreign regiment in French servise and the Con-
federation of the Rhine, Cambridge 1977.
P ł o t n i k o w Siergiej, Umundurowanie armii rosyjskiej w 1812 roku,
[w:] „Mówią Wieki", Ów rok 1812, Warszawa 2002.
P r ą d z y ń s k i Ignacy, Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1920.
P r z e w a l s k i Stefan, Józef Grzegorz Chłopicki 1771-1854,
Warszawa 1995.
R o m a ń s k i Romuald, Raszyn 1809, Warszawa 1997.
Russkaja armija 1812-1814, Moskwa 2000.
S k o w r o n e k Jerzy, Książę Józef Poniatowski, Wrocław 1986.
T a r l e Eugeniusz, 1812 god, Moskwa 1961.
T a r l e Eugeniusz, Napoleon, Warszawa 1950.
T o ł s t o j Lew, Wojna i pokój, Warszawa 1961.
T u l a r d Jean, Murat, Gdańsk 2002.
Z a h o r s k i Andrzej, Napoleon, Warszawa 1982.
Z i m i ń s k a Joanna, Generał Karol Kniaziewicz 1762-1842,
Warszawa 1971.
Z i ó ł k o w s k i Andrzej, Pierwszy Pułk Szwoleżerów Gwardii
Cesarskiej 1807-1815, Pniaków 1996.
Z y c h Gabriel, Armia Księstwa Warszawskiego 1807-1812, Warszawa
1961.
Z y c h Gabriel, Raszyn 1809, Warszawa 1969.
Ż i l i n Pavel, Borodino, Moskwa 1987.
Ż i 1 i n Pavel, Gibel napoleonowskoj armii w Rossii, Moskwa 1968.
Ż i l i n Pavel, Kontrofensywa armii rosyjskiej w 1812 r., Warszawa 1955
Joachim Murat, król Neapolu, mar- Generał Horacy Sébastiani, do-
szałek cesarstwa. Największy ka- wódca II Korpusu Kawalerii Re-
alerzysta epoki. W kampanii zerwowej. Atak rosyjski na jego
1812 r. dowodził awangardą obóz rozpoczął bitwę pod Win-
Wielkiej Armii. Kierował siłami kowem
francuskimi pod Winkowem

Generał Maria Latour-Maubourg, Generał Jakub de Lauriston, dyp-


dowodził IV Korpusem Kawalerii lomata francuski. Nie wywiązał się
Rezerwowej. Tworzący go kiras- z polecenia Napoleona i nie dotarł
jerzy polscy, sascy i wirtemberscy do cara z propozycjami pokojowy-
wywalczyli drogę odwrotu dla mi. Jego pojawienie się w obozie
wojsk francuskich Kutuzowa zapoczątkowało jednak
zawieszenie broni
Książę Józef Poniatow-
ski, dowódca V Korpusu
Wielkiej Armii. Pod Win-
kowem stoczył swoją
najwspanialszą bitwę,
jednak korpus polski po-
niósł znaczne straty

Generał Stanisław Fiszer, szef


sztabu V Korpusu. Ranny w rękę,
nie opuścił pola bitwy i poległ
w pierwszej fazie starcia
enerał Józef Zajączek, dowódca Generał Karol Kniaziewicz, dowód-
"5 dywizji piechoty. Przyjechał ca 18. dywizji piechoty
do Winkowa na dzień przed ata-
kiem Rosjan. Pomimo rany, wal-
czył bohatersko i ocalił lewe
skrzydło francuskie

Książę Antoni Sułkowski, dowódca Generał Karol Lefebvre-Desnouet-


20. brygady kawalerii. Ranny w bi- tes. W kampanii 1812 r. najpierw
twie, ale szarże jego pułków za- dowodził pułkiem strzelców kon-
trzymały ataki rosyjskie nych gwardii, a potem polską dy-
wizją kawalerii. Ranny w bitwie
Feldmarszałek Michaił I.
Goleniszczew-Kutuzow,
naczelny wódz armii ro-
syjskiej. Przeciwny bit-
wie, do końca nie
pozwolił zaangażować
wszystkich posiadanych
sił

Generał Leontij L. Ben-


nigsen, szef sztabu Ku-
tuzowa. Domagał się jak
najszybszego zaatako-
wania wojsk Murata. Do-
wodził prawym skrzyd-
łem rosyjskim
1
Dwnik Karl F. Toll t kwater- Generał Wasilij P. Orłow-Denisow,
- yz generalny armii rosyjskiej. dowódca pułku kozaków lejbgwar-
: c -acował krytykowane potem dii. Jako jedyny dotarł ze swoim
:> soozycje do ataku oddziałem o wyznaczonym czasie
na punkt wyjściowy do ataku i ude-
rzył na korpus Sebastianiego

Generał Karl F. Baggowut, dowód- Generał Michaił A. Miłoradowicz,


ca II Korpusu Piechoty. Powsze- rosyjska wersja Murata. Dowodził
chnie lubiany i ceniony, poległ od lewym skrzydłem wojsk rosyjskich,
pierwszych wystrzałów, prowa- ale wezwany przez Kutuzowa, ca-
dząc swoje pułki do ataku na pol- łą bitwę spędził przy sztabie
skie pozycje
Generał Aleksander P. Jermołow, Książę Eugeniusz Wirtemberski,
szef sztabu 1. Armii Zachodniej. dowódca 4. dywizji piechoty. Świe-
Niesłusznie obarczono go winą za tnie dowodził jedynym pułkiem
przesunięcie ataku na wojska Mu- swojej dywizji, który dotarł na miej-
rata z 17 na 18 października sce. Przyczynił się do wyparcia
części sił polskich i francuskich
z Teterinki

Generał Zachar D. Ołsufiew. do- Generał Aleksandr I. Osterman-


wódca 17. dywizji piechoty. Po -Tołstoj, dowódca IV Korpusu Pie-
śmierci Baggowuta objął dowódz- choty. Spóźnił się na pole bitwy
two II Korpusu a potem dał się zatrzymać dwóm
słabym polskim batalionom. Dzia-
dek autora Wojny i pokoju
Generał Dmitrij S. Dochturow, do- Generał Piotr P. Konownicyn, dy-
odca VI Korpusu Piechoty; był żurny generał Kutuzowa. Przez
szczególnie ceniony przez Kutu- jego ręce przechodziły wszystkie
zowa rozkazy i dyrektywy armii rosyj-
skiej

Generał Paweł A. Strogonow, do- Generał Iwan W. Wasilczikow,


wódca III Korpusu Piechoty. Jego kierował działaniami IV Korpusu
oddziały nie wsparły z winy Ben- Kawalerii
nigsena ataku Baggowuta, co
przesądziło o wyniku bitwy
Narada w Filach. Od lewej: płk Kajsarow, gen. Kutuzow, gen. Konow-
nicyn, gen. Rajewski, gen. Osterman-Tołstoj, gen. Bennigsen (tyłem),
gen. Barclay de Tolly (pod ikoną), gen. Uwarow, płk Toll, gen. Dochturow,
gen. Jermołow (stoi)

Napoleon
ze Wzgórz
Worobiewskich
obserwuje
Moskwę
Armia rosyjska i ludność cywilna opuszczają Moskwę

Napoleon w płonącej Moskwie


Obóz tarutiński

Napoleon wysyła gen. Lauristona z misją do Kutuzowa


Przyjęcie gen. Lauristona przez Kutuzowa w Tarutinie

Kozacy obserwują obóz francuski pod Tarutino


Pomnik bitwy
pod Tarutino
wzniesiony
w 1834 r.,
przebudowa-
ny w 1855 r
Bitwa pod Tarutinem. W centrum widać gen Orłowa-Denisowa oraz kozaków ze zdobytym sztandarem 1. pułku
kirasjerów i wziętymi do niewoli karabinierami
Zwycięstwo pod Tarutinem nad Muratem
Bitwa pod Małojarosławcem

Kirasjer polskiego
14. pułku
Legia Nadwiślańska

Polska
artyleria piesza
Piechota polska

Huzar 13. pułku


Huzarzy francuscy

Lansjerzy francuscy
Karabinierzy francuscy

Kawaleria francuska pod Winkowem. Ciężka kawaleria, wobec utraty


własnych koni, musiała dosiadać czasem wątłych koników chłopskich
Kawaleria na rekonesansie

Artylerzyści rosyj-
skiej pieszej artylerii
Kawalerzysta i piechur
moskiewskiego „opoł-
czenia"

Huzarzy lejbgwardii
Kozacy lejbgwardii

Rosyjska
piechota liniowa
Piechota izmaiłow-
skiego pułku lejb-
gwardii

Szeregowy pułku je-


gierskiego

Vous aimerez peut-être aussi