Vous êtes sur la page 1sur 319

HISTORYCZNE BITWY

KRZYSZTOF MAZOWSKI

FUENGIROLA 1810

Dom Wydawniczy Bellona


Warszawa 2008
Rozdział 1
OFIARA NA OŁTARZU OJCZYZNY?

Choć wszędzie piękna sława — dla kraju usługi, szły w roku


1808 do Hiszpanii regimenty polskie. Reprezentować szły
ojczyznę w (ej wojnie odległej, w składzie wojsk Napoleona, imię
polskie nową odkrywać chwałą wojennego męstwa, a krwią
przelewaną hojnie, kupować Polsce pomoc potęŜnej Francyi.
Szły takŜe, aby w bojach nieustannych zahartować się jak stal,
przeobrazić w najprzedniejsze wojsko świata, zdobyć wiedzę
bojową a później to wszystko ponieść w ofierze sprawie
ojczystej 1
Marian Kukieł

Polscy legioniści walczący we Włoszech śpiewali, Ŝe z ziemi


włoskiej wrócą do Polski, aby złączyć się z narodem. Kiedy w
latach 1806 i 1807 w byłym zaborze pruskim formowano
nowe polskie jednostki w oparciu o kadrę legionów,
Ŝołnierze sądzili, Ŝe tym razem dane im będzie walczyć z
zaborcami o wolność swojego kraju. Tymczasem w wielu
wypadkach czekała ich słuŜba poza krajem i walka z
przeciwnikami, którzy nigdy wrogami Polski nie byli.
Legioniści posmakowali tej

1
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej, Poznań
1912, s. 202,
10

goryczy wcześniej, tłumiąc powstania ludowe we


Włoszech czy walcząc na San Domingo. W Hiszpanii
doświadczyć mieli tego kolejni rekruci znad Wisły.
śołnierze cudzoziemscy na Ŝołdzie państwa
prowadzącego wojnę to pomysł stary jak wszystkie wojny
świata... Napoleon takŜe chętnie korzystał z najemników i
wojsk sojuszniczych; ginęło wtedy mniej Francuzów i
francuska opinia publiczna była spokojniejsza. A Polacy?
PrzecieŜ sami chcieli walczyć u jego boku. Chcieli walczyć
juŜ we Włoszech, jeszcze kiedy nie był cesarzem
Francuzów, tylko zabiedzonym generałem, marzącym o
wielkiej sławie, o drodze do Indii poprzez Egipt. Polacy
chcieli walczyć, bo mieli powody do walki.
Wystarczyło dać im broń do ręki i wysłać na front. Byli
jednak bardziej sojusznikami niŜ najemnikami, nawet gdy
pobierali francuski Ŝołd. Polakom u boku Bonapartego
chodziło o coś więcej niŜ Ŝołd, o coś zupełnie innego.
Większość polskich desperados, walczących gdzieś daleko w
świecie, chciała wierzyć, Ŝe ich poświęcenie to wkład w walkę
o niepodległość swojego kraju, a ich „Ŝołdem" miała być
Polska.
A jaka miałaby być ta Polska? Tego dokładnie nikt
nie wiedział. Zrozumiano, Ŝe jest potrzebna, w momencie
gdy nagle usunęła się spod nóg, przestała istnieć. Zabrakło
oparcia i nagle trzeba było go szukać. MoŜe we Francji?
MoŜe Francuzi, moŜe Napoleon da nam ten punkt oparcia, aby
ziemia przestała się nam usuwać spod nóg? PrzecieŜ
Francuzom i Napoleonowi powinno zaleŜeć na przywróceniu
równowagi europejskiej i odbudowie Polski. Jasne, Ŝe
Francuzi nie zrobią za nas całej roboty i dlatego trzeba iść
pod ich sztandary, aby pokazać polskie istnienie i francuski
interes w istnieniu Polski. Trzeba pokazać, Ŝe jeszcze Polska
nie zginęła... Napoleon był człowiekiem niezwykle
pragmatycznym i jak szachista próbował przewidzieć wiele
ruchów naprzód. Dla niego motywacja była prosta: ja dam
wam nadzieję, której tak potrzebujecie, a za to wy dacie mi
11

Ŝołnierzy, których ja tak potrzebuję. A Napoleon potrzebował


ich sporo — taki wódz jak on „zuŜywał" rocznie około 100
000 Ŝołnierzy. Podczas wszystkich wojen napoleońskich,
jak obliczono, po stronie francuskiej poległo około 1 400
000 Ŝołnierzy, a więc przeciętnie rzeczywiście 100 000 rocznie...
Marian Kukieł pisał w Dziejach oręŜa polskiego, Ŝe Polacy
szli do Hiszpanii „kupować Polsce pomoc potęŜnej Francyi,
zdobyć wiedzę bojową, a później to wszystko ponieść w
ofierze sprawie ojczystej..." Praktycznie rzadko oznaczało to
powrót do kraju w aureoli „najprzedniejszego wojska
świata", a częściej krwawą ofiarę na ołtarzu sprawy
ojczystej, czyli rodzaj handlu wymiennego z Napoleonem.
Polska krew przelana na polach walki miała potem waŜyć
podczas rozmów w gabinetach dyplomatycznych i na
konferencjach pokojowych, miała ciąŜyć na sumieniu
cesarza, stwarzać sytuację, w której czułby się
dłuŜnikiem Polaków.
Polska okresu rozbiorów to państwo, w którym nie było
dynastii i związanej z nią grupy interesów, poczuwającej się
do „prawa własności" kraju i obrony tej własności przed
zakusami obcych. A dynastia w tych czasach była jeszcze
nadal podstawą, na której budowało się państwo, była
swoistym znakiem firmowym kraju, jego logo, dzięki
któremu wiedziano, Ŝe kraj ma swojego prawnego
właściciela, Ŝe nie stanowi ziemi niczyjej... Polska to kraj, w
którym ośrodek władzy był juŜ tylko pozorny — na pokaz
piękny i elegancki, ale niczego juŜ niekontrolujący. Kraj
z niedostatkiem wojska i słabym prawem, ze zdege-
nerowanymi elitami i bez nadziei na nowe, ze względu na słabe
mieszczaństwo, a więc tym samym bez szansy na odnowę
poprzez rewolucję burŜuazyjną na wzór francuski; kraj, w
którym z braku własnych autorytetów szukano protekcji na
obcych dworach, szukano „licencji" na sprawowanie
władzy, podnosząc to, jak później konfederacja
12

targowicka, do doktryny politycznej... Sytuację tę z go-


ryczą podsumował Kościuszko:
„Wszystko nurzało się w występkach, swawola bez
cuglów, szlachta nie umiała być niczym, jak tyranami
włościan: nie tylko serce się ściska na wspomnienie ich
okrucieństw, ale imaginacja sama wzdryga się na ich rodzaje.
Polacy, poznaliście juŜ wiele waszych błędów, umieliście zejść
z ich drogi, uczujcie i tę prawdę, Ŝe nie moŜecie być rzetelnie
wolnymi, jeŜeli nie zyskacie niepodległości, przez swoje
własne usiłowanie" 2.
Agonia Polski trwała długo — od najazdu
szwedzkiego, poprzez wojny Karola XII, wojnę siedmioletnią
z przemarszami obcych wojsk, panowanie Sasów, a
zakończyła się elegancką śmiercią dzięki kulturalnemu
Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu.... Polska traciła
suwerenność w pewnym sensie na własne Ŝyczenie,
stawała się pojęciem coraz bardziej umownym. Było to
terytorium, na które mogła praktycznie wejść kaŜda armia i
zostać tam nawet na leŜe zimowe, nie mówiąc juŜ o pobieraniu
rekruta. I tak słuŜba w obcych armiach stawała się powoli
czymś normalnym. Na straŜy Rzeczpospolitej nie stało
własne wojsko z wojowniczym wodzem, który byłby w
stanie zagwarantować suwerenność kraju. Tymczasem,
jak pisze brytyjski historyk Michael Howard, siła państwa,
jego prestiŜ, a czasem takŜe jego egzystencja były
uzaleŜnione od powodzeń militarnych. To dzięki
wojskowemu powodzeniu władców udało się Rosji i Prusom
osiągnąć rangę mocarstw europejskich, podczas gdy brak
takiego powodzenia skazał Szwecję na drugorzędność, a Polskę
na zagładę. Z drugiej strony, monarcha był zobowiązany do
popierania arystokracji w kraju tak długo, jak arystokracja
go popierała
2 Tadeusz K o ś c i u s z k o , Czy Polacy mogą się wybić na
niepodległość?, Tekst opublikowany w internecie: http://univ.gda.pl/~literat/
pola-cy/index.htm, przypisywany Kościuszce, a zredagowany przez Józefa
Pawlikowskiego.
13

i uznawała jego prawo do pobierania podatków i


prowadzenia wojen — dwóch funkcji, bez których nie
przetrwa Ŝadne państwo, czego dobrym przykładem był tragiczny
los Polski 3.
Podział kraju między sąsiadów był logiczną
konsekwencją tego stanu rzeczy — stabilizował region
politycznie, ustalając granice gwarantowane przez prawdziwe
armie i prawdziwe państwa. Wychodzono z załoŜenia, Ŝe
nie moŜna dopuścić aby w centrum Europy była dziura
polityczna...
Rewolucyjna Konstytucja 3-go Maja 1791 roku okazała
się za słaba, przyszła za późno, aby uratować Polskę, a za to
spotkała się z silną kontrrewolucją w postaci konfederacji
targowickiej. Z punktu widzenia części elit kaŜde wzmocnienie
państwa stanowiło osłabienie ich pozycji; wzrost
suwerenności kraju był dla nich większym zagroŜeniem
niŜ protektorat rosyjski czy nawet rozbiory...
Targowiczanom, którzy obawiali się następnych, bardziej
w ich pojęciu jakobińskich posunięć, było wszystko jedno jak
nazywać się będzie ten kraj i kto nim będzie rządzić, byleby
tylko mogli zachować swoją wioskę, swoje przywileje.
Podporządkowanie się prawdziwej władzy teŜ miało swoje
zalety... Nie kierowano się logiką interesu państwowego, lecz
własnego, a jeŜeli ten był zachowany w ramach obcej
administracji, to własne państwo było zbędne. Dopiero
pod zimnym prysznicem rozbiorów Polacy zaczęli uświadamiać
sobie, Ŝe interes państwa jest takŜe ich własnym interesem, Ŝe
polska wieś spokoju nie zazna, jeŜeli tylko o własną wieś
troszczyć się będą, nie widząc, Ŝe kraj to suma wszystkich
wiosek i sposobu rządzenia nimi, a wreszcie, Ŝe sprawa
ojczysta sama się nie rozwiąŜe. Przebudzenie kościuszkowskie
przyszło jednak za późno.
Napoleon zrobił w Polsce swoją własną rewolucję —
w kilka dni zaszczepił tu ucywilizowany jakobinizm "bez
3
Michael Howard, Fred och Krig, Prisma, Stockholm 2004, s. 34.
14

gilotyny" z zachowaniem tytułów, balów i dobrego


samopoczucia arystokracji z księciem Józefem na czele.
KsiąŜę, który w porę zamienił strój balowy na mundur polowy,
bo uwierzył, Ŝe to właśnie jemu Bóg powierzył honor Polaków,
juŜ spokojnie mógł zmywać plamę Targowicy z honoru rodu
Poniatowskich i zostać głównym bohaterem polskiego dramatu.
Przy okazji odsunięto na boczny tor twórcę legionów, Jana
Henryka Dąbrowskiego, nie mówiąc juŜ o Kościuszce, który
nie chciał zostać bohaterem po raz drugi, angaŜując się w
niepewną, jego zdaniem, sprawę... Elegancka wersja
rewolucji francuskiej trwała do końca epoki napoleońskiej,
wylewała się poza teren Francji wraz z wojskami
napoleońskimi, odciskając trwały ślad na całej Europie na
wiele lat naprzód. Zasługą Napoleona, który w porę
koronował się na cesarza, dając Europie do zrozumienia, Ŝe
wcale nie jest takim jakobinem, za jakiego go uwaŜają, było
powstrzymanie rewolucji przed przerodzeniem się jej w
anarchię.
Czy nad Wisłą zdawano sobie sprawę z tego, Ŝe cała
napoleońska obietnica „przywrócenia Polski" była, delikatnie
mówiąc, sporą manipulacją? Nie była nawet obietnicą, a
raczej rzuconym mimochodem stwierdzeniem, Ŝe na wojnie
moŜe wszystko się zdarzyć — Polska teŜ, jeŜeli Polacy
sobie na nią zasłuŜą... Tymczasem Polacy słuŜyli
Napoleonowi juŜ od tylu lat, a on jakby jeszcze tego nie widział
i domagał się kolejnych ofiar. Starali się zasłuŜyć sobie na
Polskę we Włoszech, starali się na San Domingo...
Rozczarowanie po tym ostatnim było dość powszechne; to
właśnie tam zamiast Francuzów ginęli Polacy, czemu nie potrafił
zapobiec Jan Henryk Dąbrowski 4.
Gdzie jednak moŜna było znaleźć lepszą arenę do
prowadzenia polskiej działalności politycznej niŜ we Francji lub
u boku Francji? Na kogo innego moŜna było w tym
4 Tylko Józef Grabiński uratował swoją półbrygadę, sprzeciwiając się woli
Napoleona.
15

czasie postawić — na dobrą wolę któregoś z zaborców?


moŜe na Prusy, jak Radziwiłłowie? na Rosję, jak
Czartoryscy? A Ŝe my, Polacy, zawsze mieliśmy słabość
do Francuzów, a i wybór był niewielki, to po pewnych
wahaniach większość Polaków postawiła na Bonapartego i
była mu wierna aŜ do końca. Mieliśmy zresztą wspólnych
wrogów, więc sojusz ten wydawał się takim ludziom jak
Wybicki czy Dąbrowski zupełnie naturalny. Kościuszko był
jednak innego zdania:
„Polacy mają wadę jeszcze ślepego naśladowania, co
skutkiem jest małego myślenia i rozwaŜania rzeczy. PoniewaŜ
mamy jedną sprawę z Francuzami, chcemy koniecznie
posiadać jednakowe zapasy, jednakowe wojsko, jednakowe
pasje, i zdaje nam się, iŜ bez tego nie dojdziemy swego celu.
Ale trzeba nam się zastanowić, Ŝe kraj nasz jest
odmienionym, inne jego połoŜenie, inną mający obfitość,
charakter narodu róŜny, a zatem inakszej potrzebuje obrony i
gatunku wojny. Szukajmy, nie naśladując bez rozwagi innych,
między sobą sposobów, znalezione umiejmy uŜyć, a
pomyślny zapewne odbierzemy skutek" 5.
Inaczej teŜ widzieli rozwiązanie sprawy polskiej Czartoryscy,
choć ich pomysł oparcia jej na Rosji trącił Targowicą...
Prorosyjski plan puławski Czartoryskich, zakładający osadzenie
na tronie polskim cara Aleksandra, nie udał się za pierwszym
razem, w roku 1806, i dopiero powtórka, zrealizowana na
Kongresie Wiedeńskim, przekonała większość pozostałych
przy Ŝyciu polskich uczestników wydarzeń, łącznie z
Dąbrowskim, Ŝe ta koncepcja moŜe jeszcze zadziałać.
Królestwo Polskie przywrócił w końcu Aleksander,
wmawiając Prusakom i reszcie Europy, Ŝe przejmuje
tereny polskie byłego zaboru pruskiego po to, aby
restytuować Polskę... Nawet Kościuszko był wtedy wzruszony.

5 Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość?


16

W kaŜdym razie, kiedy jesienią roku 1806 Napoleon dotarł


do Poznańskiego, Polacy mieli okazać swój entuzjazm, a
przede wszystkim okazać się godnymi bycia narodem. Nie
wiadomo dokładnie, jak entuzjazm dla Polski napoleońskiej
przejawiał się na poziomie rekruta, którego horyzont takŜe nie
wykraczał poza własną wioskę i który często wyrywał sobie
wszystkie zęby, aby uniknąć poboru. albo, jak się dało, to
dezerterował z armii, aby do swej wioski powrócić...
Wiadomo natomiast, Ŝe orędownikami sojuszu z
Napoleonem stały się warstwy średnie, widzące w tym
moŜliwość zrobienia kariery wojskowej czy urzędniczej w
administracji Księstwa, oraz arystokracja, pragnąca
potwierdzić u jego boku swój etos rycerski. O jakiejś
polskiej, burŜuazyjnej rewolucji w stylu francuskim nie
było raczej mowy — ot, po prostu więcej szans dla
ambitnych ze wszystkich stanów i róŜnych salonów. W
końcu gdzieś trzeba było się wykazać, trzeba było zadbać o
swoje interesy — jak nie na dworze czy w armii zaborczej,
to u boku Napoleona... Największymi piewcami i
orędownikami sprawy napoleońskiej stali się jednak ludzie
pióra — zarówno współcześni mu, jak i Ŝyjący później,
którzy stworzyli legendę Napoleona w Polsce, legendę
dobroczyńcy i wyzwoliciela Polaków. Przyjęła się łatwo, bo
serca krzepiła tak dobrze, a do niepodległości było tak daleko.
Historia stale jest naginana do aktualnych potrzeb i
interpretowana rozmaicie. W naszym wypadku naleŜałoby
postawić pytanie, czy rzeczywiście Polacy wysyłani do
Hiszpanii przez Napoleona świadomie „kupowali"
niepodległość dla Polski, czy po prostu poszli tam, gdzie im
kazano? Czy walczący z Francuzami i Polakami powstańcy
hiszpańscy rzeczywiście świadomie walczyli za swojego
króla z francuskiej dynastii Burbonów i za katolicką
ojczyznę, czy teŜ w momencie rozluźnienia władzy
państwowej chwytali za broń i po prostu załatwiali swoje
17

interesy? Bardzo łatwo moŜna uprościć, ale i upiększyć cały


obraz w jedną bądź drugą, podręcznikowo-patriotyczną
stronę — ku pokrzepieniu serc.
Epoka napoleońska to takŜe, w naszej historii i nie
tylko naszej, pomysł na Ŝycie — jako wspaniała przygoda z
barwnymi mundurami, wojenkami i czynami mniej
lub bardziej honorowymi... Status społeczny przestał być
przypisany do urodzenia, kaŜdy mógł zostać rycerzem i
wyruszyć na swoją wyprawę krzyŜową, aby zdobyć
bogactwa i zaszczyty. śołnierze mieli wreszcie szansę na
awans mimo braku szlachectwa, oficerowie potrzebowali
armii i wojen, aby zdobywać kolejne stopnie, odznaczenia,
sławę i majątek. Syn oberŜysty zostawał królem, praczka
— Ŝoną marszałka Francji... To szansa dla ambitnych,
festiwal inicjatyw, rewia mody, styl w sztuce i
architekturze... Cały bogaty świat jak z bajki, z brzydkimi
ropuchami o dwuznacznej reputacji, które zmieniają się
w piękne księŜniczki cesarstwa, czy nawet w cesarzową, jak
Józefina. Czasy napoleońskie to prawdziwy karnawał ponurej
dotąd Europy, wyjście poza upudrowany stereotyp ancien
regime, prawdziwa rewolucja, ale w lepszym guście niŜ
jakobińska, gdzie łatwo było głowę stracić... Tu na głowę
czekała korona, a w tornistrze piechura było miejsce na buławę
marszałkowską. A w Polsce czas operetkowego Księstwa
— kopii operetkowego w sumie Cesarstwa — czas
nadziei, balów, polonezów, czas natchnienia dla poetów.
Do epoki napoleońskiej nie moŜna jednak przykładać
naszych miar, naszych potrzeb, naszych wizji świata.
Zupełnie odmienne było pojmowanie państwa, narodu, dobra
i zła, ba — swojej własnej toŜsamości. Po prostu ludzie
byli zupełnie inni, inaczej pojmowali honor i lojalność,
wierzyli w co innego, o ile w ogóle w coś wierzyli, i w co
moŜna w wielu wypadkach wątpić, obserwując postępowanie
elit. Poza tym społeczeństwa, pozbawione dzisiejszych
środków masowej komunikacji,
18

były zamknięte, izolowane, przepływ idei był minimalny i


najczęściej dokonywał się dopiero podczas przemarszów wojsk...
Rewolucja rozbudziła we Francji takie potrzeby i ambicje,
które na pewnym etapie mogły zostać zaspokojone tylko
przez zdobycze wojenne. Równocześnie nadmiar energii
rewolucyjnej musiał zostać skierowany na zewnątrz, aby nie
niszczyć własnego kraju. Stąd potrzeba wygrywania bitew i
parcia naprzód, porywania innych za sobą — porywania tych,
którzy chcieli iść razem jak Polacy, i tych, których
zmuszały do tego okoliczności czy okresowe sojusze.
Wojny napoleońskie to pierwsze w dziejach zmagania o
zasięgu niemal światowym, które zmieniły układ
kolonialny, elegancko zlikwidowały nadwyŜkę ludności w
postfeudalnym rolnictwie i — co jest paradoksem, poniewaŜ
likwidując feudalizm oczyszczano przedpole dla kapitalizmu —
opóźniły epokę industrializacji, wraz z przeludnieniem
miast i strajkami. Rekrut wysyłany na front to przecieŜ
dobry sposób na bezrobocie, a do tego tradycyjny jeszcze
przemysł nastawiony był na produkcję wojenną na
poziomie manufaktury... Polityczne cele wojen
Francji rewolucyjnej i Cesarstwa, choćby blokada
kontynentalna, czyli zakaz handlu z Anglią, były w
sumie wtórne wobec celów ekonomicznych, mających
zapewnić rynki zbytu dla towarów francuskich i usunąć z
nich konkurencję. To równieŜ usankcjonowana grabieŜ na
poziomie państwowym — z kontrybucjami, donacjami
dla marszałków i generałów, z podatkami i poborem
rekruta z zajętych terenów, z Ŝywieniem wojska w
okupowanych, ale i w sojuszniczych, jak Księstwo, krajach.
Po Kongresie Wiedeńskim napoleońskie Księstwo Warszawskie
przestało formalnie istnieć, ale praktycznie istniało nadal pod
zmienioną nazwą; Królestwo Polskie zachowało bowiem wszystkie
jego instytucje wraz z najwaŜniejszą — polską armią,
utworzoną w 1807, a później w 1815 zrekonstruowaną
przez wytrwałego Dąbrowskiego i dopiesz-
19

czoną przez księcia Konstantego. Właśnie dzięki


tej armii i wspomnieniom wielkich zwycięstw odniesionych
pod dowództwem Wielkiego Cesarza mit napoleoński umocnił
się w Polsce, a bitwy powstania listopadowego były tak
naprawdę ostatnimi bitwami epoki napoleońskiej. W
szeregach stanęli ponownie weterani Wielkiej Armii,
tak jak główny bohater naszej opowieści, Franciszek
Młokosiewicz, kapitan spod Fuengiroli, który otrzymał w 1831
roku stopień generalski. Później, pod koniec Ŝycia, spisał
on swoje wspomnienia z wojny hiszpańskiej; dodajmy —
obok szeregu innych, którzy pisywali pamiętniki, a którym
takŜe zaleŜało na pokazaniu swojej napoleońskiej młodości
i swojej motywacji w jak najlepszym świetle. I tak
rodziła się legenda. Młokosiewicz6, urodzony w 1769 roku,
walczył w powstaniu kościuszkowskim i w kampaniach 1806
i 1807. Awansował na oficera w czasie insurekcji, choć
szlachcicem nie był. W grudniu 1806 roku jako jeden z
pierwszych odpowiedział na wezwanie Dąbrowskiego i jako
porucznik wstąpił do 4. Pułku Piechoty, formowanego w
Płocku przez Feliksa Potockiego. Do Hiszpanii trafił w
roku 1808, gdzie jego kompania grenadierów 4.
Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego odznaczyła się od
razu, zdobywając silnie broniony most pod Almaraz, za co
miał otrzymać Legię Honorową7. Potem zdobywał Malagę
i nie pozwolił Anglikom zdobyć Fuengiroli, za co otrzymał 18
6
Biogram Młokosiewicza zamieścił w PSB Jan Pachoński: PSB, t. XXI, s.
436.
7 O bitwie pod Fuengirolą wspomina Kirkor w kontekście
przyznawania Legii Honorowej. Jego zdaniem, pierwsze krzyŜe Legii
Honorowej dostali Polacy w Hiszpanii właśnie za Fuengirolę i z
reguły Legii nie przyznawano nikomu z oddziałów cudzoziemskich.
Tymczasem, jeŜeli wierzyć Gembarzewskiemu, to pierwszą Legię
Honorową Młokosiewicz otrzymał juŜ za Almaraz dwa lata
wcześniej. Stanisław Kirkor, Pod sztandarami Napoleona, Oficyna Poetów i
Malarzy, Londyn 1982, s. 65; por. z Bronisław G e m b a r z e w s k i ,
Wojsko Polskie. Księstwo Warszawskie 1807-1814, Warszawa 1905, s. 69.
20

grudnia 1810 KrzyŜ Kawalerski Legii Honorowej.


Następnie walczył w górach Ronda. Po opuszczeniu Hiszpanii
wziął udział w kampanii rosyjskiej i bił się pod Berezyną.
Otrzymał kolejny awans — na majora zrekonstruowanego z
resztek innych polskich jednostek po odwrocie moskiewskim
4. Pułku Piechoty. Został cięŜko ranny w bitwie pod Lipskiem.
Karierę wojskową zakończył w stopniu generała brygady,
który otrzymał właśnie podczas powstania listopadowego.
W roku 1844 uzyskał wreszcie upragniony tytuł
szlachecki wraz z herbem... „Fuengirola", nadanym przez...
cara Mikołaja I, noszącego tytuł króla Polski „Kongresowej".
Zmarł w Warszawie 23 EU 1845.
Ale nie ubiegajmy wydarzeń... W październiku roku
1810 Młokosiewicz bronił zamku w Fuengiroli, dowodząc
kompanią — jak to określa Kukieł — weteranów, oficerów i
Ŝołnierzy 4. Pułku Piechoty, uwaŜanego za jeden z
najlepszych w Księstwie Warszawskim. Ta bitwa, co prawda
jedna z wielu podczas wojny hiszpańskiej, była jednak dość
szczególna i dotąd jest mało znana, choć to tak wielkie polskie
zwycięstwo, porównywalne z innymi sukcesami oręŜa
polskiego, a tak wielka przegrana Anglików, którym nie udał
się starannie zaplanowany desant na Malagę. W całą tę historię
tak wprowadza nas generał Marian Kukieł:
„Czem dla szwoleŜerów była Somo-Sierra, tern stała
się Fuengirola dla piechoty polskiej. Tam kapitan
Młokosiewicz, ze 150 ludźmi 4-go pułku piechoty stojący
z załogą w forcie nadmorskim, mając jedynie dwie armaty
i dwa drobne działka polowe, bez kanonierów przytem,
naleŜący bowiem do załogi artylerzyści, Hiszpanie,
zdezerterowali, dnia 14 października napadnięty został od
morza przez eskadrę brytyjską, od lądu przez parotysięczny
oddział pod dowództwem lorda Blayney. Młokosiewicz
odmówił kapitulacji. Znalazł wśród swych Ŝołnierzy paru,
znających się na armatach i tak dobrze się bronił, Ŝe zatopił
kanonierkę angielską [...] W nocy przedarł się do niego (z
Mijas) przez
21

obóz angielski porucznik Chełmicki z 70 ludźmi. Nazajutrz,


15 października, rozpoczęli Anglicy gwałtowne bombardowanie.
Załoga nie miała Ŝywności i wody, dokuczał głód i pragnienie.
Porucznik Chełmicki zrobił nagle wycieczkę i zdobył główną
bateryę angielską, odparty zaś, wysadził kasetony z amunicyą; z
forteczki wypadł wówczas Młokosiewicz, a jednocześnie
Bronisz, szef batalionu, nadciągnął z odsieczą (takŜe z Mijas)
w sile 200 piechoty i 20 dragonów. To wystarczyło, aby rozbić
Anglików, wpędzić aŜ w morze, zmusić do ucieczki na
okrętach, zabrać 5 dział i samego dowódcę, lorda Blayney, jako
jeńca" 8.
I to zachęca, aby szukać dalszych śladów tej pasjonującej
historii, śladów brytyjskiego desantu, tak zbagatelizowanego
przez angielskiego historyka Michaela Glovera9; odnotował
go jednym zdaniem, pisząc, Ŝe lord Blayney był
niekompetentny i krótkowzroczny i dał się od razu złapać na
plaŜy... Sprawy jakby nie było, a przecieŜ właśnie wtedy spalił
na panewce brytyjski plan zajęcia Malagi, a moŜe i Andaluzji,
desantem od morza, podobnym do wcześniejszego lądowania
gen. Artura Wellesleya, późniejszego lorda Wellingtona,
w Portugalii. Pian skierowany przeciwko Francuzom,
a moŜe mniej czy bardziej świadomie i przeciwko
Hiszpanom? Nie zapominajmy, Ŝe Hiszpanie byli
odwiecznymi wrogami Anglii i zajęcie Malagi, nawet
podczas trwania chwilowego, strategicznego sojuszu, wcale nie
musiało oznaczać, Ŝe Anglicy tak łatwo oddaliby potem Malagę
Hiszpanii, a na pewno nie Hiszpanii Józefa Bonapartego. Pobliski
Gibraltar trzymają wszak po dziś dzień...
Po wielu latach od tamtych wydarzeń dotarły do Młokosie
wicza, obrońcy Fuengiroli, pamiętniki lorda Blayney a,
kierującego desantem. Podobno juŜ po przeczytaniu
pierwszych trzech rozdziałów znalazł w nich „tyle błędów
8
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 230.
9
Michael Glover, The Peninsular war 1807-1814. Penguin, Lon-
don 1974, s. 125.
22

i podań z prawdą niezgodnych, tyle potwarzy uszczypliwych


i obraŜających nie tylko mnie, lecz nawet w ogóle honor Polaków",
Ŝe skłoniło go to do napisania własnej wersji wydarzeń. Dzięki
temu ukazało się Wspomnienie z wojny hiszpańskiej r. 1810
przez Franciszka Młokosiewicza, opublikowane w czasopiśmie
„Biblioteka Warszawska"10 w roku 1842, na którym opierali
się późniejsi historycy, porównując je z tekstem Blayneya.
Poza wspomnieniami Blayneya i Młokosiewicza
moŜna oczywiście znaleźć wzmianki na temat Fuengiroli
w kilku pamiętnikach, ale przewaŜnie nieścisłe, bo z drugiej
ręki. O bitwie, poza generałem-historykiem Kukielem, w latach
sześćdziesiątych nieco szerzej pisał emigracyjny historyk-amator
Marian Kujawski11, odnotowano ją takŜe w rozmaitych
opracowaniach o okresie napoleońskim. Zajmował się nią
generał Ignacy Prądzyński. Wspominają o niej waŜni polscy
„napoleoniści" — piszący w Anglii Stanisław Kirkor i w Polsce
Robert Bielecki.
Z pamiętników uczestników hiszpańskich wydarzeń korzystał
i śeromski w Popiołach, i Gąsiorowski w Huraganie, i Brandys
w Kozietulskim i innych. Ale pamiętniki pełne są ubarwień i
upiększeń, czynionych najczęściej ku chwale autora, ze szkodą
dla rzetelności historycznej, a jeŜeli jeszcze na to nałoŜy się
fikcja literacka? Ile zamieszania było choćby wokół
Somosierry, ile przekazów, ile wersji! Tak wielu wątpliwości
nie napotkamy w wypadku desantu i oblęŜenia Fuengiroli,
bowiem bitwa ma, jak wspomnieliśmy, tylko dwa źródła i, jak
dotąd, jeden szerszy opis Mariana Kujawskiego. Kujawski nie
był w Fuengiroli, a wszystko co pisze jest pewnego rodzaju
fabularyzacją
10
„Biblioteka Warszawska. Pismo poświęcone naukom, sztukom i przemysłowi",
t. IV, s. 515-547.
11 Marian Kujawski, Z bojów polskich w wojnach napoleońskich. Maida—

Somosierra—Fuengirola—Albuera, Nakładem Polskiej Fundacji


Kulturalnej, Londyn 1967.
23

wydarzenia. Korzysta z dwu wspomnianych źródeł


oraz późniejszych przekazów osób, które Fuengirolę odwiedziły i
opisały teren bitwy. Kujawski przyjmuje pewną wersję
prowadzenia bitwy — z takim, a nie innym ustawieniem dział
oblęŜniczych, z koncepcją "wzgórz dominujących nad
zamkiem" — która nie jest zgodna z rzeczywistością. Nie ma
takich wzgórz, a w kaŜdym razie nie w odległości, która
umoŜliwiłaby prowadzenie skutecznego ostrzału do wewnątrz
zamku.
Nie zawsze trafne są oznaczenia stopni wojskowych i to
dotyczy nie tylko publikacji Kujawskiego. Często
wymieniane są stopnie wyŜsze, które nasi bohaterowie
otrzymali później, jak np. Ignacy Bronisz, określany przez
Młokosiewicza, a następnie w literaturze przedmiotu przez
Kukiela i Kujawskiego, mianem szefa batalionu, podczas gdy
stopień ten dostał później. Podobnie było i ze stopniem
Młokosiewicza, którego z kolei Załuski w swoich
wspomnieniach tytułuje „szefem batalionu"12. Ze stopniami
było jednak w czasach napoleońskich spore zamieszanie.
Nominacje docierały przewaŜnie z opóźnieniem, były częste
ze względu na duŜą śmiertelność i konieczność
zachowania zdolności bojowej oddziałów, które nie mogły
być pozbawione dowódców. A ci ginęli albo elegancko
dezerterowali — moŜe nie dosłownie, ale zarówno
Sułkowski, pułkownik i twórca 9. Pułku Piechoty, a pod
koniec hiszpańskiej przygody gubernator Malagi, jak i
Potocki, pułkownik i twórca „naszego" 4. Pułku Piechoty,
porzucili de facto swoje oddziały i wrócili do Księstwa.
KaŜdy miał swoje powody: Sułkowski pragnął awansu, a
Potocki zorientował się w porę, na czym polega
hiszpańska wojna Napoleona i nie chciał juŜ w niej brać
udziału. Po powrocie do kraju został jednym z animatorów
opozycji antynapoleońskiej. Natomiast swój własny 4. Pułk
Piechoty porzucił
12
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, Wyd. Literackie, Kraków 1976, s. 212.
24

w Hiszpanii i wygląda na to, Ŝe nie poczuwał się do


lojalności wobec Ŝołnierzy, którzy przyszli tu na
piechotę z Polski. Usprawiedliwia go jednak trochę niechęć
do napoleońskiej wojny, odniesione w niej rany i choroba... W
pewnym momencie Dywizja Księstwa Warszawskiego
pozbawiona była praktycznie wyŜszych oficerów i polskiego
dowództwa. Nie stanowiła samodzielnej jednostki
strategicznej, a jej oddziały zostały odkomenderowane w róŜne
miejsca, np. do Fuengiroli czy Mijas. Tam polscy Ŝołnierze z
dziurawymi butami nie musieli juŜ maszerować na pole bitwy,
nikt ich nie krytykował, Ŝe znowu się spóźnili, bitwa
przychodziła do nich.
Do Hiszpanii trafiło kilka formacji polskich. Jakie to
były oddziały i czym się róŜniły od siebie? MoŜna zaproponować
podział na trzy grupy — oddziały francuskie złoŜone z
Polaków, czyli SzwoleŜerowie Gwardii, Legiony Polskie w
słuŜbie francuskiej, czyli pułki piechoty Legii
Nadwiślańskiej i Pułk Ułanów Nadwiślańskich, będące w
istocie kontynuacją legionów włoskich Dąbrowskiego i
wreszcie Dywizja Księstwa Warszawskiego, czyli formacja
polska oddelegowana do Hiszpanii z Księstwa Warszaw-
skiego, ale pozostająca na Ŝołdzie francuskim. Poza tym
szereg oficerów i Ŝołnierzy polskich wchodziło w skład
jednostek francuskich na zasadzie osobistego zaciągu. Dla
angielskiego autora Guya C. Dempseya13 polskie oddziały w
Hiszpanii to po prostu płatni najemnicy, prekursorzy
późniejszej legii cudzoziemskiej.
Oczywiście moŜna polemizować z twierdzeniem,
Ŝe SzwoleŜerowie Gwardii byli oddziałem francuskim, ale
czymŜe innym była gwardia Napoleona? ZłoŜony z
Polaków pułk lekkokonnych zachował jednak polski narodowy
charakter. Wszedł do niego, jak to się mówiło,
13
Guy C. Dempsey, U boku Napoleona. Jednostki cudzoziemskie w armii
francuskiej w czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799—1814, KsiąŜka i
Wiedza, Warszawa 2005, s. 13.
25

„kwiat młodzieŜy polskiej". A do tego przecieŜ „nie


masz narodu zdatniejszego w Europie do zrobienia
prędkiej kawalerji nad Polaków. KaŜdy z nich umie wsiąść
na konia, (czego uczyć się muszą w innych państwach)
mając pikę lub pałasz w ręku, moŜe być zupełnie
uŜytecznym do celu, który zamierzamy"14. Pułk
lekkokonnych miał być wizytówką Polski przy
Napoleonie, stałym przypomnieniem, Ŝe nad Wisłą jest wiele
spraw do rozwiązania. Złośliwi zarzucali Napoleonowi, Ŝe
wziął sobie zakładników z podbitego kraju. Nie
wszyscy jednak chcieli słuŜyć, tak jak Krasiński,
pod rozkazami Poniatowskiego i wybierali słuŜbę u
cesarza....
Z kolei Legiony Polskie były formowane poza krajem,
bez Ŝadnej prawnej platformy krajowej, bo przecieŜ Polski juŜ nie
było na mapie Europy. Z jednej strony był to przejaw
patriotyzmu elity oficerów polskich, a z drugiej, czyli dla
Napoleona, była to taka maszynka do przerabiania na mięso
armatnie tysięcy jeńców i dezerterów z armii austriackiej.
Legiony swój Ŝołd otrzymywały, o ile otrzymywały, z
kas róŜnych krajów, chociaŜ generalnie słuŜyły
Francuzom. Taki niepewny status prawny miały praktycznie
podczas całego pobytu we Włoszech; inny nieco miała Legia
Naddunajska i Legion Północny w Niemczech. Jednostki,
które znalazły się na San Domingo, zostały potraktowane
juŜ jako półbrygady z francuską numeracją. Do Europy
powróciło ok. 300-400 legionistów. Resztka legionów
sformowanych we Włoszech, półbrygada Grabińskiego,
nie wróciła jednak z ziemi włoskiej do Polski. Pod koniec
1806 roku została na wezwanie Dąbrowskiego wycofana z
Włoch, ale dotarła tylko na Śląsk. Tam dokonano
reorganizacji i uzupełnień, zresztą rekrutem pochodzącym
z Księstwa Warszawskiego. Przemianowano ją w tym
momencie na Legię Polską, potem Polsko-Włoską,

14
Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość?
26

aby ostatecznie nazwać ją Legią Nadwiślańską.


Legia pomaszerowała przez Westfalię dalej do Francji na
słuŜbę francuską, a następnie skierowano ją w 1808 roku do
Hiszpanii. Tam m.in. trafiła pod Saragossę, tak dobrze
znaną Polakom. Jednostki te otrzymywały nadal
uzupełnienia bezpośrednio z Księstwa Warszawskiego, mimo
Ŝe nie wchodziły formalnie w skład armii Księstwa.
Kompania ułanów Legii Nadwiślańskiej stacjonująca w
Maladze odegrała pewną rolę w naszej historii, ruszyła
bowiem 15 października 1810 roku z odsieczą oblęŜonej
Fuengiroli, ale na miejsce dotarła o świcie 16 października, juŜ
po bitwie.
I wreszcie główna bohaterka naszej ksiąŜki —
Dywizja Księstwa Warszawskiego. Jej pułki były jedynymi
oddziałami polskimi, wywodzącymi się z legalnego, a
przynajmniej zalegalizowanego utworzeniem Księstwa zaciągu
do wojska. Tak na marginesie — rekrutacja do Legii
Polskich, bo tak najpierw nazywały się oddziały
formowane na ziemiach polskich odebranych Prusakom,
jeszcze zanim powstało Księstwo, dokonywała się
równolegle z organizacją Legii Polsko-Włoskiej na Śląsku.
CzyŜby Napoleon nie wierzył do końca, Ŝe powstanie jakaś
polska organizacja państwowa i starał się wyprowadzić z
terenów zajętych przez wojska francuskie jak najwięcej
rekruta? Gdyby polskie państwo nie powstało, to legie
tworzące się na przyszłych terenach Księstwa łatwo mogłyby
zostać włączone w strukturę organizowanej Legii Polsko-
Włoskiej na Śląsku. Stąd moŜe wybór Śląska? Zresztą
kierunek mógłby być teŜ i odwrotny. W końcu np. Legia
Północna została ostatecznie włączona do formacji Księstwa
w 1807 roku. Napoleon po prostu pozostawiał sobie wiele
otwartych moŜliwości takiego manewru, jaki będzie w danej
chwili najkorzystniejszy.
Z Legii Polskich tworzonych na zajętych przez
Francuzów terenach zaboru pruskiego, a przekształconych
później po powstaniu Księstwa w dywizje, Napoleon wybrał
trzy pułki, które w 1807 roku najbardziej przypadły do
27

gustu jego marszałkowi Davoutowi i przejął je na swój Ŝołd.


O tym, jak to zrobił, napiszemy dalej. W tym
momencie chodzi o wyodrębnienie i usystematyzowanie
oddziałów Księstwa Warszawskiego, które trafiły do
Hiszpanii, tak jak pułk 4. Feliksa Potockiego, 7. Macieja
Sobolewskiego i 9. ks. Antoniego Sułkowskiego.
Dwie kompanie 4. Pułku Dywizji Księstwa
Warszawskiego wsławiły się właśnie pod Fuengirolą.
Dyskusyjne jest wyprowadzenie tak znacznych oddziałów
polskich z Księstwa i tak powaŜne osłabienie polskiej armii.
Część z nich zabrano do Hiszpanii, ale na tym nie koniec, bo
inne poszły bronić zdobyty en v* Prusach Vw\eY&x. Legia
Nadwiślańska do Polski wtedy nie doszła, a za to kierowano
do niej rekrutów z Księstwa. Mówiło się, Ŝe sytuacja
gospodarcza Księstwa nie pozwalała na utrzymanie tak duŜej
armii, ale ogołocenie kraju z wojska polskiego, przy niemal
równoczesnym wycofaniu wojsk francuskich, było teŜ pewnym
sygnałem dla rosyjskiego wówczas sojusznika Napoleona.
Jest oczywiste, Ŝe Napoleon chciał uzyskać jak
najwięcej rekrutów z terenów polskich dla swoich potrzeb,
ale nie tylko. Wyprowadzenie tak duŜej liczby poborowych z
Polski oznaczało dla niego zmniejszenie ryzyka, Ŝe Polska
będzie miała własne pomysły na swoją niepodległość.
Gdyby zaszła potrzeba przehandlowania Księstwa któremuś z
byłych zaborców, Polacy nie byliby po prostu w stanie
przeciwstawić się temu militarnie. Jednak przykład wojny z
Austrią w 1809 roku pokazał, Ŝe nie była to do końca prawda i
Polacy w trudnych warunkach potrafili zmobili-zować
dodatkowe siły, stawić czoła napastnikowi, a nawet wygrać
wojnę na swoim odcinku.
Polskie oddziały rzadko teŜ i niechętnie wykorzystywane
były poza Polską jako samodzielne zgrupowania strategiczne.
Od razu włączano je w struktury armii francuskiej,
często rozdrabniając na mniejsze jednostki i wykorzystując
28

np. do transportu jeńców czy słuŜby garnizonowej. Jednym z


takich oddziałów była właśnie kompania Młokosiewicza,
umieszczona na zamku w Fuengiroli. Podobnie polityka
wobec polskiej kadry dowódczej miała na celu takie
włączenie polskich wyŜszych oficerów we francuskie struktury
dowodzenia, aby nie mieli oni decydującego wpływu na oddziały
polskie za granicą.
Francuzi mieli juŜ za sobą doświadczenia z
sojuszniczymi formacjami hiszpańskimi, wywiezionymi z
Hiszpanii do Danii. Mimo Ŝe starano się rozdrobnić i
odseparować od siebie hiszpańskie oddziały, a takŜe odciąć je
od dopływu informacji z Hiszpanii, wypowiedziały one
posłuszeństwo Francuzom i zostały przewiezione przez
Anglików do Hiszpanii. Francuzi woleli uniknąć czegoś
podobnego, gdyby sprawa polska przybrała zupełnie inny
obrót, np. gdyby Księstwo przeszło na stronę rosyjską, co
przy dość silnych sympatiach prorosyjskich wśród Polaków15
wcale nie było takie nieprawdopodobne, albo zostało
całkowicie zaanektowane przez któregoś z zaborców. Zresztą
wtedy zawsze jeszcze mieli moŜliwość włączenia Dywizji
Księstwa do Legii Nadwiślańskiej, która nie była formalnie
związana z Księstwem. Stąd prawdopodobnie pomysł na dwa
rodzaje wojska polskiego, którego resztki złączono dopiero w
1813 roku, juŜ poza Księstwem.
Udział Polaków w kampanii włoskiej i hiszpańskiej
Napoleona trudno byłoby bez wahania zaliczyć do
patriotycznego zrywu i świadomej walki o wolność, jak
chętnie to kiedyś widziano. Oficerowie mieli swoje kalkulacje
— Uczyli na awanse i ordery, i związane z nimi apanaŜe;
zawsze teŜ mogli poprosić o dymisję. śołnierze z poboru
pozbawieni byli moŜliwości wyboru — najpierw wcielano
ich do armii austriackiej, a potem, kiedy dostawali się do
francuskiej niewoli we Włoszech, mogli albo pozostać w tej
niewoli, albo
15
Chodzi tu zarówno obóz Czartoryskich, stronników Aleksandra I na kresach,
jak i duŜą liczbę Polaków w rosyjskich formacjach wojskowych.
29

wstąpić do legionów polskich. W legionach przynajmniej


rozumieli komendy i nie było kar cielesnych, więc było tam
dla nich zdecydowanie lepiej. Gdy następnie dostawali się
do niewoli austriackiej, byli przepuszczani przez kije i ponownie
wcielani do armii lub karano ich jako dezerterów. Gdy dostawali
się do niewoli angielskiej, mieli do wyboru więzienie na słynnych
pontonach16 lub wstąpienie do brytyjskich formacji
cudzoziemskich. W Hiszpanii mogli zdezerterować, zwabieni
obietnicą wypłaty Ŝołdu w oddziałach regularnych, hiszpańskich czy
angielskich, lub moŜliwością rabunku, przystępując do partyzantów.
W dodatku mieli dalej do domu niŜ ci, którzy zdąŜyli
zdezerterować w kraju. Jaki zatem mieli wybór, jeŜeli w ogóle
przeŜyli? śołnierze musieli wykonywać rozkazy i ginąć na polu
chwały... swych oficerów, aby ci dostali swoje awanse i ordery...
Pamiętnikarz epoki, Kajetan Wojciechowski, oficer
Legii Nadwiślańskiej, wspomina rozmowę z zaprzyjaźnionym
Hiszpanem i jego pytanie:
„Dlaczego Polacy tej samej religii, co Hiszpanie, są jednak
ich nieprzyjaciółmi? Czyśmy kiedy wasz kraj naszli, wasze
mienie zabrali, wasze znaczenie zniszczyli? Powiedzcie otwarcie,
dlaczego się tak ślepo na cudzą sprawę poświęcacie. Nie moŜecie się
wygodnie pomieścić na waszej ziemi, szukacie u Francuzów
chleba? To przyjdźcie do nas i my wam chleba damy, a
będziecie braćmi naszymi" 17.
Zgoda na wysłanie wojsk polskich do Hiszpanii to oczywisty
błąd władz Księstwa Warszawskiego, dowód na całkowitą
podległość Napoleonowi, podobnie jak zezwolenie na
rekrutację do Legii Nadwiślańskiej, która nie naleŜała do
wojsk Księstwa. Racja polityczna kraju wskazywała na
potrzebę wynegocjowania wykorzystania wojsk polskich
wyłącznie do
16
Stare okręty pozbawione masztów i zacumowane na nadbrzeŜu jako
pływające więzienia.
17
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje w Hiszpanii, PAX,
Warszawa 1978, s. 78.
30

walki z byłymi zaborcami. Udało się tylko nie dopuścić, aby Polacy
zostali wysłani do kolonii. Koncepcja udziału wojsk polskich w
zniewoleniu Hiszpanii była teŜ jednoznacznie wątpliwa moralnie i
stanowi dotąd plamę na honorze polskiego Ŝołnierza. Zwolennicy
Hiszpanii burbońskiej wydali nawet odezwę do Ŝołnierzy polskich,
apelując do nich:
„Polacy, porzućcie barwy wasze, karmazyn z białym
— barwy honoru i niewinności. Wy sami wolności po
zbawieni, nachodzicie obcy kraj, katolicki jak wasz, Ŝeby
go wolności pozbawić" 18.
Do hiszpańskiego apelu dodajmy, Ŝe takie postępowanie
Polaków stało w wyraźnej sprzeczności z napisem na sztandarze
naszych bohaterów spod Fuengiroli — 4. Pułku Piechoty Księstwa
Warszawskiego. Motto regimentu wyszyte zostało na pułkowym
sztandarze ręką Zofii Potockiej (Ŝony fundatora i pierwszego
dowódcy) w 1807 roku:
„Gdy się chce bronić, nie innych ciemięŜyć, hasłem Polaka
zginąć lub zwycięŜyć" 19.
Zdaniem Mariana Kukiela, który niewątpliwie uległ legendzie
napoleońskiej, motywacja interwencji francusko-polskiej w
Hiszpanii była następująca:
„Nie chodzi o wydarcie wolności Hiszpanom jeno o zamknięcie
półwyspu dla Anglii, o lepszy rząd dla półwyspu i lepszego
króla" 20.
Napoleon więc chciał jakoby dobrze — dobrze przede
wszystkim dla Francji, ale podobno i dobrze dla Hiszpanów
— bo byli i tacy Hiszpanie, tzw. afrancesados, którzy
uwaŜali, Ŝe francuskie wpływy są jak powiew świeŜego
wiatru, wywiewającego z kraju zatęchłe powietrze średnio
wiecza i zacofania. Pod Trafalgarem Hiszpanie walczyli
przecieŜ u boku Francuzów przeciwko Anglikom. Napoleon
18
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 229.
19
Bronisław Gerabarzewski, Wojsko Polskie — Księstwo War-
szawskie 1807-1814, Gebethner i Wolf, Warszawa 1905, s. 112.
20
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 230.
31

czuł, że właściwie juŜ ma Hiszpanię, Ŝe moŜe ją sobie


dalej podporządkowywać, Ŝe król i jego syn to w sumie
degeneraci, a jeŜeli usunie się i ich, i faktycznie rządzącego
Hiszpanią premiera Godoya, to w kraju zapanuje
powszechna szczęśliwość, wprowadzi się francuskie liberalne
prawa, zlikwiduje inkwizycję, a cały proces pozytywnych
przemian zwieńczy koronacja Józefa Bonapartego na króla
Hiszpanii. PrzecieŜ panujący w Hiszpanii Burboni byli dynastią
francuską, więc jeŜeli zamieni się teraz jedną dynastię
francuską na inną, teŜ francuską, to nie powinno być problemu...
Formalnie sprzymierzona z Francuzami Hiszpania była teŜ
przez cały czas w stanie wojny z Anglią, a nie z Francją — do
detronizacji Burbonów i po intronizacji Józefa, bo potem były
juŜ jakby dwie róŜne Hiszpanie. Wszystko wyglądało dobrze
jednak tylko w sferze spekulacji, gorzej w rzeczywistości.
Napoleon odniósł szereg olśniewających zwycięstw na
polach bitewnych Europy. W wielu z nich uczestniczyli
Polacy, wiele teŜ odnieśliśmy sami, tak jak pod Fuengirolą czy
w kampanii 1809 roku; przyczyniliśmy się do wielu
zwycięstw, tak jak pod Somosierra. Mimo tych wszystkich
triumfów Napoleon poniósł jednak klęskę — i w sensie
militarnym, i w sensie koncepcji napoleońskiej Europy.
Klęska Napoleona była teŜ klęską Polaków, liczących na to, Ŝe
po drugiej wojnie polskiej wskrzeszona zostanie
Najjaśniejsza Rzeczpospolita w dawnych granicach, Ŝe „rok
ów szczególny" — 1812 — stanie się przełomowy dla sprawy
polskiej. Polacy kochali Napoleona tak jak Ojca — nie za to,
jakim był, ale za to, jakim chcieli, aby był. Ucieleśniał ich
marzenia, walczył przecieŜ ze wszystkimi zaborcami, dał
Polakom broń do ręki, dał nadzieję. Mit cesarza i jego
dzielnych polskich Ŝołnierzy miał jeszcze przez cały wiek
budzić polski patriotyzm w walce o niepodległość.
Rozdział 2
Z ZIEMI WŁOSKIEJ DO HISZPANII

Gdyby te dziesięć tysięcy Polaków, co zginęło w dwóch kampaniach


włoskich, legło było przy obronie wolności swych rodaków, ileby byli
oszczędzili innych, wrazili odwagi współziomkom, i wytracili
nieprzyjaciół? Po ginęli ci męŜni ludzie na obcej ziemi, a bracia ich jęczą
w niewoli/'
Tadeusz Kościuszko

Co teraz? Turcja, Szwecja, Francja? A moŜe Włochy? Po klęsce


powstania kościuszkowskiego pojawiły się pierwsze koncepcje
zachowania polskich oddziałów wojskowych poza granicami
byłej Rzeczpospolitej. W listopadzie 1794 roku Jan Henryk
Dąbrowski proponował wyprowadzenie poprzez Śląsk, w stronę
Renu, reszty wojska polskiego. Dokąd i po co? Do rewolucyjnej
Francji? Kościuszko byłby wodzem... Projekt nie zyskał poparcia;
kto zresztą miał go wtedy poprzeć? Świadomość klęski była
większa od świadomości nowych celów, a środków na realizację
takich planów nie było Ŝadnych. Dąbrowski w tym okresie był
zresztą zdezorientowany, podobnie jak większość polskich
oficerów. Zdarzało mu się i wcześniej i później,

1 Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość?


33

Ŝe z jednej ostateczności wpadał w drugą2. Usiłował


nawet współpracować z Targowicą i sejmem grodzieńskim, aby
uratować resztki armii polskiej, brał udział w powstaniu
kościuszkowskim, poddał się wreszcie Suworowowi 18
listopada w Radoszycach i praktycznie był jeńcem rosyjskim
do momentu wydania Warszawy Prusakom w styczniu 1796. Rok
później zaborcy podpisali konwencję w Ratyzbonie, która
ostatecznie przekreśliła istnienie państwa polskiego. Armia
pozostała na polu bitwy lub w niewoli, rekruci powrócili na
rolę, a komu się udało, to uciekł do Galicji. Galicja nie zawsze
okazywała się jednak spokojną przystanią. Pytanie — co
zrobić ze zdemobilizowaną i zdemoralizowaną armią? Wielu
byłych polskich Ŝołnierzy, którzy trafili do Galicji, wcielono po
prostu siłą do armii austriackiej, gdzie słuŜyli obok galicyjskich
chłopów. Elita powstańcza znalazła azyl w rewolucyjnej
Francji, gdzie zaczęły powstawać pierwsze plany wybicia
się na niepodległość i zawiązywała się sieć kontaktów.
Zresztą jeszcze u schyłku insurekcji pojechał do ParyŜa generał
Józef Wielhorski z planem formowania polskiej siły zbrojnej we
Francji z dezerterów z wojsk austriackich.
Na tureckiej Wołoszczyźnie zebrały się niedobitki
polskich oddziałów pod dowództwem brygadiera Joachima
Denisko, liczącego na konflikt turecko-rosyjski. „Kto kocha
Ojczyznę, niech idzie na Wołoszczyznę" — nawoływał
Denisko, śląc swoich emisariuszy do Galicji. W
Konstantynopolu, przy wsparciu ambasady francuskiej
popierającej chemie kaŜdą dywersję antyrosyjską, działali
dawni przedstawiciele Rzeczpospolitej. Tu zjawił się Polak
w słuŜbie francuskiej, Józef Sułkowski; potem, jako
francuski doradca wojskowy, Wojciech Turski, a latem 1795
Dąbrowski. Tym razem nie chodzi jednak o Jana Henryka, lecz
o Ksawerego Dąbrowskiego, który miał wielkie ambicje

2
Po upadku Napoleona uznał Aleksandra.
34

i plany. Gdyby mu się powiodły, to moŜe Mazurek


Dąbrowskiego mówiłby o zupełnie innym Dąbrowskim...
Niezbyt jasne są pełnomocnictwa Ksawerego Dąbrowskiego,
który zawiązuje w Bukareszcie konfederację wojskową i
ogłasza się wodzem naczelnym wojsk polskich i litewskich.
Szymon Askenazy dopatruje się tu nawet śladów prowokacji3:
rosyjskiej? — austriackiej? — francuskiej? Z ParyŜa podąŜa za
Dąbrowskim generał Franciszek Ksawery Rymkiewicz, aby
ostudzić nieco zapały samozwanczego wodza. Dąbrowski
zmienia zatem front i przechodzi na... słuŜbę rosyjską, gdzie
formuje polski pułk ułanów na Litwie, a później wiernie
słuŜy Rosjanom przez następne trzydzieści lat. CzyŜby
chodziło o moŜliwość kariery wojskowej w jakiejkolwiek armii?
Praktycznie we wszystkich armiach zaborczych, a nawet w
wielu armiach europejskich, znajdziemy Polaków. Prusacy i
Rosjanie przeprowadzali na swoich terytoriach normalny
pobór polskiego rekruta i przyjmowali w swoje szeregi chętnych
oficerów. A było ich nadspodziewanie wielu — tak wielu, Ŝe
tworzono regularne polskie oddziały. To Polak, rosyjski generał
Eufemiusz Czaplic, dał się we znaki Polakom w kampanii
1812. W Warszawie i Grodnie działali werbownicy brytyjscy,
prowadzący nabór do swojej „legii polskiej". Polaków
werbowali rojaliści francuscy. Burboni hiszpańscy. Swoich
polskich ułanów, tzw. „szwadrony bośniackie", mieli i
Prusacy, i Austriacy. Austriacki 1. Pułk polskich ułanów
walczył dzielnie przeciwko Francuzom we Włoszech, a pod
Hohenlinden austriaccy Polacy, dawni Ŝołnierze
kościuszkowscy, starli się z Polakami francuskimi,
prowadzonymi przez Kniaziewicza. Polski ochotniczy pułk
ułanów austriackich bił się z Francuzami nad Renem i w
Niderlandach. W bitwach pod Amberg i Wiirzburgiem
Polacy galicyjscy bili się po stronie austriac-

3 Szymon A s k e n a z y, Napoleon a Polska, Bellona, Warszawa 1994, s. 91.


35

kiej, a ich bohaterskie czyny opisze potem Antoni hr.


Karśnicki w poemacie Przypomnienia wojenne z roku 1796 i 1797
nad Renem 4,
Polacy na słuŜbie austriackiej wstępowali do legionów
przewaŜnie dopiero wtedy, gdy dostali się do niewoli we
Włoszech; wcześniej pewnie nawet nie wiedzieli o ich istnieniu
albo nie przywiązywali do tego większej wagi.
Polacy walczyli przeciwko Polakom w bitwach pod
Essling i Wagram, kiedy to, jak wspomina Załuski, „obie strony
wyzywały się najobelŜywszymi wyrazami w mowie rodowitej
[,..]" 5. Ten motyw walki bratobójczej przewijać się będzie
przez cały okres wojen napoleońskich i to na wszystkich
frontach, takŜe podczas bitwy pod Fuengirolą. Pierwsi twórcy
polskich formacji zbrojnych poza krajem wiedzieli chyba, Ŝe
nie uda się zwerbować dla sprawy polskiej wszystkich
Polaków walczących w obcych armiach, byli jednak
rozczarowani brakiem patriotyzmu wielu polskich oficerów
słuŜących w armiach zaborców. Jak się szacuje, w samej
armii austriackiej słuŜyło w okresie napoleońskim około 20 000
Polaków.
Nie uprzedzajmy jednak wypadków. To nie Dąbrowski
wpadł na pomysł tworzenia legionów, lecz Wielhorski i
Barss — ostatni przedstawiciele insurekcji przy Republice
Francuskiej, a ideę w czyn miał wprowadzić Wybicki, który
chciał dla niej pozyskać Dąbrowskiego. Wybicki apelował
do Dąbrowskiego, „by w Ŝadną obcą słuŜbę nie wchodził, Ŝe
rozpaczać jeszcze nie wypada, Ŝe na koniec patrzeć nam trzeba
na wypadki rewolucji francuskiej" 6.
Pod koniec 1795 roku do Warszawy przyjechał Eliasz
Tremo, przedstawiciel emigracyjnej agencji paryskiej, i
przedłoŜył Dąbrowskiemu pomysł tworzenia polskiego
4
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 19.
5
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, op. cit., s. 170.
6
Władysław Z a j e w s k i , Józef Wybicki, Wyd. Centrum Edukacji
Europejskiej, Toruń 2003, s. 164.
36

wojska w oparciu o Francję. Wygląda jednak na to, Ŝe


Dąbrowski miał juŜ inne plany, bowiem na początku 1796
roku udał się do Berlina, gdzie badał moŜliwości — z jednej
strony swojej kariery osobistej w armii pruskiej, a z drugiej
— koncepcję zjednania Prus dla odbudowy Polski pod
berłem Fryderyka Wilhelma II. Dąbrowski złoŜył na
ręce ambasadora francuskiego w Berlinie, Caillarda,
memoriał, w którym dowodził, Ŝe wzrosło zagroŜenie
Prus ze strony Rosji, a w tym kontekście potrzeby
odbudowy Polski pod berłem Hohenzollernów, przy
poparciu Francji. W armii pruskiej słuŜyło juŜ wielu
Polaków i mówiło się, Ŝe Dąbrowski moŜe otrzymać
u Prusaków stopień generała dywizji, co podobno
proponował mu król pruski. Prusacy traktowali Polaków bardzo
selektywnie — jednym proponowano wysokie stopnie
oficerskie, a innych, tak jak generała Antoniego
Madalińskiego, trzymano pod kluczem w twierdzy.
Idea odbudowy Polski w oparciu o Prusy, genezę swoją
mająca we wcześniejszych koncepcjach sojuszu polsko--
pruskiego, popierana początkowo przez władze rewolucyjnej
Francji, będzie się jeszcze przewijać w najbliŜszych latach,
nawet po sformowaniu legionów i przeznaczeniu ich do walki
przeciwko austriackiemu Cesarstwu Rzymskiemu Narodu
Niemieckiego na Półwyspie Apenińskim. Jej głównym
rzecznikiem na terenie pruskim był ks. Antoni Radziwiłł,
mający silne powiązania rodzinne z Hohenzol-lernami.
Radziwiłł proponował ogłoszenie Fryderyka Wilhelma II
królem Polski. Od tego pomysłu nie odŜegnywali się takŜe
ani Wybicki, ani Dąbrowski. Ostatecznie polskie sondaŜe
zostały wręcz wyśmiane przez Prusaków, którzy
podsumowali je obrazliwie, mówiąc, Ŝe „projekt podobny
mógł powstać jedynie w głowie umysłowo pomieszanej i
zasługuje na głęboką pogardę". Złośliwi Francuzi zaś zaczęli
oceniać polskich emigrantów w ParyŜu, którzy
37

wystąpili z takim pomysłem, jako „ludzi bez charakteru", choć


to właśnie Francuzi sugerowali niedwuznacznie Polakom
moŜliwość takiego rozwiązania7. W sumie była to koncepcja
postawienia na jednego z zaborców, z pełną niepodległością
mająca niewiele wspólnego. Twórcy legionów trzymali się jej
jednak aŜ do kongresu w Rastadt. Równoległą koncepcję
odbudowy Polski w oparciu o Rosję lansowała grupa skupiona
przy rodzinie Czartoryskich i ta koncepcja przygotowała
Aleksandrowi I grunt na przejęcie Księstwa dwadzieścia lat
później, po upadku Napoleona.
Powróćmy jednak do Dąbrowskiego. Nie doczekał się on
Ŝadnej pozytywnej odpowiedzi na swój „pruski" memoriał, bo
Prusacy po prostu nie bardzo wiedzieli, co mają z nim zrobić —
kaŜda bowiem minimalnie choć zachęcająca odpowiedź
antagonizowałaby ich z pozostałymi zaborcami. Po
wielomiesięcznym wyczekiwaniu w Dreźnie i ostatecznym
odrzuceniu w marcu 1796 roku oferty słuŜby w armii pruskiej,
zdecydował się więc na poparcie idei budowy polskich
legionów u boku Francji.
Nie jest zupełnie jasne, czy w tym momencie Dąbrowski
widział juŜ siebie jako wodza przyszłych korpusów polskich,
bo przecieŜ zabiegał wtedy o przyjęcie na słuŜbę francuską,
prosząc ministra wojny Petieta o przydzielenie go do sztabu
armii francuskiej, nawet w charakterze ochotnika. CzyŜby nie
wierzył w powodzenie tego przedsięwzięcia? Takich
bezrobotnych oficerów, marzących czy słuŜących juŜ u
Francuzów, było zresztą więcej. Choćby Sułkowski czy
Zajączek... W kaŜdym razie równolegle Dąbrowski wysłał do
Dyrektoriatu memoriał, w którym rozwijał koncepcję
polskich oddziałów ochotniczych przy armii francuskiej.
Oddziały te, strategicznie podporządkowane Francji,
składałyby się z Polaków wcielonych obecnie do armii
zaborczych, głównie z Galicji. Dowódcami
7
Ibidem, s. 165.
38

zostaliby dawni oficerowie Rzeczpospolitej. Celem politycznym


dla Francji byłaby dezorganizacja armii nieprzyjacielskiej,
a dla Polaków skłonienie Prus do odbudowy Polski. PoniewaŜ
ze strony francuskiej otrzymano sygnały pozytywne (Polaków
popierał m.in. gen. Ciarkę, późniejszy minister wojny),
Dąbrowski udał się we wrześniu 1796 roku do ParyŜa. Minister
wojny Petiet, po zapoznaniu się ze sprawą, uznał, Ŝe polskie
formacje wojskowe na froncie włoskim będą doskonałą
dywersją antyaustriacką. Problem polegał jednak na tym, Ŝe
przepisy francuskie nie zezwalały na tworzenie samodzielnych
jednostek cudzoziemskich. takich jak późniejsza Legia
Cudzoziemska.
Dyrektoriat takŜe uznał tworzenie legionów za dobry
pomysł, chociaŜ wychodził z zupełnie odmiennych przesłanek.
Chodziło o to, aby angaŜując się w sprawy włoskie nie tworzyć
zbyt silnych wojsk narodowych włoskich, które w pewnym
momencie mogłyby stać się kłopotliwe dla Francuzów.
Natomiast formując legiony polskie jako „armię włoską"
unikano na przyszłość problemu z aspiracjami
narodowościowymi Włochów popartymi własnym wojskiem, a
taką cudzoziemską, ochotniczą armię moŜna było w
kaŜdej chwili rozwiązać.
Ostatecznie zaproponowano rozwiązanie, które miało
wyjść naprzeciw motywom politycznym Dyrektoriatu i
pozwolić na ominięcie kłopotliwych przepisów francuskich.
Polskie oddziały miały być wojskami posiłkowymi przy
formacjach lombardzkich. Do tego jednak niezbędna była
zgoda Napoleona, który podchodził powściągliwie do
koncepcji Dyrektoriatu i tym samym do polecanego
przez Dyrektoriat Dąbrowskiego. Napoleon miał własne plany
„na Włochy", sam zresztą był włoskiego pochodzenia i
właśnie przestawał uŜywać nazwiska „Buona parte"... Wygląda
na to, Ŝe od samego początku zdawał sobie sprawę, iŜ taka akcja
jest w sumie dywersją — nie tylko przeciw Austrii, ale i
przeciwko Włochom, nie mówiąc juŜ
39

o samych Polakach, którzy zostaną ostatecznie wykorzystani i


porzuceni. Polacy jednak nalegali.

W listopadzie 1796 roku przygotowano dla Dąbrowskiego


Uwagi do konferencji z Bonaparte, Generał, wraz z mjr.
Eliaszem Tremo, udał się za „składkowe" fundusze do
Mediolanu, gdzie przebywał Napoleon, i 4 grudnia został
przyjęty na audiencji przez Bonapartego. Napoleon po raz
pierwszy zetknął się bliŜej ze „sprawą polską" poprzez swojego
adiutanta Józefa Sułkowskiego, który podobno miał pewien
wpływ na to, Ŝe Napoleon początkowo zlekcewaŜył
Dąbrowskiego. Sułkowski, republikanin, niewątpliwie polski
patriota, nie ufał generałowi, którego uwaŜał za karierowicza i
stronnika Stanisława Augusta; nie podobały mu się teŜ pomysły
Dyrektoriatu. Napoleon powiedział Dąbrowskiemu, Ŝe tworzy
juŜ na próbę batalion z jeńców polskich i proponował przybyłym
Polakom stopnie oficerskie w tej formacji. Po tym nieudanym
spotkaniu próby mediacji podjął się inny Polak, Antoni
„Amilkar" Kosiński, mający dobre stosunki zarówno z
generalicją francuską, jak i z rządem lombardzkim. Dzięki niemu
Dąbrowski uzyskał powtórnie audiencję 4 stycznia 1797 roku,
tym razem uwieńczoną sukcesem i wyraŜeniem przez Napoleona
zgody na powołanie „Legionów Polskich posiłkujących
Lombardię".
Dnia 9 stycznia 1797 roku podpisana została konwencja
pomiędzy Administracją Generalną Lombardii a generałem-
lejtnantem Dąbrowskim, który przy poparciu Bonapartego
zaoferował swe usługi celem przywrócenia wolności Lombardii.
Tremo zaś udał się do miejsc internowania jeńców austriackich,
aby rozpocząć rekrutację. I tak powstały legiony, które niebawem
stały się siłą polityczną, usuwającą w cień polskie ugrupowania
emigracyjne w ParyŜu.
Emigracja polska we Francji, a takŜe rozrzucona w Europie,
m.in. w Wenecji, była podzielona, zarówno organizacyjnie jak i
politycznie, i ten charakterystyczny rys polskiej
40

emigracji niepodległościowej przewija się przez następne


dwieście lat. RóŜniono się takŜe w sprawie legionów. Z
jednej strony działała paryska Agencja z Barsem,
Wielhorskim, Wybickim, a z drugiej tzw. Deputacja. Obie
orientacje uwaŜały się oczywiście za „wyłącznych"
reprezentantów sprawy polskiej wobec Francji i Prus. To
podzielenie emigracji przynosiło wiele szkody sprawie
polskiej i powodowało, Ŝe większość posiadanej energii i
środków zuŜywano na wewnętrzne spory. Przewodniczący
Deputacji, Dionizy Mniewski, deklarował wprawdzie, Ŝe nie
zwalcza ona legionów, bo te dają chleb wojskowym polskim,
nie przyznawał im jednak Ŝadnego znaczenia politycznego, bo
powstały dla obrony cudzej wolności i ziemi8. A ile obelg musiał
znieść Dąbrowski...
Konwencja zawarta z rządem lombardzkim stanowiła,
Ŝe korpusy Polaków otrzymają nazwę polskich legionów
posiłkowych w Lombardii, a ich umundurowanie będzie
zbliŜone do mundurów byłego wojska Rzeczpospolitej.
Natomiast na epoletach polskich Ŝołnierzy o barwach
narodowych Lombardii umiejscowiony miał być napis Gli
uomini liberi sono fratelli („ludzie wolni są braćmi"). Patenty
oficerskie miały wystawiać władze Lombardii, która miała teŜ
wypłacać Ŝołd.
Dnia 20 stycznia 1797 roku generał Dąbrowski wydał odezwę
do Polaków, wydrukowaną następnie w czterech
językach i rozpowszechnianą na ziemiach byłej
Rzeczpospolitej:
„Wierny Ojczyźnie mojej do ostatniego momentu walczyłem
za jej wolność pod nieśmiertelnym Kościuszką. Upadła ona
pod przemocą i nie zostaje nam jak pocieszające wspomnienie,
Ŝeśmy krew przelewali za ziemię przodków naszych, Ŝeśmy
widzieli nasze chorągwie zwycięskie pod Dubienką,
Racławicami, Warszawą i Wilnem. Polacy,
8
Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski 1755-1818, Wyd. MON,
Warszawa 1981, s. 167.
41

nadzieja powstaje, Francja zwycięŜa. Ona się bije za


sprawę narodów. Starajmy się osłabić jej nieprzyjaciół.
Francja pozwala nam schronienia. Czekając lepszych losów
dla kraju naszego, idźmy pod jej chorągwie. Te są
oznakiem honoru i zwycięstwa. Legiony polskie formują się
we Włoszech, na tej ziemi, niegdyś świątyni wolności. JuŜ
oficerowie i Ŝołnierze, towarzysze trudów waszych i
męstwa są ze mną i w bataliony się formują.
Przybywajcie koledzy, rzucajcie broń, którą was
nosić przymuszono. Bijmy się za sprawę wspólną wszystkich
narodów, za wolność, pod walecznym Bonaparte,
zwycięzcą Włoch. Tryumfy rzeczpospolitej francuskiej są
jedyną naszą nadzieją. Za jej pomocą i jej aliantów, moŜe
zobaczymy jeszcze domy nasze, któreśmy z rozrzewnieniem
porzucili" 9.
Zdaniem Askenazego, odezwy legionowe
Dąbrowskiego, zresztą wedle intencji samego autora i
wyraźnej przestrogi Bonapartego, unikały akcentów
antypruskich, natomiast zwracały się wprost przeciwko
Austrii, pośrednio i Rosji. Gabinet berliński musiał wystrzegać
się wobec Wiednia i Petersburga choćby cienia podejrzenia,
jakoby sprzyjał owej występnej francusko-legionowej robocie.
Jednak będąc jedynym z zaborców, który pozostawał w
najlepszym z Republiką Francuską stosunkach, rząd pruski
„nie mniej od najgorętszego legionisty" przyklaskiwał okrutnym
cięgom zadawanym Austrii 10.
Historyk wojskowości, Zenon Krajewski, zwraca uwagę, Ŝe
we wszystkich tego rodzaju odezwach i rozkazach uderza
ogólne określenie wrogów Polski: „przemoc",
„nieprzyjaciele", „tyrani", „ciemięŜyciele" itp. Nie nazywa
się ich natomiast po imieniu: Austria, Rosja, Prusy,
Odczuwa się, Ŝe przywódcy polityczni i wojskowi legionów
nie byli w tym względzie konsekwentni. Z jednej strony
widzieli u Ŝołnierzy konieczność kształtowania nienawiści
9
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 33.
10
Szymon A s k e n a z y, Napoleona Polska, op. cit., s. 326.
42

do zaborców, z drugiej zaś próbowali to robić, ale robili


niekonsekwentnie. Ta niekonsekwencja jest chyba wytłumaczalna,
poniewaŜ nie wiadomo było, jak potoczą się losy wojny. Liczono
się zapewne przy tym z moŜliwością zawarcia porozumienia
francusko-pruskiego lub nawet francusko-austriackiego w sprawie
Polski. A zatem w oficjalnych dokumentach nie chciano
komplikować Francuzom moŜliwości przyszłych porozumień przez
imienne wskazywanie wrogów Polski i dlatego mówiono o nich
raczej ogólnikowo 11.
Zapowiedziana odezwa rządu lombardzkiego do
Polaków została ogłoszona w Mediolanie 3 lutego 1797 roku:
„Szlachetni Polacy! Cnoty wasze rozbudziły zachwyt i podziw
w całym świecie. Znaną jest zarówno niegodzi-wość
waszych gnębicieli, jak pamiętna jest i chwalebna wasza stałość i
męstwo, z jakim walczyliście, choć samotni. przeciw
tyranom sprzymierzonym [...]. Nieustraszone zastępy wasze
pierwsze zasłuŜyły się całej ludzkości, poświęcając swe mienie i
samo nawet Ŝycie, które małoście waŜyli, gdy szło o
odparcie ohydnych gwałcicieli wszelkiego prawa. Zmuszeni
ustępować krok za krokiem z ziemi waszej, okrytej trupami
bohaterów, nie zostaliście jednak pokonani, drodzy Polacy,
dopóki Ŝyjecie. Bramie więc dłonie wyciąga do was lud
Lombardii i wzywa was do współudziału w walce o
wolność. Zwycięska Francja. wspierająca wszystkich, którzy
zerwać i zdeptać pragną piętna niewoli, wskazuje przez
tryumfy nieustanne na ziemi tej i w innych stronach, jak
ustalać z oręŜem w ręku na niezachwianych podstawach
oparte władztwo jedyne — władztwo ludu! Spieszcie do nas
drodzy Polacy! Jak braci was przyjmiemy. Wspólną z nami
będziecie mieć ojczyznę, dopokąd czas, moŜe juŜ niedaleki, nie
przyniesie
11
Zenon K r a j e w s k i , Z ziemi włoskiej do Polski stosunki społeczne i
wychowawcze w Legionach Dąbrowskiego i Kniaziewicza, wyd. Adam
Marszałek, Toruń 2002, s. 49.
43
wam chwili szczęśliwej, w której ujrzycie z radością swe rodziny
i jako zwycięzcy odbudujecie swoją ojczyznę" 12.
Zwróćmy uwagę, jak poetyka tych odezw bliska jest juŜ
Mazurkowi Dąbrowskiego...
Dąbrowski i Wybicki podzielili się w tym momencie
rolami. Pierwszy zajmował się wojskiem, drugi, choć sam teŜ
miał stopień generalski nadany jeszcze przez Kościuszkę,
prowadził propagandę na rzecz legionów, których był
ambasadorem wobec władz francuskich. Faktycznie jednak
wraz z utworzeniem legionów punkt cięŜkości polskiej polityki
przesunął się z ParyŜa do Włoch. Aby postawić kropkę nad
„i", Wybicki myślał o zwołaniu polskiej reprezentacji
narodowej na obczyźnie w oparciu o byłych posłów ostatniego
sejmu i o stworzeniu w ten sposób nadbudowy politycznej nad
legionami. Zdawał sobie sprawę, Ŝe legiony bez krajowego
mandatu politycznego mogą stać się łatwo zwykłym
wojskiem najemnym w słuŜbie włoskiej czy francuskiej. Luźne
ugrupowania emigracyjne nie miały odpowiedniego cięŜaru
gatunkowego, który upowaŜniałby np. do ubiegania się o udział w
konferencji pokojowej w Rastadt czy prowadzenia
samodzielnych negocjacji z rządami państw europejskich.
Wszyscy marzyli teŜ o włączeniu się Kościuszki. Po
powrocie z Ameryki Naczelnik poparł sprawę legionów, które
reprezentował mniej czy bardziej formalnie w ParyŜu wobec władz
francuskich, nie zdecydował się jednak nigdy na bardziej
bezpośredni udział w legionach czy nawet w polityce
polskiej. Pozostawał kimś w rodzaju depozytariusza
polskości, niekwestionowanego autorytetu, z którym liczyli się
wszyscy Polacy, liczył się teŜ Napoleon, a później Aleksander.
Tremo tymczasem prowadził rekrutację wśród
jeńców austriackich i spotkał się z bardzo dobrym odzewem.
Zakładano sformowanie dwóch legii odpowiadających
ówczesnym francuskim trójbatalionowym półbrygadom z kom-

12 Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 34.


44
panią artylerii. 19 stycznia 1797 roku pisał do francu-
skiego entuzjasty sprawy legionowej, Kazimierza La Rocha13:
„Spieszę ci donieść, Ŝe moja misja idzie świetnie.
Wszędzie znajduję Polaków miłujących ojczyznę i gotowych
zaświadczyć to krwią własną. IleŜ radości doznałem juŜ w tej
misji, iluŜ spotkałem przyjaciół wolności, którzy interesują się
naszym losem i dają mi dowody najŜywszego współczucia!
Oby przykład ten zapalił serca wszystkich Polaków, oby mogli
wszystko poświęcić, zapomnieć dla dobra rzeczy publicznej" 14.
W marcu 1797 roku nowo sformowana legia w sile
dwóch batalionów — grenadierskiego, dowodzonego
przez szefa Franciszka Strzałkowskiego oraz woltyŜerskiego
pod dowództwem Amilkara Kosińskiego — została
przeniesiona do Mantui. KaŜdy batalion liczył juŜ po 1000
Ŝołnierzy i po 5 kompanii, zamiast przepisowych dziesięciu, a
to z powodu braku oficerów, choć w tym czasie zaczęli napływać
do Włoch oficerowie kościuszkowcy, m.in. Kazimierz
Konopka. W Mantui przystąpiono do formowania trzeciego
batalionu fizylierów z szefem Ludwikiem Dembowskim. W
Mediolanie formowano dwa kolejne bataliony fizylierów i dwie
kompanie artylerii. W kwietniu legiony miały juŜ w
swoich szeregach ponad 6000 ludzi.
Polacy zbierali się takŜe przez cały czas na
Wołoszczyźnie, która, połoŜona nieco na uboczu, ciągle
jednak stanowiła polską kartę, moŜliwą do zagrania w
odpowiednim momencie. Na Wołoszczyźnie czekał na
znak Denisko... Zdesperowany i pozostawiony samemu
sobie, a moŜe inspirowany przez Francuzów15 lub spro-
wokowany przez Austria-

13
Ibidem, s. 15.
14
Ibidem, s. 35.
15
Zdaniem Kukiela, napad Deniski na Bukowinę był poparty po cichu
przez ambasadora Republiki Francuskiej w Stambule, generała dywizji
Aubet Dubayeta, który chciał sprowokować wystąpienie Porty Ottomań-
skiej przeciwko Austrii. Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego...,
op. cit., s. 44.
45
ków, którzy chcieli się pozbyć kłopotliwego partyzanta,
Joachim Denisko, juŜ po podpisaniu w kwietniu 1797 r. rozejmu
w Loeben, oznaczającego przerwanie działań wojennych
przeciwko Austrii, przekracza w czerwcu 1797 roku granicę
galicyjską i prowadzi działania partyzanckie w rejonie
Bukowiny i Zaleszczyk. Pobity przez Austriaków pod
Dobronowcami, wycofuje się z powrotem na Wołoszczyznę, a
potem idzie w ślady Ksawerego Dąbrowskiego, czyli porzucając
mrzonki patriotyczne przechodzi na słuŜbę rosyjską. Ośmiu
partyzantów w kaŜdym razie zostaje straconych, a w całej
Galicji zaostrzają się przepisy przeciwko ewentualnym
partyzantom — byłym polskim wojskowym i dezerterom z
armii austriackiej. Zwolennicy Deniski są rozproszeni na
Wołoszczyźnie. Część z nich podąŜa za swoim dowódcą pod
sztandary rosyjskie w nadziei, Ŝe ktoś wreszcie zapewni prycze w
koszarach i zacznie wypłacać regularny Ŝołd. Inni, z pomocą
sprzątającego cały ten bałagan Rymkiewicza, jadą do Włoch —
do legionów Dąbrowskiego, Jana Henryka Dąbrowskiego.
Chrzest bojowy otrzymały legiony wiosną 1797 na
terytorium weneckim, podczas zamieszek ludowych
skierowanych przeciwko Francuzom. Zginęło wtedy w marcu stu
grenadierów legionowych w Salo, kiedy zaatakowali ich
miejscowi chłopi. Pod Werona zginął niebawem pierwszy
oficer polski, wicebrygadier Klemens Liberadzki,
prowadzący kilkuset legionistów. Anonimowy poeta cytowany
przez Askenazego napisał:
„Tu mszcząc się na mieszkańcu praw ludzkich pogardy,
szedł w sławie na wyścigi Sarmata z Lombardy [...]
I rycerz, co odwagą w swej ojczyźnie słynął, walcząc
męŜnie za swoją, za cudzą tu zginął" 16.
Fakt pozostaje faktem, Ŝe Polacy walczyli z Włochami,
a nie z Austriakami, a jeszcze do tego rozejm z Loeben 17
16
Szymon A s k e n a z y , Napoleon a Polska, op. cit., s. 283 i 284.
17
18 IV 1797.
46

zakładał odszkodowania dla Austrii kosztem... Wenecji. Legio-


niści walczyli w interesie swojego wroga!
Jednak nadal trwała organizacja legionów. Utworzono sztab i
dwie legie, po trzy bataliony kaŜda, i trzy kompanie artylerii
pieszej. KaŜdy batalion piechoty składał się z 1 kompanii
grenadierów, 1 kompanii woltyŜerów i 8 kompanii fizylierow.
Kompania liczyła 143 Ŝołnierzy, w tym 4 oficerów, 14
podoficerów, 2 doboszów i 123 szeregowych. Kompania
artylerii liczyła 101 Ŝołnierzy. W sumie dwie polskie legie
liczyły latem 1797 roku, w momencie utworzenia Republiki
Cisalpińskiej na miejsce Republiki Lombardzkiej, około 8000
Ŝołnierzy. Mundury przypominały mundury Rzeczpospolitej —
kurtki krótkie, obcisłe, jednak granatowe jak Francuzi,
obcisłe pantalony, czapki polskie rogate. Grenadierzy nosili
francuskie kapelusze. Ozdoby i wyłogi sztabu głównego
karmazynowe, szlify i guziki srebrne. KaŜdy batalion miał wyłogi
innego koloru — pierwszy legii pierwszej karmazynowe, drugi
zielone, trzeci Ŝółte. W drugiej legii pierwszy czarne, drugi
niebieskie, trzeci róŜowe. Szlify i guziki przy barwie zielonej były
złote, w innych srebrne. Poprzez kolorystykę starano się
nawiązać do dawnych regimentów Rzeczpospolitej. Pierwszą
legią dowodził generał Józef Wielhorski, z zastępcą Franciszkiem
Strzałkowskim. Drugą legią dowodził generał Franciszek Ksawery
Rymkiewicz, z zastępcą Antonim Amilkarem Kosińskim, a
szef batalionu Wincenty Axamitowski otrzymał dowództwo
nad artylerią.
Latem 1797 roku, pomiędzy 9 a 20 lipca, w Reggio Emilia,
gdzie stacjonował Wybicki, Dąbrowski i cała starszyzna legionów,
powstał Mazurek Dąbrowskiego napisany przez Wybickiego
do melodii podlaskiej pieśni ludowej — największe dzieło
propagandowe legionów. W lipcu teŜ legiony przeszły na
słuŜbę Republiki Cisalpińskiej. Ich status prawny miała
regulować konwencja zawarta w listopadzie z rządem
republiki, ale nie została ona nigdy ratyfikowana przez jej
47

ciało prawodawcze, co zawieszało legiony w próŜni prawnej i


stwarzało szereg praktycznych kłopotów.
Pokój zawarty w Campo Formio 17 października 179718
roku kończył wojnę europejską pierwszej koalicji na
kontynencie19, ale działania militarne na Półwyspie
Apenińskim, choć juŜ innego rodzaju, trwały nadal. Polacy,
którzy w kampanii 1797 roku nigdy nie zmierzyli się z wojskami
austriackimi, uŜywani byli głównie do tłumienia ruchów
powstańczych we Włoszech. Traktat zawierał m.in.
zobowiązanie obustronnej „spokójności wewnętrznej"
rozwinięte w punkcie: „śadna pomoc ani poparcie bezpośrednie
czy pośrednie nie będą udzielane tym, którzy chcieliby
jakąkolwiek krzywdę wyrządzić jednej lub drugiej ze stron
umownych". Chodziło tu o francuskie formacje rojalistyczne w
Austrii i Legiony Polskie po stronie republiki. Inny punkt
deklarował amnestię dla mieszkańców krajów zajmowanych
przez walczące armie, co wyłączało Polaków pochodzących z
Galicji.
Po zawarciu pokoju i przerwaniu działań wojennych
przeciwko Austrii generałowie ponoć potracili głowy —
puszczano krew Wielhorskiemu, pochorował się
Dąbrowski, załamał się Kniaziewicz...20. Zdesperowany
Dąbrowski prosił Napoleona wyjeŜdŜającego na kongres
pokojowy do Rastadtu, aby pamiętał o Polakach. Desperacja
polskiego wodza musiała być wielka, bowiem Dąbrowski wysyła
pismo do generała Jean Baptiste Bernadotte, wówczas
ambasadora francuskiego w Wiedniu, w którym sugeruje
odbudowanie Polski... z arcyksięciem Karolem na tronie,
związanej z Cesarstwem Rzymskim21. Echa tych pomysłów
18
Austria zrezygnowała ze swojej części Niderlandów, czyli dzisiejszej
Belgii, i mediolańskiej części Lombardii, uznając prawo Francji do
lewego brzegu Renu. Uznawała Republikę Cisalpińską i Liguryjską.
Otrzymała za to m.in. część ziem Wenecji na stałym lądzie.
19
W stanie wojny z Francją była juŜ tylko Anglia.
20
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 49.
21
Ibidem, s. 54.
48

znajdujemy teŜ u Askenazego, który cytuje Stanisława


Potockiego, Ŝe „projekt reprezentacji jest jeden, który Polskę
zbawić potrafi", Ŝe „projekt związku z Cesarzem — tj. z
Austrią, myśl stosunkowo najstrawniejsza jeszcze dla
magnaterii wychodźczej w niniejszej chwili przedpacyfika-
cyjnej — wszystkim, nawet podług niego i Moskwie
dogadzając, udać się konieczne musi"22. Nie wyszło z jed-nym
zaborcą, to moŜe wyjdzie z drugim. Nic to, Ŝe legiony miały
walczyć głównie z Austriakami. Wenecję, jak się okazało,
zdobywali legioniści dla... Austrii. Ciekawe, ile o tych
„austriackich" planach wiedzieli szeregowi legioniści, którzy
właśnie od Austriaków uciekli?
Na kongres chciał Dąbrowski posłać reprezentację
polską, uprawomocnioną przez zwołanie polskiego sejmu w
Mediolanie. Sprawa sejmu na emigracji nadal spędzała sen z
powiek przywódców legionów, którym tak bardzo zaleŜało
na „legalizacji" ich misji, praktycznie czysto wojskowej, bez
szerszego zaplecza politycznego w kraju. Taki „legionowy
sejm" dałby im przewagę nad wiecznie spiskującą przeciw
legionom Deputacją i Sułkowskim, nieprzychylnym
Dąbrowskiemu. Trochę teŜ chodziło o stworzenie przeciwwagi
dla autorytetu Kościuszki, który mimo braku większej
aktywności politycznej nadal waŜył wiele w sprawach
polskich23. Sejmu jednak nigdy nie udało się zwołać i do
Rastadu Polacy nie pojechali. „Nazbyt był Bonaparte politykiem
wyrachowanym i trzeź-wym, aby dla obcej sprawy naraŜać miał
losy Francji, spragnionej i Ŝądającej pokoju" 24.
Po Campo Formio przestała istnieć Republika
Lombardzka, na miejsce której utworzono Republikę
Cisalpińską. Dąbrowski musiał zawierać nowe porozumienie z
nową republiką oraz zmienić nazwę legionów na „Legiony
Polskie
22
Szymon Askenazy, Napoleon a Polska, op. cit., s. 307.
23
Ibidem, s. 309.
24
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 50.
49

Posiłkujące Rzeczpospolitą Cisalpińską". Legiony wykorzystane


zostały w 1798 roku do walk z państwem kościelnym i z
Neapolem, który przystąpił do drugiej koalicji anty-napoleońskiej,
a później jako wojska okupacyjne zwalczające powstania ludowe.
Walki z partyzantami włoskimi były bardzo podobne do tych,
które przyjdzie staczać oddziałom polskim w Hiszpanii juŜ dziesięć
lat później. Dąbrowski uwaŜał, Ŝe naleŜy cierpliwie czekać na
rozwój sytuacji, na dalsze działania wojenne, które muszą
nastąpić... i następują. Wiosną 1799 roku wkraczają do Włoch
wojska drugiej koalicji25. Dowodzi nimi osławiony Suworow,
którego wojenna doktryna była prosta:
„Rekonesans? Dajcie spokój! To dobre dla tchórzów. To zda się
tylko na to, aby ostrzec wroga, Ŝe jesteśmy obecni. Nieprzyjaciela
zawsze znajdziesz, byłeś chciał. Kolumny na bagnety, broń biała:
do ataku, Ŝelazo w brzuch wroga, oto moje rekonesanse! Jeden rzut
oka, prędkość, siła — oto moje manewry!" 26
Jest to teŜ polemika z „napoleońskim", manewrowym sposobem
prowadzenia walki, oszczędzającym wojsko. Później zresztą i
Napoleon odchodzi od taktyki walki manewrowej, rzucając po
prostu duŜe siły do ataku prosto na wroga, ale taka taktyka była
kosztowna — na polu bitwy pozostawały dziesiątki tysięcy
poległych.
Napoleon opuścił juŜ Włochy przed wkroczeniem wojsk
rosyjskich; zaangaŜował się w egzotyczną kampanię w Egipcie,
aby tam zadać cios Anglikom. Dyrektoriat popierał tę awanturę,
woląc aby niespokojny generał był jak najdalej od Francji.
Napoleon wrócił stamtąd dopiero w październiku 1799 roku, sam,
tracąc praktycznie egipską armię, a przy
25
Druga koalicja 1798—1801, zawarta przez Anglię, Rosję, Austrię,
Turcję i Neapol. Powodem było zajęcie przez Francję Szwajcarii i wyprawa
egipska. Po zwycięstwach francuskich pod Marengo i Hohenlinden Rosja
zawarła pokój 8 X 1800, a Austria 9 II 1801 w Lunneville.
26
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa..., op. cit., s. 67.
50

okazji Sułkowskiego, który tym samym przestał juŜ zagraŜać


Dąbrowskiemu we Włoszech. Francuski wódz miał w Europie do
załatwienia pilne sprawy — Francję i... Józefinę, niekoniecznie w tej
kolejności.
Tymczasem legionom groziło z jednej strony wyniszczenie w
walkach z powstańcami, a z drugiej brak dopływu nowych
dezerterów z armii austriackiej. Status legionistów teŜ coraz bardziej
przybierał postać płatnych najemników w wątpliwej moralnie wojnie,
co jeszcze nie byłoby najgorsze, gdyby istotnie ktoś zechciał im
wypłacać Ŝołd. A z tym było róŜnie i legioniści często po prostu
głodowali, i to od prostego szeregowego po najwyŜszego rangą. Po
wznowieniu działań wojennych chętnych do legionów znowu
przybywało, teraz takŜe z kraju. Oficerów, na których brak tak
narzekano na początku, później znalazło się tylu, Ŝe nie bardzo było
wiadomo, co z nimi robić. Brakowało dla nich etatów. Legie jednak
powiększano i reorganizowano; niebawem ruszyły w pole. Ale bez
Napoleona zwycięstwa nie były juŜ tak oczywiste. W marcu Francuzi
przegrali pod Legano, w kwietniu pod Werona, gdzie ginie
Rymkiewicz. Umierając miał podobno powiedzieć: „CzemuŜ nie
dały mi losy umrzeć na ziemi ojczystej?"27. W czerwcu w bitwach
nad Tidonem, Trebbią i Nura legia traci co najmniej 1600 ludzi. Pod
Trebbią znowu Polacy walczyli przeciwko Polakom. Po stronie
austriackiej walczył Aleksander Sułkowski, brat przyrodni Józefa,
adiutanta Napoleona. Byli tam teŜ „rosyjscy" Polacy, choćby
Hieronim i Ksawery Lubbeccy, Aleksander Szembek28. Mantua
poddaje się w końcu lipca 1799. Miasta broniło półtora tysiąca
legionistów, byłych austriackich Ŝołnierzy, a jeden z punktów
kapitulacji francuskiej mówił, Ŝe dezerterzy austriaccy zostaną
wydani odpowiednim regimentom i batalionom. Tak się teŜ stało i
miało przebieg dość dramatyczny. W sierpniu legioniści z pierwszej
legii
27
Ibidem, s. 65.
28
Szymon Askenazy, Napoleon a Polska, op. cit., s. 467.
51

walczą jeszcze pod Novi, osłaniając odwrót wojsk francuskich.


Pod koniec października austriacka jazda, złoŜona głównie z
austriackich Polaków, rozbija doszczętnie batalion legionów w
bitwie pod Bosco. W końcu pada Republika Cisalpińska, a
legiony tracą swoją przybraną ojczyznę i nie bardzo
wiadomo, co z nimi, a raczej z pozostałą resztką, począć.
Równocześnie w ParyŜu rozwaŜane są plany
tworzenia nowej polskiej formacji legionowej, tym
razem przy francuskiej Armii Renu. Kościuszko i
Kniaziewicz, przebywający w marcu 1799 r. w ParyŜu
z polecenia Dąbrowskiego, otrzymali od władz francuskich
pytanie: „Czy moŜna zdezorganizować części wojska
austriackiego i rosyjskiego?" Projekt, choć nie bez
trudności, nabiera coraz realniejszych kształtów. Nie mówi
się juŜ teraz jednak o prawie legionistów do powrotu do
Polski ani o samej sprawie polskiej. Politycznie legia
powstaje na warunkach oferowanych przez Francuzów,
gorszych niŜ poprzednie, wynegocjowane z rządem
lombardzkim. Ostatecznie 8 września 1799 roku powstaje
kolejna polska legia nazwana Naddunajską, pod dowództwem
Kniaziewicza. Organizuje się w Pfalzburgu. Liczy cztery
bataliony piechoty po 1230 ludzi, łącznie z oficerami,
cztery szwadrony lekkiej jazdy po 106 ludzi i jedną
kompanię artylerii konnej. KaŜdy z batalionów piechoty
składał się z 10 kompanii — jednej grenadierów, jednej
szaserów i ośmiu fizylierów — kaŜda po 123 Ŝołnierzy i
oficerów. W grudniu 1799 roku włączono do Legii
Naddunajskiej resztki jednostki kawalerii generała Andrzeja
Karwowskiego, sformowanej w styczniu 1799 ako część 1.
Legionu Polskiego Republiki Cisalpińskiej29. Zarówno Legia
Naddunajską, jak i szczątki legii polskich przy
Republice Cisalpińskiej przeszły teŜ w tym czasie na
29
Guy C. Dempsey, U boku Napoleona. Jednostki cudzoziemskie w armii
francuskiej w czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799—1814, KsiąŜka Wiedza,
Warszawa 2005, s. 176.
52

Ŝołd francuski. Resztki dwóch legionów Dąbrowskiego


sprowadzono z Włoch do Marsylii na początku roku 1800 i tu
podległy reorganizacji. Odtworzony legion, noszący teraz nazwę
Pierwszej Legii Polskiej (w odróŜnieniu od drugiego
naddunajskiego) lub nazywany Legionem Polskim we Włoszech.
Miał on początkowo posiadać taki sam skład piechoty jak Legia
Naddunajska. Natomiast na mocy rozkazu z 3 marca 1800 r. generał
Dąbrowski zlikwidował cztery szwadrony kawalerii istniejące w
składzie tamtej jednostki, zwiększył natomiast liczbę batalionów
piechoty do siedmiu, z których kaŜdy składał się z
dziewięciu kompanii, w tym jednej grenadierskiej. Zwiększył
takŜe liczbę kompanii artylerii do pięciu. Dowódcą nowego
Legionu Polskiego we Włoszech był nadal Jan Henryk Dąbrowski 30.
Legii Naddunajskiej wiodło się lepiej niŜ Polakom we
Włoszech; uczestniczyła ona m.in. w zwycięstwie Moreau31 3
grudnia 1800 roku pod Hohenlinden. Szeregowy Jan Pawlikowski
wziął tam do niewoli 57 Austriaków, a ułan-legionista „Trandowski
z kompanii szóstej kapitana Dulfusa — co zdaniem Askenazego
nieźle oddaje legionową fantazję — generała księcia
Liechtensteina, na czele swej brygady stojącego, wskutek
zakładu z kolegą swoim o halbę wina wziął w niewolę, i
pomimo strzałów nieprzyjacielskich, zmęczonego i zduszonego
swemu kapitanowi przyprowadził"32. Po zwycięstwie francuskim
pod Hohenlinden, Moreau nie ryzykował zajmowania
Wiednia i zawarty został 25 grudnia 1800 rozejm w Steyr, a
zaraz potem 9 lutego 1801 roku pokój w Luneville. Traktat
pokojowy powtarzał w zasadzie postanowienia traktatu z
Campo
30
Ibidem, s. 241.
31
Moreau, Jean-Victor, jeden z najlepszych dowódców w wojnach
rewolucyjnych, później przeciwnik Napoleona, doradca cara Aleksandra
I. Zginął w 1813 roku pod Dreznem od francuskiej kuli armatniej.
32
Szymon A s k e n a z y , Napoleon a Polska, op. cit., s. 541.
53

Formio. Przywrócono Republikę Cisalpińską, ale o sprawie


polskiej nadal nie było nawet mowy.
Rozczarowany Kniaziewicz zapowiedział juŜ po
podpisaniu rozejmu w Steyr, Ŝe najemnikiem być nie chce i poda
się do dymisji, jeŜeli układ pokojowy nie podejmie kwestii
polskiej. Tak pisał do Napoleona:
„Stan wojskowy jest najszanowniejszy, kiedy Ŝołnierz
przelewa krew swoją za ojczyznę, tenŜe Ŝołnierz staje
się najemnikiem, skoro nim inne powodują widoki. Gdyby
pokój powszechny nie miał zmienić losu Polski, jakie prawo
miałbym szafować krwią współziomków moich w sprawie, która nie
byłaby sprawą ich ojczyzny? Zaiste, słusznie bym wtedy zasłużył na
nazwę najemnika" 33.
Niestety, nadchodzące wydarzenia szły nieodparcie w kierunku
zamieniającym polskich Ŝołnierzy w zwykłych najemników.
Napoleon, teraz juŜ I Konsul, doceniał poświęcenie i
waleczność legionistów, ale zdawał sobie doskonale sprawę, Ŝe
politycznie Polacy stoją na przegranej pozycji i pewnie
trochę dziwił się zapałowi Dąbrowskiego i Wybickiego, tak
mało zakotwiczonym w realiach. Podobno legiony stawały się teŜ
coraz bardziej zradykalizowane, zbyt republikańskie, a czas
rewolucji pomału mijał. Jasne, Ŝe moŜna je byio uŜywać we
Włoszech do tłumienia lokalnych powstań, czego nie podjęłyby
się oddziały włoskie, ale ich obecność mogła draŜnić
Austriaków, z którymi właśnie podpisano pokój, a którzy
Polaków uwaŜali po prostu za dezerterów ze swojej armii i
najchętniej przepuściliby ich przez dwa rzędy kijów. Co zatem
zrobić z Polakami? W takiej duŜej masie, w jednym miejscu i to
pod bronią, stanowili problem polityczny, bo mogli stać się
nieobliczalni; np. mogli opanować Wyspy Jońskie na własny
rachunek, bo przewijały się i takie plany... A kto miał płacić im
Ŝołd? — Włosi? Francuzi?

33 Ibidem, s. 551.
54

Czy moŜe Austriacy, którzy po sprawieniu Polakom porządnego


lania wcieliliby ich znowu w swoje szeregi?
Dąbrowski był po Lunneville wyraźnie zdezorientowany.
Legiony reorganizowano juŜ poza nim. Odsuwano go od
wojska polskiego pozornymi awansami, mającymi zaspokoić jego
ambicje i odwieść od myśli jakiegoś gwałtowniejszego
przeciwstawienia się francuskim planom rozwiązania legionów.
W tym momencie Kniaziewicz jest załamany i niezdolny do
reakcji, usuwa się po prostu. Wybicki takŜe postanowił wycofać
się z Ŝycia politycznego. Dąbrowski stara się jednak przetrwać
za wszelką cenę. Pisze memoriały, ma ciągle rozmaite
pomysły, ale gorzej z ich realizacją.

Francuzi ostatecznie reorganizują polskie oddziały, formując


je w trzy półbrygady. Półbrygada Józefa Grabińskiego ma
jako pierwsza zostać wysłana do tłumienia buntu w
koloniach francuskich, ale Grabiński protestuje. Uzasadnia
konieczność pozostawienia swojej formacji we Włoszech.
Robi to tak skutecznie, Ŝe zostaje w końcu na słuŜbie włoskiej.
Francuzi muszą jednak wysłać jakieś oddziały na San Domingo.
Wybór pada na dwie pozostałe półbrygady, przekształcone
w półbrygady z francuską numeracją 113 i 114.
Legioniści cieszą się z podwyŜszonego Ŝołdu, ale teraz
mają praktycznie status najemników i to juŜ nie jest ofiara na
ołtarzu ojczyzny...
Francuzi wywoŜą kolejno polskie półbrygady na
San Domingo34, skąd mało kto wraca. Polacy giną, umierają od
chorób, dostają się do niewoli, przechodzą na słuŜbę brytyjską...
Umiera takŜe entuzjasta egzotycznej wyprawy, „czarny
generał" Władysław Jabłonowski, szkolny kolega Bonapartego.
Po San Domingo legionów juŜ prawie nie ma poza
resztką we Włoszech, operującą w ramach półbrygady
polsko-włoskiej Grabińskiego. Legiony zostały wybite na

34 Haiti.
55

obcej ziemi, walcząc w warunkach gorszych często niŜ


zwykli najemnicy, bez Ŝołdu, głodni, obdarci, schorowani...
Gorzkie było to doświadczenie; Kukieł pisał:
„Dzieje legionów zamknięte. Kilka tysięcy trupów,
zakopanych na pobojowiskach nad Adriatykiem i nad morzem
Toskańskim, nad Padem i nad Dunajem, na Elbie i na San
Domingo. Cierpienie, męka, zwichnięte istnienia tysięcy
najlepszych synów ojczyzny. Ofiary, zda się, bezpłodne. Krew
popłynęła na marne. Nic nie przyszło z niej Polsce, prócz
goryczy zawodu" 35.
Czy pomysł legionowy był chybiony? Czy teŜ moŜe sam
fakt pokazania Napoleonowi, Ŝe jeszcze Polska nie zginęła, Ŝe
są jeszcze Polacy, którym zaleŜy na niepodległej ojczyźnie
i są gotowi poświęcić się dla odzyskania wolności kraju, był
juŜ sukcesem, który później zaowocował Księstwem?
Chybiona okazała się natomiast polityczna koncepcja
paryskiej Agencji, polegająca na odbudowie Polski przy
pomocy Francji i Prus. Legioniści ginęli walcząc za obcą
sprawę, głównie tłumiąc bunty i powstania antyfrancuskie.
Czy z tego bolesnego doświadczenia wszyscy wyciągnęli
jednakowe wnioski? Resztka legionów dotrwała jednak w
słuŜbie Królestwa Neapolitańskiego do chwili nowego
otwarcia sprawy polskiej pod koniec 1806 roku. Był to
wspomniany wyŜej pułk piechoty Józefa Grabińskiego i pułk
jazdy Aleksandra RoŜnieckiego. Legioniści w większości
chcieli wracać „z ziemi włoskiej do Polski". Nawoływał do
tego Dąbrowski formujący nowe polskie legie, tym razem
w kraju.
Napoleon początkowo przychylał się do tych planów
— mianował Grabińskiego generałem brygady i
sprowadził do Poznania 16 oficerów. Potem jednak uznał, Ŝe
naleŜy zachować legię jako formację na słuŜbie francuskiej.
Powracających legionistów zatrzymał na Śląsku w ramach

35 Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op. cit., s. 95.


56

9. Korpusu, którym dowodził Hieronim Bonaparte, i tam


dekretem z 5 kwietnia 1807 roku o organizacji wojsk polskich
przychodzących z Włoch zarządził kolejną reorganizację
legii, W liście do generalnego intendenta Pierre-Antoine
Daru z 6 kwietnia 1806 r. Napoleon tak konkretyzował swoje
plany:
„Generał major właśnie wysłał panu mój dekret
formujący Legion Polsko-Włoski, złoŜony z 6 batalionów i
regimentu 1200 lansjerów. Jest prawdopodobne, Ŝe legion
[piechoty] wyjdzie z Włoch w sile 2 tysięcy ludzi. Regiment
kawalerii liczy 400 ludzi; będzie więc potrzeba dodatkowo 800
ludzi. Konie naleŜy zakupić na Śląsku, tam teŜ muszą być
wykonane rzędy końskie i mundury. Konie jednostki
kawalerii są małe. Co do munduru, uniformy Legionu
Polskiego są powszechnie znane; jednostka nosi kokardy
zarówno polskie, jak i włoskie. Trzeba się dowiedzieć, Ŝe jest
dość patrontaszy i pasów na Śląsku, by wyposaŜyć 6 tysięcy
ludzi; jeśli nie, naleŜy tam zgromadzić niezbędne materiały,
jednak pewien jestem, Ŝe wystarczy ekwipunku po
rozbrojonych jeńcach. NaleŜy napisać do księcia Hieronima
(na Śląsku) i przekazać mu, iŜ ma wolną rękę, Ŝeby szybko
zorganizować tę jednostkę" 36.
Dekret ten stanowił, Ŝe pierwsza legia polska będzie
równieŜ płatna ze skarbu cesarskiego, będzie powiększona do 6
batalionów w trzech pułkach po 9 kompanii w batalionie i
po 150 ludzi w kompanii (razem 8100 ludzi oraz około 100
ludzi w sztabie). Dekret stanowił dalej, Ŝe dyrektor wojny
Komisji Rządzącej w Warszawie (wymienionej w dekrecie
jako rząd polski) skieruje do Wrocławia dla skompletowania
tych pułków 6600 rekrutów z Polski. Miał takŜe przesłać do
księcia Hieronima listę nazwisk oficerów dla tej nowej
formacji, umieszczając na niej tych Polaków, którzy słuŜyli
dawniej w legiach włoskich i nad-

36
Guy C. Dempsey. U boku Napoleona..., op. cit., s. 237.
57

dunajskiej. To ostatnie zlecenie wskazuje wyraźnie, Ŝe w


rozumieniu Napoleona nowa legia polska miała być
kontynuacją dawnych legii, które słuŜyły pod jego
sztandarami37. Jazdę organizował początkowo grosmajor
Stanisław Klicki, a następnie dowództwo przejął
grosmajor Jan Konopka. Pułk polskich lansjerów (później
lansiers de la Vistule) miał być nadal utrzymywany ze
skarbu cesarskiego i składać się z 4 szwadronów po 300 ludzi
(razem 1200 lansjerów).
Napoleon początkowo zamierzał oderwać Śląsk od
Prus i utworzyć z niego osobne państwo dla ks. Hieronima.
MoŜe miał teŜ dalsze pomysły na temat Śląska i Polski i
dlatego tam właśnie chciał formować polskie oddziały, ale
to tylko spekulacje. Koncepcja ta jednak upadła wobec
sprzeciwu Aleksandra w czasie rokowań pokojowych w
TylŜy i ks. Hieronim zamiast Śląska dostał Królestwo
Westfalskie. Napoleon zadecydował w związku z tym, Ŝe
legia polsko-włoska i pułk lansjerów, do których Hieronim
juŜ się „przyzwyczaił", takŜe przejdą na słuŜbę króla
Westfalii. W liście z 13 października 1807 roku do
rezydującego w Księstwie marszałka Davouta sugerował,
aby rząd polski wyjaśnił legionistom, iŜ nie moŜe ich przyjąć
do swej słuŜby, gdyŜ nie ma na to środków finansowych.
Jak pisze Stanisław Kirkor, przykro brzmi w tym liście
argument Napoleona, Ŝe rząd polski nie moŜe
nawet opłacić Legionu Północnego, który wszedł w
skład armii Księstwa Warszawskiego, podczas gdy
Napoleon mógłby przejąć go w cięŜar swego skarbu.
Istotnie, finanse Księstwa były opłakane w wyniku zniszczeń
wojennych i nałoŜonych nań cięŜarów oraz pogarszającej
się sytuacji ekonomicznej na skutek blokady
kontynentalnej. Nie bez znaczenia było takŜe odebranie
skarbowi wielu dóbr narodowych, roz-

37
Stanisław Kirkor, Legia Nadwiślańska 1808-1814, Oficyna Poetów i
Malarzy, Londyn 1981, s. 22.
58

danych marszałkom i generałom francuskim w formie


donacji cesarskich 38.
Śląsk to juŜ prawie Polska i legioniści mogli zrozumieć
motywy skierowania ich do Wrocławia, ale z Westfalią było
juŜ inaczej. Mieli oni Ŝal do rządu w Warszawie, Ŝe nie
wstawił się za nimi. W archiwum Józefa Chłopickiego
zachował się list starego legionisty, majora Jana Szotta, który
tak oceniał ministrów Księstwa:
„Ci ludzie zapominają, albo nie widzą, Ŝe za jednym
skinieniem, za jednym rozkazem Imperatora całe
wojsko Księstwa Warszawskiego moŜe pójść do Dalmacji,
a stamtąd do Abisynii nawet, jeśli tego będzie On widział
potrzebę; wszakŜe mamy Hiszpanów w Hamburgu, a regiment
Izenberga w Neapolu, ale cóŜ poradzić ogolonymi łbami" 39.
Jako oficjalną datę powstania 1. Pułku Legii przyjęto 7
czerwca 1807 r.; później powstały pułki 2. i 3. Faktycznie
jednak wszystkie pułki piechoty nowej legii zostały
sformowane juŜ po zawarciu pokoju w TylŜy. Pułkami
piechoty dowodzili: 1. Pułkiem płk Józef Chłopicki; 2.
Pułkiem Szymon Białowiejski, mianowany 19 stycznia
1807 r. majorem, 1 lipca 1807 r. pułkownikiem; 3. Pułkiem Piotr
Swiderski, równieŜ mianowany 1 lipca 1807 r. pułkownikiem.
W ramach nowej formacji walczyło około 400 dawnych
Ŝołnierzy legionowych i garstka dawnych oficerów. Nową
legię zasiliło początkowo 800 nowych rekrutów
głównie z Księstwa Warszawskiego, a pierwotne
umundurowanie i uzbrojenie pochodziło z magazynów
we Wrocławiu. Przyjmowano takŜe ochotników oraz
dezerterów z armii pruskiej. Sądząc z brzmienia nazwisk, było
wśród nich wielu Niemców. Dzięki jednemu z nich

38
Stanisław K i r k o r, Legia Nadwiślańska..., op. cit., s. 26 (zob.: M.
S e n k o w s k a-G l u c k , Donacje napoleońskie w Księstwie Warszawskim,
Wrocław-Warszawa-Kraków 1968.
39
Stanisław K i r k o r, Legia Nadwiślańska..., op. cit., s. 26 (list z Mag
deburga z 16 lutego 1808, arch. Chłopickiego t. 3, k. 215) oraz przyp. s 30.
59

— Henrykowi Brandtowi, późniejszemu generałowi pruskiemu


— otrzymaliśmy przekaz z pierwszej reki o historii Legii
Nadwiślańskiej40. Jak pisze Kirkor, jako Ŝołnierzy wcielano
do legii wielu Polaków z armii pruskiej, nie zawsze pytając
ich o zgodę. RóŜny był więc element, z którego powstać
miała legia polsko-włoska. Mimo to oficerowie, podoficerowie
i Ŝołnierze legionowi wnieśli do nowej formacji tego Ŝołnier
skiego ducha i te polskie uczucia, które oŜywiały legiony
Dąbrowskiego. Dzięki temu legia polsko-włoska, nazwana
potem Nadwiślańską, była nowym wcieleniem legii włoskich,
ich kontynuacją. Tak to pojmował jej dowódca, gen Grabiński,
i dał temu wyraz przez włączenie do obsady oficerskiej legii
tych oficerów z 1. Pułku Piechoty polskiej, którzy w lipcu
1806 r. w czasie niepomyślnych walk przeciw Anglikom
(Maida) w Kalabrii dostali się do niewoli angielskiej 41.
Legioniści wyszli ze Śląska pod koniec października 1807, a do
słuŜby westfalskiej formalnie weszli 11 listopada. Posłano tam takŜe
liczący kilkuset ludzi42, załoŜony i zaniedbany przez awanturnika
Jana Sułkowskiego, 1. Pułk Huzarów polskich w słuŜbie francuskiej,
który po rozwiązaniu zasilił Pułk Ułanów Nadwiślańskich. Legia
przeszła formalnie z Westfalii do słuŜby francuskiej 20 marca 1808
roku i została skierowana przez Hanau do Moguncji. Wtedy właśnie
otrzymała nazwę I Legii Nadwiślańskiej, o czym Napoleon
powiadomił Davouta pismem z dnia 31 marca 1808 r. Legioniści
maszerowali dalej do ParyŜa, Bordeaux, Bajonny, gdzie dokonano
przeglądu i uzupełniono ich braki. Wszystkie pułki nadwiślańskie
skierowano na słuŜbę do Hiszpanii w czerwcu 1808 roku i zostały
zgrupowane wstępnie w Pampelunie pod dowództwem generała
Lefebvre-Desnouettes, który juŜ wcześniej poznał legionistów na
Śląsku.
40
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba w Legii Nadwiślańskiej, Armagedon,
Gdynia 2002.
41
Stanisław K i r k o r , Legia Nadwiślańska..., op. cit., s. 24.
42
Dempsey pisze, Ŝe było to tylko 100 Ŝołnierzy: Guy C. D e m p s e y,
U boku Napoleona..., op.cit., s. 144.
Rozdział 3
WOJSKO, PAŃSTWO, NIEPODLEGŁOŚĆ...

Naród Ŝądający niepodległości, potrzeba koniecznie, aby ufał w swoje


siły. JeŜeli nie ma tego czucia, jeŜeli do utrzymania bytu swego nie
idzie przez własne usiłowanie, ale przez obce wsparcie lub łaskę,
moŜna śmiało przepowiedzieć, iŜ nie dojdzie ani szczęścia, ani cnoty,
ani sławy. MoŜemy widzieć w historii, czy kraj którykolwiek, co
powaŜamy jego pamięć, doszedł stopnia wysokiego chwały z cudzą
opieką? 1 owszem, smutnych z tego moŜna napatrzeć się skutków1.
Tadeusz Kościuszko

Kiedy 21 października 1805 r. flota francusko-hiszpańska poniosła


klęskę pod Trafalgarem i wiadomo juŜ było, Ŝe inwazja na Wyspy
Brytyjskie nie dojdzie do skutku, rozstrzygnięcie mogło nastąpić
tylko poprzez pobicie sojuszników angielskich na kontynencie. 2
grudnia 1805 roku Napoleon odnosi jedno ze swoich największych
zwycięstw pod Austerlitz, w rezultacie którego zachodzą kolejne
zmiany na mapie Europy. Główny cięŜar przegranej trzeciej koalicji2
ponosi jednak Austria, tracąc swoje włoskie

1
Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość?
2
Trzecia koalicja, zawarta 11 IV 1805, składała się z Austrii, Rosji,
Szwecji, Neapolu i niektórych księstw niemieckich. Powodem jej powstania
61

tereny, a przede wszystkim hegemonię w Rzeszy


Niemieckiej. Austerlitz to bowiem koniec Cesarstwa
Rzymskiego Narodu Niemieckiego. 6 sierpnia 1806 roku
Franciszek II zrzekł się tytułu cesarza Niemiec i przyjąwszy
imię Franciszka I był juŜ tylko dziedzicznym cesarzem
Austrii. Punkt cięŜkości polityki niemieckiej nie jest juŜ w
Wiedniu, a prawdziwymi „Niemcami" staną się później Prusacy,
z Berlinem jako głównym centrum zbierania wszystkich ziem
niemieckich, choć wtedy ich przeciwnikiem będzie juŜ inna
Francja i inny Napoleon.
Na razie jednak ziemie niemieckie zbiera Napoleon I, tworząc
tzw. Związek Reński pod protektoratem francuskim. Prusy
odpowiadają na to podpisaniem sojuszu prusko-rosyjskiego
12 lipca i ultimatum wobec Francji z 26 sierpnia 1806 roku,
zgodnie z którym wojska francuskie mają do 8 października
"wycofać się z Niemiec na linię Renu. Napoleon ultimatum
pruskie nazywa zaćmieniem umysłowym królowej Luizy
pruskiej, Ŝony Fryderyka Wilhelma III, która zachęcona
przez cara Aleksandra I namawiała do wojny swojego
królewskiego męŜa. Prusacy istotnie postępowali nierozwaŜnie,
nie czekając z rozpoczęciem działań wojennych na przybycie
posiłków rosyjskich w ramach nowej, czwartej juŜ koalicji3. W
październiku 1806 pod Jena i Auerstadt Francuzi rozbili bowiem
Prusaków i zajęli Berlin. Dalej na wschód były juŜ dawne
tereny polskie pod zaborem pruskim, a jeszcze dalej czekały
wojska cara Aleksandra, u którego schronienie znalazł
Fryderyk Wilhelm. Pomiędzy obiema armiami były teŜ
jeszcze w pruskich rękach twierdze Kołobrzeg, Gdańsk,
Tczew i Grudziądz oraz garnizony pruskie w Poznaniu,

było m.in. zajęcie przez Francję Hanoveru. Po zwycięstwach francuskich pod Ulm i
Austerlitz Francja podpisała 26 XII z Austrią pokój w Preszburgu. Rosja wycofała się z
Moraw nie zawierając pokoju.
3
Czwarta koalicja (1806—1807), zawarta pomiędzy Prusami, Rosją i Anglią,
zakończona traktatem w TylŜy.
62

Warszawie i innych polskich miastach, które nadal


kontrolowały obszar aŜ do Niemna. Zatem z Prusami i
Rosją sprawa nie była jeszcze zakończona, ale Napoleon
działał tu selektywnie i juŜ po bitwie pod Jeną odesłał do
domu sprzymierzone dotąd z Prusakami wojska saskie. Elektora
saskiego podniósł do rangi króla Saksonii, Saksonię zaś
włączył do podległego Francji Związku Reńskiego. W ten
sposób przeciągnął Sasów do obozu antypruskiego.
Stojąca przed Napoleonem ostateczna rozprawa z
Prusakami, a w tym wypadku raczej ze wspomagającymi
ich Rosjanami, wymagała rozwiązania kwestii przedpola
dzielącego obie armie. A tym przedpolem były dawne
tereny polskie włączone do Prus w wyniku rozbiorów.
Napoleon miał tu dwie moŜliwości do wyboru: albo
potraktować ten teren jako terytorium pruskie, które naleŜy
okupować, albo wykorzystać wrogie nastroje ludności wobec
pruskiego zaborcy i wkroczyć tam jako oswobodziciel,
zapewniając sobie tym samym spokojne tyły,
prowiant i wdzięczność Polaków. Dodatkowym
argumentem na rzecz tej opcji była moŜliwość
wywołania antypruskiego powstania, ułatwiającego zajęcie
tych terenów i poboru rekruta do oddziałów
"wojskowych posiłkujących armię francuską. PoniewaŜ
Napoleon miał juŜ wcześniejsze kontakty i doświadczenia z
Polakami, którzy od lat namawiali go do podjęcia kwestii
polskiej, ta druga koncepcja wydawała się oczywista.
W listopadzie Louis Davout zdobył Poznań, a Joachim Mu-
rat wszedł niebawem do Warszawy. Napoleon podąŜał
zaraz za nimi. Przyjęty dość entuzjastycznie przez
większość Polaków, mógł bez większego ryzyka wezwać ich
pod swoje sztandary, rzucając kilka ogólnikowych obietnic
o restytucji polskiej państwowości. „Obaczę, jeŜeli Polacy
godni są być narodem" — mówił do Wybickiego w listopadzie
1806 roku idąc do Poznania.
O Polsce Napoleon słyszał duŜo, ale podobno wiedział
niewiele. Współczuł Polakom z powodu niesprawiedliwości
63

rozbiorów. Przeczytał teŜ Historię polskiej anarchii, dziełko


Claude Carlomana de Rulhiere'a niezbyt przychylne Polakom,
którego główną tezą było to, Ŝe „wrodzona skłonność do
anarchii uniemoŜliwia Polakom dokonanie
czegoś powaŜniejszego". Poza tym o Polsce i Polakach
sporo opowiadał mu kiedyś Józef Sułkowski, ale była
to teŜ „wersja Sułkowskiego", nie zawsze zgodna ze
składanymi Napoleonowi memoriałami Dąbrowskiego i
Wybickiego. Podobno była to w sumie wiedza dość ograniczona,
co niemile zaskoczyło Dezyderego Chłapowskiego4, który
był przewodnikiem cesarza w pierwszych dniach jego pobytu na
ziemi polskiej.
Napoleon uwaŜał, Ŝe dla zapewnienia spokoju na
kontynencie przydałoby się państwo buforowe, które
stanowiłoby barierę dla „ekspansji Północy" i hamowałoby
terytorialne ambicje niektórych rządów. Mówił, Ŝe „nieszczęście
Europy leŜy w słabości Burbonow, którzy dopuścili do rozbioru
Polski"5. Na razie jednak oczywiste było, Ŝe Napoleon będzie
inspirował tworzenie jakiejś formy administracji profrancuskiej
na zajmowanych stopniowo terenach polskich. Oczywiste teŜ
było, Ŝe przyszła polska struktura organizacyjna, jakby się
nie nazywała, będzie wypadkową całego splotu wydarzeń oraz
polskich moŜliwości wykorzystania sytuacji. Polacy mogli
oczekiwać wiele, lecz prezenty dla nich nie wchodziły jednak w
grę, nawet za wierną słuŜbę w legionach czy za poległych na San
Domingo. Później, w roku 1812, wyjaśniał, Ŝe najpierw chciał
się „przekonać osobiście, czy Polacy są w stanie stać się
samodzielnym, niezaleŜnym państwem. Właśnie dlatego Bona-
parte nie dał do tej pory Polakom całkowitej wolności,

4
Dezydery Chłapowski był oficerem gwardii honorowej witającej
Napoleona w Poznaniu. W latach 1808—1809 był adiutantem
Napoleona w Hiszpanii i Austrii.
5
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia z wyprawy na Moskwę
1812 r., Wyd. Finna, Gdańsk 2006, s. 356.
64

a wydarzenia pokazały, Ŝe postąpił słusznie. Wkrótce przekona


się ostatecznie, czy Polacy są godni niezaleŜności — to
znaczy, czy jako naród posiadają te cenne cechy,
którymi charakteryzują się niektórzy pojedynczy Polacy, i czy
udowodnią, Ŝe nieszczęścia zahartowały ich ducha mocniej niŜ
dobrobyt" 6.
Wtedy, w roku 1806, mówił Napoleon, Ŝe to nie
czas na deklaracje, Ŝe to jest wojna z jej hazardem, z
jej niebezpieczeństwem... No, ale to w końcu Francuzi pobili
Prusaków, a nie Polacy. Napoleon potrafił liczyć i chciał
maksymalnie wyzyskać to zwycięstwo. Potrzebna mu była
zresztą na wschodzie baza wypadowa Cesarstwa; jak określał to
Lelewel, „Francuzi chcieli sobie stworzyć w Polsce obóz dla
dalszych działań"7. W tej sytuacji Polacy mogli dostać tylko
tyle, ile było moŜliwe, a poza tym ile sami byli w stanie
zagospodarować — militarnie, gospodarczo, intelektualnie.
Polakom brakowało jednak autorytetu, brakowało
samodzielnej myśli polskiej, brakowało wodza, który
potrafiłby zagrać takimi kartami, jakie były juŜ rozdane.
Kościuszko był wtedy juŜ tylko cieniem dawnego
bohatera, zresztą odmawiał współpracy, a Poniatowski
jeszcze nie zdecydował się na zostanie polskim
bohaterem. Jak pisał Załuski:
„Napoleon szukał Polaka, który by jego widokiem,
jego wyobraŜeniu o człowieku uzdolnionym — un homme carre
— jak mówił — odpowiadał. Ale niestety takich między
nami nie było" 8.
Polacy w tym czasie takŜe szukali autorytetów, lecz... poza
krajem. Potrzebowali takiego autorytetu, który mogliby opleść
jak bluszcz i wspiąć się po nim do góry. Znaleźli go
6
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., s. 357
7 J . L e l e w e l , Wybór pism politycznych. Warszawa 1954, s. 267. Cyt.
za. J. Pachoński, Generał Henryk Dąbrowski, s. 333.
8
(„człowiek o zdrowym rozsądku, tęga głowa"). Józef Z a ł u s k i,
Wspomnienia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1976, s. 179.
65

w osobie Napoleona. Polak dla Polaka rzadko stanowił autorytet


i tym samym Napoleonowi równieŜ było trudno znaleźć taki
między Polakami; do wykorzystania pozostawali więc
legionowi bohaterowie Dąbrowski i Wybicki, których Napoleon
wezwał do Berlina. Zdaniem Barbary Grochulskiej — dla
senatorów, wojewodów, kasztelanów Rzeczpospolitej, a takŜe
dla znacznej części zwykłej, niedygnitarskiej szlachty, ci dwaj
ludzie nie mogli jednak stanowić autorytetu9. Podobnie Bielecki i
Tyszka uwaŜali, Ŝe generał Jan Henryk Dąbrowski, mimo
niewątpliwych zasług, nie miał jednak niezbędnych wpływów
i autorytetu w kraju, które pozwoliłyby mu samą tylko
odezwą, wydaną wspólnie z Józefem Wybickim, poderwać
rodaków i sprawić, by okazali się godni być narodem10. Innego
nieco zdania jest Pachoński, który uwaŜa, Ŝe Dąbrowski cieszył
się dostatecznym autorytetem, co zresztą widzieli sami Francuzi.
Marszałek Davout miał jednak mieszane uczucia. Raz
informował cesarza, Ŝe ,jest tu gen. Dąbrowski, bardzo lubiany i
cieszy się powszechnym szacunkiem, wszyscy ofiarowują się
go popierać, juŜ setka młodych ludzi z najlepszych rodzin
zebrała się koło niego i kazała szyć mundury". A za chwilę pisał:
„Dąbrowski jest pełen dobrej woli, lecz nie posiada zbyt tęgiej
głowy i pamięci, i niczego nie umie dopilnować. Wiele mu
brakuje, by cieszył się w tym kraju szacunkiem, jaki ma
Kościuszko, którego imię jest na ustach wszystkich".
Napoleon najpierw sondował stanowisko Kościuszki,
ale Naczelnik widział upadek legionów. Swoje poglądy
wyraził w broszurze Czy Polacy mogą się wybić na
niepodległość? Oczekiwał gwarancji, a Napoleon Ŝadnymi
gwarancjami

9Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, Wiedza Powszechna,


Warszawa 1966, s. 20.
10 Robert B i e l e c k i , Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte —

wspomnienia i relacje Ŝołnierzy polskich 1796-1815, Wydawnictwo Literackie,


Kraków 1984, t. I, s. 17.
66

nie chciał sobie wiązać rąk; mimo to ciągle miał nadzieję, Ŝe


Naczelnik w końcu przyjedzie. Nawet juŜ po zaproszeniu
Dąbrowskiego Napoleon pisał 3 listopada, a więc w tym samym
dniu kiedy Dąbrowski ogłaszał swą słynną odezwę, do ministra
policji Fouche:
„Niech Pan przyśle Kościuszkę. Niech mu Pan powie,
Ŝeby przyjechał jak najspieszniej, ale w zupełnej tajemnicy,
pod jakimś innym nazwiskiem. Zgłosi się do generała
Dąbrowskiego albo wprost do marszałka Duroca. Proszę mu dać
pieniądze, ile będzie potrzebował. Niech zabierze wszystkich
Polaków, którzy są przy nim" 11.
Kościuszko ponownie odpowiedział, źe moŜe się włączyć,
ale zaŜądał obietnicy wskrzeszenia Polski w granicach
przedrozbiorowych, wprowadzenia liberalnego ustroju
konstytucyjnego i wolności uwłaszczonego chłopa. Oczywiście
takiej obietnicy nie mógł uzyskać i na polu walki pozostawał
pragmatyczny Dąbrowski z niedobitką starych legionów i
perspektywą na nowe. Generał Ignacy Prądzyński tak
skomentował stanowisko Naczelnika:
„Kościuszko pokazał niezawisłość charakteru, a nawet i nowy
rodzaj odwagi, nie ulegając urokowi, jaki podówczas
Napoleona otaczał. śadnego od niego nowego udziału w powstaniu
Polski nie chciał brać, jak tylko pod pewnymi warunkami, a
tymi były: aŜeby Napoleon uroczyście zagwarantował
niepodległy byt Polski w dawnych granicach, jako teŜ
razem formę rządu liberalno-konstytucyjną. Podnosić wtedy tę
ostatnią kwestię było rzeczą zupełnie przedwczesną, było
niepotrzebnym komplikowaniem i utrudnianiem rzeczy juŜ i tak
dość trudnej i draŜliwej. Nawet bytu Polski Napoleon nie
mógł gwarantować, bo ten zaleŜeć musiał od wypadków
wojny niebezpiecznej, którą Napoleon prowadził. Nie mógł on
rozsądnie wiązać losów Francji i swojej egzystencji ze sprawą
polską, która w oczach jego była podrzędną. JeŜeliby

11
Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 339.
67

wypadki tej wojny były pomyślne, tedy Ŝadnej nie mogło


być wątpliwości, Ŝe z niej wyniknie odbudowanie Polski; w
przeciwnym razie nic by nie były pomogły gwarancje
Napoleona; byłyby tylko mogły skompromitować jego samego i
zgotować mu wielkie kłopoty. Zresztą Napoleon nie był to
człowiek, aby sobie był dał narzucać warunki, najmniej ze
strony pojedynczego człowieka, zwolennika La Fayette'a i
francuskich republikanów" 12.
Dąbrowski został zaproszony 26 października w Charlot-
tenburgu do gabinetu cesarza. Napoleon pytał, ilu Ŝołnierzy
polskich moŜna, zdaniem Dąbrowskiego, uzyskać z zaboru
pruskiego. Ten odpowiedział, Ŝe moŜliwe jest pozyskanie dla
Wielkiej Armii około 40 tys. Ŝołnierzy, nalegał jednak, aby jako
kadrę ściągnąć z Włoch resztki Legionów Polskich. Oceniał, Ŝe
da się wykorzystać około 3000 legionistów. Napoleon wyraził
podobno zdziwienie, Ŝe we Włoszech przeŜyli jeszcze jacyś polscy
legioniści. Sądził, Ŝe resztki legii, po tym jak jej większość wysłał
na San Domingo, zostały ostatecznie rozbite w Kalabrii w roku
1806. Dąbrowski, biegły głównie w sprawach wojskowych,
chciał mieć przy sobie kogoś znającego się lepiej na sprawach
politycznych i sugerował Napoleonowi, Ŝe w dalszych
rozmowach powinien brać udział takŜe Józef Wybicki.
Zaproszony do rokowań Wybicki opisywał potem, Ŝe
cesarz podczas rozmowy z nim chodził po pokoju koło kominka
mówiąc, Ŝe jego wojsko cierpi niedostatek, on zaś ten kraj
rozszarpany i zatracony chce wskrzesić, lecz pragnąłby
dowiedzieć się, czy jego wojsko znajdzie tam Ŝywność i
wygody. Wybicki odpowiedział, Ŝe jeŜeli wejdzie iako
wskrzesiciel narodu, to sami Polacy mu wszystko dostarczą:
„Czy mi to waćpan zaręczysz? — Zaręczam —
śmiało odpowiedziałem, bo Polak krew i byt swój cały odda dla
12
Ignacy P r ą d z y ń s k i , Tadeusz Kościuszko w 1794 i wobec Napoeona,
Polska Biblioteka Internetowa, s. 16.
68

odzyskania swej niepodległości i ojczyzny. To mówiąc w zapale


miałem uchwycić cesarza za rękę [...] on zaś czytając w mej
twarzy te szczere wyznania, odezwał się: Wiem, Ŝe posiadasz
wielkie zaufanie u swoich współrodaków, napisz tu więc zaraz
proklamację do nich. iŜ wchodząc do Polski w trzykroć sto
tysięcy wojska, iŜ gdy obaczę, Ŝe są godni być narodem, będą
nim" 13.
W ten sposób powstała pamiętna berlińska Odezwa do
Narodu Polskiego gen. Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego z 3
listopada 1806 roku, przytaczająca słowa cesarza i wzywająca
rodaków do broni, nawiązująca do odezwy legionowej z 20
stycznia 1787 roku:
„Jan Henryk Dąbrowski, generał dywizji i ozdobiony
Orderem Wielkiego Orła Legii Honorowej i komandor Orderu
Królewskiego Korony śelaznej.
Józef Wybicki, reprezentant miast na sejmie 1791 roku.
Polacy!
Napoleon Wielki, niezwycięŜony, wchodzi w trzykroć sto
tysięcy wojska do Polski. Nie zgłębiajmy tajemnic zamysłów,
starajmy się być godnemi jego wspaniałości.
Obaczę (powiedział nam), obaczę, jeŜeli Polacy godni są być
Narodem. Idę do Poznania, tam się pierwsze moje zawiąŜą
wyobraŜenia o jego wartości. Polacy! Od was więc zawisło
istnąć i mieć ojczyznę: wasz zemściciel, wasz stworzą [stwórca]
się zjawił.
Zabiegajmy mu drogę z stron wszystkich, tak jak osiero-
czone dzieci rzucają się na łono ojca. Przynoście mu wasze serca
i odwagę wrodzoną Polakom. Powstańcie i przekonajcie go, iŜ
gotowi jesteście i krew toczyć na odzyskanie ojczyzny. Wie, iŜ
jesteście rozbrojeni. Broń i oręŜ z rąk jego otrzymacie. A wy
Polacy przymuszeni przez naszych najeźców [sic!] bić się za
nich przeciwko własnej sprawie, stawajcie pod chorągwiami
Ojczyzny swojej.

13
Władysław Zaje'wski, Józef Wybicki, Toruń 2003, s 200.
69

Wkrótce Kościuszko, wezwany przez niezwycięŜonego


Napoleona, przemówi do was z Jego woli. Na teraz macie od
nas rękojmię Jego oświadczonej dla Narodu obrony.
Przypomnijcie sobie, iŜ proklamacja, która was do formowania
legiów polskich w Włoszech wzywała, nie była ku waszej
zdradzie uŜyta. Ci to są legioniści, którzy niezwycięŜonego
Napoleona pozyskawszy względy, dali mu pierwsze
wyobraŜenie o duchu i o charakterze Polaków.
Dan w kwaterze głównej cesarskiej w Berlinie dnia 3
listopada 1806 roku.
Dąbrowski, Wybicki"

Odezwa oznaczała praktycznie mobilizację Polaków do


Wielkiej Armii bez podjęcia kwestii niepodległości. Napoleon
nie wydał własnej, zastępując ją odezwą twórców legionów,
podobną zresztą w stylu do odezw legionowych, i tym samym
nie zobowiązał się do niczego. Nie chciał, nie musiał, nie widział
powodu. Czy to w końcu była jego sprawa, aby naprawiać to, co
Polacy zapaskudzili przez sto lat? Polacy mieli walczyć u boku
Francuzów tak jak dotąd — w legionach. Dopiero przyszłość
miała pokazać, czy wybiją się na niepodległość. Józef Zajączek,
generał w słuŜbie francuskiej, juŜ we wrześniu 1806 r.
przystąpił do formowania Legii Północnej14, kolejnego
polskiego legionu tworzonego z Polaków słuŜących w armii
pruskiej. Napoleon po prostu improwizował na poczekaniu,
tworząc wojsko z dostępnego w danym miejscu „materiału
ludz-kiego". Mogli to być jeńcy z obcej armii, mogli to być
mieszkańcy kraju, na którego tereny wkraczał...

14
Legion Północny utworzony 20 września 1806 roku z Polaków, jeńców z armii
pruskiej; dowódca gen. Józef Zajączek. Cztery bataliony, w sumie 5042 ludzi. Brał
udział w oblęŜeniu Gdańska. W marcu włączony do armii Księstwa jako 5. pp. Guy
C. Dempsey, U boku Napoleona. Jednostki cudzoziemskie w armii francuskiej w
czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799-1814, s. 241.
70

Po zainstalowaniu się w Poznaniu, Wybicki i Dąbrowski,


czekając na Kościuszkę, który nigdy nie miał przyjechać,
działając właściwie bez Ŝadnych podstaw prawnych,
nawet bez oficjalnego pełnomocnictwa Napoleona,
zaczęli na własną rękę organizować administrację i wojsko.
Wybicki w Liście do obywateli krajowych nawoływał do
masowego poparcia wojsk napoleońskich, bez stawiania
jakichkolwiek warunków wstępnych cesarzowi. Była to
równocześnie kanalizacja insurekcyjnych nastrojów Polaków,
tyle źe w formie zorganizowanej pod protektoratem
francuskim. Podobnie potem postępowano na Litwie w roku
1812, choć z nieco gorszym skutkiem... Mówi się o
powszechnym entuzjazmie, z jakim witano wkraczające do
Polski wojska francuskie, co nie zawsze było zgodne z prawdą.
Takie choćby świadectwo znajdujemy w jednym z pamiętników:
„Był dzień pogodny. Gdy kirasjerzy przechodzili świeciło
słońce; Ŝołnierze jechali bez płaszczów i lśniły się na słońcu
hełmy, jako teŜ i kirysy. Patrzący na to sąsiad mego ojca,
niejaki Ulatowski, obywatel, tak do mego ojca przemówił: —
Sancta Marya, panie Józefie, czy waćpan widzisz to wojsko,
wszakŜe to oni w Ŝelaznych sukniach. Ja dotąd powątpiewałem
o klęsce naszego (pruskiego) wojska, ale pacz [sic!] no
waćpan, kto jest w stanie oprzeć się temu okropnemu wojsku.
Zginęliśmy! Zginęliśmy! Zginął nasz kochany król, zginęło
nasze piękne wojsko — wyrzekł załamując ręce" 15.
W kaŜdym razie polskie siły zbrojne — kolejną legię, tym
razem wielkopolską — formował Dąbrowski na polecenie
Napoleona, jeszcze zanim Wybicki stworzył podwaliny
prawne pod namiastkę polskiego państwa, zresztą
przekraczając znacznie uprawnienia dane mu przez Francuzów.
ZawaŜył precedens legionów i łatwość, z jaką spragnieni
wolności Polacy poddali się emocjom, urokowi
15
Antoni B i a ł k o w s k i , Wspomnienia starego Ŝołnierza, Armagedon.
Gdynia 2003, s. 4.
71

legendy napoleońskiej i ostatecznie zaufali


autorytetowi Dąbrowskiego i Wybickiego. Polacy mieli
przez kilka lat swoje formacje wojskowe, nie było
natomiast państwa polskiego. Teraz przynajmniej była
nadzieja na państwo... W legii poznańskiej,
organizowanej przez Dąbrowskiego, większość
kluczowych stanowisk zajęli byli legioniści z Włoch, którzy
wcześniej wrócili do kraju. Dąbrowski oczekiwał
kolejnych z niecierpliwością, ale okazało się, Ŝe nie jest to
wcale takie proste, bo Napoleon miał juŜ inne plany. Z
Neapolu wróciło co prawda 16 oficerów z pułku
Grabińskiego, ale 1167 legionistów Napoleon pozwolił
zatrzymać królowi Józefowi Bonapartemu w jego gwardii
neapolitańskiej. Inni zostali zatrzymani na Śląsku jako kadra
Legii Polsko-Włoskiej na Ŝołdzie francuskim16. Napoleon po
prostu zostawiał sobie otwarte róŜne opcje. Przede
wszystkim chciał mieć wojsko, jakiekolwiek wojsko tam,
gdzie było mu najbardziej potrzebne. Dąbrowski
mobilizując Polaków odwoływał się oczywiście do
patriotyzmu, ale w jego Rozkazie generalnym do bywszego
wojska polskiego, w Poznaniu dnia 14 listopada 1806 roku
ogłoszonym nie zabrakło teŜ groźniejszych tonów:
„PoniewaŜ od rychłego uformowania siły polskiej
zawisł los ojczyzny naszej, przykazuje się przeto; aby
kaŜdy Polak, który w jakiejkolwiek bądź epoce wojskowo
ojczyźnie słuŜył, niezwłocznie przy organizujących się
korpusach stanął i komendantom onych był posłusznym i w
miejscu sobie przeznaczonym pełnił obowiązki. Polak,
któryby przez haniebną oziębłość względem ojczyzny lub
podłą interesu prywatnego uwagę, wzbraniał lub ociągał
pełnić niniejszy mój rozkaz, jako odrodny syn Ojczyzny
na majątku i osobie bezwzględnie karany będzie. Ten zaś,
któremu istotnie waŜne przyczyny na wezwanie moje stawić
się nie pozwalają, ma oneŜ podać mi do
16
Zob. rozdział: Z ziemi włoskiej do Hiszpanii.
72
roztrząśnienia i nie prędzej, aŜ po odebraniu odemnie
zaświadczenia w swym domu spokojnie zostać moŜe. Przekonany,
Ŝe nie bojaźń kary, lecz miłość ojczyzny polskiemi teraz
władnie sercami, z ufnością widzę wcześnie liczne jej obrońców
szeregi" 17.
Jedyną władzę w momencie formowania polskiej legii
w Poznańskiem reprezentowała okupacyjna armia francuska,
czyli Napoleon, na którego ręce Dąbrowski przesłał takŜe 14
listopada do zatwierdzenia specjalny raport o organizacji siły
zbrojnej. Zakładał on w nim, Ŝe z 6 departamentów —
poznańskiego, kaliskiego, warszawskiego, kwidzyńsko-
bydgoskiego, płockiego i białostockiego uda mu się wystawić
35 128 piechoty, 750 strzelców i 11 000 jazdy. Prosił
cesarza o mianowanie 1 generała dywizji, 2 generałów
brygady, 4 pułkowników i 8 szefów batalionu 18.
Charakterystyczny był tekst przysięgi składanej przez
polskich rekrutów:
„Przysięgamy wierność, ścisłe posłuszeństwo i
wieczną wdzięczność Najjaśniejszemu Napoleonowi Wielkiemu,
Cesarzowi Francuzów, Królowi Włoskiemu i Oswobodzicielowi
Narodu Polskiego. Przysięgamy uznanie, uszanowanie i
posłuszeństwo wojskowe generałom, oficerom i
komendantom w imieniu Najjaśniejszego Cesarza i Króla
19
nam ogłoszonym" .
Entuzjazm poznański nie powtórzył się juŜ jednak w
Warszawie. Poniatowski ociągał się, rekrutacja przebiegała
opornie. Wywołało to pewne rozdraŜnienie cesarza.
„Moja wielkość — pisał Napoleon 2 grudnia Muratowi — nie
opiera się na pomocy kilku tysięcy Polaków. W ich
to jest interesie korzystać z entuzjazmem u obecnych okoliczności.
Nie spotkałem się z takim egoizmem ani
17
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej.
Poznań 1912, s. 114.
18
Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 342.
19
Jan P a c h o ń s k i , Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 343.
73

w Kaliskiem, ani w Poznańskiem; ziemie te okazały


poświęcenie i zdolność do decyzji. Niech Pan im da do
zrozumienia, Ŝe ja nie przychodzę Ŝebrać o tron dla kogoś
z mojej rodziny, mam tronów dosyć" 20.
Zgodnie z rozkazem cesarskim formujące się wojsko polskie
zostało podzielone w styczniu 1807 roku na trzy legiony,
składające się ze wszystkich rodzajów broni. Organizacja
kaŜdego legionu była w sumie taka sama, ale kaŜdy z nich miał
odrębnego dowódcę, osobny sztab, a nawet mundur z róŜną
barwą wyłogów. KaŜdy legion miał się składać z czterech
pułków piechoty o dwóch batalionach, z dwóch pułków lekkiej
jazdy, z których jeden strzelców konnych, a drugi ułanów,
po trzy szwadrony kaŜdy, z trzech kompanii artylerii pieszej,
z której kaŜda obsługiwała 6 dział, oraz z jednej kompanii
saperów i jednej pociągów. Ogółem jeden legion miał liczyć
9000 ludzi21. Praktycznie mamy tu do czynienia z kontynuacją
koncepcji legionów, zarówno jeśli chodzi o nazwę, jak i brak
państwowości polskiej. Dopiero formalne ich prze-jęcie na
Ŝołd Księstwa i zmiana nazwy z legii na dywizje zmienia ten
stan rzeczy, a przynajmniej częściowo — nadal bowiem
funkcjonują polskie oddziały nie podlegające polskiemu
dowództwu wojskowemu i nie otrzymujące polskiego Ŝołdu.
Wyłączenie trzech pułków z kaŜdej legii/dywizji i skierowanie
ich do słuŜby w Hiszpanii na francuskim Ŝołdzie (obok
Legii Nadwiślańskiej) jest dowodem, Ŝe koncepcja
pomocniczych wojsk złoŜonych z Polaków,
funkcjonujących na zasadzie legii cudzoziemskiej była
aktualna przez cały okres napoleoński. Pułki 4, 7 i 9,
wyodrębnione latem 1808 roku, nosiły juŜ jednak nazwę
dywizji Księstwa Warszawskiego.
20
Jacek Tu pal sk i, Generał Dezydery Chłapowski, Wyd. MON,
Warszawa 1983, s. 25.
21
Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie. Księstwo Warszaw
skie 1807-1814, Wyd. Gebethner i Wolf, Kraków 1905, s. 5.
74

Z całej tej sytuacji zaczęła się pomału zarysowywać


pewna praktyka postępowania, która wychodząc od potrzeb
wojskowych i aprowizacyjnych Francuzów stworzyła podstawy
organizacyjne pod przyszłe polskie państewko satelickie w
sferze wpływów Napoleona. Ta struktura była praktycznie
gotowa przed TylŜą; trzeba było ją tylko jakoś nazwać.
Czy Polacy powinni byli w tym momencie zaufać
Napoleonowi? Czy rzeczywiście wierzyli w hasło
umieszczone na powitalnym transparencie w Warszawie:
Wznosić upadłe państwa, wracać im imiona dziełem tylko jest
Boga lub Napoleona72. Nie mieli po prostu zbyt wielkiego
wyboru, choć jego stosunek do Polaków i
doświadczenia Legionów nie pozostawiały zbyt wiele miejsca
na zaufanie. To Polacy mieli plany związane z Napoleonem,
a nie Napoleon z Polakami. On tylko potrafił urzeczywistnić te
nadzieje, ubrać ich w mundury i dać im broń do ręki, unikając
jednocześnie jakichkolwiek zobowiązań, które mogłyby
później skrępować swobodę jego działań politycznych.
Polityka, jak wiadomo, to sztuka osiągania tego co moŜliwe.
I tak było w wypadku Polski napoleońskiej. Jak
powiedział francuski minister spraw zagranicznych:
„Niepodległość nie jest tylko prawem, lecz jest faktem. Naród
jest niepodległy, skoro moŜe egzystować sam z siebie. I
nie moŜe egzystować sam z siebie, kiedy jego zjednoczone
siły okaŜą się niewystarczające do jej zachowania" 23.
Wszystko to, co działo się od grudnia 1806 roku do lipca
1807, czyli od wkroczenia Francuzów do Poznania do podpisania
traktatu w TylŜy, było wielkim prowizorium i wszystko mogło
się zdarzyć. W międzyczasie była jeszcze Pruska Iława w lutym
1807 i Frydland w czerwcu. Po
22
Marian B r a n d y s , Kozietulski i inni. Iskry, Warszawa 1967, s.75.
23
Minister spraw zagranicznych ks. Bassano w piśmie z 13 lipca
1812 roku do ambasadora Bignona. Cyt. za: Władysław M a j e w s k i , Józef
Wybicki, Toruń 2003, s. 247.
75

bitwie pod Pruską Iławą, kiedy Francuzi stracili


pewność siebie, Napoleon wysłał do Fryderyka Wilhelma
III do Kłajpedy generała Bertranda, aby zaproponować
Prusakom zwrot ziem na wschód od Łaby z
ofiarowaniem królowi pruskiemu korony polskiej za odstąpienie
od Rosji i przymierze z Francją. Miał teŜ oświadczyć, Ŝe
„cesarz nie przywiązuje do Polski Ŝadnej wagi, odkąd ją
poznał" 24. Prusacy liczyli jednak na sojusz z Rosją.
Napoleon dąŜył do rozstrzygającej bitwy z Rosjanami
i Prusakami, a spektakularne zwycięstwo oczywiście dawałoby
mu wolne ręce, takŜe w sprawie polskiej. Armia francuska
utknęła w Polsce na błotnistych drogach, śnieg sypał francuskim
Ŝołnierzom w oczy i tak naprawdę to i wojsko, i Napoleon,
mieli juŜ dość tej „pierwszej wojny polskiej". Francuzi,
którzy ugrzęźli w Polsce w błocie, mówili: „Przeklęte bagno, i
oni nazywają to Ojczyzną"25. Pruska Iława okazała się
jednak pyrrusowym zwycięstwem — pole walki zostało co
prawda w rękach Francuzów, ale Wielka Armia poniosła tak
ogromne straty, Ŝe straciła juŜ zdolność do jakichkolwiek
dalszych działań ofensywnych, nawet do pościgu za
wycofującymi się Rosjanami. Praktycznie obie strony były juŜ
niezdolne do dalszej walki. Nic nie zostało rozstrzygnięte, nic
nie było przesądzone. Armie udały się na leŜa zimowe, a
sprawa polska nadal była otwarta. Do rozstrzygającej bitwy
doszło dopiero 14 czerwca 1807 pod Frydlandem i tam
faktycznie zakończyła się wojna z Rosją i Prusami.
Zwycięstwo Napoleona było tym razem całkowite. Mając 54
tys. Ŝołnierzy, zdołał rozbić 69 tys. wojsk przeciwnika.
Teraz trzeba było zrobić coś z polskim terytorium,
które zajęli Francuzi, czyli przede wszystkim zadbać o
interesy francuskie. Talleyrand uwaŜał, Ŝe trzeba nakłonić
cesarza, Ŝeby porzucił myśl o Polsce. „Z Polakami organizuje się
24
Jan P a c h o ń s k i , Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 361.
25
Jan P a c h o ń s k i , Generał Jan Henryk Dabrowski, s. 348.
76

tylko bałagan...". Napoleon właściwie chciał się pozbyć Polski


jak najszybciej w moŜliwie najbardziej korzystny sposób. Nie
chcieli Polski Prusacy, więc moŜe Rosjanie? Najlepiej gdyby wziął
ją sobie Aleksander i z wdzięczności za to stał się dobrym
sojusznikiem Francji27. Napoleon wcale nie dąŜył do pobicia
Rosji, lecz do włączenia jej w orbitę swojej polityki, i w
tym kierunku szły kończące „pierwszą wojnę polską" rokowania
w TylŜy w lipcu 1807 roku. Polski właściwie nikt juŜ nie chciał.
Nie chciały jej pobite Prusy, które i tak juŜ wcześniej obawiały
się, Ŝe wchłaniając tak wielki kawał Polski i tak wielu Polaków
państwo pruskie ulegnie daleko idącej... polonizacji. Rosja nie
chciała w tym momencie Polski, bo antagonizowałoby to ją
z Prusami i tym samym wymuszało sojusz z Francją.
Ostatecznie Aleksander zgodził się przyjąć obwód białostocki;
reszta ziem polskich miała stanowić strefę buforową pomiędzy
obszarami wpływów obu cesarzy. Przy rokowaniach nie było
Polaków, bo przecieŜ nie było wtedy Ŝadnej Polski. I tak w
wyniku kompromisu powstało coś, co nazwano Księstwem
Warszawskim. Państewko było małe, ale wystarczające, by moŜna
przeprowadzać legalny pobór rekruta... W TylŜy uznano jednak
istnienie państwa polskiego, co w pewnym sensie
przekreślało rozbiory, a za istnienie tego państwa
odpowiedzialność przejmował Napoleon. Chodziło juŜ tylko o
to, aby fakt ten przedstawić Europie w takim świetle,
aby mógł zostać zaakceptowany.
26
Jean O r i e u x , Talleyrand, czyli niezrozumiały sfinks, PIW, War
szawa 1989, s. 419.
27
Marian Kukieł uwaŜał, Ŝe Napoleon powziął wtedy myśl oddania
Polski jako osobnego królestwa Aleksandrowi. Polska, wdzięczna
Fran cuzom za odzyskany byt polityczny, byłaby naturalną przeciwwagą
dla antyfrancuskich i antynapoleońskich wpływów rdzennej Rosji. Po
odmowie Aleksandra, który najwyraźniej nie chciał naraŜać się
zaprzyjaźnionym Prusom, Napoleon powiedział, Ŝe w Polsce i państwach
przyległych chce mieć tylko barierę dzielącą dwa wielkie cesarstwa.
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej, s. 150.
77

Napoleon zetknął się dotąd z kilkoma projektami


odbudowy Polski. Najwcześniejsze mówiły o jej restytucji pod
berłem pruskim, w ramach rzeszy niemieckiej; stąd moŜe
łatwość, z jaką oferował Polskę Prusakom. Pomysły
,,pruskie" francuskich polityków były momentami dość
daleko idące. Ostatni napoleoński minister spraw
zagranicznych, Armand Caulaincourt, wspomina:
„Zaczęliśmy rozmawiać na temat Prus i pokoju w
TylŜy. Powiedziałem Cesarzowi, Ŝe moim zdaniem w TylŜy
niepotrzebnie pognębiono Prusy, podczas gdy naleŜało
zrekonstruować je choćby pod roboczą nazwą Królestwa
Polskiego, skoro byłoby to dla nas korzystne. Niestety Cesarz
zburzył juŜ Prusy — buforowe państwo, które naleŜało ocalić
ze względu na jego połoŜenie w centrum Europy. Będąc na
miejscu Bonapartego wielkodusznie wybaczyłbym Prusom i
odrodził je w formie wielkiego państwa bez udziału Rosji — a to
po to, by wciągnąć ją w zakres oddziaływania swych wpływów. I
tak by się teŜ stało, gdyby nadać Prusom charakter
państwa polskiego" 28.
Napoleon pamiętał teŜ niewątpliwie obszerny memoriał o
Polsce, opracowany dla niego, jeszcze jako pierwszego
konsula, przez Jana Bonneau, byłego posła francuskiego w
Warszawie. Memoriał brał za punkt wyjścia konieczność
utemperowania Rosji, a za środek do tego — częściowe
przywrócenie Polski. Na taką „Polskę" miał się złoŜyć trzeci
zabór pruski z Warszawą aŜ do Warty, obydwie Galicje i bliŜej
nieokreślony podolsko-litewski odłam Trzeciego zaboru
rosyjskiego. Odzyskana w tych granicach część Polski,
pod elektorem Fryderykiem Augustem jako monarchą
konstytucyjnym przy ustawie majowej, stanowiłaby z
Saksonią jedno zjednoczone na zawsze państwo, połączone
terytorialnie pasem ziemi na Śląsku, scedowanym

28
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., s. 359.
78

w tym celu przez Prusy za odpowiednie odszkodowanie.


Takie polsko-saskie państwo weszłoby w skład
związkowy Rzeszy Niemieckiej.
Były w tych wywodach wątki, które utkwią w głowie
Bonapartego i kiedyś odnajdą się Ŝywcem w jego Księstwie
Warszawskim pod berłem saskim jako części składowej
Związku Reńskiego, w jego natarczywych staraniach o
zdobycie terytorialnego śląskiego łącznika, w jego rokowaniach o
odstąpienie Galicji 29.
Jak pisze biograf Talleyranda, Jean Orieux, zanim jednak
doszło do zwycięstwa i traktatu pokojowego, trzeba było
organizować z Warszawy wojnę i administrować...
okupowaną Polską (uŜywa właśnie takiego sformułowania).
Zadanie to powierzył Napoleon swojemu ministrowi spraw
zagranicznych. W tym spustoszonym kraju Talleyrandowi
poruczono troskę o aprowizację wojska; wywiązał się z
tego ku wielkiemu zadowoleniu Napoleona30 — dodajmy, Ŝe
chyba rękami Wybickiego i innych Polaków, których cesarz,
ten wybawca Polski, straszył rozstrzelaniem i spaleniem kraju.
Polacy jednak dość dobrze znajdywali się w całej sytuacji,
mimo Ŝe nie wszyscy zdawali sobie sprawę z realiów, na co
zwracał uwagę Fryderyk Skarbek:
„W stosunkach państw sprzymierzonych i narodów pomoc
sobie niosących rzadko bywa, aby się jeden dla drugiego
poświęcał, a jeŜeli to miało miejsce, nastąpiło skutkiem jakiego
politycznego błędu niŜ dobrze zrozumianego interesu
własnego. Wszystkie te zimnego rozsądku uwagi nie mogły
znaleźć przystępu do umysłów Polaków, odurzonych nadzieją
odrodzenia się ojczyzny. Napoleon przyszedł do Polski z
ogromnym wojskiem, więc przyszedł po to, aby Polskę
przywrócić; przemówił łaskawie do posłanników narodu, uczynił
mu niejaką nadzieję, więc dotrzyma danego słowa; bo tak wielki
człowiek nie moŜe
29
Szymon A s k e n a z y, Napoleon a Polska, s. 503.
30
Jean O r i e u x , Talleyrand, czyli niezrozumiały sfinks, s. 416.
79

być przeniewiercą, a tak szczęśliwy bohater nie znajdzie


Ŝadnej przeszkody w dopełnieniu przyrzeczeń swoich. Oddał broń
w rękę Polakom, widział w krótkiej chwili jakby cudem stworzone
wojsko, męŜnie obok jego hufców walczące, więc pójdzie aŜ do
dawnych granic Polski, bo kaŜdy krok uczyniony naprzód
wzmocni jego szeregi. A jednak zatrzymał się u brzegów
Niemna i na samych nurtach jego w d. 25 czerwca 1807 roku
zawarł pokój z mocarzami posiadającymi polskie kraje" 31.
Okupację francuską nazwano ostatecznie Księstwem
Warszawskim i to księstwo było czymś optymalnym, co mogło
się w tym momencie wydarzyć Polakom — bez
przywódców, prawie bez armii, z małym terytorium. Trzeba teŜ
przyznać, Ŝe Polacy zdali w tym momencie egzamin, uzyskując
więcej niŜ chciał im dać Napoleon, utrwalając podstawy
nowoczesnego państwa polskiego i, co waŜniejsze, zachowując
je później, po klęsce Napoleona, w prawie nienaruszonej
formie w postaci Królestwa Kongresowego. Księstwo to duŜo
mniej niŜ królestwo; Konstytucji 3-go Maja nie udało się
przywrócić, nową podyktował sam Napoleon. Nastąpiło tu pewne
odwrócenie priorytetów. Uznano prawa Wettynów do sukcesji
polskiej, zgodnie z Konstytucją 3-go Maja, ale... Księstwo
dostało króla, który przestał być elektorem saskim, a został
księciem warszawskim; tym razem stał się królem saskim, a nie
polskim...
„Dałem mu Księstwo traktatem tylŜyckim, by nie
wzbudzać zaniepokojenia — mówił Napoleon — to
panujący starzec i Niemiec. Ale gdybym był tworzył Królestwo
Polskie, to dla takiego narodu jak wy dałbym zupełnie innego
króla. Król saski jest człowiekiem zacnym, cnotliwym, lubię
go, ale to starzec bez energii" 32.
31
Fryderyk Florian Skarbek, Dzieje Księstwa Warszawskiego, Wyd. Saturnin
Zorawski, Warszawa 1897, t. II, s. 6
32
Marian Kukieł Wojna 1812 roku, t. I, s. 72.
80

Z tym królem dla Polski, zdaniem Napoleona, sprawa nie


była wcale łatwa, i to z wielu powodów. W czasie odwrotu spod
Moskwy tak zwierzał się on Caulaincourtowi:
„Oczywiście, Ŝe chciałem odrodzenia Polski, ale nie pod
rządami króla, który będzie trząsł się przed Rosją i za dwa lata
odda kraj pod jej skrzydła. Polska nie moŜe mieć króla z
wyboru, to nie harmonizowałoby z sytuacją innych krajów
Europy. Natomiast ustanowienie dziedzicznego tronu
doprowadziłoby do rywalizacji między znamienitymi rodami i
wszystko znowu zakończyłoby się podziałem Polski. Jak pan
sądzi, czy na przykład Litwinom od-powiadałby Poniatowski?
MoŜliwości petersburskiego dworu i opieka monarchy wielkiego
imperium zawsze będą bardziej pociągające niŜ maleńki dwór
pani Tyszkiewicz w Warszawie. Trzeba przyłączyć do Polski
nowe terytoria, musimy zrobić z niej wielkie państwo. Trzeba dać
jej Gdańsk i dostęp do morza, Ŝeby mogła wywozić swoje
towary. Polsce potrzebny jest władca-cudzoziemiec:
Polak wzbudziłby zbyt wiele zawiści. Przedwczesne
wyznaczenie tego monarchy mogłoby jednak osłabić zapał
Polaków, poniewaŜ na razie sami nie bardzo wiedzą, czego
chcą. Czartoryscy, Potoccy, Poniatowscy i inni mają
33
wygórowane ambicje" .
Księstwo miało suwerenność podwójnie ograniczoną na
rzecz Saksonii, czyli w sumie Niemców, choć „Saksonia" brzmi
bardziej neutralnie, oraz Francji, czyli Napoleona.
Zdaniem Barbary Grochulskiej, szczególnie kłopotliwe
było mieszanie się, uprawnionych co prawda do
ingerowania w sprawy Księstwa, sojuszników francuskich i
saskich. Szybko okazało się, Ŝe pomimo obecności w stolicy
prawowitego władcy, francuscy pełnomocnicy Napoleona nie
przestają wtrącać się do poczynań rządu polskiego. Ich
kompetencje nie zostały zresztą jasno określone. W rezul-

33
Armand Caulaincourt, Wspomnienia..., s. 358.
81

tacie trudno się było rozeznać w gmatwaninie władz polskich,


saskich i francuskich 34.
ChociaŜ wodzem naczelnym armii Księstwa Warszawskiego
został formalnie ksiąŜę Józef Poniatowski, faktyczny nadzór
strategiczny nad wszystkimi wojskami na terytorium Księstwa
sprawował w imieniu Napoleona marszałek Dovout. Mówił o
tym rozkaz cesarza z dnia 12 lipca 1807 roku:
„Całe terytorium Księstwa Warszawskiego będzie pod
dowództwem marszałka Davout; będą do niego naleŜały:
dowództwo wojsk, obrona twierdz, artylerya, inŜynierya,
administracja etc. — wszystko będzie do niego naleŜało. Zatem
będzie miał pod swoimi rozkazami: wojska polskie, saskie,
5-ty korpus armii, dywizyę dragonów generała Lahoussaye
[...]" 35.
Polacy jednak dość szybko rozszyfrowali postawę
marszałka Davouta. Wybicki tak pisał w listopadzie do St. Kostki
Potockiego:
"Davout bierze ton wielkiej przyjemności z nami, mówi
do nas językiem współ-Polaka, ale nam kaŜe rzeczy robić,
które my znowu bez wiedzy naszego króla robić nie chcemy" 36.
Historyk wojskowości, sam takŜe wojskowy, Marian
Kukieł, tłumaczył to ponad sto lat później w ten sposób:
"Dla niego (Napoleona) było Księstwo, zdobyte oręŜem
francuskim, wschodnim przedszańcem Wielkiego
Cesarstwa. Armia polska, tworzona przy jego nieustannej
pomocy czynnej, pod jego genialnym okiem wielkiego
organizatora, była częścią jego przyszłej Wielkiej Armii.
Krajem tym, środkami jego, krwią jego synów dysponował, jak
własnym" 37.
34
Barbara Grochulska, Księstwo Warszawskie, s. 102.
35
Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie..., s. 8.
36
Władysław Zajewski, Józef Wybicki, s. 231.
37
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej,
s. 156.
82

Jan Henryk Dąbrowski gubi się gdzieś w biegu wydarzeń.


Organizuje po raz kolejny swoje legiony, tym razem juŜ w
Polsce, liczy na naczelne dowództwo w kraju, ale kiedy
wszystko jest juŜ gotowe, legiony stają się dywizjami, z
których pierwsza Dąbrowskiego nagle staje się trzecią, jego pułki
są wysyłane do obrony twierdz i do Hiszpanii, a on sam jest
wodzem bez armii. Powtarza się tu sytuacja włoska, kiedy legie
sformowane przez Dąbrowskiego nie znalazły się ostatecznie
pod jego dowództwem. Napoleon wybiera Poniatowskiego,
poniewaŜ chce go związać z sobą, a wie, Ŝe Dąbrowski
pogodzi się z sytuacją. Najlepszy byłby oczywiście
Kościuszko, ale skoro ten nie chce, to pozostaje tylko
Poniatowski, który ponadto pociągnie za sobą polską
arystokrację, obawiającą się francuskiego jakobinizmu.
Poniatowski z początku trochę hamletyzuje, ale wszystkie oczy
w Warszawie są skierowane na niego, wszyscy oczekują,
łącznie z zaborcami, Ŝe Pomatowski zadeklaruje się po
którejś stronie albo przynajmniej pozostanie neutralny. W
sytuacji kiedy w Warszawie są juŜ Francuzi, na neutralność
ani nawet na jakieś pole manewru nie bardzo jest miejsce. I
Poniatowski robi to, co było nieuniknione — deklaruje się po
stronie francuskiej i tym samym otwiera sobie drogę do
dowództwa nad polską armią, praktycznie do odgrywania pierwszej
roli w nowym państwie. To on był tak naprawdę, a w kaŜdym razie
stawał się z dnia na dzień, faktycznym księciem
warszawskim, oczywistym spadkobiercą Stanisława Augusta
Poniatowskiego i najwyŜszym autorytetem w kraju, szczególnie
po pierwszej od lat wygranej przez Polaków wojnie roku 1809 z
Austriakami i po przyłączeniu części Galicji do Księstwa.
Nominalny ksiąŜę warszawski, król saski, był w sumie figurantem,
nawet nie plenipotentem Napoleona, bo ten sprawował
kontrolę nad Księstwem przez swoich przedstawicieli. Dziś
zresztą nikt nawet nie pamięta imienia księcia warszawskiego, a
wszyscy wiedzą, kto to był ksiąŜę Józef Poniatowski.
83

Małe księstwo miało więc swojego wielkiego księcia i


Napoleon chyba wiedział co robi, wysuwając Poniato-
wskiego jako depozytariusza polskości, zamiast przywrócenia
innych jej symboli — króla, królestwa i postanowień
Konstytucji 3-go Maja. Poniatowski i jego autorytet dawał
gwarancję polskości Polakom w księstwie w unii personalnej z
saskim królestwem, wchodzącym w skład napoleońskiego
niemieckiego Związku Reńskiego.
Dlaczego Napoleon nie powierzył godności księcia
warszawskiego Poniatowskiemu? Wiedział prawdopodobnie, Ŝe
wywyŜszając jednego, urazi innych. Nie bez znaczenia była tu
zła sława ostatniego króla, a moŜe i obawa, Ŝe w ten sposób
ustanowi dynastię Poniatowskich. Mogłoby to zostać zrozumiane
jako wytyczenie pewnej linii postępowania, jako wyraźna
obietnica Napoleona co do restytucji królestwa z Józefem
Poniatowskim na tronie polskim. Księstwo było czymś o
szczebel wyŜej niŜ okupacja francuska, a o szczebel niŜej
niŜ suwerenne państwo; wystarczało, aby dać Polakom nadzieję i
związać ich w taki sposób, który z kolei nie wiązał Napoleona.
A Napoleon do niczego zobowiązywać się nie chciał, a
szczególnie nie chciał zbyt rozbudzać polskich ambicji. Polska
miała być przede wszystkim napoleońska, a raczej do dyspozycji
Napoleona, który mógł zrobić z nią, co chciał. PoNw\
e.Txa\^c tron polski któremuś ze swoich "braci, np.
Hieronimowi, co sugerował Aleksander38, Napoleon teŜ byłby
zobowiązany do utrzymania tego państwa. Król saski jako
ksiąŜę warszawski nie zobowiązywał natomiast Napoleona do
niczego, podkreślał prowizorium rozwiązania polskiego, co
mogło być atutem w kolejnych układach pokojowych.
Równocześnie moŜliwe było narzucenie Księstwu warunków
ekonomicznych, o czym poniŜej, zbliŜonych niemal do
okupacji, i wyprowadzenie z Księstwa znacznych

38 Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, s. 78


84

oddziałów wojska polskiego, dysponowanego swobodnie


przez Napoleona. W wypadku państwa całkowicie suwerennego
byłoby to o wiele trudniejsze... Poniatowski był potrzebny
w takim „wymiarze", jaki określił Napoleon, wymyślając
dla Polaków Księstwo.
Dąbrowski był natomiast zawsze potrzebny,
zawsze dyspozycyjny, kiedy trzeba było organizować czy
reorganizować wojsko, i zawsze wywiązywał się z tego bez
zarzutu — w okresie włoskim, w roku 1806, w roku 1809
podczas wojny z Austrią, wreszcie w roku 1814, kiedy to został
po śmierci Poniatowskiego naczelnym wodzem polskiej armii, i
w końcu w roku 1815, kiedy odtwarzał polską armię dla
Konstantego.
W dniu 3 maja 1807 roku nowo utworzone dywizje
Księstwa Warszawskiego, przekształcone z
dotychczasowych legii, uczestniczyły w uroczystości
poświęcenia orłów narodowych i składały przysięgę
podobną do przysięgi poznańskiej, niepozostawiającą
Ŝadnych wątpliwości, komu słuŜą:
„Przysięgam Panu Bogu wszechmogącemu, w Trójcy
św. Jedynemu, Ŝe powołani do rzędu obrońców tego kraju,
będziemy Naj. Cesarzowi i Królowi Napoleonowi wierni, prawu
i Rządowi podlegli, przełoŜonym wojskowym posłuszni i Ŝe
będziemy do ostatniego tchu bronić ojczyzny i Ŝe nigdy, póki
nam zdrowia stanie, chorągwi naszych nie odstąpimy. Tak
nam Panie BoŜe dopomóŜ" 39.
Popularny był w tym okresie satyryczny wierszyk:
„Księstwo Warszawskie, a pieniądz pruski,
Wojsko polskie, król saski, a kodeks francuski" 40.
Co chciał osiągnąć Napoleon wkraczając na ziemie
polskie?
Czy spełniał jakąś misję historyczną, czy wywiązywał się
z obietnicy danej Polakom? Właściwie nie moŜna
39
Cyt za: Bronisław Gembarzewski, Wojsko Polskie 1807-1814, s.110.
40
Cytuję za Władysław Z a j e w s k i , Józef Wybicki, s. 234.
85

nawet tak formułować problemu, bo przede wszystkim chciał pobić


do reszty Prusaków i dogadać się z Rosjanami, nawet za cenę
oddania im Polski, która jakby była po drodze. Efekt wskrzeszenia
Polski był czysto uboczny, choć okazał się stosunkowo najtrwalszy.
Praktycznie cesarz nie miał Ŝadnych planów i po prostu przez cały
czas improwizował, stosownie do okoliczności. Natomiast
niewątpliwie kaŜdą zaistniałą sytuację chciał maksymalnie
wykorzystać, zgodnie ze swoimi potrzebami. Tereny polskie
traktował w pierwszym rzędzie jako obszar okupowany, na którym
naleŜało zapewnić spokój i prowiant dla armii francuskiej. Zdaniem
Caulain-courta, Napoleon dał Polakom nadzieję, aby podnieść ich
na duchu, nie wiąŜąc się jednocześnie Ŝadnymi zobowiązaniami,
które mogłyby stanowić przeszkodę dla jego kolejnych projektów
lub uniemoŜliwić mu takie postępowanie, które w danym
momencie będzie dla niego wygodne. Caulaincourt zwraca teŜ
uwagę, Ŝe powstanie państwa polskiego mogłoby pozbawić Francję
polskich Ŝołnierzy, „którzy są nam teraz tak bardzo potrzebni w
kampanii hiszpańskiej"41. Po prostu Napoleon zdawał sobie
doskonale sprawę, Ŝe suwerenne polskie państwo mogło mieć
zupełnie odmienne pomysły na politykę zagraniczną, niŜ Francuzi...
Francuska armia okupacyjna Davouta, licząca około 100
000 Ŝołnierzy, przebywała na terytorium Księstwa do września
1808 roku. Spokój i współdziałanie ludności podbitego
terytorium moŜna było zapewnić sobie rozmaitymi
ustępstwami na jej rzecz; w wypadku Polski była to
mglista obietnica niepodległości, sformułowana tak, aby
zobowiązać się jak najmniej, a uzyskać jak najwięcej.
A co było w tym momencie najbardziej mu potrzebne,
to wojsko i pieniądze; jedno zresztą wiązało się z
drugim. Rekrutację do polskiej armii załatwiali za
niego patriotyczni Polacy. Sprawy finansowe, ściśle
związane z wojskowymi, zostały

41
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., s. 358.
86

uregulowane w kilku etapach, z których najwaŜniejsze były,


juŜ po utworzeniu Księstwa, układy bajońskie,
które praktycznie wyznaczały miejsce i zadania Księstwa w
systemie napoleońskim.
O co chodziło podczas rozmów w Bajonnie? OtóŜ
w zaborze pruskim moŜna było łatwo zaciągać kredyty na
rynku berlińskim, Prusacy bowiem hojnie udzielali polskiej
szlachcie kredytu. Miało to swoje dobre i złe strony.
Równocześnie ceny zboŜa poprawiły się, gdyŜ na jego
wywozie przestały ciąŜyć pruskie cła tranzytowe, niegdyś
zwrócone przeciwko Polsce. W 1806 roku wojna Prus z
Napoleonem sparaliŜowała jednak handel, popyt na zboŜe spadł,
ceny równieŜ — a procenty, i tym samym długi, rosły!
W chwili utworzenia Księstwa Warszawskiego na jego
prywatnych majątkach ciąŜyły juŜ długi na rzecz banków
berlińskich w wysokości 43 milionów franków. Po
pobiciu Prus Napoleon przejął wszelkie wierzytelności i
zadłuŜenia polskiej szlachty wobec rządu pruskiego.
Rozmowy w sprawie regulacji finansowych z
ramienia Francji prowadził minister spraw zewnętrznych, Jean
Baptiste Champagny, a ze strony polskiej przedstawiciele
Komisji Rządowej Księstwa Warszawskiego, m.in. Stanisław
Potocki i Ksawery Działyński. Napoleon zrzekał się na
rzecz księcia warszawskiego popruskich dochodów z papieru
stemplowego oraz naleŜności za dostarczone Księstwu
popruskie wyposaŜenie wojskowe, bilansował wcześniejsze
zadłuŜenie Księstwa i dochody z Ŝup solnych Księstwa do
sumy 3 milionów franków, którą kazał sobie wypłacić w dniu
1 lipca 1808 roku. Równocześnie Napoleon odstępował
księciu warszawskiemu sumy popruskie, które miał
zagwarantowane przez traktat drezdeński z dnia 22 lipca 1807
roku. Sumy te na mocy układu z Prusami przypadły Francji,
która mocą konwencji w Bajonnie 10 maja 1808 roku
odstąpiła te prywatne wierzytelności rządowi Księstwa za 20
mln franków, płatnych gotówką w ciągu trzech lat. W zamian za tę
87

darowiznę ksiąŜę warszawski zobowiązał się do


wystawienia bonów francuskich na sumę 20 milionów. Pozornie
wyglądało to bardzo korzystnie dla Księstwa, ale praktycznie
egzekucja długów od szlachty okazała się bardzo trudna i
groziła albo bankructwem szlachty, albo.., rządu Księstwa. W
ten sposób polski podatnik musiał poświęcić niemal 10%
budŜetu na wykupienie hipotek, budynków i wyposaŜenia,
które zaledwie 12 lat wcześniej zabrali mu Prusacy, a które
teraz dostały się w ręce Francuzów jako wojenna zdobycz.
Rząd Księstwa musiał ostatecznie zaciągnąć poŜyczkę na ich
spłacenie, aby wywiązać się wobec Francuzów. Sam dług
jednak pozostał, tyle Ŝe w innej formie. Odpowiedzialny za
administrowanie długiem Wybicki uznał w końcu sprawę za
beznadziejną i w lipcu 1811 roku podał się do dymisji
ze stanowiska prezesa Instytutu Kredytowego sum
bajońskich. Tymczasem wobec blokady kontynentalnej Anglii
moŜliwości wywozu zboŜa ustały, rynek pruski zamknął się, ceny
spadły, a gospodarstwo było zdewastowane. W rzeczywistości
nie moŜna było liczyć na ściągnięcie naleŜności i cała
transakcja nabrała cech kontrybucji nałoŜonej na okupowany
kraj. Tak więc rząd Księstwa spłacił Napoleonowi dług, ale
potem na podstawie traktatu wiedeńskiego 1815 r. rząd
pruski znowu odzyskał prawo ściągnięcia całej dawnej
wierzytelności z majątków polskich42. Owe „sumy bajońskie"
wzbudzały wiele kontrowersji i do dziś funkcjonują w
języku polskim jako coś niewyobraŜalnie kosztownego.
Zupełnie teŜ nie zwracał Napoleon uwagi na polskie
interesy, kiedy ponadawał dawne majątki królewskie
wartości 20 min franków swoim siedemnastu marszałkom i
generałom, a po zwiększeniu obszaru Księstwa w 1809 r.
jeszcze za 10 min. Większość donatariuszy zostawiła swe
dobra w rękach dzierŜawców pruskich, a dochody wywoziła
za granicę. Donacje te uszczupliły w znacznym stopniu dochód z
dóbr
42
Wojciech Z a l e w s k i , Tysiąc lat naszej wspólnoty, Veritas, Londyn 1961,
s. 241.
88

narodowych. Nie dość tego — obdarowani uchylali się od


płacenia skarbowi Księstwa naleŜnych podatków. W końcu
zgodzili się na płacenie 5, a nie jak obowiązywało w
Księstwie — 24 procent podatku od czystego dochodu, a i z
tym było róŜnie. Wskutek tej polityki Księstwo Warszawskie
znajdowało się stale na krawędzi ruiny finansowej 43.
Wpływy finansowe uzyskane w Księstwie przeznaczał
Napoleon na potrzeby własnej armii, a armia tworzona w
Księstwie miała być finansowana przez kulejący budŜet kraju.
O losie polskich armii zadecydowano de facto takŜe w B
ajonnie. Zresztą zawarto tam równieŜ tzw. drugą konwencję
bajońską. 24 czerwca 1808 r. Księstwo Warszawskie, jak
się dość szybko okazało, nie było w stanie ponosić kosztów
utrzymania 30-tysiecznej armii polskiej, mając takie
obciąŜenia finansowe. Tak w kaŜdym razie
podpowiadali Polakom Francuzi, licząc równocześnie, Ŝe
Księstwo będzie ponosić część kosztów utrzymania
francuskiego korpusu okupacyjnego. Równolegle do
konwencji finansowej ksiąŜę warszawski i Napoleon
podpisali umowę, na podstawie której moŜliwe było
przejęcie przez Francuzów części armii polskiej — trzech
pułków piechoty Księstwa — po jednym z kaŜdej legii, które
przeszły, podobnie jak cała Legia Nadwiślańska, tworzona
z Polaków poza strukturą Księstwa, na Ŝołd francuski. Tak więc
skarb Księstwa został jakoby odciąŜony finansowo przez
Francuzów, ale czy rząd francuski wypłacał regularnie Ŝołd
Polakom, czy dbał o ich uzbrojenie, umundurowanie i
zaprowiantowanie?
Pułki, o których mowa — 4., 7. i 9. — odesłano jako
dywizję Księstwa Warszawskiego do Francji, skąd następnie
trafiły do Hiszpanii, o czym będzie mowa w dalszej części
ksiąŜki. Władze Księstwa zostały zmuszone do przyjęcia
43
MnoŜyły się teŜ dezercje z wojska, którym skrycie sprzyjali właściciele
ziemscy, odzyskując w ten sposób poŜądaną siłę roboczą (Barbara G r o c h u l s k a ,
Księstwo Warszawskie, s. 106).
89

takiego rozwiązania, wychodząc z załoŜenia, Ŝe trzymanie


wojsk polskich na obczyźnie będzie mniejszym złem niŜ
zmniejszanie liczby wojsk stacjonujących w kraju. Potem w
obliczu wojny 1809 roku i tak trzeba było improwizować i
powoływać pod broń nowych rekrutów, tworzyć nowe pułki nie
licząc się z kosztami, więc ta cała argumentacja o odciąŜeniu
skarbu Księstwa była tylko pozornie logiczna. Udało się
jednak wynegocjować, mając na względzie doświadczenia z
San Domingo, Ŝe pułki przechodzące na Ŝołd francuski nie
będą wykorzystywane w koloniach zamorskich.
Z kolei pułki 5., 10. i 11., juŜ poza umową bajońską,
skierowano na Ŝyczenie Francuzów do Gdańska i twierdz
pruskich, podobnie jak 4. Pułk Strzelców Konnych. W ten
sposób Księstwo straciło juŜ na wstępie połowę swojej
armii. Nagminne było teŜ zabieranie polskiego rekruta na
słuŜbę francuską, co dotyczyło niemal połowy rekrutów z
terenu Księstwa, powołanych do wojska w latach 1807— 1808.
Zaczęło się od włączenia do francuskiej gwardii pułku
szwoleŜerów. Poborem w Księstwie uzupełniono pułki
Legii Polsko-Włoskiej następnie przekształconej w Legię
Nadwiślańską i odesłanej do Hiszpanii na Ŝołdzie
francuskim. Uzupełnienia dla dywizji Księstwa, przez cały
czas napływały równieŜ z kraju. Takie traktowanie Księstwa
i jego armii jednoznacznie określało instrumentalny
stosunek Napoleona do Polaków i nie rokowało niczego
dobrego na przyszłość. Powodów do rozczarowania
polityką Napoleona nie brakowało legionistom we
Włoszech, nie mówiąc juŜ o San Domingo.
Jednoznacznie krytyczny był Kościuszko, ale zachowywał
się pasywnie. Polacy w administracji i władzach wojskowych
Księstwa mieli oczywiście swoje zdanie na ten temat, ale
starali się wywiązywać jak najlepiej ze swoich
obowiązków i unikać otwartej krytyki. Widziano minusy,
ale nadal była nadzieja na plusy
90

— ciągle przecieŜ istniały szanse i wydawało się, Ŝe Księstwo


to tylko początek drogi.
TakŜe Sasi nie byli zupełnie zadowoleni z całej sytuacji i
snuli rozmaite plany — jeŜeli jeszcze nie do końca spiskowe, to
w kaŜdym razie krytyczne w stosunku do Napoleona.
Ciekawe, Ŝe pierwsze pomysły antynapoleońskie w Księstwie
wyszły właśnie ze strony Sasów, a nie Polaków. Podobno, jak
pisze Bielecki, kiedy pułkownicy trzech polskich pułków —
Sułkowski, Sobolewski i Potocki — byli juŜ w drodze do
Hiszpanii, spotkali w ParyŜu hr. Fryderyka Senffta von Pilsacha,
wówczas saskiego ambasadora, który nie darzył Napoleona
sympatią, a trzem polskim pułkownikom tłumaczył, Ŝe jadą
do Hiszpanii nie po to, aby walczyć o Polskę, lecz aby zaspokoić
ambicje cesarza. Feliks Potocki, twórca i dowódca 4. Pułku
Piechoty Księstwa "Warszawskiego, "był sceptycznie nastawiony
do napoleona i całej hiszpańskiej awantury. Przez cały czas
pobytu w Hiszpanii usiłował uzyskać przeniesienie do kraju.
Nawiązał teŜ kontakty z opozycją antynapoleońską, zarówno
we Francji, jak i w Hiszpanii. W końcu udało mu się wrócić do
Księstwa, a motywem był zły stan zdrowia. O przeniesieniu
marzył takŜe Sułkowski, faktyczny dowódca polskiej dywizji,
lecz ten z zupełnie innych powodów. Sułkowski wrócił do
Księstwa, Sobolewski zginął w Hiszpanii. I tak pod koniec roku
1810 w Hiszpanii nie było juŜ pierwotnych dowódców polskiej
dywizji; w ten czy inny sposób opuścili szeregi, zostawiając
polskich Ŝołnierzy na obczyźnie 44.
Podobno Senfft von Pilasch, juŜ jako minister spraw
zagranicznych Saksonii, sugerował związek Księstwa z
Saksonią na równych prawach, a nawet wspólne wystąpienie
przeciwko Napoleonowi, i szukał polskich sojuszników45. Barbara
Grochulska pisze:
44
Robert Bielecki we wstępie do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i ,
Listy do Ŝony z wojen napoleońskich, Czytelnik, Warszawa 1987, s. 23.
45
Jarosław C z u b a t y , Wodzowie i politycy, Wyd. Viator, Warszawa
1993, s. 131.
91

„Miano zapewnić sobie poparcie Austrii, Anglii i


Szwecji, neutralność Rosji zajętej konfliktem tureckim.
Okolicznością pomyślną, która nadawała imprezie cechy
realizmu, było obsadzenie twierdz nad Wisłą i Odrą wojskami
saskimi i polskimi. Dla swego planu pozyskał Senfft równieŜ
środowiska wojskowych, przede wszystkim Feliksa
Potockiego, nieprzejednanego wroga bonapartyzmu od czasów
wojny hiszpańskiej, a równieŜ Dąbrowskiego, Zajączka,
Fiszera, Niemojewskiego i RóŜnieckiego. Wybuch anty-
napoleońskiej wojny miał nastąpić wiosną 1811 roku" 46.
Krytycznie do Napoleona nastawiony był takŜe
Dezydery Chłapowski —jeden z pierwszych Polaków, który
go spotkał w Poznaniu i wprowadzał w sprawy polski.
Później Chłapowski został adiutantem cesarza i był z nim
w Hiszpanii. Przed Napoleonem ostrzegał go juŜ Kościuszko;
było to w ParyŜu na przełomie marca i lutego 1808 roku.
Chłapowski znalazł czas, aby odwiedzić Tadeusza Kościuszkę,
mieszkającego w Berville koło Fontainebleau. Naczelnik
pochwalił, co prawda, jego wstąpienie na słuŜbę w armii
napoleońskiej, ale ostrzegł go teŜ przed nadmiernym
entuzjazmem:
„Podczas kilku dni feryi pojechałem do Berville za
Fontainebleau do jenerała Kościuszki. Mieszkał u
przyjaciela swego pana Zetner, Szwajcara, który miał dom w
Bendlle i przy nim folwarczek, na którym nasz zacny naczelnik
rolnictwem się trudnił. Zastałem go w ubiorze wieśniaka
francuskiego, w słomianym kapeluszu, w półfraczku szaracz-
kowym, miał krótkie spodnie i mocne trzewiki. Zęby wierzchnie
juŜ był potracił, co mu wymowę psuło. Był dla mnie łaskaw,
opowiadał mi wojny, które odbył, i przypominam sobie, Ŝe gdy
atak pod Racławicami na baterią moskiewską mi opisywał,
rzucił się, jak gdyby go coś naprzód porwało, gdy wymówił:
naprzód wiara! i słomiany kapelusz na głowie tak mocno
przycisnął, iŜ go zgniótł zupełnie.
46
Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, s. 186.
92

Niezawodnie przeniósłszy się pamięcią w ten dzień, tak


teraz kapelusz, jak wtedy czapeczkę krakowską, na głowie
przycisnął. Opisywał mi takŜe klacz wilczatą, na której siedział,
kiedy przy końcu bitwy pod Maciejowicami u wiązł w błocie i
kozacy rannego dostali. Powiedział mi następnie, te dla mnie
pamiętne słowa, tyczące się, mego połoŜenia przy cesarzu:
«Dobrze, Ŝe słuŜysz i Ŝe się uczysz. Ucz się pilnie i gdy będzie
wojna, uwaŜaj dobrze na wszystko, przy boku cesarza moŜesz
uzbierać sobie wiele wiadomości i doświadczenia.
Nagromadzaj ich, ile będziesz mógł, by kiedyś stać się
uŜytecznym naszej nieszczęśliwej ojczyźnie. W dobrej do tego
jesteś szkole, ale nie myśl, nie podchlebiaj sobie, Ŝeby on
(cesarz) Polskę wskrzesił — on tylko o sobie myśli,
Ŝadnej wielkiej narodowości, a tem więcej ducha niepodległości
nie cierpi. To jest despota, zaspokojenie ambicyi osobistej, to
jedyny cel jego. On nic trwałego nie utworzy, tego jestem
pewien. Ale to wszystko tobie młodemu nie przeszkadza,
Ŝebyś przy nim nabrał doświadczenia, uczył się strategii.
Znakomity on wódz, a chociaŜ on naszej ojczyzny nie wskrzesi,
to oficerów nam moŜe wykształcić wielu, a bez takowych
Ŝleby było, choćby Bóg zesłał nam później szczęśliwe
okoliczności. Powtarzam, ucz się pilnie, ale on nic dla nas
nie zrobi»" 47.
Ostatecznie Chłapowski zerwał z Napoleonem kilka lat
później. Przy jakiejś okazji sekretarz Napoleona, Agathon Fain,
uwaŜając Chłapowskiego za Francuza, pokazał mu francuskie
propozycje pokojowe przygotowywane na rozmowy w Pielaszowie
(rozejm 4 VI 1813). Chłapowski juŜ ze wstępu zorientował
się, Ŝe Napoleon wyraŜa zgodę na przyłączenie Księstwa
Warszawskiego do Rosji lub na przyjęcie przez Aleksandra
tytułu króla Polski, co sugerowali Austriacy jako mediatorzy 48.
47
Dezydery C h ł a p o w s k i . Pamiętniki, cz. I. Wojny napoleońskie,
Poznań 1899, rok 1808, s. 29-30.
48
Jacek T u p a 1 s k i. Generał Dezydery Chłapowski, Wyd. MON,
Warszawa 1983, s. 98.
93

„Z Neumark rozkazano mi eskortować wielkiego


koniuszego Caulincourt do zamku naprzód Leuthen, a potem
Pleswitz, gdzie traktował o pokój z jenerałem Szuwałow.
Staliśmy na podwórzu i zsiedliśmy z koni. Z jen. Szuwałow
przyszło kilkaset Kozaków, którzy takŜe zsiedli z koni,
rozmawialiśmy więc z oficerami, opowiadali nam, gdzie stali
w Polsce i zdarzyło się, Ŝe wspomnieli o kilku domach mi
znajomych. Zapytałem się pułkownika kozackiego, czy by
nie był łaskaw oddać na pocztę głównej kwatery
moskiewskiej list do mego ojca, który napiszę i zostawię
niezapieczętowany. Przyobiecał mi to uczynić, ale prosił,
Ŝeby zapieczętować, tylko on adres napisze, a nikt nie
otworzy. Wszedłem do pałacu uprosiwszy sekretarza
cesarskiego, który był z Caulincourtem, o papier, napisałem list
do ojca. Znajdując się sam na sam z sekretarzem w pokoju
(Caulincourt był w drugim z Szuwałowem i Kleistem),
pokazał mi on propozycye do układu cesarza z cesarzem
Aleksandrem. Zaraz na wstępie ofiarował cesarz
Aleksandrowi całe księstwo Warszawskie i pozwalał, albo
Ŝeby przyjął tytuł króla polskiego, albo Ŝeby księstwo
Warszawskie wcielił do swego cesarstwa. Sekretarz cesarski,
który miał mnie tak, jak za Francuza, widywał mnie bowiem
kilka lat przy cesarzu, ani domyślić się mógł, jaką we mnie
straszną rewolucyą sprawił, pokazując mi ten projekt pokoju.
Aby nie zdradzić pomieszania mego, wyszedłem i tak byłem
zamyślony, Ŝe dopierom się ocucił, gdy mnie pułkownik
kozacki przytrzymał i o list zapytał. Oddałem mu go z
konotatką, jaki adres ma napisać. List ten doszedł mego ojca.
Kozacy dla nas zawsze byli grzeczni, jakby pamiętali, Ŝe
niegdyś byli z nami. Stanęło zawieszenie broni, nie pokój,
jak cesarz proponował. Pomaszerowaliśmy napowrót do
Drezna. Tam napisałem prośbę o dymisyą i oddałem
marszałkowi Soult. Bardzo był zdziwiony i próbował mię
nakłonić do pozostania
94

w słuŜbie. Nie mogłem sekretarza Fain kompromitować i


mówić wszystkim o owych propozycyach pokoju, bo mi je
pokazał był pod sekretem. PrzecieŜ powiedziałem o tern
kapitanowi Jordanowi, z którym byłem w przyjaźni, i
jenerałowi Chłopickiemu. Ten zaklął po swojemu i powiedział,
Ŝe wolałby tłuc kamienie, niŜ dłuŜej słuŜyć temu człowiekowi.
Obaj się podali do dymisyi" 49.
Wielu polskich oficerów rozczarowanych polityką
Napoleona prosiło o dymisję i wracało do kraju. Sułkowski
wrócił z Hiszpanii do Księstwa po tym, jak Poniatowski
mianował go generałem. Przy Napoleonie trwał jeszcze po
Lipsku, kiedy to na chwilę został polskim naczelnym
wodzem, ale pobitego cesarza odprowadził tylko do Renu...
Dopiero wtedy Dąbrowski, którego udział w spisku anty-
napoleońskim był raczej poboŜnym Ŝyczeniem von Pilascha,
objął naczelne dowództwo, na które liczył juŜ 1807 roku.
Feliks Potocki zmarł przedwcześnie po powrocie z Hiszpanii i
trudno spekulować, czy angaŜowałby się bardziej przeciwko
Napoleonowi. Koncepcja hr. Fryderyka Senffta von Pilascha
nie została nigdy zrealizowana w Księstwie, częściowo z
powodu przygotowań do „drugiej wojny polskiej" i nadziei
z tym związanych. Sasi odstąpili od Napoleona dopiero po
Lipsku.
Niezadowolenie prostych Ŝołnierzy objawiało się
dezercjami, często juŜ w fazie rekrutacji, a takŜe potem. W
Hiszpanii dochodziło nawet do buntów, kiedy francuski
sojusznik kazał walczyć bez butów i bez Ŝołdu...

Dezydery C h ł a p o w s k i , Pamiętniki, cz. I. Wojny napoleońskie, rok 1813,


s. 160-161.
Rozdział 4
DO BRONI!

Najjaśniejszy Cesarz Fryncyi i Król Włoski, którego wysoka opatrzność


nie przestaje czuwać nad krajem, wspaniałomyślnością i potęgą swoją
wskrzeszonym, mając od Księcia Imci dAuerstadt (Davout) marszałka
państwa a naszego dowódcy, naszego pośrednika i mocą opieki i
dobrodziejstw, których od Niego ludzkość i Księstwo Warszawskie
doznały, drugim prawem obywatela ciągłą wiadomość o chęciach kraju i
jego niedostatkach i przekonany co więcej, Ŝe nie moŜe Narodowi
Polskiemu uczynić przyjemniejszego upominku, jak dając mu broń w
rękę, której pod jego okiem i wodzą okazał się godnym, raczył łaskawie
ofiarować młodym jego rycerzom 12.900 karabinów pieszych, 1300
muszkietów, 820 par pistoletów i 750 szabel dla jazdy.
Rozkaz dzienny Napoleona z 21 września 1808 roku1.

Wojsko przede wszystkim! Dać Polakom broń do ręki — to,


zdaniem Napoleona, najlepszy upominek, jaki moŜe uczynić
narodowi polskiemu, a przy okazji zasilić szeregi Wielkiej Armii.
Nowe polskie legie tworzone przy armii francuskiej na fali
polskiego entuzjazmu trzeba było jednak najpierw zorganizować.
Trzeba teŜ było zachęcić je do walki u boku Napoleona.
1 Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., op.cit., s. 197.
96

JuŜ w dniu 13 listopada 1806 roku marszałek Luis-Nico-


las Davout, któremu podlegały tworzące się polskie legie,
donosił cesarzowi o przekazaniu Dąbrowskiemu
pierwszych partii karabinów. Ta broń, tzw. poczdamska, to
nietypowy jak na tamte czasy karabin piechoty M 1801
(Infanteriegewehr Modeli 1801) kaliber 15.5 mm (w praktyce 15-
15,8 w zaleŜności od manufaktury) miał długość 144—145 cm,
przy długości lufy 104,5 cm, z niezwykle długim bagnetem
— 79 cm (zwykle bagnet piechoty miał długość 45—50 cm).
Konstruktorem karabinu był kpt. von Nothardt, stąd potocznie
broń nazywano karabinem Notharda (Nothardt-Gewehr).
Karabin ten charakteryzował się dobrą donośnością i
mniejszym odrzutem niŜ inne. Testy przeprowadzone przez
von Scharnhorsta w 1810 roku wykazały, Ŝe na 200 strzałów
oddanych na dystans 400 kroków do celu szerokiego na 100 stóp i
wysokości 6 stóp (np. tyraliera wojska) karabin ten uzyskał 67
trafień. Do roku 1806 wyprodukowano 40 tys. sztuk
Infanteriegewehr Modeli Ml801. Karabin ten przejęli Francuzi z
arsenałów pruskich i wyposaŜyli nim głównie sojusznicze wojska
Związku Reńskiego, ale i Polaków. Otrzymywały go
przewaŜnie kompanie grenadierów, czyli wysokich i silnych
Ŝołnierzy walczących zwykle w pierwszej linii. W
arsenałach pruskich znaleziono teŜ standardowe
modele Infanteriegewehr Ml 780 dla grenadierów i Fusieler-
gewehr Ml 787, które przydzielano kompaniom woltyŜerów.
Oba miały ten sam kaliber 19 mm, ale róŜną długość. Ml 780
miał 144 cm, w tym lufa 105, a M1787 137 cm, lufa — 96,5.
Oba teŜ były cięŜsze od Infanteriegewehr Modeli 1801,
który waŜył 4,24 kg: Infanteriegewehr Ml 780 — 4,51
kg, a Fusieler-gewehr Ml 787 — 4,34 kg.
14 listopada 1806 roku Dąbrowski przedstawił
Napoleonowi projekt poboru 8684 rekrutów z departamentu
poznańskiego; pobór miał być zrealizowany w ciągu dwóch
tygodni. Później, 29 listopada, przedłoŜył kolejny projekt
organizacji 40-tysięcznej armii (32 000 piechoty i 8000
97

jazdy) z terenów polskich zajmowanych przez Francuzów,


a znajdujących się dotychczas pod administracją pruską.
Osobno miało się organizować pospolite ruszenie w sile
6400 szlachty konnej, a mobilizacja w Poznańskiem miała
zostać zakończona 15 grudnia 1806 roku.
Generał Józef Niemojewski, organizujący siłę zbrojną
w Poznańskiem, w raporcie z 27 listopada 1806 roku skarŜył się
jednak Dąbrowskiemu, Ŝe nie pomagają mu miejscowe władze,
wymawiając się brakiem instrukcji; narzekał teŜ na słaby
dopływ rekrutów. Miał ich dopiero 169 w tym tylko 40
umundurowanych:
"Liczba ochotników pomnaŜa się co dzień z młodzieŜy.
Zapał jej napełnia mię radością. Smutną jest tylko rzeczą, Ŝe
dawni oficerowie równej gorliwości nie dzielą. Niedostatek
ich czyni spóźnienia w organizacji regimentu. Lata tu
proklamacja króla pruskiego, groŜąca śmiercią obywatelom
idącym do powstania" 2.
O ile w grudniu 1806 roku pewien entuzjazm był w
Wielkopolsce (mniejszy juŜ w Warszawie), to osłabł on po
TylŜy, kiedy okazało się, Ŝe sprawy wyglądają wcale nie tak,
jak by sobie tego Polacy Ŝyczyli. JuŜ sformowanie
szwoleŜerów gwardii szło z trudnościami, kiedy dla większości
oczywistym się stało, Ŝe walczyć będą poza granicami kraju.
Gdzie? Jeszcze nie było wiadomo, ale wspomnienie gorącego
San Domingo studziło zapały takŜe i zwykłych rekrutów,
mających niebawem pomaszerować przez Niemcy na jakąś
daleką napoleońską wojnę. Organizacja legii posuwała się
naprzód, ale trudno powiedzieć, Ŝe do polskich
formacji wstępowano entuzjastycznie, choć Dąbrowski starał
się, jak mógł.
„Rozpoczęta przez generała Dąbrowskiego organizacja
w Poznańskim, była juŜ prawie dokonana do końca grudnia.
Kompanie liczyły po 150 Ŝołnierzy. Ubiór prawie kompletny:
kurtka narodowa, płaszcze lubo róŜnokolorowe mieli
2
Jacek T u p a l s k i , Generał..., op.cit., s. 26.
98

wszyscy, niemniej bieliznę i obuwie. Nie było tylko patronaszy,


ani tornistrów; torby płócienne zastępowały miejsce tornistrów,
ale nie chroniąc od wilgoci, nie wielką oddawały przysługę;
ładunki zaś, których kaŜdy Ŝołnierz miał po kilka ledwo, mieściły
się po kieszeniach kurtki. Ale doświadczony generał Dąbrowski
umiał wzniecić zapał w piersi kaŜdego Ŝołnierza i takie zaufanie w
bagnecie, Ŝe wszyscy dość mało dbali o resztę" 3.
W grudniu 1806 roku ksiąŜę Józef Poniatowski nie otrzymał
jeszcze Ŝadnych wyraźnych uprawnień w zakresie ogólnego
kierowania organizacją armii polskiej. Nie było teŜ wtedy Ŝadnych
formalnych polskich władz i praktycznie nadzór nad całością
sprawowali dowódcy armii francuskiej, czyli Davout i Murat.
Murat polecił jednak 7 grudnia Poniatowskiemu podjęcie
obowiązków dowódcy i przedstawienie „sposobów i środków
organizacji sił zbrojnych w prowincjach, gdzie jeszcze nie jest
zorganizowana". Poniatowski wydał w Warszawie Odezwę do
dawnych towarzyszy broni, informując w niej o swoim powrocie
„do rangi i czynności, którą w wojsku Jego Królewskiej Mości
posiadałem". Wzywał w niej do „obejmowania dawnych rang w
mających się formować korpusach". Byli wojskowi mieli
weryfikować swoje dawne patenty w kancelarii księcia.
Poinformował teŜ króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III, Ŝe pod
wpływem woli narodu przywdziewa mundur polski i czuje się
całkowicie uwolniony z dotychczasowych zobowiązań wobec
króla pruskiego. 15 grudnia wydał rozporządzenie o poborze 6200
rekrutów dla formowania Legii Warszawskiej. Poniatowski
przedstawił teŜ Muratowi swój własny Ogólny projekt organizacji
armii polskiej, który zakładał powołanie 40-tysięcznej armii,
składającej się z 27 860 piechurów, 9285 kawalerzystów i 2855
artylerzystów. Kawaleria miała być zorganizowana w pułki.
Ustalono,

3
Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., op. cit., s. 58.
99

Ŝe organizacja siły zbrojnej na Mazowszu będzie zgodna z zasadami


i rozkazami ustalonymi juŜ przez Dąbrowskiego4. Pierwsza
dywizja w sile 6400 Ŝołnierzy, gotowa do wyruszania w pole pod
dowództwem generała Henryka Dąbrowskiego, powołana
została rozkazem dziennym Napoleona 2 stycznia 1807 roku. W jej
skład weszły gotowe juŜ bataliony i szwadrony Legii Poznańskiej.
Zwróćmy uwagę, Ŝe to sam Napoleon wydawał rozkazy
konstytuujące polskie wojsko i Ŝe w sumie było to wojsko
Napoleona... Kolejne rozkazy z dnia 23 stycznia poddawały zresztą
dywizję Dąbrowskiego pod komendę marszałka Lefebre i
posyłały ją pod Gdańsk; oddziały Legii Kaliskiej formowanej
przez Zajączka w Kaliszu, na razie w sile czterech
batalionów, wysłano pod Grudziądz, a rozkazem z dnia 28
stycznia Napoleon połączył sześć batalionów sformowanych w
Łęczycy i Łowiczu, a takŜe cztery w Warszawie, w Legię
Warszawską pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego.
Legia ta miała pełnić słuŜbę w Warszawie. Jak pisał pełen
entuzjazmu Stanisław Broekere:
„W ówczesnym Wielkim Księstwie Warszawskim ustanowiona
była konskrypcyja; kaŜdy musiał być Ŝołnierzem. Uformowano wiele
pułków pod dowództwem generała Dąbrowskiego. Wszyscy
Ŝołnierze, którzy słuŜyli w armii pruskiej, czy to w piechocie, czy to
w konnicy, zostali zaciągnięci. Wszyscy sprzyjali bardzo nowemu
rządowi polskiemu, a będąc juŜ wprawni w obrotach wojennych,
łatwo pojęli polską komendę. Z radością więc wstępowała młodzieŜ
w szeregi nowego wojska i z zapałem oczekiwała dalszych
wypadków. Wkrótce została uformowana blisko stutysięczna armia.
TVy\i Xo mm zo\mexze,, p^m\ &M0C\2L i odwagi. I ja, który byłem
wychowany w słuŜbie wojskowej (pruskiej), doznawałem tego
samego uczucia" 5.
4
Jerzy Skowronek, KsiąŜę Józef Poniatowski, Ossolineum, Wrocław 1986,
s. 119-120.
5
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki z wojny hiszpańskiej 1808—1814,
Armagedon, Gdynia 2004, s. 9.
100

Organizacja Legii Warszawskiej na Mazowszu szła


jednak, wbrew temu co wyobraŜał sobie Broekere, bardzo
opornie, a stan stu tysięcy Ŝołnierzy był raczej nieosiągalny.
śołnierze często zaraz po poborze trafiali do szpitali, być
moŜe z powodu braków aprowizacyjnych i
kwaterunkowych; inni byli na razie wykorzystywani do
działań drugorzędnych. Jerzy Skowronek zwraca uwagę na
olbrzymie rozmiary dezercji z formacji polskich, i to zarówno
zaraz po poborze, jak i juŜ w trakcie działań wojennych: „W ciągu
pierwszego półrocza 1807 roku uciekło łącznie (nieraz z bronią
i innym wyposaŜeniem wojskowym) około 12 tys.
Ŝołnierzy"6. Przy planowanym stanie armii 40 000 osób jest
to ponad jedna czwarta stanu. Jak by więc nie patrzeć, w roku
1807 nie było Ŝadnego powszechnego patriotycznego zrywu,
który poka-zywałby Napoleonowi, Ŝe Polacy zasługują na
niepodległość. Całą sytuację uwaŜano chyba za bardzo
wymuszoną i kaŜdy starał się przystosować do niej, jak potrafił.
Czekano na rozwój wydarzeń i posunięcia byłych zaborców.
Dezercje były dość liczne takŜe w kolejnych latach, choć nie
aŜ tak jak na początku. O dezercjach Polaków juŜ podczas walk
w Hiszpanii pisze m.in. Brandt7. Jednak jeŜeli ucieczki po
poborze w kraju oznaczały najczęściej chęć powrotu do
rodzinnej wioski, to dezercje w Hiszpanii polegały często na
przechodzeniu do formacji hiszpańskich czy brytyjskich.
Powodem tego były często, z jednej strony, zaległości w
wypłacie Ŝołdu, a z drugiej — przedstawiane przez Hiszpanów i
Anglików obietnice dobrego wynagrodzenia za zmianę
frontu. Brytyjski oddział, w którym słuŜyli polscy dezerterzy,
brał takŜe udział w bitwie pod Fuengirolą.

Motywy wstępowania do armii francusko-polskiej były


rozmaite. Wstępowali do niej ludzie, którzy chcieli słuŜyć
6
Jerzy Skowronek, KsiąŜę..., op.cit., s. 123. Henryk Brandt, Moja słuŜba w Legii
Nadwiślańskiej, Armagedon, Gdynia 2002, s. 57, 101, 108.
101

w wojsku; wstępowali takŜe patrioci, którzy chcieli


słuŜyć ojczyźnie; był teŜ i zwykły pobór, i strach
poborowych przed ewentualną karą. Wielu ochotnikom
było zresztą obojętne, w jakiej będą słuŜyć armii, i juŜ
nawet w momencie zbliŜania się oddziałów francuskich do
Poznania wybierali opcję pruską, nie wiedząc wcale, na
którą stronę przewaŜą się losy wojny. Po prostu chcieli
słuŜyć w wojsku, jakimkolwiek wojsku, tak jak
autorzy pamiętników — Broekere, Brandt czy
Białkowski:
„Wiadomości [...] o powodzeniach Prusaków
zachęciły mnie do wejścia na słuŜbę pruską, zwłaszcza Ŝe
w przybywającym do Poznania pułku było paru
oficerów Polaków, a brakowało podchorąŜych. Do
słuŜenia w wojsku pruskim zachęciły mnie takŜe
opowiadania braci moich, którzy po kilka lat w
regimencie Zastrowa słuŜyli. Robiłem sobie nadzieję, Ŝe
zasłuŜę na względy moich przełoŜonych i w czasie
wojny prędzej dosłuŜę się wyŜszego stopnia" 8.
Polak Białkowski chciał słuŜyć w armii pruskiej, ale
trafił ostatecznie do polskiej; analogicznie Prusak Brandt,
który został zwolniony z armii pruskiej, trafił do Legii
Nadwiślańskiej. Wejście wojsk francuskich zmienia
bowiem sytuację i ewentualne preferencje przyszłych
wojskowych...
„W parę godzin zajechał do nas niejaki Zdanowicz,
porucznik regimentu Potockiego dawnych wojsk
polskich. Był on później kapitanem 12. pułku piechoty za
W.X.W. Dawny przyjaciel ojca, wyjąwszy z kieszeni
proklamację jenerała Henryka Dąbrowskiego, która
wzywała dawnych wojskowych i młodzieŜ do wojska i to
pod karą śmierci, pokazał nam ją. Ojciec mój zabrał
mnie i udaliśmy się (15 listopada 1806) do Poznania
[...] do jenerała. Najsamprzód mój ojciec miał zamiar
dowiedzieć się o swoim synu, a moim starszym bracie,
który po wyjściu z wojska pruskiego z niejakim p.
Radzimierskim wyjechał za granicę,
8
Antoni B i a ł k o w s k i , Wspomnienia starego Ŝołnierza, Armagedon ,
Gdynia 2003, s. 1.
102

a następnie wstąpił do Legionów. Brat mój, wszedłszy w


słuŜbę Legionów, pisał ostatnio list z Reggio. Gdyśmy przybyli
do jenerała, na zapytanie ojca mego o swego syna, jenerał dał tę
odpowiedź, Ŝe jeszcze nie przyszło biuro jego, w którym są
rodowody Legionów i z których się moŜna było dowiedzieć o
Ŝyciu albo śmierci brata mego. Przy tej sposobności ojciec
przedstawił mnie jenerałowi, jako ochotnika do wojska.
Jenerał odesłał mnie do pułkownika Kasinowskiego, jako
organizatora dywizji" 9.
Brandt po zwolnieniu z wojska pruskiego przebywał na
terenie Księstwa Warszawskiego, gdzie został zaliczony do
jednego z polskich pułków, stacjonującego w Sochaczewie,
jako nadliczbowy feldfebel. Odbywała się tam takŜe
rekrutacja do Legii Nadwiślańskiej. Jak wspomina Brandt:
„Po 3-4 tygodniach przyjechał do komendantury
brygadier Ŝandarmerii cesarskiej i dowiadywał się o «Pana
Brandta, byłego Ŝołnierza armii pruskiej». Po sprawdzeniu
mojej toŜsamości doręczył mi list. MoŜna sobie wystawić moje
zdziwienie, gdym przeczytał, Ŝe marszałek, ksiąŜę d'Auerstaedt
(Davoust) mianował mnie na wakujące miejsce porucznika w
Legii Nadwiślańskiej i Ŝe mam bez zwłoki udać się do depozytu
generalnego w Sedanie. Było to 27 kwietnia roku 1808"10.
Od słuŜby w armii pruskiej do tej odbywanej w armii
polsko-francuskiej czy w legionach był czasem tylko jeden
krok. Często decydował przypadek, znajomości, powiązania
towarzyskie i rodzinne. Zwykłą praktyką było wcielanie
wziętych do niewoli Polaków z armii pruskiej do oddziałów
przeciwnika, jak np. w wypadku tzw. Legii Północnej,
tworzonej przez Napoleona we wrześniu 1806. Z kolei
Polacy wzięci do niewoli we Włoszech, na San Domingo czy
później w Hiszpanii trafiali do oddziałów brytyjskich, jeŜeli nie
zostali zabici lub nie trafili na osławione pontony,
9
Ibidem, s. 6.
10
Henryk B r a n d t , Moja..., op. cit., s. 9.
103

czyli statki-więzienia. Inną grupę stanowili Polacy z poboru w


obcych armiach. W skład armii austriackiej generała Beaulieu
wchodził m.in. 1. Pułk Ułanów Meszaros niemal w całości
składający się z Polaków, który w czasie kampanii włoskiej
odznaczył się w bitwach pod Lodi i Valleggio. Generał
Dąbrowski organizował legiony właśnie spośród austriackich
Polaków. JuŜ w roku 1797 pod sztandary legionów trafiło
ponad 6000 Polaków z armii austriackiej. Tysiące Polaków z
zachodnich guberni Rosji słuŜyło w armii rosyjskiej,
takŜe w narodowych pułkach, np. ułańskich, walcząc w 1812
roku przeciwko Wielkiej Armii, w tym przeciwko
rodakom z Księstwa. Prawdopodobnie wielu polskim
chłopom walczącym w armiach zaborczych było zupełnie
obojętne, po której stronie polegną i jakiej narodowości kapral
się nad nimi znęca... I w sumie było tak przez cały okres
napoleoński. W armii francusko-polskiej przynajmniej nie było
kar cielesnych. A jak juŜ człowiek słuŜył w jakiejś armii, to
chciał się bić dobrze, aby się wybić:
„Między jeńcami pod Ratyzboną cesarz zauwaŜył
wyróŜniającego się młodzieńczą postawą oficera, Ignacego
Ledó-chowskiego. Kazał go do siebie przywołać i spytał jak
się nazywa. Zmarkowawszy po nazwisku, Ŝe jest Polakiem,
rzekł: — I po co słuŜysz zaborcom twego kraju? — po czym nie
czekając na odpowiedź pomknął naprzód.
Rannego jeńca, Polaka, cesarz zapytał przez tłumacza, czy nie
wie, Ŝe on chce Polskę odebrać tym, co ją rozszarpali, i Polakom
zwrócić? Ułan odrzekł na to śmiało: — Wiem, Ŝe gdyby do
naszego regimentu przyjechał polski oficer, cały poszedłby za
nim, ale w chwili kiedy kaŜą iść do szarŜy, trzeba dobrze iść,
Ŝeby nie powiedziano, Ŝe Polacy źle się biją" 11.
Dobrym przykładem, jak róŜnie moŜe się potoczyć Ŝycie, są
losy braci Stanisława Broekere. Pisze on:
11
Emil Marco de S a i n t-H i l a i r e , Historia Napoleona, Finna, Gdańsk 2004,
2004, s. 213.
104

„O moich trzech braciach dowiedziałem się co następuje:


pierwszy dosłuŜył się w armii pruskiej w Hanowerze
1805 roku stopnia porucznika, wziął dymisję i przeszedł
na stronę Anglii, a odtąd nic o nim nie słyszałem. Drugi
brat został takŜe porucznikiem w pułku, który stał w
Monasterze (Munster); przy kapitulacji w Hameln poddał się
ten pułk, brat mój uwolniony za złoŜeniem słowa honoru,
wstąpił do wojska holen-dersko-francuskiego i był w tym
samym korpusie, który niegdyś obiegał Hameln, był takŜe z
Holendrami w hiszpańskiej wojnie. W 1814 roku wziął
dymisję z rangą pełnego porucznika, następnie powrócił
do rodzinnego miejsca, gdzie w 1830 roku Ŝycie
zakończył. Trzeci był chorąŜym w pułku piechoty, który
stał we Wrocławiu. Po bitwie pod Jena udał się na
południe i wstąpił do austriackiego wojska do 2.
Pułku strzelców tyrolskich jako podporucznik. Odbył
kampanię 1809 roku, uczestnicząc w bitwach pod Aspern
i Wagram, w 1813 roku ranny w kolano, podał się do
dymisji i powrócił jako pełny porucznik do swojej
ojczyzny, gdzie umarł w 1852 roku" 12.
Podług raportu Dąbrowskiego, do kaŜdego tworzonego w
Poznaniu pułku odkomenderowano po 16 starych
oficerów, tj. takich, którzy pełnili słuŜbę w legionach lub w
wojsku Rzeczpospolitej. Legioniści z Włoch, którzy poza
funkcją czysto organizacyjną mieli za zadanie wzmacniać
morale nowej armii, stanowili jednak kroplę w morzu
potrzeb, a Napoleon teŜ miał dla większości z nich inne
plany, o czym pisaliśmy wcześniej. W tworzonych
naprędce legiach brakowało dowódców — podoficerów i
oficerów, toteŜ karierę moŜna było zrobić bardzo szybko,
tak jak Białkowski, i nie zawsze zaleŜało to, wbrew
pozorom, od sprawności na polu walki.

12
Stanisław Broekere, Pamiętniki..., op. cit., s. 256.
105

„Nazajutrz przeznaczają nas do kompanii 4, której dowódcą


był kapitan Grotowski, który tak mnie polubił od pierwszego
wejrzenia, Ŝe często kazał mi przychodzić do siebie,
przepisywać części regulaminu i w krótkim czasie posunął mnie
na stopień kaprala. Stopień ten, acz mały, przecieŜ dla mnie
wielkim się być zdawał. Później, gdy niejaki Glimtowicz upiwszy
się na słuŜbie zrobił jakąś awanturę i został zdegradowanym,
mnie jako dobrze się prowadzącego i pilnego w słuŜbie
awansowano w miejsce wspomnianego sierŜanta" 13.
Młody Białkowski miał w tym momencie 18 lat (ur. 1788).
Jego kariera wojskowa przedstawiała się następująco: 21 listopad
1806 — kapral, 2 grudnia 1806 — sierŜant, 4 stycznia 1807 —
podporucznik, 13 sierpnia 1808 — porucznik, 31 grudnia 1810
— kapitan, 3 kwietnia 1819 — major (juŜ w Królestwie
Polskim), 24 maja 1829 — podpułkownik. W roku 1830
zostaje odznaczony za 30 lat nieskazitelnej słuŜby.
Potem, jak większość Ŝołnierzy napoleońskich, bierze udział
w powstaniu listopadowym, otrzymuje dyplom dobrze
zasłuŜonego ojczyźnie, a 19 sierpnia 1831 roku stopień
pułkownika. Powstanie listopadowe stanowi kres kariery
wojskowej polskich oficerów napoleońskich.
Legia Poznańska Dąbrowskiego, sformowana najpierw,
otrzymała początkowo numer pierwszy, a pułki poznańskie miały
pierwotnie pierwsze cztery numery. Szefem pułku 1. (9.) został
ksiąŜę Antoni Sułkowski, 2. (10.) — Antoni Downarowicz, 3.
(11.) — Stanisław MielŜyński, 4. (12.)
— Stanisław Poniński. Pod koniec roku 1806 pułki,
złoŜone tymczasowo z pierwszych batalionów, skierowano do
Bydgoszczy jako brygadę pod dowództwem gen. bryg.
Aksamitowskiego, podobnie jak pułki drugiej legii
Zajączka (5., 6., 7. i 8.) pod dowództwem gen. bryg. Fiszera.
KaŜdy

13
Antoni B i a ł k o w s k i , Wspomnienia..., op.cit., s. 8.
106

pułk miał docelowo liczyć dwa bataliony, kaŜdy batalion po


sześć kompanii — grenadierską, woltyŜerską i cztery
fizylierów. W kompaniach było od 120 do 150 Ŝołnierzy.
Napoleon sugerował Dąbrowskiemu, aby stanowiska
dowódców tworzących się pułków powierzał ludziom o znanych
w Wielkopolsce nazwiskach, a przy okazji majętnych, tak aby
byli w stanie sprostać kosztom tworzenia się nowych
jednostek. Ktoś po prostu powinien zainwestować w polskie
wojsko i w swoją własną karierę, zanim rozkręci się cała
maszyneria i nadejdą fundusze francuskie. W ten sposób
tworzony był właśnie 1. Pułk księcia Antoniego Pawła
Sułkowskiego. Pułk ten, juŜ jako 9. Pułk Piechoty
Księstwa Warszawskiego, trafił później wraz ze swoim dowódcą
do Hiszpanii. Sułkowski, ambitny młodzieniec, wówczas w
wieku 21 lat, zastawił swoje posiadłości, aby sprostać
wyzwaniu i otrzymać nominację na pułkownika 1. Pułku Legii
Poznańskiej. Pułk ten formował się w Gnieźnie z
poborowych chłopów, wybieranych po jednym z 10
dymów14. Stan 1. Pułku Piechoty 4 stycznia 1807 r.
wynosił 35 oficerów i 1843 Ŝołnierzy; brakowało 435
szeregowców. W batalionie sformowanym w Gnieźnie nie
było tornistrów, amunicji, szabel dla podoficerów, bębnów
oraz rzemieni. śołnierze sami wykonali z ceraty torby do
ładunków 15.
W lutym 1807 pułk Sułkowskiego i sam Sułkowski
odznaczyli się w bojach pod Tczewem, co docenił Bonaparte,
przyznając jednostce 14 krzyŜy Legii Honorowej. Od
czasu ustanowienia tego najwyŜszego francuskiego
odznaczenia Ŝadna z dywizji — nie mówiąc juŜ o pułku —
nie dostała za jedną bitwę tak wielu krzyŜy16. Sułkowski

14
Wstęp R. Bieleckiego do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy...,
op. cit., s. 13.
15
Jacek T u p a 1 s k i. Generał..., op. cit., s. 29.
16
Wstęp R. Bieleckiego do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy....
op. cit., s. 15.
107

takŜe i później w Hiszpanii okaŜe się jednym z najdzielniej-


szych polskich dowódców.
JuŜ w trakcie tworzenia polskich formacji sugerowano, Ŝe
mogą one być uŜyte poza krajem. Wygląda na to, Ŝe Sułkowski
sam o to prosił marszałka Davouta, który dokonał przeglądu jego
pułku.
„Marszałek nie szczędził mi pochwał o moim pułku.
Oświadczył jednak, Ŝe nie rozstrzygnięto, jakie będzie jego
przeznaczenie. — WciąŜ wierzę, Ŝe pójdzie Pan do Francji,
jeśli nie będzie wojny, a jeśli chodzi o wojnę, to nie wiadomo,
czy dojdzie do niej, czy teŜ nie" 17.
Poniatowski po otrzymaniu 15 stycznia 1807 r. nominacji
na dyrektora Wydziału Wojny zaczął energicznie
organizować, ekwipować i ćwiczyć nowe oddziały.
Przeznaczeniem tej legii miała być słuŜba garnizonowa w
Warszawie. Pobór w styczniu 1807 r. objął ponad 20 tys.
rekrutów nie licząc ochotników i pospolitego ruszenia, ale
praktycznie z powodu chorób, braku zaopatrzenia i dezercji
Ŝołnierzy było mniej. Jak podaje Skowronek, etat 3. Legii,
obejmującej 4 pułki piechoty, 2 pułki lekkiej kawalerii,
batalion artylerii, kompanię saperów i kompanię drogową
wypełniony był pod koniec stycznia zaledwie w jednej
trzeciej. KsiąŜę wywalczył ostatecznie dla swej legii numer
pierwszy i ulokowanie jej w departamencie warszawskim i
płockim, ale został zobowiązany do moŜliwie najszybszego
przekazania swej kawalerii pod rozkazy Dąbrowskiego,
uczestniczącego w oblęŜeniu Gdańska18. Pod koniec stycznia
1807 roku wojsko polskie liczyło juŜ 23 tysiące Ŝołnierzy.
W połowie sierpnia 1807 roku doszło podobno do
decydującej rozmowy pomiędzy Davoutem i księciem Józefem,
w wyniku której Davout przekazał ostatecznie
Poniatowskiemu dowództwo nad wojskami polskimi w
Księstwie. Ten ostatni tak relacjonował to Napoleonowi:
17
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit., s. 53.
18
Jerzy Skowronek, KsiąŜę..., op. cit, s. 126.
108

„Mogę wydać najlepsze świadectwo o księciu


Poniatowskim. Studiuję go od dawna i być moŜe skutkiem
uprzedzeń mego umysłu powziąłem względem niego
podejrzenie. Odkąd jednak sprawy przybierają obrót
powaŜniejszy, ujawnia on w swoim postępowaniu otwartość
budzącą pełne zaufanie. Zarzucano mu słabość charakteru,
lekkomyślność, ale jest to człowiek uczciwy i człowiek honoru.
Oddaję mu dowództwo nad wojskiem" 19.
Latem, juŜ po powierzeniu Poniatowskiemu
naczelnego dowództwa z pominięciem Dąbrowskiego,
zmieniono teŜ numerację wszystkich pułków, powiększając
tym rozgoryczenie tego drugiego. Numery pierwsze
otrzymały pułki 3. Legii sformowane przez
Poniatowskiego, mające najmniejsze doświadczenie
liniowe. Legia Zajączka zachowała swoją numerację
pułków 5—8, a najbardziej ostrzelane pułki
Dąbrowskiego uzyskały numerację 9—12. I tak, nad czym
boleje Kukieł, pułk 1. piechoty, szefostwa księcia
Antoniego Sułkowskiego, ten sam, który szturmem brał Tczew i
wyspę Holm, otrzymał numer 9., pułk 2. Downarowicza,
wsławiony w walkach w mierzei gdańskiej, numer 10.;
pułk 3. Stanisława MielŜyńskiego, współuczestnik całej
kampanii, zostawał 11., pułk 4. Ponińskiego, później
Zielińskiego, z Weyssenhofem jako grosmajorem, zdobywca
Stolzenberga, bohater główny walk na mierzei u wyspy
Holm i Weichselmunde, otrzymał jako 12. miejsce ostatnie w
całym wojsku 20.
2. Legia formowana była w departamencie kaliskim,
pierwotnie przez generała Skórzewskiego, a potem przez
generała Zajączka; w jej skład weszły pułki 5., 6., 7. i 8.,
których numeracja jako jedynych nie uległa zmianie po
reformie ks. Poniatowskiego. Niedobory personalne legii
Zajączka zostały uzupełnione poprzez włączenie tzw. Legii
19
Stanisław S z e n i c , KsiąŜę wódz, Wyd. MON, Warszawa 1979,
s. 137.
20
K u k i e ł , Dzieje..., op. cit., s. 160.
109

Północnej. Ta jedyna legia tworzona za granicą, która wróciła do


kraju, przybyła do Poznania 16 września 1807. Oddano ją
najpierw pod komendę generała Dąbrowskiego. Została
utworzona dekretem Napoleona 20 września 1806 roku, na
początku kampanii pruskiej. Chodziło zarówno o pozyskanie
nowego Ŝołnierza z zajmowanego terytorium, jak i o
dywersję w armii pruskiej, mającą na celu wywołanie
dezercji w jej szeregach. Z tego samego powodu starano się teŜ
rozpowszechniać wśród pruskich wojsk proklamację
podkreślającą korzyści ze słuŜby w armii francuskiej. Legia
miała składać się głównie z Polaków, a na jej dowódcę
powołano generała Józefa Zajączka. Praktycznie jednak
dowódcą legii był Francuz, major Lazare Claude
21
Coquegniot . Mundury miały nawiązywać do
ubiorów polskich. Legion składał się z czterech
batalionów po siedem kompanii szaserów, jednej
woltyŜerów i jednej karabinierów. KaŜdy batalion liczył
1224 Ŝołnierzy; łącznie ze sztabem dawało to 5042 osoby.
JuŜ w grudniu 1806 osiągnął stan 5314 i Napoleon
zdecydował o tworzeniu 2. Legii Północnej. Jej dowódcą
mianował generała Jana Henryka Wołodkowicza, a
pułkownikiem Macieja Sobolewskiego, który potem
trafił do Hiszpanii z 7. Pułku Piechoty Księstwa. Rekrutacja do
2. Legii nie przebiegała jednak sprawnie i jej
Ŝołnierze zostali ostatecznie włączeni do L Legii
Północnej w marcu 1807. Byli pruscy Ŝołnierze,
choć Polacy, nie zawsze jednak chcieli walczyć z
Prusakami i dochodziło do dezercji, a nawet buntów.
Jednak juŜ 26 marca 1807 roku wchodzące w skład tej
legii bataliony 3. i 4. zostały wyróŜnione w biuletynie
Wielkiej Armii za męŜną postawę. 17 sierpnia 1807 roku
legia przeszła na Ŝołd Księstwa Warszawskiego, jeszcze
bez przesądzenia o jej przynaleŜności organizacyjnej.
Formalnie została włączona do armii Księstwa
Warszawskiego na mocy
21
Guy C. Dempsey, U boku Napoleona..., op. cit., s. 192.
110

dekretu Fryderyka Augusta 13 lutego 1808 roku jej Ŝołnierzy


wcielono do pułków 5. i 6. piechoty polskiej drugiej legii
kaliskiej, pozostającej pod dowództwem Józefa Zajączka22. W
marcu 1808 roku przybyła ona do Warszawy pod dowództwem
pułkownika ks. Michała Radziwiłła.
Po sformowaniu trzech legii, a następnie po przekształceniu
ich na dywizje Księstwa, okazało się, Ŝe z jednej strony wojska
w Księstwie jest... za duŜo i jest ono za drogie, a z drugiej,
Ŝe niektóre oddziały przydałyby się Napoleonowi w Hiszpanii.
Do przejęcia części wojska polskiego na słuŜbę potrzebny był
jednak jakiś pretekst. Dostarczyła go sytuacja materialna
Księstwa, za którą zresztą odpowiadał sam Bonaparte. 16
marca 1808 Napoleon zwraca się do Jean-Baptiste de
Champagny, ministra spraw zewnętrznych:
„Otrzymuję list od marszałka Davout wraz z załączonym
listem ks. Poniatowskiego tej treści, iŜ wojsko polskie jest zbyt
liczne względnie do finansów krajowych, które wymagają
uregulowania. PoniewaŜ jednak dość liczne wojsko jest
potrzebne w Polsce, choćby dla kształcenia oficerów i
Ŝołnierzy, oto co proponuję królowi saskiemu. Wezmę na
swoją słuŜbę i kaŜę posunąć się nad Ren korpusowi z 8.000
ludzi, zorganizowanych tak, aby kaŜda kompania miała
komplet 140 ludzi. Napisz Pan o tern do p. Bourgoing23, a jeśli
naleŜy, to i do króla saskiego; konwencyja będzie ułoŜona tutaj
(w ParyŜu) z wysłannikami polskimi. Tych 8.000 ludzi
kazałbym wysłać naprzód do Magdeburga, gdzie
skompletowaliby swoje uzbrojenie, a stamtąd skierowaliby się
nad Ren. Wezmę na siebie ich płacę i ich masy od chwili gdy
przejdą Odrę. Gdy sprawy się uspokoją, zwrócę ich królowi
saskiemu, wraz z ich ubiorem i uzbro-
22
Jadwiga N a d z i e j a , Od jakobina do księcia namiestnika, Wyd. Śląsk,
Katowice 1988, s. 147.
23
Jean-Francois, baron de Bourgoing, dyplomata francuski, wypełniający
róŜne misje Napoleona, zm. 1811.
111

jeniem w stanie, w jakim ich wziąłem. Trzeba, Ŝeby mi


przysłano pułki całkowite wraz z radami
gospodarczymi. Pułki te pozostawiłyby zakład w
Kaliszu lub Poznaniu dla przyjmowania rekrutów i
wysyłania ich swym korpusom celem utrzymania ich w
komplecie. Dywizya ta łącznie z legią polską
(Nadwiślańską), która udaje się do Francyi, oraz z mymi
szwoleŜerami utworzy korpus z 13 do 14.000 ludzi, którzy
będą pozostawali w mej słuŜbie, i których król saski moŜe
odzyskać, gdy tego zapragnie. Są chwile, w których wysyłka
wojsk francuskich do Polski mogłaby zatrwoŜyć Europę,
gdy tymczasem wysyłka 12 do 15.000 Polaków nie moŜe
uczynić wraŜenia politycznego. Marszałek Davout mógłby
zrobić przegląd tych wojsk przed ich wyruszeniem. Wojsko
polskie będzie przez to zmniejszone a król i rząd polski
będą mogli tern łatwiej zaradzić potrzebom" 24.
Warto tu zwrócić uwagę na sformułowanie „zwrócę ich
królowi saskiemu, wraz z ich ubiorem i uzbrojeniem w
stanie, w jakim ich wziąłem". Później bowiem
spisywano bardzo dokładnie stan wyposaŜenia
Polaków, aby... zwrócić ich królowi saskiemu
prawdopodobnie w takim samym złym stanie, w jakim
dotarli do Francji.
Od połowy kwietnia 1808 r. Napoleon przebywał w
Bajonnie, bo stamtąd łatwiej mu było administrować
sprawami hiszpańskimi. W liście do marszałka Davout z
17 kwietnia tak wyjaśniał korzyści płynące dla obu stron
z przejścia polskich oddziałów na słuŜbę francuską:
„Pan pojmujesz, Ŝe przyjmując Polaków do mojej słuŜby,
mam na widoku korzyść Polski. We Francyi mam Ŝołnierzy,
ilu mi się tylko podoba. Zgodziłem się nawet, Ŝe w
umowie, która była zawarta w tym przedmiocie,
zamieszczono zastrzeŜenie, Ŝe Polacy nie będą wsadzeni
na okręty dla słuŜby morskiej lub kolonialnej. Napisz
24
Cyt. za: Bronisław Gembarzewski, Wojsko..., op. cit., s. 65.
112

Pan do p. Bourgoing, aby przyśpieszył wymarsz tych wojsk i aby


nie wysyłano kompanii, mających mniej niŜ 140 ludzi w
komplecie. Nie pragnę tłumu oficerów, lecz korpusów,
którymi mógłbym się posługiwać"25.
Do Bajonny przybyła delegacja z Księstwa Warszawskiego i
10 maja podpisała z rządem francuskim dwie konwencje.
Pierwsza dotyczyła przekazania Księstwu tzw. sum popruskich,
a druga — przejścia ośmiotysięcznego korpusu polskiego na
Ŝołd francuski. Wtedy właśnie zastrzeŜono, Ŝe Polacy nie
będą uŜyci do słuŜby morskiej lub kolonialnej, choć w zasadzie
było wiadomo, Ŝe zostaną wysłani do Hiszpanii. W myśl
konwencji bajońskiej Napoleon miał przejąć trzy pułki piechoty,
kompanię artylerii i kompanię saperów. Pułki Księstwa
Warszawskiego — 4., 7. i 9. — przeznaczone do słuŜby
francuskiej, składały się, według organizacji francuskiej, z
dwóch batalionów, kaŜdy po 9 kompanii po 140 Ŝołnierzy;
tak więc w kompaniach pułku miało być 2520 ludzi, a wraz z
sztabem i dowódz-twem — 2530. Do korpusu polskiego w
Hiszpanii włączona została takŜe kompania artylerii pieszej,
Ucząca 145 Ŝołnierzy, i kompania saperów w sile 186 osób.
Razem w tych oddziałach w myśl przewidzianych etatów
miało być 7870 Ŝołnierzy. Bataliony i kompanie później
przewaŜnie wydzielano z pułków i odkomenderowano
do róŜnych miejsc, np. do słuŜby garnizonowej.
KsiąŜę Józef Poniatowski wcale nie podszedł do
pomysłu Napoleona entuzjastycznie, starał się bowiem zachować
nienaruszoną strukturę swojej armii i sugerował, aby do słuŜby
francuskiej wybrano Ŝołnierzy ze wszystkich pułków, a
dowództwo powierzono oficerom nadliczbowym. JednakŜe
Davout chciał prawdopodobnie uniknąć kłopotów związanych
z organizacją korpusu praktycznie od zera i wybrał juŜ
sformowane pułki, pod dowództwem zasłuŜonych

25 Ibidem, s. 66.
113

oficerów z dobrymi nazwiskami. Pisał on w tej sprawie do


Napoleona 5 listopada 1808:
,,Miałem honor zdać sprawę Waszej. Ces. Mości z
wyboru, jaki zrobiłem z trzech pułków polskich. Dowódcy
i korpusy oficerów są bardzo dobrze złoŜone; są oni
dobrze usposobieni i zdolni oddać bardzo wielkie usługi.
Sobolewski, (Maciej) pułkownik pułku 7-go jest oficerem
pełnym gorliwości, zdolności i zasług; przeciwko niemu
przemawia zdrowie, którego stan jest zły. KsiąŜę (Paweł
Antoni) Sułkowski, dowódca pułku 9-go jest pełen
gorliwości, Ŝądzy wyniesienia się i upatruje ratunek swego
kraju w opiece Waszej Ces. Mości; nie ma on nic wspólnego
z księciem Janem Sułkowskim, który sprawił się tak źle w
kampanii polskiej. Jest on nadzwyczaj delikatny; ma majora,
człowieka wielkich zasług (Stanisław Jakubowski), dla
którego odwołuję się do łaskawości Waszej ces. Mości;
słuŜył on długo w legionach i miał obietnicę Waszej Ces.
Mości otrzymania dekoracyi. Pułkownika F. Potockiego
(Feliksa), dowódcę pułku 4-go, uwaŜam za
najznamienitszego z powodu nazwiska, majątku i
charakteru; posiada bystrość umysłu, wiele miłości własnej
i bardzo wielkie stosunki. Nie uwaŜam go za tak
zdecydowanego, jak dwóch poprzednich; gdyby zauwaŜył
pewne wahanie się, uczyniłby to, co wszyscy Potoccy,
lecz moŜe być poŜyteczny z powodu znaczenia i
stosunków w kraju. Pułkownicy Sobolewski i F. Potocki
nie mają dekoracyi, ks. Sułkowski zaś ją posiada" 26.
Całe przetasowanie w armii Księstwa oznaczało jednak
faktyczne pozbawienie na pewien czas dowództwa jej
twórcy, generała Jana Henryka Dąbrowskiego, bowiem, jak
wspominaliśmy juŜ, pułki 10. i 11. skierowano do
Gdańska, a pułk 12. do Torunia, czyli takŜe
odkomenderowano go na słuŜbę francuską.

26
Cyt. za: Bronisław Gembarzewski, Wo j sko..., o p. cit., s. 6 6.
114

„-Powiem Ci więc najpierw — pisał Sułkowski do Ŝony


— Ŝe wydaje się juŜ przesądzone, Ŝe pójdziemy do Francji.
Jedną z oznak jest to, Ŝe kazano nam oddać wszelką broń
dobrego kalibru, jaką mamy, a dano nam taką, którą zaledwie
moŜna się posłuŜyć, po to tylko, by mieć coś w ręku. mamy teŜ
bardzo konkretną obietnicę, Ŝe z chwilą gdy przekroczymy Odrę,
uzbroimy się w karabiny francuskie. Gdyby doszło do wojny,
będę z pewnością w rozpaczy, Ŝe nie mogę pójść do Galicji, ale
Ŝe nie ma na to Ŝadnych oznak, bo Austria zdaje się pragnąć
pokoju, wyznaję Ci szczerze, Ŝe wierzę, iŜ moja gwiazda odda
mi wielką przysługę zbliŜając mnie do Napoleona, któremu
powinienem być lepiej znanym, aby zapewnić sobie wspaniałą
karierę w ojczyźnie, bo zawiść rodaków sprawiłaby, Ŝe Ŝyłbym
i zmarłbym takim, jakim teraz jestem" 27.
Sułkowski sam chciał do Francji, aby być bliŜej
Napoleona. O Hiszpanii raczej nie myślał, toteŜ kiedy
Davout zaproponował młodemu, ambitnemu Sułkowskiemu,
aby przeszedł na francuską słuŜbę, zapewniając, Ŝe w ten
sposób szybko zostanie generałem, ten nie dał się długo
namawiać. Bielecki uwaŜa, Ŝe ksiąŜę Antoni liczył, iŜ zbliŜy się
do cesarza, zostanie jego adiutantem, z czasem zyska jego
zaufanie i z ramienia wszechpotęŜnego władcy stanie
się namiestnikiem w Księstwie Warszawskim. W ten sposób
nie tylko wyprzedzi konkurentów w wyścigu po generalskie
szlify, ale zastąpi Poniatowskiego, a gdy otworzy się
moŜliwość odbudowy królestwa polskiego, będzie jednym z
liczących się kandydatów do korony 28.
W połowie sierpnia 1808 roku polskie oddziały wyruszyły
przez Niemcy, Moguncję i ParyŜ do Hiszpanii. Skład polskich
pułków był bardzo dobry, lecz uzbrojenie praktycznie
nadawało się tylko na paradę, a nie do walki. I tak
27
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit., s. 54.
28 Tak pisze R. Bielecki we wstępie do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i ,
Listy..., op. cit., s. 21.
115
na przykład w 4. Pułku Piechoty na 2493 Ŝołnierzy i oficerów
trzeba było wymienić 813 karabinów, 200 pochew na bagnety i
tasaków; w 7. Pułku Piechoty na 2465 Ŝołnierzy i oficerów trzeba
było naprawić 576 karabinów, a prawie wszystkim wymienić
tasaki na nowe. Podobnie w 9. Pułku Piechoty Sułkowskiego na
2351 Ŝołnierzy i oficerów trzeba było wymienić bądź naprawić
1620 karabinów i dać 370 nowych tasaków. Naprawa i
wymiana uszkodzonego uzbrojenia pruskiego na francuskie
odbyła sie w Charleville w Moguncji.
Standard piechoty napoleońskiej, a więc i oddziałów
polskich w słuŜbie francuskiej, to skałkowe karabiny z
bagnetami wzoru 1777, pochodzące z manufaktury Charleville
(model roku IX, ulepszony w roku 1802) o następujących
danych: długość bez bagnetu 152 cm, bagnet ok. 45 cm,
długość lufy 113,7 cm, rodzaj lufy — gładka, cięŜar bez bagnetu
4,5—4,8, z bagnetem 4,8—5,1 kg, kaliber lufy 17,48, kaliber
kuli 16,54 mm. Szybko-strzelność, w wypadku dobrego
Ŝołnierza, to 2—3 strzały na minutę, przeciętna niewypałów 1
na 15. Donośność teoretyczna strzału przy kącie podniesienia
45 st. — do 1000 m, według Bieleckiego praktyczna
skuteczność strzału gwaran-tująca pełną siłę raŜenia i celność —
do 200—300 m. Kaliber kuli 17 mm, jej waga 34 g. śołnierz
nosił przy sobie 60 gotowych ładunków. (Dla porównania —
ówczesny karabin angielski przy tej samej wydajności ognia
i nośności bił precyzyjnie na 250 m kulami kalibru 18,5 mm,
wagi 40 g). Broń francuska była moŜe nieco lepsza od
poprzedniej, pruskiej, ale zdania co do jej jakości są
podzielone. śołnierze, jeŜeli tylko mogli, w Hiszpanii wymieniali
ją na zdobyczne angielskie karabiny Brown Bess 29.
29
Robert B i e l e c k i , Wielka Armia Napoleona, Bellona, Warszawa 1995,
s. 58. Ale R. Bielecki sam nie jest zdecydowany co do jakości
broni francuskiej. W Encyklopedii wojen napoleońskich na str. 303
pisze: „Podstawową bronią piechoty francuskiej był natomiast karabin skon-
116

W roku 1801 do opisanego wyŜej standardowego


karabinu wprowadzono zmiany konstrukcyjne i w ten sposób
powstał nowy kfw („karabin francuski wzoru") 1777 AN IX.
Amunicja składała się z kuli ołowianej o wadze 27 g oraz
ładunku czarnego prochu strzelniczego waŜącego 12 g.
Umieszczona była w papierowym ładunku, który Ŝołnierz
przegryzał (stąd potrzeba posiadania zdrowych zębów).
Czynność nabijania broni była dość skomplikowana i
wymagała odpowiedniego wyćwiczenia30. Aby oddać strzał,
naleŜało wykonać wiele zabiegów, takich jak otworzenie
panewki, sięgnięcie po ładunek w papierowej torebce,
odgryzienie końcówki torebki, podsypanie panewki
prochem, włoŜenie ładunku w lufę, przybicie stemplem,
odłoŜenie go na miejsce i dopiero złoŜenie się do strzału.
Dodatkowym utrudnieniem była konieczność przeczyszczania
lufy wyciorem co 50— 60 strzałów, aby usunąć osad
niespalonego prochu. Wątpliwe jednak, aby Ŝołnierz miał tyle
ładunków w ładownicy, o ile w ogóle miał ładownicę i nie
musiał chować ładunków po kieszeniach, co zdarzało się często
Polakom, którzy szli w bój z kilkoma zaledwie ładunkami.
4. Pułk Piechoty, który odznaczył się później pod Fuen-
girolą, sformowany został na początku roku 1807 w Płocku
przez Feliksa Potockiego. Początkowo nosił numer 12. i
naleŜał do tzw. Legii Warszawskiej, znajdującej się pod
bezpośrednimi rozkazami wodza naczelnego armii — księcia
Józefa Poniatowskiego. Po sformowaniu Batalion 1. pod
dowództwem majora Cypriana Zdzitowieckiego skierowano
struowany w roku 1777. Produkowany był głównie w wytwórniach broni
w Saint-Etien. Karabiny te, mimo Ŝe obarczone wadami ówczesnej broni
palnej, jak np. niemoŜność prowadzenia ognia w trudnych warunkach
atmosferycznych takich jak deszcz, czy silny wiatr, były bronią
strzelecką wysokiej klasy, wykonywanymi wzorowo, ściśle według
ustalonego procesu technologicznego. W stosunku do karabinów
będących w uzbrojeniu innych armii miały znacznie lepsze osiągi".

30
Piotr DroŜdŜ, Borodino 1812, Bellona, Warszawa 2004, s. 109.
117

w kwietniu do oblęŜenia Grudziądza, gdzie przeszedł swój chrzest


bojowy, zaś Batalion 2. pod komendą szefa Pawła Zambrzyckiego
operował w okolicach Modlina. Bataliony te od razu odznaczyły się
na polu bitwy. Za zasługi na polu walki 20 lutego 1808 roku
udekorowano w Płocku wielu Ŝołnierzy krzyŜami wojskowymi.
4. Pułk Piechoty obok pułków 7. i 9. naleŜał podobno, poza
udokumentowaną walecznością, do najlepiej prezentujących się
oddziałów w polskiej armii. Davout przed wysłaniem pułku w drogę
dokonał jego przeglądu w Warszawie 7 sierpnia 1808 roku. Stan
pułku według Gem-barzewskiego był następujący: 1 pułkownik
(Feliks Potocki) 1 major (Cypryan Zdzitowiecki), 2 szefów
batalionów, 7 kapitanów — kwatermistrzów, 2 poruczników
adiutantów majorów, 4 oficerów sanitarnych, 18 kapitanów, 18
poruczników, 18 podporuczników, 4 adiutantów — podoficerów, 1
dobosz pułkowy, 1 dobosz kapral, 9 muzykantów, 9 saperów, 18
starszych sierŜantów, 72 sierŜantów, 18 furierów, 144 kaprali, 36
doboszów, 2178 Ŝołnierzy. Łącznie 65 oficerów i 2494 podoficerów i
Ŝołnierzy31. Pułk 7. liczył w tym czasie ok. 2465 Ŝołnierzy, a 9. —
2351.
Podobno jednak wielu Ŝołnierzy z dywizji przechodzących na
Ŝołd francuski obawiało się słuŜby zagranicznej i poprosiło o
zwolnienie bądź przeniesienie do innych oddziałów, pozostających w
kraju. Poniatowski, wychodząc naprzeciw ich prośbom, umieścił
zatem kilkuset Ŝołnierzy „na urzędach leśnych" i „na róŜnych
funkcjach"32.

4. Pułk Piechoty umundurowany był tak, jak cała Legia


Warszawska. Umundurowanie i wyposaŜenie polskich oddziałów
początkowo pochodziło głównie ze zdobytych pruskich magazynów i
było dostosowywane do polskich
31
W innym miejscu u Gembarzewskiego podana liczba 2894 Ŝołnierzy,
naleŜy to wyliczenie zatem przyjąć za dane szacunkowe. Gemb., s. 90 i 66.
32
Jerzy S k o w r o n e k , KsiąŜę..., op. cit., s. 148.
118

wymagań. Za uzbrojenie i umundurowanie odpowiadał kapitan


ubiorczy mający do pomocy 2 oficerów. W 1806 roku
obowiązywał mundur „dawnym krojem", granatowy z
karmazynem. Oficerowie nosili kurtki i rajtuzy granatowe,
wyłogi Ŝółte, kołnierz i łapki przy rękawach pąsowe, lampasy
Ŝółte. Guziki Ŝółte — numerowane podług pułku: 1,2,3,4.
Rajtuzy zachodzące na buty — długie, wąskie spodnie ze
skórzanymi strzemiączkami nałoŜone na buty, zapięte 8
pętelkami. Giwer, czako albo kaszkiet okrągły z daszkiem —
jak Ŝołnierski. Szlify, felcech i kordonki — podług rangi. Do
słuŜby zakładano ryngraf Ŝółty z białym orłem. Pendent z
klamrą Ŝółtą i białym orłem, dla oficerów sztabowych złoty.
Epolety u grenadierów — czerwone. Epolety u woltyŜerów
— zielone. śołnierze nosili trzewiki. Poza słuŜbą powinno się
nosić lejbik. Kokarda na czapkach była biała, taka
sama jak za czasów Rzeczpospolitej, wbrew sugestiom
Napoleona, który chciał, aby wojska polskie przyjęły kokardę
francuską. Kokardę francuską przyjęto dopiero po reorganizacji
w 1813 roku. Do chwili reorganizacji i wcielenia do 4. Pułku
Piechoty resztek „hiszpańskich" pułków 7. i 9., pułk
zachował pierwotne barwy 1. Legii, był bowiem zbyt daleko od
kraju i nie objęło go rozporządzenie o umundurowaniu z dnia 3
września 1810 roku.
Wszystkie pułki naleŜące do Dywizji Polskiej wychodziły z
Księstwa latem 1808, idąc przez Kostrzyn, Frankfurt nad
Odrą, Torgau, Lipsk, Erfurt, Eisenach, aby dojść po około
pięciu tygodniach marszu do Moguncji, do Mainz.
Według wykazu marszowego z Bajonny przewidywano,
Ŝe do Moguncji dotrze około 8000 ludzi. W czasie
przemarszu przez Niemcy mieszkańcy tych ziem straszyli
polskich Ŝołnierzy, Ŝe będą posłani za morze na zagładę, jak ci
z San Domingo. Potem maszerowano m.in. przez Trewir,
Sedan, Charleville, gdzie Polacy spotkali generała Valence,
przeznaczonego na ich dowódcę, a potem szli aŜ do ParyŜa,
119

gdzie odbył się przegląd oddziałów przed Napoleonem i


uroczysty obiad. Potem był Wersal, Tours, Poitiers i
Chatellerault, słynne z „porwania Sabinek" (o tym szerzej w
dalszej części ksiąŜki).
Broekere33, pisze, Ŝe pułk 9. przekroczył
granicę polską w miejscowości Międzyrzec w końcu
czerwca 1808 roku. Pułk składał się wówczas z 2 kompanii
grenadierów, 2 kompanii woltyŜerów i 12 kompanii
strzelców (fizylierów), czyli 2400 Ŝołnierzy. W pułku
tym, według stanu z 2 sierpnia 1808 r., było 64 oficerów
oraz 2351 podoficerów i Ŝołnierzy. Jako uzbrojenie pułk
miał 1620 karabinów pruskich, które wszystkie
wymagały reperacji, oraz 370 szabel do zastąpienia
innymi. Bagnetów nie było, ładownic pułk nie miał
Ŝadnych, znaczna część ekwipunku i uzbrojenia wymagała
wymiany.
Od 7 września 1808 trzy pułki polskie weszły w skład 4.
Korpusu Armii Hiszpanii marszałka Francoisa-Josepha
Lefebre, ks. Gdańska, 3. Dywizji generała Valence,
składającej się oprócz polskich pułków ze szwoleŜerów
westfalskich, brygady holenderskiej i westfalskiej brygady
piechoty.
W Sedanie 12 października generał Valence, przeznaczony
przez Napoleona na dowódcę dywizji polskiej, dokonał
przeglądu 4. Pułku i w raporcie do ministra wojny napisał:
„Pułk ten jest bardzo piękny, ludzie wydają się być
mało zmęczeni po odbytym długim marszu. Korpus ten
jest dobrze wyćwiczony. Ubiór jest w złym stanie; ubiór
głowy jest jeszcze dobry. Pułk jest uzbrojony karabinami
francuskimi" 34.
Kirkor uwaŜa, Ŝe wybór generała Valence, który
stopień generalski otrzymał juŜ w 1792 roku, nie był
wcale dobry. W momencie obejmowania dowództwa dywizji
polskiej
33
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 10.
34
Bronisław Gembarzewski, W ojsko..., op. cit., s. 90.
120

generał był juŜ niemłody (ur. w roku 1757), a poza tym nie
słuŜył juŜ w wojsku od kilkunastu lat. Przez ostatnie pięć
lat był senatorem i o prowadzeniu takiej wojny, jak ta w
Hiszpanii, miał takie samo małe pojęcie, jak polscy Ŝołnierze,
którymi przyszło mu dowodzić 35.
Do ParyŜa pułk 4. przybył 25 października. Jego przeglądu
dokonał generał St. Julien i następnie raportował:
„Pułk przybył onegdaj do ParyŜa, wczoraj odbyłem jego
przegląd. Postawa ludzi jest piękna; wydało mi się, Ŝe korpus
oficerów posiada mało wyrobienia. Ubiór jest w złym stanie;
brakuje 653 mundurów, 674 lejbików, 1308 spodni, 37
kaszkietów, 2142 furaŜerek, 2460 czarnych halstuchów,
1898 patronaszy i pasów do nich, 744 bandolierów i
pałaszy, 32 pasów do bębna, 1932 płaszczów. Część tych
przedmiotów powinna była być wydana wczoraj z
wieczora, mianowicie trzewiki, z których pułk jest zupełnie
ogołocony, gdyŜ kaŜdy Ŝołnierz posiada tylko tę parę, w której
wyszedł z Warszawy. Na rewii więcej niŜ 50 ludzi było
zupełnie boso. Kazałem ich obuć na miejscu, kupując na
mieście 100 par trzewików dla tych, którzy mieli naglącą tego
potrzebę. Pułkownik (Potocki) powinien otrzymać naganę, gdyŜ
pozwolił maszerować ludziom w tym stanie dłuŜej niŜ
tydzień. Wojsko to wydaje się być oŜywione dobrym duchem
i zasługuje, aby miano o niem staranie. Znajduje się w niem
535 starych Ŝołnierzy, którzy słuŜyli w wojsku pruskim; są
oni rozmieszczeni w kompaniach grenadierskich. Pozostało w
tyle, tak w Polsce, jak po drodze, 92 ludzi, a 357 znajduje się w
szpitalach" 36.
Inspekcję pułku 4. przeprowadził teŜ sam Napoleon, choć
było to raczej niezaplanowane spotkanie na drodze
do Rambouillet. Zaowocowało to optymistycznym
komunikatem w biuletynie:
35
Stanisław K i r k o r, Pod sztandarami Napoleona, Oficyna
Poetów i Malarzy, Londyn 1981, s. 18.
36
Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko.... op. cit.,s. 90.
121

„Naj. Cesarz, spotkawszy o dwie mile od Rambouillet


piękny regiment polski, pozostający pod komendą P. Feliksa
Potockiego, wysiadł z karety i odbył jego popis na drodze. N.
Pan zdawał się być zadowolony z dobrej postawy tego
wojska i przybywszy do Rambouillet, rozkazał, aby tegoŜ
jeszcze wieczora dana była dla kaŜdego Ŝołnierza butelka
wina" 37.
Tak naprawdę cesarz wcale nie był zadowolony —
zarówno ze stanu pułku, jak i z organizacji administracji
polskich oddziałów. Ton listu do ministra wojny
krańcowo róŜni się od wersji przedstawionej w biuletynie:
„Rambouillet 29 października 1808. Po drodze spotkałem
pułk 4-ty polski. Znalazłem go w złym stanie. Jego dowódcy
zapewnili mnie, Ŝe inne pułki były mniej więcej takie same" 38.
Na oficjalną siedzibę polskich pułków idepói)
przeznaczył Napoleon Bordeaux, gdzie kaŜdy pułk pozostawił
swoje dziewiąte kompanie z kaŜdego batalionu. Oznaczało
to, Ŝe dla utworzenia zakładu w Bordeaux kaŜdy
batalion miał wydzielić jedną kompanię, co redukowało
ilość kompanii w batalionach bojowych do ośmiu. Owe sześć
zakładowych kompanii, przeznaczonych do szkolenia i
uzupełnień, pozostawało pod dowództwem majora Macieja
Choynackiego z 7. Pułku Piechoty, a później Macieja
Wierzbińskiego z pułku 4. We „francuskim'' zakładzie dla
dywizji polskiej miały być skoncentrowane słuŜby
administracyjne dywizji; tam miano przyjmować i szkolić
nowych rekrutów z Księstwa i wysyłać ich dalej, do
Hiszpanii. Odpowiedni rozkaz Napoleona stanowił:
„Zakład tych trzech pułków będzie w Bordeaux. KaŜdy z
nich pozostawi tam I-go kapitana, I-go porucznika, I-go
podporucznika, 2-ch sierŜantów, 4-ch kaprali. Wszyscy
ludzie pozostali w tyle udadzą się do tego zakładu. Te trzy
37
Ibidem, s. 91.
38 Ibidem, s. 91.
122

pułki będą miały wspólną administrację, taką samą jak dla


pułku liniowego francuskiego, mianowicie: 1 krawiec, 1 szewc,
po jednym puszkarzu w pułku, którzy będą przy pułkach w
Hiszpanii. Będzie jeden kwatermistrz generalny dla trzech
pułków, jeden zwykły kwatermistrz i jeden płatnik dla
kaŜdego pułku. Kwatermistrz pozostanie w Bordeaux, dokąd
się będą wszyscy zbierać i gdzie się będą znajdować matrykuły
trzech pułków" 39.
Równolegle utworzono w Łęczycy, w Księstwie
Warszawskim, punkt uzupełnień dla polskich pułków w
Hiszpanii. Składał się z 4 kompanii zakładowych pod komendą
kapitana. Tym razem, zgodnie z konwencją bajońską i
dekretem króla saskiego z dnia 13 grudnia 1808 roku, Ŝołd
płacić miało juŜ Księstwo, nie mówiąc juŜ o dostar-czaniu
uzupełnień. We wszystkich raportach uŜywano początkowo
nazwy „Dywizja Polska". Napoleon jednak zabronił
uŜywać w Hiszpanii tej nazwy i kazał zastępować ją nazwą
„Dywizją Księstwa Warszawskiego".
Przegląd pułków przez dowódcę paryskiego okręgu
wojskowego potwierdził poprzednie raporty o opłakanym
stanie ubrań i ekwipunku. W 4. Pułku około 50 Ŝołnierzy
było bosych... Pułki te, zgodnie z kategorycznymi rozkazami
Napoleona, zaraz po przybyciu do Bordeaux miały otrzymać
odpowiedni ekwipunek. Zdaniem Kirkora40, rozkazy te nie
były nigdy wykonane. Sułkowski natomiast chyba tak bardzo nie
przejmował się drobiazgami:
„29 (października 1808 r) rano opuściłem ParyŜ i dopę-
dziłem pułk w Bonneval. Rankiem, kiedy przybyłem do
Cloid, cesarz przejeŜdŜał tamtędy. Zapytał mnie, czy mamy
buty. Odpowiedziałem mu na wszystkie pytania. Dowiedziałem
się, Ŝe po drodze spotkał jeden z moich batalionów, które
wyprzedziłem o ćwierć mili, rozkazawszy uprzednio zająć
kwatery. Cesarz wysiadł z powozu, przeszedł wzdłuŜ
39
Ibidem, s. 67.
40
Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op. cit., s. 19.
123

szeregów i był bardzo zadowolony. Oto dlaczego był w


dobrym humorze, kiedy zobaczył mnie w Cloid. Gwiazda wciąŜ
świeci" 41.
Natomiast 5 listopada 1808 roku relacjonował Ŝonie: „Mój
pułk maszeruje bardzo dobrze. Mam w nim jeszcze ponad
2200 ludzi. Wszyscy są w bardzo dobrym nastroju, zwłaszcza
kiedy napotkali tak dobre wino i tak tanie. Obawiam się, aby nie
korzystali z tego nadmiernie" 42.
Sułkowski w swoich listach podaje przewaŜnie
optymistyczną wersję wszystkich wydarzeń, być moŜe aby nie
martwić niepotrzebnie młodej Ŝony, ale i wykazać swoją
zaradność. W rzeczywistości jeszcze prawie rok później, w
lipcu 1809 roku, sytuacja wyposaŜenia polskich oddziałów była
nadal niedobra, a moŜe nawet i jeszcze gorsza: 11 lipca
generał Leval pisał do marszałka Jourdan:
„Podług obliczenia, które złoŜył mi generał Weste,
dowódca dywizji polskiej (po generale Valence) po odbytym
przez niego przeglądzie, ubiór wojska jest w niezmiernie
złym stanie, w szczególności pułków 4-go i 9-go.
Pułkownicy zapewniali mnie, Ŝe czynili wszelkie moŜliwe
przedstawienia, lecz minister administracyi wojny nie tylko, Ŝe
zabronił im sprowadzać cokolwiek z Francy i, twierdząc, Ŝe
znajdą dosyć środków w Hiszpanii dla ubrania swoich pułków,
lecz nadto Jego Excelencya rozporządził dla rekrutów prawie
całym ubiorem, który był zrobiony w Bordeaux. Jest
rzeczą najpilniejszą, aby pułki polskie otrzymały ubiór przed
jesienią, bez czego Ŝołnierze byliby wystawieni na
prowadzenie wojny prawie nago podczas dŜdŜystej pory roku"43.
Z końcem listopada 1808 roku pułki piechoty przeszły przez
SaintJean-de-Luz i w Irunie weszły do Hiszpanii. Było w
nich 193 oficerów oraz 6049 podoficerów i Ŝołnierzy
41 Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit., s. 89.
41 Ibidem
43 Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., op. cit., s. 68.
124

(razem 6242). W porównaniu ze stanem liczbowym w Se-danie w


dniu 12 października stanowi to zmniejszenie o 132 ludzi w
dywizji. PoniewaŜ jednak dla utworzenia zakładu w Bordeaux
wypadło tam zostawić sześć kompanii, czyli co najmniej około 600
ludzi, zatem moŜna przyjąć, Ŝe z tych, którzy pozostali w tyle w
czasie przemarszu przez Niemcy, około 500 ludzi dołączyło po 12
października44. I tak zaczęła się hiszpańska wojna Polaków.

44
Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op. cit., s. 21.
Rozdział 5
HISZPAŃSKA WOJNA NAPOLEONA

Przyznaję, bardzo źle poprowadziłem tę sprawę; zbyt wiele było tam


utajonej niemoralności, nazbyt juŜ cynicznej niesprawiedliwości, całość
była paskudna, a jednak uległem pokusie.
Napoleon na Wyspie św. Heleny1.

Opanowanie Hiszpanii przez Francuzów dokonywało się


zarówno środkami politycznymi, jak i militarnymi. Pierwszym
krokiem w tym kierunku było uczynienie z Hiszpanii
sojusznika Francji, później wasala czy wręcz protektoratu
francuskiego, aby w końcu spróbować przejąć całość władzy
politycznej w kraju, osadzając na hiszpańskim tronie Józefa
Bonapartego. Równolegle stosowano środki militarne,
najpierw wzmacniając francuską obecność wojskową,
przejmując hiszpańskie twierdze, wprowadzając władzę
wojskową na podporządkowanych terenach, a w
ostateczności uŜywając siły. Do otwartych działań wojennych na
lądzie doszło w związku z eskalacją wystąpień o charakterze
partyzanckim, a później po wypowiedzeniu przez juntę

1
Jean T u 1 a r d, Napoleon mit zbawcy, Świat KsiąŜki, Warszawa 2003, s. 367.
126

wojny Francji i przystąpieniu do wojny Anglii w charakterze


sojusznika hiszpańskiego. Czy był to konsekwentny plan, czy
też nadążanie za biegiem wydarzeń, które w pewnym momencie
wyrwały się spod kontroli? A może plan, z którego realizacją
zaczęły być kłopoty?
W Hiszpanii panował w tym czasie Karol IV Burbon —
władca, delikatnie mówiąc, pozbawiony szerszych horyzontów.
Zajmował się głównie polowaniami, majsterkowaniem,
uczestniczeniem w mszach świętych, a całość sprawowania
władzy, jak również „opiekę" nad swoją małżonką Marią Luizą
Parmeńską pozostawił premierowi Godoyowi. Hiszpanie mieli
wyrobione zdanie na temat grupy sprawującej władzę. Jak pisał
współczesny pamiętnikarz Alcala Galiano w Memoriał:
„Rząd otaczała nienawiść i pogarda. Do króla nie żywiono
niechęci, jeno wzgardę, odraza do królowej zaś osiągnęła
granicę niewyobrażalną, porównywalną jedynie do tej, jaką
budził jej ulubieniec i faworyt, uważany — z wystarczającą,
choć nie zupełną racją — za rzeczywistego władcę. Zaś wokół
księcia Asturii, późniejszego Ferdynanda VII, narosło wiele
mitów, albowiem lud dopatrywał się w jego osobie wszelkich
wyobrażalnych przymiotów, jakie przyszły monarcha posiadać
powinien" 2.
W roku 1795 Hiszpania i Francja podpisały traktat w Bazylei,
kończący stan wojny pomiędzy tymi krajami, kiedy to
Hiszpania (od marca 1793 roku) brała udział w I koalicji
przeciwko rewolucyjnej Francji. Rok później (19 VIII 1796)
oba kraje podpisały traktat sojuszniczy w San Ildefonso. Sojusz
hiszpańsko-francuski, pełen meandrów i mielizn, miał, zdaniem
rosyjskiego biografa Napoleona, Eugeniusza Tarlego, m.in.
zapewnić Francuzom dominację ekonomiczną w Hiszpanii.
„Hiszpański" program ekonomiczny obejmował następujące
punkty: 1. Hiszpania ma stać się
2
Manuel Tunon de Lara, Julio Valdeón B a r u q u e , Antonio Domingues O r t i z,
Historia Hiszpanii, Wyd. Universitas, Kraków 2007, s. 347.
127

monopolistycznym rynkiem zbytu dla francuskich


wyrobów przemysłowych; 2. Hiszpania ma sprzedawać swą
cenną wełnę merynosów — nie mającą w tym czasie równej
sobie na świecie — wyłącznie fabrykom francuskim; 3.
Hiszpania (zwłaszcza Andaluzja) ma zaprowadzić plantacje tych
rodzajów bawełny, których Napoleon nie pozwala nabywać od
Anglików, a które są niezbędnym surowcem dla francuskich
fabryk włókienniczych. Program ten łączył się ściśle z planem
całkowitego zaniechania handlu Hiszpanii z Anglią 3.
Napoleon posłał takŜe swego brata, Lucjana, do Madrytu
jako ambasadora, którego zadaniem było m.in. popieranie
Hiszpanów przeciwko Portugalii, pozornie neutralnej, ale
faktycznie sprzyjającej Anglii. Podobno juŜ w grudniu 1807
roku proponował Lucjanowi objęcie tronu hiszpańskiego, choć
wcale nie był on wolny 4.

A potem wszystko zaczęło się komplikować; szczytem


tych komplikacji okazała się klęska połączonej floty
francusko-hiszpańskiej pod Trafalgarem 21 października 1805
r. Koncepcja desantu na Wyspy Brytyjskie, która
zakładała ostateczne rozstrzygnięcie konfliktu francusko-
brytyjskiego dzięki przewadze na morzu, stała się juŜ
niemoŜliwa do realizacji. Kiedy więc nie udało się pobić
Anglików na wodzie, pozostało tylko jedno wyjście: trzeba ich
było pozbawić dostępu do lądu. A to praktycznie oznaczało
konieczność podporządkowania sobie całej kontynentalnej
Europy. Do tego Anglicy po Trafalgarze zablokowali resztki
floty francusko-hiszpańskiej w Kadyksie, co strasznie psuło
humor wielkiemu cesarzowi Francuzów...
Zdaniem Roberta Bieleckiego, klęska pod Trafalgarem okazała
się zbawienna dla sprawy polskiej, cesarz bowiem
3 Eugeniusz T a r l e , Napoleon, KsiąŜka i Wiedza, Warszawa 1957, s. 239.

4 Albert Manfred, Napoleon Bonaparte, PWN, Warszawa 1986, s. 591


128

— nie mogąc rozszerzyć swoich wpływów poza Europę —


zaczął od tej pory realizować koncepcję francuskiego
imperium na kontynencie5. Austrię pobił Napoleon pod Auster-
litz, Prusy pod Jena, Rosję zneutralizował pod Frydlandem i
dzięki zawarciu pokoju w TylŜy. JuŜ po Jenie wydał w Berlinie
21 listopada 1806 roku dekret o blokadzie kontynentalnej,
która miała doprowadzić do złamania Wielkiej Brytanii
środkami ekonomicznymi. Blokada miała jednak dwa oblicza —
uderzała nie tylko w Anglię, ale i w resztę Europy, co
stopniowo osłabiało pozycję Napoleona na kontynencie.
W TylŜy podzielono strefy wpływów, a Napoleon nie
omieszkał zaznaczyć swoich zainteresowań Półwyspem
Iberyjskim. Car Aleksander zgodził się formalnie na
postanowienia blokady. Napoleon nie miał natomiast zaufania do
swojego hiszpańskiego sojusznika, nie mówiąc juŜ o Portugalii,
która była zupełnie poza sferą wpływów francuskich i wcale
nie miała ochoty stosować się do blokady. Plan był taki: naleŜało
najpierw zneutralizować Hiszpanię albo jeszcze lepiej —
zainteresować ją interwencją w Portugalii, a następnie pobić
Portugalię. Biograf Napoleona, Jean Tulard, cytuje w swojej
pracy odnośny dokument z roku 1807, definiujący załoŜenia
blokady:
„PotęŜne i ogromne są skutki porozumienia między
dwoma największymi mocarstwami świata. Na ich wezwanie
powstaje cały kontynent, sprzymierzając się zgodnie ze swoim
Ŝyczeniem przeciw nieprzyjacielowi. Wprowadzenie stanu
wojny powszechnej przeciw wyspiarzom, wojny, która
zniszczy ich handel, sparaliŜuje przemysł, wyjałowi ich
najbardziej Ŝyzne włości, czyli morze, to znakomita
koncepcja, plan rozległy, choć trudny do realizacji. Niemniej
jest on realizowany" 6.
5
Robert B i e l e c k i , Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1984, t. 1, s. 9.
6
Jean Tulard, Napoleon..., op. cit, s. 224.
129

Napoleon juŜ zresztą wcześniej próbował zwalczyć


Anglię okręŜną drogą, udając się do Egiptu czy snując
plany wspólnej francusko-rosyjskiej wyprawy na podbój Indii.
Trzeba przyznać, Ŝe horyzont miał szeroki, choć niewątpliwie
jego zasięg wyznaczało panowanie Korony Brytyjskiej na
świecie. Marzył mu się antybrytyjski sojusz francusko-
rosyjski, który juŜ raz nie doszedł do skutku z powodu śmierci
cara Pawła I. Teraz cesarz stawiał na Aleksandra. TylŜa była
tym momentem, w którym Napoleonowi wydało się, Ŝe ma
szansę, Ŝe teraz chwyci wreszcie wroga za gardło, i niewiele
brakowało, aby tak się stało.
Hiszpania, formalnie sojusznik Francji, zajmowała jednak
dość dwuznaczne stanowisko w sprawie blokady. Charles-
Maurice de Talleyrand, wieloletni francuski minister spraw
zagranicznych, napomyka w swoich pamiętnikach o fakcie,
który miał miejsce podczas pobytu w Berlinie w listopadzie
1806 roku, a więc w momencie ogłoszenia decyzji o
blokadzie. Napoleon otrzymał podobno w Berlinie list od
szefa hiszpańskiego rządu, Manuela Godoya, który oznajmiał,
Ŝe Hiszpania nie chce przystąpić do blokady kontynentalnej
wiedząc, iŜ to ją zrujnuje, i Ŝe zaleŜy jej na zachowaniu
swobody w handlu z Anglią. Zdaniem Talleyranda,
rozwścieczony Napoleon „poprzysiągł odtąd zniszczyć za
wszelką cenę hiszpańską gałąź domu Burbonów"7. Godoy
wydał teŜ 3 października 1806 r. dwuznaczną
proklamację, wzywającą Hiszpanów do broni, nie określając
jednak, przeciw komu mieliby walczyć. Napoleon w tym
czasie prowadził kampanię w Prusach i Godoy sądził
prawdopodobnie, Ŝe poniesie tam poraŜkę. Proklamacja została
rozklejona w Madrycie 15 października. Dwa dni wcześniej
Napoleon pokonał Prusaków pod Jena, o czym Godoy jeszcze
nie mógł wiedzieć.

7 Jean O r i e u x, Talleyrand..., op. cit. s. 411.


130

„— Polityczna orientacja Godoya — zwierzał się


cesarz Caulaincourtowi — jeszcze przed Jena wydawała mi
się nieco podejrzana. Nabrałbym całkowitej pewności, gdyby
mój tamtejszy ambasador okazał się rozsądnym człowiekiem i
informował mnie co dzieje się w Hiszpanii. Ten jednak nie
stanął na wysokości zadania. Byłem zaskoczony, kiedy w
hiszpańskim rządzie spotkałem się z opozycją, do której nie
byłem przyzwyczajony" 8.
Napoleon prowadził we wrześniu 1807 roku rokowania z
Godoyem na temat zdetronizowania hiszpańskich Bur-bonów, w
czym pomagał mu Talleyrand, który zresztą twierdzi w swych
pamiętnikach, Ŝe był przeciwny całej tej awanturze hiszpańskiej.
Wygląda jednak na to, Ŝe sam zachęcał cesarza do interwencji9.
Dlaczego? MoŜe, słuŜąc Francji, chciał przyśpieszyć upadek
samozwańczego dyktatora, namawiając go do zaangaŜowania
się w beznadziejną sprawę? W kaŜdym razie przekonując
cesarza argumentował:
„Korona Hiszpanii od czasów Ludwika XIV naleŜała do
rodziny władającej Francją, nie moŜna było Ŝałować srebra i krwi
przelanej w celu osadzenia na tronie Filipa V, gdyŜ ono samo
zapewniło dominującą rolę Francji w Europie. To jedna z
najpiękniejszych partii dziedzictwa wielkiego króla, i owo
dziedzictwo winno przypaść cesarzowi w całości; nie powinien i nie
moŜe zrezygnować z Ŝadnej jego części"10.
Napoleon rozumował prawdopodobnie tak: Hiszpania mogła
być arabska, habsburska, burbońska, moŜe więc być i
napoleońska. Hiszpania niech będzie Hiszpanią, ale niech
rządzi nią jak dotąd dynastia francuska, tyle Ŝe aktualna...
To zresztą mówił Napoleon Aleksandrowi juŜ w TylŜy,

8
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia z wyprawy na Moskwę
1812 r., Wyd. Finna, Gdańsk 2006, s. 369.
9
Jean O r i e u x , Talleyrand..., op. cit., s. 428. Potwierdza to takŜe C a u l-
a i n c o u r t , Wspomnienia..., op. cit., s. 381.
10
Jean T u l a r d , Napoleon..., op. cit., s. 367.
131
kiedy dzielili strefy wpływów w Europie. Zaraz potem posłał
teŜ swoje wojska do Portugalii. Oczywiście po drodze trzeba
było przejść przez Hiszpanię, którą zamierzał oswobodzić i
oświecić. Lud hiszpański uwolniony od idiotów — Karola IV i
jego syna, księcia Asturii Ferdynanda — i obdarzony nowymi
prawami powinien odczuwać tylko głęboką wdzięczność.
Podobno cesarz zwierzył się Talleyrandowi:
„CóŜ mogę poradzić, skoro nadmiar mocy kaŜe mi sięgać
po dyktaturę nad światem. [...] Europa to tylko stara,
skorumpowana dziwka, z którą zrobię co zechcę przy pomocy 800
000 Ŝołnierzy" 11.
A Hiszpania nęciła Napoleona, który czuł powiew historii. JuŜ
od wielu lat uwaŜał się zarówno za niepokonanego, jak i
za nieomylnego. W budowaniu dobrego samopoczucia
pomagało pobicie Prusaków czy Austriaków, wysłanie listu do cara
Aleksandra z planami podbicia Indii, koronowanie kogoś lub
pozbawienie tronu... Nawet jeŜeli coś do końca się nie udało i
gdzieś bez sensu poległo lub dostało się do niewoli 20 000
Francuzów, to zawsze wszystko moŜna odpowiednio naświetlić
w biuletynie Wielkiej Armii. Zresztą taką stratę odrobi się w
jedną paryską noc... A Burboni hiszpańscy, to przeŜytek, nie
mówiąc juŜ o tym, Ŝe są potwornie głupi i strasznie
zdegenerowani. W kaŜdym razie juŜ raz w historii udało się
osadzenie dynastii francuskiej na tronie hiszpańskim.
Tarle uwaŜa jednak, Ŝe Napoleon dał się w tym wypadku
zwieść czysto zewnętrznej analogii, bo nie rozumiał róŜnicy
pomiędzy objęciem tronu Hiszpanii przez Filipa Burbona w
roku 1700, a osadzeniem na tym tronie Józefa Bonaparte w roku
180812.
Dekret z 19 lutego 1807 roku narzucał hiszpańskiemu
sojusznikowi rygorystyczne wprowadzenie blokady. Zerwano
11 Jean Orieux, Talleyrand..., op. cit., s. 447.
12 Eugeniusz Tarle, Napoleon, op. cit, s. 238.
132

wtedy wszelkie kontakty z Gibraltarem. TakŜe


Portugalia, kapitulując przed francuskim ultimatum,
zgodziła się podporządkować wymogom blokady.
Zdaniem Francuzów, Portugalczycy zrobili to jednak zbyt
późno; opinia ta oczywiście była tylko pretekstem i juŜ 21
listopada 1807 roku 1. Korpus Obserwacyjny Girondy
generała Jeana-Andoche Junota przekroczył granicę
hiszpańsko-portugalską. I tak zaczęła się wojna na
Półwyspie Iberyjskim. Plan „portugalski" zakładał przemarsz
wojsk francuskich przez terytorium Hiszpanii i wspólne
działania francusko-hiszpańskie przeciwko Portugalii. I
właściwie na początku wszystko szło zgodnie z planem.
Hiszpanie grzecznie przepuścili oddziały francuskie, które
tymczasem usadawiały się coraz mocniej w nadal sojuszniczej
Hiszpanii.
„— Sprawa z Portugalią była o tyle trudna — zwierzał
się Napoleon Caulaincourtowi — Ŝe znajduje się ona pod
bezpośrednim wpływem Anglii. Gdyby Portugalia odmówiła,
naleŜałoby ją do tego zmusić, a do tego z kolei byłaby nam
potrzebna Hiszpania. Przy takim stanie rzeczy, dla
zapewnienia bezpieczeństwa wojskom wysłanym do
Portugalii, a takŜe dla wprowadzenia tam w Ŝycie zasad
systemu kontynentalnego, konieczna była okupacja kilku
strategicznych punktów na terenie Hiszpanii" 13.
Pampelunę 16 lutego 1808 roku zajęli Francuzi dow-
cipnym fortelem, godnym Zagłoby.
„Codziennie chodziły oddziały wojska francuskiego po
Ŝywność do miasta, skąd wracając wesoły Ŝołnierz
francuski, w skokach zręcznych po śniegu odbywał gonitwy.
Kiedy czas nadszedł zająć fortecę, generał [d'Armagnac]
rozkazawszy odbywać Ŝołnierzom zwyczajne gonitwy, zbliŜał
ich coraz bardziej do szańców i bramy, za którą dostawszy
się, jedni rzucili się na broń straŜy, która przypatrywała się
tym rozrywkom, drudzy zaś opanowali
13
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op. cit., s. 372.
133

133 arsenał. Zbrojne oddziały przyszedłszy im w pomoc, bez


wystrzału stali się panami fortecy, która jako pograniczna
otwierała im wnijście do prowincji Nawarry" 14.
Podobnymi metodami zajęli Francuzi takŜe i kilka
innych twierdz, (29 lutego Barcelonę), co oczywiście oburzało
Hiszpanów i potęgowało ich niechęć do własnego bezsilnego króla.
Początkowo Napoleon sądził, Ŝe hiszpański sojusznik
sam wywrze odpowiedni nacisk na Portugalię, ale gdy to nie
nastąpiło, zaproponował inne rozwiązanie. I tak doszło do
podpisania w październiku 1807 roku traktatu w
Fontainebleau, w którym proponowano rozbiór Portugalii.
Zachętą dla Godoya miało tu być wydzielenie dla niego
południowej części tego kraju jako osobnego księstwa. Część
północna miała przypaść królowej Etrurii jako rekompensata
za jej utracone włoskie posiadłości. Rejon Lizbony Napoleon
zamierzał na razie okupować i w tym celu wysłał tam
wspomnianą juŜ wyŜej ekspedycję Junota, który zajął
stolicę Portugalii 30 listopada 1807 roku. Portugalska rodzina
królewska Braganca schroniła się do Brazylii. Teoretycznie
wszystko poszło zgodnie z planem i naleŜałoby tylko wzmocnić
odpowiednio korpus Junota, tak aby Anglicy nie mieli ochoty
na desant. Droga przez Hiszpanię stała przecieŜ otworem, a
wojsk francuskich było tam coraz więcej. W listopadzie do
Hiszpanii wkroczył 2. Korpus Obserwacyjny Girondy pod
dowództwem gen. Pierre-Antoine Duponta, w styczniu
1808 Korpus WybrzeŜy Oceanu pod dowództwem marszałka
Bon-Adrien Jeannot de Monceya, a w lutym Dywizja
Obserwacyjna Wschodnich Pirenejów. Napoleon podobno jeszcze
nie był wtedy do końca zdecydowany, co ma dalej zrobić z
Hiszpanią.
„— Chciałem zrobić z Hiszpanii zaufanego wspólnika w
walce przeciwko Anglii. Słabość króla i interesy jego
14
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje w Hiszpanii, Pax,
Warszawa 1978, s. 29.
134

faworyta, któremu wszak powinno zaleŜeć na dobrych


stosunkach z Francją, zbyt dobrze słuŜyły moim politycznym
celom, abym myślał o czym innym. I oto zupełnie
niespodziewanie ów faworyt, zachęcony niezadowoleniem
nadętej, kastylijskiej arystokracji i uraŜony jakimiś
wypowiedziami czy niezręcznymi posunięciami naszych
dyplomatów, uznał, Ŝe to świetna okazja, Ŝeby znów zyskać
szacunek Hiszpanów, wzywając ich do przeciwstawienia się
Francuzom. Wydarzyło się to w czasie, kiedy zarzucano mu, Ŝe
się nam zaprzedał. Idiota!" 15
W Hiszpanii doszło teŜ do sporu rodzinnego na dworze
Burbonów. KsiąŜę Asturii, Ferdynand, mający zresztą
wtedy spore zaufanie społeczne, snuł własne plany
polityczne, na drodze których stał Godoy. Zwrócił się
zatem do Napoleona z prośbą o rękę którejś z księŜniczek z
rodziny cesarskiej i o poparcie jego planów odsunięcia Godoya
od władzy. Tym samym teŜ wystąpił nie tylko przeciw Godoy
owi, ale i swojemu ojcu, Karolowi IV. Kiedy rzecz się wydała,
doszło do zamieszania i gorszących scen rodzinnych, ale i do
tzw. rewolty z Aranjuez 17 marca 1808 r., która doprowadziła
do obalenia Godoya i pierwszej abdykacji Karola IV na rzecz
syna.
Jak pisze Manfred, rodzina Burbonów hiszpańskich doszła
juŜ do ostatecznego stopnia zwyrodnienia, a brutalny w swojej
prawdziwości pędzel Goi ukazał to bardziej
przekonywająco niŜ jakiekolwiek utwory historyczne.
Wszyscy skłóceni ze sobą członkowie rodziny królewskiej
zabiegali o poparcie potęŜnego cesarza; sam bieg rzeczy
czynił go arbitrem losów Hiszpanii16. Później Napoleon w
rozmowie z Armandem Caulaincourtem tak motywował
swoje postępowanie wobec Hiszpanii:
„Intrygi hiszpańskiego domu panującego rodziły się bez
mojego udziału; wmieszałem się w ich sprawy dopiero
15
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op. cit., s. 369.
16
Albert Manfred, Napoleon..., op. cit., s. 592.
135

wtedy, kiedy król wraz z synem pognali do Bajonny,


Ŝeby tam się wzajemnie zadenuncjować. Nie zmuszałem
Karola IV Ŝeby tam przyjeŜdŜał, to była jego decyzja.
Co się zaś tyczy Ferdynanda, to nie mogłem się na niego
zdać, wiedząc jak bardzo on sam, jak i jego doradca są
obłudni. Stało się to dla mnie [sic!], kiedy tylko ich
zobaczyłem. CzyŜbym się pomylił? Czas odpowie na
to pytanie. Postąpić inaczej znaczyłoby zniszczyć
Pireneje. Francja i historia słusznie by mnie za to
potępiły. Tak, a o cóŜ obraŜa się Europa? CzyŜ Francja,
Anglia i Holandia nie podzieliły Hiszpanii za
rządów króla Don Carlosa w 1698 roku? CzyŜ
to pierwsze doświadczenie współczesnej dyplomacji
spotkało się z jakąś ostrą krytyką? CzyŜ powszechna
odraza wobec takich czynów, która powinna była z całą
mocą wpłynąć na potępienie tego pierwszego zdarzenia,
zapobiegła kolejnym podziałom? A czyŜ Polska nie
podzieliła równie okrutnego losu? CzyŜ pozwolono
Polakom, tak jak juncie z Bajonny, na uchwalenie
własnej konstytucji i na wybór władcy? A ileŜ
było gadania, kiedy Ludwik XIV zmusił jednego z
następców Karola V do przekazania Burbonom schedy
po tym władcy. Wywołało to sporo szumu. Ale po
dziesięciu latach wojny jedna bitwa rozstrzygnęła ten
problem. Dzisiaj sprawy nie ciągną się tak
długo. W polityce wszystko dzieje się przez
wzgląd na interesy narodów, zgodnie z
koniecznością zachowania ładu społecznego oraz
międzynarodowej równowagi. Oczywiście, kaŜdy moŜe
sobie po swojemu tłumaczyć te wzniosłe idee, ale któŜ
mógłby zaprzeczyć, Ŝe nie działałem w interesie
Francji i Hiszpanii" 17.
I w tym momencie Napoleon miał pretekst —
otrzymał od losu moŜliwość, na którą czekał. Oto
Karol IV poprosił cesarza o pośredniczenie w
rozwiązaniu tego, jakby się początkowo wydawało,
rodzinnego sporu. Napoleon zaprosił
17
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op. cit., s. 13.
136

zatem Karola i Ferdynanda do Bajonny na rozmowy, w


trakcie których Ferdynand co prawda zwrócił ojcu koronę,
ale ten niespodziewanie abdykował na rzecz... Napoleona. I
to było właściwie więcej niŜ Napoleon się spodziewał, a w
kaŜdym razie nie spodziewał się, Ŝe wszystko pójdzie tak
łatwo. ChociaŜ moŜe niezupełnie łatwo, bo tymczasem w
Madrycie 2 i 3 maja 1808 r. doszło do antyfrancuskich
zamieszek, stłumionych krwawo przez dzielnego, ale mało
inteligentnego księcia Joachima Murata i jego przybocznych
mameluków. Hiszpanie reagowali juŜ bardzo źle na obecność
Francuzów w Madrycie, a mamelucy przypominali im
historycznych Maurów i ich obecność uwaŜano za
dodatkową zniewagę. I właściwie wtedy zaczęła się druga
rekonkwista... W Madrycie byli teŜ i Polacy — trzy
szwadrony szwoleŜerów gwardii — a patrole nasze — jak pisze
Załuski — prowadzone przez oficerów nieco juŜ
świadomych języka hiszpańskiego, najwięcej się
przyczyniły do uspokojenia mieszkańców.
„Zresztą powstanie to, w sam dzień rozpoczęte, przez
kolumny wojsk wszystkimi bramami z artylerią wkraczające w
parę godzin zostało stłumione. KsiąŜe Murat jednak wywarł tu
niewłaściwą jemu srogość i kto tylko był z bronią w ręku
jakąkolwiek ujęty — został rozstrzelany" 18.
Jak dotąd jednak wszystko wyglądało dość legalnie, bo
to przecieŜ Karol IV sam zrzekł się tronu... Napoleon nie
przyjął korony, ale ostatecznie obdarzył nią 6 czerwca 1808 roku
swojego brata Józefa, odwołanego z Neapolu. Na koronę
miał ochotę stacjonujący juŜ w Madrycie Murat, który musiał
się zadowolić zwolnionym przez Józefa Neapolem. Murat
był wy raźnie rozczarowany, a nawet do głębi obraŜony.
JuŜ wcześniej nie otrzymał tronu polskiego, a Warszawa
tak bardzo mu się podobała...19. W Madrycie
18
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, Wydawnictwo Literackie, Kraków
1976, s. 115.
19
Albert Manfred, Napoleon..., op. cit., s. 601.
137

jednak miał panować Bonaparte, na co zresztą wyraźnie


wskazywał akt abdykacyjny Karola IV. Szwedzki historyk
Herman Lindąuist uwaŜa, Ŝe rozwaŜano takŜe kandydaturę
Jean Baptiste Bernadotte20, co jest jednak mało
prawdopodobne, gdyŜ Napoleon był mu raczej niechętny.
„— Sądziłem — mówił Napoleon — Ŝe najlepiej będzie,
jeŜeli Hiszpanie sami wypiorą swoje brudy. Chciałem im
oddać takŜe Portugalię, co byłoby dla mnie gwarancją, Ŝe rząd
hiszpański będzie realizował postanowienia dotyczące Anglii.
W nasze ręce dostałyby się teŜ baskijskie prowincje. W istocie
Hiszpania zyskałaby na takiej zamianie, która zresztą
całkowicie odpowiadała ich interesom. Wzajemny układ
był dobry dla nich i dla nas, bo przekształcał Hiszpanię w
prawdziwego sojusznika. Jednak głupota, strach i waśnie między
ojcem a synem spowodowały, Ŝe nic z tego nie wyszło" 21.
Realizacja planu postępowała naprzód — co prawda z
małymi przeszkodami, ale stosunkowo nieźle. W dniach od 15
czerwca do 7 lipca 1808 roku obradowała w Bajonnie junta
hiszpańskich notabli i opracowano wtedy nową hiszpańską
konstytucję, opartą na francuskiej, ale uwzględniającą
hiszpańską tradycję. Króla Józefa i reformy poparła elita
intelektualna Hiszpanii, a przynajmniej znaczna jej część.
Burboni sami się wyeliminowali, ale powszechnego
entuzjazmu dla nowej dynastii w społeczeństwie nie było.
Albert Manfred uwaŜa, Ŝe Bajonna, którą Napoleon
uwaŜał za swoje największe zwycięstwo dyplomatyczne, za
swego rodzaju polityczne Austerlitz, była w rzeczywistości
największą pomyłką w jego zamysłach strategicznych. Man-
fred uŜywa w tym kontekście określenia Fouche'go,
twierdząc, Ŝe Bajonna „była czymś gorszym
20
Herman Lindquist, Historien om Spanien, Bra Bocker, Stockholm
1991, s. 231.
21
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op. cit., s. 376.
138

niŜ zbrodnia; była błędem". To Bajonna zwiodła do obozu


wrogów Francji wszystkie monarchie legitymistyczne, które
utrzymały się na tronach europejskich. W tym okresie
przypisywano Napoleonowi uporczywie słowa: „Wkrótce
Bonapartowie zostaną najstarszą dynastią Europy". W
praktyce oznaczało to, Ŝe Habsburgowie i Hohenzollernowie
muszą zniknąć 22.
Detronizacja hiszpańskich Burbonów mogła okazać
się posunięciem groŜącym utratą hiszpańskiego sojusznika.
Na skutki nie trzeba było długo czekać. W Hiszpanii
wybuchają kolejne zamieszki — juŜ nie tylko przeciwko
Francuzom, ale i ich hiszpańskim zwolennikom. Zamieszki
przeradzają się niebawem w ogólnonarodowe powstanie, do
którego przyłącza się wojsko i część dotychczasowych
zwolenników Francuzów, częściowo z przekonania,
częściowo z obawy o własne bezpieczeństwo.
Powstańcy bowiem często linczowali profrancuskich
urzędników... MoŜe i na powstaniu by się skończyło, ale
wtedy swoją szansę zobaczyli takŜe Anglicy. Kiedy
przedstawiciele junty z Asturii z apelem o pomoc wylądowali
w Anglii — kraju, z którym Hiszpania była wciąŜ oficjalnie w
stanie wojny — przywitano ich z sympatią, a minister spraw
zagranicznych, George Canning, oświadczył, Ŝe „Brytania
postąpi zgodnie z zasadą, Ŝe kaŜdy naród w Europie, który
powstanie przeciw Francji, natychmiast staje się
naszym sprzymierzeńcem" 23.
W Hiszpanii Francuzi walczyli zarówno z Hiszpanami, jak
i z Anglikami, ale sojusz hiszpańsko-angielski wcale nie był
taki silny. Hiszpanie bynajmniej nie chcieli, aby Anglicy
usadowili się strategicznie w kolejnych punktach kraju, tak jak
na Gibraltarze; nie wpuścili ich, na przykład, nigdy do
Kadyksu, bojąc się, Ŝe jak tam raz wejdą, to juŜ nigdy z
niego nie wyjdą, znajdując na to jakiś kruczek w przyszłym
22
Albert Manfred, Napoleon..., op. cit., s. 606.
23
Christopher Hibbert, Wellington, PIW, Warszawa 2001, s. 86.
139
układzie pokojowym. Oddziały hiszpańskie w desancie pod
Fuengirolą praktycznie uchylały się od walki, mówiąc, Ŝe nie
walczą w niedzielę. Z kolei Anglicy nigdy nie wpuścili
Hiszpanów do Gibraltaru, nawet gdy ci byli w militarnej
potrzebie... Dla Anglików Hiszpanie byli takimi samymi
wrogami jak Francuzi, ale zgodnie ze swą doktryną popierali
w tym wypadku Hiszpanów przeciwko Francji — najsilniej-
szemu swojemu przeciwnikowi w Europie.
Anglicy zachęcili w kaŜdym razie reaktywowaną
etapami hiszpańską NajwyŜszą Juntę Centralną (Junta
Suprema Central) — zebraną ostatecznie pod przywództwem
byłego ministra Jose Mońino y Redondo, conde de
Floridablanca, początkowo w Sewilli, a później w Kadyksie —
do wypowiedzenia Francji wojny w imieniu Ferdynanda i tym
samym przejęcia kierownictwa nad antyfrancuskim
powstaniem 24.
Polski historyk zajmujący się udziałem Polaków w
wojnie na półwyspie, Stanisław Kirkor, rozgrzesza nieco
Napoleona z awantury hiszpańskiej, która, jego zdaniem, była
pośrednio sprowokowana przez Anglików. Kirkor powołuje się
na nowe prace historyków angielskich, mówiące, Ŝe od czasu
podjęcia przez Anglię nowej wojny z Francją 18 maja 1803 r.
wszystkie wojny Napoleona miały charakter defensywny w tym
sensie, Ŝe wypływały z wojny z Anglią i Ŝe wojny napoleońskie
w rzeczywistości były zapoczątkowane nie przez Napoleona, lecz
przez Anglików25. Jest to jednak dość daleko idąca interpretacja,
jeŜeli chodzi o samą Hiszpanię, którą Napoleon tak czy
inaczej pragnął podporządkować Francji. Anglia była jego
głównym przeciwnikiem i nie chciał, aby jej wpływy
sięgały Półwyspu

24
Manuel Tunon de Lara, Julio Valdeón Baruque, Antonio Domingues O r t i z ,
Historia Hiszpanii, s. 389.
25
Kirkor powołuje się na: Vincent C r o n i n , Napoleon, London 1976, s. 291,
i A.J.P. T y l o r , How wars begin, London 1979, s. 35-37. Stanisław Kirkor, Legia..., op. cit.,
s. 31.
140

Iberyjskiego; nie chciał, aby Anglicy usadowili się w


Portugalii. Marzył o wyrzuceniu ich z Gibraltaru.
Polski adiutant Napoleona, Dezydery Chłapowski,
wysłany na rekonesans do Hiszpanii, tak relacjonował
cesarzowi swoje wraŜenia:
„Powróciwszy do Bajonny, opowiedziałem cesarzowi co
tylko w Hiszpanii uwaŜałem. Nie taiłem mu wcale
przekonania, Ŝe skoro ludność cała w Hiszpanii dowie się, co
się stało z rodziną panującą, i Ŝe cesarz zamiast Ferdynanda
ma nadesłać swojego brata Józefa, ogólne wybuchnie
powstanie [...] Cesarz miał sposób zapytywania się jasny i
krótki — odpowiedzi nasuwały się wyraźnie. Kiedym mówił,
Ŝe wybuchnie ogólne powstanie, zapytał się jeszcze raz o to
Ŝywo i z powątpiewaniem, powtórzyłem więc moje zdanie. W
czasie tego cesarzowa siedziała w pokoju na kanapie.
Kiedym potem przyszedł do salonu cesarzowej wieczorem,
zawołała mnie na bok i zrobiła uwagę, Ŝebym był
ostroŜniejszym w moich słowach do cesarza, bo on nie lubi,
aŜeby przeciw jego zdaniu coś twierdzić, dodała, iŜ
powinienem był spostrzec, iŜ cesarz nie był kontent,
kiedym o powstaniu mówił [...]" 26.
Talleyrand, który był głównym doradcą Napoleona w
sprawach hiszpańskich i sam dbał o dostarczanie odpowiednich
pretekstów, po latach ocenił hiszpańskie przedsięwzięcie jako
bezsensowne, ale wtedy juŜ było po Waterloo...
„Napadł bezwstydnie na Hiszpanię — pisał Talleyrand w
swoich pamiętnikach — bez najmniejszego pretekstu: tego
zaś poczucie sprawiedliwości narodów nigdy nie wybacza.
Zaczynamy niemal wierzyć, Ŝe w owym tak waŜnym
okresie jego Ŝycia ścigało go jakieś fatum, które przygasiło
jego wspaniałą inteligencję. Wszystko było bez sensu w jego
poczynaniach przeciwko Hiszpanii" 27.
I tu mamy do czynienia z następującą sytuacją:
26
Dezydery C h ł a p o w s k i . Pamiętniki..., op. cit., s. 37.
27
Cyt. za: Jean O r i e u x , Talleyrand..., op. cit., s. 478.
141

Władza w Hiszpanii jest legalnie przekazana Józefowi


Bonapartemu, który jedzie w lipcu 1808 roku do Madrytu, aby
rozpocząć tam sprawowanie rządów. Nowy reŜim ma poparcie
duŜej części elit spodziewających się reform politycznych.
Utworzona zostaje hiszpańska gwardia; Hiszpanie nadal
sprawują funkcje dworskie, są gubernatorami miast i prowincji,
ale... część społeczeństwa uwaŜa ich za zdrajców. Hiszpania,
mimo francuskiego króla, jest nadal „hiszpańska", nadal teŜ
jest sojusznikiem Francji. Coraz częściej dochodzi jednak do
zamieszek, przeradzających się ostatecznie w powstanie ludowe
i, jak twierdzą jedni, w otwartą wojnę hiszpańsko-francuską, lub,
jak twierdzą inni — w wojnę domową.
Zdaniem Stanisława Kirkora, wojna, którą historiografia
hiszpańska nazwała potem wojną o niepodległość, była teŜ w duŜej
mierze wojną domową. Początek jej dało powstanie ludowe,
prowadzone przez kler i mnichów przeciw bezboŜnym Francuzom.
Jej pierwszymi ofiarami byli generałowie i notable hiszpańscy,
którzy do tego ruchu przyłączyć się nie chcieli i zostali
zamordowani. Króla Józefa otaczał liczny dwór hiszpański. W
Andaluzji była partia profrancuska, w wielu miastach tworzono
miejscowe milicje, które skutecznie współdziałały z
wojskiem francuskim w odpieraniu ataków partyzantów z
gór. Oficerowie polscy mogli zrozumieć znaczenie reform
społecznych, które Francuzi pragnęli wprowadzić do Hiszpanii.
Mimo wszystkich przeciwności i okrucieństw wojny
hiszpańskiej mogli więc przypuszczać, Ŝe walczą za słuszną
sprawę i Ŝe z tą sprawą jest połączona sprawa polska 28.
Na inny aspekt zagadnienia zwraca uwagę Robert Bielecki.
Jego zdaniem, waŜną przyczyną buntów chłopskich były
kontrybucje i rekwizycje nakładane przez Francuzów29, a
obok prawdziwej partyzantki antyfrancuskiej istniała teŜ
28
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op. cit., s. 64.
29
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 51.
142

partyzantka rabunkowa, niewiele różniąca się od zwykłych band


łupieskich. Tworzyli ją zarówno Hiszpanie, jak i dezerterzy z
armii francuskiej, żyjący w tym wypadku w przykładnej
symbiozie. Ci „fałszywi" partyzanci atakowali zarówno
francuskie konwoje, jak też napadali na domy i majątki
hiszpańskich patriotów 30.
Zresztą w Hiszpanii — zarówno przed, jak i po Napoleonie —
zawsze występował pewien ferment społeczny, polityczny,
etniczny, religijny, oscylujący na granicy wojny domowej,
partyzantki i bandytyzmu. W momencie kiedy słabła władza
centralna, łatwiej było okazywać niezadowolenie na prowincji.
Nie zapominajmy, że Hiszpania podminowana była od kilkuset w
sumie lat wewnętrznymi sprzecznościami pomiędzy grupami
etnicznymi i wyznaniowymi, nowymi i starymi chrześcijanami.
Każda z tych grup miała swoje partykularne interesy, niezależne
albo wręcz niezgodne z interesem korony hiszpańskiej, która
zresztą od śmierci „królów katolickich", czyli Ferdynanda i
Izabeli, nie należała do dynastii hiszpańskiej, tylko do
Habsburgów, a potem Burbonów. Inne interesy mieli potomkowie
Maurów, inne potomkowie konwertytów nadal obawiający się
inkwizycji, inne stara szlachta z prawdziwie chrześcijańskimi
korzeniami. Czy te dawne podziały miały znaczenie w epoce
napoleońskiej? W jakimś stopniu tak. Jeszcze przecież w latach
trzydziestych XX wieku istniały dwie wizje Hiszpanii — tej
prawdziwej katolickiej i tej drugiej — heretyckiej, co
doprowadziło do wojny domowej. W każdym razie silna była w
Hiszpanii tradycja schizmy, tradycja przeciwstawiania się każdej
władzy, a tu w dodatku jeszcze obcej. Zdaniem brytyjskiego
historyka Henry Kamena, do połowy XIX wieku przetrwała
w Hiszpanii inkwizycyjna postawa ideologiczna, w ramach
której Hiszpanie uznawali wszystkie nacje spoza
Hiszpanii jako tierras de herejes, czyli kraje heretyckie31.
Oznaczało
30
Ibidem, s. 47.
31
Henry Kamen, Inkwizycja hiszpańska, PIW, Warszawa 2005, s. 99.
143

to usankcjonowanie religijne zabijania heretyków, jakimi byli w


tym wypadku Francuzi plądrujący hiszpańskie kościoły. Zabicie
heretyka nie było grzechem... Dawało to generalnie zielone
światło postawom, które nie byłyby do zaakceptowania w
okresie pokoju. Dodajmy do tego dąŜenia odśrodkowe
prowincji, ambicje arystokracji, infiltrację angielską, której
zaleŜało na ekonomicznym wyniszczeniu Hiszpanii, i francuską,
która Hiszpanię chciała sobie podporządkować
ekonomicznie, stosując najpierw środki polityczne, a w końcu
— militarne. Taki wrzący kocioł usiłowali wy studzić
Francuzi, co okazało się zadaniem ponad ich miarę, gdyŜ wrzenie
tylko rosło. Król Józef i tak nie miał łatwej drogi do Madrytu,
do którego wkroczył dopiero 20 lipca 1808 roku, bowiem juŜ 22
lipca doszło pod Baylen do pierwszej powaŜnej klęski wojsk
napoleońskich, co otwarło powstańcom drogę do Madrytu.
Musiał więc zaraz wycofać się aŜ pod granicę francuską.

Baylen było kubłem zimnej wody na gorącą głowę


cesarza. Napoleon w pierwszej fazie wojny w Hiszpanii
nie doceniał przeciwnika i posyłał tam przewaŜnie słabo
wyszkolone oddziały zbiorcze, formowane z kilku zakładów
pułkowych. Było to wojsko zaledwie ucharakteryzowane na
prawdziwe, na co zwraca uwagę takŜe polski pamiętnikarz,
Załuski, i Napoleonowi wydawało się, Ŝe wystarczy tu tylko
zamarkowanie obecności militarnej, aby powstrzymać
Hiszpanów od wrogich wystąpień. Poza tym wojsko to bardziej
myślało o grabieŜy niŜ o celach strategicznych.
"JakoŜ w istocie od wnijścia do Hiszpanii widziałem, Ŝe
naród przyjmował wszystkie oddziały Francuzów z
nienawiścią i z niebezpieczeństwem dla ludzi pojedynczo się
pozostających. Poznać moŜna było wyraźnie, z jaką
radością się naśmiewano z niezgrabnych, niedołęŜnych,
słabych młokosów, wlokących się z narzekaniem za
poprzedzającymi tak zwanymi oddziałami de marche.
JeŜeli szły jakieś
144

komendy starych Ŝołnierzy z wyrazem siły i dumy, malowała


się na twarzach hiszpańskich nienawiść. Taki to był korpus
jenerała Dupont, srogo ukarany pod Baylen za
nieoględność, czyli uprzedzenie Napoleona. Przyzwyczajony
do zwycięstw łatwych w środkowej Europie, sądził on, jak
się wielom zdarza, Ŝe samym odgłosem jego imienia i sławą
wojsk, jego nieprzyjaciel da się zastraszyć — więc wpadł na
tę myśl tworzenia pułków, batalionów i szwadronów
marszowych, gdzie zbieranina z róŜnych oddziałów,
najczęściej młodych rekrutów pod dowództwem nadto
starszych oficerów, składała wojsko nie mogące nawet pełnić
zwyczajnej dziennej słuŜby. Widziałem to pod Madrytem, Ŝe
młodzi rekruci nie byli w stanie dotrzymać karabina na
ramieniu, a zbyt letni oficerowie nie mogli ustać w szeregu.
Oprócz oddziałów gwardii, artylerii i pułków
zagranicznych, jako to Szwajcarów, Irlandczyków itp., całe
wojsko francuskie początkowo do Hiszpanii wysłane było
tego rodzaju zbieraniną pod nazwiskiem regiments de marche.
Tymi to figurantami wojsk francuskich, głośnych
zwycięstwami, chciał Napoleon zaimponować narodowi
hiszpańskiemu, który mniemał być zniewieś-ciałym. To fatalne
uprzedzenie było przyczyną całego zawiedzenia się jego w
niepolitycznym zamachu na Hiszpanię i dalszych stąd
wynikłych niepowodzeń, a zdatny i przywiązany jenerał Dupont
padł ofiarą nie swojej winy" 32.
Sam Napoleon po klęsce pod Baylen oskarŜył wręcz
Duponta, Ŝe to przez jego postępowanie i nieudolność
wybuchło powstanie w Hiszpanii. Tak zwierzał się Caulain-
courtowi:
"Przyczyną powstania w Hiszpanii była chciwość Duponta,
jego wyrachowanie i dąŜenie, by za wszelką cenę ocalić
nieuczciwie zdobyty majątek. Wszystko przepadło na skutek
kapitulacji pod Baylen. Żeby ratować swoje załadowane

32
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, op. cit., s. 110.
145

zrabowanymi dobrami furgony, Dupont skazał Ŝołnierzy —


swoich rodaków — na hańbę kapitulacji, która wywarła na
hiszpańskim narodzie tak bolesne wraŜenie. Na jaw wyszły
teraz świętokradcze kradzieŜe w kościołach, do których
dopuścił głównodowodzący, byle tylko ukryć własne
przestępstwa. Zgadzając się na przeszukanie Ŝołnierskich
tornistrów pod warunkiem nietykalności własnego bagaŜu,
Dupont osobiście uwiecznił swoją hańbę na kartach historii.
Baylen to kaudyńskie jarzmo naszej historii. Widok
przedmiotów skradzionych w kościołach stał się
sygnałem do powstania: podŜegacze wykorzystali to, aby
podburzyć do zemsty przesądny naród" 33.
Generała Pierre-Antoine Duponta istotnie zgubiła jego
własna chciwość, a takŜe chciwość wojska, które, objuczone
zdobyczami wojennymi, wolało porzucić armaty niŜ tabor i,
przeciąŜone oraz zdemoralizowane, straciło zdolność
manewru i walki... 2. Korpus Obserwacyjny Girondy miał za
zadanie dotrzeć do Kadyksu, gdzie od czasu bitwy pod
Trafalgarem zablokowana była eskadra francuskich okrętów
wojennych. W czerwcu 1808 roku korpus dotarł tylko do
Kordoby, gdzie Francuzi ponad tydzień plądrowali miasto, a
tymczasem francuska eskadra admirała Rosiły skapitulowała
juŜ przed Hiszpanami 14 czerwca i w ten sposób przepadły
ostatnie 4 liniowce, ocalone pod Trafalgarem, dopełniając tym
samym klęskę sprzed trzech lat34. Po rabunku miasta
Dupont zamierzał wrócić przez góry Sierra Morena do
Madrytu, tym bardziej, Ŝe w Andaluzji wybuchło powstanie,
ale został ze swoim taborem odcięty w Andujar. Na
odsiecz Dupontowi wyruszyła z Toledo dywizja gen. Vedela,
a z Madrytu dywizja den. Goberta, które praktycznie nigdy nie
połączyły się z Dupontem i same poniosły
33
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op. cit., s. 379.
34
Były to „Algercias", „Heros", „Neptune" i „Pluton". Paweł Piotr W i e c z o r k i e w i c z ,
Historia wojen morskich. Wiek Ŝagla, Puls, Londyn 1995, s. 559.
146

straty. W dodatku oddziały szwajcarskie wchodzące w skład 2.


Korpusu przeszły na stronę hiszpańską. Otoczony korpus
Duponta topniał w potyczkach i nie mógł skutecznie
manewrować, poniewaŜ nawet w najcięŜszych chwilach nie
chciano porzucić zdobyczy wojennej. Tymczasem Hiszpanie,
dowodzeni przez gen. Castanosa, zajęli strategicznie waŜną
miejscowość Baylen i pobili dywizję Goberta, który sam poległ
w boju. Pewne sukcesy odniosła dywizja Vedela, ale było juŜ za
późno. 22 lipca generał Dupont podpisał kapitulację swojego
korpusu w Baylen, obejmującą zresztą nie tylko sam 2. Korpus,
ale i wysłane mu na odsiecz dywizje. Zgodnie z
postanowieniami kapitulacji francuscy Ŝołnierze mieli zostać
przewiezieni na angielskich okrętach do francuskiego
portu Rochefort. Hiszpanie jednak nie dopełnili tych
warunków i ostatecznie francuscy jeńcy trafili na pontony do
Kadyksu i na wyspę Cabrerę, przepełniając tym samym czarę
francuskiej goryczy. Sam Dupont wrócił do Francji,
gdzie został aresztowany i zdegradowany. Na wolność
wyszedł dopiero po pierwszej restauracji Burbonów iw 1814
roku został ministrem wojny, ale to juŜ inna historia 35.
Caulaincourt przytacza w swoich pamiętnikach takŜe inną
rozmowę z cesarzem na temat hiszpańskich niepowodzeń:
„Cesarz nawiązał do spraw hiszpańskich, przy czym
wyraził się z niezadowoleniem o swoich generałach,
wspominając kłopoty na tamtejszym teatrze działań.
Oznajmił, Ŝe nowe problemy, które niebawem powinny
się skończyć, są skutkiem błędnych posunięć generałów i
króla — cesarskiego brata. Bonaparte próbował mnie
przekonać, Ŝe w zasadzie mógłby zakończyć działania w
Hiszpanii w kaŜdej chwili, ale
35
Szczegółowy opis kapitulacji pod Baylen znajdzie Czytelnik w innej
książce z tej serii: Robert B i e l e c k i , Somosierra..., op. cit., s. 53—63.
Bielecki opierał się z kolei na pozycji: C l e r c , La Capitulation de Baylen,
Paris 1903.
147

wtedy Anglicy zaatakowaliby go gdzie indziej, a być moŜe


nawet w samej Francji. Następnie doszedł do wniosku, Ŝe będzie
lepiej, Ŝeby zrobili to w Portugalii" 36.
MoŜe i Napoleon wolał, aby Anglicy lądowali w Portugalii,
bo przecieŜ juŜ wcześniej miał wspólnie z Hiszpanią plany
wobec tego kraju, a angielskie lądowanie było w pewnym
sensie dla nich korzystne. Wojna w Portugalii
legalizowała takŜe obecność francuską w Hiszpanii i
podtrzymywała, teraz juŜ wprawdzie tylko jako fikcję,
hiszpańsko-francuski sojusz przeciwko Portugalii. Z kolei
Hiszpanie, nawet ci opozycyjni wobec nowego króla, wcale nie
kwapili się do wpuszczania Anglików na swoje terytorium.
Owszem, chętnie przyjmowali broń i pieniądze, ale mniej
chętnie oddziały lądowe. W styczniu 1808 roku Anglicy wysłali
do Hiszpanii korpus obserwacyjny generała majora Brenta
Spencera, który miał zorientować się w sytuacji i wyznaczyć
ewentualne cele brytyjskie. RozwaŜano Ceutę, Lizbonę, Minorkę.
Spencer przebywał przez jakiś czas takŜe w Kadyksie. Przy
wyraźnej niechęci Hiszpanów do przyjęcia brytyjskich
oddziałów na własnym terytorium, Anglicy wybrali
ostatecznie rozwiązanie portugalskie. Robert Bielecki
uwaŜa, Ŝe po zwycięstwie Castanosa pod Baylen Brytyjczycy
nabrali przekonania, iŜ hiszpańskie powstanie ma
rzeczywiście szansę powodzenia i Ŝe warto je wesprzeć
militarnie37. Tak więc w Portugalii wylądował 13-tysięczny
brytyjski korpus ekspedycyjny gen. Artura Wellesleya,
późniejszego lorda Wellingtona, który juŜ na początku kampanii
pobił Junota pod Vimeiro i w ramach porozumienia
zawartego w Sintra 30 sierpnia 1808 r. odesłał Ŝołnierzy
francuskich na brytyjskich okrętach do Francji.

Sprawy na Półwyspie Iberyjskim zaczęły toczyć się źle


dla Napoleona, choć był on optymistą i nadal pod-
36
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op. cit., s. 55.
37
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 78.
148

trzymywał tezę, Ŝe to on kontroluje sytuację i wyznacza


miejsce, gdzie chce walczyć z Anglikami. „Właśnie dlatego,
Ŝe Anglia jest zaangaŜowana w Hiszpanii, nie muszę się jej
obawiać" — zwierzał się Caulaincourtowi38. Lądowanie
Anglików w Portugalii oznaczało jednak, Ŝe Francja staje
ponownie do walki oko w oko ze swoim głównym
przeciwnikiem, z którym od czasu Trafalgaru walczyła
poprzez pośredników. Trafalgar był powaŜnym
ostrzeŜeniem, Ŝe bezpośrednie zaangaŜowanie się Anglików
nie wróŜy niczego dobrego; klęska pod Vimeiro i
porozumienie z Sintra było tylko tego potwierdzeniem.
Baylen i Sintra były teŜ ciosem w prestiŜ Napoleona i jego
niezwycięŜonej armii. Do tego dochodziło jeszcze pierwsze
dwumiesięczne, bezskuteczne oblęŜenie Saragossy z
udziałem polskiej Legii Nadwiślańskiej, którego zaniechano
15 sierpnia. W liście do króla Józefa, datowanym 16
sierpnia, Napoleon robił wyrzuty bratu:
„To wszystko, co dzieje się w Hiszpanii jest nad wyraz
Ŝałosne. MoŜna by pomyśleć, Ŝe armią dowodzą urzędnicy
pocztowi, a nie generałowie. Jak moŜna było tak bez powodu
zostawić Hiszpanię, nie wiedząc nawet co robi nieprzyjaciel !"39
W sierpniu Napoleon polecił przesunąć znaczne siły
francuskie ze wschodniej części Europy na zachód, z myślą
o uŜyciu ich w Hiszpanii. Wtedy to marszałek Davout,
stacjonujący w Księstwie, otrzymał polecenie wysłania do
Hiszpanii trzech polskich pułków — 4., 7. i 9. Łącznie
Napoleon wycofał z Księstwa Warszawskiego, Prus, państw
niemieckich i Włoch ponad 80 tys. Ŝołnierzy40. Baylen,
Sintra i Saragossa zakończyły pierwszą fazę wojny w Hisz-
panii. Jedyne co mógł w tej sytuacji zrobić Napoleon, to
wysłać do Hiszpanii prawdziwą armię i samemu stanąć na
38
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op. cit., s. 69.
39
Albert Manfred, Napoleon..., op. cit., s. 613.
40
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 82.
149

jej czele. Najpierw musiał jednak zabezpieczyć swoją pozycję


w Europie. Droga do Hiszpanii prowadziła przez Erfurt, w
którym cesarz spotkał się jesienią 1808 roku z carem
Aleksandrem i resztą napoleońskiej Europy.
Zjazd w Erfurcie był przede wszystkim spektaklem
politycznym, który miał pokazać Europie potęgę sojuszu
francusko-rosyjskiego i tym samym zniechęcić potencjalnych
wichrzycieli do występowania przeciwko francuskim interesom.
Nie wszystko jednak poszło w Erfurcie tak jak zaplanowano.
Talleyrand, który miał doradzać Napoleonowi, zaczął zamiast
tego doradzać... carowi Aleksandrowi i Metternichowi, co
historycy określili później mianem „zdrady erfurckiej". Tal-
leyrand mówił carowi: „Ren, Alpy, Pireneje — oto podboje
Francji, cała reszta jest zdobyczą cesarza, Francji na niej nie
zaleŜy"41. W rezultacie tak prowadzonych rokowań
Napoleonowi udało się podpisać 12 października 1808 roku z
Aleksandrem tylko dość ogólną konwencję francusko-rosyjską,
która, jak mu się wydawało, zabezpieczała jego tyły.
Następnie powrócił do ParyŜa, aby przygotować nowy rozdział
francuskiej kampanii na Półwyspie Iberyjskim. Zebrał ponad 200
tys. tym razem juŜ prawdziwego wojska i 4 listopada 1808 roku
znalazł się w Hiszpanii, otwierając w ten sposób drugi rozdział
wojny hiszpańskiej. Podobno miał juŜ wtedy dość wojowania...
Zwierzał się Józefinie: „Potrafię robić takŜe coś innego, niŜ
tylko prowadzić wojny, ale jestem zmuszony walczyć, muszę robić
to dla Francji i to nie ja jestem sprawcą wydarzeń, zaledwie udaje
mi się za nimi nadąŜać" 42.
Zdaniem Roberta Bieleckiego, porozumienie z Erfurtu
stanowiło teŜ wyraźną zachętę ze strony cesarza, by Rosja, jeśli
tylko zechce, włączyła Księstwo Warszawskie do swojej strefy
wpływów albo nawet je anektowała. Davout,
41
Jean O r i e u x, Talleyrand..., op.cit., s. 440.
42
Hortensja Bonaparte,/ skuggan av Napoleon, Wahlstróm &Widtrand,
Stockholm 1930, s. 150.
150

bądź co bądź marszałek Francji, przestał być dowódcą wojsk


Księstwa, które juŜ w sierpniu 1808 roku przeszły pod
komendę księcia Józefa Poniatowskiego. 3. Korpus Wielkiej
Armii, dowodzony przez Davouta, został wysłany z Księstwa
Warszawskiego, skąd zabrano znaczną część armii polskiej.
Księstwo Warszawskie, ogołocone z wojsk francuskich,
niemogące liczyć na pomoc cesarza, zostałoby bez trudu zajęte
przez armię rosyjską, gdyby tylko car Aleksander
zdecydował się je anektować. Bielecki uwaŜa, Ŝe Napoleon
pragnął właśnie takiego rozwiązania, które
przypieczętowałoby sojusz francusko-rosyjski i pozwoliłoby
mu na dokończenie podboju Hiszpanii 43.
Napoleon uznał, Ŝe musi osobiście pojechać do Hiszpanii,
gdyŜ sytuacja pogarszała się tam z tygodnia na tydzień i
wydawało się, Ŝe tylko on potrafi ją opanować. Wyruszając w
drogę spodziewał się, zdaniem Talleyranda, Ŝe sama jego
boska obecność wystarczy, Ŝeby hiszpański lud zmienił się w
słup soli z przeraŜenia i podziwu 44.
Od razu jednak zaczęło iść lepiej... 10 listopada Soult zajmuje
Burgos, a 11 listopada marszałek Viktor pod Espinosa
rozbija armię gen. Blake'a. 23 listopada marszałek Lannes pod
Tudelą pobił armię Palofaxa i Castanosa. 30 listopada polscy
szwoleŜerowie gwardii otwierają Napoleonowi drogę na Madryt
przez przełęcz Somosierra. Dzięki temu Napoleon 4 grudnia 1808
wkracza do Madrytu po krótkim oblęŜeniu miasta. Drogę odwrotu
przez Somosierrę zabezpieczają m.in. Polacy z 4. Pułku Piechoty
Dywizji Księstwa Warszawskiego, którzy niedawno dotarli do
Hiszpanii, bowiem ewentualny odwrót Napoleona do Francji
usiłują odciąć siły angielskie generała Moora, a Napoleon z kolei
stara się odciąć Anglików od wybrzeŜa. Napoleon przejmuje
inicjatywę i Anglicy w nieładzie wycofują się w stronę La Coruny,
gdzie 16 stycznia 1809 roku dochodzi
43
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 84.
44
Jean O r i e u x, Talleyrand..., op. cit., s. 450.
151

do nierozstrzygniętej w sumie bitwy. Anglicy jednak zostają


zmuszeni do ucieczki na okrętach, a sam Moore traci
Ŝycie. Tymczasem Napoleon na początku stycznia 1809 roku
dowiaduje się o krokach podjętych przez Talleyranda i Fou-
che, którzy przekonani, Ŝe cesarz poniesie klęskę w Hiszpanii,
pomału przygotowywali się na nową sytuację. Rządy miał
przejąć Murat... Równocześnie Napoleon dowiaduje się o
przygotowaniach Austrii do nowej wojny, co przy
dwuznacznej polityce Aleksandra nie zapowiada niczego
dobrego. 17 stycznia opuszcza zatem Hiszpanię, a 23 stycznia
1809 roku jest juŜ w swoim podparyskim pałacu Tuileries.
Napoleon przed powrotem do Francji podobno zastanawiał
się, czy zwrócić Józefowi tron hiszpański, ale ograniczył się
do zabronienia mu wtrącania się w sprawy wojskowe, którymi
odtąd mieli zajmować się tylko prawdziwi wojskowi.
Te braterskie nieporozumienia nie miały jednak być
widoczne na zewnątrz i działając w tym duchu Napoleon
postarał się, aby mieszkańcy Madrytu wystosowali petycję
domagającą się powrotu ich ulubionego króla Józefa. W
Hiszpanii przeprowadzono teŜ szereg reform. Zlikwidowano
prawa i przywileje feudalne, przede wszystkim zaś inkwizycję.
Zniesiono cła prowincjonalne, co miało swoje dobre i złe
strony — dobre, bo zlikwidowano sztuczne granice
wewnątrz kraju; złe, bo przemytnicy nie mieli teraz co
przemycać i z przemytników musieli stać się bandytami albo
partyzantami. Podobnie było z zamknięciem wielu klasztorów.
Bezrobotni mnisi stanęli wtedy na czele „ruchu oporu". Tak
wzmacniały się struktury powstańcze, które następnie były
popierane przez Anglików.
Zdaniem Mariana Kujawskiego45, rok 1809 przyniósł
Francuzom w Hiszpanii szereg sukcesów i, paradoksalnie,
45
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich w wojnach napoleońskich.
Maida—Somosierra—Fuengirola—Albuera, Nakładem Polskiej Fundacji
Kulturalnej, Londyn 1967, s. 254.
152

tym pewniej utwierdził ich późniejszą katastrofę;


świetne zwycięstwo pod Ocana w listopadzie 1809 r. otworzyło
im drogę na południe. Przyszłość pokazała, Ŝe nie miało być
zwycięstwa, tylko kilka kolejnych lat bezsensownych walk,
odwrotów i powrotów, wielkich planów oficerów i małych
planów prostych Ŝołnierzy, którzy usiłowali jakoś przeŜyć tę
wojnę.
Po kilku latach walk w Hiszpanii tak naprawdę nic nie
było przesądzone, ale właściwie juŜ wszyscy mieli dość tej
wojny — takŜe Anglicy, którzy usiłowali przejąć inicjatywę
militarną w rozmaitych miejscach Półwyspu Iberyjskiego,
ale z róŜnym powodzeniem. W roku 1812 dowództwo nad
siłami hiszpańskimi objął sir Arthur Wellesley, który od
zwycięskiej bitwy pod Talaverą (27 i 28 lipca 1809) nosił
tytuł barona Douro i wi-cehrabiego Wellington of Talavera.
Po otrzymaniu nominacji udał się do głównej siedziby władz
hiszpańskich w Kadyksie. Wydał tam rozkazy hiszpańskim
generałom i wrócił przepełniony głębokim niesmakiem z
powodu mętnej polityki Hiszpanów i niezmiennym
brakiem zaufania do sprawności hiszpańskich oficerów.
Przyznał wtedy, Ŝe będzie oczywiście walczył za
Hiszpanię tak długo, jak pozostaje ona wrogiem Francji,
bez względu na system polityczny wyznawany przez jej rząd 46.
W 1812 roku Napoleon wycofuje prawie wszystkie
polskie jednostki z Hiszpanii i kieruje je do Księstwa
Warszawskiego, przygotowując Wielką Armię do kampanii
rosyjskiej. Wycofuje teŜ niektóre jednostki francuskie i
reorganizuje armię francuską w Hiszpanii tak, Ŝe
działania mają coraz bardziej charakter defensywny. To
trzeci akt hiszpańskiego dramatu. Hiszpański teatr działań
wojennych ma od tej chwili drugorzędne znaczenie. Nadal
jednak Francuzi wiąŜą tam znaczne siły brytyjskie, choć oznacza
46
Christopher H i b b e r t , Wellington, op. cit., s. 158.
153

to stałe kurczenie się francuskiego stanu posiadania w


Hiszpanii i wycofywanie się w kierunku granicy francuskiej,
aŜ do momentu, gdy walki będą się juŜ toczyć w samej
Francji.
Sprawy hiszpańskie szły zatem nie najlepiej... JuŜ w 1813
roku Talleyrand radził Napoleonowi: „Po stosownej
proklamacji niech pan zwróci wolność królowi Ferdy-
nandowi i wycofa swe wojska"47. Ferdynand opuszcza
„gościnne" Valencay 3 marca 1814 roku na mocy traktatu z
11 grudnia 1813. Wraca do Madrytu i obejmuje hiszpański
tron, i to jakby miało juŜ zakończyć epizod francuski w
Hiszpanii i przywrócić szczęście Hiszpanów. Okazało się
jednak, Ŝe nie było to wcale takie oczywiste.
Wojna hiszpańska, ta najbardziej niedorzeczna i
najdłuŜsza z wojen napoleońskich, okazała się dla
Napoleona pułapką niemal bez wyjścia. To, co udało mu
się gdzie indziej, choćby we Włoszech, tu napotkało na
niesłychany opór. To nie była dŜentelmeńska partia
szachów rozgrywana między ludźmi dobrze wychowanymi,
jak z Prusakami czy Austriakami, ale walka, gdzie wszystkie
chwyty były dozwolone... MoŜe gdyby utrzymał na tronie
Burbonow i dotychczasową formę sojuszu, to dziś w
Moskwie obowiązywałby kodeks napoleoński? Ten jakoby
geniusz wojskowy i strategiczny zmuszony został do
związania na Półwyspie Iberyjskim przez wiele lat
znacznych sił wojskowych, które z powodzeniem mógł
wykorzystać na innych frontach. Tłumaczył się, Ŝe w ten
sposób wiąŜe wojska angielskie, które woli mieć w Hiszpanii
niŜ gdzie indziej.
Czy jednak naprawdę był tak genialny, kiedy do
Hiszpanii wysyłał często absurdalne wręcz rozkazy, nie
mając rozeznania w aktualnej sytuacji militarnej?
Zdaniem Alberta Manfreda, Napoleon był
rzeczywiście człowiekiem niezwykle utalentowanym. JeŜeli
jednak upierać się przy słowie „genialny", to
prawdopodobnie

47
Jean Orieux, Talleyrand..., op.cit., s. 514.
154

najbardziej słuszne byłoby stwierdzenie, Ŝe od określonego


czasu stał się człowiekiem genialnie ograniczonym. Widział
wyraźnie wszystko w swym kręgu i z
zadziwiającą bystrością znajdował nieprawdopodobne,
tylko jemu właściwe rozwiązania najbardziej
skomplikowanych problemów; później jednak przekształcił
się w despotę i agresora i utracił dalekowzroczność, którą
odznaczał się w młodości. Ograniczoność horyzontu nie
pozwoliła mu zorientować się, Ŝe wybrana droga
prowadzi nie do triumfu, jak to sobie wyobraŜał, lecz do
katastrofy 48.

Czy mogło stać się inaczej? Czy Hiszpanie, tak jak Włosi,
mogli zaakceptować reformy napoleońskie i Józefa
Bonapartego na tronie? Czy naprawdę nie widzieli plusów w
całej sprawie? Czy przeciwko Napoleonowi walczyli z
przekory, wbrew swoim interesom wybierając niewolę i
tyranię własnych władców? Czy teŜ moŜe hiszpańskie
niezadowolenie i partyzantka była stanem permanentnym na
granicy wojny domowej? A moŜe klęska Napoleona była
teŜ w pewnym sensie klęską Hiszpanów? 49

48
Albert Manfred, Napoleon..., op. cit., s. 606.
49
Tak pisze Waldemar Łysiak: „Dopiero gdy «bóg wojny» wycofał się
z Hiszpanii i Burboni po powrocie na tron wzięli ją ponownie w kleszcze
ucisku społecznego i feudalizmu, Hiszpanie oprzytomnieli i wysłali do
ParyŜa delegację, by błagać dawnego wroga o pomoc (w roku 1815). lecz
było juŜ za późno, albowiem cesarz abdykował. Rzecz paradoksalna:
Waterloo było takŜe klęską Hiszpanów". (Wstęp do Huraganu Wacława
G ą s i o r o w s k i e g o , LSW, Warszawa 1985, s. 13.)
Rozdział 6
JAK TO NA WOJENCE ŁADNIE

/ jakŜe naród hiszpański nie miał mieć pobudki do tej nieubłaganej zemsty,
którą zaprzysiągł Francuzom? Nie mając zawsze sił dostatecznych do
walczenia na otwartym polu, postronnie i po kryjomu mordował ofiary
winne czy niewinne, pastwiąc się niemiłosiernie nad bezbronnymi.
Obrzynali uszy, nosy, wyłupywali oczy, wyciągali wnętrzności, wyparali
Ŝyły; a pomimo tych okrucieństw, których nikt pochwalić nie moŜe, wyznać
jednak naleŜy, iŜ Francuzi bezboŜnością, rozpustą, swawolą swoją
wówczas zasłuŜyli na nie 1.
Kajetan Wojciechowski

W pierwszej fazie wojny Napoleon wysyłał do


Hiszpanii dość przypadkowe oddziały. Owszem, korpusy
obserwacyjne spełniały wszelkie kryteria zdatności
bojowej, podobnie jak polskie jednostki nadwiślańskie,
reszta wojska francuskiego była jednak tylko
ucharakteryzowana na wojsko, czyli były to tzw. bataliony
marszowe skomponowane z rozmaitej zbieraniny i
wysłane za Pireneje, aby sprawiały tam wraŜenie francuskiej
obecności wojskowej. Tak było w kaŜdym razie do klęski
pod Baylen. W kolejnej, drugiej

1Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje w Hiszpanii, IW Pax,


Warszawa 1978, s. 39.
156

fazie wojny, juŜ po Erfurcie, Napoleon wkroczył


do Hiszpanii z wyborowymi jednostkami, zdecydowany
na szybkie zakończenie wojny i zmazanie skazy na
honorze francuskiego wojska.
Ewidentną słabością był brak dbałości o
zaplecze akwizycyjne. Zakładano, Ŝe armia ma się w
znacznym stopniu ubrać i zaprowiantować sama. Taka była
napoleońska doktryna prowadzenia wojny, przejęta w
spadku po wojnach Francji rewolucyjnej. Szczególnie
dotykało to formacje cudzoziemskie, w tym polskie,
które pozbawione były np. dostaw umundurowania i
po pewnym czasie wyglądały jak banda oberwańców.
śołnierze nie dość, Ŝe nie mieli odpowiedniego
umundurowania, to po pewnym czasie brakowało juŜ
nawet bielizny na zmianę, i to z rozmaitych powodów.
Najczęstszym była utrata taborów. I wtedy trzeba było
sobie radzić inaczej. Stąd następnego dnia po bitwie
Ŝołnierze wygranej strony udawali się na pobojowisko, aby
tam uzupełnić braki...
Trudno pisać o umundurowaniu polskich
oddziałów, szczególnie piechoty, kiedy wiadomo, Ŝe
było dowolnie improwizowane z powodu oddalenia od kraju
i od zakładu w Bordeaux. Natomiast w swoich załoŜeniach
umundurowanie było bardzo efektowne. Mundur nie tylko
okrywał Ŝołnierza — stanowił jeden z elementów łączności na
polu walki. Kolor i krój munduru był logotypem oddziału. W
ten sposób odróŜniano swego od wroga; znając barwę
wiedziano, gdzie znajdują się oddziały, które naleŜy wysłać
do walki. Dzięki łatwym do rozpoznania mundurom,
nakryciom głowy, a nawet zarostowi na twarzy wiedziano,
kto jest kim i w jakiej formacji słuŜy. Podczas ataku
ogromną rolę odgrywały poczty sztandarowe, stanowiące
punkt orientacyjny, wedle którego równano szyk. Najbardziej
widoczni byli dobosze i sygnaliści. Chodziło o to, aby w
bitewnym tłoku rzucali się w oczy, byli łatwi do
rozpoznania i by sami mogli odnaleźć się wzajemnie.
157

157 Dobosze i sygnaliści odgrywali na polu walki bardzo waŜną


rolę. Od ich sprawności, od tego, czy szybko i właściwie
przekaŜą rozkazy, mógł zaleŜeć przebieg bitwy i los własnego
pułku. Zajmowali miejsca zaraz za pierwszą linią walczących
Ŝołnierzy 2.
W bitwie pod Fuengirolą po stronie angielskiej brały
udział wielonarodowe jednostki — byli tam Hiszpanie,
Niemcy, Polacy, Włosi. Jedynym sposobem wydawania
rozkazów zrozumiałych dla wszystkich były sygnały dźwiękowe.
Tak więc na polu bitwy sztandary i kolory mundurów, obok
sygnałów dźwiękowych, takich jak trąbki i bębny oraz
adiutantów rozwoŜących rozkazy, pomagały dowódcom
orientować się w sytuacji i panować nad przebiegiem walki.
Dziś wyszukana kolorystyka i krój mundurów w XIX wieku
mogą się nam wydawać dziwne i teatralnie przesadzone. Pewne
zamieszanie co do wyglądu wojska wprowadzają obrazy i
ilustracje z epoki i współczesne filmy — zarówno
paradokumentalne, jak i fabularne. Pokazuje się wojskowych
co prawda w mundurach z epoki, ale przewaŜnie są to
mundury galowe, a na pewno „kostiumy" wyjęte przed chwilą z
rekwizytorni, czyste i błyszczące. Rzeczywistość była
odmienna. śołnierze moŜe i wyglądali wspaniale na
paradach, szczególnie w późniejszym okresie Królestwa Polskiego,
kiedy wojsko słuŜyło wyłącznie do elegancji i rewii, ale w
garnizonach i na napoleońskim polu walki prezentowali się o
wiele skromniej. Po kilku miesiącach słuŜby umundurowanie
było juŜ zniszczone i zdekompletowane. Po dalekich
marszach Ŝołnierze nie mieli juŜ nawet „trzeciego" buta.
śołnierz otrzymywał trzy jednakowe buty, bez rozróŜnienia
na lewy i prawy. Ten trzeci miał na zapas. JeŜeli i ten trzeci
się zuŜył, często jedynym sposobem zaopatrzenia się było...
pobojowisko. Po bitwie,

2
Robert B i e l e c k i , Wielka Armia..., op. cit., s. 134.
158

dodajmy — wygranej, czyli zgodnie z ówczesną definicją


takiej, po której zwycięskie oddziały zajmowały teren
walki, a przegrane uchodziły, na polu walki zjawiali
się szabrownicy, którzy „kompletowali" swoje mundury,
uzbrojenie i... kieszenie. Kiedy wszyscy zaczynali wyglądać
jak oberwańcy, walka łatwo mogła się przeobrazić w chaos.
Nie wiadomo było, kogo atakować, poniewaŜ hiszpańscy
partyzanci, jak pisze Broekere3, mogli być
umundurowani we fragmenty mundurów polskich, a
Polacy w kurtki hiszpańskie...
Łączność, a właściwie jej niedostatki, była jedną z
głównych przyczyn większości niepowodzeń militarnych,
czego doskonałym przykładem jest choćby bitwa pod Water-
loo. Rozkazy nie docierały na czas, albo, co gorzej,
wpadały w ręce wroga. W miarę zajmowania
nieprzyjacielskiego terytorium wydłuŜały się Unie
łączności, co zwiększało ryzyko, Ŝe kurier z rozkazami albo
tabor z zaopatrzeniem nie dotrze na miejsce przeznaczenia.
Nawet kiedy rozkaz dotarł juŜ do odbiorcy, sytuacja mogła
być i przewaŜnie była juŜ zupełnie inna niŜ w momencie
wydawania rozkazu. Napoleon wysyłał swoje oddziały w głąb
kraju, mając dość mglistą orientację o rozmieszczeniu wojsk
nieprzyjaciela, a później takŜe o lokacji własnych jednostek.
Zdaniem biografa Wellingtona, Christophera Hibberta,
rozkazy cesarza, przechwytywane przez partyzantów i
przekazywane oficerom wywiadu, były prawie zawsze
niewykonalne, a czasami absurdalne, oparte na niewłaściwym
rozpoznaniu i błędnym pojęciu o ukształtowaniu terenu. Nie
uwzględniały faktu, Ŝe aktualnie Brytyjczycy przejęli
(1812) inicjatywę oraz Ŝe Francuzi, z ograniczonymi
dostawami i transportem w ponurej krainie zachodniej
Hiszpanii, w Ŝadnym razie nie mogli zająć Lizbony, czego
Napoleon uporczywie się domagał 4.
3
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 93.
4
Christopher H i b b e r t , Wellington, op. cit., s. 140.
159

Anglicy teŜ nie byli tu wiele lepsi, bo podobno.... nie


mieli odpowiednich map Półwyspu Pirenejskiego. Sir Arthur
Wellesley lądując w Portugalii miał nadzieję, Ŝe starcie z
Junotem nastąpi w okolicach Lizbony, poniewaŜ w jego sztabie
znajdowała się mapa obejmująca tylko te tereny. Z powodu
braku dobrych map Moore wysłał swoją artylerię do Salamanki
okręŜną drogą 5.
Anglicy w Hiszpanii mieli swoją nieformalną
siatkę wywiadowczą, składającą się z przemytników lub, jak
kto woli, partyzantów, których zaopatrywali w broń, a
równocześnie otrzymywali od nich informacje o rozlokowaniu i
ruchach oddziałów francuskich. Francuzi z kolei tworzyli sieć
garnizonów i wartowni, pomiędzy którymi starano się utrzymać
łączność. I te francuskie punkty były wskaźnikiem zagroŜenia
danego terytorium. JeŜeli któryś z nich sygnalizował ruchy
wrogiego wojska, to oznaczało, Ŝe trzeba było w tym kierunku
ruszyć z odsieczą, tak jak to miało miejsce w wypadku fortu w
Fuengiroli.
Zaopatrzenie armii pozostawiało wiele do Ŝyczenia z
powodu trudności transportowych i nie tylko. Najprostszym
sposobem była aprowizacja na miejscu, co z góry zakładało
rabunki i naduŜycia. Jak pisze Brandt:
„Podczas pobytu w Całamocha widziałem ogromne stada bydła,
zebranego z wielkim trudem a przeznaczonego do Saragossy.
Dostały się one do miejsca przeznaczenia więcej niŜ
zdziesiątkowane. Urzędnicy, doglądający transportu, handlowali
sztukami bydła. śołnierze uwaŜając, Ŝe takŜe mają do niego prawo
za ponoszone trudy, gotowali i piekli tyle mięsa, ile go mogli
zjeść, a nawet sprzedawali je markietankom. DuŜo teŜ sztuk padło
po drodze skutkiem niedbałego, karmienia i pocenia, Olbrzymia
rubryka — padło po drodze — wyrównywała złodziejstwa i
niedbalstwo,
5
Przemysław Gawron, Bitwa pod Talavera de la Reyna, Wyd.
Inforteditions, Zabrze 2004, s. 107.
160

a tymczasem wiele rodzin, którym wydarto bydło,


postradało skutkiem tego dobrobyt" 6.
W tych czasach nie było teŜ mowy o transporcie wojsk
drogą lądową. Musiały się one przemieszczać o własnych
siłach, czyli konnica konno, a piechota na piechotę.
Odbywało się to bardzo wolno, a za maszerującą piechotą
podąŜały tabory. Kiedy trzeba było zaskoczyć wroga,
rezygnowano z taborów i części sprzętu, aby szybciej zdąŜyć
na pole bitwy. Polakom zdarzało się, Ŝe przychodzili za późno,
ale nie tylko Polakom.
Wojska z Księstwa Warszawskiego maszerowały do
Hiszpanii przez wiele tygodni, zuŜywając buty, niszcząc
ubranie i broń. Część ludzi nigdy nie dochodziła na
miejsce, pozostając w szpitalach, aresztach, czy wręcz
dezerterując. Nazywano to stratami marszowymi. Po
kilku tygodniach mogli rzeczywiście wyglądać tak, jak widział
ich wzięty do niewoli w Fuengiroli lord Blayney, który
stwierdził, Ŝe Polacy wyglądali jak banda zbójów.
Gdzie było to moŜliwe, transportowano wojska drogą
morską. Tak zrobił Bonaparte podczas wyprawy egipskiej,
tak teŜ zrobił Blayney, transportując brytyjskie oddziały
desantowe z Ceuty do Fuengiroli na okrętach wojennych.

Wojsko przemieszczało się o własnych siłach,


natomiast całe wyposaŜenie armii musiało być w
jakiś sposób transportowane. Początkowo uŜywano do
tego przygodnych, często rekwirowanych środków
transportu, np. chłopskich wozów. Później organizowano
brygady woźniców albo wręcz podpisywano kontrakty z
prywatnymi firmami, z których najbardziej znana była
firma Breidt. Jednak doświadczenia pierwszej wojny
polskiej wykazały nieprzydatność tej formy transportu.
Odtąd, na podstawie rozkazu Napoleona wydanego w
Ostródzie 26 marca

6
Henryk Brandt, Moja słuŜba..., op. cit., s. 47.
161

1807 roku, zaczęto organizować wojskowy transport. Na


potrzeby wojny hiszpańskiej zakład transportowy armii
usytuowano w Bajonnie. W praktyce często jednak
stosowano dotychczasowe metody, czyli rekwirowano chłopskie
konie i furmanki.
Anglicy mieli podobno duŜo lepsze uzbrojenie od
wojsk francuskich i polskich. Ich piechota miała teŜ wyrobioną
renomę, choć np. Wellesley nie miał najlepszego zdania
o swoich podkomendnych. Twierdził, Ŝe jego
„[...] zwykli Ŝołnierze to ostatnie męty, poniewaŜ do
słuŜby wojskowej zaciąga się najgorszy element [...]. Angielscy
Ŝołnierze to chłopy, którzy zaciągnęli się dla picia [...].
Ludzie mówią, Ŝe zaciągają się z walecznych pobudek —
wszystko to brednie, nic z tych rzeczy. Niektórzy z naszych
Ŝołnierzy zaciągnęli się, bo mają nieślubne dzieci, inni, bo
popełnili drobne przestępstwa, znacznie więcej dla wypitki.
Trudno sobie wyobrazić taką bandę razem wziętą. A
podoficerowie nie są lepsi od swoich Ŝołnierzy. Nie ma takiej
zbrodni w rejestrze Newgate, jakiej by nie dopuścili się ci
Ŝołnierze, którzy wciąŜ opuszczają swe oddziały w
poszukiwaniu łupów" 7.
Korpus oficerski Wellesleya składał się oczywiście z osób
dobrze urodzonych i przewaŜnie powiązanych ze sobą
rodzinnie i towarzysko. Chodziło o to, aby oficerowie byli
dŜentelmenami. Starano się, aby nie byli ludźmi
przypadkowymi, ale oznaczało to powierzanie niektórych
stanowisk wojskowych i rozmaitych misji oficerom, którzy
„musieli" zostać w jakiś sposób uhonorowani, co często
szkodziło samej misji, poniewaŜ nie dorastali do niej
intelektualnie. Wellesley, jak pisze jego biograf, nie pokładał
zbyt wielkiego zaufania w swojej armii. Był świadomy
konsekwencji płynących z wypróbowania jej w jakiejkolwiek
zgrabnej akcji, poniewaŜ zapominano o wszystkim, kiedy
tylko
7
Christopher H i b b e r t , Wellington, op. cit., s. 167.
162

w zasięgu ręki pojawiał się łup czy wino. Na ogół oficerowie


byli kiepscy, a niektórzy przynosili nawet hańbę słuŜbie 8.
Wellesley po wylądowaniu w Portugalii wcale nie był
dowódcą swoich wojsk. Formalnie dowodził nimi sir Harry
Burrard, który teŜ przypłynął do Portugalii, ale nie bardzo miał
ochotę w ogóle schodzić na ląd i zrobił to dopiero podczas
bitwy pod Vimeiro z Junotem (21 sierpnia 1808). Drugim
zwierzchnikiem Wellesleya był sir Hew Dalrymple,
gubernator Gibraltaru, który przybył na miejsce bitwy
dopiero w dzień po jej zakończeniu.
Po Vimeiro prowadzono negocjacje z Francuzami i
dwaj przełoŜeni Wellesleya podpisali z generałem
Francoisem Etienne Kellermanem rozejm, który, zdaniem
Wellesleya, był tak niekorzystny, Ŝe nie chciał go podpisać.
Układ w Sintra zakładał, Ŝe Francuzi zostaną odesłani do
kraju na okrętach brytyjskich, zachowując broń i zdobycz
wojenną. Ostatecznie Wellesley został zmuszony do podpisania
układu, co później zaowocowało przykrymi konsekwencjami
w Anglii. Rozgrywki personalne pomiędzy wyŜszymi
oficerami brytyjskimi spowodowały, Ŝe Wellesley chciał
kilkakrotnie podawać się do dymisji, zanim ostatecznie
został dowódcą wojsk brytyjskich na Półwyspie Pirenejskim.
Doprowadził teŜ do tego, Ŝe gubernatorem Gibraltaru został
jego były adiutant, Colin Campbell, który przyczynił się do
wysłania desantu pod Fuengirolę.

Nawiasem mówiąc, nie lepiej wyglądała teŜ armia


francuska, i to na wszystkich szczeblach. Powszechnie
znane były spory pomiędzy francuskimi dowódcami, z
których kaŜdy starał się prowadzić własną wojnę i dbać o
własne łupy. Soult miał nawet ochotę ogłosić się królem
zajętej przez siebie części Portugalii, zanim przepędzili go

8
Ibidem, s. 119.
163

stamtąd Anglicy. Jak juŜ wspominaliśmy, do Hiszpanii


wysłano wojska dość przypadkowe, ale i normalna
rekrutacja do armii pozostawiała wiele do Ŝyczenia, co zresztą
miało długą tradycję:
„Rekrutacja do armii królewskiej [francuskiej] odbywała
się na drodze zaciągu, który, jak naleŜy się spodziewać, nie
zawsze był dobrowolny. Kłopoty z zaciągami sprawiały, Ŝe w
praktyce rzadko udawało się uzyskać pełne etaty pułkowe.
Organizowano nawet specjalne obławy na potencjalnych
Ŝołnierzy, zmuszając ich do podpisania angaŜu siłą. Nic więc
dziwnego, Ŝe w szeregach armii często zdarzali się włóczędzy,
złodzieje, a nawet mordercy, których lokalne władze chętnie
pozbywały się ze swoich terenów" 9.
Później Napoleon bardzo szybko „zuŜywał" kolejne
roczniki poborowych, co powodowało, Ŝe brano do wojska
coraz młodszych chłopców, których nie zdąŜono
odpowiednio przeszkolić przed skierowaniem do walki. Ele-
ment ludzki w obu armiach był więc co najmniej niepewny,
co zwiększało tylko okrucieństwo wojny hiszpańskiej.
„Zachowanie się niektórych Ŝołnierzy przyniosłoby
wstyd dzikusom — wspominał angielski szeregowiec William
Wheeler z 51. Pułku — Pijaństwo szerzyło się do tego
stopnia, Ŝe często zastanawiałem się, jakim cudem potęŜna
część naszej armii nie zostaje odcięta. Wcale nierzadkim
widokiem był długi sznur mułów dźwigających na grzbietach
pijanych Ŝołnierzy, aby ocalić ich od wpadnięcia w ręce
wroga [...] Od Burgos do Salamanki rozpościera się kraina
głównie winnic, a poniewaŜ winobranie udało się,
szczególnie w okolicach Valladolid, młode wino stało
w zbiornikach. śołnierze oszaleli. Pamiętam Ŝołnierza w
pełnym rynsztunku, z tornistrem, w ogromnej kadzi, albo
wpadł, albo koledzy go wrzucili. LeŜał martwy. Widziałem

9
Piotr D r o Ŝ d Ŝ . Borodino, op. cit., s. 102.
164

dragona, który przestrzelił kadź z kilkoma tysiącami


galonów wina, w ciągu kilku minut po kolana
brodziliśmy w winie, walcząc o nie niczym tygrysy"10.
Jak na tym tle prezentowały się oddziały polskie? Tak
pisze o tym, jak zwykle optymistycznie, ksiąŜę Sułkowski:
„Przywiązuję wielkie znaczenie do
utrzymania moralności i poczucia najwyŜszego honoru
pośród moich Ŝołnierzy i oficerów. Jestem surowy
wobec wszelkiego rabunku i zapobiegam mu. Mam
zasadę, Ŝe jeśli juŜ podporządkowuje się lud siłą, to
trzeba równieŜ pozyskać jego opinię, i jestem pewny,
Ŝe to jedyny sposób utrwalenia podboju" 11.
W armii angielskiej panował zwyczaj, Ŝe dla
zachęty Ŝołnierzy posyłanych do szturmu przyznawano
im z góry prawo rabunku w mieście, które samo nie
chciało skapitulować. Po zdobyciu Badaj oz przez
Anglików w kwietniu 1812 roku, Anglikom nie
przeszkadzało, Ŝe miasto zamieszkują przecieŜ
sprzymierzeni z nimi Hiszpanie, Ŝołnierze zatem uŜywali
do woli, podczas gdy oficerowie angielscy przez dwa
dni nie wchodzili do miasta, aby samemu nie oberwać...

Christopher Hibbert, biograf Wellingtona, cytuje list z


wojny młodego oficera 28. Pułku Piechoty brytyjskiej, w
którym opisuje wzięcie Badajoz:
„[...] przeraźliwy pisk przeraŜonych dzieci, przejmujące
krzyki oszalałych kobiet, jęki i charczenie rannych,
dzikie i nieskoordynowane wrzaski pijanych, strzelających do
wszystkiego i we wszystkich kierunkach i ciągły huk ognia z
muszkietów mylnie ustawionych przy bramie[...]. KaŜdy dom
przedstawiał widok grabieŜy, zniszczenia i przelewu
10
Wheeler William, Listy szeregowca Wheelera, Czytelnik, Warszawa 1988,
Oryg.: The letters of private Wheeler. Cytat za: Christopher H i b b e r t ,
Wellington, op. cit., s. 154.
11
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit., s. 148.
165
krwi dokonanego przez naszych Ŝołnierzy z
rozwydrzonym okrucieństwem na osobach bezbronnych
mieszkańców. Wielokrotnie widziałem dzikusów wyrywającym
pięknym kobietom, ich ofiarom, kolczyki z uszu, a kiedy
pierścionki nie dawało się natychmiast zsunąć z palców,
zrywali je zębami [...] MęŜczyzn, kobiety i dzieci zabijano
strzałami na ulicy bez Ŝadnej widocznej przyczyny, jedynie dla
rozrywki; wszelkich gwałtów dokonywano w domach,
kościołach i na ulicy w sposób tak brutalny, Ŝe wierny
opis byłby zbyt nieprzyzwoity i zbyt wstrząsający dla
ludzkości. Najmniejszego cienia porządku i dyscypliny nie
utrzymano; oficerowie nie śmieli ingerować [...]" 12.
Nad zachowaniem się francuskich Ŝołnierzy w zdobytej
Tarragonie i innych miastach boleje Kirkor, który pisze,
powołując się na pamiętniki Sucheta, Ŝe gdy miasto
zdobyto, nie brano jeńców; obrońcy ginęli. Rzeź obrońców
Tarragony odpowiadała, niestety, ówczesnym zwyczajom
wojennym w odniesieniu do miasta wziętego szturmem. Coś
podobnego miało miejsce i w Leridzie, choć na małą skalę.
śołnierz idący do szturmu pod gradem kul i widzący śmierć i
rany setek swych kolegów wpada w szał, z którego
trudno go wyprowadzić. Suchet napisał w swych
pamiętnikach, źe po szturmie Tarragony wściekłość Ŝołnierzy
nie znała granic. Stali się głusi na głos własnych oficerów,
którzy robili wysiłki, by powstrzymać rzeź, gwałty i
rabunek. Ale Ŝołnierze byli jakby oszaleli wśród huku, dymu i
krwi, rozjątrzeni przez własne niebezpieczeństwo i Ŝądzę
zwycięstwa i zemsty. Niestety, źródła hiszpańskie podają, Ŝe
najgorzej zachowali się Polacy i Włosi, duŜo gorzej niŜ rodowici
Francuzi13. Kirkor usiłuje oczywiście znaleźć jakieś
wytłumaczenie, ale dalej podaje, Ŝe po szturmie 28 czerwca
(1811), według źródeł hiszpańskich, na ulicach Tarragony
leŜało 4000 trupów, z czego ponad połowę
12
Christopher H i b b e r t, Wellington, op. cit., s. 144.
13
Stanisław K i r k o r , Legia Nadwiślańska..., op. cit., s. 139.
166

stanowiła ludność cywilna, w tym 450 kobiet i dzieci.


Suchet za rzeź obrońców wini hiszpańskiego dowódcę
garnizonu, który nie poddał twierdzy przed ostatnim
szturmem, choć prawa honoru pozwalały na to wobec
widoku kolumn gotowych do szturmu na wybite w murach
wyłomy 14.
O uzbrojeniu angielskiej piechoty dosyć szeroko
pisze Przemysław Gawron w ksiąŜce Bitwa pod Talavera da
la Reyna15, opierając się na autorach brytyjskich16. Opisuje
m.in. serię testów przeprowadzonych w roku 1800 na
poligonie w Woolwich, która miała pomóc w wybraniu
odpowiedniej broni dla angielskiej piechoty. Dla
snajperów wybrano wtedy model zaprojektowany przez
rusznikarza z Whitechapel — Ezekiela Bakera, nazywany
później sztucerem Bakera (Baker's rifle). Sztucer był
gwintowany, co znacznie zwiększało zasięg i celność broni.
Strzelec mógł oddać trafny strzał na odległość ok. 180 m.
Standardowa broń angielskiego piechura w tym okresie to
muszkiet India Pattern, z gładką lufą i ładowany od przodu,
potocznie zwany Brown Bess. Mierzył on bez bagnetu ok.
140 cm i waŜył ok. 4 kg. Bagnet miał długość 43 cm, a
kaliber kuli wynosił 18,95 mm. Brown Bess była lŜejsza i
strzelała dalej niŜ analogiczne muszkiety francuskie, ale
zdania na temat, który muszkiet był tak naprawdę lepszy,
są podzielone. śołnierz miał ze sobą ok. 60 gotowych
ładunków; oddawał jeden strzał co kilka minut z powodu
dość kłopotliwej procedury ładowania broni. Musiał teŜ mieć
zdrowe zęby do odgryzania ładunku, który składał się z
papierowej torebki wypełnionej prochem i zawierającej kulę.
Najpierw trzeba było odgryźć część patronu z ołowia-
14
Ibidem, s. 140.
15
Przemysław Gawron, Bitwa..., op. cit., s. 96-100.
16
Philip H a y t h o r n t h w a i t e , Philip J. H a y t h o r n t h w a i t e ,
Napoleonie Infantry: Napoleonie Weapons and Warfare, oraz
H.L. B l a c k m o r e , British military firearms 1650-1850. London 1961.
167

ną kulą, którą w międzyczasie wkładało się do ust, podczas


gdy proch naleŜało wsypać do lufy, nie zapominając o
podsypaniu pewnej ilości na zamek skałko wy. Potem
strzelec wypluwał kulę i wkładał ją do lufy. W końcu
papier z patronu takŜe trafiał do lufy, przybity
wyciorem po to, aby ładunek z niej nie wypadł. Następnie
naleŜało wycelować i pociągnąć za spust, który uruchamiał
zamek skałkowy — iskra zapalała proch w zamku i lufie i
następował wystrzał. Kiedy padało, były z tym pewne
problemy, bo wilgotny proch nie chciał się palić. Dlatego teŜ
niechętnie walczono podczas złej pogody.
Procedura ładowania pistoletów była podobna — z tym,
Ŝe miały one znacznie krótszy zasięg raŜenia.
PoniewaŜ lufy muszkietów były gładkie, zdarzało się, Ŝe
z braku kul Ŝołnierze ładowali w nie np. drobne
kamienie i generalnie wszystko, co dało się do nich
włoŜyć17. Kule muszkietowe leciały ze stosunkowo
niewielką szybkością — ok. 180 m/sek. — miały jednak
znaczną siłę raŜenia i jeŜeli juŜ trafiły przeciwnika,
mogły spowodować groźną ranę, zdruzgotać kości itp. Kiedy
oddano strzał, a nie było czasu na ponowne załadowanie,
muszkiet mógł być uŜywany jako maczuga z racji swojej
potęŜnej kolby lub jako pika dzięki długiemu bagnetowi.
Muszkiety były bronią mało precyzyjną i za sukces
uwaŜano trafienie przeciwnika na odległość 100
metrów; powyŜej 150 metrów były juŜ bezuŜyteczne, choć
kula miała jeszcze dość duŜą siłę raŜenia.
Podczas oblęŜenia fortec, takich jak Fuengirola,
moŜliwość oddania celnego strzału do Ŝołnierza polskiego,
chronionego murem, była minimalna. Dopiero w polu, i to
na krótkim dystansie, istniała moŜliwość eliminowania
przeciwnika oddaniem strzału przez całą linię. Generalnie
strzelano nie do pojedynczego przeciwnika, lecz do grupy
17
Roy Adkins, Trafalgar, Wahlstrom & Widstrand, Stockholm 2005,
s. 141.
168

nacierających Ŝołnierzy, i wtedy była większa szansa, Ŝe kogoś


się trafi. W przypadku nowych rekrutów praktycznie była to
jedyna moŜliwość trafienia kogokolwiek. Oczywiście byli teŜ
i dobrzy strzelcy, którzy wypróbowali zalety i wady swojej
broni i byli w stanie wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski na
polu walki. Lorda Nelsona podczas bitwy pod Trafalgarem
trafił właśnie taki strzelec wyborowy mniej więcej z
odległości kilkudziesięciu, a moŜe nawet kilkunastu metrów, a
zadanie ułatwiło mu galowe umundurowanie admirała z
czterema gwiazdami orderowymi na piers 18.
O uzbrojeniu piechoty napoleońskiej była juŜ mowa w
rozdziale Do broni. Tu wspomnijmy tylko, o czym szerzej
pisze Kujawski, Ŝe według francuskiego regulaminu z r.
1791, zasadniczym szykiem piechoty była trójszeregowa
linia, strzelająca na komendę salwami plutonów,
półbatalionów czy nawet batalionów, tak by zapewnić
ciągłość ognia formacji. W praktyce prowadzono ogień
dowolnie dwoma pierwszymi szeregami; trzeci nie mógł juŜ
skutecznie strzelać. Szykiem do marszu, manewru, a często i
do uderzenia była kolumna o froncie plutonu czy dywizjonu,
(czyli dwu plutonów obok siebie); w boju kolumny były
poprzedzane przez nieregularne chmary tyralierów. Przeciw
kawalerii formowano czworoboki o ścianach od trzech do
sześciu szeregów.
Regulamin brytyjski róŜnił się od francuskiego pod
wieloma istotnymi względami. Przede wszystkim nie był on
martwą literą, lecz prawdziwą podstawą wyszkolenia Ŝołnierza
oraz prawidłem manewrów na polu bitwy. Nadto kładł on
większy nacisk na działania obronne i na walkę ogniową, którą
ułatwiała świeŜo wprowadzona dwuszeregowa linia — szyk,
w jakim Anglicy walczyli zarówno w obronie, jak i ataku19.

18
Ibidem, s. 151.
19
Marian Kujawski, Z bojów polskich..., op. cit., s. 24.
169

Uzbrojenie Polaków w Hiszpanii było praktycznie takie


same jak Francuzów, z małą róŜnicą — lanc, które mieli
ułani z Legii Nadwiślańskiej. Polscy szwoleŜerowie, którzy
przyjechali powtórnie do Hiszpanii, po doświadczeniach bitwy
pod Wagram w 1809 roku równieŜ zostali uzbrojeni w lance.
Kiedy wystrzelono kule, muszkiety stawały się juŜ
tylko ramieniem bagnetów; w praktyce jednak do starć
na bagnety dochodziło niezbyt często. MoŜliwe, Ŝe do
takiego starcia doszło właśnie pod Fuengirolą, podczas wypadu
załogi na baterię angielską. Bagnety najczęściej
wykorzystywano do celów „obozowych", zupełnie
niezgodnych z regulaminem, i przewaŜnie były
pokrzywione i nienadające się do uŜytku.
Uzbrojenie piechoty w dość prymitywne muszkiety z
jeszcze mniej przydatnymi bagnetami miało w duŜym
stopniu charakter czysto psychologiczny. śołnierz czerpał
poczucie bezpieczeństwa z samego faktu posiadania broni;
podczas bitwy strzelał i tym samym było duŜo huku, dymu, a
czasem nawet udało się kogoś trafić, choć najczęściej
przypadkowo. Największe straty były jednak wynikiem
ostrzału z dział nabitych kartaczami, które rozrywając się na
drobne kawałki, raniły bądź zabijały wielu Ŝołnierzy.
Celowanie było tu uproszczone, bo naleŜało tylko skierować
lufę działa w wybranym kierunku, a rozrywający się pocisk
zrobił resztę, tak jak pod Somosierra. Stąd teŜ Napoleon,
sam artylerzysta, tak duŜą wagę przykładał do artylerii.
Francuzi mieli zresztą artylerię stojącą na wysokim
poziomie. Przyczyniły się do tego reformy inspektora
artylerii francuskiej Jeana Baptiste de Gribeauvala
(1715—1789). Przede wszystkim dokonał on standaryzacji
armat, co ułatwiało ich naprawy dzięki ujednoliceniu części
wymiennych. Zwiększono łatwość obsługi, a manewrowanie
stało się sprawniejsze dzięki zastosowaniu lŜejszych lawet.
Wprowadzono wizjery, co dawało lepszą celność, i ulepszono
pociski. Jedna z waŜniejszych zmian dotyczyła
170

jednak samych artylerzystów, których dotąd uwaŜano za...


cywilów, wynajmowanych do obsługi armat. Od czasu reformy
Gribeauvala stali się oni integralną częścią armii, z mundurami i
dyscypliną, jak reszta wojska 20.
Po reformie armia francuska dysponowała armatami 4-, 8-,
12-, 16-, i 24-funtowymi. Te dwie ostatnie były przewaŜnie
wykorzystywane do działań pozycyjnych, takich jak
obleganie twierdz. Oprócz tego na wyposaŜeniu były
równieŜ 6-calowe moździerze. W toku działań wojennych
Napoleon zarządził takŜe wprowadzenie dział 6-funtowych,
jako najbardziej przydatnych na ówczesnym polu walki.
Donośność artylerii wahała się pomiędzy 500 a 1800 m;
(nie naleŜy jednak donosności utoŜsamiać ze skutecznością).
Sojusznicza armia hiszpańska praktycznie przyjęła takŜe
standardy francuskie, a artylerzyści hiszpańscy naleŜeli
wówczas do najlepszych Ŝołnierzy swego kraju. Podobno nigdy
się nie poddawali, co oznaczało, Ŝe często trzeba było tworzyć
oddziały artyleryjskie od początku...
Armia brytyjska uŜywała trzech rodzajów dział:
polowych, oblęŜniczych i przeznaczonych dla artylerii
konnej. Osobną kategorią były działa Ŝelazne uŜywane na
okrętach. Działa polowe, które stanowiły armaty 6-, 9- i 12-
funtowe, wykonane były z brązu, natomiast 18-, 24- i 32-
funtowe działa oblęŜnicze były Ŝelazne. Anglicy mieli znaczne
osiągnięcia na polu artyleryjskim. WaŜnym wynalazkiem było
skonstruowanie przez generała Roberta Melvilla w roku 1774
karonad (nazwanych tak od produkującej je spółki Carron
Iron Company w Falkirk w Szkocji). Były to armaty
okrętowe wyrzucające najcięŜsze kule, nazywane
pieszczotliwie smashers21; armaty te dzięki skróconym lufom
i zmniejszonemu cięŜarowi moŜna było umieszczać nawet na
najwyŜszym pokładzie bateryjnym lub wprost na nadburciu.
Początkowo celowano przez odpowiednie usta-
20
Piotr D r o Ŝ d Ŝ , Borodino 1812, op. cit., s. 105.
21
Roy A d k i n s , Trafalgar, op. cit, s. 89.
171

wienie lufy, podpieranej klinami; później wprowadzenie


ślimacznicy umoŜliwiło dowolne regulowanie kąta
podniesienia. Skróciło to czas potrzebny do oddania
strzału czterokrotnie. Ogień z okrętów prowadzono całą
burtą, oddając strzały z kolejnych armat22. Anglicy uŜywali
najczęściej Ŝelaznych pocisków owalnych roundshot, które,
wystrzelone przez artylerię lądową pod pewnym kątem,
mogły następnie odbić się od twardego podłoŜa i lecieć dalej,
raŜąc oddziały przeciwnika. Drugą grupę stanowiły kartacze
— grapę shot i kanister — czyli pojemniki z Ŝelaznymi
kulkami, które po strzale leciały w rozmaite strony, dając w
ten sposób szerokie pole raŜenia przeciwnika. Kartaczami
podobnego typu strzelała np. artyleria hiszpańska podczas
szarŜy szwoleŜerów w Somosierze. Innym typem
pocisków artyleryjskich były granaty common shell —
Ŝeliwne kule wypełnione ładunkiem prochu zaopatrzonym w
lont. Granaty stosowano m.in. przy oblęŜeniu twierdz. I
wreszcie najbardziej groźnym pociskiem były tzw. szrapnele,
łączące zalety granatu i kartaczy, nazwane tak od ich
wynalazcy pułkownika Henry Shrapnella.
Jakość uzbrojenia Ŝołnierza nie zawsze szła w parze z
umiejętnością jego wykorzystania, a bywało i tak, Ŝe
czasem Ŝołnierze wcale nie mieli ochoty z tego uzbrojenia
korzystać.
„Kiedy juŜ ustawiono dwie linie pikiet, zdarzały się
tylko bardzo nieliczne incydenty z wartownikami, a
często dochodziło do wypadków bratania się. W istocie
bywało tak i w Hiszpanii, gdzie Francuzi i Ŝołnierze
brytyjscy wspólnie śmiali się i Ŝartowali, wykopując
bagnetami ziemniaki na ziemi niczyjej pomiędzy liniami.
Pod Fuentes de Onoro, podczas zawieszenia broni
uzgodnionego dla zebrania rannych i pogrzebania zabitych
Ŝołnierze podawali
22
Paweł Piotr W i e c z o r k i e w i c z , Historia wojen morskich, t. 1,
Puls, Londyn 1995, s. 18.
172

ręce przeciwnikom, a dobiegłszy do swoich linii, zdejmowali


czapki i machali do siebie nawzajem. Od czasu do czasu
francuskie posterunki dawały brytyjskim pikietom znak o
zbliŜającym się ataku, krzycząc przez linię frontu: «Coures
vite, courez vite. On va vous attaquer». Wellington
zachęcał swoich ludzi, aby czynili to samo. — Zabicie
biednego czujki czy rozbicie posterunku nie ma wpływu na
przebieg bitwy — powiedział — i ja zawsze, kiedy
miałem atakować, wysyłałem kogoś, Ŝeby ich uprzedzić i
Ŝeby się usunęli z drogi.
Zastrzelenie wartownika stojącego na odkrytej pozycji
było nie do pomyślenia, a jeśli francuski czy brytyjski oficer
uznał, Ŝe posterunek nieprzyjaciela jest zbyt wysunięty do
przodu, posyłał przez Ŝywopłot czy strumień oddzielający
obie armie od siebie pismo z prośbą o cofnięcie
placówki. Często prowadzono wesołe pogawędki w łama-
nym hiszpańskim, a wymiana jedzenia czy napitków była
powszechna. Pewnego razu bawół wydany francuskiemu
pułkowi w ramach przydziału Ŝywności, uciekł rzeźnikowi
i sforsował linie brytyjskie. Przybyła delegacja Francuzów
z błaganiem o oddanie zwierzęcia, poniewaŜ od tygodnia
nie jedli mięsa, wobec tego Anglicy odesłali połowę wołu
z koszem chleba jako rekompensatę za drugą połowę oraz
przeprosinami za przepołowienie tuszy, poniewaŜ i u
nich wołowina równieŜ nie trafiała się zbyt często. Przy innej
okazji grupa strzelców złoŜyła się po dolarze i wysłała
jednego z nich do Francuzów, Ŝeby kupił brandy. Niestety
delegat w ramach degustacji wypił tyle, Ŝe nie był w
stanie donieść reszty i Francuzi musieli wrzeszczeć, aby
pozostali naleŜący do spółki przyszli po kompana. Było
całkiem moŜliwe spotkanie wartownika z francuskim
i angielskim muszkietem przerzuconym przez ramię,
pilnującego mostu za obie armie" 23.
23
Christopher H i b b e r t, Wellington, op. cit., s. 174.
173

Wartość wojsk hiszpańskich w owym czasie


była bardzo niejednolita. Zdaniem Wellesleya, źle
dowodzone siły hiszpańskie wyręczały Bonapartego w
realizowaniu jego celów w tak szybkim tempie, jakie
tylko było moŜliwe. Z kolei hiszpańscy Ŝołnierze
wypuszczali salwę, kiedy nieprzyjaciel znajdował się
poza zasięgiem strzału, a potem wszyscy rzucali się do
ucieczki24. O wojsku hiszpańskim Broekere pisze:
„Uzbrojenie wojska (hiszpańskiego) składało się
z rozmaitych rodzajów broni; Ŝołnierze byli —
niektórzy mieli mundury francuskich dragonów,
saperów, lub teŜ polskiej piechoty. Broń zaś ich była
bez ładu i porządku ustawiona. Pułk piechoty Cuena był
dobrze ubrany; wszyscy mieli trzewiki ze szpagatu
(apargates). Kawalerię zaś mieli mieszaną. Więcej jej było w
trzewikach niŜ w butach; ostrogi mieli poprzy bijane
gwoździami do przyszczepek skórzanych. Właściwy
korpus guerillasów, którymi komenderował alkad de
Ontivar, składał się z chłopów ochotników i róŜnego
rodzaju zbieraniny i hałastry. Będąc uzbrojeni w długie
strzelby, mieli ładownice w poprzek pasa do brzucha
rzemieniem na sprzączkę spięte, a za pasem nosili zatknięte
długie noŜe; trzewiki nosili takŜe ze szpagatu, przebrane w
róŜnokolorowe wstąŜki. Ubrani byli w krótkie płócienne
szarawary, do połowy tychŜe sięgające. Na wierzchu
brązowy kaftan, na którym jeszcze nosili płaszcze
z czarnego sukna podwójnie zszyte; płaszcze te nie miały
Ŝadnych rękawów, na kształt ornatu księŜego. Otwór, przez
który głowy wkładali, lamowany był czerwonym
suknem. Na głowie nosili czapki szpiczaste, z
czarnego sukna, przebrane w narodowe czerwone kokardy" 25.
I ten sam Broekere w innym miejscu:
„Broń, którą zabieraliśmy na polu bitwy przez Hiszpa-
nów pozostawioną, była starego jeszcze kalibru. Ubranie ich
24
Christopher Hi b b e r t , Wellington, op. cit., s. 116 i 105.
25
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 93.
174

wojska składało się z mundurów róŜnych pułków, najwięcej


zaś nosili mundury ciemnobrązowe kapucyńskiego
koloru z niebieskimi, zielonymi i Ŝółtymi wyłogami,
niektórzy znów mieli białe i niebieskie, a mianowicie
kawalerzyści (los carabinieros reales). Królewscy
karabinierzy mieli mundury według starej mody; ze
sztywnej skóry nosili przymocowane stieflety do nogi, za
pomocą Ŝelaznego pręta przesuniętego przez trzy
Ŝelazne kółka, do tych były takŜe przymocowane
ostrogi, za buty rycerskie słuŜyły im trzewiki.
Karabiny zasadzają nie tak jak nasza konnica, która trzyma
takowe u prawego boku siodła, lecz mieli przymocowane z
tyłu tegoŜ z lufą zawsze spuszczoną ku ziemi. Słowem
mówiąc, wszystkie przybory wojenne, umundurowanie i
ćwiczenie Hiszpanów były zupełnie zacofane tak, Ŝe
tym brakiem postępu odróŜniali się od innych narodów
Europy. śołnierz swego porucznika, kapitana lub pułkownika
tytułował nie podług rangi, lecz imieniem patrona jego:
Sennor don Antonio, lub Sennor don Fernando, itd., nazywał.
Prezentował broń nie tylko przed swym oficerem, lecz
nawet przed kaŜdym księdzem, którego spotkawszy na ulicy
zaraz w rękę całował. Artyleryja ich była najzupełniej w
złym stanie, zaprzęŜona mułami. Znaleźliśmy jednakŜe
pomiędzy oficerami tejŜe dobrych bombardierów i
kanonierów, którzy byli zręcznymi artylerzystami. Starzy juŜ
wysłuŜeni inwalidzi składali milicyę w Hiszpanii" 26.
Taki kraj jak Hiszpania wchłaniał olbrzymie ilości
wojska, z których znaczna część wcale nie trafiała na
pola bitwy. Im więcej terytorium zajmowano, tym
bardziej wydłuŜały się linie komunikacyjne, które
naleŜało zabezpieczyć, tym więcej miejscowości naleŜało
obsadzić garnizonami. Stąd znaczny procent wojska nigdy nie
stanął na polu bitewnym w tradycyjnym tego słowa znaczeniu,

26
Ibidem, s. 187.
175

o ile sam garnizon nie został zaatakowany, tak jak w


Fuengiroli. Jednostki francuskie broniły powierzonych im
miejscowości, chroniły trasy komunikacyjne, ale nie staczały
regularnych bitew. Traciły natomiast wielu ludzi w
sporadycznych potyczkach, zasadzkach i napaściach na
garnizony. Znaczny procent strat wynikał takŜe z chorób i źle
leczonych ran.
W tym czasie nawet niewielka rana mogła okazać się śmiertelna
z powodu braku lekarzy, szpitali polowych i w
ogóle jakiejkolwiek słuŜby zdrowia. Napoleon wychodził z
załoŜenia, Ŝe taniej będzie powołać pod broń nowych
rekrutów niŜ leczyć rannych Ŝołnierzy, którzy w
większości wypadków i tak juŜ nie byli w stanie wrócić do
szeregów, głównym sposobem leczenia były bowiem w tym
okresie... amputacje kończyn. A Ŝołnierz bez nogi czy ręki
nie był juŜ Ŝołnierzem, tylko kaleką, którego utrzymanie
spadało na barki państwa. Rannych, o ile nie wyzionęli
ducha na polu bitwy w jej trakcie lub do
momentu, gdy ktoś się nimi zajął po bitwie, zwoŜono w
jedno miejsce połoŜone nieopodal pola bitwy, gdzie
dokonywano pierwszych opatrunków i amputacji. Potem,
jeŜeli przeŜyli, przewoŜono ich dalej do prowizorycznych
szpitali z hiszpańską opieką albo pozostawiano, aby zajął się
nimi nieprzyjaciel, jeŜeli opuszczano pole bitwy. JeŜeli zajęli
się nimi Anglicy, to teoretycznie mieli szansę na
przeŜycie, jeŜeli zaś Hiszpanie, to raczej nie...
Generalnie rzecz biorąc, opieka medyczna była w
czasach napoleońskich bardzo kiepska. Lekarze tak naprawdę
nie wiedzieli, dlaczego jedne leki pomagają, a inne nie. Nie
znano teŜ przyczyn chorób. Lekarze okrętowi uwaŜali, Ŝe
wywołuje je „złe powietrze", inni, Ŝe grzeszne Ŝycie... Wielu
pacjentów wracało do zdrowia wcale nie dlatego, Ŝe wyleczył
ich lekarz, ale dzięki swemu mocnemu systemowi
odpornościowemu, choć opieka lekarska miała teŜ z pew-nością
psychologiczne znaczenie. Szpitale polowe były
176

prymitywne i przepełnione. Nie wiedziano wiele o higienie.


JeŜeli Ŝołnierz był ranny w walce i przeŜył, nie oznaczało to
wcale, Ŝe przeŜyje najbliŜsze dni. Groziło mu zakaŜenie, a
antybiotyków w tym czasie nie było. Oddziały schodziły z
pola walki dzień lub dwa po bitwie, Ŝołnierze byli wyczerpani,
poranieni, głodni i spragnieni. CięŜej ranni zostawali na polu
walki, natomiast Ŝołnierze z lŜejszymi ranami wlekli się o
własnych siłach w kierunku swojego obozu, aby uniknąć
śmierci z rąk okolicznych chłopów i rabusiów zdzierających
mundury i szukających kosztowności wśród stosów
trupów. Napoleon juŜ podczas kampanii włoskiej wydał rozkaz,
aby rannych nie odnoszono na tyły w czasie walki. Przez
bitwą pod Wagram wydany został rozkaz dzienny, który
stwierdzał: „Ranni, którzy sami nie mogą chodzić, zostają na
polu bitwy. Zabrania się opuszczania stanowisk dla transportu
rannych" 27.
Kiedy ranni znoszeni z pola walki trafiali do
lekarza, obowiązywała tu zwykła kolejka, a nie powaga
przypadku. Powodowało to, Ŝe wielu rannych po prostu
wykrwawiło się, zanim trafili na stół operacyjny28. Lekarze
byli całkowicie świadomi niedoskonałości tego systemu, ale
poniewaŜ nie było innego, musieli pracować bardzo szybko,
aby pacjenci nie umarli przedwcześnie. Tak więc lekarz w
ciągu kilku sekund musiał rozstrzygnąć czy rana jest
śmiertelna i czy w ogóle opłaca się operować pacjenta; czy
wystarczy zaszyć i obandaŜować, czy teŜ trzeba
amputować. Amputacja odbywała się praktycznie bez
znieczulenia, poza moŜe kilkoma łykami alkoholu, jeŜeli
był dostępny. Pacjent był przywiązywany do stołu lub
trzymany przez pomocników, a w usta wkładano mu kawałek
skóry lub drewna, aby miał na czym zacisnąć zęby. Nie
sterylizowano narzędzi chirurgicznych, jeŜeli w ogóle moŜna
tu mówić o jakiś narzędziach — najczęś-
27
Robert B i e l e c k i , Wielka Armia..., op. cit., s. 147.
28
Roy A d k i n s , Trafalgar, op. cit., s. 141.
177

ciej był to ostry nóŜ i zwykła piła. Lekarz ocierał je


o fartuch, aby zetrzeć krew i resztki z poprzedniej
operacji, i przystępował do amputacji. Najpierw przecinano
skórę i mięśnie, tak aby odsłonić kość, ale i
aby zachować nadwyŜkę, która musiała zasłonić
ranę i którą podwiązywano tak, aby ustało krwawienie.
Ambicją kaŜdego rannego Ŝołnierza było, aby podczas
zabiegu nie krzyczeć, a rosyjskim Ŝołnierzom wręcz
zabroniono rozkazem wydawania okrzyków bólu.
Chirurg potrafił wyrzucić obciętą kończynę przez okno,
pod nogi oczekujących w kolejce rannych... Głębokie
cięcia szablą i bagnetem miały tendencję do
wywoływania zakaŜeń, podobnie jak rany odniesione od
kul, gdzie do rany dostawały się części przestrzelonej
tkaniny. Chirurgowi często nie udawało się w ogóle
wydostać kuli i wielu weteranów nosiło je do końca
Ŝycia. NajwaŜniejsza jednak była szybkość wykonania
zabiegu. Główny lekarz armii napoleońskiej, Dominique
Jean Larrey, odkrył, Ŝe liczba udanych zabiegów
była większa, gdy operował bezpośrednio na polu
walki, często jeszcze nawet pod ostrzałem, niŜ
kiedy ranni byli transportowani po bitwie do
zbiorczego lazaretu; Zaraz po zranieniu Ŝołnierz
był jeszcze w szoku, który w pewnym sensie
znieczulał ból od samej rany, a następnie od
przeprowadzanej operacji. Do tego dochodziła jeszcze
kwestia wykrwawienia się w okresie oczekiwania
na pomoc29. Larrey usiłował udoskonalić sposoby
transportu rannych, uzywając do tego specjalnych
ambulansów. Inny lekarz francuski, Pierre Francois
Percy, utworzył w 1808 roku w Hiszpanii pierwszy
profesjonalny batalion sanitariuszy. TakŜe w czasie
wojny na Półwyspie Iberyjskim brytyjski lekarz
James McGrigor usiłował namówić Wellingtona do
poprawy opieki medycznej rannych, lecz z niewielkim
skutkiem, brakowało
29
Ibidem, s. 177.
178

bowiem środków transportu, zajętych przez prowiant i


amunicję. McGrigor był jednak prekursorem ruchomych
lazaretów, wysyłanych po bitwie na pole walki 30.
Ranni pod Somosierra prędzej mogli liczyć na odznaczenie
Legią Honorową niŜ na pomoc medyczną. Umieszczono ich
praktycznie bez opieki w przygodnych domach w miasteczku
Buitrago, gdzie na noc musieli się barykadować z obawy
przez partyzantami i maruderami. Później przeniesiono ich do
Madrytu, ale dla Dziewanowskiego było juŜ za późno...
JeŜeli ranni dostawali się w ręce Hiszpanów, ci po
prostu ich dobijali:
„Gdyśmy stali przed Conde de Montijo, usłyszeliśmy
wiele strzałów w tej stronie, gdzie dnia poprzedniego
była potyczka. Hiszpanie po kaŜdym wystrzale
powtarzali: jedna polska lub francuzka dusza mniej.
Conde rozkazał wszystkich naszych pozostałych rannych
rozstrzelać [...]" 31. Inni poszli do niewoli.
Anglicy byli bardziej humanitarni. Po bitwie pod
Trafalgarem admirał Collingwood wysłał parlamentami
sza do gubernatora Kadyksu, markiza Solany, z
propozycją przekazania mu rannych Hiszpanów. Solana
wyraził Collingwoodowi głęboką wdzięczność oraz przesłał
mu dobre wino, a takŜe zapewnił Anglikom swobodny dostęp
do lądu i moŜliwość skorzystania z hiszpańskich szpitali dla
rannych angielskich32. Takie gesty miały duŜe znaczenie
propagandowe, a Anglicy niebawem stali się sojusznikami
Hiszpanów w wojnie z dotychczasowymi ich sojusznikami,
Francuzami.
Anglicy i Francuzi traktowali jeńców, takŜe rannych,
stosunkowo dobrze. Wzięci do niewoli oficerowie mogli

30
Sir James McGrigor, The Scalpel and the Sword. The Autobiog-
raphy of the Father of Army Medicine, Wyd. Martin R. Howard,
Scottish Cultural Press, 2000.
31
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 92.
32
Roy A d k i n s, Trafalgar, op. cit., s. 262.
179

posłać kogoś po swoje rzeczy. PrzewaŜnie, po daniu słowa


honoru, poruszali się dość swobodnie. Nie brano do niewoli
kobiet. Natomiast o wiele gorzej traktowano zwykłych
Ŝołnierzy i oficerów, którzy nie dali słowa honoru i sprawiali
kłopoty. Anglicy umieszczali takie osoby na tzw. pontonach,
czyli na starych okrętach przerobionych na więzienie. I
było to coś najgorszego, co mogło się na wojnie
przydarzyć, moŜe tylko z wyjątkiem niewoli hiszpańskiej; tu
moŜna było stracić Ŝycie od razu albo wylądować w obozie
koncentracyjnym na wyspie Cerbera. Oto jak wzięcie do
niewoli hiszpańskiej opisuje Broekere, który został pojmany
po bitwie pod Motril w sierpniu 1811 roku (jeńców ładowano
potem na łodzie i statki i odwoŜono do Alicante):
„Biedni nasi Ŝołnierze, którzy w łodziach za nami
podąŜali, osadzeni zostali tu (Alicante) w ciemnym
więzieniu wraz z Ŝołnierzami, jacy juŜ od pewnego czasu
cierpieli cięŜką niedolę. Głodem zmuszano ich przyjąć słuŜbę
w legionach angielskich, które naówczas formowali Anglicy.
Adiutantem placu był tu polski oficer ułanów Legii
Nadwiślańskiej, który wypędzony został z naszego wojska
skutkiem złego prowadzenia się. Ten to nędznik morzył
głodem, karał naszych biednych Ŝołnierzy, tym sposobem
zmuszając ich do wstąpienia w obcą słuŜbę. Nic więc
dziwnego, Ŝe ci biedni ludzie, będąc w jego mocy, ulegli
takowej. Był to człowiek bez honoru, okryty nikczeninoscią
złych postępków; nazwiska jego nie wymieniam, bo nie
chcę plamić tegoŜ familii. Skoro tylko legia angielska
sformowaną została i umundurowaną, wyprawiono ją
natychmiast statkiem do Lizbony i tam na ląd takową
wysadzono, gdzie pod dowództwem Wellingtona bić się
musiała pod Salamanca, Ciundad Rodrigo i Victoria. Jej
Ŝołnierze następnie do naszych przechodzili, co miało takŜe
miejsce przy wylądowaniu Anglików w Vliesingen we
Flandryi, gdzie bardzo wielu podobnie zrobiło i w roku
180

do Polski powróciło. Anglicy starali się okupioną hańbą,


przymusem, kosztem cudzej krwi zbierać laury zwycięstw dla
swego narodu" 33.
Broekere opisuje swoje przejścia w niewoli, a takŜe dolę
innych jeńców, którzy trafili do hiszpańskiego obozu
koncentracyjnego na wyspie Cabrera.
„Generał-kapitan wysp Balearskich urządził depot i
wszystkich naszych jeńców, Ŝołnierzy, oficerów i
podporuczników wyprawiał na tę dziką i bezludną pustynię.
Jeńcy rozmaitych nacyi od początku wojny byli tu
transportowani, na ląd porzucani i oddani swemu losowi.
Liczba ich raz się powiększała, to znów zmniejszała, gdyŜ
biedacy musieli tu z głodu umierać, lub teŜ w najgorszym
razie poddawać się haniebnemu werbunkowi Anglików, którzy
umyślnie w tym celu okrętami tu podjeŜdŜali i odwozili na
swoje osady tych nieszczęśliwych. ChociaŜ werbunki i
śmiertelność bardzo wielu niszczyły, jednakŜe znaczna
jeszcze była ich liczba, od 4 do 5 tys. dochodziła. Gdyby nie
śmierć i Anglicy, z pewnością wyspa ta byłaby
przeludnioną temi nieszczęśliwymi jeńcami. Jakkolwiek ze
strony hiszpańskiego rządu ci biedni ludzie mieli Ŝołd
przeznaczony, nie otrzymywali Ŝadnego, prócz tylko
nędznego poŜywienia składającego się z obrzydliwego
stokfiszu, bobu i racji chleba, a co trzy dni pędzono ich jak
bydlęta do wody, aby okropne pragnienie zaspokoić na chwilę.
Skąd ci biedni ludzie mogli dostać naczyń, aby sobie co
ugotować, gdyŜ na tej spustoszałej wyspie nawet kupić nic nie
moŜna było? JeŜeli na morzu przez kilka dni panowała burza, to
i tej nędznej Ŝywności wcale im nie dostarczano z wyspy
Majorki, przeto ci nieszczęśliwi wystawieni byli na wielki
głód, największą męczarnię i rozpacz. Głód sprawia bowiem
dokuczliwą boleść i zupełnie ubezwładnienie ciała, po
którym następuje niedługo śmiertelność. Nic więc dziwnego,

33
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 104.
181

Ŝe te biedaki ratując się przed głodową śmiercią


sprzedawafi marynarzom, którzy tu przywozili Ŝywność z
Majorki, ostatnie swoje ubranie, jakie mieli na sobie, lub teŜ
zamieniali takowe wprost na Ŝywność, którą marynarze z
łaski swojej raczyli im udzielać. Nieszczęśliwi jeńcy
pozbywszy się odzieŜy chodzili nago!" 34.
Ta historia opowiedziana przez pamiętnikarza jest dalej
jeszcze bardziej dramatyczna. O wyspie pisze takŜe Kirkor.
Dochodziło tam podobno do handlu nie tylko ubraniami, ale i
kobietami, dochodziło takŜe do wypadków kanibalizmu.
I jeszcze inny epizod z wojny hiszpańskiej. Do
niewoli hiszpańskiej trafia Ŝołnierz 9. Pułku Piechoty,
Andrzej Daleki. Hiszpanie traktują jeńców paskudnie —
odzierają ich do naga z odzieŜy, nie dają jeść ani pić. W
końcu jeńcy trafiają do Alicante i tam mają zostać przekazani
Anglikom. Daleki wspomina:
„W Alicante był jakiś gubernator angielski i więcej
jak 60 okrętów, które oni flotą nazywali. Temu nas oddano.
Kazał nas w szereg ustawić, aŜeby przegląd odbyć. Gdy
nas ujrzał na wpół nagich, wynędzniałych, pytał się cośmy
za jedni. Gdyśmy mu powiedzieli, Ŝeśmy Polacy, począł
okropnie pluć Hiszpanom w oczy powtarzając: «Wy nie wiecie,
co to za ludzie! Oni nie mają swojej ojczyzny, swego króla —
słuŜą więc innym, a słuŜą wiernie! Oni to głównie przyczynili
się Francuzom, Ŝe tyle bitew wygrali. To naród szlachetny,
bitny. To lud katolicki, a wy katolicy, takeście ich
obdarli? Godzi się z Ŝołnierzami w niewoli tak postępować?»"35.
Oficerowie francuscy i polscy wzięci do niewoli brytyjskiej
byli w wielu wypadkach transportowani do Anglii, gdzie
umieszczano ich najpierw w więzieniach i przejściowych
obozach. Później, jeŜeli dali słowo honoru, pozwalano im
34
Ibidem, s. 119.
35
Robert B i e l e c k i , Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte,
op. cit., s. 276.
182

zamieszkać w wyznaczonych miejscowościach, gdzie mogli się


dość swobodnie poruszać; nie mogli tylko opuszczać
samowolnie miejscowości. W latach 1803—1813 jeńcy
francuscy zamieszkiwali w Anglii w około 50 róŜnych
miastach, tzw. parole towns36. Zdarzało się, Ŝe w jakimś
miasteczku mieszkała ponad setka francuskich oficerów, co
miało oczywisty wpływ na miejscową ludność. Jeńcy
zaprzyjaźniali się z mieszkańcami, dochodziło nawet do
małŜeństw. Śmiano się, Ŝe jest to mała inwazja francuska na
Wyspę... Okres niewoli mógł zostać skrócony, jeŜeli udało
się dokonać wymiany jeńców między walczącymi stronami.
Taki sposób spędzania niewoli był stosunkowo „sympatyczny".
Gorzej mieli jeńcy niŜszych stopni bądź ci, którzy odmówili
dania słowa honoru albo nie przestrzegali przepisów, np.
próbowali ucieczki. Takich jeńców umieszczano w zwykłych
więzieniach lub, co gorzej, na pontonach, które były równie
nieludzkie jak hiszpańska Cabrera. Pontony takie były
takŜe usytuowane przy wybrzeŜach hiszpańskich, tam gdzie
Hiszpanie sprawowali władzę na lądzie, np. w okolicy Kadyksu.
Wielu Ŝołnierzy przeŜyło bitwy, ale nie przeŜyło niewoli. Ci,
którzy przeŜyli, byli stopniowo zwalniani w latach
1813—1814.
Stanisław Kirkor podkreśla, Ŝe w okresie wojen
napoleońskich nie było ani umów międzynarodowych o
traktowaniu jeńców, ani teŜ instytucji w rodzaju
Międzynarodowego Czerwonego KrzyŜa, powołanych do
opieki nad nimi. Sposób traktowania jeńców był
regulowany drogą porozumień między państwami i oparty na
zasadzie wzajemności. Zupełnie róŜnie traktowano teŜ
oficerów i Ŝołnierzy, uwaŜając, Ŝe tylko ci pierwsi rozumieją,
co to jest honor, i w związku z tym mogą być honorowo
traktowani37. Tym samym teŜ oficerowie mogli liczyć na lepsze
warunki niewoli.
36
Roy A d k i n s , Trafalgar, op. cit., s. 271.
37
Stanisław K i r k o r . Polacy w niewoli angielskiej w latach
1803-1814, Wyd. Literackie, Kraków 1981, s. 19.
183

Wojna w Hiszpanii była dla wielu Polaków niemiłym


przeŜyciem, nawet jeŜeli uniknęli niewoli. Ten, kto mógł,
podawał się do dymisji jak Potocki czy Wyganowski, prosił
o przeniesienie jak Sułkowski, dezerterował jak zwykli
Ŝołnierze... Poza tym dość powszechnie uwaŜano, Ŝe wojna
w Hiszpanii prowadzona jest niemrawo i nieprofesjonalnie.
Jedną z takich opinii polskiego podoficera cytuje Brandt:
„Panie poruczniku, to co się tu dzieje, rozdziera serce
Ŝołnierzy, którzy byli pod Jena, pod Eylau i pod Wagram. Nie
minie tydzień, aby nas nie spotkała jaka zniewaga od tej
kanalii, która nie ma odwagi stanąć przed nami z bronią w
ręku, jak tam w Prusach, w Austrii i w Polsce! JeŜeli dowódcy
będą dłuŜej tak zwlekali, to zostaniemy stąd w końcu wygnani.
Czas juŜ, Ŝeby przyjechał cesarz, Ŝeby zobaczył na własne
oczy, co się tu dzieje! Wojnę prowadzi się miękko, jenerałowie
nie spełniają swoich obowiązków, Ŝołnierze takŜe, i dlatego
wszystko źle idzie. Kilka dobrze poprowadzonych obław
zrobionych to w dzień, to w nocy, połoŜyłoby koniec tym
rozbojom, które nas wstydem okrywają".
Sam Brandt zgadzał się z tą opinią, którą podsumował:
„Kilku energicznych jenerałów byłoby nadało inny
obrót tej wojnie, ale francuskim dowódcom brakowało
śmiałości, energii i zręczności" 38.

38
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op. cit., s. 96.
Rozdział 7
SZWOLEśEROWIE W HISZPANII

Natarcie, które wykonał jenerał Montbrun na czele szwoleŜerów polskich,


rozstrzygnęło los bitwy.
13. Biuletyn Wielkiej Armii

Najwcześniej, bo 4 marca 1808 roku, dotarli do Hiszpanii polscy


szwoleŜerowie cesarza Francuzów, czyli zmobilizowana polska
elita.
Skąd pomysł na utworzenie formacji polskich szwoleŜerów
francuskiego cesarza? Kiedy Napoleon wkroczył do Poznańskiego,
na granicy, w Bytyniu, powitała go samorzutnie zebrana polska
gwardia honorowa — paramilitarna formacja honorowa, dowodzona
przez płk Jana Umińskiego, a złoŜona z synów majętnych Polaków.
Jej inicjatorem był oczywiście Jan Henryk Dąbrowski. W składzie
formacji znalazł się między innymi Dezydery Chłapowski, pierwszy
„przewodnik" Napoleona w Polsce, a później jego adiutant. Był w
niej takŜe Andrzej Niegolewski, słynny uczestnik szarŜy pod
Somosierra.
Warszawiacy nie chcieli być gorsi i podczas wjazdu Napoleona
do Warszawy towarzyszyła mu warszawska gwardia honorowa,
zorganizowana i dowodzona przez
185

Wincentego Krasińskiego. Było to w pewnym sensie


powielenie pomysłu „gwardii poznańskiej",
towarzyszącej Napoleonowi podczas jego pierwszego
pobytu w Wielkopolsce. Krasiński miał swoje porachunki
z Poniatowskim i zaleŜało mu bardzo, aby być pierwszym,
który powita wielkiego Francuza w stolicy, ale i aby być jak
najbliŜej cesarza, a jak najdalej od Poniatowskiego. A
juŜ najgorsze, co mogłoby się zdarzyć, to trafienie
pod rozkazy Poniatowskiego... Krasińskiemu zaleŜało teŜ,
aby w przeciwieństwie do gwardii poznańskiej, gwardia
warszawska stale towarzyszyła Napoleonowi. Stąd było juŜ
blisko do pomysłu tworzenia polskiej jednostki znajdującej
się blisko cesarza, ale niepodlegającej rozkazom
Poniatowskiego. I propozycję utworzenia takiej jednostki
przedłoŜył Napoleonowi, który z kolei przekazał ją do
realizacji marszałkowi Berthierowi. Nie obyło się jednak bez
Poniatowskiego, który musiał wszystko zaakceptować.
Po uzyskaniu zgody Napoleona, 19 lutego 1807 roku
polska Rada Administracyjna wydała odezwę wzywającą
do wstępowania w szeregi nowej formacji i o zasadach
rekrutacji. Regiment de Chevau-Legers Polonais de la Gardę
Imperiale, jak brzmiała jego pierwsza oficjalna nazwa,
został formalnie powołany do słuŜby dekretem cesarskim
z Finkenstein z dnia 6 kwietnia 1807 r., w którym
Napoleon ustanowił szczegóły organizacji pułku, a takŜe,
wcielając go do gwardii i narzucając mu pewien
cenzus społeczny i materialny, nadał mu elitarny
charakter. śołnierzy w wieku 18-40 lat rekrutowano z
rodzin ziemiańskich, które mogły pokryć koszty
umundurowania, wyposaŜenia i koni. Tak jak pułki
piechoty formowane były głównie poprzez pobór i
praktycznie były „chłopskim wojskiem", tak regiment
szwoleŜerów gwardii był określany jako „pańskie wojsko".
Formowanie pułku szwoleŜerów gwardii rozpoczęto w
kwietniu 1807 r. w koszarach Mirowskich przy ul. Chłodnej
w Warszawie, „które juŜ za dynastii Sasów
186

słuŜyły straŜy królów polskich przybocznej cięŜkiej jazdy, a


nazwisko tej straŜy pochodziło od jenerała Wilhelma Miera,
jenerała wojsk polskich, który był ze Szkocji rodem"1. Dziś
stoi tam ich fragment, otoczony zabudową osiedla Za śelazną
Bramą.
Pułk tworzony był od razu na etacie francuskim, choć
pieniądze na jego wyposaŜenie pochodziły ze środków własnych
jego przyszłych oficerów „z dobrych rodzin" i w znacznym
stopniu z kasy Księstwa Warszawskiego. W końcowej fazie
formowania pułku włączono w jego skład takŜe Ŝołnierzy z
gotowych juŜ jednostek Księstwa Warszawskiego.

Pułk składał się z dowódcy, sztabu i czterech duŜych


szwadronów etatowych. Sztab obejmował 19 oficerów i 16
szeregowych; kaŜdy szwadron składał się z dwu kompanii
po cztery plutony bojowe. Kompanie 1. i 5. tworzyły
pierwszy szwadron, 2. i 6. — drugi, 3. i 7. — trzeci, 4. i 8.
— czwarty. Etat kompanii przewidywał 5 oficerów i
120 szeregowych; pełny etat pułku — 60 oficerów i 976
szeregowych. Dowódcą pułku został oczywiście płk
Wincenty nr. Krasiński, grosmajorami — na wszelki wypadek
— mianowano jednak dwóch Francuzów z gwardii
cesarskiej ppłk Charles Delaitre z mameluków gwardii i ppłk
Pierre Dautancourt z Ŝandarmerii. Francuscy zastępcy
dowódcy mieli, z jednej strony, ułatwić kontakty z
francuskim pracodawcą, a z drugiej — po prostu kontrolować
Polaków. Szefami szwadronów zostali: Tomasz
Łubieński, Jan Kozietulski, Ferdynand Stokowski i
Henryk Kamieński. Kompaniami dowodzili: Franciszek
Łubieński, Paweł Jerzmanowski, Jan Dziewanowski,
Seweryn Fredro, Stanisław Gorayski, Wincenty
Radzymiński, Piotr Krasiński i Feliks Trzciński. PoniewaŜ
pułk ten od razu został włączony do gwardii

1
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, op.cit., s. 101.
187

cesarskiej i nie naleŜał formalnie do wojska polskiego,


podobnie jak Legia Nadwiślańska, od razu wiadomo
było, Ŝe zostanie wykorzystany poza granicami kraju2. O
Hiszpanii chyba jeszcze wtedy nikt nie myślał... Polscy
szwoleŜerowie byli jedną z nielicznych jednostek
napoleońskich, która przez cały okres istnienia zachowała tego
samego dowódcę — Wincentego Krasińskiego.
Najsłynniejszym szwoleŜerem był jednak Jan Leon
Hipolit Kozietulski, który dowodził szarŜą na Somosierrę 30
listopada 1808 roku. Regiment wysłano do Francji w styczniu
1808 roku.
Do pułku kierowano wyróŜniających się oficerów z
najlepszych rodzin i najbardziej reprezentacyjnych Ŝołnierzy. O
ich zaletach, nie tylko w boju, pisze barwnie w swoich
pamiętnikach Józef Załuski, podziwiając np. siłę
Stadnickiego3. Najlepsi oficerowie i Ŝołnierze uszczuplali
jednak kadry formującego się wojska Księstwa
Warszawskiego, co nie było na rękę Poniatowskiemu,
który przekonał wielu, aby podali się do dymisji i pozostali w
kraju. Jak pisze Robert Bielecki, z pierwszej obsady, tej
wyznaczonej dekretem z kwietnia 1807 roku, przynajmniej
połowa oficerów nie przyjęła proponowanych stanowisk albo
teŜ podała się wkrótce do dymisji. W tej sytuacji połowa
stanowisk w pułku nie była obsadzona, co opóźniało jego
formowanie. Taka sytuacja trwała jeszcze wiosną roku 1808,
kiedy część pułku była juŜ we Francji, i wtedy Napoleon
mianował nowych oficerów, zaproponowanych przez
Krasińskiego 4.

Od czerwca 1807 roku szwoleŜerowie opuszczali


stopniowo Warszawę, kierując się przez Niemcy do
Francji, do zakładu pułkowego w Chantilly. Wtedy okazało
się, Ŝe decyzja opuszczenia kraju wcale nie jest najlepsza i...
2
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 33.
3
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, op. cit., s. 94.
4
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 35.
188

nastąpiło masowe zjawisko brania urlopów. W lipcu 1807


roku takich przypadków zanotowano 11, w sierpniu —juŜ
16, we wrześniu — 18, w październiku — 23, w listopadzie
wprawdzie tylko 9, ale za to w grudniu — aŜ 34, bowiem w
okolicy BoŜego Narodzenia 1807 roku wielu ułanów, którzy
juŜ się zaciągnęli, poczuło nagle chęć pozostania w kraju...
Przeczuwali chyba, Ŝe słuŜba u cesarza, choć zaszczytna, jest
jednak dość niebezpieczna. Somosierra stała się tego dobrym
przykładem.
Łącznie, jak pisze Bielecki, w drugiej połowie 1807
roku zwolniło się albo wzięło definitywne urlopy — nie
wracając juŜ do pułku — 110 szwoleŜerów, a więc szósta część
zarejestrowanych do tej pory ochotników5. Zwalniano się i
brano urlopy takŜe i później, ale w drodze do Francji urlopów
juŜ nie udzielano. Ostatecznie pułk został uzupełniony
przez księcia Józefa Ŝołnierzami odkomenderowanymi
z utworzonych juŜ jednostek Księstwa Warszawskiego. W
kaŜdym razie łącznie przez pułk szwoleŜerów w całym jego
okresie istnienia przewinęło się ponad 4000 Ŝołnierzy 6.
Przejście przez Niemcy i Francję pełne było
rozmaitych wydarzeń, opisywanych potem przez pamiętnikarzy
i pisarzy, np. przez Gąsiorowskiego. Chodzi tu o wyczyny
szwoleŜerów we Frankfurcie nad Menem i interwencję
Stadnickiego w obronie kolegów, co zakończyło się aresztem
i... kilkunastoma stronami w Huraganie7. To jednak teŜ frag-
ment legendy szwoleŜerów — mniej moŜe bohaterski, ale
dobrze oddający atmosferę epoki. Niektóre z „przygód"
szwoleŜerów miały przynieść jednak dość powaŜne
konsekwencje. Kiedy snuto domysły, dlaczego Napoleon
wysłał właśnie polskich szwoleŜerów gwardii na armaty w
Somosierze, jednym z podawanych powodów tej decyzji
5
Ibidem, s. 37.
6
Zob.: Robert B i e l e c k i , SzwoleŜerowie Gwardii, Neriton, Warszawa
1996.
7
Wacław G ą s i o r o w s k i , Huragan, op. cit., tom 2—3, s. 151—166.
189

miała być historia tzw. „porwania Sabinek" (analogia do


słynnego epizodu z historii Rzymu), czyli pewnego
nieobyczajnego wykroczenia, którego jakoby mieli
dopuścić się polscy szwoleŜerowie. Napoleon podobno w
ten sposób chciał ukarać Polaków. Sprawa „porwania
Sabinek", pozornie tylko anegdotyczna, mogła, zdaniem
niektórych, wpłynąć jednak na Napoleona w momencie
podejmowania decyzji uŜycia szwoleŜerów do szarŜy na armaty,
a polemika na ten temat trwała jeszcze długo, m.in. na
łamach krakowskiego „Czasu" 8.
Ten epizod jest oczywiście jednym z mitów krąŜących do dziś
po bezdroŜach epoki napoleońskiej, ale moŜe nie ma dymu bez
ognia... Na umówiony sygnał Polacy jakoby obstawili tam
bramy i usunąwszy siłą męŜczyzn i starsze kobiety,
dopuścili się na młodszych i ładniejszych aktu „porwania
Sabinek". Afera ta zyskała taki rozgłos, Ŝe stała się tematem
ówczesnej litografii, przypisywanej bądź Bellage'owi, bądź
Charletowi. Nie ulega wątpliwości, Ŝe w Chatellerault zdarzył
się jakiś incydent z kobietami 9.
Oto jak sprawę „porwania Sabinek" wyjaśnia Henryk Brandt:
„W podróŜy naszej przejechaliśmy przez Chatellerault, z którym
łączy się wspomnienie Polaków. Kiedy w lecie 1808
roku przechodził tędy polski 9-ty pułk piechoty
(Księstwa Warszawskiego) w drodze do Hiszpanii,
przyjmowano go bardzo przyjaźnie, a miejscy dostojnicy wydali
bal na cześć jego dowódcy, księcia Sułkowskiego. Wychodząc
Polacy chcieli się odwzajemnić i w miejscu spacerowym,
leŜącym w pobliŜu miasta, na ich drodze urządzili wiejską
zabawę. Pułk wyszedł przed wieczorem, poskładał broń i
rozpoczęły się tańce przy odgłosie bardzo licznej i dobrej
orkiestry pułkowej, a w czasie tańców roznoszono
8
„Czas", nr 8 z 12 stycznia 1853 roku oraz nr 22 z 28 stycznia 1853 roku,
dane za Wspomnieniami Załuskiego, op. cit., s. 82 i 189.
9
Marian Kujawski, Z bojów polskich..., op. cit., s. 122.
190

słodycze i chłodniki. Naturalnie nie brakowało tam


nieproszonych gości i widzów, a wśród ciemności nocnych
moŜe się odbywały rzeczy, których surowa moralność nie
mogłaby usprawiedliwić. W kaŜdym jednak razie właściwe
towarzystwo zachowywało się przyzwoicie. Pomimo to
rozeszły się pogłoski, Ŝe w sąsiednim lasku odbywały się
orgie, zakończony czymś w rodzaju «porwania Sabinek».
Taki był rzeczywisty przebieg tego balu, który narobił w całej
Francji duŜo hałasu. Słyszałem opowiadanie o nim z własnych
ust księcia Sułkowskiego [...]" 10.
Wygląda więc na to, Ŝe sprawa mogła istotnie dotrzeć
do Napoleona, który jednak pomylił szwoleŜerów z piechotą...
Polacy to Polacy!
Szerzej pisze o „porwaniu Sabinek w Chatellerault" Józef
Załuski w kontekście straszenia Francuzów Polakami, traktując
całą sprawę jako anegdotę związaną zresztą tym razem nie z
9., a z 7. Pułkiem Piechoty:
„Taką anegdotę puścili w obieg w mieście Chatellerault,
które słynie z fabryk noŜy, noŜyczek i podobnych wyrobów.
Prawda, Ŝe dziewczęta z naprzykrzeniem nachodzą
podróŜnych, a takŜe i wojskowych po kwaterach, Ŝeby się
pozbywać owych uŜytecznych drobiazgów, które w koszykach
roznoszą. To mogło dać powód do wieści, jakoby pułk 7.
Piechoty Księstwa Warszawskiego, dowództwa pułkownika
Sobolewskiego, był dla gorąca przedsięwziął wymaszerowanie z
tego miasta wieczorem przy muzyce pułkowej i jakoby poza
miastem wiele panienek i róŜnych kobiet było pułk od-
prowadzało, i Ŝe za miastem, gdzie był spacer gęsto
drzewami wysadzany, pułk się był zatrzymał i rapt Sabinek
przez Rzymian był naśladował [...]. Trudno przypuścić, Ŝeby
pułkownik Sobolewski, rodzony brat Ignacego, znanego
kilkakrotnie ministra, jeden z najznakomitszych wojskowych
naszych, był przyzwolił na taką niedorzeczność. MoŜe co
10
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op.cit., s. 144.
191

zaszło przy tylnej straŜy pułku, ale Francuzi częścią


złośliwie, częścią z nieprzyzwoitą wesołością rozgłosili
ten jakoby wypadek, który, jak wszystkie podobnego
rodzaju pogłoski, rósł z drobnostki do coraz większych
rozmiarów. Kiedy po raz drugi przechodziłem przez
Chatellerault, słyszałem, Ŝe miasto zaniosło skargę do
cesarza, lecz ten miał odpowiedzieć: «iŜ jeŜeli się co
stało, kobiety miasta Chatellerault same temu są winne, bo
uczciwe kobiety i panny nie powinny chodzić za
Ŝołnierzami, za ich muzyką po nocy». Powtarzam
więc, Ŝe mniemany przypadek w Chatellerault nie miał nic
w sobie osobliwego ani honor wojska polskiego
obraŜającego, a tym mniej pułku gwardii lekkokonnej
polskiej Napoleona I, ani pułku ułanów nadwiślańskich"11.
Nieco inną wersję tej historii odnajdujemy w
pamiętniku Stanisława Broekere, porucznika 9. Pułku
Piechoty Księstwa Warszawskiego. Według niego przebieg
wydarzeń był następujący:
„Magistrat i mieszkańcy miasta wydali dla oficerów
korpusu wielki bal, w którym brali udział oficerowie
polskiej gwardii ułanów. Podczas zabawy oficerów do
parku wy niesiono wina i wódki dla Ŝołnierzy. Muzyka
pułkowa musiała popisywać się, wykonując wyborowe
sztuki. Wino wprowadziło wszystkich w dobry humor,
tak Ŝe tańczono do rana z pięknymi dziewczętami
francuskimi, po większej części córkami mieszczan. Gdy juŜ
zanadto poświęcono Bachusowi, a wesołości trzeba było
kres połoŜyć, udano się nade dniem do swoich
kwater, zachowując największą spokójność. W rok
później uwiadomiono nas od mera, Ŝe jedna dziewczyna
została matką małego Polaka, do czego nasi Ŝołnierze,
zwłaszcza piechota i gwardia ułanów cesarskich,
przyznać się nie chcieli. Rzecz ta pozostała między nami,
pobudzając do częstych Ŝartów, ale czas wszystko zatarł"12.
11
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia..., op. cit., s. 190.
12
Stanisław Broekere, Pamiętniki..., op. cit., s. 16 i 256.
192

Dodajmy — prawie wszystko, z wyjątkiem samej szarŜy pod


Somosierra, do której zaraz wrócimy...

Na razie trzy kompanie szwoleŜerów dowodzone przez


Tomasza Łubieńskiego wkraczają do Hiszpanii z wojskiem
Murata dnia 4 marca 1808 r. jako część kolumny generała
Lepie, będąc pierwszym eszelonem gwardii, który przeszedł
Pireneje13. Były to kompanie 1., 5. i 2., które stacjonowały w
Madrycie podczas zamieszek 2 i 3 maja, ale, na szczęście, nie
otrzymały rozkazu ich tłumienia, czym podobno zaskarbiły
sobie sympatię mieszkańców, choć był to czysty
przypadek. SzwoleŜerowie patrolowali potem miasto
razem z hiszpańską gwardią królewską, aby widokiem
francuskich mundurów nie draŜnić jego mieszkańców. W
Madrycie nie poległ Ŝaden szwoleŜer.
W boju szwoleŜerowie po raz pierwszy znaleźli się 14 lipca
1808 r., gdzie 6. Kompania pod dowództwem Wincentego
Radzymińskiego szarŜowała pod Medina de Rio Seco. Część
szwoleŜerów była jednak nadal we Francji, a w Bajonnie 3.
Kompania pod dowództwem kpt. Dziewa-nowskiego pełniła
słuŜbę przy samym cesarzu. Podobno Napoleon dopiero
wtedy po raz pierwszy widział szwoleŜerów i chciał zobaczyć,
jak radzą sobie z musztrą. Nie wyszło to najlepiej —
okazało się, Ŝe przyszli bohaterowie muszą się jeszcze sporo
nauczyć. Tak wspomina Andrzej Niegolewski:
„Szwadron stanął w ogrodzie w szyku bojowym. Kilka chwil
potem przyszedł cesarz przyodziany w mundur
grenadierów pieszych gwardii. Major Delaitre, Francuz, był
naszego szwadronu dowódcą. Chcąc się przed cesarzem
popisać, zakomenderował swym bardzo słabym głosem jakiś
zwrot. My mało znając komendy, jeszcze francuskiej, i nie
dosłyszawszy komenderującego, obróciliśmy się jedni

13
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op. cit., s. 73.
193

w lewo, drudzy w prawo i okazała się wielka mieszanina.


Cesarz splunął, ale bez okazania gniewu, a potem rzekłszy
— Ci młodzi ludzie nic nie umieją — przywołał generała
Durosnela i oddał mu nas na naukę musztry, by od samego
początku szkołę kawalerii z nami zaczął" 14.
Kiedy szwoleŜerowie dotarli 29 listopada 1808 roku w
okolice Somosierry, zdaniem Andrzeja Niegolewskiego miało
miejsce dość banalne wydarzenie, które było jednak
później wielokrotnie bezkrytycznie powtarzane, bowiem
dobrze pasowało do patriotycznej wizji bitwy.
OtóŜ cesarz, który nie spał całą noc i sam udał się na
rozpoznanie terenu, zatrzymał się podobno nad ranem 30
listopada na biwaku polskich szwoleŜerów, niedaleko od drogi
w pobliŜu wioski Cereza de Abajo. Cesarz usiadł przy jednym z
ognisk w otoczeniu swojej świty, aby zagrzać się przez chwilę.
Wtedy to jakoby do ogniska podszedł jeden ze szwoleŜerów,
Poniński, i nie zwracając uwagi na Napoleona, wygrzebał z
ognia płonącą szczapę, którą zapalił sobie fajeczkę.
Wywołało to oczywiste zdumienie otoczenia cesarza i zaraz
zwrócono uwagę Ŝołnierzowi, Ŝe przecieŜ powinien okazać
nieco respektu monarsze, a przede wszystkim
podziękować. SzwoleŜer zaś odchodząc od ognia mruknął,
Ŝe tam mu podziękuje i pokazał fajką w kierunku wąwozu...
Ta historyjka takŜe trafiła do polskiej legendy, choć ma
wszelkie cechy bajki, wymyślonej juŜ po fakcie. śołnierz
przecieŜ nie mógł wiedzieć, Ŝe to właśnie szwoleŜerowie będą
atakować wąwóz. Cesarz wpadł na pomysł uŜycia
szwoleŜerów w ostatniej chwili. Miał ich wtedy pod ręką, a
poza tym był wściekły, Ŝe piechota nie daje sobie rady w
wąwozie, i działał pod wpływem emocji. Podobno jeden z
generałów napoleońskich, co przytacza Brandys, pozwolił
sobie na uwagę: „Trzeba być pijanym, aby taki rozkaz
14
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra, Poznań 1864, cyt. za: Robert
Bielecki , Somosierra, op.cit., s. 39.
194

wydać, i trzeba być pijanym, aby taki rozkaz wykonać". Kiedy


po szarŜy doniesiono o tym cesarzowi, miał on
powiedzieć: Chciałbym, Ŝeby wszyscy moi Ŝołnierze byli tak
pijani jak ci Polacy!" Być moŜe od tego wywodzi się
znane przysłowie francuskie: ivre comme un Polonais —
czyli — „pijany jak Polak"15, ale... to wszystko nadal legenda.
Chronologia zdarzeń była następująca:
O godzinie 8 rano cesarz wydał piechocie —woltyŜerom 96.
Pułku Piechoty — rozkaz do ataku. JuŜ wcześniej
pluton szwoleŜerów pod dowództwem Niegolewskiego wysłano
na zwiady i „po języka". Niegolewski wrócił ok. 10.30 „z
językiem", ale sam utracił szwoleŜera Pawła
Wiśniewskiego, który trafił do hiszpańskiej niewoli i w tej
chwili sam był pewnie przesłuchiwany przez Hiszpanów, którzy
dowiedzieli się, Ŝe u wlotu do wąwozu jest cesarz na czele
znacznych sił. Podobno właśnie to spotęgowało wściekłość
cesarza, który i tak był tego dnia w fatalnym humorze i juŜ
zdąŜył obwinie szwoleŜerów za zupełnie niepotrzebne spalenie
domu w wiosce Cerezo de Abajo.
W kaŜdym razie nad ranem 30 listopada 1808 roku polski
pułk szwoleŜerów rozlokowano niedaleko drogi
prowadzącej do wąwozu. Pozycja ta była, jak podaje w
swojej relacji Pierre Dautancourt16, poza zasięgiem
ostrzału artyleryjskiego, ale docierały tam kule hiszpańskich
tyralierów. Wtedy to ranny został, i to dwukrotnie, major
Philippe Segur, adiutant Napoleona, co zostało odnotowane
w słynnym 13. Biuletynie i stanowiło przesłankę
późniejszego „włączenia" Segura do samej szarŜy, czego on
zresztą sam skromnie się nie wypierał... Tę wersję, jakoby Segur
szarŜował razem ze szwoleŜerami, po tym, jak
15
Marian B r a n d y s , Kozietulski i inni. Iskry, Warszawa 1967, t. 1,
s. 193.
16
Relacja Pierre'a Dautancourta z 1 września 1818 roku. Cyt. za:
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 196.
195

przywiózł generałowi Montbrunowi rozkaz dla 3. Szwadronu.


przyjął teŜ Marian Kukieł17, a takŜe kilku innych
autorów. Zdaniem Montbruna wykonanie ataku przez
jazdę na wąwóz chroniony czterema bateriami było jednak
niemoŜliwe. Kukieł przytacza słowa wypowiedziane jakoby
przez Napoleona: „NiemoŜliwe? Tego słowa nie znam. Dla
moich Polaków nie ma nic niemoŜliwego".
Większość wersji mówi teŜ o wąwozie jako o ciasnym,
górskim korytarzu, otoczonym stromymi skałami. TakŜe
Gąsiorowski pisze: „Góry, skały, a między nimi korytarz na
dwóch ludzi. Szyja wąska, podobno kręta, trzema
armatami mogą nam cały korpus wystrzelać"18.
Dyskusję na temat, czy Somosierrę moŜna w ogóle uznać
za wąwóz, podsumował Robert Bielecki, pisząc, Ŝe dla
np. historyków francuskich ten problem właściwie nigdy nie
istniał, bo stosowane przez nich pojęcie defile oznacza
„cieśninę", a więc miejsce trudne do przejścia, za to łatwe
do obrony, które wcale nie jest jednoznaczne z
wąwozem. Ten spór został ostatecznie rozstrzygnięty
— powszechnie przyjęto, Ŝe dolina Somosierry jest tak
szeroka, iŜ nie sposób jej traktować jako wąwóz. Niemniej
jednak z racji tego, Ŝe wszędzie zalegają odłamki skalne i Ŝe
kawaleria mogła atakować jedynie wzdłuŜ drogi, uznano,
Ŝe była to rzeczywiście pozycja wyjątkowo trudna do
zdobycia19.
Zanim szwoleŜerowie wykonali swoją słynną szarŜę,
brudną robotę musiała jednak wykonać francuska piechota.
Zadanie polegało na ataku połączonym z załoŜeniem
faszyną i zasypaniem rowów zaporowych, wykopanych
przez Hiszpanów na drodze w wąwozie. I to zadanie
wykonał z ogromnymi stratami wspomniany juŜ 96. Pułk
Piechoty francuskiej. Do atakującej piechoty Hiszpanie
strzelali kartaczami z pierwszej baterii, ustawionej niedaleko
17
Marian K u k i e ł , Dzieje..., op. cit., s. 219.
18
Wacław G ą s i o r o w s k i , Huragan, op. cit., t. 2—3, s. 247.
19
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 140.
196

wejścia do wąwozu. Dwie kolejne ustawione były


odpowiednio wyŜej, na kolejnych zakrętach drogi, a ostatnia na
wzgórzu. Zdania są podzielone, czy były to cztery baterie po
cztery działa, czy teŜ ustawiono trzy baterie po dwa działa, a
ostatnia na wzgórzu miała dziesięć armat. JeŜeli wiemy, iŜ
wąwóz był na tyle wąski, Ŝe szwoleŜerowie musieli
atakować w szyku czwórkowym — to wątpliwe wydaje się
zmieszczenie czterech armat wraz z obsługą na takiej przestrzeni.
Prawdopodobnie w wąwozie ustawiono trzy baterie po dwie
armaty, co dawało znacznie mniejszą siłę ognia i tym samym
większe szanse atakującym. Strzelano jednak kartaczami,
co oznaczało wystarczająco duŜą siłę raŜenia, aby
powstrzymać ewentualny atak. Dodatkowo Hiszpanie
umieścili na zboczach wąwozu fizylierów, którzy prowadzili
krzyŜowy ogień karabinowy, skierowany na atakujących drogą.
Tymczasem złość cesarza narastała. W końcu polecił
adiutantowi, aby zaniósł słuŜbowemu szwadronowi szwoleŜerów
rozkaz uderzenia na wąwóz i znajdujące się w nim hiszpańskie
baterie.
Nie wiadomo dokładnie, jaki rozkaz wydał cesarz 3.
Szwadronowi SzwoleŜerów — czy mieli zdobyć wszystkie, czy
tylko pierwszą baterię, zagraŜającą najbardziej wol-
tyŜerom francuskim. SzwoleŜerów poprowadził do ataku
szef 2. Szwadronu Jan Kozietulski, dowodzący tego dnia 3.
Szwadronem w zastępstwie nieobecnego Ignacego Stokowskiego.
Kompaniami 3. i 7. dowodzili odpowiednio kapitanowie Jan
Dziewanowski i Piotr Krasiński. Relacja Kozietulskiego:
„Natychmiast przybywa do mnie jeden z generałów i
woła: «Polacy, naprzód». Pułk nasz był za mną o wystrzał
armaty, posuwam się z moim szwadronem; przybywa drugi
adiutant cesarski i woła: «Letka jazda kłusem» — puszczamy się
kłusem. Biegnąc koło cesarza wykrzyknęliśmy: «Niech Ŝyje
cesarz». On rzekł do nas: «Polonais prenez
197

moi ces canons». Nieprzyjaciel strzelał do nas plutonami


i pojedynczo, natychmiast 16 armat umieszczonych w wąwozie i
na górach i broniących przystępu, okropny ogień wyzionęło w
nas. CięŜko jest opisać straszne połoŜenie, w którym
znajdowaliśmy się. Widziałem obok siebie padających ludzi i
konie. Pierwszy hufiec, prowadzony przez odwaŜnego
KrzyŜanowskiego zaczyna się łamać. Krzyczymy obydwa:
«Naprzód bracia, aby do armat», «Vive FEmpereur»,
«naprzód, vive FEmpereur». Przybiegamy do armat pierwszych,
odpędzamy kanonierów, rąbiąc kogo się napotka. Drugie
armaty juŜ częścią były odpuszczone przez uciekającego
nieprzyjaciela, wtem czuję konia mego ranionego, druga kula
trafia go w głowę, pada i nogę mi przywala. Prawie w ten
moment KrzyŜanowski zostaje zabity. Było jeszcze kilkunastu
ludzi przy mnie. Krzyknęli:
— Szefa nam zabito, wracajmy! Ja, dobywszy się spod konia,
przez cały ogień karabinowy przebiegłem cały wąwóz. Spotykam
cesarza, który mnie pyta: — Co ci, jesteś ranny? — Nie,
sire, ale wykonałem twe rozkazy — wzięliśmy dwie armaty" 20.
Relacja Kozietulskiego potwierdzałaby tezę o dwóch armatach
pierwszej baterii oraz sugerowałaby, Ŝe Napoleon wydał
rozkaz zdobycia tylko tej baterii. JeŜeli chodziłoby jednak tylko o
pierwszą baterię, to wszyscy Polacy powinni się wycofać, tak jak
zrobił to Kozietulski. Ale Kozietulski był pozbawiony konia
i pewnie ogłuszony upadkiem; nie wydał rozkazu do
odwrotu. Część szwoleŜerów mając rozpędzone konie
szarŜowała nadal, a część zatrzymała się i naradzała, co robić
dalej. W tym czasie do wąwozu nadjechał spóźniony
Niegolewski wraz z grupą szwoleŜerów. Wycofanie się nie
było moŜliwe, bo szwoleŜerowie Niegolewskiego nacierali w
pełnym pędzie, a ostrzał drugiej baterii byłby jednakowo
niebezpieczny przy wycofywaniu
20
Cyt za. Marian Kujawski, Z bojów polskich..., op. cit., s. 166.
198

się, jak i przy natarciu. Grupa Niegolewskiego


porywa zdezorientowanych szwoleŜerów i szarŜa jest
kontynuowana. Relacja Andrzeja Niegolewskiego:
„Dopędzając szwadron, a dopędziłem go po zdobytej
pierwszej baterii, zastałem kilku Ŝołnierzy, między innymi,
gdyŜ mi to bardzo dobrze w pamięci zostało. i
Konopkę z 7 kompanii na kasztanowatym koniu z
białą grzywą, skupionych w zagięciu, w którym pierwsze
piętro armat ustawione było. W pierwszej chwili ogromnego
ognia zatrzymali się oni tam poza szwadronem dalej
pędzącym. Widząc mnie obok nich pędzącego galopem, na jaki
tylko mój doniec mógł się był zdobyć, wołali na mnie: «Panie
poruczniku, panie poruczniku, nie jeździj, bo tam bardzo
strzelają!» W mgnieniu oka przecieŜ, gdy widzieli, Ŝem nie
tylko na ich przestrogę nie zwaŜał, ale przeciwnie,
rzuciwszy im kilka ostrych słów z wykrzyknieniem
«En avant! Vive rEmpereur!» w jednej chwili juŜeśmy
się złączyli ze szwadronem. Kozietulskiemu na początku
konia ubito i tenŜe wskutek tego z szeregu nacierających, nie
mogąc szwadronu gonić, cofnął się. Komenda ze starszeństwa
Dziewanow-skiemu przypadła. Szwadron rozpuściwszy
się w górę, przy odgłosach «En avant! Vive l'Empereur!»
innej komendy nie słyszał i nie potrzebował. Wszyscy
tam bowiem: kapitan, porucznik, Ŝołnierze jednym
zapałem zgrzani, jeden i ten sam odgłos wydając, jednym
pędem, nie zwaŜając ani na cofnięcie się Kozietulskiego, ani
teŜ na poległych i ciągle padających oficerów, kolegów,
wąwóz zdobyli i w pędzie samym armaty zdobywają,
kanonierów, nie zatrzymując się rąbali.
Nie chcę ja tu bynajmniej zmniejszać sławy, którą
okrył się Dziewanowski. Z pewnością, jeŜeli kto chciał
udział w szarŜy dzielić, jemu największy dział przypada, ale
nie wskutek komendy, którą atak z zatrzymanym szwadronem
miał ponowić, tylko wskutek stanowiska, jakie w szwad-
199

ronie zajmował, nie ustępując nadto z hufca, mimo


ran odebranych, aŜ dopóki siły mu tylko starczyły, i cięŜko
ranny nie padł, porwał za sobą szwadron, który do niego,
jak do ojca był przywiązany" 21.
Relacja Piotra Krasińskiego:
„Spostrzegłem, że z przyczyny utraty wielu szwoleżerów,
zamiast czwórkami — po dwóch, po trzech szwadron
nasz szedł do szarŜy i Ŝe ludzie i konie luźne, z
których Ŝołnierze zabitymi zostali, między rotami
biegły. W takim stanie szwadron nie mógł w razie
potrzeby się sformować, a Ŝe nam się juŜ równina
pokazywać zaczęła, sądziłem Ŝe sformowanie szwadronu
będzie koniecznym, więc przypuściłem konia, by na to
uwaŜnym zrobić kapitana Dziewanowskiego, lecz gdy go
juŜ na czele oddziału nie znalazłem, a widząc Ŝe na
armaty, które po lewej stronie stojąc silny sypały
ogień, szarŜę przypuścić trzeba będzie, sam pod
gradem kul zatrzymałem szwadron, komenderując:
«a gauche en batalille», kazałem im się porachować:
«Par la droite de chaque rang komptez vous
quqttre». Pana porucznika Zielonkę przywołałem do
pierwszego plutonu. Parę szwoleŜerów, którzy byli
tylko co stracili konie, na luźne wsiedli. To
uporządkowanie tylko parę minut trwało, a przecieŜ
w tym stanie szwadron mógł do ataku być
uformowanym, zakomenderowałem czwórkę, gdyŜ
tylko drogą moŜna było ruszyć. Gdy do tej baterii
przylecieliśmy, spostrzegłem, Ŝe tylko czwórką moŜna
było na te armaty uderzyć, gdyŜ mostek, któren
musiał być sporządzony, by na to stanowisko
armaty przyprowadzić, był wąski. Zwróciwszy kolumnę
na te armaty, w tym momencie kartaczem w bok
ugodzony zostałem, spadłem z konia i jakiś czas bez
przytomności leŜałem" 22.
I dalsza relacja Niegolewskiego:
21
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra. Cyt. za: Tyszka, Bielecki,
Dał nam przykład..., op. cit., s. 204.
22
T y s z k a , B i e l e c k i , Dał nam przykład..., op. cit., s. 209.
200

„Jak po ustąpieniu szefa Kozietulskiego, tak teraz,


lubo Dziewanowski leŜał zwalony z konia, przecieŜ resztki
szwadronu nie zatrzymały się, ale tym samym pędem zdobyły i
czwartą baterię. Za tą juŜ otwierał się niejaki przestwór między
górami. Na widok koło budynku zebranej piechoty
hiszpańskiej w kupie, po lewej stronie gościńca, wstrzymałem
konia w miejscu. Dotąd bowiem, nie zatrzymując się ni nie
oglądając się, wpadłem do wąwozu, pędziłem z okrzykiem:
«En avant! Vive rEmpereur!» wśród gradu kul.
Postrzegłszy tu przy sobie paru szwoleŜerów, a za sobą
wachmistrza Sokołowskiego na kulawym koniu, zawołałem:
— Gdzie nasi?
Sokołowski odparł:
— Poginęli!
Wielu legło istotnie, drudzy konie potracili, inni zostali w tyle,
inni jeszcze, pędząc z góry, rozpierzchli się na prawo i na
lewo, gdyŜ, jak juŜ powiedziałem, był jaki taki przestwór
między górami. Piechota hiszpańska z boku ciągle nas raziła,
przy owej zaś baterii czwartej poza nami stało jeszcze
kilkunastu hiszpańskich kanonierów. Krzyknąłem:
— Sokołowski! Uderzmy na nich!
I uderzyliśmy z tą garstką. Hiszpanie uciekli, a biedny
Sokołowski powiększył swą śmiercią liczbę poległych w tym
boju kolegów.
Nie widziałem koło siebie i owych kilku szwoleŜerów.
Wtem koń, krwią plujący, padł pode mną od strzału
działowego. W okamgnieniu kilku Hiszpanów uciekających
nawróciło, a dwóch z karabinów mi do głowy przyłoŜonych
dało ognia. Kule atoli opieką nade mną wszechmocnej
opatrzności ograniczyły się na zadaniu mi tylko ran cięŜkich.
Rzadko komu tak z bliska śmierć zagląda w oczy. Widziałem
karabiny na głowie, słyszałem obadwa strzały, poczułem
mdlenie, ale jednak zrozumiałem Hiszpanów wołających:
201

— Na prawo, na prawo, nadchodzi, nadchodzi!


W tej chwili dziewięć razy pchnięto mnie bagnetem, obrano
z pieniędzy, a konia zostawiono na mnie. Razy bagnetów
ocknęły mnie w bólu i sprawiły, Ŝem się poczuł
przy Ŝyciu i wrócił do zupełnej przytomności umysłu.
Otoczony Hiszpanami, w obawie, by mnie u nich
los zwyczajny jeńców, to jest śmierć w mękach, nie
spotkała, nawet odetchnąć nie śmiałem. Wkrótce
słyszeć się dały coraz głośniej bębny i okrzyki: «En
avant! Vive l'Empereur!». I zaraz ujrzałem naszych i
szaserów francuskich" 23.
Napoleon wydał następnie rozkaz 1.
Szwadronowi SzwoleŜerów pod dowództwem Tomasza
Łubieńskiego, aby umocnił pozycję zdobytą przez 3.
Szwadron. W akcji tej brał takŜe udział pluton
strzelców konnych gwardii. Jedyna relacja napisana
bezpośrednio po bitwie wieczorem 30 listopada 1808
roku to list Tomasza Łubieńskiego do Ŝony:
„Mieliśmy wiele rozpraw, z których dzięki Opatrzności
wyszliśmy szczęśliwie, a szczególnie z dzisiejszej bitwy
pod Somosierrą moŜemy się pochwalić, Ŝe
rozstrzygnęliśmy los tej bitwy za trzecim, raz
po raz uderzeniem na nieprzyjaciela. Zabraliśmy
mu 13 armat, 5 sztandarów i rozproszyliśmy go
zupełnie, a to w wąwozie prawie niedostępnym dla
jazdy. Kozietulski okrył się sławą. Biedny, lecz
odwaŜny Dziewanowski umarł, utraciwszy nogę.
Niektórzy z naszych walecznych ziomków polegli,
okrywszy się chwałą. Między tymi liczono trzech
oficerów. Między rannymi jest dwóch rannych
oficerów, którym wszakŜe nie grozi niebezpieczeństwo.
Kozietulski miał zabitego pod sobą konia i surdut
postrzelony. Sława tego dnia przypadła nam w udziale.
Goniliśmy nieprzyjaciela z szablą nad karkiem więcej
niŜ mil cztery.
23
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra. Cyt. za: Tyszka,
B i e l e ck i , Dał nam przykład..., op. cit., s. 205.
202

Zabraliśmy miasto Buitrago i wiele ekwipaŜów.


Goniąc nieprzyjaciela rozpraszaliśmy go wszędzie: część
padła trupem, resztę wzięto w niewolę, z której dla prędkości
marszu i małej liczby Ŝołnierzy uwolnić ich musiałem" 24.
Tomasz Łubieński, szef 1. Szwadronu SzwoleŜerów.
który dokończył dzieło 3. Szwadronu w wąwozie So-
mosierry, opisał bitwę w podobnym duchu takŜe po latach
w czasopiśmie „Wanda", w roku 182125, ale podobno przez
cały czas uwaŜał, Ŝe to on naleŜał do zdobywców
Somosierry. Przedział czasowy po pierwszym ataku 3.
Szwadronu a wejściem do wąwozu 1. Szwadronu
wynosił zapewne kilka lub kilkanaście minut, więc w
zasadzie Łubieński mógł czuć się takŜe uczestnikiem
zwycięskiej szarŜy. Bitwa zresztą trwała nadal. Według
Niegolewskiego i Załuskiego szarŜę wykonał tylko 3.
Szwadron, który zdobył wszystkie armaty. Natomiast
Tomasz Łubieński twierdził, Ŝe ostatnie piętro armat,
juŜ po pierwszym opanowaniu go przez Niegolewskiego,
trzeba było zdo-bywać ponownie, Niegolewski został
bowiem cięŜko ranny i pozycję odzyskali na krótko
Hiszpanie. Dopiero kolejna szarŜa, wykonana tym razem
przez 1. Szwadron Łubieńskiego, opanowała tę pozycję.
Kto zatem uczestniczył w szarŜy? Szwadron szwoleŜerów
składał się zwykle ze 125 szwoleŜerów, ale Bielecki uwaŜał,
Ŝe w momencie bitwy stan był nieco wyŜszy. W
ksiąŜce Dał nam przykład Bonaparte wydanej w roku
1984 pisze, Ŝe w szarŜy uczestniczyło ok. 140
26
szwoleŜerów . Natomiast w innej swojej ksiąŜce,
Somosierra 1808, wydanej pięć lat później, jeszcze
podwyŜsza liczbę uczestników szarŜy,

24
Cyt. za: Marian B r a n d y s , Kozietulski..., op. cit., t. 1, s. 199.
T. Ł u b i e ń s k i , Krótki opis bitwy pod Somosierra, „Wanda" 1821, t. 4, s.
103—104. (Fragment w: Tyszka, B i e l e c k i , Dał nam przykład..., op. cit., s. 206.
26
Robert B i e l e c k i , Andrzej Tyszka, Dał nam przykład..., op. cit., t. 1, s. 200.
203
opierając się tym razem na tzw., „kontroli" pułkowej, czyli na
rejestrze, w którym odnotowywano nazwiska wszystkich
Ŝołnierzy, wszystkie awanse i zmiany w ewidencji. Z
„kontroli" wynika, Ŝe oprócz 14 poległych z 3. Szwadronu,
było takŜe 2 poległych z 1. Szwadronu, którym dowodził
Łubieński, oraz 4 poległych z 2. Szwadronu, który w związku z
tym takŜe musiał brać udział w walce. Wykaz „kontroli"
pułkowej potwierdzają takŜe nazwiska poległych zawarte w
raporcie Dautancourta Noms des hommes tues et blesses a
Somo Sierra. Zdaniem Bieleckiego, relacja Krasińskiego
ogłoszona 28 stycznia 1809 roku w „Gazecie Poznańskiej", a
pisana 9 grudnia 1808 roku w San Martin pod Madrytem,
stwierdza wyraźnie:
„Trzeci szwadron pod dowództwem szefa Kozietulskiego
dostał rozkaz uderzenia na działa stojące na drodze. Uderzył
natarczywie ten szwadron, lecz zastanowił się nieco, gdy szef
Kozietulski mając pod sobą ubitego konia, upadł na ziemię. Ale
stanął zaraz na jego czele kpt. Dziewanowski i wpadł na działa, z
których sam Niegolewski jedno odebrał. Za tym szwadronem
posłano zaraz drugi pod dowództwem szefa Tomasza
Łubieńskiego, lecz juŜ tamten większą połowę dział zdobył.
Połączone więc poszły w pogoń" 27.
Bielecki wylicza ostatecznie, Ŝe w szarŜy uczestniczyło
110 oficerów i Ŝołnierzy z 3. Kompanii oraz 105 oficerów i
Ŝołnierzy z 7. Kompanii, czyli 216 szwoleŜerów. Do tego
naleŜy, jego zdaniem, doliczyć szwoleŜerów 1. Szwadronu
Łubieńskiego oraz Francuzów z plutonu strzelców konnych
gwardii, czyli łącznie 450 Ŝołnierzy28. W tym kontekście nie
wlicza juŜ szwoleŜerów 2. Szwadronu, którzy brali dopiero udział
w kolejnej fazie bitwy.
Dyskusja o szturmie na armaty w wąwozie trwała na dobre
jeszcze podczas powstania listopadowego, w którym brali
udział jej uczestnicy, a nawet wiele lat potem w miarę
27
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit., s. 160.
28
Ibidem, s. 163.
204

druku pamiętników, publikacji historycznych, w formie


polemik prasowych... Czy była tylko jedna szarŜa, czy moŜe więcej?
Kto brał w nich udział? Czy Łubieński zdobywał armaty? Ile było
hiszpańskich armat i jak były ustawione? Czy w natarciu brali udział
Francuzi? Czy adiutant Napoleona, Philippe Segur, został ranny
w bitwie, czy teŜ wcześniej. a w bitwie wziął udział
dopiero... w swoich pamiętnikach?29. Czy Napoleon zwariował,
posyłając szwoleŜerów na pewną śmierć, czy teŜ był to
przebłysk geniuszu, który pozwolił otworzyć drogę na Madryt
szybko i w sumie z minimalnymi, choć polskimi stratami? A
moŜe była to kolejna rata krwawej spłaty polskiego długu?
Pułkownik baron Marcellin de Marbot, znajdujący się wówczas w
otoczeniu cesarza podsumował: „Polacy mają tylko jedną zaletę,
ale za to posiadają ją w pełni — są bardzo odwaŜni"30. I tak
lekcewaŜenie zmieszało się z podziwem, co nie przeszkodziło, aby
w 13. Biuletynie Wielkiej Armii z 2 grudnia 1808 roku, a
jeszcze później we francuskich dziełach historycznych,
uwypuklić zasługi francuskie. Oto treść 13. Biuletynu:
„Sw. Martin, blisko Madrytu. Dnia 2 grudnia 1808.
Dnia 29 listopada główna kwatera cesarza przeniesiona została do
wsi Bocequillas. Dnia 30 o świcie kiąŜe Belluno (marszałek
Victor) stanął u stóp Somosierry. Dywizja trzynastu tysięcy
armii rezerwowej hiszpańskiej broniła przejść tej góry.
Nieprzyjaciel sądził być to stanowisko niezdobytym. Oszańcował
był cieśninę, którą Hiszpanie zowią: puerto, i obsadził ją 16
działami. 10. Pułk lekkiej piechoty uwieńczył prawą stronę
drogi; 96 pułk udał się gościńcem (chaussee), a 24. postępował
na lewo pod górę. Jenerał Senarmont z sześciu działami
posunął się gościńcem. Ogień ręcznej broni i armatni
rozpoczęły się z obu stron. Natarcie, które wykonał jenerał
Montbrun na czele
29
P. de S e g u r, Historie et memoires, Paris 1873.
30
Cyt. za: Guy C.Dempsey, U boku Napoleona, KsiąŜka i Wiedza,
Warszawa 2005, s. 100.
205
szwoleŜerów polskich, rozstrzygnęło los bitwy. Natarcie
świetne, jakie się kiedykolwiek odbyło, w którym ten pułk okrył
się sławą i okazał się być godnym uczestniczyć w gwardii
cesarskiej. Działa, chorągwie, strzelby, Ŝołnierze, wszystko
to zostało zdobyte, odcięte albo schwytane. Ośmiu
szwoleŜerów polskich zginęło na działach, szesnastu zostało
rannych. Między tymi ostatnimi kapitan Dziewanowski tak
cięŜko został ranny, Ŝe zostaje prawie bez nadziei. Major Segur,
furier (marechal des logis) domu cesarskiego, nacierając
między Polakami, odniósł kilka ran, z których jedna dość
waŜna. Owe szesnaście armat, dziesięć chorągwi, około
trzydziestu wozów amunicyjnych, dwieście wozów róŜnych
pociągów, kasy pułków, oto są owoce tej świetnej rozprawy.
Pomiędzy jeńcami, którzy są bardzo Uczni, znajdują się
wszyscy pułkownicy i podpułkownicy korpusów dywizji
hiszpańskiej. Wszyscy szeregowi byliby zabrani, gdyby nie byli
porzucili broni i nie rozpierzchli się po górach. Dnia 1 grudnia
główna kwatera cesarska była w St. Augustin, a ksiąŜę Istrii
(marszałek Bessieres) przybył z jazdą uwieńczyć pagórki
madryckie. Piechota nie będzie mogła przybyć aŜ 3-go.
Wiadomości, które dotąd powzięto, kaŜą sądzić, Ŝe miasto
jest widowiskiem róŜnych nieporządków i Ŝe bramy są
zabarykadowane. Powietrze jest bardzo piękne" 31.
Kto tak naprawdę zdobywał Somosierrę? Niegolewski, który
nigdy nie był przekonany do udziału Łubieńskiego w szarŜy,
tak wspominał po latach:
"Było to w roku 1831 na obiedzie u naszego wodza
Skrzyneckiego. Łubieński utrzymywał, Ŝe za 3-cim
szwadronem on z pierwszym szwadronem szarŜował i baterię
Hiszpanom odebrał. Ja jemu na to powiedziałem, Ŝe jeŜeli
nazywa szarŜą odbieranie armat, przy których nie masz
kanonierów, to przyznaję, gdyŜ 3-ci szwadron kanonierów
hiszpańskich był częścią porąbał, częścią do ucieczki zmusił.

31
Cyt. za: Józef Z a ł u s k i. Wspomnienia..., op. cit., s. 134.
206

Jak Łubieński zaś twierdził, Ŝe ja o tym sądzić nie mogę, gdyŜ


leŜałem tam na placu ranny bez przytomności, ja jemu zaś, Ŝe
Hiszpanie na inne szwadrony pułku chevau-legerów, którzy po 3-
cim szwadronie na baterie pod Somosierra szarŜowali, nie
granatami, nie kartaczami, lecz karmelkami zapewne strzelać
musieli, kiedy oprócz tych, co z trzeciego szwadronu polegli i
rannymi byli, Ŝaden Ŝołnierz ani oficer innego szwadronu nie był
ani zabity, ani ranny" 32.
JeŜeli nawet udział Łubieńskiego w zdobywaniu juŜ
zdobytych przez Niegolewskiego armat moŜe być podany w
wątpliwość, to ma on wraz ze swoim 1. Szwadronem zasługę w
utrwaleniu przewagi po zdobyciu wąwozu. Jego atak
przyśpieszył ucieczkę Hiszpanów z zajmowanych za wąwozem
pozycji. Łubieński ścigał ich na odcinku dwu mil i zajął ze swoim
oddziałem miasto Buitrago. Jego wkład w zwycięstwo potwierdza
takŜe relacja innego uczestnika bitwy, podporucznika 1.
Szwadronu, Wincentego Szeptyckiego:
„Cała piechota hiszpańska z kilkunastu tysięcy złoŜona,
niedawno zdziwiona, a teraz dotknięta przestrachem,
po drogach, płaszyczyznach i bliŜszych górach zaczęła szukać
schronienia. Dwie mile gonił Łubieński rozbite ich szczątki,
zostawując następującym po nas wojskom zbieranie
bezbronnych. Rozpędziwszy rezerwę, przeleciawszy bagaŜe,
kasę, wszystko co było nieprzyjacielskiego do ostatniego Ŝołnierza
i ostatniego ich wozu, nie oparł się aŜ w Buitrago" 33.
Bitwa pod Somosierrą została zrelacjonowana przez
kilku uczestników i wielu naocznych świadków, Polaków i
Francuzów. Relacje róŜniły się jednak, co wywołało szereg
sporów i polemik. Bitwę opisywało rozmaicie wielu autorów.
Robert Bielecki34, który starał się podsumować
32
Janusz K. Zawodny, Somosierra. Prawda i legenda. Rzeczpospolita
Plus—Minus, 30 grudnia 2000.
33
W. S z e p t y c k i , Somosierra, „Dziennik Literacki" 1862, nr 40,
s. 313. Cyt za: T y s z k a, B i e 1 e c k i, Dał nam przykład..., op. cit., s. 206.
34
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op. cit.
207

całą dotychczasową dyskusję na ten temat, przyznał, Ŝe


najlepszym opracowaniem na temat bitwy jest praca Mariana
Kujawskiego Z bojów polskich w wojnach napoleońskich.
Maida— Somosierra—Fuengirola—Albuera, wydana w
Londynie w roku 1967. Kujawski uwaŜa np., Ŝe na drodze w
wąwozie Somosierry były ustawione cztery baterie po cztery
armaty. Zdaniem Bieleckiego, pierwsze trzy baterie miały
tylko po dwie armaty, natomiast na szczycie ustawiono aŜ
dziesięć armat. JeŜeli weźmiemy pod uwagę szerokość drogi, na
której mogło jechać obok siebie tylko czterech
szwoleŜerów, to prawdopodobnie było tam miejsce jedynie
na dwie armaty. Za najbardziej wiarygodną, a przy
tym stawiającą Polaków w najkorzystniejszym świetle,
uznaje się, przynajmniej w Polsce, wersję uczestnika szarŜy,
szwoleŜera Andrzeja Niegolewskiego35, dzielnie
polemizującego z francuskim historykiem Louisem Adolphem
Thiersem. autorem Historii Konsulatu i Cesarstwa. Wersję tę
w znacznym stopniu akceptuje zarówno Marian Kujawski, jak i
Robert Bielecki.
Pułk pozostał w Hiszpanii do lutego 1809 r.; w tym
czasie brał udział w zdobyciu Madrytu, a następnie w walkach
marszałka Soulta z Anglikami w Portugalii. Stu
szwoleŜerów pod dowództwem Tomasza Łubieńskiego
eskortowało Napoleona podczas jego powrotu do ParyŜa. Po
zakończeniu wojny z Austrią dwa szwadrony
szwoleŜerów powróciły do Hiszpanii, gdzie pełniły przede
wszystkim słuŜbę garnizonową. Pod koniec 1811 roku
szwadrony te zostały ściągnięte do Chantilly. Później tylko
około 400 lekkokonnych walczyło w Hiszpanii nad Ebro pod
dowództwem grosmajora Delaitre'a. Potem była Rosja,
kampania niemiecka i francuska... I wreszcie szwadron
Jerzmanowskiego towarzyszył Napoleonowi na Elbie.

35
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra, op. cit.
Rozdział 8
LEGIA NADWIŚLAŃSKA

Gdyby wolno było liczyć ofiary, które się czynią dla kraju swojego,
zapewne dzień poddania się Saragossy byłby w tej szczupłej ich liczbie,
które dla Polaka były dotkliwe.
Józef Mroziński

Najszersze opracowania dotyczące polskich jednostek w Hiszpanii —


Legii Nadwiślańskiej1 i Dywizji Księstwa Warszawskiego2 —
zawdzięczamy polskiemu historykowi, działającemu po II wojnie
światowej w Wielkiej Brytanii, Stanisławowi Kirkorowi. Prace
Kirkora są bardzo szczegółowe i ambicją autora być moŜe było jeŜeli
juŜ nie wyczerpanie tematu, to dotarcie do jak największej ilości
źródeł. Nadmiar szczegółów i oschłość literacka sprawia jednak, Ŝe
ich lektura nie jest zbyt łatwa, wykazy stanów liczbowych jednostek i
ich marszruty są dość monotonne, ale jak dotąd są to podstawowe
opracowania opisujące udział Polaków w walkach na Półwyspie
Iberyjskim. Poza tym, poniewaŜ zostały wydane w Anglii, są raczej
trudno dostępne dla czytelnika krajowego. Kirkor korzystał
1
Stanisław Kirkor, Legia..., op. cit.
2
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op. cit.
209

z Archives Nationales w ParyŜu i archiwów


dawnego Ministerstwa Wojny, a obecnie Service
Historique de l'Armee w Chateau de Vincennes pod
ParyŜem, gdzie przebadał tzw. kartony polskie oraz akta
korpusów i dywizji, w których słuŜyli Polacy.
NajwaŜniejsze dane znaleźć moŜna, jego zdaniem, w tzw.
Situations sporządzanych 1 i 15 kaŜdego miesiąca. W
Situations 4. Korpusu są akta polskiej dywizji i pułku
ułanów, a w Situations 3. Korpusu — akta czterech pułków
piechoty legii. W Krakowie jest Archiwum gen.
Chłopickiego, wchodzące w skład Archiwum Miasta
Krakowa.
Bardziej plastyczny obraz wydarzeń wojny
hiszpańskiej znajdziemy w pamiętnikach z epoki, które
warto porównać z Popiołami Stefana śeromskiego i
Huraganem Wacława Gąsiorowskiego.
Henryk Brandt, pruski Ŝołnierz, który po klęsce Prus w
1806 roku znalazł się w Księstwie Warszawskim,
pozostawił nam wspaniały pamiętnik o dziejach Legii
Nadwiślańskiej. Zdaniem Kirkora, „ten Prusak i luteranin pisał
o legii i swoich tam kolegach, zwierzchnikach i Ŝołnierzach z
takim umiłowaniem, jak nie mógłby tego uczynić najlepszy
Polak. Prawda, Ŝe był on wtedy na drodze do pełnego
spolszczenia i Ŝe w tym nastroju spisywał wówczas swoje
notatki, ale opracował je dopiero pół wieku później, gdy
jako generał pruski był na emeryturze"3. Dzięki Brandtowi
moŜemy prześledzić losy polskiej piechoty nadwiślańskiej w
ksiąŜce Moja słuŜba w Legii Nadwiślańskiej 4.
Drugie waŜne wspomnienia, relacjonujące dzieje
Legii Nadwiślańskiej, to Pamiętniki moje w Hiszpanii
Kajetana Wojciechowskiego5. Autor słuŜył w Pułku Ułanów
Nad-
3
Stanisław K i r k o r , Legia..., op. cit., s. 11.
4
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op. cit.
5
Kajetan W o j c i e c h o w s k i, Pamiętniki moje w Hiszpanii, Instytut
Wydawniczy Pax. Warszawa 1978.
210

wiślańskich, wywodzącym się, podobnie zresztą jak


piechota nadwiślańska, z Legionów Polskich we Włoszech.
Wznowiono takŜe niedawno wspomnienia Józefa Mroziń-
skiego6 z piechoty nadwiślańskiej, opisujące przede wszystkim
dwa oblęŜenia miasta.
Epizody hiszpańskie są takŜe w innych wspomnieniach z
epoki, choćby w pamiętniku Dezyderego Chłapowskiego, w
którym znajdziemy fragment opisujący spotkanie legionistów z
cesarzem w Bajonnie, przed przekroczeniem granicy hiszpańskiej.
„Przewidywał cesarz, Ŝe Hiszpanie nie tak łatwo zmianie
dynastii się poddadzą, bo juŜ dał był rozkaz kilku
korpusom wojska maszerować do Hiszpanii. Zaczęły regimenta
przechodzić przez Bajonnę. Jeden z najpierwszych przy
maszerował pułk ułanów polskich pod dowództwem Konopki.
Był to ów stary regiment legii włoskiej Dąbrowskiego,
uformowany we Włoszech przez RoŜnieckiego z samych
niewolników i dezerterów galicyjskich z wojska austriackiego.
Bardzo piękny i silny regiment, sami starzy oficerowie i
Ŝołnierze. Klicki był w nim Grosmajorem naówczas. Cesarz z
rana przed śniadaniem, na placu obszernym za ogrodem
przeszedł ich rewią i maszerować kazał. Wszelkie
ruchy wykonywali z największą szybkością i akuratnością, tak Ŝe
wszyscy oficerowie francuscy przyznali, Ŝe ich armia cała nie
wyjmując i gwardii, nie posiada tak pięknego i dzielnego
regimentu jazdy. Cesarz kazał oficerów zaprosić na obiad, który
suto urządzono w obozie szwadronu gwardyi polskiej.
Nazajutrz regiment pomaszerował do Hiszpanii, a do Bajonny
przybyły trzy regimenty piechoty polskiej, legii dawniej
włoskiej, a teraz nazwanej Nadwiślańską. Piękne bardzo
6
Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie Saragossy w latach 1808 i 1809 ze
względem szczególniejszym na czynności korpusu polskiego, wydane łącznie z
Pamiętnikiem z Wojny Hiszpańskiej 1808—1814 Stanisława Broekere,
Wyd. Armagedon, Gdynia 2004.
211

regimenta pod dowództwem Jenerała Grabińskiego, a


później Chłopickiego. Cesarz takŜe odbył ich przegląd i
gwardii pieszej kazał kolejno dawać dla nich obiady.
Oficerowie przyjmowali oficerów, Ŝołnierze Ŝołnierzy" 7.
Obraz spotkania uzupełnia relacja Brandta. Według
niego, podobno przegląd piechoty wypadł znacznie gorzej od
przeglądu jazdy. Napoleon wracał z wizyty u hiszpańskich
Burbonów i był w złym humorze. Brandt wspomina, Ŝe z
powodu jakiegoś źle wykonanego ruchu powiedział na cały
głos:
„Prefekt w Kassel miał słuszność donosząc mi, Ŝe
panowie oficerowie w tym pułku nie robili nic, tylko grali
w karty, a Ŝołnierze pili. Ale ja doprowadzę ich wszystkich do
porządku" 8.
We Francji Polacy z Legii Nadwiślańskiej spotkali nie
tylko Napoleona. Podobno w kwietniu 1808 roku zetknęli się
takŜe z Kościuszką. To spotkanie takŜe nie było zbyt udane. Tak
w kaŜdym razie wspomina je Wojciechowski:
„W ParyŜu postawiono nasz pułk nad Sekwaną w
starym mieście, gdzie mojej kompanii wypadło postawić konie
pod murem. Tam Ŝołnierze chędoŜąc konie, a my dozorując,
obaczyliśmy nieznajomego przechodzącego i z wielką
pilnością nam się przypatrującego. Wtem starsi legioniści
poznają w nim Kościuszkę; gdyśmy go chcieli powitać, rzucił się
w boczną ulicę i znikł nam z oczów" 9.
Legia Nadwiślańska weszła do Hiszpanii 7 czerwca
1808 roku, prowadzona przez płk Chłopickiego, juŜ bez
gen. Grabińskiego, który popadł w niełaskę cesarza,
niezadowolonego po przeglądzie w Bajonnie ze stanu legii,
i otrzymał urlop bezpłatny. Sprawa nie jest tu do końca jasna,
gdyŜ najwyraźniej sam Grabiński nie bardzo miał
7
Dezydery C h ł a p o w s k i , Pamiętniki..., op. cit, s. 39.
8
Henryk B r a n d t, Moja słuŜba..., op. cit., s. 138.
9
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op. cit., s. 28.
212

ochotę na uczestniczenie w wojnie hiszpańskiej. Wrócił do


Włoch, gdzie czuł się bardziej u siebie.
Zdecydowano, Ŝe pułki legii nie będą stanowić
samodzielniej jednostki taktycznej i wejdą w skład rozmaitych
brygad francuskich, aby, jak wyraził się cesarz podczas
przeglądu w Bajonnie, „dojść do porządku", czyli wtopić się
w armię francuską. Francuzi mieli po prostu ograniczone
zaufanie do jednostek cudzoziemskich. Poza tym nie wiadomo
było jeszcze dokładnie, co stanie się z samą Polską, i
utrzymywanie zwartych polskich jednostek, pod
polskim dowództwem, uznano za ryzykowne. Były juŜ
kłopoty z Hiszpanami, były ze Szwajcarami... Następnie
polskie pułki skierowano pod Saragossę.
Dopiero po wyprawieniu wszystkich pułków legii do
Hiszpanii wydał Napoleon dekret z 24 czerwca 1808 r. o
nowej organizacji legii. Dekret stanowił, Ŝe Legia
Nadwiślańska będzie miała dwie rady administracyjne —
jedną dla trzech pułków piechoty, a drugą dla pułku jazdy.
Stanowiło to praktycznie wyłączenie pułku jazdy poza ramy
legii (pułk ten został zresztą włączony później do Dywizji
Księstwa Warszawskiego, a z dywizji odkomenderowano
do legionów saperów). Legia nigdy nie stanowiła
samodzielnej jednostki taktycznej, a jej pułki weszły w skład
rozmaitych brygad francuskich, gdzie miały „dojść do
porządku". Komendantem legii został płk Józef Chłopicki, jako
dowodzący jej 1. Pułkiem Piechoty. Było to jednak tylko
dowództwo administracyjne i instrukcyjno-osobowe. Pułkami
dowodzili w róŜnym okresie Florian Kąsinowski, Piotr
Swiderski, Józef Chłusowicz, Paweł Fądzielski, Sykstus Estko i
Kazimierz Tański.
Pułki piechoty legii miały być organizowane na wzór
pułków liniowych francuskich, a więc kaŜdy batalion miał
składać się z kompanii grenadierów, 4 kompanii
fizylierskich i kompanii woltyŜerów. KaŜdy pułk miał mieć
dwa bataliony, prócz tego miał być jeden batalion zakładowy
213

w Sedanie dla całej legii. Przy pełnej obsadzie wraz z


batalionem zakładowym legia miała liczyć 5959 ludzi. Dekret
stanowił, Ŝe legia miała być formacją czysto polską i Francuzi
mogli w niej słuŜyć tylko na stanowiskach kaprali furierów
w kompaniach i adiutantów podoficerów w kaŜdym
batalionie. Zadaniem kaprali furierów było staranie się o
zakwaterowanie i zaopatrzenie swych kompanii.
Początkowo Napoleon chciał utworzyć z polskich kawalerzy
stów pułk strzelców konnych, zdecydowano się jednak na
pozostawienie im lanc. Sformowano dziewięć kompanii po 128
lansjerów kaŜda, do tego dochodził 19-osobowy sztab. Pułk
ułanów miał mieć cztery szwadrony, po dwie kompanie w
szwadronie, razem więc ze sztabem miało być w pułku 43
oficerów oraz 1000 podoficerów i ułanów. Po włączeniu
huzarów do pułku ułanów było w nim faktycznie około 1100
ludzi. Dziewiątą kompanię skierowano do zakładu w Sedanie,
gdzie w sumie było 160 ludzi 10.
Lanca, czyli uproszczona wersja średniowiecznej kopii,
uznana była w tym momencie za broń dość archaiczną, ale
uwaŜano ją za tradycyjnie polską i dlatego moŜe pozostawiono ją
lansjerom. Generał Jean-Martin Petit wspominał, Ŝe Napoleon
powiedział do pułkownika Konopki:
,PoniewaŜ wasze lance nie mogą podczas szarŜy parować
cięć szablą i poniewaŜ czerwono-białe proporczyki są głównie
dziecinną zabawką, zamierzam uzbroić wasz regiment w
karabinki. Sire, odpowiedział pułkownik, juŜ tylko ze względu
na swą długość lanca jest bronią, która w rękach doświadczonego
uŜytkownika moŜe dawać znaczną przewagę moralną nad
wrogiem, poniewaŜ ten moŜe zostać zraniony lub zabity bez
zbliŜania się na odległość szabli. W dodatku proporczyki
przeraŜają konie wrogich huzarów i dragonów, co daje nam
ogromną przewagę" 11.
10
Stanisław K i r k o r , Legia Nadwiślańska..., op. cit., s. 39.
11
Guy C. D e m p s e y, U boku Napoleona, op. cit., s. 152.
214

Francuzi przekonali się niebawem, Ŝe współczesna


wersja średniowiecznej kopii oddaje jednak niemałe usługi na
polu walki. Jak wyjaśnia Kujawski, lance 1. Pułku Lans-
jerów, mające 265 cm długości, były nieco krótsze od
regulaminowych lanc, długich na 287 cm, jakie w roku 1809
przyjął polski pułk lekkokonnych gwardii, co kaŜe
przypuszczać, Ŝe po latach nieustannych doświadczeń i
praktyki bojowej lansjerzy uznali, iŜ krótsza lanca nadaje się
lepiej do walki. Lance te wykonane były z drzewa
jesionowego impregnowanego smołą; w porównaniu z nimi
długie kozackie spisy czy piki były bardzo cięŜkie i nieporęczne.
Kompletny ówczesny regulamin posługiwania się lancą pt. Essai
sur le Maniement de la lance opracowany został przez gen.
Wincentego Krasińskiego i wydany w ParyŜu w r. 181112.
Po bitwie pod Wagram, gdzie polscy ułani po stronie austriackiej
walczyli lancami, otrzymali je takŜe polscy szwoleŜerowie
gwardii, a Napoleon przekonał się ostatecznie do tej broni. Pod
Somosierra szwoleŜerowie walczyli jeszcze bez lanc, choć
niektóre obrazy z epoki błędnie przedstawiają ich
szarŜujących z lancami na armaty.
Wróćmy jednak do lansjerów, których sytuację w Hiszpanii
tak w skrócie charakteryzował Wojciechowski:
„Skład korpusu oficerów tego pułku po powrocie jego z
Włoch w roku 1807, znaleźliśmy się pod dowództwem
pułkownika Konopki, prawdziwie rycerskim. W gronie
takowych znajdował się podpułkownik Klicki, pełen
światła oficer, powszechnie powaŜany i kochany od
wszystkich; szefowie szwadronów Kostanecki i Ruttie,
kapitanowie Linkiewicz, Stokowski, Kazimierz Tański,
Rybałtowski, Huppet, SkarŜyński, Szulc, Porycki, Fijałkowski i
Ojrzanowski. Atoli naleŜy nam przede wszystkim powiedzieć,
Ŝe ten pułk, jakkolwiek razem wkroczył do Hiszpanii po
powtórnej bitwie pod Tudello w roku 1808, rozdzielony

12
Marian Kujawski, Z bojów polskich..., op. cit., przyp. 72, s. 322.
215

i poprowadzony częściowo przez podpułkownika


Klickiego, powtórnie pod Saragossę, przez pułkownika
Konopkę do armii południowej, najdłuŜszy czas naleŜał do
korpusu czwartego, którym dowodził generał Sebastiani.
Porywany przez generała Lassale, przez generała Merle, to
znów przeszedł do marszałka Suita, przesłany potem
marszałkowi Mortie, na koniec przyłączony do głównej armii
pod dowództwem króla hiszpańskiego, Józefa
Bonapartego, przerzucony na prawy brzeg Tagu przez miasto
Toledo, w bitwie pod Almonacid okrył się sławą, i tak z rąk
do rąk przechodząc był raczej kolumną partyzancką aniŜeli
pułkiem regularnego wojska" 13.
Pułk lansjerów Jana Konopki był dosłownie rozszarpywany
przez francuskich dowódców ze względu na jego zalety
bojowe. Czasem juŜ samo pojawienie się los infernos
picadores powodowało ucieczkę przeciwnika... Pułk dzielono
po prostu na mniejsze jednostki, które wysyłano wszędzie;
spodziewano się, Ŝe Polacy wykonają dobrą robotę.
Wojciechowski zaznacza jednak, Ŝe główny pułk istniał tam,
kędy były jego chorągwie14, które wszakŜe niebawem
utracono, do czego powrócimy za chwilę...
DuŜą estymą cieszył się pułkownik Józef Chłopicki, choć
bardziej u Ŝołnierzy niŜ u oficerów, których trzymał
krótko. Brand wspominał:
„Gdy ten ukazał się pośród nas — co się często zdarzało,
gdy na przykład dowodził atakiem — promieniały
twarze wszystkich Ŝołnierzy. Wszyscy byli zachwyceni, gdy
zapytał: — Jak się macie, chłopcy!? Ale ten urok, jaki
wywierał na Ŝołnierzy, nie działał na oficerów. Względem
nich Chłopicki był surowy, nieubłagany na punkcie
karności, a często zbyt gwałtowny. Ostrym, stanowczym
tonem rozkazów, skąpemi pochwałami, trzymał wszystkich w
pew-nem oddaleniu. Zarzucano mu, Ŝe miał ulubieńców, dla
13
Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje..., op. cit., s. 18.
14
Ibidem.
216

których był słaby — ale przyznawali mu wszyscy, Ŝe


dzielnych, odwaŜnych ludzi umiał ocenić według zasług.
Jego wyróŜniająca się osobistość samą powierzchownością
i obejściem budziła szacunek, jeŜeli nie przywiązanie" 15.
Napoleon wstępnie przeznaczył całą Legię
Nadwiślańską do operacji w Aragonii, prowadzonych
przez gen. Lefebvre-Desnoettes, który zetknął się juŜ z
legionistami na Śląsku. Punktem wyjścia jego operacji była
Pampeluna. Józef Mroziński wspominał:
„Legia polsko-włoska, później nazwana Nadwiślańską. a
składająca się z trzech pułków piechoty i jednego pułku
ułanów, przybywszy do Bajonny odebrała rozkaz udać się na
Ronces-Valles do Pampeluny pod rozkazy generała Lefebre-
Desnouettes, który juŜ z kilkoma batalionami francuskimi
znajdował się w Nawarze i zaraz ze wzmocnieniem swego
wojska miał wkroczyć do Aragonir" 16.
Chrzest bojowy w Hiszpanii legioniści przeszli w pierw-
szej bitwie pod Tudelą i w bitwie pod Mallen.
„Skoro pułk ułanów polskich nadciągnął do Pampeluny
(gdzie legia zostawiła swe tabory), generał Lefebre-
Desnouettes, mający juŜ do 3000 ludzi nie czekał na resztę
Legii i wyruszył ku Saragossie. Kapitan jeneralny Aragonii
Palafox wysłał 500 fizylierów aragońskich do Tudelli,
aby złączeni z mieszkańcami tego miasta bronili
Francuzom przeprawy przez Ebro. Generał Lefebre
przybył tam 11 czerwca. Ułanom kazał przejść Ebro pod
Arguedas; piechota rzuciła się na most Tudelli. Wyparto
Hiszpanów z miasta. Ułani kilkadziesiąt im ludzi zakłuli,
reszta uciekła rozproszona" 17.
Hiszpanie starali się jednak nadal blokować drogę do
Saragossy i uformowali się ponownie przy moście na
rzece Xalon w pobliŜu miasteczka Alagon.
15
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op. cit., s. 27.
16
Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie Saragossy, s. 194.
17
Ibidem s. 195.
217

„Dnia 14 czerwca wyszliśmy znowu na drogę do


Mallen. O godzinie 10 byliśmy przed Alagon. Nieprzyjaciel
przyjął nas ogniem ze swych dział, lecz i tu zwycięstwo
nad nim, chociaŜ nierównie liczniejszym, niewiele nas
kosztowało. Ledwie kompanie francuskie i polskie wysłane
w strzelców (en tirailleur) potrzebowały spalić
kilkadziesiąt ładunków, a Hiszpanie wkrótce opuścili
plac boju unosząc Ŝycie do murów stolicy Aragonii.
Dzień ten kosztował ich jeszcze kilkadziesiąt zabitych. Dnia
15 czerwca generał Lefebre ruszył ku Saragossie. Przednią
straŜ składały dwa szwadrony ułanów i pułk 1-szy Legii
Nadwiślańskiej" 18.
W połowie czerwca zaczął się jeden z waŜniejszych
epizodów w historii Legii Nadwiślańskiej — oblęŜenie
Saragossy; dodajmy — pierwsze oblęŜenie, bo były dwa.
Pierwsze zaczęło się praktycznie 15 czerwca walkami wokół
miasta i trwało do 15 sierpnia 1808 roku, kiedy to
Francuzi zdecydowali się na przerwanie oblęŜenia po
niepowodzeniach swoich armii pod Baylen i w Portugalii i
zaczęli się wycofywać w kierunku Pirenejów. Józef Mroziński
zastanawia się, czy bardziej podziwiać obleganych, czy
oblegających:
„JeŜeli dzieje staroŜytnych ludów, a osobliwie Greków i
Rzymian, dają nam liczne przykłady zadziwiających dzieł
bohaterskich, które słusznie są uwaŜane w tym względzie
jako jeden z najskuteczniejszych środków do wzbudzenia
szlachetnego zapału miłości ojczyzny, to nie zbywa i
czasom naszym na podobnych wzorach, które nie tylko
wiekowi temu chlubę przynoszą, ale i następnym
pokoleniom naśladownicze obrazy cnoty wystawiać będą.
Niepospolite takowe zjawienie wystawia nam oblęŜenie
i obrona Saragossy, której wzmianka prócz
powszechnego interesu, nie moŜe być obojętną takŜe dla
Polaków. RozwaŜając szczegółowe czyny tego
18
Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie..., op. cit., s. 196.
218

pamiętnego zdarzenia, w niepewności się zostaje, czy


oblęŜonym, czy oblegającym dać pierwszeństwo co do
wytrwałości i poświęcenia się. Z jednej bowiem strony
postrzegamy podziwienia godne usiłowania oblęŜonych. Nie
ustrasza ich poraŜka świeŜo zaciągnionych wojowników, nie
przeraŜa zajęcie bateryi przedmiejskich i posuwanie się
przykopów nieprzyjacielskich, nie zatrwaŜa zdobycie
muru opasującego, który zazwyczaj uwaŜano za ostatni kres
obrony. Walczą oni bowiem w kaŜdym domu, a nawet w kaŜdej
izbie, i poddają tylko zwaliska oraz gruzy nieszczęśliwego
miasta zamienionego w cmentarz. Wzniosłość charakteru
mieszkańców Saragossy okazana przy tych oblęŜeniach, jest
jednym z najwspanialszych widoków, jakie przedstawiają
dzieje narodów od oblęŜenia Saguntu i Numancyi. Z drugiej
strony widzimy nieliczne wojsko w kraju dla niego obcym,
walczące z głodem i całą ludnością kilku prowincji,
przychodzące na koniec przez trudy i poświęcenia się
nadzwyczajne, połączone z umiejętnością do opasania i
oblęŜenia — nie bardzo znajomą swoim przeciwnikom — a na
koniec zdobycia warownego miasta, bronionego przez daleko
liczniejsze zastępy i z zaciętością bezprzykładną" 19.
Mroziński widzi bohaterstwo Hiszpanów, za wszelką
cenę broniących swojej ziemi. Drugi polski parniętnikarz,
takŜe walczący pod Saragossą, miał juŜ nieco inne podejście
do oblęŜenia. Potrafił oddalić się od swego oddziału bez
rozkazu, tylko po to, aby postrzelać sobie do Hiszpanów:
„Rozpoznawszy, skąd ogień do nas skierowano, obrałem
sobie nieznaczne okienko, a zakrywszy kilkunastu Ŝołnierzy
za ścianą kazałem broń nabijać, sobie podawać, a sam
koniec tylko lufy wytknąwszy bez miłosierdzia Hiszpanów
kropiłem. Po niejakim czasie, gdy ogień nieprzyjacielski

19
Ibidem, s. 190.
219

ustawać zaczął, zbiegliśmy na dół, a stamtąd na


ulicę z przedsięwzięciem zdobycia klasztoru. Przywitani
gradem kul i kamieni, zaledwo się za nasz mur schronić
zdąŜyliśmy. Wróciwszy do mego okienka, na nowo zacząłem
strzelać w kupę Hiszpanów przed klasztorem stojących. Gdy
strzały moje trafnie wymierzone zamieszanie sprawiły,
umyśliłem powtórną zrobić wycieczkę, lecz w tej kulami
osypany, straciwszy w pobojowisku trzecią część mojej czapki
i dostawszy w twarz kontuzję, powtórnie cofnąć się
przymuszony zostałem. Gdy juŜ słońce ku zachodowi się
nachylało, twarz mi dolegać zaczęła; zresztą przypomniawszy
sobie, Ŝe od rana jestem nie na właściwym miejscu, takowe zaś
uchybienie surową za sobą karę pociąga, ostudzony w
zapale, zwłaszcza nie widząc Ŝadnego towarzysza mojej
wyprawy, ruszyłem na powrót do obozu naszego" 20.
Literacką wersję oblęŜenia Saragossy, podobno dość
bliską rzeczywistości, przekazali nam śeromski i
Gąsiorowski, nie ukrywając tego, Ŝe jakkolwiek Polacy
walczyli dzielnie, to raczej nie zachowywali się rycersko; i
nam teŜ wątpliwe wydaje się przytaczanie przykładu
Saragossy jako chwały oręŜa polskiego...

Wojskom francuskim udało się praktycznie wejść do


Saragossy juŜ w pierwszych dniach, ale nie udało im się
pozostać w mieście, które niebawem zamknęło bramy i broniło
się bohatersko przez dwa miesiące, jakkolwiek bliskie juŜ
było poddania się, gdyby... Francuzi nie zdecydowali się na
odwrót, wymuszony klęską pod Bailen w lipcu 1808 roku. I
tak cała rozlana krew, w tym krew polskich legionistów,
poszła w sumie na marne. Mroziński zanotował:
„Stan jednak ogólny rzeczy coraz był dla nas
groźniejszym. Armia angielska zjawiła się na półwyspie. Generał
20
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op. cit. s. 36.
220

Junot musiał kapitulować w Portugalii. Generał hiszpański


La Romana uszedł z częścią swojego wojska z Danii i
wylądował na brzegach ojczystych. O mało juŜ nie
ustąpiliśmy za Pireneje, kiedy zaczęła wkraczać do
Hiszpanii armia francuska sprowadzona od brzegów
Odry. Wisły i Niemna; z nią nadciągnęły trzy pułki
Księstwa Warszawskiego. Nadzieja widzenia ziomków
swoich napełniła radością Polaków Legii, od tak dawna od
nich odosobnionej. I ta nadzieja Polaków miała los
zwykły. Pułki te pociągnęły zupełnie w inną stronę
półwyspu. Przez cały czas pobytu w Hiszpanii wojska te
nie spotkały się nawet ze sobą" 21.
To, Ŝe polskie oddziały w Hiszpanii nie spotykały się
ze sobą, było moŜe zamierzone, a moŜe przypadkowe;
trudno tu spekulować. Piechota legii nie spotkała się z
piechotą Księstwa, ale ułani nadwiślańscy działali później
w ramach Dywizji Księstwa. Był teŜ duŜy przepływ
kadry oficerskiej pomiędzy polskimi oddziałami, co często
wywoływało niezadowolenie. Wojciechowski wspomina:
„Tu, jakoby na nasze nieszczęście, przybyło do nas z
pułku Krasińskiego sześciu oficerów: Stadnicki, Ranowski,
Sawicki, Radłowski, Kadłubicki i Mikołajewski. Taki to
był los pułku naszego, iŜ ciągle przysyłano nam z boku
oficerów, którzy nam sprzed nosa zabierali stopnie, na
któreśmy nieraz krwi naszej okupem zasłuŜyli. I tak: po
pułkowniku Konopce przysłano nam na dowódcę
Dębińskiego, po nim Stokowskiego z gwardii
Krasińskiego, a na koniec Kazimierza Tańskiego, któren w
roku 1808 opuściwszy nasz pułk w randze kapitana, w roku
1813 na pułkownika powrócił. Z niŜszymi rangami podobnie
się działo, a dla nas awansu nie było, gdyŜ nam nikt
sprawiedliwości nie oddawał, prócz jednych Hiszpanów,
którzy się nieraz spotykali z ostrzem lanc naszych" 22.
21
Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie..., op. cit., s. 216.
22
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op. cit., s. 38.
221

Francuzi po przejściowych niepowodzeniach rozpoczęli


jesienią 1808 roku nową ofensywę z nowymi wojskami w
Hiszpanii. Prowadził ją sam Napoleon, co juŜ z
definicji powinno gwarantować sukces. Uzupełnienia
otrzymała teŜ Legia Nadwiślańska, która poniosła znaczne
straty podczas pierwszego oblęŜenia Saragossy. Grupę
nowych rekrutów dla legii przyprowadził wtedy Henryk
Brandt:
„Skutkiem naszych ciągłych marszów nabraliśmy juŜ
pewnej sprawności wojskowej i dlatego nie zawahano się
poprzyłączać nas do rozmaitych pułków juŜ podczas
pochodu na plac boju. Organizacyja francuskich kadrów
uzupełniających była tak dobra, Ŝe trudno było nowo
zacięŜnych po ich wcieleniu do szeregów odróŜnić od
starych Ŝołnierzy. Duch w pułkach Legii Nadwiślańskiej
był na wskroś wojenny, wzmocniony jeszcze silną karnością,
którą pułkownik Chłopicki umiał utrzymać. Przybycie nasze do
Pampeluny zeszło się jednocześnie z wielkimi działaniami
przeciwko armii hiszpańskiej, nakazanymi przez
Napoleona. Marszałek Lannes wyruszył z Burgos, Ŝeby
stoczyć bitwę z armiami Andaluzyt i Aragonii, będącymi
pod dowództwem Castanosa i don Josego Palafoxa, a stojącymi
nad rzeką Ebro" 23.
Do decydującego starcia z armią hiszpańską doszło
niebawem — 23 listopada 1808 roku pod Tudelą. Była to tzw.
druga bitwa pod Tudelą. Mroziński relacjonował:
„Marszałek Lannes przybył z dywizją VI Korpusu
Lagrange'a, rozkazał III Korpusowi przejść przez Ebro w Lodozie,
złączył się z nim i ruszył przeciwko nieprzyjacielowi. Dnia 23
listopada ujrzał linie jego pod Tudolą. Były to wojska
Walencjanów, Murcyjanów i Aragończyków; składały większą
połowę armii generała Castanios. Nieprzyjaciel zajmował
mocną pozycję za miastem, przytem obsadził silnie przykre
wzgórki nad brzegiem

23
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op. cit., s. 12.
222

Ebru przed miastem leŜące, na których wznosi się wieŜa


Maurów, jedną zaś dywizyję miał na lewym brzegu
Ebro, za mostem. Marszałek Lannes dał rozkaz, aby jeden
batalion polski uderzył na nieprzyjaciela, który dzierŜył wzgórki
i wieŜę Maurów, i zaraz starał się opanować most dla
odcięcia zarzecznego oddziału. Pułkownik Kąsinowski ruszył
na czele I batalionu pułku 2-go. Polacy radośni, Ŝe im pierwszy
krok dano w rozprawie, która miała zajść z najliczniejszą w
Hiszpanii armią, krokiem do ataku ruszyli do nieprzyjaciela i
w mgnieniu oka znieśli pułk Murcyanów, który zajmował
najbliŜszy z tych wzgórków. Lecz piechota osadzona na
szczycie została niewzruszoną; gradem kul okryła
Polaków. Wspierał ją ogień oddziału zarzecznego. Batalion
stracił w tym momencie 60 ludzi zabitych lub rannych; w
liczbie ostatnich był sam pułkownik Kąsinowski i kapitan
Mądrzykowski. Przedarł się jednak do mostu. Nieprzyjaciel u
wieŜy Maurów widząc juŜ most zajęty, a na lewo pułk 14-ty i II
batalion pułku 2-go polskiego juŜ sięgające miasta, opuścił
spiesznie pozycję. Cała wtenczas linia zmieszana, niedługi
mogła dać opór. Wkrótce straciwszy artylerię, w rozsypce
juŜ unosiła Ŝycie, kiedy generał Castanios z drugą częścią
swego wojska (to jest z korpusem Andaluzów) krąŜył jeszcze
opodal, aby uderzyć na prawe skrzydło francuskie. Marszałek
Lannes zniósłszy linię, którą atakował frontem, robi odmianę
frontu przeciwko wojsku, które groziło jego skrzydłu.
Wtenczas generał Castanios musiał się cofnąć. Wziął drogę
do Calatayud. Marszałek Lannes z dywizją IV Korpusu udał
się w pogoń za nim, zaś marszałek Ney, wysłany z
Burgos, miał mu przeciąć odwód. Dzień ten, który Napoleon
po wylądowaniu swojem z Elby w 1815 r. w odezwie do
wojska francuskiego wymienia pomiędzy czternastoma
najpiękniejszymi dniami z czasów, kiedy walczyło pod
znakiem orłów, jest dniem szczególnie chlubnym dla
batalionu pułkownika Kąsinowskiego" 24.
223

Polscy ułani przeznaczeni byli głównie do ścigania pobitych


juŜ oddziałów hiszpańskich, a Wojciechowski ? bitwie
wspomina tylko mimochodem:
„Po tej bitwie pod Tudello marszałek Lannes zwerbował
do siebie naszego grosmajora Klickiego, któren wziąwszy
ze sobą poruczników Ojrzanowskiego i Bogusławskiego,
uformował szwadron, z którym się wnet od naszego pułku
oddzielił" 25.
Broekere podaje, Ŝe pułk ułanów podzielił na dwa
szwadrony po 800 osób. Część odkomenderowano z Konopką do
Dywizji Księstwa Warszawskiego, a reszta pułku, licząca tyle
samo Ŝołnierzy, była w Aragonii w korpusie Sucheta26.
Dempsey podaje za Kirkorem, Ŝe major Klicki i 1. Kompania
1. Szwadronu pozostali z 3. Korpusem, podczas gdy reszta
jednostki poszła na południe z 4. Korpusem. Natomiast
szwadron aragoński pozostał osobistą eskortą generała
Gabriela Sucheta 27.
Dodajmy, Ŝe tylko ten szwadron brał udział z piechotą
Legii Nadwiślańskiej w drugim oblęŜeniu Saragossy. Reszta
pułku, pod dowództwem Konopki, poszła na południe, a później
współdziałała z Dywizją Księstwa Warszawskiego —
pierwszy raz pod Ponte-Almaraz, o czym piszemy szerzej
w rozdziale o tej dywizji. Konopka podobno zabiegał o to,
aby jego pułk został włączony do zgrupowania Neya,
kierującego się w stronę Madrytu. Wyglądało na to, Ŝe nie
chciał juŜ brać udziału w kolejnym oblęŜeniu Saragossy i
walkach z powstańcami i miał własne pomysły na swój
udział w wojnie hiszpańskiej. Kirkor natomiast odrzuca
podejrzenie, jakoby Konopka samowolnie odłączył się od 3.
Korpusu 28.
24
Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie..., op. cit., s. 218.
25
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op. cit., s. 39.
26
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 49.
27
Guy C. D e m p s e y, U boku Napoleona, op. cit., s. 153.
28
Stanisław K i r k o r , Legia Nadwiślańska..., op. cit., s. 239.
224

Bitwa pod Tudelą niewątpliwie była jedną z decydujących w


drugiej fazie działań francuskich w Hiszpanii, ale dopiero bitwa
pod Somosierą 29 listopada 1808 otworzyła Napoleonowi drogę
do Madrytu 4 grudnia 1808.
Saragossą pozostała jednak nadal niezdobyta... A drugie
oblęŜenie tego miasta było jeszcze trudniejsze od pierwszego,
Hiszpanie bowiem przygotowali się odpowiednio. Mieli artylerię,
składającą się ze 160 dział, i duŜy zapas pocisków. Przygotowano
zapas Ŝywności dla 15 tys. Ŝołnierzy na pół roku. Ostatecznie
Palafox zebrał pod bronią 35 tys. osób. TakŜe i Francuzi
przygotowywali się starannie do oblęŜenia — sprowadzili 60
cięŜkich dział, w pobliskim Alagonie załoŜyli piekarnie,
magazyny i lazarety. Mroziński wspomina:
„Dnia 19 grudnia 1808 roku nadciągnął na koniec na
wzmocnienie nas V Korpus pod dowództwem marszałka
Mortiera, wynoszący 18 000 ludzi. Składały go dwie dywizje
generałów Gazana i Sucheta. Korpus ten z prze-znaczenia swego
miał naleŜeć tylko do niezbędnych działań pod Saragossą. III
Korpus, który liczył 14 000 ludzi, złoŜony z trzech dywizji
(Grandjeana, do której naleŜały pułk 2-gi i 3-ci polskie, Musniera,
w której był pułk 1-szy, i Morlota) miał uskuteczniać wszystkie
czynności oblęŜenia. Armia ta miała 6 kompanij artylerii. 8
kompanij saperów, 3 minierów i 40 oficerów inŜynierów. Wojska,
które oblegały naj ogromniej sze nawe: twierdze w Europie, nie
były tak zaopatrzone. Dy wiz u Gazan przeszła zaraz 19 grudnia
na lewy brzeg Ebnr. w pobliskości miasta Tauste, idąc na
Castejon i Zuera stanęła 20 grudnia w Villanueva nad Gallego;
dywizji Sucheta podciągnęła prawym brzegiem Ebru i stanęła
tego samego dnia przy klasztorze S-go Lamberta o pół mili od
Saragossy. III Korpus udał się prawym brzegien: kanału.
Marszałek Moncey postawił dywizję generała Morlot na
łaskowzgórzu naprzeciw zagłówka kanału.
225
Dywizję zaś Grandjeana i Musniera przeszły na prawy
brzeg Huerby" 29.
OblęŜenie rozpoczęto 21 grudnia 1808 atakiem na
umocnienia Monte-Torero. W styczniu armia francuska, poza
obleganiem miasta, musiała takŜe walczyć z hiszpańską
odsieczą, która atakowała oblegających pod hasłem
„Umrzeć lub zwycięŜyć za Ferdynanda VII", a do tego
oblegani urządzali liczne „wycieczki" z miasta na pozycje
francusko-polskie. Mroziński pisze, Ŝe od działań wojennych
groźniejszy był głód.
„śołnierz był po kilkakroć na pół racji chleba, mięsa
brakło zupełnie. Mieszkańcy chroniąc się do Saragossy przed jej
opasaniem, unieśli Ŝywność ze sobą. Pókiśmy byli silniejsi,
moŜna było chociaŜ z trudnością wydobyć coś jeszcze po
wsiach. Lecz od czasu oddalenia się dywizji Sucheta, kiedy na
oblęŜenie 50-tysięcznej załogi zostało 22 000, wysyłać
odziały było niepodobieństwem, a konwoje wyprawiane z
Pampeluny częstokroć zabierał nieprzyjaciel" 30.
Po ponownym objęciu dowództwa przez Lannesa
rozpoczęto 26 stycznia decydujące, wydawałoby się, natarcie,
które miało dokonać kolejnych wyłomów w murach. Nawet
jednak po przekroczeniu murów walki trwały o kaŜdy klasztor,
kaŜdy dom, kaŜdą ulicę. Polacy walczyli w rejonie ulic Cosso,
Quemada i klasztoru St. Engracia. Walki trwały jeszcze przez
prawie miesiąc, do 21 lutego 1809 roku. Mroziński tak
podsumował oblęŜenie:
„Gdyby wolno było liczyć ofiary, które się czynią dla
kraju swojego, zapewne dzień poddania się Saragossy
byłby w tej szczupłej ich liczbie, które dla Polaka były
dotkliwe. Garstka ta z ziemi rodzinnej usuniętych
wojowników — którzy walczyli ciągle z narodami zupełnie
obcemi dla swego kraju, bez nadziei prawie
powrotu
29
Józef Mroziński, OblęŜenie..., op. cit., s. 222.
30
Ibidem, s. 230.
226
do niego, nie w sprawie własnego narodu jak inni szczęśliwsi,
ale w sprawie obcej, dlatego jedynie, aby dopiero kiedyś było
wolno im, a przynajmniej ich ziomkom, walczyć o
odzyskanie ziemi ojczystej — nigdy nie miała przed oczyma
swemi tak okropnego widoku. Nigdy, mówię, los nie dotknął ich
tak cięŜko, jak widok tego nieszczęsnego miasta" 31.
W marcu 1809 miało miejsce jedno z waŜniejszych wydarzeń
w historii Pułku Lansjerów Nadwiślańskich, będących juŜ w
4. Korpusie generała Sebastianiego. 20 marca korpus
wyruszył z Toledo w kierunku Sierra Morena. Piechota
zatrzymała się we wsi Mora, a ułani mieli zatrzymać się w
pobliskiej miejscowości Ograz (Oriaz). Pułkownik Konopka
szukał jednak wygodniejszych kwater dla swoich ułanów i
postanowił zatrzymać się nieco dalej, w miejscowości Yevenes,
którą poznał juŜ wcześniej. UwaŜał, Ŝe jest to miejsce
bezpieczne, bowiem najbliŜsze znane pozycje nieprzyjaciela
znajdowały się w odległości trzech dni marszu.
Wojciechowski pisze, Ŝe miejsce to było jednak niebezpieczne
dla kawalerii, poniewaŜ jedyna droga ewentualnego
odwrotu prowadziła pomiędzy górami a przepaścią.
Przedsięwzięto oczywiście wszelkie niezbędne środki
ostroŜności — na wszystkich drogach rozstawiono
pikiety, a 5. Kompania rozlokowana została pod murem
kościoła, w centrum miasteczka. Pułkownik Konopka, mając
poczucie całkowitego bezpieczeństwa, rozpoczął spokojnie grę
w karty ze swoimi oficerami. SłuŜbę wartowniczą pełnił
oddział kapitana Szulca, który słyszał dziwne szczekanie psów,
poruszenie, tętent koni...
„To wszystko zaraportowano pułkownikowi, ale ten na
to Ŝadnej nie zwrócił uwagi, utrzymując, Ŝe nieprzyjaciel jest
jeszcze o parę dni marszu nad rzeką Gwadiana. Po północy mgła
okryła doliny, a skoro rozwidniało, po otrąbieniu
31
Ibidem, s. 252.
227

pobudki dano znak do rozkulbaczania i chędoŜenia koni. Gdy tym


zajęli się Ŝołnierze, a oficerowie po kwaterach wygodnie
odpoczywali, pikiety dały ognia, placówki spędzone zostały, a piąta
kompania pędem za wieś wyskoczyła. JuŜ się ta przy gęstych
wystrzałach spotykała, nimeśmy stanęli na placu przy wnijściu
do wsi, a uformowane bagaŜe poza frontem, drogą do Orias w
górę ruszyły. Wtem nadjechał przez pułk pułkownik Konopka,
szef Ruttie i Kostanecki; mgła się teŜ podniosła i ujrzeliśmy
frontem uszykowaną liczną nieprzyjacielską kawalerię z dwiema
bateriami lekkiej artylerii. Starszyzna postanowiła rejterować:
zakomenderowano «za broń, trzema w lewo zejdź, naprzód
stępa marsz!». Kompania, więc 8, w której ja jeszcze byłem
wachmistrzem-szefem, szła na czele kolumny, przed którą
pułkownik z szefem Ruttie maszerował. Z tyłu za nami
nieprzyjaciel silnie nacierał, zrąbano nam oficera od warty,
Stawiarskiego, padło juŜ znacznie Ŝołnierzy, tylna jednak straŜ
nasza silny ciągle dawała odpór" 32.
Polacy mieli trudną sprawę — nie wiedzieli w pierwszej
chwili, Ŝe zostali otoczeni przez znaczne siły kawalerii
hiszpańskiej, ok. 4000 ludzi, dowodzonej przez duca
d'Albuquerque. Jak pisze Kirkor, Konopka rozpoczął z pułkiem
odwrót i rozpaczliwie atakując przebił się górską drogą do Orgaz.
Stąd z szefem szwadronu Ruttiem i garstką ułanów dotarł do
Mora, gdzie gen. Valance, słysząc odgłosy bitwy, ustawił swą
dywizję w szyku bojowym. Zdawało się, Ŝe pułk ułanów jest
stracony. Uratowały go odwaga i zimna krew szefa szwadronu
Kostaneckiego oraz świetne wyćwiczenie ułanów. Kostanecki
w najtrudniejszych warunkach sformował pułk na nowo i
przedarł się przez linie hiszpańskie do Consuegry, skąd po kilku
godzinach spokojnie doprowadził pułk do Mora 33.

32
Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje..., op. cit., s. 43.
33
Stanisław Kirkor, Legia,.., op. cit., s. 246.
228

Bitwę pod Yevenes, jak zwykle optymistycznie,


skomentował najwyŜszy rangą oficer dywizji Księstwa,
Sułkowski:
„Rankiem 24 (marca 1809 r.), w chwili, gdy
mieliśmy wymaszerować, dowiedziałem się, Ŝe polscy
lansjerzy silni tylko 400 końmi, stojący o kilka mil od nas,
zostali otoczeni przez kolumnę 4000 do 5000 jazdy
nieprzyjacielskiej, przez którą przebili się z niezwykłą
brawurą, ale stracili trochę ludzi. Wydarzyło się to w
Jevenes, a czyn ten na zawsze przyniesie zaszczyt Polakom"34.
Zdaniem Roberta Bieleckiego, w literaturze
pamiętnikarskiej, a takŜe w opracowaniach historycznych
przewaŜa opinia, Ŝe starcie pod Yevenes było dotkliwą
poraŜką Pułku Lansjerów Nadwiślańskich, który utracił
wielu zabitych, rannych i jeńców, a takŜe swe sztandary.
Sułkowski, pisze Bielecki, naleŜał do tych nielicznych, którzy
oceniali to starcie w sposób właściwy. Z korespondencji
dowódcy pułku, Jana Konopki, pisanej jeszcze przed walką,
wynika, Ŝe jego pułk daleki był od pełnego stanu, Ŝe zabrano
mu wielu Ŝołnierzy, a więc w czasie walki dysponował
zaledwie częścią regimentu. W takiej sytuacji fakt, Ŝe ułanom
udało się przełamać wielokrotnie silniejszego przeciwnika i
wydostać z okrąŜenia, naleŜy uznać za powaŜny sukces
i nie-kwestionowany dowód znakomitej postawy Polaków.
Według źródeł hiszpańskich, Polacy stracili pod Yevenes
100 ludzi i tylko jeden sztandar 35.
Straty pułku ułanów podsumował Kirkor: zginął jeden
porucznik, zaś kapitanowie J. Schultz i K. Stokowski oraz
jeden porucznik i lekarz, wszyscy ranni, zostali wzięci do
niewoli. Warunki odwrotu pułku były takie, Ŝe pułk nie mógł
zabrać ze sobą swoich rannych; ci dostali się w ręce
nieprzyjaciela. Wielu zginęło. Ogólna liczba podoficerów i
ułanów od 8 marca do 15 kwietnia zmniejszyła się o 89
34
Antoni Paweł Sułkowski, Listy do Ŝony..., op.cit., s. 143.
35
Robert Bielecki w przypisach do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy
do Ŝony..., op. cit., s. 444.
229

ludzi; po odliczeniu 47 wziętych do niewoli pozostaje


ubytek 42 ludzi, prawdopodobnie w przewaŜającej
mierze zabitych. Straty w późniejszych walkach, jeśli
w ogóle były, to jednak minimalne. Tak więc ogólną
liczbę strat pułku pod Yevenes obliczać naleŜy na około 90
ludzi. Pułk stracił wszystkie furgony i bagaŜe i — co
najgorsze — sztandary swych szwadronów, dane im jeszcze
we Włoszech. Według wersji podanej przez
Wojciechowskiego, Konopka wbrew rozkazom zostawił w
Tudeli tylko drzewca w futerałach, natomiast płachty
sztandarowe wiózł w swoim furgonie, o czym nikt prawie w
pułku nie wiedział. W armii francuskiej za utratę
sztandarów pułk ulegał rozwiązaniu; pułk ułanów
uniknął tego losu. Z początkiem maja Konopka udał się
do Francji. Był w Sedanie; potem został wezwany do ParyŜa,
gdzie musiał się tłumaczyć z powodu poraŜki pod Yevenes
i utraty sztandarów. Do pułku wrócił dopiero po piętnastu
miesiącach36. Obszerny opis całego wydarzenia znajduje
się we wspomnieniach Wojciechowskiego37, a takŜe we
wspomnieniach Stanisława Broekere z Dywizji Księstwa
Warszawskiego, w skład której wchodziła wtedy część 1.
Pułku Ułanów 38.
W hiszpańskiej historii ułanów nadwiślańskich było
jeszcze kilka waŜnych momentów, przewaŜnie związanych
z działaniami w ramach Dywizji Księstwa Warszawskiego.
Warto tu moŜe wspomnieć, Ŝe oddział lansjerów
nadwiślańskich stał na czele odsieczy dla Fuengiroli,
obleganej w październiku 1810 roku przez Anglików.
Wiosną 1811 marszałek Soult tworzył w Sewilii
centralną rezerwę do specjalnych zadań i tam poszedł pułk
ułanów. W rękach Francuzów znajdowało się teŜ miasto
Badaj oz, co stanowiło stałe zagroŜenie dla Anglików w
Portugalii i Wellington postanowił go odebrać. Soult
posłał posiłki na
36 Stanisław Kirkor, Legia..., op. cit., s. 247
37 Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje..., op. cit., s. 46.
38 Stanisław Broekere, Pamiętniki z wojny..., op.cit., s. 50.
230

odsiecz miastu, wśród których były, zdaniem


Kujawskiego, 2 kompanie grenadierów 4. Pułku Piechoty
Księstwa Warszawskiego i Pułk Ułanów Nadwiślańskich. I
tak doszło do jednej z waŜniejszych bitew wojny hiszpańskiej
— przegranej w sumie bitwy pod Albuera, stoczonej 16
maja 1811 roku. Trudno powiedzieć, pisze Kujawski, skąd te
kompanie tam się wzięły, gdyŜ choć źródła archiwalne
dowodnie świadczą o walce polskiej piechoty pod Albuerą,
Ŝaden z pamiętników nic o nich nie mówi39. W kaŜdym razie
w krytycznym momencie bitwy Soult rzucił do szarŜy pułk
ułanów na brygadę Colborne'a; i tu są sprzeczności — jeden
czy dwa pułki polskie? i czy francuski pułk huzarów? i ile
razy Polacy szarŜowali?... Pisał o bitwie jednak
Wojciechowski i choć jego relacja nie znalazła uznania
Kirkora, to jednak jest bardzo sugestywna i oczywiście
podkreśla bohaterstwo Polaków: „Polacy zaczęli tę bitwę,
utrzymali i z największą chwałą zakończyli"40. Konopka
otrzymał po bitwie nominację na generała, a ułani —
jedenaście krzyŜy Legii Honorowej. Natomiast
Anglicy skarŜyli się, Ŝe polscy ułani „nie dawali
pardonu". Jak pisze Kirkor:
„Przykrym zgrzytem były natomiast zarzuty Anglików,
Ŝe polscy ułani pod Albuerą zaznaczyli się nie tylko
odwagą i rozmachem bojowym, ale takŜe dzikością.
Zarzucano im, Ŝe nie dawali pardonu poddającym się
piechurom i Ŝe kłuli lancami rannych, leŜących na ziemi.
Według urzędowych danych wynikł stąd w brygadzie
Colborne'a wyjątkowo wysoki stosunek zabitych do
rannych. Z obowiązku historyka notuję i te trudne do
obalenia zarzuty. Anglicy odwzajemnili się okrutnie,
pozostawiając rannych ułanów w swym ręku bez
opatrunku. Wieści o tych zdarzeniach na polach Albuery
dotarły do prasy w Anglii i w niektórych
miejscowościach, gdzie przebywali polscy
39
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op. cit.. s. 256.
40
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op. cit., s. 73.
231

oficerowie jeńcy na słowo, odbiły się ujemnie na stosunku


do nich miejscowej ludności" 41.
Jak podkreśla Dempsey42, rola odgrywana przez pułki
piechoty nadwiślańskiej w hiszpańskich kampaniach 1809-
1812 polegała bardziej na Ŝmudnym pacyfikowaniu wrogiej
ludności miejscowej niŜ na wielkich zwycięstwach w polu.
Legioniści uczestniczyli wraz z armią Aragonii w
zwycięstwach marszałka Sucheta, brali udział w oblęŜeniu
Tortosy od grudnia 1810 do stycznia 1811 roku,
uczestniczyli w oblęŜeniu Walencji od listopada do stycznia
1812 roku. Na początku roku 1812 pułki nadwiślańskie zostały
wycofane z Hiszpanii do Francji, aby dokonać uzupełnień
przed planowaną wyprawą moskiewską. Natomiast lansjerzy,
po reorganizacji, zostali odesłani do Francji dopiero 7 stycznia
1813 r. i w ten sposób ominęła ich wyprawa do Rosji.
Udział Legii Nadwiślańskiej w wojnie hiszpańskiej
bardzo krytycznie ocenił Eugeniusz Tarle. Polacy, jego
zdaniem, walcząc brawurowo przeciwko Hiszpanom nie
zastanawiali się nad tym, Ŝe są narzędziem, którym
Napoleon dławi hiszpański ruch narodowowyzwoleńczy. Nie
zdawali sobie sprawy ze swej hańbiącej roli. Napoleon
oświadczył Polakom, iŜ powinni zasłuŜyć na to, aby
zechciał on wskrzesić Polskę. I oto pozbawiając
Hiszpanię wolności — mieli Polacy zdobywać wolność
swojej własnej ojczyzny 43.
Przez pułki piechoty legii przewinęło się, zdaniem Kirkora,
około 10 800 Ŝołnierzy — w tym do niewoli dostało się ok.
1000, zginęło ok. 2000, a zdezerterowało 200. Kirkor
ubolewa, Ŝe nie moŜna dokładnie określić, ilu Polaków
z legii poległo w Hiszpanii, poniewaŜ ewidencja była
tak prowadzona, Ŝe skreślenie z niej
41
Stanisław K i r k o r , Legia..., op. cit., s. 276
42
Guy C. Dempsey, U boku Napoleona, s. 171.
43
Eugeniusz T a r l e , Napoleon, op. cit., s. 247.
232

mogło oznaczać albo śmierć, albo odesłanie na tyły, albo jeszcze


inny powód 44.
Brandt wspomina z Ŝalem, Ŝe trzecia część jego kompanii
zginęła w walkach w Hiszpanii, a od bitwy pod Tudelą do
stycznia 1812 roku, kiedy to opuszczono Hiszpanię,
kompania była trzy razy kompletowana. Przytacza jednak
opinię sierŜanta Dembińskiego ze swojej kompanii, który mimo
wszystko widział pozytywy w pobycie Polaków w Hiszpanii.
Powiedział on:
„Wziąwszy pod uwagę, Ŝe w naszej kompanii nie ma ani
jednego człowieka, począwszy od oficerów, któryby nie był raz
albo kilka razy ranny, musimy z tego powodu nabrać
przekonania, Ŝe ci carajos (tak nasi Ŝołnierze stale nazywali
Hiszpanów) — pomimo tego, Ŝe przed nami zmykają i dostają
od nas dobre cięgi — muszą w końcu wziąć górę. Ale z tern
wszystkim, lepsze tu Ŝycie Ŝołnierza, niŜ u nas przy ciągłej pracy
i pod jarzmem wójtów. Kiedy porównam ten kraj z naszym
krajem, muszę zadawać sobie pytanie: dlaczego dobry Bóg
przeznaczył nam taki nędzny kraj za ojczyznę?" 45.

44
Stanisław K i r k o r, Legia..,, op. cit., s. 175.
45
Henryk B r a n d t, Moja słuŜba..., op. cit., s. 132.
Rozdział 9
DYWIZJA KSIĘSTWA
WARSZAWSKIEGO

Jest to wojna, w której będzie tysiące wawrzynów. Liczę, Ŝe i dla mnie


przypadnie ich część. Widzę, we wszystkim, co mi się przydarzyło, Ŝe
moja gwiazda stale świeci...
Antoni Paweł Sułkowski1

Z końcem listopada 1808 roku polskie pułki z Dywizji


Księstwa Warszawskiego przeszły przez Saint-Jean-de-Luz i w
Irunie weszły do Hiszpanii, gdzie podąŜały śladem
szwoleŜerów przez Somosierrę do Madrytu. Sułkowski
zanotował 27 listopada 1808 r.:
„Tak więc właśnie dziś przekroczyliśmy połowę mostu na
rzece Bidasoa, skąd widać wyspę baŜantów i gdzie kończy
się Francja. Znaleźliśmy się w Hiszpanii. Wejście do tego
kraju jest dosyć ładne, jesteśmy u stóp Pirenejów i z dość
bliska widzimy Ocean. Pierwsze miasto w bardzo niewielkiej
odległości to Yrun" 2.
Stanisław Broekere tak relacjonował przybycie swojego
pułku do Bajonny:
„Przybyliśmy w końcu do Bajonny, wielkiego miasta
otoczonego z dwóch stron rzeką wpadającą do Oceanu
1
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit., s. 86.
2
Ibidem, s. 102.
234

Atlantyckiego. Bajonna — miasto bardzo oŜywione, prowadzi


wielki handel kolonialny. Bawiliśmy tu przez trzy dni i
zastaliśmy juŜ duŜo wojska, które się zbierało na obszernym
placu, umyślnie na ten cel przeznaczonym. KaŜdy z naszych
Ŝołnierzy dostał 60 ładunków i 4 skałki, oraz zaopatrzonym
był w Ŝywość na 9 dni. Niektóre wojska udały się przez
Pampelonę do Barcelony, inne przez Pau do Saragossy, my zaś
udaliśmy się przez St. Jean de Lus, ostatnie miasto na granicy
Francji, odległe o 2 mile od Bajonny" 3.
Do granicy hiszpańskiej dotarło, według wyliczeń Kir-
kora, 193 oficerów oraz 6049 podoficerów i Ŝołnierzy (razem
6242) 4.
Dywizja Polska przeszła „hiszpański" chrzest bojowy 25
grudnia, atakując most przez rzekę Tag pod Almaraz. Siłami
francusko-polskimi dowodził wtedy marszałek Le-febvre.
Prowadził je od Talawery w dół Tagu, poprzedzany przez
dywizję kawalerii lekkiej gen. Lasalle'a. Doszedł do
Almaraz 25 grudnia. Hiszpanie ustawili się na lewym
brzegu rzeki, pozostawiwszy na prawym do obrony
przeprawy dwa bataliony pułku Mallorca i dwa — pułku
Irlanda, wspierane 4 działami. Obroną dowodził brygadier
Hernando. Generał Valance zaatakował te oddziały, spychając
je z pozycji, które zajęła piechota z 4. Pułku Piechoty
Księstwa. Następnie wysłano do ataku na most polskich
grenadierów pod dowództwem kapitana Młokosiewicza. Polacy
dostali wsparcie artyleryjskie z dział ustawionych na brzegu
rzeki, przeszli most pod ogniem kartaczy i zajęli hiszpańskie
pozycje po drugiej stronie rzeki. Później do walki włączyli się
takŜe Polacy z 7. Pułku Piechoty, a w końcu ułani nadwiślańscy
z dywizji gen. Lasalle'a, którzy przepłynęli rzekę i zaatakowali
Hiszpanów z boku, rozbijając ich ostatecznie — zdaniem
Sułkowskiego, bez większych strat własnych:
3
Stanisław B r o e k e r e, Pamiętniki..., op. cit., s. 17.
4
Stanisław K i r k o r, Pod sztandarami..., op. cit., s. 21.
235

„Na moście nad Tagiem nieprzyjaciel zajął stanowisko.


Po drugiej stronie Tagu maszerowała dywizja Sebastianiego,
aby wziąć wroga we dwa ognie. Dotarliśmy do Almaraz o
świcie, miałem ze sobą tylko jeden batalion, bo drugi
zabrano mi wyznaczając mu zadanie specjalne. Szliśmy ku
mostowi w trzech kolumnach. Batalion 4 pułku z Potockim,
któremu równieŜ oderwano jeden batalion, wyprzedził nas
nieco, potem 7 pułk i wreszcie mój batalion, po którym
następowało kilka oddziałów kawalerii z róŜnych armii.
Potocki niewiele miał okazji do odznaczenia się, Sobolewski
takŜe i ja równieŜ, wspierając pierwszy atak batalionu
Potockiego. Kiedy jednak ukazaliśmy się nieprzyjacielowi,
którego poczęstowano około pięćdziesięciu wystrzałami
armatnimi, ten odpowiedział nam dość słabo (chociaŜ jeden
z pocisków upadł obok majora i mnie) i wycofał się, a
raczej uciekł, pozostawiając nam 4 działa. My natomiast
mamy tylko jednego zabitego i dwu rannych. Marszałek
zawsze na czele dywizji, opanował most. Była to nic
nieznacząca potyczka, ale jej rezultat jest bardzo waŜny, bo
jesteśmy niemal panami prowincji Estremadura, co nam
otwiera wejście do Portugalii. Cesarz liczył bardzo na
wzięcie tego mostu i bez wątpienia będzie nader zadowolony,
Ŝe było to takie łatwe, bo to oszczędza krew oddanych mu
Ŝołnierzy" 5.
Sułkowski uwaŜał się za szefa „polskiej misji
wojskowej" w Hiszpanii i tak oceniał swoich kolegów z
bratnich pułków piechoty Księstwa:
„Potocki jest niepocieszony, Ŝe znajduje się tutaj.
Mówiąc między nami, to człowiek zupełnie nierozumny, ale
kierują nim tak dobrze, Ŝe zachowujemy pozory, jakbyśmy
byli najlepszymi przyjaciółmi. Przyznaję, Ŝe nie byłbym
zasmucony, gdyby zrealizował swój projekt, bo, jak mi mówi,
chce złoŜyć dymisję. Tym samym pozbyłbym się

5
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit. s. 111.
236

kogoś, kto pewnego dnia mógłby stać się dla mnie


zawadą. Sobolewski raz kierowany jest przez Potockiego, to
znowu przeze mnie, jest jednym z takich charakterów, które
moŜna nazwać zerem. Jego pułk jest niezdyscyplinowany, bo on
sam nie jest dostatecznie pułkownikiem, niemniej chciałbym,
aby pozostał tu, bo juŜ przyzwyczaił się do pewnego rodzaju
szacunku wobec mej osoby, co najwyraźniej zaleciła mu jego
własna rodzina" 6.
Bitwę pod Almaraz uwaŜa się za chrzest bojowy Dywizji
Polskiej w Hiszpanii, choć nie uczestniczyła w niej cała dywizja,
a w dodatku większy problem sprawiała polskim Ŝołnierzom
przeprawa przez rzekę niŜ zdobywanie mostu pod hiszpańskim
ostrzałem. Broekere wspomina:
„Nieprzyjaciel pobity przez naszą ariergardę przepędzonym został
za rzekę, pozostawiając na placu boju wielu rannych i zabitych,
my zaś rozłoŜyliśmy się obozem nad brzegiem Tagu. W
bitwie tej przyjmowała udział polska dywizja pod
dowództwem starego generała Valence. Reszta korpusu pozostała
w tyle za nami. Kiedy nasz pułk [9.] zaczął przeprawiać się przez
rzekę a gue [4. i 7. były juŜ na drugim brzegu], zaczął nagle padać
ulewny deszcz. PoniewaŜ i w innych miejscach lał gwałtownie,
przeto rzeka tak wezbrała, Ŝe pułk nasz zaledwie zdołał
przejść; furgony musiano z tego powodu pozostawić na
przeciwnym brzegu, ratując tylko oderŜnięciem postronków
konie, aby się nie potopiły" 7.
Generał Valence wystąpił do cesarza o przyznanie
Legii Honorowej dwóm oficerom 4. pułku —
pułkownikowi nr. Potockiemu i kapitanowi grenadierów
Franciszkowi Młokosiewiczowi, którego poznamy niebawem
bliŜej jako obrońcę zamku w Fuengiroli. Nie jest jednak
jasne, czy Młokosiewicz otrzymał wtedy Legię. Raport gen.
Valance złoŜony po bitwie, 26 grudnia 1808, marszałkowi
Jourdan podkreśla jednak zasługi Młokosiewicza:
6
Ibidem, s. 165.
7
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 32.
237

„Generał Valence zrobił rekonesans pozycji o świcie;


nieprzyjaciel miał niewiele wojska na prawym brzegu Tagu,
które teŜ wkrótce zostały otoczone. Nieprzyjaciel umieścił
bateryę na lewym brzegu; most był broniony przez 5000
piechoty. O 8-mej nieprzyjaciel zaczął bić z dział, a wkrótce
potem rozpoczęto ogień karabinowy, gdy tymczasem gen.
Valence nie odpowiadał nań ani jednym strzałem; ustawił
swe działa w bateryje, które dzielnie odpowiadały na ogień
bateryi nieprzyjacielskiej i maszerował szybko naprzód, czoło
swojej kolumny zatrzymał o 100 kroków od mostu. Po
chwilowym wytchnieniu Ŝołnierza, gdy nowe działa zostały
ustawione w bateryę dla podtrzymania ataku, kazał bić w
bębny i rzucił się na czele grenadyerów na most
Almaraz, z którego nieprzyjaciel ustąpił. Hiszpanie porobili
szańce i przykopy bardzo trudne do zdobycia, jednakowoŜ
grenadyerzy polscy z okrzykiem: Niech Ŝyje cesarz, niech Ŝyje
król!, przebyli wszelkie przeszkody z taką szybkością, Ŝe nie
dali nieprzyjacielowi czasu do zaprząŜenia czterech dział i 5
kesonów, które był zmuszony opuścić. Gen. Valence musi
oddać sprawiedliwie pochwały czynom wojska polskiego,
a szczególnie drugiemu batalionowi pułku 4-go... Generał
uprasza Jego. Ces. Mość o udzielenie ozdoby legii
honorowej nr. F. Potockiemu, pułkownikowi pułku 4-go, F.
MokiejewieŜowi (Młokosiewiczowi), kapitanowi grenadyerów,
Janowi Krajewskiemi i Janowi Mayerowi, starszym
sierŜantom, którzy szczególnie odznaczyli się w tej akcji
(niebawem otrzymają stopnie poruczników); jak
równieŜ nr. Sobolewskiemu, pułkownikowi pułku 7-go i T.
Zambrzyckiemu, szefowi batalionu pułku 4-go" 8.
Kajetan Wojciechowski z Pułku Ułanów
Nadwiślańskich wchodzącego w skład polskiej dywizji tak
wspomina tę bitwę:

8 Bronisław Gembarzewski, Wojsko Polskie..., op. cit., s. 6 9.


238

„Wkrótce poprowadził nas dzielny nasz dowódca


Lassale pod Ponte-Almaras. Tam dopiero połączyliśmy się po
raz pierwszy z 4, 7 i 9 pułkiem piechoty Księstwa
Warszawskiego. Marszałek Lefevre, pod którego rozkazami
byliśmy, korzystając z mocnej pozycji, jaką mieliśmy na
wysokich nadbrzeŜach Tagu, na drugiej stronie, którego stało
wojsko hiszpańskie, wysłał generała Sebastianiego z
dywizją, aŜeby o mil kilka poniŜej przeszedłszy rzekę
zajął na umówioną godzinę tył nieprzyjacielski. Tymczasem,
gdy czwarty pułk piechoty polskiej dostał rozkaz przejścia
mostu kamiennego, w dwóch miejscach przeciętego przez
Hiszpanów, Franciszek Młokosiewicz na czele pierwszej
kompanii grenadierów tegoŜ pułku przeszedł most rzeczony
pod kartaczowym ogniem; za nim przeszła reszta piechoty,
która uformowawszy linię bojową rzuciła się na
nieprzyjacielskie armaty" 9.
Dywizja Polska, do której dołączony został takŜe Pułk
Ułanów Nadwiślańskich, dowodzona przez gen. Valence'a.
skierowana została następnie do Toledo, a później polskie
oddziały rozlokowano w innych miastach prowincji La
Mancha. Zarządzeniem Napoleona z Valladolid z 9 stycznia
1809 roku, składający się z 3-ch dywizji 4. Korpus.
dowodzony dotąd przez marszałka Lefebvre, przeszedł
chwilowo pod komendę marszałka Jourdana i miał przybyć
w okolice Madrytu 11 stycznia. Kwatera główna polskiej
dywizji znajdowała się w Toledo, a jej piechota zajmowała
pozycje wzdłuŜ Tagu do Toledo do Talawery. Z 4. Pułku
jeden batalion stał w Segovii i paru innych
miejscowościach na drodze z Segovii do Madrytu. Piechota
dywizji była podzielona na dwie brygady. Pierwszą brygadą
złoŜoną z pułków 4. i 7. dowodził gen. Van Derveird; do
drugiej brygady, dowodzonej przez gen. Schramma,
wchodził tylkc 9. Pułk. Kompanię artylerii włączono do
stanu liczebnego 7. Pułku, saperów zaś — do 9. Pułku 10.
9
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op. cit., s. 42.
10
Stanisław K i r k o r, Pod sztandarami..., op. cit., s. 27.
239
Francuzi cenili postawę bojową polskich pułków,
ale nadal ubolewali nad ich wyposaŜeniem, którego
niedostatków sami byli sprawcami, a takŜe na małą
sprawność marszową Polaków. Marszałek Lefebvre
(ksiąŜę Gdańska), jeszcze zanim dowiedział się o swoim
odwołaniu do Francji, skarŜył się w liście do marszałka
Berthiera z 9 stycznia 1809, Ŝe przybyłby do Avila
wcześniej, gdyby nie powolność marszu Polaków:
„Gdyby Polacy mogli maszerować, byłbym przybył o
jeden dzień wcześniej do Avila. Niepodobna ich uŜywać,
gdy chodzi o marsz. Dobrzy są do słuŜby
garnizonowej, inaczej Bogu samemu pozostawiam
moŜliwość zrobienia z nich czegokolwiek; nie mają ani
ubrania, ani obuwia i niepodobieństwem jest znalezienie
tego dla nich, gdyŜ mają stopy za wielkie i za długie.
Trzeba robić umyślnie [...]. Natychmiast po przybyciu do
Madrytu zajmę się potrzebami mojego wojska. Polacy mają
ich tyle, Ŝe upraszam Waszą Wysokość o danie mi na ich
miejsce dywizji niemieckiej, która jest wypoczęta i która
daleko lepiej maszeruje. Nie moŜna liczyć na Polaków
z powodu powolności ich marszu. Nigdy nie mogli
przybyć na umówione miejsce w czasie wskazanym" 11.
Zresztą jak zdąŜyć czy w ogóle maszerować, kiedy nie
ma się butów; a tych ciągle Polakom brakowało.
Zdobyczne buty hiszpańskie były za małe na polskie
stopy. Tymczasem francuska doktryna militarna zakładała,
Ŝe armia ma się zaopatrywać przede wszystkim w to, co
pozyska na terenie działań wojennych. ToteŜ czasem nie
bardzo było wiadomo, gdzie wysłać Polaków, kiedy i tak,
maszerując boso, nie zdąŜą na czas... Sułkowski pisał:
„16 stycznia 1809 r. Jesteśmy wciąŜ w Toledo i
połączyliśmy się juŜ z 4 i 7 pułkiem. Nie wiemy jeszcze
nic o naszym przyszłym przeznaczeniu. Mówią, Ŝe
wszystkie

11
Bronisław Gerabarzewski, Wojsko Polskie..., op. cit., s. 68.
240

pułki złoŜone z Polaków, jakie znajdują się w Hiszpanii,


mają być połączone w jednym korpusie" 12.
Przegrupowanie oddziałów francuskich umoŜliwiło
królowi Józefowi Bonaparte bezpieczny powrót do Madrytu
22 stycznia. Po odwołaniu marszałka Lefebre do Francji
dowództwo 4. Korpusu, w skład którego weszła Dywizja
Polska, objął pod koniec lutego 1809 roku generał
dywizji Horace-Francois Sebastiani de la Porta.
Następnie korpus ruszył na południe, w kierunku rzeki
Guadiany, gdzie 22 lutego 1809 doszło do bitwy pod
Consuegra, która jednak dała Polakom, zdaniem
Sułkowskiego, niewielkie moŜliwości, aby się odznaczyć:
„22 (lutego 1809) maszerowaliśmy ku
Consuegra, gdzie nieprzyjaciel zajął pozycję. Zaczęto go
atakować jazdą, zanim, po czterech godzinach, mogła
nadejść piechota. Nieprzyjaciel, który był dość silny, stawił
czoło, ale kiedy piechota doszła do miejsca skąd moŜna ją
było dostrzec, wycofał się w góry, gdzie nie sposób go
było ścigać bez ryzyka zbyt dalekiego zapędzenia się.
To dosyć nieszczęśliwe wydarzenie dla naszej piechoty,
która płonęła chęcią odznaczenia się" 13.
Jeszcze gorzej poszło ułanom nadwiślańskim, kiedy
25 marca 1809 roku wpadli w zasadzkę pod Yevenes, o
czym piszemy szerzej w rozdziale poświęconym Legii
Nadwiślańskiej. JuŜ lepiej udało się Polakom dzień
później, tj. 27 marca, kiedy to gen. Sebastiani
zwycięŜył armię gen. Cartojala pod Ciudad Real.
Sułkowski był pełen podziwu dla generała:
„Padał deszcz i było bardzo zimno, aŜ do świtu, co
jest rzeczą zdumiewającą o tej porze roku. Około
wpół do dziewiątej przybyliśmy do mostu na Gwadianie,
o milę od Ciudad Real, stolicy la Manchy, gdzie
znaleźliśmy nieprzyjaciela na pozycji. Nasza kawaleria,
a takŜe trochę kul armatnich pozwoliły nam wnet
opanować most. Ścigaliśmy
12
Antoni Paweł Sułkowski, Listy..., op. cit., s. 119.
13
Ibidem, s. 132.
241

wroga z całych sił. Część jego piechoty zajęła stanowiska na


wzgórzu koło Ciudad Real, gdzie została otoczona i
zmuszona do poddania. Nasza jazda szarŜowała na wszystkie
strony, tak, Ŝe nieprzyjaciel straciwszy wielu ludzi i 2000
jeńców, nie czekał nawet nadejścia piechoty i wycofał się,
pozostawiając nam Ciudad Real, które to miasto kapitulowało.
Trzeba oddać sprawiedliwość generałowi Sebastianiemu, Ŝe
wyjątkowo dobrze prowadził tę walkę" 14.
Wiosną 1809 roku polska dywizja stacjonowała w
prowincji Mancja. Przebąkiwano nawet o powrocie do kraju,
chociaŜ właśnie stamtąd przysyłano stale nowe uzupełnienia.
Zdaniem Kirkora, pod względem przysyłanych uzupełnień
pułki Księstwa Warszawskiego były gorzej traktowane niŜ
pułki Legii Nadwiślańskiej. Najlepiej naświetla to rozkaz
Napoleona z 23 lipca 1809 roku, w którym cesarz polecał, by
podnieść liczbę ludzi w kompaniach legii z 140 do 200, i
dodawał, Ŝe dopiero po zaspokojeniu potrzeb legii pozostali
Ŝołnierze mają być kierowani do pułków Księstwa
Warszawskiego w Hiszpanii. Tak więc od czasu gdy stan
liczbowy trzech pułków legii, mimo stałych duŜych strat,
został zwiększony i osiągnął swój punkt szczytowy w
listopadzie 1810 r. (6707 ludzi), stan pułków Księstwa
Warszawskiego od lipca 1809 r. ulegał stale zmniejszeniu15.
Polacy nadal teŜ nie znali dokładnie swojego dalszego
przeznaczenia. Sułkowski pisał z Man-zanares 29 kwietnia do
Ŝony:
„Buduje się tu niewielki fort i wykorzystują do tego stary
zamek, który przy drobnych reperacjach będzie mógł doskonale
spełniać taką rolę. Powstają tu takie małe forty w
róŜnych punktach dla zabezpieczenia komunikacji i
utrzymywania miast w posłuchu. Nie wiadomo jeszcze, jakie
jest nasze przyszłe przeznaczenie. KrąŜą pogłoski, Ŝe 20
tys. Francuzów ma przybyć i zastąpić wszystkie oddziały
14
Ibidem, s. 144.
15
Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op. cit., s. 30.
242

sojusznicze, które mają wrócić do siebie, ale nie ma nic


konkretnego w tej sprawie" 16.
Te pogłoski o powrocie naleŜy z pewnością
tłumaczyć w kontekście wojny Napoleona z Austrią i
związanych z tym polskich nadziei na odzyskanie Galicji.
Jednym z takich fortów, o którym wspomina Sułkowski,
był później zamek w Fuengiroli. Wątek oczekiwania i
bezczynności odnajdujemy takŜe na kolejnych stronach:
„Pozostajemy tutaj w doskonałej bezczynności. Wydaje
się, czekamy na rezultaty wojny z Austrią, zanim
posuniemy się do przodu albo do tyłu, gdyby miano nas tu
zastąpić. Niech Bóg sprawi, aby wojna rozstrzygnęła się juŜ
wkrótce, bo nie ma nic bardziej męczącego jak niepewność"17.
Bezczynność oraz brak większych bitew i ruchów
wojska nie oznaczały wcale bezpieczeństwa dla Polaków. W
pierwszej połowie lipca z Dywizji Polskiej ubyło około 150
ludzi na skutek strat marszowych; ilość ludzi w szpitalach
zwiększyła się do liczby 13 oficerów oraz 591 szeregowych18.
Sułkowski pisał:
„Nasze pułki zmniejszają się z kaŜdym dniem zarówno
przez choroby, jak teŜ przez drobne utarczki z wrogiem.
Jeśli więc pozostaniemy tu przez długi czas, to nic z nas
nie będzie, jeśli natomiast przeciwnie, powrócimy do kraju,
włączywszy w nasze szeregi dezerterów i jeńców
wojennych austriackich, Polaków z narodowości, nasze pułki
wnet mogą być w pełnym komplecie i staną się bardzo
uŜyteczne. MoŜna więc przypuszczać, oddziały o mniejszej
wartości, ale za to liczniejsze, zostaną tu przysłane, aby nas
zastąpić, i Ŝe odwoła się nas stąd" 19.
Bezczynność zakończyła się dopiero pod koniec lipca.
Dowództwo dywizji objął generał Werle, zastępując Valan-
16
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit., s 156.
17
Ibidem, s. 165.
18
Stanisław K i r k o r, Pod sztandarami..., op. cit., s. 31.
19
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit., s. 171.
243

je. W dniach 27—28 lipca 1809 roku pułki 4. i 7. oraz


lansjerzy z polskiej dywizji, zdaniem Gembarzewskiego20,
odznaczyły się w nierozstrzygniętej bitwie pod Talavera
de la Reina, na północnym brzegu Tagu. Korpusy
Victora i Sebastianiego starły się tam z połączonymi
siłami angielskimi Wellesleya i hiszpańskimi gen. Cuesty,
ponosząc znaczne straty. Zdaniem Kirkora, polska piechota
stała w rezerwie, z bronią w pogotowiu nad rzeką Alberche21,
nie biorąc udziału w bitwie. Natomiast brał w niej udział pułk
ułanów, który jeszcze do 15 lipca stacjonował w Mancji, w
Villarubia. Pułk, a właściwie jego część prowadzona
przez szefa szwadronu, Kostaneckiego, wchodziła teraz w
skład dywizji kawalerii lekkiej gen. Merlina. Pod
rozkazami majora Telesfora Kostaneckiego słuŜyło 21
oficerów oraz 371 podoficerów i ułanów. Wersję Kirkora
powtarza takŜe Przemysław Gawron w swojej pracy o bitwie 22.
11 sierpnia Polacy walczyli pod Almonacid,
nieopodal Toledo. Polska dywizja, prowadzona przez gen.
Werle, poszła do ataku jako pierwsza. Miała za zadanie
zająć wzgórze Los Cerrojones na lewym skrzydle
hiszpańskim, obsadzonym silnie przez artylerię i piechotę.
Podczas bitwy zginął pułkownik Sobolewski. Jego ostatnie
słowa brzmiały: „Nic to, nic! Dalej, naprzód dzieci. Ginę
szczęśliwy, jeśli zwycięstwo nasze"23. Zdobyto 35 dział
i wzięto 4000 jeńców. Generał Sebastiani relacjonował w
liście do króla Józefa Bonaparte:
„Rozkazałem atakować dywizyi polskiej z frontu.
Wzgórze bronione przez 10.000 Hiszpanów i 7 dział było wzięte

20
Bronisław Gembarzewski, Wojsko Polskie..., op. cit., s. 69.
21
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op. cit., s. 31, oraz Stanisław
K i r k o r, Legia..., op. cit., s. 250.
22
Przemysław Gawron, Bitwa pod Talawera de la Reyna 27—28
lipca 1809, Inforteditions, Zabrze 2004, s. 140.
23
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa..., op. cit., s. 226.
244

szturmem. Sobolewski, waleczny pułkownik pułku 7-go


znalazł tu śmierć okrywając się sławą. W tejŜe chwili
ugodzony był szef batalionu pułku 9-go, a kilku innych
szefów batalionów było ranionych, lecz męŜny ks.
Sułkowski rzucił się naprzód na czele wojska swego
narodu, przemógł nieprzyjaciela i uczynił straszną rzeź [...]
Nieprzyjaciel spędzony z najwaŜniejszej pozycji, cofnął się
w góry do zamku.... Armia francuska zdobyła 35 dział, 100
kesonów, przeszło 200 wozów, 4.000 niewolnika i kilka
chorągwi, 4.000 zabitych legło na placu [...] Straty Polaków
w tej bitwie wyniosły: zabitych 5 oficerów, z których
jeden pułkownik i dwóch szefów batalionów, 33
podoficerów i Ŝołnierzy, rannych 11 oficerów i 831
podoficerów i Ŝołnierzy" 24.
Kirkor uwaŜa, Ŝe straty podane w raporcie generała
Sebastianiego, cytowanym wyŜej za Gembarzewskim, nie
znajdują potwierdzenia w wykazach dywizyjnych. Liczba
zabitych była, jego zdaniem, na pewno duŜo większa.
Według niekompletnych wykazów zginęło lub zmarło z ran w
7. Pułku 89 szeregowych, w 9. zaś — 5 oficerów i 34
szeregowych. Brak ilości poległych oficerów w 7. Pułku
oraz tak oficerów, jak i szeregowych w 4. Ogólna liczba
ludzi w Dywizji Polskiej zmalała z 6322 w dniu 15 lipca do
6158 w dniu 31 sierpnia — a więc o 164 osoby, mimo
przyjścia w drugiej połowie sierpnia 39 ludzi z Bordeaux, co
by wskazywało na ubytek 203 osób. Nie wiemy jednak, czy i
ilu ludzi przybyło do dywizji w czasie 15 lipca i 15
sierpnia, ani jakie były straty marszowe w tym czasie. W
szpitalach 31 sierpnia było 24 oficerów i 963 szeregowych,
co oznacza wzrost ich liczby od 15 lipca o 11 oficerów i 372
szeregowych 25.
Pod Almonacid został takŜe ranny dowódca 4. Pułku
Piechoty, płk Feliks Potocki, który juŜ o dawna zabiegał
24
Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie..., op. cit., s. 69.
14
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op. cit., s. 33.
245

o odkomenderowanie go do kraju. Był to jeden z polskich


oficerów niezwykle krytycznie nastawiony do Napoleona i
do prowadzonej przez niego wojny w Hiszpanii. Poza
wszystkim czuł się zresztą w Hiszpanii nienajlepiej —
chorował. Ostatecznie dzięki ranie pod Almonacid udało mu
się postawić na swoim — poprzez ParyŜ wrócił do Księstwa,
gdzie niebawem stał się jednym z głównych animatorów
opozycji antynapoleońskiej. Zmarł jednak w wyniku
długotrwałej choroby i ran w 1811 roku.
Pod koniec sierpnia 1809 roku Sułkowski pisał do Ŝony: „W
tej chwili jestem kimś w rodzaju dowódcy dywizji
polskiej. PoniewaŜ Potocki wyjechał do Francji, 4 pułk ma
tylko majora. W 7 pułku zabity został pułkownik, jeden z
szefów batalionu jest nieobecny, a drugi cięŜko ranny, przez
co pułk zupełnie nie ma wyŜszych oficerów i zawsze
zwraca się do mnie. Ja zaś chwytam tę okazję z
pośpiechem i jak największą przyjemnością, aby być jak
najbardziej uŜytecznym moim rodakom" 26.
Zmiany na wyŜszych stanowiskach oficerskich były po
bitwie bardzo duŜe, choćby juŜ tylko z tego powodu, Ŝe dwa
polskie pułki straciły swoich dowódców. Była to zresztą
jedna z najkrwawszych bitew ze wszystkich walk, w jakich
Polacy brali udział w Hiszpanii. Jak pisze Kirkor, w 4. Pułku
szef batalionu Zdzitowiecki, widocznie tylko lekko ranny, został
przy dowództwie swego batalionu, natomiast drugim batalionem
dowodził najpierw kapitan Zawieski, potem kpt. Faustyn
Chamski; szef batalionu Zambrzycki objął z powrotem swój
batalion w październiku. Major Wierzbiński został 16 września
1809 r. mianowany w 4. Pułku pułkownikiem, ale juŜ 6
lutego 1810 r. został zwolniony. Po jego odejściu dowodził
pułkiem Zdzitowiecki, mianowany majorem 16 września 1809
r. W 7. Pułku komendę pułku sprawował chwilowo kpt.
Karpiński, potem

26
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op. cit., s. 189.
246

przejął ją skierowany tu z 9. Pułku szef batalionu Grotowski;


wrócił on do swego pułku w październiku i został tam 12
października 1809 r. mianowany majorem. Jednocześnie
został przeniesiony do 7. Pułku major Jakubowski,
mianowany 12 października 1809 r. pułkownikiem 27.
Zdaniem Gembarzewskiego28, Dywizja Polska,
walcząca w ciągłych potyczkach i będąca w nieustannych
marszach, poniosła tak znaczne straty, Ŝe w początku maja
1809 była zredukowana do 3000 ludzi. Po otrzymaniu
posiłków, które napływały do zakładu w Bordeaux, a stąd
do Hiszpanii, w dniu 15 listopada tego roku stan pułku 4.
wynosił 1864 Ŝołnierzy, 7. — 1503 i 9. — 1549.
Tymczasem Kirkor uwaŜa, Ŝe 1 lipca 1809 polska dywizja
osiągnęła najwyŜszy stan liczebny w Hiszpanii i wynosiła 179
oficerów i 6301 Ŝołnierzy, w tym pułk 4. — 63 oficerów i
2236 Ŝołnierzy. Zdaniem Kirkora, wyliczenia
Gembarzewskiego są raŜącym błędem, gdyŜ stan faktyczny
był dwa razy większy. RównieŜ podane tam liczby na 15
listopada 1809 roku nie dają pełnego obrazu, gdyŜ
nie uwzględniają ludzi odkomenderowanych ani
przebywających w szpitalach 29.
W listopadzie 1809 roku Polacy pod dowództwem
generała Blondeau (w zastępstwie nieobecnego Werle)
operowali w rejonie Ocana. Hiszpanie zebrali tymczasem
nową armię, liczącą blisko 60 tys. Ŝołnierzy, w tym ok. 8 tys.
kawalerii. Dowodził nią generał Juan de Areizaga, który
umiejętnie wiązał siły francuskie w tym rejonie. 19 listopada
doszło do walnej rozprawy i niewiele brakowało, aby
zakończyła się ona klęską wojsk napoleońskich.
Oddziały hiszpańskie i francuskie stały naprzeciwko siebie
pomiędzy Tagiem a miastem Ocana, oddzielone od
siebie płytką rozpadliną. Po tradycyjnym pojedynku
artyleryjskim
27
Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op. cit., s. 34.
28
Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie..., op. cit., s. 69.
29
Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op. cit., s. 66.
247

generał Leval poprowadził do ataku na prawe skrzydło


hiszpańskie dywizje polską i niemiecką. Natarcie jednak
zatrzymało się pod ogniem hiszpańskim. Honor ratował wtedy
Sułkowski, który chwycił znak orła 2. Batalionu 4. Pułku
Piechoty i z okrzykiem „Kto Polak, za mną!"30 (lub, jak sam
napisał: „Lepiej umrzeć niŜeli dać zhańbić honor wojska
polskiego") poderwał do ataku całą polską dywizję. W wyniku
bitwy pod Ocana przestało praktycznie istnieć hiszpańskie
zgrupowanie generała Areizaga. Strona francusko-polska
poniosła jednak znaczne straty, obliczane na 90 oficerów i 1900
podoficerów i Ŝołnierzy, głównie w dywizji polskiej i
niemieckiej. Zdaniem Kirkora, straty polskiej dywizji wynosiły
prawie jedną trzecią strat po stronie francuskiej31. Niedobitki
hiszpańskie wycofały się na południe i w góry Sierra Morena, a
dla armii francuskiej w Hiszpanii rozpoczął się nowy etap
działań wojennych. W raporcie Sułkowskiego do Józefa
Poniatowskiego odnajdujemy nazwisko głównego bohatera
naszej opowieści, Franciszka Młokosiewicza:

Wypis z raportu ks. Antoniego Sułkowskiego,


pułkownika regimentu 9-go pułku piechoty do Księcia
Naczelnego Wodza wojsk polskich z 21 listopada 1809 z
Trembaque:
„Zostawaliśmy spokojnie na dawnych stanowiskach do
19 listopada, za zbliŜeniem się nieprzyjaciela w sile wielkiej
od gór Sierra Morena zebrała się dywizja Polaków pod Ocana.
Dnia 10-go jen. Sebastiani z dywizją dragonów jen.
Milhaud podciągnął na spotkanie buntowników, wziąwszy z
sobą batalion drugi pułku 7-go piechoty pod dowództwem
majora Jakubowskiego. Zostawiwszy tenŜe w oliwach pod Dos
— Barios, sam z kawalerią na przodzie atak rozpoczął.
Przymuszony do ustąpienia przed przewaŜającą nieprzyjaciela
siłą, ścigany natarczywie od jego kawalerii, przez
30
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa..., op. cit., s. 228.
31
Stanisław K i r k o r, Pod sztandarami..., op. cit., s. 37.
248

wspomniany batalion, w cofaniu swojem nocnym ogniem


zasłoniony został. Rozpocząwszy na nowo atak, przymusił
nieprzyjaciela do rozsypki, który do 500 w zabitych i 2
armaty utracił. W nocy tegoŜ dnia cofnęliśmy się do
Aranjuez, stanąwszy na pozycji na wzgórkach przy tern
mieście, gdzie do dnia 16-go zostawaliśmy. Złączyliśmy się
tegoŜ dnia z korpusem pierwszym marszałka Victor.
Nieprzyjaciel zamyślał przejść Tagus pod Willa Maurique w
celu napadnięcia na Madryt. Aby go odciąć od rzeki,
gdyby się powaŜył przeprawić, pociągnęliśmy dnia 17-go
bm. do wsi Bayonna [sic!]. Przymuszony nieprzyjaciel tym
poruszeniem do cofnięcia się na powrót, zebrał swe siły z 60
tysięcy wojska złoŜone pod dowództwem generała Arisaga w
okolicy Occana. Mając zatem pewność stoczenia z nim
bitwy, czwarty i piąty korpus armii zebrał się w Antigolla.
Dnia 19-go w następującym porządku ruszyliśmy ku
nieprzyjacielowi: dywizja polska w środku pierwszej linii,
artyleria i część piechoty 5-go korpusu na prawem, a cała
kawaleria z resztą piechoty na lewem naszym skrzydle.
Dywizja niemiecka składała w kolumnach drugą linią. W
odwodzie armii ciągnął Król Jmc. Katolicki osobiście z całą
swoją gwardią i dywizją jen. Dessolle. Stanęliśmy
przed nieprzyjacielem w największym porządku, który jak
pod Almonacid z stałym odporem przez 3 godziny okrywał
gradem kul armatnich i kartaczami szeregi nasze. Nie
zmieszało to Polaków, równie jak najmocniejszy ręcznej
broni ogień. Widząc nieprzyjaciel niestrwoŜonych
przeciwników, i Ŝe od innych kolumn naszych
oskrzydlanym być poczynał od strony miasta Ocana, a linia
nasza z największym zapałem, wsparta artylerią polską i
holenderską, naprzód się posuwała, zaczął w nieporządku
ustępować z boju i dwie godziny przez nas ścigany 5 do 6000
zabitych na placu zostawił, całą artylerię i bagaŜe utracił.
Gdy jen. Werle, który nami dowodzi, dla słabości zdrowia
został w Madrycie, tymczasową komendę jenerałowi
Blondeau
249

oddano, lecz ten dla nieświadomości języka raczył mi w tej


bitwie dowództwo powierzyć. Szczególne dowody męstwa
i rzadkiej przytomności okazali: dowodzący pułkiem 4-
tym podpułkownik Zdzitowiecki, 7-mym major
Jakubowski, 9-tym podpułkownik Grotowski; takŜe
odznaczyli się w 4-tym piechoty kapitan Franciszek
Młokosiewicz, komendant 4-go batalionu Bronisz,
Ignacy Radzimiński, Bonifacy Kurewski, porucznicy:
Osiecki, Ubysz, Wincenty Zembrzy-cki, Kajetan adiutant major
Kalisz, podporucznicy: Brocho-cki, Zeydlitz, chir. Pierwszej
klasy Gregorowicz Karol: podoficerowie i Ŝołnierze: adiutant
podoficer Scibol, sierŜant starszy Stawski, Jan Ośmiałowski,
Młocki, Mikołaj Turski, Niski, śółtowski, Otwinowski,
grenadier Linkiewicz Piotr; w pułku 7-mym piechoty
kapitanowie: Pius Korzuchowski, Franciszek Lubowiecki,
Longin Kamieński; podporucznik Edward Maykowski;
podoficerowie i Ŝołnierze: sierŜant starszy Galusiewicz, Roch
Tranzakiewicz, Jędrzej Górski, furier grenadier Kurowski,
kapral Stanisław Przybyłowski, grenadier fizylierów Piotr
Pospieszyński; w pułku 9-tym piechoty kapitanowie: Fel ix
Rymaszewski, Paweł Mucho w-ski, Jędrzej Kowalski, Józef
Kownacki; porucznicy, adiutant majorowie: Józef Zboiński,
Franciszek Paszkowski Władysław DzierŜgowski, Maciej
Grotowski; podporucznicy: Leon Gutowski, Edward
Haumann, Stanisław Jabłoński, chir. trzeciej klasy Koch,
Baumann; adiutant podoficerowie: Henryk Bolke, sierŜant
grenadier Franciszek Skrzycki, Jan Suroliński, Hieronim
Rybiński, Wincenty Kubiak (odebrał sztandar nieprzyjacielowi),
fizylier Paweł Ciszewski, Stanisław Dąbczyński, woltyŜer Jan
Zapolski, grenadier Jędrzej Posiłka, fizylier Bartłomiej
Lewandowski, dobosz Franciszek Tockiewicz" 32.
Zwycięstwo francuskie pod Ocana dawało, zdaniem króla
Józefa, moŜliwość zajęcia południowej części Hiszpanii.

32
Cyt za: A. Ostrowski, śycie Tomasza Ostrowskiego..., ParyŜ 1836.
250

Andaluzja wydawała się łatwiejszym celem strategicznym


niŜ uganianie się po półwyspie za dość silnymi korpusami
brytyjskimi. Gen. Sebastiani opuścił Ocana 4 stycznia 1810 r.
wraz z polską dywizją, którą tymczasem, rozkazem Napoleona
z 17 grudnia 1809 r., przestano nazywać Dywizją Polską.
Zastąpiono ją nazwą „Dywizja Wielkiego Księstwa
Warszawskiego", podobnie jak Dywizję Niemiecką
przemianowano na Dywizję Konfederacji Reńskiej.
Prawdopodobnie chodziło o to, aby po włączeniu do
Księstwa części Galicji nie draŜnić juŜ bardziej
rosyjskiego sojusznika... Polakami dowodził znowu gen.
Werle. Zaraz po Nowym Roku nastąpić miała zmiana w
składzie brygad dywizji: do 1. Brygady wchodziły odtąd pułki
4. i 9., a 2. Brygadę stanowił pułk 7. Ale, jak pisze Kirkor,
brygady nadal nie miały swych dowódców 33.
Droga wojsk francusko-polskich wiodła przez góry
Sierra Morena, trzema przełęczami dość łatwymi do
obrony, lecz Hiszpanie, zdaniem Kirkora34, prawie wcale ich
nie bronili, co nie w pełni potwierdzają relacje Sułkowskiego,
Wojciechowskiego i Broekere. Czoło otwierała Brygada
Kawalerii Lekkiej, złoŜona z 10. Pułku Strzelców Konnych i
Pułku Ułanów Nadwiślańskich. Trasa wiodła przez Lilio,
Aicazar de S. Juan, Tommeloso, Villa Nueva de los Infantes,
aŜ w połowie stycznia osiągnięto Villa Manriąue u podnóŜa
Sierra Morena. Broekere wspominał:
„Pod Villa Manrique znaczne Hiszpanie ponieśli straty,
gdyŜ generał Sebastiani dowiedziawszy się, Ŝe generał
hiszpański Castejon znajduje się pomiędzy Montosoni Aquilos,
tak silnie na nich natarł, Ŝe oprócz 10 armat i wielu furgonów
wziął do niewoli generała nieprzyjacielskiego i 3000 jeńców.
O świcie następnego dnia uderzyliśmy na oczekującego nas
nieprzyjaciela, otoczonego kamiennymi bateriami i wysokimi
górami. Utrudzająca droga prowadziła
33
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op. cit., s. 39.
34
Ibidem, s. 39.
251

do tej baterii, która zaraz przez naszą piechotę otoczona


została z lewej i prawej strony. Szczyty i góry zajęła nasza
kawaleria, gdyŜ z przyczyny stromej drogi nie moŜna było
uŜyć do tego strzelców. Ustawiono tylko kilka sześciokon-
nych armat, poniewaŜ zbytnia odległość czyniła usiłowania
strzelców bezskutecznymi. [...] Kanonierzy wdrapawszy się na
wysokie góry, nabili jak najspieszniej działa i puścili
gęsty ogień kartaczami. Jednoczesne natarcie przez naszych ze
wszystkich stron sprawiło, Ŝe Hiszpanie jak zwykle czym
prędzej obwarowane swe miejsca opuścili i w nogi co sił
starczyło uciekli, pozostawiwszy zagwoŜdŜone armaty. My
zaś natychmiast udaliśmy się w pogoń, ścigając ich krok
w krok. W ciągu godziny przetrwaliśmy owo ogromne
niebezpieczeństwo w Sierra Morena. Mało przy tem ofiar
padło z obu stron [...]" 35.
Najbardziej spektakularnym epizodem przejścia przez
Sierra Morena była bohaterska szarŜa polskich ułanów
nadwiślańskich na przełęczy San Estavan, porównywana
najpierw przez Wojciechowskiego, a później takŜe
36
przez Kukiela do szarŜy pod Somosierrą.
„Na początku stycznia 1810 roku oddziały nasze
wyruszyły na koniec kaŜden do swojego pułku. Nasz oddział
ułanów przeszedłszy Aranjuez, Ocana, Valdepenas, Santa
Cruz, wszedł do wąwozów gór Sierra Morena. Jedna droga w
skale wykuta, ale ręką natury, pomiędzy dwiema ścianami,
sięgającymi wierzchołków obłoków, z prowincji Mancja
prowadziła do Andaluzji, słusznie rajem ziemskim nazwanej.
Droga ta, miejscami obwarowana i ze zwodzonym mostem,
była nie do przebycia. O czym przekonawszy się Francuzi,
obrali do przejścia tych gór inne, mniej trudne przejście, ale
równieŜ obwarowane i przez kilkadziesiąt tysięcy ludzi
bronione. Nie będąc na tej wyprawie, opisywać jej nie
mogę; upewnili mnie atoli koledzy, Ŝe w ręku konie
35
36
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 57.
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa..., op. cit., s. 230.
252
prowadząc pod kartaczowym ogniem dosiadali onych, a
formując się do boju, niebotyczne zdobywali skały. O tym
czynie naszego pułku przemilczały dzieje, a kiedy
ówczesne gazety i czasowe pisma opiewały bohaterskie
zdobycie Somosierras, czemuŜ o przejściu gór Sierra
Morena nie uczyniły najmniejszej wzmianki? Wszak pułk
liniowy ułanów mógł zrównać się w męstwie
gwardiakom, a drobna szlachta paniczom!" 37.
Później pobito Hiszpanów w La Carolina i Las Navas,
gdzie poddała się reszta armii hiszpańskiej i wzięto do
niewoli 6000 jeńców. Andaluzja stała otworem przed
wojskami napoleońskimi, a wojna wydawała się dobiegać
końca. Hiszpanie przyjmowali podobno dość dobrze
Francuzów, przynajmniej na początku... Pod koniec stycznia
1810 roku korpusy Sebastianiego, Victora i Mor-tiera
rozlokowane były wzdłuŜ Guadalquivir, od Ubedy i Baeza
do Kordoby. Polskie oddziały zakwaterowano najpierw
na krótki wypoczynek w Ubedo, po czym Sebastiani
ruszył na Jaen i Granadę, którą zajęto bez walki. Opór
napotkano dopiero pod Malagą, gdzie wojska francuskie
dotarły 5 lutego. Broekere podaje błędnie datę 8 lutego:
„Następnie pomaszerowaliśmy przez Pinos el Puento
Sancta Fee koło Granady przez Loja, Anteąuera Casa
Marmeja aŜ do murów Malagi, dokąd dotarliśmy 8
lutego 1810 roku. Jedna dywizja naszego korpusu
wyszła do Antequera prosto z Grenady. Dotychczas
nie mieliśmy Ŝadnej przeszkody. Malaga nie chciała nas
przyjąć w swoje mury i robiła usilne zabiegi w celu
zbrojnego wystąpienia" 38.
Tym razem nie obyło się bez walki i ofiar po obu
stronach, takŜe ofiar cywilnych. Generał Sebastiani wysłał
parlamentariuszy, w tym dwóch polskich ułanów, z wez-
37
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op. cit., s.
62.
38
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 61.
253

waniem do kapitulacji miasta, ale ustawieni przed


miastem Hiszpanie odmówili i zastrzelili jednego ułana.
Generał wydał więc rozkaz do ataku. Jak pisze Broekere:
„Ułani ruszyli natychmiast idąc po prawej stronie,
wzdłuŜ wybrzeŜa morskiego, piechota zaś poszła na
armaty. Sprawa ta poszła tak szybko, Ŝe Hiszpanie zaledwie
zdołali dać jeden wystrzał z armaty. Ułani lotem ptaka uderzyli
na lewe skrzydło i przecięli im odwrót do miasta, my zaś
korzystając z armaty, którą w pośpiechu nie zdąŜyli
Hiszpanie zagwoździć, daliśmy jeszcze do nich ognia.
Starych weteranów prawie wszystkich wykłuto pikami i
bagnetami, a my w całości wtargnąwszy do miasta zajęliśmy
prawie wszystkie ulice. Uzbrojeni mieszkańcy walczyli na
ulicach, a z okien domów rzucano w nas kamieniami lub
palącymi się głowniami, ale byliśmy nieustraszeni i nic w
świecie niezdolnym było powstrzymać naszego zapału i
rozjątrzenia. Tymczasem utarczka na rynku skończyła się
i rozproszeni Hiszpanie w ucieczce szukali ocalenia dąŜąc
do portu i starając się dostać na okręty. Piechota nasza
strzelała do okrętów napełnionych męŜczyznami,
kobietami i dziećmi, a ułani nacierali i kłuli pikami
uciekających w łodziach, rzucając się za niemi przy
porcie w morze, o ile konie ich zgruntować takowe
mogły. Kogo tylko spotkaliśmy na ulicy, czy starca,
młodzieńca, kobietę lub dziecko — wszystko padało trupem.
Takim sposobem zginęło przeszło 600 mieszkańców z
przyczyn nierozsądnego komendanta [...] Mnóstwo ludności
rozbiegło się w przyległe góry, pozostawiając miasto na
pastwę rabunku, który trwał 3 dni. Z naszej strony poległo
zaledwie 33 ludzi" 39.
Wersja Sułkowskiego jest jak zwykle bardziej łagodna;
rozmija się znaczme z wersją Broekere, a zaraz potem
następuje idylliczny opis okolicy:

39
Ibidem, s. 63.
254
„4 lutego maszerowaliśmy na Anteguera, a 5 zrobiliśmy 8
mil, by dotrzeć aŜ pod Malagę. 5 do 6 tys. chłopów,
którzy chcieli bronić Malagi, zostało rozpędzonych przez
kawalerię. PoniewaŜ mieszkańcy uprowadzili ze sobą władze
miasta, które zamierzały kapitulować, nie było Ŝadnej
kapitulacji. Weszliśmy tam siłą, a skoro kilku łobuzów
strzelało do naszych kawalerzystów, paru niewinnych
mieszkańców zostało zabitych. Wszyscy powstańcy
załadowali się na statki, zanim moŜna było ich dopaść.
Miastu, które właściwie zasłuŜyło na rabunek, oszczędzono
tego losu rozkazem głównodowodzącego, a to zostało
bardzo dobrze przyjęte, bo gdyby doszło do spustoszenia,
bylibyśmy pozbawieni wszelkich wygód, z jakich korzystamy
teraz. Wczoraj rano weszła tu nasza piechota. Nie sposób
znaleźć bardziej malowniczej drogi niŜ ta z Anteguera do
Malagi. Droga stale wije się przez góry. Obsadzona jest
kaktusami i aloesami. Na wzgórzach widać
migdałowce obsypane kwieciem, a w dolinach drzewa
pomarańczowe i cytrynowe. Przyznasz moje serce, Ŝe to
czarujący widok i tylko myśl, Ŝe jesteśmy tu jako
wojskowi, jako niszczyciele, nie pozwala zachwycać się
imaginacji, do czego skłania ten piękny kraj. Malaga,
połoŜona nad samym brzegiem Morza Śródziemnego na
szerokiej równinie, jest najpiękniejszym miastem Hiszpanii,
jakie widziałem" 40.
Broekere zachwyca się Malagą tak samo jak Sułkowski;
nie ma tu juŜ tak wielu rozbieŜności:
„Malaga leŜy w osobliwie pięknej, Ŝyznej i obfitującej
w owoce równinie, to jest właściwie na pobrzeŜu morskim
otoczonym wysokimi górami. Malaga mieszkańców ma do
40 000, jest przy tern naj zamoŜniejszym miastem niŜszej
Andaluzji, skutkiem rozległego handlu morskiego znanym
jest całemu światu i zwiedzanym przez okręta róŜnych
narodów. Dlatego teŜ mieszkańcy tameczni mając styczność

40
Antoni Paweł Sułkowski, Listy..., op. cit., s. 224.
253

z ludźmi rozmaitych narodowości ucywilizowanych, sami mają


inny pogląd na świat. Strony te więcej są oŜywione, aniŜeli
inne okolice Hiszpanii, które przechodziliśmy. Napotkać tu
moŜna w znacznej ilości bardzo dobre wino, znajdują się
takŜe wszystkie owoce południowe, najprzed-niejsze ryby
morskie, oraz towary kolonialne. śołnierz nigdzie w całej
Hiszpanii nie znalazł tak dobrej kwatery, jak tutaj. Przede
wszystkim oficerowie mieli jak najdogodniejsze kwatera
w najzamoŜniej szych domach; pułk nasz [9.]
rozkwaterowany został w klasztorze pokarmelickim. UŜył tu
Ŝołnierz pod dostatkiem wielu rzeczy, których jeszcze nie
widział, gdyŜ próbował nawet orzechów kokosowych;
dla tych powodów wspominał nawet w późniejszym czasie
Malagę w innych okolicach. Z powodu obcowania z narodami
ucywilizowanymi mieszkańcy Ma-lagi więcej są oświeceni
od Hiszpanów z innych miast. Wielu Niemców, Francuzów,
Holendrów, a nawet Polaków utrzymujących handel win,
osiedliło się w tern mieście" 41.
Kirkor przychyla się raczej do wersji zajęcia miasta
opisywanej przez Sułkowskiego, choć przyznaje, Ŝe
Malaga padła ofiarą gwałtów i rabunku, ale po kilku
godzinach udało się komendzie francuskiej przywrócić
porządek w mieście, aresztować pijanych Ŝołnierzy i
zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo i spokój.
Natomiast nie zgadza się z Broekere, choć był on
naocznym świadkiem i uczestnikiem wydarzeń, w których
jakoby zginęło 600 cywilów42. Polakowi po prostu czasem
trudno uwierzyć, Ŝe czegoś takiego mogli się dopuścić rodacy...
Po zajęciu Malagi stopniowo opanowano całą
prowincję z wyjątkiem Kadyksu, do którego schroniła się
hiszpańska Junta Centralna. Kadyks był wspomagany od
morza przez Anglików i Francuzom nigdy nie udało się go
opanować. To właśnie w Kadyksie uchwalona została w roku
1812 nowa,
41
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 64.
42
Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op. cit., s. 42.
256

liberalna hiszpańska konstytucja. Poza Kadyksem


głównym punktem oporu przeciwko Francuzom był angielski
Gibraltar, a po drugiej stronie morza hiszpańska Ceuta,
gdzie stacjonował silny garnizon. Anglicy dysponowali
więc Gibraltarem, silną flotą i pieniędzmi, którymi
wspierali hiszpańskich powstańców działających w
górach Ronda; moŜe nie tyle pieniędzmi, co zakupioną za
nie bronią. Brytyjskie desanty lądowały na wybrzeŜu,
dostarczały broń, nękały nadmorskie garnizony
francuskie organizując róŜnego rodzaju działania
dywersyjne, napady na francuskie konwoje pomiędzy
głównymi miastami Andaluzji.
Do zadań 4. Korpusu Sebastianiego, który sam
stacjonował w Grenadzie, naleŜała ochrona wybrzeŜa przez
desantami brytyjskimi i trzymanie w szachu partyzantów na
olbrzymim w stosunku do posiadanych sił terytorium
prowincji. W Grenadzie była teŜ kwatera główna Dywizji
Księstwa i tu stacjonował 7. Pułk Piechoty. Pułk 4. stacjonował
w Maladze i okolicy, porozrzucany po garnizonach w
Fuengiroli, Mijas, Velez-Malaga i Alhaurin. Gubernatorem
Malagi został początkowo pułkownik Sułkowski, wspomagany
przez szefa sztabu polskiej dywizji, francuskiego adiutanta
komenderującego Bertona. Sułkowski, podobnie jak
Potocki, marzył jednak o powrocie do kraju, choć moŜe z
nieco innych pobudek. Poprzez swoje kontakty w Księstwie
uzyskał w marcu 1810 roku nominację na generała brygady i
decyzję o przeniesieniu słuŜbowym do Polski i niebawem
opuścił Hiszpanię. Gubernatorem Malagi został po nim Berton.
W kwietniu 1810 roku kwaterę główną dywizji
przeniesiono do Motril, pułk 4. pozostał w rejonie Malagi,
natomiast pułk 9., prowadzony przez majora Grotowskiego,
brał udział w zajmowaniu Murcji przez gen. Sebastianiego.
Jak podaje Kirkor, w 4. Pułku major Zdzitowiecki
sprawował dowództwo do końca maja 1810; przybył
wtedy płk Tadeusz Woliński i objął komendę pułku. Woliński
był
257
majorem w 1. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego,
odznaczył się w czasie wojny z Austrią w 1809 r. i 16
czerwca 1809 r. otrzymał KrzyŜ Kawalerski Legii
Honorowej, zaś 21 lipca 1809 r. został mianowany
pułkownikiem w pułku galicyjsko-francuskim. Zdawać się
mogło, Ŝe będzie dobrym dowódcą 4. Pułku w Hiszpanii.
Mimo to, według Rudnickiego, źle go w pułku przyjęto, a to
dlatego, Ŝe odsuwał z komendy popularnego Zdzitowieckiego.
Niezadowolenie wzrosło jeszcze bardziej, gdy
Zdzitowieckiego odesłano do Bordeaux na stanowisko
komendanta zakładu dywizji. Dowódcą 1. Batalionu
został teraz kpt. Ignacy Bronisz; szefem batalionu miał być
od 14 sierpnia 1811 r. Szef 2. Batalionu Zambrzycki dostał
zwolnienie z datą 28 lipca 1809 r., jednakŜe pełnił słuŜbę
w pułku do początków maja 1810 r. Po jego odejściu
komendę nad 2. Batalionem przekazano Feliksowi
Rylskiemu, dawnemu legioniście z Włoch i kapitanowi w 4.
Pułku, który dostał nominację na szefa batalionu z datą
28 listopada 1809 r. W dniu 10 października 1810 r.
mianowano dla 4. Pułku drogą awansów 9 nowych
kapitanów, 12 poruczników i 11 podporuczników. Wskazuje
to, jak bardzo był zdekompletowany korpus oficerski tego
pułku 43.
Taka była sytuacja w przededniu bitwy pod
Fuengirolą. Relacje o bitwie krąŜyły później wśród polskich
Ŝołnierzy z ust do ust i jej przebieg wyglądał w nich
rozmaicie. To takŜe dobry przykład jak fakty, które nie
są znane z pierwszej ręki, łatwo ulegają przeinaczeniu,
szczególnie w pamiętnikach. Oto co zanotował podporucznik 9.
Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego Stanisław Broekere:
„W Grenadzie odpoczywaliśmy spokojnie po tak silnej
walce [pod Basa]. Kwatery nasze były od północy dobrze
strzeŜone, a zatem nie mieliśmy potrzeby obawiać się
nieprzyjaciela, lecz za to od strony południowej byliśmy

43
Ibidem, s. 44.
258

znowu niepokojeni, o czem niŜej nadmienię. Jednocześnie


zebrało się 1.500 Anglików, którzy przyŜeglowali na
przylądek Fiungirola niedaleko Malagi, pod dowództwem
angielskiego jenerała brygady i tam się obwarowali. Skutkiem
tego jedna część 4. Pułku polskiej piechoty naszej dywizji
wyruszyła pod dowództwem zacnego naszego kapitana
Młokosiewicza, który zniszczył obwarowanie i z męŜną swoją
odwagą połoŜył takowych wielu trupem a generała
angielskiego, który został ugodzony bagnetem w udo, i
500 Ŝołnierzy z pięciu oficerami zabrał do niewoli. Z reszty
pozostałych Anglików wielu ratowało się ucieczką w czółnach,
wielu zaś rzuciło się wpław do wody, aby jak najprędzej mogli
się dostać do okrętów u brzegu morza stojących,
pozostawiając na lądzie armaty, które przez nas zabrane
zostały. Zamiary Hiszpanów jak zwykle będących w zmowie z
Anglikami i mieszkańcami, aby nas w Grenadzie napaść w
celu wypędzenia z Andaluzji, spełzły na niczym. Po
przybyciu do Grenady wykomenderowano 3. Kompanię
naszego batalionu do fortecy Alhambra, w celu dopełnienia
słuŜby, aŜeby Hiszpanów spod Basa i Anglików spod
Fiungirolą w niewolę wziętych mieć pod ścisłą straŜą" 44.
I jeszcze jedna relacja pamiętnikarska — Józefa
Rudnickiego, innego polskiego oficera 4. Pułku Piechoty
Księstwa Warszawskiego w Hiszpanii 45.
„W tym to właśnie czasie, wykomenderowanym został
kapitan z pułku 4go piechoty Młokosiewicz, w sto
pięćdziesiąt ludzi, celem zajęcia i bronienia w razie
potrzeby forteczki nazwanej po hiszpańsku Fuengerola
(Fanherola). Mały ten zamek leŜy między Malagą a
Gibraltarem przy brzegu morza Śródziemnego, odległy od
Malagi o 8 mil
44
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 71.
45
Rudnicki Józef, ur. 19.3.1782, por. adj. 4. p., mian. kpt.
10.10.1810, kontuzjowany 28.11.1812 nad Berezyną, mian. k. L.H.
23.10.1813, w 1814 wrócił do kraju jako kpt. p. nadw. Autor pamiętników.
Zmarł 30.1.1849.
259

drogi. Anglicy dowiedziawszy się, Ŝe mała liczba Ŝołnierzy


polskich broni zamku tego, a Ŝe im pod tą cytadelą
najdogodniej było barkować i towary swoje bez cła w
głąb kraju hiszpańskiego wysyłać, przeznaczyli swego
jenerała Blayney w cztery tysiące wojska prócz
brygantów, z 6-ma sztuk armat i zlecili mu zdobyć,
koniecznie im podówczas potrzebną Fanherolę. Od świtu
dnia 14 października 1810 roku, do ciemnej nocy
bombardowano tak z morza jak z lądu do tej małej
twierdzy i po kilkakroć razy wzywano Młokosiewicza do
poddania się. Propozycje te waleczny kapitan ciągle
odrzucał i męŜnie broniąc się, przystępu do zamku
niedozwalał. W tern kiedy słońce dzienne czarnym
kirem się pokryło, a następnie noc ciemna szturmu
nieprzyjaciołom dopuścić juŜ nie dozwoliła, nakoniec
kiedy juŜ strzelanie zupełnie ustało i Anglicy,
niezwyczajni na lądzie, twardym snem zasnęli, wtenczas to
porucznik z półku 4go Eustachy Hełmicki, stojąc na
obserwacji w mieście Mijas o milę drogi od Fanheroli
odległego, chcąc przekonać się czyli zamek wziętym juŜ
nie został, zwłaszcza nie słysząc Ŝadnych w porze nocnej
strzałów, razem w zamiarze dania, jeŜeli być moŜe,
Młokosiewiczowi pomocy, jak i zdania gubernatorowi
Malagi dokładnego w tej mierze raportu, udał się ze
swym oddziałem kamienistą wazką droŜyną, po której
się woda z gór na dolinę sączyła, celem dotarcia jak
moŜna było najbliŜej fortecy. Noc ciemna przeprowadziła go
środkiem śpiących Anglików aŜ pod mury Fanheroli,
przez ćo oddział swój złoŜony z 60 walecznych Ŝołnierzy,
przed świtem z oddziałem Młokosiewicza połączył.
Dnia następnego, to jest 15 października 1810, tenŜe
waleczny porucznik wziąwszy z sobą 90 Ŝołnierzy na
ochotników, z bagnetem w ręku na usypaną baterję przez
Anglików, obsadzoną sześcioma sztuk armat i mocnym
bataljonem, pod okiem ich wodza lorda Blayney, z
wrodzoną odwagą uderzył i jak męŜnemu Polakowi przystoi,
takową zdobył. Podoficer Zakrzewski, zbyt jeszcze
260
podówczas młody, z kilkoma Ŝołnierzami dostawszy się
do armat nieprzyjacielskich, szybko je w stronę
skupiających się obrócił i dając ognia, Ŝycia ich własnemi
kulami pozbawiał. Do tego jeszcze szef bataljonu z półku
naszego Ignacy Bronisz, przybywszy ze swego posterunku z
miasteczka Alaurin, do miasta Mijas, skąd dostrzegł, Ŝe
oddziały Młokosiewicza i Hełmickiego zostają w niebez-
pieczeństwie, w 200 Ŝołnierzy z półku 4go księstwa
Warszawskiego i 80 dragonów z półku 21 Francuzów,
na miejsce bijących się w pomoc im w sam czas przybył, z
oddziałami kapitana Młokosiewicza i porucznika
Hełmickiego połączył się i do kompletnego w dniu tym
zwycięztwa wielce się przyłoŜył. Prócz wielu zabitych,
rannych, w morzu potopionych Anglików, samego
jenerała lorda Blayney, naczelnie tą wyprawą
dowodzącego, kilkunastu oficerów wyŜszych i niŜszych
stopni, przeszło 400 Ŝołnierzy i sześć sztuk armat,
waleczni Polacy na placu boju zabrali. Za odznaczenie się w
tej akcji, oficerowie następne nagrody uzyskali: Szef
bataljonu Bronisz, kapitan Młokosiewicz, porucznicy Osiecki
i Peti zostali ozdobieni krzyŜami legji honorowej, ranny zaś
porucznik Hełmicki, który najwięcej męztwa w bitwie pod
Fanherola okazał, awansował na stopień kapitana i męŜne
piersi jego krzyŜem legji honorowej ozdobione zostały" 46.
Przyjrzyjmy się teraz, jak wyglądała bitwa w relacjach jej
głównych bohaterów.

46
Pamiętniki Józefa Rudnickiego, zawarte w „Piśmie Zbiorowym
Wileńskim na rok 1862", s. 82.
Rozdział 10
BITWA O FUENGIROLĘ

Nie sposób wyobrazić sobie nic bardziej malowniczego i dziwnego niŜ


okolica Malagi. MoŜna by rzec, Ŝe to Afryka: olśniewająca biel domów,
morze barwy ciemnego indygo, mocne nasycone światło — wszystko
sprzyja tej iluzji.
Teofil Gautier1

Taka była sceneria wydarzeń, które rozgrywały się w


połowie października 1810 roku, kiedy to upalne lato
przechodzi w łagodną jesień, urozmaiconą niekiedy
kaprysami pogody — tak tu oczekiwanymi ulewnymi
deszczami, na zmianę z dającym się jeszcze we znaki
południowym słońcem, a potem nocnym chłodem.
Od lutego 1810 Dywizja Polska stacjonowała w
okolicach Malagi. Były to 4., 7. i 9. pułki piechoty Księstwa
Warszawskiego — w sumie ponad 6000 Ŝołnierzy, w tym
kompania artylerii i kompania saperów. Do tego dochodziło
około 700 Ŝołnierzy z Pułku Ułanów Nadwiślańskich.
Gubernatorem miasta był ksiąŜę Sułkowski, zanim
odwołano go do kraju, a właściwie zanim sam postarał się o
odwołanie. Sułkowski, najwyŜszy rangą

1
Teofil G a u t i e r , PodróŜ do Hiszpanii, PIW, Warszawa 1979, s. 211.
262

polski oficer w Dywizji Księstwa Warszawskiego, uwaŜał


zresztą, Ŝe wojna w Hiszpanii jest juŜ praktycznie
zakończona. Polacy, najwyraźniej zadowoleni z pobytu
nad brzegiem Morza Śródziemnego, ciągle jednak zajęci
byli zwalczaniem niedobitków hiszpańskich, wspomaganych
przez Anglików. Broekere wspomniał:
„Prędzej aniŜeli mogliśmy się spodziewać, zostaliśmy
przeniesieni znad Tagu na brzegi Morza Śródziemnego.
Formowanie się wojska hiszpańskiego w tej okolicy zupełnie
ustało, chociaŜ wojna nie była jeszcze ukończona. Niedługo
jednak było nam dane odpoczywać na wygodnych kwaterach
po trudach i znojach wojennych, gdyŜ Hiszpanie
usiłowali zebrać znaczną liczbę guerillasów w celu
dalszego prowadzenia wojny. Były tam wysokie góry na
pobliŜu morza, a oprócz tego Anglicy, którzy znając zamoŜność
mieszkańców starali się liczbę guerillasów powiększać
dostarczaniem całkowicie uzbrojonych pułków na okrętach
wraz z zapasami dla takowych, co im wielkiego nie robiło
trudu z powodu bliskości miejsca. Gdyby podobne partie
przybywały Hiszpanom na pomoc w czasie tylu potyczek,
wtedy ponieślibyśmy daleko większe straty. Ale w tamtej
chwili nie obawialiśmy się tego, gdyŜ ilekroć ujrzeli nas,
natychmiast rozpierzchali się na wszystkie strony, co łatwem
było do przewidzenia w pułkach składających się z rozmaitej
zbieraniny" 2.
Polskie oddziały operowały pomiędzy Malagą a
Gibraltarem, trzymając w szachu miejscową ludność i bacząc.
aby na wybrzeŜu nie wylądował kolejny desant brytyjski, który
miał wywołać dywersję i wiązać jak największe ilości
francuskich Ŝołnierzy. Chodziło o to, aby Francuzi zmuszeni
zostali do angaŜowania swoich jednostek jak najdalej
obleganego przez nich Kadyksu. Kadyks był w tym
momencie siedzibą władz hiszpańskich i symbolem oporu
przeciwko najeźdźcom, a jego zdobycie stanowiłoby dla

2
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op. cit., s. 64.
263

Francuzów duŜy prestiŜowy sukces, nie mówiąc juŜ o tym,


Ŝe wzięcie do niewoli przywódców hiszpańskich mogłoby
mieć wpływ na szybsze zakończenie wojny. Po Trafalgarze do
portu w Kadyksie schroniła się resztka floty francuskiej i
została tam zablokowana przez Anglików. Gdy zmieniły się
sojusze, flota w końcu poddała się połączonym siłom
angielsko-hiszpanskim, a załogi trafiły do niewoli. Jednym z
celów oblęŜenia Kadyksu przez 1. Korpus marszałka
Victora było takŜe uwolnienie francuskich załóg. W okolicy
Malagi operował natomiast 4. Korpus generała
Sebastianiego, którego połowę stanowiły wspomniane wyŜej
jednostki polskie.
Kilka polskich oddziałów pełniło słuŜbę
garnizonową w nadmorskich miejscowościach. Jeden z nich
stacjonował na zamku Sohail, połoŜonym nieopodal małej
rybackiej wioski Fuengiroli3. Jak pisał Wojciechowski:
„W Hiszpanii kaŜden z nas był tylko panem tej stopy
ziemi, na której stał chwilowo. Garnizony zosta
wionę dla utrzymania mieszkańców w posłuszeństwie
ustawiczną prowadziły wojnę; były zmuszone sypać
fortyfikacje ku własnej obronie lub naprawiać dawne zamki,
przez Rzymian lub Maurów w tym celu w górach stawiane" 4.
Takie obsadzenie szeregu punktów w terenie
dawało złudne poczucie panowania nad tym terenem, na
którym grasowali partyzanci, a załoga nie wychylała nosa poza
bramy.
„Czasem nieszczęśliwy oficer skazany był na
przepędzenie tygodni, a nawet miesięcy, z oddziałem 30—50 ludzi

3
Miejsce znane od czasów fenickich jako Suel, Suhayl, Sohail,
później jako Font-Jirola. W czasach arabskich zbudowano zamek
na wzgórzu dominującym nad okolicą w ramach serii nadmorskich
straŜnic chroniących wybrzeŜe przed piratami. Okolica ponownie
zasiedlona w XVII wieku. Zamek odbudowany w 1745 roku i
wykorzystywany jako straŜnica.
4
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op. cit., s. 59.
264
w odosobnionym domu, zamienionym na redutę. Odcięty
od reszty świata, nie mógł liczyć na nikogo oprócz
siebie. W kraju, gdzie kaŜdy człowiek, którego się
spotykało lub który nas widział nie będąc widzianym,
był wrogiem lub szpiegiem; gdzie trzeba było rozciągać
nadzór nad kaŜdym zakrętem drogi, nad kaŜdym
pagórkiem, nad kaŜdym rozdołem, nad kaplicami i nad
pustelniami tak licznemi w hiszpańskich górach, nad
miejscami przeznaczonemi dawniej na modlitwę a dziś na
zasadzki; gdzie dym karabinowych strzałów zastępował
dymy kadzielnic, trzeba było dostarczać eskorty
kuryerom, robić bezustannie niebezpieczne wycieczki
dla zdobycia Ŝywności, a nawet wody moŜliwej do picia.
PołoŜenie tych komendantów placówek porozstawianych
po górach podobne było do połoŜenia człowieka
siedzącego na baryłce prochu jak na minie, od której lont
był w ręku nieprzyjaciela. JeŜeli nie wyleciał w
powietrze, nie poczytywano mu tego za zasługę; jeŜeli
wyleciał — przypisywano mu zawsze winę" 5.
Taką placówką był właśnie zamek Sohail na skraju
Fuengiroli, górujący nad okolicą, a równocześnie
strzegący przeprawy przez połoŜoną poniŜej rzekę Rio
Fuengirola na drodze do waŜnej strategicznie
Malagi. Załogę zamku stanowiła kompania
grenadierów — 150 ludzi 4. Pułku Piechoty
Księstwa Warszawskiego pod dowództwem
kapitana Franciszka Młokosiewicza. W pobliskiej
Fuengiroli znajdował się zakład zaopatrzenia dla
oddziałów francuskich oblegających Hiszpanów w
Marbelli. W Mijas i Al-haurin stacjonowały
polskie załogi, składające się z Ŝołnierzy z dwu
kolejnych kompanii 4. Pułku Piechoty Księstwa
Warszawskiego. Pomiędzy tymi punktami, wy-
znaczającymi stan francuskiego posiadania w okolicach
Malagi, rozciągała się ziemia niczyja. Aktywność party-
zantów była w tym miejscu i w tym czasie niewielka,
5
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op. cit., s. 41.
265

choć Anglicy robili wszystko, aby zmienić ten stan


rzeczy. Usytuowanie polskiej piechoty, która niemal bosymi
nogami przebyła drogę do Malagi, a po drodze jej szeregi
przerzedziły się znacznie w wielu bitwach, uwaŜano ze
swoistego rodzaju wypoczynek. Tak teŜ chyba traktowali to
polscy piechurzy, lekcewaŜąc słuŜbę wartowniczą w niedzielny
poranek 14 października 1810 roku.
Anglicy juŜ dawno zastanawiali się, w jaki sposób
odciąŜyć oblegany przez Francuzów Kadyks. Za
najskuteczniejszy sposób odciągnięcia sił francuskich spod
Kadyksu uznano, jak juŜ wspomnieliśmy, wysadzanie
brytyjskich desantów w róŜnych miejscach wybrzeŜa
Andaluzji6. Pod koniec lata 1810 Anglicy, w porozumieniu z
władzami hiszpańskimi w Kadyksie, opracowali plan zajęcia
Malagi. Jego autorami byli gubernator Gibraltaru, generał-
lejtnant sir Colin Campbell, i admirał sir Charles Penrose, a
wykonawcą lord Andre w Thomas Blayney. Plan był
bardzo prosty i chodziło w nim o to, aby wywabić z Malagi
francuski garnizon, a następnie desantem z morza zająć
miasto. Pierwszym etapem miało być więc zaatakowanie
jakiegoś strategicznie mniej waŜnego garnizonu na
wybrzeŜu. W grę wchodził połoŜony ok. 40 km od Malagi
zamek Sohail w Fuengiroli, chociaŜ z pamiętników Blayneya
moŜna wysnuć wniosek, Ŝe decyzję o wyborze miejsca
desantu podjęto w ostatniej niemal chwili. Z pewnością
rozwaŜano róŜne warianty całego przedsięwzięcia.
Lądowanie Anglików miało wywołać takie zamieszanie,
które skłoniłoby znajdujące się w Maladze i okolicy oddziały
Sebastianiego do udania się na odsiecz oblęŜonej
załodze. Komunikacja na wybrzeŜu Malagi była dość
uciąŜliwa — z jednej strony pasterskie ścieŜki na wzgórzach,
a z drugiej nadbrzeŜne drogi łączące rybackie wioski. Drogi
prowadzące w głąb kraju były jeszcze

6
Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, t. 1, r. 1.
266
trudniejsze, bo prowadziły przez góry, ale odsiecz mogła
nadejść nie tylko z Malagi, lecz takŜe z innych
połoŜonych na wybrzeŜu garnizonów. Pieszy posłaniec z
zamku mógł dotrzeć z wiadomością o angielskim ataku w
ciągu jednego dnia. Atak brytyjskiej eskadry mógł zostać
takŜe zauwaŜony z któregoś z francuskich punktów
obserwacyjnych, połoŜonego w górach. Odsiecz mogła w
najlepszym wypadku dotrzeć po dwóch dniach. Na ten
manewr postanowiono przeznaczyć dwa—trzy dni, a
potem, kiedy juŜ widoczna będzie forpoczta oddziałów
francuskich, naleŜało sprawnie załadować się z powrotem na
okręty i licząc na sprzyjający wiatr popłynąć w kierunku
pozbawionej osłony wojskowej Malagi. Zakładano, Ŝe ludność
miasta, której Francuzi i Polacy dali się mocno we znaki,
rabując i zabijając wielu obrońców, udzieli Anglikom
wsparcia. Liczono takŜe na szczupłość oddziałów
francuskich w całym rejonie. Szacowano, Ŝe Sebastiani ma
zaledwie ok. 900 Ŝołnierzy w garnizonach rozrzuconych od
Rondy do Malagi, trzymających w szachu miejscowych
górali serranos — potencjalnych partyzantów. Z tego miało
być tylko 240 Ŝołnierzy francuskich, a reszta to oddziały
cudzoziemskie, które Anglicy uwaŜali za mniej
wartościowe. Niebawem jednak musieli zmienić zdanie...
Z garnizonu brytyjskiego na Gibraltarze przeznaczono do
działań desantowych: cztery kompanie z 2. Batalionu 89th
Foot — pułku brytyjskiej piechoty (razem 10 oficerów i 343
szeregowych; oddział — jak to nazwano — cudzoziemskich
dezerterów z armii francuskiej (17 oficerów i 492
szeregowych); oddział artylerii British Gunners (3 oficerów
i 66 szeregowych) oraz 60 Ŝołnierzy odkomenderowanych do
obsługi kanonierek.
NaleŜy zwrócić uwagę, Ŝe pułk angielski składał się w tym
czasie z dwu batalionów, podobnie jak francuski, ale miał 10
kompanii po 100 Ŝołnierzy, czasem mniej; stąd cztery
kompanie Blayneya mogły w istocie mieć niewiele
267

ponad 300 Ŝołnierzy. Stosowano zasadę, Ŝe do walki na


kontynencie wysyłano tylko jeden batalion, podczas gdy
drugi zostawał w koszarach. Bataliony wysłane do
Hiszpanii były uzupełniane Ŝołnierzami z batalionu
pozostawionego w kraju. Wiele batalionów walczących poza
Anglią nie miało pełnych stanów; czasem liczyły po niespełna
500 Ŝołnierzy. KaŜdy pułk miał swój numer i nazwę
najczęściej hrabstwa, w którym był formowany.
Piechurzy umundurowani byli w tradycyjne czerwone kurtki,
białe spodnie oraz czaka. Pułk 89. piechoty desantowej nie
nosił nazwy hrabstwa, a nieoficjalnie nazywano go
„Ogarami Blayneya". 1. Batalion 82. Pułku Piechoty,
który dołączył później, nosił nazwę Prince of Wales
Volunteers i liczył 932 Ŝołnierzy.
Z Ceuty, miasta garnizonowego połoŜonego na drugim
brzegu Morza Śródziemnego, zamierzano włączyć Ŝołnierzy z
hiszpańskiego pułku piechoty Imperial de Toledo7 w sile 4
kompanii, czyli 20 oficerów i 630 podoficerów i szeregowych.
Do działań pod Fuengirolą Brytyjczycy planowali zatem
uŜycie 1641 Ŝołnierzy, wzmocnionych później o kolejny
batalion, czyli 932 Ŝołnierzy z 82. Pułku Piechoty brytyjskiej,
a do tego — teoretycznie — dochodziły liczne załogi
okrętów ekspedycji. Zdaniem Mariana Kujawskiego, była to
siła całkiem powaŜna w okresie kiedy armia brytyjska na
głównym teatrze wojny nie przekraczała 25 000 ludzi i
zarówno gen. Campbeil, jak i sam Blayney uwaŜali
ją za wystarczającą do zajęcia Fuengiroli, a następnie
uderzenia na Malagę8.
Zatrzymajmy się przez chwilę przy sformułowaniu
„dezerterzy z armii francuskiej". Oddział ten składał się, jak
wynika z pamiętników lorda Blayneya, z Niemców,
7
Pułk piechoty liniowej Imperial de Toledo składał się z 3 batalionów,
łącznie
8
1600 Ŝołnierzy.
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op. cit., s. 188.
268

Włochów i... Polaków (w sumie 509 osób). W tej wojnie


była taka praktyka, Ŝe wziętych do niewoli jeńców albo
zabijano, jeŜeli byli ranni i dostali się w ręce Hiszpanów, albo
trzymano na słynnych „pontonach" albo wreszcie wcielano
do własnej armii. I taki los spotkał wielu Polaków,
niekoniecznie dezerterów. Byli po prostu zmuszani do
słuŜby w armii brytyjskiej. Czy zawsze jednak zmuszani...
Nie moŜna ukrywać faktu, Ŝe wielu Polaków walczących
w Hiszpanii po prostu dezerterowało w rozmaitych
okolicznościach.
O rekrutacji jeńców polskich do armii brytyjskiej pisze
szerzej Stanisław Kirkor:
„Pisząc o jeńcach polskich w Anglii nie mogłem
pominąć tych uwag o armii brytyjskiej, gdyŜ dla wielu z
nich niewolą nie były więzienia czy pontony, ale wtłoczenie
w szeregi takiej właśnie armii. Trzeba jednak zaznaczyć, Ŝe
Polacy z reguły nie byli wcielani do pułków formowanych
w W. Brytanii z miejscowych «ochotników» lecz szli do
pułków cudzoziemskich. Tam ich kolegami byli
Niemcy, Szwajcarzy, Włosi, Portugalczycy, Holendrzy,
róŜni przybysze z Korsyki, Bałkanów itp., których
bieda domowa lub złudne obietnice agentów rekrutacyjnych
zapędziły w szeregi angielskie. Ci agenci poszukiwali
takŜe kandydatów na angielskich Ŝołnierzy wśród polskiej
ludności. MoŜliwe, Ŝe ten element cudzoziemski był lepszym
dla polskich jeńców towarzystwem niŜ brytyjscy «ochotnicy»,
ale cięŜar słuŜby i metody utrzymania dyscypliny
były w pułkach cudzoziemskich inne niŜ w brytyjskich.
Polscy jeńcy byli werbowani do słuŜby wojskowej zaraz po
wzięciu do niewoli, czy to na Jamajce, czy na Sycylii i Malcie,
czy w Hiszpanii lub na Jawie. Ci którzy oparli się
werbunkowi, po cięŜkich przejściach w więzieniu czy na
pontonach angielskich zgłaszali się ochotniczo do wojska
angielskiego, myśląc niewątpliwie, Ŝe będzie to
mniejsze zło. Przyzwyczajeni w swej wojaczce do innych
269

towarzyszy broni i do innego systemu dyscypliny, pewnie


nieraz Ŝałowali tej decyzji. Niestety, była nieodwracalna.
Rekrutacja angielska wśród jeńców polskich czy innych nie
była w owych czasach czymś niezwykłym. Legiony polskie
powstały w duŜej mierze z rekrutacji wśród jeńców
austriackich, był to jednak wypadek specjalny odtwarzania
wojska narodowego. Francja rewolucyjna nie szukała
Ŝołnierzy wśród jeńców obcych narodowości, natomiast w
późniejszych latach Napoleon zezwalał na taką rekrutację" 9.
W kaŜdym razie w bitwie pod Fuengirolą Polacy —
paradoks historii — walczyli po obu stronach. Na
pewno wiedzieli, przeciwko komu walczą, i to
niewątpliwie miało wpływ na osłabienie ich zapału bojowego.
Lord Andre w Thomas Blayney, dowódca desantu, miał 40
lat i stał u szczytu swojej kariery wojskowej. Wstąpił do wojska
w roku 1789, a w roku 1798 jako podpułkownik wyróŜnił
się przy pacyfikacji Irlandii, gdzie jego pułk uzyskał
miano „Ogarów Blayneya". W roku 1810 mianowany
generałem-majorem, uzyskał przydział do Hiszpanii. Podobno
zamęczał gubernatora Gibraltaru gen. Colin Cam-pbella,
planami czynnego wystąpienia przeciw Francuzom i kiedy
zdecydowano się na zaatakowanie Malagi, został mianowany
dowódcą przygotowanej ekspedycji.
Blayney dysponował znaczną siłą, przewyŜszającą
wielokrotnie liczbę polskich Ŝołnierzy w Fuengiroli, a takŜe
załogę Malagi. Wszystko to dawało podstawy do optymizmu i
zakładano, Ŝe cała wyprawa będzie czymś w rodzaju
weekendowego pikniku. Anglikom wydawało się, Ŝe w
powodzeniu ekspedycji przeszkodzić mógł tylko przeciwny
wiatr na morzu, ale takie ryzyko uznano za minimalne.
Dlaczego wybrano połowę października na czas
zaplanowanego desantu? OtóŜ, poza względami
militarnymi, zadecydowały względy klimatyczne. W Andaluzji
upalne lato trwa od czerwca do
9
Stanisław K i r k o r, Polacy w niewoli angielskiej w latach
1803 -1814,Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981, s. 32.
270

końca września. Nikt o zdrowych zmysłach nie planuje


prowadzenia działań wojennych, gdy temperatura dochodzi do
40 stopni w cieniu. Przez ten okres nie pada tu ani kropla
deszczu. Człowiek ocieka w ciągu dnia potem i szuka cienia,
a nie walki. Noce takŜe nie dają większego wytchnienia.
Największe upały ustają dopiero na początku października
i daje się juŜ oddychać. Zaczyna nieźle wiać i poprawiają się
warunki Ŝeglugi. Pierwsze deszcze spadają mniej więcej w
połowie miesiąca, ale jest nadal ciepło. Temperatura
wynosi ok. 20—25 stopni w dzień, a w nocy jest juŜ chłodniej.
Tak jest mniej więcej do końca roku i w takim okresie moŜna
myśleć o prowadzeniu wojny.
Zanim eskadra wyruszyła z Gibraltaru, co było
zaplanowane na czwartek 11 października, skontaktowano się z
brytyjskim oficerem łącznikowym, Millerem, który
podtrzymywał kontakty z miejscową ludnością na wybrzeŜu i
prowadził agitację antyfrancuską. Obawiano się, Ŝe
mieszkańcy Andaluzji mogą w końcu ulec wpływom
francuskim. Miller miał przyprowadzić na miejsce desantu 24
muły do transportu armat i przekazać broń miejscowym
chłopom, aby zachęcić ich do partyzantki. Broń dostarczył
na wybrzeŜe slup „Sparrowhawk". W skład ekspedycji obok
„Sparrowhawk" z 18 działami wchodziły takŜe: fregata
„Topaz" (38 dział), 3 brygi oraz 5 kanonierek i statki
transportowe. Później Anglicy dostali posiłki na pokładzie
okrętu liniowego trzeciej klasy „Rodney" 10,
10
We flocie brytyjskiej okręty podzielono na kilka klas (rang) w
zalezności od wielkości i ilości dział. Okręty liniowe 1 klasy miały 110 dział,
okręty II klasy od 90 do 110, III klasy 80-90; starsze jednostki miały 74 działa,
IV klasy 60-80, okręty V klasy 60, ale okręty o 50 działach
wyłączono juŜ z klasyfikacji liniowej i określano mianem krąŜowników.
Fregaty miały zwykle ok. 30 dział. Jeszcze mniejsze były brygi, szkunery
itp.. uŜywane jako okręty łącznikowe, zaopatrzeniowe itp.
Korwety, jednostki dwumasztowe, miały juŜ tylko kilkanaście dział.
Paweł Piotr W i e c z o r k i e w i c z , Historia wojen morskich, Puls, Londyn
1995, s. 24.
271

mającego 74 działa na dwóch pokładach, 650 osób załogi


oraz 1750 ton wyporności. Pod Funegirolę przypłynęła teŜ
fregata „Circe" z 32 działami i załogą ok. 250 ludzi oraz
bliŜej nieokreślona hiszpańska jednostka obserwacyjna,
prawdopodobnie z Kadyksu. Było to spore przedsięwzięcie,
które zaleŜało od dobrej koordynacji wielu czynników,
w tym pogody. Całością operacji morskiej kierował komodor
Henry Hope, kapitan marynarki JKM, co oznaczało jednak,
Ŝe ekspedycja miała podwójne dowództwo, a z
wcześniejszych doświadczeń wiadomo było, Ŝe
nieporozumienia między armią a marynarką i tarcia w
dowodzeniu były w takich sytuacjach bardzo
prawdopodobne. Siły morskie nie miały uczestniczyć w
operacji lądowej — ich zadaniem było przewiezienie
oddziałów desantowych i zabezpieczenie transportu. Piechota
morska wchodząca w skład załóg okrętów miała pozostać na
pokładach. Tym samym załóg okrętów, z wyjątkiem 60
Ŝołnierzy odkomenderowanych na kanonierki,
praktycznie nie moŜna brać pod uwagę, jeŜeli chciałoby się
podkreślać druzgocącą liczebną przewagę Anglików.
Początkowo eskadra popłynęła do hiszpańskiej Ceuty. Tu
Blayney skontaktował się z brytyjskim rezydentem gen-
era-łem-majorem Frazerem i poprosił go o zorganizowanie
załadunku hiszpańskiego regimentu, co jednak, jak się okazało,
nie było z rozmaitych względów takie proste. Frazer nie okazał
większego entuzjazmu; Blayney musiał zwrócić się o pomoc
bezpośrednio do hiszpańskiego gubernatora i z nim
wynegocjować udział hiszpańskich wojsk w ekspedycji.
Blayney zauwaŜył, Ŝe Hiszpanie z Ceuty byli nastawieni
do Anglików wyjątkowo podejrzliwie i choć siły generała
Frazera składały się tylko z jednego batalionu piechoty, to
jednak Hiszpanie usunęli działa z górującej nad miastem
cytadeli, w której ten batalion stacjonował.
W końcu dokonano przeglądu i załadowano na okręty
część hiszpańskiego pułku Toledo — zgodnie z ustaleniami
272
łącznie 650 Ŝołnierzy z oficerami. Okazało się wtedy, Ŝe
wśród hiszpańskich Ŝołnierzy panuje niezadowolenie,
poniewaŜ w dzień postny, czyli piątek, wydano im mięso,
a do tego jednostka ta najpierw wymagała dozbrojenia,
bowiem uszkodzone było 148 karabinów, a Ŝołnierze nie
mieli w ogóle amunicji... Hiszpański dowódca tymczasem
twierdził, Ŝe oddział ma kompletne wyposaŜenie, w
co oczywiście Blayneyowi, znającemu niedbalstwo
Hiszpanów, trudno było uwierzyć. Znowu musiał zwrócić
się do gubernatora, aby dostarczono przynajmniej
amunicji do hiszpańskich muszkietów. Reszta oddziału,
która miała uszkodzoną broń, dostała muszkiety i amunicję
z angielskiego arsenału. Po dokonaniu uzupełnień
konwój odpłynął w stronę wybrzeŜa Andaluzji.
Po drodze do eskadry dołączyła kanonierka z
Gibraltaru. Jej dowódca, kapitan marynarki Basil Hall,
wręczył lordowi Blayneyowi list od gubernatora Gibraltaru,
Campbella, sugerujący uderzenie na Malagę bez
wstępnych manewrów. Kapitan Hall takŜe wyraŜał się
bardzo optymistycznie o moŜliwości zajęcia miasta
niespodziewanym wypadem, a swoją opinię oparł na
informacjach. jakie uzyskał w Gibraltarze, świadczących o
tym, iŜ usunięto działa na nadbrzeŜu, a garnizon był mniej
liczny niŜ siły hiszpańsko-brytyjskich aliantów.
Zaproponował, aby od strony lądowej Ŝołnierze odciągnęli
uwagę nieprzyjaciela, podczas gdy okręty zbombardują
miasto od strony wschodniej, a do Malagi zostanie w tym
samym czasie skierowany desant na łodziach w celu
wywołania powstania mieszkańców. W tym wypadku manewr
odwracający uwagę byłby przeprowadzony pod samą
Malagą, a nie w odległej Fuengiroli. Blayney nie chciał
jednak wyrazić zgody na plan kapitana Halla. tłumacząc,
Ŝe nie uzyskano w tej mierze ze strony hiszpańskiej
Ŝadnych poufnych informacji. Wyraźnie wahał się i
jakby pomału rezygnował z pierwotnych
273
załoŜeń. Praktycznie juŜ od tego momentu zaczął obowiązywać
plan B:
„Wydawało mi się skrajnie nierozsądnym
ryzykować starcie z takimi siłami [francuskimi w
Maladze] mając w składzie mojego oddziału w dwóch
trzecich zbieraninę cudzoziemców. Z tego powodu
zdecydowałem się zmierzać do niewielkiej zatoki Calle de la
Morals [Cala de Mora], 1 milę na wschód od Marabeli i 2
mile na zachód od Fiangirolli, z zamiarem zaatakowania
tej ostatniej. Posiadanie tej fortecy miałoby waŜne
skutki dla przyszłego przebiegu zdarzeń, umoŜliwiając
uzyskanie źródła pewnych i regularnych informacji, a takŜe
organizację chłopstwa i moŜliwość kontroli przyległego
obszaru" 11.
Zatem Blayney przestaje wierzyć w moŜliwość
zdobycia Malagi z takimi siłami, jakimi dysponuje, wierzy
natomiast, Ŝe łatwo mu pójdzie z Fuengirolą, której
zaatakowanie rozwaŜano w Gibraltarze, i w ten sposób
uzyska przyczółek do dalszych działań. Wydawało mu się
teŜ, Ŝe likwidując punkt oporu w Fuengiroli i trzymając
w szachu Malagę zapewni sobie panowanie nad całym
wybrzeŜem — od Gibraltaru do Malagi. Nie zamierzał
zatem tylko symulować uderzenia na Fuengirolę,
lecz zdobyć zamek naprawdę. Gdyby siły francuskie
istotnie zdąŜyły z odsieczą, to prawdziwa i w sumie
rozstrzygająca bitwa o Malagę musiałaby rozegrać się
w Fuengiroli. Po zwycięstwie wystarczyło juŜ tylko
wmaszerować do miasta opuszczonego przez francuski
garnizon. Nie zmienił więc kursu eskadry i płynął w kierunku
Fuengiroli. Strategiczne usytuowanie Fuengiroli tak wyjaśnia w
swoich wspomnieniach jej obrońca, kapitan Młokosiewicz:
„PołoŜenie tego zamku robiąc go niejako kluczem
do Malagi od strony Gibraltaru było na przeszkodzie handlu
jaki Anglicy zawsze starali się utrzymywać, tamowało

11
Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, op. cit., r. 1.
274

dostarczenie broni i innych potrzeb dla mieszkańców


znacznej części Królestwa Granady, a nade wszystko było
zaporą tamującą związki pomiędzy róŜnymi oddziałami
powstańców, rozszerzonymi w tych okolicach. Naczelny
dowódca francuski w Królestwie Granady Jenerał
Sebas-tiani, uznawszy iŜ waŜnem było zapewnić
posiadanie tego zamku, przeznaczył dla niego stałą załogę
z 150 ludzi z 4 pułku piechoty Księstwa
Warszawskiego pod moją komendą — rozkazując,
aŜeby przedsięwzięto jak najspieszniejsze środki w celu
poprawienia fortyfikacji miejscowych i zaopatrzenia w
dostateczny zapas amuniicyi i Ŝywności" 12.
Zatoka La Cala Morał nieopodal zamku Sohail i
wybrzeŜe w okolicy to płycizna zwieńczona piaszczystą
plaŜą; gdzieniegdzie wystają z wody skały. Okręty liniowe
nie mogły podpłynąć pod sam brzeg i wyładunek ludzi i
sprzętu musiał odbywać się za pomocą szalup. Wejście
do zatoki jest w zasadzie we wzrokowej odległości od
połoŜonego na górze zamku, którego obrońcy powinni
widzieć nadpływającą eskadrę, choć moŜe juŜ nie sam
wyładunek oddziałów w połoŜonej dalej i osłoniętej
wzgórzem zatoce. Zamiary nieprzyjaciela, jeŜeli juŜ się
go zobaczyło, łatwo moŜna odgadnąć. Wygląda jednak na
to, Ŝe obrońcy zamku zorientowali się w całej sytuacji
znacznie później, choć z najwyŜszej baszty zamku
doskonale widać całą okolicę, a w pogodny dzień nawet i
Gibraltar... CzyŜby nikt nie obawiał się nieprzyjacielskiego
ataku?
A moŜe poranna mgła przysłaniała widok, bowiem
nikt nie zauwaŜył płynącej wzdłuŜ brzegu, od strony
Marbelli, eskadry brytyjskich Ŝaglowców. Na
pokładzie jednego z nich, fregaty „Topaz", przechadzał
się nerwowo lord Blayney, dowódca korpusu
ekspedycyjnego mającego opanować Malagę.

12
Franciszek Młokosiewicz, Wspomnienia, op. cit., s. 519.
275

Operacja lądowania desantu brytyjskiego rozpoczęła


się w niedzielę 14 października 1810 roku o godz. 9 rano.
Okręty jednak, jak wspominaliśmy, nie mogły podpłynąć
blisko do brzegu z powodu płycizny i wyładunek wojsk
dokonywał się za pomocą szalup i pod osłoną kanonierek.
Zajęło to wszakŜe sporo czasu, choć od strony zamku nie padł
ani jeden strzał; po prostu ogień karabinów byłby na tą
odległość nieskuteczny, a dział nie miał kto obsługiwać. Poza
tym zatoka La Cala połoŜona jest w pewnym sensie „za
rogiem*' — za wzgórzem przesłaniającym obserwatorom na
zamku miejsce lądowania. Zaskoczyło to mile lorda
Blayneya, który spodziewał się choć symbolicznego oporu.
Na plaŜy czekał juŜ na niego brytyjski oficer łącznikowy
Miller z 95. Regimentu, z grupą... 12 hiszpańskich
partyzantów, co bardzo rozczarowało Blayneya. Tak
naprawdę rzekomymi partyzantami byli okoliczni chłopi i
przemytnicy, którzy bardziej udawali partyzantów, niŜ byli
nimi naprawdę. Status partyzanta dawał bowiem
pretekst do otrzymywania pomocy brytyjskiej i
bezkarnego łupienia. Tacy „partyzanci" działali w Hiszpanii
przez cały XIX wiek, choć juŜ na własną rękę.
PoniewaŜ w skład oddziałów desantowych wchodzili
Ŝołnierze wielu narodowości, zaczęto od ćwiczeń i wydania
odpowiednich instrukcji. Ustalono, Ŝe wszystkie ruchy
oddziałów mają się odbywać na dźwięk czterech sygnałów
trąbki — do marszu naprzód, rozwinięcia się, otwarcia ognia i
odwrotu. Następnie oddziały bry-tyjskie zaczęły posuwać się
brzegiem w kierunku zamku — jeszcze bez armat, które
pozostały na okrętach i wyładowano je później. Eskadra
brytyjska płynęła takŜe w stronę zamku, równolegle do
brzegu.
Tymczasem na podgórzu zamkowym, pod osłoną
dwóch wartowników, pasło się nadal bydło stanowiące
aprowizację polskich Ŝołnierzy. Tu swoją chwilę mieli
hiszpańscy partyzanci Millera, którzy zabili jednego, a ranili
drugiego
276

polskiego wartownika i uprowadzili bydło w góry, czyli


pewnie do swoich zagród albo na targ. Młokosiewicz pisze,
przesadzając chyba nieco, Ŝe był to „znaczny oddział
powstańców hiszpańskich"; od razu teŜ wysłał za nimi pogoń w
sile 40 ludzi pod dowództwem porucznika Jana Ubysza. Działo
się to prawdopodobnie koło południa. Blayney wspomina, Ŝe
dotarł na podzamcze dopiero około godziny drugiej po
południu, po uciąŜliwym marszu. Zajęło mu to dość duŜo czasu,
choć odcinek pomiędzy zatoką, gdzie wylądował, a
zamkiem moŜna pokonać marszem w pół godziny.
Wygląda na to, Ŝe dopiero teraz Młokosiewicz zorientował
się, o co chodzi. Wysyłając Ubysza nie widział jeszcze
eskadry brytyjskiej, która wyłoniła się zza cypla, a co gorsza,
niebawem skonstatował z przeraŜeniem, Ŝe w drodze pod zamek
jest teŜ piechota wroga. Szybko przywołał Ubysza na zamek i
wydał rozkazy do obrony.
Blayney wysłał od razu parlamentariusza z
wezwaniem do kapitulacji. Jego głównym argumentem miał
być widok całej eskadry brytyjskiej ustawionej naprzeciwko
zamku oraz rozmieszczenie piechoty w strategicznych
punktach naokoło niego. Było to klasyczne rozpoznanie
wstępnym bojem, na które, jak zwykle w takich
wypadkach, wysłano najsłabszy oddział, czyli
cudzoziemców... Blayney pisze, Ŝe z zamku otwarto od razu
ogień z dział, co mija się z prawdą, bo w tym momencie
działa zamkowe były pozbawione obsługi. Ta demonstracja
siły nie wywołała jednak Ŝadnego wraŜenia na Młokosiewiczu i
załodze zamku. Polski dowódca nie przyjął nawet
parlamentariusza:
„Nieprzyjaciel nie tracąc czasu rozwinąwszy swe
siły i przygotowawszy się do ataku, wysłał do mnie
parlamentariusza w mniemaniu, Ŝe sam widok sił tak
znacznych zdoła nas nastraszyć i skłoni do poddania na
pierwsze wezwanie. Nie mając myśli w Ŝadne wchodzić układy
i postanowiwszy bronić do ostatniego miejsca memu
277

dowództwu powierzonemu, nie przyjąłem parlamenta-riusza.


Wówczas nieprzyjaciel zawiedziony w nadziei opanowania bez
Ŝadnej straty zamku Fuengirola, postanowił opanować go mocą"13.
Młokosiewicz nawet przez moment nie myślał o wydaniu
twierdzy Anglikom. Polacy byli tu po to, aby walczyć, i
podobnie jak innym polskim oddziałom w Hiszpanii, nigdy by
im nie przyszedł do głowy pomysł kapitulacji, nawet w obliczu
tak zdecydowanej przewagi sił nieprzyjaciela. Po prostu nie
mieściło to się w ich sposobie myślenia... Byłaby to zresztą
zdrada według obowiązującego w armii Księstwa
Warszawskiego francuskiego wojskowego kodeksu karnego.
Pod pojęciem zdrady zaklasyfikowano w nim kilkanaście
moŜliwych zachowań w czasie wojny. Niektóre z nich dotyczyły
działań, którym towarzyszyło wyraźne porozumienie z
nieprzyjacielem — np. wydanie mu magazynów, zatajenie
informacji o nim itp. Odrębną kategorię stanowiły zachowania
na polu bitwy, wynikające z braku odwagi lub determinacji w
walce. Oficerom armii napoleońskiej stawiano pod tym względem
wysokie wymagania. Za zdradę uznawano takŜe hańbiącą
kapitulację — czyli kaŜdy przypadek złoŜenia broni.
Dowiedziona wina oznaczała w takich przypadkach wyrok
śmierci14.
Sam zamek połoŜony jest, jak wspomnieliśmy, na
wzgórzu wysokości 30—40 metrów. Od morza i pobliskiej rzeki
Rio Fuengirola dzieli go kilkadziesiąt kroków i wysoka,
porośnięta drzewami i krzakami skarpa. Dalej, za rzeką, biegła
na wschód droga do wiosek Fuengirola i Los Boliches i dalej
do Malagi. Z murów zamkowych widać od wschodu łańcuch
górski Sierra Nevada. Atak od strony Malagi i morza byłby
niemoŜliwy i w sumie bezsensowny.
13
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 520.
14
Jarosław C z u b a t y , Zasada dwóch sumień. Normy postępowania
i granice kompromisu politycznego Polaków w sytuacjach
wyboru (1795-1815), Wyd. Neritom, Warszawa 2005, s. 352.
278

Natomiast od strony zatoki La Cala Moral wzgórze zamkowe


wznosi się łagodnie; moŜliwy jest tam atak piechoty i
ustawienie artylerii. Na zachód i północ od zamku ciągnie się
pasmo wzgórz, coraz wyŜszych w miarę oddalania się od
morza. Stanowią one fragment pasma górskiego Sierra de
Ronda. Na wzgórzu od strony północnej widoczna była
„biała"15 wioska Mijas, połoŜona ok. 6 km na północ
od Fuengiroli, a jeszcze nieco dalej, juŜ w niewidocznej z
zamku dolinie, znajdowała się kolejna wioska — Alhaurin
el Grande. Rzeka nad samym morzem jest bardzo płytka,
czasem wręcz zanika i moŜliwe jest wtedy przejście suchą
nogą, szczególnie latem. Przybiera podczas jesiennych
deszczów, ale i tak moŜna ją pokonać w bród przy samym
ujściu do morza. Połączenia z górskimi miejscowościami to
raczej górskie ścieŜki dla pasterzy niŜ drogi z
prawdziwego zdarzenia. Niektóre ich fragmenty zachowały
się jeszcze teraz i moŜna je zobaczyć jadąc szosą do Mijas.
Zamek ma kształt nieregularnego wielokąta. Pierwsza,
zachowana do dziś baszta zbudowana została jeszcze w
czasach arabskich, prawdopodobnie w VII w., i stanowiła
jedną z wielu wieŜ straŜniczych na wybrzeŜu. Ostatnie
wykopaliska odkryły ślady wcześniejszych fortyfikacji z III
wieku, z okresu fenickiego. W kolejnych wiekach
dobudowano następne baszty i przekształcono zamek w
twierdzę wojskową. Była to typowa średniowieczna
forteca, juŜ wówczas zaniedbana i wymagająca solidnego
remontu. Ostatni remont przeprowadzono mniej więcej w
połowie XVIII w., kiedy to od strony drogi do Marbelli
zbudowano prosty mur pomiędzy dwoma bastionami,
pomijając trzeci, i w ten sposób skrócono mury. Nowy mur miał
tylko strzelnice dla piechoty, bez moŜliwości ustawienia dział
na parapecie. Była to najsłabiej umocniona strona zamku, ale...
pozostała w stanie niemal nienaruszonym do dziś, co

15
Biała — z powodu białego koloru domów.
279

wskazuje na to, Ŝe prawdopodobnie jej ostrzał był z jakiś


względów utrudniony. Baszty i mury zamku zbudowane, a
raczej budowane były na przestrzeni wieków z rozmaitego
materiału, w zaleŜności od okresu — kamienia i płaskich
cegieł wiązanych wapnem. Najgrubsze mury były od strony
morza, skąd atak był najbardziej prawdopodobny, choć wcale
nie jest pewne, czy ewentualnym napastnikom często
udawało się podpłynąć tak blisko brzegu, aby oddać
skuteczną salwę. Tam teŜ ustawiono baterię armat, którą
moŜna oglądać do dzisiaj. Ten odcinek murów jest zresztą
najlepiej zachowany, co wskazuje na to, Ŝe mało komu
udawał się skuteczny ostrzał artyleryjski z tej strony. Mury
od strony gór były daleko słabsze i bardziej zamykały całość,
niŜ mogłyby słuŜyć skutecznej obronie. Mury, grube czy
cienkie, stare i nowe, i tak w końcu rozkruszą się pod
ogniem artylerii. Wszystko jest tylko kwestią taktyki i
czasu, no i oczywiście skuteczności obrony. Wygląda jednak
na to, Ŝe jedna angielska bateria była ustawiona od tej
strony, na przeciwległym wzgórzu, nieco niŜszym od
wzgórza zamkowego, bowiem do dziś pozostały w tej
ścianie ślady po kulach armatnich, które wszakŜe nie były
w stanie skruszyć muru. Jak pisze Blayney, były to działa
12-funtowe, a mur mogłyby skruszyć, jego zdaniem, 24-
funtowe.
Najsłabsze natomiast, a w kaŜdym razie najbardziej
naraŜone na atak i zniszczenie, były mury od strony południ o
wo-zachodniej — od plaŜy biegnącej w kierunku La Cala,
Marbelli i dalej Gibraltaru. Od tej strony wzgórze zamkowe
ma najłagodniejszy spadek, zapraszający wręcz do ataku.
Naprzeciwko tego muru Blayney ustawił swoją 32-funtową
karonadę. W rezultacie jej ostrzału zamek został od tej strony
zupełnie zniszczony. W stanie ruiny pozostawał jeszcze w
roku 1997, kiedy autor tej ksiąŜki widział go pierwszy raz.
Dość niefortunnej odbudowy dokonano dopiero pod koniec lat
dziewięćdziesiątych XX
280

wieku, uŜywając do tego celu zwykłego betonu. Teren


zamku uporządkowano ostatecznie w roku 2007, kiedy to
doprowadzono do niego nadmorski deptak i
zabezpieczono wykopaliska fenickie. Zamek jest obecnie
wykorzystywany jako amfiteatr ze sceną na otwartym
powietrzu, a otoczeniu nadano charakter parku miejskiego.
W roku 1957 okolice zamku odwiedził Mieczy
sław Paszkiewicz16, który wykonał plan zamku i
przeprowadził szczegółowe rozeznanie w okolicy. Jego
zdaniem, nad zamkiem dominowały pobliskie wzgórza,
połoŜone juŜ w odległości ok. 300 m, co w okresie
napoleońskim pozwoliło skutecznie ostrzeliwać wnętrze
zamku z armat, a nawet karabinów. O wzgórzach
dominujących nad zamkiem pisze teŜ Młokosiewicz w
jednym z przypisów: „Dwie góry dominowały nad
zamkiem i te zdobyły tyraliery wielką mi szkodę
wyrządzając"17. Nie bardzo jest zro-zumiałe, na czym
polega tu sprawa, poniewaŜ takich wzgórz wcale nie ma, a
w kaŜdym razie nie ma ich tak blisko... Swój opis terenu
Paszkiewicz opublikował następnie w „Notatniku
PodróŜnym", a takŜe w londyńskim tygodniku „śycie", we
wrześniu 1957.
Teza o wzgórzach powstała prawdopodobnie z
dość bezkrytycznego odczytania wspomnień
Młokosiewicza, a takŜe i pamiętnika Blayneya, który
napisał, Ŝe „skierował regiment hiszpański na pozycję
znajdującą się na wzgórzu górującym nad okolicą, z
trudnym do przebycia wąwozem od przedniej strony,
doskonałą ochroną przed nagłym atakiem...". Blayney miał
w tym wypadku na myśli prawdopodobnie wzgórze na
drodze do Mijas, gdzie skierował regiment hiszpański;
wzgórze to wprawdzie góruje nad otoczeniem, ale nie
góruje wcale nad zamkiem. Dopiero dalej połoŜone wzgórze
w pobliŜu Mijas góruje nad całą okolicą, ale jest połoŜone
zbyt daleko, aby mogło zostać
16
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op. cit., s. 191.
17
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 519.
281

wykorzystane w oblęŜeniu zamku. Natomiast najbliŜsze


wzgórza są, przynajmniej dziś, znacznie niŜsze od
wzgórza zamkowego, a umieszczenie tam dział istotnie nie
było wcale takie proste ze względu na trudny teren.
Paszkiewicz prawdopodobnie nie chciał podwaŜyć tego, co
napisali Młokosiewicz i Blayney — uczestnicy wydarzeń.
Tezę o wzgórzach dominujących nad zamkiem powtórzył
później Kujawski, który nigdy w Fuengiroli nie był.
Ten ostatni pisze:
"Budowę obydwu baterii ukończono przed świtem. Na jedną,
położoną na około 320 m na południowy-zachód od
murów, na szczycie panującego nad zamkiem wzgórza, tak
stromego, Ŝe jak podał lord Blayney, trudno było na nie wejść
nawet niczym nieobarczonym ludziom, wciągnięto pod osłoną
nocy trzy dwunastofuntowe działa i jeden cięŜki moździerz.
Na drugiej baterii, pobudowanej blisko wybrzeŜa na
południe od zamku, ustawiono 32 funtową karonadę, zbyt
cięŜką, aby ją moŜna było przetransportować dalej w głąb lądu"18.
Tymczasem Blayney podaje:
„Marynarze [...] przetransportowali baterię złożoną z dwóch dział
12-funtowych i haubicy na odległość 350 jardów19 od zamku na
skaliste wzgórze, gdzie trudno jest się wspiąć nawet
nieobciąŜonemu człowiekowi. Następna bateria z 32-funtową
karonadą znalazła się na brzegu" 20.
Nie ma zatem mowy o szczycie panującym nad zamkiem.
Blayney pisze teŜ o dwu, a nie o trzech działach. W jego tekście
dyskusyjne jest natomiast „skaliste wzgórze". Pisze on w innym
miejscu:
„Zamek okazał się być bardziej warownym niŜ
się wcześniej zdawafo. Składał się on z duŜej twierdzy
18
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op. cit., s. 198.
19
1 yard angielski = 0,91440186 m.
20
Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, op. cit., r. 1.
282
w kształcie kwadratu, usytuowanej na samym szczycie
skalistego wzgórza" 21.
OtóŜ ani zamek nie ma kształtu kwadratu, ani zamkowe
wzgórze nie jest skaliste, wiec Blayney po prostu
fabularyzuje swoje opowiadanie.
Niebawem „skaliste wzgórze, gdzie trudno jest się wspiąć
nawet nieobciąŜonemu człowiekowi", a na którym
usytuowana była angielska bateria, atakowane będzie
przez Polaków i konnicę francuską. Kujawski pisze:
„śołnierze 4 pułku, wspierani przez szpicę dragonów,
która galopem dąŜy za piechotą, biegiem wdzierają się na
szczyt skalistego wzgórza i wpadają na działa" 22.
JeŜeli wzgórze było skaliste, wysokie i niedostępne, to jak
mogła je atakować konnica?
Wygląd i otoczenie zamku usiłował odtworzyć
January Suchodolski, malując swój obraz Obrona Fuengiroli.
Suchodolski sam nie był w Hiszpanii i musiał się opierać na
ustnym przekazie, ale chyba bardziej na własnej fantazji. Na
jego obrazie takŜe nie ma dominujących wzgórz w
bezpośrednim pobliŜu zamku, jest za to dość bajkowy
krajobraz... Zarówno Suchodolski, jak i Kujawski puścili po
prostu wodze fantazji, przekazując swoje wersje bitwy.
Młokosie-wicz opisuje zresztą dokładnie przebieg bitwy i
nie wspomina o brytyjskim ostrzale artyleryjskim z
pobliskich wzgórz, pisze natomiast, Ŝe byli na nich strzelcy
brytyjscy. Mogli oni zająć pozycję na jedynym pobliskim
wzgórzu od strony północnej zamku, które co prawda było
niŜsze niŜ wzgórze zamkowe, ale i tak dawało lepszą pozycję
strzelcom niŜ podnóŜe zamkowe po stronie południ owo-
zachodniej.
Jedynym moŜliwym sposobem zrobienia wyłomu w
murze zamkowym był ostrzał artyleryjski z baterii
ustawionej od strony południ owo-zachodniej, gdzie wzgórze
zamkowe ma bardzo łagodny spadek; i to zresztą właśnie ta
strona
21
Ibidem.
22
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op. cit., s. 203.
283

zaniku została całkowicie zniszczona, łącznie z jedną


basztą. Teoretycznie moŜliwy był teŜ ostrzał od strony morza
przez działa okrętowe, o ile okręty byłyby w stanie
podpłynąć do brzegu na odległość skutecznego strzału i
ustawić działa pod odpowiednim kątem. Nadawały się do
tego tylko małe kanonierki, zbliŜone wielkością do
obecnych hiszpańskich kutrów rybackich, które bez przeszkód
łowią dziś nieopodal zamku. Zbyt bliskie podpłynięcie do
zamku było jednak misją samobójczą, czego zresztą
doświadczyła załoga jednej z kanonierek brytyjskich.
Najlepszym rozwiązaniem dla atakujących byłoby trafienie w
skład prochu i amunicji, co de facto oznaczałoby koniec
oblęŜenia...

A moŜliwości obrony były dość ograniczone. Załoga


hiszpańska, opuszczając zamek, pozagwaŜdŜała działa i zrzuciła je
z murów. Dziś te same albo podobne stoją z powrotem na murach i
w kilku miejscach na nadmorskim deptaku Paseo Maritimo w
Fuengirołi... Załoga dysponowała jednak dwoma własnymi,
starymi hiszpańskimi szesnasto-funtowymi armatami o zasięgu
skutecznego raŜenia do ok. 1 km, które ustawiono na baterii
od strony morza, i dwoma dwufuntowymi działkami
polowymi o daleko mniejszym zasięgu raŜenia (a więc
głównie przeciwko piechocie). Prawdopodobnie ustawiono je
na nieistniejącym dziś oryginalnym murze od strony
południowo-zachodniej, skąd atakowali Anglicy z lądu.
Problem polegał jednak na tym, Ŝe nie było ich komu obsługiwać.
Początkowo obsługiwali je hiszpańscy kanonierzy na słuŜbie
francuskiej, ale zdezerterowali, kiedy tylko zobaczyli zbliŜającą
się eskadrę brytyjską.
Atak rozpoczął się, zdaniem Młokosiewicza, około
godziny trzynastej, a według Blayneya — po godzinie
czternastej. Młokosiewicz pisze o jednym batalionie
nieprzyjacielskim, rozpuszczonym w tyralierę, który od
284
lądu wysłany został pod mury zamku. Blayney pisze,
Ŝe był to oddział cudzoziemski, wsparty przez 4
brytyjskie kompanie z batalionu 89. Batalion ten nie
dysponował jeszcze artylerią, działa natomiast
umieszczone były na brytyjskich kanonierkach, które
podpłynęły pod mury zamkowe na odległość skutecznego
strzału. Według Kujawskiego, pierwsze strzały oddano z
fregaty „Topaz" dowodzonej przez kapitana Hope, a
następnie strzelała cała eskadra. Z cięŜkich dział
okrętowych strzelano kulami, chcąc nadkruszyć mury, a z
kanonierek, które podpłynęły bliŜej brzegu — kartaczami
do załogi zamku23. Nic o tym nie wspomina
Blayney, który natomiast pisze o natychmiastowym
silnym ostrzale dział z zamku do kanonierek, co
niezupełnie zgadza się z relacją Młokosiewicza:
„Moje środki obrony — wspomina Młokosiewicz —
składały się z 150 ludzi z pułku 4 piechoty Księstwa
Warszawskiego, z dwóch Ŝelaznych 16-funtowych dział
starych i dwóch spiŜowych armatek dwufuntowych
polowych. Do słuŜby przy działach znajdowało się trzech
starych kanonierów hiszpańskich, którzy za pokazaniem
się angielskiej Eskadry zniknęli. JuŜ więcej godziny
nieprzyjaciel sypał grad kul i kartaczy z Eskadry, nim ja
byłem w stanie zaradzić brakowi artylerzystów po
ucieczce kanonierów hiszpańskich, przez wyszukanie
zdatnych do armat ludzi w moim oddziale. Szczęściem
miałem pomiędzy memi Ŝołnierzami dwóch, którzy
dawniej słuŜyli w artylerii rosyjskiej i młodego sierŜanta
Zakrzewskiego24, który nad moje spodziewanie w tej
potrzebie zręcznym się okazał. Po umieszczeniu dział
przyzwoitem i obróceniu ich ku Eskadrze,
rozpoczęliśmy ogień z tak dobrym skutkiem, iŜ od
pierwszych strzałów
23
Ibidem.
24
Mianowany niebawem podporucznikiem Zakrzewski Józef, ppor. 4.
p., ranny 4.12.1812 pod Smorgoniami.
285

szalupa jedna kanonierska wraz z całym ekwipaźem


zatopioną została nieprzyjacielowi" 25.
Generał Campbell podał potem straty obsługi
kanonierek jako 1 zabitego i 3 rannych, choć Blayney
podawał je znacznie wyŜsze. Młokosiewicz w
poszukiwaniu kanonie-rów w swojej załodze
improwizował typowo po polsku. Na ogień z szalup
kanonierskich odpowiedział, w przeciwieństwie do tego, co
pisze Blayney, wcale nie od razu. Godzinna zwłoka moŜe
w tym wypadku wydawać się długa, ale nie od razu znalazł
chętnych do obsługi dział.
Blayney tymczasem pozoruje kolejny atak piechoty na
mury, aby odciągnąć uwagę Polaków od kanonierek, które
usuwają się poza zasięg dział zamku. Ginie teŜ jeden z
polskich kanonierów, zabity kartaczem z kanonierek.
„Po kilkugodzinnym nieustannym z obydwu stron ogniu,
zostałem zasmucony stratą jednego z moich
kanonierów, stratą tern dotkliwszą, Ŝe nas pozbawiła
człowieka, który w tern krytycznem połoŜeniu pełnił tak
waŜną usługę. Zabity został kartaczem, w chwili kiedy
działo ku nieprzyjacielskiej Eskadrze wymierzył. Zgon
tego walecznego Ŝołnierza nie zachwiał bynajmniej stałości
innych przy działach słuŜbę pełniących, lecz owszem
zapalił w nich chęć zemszczenia się za kolegę" 26.
Atak brytyjskiej piechoty był moŜliwy, jak juŜ
wspomnieliśmy, tylko od południowo-zachodniej strony
podzamcza, gdzie stok góry zamkowej jest bardzo łagodny.
Atakująca piechota praktycznie była pozbawiona osłony i
mogła okopać się dopiero nocą. Blayney zresztą postanowił
przerwać atak, gdyŜ jakoby uzyskał informację o
zbliŜaniu się do miejsca walki duŜego oddziału
nieprzyjacielskiego, co faktycznie miało miejsce znacznie
później.
25
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 521.
26
Ibidem,
286

Anglicy ponieśli znaczne straty. Zginął m.in. dowódca


89. Pułku mjr Grant, którego pochowano później na
cmentarzu w Gibraltarze, obok poległych pod Trafalgarem.
Atakujący wycofali się za pobliskie wzgórza. Całkowite
straty brytyjskie pierwszego dnia walki trudno dokładnie
ocenić. Kujawski szacuje je na ok. 40—50 zabitych i
rannych. Po stronie polskiej ranny został sam Młokosiewicz,
poza nim było jeszcze 12 rannych i trzech poległych.
Blayney podaje, Ŝe na początku wyprawy pułk 89. liczył
ponad 300 ludzi, natomiast 15 października miało w nim
być juŜ tylko 280 ludzi, czyli Ŝe straty angielskie
wyniosły pierwszego dnia więcej niŜ 20 Ŝołnierzy.
Pojedynek artyleryjski i wzajemny ostrzał trwał do
późnych godzin nocnych, aŜ wreszcie przerwał go ulewny
deszcz, który ostudził nieco wolę walki po obu stronach.
Jeszcze podczas ataku Blayney usiłuje wysłać oddział
hiszpański na wspomniane juŜ wzgórze — jak pisze,
dominujące nad okolicą — ale Hiszpanie odmawiają, bo to
niedziela, a w niedzielę oni nie walczą, a do tego nie ma
księdza, który mógłby odprawić dla nich mszę... I tu jest
właśnie wątek o wzgórzu dominującym nad okolicą, co jest
raczej zwrotem retorycznym, pasującym Blayneyowi
do historii z Hiszpanami. Angielski dowódca w końcu
przekonuje Hiszpanów do jakiejś akcji i wysyła ich w
kierunku Mijas — daleko i wysoko.
Tymczasem w Mijas znajdował się najbliŜszy
Fuengiroli posterunek polski, z którego moŜna było
spodziewać się pomocy; było to 60 Ŝołnierzy z 4. Pułku
Piechoty. Dowodził nim porucznik Eustachy Chełmicki,
mianowany juŜ zresztą kapitanem, o czym jeszcze nie
wiedział. Zobaczył on zbliŜającą się eskadrę
brytyjską prawdopodobnie nawet wcześniej niŜ
Młokosiewicz. Mijas połoŜone jest wysoko na stoku góry,
z doskonałym widokiem na Fuengirolę, zamek i
oczywiście na całe wybrzeŜe. Chełmicki ogłosił stan
pogotowia, wystawił warty, wysłał posłańca do generała
287

Sebastianiego — do Malagi — oraz do swojego przełoŜonego


kapitana Ignacego Bronisza, i czekał na rozwój wydarzeń.
Bronisz stacjonował jeszcze dalej, 13 km od wybrzeŜa, w
Alhaurin el Grandę. Miał bezpośrednio pod swoim
dowództwem garnizon złoŜony z 200 Ŝołnierzy z 4. Pułku
Piechoty Księstwa i z 80 Francuzów z 21. Pułku Dragonów.
Chełmicki obserwował przez cały poprzedni dzień przebieg
walki i oczekiwał instrukcji od Bronisza; ten jednak nie
odpowiadał. CzyŜby posłaniec dostał się w ręce Anglików?
Wieczorem dowódca posterunku wysłał kolejnego posłańca,
prosząc o natychmiastową pomoc dla oblęŜonych, sam
bowiem nie chciał ani chyba nawet nie mógł bez wy raźnego
rozkazu opuścić swojego posterunku w Mijas. TakŜe i tym
razem Bronisz nie odpowiedział. Chełmicki postanowił
działać na własną rękę. Kiedy zapadł zmierzch,
zabarykadował bramę koszar i wykradł się z oddziałem przez
okna z tyłu budynku, nie wiedząc, Ŝe od strony morza zbliŜa się
oddział hiszpański. Młokosiewicz wspomina:
„Plan ten był tym trudniejszy do wykonania, iŜ z
miasteczka Mijas do Fuengiroli jedna tylko ciasna ścieŜka
prowadziła, zatem cała nadzieja Chełmickiego była w
sposobności jaką mu podawały ciemność nocna, nadzwyczajna
burza z piorunami, gradem i deszczem połączonymi i
najdokładniejsza znajomość drogi, którą mu odbyć
wypadało. Ruszył zatem odwaŜny Chełmicki z jak
największą cichością, a przebywszy wśród nocy kilka potoków
gwałtownie z gór spadających, i przeszedłszy prawie
pomiędzy oblegającymi nas Anglikami, którzy leŜeli na
ziemi pokryci przed słotą derami wełnianymi, stanął pod
murami Fuengiroli. Uwiadomiony od czuwających straŜy
o zbliŜaniu się jakiegoś oddziału, nie mogąc spodziewać
się, aby to mógł być oddział Chełmickiego, w obawie
jakiego ze strony nieprzyjaciela podejścia, z jak
największą ostroŜnością przystąpiłem
288

do rozpoznania przybyłych. Poznałem wprawdzie głos


dowódcy jako dobrze mi znajomy, lecz nie mogłem sobie
wystawić, jakim sposobem Chełmicki mógł się przedrzeć aŜ
do zamku, kiedy ten prawie w koło od oblegających był
otoczony, a w mniemaniu Ŝe wzięty w niewolę mógł być
zmuszonym do tego podstępu dla ułatwienia
nieprzyjacielowi opanowania zamku, opierałem się
początkowo otworzeniu bramy, lecz gdy Chełmicki dał mi
słowo honoru Ŝe przychodzi wolny i z całym swym
oddziałem, przyjąłem go z tem większą radością, im więcej
czułem potrzebę spiesznej pomocy" 27.
Wygląda na to, Ŝe wystawianie wart nie było mocną
stroną ani Polaków, ani Anglików, a moŜe po prostu
Anglicy zupełnie nie liczyli się z tym, Ŝe odsiecz nadejdzie
tak szybko, a cała akcja zostanie przeprowadzona tak
brawurowo, pod nosem drzemiących czujek brytyjskich.
Anglicy powinni byli wystawić posterunki na drodze do
zamku, biegnącej wzdłuŜ rzeki; jeśli tego nie zrobili, to być
moŜe liczyli, Ŝe drogę do zamku zablokował skutecznie
oddział hiszpański, wysłany w kierunku Mijas.
Główne siły brytyjskie były tymczasem
zaangaŜowane po przeciwnej stronie zamku przy transporcie
armat; niektóre z nich wciągano na pobliską górę, dla
karonady sypano szaniec. W kaŜdym razie panował ogólny
chaos, a do tego lał ulewny deszcz. Musiał być niezły ruch
wokół zamku i prawdopodobnie Chełmicki przemaszerował
obok niczego niepodejrzewających Anglików, którzy jego
oddział uznali za własny, nawet jeŜeli usłyszeli, Ŝe
Ŝołnierze mówią po polsku — po stronie brytyjskiej takŜe
przecieŜ walczyli Polacy. Chełmicki mógł więc spokojnie
prowadzić po polsku negocjacje ze stojącym na murach zamku
Młokosiewiczem...
Anglicy nie wiedzieli, Ŝe oddział Chełmickiego opuścił
juŜ Mijas, i postanowili zablokować moŜliwość odsieczy

27
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 524.
289

z tamtej strony. Do Mijas zbliŜał się, jak podaje Młokosie-


wicz, oddział 600 Ŝołnierzy, który minął się po prostu w
ciemnościach nocy z idącym w dół, sobie tylko znanymi
ścieŜkami, oddziałem Chełmickiego. Były to cztery kompanie
z pułku Toledo, którego dowódca był niezadowolony, Ŝe jego
Ŝołnierzy wysyła się do walki w niedzielę i to w dodatku
bez kapelana, oraz setka Niemców. Dowodził kapitan
Mullins, który wyruszył zaraz po północy i, zdaniem
Blayneya, przekroczył swoje kompetencje, wdając się w
walkę. Stało się to podobno pod wpływem Hiszpanów, dla
których bliskość hiszpańskiego miasteczka oznaczała po
prostu moŜliwość wypoczynku i suchych kwater. Poza
tym, znając szczupłość miejscowego garnizonu, nie
przewidywano większego oporu... Oddział Mullinsa osiągnął
Mijas około 6 rano. JuŜ jednak wcześniej, około 5 rano, dotarł
tam Ignacy Bronisz z 200 piechurami z 4. Pułku Piechoty oraz
80 dragonami z 21. Pułku francuskiego, nieco zaskoczony
najpierw nieobecnością Chełmickiego, a zaraz potem
przybyciem Ŝołnierzy Mullinsa. W rezultacie wywiązała
się regularna bitwa, oblęŜenie i prawie udana próba
wdarcia się hiszpańskiego oddziału do Mijas, z kontratakiem
polskim na bagnety, w efekcie którego nieprzyjaciel poniósł
dotkliwe straty — 20 zabitych i 40 wziętych do niewoli — i
został odparty. Czym prędzej teŜ wyczerpany walką i
przerzedzony oddział Mullinsa powrócił pod zamek i
prawdopodobnie nie brał juŜ udziału w dalszej walce,
zajmując się opatrywaniem rannych, suszeniem
ubrań i wypoczynkiem.
Zamek tymczasem był juŜ od rana pod energicznym
ostrzałem, dość symbolicznym ze strony eskadry, ale za to
skutecznym z angielskich szańców na lądzie. Jak juŜ
wspomnieliśmy wcześniej, Anglicy pod osłoną nocy i deszczu
przetransportowali pod zamek dwie armaty 12-funtowe oraz
haubicę i tę baterię ustawili na pobliskim wzgórzu, a
potem przywieźli jeszcze 32-funtową karonadę, którą
290

ustawili na brzegu. Niebawem zawaliła się jedna z baszt,


grzebiąc pod gruzami 9 Ŝołnierzy, a mur zaczynał się sypać.
„Dnia 15 października, równo ze dniem nieprzyjaciel
rozpoczął ogień, tak za bateryi nocą usypanej, jako teŜ
ze Eskadry, który krzyŜując się w Zamku ranił mi wielu
ludzi, i w niektórych miejscach mur stary zaczął się
rozwalać, a nawet obalenie się jednego bastyonu zabiło mi
od razu dziewięciu ludzi załogi. Szczególniej zaś byłem w
obawie o mój skład prochu, który umieszczony był w
jednym pustym pokoju, bez okien, bez drzwi i tylko
mokrymi skórami okryty. Z bateryi wysypanej
naprzeciwko mojej prochowni, za pomocą moździerza
i granatnika rzucając do zamku bomby i granaty starano się
przez zapalenie składu prochu, wysadzić zamek w powietrze,
z innych zaś 4 armat usiłował nieprzyjaciel uskutecznić
wyłom w murach" 28.
Młokosiewicz wspomina, Ŝe Anglicy okopali się
od strony południowo-zachodniej i ustawili baterię na
wzgórku w odległości ok. 150 sąŜni29 (czyli ok. 270 m) od
murów zamku. Wymienia 6 dział sprowadzonych z
eskadry; wśród nich był jeden moździerz i jeden
granatnik. Zdaniem Kujawskiego, lord Blayney kazał
umieścić dwie baterie w miejscach, skąd było najłatwiej
otworzyć wyłom w murach. Kujawski widzi rozbieŜność w
źródłach co do ilości dział Anglików. Wspomina informację
Młokosiewicza o 6 nieprzyjacielskich działach na lądzie i o
własnej tylko jednej baterii. Z drugiej strony Blayney pisze o
sobie, Ŝe pobudował dwie baterie i Ŝe na jednej ustawił 2
armaty 12-funtowe i 1 moździerz, a na drugiej działo 32-
funtowe, tzw. karonadę, czyli Ŝe w sumie miał 4 działa. Z
raportu gen. Sebastianiego do marsz. Soulta moŜna natomiast
wywnioskować, Ŝe Anglicy mieli 5 dział — 4 w baterii na
wzgórzu i jedno na wybrzeŜu. Nie naleŜy teŜ zapominać o
działach eskadry, które razem z oszańcowaną w nocy
28
Ibidem, s. 525.
29
SąŜeń staropolski — 1,787 m.
291

baterią mogły ostrzeliwać zamek krzyŜowym ogniem,


ale nie jest pewne, czy po doświadczeniach z zatopioną
kanonierką odwaŜono się ponownie podpłynąć pod zamek.
Anglicy, pewni swojej przewagi, wysyłają
powtórnie parlamentariusza, któremu jednak Polacy nie
pozwalają się nawet zbliŜyć do murów. Dociera teŜ do
nich informacja o ruchach wojsk francuskich od strony
Malagi. Gdyby Francuzi istotnie opuścili Malagę, idąc
z odsieczą Fuen-giroli, byłby to dobry moment na
zaprzestanie oblęŜenia i na wykonanie głównego
manewru, czyli uderzenia na miasto. Oddziały
brytyjskie były jednak nadal pod ogniem z zamku i
taki manewr Blayney uznał za niemoŜliwy. UwaŜał, Ŝe
jeŜeli Sebastiani nadejdzie, zanim zamek się podda, to
trzeba będzie przyjąć rozstrzygającą bitwę na podzamczu.
„Po upewnieniu się co do wieści o nadchodzącym w
wielkiej sile Sebastianim rozwaŜać zacząłem najlepszy
sposób obrony mojego małego oddziału o
zróŜnicowanym składzie. "W tym celu, w
towarzystwie kapitana Hardinga, nie zwaŜając na ryzyko
ostrzału z zamku, dokładnie zbadałem otaczającą nas
okolicę. Stwierdziłem, Ŝe ukształtowanie terenu sprzyja
działaniom przeciwko twierdzy, lecz nie przeciwko
górującemu liczbą przeciwnikowi, którego się rychło
spodziewałem, a którego siły szacowane były na 4700
piechoty, 800 kawalerii oraz 16 dział dowodzonych
osobiście przez generała Sebastianiego, podczas gdy
moje własne siły składały się obecnie z 1400 Ŝołnierzy i 3
dział"30.
Anglicy zresztą otrzymują dalsze posiłki. To wtedy
nadpływa okręt liniowy „Rodney" z 82. Pułkiem
Piechoty brytyjskiej w sile 930 ludzi oraz liniowy okręt
hiszpański. Blayney wydaje rozkazy wyładunku
piechoty, co ma wzmocnić siły brytyjskie, ale
potęguje tylko ogólne

30
Andrew Blayney, Wspomnienia op. cit. r. 2.
292

zamieszanie. W tym momencie ostatecznie upada


wcześniejszy plan ataku na Malagę, choć właśnie wtedy
była dogodna okazja — z Malagi wyruszyły przecieŜ na
odsiecz Fuengiroli siły francuskie, czyli stało się to, o co
początkowo chodziło Anglikom. Gdyby Blayney zamierzał
istotnie realizować pierwotny plan, to powinien popłynąć jak
najszybciej w kierunku opuszczonej przez wojsko
francuskie Malagi, zamiast wyładowywać piechotę z „Rod-
neya". Czy jednak angielski dowódca, mimo wcześniejszych
ustaleń, naprawdę chciał kiedykolwiek atakować Malagę?
Wygląda na to, Ŝe brytyjski historyk, Michael Glover, ma
całkowitą rację, nazywając go niekompetentnym...31. W tym
teŜ momencie ofensywna koncepcja ataku na zamek zamienia
się w defensywny zamysł obrony desantu brytyjskiego przed
wojskami francuskimi z Malagi. Blayney zajmuje
się przegrupowaniem swoich oddziałów i wyładunkiem
82. Pułku Piechoty. Baterie angielskie cichną, Ŝołnierze idą po
prowiant...
To wszystko obserwowali obrońcy zamku, którzy do tej
pory uwaŜali swoją sytuację za niemal beznadziejną, choć
Chełmicki zapewniał Młokosiewicza, Ŝe dwukrotnie
informował Bronisza o sytuacji fortu i chociaŜ nie otrzymał
Ŝadnej odpowiedzi, to jednak zakładano, Ŝe pomoc w
końcu nadejdzie. Bronisz tymczasem, rezydujący juŜ w
Mijas oczekiwał na instrukcje od swoich zwierzchników
w Maladze, których jednak nie otrzymał. Zwołał więc coś w
rodzaju narady wojennej, podczas której przedstawił zebranym
całe połoŜenie, podkreślając z jednej strony konieczność
szybkiej odsieczy, a z drugiej niebezpieczeństwa z tym
związane. Wiedziano doskonale o przewadze militarnej
przeciwnika. Ostatecznie wyruszono z Mijas około godziny 2.
po południu całym oddziałem, łącznie z dragonami
francuskimi. Dragoni, jadący konno, pojechali
31
Michael G 1 o v e r, The Peninsular war 1807—1814, Penguin, Lon-
don, 1974, s. 125.
293

dalszą drogą nadmorską, a piechota bliŜszą, ale


trudniejszą, maszerowała od razu w dół do Fuengiroli.
Chełmicki nalegał, aby zamiast ginąć pod gruzami
fortecy zrobić wypad na nieprzyjaciela. Uznano, Ŝe moŜe
lepiej zaczekać na posiłki. Nagle nadarzyła się okazja —
ustała aktywność atakujących Anglików, a od strony
Malagi pojawił się oddział kawalerii francuskiej. Była to
straŜ przednia oddziału Bronisza, z wachmistrzem i
dziesięcioma jezdnymi. Młokosiewicz wykorzystuje ten
moment niewątpliwego zaskoczenia Anglików i wysyła
90 Ŝołnierzy pod dowództwem Chełmickiego, którzy z
bagnetami na karabinach atakują baterię brytyjską. Sam
Młokosiewicz takŜe wychodzi na przedpole razem z 40
Ŝołnierzami, osłania atak i odwrót oddziału Chełmickiego.
„Uderzenie mego oddziału pod dowództwem
Chełmickiego, przy pomocy przedniej straŜy dragonów,
która się z nim połączyła, miało najlepszy skutek, gdyŜ
bez wystrzału wpadł na nieprzyjacielską bateryą z
bagnetem w ręku, i mimo oporu batalionu
nieprzyjacielskiego, który jej bronił, opanował znajdujące
się w niej działa, ubiwszy wielu Anglików i zabrawszy z
nich 40 w niewolę, a między temi jednego oficjera, który był
Adiutantem, reszta batalionu w ucieczce szukała
32
schronienia" .
Blayney zaś w swoich wspomnieniach podwyŜsza
znacznie liczbę atakujących:
„Zaskoczyła nas desperacka wycieczka nieprzyjaciela z
zamku, która w sile 650 ludzi i 60 kawalerzystów uderzyła
na nasze lewe skrzydło, gdzie znajdowały się oddziały
hiszpańskie i cudzoziemskie, które salwowały się ucieczką
nie stawiając prawie oporu i porzucając całą naszą
artylerię" 33.
Bateria angielska była obsługiwana przez Anglików, a
nie przez Hiszpanów i cudzoziemców, więc Blayney
32
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 528.
33
Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, op. cit., r. 2.
294

próbuje tu zwalić winę na Hiszpanów, którzy w tym


czasie byli zupełnie gdzie indziej. Młokosiewicz pisze,
Ŝe zaatakowano Anglików. Kujawski znowu koloryzuje
pisząc:
„W rozpaczliwej walce wręcz ludzie Chełmickiego
spędzają artylerzystów angielskich i obydwa wspierające
oddziały! Przeszło 1000 ludzi, tracąc szereg zabitych i
około 40 jeńców, m.in. angielskiego adiutanta lorda
Blayney, cofa się pod uderzeniem 1301" 34
Chełmicki goni uciekających w stronę angielskiego
obozu i oddala się od swoich na tyle, Ŝe zostaje raniony i
schwytany przez Anglików i dość brutalnie potraktowany.
Zerwano mu epolety razem z częścią kołnierza... W chwilę
jednak potem zostaje odbity przez biegnących za nim
Ŝołnierzy polskich. Anglicy jednak organizują kontratak i
Polacy wycofują się do zamku. Blayney pisze:
„Błyskawicznie sformowałem 89 regiment i chociaŜ mój
oddział liczył zaledwie 280 ludzi, w ataku na bagnety
odzyskałem utraconą baterię" 35.
Kujawski włączył do swojego rachunku pewnie 82.
Regiment, który właśnie lądował, ale przecieŜ nie brał
udziału w walce. Podstawowy błąd przy porównywaniu
sił biorących udział w bitwach polega na czysto
arytmetycznym zestawianiu liczebności wojsk
przeciwnych stron. To, Ŝe jedna strona miała przewagę
liczebną, wcale nie oznacza, Ŝe ta przewaga została
wykorzystana na polu walki. W wielu bitwach część
oddziałów wyliczanych potem w raportach wcale nie brała
udziału w starciu i to z najrozmaitszych względów. W
tym wypadku 82. Pułk był jeszcze na łodziach, a
Hiszpanie odpoczywali gdzieś na tyłach... Praktycznie w
samym oblęŜeniu zamku Blayney wykorzystał
maksymalnie ok. 400 Ŝołnierzy. Młokosiewicz jednak
podkreśla przewagę Anglików:
34
Marian K u j a w s k i, Z bojów polskich..., op. cit., s. 203.
35
Andrew B l a y n e y, Wspomnienia, op. cit., r. 2.
295

„Jenerał nieprzyjacielski będący na pozycji znacznie


odległej za bateryją, właśnie wtenczas był przy śniadaniu, a
reszta wojska zajęta była odbieraniem Ŝywności. Jak tylko
spostrzegł uciekający swój batalion i bateryję opanowaną
przez szczupły oddział naszych, zbiera całą swoją siłę do
4000 ludzi wynoszącą i uderza na mój oddział w celu
odebrania bateryi straconej. Jakoś udało mu się zmusić
Polaków do odwrotu, lecz drogo go kosztowała ta korzyść,
gdyŜ będąc panami dział jego, przez pół godziny prawie
Ŝołnierze nasi obrócili do niego armaty z bateryi i dobrze
kierowanym ogniem znacznie uszkodzili ścieśnione jego
kolumny"36.
Młokosiewicz chyba tu się myli, mówiąc o śniadaniu.
JeŜeli odsiecz Bronisza wyruszyła z Mijas ok. godz. 2. po
południu, to chodziło prawdopodobnie o późniejszy posiłek,
jeŜeli w ogóle był jakiś posiłek, bo potem Blayney
wspomina, Ŝe nie miał nic w ustach od 24 godzin... W
kaŜdym razie pora wydawania prowiantu oddziałom
brytyjskim mogła sprzyjać polskiej wycieczce. Na pozyc-jach
bojowych była wtedy tylko niewielka obsada, oczekująca
na zluzowanie. Nadal trwało wyładowywanie 82. Pułku
Piechoty z „Rodneya". NaleŜy podkreślić, Ŝe Blayney do
oblęŜenia zamku, po pierwszym wstępnym ataku z
udziałem kompanii cudzoziemskich, przeznaczył tylko jeden
angielski batalion z 89. Pułku i dwie baterie z obsługą,
dysponując przecieŜ znacznie większymi siłami.
Nie jest jasne, jakie w tym momencie miał zadania
oddział cudzoziemski i hiszpański pułk Toledo. Do
obsługi armat i skutecznego trzymania w szachu ostrzałem
karabinowym wystarczała tylko niewielka grupa Ŝołnierzy.
Przewaga liczebna stanowiła tu element walki
psychologicznej — dawała rękojmię, Ŝe nie zabraknie wojska
podczas ataku na mury. Przede wszystkim Blayney był
przygotowany do

36
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 529.
296

bitwy o Malagę, a do tego potrzebne mu były liczne oddziały.


Jednak kiedy okazało się, Ŝe główny batalion uderzeniowy lub,
co bardziej prawdopodobne, niewielki oddział Ŝołnierzy,
którzy pozostali na stanowiskach, ucieka z pozycji
bojowych, goniony przez garstkę Polaków, Biayney usiłuje
improwizować i próbuje odepchnąć napas-tników, rzucając
do natarcia oddziały zajmujące się za-
prowiantowaniem. Młokosiewicz wspomina o 4000 Ŝołnierzy,
którzy rzucają się na garstkę Polaków, ale taka przewaga
podkreśla tylko bohaterstwo Polaków w jego wspomnieniach...
Biayney wysyła wtedy do kontrataku wszystkich, których ma
w tej chwili pod ręką, nie zwracając uwagi na ich
przynaleŜność pułkową i narodową, usiłuje konno koordynować
natarcie, ale pada pod nim koń. Wycofujący się Polacy zapalają
zapasy amunicji, choć tak nieszczęśliwie, Ŝe okalecza to trzech
własnych Ŝołnierzy.
Anglicy odzyskują wreszcie baterię, ale nie ścigają
Polaków do zamku, usiłując zamiast tego zaprowadzić
porządek w swoich szeregach i uruchomić ponownie działa.
Była to chwila brytyjskiej przewagi, ale moŜna teŜ podejrzewać,
Ŝe panował juŜ całkowity chaos i Biayney stracił moŜliwość
skutecznego dowodzenia. Przewaga liczebna nie była atutem, a
raczej potęgowała zamieszanie.
W chwilę potem pojawia się piechota Bronisza.
Młokosiewicz wyprowadza ponownie z zamku swoją załogę i
wszystkimi siłami uderza na prawe skrzydło nieprzyjaciela,
Bronisz natomiast atakuje lewe skrzydło i zachodzi na tyły.
Zdobywa teŜ po raz drugi baterię angielską; ciągle mowa jest o
jednej baterii, której obsługę przejmuje znający się dobrze na
rzeczy porucznik Lalewicz 37.
„Podporucznik Lalewicz z komendy Szefa Bronisza,
znając artylleryę, umiał z dział opuszczonych korzystać, zręcznie
i skutecznie przyczynił się do jego [nieprzyjaciela]
37
Lalewicz Franciszek, był adj. podof. w 4. p., mian. ppor. 10.10.1810,
przeniesiony do 17. p. 1.3.1811 (S. K i r k o r , Pod sztandarami..., op. cit.)
297

zmieszania. Część nieprzyjacielskiego wojska odcięta,


dostała się w niewolę wraz z Jenerałem Blayney
naczelnie dowodzącym i kilkunastoma officerami;
równieŜ zabraliśmy i znaczny zapas pozostałej
ammunicyi. Pole bitwy okryte było rannymi i zabitymi
Anglikami, reszta w największym nieładzie ucieczką
się ratowała" 38.
I ten atak dezorganizuje do reszty Anglików, którzy
cofają się bezładnie i poddają nacierającym Polakom.
Jeszcze kilka godzin wcześniej sama myśl, Ŝe coś
takiego mogłoby się przytrafić, musiałaby się wydać
Anglikom niedorzeczna; teraz klęska stała się faktem. Polacy
zbierają z pola walki rannych i zabitych i wracają na zamek
z jeńcami, w tym z lordem Blayneyem.
,Jenerał zbliŜając się do mnie wraz z innymi
zabranymi oficerami angielskimi, zdjął kapelusz tak jak i
inni oficerowie i rzekł po francuzku te słowa: — jestem
jeńcem waćpana — na to ja salutując pałaszem, który
miałem w ręku, zapytałem się go tonem łagodnym i z
delikatnością, jaki był jego stopień? A gdy mi
odpowiedział, Ŝe był Jenerałem i Dowódcą całej wyprawy,
pytałem się go dalej, dlaczego powtarzał swe wezwanie mnie
do poddania, kiedy nieprzyjęcie pierwszego parlamentarza
powinno go było przekonać, Ŝe nie byłem w myśli
wchodzenia w jakiekolwiek bądź układy. Odpowiedział mi
na to, Ŝe widząc jak szczupłą miałem siłę, a mając 50
przeciw jednemu, był pewnym Ŝe nie będę się nadaremnie
tak przewyŜszającej sile opierał" 39.
W trakcie tej rozmowy do Młokosiewicza podszedł
jeden z Ŝołnierzy i podał mu pałasz generała, którym
Blayney zranił go w głowę, zanim się poddał. Mło-
kosiewicz poprosił Blayneya do swojej kwatery, a ten
przechodząc przez podwórzec zamkowy dziwił się ilością
rannych i stanem murów, a przede wszystkim determinacją
38
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 529.
39
Ibidem, s. 530.
298

obrońców zamku. Młokosiewicz skwitował to stwierdzeniem,


Ŝe kaŜdy na jego miejscu postąpiłby podobnie.
Dla Blayneya był to moment bardzo dramatyczny i
nawet po latach, kiedy juŜ poznał Polaków w innych
okolicznościach, tak wspominał:
„Tej sceny nie będę mógł zapomnieć. Otaczający mnie
Ŝołnierze i oficerowie wyglądali jak zdesperowani bandyci
z popularnych romansów. Ich ogorzałe, osmalone dymem
i prochem twarze z długimi wąsiskami, poszarpane i
okrwawione mundury nadawały im wyraz nieopisanej
zawziętości" 40.
Tymczasem kapitan Młokosiewicz pełnił honory domu, jak
tylko najlepiej potrafił. W końcu miał niezwykłego gościa.
„W przekonaniu, Ŝe generał fizycznie i moralnie
utrudzony potrzebować mógł co orzeźwiającego, a razem
przez gościnność samą, zapytałem go czyliby się czego nie
napił? Dodając zarazem, Ŝe wybór nie był trudnym, gdyŜ w
magazynie moim nie miałem jak tylko wino Secco Malaga i
wódkę hiszpańską. Zas tanowi wszy się nieco, odpowiedział,
Ŝe przedkładał wódkę nad wino [...]" 41.
W kwaterze Młokosiewicza był juŜ adiutant generała, do
którego Blayney zaczął mówić po angielsku.
Zaniepokoiło to Młokosiewicza, który nie wiedział, o
czym mówią, a obawiał się, aby nie zmówili się przeciwko
Polakom. Wysłał więc adiutanta wraz dwoma Ŝołnierzami do
magazynu po wódkę.
„Po przyniesieniu wódki, wziąłem szklankę, nalałem i
wypiłem zdrowie Jenerała, a nalewając dla niego, gdy była w
połowie nalaną, Jenerał zawołał, Ŝe dosyć i prosił aby
mu dopełnić wodą. Odpowiedziałem, Ŝe wody w zamku nie
było, gdyŜ istotnie miejsce, z którego wodę brała osada było
zaraz na początku oblęŜenia zajęte przez nieprzyjaciela, i
dodałem, Ŝe przez to Ŝądanie czyni zniewagę swemu
narodowi, a na zapytanie jego, w jakim sposobie? Rzekłem:
40
Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, op. cit., r. 3.
41
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 531.
299

iŜ Anglicy i Polacy są dwa narody w Europie słynące z tego,


Ŝe jeŜeli się dobrze biją, to takŜe i nieźle piją. Wtenczas
Jenerał rzekł: a więc proszę mi dać; i wychylił za moje
zdrowie, co takŜe zrobili inni oficerowie. Nie było tu
bynajmniej zamiarem moim upoić Jenerała, lecz widząc
zmartwionego, chciałem rozweselić"42.
Ten fragment o piciu wódki ze zwycięŜonym generałem
jest o tyle waŜny, Ŝe Blayney twierdził potem, iŜ Polacy
zachowywali się brutalnie i zmuszali go do picia. Nie jest
teŜ wykluczone, Ŝe chciał usprawiedliwić się z pewnego
nieopatrznego gestu, do wykonania którego został
zmuszony okolicznościami, a który zakończył cało
"wyprawę. Oszołomiony klęską, której nie potrafił do końca
zrozumieć, i wódką, którą poczęstował go Młokosiewicz,
Blayney w otoczeniu kilku pojmanych oficerów wychodzi
na mury zamku i ukazuje się eskadrze angielskiej, machając
ręką w jej kierunku. Komodor Henry Hope odbiera to jako
sygnał, Ŝe jego misja jest zakończona; marynarka nie miała
przecieŜ uczestniczyć w desancie. Eskadra, mimo ewidentnej
przewagi militarnej nad załogą zamku, jaką nadal posiada,
zwija Ŝagle i odpływa w stronę Gibraltaru. Młokosiewicz
wspomina, Ŝe z taką inicjatywą wystąpił sam Blayney:
„Jenerał wróciwszy z dziedzińca oświadczył mi, iŜ jak tylko
pokaŜe się z bateryi Komendantowi Eskadry, ustanie z niej
ogień: poszliśmy zatem razem na bateryą, gdzie widok
Eskadry rozczulił Jenerała, i ze łzami w oczach mówił o
swoim połoŜeniu, utyskując na los, który mu sprzyjał w 58
przeszło bitwach, a opuścił go tą raŜą dotkliwie, bo mając pod
swemi rozkazami tak piękną i mocną wyprawę, został ujętym
przez garstkę Polaków, których zabrania bez Ŝadnego
oporu był najpewniejszym. Wkrótce po ukazaniu się
Jenerała na mojej bateryi,

42 Ibidem, s. 531.
300

ustał ogień Eskadry angielskiej, która niezadługo


podzieliwszy się na dwa oddziały i rozwinąwszy Ŝagle
oddaliła się majestatycznie, jeden oddział w kierunku ku
cieśninie Gibraltaru, a drugi ku brzegom Afryki naprzeciwko
leŜącym" 43.
Zanim eskadra przerwała ostrzał pola walki, oddział
Bronisza pacyfikował resztki, tak licznego przecieŜ,
brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego, który ewakuował
się pod osłoną kartaczy z szalup kanonierskich. śołnierze
brytyjscy rzucali się do wody, usiłując wpław dotrzeć do i tak
juŜ obciąŜonych kanonierek.
Ciekawe, jak zachowywali się słuŜący u Brytyjczyków
Polacy? Czy korzystali z okazji, aby jak najszybciej
złoŜyć broń i wrócić do polskich szeregów? Czy bali
się, Ŝe zostaną potraktowani jak dezerterzy? Czy teŜ w
ogólnym zamieszaniu woleli po prosty opuścić z Ŝyciem
pole walki? W końcu mieli na sobie mundury brytyjskie, a
kule nie pytały o narodowość...
Blayney wspomina, Ŝe wspólnie ze swoimi
brytyjskimi współwięźniami zastanawiał się nad
przyczyną klęski. Wtedy dowiedział się, Ŝe w końcowej
fazie bitwy na stronę wroga przeszła większość Niemców.
Tak w kaŜdym razie tłumaczono to sobie, podczas gdy
prawdopodobnie oddział cudzoziemski nie przejawiał w tym
momencie Ŝadnej woli walki.
Bitwa zakończona. Młokosiewicz porządkuje teren,
wystawia warty, a Bronisz zbiera swój oddział; zabiera takŜe
jeńców brytyjskich i wszyscy udają się na nocleg do Mijas.
Młokosiewicz pisze raport, który wysyła Sebastianiemu. W
drodze do Fuengiroli są juŜ oddziały francuskie, które
pierwsze otrzymują raport i przyjmują go z
niedowierzaniem.
„Przed odejściem tej komendy poŜegnałem Jenerała,
który mnie nawzajem serdecznie uścisnął, oświadczając mi

43
Ibidem, s. 533.
301

Ŝal z tak prędkiego rozstania; przyczem poleciłem Jenerała


troskliwej opiece dowodzącego eskortą zabranych jeńców" 44.
Tak więc teoretyczna przewaga militarna wcale nie
zagwarantowała Anglikom zwycięstwa, a wręcz przeciwnie,
stała się jedną z przyczyn ich klęski. Blayney popełnił
szereg błędów. Przede wszystkim nie zrealizował pierwotnej
koncepcji uderzenia na Malagę, a generalnie brakowało mu
jakiejś całościowej koncepcji przeprowadzenia bitwy i jej
celów. Nie zablokował drogi i nie zlikwidował oddziałów
idących zamkowi na odsiecz. Prawdopodobnie nie rozpoznał
dobrze terenu. Całkowicie zlekcewaŜył dyscyplinę na polu
walki i wokół niego. Dysponując wielonarodowymi
oddziałami, nie był w stanie się z nimi komunikować i
koordynować ich działań podczas całej ekspedycji. Nie
wyznaczył następcy na wypadek gdyby poległ albo został
pojmany. Była to jego bitwa i to on miał zwycięŜyć —
innej ewentualności nie brał nawet pod uwagę. Kiedy
dostał się do niewoli, Anglicy nadal dysponowali przewagą
militarną i teoretycznie mogli się dość szybko przegrupować
i wznowić walkę. Nie było jednak nikogo, kto mógłby
wydać odpowiednie rozkazy. Brak było koordynacji między
armią a marynarką. Wygląda teŜ na to, Ŝe podległe Blayneyowi
oddziały nie przejawiały zbytniej woli walki — Hiszpanie
przecieŜ nie chcieli walczyć w niedzielę, Polacy
wcieleni do armii brytyjskiej pewnie wcale... Przede
wszystkim jednak Blayney nie docenił przeciwnika.

44
Ibidem.
ZAKOŃCZENIE

CóŜ przynieśliście wracając w swą stroną ?


Ubóstwo, blizny, nadzieje zwiedzione.
Franciszek Karpiński
śale Sarmaty

Pod Fuengirolą wygrali Polacy, ale... Młokosiewicz i


Bronisz prawdopodobnie czytali 13. Biuletyn Wielkiej Armii z 2
grudnia 1808 roku o bitwie pod Somosierra, w którym napisano,
Ŝe na czele szarŜy polskich szwoleŜerów stał francuski generał,
a inny dzielny Francuz odniósł cięŜkie rany... W swoich
wspomnieniach Młokosiewicz zauwaŜa z Ŝalem, Ŝe zanim
zasiadł do pisania, przeczytał szereg prac historycznych o
wojnie hiszpańskiej, ale nie znalazł w nich Ŝadnego dokładnego
opisu wyprawy Blayneya.
„Tego przyczyną jest, iŜ gdzie Jenerałowie francuscy
dowodzili innych narodów wojskami, zwykli byli za własne
uwaŜać świetne czyny wojenne obcego wojska, jako pod ich
sztandarami dokonane. Tego samego doznało losu i opisanie
wyprawy Lorda Blayney, która lubo została zniweczoną zaraz na
pierwszym wstępie przez oddział 4-go pułku piechoty
Księstwa Warszawskiego, jakim ja miałem zaszczyt
dowodzić, mając powierzoną obronę zamku nad-
303

morskiego Fuengirola w prowincji Malaga, wszelako tak


raporta umieszczone w pismach publicznych jako teŜ i
dzieła opisujące kampanije wojskowe, mówią o tej wyprawie
w sposobie, jak gdyby do jej zniszczenia Jenerał Sebastiani z
swoją armią przyłoŜył się" 1.
Dalej znajdujemy nie wymagający komentarza fragment o
odsieczy francuskiej, która nadeszła pod koniec bitwy:
„Dopiero o godzinie 7-mej tegoŜ dnia przysłano batalion z
400 ludzi Francuzów, 3-go pułku piechoty liniowej pod
dowództwo Bronisza, który teŜ znając, Ŝe jeden strzał
uczyniony przez Francuzów uwaŜany by był za ich dzieło,
rozkazał im zająć pozycje, i bez strzelania być świadkami
waleczności Polaków [...]" 2.
Lord Blayney nie mógł się długo otrząsnąć z wraŜenia, jakie
zrobiła na nim postawa Polaków broniących Fuengiroli.
Początkowo uwaŜał Polaków biorących go do niewoli za
zbirów i czuł się fatalnie potraktowany. Będąc jeszcze w
Hiszpanii, w niewoli, zaprzyjaźnił się jednak z majorem
Grotowskim z 9. Pułku Piechoty, z którym prowadził długie
pogawędki. W trakcie jednej z nich wyraził zdziwienie, Ŝe „[...]
tak bitny i liczny, bo liczący 15 milionów naród, posiadający
duŜą i dobrze wyszkoloną armię i terytorium, z natury nadające
się do obrony, uległ obcej władzy". Grotowski podobno
odpowiedział:
„Polacy wybrali mniejsze zło, gdyŜ nie będąc
sprzymierzeńcami Francuzów staliby się najprawdopodobniej
niewolnikami Rosjan. Z tego względu mieli w stosunku do
tych pierwszych zobowiązanie, poniewaŜ to właśnie Francuzi
w jakiejś mierze przywrócili do Ŝycia ich państwowość. A
kaŜdy Polak nie mogący znieść niesprawiedliwego rozbioru
swojego królestwa czuje nienawiść do zaborców i kaŜda
alternatywa, niŜ słuŜba im, wydaje się lepsza" 3.
1
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit., s. 517.
2
Ibidem, s. 518.
3
B l a y n e y , Wspomnienia, op. cit., r. 7.
304

Blayney zupełnie nie mógł zrozumieć przyczyn upadku


Polski — w sytuacji gdy kraj miał, jego zdaniem, wszelkie
dane do tego, aby zająć godne miejsce w Europie, a Polacy
powszechnie byli uwaŜani za wspaniałych Ŝołnierzy.
Czemu więc nie obronili swojej niepodległości, kiedy
tak dzielnie walczyli i byli w stanie zwycięŜać? Później, we
Francji, Blayney spotykał takŜe Młokosiewicza juŜ na
stopie towarzyskiej i wyglądało na to, Ŝe zmienił zdanie o
Polakach. W Anglii Blayney, szacowny obywatel i
ceniony polityk, zaczął spisywać swoje wspomnienia, w
których swoje militarne dokonania chciał pokazać z jak
najlepszej strony i w pewnym sensie takŜe wytłumaczyć
się z poniesionej klęski. Kiedy jednak zaczął pisać,
zadawnione Ŝale znowu powróciły... I dzięki temu mamy
dwie relacje z pierwszej ręki na temat bitwy — pierwszą w
pamiętniku Blayneya i drugą — Młokosiewicza, który poczuł
się zobligowany do udzielenia Blayneyowi odpowiedzi na
piśmie. To taka powtórna bitwa o Fuengirolę, z tym, Ŝe
juŜ bezkrwawa. Kiedy pole bitwy opuszczają Ŝołnierze,
wchodzą na nie pamiętnikarze i historycy i to oni
ostatecznie wygrywają lub przegrywają bitwę...
Zdaniem Młokosiewicza, Blayney popełnił pod Fuen-
girolą szereg błędów. Błędem było m.in. to, Ŝe nie uderzył
od razu na Malagę; błędem było zdjęcie ludzi ze stanowisk
bojowych w celu odebrania Ŝywności; błędem było teŜ, Ŝe
sam brał udział w ostatnim ataku, zamiast zająć się
utrzymaniem porządku w swoich kolumnach i bronieniem
pozycji, na której się znajdował. „Ta nieostroŜność nie
uszła mu bezkarnie"! 4
Polacy stacjonowali w rejonie Malagi w sumie 19
miesięcy. Według wykazu z 1 sierpnia 1811 r., w 4. Pułku
słuŜyło 55 oficerów i 1966 szeregowych, z czego 323

4
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op. cit. s. 540.
305

przebywało w szpitalach, co jak na porę letnich upałów nie było


duŜo. Z tego pułku wzięto do niewoli tylko jednego oficera (W.
Ubysz) i 9 szeregowych, w kwietniu 1811 r.5
Partyzanci, których zwalczaniem zajmowali się Polacy,
stwarzali duŜe zagroŜenie dla korpusu marszałka Victora, który
nadal oblegał Kadyks. We wrześniu 1811 roku postanowiono
odkomenderować 4. Pułk Piechoty z 4. Korpusu i przekazać go
do zgrupowania Victora. Pułk skierowano w okolicy Saint
Roche. Jak pisał Rudnicki, „mieszkańcy Malagi ze szczerymi
łzami po bratersku nas Ŝegnali" 6.
Wszystkie trzy pułki Księstwa zostały odwołane z
Hiszpanii rozkazem Napoleona z 5 stycznia 1812 roku. Zaczęły
wycofywać się z Hiszpanii pod koniec lutego, drogą przez
Madryt, Burgos ku granicy koło Irunu. Pułk 4., eskortujący
jeńców hiszpańskich, przeszedł granicę francuską 6 kwietnia
1812 roku. Zaraz za nim granicę przekroczył pułk 9.,
natomiast pułk 7. wpadł w zasadzkę na drodze do Salinas i w
ostatniej chwili stracił jeszcze 95 Ŝołnierzy.
Jak oblicza Kirkor, z końcem listopada 1808 roku
weszło do Hiszpanii w Dywizji Polskiej — odliczając
maruderów — około 6000 ludzi. Jego zdaniem, całość
uzupełnień przez czas pobytu wojsk polskich w Hiszpanii
nie mogła być większa niŜ 2000 Ŝołnierzy. Łącznie weszło
do Hiszpanii 8000 Ŝołnierzy Księstwa
Warszawskiego. Porównanie tej liczby ze stanem liczbowym
dywizji w dniu 16 lutego 1812 r. wskazuje na ubytek około
3000 ludzi. DuŜa ich część przypada na wojskowych
odesłanych do Francji lub skreślonych z ewidencji z
niepodanych powodów. Reszta to ci, którzy bądź zginęli lub
zmarli, bądź zostali wzięci do niewoli. W wykazach, które
mamy do dyspozycji, zapisano jako wziętych do niewoli 9
oficerów oraz 394 szeregowych 7.
5
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op. cit., s. 57.
6
Ibidem, s. 58.
7
Ibidem, s. 62.
306

Podczas bitwy pod Fuengirolą zginęło i odniosło


rany wielu polskich Ŝołnierzy. Zabitych pochowano we
wspólnym grobie, gdzieś w okolicy zamku, rannymi zajęli
się chirurdzy. Inwalidów zwalniano potem z wojska z
doŜywotnią pensją wynoszącą po 75 franków rocznie.
Takie renty inwalidzkie otrzymali ranni pod Fuengirolą
woltyŜerowie 4. Pułku: Mikołaj Siennicki, Kazimierz
Mielczarek, Jan Leśniak, Wawrzyniec Bocheński,
Stanisław Woźniak, oraz fizylierowie: Adam Reklis,
Fryderyk Lobanda i Szymon Balczonajlis8. To była ich
przepustka do historii...
Natomiast bohaterowie, którzy przeŜyli i słuŜyli nadal w
wojsku, dostawali odznaczenia. KrzyŜe Kawalerskie Legii
Honorowej w 4. Pułku otrzymali: 18 grudnia 1810 kpt.
Ignacy Bronisz, kpt. Franciszek Młokosiewicz, kpt.
Eustachy Chełmicki; 6 stycznia 1811 por. Wojciech
Osiecki; 23 stycznia 1812 szef batalionu Feliks Rylski i kpt.
Mateusz Zdziennicki.
Patrząc z perspektywy późniejszej przegranej
kampanii 1812 roku, Polacy podobno woleli walczyć w
Hiszpanii niŜ w Rosji, choć walczyli bliŜej Polski i
przynajmniej teoretycznie o Polskę. Była to przecieŜ „druga
wojna polska". W czasie odwrotu spod Moskwy mało kto
juŜ wierzył, Ŝe Napoleon odbuduje Polskę. W Hiszpanii
przynajmniej było cieplej. CóŜ jednak z tego, Ŝe kraj się
podobał, skoro wojna w tym kraju na pewno nie! Kiedy
polscy Ŝołnierze opuszczali Hiszpanię, Brandt odnotował
znaczącą scenę:
„Kiedy tak wszyscy rozmawiali i jedli śniadanie
Ŝeby się rozgrzać, zobaczyliśmy jakiegoś Ŝołnierza,
który w pewnym oddaleniu od nas wdrapał się na
sam wierzchołek skały. Myśleliśmy, Ŝe dla poŜegnania
Hiszpanii. Ale nagle zobaczyliśmy, Ŝe odwróciwszy się
tyłem do Hiszpanii — proszę

8
Ibidem, s. 65.
307

mi przebaczyć ten szczegół — spuścił niewymowne i zawołał


donośnym głosem: — Masz, przeklęty kraju, który poŜarłeś tylu
naszych. Osobliwe to poŜegnanie spotkało się z ogólną aprobatą.
Tylko jeden kapitan Smett, który nie lubił Napoleona, zauwaŜył:
Ŝołnierz pomylił się w adresie i nie Hiszpania zasługiwała na tę
przemowę, ale ten, kto ją postawił w konieczności bronienia swojej
skóry..." 9

9
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op. cit., s. 139.
BIBLIOGRAFIA

Roy A d k i n s, Trafalgar, Wahlstróm&Widstrand, Stockholm 2005.


Szymon Askenazy, Napoleon a Polskay Bellona, Warszawa 1994.
Antoni B i a ł k o w s k i , Wspomnienia starego Ŝołnierza, Armagedon,
Gdynia 2003.
Robert B i e l e c k i , T y s z k a Andrzej, „Dał nam przykład Bonaparte"
— wspomnienia i relacje Ŝołnierzy polskich 1796-1815, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 1984.
Robert B i e l e c k i , Wielka Armia Napoleona, Bellona, Warszawa 1995.
Robert B i e l e c k i , Somosierra 1808, MON, Warszawa 1989.
Robert B i e l e c k i , Encyklopedia wojen napoleońskich, Wyd. Trio,
Warszawa 2002.
Robert B i e l e c k i , Napoleon, KsiąŜka i Wiedza, Warszawa 1979
Andrew Thomas B 1 a y n e y, Narrative of a Forced Joumey through
Spain and France as a Prisoner of War in the Years 1810 to 1814, by
Major—Generał Lord Blayney (London, 1814), Tłumaczenie polskie
Rafał Jan Komorowski: Wspomnienia Lorda Blayney'a,
http://napoleon.gery.pl/blayneyl.php.
Marian B r a n d y s , Kozietulski i inni, Iskry, Warszawa 1967.
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba w Legii Nadwiślańskiej, Armagedon,
Gdynia 2002.
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki z wojny hiszpańskiej 1808-
1814, Armagedon, Gdynia 2004.
309

Hortensja B o n a p a r t e , / skuggan av Napoleon, Wahlst-


rom&Widstrand, Stockholm 1930.
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia z wyprawy na Moskwę 1812 r.,
Wyd. Finna, Gdańsk 2006.
Dezydery Chłapowski, Pamiętniki, cz. I. Wojny Napoleońskie, Poznań
1899.
Jarosław C z u b a t y , Zasada dwóch sumień, Neriton, Warszawa 2005.
Jarosław Czubaty, Wodzowie i politycy, Wyd. Viator, Warszawa 1993.
Norman D a v i e s, BoŜe igrzysko. Znak, Kraków 2002.
Guy C. Dempsey, U boku Napoleona. Jednostki cudzoziemskie w armii
francuskiej w czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799-1814, KsiąŜka i
Wiedza, Warszawa 2005.
Wojciech D o b i e c ki, Wspomnienia wojskowe, Kraków 1859, dodatek do
„Czasu".
Piotr D r o Ŝ d Ŝ, Borodino, Bellona, Warszawa 2004.
Józef W. D y s k a n t, Trafalgar 1805, Bellona, Warszawa 2003.
Rosario F r e s n a d i l l o , La fortaleza de Fuengirola y su Territorio,
Univ. de Cadiz 1998.
Przemysław Gawron, Bitwa pod Talavera de la Reyna, Inforteditions,
Zabrze 2004.
Teofil G a u t i e r, PodróŜ do Hiszpanii, PIW, Warszawa 1979.
Bronisław Gembarzewski, Wojsko Polskie — Księstwo Warszawskie 1807-
1814, Gebethner i Wolf, Warszawa 1905.
Michael G l o v e r, The Peninsular war 1807—1814, Penguin, London
1974.
Wacław G ą s i o r o w s k i , Huragan, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza,
Warszawa 1985.
Wacław G ą s i o r o w s k i, Czarny generał, LSW, Warszawa 1987.
Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, Wiedza Powszechna,
Warszawa 1966.
Philip Haythornthwaite, Philip J. Haythornthwaite, Napoleonie Infantry:
Napoleonie Weapons and Warfare, oraz H.L. B 1 a c k m o r e, British
military firearms 1650—1850, London 1961.
Christopher H i b b e r t, Wellington, PIW, Warszawa 2001.
Michael Howard, Fred och Krig, Prisma, Stockholm 2004. (Wyd. polskie:
M. Howard, Wojna w dziejach Europy, Wrocław 1990.
310

Henry K a m e n , Inkwizycja hiszpańska, PIW, Warszawa 2005.


Tadeusz Kościuszko, Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość?
Marian Kujawski, Z bojów polskich w wojnach napoleońskich. Maida—
Somosierra—Fuengirola—Albuera, nakładem Polskiej Fundacji
Kulturalnej, Londyn 1967.
Marian Kukieł, Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej, Poznań 1912.
Zenon K r a j e w s k i , „Z ziemi włoskiej do Polski" — Stosunki społeczne i
wychowawcze w Legionach Dąbrowskiego i Knia-ziewicza, Wyd. Adam
Marszałek, Toruń 2002.
Stanisław Kirkor, Legia Nadwiślańska 1808—1814, Oficyna Poetów i
Malarzy, Londyn 1981.
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami Napoleona, Oficyna Poetów i Malarzy,
Londyn 1982.
Stanisław Kirkor, Polacy w niewoli angielskiej w latach 1803-1814, Wyd.
Literackie, Kraków 1981.
Joachim L e l e w e l , Wybór pism politycznych, Warszawa 1954.
Herman L i n d q v i s t , Historien om Spanien, Bra Bocker, Stockholm
1991.
Tomasz Ł u b i e ń s k i , Krótki opis bitwy pod Somosierra, „Wanda"
1821.
Albert M a n f r e d, Napoleon Bonaparte, PWN, Warszawa 1986.
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienie z wojny hiszpańskiej r. 1810
przez Franciszka Młokosiewicza, opublikowane w czasopiśmie
„Biblioteka Warszawska" w roku 1842.
Józef Mroziński, OblęŜenie Saragossy w latach 1808 i 1809 ze względem
szczególniejszym na czynności korpusu polskiego, wydane łącznie z
Pamiętnikiem z Wojny Hiszpańskiej 1808—1814 Stanisława Broekere,
Wyd. Armagedon, Gdynia 2004.
Jadwiga N a d z i e j a , Od jakobina do księcia namiestnika, Wyd. Śląsk,
Katowice 1988.
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra, Poznań 1864.
Jean O r i e u x, Talleyrand, czyli niezrozumiały sfinks, PIW, Warszawa
1989.
Jan P a c h o ń s k i , Generał Jan Henryk Dąbrowski 1755—1818, Wyd.
MON, Warszawa 1981.
Ignacy P r ą d z y ń s k i , Tadeusz Kościuszko w 1794 i wobec Napoleona,
Polska Biblioteka Internetowa.
311

Pamiętniki Józefa Rudnickiego, zawarte w „Piśmie Zbiorowym


Wileńskim na rok 1862".
Emil Marco de S a i n t-H i 1 a i r e, Historia Napoleona, Finna,
Gdańsk 2004,
Luis Philippe de S é g u r, Historie et memoires, Paris 1873.
Fryderyk Florian S k a r b e k, Dzieje Księstwa Warszawskiego,
Wyd. Satumin Zorawski, Warszawa 1897.
Jerzy S k o w r o n e k, Książę Józef Poniatowski, Ossolineum,
Wrocław 1986.
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy do żony z wojen napoleońskich,
Czytelnik, Warszawa 1987.
Stanisław S z e n i c , Książę wódz, Wyd. MON, Warszawa 1979.
Wincenty S z e p t y c k i , Somosierra, „Dziennik Literacki" 1862,
nr 40.
Eugeniusz T a r l e , Napoleon, Książka i Wiedza, Warszawa 1957.
Jean Tu l a r d, Napoleon — mit zbawcy, Świat Książki, Warszawa
2003.
Jacek T u p a l s k i, Generał Dezydery Chłapowski, Wyd. MON,
Warszawa 1983.
Kajetan Wo j c i e c h o w s k i, Pamiętniki moje w Hiszpanii, PAX,
Warszawa 1978.
Janusz K. Z a w o d n y, Somosierra — prawda i legenda.
Rzeczpospolita Plus—Minus, 30 grudnia 2000.
Kazimierz T a ń s k i , Piętnaście lat w Legionach, Warszawa 1905.
Manuel T u n o n de Lara, Julio Valdeon Baruque, Antonio
Domingues Ortiz, Historia Hiszpanii, Wyd. Universitas,
Kraków 2007.
Paweł Piotr W i e c z o r k i e w i c z , Historia wojen morskich, t. 1,
Puls, Londyn 1995.
William W h e e 1 e r, Listy szeregowca Wheelera, Wybrał, przeł. z
j. ang. i wstępem opatrzył Michał Ronikier, Czytelnik,
Warszawa 1988.
Władysław Z a j e w s k i, Józef Wybicki, Wyd. Centrum Edukacji
Europejskiej, Toruń 2003.
Wojciech Z a l e w s k i , Tysiąc lat naszej wspólnoty, Veritas,
Londyn 1961.
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, Wyd. Literackie, Kraków 1976.
Trasa ekspedycji Blayney’a Gibraltar-Ceuta-Fuengirola 11-14 paździer-
nika 1810.
Szkic sytuacji podczas lądowania desantu w zatoce La Caja Moral
14 października 1810.
Szkic sytuacji podczas lądowania posiłków brytyjskich z 82 pp
15 października 1810.
Plan zamku z 1735 roku, Antiguo Archivo Topografio de
Ingeniores, zamieszczony w publikacji Rosario Fresnadilio
„La fortaleza de Fuengirola y su Territorio”. Univ. de Cadiz
1998.
Plan zamku z 1785 roku przygotowany w związku z przeprowadzanym
remontem. Antiguo Archivo Topografio de Ingeniores, zamieszczony
publikacji Rosario Fresnadillo „La fortaleza de Fuengirola y su
Territorio”. Univ. de Cadiz 1998.
Plan zamku z okresu ok. 1810 roku. Zniszczony lewy narożnik został już
zastąpiony prostym murem ze strzelnicami. Antiguo Archivo Topografio
de Ingeniores, zamieszczony w publikacji Rosario Fresnadillo „La for-
taleza de Fuengirola y su Territorio". Univ. de Cadiz 1998.
Plan zamku według szkicu M. Paszkiewicza z roku 1957. Wyłom
określony jako wejście jest obecnie zamurowany. Wyłom nie miał
prawdopodobnie nic wspólnego z oblężeniem angielskim. Natomiast
„zniszczona ściana” to wynik ostrzału karonady.

Wygląd z roku 1957 według


szkicu M. Paszkiewicza.
Widoczne zniszczenia spo-
wodowane ostrzałem brytyj-
skim pozwalają na określe-
nie miejsca ustawienia ka-
ronady.
Propozycja tekstu tablicy pamiątkowej na zamku w Fuengiroli. Z inic-
jatywą umieszczenia tablicy wystąpił Klub Polski w Fuengiroli, do
którego należał autor książki. Projekt nadal czeka na realizację...
Mur od strony północnej ze śladami ostrzału artyleryjskiego.

Miasteczko Mijas położone na zboczu


pobliskiej góry widoczne jest z zamku.

Najbliższe wzgórza położone


były za daleko do skuteczne-
go ostrzału zamku. Widok
przez strzelnicę.

Kanonierki podpływały blisko brzegu.


Bastion z działami skierowanymi
w stronę morza. Strzałem z tego
bastionu zatopiono brytyjską kano-
nierkę.

Dziedziniec zamkowy.
Brama główna zamku. Studnia była wyschnięta już pod-
czas oblężenia zamku przez Ang-
lików.

Książę Antoni Paweł Sułkowski Z wielu publikacji na Zachodzie


był przez pewien czas gubernato- można się dowiedzieć, że to gen
rem Malagi. Portret z lat dwudzie- Horace Sebastiani (1772-1851
stych XIX wieku. pokonał Lorda Blayneya pod
Fuengirolą...
Portret jednego z obrońców Fuen- Lord Andrew Blayney (1770-1834).
giroli, kapitana Eustachego Cheł- Portret z roku 1802.
mickiego. Autor nieznany. Dzieło
pochodzi ze zbiorów Muzeum
Wojska Polskiego.

Szabla Lorda Blayneya. Dzieło pochodzi ze zbiorów Fundacji XX


Czartoryskich.
Zamek od strony południowo-za-
chodniej. Widoczne zrekonstruo-
wane mury, które zostały znisz-
czone przez brytyjską karonadę.

Wygląd zamku po ataku angiel-


skim. Mur i baszta zburzone przez
brytyjską karonadę. Stan taki
utrzymał się do roku 1998, kiedy
to przeprowadzono remont.

Zrekonstruowany mur zamkowy. Z tej strony strzelano karonadą...


Obraz Januarego
Suchodolskiego Bitwa
pod Fuengirolą. W
części centralnej mo-
ment pojmania Lorda
Blayneya. Obraz
znajduje się w
zbiorach Muzeum
wojska Polskiego

Vous aimerez peut-être aussi