Vous êtes sur la page 1sur 294

Zapraszamy na strony

www.bellona.pl,www.ksiegamia.bellona.pl

Dołącz do nas na Facebooku


www.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona

Nasz adres: Bellona Spółka Akcyjna


ul. Bema 87
01-233 Warszawa
Dział Wysyłki tel.: 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78
faks 22 652 27 01
Internet: www.bellona.pl
e-mail: biuro@bellona.pl

Ilustracja na okładce: Marek Szyszko


Redaktor prowadzący: Zofia Gawryś
Redaktor merytoryczny: Kazimierz Cap
Redaktor techniczny: Beata Jankowska
Korekta: Joanna Proczka

© Copyright by Maciej Kuczyński, Warszawa 2014


© Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2014

ISBN 978-83-1113183-5

Druk i oprawa:
Lotos Poligrafia Sp. z o.o.
ul. Wat Miedzeszyński 98
04-987 Warszawa
WSTĘP

Mistrzowsko przeprowadzone podboje, zjednoczenie Chin


i utworzenie jednolitego, scentralizowanego imperium przez
Qin Szihuangdi, Pierwszego Cesarza Chin — to wydarzenia
dość powszechnie znane. Znacznie mniej ludzi jednak wie,
że gdy tylko ten wielki władca spoczął w swym monumen­
talnym grobowcu, otoczony tysiącami żołnierzy słynnej Te­
rakotowej Armii1, stworzone przez niego imperium zaczęło
się chwiać w posadach i zanim upłynął rok od śmierci Qin
Szihuangdi, na całym terytorium ówczesnych Chin rozpętał
się wojenny kataklizm o niesłychanych rozmiarach. Ognie
wojny płonęły przez siedem lat, pożerając setki tysięcy ofiar
i obracając w perzynę praktycznie wszystko, co Pierwszy Ce­
sarz i jego przodkowie z kraju Qin cierpliwie budowali przez
stulecia. A gdy wreszcie ustał ten wielki konflikt, człowiek,
który odniósł ostateczne zwycięstwo, według własnych słów,
„nie był nawet w stanie znaleźć czterech koni tej samej maści
i rasy, aby je zaprząc do swojego rydwanu” — tak straszne
były zniszczenia i tak wielka panowała w kraju bieda.
Zwycięzca ogłosił się cesarzem i zajął się odbudową kra­
ju. Paradoksalnie, kontynuował on dzieło Qin Szihuangdi,

1 Terakotowa Armia — armia 7500 figur naturalnej wielkości, wyko­


nanych z terakoty (wypalanej gliny), przedstawiająca żołnierzy, oficerów
i konie. Armia ta znajduje się w grobowcu pierwszego chińskiego cesarza.
Quin Szihuangdi.
zaś dynastia przez niego założona miała, z krótką przerwą,
panować ponad 400 lat. Ogólny zarys systemu politycznego
i administracyjnego, utworzonego przez Pierwszego Cesa­
rza, a następnie zreformowanego w wyniku wielkiej wojny
domowej po jego śmierci, przetrwał następnie w Chinach
aż do 1911 roku, zaś pod niektórymi względami jego ślady
można dostrzec nawet dzisiaj!
Niniejsza książka opowiada o dziejach tej wielkiej i pra­
wie całkowicie w Polsce nieznanej wojny, która jest jednym
z kluczowych wydarzeń w chińskiej historii i od czasów
starożytnych do dziś stanowi inspirację dla pisarzy, poetów,
malarzy i twórców chińskich oper. Wyczyny wielkich ge­
nerałów i strategów, takich jak Zhang Han, Xiang Yu, Han
Xin i Liu Bang, są do dziś studiowane w chińskich akade­
miach wojskowych.
Dla lepszego zrozumienia tych wydarzeń pierwsze
rozdziały niniejszej książki opisują wydarzenia lat po­
przedzających tę wielką wojnę, a mianowicie okres pa­
nowania Pierwszego Cesarza — od zjednoczenia Chin do
jego śmierci. Następnie opisany zostanie pierwszy etap
tej siedmioletniej wojny, czyli wielka rebelia przeciw re­
żimowi Qin w latach 209-207 p.n.e. Następnie w latach
206-202 p.n.e. miała miejsce jeszcze większa wojna, znana
jako konfrontacja Czu i Han, w której o władzę nad krajem
walczyli weterani rebelii — często niedawni towarzysze
broni i przyjaciele...
Przenieś się więc, drogi Czytelniku, wraz z autorem
w rok 221 p.n.e., do miasta Xianyang, stolicy kraju Qin.
Władca tego państwa, król Zheng, właśnie zakończył pod­
bój kraju Czu, kładąc tym samym kres epoce Siedmiu Wal­
czących Królestw (453-221 r. p.n.e.) i zapoczątkowując

2 Jedna z najsłynniejszych chińskich oper, Żegnaj, moja konkubino,


wokół której toczy się akcja wybitnego chińskiego filmu o tym samym
tytule, opowiada właśnie o końcowym etapie wojny Czu z Han.
dzieje cesarstwa chińskiego (221 r. p.n.e.-1911 r. AD). Aby
na zawsze zamknąć rozdział wojen między królestwami
i uniemożliwić odrodzenie się sześciu podbitych królestw
(Czu, Han, Qi, Wei, Yan i Zhao), król Zheng przybrał nowy
tytuł i ogłosił wprowadzenie wielkich zmian. Odwróćmy
stronę i pozwólmy opowieści się rozpocząć...
RZĄDY PIERWSZEGO CESARZA
(221-210 R. P.N.E.)

Zwycięski król Zheng nazwał się Pierwszym Cesarzem (do­


słownie Dostojnym Władcą) z dynastii Qin, co po chińsku
brzmi Qin Szihuangdi. Od tego momentu wszyscy kolejni
władcy Chin, aż do 1911 roku naszej ery, mieli nosić tytuł
Cesarza ( d i ) zamiast Króla (w a n g ) . Pierwszy Cesarz i je­
go współpracownicy są prawdziwymi twórcami państwa
chińskiego, biorącego skądinąd swą zachodnią nazwę od
królestwa Qin, które dokonało dzieła zjednoczenia. Stolicą
imperium została dotychczasowa stolica Qin, miasto Xiany-
ang (jego ruiny znajdują się na przedmieściach dzisiejszej
wielkiej metropolii Xi’an).
Ekipa rządząca nowo powstałym imperium składała się
początkowo z samego władcy, kanclerzy Wei Zhuang i Wei
Zhuang, cesarskiego sekretarza Feng Jie, radców Zhao Ying
i Yang Jiu, wreszcie ministrów Wang Wu i Li Si. Ten ostat­
ni, chociaż oficjalnie tylko minister sprawiedliwości, był
w rzeczywistości prawą ręką władcy. Do tej grupy należy
jeszcze doliczyć pięciu dworzan w randze markizów, którzy
są wymieniani w kronice Sima Qian przy okazji wielkich
dekretów cesarskich. Pierwszym z nich był wspominany już
wcześniej generał Wang Pen (markiz Tongwu), po nim zaś
szli w kolejności rangi jego syn Wang Li (markiz Wuczeng)
oraz trzej inni arystokraci: Zhao Hai (markiz Zhiaczeng),
Wang Wuze (markiz Wuxia) i Czeng (markiz Czangwu);
ten ostatni był być może kuzynem władcy. Ci ludzie prze­
prowadzili po 221 r. p.n.e. wielkie reformy, nadając Chinom
instytucje i ustrój, które w ogólnym zarysie miały przetrwać
dwa tysiące lat!
Pierwszym krokiem było symboliczne wprowadzenie
nowych sztandarów i symboli władzy. W wierzeniach ów­
czesnych Chińczyków świat przechodził cyklicznie pięć
okresów, każdy symbolizowany przez inny element — Wo­
dę, Ogień, Drewno, Metal i Ziemię — przy czym każdy
z nich miał swój kolor i liczbę. Pierwszy Cesarz ogłosił,
że czasy przed zjednoczeniem były epoką ognia, jego rzą­
dy miały więc być początkiem epoki wody, gdyż jest to
element, który triumfuje nad ogniem. Kolorem wody była
czerń — dlatego sztandar cesarski miał być czarny, tak jak
litery dokumentów oficjalnych, pieczęcie i inne symbole
władzy i nawet służbowe szaty i czapki urzędników. Sym­
bolika uwzględniała też liczbę sześć — np. czapki urzęd­
ników były wysokie na sześć palców etc.
Dużo ważniejsza reforma dotyczyła organizacji admini­
stracji państwa. Pierwszy Cesarz zdecydował, że nie będzie
rozdawał posiadłości lennych i nie pozwoli na powstawanie
krajów wasalnych. Kraj podzielono na 36 wielkich prowin­
cji ( k i u n ) , te zaś na prefektury ( h i e n ) , okręgi ( x i a n g ) , powia­
ty ( t i n g ) i podstawowe jednostki terytorialne — wioski ( l i ) .
Całe terytorium celowo podzielono tak, aby zatrzeć dawne
granice królestw1. Zniszczono także dawne wały granicz­
ne, którymi kraje odgradzały się od sąsiadów, pozostawia­
jąc tylko te, które kraje Qin, Wei, Zhao i Yan wzniosły na

1Pierwszy Cesarz pozwolił przetrwać tylko kilku państewkom


wasalnym, jak kraj Wey, którego władca, książę Jiao, zachował tytuł
i władzę jako wasal cesarski; terytoria te jednak pozostawały wobec
imperium Qin w takiej proporcji, jak Andora lub Liechtenstein wobec
Unii Europejskiej...
swych granicach zewnętrznych, aby bronić się przed ko­
czownikami stepowymi. Zniszczono również mury, bariery
i przeszkody ustawione na przełęczach, rzekach i kanałach,
służące wcześniej do kontroli ruchu i pobierania myta na
granicach królestw i innych domen wasalnych.
Celem tej reformy było zachowanie kontroli państwa
nad prowincjami i uniemożliwienie powstania silnych re­
gionalnych ośrodków władzy. W tym też celu na pozio­
mie prowincji władzę gubernatorską podzielono między
trzech równych rangą urzędników: gubernatora cywilnego,
komendanta wojskowego i cesarskiego inspektora, który
miał kontrasygnować decyzje swoich dwóch kolegów
i regularnie składać na nich raporty do stolicy. Ogłoszenie
nowego podziału terytorialnego władca nakazał upamięt­
nić organizacją w każdej jednostce terytorialnej — nawet
w najmniejszej wiosce — wielkich festynów i uczt, na któ­
re zaproszono wszystkich poddanych na koszt państwa.
Zakazano dziedziczenia funkcji i urzędów — urzędnicy
mogli być odwołani w każdej chwili, zaś ich jedynym le­
galnym źródłem dochodów była pensja wypłacana przez
państwo. Dla całego kraju wprowadzono ujednolicony ko­
deks prawny, cywilny i karny, oparty na prawodawstwie
Qin, stworzonym przez wielkiego reformatora Szang Yang
w IV wieku p.n.e.
Po podbiciu Sześciu Królestw prawie wszystkie lenna
arystokratów i klanów królewskich zostały skonfiskowa­
ne, zaś pozyskane w ten sposób grunty rozdano chłopom,
co bardzo przyczyniło się do akceptacji nowego reżimu
przez zwykłych zjadaczy chleba. Arystokratów z podbitych
państw osiedlono przymusowo w okolicy Xianyang, aby
mieć ich na oku, zaś ich jedynym źródłem dochodów stały
się zasiłki wypłacane przez państwo. Według kroniki Sima
Qian, przesiedlono wtedy do Qin aż 120 tysięcy rodzin
(!), ale trudno w to uwierzyć; niewątpliwie jednak liczba
deportowanych arystokratów była duża.
W całym państwie skonfiskowano uzbrojenie i zakazano
jego posiadania osobom prywatnym. Z zebranej i przeto­
pionej broni odlano tysiące dzwonów, a także dwanaście
ogromnych posągów (Metalowych Ludzi), każdy ważący
ponoć kilkadziesiąt ton. Posągi te stały się jedną z najwi­
doczniejszych ozdób głównego pałacu w Xianyang.
Cesarz ujednolicił system monetarny, zastępując wszyst­
kie dotychczasowe środki płatnicze stosowanymi w Qin
okrągłymi monetami z kwadratowym otworem w środ­
ku, umożliwiającym noszenie ich nanizanych na sznurki.
W obiegu były dwa rodzaje monet — ze złota i z brązu.
Złote monety służyły przy wielkich transakcjach, jak kup­
no transportu zboża, stad bydła lub gruntów, zaś pieniądze
brązowe — do transakcji w życiu codziennym. System mo­
netarny w Chinach zmieniał się od tego czasu wiele razy,
ale ogólny kształt monet przetrwał od czasów Pierwszego
Cesarza aż do XX wieku.
Ujednolicono także i uproszczono pismo, aby ułatwić
administrowanie krajem. Wzory nowych znaków wyryto
na monumentalnych kolumnach w Xianyang i w stolicach
prowincji. Ta reforma była nadzorowana osobiście przez
ministra Li Si. W późniejszych wiekach wprowadzono
zmiany w piśmie, ale w ogólnym zarysie, wprowadzone
przez Pierwszego Cesarza, także przetrwało ono do XX
wieku, aż do czasów Mao.
Ujednolicono również system miar i wag, rozszerzając
na całe Chiny jednostki wprowadzone w Qin jeszcze przez
samego kanclerza Szang Yanga. Pierwszy Cesarz wpro­
wadził nawet jednolity rozstaw osi dla wszystkich wozów
w całym imperium; bardzo usprawniło to ruch na drogach,
gdyż pojazdy mogły poruszać się w tych samych koleinach,
wyżłobionych w nieutwardzanej nawierzchni.
Władca ogłosił także program wielkich robót: rozbudo­
wę i modernizację sieci dróg, wzniesienie monumentalnego
pałacu w stolicy, a także zbudowanie w okolicy Xianyang
kopii pałaców królewskich sześciu podbitych królestw, do
których przeniósł zdobyte haremy i skarbce. Aby zapewnić
sobie możliwość mobilizowania w przyszłości wielkich ar­
mii, a także lepiej zapobiegać klęskom głodu, kontynuował
rozbudowę wielkich spichlerzy państwowych.
W 220 r. p.n.e. Pierwszy Cesarz wyruszył w pierwszą ze
swoich licznych podróży po nowo powstałym imperium —
najpierw ku zachodniej rubieży państwa, dojeżdżając do
ostatnich posterunków granicznych, następnie zaś skręcił na
północ, by potem znów powrócić do Xianyang. Po powro­
cie Qin Szihuangdi nakazał wzniesienie w okolicy stolicy
nowych świątyni i pałaców mających upamiętnić jego pod­
boje, a także rozpoczęcie budowy monumentalnego mauzo­
leum na górze Li, w którym, według jego zamierzeń, miał
zostać pochowany.
W 219 roku p.n.e. cesarz wybrał się tym razem na
wschód, wzdłuż Huang Ho, aż na Półwysep Szantuński.
Jego podróż miała na celu nie tylko przeprowadzenie in­
spekcji, lecz także zwiększenie autorytetu nowego reżimu
i ułatwienie jego akceptacji poprzez ceremonie religijne.
W czasie kontroli władca odwiedził wszystkie ważniej­
sze święte miejsca wschodnich Chin, składając ofiary na
szczytach gór Yi, Dai, Liangfu i Czeng. Okazując szacunek
tradycjom religijnym w podbitych krajach, Qin Szihuangdi
starał się pozyskać akceptację swoich poddanych.
Po każdym złożeniu ofiar na rozkaz cesarza w odwie­
dzonych świętych miejscach wznoszono kamienne obeliski,
w których wyryto manifest ogłaszający powstanie nowego
porządku. Teksty z gór Yi, Dai i Czeng nie zachowały się,
ale prawdopodobnie były podobne do zacytowanej w kro­
nice Sima Qian inskrypcji z kolumny w Liangfu:

Dostojny Władca wstąpił na tron, wydając edykty, którym


jego poddani są posłuszni
i upraszczając prawa, których jego poddani przestrzegają.
W roku dwudziestym i szóstym jego panowania on pierw­
szy zjednoczył świat
I nie pozostał nikt, kto nie złożył przed nim ukłonu.

Osobiście odwiedził ludzi z odległych regionów,


wspinając się na górę Dai i dokonując inspekcji całego
wschodu.

Ministrowie z jego świty, pomni jego dokonań,


szukający w nim wzoru,z szacunkiem głoszą jego zasługi
i cnoty.

Wprowadził on zasady dobrego rządzenia, ludzie wszyst­


kich zawodów
Otrzymują, co jest im potrzebne, wszystko jest zmierzone
przez prawo i wzorce.

Jego wielkie prawa są szlachetne i najdostojniejsze, po­


zostawione przyszłym generacjom,
aby przestrzegały ich i czciły je, nie śmiąc dokonać w nich
zmian.

Dostojny Władca w swej mądrości przywrócił pokój światu,


nie spoczywając i nie zaniedbując swych obowiąz­
ków.

Wstając wcześnie, idąc na spoczynek późno, poświęcał


się nauczaniu i kierowaniu,
tak wszystko czyniąc, aby przyniosło trwałą korzyść.

Jego upomnienia krążą, jego proklamacje są rozpowszech­


niane,
tak aby słyszano je i blisko, i daleko — i wszyscy poddają
się woli mędrca.

Zasłużeni i niegodni są jasno rozróżnieni, mężczyźni i ko­


biety przestrzegają rytuałów,
skrupulatnie i ostrożnie wykonując swe obowiązki.
Jego chwała rozciąga się na kraj i zagranicę, wszędzie
panuje pokój i porządek,
którymi cieszyć się będą także przyszłe pokolenia.

Jego dzieło przetrwa w nieskończoność, wszyscy uszanują


jego wolę
i zawsze będą posłuszni jego dostojnym prawom.

Następnym celem podróży było sanktuarium w Zhifu


w dawnym kraju Qi, leżące na wyspie w zatoce Bohai.
Właśnie wtedy Pierwszy Cesarz po raz pierwszy w życiu —
i jako pierwszy z całego starożytnego rodu władców Qin —
zobaczył morze, które wywarło na nim wielkie wrażenie.
Po złożeniu ofiar władca ruszył na południe, podróżując
wzdłuż wybrzeża, aż dotarł do sanktuarium w Langya.
Langya jest wysokim nadmorskim wzgórzem o stromych
zboczach, a z jego szczytu można podziwiać malowniczy
wschód słońca wyłaniającego się z oceanu. Dla Pierwszego
Cesarza było to niezwykłe przeżycie! Zmieniając swoje
plany, pozostał w tym sanktuarium przez trzy miesiące i co
rano wstawał przed świtem, aby po raz kolejny obejrzeć to
widowisko nad Morzem Żółtym. Urzeczony tym miejscem,
władca nakazał przebudować taras widokowy, tak aby setki
osób jednocześnie mogły podziwiać wschód słońca przy
akompaniamencie muzyki. Osadził też w Langya i okolicy
kolonistów, aby dbali o sanktuarium i taras, i zwolnił ich
na 12 lat z wszelkich podatków i świadczeń.
W czasie pobytu w Langya cesarz często dyskutował
ze swoim współpracownikami o historii i o planach na
przyszłość. Wynikiem tych rozważań było wzniesienie na
szczycie góry kolejnej kamiennej kolumny, na której wy­
ryto napis o następującej treści:

Żaden władca z dawnych czasów nie miał domeny liczącej


więcej niż tysiąc li.
ich wasale posiadali lenna i czasem przybywali na dwór
(z hołdem), a czasem nie.

[Władcy] naruszali granice i najeżdżali sąsiadów, nie­


ustannie mordując się i niszcząc,
a mimo to śmieli ryć napisy ku chwale swych dokonań
w kamieniu i metalu.

Zaś co do Pięciu Cesarzy i Trzech Królów2 z czasów za­


mierzchłych,
ich wiedza i nauki były inne niż nasze, zaś ich prawa
i przepisy nie tak jasne,
gdyż bazowały na strachu przed duchami i bogami, by
uciskać ludzi z dalekich stron.

Ich prawdziwe czyny nie dorównywały legendzie — dla­


tego żaden nie przetrwał długo,
czasem zanim zmarli ich wasale się buntowali, a ich praw
i edyktów nie słuchano.

Teraz wszakże Dostojny Cesarz zjednoczył wszystkie zie­


mie pomiędzy morzami.3
i podzielił je na prowincje i okręgi; pokój i harmonia pa­
nują wszędzie pod Niebem.

Swoją chwałą opromienił świątynie przodków, ucieleśnia­


jąc ideały Drogi4,
a jego wielkie imię5 potwierdzają jego wielkie osiągnię­
cia.

2 Przez Trzech Królów należy tu rozumieć trzy dynastie królewskie


panujące przed zjednoczeniem imperium: Xia. Szang i Zhou.
3 Ówcześni Chińczycy uważali, że ich kraje są jedyną ostoją cywi­

lizacji, otoczoną przez cztery morza barbarzyństwa.


4 Jest to ciekawa informacja o wpływach taoizmu na dworze Pierw­

szego Cesarza, gdyż jest ona odwołaniem się do Drogi (tao) — podsta­
wowego konceptu tej szkoły filozoficznej.
5 Qin Szihuangdi — Pierwszy Dostojny Władca z dynastii Qin.
My, zebrani tutaj jego wasale, zjednoczeni w podziwie
chwalebnych dokonań Cesarza,
piszemy te słowa w kamieniu i metalu, stawiając Jego
Wysokość za wieczny przykład.

Deklaracja z Langya nie była tylko pochlebnym hołdem


ministrów dla swego władcy — stanowiła w istocie ide­
ologiczną podstawę ustroju cesarstwa, głoszącą zerwanie
z przeszłością, potępiającą poprzedni porządek polityczny,
wyrażającą pogardę dla starożytnych wierzeń, wskazującą
na wyższość moralną i praktyczną nowego porządku i wy­
raźnie zakazującą wszelkich prób powrotu do poprzedniego
stanu.
Pierwszy Cesarz oparł swą władzę na centralizacji pań­
stwa, silnej administracji, surowych prawach, utrzymywa­
niu porządku i budzących respekt symbolach majestatu
(tytuł, nowe godła, pałace, kolumny z inskrypcjami, monu­
mentalny grobowiec etc.), ale także celowo kreował się na
istotę wyższą, mającą władzę nawet nad naturą. Gdy składał
ofiary na świętej górze Dai, został zaskoczony przez ulewę
i musiał schronić się pod drzewem. Gdy deszcz ustał, cesarz
w podzięce mianował drzewo dostojnikiem dworskim piątej
rangi. Wiedząc, że historię tę będzie się często opowiadać
w całym kraju, dał w ten sposób do zrozumienia, że nawet
drzewa mu służą, a także że żadna zasługa nie pozostanie
bez nagrody.
Kilka miesięcy później, w czasie kolejnego etapu po­
dróży, Pierwszy Cesarz dopisał drugi rozdział do tworzo­
nej przez siebie legendy — przeprawiwszy się przez rzekę
Huai, władca dotarł do Jangcy i dalej popłynął w dół rzeki,
docierając do jeziora Dongting, aby złożyć ofiary w sank­
tuarium znajdującym się na świętej górze Xiang, położonej
na jednej z wysp. Na górze tej od niepamiętnych czasów
mieszkańcy czcili boginię utożsamianą przez Chińczyków
z północy z córką mitycznego cesarza Yao i zarazem żoną
równie mitycznego cesarza Szuna. Gdy jednak przeciwny
wiatr uniemożliwił mu przeprawę przez jezioro, władca
wysłał wojsko i robotników, aby ścięli wszystkie drzewa na
górze, a następnie pomalowali jej wierzchołek na czerwono,
lak jak to czyniono z przestępcami skazanymi na ciężkie
roboty za nieposłuszeństwo (golono im głowę i malowano
na czerwono). Tym samym cesarz pokazał poddanym, że
panuje nawet nad górami, zaś żadne wykroczenie nie po­
zostanie bez kary.
Po tym incydencie Pierwszy Cesarz powrócił na zachód,
płynąc konwojem statków w górę Jangcy, a następnie rzeki
Han, potem zaś podróżując orszakiem lektyk i powozów na
północ. Ostatnie miesiące 219 roku p.n.e. Pierwszy Cesarz
spędził w Xianyang.
Przesłanie o nagrodach i karach, przekazane poddanym
poprzez awansowanie drzewa i ukaranie góry, zostało po­
parte czynami. Rządy Pierwszego Cesarza były bardzo
surowe. Okrutne kary były rutynowo stosowane także w in­
nych królestwach przed zjednoczeniem, jednak system od­
powiedzialności zbiorowej i obowiązkowego szpiegowania
oraz donosicielstwa, przewidywany przez drakoński kodeks
karny, a wprowadzony w Qin jeszcze przez kanclerza Szang
Yanga — był czymś nowym dla większości mieszkańców
imperium.
Dekrety cesarskie głosiły, iż surowe prawa mają ukró­
cić bandytyzm, który przybrał nowe, alarmujące rozmiary
po 221 roku p.n.e., kiedy to rozpuszczono armie dawnych
królestw i pozbawiono ich szlachtę ziemi. Wielu zaharto­
wanych w bojach weteranów, zdeklasowanych urzędników
i zrujnowanych szlachciców wolało zająć się rozbojem za­
miast uprawiać ziemię lub zająć się rzemiosłem. Co więcej,
istniały także jeszcze tu i ówdzie oddziały partyzantów wal­
czących z reżimem Pierwszego Cesarza (i ten ostatni miał
się przekonać, że nie można ich lekceważyć), ale dla zwy­
kłego zjadacza chleba potrafiły one być równie uciążliwe,
co rozbójnicy. Nie ma przekazów o rebeliach przeciw Qin
w pierwszych latach po zjednoczeniu, wydaje się więc, że
większość zwykłych ludzi akceptowała surowe prawa, gdyż
były one w pierwszym rzędzie wymierzone w tych, którzy
nocą przychodzili grabić dobytek i porywać kobiety, zaś
w razie oporu — zabijać ludzi i palić domy.
W 218 roku p.n.e. Pierwszy Cesarz ponownie wyruszył
do wschodnich prowincji. Tym razem władca traktował tę
podróż bardziej jako wakacje niż jako inspekcję, gdyż jego
celem były dwa sanktuaria, które zauroczyły go w czasie
pierwszej wschodniej podróży — Zhifu i przede wszystkim
Langya. Fascynacja władcy tym drugim sanktuarium nie by­
ła już wtedy dla nikogo tajemnicą i można było przewidzieć,
którędy jego orszak podąży na wschód. Jednakże zjedno-
czyciel Chin o mały włos nie przypłacił tego życiem...
Wśród przywódców partyzantów, wciąż walczących
z reżimem Qin, był niejaki Zhang Liang, arystokrata z by­
łego królestwa Han. Mimo delikatnego wyglądu, zami­
łowania do poezji i wielkiej dbałości o strój nie był on
w żadnym wypadku zniewieściałym dworakiem. Po upadku
Han w 230 roku p.n.e. liczący wówczas niespełna 20 lat
Zhang Liang wolał uciec z grupą żołnierzy do lasu, niż
dać się deportować do Qin. Gdy jego ludzie zaczęli się
wykruszać, nie zawahał się werbować pospolitych prze­
stępców. Z czasem jego prawą ręką został niejaki Xiang
Bo, ścigany za morderstwo. Jego partyzanci mieli także
sieć wywiadowców w Han i okolicznych krajach, a gdy
Pierwszy Cesarz wyruszył w drugą podróż na wschód,
wieść o tym doszła także do „wędrownych rycerzy” Zhang
Lianga.
Zhang Liang miał wśród swych ludzi siłacza imieniem
Cang Hai Gong, kazał więc wykuć dla niego ogromny że­
lazny młot, który tylko najsilniejsi ludzie mogli w ogóle
podnieść. Gdy Zhang Liang i jego kompanion klęknęli
wśród innych poddanych przy drodze koło wioski Bolang-
sza w okręgu Yangwu — w dawnym kraju Han — wielki
żelazny młot nie zwrócił większej uwagi, bowiem inni ze­
brani także często mieli ze sobą rozmaite narzędzia. Gdy
oficjalny powóz cesarski przejeżdżał koło zamachowców,
Cang Hai Gong zerwał się na nogi, zakręcił się kilka ra­
zy i cisnął młot w powóz, przebijając drewnianą ścianę
i zabijając człowieka siedzącego w środku. Korzystając
z zamieszania, obaj napastnicy zdołali uciec.
Zhang Liang nie docenił jednak aparatu bezpieczeń­
stwa Qin. W oficjalnym powozie, za zasuniętymi zasłona­
mi, podróżował ubrany w cesarskie szaty dworzanin; sam
władca jechał innym wozem, mniej rzucającym się w oczy.
Dworzanin odgrywający rolę cesarza zginął w zamachu, ale
Qin Szihuangdi wyszedł z ataku bez szwanku. Jednak po­
szukiwania zamachowców także nie przyniosły rezultatów
i o Zhang Liangu jeszcze usłyszymy.
Orszak cesarski dotarł bez dalszych przygód do Zhifu,
a potem do Langya, gdzie władca i jego dworzanie spędzili
spokojne wakacje. Po paru miesiącach Pierwszy Cesarz
wrócił do Xianyang, gdzie jeszcze przed końcem roku miał
ponownie otrzeć się o śmierć.
Wśród przymusowych gości cesarskich pałaców był tak­
że Gao Jianli, utalentowany kompozytor i muzyk z Yan,
który w czasach przed zjednoczeniem wziął udział w groź­
nym spisku przeciw władcy Qin, ale darowano mu życie.
Oślepiony i czujnie pilnowany muzyk często przygrywał
w czasie uczt. Dzięki udawanej potulności Gao Jianli zdołał
w czasie długich lat niewoli zmylić nadzorców i wydrążył
ramę swojej harfy, a następnie obciążył ją ołowiem, cier­
pliwie gromadzonym przez całe lata, skrawek po skrawku,
zamieniając tym samym instrument w śmiercionośną broń.
Gdy uznał, że jest gotów, w końcu 218 roku p.n.e. doko­
nał zamachu. Cesarz został poważnie ranny, ale nie zginął,
gdyż jeden z dworzan przeszkodził zamachowcowi i cios
spadł na ramię władcy zamiast na głowę. Gao Jianli został
natychmiast stracony, tak jak i odpowiedzialni za pilnowa­
nie go służący.
Pierwsze lata po zjednoczeniu były okresem pokoju —
wszędzie z wyjątkiem północnego pogranicza, gdzie gene­
rał Meng Tian walczył z rajdami koczowników stepowych
Xiongnu. Ataki te wymagały utrzymywania na północnej
granicy licznych garnizonów. Aby zmniejszyć ilość stacjo­
nujących na północy żołnierzy, Qin Szihuangdi rozkazał
Meng Tian jeszcze w 220 roku p.n.e. rozbudować i połą­
czyć istniejące umocnienia graniczne, wzniesione dawniej
przez Qin i odziedziczone po krajach Wei, Zhao i Yan. To
wielkie przedsięwzięcie zajęło dziesięć lat i pochłonęło
życie dziesiątków tysięcy ludzi, zmarłych z wyczerpania
i chorób, ale wynik był imponujący, gdyż tym samym do
210 roku p.n.e. powstał na północy Chin pierwszy jednoli­
ty ciąg umocnień granicznych. Wzniesione pod nadzorem
Meng Tiana fortyfikacje miały łącznie 2200 kilometrów
długości. Należy jednak podkreślić, że nawet w przybliże­
niu nie przypominały one istniejącego do dziś Wielkiego
Muru, wzniesiono 1700 lat później. Umocnienia granicz­
ne Pierwszego Cesarza były wałami z ubitej ziemi, której
warstwy wzmacniano gałęziami drzew, zaś zewnętrzną
stronę okładano gliną. Wieże obserwacyjne i sygnaliza­
cyjne wznoszono albo z ubitej ziemi obłożonej gliną, albo
z drewna — tylko cytadele przy głównych bramach i ko­
szary garnizonów wznoszono z cegły lub kamienia. Robo­
ty były prowadzone przez żołnierzy, zmobilizowanych do
pracy chłopów i więźniów.
Koczownicy stepowi nie byli jedynymi kłopotliwymi
sąsiadami. Na południu imperium Qin graniczyło z trzema
królestwami, zamieszkanymi przez narody nazywane kolek­
tywnie Sto Plemion Yue. O ile jednak kraje Dongyue i Min-
yue utrzymywały pokojowe stosunki z mocarnym sąsiadem,
o tyle kraj Nanyue ewidentnie sprawiał problemy. Pierwszy
Cesarz pamiętał dobrze, ze w czasie podboju Czu przez Qin
ostatnim punktem oporu południowców było terytorium
ich wasali z tego samego narodu, co mieszkańcy Nanyue.
Wiemy także, że wielu przeciwników nowych porządków
ukrywało się na dalekim południu imperium, parając się, tak
jak Zhang Liang na północy, trochę partyzantką, a trochę
rozbojem. Władca Nanyue po cichu pomagał tym, którzy
wciąż walczyli z Qin — a robił to tym chętniej, że część
z nich była pobratymcami jego własnych poddanych.
To był zapewne powód, dla którego w 218 roku p.n.e.
cesarz i jego ministrowie zaczęli rozważać podbój Nanyue.
Nie było to przedsięwzięcie łatwe, gdyż klimat dalekiego
południa był dla ludzi z północy Chin niezdrowy, teren (gó­
rzysty, gęsto pokryty lasem, przecięty licznymi rzekami) —
trudny, zaś zła sława chorób tropikalnych budziła grozę
wśród żołnierzy. Kampania ta obciążyłaby także budżet
cesarstwa — w chwili, gdy władca starał się nie nakładać
nowych obciążeń na ludność dopiero co podbitych terenów.
Dlatego sama kampania została przełożona na termin póź­
niejszy, natomiast zaczęto przygotowywać jej zaplecze —
zaś pierwszymi narzędziami podboju miały być nie kusze
i włócznie, ale szpadle i oskardy.
Inżynierowie cesarscy rozpoczęli jeszcze w tym samym
218 roku p.n.e. prace nad najdłuższym kanałem w dotych­
czasowej historii Chin. Połączył on jeden z dopływów
Jangcy z jednym z dopływów Rzeki Zachodniej (Xijiang)
i mimo iż wykopano go w terenie pokrytym wzgórzami,
inżynierowie zdołali znaleźć taką trasę, iż nie trzeba było
wznosić ani jednej śluzy! Z tego powodu, a także ze wzglę­
du na długość, nazwano go Magicznym Kanałem i nazwę
tę nosi do dziś, gdyż po dwudziestu dwóch wiekach i wielu
modernizacjach jest to obecnie najstarszy wciąż użytkowa­
ny kanał w Chinach. Magiczny Kanał pozwolił rozwiązać
problem zaopatrzenia wojsk na przyszłym południowym
froncie — zbudowanie go zajęło jednak cztery lata i sama
kampania miała zacząć się dopiero potem.
Jeśli wierzyć kronice Sima Qian, rok 217 p.n.e. był tak
spokojny, że nie wydarzyło się nic godnego odnotowania,
zaś spokój panujący w kraju wydaje się potwierdzać zapis
z roku 216 p.n.e., podający tylko trzy wydarzenia: cesarz
zmienił nazwę dwunastego miesiąca w kalendarzu, kazał
posłać do każdej wioski w imperium podarunek z ryżu
i dwóch baranów, sam zaś zaczął się wybierać na wypra­
wy incognito po stolicy. W czasie tych przechadzek władca
nosił niepozorne szaty i brał ze sobą tylko czterech prze­
branych gwardzistów, aby móc na własne oczy zobaczyć,
jak żyją jego poddani. Pewnego wieczora, gdy wracał już
do pałacu, napadli go pospolici bandyci i mało brakowa­
ło, a władca największego imperium świata zginąłby od
pchnięcia nożem drobnego rzezimieszka! Jego gwardziści
wyciągnęli jednak miecze i położyli napastników trupem.
To zakończyło sekretne wypady poza pałac, zaś rozwście­
czony władca nakazał w całym kraju przeprowadzić dwu-
dziestodniową łapankę przestępców i wszystkich schwyta­
nych skazać na ciężkie roboty.
W 215 roku p.n.e. cesarz wyruszył w czwartą wielką
podróż, kierując się ponownie najpierw na wschód, aby
jeszcze raz zobaczyć morze, następnie zaś na północ, do
dawnych królestw Yan i Zhao. Ewidentnie był niemile za­
skoczony tym, co zobaczył w tych krajach, gdyż wbrew
prawu niektóre miasta wciąż były otoczone wałami obron­
nymi, zaś na drogach i zwłaszcza na spławnych rzekach cią­
gle istniały liczne bramy i przeszkody, przy których pobie­
rano nielegalnie myto. Władca kazał natychmiast zrównać
z ziemią wszystkie wały obronne i zniszczyć przeszkody na
szlakach handlowych. Nie ma natomiast żadnej wzmianki
o ukaraniu winnych zaniedbań i nielegalnych opłat.
Po inspekcji Zhao i Yan władca odwiedził generała
Meng Tiana i przyjrzał się wznoszeniu północnych wałów
granicznych. Podczas narady Meng Tian zaproponował, aby
wypędzić koczowników Xiongnu z wyżyny Ordos w zako­
lu Huang Ho i zagarnąć ten obszar. Pozwoliłoby to lepiej
kontrolować granicę, gdyż Huang Ho spełniałaby wtedy
rolę naturalnej fosy. Cesarzowi spodobał się ten pomysł
i wkrótce potem Meng Tian otrzymał niezbędne posiłki
i rozkazy. Podbój zakola Huang Ho został przeprowadzony
szybko i sprawnie, jeszcze przed końcem 215 roku p.n.e.
Pobity szanju (wódz) koczowników Xiongnu imieniem
Tumen zabrał wtedy swój lud na północ i zaatakował do­
minujący dotąd na stepach naród Yuezhi. Wojna między
Xiongnu i Yuezhi miała trwać wiele lat i dlatego do końca
niniejszej opowieści koczownicy stepowi nie będą już od­
grywać w niej większej roli.
Meng Tian kontrolował największą armię imperium
nieprzerwanie od wielu lat i nigdy nie dał cesarzowi po­
wodów, aby wątpić w jego lojalność. Wywiązał się także
wzorowo z powierzonych mu zadań, cesarz więc nie tyl­
ko nagrodził go, lecz także wyniósł jego młodszego brata
Ming Yi do pozycji ministra i swego głównego współpra­
cownika. Jak napisano w kronikach, Meng Yi „jechał za
powozem cesarza, gdy ten podróżował, i stał za jego tro­
nem, gdy ten udzielał audiencji”, zastępując Li Si w roli
najbardziej zaufanego członka rządu. Po 215 roku p.n.e.
klan Meng stał się dominującą siłą polityczną na dworze ce­
sarskim.
Uważny czytelnik może w tym momencie zacząć od­
czuwać zdziwienie, gdyż praktycznie każdy coś słyszał
o tym władcy i zazwyczaj jest on postrzegany jako okrutny
i kapryśny tyran. Wszelako opis lat 221-215 p.n.e. nijak
nie przystaje do tej opinii — przeciwnie, biorąc pod uwa­
gę ogólną brutalność praw i zwyczajów tamtych czasów,
Pierwszy Cesarz jawi się jako surowy i zdeterminowa­
ny autokrata i megaloman, ale bynajmniej nie jako tyran
i okrutnik. Przeciwnie, wydaje się, ze pierwsze lata nowego
reżimu dla większości mieszkańców Chin były nieoczeki­
wanie pomyślne.
Wszystko to jednak zmienia się w końcu 215 roku p.n.e.
Następne lata panowania Pierwszego Cesarza są diame­
tralnie odmienne. Zmiana jest tak nagła i radykalna, że
tylko jedna rzecz mogła mieć tak złowrogie, daleko idące
konsekwencje — można przyjąć za pewnik, że w końcu
215 roku p.n.e., w wieku dopiero 44 lat, Pierwszy Cesarz
gwałtownie podupadł na zdrowiu. Tym samym, zamiast
jak dotychczas mieć perspektywę długiego panowania,
musiał liczyć się z możliwością, że umrze w ciągu kilku
następnych lat... Pogorszenie stanu zdrowia władcy nie by­
ło niczym nadzwyczajnym, biorąc pod uwagę prowadzony
przez niego wyczerpujący tryb życia. Pierwszy Cesarz od
objęcia osobistych rządów w Qin w 238 roku p.n.e. sypiał
z reguły nie więcej niż cztery godziny na dobę i pracował
prawie bez przerwy, siedem dni w tygodniu. Wyznaczył
sobie także dzienną normę 60 kilogramów dokumen­
tów do rozpatrzenia6, bez wyrobienia której nie kładł się
spać.
Pierwszą przesłanką pozwalającą przypuszczać, że
w 215 roku p.n.e. Pierwszemu Cesarzowi śmierć zajrzała
w oczy, jest wielkie znaczenie, jakiego na dworze cesarskim
nagle nabrało poszukiwanie eliksirów długowieczności
i nieśmiertelności.
W tych czasach taoiści nauczali, że daleko na zachodnim
oceanie leżą Penglai, Fangzhang i Yingzhou — trzy Wyspy
Nieśmiertelnych, których mieszkańcy zwyciężyli choroby
i śmierć poprzez spożywanie magicznych roślin, rosną­
cych tylko na tym archipelagu. Pierwszym, który jeszcze
w 219 roku p.n.e. wspomniał władcy o możliwości odszu­
kania Wysp Nieśmiertelnych i zdobycia ich sekretów, był
taoista z kraju Qi imieniem Xu Fu. Potralił on tak zręcz­
nie przedstawić sprawę, że otrzymał do dyspozycji flotyllę

6 W tych czasach w Chinach pisano na bambusowych deseczkach —


stąd znaczny ciężar dokumentów...
okrętów. Xu Fu wyruszył na wyprawę, ale — jak łatwo się
domyślić — wrócił po kilku miesiącach z niczym. Cesarz
niespecjalnie przejął się jego niepowodzeniem i szybko
zapomniał o całej sprawie.
Wszystko to się zmieniło pod koniec 215 roku p.n.e.
Cesarz sam wezwał wtedy do siebie „uczonych” zajmują­
cych się na dworze badaniami nad magicznymi rytuałami.
Myli to Mistrzowie Hu, Lu i Szi oraz niejaki Han Zhong.
Otrzymali oni rozkaz poszukiwania Wysp Nieśmiertelnych.
Ekspedycja Han Zhonga zaginęła jednak bez śladu, pozo­
stali zaś wrócili z niczym. Cesarz rozkazał wtedy uczonym
prowadzić badania nad lekami przedłużającymi życie, za­
czął też ściągać do Xianyang dodatkowych uzdrowicieli
i taoistów; jak można się spodziewać, wkrótce na dwór
ściągnęli szarlatani z całego imperium... Niedługo potem
nad poszukiwaniami eliksiru nieśmiertelności pracowało
w Xianyang kilka tysięcy ludzi!
W 214 roku p.n.e. Pierwszy Cesarz rozkazał gwałtow­
ne przyspieszenie wielu prowadzonych lub planowanych
wcześniej przedsięwzięć. Zmobilizowano ponownie liczną
armię i na kraj Nanyue ruszyła inwazja. Przewaga liczebna
wojsk Qin była tak miażdżąca, że ten bardzo rozległy kraj
został podbity w ciągu dwóch lat. Yue stawili zaciekły opór,
ale ani odwaga, ani setki słoni bojowych nie uchroniły ich
przed podbojem. Tym samym do końca 213 roku p.n.e.
imperium Qin zajęło większość dzisiejszych południowych
Chin, wraz z północnym Wietnamem. Gubernatorem tej
nowej, rozległej południowej marchii został jej zdobywca,
generał Zhao Tuo.
Podbój Nanyue był kosztowny. W walce i od chorób
zginęły dziesiątki tysięcy żołnierzy i wysłanych za armią
kolonistów, wielu zaś uciekło z powrotem na północ. Wład­
ca rozkazał wtedy przeprowadzić w cesarstwie łapankę de­
zerterów i uciekinierów, a także innych ludzi łamiacych
prawo (np. sklepikarzy i handlarzy nieprzestrzegających
oficjalnych cen). Zebrano ponoć 300 tysięcy ludzi i zesłano
ich wraz z rodzinami na południe. Każdego gubernatora
prowincji obarczono obowiązkiem dostarczenia kontyngen­
tu zesłańców, wielu ludzi zostało więc zesłanych pod byle
pretekstem. Branka i deportacje w latach 214-213 p.n.e.
ogromnie zaszkodziły nowemu reżimowi.
Również w 214 roku p.n.e. Meng Tian otrzymał rozkaz
przesunięcia granicy na północ, tak aby ją skrócić i oprzeć
na punktach umożliwiających lepszą obserwację stepów.
Uchwycono także kilka przyczółków na północnym brzegu
Huang Ho, na północnym krańcu wielkiego zakola, gdzie
zbudowano fortece połączone mostami z południowym
brzegiem jako punkty wypadowe ekspedycji karnych prze­
ciw koczownikom. Trzeba było potem przebudować wały
graniczne i wytyczyć nowe drogi na północnym pograni­
czu. Do robót nad wałami i drogami zesłano na północ
dalsze setki tysięcy skazańców.
Prawa Qin były surowe, jednak nawet one nie pozwalały
dostarczyć tylu skazańców, aby zaspokoić potrzeby kolo­
nizacji i wielkich robót. W latach 214-213 p.n.e. kodeks
karny został więc zaostrzony, zaś gubernatorzy prowincji
tak czy inaczej skazywali pod byle pretekstem tysiące ludzi
na zsyłkę, gdy nie mogli wysłać nałożonego kontyngentu.
Po pierwszych głosach protestu w łonie samej administracji
w 213 roku p.n.e. aresztowano tysiące urzędników i zesłano
ich do prac przy wałach granicznych lub deportowano do
Nanyue.
Aresztowani i karani długoletnimi wyrokami ciężkich
robót za byle przewinienie ludzie stanowili gros siły robo­
czej realizującej inne wielkie projekty Pierwszego Cesarza,
jak rozbudowa Xianyangu, wznoszenie nowych pałaców
i przygotowywanie monumentalnego mauzoleum władcy.
Wszystkie te prace przyspieszono w 214 roku p.n.e. Gigan­
tyczne obozy pracy, jak owiany ponurą sławą kamieniołom
na górze Li, skąd czerpano kamień na budowę grobowca
cesarza (podobno przewinęło się przez niego ponad 700 tys.
skazańców w ciągu 10 lat) przynosiły dodatkową korzyść,
jaką było zastraszenie ludności.
Z drugiej jednak strony, w kraju szybko narastała nie­
nawiść do reżimu Qin. Jej symptomem była niezdolność
policji cesarskiej do złapania wielu poszukiwanych opozy­
cjonistów, takich jak Zhang Liang, a także Zhang Er i Czen
Yu, szlachcice z kraju Wei. Ci ostatni uniknęli aresztowa­
nia, wstępując pod fałszywymi nazwiskami do admini­
stracji cesarskiej i kilkakrotnie zdarzyło im się malować
obwieszczenia o nagrodzie za ujęcie siebie samych...
W kraju Czu ukrywało się także wielu zrujnowanych kon-
liskatą ziem szlachciców, wśród których najznaczniejszym
był Xiang Liang. Był on popularny wśród południowców,
gdyż wywodził się z jednego z wielkich rodów kraju Czu,
a jego ojcem był generał Xiang Yan — ten sam, który jako
jedyny zdołał w latach 224-223 p.n.e. powstrzymać na
krótki czas zwycięski pochód wojsk Qin. Weterani z ar­
mii Czu wciąż poczuwali się do lojalności wobec klanu
Xiang i mimo iż policja cesarska tropiła opozycjonistów,
Xiang Liang zorganizował liczącą parę tysięcy ludzi grupę
spiskowców, którzy zgromadzili broń i czekali na sposob­
ność do wzniecenia buntu. Wraz z nim ukrywał się tak­
że jego młody bratanek Xiang Yu, którego ojciec zginął
na wojnie z Qin w tym samym czasie co Xiang Yan, tj.
w 223 roku p.n.e.
Poszukiwania eliksiru nieśmiertelności i nagłe przy­
spieszenie wielkich projektów cesarskich nie są jedyny­
mi przesłankami pozwalającymi przypuszczać, że cesarz
gwałtownie podupadł na zdrowiu. W 213 roku p.n.e. na
dworze w Xianyang miało miejsce brzemienne w skut­
ki wydarzenie. Zaczęło się niewinnie — cesarz zaprosił
swoich najbliższych współpracowników, zaufanych dwo­
rzan i uczonych — w sumie siedemdziesiąt osób — na
wieczerzę i pogawędki przy kieliszku. W czasie posiłku
jeden z uczonych, imieniem Czunyu Yue, poprosił o głos,
po czym przemówił w te słowa:

Królowie z rodów Szang i Zhou panowałi przez ty­


siące lat, gdyż nadawali lenna swoim braciom i synom,
a także zasłużonym ministrom, aby im pomagali i wspie­
rali ich. Dziś Wasza Wysokość posiada wszystko między
Czterema Morzami, a jednak młodsi bracia i synowie
Waszej Wysokości są takimi samymi poddanymi jak
inni. Gdyby nagle wystąpili przeciw Waszej Wysokości
uzurpatorzy, jak Tian Czang z Qi lub Sześć Ekscelencji
z Jin, nikt nie przyszedłby z pomocą i jak Wasza Wyso­
kość zdołałby się ocalić? Nigdy nie słyszałem o przed­
sięwzięciu, które by się powiodło, jeśli nie naśladowało
wzorów ze starożytnej przeszłości. A ci, którzy twierdzą
inaczej, są zwykłymi pochlebcami utwierdzającymi Wa­
szą Wysokość w jego błędach, a nie lojalnymi podda­
nymi.

To wystąpienie było czymś więcej niż zaproszeniem do


dyskusji o polityce w czasie uczty — w istocie było to dla
cesarza poważne ostrzeżenie, pokazujące, iż jego autorytet
podupadł tak bardzo, że oto ktoś ośmiela się go publicznie
krytykować i wzywać do zmiany polityki. Władca wie­
dział jednak, że Czunyu Yue nigdy nie śmiałby wystąpić
z krytyką polityki cesarskiej, gdyby nie stali za nim ludzie
tak wpływowi, że nie obawiał się kary. Tylko członkowie
klanu cesarskiego i najwyżsi dygnitarze mogli natchnąć
uczonego taką odwagą — a tym samym władca zrozumiał,
iż jego rodzina i otoczenie liczą się z jego rychłym zgo­
nem i upominają się o rozdanie apanaży dla jego braci,
synów i głównych ministrów.
To wystąpienie było jednak dla władcy atakiem na sam
fundament jego wielkiej reformy, czyli utworzenie scentra­
lizowanego, jednolitego państwa poprzez likwidację daw­
nych krajów wasalnych, tak jak zapisano to na kolumnie
wzniesionej w Langya.
Po wystąpieniu Czunyu Yue cesarz podziękował obec­
nym i kazał im się oddalić, wzywając jednocześnie mini­
strów na plenarne posiedzenie następnego dnia rano. Sam
jednak nie udał się na spoczynek, lecz spędził większość
nocy pracując w swym gabinecie. Towarzyszył mu Li Si,
będący wtedy Kanclerzem Lewej Strony, czyli drugim czło­
wiekiem w państwie po władcy.
Poranne posiedzenie rady ministrów okazało się krót­
kie. Władca udzielił od razu głosu Li Si, aby przedsta­
wił projekt edyktu, który Pierwszy Cesarz i jego główny
współpracownik opracowali w nocy. Li Si przemówił w te
słowa:

Każdy z Pięciu Cesarzy miał inne sposoby rządze­


nia krajem, tak jak Trzy Dynastie (Xia, Szang i Zhou)
nie dziedziczyły wzorców po poprzednikach, lecz każda
urządzała świat według własnych potrzeb. Nie oznacza
to, że jedni mylili się, a inni mieli rację, lecz że czasy,
w jakich żyli, były różne. Dziś Jego Wysokość dokonał
wielkiego dzieła i zdobył chwałę, która przetrwa dziesięć
tysięcy pokoleń — to przekracza pojęcie ograniczonego
konfucjanisty [Czunyu Yue],
Co więcej, Czunyu Yue odwołuje się do przykładu
Trzech Dynastii. A czemuż to miałyby one być godne
do naśladowania? Czy dlatego, że w dawnych czasach
władcy wasalni wciąż walczyli między sobą i potrzebując
uczonych, prześcigali się w kupowaniu ich usług wiel­
kimi nagrodami? Teraz jednak świat został zjednoczony
i prawa i przepisy pochodzą z jednego źródła. Pospólstwo
winno myśleć o rolnictwie i rzemiośle, zaś szlachta miała
studiować prawa, przepisy i zakazy. Dziś jednak ci uczeni
[jak Czunyu Yue], zamiast uczyć się od współczesnych,
polegają tylko na tradycjach starożytnych, które wykorzy­
stują, aby krytykować nowe porządki i siać zamęt wśród
czarnogłowych |pospólstwa|.
Ja, kanclerz, poddany Waszej Wysokości, stawiając
swoje życie na szalę, twierdzę, iż w czasach starożyt­
nych świat był podzielony i pogrążony w chaosie, przez
co wielu władców wasalnych sięgało po hegemonię jed­
nocześnie. Wszyscy opierali się na naukach starożytnych
i pustych słowach, aby zamącić obraz współczesnej im
rzeczywistości. Każdy szedł za swoim rozumem i za nic
miał edykty władcy. Dziś jednak Cesarz, zjednoczywszy
świat, odróżnił białe od czarnego i ustanowił jeden auto­
rytet. Oni jednak [konfucjaniści i inni uczeni | pozostają
przy swoich naukach i zbierają się, aby krytykować jego
prawa i pouczenia. Na dworze krytykują je w sercach —
na zewnątrz krytykują je na ulicach. Krytykując władcę,
chcą zdobyć rozgłos, zaś protestując przeciw rządowi,
pozują na wielkich mędrców. Podżegają swoich uczniów
do szerzenia oszczerstw. Jeśli nie położy się temu kre­
su, autorytet władcy zostanie podważony i powstaną
zwalczające się frakcje. Należy więc ich [ uczonych ]
ukrócić!

Po wyłożeniu tych argumentów ideologicznych kanc­


lerz przeszedł do meritum i przedstawił następujący projekt
edyktu:

Wnoszę, aby Wasza Wysokość nakazał spalenie


wszystkich zachowanych w archiwach kronik historycz.-
nych, poza tymi, które pochodzą z Qin. Spalone także
winny być wszystkie dzieła, dokumenty i pieśni Stu Szkół
[nurtów filozoficznych] poza tymi, które są niezbędne dla
Biura Erudytów7. Wszystkie ich kopie posiadane przez

7 Biblioteka
przechowująca dokumenty dla potrzeb władcy i jego
współpracowników.
poddanych winny być przyniesione gubernatorom i ko­
mendantom do spalenia. Każdy, kto będzie dyskutował
o [tych] dokumentach i pieśniach, winien zostać publicz­
nie stracony na rynku. Wszyscy, którzy będą powoływać
się na starożytność, aby krytykować nowy ład, zostaną
straceni wraz z rodzinami. Urzędnicy wiedzący o popeł­
nieniu takiego przestępstwa i niereagujący będą karani
tak samo, jak główni winowajcy. Edykt ma zostać zreali­
zowany w ciągu trzydziestu dni od ogłoszenia — a każ­
dy, kto po tym czasie nie spalił swoich książek, zostanie
naznaczony tatuażem przestępców i zesłany na ciężkie
roboty. Zakaz posiadania książek nie dotyczy jedynie dzieł
o medycynie, wróżbictwie, rolnictwie i leśnictwie. Jeśli
zaś ktoś chce się kształcić, winien pobierać nauki u mia­
nowanych w tym celu urzędników.

Po wysłuchaniu kanclerza, Pierwszy Cesarz powiedział


tylko jedno słowo: „aprobuję”. Na tym posiedzenie się za­
kończyło.
Edykt o zniszczeniu książek nie oznaczał całkowitej za­
głady starożytnych kronik i dzieł, gdyż wiele kopii ukryto.
Rejestr biblioteki cesarskiej, sporządzony 200 lat później,
zawiera 524 tytuły dzieł, które powinny były zostać znisz­
czone, ale mimo to przetrwały do odwołania edyktu (więk­
szość z nich mimo wszystko nie zachowała się do dzisiaj).
Niewątpliwie jednak ograniczając ilość istniejących kopii,
Pierwszy Cesarz przyczynił się do zaginięcia większości
spuścizny chińskiej starożytności z czasów przed zjedno­
czeniem.
Wielkie autodafé8 z 213 roku p.n.e. i zakaz posiadania
książek są zazwyczaj przytaczane ze zgrozą jako najstrasz­

8 Autodafe ( z akcentem na ostatniej sylabie — od port. auto da fé —


akt wiary) — wprowadzone przez inkwizycję publiczne wykonywanie
wyroków na skazanych, zwłaszcza wyroków śmierci przez spalenie na
stosie; także palenie ksiąg heretyckich [przyp. red.].
niejszy przykład tyranii Pierwszego Cesarza, rzadziej nato­
miast zwraca się uwagę na tę część edyktu, która naprawdę
uderzała we wszystkich mieszkańców imperium — zakaz
krytykowania nowego reżimu i dyskutowania o tradycjach
starożytnych. Przepis ten pozwalał skazać każdego, nawet na
śmierć, za choćby jedno nieostrożne słowo. Można śmiało
założyć, że egzekucje nie były częste, natomiast skazano z te­
go paragrafu na ciężkie roboty dziesiątki, może nawet setki
tysięcy ludzi, gdyż wielkie projekty cesarza wymagały coraz
więcej darmowej siły roboczej i kolonistów-zesłańców.
W 212 roku p.n.e. Meng Tian otrzymał rozkaz zbudowa­
nia nowej drogi strategicznej, łączącej najdalej na północ
wysuniętą fortecę graniczną z letnią rezydencją cesarza
w pobliżu Xianyang — w sumie 800 kilometrów długości.
Nadano jej nazwę Prosta Droga, gdyż cesarz rozkazał, aby
przecinała ona przeszkody zamiast je omijać, bez względu
na koszty. Trzeba było więc zbudować nasypy przecinające
doliny, groble na rozlewiskach, a zwłaszcza przekopać wie­
le wzgórz. Było to wielkie osiągnięcie w dziedzinie robót
publicznych i inżynierii, ale kosztowało ono życie tysięcy
skazańców i zmobilizowanych robotników.
W tym samym roku cesarz kazał rozpocząć w pobliżu
stolicy budowę monumentalnej budowli, jakiej świat jesz­
cze nie widział — pałacu Epang, który miał docelowo stać
się główną rezydencją władców imperium. Kiedy ogłoszo­
no planowane rozmiary tej budowli (główna sala tronowa
miała mieć podobno aż 675 metrów długości i 112 metrów
szerokości), wywołały one podziw, ale i niepokój, gdyż
większość architektów i inżynierów wątpiła w możliwość
wzniesienia tak monstrualnej budowli. Koszt tego projektu
był tak gigantyczny jak jego wymiary; mimo to jednak prace
podjęto, mobilizując nowe rzesze więźniów i żołnierzy.
Budowa pałacu Epang i Prostej Drogi nie oznaczała
przerwania prac nad innymi pałacami cesarskimi. W doli­
nie rzeki Wei królowie Qin mieli wiele rezydencji i cesarz
kazał je wszystkie wyremontować, a często także rozbu­
dować. Wzniesiono również wiele nowych, w tym (jak
wspomniano wyżej) kopie pałaców władców podbitych
Sześciu Królestw. Jeśli wierzyć kronice Sima Qian, w ca­
łym Kraju za Przełęczami władca miał do dyspozycji 300
obiektów — od głównego pałacu w Xianyang do małych
pawilonów łowieckich.
Codzienne zachowanie cesarza po roku 215 p.n.e. rów­
nież potwierdza fakt, że władca podupadł na zdrowiu i że
tym bardziej dbał o swe bezpieczeństwo, obawiając się,
że udany zamach odbierze mu nawet te krótkie lata życia,
jakie jeszcze pozostały. Środki ostrożności wprowadzone
po wystąpieniu Czunyu Yue w 213 roku p.n.e., kiedy to
cesarz przestał ufać własnej rodzinie i dygnitarzom, zaczę­
ły przybierać rozmiary monstrualne — doszło do tego, że
władca nigdy nie sypiał dwa razy pod rząd w tym samym
pomieszczeniu! W 212 roku p.n.e. przestało mu to wystar­
czać i cesarz nakazał, aby wszystkie jego pałace w okolicy
Xianyang połączyć systemem obudowanych murami dróg,
wiaduktów i tuneli, strzeżonym dzień i noc przez żołnierzy,
aby móc poruszać się między rezydencjami w tajemnicy.
W tym samym 212 r. p.n.e. miał miejsce kolejny incy­
dent świadczący o ponurej atmosferze panującej na dworze
po próbie podważenia reform. Odwiedzając pałac na gó­
rze Liang, cesarz zauważył przejeżdżający obok wspaniały
orszak, niewiele ustępujący przepychem jego własnemu.
Gdy dowiedział się, że jest to orszak kanclerza Li Si, ewi­
dentnie nie przypadło mu to do gustu, nawet jeśli nic nie
powiedział. Tego samego dnia jeden z eunuchów cesarskich
poinformował o spostrzeżeniu władcy kanclerza, który na­
tychmiast rozdał część swoich powozów i zwolnił część
służby. Parę dni później cesarz zobaczył ponownie orszak
Li Si i różnica była ewidentna. Jednakże, ku zaskoczeniu
dworzan, władca wpadł wtedy w szał; wezwał ludzi, którzy
towarzyszyli mu parę dni wcześniej, i zażądał, aby ten, kto
poinformował kanclerza, natychmiast się przyznał. Gdy
winowajca się nie ujawnił, władca kazał ich wszystkich
ściąć. Następnego dnia wprowadzono prawo, w myśl któ­
rego ujawnienie miejsca pobytu cesarza danego dnia karano
natychmiastową egzekucją.
Cesarz miał niewątpliwie coraz mniej cierpliwości
i wśród nadwornych szarlatanów poszukujących sekretu
nieśmiertelności zaczęła narastać panika. Wielu z nich żyło
od lat dostatnio na koszt cesarza i nie chciało, aby do wład­
cy dotarło, że ich „badania” są zwykłym oszustwem. Dalsze
przeciąganie sprawy stawało się jednak niemożliwe i aby
spróbować zrzucić winę na innych, nadworni „mistrzowie
sztuk tajemnych” zaczęli oskarżać się wzajemnie o szalbier­
stwo. W końcu parę miesięcy po incydencie w pałacu Liang
dwaj spośród nich, mistrzowie Hu i Lu, nie wytrzymali
nerwowo i uciekli z Xianyang. Mimo pościgu nie udało się
ich odnaleźć. Cesarz kazał wtedy wszcząć śledztwo przeciw
pozostałym „uczonym”, aby znaleźć tych, których badania
były pretekstem do wyłudzania pieniędzy.
Gdy autokrata żąda dostarczenia winnych, śledczy zwy­
kle ich znajdują. Pierwsi podejrzani, próbując ratować ży­
cie, obciążali zeznaniami tylu kolegów, ilu mogli. Łącznie
oskarżono 460 osób, stawiając im zarzuty oszustwa, kry­
tykowania cesarza, posiadania zakazanych książek, spisku
etc. Wielu z tych ludzi było szarlatanami i oszustami, ale na
liście znaleźli się też członkowie Biura Erudytów — kon­
fucjaniści doradzający cesarzowi w kwestiach ceremonii
i tradycji historycznych. Wszyscy oskarżeni zostali przez
cesarza skazani na śmierć. Zapis o ich egzekucji w kronice
Sima Qian jest od dawna tematem debaty wśród sinologów,
gdyż można go zrozumieć zarówno jako „zostali straceni”
jak też „zostali zakopani żywcem”. Od starożytności obroń­
cy Pierwszego Cesarza przyjmują to pierwsze znaczenie,
jego krytycy zaś drugie — debata ta potrwa pewnie jeszcze
co najmniej drugie dwa tysiące lat...
Po tej wielkiej czystce cesarz, świadomy już, że poszu­
kiwanie eliksiru nieśmiertelności nie ma większych szans
na powodzenie, kazał jeszcze zwiększyć tempo kolonizacji
Nanyue i budowy Prostej Drogi, pałacu Epang, a zwłaszcza
grobowca na górze Li.
Dekret o spaleniu książek i masakra uczonych sprawiły,
że reżim Qin stracił poparcie wielu wykształconych ludzi.
Tym samym — obok pozbawionej ziemi i przywilejów
szlachty z podbitych Sześciu Królestw i pospólstwa ster­
roryzowanego branką do przymusowych robót, wojska i ko­
lonizacji granicznych prowincji — imperium zyskało nową
grupę śmiertelnych wrogów. Wielcy dygnitarze nowego re­
żimu byli zaniepokojeni rozwojem sytuacji, ale nikt, nawet
kanclerz Li Si, nie ośmielił się otwarcie zaprotestować.
W końcu na odwagę zdobył się następca tronu, książę
Fusu, najstarszy syn cesarza, który w czasie jednej z narad
w pałacu skrytykował politykę władcy w ciągu ostatnich
lal. Cesarz uznał to za nielojalność i książę Fusu musiał
opuścić dwór — aż do odwołania. Było to jednak honoro­
we wygnanie — mianowany pełnomocnikiem władcy do
spraw północnej granicy, następca tronu miał nadzorować
kolonizację pogranicza oraz budowę wałów granicznych
i Prostej Drogi. Otrzymał także dowództwo nad wszystkimi
wojskami Meng Tiana, stacjonującymi na północy. Był to
więc specjalny rodzaj niełaski. Sankcjonując syna, cesarz
oddalił go jednocześnie z dworu, gdzie sam nie czuł się
bezpiecznie, oraz dał mu do dyspozycji najsilniejszą armię
imperium i najbardziej zaufanego spośród swych genera­
łów...
W roku 211 p.n.e. zdrowie cesarza jak i jego stan psy­
chiczny uległy dalszemu pogorszeniu. Na początku tego
toku niedaleko Xianyang spadł meteoryt. Gdy znaleźli go
urzędnicy, zobaczyli, iż ktoś zdołał już wyryć na nim zda­
nie: „Pierwszy Cesarz umrze, a jego imperium się rozpad­
nie”. Wysłani na miejsce śledczy zażądali, aby winowajca
się przyznał. Gdy nikt nie wystąpił, cesarz rozkazał, aby
zabito wszystkich mieszkańców okolicznych wiosek. Aby
odczynić złą wróżbę, meteoryt rozbito w moździerzu na
proszek i rytualnie spalono. Wydarzenie to uświadomiło
cesarzowi, jak bardzo stał się niepopularny, nawet wśród
mieszkańców samego Kraju za Przełęczami. Od tego czasu
władca zaczął cierpieć na ataki melancholii i apatii, w cza­
sie których przerywał pracę i całymi dniami tylko słuchał
muzyki.
Incydent z meteorytem wyraźnie wstrząsnął władcą i po­
zostawił głębokie ślady w jego psychice. Cesarz poniewcza­
sie pożałował swojej decyzji i zrozumiał, że jego nasilają­
ca się tendencja do rozwiązywania problemów masowymi
morderstwami jest dla dzieła życia znacznie groźniejsza
niż jakikolwiek protest lub nawet bunt. Po sprawie mete­
orytu w kronice Sima Qian nie znajdujemy nawet jednej
wzmianki o jakichkolwiek dalszych represjach i masakrach
zleconych przez władcę. Co ciekawsze, wkrótce potem Qin
Szihuangdi nakazał, aby Biuro Erudytów skomponowało
pieśni i poematy o jego życiu, dokonaniach i podróżach,
które następnie wynajęci heroldowie oraz minstrele recy­
towali i śpiewali we wszystkich miastach i wioskach impe­
rium. De facto cesarz usprawiedliwiał się więc przed swymi
własnymi poddanymi!
Były także inne znaki odwilży. W tym samym czasie, po
zatwierdzeniu projektu Prostej Drogi, władca kazał przy­
gotować także plany nowego przedsięwzięcia — budowy
Szybkich Gościńców, czyli dwóch dróg o niespotykanej
wcześniej szerokości, przebiegających możliwie jak naj­
bardziej w linii prostej i wiodących z Xianyang do punktów
imperium wysuniętych najdalej na południe i na wschód.
Środek tych dróg miał być odgrodzony drzewami i ob­
murowaniem oraz zarezerwowany wyłącznie dla orszaku
władcy i cesarskich kurierów. Rozmiary Szybkich Gościń­
ców wymierzono tak, aby w każdą stronę dwa wozy mogły
jechać jednocześnie obok siebie. Było to przedsięwzięcie
zapierające dech w piersiach swoimi rozmiarami, ale tak­
że kosztem... Z tego właśnie projektu cesarz zrezygnował
w 211 roku p.n.e. Nie przerwano jednak prac nad pałacem
Empang, chociaż do końca panowania Pierwszego Cesarza
nie ukończono nawet jeszcze fundamentów.
Zmiana postępowania Cesarza stała się jeszcze bardziej
widoczna w czasie Incydentu z Nefrytowym Dyskiem. Je­
sienią 211 roku p.n.e. roku jeden z cesarskich posłańców,
wracający z pocztą z północnej granicy do Xianyang, został
na granicy Kraju za Przełęczami zatrzymany przez zama­
skowanego i uzbrojonego człowieka. Ten ostatni nie zrobił
mu jednak krzywdy, ale wręczył piękny nefrytowy dysk
i kazał go oddać „Panu Sadzawki w Hao” wraz z przesła­
niem: „Nim rok upłynie, Wielki Starożytny Smok umrze”.
Wydarzenie to jest okazją, aby poznać jeden z szyderczych
przydomków, jakimi mieszkańcy imperium obdarzali swo­
jego władcę. Stolica Qin znajdowała się w tym samym
miejscu, co dawna siedziba królów Zhou w Hao, zaś ży­
wiołem nowego reżimu była woda — stąd „Pan Sadzawki
w Hao”...
Kiedy posłaniec opowiedział cesarzowi o tym incyden­
cie i oddał mu nefrytowy dysk, władca zbył to pogardliwą
wzmianką o „górskich strachach”. Kazał tylko pałacowej
intendenturze zbadać dysk, dzięki czemu dowiedział się,
że był to jeden z przedmiotów rytualnych, które w cza­
sach, gdy był jeszcze tylko królem Qin, przyszły władca
imperium wrzucił do jednej z rzek Kraju za Przełęczami
w ramach obrzędów religijnych. Tym razem cesarz, nie ma­
jąc ochoty na powtórzenie masakry, do jakiej doprowadził
śledztwem w sprawie meteorytu, postanowił nie reagować
i o incydencie początkowo zapomniano.
Wkrótce potem jednak cesarz powrócił do sprawy i we­
zwał nadwornych, aby mu powróżyli, co ma zrobić, żeby od­
czynić zły urok. Nie jest pewne, dlaczego władca imperium
nadał tej błahej sprawie tak wielkie znaczenie — można
jednak przypuszczać, że plotki o przepowiedni śmierci ce­
sarza zaczęły się szerzyć i siać niepokój. Pierwszy Cesarz,
chociaż od dawna nie wyjechał poza okolice Xianyang, nie
był bynajmniej odcięty od rzeczywistości i wiedział, że od
paru lat w jego państwie narastają oznaki niezadowolenia.
W tych czasach zwykli ludzi wierzyli we wróżby i przepo­
wiednie, zaś nadzieja na rychłą śmierć władcy mogła do­
dać odwagi niektórym niezadowolonym i popchnąć ich do
otwartego buntu. Dlatego też cesarz zlecił przeprowadzenie
oficjalnej wróżby co do ochrony przed klątwą, jej wynik
zaś kazał szeroko rozgłosić. Brzmiał on: „Podróżowanie
i przemieszczanie mają zbawienny wpływ”.
Sprytni nadworni „uczeni”, jak to zwykle wróżbici, wy-
wróżyli to, co było w ich interesie, i jednocześnie to, co
klient chciał usłyszeć. Od zarania dziejów jedną z podsta­
wowych zasad podwładnego w każdej instytucji jest: „Jeśli
możesz wysłać szefa w długą delegację, zrób to niezwłocz­
nie”. Nastroje władcy były od 213 roku p.n.e. tak niepoko­
jące i niestabilne, że dworzanie żyli w ciągłym strachu. Per­
spektywa, że na kilka miesięcy cesarz wyjedzie z Xianyang,
była więc dla nadwornych uczonych bardzo kusząca.
Z drugiej strony, cesarz też miał ochotę na wyjazd. Od
czterech lat nie ruszył się poza Xianyang i jego okolice, zaś
atmosfera na dworze nawet dla niego była uciążliwa. Cesarz
chciał także zobaczyć na własne oczy, jak wygląda sytuacja
w imperium poza regionem stolicy. Piszący o nim autorzy
często podkreślają jego obsesję na punkcie życia wieczne­
go, nie wydaje się jednak, żeby Qin Szihuangdi naprawdę
wierzył, że uda mu się ten sekret posiąść. Człowiek spodzie­
wający się życia wiecznego nie wznosi sobie monumental­
nego grobowca i nie spieszy się tak bardzo z ukończeniem
swoich innych wielkich projektów. W rzeczywistości postę­
powanie Pierwszego Cesarza po 215 roku p.n.e. świadczy
o jego świadomości, iż ma niewiele czasu. Jest więc praw­
dopodobne, że cesarz chciał jeszcze raz zobaczyć swój kraj,
w tym południowe rubieże — ostatnie, których jeszcze nie
znał — a także przypomnieć sobie poprzednie podróże, gdy
był szczęśliwy, zdrowy, ludzie go nie przeklinali i wydawa­
ło się, że wszystko jest dobre i idzie ku jeszcze lepszemu.
Wreszcie, sądząc po wybranej trasie podróży, władca chciał
także zobaczyć jeszcze raz morze...
Wyjazd nie nastąpił jednak przed upływem dziewięciu
miesięcy i można śmiało przypuszczać, że było to zwią­
zane z niedobrym stanem zdrowia władcy, gdyż w końcu
211 roku p.n.e. cesarz wezwał także ponownie taoistę Xu
Fu i nakazał mu wyruszyć jeszcze raz na poszukiwanie
Wysp Nieśmiertelnych. Wyprawa składała się z 60 dużych
okrętów i aż ośmiu tysięcy ludzi, gdyż oprócz marynarzy
Xu Fu uzyskał od władcy także parę tysięcy silnie uzbrojo­
nych żołnierzy. Był to rezultat żądania dowódcy wyprawy,
który twierdził, iż ludzie ci są mu potrzebni do odpędza­
nia potworów morskich. Zabrał także bogate dary i orszak
z młodych mężczyzn i dziewcząt ze szlacheckich rodów,
którzy mieli tańcem i śpiewem przedstawić Nieśmiertelnym
petycję cesarza, a także zręcznych rzemieślników, którzy
mieli pokazać, jak bardzo cywilizowane jest imperium,
i udowodnić, że jego władca zasługuje na pozyskanie ziół
nieśmiertelności.
Ekspedycja Xu Fu wyruszyła na morze na początku
210 roku p.n.e., nigdy jednak nie powróciła. Jeszcze w sta­
rożytności chińscy historycy uważali, że taoista i przydzie­
leni mu kapitanowie statków, zdając sobie sprawę z nie­
możliwości znalezienia Wysp Nieśmiertelności, poszuka­
li po prostu jakiejś odległej krainy i osiedlili się w niej.
W Chinach i w Japonii wielu ludzi uważa, że miejscem tym
była wyspa Honsiu, zaś pierwsza osada kolonistów została
wzniesiona pod górą Fuji. W całej Japonii Xu Fu ma do dziś
świątynie i kapliczki, w których szintoiści oddają mu cześć
jako bogu medycyny, rolnictwa i jedwabiu.
Jeszcze przed końcem 211 roku p.n.e. Pierwszy Cesarz
przesłał swym poddanym kolejny sygnał, iż ich niezadowo­
lenie dotarło do niego i nie pozostało bez echa. Następny
program przymusowego przemieszczenia ludności nie zo­
stał co prawda wstrzymany, ale cesarz tym razem zrekom­
pensował zainteresowanym poniesione szkody. Trzydzieści
tysięcy rodzin musiało przenieść się z kraju Qin na tereny
wyludnione przez poprzednie zesłania. Przesiedleńcom
nadano rozległe działki, zaś mężczyzn będących głowami
rodów mianowano urzędnikami niskiego szczebla, co po­
zwalało im pobierać pensje ze skarbu państwa.
Ostatecznie cesarz udał się w podróż dopiero wczesną
jesienią 210 roku p.n.e. Jego główni współpracownicy — Li
Si i Meng Yi — wyruszyli razem z nim. W stolicy pozostał
Kanclerz Prawej Strony Feng Quqi. Pierwszy Cesarz miał
wiele dzieci ze swoimi rozlicznymi konkubinami i nałoż­
nicami i w 210 roku p.n.e. więcej niż dwudziestu z nich
było już dorosłymi mężczyznami; wszyscy oni chcieli
towarzyszyć władcy, ten jednak nie wyraził na to zgody.
W ostatniej chwili jednak najmłodszy z dorosłych synów
cesarza i jego zdecydowany ulubieniec, mający wtedy
20 lat książę Huhai, zdołał wprosić się na udział w wy­
prawie. Wraz z nim pojechał także jego oficjalny opiekun
i nauczyciel, eunuch Zhao Gao.
Zhao Gao był jednym z licznych eunuchów na dworze
cesarskim i przed 210 rokiem p.n.e. nie odegrał znaczniej­
szej roli. Wywodził się z ubogiego pospólstwa, zaś jego
matka spędziła wiele lat w więzieniu, gdzie także przyszli
na świat czterej młodsi bracia Zhao Gao. Kastracji poddał
się już jako dorosły człowiek — wcześniej był żonaty i miał
przynajmniej jedną córkę. Po kastracji wykształcono go,
aby mógł pracować w administracji pałacu i haremu. Zhao
Gao był inteligentny i pracowity, wkrótce więc zwrócił na
siebie uwagę przełożonych, a w końcu także i samego króla
Zhenga, który mianował go zarządcą powozów cesarskich.
Młody eunuch musiał sprawdzić się na tym stanowisku,
gdyż wkrótce po podboju Sześciu Królestw i powstaniu
imperium władca dodał mu zaszczytniejszą funkcję —
opiekuna, nauczyciela i zarządcy służby swego ulubionego
syna, księcia Huhai.
O życiu prywatnym Pierwszego Cesarza wiemy zaska­
kująco mało. Nie znamy imienia cesarzowej, czyli jego
głównej żony, ani żadnej z kobiet w jego życiu — w tym
nawet matki następcy tronu, księcia Fusu. W kronikach nie
zachowały się imiona jego licznych dzieci, poza dwoma —
księciem Fusu i księciem Huhai. Ten ostatni był bardzo
kochany i rozpieszczany przez ojca i wyznaczenie Zhao
Gao na jego opiekuna było wyróżnieniem i świadectwem
wielkiego zaufania. Młody eunuch zresztą przywiązał się
do swego podopiecznego, ten zaś szczerze pokochał swego
opiekuna.
Z tym większym rozczarowaniem Pierwszy Cesarz
przyjął w 215 roku p.n.e. wiadomość, że Zhao Gao kradnie
fundusze przyznane na potrzeby młodego księcia. Wład­
ca przekazał sprawę do rozpatrzenia ministrowi Meng Yi,
który wydał werdykt zgodnie z obowiązującym prawem,
nie zważając na sympatię cesarza do podsądnego. Minister
najpierw zdegradował Zhao Gao i wykreślił go z rejestru
urzędników, następnie zaś skazał go na śmierć. Wtedy jed­
nak w sprawę wmieszał się nastoletni książę Huhai, który
lak długo błagał ojca o zmiłowanie, aż ten dał się udobru­
chać i nie tylko ułaskawił Zhao Gao, ale nawet przywrócił
go do wszystkich funkcji.
Wyruszono najpierw na południe, gdzie władca od­
wiedził sanktuarium mitycznego cesarza Szuna, skła­
dając tam ofiary. Po dotarciu do Jangcy orszak cesarski
załadował się na statki, którymi popłynął na wschód, aż
do bagien przy ujściu tej wielkiej rzeki. Omijając to nie­
zdrowe miejsce, cesarz podróżował lądem — aż do miej­
sca, gdzie rzeka Zhe uchodzi do zatoki Hangzhou. Jego
dworzanie i miejscowi urzędnicy koniecznie chcieli go
tam zabrać, gdyż ujście rzeki Zhe było słynne z dużej
amplitudy i gwałtowności odpływów. Istotnie, widok fal
w czasie przypływu wywarł na cesarzu wielkie wrażenie.
Następnie władca powędrował w górę rzeki Zhe, przepra­
wił się przez nią i objeżdżając zatokę Hangzhou, dotarł do
góry Kuaiji, w pobliżu dzisiejszego miasta Szaoxing. Był
to najdalej na południe położony punkt, jaki było mu dane
odwiedzić.
Ze szczytu Kuaiji władca długo przyglądał się Morzu
Wschodniochińskiemu, następnie zaś złożył ofiary Wielkie­
mu Yu, pierwszemu królowi z pierwszej chińskiej dynastii
Xia. Na szczycie góry wzniesiono kolejny kamienny obe­
lisk z wyrytym napisem, osobiście zredagowanym przez ce­
sarza. Była to ostatnia i najdłuższa inskrypcja z tych, które
się zachowały do dziś. Stanowiła ona oficjalne epitafium,
w którym ten nie tylko bronił swego dzieła, chwaląc zapro­
wadzony przez siebie ład, ale także — co było nowością —
oddając cześć zwyczajom i prawom starożytnym:

Dostojny Cesarz w swej wspaniałości zjednoczył świat


i obdarzył go pokojem; jego cnota i dobrodziejstwa są
ogromne.

W roku trzydziestym i siódmym swego panowania


osobiście objechał imperium, odwiedzając najdalsze re­
giony.

W poszanowaniu zwyczajów wspiął się na górę Kuaiji,


zaś lud czarnogłowy pokłonił się w milczącym szacun­
ku.

Jego ministrowie wielbią jego zasługi, ucząc się i roz­


ważając,
co jest źródłem jego sukcesu, i pragnąc dostąpić podob­
nego oświecenia.
Mędrzec z Qin rządzi narodem, jako pierwszy określiwszy
kary i nagrody
i uczyniwszy jasnymi starożytne prawa.

Jako pierwszy dostosował on prawa i precedensy


oraz ustalił urzędy i odpowiedzialność, tak aby powstały
stałe procedury.

Królowie Sześciu Państw, myślący tylko o buncie,


chciwi, okrutni i zaborczy, zadufani w swą siłę, prowadzili
swe wojska,

gwałtowni, porywczy, kapryśni, zadufani w swą siłę


bez przerwy posyłali swe armie na wojnę,

ulegając swej złowieszczej naturze, rozsyłali tajnych po­


słańców,
aby połączyć się przeciw nam przymierzem,

knując w zaciszu swoich domen, naruszając nasze granice,


aby plądrować;
z czasem ściągnęli na siebie zagładę.

Mocą swej sprawiedliwości władca Qin pokarał ich,


zwyciężając gwałtowników i buntowników i niszcząc bez
litości bandytów.

Mądre dzieło Jego Wysokości jest wielkie i powszechne


i rozpościera swe błogosławieństwa na wszystkie sześć
stron świata.

Dostojny Cesarz zjednoczył wszystkie ziemie pod Nie­


bieskim Sklepieniem,
bezstronnie rozpatrzył dziesięć tysięcy spraw, by ziemie
dalekie i bliskie żyły w pokoju.

On kieruje i decyduje we wszelkich sprawach, prowadzi


śledztwa i szuka prawdy,
tak aby wszystko zostało nazwane, jak na to zasługuje.
Wysłuchuje szlachciców i nisko urodzonych, rozróżnia
dobre od złego
i nic się przed nim ukryje.

Nakazuje on, aby przestrzegano zasad i pilnowano oby­


czajności;
wdowa, która ma synów i znów idzie za mąż, nieobyczaj­
nie zdradza zmarłego małżonka.

Takiej nieobyczajności władca zakazuje w domostwach


i poza nimi,
tak aby mężczyźni i kobiety byli czystymi i wiernymi.

Jeśli mąż zachowuje się jak wieprz w czasie rui [jest nie­
wierny],
zabicie go nie jest zbrodnią; niech więc mężczyźni dobrze
się prowadzą.

Jeśli zaś żona ucieka z domu, by poślubić innego mężczy­


znę, niech jej synowie
nie śmią jej dalej nazywać matką, by tym przykładem
zachęcać do czystości i uczciwości.

Jego [cesarza] wielkie panowanie oczyściło obyczaje


i świat uznał jego władzę,
gdyż dał on mu (światu) uczciwość i stałość.

Wszyscy oddają cześć jego mądrym prawom i zasadom,


przynoszącym porządek i pokój;
nikt nie śmie ich nie przestrzegać.

Lud czarnogłowy żyje w porządku i uczciwości, wszyscy


cieszą się równością prawa,
więc wszyscy z wdzięcznością zachowują Wielki Pokój.

Przyszłe pokolenia będą przestrzegać jego praw, jego sys­


tem rządów nie zazna końca,
tak jak dobre powozy i statki, które nigdy się nie prze­
wracają.
Towarzyszący mu dygnitarze, wielbiąc jego geniusz, pro­
szą, by spisać te słowa w kamieniu,
by jego chwalebne przesłanie przetrwało na wieki.

Z góry Kuaiji c esarz wyruszył w drogę powrotną, prze­


prawiając się przez rozlewiska ujścia Jangcy i podróżując
dalej na północ wzdłuż morza, przez ziemie starożytnego
królestwa Wu, aż dotarł do dawno nieodwiedzanej góry
Langya, gdzie z przyjemnością odnalazł rozbudowany na
jego rozkaz taras widokowy. Jeden z szarlatanów, którzy
wciąż uchowali się w otoczeniu cesarza, zasugerował mu,
że mógłby pomóc wysłanej na morze ekspedycji Xu Fu,
gdyby okazał bogom morza potęgę, własnoręcznie zabi­
jając jednego z morskich potworów, których nie brakowa­
ło na wodach Morza Żółtego (były to wieloryby i orki).
Inni dworzanie podchwycili pomysł i wkrótce cesarzowi
przyniesiono ciężką kuszę, ustawianą na trójnogu i na­
ciąganą przez specjalnie dobranych siłaczy, aby z niej
strzelać.
Czy cesarz naprawdę myślał, że w ten sposób pomoże
w poszukiwaniu sekretu nieśmiertelności? Jest to wątpliwe,
ale mało który mężczyzna może się oprzeć zabawie bronią
i perspektywie postrzelania do bezbronnych stworzeń, nic
więc dziwnego, że władca bardzo się do tego pomysłu za­
palił i gdy wyruszył z Langya dalej na północ, w kierunku
sanktuarium na wyspie Zhifu, przez całą drogę wypatrywał
potworów morskich. Dopiero jednak po dotarciu do Zhifu
udało mu się dostrzec wieloryba pływającego nieopodal
brzegu i zabić zwierzę celnym strzałem ze skalnego urwi­
ska. To wprawiło cesarza w wyjątkowo dobry humor. Spę­
dziwszy kilka dni na wyspie Zhifu na odpoczynku i wspo­
minaniu dawnych czasów, wyruszył dalej na wschód, aby
dotrzeć do najdalej wysuniętego cypla Półwyspu Szantuń­
skiego, który stanowił wschodni kraniec jego imperium.
Następnie, dalej objeżdżając półwysep brzegiem morza,
cesarz zawrócił na zachód i rozpoczął podróż powrotną
do stolicy.
Oddaliwszy się od morza u nasady półwyspu, orszak
cesarski powędrował na północny zachód, w kierunku bro­
du Pingyuan, gdzie można było bezpiecznie przeprawić
się przez Huang Ho na północny brzeg. Tam jednak cesarz
zasłabł — i to tak poważnie, że nie był w stanie sam przejść
z powozu do namiotu. Władca rozkazał wtedy ministrowi
Meng Yi wrócić jak najszybciej do stolicy — oficjalnie po
to, aby złożyć ofiary, ale w rzeczywistości w celu niedo­
puszczenia do powstania niepokojów w Xianyang, gdyby
miało dojść tam do najgorszego.
W niektórych książkach można wyczytać, że Pierwszy
Cesarz zachorował w 210 roku p.n.e. na skutek zażywania
eliksirów zawierających rtęć, uważaną za szczególnie ma­
giczną substancję ze względu na swe właściwości (płynny
metal). Nie ma jednak ku temu żadnych przesłanek w sta­
rożytnych kronikach — co więcej, wątpliwe jest, aby ktoś
tak podejrzliwy jak Qin Szihuangdi zgodził się na zaży­
wanie specyfików, których najpierw nie wypróbowałby na
skazańcach lub nawet samych twórcach eliksirów... Wśród
poważniejszych autorów przeważa hipoteza, że w czasie
ostatniej inspekcji skrócenie drogi i przejazd przez niezdro­
we rozlewiska w ujściu Jangcy przyczyniły się do ciężkiej
choroby władcy.
Pierwszy Cesarz przeprawił się w końcu przez rzekę, ale
nie ujechał daleko — gdy orszak dotarł do miejsca znanego
jako Szaqiu (Piaskowe Wzgórze), na zachodzie dzisiejszej
prowincji Hebei, stan zdrowia władcy pogorszył się tak, że
podróż trzeba było przerwać. Czując zbliżającą się śmierć,
Qin Szihuangdi odprawił bezsilnych lekarzy i czarowników
i spędził ostatnie godziny swego życia doglądany przez
kanclerza Li Si, księcia Huhai i eunucha Zhao Gao. Póki
jeszcze był świadomy, podyktował list do swego najstarsze­
go syna i następcy, księcia Fusu: „Przekaż dowództwo na
północy generałowi Meng Tian i wracaj do Xianyang, aby
pokierować moim pogrzebem”. Było to nie tylko odwołanie
z wygnania, ale także potwierdzenie praw księcia Fusu jako
następcy tronu, gdyż tylko nowy władca mógł kierować
pogrzebem swego poprzednika. List został podpisany i za­
pieczętowany i Zhao Gao miał przekazać go posłańcowi,
ale zanim to zrobił, cesarz zmarł — z dala od swej stolicy
i swego pałacu, w namiocie na wzgórzu nad Huang Ho, nie
dożywszy swoich 50-tych urodzin.
SPISEK NA PIASKOWYM WZGÓRZU
I POCZĄTEK PANOWANIA DRUGIEGO CESARZA
(ZIMA 210 - SIERPIEŃ 209 R. P.N.E.)

Qin Szihuangdi nie żył — ale wiedziało o tym tylko trzech


ludzi. Kanclerz Li Si natychmiast zrozumiał powagę sytu­
acji. Prawowity następca tronu był daleko od stolicy, po­
dobnie jak on sam, zaś w Xianyang przebywali pozostali
synowie władcy. Gdyby wieść o śmierci cesarza dotarła do
stolicy przed powrotem Li Si lub następcy tronu, można
się było spodziewać uzurpacji i wojny domowej. Dlatego
kanclerz zdecydował, że śmierć władcy należy zataić. Ka­
zał ogłosić, że cesarz wciąż jest chory, ale czuje się lepiej,
i nakazał kontynuowanie podróży do Xianyang. Powiedział
także, że choroba władcy uniemożliwia mu udzielanie au­
diencji, więc tylko on sam, książę Huhai i eunuch Zhao Gao
będą go doglądać i przekazywać pisma do podpisu. Roz­
kazał także, aby kupić dużą ilość świeżo złowionych ryb
i aby wozy z nimi jechały w pobliżu powozu cesarza, gdyż
władca życzy sobie jeść dania z ryb. W rzeczywistości mia­
ło to ukryć odór rozkładającego się ciała w powozie...
Tymczasem eunuch Zhao Gao zorientował się, że wciąż
ma przy sobie list do księcia Fusu, którego w zamieszaniu
nie wysłał — a także, że o istnieniu tego listu wie tylko
on, kanclerz i książę Huhai. Co ważniejsze, śmierć cesa­
rza została zatajona, zaś jego pieczęcie miał w depozycie
książę Huhai. Ambitny eunuch zdał sobie sprawę, że nada­
rza mu się jedyna w swoim rodzaju okazja — jeśli tylko
udałoby się przekonać kanclerza, można było sfałszować
edykt cesarski i wyznaczyć młodego księcia na kolejnego
władcę!
Według kroniki Sima Qian sam książę Huhai nie miał
ochoty zostać cesarzem i uważał, że się do tego nie nadaje,
gdyż nigdy nie przygotowywał się na taką ewentualność —
miał w końcu co najmniej dziewiętnastu starszych braci...
Dlatego młody książę odniósł się do pomysłu opiekuna
sceptycznie, ale przyzwyczajony do słuchania Zhao Gao
we wszystkim, powiedział w końcu, że zgodzi się, jeśli
kanclerz poprze plan. Znając dobrze Li Si, książę Huhai
był pewien, że kanclerz odrzuci pomysł. Nie docenił jednak
swego opiekuna.
Zhao Gao wsiadł więc do powozu cesarskiego, gdzie
pracował Li Si, i tam, w powoli toczącym się przez noc
pojeździe, mając za jedynego świadka zwłoki Pierwszego
Cesarza, eunuch i kanclerz odbyli rozmowę, która miała
zmienić losy dynastii Qin, cesarstwa chińskiego, a w konse­
kwencji także i całego świata. Kronikarz Sima Qian, piszą­
cy sto lat później, ewidentnie miał dostęp do jakiegoś źródła
wtórnego, które uważał za wiarygodne, gdyż poświęcił tej
nocnej naradzie wyjątkowo obszerny fragment.

Zhao Gao rzekł do kanclerza:


- Cesarz zmarł, lecz przedtem podyktował list, wzy­
wający swego najstarszego syna do Xianyang i potwier­
dzający go jako następcę tronu. List ten nie został jeszcze
wysłany. Cesarz nie żyje, lecz nikt o tym nie wie. List
do księcia Fusu oddałem księciu Huhai, który ma także
cesarskie pieczęcie. Tym samym wybór kolejnego cesarza
zależy od Waszej Dostojności i ode mnie. Co kanclerz
zamierza zrobić?
Li Si odparł krótko:
— Jak śmiesz wypowiadać słowa, które mogą znisz­
czyć państwo? Poddani cesarza nie dyskutują o takich
sprawach!
Zhao Gao odpowiedział w te słowa:
— Mam w takim razie pytanie dotyczące Waszej Do­
stojności. Czy zdolnościami swoimi kanclerz dorównuje
generałowi Meng Tian? Czy osiągnięciami swoimi Wasza
Dostojność może z nim rywalizować? Czy w układaniu
dalekosiężnych planów, które nigdy nie zawodzą, mo­
że kanclerz iśc z nim w zawody? Czyż brakiem wrogów
i popularnością Meng Tian nie przewyższa Waszej Dostoj­
ności? Czy kanclerz dorówna mu w przyjaźni i zaufaniu,
jakim darzy go następca tronu?.
Kanclerz odrzekł zimno:
— W żadnym z tych punktów nie mogę się z nim rów­
nać. Dlaczego jednak osądzasz mnie tak surowo?
Widząc, że kanclerz zainteresował się i zaniepokoił
jego słowami, Zhao Gao użył swojego koronnego argu­
mentu:
— Już prawie dwadzieścia lat żyję w głównym pałacu
stolicy, zajmując się sprawami dworskimi, i przez ten cały
czas nigdy nie widziałem zasłużonego kanclerza lub mi­
nistra Qin, który po odejściu z urzędu zachowałby tytuły
i włości, aby móc przekazać je spadkobiercom. Wszyscy
popadli wkrótce potem w niełaskę i zostali straceni.
— Następca tronu jest mężny i ma silną wolę, potrafi
jednak ufać innym i wzbudza lojalność. Kiedy obejmie
władzę, mianuje generała Meng Tian kanclerzem. Wasza
Dostojność zaś przestanie być markizem i zostanie ode­
słany do swojej rodzinnej wioski.
— Wychowywałem księcia Huhai przez wiele lat i ni­
gdy nie widziałem, aby popełnił błąd. Ma dobre serce i jest
hojny, nie dba o bogactwa, lecz troszczy się o swych ludzi,
ma bystry umysł i jest powściągliwy w mowie, przestrze­
ga rytuałów i szanuje innych. Żaden inny syn cesarski nie
może się z nim równać, przeto on powinien zostać następ­
cą tronu. Mam nadzieję, że kanclerz przemyśli sprawę
i dokona słusznego wyboru.
Odpowiedź Li Si była jednocześnie odmową i zachętą
do dalszego odkrywania kart:
— Wracaj na swoje miejsce. Będę posłuszny woli me­
go władcy i Mandatowi Niebios. O jakim zresztą „wybo­
rze” mówisz?
Zhao Gao wiedział już, że ma szansę przekonać kanc­
lerza:
— Bezpieczeństwu można zagrozić, niebezpieczeń­
stwo oddalić. Czemu służy mądrość, jeśli nie można wy­
brać między ratunkiem a zgubą?
Li Si chciał jednak, aby rozmówca odsłonił swe plany
bardziej szczegółowo:
— Wywodzę się z pospólstwa. Cesarz uczynił mi ła­
skę, mianując mnie kanclerzem i markizem, zaś moi syno­
wie i moje wnuki piastują zaszczytne funkcje i pobierają
wysokie uposażenia. Zachowanie państwa i ustrzeżenie
no przed niebezpieczeństwem zostały powierzone właśnie
mnie — jakżeż mógłbym zdradzić tak wielkie zaufanie?
Lojalny poddany nie waha się zaryzykować życia, by słu­
żyć władcy, lecz jedyny syn swego ojca winien unikać
niebezpieczeństw — albowiem każdy ma inne obowiązki
do wykonania. Proszę teraz, abyśmy zakończyli te roz­
mowę, albowiem nawet słuchanie twoich słów jest już
zdradą.
Zhao Gao odpowiedział, iż nawet bez pomocy kanc­
lerza zamierza spróbować szczęścia i że jeśli mu się nie
powiedzie, to obciąży winą także Li Si:
— Powiadają, że mędrzec nie daje się zamknąć w cia­
snych ramach — przeciwnie, w miarę jak zmieniają się
czasy, on zmienia się wraz z nimi. Gdy widzi, jak z ziemi
wykluwa się kiełek, dostrzega także ukryty korzeń —
gdy widzi palec, potrafi zrozumieć, w którą stronę jest on
skierowany. Zmiana leży w naturze wszechrzeczy, jakżeż
więc można trwać przy stałych zasadach?”
— W chwili obecnej losy cesarstwa są w rękach księ­
cia Huhai — poprzez niego zaś ja zaspokoję swoje am­
bicje. Ten, kto jest na zewnątrz, nie może rozkazywać
temu, który jest w środku, zaś jeśli człowiek niższy rangą
próbuje rozkazywać temu, który stoi wyżej, to jest to bunt.
Kwiaty i inne rośliny umierają, gdy nadchodzą jesienne
deszcze, na wiosnę jednak odżywają na nowo. Zmiana ta
jest naturalna. Jak kanclerz może tego nie dostrzegać?”
Poznawszy intencje eunucha i zrozumiawszy groźbę
zawartą w jego słowach. Li Si przeszedł do konkretów
i zapytał o cenę:
— Wiem, że kiedyś w kraju Jin zmieniono wyzna­
czonego następcę tronu i zamęt trwał tam przez następne
trzy pokolenia1; kiedy książę Huan z Qi starł się w walce
o tron ze swym bratem, ciało tego ostatniego wywieszo­
no na widok publiczny; kiedy tyran Di Xin [ostatni król
z dynastii Szang] zaczął zabijać krewnych i przestał słu­
chać doradców, jego stolica została obrócona w ruinę, a jej
ołtarze porzucono. Ci trzej zgrzeszyli przeciw Niebiosom
i ofiary, jakie składali przodkom, zostały odrzucone. Ja
jestem inny niż oni — dlaczego więc uważasz, że możesz
mnie wciągnąć do spisku?”
Widząc, że kanclerz zgadza się na poparcie księcia
Huhai, lecz żąda gwarancji, Zhao Gao pospiesznie mu
ich udzielił:
— Kiedy zwierzchnicy i podwładni się zgadzają,
mogą przetrwać razem przez długi czas; kiedy wnętrze
[dwór] i to co na zewnątrz [państwo] są jednym, nie bę­
dzie sprzeczności w kierowaniu sprawami. Jeśli Wasza
Dostojność poprze mój plan, dostojny kanclerz zachowa

1Chodzi tu o sukcesję księcia Xiana z kraju Jin. który zmarł


w 651 r. p.n.e.
swój tytuł markiza i wielkie włości, tytuł i majątek będzie
mógł przekazać spadkobiercom i będzie się cieszyć długo­
wiecznością na wzór starożytnych [mitycznych] cesarzy,
zaś mądrość jego będą sławić przez wieki, jak sławi się
Konfucjusza i Mencjusza. Jeśli jednak Wasza Dostojność
nie poprze tego planu, tak straszne nieszczęścia spadną
na jego potomstwo, że na samą myśl zgroza mrozi mi
serce. Człowiek mądry może zrobić fortunę nawet na
największej katastrofie. Jaka jest więc decyzja Waszej
Dostojności?
Zgoda Li Si na udział w spisku brzmiała równie po­
krętnie, co jego poprzednie wypowiedzi:
— O, czemuż dane mi było dożyć takich niespo­
kojnych czasów? Ale skoro nie dane mi było wcześniej
umrzeć, jakiż inny los mógłbym teraz wybrać?

Od wieków władcy Qin wyrabiali wśród podwładnych


nawyk bezwarunkowego posłuszeństwa, zaś Pierwszy
Cesarz osiągnął w tym sukces większy niż wszyscy jego
przodkowie razem wzięci. I teraz, póki jeszcze nikt poza
spiskowcami nie wiedział, że wielki władca nie żyje, jego
pieczęć i podrobiony podpis miały większą siłę niż wojska
imperium i nawet zza grobu słowo cesarza niosło śmierć
wszędzie, gdzie dojeżdżali posłańcy.
Zhao Gao i Li Si posłali na północ oddział wojska wio­
zący sfałszowany list, w którym władca ogłaszał buntow­
nikami księcia Fusu i Meng Tiana i „podarowywał im mie­
cze do załatwienia sprawy”. Był to eufemizm oznaczający
rokaz popełnienia samobójstwa. Ten sam list powierzał
dowództwo nad armią północną zastępcy Meng Tiana, ge­
nerałowi Wang Li.
Kiedy posłaniec odczytał list w obecności generałów
i dygnitarzy w sztabie wojsk północnych, Meng Tian od­
mówił uznania tego listu za prawdziwy, gdyż nakazywał
on następcy tronu zabić się, nie wyznaczając innego syna
na jego miejsce — to zaś tworzyło niebezpieczną pustkę
w porządku sukcesji i było przeciwne dotychczasowemu
postępowaniu władcy. Generał zażądał wysłania do wład­
cy prośby o potwierdzenie rozkazów. Nikt z oficerów nie
ośmielił się jednak stanąć po jego stronie i wysłannik zażą­
dał, aby rozkazy cesarskie zostały wykonane natychmiast.
Książę Fusu, opuszczony przez świtę i służbę, wrócił do
swojej komnaty i rzucił się na miecz. Meng Tian jednak
odmówił popełnienia samobójstwa, stawiając wysłannika
i generała Wang Li przed dylematem, bowiem list naka­
zywał generałowi się zabić, ale nie zawierał dyspozycji
co zrobić w przypadku odmowy. Dlatego Meng Tian nie
został zabity, lecz tylko aresztowany. Pozostawiono mu
także miecz — na wypadek, gdyby zmienił zdanie...
Posłaniec wyruszył potem w drogę powrotną i dołą­
czył do orszaku cesarskiego, gdy ten znajdował się już
niedaleko na północ od stolicy. Gdy herold zameldował
o wykonaniu rozkazów. Li Si nakazał woźnicom przyspie­
szyć i parę dni później orszak dotarł do Xianyang. Tam
kanclerz zebrał książąt krwi i ministrów i ogłosił, że ce­
sarz zmarł, zaś przed śmiercią wyznaczył księcia Huhai na
swego następcę. Powiadomił także, iż książę Fusu popełnił
na rozkaz ojca samobójstwo, zaś generał Meng Tian został
aresztowany. Li Si nie cieszył się sympatią synów cesarza
ani innych ministrów, ale wiedziano, że zawsze był jednym
z najbliższych cesarzowi ludzi, jego słowa przyjęto więc
za dobrą monetę. Nawet minister Meng Yi nie ośmielił się
nic powiedzieć — zresztą gdy tylko ogłoszono, że jego brat
popadł w niełaskę, jego stronnictwo przestało istnieć, zaś
przyjaciele zapomnieli, że go znają.
W ten sposób, praktycznie bez oporu, w końcu 210 ro­
ku p.n.e. 20-letni książę Huhai objął oficjalnie władzę nad
imperium jako Qin Erszihuangdi — Drugi Dostojny Cesarz
z dynastii Qin. Większość ministrów zachowała swe stano­
wiska, tylko Meng Yi został zdymisjonowany i zamknięty
w areszcie domowym. Zarówno Li Si, jak Feng Quqi zostali
potwierdzeni w swych funkcjach jako Kanclerze Lewej
i Prawej Strony, ale młody cesarz głównie opierał się na
radach Zhao Gao, który został mianowany marszałkiem
dworu i tym samym przełożonym całego personelu pałaców
cesarskich (w tym wszystkich eunuchów).
Pierwszemu Cesarzowi urządzono pogrzeb z niesłycha­
nym przepychem. Jeśli wierzyć kronice Sima Qian, główna
komora grobowca była jedną gigantyczną skrzynią z brązu,
zaś w jej środku, oprócz sarkofagu, umieszczono ponoć
wielkie skarby. Oprócz klejnotów, naczyń i dzieł sztuki były
to także modele wszystkich pałaców cesarskich i innych
jego ulubionych miejsc (takich jak wieże widokowe etc.),
a także podobizny ważniejszych dygnitarzy, którzy mu
służyli. Sufit grobowca zdobiła mapa nieba, zaś podłogę
mapa imperium, na której morza, rzeki i jeziora wykona­
no z rtęci. Po zapieczętowaniu komory miała ona zostać
oświetlona lampkami na tłuszcz, w których uzupełniano
paliwo przez kanaliki pozostawione w brązowym pancerzu.
Korytarze prowadzące do głównego grobowca zamknięto
wrotami z brązu i zabezpieczono pułapkami, w tym sa-
mostrzelającymi kuszami. Wokół mauzoleum umieszczo­
no w podziemnych wykopach dary i wota, w tym słynną
Terakotową Armię złożoną z tysięcy naturalnej wielkości
figur żołnierzy z terakoty, uzbrojonych w prawdziwą broń.
Niektórzy z nich dosiadali terakotowych koni, inni stali
na prawdziwych rydwanach. Cały grobowiec ukryto pod
wielkim kurhanem, na którym następnie posadzono drzewa
i krzewy.
Przy okazji pogrzebu doszło także do wielkiej zbrodni.
Drugi Cesarz rozkazał, aby te kobiety z haremu zmarłego
władcy, które nie urodziły mu synów, zostały zabite i po­
chowane wraz z nim. Gdy wewnętrzna komora została
zamknięta, rzemieślników i robotników, którzy pracowali
przy budowie wnętrza grobowca i przy samym pogrzebie,
uwięziono w korytarzach zewnętrznego mauzoleum, po
czym zamurowano wyjścia, aby umarli z pragnienia i gło­
du i nie mogli wyjawić, jakie skarby skrywał grób i jak go
zabezpieczono.
Drugi Cesarz kontynuował hołdy pod adresem zmarłego
ojca, rozumiejąc, że pamięć o Qin Szihuangdi i oddawana
mu cześć są podstawą jego władzy. Rozkazał zwiększyć
ilość i jakość ofiar składanych w miejscach kultu poświę­
conych zmarłemu, jednocześnie zaś polecił zniszczyć
świątynie upamiętniające innych władców Qin z wyjąt­
kiem siedmiu bezpośrednich poprzedników Pierwszego
Cesarza. Nakazał także kontynuację i przyspieszenie prac
nad budową pałacu Epang i Prostej Drogi. Co więcej, roz­
kazał także, aby wznowić budowę Szybkich Dróg — tych
samych, z których Pierwszy Cesarz zrezygnował dwa lata
wcześniej.
Pragnąc pokazać poddanym, że kontynuuje dzieło ojca,
Drugi Cesarz wyruszył wkrótce po pogrzebie na wschód,
podróżując śladami inspekcji Qin Szihuangdi. Nowy wład­
ca odwiedził najpierw sanktuaria, w których jego ojciec
ustawił kolumny z manifestami, i kazał dopisać na nich
imiona swoje i swych ministrów. Po dotarciu do morza
skierował się na południe, ku górze Kuaiji, gdzie jego oj­
ciec pozostawił swoje ostatnie przesłanie dla potomności.
Następnie zawrócił na wschód i z powrotem do stolicy.
Pierwsza inspekcja młodego cesarza wzbudziła niepokój
Zhao Gao, który nie został na wyprawę zaproszony, a jego
imię pominięto w inskrypcjach cesarskich. Marszałek dwo­
ru wkrótce ujrzał jednak sposobność, aby odzyskać domi­
nującą pozycję. Po powrocie z inspekcji w maju 209 roku
p.n.e. władca wyraził niezadowolenie z postępów prac nad
pałacem Empang i Szybkimi Drogami i nakazał zwiększyć
wysiłki, w tym także poprzez mobilizację większej ilości
pracowników przymusowych i podwyższenie podatków.
Kanclerze Li Si i Feng Quqi przedstawili wtedy memoran­
da przeciw tej decyzji i wskazujące, że już obowiązujące
obciążenia grożą niepokojami, a nawet buntami, należy
więc je zmniejszyć zamiast podwyższać. Młody cesarz
zareagował wściekłością, świadomy tego, że ministrowie
nigdy nie ośmieliliby się wystąpić w ten sposób przeciw
jego ojcu. Zhao Gao zasugerował wtedy władcy, że jest
to w rzeczywistości spisek i że jeśli nie zareaguje natych­
miast, może zostać obalony i zastąpiony przez jednego
ze swych przyrodnich braci. Wystraszony cesarz powie­
rzył wtedy eunuchowi przeprowadzenie śledztwa w tej
sprawie.
Zhao Gao przeprowadził wówczas w Xianyang czyst­
kę, jakiej nie widziano jeszcze nigdy w całych długich
i krwawych dziejach Qin. Aresztowano dwunastu synów
i dziesięć córek Pierwszego Cesarza, poddano ich torturom
i stracono. Zabito pozostającego w areszcie domowym by­
łego ministra Ming Yi, następnie zaś wymordowano cały
klan Meng, bez względu na wiek i płeć. Zginął wtedy także
generał Meng Tian, wciąż pozostający w areszcie na pół­
nocnym pograniczu. Następnie aresztowano setki urzędni­
ków, dworzan i nawet pałacowych służących i poddano ich
lorturom, aby ujawnili innych „spiskowców”, co napędziło
dalsze ofiary.
Terror rozpętany przez Zhao Gao rzeczywiście zamknął
usta wszelkim potencjalnym krytykom. Jedynym chlubnym
wyjątkiem był błazen cesarski, karzeł Zhan, który nie wahał
się przygadać władcy. Gdy pewnego razu Drugi Cesarz za­
czął głośno rozmyślać o możliwości pokrycia laką murów
obronnych Xianyang (!), wesołek wypalił natychmiast:

Wasza Wysokość, jakiż to świetny pomysł! Sam


chciałem to zaproponować! Oczywiście będzie to pewien
wydatek i trochę roboty, ale za to potem mury będą tak
błyszczące i śliskie, że żaden wróg nigdy nie zdoła się na
nie wspiąć. A samo lakowanie jest proste i tylko trzeba
pomyśleć o zbudowaniu murów wokół murów i ponad
nimi na czas suszenia...

Po takim dictum cesarz porzucił ten projekt.


Nawet jeśli nikt nie śmiał otwarcie protestować, to i tak
zarówno w stolicy, jak i w całym kraju wzbierała nienawiść
do reżimu. Okoliczności spisku na Piaskowym Wzgórzu
nie dało się utrzymać w tajemnicy, podobnie jak tego, że
za plecami cesarza imperium rządzi zwykły eunuch, do
niedawna szef pałacowej wozowni... Czystki, które zdzie­
siątkowały klan cesarski i wysoką administrację, przywró­
ciły nadzieję wszystkim zwolennikom odrodzenia Sześciu
Królestw. Tym samym aura szacunku i strachu otaczajaca
swego czasu reżim Qin bardzo osłabła.
Wzrastające obciążenia i wciąż zaostrzany kodeks karny
doprowadziły ludność imperium do desperacji. W czerwcu
209 roku p.n.e. wprowadzono nowy pobór pracowników
przymusowych i żołnierzy — nie na zwyczajowe dwa lata,
ale na okres nieokreślony. Gdy zaczęły się protesty i de­
zercje, Zhao Gao polecił zaostrzyć jeszcze zasadę odpo­
wiedzialności zbiorowej i przykazał karać za większość
wykroczeń śmiercią. Przepisy osiągnęły tym samym tak
absurdalny poziom, że zamiast dyscyplinować, wymuszały
bunt.
Gdyby sytuację w Chinach w tym czasie przedstawić
w formie wykresu, można by zauważyć, że krzywa autory­
tetu władzy i poparcia poddanych dla reżimu Qin spadała
regularnie od momentu wielkiego przyspieszenia projek­
tów Pierwszego Cesarza w 214 roku p.n.e. — jednocześnie
zaś krzywa niezadowolenia i rozpaczy rosła. Po 210 roku
p.n.e. tendencje te nasiliły się i z każdym kolejnym dniem
przyspieszały.
W sierpniu 209 roku p.n.e. na terytorium dawnego kraju
Czu obie krzywe zetknęły się...
CHIŃSKIE ARMIE I SZTUKA WOJNY
W LATACH 209-202 P.N.E.

Doszedłszy do tego punktu, musimy teraz opisać chińskie


armie i sposoby prowadzenia wojny w czasie nadchodzą­
cego wielkiego ogólnochińskiego konfliktu. W tym celu
trzeba dokonać syntezy dwóch radykalnie odmiennych
sztuk wojennych.
Pierwsza z nich została wykształcona na przestrzeni
wielu wieków przez władców, generałów i teoretyków
strategii Siedmiu Walczących Królestw. Ponad dwieście
lat nieustających wojen między siedmioma rozległymi,
ludnymi i zamożnymi krajami doprowadziło do powstania
wielkich armii z poboru, liczących czasem nawet 300 ty­
sięcy jednolicie umundurowanych i wyposażonych żołnie­
rzy. Wojska te były w stanie wykonywać skomplikowane
manewry dzięki istnieniu zawodowych oficerów (najczę­
ściej szlachciców), szkolących rekrutów i dowodzących
poszczególnymi oddziałami. Rozbudowany aparat admini­
stracji cywilnej umożliwiał także zaopatrzenie tych wojsk
w niezbędną ilość żywności oraz wozów i kulisów do jej
transportowania. Do końca epoki Walczących Królestw
każdy z protagonistów dysponował liczną i silną armią,
nawet jeśli ostatecznie kraj Qin prześcignął wszystkich
swych rywali w wyścigu zbrojeń. W roku 209 p.n.e. wielu
oficerów z dawnych armii Sześciu Królestw żyło jeszcze
i większość z nich przyłączyła się do rebelii przeciw reżi­
mowi Drugiego Cesarza, pomagając przekształcić bezładne
masy powstańców w armie.
W czasach powstania przeciw Qin w latach 209-206 p.n.e.
nie było możliwe odtworzenie wielkich armii z czasów
Walczących Królestw, gdyż kraje te i ich administracja
przestały istnieć; nie było też wystarczającej ilości broni
oraz mundurów ani arsenałów zdolnych je wyprodukować
i dostarczyć. Powstańcom brakowało wszystkiego poza
entuzjazmem — a czas naglił! Dlatego aż do końca rebe­
lii wojska powstańcze były głównie produktem wielkiej
improwizacji. Co ciekawe, armia imperialna, w znacznej
części zdemobilizowana po 221 roku p.n.e., też znalazła się
początkowo w niełatwej sytuacji i generalicja Qin musiała
improwizować tak jak jej przeciwnicy — tyle że dzięki
warsztatom i arsenałom skupionym w Kraju za Przełęczami
zadanie to było dla reżimu Drugiego Cesarza łatwiejsze.
Po zakończeniu powstania, w drugim etapie konfliktu
(206-202 r. p.n.e.), element improwizacji był wciąż domi­
nujący, gdyż na początku tej nowej wojny odtworzone lub
nowo powstałe państwa miały za sobą zaledwie parę mie­
sięcy istnienia. Dlatego w tym rozdziale opisana zostanie
najpierw klasyczna sztuka wojny w Chinach III w. p.n.e.,
następnie zaś — o tyle o ile pozwalają na to dostępne
źródła — improwizacje w czasach tego wielkiego kon­
fliktu.

CHIŃSKA SZTUKA WOJNY W III W. P.N.E.

Niekończące się wojny między Walczącymi Królestwa­


mi w latach 453-221 p.n.e. sprawiły, że liczebność armii
chińskich regularnie wzrastała. Na początku tego okresu
władcy największego mocarstwa, kraju Wei, mieli do dys­
pozycji 5 tysięcy rydwanów i kilkadziesiąt tysięcy piechoty,
zaś kraje Qi i Czu niewiele ustępowały Wei potencjałem.
250 lat później, tuż przed podbojem Sześciu Królestw przez
Qin, nawet najsłabsze kraje, takie jak Yan i Han, mogły wy­
słać w pole 50 tysięcy piechurów i kilka tysięcy rydwanów
i jeźdźców. Z kolei, jeśli wierzyć starożytnym źródłom,
największe mocarstwa, Czu i Qin, mogły wtedy wystawić
nawet dziesięciokrotnie liczniejsze armie piesze, wspie­
rane przez kilkanaście tysięcy jeźdźców i rydwanów. Jak
widać, chińska sztuka wojenna w III w. p.n.e. opierała się
na dwóch fundamentach — szukaniu przewagi liczebnej
i dominacji piechoty na polu walki.
Te dwa elementy wynikały z natury wojen między Kró­
lestwami i były ze sobą wzajemnie powiązane. Wszystkie
rywalizujące mocarstwa były rozległe i — jak na ówcze­
sne standardy — dość gęsto zaludnione. Wyjątkami były
początkowo Yan i Qin, ale to ostatnie państwo z czasem
doścignęło rywali. Aby zdobyć przewagę w rywalizacji,
wszystkie Siedem Królestw musiało jak najlepiej wyko­
rzystać dostępne zasoby, w tym zwłaszcza potencjał ludzki,
aby uzyskać przewagę liczebną nad przeciwnikiem. Jedy­
nym zaś sposobem na wystawienie wystarczająco dużej
armii był obowiązkowy pobór do wojska chłopów.
Spośród masy poborowych tylko niewielka część mogła
pójść do konnicy i oddziałów rydwanów, gdyż żaden kraj
nie dysponował wystarczającą ilością koni, aby utworzyć
wojsko zdominowane przez jazdę lub szybką piechotę (żoł­
nierze podróżujący konno, ale walczący pieszo). Chłopscy
poborowi nie mieli zresztą najczęściej pojęcia o jeździe
konnej, ogromna większość poborowych musiała więc ma­
szerować i walczyć pieszo — to z kolei przesądzało o do­
minującej roli piechoty na polu walki.

UZBROJENIE, ORGANIZACJA I TAKTYKA PIECHOTY

Ogromne masy chłopskich poborowych, mobilizowa­


ne przez walczące królestwa, stawiały się do służby bez
żadnego uzbrojenia, gdyż posiadanie broni przez osoby
prywatne (poza szlachtą) było praktycznie wszędzie za­
bronione, z wyjątkiem obszarów graniczących z ziemiami
„barbarzyńców”. Poborowi musieli więc zostać wyposa­
żeni przez państwowe arsenały. Po skończeniu służby całe
uzbrojenie i ekwipunek trzeba było oddać. Jedyną „bronią”,
jaką zwykli żołnierze posiadali na własność i zabierali z do­
mu na wojnę, były noże.
Aby móc stawić czoła tym potrzebom, wszystkie Siedem
Królestw rozwinęło system warsztatów i manufaktur produ­
kujących na potrzeby wojska, jednocześnie maksymalnie
ujednolicając i upraszczając produkowane uzbrojenie. Tłu­
maczy to małą różnorodność w wyposażeniu ówczesnych
chińskich armii.
Podstawową bronią chińskiego piechura były włócznie
i halabardy. Włócznie miały zazwyczaj długość od 2,7 do
3,5 metra. Ich ostrza były przeznaczone do pchnięć i pozba­
wione kolców i haków, tak aby nie zostały uwięzione w cie­
le przeciwnika. Niektóre ostrza miały także poprzeczną
ochronę u nasady, aby nie mogły wbić się zbyt głęboko.
Chińskie halabardy, które pojawiły się już w IX w. p.n.e.,
różnią się od ich średniowiecznych europejskich odpowied­
ników przede wszystkim masywnością ostrza. Europejskie
halabardy pojawiły się jako broń piechoty przeciw potęż­
nie opancerzonym rycerzom. Chińskie halabardy były po­
czątkowo bronią załóg rydwanów i miały mniej masywne
ostrza, gdyż starożytne zbroje z tego kraju były znacznie
lżejsze. Niektóre halabardy przypominały włócznie, tyle ze
były zaopatrzone w dodatkowy hak lub umieszczone pro­
stopadle do drzewca dodatkowe ostrze, aby umożliwić inny
rodzaj ataku niż tylko pchnięcia. Inne miały trzy ostrza —
jedno na końcu drzewca do pchnięć, drugie prostopadle do
ostrza i wreszcie hak do ściągania jeźdźców z koni i atako­
wania nóg piechurów. Halabardy piechoty miały zazwyczaj
długość nieprzekraczającą 2 metrów.
Zarówno włócznicy, jak i halabardnicy zabierali w bój
także miecze jako broń wsparcia. Miecze chińskiej pie­
choty miały proste, obosieczne ostrza, zazwyczaj długości
ok. 60 cm, które chociaż ostrzone na całej długości, prze­
znaczone były głównie do pchnięcia. W mniejszej ilości
występowały także proste, jednosieczne miecze lub raczej
pałasze, o długości ok. 70 cm. Broń ta, chociaż zaostrzona
na końcu, była używana przede wszystkim do cięcia. Obie
te kategorie piechoty zabierały w bój także tarcze, niezbęd­
ne do ochrony przed pociskami — gdy jednak zaczynała
się walka na krótki dystans, żołnierze uzbrojeni w broń
drzewcową musieli zarzucić tarcze na plecy, aby mieć obie
ręce wolne. Włócznicy i halabardnicy nosili także zawsze
pancerze osłaniające tors i hełmy.
O ile większość piechurów była uzbrojona we włócznie
lub halabardy, to niektórzy zabierali do walki wyłącznie
miecze. Ci żołnierze stawali w pierwszym szeregu i otrzy­
mywali najlepsze zbroje, hełmy oraz najcięższe i najszer­
sze tarcze — zapewniali tym samym całej formacji osłonę
przed strzałami i bełtami wystrzeliwanymi na krótki dy­
stans. Gdy najeżone włóczniami formacje piechoty ścierały
się, oni brali na swoje tarcze ciężar pierwszego uderzenia.
W istocie ich tarcze były nawet ważniejsze niż miecze,
gdyż pozwalały całej formacji skuteczniej przeć na prze­
ciwnika i spychać go w tył w nadziei, że uda się złamać
szyki wroga.
Był jeszcze jeden rodzaj żołnierzy używających mieczy
jako głównego uzbrojenia — to skazani przestępcy i schwy­
tani dezerterzy, których skupiano w jednostkach karnych
i rzucano do ataku na decydującym odcinku w ramach mi­
sji praktycznie samobójczych, czasami jako pierwsza fale
uderzenia przed „grupami zaskoczenia” (patrz niżej). Ci
żołnierze nie nosili pancerzy ani hełmów i z reguły byli
uzbrojeni tylko w miecz oraz małą, lekką tarczę. Jednostki
te mogły liczyć nawet po kilkuset ludzi, czasem ubranych
w czerwone tuniki skazańców, czasami zaś przeciwnie —
pozbawionych znaków charakterystycznych. Ci lekko
zbrojni piechurzy prześlizgiwali się między włóczniami,
jeśli trzeba pełzając po ziemi, po czym atakowali nieprzy­
jacielski mur tarczy, aby zrobić w nim wyłom (np. atakując
nogi wrogich żołnierzy). Ci, którzy przeżyli bitwę, podle­
gali pełnej amnestii i mogli nawet liczyć na wysokie nagro­
dy — z reguły była to jednak nieliczna mniejszość...
Włócznicy, halabardnicy i tarczownicy stanowili ra­
zem od 50 do 60% formacji piechoty — resztę stanowili
kusznicy i łucznicy. Kusza została wynaleziona w Chinach,
prawdopodobnie w południowym królestwie Czu, ok. roku
600 p.n.e.1 i z czasem stała się podstawowym uzbrojeniem
strzeleckim piechoty. Kusze chińskie były napinane ręcz­
nie — w ten sposób, że żołnierz stawał nogą na łuczysku
i obiema rękami naciągał cięciwę. Na krótki dystans bełty
z kuszy przebijały każdą zbroję; dlatego tak istotnym ele­
mentem taktyki chińskiej piechoty byli tarczownicy stojący
w pierwszym szeregu.
Łucznicy byli w III w. p.n.e. mniej liczni niż kusznicy
i wydaje się nawet, że w armii Qin w czasach Pierwszego
Cesarza w piechocie w ogóle już ich nie używano. Zarówno
kusznicy, jak i łucznicy otrzymywali także miecze i tarcze,
przez co po wystrzelaniu pocisków mogli dołączyć do resz­
ty piechoty w walce wręcz. Procarze i oszczepnicy w ar­
miach Walczących Królestw nie występowali w ogóle.
Wysoka jakość chińskiego starożytnego brązu sprawiła,
że w opisywanym okresie broń i zbroje z tego metalu były
używane co najmniej tak samo często jak żelazne. W Chi­
nach żelazo definitywnie wyparło brąz w produkcji broni
i zbroi dopiero w I wieku naszej ery.

1 W Europie Grecy, nie mający w tym czasie jeszcze kontaktów


z Dalekim Wschodem, skonstruowali pierwsze kusze, używane do działań
oblężniczych. ok. roku 500 p.n.e.
Wydaje się, ze większość piechurów chińskich w III w.
p.n.e. otrzymywała przy wymarszu na wojnę zbroję i hełm.
Żołnierze, którzy mieli walczyć w pierwszym szeregu (tar­
czownicy), otrzymywali najlepsze zbroje i można śmiało
założyć, ze wszyscy nosili pancerze metalowe, lamelkowa-
ne lub rzadziej łuskowe, a także metalowe hełmy.
Zbroje chińskie z tego okresu chroniły tylko sam korpus
lub korpus i ramiona — nogi były osłaniane co najwyżej
przez grubą odzież. Występowały także zbroje pokrywane
kolorową laką, ale nosili je głównie oficerowie i żołnierze
z gwardii pałacowej. Część oficerów wolała kosztowne
zbroje skórzane, wykonane z siedmiu warstw skóry noso­
rożca lub aligatora. Ten rodzaj uzbrojenia ochronnego był
jednak raczej robiony na specjalne zamówienie i dlatego
tylko szlachta mogła sobie na nie pozwolić.
Starożytne chińskie hełmy chroniły głowę i kark, ale
w odróżnieniu od ich rzymskich i greckich odpowiedników
pozostawiały bez osłony całą twarz, w tym również policzki
i szczękę. Wyjątkiem były tylko hełmy stosowane w króle­
stwie Han, gdzie często instalowano dodatkowo metalowe
maski zakrywające całą twarz.
Część halabardników i włóczników otrzymywała także
zbroje metalowe — pozostali, a także kusznicy i łucznicy,
musieli zadowolić się pancerzami i hełmami skórzanymi.
Dla części piechurów, głównie kuszników i łuczników, nie
starczało ani pancerzy, ani nawet skórzanych hełmów i ich
głowy chroniły tylko czapki i upięte w kok długie włosy.
Wiadomo wreszcie, że w armiach służyli również po­
borowi, dla których nie starczyło broni, formowano więc
z nich oddziały lekkie. Żołnierze ci nie posiadali żadnych
zbroi ani hełmów i tylko część wyposażona była w choć­
by lekkie tarcze (z wikliny lub wyprawionej skóry). Ich
jedynym uzbrojeniem były włócznie (czasem zwykłe
zaostrzone kije, bez metalowych ostrzy), pałki i noże.
Ci piechurzy wykonywali zadania pomocnicze, takie jak
budowanie umocnień, noszenie bagażu, prace obozowe,
trzymanie warty, opieka nad końmi, pilnowanie jeńców
etc., ale w przypadkach skrajnych byli rzucani do walki
jako ostatnia rezerwa — zaś w miarę trwania kampanii byli
wyposażani w sprzęt po zabitych towarzyszach broni lub
zdobyty na wrogach i dołączani do regularnej piechoty jako
uzupełnienia.
Podział piechoty na oddziały był dość jednolity we
wszystkich Siedmiu Królestwach. Jeśli wziąć za wzór Tera­
kotową Armię Pierwszego Cesarza, wydaje się, że piechotę
organizowano w „dywizje” (wszystkie nazwy w tym punk­
cie są umowne) liczące ok. 6-6,5 tysięcy ludzi, dowodzone
przez „generałów”. Te wielkie jednostki następnie dzie­
liły się na pięć „pułków” liczących 1200-1300 żołnierzy
każdy, podzielone następnie na pięć „kompanii” liczących
po ok. 240-250 żołnierzy. „Pułkownicy” i „kapitanowie”
dowodzący tymi jednostkami byli zawodowymi żołnie­
rzami — część wywodziła się z arystokracji, inni zaś po­
chodzili z gminu i awansowali za zasługi na polu walki.
Generał i jego pięciu pułkowników podróżowali rydwanami
i w miarę możliwości także dowodzili z ich pokładów.
Oprócz oficerów kadrę tworzyli także żołnierze za­
wodowi. Najbardziej doświadczeni szkolili rekrutów, zaś
w czasie kampanii służyli jako podoficerowie. Wiemy, ze
kompanie dzielono na pięć „plutonów” (po ok. 50 ludzi),
te zaś z kolei na pięć „drużyn” (po ok. 10 ludzi). Dowódcy
tych mniejszych oddziałów różnili się statusem od oficerów,
najbardziej więc odpowiednie wydaje się tłumaczenie ich
tytułów jako „sierżanci” i „kaprale”. Część spośród tych
ostatnich zapewne była rekrutami awansowanymi po pierw­
szym roku służby.
Można przyjąć, że ok. 10% stanu piechoty w każdej
armii było zawodowcami, co pozwalało przydzielić po
jednym „sierżancie” do każdej grupy 50 poborowych,
a także po jednym „kapralu” do wielu grup 10 rekrutów.
Ci zawodowi podoficerowie swoją obecnością podtrzymy­
wali na duchu zielonych rekrutów, pilnowali dyscypliny
i porządku i jednocześnie mieli oko na poborowych, aby
nie zdezerterowali... Reszta zawodowych żołnierzy była
skupiona w jednostkach elitarnych (patrz niżej).
Zalecana formacja piechoty na początku okresu Wal­
czących Królestw składała się z pięciu szeregów. Pierwszą
linię tworzyli tarczownicy uzbrojeni w miecze i ciężkie tar­
cze. W drugiej linii stali halabardnicy, w trzeciej włócznicy.
Dwa ostatnie szeregi składały się z kuszników i łuczników.
Jest jednak pewne, że w czasie 250 lat nieustających wojen
generałowie używali piechoty nie zawsze zgodnie z pod­
ręcznikiem i zmieniali ustawienie żołnierzy w zależności
od potrzeb pola walki. Niestety, nie wiemy praktycznie nic
o tych przeprowadzanych ad hoc modyfikacjach.
Nie wiemy także, czy pułki odpowiadały liniom („pułk
tarczowników”, „pułk halabardników” etc.), czy też kolum­
nom złożonym każda z jednej „kompanii” tarczowników,
jednej „kompanii” halabardników, etc. To drugie rozwią­
zanie wydaje się bardziej prawdopodobne, gdyż pozwala­
ło wydzielić jeden pułk i jednocześnie pozostawić reszcie
dywizji jej zdolność do walki.
Istniały także jednostki doborowe, złożone w więk­
szości lub w całości z żołnierzy zawodowych. W każdym
z Siedmiu Królestw był przynajmniej jeden taki oddział
(np. kilkutysięczna dywizja) złożony z weteranów i wy­
jątkowo obiecujących poborowych. Jednostki te służyły
do przełamania linii przeciwnika i nazywano je „grupami
zaskoczenia”, a czasem „wojskiem gardzącym śmiercią”.
Żołnierze służący w tych formacjach mieli często surowy
zakaz noszenia znaków wyróżniających, aby przeciwnik do
ostatniej chwili nie mógł się zorientować, na jakim odcinku
dojdzie do próby przełamania lini. Czasem jednak stoso­
wano wręcz odmienną metodę — żołnierze ci nosili wtedy
wyjątkowo barwne, wręcz ekstrawaganckie uniformy, jak
np. tygrysie skóry. Pozwalało to zastraszyć poborowych,
którzy musieli im stawić czoła, uświadamiając im, że stają
do walki z elitarnym wojskiem. Barwne stroje miały także
inna zaletę — czasem generał mógł przed bitwą przebrać
w te specjalne mundury zwykłych żołnierzy, aby zmylić
przeciwnika co do miejsca, gdzie zamierzał naprawdę prze­
łamać linię — zaś jego dywizja wetranów, nosząca w czasie
bitwy zwykłe ubrania i zbroje, mogła uderzyć z zaskoczenia
w innym, słabiej bronionym miejscu.
W gwardiach królewskich i w garnizonach stołecznych
poborowi zazwyczaj nie służyli, ale te jednostki zazwyczaj
nie brały udziału w wojnie, gdyż władcy rzadko osobiście
dowodzili armiami. Jednostki gwardii walczyły więc za­
zwyczaj tylko wtedy, gdy sytuacja była ekstremalna, tzn.
gdy wróg oblegał stolicę lub jeśli z braku żołnierzy trzeba
było posłać na front każdego mężczyznę zdolnego do no­
szenia broni...
Istniały wreszcie także mniejsze oddziały zawodowe,
złożone z najlepszych łuczników i kuszników, które dzięki
szczególnemu kunsztowi ich żołnierzy mogły „zmiękczyć”
linie przeciwnika lub „stępić” jego ataki.
Zazwyczaj jednak to nie jednostki zawodowe decydo­
wały o wyniku walki, lecz wielka masa poborowych, sta­
nowiąca ok. 90% piechoty. Tymczasem odrywani od pracy
na swych gospodarstwach chłopscy rekruci rzadko kiedy
mieli motywację do walki, zaś w przypadku wojen Siedmiu
Królestw chęć ta była jeszcze mniejsza niż zazwyczaj.
W epoce Walczących Królestw ścierały się kraje za­
mieszkane w większości przez ludność należącą do tego
samego kręgu kulturowego, religijnego i językowego.
Dzięki temu ludność terenów zdobytych w czasie woj­
ny z reguły bez większych oporów podporządkowywała
się nowym władcom, jeśli podbój nie był zbyt brutalny.
Nawet oficerowie i urzędnicy nierzadko składali dymisje,
emigrowali i przechodzili na służbę do innego kraju, jeśli
mogło to przyspieszyć ich karierę — i nie było to uważa­
ne za nic haniebnego2. Dla mieszkańca jednego z Siedmiu
Królestw podbój jego prowincji przez władcę ościennego
kraju zazwyczaj nie był tragedią — nowy suweren nale­
żał do tego samego „narodu Xia”, czcił te same bóstwa,
zaś nowi urzędnicy mówili tym samym językiem (chociaż
z „dziwnym” akcentem) i z reguły nie narzucali większych
świadczeń niż poprzednia administracja.
Zwykli żołnierze nie tylko nie byli specjalnie zaintereso­
wani ryzykowaniem życiem za swego władcę i kraj, ale nie
mieli nawet perspektywy obłowienia się łupem, gdyż gra­
bież i kradzież były surowo zakazane i można było za nie
stracić głowę albo wylądować w jednostce karnej. Zgodnie
z wytycznymi Sun Tzu, o zwycięstwie można było mówić
tylko wtedy, jeśli zdobyło się dane terytorium wraz z jego
ludnością i potencjałem produkcyjnym (miasta, irygacje,
kanały, spichlerze, mosty, etc.). Złupienie i zdewastowanie
zaatakowanej prowincji mogły pociągnąć za sobą uciecz­
kę większości ludności i wrogość tych mieszkańców, któ­
rzy pozostali. Dlatego dopóty, dopóki wojny toczyły się
na ziemiach zamieszkanych przez naród Xia, generałowie
z reguły dokładali wielkich starań, aby trzymać swoich
żołnierzy w ryzach i wydaje się, że w znacznej mierze im
się to udawało.
Z tych wszystkich powodów entuzjazm zwykłych żoł­
nierzy do wojaczki był bardzo nikły. Jeśli zaś w armii liczą­
cej 100 tysięcy ludzi 90% nie miało serca do walki, żadne
bohaterstwo jednostek doborowych nie mogło uchronić
takiego wojska przed porażką. Stąd ogromny wysiłek wło­
żony przez wszystkie Siedem Królestw w udoskonalenie
rekrutacji, szkolenia i podtrzymywania morale poboro­
wych.

2 Jawni zdrajcy nie byli jednak mile widziani nigdzie i przypadki zmia­
ny strony przez oficerów na polu walki były praktycznie nieznane.
Mechanizm poboru w Siedmiu Królestwach w końcu
III w. p.n.e. nie jest szczegółowo znany, ale wiemy, jaki był
stan rzeczy w latach 90. II w. p.n.e. Biorąc zaś pod uwagę,
że dygnitarze, którzy rządzili wtedy Chinami, wzorowali
się na instytucjach i praktykach kraju Qin z poprzedniej
epoki, można uznać, ze organizacja poboru była podobna.
Coroczna branka do wojska obejmowała tylko mniej­
szość mężczyzn w wieku poborowym, aby nie zdezorga­
nizować rolnictwa, co zaowocowałoby głodem w ciągu
następnych kilku miesięcy. Żadne królestwo nie było też
w stanie wyżywić armii złożonej z większości swej męskiej
ludności dłużej niż kilka tygodni. Tylko wtedy, gdy wróg
podchodził pod mury stolicy, wzywano pospolite ruszenie
złożone z każdego, kto mógł nosić broń, po czym szybko
zwalniano do domu większość żołnierzy, gdy tylko zagro­
żenie minęło.
Pobór obejmował mężczyzn w wieku od 23 do 56 lat,
którzy wcześniej nie odbyli służby wojskowej — limity
wieku zapewne trochę się różniły w poszczególnych kró­
lestwach. Dolny wiek poborowych celowo był wysoki, aby
młodzi mężczyzni mogli najpierw ożenić się i założyć ro­
dziny. Ludność była dla wszystkich Walczących Królestw
najważniejszym „surowcem” i dlatego władcy chcieli, aby
poddani, którzy nie przeżyją służby wojskowej, pozostawili
po sobie jakie potomstwo, choćby nieliczne. Okres służby
trwał dwa lata, z czego pierwszy rok był poświęcony na
szkolenie, zaś drugi na służbę garnizonową i roboty pu­
bliczne (konserwacja wałów przeciwpowodziowych, osu­
szanie bagien, karczowanie lasów etc.). Okres służby mógł
zostać przedłużony dla całego rocznika, jeśli zachodziła
pilna konieczność, zaś dla pojedynczych poborowych, jeśli
dopuścili się oni wykroczeń dyscyplinarnych. Zazwyczaj
nie przedłużano służby dla całych grup na długi okres bez
naprawdę ważnych powodów, z obawy przed masową de­
zercją lub buntem.
Żołnierze, którzy nie odbyli pełnego rocznego okresu
szkolenia, byli posyłani na front tylko w razie absolutnej
konieczności. Jeśli była potrzeba wystawienia licznej armii,
powoływano pod broń na ograniczony czas rezerwistów,
którzy już zakończyli służbę wojskową. Wojsko złożone
z w pełni wyszkolonych żołnierzy było w sposób oczywisty
mniej podatne na panikę i bardziej zdyscyplinowane niż
zwykłe pospolite ruszenie. Jeśli było konieczne uzupeł­
nienie szeregów „zielonymi” rekrutami, rozpraszano ich
po poszczególnych oddziałach, aby uniknąć skupiania ich
na jednym odcinku.
Bitwy prawie zawsze zaczynały się od demonstracji
siły. Aby zastraszyć przeciwnika, wojska chińskie w tych
czasach niosły do bitwy tysiące chorągwi, a także setki
bębnów, trąb i brązowych dzwonów. Przed walką obie ar­
mie biły w bębny i dzwony, trębacze dęli w trąby, żołnierze
skandowali wojene okrzyki i powiewali chorągwiami, ude­
rzali bronią w tarcze i rytmicznie przytupywali, aby dodać
sobie animuszu i zastraszyć przeciwnika. W epoce Walczą­
cych Królestw parę razy taka demonstracja siły wystarczyła
do rozstrzygnięcia bitwy, gdyż armie złożone głównie ze
zmobilizowanych chłopów łatwo popadały w panikę, jeśli
nie zostały odpowiednio wymusztrowane i nie były trzy­
mane żelazną ręką przez oficerów.
Jeśli dystans między wojskami na to pozwalał, żołnierze
obrzucali się także wszelkiego rodzaju wyzwiskami. Wie­
my, ze południowcy z Czu i ludzie z położonego daleko na
zachodzie kraju Qin, znacznie różniący się wyglądem i dia­
lektem od pozostałych Chińczyków, byli szczególnie często
celem rasistowskich epitetów. Ludzie z Czu byli często na­
zywani „małpami w kapeluszach” (z racji domniemanej głu­
poty i brzydoty południowców), zaś ludzi z Qin nazywano
„wilkołakami” lub „dzikimi bestiami” (z powodu bujniej­
szego ponoć owłosienia, bardziej śniadej cery, a zwłaszcza
wyjątkowej rzekomo krwiożerczości i brutalności).
Kraj Yan — rozległy, ale najsłabiej zaludniony wśród
Walczących Królestw — wypracował szczególnie skutecz­
ną metodę zastraszania dzięki swoim doboszom. Koncert
bębnów z kraju Yan był ponoć wyjątkowo głośny i przera­
żający i niejeden raz pomógł armii tego królestwa w walce
z liczniejszym przeciwnikiem.
Oprócz hałasu czasem do zastraszenia przeciwnika słu­
żyło utrzymywanie absolutnej ciszy, co jednak było uważa­
ne za ryzykowne. Armia Qin, w której panowała wyjątkowo
drastyczna dyscyplina i która była uważana za wyjątkowo
brutalną i krwiożerczą, potrafiła jednak zachowywać ab­
solutną ciszę i niewzruszony spokój. Stojący nieruchomo
i w milczeniu pod tysiącami czarnych sztandarów żołnierze
z Qin czekali, aż przeciwnik skończy swe okrzyki i bicie
w bębny, oszczędzając siły na walkę, następnie zaś, zamiast
atakować biegnąc, maszerowali powoli, zachowując niena­
ganny szyk aż do momentu starcia. Następnie walczyli, nie
wydając dźwięku (czasem wcześniej oficerowie kazali im
zagryźć kawałki drewna). Ta milcząca i spokojna pewność
siebie owianych ponurą sławą „wilkołaków” z zachodu po­
trafiła wystraszyć przeciwnika nawet bardziej niż jakikol­
wiek hałas. Metoda ta jednak nie była często stosowana
przez inne królestwa.
Innym, znacznie brutalniejszym sposobem zastraszania
przeciwnika było składanie ofiar ludzkich przed rozwinię­
tym szykiem, bezpośrednio przed atakiem, przy czym na
ofiary wybierano najchętniej jeńców z wrogiej armii lub
schwytanych mieszkańców wrogiego kraju. Krwią ofiar
smarowano następnie tarcze i twarze żołnierzy z pierw­
szych szeregów.
Najskrajnieszą metodą wojny psychologicznej był ry­
tualny kanibalizm. Dość często przed walną bitwą ciała
zabitych nieprzyjaciół, a czasem nawet żywych jeszcze
jeńców gotowano, po czym żołnierze, oficerowie i genera­
łowie pili uzyskany w ten sposób bulion w ramach magicz­
nych rytuałów mających zagwarantować im powodzenie
w walce.
Oprócz tej wyjątkowo rozbudowanej walki psycholo­
gicznej taktyka piechoty była w ogólnym zarysie podobna
jak w innych starożytnych sztukach wojennych, używają­
cych wielkich pieszych formacji. Celem podstawowym by­
ło złamanie szyku przeciwnika, co zazwyczaj rozstrzygało
losy bitwy. Można to było osiągnąć na kilka sposobów.
Wydaje się, że najskuteczniejszą metodą przerwania
wrogich linii było uderzenie doborowej formacji na sta­
rannie wybranym odcinku. Uderzenie to mogło być po­
przedzone quasi-samobójczą szarżą oddziału karnego, po
której atakowali doborowi żołnierze, skupieni w „grupie
zaskoczenia”. Taktyka ta — prosta, choć kosztowna — czę­
sto przynosiła dobre rezultaty. Dlatego w większości sta­
rożytnych chińskich podręczników wojskowych zaleca się
przejęcie inicjatywy, aby nie czekać na atak przeciwnika.
Drugą metodą było oskrzydlenie — manewr mniej kosz­
towny i dość łatwy do przeprowadzenia dla armii mających
przewagę. Generałowie chińscy zawsze obawiali się tego
rozwiązania i bardzo dbali o ochronę, najczęściej ustawiając
na skrzydłach jazdę (o czym za chwilę) lub, jeśli nie mieli
wystarczającej ilości konnicy, zajmując taką pozycję, aby
przeciwnik nie mógł zajść ich z flanki, opierając skrzydła
o przeszkody naturalne, jak rzeka, bagno, strome wzgórze
lub gęsty las.
Jeśli ani przebicie linii, ani oskrzydlenie się nie udały,
pozostawała jeszcze trzecia, najkrwawsza metoda — napie­
ranie na przeciwnika całą linią i spychanie go aż do chwili,
gdy jego szyki zaczną się kruszyć. Chińscy generałowie
starali się unikać takich bitew, gdyż były one bardzo kosz­
towne także i dla zwycięzcy, ale czasami sytuacje takie się
zdarzały w przypadku bojów spotkaniowych, gdy żadna ze
stron nie była dobrze przygotowana do walki. Czasem także
generałowie, mający duże zaufanie do swoich żołnierzy,
podejmowali ryzyko takiej bitwy, jeśli uważali, że wojsko
przeciwnika ma niskie morale i jest słabo wyszkolone.
Dowódca walczący z silniejszym przeciwnikiem często
wolał przyjąć bitwę na umocnionej pozycji. Generałowie
chińscy zamykali się jednak w miastach tylko wówczas, je­
śli absolutnie nie mogli tego uniknąć — woleli wznieść pod
miastem umocniony obóz. Chińskie warowne obozy przy­
pominały koncepcją pozycję Tarnowskiego pod Oberty­
nem lub szańce Chodkiewicza pod Chocimiem. Te rozległe
umocnienia pozwalały dać schronienie armii i umożliwiały
swobodne manewrowanie dużych formacji tak piechoty, jak
i jazdy, tak aby można było wzmacniać zagrożone odcinki
i dokonywać wypadów przez bramy.
Chińskie obozy warowne były otoczone linią szańców
z ubitej ziemi, wzmocnionych palisadą i czasem dodatkowo
także chronionych fosą. Aby wzmocnić szańce, do ubitej
ziemi dodawano gałęzi drzew, a nawet warstw kłód i desek.
Jeśli czas na to pozwalał, wyjścia umacniano drewnianymi
wieżami i bramą. Czasem jednak wyjścia były chronione
tylko linią wozów o grubych ścianach, połączonych łańcu­
chami. Im więcej czasu było na przygotowanie warowne­
go obozu, tym silniejsze były umocnienia; czasem w linie
obronne wkomponowywano najsolidniejsze murowane
budynki z przedmieścia, czasem zaś nawet posuwano się
do obmurowania przedniej części szańców cegłą.
Obóz warowny pozwalał zmniejszyć przewagę prze­
ciwnika, którego żołnierze musieli przed walką wręcz
sforsować umocnienia, narażając się na ostrzał kuszników,
łuczników i miotaczy kamieni. Pozwalał on także doko­
nać kontrataku, jeśli okoliczności temu sprzyjały, dzięki
czemu słabsza liczebnie armia mogła czasem przechylić
szalę zwycięstwa na swoją stronę. Rola umocnień polo­
wych w starożytnej chińskiej sztuce wojennej była bardzo
duża i na stronach tej książki spotkamy wiele warownych
obozów.
UZBROJENIE, ORGANIZACJA I TAKTYKA JAZDY
I RYDWANÓW

Dominacja piechoty na polu walki sprawiła, że nawet jeśli


liczebność oddziałów konnych i rydwanów rosła przez cały
III wiek p.n.e., to ich główną rolą było wspieranie i osła­
nianie piechurów. Chińska jazda starożytna składała się
prawie wyłącznie z oddziałów lekkozbrojnych, natomiast
cięższe opancerzenie było często używane przez załogi
rydwanów.
Typowy jeździec chiński w tych czasach nosił skórzaną
zbroję, chroniącą tors i ramiona, lub gruby kaftan z kilku
warstw jedwabiu. Dodatkową ochronę mogły zapewniać
brązowe lub żelazne łuski, naszywane lub zakładane na
te lekkie zbroje, aby chronić klatkę piersiową. Hełmów
jeźdźcy używali rzadko — ochronę głowy zapewniały
grube czapki lub same włosy, upięte w gruby kok. Jeźdźcy
nie obciążali się także zazwyczaj tarczami, a jeśli takowe
posiadali, to były to lekkie modele, zrobione z wiklinowej
plecionki lub skóry. Jedynym wyjątkiem były doborowe od­
działy szybkiej piechoty armii cesarskiej Qin, używane do
zaskakujących ataków lub jako szybka ruchoma rezerwa.
Żołnierze ci, zbrojni we włócznie i miecze, przemieszczali
się konno, ale walczyli na piechotę i w związku z tym nosili
metalowe zbroje i hełmy oraz grube tarcze.
Istnieli też ciężej opancerzeni jeźdźcy, noszący me­
talowe zbroje lamelkowe3, chroniące cały korpus; są oni
obecni wśród Terakotowej Armii Pierwszego Cesarza. Te
oddziały musiały być jednak nieliczne, gdyż poza figurami
z grobu Pierwszego Cesarza nie zachowały się inne figu­
ry, rzeźby ani rysunki pokazujące ciężkozbrojną konnicę.
Konie chińskie w tym czasie były niewielkie, przypomi­

3Zbroja lamelkowa (płytkowa) — uzbrojenie ochronne, wywodzące


się od pancerza łuskowego [przyp. red.].
nające kuce stepowych koczowników i wiemy, że w ciągu
następnych wieków cesarze mieli dołożyć wielkich starań,
by ściągnąć z Azji Środkowej szlachetniejsze i silniejsze
rasy wierzchowców. Wydaje się więc, że w III wieku p.n.e.
chińscy jeźdźcy starali się unikać nadmiernego obciążenia,
aby zachować maksymalną manewrowość i nie przemęczać
koni.
Istniały dwie główne formacje jazdy. W skład pierwszej
wchodzili żołnierze uzbrojeni we włócznie lub halabardy.
Broń ta nie różniła się wyglądem od egzemplarzy używa­
nych przez piechotę — z tym, że drzewce halabard mogły
być dłuższe — nawet do 3 metrów — aby umożliwić walkę
na większy dystans. Ci „lansjerzy” (nazwa umowna) prak­
tycznie nigdy nie obciążali się tarczami, gdyż do używania
swej głównej broni potrzebowali obu rąk. Drugą formacją
byli „strzelcy konni”, których główną bronią był łuk lub
kusza. Ci jeźdźcy czasami zabierali w bój lekkie tarcze,
na wypadek gdyby po wystrzeleniu amunicji potrzebowali
ochrony do walki na bliski dystans.
Wszyscy jeźdźcy zabierali także miecze. Typowy miecz
dla konnicy był dłuższą i trochę węższą wersją obosiecz­
nego miecza piechoty — niektóre egzemplarze mogły
mieć ostrza o długości nawet 110 cm. Występowały tak­
że jednosieczne egzemplarze, o długim, prostym ostrzu,
przeznaczonym głównie do cięcia. Zakrzywionych mieczy
i szabli jeszcze w tym czasie w Azji nie używano. Biorąc
pod uwagę, że w jeździe służyło wielu zamożnych szlach­
ciców, zdarzały się także sporadycznie egzemplarze innej
broni, robionej na zamówienie lub sprowadzonej ze stepów
północy. Wiemy, że niektórzy co bardziej ekscentryczni,
a zwłaszcza obdarzeni wielką siłą fizyczną jeźdźcy cza­
sem walczyli toporami, maczugami lub młotami — były
to jednak wyjątki.
Pod koniec III wieku p.n.e. pojawiły się na polach walki
lekkie modele kusz, opracowane specjalnie dla jeźdźców,
które można było załadować jedną ręką, opierając kolbę
o siodło, i z których można było strzelać także przy uży­
ciu jednej ręki. Broń ta z konieczności miała tylko krótki
zasięg, ale w rękach dobrze wyszkolonego żołnierza była
bardzo groźna.
Pojawienie się lekkich kusz, a także sprowadzenie ze
stepów krótkich, ale potężnych łuków kompozytowych4 po­
zwoliło utworzyć trzeci rodzaj jazdy, bardziej uniwersalnej,
uzbrojonej w broń drzewcową (włócznia lub halabarda),
miotaną (lekka kusza lub łuk) i miecz do walki na krótki
dystans. W istocie wydaje się. że w czasie wojny domowej
w latach 209-202 p.n.e. większość jeźdźców starała się
wyposażyć właśnie według tego modelu.
Oddziały rydwanów były najciężej uzbrojoną formacją
w ówczesnych chińskich wojskach. Przemieszczając się
i walcząc na pokładzie solidnych wozów, zaprzężonych
w cztery silne konie, żołnierze z tych oddziałów nie musieli
przejmować się obciążeniem, używali więc najcięższych
i najlepszych metalowych zbroi i hełmów, jakie w tym
czasie istniały w Chinach. Załogi rydwanów były prawie
w całości złożone z szlachty (poza woźnicami), a często
wręcz z arystokracji — żołnierze ci mieli więc środki, żeby
kupić najlepsze uzbrojenie i najczęściej nie korzystali ze
sprzętu z państwowych arsenałów.
Typowa załoga rydwanu liczyła trzech ludzi. Dwaj
z nich byli uzbrojeni w halabardy o długich drzewcach,
łuki lub kusze, miecze lub (rzadziej) topory i sztylety; obaj
wojownicy nosili także ciężkie pancerze i hełmy. Woźnica
był zazwyczaj uzbrojony tylko w krótki miecz i łuk lub
kuszę i często nosił lżejszą zbroję, gdyż mógł prowadzić

4 Łuk kompozytowy (zwany także wschodnim ze względu na miejsce


występowania) — łuk zbudowany z trzech warstw: rogowej na brzuścu,
rdzenia (najczęściej drewnianego) i ścięgien zwierzęcych na grzbiecie
[przyp. red.].
wóz w pozycji klęczącej i wtedy prawie całkowicie chroniły
go burty pojazdu.
W czasie typowej chińskiej kampanii w tych czasach
konnica spędzała większość czasu na patrolach, poszuku­
jąc przeciwnika i zbierając informacje dla głównodowo­
dzącego. Równie istotnym jej zadaniem było przeganianie
i niszczenie wrogich podjazdów, aby przeciwnik wiedział
jak najmniej o sytuacji. Potyczki z konnicą przeciwnika,
a także łapanie maruderów i dezerterów z wrogiej armii
były także okazją do wzięcia „języka”, zawsze mile wi­
dzianego przez oficerów wywiadu.
Konnica mogła także osłabić wroga wojną szarpaną,
płosząc konie we wrogim obozie, strzelając do wartowni­
ków, pozorując nocne ataki, aby nie dać wrogowi odpocząć
po całodziennym marszu etc. Jeźdźcy pełnili wreszcie także
rolę żandarmerii polowej, pilnując porządku w czasie mar­
szu, a także tropiąc i wyłapując dezerterów.
Kiedy wojska stały naprzeciw siebie, główną rolą jazdy
było chronienie własnych sił przed oskrzydleniem przez
wrogą jazdę, a także dokonanie oskrzydlającego ataku, jeśli
nadarzy się stosowna okoliczność. Lekkozbrojna jazda na
niewielkich koniach rzadko kiedy była używana do szarży
na wrogie szyki, gdyż najeżone włóczniami i halabardami
formacje piechoty mogły się łatwo obronić. Sytuacja była
jednak odmienna, jeśli przeciwnik pozwolił, aby w jego
linii pojawiła się niebroniona przestrzeń. Wówczas oddział
jazdy, który zdołał wtargnąć na tyły wrogiego szyku, mógł
dokonać dużego spustoszenia — jeśli za jeźdźcami podąży­
ła piechota, linie przeciwnika na tym odcinku z reguły zała­
mywały się. Szarża konnicy była jeszcze groźniejsza, jeśli
piechota się rozproszyła, na przykład na skutek paniki.
Większość generałów jednak skutecznie zatykała wyrwy
we froncie rezerwą lub własną jazdą — dlatego zwycięstwa
odniesione dzięki szarżom konnicy były w tych czasach
rzadkie. Natomiast jazda była znacznie skuteczniejsza, jeśli
stanowiła kolejny element ataku, wykorzystujący wyłom
zrobiony przez „grupę zaskoczenia” i poszerzony przez
drugi rzut piechoty lub piechoty i rydwanów.
Rydwany mogły być wykorzystane do znacznie szerszej
gamy posunięć. Można ich było użyć jako rodzaju ciężkiej
jazdy do szarży, jako ruchomych strzelców, a nawet jako
szybką, ciężkozbrojna piechotę, gdyż ich załogi były także
gotowe do zejścia z pokładu i walki w regularnym szyku
pieszym.
Pojazdy skupiano zazwyczaj w dużych jednostkach, li­
czących nie mniej niż 50 wozów. Czasem wszystkie rydwa­
ny danej armii mogły zostać zebrane w jedną „dywizję”,
liczącą nawet parę tysięcy pojazdów i 6-7 tysięcy żołnierzy.
Jeśli rydwany operowały w ramach reszty armii, z reguły
towarzyszyły im oddziały piechoty — podzielonej tak, aby
dziesięciu żołnierzy maszerowało lub biegło za każdym
pojazdem.
W ataku rydwany mogły zostać użyte do wsparcia jazdy
w manewrze oskrzydlającym albo jako drugi rzut, wykorzy­
stujący wyłom w liniach dokonany przez „grupę zaskocze­
nia”. Natomiast szarżowanie rydwanami bezpośrednio na
linie przeciwnika było manewrem rzadkim, gdyż łucznicy
i kusznicy przeciwnika stosunkowo łatwo mogli zastrzelić
konie ciągnące pojazdy, jeśli tylko znalazły się w zasięgu
ich broni.
W obronie oddziały rydwanów były używane przede
wszystkim jako ruchoma rezerwa do zamknięcia wyłomu we
własnej linii. Wrogi oddział, który po krwawej walce przebił
się przez linie piechoty, był narażony na szarże rydwanów,
zanim się na nowo ustawił w szyku obronnym i mógł zostać
otoczony, jeśli nie wsparły go szybko posiłki.
Rydwany mogły także zostać w ogóle wydzielone
z reszty armii i wysłane, aby dokonać szerokiego ma­
newru otaczającego i zaatakować znienacka tyły wrogiej
armii. W tym przypadku zamiast piechurów towarzyły im
oddziały jazdy lub szybkiej piechoty (przemieszczającej
się konno, lecz walczącej pieszo).
W wojnie z lat 209-207 p.n.e. tylko wojska cesarskie
dysponowały rydwanami w wystarczającej ilości, aby
używać ich w ramach oddzielnych formacji. W armiach
powstańczych rydwany służyły jako pojazdy dowodzenia
dla generałów i innych oficerów. W czasie konfrontacji Czu
z Han w latach 206-202 p.n.e. sytuacja była podobna. Wiel­
kie formacje rydwanów pojawiły się ponownie na chińskich
polach bitwy dopiero w środku II wieku p.n.e., gdy gospo­
darka i administracja podźwignęly się z ruin.

ARTYLERIA I SZTUKA OBLĘŻNICZA

Ówczesne armie chińskie nie używały jeszcze wielu machin


wojennych. Głównym wyjątkiem były trebusze (miotacze
kamieni)5. Starożytne chińskie trebusze były znacznie lżej­
sze i prostsze od ogromnych machin średniowiecznych,
zaś ich przeciwwagę zamiast obciążnika zapewniało kilku
żołnierzy ciągnących za sznury. Stosunkowo niewielkie
kamienie używane jako amunicja (z reguły nie większe
od ludzkiej głowy) nie były w stanie nadwerężyć wałów
obronnych miast, ale przeciw oddziałowi piechoty były
całkiem skuteczne. Te proste i lekkie machiny mogły być
łatwo przewożone w taborze, zaś amunicję można było
znaleźć praktycznie wszędzie.
Znane były także wielkie i ciężkie kusze, które musiały
być ustawiane na trójnogach. Każdą taką broń obsługiwało
dwóch żołnierzy, noszących kusze, trójnóg, zapas ciężkich
bełtów i pawęż6, za którym chronili się w czasie walki.

5 Inne nazwy europejskich odpowiednikow tej broni to frondibola


lub biffa.
6 Pawęż (z wł. pavese) — rodzaj tarczy w kształcie czworokąta

[przyp. red.|.
Jeden z tych żołnierzy był zawsze wybierany spośród naj­
większych siłaczy, gdyż tylko tacy mężczyźni byli w stanie
naciągnąć tak potężną broń. Kusze takie przebijały każdą
ówczesną zbroję nawet z odległości trzystu kroków.
Nie wydaje się, aby miotacze kamieni i ciężkie kusze były
często używane jako artyleria polowa w czasie regularnych
bitew, natomiast odgrywały sporą rolę w czasie walk wokół
obozów warownych — zarówno w ataku, jak i w obronie.
Chińska sztuka oblężnicza była w tych czasach już do­
brze rozwinięta, aczkolwiek pozostawała jeszcze w tyle
za ówczesną techniką w krajach hellenistycznych Europy
i Bliskiego Wschodu.
Obronę miast stanowiły wały z ubitej ziemi, najczęściej
obmurowane z obu stron (czasem tylko z przodu) cegłą lub
kamieniem. Obwarowania większych miast wzmacniały
dodatkowo kamienne lub ceglane wieże, wzniesione w re­
gularnych odstępach na wałach, pozwalające na ostrzeli­
wanie atakujących z obu boków. W mniejszych miastach
wieże były zazwyczaj wznoszone ad hoc z drewna, jeśli
zachodziła obawa, ze zostanie ono zaatakowane.
Najmasywniejsze wieże wznoszono do obrony bram —
w największych miastach umocnienia wokół nich były
de facto odrębnymi fortecami, poprzedzającymi póź­
niejsze barbakany. Wrota bram były wyrabiane z najso­
lidniejszych rodzajów drewna, wzmacnianych metalo­
wymi okuciami. W większych miastach wrota były od
zewnątrz okute metalowymi płytami. Jeśli był czas, aby
przygotować się do oblężenia, część bram i furtek zamu­
rowywano, zaś resztę zasypywano kamieniami, kłodami
lub choćby ziemią i piaskiem, aby utrudnić dostęp prze­
ciwnikowi, ale jednocześnie umożliwić obleganej zało­
dze miasta dokonywanie wycieczek. Suche fosy bywały
używane, aczkolwiek większość miast i fortec była ich
pozbawiona. Fosy mokre (zalane wodą) były rzadkością.
W tych czasach w chińskich fortyfikacjach nie używano
jeszcze mostów zwodzonych, więc przygotowując się do
oblężenia, obrońcy zrywali większość mostów i kładek,
zachowując tylko te, które chcieli wykorzystywać do wy­
padów.
Arsenał machin oblężniczych nie był jeszcze bogaty.
Oprócz wymienionych już miotaczy kamieni i ciężkich
kusz najważniejszą bronią oblegających były tarany z me­
talowymi głowicami lub ostrzami, używane do kruszenia
albo rozbijania zewnętrznej obudowy wałów. Cięższe mo­
dele tych machin mogły być osadzone na trójnogach lub na
kołach i obudowane solidną drewnianą osłoną. Znane były
także ciężkie drabiny oblężnicze, zaopatrzone w metalowe
haki do zaczepiania ich o szczyt wałów. Ich niektóre szer­
sze i cięższe modele mogły być także ustawione na kołach
i podtaczane pod mury. Istniały wreszcie także przenośne
drewniane osłony dla saperów rozkopujących wały lub ryją­
cych podkopy. Również i w tym przypadku cięższe modele
mogły być ustawiane na kołach.
Wieże oblężnicze, ustawione na kołach i wyposażone
w mosty przerzucane na mury, były znane, ale rzadko uży­
wane — nie do końca wiemy dlaczego. Być może chińskich
generałów zniechęciła ich wrażliwość na ogień, gdyż w od­
różnieniu od starożytnych Greków ówcześni Chińczycy
nie pomyśleli jeszcze o opancerzeniu wież oblężniczych
metalowymi płytami (jak w przypadku gigantycznych
wież Demetriusza Poliorketesa z IV wieku p.n.e.). Być
może także atak przechodzących z wież piechurów był
zbyt trudny, kiedy na szerokich wałach obronnych czekali
obrońcy ustawieni w kilka szeregów najeżonych długimi
włóczniami i halabardami. Wydaje się w każdym razie, że
ruchome wieże oblężnicze były w tym czasie w Chinach
używane wyłącznie jako górujące nad murami platformy
dla łuczników, kuszników i trebuszy, pozwalające wesprzeć
ostrzałem szturmującą piechotę, ale niezbliżające się bez­
pośrednio do wałów obronnych.
Miotacze kamieni i ciężkie kusze mogły wystrzeliwać
ogniste pociski, by wzniecać pożary w obleganym mieście
albo spalić machiny oblężnicze. W późniejszych czasach
chińscy alchemicy mieli opracować mieszanki zapalające
na potrzeby wojny, jednak w III wieku p.n.e. głównymi
paliwami wojennymi były smoła i tłuszcze zwierzęce.
Również kusznicy, a zwłaszcza łucznicy chętnie używali
zapalonych pocisków w czasie oblężeń.
Chińska taktyka oblężnicza w tych czasach nie różniła
się w podstawowych zasadach od greckiej lub rzymskiej,
miała jednak pewne elementy odrębności, o których za
chwilę.
Negocjacje, zdrada któregoś z oficerów i głód były
głównymi powodami upadku warownych miast, czasem
jednak, gdy czas naglił, konieczne było wzięcie miasta
siłą. Szturm wałów obronnych przez żołnierzy wspinają­
cych się po drabinach lub linach zaopatrzonych w haki był
opcją najkosztowniejszą i najbardziej ryzykowną, dlatego
większość generałów wolała jej unikać — z wyjątkiem sy­
tuacji, gdy wiedzieli oni, że umocnienia miasta są w złym
stanie, dysponowali miażdżącą przewagą liczebną, zaś
obrońcy byli kompletnie zdemoralizowani — albo wreszcie
wówczas, gdy byli pewni, że zaskoczą obrońców całkiem
nieprzygotowanych. Zły stan umocnień był najczęstszą
zachętą do natychmiastowego ataku. Wały z ubitej ziemi
i fosy trzeba było regularnie reperować i konserwować,
co sprawiało, że łatwo było je zaniedbać i pozwolić, aby
deszcz osłabił obwarowania, a fosa wypełniła się ziemią
i śmieciem.
Niedbali zarządcy czasami także pozwalali, aby śmieci,
nieczystości i gruz spiętrzyły się w danym miejscu przy
wałach tak, że ułatwiały atak. W jednym ze skrajnych przy­
padków miejscowy administrator pozwolił (zapewne nie
bezinteresownie), aby w oparciu o wały zbudowano wy­
soką murowaną oberżę, z dachu której można było łatwo
przejść do miasta (sic!). W innym mieście, gdy zawaliła się
jedna z wież, nie tylko jej nie odbudowano, ale nawet nie
usunięto gruzu (sic!), zostawiając ewentualnemu napast­
nikowi wygodną rampę na szczyt obwałowań (fundusze
na remont miejscowy naczelnik zagarnął dla siebie). Takie
zaniedbania z reguły występowały w tych miejscach im­
perium, gdzie od dawna nie było wojny i gdzie w związku
z tym rzadko dokonywano inspekcji.
Jeśli atak z marszu nie był możliwy, szturm trzeba było
przygotować. Pod nadzorem inżynierów składano ciężkie,
szerokie drabiny na kołach, przy czym budowano je z drew­
na uzyskanego na miejscu, gdyż tylko elementy metalowe
przewożono w taborze. Żołnierze zbijali także drewniane
osłony, aby kusznicy i łucznicy mogli ostrzeliwać obroń­
ców na murach. Jeśli czas na to pozwalał, wznoszono także
drewniane wieże — zarówno ruchome do podtoczenia pod
wały, jak i stałe, budowane od razu na miejscu przyszłe­
go szturmu, aby móc strzelać do obrońców także z góry.
Dopiero gdy te przygotowania były ukończone, szturm
na dobrze umocnione miasto miał jakieś szanse powo­
dzenia.
Jeśli atakujący mieli więcej czasu i żywności, mogli
wstrzymać się ze szturmem i zbudować rampę z ubitej
ziemi i kłód drzew, dzięki której piechota mogła wedrzeć
się na wały miasta. Taktyka ta wymagała czasu i wysiłku,
ale jeśli żołnierze wznoszący rampę byli dobrze chronieni
drewnianymi ekranami i osłaniani przez łuczników, kusz­
ników i miotacze kamieni, pozwalała na zmniejszenie strat
zarówno w czasie prac, jak i podczas szturmu.
Jeśli wzniesienie rampy nie było możliwe, oblegają­
cym pozostawało zrobienie wyłomu, co można było osią­
gnąć na trzy sposoby: przez rozkopanie wałów, osunięcie
ich przez podkopanie i rozmycie wodą. W tym punkcie
chińskie taktyki oblężnicze różniły się znacznie od innych
ówczesnych sztuk wojennych dzięki specyfice chińskich
fortyfikacji.
Chińskie miasta były prawie zawsze chronione nie
przez mury obronne, lecz przez wały z ubitej ziemi zmie­
szanej z gałęziami, obmurowane tylko cegłą lub kamie­
niem (czasem tylko z zewnętrznej strony). Wały obronne
były tańsze i łatwiejsze do wzniesienia niż mury, a także
znacznie szersze, dzięki czemu mogły się po nich poruszać
swobodnie całkiem spore oddziały wojska. Co więcej, tak
masywne umocnienia z ubitej ziemi nie mogły zostać skru­
szone żadnym bombardowaniem i być może to jest powód,
dla którego w ówczesnych Chinach nie skonstruowano tak
ciężkich machin miotających jak w Grecji i Rzymie. Były
one także dość odporne na ataki saperów, gdyż aby dokonać
wyłomu, trzeba było najpierw skruszyć mur zewnętrzny, po
czym należało rozkopać potężne wały, cały czas broniąc się
przed ostrzałem i wypadami przeciwnika... Obsunięcie się
masywnego, szerokiego wału na skutek podkopu było też
trudniejsze do osiągnięcia niż w przypadku kamiennych
murów, zwłaszcza że oblężeni nie pozostawali bierni i drą­
żyli przeciwpodkopy, aby wybić saperów albo zawalić ich
galerie. Co więcej, gdy oblężeni już wiedzieli, gdzie ich wa­
ły są zagrożone, zazwyczaj mieli czas, aby za planowanym
wyłomem wznieść nowy wał lub przynajmniej umocnione
palisadą szańce...
Wały z ubitej ziemi miały jednak także jedną wielką
słabość — były mało odporne na wodę. Jeśli czas na to
pozwalał, a układ terenu sprzyjał, najskuteczniejszą taktyką
przy obleganiu miast było spiętrzenie wody i skierowanie
jej na wały obronne. Przeciw takiemu atakowi obrońcy nie­
wiele mogli zrobić poza wyjściem z miasta i zniszczeniem
tam kanałów nieprzyjaciela, co jednak wymagało bitwy
w otwartym polu... Tak więc taktyka ta, choć wymagająca
sporo czasu, była tak skuteczna, że prawie zawsze przyno­
siła upadek obleganego miasta.
***

Nawet jeśli wielkie fortyfikacje graniczne nie odegrały


praktycznie żadnej roli w opisywanym konflikcie, to jednak
nie sposób o nich nie wspomnieć, biorąc pod uwagę fakt,
że były największym osiągnięciem chińskiej architektury
wojskowej w tych czasach.
Wojny i najazdy koczowników stepowych sprawiły, że
w 480 r. p.n.e. w Chinach pojawiły się pierwsze wielkie wały
graniczne. Wały między poszczególnymi królestwami zostały
całkowicie zniszczone (rozkopane) w latach 221-210 p.n.e.
na rozkaz Pierwszego Cesarza — zachowano jednak, a na­
wet rozbudowano te na północnej granicy zewnętrznej, bie­
gnące wzdłuż granic krajów Qin, Zhao i Yan (czyli tych,
które bezpośrednio graniczyły z wielkimi stepami).
Ówczesne fortyfikacje graniczne były wysokimi wa­
łami ziemnymi, przed którymi wykopywano głębokie ro­
wy o stromych ścianach. Wały rozbudowane za czasów
Pierwszego Cesarza były na tyle grube, aby na ich szczycie
mogły swobodnie mijać się dwa rydwany, zaś ich wysokość
sięgała miejscami nawet 15 metrów. W regularnych odstę­
pach na murze wznoszono wieże obserwacyjne, głównie
z drewna, tylko wyjątkowo z kamienia lub cegły. Wszystkie
bramy i mosty wiodące przez fortyfikacje były bronione cy­
tadelami, najczęściej kamiennymi, i obsadzane znaczącym
i zdolnym do długiej obrony garnizonem.
Ponieważ murów granicznych nie można było obsadzić
na całej długości odpowiednio silną załogą, nie były one
w stanie zatrzymać dużych watah koczowników ani armii
najeźdźczych — nie takie zresztą było ich zadanie. Dawa­
ły jednak napadniętym państwom czas na przygotowanie
obrony i ściągnięcie wojsk na zagrożony odcinek, gdyż
sforsowanie wału zabierało trochę czasu — aby przepro­
wadzić jazdę, rydwany i tabor, wroga armia musiała albo
zdobyć jedną z bram, albo zasypać fosę i rozkopać wały.
Na wieżach rozmieszczano sygnalistów ze sztandarami
i innym sprzętem do dawania znaków, co pozwalało szybko
poinformować stolicę o miejscu przerwania granicy i sile
przeciwnika. Fortyfikacje i ich straże chroniły także przed
zwiadowcami i małymi grupami napastników; wypełniały
wreszcie inne zadanie, nie mniej ważne dla władców —
utrudniały ucieczki niewolników, przestępców, opozycjo­
nistów i zwykłych niezadowolonych obywateli za granicę,
do wrogiego państwa lub koczowników. Mury przynosiły
wreszcie dochód z ceł i opłat pobieranych przy bramach,
gdyż tak ściśle chroniona granica znacznie zmniejszała
przemyt towarów. Wszystko to tłumaczy, dlaczego fortyfi­
kacje graniczne w Chinach zostały w późniejszych czasach
rozbudowane do tak imponujących rozmiarów.

SIŁY SPECJALNE

W wojnach okresu Walczących Królestw używano czasem


także oddziałów specjalnych, współpracujących z resztą
armii, ale często operujących z dala od sił głównych.
Jednym z przykładów takich formacji byli Szybcy Kusz­
nicy z kraju Czu. Był to kilkusetosobowy oddział piechoty,
złożony wyłącznie z zawodowych żołnierzy, uzbrojonych
tylko w kusze i krótkie miecze, nieużywających żadnego
uzbrojenia ochronnego. Do jednostki tej dobierano tylko
mężczyzn w najlepszej formie fizycznej, po czym szko­
lono ich intensywnie w dwóch dziedzinach: strzelaniu
z kuszy i bieganiu na przełaj. Szybcy Kusznicy byli ponoć
w stanie przemaszerować dziennie ponad 50 kilometrów,
przez praktycznie każdy teren, po czym wciąż jeszcze by­
li w stanie walczyć. Żołnierze sami przenosili żywność
i amunicję i nie zabierali żadnych zwierząt jucznych, mogli
więc przejść po nawet najgorszych bezdrożach, omijając
tym samym pozycje i patrole przeciwnika. Dysponujący
tą jednostką dowódca armii Czu miał tym samym dość
szeroką gamę możliwości, których jego przeciwnik nie
posiadał.
W większości armii w III wieku p.n.e. istniały tak­
że oddziały nienoszące mundurów i wyspecjalizowane
w przenikaniu na teren przeciwnika w małych grupach
lub pojedynczo, w przebraniu kupców, pielgrzymów lub
nawet żebraków. Żołnierze ci najczęściej nie zabierali ze
sobą nawet broni, z wyjątkiem takiej, jaką mogli posia­
dać inni podróżni na gościńcu, jak kije, pałki lub noże.
Prawdziwa broń była przewożona w ukryciu na wozach
jednego z „kupców” lub zostawała uprzednio ukryta na
terytorium wrogiego kraju przez szpiegów. Zbierając się
następnie w wyznaczonym wcześniej miejscu, żołnierze
ci uzbrajali się, po czym mogli przejść do wykonania za­
dania — mogło nim być zajęcie bramy wrogiego miasta
przed atakiem sił głównych, przerwanie tamy czy rozko­
panie wałów przeciwpowodziowych, spalenie spichlerzy
lub wzniecenie pożarów w całym wrogim miecie, zabicie
lokalnego gubernatora etc.
Czasami żołnierze z tych „sił specjalnych” dostawali
zadania jeszcze bardziej skomplikowane, choć niekoniecz­
nie czysto wojskowe, jak wędrowanie po wrogim kraju
i zbieranie informacji, a także rozpuszczanie fałszywych
pogłosek. Szczególnie śmiali ochotnicy czasem „zdradza­
li” i przechodzili na stronę wroga lub pozwalali się złapać
nieprzyjacielskim patrolom, aby następnie w czasie prze­
słuchania przekazać fałszywe informacje.
Jednym z bardziej ryzykownych zadań było przenik­
nięcie do wrogiego kraju, zaciągnięcie się do miejscowej
armii, po czym na wcześniej ustalony sygnał wywołanie
paniki w szeregach w kluczowym momencie bitwy. Jeśli
takich „infiltratorów” było kilkunastu lub kilkudziesięciu,
efekt wywierany na mało palących się do walki chłopskich
poborowych mógł być bardzo znaczny. Była to wszelako
misja quasi-samobojcza, gdyż w każdej armii oficerowie
i podoficerowie mieli rozkaz tłumić wszelkie objawy pa­
niki bez litości, a jeśli trzeba — zabijać na miejscu żołnie­
rzy próbujących uciekać... Jeszcze niebezpieczniejszymi
możliwymi misjami „infiltratorów” były zamachy na wro­
gich generałów i sabotaż, jak np. spłoszenie i rozpędzenie
zgromadzonych na noc koni lub nawet podpalenie wrogie­
go obozu. Z uwagi na bardzo wysokie ryzyko, w „siłach
specjalnych” często służyli szlachcice lub byli oficerowie,
którzy wcześniej zhańbili się i teraz chcieli się zrehabili­
tować.

DOWODZENIE ARMIĄ

Aby skutecznie kierować ruchami tak wielkich armii,


chińscy władcy i generałowie wypracowali w czasie epoki
Walczących Królestw zaawansowany system dowodzenia.
Każdy generał miał swój sztab, złożony ze swych dorad­
ców, sekretarzy i adiutantów, grupę sygnalistów, kurierów
i gońców, oficerów wywiadu, oficera ds. map, prefekta
pilnującego porządku w czasie marszu i w obozie, kwa­
termistrza, płatnika, kronikarza, tłumaczy, chorążego od­
powiedzialnego za osobisty sztandar generała, osobistego
lekarza, woźnicę rydwanu, kucharza i kilku ordynansów
i służących odpowiedzialnych za szaty, zbroje, broń i ko­
nie generała. Do sztabu przydzielony był także zawsze od­
dział żołnierzy, służący głównodowodzącemu jako gwardia
przyboczna i straż honorowa. Prawie zawsze w sztabie był
także „komisarz polityczny”, oficjalnie pełniący rolę do­
radcy, lecz w rzeczywistości wyznaczony przez władcę,
aby patrzeć generałowi na ręce i donosić o każdym jego
kroku i słowie.
Do szybkiego przekazywania rozkazów Chińczycy opra­
cowali jeszcze w epoce Wiosen i Jesieni (VII-V wiek p.n.e.)
skomplikowany system sygnałów za pomocą sztanda­
rów, trąb i bębnów. Na dalszy dystans używano sygnałów
dymnych w dzień i ogniowych w nocy. Rozkazy pisemne
spisywano na bambusowych deszczułkach lub — jeśli mia­
ły one specjalną wagę — na jedwabiu. W epoce Walczących
Królestw niektóre rozkazy były już czasem szyfrowane.
Od VIII w. p.n.e. każde królestwo w Chinach miało
kartografów, którzy sporządzali i aktualizowali mapy, naj­
częściej malowane na jedwabiu. W V w. p.n.e. generałowie
otrzymali nowe narzędzie do orientowania się w terenie —
igłę magnetyczną.
W czasie bitwy generałowie zazwyczaj dowodzili, stojąc
na rydwanie w takim punkcie, aby móc ogarnąć wzrokiem
możliwie największą część pola bitwy. Jeśli czas na to po­
zwalał, wznoszono drewnianą wieżę lub choćby tylko pod­
wyższoną drewnianą platformę, z których dowódcy chętnie
korzystali. W Czu w VI wieku p.n.e. wynaleziono także
wóz dowodzenia — ciężki pojazd wyposażony w maszt
z bocianim gniazdem, z którego można było ogarnąć wzro­
kiem większy obszar pola bitwy, jeśli nie było lepszego
punktu do obserwacji.
W czasie starcia Walczących Królestw głównodowo­
dzący prawie nigdy nie dowodzili z pierwszej linii, gdyż
było to uznawane za duży błąd, grożący utratą kontroli
nad sytuacją. Natomiast przyjęte było, aby przed bitwą —
jeśli okoliczności na to pozwalały — generał przejechał
wzdłuż szeregów żołnierzy i zwrócił się do nich z krótką
przemową, przypominając zwłaszcza, jakie nagrody i kary
są przewidziane dla żołnierzy w zależności od ich posta­
wy. Zazwyczaj generałowie opisywali także słabe strony
przeciwnika (prawdziwe lub wymyślone), uświadamiali
żołnierzom, jak silna jest ich własna armia, przypominali
o dawnych zwycięstwach nad wrogiem, obwieszczali po­
myślne wróżby, jakie głosili uczeni w dniach poprzedza­
jących walkę etc.
IMPROWIZOWANE ARMIE W LATACH WOJNY DOMOWEJ
209-202 P.N.E.

Wszystkie opisane wyżej techniki i zwyczaje wojskowe


odnajdujemy w czasie wielkiej wojny domowej po śmier­
ci Pierwszego Cesarza, ale ze zmianami wynikającymi ze
spontanicznego, żywiołowego i improwizowanego charak­
teru tego wielkiego konfliktu.
Przypomnijmy, że zaraz po zakończeniu podboju Sze­
ściu Królestw nowy reżim nakazał powszechne rozbrojenie
ludności i zniszczenie większości skonfiskowanej broni.
Całe uzbrojenie, jakie pozostało w imperium, było wła­
snością państwa i przetrzymywano je w arsenałach Kraju
za Przełęczami i największych miastach garnizonowych.
Tym samym, gdy w 209 roku p.n.e. wybuchł wielki bunt
przeciw reżimowi Qin, mało kto wśród rebeliantów miał
broń z prawdziwego zdarzenia.
Z braku oręża rebelianci najpierw zbroili się w pałki,
noże, siekiery, młoty i bambusowe włócznie, potem na broń
zaczęto przetapiać narzędzia i ozdoby, wreszcie po zdoby­
ciu większych miast zagarniano uzbrojenie garnizonów.
Wszędzie wyciągano także broń z ukrycia, w tym — co by­
ło dużą niespodzianką dla gubernatorów i oficerów Qin —
czasem nawet rydwany! Większość uzbrojenia pierwszych
powstańców była jednak improwizowana.
Podobnie jak broń, także i umundurowanie powstańców
było improwizowane. Na początku powstańcy szli do boju
w zwykłych ubraniach, zaznaczając swoją przynależność
do wojska powstańczego jakimś kolorowym akcentem.
Na większości terytorium Chin był to kolor zielony, gdyż
zgodnie z tradycyjnym cyklem elementów ówczesnych
wierzeń, po epoce wody, której kolorem jest czerń, nastę­
puje epoka lasu, którego kolorem jest zieleń. Jeśli akurat
nie można było znaleźć wystarczająco zielonego materia­
łu dla wszystkich, niektórzy powstańcy zatykali za czapki
lub przywiązywali do tarczy gałązki lub witki zerwane
z drzew.
W niektórych częściach imperium przywódcy powstań­
czy przyjęli dla swoich wojsk kolory królestw zniszczonych
wcześniej przez Qin, których odrodzenie było oficjalnym
celem rebelii. I tak na przykład na terenie dawnego kraju
Czu większość powstańców walczyła pod błękitnymi sztan­
darami dawnych władców tego królestwa.
Jeszcze inni dowódcy powstańców przyjmowali jakiś
osobisty znak rozpoznawczy, który stawał się elementem
umundurowania ich oddziałów. Jeden z chłopskich przy­
wódców w kraju Czu walczył pod czerwonym sztandarem,
bo taki był jego ulubiony kolor — jego żołnierze także
nosili czerwone przepaski na głowach lub czerwone szarfy
wokół talii.
Wreszcie sporadycznie zdarzali się także ludzie wciąż
lojalni wobec starożytnej dynastii Zhou, która panowała nad
Chinami od XI do VIII wieku p.n.e., zaś od VII do III wie­
ku p.n.e. kontynuowała sprawowanie władzy nominalnie.
Królowie Zhou zostali definitywnie obaleni i pozbawieni
wszelkich włości przez Qin ćwierć wieku przed podbojami
Pierwszego Cesarza. Biały kolor, będący znakiem królów
Zhou, którzy pełnili przez 800 lat także oficjalnie funk­
cje głównych kapłanów dla wszystkich chińskich krajów,
miał także znaczenie religijne, co zwiększało jego popu­
larność.
Na początku powstania armie rebeliantów były ogrom­
ne, większe nawet niż te w czasach Walczących Królestw,
gdyż w wielu miejscach imperium za broń chwycili prak­
tycznie wszyscy ludzie zdolni do jej noszenia. Szybko jed­
nak liczba ludzi pod bronią znacznie spadła w każdej części
imperium, niezależnie od tego, jak się powiodło (lub nie)
lokalne powstanie.
Tam, gdzie powstanie zostało szybko stłumione, bun­
townicy zwyczajnie rozproszyli się i wrócili do domów.
Spośród tych, których schwytano, niektórych dla przykładu
stracono, ale większość z reguły została wcielona siłą do
armii Qin.
W krajach, gdzie powstanie się powiodło, większość
ludzi także wróciła szybko do domów, gdyż nikt nie był
w stanie wyżywić armii liczących setki tysięcy ludzi. Co
więcej — zamęt, jaki zapanował w całych Chinach pod
koniec 209 roku p.n.e., sprawiał, że większość mężczyzn
chciała jak najszybciej wrócić do domów, aby chronić swe
rodziny i dobytek.
Brak dobrze zorganizowanej administracji sprawiał, że
nie było możliwe ani skuteczne przeprowadzenie pobo­
ru, ani wyżywienie licznych armii. Dlatego na początku
208 roku p.n.e. większość armii powstańczych liczyła od
5 do 30 tysięcy ludzi — prawie wyłącznie ochotników. Ci,
którzy zaciagnęli się pod sztandary nowych przywódców
na kolejną kampanię, zazwyczaj dzielili się na pięć kate­
gorii.
Szlachcice i arystokraci zrujnowani i zdeklasowani
przez reżim Qin, tacy jak Zhang Liang i Xiang Yu, chociaż
stanowiący znikomy odsetek ludności chińskiej, stanowili
znaczny procent armii powstańczych. Ambitni awanturnicy
niskiego pochodzenia, jak Czen Sze i Liu Bang, widzący
w zaistniałej sytuacji okazję do zdobycia bogactw i wyso­
kich pozycji, byli drugą ważną grupą wśród powstańczych
bojowników. Wreszcie nędzarze z marginesu społecznego
i pospolici badyci, jak Han Xin i Peng Yue, nie mający
absolutnie nic do stracenia, a dużo do zyskania, byli także
liczni wśród rebeliantów.
Ludzie najrozmaitszego pochodzenia, mający osobi­
ste rachunki do wyrównania z reżimem imperialnym, byli
wśród pierwszych, którzy chwycili za broń, i prawie wszy­
scy pozostali pod sztandarami powstańczymi przez, kolejne
lata wojny. Ta kategoria nie była liczna, ale zazwyczaj lu­
dzie ci byli najbardziej zmotywowani. Najbardziej znanymi
spośród nich byli książę Xin z Han, dawni urzędnicy Zhang
Er, Czen Yu i rybak Qing Bu.
Najliczniejsi byli jednak zwykli chłopi i mieszczanie,
z reguły młodzi i ubodzy, którzy pozostali w wojskach
powstańczych po 209 roku p.n.e. dla wyżywienia, żołdu
i okazji do zdobycia łupów. Po pierwszych kilku miesią­
cach powstania to właśnie ci mężczyźni, którzy zagusto-
wali w wojaczce i nie mieli ochoty wracać do pracy na
polu lub w warsztacie, stanowili gros wojsk rebelianckich.
Większość z nich była lojalna wobec swoich przywódców,
ale jeśli zostali wzięci do niewoli, bez większych oporów
pozwalali się wcielać do armii Qin — wielu z nich walczyło
pod czarnym sztandarem równie dobrze, jak wcześniej pod
zielonym...
Wyjątkiem wśród wojsk powstańczych była wielka
armia kraju Czu. Ten kraj, najpotężniejszy oponent Qin,
został podbity jako ostatni i w 209 roku p.n.e. większość
oficerów i urzędników, którzy służyli władcom Czu za­
ledwie 12 lat wcześniej, żyła jeszcze i była gotowa wró­
cić do wykonywania dobrze sobie znanych obowiązków.
To tłumaczy, dlaczego w ciągu zaledwie kilku miesięcy
powstańcy odbudowali administrację na znacznej części
obszaru dawnego południowego mocarstwa, przez co mo­
gli uruchomić zarówno mechanizm poboru do wojska, jak
i logistykę niezbędną do zaopatrywania wielkiej, regularnej
armii w żywność, broń, sprzęt i pieniądze niezbędne do
prowadzenia długich kampanii.
Na początku 208 roku p.n.e. główna armia Czu mogła
liczyć nawet 100 tysięcy ludzi, zaś oprócz niej odrodzone
królestwo było w stanie wystawić także mniej liczne ugru­
powania na drugorzędnych odcinkach frontu.
Szybka odbudowa aparatu państwa i wystawienie tak
licznej armii dały w rezultacie władcom Czu pozycję
dominującą wśród powstańców, którą mieli utrzymać aż
do końca wojny przeciw Qin. Wśród pozostałych odro­
dzonych królestw tylko Zhao — inny kraj mający długą
tradycję oporu przeciw Qin — mógł rywalizować z Czu
pod względem szybkości odbudowy swoich mechanizmów
państwowych, ale nawet to państwo nie zdołało wystawić
sił porównywalnych do wielkiej armii południowców.
„POŚCIG MYŚLIWYCH ZA RĄCZYM
JELENIEM” - WIELKIE POWSTANIE
PRZECIW REŻIMOWI QIN (209-206 R. P.N.E.)

WYBUCH WIELKIEGO POWSTANIA W CZU


I JEGO ROZSZERZENIE SIĘ NA SZEŚĆ KRÓLESTW
(SIERPIEŃ - GRUDZIEŃ 209 ROKU P.N.E.)

W sierpniu 209 roku p.n.e. w okręgu Daze na terenie daw­


nego kraju Czu grupa 900 rekrutów powołanych do wojska
została opóźniona przez burzę i nie mogła już zdążyć na
czas na miejsce zbiórki. W myśl nowych praw Drugiego
Cesarza oznaczało to egzekucję wszystkich poborowych
z tego oddziału. Ponieważ jednak armia cesarska miała te­
raz do wykonania wiele innych zadań, oddział poborowych
prowadziło tylko trzech oficerów z Qin, którzy wzięli sobie
do pomocy dwóch spośród roślejszych i bardziej rozgar­
niętych rekrutów.
Ci dwaj „sierżanci” — Czen Sze i Wu Guang — zde­
cydowali, że nie mają zamiaru pójść na pewną śmierć. Wu
Guang z zaskoczenia wyrwał miecz dowódcy i położył go
trupem, potem zaś wraz z Czen Sze zabili dwóch pozosta­
łych oficerów. Następnie Czen Sze przemówił do przera­
żonych poborowych, uświadamiając im, że jeśli udadzą
się na miejsce zbiórki, zostaną wszyscy zabici. Następnie
zaproponował im coś nieoczekiwanego — zamiast uciekać
do lasów i na bagna, gdzie czekały ich albo nędzna wege­
tacja, albo co najwyżej życie rabusiów — powinni uderzyć
na miasto Daze, zabić miejscowych urzędników Qin i spró­
bować wywołać bunt — najpierw w okręgu, a później na
całym południu.
Plan Czen Sze powiódł się bardziej, niż ktokolwiek mógł
przypuszczać. Daze i sześć innych okręgów zostały przez
rebeliantów opanowane w parę tygodni; wszędzie ludność
z entuzjazmem pomagała wybić mało liczne garnizony Qin,
zaś żołnierze i urzędnicy wywodzący się z południa przeszli
na stronę powstańców. Dwa tygodnie po początku buntu
Czen Sze stał na czele 30-tysięcznej armii, słabo uzbro­
jonej, ale palącej się do walki i ziejącej nienawiścią do
reżimu Qin. W opanowanych miastach powstańcy znaleźli
m.in. składowane tam rydwany, zebrane przez urzędników
Pierwszego Cesarza po podboju Czu — łącznie 600 pojaz­
dów. Czen Sze zdołał nawet wystawić oddział jazdy liczący
tysiąc ludzi.
Następnym celem było starożytne i ludne miasto Czen,
w przeszłości jedna ze stolic kraju Czu, a teraz siedziba
władz jednej z 36 prowincji imperium. Czen Sze obawiał
się jednak, że nim zdobędzie Czen, na południe nadejdą
posiłki imperialne. Dlatego powierzył oficerowi imieniem
Song Liu kilka tysięcy ludzi i kazał mu forsownym mar­
szem ruszyć na północ, by zająć prowincję Nanyang, w po­
bliżu Kraju za Przełęczami. Gdyby mu się to udało, miał
następnie ruszyć ku przełęczy Wu i spróbować wtargnąć
do samego Kraju za Przełęczami, serca kraju Qin. W przy­
padku niepowodzenia miał zablokować przełęcz i utrzymać
się na tej pozycji.
Song Liu szybko zajął większość Nanyang, której miesz­
kańcy przywitali jego wojsko z entuzjazmem, ale nie zdołał
zdobyć Yuan, głównego miasta prowincji, bronionego przez
gubernatora Lu Yi, ani innych większych miast. Nie zdołał
też sforsować przełęczy Wu.
Tymczasem na wieść o zbliżaniu się rebeliantów we
wrześniu 209 roku wysocy urzędnicy Qin uciekli z Czen.
Pozostał tylko jeden z wicegubernatorów, zajmując pozycję
w fortecy broniącej głównej bramy miasta. Miał jednak za
mało żołnierzy i w nierównej walce on sam i cały garnizon
Qin zginęli.
Zająwszy Czen, w październiku 209 roku Czen Sze ogło­
sił się władcą odrodzonego królestwa Czu, zaś Wu Guang
został wicekrólem i ministrem wojny. Na wieść o tym na
całym terytorium dawnego Czu wybuchło powstanie po­
wszechne. Ci urzędnicy i żołnierze, którzy się nie przyłą­
czyli do buntu, zginęli lub uciekli do dużych warownych
miast, gdzie stacjonowały najsilniejsze garnizony Qin.
Gdy wybucha wielkie powstanie i rebelianci odnoszą
pierwsze sukcesy, ich przywódcom często przewraca się
w głowie i tracą poczucie rzeczywistości. Jednak Czen Sze
i Wu Guang, chociaż byli niepiśmiennymi chłopami, nie da­
li się ponieść entuzjazmowi i zachowali trzeźwe spojrzenie
na sytuację. Obaj wiedzieli, że gdy Qin rzuci do walki swo­
ją główną armię, ich pełne entuzjazmu, ale słabo uzbrojone
wojsko nie będzie w stanie stawić jej czoła.
Swym następnym posunięciem obaj chłopscy przywód­
cy rebelii pokazali jednak, że mają więcej rozsądku, niż
wszyscy władcy dawnych Sześciu Królestw razem wzięci.
Postanowili, że garnizony Qin w miastach południa zostaną
pozostawione w spokoju, natomiast gromadzące się wojska
Czu zostaną podzielone na kilka armii, które wkroczą do
innych królestw, aby w nich też wywołać powstania. Czen
Sze i Wu Guang uznali, że tylko rozszerzenie rebelii na
wszystkie Sześć Królestw daje szansę na zwycięstwo, gdyż
nawet potężne Qin nie mogło stawić czoła połączonym ar­
miom wszystkich innych odrodzonych krajów.
Czen Sze chciał dać planowanym ekspedycjom mak­
symalną ilość czasu i dlatego najpierw wysłał Wu Guang
z elitarną armią, aby ten zaatakował prowincję Sanczuan
w górnym biegu rzeki Han — terytorium należące kiedyś
do Czu, ale podbite przez Qin w zamierzchłych czasach.
Każda armia Qin maszerująca na wschód musiała przejść
przez te strategicznie ważne ziemie — dlatego na ich gu­
bernatora jeszcze sam Pierwszy Cesarz wyznaczył Li Yu,
syna Li Si. Powstańcza armia zajęła prowincję i obiegła jej
gubernatora w mieście Xingyang.
Wkrótce po wymarszu Wu Guang „król” Czen Sze wysłał
drugą armię — tym razem bezpośrednio w kierunku Kraju
za Przełęczami. Na czele tego wojska postawił Zhou Wena,
który służył w dawnych czasach w sztabie głównodowodzą­
cego armii Czu, generała Xiang Yana. Nie był on co prawda
oficerem, tylko oficjalnym wróżbitą armii, ale już sam fakt
służby w armii Xiang Yana sprawiał, że jego podwładni mieli
do niego zaufanie — a to w zbieranych naprędce oddziałach
powstańczych było równie ważne, co doświadczenie wojen­
ne. Czen Sze nie spodziewał się, że Zhou Wen zdoła przebić
się przez przełęcze i wtargnąć do serca Qin, jednak jakakol­
wiek kontrofensywa Krwawej Bestii (tak często nazywali
reżim Qin ludzie z podbitych krajów) musiała najpierw zająć
się właśnie tą armią, przez co powstańcy w innych regionach
imperium mogli zyskać więcej czasu.
Gdy Zhou Wen wyruszył ze swym wojskiem w górę
rzeki Han, następna armia ruszyła prosto na północ, do
kraju Zhao, który swego czasu najzajadlej opierał się Qin,
zaś nastroje buntownicze były w nim najsilniejsze. Na czele
wyprawy stanął generał Wu Czen, zaś jego zastępcami byli
Zhang Er i Czen Yu, dysydenci z kraju Wei, którzy wychy­
nęli z ukrycia i zjawili się na dworze Czen Sze, gdy tylko
usłyszeli o powstaniu w Czu1. Zadaniem Wu Czena było
wywołanie za wszelką cenę powstania w Zhao i objęcie
tam władzy w imieniu Czen Sze.

1 W ich biografii Sima Qian twierdzi nawet, że to oni właśnie


zaproponowali Czen Sze, aby rozszerzył powstanie przeciw Qin na
terytorium całego kraju.
Wu Czen i jego wojsko pomaszerowali w iście szaleń­
czym tempie, omijając garnizony i unikając nawet walki
z podjazdami, dotarli więc do Zhao bardzo szybko. Daw­
na stolica Handan została opanowana bez walki, gdyż na
wieść o nadejściu wojsk z Czu mieszkańcy wybili garnizon
i otworzyli bramy. Wu Czen wykorzystał entuzjastyczne
powitanie i ogłosił się nowym królem Zhao, wyznaczając
Czen Yu na swego ministra wojny, Zhang Er na Kanclerza
Prawej Strony, zaś swojego zastępcę Szao Sao — na Kanc­
lerza Lewej Strony.
Uzurpacja ta była jawnym nieposłuszeństwem, ale gdy
Czen Sze usłyszał, że mieszkańcy Zhao masowo poparli
Wu Czena, uznał nowego władcę i tylko ponaglił go do
dalszego rozszerzania powstania. Ponownie należy tutaj
wyrazić uznanie dla tego chłopskiego króla-rewolucjonisty,
który — świadomy, iż główny przeciwnik wciąż nie jest
pokonany — wolał przełknąć upokorzenie, niż tworzyć
sobie nowych wrogów.
Świadomy, że czasu jest mało, Wu Czen szybko sformo­
wał armię złożoną z zaciągów w Zhao i części oddziałów
Czu i wysłał ją do sąsiedniego kraju Yan, aby wywołała tam
także bunt. Na czele armii postawił generała imieniem Han
Guang, który jeszcze w czasach wojny obronnej przeciw
Qin był namiestnikiem wojskowym jednej z prowincji kró­
lestwa Zhao. W kraju Yan wrogość wobec reżimu Drugiego
Cesarza była równie wielka jak w Zhao i gdy armia Han
Guanga przekroczyła granicę, mieszkańcy kraju rzucili się
na garnizony Qin i szybko je wybili lub wypędzili. Miasto
Ki, stolica Yan, zostało opanowane praktycznie bez oporu.
Han Guang ogłosił się wtedy królem Yan przy entuzjastycz­
nym poparciu mieszkańców Ki i jednocześnie wypowie­
dział posłuszeństwo Wu Czenowi, postępując dokładnie tak
samo, jak ten ostatni, który wcześniej okazał się nielojalny
wobec Czen Sze.
Przez ten czas Wu Guang oblegał miasto Xingyang,
skutecznie bronione przez gubernatora Li Yu, syna Li Si.
Kolejne nieudane szturmy i poniesione straty wywołały
w końcu rebelię żołnierzy i Wu Guang i jego przybocz­
ni zginęli. Dowódca zbuntowanych żołnierzy, Tian Zang,
ogłosił się nowym głównodowodzącym i posłał głowę Wu
Guang do Czen, wraz z listem objaśniającym okoliczności
rebelii. Czen Sze, świadomy, iż Tian Zang ma do dyspo­
zycji najlepsze oddziały powstańczej armii, niezwłocznie
zatwierdził go jako dowódcę — co więcej, mianował go
także głównym ministrem Czu.
Wieści o powstaniach w Czu, Zhao i Yan i marszu armii
Zhou Wena ku samemu Qin wywołały reakcję łańcuchową
i o ile kraj Han pozostał wierny cesarstwu, to mieszkańcy
Wei i Qi podnieśli bunt przeciw władzy cesarskiej. W ca­
łych Chinach powstańcy zaczęli wiązać na głowach zielone
przepaski lub przewiązywać się zielonymi pasami na znak
buntu przeciw Qin, gdyż w symbolice chińskiej kolor lasu
(zielony ) jest wrogiem wody (czerni). Kronikarz Sima Qian
podsumował to sentencją: „Władza nad krajem wymknęła
się dynastii Qin z rąk jak rączy jeleń, a myśliwi ze wszyst­
kich królestw rzucili się za nim w pościg”.
Na wieść o rozszerzaniu się powstania Czen Sze ze­
brał kolejną armię i powierzył ją szlachcicowi z kraju Wei
imieniem Zhou Szi. Jego zadaniem było zająć dawną sto­
licę Daliang, objąć kontrolę nad powstańcami w tym kraju
i osadzić na tronie księcia Jiu z rodu królewskiego Wei, któ­
ry po latach tułaczki wyszedł z ukrycia i dotarł do Czen.
Wyprawa do Wei zakończyła się takim samym łatwym
sukcesem, jak w Zhao i Yan. Mieszkańcy Daliang sami wy­
gnali garnizon cesarski, otworzyli bramy i nawet obwołali
Zhou Szi królem, ten jednak odmówił i proklamował księcia
Jiu nowym władcą Wei, po czym wysłał posłów do Czena
z prośbą, aby nowy władca przybył do swego królestwa.
Czen Sze jednak odmówił — nauczony doświadczeniem
obawiał się, że Zhou Szi chce zabić księcia Jiu, aby potem
przyjąć ofertę mieszkańców kraju Wei i zasiąść na tronie.
Na dowód lojalności zażądał, aby Zhou Szi wyruszył do
kraju Qi, aby tam także wzniecić bunt; dopiero potem ksią­
żę Jiu miał wrócić do Wei.
Zhou Szi zgodził się i wyruszył do Qi, ale w owym cza­
sie w kraju tym powstanie przeciw Qin trwało już w najlep­
sze. Na czele rebelii stał miejscowy arystokrata Tian Dan,
wywodzący się z dawnego rodu królewskiego Qi. Książę
ten ogłosił się wkrótce potem władcą Qi, po czym inni lo­
kalni przwódcy złożyli mu hołd. Gdy Zhou Szi dotarł do
Qi, drogę zastąpiły mu wojska Tian Dana, który odmówił
uznania Czen Sze za władcę Czu, a nawet zawarcia przy­
mierza z nim, po czym nakazał wojskom z Wei wynosić
się precz. Zhou Szi wycofał się, po czym posłał do Czen
Sze żądanie przysłania księcia Jiu, wskazując, iż zadanie
wykonał, gdyż Qi też wyrwało się już spod władzy Qin.
Czen Sze zgodził się i wkrótce potem książę Jiu przybył
do Daliang i objął władzę królewską, zaś Zhou Szi został
jego kanclerzem.
Prócz tych wielkich rebelii były też inne, o mniejszym
zasięgu. O jednym z lokalnych powstańców zachowało się
wyjątkowo dużo informacji, rzucających światło nie tylko
na powstanie 209 roku p.n.e., ale też na życie zwykłych
mieszkańców Chin w tych czasach.
W okręgu Pei (dziś w Jiangsu), leżącym przed podbo­
jami Pierwszego Cesarza na północno-wschodnim pogra­
niczu Czu (na ziemiach, które jeszcze dawniej należały do
starożytnego księstwa Lu), żył chłop imieniem Liu Ji, na
którego od dzieciństwa wołano Liu Bang (przydomku te­
go sam zainteresowany żywiołowo nienawidził). Z aluzji
w kronice Sima Qian wynika, że okoliczności jego narodzin
były dość skandaliczne, gdyz jego oficjalny ojciec Liu Duan
zaskoczył kiedyś jego matkę in flagranti z sąsiadem i gdy
po ośmiu miesiącach z okładem Liu Bang przyszedł na
świat, ojciec ogłosił dziecko bękartem. Wkrótce potem Liu
Duan wziął sobie drugą żonę. Mały Liu Bang miał ciężkie
dzieciństwo, gdyż ojciec ignorował go, zaś jego matka mia­
ła niską pozycję w domu i dużo złego zniosła tak od męża,
jak i od jego drugiej żony. Niewykluczone, że przydomek
„Liu Bang” odnosił się do imienia owego sąsiada, którego
powszechnie uważano za prawdziwego ojca chłopca...
Rodzina Liu, choć chłopska, nie należała do ubogich,
skoro ojca stać było na poślubienie dwóch żon, a także na
wynajęcie nauczyciela, żeby nauczył jego dzieci czytać
i pisać. Oprócz sporego gospodarstwa Liu Duan miał też
karczmę, zaś jego bracia też nie należeli do biednych. Gdy
jednak Liu Bang dorósł, nie był traktowany jako pełno­
prawny członek rodziny, lecz jako parobek — miał więc
dość nędzne życie i zmartwienia często topił w trunku. Po­
nieważ z reguły nie miał grosza przy duszy, musiał często
pić na kredyt, okazał się jednak tak zabawnym kompanem,
że nie miał problemów ze znalezieniem chętnych, którzy
by mu zafundowali. Z czasem Starsza Pani Wang i Star­
sza Pani Wu, właścicielki dwóch czołowych oberży w Pei,
zorientowały się, że ile razy młody Liu Bang przekracza
drzwi, mogą spodziewać się licznej klienteli, długiego
wesołego wieczoru i dużego utargu; dlatego regularnie
„umarzały” jego długi (łamały na kawałki bambusową de­
seczkę z zapisaną sumą), żeby tylko nie poszedł pić gdzie
indziej.
W 222 roku p.n.e. królestwo Czu zostało podbite przez
Qin, zaś dwa lata później nastały nowe porządki, wprowa­
dzone przez Pierwszego Cesarza. W ramach reformy ad­
ministracji miasto Pei i okoliczne wioski zostały skupione
w okręgu (xiang) Pei. Naczelnik okręgu potrzebował perso­
nelu i przesłuchując kandydatów, spotkał także Liu Banga,
który bardzo przypadł mu do gustu. Liu Bang był wysoki
i silny, miał wydatny, haczykowaty nos i bardzo krzacza­
ste brwi — co sprawiało, że gdy się zdenerwował, ludzie
się go bali. Ponadto był mocny w gębie, chytry i szczerze
nienawidził lokalnych notabli, którzy prosperowali w oko­
licy w czasach przed podbojem. Dlatego nawet jeśli ledwie
umiał pisać i z trudem czytał, naczelnik okręgu Pei uznał,
że ma wszystkie zalety, o jakich nowa administracja, zmu­
szona do bacznej obserwacji zwolenników starych porząd­
ków, mogła marzyć. Tak więc w 219 roku p.n.e., w wieku
30 lat, Liu Bang został naczelnikiem jednej z wiosek (li)
w okręgu Pei.
Liu Bang stał się zaufanym człowiekiem naczelnika
okręgu i gdy z Pei trzeba było wysłać grupę mężczyzn do
robót w stolicy, ich naczelnikiem został właśnie on. Po
powrocie z Xianyang, gdzie raz zobaczył nawet samego
Pierwszego Cesarza, odwiedzającego place budowy, Liu
Bang zważniał tak bardzo, że zaczął innych urzędników
traktować z pogardą i w końcu większość kolegów poobra-
żał — tym bardziej, że teraz, gdy miał wreszcie pieniądze,
pił coraz więcej i często nie trzeźwiał przez kilka dni z rzę­
du. Czego nie przepił, przepuszczał w domach publicznych
i w grach hazardowych, przez co wciąż tonął w długach.
Za każdym razem jednak wierzyciele odpuszczali mu,
gdyż jego wpływy u naczelnika okręgu pozwalały, za od­
powiednim wynagrodzeniem, wiele załatwić. Łapówkami
Liu Bang dzielił się następnie z szefem, dzięki czemu jego
pozycja jeszcze się umocniła. Jedynym człowiekiem, z któ­
rym nie zadarł, był naczelnik okręgowego więzienia Xiao
He — człowiek też niezbyt kryształowy.
Ludzie woleli ustępować Liu Bangowi również dlatego,
że zawsze mógł kogoś oczernić przed władzami i ściągnąć
katastrofę na całą rodzinę. Doszło do tego, że oberżyści
i sprzedawcy udzielali mu „bezzwrotnego kredytu”, zaś za­
możny kupiec z Pei nazwiskiem Lu oddał mu za żonę swą
jedyną córkę, uważając, że kontakty z władzą przyniosą mu
zysk większy, niż szukanie lepszej partii. Ze związku tego
narodziło się wkrótce dwoje dzieci.
Naczelnik okręgu Pei był tak zadowolony z Liu Banga,
że awansował go na szefa powiatu (ting), dając mu nadzór
nad dwoma podwładnymi — powiatowym policjantem
i dróżnikiem — pilnującymi, aby drogi były posprzątane,
drogowskazy widoczne, a nocna brama powiatowa na dro­
dze zamknięta (nocą wolno było podróżować tylko cesar­
skim posłańcom, policjantom i wojsku). Jego powiat nie był
zbyt duży ani bogaty, zaś jego oficjalna nazwa brzmiała:
Cesarski Powiat na Środku Bagna Feng....
Liu Bang był obrotny, chytry i pozbawiony skrupułów,
ale nie był w pełni lojalny wobec nowej władzy. Pewnego
razu rozpoznał wśród podróżnych przejeżdżających przez
Pei poszukiwanego opozycjonistę Zhang Er — nie wydał
go jednak, a wręcz przeciwnie, ostrzegł o krążących listach
gończych. Ten kontakt miał mu się w przyszłości bardzo
przydać.
Raz jednak powinęła mu się noga, gdy będąc potężnie
pijanym, zwymyślał, następnie zaś ciężko pobił jednego
ze swych kolegów z urzędu naczelnika okręgu. Napaść na
urzędnika, nawet niskiego szczebla, była w reżimie Qin
poważnym przestępstwem, karanym ciężkimi robotami,
i Liu Bang musiał uciekać do lasu przed aresztowaniem.
W końcu dzięki pomocy naczelnika okręgu udało mu się
załagodzić sprawę i nakłonić pobitego, żeby odwołał zezna­
nia przed sądem, dzięki czemu napastnik został uniewinnio­
ny. Wtedy jednak Liu Bang oskarżył kolegę o oszczerstwo
i składanie fałszywych zeznań i sędzia przychylił się do
jego skargi. Wymanewrowany urzędnik został skazany na
chłostę i rok ciężkich robót. Po tym incydencie nikt już nie
ośmielił się zadzierać z zaufanym zausznikiem naczelnika
okręgu.
Liu Bang został buntownikiem w podobnych okolicz­
nościach, co Czen Sze. W lipcu 209 roku p.n.e. na rozkaz
gubernatora prowincji naczelnik okręgu Pei zebrał kil­
kuset mężczyzn i postawił na ich czele Liu Banga, aby
doprowadził ich na plac budowy pod Xianyang. Tym razem
jednak pobór był na czas nieokreślony, a Liu Bang musiał
ich pilnować sam, ludzie zaczęli więc mu uciekać, zanim
kolumna opuściła granice okręgu.
Liu Bang zdał sobie sprawę, że zanim dojdzie do sto­
licy, ucieknie mu większość poborowych, a za to zostanie
stracony. Kiedy więc doszedł do swego powiatu, zatrzymał
kolumnę, poszedł do biura napić się na rozjaśnienie umysłu,
wreszcie wyszedł i oświadczył zebranym mężczyznom, że
nie idzie dalej, tylko puszcza ich wolno i sam też ucieka, aby
ukryć się na bagnach. Jego podopieczni szybko się rozpierz­
chli — poza grupą kilkunastu, którzy obwołali Liu Banga
swoim hersztem i zaprzysięgli mu wierność oraz posłuszeń­
stwo. Wkrótce do jego kryjówki na mokradłach przybyła
także jego żona z dziećmi, a także trzech przyjaciół — to­
warzysz dziecięcych zabaw Lu Wan, ulubiony kompan od
kieliszka Fan Kuai, handlujący na co dzień psim mięsem,
i niejaki Zhou Bo, utrzymujący się z wyrabiania ram do
hodowli jedwabników i grania na flecie na pogrzebach. Ten
ostatni był znany także z nadzwyczajnej siły — na ćwicze­
niach pospolitego ruszenia naciągał wszystkim kusze.
W ciągu następnych tygodni wielu innych mężczyzn
wypuszczonych przez Liu Banga, a także bandytów, de­
zerterów i innych zbiegów kryjących się na trzęsawiskach
przyłączyło się do jego grupy. W październiku, gdy nade­
szły wieści o rebelii Czen Sze, na mokradłach okręgu Pei
pod rozkazami Liu Banga skupiło się już ponad stu zdeter­
minowanych ludzi. Gdy rozeszły się informacje o kolejnych
buntach, tym razem w Zhao i Yan, mieszkańcy miasta Pei
również zbuntowali się i uderzyli na urząd okręgu, zabijając
naczelnika i garstkę jego policjantów. Na czele buntu stali
dwaj zastępcy naczelnika — zarządca więzienia Xiao He
i przełożony skrybów Cao Can.
Z kronik Sima Qian i Ban Gu wynika, że stojący nad
zwłokami przedstawicieli reżimu mieszkańcy miasta, któ­
rzy w międzyczasie otrzeźwieli i zrozumieli, co zrobili,
popadli w panikę. Notable miasta zebrali się wtedy na na­
radę i zgodnie z pomysłem Xiao He i Cao Cana postanowili
wezwać Liu Banga i przekazać mu władzę nad okręgiem,
mając nadzieję, że będą mogli na niego zwalić winę, gdyby
sprawy przybrały zły obrót...
Ale Liu Bang, sam chytry i biegły w intrygach, zrozumiał,
dlaczego w większości nieprzychylni mu ludzie wybrali go
na przywódcę; mimo to wnet zjawił się w mieście na czele
swojej bandy straceńców. Następnie postanowił zwiększyć
swój autorytet i ogłosił się księciem Pei (Pei Kung). Jako
„książę” potrzebował sztandaru, kazał więc zrobić sobie
czerwoną chorągiew, gdyż ten kolor uważał za szczęśliwy.
Wyznaczywszy Xiao He i Cao Cana na zastępców, zebrał
następnie zdolnych do noszenia broni mężczyzn — w sumie
bez mała 3 tysiące ludzi — uzbroił ich w co się dało, po
czym wyruszył na sąsiedni okręg Feng. Jego zaimprowizo­
wana armia nie napotkała oporu, gdyż urzędnicy i policjanci
z Feng albo uciekli, albo przyłączyli się do buntu i „książę
Pei” był teraz panem dwóch okręgów.
Takich lokalnych przywódców było w cesarstwie więcej
i nawet w samym Czu król Czen Sze nie miał nad wszyst­
kimi kontroli. Jedna z większych takich grup powstańców,
pod wodzą Qin Jia z Ling i Dong Xie z Zhi, działała na
wschodzie Czu w nadmorskiej prowincji Donghai, której
gubernatora obiegła w mieście Tan. Czen Sze wysłał jed­
nego ze swych generałów, aby objął dowództwo pod Tan,
ale Qin Jia zabił go i odesłał jego głowę do Czen.
W nadmorskiej prowincji Kuaiji, leżącej na południe
od Donghai, miejscowy gubernator, gdy usłyszał o roz­
szerzającym się powstaniu, chciał sam przyłączyć się
do buntu i nawiązał kontakt ze wspomnianym już wcze­
śniej dysydentem Xiang Liangiem. Ten ostatni przybył
na spotkanie z uzbrojonymi ludźmi i zabił zaskoczonego
gubernatora i jego żołnierzy. Wobec wrogości ludności
prowincji pozbawiony dowódcy garnizon cesarski oddał
się pod dowództwo Xiang Lianga. Ten ostatni cieszył się
w Czu wielkim autorytetem, gdyż był synem generała
Xiang Yana, tragicznego bohatera z czasów ostatniej woj­
ny przeciw Qin w latach 224-222 p.n.e. Pierwszym za­
stępcą Xiang Lianga był Xiang Yu, jego ledwie 24-letni
wtedy bratanek. Obaj szybko opanowałi prowincję Kuaiji
i zorganizowali pod błękitnym sztandarem Czu 8-tysięczną
armię. Xiang Liang odmówił uznania Czen Sze ze króla,
był gotów jednak zawrzeć z nim przymierze na czas wojny
z Qin.
Mimo iż wielu lokalnych dowódców nie chciało uznać
jego władzy, zaś niektórzy jego generałowie ogłosili się
udzielnymi władcami równymi rangą królowi Czu, w końcu
209 roku p.n.e. Czen Sze mógł być zadowolony z wyników
batalii. Jego plan powiódł się lepiej niż można się było
spodziewać i pięć z Sześciu Królestw odrodziło się, z czego
cztery (Czu, Zhao, Yan i Wei) były połączone przymie­
rzem przeciw Qin, zaś piąte (Qi) zachowywało przyjazną
neutralność. Wtedy jednak nastał nieunikniony moment
wielkiej próby dla wszystkich powstańców w imperium.
Bramy Kraju za Przełęczami otwarły się i wyroiły się z niej
maszerujące pod czarnymi sztandarami Qin zbrojne zastępy
głównej armii cesarstwa. Krwawa Bestia, chociaż ciężko
poraniona przez wybuch powstania, była jednak daleka od
śmierci i teraz zamierzała zemścić się na tych, którzy rzucili
jej wyzwanie...

IMPERIUM KONTRATAKUJE - WIELKI MARSZ ARMII


ZHANG HANA (STYCZEŃ - LISTOPAD 208 R. P.N.E.)

Musimy teraz wrócić trochę wstecz, aby wyjaśnić, co działo


się przez ten czas w Xianyang i Kraju za Przełęczami, a tak­
że i to, dlaczego reakcja reżimu Qin na wielkie powstanie
była tak powolna.
Kurierzy szybko przynieśli wieści o wybuchu powstania
w środkowym Czu w sierpniu 209 roku p.n.e., ale cesarz
i Zhao Gao zareagowali w najgorszy możliwy sposób —
uznali, iż jest to intryga mająca na celu nakłonienie ich
do rezygnacji z wielkich robót publicznych i pierwszych
posłańców kazali wychłostać i wtrącić do więzienia! Gdy
powstańcy zdobyli Czen i bunt rozszerzył się na cały dawny
kraj Czu, kolejni kurierzy, uprzedzeni przez dworzan, nie
przekazywali prawdziwych informacji, lecz twierdzili, że
lokalne władze mają sytuację pod kontrolą i pozostaje tylko
wyłapanie „uciekających bandytów”. Drugi Cesarz i jego
zausznik zrozumieli powagę sytuacji dopiero w listopadzie
209 r. p.n.e., gdy rebelianci zwycięzyli już w Zhao, Yan,
Qi i Wei, zaś dwie powstańcze armie, dowodzone przez
Sing Liu i Zhou Wena, stanęły na granicach Kraju za Prze­
łęczami !
Wojska Qin były w 209 roku p.n.e. rozlokowane nie po
to, aby tłumić rebelie w Sześciu Królestwach, ale by chro­
nić północ przed rajdami Xiongnu i dokończyć pacyfikacji
i kolonizacji dalekiego południa. Zhao Tuo, wicekról Na­
nyue, miał dużą armię, ale kontakt z nim był niemożliwy,
gdyż od Xianyang oddzielało go tysiąc pięćset kilometrów
i niezliczone rzesze rebeliantów. Generał Wang Li miał na
północnej granicy najlepszą armię imperium, ale jego bez
mała stutysięczne wojsko było rozproszone wzdłuż liczą­
cych dwa tysiące kilometrów fortyfikacji granicznych. Na­
wet przy ogołoceniu północnego pogranicza koncentracja
tej armii musiała zająć wiele tygodni. Mniejsze garnizony,
stacjonujące w Sześciu Królestwach, zostały w większo­
ści wybite, zaś duże jednostki, stacjonujące w większych
miastach, były w większości oblężone. Co gorsza, niektó­
rzy dowódcy pomniejszych garnizonów przyłączyli się
do buntu, nawet jeśli często uczynili to tylko po to, żeby
ratować życie, i mogli w przyszłości ponownie zmienić
strony.
Tym samym cesarz miał na początek tylko siły stojące
w samym kraju Qin — gwardię cesarską i żołnierzy pil­
nujących zachodniego pogranicza. Gdy jednak raz wład­
ca zaczął wydawać rozkazy, mechanizm administracyjny
i wojskowy Qin, doskonalony przez tylu kolejnych królów
i ministrów, ponownie pokazał swoją skuteczność. Posłańcy
zanieśli rozkazy Wang Li na północy, aby zebrał wszystkich
żołnierzy, jakich się da, i wracał Prostą Drogą do Xiany­
ang. Zmobilizowano też wszystkich rezerwistów w Qin; na
czele tych oddziałów stanęli generał Sima Xin i dowódca
gwardii Dong Yi.
W tym czasie jednak Zhou Wen i Song Liu stali niecałe
200 kilometrów od stolicy cesarstwa i próbowali przebić
się przez przełęcze; trzeba było więc rozprawić się z tym
zagrożeniem, nie czekając na zakończenie mobilizacji. Roz­
wiązanie problemu znalazł minister skarbu Zhang Hana,
odpowiedzialny też za wielkie roboty publiczne. Wokół
góry Li w pobliżu stolicy miał on pod pieczą sto kilkadzie­
siąt tysięcy pracowników przymusowych (odbywających
obowiązkową służbę dla państwa) i więźniów skazanych
na ciężkie roboty, spośród których wielu także pochodziło
z serca imperium. Więźniowie i pracownicy przymusowi
z Qin zostali pospiesznie zmobilizowani i zorganizowani
w pułki, na czele których stanęli oficerowie gwardii ce­
sarskiej. Amnestią objęto też skazańców z innych regio­
nów imperium, jeśli zgłosili się do armii na ochotnika.
Tak w parę tygodni wystawiono liczącą kilkadziesiąt ty­
sięcy ludzi armię, na której czele zaś stanął sam Zhang
Han.
Nawet jednak po zebraniu zawartości arsenałów z Kraju
za Przełęczami brakowało broni do uzbrojenia zmobilizo­
wanych ad hoc rekrutów, gdyż duża część zasobów znaj­
dowała się na północy, w Nanyue lub w prowincjonalnych
garnizonach (część wpadła już w ręce rebeliantów). Rozko­
pano wtedy grobowiec Pierwszego Cesarza i wyciągnięto
całe uzbrojenie i wojskowe wyposażenie armii posągów,
ale i tak część żołnierzy wyruszyła na wojnę wyposażona
w bambusowe włócznie, pałki, siekiery i inną zaimprowi­
zowaną broń. Do tej armii dołączyło trochę jazdy z zachod­
niej granicy, garstka gwardzistów cesarskich, stanowiących
straż przyboczną Zhang Han, i ochotnicy z Xianyang (tak
szlachcice, jak i „czarnogłowi”).
Zebrawszy nadspodziewanie szybko armię, cesarz
musiał zdecydować, gdzie ją posłać. Do doliny rzeki Wei
wiodą dwie główne przełęcze — Wu na południu i Hanku
na wschodzie — i przed obiema stały armie powstańcze.
Rada wojenna Qin zdecydowała, że mało liczna armia Sing
Liu, blokująca przełęcz Wu, jest mniej groźna i nie zdoła
sforsować linii obronnych. Zhou Wen jednak, szturmujący
przełęcz Hanku na wschodzie, miał do dyspozycji armię
ogromną, gdyż prócz wojsk Czu miał też dziesiątki tysięcy
ochotników z Han i Wei.
Zhang Han wyprowadził swą armię przez przełęcz Han­
ku w styczniu 208 roku p.n.e. i w bitwie pod Xi (nieopodal
przełęczy) pobił powstańców i zmusił ich do odwrotu. Zhou
Wen wycofał się na południe, wzniósł obóz warowny pod
Caoyang i posłał kurierów do kraju Zhao i na południe, pro­
sząc o posiłki. Po paru tygodniach przygotowań, w końcu
lutego 208 roku p.n.e., Zhang Han wziął szturmem obóz
pod Caoyang, znów nie zdołał jednak zniszczyć armii po­
wstańców. Zhou Wen tym razem nie próbował już wzno­
sić kolejnego warownego obozu, ale uchodził szybko na
południe — jednak energiczny pościg wojsk Qin zmusił
go na początku marca 208 r. p.n.e. do przyjęcia kolejnej bi­
twy. Pod miastem Mianczi powstańcy zajęli dobrą pozycję
obronną, ale mimo to ponieśli kieskę i tym razem ich armia
została całkowicie zniszczona. Gdy nic było już nadziei na
zwycięstwo, Zhou Wen wbił sobie sztylet w gardło. Część
jeńców została wcielona do armii Qin, natomiast tych, któ­
rzy odmówili — wymordowano.
Zwycięskie bitwy pod Xi, Caoyang i Mianczi prze­
kształciły zaimprowizowaną armię Zhang Hana w spraw­
ne wojsko — zaś jej żołnierze nabrali wielkiego zaufa­
nia do swego dowódcy. Zhang Han pomaszerował teraz
na wschód, na odsiecz Xingyang, oblężonego od pół roku
przez powstańczą armię Tian Zanga.
Na wieść o marszu armii Qin w końcu marca 208 roku
p.n.e. w obozie powstańców pod Xingyang zebrała się ra­
da wojenna. Tian Zang nie chciał się wycofywać, aby nie
zmarnować wysiłków i strat poniesionych przy oblężeniu.
Nie chciał jednak też przyjmować bitwy pod miastem, oba­
wiając się wycieczki oblężonych w najbardziej niedogod­
nym momencie. Dlatego pozostawił pod Xingyang duży
oddział pod dowództwem Li Gui, aby kontynuował bloka­
dę, sam zaś zabrał większość armii na zachód, aby wznieść
warowny obóz pod wielkim spichlerzem w Ao (w tym cza­
sie już splądrowanym i opróżnionym).
Zhang Han jednak wyprzedził go i czekał na powstań­
ców pod Ao, przez co zamiast bronić się zza szańców Tian
Zang musiał walczyć w otwartym polu. Armia cesarska
odniosła całkowite zwycięstwo, zaś sam Tian Zang zgi­
nął. Zhang Han nie zmarnował ani chwili, lecz ruszył pod
Xingyang i zaskoczył powstańców blokujących miasto;
wzięci w kleszcze między odsiecz i wycieczkę garnizo­
nu oblegający zostali wybici; sam Li Gui również zginął
w bitwie.
Wiadomość o odsieczy została przywitana w Xianyang
z wielką ulgą, gdyż tym samym uratowano od zagłady
kilkanaście tysięcy dobrych żołnierzy i wielu urzędników
oraz innych lojalistów, którzy się schronili w mieście. Co
ważniejsze, z tego wielkiego, warownego miasta, leżącego
w centrum imperium, wiodły drogi ułatwiające ofensywę
w każdym kierunku, w pobliżu zaś znajdowały się wiel­
kie spichlerze, gdzie można było gromadzić zaopatrzenie
armii. Dla kanclerza Li Si była to szczególnie dobra wia­
domość, gdyż dowódcą obrony miasta był jego najstarszy
syn i dziedzic.
Zhang Han dalej działał bardzo energicznie. Wydzielił
ze swej armii silny korpus i posłał go na wschód, przeciw
powstańcom dowodzonym przez Deng Yue, podczas gdy
sam ruszył na południe, przeciw armii prowadzonej przez
Wu Xu. W rezultacie oba wojska powstańcze zostały roz­
bite, Wu Xu zginął w walce, zaś Deng Yue uciekł z niedo­
bitkami swych wojsk do Czen, gdzie król Czen Sze kazał
go powiesić za tchórzostwo. Zhang Han zebrał następnie
swoją armię i wrócił pod Xingyang, gdzie rozłożył obóz
i pozwolił ludziom trochę odpocząć, sam zaś zaczął przy­
gotowywać plany kampanii przeciw Czen Sze.
Te wielkie bitwy były zaledwie uwerturą do wielkiej
kontrofensywy imperium. Sima Xin i Dong Yi zakończyli
w międzyczasie mobilizację i w kwietniu 208 roku p.n.e.
do obozu pod Xingyang nadciągnęła kolejna wielka armia
Qin, tym razem złożona z weteranów i świeżych rekrutów
zebranych w Kraju za Przełęczami — pospiesznie co praw­
da wyszkolonych, ale za to dobrze uzbrojonych. Zhang Han
miał teraz do dyspozycji wojsko wystarczająco liczne, żeby
zaatakować samo serce powstania w Czu. Jego armia ruszy­
ła na Czen i jeszcze w tym samym miesiącu wzięła miasto
szturmem, zabijając większość obrońców, ale darowując
życie mieszkańcom. W walce zginął Cai Ci, dowodzący
obroną kanclerz Czu.
W tym czasie Czen Sze nie było w Czen, gdyż wcześniej
wycofał się z większością wojska na zachód, gdzie ściągał
posiłki. Zhang Han nie dał mu jednak chwili wytchnienia
i dopadł główną armię Czu pod Czengfu, parę dni marszu
na zachód od Czen. Wojskami Czu dowodził doświadczony
generał Zhang Jia, gdyż Czen Sze, świadomy swych bra­
ków dowódczych, rozsądnie wyznaczył do tego zadania
zawodowego żołnierza. Niewiele to pomogło — w końcu
kwietnia 208 r. p.n.e. wojska powstańcze zostały pobite,
zaś Zhang Jia zginął w walce.
Czen Sze obserwował bitwę z daleka i gdy stało się
jasne, że jest przegrana, uciekł dalej na zachód ze swą
gwardią. Wtedy jednak opuściło go szczęście. Parę dni po
bitwie pod Czengfu oficer imieniem Zhuang Jia, pełnią­
cy zaszczytną funkcję woźnicy rydwanu władcy, zdradził
i zamordował króla Czen Sze, po czym zawiózł jego gło­
wę Zhang Hanowi, prosząc w zamian o stanowisko gu­
bernatora Czen. Prośbie tej stało się zadość. Tym samym
po dziesięciu miesiącach powstania Czen Sze i Wu Guang
ci dwaj ludzie, którzy jako pierwsi porwali się do walki
przeciw Qin, już nie żyli. Mieszkańcy okolicy, w której
zginął Czen Sze, pochowali go i wznieśli małą świątynię,
gdzie składano mu ofiary jako Smutnemu Królowi. Zhang
Han nie przeszkodził w tym, zakazał też zbezczeszczenia
królewskiego grobu.
Zhuang Jia objął władzę w Czen jako gubernator pro­
wincji i oprócz swych ludzi otrzymał też do swej dyspo­
zycji sporą część wojsk Qin. Jednak ocalali z pogromu
pod Czengfu żołnierze Czu odmówili mu posłuszeństwa
i wkrótce zebrali się ponownie pod dowództwem generała
Lu Czena, szambelana poległego króla. Na początku było
ich zaledwie kilka tysięcy, ale szybko zaczęli rosnąć w siłę.
Lu Czen kazał im wiązać na głowach, czapkach lub heł­
mach błękitne przepaski (kolor sztandaru Czu) i nazwał
swoje wojsko Armią Błękitnogłową.
Tymczasem na wieść o zwycięstwach Zhang Hana
i śmierci Czena mieszkańcy prowincji Nanyang chwycili
za taką broń, jaką mogli znaleźć, i zaatakowali blokującą
przełęcz Wu armię Sing Liu. Ten ostatni, mający co naj­
wyżej dziesięć tysięcy ludzi, nie był w stanie spacyfikować
prowincji, wyruszył więc na południowy wschód, chcąc do­
łączyć do walczących jeszcze w Czu wojsk powstańczych.
W czasie marszu czuł się bezpiecznie, gdyż armia Zhang
Hana działała jakieś 200 kilometrów dalej na wschód. Jed­
nakże czy to z nadmiaru pewności siebie, czy z braku wy­
starczającej ilości konnicy. Song Liu nie wykrył na czas
wielkiej armii Qin, maszerującej z północy, i w czerwcu
208 roku p.n.e. dosłownie wpadł na nią po kilku dniach
odwrotu. Armia, z którą się spotkał, miała za sobą bardzo
długi marsz, gdyż nadeszła Prostą Drogą aż z północnej
granicy imperium. Generał Wang Li, zebrawszy swoich
rozproszonych na granicy ludzi, przybył wreszcie na front.
Otoczeni przez znacznie silniejszego przeciwnika powstań­
cy poddali się. Żołnierzy wcielono do wojska Qin, zaś Sing
Liu i oficerów zawieziono do Xianyang, gdzie zostali pu­
blicznie rozerwani rydwanami.
Zhang Han musiał teraz postanowić, co czynić dalej.
Jedną z możliwości był dalszy marsz na wschód, aby rozbić
armie Qin Jian w Donghai i Xiang Liang w Kuaiji, tudzież
pomniejsze bandy — takie jak ta, którą zebrał Liu Bang
w Pei. Pacyfikacja Czu pozwoliłaby odzyskać łączność
z Zhao Tuo, wicekrólem Nanyue, który na dalekim połu­
dniu miał dużą armię. Z drugiej jednak strony, dowódca
armii Qin był świadom, że oddalając się zbytnio od Kraju
za Przełęczami, naraża serce imperium na atak ze strony
Wei, Zhao i Yan. Dlatego Zhang Han zdecydował, że zanim
zapuści się tak głęboko ku ujściu Jangcy i dalekiemu po­
łudniu, musi rozprawić się z powstaniem na północy. Była
to a priori rozsądna decyzja, gdyż ani Xiang Liang, ani
Qin Jian ani inni pomniejsi buntownicy nie mieli wielkich
armii, zaś w królestwach północnych zwycięzcy rebelianci
w międzyczasie wzięli się za łby, wręcz zapraszając, aby
ich zaatakowano, póki są podzieleni.
Wracając należy opisać w tym miejscu wydarzenia
w Zhao i Yan po zwycięstwie powstańców. Jak pamię­
tamy, w krajach tych władzę królewską objęli Wu Czen
i Han Guang — dwaj oficerowie z Czu — wbrew rozkazom
Czen Sze, który chciał, aby na tron wrócili tam członkowie
dawniej panujących rodów królewskich. O ile jednak Czen
Sze pogodził się z nieposłuszeństwem Wu Czena, to ten
ostatni okazał się mniej rozsądny i gdy jego podkomendny
Han Guang ogłosił się królem Yan, natychmiast ruszył ze
swoją armią, aby podbić ten kraj. Władca Zhao miał jed­
nak pecha, gdyż prowadząc rozpoznanie na czele oddziału
jazdy, wpadł w zasadzkę i został wzięty do niewoli przez
żołnierzy z Yan.
W kraju Zhao zabrakło tym samym króla, zaś faktyczną
władzę przejęli kanclerz Zhang Er i minister Czen Yu. Uda­
ło im się wynegocjować uwolnienie Wu Czena w zamian za
zawarcie pokoju. Han Guang wypuścił byłego zwierzchnika
tym chętniej, że obawiał się Zhang Er i Czen Yu znacznie
bardziej niż jego. Wypuściwszy swego więźnia, władca
Yan wycofał się następnie z walki przeciw Qin, obserwując
tylko czujnie rozwój sytuacji.
Wkrótce po powrocie do Handan król Wu Czen padł
ofiarą puczu jednego ze swych generałów imieniem Li
Liang, dawnego oficera w armii Qin, który teraz ogłosił
się królem Zhao. W czasie przewrotu zginął też kanclerz
Szao Sao, ale Zhang Er i Czen Yu zdołali jeszcze raz uciec.
Obaj zebrali wkrótce potem armię i ruszyli na stolicę, zaś
by przeciągnąć na swoją stronę ludność, odszukali księcia
Xie, prawowitego następcę tronu Zhao, którego obwołali
królem. Tym samym w Zhao rozpętała się krwawa wojna
domowa.
Walki wewnętrzne wśród powstańców toczyły się w wie­
lu miejscach i warto teraz powrócić do barwnych dziejów
jednego z mniejszych watażków z kraju Czu, znanego nam
już Liu Banga, który mienił się teraz księciem Pei i na czele
kilku tysięcy chłopskich powstańców kontrolował okręgi
Pei i Feng na pograniczu dawnych królestw Czu i Qi.
Na północ od Pei i Feng, na ziemiach dawnego Qi, znaj­
dowała się prowincja Si, którą ciągle kontrolował guberna­
tor cesarski Zhuang, mający swą siedzibę w mieście Xue.
Na wieść o buncie Liu Banga postanowił on stłumić rebelię
w zarodku i w styczniu 208 roku p.n.e. wysłał jednego ze
swych prefektów imieniem Ping z oddziałem wojska do
Feng. Powstańcy najpierw ostrożnie wycofali się do miasta,
za pospiesznie wzniesione szańce, ale po dwóch dniach
zorientowali się, że oddział prefekta jest mniej liczny niż
ich własna armia. Wtedy Liu Bang poprowadził osobiście
wycieczkę z miasta, zaskoczył żołnierzy Qin i wybił ich
wszystkich, łącznie z dowódcą. Następnie książę Pei zosta­
wił część swoich ludzi, aby pilnowali Pei i Feng, z resztą
zaś wyruszył na północ, aby spróbować wziąć szturmem
Xue.
Gubernator Zhuang popełnił błąd, wysyłając przeciw
powstańcom oddział zbyt słaby, aby ich pobić, ale wystar­
czająco liczny, aby jego brak uniemożliwił mu skuteczną
obronę miasta. Po krótkiej walce ostatni żołnierze Qin wraz
ze swoim dowódcą przebili się i uciekli na północ, dopadł
ich jednak pościg. Gubernator Zhuang zginął z wszystkimi
swoimi ludźmi.
Liu Bang nie mógł jednak skorzystać na tym zwycię­
stwie, gdyż zaraz potem dowiedział się, że do Feng wkro­
czył z zachodu oddział królestwa Wei. Jego dowódca, gene­
rał Czu Fu, nie chciał prowadzić wojny, lecz zaproponował
mieszkańcom okręgu, aby uznali władzę króla Jiu z Wei.
Przywódca mieszkańców Feng imieniem Yong Czi przyjął
ofertę.
Rozjuszony Liu Bang wrócił jak najszybciej do Feng
i obiegł miasto, ale bez skutku, gdyż większość ludzi opu­
ściła go — nigdy nie był specjalnie popularny, a do walki
z sąsiadami chłopi z Pei się nie palili. Liu Bang, rad nierad,
także wrócił do Pei, gdzie dopadła go choroba i w kon­
sekwencji reszta jego armii rozeszła się do domów. Gdy
wyzdrowiał, postanowił szukać szczęścia u boku innych
przywódców powstania. Pod jego rozkazami zostało jesz­
cze dwustu ludzi, niemających ochoty wracać do wiejskiego
życia, i chociaż nie był to duży oddział, wszyscy mieli ko­
nie, zbroje i dobrą broń, zabrane zabitym żołnierzom Qin.
W marcu lub kwietniu 208 roku p.n.e., zabrawszy żonę,
dzieci i swój czerwony sztandar, Liu Bang poprowadził
oddział do prowincji Donghai, kontrolowanej przez Qin Jia.
Książę Pei poprosił go o posiłki, na czele których mógłby
odbić Feng, oferując oddanie mu w zamian pod kontrolę
miejscowości Pei i Feng. Ten odmówił, ale przyjął księcia
na służbę, nadał mu stopień generała i zezwolił na zacią­
ganie nowych żołnierzy, dzięki czemu wkrótce Liu Bang
miał znowu ponad tysiąc ludzi.
Wkrótce potem rozeszły się wieści o zwycięstwach
Zhang Hana i śmierci króla Czen Sze. Na początku Qin
Jia uznał to za dobrą wiadomość, gdyż skoro tron królew­
ski był pusty, mógł osadzić na nim własnego kandydata.
Odszukawszy księcia krwi imieniem Jing Ju z klanu kró­
lewskiego Czu, obwołał go władcą królewstwa, sam zaś
ogłosił się kanclerzem.
Obawiajac się ataku wojsk cesarskich, Qin Jia postano­
wił zająć warowne miasto Dingtao, którego garnizon po­
został dotąd wierny Qin. Była to silna forteca, posiadająca
bogaty arsenał i wielki spichlerz. Qin Jia bał się jednak,
że sam nie da rady zdobyć tego miasta, posłał więc puł­
kownika Gonsun Qinga z poselstwem do Tian Dana, króla
Qi, prosząc go o posiłki do walki ze wspólnym wrogiem.
Władca Qi przyjął jednak wysłanników nieuprzejmie, a gdy
ci w odpowiedzi zachowali się hardo, kazał całe poselstwo
wymordować i odesłać ich głowy Qin Jia. Tym samym pla­
ny wyprawy na Dingtao spełzły na niczym.
Zhang Han istotnie wysłał do Donghai korpus pod do­
wództwem Sima Yi. Ten rozproszył pomniejsze watahy
powstańców i spalił kilka miast, których mieszkańcy wcze­
śniej wybili żołnierzy Qin. Aby zyskać na czasie, Qin Jia
wysłał dwa odddziały jazdy mające opóźnić marsz Sima Yi.
Większym dowodził jego zastępca, arystokrata imieniem
Ning, noszący tytuł hrabiego Dongyang. Mniejszy oddział
prowadził Liu Bang.
Hrabia Dongyang i Liu Bang zdołali opóźnić marsz Si­
ma Yi, ale ich oddziały też przy tej okazji ucierpiały i mu­
sieli uciekać na wschód. W czasie odwrotu Liu Bang i jego
żołnierze napotkali nadjeżdżającą z północnego zachodu
grupę stu jeźdźców i zatrzymali ich, aby sprawdzić, kto
zacz. Dowódca tego oddziału przedstawił się imieniem
słynnym na całe Chiny: był to Zhang Liang — człowiek,
który kiedyś o mały włos nie zabił Pierwszego Cesarza,
poszukiwany od lat przez policję i wojsko Qin. Na wieść
o buncie na południu Zhang Liang spróbował w końcu 209
roku p.n.e. wywołać powstanie w swym rodzinnym kraju
Han, ale niewiele wskórał. Pobity przez wojska imperialne,
z setką najwierniejszych towarzyszy wyruszył do Czu, aby
dołączyć do walki z Krwawą Bestią. Dowiedziawszy się
w drodze o śmierci Czen Sze, postanowił przebić się na
wschód, aby dołączyć do Qin Jia i króla Jing Ju.
Liu Bang przyłączył oddział Zhang Lianga do swojego
i razem podążyli do obozu Qin Jia, który pod miastem Liu
szykował się do obrony przed armią Sima Yi. Ten ostatni
w międzyczasie zajął miasto Tang, będące dotąd „stolicą”
króla Jing Ju. W warownym obozie pod Liu powstańcy
zgromadzili tyle broni i żywności, ile mogli zebrać, i cze­
kali na atak. W czasie tego oczekiwania Liu Bang i Zhang
Liang dużo rozmawiali i nieoczekiwanie ci dwaj tak od­
mienni ludzie — prostacki watażka i wyrafinowany ary­
stokrata — zaprzyjaźnili się i przyjaźń ta miała przetrwać
wszelkie próby i zakończyć się dopiero z ich śmiercią.
Na wojnie często bywa tak, że im lepszą pozycję obron­
ną się przygotuje, tym mniejsze szanse na to, że przeciwnik
ją zaatakuje; i istotnie, Sima Yi nie nadciągnął pod Liu,
lecz pozostawiwszy garnizony w Tang i Xiayi, podążył na
zachód ku Czen. Wkrótce podobnie postąpili inni dowódcy
Qin operujący w Czu. Wszyscy zebrali się pod Czen, gdzie
Zhang Han gromadził armię do jakiejś wielkiej wyprawy,
o której celu nic jeszcze nie było wiadomo.
Odizolowane garnizony w Tang i Xianyi stały się tym
samym ponętnym celem, ale Qin Jia obawiał się, że jest to
pułapka — wzniósł więc nowy obóz warowny pod Peng­
czeng i wysłał na zachód 3-tysięczny oddział na zwiady,
powierzając dowództwo Liu Bangowi. Gdy książę Pei
i Zhang Liang dotarli pod Tang, zorientowali się, że Sima Yi
zostawił w mieście załogę silną, ale złożoną z niepewnych
elementów, głównie rekrutów spoza Qin, wcielonych siłą
do armii. Liu Bang postanowił zaryzykować i choć garni­
zon był tak silny, jak jego oddział, obiegł miasto i po trzech
dniach przygotowań przypuścił szturm. Tak jak przewidział,
większość żołnierzy poddała się natychmiast, a ci nieliczni,
którzy stawili opór, zginęli.
Liu Bang i Zhang Liang wcielili jeńców do swoich od­
działów, zebrali też ochotników z Tang i ruszyli na czele
kilku tysięcy ludzi pod Xianyi. W końcu maja 209 roku
p.n.e. również i to miasto zostało zdobyte, a część jego
załogi przyłączyła się do powstańców.
Po tych zwycięstwach Liu Bang postanowił nie wracać
do obozu Qin Jia, lecz najpierw wyrównać porachunki —
zabrał więc swoją małą armię na północ, pod Feng. Nie
zdołał go jednak zdobyć, mimo iż miał teraz być może
nawet osiem tysięcy ludzi, gdyż mieszkańcy miasta, w od­
różnieniu od żołnierzy w Tang i Xianyi, bronili swoich
domów i rodzin, zaś żołnierze z Wei, choć nieliczni, wsparli
ich najlepiej jak mogli. Po kilku dniach bezskutecznych
ataków i poniesieniu sporych strat Liu Bang dał za wygra­
ną, odstąpił pobity (już po raz drugi) od oblężenia Feng
i podążył z powrotem do Liu.
Mściwość Liu Banga uratowała mu życie, gdyż dzięki
wyprawie na Feng był nieobecny w obozie Qin Jia, gdy
uderzyła na niego z zaskoczenia wroga armia. Nie były to
jednak wojska Qin, lecz armia powstańcza z Kuaiji, prowa­
dzona przez Xiang Lianga. Ten ostatni, na wieść o wyco­
fywaniu się wojsk cesarskich i ich koncentracji pod Czen,
uznał, że nadarza mu się jedyna w swym rodzaju okazja,
aby zebrać pobite i rozproszone południowe wojska i prze­
jąć dowodzenie nad powstaniem w Czu, a z czasem także
władzę w odrodzonym królestwie. Najpierw jednak musiał
wyeliminować konkurentów do przywództwa — Qin Jia
i jego marionetkowego króla.
Xiang Liang miał więcej ludzi niż Qin Jia, ale gdyby
chytry watażka z Donghai zorientował się w niebezpie­
czeństwie, mógł zwrócić się o pomoc do głównego gra­
cza na planszy — samego Zhang Hana, który już pokazał,
że potrafi wybaczać powstańcom, jeśli ma w tym interes.
Dlatego Xiang Liang postanowił odwrócić uwagę Zhang
Hana i odciąć Donghai od obozu armii Qin. W maju 208
roku p.n.e. powierzył kilka tysięcy żołnierzy generałom
Zhu Jishi i Yu Fanjun, kazał im pomaszerować w pobliże
obozu Zhang Hana i szarpać jego wojska, w szczególno­
ści zaś przechwytywać wszystkich kurierów, patrole i pod­
jazdy. Kilka dni po ich wymarszu z pozostałymi silami
ruszył na Pengczeng. Maszerował tak szybko i sprawnie,
że zaskoczył swoje ofiary całkowicie nieprzygotowane.
Qin Jia i inni dowódcy zginęli albo zostali powiesze­
ni po schwytaniu, zaś zwykli żołnierze zostali wciele­
ni do armii Xiang Lianga. Sam król Jing Ju zdołał uciec
i ukryć się na bagnistych pustkowiach, gdzie z czasem
założył rodzinę i przeżył resztę swych lat jako zwykły
rybak.
Zhu Jishi i Yu Fanjun dobrze się wywiązali ze swej
misji, ale w końcu przesadzili, bowiem zapuścili się zbyt
blisko obozu Zhang Hana i nie zdołali ujść na czas przed
kontratakiem wielkiego oddziału jazdy Qin, przez co zostali
rozgromieni. Yu Fanjun zginął, walcząc do końca z włócz­
nią w ręku. Zhu Jishi udało się jednak uciec i z niedobitkami
wrócić do obozu Xiang Lianga. Ten ostatni jednak, widząc,
że z kilku tysięcy ludzi wrócił co dziesiąty, wściekł się tak,
że kazał natychmiast powiesić niefortunnego generała.
Dowiedziawszy się o tych wydarzeniach, Liu Bang
i Zhang Liang podążyli do obozu Xiang Lianga. Szybko
dobito targu i Liu Bang zaprzysiągł wierność nowemu
przywódcy w zamian za potwierdzenie swej rangi i tytułu
księcia Pei oraz otrzymanie pięciu tysięcy dodatkowych
żołnierzy pod swe dowództwo. Innym warunkiem Liu Ban­
ga było otrzymanie przepustki na czas niezbędny do zdo­
bycia Feng. Xiang Liang, potrzebujący czasu, aby zebrać
więcej sił, chętnie się zgodził. Liu Bang pomaszerował więc
ponownie pod Feng i tym razem dzięki wielkiej przewa­
dze liczebnej zdobył je. Miejscowy przywódca Yong Czi
i większość żołnierzy zdołali jednak przebić się i uciec do
kraju Wei. O losie samego miasta Feng i jego mieszkańców
obie kroniki opisujące te czasy milczą...
Liu Bang nie zabawił długo w Feng, lecz pospieszył
z powrotem, aby dołączyć do Xiang Lianga. Wkrótce
po nim do obozu powrócił też bratanek tego ostatniego,
Xiang Yu, wysłany wcześniej z kilkunastu tysiącami ludzi
do miasta Xiangczeng. Była to jego pierwsza samodzielna
wyprawa. Garnizon Xiangczeng od początku rebelii pozo­
stał wierny cesarstwu, odparł wszystkie ataki powstańców
i dokonał wielu udanych wypadów na okoliczne ziemie.
Xiang Yu miał za zadanie usunąć ten dokuczliwy cierń
i po kilku dniach oblężenia wziął miasto szturmem, sam
stając na czele swych ludzi. Zwycięstwo to jego armia
opłaciła ciężkimi stratami; dlatego gdy bitwa się skończy­
ła i czarne sztandary Qin zostały zerwane z wież i oficjal­
nych budynków, Xiang Yu kazał wszystkich jeńców po­
wiesić.
Mający wtedy 24 lata Xiang Yu był postacią nietuzin­
kową. Pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy. był jego
ogromny wzrost. Chińczycy nawet dziś najczęściej nie są
bardzo wysocy, zaś w III w. p.n.e., gdy żywiono się go­
rzej, przeciętny dorosły mężczyzna nie przekraczał 160 cm.
Tymczasem Xiang Yu miał ponoć dwa metry wzrostu i był
do tego atletycznie zbudowany, zaś wiele lat nauki fech-
tunku mieczem i halabardą, jazdy konnej i pływania spra­
wiły, że ten wielki mężczyzna był zręczny i szybki jak kot.
W walce nie miał sobie równych — kto podszedł do niego
na długość miecza lub halabardy, ginął jak rażony gromem,
zaś z łuku i kuszy Xiang Yu nigdy nie chybiał celu. Obda­
rzony pięknym głosem i piszący całkiem niezłe wiersze,
potrafił zabawiać przyjaciół muzyką i śpiewem, ale także
przemawiać i porywać słuchaczy entuzjazmem. Dumny ze
starożytności i znaczenia swego klanu, ze swymi ludźmi
dzielił jednak wszelkie trudy i znoje kampanii, jedząc to co
inni i sypiając często pod gołym niebem, zawinięty tylko
w płaszcz. W bitwach z reguły dowodził z pierwszej linii,
jadąc konno albo nawet stając z halabardą w ręku wśród
piechoty. Nawet prości żołnierze, często zmobilizowani
bez pytania o zdanie, uwielbiali go i chociaż potrafili go
przeklinać — gdy tylko przejechał wśród nich i przemówił,
byli gotowi pójść za nim choćby w ogień. Miał przy tym
piękną twarz i wspaniałe, starannie pielęgnowane długie
włosy; jak głosiła fama, żadna kobieta nigdy nie była w sta­
nie mu się oprzeć.
Po wybuchu powstania Xiang Yu szybko stal się rów­
nie popularny w Czu co jego wuj Xiang Liang. Większość
mieszkańców południa nie kwestionowała ich prawa do
przewodzenia, gdyż, jak już wspomniano, klan Xiang na­
leżał do najwyższej arystokracji Czu od początku dzie­
jów tego państwa. Według legendy rodowej klan Xiang
był w istocie jeszcze starszy i wywodził się od uciekinie­
rów z północy, którzy schronili się w dolinie rzeki Han
po upadku dynastii Szang (co istotnie mogło być prawdą),
zaś wcześniej — od książąt krwi z dynastii Xia (co raczej
było przesadą). Co więcej, bohater ostatniej wojny prze­
ciw Qin, generał Xiang Yan, był wciąż obecny w pamięci
mieszkańców południa, przez co jego syn (Xiang Liang)
i wnuk (Xiang Yu) mieli duży kredyt sympatii wśród ludzi
z Czu.
Xiang Yu miał jednak także liczne wady. Duma ze sta­
rożytności i szlachetnego pochodzenia jego klanu sprawiły,
że ten młody arystokrata był despotyczny, nie lubił słuchać
rad i odmiennych opinii oraz miał tendencję do unoszenia
się pychą, zaś młody wiek sprawiał, że był zarozumiały
i pewny siebie jak mało kto. Xiang Yu był także uczniem
pojętnym, ale niecierpliwym i niezdyscyplinowanym —
w prawie każdej dziedzinie, czy były to kaligrafia, muzyka,
historia czy sztuka wojny, szybko czynił wielkie postępy
bez widocznego wysiłku, ale potem nudził się i przechodził
do czegoś innego. Dlatego nawet jeśli nauczył się sporo,
w żadnej dziedzinie nie był bardzo dobry — poza śpiewem
i posługiwaniem się bronią.
Większość młodych ludzi jest impulsywna, porywcza
i skłonna do radykalnych, nawet brutalnych rozwiązań, jed­
nak u Xiang Yu tendencje te nasiliło jeszcze głębokie po­
czucie krzywdy z czasów dzieciństwa. Osierocony w wieku
10 lat, musiał porzucić dom rodzinny, pójść z wujem na
poniewierkę i ukrywać się wciąż przed pościgiem, bezsilnie
patrząc, jak wszystko, co jego klan posiadał — dorobek
trzydziestu, a być może nawet czterdziestu generacji — zo­
staje skonfiskowane przez reżim Qin. Śmierć ojca, dziadka
i innych członków rodziny, utrata majątku klanu, degrada­
cja społeczna, życie w ciągłym strachu przed pościgiem,
poczucie bezsilności wobec wszechpotężnego, wydawa­
łoby się, wroga — to wszystko sprawiło, że Xiang Yu ział
niewyobrażalną, wręcz obłąkańczą nienawiścią do reżimu
cesarskiego, kraju Qin i wszystkich jego mieszkańców. Ten
bezlitośnie palący wewnętrzny ogień, popychający go do
szaleńczo odważnych i błyskotliwych, wręcz genialnych
czynów, ale i do wielkiego okrucieństwa, miał mu się bar­
dzo przydać — ale miał go także wiele kosztować.
Jak widać, Xiang Yu był nie tylko młodszy, ale także
kompletnie inny niż Zhang Liang i Liu Bang, których spo­
tkał po raz pierwszy w obozie wuja w czerwcu 208 roku
p.n.e. Mimo to trójka ta zaprzyjaźniła się. W późniejszych
czasach wszyscy trzej chętnie wspominali te dni, gdy ra­
zem wojowali pod dowództwem Xiang Lianga, sypiając
wokół tego samego obozowego ogniska i jedząc z jednego
kociołka — zadowoleni ze zwycięstw poprzedniego dnia,
lecz niepewni, co przyniesie jutro.
Tymczasem Zhang Han wyruszył spod Czen na północ.
W Czu pozostały garnizony cesarskie, ale jak opisano już
wyżej, były one często złożone z niepewnych elementów.
Marsz na północ był posunięciem ryzykownym, gdyż nie­
stłumiony do końca bunt jest jak przerwana za wcześnie
kuracja antybiotykami — w obu przypadkach istnieje ry­
zyko jeszcze silniejszego nawrotu. Dowódca armii cesar­
skiej wiedział jednak, że jego siły nie pozwalają mu na
zwycięstwo z koalicją zbuntowanych krajów, w związku
z czym musiał pobić wszystkie odrodzone królestwa po
kolei, zanim takie przymierze powstanie. To zaś narzucało
jego kampanii wręcz szaleńcze tempo i zakazywało tracić
choćby kilka dni na którymkolwiek etapie. Pozostawiając
południe pod opieką lokalnych garnizonów, Zhang Han
poczynił wybór zgodnie z podstawową zasadą strategii,
najdobitniej streszczoną dwa tysiące lat później przez Na­
poleona: „Mogę odzyskać utracony teren, ale nie można
odzyskać straconego czasu”.
Na początku czerwca 208 roku p.n.e. Zhang Han ruszył
na północ, celowo nie rozgłaszając jednak, jaki jest cel wy­
prawy. Król Jiu z Wei i jego kanclerz Zhou Szi przejrzeli
jednak zamiary Zhang Hana i byli świadomi, że to oni są
jego celem — zebrali więc tyle wojska i żywności, ile się
dało i przygotowali się do obrony w mieście Linji. Miej­
sce to wybrali ze względu na wysokie i mocne wały, ale
także jego położenie. Trudno je było otoczyć szczelnym
pierścieniem, więc w razie porażki oblężeni mogli się wy­
cofać dalej w głąb królestwa. Jednocześnie do kraju Qi
udało się poselstwo z prośbą do króla Tian Dana o pomoc
w wojnie ze wspólnym wrogiem. Tym razem władca Qi,
świadomy zagrożenia, jakie stanowiłby dla niego samego
upadek Wei, zmobilizował armię i ruszył na pomoc nie­
dawnemu przeciwnikowi. Przed zakończeniem mobilizacji
władca Qi posłał duży oddział pod dowództwem swego
krewnego imieniem Tiang Ba, aby ten dołączył do wojsk
Wei. Również z Czu przybyły posiłki, prowadzone przez
niejakiego Xiang Tuo, kuzyna Xiang Lianga.
Zhang Han obiegł Linji i nie dał się zaskoczyć odsieczy.
Wojska Wei i Qi były razem liczniejsze od jego własnej
armii, Zhang Han dał więc dowód dużej odwagi, nie rejte-
rując. lecz przyjmując wyzwanie. Gdy wojska Tian Dana
były już blisko Linji, oddziały Qin opuściły w nocy swój
obóz, nie gasząc ognisk ani nie zwijając namiotów. Aby nikt
nie wydał żadnego odgłosu, Zhang Han kazał żołnierzom
i oficerom zacisnąć w zębach kawałki bambusa i tak prze­
maszerowali znaczną część nocy. W oblężonym mieście
nikt się nie zorientował, że oblegających już nie ma, dopóki
nie wzeszło słońce, w tym czasie zaś bitwa między Zhang
Hanem i Tian Danem trwała już w najlepsze. Zaskoczone
atakiem o świcie wojska Qi zostały zdziesiątkowane; zgi­
nął także król Tian Dan. Resztki jego armii, dowodzone
przez jego młodego kuzyna Tian Ronga, wycofały się na
wschód.
Powróciwszy pod Linji, wojska Qin wznowiły oblęże­
nie. Armia Wei po paru tygodniach wyczerpała zapasy żyw­
ności i jej dowódcy postanowili przebić się zaskakującym
atakiem, Zhang Han jednak przewidział ich ruch. Przebić
udało się tylko nielicznym, prowadzonym przez księcia
Bao, młodszego brata władcy. Ci, którym się nie udało,
poddali się, zawrócili do miasta albo zginęli. Wśród tych
ostatnich był kanclerz Zhou Szi. Nie widząc możliwości
ucieczki, król Jiu kazał rozpalić wielki stos i popełnił samo­
bójstwo, rzucając się w płomienie. Przymierający głodem
obrońcy poddali się i kroniki milczą o ich losach. Na wieść
o śmierci swego władcy powstańcy z Wei obwołali królem
jego brata, księcia Bao.
Po upadku Linji wojska cesarskie ruszyły na Qi. Nie
mogąc stawić im czoła w otwartym polu, Tian Rong za­
mknął się w warownym mieście Donga. Zhang Han oto­
czył miasto i pozostawimy go teraz pod jego murami, aby
wrócić do Czu, gdzie wydarzenia przybrały znowu obrót
niepomyślny dla reżimu Qin.
Wkrótce po powrocie Liu Banga i Xiang Yu do głów­
nego obozu w czerwcu 208 roku p.n.e. armia powstańcza
ruszyła na zachód, aby wykorzystać nieobecność głównej
armii Zhang Hana w Czu. W tym czasie jednak wokół Czen
wojna rozpaliła się na nowo. Gdy tylko główna armia Zhang
Hana odeszła, Lu Czen poprowadził Armię Błękitnogłową
pod Czen i zdobył miasto szturmem. Zdrajca Zhuang Jia nie
był popularny i większość jego ludzi uciekła lub poddała
się, zaś on sam zginął. Uciekinierzy z garnizonu ściągnęli
jednak pomoc i parę dni później Lu Czen musiał porzucić
miasto i uciekać przed oddziałami Qin.
Lu Czen potrzebował wsparcia, wyprawił więc posłów
dalej na południe Czu, gdzie działały dwie inne armie po­
wstańcze. Pierwsza z nich, licząca 20 tys. ludzi, składała
się z wojowników z plemion Yue, a na jej czele stał Wu
Rui, książę Po — dawniej wasal królów Czu, a po 222 ro­
ku p.n.e. banita bez dachu nad głową, poszukiwany przez
reżim Qin.
Druga armia była w zasadzie kilkunastotysięczną wata­
hą zbójców, zaś na jej czele stał człowiek imieniem Qing
Bu. Według reżimu Qin wszyscy przywódcy powstania byli
„przestępcami”, ale w przypadku Qing Bu była to praw­
da, gdyż został on swego czasu skazany na ciężkie roboty
za przestępstwa. Nie wiemy, na czym one polegały, ale
w odróżnieniu od większości skazańców, Qing Bu został
naznaczony na twarzy specjalnym tatuażem, który nawet po
zakończeniu kary miał ostrzegać wszystkich, że człowiek
ten popełnił kiedyś nie zwykłe wykroczenie, ale ciężkie
przestępstwo. Po kilku latach pracy w kamieniołomach na
górze Li udało mu się uciec i po długiej wędrówce na po­
łudnie powrócił w rodzinne strony do Czu, gdzie zebrał
z czasem grupę bandytów i stał się postrachem gościńców.
Po wybuchu powstania w 209 roku p.n.e. okazał się tak
cennym sprzymierzeńcem, że Wu Rui ożenił go ze swą
córką. Wu Rui i Qing Bu nie odpowiedzieli wcześniej na
wezwanie Czen Sze, ale teraz, gdy główna armia Qin ode­
szła, byli bardziej skłonni pomaszerować na północ.
Lu Czen i jego nowi sprzymierzeńcy wrócili pod Czen
i obiegli je. Gdy po tygodniu nadeszły wieści o nadciągają­
cej ze wschodu armii Xiang Lianga, dowódcy Qin przebili
się przez linie oblężenia i wycofali się na północ. Xiang
Liang wkroczył do Czen, entuzjastycznie witany przez
mieszkańców, zaś Lu Czen, Wu Rui i Qing Bu jechali obok
niego.
W ten sposób, w czasie gdy pod Linji toczyła się decy­
dująca bitwa między Zhang Hanem a władcami Wei i Qi,
w kraju Czu ponownie proklamowano odrodzenie króle­
stwa. Jeszcze przed dotarciem pod Czen, na rozkaz Xiang
Lianga odszukano innego z potomków rodziny królewskiej
Czu — księcia Xin, rodzonego wnuka króla Huai, zdra­
dziecko uwięzionego przed laty w Qin. Pozbawiony przez
Pierwszego Cesarza majątku książę żył w biedzie, pracując
jako pasterz. Teraz został koronowany na króla Czu, pod
imieniem Huai, aby symbolicznie pomścić cierpienia daw­
nego władcy w siedzibie Krwawej Bestii.
Wszyscy pomniejsi przywódcy powstania przybyli na
koronację i złożyli przysięgę wierności nowemu władcy.
Xiang Liang został głównodowodzącym armią i ministrem
wojny i de facto był prawdziwym panem południa. Kancle-
rzem został człowiek imieniem Czeng Yi, który przed 223
rokiem p.n.e. służył królom Czu, później zaś wstąpił do ad­
ministracji cesarskiej i jako jeden z nielicznych urzędników
Qin cieszył się szacunkiem i zaufaniem mieszkańców jego
prefektury. Po wybuchu powstania wybrano go na wodza
lokalnych oddziałów, ale pozbawiony talentów wojsko­
wych, z ulgą oddał żołnierzy pod komendę Xiang Lianga
i zabrał się za organizację administracji odrodzonego kró­
lestwa. Prowizoryczną stolicą zostało miasto Xuyi, gdyż
Czen zbytnio ucierpiało w czasie poprzednich miesięcy.
Zebrani przywódcy powstańców spodziewali się kam­
panii przeciw garnizonom Qin w Czu, jednak Xiang Liang
miał inne plany. Tak jak Zhang Han, on także dobrze zro­
zumiał sytuację strategiczną i pojął, że armia Qin zwycięży
każde z Sześciu Królestw walczące oddzielnie, ale będzie
bezsilna wobec ich koalicji. Dlatego Zhang Han musiał
jak najszybciej pobić wszystkich przeciwników i był na
najlepszej drodze, aby tego dokonać. Po tym, jak Wei zo­
stało rozgromione, bunt w Han nie wypalił i Yan wybrało
ostrożną neutralność, na polu walki pozostały tylko Czu,
Zhao i Qi — zaś główna armia tego ostatniego właśnie
rozpaczliwie walczyła o życie za murami Donga. Po jej
zniszczeniu Zhang Han miałby przeciw sobie jeszcze tyl­
ko dwa królestwa, w dodatku bardzo od siebie oddalone
i niemogące zgrać swoich ruchów. Dlatego Xiang Liang
zdecydował pozostawić w spokoju garnizony i oddziały
Qin wciąż obecne w Czu i pomaszerował z całą armią na
północ, na odsiecz armii Qi, oblężonej w Donga. Wraz
z nim podążyli Xiang Yu, generałowie Fan Zeng i Song
Yi (weterani dawnych wojen z Qin), Lu Czen i jego Armia
Błękitnogłową, Qing Bu i jego bandycka wataha, Wu Rui
i wojownicy Yue. wreszcie Liu Bang z nieodłącznym Zhang
Liangiem.
Xiang Yu i Liu Bang prowadzili silną straż przednią,
złożoną wyłącznie zjazdy i rozwiniętą w szeroki wachlarz.
Ich zadaniem było zniszczyć lub przepędzić każdy patrol,
podjazd lub choćby samotnego zwiadowcę, aby Zhang Han
nie dowiedział się o marszu armii Czu. Dopóty, dopóki
patrole napotykały tylko konnicę, dowódca cesarski mógł
uznać działania powstańców za zwykłą wojnę szarpaną
i oblegać Donga, nie obawiając się nadejścia odsieczy.
Na początku lipca 208 roku p.n.e. pod Donga nadcią­
gnęła ogromna armia południowców, mieniąca się błękitem
(kolor Czu), zielenią (kolor lasu) i czerwienią (kolor od­
działu Liu Banga). Zhang Han nie spodziewał się nadejścia
odsieczy, nie otoczył więc swoich zewnętrznych pozycji
szańcami. Tym samym wojska cesarskie nagle znalazły się
między równą im siłą armią Czu i wciąż liczną armią Qi,
gotową do wyjścia z twierdzy.
Xiang Liang zaatakował bez zwłoki i odniósł szybko
zwycięstwo — jednak Zhang Han i jego żołnierze pokazali
jeszcze raz, jak bardzo są groźni. Armia Qin poniosła straty,
ale nie poszła w rozsypkę i w większości wyszła z potrza­
sku. Powstańcy też zostali poturbowani i woleli nie ścigać
wojsk cesarskich.
Xiang Liang chciał zebrać koalicję królestw, a dopiero
potem maszerować na zachód, rozesłał więc posłów do Qi,
Yan i Zhao z propozycją przymierza, spotkało go jednak
rozczarowanie. Kraj Zhao odmowił, władca Yan nie udzielił
w ogóle odpowiedzi, zaś w Qi wybuchła wojna domowa!
Tian Rong z całą armia Qi podążył do stolicy Linzi, gdzie
w międzyczasie władzę objął książę Tian Jia, młodszy brat
króla Jian (ostatniego władcy Qi przed podbojem). Tian
Rong wypędził krewniaka i jego popleczników, po czym
osadził na tronie chłopca imieniem Tian Szi — nieletnie­
go syna Tian Dana. Obalony Tian Jia uciekł do Czu, zaś
jego kuzyni i główni ministrowie — Tian Jue i Tian Jian —
schronili się w Zhao.
Gdy Xiang Liang wysłał kolejną propozycję przymierza
do Qi, otrzymał odpowiedź, iż Tian Rong ma dołączyć do
koalicji w zamian za głowy Tian Jia, Tian Jue i Tian Jiana.
Jego oferta została odrzucona i przez Xiang Lianga. i przez
króla Xie z Zhao. Wtedy Tian Rong ogłosił, że jego kraj
zachowa neutralność, tak jak Yan.
Rad nierad, w sierpniu 208 roku p.n.e. Xiang Liang
musiał dalej walczyć sam i nie mógł już dłużej zwlekać
z pościgiem za Zhang Hanem. Sytuację utrudniały mu
jednak silne garnizony Qin, stojące w miastach Czengy-
ang, Puyang i Dingtao. Tych oddziałów Xiang Liang nie
mógł pozostawić na zapleczu, gdyż każdy z osobna mógł
przeszkodzić w transporcie żywności dla jego armii, zaś
połączone stanowiłyby kowadło, na którym kontrofensywa
Qin mogła złamać powstańców. Xiang Liang posłał więc
Xiang Yu i Liu Banga, aby zdobyli Czengyang i Puyang,
sam czekając pod Donga na wieści o ich wyprawie.
Gdy Xiang Yu i Liu Bang przybyli pod Czengyang, nie
było już z nimi Zhang Lianga. Po bitwie pod Donga po­
stanowił on ponownie spróbować wzniecić bunt w Han,
wykorzystując do tego odnalezionego w międzyczasie na­
stępcę tronu, księcia Czeng. Zhang Liang i książę Czeng
wraz z dwustu ludźmi wyruszyli na zachód i słuch o nich
zaginął.
Xiang Yu i Liu Bang zdobyli Czengyang szturmem po
kilkudniowym oblężeniu, po czym zgodnie z rozkazami
Xiang Lianga wymordowali jeńców, następnie zaś wyrżnęli
całą ludność miasta! Z kronik wynika, że była to pierwsza
tak potworna zbrodnia od momentu wybuchu powstania,
gdyż ani Zhang Han, ani przywódcy powstania nie masa­
krowali dotąd całej ludności zdobytych miast. Xiang Liang
chciał w ten sposób zastraszyć załogi i mieszkańców miast
wciąż wiernych cesarstwu, aby poddawały się bez walki.
Przesłanie to chybiło celu, gdyż mieszkańcy zaatakowa­
nego następnie Puyang przyłączyli się do obrony i walnie
przyczynili się do odparcia wojsk Xiang Yu i Liu Banga.
Wprawdzie powstańcy pobili w bitwie w otwartym polu
wycieczkę obrońców, ale miasta, chronionego przez głę­
bokie fosy i rozlewisko stworzone przez zablokowanie kil­
ku małych rzek tamami, zdobyć nie mogli. Obaj dowódcy
zdecydowali, że przeciąganie oblężenia jest niewskazane,
gdy patrole doniosły im o idącej z odsieczą armii Zhang
Hana.
Nie chcąc jednak wracać z połowicznym sukcesem,
podążyli pod Dingtao, aby spróbować wziąć je atakiem
z zaskoczenia. To także im się nie udało i, co gorsza, ponie­
śli przy tym duże straty. Tym bardziej bojąc się wrócić po
porażce, Xiang Yu i Liu Bang ruszyli dalej na zachód, do
prowincji Sanczuan, paląc, grabiąc i mordując. Nie chcąc
pozwolić na dewastację prowincji, gubernator Li Yu (syn
kanclerza Li Si) opuścił Xingyang i wyruszył, by przepę­
dzić powstańców. Był to błąd, gdyż nie mogąc pozostawić
miasta bez obrony, Li Yu mógł wziąć tylko część żołnierzy,
a przez to był słabszy niż Xiang Yu i Liu Bang. Wojska
Qin zostały rozbite, zaś Li Yu — schwytany i ścięty. Po
tym sukcesie obaj dowódcy uznali, że teraz mogą wrócić
i złożyć raport.
Po powrocie z tej wyprawy Xiang Liang zdecydował po­
maszerować pod Dingtao, którego garnizon był najsilniej­
szy. Wojsko powstańcze zdobyło zaimprowizowane szańce
wokół podgrodzi i zmusiło obrońców do schronienia się
za potężne wały miasta. Szturm na tak warowne miasto,
bronione przez silną załogę, byłby jednak kosztowny, dla­
tego Xiang Liang zdecydował się wziąć twierdzę głodem.
Ponownie wysłał także Xiang Yu i Liu Banga na wyprawę,
tym razem z zadaniem zdobycia miasta Waihuang, wciąż
wiernego cesarstwu.
Oblężenia Dingtao i Waihuang przeciągnęły się i osta­
tecznie we wrześniu 208 roku p.n.e. Xiang Yu i Liu Bang
musieli odstąpić od Waihuang. Podążyli następnie pod
Czenliu, mając nadzieję, że będzie ono łatwiejsze do zdo­
bycia, tam jednak znowu utknęli. Minął wrzesień, zaczął się
październik, a końca oblężenia nie było widać. Pod Ding­
tao powstańcom wcale nie szło lepiej. Kampania północna
Xiang Liang utknęła i to dało Zhang Hanowi czas, aby się
pozbierać.
Jeszcze w lipcu, zaraz po bitwie pod Donga, dowódca
cesarski posłał do Xianyang kuriera z prośbą o posiłki i Kraj
za Przełęczami na tę prośbę odpowiedział. Zmobilizowano
kolejne dziesiątki tysięcy ludzi, uzbrojono ich i posłano na
front. Do powstańców dotarły wieści o tych posiłkach, po­
tem zaś wzmogły swą aktywność konne oddziały Qin. Tym
razem to jazda cesarska rozwinęła zasłonę ochronną, za któ­
rą nie mogli przeniknąć zwiadowcy Xiang Liang. Chmary
konnicy Zhang Hana działały coraz bliżej Dingtao i były
coraz liczniejsze, doświadczony w wojnach generał Song
Yi zrozumiał więc, że za nimi podąża wielka armia...
Song Yi zaproponował, aby odstąpić od oblężenia Ding­
tao, gdyż bitwy z potężnym wrogiem, gdy ma się za pleca­
mi drugą armię przeciwnika, były odradzane przez znaw­
ców sztuki wojennej. Song Yi zaproponował, aby wezwać
Xiang Yu i Liu Banga, po czym wycofać się na południe,
a gdy już wojsko będzie połączone — wyszukać dobrą po­
zycję obronną, wznieść szańce i tam walczyć. Z jakiegoś
powodu Xiang Liang nie posłuchał jednak tej rady starego
generała; co więcej, aby się go pozbyć, posłał go z kolejną
misją do Qi, by znów prosić Tian Ronga o pomoc. Generał
Song Yi wyjechał więc do Qi i w ten sposób uśmiechnęło
się do niego szczęście, gdyż kilka dni później, na początku
października 208 roku p.n.e., patrole Czu odkryły wreszcie
nadchodzącą armię Zhang Hana. Była ona liczna, dobrze
uzbrojona, trzymała wzorowy porządek w szeregach i znaj­
dowała się o niecałe pół dnia marszu od Dingtao...
Xiang Liang nie miał czasu ani by się wycofać, ani by
przygotować pozycje obronne, i musiał stawić czoła Zhang
Hanowi w otwartym polu. Rzecz jasna, zaraz po rozpo­
częciu bitwy zaatakowała go także armia cesarska, dotąd
broniąca Dingtao. Pochwyceni między atakującą odsiecz
i wycieczkę obrońców twierdzy powstańcy szybko złamali
szyki i rzucili się do panicznej ucieczki. Xiang Liang zginął
w walce, próbując zawrócić uciekających i skupić ich wo­
kół swego rydwanu i sztandaru. Fan Zeng, Lu Czeng, Wu
Rui i Qing Bu nie próbowali powstrzymywać swoich ludzi
przed ucieczką — przeciwnie, dali im dobry przykład —
i dlatego wszyscy ocaleli i zdołali ujść na południe. Pole
zaległy jednak tysiące zabitych powstańców, a wiele tysięcy
innych zostało ujętych. Tym samym Zhang Han pomścił
poprzednią porażkę, wygrywając pod Dingtao w taki sam
sposób, w jaki wygrał z nim Xiang Liang pod Donga...
Zhang Han zamierzał pójść za ciosem i ruszyć na połu­
dnie, aby tym razem dokładnie i metodycznie spacyfikować
całe Czu, wtedy jednak do jego obozu pod Dingtao przybyli
z północy nieoczekiwani goście — obalony władca Zhao,
król Li Liang i jego kilkuset ostatnich żołnierzy i zwolen­
ników. Pobity przez armię Czen Yu i Zhang Er, zmuszony
do ucieczki z Handan i opuszczony przez większość swoich
ludzi, Li Liang przybył do obozu Zhang Hana i oddał się na
jego łaskę i niełaskę. Głównodowodzący cesarski, pamię­
tajacy Li Lianga z czasów, gdy razem służyli Pierwszemu
Cesarzowi, wybaczył mu i przyjął go ponownie na służbę.
Koniec wojny domowej w Zhao zmienił sytuację strate­
giczną. Zhao leżało niedaleko Qin i teraz, gdy rządził nim
jeden władca, mogło wystawić armię zdolną zagrozić sercu
cesarstwa. Wkrótce po Li Liangu do obozu Qin przybyli
posłańcy z jeszcze gorszymi wieściami — Czen Yu i Zhang
Er, faktyczni władcy Zhao, wysłali generała Sima Anga
przeciw przełęczy Hanku, w oczekiwaniu na zmobilizo­
wanie większej ilości żołnierzy. W Kraju za Przełęczami
nie było w tym czasie dużo wojska, gdyż większość rezerw
posłano dawno Zhang Hanowi. Tym samym Zhao stało się
większym zagrożeniem niż Czu i w końcu października
208 r. p.n.e., rezygnując z dobicia powstańców na południu,
Zhang Han z ciężkim sercem zmienił plany i rozkazał jak
najszybszy marsz na północ.

GÖTTERDÄMMERUNG2
(GRUDZIEŃ 208 - STYCZEŃ 206 P.N.E.)

KAMPANIA ZHANG HANA W ZHAO


Zhang Han maszerował tak szybko, ze zaskoczył generałów
Zhao i w listopadzie 208 roku p.n.e. jego armia przeprawiła
się przez Huang Ho, nie napotykając oporu. Na radzie wo­
jennej w Handan postanowiono wtedy nie bronić stolicy,
lecz zająć pozycje w mniejszym, ale bardziej warownym
mieście Julu. Tym samym armia Qin zajęła stolicę Zhao
bez oporu. Zhang Han oszczędził mieszkańców, ale wygnał
ich do regionów wciąż wiernych Qin. Zburzywszy wały
obronne i spaliwszy miasto, ruszył następnie pod Julu.
Władca Zhao — król Xie — i kanclerz Zhang Er mieli
kierować obroną miasta, zanim jednak Zhang Han pod nie
dotarł, wysłali Czen Yu i generała Zhang Ao (syna kancle­
rza) na północ kraju, aby zebrali nowe oddziały. W czasie
gdy armia cesarska oblegała Julu, na północy Zhao zebrały
się pod wodzą Czen Yu i Zhang Ao dwie armie, liczące
w sumie ok. 40 tysięcy żołnierzy. Czen Yu i Zhang Ao zbu­
dowali warowne obozy ua północ od Julu i stamtąd próbo­
wali szarpać wojska Zhang Hana wypadami, ale niewiele
tym zdziałali. Czen Yu posłał do władców Yan i Qi, prosząc
ich o pomoc — jednak bez skutku.
Przez cały listopad wojska Qin bezskutecznie próbowały
zdobyć Julu. Zhang Han zaprzestał w końcu przynoszących
tylko niepotrzebne straty szturmów i zdecydował, że zmusi
obrońców do kapitulacji głodem. Wiedział jednak, że bę­

2 Zmierzch bogów — tytuł słynnej opery Wagnera opisującej upadek


i zagładę starego świata rządzonego przez pogańskich bogów nordyc­
kich.
dzie to wymagało czasu, zaś prędzej czy później z południa
nadejdzie odsiecz, gdyż wojska Czu zostały tylko pobite
i rozproszone, a nie unicestwione. Pozostawił więc swego
zastępcę Wang Li i generałów Sze Jian i Su Jue z częścią
wojska pod Julu, sam zaś na czele większej części armii sta­
nął obozem kilkadziesiąt kilometrów dalej na południe.
Oblegające Julu wojska Qin wzniosły wokół miasta po­
dwójną linię szańców z ubitej ziemi i drewnianych wież,
najeżoną zaostrzonymi palami i innymi przeszkodami. We­
wnętrzna linia była zwrócona ku miastu, by nie dopuścić,
aby ktokolwiek z niego wyszedł. Linia zewnętrzna nato­
miast chroniła oblegających przed atakami Czen Yu i Zhang
Ao. Fortyfikacje te przypominały koncepcją umocnienia
wzniesione 150 lat później przez Cezara pod Alezją.
Armia Zhang Hana stała w warownym obozie niedaleko
Huang Ho, zaś samego brzegu wielkiej rzeki pilnowały
mniejsze oddziały, a zwłaszcza liczni konni zwiadowcy.
Głównodowodzący Qin miał nadzieję, że dowódcy po­
wstańców w ogolę nie ośmielą się zaatakować, wiedząc,
że po drugiej stronie rzeki czeka na nich wielka armia,
mogąca ich zaskoczyć w czasie przeprawy i zmusić do
przyjęcia bitwy w najgorszej możliwej pozycji: z częścią
oddziałów na drugim brzegu, bez możliwości rozwinięcia
pełnego szyku i z szeroką rzeką za plecami, utrudniającą
odwrót w razie porażki. Przyjmowania bitwy z rzeką za
plecami zakazywały wszystkie traktaty o sztuce wojny —
dlatego Zhang Han miał nadzieję, że zatrzyma odsiecz na
linii rzeki i powstrzymają tak długo, aż Julu skapituluje.
Aby zapewnić jeszcze skuteczniejszą łączność między swą
armią a wojskiem Wang Li, kazał saperom zbudować drogę
między obozem nad Huang Ho i szańcami pod Julu. Drugą
drogę kazał pociągnąć od swego obozu na wschód, aby
usprawnić transport żywności z prowincji jeszcze wiernych
cesarstwu. Drogi te, rozpoczęte jeszcze w listopadzie, ukoń­
czono do końca grudnia.
„KLUCZ DO PÓŁNOCY LEŻY NA ZACHODZIE” -
PRZYGOTOWANIA WOJENNE CZU I WYPRAWA LIU BANGA
NA ZACHÓD

Musimy teraz wrócić do sytuacji powstańców z Czu. Więk­


szość żołnierzy przeżyła bitwę pod Dingtao i zdołała wrócić
na południe. Król Huai opuścił wtedy swą prowizorycz­
ną stolicę w Xuyi i przeniósł się do położonego bardziej
na północ Pengczeng, skąd łatwiej można było kierować
wojną. Xiang Yu i Liu Bang na wieść o klęsce przerwali
oblężenie Czenli i pospieszyli do Pengczeng najszybciej
jak to było możliwe.
Król Huai i jego generałowie nie wiedzieli jeszcze
o końcu wojny domowej w Zhao, spodziewali się więc lada
moment inwazji wojsk Qin. Władca Czu mianował głów­
nodowodzącym generała Song Yi, który w międzyczasie
wrócił z Qi. Jego zastępcami zostali Xiang Yu i Fang Zen,
zaś Lu Czen, Liu Pang, Qing Bu i Wu Rui objęli pozostałe
stanowiska dowódcze. Xiang Yu został też wyniesiony do
godności księcia Lu, zaś Liu Bang, mimo niskiego pocho­
dzenia, został markizem Wuan.
W listopadzie na południe dotarły wreszcie wieści
o marszu Zhang Hana na Handan. Generał Song Yi zdecy­
dował wtedy, że trzeba pójść na pomoc Zhao, gdyż samo
Czu nie poradzi sobie z armią cesarską. Song Yi, tak jak
przed nim Xiang Liang, chciał uniknąć błędu popełnionego
przez przeciwników Qin w latach 230-221 p.n.e., gdy po­
zwolili oni się pobić po kolei jeden po drugim, nie tworząc
wspólnego frontu. Do wyprawy pod Julu chciał też pozy­
skać pomoc królestw Qi i Yan, jednak ich władcy — Tian
Rong i Han Guang — odmówili.
Song Yi zebrał szybko armię, nawet liczniejszą niż miał
wcześniej Xiang Liang. Głównodowodzący Czu postanowił
uderzyć w dwóch kierunkach — sam z głównymi siłami
miał pomaszerować na pomoc Zhao, wcześniej jednak
druga, mniejsza armia miała ruszyć na zachód, do krajów
Wei i Han, aby odciągnąć jak najwięcej wojsk Qin z głów­
nego frontu. Song Yi zakładał, że garnizony cesarskie
w Wei i Han nie mogą połączyć się w jedną armię, gdyż
nie porzuca głównych miast, a zatem można je zniszczyć
jeden po drugim; natomiast wojska Czu mogły liczyć na po­
siłki ze strony miejscowych powstańców. Gdyby operacje
w Wei i Han nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, armia
miała zaatakować przełęcz Hanku, wschodnie wrota Kraju
za Przełęczami, co niechybnie zmusiłoby Zhang Hana albo
do wycofania się z Zhao, albo chociaż posłania posiłków
i osłabienia swej armii na głównym froncie.
Była to misja zaszczytna, ale niebezpieczna, gdyż armia
ta operowałaby w osamotnieniu. W dodatku plan zakładał,
że cesarstwo nie ma już rezerw wystarczających do kontr­
ataku, tego jednak nie wiedziano na pewno — a dowódcy
Qin pokazali już, że potrafią zaskakiwać i niszczyć odizo­
lowane wojska powstańcze. Król Huai ustanowił więc wy­
jątkową nagrodę, wydając edykt, iż generał, który pierwszy
wtargnie do Kraju za Przełęczami, zostanie po zwycięstwie
jego władcą.
Jeden ochotnik znalazł się od razu. Xiang Yu zażądał,
aby powierzono tę misję jemu i jego druhowi Liu Bango-
wi — mając nadzieję, iż uda mu się wtargnąć do zniena­
widzonego Qin i wywrzeć zemstę za śmierć wuja. Jednak
tak król, jak i Song Yi stanowczo odmówili, wskazując, iż
wyprawa ta musi najpierw przejść przez rozległe terytorium
wciąż wierne cesarstwu, przez które trudno będzie się prze­
bić samą siłą. Potrzebny był więc nie wojownik szukający
pomsty, ale dowódca umiejący nie tylko toczyć bitwy i zdo­
bywać miasta, lecz także przeciągać lokalnych gubernato­
rów na swoją stronę. Dlatego odrzucili kandydaturę Xiang
Yu, natomiast zaproponowali, aby wyprawę poprowadził
Liu Bang. Choć niechętnie, Xiang Yu ostatecznie zgodził
się ze zdaniem większości.
Liu Bang przyjął zadanie i na początku grudnia 208 r. p.n.e.,
książę Pei wyruszył ze swego obozu pod Tang. Pod jego
czerwonym sztandarem maszerowało 20 tysięcy dobrze
uzbrojonych ludzi, w tym kilka tysięcy jazdy. Dla byłego
namiestnika Cesarskiego Powiatu na Środku Bagna Feng
był to wielki dzień. Z dwustu ludzi, którzy opuścili Pei
z nim rok wcześniej, wielu jeszcze żyło — teraz byli jego
strażą przyboczną, którą dowodził Cao Can. Również Xiao
He był ciągle u jego boku, a ponieważ Liu Bang ledwie
potrafił czytać, Xiao He zajmował się jego korespondencją
i kancelarią.
Książę Pei nie chciał od razu ruszać na zachód, aby nie
ujawnić za wcześnie prawdziwego celu wyprawy, podążył
więc najpierw na północ, ku Czangyi w kraju Wei, gdzie
stał silny garnizon Qin. Dla cesarskich zwiadowców jego
armia wyglądała na awangardę wojsk Czu idących na po­
moc Zhao — i do Czangyi przybyły wtedy posiłki z Qin.
W czasie marszu na północ Liu Bang łatwo pobił dwa wy­
sunięte cesarskie oddziały, których dowódcy z niezrozumia­
łych powodów nie chcieli ze sobą współpracować.
Wokół Czangyi działali partyzanci pod dowództwem
arystokraty z Wei, markiza Kangwu, ale dotąd nie byli
w stanie odnieść większych sukcesów. Liu Bang zapropo­
nował im przymierze, jednak gdy markiz Kangwu przybył
na umówione spotkanie, książę Pei otoczył jego oddział,
przegnał go i wcielił jego ludzi do swych oddziałów. Dwaj
inni lokalni przywódcy, Huang Xin (dawniej generał Wei)
i Wu Man (były minister robót publicznych Wei), zrozu­
mieli lekcję i sami oddali się pod dowództwo Liu Banga.
Armia księcia Pei liczyła teraz ok. 25 tysięcy ludzi. Nie
mogąc stawić czoła tej sile, do końca stycznia 207 r. p.n.e.
oddziały Qin wycofały się do Czangyi, pozostawiając kon­
trolę prowincji powstańcom.
Pod koniec miesiąca Liu Bang otrzymał wieści, iż głów­
na armia Czu wyruszyła na północ i dotarła nad Huang Ho,
czas więc był uderzyć na pozycje imperialne na innym od­
cinku. Książę Pei chciał jednak najpierw zdobyć Czangyi,
nie był jednak pewny, czy ma dość ludzi. W okolicy działała
jeszcze jedna grupa zbrojna — zbójecka wataha niejakiego
Peng Yue, okolicznego rybaka. Gdy wybuchło powstanie
przeciw Qin, zebrał on bandę i tak skutecznie łupił (tak
zwolenników cesarstwa, jak i powstańców), że po roku miał
już kilka tysięcy ludzi. Liu Bang zaproponował mu wspólny
szturm na Czangyi, a skuszony wizją łupu watażka dał się
namówić. Na początku lutego Liu Bang i Peng Yue obiegli
miasto, jednak bezskutecznie. W końcu musieli odstąpić,
pozostawiając setki zabitych.
Po tej porażce Liu Bang zdecydował, że czas ruszać
zgodnie z rozkazami na zachód. Swoim nowym sprzymie­
rzeńcom zaproponował dołączenie do wyprawy, ale Peng
Yue obawiał się, że Liu Bang w końcu się go pozbędzie,
pożegnał się więc i kończąc udział w powstaniu, wrócił ze
swymi ludźmi na okoliczne mokradła, aby dalej zająć się
rozbójnictwem.
W końcu lutego 208 wojsko Liu Banga dotarło w okoli­
ce Kaifeng, gdzie stał kolejny silny garnizon cesarski. Ksią­
żę Pei postanowił zaatakować to miasto, gdyż zaczynały
mu się kończyć zapasy. Jego szturm został jednak odparty
i musiał rozpocząć oblężenie, w nadziei, że uda się rozko­
pać wały i zrobić wyłom.
Parę dni później do jego kwatery w oberży pod Kaifeng
przyszedł z prośbą o posłuchanie starszy mężczyzna imie­
niem Li Yiji. Gdy wpuszczono go do pokoju, Liu Bang leżał
pijany na łóżku w stroju niedbałym, w towarzystwie dwóch
miejscowych dziewczyn, które myły mu nogi. Li Yiji zrobił
mu wtedy awanturę, besztając go za brak szacunku dla star­
szych i przyjmowanie gości w sposób niegodny. Liu Bang,
którego dawno nikt tak nie zwymyślał, otrzeźwiał, zesko­
czył z łóżka, kazał dziewczynom wyjść, ubrał się, posadził
gościa na honorowym miejscu i przepraszając za zachowa­
nie, napełnił mu pucharek. Udobruchany Li Yiji wyjawił
wtedy, że w położonym dalej na północ Czenliu znajduje
się wypełniony po brzegi jeden ze spichlerzy wzniesionych
przez Pierwszego Cesarza. Co ważniejsze, Czenliu obsa­
dzono słabym garnizonem, zaś jego mieszkańcy byli skorzy
do buntu. Ponadto Li Szang, młodszy brat Li Yiji, był tam
urzędnikiem i mógł służyć za łącznika między Liu Bangiem
i miejscowymi przeciwnikami cesarstwa.
Liu Bang zaufał Li Yiji, zabrał swoją armię spod Kai-
feng i ruszył na Czenliu, wcześniej posławszy Li Szangowi
list z instrukcjami. Istotnie, gdy jego armia podeszła pod
wały, mieszkańcy zaatakowali żołnierzy pilnujących jed­
nej z bram i otwarli wrota księciu Pei. Garnizon cesarski
szybko uległ i Liu Bang znalazł się w posiadaniu wielkie­
go spichlerza pełnego ziarna, dzięki któremu mógł żywić
swą armię przez parę miesięcy. Li Yiji i Li Szang zostali
przez Liu Banga sowicie wynagrodzeni i przyjęci na służ­
bę — pierwszy jako doradca, z tytułem Mistrza Li, drugi
jako dowódca oddziału wystawionego przez mieszkańców
Czenliu.
Liu Bang spróbował jeszcze raz wziąć szturmem Kai-
feng, ale został znowu odparty. Jego ataki zaniepokoiły
jednak dowódców Qin pilnujących wschodniej przełęczy
Hanku i dowodzący garnizonem w Xingyang generał Yang
Xiong (następca nieszczęsnego Li Yu) dostał rozkaz zaata­
kowania armii Liu Banga. Był to wielki błąd, gdyż Yang
Xiong nie mógł zabrać całego garnizonu i zdołał poprowa­
dzić tylko ok. 10 tysięcy ludzi — trzy razy mniej niż miał
książę Pei. W drugiej połowie marca Yang Xiong przegrał
dwie bitwy, stracił większość ludzi i uciekł z powrotem
do Xingyang, gdzie wkrótce otrzymał przysłany ze stolicy
wyrok śmierci.
Mimo tego sukcesu Liu Bang nawet nie próbował po­
dejść pod ogromne i silnie bronione Xingyang, ale skie­
rował się na południowy zachód, ku mniejszemu miastu
Yingyang, gdzie stał liczący tylko parę tysięcy żołnierzy
garnizon. Liu Bang obiegł miasto i w końcu jeden ze sztur­
mów się powiódł. Żołnierze i mieszkańcy stawiali jednak
tak odważny opór i zadali atakującym takie straty, że gdy
walka była skończona, rozwścieczony Liu Bang kazał wzię­
tych do niewoli żołnierzy i męskich mieszkańców Yingyang
wymordować, kobiety rozdał swoim żołnierzom, zaś miasto
kazał spalić. Było to na początku kwietnia 207 r. p.n.e.
Właśnie wtedy, na dymiących jeszcze zgliszczach Ying­
yang, książę Pei usłyszał o wydarzeniach, jakie w końcu
lutego miały miejsce w kraju Zhao. i o losach głównej ar­
mii Czu — a były to wieści równie ważne, co nieoczeki­
wane. ..

„LUDZIE Z CZU. OTO POD MURAMI JULU, SKĄD NIE MA


UCIECZKI, SPOŻYLIŚCIE SWÓJ OSTATNI POSIŁEK” -
CZYLI O NAJBARDZIEJ DRAMATYCZNEJ BITWIE
W DZIEJACH STAROŻYTNYCH CHIN (LUTY 207 P.N.E)

Song Yi wyruszył w końcu grudnia 208 roku p.n.e. na pół­


noc, prowadząc ogromną, doświadczoną w licznych bo­
jach armię. Gdy jednak dotarł nad Huang Ho i zobaczył
strażnice oddziałów Qin na drugim brzegu, stanął wobec
nie lada dylematu. Song Yi wiedział, że zanim przeprawi
całą armię i zdołają rozwinąć w szyk, Zhang Han uderzy
na niego i bez wątpienia wygra. Można było spróbować
pozorowanego ataku na jednym odcinku i przeprawy z za­
skoczenia w innym miejscu, ale wtedy powstańcy znaleź­
liby się w kleszczach między armią Zhang Hana i siłami
stojącymi pod Julu, wystawieni na jednoczesny atak z obu
stron — i bez możliwości odwrotu...
Song Yi zdecydował, iż. jedynym możliwym rozwią­
zaniem problemu jest zgromadzenie tak silnej armii, aby
liczebnie przewyższała obie połączone armie Qin — wte­
dy przeprawienie się na północny brzeg i stanięcie między
dwiema wrogimi armiami nie byłoby już tak groźne. Do­
wódca południowców był też gotów poświęcić powstańców
z Zhao, mając nadzieję, że szturm Julu i innych ognisk
oporu wykrwawi wojska Qin, które nie miały już wielu
rezerw. Dlatego zamiast iść z odsieczą, rozkazał wzniesie­
nie warownego obozu na południowym brzegu Huang Ho
i rozesłał ponownie posłów do władców Qi i Yan.
Han Guang, władca Yan, dotąd zachowywał neutralność
i utrzymywał kontakty zarówno z Qin, jak i z Czu. Teraz
jednak, gdy nadchodziło rozstrzygające starcie, musiał wy­
bierać — nie była to łatwa decyzja. Otwarte opowiedzenie
się po którejś ze stron groziło katastrofą, jeśli zwycięży
drugi obóz. Z drugiej strony, dalsze utrzymywanie neu­
tralności było trudne, gdyż musiał się liczyć z nastrojami
wśród dowódców i żołnierzy, którzy w większości pragnęli
bić się przeciw Krwawej Bestii. Han Guang wybrał więc
kompromis, oficjalnie pozostając neutralnym, ale jego
zaufany generał Zang Tu „wypowiedział posłuszeństwo”
i ruszył z kilkunastu tysiącami „zbuntowanych” żołnierzy
do obozu Song Yi.
W kraju Qi na tronie zasiadał król Tian Szi, ale praw­
dziwym władcą był jego starszy kuzyn — Tian Rong. Ten
ostatni też pozostawał przez ostatnie miesiące neutralny,
ale stanąwszy wobec tego samego dylematu co władca Yan,
podjął taką samą decyzję. Oficjalnie Qi nie poparło żadnej
ze stron, ale jednocześnie inny kuzyn Tian Ronga, imieniem
Tan Du, dołączył z wieloma tysiącami żołnierzy do wojsk
Czu „wbrew woli i bez wiedzy” swojego władcy.
Posiłki te były jednak w opinii Song Yi jeszcze niewy­
starczające, posłał więc następnych wysłanników na dwór
w Linzi i tym razem odniósł pełen sukces. Qi zgodziło się
przystąpić ze wszystkimi swymi siłami do koalicji, zaś
Song Xiang, najstarszy syn Song Yi, miał zostać głównym
ministrem królestwa — a tym samym także zakładnikiem...
Posłowie Qi przybyli wkrótce potem do obozu Czu, aby
potwierdzić sojusz i zabrać Song Xianga do Linzi. Song Yi
podjął ich wielkim bankietem i odprowadził o cały dzień
drogi na wschód.
Tymczasem jednak pozycja Song Yi wśród żołnierzy
i generałów armii Czu zaczęła się chwiać. Wojsko obozo­
wało już nad Huang Ho czterdzieści dwa dni i bezczynność,
nędzna strawa i mroźne noce nadszarpnęły morale. Nato­
miast powstańcom nie brakowało chęci do walki — prze­
ciwnie, większość nie była w stanie zrozumieć, dlaczego ich
armia nawet nie próbuje atakować wojsk Qin. Wielki festyn,
wydany przez Song Yi dla posłów z Qi, dodatkowo rozju­
szył żołnierzy, muszących zadowolić się skąpymi racjami.
Generałowie ze swej strony obawiali się, że klęska
powstańców w Zhao wzmocni pozycję reżimu cesarskie­
go i nakłoni Yan i Qi do zawarcia odrębnego pokoju. Co
więcej, Fang Zen, Xiang Yu i Lu Czen obawiali się, że
Song Yi zawarł sojusz z Qi nie tylko przeciw Qin, ale też
by zagwarantować sobie poparcie, gdy sięgnie po władzę
królewską w Czu.
Mimo tych obaw generałowie południowi nie ośmie­
lili się zbuntować, gdyż nawet jeśli nie popierali pasyw­
nej strategii Song Yi, nie mieli sami alternatywnego planu
do przedstawienia. Zmieniło się to jednak, gdy pewnego
wieczora Xiang Yu, objeżdżając pozycje nad rzeką, aby
sprawdzić warty i rzucić okiem na pozycje przeciwnika na
północnym brzegu, doznał nagłego olśnienia — tam, gdzie
wszyscy dotąd widzieli sytuację bez wyjścia, on nieocze­
kiwanie dojrzał jedyną w swym rodzaju okazję, aby jedną
bitwą wygrać całą wojnę!
Następnego dnia rano, gdy Song Yi powrócił do obozu,
pożegnawszy syna i posłów z Qi, młody generał zamel­
dował się w jego namiocie — rzekomo w celu złożenia
raportu — jednak gdy został przyjęty, natychmiast dobył
miecza i jednym pchnięciem położył swego dowódcę
trupem. Następnie obwieścił, że zabił Song Yi z rozkazu
władcy Czu — za spiskowanie z Qi. Generałowie Fan
Zeng, Lu Czen, Qing Bu i Wu Rui poparli go i ogłosili
nowym dowódcą armii Czu. Żołnierze przyjęli tę wiado­
mość z entuzjazmem i zaczęli szykować się do wymarszu,
gdyż nowy dowódca mógł grzeszyć wszystkim, ale nie
bezczynnością. Xiang Yu istotnie dał rozkaz do opuszcze­
nia obozu już następnego dnia. Potem, posławszy oddział,
aby dogonił i zabił Song Xianga, syna Song Yi, zamknął
się w namiocie z innymi dowódcami, aby przedstawić im
swe zamiary. Wielką musiał mieć charyzmę ten 25-letni
generał, gdyż jego plan przyjęto bez szemrania, chociaż
był zaiste szaleńczy.
Xiang Yu uznał, iż dzieląc swoją armię na dwie części,
Zhang Han popełnił w rzeczywistości błąd, gdyż tym sa­
mym armia powstańcza mogła po kolei pobić oba działa­
jące odrębnie wojska Qin, podczas gdy połączone w jedno,
byłyby na to zbyt silne. Plan Xiang Yu zakładał, iż armia
Zhang Hana może zostać wymanewrowana, tak aby umoż­
liwić wojskom Czu przeprawę przez rzekę, marsz przeciw
oblegającym Julu oddziałom i rozbicie tych ostatnich, za­
nim nadciągnie sam Zhang Han z głównymi siłami. Gdyby
jednak stojące pod Julu wojska Wang Li zdołały się obronić
do czasu nadejścia Zhang Hana, armia powstańcza zosta­
łaby ujęta w kleszcze i zniszczona w miejscu, skąd nie ma
ucieczki.
Aby wygrać, Xiang Yu musiał zrealizować trzy rzeczy:
wymanewrować Zhang Hana na linii Huang Ho, dotrzeć
pod Julu z zapasem czasu wystarczającym na stoczenie bi­
twy i zniszczyć stojącą w warownym obozie armię Wang
Li, zanim nadejdzie główna armia Qin. Niepowodzenie
choćby jednego z tych elementów groziło armii Czu za­
gładą — a mimo to generałowie przyjęli plan i poszli za
Xiang Yu...
Qing Bu otrzymał rozkaz marszu na zachód i przepra­
wienia się przez Huang Ho z 20 tysiącami żołnierzy. Jego
zadaniem było ściągnąć na siebie atak Zhang Hana, ale nie
miał przyjmować bitwy, lecz tylko się wycofywać. Miało to
umożliwić głównym siłom powstańczym przejście na drugą
stronę rzeki i marsz pod Julu. Istotnie, Zhang Han chwycił
przynętę i ruszył na zachód, przekonany, że wojska Qing
Bu są główną armią Czu. Tym samym Xiang Yu mógł się
przeprawić bez większego oporu na północny brzeg Huang
Ho.
Gdy armia powstańcza zakończyła przeprawę, jej wódz
wydał rozkaz nieoczekiwany — nakazał zatopić wszystkie
statki i łodzie, zniszczyć szałasy, namioty, wozy, wszystkie
sprzęty kuchenne i nawet część zapasów żywności, pozo­
stawiając ludziom jedzenie tylko na trzy dni. W ten sposób
żołnierze Czu znaleźli się w śmiertelnej pułapce — aby
przeżyć, musieli pokonać armię Qin pod Julu i połączyć się
z wojskami Zhao. Powstańcy mieli na to trzy dni, z czego
dwa na dotarcie do Julu i jeden na stoczenie zwycięskiej
bitwy. Doceniając przeciwnika, Xiang Yu nie śmiał liczyć,
iż dywersja Qing Bu da mu więcej czasu.
Nawet podróżującym praktycznie bez bagażu powstań­
com marsz pod Julu zajął pełne dwa dni. Po drodze dołą­
czyły do nich oddziały powstańców z Zhao prowadzone
przez Zhang Ao. Nie stawił się natomiast Czen Yu, zbyt
późno powiadomiony o nadchodzącej odsieczy.
Rankiem trzeciego dnia oczom powstańców ukazały się
umocnienia obozu wojsk Qin i linie oblężnicze wokół Julu.
Xiang Yu rozkazał wtedy, aby jego żołnierze zjedli racje,
jakie jeszcze mieli przy sobie, i wygłosił krótką mowę,
sprowadzającą się do dwóch punktów: jeśli nie zdołają po­
konać wojsk cesarskich tego dnia, to właśnie spożyli swój
ostatni posiłek w życiu, więc w nadchodzącej bitwie albo
dadzą z siebie wszystko, albo niechybnie czeka ich śmierć.
Następnie wojska powstańcze ruszyły do ataku.
Pierwsza próba przełamania linii oblężenia zakończyła
się niepowodzeniem. Niezrażony tym Xiang Yu poprowa­
dził drugi atak — z tym samym wynikiem. W tym mo­
mencie dowódcy oddziałów z Yan, Qi i Zhao odmówili po­
nownego szturmu na obóz Qin. Mimo to Xiang Yu uderzył
jeszcze raz i ponownie został odparty, z ciężkimi stratami.
Wang Li był już pewien, że to koniec zagrożenia, mylił się
jednak bardzo — Xiang Yu uderzył jeszcze raz, i jeszcze
raz — i tak bitwa trwała cały prawie dzień, aż do porażki
ósmego szturmu !
Xiang Yu zdołał jednak zmobilizować swoich żołnierzy
do jeszcze jednego rozpaczliwego ataku, który poprowadził
osobiście, tak jak wszystkie poprzednie, mimo iż był już pa­
rę razy ranny. Wojska Qin też poniosły straty w poprzednich
starciach i Wang Li nie mógł utrzymać skutecznej obrony na
całej linii. Tym razem ludzie z Czu znaleźli wreszcie odci­
nek, gdzie obrona była trochę słabsza. Natarli na to miejsce
z taką furią, iż niemożliwe stało się faktem — linie oblężni­
cze Qin zostały przełamane! Oblężona dotąd w Julu armia
Zhao wyszła wtedy z miasta i zaatakowała, posiłki z Yan, Qi
i Zhao powróciły do walki i tym samym wojska cesarskie
znalazły się w pułapce, otoczone ze wszystkich stron.
Nie był to jednak jeszcze koniec. Wang Li wiedział, że
Zhang Han jest niedaleko i może nadciągnąć lada chwila,
zaś jego armia trzymała jeszcze warowne pozycje, na któ­
rych mogła się bronić. Otoczone wojsko Qin było skazane
na zagładę, ale jego wódz miał nadzieję, że jeśli wystar­
czająco przedłuży agonię, to może doczekać się pomocy
i w ostatecznym rozrachunku nawet liczyć na zwycięstwo.
Żołnierze cesarscy też byli tego świadomi i nie opuścili
swoich dowódców, lecz przeciwnie, walczyli tak zajadle,
jak nigdy wcześniej.
Na szańcach wokół Julu rozpętała się teraz walka, jakiej
Chiny dotąd nie widziały i jakiej długo nie miały zobaczyć.
Obie strony były świadome, że jest to decydujące starcie,
obie liczyły na wygraną i obie dawały z siebie wszystko.
Nikt nie próbował uciec z pola walki, nie było czasu na
branie jeńców, nikt nie prosił o łaskę i nikt nikomu jej nie
okazywał. Osaczeni w potrzasku ludzie z Qin powoli ginęli,
ale zabierali ze sobą tylu przeciwników, ilu mogli. Wszyscy
oficerowie po obu stronach walczyli w pierwszym szeregu
i wkrótce jeden z dowódców Qin, generał Su Jue, poległ.
Gdy połamano włócznie i halabardy, dalsza walka toczyła
się na miecze, noże, pięści i zęby. Słońce zaszło i zapadła
noc, ale walka trwała dalej w ciemnościach, rozświetlanych
tylko przez płonące tu i ówdzie drewniane wieże. W krót­
kich chwilach oddechu żołnierze obu stron wpatrywali się
w ciemności na południe od Julu — ludzie z Qin z coraz
bardziej słabnącą nadzieją na pomoc, zaś powstańcy z coraz
większą obawą, że w ostatniej chwili umknie im tak już bli­
skie zwycięstwo. Wreszcie nadszedł świt i zaczął się drugi
dzień bitwy — a Zhang Han ciągle nie nadchodził.
Na koniec przerzedzone szeregi wojsk cesarskich za­
chwiały się, a sam Wang Li, już wcześniej wiele razy ranny,
padł, a zaraz potem upadł jego wielki czarny sztandar. Wte­
dy pozostali jeszcze przy życiu ludzie z Qin zaczęli rzucać
broń — niektórzy jednak woleli zginąć w walce, a jeszcze
inni, zrozpaczeni przegraną, rzucili się na miecze. Ostatni
stojący jeszcze na nogach dowódca Qin, generał Sze Jian,
rozkazał swym przybocznym poddać się, sam jednak zabrał
swój sztandar, wspiął się na ogarnięty ogniem drewniany
szaniec i rzucił się w płomienie. Zwycięscy powstańcy byli
tak wyczerpani walką i tak wielka była ich ulga, że zapo­
mnieli o chęci zemsty. Ci żołnierze z Qin, którzy poddali
się, zostali oszczędzeni. Przeżył nawet sam Wang Li, gdyż
po zdjęciu z niego zbroi, którą zwycięzcy zamierzali za­
nieść Xiang Yu, okazało się, że jeszcze oddycha, i lekarze
zdołali go w końcu odratować.
Pole bitwy stanowiło widok, jakiego nie sposób było
zapomnieć. W dziejach Chin zdarzały się wcześniej bar­
dziej krwawe dni, ale były one wynikiem masakr jeńców
po zakończonej walce — pod Julu jednak dziesiątki tysię­
cy ludzi zginęły, walcząc do końca. Powstańcy, chociaż
wygrali, stracili co najmniej tyle samo ludzi, co wojsko
cesarskie. Mimo to połączone wojska Czu, Zhao, Qi i Yan
były wciąż bardzo liczne i gdy pod koniec dnia nadcią­
gnęła wreszcie armia Zhang Hana, było jasne, że nie może
ona liczyć na zwycięstwo. Głównodowodzący wojsk Qin
nawet nie próbował atakować dorównującego mu liczbą
i zajmującego dobrą pozycję przeciwnika — przyjrzawszy
się stojącej na dawnych liniach oblężniczych wokół Julu
armii sprzymierzonych, dał rozkaz do odwrotu. Wycień­
czeni marszem i walką powstańcy nic nie zrobili, aby mu
w tym przeszkodzić.
Xiang Yu został kilkakrotnie ranny, ale mimo iż ledwie
trzymał się na nogach, jego życiu nie zagrażało niebez­
pieczeństwo. Gdy objeżdżał na rydwanie pole bitwy, jego
żołnierze, świadomi, czego właśnie dokonali pod jego do­
wództwem, urządzili mu owację i ślubowali, iż pójdą za
nim wszędzie. Xiang Yu rozkazał potem, aby wszystkie
rydwany ustawiły się w dwa szeregi, tworząc korytarz, na
końcu którego on sam stanął pod błękitnym sztandarem
Czu, w otoczeniu gwardzistów. Uwolnieni z oblężenia król
Xie i kanclerz Zhang Er przeszli tym korytarzem i na kola­
nach złożyli mu hołd, zaś w ich ślady poszli inni powstań­
czy dowódcy. Tego dnia, pod koniec lutego 207 r. p.n.e.,
25-letni zaledwie Xiang Yu stał się najpotężniejszym czło­
wiekiem w Chinach i był w stanie spełnić to, o czym od
tak dawna marzył — ruszyć na Kraj za Przełęczami i dobić
Krwawą Bestię.
Na drodze jednak wciąż jeszcze stała główna armia Qin
i jej groźny dowódca. Zhang Han odszedł niedaleko i jesz­
cze na terytorium Zhao zajął pozycję za rzeką Zhang — nie­
wielkim dopływem Huang Ho. Nie mogąc samemu atako­
wać, głównodowodzący cesarski oddał inicjatywę Xiang Yu
i czekał, aż ten młody generał popełni jakiś błąd. Przeliczył
się jednak. Xiang Yu działał ostrożnie i najpierw poczekał,
aż Qing Bu okrąży szerokim łukiem pozycje wojsk ce­
sarskich i dołączy do głównej armii powstańczej. W mię­
dzyczasie Czen Yu, który także nadciągnął ze swym woj­
skiem, został przez króla Xie z Zhao oskarżony o zwlekanie
z udzieleniem pomocy oblężonym w Julu, za co odebrano
mu wszelkie stanowiska i tytuły. Tylko wstawiennictwu
swego starego druha, kanclerza Zhang Er, zawdzięczał, iż
darowano mu życie i tylko wypędzono z królestwa na po­
niewierkę. Czen Yu i garstka jego zwolenników opuścili
Zhao i schronili się na bagnach nad Huang Ho, na opusto­
szałych ziemiach w Qin.
Wzmocniona przez żołnierzy Qing Bu i Czen Yu, armia
sprzymierzonych wyruszyła nad rzekę Zhang. Następnie
Xiang Yu wysłał posłów do Zhang Hana i zapewnił go
o swoim uznaniu, po czym zaproponował, aby ten wielki
generał przyłączył się do powstańców. Zhang Han nie miał
zamiaru tego uczynić, ale by zyskać na czasie, udał, że
się waha i przeciągnął rozmowy przez kilka dni. Jednakże
w tym czasie, gdy trwały negocjacje, pewnej nocy część
armii sprzymierzonych wyszła w ciemności z obozu, po­
maszerowała w ciszy w górę rzeki i przeprawiła się, po
czym uderzyła na lewą flankę wojsk cesarskich. Zaskoczo­
ny Zhang Han musiał porzucić pozycję i wycofać się dalej
na południowy zachód, za linię rzeki Yuan.
Wojsko imperialne zachowało wysokie morale i wolę
walki, jednak armia sprzymierzonych była teraz silniej­
sza. Zhang Han mógł spowolnić przeciwnika, ale nie mógł
już go zwyciężyć bez otrzymania posiłków. Jednak jego
prośby o pomoc były ignorowane i ze stolicy otrzymywał
tylko pełne wyrzutów listy cesarza, oskarżające go o nie­
udolność. Tym samym po bitwach pod Julu i nad rzeką
Zhang, gdy potrzebował najbardziej wsparcia, Zhang Han
pozostał bez posiłków, bez rozkazów i w izolacji od sto­
licy...
SIC TRANSIT GLORIA MUNDI3 - CZYLI UTWÓR ŻAŁOBNY
NA JEDNEGO CESARZA, JEDNEGO KANCLERZA I JEDNEGO
EUNUCHA

W tym miejscu musimy znowu cofnąć się trochę w czasie


i przyjrzeć się wydarzeniom w Xianyang w 208 i na począt­
ku 207 roku p.n.e. O ile w 209 roku Zhao Gao i Drugi Ce­
sarz próbowali ignorować rzeczywistość, o tyle na początku
208 r. p.n.e. zostawili kanclerzom wolną rękę w mobilizacji
zasobów imperium i kierowaniu tłumieniem powstania.
Zwycięstwa Zhang Hana na początku 208 r. p.n.e. przywró­
ciły ponownie cesarzowi wiarę w siebie i w swego eunu-
cha-protektora, w efekcie czego obaj uznali, że zagrożenie
minęło i że można powrócić do polityki sprzed wybuchu
rebelii.
Czołowi dygnitarze w Xianyang, kanclerze Li Si i Feng
Quqi oraz generał Feng Kie, stanowczo się sprzeciwili.
Ostrzegli cesarza, że jeśli chce zapobiec nowym buntom
i utrzymać spokój na terenach już spacyfikowanych, ko­
nieczne jest zmniejszenie ciężarów nałożonych na ludność
i złagodzenie kar, zwłaszcza zbiorowych, gdyż to one wła­
śnie nakłaniały, a czasem wręcz zmuszały ludzi do buntów.
To wspólne wystąpienie wielkich dygnitarzy zaniepokoiło
Zhao Gao, który trząsł się na myśl, że może utracić wpływ
na cesarza. Dlatego eunuch rozpętał kampanię oszczerstw,
skupiając ataki na Li Si i wykorzystując do tego wrogów
kanclerza, pragnących zemsty za wszystkie lata, kiedy
przed nim drżeli.
Li Si jako Kanclerz Lewej Strony był drugą osobą
w państwie po samym cesarzu. Jego najstarszy syn Li
Yu był jednym z 36 gubernatorów prowincji i miał za

3 Sic transit gloria mundi (łac.) — ,,tak przemija chwała [tego] świa­
ta" — pierwsze słowa pieśni kościelnej, wykonywanej tradycyjnie w czasie
intronizacji papieża, przypominającej o nieuniknionym przemijaniu
wszelkich doczesnych dokonań, bogactw i zaszczytów [przyp. red.].
żonę księżniczkę z rodziny cesarskiej. Również inni jego
synowie wzięli za żony dziewczęta z klanu cesarskiego,
zaś jego córki wyszły za mąż za książąt krwi. Jego fortuna
była także ogromna, zaś tysiące dworzan i urzędników było
jego sprzymierzeńcami i klientami — wydawało się więc,
że pozycja kanclerza jest bardzo silna. Zhao Gao szybko
ją jednak osłabił.
Cesarzowi przedstawiono serię memorandów i petycji,
w których kanclerz był oskarżany o zaniedbania i w istocie
o wywołanie wielkiej rebelii, o nadmierną pobłażliwość
wobec sprawców wykroczeń, a nawet o konszachty z bun­
townikami! Wyjątkowo perfidnym atakiem było oskarże­
nie Li Yu, syna kanclerza, o celowe działanie na szkodę
imperium, nieudolność i brak kontroli nad powierzoną mu
prowincją.
Gdy ataki skupiły się na jego najstarszym synu, Li Si
przeraził się i wykonał zwrot taktyczny, wysyłając do ce­
sarza obszerne memorandum, w którym potępiał swoje do­
tychczasowe poglądy i nakłaniał władcę do większej suro­
wości i zmuszenia poddanych do większych poświęceń na
rzecz wysiłku wojennego i wielkich budowli. Drugi Cesarz,
widząc, iż potężny kanclerz, którego zawsze się bał, teraz
płaszczy się przed nim i przyznaje się do błędu, przywrócił
Li Si do łask i kampania krytyki i oszczerstw skończyła się.
Niestety, konsekwencje tego były dla imperium poważne,
gdyż nawet po wielkich zwycięstwach Zhang Hana stłu­
mione już raz bunty wciąż wybuchały na nowo.
Zhao Gao, nie zdoławszy doprowadzić do zagłady kanc­
lerza, był teraz w desperacji, gdyż obawiał się, że w miarę
jak Drugi Cesarz dorośleje, mniej będzie ufał swojemu pia-
stunowi z lat dziecięcych, a bardziej zasłużonym urzędni­
kom imperialnym. Eunuch wykonał wtedy kolejny manewr,
informując cesarza, że dworzanie naśmiewają się z niego na
skutek błędów, jakie władca popełnia w ceremoniale. Zhao
Gao doradził mu, aby zamiast się uczyć etykiety, przeniósł
się na stałe do komnat prywatnych w haremie, przestał
udzielać posłuchań i komunikował się z ministrami poprzez
zaufanych eunuchów. Młody i niezbyt mądry władca dał
się skusić perspektywą spędzania całych dni na uciechach,
z dala od zgryzot i ciężkiej pracy. Tym samym wiosną
208 roku p.n.e. Zhao Gao odizolował cesarza od dworu
i jako jedyny mający do władcy dostęp, de facto uchwycił
całą władzę w swe ręce.
Kanclerz Li Si wciąż nie wiedział, że to Zhao Gao stał
za kampanią oszczerstw, która o mało nie kosztowała go
stanowiska, i wciąż traktował eunucha jako sojusznika
i partnera. To ułatwiło temu ostatniemu ponowne pogrąże­
nie kanclerza w oczach władcy. Kanclerz poprosił w tym
czasie Zhao Gao o audiencję u cesarza, chcąc zażądać od
władcy, aby powrócił do pałacu i zajął się sprawami pań­
stwa. Eunuch zgodził się mu pomóc i obiecał, że wezwie
Li Si, gdy tylko Drugi Cesarz będzie miał wolną chwilę.
Parę dni później Li Si został poinformowany, że cesarz
ma teraz dla niego czas, jednak gdy wkroczył do komnat
władcy, ten ostatni był akurat w łóżku z jedną ze swych
ulubionych konkubin...
Wściekłość młodego władcy na kanclerza wzrosła jesz­
cze, gdy Li Si skrytykował jego decyzję o przeniesieniu
się do haremu. Nic z tej audiencji nie wynikło, kanclerz
poprosił więc eunucha o zorganizowanie następnej. Zhao
Gao zgodził się. Parę dni później Li Si znowu dostał wia­
domość, że cesarz ma wolniejszą chwilę, ponownie przybył
do pałacu i oczywiście znowu wszedł do komnaty władcy
w jak najbardziej nieodpowiedniej chwili. Znów upłynęło
parę dni i sytuacja znowu się powtórzyła... Tym razem
Drugi Cesarz rozsierdził się i uznał, że kanclerz robi mu
na złość i wybiera najgorsze możliwe momenty celowo.
Widząc dogodny moment, Zhao Gao osobiście oskarżył Li
Si i jego syna Li Yu o spiskowanie z powstańcami w celu
podzielenia imperium i przejęcia władzy w Qin.
Drugi Cesarz był młody, nieprzygotowany do rządzenia,
miał słaby charakter i całe życie ufał swemu opiekunowi —
ale mimo to nawet on nie chciał wierzyć, ze człowiek tak
zasłużony jak Li Si może zdradzić. Wybrał więc grupę dy­
gnitarzy niezwiązanych ani z Zhao Gao, ani z kanclerzami
i posłał swych wysłanników w kwietniu 208 roku p.n.e. do
prowincji Sanczuan, aby sprawdzili, jak gubernator Li Yu
daje sobie radę i czy jest wciąż lojalny.
Po powrocie inspektorzy przedłożyli raport, w którym
oczyścili Li Yu z wszelkich zarzutów, podkreślili nato­
miast, że w prowincji jest za mało wojska, aby skutecznie
ją kontrolować, zaś nastroje wśród ludności są złe. Niestety,
cesarz nigdy tego dokumentu nie ujrzał, gdyż Zhao Gao,
kontrolujący skutecznie dostęp do władcy, zniszczył go
i przedłożył inny raport, który sam zredagował i którego
wydźwięk był bardzo dwuznaczny. Er Szihuangdi nie wie­
dział już, co myśleć w tej sprawie, i jak miał to w zwyczaju,
pozostawił decyzję Zhao Gao.
Li Si wreszcie zorientował się, że jego głównym wro­
giem jest sam Zhao Gao, ale początkowo niewiele mógł
zrobić, gdyż nie mógł spotkać się z władcą ani nawet prze­
słać mu pisma. Latem jednak z Sanczuanu nadeszły wieści,
które wstrząsnęły dworem — Li Yu, najstarszy syn kancle­
rza, poniósł klęskę w walce z powstańcami i sam zginął.
Li Si był zdruzgotany, ale nieoczekiwanie wiadomość
ta otworzyła przed nim i jego klanem szansę na ratunek.
Cesarz także usłyszał o męstwie i śmierci Li Yu. Dało mu
to poważnie do myślenia i tym razem to pozycja Zhao Gao
po raz pierwszy się zachwiała — tym bardziej, że sytu­
acja na froncie zaczęła ponownie być groźna, zwłaszcza na
południu (patrz wyżej). W lipcu 208 roku p.n.e. kanclerz
wykorzystał tę sytuację — miał jeszcze wielu zwolenników
w stolicy i w samym pałacu, udało mu się więc w końcu
dostarczyć Drugiemu Cesarzowi list, w którym informował
go o poczynaniach Zhao Gao i jego intrygach, mających
na celu odizolowanie władcy od jego ministrów. Ostrzegł
także cesarza, że Zhao Gao powoli przejmuje całą władzę
i może to nawet doprowadzić do likwidacji władcy i zastą­
pienia go przez marionetkę ambitnego eunucha.
Drugi Cesarz, dotąd pozwalający sobą łatwo manipu­
lować, zaniepokoił się po przeczytaniu listu na tyle, ze
wezwał Li Si na sekretną audiencję w prywatnych aparta­
mentach, o której Zhao Gao nie został poinformowany. Po
tej rozmowie władca wezwał Zhao Gao, poinformował go
o zarzutach i kazał mu na nie odpowiedzieć.
Tym razem ani zręczny język, ani bystry umysł nie mo­
gły wiele pomóc Zhao Gao, ale uratowały go przywiązanie
i wdzięczność cesarza za te wszystkie lata, kiedy eunuch
był jego jedynym opiekunem i przyjacielem. Er Szihuangdi
nie chciał przyjąć do wiadomości, że opiekun może być
winny intryg i nie mógł sobie wyobrazić, że będzie musiał
go stracić lub wygnać. W tym czasie z południa nadeszły
wieści o wielkim zwycięstwie Zhang Hana w kraju Czu,
co wzmocniło pozycję Zhao Gao, gdyż wydawało się, że
jego rada, dotycząca działania z największą surowością
i nieczynienia żadnych ustępstw, była słuszna. Ostatecz­
nie cesarz dał się przekonać eunuchowi, że to jednak Li Si
i inni wielcy dygnitarze są zagrożeniem dla tronu. Podpisał
niezbędne dekrety i w sierpniu 208 roku obaj kanclerze,
ich współpracownicy i "wszyscy mężczyźni z ich klanów
zostali aresztowani. Niemający złudzeń co do swego losu
Kanclerz Prawej Strony Feng Quqi i generał Feng Kie po­
pełnili samobójstwo w więzieniu, pragnąc uniknąć tortur
i upokarzającej publicznej egzekucji.
Natomiast Li Si nie zabił się, został więc poddany mę­
czarniom. Odmówił jednak przyznania się do winy i zamiast
tego złożył oświadczenie, w którym ostrzegał, iż dalsze
obdarzanie Zhao Gao zaufaniem przez władcę doprowadzi
do wkroczenia powstańców do stolicy imperium. Tortury
trwały i w końcu kanclerz złamał się i podpisał zeznania —
tylko po to, aby następnego dnia je odwołać. Cesarz nie
chciał podpisać wyroku bez zakończenia śledztwa i doma­
gał się, aby Li Si najpierw przyznał się do winy na piśmie
i by szczegółowo opisał swoje zbrodnie — zaś nawet Zhao
Gao nie śmiał zabić najdostojniejszego więźnia w kraju bez
odpowiedniego dekretu. Czas upływał, a głodzony i torturo­
wany kanclerz raz podpisywał, raz odwoływał swe zezna­
nia, ale śledztwa nie dawało się zakończyć. Jednocześnie
wiadomości nadchodzące z frontu znowu stały się gorsze,
gdyż Zhang Han wciąż nie mógł się uporać z powstańcami
w Czu, zaś kraje Zhao, Yan i Qi były stracone. Nikt nie
wiedział, jak dalej sprawy się potoczą. Nieoczekiwanie Li
Si zaczął znowu odzyskiwać zwolenników — cesarskie
wahanie i niepewność co do losów wojny podkopało po­
zycję Zhao Gao.
Nawet skuty w kajdany i na dnie lochu Li Si był wciąż
groźny i wkrótce to udowodnił, gdy wyczuwając, że nastro­
je się zmieniają, zgodził się na złożenie pisemnych zeznań
co do swoich „siedmiu zbrodni”. Było to jego ostatnie i bez
wątpienia godne przytoczenia pismo:

Jako minister i kanclerz rządziłem ludźmi przez trzy­


dzieści lat, zaczynając jeszcze w czasach, gdy terytorium
Qin było ograniczone i odizolowane. W czasach dawnych
królów kraj mierzył ledwie kilkaset mil i mógł wystawić
sto tysięcy wojska. Czyniąc użytek z moich skromnych
talentów i skrupulatnie przestrzegając praw i dekretów
królewskich, wysyłałem posłów i zaopatrywałem ich
w złoto i inne skarby, aby negocjowali z krajami ościen­
nymi. Jednocześnie gromadziłem po kryjomu broń, utrzy­
mywałem porządek w kraju, awansowałem zdolnych ge­
nerałów i zasłużonych ministrów, dbając, aby otrzymywali
należne uposażenia i zaszczyty. I w ten sposób z czasem
zastraszyliśmy Han i osłabiliśmy Wei, zwyciężyliśmy
Yan i Zhao, podbiliśmy Qi i Czu i w końcu zajęliśmy
wszystkie Sześć Królestw, biorąc do niewoli ich królów
i wynosząc władcę Qin do pozycji Syna Niebios. Oto moja
zbrodnia pierwsza.
Chociaż terytorium Qin nie było już wtedy małe, za­
dbałem, aby przegnać barbarzyńców Hu i Mo z północne­
go pogranicza i podbić Sto Plemion Yue na południu, oka­
zując tym samym potęgę Qin. Oto moja zbrodnia druga.
Okryłem zaszczytami i bogactwem ministrów, za­
pewniając tym samym, iż pozostaną lojalni — i to była
moja zbrodnia trzecia. Wznosiłem ołtarze na cześć ziemi
i ziarna, podnosiłem z ruin świątynie przodków, aby tym
samym pokazać cnoty władcy — taka była moja zbrod­
nia czwarta. Zmieniłem prawa i wprowadziłem jednolite
miary i wagi, na wieczną chwałę Qin — taka przeto była
moja zbrodnia piąta. Budowałem proste i szybkie drogi,
zakładałem parki i ogrody, wznosiłem malownicze wieże
i tarasy, aby wszyscy podziwiali majestat władcy — moja
szósta zbrodnia. Złagodziłem kary i zmniejszyłem podatki
i opłaty, aby mój władca pozyskał serca poddanych i aby
rzesze niezliczone wspierały go i nie zapomniały o nim
nawet po śmierci — i była to moja siódma zbrodnia.
Takim byłem poddanym i za moje ciężkie zbrodnie od
dawna już zasługiwałem na śmierć. Mój władca jednak
w swej łaskawości pozwolił mi kontynuować, wykorzy­
stywać me zdolności i siły i dożyć do dziś dnia. Pokornie
przedkładam przeto niniejsze memorandum Waszej Wy­
sokości pod rozwagę.

Pismo to nigdy nie dotarło do cesarza, gdyż Zhao Gao


nie doręczył go, ale eunuch był zaniepokojony rozwojem
sytuacji, zaproponował więc kanclerzowi, aby poszedł
w ślady swoich dwóch współpracowników i popełnił ho­
norowe samobójstwo, w zamian za co jego rodzina i cały
klan zostaną oszczędzeni. Li Si jednak odrzucił tą ofer­
tę, nie wierząc, że Zhao Gao dotrzyma słowa i licząc, że
cesarz w końcu zmieni zdanie i wyzwoli się spod kurateli
opiekuna. Istotnie, niektórzy dworzanie zaczęli namawiać
Er Szihuangdi, aby spotkał się z kanclerzem i osobiście go
przesłuchał albo przynajmniej żeby wysłał nowego śled­
czego i mimo protestów Zhao Gao cesarz zaczął skłaniać
się ku tej radzie.
Wystraszony Zhao Gao podjął radykalne kroki. Jego
dziesięciu zaufanych ludzi udało się do więzienia i wznowi­
ło przesłuchanie kanclerza — tym razem jednak torturowali
i bili go niezależnie od tego, jakiej udzielił odpowiedzi na
pytania. Katowanie przerywali tylko wtedy, gdy ich ofiara
zachowywała milczenie i nie odpowiadała. Trwało to przez
wiele dni i cesarzowi przedłożono raport, w którym dono­
szono, iż więzień odmawia jakiejkolwiek odpowiedzi i trwa
w milczeniu, co samo w sobie jest przyznaniem się do winy.
Wtedy władca powierzył śledztwo nowej ekipie, którą sam
wybrał, jednak gdy nowy śledczy zaczął zadawać pytania,
Li Si zachował milczenie. Po paru dniach cesarz otrzymał
kolejny raport, w którym nowy zespół informował go, iż
niemożliwe jest uzyskanie od więźnia nowych zeznań, gdyż
odmawia on współpracy. Wtedy władca podpisał wreszcie
wyrok śmierci na Li Si, skazując go na karę najstraszliwszą
z możliwych — Sankcję Pięciokrotną4. Egzekucja miała
być publiczna, a na miejsce kaźni wyznaczono główny ry­
nek w Xianyang. W tym samym dniu miano również stracić
wszystkich krewnych Li Si, aby jego klan uległ całkowitej
zagładzie.
Ostatnie słowa wielkiego kanclerza Pierwszego Cesarza
zanotowane w kronice Sima Qian nie dotyczyły polityki. Li
Si miał zostać stracony wraz ze swoim drugim synem i idąc

4 Polegała ona na ćwiartowaniu żywcem, przy czym kat zaczynał od


palców od rąk i nóg, następnie dokonywał kastracji, potem metodycznie
odcinał po kawałku ręce i nogi. dbając o to, aby skazaniec nie wykrwawił
się i w miarę możliwości zachował jak najdłużej świadomość i dopiero
gdy pozostały już tylko korpus i głowa, ścinał ofiarę toporem.
na śmierć, właśnie do niego zwrócił się z przeprosinami, za
los, jaki miał ich spotkać:

Bardzo bym chciał, abyśmy mogli pójść jeszcze raz na


spacer z naszym żółtym psem, wyjść z miasta wschodnią
bramą Szangcai i śmiać się, patrząc jak goni za królikami.
Ale niestety, mała jest na to nadzieja.

Było to na początku września 208 r. p.n.e.


Li Si był najważniejszym współpracownikiem Pierwsze­
go Cesarza i głównym ideologiem nowego reżimu — tym
samym był też współodpowiedzialny za wszystkie zbrodnie
cesarstwa Qin. Od ponad dwóch tysięcy lat jego postać
budzi takie same kontrowersje co Qin Szihuangdi i jedni
uważają go za najwybitniejszego ministra w dziejach Chin,
podczas gdy inni widzą w nim przede wszystkim tyrana
i sługę tyrana. Dyskusja nad jego życiem i dziełem trwa
do dziś i nie zakończy się szybko. Dwie rzeczy są jednak
pewne — Li Si przeznaczoną sobie czarę goryczy wysączył
do ostatniej kropli, zaś Zhao Gao, który posłał go na śmierć
i zajął jego miejsce, był od niego po stokroć gorszy zarów­
no jako człowiek, jak i jako zarządca państwa.
Po śmierci kanclerza wszelka opozycja przeciw Zhao
Gao ustała i cesarz mianował go wkrótce Kanclerzem Le­
wej Strony. Nowy kanclerz pokazał, jakie będą jego rządy,
na pierwszym zebraniu rady ministrów, której oficjalnie
przewodził. Był tylko jeden punkt porządku dnia — Zhao
Gao pokazał ministrom obraz przedstawiający białego je­
lenia i kazał im dobrze się przyjrzeć, a następnie powie­
dzieć, co sądzą o tym szlachetnym koniu. Część obecnych
wykonała polecenie i stwierdziła, że jest to wyjątkowo
piękny biały koń, inni odpowiedzieli, że obraz ten w rze­
czywistości przedstawia jelenia. Ci ostatni zostali natych­
miast aresztowani, wyprowadzeni na dziedziniec i ścięci;
później wytępiono także ich rodziny. Po tej masakrze na
dworze zapanowała atmosfera totalnego terroru. Wkrót­
ce na wszystkich ważniejszych stanowiskach znaleźli się
krewni i poplecznicy Zhao Gao.
Wydawało się, że nowy rząd zapanuje nad sytuacją —
tym bardziej, że z południa nadeszły wreszcie dobre wieści
o zwycięstwach Zhang Hana nad główną armią powstańczą
i śmierci Xiang Lianga. Widząc, iż sprawy idą ku lepszemu,
Drugi Cesarz de facto przekazał Zhao Gao całą władzę,
pozostając w swoim haremie i izolując się jeszcze bardziej
od spraw publicznych. Wkrótce potem jednak do Xianyang
zaczęły nadchodzić wieści o nowej wielkiej armii powstań­
czej zebranej w kraju Czu, następnie zaś o marszu Song Yi
na północ i o rajdzie mniejszej armii rebelianckiej (były to
wojska Liu Banga) na wschód, do kraju Han.
Zhao Gao ujrzał w tych wydarzeniach sposobność do
osłabienia pozycji Zhang Hana — jedynego człowieka,
którego jeszcze się obawiał. Zaczął oczerniać głównodo­
wodzącego armii Qin w oczach cesarza, oskarżając go, iż
zbyt szybko wyruszył na Zhao, nie doprowadziwszy pa­
cyfikacji Czu do końca. Na szczycie hierarchii imperium
powstała wtedy sytuacja patologiczna — cesarz i kanclerz
pragnęli stłumienia rebelii, jednocześnie jednak obawiali
się własnego głównodowodzącego prawie tak samo jak
powstańców! Tym samym w momencie, gdy Zhang Han
potrzebował każdego człowieka i każdego miedziaka, jego
własny władca nie ufał mu i nie pomagał tak bardzo, jak
tego wymagała sytuacja.
W marcu 207 r. p.n.e. do Xianyang nadeszły wieści
o klęsce Wang Li pod Julu, odwrocie wojsk Qin i połącze­
niu się armii Czu, Zhao, Qi i Yan pod wodzą Xiang Yu. Ce­
sarz wysłał do Zhang Hana list z reprymendą i ostrzegał, iż
dalsze porażki ściągną na niego surowe kary. Pasmo niepo­
wodzeń trwało i Xiang Yu spychał Zhang Hana na kolejne
linie obronne, zaś jednocześnie mniejsza armia powstańcza,
prowadzona przez Liu Banga, działała już niebezpiecznie
blisko przełęczy Hanku. Wkrótce cesarz dowiedział się tak­
że, że generał Zhao Tuo, gubernator południowej marchii
imperium, wypowiedział posłuszeństwo cesarzowi i ogłosił
się władcą odrodzonego królestwa Nanyue. Tym samym
rozwiały się nadzieje, że z dalekiego południa nadejdzie
pomoc. Jednocześnie zaś kraj Czu, mając teraz zapewnione
bezpieczeństwo na swej południowej granicy, mógł wysłać
Xiang Yu posiłki.
Zhao Gao zaczął wtedy tracić kontrolę nad sytuacją.
Cesarz udzielił mu publicznej reprymendy i jego pozycja
uległa zachwianiu. Po raz pierwszy od trzech lat Zhao Gao
zaczął unikać wizyt w pałacu, aby nie musieć informować
o kolejnych porażkach, a następnie także ukrywać donie­
sienia z frontu przed innymi ministrami, potem zaś przestał
odpisywać na pisma Zhang Hana, w których ten ostatni
prosił o posiłki. W końcu posłańcy przybywający do sto­
licy z wieściami o wojnie zaczęli po prostu znikać, gdyż
Zhao Gao obawiał się, że po kolejnej porcji złych wieści
jego wrogowie na dworze porozumieją się z którymś z ge­
nerałów na froncie, ściągną wojsko do stolicy i dokonają
przewrotu. Miotający się w matni eunuch zrozumiał, że nie­
chybnie popadnie w niełaskę. Wtedy postanowił pozbyć się
cesarza — nie było to jednak łatwe, gdyż dowódcy gwardii
cesarskiej (prefekt i naczelnik) byli wciąż wierni władcy
i czujnie go strzegli.
Er Szihuangdi sam ułatwił mu wtedy zadanie, gdy zde­
cydował się spędzić kilka dni w Wangyi, jednym z mniej­
szych pałaców położonych pod Xianyang, zabierając ze so­
bą tylko część swoich gwardzistów. Zhao Gao natychmiast
zrozumiał, że jest to jedyna w swoim rodzaju szansa. Wśród
wiernych mu ludzi byli m.in. szambelan cesarski (przeło­
żony służby pałacowej) i oficer gwardii imieniem Yen Lo.
Im to właśnie Zhao Gao powierzył dowództwo nad liczącą
kilkuset ludzi grupą żołnierzy, dworzan i służących, którzy
mieli dokonać przewrotu. Niedowierzający nikomu Zhao
Gao na wszelki wypadek wziął jako zakładnika matkę Yen
Lo i kazał trzymać ją w swoim domu pod strażą.
Yen Lo był wśród oficerów pełniących służbę w Wangyi
i dzięki temu mógł osłabić ochronę cesarza, wysyłając wielu
gwardzistów poza pałac pod pozorem patrolowania okolicy
w poszukiwaniu bandytów, których obecność rzekomo zasy­
gnalizowano w pobliskich górach. Yen Lo wpuścił następ­
nie do Wangyi oddział spiskowców i wraz z szambelanem
poprowadzili ich do kwater prefekta i naczelnika gwardii,
gdzie obaj oficerowie i ich przyboczni zostali po krótkiej
walce zabici. Pozbawieni dowódców nieliczni pozostali
jeszcze gwardziści i ostatni wierni władcy słudzy i dwo­
rzanie szybko ulegli przewadze liczebnej napastników, zaś
sam cesarz został ujęty przez Yen Lo i szambelana.
Er Szihuangdi próbował najpierw przekupić spiskow­
ców, obiecując im złote góry, ale bez skutku. Yen Lo ob­
wieścił mu, iż musi odpokutować „za liczne i odrażające
zbrodnie” i popełnić samobójstwo. Cesarz zażądał wtedy
widzenia z Zhao Gao, ale odpowiedziano mu tylko: „To
jest niemożliwe”. Następnie Er Szihuangdi zaproponował,
iż abdykuje i zadowoli się stanowiskiem gubernatora pro­
wincji lub naczelnika okręgu, ale Yen Lo odmówił. Cesarz
poprosił więc, aby tylko darowano mu życie i pozwolono
osiąść z rodziną na wsi jako zwykłemu poddanemu, jak
dawniej stało się to z książętami krwi Sześciu Królestw. Yen
Lo odparł jednak: „Mam rozkaz zabić Waszą Wysokość
w interesie całego świata i nawet jeśli cesarz ma jeszcze
wiele rzeczy do powiedzenia, pokorny wasal, jakim jestem,
nie ośmieli się ich przekazać przełożonemu”. Er Szihuang­
di popełnił wtedy samobójstwo. Było to prawdopodobnie
w końcu lipca 207 roku p.n.e. Zhao Gao kazał pochować
swojego wychowanka w zwykłym, nieoznaczonym grobie,
wykopanym w pałacowym parku.
Wkrótce po śmierci Drugiego Cesarza do Xianyang
przybyło pierwsze od początku wojny powstańcze po­
selstwo. Nie wysłał go jednak Xiang Yu, lecz Liu Bang,
operujący w tym czasie na południe od przełęczy Wu. Nie
wiemy, co miał przekazać wysłannik powstańców, szlach­
cic z kraju Wei imieniem Ning Czeng — być może miał
po prostu zorientować się w sytuacji panującej w Kraju
za Przełęczami. Zhao Gao odniósł dokładnie takie samo
wrażenie, gdyż posłów ugoszczono z wielkimi honorami,
ale zatrzymano ich także w areszcie domowym, aby nie
mogli szpiegować.
Uchwyciwszy władzę nad sypiącym się imperium,
Zhao Gao najpierw chciał sam osiąść na tronie, ale gdy
ogłosił ten zamiar dygnitarzom, odpowiedziała mu głucha
cisza — nikt nie ośmielał się go krytykować, ale nawet
jego najbardziej bezwolne kreatury zdawały sobie sprawę,
że mieszkańcy Kraju za Przełęczami nie zaakceptują na
tronie nisko urodzonego eunucha-królobójcy. Zhao Gao
zrozumiał przesłanie i zdecydował, iż osadzi na tronie swo­
ją marionetkę, księcia Ziying, jednego z nielicznych książąt
krwi ze starożytnego rodu Qin, którzy przeżyli czystki. Jed­
nocześnie eunuch zezwolił posłom powstańczym opuścić
Xianyang i powrócić do Liu Banga z pewną propozycją.
Zhao Gao oferował mianowicie, iż jest gotów wyelimino­
wać ród cesarski i oddać połowę doliny rzeki Wei dowódcy
rebeliantów. W zamian żądał przymierza przeciw Xiang Yu
i uznania go za władcę reszty Kraju za Przełęczami.
Nie wiemy, czy Zhao Gao naprawdę planował zawarcie
przymierza na takich warunkach z Liu Bangiem, ale sam
fakt prowadzenia takich negocjacji był dla niego cennym
atutem, gdyż wystarczyło powiadomić dyskretnie o tym
Xiang Yu, aby wbić klin między tych dwóch liderów po­
wstania i może coś na tym ugrać. Tymczasem jednak Zhao
Gao osadził na tronie księcia Ziying i w jego imieniu roz­
kazał bronić przełęczy Hanku i Wu tak długo, jak się da,
licząc na nieuniknione, jego zdaniem, narastanie konfliktów
wśród powstańców.
Nie wiemy dokładnie, jakie były więzy pokrewieństwa
księcia Ziying z jego poprzednikami. Kronika Sima Qian
nazywa go raz młodszym bratem Pierwszego Cesarza,
w innym miejscu zaś jego wnukiem. Ta druga wersja jest
jednak mało prawdopodobna, gdyż w 207 r. p.n.e. książę
Ziying miał dwóch dorosłych synów, musiał więc mieć około
40 lat...
Ogłosiwszy księciu Ziying, iż zamierza osadzić go na
tronie, Zhao Gao nakazał mu pozostać przez następne dni
w jego prywatnych komnatach, gdzie miał on pościć i mo­
dlić się przed ceremonią przejęcia władzy. Był to de facto
areszt i aby tym bardziej podkreślić, że ma więźnia w gar­
ści, Zhao Gao kazał synom księcia dołączyć do niego, zaś
za całą świtę przydzielił im wybranego przez siebie eunucha
imieniem Han Tan. Komnaty otaczali zaufani gwardziści
i dworzanie, wybrani osobiście przez kanclerza. Aby zrobić
gest pojednawczy pod adresem powstańców, a także by
osłabić pozycję nowego władcy, Zhao Gao zdecydował, iż
Ziying zostanie intronizowany tylko jako król Qin, a nie
jako cesarz, i zrezygnuje oficjalnie z pretensji do panowania
nad Czu, Zhao, Yan i Qi. Oficjalne objęcie władzy przez
nowego króla Qin miało nastąpić po pięciu dniach żałoby
po „zmarłym” cesarzu i rytualnego postu, mającego przy­
gotować nowego władcę do czekających go wyzwań.
Tym razem jednak Zhao Gao kompletnie się pomylił
w ocenie przeciwnika. Książę Ziying był dorosłym męż­
czyzną i chociaż nigdy nie sprawował oficjalnych funkcji
i spędził całe życie na dworze w istocie jako honorowy
więzień (częsty los książąt krwi w królewskich rodach sta­
rożytnych Chin), był ulepiony z całkiem innej gliny niż
niedojrzały i słaby Er Szihuangdi. Uwięziony w świątyni
książę był obserwowany, podobnie jak jego synowie, ale
mimo to używając części mebli, naczyń i szat trzej męż­
czyźni zrobili zaimprowizowane noże i ukryli je na tyle
sprytnie, że nie zostały one dostrzeżone. Bardzo pomógł
im w tym... mający ich szpiegować eunuch Han Tan, ewi­
dentnie nienawidzący swojego szefa.
Po pięciu dniach modłów książę Ziying miał udać się
do głównej świątyni, aby otrzymać nefrytowe pieczęcie na
znak przejęcia władzy. Gdy jednak przybyli dworzanie ma­
jący go tam zaprowadzić, książę Ziying odmówił wyjścia
z komnaty. Zapytany o powód, oświadczył, iż jest to sprawa
wagi państwowej, którą może omówić tylko z kanclerzem.
Zhao Gao kilka razy posyłał po księcia i za każdym razem
przynoszono mu tę samą odpowiedź. W końcu rozzłoszczo­
ny eunuch przyszedł do komnaty władcy osobiście — gdy
jednak tylko przekroczył próg, książę Ziying i jego synowie
rzucili się na niego z nożami i ciężko go ranili. Zhao Gao
próbował uciekać i wzywać pomocy, zanim jednak sto­
jący na zewnątrz strażnicy mogli interweniować, eunuch
Han Tan zatrzasnął drzwi, powalił go na podłogę i dobił
ciosem w plecy. Gdy nadeszła pomoc, było już za późno.
Widząc zwłoki swego pana, poplecznicy Zhao Gao ukorzyli
się przed księciem Ziying i pierwsi okrzyknęli go nowym
władcą. Nowy król wybaczył stronnikom eunucha — ale
kazał wytępić cały jego klan, do trzeciego stopnia pokre­
wieństwa, bez względu na wiek i płeć. Było to w pierw­
szych dniach września 207 roku p.n.e.
Tak oto niecałe cztery lata po spisku na Piaskowym
Wzgórzu, gdzie Zhao Gao, Li Si i książę Huhai przesądzi­
li o sukcesji Qin Szihuangdi, ostatni z jego uczestników
rozstał się z życiem po tym, jak sam zgładził dwóch pozo­
stałych. Ich spisek w ostatecznym rozrachunku przyniósł
im samym i ich rodzinom szybką zagładę... Zaś ten z trój­
ki, który był najsprytniejszy i najbardziej bezwzględny,
zakończył życie w środku ogromnego pałacu, otoczony
niewyobrażalnym luksusem, zadźgany nożem zrobionym
z kawałka mebla — tak jak czasem kryminaliści giną od
zaostrzonej szczoteczki do zębów w zatęchłej celi w Bia­
łołęce...
WYŚCIG DO KRAJU ZA PRZEŁĘCZAMI
(KWIECIEŃ - LISTOPAD 207 R. P.N.E.)
Musimy teraz wrócic do obozu Liu Banga w kwietniu
207 r. p.n.e., nieopodal dopalających się ruin Yingyang. Zwy­
cięski książę Pei otrzymał wtedy hurtem nowiny o śmierci
Song Yi, bitwie pod Julu i triumfie Xiang Yu. Były to dobre
wieści gdyż pozwalały mieć nadzieję na rychłe zwycięstwo
w wojnie z Qin, ale tym samym misja Liu Banga była za­
kończona i musiał on zdecydować, co robić dalej.
Logiczną konsekwencją jego rozkazów byłoby podą­
żyć na północ i dołączyć do głównej armii powstańczej,
aby pomóc w rozprawie z Zhang Hanem i wziąć następnie
udział w podziale łupów, gdy Kraj za Przełęczami zostanie
zdobyty. Liu Bang obawiał się jednak, że wtedy przypadnie
mu niewielki udział, gdyż jego dokonania nie mogły się
równać z wyczynem, jakim była bitwa pod Julu (zwłaszcza
że poniósł też porażki pod Czangyi i Kaifeng). Książę Pei
stał w tym czasie na czele największej siły, jaką zdarzyło
mu się dowodzić (ok. 30 tysięcy ludzi) i był jej jedynym
dowódcą — nie spieszyło mu się więc do powrotu pod ko­
mendę swego młodszego towarzysza broni. Dlatego zwle­
kał z wyruszeniem na północ i pozwolił ludziom odpocząć,
gdy sam zastanawiał się, co począć dalej.
Kilka dni po upadku Yingyang do obozu Liu Banga
przybył oddział tysiąca jeźdźców z dawnego kraju Han.
Na widok ich dowódców sam Liu Bang i jego oficerowie
wznieśli gromki wiwat — byli to Zhang Liang i książę
Czeng z Han, których powstańcy z Czu w myślach już daw­
no pochowali. Mimo iż walczył w imieniu prawowitego
następcy tronu, arystokrata o delikatnej twarzy niewiele
zdołał wskórać w Han, którego mieszkańcy nie palili się
do buntu przeciw cesarstwu. Nie zdołał zająć ani jednego
miasta, udało mu się tylko zebrać oddział, z którym przybył
do obozu swego towarzysza broni.
Oprócz tysiąca doborowej jazdy Zhang Liang przyniósł
Liu Bangowi także cenną wiadomość — prefektury Hu-
anyuan i Loyang, na terytorium dawnych Zhou i Han, były
obsadzone słabymi garnizonami, gdyż ich mieszkańcy po­
zostali bierni i nie uważano, aby zamierzali się zbuntować.
Obszar ten leżał daleko na północny zachód od Yingyang,
był więc celem odległym, ale za to znajdował się blisko
przełęczy Hanku. Pojawienie się w jego granicach armii
powstańczej musiało wywołać alarm na dworze cesarskim
i wzmocnienie obrony wschodniej granicy, w tym oddzia­
łami przeznaczonymi do wysłania do Zhao.
Liu Bang ujrzał w tym sposobność do zachowania samo­
dzielności i dokonania nowych podbojów, gdyż wyprawa
do kraju Han mogła zostać uznana za przedłużenie jego po­
przedniej misji. Było to tym bardziej uzasadnione, że wieści
z północy mówiły o impasie na froncie i dalszym oporze
wojsk Zhang Hana, który cofał się, ale powoli i mocno się
odgryzając. Na początku maja 207 r. p.n.e. wojska księcia
Pei wyruszyły na północny zachód.
Rada Zhang Lianga okazała się dobra — poza samym
miastem Huanyuan reszta prefektury została łatwo opano­
wana i tym razem niektórzy jej mieszkańcy dołączyli do ar­
mii powstańczej. Dokonawszy demonstracji przed murami
Huanyuan, wojsko Liu Banga pomaszerowało na północ,
ku brodowi Pingying, jednej z głównych przepraw przez
Huang Ho. Tam doszło do nieoczekiwanego spotkania
z maszerującą z północy armią, dorównującą siłą wojskom
księcia Pei. Nie były to jednak siły cesarskie, lecz armia
z Zhao. dowodzona przez generała Sima Anga, odcięta od
swego kraju przez ofensywę Zhang Hana. Obawiając się
konfrontacji z silniejszą główną armią Qin, dowódca z Zhao
nie wrócił na wschód, lecz próbował zrobić to samo, co
Liu Bang — atakując tereny cesarskie w pobliżu przełę­
czy Hanku, odciągnąć jak najwięcej wojsk Qin z głównego
frontu.
W czasie rozmowy nad brodem Pingying generał Sima
Ang przekazał Liu Bangowi wiadomość, iż wielka armia
Czu wciąż nie zdołała otoczyć ani pobić wojsk imperial­
nych; tym samym losy wojny wciąż jeszcze nie były przesą­
dzone. Obaj dowódcy przedyskutowali pomysł wspólnego
działania, w tym marszu na przełęcz Hanku, ale ostatecznie
zdecydowali, że działając na szerszym froncie, będą w sta­
nie wyrządzić więcej szkód, a tym samym szybciej nakłonią
dowodców cesarskich do ściągnięcia posiłków z głównego
frontu. Sima Ang miał więc dalej działać na północnym
brzegu Huang Ho, zaś Liu Bang na południowym. Sima
Ang ruszył więc na północ. Niestety, opis jego kampanii
i przygód nie przetrwał do naszych czasów, ale spotkamy
go jeszcze na stronach tej opowieści.
W czerwcu 207 roku Liu Bang podążył na południe ku
Loyang, dawnej stolicy królów Zhou, ale i tu garnizon Qin
i mieszkańcy miasta odparli jego szturm, zaś na oblężenie
książę Pei nie chciał marnować czasu. Tym samym Liu
Bang znalazł się bez celów możliwych do zaatakowania
w tej okolicy, ale nieoczekiwanie reżim Qin takiego celu
mu dostarczył.
Na dworze cesarskim postępy armii Liu Banga były ob­
serwowane z dużym niepokojem, a także rosnącą irytacją.
Ruchliwa armia powstańcza już pół roku szarpała garnizony
Qin, zdobyła dwa miasta, odniosła dwa zwycięstwa w polu
i, co gorsza, z każdym tygodniem coraz bardziej zbliżała się
do przełęczy Hanku. To, że wojska powstańcze nie zdołały
zdobyć Czangyi, Kaifeng ani Loyang, że nie ośmieliły się
podejść do Xingyang ani pod samą przełęcz i że oba zwy­
cięstwa odniosły nad znacznie słabszym przeciwnikiem,
uszło uwagi generałów w Xianyang. W stolicy Qin przece­
niono zagrożenie, jakie stanowiła armia Liu Banga, wydano
więc rozkaz Lu Yi, gubernatorowi prowincji Nanyang, aby
ruszył na północ i rozbił albo odpędził wojska powstańcze
obozujące w okolicy Loyang.
Sztab imperialny popełnił podobny błąd wcześniej,
gdy wysłano w pole nieszczęsnego generała Yang Xionga
z niewystarczająco silną armią. Lu Yi nie mógł pozosta­
wić miast swej prowincji bez obrony, nie był więc w sta­
nie zebrać wystarczająco dużej ekspedycji. Mimo to nie
mógł także dyskutować ani nie wykonać rozkazu (nie pod
rządami tego cesarza), rad nierad ruszył więc w pole z ta­
ką siłą, jaką zdołał zebrać — nie większą niż 15 tysięcy
ludzi. Dwukrotnie silniejsza armia powstańcza wyszła mu
na spotkanie, maszerując na południe, i pobiła go na gło­
wę w bitwie pod Zhou (lipiec 207 r. p.n.e.). Tym samym
reżim cesarski ofiarował Liu Bangowi jego największe jak
dotąd zwycięstwo w bitwie w otwartym polu, co ogromnie
zwiększyło jego autorytet i morale jego wojska. Co więcej,
po tym zwycięstwie wojska powstańcze zdobyły szereg
mniejszych miast w dawnym królestwie Han, gdyż Lu Yi
zabrał z nich garnizony. Książę Czeng został wtedy oficjal­
nie obwołany władcą odrodzonego królestwa Han. Wybrał
on na stolicę miasto Yangdi i wezwał mieszkańców kraju
pod swe sztandary. Tym razem szybko zebrał kilka tysięcy
żołnierzy.
W obozie pod Yangdi odbyła się wtedy brzemienna
w skutki narada. Liu Bang, Zhang Liang i Xiao He doszli
do wniosku, że dalsze działanie w okolicy przełęczy Hanku
nie ma sensu. Okoliczne duże miasta zostały obsadzone
wzmocnionymi załogami, podobnie jak sama przełęcz, co
oznaczało skądinąd, że zadanie odciągnięcia oddziałów
imperialnych z frontu północnego zostało wykonane. Nie
było co prawda wieści o ściąganiu przez reżim cesarski
wojsk z Zhao, ale na pewno nie otrzymywały one posiłków,
zwłaszcza uwzględniwszy fakt, że na północ od Huang Ho
działał Sima Ang i wojska Qin musiały pilnować się także
z tamtego kierunku. Dowódcy powstańczy założyli tak­
że, że reżim cesarski nie może utrzymywać jednocześnie
ogromnej armii w Zhao, garnizonów w Han, Wei, Zhou,
na przełęczy Hanku, na północnej granicy Qin i do tego
jeszcze mieć wystarczające siły, aby bronić południowych
rubieży. Skoro więc siły Qin działające na północy (Zhao,
Wei, Han, Zhou, przełęcz Hanku) były silne — było praw­
dopodobne, że wojska broniące południa (prowincja Nan­
yang i przełęcz Wu) są słabe, zwłaszcza po niedawnej klę­
sce pod Zhou. Dlatego wkrótce po zajęciu Yangdi armia
powstańcza wyruszyła na południe, do prowincji Nanyang.
Wraz z armią księcia Pei wyruszył Zhang Liang, prowadząc
kilka tysięcy ochotników z kraju Han. Król Czeng pozostał
w Yangdi, aby dalej gromadzić wojsko i ubezpieczyć tyły
armii Liu Banga.
Lu Yi, gubernator Nanyang, zebrał resztę swoich żołnie­
rzy i zamknął się w stolicy prowincji — warownym mieście
Yuan. Na początku sierpnia 207 r. p.n.e. Liu Bang dotarł
pod Yuan z ponad czterdziestotysięczną armią i obiegł mia­
sto, będące ostatnią przeszkodą na drodze do południowej
przełęczy Wu. W tym czasie także Liu Bang wysłał do
Xianyang poselstwo, na czele którego postawił szlachcica
z Wei imieniem Ning Czang, głównie z zadaniem roze­
znania się w sytuacji panującej w Kraju Za Przełęczami
(patrz wyżej).
Lu Yi bronił się dobrze, oblężenie Yuan przeciągało się
i właśnie pod jego murami książę Pei usłyszał sensacyjne
wieści o zamachu stanu w Qin i śmierci Drugiego Cesarza.
Liu Bang zadbał, aby dowiedział się o tych wydarzeniach
także dowódca oblężonego garnizonu. Gubernator Lu Yi
początkowo nie dał wiary wiadomościom przekazanym
mu przez przeciwnika, gdy jednak potwierdzili to kolejni
przybysze, zdał sobie sprawę, że nie może liczyć na żadną
pomoc, zaś władca, któremu ślubował wierność, nie żyje.
Dowódca imperialny dał sobie jeszcze kilka dni do namy­
słu, po czym zdecydował się nie tylko poddać miasto, ale
także dołączyć wraz ze swymi ludźmi do powstańców.
Książę Pei przyjął ofertę i mianował Lu Yi jednym ze
swych zastępców. Następnie z armią wzmocnioną kilkoma
tysiącami imperialnej piechoty pomaszerował na północ ku
przełęczy Wu.
W czasie gdy Liu Bang działał w dawnych królestwach
Zhou i Han, na froncie północnym w kraju Zhao powstańcy
wciąż nie mogli poradzić sobie ze słabszą, ale wciąż bardzo
groźną armią Zhang Hana. W maju 207 roku p.n.e. Xiang
Yu zmusił wojsko cesarskie do porzucenia kolejnej pozy­
cji — nad rzeką Yuan — ale okupił to ciężkimi stratami,
zaś Zhang Han ponownie wymknął się, zanim zdołano go
otoczyć, i rozłożył swój warowny obóz na linii rzeki Yan.
W czerwcu 207 r. p.n.e. sytuacja powtórzyła się — Xiang
Yu sforsował i tę linię, ale Zhang Han zmusił go do za­
płacenia za ten sukces życiem tysięcy żołnierzy, po czym
uniknął okrążenia i stanął w kolejnej pozycji obronnej, za
rzeką Yu. W tym miejscu, wciąż jeszcze daleko od tery­
torium Qin, obie armie stanęły naprzeciw siebie na wiele
tygodni. W międzyczasie do Xiang Yu dołączyły kolejne
posiłki, w tym armia kraju Wei prowadzona przez króla
Bao, wojsko Sima Anga z Zhao i silny oddział z kraju Qi,
pod dowództwem generała Tian Ana, czekającego dotąd
w bezpiecznej odległości na rozwój wydarzeń.
Gromadząc coraz więcej żołnierzy, Xiang Yu ściągnął
także dodatkowe oddziały z Czu, a także wymógł na wład­
cy Zhao, aby wybaczył Czen Yu i jego ludziom, dzięki
czemu również i oni dołączyli do wielkiej armii powstań­
czej. W kwietniu 207 roku p.n.e. Xiang Yu miał prawdo­
podobnie około 120 tysięcy ludzi pod swymi rozkazami,
w maju ok. 150 tysięcy, zaś w czerwcu ponad 200 tysięcy.
W tym samym czasie armia imperialna też urosła w siłę,
ale w mniejszym stopniu — prawdopodobnie z ok. 80 do
100 tysięcy ludzi — gdyż ze stolicy nie nadchodziły ani
pieniądze, ani posiłki, ani nawet rozkazy, przez co gene­
rałowie Qin musieli polegać tylko na lokalnych zaciągach
i zasobach. Mimo tak znaczącej przewagi wroga Zhang
Han wciąż utrzymywał główne siły powstańcze daleko od
granic Kraju za Przełęczami.
Milczenie cesarza, brak odpowiedzi na jego listy i sen­
sacyjne pogłoski krążące o wydarzeniach w stolicy spra­
wiły, że Zhang Han posłał w kwietniu 207 roku p.n.e. do
Xianyang, swego szefa sztabu, generała Sima Xina, aby
ten przywiózł mu sprawdzone wieści o tym, co się dzie­
je w sercu imperium. Wysłannik nie został jednak nawet
wpuszczony do stolicy, gdyż eunuch Zhao Gao obawiał się,
że jego wrogowie umożliwią generałowi dotarcie do cesa­
rza i złożenie mu raportu o prawdziwej sytuacji na froncie.
Po długim i bezskutecznym oczekiwaniu na audiencję Sima
Xin zaczął się zbierać do powrotu — jednakże siepacze
nasłani przez Zhao Gao napadli w nocy na jego oberżę.
Generał i jego przyboczni zdołali się jednak obronić i uciec,
zanim odpędzeni mordercy ściągnęli posiłki.
Powróciwszy do obozu w czerwcu 207 r. p.n.e, Sima
Xin opowiedział o zamachu na swoje życie i zameldował
także, iż Zhao Gao skupił całą władzę w stolicy, tak że nikt
nie może spotkać się z cesarzem bez jego zgody i nikt poza
stronnikami eunucha nie widział władcy od wielu dni. Co
więcej, generał powiedział Zhang Hanowi, iż uważa, że
nawet jeśli uda się pobić powstańców, Zhao Gao zlikwiduje
zwycięskiego wodza, aby ten nie zagroził jego władzy, zaś
jeśli wojsko cesarskie zostanie pobite — jego przywódcy
zostaną za karę straceni.
Zhang Han znalazł się tym samym w sytuacji nie do
pozazdroszczenia. Przed sobą miał dwukrotnie silniejszą
armię powstańczą, zaś za plecami faktycznego władcę im­
perium, który mógł w każdej chwili przysłać mu wyrok
śmierci. Mimo to dalej prowadził wojnę — aż do począt­
ku sierpnia 207 r. p.n.e., gdy ze stolicy nadeszły wieści,
że Drugi Cesarz nie żyje i eunuch Zhao Gao próbuje sam
zasiąść na tronie. Xiang Yu natychmiast wykorzystał ten
moment i na jego polecenie Czen Yu, który poznał Zhang
Hana osobiście w pierwszych latach panowania Pierwszego
Cesarza, napisał list do głównodowodzącego wojsk Qin.
W przesłaniu tym Czen Yu przedkładał taki sam punkt wi­
dzenia jak wcześniej Sima Xin — niezależnie od losów
wojny Zhang Han był zgubiony, gdyż Zhao Gao nie mógł
pozostawić go przy życiu. Pod wrażeniem tych argumen­
tów Zhang Han przestał się wahać i posłał swego osobiste­
go sekretarza imieniem Szi Czeng jako parlamentariusza
do Xiang Yu, proponując mu przymierze i wspólny marsz
na Kraj Za Przełęczami. W zamian za to żądał gwarancji
bezpieczeństwa dla swych żołnierzy i wysokich funkcji
dla siebie i innych generałów, gdy Xiang Yu będzie dzielił
zdobycz po zakończonej wojnie.
Negocjacje między Zhang Hanem i Xiang Yu nie trwały
długo, ale obaj głównodowodzący musieli następnie prze­
konać do tego układu swoich podwładnych. Po obu stronach
wielu generałów zaprotestowało. Przywódcy powstańczy,
pamiętni licznych klęsk, jakie ponieśli, domagali się głowy
Zhang Hana, zaś generałowie Qin odmawiali dołączenia do
Xiang Yu, argumentując, iż zwycięstwo jest wciąż możliwe.
Ostatecznie pakt o przymierzu pomiędzy Xiang Yu i Zhang
Hanem został zawarty dopiero w ostatnich dniach sierpnia
207 roku p.n.e., przy głuchym oporze większości innych
dowódców po obu stronach.
Porozumienie od początku nosiło w sobie zarzewie
przyszłych niepokojów. Wielu żołnierzy i oficerów Qin nie
posłuchało Zhang Hana i w dniu podpisania paktu opuści­
ło obóz, uciekając na zachód, aby dołączyć do garnizo­
nów na przełęczy Hanku. W miarę jak wojska Xiang Yu
maszerowały na zachód, ucieczki trwały i każdego dnia
z szeregów Zhang Hana ubywało coraz więcej ludzi. Co
gorsza, większość dowódców powstańczych i ich żołnierzy
nie zamierzała traktować dawnych przeciwników jako no­
wych towarzyszy broni i codziennie wybuchały incydenty,
z których mniej liczni żołnierze Qin wychodzili z reguły
przegrani. Większość żołnierzy imperialnych obawiała się
także, że władze w Xianyang mogą zemścić się za zdradę
na ich rodzinach, pozostających na terenach wciąż będą­
cych pod kontrolą cesarstwa. Dlatego jeszcze na początku
września, gdy połączone armie przeprawiły się na południo­
wy brzeg Huang Ho i maszerowały w kierunku Loyang,
najpierw niżsi rangą oficerowie, następnie zaś także nie­
którzy generałowie zaczęli przygotowywać się do masowej
ucieczki na zachód, ku przełęczy Hanku, wraz ze swymi
oddziałami.
Byli jednak zbyt powolni i zanim zdołali wprowa­
dzić swój plan w życie, zostali zdradzeni, gdy obie armie
obozowały pod Xinan (w połowie drogi między Loyang
i przełęczą Hanku). Xiang Yu kazał wtedy swoim zastęp­
com — Qing Bu i Wu Rui — otoczyć w nocy obóz wojsk
imperialnych i o świcie zażądał, aby wszyscy żołnierze Qin
złożyli broń. Większość nie posłuchała i rozpętała się bitwa,
której wynik mógł być tylko jeden — większość żołnierzy
cesarskich zginęła lub poddała się i tylko nielicznym uda­
ło się przebić i ujść na zachód. Po bitwie Xiang Yu kazał
pochować żywcem wszystkich jeńców — zarówno tych,
którzy poddali się po przegranej bitwie, jak i tych, którzy
na samym początku złożyli broń bez oporu. Oszczędzo­
no tylko ludzi z oddziałów dowodzonych osobiście przez
trzech najwyżych rangą generałów niebiorących udziału
w spisku, którzy poinformowali o nim Xiang Yu. Byli to
sam Zhang Han i jego dwaj zastępcy, Sima Xin i Dong Yi,
którzy zachowali pod bronią nie więcej niż dziesięć tysięcy
ludzi. W bitwie pod Xinen i masakrze jeńców zginęło być
może nawet pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy imperialnych.
Nawet jeśli wiele tysięcy żołnierzy uciekło wcześniej na
zachód lub zdołało się wyrwać z okrążenia pod Xinen, tym
krwawym finałem zakończyła się historia wielkiej armii
Zhang Hana.
Wkrótce potem z Kraju za Przełęczami nadeszły no­
we wieści — o śmierci Zhao Gao i objęciu władzy przez
króla Ziying. Możemy tylko domyślać się, co czuł wtedy
dawny głównodowodzący Zhang Han, który dopiero co
musiał patrzeć bezsilnie na zagładę swych żołnierzy, a te­
raz dowiedział się, że mógł ich uratować, gdyby tylko nie
spanikował...
Oddziały imperialne, stojące jeszcze na wschód od
przełęczy Hanku, robiły co mogły, aby utrudnić marsz po­
wstańców, którym głos coraz silniej dawał się we znaki.
Aby móc dalej poprowadzić swą armię, Xiang Yu musiał
najpierw sprowadzić nowe zasoby żywności. Dlatego do­
piero na początku listopada 207 r. p.n.e. połączone wojska
Czu, Zhao, Qi i Yan mogły wyruszyć w kierunku przełęczy
Hanku — ostatniej przeszkody na drodze do Xianyang.
Tymczasem Liu Bang, stojący na czele daleko mniejszej
armii, ale też mający na swojej drodze znacznie słabsze siły
przeciwnika, maszerował ku południowej przełęczy Wu.
Książę Pei surowo zakazał swoim żołnierzom grabienia
i złego traktowania miejscowej ludności, zaś schwytanych
jeńców wcielał do swojej armii na takich samych prawach,
jak swoich dotychczasowych towarzyszy broni. Taktyka ta
przyniosła oczekiwane owoce, gdyż pomniejsze garnizony
Qin, które napotkał na swej drodze, wycofały się lub pod­
dały się bez walki. Na początku września 207 r. p.n.e. Liu
Bang dotarł do przełęczy Wu, której jednak nie był w sta­
nie sforsować. Imperium było już w tym czasie zaledwie
cieniem swej dawnej potęgi, ale Kraj za Przełęczami wciąż
był poza zasięgiem powstańców.
Wtedy właśnie do obozu Liu Banga powróciło posel­
stwo Ning Czanga z sensacyjną ofertą Zhao Gao, który
oferował powstańcom wytępienie rodu królewskiego Qin
i podział Kraju za Przełęczami w zamian za przymierze
przeciw Xiang Yu. Dla księcia Pei był to istny dar niebios,
gdyż nawet jeśli nie miał zamiaru przyjmować propozycji,
natychmiast zadbał, aby usłyszeli o niej dowódcy garnizo­
nu Qin, broniący przełęczy Wu, z łatwym do wyobrażenia
skutkiem dla morale ich samych i ich żołnierzy. Szczęście
nie opuszczało Liu Banga, gdyż zaraz potem jak grom z ja­
snego nieba padła wieść o przejściu Zhang Hana na stronę
powstańców. Mimo to dowódca garnizonu stojącego na
przełęczy ­ Wu nie zamierzał się poddawać i odparł pierwsze
szturmy powstańców. Liu Bang spróbował więc szczęścia
z jego oficerami i tym razem udało mu się przeciągnąć kilku
na swoją stronę, dzięki czemu kolejny szturm zakończył
się sukcesem i powstańcza armia wkroczyła do samego
serca imperium.
Wtedy jednak sytuacja znowu się zmieniła. Mimo iż zo­
stał zaskoczony przez zdradę swoich podwładnych na prze­
łęczy Wu, miejscowy dowódca imperialny (nie zachowało
się jego imię) zdołał wycofać większość swoich żołnierzy
na następną, wewnętrzną linię obronną na przełęczy Yao.
To była już ostatnia przeszkoda na południowej drodze do
Xianyang i tutaj cesarscy dowódcy skupili wszystkie siły,
jakie jeszcze mieli. Co więcej, morale obrońców było tym
razem lepsze, gdyż w międzyczasie Zhao Gao został zabity
i władzę nad Qin objął król Ziying. Śmierć znienawidzone­
go eunucha została przyjęta z entuzjazmem i na przełęczy
Yao żołnierze Qin stawili opór powstańcom z nowym en­
tuzjazmem — tym bardziej, że większość z nich broniła te­
raz własnych domostw i rodzin. Co więcej, wkrótce potem
nadeszły wieści o zagładzie żołnierzy Zhang Hana, którzy
wcześniej przyłączyli się do powstańców. Tym samym żoł­
nierze imperialni nabrali przekonania, że ani poddanie się,
ani przejście na stronę powstańców nie wchodzą w grę, zaś
uciekać nie było już gdzie.
Straciwszy wielu ludzi w bezskutecznym pierwszym
szturmie, Liu Bang natychmiast zmienił taktykę. Rozło­
żywszy warowny obóz, kazał rozbić więcej namiotów,
wywiesić więcej sztandarów i rozpalić więcej ognisk niż
zazwyczaj, tak aby sprawić wrażenie, że jego armia jest
liczniejsza niż w rzeczywistości5. Następnie posłał do do­
wódców cesarskich swoich dwóch zaufanych doradców.
Pierwszym z nich i najstarszym rangą i wiekiem był Li
Yiji z kraju Wei, nazywany Mistrzem Li (ten sam, który
wcześniej swemu obecnemu przełożonemu pomógł zdobyć
Czenliu), drugim zaś Lu Jian z kraju Czu, zwany Mistrzem
Lu — jeden z garstki weteranów, którzy towarzyszyli Liu
Bangowi od pierwszych dni powstania. Obaj byli ludźmi
elokwentnymi i ich argumenty zrobiły duże wrażenie na
generałach Qin, zwłaszcza gdy posłowie uświadomili im,
że Kraj za Przełęczami jest w sytuacji bez wyjścia, gdyż
żadnej pomocy nie może się spodziewać, zaś obrona prze­
ciw przymierzu wszystkich Sześciu Królestw na dwóch
frontach — wschodnim i południowym — jest niemożli­
wa. W tej sytuacji doradcy Liu Banga zaproponowali, aby
wojska cesarskie poddały się raczej ich panu niż Xiang Yu,
gdyż książę Pei pokazał już, że nie szuka zemsty i łagodnie
traktuje zwyciężonych, podczas gdy głównodowodzący
wielkiej armii Czu nie zna litości, jak pokazała to masakra
jeńców pod Xinan.
Generałowie cesarscy dali się przekonać, ale nastroje
wśród ich podwładnych były całkiem odmienne i pierw­
sze pogłoski o możliwej kapitulacji wywołały początek
buntu w szeregach. Zhang Liang doradził wtedy, aby nie
negocjować dalej, ale wykorzystać rozprzężenie we wrogiej
armii, natychmiast uderzyć i sforsować przełęcz Yao. Rada
została przyjęta i Liu Bang poprowadził swoją armię nocą
ku wąskiej górskiej ścieżce na górze Kuai, która pozwalała
obejść przełęcz. Był to bardzo ryzykowny manewr, gdyż
żołnierze musieli iść jeden za drugim i rozciągnięta na wiele

5 Liu Bang miał w tym czasie ok. 50 tysięcy ludzi — po tym, jak
dołączyły do niego posiłki z Czu. prowadzone przez krewnego Wu Rui,
generała Mei Xuana z narodu Yue.
mil 50-tysięczna armia była w czasie marszu bardzo wraż­
liwa — jednak zamęt wśród wojsk imperialnych był tak
znaczny, że nikt nie zdołał zebrać na czas wystarczających
sił i zastąpić drogi powstańcom. Nad ranem, kompletnie
zaskoczeni, dowódcy cesarscy musieli wycofać swoją ar­
mię, aby uniknąć odcięcia od stolicy i otoczenia przez sil­
niejszego przeciwnika.
Tym samym w październiku 207 r. p.n.e. Liu Bang
znalazł się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Xiany­
ang, w centrum Kraju za Przełęczami. Stojące na jego
drodze wojska Qin były słabsze liczebnie, do tego zde­
moralizowane — tak brakiem zaufania do dowódców, jak
i porażkami poniesionymi na obu przełęczach, uważanych
dotąd za niemożliwe do sforsowania. Król Ziying posłał
na południe jedyne posiłki, jakie mógł ściągnąć: swoich
gwardzistów i ochotników, zebranych spośród dworzan
i weteranów dawnych wojen mieszkających w Xianyang
i okolicy. Wzmocniona w ten sposób armia Qin stawiła
czoła Liu Bangowi na południe od Lantian, ostatniego
większego miasta na drodze do Xianyang, ale została po­
bita i musiała się wycofać. Lantian nie posiadało murów
obronnych, zostało więc pozostawione własnemu loso­
wi i wojska cesarskie zajęły kolejną pozycję na północ
od niego, na wzgórzach Pa, o kilkanaście kilometrów od
Xianyang. Stąd nie było już gdzie się cofać, gdyż stolica
cesarstwa nie posiadała prawdziwych murów obronnych;
dlatego tym razem żołnierze Qin stawili rozpaczliwy opór
i obie strony poniosły ciężkie straty — jednak przewaga
liczebna powstańców ostatecznie przesądziła o ich zwy­
cięstwie.
Pobita armia cesarska rozproszyła się i droga do Xian­
yang stanęła otworem. Zanim jednak Liu Bang dotarł do
miasta, jego straż przednia napotkała orszak złożony z ry­
dwanów, kunsztownie zdobionych wozów i kilkuset dworzan
i gwardzistów. Król Ziying, powożąc rydwanem wojennym
zaprzężonym w białe konie, ze sznurem na szyi i z cesar­
skimi pieczęciami i insygniami władzy w zapieczętowanej
skrzyni u swoich nóg, przybył po niecałych dwóch miesią­
cach panowania do obozu Liu Banga, dawnego skromnego
urzędnika na służbie swego ojca, aby się poddać i prosić go
o łaskę dla swego rodu i swoich poddanych.
Było to w końcu października 207 r. p.n.e. Liu Bang
wygrał tym samym wyścig do Kraju za Przełęczami i gdy
w końcu listopada 207 r. p.n.e. Xiang Yu i jego sprzymie­
rzeńcy dotarli do przełęczy Hanku, ku ich wielkiemu zasko­
czeniu dowiedzieli się, że nowym panem Xianyang i całej
doliny rzeki Wei i jedynym posiadaczem wielkich skarbów
zgromadzonych przez Pierwszego Cesarza jest obecnie ich
niedawny towarzysz broni, o którym od dawna nie mieli
dokładnych wiadomości i którego co poniektórzy zdołali
zapomnieć...

GODZINA PRZEZNACZENIA W KRAJU QIN -


CZYLI RZECZ O ZWYCIĘZCY, KTÓRY POMSTY DOKONAŁ,
ZDRAJCY WYBACZYŁ, ŁUPY PODZIELIŁ I WYPIŁ O JEDEN
PUCHAR ZA MAŁO (GRUDZIEŃ 207 - KWIECIEŃ 206 R. P.N.E.)

Wraz z abdykacją i kapitulacją króla Ziying opór wobec


wojsk Liu Banga w Kraju za Przełęczami ustał i książę
Pei stał się panem i władcą serca dawnego imperium. Od
pierwszej chwili sam książę Pei i jego towarzysze broni byli
zdecydowani zachować tę cenną zdobycz dla siebie i nie
dzielić się z innymi powstańcami. Dlatego Liu Bang kon­
tynuował swoją politykę dobrego traktowania ludności Qin
i dawnych dygnitarzy imperialnych, zaczynając od samego
króla i innych pozostałych jeszcze przy życiu członków ary­
stokracji cesarskiej. Wkroczywszy do Xianyang, następne­
go dnia po przyjęciu kapitulacji Liu Bang kazał jechać po­
konanemu władcy obok siebie na jednym rydwanie i nawet
pozwolił mu pozostać w jego pałacu. Sam wolał na razie
przebywać w swoim warownym obozie na przedmieściu
stolicy, otoczony swoim wojskiem. Zwycięska armia nie
złupiła ani nie spaliła ani jednego domu w Xianyang i nikt
nie został aresztowany — przeciwnie, Liu Bang ogłosił
amnestię dla wszystkich urzędników imperialnych i na­
kazał im pozostać na stanowiskach. Aby książę Pei mógł
od razu zacząć zarządzać krajem, Xiao Ho w ciągu paru
dni zebrał w Xianyang wszelką dokumentację imperialną
(mapy, spisy ludności, rejestry podatkowe etc.), jaką mógł
znaleźć, i konwojem wozów6 przywiózł ją do obozu po­
wstańców. Jedynymi radykalnymi krokami, jakie podjął,
było wypuszczenie wszystkich więźniów i zwolnienie do
domów przymusowych pracowników, a także natychmia­
stowe zniesienie całego kodeksu prawnego Qin. W ocze­
kiwaniu na późniejsze spisanie nowych praw książę Pei
wprowadził prawo prowizoryczne, składające się z dwóch
artykułów — za zabicie człowieka miano karać ścięciem,
zaś za napaście i kradzieże karami lżejszymi, do decyzji
sędziów, w zależności od okoliczności. Liu Bang nie roz­
broił natomiast ani nie rozpuścił żołnierzy Qin, ale wcielił
ich do swej armii, po czym natychmiast posłał dodatkowe
oddziały na przełęcz Hanku, pod którą lada moment mogły
nadciągnąć połączone armie Czu, Zhao, Qi i Yan, prowa­
dzone przez Xiang Yu.
Liu Bang nie był pewien, czy uda mu się utrzymać zdo­
bycz, nie palił więc za sobą mostów. Nie ogłosił się władcą
Kraju za Przełęczami, odmówił rezydowania w dawnych
pałacach cesarskich i nie używał insygniów władzy prze­
kazanych mu przez króla Ziying. Przyjmując na audiencji
po kapitulacji dygnitarzy i urzędników obalonego reżimu,
oznajmił im, że umowa między przywódcami powstania
stanowi, iż kto pierwszy dotrze do Xianyang, będzie kró­

6W tych czasach w Chinach dokumenty były spisywane na bambu­


sowych deseczkach, miały więc znaczną wagę, nie tylko urzędową...
lem doliny rzeki Wei i że on, Liu Bang, zamierza doma­
gać się dotrzymania tych warunków, wszelako nie ogłosi
się władcą, zanim nie uznają tego jego sprzymierzeńcy.
Jednocześnie jednak zakazał przepuszczenia choćby jed­
nego żołnierza z armii Xiang Yu przez przełęcz Hanku,
do czasu, aż rozmówi się ze swoim dawnym towarzyszem
broni.
Gdy Xiang Yu i inni wodzowie dowiedzieli się o zwy­
cięstwach Liu Banga, przyjęli te wiadomości z zadowole­
niem, gdyż myśleli, że oznacza to koniec wojny. Jednak gdy
bramy w murach chroniących przełęcz pozostały zamknięte
i okazało się, że wojska Qin broniące Hanku nie zostały
rozbrojone i wciąż stoją im na drodze, radość zamieniła
się w zdumienie i podejrzliwość. Gdy parę dni później do
garnizonu dołączyły posiłki, stało się jasne, że Liu Bang
próbuje zachować dla siebie cenną zdobycz. Większość do­
wódców powstańczych zażądała wtedy, aby niezwłocznie
uderzyć na przełęcz i sforsować ją, wykorzystując wielką
przewagę liczebną. Nieoczekiwanie tylko Xiang Yu zacho­
wał zimną krew i zamiast swej armii posłał parlamenta-
riusza z małą eskortą, lekko uzbrojoną, ale za to wiozącą
dużą ilość wiązek chrustu. Wysłannikiem był Fan Zeng,
sędziwy weteran wojen Czu z Qin, będący w tym czasie
prawą ręką Xiang Yu i drugim w hierarchii dowódców wiel­
kiej armii. Fan Zeng podjechał pod bramę i zażądał, aby ją
otworzono, grożąc, iż jeśli nie zostanie posłuchany, każe
swoim ludziom ją spalić — zaś jeśli obrońcy stawią im
opór, Xiang Yu uzna to za dowód buntu księcia Pei i uka­
rze surowo jego samego i wszystkich jego wspólników.
Pewność siebie i wielka godność, z jaką zachował się Fan
Zeng, wywarły wielkie wrażenie na dowódcy garnizonu,
który mógł także dobrze przypatrzeć się ogromnej armii
sprzymierzeńców, rozwiniętej do ataku na równinie przed
przełęczą. W istocie Fan Zen nie blefował. lecz tylko dawał
obrońcom ostatnią szansę uniknięcia starcia, w którym nie
mogli zwyciężyć — dlatego bramę na przełęczy otwarto
i garnizon nie stawił oporu. Żołnierzom z Qin nie stała się
krzywda, lecz Xiang Yu oddał ich pod komendę Zhang Han,
którego lojalności był pewien. Tym samym Xiang Yu wkro­
czył w końcu grudnia 207 r. p.n.e. do Kraju za Przełęcza­
mi bez przelania jednej kropli krwi i na początku stycznia
206 roku p.n.e. dotarł pod Xianyang — w miejscu, gdzie
Wei łączy się z jednym ze swych mniejszych dopływów,
rzeką Xi. Tam rozbił swój obóz i oczekiwał na wysłanników
Liu Banga.
Na widok armii Xiang Yu generałowie Liu Banga i on
sam zdali sobie natychmiast sprawę, że wszelki opór jest
daremny. Pod błękitnym sztandarem Xiang Yu stały oddzia­
ły z całych Chin — ponad ćwierć miliona zaprawionych
w bojach weteranów wielkiej rebelii przeciw Qin. Ze swej
strony Liu Bang miał ok. 70 tysięcy ludzi, z czego i tak nie
wszystkich mógł być pewien — bowiem dawni żołnierze
imperialni i południowcy z Yue mieli dobre powody, aby
przejść od razu na stronę Xiang Yu, pod którego komen­
dą służyli ich dawni dowódcy, Zhang Han i Wu Rui. Co
więcej, jeden ze starych towarzyszy Liu Banga, imieniem
Cao Wushang, od razu potajemnie go zdradził, wysyłając
na własną rękę posłów do Xiang Yu z donosem, oskarżając
oficjalnie księcia Pei o zamiar ogłoszenia się królem Kra­
ju za Przełęczami, z dawnym królem Ziying jako swym
kanclerzem. Cao Wushang wiedział dobrze, że to drugie
oskarżenie jeszcze bardziej zaszkodzi Liu Bangowi, gdyż
Xiang Yu śmiertelnie nienawidził reżimu Qin i jego kla­
nu panującego. Przedstawiwszy tak szczegółowe dowo­
dy zdrady swego dowódcy, Cao Wushang liczył na hojną
nagrodę.
Prawie wszyscy generałowie Xiang Yu byli zdania, aby
niezwłocznie uderzyć, rozbić armię Liu Banga i zabić jego
samego. Najmocniej nalegał na to Fan Zeng, który najtraf­
niej zrozumiał sytuację:
Od pierwszej chwili, gdy książę Pei przyłączył się do
powstania, zagarniał tyle łupów i brał do łożnicy tyle ko­
biet, ile mógł. Jednak od czasu, gdy wkroczył do Kraju za
Przełęczami, nie zagarnął ani jednego miedziaka ani nie
wziął żadnej nowej nałożnicy. To oznacza, że teraz jego
ambicje są większe i że zamierza zagarnąć łup daleko
cenniejszy. Stary jestem i z czasem nauczyłem się osą­
dzać ludzi i odkrywać ich sekrety, stąd wiem, że oblicze,
jakie skrzętnie ukrywa książę Pei, to Smok Mieniący Się
Wszystkimi Kolorami — on chce zostać Synem Niebios!
Synu mój, masz teraz jedyną szansę, aby go unicestwić,
zanim zbyt urośnie, i nie możesz tej okazji zmarnować!

Xiang Yu stanął tym samym przed nie lada dylematem.


Liu Bang i jego główny doradca Zhang Liang byli jego
ulubionymi przyjaciółmi i towarzyszami broni i główno­
dowodzący armii sprzymierzonych nie chciał pogodzić się
z myślą, że zdradzili go, więc musi ich posłać na śmierć.
Z drugiej strony, fakty mówiły same za siebie, jego gene­
rałowie domagali się krwi zdrajców, zaś zdanie Fan Zenga
liczyło się dla niego szczególnie. Xiang Yu był bardzo mło­
dy (mając zaledwie 26 lat, był najmłodszym z wszystkich
dowódców powstania) i został już dwukrotnie osierocony,
gdyż najpierw jako małe dziecko stracił ojca, następnie
zaś, już jako dorosły mężczyzna — wuja Xiang Lianga,
który mu ojca zastąpił. Z czasem stary generał Fan Zeng
zajął ich miejsce; Xiang Yu oficjalnie nazywał go Drugim
(lub Przybranym) Ojcem i polegał wielce na jego zdaniu.
Dlatego z ciężkim sercem wydał wreszcie rozkaz, aby przy­
gotować armię do ataku, który miał nastąpić następnego
dnia rano..
To, co wydarzyło się następnie, zostało opisane bardzo
szczegółowo zarówno przez Sima Qian, jak i przez Ban Gu
i ich opisy są prawie identyczne, a mimo to pełno w nich
niedomówień. Wiemy z całą pewnością, że jeszcze tej
samej nocy wuj Xiang Yu imieniem Xiang Bo (młodszy
brat Xiang Lianga), Generał Lewego Skrzydła w armii Czu,
udał się samotnie do obozu Liu Banga z sekretną misją.
Xiang Bo znał dobrze Zhang Lianga i do niego właśnie
się udał, informując go o planowanym na następny dzień
ataku i prosząc, aby natychmiast opuścił Liu Banga i udał
się do obozu Xiang Yu, gdzie jego przyjaciele zapewne
będą mogli wyjednać dla niego przebaczenie.
Czy Xiang Bo podjął tę misję bez wiedzy swojego bra­
tanka? Tego nie wiemy, gdyż obie kroniki o tym milczą —
wydaje się to wątpliwe. Znacznie bardziej prawdopodobne
jest, że nie mogąc pójść przeciw jednomyślnej opinii swoich
generałów, Xiang Yu podjął w ten sposób próbę uniknięcia
starcia i dał jednocześnie swoim dawnym druhom ostatnią
szansę na pojednanie. Znając Zhang Lianga, można było
uznać za pewne, że lojalnie ostrzeże on także Liu Banga
i spróbuje uratować także jego, namawiając go na zdanie
się na łaskę dawnego przyjaciela. A jak jasno wynika z dal­
szych wydarzeń, tego właśnie — wbrew wszystkim swoim
sprzymierzeńcom — chciał Xiang Yu.
Dowiedziawszy się o decyzji Xiang Yu i planowanej
na następny dzień ofensywie, Zhang Liang pospieszył do
namiotu Liu Banga i powtórzył mu wszystko, co Xiang
Bo mu przekazał. Książę Pei był tego dnia od rana pijany
i pogrążony w rozpaczy, gdyż nie widział żadnego wyjścia
z sytuacji, w którą sam się wpędził — w istocie był na­
wet skłonny sam wysłać do Xiang Yu poselstwo z prośbą
o łaskę i zamierzał zwalić całą winę... na Zhang Lianga.
Zanim zrozumiał, co jego doradca usiłuje mu przekazać,
długo i dosadnie go sklął, gorzko użalając się nad swym
losem i mieszając z błotem „idiotów, którzy mi doradzili,
abym zachował Kraj za Przełęczami dla siebie i nie wpusz­
czał innych wodzów za przełęcze”. Kiedy jednak dotarło
do niego, co Zhang Liang do niego mówi, jego pierwszą
reakcją była podejrzliwość. Liu Bang uznał, że Xiang Yu
usiłuje w ten sposób wywabić go z obozu i zabić, zaś Zhang
Liang pomaga mu w tym, aby uratować własną skórę. Przy­
puszczenie to było tym bardziej prawdopodobne, że on
sam na miejscu swoich starych druhów dokładnie tak by
uczynił.
Odpowiedź Zhang Liang na te podejrzenia była boleśnie
szczera i brutalnie prosta:

Czy myślisz, że masz dość żołnierzy, aby stawić czoła


Xiang Yu? Nie masz. Jeśli dojdzie do bitwy, zostaniemy
zgnieceni. Jedyna nasza szansa to uzyskać przebaczenie.
Przybycie Xiang Bo jest dowodem, że Xiang Yu chce
nam wybaczyć, ale potrzebuje to uzasadnić przed swymi
generałami, aby uniknąć buntu. Przyjmij więc Xiang Bo
i przekaż mu, że nie zamierzałeś zagarnąć Kraju za Prze­
łęczami dla siebie, lecz wręcz przeciwnie, pilnowałeś go,
aby przekazać następnie zdobycz swemu zwierzchnikowi,
głównodowodzącemu armii Czu. Na dowód tego okaż mu
pieczęcie i insygnia władzy, a także mapy, rejestry i ar­
chiwum cesarskie, które zabezpieczyłeś w swoim obozie,
i powiedz, że zamierzasz je przekazać Xiang Yu.

Brutalna prawda, wyłożona bez ogródek przez Zhang


Liana, sprawiła, że Liu Bang odzyskał zmysły i otrzeźwiał
na tyle, że mógł przyjąć Xiang Bo i powtórzyć mu dokład­
nie to, co jego doradca zaproponował. Xiang Bo zapewnił
księcia Pei, że mu wierzy i że są duże szanse na to, że sam
Xiang Yu także mu uwierzy — ale żeby jego słowa uwia­
rygodnić, musi następnego dnia jak najszybciej osobiście
przybyć do obozu sprzymierzonych i wyłożyć swoje racje
przed zebranymi generałami.
Istotnie, następnego dnia o świcie Liu Bang i Zhang
Liang przybyli na swoich rydwanach do obozu pod Hong-
meng, z eskortą tylko stu jeźdźców, wioząc ze sobą insygnia
władzy i pieczęcie cesarskie, a także wybrane najważniejsze
dokumenty z archiwów Qin. Ku zaskoczeniu swoich gene­
rałów, Xiang Yu przyjął ich na audiencji w swym namiocie
z wielkimi honorami i wysłuchał usprawiedliwienia Liu
Banga. Zaskoczenie wodzów sprzymierzonych armii prze­
rodziło się w osłupienie i przerażenie, gdy Xiang Yu przyjął
te wyjaśnienia za dobrą monetę i uznał, że cała sprawa
była nieporozumieniem, za które winę ponosiły insynuacje
Cao Wuszanga, następnie zaś zaprosił obu przyjaciół na
wieczorną ucztę, aby powspominać dawne czasy i poroz­
mawiać o planach na przyszłość.
Najbardziej przerażonym tym obrotem spraw był Fan
Zeng, który natychmiast zdecydował, że książę Pei nie
może wyjechać żywy z obozu Xiang Yu, nawet jeśli ten
ostatni postanowił nierozsądnie okazać mu łaskę. Sędziwy
generał cieszył się wielkim poważaniem, łatwo więc znalazł
kandydata do dokonania zamachu. Gdy wieczorna uczta
trwała już jakiś czas i wszyscy goście zdrowo sobie popili,
kuzyn Xiang Yu, imieniem Xiang Zhuang, wstał i popro­
sił o pozwolenie wykonania tańca z mieczem. Xiang Yu
uwielbiał ten taniec i natychmiast się zgodził. Xiang Zhu­
ang poszedł więc po miecz pozostawiony poza namiotem
(poza głównodowodzącym goście nie mogli nosić broni),
zaczął tańczyć i zbliżył się do miejsca, gdzie siedział Liu
Bang, aby go zabić. Wtedy jednak Xiang Bo wstał ze swego
miejsca i dołączył do tańca, zasłaniając Liu Banga własnym
ciałem — i ile razy Xiang Zhuang próbował zbliżyć się do
swej ofiary, tyle razy Xiang Bo blokował mu drogę. Fan
Zeng ze swego miejsca dyskretnie dawał znaki Xiang Yu,
aby odwołał Xiang Bo i przestał chronić księcia Pei, ale
bezskutecznie. W końcu taniec się skończył i Xiang Zhuang
wrócił na swe miejsce, ale atmosfera w namiocie pozostała
napięta. Liu Bang, Zhang Liang i towarzyszący im generał
Ji Xin nie mieli żadnych wątpliwości, że poza Xiang Yu
i Xiang Bo wszyscy inni goście tylko czekają, żeby się na
nich rzucić i zamordować. Fan Zeng także to zrozumiał
i wezwał służbę, aby przyniosła mocniejsze trunki, mając
nadzieję, że Xiang Yu w końcu upije się na umór i tym
samym Liu Bang zostanie bez ochrony.
Zhang Liang natychmiast zrozumiał, co się dzieje. Wy­
szedł na chwilę z namiotu i wrócił z woźnicą rydwanu Liu
Banga, oficerem imieniem Fan Kuai7, każąc mu zabrać
tarczę i miecz. Zhang Liang zachowywał się z taką godno­
ścią i pewnością siebie, że wartownicy pilnujący namiotu
głównodowodzącego nie zdążyli nawet zareagować na jego
nadejście z uzbrojonym mężczyzną. Xiang Yu odprawił
ich po tym, jak Fan Kuai, ku powszechnemu rozbawieniu,
położył pieczone prosię na tarczy jak na talerzu i zaczął je
ćwiartować mieczem, podając następnie gościom odcięte
porcje. Tym samym Liu Bang miał teraz przy sobie także
uzbrojonego żołnierza.
Xiang Yu zaczął w końcu się chwiać i podsypiać, ale je­
go potężny organizm wciąż nie chciał się poddać do końca
i ile razy Fan Zeng chciał dać sygnał do ataku, tyle razy
uważne spojrzenie ich wodza powstrzymywało obecnych
przed zabiciem Liu Banga i jego towarzyszy. Nie mogło to
jednak trwać w nieskończoność, gdyż Fan Zeng zadbał, aby
puchar Xiang Yu nigdy nie pozostawał pusty, zaś obecni
wznosili coraz to nowe toasty. Książę Pei przeprosił więc
obecnych i wyszedł za potrzebą, zabierając ze sobą Fan
Kuai, ale pozostawiając Zhang Lianga i generała Ji Xina.
Nikt za nim nie poszedł, gdyż Xiang Yu zaraz potem zaczął
wznosić kolejny toast i nie wypadało wychodzić, gdy prze­
mawiał. Liu Bang i Fan Kuai nie wrócili już na ucztę, lecz
podążyli do bramy obozu, wsiedli na rydwan i pognali na

7 Fan Kuai był starym przyjacielem Liu Banga i jednym z jego


pierwszych towarzyszy w czasach, gdy ten ostatni, poszukiwany przez
żołnierzy cesarskich, ukrywał się jeszcze na mokradłach w okręgu Pei.
Przed wybuchem powstania Fan Kuai był z zawodu rzeźnikiem i spe­
cjalizował się w sprzedaży psiego mięsa.
południe. Liu Bang, gdy tylko dotarł do obozu swej armii,
kazał odszukać Cao Wuszanga i natychmiast go ściąć.
Fan Zeng i kilku innych generałów także wymknęli się
w końcu z namiotu Xiang Yu, który jak na złość wciąż nie
chciał się upić do nieprzytomności, ale było już za późno na
szukanie uciekinierów w środku nocy. Zrozpaczony stary
generał cisnął o ziemię swój nefrytowy toporek (symbol
rangi generalskiej), zaklął szpetnie i ze łzami bezsilności
w oczach wypowiedział następujące gorzkie słowa: „Tak
to już jest, gdy człowiek zwiąże swój los z idiotą! Po­
mnijcie moje słowa — książę Pei wyrwie świat z naszych
rąk i przyjdzie dzień, gdy wszyscy będziemy jego więź­
niami”.
Kilka dni później, w połowie stycznia 206 roku p.n.e.,
Xiang Yu dał rozkaz do wymarszu na Xianyang. Mieszkań­
cy miasta i gwardziści królewscy nie stawili żadnego oporu
i złożyli broń. Tym samym Xiang Yu i inni wodzowie, któ­
rzy szczerze nienawidzili reżimu Qin i służących mu ludzi,
mogli wreszcie nacieszyć się zemstą. Xiang Yu nakazał
stracić króla Ziying i wymordować wszystkich żyjących
jeszcze członków klanu królewskiego Qin bez względu
na wiek i płeć. Xianyang zostało starannie i metodycznie
splądrowane, zaś miejscowe kobiety wydano na łup zdo­
bywców. Rozbestwieni żołnierze zabili setki mieszkańców
pod byle pretekstem albo i bez żadnego pretekstu.
W czasie gdy jeszcze trwało łupienie dawnej stolicy im­
perium, jeden z oficerów powstańczych, którego imię nie
jest znane, wyraził opinię, że tak wspaniałe miasto powinno
zostać zachowane i zwycięzca winien uczynić z niego swo­
ją stolicę, zaś z Kraju za Przełęczami — centrum swojego
panowania. Xiang Yu jednak tęskno było za rodzinnym Czu
i lam chciał ustanowić nowy ośrodek władzy nad Chinami,
odparł więc w te słowa: „Zdobyć bogactwo i sławę i nie
wrócić do swego kraju rodzinnego, to jak ubrać się w naj­
wspanialsze szaty i pójść włóczyć się nocą po bezdrożach”.
Trochę później tego samego dnia w rozmowie z przyjaciół­
mi oficer ten skomentował decyzję Xiang Yu jak następuje:
„Ludzie często mówią, że mieszkańcy Czu to nic więcej
tylko małpy w kapeluszach i dzisiaj przekonałem się, że
jest to prawda”. Jakiś „życzliwy” doniósł o tym Xiang Yu,
który natychmiast kazał aresztować tego oficera i ugotować
go żywcem w kotle.
Gdy w Xianyang nie było już nic do złupienia, żołnie­
rze spalili miasto, zaś ruiny następnie zburzono. Wszyscy
mieszkańcy stolicy zostali niewolnikami i dowódcy armii
powstańczej podzieli ich między siebie. Wielkie skarby
i ogromny harem władców Qin także zostały podzielone
między zwycięzców, przy czym Xiang Yu zagarnął lwią
część. Xianyang nigdy nie odbudowano; nikt zresztą nie
chciał się osiedlać w tym miejscu, uznanym za przeklęte —
tak jak czterysta lat wcześniej Niniwa, wspaniała stolica
Qin, została całkowicie opuszczona i popadła w zapom­
nienie.
Xiang Yu nakazał też złupić i spalić pałace królewskie
w Kraju za Przełęczami, po nich zaś przyszła kolej na inne
miasta w dolinie rzeki Wei. Nawet jeśli żadne nie zosta­
ło tak gruntownie zniszczone jak Xianyang, każde z nich
złupiono i wszystkie poważnie ucierpiały, wielu mieszkań­
ców uprowadzono w niewolę, zaś większość innych uciekła
w góry. Tym samym do marca 206 r. p.n.e. ród i państwo,
które zjednoczyły Chiny zaledwie 15 lat wcześniej, prze­
stały istnieć. Spełniło się tym samym starożytne proroctwo
księcia Nan8, gdyż dwóch ludzi z Czu przyniosło zagładę
państwu i rodowi Qin: prosty chłop Czen Sze, który jako

8 W 299 r. p.n.e. król Huai z Czu, zaproszony na rozmowy poko­


jowe przez władcę Qin, został pojmany i trzy lata później zamęczono
go na śmierć w lochach Xianyang. Jego kuzyn, książę Nan, uważany za
jasnowidza, ogłosił wtedy iż nawet choćby w całym kraju Czu pozostały
tylko trzy domy, to i tak ten, kto spowoduje zagładę kraju Qin wywodzić
się będzie właśnie z Czu
pierwszy zapalił stos pod Krwawą Bestią, i arystokrata
Xiang Yu, który odciął jej łeb.
Po dokonaniu pomsty nad Qin, w połowie marca 206 ro­
ku p.n.e. głównodowodzący powstańców zebrał wodzów
w swym obozie nad rzeką Xi, nieopodal opuszczonych
ruin Xianyang, aby dokonać podziału łupów. Nawet jeśli
formalnie wodzowie zebrali się na konferencję, w istocie
decydowali tylko dwaj ludzie — Xiang Yu i jego przybrany
ojciec. Fan Zeng. Najważniejszymi decyzjami, jakie mu­
sieli podjąć, były organizacja nowego reżimu, przydział,
jaki miał przypaść Liu Bangowi, przyszłość Kraju za Prze­
łęczami i wreszcie stosunki Czu z innymi suwerennymi
królestwami: Yan, Qi, Zhao, Wei i Han.
Nowy ustrój polityczny brał za wzorzec organizację
z czasów Pierwszego Hegemona9, był więc całkowitym
zerwaniem ze scentralizowanym modelem wprowadzonym
przez Pierwszego Cesarza. Zamiast prowincji zarządzanych
przez gubernatorów w imieniu cesarza kraj miał zostać po­
dzielony na królestwa wasalne, rządzące się własnymi pra­
wami, ale uznające hegemonię i płacące trybut Czu, które
było z wszystkich krajów najsilniejsze. Wielu historyków,
zwłaszcza bliskich marksizmowi, zarzuca Xiang Yu i Fan
Zengowi, iż wybierając ten wzorzec, zrobili „krok wstecz”
i ich decyzja była przejawem „myślenia reakcyjnego”.
Słuszniejsze byłoby jednak powiedzieć, że wybrali taki mo­
del, jaki mogli. W roku 206 p.n.e. Xiang Yu był w zupełnie
innej sytuacji niż władca Qin piętnaście lat wcześniej — nie
stał na czele ogromnej machiny polityczno-administracyj-
no-militarnej i nie miał u swych stóp władców wszystkich
chińskich królestw; przeciwnie, był przywódcą koalicji wie-

9 W czasach gdy Chiny były podzielone na liczne mniejsze państwa,


książę Huan z Qi. zwany Pierwszym Hegemonem, panujący w latach
685-643 p.n.e.. zdołał zjednoczyć władców tych wszystkich krajów
w ramach konfederacji, której przewodził.
lu armii, których przywódcy oczekiwali, że zostaną teraz
władcami własnych królestw. Armia Czu co prawda była
najsilniejsza, ale inne armie razem wzięte mogły z powodze­
niem stawić jej czoła — zaś co więcej, generałowie służący
Xiang Yu (jak Wu Rui, Qing Bu i Zhang Han) także chcieli
dostać własne królewskie lenna. Jakakolwiek próba przy­
wrócenia scentralizowanej władzy imperialnej przez Xiang
Yu byłaby szaleństwem i najpewniej kosztowałaby samego
młodego wodza życie. Konfederacja krajów wasalnych pod
berłem jednego hegemona była najlepszym z możliwych
rozwiązań — alternatywą była tylko nowa wojna i roz­
pad Chin na odrębne państwa, skupione we wrogie przy­
mierza.
Oficjalnie hegemonię miał sprawować król Huai, dotych­
czasowy władca Czu, który został uznany przez zebranych
wodzów za ich suwerena i otrzymał nawet zainspirowany
symboliką imperialną Qin tytuł Cesarza Prawego. W rze­
czywistości jednak władzę nad Czu i hegemonię wśród
królestw wasalnych miał sprawować sam Xiang Yu, który
przyjął tytuł Króla-Hegemona (pa wang) Zachodniego Czu.
Dziewięć dawnych prowincji z czasów imperium Qin, od­
powiadających terytorium Czu w okresie jego największej
potęgi, stanowiło jego osobiste lenno i oparcie jego władzy.
Xiang Yu zdecydował, że jego siedzibą będzie Pengczeng,
ówczesna stolica Czu. Siedzibą Cesarza Prawego miało
być mniejsze miasto — Czangsza. Przybrany ojciec Xiang
Yu, stary generał Fan Zeng, został głównodowodzącym
armii Czu. Kolorem sztandarów Czu i nowego hegemona
pozostał błękit.
Miejsce Liu Banga w nowym ustroju i przyszłość Kra­
ju za Przełęczami były kwestiami ściśle powiązanymi,
gdyż książę Pei w dalszym ciągu domagał się, aby zgod­
nie z edyktem władcy Czu oddano mu władzę nad doliną
rzeki Wei jako temu, który pierwszy wkroczył do serca
imperium. Ku niemałemu zaskoczeniu Xiang Yu roszczenia
te poparł w publicznie odczytanym liście sam król Huai
(władca Czu pozostał w Pengczeng i nie był obecny na
zjeździć wodzów). W kronikach nie jest to powiedziane
jednoznacznie, ale ewidentnie Liu Bang skontaktował
się z władcą Czu i uzyskał jego poparcie przeciw pozycji
zajętej przez Xiang Yu, który miał inne plany wobec Kraju
za Przełęczami. Prawdopodobnie właśnie wtedy Xiang Yu
po raz pierwszy uświadomił sobie, że oszczędzenie Liu
Banga nie było może aż tak dobrym pomysłem. Ciche
przymierze księcia Pei z królem, który oficjalnie wciąż był
zwierzchnikiem Xiang Yu, było zagrożeniem dla świeżo
upieczonego króla-hegemona i ten ostatni w pełni docenił
tę groźbę. Paradoksalnie, być może właśnie ten ruch Liu
Banga ostatecznie przekreślił jego szanse na objęcie władzy
w Kraju za Przełęczami...
Aby wytłumaczyć tę kwestię, musimy na chwilę cofnąć
się o parę miesięcy i spróbować przyjrzeć się motywom,
jakimi kierował się Xiang Yu, wybaczając Liu Bangowi
i darowując mu nie tylko życie, ale nawet pozostawiając
dowodzenie nad silną armią. Z zapisów w kronikach jasno
wynika, ze Xiang Yu uważał Liu Banga i Zhang Lianga
za przyjaciół i nie życzył im źle. Ich — z góry skazana na
niepowodzenie — próba zagarnięcia Kraju za Przełęczami
nie była dla Xiang Yu wielkim problemem, gdyż ukrócił ich
nieposłuszeństwo szybko, łatwo i bez rozlewu krwi. Oprócz
żywionej dla nich sympatii miał jednak także inne powody,
żeby się ich nie pozbywać. Jak opisano wyżej, Xiang Yu
nie mógł utworzyć scentralizowanego imperium jak Pierw­
szy Cesarz, lecz co najwyżej konfederację królestw, której
sam miał przewodzić. Jeśli jednak chciał zachować rolę
przywódcy, musiał mądrze zdecydować o rozdaniu lenn.
Gdyby rozdał ich za dużo, inni wodzowie mogli następnie
sprzymierzyć się i obalić go — gdyby jednak chciał za­
chować zbyt wiele dla siebie, inni wodzowie mogli także
odpowiedzieć rebelią.
W tym kontekście Xiang Yu uznał, że niechęć, jaką
wzbudził wśród innych wodzów Liu Bang, uczyniła z nie­
go — paradoksalnie — lepszego kandydata do otrzymania
dużego lenna. Xiang Yu uważał, ze zantagonizowawszy
innych przywódców, Liu Bang nie będzie miał innego wy­
boru, niż trwać przy boku króla-hegemona, zaś przyznanie
mu dużej domeny automatycznie zmniejszało siłę innych
wodzów. Xiang Yu wiedział też, że królestwa północy nie
będą zachwycone hegemonią sprawowaną przez Czu, dlate­
go nie mogła mu być miła perspektywa eliminacji z tworzo­
nego systemu jednego z najważniejszych wodzów południa.
W odróżnieniu od Pierwszego Cesarza, który chciał scalić
stare królestwa w jedno imperium (nie pytając ich miesz­
kańców o zdanie), nowy hegemon nie miał nic przeciwko
zachowaniu odrębności przez królestwa, pod warunkiem
wszelako, że jego rodzinne Czu będzie z nich najsilniejsze
i będzie im przewodzić. Dla Xiang Yu ta wizja rzeczy była
tak naturalna, że nie mógł nawet przyjąć do wiadomości,
że jeden z jego ziomków może widzieć sprawy inaczej —
przez to w każdym pobratymcu z południa widział natu­
ralnego sprzymierzeńca i był gotów wiele mu wybaczyć.
Tym samym Liu Bang nie ryzykował pominięcia w podzia­
le łupów — przeciwnie, miał otrzymać bardzo duży dział,
największy po samym Xiang Yu.
Możemy tylko domyślać się, jakie były zamiary Xiang
Yu wobec Kraju za Przełęczami po tym, jak złupił i spalił
jego miasta. Sam nie chciał go obejmować tego kraju w po­
siadanie i chciał go podzielić na części, tak by dawna potęga
Qin nie mogła się odrodzić. Nie możemy nawet wykluczyć,
że był gotów odstąpić jego część Liu Bangowi — jednak po
tym, jak list króla Huai został publicznie odczytany, Xiang
Yu uznał, ze nie może się podporządkować zaleceniom swe­
go oficjalnego suwerena, gdyż straciłby twarz wobec swo­
ich sprzymierzeńców. Oficjalnie jednak wykonał zalecenia
władcy, oddając Liu Bang inny „kraj za przełęczami” —
tereny dawnych królestw Szu i Ba (dziś Syczuan), położone
istotnie za górskimi pasmami i od ponad stu lat należące do
Qin... Oprócz nich Liu Bang dostał także dolinę rzeki Han
i od tej ostatniej jego lenno wzięło swoją nazwę. Stolicą
został Nanzheng, zaś barwą oficjalną królestwa ustanowiono
czerwień — kolor dotychczasowego sztandaru Liu Banga.
Po domenie samego Xiang Yu nowe królestwo Han było
największym lennem w całych Chinach — ale z Kraju za
Przełęczami książę Pei nie dostał ani piędzi ziemi.
Kraj za Przełęczami podzielono na trzy królestwa, na­
zwane Yong, Sai i Di. Królem Yong, ze stolicą w Feiqiu,
został sam Zhang Han. Królem Sai ze stolicą w Yueyang
został Sima Xin, dawny szef sztabu Zhang Hana. Był on
już wcześniej znany Xiang Yu, gdyż przed wieloma laty, za
wysoką łapówkę, pozwolił jego stryjowi Xiang Liangowi
uniknąć kary za zabicie człowieka. Sima Xin pośredniczył
także w rozmowach między Zhang Hanem i Xiang Yu i po­
mógł w wynegocjowaniu przymierza między nimi. Królem
Di ze stolicą w Gaonu został inny generał z Qin, imieniem
Dong Yi, który także odegrał dużą rolę w przeciągnięciu
Zhang Hana na stronę powstańców.
Xiang Yu zadbał następnie o swoich najwierniejszych
popleczników z armii Czu. Najhojniej został nagrodzony
Qing Bu, który otrzymał we władanie rozległe lenno Jiu­
jiang (Dziewięciorzecze), rozciągające się między Jangcy
i rzeką Huai. Równie rozległe, aczkolwiek mniej zamożne
włości otrzymał Wu Rui, który został królem Hengszanu,
południowo-zachodniej marchii, położonej na pograniczu
dzisiejszych prowincji Syczuan i Yunnan. Inny generał z ar­
mii Czu, imieniem Szen Yang, otrzymał mniejsze, ale nie­
zwykle zaszczytne lenno — ziemie królestwa Zhou i dawną
stolicę królów, Loyang. Jeszcze inny generał. Gong Ao,
otrzymał lenno Linjiang, w dolnym biegu rzeki Han — tym
samym jego kraj stanowił zarazem strefę buforową między
Xiang Yi i Liu Bang.
Lenno nadane Szen Yangowi obejmowało dawny kraj
Zhou, a także część dawnego królestwa Wei. Gdy król Ziy­
ing skapitulował, garnizony Qin stacjonujące jeszcze w Wei
poddały się bez walki miejscowym powstańcom, uznają­
cym władzę króla Bao. Ten ostatni znajdował się wtedy
z większością swego wojska w obozie Xiang Yu, przez co
jego władza została uznana i zaaprobowana przez nowego
hegemona. Jednak aby odrodzone królestwo nie było zbyt
silne, połowa kraju Wei została zagarnięta przez Xiang Yu
lub oddana Szen Yangowi. Król Bao musiał przyjąć tytuł
władcy Zachodniego Wei, zrezygnować ze swej stolicy
w Kaifeng i przenieść swój dwór do miasta Pingyang.
Przyszłość kraju Han była powiązana z przydziałem dla
Zhang Lianga, który, chociaż nie miał własnej armii, cieszył
się szacunkiem wszystkich wodzów powstańczych. Xiang
Yu był gotów dać mu jego własne królestwo, ale Zhang
Liang odmówił, nalegając tylko, aby jego rodzinny kraj Han
odzyskał swoje terytorium i prawowity władca, król Czeng,
został zatwierdzony przez wodzów powstańczych. Sam
Zhang Liang zadowolił się posadą kanclerza odrodzonego
królestwa, które będziemy dalej nazywać Krajem Hann10.
Następnym celem Xiang Yu było osłabienie najwięk­
szego po Czu królestwa — Zhao — i postanowił zrobić to
poprzez podział tego kraju na trzy części. Dotychczas panu­
jący król Xie został przeniesiony do północnej marchii Dai,
która od tej pory miała być jego królestwem. Większość
dawnego Zhao pod nazwą Królestwa Czangszanu dostał
Zhang Er. Południowe tereny Zhao otrzymał generał Sima
Ang, wraz z tytułem króla Yin.
Kraj Qi był prawie tak samo silny jak Zhao, dlatego
Xiang Yu postanowił, że także jego musi podzielić na trzy

10 Zazwyczaj przyjmuje się taką pisownię, aby odróżnić ten kraj


od drugiego, większego królestwa o tej samej nazwie (Han), w którym
rządził Liu Bang.
części, nazwane królestwami Jiaodong, Qi i Jibei. Dotych­
czasowy oficjalny władca, król Tian Szi, miał przenieść
się do mniejszego lenna Jiaodong (Półwysep Szantuński).
Generałowie Tian Du i Tian An, którzy wzięli udział
w ostatniej kampanii przeciw Qin u boku Xiang Yu, mieli
objąć trony Qi (największe lenno ze stolicą kraju Linzi) i Ji­
bei (u zbiegu granic Qi, Zhao i Yan). Kanclerz Tian Rong,
sprawujący rzeczywistą władzę w Qi, został całkowicie
pominięty i nie przewidziano dla niego żadnej roli. Xiang Yu
zrobił to jak najbardziej świadomie, gdyż nienawidził Tian
Ronga, któremu zarzucał, iż w czasie powstania przeciw
Qin nie udzielił pomocy Xiang Liangowi, przez co ponosił
odpowiedzialność za klęskę i śmierć tego ostatniego.
Kraj Yan był rozległy, ale słabiej zaludniony, Xiang Yu
uznał więc, że wystarczy podzielić go na dwie części. Jego
dotychczasowy władca, Han Guang, miał otrzymać mniej­
sze lenno Liaodong — północną marchię Yan na pograni­
czu Mandżurii i Korei. Generał Zang Tu, który z wojskami
z Yan przebył u boku Xiang Yu całą drogę bojową od Julu
do Kraju za Przełęczami, otrzymał w nagrodę resztę kró­
lestwa Yan.
Xiang Yu i jego bliscy sprzymierzeńcy kontrolowali
kraje Hann, Wei i Zhao, ich podział był więc rzeczą łatwą.
Inna sytuacja panowała w Qi i Yan. Król Han Guang z Yan
i kanclerz Tian Rong z Qi (dzierżący rzeczywistą władzę),
nie zamierzali oddawać swoich włości bez walki. Tian Du,
Tian An i Zang Tu musieli najpierw zdobyć swoje trony.
Xiang Yu nie wątpił, że uda im się tego dokonać, biorąc
pod uwagę, ze najlepsze wojska Qi i Yan były pod ich roz­
kazami.
Oprócz Tian Ronga dwóch innych wodzów powstań­
czych zostało wykluczonych z podziału. Czen Yu z Zhao
otrzymał skromne lenno złożone z trzech powiatów i tytuł
hrabiego, przez co stał się niewiele znaczącym wasalem
swego dawnego przyjaciela, a obecnie rywala, Zhang Er.
Przywódca bandytów Peng Yue, krążący ze swoją wa­
tahą na pograniczu Wei i Qi, nie wziął udziału w ostat­
niej kampanii przeciw Qin i nie był obecny w obozie nad
Xi, nie otrzymał więc nic — nie wydaje się nawet, żeby
wspomniano o jego istnieniu. Cała ta pominięta w podziale
i nadzwyczaj niezadowolona trójka (Tian Rong, Czen Yu
i Peng Yue) miała jeszcze przysporzyć nowemu hegemo­
nowi wielu kłopotów.
W końcu kwietnia 206 roku p.n.e. Xiang Yu wyprawił
w obozie nad rzeką Xi wielką ucztę, na której pożegnał
się ze swymi sprzymierzeńcami i polecił im udać się do
swych królestw. Gdy, wyruszając na południe, Xiang Yu
rzucił ostatni raz okiem za siebie, w stronę ruin Xianyang,
zapewne czuł satysfakcję z odniesionego zwycięstwa, przy­
wróconego pokoju i pomszczenia krzywd swojego kraju
i swoich krewnych. Król-hegemon zakładał, że za rok cała
dziewiętnastka władców spotka się ponownie na uroczy­
stym zjeździe, jak w czasach Pierwszego Hegemona, ale
los zdecydował inaczej. Xiang Yu nie było dane cieszyć się
zdobytą władzą i doglądać odbudowy zniszczeń po wielkim
powstaniu. Jego przeznaczeniem było stoczenie kolejnej
wielkiej wojny, zdobycie jeszcze większej sławy i przejście
do legendy — ale pokoju miał nie doczekać się nigdy.

Zanim podążymy z Królem-Hegemonem na południe,


zatrzymajmy się na chwilę przy opuszczonych przez lu­
dzi i wciąż jeszcze dymiących ruinach Xianyang, niedaw­
nej stolicy największego imperium ówczesnego świata.
Historycy, politolodzy, socjolodzy i inni uczeni znaleźli
mnóstwo wyjaśnień dla tak szybkiego upadku imperium
Pierwszego Cesarza i wciąż proponują nowe — i zapewne
każda z wymienianych przez nich przyczyn jest przynaj­
mniej w części słuszna. Jeśli jednak przeczytamy uważnie
wszystko, co zostało napisane powyżej, okaże się, że pierw­
szym i najważniejszym powodem, dla którego pierwsze
chińskie imperium upadło niecałe 15 lat po jego założe­
niu, była chęć Pierwszego Cesarza, aby przed śmiercią
ujrzeć jeszcze raz morze i przypomnieć sobie czasy, gdy
był zdrowy, szczęśliwy i miał wielkie plany na przyszłość.
Właśnie dlatego Qin Szihuangdi zmarł z dala od swego
pałacu i centrum władzy, mając przy sobie niewłaściwego
syna, a przede wszystkim niewłaściwego eunucha. Zaiste,
niemały to paradoks, że jeden z najpotężniejszych i najbru-
talniejszych jedynowładców w dziejach ludzkości, oskar­
żany (po części słusznie) o najgorsze zbrodnie i odsądzany
(nie bez powodu) od czci i wiary, wykopał grób dla swego
imperium przez to, że u schyłku swych dni zachował się
jak zwykły żegnający się z życiem człowiek, a nie drżący
o swą władzę tyran...
WIELKA WOJNA CZU Z HAN O HEGEMONIĘ
(MAJ 206 - LUTY 202 R. P.N.E.)

POCZĄTEK HEGEMONII XIANG YU I WOJNA


W KRAJU QI (MAJ - WRZESIEŃ 206 R. P.N.E.)

Nie dysponujemy źródłami dotyczącymi podróży wszyst­


kich dziewiętnastu władców do ich królestw, ale śladami
niektórych musimy teraz podążyć, aby lepiej zrozumieć
dalsze wydarzenia. Xiang Yu, najważniejszy gracz na
planszy, poprowadził swoją wielką armię i ogromny tabor
z zagarniętymi skarbami tak szybko, jak zwykł to robić na
wojnie i w końcu maja dotarł do Pengczeng. Tutaj miał się
pożegnać ze swymi sprzymierzeńcami — Qing Bu i Wu
Rui — ale wcześniej miał dla nich jeszcze jedno, bardzo
poufne zadanie.
Zgodnie z postanowieniami podjętymi w obozie nad
rzeką Xi władca Czu i oficjalny hegemon chińskiej kon­
federacji, Cesarz Prawy (poprzednio panujący jako król
Huai z Czu), miał opuścić Pengczeng i przenieść się ze
swym dworem do miasta Czangsza. Gdy wyruszył w dro­
gę i oddalił się już o kilka dni marszu od Pengczeng, jego
orszak wpadł w zasadzkę. Nieliczna straż przyboczna nie
miała żadnych szans przeciw kilku tysiącom uzbrojonych
po zęby jeźdźców i gdy żołnierze i dworzanie uciekli lub
polegli, Cesarz Prawy został rozsiekany mieczami przez
napastników. Ogłaszając żałobę, Xiang Yu uznał tę tragedię
za napad bandytów, ale w rzeczywistości dla nikogo w Chi­
nach nie było tajemnicą, że zamachu dokonali żołnierze
Qing Bu i Wu Rui na rozkaz Króla-Hegemona. Tym samym
Xiang Yu został jedynym i niekwestionowanym władcą Czu
i hegemonem krajów wasalnych.
Wkrótce potem Qing Bu i Wu Rui odjechali do swych
królestw, ale na dworze w Pengczeng pozostał jeszcze jeden
król, oficjalnie gość Xiang Yu, ale w rzeczywistości bacz­
nie pilnowany honorowy więzień. Był to Czeng, władca
Hann. Król-Hegemon cenił Zhang Lianga i miał nadzieję,
że jako kanclerz Hann pozostanie on sprzymierzeńcem Czu,
wszelako dla pewności wolał zatrzymać króla Czeng jako
zakładnika.
W tym czasie Zhang Liang odprowadził Liu Banga do
granicy jego nowego królestwa i gdy przyszło się pożegnać,
poradził władcy Han, aby zerwał lub spalił wszystkie mosty
między jego włościami a domeną Xiang Yu na wschodzie
i Krajem za Przełęczami na północy. Miało to uspokoić
Króla-Hegemona, wykazując, że Liu Bang nie rości sobie
żadnych pretensji do ziem swojego suwerena ani do doliny
rzeki Wei. Następnie przyjaciele rozjechali się — Liu Bang
podążył ze swą 30-tysięczną armią do swej nowej stolicy
w Nanczeng nad rzeką Han, zaś Zhang Liang z kilku tysią­
cami żołnierzy — do Yangdi, gdzie czekało go zarządzanie
krajem Hann, do czasu powrotu króla Czeng.
W połowie czerwca 206 r. p.n.e. mogło się wydawać,
że nowy system działa według założeń. Zaufani wasale
i sprzymierzeńcy Króla-Hegemona (Szeng Yang, Qing Bu,
Wu Rui, Gong Ao, Sima Ang i Zhang Er) objęli władzę nad
swoimi krajami, zaś poszkodowani w podziale królowie
Bao z Wei i Xie z Zhao podporządkowali się bez szemra­
nia decyzjom podjętym w obozie nad Xi i przenieśli się do
swoich nowych, mniejszych królestw. Zhang Han, Sima
Xin i Dong Yi rozpoczęli odbudowę spustoszonych miast
Kraju za Przełęczami. Jedyne trochę gorsze wieści nadeszły
z Yan i Qi.
W kraju Yan król Han Guang odmówił przeniesienia się
do Liaodong i stawił zbrojny opór na południowej granicy,
ale w bitwie pod Wuzhong jego armia została rozbita, a on
sam zginął, przez co Zang Tu objął we władanie całe kró­
lestwo. Nie było to całkiem po myśli Xiang Yu, ale Król-
Hegemon uznał, że może jakoś przeboleć ten fakt.
W kraju Qi król Tian Szi podporządkował się decyzji
Xiang Yu, w wyniku czego zamierzał opuścić Linzi i udać
się do Jiaodong. Kanclerz Tian Rong odmówił jednak uzna­
nia władzy Króla-Hegemona; zatrzymał Tian Szi w areszcie
domowym i zaczął zbierać tyle wojska, ile mógł, aby bronić
stolicy przed nadchodzącymi armiami Tian Du i Tian An.
Obaj generałowie mieli ze sobą najlepsze oddziały z Qi,
mogli więc liczyć na szybkie zwycięstwo.
Tym większym zaskoczeniem były wieści, które nade­
szły do Pengczeng w końcu miesiąca. Okazało się, że Tian
Du i Tian An nie byli w stanie dogadać się co do wspólnego
działania, w wyniku czego ostatecznie pokłócili się i roz­
dzielili. Tian Du sam pomaszerował na Linzi, podczas gdy
Tian An wyruszył, aby objąć we władanie swe lenno ( Jibei).
Był to przejaw karygodnej głupoty ze strony obu wodzów
i Tian Rong natychmiast to wykorzystał. Jeszcze zanim
Tian Du zdołał dotrzeć pod wały Linzi, został z zaskoczenia
zaatakowany przez liczniejsze wojsko, zebrane przez swego
krewniaka. Część jego żołnierzy, widząc przewagę przeciw­
nika, odmówiła bratobójczej walki i od razu złożyła broń,
reszta poszła w rozsypkę. Pobity i upokorzony Tian Du
uszedł przed pościgiem z garstką zaledwie najwierniejszych
towarzyszów broni i rad nierad powędrował do Pengczeng,
aby tam prosić o pomoc Króla-Hegemona.
Tian Rong wcielił do swej armii jeńców i natychmiast
wyruszył do Jibei. Zaskoczony Tian An poniósł szybko
klęskę i musiał salwować się ucieczką, ale albo szczęścia
miał mniej, albo też jego konie były wolniejsze niż Tian
Du, gdyż został doścignięty i zabity.
Mimo odniesienia dwóch świetnych zwycięstw Tian
Rong zachował trzeźwość umysłu i bynajmniej nie zamie­
rzał spocząć na laurach. Wiedząc, że Xiang Yu może zebrać
znacznie większą armię niż on, postanowił powtórzyć strate­
gię Czen Sze z czasów powstania przeciw Qin — wzniecić
nowe konflikty, które zmusiłyby Króla-Hegemona do po­
dzielenia swych sił. Jeszcze przed bitwą z Tian Du posłańcy
z Qi pognali co koń wyskoczy do kraju Zhao, aby namówić
Czen Yu do buntu, obiecując mu nadejście posiłków. Czen
Yu nie dał się dwa razy prosić — szybko skrzyknął pod swój
sztandar kilkanaście tysięcy ludzi i wyruszył przeciw Zhang
Er, ówczesnemu władcy Zhao.
Inne poselstwo udało się do tej części domeny Xiang Yu,
która dawniej należała do kraju Wei i gdzie wciąż grasowali
bandyci pod wodzą Peng Yue. Posłowie przywieźli złoto,
jedwab i inne dary, a także insygnia i pieczęcie generalskie
wraz z ofertą wstąpienia na służbę Qi; w zamian Peng Yue
miał tylko zacząć szarpać wojska Czu w dawnym kraju
Wei. Watażka chętnie się zgodził; wezwał pod broń tylu
rzezimieszków i awanturników, ilu mógł, i wkrótce w pół­
nocnej części domeny Xiang Yu rozpętała się prawdziwa
wojna.
Zanim jeszcze Tian Rong wrócił do Linzi, oficjalny
władca Qi, król Tian Szi, wymknął się z aresztu domowego,
wyjechał ze stolicy i udał się do Jiaodong — lenna, które
przydzielił mu Xiang Yu. Nie do końca wiemy, dlaczego
zdecydował się na ten krok, ale do celu nigdy nie doje­
chał — w miejscowości Jimo dopadł go pościg prowadzony
przez samego Tian Ronga. Schwytany żywcem Tian Szi
został bezceremonialnie ścięty na rozkaz swego kanclerza,
który następnie sam ogłosił się królem całego Qi.
Dla Xiang Yu już pierwsze wieści nadchodzące z Qi
były nadzwyczaj niemiłym zaskoczeniem, zaś każdego dnia
nadchodziły kolejne, jeszcze gorsze. Po klęsce i śmierci
Tian Ana i wybuchu rebelii Czen Yu w kraju Zhao stało się
jasne, że Qi nie tylko wyrwało się ze strefy wpływów Kró-
la-Hegemona, ale także stało się ośrodkiem rebelii przeciw
jego dominacji. Xiang Yu miał wtedy dwie możliwości —
uznać Tian Ronga za króla Qi i zawrzeć z nim pokój albo
wyruszyć na wschodnie wybrzeże, aby tam toczyć wojnę.
Nienawiść Xiang Yu do Tian Ronga przesądziła o wyborze
drugiej opcji i o braku prób podjęcia negocjacji.
Przed wyruszeniem na wojnę na wschodzie Xiang
Yu postanowił zabezpieczyć się przed groźbą z zachodu.
Przebywający wciąż na dworze w Penczeng władca Hann,
król Pengczeng, został zdegradowany do rangi markiza;
jego królestwo pozostało więc bez władcy, pod zarządem
kanclerza Zhang Lianga, któremu Król-Hegemon dał tym
samym do zrozumienia, że jeśli będzie pilnować jego tyłów
i pozostanie mu wierny, dostanie kraj Hann we władanie.
W końcu lipca 206 r. p.n.e. Xiang Yu wyruszył przeciw
Qi, prowadząc główną armię Czu, wspartą przez posiłki
wysłane przez jego wiernych wasali: Qing Bu, Gong Ao,
Szen Yanga i Wu Rui; ten ostatni przybył też osobiście. Inna,
mniejsza armia, prowadzona przez Jue, hrabiego Xiao, ruszy­
ła, aby rozprawić się z Peng Yue i jego bandycką hordą.
W kraju Qi wojska Czu napotkały nieoczekiwanie
twardy opór. Tian Rong obsadził miasta graniczne silnymi
garnizonami, aby spowolniły najeźdźców, sam zaś zbierał
i szkolił żołnierzy pod Linzi, aby stawić czoła Xiang Yu
wtedy, gdy będzie miał wystarczające siły. Przez cały sier­
pień i wrzesień 206 roku p.n.e. wojska Czu nie poczyniły
większych postępów, oblegając tylko graniczne miasta Qi
i opędzając się od miejscowych partyzantów. W między­
czasie Peng Yue odniósł nieoczekiwane zwycięstwo nad
wojskami Czu, prowadzonymi przez hrabiego Xiao, w wy­
niku czego Xiang Yu musiał odesłać na południe część
swoich żołnierzy. Dla wszystkich stało się jasne, że armia
Czu ugrzęzła w Qi na długo. Daleko na zachodzie jeden
z władców wasalnych uznał, iż jest to dla niego znakomita
okazja, aby powiększyć swoje włości i zrzucić zależność
od Króla-Hegemona.

SMOK O WIELU KOLORACH ROZWIJA SKRZYDŁA


(WRZESIEŃ 206 - MAJ 205 R. P.N.E.)

Liu Bang, władca Han, mimo iż Xiang Yu wybaczył mu


i oddał drugie największe lenno w całych Chinach, nie
chciał się zadowolić swoim łupem i nie zamierzał pozo­
stawać wasalem. Wykorzystując fakt, iż Xiang Yu był
zajęty kampanią w Qi, władca Han zmobilizował armię
i pomaszerował na północ, do Kraju za Przełęczami. Ponie­
waż jednak sam wcześniej zniszczył mosty na zbudowanej
jeszcze przez królów Qin drodze łączącej Xianyang z Sy-
czuanem (zwanej Drogą Kamiennego Bydła), musiał użyć
alternatywnej trasy. Problem rozwiązał niedawno miano­
wany głównodowodzący armii Han, generał imieniem Han
Xin. Na zachód od drogi królów Qin znalazł on opuszczony
trakt, zwany Starą Drogą, przez który kiedyś przeganiano
stada owiec z Syczuanu na północ. Nie była to droga wy­
godna ani bezpieczna, gdyż wiodła przez wysokie, łatwe
do obrony przełęcze, zaś przez większość czasu żołnierze
musieli maszerować jeden za drugim, w wielokilometrowej
linii. Jednak w spustoszonym i podzielonym na trzy części
Kraju za Przełęczami nikt nie spodziewał się ataku i chociaż
straże na granicy podniosły alarm, było za późno — 40 ty­
sięcy żołnierzy Liu Banga weszło do doliny rzeki Wei jak
gorący nóż w masło. Świeżo upieczony głównodowodzący
tym samym zasłużył się wielce swemu władcy.
W tym momencie musimy zrobić małą przerwę, aby
opisać jego wcześniejsze życie i dzieje, gdyż będzie mu
przeznaczone odegrać jeszcze ważną rolę w dalszych wy­
darzeniach.
Han Xin przyszedł na świat w mieście Huaiyin nad rze­
ką Huai w kraju Czu. Był wysoki, silny i przystojny. Już
w dzieciństwie okazał się zdolnym, inteligentnym i szyb­
ko uczącym się chłopcem. Jego rodzina była uboga i żyła
skromnie, wiązała więc z nim duże nadzieje. Gdy Czu zo­
stało podbite przez Qin, rozpoczęto wielki nabór do cesar­
skiej administracji, jednak mimo swych zdolności, pracowi­
tości i pilnej nauki Han Xin nie zdołał zostać urzędnikiem,
gdyż zabrakło mu zarówno „pleców”, jak i pieniędzy na
łapówki. Młody i ambitny mężczyzna bardzo przeżył tę
porażkę i zniechęcił się tak bardzo, że gdy oddano go do
terminu do zamożnego kupca, szybko skłócił się i z szefem,
i z kolegami. Został w końcu wyrzucony i odesłany do
domu — co gorsza, z ,,wilczym biletem”, który zamknął
mu drzwi u innych kupców i rzemieślników w Huaiyin.
Od tej pory klepał biedę i często musiał prosić krewnych
o wsparcie. Ci ostatni, którzy wcześniej liczyli na to, że
przyczyni się on do poprawy losu całej rodziny, pomagali
mu sporadycznie, ale nie szczędzili przy tej okazji gorzkich
słów. Gdy zmarła mu matka (ojca stracił we wczesnym
dzieciństwie), młody Han Xin nie miał pieniędzy na jej
pogrzeb i musiał pochować ją w grobie, który sam wykopał,
na odludziu, na szczycie wzgórza.
Z czasem udało mu się wreszcie znaleźć posadę po­
mocnika u jednego z najzamożniejszych rzeźników w mie­
ście, ale po krótkim czasie pokłócił się znowu z jednym
z kolegów z pracy, człowiekiem znanym z wielkiej siły
i upodobania do bójek, w których już kilku przeciwników
okaleczył. Mężczyzna ten rzucił Han Xinowi wyzwanie:

Jesteś mocny w pysku i nosisz u pasa duży nóż, ale


tak naprawdę jesteś śmierdzącym tchórzem. Jeśli chcesz
zostać kaleką, to chodź tutaj i walcz — ale jeśli życie ci
miłe i chcesz uniknąć walki, wtedy masz przeczołgać się
między moimi nogami.
Po chwili wahania na oczach dziesiątek ludzi Han Xin
poddał się i przeczołgał się między nogami swego adwer­
sarza. Od tej pory ludzie w całym mieście nabrali zwyczaju
ubliżania mu i szydzenia z niego.
Nie mogąc wytrzymać takiego życia, Han Xin porzucił
pracę, opuścił miasto, zerwał kontakty z rodziną i przez
kilka następnych lat żył jako bezdomny włóczęga, krążąc
po okolicy Huaiyin i imając się różnych zajęć, czasem zaś
żywiąc się tylko rybami i drobną zwierzyną, jaką wraz z in­
nymi nędzarzami łapał w rzece i okolicznych lasach. Raz
popadł w taką nędzę, że zlitowała się nad nim jedna z kobiet
piorących w rzece surową przędzę jedwabną i przez cały
miesiąc dzieliła się z nim swoimi skromnymi posiłkami,
aby nie umarł z głodu. Gdy jednak, podziękowawszy jej,
Han Xin obiecał, iż kiedyś wynagrodzi jej to dziesięciokrot­
nie, ofuknęła go i wyśmiała, mówiąc, że nie zrobiła tego
dla nagrody — zaś tak czy inaczej, człowiek tak nieudolny
jak on nigdy nie będzie miał grosza przy duszy ani nawet
dachu nad głową...
Gdy w 208 roku p.n.e. w Czu wybuchło powstanie
przeciw reżimowi cesarskiemu, Han Xin był już po trzy­
dziestce i biorąc pod uwagę, jakie prowadził wtedy życie,
przyłączenie się do rebelii było dla niego rzeczą całkiem
naturalną. Idąc z włócznią w ręku pod błękitnym sztanda­
rem Czu, mógł liczyć, iż przynajmniej codziennie zje jakiś
posiłek, a jeśli mu szczęście dopisze, może awansować lub
zdobyć cenne łupy. Przez pierwszy rok powstania Han Xin
był zwykłym piechurem w armii Xiang Lianga, zaś gdy ten
ostatni poniósł klęskę i poległ, przeszedł pod dowództwo
Xiang Yu. Przy tej okazji po raz pierwszy mu się powiodło,
gdyż młody wódz zebrał wszystkich weteranów z armii
swego wuja, którzy jeszcze się nie rozpierzchli, i stworzył
z nich swoją elitarną gwardię. Han Xin miał tym samym
okazję często spotykać głównodowodzącego armii Czu.
Kilka razy próbował mu podsuwać pomysły co do prowa­
dzenia wojny i prosić o powierzenie mu dowództwa małego
oddziału — zawsze jednak bezskutecznie, zaś co gorsza,
jego towarzysze broni szybko zaczęli kpić z jego ambicji
i pretensji co do znajomości sztuki wojny.
Han Xin przeszedł z armią Xiang Yu cały szlak bojowy
aż do Kraju za Przełęczami, wciąż jednak był szeregowym
żołnierzem, nawet jeśli teraz miał konia i zbroję i dostawał
żołd, podczas gdy dawniej musiał zadowolić się bambu­
sową włócznią o brązowym ostrzu, wiklinową tarczą po­
krytą skórą i pustymi kieszeniami. Gdy dokonał się wielki
podział terytoriów w obozie nad rzeką Xi, rozczarowany
brakiem awansu i jak zwykle skłócony z towarzyszami
Han Xin zdezerterował i dołączył do armii Liu Banga. Po
demobilizacji części armii otrzymał nadworne stanowisko
Mistrza Odwiedzin, czyli przełożonego lokajów zajmują­
cych się gośćmi podejmowanymi przez Liu Banga w jego
pałacu w kraju Szu.
Zdecydowanie niezdolny do normalnego życia, Han Xin
szybko znowu popadł w tarapaty. Wraz z kilkunastoma in­
nymi sługami pałacowymi został oskarżony o kradzieże
i skazany na śmierć przez ścięcie. Jako najstarszy rangą
miał zostać stracony jako ostatni, lecz gdy przyszła jego
kolej, Han Xin zwrócił się do dygnitarza nadzorującego
egzekucję i wykrzyknął na cały głos:

Czyż nasz władca nie chce podbić całego świata?


A jeśli tego chce, dlaczego posyła na śmierć mężnego
żołnierza, który jeszcze może mu się przydać?

Nadzorującym egzekucje tego dnia był Xiahou Ing,


Wielki Koniuszy królestwa Han, znany także jako Lord
Teng, stary przyjaciel Liu Banga i jeden z pierwszych ludzi,
którzy za nim podążyli w czasie rebelii przeciw cesarstwu.
Z racji swojej rangi i zaufania, jakim cieszył się u władcy
Han, zazwyczaj nie wahał się przejawiać inicjatywy —
i również tym razem, zaintrygowany tym postawnym,
charyzmatycznym, elokwentnym i hardym skazańcem,
postanowił zawiesić wykonanie wyroku i uzyskać dla Han
Xina przebaczenie. Kroniki nie podają dokładnego prze­
biegu rozmowy, ale wiemy, że Liu Bang dał się przekonać
i unieważnił wyrok śmierci, nie chciał jednak widzieć Han
Xina w swoim otoczeniu i kazał go przenieść do kierowane­
go przez Xiao He zaopatrzenia, żeby jeździł po królestwie
i pilnował dostaw na potrzeby dworu. Władca Han uznał,
że skoro już musi mieć wśród swych ludzi człowieka, któ­
ry ma lepkie ręce, to przynajmniej niech kradnie on poza
pałacem.
Xiao He trzymał swoich urzędników bardzo krótko i bez
litości zwalczał nadużycia. Jednakże Xin nieoczekiwanie
wywiązywał się ze swych nowych obowiązków bardzo do­
brze i wpływowy minister był z niego zadowolony. Męż­
czyźni często rozmawiali i zaprzyjaźnili się, zaś uznanie
Xiao He dla swego podwładnego przerodziło się z czasem
w autentyczny szacunek.
Latem 206 roku p.n.e. Liu Bang popadł w tarapaty fi­
nansowe i nie mógł wypłacić swoim oficerom i urzędni­
kom uposażeń — co gorsza zaś, w krajach Szu i Ba zbiory
się nie udały i z powodu braku żywności dla swej armii
władca Han postanowił przenieść się z wojskiem i dworem
do swej oficjalnej stolicy Nanzheng. W czasie podróży na
wschód wielu generałów i innych wysokich rangą dygnita­
rzy zdezerterowało i na długie miesiące ślad po nich zaginął
(aczkolwiek niektórzy z czasem się odnaleźli... w świcie
Xiang Yu). Pośród uciekinierów był również Han Xin,
rozczarowany zarówno brakiem perspektyw, jak i biedą
spowodowaną niewypłacaniem uposażenia.
Wtedy miała zdarzyła się rzecz wyjątkowa — na wieść
o ucieczce Han Xina minister Xiao He kazał zaprząc konie
do swego rydwanu i pognał za zbiegiem. Jakiś „życzliwy”
natychmiast doniósł Liu Bangowi, że jeden z jego najbliż­
szych współpracowników i przyjaciół właśnie go opuścił.
Władca Han nie przejął się wcześniejszymi dezercjami,
ta wiadomość jednak była dla niego ciosem i przez resztę
dnia do nikogo się nie odzywał, a służba nawet zauważyła,
jak ukradkiem ociera łzy. Z tym większą radością powitał
on sługę, który następnego dnia pospieszył poinformować
go, iż Xiao He powrócił i już jest w obozie. Niezmiernie
uradowany Liu Bang o mało nie pobiegł mu naprzeciw, ale
w końcu opanował się, pozostał w swym namiocie, przy­
brał surową minę i powitał swego najlepszego przyjaciela
bardzo chłodno. Rozmowa, jaka później nastąpiła, została
uwieczniona przez kroniki i warto ją przytoczyć.

Liu Bang zapytał swego głównego ministra wprost:


— Uciekłeś z mego obozu i porzuciłeś mnie. Dlacze­
go?
Xiao He odparł:
— Jakżeżbym śmiał zdezerterować? Nie uciekłem,
lecz pogoniłem za jednym dezerterem, aby go nakłonić
do powrotu.
Liu Bang popatrzył na przyjaciela z dużym scepty­
cyzmem.
— A za kimżeż to pojechałeś?
— Za Han Xinem — odparł Xiao He.
Wtedy władca Han rozgniewał się nie na żarty i ci-
snąwszy najpierw wiązkę ordynarnych przekleństw (któ­
rych kronikarz postanowił nie uwieczniać), wrzasnął na
swego ministra:
— Czy ty mnie masz za durnia, żeby tak głupio kła­
mać? Generałowie i ministrowie wieją z mego obozu
szybciej, niż nadążam ich mianować, i nigdy za żadnym
nie ruszyłeś w pościg — i teraz chcesz, żebym uwierzył,
że pojechałeś za kimś tak nic nieznaczącym, jak ten, jak
mu tam, Han Xin? Nie łżyj mi tutaj, tylko szybko gadaj,
czemu uciekłeś!
Xiao He kompletnie się nie przejął wybuchem swego
przyjaciela i władcy i nie tracąc animuszu, odrzekł:
— Generałowie to nie jest problem, nie jest o nich tak
trudno. Ale ludzie tacy jak Han Xin są chlubą i chwałą
królestw. Więc Ty mnie teraz posłuchaj — jeśli chcesz
długo i szczęśliwie panować nad królestwem Han, to
ten Han Xin do niczego nie jest ci potrzebny i niech so­
bie jedzie, gdzie chce. Ale jeśli Wasza Królewska Mość
chce panować nad światem, to do tego jest potrzebny
Han Xin i bez niego się nie uda. Wybór należy teraz do
Ciebie.
Liu Bang spojrzał na przyjaciela z niemałym zdumie­
niem i odrzekł:
— Wiesz dobrze, że planuję ruszyć na wschód [prze­
ciw Xiang Yu], gdy tylko nadarzy się ku temu sposob­
ność — przecież nie będę gnił na tym pograniczu do końca
życia.
Xiao He odparł:
— Jeśli na poważnie myślisz o marszu na wschód,
musisz wykorzystać talenty Han Xina — w przeciwnym
wypadku ucieknie od Ciebie.
Liu Bang, wciąż nie był do końca przekonany co do
wyjątkowych talentów dworzanina, który jak dotąd wy­
różnił się głównie złodziejstwem i dezercją, ale uspoko­
jony co do wierności i przyjaźni Xiao He był gotów pójść
na ustępstwa.
— No dobrze, jak sobie chcesz — dawaj go tu, tego
Han Xina, zaraz go mianuję generałem.
— Nie — odparł Xiao He — nie mianujesz go gene­
rałem, bo dla samego tylko stanowiska generała też przy
tobie nie zostanie.
Liu Bang machnął ręką z niecierpliwością.
— No to go mianuję głównodowodzącym, podległym
tylko mnie. — Aż do tej pory Liu Bang nikogo nie wyniósł
na to stanowisko. — Teraz jesteś zadowolony?
— No, teraz to wygląda obiecująco — odpowiedział
Xiao He.
— No to wołaj go tu, niech go mianuję — polecił
władca Han, sięgając po pucharek.
— O, nie ma mowy — odrzekł Xiao He. — Wasza
Wysokość ma za nic ceremonie i rytuały, a w tym przy­
padku tak nie można. Mianowanie głównodowodzącego
w taki sposób byłoby jak danie słodyczy małemu chłop­
cu — a właśnie przez taki brak uznania i docenienia Han
Xin uciekł od Xiang Yu, a potem od nas. Wasza Wysokość
poczeka na dzień, w którym wróżby są przychylne, oczyści
się rytualnie i dokona ceremonii mianowania na specjalnie
wzniesionym ołtarzu. A do tego czasu nikt nie może wie­
dzieć, kto zostanie mianowany głównodowodzącym.
Tym razem Liu Bang nie oponował, widząc, że przy­
jaciel traktuje całą sprawę bardzo serio. Kilka dni później,
z zachowaniem wszelkich form i po odbyciu serii ceremo­
nii, władca Han mianował Han Xina głównodowodzącym
armii królestwa, ku wielkiemu zaskoczeniu i niezadowo­
leniu innych generałów.
Po ceremonii Liu Bang wyprawił dla generałów i mi­
nistrów ucztę, w czasie której Han Xin zasiadł na ho­
norowym miejscu, w północno-zachodnim kącie sali,
naprzeciw samego władcy. Władca Han wciąż nie był
przekonany co do wyjątkowych talentów protegowanego
Xiao He i gdy już wszyscy sobie trochę popili, zwrócił
się do Han Xin w następujące słowa:
— No to może teraz nasz nowy głównodowodzący
pouczy nas trochę strategii?
Ponieważ wszyscy wiedzieli, że Han Xin nigdy nie
studiował sztuki wojny ani nawet nie dowodził choćby
małym oddziałem, pytanie to wywołało powszechną we­
sołość. Han Xin jednak nie obraził się — przeciwnie, z po­
korą przyznał, że nie może mówić o strategii, gdyż się na
niej nie zna. Poprosił jednak Liu Banga, aby pozwolił mu
zadać jedno pytanie, a gdy władca się zgodził, zwrócił się
do niego w te słowa:
— Jeśli porównać Waszą Wysokość z Królem-Hege­
monem Xiang Yu, to który z was jest mężniejszy, groź­
niejszy, zdolniejszy i silniejszy?
Wszelkie śmiechy i rozmowy w sali natychmiast uci­
chły i wszystkie oczy skierowały się ku władcy Han, który
przez długi czas nic nie odpowiadał, lecz tylko uważnie
przypatrywał się Han Xinowi. Wreszcie Liu Bang ode­
tchnął głęboko i odparł krótko:
— Nie dorównuję mu w żadnym z tych punktów —
jest ode mnie lepszy we wszystkim.
Ku przerażeniu zgromadzonych Han Xin zgodził się
ze swym władcą.
— I ja tak myślę. Ale ja długo służyłem Xiang Yu
i pozwolę sobie powiedzieć Waszej Wysokości, jaki
jest to człowiek. Kiedy na polu walki krzyczy do swych
żołnierzy, to głosem swym powala na kolana tysiące lu­
dzi — ale jego męstwo i siła bardziej przystoją zwykłemu
wojownikowi niż władcy. On nie jest w stanie mianować
zdolnych oficerów, gdyż sam musi wszystkim dowodzić.
Dba o swych ludzi, gdy zachorują, jest uprzejmy i tro­
skliwy, potrafi dzielić się swym bogactwem — ale to jest
troskliwość niewiasty, nie męża, gdyż z drugiej strony, gdy
przychodzi wynosić na wysokie stanowiska ludzi zasłużo­
nych, nie jest w stanie przyłożyć pieczęci do nominacji,
choćby ją sam napisał. Chociaż jest Hegemonem, nieroz­
sądnie postanowił nie osiadać w Kraju za Przełęczami
i wybrał za stolicę Pengczeng. Zerwał Przymierze, które
łączyło wodzów powstańczych, poprzez mord na Cesarzu
Prawym. Dokonał podziału terytoriów w taki sposób, że
wielu pozostało niezadowolonych i tym samym zamiast
pokoju zapewnił krajowi dalsze wojny. Każdy kraj, przez
który przeszły jego wojska, splądrował i zniszczył — tym
samym ludzie boją się jego potęgi, ale nie cenią go i me
popierają [...]. Co więcej, w Trzech Qin rządzą ludzie,
którzy swego czasu poddali się Xiang Yu, a potem wy­
dali swych własnych żołnierzy na kaźń — każda rodzi­
na straciła wtedy kogoś bliskiego i tym samym krewni
pomordowanych nienawidzą swych władców. Wasza
Wysokość postąpił inaczej — kiedy armia Waszej Wy­
sokości wkroczyła do Kraju za Przełęczami, nikomu nie
spadł włos z głowy. Dziś w Trzech Qin większość ludzi
gotowa jest porzucić swych władców, chętnie przywita
Waszą Wysokość i jego armię i z ochotą pójdzie się bić
przeciw Xiang Yu. Niech więc Wasza Wysokość rusza
jak najszybciej na północ, zamiast na wschód, a Trzy Qin
staną się łatwą zdobyczą.

Wyłożona przez Han Xin strategia ataku najpierw na Kraj


za Przełęczami, zamiast bezpośrednio na wschód, została
zapewne wcześniej obmyślana przez mówiącego te słowa
na spółkę z jego protektorem Xiao He i z samym Liu Ban-
giem, który zanim sam ogłosił swe zamiary, chciał zobaczyć
reakcję swych generałów i ministrów. Ci ostatni powitali de­
klarację Han Xina z entuzjazmem, po czym sam władca Han
podziękował nowemu głównodowodzącemu za cenną radę
i ogłosił rychły wymarsz do Kraju za Przełęczami. Jednak
mimo oficjalnej nominacji Han Xina rzeczywiste dowództwo
nad armią miał sprawować Liu Bang, który zamiast pozostać
w pałacu, wyruszył w pole na czele swych ludzi.
Zamykając teraz nawias, musimy powrócić do dziejów
samej kampanii w Trzech Qin. Południowa część Kraju za
Przełęczami nazywała się wtedy Krajem Yong i panował
w niej Zhang Han, dawny dowódca naczelny armii Qin. Na
czele kilkunastu tysięcy weteranów z armii imperium stawił
on czoła silniejszej armii Liu Banga, ale został pokonany
w bitwach pod Spichlerzem Czen i pod Haozi. Nie mając
już gdzie się wycofywać, Zhang Han zamknął się z resztą
swych żołnierzy w swej stolicy, mieście Feiqiu. Wezwany
przez Liu Banga do poddania się, Zhang Han odmówił.
Dobrze pamiętając, jak gorzkie owoce wydała jego nielojal­
ność wobec swego poprzedniego suwerena, dumny generał
nie zamierzał zdradzać ponownie. Liu Bang obiegł Feiqiu
i spróbował szturmu, ale bez powodzenia — Zhang Han
bronił się zawzięcie i nie wahał się dokonywać dotkliwych
wycieczek. Minął październik, upłynął listopad, a wojska
Han wciąż tkwiły pod Feiqiu.
Xiang Yu zapewne usłyszał pierwsze wieści o rebelii Liu
Banga w październiku 206 r. p.n.e., ale niewiele mógł w tej
sprawie zrobić, gdyż z większością swoich sił znajdował
się na drugim krańcu Chin i na domiar złego wojna przeciw
Tian Rongowi szła mu jak po grudzie.
W czasie gdy obaj najpotężniejsi gracze ugrzęźli ze
swymi armiami po dwóch stronach chińskiej konfedera­
cji, w kraju Zhao wydarzenia przyspieszały lawinowo. We
wrześniu 206 roku p.n.e. Czen Yu, który oprócz własnej
drużyny prowadził posiłki z Qi, przeciągnął na swoją stronę
króla Xie, panującego w tym czasie w Kraju Dai. Żołnierzy
w Kraju Dai było niewielu, ale jak uważni czytelnicy pamię­
tają, Xie był poprzednio władcą całego Zhao i wciąż miał
wielu zwolenników, gdyż wywodził się z dynastii panującej
w tym kraju przed podbojem Pierwszego Cesarza i był pra­
wowitym następcą tronu. Mieszkańcy Zhao ewidentnie nie
byli zadowoleni z panowania Zhang Er, gdyż w momencie,
gdy Czen Yu ogłosił powrót na tron króla Xie i restaurację
starożytnej dynastii, wielu poparło powstanie.
W końcu października 206 roku p.n.e., nie mogąc zła­
mać oporu Zhang Hana, król Han zmienił swój plan i zde­
cydował, iż pozostawi część armii pod Feiqiu, aby kon­
tynuowała oblężenie, sam zaś z resztą sił uderzy na kraje
Sai i Di. Liu Bang liczył, iż władcy tych krajów, panujący
z nadania Xiang Yu, darzonego przez mieszkańców doliny
Wei głęboką nienawiścią, nie zdołają zebrać dużego wojska,
zwłaszcza przeciw królowi Han, którego dobrze zapamięta­
no za wyrozumiałość i łagodne traktowanie, gdy byli na jego
łasce. Najpierw jednak Liu Bang napisał dwa listy. Pierwszy
z nich adresowany był do Xiang Yu. Autor listu zapewniał
w nim adresata, iż jego aspiracje dotyczą tylko tylko Kraju
za Przełęczami i nie zamierza ruszać dalej na wschód. Drugi
list skierowany był do Zhang Liana i wzywał go do zebrania
wojsk królestwa Han i przyłączenia się do wojny.
W połowie listopada 206 roku p.n.e Liu Bang ruszył
spod Feiqiu z połową swoich wojsk do kraju Sai i tak, jak
na to liczył, w ciągu miesiąca pobił króla Sima Xina i przy­
łączył jego żołnierzy do własnej armii. Następnie uderzył
na kraj Di i do stycznia 205 roku p.n.e. pobił króla Dong Yi
i opanował jego królestwo. Obaleni władcy zostali wzięci
do niewoli, ale na prośbę dawnych oficerów armii Qin,
którzy teraz służyli Liu Bangowi, ten darował im życie.
Xiang Yu najwyraźniej nie spodziewał się, że jego wa­
sale w Kraju za Przełęczami ulegną tak łatwo, gdyż nie
uczynił nic, aby im pomóc, i zachował całą swoją armię
w Kraju Qi. Dowiedział się jednak dość szybko o kontak­
tach Zhang Lianga z Liu Bangiem i kazał swojemu namiest­
nikowi w Pengczeng niezwłocznie stracić dawnego władcę
Hann, króla Czeng. Jednocześnie wyznaczył na nowego
władcę kraju jednego ze swych generałów, imieniem Zheng
Czang, i kazał mu zająć Hann z nowo zebraną na południu
armią. Nie mogąc samemu stawić czoła Zheng Czangowi,
kanclerz Zhang Liang zebrał wszystkich żołnierzy jakich
mógł, a także pozyskał księcia Xie, jednego z ostatnich
żyjących jeszcze książąt krwi z dynastii panującej dawniej
w Hann, i uszedł na wschód, do Kraju za Przełęczami, gdzie
dołączył do Liu Banga.
W grudniu 206 r. p.n.e. pobity i opuszczony przez swo­
ich żołnierzy Zhang Er uciekł z Zhao z zamiarem szukania
pomocy u swego suwerena, Xiang Yu. Następnie jednak,
słysząc, iż Król-Hegemon wciąż toczy ciężkie walki w Qi,
zmienił plany i udał się do obozu Liu Banga pod Feiqiu.
Była to poważna decyzja, gdyż tym samym dalsze losy
Zhang Er miały zależeć od wyniku konfrontacji Liu Banga
z Xiang Yu. Decyzja ostatecznego wyboru władcy Han po­
kazuje, jak bardzo przybladła w tym czasie gwiazda Króla-
Hegemona.
W kraju Zhao król Xie oficjalnie powrócił na tron, zaś
Czen Yu został jego kanclerzem, a także wasalem, jako król
i władca północnego Kraju Dai. W rzeczywistości jednak
Czen Yu był prawdziwym władcą, zaś Zhao i Dai stanowiły
de facto jedną całość. Czen Yu odesłał oddziały z Qi, aby
wspomogły Tian Ronga w jego walce z Xiang Yu, odmó­
wił jednak zaangażowania własnej armii w dalszą wojnę
i pozostał neutralny.
W ten oto sposób w styczniu 205 r., po kilku miesiącach
od podziału kraju, liczba i tożsamość panujących w Chi­
nach władców wyglądały następująco:

Imię króla Nazwa państwa Stolica

Xiang Yu Czu Pengczeng


Liu Bang Han Nanzheng
Zhang Han Yong Feiqiu
Zheng Czang Han Yangdi
Bao Zachodnie Wei Pingyang
Szen Yang Henan Loyang
Sima Ang Yin Zhaoge
Xie Zhao Xiangguo
Czen Yu Dai Taiyuan
Qing Bu Dziewięciorzecze (Jiujiang) Liu
Wu Rui Hengszan Zhu
Gong Ao Linjiang Jiangling
Zang Tu Yan Ji
Tian Rong Qi Linzi

Na początku stycznia 205 roku p.n.e. Xiang Yu zwy­


ciężył w końcu Tian Ronga, który z resztkami oddziałów
schronił się w mieście Pingyuan. Mieszkańcy miasta jednak
zbuntowali się i zabili swojego władcę, po czym otworzyli
bramy i powitali Xiang Yu na kolanach, ofiarowując mu
głowę Tian Ronga na znak poddania.
Wtedy Xiang Yu popełnił być może największy błąd
w całym swoim życiu. Zamiast okazać mieszkańcom Qi
miłosierdzie i obrócić swoje zwycięstwo w trwały pokój,
postanowił okazać surowość i ukarać ich za długie popie­
ranie Tian Ronga. Rozkazał, aby wszystkie wały obronne
miast kraju Qi zostały rozkopane, tak aby nigdy już miesz­
kańcy nie ośmielili się stawić mu oporu. Co gorsza, jedno­
cześnie wydał swoim żołnierzom kraj na łup, pozwalając
im grabić, palić, gwałcić i zabijać do woli. Tym samym
zaledwie parę tygodni po śmierci Tian Ronga, w końcu
stycznia 205 roku p.n.e., w kraju Qi wybuchło powszech­
ne powstanie, w którym szlachta, mieszczanie i chłopi
jak jeden mąż wystąpili przeciw wojskom Czu. Powstań­
cy zjednoczyli się ponownie wokół klanu Tian, którego
głową był teraz Tian Heng, młodszy brat Tian Ronga. Ku
swemu zaskoczeniu Xiang Yu musiał zdobywać kraj Qi od
nowa i kampania ta zapowiadała się na równie ciężką co
poprzednia.
Xiang Yu nie wiedział jeszcze wtedy, że daleko na za­
chodzie system wasalny, jaki utworzył przed niecałym ro­
kiem, zaczyna się rozsypywać, zaś jego dawny towarzysz
broni wyrasta na rywala daleko groźniejszego, niż był
nim kiedykolwiek Tian Rong. Jeszcze zanim mieszkańcy
Pingyuang zabili swego władcę i otworzyli bramy miasta,
z Kraju za Przełęczami wymaszerowała pod sztandarami
wielka armia Liu Banga. Królowi Han towarzyszyli m.in.
głównodowodzący armii Han Xin, główny doradca Li Yiji,
następca tronu Hann, książę Xin i kanclerz tego królestwa,
Zhang Liang, obalony władca Zhao i stary przyjaciel króla
Han, Zhang Er, wreszcie świeżo pozyskany sprzymierze­
niec — król Bao, władca Zachodniego Wei. Kanclerz Xiao
He pozostał w Kraju za Przełęczami jako królewski na­
miestnik.
Liu Bang prowadził ze sobą ludzi ze swego królestwa
Han i nowo zebrane zaciągi z doliny Wei, które zachęcił do
walki perspektywą rewanżu za klęskę kraju Qin i złupienie
go przez Xiang Yu. Aby pozyskać żądnych zemsty wetera­
nów armii imperialnej, pozwolił im iść do boju pod czarny­
mi sztandarami Qin, podczas gdy jego weterani powstania
walczyć mieli pod jego osobistym czerwonym sztandarem.
Resztę armii stanowiły posiłki z Hann pod dowództwem
księcia Xin i drużyna króla Bao. Łącznie była to duża siła,
być może licząca nawet 80 tysięcy ludzi.
Pod nieobecność głównej armii Czu i samego Króla-
-Hegemona armia króla Han miała ułatwione zadanie. Szen
Yang, władca kraju Henan, mający ledwie kilka tysięcy
ludzi (resztę musiał posłać do kraju Qi na rozkaz Xiang
Yu), stawił tylko symboliczny opór, po czym poddał się
i zdał na łaskę Liu Banga. Po tym łatwym sukcesie Liu
Bang ponownie podzielił swoją armię — sam z główną
siłą pomaszerował na kraj Yin, zaś książę Xin z mniejszym
wojskiem ruszył do kraju Hann.
Sima Ang, władca Yin, okazał się trochę groźniejszym
przeciwnikiem niż Szen Yang, ale i on nie miał wystar­
czających sił, aby długo się opierać, i w marcu 205 ro­
ku p.n.e. musiał się poddać. Jakże inne było to spotkanie
Liu Banga i Sima Anga od tego, które miało miejsce dwa
lata wcześniej u brodu na Huang Ho, w czasie gdy obaj
dowodzili wielkimi armiami i toczyli wojnę przeciw wspól­
nemu wrogowi...
W czasie gdy Liu Bang walczył z Sima Angiem, w kraju
Hann książę Xin wywołał powstanie przeciw Zheng Czan-
gowi. Tym razem mieszkańcy Hann przybyli licznie pod
jego sztandary, niezadowoleni z panoszenia się południow­
ców z Czu w ich kraju. W lutym i marcu 205 roku p.n.e.
książę Xin rozgromił wojska Czu, opanował kraj i wziął do
niewoli samego Zheng Czanga. Gdy Liu Bang dowiedział
się o tym sukcesie, ogłosił księcia Xin królem kraju Hann
i wezwał go do stawienia się wraz z armią w jego obozie,
aby ruszyć dalej na wschód.
Po podboju Yin i Hann następnym celem Liu Banga
była stolica Czu. Król Han nie ośmielił się jednak poma­
szerować tak daleko, nie zabezpieczywszy najpierw swo­
ich tyłów układem z Czen Yu, faktycznym władcą Zhao.
Jako sprzymierzeniec Tian Ronga kanclerz Czen Yu nie
mógł liczyć na litość, gdyby Król-Hegemon zwyciężył, był
więc gotów nawet wysłać posiłki przeciw Xiang Yu, zażą­
dał jednak gwarancji w postaci głowy Zhang Er, swojego
dawnego przyjaciela i poprzedniego władcy Zhao. Król
Han nie chciał jednak śmierci tego ostatniego, kazał więc
wyszukać człowieka podobnego do Zhang Er, dyskretnie go
zamordować i obciąć mu głowę. Następnie kazał Zhang Er
wyjechać po kryjomu z obozu, udać się do Kraju za Prze­
łęczami i ukryć się przez następne tygodnie na prowincji,
zaś głowę sobowtóra posłał Czen Yu, zyskując w ten spo­
sób cennego sprzymierzeńca. W końcu marca 205 r. p.n.e.
armie Han, Hann, Zachodniego Wei i Zhao wyruszyły na
Pengczeng.
W tym czasie Xiang Yu wciąż nie zdołał uporać się z po­
wstaniem w Qi — wręcz przeciwnie, Tian Heng zadał mu
kilka dotkliwych porażek i opanował wystarczająco dużą
część kraju, aby oficjalnie ogłosić królem swego bratanka
Tian Guanga, syna Tian Ronga, w imieniu którego spra­
wował regencję jako kanclerz. Xiang Yu wciąż nie chciał
uznać się za pokonanego, ale po intronizacji Tian Guanga
do jego obozu dotarły wieści o klęskach Sima Anga i Zheng
Czanga, o przymierzu króla Han z Czen Yu i o wymarszu
sprzymierzonych armii w kierunku Pengczeng. Zasko­
czony tym rozwojem wydarzeń Xiang Yu zwlekał jeszcze
kilka dni, w końcu jednak postanowił, iż musi ratować
swą stolicę. Nie mogąc jednak pogodzić się z klęską w Qi,
pozostawił w tym kraju szereg garnizonów. Tym samym
Król-Hegemon opuścił Qi zbyt późno i na czele osłabionej
armii...
Liu Bang i jego sojusznicy połączyli się w czasie marszu
z jeszcze jednym sprzymierzeńcem — przywódcą rozbój­
ników Peng Yue, który nie chciał tracić okazji do zdoby­
cia części skarbów zgromadzonych przez Xiang Yu. Jego
kilkanaście tysięcy uzbrojonych po zęby bandytów było
siłą nie do pogardzenia, dlatego Liu Bang przyjął go do
przymierza i nadał mu oficjalnie tytuł kanclerza kraju Wei.
Od tej pory koalicjanci nazywali się oficjalnie Przymie­
rzem Pięciu Panów (lub Władców). W połowie kwietnia
sprzymierzeni dotarli pod Pengczeng i dzięki miażdżącej
przewadze liczebnej zdobyli miasto bez większego trudu.
Ich łupem padły wszystkie skarby zagarnięte przez Xiang
Yu w Qin, a także ogromny harem, dawniej należący do
Pierwszego i Drugiego Cesarza, złożony z kilkunastu tysię­
cy kobiet i dziewcząt, nazywanych obecnie Pięknościami
Xiang Yu. Łup wzięty w Pengczeng był tak wielki, że każdy
żołnierz ze sprzymierzonych armii stał się bogatym czło­
wiekiem, zaś po rozdzieleniu kobiet z haremów i miejsco­
wych mieszkanek między zwycięzców i otworzeniu piw­
nic z trunkami, wszelka dyscyplina zanikła i wielka armia
Liu Banga urządziła sobie wielodniowe święto. Sam król
Han, znany z zamiłowania do kieliszka, świecił przykła­
dem, świętując serię oszałamiających zwycięstw. Zaiste,
zrealizowała się przepowiednia Fan Zanga — oto Smok
o Wielu Kolorach zrzucił podłe przebranie i rozwinąwszy
skrzydła, stał się najpotężniejszym z królów ówczesnych
Chin.
Świętowanie było jednak przedwczesne, gdyż jak prze­
konało się o tym wielu królów i generałów, samo zdobycie
stolicy przeciwnika nie jest jeszcze zwycięstwem, jeśli jego
główna armia nie została wciąż pobita1...

POWRÓT KRÓLA-HEGEMONA
(KWIECIEŃ - GRUDZIEŃ 205 R. P.N.E.)

Xiang Yu miał wiele wad i popełnił w swej karierze nie­


mało błędów, ale wszyscy współcześni przyznawali mu
bez wahania, że przyciśnięty do muru, był najgroźniejszym
człowiekiem w ówczesnych Chinach. Mając armię dwa
razy liczniejszą niż wojska Jagiełły i Witolda pod Grunwal­
dem, Król-Hegemon poprowadził ją tak szybko i skrycie,
jak Kmicic swój tatarski czambulik. Zaledwie parę dni po
upadku Pengczeng, w czasie gdy trwała jeszcze grabież
i inne żołnierskie uciechy, zwiadowcy króla Han odkryli
w ostatniej chwili nadchodzącą z północy główną armię
Czu. Natychmiast zaczęto biciem w bębny wzywać żoł­
nierzy do opuszczenia miasta i zbiórki w pobliskim obozie,
ale w tym samym momencie na okolicznych wzgórzach
pojawił się już prawdziwy las błękitnych sztandarów.
Wojska Liu Banga i jego sprzymierzeńców nawet nie
zdołały się odpowiednio ustawić do bitwy i słabsza liczeb­
nie, ale atakująca w skoordynowany sposób armia Czu roz­
biła je szybko i bez trudu — do tego stopnia, że walka ta
nie była nawet zbyt krwawa. Większość strat stanowili ci
żołnierze Pięciu Władców, którzy byli zbyt pijani, aby zro­
zumieć co się dzieje, i pozostawszy w mieście, padli ofiarą
zemsty mieszkańców Pengczeng. Reszta armii sprzymie­
rzonych uciekła w popłochu na południe, porzucając obóz,
bagaże i wzięte łupy.

1 Vide Napoleon, któremu austriacki arcyksiążę Karol zadał pierwszą


w karierze porażkę pod Aspern — po tym, jak cesarz Francuzów zajął
Wiedeń — i który poniósł ostatecznie klęskę w kampanii w Rosji, mimo
iż zdołał zdobyć Moskwę...
Xiang Yu nie zamierzał wypuszczać zdobyczy z rąk
i pognał za uciekającym wrogiem tak sprawnie, że dopadł
armię Liu Banga pod miastem Lingpi nad rzeką Sui — i to
w nadzwyczaj sprzyjającym momencie, gdy wojska sprzy­
mierzonych nie zdołały jeszcze się przeprawić. Nawet jeśli
król Han nie zdołał jeszcze zebrać wszystkich rozproszo­
nych w czasie ucieczki sił, jego wojsko wciąż dorównywało
liczebnie armii Czu, ale żołnierze sprzymierzeńców byli
na tyle zdemoralizowani poprzednią porażką i ucieczką,
że bitwa zakończyła się szybkim zwycięstwem Xiang Yu.
Pobici żołnierze Liu Banga rzucili się do panicznej ucieczki
przez rzekę, tratując się i topiąc wzajemnie, podczas gdy
ścigający ich południowcy zabijali każdego, kto nie uciekał
wystarczająco szybko. Nie dojdziemy już, czy pod Lingpi
padło 10, 20 czy 30 tysięcy żołnierzy Han, ale rzeź była
tak straszna, że płynące z prądem trupy utworzyły parę mil
dalej zator — tak wielki, że rzeka Sui wystąpiła z brzegów!
Xiang Yu wziął także licznych cennych jeńców, wśród któ­
rych najważniejszymi byli rodzice i żona Liu Banga, królo­
wa Lu. Obaleni przez Liu Banga władcy Sai i Di, królowie
Sima Xin i Dong Yi, skorzystali z okazji, uciekając niewoli
i dołączając do Króla-Hegemona.
Sam Liu Bang z gwardią przyboczną uciekł z pola bitwy
i przeprawił się przez rzekę jako jeden z pierwszych. Władca
Han był tak spanikowany, że wyrzucił nawet z rydwanu swe
dzieci — księżniczkę Yuan i księcia Ying — aby móc szyb­
ciej jechać. Bezpośrednio za rydwanem Liu Banga jechał
znany nam już Xiahou Ying, Wielki Koniuszy królestwa
Han2 (znany także jako Lord Teng). Człowiek ten był przy­
jacielem Liu Banga jeszcze za rządów Pierwszego Cesarza
i obaj pracowali w administracji obwodu Pei — przyszły

2 Dworzanin odpowiedzialny za stadniny i powozy. Dzięki łatwe­


mu i częstemu dostępowi do władcy była to funkcja znacznie ważniejsza
i bardziej wpływowa, niż jej nazwa pozwala przypuszczać.
król Han jako szef powiatu, zaś Xiahou Ying jako zarządca
miejscowej wozowni. Xiahou Ying był pewien, że dzieci
jego starego druha spadły przypadkiem, zabrał je więc na
swój pojazd i przy pierwszej okazji z powrotem posadził
w wozie króla Han. Wtedy jednak Liu Bang zwymyślał go
i kopniakami ponownie zrzucił dzieci z pędzącego pojazdu,
nawet się nie zatrzymując. Xiahou Ying, nie mogąc uwie­
rzyć własnym oczom, zatrzymał się i zabrał księcia i księż­
niczkę ponownie na swój rydwan. Liu Bang był prawdopo­
dobnie, jak to się często zdarzało, w sztok pijany i zamiast
podziękować przyjacielowi, dobył miecza i zagroził mu,
że go zabije, jeśli tamten nie wyrzuci „bachorów, które nas
spowalniają”. Xiahou Ying w końcu wrzasnął na swojego
władcę, iż nie zamierza porzucać dzieci na pastwę losu i nie
przebierając w słowach, kazał mu zamilknąć i skupić się na
ucieczce. W końcu król Han i jego kilkudziesięciu gwardzi­
stów zdołali ujść — głównie dzięki burzy, która rozszalała
się w okolicy i pomogła im zgubić pościg najpierw w chmu­
rze kurzawy, potem zaś w strugach deszczu.
Uwolniwszy się od prześladowców, Liu Bang wreszcie
odzyskał zmysły i zebrawszy trochę rozproszonych niedo­
bitków swojej armii, bocznymi drogami i dzikimi bezdroża­
mi zawrócił na północ. W maju 205 r. p.n.e. dotarł do Kraju
za Przełęczami i zaczął się szykować do obrony. Wielu
jego wasali opuściło go; przymierze zerwał także Czen Yu,
który wreszcie odkrył, że go oszukano i jego wróg, Zhang
Er, wciąż żyje...
Liu Bang rozpaczliwie potrzebował zyskać na czasie,
wysłał więc innego ze swych dworzan, imieniem Sui He,
do Dziewięciorzecza. Jak pamiętamy, władcą tego kraju
był król Qing Bu, w czasach Qin pospolity rzezimieszek,
napiętnowany na twarzy i zesłany do kamieniołomu za po­
ważne przestępstwo, następnie zaś jeden ze współpracow­
ników i najlepszych generałów Xiang Yu. Po otrzymaniu
swego królestwa Qing Bu wysłał wojska na wojnę
prowadzoną przez Xiang Yu w kraju Qi, ale gdy król Han
zdobył Pengczeng, władca Dziewięciorzecza postanowił
pozostać neutralny i przestać pomagać Królowi-Hegemo­
nowi. Był to poważny błąd, gdyż po klęskach wojsk Han
pod Pengczeng i Lingpi potężny władca Czu był ponownie
najsilniejszym graczem na szachownicy i nie ukrywał, iż
ma swemu wasalowi z Huainanu (Dziewięciorzecza) za złe
jego niewdzięczność.
Qing Bu obawiał się zemsty Xiang Yu i wiedział, że zwy­
cięstwo Czu może oznaczać koniec tak jego królestwa, jak
i życia. Król-Hegemon próbował go uspokoić i przeciągnąć
na swoją stronę, wysyłając kolejne poselstwa, ale jego po­
jednawcze propozycje nie spotkały się ze spodziewanym
odzewem. Sui He zadbał, aby Qing Bu i Xiang Yu nie mogli
się pogodzić, dopuszczając się nadzwyczaj śmiałej prowoka­
cji — gdy władca Huainanu przyjmował kolejne poselstwo
Xiang Yu, wysłannik Liu Banga nieoczekiwanie zabrał głos,
nie pytając o pozwolenie, i powiedział posłowi z Czu nastę­
pujące słowa: „Możesz się nie fatygować, gdyż król Huaina­
nu już zawarł sojusz z Han”. Gdy zaskoczony i obrażony
poseł opuścił pałac, Sui He namówił Qing Bu, aby go zabił,
zanim zdoła wyjechać i wrócić do Pengczeng. Po tym incy­
dencie i po długich dyskusjach z Sui He władca Dziewięcio­
rzecza zgodził się w końcu podnieść otwarty bunt, licząc na
pomoc obiecaną mu przez Liu Banga. Rzecz jasna, żadnej
pomocy się nie doczekał, gdyż król Han udzielać mu jej nie
zamierzał udzielić. Xiang Yu nie mógł jednak pomaszerować
na zachód, mając w pobliżu swej stolicy nowego wroga,
z ciężkim sercem odłożył więc porachunki z Liu Bangiem,
aby przygotować kampanię w Dziewięciorzeczu.
Sytuacja była tym trudniejsza dla Króla-Hegemona,
że Liu Bang i Qing Bu nie byli jego jedynymi wrogami.
W Qi garnizony południowców zostały w międzyczasie
zmuszone do ucieczki lub doszczętnie wybite i w czerwcu
205 r. p.n.e. król Tian Guang wraz z kanclerzem Tian Hen-
giem panowałi nad całym krajem. Tym razem Xiang Yu
zrozumiał wreszcie lekcję i rad nierad zawarł pokój z Qi.
Jego kampania w tym kraju w ostatecznym rozrachunku nie
przyniosła mu niczego poza ciężkimi stratami i mnóstwem
zgryzot.
Peng Yue, przywódca bandytów z kraju Wei (a na papie­
rze nawet kanclerz tego kraju z nadania króla Han), stracił
wielu ludzi i wszystkie łupy pod Lingpi i powróciwszy
w swoje rodzinne strony, ukrył się ze swą rozbójniczą
watahą na dzikich bagnach, skąd szarpał żołnierzy Króla-
-Hegemona. Nie mogąc dopaść i unicestwić tych lekko-
zbrojnych i dobrze znających teren partyzantów, Xiang Yu
musiał zostawić w kraju Wei liczne garnizony. Część swojej
armii musiał także posłać przeciw Qing Bu, powierzając tę
misję generałom Xiang Szengowi i Long Yu3. Sam Król-
-Hegemon pozostał w Pengczeng, aby zebrać nowe oddzia­
ły na ostateczną rozprawę z Liu Bangiem.
Tymczasem w Kraju za Przełęczami władca Han zde­
cydował wykorzystać zdobyty w ten sposób czas, aby roz­
prawić się z obrońcami oblężonego od roku Feiqiu. Inży­
nierzy Liu Banga wznieśli szereg tam i przekopali kanał,
spiętrzając wodę i wypuszczając ją rwącym strumieniem
na obwałowania obronne miasta. W lipcu 205 roku p.n.e.,
widząc padające wały swej twierdzy, król Zhang Han zwol­
nił swych ludzi z przysięgi wierności, sam zaś popełnił sa­
mobójstwo. Wojska, dotąd zajęte pod Feiqiu, dołączyły do
zbieranej ponownie przez Liu Banga armii. Xiao He i Han
Xin zebrali w Szu, Ba, dolinie rzeki Han i w Kraju za Prze­
łęczami nowe oddziały, biorąc do nich nawet nastolatków,
ludzi starszych i chorych. Na czele tej licznej, aczkolwiek
niezbyt dobrze wyszkolonej i wyekwipowanej armii, Liu

3 Xiang Szeng był kuzynem Króla-Hegemona, zaś Long Yu, także


szlachcic z Czu, był weteranem powstania przeciw Qin i jednym z naj­
zdolniejszych i najbardziej zaufanych oficerów Xiang Lianga.
Bang wzniósł warowny obóz pod miastem Xingyang4, na
wschód od dawnej stolicy królewskiej Loyang. Zajęcie po­
zycji w tym miejscu oznaczało oddanie Xiang Yu prawie
całego dawnego królestwa Wei, ale Liu Bang nie śmiał za­
puszczać się dalej na wschód, aby móc także mieć baczenie
na swoją własną domenę na zachodzie. Pozycja pod Xingy­
ang w razie porażki pozwalała na wycofanie się na zachód,
w kierunku Loyang lub na północ, za linię Huang Ho, przez
wygodny bród, chroniony także przez warowny obóz. Co
więcej, obóz Liu Banga znajdował się blisko ogromnych
spichlerzy w Ao, wzniesionych przez Pierwszego Cesarza
nad Huang Ho i regularnie zaopatrywanych przez konwoje
wozów lub barek rzecznych. Dzięki tym spichlerzom król
Han nie musiał obawiać się, że zabraknie mu żywności.
Xiang Yu nie docenił szybkości, z jaką jego dawny towa­
rzysz broni potrafił pozbierać się po klęsce, i gdy w sierpniu
205 r. p.n.e. podszedł pod Xingyang, trafił na armię silniejszą
niż jego własna. Liu Bang nie czekał w swym obozie, lecz
wyszedł naprzeciw, pod wioskę Suo, i uderzył pierwszy na
wojsko Czu. Władca Han celowo wybrał bój spotkaniowy,
aby nie dać Xiang Yu czasu na zorientowanie się, że jego
armia, chociaż liczna, została zebrana naprędce i jest źle
wyszkolona, swoim żołnierzom zaś chciał dać czas w ocze­
kiwaniu na rozkaz do ataku. Zaskoczony liczbą przeciwni­
ków, Xiang Yu dał szybko rozkaz do odwrotu i bitwa pod
Suo skończyła się, zanim jeszcze zdążyła się na dobre za­
cząć. Xiang Yu nie poniósł wielkich strat, gdyż uchodząc na
wschód, zebrał większość rozproszonych w ucieczce oddzia­
łów, ale stracił dużo cennego czasu, który Liu Bang mógł
wykorzystać, aby się lepiej przygotować do dalszej wojny.
Król Han ze swej strony zachował zimną krew i nie dał się
ponieść euforii. Rozumiejąc, że sukces pod Suo był tylko
preludium do koncertu, ścigał on uchodzącego wroga daleko

4 W starszych publikacjach nazwa ta jest pisana „Yongyang" lub


„Jungjang”.
i z mnóstwem triumfalnych odezw do żołnierzy, ale jedno­
cześnie na tyle wolno, żeby go przypadkiem nie doścignąć.
We wrześniu Liu Bang powrócił do obozu pod Xing­
yang — w zasadzie z tą samą armią, z jaką wyruszył, ale
jednocześnie z zupełnie inną. Zebrana naprędce lipcu i ki­
jem zagoniona do szeregów hałastra przerodziła się w ciągu
dwóch miesięcy w armię scaloną odniesionym zwycięstwem
i długim, triumfalnym marszem. Aby zachować to wyso­
kie morale i jeszcze umocnić swoją pozycję, król Han nie­
zwłocznie zagonił swoich żołnierzy do wielkich prac inży­
nieryjnych przy umocnieniach obozu. Szczególnie ważnym
przedsięwzięciem było zbudowanie długiej na kilkanaście
kilometrów i szerokiej na kilka wozów drogi między obo­
zem a spichlerzem w Ao, chronionej po obu stronach przez
wały z ubitej ziemi, fosę i drewniane wieże dla kuszników.
Każdego dnia z Kraju za Przełęczami przybywały także no­
we transporty z bronią i ekwipunkiem, a także nowi rekruci
i rekonwalescenci. Xiang Yu miał wrócić, prowadząc znacz­
nie większe siły, ale perspektywa szybkiego zwycięstwa
w starciu z Liu Bangiem oddaliła się.
Sukces pod Suo został szybko przyćmiony przez złe
wieści z Huainanu. Generałowie Xiang Szeng i Long Yu,
wysłani tam przez Króla-Hegemona, stanowili dobraną eki­
pę i między czerwcem i listopadem 205 r. p.n.e. rozgromili
wojska Qing Bu. Pokonany i opuszczony przez żołnierzy
władca Dziewięciorzecza uciekł z garstką najwierniejszych
towarzyszy do lasów na zachodzie swojej domeny, po czym
słuch o nim zaginął. Tym samym Xiang Szeng i Long Yu
mogli znów dołączyć do głównej armii Xiang Yu — co
więcej, zasoby Huainanu (rekruci, pieniądze i żywność)
były teraz do dyspozycji Króla-Hegemona.
Nie był to koniec złych wiadomości dla Liu Banga. Je-
sienią 205 r. p.n.e. w Kraju za Przełęczami zapanował głód.
Zbiory były słabsze niż zazwyczaj, a rekwizycje na potrzeby
armii nie poprawiły bynajmniej sytuacji. Nie mogąc sobie
pozwolić na najmniejsze niepokoje na swym zapleczu i nie
mając możliwości sprowadzenia żywności do doliny rze­
ki Wei, król Han rozkazał, aby ludzie z terenów objętych
głodem przenieśli się na kilka miesięcy do kraju Szu i do­
liny rzeki Han, gdzie urzędnicy mieli rozkaz zaopatrywać
ich w żywność i pomóc we wzniesieniu prowizorycznych
obozów na zimę. Liu Bang nakazał także, aby urzędnicy
pomogli uchodźcom wrócić do Kraju za Przełęczami przed
wiosennymi pracami polowymi.
W oczekiwaniu na ofensywę Xiang Yu władca Han po­
słał swych sprzymierzeńców — króla Bao z Zachodniego
Wei i króla Xin z Hann — do ich krajów, aby zaciągnę­
li jak najwięcej żołnierzy i wrócili z nimi do obozu pod
Xingyang. W grudniu nadeszły pierwsze mroźne dni i na
długie tygodnie wielka wojna Czu z Han ugrzęzła w śniegu
i zamarła. Gdy kończył się rok 205 p.n.e., na szachownicy
pozostali jeszcze następujący gracze:

Imię króla Nazwa państwa Stolica

Xiang Yu Czu Pengczeng


Liu Bang Han Nanczeng
Xin Hann Yangdi
Bao Zachodnie Wei Pingyang
Xie (a) Zhao Xiangguo
Czen Yu (a) Dai Taiyuan
Wu Rui Hengszan Czu
Gong Ao Linkiang Jiangling
Zang Tu Yan Ji
Tian Guang (b) Qi Linzi

— w Zhao i w Dai rzeczywistą władzę sprawował Czen Yu


— rzeczywistą władzę w Qi sprawował kanclerz Tian Heng

Liu Pang kontrolował w tym czasie kraje Qin, Szu,


Ba, dolinę rzeki Han i dawną domenę królewską Zhou,
zaś Zachodnie Wei i Hann (dawne królestwo Han) były
jego sprzymierzeńcami. Xiang Yu władał nad terytorium
Czu, zajmującym praktycznie całe Chiny Południowe,
i nad obszernymi terenami w Chinach Środkowych (daw­
ne królestwo Wei i Huainan). Powierzchnią kontrolowa­
nego terytorium, liczbą mieszkańców i zasobami Xiang
Yu górował nad przeciwnikiem; miał także wciąż do dys­
pozycji większość ogromnych skarbów zdobytych w Qin.
Mimo porażki pod Suo morale jego armii było wysokie,
zaś on sam w dalszym ciągu cieszył się opinią największe­
go wodza ówczesnych Chin i wzbudzał entuzjazm swych
żołnierzy. Dla Liu Banga, mimo wszystkich odniesionych
wcześniej sukcesów, kampania roku 204 zapowiadała się
niełatwo i o ile zwykli żołnierze, mniej świadomi układu
sił na wielkiej szachownicy, byli dobrej myśli, to nastroje
wśród dowódców przymierza były minorowe.

„ABY PODBIĆ POŁUDNIE, WYRUSZ NA PÓŁNOC” -


STRATEGIA FABIAŃSKA5 LIU BANGA I KAMPANIE HAN XINA
W ZACHODNIM WEI, ZHAO I Ql
(STYCZEŃ-GRUDZIEŃ 204 R. P.N.E).

Na początku 204 roku Xiang Yu wyruszył z Pengczengu na


zachód z armią silniejszą niż wojska króla Han. Na wieść
o tym król Bao, władca Zachodniego Wei — obawiając
się, iż postawił na niewłaściwego konia — zamiast wrócić
z wojskiem do obozu Liu Banga, pozostał w swym króle­
stwie i odmówił dalszego udziału w wojnie przeciw Xiang
Yu. Co więcej, król Bao wygnał wszystkich zwolenników
Liu Banga i obsadził wojskiem brody na Huang Ho, aby

5 W czasie drugiej wojny punickiej Kwintus Fabiusz Maksymus


Kunktator zalecił unikać walnej bitwy z główną armia Hannibala w Italii
natomiast atakować na frontach peryferyjnych, hiszpańskim i sycylijskim.
Walna bitwa z Hannibalem miała zostać stoczona dopiero gdy Kartagina
zostanie osłabiona poprzez utratę Hiszpanii i Sycylii.
zabezpieczyć się przed ewentualnym atakiem niedawnego
sprzymierzeńca.
Zdrada króla Bao była dla Liu Banga nie lada ciosem,
gdyż Xiang Yu nadciągał szybko i z wielką siłą i król Han
potrzebował każdego żołnierza na głównym froncie dzia­
łań. Sima Qian napisał w swej kronice, iż na skutek tego
nieoczekiwanego ciosu Liu Bang zaczął pić jeszcze więcej
niż zwykle i decydując się wysłać posła do króla Bao, był
akurat potężnie wstawiony. Na swego posła Liu Bang wy­
brał Li Yiji (Mistrza Li), zaś instrukcje negocjacyjne prze­
kazał mu w następujących zwięzłych, męskich słowach:
„Hej, ty tam, co tak chwacko merdasz szczęką, pojedziesz
teraz i pomerdasz nią na króla Bao z Wei. A jeśli uda ci
się go przeciągnąć z powrotem na moją stronę, dostaniesz
lenno z 10 tysiącami domów”.
Mistrz Li pojechał do Zachodniego Wei i użył wszyst­
kich swoich darów krasomówstwa, ale bezskutecznie. Król
Bao był pewien, że Liu Bang nie może go zaatakować
w danym momencie, zaś najdalej za parę miesięcy Xiang
Yu zgniecie opór władcy Han, w związku z czym żadne
negocjacje nie mają sensu. Zresztą nawet wtedy, gdyby Liu
Bang wysłał część swej armii przeciw Zachodniemu Wei,
jego władca spodziewał się, że będzie się mógł bronić wy­
starczająco długo, by wezwać na pomoc Króla-Hegemona.
Na swoje nieszczęście król Bao mylił się jednak na całej
linii.
Gdy tylko Mistrz Li powrócił z wiadomością o fiasku
swej misji, Liu Bang powierzył Han Xinowi część swej
armii, mianował go Kanclerzem Lewej Strony i posłał go,
wraz z generałem Cao Can, do Zachodniego Wei z rozka­
zem, aby, nie zważając na straty, rozprawił się z buntem kró­
la Bao w jak najszybszym czasie. Jednocześnie na wschód
podążyło kolejne poselstwo króla Han, z przesłaniem do
Xiang Yu, w którym Liu Bang proponował mu zawarcie
pokoju, na mocy którego i Czu, i Han, i ich sprzymierzeńcy
mieli zachować stan posiadania ze stycznia 204 r. p.n.e. Był
to niejako „pokój na linii frontu".
Xiang Yu jest często opisywany jako wojowniczy i de­
spotyczny awanturnik, ale gdy poselstwo przedłożyło mu
propozycję króla Han, jego pierwsza reakcja była pozytyw­
na. 28-letni wódz i autokrata nigdy nie wiódł normalnego
życia — jako dziecko był ściganym uciekinierem, zaś ca­
łe dorosłe życie spędził na wojnie — i można domyślać
się, że miał już dość wojen i przygód. Jednakże Fan Zeng,
główny doradca Xiang Yu, zrozumiał, że propozycja Liu
Banga była tylko wybiegiem taktycznym, mającym na celu
zyskanie na czasie, i zaczął przekonywać swego władcę,
aby natychmiast odrzucił ofertę. Fan Zenga doradził także,
aby Król-Hegemon natarł co rychlej na władcę Han, gdyż
jeśli ten ostatni podejmuje rokowania, to musi mieć jakieś
trudności, nawet jeśli ich szczegóły nie są jeszcze znane.
Z opisu w kronice Sima Qian wynika, że najwyraźniej
wieści o zdradzie króla Bao jeszcze nie dotarły wtedy do
obozu Króla-Hegemona i być może to tłumaczy, dlaczego
Xiang Yu nie przychylił się do rady Fan Zeng. Ku wielkiej
uldze Liu Banga rozpoczęły się negocjacje i jego wysłan­
nicy od początku robili wszystko, aby je przeciągnąć, ale
na tyle ostrożnie, aby ich nie zerwać.
W tym czasie Han Xin i Cao Can maszerowali na pół­
noc, w kierunku przeprawy przez Huang Ho koło miasta
Linjin. Zwiadowcy króla Bao śledzili ich postępy i wojska
Zachodniego Wei zajęły pozycję na północnym brzegu rze­
ki, czekając na atak na linii szańców z ubitej ziemi i drew­
nianych wież. Han Xin nie tracił ani chwili i rozesłał ludzi
wzdłuż rzeki, aby zgromadzili wszelkie łodzie, barki i czół­
na, jakie tylko zdołają znaleźć, zaś reszcie żołnierzy kazał
budować tratwy, aby powiązać je razem w pływający most.
Po paru dniach takich przygotowań, w czasie których król
Bao także ściągnął do swego obozu wszelkie posiłki, jakie
mógł znaleźć, Han Xin uderzył. Nie zaatakował jednak pod
Linjin, gdzie się go spodziewano, ale pozostawiwszy w no­
cy palące się ognie w obozie i kilkuset ludzi, aby hałasowali
i kręcili się przy ogniskach, wymaszerował ze swoją armią
w kierunku innej przeprawy — pod Xiayang — której pil­
nowała zaledwie garstka zwiadowców króla Bao.
Han Xin dotarł pod Xiayang rankiem i natychmiast prze­
prawił się przez rzekę. Jego jeźdźcy przepłynęli Huang Ho,
trzymając się grzyw swych wierzchowców, zaś piechurzy
płynęli, chwytając się desek, gałęzi, a także nadmuchanych
skórzanych worków lub gurd na wodę. Zwiadowcy pil­
nujący brodu zastrzelili z kusz kilku przeprawiających się
żołnierzy, po czym pognali co sił w koniach, aby uprzedzić
swego władcę.
Przeprawiwszy się przez Huang Ho, armia władcy Han
mogła uderzyć na linie króla Bao od strony lądu — Han Xin
miał jednak inne plany. Jego taktyka nakazywała mu zakoń­
czyć kampanię jak najszybciej, zaś szturmowanie warow­
nego obozu, nawet od strony słabszych linii i bronionego
przez mniejszą armię, mogło się przeciągnąć i przerodzić
w oblężenie — to zaś był najgorszy wariant z możliwych.
Han Xin nie miał na oblężenie czasu, w dodatku zapas żyw­
ności dla żołnierzy starczyć miał tylko na kilka dni (tabory
i wszelkie bagaże pozostały w obozie pod Linijin). Dlatego
szturmujący ruszyli natychmiast forsownym marszem na
Anyi, jedno z głównych miast Zachodniego Wei, ogołoco­
ne z wojsk i stanowiące tym samym łatwy łup. Przebiegły
generał zakładał, że król Bao porzuci swój obóz nad Huang
Ho i pomaszeruje, aby bronić Anyi — z obawy, że jeśli
nie będzie w stanie obronić swoich głównych miast, je­
go poddani opuszczą go i poddadzą się napastnikom. I tak
właśnie się stało.
Gdy tylko zwiadowcy donieśli mu, iż król Bao wyruszył
znad Huang Ho i maszeruje na północ, Han Xin zawrócił
i ruszył na spotkanie wrogiej armii tak szybko, jak tylko
jego żołnierze zdołali maszerować. Tym samym zaledwie
parę dni po przeprawieniu się przez Huang Ho armia władcy
Han spotkała słabsze wojska Zachodniego Wei w otwartym
polu i bez trudu je rozbiła. Król Bao został wzięty do nie­
woli i odesłany w pętach do obozu Liu Banga pod Xing­
yang. Pozbawieni władcy mieszkańcy Zachodniego Wei bez
dalszego oporu oddali się na łaskę i niełaskę Han Xina, który
szybko wkroczył do stolicy królestwa, miasta Pingyang,
gdzie niezwłocznie ogłosił amnestię dla wszystkich urzęd­
ników, oficerów i dworzan króla Bao, jednocześnie surowo
zakazując swoim wojskom grabieży i innych żołnierskich
„rozrywek” w podbitym kraju. Parę dni po zwycięstwie Han
Xin ogłosił, iż Zachodnie Wei zostaje wcielone do króle­
stwa Han jako prowincja Hedong, zatwierdził miejscowych
urzędników na ich stanowiskach, obsadził główne miasta
garnizonami i zaczął szykować się do powrotu do Xingyang,
gdzie jego żołnierze w każdej chwili mogli być bardzo po­
trzebni. Tym samym potencjalnie groźny kryzys wywołany
zdradą króla Bao został zażegnany przez Han Xina i Cao
Can w zdumiewająco krótkim czasie, gdyż od wymarszu
z obozu pod Xingyang do wcielenia Zachodniego Wei do
królestwa Han upłynęło nie więcej niż dwa tygodnie!
Gdy wysłannicy Han Xina przywieźli wieści o zwycię­
stwie i rzucili spętanego króla Bao do nóg władcy Han,
zarówno Liu Bang, jak i Zhang Liang odczuli wielką ulgę
i radość, gdyż dzięki zręcznym negocjacjom i wyczynowi
ich najlepszego generała przetrwali bardzo groźny mo­
ment. Po części być może właśnie z tego powodu Liu Bang
i Zhang Liang oszczędzili pojmanego króla Bao, chociaż
ich wrodzony pragmatyzm zapewne także odegrał dużą
rolę. Obaj wiedzieli, że zdanego na ich łaskę więźnia mogą
zabić, kiedy tylko zechcą, i nie muszą się z tym spieszyć.
Wychodzili także z założenia, że zabity człowiek, kimkol­
wiek by nie był, jest kompletnie bezużyteczny i nadaje się
tylko do pochowania. Co więcej, ich położenie było wciąż
na tyle poważne, że nie mogli zmarnować ani jednego dnia,
ani jednego miedziaka i ani jednego człowieka, choćby
nawet był tylko trzymanym pod strażą wiarołomnym wa­
salem. Darowanie życia królowi Bao miało także sens ja­
ko przesłanie pod adresem innych członków przymierza.
Nawet gdyby w momencie słabości, w godzinie rozpaczy,
ich lojalność się zachwiała, droga powrotna nie była dla
nich nigdy zamknięta. Pomijając wreszcie wszystko inne,
czasy były tak ciężkie i niepewne, że dobry zdrajca mógł
się jeszcze przydać...
Liu Bang i Zhang Liang nie mogli jednak pozwolić sobie
na zbyt długie cieszenie się ze zwycięstwa nad królem Bao,
gdyż był to tylko epizod w znacznie większej wojnie, zaś
potężna armia Xiang Yu (znacznie silniejsza niż połączone
wojska Han i Hann) nie straciła przez to ani jednego żołnie­
rza. Czy jednak naprawdę tak było? Z opisu w kronikach
wynika, że w tym właśnie momencie obaj przywódcy przy­
mierza doznali olśnienia — chociaż na pozór drugorzędna,
w rzeczywistości kampania w Zachodnim Wei pokazała im
klucz do przetrwania w wielkim starciu i być może nawet
zwycięstwa nad Xiang Yu!
Na klucz ten składały się trzy elementy. Pierwszym
z nich była wola negocjacji, okazana przez Xiang Yu, i co
za tym idzie — ujawniona przez niego bierność. Jak już
wspomniano wyżej, Król-Hegemon był gotów na zawarcie
pokoju z Liu Bangiem i podział Chin na dwie strefy wpły­
wów. Nasycony sławą zdobytą pod Julu i zemstą wywartą na
Qin, ostudzony w swoim zamiłowaniu do wojaczki porażką
poniesioną w Qi, młody władca Czu nie palił się do dalszej
wojny, przez co łatwo dał się zwieść negocjatorom wysła­
nym przez władcę Han i nie zorientował się, że wizja po­
rozumienia i pokoju jest tylko złudzeniem. Aby skutecznie
funkcjonować, Xiang Yu musiał nienawidzić swego wroga.
Zwycięstwo pod Julu, pozyskanie Zhang Hana i spustosze­
nie Kraju za Przełęczami były owocami jego wrogości wo­
bec Krwawej Bestii Qin, teraz jednak toczył wojnę prze­
235

ciw dawnym przyjaciołom, do których wciąż czuł pewną


słabość. Gdyby Liu Bang był generałem na służbie reżimu
cesarskiego, można śmiało założyć, że Xiang Yu nie dałby
mu się zwieść i ruszyłby na niego z taką furią i energią, jak
wcześniej na wojska Qin i na Tian Ronga — tak jednak
nie było. Co więcej, porażka pod Suo uświadomiła Xiang
Yu, że wojna przeciw Liu Bangowi może potrwać bardzo
długo, co jeszcze bardziej zachęciło Króla-Hegemona do
szukania ugody. Widząc to, Liu Bang i Zhang Liang posta­
nowili zagrać o wszystko, uznając, że nawet jeśli im się nie
uda, zawsze będą mogli wynegocjować jakiś pokój i prze­
żyć. Gotowość do kompromisu, gdy przeciwnik żadnych
kompromisów innych niż czysto taktyczne nie uznaje, jest
wielką słabością i tę właśnie słabość swego dawnego druha
Liu Bang i Zhang Liang postanowili wykorzystać.
Drugim elementem był geniusz wojskowy okaza­
ny przez Han Xina. W każdej armii jest grupa zdolnych,
kompetentnych dowódców i jeśli tylko państwo jest na tyle
sprawnie zarządzane, aby im właśnie powierzono dowo­
dzenie, i na tyle silne, aby dać im odpowiednie środki, na
dłuższą metę zawsze odniosą oni sukces. W każdej armii
jest jednak także zazwyczaj jeden (bardzo rzadko więcej
niż jeden) człowiek o wyjątkowych zdolnościach, energii,
charyzmie i szczęściu, który, jeśli otrzyma dowodzenie
w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, może
całkowicie zmienić bieg historii6. Dwa lata wcześniej na
scenie historycznej takie miejsce zajmował pewien młody
arystokrata z kraju Czu. Na początku 204 roku p.n.e. Liu
Bang i Zhang Liang zorientowali się, że w osobie Han Xina

6 Niestety, znacznie częściej występuje sytuacja odwrotna, gdy czło­


wiek mało kompetentny, mało energiczny, niemający zaufania swych
żołnierzy i — co gorsza jeszcze — wyjątkowo pechowy, odwraca bieg
historii, przegrywając bitwę lub kampanię, która przegrana wcale być
nie musiała...
mają do dyspozycji własnego Xiang Yu. Nawet jeśli kanc­
lerz Xiao He zapewniał wielokrotnie, że jego protegowany
jest człowiekiem genialnym, aż do zwycięstwa nad Zachod­
nim Wei władca Han nie brał tego całkiem na serio. Nato­
miast teraz nie było już żadnych wątpliwości — dla Han
Xina nadchodziła wreszcie długo oczekiwana sposobność
poprowadzenia w bój własnej wielkiej armii, nawet jeśli nie
było jeszcze jasne, dokąd ma z tym wojskiem ruszyć.
Wybór odcinka frontu, na który Han Xin miał zostać
skierowany, był trzecim i najważniejszym elementem klu­
cza do zwycięstwa. Mimo swych licznych przywar Król-
-Hegemon był lepszym generałem od Liu Banga i Zhang
Lianga. Zresztą nawet gdyby poległ, przymierze Han i Hann
nie było w stanie na dłuższą metę oprzeć się Czu i jego wa­
salom. Odrodzone i wzmocnione aneksją środkowych Chin
południowe mocarstwo miało większe terytorium, więcej lu­
dzi, więcej żywności, więcej broni oraz więcej pieniędzy —
i choćby jego wojska zostały pobite i odparte dziesięć razy,
zawsze mogły wrócić po raz jedenasty, jeszcze liczniejsze
i silniejsze. Ta sytuacja mogła się jednak zmienić, gdyby
do przymierza Han i Hann dołączyły Zhao, Qi i Yan, lub
choćby tylko dwa z tych królestw — wtedy siły stałyby się
wyrównane i wszystko mogło się zdarzyć.
Z tych wszystkich powodów szykujący się już do po­
wrotu Han Xin otrzymał całkiem nieoczekiwane rozkazy —
miał pozostać w Pingyang oraz czekać na posiłki i dalsze
instrukcje. Jakiś tydzień później do Pingyang przymaszero-
wały nie posiłki, ale cała 30-tysięczna armia, prowadzona
przez Zhang Er, byłego władcę Zhao. Zhang Er był jednak
tylko nominalnym dowódcą i jego rozkazy musiały być
kontrasygnowane przez dygnitarza imieniem Zhang Cang
(zbieżność nazwisk przypadkowa). Ten ostatni przywiózł
także list od Liu Banga do Han Xina, w którym władca
Han rozkazywał mu maszerować na północ i zaatakować
królestwo Dai, aby osadzić na jego tronie Zhang Er.
Han Xin niezwłocznie wyruszył na północ, w górę rzeki
Fen, w kierunku Taiyuan, stolicy Dai. Był to daleki marsz,
znacznie dłuższy niż droga z Xingyang do Pingyang, i nie
można było liczyć na zaskoczenie przeciwnika, ale mimo to
kampania okazała się zaskakująco łatwa. Król Czen Yu, for­
malnie władca Dai, w rzeczywistości rezydował w stolicy
Zhao, zaś w Taiyuan osadził swego namiestnika imieniem
Xia Yue. Aby jednak uchronić się przed jego ewentualnym
buntem, nie dał mu zbyt wielu żołnierzy i zabronił zacią­
gać nowych bez specjalnego zezwolenia. Ani Czen Yu, ani
Xia Yue nie spodziewali się, aby władca Han, uwikłany
w wielką wojnę z Czu, odważył się otworzyć nowy front
na północy — dlatego marsz Han Xina na Dai był kom­
pletnym zaskoczeniem. Xia Yue dostał w końcu zgodę na
nowe zaciągi, ale zanim zdołał zebrać wystarczająco dużo
ludzi, Han Xin i Zhang Er dopadli go pod Yanyu i zmu­
sili do stoczenia bitwy, w której poniósł całkowitą klęskę
i sam dostał się do niewoli. Po tej bitwie Taiyuan otworzyło
bramy i poddało się bez walki, a w ślad za stolicą poszły
inne miasta. W oczekiwaniu na decyzję co do jego dalszych
losów, zarząd nad krajem Dai mieli sprawować wspólnie
Han Xin i Zhang Er. Kampania zakończyła się prawdopo­
dobnie w początku kwietnia 204 r. p.n.e., gdy wojska Han
obsadziły przełęcze w górach Taihang, rozdzielających Dai
i Zhao, zanim nawet Czen Yu zdążył pomyśleć, że warto by
to samemu zrobić. Han Xin i Zhang Er byli gotowi pójść za
ciosem i uderzyć na Zhao, gdzie ten ostatni liczył na popar­
cie ze strony przynajmniej części miejscowych potentatów,
stanowiących jego klientelę w czasach, gdy zasiadał na tro­
nie. Wtedy jednak zjawili się kurierzy z południa, wioząc
złe wiadomości — Xiang Yu zerwał rozmowy pokojowe
i jego wielka armia natarła na obóz w Xingyang.
Nie wiemy dokładnie, kiedy Xiang Yu zorientował się,
że Liu Bang gra na zwłokę, możemy jednak się domyślać,
że było to po tym, jak dowiedział się o upadku Pingyang,
a następnie wymarszu Han Xina i Zhang Er na północ. Na
bezużyteczne negocjacje Król-Hegemon zmarnował wiele
czasu, a co gorsza — poróżnił się przy tej okazji ze swoim
najlepszym doradcą. Generał Fan Zeng od razu przejrzał
grę Liu Banga i cały czas nalegał na zerwanie rozmów
i atak na obóz władcy Han. Gdyby jego władca usłuchał
tej rady, istniała szansa, że wielka wojna Czu z Han zakoń­
czyłaby się pod Xingyang. Jego czujność, zlekceważona
przez Xiang Yu, została natomiast należycie doceniona
przez Liu Banga i Zhang Lianga. Władca Han i kanclerz
Hann znali dobrze charaktery Xiang Yu i Fan Zenga i wie­
dzieli, że między tymi dwoma często poważnie „iskrzy­
ło”. Gdy więc negocjacje trwały już wystarczająco długo,
aby Han Xin rozprawił się z Zachodnim Wei, postanowili
dokonać prowokacji i wbić klin między Króla-Hegemona
i jego nadzwyczaj niebezpiecznego generała. Gdy kolej­
ny wysłannik Xiang Yu przybył do obozu Liu Banga, aby
kontynuować rozmowy, został przyjęty nadzwyczaj wy­
stawną ucztą, złożono mu hojne dary i usługiwali mu przy
stole sami generałowie. Po chwili jednak przybiegł jeden
z dygnitarzy władcy Han i wyjaśnił, że zaszła pomyłka,
gdyż przybysza wzięto za wysłannika Fan Zenga. Tak więc
posłowi bezceremonialnie odebrano dary, generałowie po­
żegnali go chłodno i odeszli, następnie zaś wyprowadzono
go z namiotu i posadzono pod gołym niebem przy zagro­
dzie z końmi, podano mu miskę zupy i kazano czekać, aż
Liu Bang zakończy rozmowę z człowiekiem Fan Zenga
(rzecz jasna, nie było żadnego poselstwa od Fan Zenga).
Zdenerowowany takim traktowaniem poseł natychmiast
wyjechał z obozu Liu Banga i wszystko powtórzył swemu
panu.
Aż trudno uwierzyć, że tak ewidentna i prymitywna pro­
wokacja mogła przynieść tak daleko idące konsekwencje,
ale Xiang Yu istotnie zareagował gniewem i kazał Fan Zen-
gowi wytłumaczyć się, dlaczego posyła własne poselstwa
bez wiedzy swego władcy. Gdy Bogu ducha winny generał
zaprzeczył wszystkiemu, Król-Hegemon wpadł w jeszcze
większy gniew i zarzucił mu publicznie kłamstwo i pró­
bę zdrady. Straszliwie zraniony w swej dumie i w swych
uczuciach Fan Zeng podał się natychmiast do dymisji
z wszystkich funkcji i zażądał pozwolenia na wyjazd do
domu. Xiang Yu bezmyślnie się na to zgodził i tym samym
pozbył się jedynego doradcy, który jasno oceniał sytuację
i miał odwagę wyrażać swe opinie władcy Czu. Tego błę­
du Xiang Yu nie miał już okazji naprawić, gdyż Fan Zeng
był starym człowiekiem, zaś od stresu i goryczy podupadł
bardzo szybko na zdrowiu i kilka miesięcy później nie było
go już wśród żywych. Tym samym Król-Hegemon został
sam, w otoczeniu pochlebców i dworaków.
Mimo utraty swego głównego generała i doradcy raz
uderzywszy, Król-Hegemon błyskawicznie zacisnął dławią­
cą pętlę wokół obozu pod Xingyang. Bardzo szybko sytu­
acja stała się tak niebezpieczna, że władca Han potrzebował
pomocy i przez to wezwał do powrotu 30-tysięczny korpus,
który Han Xin otrzymał na kampanię przeciw Dai i Zhao.
Han Xin i Zhang Er zostali tym samym z armią słabszą
niż miał Czen Yu, ale ich pozycja była i tak dość silna, gdyż
trzymając przełęcze, mogli się na nich bez trudu obronić,
a tym samym szachować władcę Zhao i nie dopuścić, aby
interweniował on w wielkie starcie na południu. Obaj po­
stanowili jednak nie słuchać głosu rozsądku, ale poważnie
zaryzykować i po uzupełnieniu swoich szeregów zaciągami
w Dai uderzyć na Zhao nawet mimo posiadania słabszej
armii. Zhang Er chciał odzyskać swe królestwo i zemścić
się na Czen Yu. Ostateczną decyzję podjął jednak sam Han
Xin, ufny w swój talent oraz żądny triumfów i sławy —
i właśnie dzięki tej śmiałej, ale obiektywnie patrząc nie­
mądrej decyzji, jego dokonania są jeszcze do dziś, ponad
dwa tysiące lat później, uważnie studiowane w chińskich
akademiach wojskowych...
Wymarsz na Zhao nastąpił prawdopodobnie w końcu
maja 204 roku p.n.e. Czen Yu miał więcej żołnierzy i dla­
tego ze zdumieniem, a następnie gniewem przyjął radę
swojego ministra wojny Li Zuocze, lorda Guangwu, któ­
ry proponował, aby uniknąć bitwy w otwartym polu. Li
Zuocze chciał, aby armia Zhao broniła się w warownym
obozie, zaś jednocześnie sam z wydzielonym oddziałem
miał przedostać się przez jedną z pomniejszych przełęczy
na południu, aby odciąć dowóz żywności dla wojsk Han
Xina. Brak żywności zmusiłby Han Xina albo do ataku na
warowny obóz Czen Yu (bez większych szans na powo­
dzenie), albo do odwrotu przez wąskie, górskie drogi, na
których żołnierze Li Zuocze mogliby szarpać jego nadmier­
nie rozciągnięte oddziały. Z wojskowego punktu widzenia
był to plan dobry, ale Czen Yu odrzucił go, obawiając się,
iż tak ostrożne działanie wobec słabszego liczebnie prze­
ciwnika, zwłaszcza po utracie kraju Dai, zostanie odczy­
tane jako dowód słabości i może nakłonić możnowładców
z Zhao do buntu. Jego pozycja faktycznego władcy Zhao
ewidentnie nie była powszechnie akceptowana, gdyż obawa
przed okazaniem słabości górowała nad wszelkimi innymi
względami i Czen Yu wyszedł na spotkanie armii Han Xin,
zastępując jej drogę w dolinie Jingxing, utworzonej przez
niewielką górską rzekę Ye (dziś zwaną rzeką Tao). Miał
ze sobą wszystkich żołnierzy, jakich mógł zebrać w kraju
Zhao; w jego obozie przebywał także król Xie — nominal­
nie jego władca, zaś w rzeczywistości marionetka i honoro­
wo traktowany więzień. Przewaga liczebna jego armii była
na tyle znaczna, że był dobrej myśli co do nadchodzącego
starcia.
Wtedy Han Xin opracował manewr, który zapewnił mu
nieśmiertelną sławę. Podzielił swą armię na trzy części. Sam
wraz z królem Zhang Er objął dowództwo nad większością
sił (ok. 15 tysięcy ludzi) i przeprawiwszy się przez wąską,
ale wartką i pełną głazów i bystrzyc rzekę Ye, zaatako­
wał znacznie liczniejszą armię Zhao. Drugi wielki oddział,
liczący dziesięć tysięcy ludzi, także przeprawił się przez
rzekę Ye, ale następnie ukrył się wśród skał w wąwozie, tak
aby zwiadowcy Zhao nie mogli go dostrzec. Oba oddziały
miały tym samym za plecami trudną do szybkiego przepra­
wienia się rzekę, co było absolutnie sprzeczne z najbardziej
podstawowymi zasadami taktyki. Trzeci oddział składał
się z dwóch tysięcy jeźdźców, lekko uzbrojonych, za to
wyposażonych w tajną broń — dwa tysiące czerwonych
sztandarów królestwa Han. Ta formacja także przeprawiła
się przez rzekę, jednak odłączyła się od pozostałych i ukryła
w jednym z bocznych wąwozów.
Czen Yu nie zamierzał przeszkadzać Han Xinowi w prze­
prawie przez rzekę Ye, gdyż skoro przeciwnik sam wcho­
dził w pułapkę, nie było sensu mu tego utrudniać. Bitwę
z wojskami Zhao rozpoczął pierwszy, największy oddział,
atakując z wielkim impetem, ale bez szansy na powodzenie.
Widząc, jak nieliczne są siły wroga, żołnierze z Zhao prze­
szli do kontrataku i zmusili Han Xina do odwrotu, następnie
zaś puścili się w pościg. Wtedy Han Xin i Zhang Er wyco­
fali się na przyczółek nad rzeką Ye i tam, wśród głazów
i drzew, stanowiących naturalne szańce, stawili zajadły,
rozpaczliwy opór, gdyż nie mieli już żadnej drogi ucieczki.
Żołnierze z Zhao byli teraz tak pewni zwycięstwa, że nikt
nie zauważył wychodzących z ukrycia żołnierzy drugie­
go oddziału Han... Atak tych świeżych dziesięciu tysięcy
żołnierzy na flankę wojsk Zhao spowodował wielkie straty
i moment paniki w wojskach przeciwnika, ale w końcu ofi­
cerowie przywrócili porządek i opanowali sytuację — tym
łatwiej, że ich żołnierze szybko zdali sobie sprawę, że na­
wet wraz z nowym oddziałem wojska wroga są mniej licz­
ne. Żołnierze Han z obydwu oddziałów byli teraz otoczeni
na małym przyczółku i walczyli z rozpaczliwą determina­
cją, ściągając w końcu na siebie atak wszystkich rezerw
Zhao.
Wtedy Han Xin dał znak i trzeci oddział, do tej pory
ukryty w jednym bocznych wąwozów i nie niepokojony
przez przeciwnika, zaatakował z zaskoczenia opustoszały
obóz warowny Zhao i zdobył go, wybijając bez trudu ciu­
rów obozowych i nielicznych obecnych żołnierzy, i zmu­
szając także do ucieczki przebywającego tam króla Xie,
nominalnego władcę Zhao. Następnie na wałach obozu za­
tknięto dwa tysiące czerwonych sztandarów, zaś wszyscy
żołnierze jednocześnie zaczęli wznosić okrzyki zwycię­
stwa. Na ten widok żołnierze Zhao, zaskoczeni i przerażeni
nieoczekiwanym upadkiem swego obozu i przekonani, iż
grozi im otoczenie, ulegli panice i poszli w rozsypkę. Czen
Yu i jego generałowie nie zdołali opanować ogólnej histerii
i sami także musieli uciekać. Żołnierze Han nie omieszkali
wykorzystać okazji i puścili się w pościg, kładąc trupem
lub biorąc do niewoli tysiące przeciwników.
Czen Yu i jego gwardia przyboczna nie zdołali ujść z po­
la bitwy — jeźdźcy Han Xina dopadli go w czasie przepra­
wy przez rzekę Zhi i w czasie zawziętej walki zabili jego
samego i większość jego przybocznych. Król Xie zdołał
ujść, ale nie udało mu się dojechać do Xiangguo i został
schwytany, a następnie na rozkaz Han Xina niezwłocznie
ścięty.
Zhang Er musiał mieć wielu zwolenników w Zhao, gdyż
jeszcze przed bitwą i on, i Han Xin wiedzieli wszystko
o szczegółach narad wojennych Czen Yu i jego generałów.
Obaj wodzowie zdawali sobie sprawę, że wrogi generał
ułożył plan prosty i skuteczny, który niechybnie dałby
zwycięstwo jego panu i dlatego jeszcze przed bitwą Han
Xin wydał rozkaz, żeby Li Zuocze został ujęty żywcem,
obiecując tysiąc sztuk złota (była to ogromna fortuna) tym,
którzy go przyprowadzą żywego — i topór kata dla żołnie­
rza, który by go zabił.
Li Zuocze był wielkim arystokratą i nosił unikalną, pięk­
nie zdobioną zbroję, a także własny sztandar na rydwanie,
więc rozpoznano go łatwo i chociaż walczył w pierwszym
szeregu, włos mu z głowy nie spadł — przeciwnie, został
pojmany z wszelkimi środkami ostrożności i dostarczony
Han Xinowi niczym cenna przesyłka, zawinięty w liczne
koce i płaszcze obwiązane sznurami. Han Xin potraktował
go bardzie jak honorowego gościa niż jeńca i okazawszy
mu głowy Czen Yu i króla Xie, niezwłocznie zaproponował
wstąpienie na służbę władcy Han. Jak łatwo się domyślić,
propozycja została przyjęta bez większych oporów.
Wraz ze śmiercią Czen Yu i króla Xie oraz pojmaniem
ministra Li Zuocze opór w Zhao ustał i jeszcze przed koń­
cem czerwca 204 r. p.n.e. Xiangguo otwarło swe bramy
przed zwycięską armią. Zhang Er, Zhang Cang i Han Xin
objęli wspólnie namiestnictwo nad Zhao w oczekiwaniu na
instrukcje Liu Banga. Te jednak długo nie nadchodziły —
zamiast nich z frontu południowego napływały kolejne złe
wieści, jeszcze gorsze niż poprzednie.
Mimo ściągania posiłków skąd się dało Liu Bang nie był
w stanie odeprzeć kolejnych ataków Xiang Yu i w końcu
wojska Czu przecięły drogę łączącą obóz ze spichlerzem
w Ao. Gdy żywność była już na wyczerpaniu, żołnierze
Han masowo zaczęli dezerterować, w czym Xiang Yu nie
zamierzał im przeszkadzać — przeciwnie, puszczał ich
wolno, aby zachęcić kolejnych kandydatów do dezercji.
W czerwcu 204 r. p.n.e. Liu Bang i Zhang Liang zdali sobie
sprawę, że obozu dalej się utrzymać nie da. Poselstwo wy­
słane do Xiang Yu z propozycją zawarcia pokoju i podziału
hegemonii nad Chinami wróciło z niczym.
Generał Ji Xin, bardzo oddany władcy Han, zgłosił się
wtedy na ochotnika do akcji dywersyjnej, która miała umoż­
liwić Liu Bangowi ucieczkę. Zebrał kobiety przebywające
w obozie i tych ciurów obozowych, którzy jeszcze nie ucie­
kli, następnie rozdał im broń, zbroje i sztandary — w ten
sposób sformował wcale pokaźny oddział, złożony z 2 ty­
sięcy „żołnierzy”. Sam przybrał zbroję Liu Banga i wziął
jego czerwony sztandar, po czym na rydwanie królewskim
wyjechał przez wschodnią bramę obozu na czele swego
„wojska”. Jednocześnie heroldowie Han wyjechali przed
szereg i ogłosili, że ich władca zamierza się poddać. Urado­
wani takim obrotem sprawy żołnierze Czu zaczęli wznosić
gromkie wiwaty i kompletnie zignorowali mały oddział
kilkudziesięciu jeźdźców, który w tym samym czasie wy­
jechał z obozu zachodnią bramą. Jednym z uciekających
był przebrany za zwykłego żołnierza Liu Bang.
Gdy Xiang Yu przybył na miejsce, aby odebrać kapi­
tulację „władcy Han”, prawda natychmiast wyszła na jaw.
Xiang Yu zapytał Ji Xina, gdzie znajduje się Liu Bang
i otrzymał odpowiedź, że opuścił on już Xingyang. Wład­
ca Czu wpadł w straszny gniew i kazał natychmiast spalić
nieszczęsnego generała żywcem. Kroniki milczą o losach
przebranych kobiet i sług obozowych, ale należy przy­
puszczać, że Xiang Yu poprzestał na przepędzeniu ich —
w przeciwnym wypadku któryś z kronikarzy prawie na
pewno by mu to wytknął.
W Xingyang pozostało jeszcze kilkanaście tysięcy żoł­
nierzy, w tym wielu rannych albo chorych. Nominalnie
dowódcą obozu był teraz... król Bao z Zachodniego Wei,
któremu Liu Bang oficjalnie wybaczył i nawet go awan­
sował, ale w rzeczywistości trzymano go pod strażą jako
więźnia, zaś prawdziwymi dowódcami obrony byli generał
Zhou Ke i król Xin z Hann. Przed swą ucieczką z obozu Liu
Bang przykazał, aby w razie porażki król Bao został zabity
i gdy sytuacja w obozie stała się beznadziejna, Zhou Ke
osobiście przebił mieczem dawnego władcę Zachodniego
Wei. Następnie król Xin i Zhou Ke poprowadzili swych
żołnierzy do ostatniej walki. Większość obrońców Xing­
yang zginęła, zabito także wziętych do niewoli oficerów
(zwykłych żołnierzy Xiang Yu wcielił do swej armii). Zhou
Ke walczył bardzo dzielnie i Król-Hegemon kazał go wziąć
żywcem, po czym zaoferował mu przyjęcie służby w Czu,
jednak w odpowiedzi usłyszał tylko: „To ty się raczej po­
śpiesz i poddaj się władcy Han, gdyż przewyższa cię on
pod każdym względem”. Rozjuszony tą odpowiedzią Xiang
Yu kazał ugotować Zhou Ke żywcem — i to na wolnym
ogniu, aby przedłużyć jego kaźń. Król Xin z Hann także
został pojmany żywcem i również odmówił zdradzenia Liu
Banga, ale jego Xiang Yu oszczędził, mając nadzieję, że
z czasem zmieni zdanie.
Tym samym Xiang Yu odniósł wreszcie zwycięstwo, ale
jego główny wróg mu się wymknął i szybko okazało się,
że jest poza zasięgiem. Nawet wielka armia Czu niewiele
mogła wskórać przeciw warowniom broniącym dostępu
do Kraju za Przełęczami i Liu Bang mógł spokojnie zebrać
nową armię i dalej toczyć wojnę. Jakżeż Xiang Yu musiał
wtedy żałować swej decyzji o uczynieniu Pengczeng swą
stolicą i o oddaniu doliny rzeki Wei trzem pomniejszym
władcom! Co gorsza, w tym czasie oddziały z kraju Zhao
zaczęły przeprawiać się przez Huang Ho i pustoszyć teryto­
rium Xiang Yu, zaś na wschodzie, u granicy Czu z Qi, dziel­
nie im sekundowali Peng Yue i jego bandycka wataha.
Liu Bang nie zamierzał jednak pozostawać w Kraju za
Przełęczami, aby nie dać Xiang Yu wolnej ręki do rozpra­
wy z Peng Yue i Zhang Er. Na czele swej nowo zebranej
armii opuścił dolinę rzeki Wei przez południowe przełęcze
i w lipcu 204 roku p.n.e. założył nowy warowny obóz —
pod Yuan, dwieście kilometrów na południowy zachód od
Xingyang. Jeszcze w tym samym miesiącu nadeszła ar­
mia Czu i zaczęła wznosić linie oblężenia. Xiang Yu także
zebrał nowe siły w swojej rozległej domenie i zamierzał
tym razem ostatecznie rozprawić się z Liu Bangiem. Zanim
jednak obóz pod Yuan mógł zostać odcięty od świata for­
tyfikacjami polowymi, złe wieści znowu nadeszły — tym
razem do Xiang Yu.
W czasie przedłużającej się nieobecności Króla-Hege­
mona w jego państwie nie działo się dobrze. Brak zorgani­
zowanej administracji i nadzoru ze strony władcy prowa­
dziły do wielkich nadużyć i ludność cierpiała od każdego,
kto miał choćby trochę władzy. To z kolei sprawiło, że
w kraju namnożyło się rozbójników, zaś wielu z nich do­
łączyło z czasem do działającego wciąż na północy kraju
Peng Yue. Ten ostatni dostawał też wciąż pomoc (w postaci
pieniędzy i broni) z Qi, a potem dołączyły do niego także
posiłki z Zhao. Armia Peng Yue stała się w końcu tak sil­
na, że zaczęła zdobywać miasta. Namiestnik północnych
prowincji Czu, generał Xiang Szeng, wyprawił się przeciw
Peng Yue, ale nie doceniwszy przeciwnika, zebrał za mało
wojska, na skutek czego poniósł klęskę w bitwie pod Xiapei
i sam zginął. Usłyszawszy o klęsce i śmierci swego kuzyna,
rad nierad Xiang Yu musiał zrezygnować z oblężenia obozu
pod Yuan i wracać jak najszybciej na północny wschód
swej domeny.
Liu Bang natychmiast wykorzystał okazję, aby zająć
ponownie pozycję w okolicy wielkiego spichlerza pod Ao.
Tym razem rozłożył swój obóz pod Czenggao, niedaleko
od porastających chwastami zgliszczy swego poprzednie­
go obozu pod Xingyang. W oczekiwaniu na powrót wroga
Liu Bang i Zhang Liang ściągali żołnierzy, żywność, broń
i sprzęt z wszystkich terytoriów, jakie mieli do dyspozycji,
w tym nawet z dalekiego Zhao.
Wśród ludzi, którzy nadciągali do Czenggao, zjawili
się także przybysze całkowicie nieoczekiwani — obalony
władca Dziewięciorzecza, król Qing Bu, dawno opłakany
już Sui He i ich kilkunastu towarzyszy. Qing Bu był roz­
juszony utratą swego królestwa i obwiniał o to Sui He,
wysłannika władcy Han, który swoimi intrygami istotnie
sprowokował wojnę między Xiang Yu i władcą Dziewię­
ciorzecza. Qing Bu zażądał natychmiastowego widzenia
z Liu Bangiem, zaś jego desperacja i gniew były tak wiel­
kie, że nie czekając na audiencję, odtrącił zaskoczonych
wartowników i z mieczem w dłoni wdarł się do namiotu
Liu Banga, wrzeszcząc, iż go zabije. Władca Han właśnie
zgodnie ze swym zwyczajem moczył nogi w miednicy, był
więc kompletnie bezbronny (i na dodatek, jak każdego dnia
wieczorem, potężnie pijany). Zanim jednak Qing Bu zdążył
cokolwiek zrobić, strażnicy go rozbroili.
Nikt nie spodziewał się, żeby Qing Bu miał szansę na
przeżycie po zbrojnym ataku na władcę Han, ale Liu Bang
zakazał robić mu krzywdę; ogłosił, że całe zajście było
tylko nieporozumieniem i kazał uwolnić „gościa”, a nawet
oddać mu miecz. Zdetonowany Qing Bu usiadł do wie­
czornego posiłku z Liu Bangiem i od tej pory zachowywał
się już spokojnie. Liu Bang zadziwił wszystkich jeszcze
bardziej, gdy po kolacji kazał zaprowadzić Qing Bu do
specjalnie przygotowanego pięknego namiotu, urządzonego
z przepychem i luksusem godnym królów. Byłemu władcy
Dziewięciorzecza przyniesiono wkrótce także bogate szaty,
naczynia i inne dary, przydzielono mu także liczną służbę
i nawet oddział żołnierzy na rozkazy, aby mu zastąpili utra­
coną gwardię przyboczną.
Qing Bu miał szczęście, że swojego szaleńczego gestu
spróbował właśnie wieczorem. Władca Han był całe swe ży­
cie alkoholikiem, dzień zaczynał od wypicia i kontynuował
w tym tonie, tak że każdego wieczora był już kompletnie
pijany. O dziwo, dworzanie i ministrowie woleli załatwiać
z nim sprawy właśnie o tej porze dnia, gdyż zauważyli, że
o ile na trzeźwo król potrafił być bardzo dokuczliwy i trud­
ny, to im bardziej był pijany, tym lepiej rządził. Oprócz
alkoholizmu Liu Bang cierpiał także przez całe życie na
odciski i każdego wieczora zwykł moczyć nogi w mied­
nicy, najczęściej w towarzystwie paru młodych dziewcząt
służebnych, popijając swoją wieczorną dawkę na lepszy
sen. Ulga, jaką mu przynosił ten wieczorny rytuał, zwłasz­
cza w połączeniu ze stanem upojenia, sprawiały, że stawał
się w tych momentach nadzwyczaj hojny, łaskawy i wy­
rozumiały. Gdyby Qing Bu rzucił się na niego z mieczem
w innej porze dnia, sprawy mogłyby potoczyć się zupełnie
inaczej...
Jednak wyjątkowa cierpliwość i szczodrość okazana Qing
Bu przez Liu Banga wynikały przede wszystkim z tego, iż
władca Han potrzebował obalonego króla Dziewięciorze­
cza. I on sam, i Zhang Liang nie mieli żadnych złudzeń co
do losu, jaki czekał armię Peng Yue, gdy tylko Xiang Yu ją
dopadnie — dlatego potrzebny im był inny sprzymierzeniec
na wschodzie, zaś Qing Bu nadawał się do tej roli doskonale.
Hojność i szacunek okazywane mu przez Liu Banga szybko
załagodziły gniew króla Dziewięciorzecza, zaś ostatecznie
położyła mu kres straszna wieść ze wschodu.
Rodzina Qing Bu, z którą został on rozłączony w chwili
upadku swego królestwa i która dotąd się ukrywała, została
pojmana przez generała Xiang Bo (znany nam już inny z
kuzynów Xiang Yu) i na rozkaz Króla-Hegemona wymor­
dowana. Na wieść o śmierci żony i dzieci Qing Bu złożył
Liu Bangowi hołd wasalny i obiecał walczyć po jego stro­
nie. Z kolei władca Han obiecał mu, iż po klęsce Xiang Yu
otrzyma ponownie królestwo Dziewięciorzecza.
W czasie gdy rozgrywały się te wydarzenia, Zhang Er
i Han Xin pozostali w Zhao, organizując na nowo admini­
strację, werbując żołnierzy, posyłając posiłki Liu Bangowi
(i być może także Peng Yue). Zawarli także w imieniu Liu
Banga porozumienie z Zang Tu, władcą Yan, ale ten ostat­
ni odmówił przystąpienia do przymierza i ponowił swoją
deklarację neutralności w konflikcie, zgadzając się tylko
na pakt o przyjaźni i nieagresji (nie zakazał jednak swym
poddanym zaciągać się do wojsk króla Han za pieniądze).
W sierpniu 204 roku p.n.e. do Zhao przybyli wreszcie długo
oczekiwani kurierzy z rozkazami od Liu Banga. Wysłanni­
kiem władcy Han był tym razem sam jego główny doradca.
Li Yiji (Mistrz Li).
Mistrz Li przekazał Han Xinowi i Zhang Er, iż wie­
zie list od Liu Banga do Tian Guanga, władcy Qi i jego
kanclerza Tian Henga, z propozycją przymierza. W związ­
ku z tym władca Han surowo zakazywał jakichkolwiek
wrogich ruchów przeciw Qi. Zamiast tego Han Xin miał
dalej wspomagać ludźmi i pieniędzmi Peng Yue. Mistrz
Li pospieszył wkrótce do Linzi, stolicy Qi — zaraz potem
zaś do Zhao dotarła wiadomość o losach Peng Yue i jego
armii.
Xiang Yu był znany z tego, że swoje wielkie wojsko
prowadzi szybko, sprawnie i dyskretnie. Peng Yue nie miał
się na baczności i w sierpniu 204 roku p.n.e. został zasko­
czony i pobity na głowę przez główną armię Czu. Na polu
bitwy pozostało kilkanaście tysięcy żołnierzy Peng Yue,
zaś on sam musiał znowu szukać schronienia w bagnistych
lasach. Xiang Yu poniósł tylko niewielkie straty i natych­
miast wyruszył z powrotem na zachód, aby pod Czenggao
dokończyć dzieła zaczętego pod Xingyang.
Mistrz Li był znany z krasomówstwa i gdy tylko dotarł
do Linzi i uzyskał audiencję u kanclerza Tian Henga (który
sprawował rzeczywistą władzę w Qi), przedstawiona przez
niego propozycja przymierza przeciw Czu spotkała się
z przychylnym przyjęciem. Klan Tian i Xiang Yu mieli ze
sobą krwawe porachunki i gdyby Król-Hegemon zwyciężył
w starciu z Liu Bangiem, małe były szanse, aby pozostawił
Qi i jego ród rządzący w spokoju. Co równie istotne, zwy­
cięstwa Han Xina w Zachodnim Wei, Dai i Zhao wywarły
na przywódcy klanu Tian duże wrażenie i przymierze z Liu
Bangiem wydawało się teraz dobrym sposobem, aby od­
dalić od Qi groźbę ataku ze strony tak groźnego generała.
Dlatego Tian Heng zgodził się na propozycję władcy Han
i zawarł przymierze, po czym zaczął gromadzić na połu­
dniu królestwa armię na wojnę z Czu. Jej trzonem miały
być wojska generałów Tian Xie i Hua Wuszanga, dotąd
stacjonujące na zachodniej granicy i pilnujące kraju przed
ewentualnym atakiem Han Xina z terytorium Zhao. Przy­
gotowania wojenne w Qi postępowały wolno — Tian Heng
nie spieszył się i chciał zobaczyć, jak potoczą się wydarze­
nia na głównym froncie, zanim sam przekroczy Rubikon.
W tym czasie wydarzenia na zachodzie gwałtownie
przyspieszyły. We wrześniu 204 roku p.n.e. Xiang Yu do­
tarł pod wały obozu pod Czenggao i rozpoczął szturm, zaś
liczba jego żołnierzy i impet, z jakim atakowali, źle wróżyły
obrońcom.
Liu Bang i Zhang Liang zrozumieli, że muszą jak naj­
szybciej uruchomić nowy front, aby ratować główną armię
oblężoną w Czenggao. Władca Han podjął wtedy wielkie
ryzyko i wymknął się ze swego obozu nocą, na jednym
rydwanie, w towarzystwie tylko Xiahou Inga, po czym
popędził co koń wyskoczy do Zhao — warownego obo­
zu pod Xiuwu, gdzie Han Xin i Zhang Er skoncentrowali
większość swoich sił. Władca Han dotarł tam nocą i opo­
wiedział się strażom jako kurier wiozący rozkazy od...
Liu Banga (czyli siebie samego) dla głównodowodzące­
go, dzięki czemu wpuszczono go do kwatery generałów.
Tam Liu Bang pozwolił się rozpoznać swoim ludziom,
ale zakazał budzenia Zhang Er i Han Xina, polecił nato­
miast przynieść sobie ich insygnia i pieczęcie. Gdy rano
władca Zhao i głównodowodzący armii Han obudzili się,
dowiedzieli się, że ich armie są obecnie pod bezpośredni­
mi rozkazami Liu Banga, który osobiście zjawił się w ich
obozie.
Liu Bang wydał natychmiast rozkaz Zhang Er, aby ten
zebrał nową armię na północy kraju. Dla Han Xina władca
Han miał misję znacznie donioślejszą — głównodowodzący
armii Han miał niezwłocznie uderzyć na Qi i podbić je,
obalić reżim klanu Tian i objąć funkcję namiestnika tego
kraju w oczekiwaniu na decyzję o jego dalszych losach.
Rozkaz ten oznaczał wyrok śmierci na głównego dorad­
cę Liu Banga, Mistrza Li, który przebywał w tym czasie
u boku Tian Henga jako ambasador i gwarant przymierza
Han z Qi...
W końcu września 204 roku p.n.e. Han Xin uderzył na
Qi, osiągając całkowite zaskoczenie. Stojące na północy
królestwa wojska klanu Tian były nieliczne i w bitwie pod
Lixia zostały rozgromione, a ich niedobitki — dołączone do
wojska Han Xina. Wojska Han zajęły następnie bez więk­
szego oporu Linzi, gdyż w stolicy pod nieobecność króla
i kanclerza (przebywających na południu kraju) prawie nie
było wojska.
Rozwścieczony Tian Heng kazał ugotować żywcem
Mistrza Li, nie zmieniło to jednak sytuacji na froncie.
Wykorzystując kompromitację kanclerza, który nadmier­
nie zaufał przymierzu z Han, wspierany przez większość
oficerów król Tian Guang wyrwał się spod jego kontroli
i przejął władzę nad główną armią, z którą zajął pozycję
w obozie pod Gaomi. Kanclerz Tian Heng z wiernymi mu
oddziałami uciekł dalej na wschód i zamknął się w mieście
Boyang. Dwaj inni członkowie klanu Tian, generał Tian Ji
i minister Tian Guang (kuzyn władcy noszący identyczne
nazwisko), mieli jeszcze pod kontrolą duże oddziały i obaj
odmówili połączenia się z wojskiem króla pod Gaomi. Tym
samym armia Qi, zamiast się połączyć, podzieliła się na
cztery wrogie oddziały.
Zdesperowany król Tian Guang posłał list do Xiang
Yu, błagając go o pomoc w walce ze wspólnym wrogiem
i jednocześnie uznając się wasalem Czu. Mimo nienawi­
ści, jaką Xiang Yu darzył klan Tian, na prośbę władcy Qi
odpowiedział natychmiastowym posłaniem posiłków dla
Tian Guanga pod wodzą jednego ze swych najzdolniejszych
generałów, Long Yu.
Sukcesy Han Xina sprawiły, że niewyobrażalne stało
się faktem — klan Tian i Xiang Yu, od wielu lat śmiertelni
wrogowie, zawarli teraz przymierze, a to mogło przesą­
dzić o losach wojny na korzyść Czu. Przygotowując się do
wyprawy, Long Yu zebrał znaczne siły, zaś pod sztandary
Tian Guanga przybyli liczni ludzie z Qi, lojalni wobec jego
klanu. Sprzymierzeńcy mieli tym samym większą armię
niż wojska Han Xina. Głównodowodzący Han musiał im
zastąpić drogę, zanim wejdą zbyt głęboko na terytorium
Qi, gdyż niewątpliwie zachęciłoby to mieszkańców tego
kraju do powstania. Han Xin znalazł się tym samym w po­
zycji fatalnej — czekała go bitwa, w której musiał wygrać,
podczas gdy nadchodzący wróg był silniejszy, zaś on sam
nie mógł sobie pozwolić na zwłokę ani poświęcić choćby
części zdobytego terytorium.
Han Xin miał tylko jeden atut w tej rozgrywce — nie­
przyjacielski dowódca był pewien wygranej i lekceważył
przeciwnika. Long Yu gardził Han Xinem i nie wierzył
w jego talent wojskowy, wskazując, że głównodowodzący
Han nigdy jeszcze nie starł się z „prawdziwym” przeciwni­
kiem, czyli z armią Czu. I właśnie na tej pogardzie okazy­
wanej mu przez Long Yu głównodowodzący Han zbudował
swoje plany, w których rozstrzygającą rolę miała odegrać
broń nadzwyczaj groźna, ale zazwyczaj niedoceniana —
worki z piaskiem...
Wojska Han wyszły na spotkanie nadchodzącej armii
Czu i zajęły pozycję na północnym brzegu niewielkiej rzeki
Wei7, nie pozwalając wrogowi wejść w głąb kraju Qi. Sa­
perzy Han Xina przegrodzili następnie rzekę w jej górnym
biegu zaporą ułożoną z worków z piaskiem. Tamę wznie­
siono na tyle daleko od pozycji Han Xina, że nadchodząca
armia Czu nie mogła jej odkryć bez wysłania zwiadowców
w górę rzeki, do czego Long Yu a priori nie miał powodu.
Tym samym poziom wody w rzece znacznie opadł.
Gdy Long Yu nadciągnął z południa nad rzekę Wei, zo­
baczył, że jej poziom jest niski i można ją przejść pieszo,
nie zamaczając kolan, zaś po drugiej stronie wojska Han
Xina nie wzniosły umocnień, rozbijając tylko niechroniony

7 Zbieżność nazw z rzeką Wei z Kraju za Przełęczami jest przy­


padkowa.
obóz. Utwierdzony w swej naiwnej opinii o przeciwniku,
Long Yu miał już zaatakować, gdy Han Xin dodatkowo
ułatwił mu sprawę, atakując pierwszy. Słabsze liczebnie
oddziały Han przebiegły przez ledwie widoczną rzekę Wei
i uderzyły na wojska Czu, atakując pod górę. Rzecz jasna,
ich atak został łatwo odparty i wojska Long Yu zmusiły je
do odwrotu na drugi brzeg Wei — po czym, nawet jeśli
teraz sprzymierzeńcy atakowali pod górę, dzięki przewadze
liczebnej zaczęli spychać wojska Han z ich pozycji. Wte­
dy Han Xin kazał swym sygnalistom przekazać znakami
dymnymi i flagami rozkaz przerwania tamy. Long Yu miał
już połowę swej armii na północnym brzegu, gdy na jego
ludzi runęła fala i rzeka zaczęła gwałtownie przybierać,
dzieląc jego wojsko na dwie części. Ta połowa armii Czu,
która pozostała na północnym brzegu, została tym samym
odcięta i znalazła się w pułapce, przyparta do wezbranej
rzeki przez silniejszego przeciwnika. Zdopingowani tym
zwrotem sytuacji żołnierze Han natarli z wigorem i nie­
mal zupełnie wybili osaczone oddziały Czu i Qi. W wal­
ce zginął też Long Yu, walczący do końca wśród swych
ludzi, których poprowadził do klęski... Widząc pogrom
swoich towarzyszy, reszta wojsk Czu i Qi uciekła, Han
Xin jednak poszedł za nimi w pościg, gdy tylko wezbrana
woda opadła, dopadł uciekających, rozproszył ich, a wie­
lu zabił lub wziął do niewoli. Fortuna sprzyjała mu, gdyż
kilka dni po bitwie udało mu się ująć także króla Tian
Guanga.
Po bitwie nad rzeką Wei podbój reszty Qi był już tylko
kwestią czasu. W listopadzie 204 roku p.n.e. minister Tian
Guang został pobity i także wzięty do niewoli. Generał
Tian Ji miał jeszcze mniej szczęścia, gdyż wkrótce potem
stracił i armię, i życie. Tian Heng, ostatni pozostały na
polu walki, ogłosił się wtedy sam królem Qi i próbował
jeszcze partyzantki, tak jak wcześniej przeciw Xiang Yu,
ale tym razem ludność nie poszła za nim. Han Xin dobrze
traktował ujętych jeńców z Qi — utrzymał na zajmowanych
stanowiskach większość urzędników i notabli mianowa­
nych przez klan Tian, zakazał łupienia zdobytych miast
i trzymał swoich żołnierzy krótko. Dzięki temu mieszkańcy
Qi pozostali bierni i nie buntowali się. Ścigany przez woj­
ska wroga Tian Heng uszedł w grudniu 204 roku ze swymi
ludźmi poza granice Qi, ale nie mając złudzeń co do losu,
jaki czeka go z rąk Xiang Yu, wolał przystać do partyzan-
tów-bandytów Peng Yue, który przyjmował do swej armii
każdego, kto mógł utrzymać broń.

OBELGI NAD RZEKĄ SI, WIELKIE NEGOCJACJE WOKÓŁ


„ZUPY Z OJCA” I ARGUMENTY UKRYTE W RĘKAWIE
(STYCZEŃ-PAŹDZIERNIK 203 R. P.N.E.)

Po zwycięstwach Han Xina na początku 203 r. p.n.e. na


scenie pozostały już tylko nieliczne królestwa:

Imię króla Nazwa państwa Stolica

Xiang Yu Czu Pengczeng


Liu Bang Han* Nanczeng
Wu Rui Hengszan Czu
Gong Ao Linkiang Jiangling
Zang Tu Yan Ji
Zhang Er Zhao Xiangguo

* Królestwo Han obejmowało teraz także dawne Zachodnie Wei,


Dai i Qi

Siły Xiang Yu i Liu Banga były teraz wyrównane. Król-


-Hegemon miał w tym czasie armię jeszcze silniejszą niż na
początku wojny, ale przybyło mu także wrogów, a zwłasz­
cza frontów, na których musiał walczyć. Sam ze swą głów­
ną armią oblegał obóz Han pod Czenggao, ale inne jego
armie musiały strzec północy i północnego wschodu przed
atakami Zhang Er i Han Xina. Do tego dochodził wciąż
nierozwiązany problem z Peng Yue.
Dawny bandycki watażka nauczył się, że plądrowanie
i palenie przynoszą mniejszy zysk niż ściąganie podat­
ków i gdy po klęsce w sierpniu 204 roku p.n.e. zaczął na
nowo zbierać siły, tym razem zaprowadził wśród swych
ludzi wojskową dyscyplinę. Wysłał także posłów do Liu
Banga, prosząc go o posiłki, i prawdopodobnie w styczniu
203 roku p.n.e. przybyła do niego z północy armia Han pod
wodzą generałów Lu Wana i Liu Jia. Z ich pomocą Peng
Yue był w stanie na nowo zdobyć szereg miast w prowin­
cji Liang (północna marchia Czu) i tym razem zamiast je
łupić, zaczął je obsadzać garnizonami i tworzyć własne
królestwo. Z tej wciąż rozszerzającej się bazy prowadził
także rajdy w głąb Czu, pustosząc kraj, zabierając wszelką
żywność, jaką mógł znaleźć, i niszcząc zapasy, których nie
mógł zabrać. Xiang Yu nie mógł od razu zareagować na te
sukcesy Peng Yue, gdyż oblegał warowny obóz pod Czeng­
gao. Obrońcom kończyła się żywność i Król-Hegemon nie
chciał wypuścić zdobyczy.
Liu Bang wciąż nie śmiał stawić czoła głównej armii
Czu, lecz gromadził nowe oddziały w kraju Zhao. Próbując
jednak pomóc swoim żołnierzom ginącym w obozie pod
Czenggao, wydał rozkaz Han Xinowi, aby ze swą armią,
wzmocnioną zaciągami z Qi, uderzył na wschodnie pro­
wincje Czu i zagroził stolicy Xiang Yu. Spotkała go jednak
przykra niespodzianka — zamiast potwierdzenia otrzyma­
nia rozkazu Han Xin przysłał poselstwo z listem, w którym
wnosił o uznanie go za „pełniącego obowiązki króla Qi”,
co miało mu dać autorytet niezbędny do zarządzania tym
krajem.
Liu Bang przyjął poselstwo w towarzystwie Zhang Lian­
ga i ministra Czen Pinga. Jego pierwszą reakcją był wybuch
złości. Władca Han wstał, cisnął list o ścianę i wrzasnął:
To ja tutaj wojnę prowadzę, moi ludzie giną. sam nie
wiem. w co ręce włożyć, a ten tutaj [...] zamiast mi po­
móc, królem chce się ogłaszać?

Zanim jednak zdołał powiedzieć więcej, Zhang Liang


ujął go za ręce, a minister Czen Ping dyskretnie, ale zde­
cydowanie nastąpił mu na nogę, po czym obaj przeprosili
posłów i odeszli wraz z wciąż jeszcze kipiącym ze złości
Liu Bangiem w kąt komnaty na krótką konsultację. Obaj
towarzysze dali władcy Han tę samą radę:

Wojna wkroczyła teraz w decydującą fazę i sprawy nie


idą wciąż po naszej myśli. Nie mamy siły, aby powstrzy­
mać Han Xin przed ogłoszeniem się królem Qi — czy
mu damy na to pozwolenie, czy nie. Przychyl się więc do
jego prośby i traktuj go dobrze, nawet jeśli zachowa Qi
i wszystkie jego zasoby dla siebie samego. W przeciwnym
wypadku może się on obrócić przeciwko nam — a wtedy
będziemy zgubieni.

Liu Bang natychmiast zrozumiał swój błąd i chociaż


wciąż miotał nim gniew, wrócił do posłów, ponownie za­
siadł na podwyższeniu i zwrócił się do nich w te słowa:

Szlachetni Panowie, kiedy jeden z moich generałów


podbija wielkie państwo wasalne, nie ma mowy, abym
go ogłaszał jakimś tam „królem pełniącym obowiąz­
ki”. To byłoby poniżej mojej godności ! Dlatego od dziś
kanclerz Han Xin jest pełnoprawnym władcą i królem Qi,
zaś szlachetny Zhang Liang, kanclerz kraju Hann, wróci
z waszym poselstwem do Qi i zawiezie Jego Królewskiej
Mości oficjalny list potwierdzający ten fakt.

Następnie, pożegnawszy posłów, Liu Bang udał się na


wcześniejsze niż zazwyczaj wieczorne moczenie nóg...
Zhang Liang pojechał z posłami do Qi, aby uzyskać od
Han Xina posiłki, ale dla oblężonych w obozie pod Czeng-
gao było już za późno i pozbawieni żywności, musieli ska­
pitulować. Xiang Yu tym razem okazał im łaskę i wcielił
ich do własnej armii. Ten sukces Króla-Hegemona podniósł
morale jego armii, zaś jeszcze korzystniejszy wpływ miała
wiadomość, iż Liu Bang wyruszył z Zhao i maszeruje na
spotkanie Xiang Yu. Żołnierze z Czu nie bali się starcia
z armią Han — przeciwnie, po ponad trzech latach wojny
i bezskutecznego uganiania się za wrogim władcą mieli
nadzieję że wreszcie stoczą walną zwycięską bitwę.
Liu Bang nadciągnął i stanął ze swą armią w pobliżu
Czenggao, w nowym obozie warownym. Tym razem siły
przeciwników były wyrównane i Xiang Yu nie mógł już
oblegać Liu Banga, który zebrał pod swoimi sztandarami
wojska z Han, Hann, Zhao, a także oddział ochotników
z Dziewięciorzecza, stworzony przez Qing Bu, i niewielkie
posiłki z kraju Qi. Obozy wrogich armii rozdzielała rzeka Si
i nad jej brzegami przez kilka tygodni żołnierze wymieniali
obelgi, a harcownicy toczyli potyczki; próbowano sobie
także wzajemnie przechwytywać konwoje z żywnością raj­
dami jazdy i rydwanów, ale do bitwy nie dochodziło.
Xiang Yu był teraz ostrożniejszy niż kiedyś i zamiast
nacierać, wolał pozostać na dobrej pozycji obronnej i cze­
kać na atak przeciwnika. Jego sytuacja była jednak gorsza
niż Liu Banga, gdyż miał poważny problem na wschodzie,
gdzie Peng Yue, Lu Wan i Liu Jia zajęli miasta Czenliu, Wa­
ihuang i Suiyang, leżące na drodze do Pengczeng, odcinając
dostawy żywności i wszelką łączność Króla-Hegemona
ze stolicą Czu. Wkrótce żołnierze Czu zaczęli nie dojadać
i w szeregach kiełkowało niezadowolenie.
Xiang Yu podjął wtedy ryzykowny krok — większość
swej armii pozostawił pod dowództwem Wielkiego Koniu­
szego Cao Jiu, markiza Haiczun, w obozie warownym nad
rzeką Si, sam zaś z większością jazdy i rydwanów wyruszył
przeciw Peng Yue. Przed wymarszem Xiang Yu surowo
przykazał Cao Jiu, aby armia nie opuszczała warownego
obozu aż do jego powrotu, a zwłaszcza żeby pod żadnym
pretekstem nie próbowała atakować armii Liu Banga stoją­
cej na drugim brzegu rzeki Si. Wymarsz Xiang Yu z obozu
nad rzeką Si miał miejsce prawdopodobnie pod koniec lu­
tego 203 roku.
Xiang Yu zawsze prowadził swych żołnierzy szybko
i sprawnie — także tym razem kampania przeciw Peng
Yue była krótka i błyskotliwie prowadzona. W ciągu dwóch
tygodni od wymarszu Król-Hegemon odbił wszystkie trzy
miasta i ponownie otworzył drogę zaopatrzeniową dla swej
armii. Tym razem także powstrzymał się od wymierzania
kar jakichkolwiek urzędnikom, którzy poddali się Peng Yue,
i żołnierzom, którzy uciekli zamiast walczyć. W rezultacie
kilka innych miast, dotąd zaopatrujących Peng Yue, wypę­
dziło jego garnizony i poddało się Xiang Yu. Nie doszło
jednak do żadnej wielkiej bitwy, bo Peng Yue, Lu Wan
i Liu Jian wycofywali się przed Królem-Hegemonem, ile­
kroć na nich nacierał, unikając walki. Nie mogąc zmusić
ruchliwego przeciwnika do bitwy, Xiang Yu zebrał wielki
konwój z żywnością i pomaszerował najszybciej jak tylko
mógł z powrotem na zachód..
Tymczasem nad rzeką Si obie obwarowane liniami szań­
ców armie w dalszym ciągu stały bezczynnie naprzeciw
siebie. Liu Bang dowiedział się o nieobecności Xiang Yu
w obozie już po paru dniach i ujrzał w tym jedyną w swoim
rodzaju szansę. Wypytawszy dawnych oficerów Xiang Yu
(a miał ich u siebie wielu, poczynając od ministra Czen
Ping) o charakter Wielkiego Koniuszego Cao Jiu, władca
Han uznał, że człowiek ten jest tak dumny i porywczy, że
może uda się go sprowokować i popchnąć do popełnienia
błędu.
Liu Bang użył wtedy „tajnej broni”. Kazał wyszukać
w swojej armii takich żołnierzy i oficerów, którzy nieza­
leżnie od talentów wojskowych (a często ich braku) mieli
reputację wyjątkowych awanturników, opojów, ordynusów
i pyskaczy. Zebrawszy tym samym pięciuset najmocniej­
szych w gębie wojaków, posłał ich nad rzekę Si, aby wyzy­
wali, szydzili i prowokowali armię Czu, a w szczególności
skupili się na jej tymczasowym dowódcy, używając przy
tym wszystkich wulgarnych przekleństw i wyzwisk, jakie
znała ówczesna chińszczyzna. Żeby zaś im w gardle nie
zaschło, kazał serwować im alkohol bez ograniczeń.
Można sobie wyobrazić, jaki „koncert” rozlegał się od
tej pory dzień i noc na linii rzeki Si. Po sześciu dniach
i nocach nieprzerwanego wysłuchiwania obelg i wyzwisk
Wielki Koniuszy Cao Jiu wściekł się tak strasznie, że od­
jęło mu rozum i rozkazał wymarsz z obozu warownego,
następnie zaś atak czołowy na dobrze okopaną i silniejszą
liczebnie armię Liu Banga przez brody na rzece Si. Ten
obłąkańczy atak przyniósł wielkie straty armii Czu, gdy
zaś jej żołnierze zaczęli się wycofywać, wojska Han, Hann
i Zhao wyszły z obozu i ruszyły do kontrnatarcia. Armia
Czu poszła wtedy w rozsypkę, zaś uciekający żołnierze
stłoczyli się na przeprawach, tratując się, topiąc i gęsto
padając od ataku ścigających ich żołnierzy Han. Idąc za
ciosem, wojska Liu Banga zajęły obóz warowny połud­
niowców.
Odzyskawszy poniewczasie zmysły, Wielki Koniuszy
Cao Jiu, pojmując wreszcie co zrobił, wbił sobie sztylet
w gardło, nie chcąc poddawać się władcy Han (i obawiając
się stanięcia przed obliczem Xiang Yu). To samo zrobili
Dong Yi i Sima Xin, dawni królowie Sai i Di, którzy już
raz poddali się Liu Bangowi i zostali oszczędzeni, po czym
uciekli i powrócili do Xiang Yu. Świadomi losu, jaki ich
czeka po tej zdradzie, tym razem nawet nie próbowali pro­
sić o łaskę. Korzystając z paniki, jaka ogarnęła wojska Czu,
z ich obozu uciekł trzymany dotąd pod pilną strażą cenny
jeniec, król Xin z Hann. Kanclerz Zhang Liang i żołnierze
z kraju Hann urządzili mu wielką owację, gdy dotarł do
obozu Liu Bang.
Armia Czu poniosła poważne straty, uniknęła jednak za­
głady dzięki odwadze i przytomności umysłu generała Zhon­
gli Mo, który po śmierci Cao Jiu i Sima Xina był teraz naj­
wyższym rangą oficerem w armii Xiang Yu. Porzucając obóz
nad rzeką Si, armia Czu wycofała się do Xingyang, okopując
się pod murami w dawnym obozie Liu Banga. Władca Han
natarł niezwłocznie na obóz Zhongli Mo, ale nie udało mu się
go zdobyć, poniósł natomiast straty, które w części osłabiły
jego wielkie zwycięstwo w niedawnej bitwie.
Xiang Yu wrócił nad rzekę Si niecałe dwa tygodnie po
bitwie. Liu Bang miał teraz więcej ludzi niż on, ale czując
wciąż respekt przed przeciwnikiem, wolał pozostać wierny
swojej strategii unikania bitwy z Xiang Yu i wycofał się
do obozu nad rzeką Si. Zanim tam jednak dotarł, Xiang Yu
dopadł go i pobił jego straż tylną, gdyż ostatecznie armie
Han, Hann i Zhao porzuciły obóz pod Czenngao i cofnęły
się dalej niż planowały, okopując się w nowym obozie pod
Guangwu. Wkrótce naprzeciwko nim rozłożyła warowny
obóz także armia Czu.
Mimo iż Liu Bang wciąż nie śmiał mu stawić czoła
w polu, Król-Hegemon wiedział jednak, że klęska nad rzeką
Si potężnie zachwiała jego pozycją. Śmierć kilku tysięcy
weteranów i trzech renomowanych generałów, utrata skarb­
ca oraz wszystkich bagaży trzymanych w obozie i jeszcze
na dodatek ucieczka z niewoli króla Xina z Hann — to
było wiele złych wieści na jeden raz. Xiang Yu zrozumiał
wreszcie, że strategia Liu Banga, przyjęta na początku
204 roku p.n.e., była śmiertelnie skuteczna i na dłuższą
metę musiała dać mu zwycięstwo.
Strategia fabiańska Liu Banga miała jednak jeden sła­
by punkt, który mógł ją całkowicie unicestwić: o ile senat
rzymski mógł być pewien wierności Scypiona Afrykańskie­
go, o tyle władca Han nie mógł być pewien lojalności Han
Xina. W marcu 203 roku p.n.e. Xiang Yu wysłał poselstwo
do władcy Qi z propozycją przymierza i wspólnej walki
przeciw Liu Bangowi. Był to jeden z najbardziej kluczo­
wych momentów całej wojny Czu z Han, dlatego warto
przytoczyć obszerne fragmenty rozmów, które zachowały
się w kronice Sima Qiana.
Stojący na czele poselstwa Króla-Hegemona dworzanin
imieniem Wu Sze zwrócił się do Han Xina w następujące
słowa:

Świat długo cierpiał od tyranii kraju Qin, zanim połą­


czyliśmy swe siły i stawiliśmy mu czoła. Gdy Qin zostało
zwyciężone, policzono zasługi każdego, po czym podzie­
lono ziemie i każdy przywódca otrzymał swoją część, aby
nad nią panował i mógł na niej osiedlić swych żołnierzy na
zasłużony odpoczynek. Następnie jednak władca Han na
nowo zebrał armię i ruszył na wschód, najeżdżając tery­
toria innych królestw i zabierając ziemie innym władcom.
[...] Nie spocznie on, póki nie pożre całego imperium, tak
wielki jest jego apetyt.
Co więcej, władca Han jest niegodny zaufania. Xiang
Yu miał go już w swojej mocy, ale oszczędził go, wyba­
czył i pozwolił mu żyć. I zaraz potem władca Han zdra­
dził ponownie i zaatakował króla Xianga. Czyż nie jest
to wystarczający dowód jego zdradzieckiej natury? Dziś
Wasza Królewska Mość myśli, iż jest przyjacielem władcy
Han, gdyż wiele zawdzięcza on Waszej Królewskiej Mo­
ści. Jednak jest to złudzenie, gdyż z czasem także Wasza
Królewska Mość zostanie jego więźniem, zdanym na jego
łaskę i niełaskę. Jedynym powodem, dla którego Wasza
Królewska Mość wciąż żyje, jest wolny i panuje w Qi jako
udzielny władca, jest to, iż król Xiang żyje i wciąż stawia
czoła władcy Han.
Dziś losy władców Czu i Han są w rękach Waszej Kró­
lewskiej Mości — ten, po czyjej stronie opowie się władca
Qi, wygra. Lecz jeśli król Xiang przegra i polegnie, dni
władcy Qi będą także policzone. Wasza Królewska Mość
i król Xiang znacie się dobrze, byliście towarzyszami
broni i przyjaciółmi. Czemuż więc nie zwrócić się ku
Czu, nie zawrzeć przymierza przeciw Han i nie otrzymać
w ten sposób władzy nad jedną trzecią imperium? Wasza
Królewska Mość planuje jednak odrzucić tę sposobność,
zaufać władcy Han i wyruszyć przeciw Czu. Czy jest to
naprawdę mądre posunięcie?

Argumenty przedstawione przez Wu Sze były bardzo


trafne, gdyż jedna z podstawowych zasad strategii głosi,
że w rozgrywce między trzema mocarstwami najsłabsze
nie powinno nigdy sprzymierzać się z najsilniejszym, po­
nieważ wtedy samo zostanie na końcu podbite. Han Xin
jednak wciąż pamiętał, jak źle mu było na służbie Xiang
Yu i zamiast myśleć jak władca, pozwolił starym urazom
zapanować nad sobą, przez co udzielił następującej odpo­
wiedzi:

Kiedy służyłem królowi Xiangowi, byłem zwykłym


żołnierzem, niczym więcej niż służący z włócznią. Xiang
Yu nigdy nie słuchał moich rad ani nie chciał używać
moich planów. Odwróciłem się więc od Czu i wstąpiłem
na służbę Han. Władca Han powierzył mi pieczęcie ge­
neralskie i armię 30 tysięcy żołnierzy. Dzielił się ze mną
najlepszymi własnymi szatami i potrawami z własnego
talerza, wysłuchiwał mnie i szedł za mymi radami. Tylko
dzięki temu mogłem zajść tak daleko. Gdy ktoś traktuje
nas tak łaskawie i obdarza nas tak dalece zaufaniem, zdra­
dzić go byłoby najczarniejszą niewdzięcznością. Nawet
gdybym miał za to zapłacić życiem, nie mogę być wobec
niego nielojalny. Proszę was, Szlachetni Panowie, abyście
zanieśli królowi Xiang, iż żałuję, ale nie mogę przyjąć
jego propozycji.
Trudno uwierzyć, że tak niemądre słowa padły z ust
człowieka, który wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu
w ciągu zaledwie roku podbił po kolei cztery rozległe króle­
stwa. Sami dworzanie Han Xina próbowali jeszcze „urobić”
swego władcę i sprawić, aby zmienił zdanie, pozostał on
jednak głuchy na ich argumenty, wciąż podkreślając, iż nie
może okazać niewdzięczności Liu Bangowi. Nie przekonali
go nawet ci doradcy, którzy delikatnie przypominali mu, iż
szantażując władcę Han, aby ten ostatni oddał mu królestwo
Qi, już i tak dopuścił się zdrady wobec swego suwerena
i ten ostatni na pewno tego nie zapomniał.
Argumenty Wu Sze i jego doradców odniosły jednak
mimo wszystko pewien skutek — nawet jeśli Han Xin
pozostał formalnie w obozie Liu Banga, to jednak jego
armia pozostała przez następne miesiące bierna. Władca
Han na próżno oczekiwał posiłków z Qi lub ataku Han
Xina na wschodnie prowincje Czu — to zaś było wielką
ulgą dla Xiang Yu. Tym samym Han Xin wybrał najgorszą
możliwą opcję — de facto pomógł władcy Czu i zaszkodził
władcy Han, nie otrzymując jednak za to żadnych korzy­
ści od pierwszego i ściągając na siebie (chwilowo głęboko
skrywany) gniew drugiego...
Bierność Han Xina przekonała Xiang Yu i jego dorad­
ców, że możliwe jest teraz wynegocjowanie pokoju z Liu
Bangiem, gdyż sytuacja była ponownie patowa i nie by­
ło widoków na rychłe wyjście z impasu. Aby zaprosić
przeciwnika do negocjacji (a zarazem go „zmiękczyć”),
w kwietniu 203 roku Król-Hegemon wysłał do Liu Ban­
ga poselstwo z następującym przesłaniem: „Zbudowałem
ołtarz ofiarny i umieściłem na nim wielki kocioł z wodą.
Jeśli natychmiast się nie poddasz, ugotuję w nim żywcem
Szlachetnego Przodka, Twego ojca” (Xiang Yu wciąż miał
wśród swoich jeńców ojca i żonę Liu Bang).
Odpowiedź Liu Banga przeszła do historii:
Gdy obaj razem uklęknęliśmy przed królem Huai i od­
daliśmy mu hołd, ślubowaliśmy, że od tego dnia będziemy
jak bracia. Tym samym Szlachetny Przodek jest tak samo
twoim ojcem jak moim. Jeśli jednak koniecznie chcesz
ugotować własnego ojca, to proszę tylko o jedno — poślij
mi czarkę bulionu.

Xiang Yu, rzez jasna, nie zabił Szlachetnego Przodka,


gdyż odpowiedź Liu Banga była de facto zgodą na roz­
poczęcie rozmów. Wkrótce między obu armiami zaczęli
podróżować posłowie z listami i pod Guangwu rozpoczęły
się wielkie negocjacje pokojowe Czu i Han.
Obie strony nie ufały sobie, zaś pozycje były praktycz­
nie nie do pogodzenia, więc rozmowy musiały potrwać.
W międzyczasie przeciwnicy nie zaprzestawali wysiłków,
aby osłabić drugą stronę. Xiang Yu spróbował ponownie
przeciągnąć Han Xina na swoją stronę, Liu Bang zaś wysłał
Qing Bu i Liu Jia do Dziewięciorzecza, aby wywołali tam
rebelię, zaś Peng Yue i Lu Wan w dalszym ciągu atakowali
konwoje z żywnością armii Czu.
W maju 203 roku Xiang Yu wysłał do Liu Banga list
z wyzwaniem na pojedynek:

Świat od kilku lat jest pogrążony w chaosie i cier­


pieniu wyłącznie na skutek walki między nami dwoma.
Pragnę więc zaprosić władcę Han do stoczenia ze mną
walki, w której zdecyduje się, który z nas jest lepszy.
W ten sposób oszczędzimy ojcom i synom tego świata
dalszych cierpień.

Liu Bang odpisał mu krótko:

Siłą mięśni ci nie sprostam, ale chętnie stoczę z tobą


pojedynek na umysły.
Xiang Yu kazał wtedy ogłosić, iż władca Han jest tchó­
rzem, ale nie wydaje się, żeby to specjalnie obeszło Liu
Banga i jego żołnierzy. W Chinach zwyczaj pojedynków
wodzów wyszedł z mody jeszcze w dalekiej starożytności,
na długo przed upadkiem dynastii Szang. Ścierali się za to
często harcownicy z obu armii i właśnie ten rytuał posta­
nowił wykorzystać Xiang Yu, wysyłając do walki jednego
ze swych najlepszych wojowników, aby w jego imieniu
wyzwał na pojedynek najlepszego żołnierza armii Han.
Tego wyzwania Liu Bang nie mógł pozostawić bez
odpowiedzi, gdyż to mogłoby zaszkodzić morale armii.
Widząc jednak posturę przeciwnika i doceniając jego reno­
mę (niestety nie zachowało się imię tego żołnierza z Czu),
władca Han posłał do walki najemnika wywodzącego się
spośród koczowników stepowych, biegłego w nowej sztuce
walki — konnym łucznictwie. Wojowników walczących
w ten sposób nazywano loufan (nazwa pochodzi od stepo­
wego ludu Loufan — prawdopodobnie jednego z plemion
koczowników Xiongnu).
Czempion wysłany przez Liu Banga szybko i łatwo po­
konał wojownika z Czu, strzelając do niego z łuku w peł­
nym galopie, zanim tamten zdołał choćby zbliżyć się na
długość włóczni. Taki sam los spotkał dwóch następnych
harcowników z Czu, po czym stepowy najemnik bez po­
wodzenia wyzywał do walki kolejnych przeciwników.
W końcu jednak wśród południowców znalazł się ochotnik
do walki — olbrzymiego wzrostu, zbrojny w halabardę,
dosiadający wielkiego wierzchowca i noszący zdobioną
zbroję i pozłacany hełm zasłaniający twarz. Wojownik
Liu Banga ruszył do galopu, naciągając łuk, zanim jednak
wypuścił strzałę, jego przeciwnik zdjął hełm, spojrzał na
niego surowo i wydał gromki i potężny krzyk bojowy. Tak
wielki majestat i siła były w tym spojrzeniu i okrzyku, że
czempion Liu Banga spadł z konia, posyłając strzałę w nie­
bo i gubiąc łuk. Ogromny rycerz nie zabił go jednak, lecz
poczekał, aż przeciwnik znajdzie się z powrotem w siodle,
po czym przegonił go z pola walki, częstując na koniec
tylko jednym klapsem drzewca halabardy w pośladki. Gdy
czempion Czu powrócił do swych szeregów, armia zaczęła
wznosić gromkie wiwaty, gdyż rozpoznała w zwycięzcy
swego władcę — był to Xiang Yu we własnej osobie.
Mijały tygodnie i impas w rozmowach trwał, przez co
w lipcu 203 roku p.n.e. obaj rywale zgodzili się wresz­
cie na bezpośrednią rozmowę, którą mieli odbyć, stając
konno po obu stronach wąwozu Guangwu rozdzielającego
wrogie armie. Rozmowa nie trwała jednak długo, gdyż już
po pierwszych słowach przerodziła się w kłótnię. Wtedy
znienacka Xiang Yu wyciągnął ukrytą w szatach specjalnie
skonstruowaną małą kuszę i strzelił do władcy Han, raniąc
go w pierś. Liu Bang, choć poważnie ranny, nie stracił zim­
nej krwi — zawinął się w płaszcz i zanim przeciwnik zdołał
przeładować kuszę, odjechał poza zasięg strzału. Wracając
do swych szeregów, trzymał się jednak nie za pierś, lecz za
nogę, krzycząc do swych żołnierzy: „Co za łotr! Postrzelił
mnie w stopę!”.
Rana Liu Banga była poważna i lekarze obawiali się
o jego życie, ale władca Han odbył jeszcze tego samego
dnia wieczorem inspekcję wart, jadąc konno, trzymając
się prosto w siodle i żartując z żołnierzami, aby jego armia
nie dowiedziała się, jak ciężkie są jego obrażenia. Następne
tygodnie spędził w namiocie, z trudem dochodząc do zdro­
wia. Dopiero na początku września 203 roku p.n.e. lekarze
uznali, że wszelkie niebezpieczeństwo minęło.
W czasie negocjacji Xiang Yu musiał kilka razy wy­
syłać duże oddziały, aby bronić konwojów z żywnością
przed atakami Peng Yue i Lu Wana, ale mimo sukcesów
odnoszonych w utarczkach, jego armia była coraz gorzej
zaopatrzona. W październiku wreszcie dotarła do niego hio-
bowa wieść — Han Xin przestał się wahać i zaczął kon­
centrować wojsko na granicy z Czu. Wtedy Xiang Yu ugiął
się i przyjął większość warunków postawionych przez Liu
Banga.
W końcu października 203 roku p.n.e. Xiang Yu i Liu
Bang zawarli pokój, na mocy którego obaj zachowywali
swój rzeczywisty stan posiadania. Oznaczało to jednak dla
Xiang Yu utratę sporych terytoriów, gdyż musiał uznać wła­
dzę Peng Yue nad prowincją Liang i Qing Bu nad Dziewię-
ciorzeczem. Musiał także wypuścić Szlachetnego Przodka
i Królową Lu — ojca i żonę Liu Banga. Gdy podpisano
układ i wymieniono jeńców, po raz pierwszy od ponad sze­
ściu lat w całych Chinach zapanował pokój — niestety, na
krótko.

OSTATNIA KAMPANIA I NIEŚMIERTELNA SŁAWA KRÓLA-


-HEGEMONA (LISTOPAD 203-LUTY 202 ROKU P.N.E.)

Niecałe dwa tygodnie po zawarciu układu, w listopadzie


203 roku p.n.e., gdy tylko rodzina Liu Banga została uwol­
niona i wrogie armie oddaliły się w przeciwnych kierun­
kach, władca Han zawrócił swe wojsko i ruszył za wraca­
jącym na wschód Xiang Yu. Jednocześnie wysłał rozkazy
do Peng Yue i Han Xina, wzywając ich do połączenia się
z jego wojskami w celu wspólnego marszu na Pengczeng,
a także do Qing Bu i Liu Jia, aby zaatakowali stolicę Czu
od południa, z terytorium Dziewięciorzecza.
Liu Banga czekała jednak gorzka niespodzianka — gdy
dotarł do miasta Guling, leżącego daleko w głąb Czu, ani
Peng Yue, ani Han Xin jeszcze nie przybyli, natomiast ude­
rzyła na niego cała armia Xiang Yu, który zawrócił ze swym
wojskiem tak szybko i skrycie, że umknął zwiadowcom
i zaskoczył przeciwnika. W bitwie pod Guling w końcu
listopada 203 roku p.n.e. władca Han poniósł porażkę,
ale dzięki swej przewadze liczebnej uniknął klęski, zdołał
wycofać się z pola walki z większością armii i wznieść
warowny obóz.
Liu Bang dowiedział się wkrótce potem, że ani Peng
Yue, ani Han Xin w ogóle nie ruszyli się ze swych królestw.
Król Han natychmiast zrozumiał delikatną aluzję i wysłał
do nich poselstwa, obiecując powiększenie ich terytoriów,
gdy Czu zostanie pokonane. Wtedy władcy Qi i Liang wy­
ruszyli, aby się z nim połączyć i wydać Xiang Yu decydu­
jącą bitwę.
Na wieść o wymarszu Lu Wana, Peng Yue, a zwłasz­
cza Han Xina w kierunku obozu Liu Banga pod Guling,
dla Xiang Yu i jego generałów stało się jasne, że przegrali
wojnę. Stało się to jeszcze bardziej ewidentne, gdy dotarły
wieści, iż Qing Bu i Liu Jia zdobyli Czengfu, jedno z naj­
większych miast południowego Czu, wymordowali jego
ludność, zrównali je z ziemią i ruszyli dalej na północ,
w kierunku Pengczeng.
Xiang Yu musiał ratować swoją stolicę, na początku
grudnia 203 roku p.n.e. zwinął więc obóz i ruszył spod
Guling na południowy wschód, aby przeciąć drogę Qing
Bu i Liu Jia. Zanim jednak daleko zaszedł, otrzymał jeszcze
gorsze wieści. Zhou Yin, nowy Wielki Koniuszy królestwa
Czu, który zarządzał południem królestwa, podniósł bunt,
wybił lojalnych wobec Xiang Yu oficerów i przeszedł ze
swymi ludźmi na stronę władcy Han, dołączając do wojsk
Qing Bu i Liu Jia.
Złe wiadomości nadchodziły teraz jedna za drugą. Król
Wu Rui z narodu Yue, władca Hengszan, dotąd wierny to­
warzysz broni Xiang Yu, opuścił teraz jego obóz i zawarł
pokój z Liu Bangiem, po czym powrócił do swego króle­
stwa. Gdy w styczniu 202 roku p.n.e. Xiang Yu stanął ze
swą armią pod Gaixia. zasłaniając swą stolicę przed atakiem
Qing Bu i Liu Jia, z jego wojska zaczęli uciekać tak zwykli
żołnierze, jak i oficerowie. Wkrótce z zachodu nadciągnął
Liu Bang, z północy zaś Han Xin, Lu Wan i Peng Yue.
Tym samym Xiang Yu został osaczony w swym obozie pod
Gaixia przez cztery armie8, które razem miały miażdżącą
przewagę liczebną nad wojskiem Czu.
Na początku lutego 202 roku p.n.e. w obozie Xiang Yu
zaczęło brakować żywności i Król-Hegemon zdecydował,
iż będzie się przebijać i spróbuje ujść z resztą swej armii
na południe Czu, aby tam stawić opór najeźdźcom i jeśli
będzie to konieczne, prowadzić partyzantkę. Gdyby to się
nie powiodło, planował poszukać schronienia na dalekim
południu, w kraju Nanyue.
W przeddzień bitwy Xiang Yu wydał skromną z koniecz­
ności ucztę dla swych oficerów. Z dygnitarzy obecni byli już
tylko Gong Ao, król Linkiang, generał Zhongli Mo, kuzyn
władcy Xiao Bo i kilku innych członków klanu Xiang. W cza­
sie posiłku z wrogiego obozu można było usłyszeć żołnierskie
pieśni i zaskoczony Xiang Yu rozpoznał wśród nich także
melodie i słowa z kraju Czu. Z gorzkim uśmiechem zwrócił
się wtedy do gości i rzekł: „Han najwyraźniej już podbiło
Czu, skoro w jego obozie jest tylu południowców”.
Po kolacji i pożegnaniu gościu Xiang Yu udał się do
swego namiotu, aby spędzić resztę wieczoru ze swą fa­
worytą, konkubiną Yu. Przez resztę nocy pozostali jeszcze
w obozie żołnierze słyszeli, jak oboje grają i śpiewają swoje
ulubione piosenki. Nad ranem Król-Hegemon pożegnał się
z konkubiną i wyruszył do walki.
Bitwa pod Gaixia była krótka, gdyż z całej armii Czu
w obozie pozostało wtedy nie więcej niż kilka tysięcy ludzi,
zaś wrogie wojska były co najmniej dwadzieścia razy licz­
niejsze. Xiang Yu i jego ludzie próbowali tylko wyrwać się
z pułapki i uciec na południe; w końcu ośmiuset jeźdźcom
udało się to. Większość otoczonych żołnierzy Xiang Yu

8 Liu Bang, Zhang Liang i król Xin z Hann prowadzili wojska Han,
Hann i Zhao; Han Xin dowodził armią Qi; Peng Yue i Lu Wan stali na
czele wojsk z Liang i posiłków z Han; wreszcie Qing Bu, Liu Jia i Zhou
Yin stali na południu z siłami z Dziewięciorzecza, posiłkami z Han
i ludźmi z Czu, którzy przeszli na stronę Liu Banga.
zginęła walcząc do końca. Był wśród nich także Gong Ao,
król Linkiang. Niektórym udało się przebić i schronić się
w okolicznych lasach, gdzie żołnierze Han bali się ich ści­
gać. Jednym z większych oddziałów, które dokonały tego
wyczynu, dowodził generał Zhongli Mo9.
Gdy żołnierze Liu Banga zdobyli obóz Xiang Yu i we­
szli do jego namiotu, znaleźli tam zwłoki konkubiny Yu,
która popełniła samobójstwo. Zorientowawszy się, że Król-
-Hegemon uciekł i prawdopodobnie obecnie znajduje się
pośród jeźdźców, którzy przebili się przez jego linie, Liu
Bang kazał generałowi Guan Yingowi wziąć pięć tysię­
cy najlepszych jeźdźców na najlepszych koniach i ruszyć
w pościg za uciekinierami.
Xiang Yu uszedł z pola bitwy z ośmiuset jeźdźcami,
dotarł do rzeki Huai i przeprawił się przez nią, kierując
się teraz ku Jangcy. Stracił jednak całe dwa dni, błądząc
po bagnach, i gdy w końcu dotarł na brzeg wielkiej rzeki,
jeźdźcy Guan Yinga już tam byli. Uchodząc przed nimi
i szukając łodzi do przeprawy, oddział Xiang Yu dotarł do
wioski Dongczeng. Tam ścigający osaczyli Króla-Hegemo­
na i jego towarzyszy.
Xiang Yu i jego ludzie podzielili się wtedy na cztery gru­
py i zaatakowali w czterech rozmaitych kierunkach. Zdezo­
rientowani jeźdźcy Guan Yinga także musieli się podzielić,
aby im stawić czoła. Wtedy ludzie Xiang Yu połączyli się
znowu w jeden oddział, zyskując na chwilę przewagę na
jednym odcinku, i tam zaatakowali. Setki wojowników
zginęły po obu stronach, w końcu jednak ludzie Xiang Yu
wyrwali się z matni i uszli w kilku kierunkach, zmuszając
pościg także do podziału sił.

9 Zhongli Mo prowadził jeszcze przez rok partyzantkę, ale w końcu


202 roku rozpuścił swych żołnierzy i oddal się w ręce Han Xina, którego
znal z czasów wojny przeciw Qin. Gdy jednak Liu Bang dowiedział się
o tym, rozkazał aby Zhongli Mo został ścięty i Han Xin musiał wykonać
ten rozkaz
Xiang Yu uciekł z setką ludzi i następnego dnia dotarł
do wioski Wujiang, ale kilkuset jeźdźców z Han deptało mu
po piętach. Szef wioski miał małą łódkę i rozpoznawszy
swego króla, zaoferował, iż go zabierze na drugi brzeg,
ale nie było miejsca dla nikogo innego. Jednak Xiang Yu,
widząc, iż nie może zabrać swych ostatnich żołnierzy ze
sobą, odstąpił miejsce w łódce najmłodszemu z nich — sze­
fowi wioski oddał zaś w podzięce swego konia Srokacza,
którego dosiadał przez większość swoich kampanii.
Nie chcąc zabierać na tamten świat wszystkich swych
ludzi, Xiang Yu kazał im zsiąść z koni i porzucić zbroje
i większość broni, pozostawiając tylko tarcze i miecze, po
czym poprowadził ich w nabrzeżne szuwary, gdzie kazał im
się rozproszyć. Dwudziestu ośmiu żołnierzy postanowiło
towarzyć mu w ucieczce przez dzikie chaszcze, ale wkrótce
ostatni oddział Xiang Yu został otoczony przez żołnierzy
Han, prowadzonych przez kapitana Wang Yi. Tym razem nie
było już możliwości ucieczki i rozpoczęła się walka. Xiang
Yu walczył w pierwszym szeregu i przez moment wydawało
się, że jeszcze raz uda mu się wyrwać z pułapki — wtedy
jednak nadjechał inny oddział z Han i dołączył do walki.
Wkrótce większość ludzi Xiang Yu nie żyła, a on sam został
otoczony. Rozpoznając wśród przeciwników oficera imie­
niem Lu Matong, Król-Hegemon krzyknął do niego:

Byliśmy kiedyś towarzyszami broni. Słyszałem, że Liu


Bang obiecał tysiąc złotych monet, wielkie lenno i tytuł
markiza za moją głowę — więc oto mój prezent dla was.
Szlachetni Panowie!

Wypowiedziawszy te słowa, Król-Hegemon wbił sobie


sztylet w gardło. Miał wtedy 32 lata.
Oficerowie dowodzący pościgiem i ich żołnierze natych­
miast rozpoczęli walkę o jego zwłoki. Padło przy tej oka­
zji kilkudziesięciu zabitych, zaś ciało Xiang Yu rozerwano
i porąbano na kawałki. Wang Yi, Lu Matong i trzej inni
oficerowie przywieźli Liu Bangowi po części ciała jego
zwyciężonego przeciwnika, za co każdy został mianowany
markizem.
Po śmierci Xiang Yu miasta i twierdze w Czu poddały
się, a tylko kraj Lu bronił się rozpaczliwie — aż do chwili
gdy poseł Liu Banga okazał dowódcom obrońców głowę
Króla-Hegemona. Tak dobiegła końca osiemsetletnia hi­
storia niepodległego Czu i równie długa rywalizacja Chin
południowych i północnych. Odtąd centrum władzy cesar­
skiej miało znajdować się na północy.
Liu Bang nie ukarał mieszkańców Lu, natomiast na­
kazał pochować Xiang Yu w Guczeng, głównym mieście
tego kraju, które pozostało mu do końca wierne. Zmasa­
krowane zwłoki Króla-Hegemona złożono we wspania­
łym grobowcu, przy zachowaniu starożytnego ceremoniału
przysługującego książętom Lu10. Członkowie klanu Xiang,
którzy jeszcze żyli, zostali oszczędzeni, zaś nowy przy­
wódca rodu — Xiang Bo, który swego czasu ocalił życie
władcy Han — otrzymał lenno i został markizem Szeyang.
Jego trzem kuzynom, markizom Tao, Pinggao i Xuanwu,
potwierdzono tytuły i stany posiadania, ale musieli przyjąć
nazwisko Liu i zostać członkami klanu cesarskiego Han.
Liu Bang musiał zniszczyć jeszcze jeden punkt oporu.
Gong Huan, nowy król Linkiang (syn Gong Ao) wciąż bronił
się w swej stolicy w Kiangling. Dopiero po sześciu miesią­
cach oblężenia, prowadzonego przez Lu Wana i Liu Jia, we
wrześniu 202 roku obrońcy skapitulowali i wydali swego wo­
dza. Gong Huan został następnie stracony w Loyang. Wraz
z jego śmiercią zakończyła się pięcioletnia bezlitosna wojna
o schedę po Qin. Los Chin spoczął w rękach mającego wtedy
45 lat Liu Banga, króla Han, i jego towarzyszy broni.

10Xiang Yu nosił tytuł księcia Lu w czasach, gdy dowodził armią


Czu w wojnie przeciw Qin.
KONSEKWENCJE KONFLIKTU
I DALSZE LOSY ZWYCIĘZCÓW

Jeszcze zanim stłumiono ostatnie punkty oporu w Lu


i Linkiang, Liu Bang wrócił z większością armii nad rze­
kę Si i w miejscu, gdzie odniósł największe zwycięstwo
nad Xiang Yu, wzniósł warowny obóz, do którego wezwał
królów sprzymierzonych krajów. Tam w dniu 28 lutego
202 roku p.n.e. ogłosił się cesarzem i przyjął imię Gaodi
(Najwyższego Cesarza), oficjalnie przejmując tytuł i schedę
po Pierwszym Cesarzu. Do historii miał przejść pod swo­
im pośmiertnym imieniem — cesarza Gaozu (Wybitnego
Przodka lub Wspaniałego Ojca Cesarzy). Jego żona była
od tej pory cesarzową Lu. Na swoją stolicę cesarz wybrał
początkowo Loyang — parę lat później przeniósł jednak
siedzibę władzy do nowo zbudowanego miasta Czangan,
w okolicach ruin Xianyang. Kolorem sztandarów i symboli
cesarskich została czerwień. Cesarz postanowił, iż jego dy­
nastia będzie nosić nazwę Han — na pamiątkę pierwszego
królestwa, które otrzymał we władanie. Cesarskim kancle­
rzem został Xiao He, dotychczasowy kanclerz kraju Han.
W obozie nad rzeką Si nowy władca Chin dokonał
ponownego podziału kraju. Pamiętając o losie Xiang Yu,
który hojność w rozdawaniu lenn przypłacił życiem, ce­
sarz ograniczył siłę władców wasalnych — najbardziej,
jak w tym czasie mógł. Najważniejszą decyzją, jaką musiał
w tej mierze podjąć, był los Han Xina, władcy Qi, który był
po nim samym najpotężniejszym człowiekiem w Chinach.
Cesarz zaproponował, iż w zamian za Qi odda mu króle­
stwo Czu, uszczuplone tylko o kilka prowincji. Wymiana
ludnego, zamożnego i mało dotkniętego wojną Qi na roz­
ległe, ale mniej zaludnione i spustoszone wojną Czu nie
była korzystną transakcją, ale Han Xin zgodził się. Ku swej
niemałej uldze Gaozu osłabił tym samym najgroźniejszego
potencjalnego rywala i zagarnął bez oporu bogaty kraj Qi.
Po Qi najpotężniejszym królestwem było Zhao, ale pro­
blem, jaki stwarzał Liu Bangowi ten potężny sprzymierze­
niec, rozwiązał się sam. Król Zhang Er ciężko zachorował
pod koniec 203 roku p.n.e. i na ostatnią kampanię przeciw
Xiang Yu już nie był w stanie wyruszyć. W lutym 202 roku
władca Zhao zmarł i tron objął po nim jego najstarszy syn,
Zhang Ao, który dopiero co osiągnął pełnoletniość i prze­
rażony nowymi obowiązkami, z ulgą uznał Liu Banga za
swego mentora i niemal drugiego ojca. Nowy władca Zhao
wziął także za żonę córkę Gaozu, księżniczkę Yuan, i by­
ło to bardzo udane małżeństwo. Tym samym cesarz mógł
nie obawiać się zagrożenia ze strony Zhao, przynajmniej
w najbliższej przyszłości.
W królestwie Hann cesarz potwierdził na tronie króla
Xin, ostatniego przedstawiciela dawnych dynastii rządzą­
cych krajami wasalnymi przed podbojami Pierwszego Ce­
sarza. Kanclerz tego kraju, Zhang Liang, złożył wszelako
urząd i przyjął funkcję głównego doradcy nowego cesarza;
de facto był on po Gaozu najważniejszym człowiekiem
w nowym reżimie obok Xiao He.
Qing Bu otrzymał z powrotem swe królestwo Dziewię­
ciorzecza (Huainan), powiększone o terytorium odebrane
Czu. Z kroniki Sima Qian wynika, że jego poddani powitali
z radością powrót władcy — brutalność podboju i okupa­
cji przez armię Xiang Yu pozostawiły tam jak najgorsze
wspomnienia.
Wódz bandytów, Peng Yue, został królem kraju Liang,
obejmującego dużą część dawnego Wei. Ostatni pozostały
przy życiu wasal Xiang Yu, król Wu Rui, musiał opuścić
kraj Hengszan i dostał jako lenno leżącą bardziej na wschód
prowincję Czangsza, graniczącą z Minyue i Nanyue. Zang
Tu, władca Yan, który zachował neutralność w wojnie Han
z Czu, został potwierdzony w swym stanie posiadania.
Reszta Chin miała być zarządzana bezpośrednio przez
cesarza i jego gubernatorów. Tym samym Gaozu zachował
w swym ręku dawne królestwa Qin, Szu, Ba i Qi, a tak­
że połowę Wei i część Czu, co gwarantowało mu pozycję
niekwestionowanego lidera. W związku z tym od marca
202 roku p.n.e. w Chinach istniały następujące państwa
wasalne:

Imię króla Nazwa państwa Stolica

Han Xin Czu Xiapei


Xin Hann Yangdi
Wu Rui Czangsza Linxiang
Qing Bu Huainan Liu
Peng Yue Liang Dingtao
Zang Tu Yan Ji
Zhang Ao Zhao Xiangguo

Wkrótce potem Tian Heng, ukrywający się dawny wład­


ca Qi, otrzymał od Liu Banga propozycję amnestii — gdy
jednak wyszedł z ukrycia, został pojmany i zamordowany.
Jeszcze przed końcem 202 roku p.n.e. cesarz Gaozu roz­
począł eliminację władców krajów wasalnych. Na pierwszy
ogień poszedł Zang Tu. Jego królestwo zostało najechane
przez główną armię cesarstwa, zaś on sam ujęty; trzyma­
ny w areszcie domowym w jednym z pałaców w Loyang,
najprawdopodobniej został wkrótce potem zamordowany.
Nowym władcą Yan został generał Lu Wan, przyjaciel Liu
Banga z dzieciństwa.
W grudniu 202 roku p.n.e. król Han Xin został wezwany
do obozu Gaozu pod miastem Czen i przybył na spotkanie
bez armii, tylko z małą eskortą. Wówczas to został areszto­
wany, zdetronizowany i zesłany na prowincję, gdzie przez
następne lata wiódł życie zamożnego posiadacza ziem­
skiego. Ostatecznie jednak cesarz kazał go zamordować
w 196 roku.
Na tym samym spotkaniu w Czen król Xin z Hann zo­
stał przeniesiony do małego i ubogiego kraju Dai na dale­
kiej północy. Nowym władcą Qi został najstarszy syn Liu
Banga, zaś Czu zostało podzielone na dwie części, których
władcami zostali młodszy brat i daleki kuzyn cesarza.
Po tych zmianach dominująca pozycja cesarza wyda­
wała się praktycznie niepodważalna, ale dwa lata później
północne Chiny najechał Mao Dun, władca koczowników
Xiongnu, zaś król Xin z Dai, a także liczni mieszkańcy
Zhao, skorzystali z tej okazji i podnieśli bunt. Gaozu po­
niósł nieoczekiwanie porażkę w walce z koczownikami
i musiał zawrzeć upokarzający i bardzo niekorzystny traktat
pokojowy — ale przynajmniej buntownicy z kraju Dai zo­
stali pozbawieni poparcia Xiongnu. Ostatecznie w 199 roku
p.n.e. król Xin musiał uciec na stepy północy i dołączyć
do koczowników. Zginął trzy lata później, biorąc udział
w kolejnym najeździe Xiongnu na północne Chiny.
W 198 roku p.n.e. Gaozu zdetronizował swego zięcia
Zhang Ao, mimo iż ten ostatni był wobec niego bezwzględ­
nie lojalny. Tylko błagania jego żony (córki cesarza) po­
zwoliły mu zachować życie. Kraj Zhao został wcielony do
domeny cesarskiej.
W 196 roku p.n.e., wkrótce po zamordowaniu Han Xi­
na, cesarz zdetronizował pod błahym pretekstem Peng Yue
i kazał go wkrótce potem dyskretnie zgładzić. Jego kraj
podzielono między dwóch synów Gaozu.
Następnym celem Gaozu był Qing Bu. Król Dziewię-
ciorzecza nie dał się jednak zwabić w pułapkę, tak jak jego
dawni towarzysze broni, przejrzał zamiary cesarza na czas
i stawił twardy opór, odnosząc nawet parę zwycięstw na
wojskami Han. W końcu został jednak zwyciężony i w mar­
cu 195 roku p.n.e. zginął w walce na czele swego ostatniego
oddziału.
Qing Bu nie zdołał ocalić ani korony, ani życia, ale
przynajmniej pociągnął za sobą swego nieprzyjaciela:
w czasie jednej z bitew przeciw władcy Dziewięciorzecza
w 196 roku p.n.e. cesarz Gaozu znalazł się nieoczekiwanie
w środku walki, musiał dobyć miecza i walczyć o życie;
i chociaż zdołał się obronić, to jednak został ranny. Rana
ta nigdy się nie zagoiła i w czerwcu 195 roku p.n.e., po
wielu miesiącach strasznych cierpień, cesarz Gaozu zmarł
w wieku 52 lat. Władzę po nim objął formalnie najstarszy
syn, w rzeczywistości jednak rządzili wdowa po Gaozu,
cesarzowa Lu, kanclerz Xiao He i Zhang Liang. To jednak
jest już inna historia...

***

Dynastia Han założona przez Gaozu panowała w Chi­


nach do 220 roku n.e. — najdłużej ze wszystkich dynastii
cesarskich. Jej dokonania były zaś tak wielkie, iż do dziś
Chińczycy nazywają sami siebie narodem Han.
Życie i śmierć Xiang Yu stały się tematem niezliczonych
pieśni i poematów i zwłaszcza najpopularniejszych chiń­
skich oper — pobity w wielkiej wojnie o władzę, to jednak
on, a nie Liu Bang, jest w nich kreowany na bohatera.
BIBLIOGRAFIA

Kruger, Rayne, All under heaven. A complete history of China,


Wiley&Sons Ltd, Chichester 2003.
Di Cosmo, Nicola, Ancient China and its enemies. The rise of
nomadic power in East Asian History, Cambridge University
Press, Cambridge 2002.
Peers, C.J, McBride, Angus, Osprey, Ancient Chinese Armies
1500-200 B.C., Londyn 1990.
Werner, Edward T.C., Ancient tales & folklore of China, Senate,
London 1995.
Popow I., Gorbatow M., Armii drewniego Kitaja III w. do N.E. —
III w. N.E., Astriel Izdatielstwo, Moskwa 2001.
Sun Tzu, The Art of Warfare. The first English translation in­
corporating the recently discovered Yin-ch’ueh-shan texts,
tłumaczenie, redakcja i komentarz Roger T. Ames, New York,
Ballantine Books 1993.
Kung-san Yang (Gongsun Yang), The book of Lord Shang. A Chi­
nese classic of the School of Law, tłumaczenie, redakcja
i przedmowa dr J.L.L. Duyvendak, University of Chicago
Press, Chicago IL 1963.
Praca zbiorowa pod redakcją Denisa Twitchetta i Michaela
Loewe, The Cambridge History of China 1. The Ch’in and
Han Empires 221 B.C.-A.D. 220, Cambridge University
Press, Cambridge 1986.
Levenson, Joseph R., Schhurmann, Franz, China: an interpretive
history. From the beginnings to the fall of Han, University of
California Press, Los Angeles 1969.
Barondes, R. de Rohan, China: lore, legend and lyrics, Philoso­
phical Library, New York 1960.
Praca zbiorowa pod redakcją Zhang Fanaa, Pei Youquana i Li
Haiyui, China's seven ancient capitals, Hebei Fine Arts Pu­
blishing House, Beijing 1991.
Scarpari, Maurizio, Chine ancienne. Des origines a la dynastie
Tang, Editions Grund, Paris 2000.
Stafutti, Stefania, Romanioli, Frederica, Tresors d’une civilisation
ancienne, Editions White Star, Paris 2008.
Turnbull, Stephen, Noon, Steve, Chinese walled cities 221BC-
AD1644, Osprey Publishing, Oxford 2009.
Granet, Marcel, Cywilizacja chińska, Państwowy Instytut Wy­
dawniczy, Warszawa 1973.
Praca zbiorowa pod redakcją Jacques’a Gernet, Alaina Thote,
Corinne Debaine-Francfort i Michelle Pirazzoli-t’Serstevens,
Dictionnaire de la civilisation chinoise, Encyclopaedia Uni-
versalis-Albin Michel, Paris 1998.
Lewis, Mark Edward, The early Chinese empires. Qin and Han,
The Belknap Press of Harvard University Press, London
2007.
Li Xueqin, Eastern Zhou and Qin civilizations, Yale University
Press, New Haven and London, 1985.
Hardy, Grant, Kinney, Anne Behnke, The establishment of the
Hart empire and imperial China, Greenwood Guides to Histo­
ric Events of the Ancient World, Greenwood Press, Westport
CT-London 2005.
Sawyer, Ralph D., Fire and water. The art of incendiary and aqua­
tic warfare in China, Westview Press, Boulder 2004.
Clements, Jonathan, The first emperor of China, Sutton Publi­
shing, Phoenix Mill 2006.
Cotterell, Arthur, The first emperor of China. The story behind the
terracotta army of Mount Li, Penguin Books, London 1981.
Loewe, Michael, The government of the Qin and Han empires
221 BCE — 220 CE, Hacket Publishing Company; Indiana­
polis 2006.
Ssu-ma Ch’ien, The Grand Scribe’s Records. Volume /. The basic
annals of Pre-Han, redakcja i tłumaczenie na angielski Wil-
liam H. Nienhauser, Jr; Indiana University Press, Indianapolis
1994.
Ssu-Ma Ch’ien, The Grand Scribe ’s Records. Volume II. Tha ba­
sic annals of Han China, redakcja i tłumaczenie na angielski
William H. Nienhauser, Jr.; Indiana University Press, India­
napolis 2002.
Praca zbiorowa pod redakcją Wen Fong, The Great Bronze Age
of China. An exhibition from the People's Republic of China,
The Metropolitan Museum of Art, Alfred F. Knopf, Inc, New
York 1980.
Turnbul, Stephen, The Great Wall of China 221BC-ADI644,
Osprey Publishing, Oxford 2007.
Grousset, Rene, Histoire de la Chine, Wydanie poprawione i roz­
szerzone, Éditions Payot, Paris 2000.
Rodziński, Witold, Historia Chin, Ossolineum, Wrocław 1992.
Fairbank, John King, Historia Chin. Nowe spojrzenie, Wydaw­
nictwo Marabut, Gdańsk 1996.
Eberhard, Wolfram, A history of China, wyd. III rozszerzone;
University of California Press, Berkeley 1971.
Roberts, J.A.G., A history of China: prehistory to C. 1800, St.
Martin’s Press, New York 1996.
Gernet, Jacques, A history of Chinese civilization, Cambridge
University Press, Cambridge 1999.
Pan Ku, The history of the Former Han dynasty, tłumaczenie
i redakcja Homer H. Dubs. Waverly Press, Inc; Baltimore
1938.
Peers, Chris, Perry Michael, Imperial Chinese Armies: (I) 200
BC-589 AD, Osprey, London 1995.
Li Si: Chancellor of the Universe, Paul Rakita Goldin in The
human tradition in premodern China, praca zbiorowa pod
redakcją Kennetha J. Hammonda, Scholarly Resources Inc.,
Wilmington 2002.
Qian, Sima, Mémoires historiques. Vies de Chinois illustres. Tłum
i redakcja Jacques Pimpaneau; Éditions Philippe Picquier,
Arles 2002.
Praca zbiorowa pod redakcją David A. Graffa i Robin Higham,
A military history of China, Westview Press, Boulder 2002.
Qian, Sima, Records of the Grand Historian. Han Dynasty I,
redakcja i tłumaczenie na angielski Burton Watson, Columbia
University Press Book, New York 1993.
Qian, Sima, Records of the Grand Historian. Qin Dynasty, re­
dakcja i tłumaczenie na angielski Burton Watson, Columbia
University Press Book, New York 1993.
Records of the historian. Chapters from the Shih Chi of Ssu-Ma
Ch’ien, redakcja i tłumaczenie Burton Watson, Columbia Uni­
versity Press, New York and London 1969.
Yuan Yang, Ming Ping, The rise and fall of the empires — war
stories in Ancient Chin, Foreign Language Press, Beijing
2001.
Chun-shu Chang, The rise of the Chinese Empire, vol. I. Nation,
State and Imperialism in Early China, ca 1600 B.C. — A.D. 8,
The University of Michigan Press, Ann Arbour 2007.
Sy-Ma Ts’ien, Syn Smoka. Fragmenty zapisków historyka, tłuma­
czenie na polski Mieczysław J. Künstler, Czytelnik, Warszawa
2000.
Tales of Prime Ministers in Ancient China, Tłumaczenie i redak­
cja Cheng Yu, Foreign Language Press, Beijing 2001.
Red. Yuan Yang i Xiao Ding, Tales of Emperor Qin Shihuang,
Foreign Language Press, Beijing 1999.
Sawyer, Ralph D., The Tao of deception. Unorthodox warfare in
historic and modern China, BASIC Books, New York 2007.
Sawyer, Ralph D., Sawyer, Mei-chun Lee, The Tao of spy craft.
Intelligence theory and practice in traditional China, We-
stview Press, Boulder 2004.
Qian, Sima, Warlords and other biographical sketches from
a Chinese prose classic, Tłumaczenie i redakcja William
Dolby i John Scott; Southside, Edinburgh 1974.
Peer, Chris, Warlords of China. 700 B.C to AD 1662, Arms and
Armour Press, London 1998.
SPIS TREŚCI

Wstęp.......................................................................................5
Rządy Pierwszego Cesarza (221-210 r. p.n.e.)....................... 8
Spisek na Piaskowym Wzgórzu i początek panowania
Drugiego Cesarza (zima 210 — sierpień 209 r. p.n.e.).........48
Chińskie armie i sztuka wojny w latach 209-202 p.n.e.........59
„Pościg myśliwych za rączym jeleniem” — wielkie
powstanie przeciw reżimowi Qin (209-206 r. p.n.e.)............96
Wielka wojna Czu z Han o hegemonię
(maj 206 — luty 202 r. p.n.e.).............................................207
Konsekwencje konfliktu i dalsze losy zwycięzców............ 281
Bibliografia......................................................................... 291

Vous aimerez peut-être aussi