Académique Documents
Professionnel Documents
Culture Documents
www.bellona.pl,www.ksiegamia.bellona.pl
ISBN 978-83-1113183-5
Druk i oprawa:
Lotos Poligrafia Sp. z o.o.
ul. Wat Miedzeszyński 98
04-987 Warszawa
WSTĘP
szego Cesarza, gdyż jest ona odwołaniem się do Drogi (tao) — podsta
wowego konceptu tej szkoły filozoficznej.
5 Qin Szihuangdi — Pierwszy Dostojny Władca z dynastii Qin.
My, zebrani tutaj jego wasale, zjednoczeni w podziwie
chwalebnych dokonań Cesarza,
piszemy te słowa w kamieniu i metalu, stawiając Jego
Wysokość za wieczny przykład.
7 Biblioteka
przechowująca dokumenty dla potrzeb władcy i jego
współpracowników.
poddanych winny być przyniesione gubernatorom i ko
mendantom do spalenia. Każdy, kto będzie dyskutował
o [tych] dokumentach i pieśniach, winien zostać publicz
nie stracony na rynku. Wszyscy, którzy będą powoływać
się na starożytność, aby krytykować nowy ład, zostaną
straceni wraz z rodzinami. Urzędnicy wiedzący o popeł
nieniu takiego przestępstwa i niereagujący będą karani
tak samo, jak główni winowajcy. Edykt ma zostać zreali
zowany w ciągu trzydziestu dni od ogłoszenia — a każ
dy, kto po tym czasie nie spalił swoich książek, zostanie
naznaczony tatuażem przestępców i zesłany na ciężkie
roboty. Zakaz posiadania książek nie dotyczy jedynie dzieł
o medycynie, wróżbictwie, rolnictwie i leśnictwie. Jeśli
zaś ktoś chce się kształcić, winien pobierać nauki u mia
nowanych w tym celu urzędników.
Jeśli mąż zachowuje się jak wieprz w czasie rui [jest nie
wierny],
zabicie go nie jest zbrodnią; niech więc mężczyźni dobrze
się prowadzą.
2 Jawni zdrajcy nie byli jednak mile widziani nigdzie i przypadki zmia
ny strony przez oficerów na polu walki były praktycznie nieznane.
Mechanizm poboru w Siedmiu Królestwach w końcu
III w. p.n.e. nie jest szczegółowo znany, ale wiemy, jaki był
stan rzeczy w latach 90. II w. p.n.e. Biorąc zaś pod uwagę,
że dygnitarze, którzy rządzili wtedy Chinami, wzorowali
się na instytucjach i praktykach kraju Qin z poprzedniej
epoki, można uznać, ze organizacja poboru była podobna.
Coroczna branka do wojska obejmowała tylko mniej
szość mężczyzn w wieku poborowym, aby nie zdezorga
nizować rolnictwa, co zaowocowałoby głodem w ciągu
następnych kilku miesięcy. Żadne królestwo nie było też
w stanie wyżywić armii złożonej z większości swej męskiej
ludności dłużej niż kilka tygodni. Tylko wtedy, gdy wróg
podchodził pod mury stolicy, wzywano pospolite ruszenie
złożone z każdego, kto mógł nosić broń, po czym szybko
zwalniano do domu większość żołnierzy, gdy tylko zagro
żenie minęło.
Pobór obejmował mężczyzn w wieku od 23 do 56 lat,
którzy wcześniej nie odbyli służby wojskowej — limity
wieku zapewne trochę się różniły w poszczególnych kró
lestwach. Dolny wiek poborowych celowo był wysoki, aby
młodzi mężczyzni mogli najpierw ożenić się i założyć ro
dziny. Ludność była dla wszystkich Walczących Królestw
najważniejszym „surowcem” i dlatego władcy chcieli, aby
poddani, którzy nie przeżyją służby wojskowej, pozostawili
po sobie jakie potomstwo, choćby nieliczne. Okres służby
trwał dwa lata, z czego pierwszy rok był poświęcony na
szkolenie, zaś drugi na służbę garnizonową i roboty pu
bliczne (konserwacja wałów przeciwpowodziowych, osu
szanie bagien, karczowanie lasów etc.). Okres służby mógł
zostać przedłużony dla całego rocznika, jeśli zachodziła
pilna konieczność, zaś dla pojedynczych poborowych, jeśli
dopuścili się oni wykroczeń dyscyplinarnych. Zazwyczaj
nie przedłużano służby dla całych grup na długi okres bez
naprawdę ważnych powodów, z obawy przed masową de
zercją lub buntem.
Żołnierze, którzy nie odbyli pełnego rocznego okresu
szkolenia, byli posyłani na front tylko w razie absolutnej
konieczności. Jeśli była potrzeba wystawienia licznej armii,
powoływano pod broń na ograniczony czas rezerwistów,
którzy już zakończyli służbę wojskową. Wojsko złożone
z w pełni wyszkolonych żołnierzy było w sposób oczywisty
mniej podatne na panikę i bardziej zdyscyplinowane niż
zwykłe pospolite ruszenie. Jeśli było konieczne uzupeł
nienie szeregów „zielonymi” rekrutami, rozpraszano ich
po poszczególnych oddziałach, aby uniknąć skupiania ich
na jednym odcinku.
Bitwy prawie zawsze zaczynały się od demonstracji
siły. Aby zastraszyć przeciwnika, wojska chińskie w tych
czasach niosły do bitwy tysiące chorągwi, a także setki
bębnów, trąb i brązowych dzwonów. Przed walką obie ar
mie biły w bębny i dzwony, trębacze dęli w trąby, żołnierze
skandowali wojene okrzyki i powiewali chorągwiami, ude
rzali bronią w tarcze i rytmicznie przytupywali, aby dodać
sobie animuszu i zastraszyć przeciwnika. W epoce Walczą
cych Królestw parę razy taka demonstracja siły wystarczyła
do rozstrzygnięcia bitwy, gdyż armie złożone głównie ze
zmobilizowanych chłopów łatwo popadały w panikę, jeśli
nie zostały odpowiednio wymusztrowane i nie były trzy
mane żelazną ręką przez oficerów.
Jeśli dystans między wojskami na to pozwalał, żołnierze
obrzucali się także wszelkiego rodzaju wyzwiskami. Wie
my, ze południowcy z Czu i ludzie z położonego daleko na
zachodzie kraju Qin, znacznie różniący się wyglądem i dia
lektem od pozostałych Chińczyków, byli szczególnie często
celem rasistowskich epitetów. Ludzie z Czu byli często na
zywani „małpami w kapeluszach” (z racji domniemanej głu
poty i brzydoty południowców), zaś ludzi z Qin nazywano
„wilkołakami” lub „dzikimi bestiami” (z powodu bujniej
szego ponoć owłosienia, bardziej śniadej cery, a zwłaszcza
wyjątkowej rzekomo krwiożerczości i brutalności).
Kraj Yan — rozległy, ale najsłabiej zaludniony wśród
Walczących Królestw — wypracował szczególnie skutecz
ną metodę zastraszania dzięki swoim doboszom. Koncert
bębnów z kraju Yan był ponoć wyjątkowo głośny i przera
żający i niejeden raz pomógł armii tego królestwa w walce
z liczniejszym przeciwnikiem.
Oprócz hałasu czasem do zastraszenia przeciwnika słu
żyło utrzymywanie absolutnej ciszy, co jednak było uważa
ne za ryzykowne. Armia Qin, w której panowała wyjątkowo
drastyczna dyscyplina i która była uważana za wyjątkowo
brutalną i krwiożerczą, potrafiła jednak zachowywać ab
solutną ciszę i niewzruszony spokój. Stojący nieruchomo
i w milczeniu pod tysiącami czarnych sztandarów żołnierze
z Qin czekali, aż przeciwnik skończy swe okrzyki i bicie
w bębny, oszczędzając siły na walkę, następnie zaś, zamiast
atakować biegnąc, maszerowali powoli, zachowując niena
ganny szyk aż do momentu starcia. Następnie walczyli, nie
wydając dźwięku (czasem wcześniej oficerowie kazali im
zagryźć kawałki drewna). Ta milcząca i spokojna pewność
siebie owianych ponurą sławą „wilkołaków” z zachodu po
trafiła wystraszyć przeciwnika nawet bardziej niż jakikol
wiek hałas. Metoda ta jednak nie była często stosowana
przez inne królestwa.
Innym, znacznie brutalniejszym sposobem zastraszania
przeciwnika było składanie ofiar ludzkich przed rozwinię
tym szykiem, bezpośrednio przed atakiem, przy czym na
ofiary wybierano najchętniej jeńców z wrogiej armii lub
schwytanych mieszkańców wrogiego kraju. Krwią ofiar
smarowano następnie tarcze i twarze żołnierzy z pierw
szych szeregów.
Najskrajnieszą metodą wojny psychologicznej był ry
tualny kanibalizm. Dość często przed walną bitwą ciała
zabitych nieprzyjaciół, a czasem nawet żywych jeszcze
jeńców gotowano, po czym żołnierze, oficerowie i genera
łowie pili uzyskany w ten sposób bulion w ramach magicz
nych rytuałów mających zagwarantować im powodzenie
w walce.
Oprócz tej wyjątkowo rozbudowanej walki psycholo
gicznej taktyka piechoty była w ogólnym zarysie podobna
jak w innych starożytnych sztukach wojennych, używają
cych wielkich pieszych formacji. Celem podstawowym by
ło złamanie szyku przeciwnika, co zazwyczaj rozstrzygało
losy bitwy. Można to było osiągnąć na kilka sposobów.
Wydaje się, że najskuteczniejszą metodą przerwania
wrogich linii było uderzenie doborowej formacji na sta
rannie wybranym odcinku. Uderzenie to mogło być po
przedzone quasi-samobójczą szarżą oddziału karnego, po
której atakowali doborowi żołnierze, skupieni w „grupie
zaskoczenia”. Taktyka ta — prosta, choć kosztowna — czę
sto przynosiła dobre rezultaty. Dlatego w większości sta
rożytnych chińskich podręczników wojskowych zaleca się
przejęcie inicjatywy, aby nie czekać na atak przeciwnika.
Drugą metodą było oskrzydlenie — manewr mniej kosz
towny i dość łatwy do przeprowadzenia dla armii mających
przewagę. Generałowie chińscy zawsze obawiali się tego
rozwiązania i bardzo dbali o ochronę, najczęściej ustawiając
na skrzydłach jazdę (o czym za chwilę) lub, jeśli nie mieli
wystarczającej ilości konnicy, zajmując taką pozycję, aby
przeciwnik nie mógł zajść ich z flanki, opierając skrzydła
o przeszkody naturalne, jak rzeka, bagno, strome wzgórze
lub gęsty las.
Jeśli ani przebicie linii, ani oskrzydlenie się nie udały,
pozostawała jeszcze trzecia, najkrwawsza metoda — napie
ranie na przeciwnika całą linią i spychanie go aż do chwili,
gdy jego szyki zaczną się kruszyć. Chińscy generałowie
starali się unikać takich bitew, gdyż były one bardzo kosz
towne także i dla zwycięzcy, ale czasami sytuacje takie się
zdarzały w przypadku bojów spotkaniowych, gdy żadna ze
stron nie była dobrze przygotowana do walki. Czasem także
generałowie, mający duże zaufanie do swoich żołnierzy,
podejmowali ryzyko takiej bitwy, jeśli uważali, że wojsko
przeciwnika ma niskie morale i jest słabo wyszkolone.
Dowódca walczący z silniejszym przeciwnikiem często
wolał przyjąć bitwę na umocnionej pozycji. Generałowie
chińscy zamykali się jednak w miastach tylko wówczas, je
śli absolutnie nie mogli tego uniknąć — woleli wznieść pod
miastem umocniony obóz. Chińskie warowne obozy przy
pominały koncepcją pozycję Tarnowskiego pod Oberty
nem lub szańce Chodkiewicza pod Chocimiem. Te rozległe
umocnienia pozwalały dać schronienie armii i umożliwiały
swobodne manewrowanie dużych formacji tak piechoty, jak
i jazdy, tak aby można było wzmacniać zagrożone odcinki
i dokonywać wypadów przez bramy.
Chińskie obozy warowne były otoczone linią szańców
z ubitej ziemi, wzmocnionych palisadą i czasem dodatkowo
także chronionych fosą. Aby wzmocnić szańce, do ubitej
ziemi dodawano gałęzi drzew, a nawet warstw kłód i desek.
Jeśli czas na to pozwalał, wyjścia umacniano drewnianymi
wieżami i bramą. Czasem jednak wyjścia były chronione
tylko linią wozów o grubych ścianach, połączonych łańcu
chami. Im więcej czasu było na przygotowanie warowne
go obozu, tym silniejsze były umocnienia; czasem w linie
obronne wkomponowywano najsolidniejsze murowane
budynki z przedmieścia, czasem zaś nawet posuwano się
do obmurowania przedniej części szańców cegłą.
Obóz warowny pozwalał zmniejszyć przewagę prze
ciwnika, którego żołnierze musieli przed walką wręcz
sforsować umocnienia, narażając się na ostrzał kuszników,
łuczników i miotaczy kamieni. Pozwalał on także doko
nać kontrataku, jeśli okoliczności temu sprzyjały, dzięki
czemu słabsza liczebnie armia mogła czasem przechylić
szalę zwycięstwa na swoją stronę. Rola umocnień polo
wych w starożytnej chińskiej sztuce wojennej była bardzo
duża i na stronach tej książki spotkamy wiele warownych
obozów.
UZBROJENIE, ORGANIZACJA I TAKTYKA JAZDY
I RYDWANÓW
[przyp. red.|.
Jeden z tych żołnierzy był zawsze wybierany spośród naj
większych siłaczy, gdyż tylko tacy mężczyźni byli w stanie
naciągnąć tak potężną broń. Kusze takie przebijały każdą
ówczesną zbroję nawet z odległości trzystu kroków.
Nie wydaje się, aby miotacze kamieni i ciężkie kusze były
często używane jako artyleria polowa w czasie regularnych
bitew, natomiast odgrywały sporą rolę w czasie walk wokół
obozów warownych — zarówno w ataku, jak i w obronie.
Chińska sztuka oblężnicza była w tych czasach już do
brze rozwinięta, aczkolwiek pozostawała jeszcze w tyle
za ówczesną techniką w krajach hellenistycznych Europy
i Bliskiego Wschodu.
Obronę miast stanowiły wały z ubitej ziemi, najczęściej
obmurowane z obu stron (czasem tylko z przodu) cegłą lub
kamieniem. Obwarowania większych miast wzmacniały
dodatkowo kamienne lub ceglane wieże, wzniesione w re
gularnych odstępach na wałach, pozwalające na ostrzeli
wanie atakujących z obu boków. W mniejszych miastach
wieże były zazwyczaj wznoszone ad hoc z drewna, jeśli
zachodziła obawa, ze zostanie ono zaatakowane.
Najmasywniejsze wieże wznoszono do obrony bram —
w największych miastach umocnienia wokół nich były
de facto odrębnymi fortecami, poprzedzającymi póź
niejsze barbakany. Wrota bram były wyrabiane z najso
lidniejszych rodzajów drewna, wzmacnianych metalo
wymi okuciami. W większych miastach wrota były od
zewnątrz okute metalowymi płytami. Jeśli był czas, aby
przygotować się do oblężenia, część bram i furtek zamu
rowywano, zaś resztę zasypywano kamieniami, kłodami
lub choćby ziemią i piaskiem, aby utrudnić dostęp prze
ciwnikowi, ale jednocześnie umożliwić obleganej zało
dze miasta dokonywanie wycieczek. Suche fosy bywały
używane, aczkolwiek większość miast i fortec była ich
pozbawiona. Fosy mokre (zalane wodą) były rzadkością.
W tych czasach w chińskich fortyfikacjach nie używano
jeszcze mostów zwodzonych, więc przygotowując się do
oblężenia, obrońcy zrywali większość mostów i kładek,
zachowując tylko te, które chcieli wykorzystywać do wy
padów.
Arsenał machin oblężniczych nie był jeszcze bogaty.
Oprócz wymienionych już miotaczy kamieni i ciężkich
kusz najważniejszą bronią oblegających były tarany z me
talowymi głowicami lub ostrzami, używane do kruszenia
albo rozbijania zewnętrznej obudowy wałów. Cięższe mo
dele tych machin mogły być osadzone na trójnogach lub na
kołach i obudowane solidną drewnianą osłoną. Znane były
także ciężkie drabiny oblężnicze, zaopatrzone w metalowe
haki do zaczepiania ich o szczyt wałów. Ich niektóre szer
sze i cięższe modele mogły być także ustawione na kołach
i podtaczane pod mury. Istniały wreszcie także przenośne
drewniane osłony dla saperów rozkopujących wały lub ryją
cych podkopy. Również i w tym przypadku cięższe modele
mogły być ustawiane na kołach.
Wieże oblężnicze, ustawione na kołach i wyposażone
w mosty przerzucane na mury, były znane, ale rzadko uży
wane — nie do końca wiemy dlaczego. Być może chińskich
generałów zniechęciła ich wrażliwość na ogień, gdyż w od
różnieniu od starożytnych Greków ówcześni Chińczycy
nie pomyśleli jeszcze o opancerzeniu wież oblężniczych
metalowymi płytami (jak w przypadku gigantycznych
wież Demetriusza Poliorketesa z IV wieku p.n.e.). Być
może także atak przechodzących z wież piechurów był
zbyt trudny, kiedy na szerokich wałach obronnych czekali
obrońcy ustawieni w kilka szeregów najeżonych długimi
włóczniami i halabardami. Wydaje się w każdym razie, że
ruchome wieże oblężnicze były w tym czasie w Chinach
używane wyłącznie jako górujące nad murami platformy
dla łuczników, kuszników i trebuszy, pozwalające wesprzeć
ostrzałem szturmującą piechotę, ale niezbliżające się bez
pośrednio do wałów obronnych.
Miotacze kamieni i ciężkie kusze mogły wystrzeliwać
ogniste pociski, by wzniecać pożary w obleganym mieście
albo spalić machiny oblężnicze. W późniejszych czasach
chińscy alchemicy mieli opracować mieszanki zapalające
na potrzeby wojny, jednak w III wieku p.n.e. głównymi
paliwami wojennymi były smoła i tłuszcze zwierzęce.
Również kusznicy, a zwłaszcza łucznicy chętnie używali
zapalonych pocisków w czasie oblężeń.
Chińska taktyka oblężnicza w tych czasach nie różniła
się w podstawowych zasadach od greckiej lub rzymskiej,
miała jednak pewne elementy odrębności, o których za
chwilę.
Negocjacje, zdrada któregoś z oficerów i głód były
głównymi powodami upadku warownych miast, czasem
jednak, gdy czas naglił, konieczne było wzięcie miasta
siłą. Szturm wałów obronnych przez żołnierzy wspinają
cych się po drabinach lub linach zaopatrzonych w haki był
opcją najkosztowniejszą i najbardziej ryzykowną, dlatego
większość generałów wolała jej unikać — z wyjątkiem sy
tuacji, gdy wiedzieli oni, że umocnienia miasta są w złym
stanie, dysponowali miażdżącą przewagą liczebną, zaś
obrońcy byli kompletnie zdemoralizowani — albo wreszcie
wówczas, gdy byli pewni, że zaskoczą obrońców całkiem
nieprzygotowanych. Zły stan umocnień był najczęstszą
zachętą do natychmiastowego ataku. Wały z ubitej ziemi
i fosy trzeba było regularnie reperować i konserwować,
co sprawiało, że łatwo było je zaniedbać i pozwolić, aby
deszcz osłabił obwarowania, a fosa wypełniła się ziemią
i śmieciem.
Niedbali zarządcy czasami także pozwalali, aby śmieci,
nieczystości i gruz spiętrzyły się w danym miejscu przy
wałach tak, że ułatwiały atak. W jednym ze skrajnych przy
padków miejscowy administrator pozwolił (zapewne nie
bezinteresownie), aby w oparciu o wały zbudowano wy
soką murowaną oberżę, z dachu której można było łatwo
przejść do miasta (sic!). W innym mieście, gdy zawaliła się
jedna z wież, nie tylko jej nie odbudowano, ale nawet nie
usunięto gruzu (sic!), zostawiając ewentualnemu napast
nikowi wygodną rampę na szczyt obwałowań (fundusze
na remont miejscowy naczelnik zagarnął dla siebie). Takie
zaniedbania z reguły występowały w tych miejscach im
perium, gdzie od dawna nie było wojny i gdzie w związku
z tym rzadko dokonywano inspekcji.
Jeśli atak z marszu nie był możliwy, szturm trzeba było
przygotować. Pod nadzorem inżynierów składano ciężkie,
szerokie drabiny na kołach, przy czym budowano je z drew
na uzyskanego na miejscu, gdyż tylko elementy metalowe
przewożono w taborze. Żołnierze zbijali także drewniane
osłony, aby kusznicy i łucznicy mogli ostrzeliwać obroń
ców na murach. Jeśli czas na to pozwalał, wznoszono także
drewniane wieże — zarówno ruchome do podtoczenia pod
wały, jak i stałe, budowane od razu na miejscu przyszłe
go szturmu, aby móc strzelać do obrońców także z góry.
Dopiero gdy te przygotowania były ukończone, szturm
na dobrze umocnione miasto miał jakieś szanse powo
dzenia.
Jeśli atakujący mieli więcej czasu i żywności, mogli
wstrzymać się ze szturmem i zbudować rampę z ubitej
ziemi i kłód drzew, dzięki której piechota mogła wedrzeć
się na wały miasta. Taktyka ta wymagała czasu i wysiłku,
ale jeśli żołnierze wznoszący rampę byli dobrze chronieni
drewnianymi ekranami i osłaniani przez łuczników, kusz
ników i miotacze kamieni, pozwalała na zmniejszenie strat
zarówno w czasie prac, jak i podczas szturmu.
Jeśli wzniesienie rampy nie było możliwe, oblegają
cym pozostawało zrobienie wyłomu, co można było osią
gnąć na trzy sposoby: przez rozkopanie wałów, osunięcie
ich przez podkopanie i rozmycie wodą. W tym punkcie
chińskie taktyki oblężnicze różniły się znacznie od innych
ówczesnych sztuk wojennych dzięki specyfice chińskich
fortyfikacji.
Chińskie miasta były prawie zawsze chronione nie
przez mury obronne, lecz przez wały z ubitej ziemi zmie
szanej z gałęziami, obmurowane tylko cegłą lub kamie
niem (czasem tylko z zewnętrznej strony). Wały obronne
były tańsze i łatwiejsze do wzniesienia niż mury, a także
znacznie szersze, dzięki czemu mogły się po nich poruszać
swobodnie całkiem spore oddziały wojska. Co więcej, tak
masywne umocnienia z ubitej ziemi nie mogły zostać skru
szone żadnym bombardowaniem i być może to jest powód,
dla którego w ówczesnych Chinach nie skonstruowano tak
ciężkich machin miotających jak w Grecji i Rzymie. Były
one także dość odporne na ataki saperów, gdyż aby dokonać
wyłomu, trzeba było najpierw skruszyć mur zewnętrzny, po
czym należało rozkopać potężne wały, cały czas broniąc się
przed ostrzałem i wypadami przeciwnika... Obsunięcie się
masywnego, szerokiego wału na skutek podkopu było też
trudniejsze do osiągnięcia niż w przypadku kamiennych
murów, zwłaszcza że oblężeni nie pozostawali bierni i drą
żyli przeciwpodkopy, aby wybić saperów albo zawalić ich
galerie. Co więcej, gdy oblężeni już wiedzieli, gdzie ich wa
ły są zagrożone, zazwyczaj mieli czas, aby za planowanym
wyłomem wznieść nowy wał lub przynajmniej umocnione
palisadą szańce...
Wały z ubitej ziemi miały jednak także jedną wielką
słabość — były mało odporne na wodę. Jeśli czas na to
pozwalał, a układ terenu sprzyjał, najskuteczniejszą taktyką
przy obleganiu miast było spiętrzenie wody i skierowanie
jej na wały obronne. Przeciw takiemu atakowi obrońcy nie
wiele mogli zrobić poza wyjściem z miasta i zniszczeniem
tam kanałów nieprzyjaciela, co jednak wymagało bitwy
w otwartym polu... Tak więc taktyka ta, choć wymagająca
sporo czasu, była tak skuteczna, że prawie zawsze przyno
siła upadek obleganego miasta.
***
SIŁY SPECJALNE
DOWODZENIE ARMIĄ
GÖTTERDÄMMERUNG2
(GRUDZIEŃ 208 - STYCZEŃ 206 P.N.E.)
3 Sic transit gloria mundi (łac.) — ,,tak przemija chwała [tego] świa
ta" — pierwsze słowa pieśni kościelnej, wykonywanej tradycyjnie w czasie
intronizacji papieża, przypominającej o nieuniknionym przemijaniu
wszelkich doczesnych dokonań, bogactw i zaszczytów [przyp. red.].
żonę księżniczkę z rodziny cesarskiej. Również inni jego
synowie wzięli za żony dziewczęta z klanu cesarskiego,
zaś jego córki wyszły za mąż za książąt krwi. Jego fortuna
była także ogromna, zaś tysiące dworzan i urzędników było
jego sprzymierzeńcami i klientami — wydawało się więc,
że pozycja kanclerza jest bardzo silna. Zhao Gao szybko
ją jednak osłabił.
Cesarzowi przedstawiono serię memorandów i petycji,
w których kanclerz był oskarżany o zaniedbania i w istocie
o wywołanie wielkiej rebelii, o nadmierną pobłażliwość
wobec sprawców wykroczeń, a nawet o konszachty z bun
townikami! Wyjątkowo perfidnym atakiem było oskarże
nie Li Yu, syna kanclerza, o celowe działanie na szkodę
imperium, nieudolność i brak kontroli nad powierzoną mu
prowincją.
Gdy ataki skupiły się na jego najstarszym synu, Li Si
przeraził się i wykonał zwrot taktyczny, wysyłając do ce
sarza obszerne memorandum, w którym potępiał swoje do
tychczasowe poglądy i nakłaniał władcę do większej suro
wości i zmuszenia poddanych do większych poświęceń na
rzecz wysiłku wojennego i wielkich budowli. Drugi Cesarz,
widząc, iż potężny kanclerz, którego zawsze się bał, teraz
płaszczy się przed nim i przyznaje się do błędu, przywrócił
Li Si do łask i kampania krytyki i oszczerstw skończyła się.
Niestety, konsekwencje tego były dla imperium poważne,
gdyż nawet po wielkich zwycięstwach Zhang Hana stłu
mione już raz bunty wciąż wybuchały na nowo.
Zhao Gao, nie zdoławszy doprowadzić do zagłady kanc
lerza, był teraz w desperacji, gdyż obawiał się, że w miarę
jak Drugi Cesarz dorośleje, mniej będzie ufał swojemu pia-
stunowi z lat dziecięcych, a bardziej zasłużonym urzędni
kom imperialnym. Eunuch wykonał wtedy kolejny manewr,
informując cesarza, że dworzanie naśmiewają się z niego na
skutek błędów, jakie władca popełnia w ceremoniale. Zhao
Gao doradził mu, aby zamiast się uczyć etykiety, przeniósł
się na stałe do komnat prywatnych w haremie, przestał
udzielać posłuchań i komunikował się z ministrami poprzez
zaufanych eunuchów. Młody i niezbyt mądry władca dał
się skusić perspektywą spędzania całych dni na uciechach,
z dala od zgryzot i ciężkiej pracy. Tym samym wiosną
208 roku p.n.e. Zhao Gao odizolował cesarza od dworu
i jako jedyny mający do władcy dostęp, de facto uchwycił
całą władzę w swe ręce.
Kanclerz Li Si wciąż nie wiedział, że to Zhao Gao stał
za kampanią oszczerstw, która o mało nie kosztowała go
stanowiska, i wciąż traktował eunucha jako sojusznika
i partnera. To ułatwiło temu ostatniemu ponowne pogrąże
nie kanclerza w oczach władcy. Kanclerz poprosił w tym
czasie Zhao Gao o audiencję u cesarza, chcąc zażądać od
władcy, aby powrócił do pałacu i zajął się sprawami pań
stwa. Eunuch zgodził się mu pomóc i obiecał, że wezwie
Li Si, gdy tylko Drugi Cesarz będzie miał wolną chwilę.
Parę dni później Li Si został poinformowany, że cesarz
ma teraz dla niego czas, jednak gdy wkroczył do komnat
władcy, ten ostatni był akurat w łóżku z jedną ze swych
ulubionych konkubin...
Wściekłość młodego władcy na kanclerza wzrosła jesz
cze, gdy Li Si skrytykował jego decyzję o przeniesieniu
się do haremu. Nic z tej audiencji nie wynikło, kanclerz
poprosił więc eunucha o zorganizowanie następnej. Zhao
Gao zgodził się. Parę dni później Li Si znowu dostał wia
domość, że cesarz ma wolniejszą chwilę, ponownie przybył
do pałacu i oczywiście znowu wszedł do komnaty władcy
w jak najbardziej nieodpowiedniej chwili. Znów upłynęło
parę dni i sytuacja znowu się powtórzyła... Tym razem
Drugi Cesarz rozsierdził się i uznał, że kanclerz robi mu
na złość i wybiera najgorsze możliwe momenty celowo.
Widząc dogodny moment, Zhao Gao osobiście oskarżył Li
Si i jego syna Li Yu o spiskowanie z powstańcami w celu
podzielenia imperium i przejęcia władzy w Qin.
Drugi Cesarz był młody, nieprzygotowany do rządzenia,
miał słaby charakter i całe życie ufał swemu opiekunowi —
ale mimo to nawet on nie chciał wierzyć, ze człowiek tak
zasłużony jak Li Si może zdradzić. Wybrał więc grupę dy
gnitarzy niezwiązanych ani z Zhao Gao, ani z kanclerzami
i posłał swych wysłanników w kwietniu 208 roku p.n.e. do
prowincji Sanczuan, aby sprawdzili, jak gubernator Li Yu
daje sobie radę i czy jest wciąż lojalny.
Po powrocie inspektorzy przedłożyli raport, w którym
oczyścili Li Yu z wszelkich zarzutów, podkreślili nato
miast, że w prowincji jest za mało wojska, aby skutecznie
ją kontrolować, zaś nastroje wśród ludności są złe. Niestety,
cesarz nigdy tego dokumentu nie ujrzał, gdyż Zhao Gao,
kontrolujący skutecznie dostęp do władcy, zniszczył go
i przedłożył inny raport, który sam zredagował i którego
wydźwięk był bardzo dwuznaczny. Er Szihuangdi nie wie
dział już, co myśleć w tej sprawie, i jak miał to w zwyczaju,
pozostawił decyzję Zhao Gao.
Li Si wreszcie zorientował się, że jego głównym wro
giem jest sam Zhao Gao, ale początkowo niewiele mógł
zrobić, gdyż nie mógł spotkać się z władcą ani nawet prze
słać mu pisma. Latem jednak z Sanczuanu nadeszły wieści,
które wstrząsnęły dworem — Li Yu, najstarszy syn kancle
rza, poniósł klęskę w walce z powstańcami i sam zginął.
Li Si był zdruzgotany, ale nieoczekiwanie wiadomość
ta otworzyła przed nim i jego klanem szansę na ratunek.
Cesarz także usłyszał o męstwie i śmierci Li Yu. Dało mu
to poważnie do myślenia i tym razem to pozycja Zhao Gao
po raz pierwszy się zachwiała — tym bardziej, że sytu
acja na froncie zaczęła ponownie być groźna, zwłaszcza na
południu (patrz wyżej). W lipcu 208 roku p.n.e. kanclerz
wykorzystał tę sytuację — miał jeszcze wielu zwolenników
w stolicy i w samym pałacu, udało mu się więc w końcu
dostarczyć Drugiemu Cesarzowi list, w którym informował
go o poczynaniach Zhao Gao i jego intrygach, mających
na celu odizolowanie władcy od jego ministrów. Ostrzegł
także cesarza, że Zhao Gao powoli przejmuje całą władzę
i może to nawet doprowadzić do likwidacji władcy i zastą
pienia go przez marionetkę ambitnego eunucha.
Drugi Cesarz, dotąd pozwalający sobą łatwo manipu
lować, zaniepokoił się po przeczytaniu listu na tyle, ze
wezwał Li Si na sekretną audiencję w prywatnych aparta
mentach, o której Zhao Gao nie został poinformowany. Po
tej rozmowie władca wezwał Zhao Gao, poinformował go
o zarzutach i kazał mu na nie odpowiedzieć.
Tym razem ani zręczny język, ani bystry umysł nie mo
gły wiele pomóc Zhao Gao, ale uratowały go przywiązanie
i wdzięczność cesarza za te wszystkie lata, kiedy eunuch
był jego jedynym opiekunem i przyjacielem. Er Szihuangdi
nie chciał przyjąć do wiadomości, że opiekun może być
winny intryg i nie mógł sobie wyobrazić, że będzie musiał
go stracić lub wygnać. W tym czasie z południa nadeszły
wieści o wielkim zwycięstwie Zhang Hana w kraju Czu,
co wzmocniło pozycję Zhao Gao, gdyż wydawało się, że
jego rada, dotycząca działania z największą surowością
i nieczynienia żadnych ustępstw, była słuszna. Ostatecz
nie cesarz dał się przekonać eunuchowi, że to jednak Li Si
i inni wielcy dygnitarze są zagrożeniem dla tronu. Podpisał
niezbędne dekrety i w sierpniu 208 roku obaj kanclerze,
ich współpracownicy i "wszyscy mężczyźni z ich klanów
zostali aresztowani. Niemający złudzeń co do swego losu
Kanclerz Prawej Strony Feng Quqi i generał Feng Kie po
pełnili samobójstwo w więzieniu, pragnąc uniknąć tortur
i upokarzającej publicznej egzekucji.
Natomiast Li Si nie zabił się, został więc poddany mę
czarniom. Odmówił jednak przyznania się do winy i zamiast
tego złożył oświadczenie, w którym ostrzegał, iż dalsze
obdarzanie Zhao Gao zaufaniem przez władcę doprowadzi
do wkroczenia powstańców do stolicy imperium. Tortury
trwały i w końcu kanclerz złamał się i podpisał zeznania —
tylko po to, aby następnego dnia je odwołać. Cesarz nie
chciał podpisać wyroku bez zakończenia śledztwa i doma
gał się, aby Li Si najpierw przyznał się do winy na piśmie
i by szczegółowo opisał swoje zbrodnie — zaś nawet Zhao
Gao nie śmiał zabić najdostojniejszego więźnia w kraju bez
odpowiedniego dekretu. Czas upływał, a głodzony i torturo
wany kanclerz raz podpisywał, raz odwoływał swe zezna
nia, ale śledztwa nie dawało się zakończyć. Jednocześnie
wiadomości nadchodzące z frontu znowu stały się gorsze,
gdyż Zhang Han wciąż nie mógł się uporać z powstańcami
w Czu, zaś kraje Zhao, Yan i Qi były stracone. Nikt nie
wiedział, jak dalej sprawy się potoczą. Nieoczekiwanie Li
Si zaczął znowu odzyskiwać zwolenników — cesarskie
wahanie i niepewność co do losów wojny podkopało po
zycję Zhao Gao.
Nawet skuty w kajdany i na dnie lochu Li Si był wciąż
groźny i wkrótce to udowodnił, gdy wyczuwając, że nastro
je się zmieniają, zgodził się na złożenie pisemnych zeznań
co do swoich „siedmiu zbrodni”. Było to jego ostatnie i bez
wątpienia godne przytoczenia pismo:
5 Liu Bang miał w tym czasie ok. 50 tysięcy ludzi — po tym, jak
dołączyły do niego posiłki z Czu. prowadzone przez krewnego Wu Rui,
generała Mei Xuana z narodu Yue.
mil 50-tysięczna armia była w czasie marszu bardzo wraż
liwa — jednak zamęt wśród wojsk imperialnych był tak
znaczny, że nikt nie zdołał zebrać na czas wystarczających
sił i zastąpić drogi powstańcom. Nad ranem, kompletnie
zaskoczeni, dowódcy cesarscy musieli wycofać swoją ar
mię, aby uniknąć odcięcia od stolicy i otoczenia przez sil
niejszego przeciwnika.
Tym samym w październiku 207 r. p.n.e. Liu Bang
znalazł się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Xiany
ang, w centrum Kraju za Przełęczami. Stojące na jego
drodze wojska Qin były słabsze liczebnie, do tego zde
moralizowane — tak brakiem zaufania do dowódców, jak
i porażkami poniesionymi na obu przełęczach, uważanych
dotąd za niemożliwe do sforsowania. Król Ziying posłał
na południe jedyne posiłki, jakie mógł ściągnąć: swoich
gwardzistów i ochotników, zebranych spośród dworzan
i weteranów dawnych wojen mieszkających w Xianyang
i okolicy. Wzmocniona w ten sposób armia Qin stawiła
czoła Liu Bangowi na południe od Lantian, ostatniego
większego miasta na drodze do Xianyang, ale została po
bita i musiała się wycofać. Lantian nie posiadało murów
obronnych, zostało więc pozostawione własnemu loso
wi i wojska cesarskie zajęły kolejną pozycję na północ
od niego, na wzgórzach Pa, o kilkanaście kilometrów od
Xianyang. Stąd nie było już gdzie się cofać, gdyż stolica
cesarstwa nie posiadała prawdziwych murów obronnych;
dlatego tym razem żołnierze Qin stawili rozpaczliwy opór
i obie strony poniosły ciężkie straty — jednak przewaga
liczebna powstańców ostatecznie przesądziła o ich zwy
cięstwie.
Pobita armia cesarska rozproszyła się i droga do Xian
yang stanęła otworem. Zanim jednak Liu Bang dotarł do
miasta, jego straż przednia napotkała orszak złożony z ry
dwanów, kunsztownie zdobionych wozów i kilkuset dworzan
i gwardzistów. Król Ziying, powożąc rydwanem wojennym
zaprzężonym w białe konie, ze sznurem na szyi i z cesar
skimi pieczęciami i insygniami władzy w zapieczętowanej
skrzyni u swoich nóg, przybył po niecałych dwóch miesią
cach panowania do obozu Liu Banga, dawnego skromnego
urzędnika na służbie swego ojca, aby się poddać i prosić go
o łaskę dla swego rodu i swoich poddanych.
Było to w końcu października 207 r. p.n.e. Liu Bang
wygrał tym samym wyścig do Kraju za Przełęczami i gdy
w końcu listopada 207 r. p.n.e. Xiang Yu i jego sprzymie
rzeńcy dotarli do przełęczy Hanku, ku ich wielkiemu zasko
czeniu dowiedzieli się, że nowym panem Xianyang i całej
doliny rzeki Wei i jedynym posiadaczem wielkich skarbów
zgromadzonych przez Pierwszego Cesarza jest obecnie ich
niedawny towarzysz broni, o którym od dawna nie mieli
dokładnych wiadomości i którego co poniektórzy zdołali
zapomnieć...
POWRÓT KRÓLA-HEGEMONA
(KWIECIEŃ - GRUDZIEŃ 205 R. P.N.E.)
8 Liu Bang, Zhang Liang i król Xin z Hann prowadzili wojska Han,
Hann i Zhao; Han Xin dowodził armią Qi; Peng Yue i Lu Wan stali na
czele wojsk z Liang i posiłków z Han; wreszcie Qing Bu, Liu Jia i Zhou
Yin stali na południu z siłami z Dziewięciorzecza, posiłkami z Han
i ludźmi z Czu, którzy przeszli na stronę Liu Banga.
zginęła walcząc do końca. Był wśród nich także Gong Ao,
król Linkiang. Niektórym udało się przebić i schronić się
w okolicznych lasach, gdzie żołnierze Han bali się ich ści
gać. Jednym z większych oddziałów, które dokonały tego
wyczynu, dowodził generał Zhongli Mo9.
Gdy żołnierze Liu Banga zdobyli obóz Xiang Yu i we
szli do jego namiotu, znaleźli tam zwłoki konkubiny Yu,
która popełniła samobójstwo. Zorientowawszy się, że Król-
-Hegemon uciekł i prawdopodobnie obecnie znajduje się
pośród jeźdźców, którzy przebili się przez jego linie, Liu
Bang kazał generałowi Guan Yingowi wziąć pięć tysię
cy najlepszych jeźdźców na najlepszych koniach i ruszyć
w pościg za uciekinierami.
Xiang Yu uszedł z pola bitwy z ośmiuset jeźdźcami,
dotarł do rzeki Huai i przeprawił się przez nią, kierując
się teraz ku Jangcy. Stracił jednak całe dwa dni, błądząc
po bagnach, i gdy w końcu dotarł na brzeg wielkiej rzeki,
jeźdźcy Guan Yinga już tam byli. Uchodząc przed nimi
i szukając łodzi do przeprawy, oddział Xiang Yu dotarł do
wioski Dongczeng. Tam ścigający osaczyli Króla-Hegemo
na i jego towarzyszy.
Xiang Yu i jego ludzie podzielili się wtedy na cztery gru
py i zaatakowali w czterech rozmaitych kierunkach. Zdezo
rientowani jeźdźcy Guan Yinga także musieli się podzielić,
aby im stawić czoła. Wtedy ludzie Xiang Yu połączyli się
znowu w jeden oddział, zyskując na chwilę przewagę na
jednym odcinku, i tam zaatakowali. Setki wojowników
zginęły po obu stronach, w końcu jednak ludzie Xiang Yu
wyrwali się z matni i uszli w kilku kierunkach, zmuszając
pościg także do podziału sił.
***
Wstęp.......................................................................................5
Rządy Pierwszego Cesarza (221-210 r. p.n.e.)....................... 8
Spisek na Piaskowym Wzgórzu i początek panowania
Drugiego Cesarza (zima 210 — sierpień 209 r. p.n.e.).........48
Chińskie armie i sztuka wojny w latach 209-202 p.n.e.........59
„Pościg myśliwych za rączym jeleniem” — wielkie
powstanie przeciw reżimowi Qin (209-206 r. p.n.e.)............96
Wielka wojna Czu z Han o hegemonię
(maj 206 — luty 202 r. p.n.e.).............................................207
Konsekwencje konfliktu i dalsze losy zwycięzców............ 281
Bibliografia......................................................................... 291