Vous êtes sur la page 1sur 207

HISTORYCZNE BITWY

RYSZARD DZIESZYŃSKI

KRAKÓW 1768-1772

Bellona
Warszawa
PIERWSZE POLSKIE POWSTANIE?

Stała się rzecz niesłychana. Cały Kraków o tym mówił ze


zgrozą — „Na fiolety się targają!”. Jak to możliwe? A jed-
nak.
Po biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka przyszli
13 października 1767 roku o drugiej w nocy grenadierzy
rosyjscy, na czele z pułkownikiem Osipem Igelströmem.
Biskup ukrywał się w pałacu Mniszcha w Warszawie przy
ulicy Senatorskiej, ale Rosjanie dobrze wiedzieli, gdzie
go szukać. Jeszcze zdążył zniszczyć kilka dokumentów,
przekazać rządy w diecezji biskupowi sufraganowi Fran-
ciszkowi Potkańskiemu oraz archidiakonowi Józefowi Ole-
chowskiemu, zaś zarząd dóbr — kanonikowi Tomaszowi
Michalskiemu, a już załomotały kolby rosyjskich karabi-
nów. Biskup Kajetan Sołtyk z hetmanem polnym koronnym
Wacławem Rzewuskim, jego synem Sewerynem oraz bi-
skupem kijowskim Józefem Załuskim zostali wywiezieni
w kibitce w nieznanym kierunku.
Kraków stracił swego pasterza. Jak do tego doszło?
Polska pierwszych sześćdziesięciu lat osiemnastego
wieku to okres słynnych czasów saskich („za króla Sasa
jedz i popuszczaj pasa”), gdy Wettynowie walczyli o tron ze
Stanisławem Leszczyńskim, trwały trzecia wojna północna
i wojna domowa, powstały cztery konfederacje, ale w sumie
następował rozkład życia społeczno-politycznego i upadek
6

znaczenia Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej,


zakończony narzuconym jej protektoratem rosyjskim.
W początku lat sześćdziesiątych znaczącą rolę politycz-
ną w kraju odgrywały dwa stronnictwa: staroszlacheckie
z wielkim hetmanem koronnym Janem Klemensem Bra-
nickim, sprzymierzonym z księciem Karolem Stanisławem
Radziwiłłem „Panie Kochanku”, Franciszkiem Salezym
Potockim i księciem Stanisławem Lubomirskim, oraz „Fa-
milia” Czartoryskich i Poniatowskich, kierowana przez
kanclerza wielkiego litewskiego księcia Michała Fryde-
ryka Czartoryskiego. Obóz staroszlachecki pragnął zacho-
wania wolności i przywilejów szlachty. „Familia” chciała
usprawnić centralną władzę królewską, ukrócić anarchię,
wynikającą z nadużywania wolności szlacheckiej, znieść
liberum veto, usprawnić funkcjonowanie sejmu, a także
wprowadzić reformy skarbowe i wojskowe.
Oba stronnictwa starły się w 1764 roku na sejmie kon-
wokacyjnym. „Familia” poprosiła o pomoc carycę Kata-
rzynę II, która wprowadziła swe wojska do Rzeczypospo-
litej, początkowo korpus, liczący osiem tysięcy żołnierzy,
ale skutecznie szachujący wojska hetmańskie. „Familia”
zawiązała konfederację. Doszło do walk, a wręcz do woj-
ny domowej. W końcu w obecności bagnetów rosyjskich
rozpoczął się 7 maja 1764 roku w Warszawie sejm
konwokacyjny, który przygotował elekcję króla Stanisława
Augusta Poniatowskiego i uchwalił wiele reform ustrojo-
wych, podważających dotychczasowy system demokracji
szlacheckiej. Najważniejsze, to zniesienie liberum veto
w głosowaniach przy uchwalaniu przepisów skarbowych
i wojskowych oraz ceł prywatnych.
27 sierpnia 1764 roku rozpoczęły się obrady sejmu koro-
nacyjnego. Kandydat „Familii”, a przede wszystkim carycy
Katarzyny 11, Stanisław August Poniatowski (1732-1798),
został wybrany królem głosami 5584 elektorów, a 25 listo-
7

pada 1764 roku — koronowany w katedrze pod wezwaniem


świętego Jana w Warszawie.
Stanisław August Poniatowski, syn Stanisława Ponia-
towskiego, kasztelana krakowskiego i Konstancji z Czar-
toryskich, wybitnego męża swej epoki, który ze zwykłego
szaraczkowego szlachcica doszedł do najwyższej poza
królewską godności w Rzeczypospolitej, miał rodzeństwo,
które także doszło do wysokich godności, może nie tyle swą
zaradnością i zapobiegliwością, ile dobrymi koneksjami
rodziców.
Oto oni: Kazimierz Poniatowski (1721-1800), podko-
morzy nadworny, marszałek Trybunału Koronnego w Piotr-
kowie, generał wojsk koronnych Rzeczypospolitej, starosta
szadowski, Franciszek Poniatowski (1723-1749), kanonik,
proboszcz katedry krakowskiej, kanclerz kapituły gnieź-
nieńskiej, Aleksander Poniatowski (1725-1744), adiutant
Karola księcia lotaryńskiego, feldmarszałka austriackie-
go, głównodowodzącego wojskami austriackimi w wojnie
z Prusami, Andrzej Poniatowski (1734—1773), szambelan,
feldcechmistrz, czyli naczelny dowódca armii austriackiej
w czasie pokoju, Michał Jerzy Poniatowski (1736-1794),
sekretarz wielki koronny, biskup płocki, a w przyszłości
arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski.
Wstępując na tron, Stanisław August Poniatowski podjął
próbę reform ustrojowych, chcąc unowocześnić państwo.
Utworzył namiastkę rządu z ministrami, nazywaną Konfe-
rencją Króla, w której uczestniczyli trzej kanclerze i bracia
królewscy. Powołał Gabinet, czyli kancelarię królewską.
Usiłował utworzyć stałą służbę dyplomatyczną. Ale przed-
stawiciele carycy Katarzyny II rychło uświadomili mu, że
skoro został królem z jej poręki i dzięki jej staraniom, nie
powinien działać zbyt samodzielnie. Inaczej caryca zawsze
mogłaby wybrać innego króla. Zaś stronnictwo, które dotąd
go popierało, zorientowało się, że popełniło wielki błąd,
8

opierając się na carycy, i teraz swe plany reform należałoby


raczej na razie między akta włożyć, niż je realizować.
Król został sam. Ale usiłował robić „coś pożytecznego”
dla kraju. W 1765 roku powołał Szkołę Rycerską, kształ-
cącą kadry oficerskie dla armii. Utworzył Komisje Dobre-
go Porządku, co stanowiło próbę wzmocnienia roli miast.
Zabrał się też do reformy monetarnej. Dwa lata po elekcji
doszło jednak do kolejnych zawirowań politycznych na
obradach sejmu w Warszawie, trwających od 6 paździer-
nika do 29 listopada. „Familia” domagała się głosowania
większością głosów nad wnioskami Komisji Skarbowej.
Z kolei poseł rosyjski Nikołaj Repnin (1734-1801) żądał,
aby sejm przyznał prawa polityczne różnowiercom. Ale
opozycja na czele z biskupem krakowskim Kajetanem Soł-
tykiem (1715-1788) i biskupem kamienieckim Adamem
Stanisławem Krasińskim (1714—1800) odrzucała ten po-
mysł. Z drugiej jednak strony chciała rozwiązania konfede-
racji, utworzonej na sejmie konwokacyjnym w 1764 roku
przez „Familię” . Tutaj szybko odwracały się alianse. Gdy
kanclerz wielki koronny Andrzej Zamoyski (1716-1792)
zaproponował głosowanie nad projektami Komisji Skar-
bowej, nagle posłowie: rosyjski Nikołaj Repnin i pruski
Gedeon Benoit, zagrozili, że ich państwa wypowiedzą
Rzeczypospolitej wojnę, jeśli sejm przyjmie taką ustawę.
Był to akt niesłychany ze strony tych dyplomatów wobec
sejmu, godzący w suwerenność Rzeczypospolitej, choć
oczywiście nie pierwszy. A dodatkowo kuchmistrz wielki
litewski Michał Wielhorski (1730-1794 lub 1814) zażądał
„ubezpieczenia głosu wolnego”.
Zrobiło się wielkie zamieszanie. Gdy sprawy poddano
pod głosowanie, „Familia” zagłosowała... przeciw wła-
snym wnioskom. Chodziło jej o uratowanie innych ustaw,
na przykład wprowadzenie czopowego szelężnego, zamiast
cła generalnego, reformę sądu asesorskiego oraz inne re-
gulacje prawne. Rozwiązana została nawet konfederacja
9

konwokacyjna. Ale przegrał też Repnin, bowiem dysydenci


jednak nie uzyskali praw politycznych.
Ten projekt nadal budził spore emocje. Popierali je
władcy dwóch państw ościennych: Prus i Rosji. Zapew-
ne zdawali sobie sprawę, że w tym zacofanym kraju, ja-
kim była Rzeczpospolita, spowodują wiele zamieszania,
co oczywiście było im na rękę. Ale projekt społeczeństwo
szlacheckie odrzucało.
Wtedy do Rzeczypospolitej znowu wkroczyły wojska
rosyjskie. Tym razem korpus ekspedycyjny liczył czterdzie-
ści tysięcy żołnierzy dowodzonych przez generała lejtnanta
Iwana Weymama-Ostsee (1722—1792), byłego komendanta
wojsk carycy na Syberii. Podzielił on korpus na komendy,
które mogły docierać do różnych zakątków Rzeczypospo-
litej. Jednocześnie 20 czerwca 1767 roku Repnin doprowa-
dził do zawiązania dwóch konfederacji różnowierczych:
słuckiej dla Wielkiego Księstwa Litewskiego i toruńskiej
dla Korony. Odpowiedź na ten fakt stanowiła zawiązana
23 czerwca 1767 roku konfederacja radomska. Marszałkiem
generalnym został książę Karol Radziwiłł „Panie Kochan-
ku” (1734—1790), wojewoda wileński i generał-lejtnant,
szef Regimentu Ósmego Pieszego Domu Radziwiłłów,
marszałek litewski Stanisław Brzostowski (1733-1769),
pułkownik petyhorski, szef Pułku Wielkiej Buławy
Litewskiej, wojewoda inflancki, sekretarzem zaś — Marcin
Matuszewicz (1714—1773), sędzia ziemski brzeski. Akt
konfederacji miało podpisać siedemdziesiąt cztery tysiące
szlachty. Konfederacja została skierowana przeciw królowi
Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. Repnin znowu
wykorzystał okazję polityczną i widząc możliwość
wzmocnienia opozycji antykrólewskiej, poparł także tę
konfederację. Chodziło mu głównie o zablokowanie planu
reform, ustanowionego przez sejm konwokacyjny w 1764
roku, który przecież wcześniej poparła caryca! Widocznie
zdawał sobie sprawę, że reformy te wzmacniały Rzecz-
10

pospolitą, a przecież nie o to chodziło! Nikołaj Repnin polecił


dowództwu wojsk rosyjskich, aby otaczały miejsca
zwoływania sejmików, co skutkowało wybieraniem tych
kandydatów, których wskazywał. Otrzymali oni instrukcje
poselskie, w których mieli domagać się zawarcia traktatu
gwarancyjnego z Rosją, równouprawnienia dysydentów i
przywrócenia swobód szlacheckich. Doszło do tego, że
konfederacja radomska uznała wojska rosyjskie, które weszły
do Rzeczypospolitej, za „posiłkowe i prawdziwie narodowi
pomocne”.
5 października 1767 roku zebrał się sejm i wojska ro-
syjskie otoczyły Warszawę. Wówczas nagle przywódcy
konfederacji radomskiej stwierdzili, że „coś tu nie gra”. Ale
otrzeźwienie przyszło za późno. Misterna gra ambasadora
carycy została wsparta wspomnianym już bezprzykładnym
aktem terroru: porwaniem 14 października 1767 roku przy-
wódcy konfederacji radomskiej, biskupa krakowskiego Ka-
jetana Sołtyka (1715-1788), a także biskupa kijowskiego
Józefa Andrzeja Załuskiego (1702-1774), hetmana polnego
koronnego Wacława Rzewuskiego (1706-1779) i jego syna
Seweryna (1743—1811). Zostali wywiezieni w kibitkach
do Kaługi nad Oką, osiemnaście kilometrów na południo-
wy zachód od Moskwy, gdzie przebywali pięć lat. Biskup
Sołtyk zdążył jeszcze wydać manifest: „Wzywam do mo-
dlitw o całość wiary i utrzymanie wolności narodowych”.
Sterroryzowany sejm nie tylko przyznał prawa polityczne
dysydentom, ale też zrewidował pakiet reform sejmu kon-
wokacyjnego. Utworzył delegację liczącą siedemdziesiąt
jeden osób i nadał jej pełnomocnictwa do pertraktowania
z Repninem. Oczywiście tak pokierował sprawą, że człon-
kami delegacji zostali posłowie mu przychylni. W rezulta-
cie 24 lutego 1768 roku sejm przyjął traktat o wieczystej
przyjaźni z Rosją, zaś 26 lutego 1768 roku uchwalił prawa
kardynalne. W ich skład wchodziły: wolna elekcja, utrzy-
manie zniesionego wcześniej liberum veto w sejmie, prawo
wypowiadania posłuszeństwa królowi, czyli zawiązywanie
11

konfederacji i rokoszu, nietykalność osobista, niemal nie-


ograniczona władza nad chłopami, wyłączne prawo szlach-
ty do pełnienia urzędów i posiadania ziemi, unia z Litwą,
utrzymanie przywilejów Prus Królewskich. Sejm uchwalił
też tzw. materiae status, czyli prawa, które można było
zmieniać jedynie za zgodą wszystkich posłów. Należały do
nich: zmiany i podnoszenie podatków, powiększanie woj-
ska, zawieranie przymierzy i umów handlowych, wypowia-
danie wojny i zawieranie pokoju, sprawy monetarne, zmiany
sposobu prowadzenia sesji sejmowych i sejmikowych, zwo-
ływanie pospolitego ruszenia, zmiany i tworzenie nowych
urzędów oraz nadawanie indycjenatu.
Odtąd szlachta nie musiała obawiać się o swe przywi-
leje. Zostały, jak widać, zachowane, choć nie do końca.
Szlachcic za zabójstwo chłopa już nie ograniczał się do
płacenia grzywny, lecz jednak odpowiadał głową. Na sej-
mikach nie obowiązywało liberum veto. Zapowiedziano też
ograniczenie przywilejów kleru. Gwarantką tych uchwał
została caryca Katarzyna II. W ten sposób Rzeczpospolita
stała się protektoratem rosyjskim!
Postanowienia sejmowe oburzyły polskie środowi-
ska patriotyczne. Tak doszło 29 lutego 1768 roku do za-
wiązania w klasztorze w Barze na Podolu konfederacji.
Paradoksalnie konfederaci skorzystali tutaj z jednego
z praw kardynalnych: możliwości wypowiadania posłu-
szeństwa królowi i zawiązywania konfederacji. Co na to
w takim razie gwarantka praw kardynalnych caryca Kata-
rzyna II?
Inicjatywa zawiązania konfederacji wyszła od biskupa
kamienieckiego Adama Stanisława Krasińskiego i mar-
szałka nadwornego koronnego oraz starosty generalnego
Wielkopolski, Jerzego Augusta Wandalina Mniszcha.
Adam Stanisław Krasiński (1714—1800) jako dzie-
więtnastolatek przebywał u boku króla Stanisława Lesz-
czyńskiego w oblężonym przez wojska saskie i rosyjskie
12

Gdańsku, a potem w Królewcu. Później jako kurier antysa-


skiej konfederacji dzikowskiej udał się do Paryża. Tam pod-
jął studia, skąd przeniósł się do Rzymu, w końcu do Akade-
mii Krakowskiej. Biskup płocki Andrzej Stanisław Załuski,
(1695-1758) znany mu z czasów pobytu w Gdańsku za
poparcie kandydatury króla Augusta III, został w 1736 roku
kanclerzem wielkim koronnym i namówił młodego Adama,
aby także poparł Augusta Wettyna. W nagrodę załatwił mu
godność kanonika płockiego oraz pracę sekretarza w kan-
celarii królewskiej. W 1752 roku dzięki poparciu Jerzego
Augusta Wandalina Mniszcha Adam Stanisław Krasiński
został sekretarzem wielkim koronnym. Równolegle piął
się po szczeblach kariery kościelnej. W 1755 roku został
kanonikiem gnieźnieńskim, w 1755 roku — prałatem-scho-
lastykiem gnieźnieńskim, nadzorującym szkolnictwo w die-
cezji, a w 1759 roku — prezydentem Trybunału Koronnego
w Lublinie. W tym samym roku otrzymał sakrę biskupią
i diecezję kamieniecką. Związał się ze stronnictwem het-
mana Jana Klemensa Branickiego i okazywał jawną wro-
gość „Familii”. Nie uznał uchwał sejmu konwokacyjnego
w 1764 roku, ponieważ uważał, że odbywał się on w obec-
ności wojsk rosyjskich, co stworzyło Rosji instrument na-
cisku politycznego na posłów. Podpisał wprawdzie elekcję
króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, ale od początku
zamyślał odsunąć go od tronu. Wierzył w pomoc w tym
zakresie ambasadora... Nikołaja Repnina. Dziwne! Z jednej
strony narzekał na obecność rosyjskich wojsk w Polsce,
a w końcu, kto tu je sprowadził, jak nie właśnie Repnin!
W końcu zrozumiał, że nie tędy droga, choć nadal chciał
zdetronizować „Ciołka”. I tak wpadł na pomysł utworzenia
antykrólewskiej konfederacji.
Jego przyjaciel Jerzy August Wandalin Mniszech (1715—
1778) z Kończyc zaczynał karierę polityczną w 1732 roku
od funkcji łowczego wielkiego koronnego. W 1736 roku zo-
stał podkomorzym wielkim litewskim, w 1742 roku — mar-
13

szałkiem nadwornym koronnym. W osiem lat później, jako


wdowiec, poślubił Amalię Bruhl, córkę Henryka Bruhla,
pierwszego ministra króla Augusta III, co otworzyło mu
drogę do przywództwa w partii dworskiej. To on rozda-
wał urzędy i starostwa. Sam pełnił urząd najpierw starosty
sanockiego, potem — biało-cerkiewnego, grudziądzkiego
i lubaczowskiego, a w 1757 roku został starostą general-
nym Wielkopolski. Odsunięty od wpływów na dworze kró-
lewskim po wyborze Stanisława Augusta Poniatowskiego,
stał się nie tylko wrogiem „Familii”, ale też nowego króla
i został marszałkiem konfederacji radomskiej. Gdy jednak
przejrzał rosyjskie knowania, dalsza jego droga polityczna
prowadziła w naturalny sposób do szeregów opozycji nie
tylko antykrólewskiej, ale też antyrosyjskiej.
Organizatorzy konfederacji zawiązali i zaprzysięgli
w Barze związek zbrojny. Ta niewielka mieścina na Podo-
lu, w obecnym obwodzie Winnickim na Ukrainie nosząca
poprzednio nazwę Rów, należała w początkach szesnastego
wieku do Stanisława Odrowąża i jego żony Anny, księżnej
mazowieckiej. Królowa Bona oskarżyła właścicieli o ob-
razę majestatu. Wtedy stracili swe włości, a Rów dostała
Bona i nazwała go Barem na pamiątkę swego rodzinnego
Bari. Król Zygmunt I Stary zezwolił w 1540 roku na zało-
żenie miasta na prawie magdeburskim na surowym korze-
niu, a starosta barski Bernard Pretwicz założył tam bazę
operacyjną przeciw Tatarom. Powstał tam zamek obronny,
wielokrotnie przebudowywany, który przechodził różne
koleje losu. W wojnie w 1672 roku Bar został zajęty przez
imperium osmańskie, ale w 1674 roku odzyskał go dla
Rzeczypospolitej hetman wielki koronny, a wkrótce król
Jan III Sobieski. Zapewne przywódcy nowej konfederacji
spotkali się tam, zainspirowani bliskością granicy z impe-
rium osmańskim, na którego pomoc w walce z Rosją liczyli.
Niedaleko znajdowała się Nowosiółka, należąca do jednego
z twórców konfederacji — Józefa Pułaskiego. Poza tym
14

ksiądz Marek Jandołowicz, kolejny twórca konfederacji,


budował tu klasztor1.
Oto tekst założycielski konfederacji: „My prawowierni
chrześcijanie, katolicy rzymscy, naród polski, wiemy Bogu
i Kościołowi, wolnym królom i kochanej ojczyźnie, uważa-
jąc koniec nieszczęśliwych i strasznych środków, gwałtow-
nie przeciwko wszystkiemu prawu uczynionych, nieomyl-
nie wynikający, a przynoszący niemylne nadwątlenie i pra-
wie powszechną zgubę na wiarę świętą, katolicką rzymską:
widząc oziębłość w duchowieństwie wyższym, a w głosach
większych świeckich obojętność, tudzież w obywatelach
bezwstydną bojaźń i pomieszanie, a co najnieszczęśliwsze,
że żadnej dotkliwości nie czując nachylają swe niegdyś nie-
zwyczajne głowy wolnego narodu pod jarzmo niewolniczy
syzmatyków, lutrów i kalwinów, któreśmy krwią Chrystusa
najdroższą i własną naszą odkupione bezpiecznie przed
narodami nosili, nie dbając na tureckie, tatarskie, Szwe-
dów. Kozaków hufce, które jak cień jeden od zaciągają-
cego słońca, tak oni od znaku krzyża świętego nikli przy
naszym heroicznym orężu. Ale jest Bóg w Jeruzalem, jest
jeszcze i prorok, który wszystkie wróży pomyślności. Je-
żeli żyć i umierać, stać i spadać przy boku Jego i świętej wierze
katolickiej będziemy, umocni siły nasze i wzbudzi
w nasz krew rycerską, będzie nam wodzem i przywódcą,
zasłoną i potęgą. Niech nas utrzymuje jego wszechmocna
moc, niech posili moc Syna przenajświętszego, niech nas
zagrzeje duch jego miłości! Czyńmy już więc w imię Trój-
cy przenajświętszej Boga Ojca, Syna i Ducha świętego to
sprzysiężenie osobiste i powszechne. Tarczą będzie nam
Marya. Punkta obowiązków sprzysiężonych: 1. Wiary świę-
tej katolickiej własnem życiem i krwią obligowany każdy
bronić. 2. Żadnych gwałtów, rabunków między katolikami,

1
W. Konopczyński. Konfederacja Barska, Warszawa 1936-1938,
t. l.s.32.
15

żydami, lutrami, ani osobiście, ani przez subordynowane


osoby nie powinien czynić. 3. Komendy każdy słuchać po-
winien, wiernie rozkazy pełnić, choćby z azardem życia
było oraz karze za występki ściągającej się podlegać, zaś
sama komenda ma surowo zakazać, aby w obozie żadnej
kobiety nie było. 4. Chorągiew katolickiego sprzysiężenia
jedna najpryncypalniejsza: Pan Jezus skrzyżowany na la-
mie złotej lub srebrnej, druga Najświętszej Matki na takim
że dnie. Inne pod znakiem samego Krzyża świętego być
mają, których to chorągwi, osobliwie dwóch najpryncy-
palniejszych, trup na trupie padając, wydrzeć sobie nie-
przyjacielom wiary świętej nie damy. 5. Hasło generalne:
Jezus Marya. 6. Żadnej korespondencji, ani porozumienia
czynić nie będą z nieprzyjaciołami wiary świętej, tudzież
z niezaprzysiężonymi katolikami. 7. Każdy sprzysiężony
rycerz nie powinien mieć więcej koni, tylko parę: pistolety,
pałasz i proporczyk. 8. Chorągiew każda ma być stokonna.
złożona z samych rycerzy sprzysiężonych, oprócz szerego-
wych, których oficerów czterech być ma, to jest rotmistrz,
porucznik, chorąży, strażnik, trębacz i dobosz. 9. Płaca
nasza Chrystus i Opatrzność Jego najświętsza, który zaś
będzie w sytuacji wsparcia i dopomożenia drugiemu, ob-
ligowany jest do pomocy. 10. Furaż nie większy, prowiant
ma być wybierany tylko, gdzie generalna komenda brać
i wiele każę” 2.
Ukonstytuowały się też władze konfederacji. Michał
Hieronim Krasiński (1712-1784), brat biskupa, kapitan
wojsk królewskich za panowania króla Augusta III, cze-
śnik stężycki, podkomorzy różański, starosta opinogórski,
uczestnik konfederacji radomskiej, został marszałkiem ge-
neralnym (najwyższa godność cywilna konfederacji) w za-
stępstwie nieobecnego księcia Karola Radziwiłła „Panie
2
W. Konopczyński, Panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego
w świetle źródeł, Kraków 1924, s. 11-12.
16

Kochanku”. Wydał uniwersał konfederacji oraz mianował


konsyliarzy z Małopolski, Wielkopolski i Litwy, regentów
i sekretarza, którym został Jacek Rola Kochański.
Marszałek związku wojskowego konfederacji Józef Pu-
łaski (1704-1769), którego ród pochodził z Pułazia w gmi-
nie Szepietowo w powiecie Wysokie Mazowieckie, jeden
z najbardziej wziętych palestrantów Trybunału Koronnego
w Piotrkowie dorobił się wielu królewszczyzn na Podolu
i w województwie ruskim, a także stu dwóch wsi i miaste-
czek, a wśród nich Piaseczna. Prowadził też sieć zajazdów,
zwanych wareckimi. Posłował na sejmy, pełnił godność
pisarza nadwornego koronnego i pisarza skarbowego. Jako
przedstawiciel Podlasia podpisał akt konfederacji radom-
skiej. Nie uląkł się wtedy gróźb Nikołaja Repnina, który
oświadczył, że w razie oporu ściągnie do Rzeczypospolitej
pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy rosyjskich. Józef Pułaski mu
odpowiedział:
— Mości książę raczy się mylić. Niech stanie i sto ty-
sięcy! Nasze stare, z trzynastego wieku zawołanie głosi,
że należy raczej dom spalić i z bronią w ręku w lasach się
poniewierać, niźli samowładnej mocy się poddać.
Nikołaj Repnin replikował, że jednym kopnięciem usu-
nie takich przeciwników. Na to Józef Pułaski odparł:
— Strzeż się książę, aby ostatnia na was nie wybiła
godzina 3.
Józef Pułaski, najbliższy współpracownik biskupa Ka-
jetana Sołtyka, nadał konfederacji barskiej piętno głębokiej
religijności i legalizmu szlacheckiego. Opracował jej akty
i manifest do narodu. Jeszcze w styczniu 1768 roku wraz
z Markiem Jandołowiczem powołał u Bernardynów we
Lwowie tajny Zakon Kawalerów Krzyża Świętego i orga-
nizował obronę Baru, jako dowódca Pułku pod znakiem

3
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004, s. 27.
17

Krzyża Świętego, który 6 marca 1768 roku także powołał


do istnienia.
Konfederacja barska została wymierzona przeciw róż-
nowiercom, carycy Katarzynie II i królowi Stanisławowi
Augustowi Poniatowskiemu, ponieważ narzucił on Rze-
czypospolitej gwarancje rosyjskie. Przywódcy konfederacji
chcieli na tronie polskim przedstawiciela rodziny Wettynów.
Hasło ich brzmiało: „Wiara i Wolność”. Akt konfederacji
barskiej wzywał do przystąpienia: wojsko, milicje ordynac-
kie i nadworne, a nawet milicje sołtysów „z bronią i mo-
derunkiem”. Starostowie i dzierżawcy dóbr królewskich
mieli wystawić „jednego pieszego z łanu, lub jednego kon-
nego z trzech, dobrze opatrując ich we wszelkie potrzeby
i lenung”. Szlachta mogła stanąć ochotniczo, ale wystawić
jednego na dziesięciu poddanych i jednego konnego z dzie-
sięciu włók i dymów własnej uprawy szlacheckiej. Miasta
miały dostarczyć artylerii, broni i amunicji. Nawet Żydzi
mieli przekazać armii konfederackiej „wolontariuszy” 4.
7 marca 1768 roku Józef Pułaski wydał uniwersał do
wojska i narodu rosyjskiego, gdzie powoływał się na wspól-
notę słowiańską i nawoływał wyznawców prawosławia do
współpracy z katolikami przeciwko „intrydze dysydenc-
kiej”. 12 marca zaapelował do papieża, aby poparł „wojnę
bożą”. W publicznym liście zaprosił króla do obozu konfe-
derackiego. Wystąpił o pomoc do imperium osmańskiego,
twierdząc, że Rzeczpospolita walczy nie tylko o wolność
własną, ale też tego państwa.
Niestety, nie udało się Józefowi Pułaskiemu spowo-
dować powszechnej mobilizacji. Początkowo mało kto ze
szlachty garnął się do konfederacji. W ciągu trzech miesię-
cy zebrało się jedynie pięć tysięcy ochotników. Dołączyła
też milicja magnacka przywódców konfederacji.

4
M. Kukieł, Zarys historji wojskowości w Polsce, t. 3, cz. 1. Kraków
1929. s. 339.
18

Reakcja stronnictwa królewskiego była łatwa do prze-


widzenia. Konfederacja barska została uznana za bunt.
23 marca 1768 roku Rada Senatu wezwała dowództwo
wojsk rosyjskich do stłumienia konfederacji. Za uchwa-
łą głosowało czternastu senatorów. Tyle samo głosowało
przeciw. Większości więc uchwała nie uzyskała. Mimo to
król ją podpisał.
Konfederaci gorączkowo organizowali swe siły zbrojne.
Pułk konfederacki miał składać się z trzynastu chorągwi
husarskich oraz sześciu lekkich i pancernych, liczących po
pięćdziesięciu towarzyszy lub kawalerów, i stu pocztowych.
Umundurowanie: granatowy żupan, czerwone szarawary,
czapka rogatywka. Dowódcy nosili wilczą skórę podbi-
tą czerwonym adamaszkiem. W sumie pułk miał liczyć
dwa tysiące żołnierzy. Za wzór służył tu Pułk pod znakiem
Krzyża Świętego organizowany przez Józefa Pułaskiego.
Natomiast piechota konfederacka miała biało-szarawe ku-
braki i czerwone pludry. Uzbrojenie, to wzmiankowane już
pistolety, a przede wszystkim szable.
Zaczęły się pierwsze potyczki z wojskami rosyjskimi.
Tu wyróżnił się Kazimierz Pułaski, jeden z synów Józefa.
Ten wychowanek Collegium Nobilium konwiktu teatynów
w Warszawie przy ulicy Długiej, elitarnej uczelni dla za-
możnej szlachty, od siedemnastego roku życia paź króle-
wicza Karola Christiana Wettyna (1733-1796), syna króla
Augusta III, księcia Kurlandii i Semigalii w Mitawie (obec-
nie Jełglawa), którego w 1763 roku Katarzyna II zdetroni-
zowała na rzecz Ernesta Jana Birona, po powrocie do domu
gospodarował w przydzielonej mu przez ojca wsi Zezuliń-
ce na Podolu (stąd tytuł starosta zezulinecki). Z ojcowską
konspiracją związał się 20 grudnia 1767 roku, gdy złożył
w Grabowie przed nim przysięgę na projektowaną kon-
federację. Brał udział w tworzeniu konfederacji w Barze.
Ojciec mianował go 6 marca 1768 roku pułkownikiem i
dał komendę nad czwartą chorągwią Pułku pod wezwaniem
19

Świętego Krzyża. Kazimierz Pułaski werbował chorągwie


nadworne do konfederacji, a 20 kwietnia na czele czterystu
konfederatów stoczył pomyślną potyczkę koło folwarku
Pohorele z pułkiem karabinierów, huzarami i „dońcami”
przedniej straży ośmiotysięcznego korpusu generała majora
Piotra Kreczetnikowa, których miało być dwa tysiące, zaś
w trzy dni potem odparł natarcie na Starokonstantynów,
liczącego cztery tysiące żołnierzy oddziału rosyjskiego ge-
nerała majora Iwana Podgoryczanina, weterana wojny sied-
mioletniej. Ale koło Kaczanówki wojska rosyjskie rozbiły
oddział Pułaskiego. Potem bronił Chmielnika. Dowiedział
się, że 11 maja koło Podhajec cztery sotnie kozackie puł-
kownika Weissmana rozbiły liczący dwa tysiące żołnierzy
oddział starosty trembowelskiego i grybowskiego Joachima
Potockiego (1725-1791), który choć był generałem lejtnan-
tem wojsk koronnych i szefem regimentu dragonów imienia
królowej Jadwigi, o wojowaniu miał blade pojęcie. Potocki
z resztkami swego wojska wycofał się do Horodenki, po-
tem na Bukowinę. Jeszcze 22 maja uderzył na Śniatyń, ale
bez powodzenia, więc ostatecznie wycofał się do Mołda-
wii. Nie zważając na te porażki i pojawiające się wszędzie
wojska rosyjskie, marszałek Józef Pułaski planował skon-
federowanie województwa kijowskiego i rozkazał synowi
maszerować na Berdyczów. Kazimierz Pułaski dotarł tam
25 maja 1768 roku.
W cztery dni potem Repnin wydał w imieniu carycy
Katarzyny II następującą deklarację przeciw konfedera-
cji barskiej: „Z prawdziwym żalem Jej Cesarska Mość
dowiedziała się o zgromadzeniach buntowniczych w Ba-
rze i Trembowli, związanych pod sztandarem fanatyzmu
i rebelii. Może je tylko uważać za mącicieli pokoju pu-
blicznego i wrogów ich własnej ojczyzny, którzy nie ba-
cząc na najświętsze zobowiązania Rzeczypospolitej, nie
bacząc na jej prawa, jej spokój i dobrobyt, ośmielili się
uczynić podobne powstanie, mając na uwadze tylko swój
20

własny interes, którego szukają w niepokojach i dla niego


poświęcając szczęście swojej ojczyzny. Bunt zbrodniczy,
który starają się ubarwić oczywistymi powodami, które są
tylko pretekstem do przykrycia ich prawdziwych zamia-
rów, którymi są tylko występna żądza, niepokoje, grabieże,
rozboje, pragnienie wzbogacenia się spuścizną publiczną
i wzniesienie się, by w ten sposób uniknąć kary, należnej
za ich występki.
Te są jedyne powody w połączeniu ze skargą wniesio-
ną 27 marca tego roku, zgodnie z wynikiem rady Senatu,
który pragnąc utrzymania porządku, spokoju i praw, uznał
potrzebę stłumienia i zniweczenia tego zbrodniczego przed-
sięwzięcia, zwrócił się o pomoc do Jej Cesarskiej Mości,
jako gwarantki praw, wolności i prerogatyw Rzeczypo-
spolitej. by użyła swych sojuszniczych oddziałów wojsko-
wych, które znajdują się na terytoriach Rzeczypospolitej,
by stłumić i wykorzenić tę rebelię. W przypadku, gdyby
buntownicy nie powrócili do swojej powinności i posłu-
szeństwa, od uczynienia czego są dalecy, gdy nie chcieli
widzieć generała Andrzeja Mokronowskiego, wysłanego, by
nakłonić ich po dobroci, gdy siłą zmusili wysłanego
kuriera lejtnanta regimentu hetmana wielkiego koronnego
M. Szuszkowskiego do złożenia przysięgi na ich rebelię,
nie chcąc go w inny sposób wypuścić, przeciągając sprawy,
by mieć więcej czasu na rozlanie swego jadu i by uwieść
tych, którzy nie przeniknęli ponurości ich zbrodniczych
zamiarów, używając siły równie, jak wszystkich rodzajów
buntowniczych uzasadnień, by zwiększyć ich liczebność.
Te więc jedynie powody i zobowiązania wysokiej gwa-
rancji, którą Jej Cesarska Mość na siebie przyjęła, zgodną
z pragnieniami Rzeczypospolitej, są aż nadto wystarcza-
jące, by użyła swoich wojsk w celu stłumienia i zniszcze-
nia zbrodniczego buntu. Zostaną one z pewnością nakło-
nione do tego, mając na uwadze jej sumienną dokładność
do wypełnienia zobowiązań swej korony i czuwanie nad
21

szczęściem i pokojem ludzkości. Lecz ci buntownicy, nie


zadowalając się swym występnym trybem życia, ośmie-
lili się bezpośrednio zaatakować Jej Cesarską Mość i jej
imperium, publikując druki buntownicze, by nakłonić do
rewolty własnych poddanych Cesarzowej i by skłonić swo-
ich współobywateli, by traktowali je jako wrogów, tak jak
ogłosili oni w swoich pismach, którymi są manifest z 7
marca, uniwersał z 16 kwietnia, opublikowane przez dwu
z ich przywódców. W konsekwencji pierwszego okazali zu-
chwałość zaatakowania wojsk Jej Cesarskiej Mości i zatrzy-
mali u siebie lejtnanta pułkownika Wołkowa, który został
wysłany, by ich po dobroci nakłonić, by powrócili do swej
powinności. Taki manifest mogła wydać tylko banda łajda-
ków, jakimi oni są. Podobnymi ekscesami i swoim występ-
nym życiem nie zdołają zniweczyć i odsunąć wszystkich
środków zaradczych, jakie mogłoby im nasunąć współ-
czujące serce Jej Cesarskiej Mości. Jej wojska na skutek
wyżej wymienionych przyczyn otrzymały rozkaz podjęcia
działań przeciwko tym buntownikom i im podobnym, tak
jak zasługuje na to ich zbrodniczy tryb życia i by traktować
ich jako nieprzyjaciół jej imperium, ich własnej ojczyzny
i mącicieli spokoju publicznego, by ścigać ich i ukarać
ich za ich zuchwałą i buntowniczą śmiałość. Jej Cesarska
Mość, zawsze gotowa do wypełnienia jej zobowiązań dla
zapewnienia szczęścia i pokoju ludzkości, do odróżniania
dobrych patriotów, rozkazując tę słuszną i niezbędną karę,
zarządziła, by dobrzy patrioci, miłujący pokój i spokojność
swej ojczyzny, znaleźli pewne schronienie i trwałą opiekę
w wojskach Jej Cesarskiej Mości, które zostaną użyte dla
bezpieczeństwa ich dóbr i ich osób, jak też ich wolności,
praw i prerogatyw. Jej wysoka protekcja i życzliwość nie
mają granic dla tych, którzy na nie zasługują, wypełniając
rzetelnie obowiązki patriotów, pierwszym z których jest
zachowanie pokoju i spokoju w Rzeczypospolitej. To jest
to, co niżej podpisanemu rozkazano ogłosić w imieniu Jej
22

Cesarskiej Mości jego władczyni, dodając najusilniejsze


i najbardziej stanowcze zapewnienie o jej nieustannej i nie-
wzruszonej przyjaźni do Jego Królewskiej Mości króla Pol-
ski i Rzeczypospolitej, przyjaźni, która zasadza się na naj-
uroczystszych zapewnieniach i których Jej Cesarska Mość
nie zaprzestanie wypełniać w całej swej rozciągłości” 5.
Na Bar ruszyły dywizje generałów: Piotra Kreczetniko-
wa (1727-1800) i Stiepana Apraksina, wsparte przez woj-
ska koronne pod wodzą regimentarza Franciszka Ksawere-
go Branickiego, wiernego królowi Stanisławowi Augustowi
Poniatowskiemu.
Franciszek Ksawery Branicki (1730-1819), starosta
halicki, zaczynał karierę wojskową jako dowódca szwa-
dronu kawalerii rosyjskiej w czasie wojny siedmioletniej.
Odznaczył się w 1754 roku w bitwie koło Sarbinowa (Zon-
dorf) w obecnym województwie lubuskim. Potem przeszedł
do wojska francuskiego. W 1764 roku został mianowany
wielkim łowczym koronnym, w 1765 roku — generałe-
m-adiutantem królewskim, a w 1766 roku — podstolim
wielkim koronnym. Zasłynął, gdy w rok potem pojedyn-
kował się w Warszawie z Giacomo Casanovą, kawalerem
de Seingalt (1725-1798), wenecjaninem, awanturnikiem,
podróżnikiem, literatem, a nadto wielkim uwodzicielem
dam. Poszło o względy włoskiej aktorki Teresy Cassaci.
W październiku 1765 roku Giacomo Casanova stanął twa-
rzą w twarz z podstolim. Wycelowali w siebie pistolety.
Podstoli dostał kulę w brzuch. Oburzeni jego przyjacie-
le zaczęli czyhać na życie Casanovy. Musiał ukrywać się
w klasztorze Reformatów. Został fałszywie oskarżony, że
sprzeniewierzył pieniądze loterii w Paryżu. Król kazał mu
w lipcu 1 766 roku opuścić kraj, a Franciszka Ksawerego

5 Repnin Nikołaj, Deklaracja Nikołaja Repnina 29 maja 1768 przeciw

Konfederacji Barskiej, tłumaczył M. Szczepańczyk, „Ogród Penetery”.


wiersze.wikia.com/wiki.
23

Branickiego mianował w 1768 roku generałem artylerii


litewskiej. Nic dziwnego, że Franciszek Ksawery Branic-
ki stał się jego wiernym stronnikiem, a także stronnikiem
Rosji.
Kazimierz Pułaski od 25 maja 1768 roku wraz z sied-
miuset konfederatami i ośmiuset cywilami, uciekający-
mi przed prześladowaniami wojsk rosyjskich, przebywał
w Berdyczowie nad rzeką Hniłopiat, w obecnym obwodzie
żytomierskim. Osadę wzmiankowaną w trzynastym wie-
ku i zniszczoną najazdem mongolskim odbudował około
1430 roku niejaki Berdycz. Dwa wieki potem Janusz Tysz-
kiewicz (1590-1649) wojewoda kijowski założył klasztor
Karmelitów, czyli Zakonu Braci Bożych Najświętszej Marii
Panny z Góry Karmel, jako wotum za cudowne ocalenie
z niewoli tureckiej, w którą wpadł w bitwie pod Ceco-
rą. Zakon założyli w drugiej połowie szesnastego wieku
święta Teresa z Avila i święty Jan od Krzyża. Karmelici
przybyli do Berdyczowa z krakowskiej prowincji zakonu.
W 1637 roku biskup kijowski Stanisław Zaremba sprowa-
dził do klasztoru w Berdyczowie wizerunek Matki Boskiej,
namalowany w siedemnastym wieku na wzór obrazu Matki
Boskiej Śnieżnej, który wkrótce zasłynął cudami. Klasztor
berdyczowski zyskał miano „ukraińskiej Częstochowy”.
Pielgrzymowali doń nie tylko katolicy, ale też prawosławni
z Ukrainy i Białorusi. W 1756 roku obraz Matki Boskiej
Berdyczowskiej otrzymał papieskie korony od papieża Be-
nedykta XIV. Koronacji obrazu dokonał wspomniany już
Kajetan Sołtyk, wtedy biskup kijowski.
Kazimierz Pułaski liczył na potężne obwałowania ota-
czające klasztor, do którego wiódł most zwodzony. Na mu-
rach szczerzyło lufy sześćdziesiąt armat. Wojska generała
majora Kreczetnikowa pojawiły się przed murami klaszto-
ru 31 maja i w dodatku odcięły oblężonym dopływ wody.
Konfederatom zaczęło brakować amunicji do flint i nie mie-
li czym strzelać z armat. Doszło do tego, że jako pocisków
24

używali szkła i różnego żelastwa. 13 czerwca 1768 roku


Pułaski podjął decyzję o poddaniu się i wraz ze swymi
podkomendnymi trafił do niewoli. 18 czerwca generał Kre-
czetnikow odesłał go do przejściowego obozu jenieckiego
w Połonnem koło Kamieńca Podolskiego. Stamtąd Pułaski
obserwował dalszy ciąg zmagań konfederatów z wojskami
rosyjskimi 6. Dochodziły do niego niepokojące wieści, że
wojska rosyjskie gromią wprawdzie liczniejsze, ale słabo
uzbrojone i wyszkolone oddziały konfederackie, dowodzo-
ne przez kiepskich dowódców. Zawodziła też dyscyplina.

6
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004, s. 63.
SZTURM NA KRAKÓW

Wydarzenia na niekorzyść konfederacji toczyły się lawino-


wo. 19 czerwca 1768 roku wojska rosyjskie generała majora
Apraksina wraz z kawalerią pułkownika Ozierowa i posił-
kującymi je oddziałami królewskimi Branickiego dotarły do
Baru. Do szturmu ruszyły trzy roty grenadierów. Kolumny
poprowadzili podpułkownicy: Stackelberg i Weissmann oraz
trzecią — osobiście Branicki. Wojska polskie przyglądały
się temu biernie. Obroną Baru dowodzili: Kajetan Giżyc-
ki (1720-1785), pułkownik wojsk koronnych, i marszałek
konfederacji województwa wołyńskiego oraz Wojciech
Barczewski vel Barszczewski, miecznik dźwinogrodzki,
a także charyzmatyczny karmelita ksiądz Marek Jandoło-
wicz (1713—1799). Wojska rosyjskie, nie zważając na straty,
wdarły się w końcu do twierdzy. Poległo dwustu pięćdzie-
sięciu żołnierzy rosyjskich i stu pięćdziesięciu konfedera-
tów. W ręce Rosjan wpadło blisko tysiąc dwustu jeńców,
czterdzieści pięć dział i czterysta czterdzieści strzelb. Już po
zajęciu Baru Rosjanie zamordowali dwustu pięćdziesięciu
konfederatów. Kajetan Giżycki przeszedł na stronę rosyjską
i nakłaniał potem konfederatów do poddania się, a nawet
posuwał się w tym celu do przekupstwa. Ci zaś porwali go
i wywieźli do Mołdawii, ale jakoś się im wywinął. Wojciech
Barczewski zmarł w rok później w niewoli, a ksiądz Marek
Jandołowicz znalazł się w kijowskiej ciemnicy.
26

23 czerwca 1768 roku także Michał Hieronim Krasiński


musiał przejść ze swym oddziałem na terytorium hospodar-
stwa mołdawskiego w okolicach Chocimia.
Ale wieści o zawiązaniu konfederacji w Barze rozcho-
dziły się szybko, a jej założyciele rychło znaleźli naśladow-
ców. Jak stwierdził Władysław Konopczyński, „ferment
przybierze barwę arcy-demokratyczną i wciągnie w swe
koliska żywioł mieszczański. Niemniej znając strukturę ów-
czesnego społeczeństwa musimy znów spytać z góry: czy
by do tego wybuchu doszło, gdyby za agentami nie kryły
się jakieś siły wielkopańskie, otoczone urokiem polityczne-
go autorytetu i domniemanego kredytu za granicą?”.
Autor ten wskazał na rodzinę Wielopolskich, jako „su-
flerów” czerwcowego powstania krakowskiego. Sam jed-
nak przyznał, że nie mógł to być Jan wojewoda krakowski,
ani Hieronim koniuszy koronny czy też Karol margrabia
Myszkowski, chorąży koronny. Może margrabia Franci-
szek z Pieskowej Skały, marszałek nadworny koronny, albo
Józef starosta lanckoroński? Ale byli to rojaliści, stronnicy
obecnego króla. „Jednak przez te imiona, przez te dwory
szły rzeczywiście przewodniki prądów, które szlachtę kra-
kowską i miasto Kraków miały raczej później, niż prędzej
wprowadzić w stan wrzenia” — stwierdzał dalej Konop-
czyński i wymieniał kolejne nazwiska: Jerzy Mniszech, generał
wielkopolski, szwagier Karola Wielopolskiego, czy Teodor
Wessel, pan na Pilicy, skądinąd kochanek Eleonory, żony
Franciszka Wielopolskiego.
Sufragan krakowski biskup Franciszek Potkański ogłosił
21 marca 1768 roku list pasterski: „Wołaliśmy do Boga i Oj-
ca wszelkiej pociechy, aby wejrzał na prośby nasze i nie od-
wracał ucha swego od wzdychania i wołania naszego, ale to
podobno zatamowały nieprawości nasze. Modlitwy bowiem
suche i lada jakie, posty bez umartwiania zmysłów, spowiedzi
niedoskonałe, bez poprawy złych obyczajów, przyjmowanie
Najświętszego Sakramentu zimne, bez miłości, święta bez
nabożeństwa... Dlatego stało się smutne serce nasze”.
27

W Krakowie wierni odczytywali to jako wezwanie do


zorganizowania oporu przeciw władzy, zwłaszcza że docho-
dziły wieści o rzekomych sukcesach konfederatów i poraż-
kach oddziałów Iwana Podgoryczanina, Piotra Kreczetniko-
wa i Stiepana Apraksina o przyjściu z pomocą konfederatom
wojsk tatarskich i tureckich. Ale z drugiej strony ten sam
wróg był blisko: pułkownik Panin czuwał wraz z regimen-
tem karabinierów niżnegorodzkich w Dębicy, pułkownik
Daragan z karabinierami twerskimi w Sandomierzu 1.
Mimo to po świętach Wielkanocy 1768 roku, która miała
miejsce w dniach 3-4 kwietnia, szlachta małopolska zaczęła
zbierać się koło Siewierza, aby wybrać marszałka konfede-
racji. Proponowała na tę funkcję Felicjana Michałowskiego,
stolnika krakowskiego, ale się nie zgodził. Potem padła
propozycja, aby marszałkiem został Franciszek Dembiń-
ski herbu Nieczuja (1729-1788), podczaszy wiślicki, cho-
rąży bracławski, starosta pieczonowski. Zgodził się, ale
po pewnym czasie, przeprawiwszy się łodzią przez Wisłę,
uszedł w kierunku Tyńca. Z wyborem kolejnego marszałka
przyszło poczekać, aż do czasu gdy szlachta znalazła się
w okolicach Krakowa, a ściślej na Kleparzu, który w tym
czasie stanowił odrębne miasto.
A w Krakowie, jako jednym z pierwszych miast, konfe-
deracja barska szybko znalazła swych zwolenników. To mia-
sto w czasach stanisławowskich, a zwłaszcza w pierwszych
latach panowania tego monarchy, przeżywało niepomyślne
chwile. Zaczęło się od tego, że nie została tu dokonana ko-
ronacja nowo obranego króla, chociaż Kraków formalnie
miał nadal status miasta stołecznego. Nie był to zresztą
pierwszy przypadek. Nie zostały tu bowiem koronowane
Cecylia Renata, żona króla Władysława IV, której koronę na
głowę założono w 1637 roku w Warszawie, ani też królowa

1
W. Konopczyński, Konfederacja Barska. Warszawa 1936-1938. t. 1,
s. 74-76.
28

Eleonora, żona króla Jana Korybuta Wiśniowieckiego, która


dostąpiła tej godności w 1670 roku także w nowej, choć
jeszcze nieformalnej stolicy Rzeczypospolitej. Również Sta-
nisław Leszczyński został koronowany w 1705 roku poza
Krakowem. Koronacji Stanisława Augusta Poniatowskie-
go nie przeprowadzono w Krakowie na Wawelu, ponieważ
sejm uznał, że „nadpustoszałość zamku krakowskiego i inne
ważne przyczyny” nie pozwalają na to 2.
Wprawdzie insygnia królewskie po koronacji Stanisława
Augusta w Warszawie wróciły na Wawel, ale krakowianie
uważali, że ich miasto ciągle popada w degradację w kró-
lestwie. Jako kolejny jej przejaw uznali, że w 1765 roku
władze przeniosły do Warszawy Archiwum Koronne,
znajdujące się dotychczas na Wawelu i zawierające cenne
dokumenty państwowe. Jedynie Skarbiec Koronny nadal
znajdował się na wawelskim wzgórzu. Miasto przeżywało
marazm. Rajcy przedłożyli na sejmie koronacyjnym doku-
ment zatytułowany: Dezyderia miasta statecznego Krakowa
do Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, w którym domagali się
potwierdzenia przywilejów, utrzymania praw antyżydow-
skich, a także... zlikwidowania prywatnych furtek w mu-
rach miejskich. Sejm zatwierdził wtedy roczną dotację dla
Krakowa w wysokości ośmiu tysięcy złp. Ale niektórym
dygnitarzom Rzeczypospolitej leżało jednak na sercu dobro
Krakowa. Kanclerz Andrzej Zamoyski zamierzał zorgani-
zować w Krakowie centrum handlu zagranicznego i targów
międzynarodowych. Chodziło o skierowanie eksportu z po-
minięciem Prus, których celnicy nakładali wysokie opłaty
tranzytowe na towary do krajów cesarstwa Habsburgów.
Ale podobno kupcy krakowscy nie byli należycie zainte-
2
Vołumina Legum. Leges, statua, constitutiones et privilegia Regni
Poloniae, Magni Ducatus Lithuaniae. Omniumque provinciarum anne-
xarum, a commitiis visliciae anno 1347 celebratis usque ad ultima regni
comitia, t. 7, Petersburg 1860, s. 102,
29

resowani. W 1767 roku Zamoyski przestał być kanclerzem


i sprawa stała się w ogóle nieaktualna 3.
Kraków znajdował się na uboczu wielkiej polityki.
Dopiero porwanie w czasie obrad sejmu w 1767 roku se-
natorów, a w wśród nich biskupa krakowskiego Kajetana
Sołtyka, rozgrzało emocje. Kapituła krakowska nagle stała
się ośrodkiem opozycji politycznej przeciwko królowi Sta-
nisławowi Augustowi. Wiosną 1768 roku na polach przed
Krakowem zebrała się szlachta z województwa krakowskie-
go, która z oburzeniem przyjęła wiadomość o zbliżaniu się
do Krakowa wojsk rosyjskich. Opozycji antykrólewskiej
przewodził biskup sufragan Franciszek Potkański. Do twór-
ców konfederacji barskiej w Krakowie należeli: Stanisław
Goczałkowski, Antoni Piasecki, Franciszek Maciej Silnic-
ki, Maciej Wymionko, Stanisław Goczałkowski, burgra-
bia kasztelanii krakowskiej, dzierżawca Branic i Ruszczy,
z charakteru pieniacz, gwałtowny, ale też spryciarz, udawał
stronnika królewskiego. Ale to on pertraktował w sprawie
przystąpienia do konfederacji barskiej z prezydentem Kra-
kowa Piotrem Szasterem (1723-1791), a także z radny-
mi — Wolmanem, Balcerem Hintze, braćmi Bajerami oraz
Chrystianem Józefem Junglingiem.
Antoni Pierzchała Piasecki (1730-ok.l772), pisarz ko-
mory celnej krakowskiej, tytułujący się stolnikiem mielnic-
kim, należał do twórców konfederacji małopolskiej z ramie-
nia podskarbiego wielkiego koronnego Teodora Wessela
z Pilicy, od którego dostawał instrukcje.
Wprawdzie Wessel głosował jeszcze 24 marca 1768 ro-
ku na Radzie Senatu za wprowadzeniem wojsk rosyjskich,
aby walczyły z konfederacją barską, ale potem nagle zmie-
nił zdanie i stał się jej zwolennikiem 4.
3
Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI-XVIII, t. 2. pod red. J.
Bieniarzównej, J.M. Małeckiego i J. Mitkowskiego, Kraków 1984. s. 545.
4
W. Konopczyński, Konfederacja Barska. I. 1, Warszawa 1936-1938,
s. 48.
30

Konfederację w Małopolsce wsparli: biskup sufragan


Franciszek Potkański i ksiądz Tomasz Strzemieńczyk
Garlicki, kanonik kijowski, rozżalony niewolą swego bi-
skupa Józefa Załuskiego. Przybył on do Krakowa z Du-
kli, wymowny, pełen zapału. Na Podhalu podburzał górali
przeciw Rosjanom i władzy królewskiej. Gdy w Krakowie
zawiązała się konfederacja, ogłosił się jej pierwszym kape-
lanem i „krucyferem”, i nawet niechętni mu przyznawali,
że przyczynił się w dużej mierze do podtrzymania ducha
w mieście.
Piotr Szaster, aptekarz, radny krakowski, od 1748 roku
(z przerwami) pełniący funkcję prezydenta Krakowa rota-
cyjnie w ośmioosobowej radzie, nie chciał mieszać się do
polityki i wołał ustąpić ze swego urzędu. Nie powstrzymało
to jednak organizatorów konfederacji. Jego następca Chry-
stian Józef Jungling (ok.1700-1776), kupiec z Brna, które
przyjęło prawo miejskie w 1729 roku, właściciel kamienicy
przy Rynku Głównym, sprzyjający konfederacji, zwołał na
Rynek pospólstwo i kazał mu przysięgać na wierność no-
wej władzy. Wraz z innymi radnymi stworzył reprezentację
mieszczańską, współpracującą z władzami konfederacji, co
stanowiło precedens w skali kraju. Dotąd nigdy mieszcza-
nie nie byli partnerami dla konfederacji, stanowiących prze-
cież związek typowo szlachecki. Także wojskowy garnizon
krakowski sprzyjał konfederacji. W końcu jej zawiązanie
w Krakowie stało się faktem 5.
Nie wiedząc jeszcze o tym, że 19 czerwca 1768 roku
wojska rosyjskie szturmowały daleki Bar, w dzień potem
znajdująca się w Krakowie szlachta opanowała miasto i za-
mek na Wawelu. Nie ulękła się stacjonujących na terenie
województwa krakowskiego blisko siedmiu tysięcy żołnie-
rzy rosyjskich. Tą zresztą najliczniejszą komendą rosyjską

5 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej,

Kraków 1929, s. 17.


31

w Polsce dowodził pułkownik Aleksander Suworow. Jeden


z najwybitniejszych dowódców wojskowych w historii Ro-
sji, urodził się w 1729 roku w Moskwie, jako syn generała
lejtnanta Wasilija Suworowa (1705—1775). Mając trzynaście
lat, został szeregowym żołnierzem w Siemionowskim Puł-
ku Gwardii. Po sześciu latach, w wieku dziewiętnastu lat
awansował na kaprala. W 1754 roku jako dwudziestopięcio-
latek ukończył Akademię Wojskową i jako lejtnant otrzymał
przydział do Ingermalandzkiego Pułku Piechoty. W latach
1756-1758 służył w Kolegium Wojskowym. Uczestnik woj-
ny siedmioletniej (1756-1763), walczył koło Kunnersdorf
(Kunowice), zdobywał Berlin i Kołobrzeg. W 1761 roku
wstąpił do loży masońskiej „Des Trois Etoiles”, zaś w Kró-
lewcu do „Zu Den Drei Kronen”. Od 1762 roku, jako puł-
kownik, dowodził Astrachańskim Pułkiem Piechoty. W rok
potem — Suzdalskim Pułkiem Piechoty. Na jego czele wkro-
czył do Rzeczypospolitej w korpusie generała lejtnanta Iwa-
na Wejmama i został dowódcą brygady, czy też „komendy”,
z którą znalazł się w Małopolsce. W jej skład wchodziły dwa
pułki kirasjerów, stacjonujące w Skawinie, batalion grena-
dierów z Kalwarii Zebrzydowskiej i batalion strzelców, który
stanął na kwaterach w Kętach. Na razie brygada jedynie
kontrolowała teren. Na Kraków maszerował wysłany przez
Repnina podpułkownik Bock z dwoma rotami grenadierów,
dwiema szwadronami karabinierów i szwadronem huzarów.
Rozkaz wymarszu wydał mu generał major Dunten, komen-
dant rosyjskiego garnizonu w Sandomierzu.
Repnin doskonale znał nastroje w województwie kra-
kowskim. Miał wywiad lepszy niż król. Starał się zapobiec
wybuchowi ruchawki w Krakowie i 6 marca 1768 roku wy-
słał do Pilzna oddział generała majora Iwana Podgoryczani-
na. Potem jednak skierował go na Ukrainę, a w Dębicy, jak
wiadomo, pozostał z garnizonem podpułkownik Panin 6.
6
Tamże, s. 10-12.
32

Podpułkownik Bock stoczył potyczkę z konfederatami


w okolicach Krakowa. Wedle jego meldunku do Repnina
zginęło czterech grenadierów oraz jeden kozak, trzydzie-
stu żołnierzy zostało rannych. Natomiast konfederaci mieli
stracić pół setki swoich. Siły konfederackie w Krakowie
Bock oceniał na dziesięć tysięcy obrońców.
Tymczasem 21 czerwca 1768 roku o godzinie czternastej
konfederaci powołali związek na Kleparzu, wówczas osob-
nym mieście, leżącym między obecnymi placami Matejki
i Kleparskim oraz ulicami Warszawską i Długą. Wybrali
oni marszałkiem krakowskim Michała Czarnockiego, syna
Adama, stolnika sanockiego, i Anny Gosławskiej, dziedzi-
ca połowy Secemina (obecnie powiat włoszczowski, wo-
jewództwo świętokrzyskie) i Wygiełzowa (obecnie powiat
chrzanowski, województwo małopolskie). W 1758 roku
otrzymał godność cześnika chęcińskiego, a potem — stol-
nika ziemi stężyckiej. Miał on także dobra na pograniczu
tureckim. Pewnego dnia wyprawił się na tereny imperium
osmańskiego i zagarnął ogromne stado koni. Cieszył się on
opinią awanturnika, hulaki i pijaka. Ale widocznie odznaczał
się dużą fantazją, co spowodowało, że cieszył się popularno-
ścią wśród szlachty. Jego znane powiedzenie: „dawaj wina,
póki starczy Secemina”, musiało oddziaływać pozytywnie
na jego wizerunek publiczny. Władysław Konopczyński
twierdził, że Michał Czarnocki został po prostu spojony we
własnej stancji na Kleparzu i obwołany marszałkiem.
Konsyliarzami konfederacji zostali: Franciszek Dembiń-
ski, chorąży bracławski, Stanisław Goczałkowski, burgrabia
krakowski, Franciszek Maurycy Silnicki, Ignacy Wojnicki,
Józef Michałowski, pisarz grodzki krakowski, Jan Zakrzew-
ski, regent grodzki krakowski 7.
Początkowo krakowska konfederacja liczyła sześćdzie-
sięciu trzech członków. Potem ich liczba doszła do dwustu.

1
W. Konopczyński. Konfederacja Barska, t. 1, Warszawa 136-1938,
s. 78-79.
33

Najpierw była to drobna szlachta, potem doszli mieszcza-


nie. Z „karmazynów” podpisali ją jedynie: Karol i Józef
Wielopolscy, Józef Michałowski i Eliasz Wodzicki, starosta
stopnicki, a także bliżej nieznani Jordan i Siemieftski oraz
biskup sufragan Franciszek Potkański. W mieście zapanowa-
ły nastroje iście rewolucyjne. Wszędzie widziano szpiegów
i kilku z nich powieszono. Puszkarz Maksym za to. że armata
na murach źle strzelała, został dwukrotnie poddany torturom.
Kupiec Strauss wraz z rodziną i radca komercji Friese zosta-
li „porąbani, zrabowani”. Inspektor Knoblauch uciekał po
dachach przed konfederatami. Strzelali za nim, obrabowali
jego stancję, zabrali konie i majątek. Dysydenci mieszkający
w Krakowie zostali uwięzieni w areszcie na zamku.
Starosta krakowski oddał konfederatom zamek na Wa-
welu i oddział zamkowy. Liczył on pięćdziesięciu żołnierzy
na czele z chorążym Franciszkiem Bętkowskim, przy czym
w skład załogi wchodzili: feldfebel, podchorąży, felczer,
pięciu kaprali, dwóch trębaczy, dwóch doboszów i trzydzie-
stu siedmiu gemajnów. Dysponowali dwudziestoma jeden
karabinami, osiemnastoma bagnetami, dwudziestoma pię-
cioma patrontaszami, dwudziestoma ośmioma pałaszami,
czterdziestoma ośmioma pendentami, czterema bandoleta-
mi i trzema pistoletami.
21 czerwca o godzinie siedemnastej u prezydenta miasta
Piotra Szastera zjawił się w sporej asyście Michał Czarnocki i
zażądał, aby Kraków przystąpił do konfederacji. Szaster
odparł, że naradzi się z radnymi miejskimi i da odpowiedź.
Wtedy jeden z towarzyszy Czarnockiego odezwał się:
— Mospanie! Nie trzeba nam tu teraz żadnych formal-
ności zanosić, bo do tego czasu nie ma, ile że nieprzyja-
ciel się posuwa, który aby do miasta nie wszedł, zabiegać
trzeba. Zaraz Wasza Mość poślij po radnych, bo jeżeli nie,
postąpimy inaczej!
Szaster uległ presji i złożył wraz z radnymi przysięgę na
ręce Goczałkowskiego, ale nazajutrz podał się do dymisji.
34

a jego funkcję przejął sprzyjający jawnie konfederacji ku-


piec Christian Józef Jungling. Wydarzenia zaczęły toczyć
się z dużą szybkością. Do Krakowa zbliżały się wojska ro-
syjskie. Konfederaci czuli, że wkrótce przyjdzie się z nimi
zmierzyć, ale mimo to nie tracili animuszu. Noc zeszła im
na przygotowaniach do obrony.
22 czerwca 1768 roku o godzinie ósmej konfederaci
wzięli udział w mszy świętej w kościele pod wezwaniem
Najświętszej Maryi Panny, odprawionej przez kanonika
Tomasza Strzemieńczyka Garlickiego. Potem pospólstwo
złożyło przysięgę na wierność konfederacji. Przed murami
Krakowa pokazali się żołnierze rosyjscy. „Kiedy Moskwa
przybyła pod mury Krakowa, zastała bramy zamknięte,
a domagając się weń wnijścia odpowiedziano, że nie tyl-
ko się nie otworzy, ale i do ostatniego bronić się za wiarę
i wolność nie zbraniawszy się” — zapisał świadek tych wy-
darzeń, franciszkanin ksiądz Wincenty Wytyszkiewicz 8.
O godzinie dziewiątej według kupca Wojciecha Mą-
czeńskiego (1736-1814), autora Dziennika zdarzeń.... od-
dział rosyjski, liczący 1200 żołnierzy zaatakował Kraków.
Najpierw artyleria otworzyła ogień do murów, ale mimo
oddania szesnastu salw nie wyrządziła murom większych
szkód. Broniło ich kilkudziesięciu rzemieślników. Należeli
do Bractwa Kurkowego, które poprzez ciągłe ćwiczenia
strzeleckie na tzw. celestacie koło Bramy Mikołajskiej na-
uczyło ich celnie strzelać. Żołnierze rosyjscy zostali za-
skoczeni snajperskimi umiejętnościami braci kurkowych.
Napastnicy stanowili dość łatwy cel. W pewnym momencie
w Krakowie rozeszły się pogłoski, że dowódca oddziału ro-
syjskiego generał Panin, synowiec posła Nikołaja Repnina,
został postrzelony w twarz. W rzeczywistości nie generał,
lecz podpułkownik Panin nie uczestniczył w tym natar-

8
Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacji
Barskiej pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911, s. 1.
35

ciu, a postrzelony został dopiero w kolejnych utarczkach


17 sierpnia 1768 roku. Zginęli natomiast w wyniku ostrzału
braci kurkowych dwaj oficerowie i dwudziestu dziewięciu
żołnierzy rosyjskich. Sześćdziesięciu odniosło rany, a wśród
nich dowódca szturmu podpułkownik Bock 9.
Bock raportował, że stracił czterech grenadierów i jed-
nego Kozaka, a także ma trzydziestu rannych, w tym oprócz
siebie, porucznika artylerii księcia Baratajewa. Konopczyń-
ski podał, że podpułkownik Bock początkowo usiłował
sforsować mury miejskie osiemdziesięcioma karabiniera-
mi, ale „przywitany z Barbakanu i murów miejskich salwą
z muszkietów daremnie ściągnął resztę korpusu; spróbo-
wawszy rozwalić Floriańską Bramę ze znaczną stratą sam
dwukrotnie ranny poszedł obozować pod Czerwony Prąd-
nik” (obecnie koniec alei 29 Listopada) 10.
Jeszcze przed wyruszeniem do natarcia podpułkow-
nik Bock w raporcie do Repnina ocenił sytuację w oko-
licach Krakowa i prosił o posiłki. Repnin w odpowiedzi
z 25 czerwca oświadczył, że posyła mu rotę grenadierów
i szwadron huzarów z Sandomierza, dowodzone przez kapi-
tana Treydena i rotmistrza Patkula. Zaznaczył jednak, żeby
podpułkownik Bock nie wierzył w przesadzone wieści o li-
czebności konfederatów w Krakowie. „W województwie
krakowskim nie ma nawet pół tysiąca szlachty — dowo-
dził. — Magnaci zachowują się obojętnie wobec konfede-
racji. Dowód stanowi wybór na marszałka Czarnockiego,
zniszczonego przez procesy i pomawianego o rozboje na
drogach publicznych. Buntowników jest najwyżej stu razem
z chłopami. Ale mogli łatwo rozbroić załogę królewską,
bowiem liczyła ona zaledwie osiemdziesięciu żołnierzy.
Armat nie mają i pół tuzina. Zanim dostaniesz pomoc nie
9
Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI—XVIII, Kraków 1984,
s. 550.
10
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. I. Warszawa 1936-1938.
s. 79.
36

daj konfederatom wyjść z miasta. Napastuj wychodzących,


ściągaj promy, pilnuj Wisły, odcinaj dowóz żywności, roz-
stawiaj posterunki na drogach, nie zbliżaj się do murów na
odległość strzału armatniego. Nade wszystko nie puszczaj
wrogów w góry węgierskie. Warto by też schwytać naczel-
ników buntu drogą przekupstwa za 500-1000 dukatów” 11.
Napomnienia i uwagi Repnina okazały się spóźnione.
Ale on wciąż wierzył, że podpułkownik Bock da sobie radę,
skoro ma wystarczające siły do zajęcia Krakowa. Ranny
dowódca rosyjski, zdając sobie sprawę z tego, że to natarcie
przynosi jedynie straty, nakazał cofnąć się za kościół pod
wezwaniem świętego Floriana przy obecnej ulicy Warszaw-
skiej, a także na jurydykę Wesołą (obecna ulica Kopernika).
Zginęło wtedy czterech przypadkowych cywilów. Wojska
rosyjskie zjawiły się też na Prądniku (tereny na północy
Krakowa) i w Czyżynach (obecnie zachodnia część No-
wej Huty). Zaczęły też rabować dobra cystersów w Mogile.
Legendę o śmierci Panina utrwaliła wmurowana w ścianę
Barbakanu w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku
tablica: „Dnia 22 czerwca 1768 roku Marcin Oracewicz
mieszczanin i pasamonik krakowski strzałem z murów miał
zabić pułkownika rosyjskiego, skutkiem czego Rosjanie
dnia tego od miasta odstąpili” 12.
Nazwisko Marcin Oracowyc pojawiło się w aktach
grodzkich Krakowa już w 1719 roku, jako wyzwolonego
na „towarzysza”, czyli czeladnika. W 1723 roku jako mistrz
wpłacił wpisowe 3 złp i 32 grosze. Z kolei w 1766 roku pani
Oracowycowa wpłaciła do cechu pięć groszy wdowiego.
Czy to był ojciec naszego Marcina Oracewicza, czy zupeł-
nie inna postać, niezwiązana z nim rodzinnie? Faktem jest,
11
J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w czasie konfederacji
Barskiej, Kraków 1929, s. 23.
12
M. Chmiel, Marcin Oracewicz mieszczanin krakowski, Kraków
1897, s. 3.
37

że Marcin Oracewicz jun. urodził się w Lubowli na Spiszu


jako Marcin Oracz. Słowacy uważają, że to ich ziomek
w poszukiwaniu chleba przywędrował do Krakowa i podjął
naukę zawodu. W 1743 roku wyzwolił się na czeladnika.
Chciał zostać mistrzem. Ale musiał otrzymać obywatelstwo
miasta i przyjąć prawo miejskie, a także ożenić się, czyli jak
to wtedy się mówiło „postanowić się”. Jeśli był wcześniej
żonaty, musiał zapłacić za wcześniejszy ożenek. Marcin
Oracewicz przyjął prawo miejskie 17 listopada 1745 roku
i został wpisany do ksiąg miejskich.
„Ja przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy
Jedynemu, iż Królowi Jego Miłości Polskiemu wierność,
a ich Mościom Panom Radcom Krakowskim, którzy teraz
na tym urzędzie są i którzy potem będą posłusznym będę
przy miejskich prawach, przywilejach i ustanowieniach
tegoż miasta. Krakowa zawsze dostawać będą tak, jako na
mnie, wiernym i posłusznym mieszczaninem przynależy.
Tajemnic Rzeczypospolitej miasta też żadnemu człowie-
kowi wyjawiać nie będę. A kto by się sprzeciwiał Ich Mo-
ściom Panom Radcom krakowskim i pospolitemu dobru
miasta tego, takiemu ja nie będę pomagać, ani tego taić, ale
wszystko czynić będę, co należy ku pomnożeniu i pożyt-
kowi miasta. A jeżeli kto co mówił nieprawdę i przeciwko
honorowi o Ich Panach Mościach Panach radcach Krakow-
skich takem ja według możności mojej sprzeciwiać się i to
Ich Mościom doniosę i też z takimi spotykać i handlu mieć
nie będę, którzy by tak, jako ja mieszczanom krakowskim
przyjazny nie był przez co by do Króla Jego Mości ginąc
miało także i miastu Krakowowi. Tak mi Panie Boże do-
pomóż w Trójcy Najwyższej. Amen" 13.
Każdy przyjęty składał opłatę magistratowi i podarunek
z prochu lub strzelby w jednej z baszt miejskich. W tym
wypadku na życzenie burmistrza Jana Dzianotta Marcin

13
Tamże, s. 5.
38

Oracewicz został zwolniony z opłaty, ale na uzbrojenie mu-


siał dać 20 złp. Oracewicz ożenił się z mieszczką Anną
Zamieszkał w Szarej Kamienicy przy Rynku Głównym, bu-
dynku, który jak rzadko inny w Krakowie zasłynął w histo-
rii, jako rzekoma siedziba Sary, kochanki króla Kazimierza
Wielkiego (pospólstwo zamiast Sara mówiło Szara i stąd
nazwa kamienicy, podparta kolorem fasady). W 1753 ro-
ku ćwiczył się na łąkach czyżyńskich w strzelaniu. Oko
miał znakomite, bowiem ustrzelił trzy przepiórki. Ale je-
den z towarzyszących mu ćwiczących wypalił ze sztućca
w kierunku drogi. Akurat przejeżdżał jakiś możnowładca,
który uznał to za napad. Zostali zatrzymani przez strażni-
ków miejskich i ledwie wytłumaczyli się, że nie mieli złych
zamiarów. Przez trzy lata Oracewicz uprawiał inny zawód.
Ale 20 marca 1760 roku wrócił do cechu i na jego zebraniu
„przeprosił za zniewagę”, po czym dał „na lepszą”. Po pew-
nym czasie został wybrany podstarszym, czyli przysadnym,
a w 1765 roku — starszym cechu. W rok potem musiał
zapłacić „peny”, czyli karę w wysokości sześciu groszy
do kasy cechowej, za to, że nie był na mszy suchedniowej.
Od 1764 roku dzierżawił Basztę Pasamoników przy ulicy
Szpitalnej. Miał z żoną Anną dwóch synów: Jana Kante-
go i Macieja. Obaj zostali pasamonikami. Starszy syn nie
przebywał w mieście w czasie najazdu rosyjskiego. Wrócił
dopiero 28 października 1778 roku „za co niech będzie
Bogu chwała amen”, jak zapisano w księgach miejskich.
To jedyny taki wpis, który świadczy dobrze o patriotyzmie
krakowian. Widocznie kronikarz miejski zdawał sobie spra-
wę, że syn Marcina Oracewicza może być prześladowany
za wyczyn ojca przez władze rosyjskie. Natomiast Maciej
Oracewicz został czeladnikiem w 1772 roku.
Wedle legendy wyczyn Marcina Oracewicza polegał na
tym, że zabił strzałem ze „sztućca”, dowodzącego natar-
ciem Panina. Jak podał Adam Chmiel: „Dowódca wojska
moskiewskiego generał Panin kazał dać ognia z armat do
39

Bramy Floriańskiej. Kiedy jednak strzały armatnie nie zdo-


łały bramy wybić, choć drzwi mocno nadwyrężone zostały,
Panin szukał sposobu i miejsca wedle Bramy Floriańskiej,
jeżdżąc na koniu ze swymi oficerami, ukazując miejsca
muru szpadą w które by bombardować mieli. Natychmiast
spostrzegłszy jeden z obywatelstwa, będący na murze
mieszczanin nazwiskiem Marcin Oracewicz, kunsztu pa-
samonicznego, nabiwszy sztuciec ugodził Panina w piersi,
lecz ten będąc pod kamizelką uzbrojony zbroją nic mu nie
szkodziło. Poznawszy być uzbrojonego wodza Oracewicz
nabiwszy powtórnie broń mierzył do głowy, lecz ten uwi-
jając się żywo na koniu chybił głowy, co jak tylko kape-
lusz jego trafiwszy i przestrzeliwszy Panin oddał dzielnemu
strzelcowi za ten traf tymże przestrzelonym kapeluszem
ukłon. Marcin Oracewicz tak po dwa razy omylonym
i chybionym zostawszy nie omieszkał i trzeci raz sztućca
swego nabić — jak inna wiadomość podaje guzikiem od
żupana — i mierząc ku głowie trafił w zęby i zwalił Panina
z konia. Officyerowie widząc porażonego śmiertelnie gene-
rała swego, a chcąc go ratować na ziemi przez gęsty ogień
z murów od obywatelstwa legło przy nim dwóch officyerów
z kilkunastoma gemajnymi” 14.
Między poległymi znajdował się major Keith, zaś łącz-
nie poległo dwudziestu siedmiu żołnierzy. Oficerowie zo-
stali pochowani w Ogrodzie Steinkellerowskim, który po
latach stał się Ogrodem Strzeleckim, przy obecnej ulicy
Lubicz. Ale nie poległ ani podpułkownik Panin, ani pod-
pułkownik Bock, choć niewątpliwie zginął oficer rosyjski
wysokiej rangi. Czyżby chodziło o majora Keitha?
W Bramie Floriańskiej znajduje się kapliczka z obrazem
Matki Boskiej Łaskawej. Zanim Oracewicz wyszedł na ga-
leryjkę, skąd raził Rosjan kulami ze sztućca, potarł guzik od
kaftana o obraz i prosił o pomoc. Potem, gdy zabrakło mu

14
Tamże, s. 20.
40

amunicji, nabił tym guzem sztuciec i, jak wiadomo, trafił


nim dowódcę natarcia rosyjskiego. Inna legenda mówiła,
że Matka Boska nakryła go swym płaszczem, dzięki czemu
nie wypatrzyli go rosyjscy żołnierze i nie zabili w czasie
natarcia.
Oracewicz po zajęciu Krakowa przez wojska carskie
uciekł z miasta w przebraniu i ukrywał się, „dopóki rzeczy
się nie uspokoiły”. Zmarł po 1789 roku.
W cieniu wyczynu Oracewicza pozostała działalność
kata miejskiego Antoniego Strzelbickiego, który w czasie
ataku wojsk rosyjskich „animował jak najwięcej ludzi do
obrony” i „dystyngował się strzelając ze śmigownicy”. Jego
postawa spowodowała, że otrzymał komendę nad jedną
z baszt, skąd prowadził ogień do wroga.
Strzelbicki pochodził ze Lwowa. Jego brat został zakon-
nikiem w Żółkwi i nawet dochrapał się funkcji przeora do-
minikanów. Antoni pracował jako sługa dworski kasztelana
krakowskiego. Gdy w jakimś pojedynku uciął szablą gło-
wę przeciwnikowi, zaczęto go nazywać katem, w związku
z czym otrzymał posadę pomocnika mistrza, a potem kata
miejskiego i przez dwadzieścia lat pełnił tę funkcję 15.
W czasie ataku oddziału podpułkownika Bocka bronił
Bramy Sławkowskiej i rzekomo to on miał postrzelić pod-
pułkownika. Tak głosił poemat (patrz przyp. 15) podobno
autorstwa Franciszka Salezego Jezierskiego, opublikowany
w 1789 roku 16.
Jak wiemy, w czasie ostrzału prowadzonego przez konfe-
deratów podpułkownik Bock na pewno oberwał. Od kogo?
Od Oracewicza, czy od Strzelbickiego? Może krakowska
opinia publiczna wołała wskazać na tego pierwszego, niż na
15
J. Ziomek, Antoni Strzelbicki — kat krakowski: pamflet przypi-
sywany Franciszkowi Salezemu Jezierskiemu, w zbiorze „Miscellana
z doby Oświecenia”, Wrocław 1960, s. 384.
16
Tamże, s. 366.
41

drugiego, który nie dość, że wykonywał pogardzany zawód,


to jeszcze potem zasłynął jako szef bandy rabunkowej.
W 1773 roku niejaki Fryderyk Bock, herbu własnego,
uzyskał potwierdzenie szlachectwa i na prośbę Aleksandry
von Egelhardt, popieranej przez Hugona Kołłątaja, pod-
kanclerzego wielkiego koronnego, aspirował do Orderu
Orła Białego. Byłby to ten sam podpułkownik Bock, który
w służbie rosyjskiej nadstawiał głowę przed murami Kra-
kowa? Niewykluczone. Przecież armia rosyjska aż roiła
się od cudzoziemskich oficerów. Służyli w niej Niemcy,
Francuzi, Szkoci i Polacy niestety też 17.
Aleksandra von Egelhardt (1754—1838), siostrzenica
księcia Grigorija Potemkina, faworyta carycy, choć podob-
no, jak głosiła plotka, nieślubna córka Katarzyny II z Sier-
giejem Sałtykowem, została w 1781 roku żoną Franciszka
Ksawerego Branickiego. Stał się on w czasach konfederacji
barskiej jakby towarzyszem broni podpułkownika Bocka
(jeśli to był ten sam Bock).
W czasie pierwszego oblężenia wyróżnił się też Florian
Sołtykowicz subdelegat, czyli zastępca burgrabiego grodu
krakowskiego, który również „animował” ludzi do obrony.
Wojska rosyjskie nie rezygnowały jednak ze zdobycia mia-
sta. 23 czerwca 1768 roku napadły na klasztor karmelitów
na Wesołej, przy obecnej ulicy Kopernika. Potem żołnierze
carscy zjawili się w składzie solnym na Kleparzu i zabili
jego gospodarza. Uwięzili też starostę małogoskiego Feli-
cjana Konstantego Szaniawskiego oraz jego służących i na
noc zaciągnęli ich do obozu.
Krakowscy konfederaci nie wiedzieli, że tego samego
dnia tysiąc kilometrów dalej na wschód rozbite oddziały
konfederackie z Michałem Hieronimem Krasińskim na cze-
le weszły do imperium osmańskiego i rozłożyły się obozem
17
H. Stupnicki, Herbarz polski i imiennik zasłużonych w Polsce ludzi
wszystkich stanów i czasów, Lwów 1855. s. 39.
42

koło Chocimia. 26 czerwca 1768 roku kanclerz wielki ko-


ronny Andrzej Mikołaj Stanisław Kostka Młodziejowski
wysłał pismo do urzędników województwa krakowskiego,
w którym wzywał do użycia przez nich wpływów do od-
ciągnięcia ziemian od Czarnockiego.
Andrzej Mikołaj Stanisław Kostka Młodziejowski
(1717-1780), dotychczasowy podkanclerzy wielki koronny,
objął urząd kanclerza po rezygnacji Andrzeja Zamoyskie-
go w proteście przeciw porwaniu senatorów przez Repni-
na. „Zasłynął”, jako agent rosyjski i jurgieltnik, znany ze
świeckiego życia i skłonności do kobiet, mimo iż sprawo-
wał godność biskupa przemyskiego, a potem poznańskie-
go. Opinia publiczna podejrzewała go, że otruł prymasa
arcybiskupa Władysława Łubieńskiego, niechętnego Rosji.
27 czerwca 1768 roku Czarnocki zażądał „wypraw z kró-
lewszczyzn” i zwrócił się do urzędników Żup Wielickich
z żądaniem sum, umów, regestrów i dyspozycji, a także
złożenia przysięgi na wierność konfederacji i przy braku
odpowiedzi ponowił żądanie 7 lipca 1768 roku. Admini-
strator żup Kielczewski posłał uniwersał Czarnockiego do
Warszawy. Odpowiedziała mu Komisja Skarbowa, że żupy
należą do dóbr stołowych królewskich i stanowią jakby pry-
watną własność króla, więc nie ma co reagować na żądania
marszałka konfederacji. Marszałek Czarnocki potrzebował
pieniędzy, bowiem sprowadził z Pilzna sto flint i pałaszy dla
werbowanej w mieście piechoty. W Krakowie zjawiło się
dwustu ochotników z Siewierza i pięćdziesięciu mieszczan
z Myślenic, chętnych do walki w szeregach konfederacji. Do
miasta podeszły chorągwie komputowe, czyli stałe
wojska zaciężne, finansowane z kasy województwa, sta-
cjonujące dotąd w Lanckoronie, Dobczycach, Przyborowie
i Nowym Targu. One też chciały wziąć udział w konfedera-
cji barskiej. Do Krakowa maszerowało trzystu uzbrojonych
chłopów z kasztelanii krakowskiej i górale. Konfederaci
zwiedli most na Kazimierz i wytoczyli na szańce trzydzie-
43

ści dział. Z miasta można było wyjść tylko za przepustką.


Konfederaci odebrali mieszczanom broń, amunicję i ko-
nie. Władze Akademii Krakowskiej oddały do dyspozycji
konfederatów trzy beczki prochu. Miały one być użyte do
fajerwerków z okazji obchodów kanonizacji świętego Jana
Kantego. Konfederaci zagarnęli kasę wielkorządcy, men-
nicę, a także wzięli dwadzieścia tysięcy złp z kontrybucji
nałożonej na Wieliczkę. Do walki z Moskalami, których
powszechnie znienawidzono za gwałty i napady, garnęło
się także pospólstwo, uzbrojone w pałki, okute żelazem.
Dowództwo konfederacji w Krakowie podkreślało, że ma
ona charakter demokratyczny. Czarnocki deklarował, że
nie podejmie żadnych postanowień bez zgody konsylia-
rzy, i zaznaczał, że wszelkie decyzje mają zapadać więk-
szością głosów. Dowództwo nawoływało do skromności,
pobożności i trzeźwości. Apelowało, aby pijaków usuwać
z wojska, ale nikogo nie krzywdzić, bowiem każdy skrzyw-
dzony może dać znać nieprzyjacielowi, czyli przejść na
jego stronę. Dowódcy niech nie trzymają za wiele luź-
nych koni i wozów. Kto tylko może z wojska, niech żyje
na własny koszt. Jeśli w walce konfederaci osiągną jakieś
zdobycze, powinni pieniądze i broń oddawać dowódcom.
Resztę należy zostawiać szeregowym żołnierzom dla
zachęty.
Rzeczywiście były to głosy na czasie, choćby w spra-
wie pijaków, ponieważ w Krakowie rozkwitło wówczas
w szeregach konfederackich straszne pijaństwo. Ale jak
tu napominać wojsko, aby nie piło, skoro sam Czarnocki
permanentnie popadał w stan nietrzeźwości, a prezydent
Krakowa Christian Jungling wywoływał nawet burdy po
pijanemu!
Siły konfederackie liczyły około dwóch tysięcy żołnie-
rzy. Wprawdzie dowództwo zorganizowało mieszczańskie
pospolite ruszenie, ale wielu mieszczan wykręcało się od
tego obowiązku. Pełnili, co najwyżej, służbę pomocniczą.
44

28 czerwca 1768 roku niewielki oddział wojsk rosyj-


skich napad! na klasztor wizytek na Biskupim, znajdują-
cy się przy obecnym placu Biskupim, róg Krowoderskiej,
Konfederaci dokonali wypadu i zabili dwóch żołnierzy
rosyjskich, a dwóch wzięli do niewoli. Zagarnęli łup na
Rosjanach: kilkadziesiąt złotych czerwonych, spinkę dia-
mentową i koncho szczerozłote, diamentami i rubinami
wysadzane. Tego samego dnia stoczyli kolejną potyczkę
z Rosjanami między Krzemionkami i Bieżanowem. Pierw-
sza miejscowość leży na południowym brzegu Wisły, pięć
kilometrów od centrum Krakowa, a druga — na południowy
wschód od Krakowa, jedenaście kilometrów od centrum.
Obecnie obie znajdują się na obszarze Krakowa. Oddziałem
konfederatów dowodził rotmistrz Pruski. W walce zginęło
dziewięciu konfederatów, a wśród nich towarzysz husarski
Kamiński, pan Białobrzeski, pan Rajmund Korytowski, su-
sceptant, czyli pomocnik notariusza grodu krakowskiego
(urzędnik przyjmujący zeznania), i pan Gołuchowski. Inne
źródła stwierdzają, że Rajmund Korytowski został jedynie
ranny i miał odegrać później znaczącą rolę w opanowaniu
Wawelu. Na pewno pozytywnie na morale konfederatów
w Krakowie wpłynęła wiadomość, że 30 czerwca 1768 ro-
ku w Piwnicznej nad granicą z Cesarstwem Austriackim
zawiązała się konfederacja powiatu sądeckiego i czchow-
skiego. Rotmistrzem obu powiatów został wybrany Marcin
Leszczyński, a jego zastępcą Andrzej Jezierski. Z inicjatywy
Teodora Wessela, podskarbiego wielkiego koronnego,
zaczął powstawać obóz wojskowy w Muszynce, łemkow-
skiej wsi u stóp Góry Leluchowskiej, blisko Krynicy, budo-
wany przez starostę muszyńskiego Idziego Fihausera, który
przystąpił do konfederacji. Obóz liczył 8,4 ha powierzchni.
Konfederaci otoczyli go dwumetrowym wałem ziemnym,
rowem, palisadami, ostrokołami i zasiekami. Mógł on po-
mieścić cztery tysiące wojska. Komendantem obozu został
45

Piotr Stadnicki, a zastępcą Jakub Grotowski . Konfederaci


18

zaczęli penetrować tereny leżące poza granicą a Austrią.


Wkrótce potem powstały ich bazy w Gaboltowie. piętnaście
kilometrów od Muszynki, Zborowie (piętnaście kilometrów
od Bardiowa), Bardiowie (piętnaście kilometrów od Gabol-
towa), a także w Preszowie (63 km od Muszynki). Tymcza-
sem władze magistrackie w Krakowie zaczęły zastanawiać
się, czy dobrze zrobiły, przystępując do konfederacji bar-
skiej. 2 lipca 1768 roku prezydent Krakowa Jungling na-
pisał tajny list do kanclerza wielkiego koronnego Andrzeja
Młodziejowskiego „o politowanie nad miastem koronnym
w wierności swej Jego Królewskiej Mości i Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej nieustającej” 19. Wyjaśniał on swą rolę,
tłumacząc się wielce, ale mimo to nadal wspierał konfede-
rację i wszedł do komitetu Czarnockiego, mającego mu do-
radzać w rządzeniu miastem. Być może wpływ na postawę
magistratu miały wieści, które doszły do Krakowa o zajęciu
przez wojska rosyjskie twierdzy Bar, wymordowaniu tam
jeńców i zdradzie Michała Giżyckiego, a potem o wybu-
chu rebelii hajdamackiej, czyli „koliszczyźnie” Maksyma
Żeleźniaka (1740-1768) i Iwana Gonty (1705-1768), któ-
rej apogeum stanowiła rzeź humańska, dokonana przez
czerń, czyli zbuntowane chłopstwo i kozaków, 24 wrze-
śnia 1768 roku w Humaniu, mieście w środkowej Ukrainie,
obecnym obwodzie czerkaskim.

18
Stowarzyszenie na rzecz rozwoju Tylicza. Konfederaci barscy
w Tyliczu, 11 kwietnia 2012 r.
19
J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej,
Kraków 1929, s. 28.
KRAKÓW W RĘKACH WROGA

Dziwnym trafem bunt ten wybuchł na terenach, na których


działali konfederaci barscy i gdzie znajdowały się majątki
ziemskie ich przywódców (Jabłonowscy, Lubomirscy, Au-
gust Wandalin Mniszech). Hajdamacy dobra te rozgrabili
i konfederaci stracili bazy zaopatrzeniowe. Dlatego opuścili
Ukrainę i przeszli na tereny etnicznie polskie 1.
Rebelię hajdamacką, która przestała być potrzebna Rosji
i odtąd jej wręcz przeszkadzała, zlikwidowało sprawnie
dowództwo rosyjskie (generał major Kreczetnikow, brat
Piotra) przy pomocy wojsk polskich Branickiego. Obaj
przywódcy hajdamaccy zostali pojmani 7 lipca 1768 roku
podstępem. Spici i skuci zostali przewiezieni: Iwan Gonta
do obozu Franciszka Ksawerego Branickiego, który kazał
drzeć z niego pasy, a Maksym Żeleźniak, jako poddany
rosyjski do obozu generała Michaiła Kreczetnikowa, który
wysłał go w kajdanach na katorgę na Sybirze, gdzie wkrót-
ce Żeleźniak zmarł.
Jak zapisał krakowski kronikarz, 11 lipca 1768 roku po
południu zerwała się burza nad miastem. Pioruny strzelały
gęsto. Jeden trafił w kościół pod wezwaniem świętej Anny
przy ulicy o tej samej nazwie, ale drugi — w obóz wojsk

1
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 1, Warszawa 1936-1938,
s. 711.
47

rosyjskich i zabił trzynastu żołnierzy. Krakowianie uznali


to za dowód, że wspomaga ich Opatrzność Boska. Z kolei
14 lipca o godzinie pół do jedenastej został rozstrzelany po-
rucznik Ciszek, który, jak ustalili instygatorzy konfederaccy
na podstawie zeznań świadków, w czasie szturmu rosyjskie-
go, kierując ogniem artyleryjskim, czynił to tylko pozornie,
bowiem nie wkładał do dział ani prochu, ani kul. A więc
porucznik Ciszek okazał się zdrajcą! Śledztwo wykazało,
że spotykał się wcześniej potajemnie z oficerem kozackim
w synagodze na Kazimierzu, a pośrednikiem w tych spo-
tkaniach był niejaki Icek Sandeczanin, za co dostał od tegoż
oficera osiemdziesiąt rubli. Oficer ten został też wkrótce
ujęty przez konfederatów i jako szpieg powieszony na Ryn-
ku. Jak widać w Krakowie ze szpiegami i zdrajcami się nie
patyczkowali. Została również, jako rzekoma dysydent-
ka, choć akurat katoliczka zamknięta w klasztorze wraz
ze swym dworem bez możliwości komunikowania się na
zewnątrz, pani Elżbieta Szydłowska, metresa królewska.
Pod klucz poszedł także komendant garnizonu krakowskie-
go, chorąży Zyska, posądzony o to, że utrzymuje kontakty
z nią, a także z Rosjanami, którzy oblegali miasto.
Elżbieta Szydłowska (1748-1810), córka wojewody
płockiego Teodora Szydłowskiego, swego czasu romanso-
wała z Kazimierzem Poniatowskim, potem z jego bratem
Michałem, przyszłym prymasem, a w 1768 roku podjęła
romans z królem Stanisławem Augustem. Despotka, ła-
sa na prezenty i chętna do załatwiania różnych stanowisk
i godności za odpowiednią oczywiście sumkę i niespecjal-
nie nawet ładna znalazła się w Krakowie akurat wtedy,
gdy miasto opanowali konfederaci. Znana publicznie, jako
metresa króla nie miała w nadwiślańskim grodzie lekkiego
życia. Ale za dysydentami ujęli się nagle krakowscy jezuici
i generał Fridrich Bogislaw von Tauentzien (1710-1791),
dowódca obrony Wrocławia w 1760 roku w czasie woj-
ny siedmioletniej, a potem komendant garnizonu, który
48

zagroził, że tak potraktuje uchodźców konfederackich we


Wrocławiu, jak konfederaci traktują dysydentów 2.
W końcu Szydłowska opuściła Kraków i wróciła do
Warszawy. Wkrótce potem wyszła za mąż za generała lejt-
nanta jazdy i marszałka dysydenckiej konfederacji słuc-
kiej Jana Jerzego Grabowskiego (1740-1789), który wziął
udział w walkach przeciw konfederacji.
W Krakowie rozeszła się także pogłoska o pokazaniu
się na murach świętych patronów Polski i miasta, którzy
mieli dodawać otuchy obrońcom. Co ciekawsze, do jej roz-
powszechnienia przyczynił się wzięty do niewoli kozak.
Opowiedział z przejęciem przesłuchującym go oficerom,
że w czasie natarcia żołnierze z jego sotni ujrzeli nagle
niewiastę w czarnym płaszczu, na murach, z młodzieńcem
i starcem. Uznali wtedy, że oto pokazali się Najświętsza
Maria Panna, święty Kazimierz i święty Jan Kanty. Ci dwaj
byli patronami Krakowa.
Kronikarz podał, że 16 lipca 1768 roku do Krakowa
wkroczył Aleksander Łętowski, marszałek sejmiku kra-
kowskiego, starosta jadowicki i boruniewski, który przy-
prowadził sześciuset żołnierzy piechoty nadwornej z Du-
kli i górali z dóbr księżnej Joanny Lubomirskiej. 17 lipca
1768 roku do Krakowa weszły oddziały konfederackie Ja-
kuba Bronickiego, Jerzego Marcina Lubomirskiego i Piotra
Potockiego.
Jerzy Jakub Bronicki, właściciel Nowotańca, skarbnik
wiślicki, porucznik chorągwi pancernej, podczaszy no-
wogrodzki, został obwołany 6 lipca 1768 roku w obozie
w Sieniawie przez szlachtę sanocką i dukielską marszał-
kiem konfederacji ziemi sanockiej. Jego oddział liczył trzy
tysiące żołnierzy i został wzmocniony milicją nadworną
wojewody wołyńskiego, chorążego nadwornego i starosty

2
G. Trzaskowska, Generał Fridrich Bogislav von Tauentzien i dzieje
jego doczesnych szczątków. „Wratislavii Amici”. Wrocław 2001.
49

sandomierskiego i chmielnickiego Jana Kantego Ossoliń-


skiego (1707-1780), wraz z dziewięcioma działami 3.
Jerzy Marcin Lubomirski (1738-1811) urodzony w Kra-
kowie, mając osiemnaście lat został generałem majorem,
którą to rangę kupił mu ojciec Benedykt Lubomirski,
miecznik wielki koronny i pan na Ujazdowie. Jerzy Mar-
cin porwał pannę z fraucymeru matki, która została jego
niby-żoną, a w rzeczywistości nałożnicą, i w czasie wojny
siedmioletniej na pograniczu polsko-pruskim w porozumie-
niu z dowództwem rosyjskim napadał na transporty pruskie.
Uznany został jednak za bandziora, wojska królewskie jego
oddział rozproszyły, a on sam stanął przed sądem i dostał
piętnaście lat więzienia. Wyrok odsiadywał na wszelki wy-
padek w twierdzy w Munkaczu, na Węgrzech. Tam poznał
Mariannę, córkę Andreasa Hadika de Futak (1710-1790),
feldmarszałka austriackiego, słynnego z wojny siedmio-
letniej zdobywcy Berlina, który nałożył na jego mieszkań-
ców ogromną kontrybucję. Z tej znajomości wynikł romans
i małżeństwo, a król Stanisław August w 1765 roku amne-
stionował księcia. Małżonkowie gospodarowali w Kolbu-
szowej, ale już w połowie czerwca 1768 roku Jerzy Marcin,
wraz z księciem Józefem Sanguszką, księciem Antonim
Lubomirskim i Piotrem Potockim, zaczął przygotowywać
konfederację. 8 lipca 1768 roku w obozie koło Krosna Piotr
Potocki i Jakub Bronicki powierzyli Jerzemu Marcinowi
Lubomirskiemu funkcję regimentarza. Wkroczywszy do
Krakowa, wystąpił z całą okazałością. Sześćdziesięcio-
ma wozami z amunicją i prowiantem zastawił cały Ry-
nek i przyległe ulice, i kazał tytułować się feldmarszał-
kiem 4.

3
Sz. Morawski, Materyały do Konfederacyi Barskiej r. 1767-1768 z
niedrukowanych dotąd i nieznanych rękopisów, Lwów 1851. s. 176.
4
Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Bar-
skiej pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911. s. 45.
50

Piotr Potocki, właściciel Janowa i siedemnastu wsi


w województwie krakowskim, związawszy się z Jerzym
Marcinem Lubomirskim został obrany w obozie w Pilź-
nie marszałkiem generalnym ziemi sandomierskiej. Ra-
zem z księciem i Jakubem Bronickim postanowił 12 lipca
w obozie koło Targowisk iść na pomoc Krakowowi.
Kronikarz zapisał 18 lipca: „pod Promnikiem nastąpiła
potyczka, po południu kwadrans na trzecią. Trwała do go-
dziny czwartej. Konfederacji w początkach poszczęściło
się; ze wszystkich stron oblegli Moskwę i wielu trupem
na placu położy tak, iż Moskwa nie wiedząc, dokąd by się
rejterować, poczęli wołać pardon; którym nieco konfede-
raci folgując, wtem nadchodzi sukurs Moskalom z Czyżyn
znaczny, gdzie konfederaci zmuszeni rejterować się nazad
pod Kraków, plac swój opuściwszy. W tej jednak potyczce
znaczną klęskę ponieśli Moskale tak w zabitych, jako w ra-
nionych. Ze strony Moskali zabitych 156, zaś konfedera-
tów zabitych 53, ranionych 28. Żywych wzięto towarzyszy
dwóch i porucznika zamkowego”.
Jak potem raportował pułkownik Igelström, atak konfe-
deratów został odparty przez zasłużonego oficera Patkula,
ale jego oddział został jednak mocno przerzedzony. Puł-
kownik Igelstróm przybył przed Kraków 21 lipca 1768 roku
z dwoma szwadronami huzarów nowoserbskich i oddziałem
pułkownika Suchotina z Dębicy, który maszerując od strony
Zatoru, zajął miasto Kazimierz. Wkrótce wojska rosyjskie
rozpoczęły regularne oblężenie Krakowa. Dowodził nimi
początkowo generał major, książę Aleksander Prozorow-
ski (późniejszy feldmarszałek, dowódca armii rosyjskiej w 1809
roku w wojnie z Turcją), przysłany tutaj z Sando-
mierza przez ambasadora Repnina rozkazem z 1 lipca 1768
roku. Przybył ze swą brygadą w okolice Krakowa 21 lipca
1768 roku. Wojska rosyjskie stanęły obozem między Wolą
Justowską i Bielanami, podówczas wsiami, dziesięć- dwanaście
kilometrów na zachód od centrum Krakowa, obecnie
51

stanowiącymi jego dzielnice. Ale wygląda na to, że rosyjska


blokada miasta chyba była nieszczelna, skoro do Krakowa
bez przeszkód wkraczały kolejne konfederackie oddziały
posiłkowe. A może po prostu dowództwo rosyjskie woła-
ło, aby konfederaci znaleźli się w jednym miejscu, dzięki
czemu znajdowali się jakby na widoku i nie zagrażali Ro-
sjanom działaniami dywersyjnymi.
Do Krakowa zdążał też Michał Żukowski (1730-1806)
z dwustoma żołnierzami, stanowiącymi resztki siły zbrojnej
konfederacji wieluńskiej. Wkrótce udał się w okolice Lanc-
korony, aby tam przygotować twierdzę do obrony i groma-
dzić ochotników. Książę Jerzy Marcin Lubomirski dyspo-
nował wystarczającymi siłami, aby obronić Kraków.
23 lipca przed godziną siódmą rano konfederaci z Kra-
kowa stoczyli bitwę między Wesołą i Piaskami z dwoma ty-
siącami żołnierzy rosyjskich, uzbrojonych w działa. Zginęło
szesnastu konfederatów, a wśród nich dwudziestopięcio-
letni Michał z Przecławskich Pilicz, podczaszy smoleński,
„towarzysz znaku husarskiego”. Rannych konfederatów
naliczono jedenastu. Bitwa trwała do godziny dziewiątej.
26 lipca 1768 roku książę Jerzy Marcin Lubomirski udał
się ze swym wojskiem na Krzemionki. Pojawili się tam
jednak huzarzy rosyjscy, którzy zmusili go do odwrotu.
Uchodząc do Krakowa, Lubomirski stracił trzech żołnierzy,
ale zniszczył most łączący miasto z Podgórzem. Natomiast
generał Prozorowski zajął Krzemionki.
Tego samego dnia oddział Lubomirskiego udał się ze
swym wojskiem w kierunku Lanckorony, gdzie zamierzał
połączyć się z oddziałem Michała Żukowskiego. W mieście
zaczynały się kłopoty z aprowizacją. Kraków nie był w sta-
nie wyżywić tak dużej liczby wojska, dlatego też niektóre
oddziały zaczęły go opuszczać. Poza tym widocznie do-
wództwo obrony uznało, że ma siły wystarczające do odpar-
cia każdego szturmu rosyjskiego. Za wojskami dowodzony-
mi przez księcia Lubomirskiego generał Prozorowski wysłał
52

jednak pułk huzarów. Kapitan Gendre, dowódca awangardy


pułku z dwustoma żołnierzami i jednym działem, odnalazł
ślady konfederatów dopiero za rzeką Skawinką. Wojska księ-
cia Lubomirskiego maszerowały jednak szybko. Dotarły do
Lanckorony, ale zaraz ją opuściły. Huzarzy rosyjscy, którzy
doszli do miasteczka, dowiedzieli się, że książę stacjonował
tu przed kilkunastoma godzinami. Do spotkania obu wojsk
doszło 28 lipca koło Makowa. Niestety konfederaci księcia
nie popisali się w bitwie. Huzarzy wpędzili ich w góry i roz-
bili. Dwustu konfederatów poległo, stu czterdziestu trzech
dostało się do niewoli. W ręce Rosjan wpadło pięć dział.
Książę Lubomirski na początku bitwy opuścił swój oddział
i z sześcioma przybocznymi uszedł na Węgry.
Po opuszczeniu Krakowa przez Lubomirskiego ukonsty-
tuowała się Rada Konfederacka, mająca dowodzić obroną
miasta. W jej skład weszli: Jakub Bronicki, Michał Czar-
nocki, Piotr Potocki. Kraków został jednak bez wsparcia
z zewnątrz. 30 lipca 1768 roku artyleria rosyjska, zajmująca
stanowiska na Krzemionkach, Wesołej i wzgórzu świętej
Bronisławy (gdzie obecnie znajduje się kopiec Kościuszki),
przez kilka godzin ostrzeliwała miasto, ale nie wyrządziła
żadnego szwanku. Pilnujący murów miejskich odstrzeliwali
się i zabili kilku żołnierzy rosyjskich. Kronikarz zapisał, że
koń Czarnockiego objeżdżającego posterunki ukląkł w Bra-
mie Floriańskiej przed obrazem Matki Boskiej. Następnego
dnia odprawiono tam wotywę solenną z kazaniem. Pod datą
31 lipca kronikarz donosił: „zebrawszy się Ichmość konfe-
deraci w liczbie czterdziestu wyszli na Wesołą, napadłszy
na komendę moskiewską w dworku Wielebnego Księdza
Archiprezbitera Panny Marii, stojącą w podobnej że liczbie
czterdziestu, tam zabili ich komendanta z dwudziestoma
ludźmi (naszych dwóch plejzerowanych), resztę rozproszy-
li. lchmciom konfederatom nie przyszło do zabrania broni
i rzeczy, bo tuż nadchodził sukurs moskiewski, którzy zaraz
rejterowali się do miasta. Ta batalia nie trwała i pół kwa-
53

dransa. Ze strony panów konfederatów żaden nie zginął,


tylko trzech plejzerowanych i to nie szkodliwie”.
Generał hrabia Apraksin, który nadciągnął w okolice
miasta, przejął dowództwo wojsk rosyjskich oblegających
Kraków. Szykował się do generalnego szturmu. W nocy
z 1 na 2 sierpnia 1768 roku wojska rosyjskie wtargnęły
na Kazimierz, stanowiący odrębne miasto. Pułkownik
Igelstróm pozorował atak na Wawel od strony zachodniej,
generał Prozorowski ze swymi podwładnymi podpłynął
przed wzgórze wawelskie łodziami, a pułkownik Suchotin
na czele trzech rot piechoty po drabinkach sforsował mury
Kazimierza. Żołnierze rosyjscy zajęli klasztor Bernardy-
nów przy ulicy Bernardyńskiej, wpadli na cmentarz koło
kościoła Bernardynów i zabili trzech niewinnych ludzi.
Grupa generała Prozorowskiego wdarła się na wzgórze
wawelskie. Już znajdowali się na murach, gdy gwałtowny
ostrzał ze strony konfederatów znacznie przerzedził ich
szeregi. Rosjanie zajęli też pobliskie przedmieścia. W wal-
kach uczestniczył pierwszy pułk grenadierów. Miał sześciu
zabitych i czterdziestu jeden rannych. Natomiast konfede-
raci stracili dwudziestu zabitych i pięć armat spiżowych
oraz trzy miedziane. Kronikarz jednak stwierdził, że Rosjan
zginęło sześćdziesięciu trzech, konfederaci stracili dwustu
żołnierzy oraz osiem armat , ale trzy odzyskali 5.
1 sierpnia 1768 roku dowództwo konfederackie
podjęło rokowania z generałem Apraksinem. W charakterze
parlamentariuszy udali się tam: Michał Łętowski, pisarz
grodzki krakowski, Józef Michałowski i dysydent pułkownik
wojsk królewskich Aleksander Wielowieyski, zwolniony
specjalnie w tym celu z aresztu, ale Apraksin oznajmił, że
konfederaci mogą tylko zdać się na jego łaskę i niełaskę
i dawał im dwanaście godzin do namysłu.
5
J. Kracik, Konfederaci barscy w Krakowie. Nieznany diariusz
wydarzeń z 1768. „Rocznik Krakowski". t. I, VI. Kraków 1990, s. 155.
54

Tego samego dnia wojska rosyjskie rozpoczęły regular-


ne oblężenie. Generał Apraksin oznajmiał w liście z 4 sierp-
nia 1768 roku do Repnina, że szturmujący natrafili na po-
dwójny mur, a gdzieniegdzie nawet potrójny. Jego wojska
przypuściły szturm o godzinie pół do dziesiątej wieczo-
rem od strony Furtki Mikołajskiej, Bramy Sławkowskiej
i Bramy Grodzkiej, na którą poszło główne uderzenie.
Przy akompaniamencie artylerii natarcie trwało do godziny
pół do drugiej w nocy. Wedle kronikarza Rosjanie stracili
około dwustu zabitych. Nie udał się też szturm na Wawel
z udziałem dwustu pięćdziesięciu żołnierzy. Wprawdzie
wejście na Wawel wydawało się łatwe, ale gdy już żołnie-
rze wchodzili po drabinach, posypały się na nich z okienek
zamkowych kamienie i kule. Artyleria rosyjska nie potra-
fiła zmusić dział polskich do milczenia. W czasie szturmu
Prozorowski stracił czternastu zabitych i miał 81 rannych.
Nie na żarty rozzłoszczony napisał do Repnina: „Oblężeni
są godni wielkiej kary, bo wciąż strzelają z murów i tak
mocno bronią miasta” 6.
Stwierdził także, że oblegającym zaczęło brakować
amunicji, i domagał się jej dostarczenia. 5 sierpnia 1768 ro-
ku dowództwo konfederackie spaliło przedmieścia, aby nie
stanowiły zaplecza dla wojsk rosyjskich. Pastwą ognia pa-
dły stajnie biskupie (tam gdzie obecnie stoi gmach Filhar-
monii Krakowskiej, przy ulicy Zwierzynieckiej), znajdują-
cy się obok dworek wojewody ruskiego księcia Aleksandra
Czartoryskiego, miasto Kleparz i jurydyki: Wesoła, Nowy
Świat, Piasek (okolice obecnej ulicy Karmelickiej), Krupni-
ki (obecna ulica Krupnicza), i młyny królewskie. Natomiast
kościoły pod wezwaniem: świętego Krzyża przy obecnej
ulicy świętego Krzyża, świętego Walentego, świętego Fili-
pa i Jakuba przy obecnej ulicy świętego Filipa, a także Mi-

6
Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Bar-
skiej I pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911, s. 45-47.
55

łosierdzia na Smoleńsku (obecna ulica Smoleńsk), ocalały.


No to podpalili je Rosjanie. 7 sierpnia 1768 roku, zdając
sobie sprawę, że koniec konfederacji w Krakowie jest bli-
ski, podał się do dymisji Christian Jungling. Zastąpił go
Józef Kozłowski.
11 i 12 sierpnia 1768 roku Repnin wysłał listy do genera-
ła Apraksina, w których sugerował, aby do działań wywia-
dowczych wciągnąć mieszczan krakowskich czy też Żydów
z Kazimierza, nawet pod przymusem. Jeśli nie chcieliby
się zgodzić, miał zagrozić niewolą, a także spustoszeniem
ich domów. Obiecał dostać posiłki: dwa szwadrony kara-
binierów kargopolskich i batalion piechoty syberyjskiej.
Zalecał szturm od strony murów kleparskich, jego zdaniem
najsłabszych, znajdujących się między Bramą Floriańską
i Mikołajską. Wysłał też porucznika Czogłokowa, który
miał przywieźć do wojsk oblegających Kraków transport
bomb i petard.
„Nękajcie konfederatów nocnymi atakami, aby wyczer-
pała się im amunicja. Ustawcie baterie przy domu Mniszcha
(obecna ulica Kopernika naprzeciw klasztoru karmelita-
nek) i przy klasztorze kapucynów (obecna ulica Loretań-
ska)” — pisał Nikołaj Repnin. Generał Apraksim zgodnie
z instrukcjami rzucił 12 sierpnia 1768 roku o czwartej nad
ranem do walki swe oddziały przy Bramie Sławkowskiej.
Rosjanie przyczaili się w kamienicach za bramą. Wtedy
konfederaci wyszli za mury i wyłuskiwali ich. Walki trwały
do godziny szóstej po południu. Konfederaci stracili dwu-
dziestu trzech zabitych i jeńców, zaś Rosjanie — piętna-
stu zabitych i osiemnastu rannych. Zostali oni pochowani
w mogile przy kościele Kapucynów, istniejącej do dzisiaj.
W nocy z 13 na 14 sierpnia Rosjanie, którzy mieli swój
obóz w okolicach tzw. Angielskiego, terenu w jurydyce We-
soła (tam gdzie obecnie znajduje się przy ulicy Kopernika
numer 26 klasztor jezuitów i Akademia Filozoficzno-Peda-
gogiczna IGNATIANUM), szturmowali Kraków, nacierając
56

na Bramę Mikołajską. Artylerzyści rosyjscy razili miasto


z dachu kościoła pod wezwaniem świętego Mikołaja przy
obecnej ulicy Kopernika i spalili budynki probostwa oraz
szkoły parafialnej. Udało się im dokonać wyłomu w murze,
przez który przedostał się rosyjski porucznik Borc. Udał
się potem do magistratu, gdzie namawiał prezydenta do
kapitulacji.
— Poddajcie się, to unikniecie grabieży — nawoływał.
Ale Jakub Bronicki nie zgodził się, bo wierzył, że uda się
przegonić Rosjan sprzed murów miejskich. Prezydent Ko-
złowski przed porucznikiem rozłożył jedynie ręce:
— My tu nic nie możemy.
Stojąca na tzw. Angielskim artyleria rosyjska oddała
dwieście strzałów. Ale mury, choć uszkodzone, ciągle jed-
nak się trzymały. Kronikarz zapisał: „15 sierpnia o godzinie
dziewiątej ipso festo Assumptionis Beatae Virginis Mariae
odprawiona była solenna procesja wokół Rynku z kościoła
pod wezwaniem Panny Marii. Obraz Matki Boskiej Łaska-
wej nieśli diakoni w dalmatykach w asyście wszystkich
konwentów, konfederacji i magistratu. Mszę celebrował
ksiądz Bodurkiewicz, kanonik krakowski”.
17 sierpnia 1768 roku o godzinie trzeciej nad ranem
wojska rosyjskie zaatakowały Kraków od Bramy Sław-
kowskiej, Nowej oraz Mikołajskiej i wdarły się przez Furtę
Sławkowską. Szły po trupach kolegów, nie zważając na
gęsty ogień konfederacki. O godzinie siódmej rano weszły
w końcu za mury, zdobyły stojące tam działa i skierowały
je na obleganych. Konfederaci wycofali się do kamienic
przy murach. Do godziny dziewiątej utrzymywali Bramę
Sławkowską. Gorzej poszło im przy Bramie Nowej. Zgi-
nęło tam pięćdziesięciu ośmiu konfederatów, a dwudziestu
trzech zostało rannych. Dwa szwadrony kawalerii rosyjskiej
wjechały na Rynek, ale generał Apraksin na razie wstrzy-
mał je, bojąc się zasadzek. Konfederaci strzelali do Rosjan
z okien, dachów, dymników. W walce wzięli udział nawet
57

duchowni. Na Wawelu bronił się z garstką konfederatów


Jakub Ignacy Bronicki, ale musiał się wycofać wobec prze-
ważających sił wroga. Ściągał on artylerię i piechotę na
Rynek. Generał Apraksin posłał trębacza, który zawołał
do obrońców:
— Poddajcie się, a pan generał da pardon!
W tym czasie radcy w ratuszu debatowali nad podda-
niem się Rosjanom. Zabrakło sprzeciwu Bronickiego, któ-
ry organizował obronę w kamieniczkach przyległych do
Rynku. Piotr Potocki poddał się pierwszy, uzyskawszy od
generała Apraksina gwarancję, że obrońcy po złożeniu broni
i recesu od konfederacji zostaną puszczeni wolno. Prezydent
Kozłowski wraz z Maciejem Bajerem, Józefem Wałkonow-
skim oraz radcami udał się do Bramy Nowej, gdzie przepra-
szał generała Apraksina za wyrządzone przez konfederatów
straty i zaprosił go na obiad. Ten zaś wysłał wiadomość do
króla: „odebraliśmy Kraków buntownikom”.
Według jego meldunku do Repnina z 18 sierpnia 1768
roku, w czasie bitwy o Kraków zostali ranni pułkowni-
cy: Igelstróm, Suchotin i Patkul, oraz kapitan grenadierów
książę Gerkulesow. Odznaczyli się generał Prozorowski,
podpułkownik Stackelberg i porucznik Czogłokow. Kra-
ków zdobyły: pułk karabinierów kargopolskich, pułk gre-
nadierów, pułk piechoty sybirskiej, a także pułk kozaków
dońskich pułkownika Saryczewa. Z kolei kronikarz Woj-
ciech Mączeński stwierdził, że w czasie szturmu zginęło
czterystu siedemdziesięciu Rosjan i tyle samo było rannych.
Inne dane mówią o pięćdziesięciu trzech zabitych i dwustu
osiemdziesięciu rannych. Natomiast ze zdumieniem dowie-
dział się dwór królewski w Warszawie, że Krakowa broniło
zaledwie trzystu mieszczan i górali, pięciuset do sześciuset
lekkiej kawalerii i kilkudziesięciu żołnierzy piechoty 7.
7
J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej.
Kraków 1929, s. 49.
58

Bronicki, korzystając z zamieszania, uszedł na Słowa-


cję, skąd wzywał szlachtę małopolską do wytrwania. Ale
zdrowie miał już mocno nadszarpnięte i zmarł w rok potem.
Czarnocki od samego początku oblężenia nie dowodził.
Po krótkim okresie aktywności pogrążył się w pijaństwie.
Także tego dnia spał pijany na jakimś strychu. Rosjanie
znaleźli go i zakuli w dyby. Kanonik Tomasz Garlicki sam
zgłosił się do dowództwa rosyjskiego, ale potem umknął
z niewoli i przystał do oddziału księcia Jerzego Marcina
Lubomirskiego. Natomiast biskup Franciszek Potkański
wyjechał przezornie z Krakowa przed oblężeniem miasta.
Zresztą nie miał gdzie mieszkać, bo jego dworek przy ulicy
Kanoniczej został spalony.
31 sierpnia wzięci do niewoli konfederaci zostali ode-
słani w konwoju do Połonnego. Znaczniejsi panowie mo-
gli mieć kilku służących. Szlachta jechała na podwodach
z własnymi końmi. Koszty transportu pokrywali jeńcy.
Natomiast „podłość”, czyli mieszczanie i chłopi musieli
przebyć trasę na zesłanie pieszo. Dowództwo rosyjskie
wystawiło na murach pikiety, a żołdactwo hulało po mie-
ście. Wśród jeńców, którzy udali się pod konwojem w głąb
Rosji, znajdowali się Czarnocki i Piotr Potocki. Jak widać,
generał Apraksin nie dotrzymał danego mu słowa. Potocki
interweniował listami u króla i Repnina. Wstawiali się za
nim krewniacy. Nic nie pomogło, a w dodatku żołnierze
rosyjscy obrabowali jego dobra.
Żołnierze rosyjscy wtargnęli do klasztoru dominika-
nek na Gródku, gdzie zabili przeoryszę i jedną z zakon-
nic. Wpadli też do szpitala archiprezbitera kościoła pod
wezwaniem Najświętszej Marii Panny i zabili dziesięciu
rannych. Obrabowali kościoły pod wezwaniem świętego
Mikołaja i Floriana, zabierając srebra i ornaty. Wykopy-
wali nawet ciała z grobów na cmentarzach parafialnych,
szukając przy nich kosztowności. Rewidowali kamie-
59

nice, klasztory i kościoły. Zabrali dwa tysiące siedem-


set złp 8.
22 sierpnia 1768 roku radni miejscy odstąpili na piśmie
od konfederacji. Florian Sołtykowicz subdelegat grodu kra-
kowskiego „wyekskuzował się”, to znaczy oświadczył, że
„to czynił, co mu kazano”, czyli, jakby to rzekł serialowy
Brunner, „wykonywał tylko rozkazy”. Dzięki temu zacho-
wał swoje stanowisko, które piastował aż do 1773 roku.
Pierwszym komendantem rosyjskim miasta został znany
nam już podpułkownik Stackelberg, który dowodził załogą
składającą się z batalionu piechoty syberyjskiej, trzech rot
pierwszego pułku grenadierów, dwóch szwadronów karabi-
nierów niżniegorodzkich, w sumie od ośmiuset do tysiąca
żołnierzy. Generał Apraksin rozkazał broń mieszczanom
skonfiskować, część bram zamknąć i zasypać. Żołnierze
mają nosić broń nabitą. Za żywność należy płacić miastu.
Radni dali okup Rosjanom. Każdy żołnierz rosyjski za
udział w szturmie dostał rubla z dochodów biskupstwa kra-
kowskiego. Wojska rosyjskie zakwaterowały się w kamie-
nicach po 30-40 osób. Mieszczanie musieti ich żywić za
darmo. Dla uczczenia zwycięstwa na konfederatami generał
Apraksin wydał bal maskowy w pałacu biskupim przy ulicy
Franciszkańskiej. Jak ze zgorszeniem napisał kronikarz,
panowała na nim „swawola, lubieżność, bezwstyd”.
1 września 1768 roku generał Apraksin odesłał chorą-
gwie komputowe na leże. Był to wynik interwencji gene-
rała lejtnanta Karola Euzebiusza Skarbka Malczewskiego
(1720-1805), starosty jadowskiego, który zjawił się w Kra-
kowie w imieniu króla i Komisji Wojskowej. Komputowym
oddano broń i konie. 7 września 1768 roku żołnierze rosyj-
scy zniszczyli broń konfederatów, odebraną im po zajęciu
miasta, i utopili ją w Wiśle. Oddali mieszczanom szable, ale
8
J. Kracik, Konfederaci barscy w Krakowie. Nieznany diariusz
wydarzeń z 1768, „Rocznik Krakowski", t. LVI, s. 164.
60

broń palna miała być zapieczętowana w ratuszu. 16 wrześ-


nia 1768 roku wedle zapisu kronikarza Wojciecha Mączeń-
skiego chłop Duda oskarżony o zabicie Moskali, jak zapisał
kronikarz: „na plac pod mieczem wyprowadzony pardon od
Apraksina dostał”. 24 września 1768 roku korpus generała
Apraksina wymaszerował na sejmik w Proszowicach, ale
generał zostawił w Krakowie załogę. Miał dopilnować, aby
w Proszowicach zostali wybrani posłowie na sejm, przy-
chylni Repninowi. Kandydaci niechętnie przyjmowali god-
ności poselskie, bowiem marszałek generalny konfederacji,
Michał Hieronim Krasiński, nawoływał ich uniwersałami,
aby tego nie robili, i groził, że ci, którzy tę funkcję przyjmą,
zostaną potraktowani jak zdrajcy i w przyszłości odpowied-
nio ukarani 9.
Michał Hieronim Krasiński zajął też stanowisko w spo-
rze Joachima Potockiego z Józefem Pułaskim. Ten pierwszy
nie mógł znieść, że adwokat dowodzi konfederackim woj-
skiem. A on był przecież generałem lejtnantem! W końcu
Krasiński mianował go regimentarzem generalnym.
We wrześniu 1768 roku Michał Pac (1730-1787), staro-
sta ziołowski, szambelan króla Augusta III i generał lejtnant
wojsk litewskich, zaczął organizować na Litwie konfedera-
cję. Wybrany marszałkiem województwa nowogródzkiego
udał się na czele oddziału trzystu pięćdziesięciu konfede-
ratów do Nieświeża, gdzie książę Karol Radziwiłł skupiał
wszystkich Litwinów, którzy przystępowali do tego ruchu.
Tego typu nastrojom sprzyjał fakt, że 26 września 1768 roku
imperium osmańskie wypowiedziało wojnę Rosji. Wiadomość
ta dotarła do Krakowa. Czy wpłynęła na polepszenie nastrojów
krakowian w okupowanym przez wojska rosyjskie mieście? Na
pewno wywołała zaniepokojenie wśród oficerów rosyjskich.

9 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej,

Kraków 1929, s. 55.


61

Bądź co bądź groziło im wysłanie na odległe pola bitewne i


staczanie bojów z regularnym wojskiem. Tu zaś, jak dotąd,
mieli do czynienia z amatorami, których można było pokonać,
czasami aż nazbyt łatwo. Ponadto zdążyli się obłowić łupami,
zdobytymi nie tylko na konfederatach, ale też na Bogu ducha
winnych mieszczanach i szlachcie, którzy nie brali udziału
w ruchawce.
W październiku 1768 roku biskup Adam Stanisław Kra-
siński udał się do Paryża, gdzie uzyskał u króla Francji
Ludwika XV nieoficjalne poparcie dla konfederacji barskiej
i otrzymał na ten cel czterdzieści tysięcy dukatów.
29 października 1768 roku wojska rosyjskie zajęły Nie-
śwież. Książę Karol Radziwiłł i Michał Pac musieli złożyć
reces. Możliwość dokonania takiego aktu wymógł król na
Repninie, dzięki czemu schwytani konfederaci odzyskiwa-
li wolność. Ale Pac unieważnił go 15 grudnia 1768 roku
w Horodyszczu, po czym przeniósł się do Dospudy, gdzie
jednak trwał bezczynnie przez osiem miesięcy.
Pierwsze miesiące 1769 roku upłynęły w Krakowie dość
spokojnie. Być może niektórzy mieszczanie mniemali, że
konfederacja barska przestała istnieć. Nic bardziej mylnego.
Walka nadal trwała. Przerodziła się w wojnę „szarpaną”,
taką jak przed ponad stu laty prowadził regimentarz Stefan
Czarniecki przeciwko wojskom szwedzkim zalewającym
Rzeczpospolitą. Tyle że sprawność bojowa wojsk konfede-
rackich była o wiele niższa niż kiedyś zagończyków Stefana
Czarnieckiego. Ale to był już osiemnasty wiek i na polu
walki coraz mniej liczyła się szaleńcza brawura wyma-
chujących szablami jeźdźców, a bardziej zorganizowany,
wymusztrowany i zdyscyplinowany szereg piechoty.
Zapewne też do krakowian doszły wieści, że 8 marca
1769 roku wojska rosyjskie zdobyły Okopy Świętej Trój-
cy, twierdzę powstałą w 1692 roku nad Dniestrem u ujścia
Zbrucza, która w zamyśle twórców, czyli hetmana Stanisła-
wa Jabłonowskiego, a zwłaszcza króla Jana III Sobieskiego,
62

miała szachować Chocim i Kamieniec Podolski, zajmowane


wtedy przez wojska tureckie. Teraz Imperium Otomańskie
nie stanowiło dla Rzeczypospolitej zagrożenia, a nawet
wręcz było to państwo dla niej przyjazne.
W Okopach Świętej Trójcy wcześniej schronił się Pu-
łaski z garstką konfederatów. Rozstaliśmy się z nim, gdy
przebywał w niewoli u generała Kreczetnikowa. Kazimierz
Pułaski złożył reces i przyrzekł, że namówi do tego ojca.
Repnin kazał go zwolnić. Zaraz jednak potem zorientował
się, że popełnił głupstwo, i cofnął rozkaz, ale już było za
późno! Gdy Kazimierz Pułaski znalazł się na wolności, od-
wołał swój reces, twierdząc, że dokonał go pod przymusem.
Zaprzysiągł natomiast, że będzie walczył do ostatniej kropli
krwi. Od razu zgłosił się do ojcowskiego obozu, ale zastał
ojca wielce zagniewanego. Początkowo Józef Pułaski chciał
go za „reces” postawić nawet przed sądem wojennym, był
bowiem człowiekiem zasadniczym. Uważał, że zaprzań-
stwo to zaprzaństwo, i nieważne, czy pod przymusem, czy
dobrowolnie. Ubolewał, że w dodatku tego zaprzaństwa
dopuścił się jego ukochany syn! W końcu jednak Józef Pu-
łaski pod wpływem perswazji innych przywódców kon-
federackich zrezygnował z postawienia go przed sądem
i zezwolił synowi na powrót do służby. I nie pożałował
tego, bowiem konfederacja znowu zyskała znakomitego do-
wódcę, a w dodatku znakomitego zaopatrzeniowca. W nocy
z 8 na 9 września 1768 roku Kazimierz Pułaski dokonał
wypadu na oddziały królewskie w Studzienicy, u ujścia
rzeki o tej nazwie do Dniestru. Potem zdobywał wypada-
mi na czele szybkich podjazdów za Dniestr furaż, pobierał
podatki i kontrybucje. Ze swym oddziałem nawiedził Mu-
rachowice, Szarogród, Mohylów, Krzywą, Tołste. Atakował
konwoje królewskie i kontrolował teren od Mohylowa do
Zaleszczyk. Joachim Potocki uznał jednak, że Kazimierz
Pułaski zanadto sobie poczyna, i usiłował odebrać mu
komendę, ale on zmusił jego podkomendnego rotmistrza
63

Wojciecha Bohdanowicza do złożenia przysięgi Józefowi


Pułaskiemu 10 .
Kazimierz Pułaski z nowym oddziałem liczącym pół ty-
siąca żołnierzy po 20 grudnia 1768 roku zajął Okopy Świętej
Trójcy. Niestety, twierdzy nie dało się utrzymać. Jej stan był
po prostu opłakany, choć walka była zawzięta. Tutaj szewc
Suhak zorganizował z okolicznych rzemieślników i chło-
pów pospolite ruszenie. Uzbrojeni w siekiery, kosy i widły,
rzadko w samopały, walczyli o każdy dom z czterema tysią-
cami jegrów i grenadierów generała majora Lwa Izmaiłowa,
którzy zaatakowali Okopy Świętej Trójcy 8 marca 1769 ro-
ku i wdarli się do twierdzy. Po jej zdobyciu wymordowali
niemal wszystkich rannych obrońców. Kazimierz Pułaski
uszedł jednak z życiem z dwustoma żołnierzami. Zdołał się
wydostać ze zdobytej twierdzy dzięki pewnemu chłopcu,
który znał ukrytą ścieżkę na zboczu. Przeszli na drugi brzeg
Dniestru na teren turecki, po czym Pułaski wrócił przez gra-
nicę koło Kut i Kosowa do Rzeczypospolitej i północnymi
stokami Karpat dotarł na Podkarpacie 11.
Stoczył bitwę z wojskami rosyjskimi koło Miejsca Pia-
stowego i Rogów, gdzie został ranny. 7 kwietnia 1769 roku
w Barwinku, gdzie założył wielki obóz wojskowy książę
Jerzy Marcin Lubomirski, który „wrócił do gry”, mianował
go regimentarzem krakowskim, a Adam Parys — regimen-
tarzem sandomierskim. W dzień potem wdał się w bój z od-
działem pułkownika Iwana Jelczaninowa, którego pokonał,
po czym postanowił przenieść żagiew buntu na Podlasie
i Litwę, i przygotowywał swój oddział do długiego rajdu.
Tymczasem 17 kwietnia 1769 roku w konfederac-
kim obozie wojskowym w Muszynce niedaleko Krynicy
Zdroju zawiązała się druga konfederacja w województwie
10
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004, s. 48.
11
Tamże, s. 50.
64

krakowskim. W czasie elekcji marszałkiem województwa


krakowskiego został wybrany Joachim Schwarzenberg
Czerny, marszałkiem księstwa Zatorskiego i oświęcim-
skiego — Tomasz Wilkoński, marszałkiem województwa
sandomierskiego i ziemi stężyckiej — Rafał Tarnowski,
zaś marszałkiem ziemi sanockiej — Ignacy Potocki (1738-
1794).
Tutaj też zjawił się Józef Bierzyński, właściciel An-
druszowa koło Cudnowa, który 21 lipca 1768 roku ogłosił
manifest przeciwko Repninowi i został obwołany marszał-
kiem sieradzkim. Pamiętnikarz Jędrzej Kitowicz napisał
o nim: „urody wspaniałej i pięknej twarzy, przymiotów
politycznych, wabiących do siebie, inteligentny, ale nie
wykształcony”. Miał za sobą przegraną bitwę w paździer-
niku 1768 roku koło Bolesławia niedaleko Olkusza, gdzie
pobiła go rosyjska brygada podpułkownika Iwana Drewi-
cza. Mimo to przedostał się do Cieszyna, gdzie spotkał
się z przywódcami konfederacji. Biskup Adam Stanisław
Krasiński, z którym Bierzyński spotkał się 15 lutego 1769
roku w Bardiowie (obecnie Słowacja), miał mu zapropono-
wać wprost, aby zabił króla! Bierzyński miał dostać za to
czterdzieści tysięcy dukatów. Ale marszałek sieradzki nie
przyjął tej oferty, lecz w zamian za to obiecał zdobyć zamek
w Starej Lubowli, którym władał Kazimierz Poniatowski,
podkomorzy wielki koronny, jak wiadomo brat króla. Za-
mek ten, „majestatyczna twierdza renesansowa” nad doliną
Popradu, powstał na przełomie trzynastego i czternaste-
go wieku i stanowił przez trzysta pięćdziesiąt lat siedzibę
starostów spiskich, którzy urzędowali tam od 1412 roku.
Starostwo spiskie stanowiło zastaw za pożyczkę, jakiej udzielił
król Władysław II Jagiełło cesarzowi Zygmuntowi
Luksemburczykowi. 1 kwietnia 1769 roku Bierzyński na
czele swego oddziału próbował szturmować zamek, którego
broniło stu dwudziestu żołnierzy królewskich. Na pomoc
oblężonym maszerował oddział rosyjski kapitana Usza-
65

kowa. Komendant zamku Elstermann poprosił w imieniu


Kazimierza Poniatowskiego o pomoc władze austriackie
i zasugerował im zajęcie starostwa spiskiego 12.
Niektórzy historycy przypuszczają, że zapewne to dzięki
tej propozycji władze austriackie wpadły na pomysł, aby
dokonać pierwszego rozbioru Polski. Bierzyński wycofał
się i trafił do obozu w Muszynce, gdzie już stacjonowali no-
wi marszałkowie, wybrani przez szlacheckie koło 17 kwiet-
nia 1769 roku. Pora ich przedstawić. Marszałek woje-
wództwa krakowskiego, generał major wojsk koronnych
Joachim Schwarzenberg Czerny, chorąży oświęcimsko-
-zatorski zasłynął w Rzeczypospolitej w 1752 roku, gdy
na sejmie w Grodnie zażądał usunięcia z loży sejmowej
posła rosyjskiego Heinricha Grossa (1713-1765), usiłują-
cego wpływać na przebieg obrad. Joachim Schwarzenber-
g-Czerny był swego czasu adiutantem hetmana wielkiego
koronnego Jana Klemensa Branickiego. Konsyliarzami
II konfederacji krakowskiej zostali: Michał Rogala-Za-
wadzki, podczaszy czerski, Antoni Pierzchowski, Antoni
Piasecki, stolnik mielnicki. Marszałkiem zatorsko-oświę-
cimskim został Tomasz Wilkoński z Wilkonic, marszał-
kiem sanockim — Ignacy Potocki (1738-1794), starosta
kaniowski, rotmistrz chorągwi pancernej królewicza Fry-
deryka, którego wcześniej władze konfederacji wysłały
w misjach dyplomatycznych do Drezna i Wiednia. Nato-
miast funkcję marszałka sandomierskiego otrzymał Rafał
Tarnowski (ok. 1741—1803), hrabia Świętego Imperium
Rzymskiego. W obozie w Muszynce przebywali również
marszałek gostyński Michał Dzierżanowski i marszałek
wieluński Antoni Stanisław Morzkowski. Michał Dzier-
żanowski (1725-1808), syn łowczego lubelskiego, jako
dziewiętnastolatek wstąpił w Gdańsku do pułku szlachty

12
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 1. Warszawa 1936-1938, s.
246
66

polskiej na służbie francuskiej. Zamustrowany na frega-


tę, którą zdobyli Anglicy, wpadł w ich niewolę. Potem
uczestniczył w wojnie o sukcesję austriacką. W Indiach
wstąpił na służbę do francuskiego gubernatora Josepha
Francoisa Dupleix. Wracając do Europy, rzekomo badał
brzegi Martyniki. Miał też uczestniczyć w wojnie z Para-
gwajem, jako oficer portugalski, ale inne źródła podają,
że dowodził korsarskim brygiem na Oceanie Indyjskim
i ścigany przez okręty wojenne Royal Navy wylądował na
Madagaskarze. Tam podobno tubylcy obrali go królem. Na
czele dziesięciu tysięcy czarnych wojowników zaatakował
fort francuski, ale jego armię zdziesiątkowali muszkiete-
rzy. Wtedy porwał holenderski statek i uciekł aż na Wyspę
Świętej Heleny, znajdującą się na zachód od południowo-
-zachodnich brzegów Afryki. Odkrył ją w 1502 roku portu-
galski żeglarz Joao da Nova. W 1659 roku wyspę zagarnę-
ła Kompania Wschodnioindyjska. Michał Dzierżanowski
musiał szybko stamtąd uciekać, bo z Anglikami zawsze
miał na pieńku.
WALKA TRWAŁA NADAL

Po powrocie do Polski w 1767 roku Dzierżanowski zo-


stał członkiem konfederacji radomskiej, a potem barskiej,
choć był szambelanem i „omal nie faworytem królewskim”.
Ale wyjechał z Warszawy, zrobiwszy awanturę Repninowi,
i wraz z sześcioma towarzyszami udał się do Gostynina.
Tam zwołał wiec szlachecki i dał wybrać się marszałkiem
gostyńskim, po czym wraz ze swą partią powędrował do
Przasnysza, chcąc zwerbować tamtejszą szlachtę, ale nie
zyskał u niej uznania, bo gdy zaczął ją namawiać, usłyszał:
„pamiętamy, coś gadał na wiarę bezbożnie przeszłego roku.
To, co teraz mówisz musi być na jakąś zdradę”. I chcieli go
rozsiekać. Uciekł wtedy do Kurpiów, ale i tam przyjęli go
nieufnie. W czerwcu 1768 roku wraz z Szymonem Kossa-
kowskim (1741-1794), podczaszym kowieńskim, a potem
marszałkiem generalnym konfederacji litewskiej planował
porwanie Repnina i króla Stanisława Augusta Poniatow-
skiego. Potem batalion rosyjski majora Vijica rozbił jego
oddział. Przebrany w sutannę, uciekł na Śląsk 1.
Natomiast Antoni Stanisław Morzkowski (1723-1779),
właściciel dóbr w Wieluńskiem, towarzysz chorągwi pan-
cernej, od 1767 roku burgrabia wieluński, pisarz grodzki,
a potem sędzia ziemski, a także grodzki i wieluński, 14 lipca

1
W. Konopczyński, Michał Dzierżanowski, PSB. t. VI, s. 159.
68

1768 roku został marszałkiem konfederacji ziemi wieluń-


skiej i powiatu ostrzeszowskiego. Jego dwustuosobowy
oddział został pobity przez wojska rosyjskie koło Żywca. W
styczniu przedostał się do Cieszyna, gdzie zetknął się
z Teodorem Wesselem, który wysłał go jako emisariusza
do Turcji, ale dotarł jedynie do Bardiowa. Stamtąd było już
blisko do Gaboltowa i Muszynki.
Marszałkowie zgromadzeni w Muszynce zawiązali tzw.
Ogniwo i wybrali regimentarzem Józefa Bierzyńskiego,
a Antoniego Morzkowskiego na jego zastępcę. Bierzyński
uderzył na obóz księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego,
którego uznali za „odstępcę”, „zgniótł” go i jego wojska
rozproszył. 29 kwietnia 1769 roku otoczył oddział Kazi-
mierza Pułaskiego, który złożył na jego ręce przysięgę na
wierność, po czym odesłał Lubomirskiemu część swego
wojska. Dostał wtedy smutną wiadomość, że jego ojciec
Józef Pułaski zmarł na wygnaniu 27 kwietnia 1769 roku
w Kopance nad Dniestrem, na terytorium Turcji. Od upadku
Baru pozostawał w konflikcie z Michałem Hieronimem
Krasińskim i Joachimem Potockim, którzy podstępnie in-
ternowali go i pozbawili funkcji.
1 maja 1769 roku Kazimierz Pułaski zadeklarował
marszałkom Ogniwa uznanie ich władzy i zrzeczenie się
regimentarstwa, po czym pomaszerował ze swą dywizją
na wschód i 13 maja złączył się z bratem Franciszkiem
w Samborze.
17 maja 1769 roku w kręgu kandydatów na konfede-
ratów barskich pojawiła się nowa postać — kapitan Fran-
cois Auguste Thesby de Belcour. Ten francuski oficer brał
udział w wojnie siedmioletniej w Legionie Saint Victora,
walczącym w Kanadzie, i znalazł się w niewoli angielskiej.
Następnie wraz z wyprawą Louisa Antoine Boungaville’a
(1729—1811), prawnika i matematyka, ruszył w podróż do-
okoła świata. Po trzech latach dobili do brzegów Francji.
Tam wysłannik księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego
69

zwerbował do wojsk konfederacji barskiej Franciszka Au-


gusta Thesby de Belcour i uzyskał jego podpis na umowie,
w której tenże zobowiązywał się: „1. że będę służył w stop-
niu podpułkownika z pensją trzydziestu dukatów na miesiąc
i na stole książęcym. 2. że udam się do Wiednia o własnym
koszcie, a stamtąd się dostanę do Krakowa kosztem księ-
cia Lubomirskiego. 3. że jak tylko przybędę do Krakowa,
tenże sam książę dostarczy mi swoim kosztem koni i tego
wszystkiego, co może być potrzebnym do wyprawy ofice-
ra mojego stopnia na wojenną służbę. 4. że w przypadku,
gdyby nie dotrzymano mi wszystkich punktów i warunków
tej umowy, książę będzie obowiązany dać mi tysiąc duka-
tów wynagrodzenia. 5. że powyższa umowa o tyle będzie
ważną, o ile ją ministerium francuskie upoważni, będzie
zaś nieważną i uważaną za niebyłą, jeśliby jej nie zatwier-
dziło”. W tej ostatniej sprawie Thesby de Belcour poprosił
swego przyjaciela Louisa Antoine de Boungaville’a, aby
wysondował, jako człowiek mający łatwy dostęp do władz,
co o tym myślą. Ministerstwo Spraw Zagranicznych dało
Thesby’emu placet i wydało paszport. Wówczas udał się
z Paryża do Rzeczypospolitej 2.
Tymczasem 22 maja 1769 roku Kazimierz Pułaski za-
wiązał konfederację w Przemyślu. Marszałkiem konfede-
racji powiatu przemyskiego został wybrany jego brat Fran-
ciszek Pułaski.
Tego samego dnia Repnin przestał być posłem rosyjskim
w Warszawie. Przez cały czas istnienia konfederacji bar-
skiej sterował ręcznie ruchami wojsk rosyjskich, udzielając
dowódcom konkretnych pouczeń, jak choćby w sprawie
zdobywania Krakowa. Ale nie udało mu się zniszczyć kon-
federacji. Caryca doszła do wniosku, że jej poseł powinien

2
F.A. Thesby de Belcour, Dziennik oficera francuskiego w służbie
konfederacji barskiej, pojmanego przez Moskali i zasłanego w Sybir,
Lwów 1866, s. 6.
70

stosować metody bardziej dyplomatyczne. Stąd nomina-


cja księcia Michaiła Wołkońskiego (1713-1788) na posła
w Warszawie.
26 maja 1769 roku Kazimierz Pułaski z oddziałem sied-
miuset żołnierzy ruszył na Lwów. Gdyby go zdobył, miasto
stałoby się solidnym oparciem dla konfederacji. Jego dy-
wizję wzmocniły oddziały Bierzyńskiego oraz Wawrzyń-
ca Potockiego i Ignacego Jerzego Potockiego. Nie byli to
krewni. Ten pierwszy rodem z Potoka w Opoczyńskiem, I
namiestnik chorągwi pancernej w czasie wojny siedmiolet-
niej, osłaniał ludność Wielkopolski przed gwałtami wojsk
pruskich, które bezkarnie zapuszczały się na tereny Rze-
czypospolitej. Z kolei Ignacy Jerzy Potocki (1738-1794)
z Monasterzysk, od 1763 roku starosta kaniowski, poseł na
Sejm, właściciel majątków w ziemi lwowskiej i sanockiej,
a także koło Buczacza na Podolu, uczestnik konfederacji
radomskiej, należał do grona organizatorów konfederacji
barskiej i uczestniczył w tajnych naradach jej twórców
w styczniu 1768 roku w Kukizowie koło Lwowa, a potem
wyjechał w misjach 24 maja 1768 roku do Drezna i 27 maja
dotarł do Wiednia, chcąc zdobyć poparcie dla konfederacji
w tamtejszych wpływowych środowiskach politycznych.
W lutym 1769 roku w Cieszynie rozmawiał z Teodorem
Wesselem.
W sumie dywizja Kazimierza Pułaskiego liczyła cztery
i pół tysiąca żołnierzy. Szturm jednak się nie udał, choć
wojska konfederackie wdarły się już na przedmieścia, ale
komendant garnizonu królewskiego Lwowa pułkownik Fe-
licjan Korytowski (1720-1810) nie chciał się poddać. Do
Lwowa zbliżały się znaczne oddziały rosyjskie pułkownika
Sandora i podpułkownika Drewicza.
Kazimierz Pułaski wycofał się do Sądowej Wiszni, gdzie
30 maja zawiązała się konfederacja sejmiku generalnego
województwa ruskiego. Marszałkiem konfederacji został
wybrany Ignacy Potocki. Nie miał jednak szczęścia w boju,
71

bowiem brygada podpułkownika Drewicza rozbiła jego


dywizję 8 czerwca 1769 roku w Krystynopolu. Tymczasem
Bierzyński, który mianował się marszałkiem związkowym,
ruszył na Litwę i Podlasie.
Na Pułaskiego sypały się oskarżenia ze strony innych
konfederatów. Celował w nich Michał Hieronim Krasiński,
który zarzucał mu rabowanie dóbr skarbowych i wymusza-
nie kontrybucji na Podolu, Bracławszczyźnie i Pokuciu oraz
odłączenie się od konfederacji generalnej i ostrzegał przed
udzielaniem mu pomocy. Mimo to 3 czerwca 1769 roku
Pułaski wraz z braćmi ruszył na Litwę na czele siedmiu-
set żołnierzy przez Kryłów, Hrubieszów, Chełm i Łomazy.
Tam w dniach 13-14 czerwca 1769 roku przyłączył do swej
„dywizji” pułk tatarski znajdujący się pod dowództwem puł-
kownika Józefa Bielaka, a w Suchej Woli drugi pułk tatarski,
dowodzony przez pułkownika Aleksandra Mustafę Koryc-
kiego. 20 czerwca 1769 roku zagarnął działa należące do
Michała Czartoryskiego, a 6 lipca 1769 roku koło Kukiełek
stoczył pomyślną potyczkę z oddziałem majora Uszakowa.
9 lipca 1769 roku natknął się koło Słonima, miasteczka u uj-
ścia Issy do rzeki Szczary, dopływu Niemna (obecnie w ob-
wodzie grodzieńskim na Białorusi), na brygadę pułkowni-
ka Wachtmeistra. W trakcie bitwy wojska konfederackie
w brawurowym natarciu rozbiły pułk kozaków, a rosyjska
piechota wycofała się z pola walki. Po paru dniach oddział
Pułaskiego znowu spotkał brygadę pułkownika Wachtme-
istra i odparł jej atak, ale zorientował się, że na pomoc idą
mu oddziały podpułkownika Drewicza i majora Uszakowa,
więc skręcił na północ i po przejściu około pięćdziesięciu
kilometrów stoczył pomyślne bitwy: 15 lipca koło Myszy,
51 km od Słonima, niedaleko Baranowicz, ongiś siedziby
Chodkiewiczów, i 16 lipca — koło pobliskich Dworców.
Natomiast nie powiodło się dywizji Bierzyńskiego, która
też podążała na Litwę. 17 lipca koło Olmontów niedaleko
Białegostoku, mając cztery tysiące żołnierzy i osiemna-
72

ście dział, stoczył bój z oddziałem pułkownika Aleksandra


Golicyna, liczącym ośmiuset żołnierzy i mającym cztery
działa. Gdy artyleria polska wystrzelała pociski, żołnierze
rosyjscy przeszli do natarcia i rozbili szyki polskie. Straty
konfederatów wynosiły stu dziesięciu zabitych i stu siedem-
dziesięciu rannych. Natomiast wojska rosyjskie straciły stu
dwudziestu zabitych oraz dwustu rannych. Można by mówić
o wygranej polskiej, gdyby nie fakt, że tysiąc konfederatów
uciekło z pola bitwy. Pułkownik Golicyn dostał potem za to
zwycięstwo Krzyż Świętego Włodzimierza III klasy.
W tym czasie Pułaski przebywał w Dworcach i szyko-
wał się do marszu na Ostrołękę, gdzie został ogłoszony
marszałkiem ziemi łomżyńskiej.
Tymczasem 29 lipca 1769 roku kapitan Thesby de Bel-
cour, przebywszy drogę z Paryża do Wiednia i ze stolicy
Austrii na Słowację, zjawił się wraz z sześcioma francuski-
mi oficerami, zwerbowanymi przez podkomendnych księ-
cia Jerzego Marcina Lubomirskiego w Espieries (Preszów,
obecnie Słowacja). Miał zamiar jechać dalej, aby stawić
się w obozie księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego, ale
komendant miejscowego garnizonu zatrzymał jego i resztę
oficerów w areszcie domowym. Francois Thesby nie bardzo
rozumiał powody zatrzymania. Dopiero później zorientował się,
że to skutek waśni między przywódcami konfederacji.
W obozie konfederackim w pobliskim Gaboltowie, siedem
mil na zachód od Preszowa, mającym łączność z drugim
obozem już po stronie polskiej, czyli Muszynką, rządził
Michał Dzierżanowski i inni nieprzychylni księciu Lubo-
mirskiemu dowódcy. Po pewnym czasie Thesby de Belcour i
towarzyszący mu oficerowie znaleźli się bez środków do
życia. Wspomagała ich finansowo Marianna, żona księcia
Lubomirskiego.
Wieści z pól bitewnych o sukcesach Pułaskiego zainspi-
rowały w lipcu 1769 roku dwudziestu studentów Akademii
Krakowskiej, którzy zawiązali spisek, mający na celu wy-
73

tępienie załogi rosyjskiej. Dowódca spisku Wybranowski


prosił Franciszka Trzebińskiego, przebywającego w obozie
koło Częstochowy, o pomoc. Ten zaś odpowiedział, że jej
udzieli. Wybranowski udał się do niego z wizytą i radził
zaatakować Kraków w nocy przy murze karmelitów. Ka-
waleria powinna podejść cicho, więc najlepiej, jeśli koniom
zawinie się kopyta. Prosił też, aby w intencji oswobodze-
nia Krakowa zamawiać msze święte u paulinów na Jasnej
Górze.
— „Kilku oficerów powiesi się przy drogach na szu-
bienicach — stwierdził. — Moskwa nie da się obronić.
Zostaną wytępieni, jako złodzieje, łupieżcy kościołów, roz-
bójnicy, wrogowie, których nie obowiązują prawa wojny.
A lutry i adherenci nie ujdą kary”.
List do marszałka Trzebińskiego wpadł jednak w ręce
pułkownika Labry, a ten kazał aresztować Wybranowskie-
go, ukrywającego się w kamienicy Nowickiego. Wybra-
nowski nieludzko skatowany i zakuty w łańcuchy czekał
w lochu na wyrok 3.
Krakowian doszła wieść, że na dalekiej Litwie zawiąza-
ła się 5 sierpnia 1769 roku konfederacja generalna. Wspo-
mniany już Michał Jan Pac został wybrany marszałkiem
generalnym, a Józef Sapieha, pułkownik husarski i wielki
krajczy litewski — regimentarzem generalnym skonfede-
rowanych wojsk litewskich. Tego samego dnia wieczorem
podjazd konfederacki napadł w Toniach, wiosce leżącej na
północ od Krakowa (obecnie część Krakowa), na osiem-
nastoosobową pikietę kozacką, przebywającą w karczmie.
Konfederaci podpalili karczmę. Trzech żołnierzy rosyjskich
spaliło się żywcem, trzech zginęło w czasie wymiany ognia,
sześciu zostało rannych. Dwóch konfederaci wzięli do nie-
woli. Reszta kozaków uciekła do Krakowa. Z konfederatów
3
Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie czasie Konfederacyi Bar-
skiej pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911, s. 53.
74

jeden został ranny. 11 sierpnia konfederaci napadli na ko-


lejną pikietę kozacką na Prądniku, zabili jednego kozaka,
a dwóch ranili. Zaniepokojeni dowódcy rosyjscy zamknęli
bramy miasta. Obawiali się szturmu konfederackiego. Na
murach pojawili się żołnierze, a na wieży ratuszowej i Ko-
ścioła Mariackiego obserwatorzy wypatrywali nadejścia
konfederatów. Walki toczyły się też na wschód od Krakowa,
na Podkarpaciu. Jeszcze 8 sierpnia 1769 roku konfederaci
starli się z wojskami podpułkownika Drewicza w Hoszo-
wie, koło Ustrzyk Dolnych. Tam został ranny rotmistrz
Franciszek Pułaski, stryjeczny brat Kazimierza, który zmarł
z ran wkrótce potem na zamku Kmitów w Lesku.
Jerzy Marcin Lubomirski znajdował się wtedy ze swym
odtworzonym oddziałem w okolicy Sambora. Tam sprzy-
mierzył się ze starostą terleczyńskim, dwudziestoczterolet-
nim Filipem Radzimińskim. Dotarli obaj do zamku Lubo-
mirskich w Rzeszowie, który obległo trzy tysiące żołnierzy
rosyjskich z kilkoma działami. Na skutek zdrady zamek
wpadł w ich ręce 12 sierpnia. Konfederaci wycofali się,
ale 13 sierpnia koło Powitna (obecnie Pobitno, dzielnica
Rzeszowa) odparli atak rosyjski oddziału podpułkownika
Stackelberga. Niestety oddział Jerzego Marcina Lubomir-
skiego został rozbity kilka dni potem koło Rzemienia przez
regimenty Baszkirów i Kałmuków 4.
21 sierpnia 1769 roku o godzinie trzeciej dywizja kon-
federacka Michała Trzebińskiego i Piotra Paszkowskiego
pojawiła się koło Krakowa i natarła na skład solny, pilno-
wany przez wojska rosyjskie. Konfederaci wzięli szesna-
stu kozaków do niewoli i zaatakowali obóz rosyjski. Ale
z Kazimierza ruszyła ku nim odsiecz. Kozacy złapali konie
konfederackie. W trakcie walk część konfederatów uciekła
4
W. Zarzycki, Książę Marcin Lubomirski: 1738—1811: relacje
o jego życiu i burzliwych przygodach w różnych krajach Europy, War-
szawa 1998, s. 119.
75

konno. Reszta broniła się do pół do czwartej, ale niestety


poległa. W sumie konfederaci stracili 56 zabitych, których
ciała leżały niedaleko składu solnego, ale ich trupy można
było znaleźć na drodze aż do Białego Kościoła. Rosjanie
pastwili się nad ciałami poległych, obdzierając je z odzie-
ży i przebijając spisami. Pochowano ich na cmentarzach
w Zielonkach koło Krakowa i przy kościele pod wezwa-
niem świętego Floriana. Czterech rannych dostało się do
niewoli. Ale wedle kronikarza Rosjanie mieli stu jedenastu
zabitych, trzech rannych. Konfederaci stracili trzydzieści
koni.
Konfederaci usiłowali zastosować koło Krakowa „wojnę
szarpaną”. W nocy z 21 na 22 sierpnia 1769 roku napadli
na pikietę rosyjską na Krzemionkach i wzięli ją do niewo-
li. Akcję tę powtórzyli następnej nocy na tzw. Rybakach,
blisko Wawelu.
Kronikarz zanotował, że 24 sierpnia 1769 roku nad
Krakowem pokazała się kometa. „To jest gwiazda bardzo
ciemna, od tej zaś promień ad instar smugi białawy dłu-
gi. Ta kometa trwała kilka dni, wschód jej był od Wesołej
między godziną pierwszą a drugą po północy. Zachód tej
gwiazdy o godzinie czwartej przede dniem". 29 sierpnia
1769 roku w Preszowie zjawił się kapitan Thesby de Bel-
cour. Gdy jednak zdradził, że zwerbował go do konfederacji
książę Jerzy Marcin Lubomirski, został internowany przez
austriackiego komendanta miasta.
3 września 1769 roku o godzinie piątej po południu woj-
ska rosyjskie opuściły Kraków. Ich dowództwo zażądało
od władz miejskich atestacji, że nie zrobiło żadnych szkód.
Żydzi zapłacili za pozostawione rosyjskie magazyny woj-
skowe na Wawelu siedem tysięcy złp. „Jako też oni byli
do tego markietanami i takowy magazyn Żydzi dla nich
prokurowali”. Wojska rosyjskie zabrały pięciu więźniów,
w tym Wybranowskiego, który potem trafił w kajdanach na
Syberię, gdzie wkrótce zmarł. Z dwudziestu dwóch innych
76

aresztantów Rosjanie zwolnili siedemnastu, a pięciu, wi-


docznie kryminalistów, oddali miejskiemu instygatorowi
na ratuszu. Wojska rosyjskie poszły na Warszawę przez
Mogiłę. W czasie wychodzenia wojska z miasta adiutant
rosyjski wpadł z koniem do studni w kamienicy Pernusa.
Ledwo świadkowie wydarzenia złapali go za poły i wyciąg-
nęli. Jak zapisał ze zgrozą kronikarz „panienki, szynkarki
niepoczciwe żałowały, że Rosjanie wyszli i odprowadzały
ich aż do Warszawy”. Dowództwo rosyjskie odesłało jeń-
ców konfederackich pod silną eskortą do Kijowa, a stam-
tąd do Kazania. W ciągu pięćdziesięciu dwóch dni mu-
sieli pokonać trasę siedmiuset pięćdziesięciu kilometrów.
Gubernator kazański hrabia Samarin potraktował jeńców
konfederackich z dużymi honorami. Widocznie docenił,
że walczyli o wolność swej ojczyzny. Na ich utrzymanie
władze rosyjskie przeznaczyły dziesięć kopiejek dziennie.
Żyli tam bardzo skromnie. Zaraz po wyjściu Rosjan z Kra-
kowa magistrat obsadził wojskiem garnizonu krakowskiego
i mieszczanami Bramy Floriańską i Grodzką. Inne bramy
Rosjanie zdążyli wcześniej zamurować.
5 września 1769 roku o godzinie osiemnastej do miasta
wszedł patrol konfederatów. Jego dowódca udał się na ra-
tusz, skąd wyekspediował sztafetę do obozu koło Muszyn-
ki z prośbą, aby do Krakowa przybyli dowódcy. W nocy
wkroczyła dywizja husarii, dowodzona przez Franciszka
Trzebińskiego. 6 września przybył Tomasz Wilkoński, mar-
szałek księstwa oświęcimskiego i Zatorskiego, z pół setką
konnych.
8 września 1769 roku kapitan Thesby de Belcour poro-
zumiał się wreszcie z władzami konfederacji znajdującymi
się w obozie w Gaboltowie. Komendant także zezwolił na
wyjazd. Ale umowa z księciem Jerzym Marcinem Lubo-
mirskim była już nieaktualna.
Umowa z marszałkami z Gaboltowa brzmiała: „1. że
będę pułkownikiem tego pułku i obowiązki pułkownika
77

sprawować będę. 2. że pułk składać się będzie z dwóch


tysięcy ludzi, a z tym dwie kompanie grenadierskie. 3. że
uzbrojenie, umundurowanie, utrzymanie i płaca oficerska
i żołnierskie pobierane będą na koszt konfederacji. 4. że
żołd wypłacany będzie każdego miesiąca w następującym
stosunku: dla pułkownika talarów 50, dla podpułkowni-
ka 35, dla majora 30, dla kapitanów od grenadierów 22,
dla kapitanów od fizylierów 20, dla kapitanów, poruczni-
ków 12, dla poruczników osiem, dla chorążego sześć. 5. je-
żeli nieszczęściem oficer jaki zostanie ranny, iż dalej nie
będzie mógł służyć, pobierać będzie żołd swój przez całe
życie, gdzieby mu się spodobało. 6. Jeżeli wzięty zostanie
w niewolę żołd cały wypłacany mu będzie bez żadnego
potrącenia. 7. że na przypadek zreformowania pułku po
zawartym pokoju oficerowie nie przestaną pobierać swo-
jego żołdu, dopóki albo w równym, albo w wyższym stop-
niu w innych wojskach Rzeczypospolitej umieszczonymi
nie będą. 8. na koniec, że w pułku tym prawa wojskowe
francuskie wykonywane będą”. Umowę z Thesbym pod-
pisało osiemnastu marszałków konfederacji. 13 września
1769 roku Francois Thesby wraz z częścią władz konfede-
rackich, a więc Joachimem Schwarzenbergiem Czernym,
Ignacym Romanem Potockim, Michałem Dzierżanowskim,
oraz z pół tysiącem żołnierzy konfederackich wkroczył do
Krakowa. W kościele pod wezwaniem Najświętszej Marii
Panny konfederaci wysłuchali mszy świętej żałobnej za
poległych towarzyszy broni. Potem prezydent Krakowa
Kozłowski przyjął przywódców konfederacji w ratuszu,
a sufragan chełmski biskup Dominik Kiełczewski podjął ich
obiadem. Natomiast kapitan Francois Thesby de Belcour
otrzymał pomieszczenia na zamku krakowskim. Tam przyj-
mował i szkolił ochotników do swego pułku.
Tymczasem Kazimierz Pułaski, który wraz z braćmi
Franciszkiem Ksawerym i Antonim połączył się w sierp-
niu z oddziałami Tadeusza Przyłuskiego i regimentarza
78

lubelskiego Suchodolskiego, pomaszerował ze swą dywizją


na Łęczną i przez Sosnowicę dotarł na prawy brzeg Bugu.
Stamtąd ruszył w kierunku Brześcia, który zajął.
Na Litwie, jak wiadomo, zawiązała się konfederacja ge-
neralna pod wodzą Michała Jana Paca (1730-1789), szam-
belana króla Augusta III i starosty ziołowskiego. Przystąpili
do niej hetman wielki koronny Jan Klemens Branicki, het-
man wielki litewski Michał Ogiński oraz Józef i Kajetan
Sapiehowie 5.
Ale konfederaci litewscy ociągali się ze współdziała-
niem z wojskami Pułaskiego, które liczyły pięć tysięcy
żołnierzy. W efekcie konfederaci Michała Jana Paca zo-
stali rozbici przez wojska rosyjskie. Dowództwo na czele
z Michałem Janem Pacem i Józefem Sapiehą schroniło się
do Reszla, a potem do Gdańska. Natomiast Kajetan Sapieha
(1749-1771), marszałek ziemi płockiej, z resztkami wojsk
litewskiej konfederacji udał się do Korony.
Generał Iwan Weymam zarządził obławę na oddział Pu-
łaskich i wysłał za nimi oddziały pułkowników Aleksandra
Suworowa i Karla Gustava von Rönne. Suworow miał ope-
rować na prawym brzegu Bugu, von Rönne — na lewym.
13 września Pułaski wraz z dywizją Tadeusza Przyłuskiego
musiał stoczyć koło Orzechowa bój z brygadą Suworowa.
Oskrzydliła ona pozycje konfederatów. Ci zaś jednak po
siedmiu godzinach walk oderwali się od nieprzyjaciela,
przeszli na lewy brzeg Bugu i pomaszerowali w kierun-
ku Włodawy. Tu 15 września dowiedzieli się, że zbliża
się oddział pułkownika von Rönne. Wtedy część oddziału
na czele z Franciszkiem Pułaskim ruszyła na Łomazy, zaś
Kazimierz Pułaski pozostał we Włodawie. Ale w godzinę
potem dotarła konnica pułkownika von Rönne. Kazimierz
Pułaski wraz ze starostą łosickim Miączyńskim usiłowali

5
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004,
79

zorganizować obronę, ale po kwadransie ich oddział zo-


stał rozbity. Niektórzy rozbitkowie dotarli do Łomaz, gdzie
oświadczyli Franciszkowi Pułaskiemu, że jego brat dostał
się do niewoli. Ten chciał iść mu na pomoc. Ale pojawili się
karabinierzy rosyjscy z oddziału pułkownika von Rönne,
którzy zaatakowali od Sławatycz, a kawaleria pułkownika
Suworowa zaszła ich od tyłu. W bitwie zginął Franciszek
Ksawery Pułaski, a Kazimierz Pułaski został ranny. Konfe-
deraci ponieśli straty od stu do dwustu zabitych. Pułkownik
Suworow sądził, że dywizja Kazimierza Pułaskiego już nie
istnieje. Zawyżył w raporcie liczbę poległych konfederatów
do pół tysiąca i twierdził, że to „ostateczny cios zadany
polskim buntownikom”. Ale Kazimierz Pułaski krążył po
okolicy i zbierał rozbitków. Zebrało się ich dwustu. Szu-
kał ciała brata, ale nie dało się go rozpoznać wśród wielu
zabitych i obdartych z mundurów konfederatów. Zostali
pochowani w zbiorowym grobie. Potem Kazimierz Pułaski
pomaszerował z ocalałymi na Sanok 6.
22 września dotarł do Kobylanki. Następnego dnia
zjawił się w Zborowie. Po trzech dniach w obozie w Mu-
szynce oddał głos na Michała Krasińskiego, jako gene-
ralnego marszałka, i Joachima Potockiego — generalnego
regimentarza. Jak okazało się, Tadeusz Przyłuski wraz ze
swym oddziałem uszedł cało z bitwy koło Włodawy i 23
września 1769 roku wkroczył do Krakowa. Ten właściciel
Łysobyk nad Bugiem w województwie bełskim, starosta
hadziacki, od 1764 roku szambelan królewski, przystąpił
do konfederacji barskiej 1 maja 1768 roku. Jako rotmistrz
został komendantem lekkiej chorągwi liczącej 150 jeźdź-
ców. 25 czerwca 1768 roku został obwołany marszałkiem
chełmskim, a 24 sierpnia — marszałkiem czernihowskim
i włodzimierskim.
6
J. Gieresz, Porażka pod Łomazami, „Echo Katolickie”. Siedlce 4
sierpnia 2009.
80

3 października 1769 roku w Krakowie pojawiło się stu


żołnierzy piechoty i stu konnych, których przysłał książę
Franciszek Sułkowski (1733—1812). Miał on bogaty ży-
ciorys. W wieku siedemnastu lat wstąpił do armii francu-
skiej i dosłużył się stopnia pułkownika. Dwa lata potem
otrzymał tytuł księcia Świętego Cesarstwa Rzymskiego
oraz stopień generała lejtnanta. Został też podkomorzym,
czyli szambelanem dworu austriackiego. Uczestniczył
w wojnie siedmioletniej przeciw Prusom. W 1759 roku
został mianowany generałem majorem w armii rosyjskiej,
a w 1762 roku — generałem lejtnantem w wojsku polskim,
zaś w dwa lata potem — szambelanem króla Stanisława
Augusta Poniatowskiego, a także starostą cudnowskim.
Dwa lata wcześniej odziedziczył ordynację bielską. Mimo
faworów dworskich przyłączył się jednak do konfederacji
barskiej w listopadzie 1768 roku w Lesznie, gdzie ogłosił
manifest przeciw Repninowi. Zebrał on liczący sześćset
osób oddział, ale został pobity przez dwustu kozaków z bry-
gady dowodzonej przez podpułkownika Drewicza koło
Bolesławia i wycofał na terytorium pruskie, gdzie oddział
został rozbrojony przez tamtejsze władze. Wtedy zamiesz-
kał w Cieszynie nad Olzą, który od 1653 roku po wyga-
śnięciu linii Piastów cieszyńskich pozostawał we władaniu
Habsburgów.
W Krakowie przebywał też nadal kapitan Thesby de Bel-
cour, który werbował ochotników do swego pułku. Na razie
miał ich trzystu. Z nimi wymaszerował z Krakowa.
Kronikarz zapisał, że 6 października 1769 roku marsza-
łek oświęcimski Tomasz Wilkoński z rotmistrzem Paszkow-
skim z dywizji huzarów wyjechali z Krakowa na kwatery
zimowe do Białej. Odnotował też, że 7 października Jó-
zef Pilecki, odłączywszy się od konfederatów, z kilkoma
żołnierzami jeździł po wsiach, zbierając kontrybucję bez
ordynansu. Dekretowany przez marszałków na śmierć, zo-
stał ujęty i rano o godzinie dziewiątej na łąkach przed ko-
81

ściołem pod wezwaniem świętego Sebastiana rozstrzelany


„z piękną dyspozycją” i tam pochowany.
21 października 1769 roku do Krakowa przybył Bie-
rzyński. Towarzyszyło mu stu pięćdziesięciu kawalerzy-
stów z jego dywizji. Stanął za Bramą Grodzką na Pod-
walu, w dworku szembekowskim. Kronikarz zapisał też,
że 27 października rotmistrz Mikołaj Kossowski z dywizji
Bierzyńskiego porwał się do szabli na marszałka konfe-
deracji ziemi gostyńskiej Michała Dzierżanowskiego. Wi-
docznie ten głośny w czterech częściach świata awanturnik
sprowokował jakąś awanturę. Rotmistrz został aresztowany
przez wiernych Bierzyńskiemu konfederatów, „dekretowa-
ny po pięciu godzinach w sklepie w zamku królewskim”
wyrokiem śmierci, po czym ścięty w nocy przez Antoniego
Strzelbickiego i pochowany w kościele pod wezwaniem
świętego Jerzego. Z kolei 29 października marszałkowie
przebywający w Krakowie wyjechali do Bierzyńskiego
i spotkali się w Czernichowie, 23 km na północny wschód
od Krakowa.
Tymczasem w Zborowie koło Bardiowa w północno-
-wschodniej Słowacji odbywał się ślub Marianny Ossoliń-
skiej z Józefem Mniszchem. Stanowił on okazję do spotka-
nia biskupa Adama Krasińskiego, księcia Karola Radziwiłła,
Jakuba Zamoyskiego, Ignacego Bohusza i Teodora Wesse-
la. Przygotowali oni utworzenie nowej władzy politycznej
konfederacji. Stamtąd udali się do Białej w województwie
krakowskim, blisko ówczesnej granicy z Cesarstwem, gdzie
w dniach 30-31 października 1769 roku na zjeździe mar-
szałków i konsyliarzy konfederacji barskiej w ratuszu ukon-
stytuowała się Rada Generalna Stanów Skonfederowanych
Konfederacji Barskiej, Generalność Konfederacji. Twór
ten powstał na skutek nacisków dyplomacji francuskiej.
Jeśli bowiem Francja miała wspomóc konfederację barską,
to musiała mieć jakiegoś partnera w postaci quasi-rządu.
No to konfederaci taki rząd powołali. Biała, znajdująca się
82

u zbiegu rzek: Niniwka i Biała, znana w drugiej połowie


szesnastego wieku jako przysiółek Lipnika, z prawami
miejskimi od 1723 roku, leżała tuż przy granicy Rzeczy-
pospolitej z Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego,
czyli Austrią.
Uniwersał konfederacki oznajmiał też o elekcji gene-
ralnego marszałka. W Koronie został Michał Hieronim
Krasiński, regimentarzem generalnym — Joachim Karol
Potocki, a w Wielkim Księstwie Litewskim — marszałek
generalny Michał Jan Pac, który dotarł tam z Gdańska via
Lubliniec. Jednocześnie miał on zastępować Joachima Po-
tockiego, przebywającego ciągle na terytorium tureckim.
Pomagał mu w tym Józef Sapieha. Antoni Morzkowski zo-
stał członkiem Rady Najwyższej. Wkrótce potem powierzo-
no mu funkcję członka Rady Skarbowej. Kronikarz zapisał,
że 3 listopada 1769 roku do Krakowa weszli konfederaci
na czele z Joachimem Schwarzenbergiem Czernym, mar-
szałkiem krakowskim. Wraz z nimi znajdowali się Adam
Szaniawski, marszałek ziemi lubelskiej, Tomasz Wilkoński,
marszałek Księstw Oświęcimskiego i Zatorskiego, Ignacy
Jerzy Potocki, marszałek ziemi sanockiej, a także Michał
Dzierżanowski, marszałek konfederacji ziemi gostyńskiej.
Z ich polecenia żołnierze konfederaccy zabrali ze składu
solnego kilka tysięcy beczek z solą i je sprzedawali. Kon-
federaci przebywali w Krakowie zaledwie pięć dni. Podob-
no spłoszyły ich wojska rosyjskie, które pokazały się koło
Słomnik, 24 kilometry na północ od Krakowa. Brygada
podpułkownika Drewicza rozbiła tam podjazd konfederacki
z Krakowa. W mieście wybuchła panika. Adam Szaniaw-
ski, któremu Generalność powierzyła dowództwo obrony
Krakowa, nie miał żadnych planów obrony. W tej sytuacji
konfederaci woleli opuścić miasto, mimo dysponowania
większymi siłami, niż nadchodzące wojska rosyjskie 7.

7
Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI-XVIII, t. 2, s. 548.
83

8 listopada 1769 roku Michał Dzierżanowski wyma-


szerował ze swą dywizją liczącą dwa tysiące żołnierzy
z Krakowa. Kapitan Thesby de Belcour wraz z czterysto-
ma uzbrojonymi ochotnikami dostał od dowództwa konfe-
deracji krakowskiej rozkaz wymarszu na Zator. Jego pułk
został podporządkowany Adamowi Tadeuszowi Szaniaw-
skiemu.
Adam Tadeusz Szaniawski pochodził z Szaniaw koło
Łukowa i był właścicielem Jastkowa. Cześnik łomżyński,
porucznik chorągwi pancernej został wybrany 20 kwiet-
nia 1768 roku generalnym regimentarzem konfederacji
ziemi lubelskiej. Brał udział w obronie Lublina w dniach
25—26 maja 1768 roku przeciw wojskom rosyjskim bryga-
diera U. Lieversa. 3 lipca został marszałkiem odnowionej
konfederacji ziemi lubelskiej. 31 października 1769 roku
w Białej otrzymał nominację na generalnego komendanta
wojsk konfederacji i zastępcę Joachima Potockiego.
Na drugi dzień do Krakowa o godzinie dziewiątej rano
wkroczyły wojska rosyjskie. Ich dowódca podpułkownik
Drewicz, a właściwie Johann von Drewitz (1739-1800),
Niemiec, a może Serb z pochodzenia uczestniczył w wojnie
siedmioletniej jako oficer wojska pruskiego. Ale w czasie
oblężenia Szczecina przez wojska rosyjskie, jako kapitan
i dowódca kompanii, zdezerterował do Rosjan i został wcie-
lony do pułku huzarów w stopniu, który wyniósł z poprzed-
niej armii. Rychło awansował na majora i podpułkownika.
W lutym 1769 roku został przydzielony do korpusu generała
lejtnanta Kreczetnikowa, który powierzył mu ochronę am-
basadora Repnina. Musiał zasłużyć na jego uznanie wyjąt-
kową gorliwością w pełnieniu tej służby. Prawdopodobnie
to ambasador zdecydował, żeby powierzyć mu samodzielne
zadanie, którego pomyślna realizacja przynosiła tak bardzo
upragniony przez podpułkownika Drewicza awans.
Podpułkownik otrzymał komendę nad oddziałem w sile
dwóch tysięcy żołnierzy i udał się do Krakowa. Zaczęła się
84

druga okupacja rosyjska. „Tu ucisk i uciemiężenie ludu od


wojska tego większe, niż gdy przez atak miasto odebra-
ne było. Jeść i pić tylko co kazali, trzeba było dawać” —
zapisał kronikarz. 11 listopada 1769 roku podpułkownik
Drewicz kazał dostarczyć krakowskim zakonom w ciągu
trzech dni osiemset par butów. Jeśli tego nie zrobiliby, za
każdą parę butów mają zapłacić po sześć talarów. Stanęło
na tym, że płacili po trzy talary. Na zakony mające wioski
podpułkownik Drewicz nałożył kontrybucję siana po kilka-
dziesiąt fur i owsa po kilkadziesiąt ćwierci pod karą miecza
i ognia. 14 listopada rano zwołał mieszczan na Rynek, gdzie
pod bębnem z trąbką odbyła się „publikata”. Zażądał, aby
oddać mu wszelkie dokumenty, dotyczące dysponowania
solą z żup wielickich. Potem wydał bal w kamienicy Żeli-
chowskiego przy ulicy Szewskiej. Wszystkie panny świec-
kie znajdujące się w klasztorach miały w nim przymusowo
wziąć udział. Uczestnicy balu pili raz po raz toasty, nawet na
cześć marszałków konfederackich, bo wiadomo, że każ-
dy pretekst, aby wypić kolejny kielich, jest dobry. Na ulicy
Szewskiej Rosjanie ustawili dwanaście armat, które dały
ognia dwieście razy. We wszystkich kamienicach przy tej
ulicy powypadały okna. Jak zapisał kronikarz, 15 listopa-
da 1769 roku podpułkownik Drewicz wydał potem obiad
i „przed odwachem ognia z armat kazał dawać”. Znowu
wypadały okna, więc dał spokój. Następnego dnia wy-
maszerował ze swym wojskiem z Krakowa na Wieliczkę.
Mieszkańcy Krakowa długo wspominali, ilu tyraństw się
dopuścił. Oczywiście podpułkownik Drewicz nie stanowił
wyjątku. Obecność wojsk rosyjskich w Rzeczypospolitej,
niby jako sojusznika króla, stanowiła dla nich okazję do
rabowania i niszczenia kraju. Kronikarz zapisał ze zgro-
zą, że podpułkownik Drewicz bił i kaleczył mieszczan
i pozwolił swoim żołnierzom gwałcić panny. Zresztą dała
się zauważyć duża niekarność wojska, którym dowodził.
Komendantem rosyjskiego garnizonu krakowskiego został
85

podpułkownik Lobry. Nie miał on łatwego życia, bowiem


w kilka dni potem koło Krakowa znowu pojawiły się od-
działy konfederackie. Musiał zachować wyjątkową czuj-
ność i postawić swój oddział w stan gotowości bojowej.
Tymczasem 20 listopada Adam Szaniawski skoncentro-
wał swe oddziały, blisko siedem tysięcy żołnierzy z osiem-
nastoma działami, koło Częstochowy, a potem przemieścił
się blisko Szczekocin. Było to jednak wojsko niezdyscy-
plinowane i słabo wyszkolone. Nie zanosiło się na to, że
będzie z niego jakaś pociecha.
Z kolei koło krakowskiej Bramy Floriańskiej i Bramy
Nowej znowu zaczęli się kręcić żołnierze konfederaccy
z dywizji Franciszka Trzebińskiego i Piotra Paszkowskiego.
Jak doniósł kronikarz, 26 listopada o godzinie drugiej po
południu dwaj konfederaci zjawili się w Bramie Nowej,
zsiedli z koni i chcieli zabrać działo rosyjskie, ale padli
trupem, zastrzeleni przez żołnierzy rosyjskich. Pojawili się
jednak inni konfederaci, którzy zabrali ich konie. Z kolei
jeszcze inni konfederaci wpadli na Kazimierz. Tam w ży-
dowskiej łaźni (przy obecnej ulicy Miodowej) zaskoczyli
żołnierzy rosyjskich. Pobili ich, ale nie zabili. Utarczka
ze strzelaniną trwała do godziny czwartej po południu.
Gdy konfederaci wycofali się, na placu boju zostało ich
trzech martwych. Konfederaci wzięli do niewoli dwóch
sierżantów i szeregowca, a także kilku kozaków z Klepa-
rza. W czasie odwrotu zginął rosyjski żołnierz piechoty
przy Bramie Sławkowskiej, dwóch zostało rannych, poległo
także kilku kozaków 8.
Tymczasem podpułkownik Drewicz ścigał dywizję,
dowodzoną przez Szaniawskiego. Kronikarz zapisał, że
28 listopada 1769 roku Drewicz rozbił oddział konfederacki
Trzebińskiego koło Wolbromia. W bitwie poległo dwustu
8
Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej
pisany przez Wojciecha Mączeńskiego. Kraków 1911. s. 20.
86

sześćdziesięciu konfederatów, a osiemdziesięciu dostało


się do niewoli.
10 grudnia 1769 roku regiment kapitana Thesby’ego
de Belcoura został otoczony w Różanie, koło Piotrkowa
Trybunalskiego przez żołnierzy podpułkownika Drewicza,
i jego dowódca w dramatycznych okolicznościach wpadł
do niewoli kozackiej, zaś oddział uległ rozproszeniu. Nic
dziwnego: większość jego żołnierzy nie wąchała dotąd
prochu.
11 grudnia 1769 roku Generalność podjęła decyzję
o przeniesieniu swej siedziby dla większego bezpieczeń-
stwa do Preszowa. Udali się tam w celu załatwienia kwater
Michał Jan Pac i Franciszek Ksawery Bohusz. W czasie
przejazdu kareta z nimi spadła w przepaść. Franciszkowi
Bohuszowi nic się nie stało, ale Michał Pac musiał leczyć
się przez pewien czas w szpitalu w Żylinie.
FRANCUSKIE WSPARCIE

W dzień potem oddział podpułkownika Drewicza dopadł


koło Bedlna i Rożenka w rejonie Sulejowa dywizję Sza-
niawskiego. Jego wojska na skutek złego rozpoznania
uderzyły na mocne prawe skrzydło nieprzyjaciela. Atak
załamał się i konfederaci się rozproszyli. Wtedy lewe skrzy-
dło nieprzyjaciela obeszło pozycje konfederackie. Poległo
trzystu konfederatów, stu pięćdziesięciu dostało się do nie-
woli, w tym dziewięciu oficerów francuskich. Szaniawski
na razie ocalał i ze swą uszczuploną dywizją wycofał się
w kierunku Sieradza.
Kapitanowi Thesby'emu de Belcour zawdzięczamy
opis, jak traktowali żołnierze rosyjscy jeńców konfede-
rackich, schwytanych przez podwładnych podpułkownika
Drewicza:
„Zawleczono nas do wioski, jakoby nas chciano zrobić
świadkami pastwienia się Moskali nad konfederatami. Ża-
den z nas barbarzyństwa nie uniknął, jak tylko raz popadł
im w ręce. Zapakowano nas przeszło dwustu oficerów lub
żołnierzy w jednej wieśniaczej izbie. Zostawiono nas bez
ognia i bez chleba, a tak natłoczonych jednego na drugim,
żeśmy wszyscy stać musieli, oficerowie rosyjscy przycho-
dzili sami albo nasyłali brać od nas, co się im podobało.
Który z nas dobrowolnie butów oddać nie chciał, bito go
i dopóki się własności swojej nie wyrzekł; z taką samą
88

grzecznością, zupełnie nowego wynalazku wymuszono


darowiznę spodni... Podobny traktament trwał trzy dni.
Żyliśmy tylko tym, co z gęby wiodących nas żołnierzy spa-
dło, lub co nam przez miłosierdzie dawali”.
30 grudnia 1769 roku kapitan Thesby de Belcour został
odstawiony pod konwojem do Warszawy. Tam rozmawiał
z generałem Iwanem Weymamem, któremu skarżył się,
że został obrabowany przez oficera rosyjskiego. Ten jed-
nak nie przyjął jego skargi, a wkrótce w „Utrecht Journal”
zamieścił artykuł „o Francuzach awanturnikach i szalbie-
rzach”. Stamtąd wysłano kapitana Thesby'ego de Belcour do
Połonnego, gdzie został uwięziony w klasztorze Jezuitów.
24 stycznia 1770 roku udał się przymusowo w konwoju
wraz z innymi jeńcami konfederackimi do Kijowa i Kaza-
nia. W drodze zmarło z zimna i głodu blisko stu jeńców.
W końcu Thesby de Belcour dotarł 30 września 1770 roku
do Tobolska. Urzędował tam gubernator hrabia Cziczerin,
o którym nie miał on najlepszego zdania, co zapisał w swym
Dzienniku oficera francuskiego w służbie konfederacji bar-
skiej, pojmanego przez Moskali, zasłanego na Sybir1.
Dziennik... został wydany w 1776 roku w Amsterdamie
i przetłumaczony na język niemiecki, a w tłumaczeniu pol-
skim dopiero w 1866 roku we Lwowie.
10 grudnia 1769 roku w obozie w Grabiu Kazimierz
Pułaski dał „jurament”, czyli oficjalnie uznał Generalność.
Do tej pory uważał się za niezależnego dowódcę, działają-
cego wedle swego uznania. Podobno nakłoniła go do tego
Franciszka Krasińska, żona królewicza Karola saskiego,
znajoma z młodzieńczych lat.
Natomiast 14 grudnia 1769 roku Ignacy Jerzy Potocki
udał się do Budy, gdzie załatwiał zezwolenie na lokalizację
1
F.A. Thesby de Belcour. Dziennik oficera francuskiego w służbie
konfederacji barskiej, pojmanego przez Moskali i zasłanego w Sybir,
Lwów 1866, s. 18-26.
89

siedziby Generalności. W początkach stycznia 1770 roku


przygotowywał dla niej kwatery w Preszowie. To miasto
z metryką sięgającą 1247 roku, położone siedemdziesiąt
pięć kilometrów od granicy z Rzecząpospolitą, leżące na
północnych krańcach Kotliny Koszyckiej między Górami
Tokajsko-Ślanskimi, Rudawami Spiskimi i Górami Czer-
chowskimi, nad rzeką Sekcov, dopływem rzeki Torysa,
wydawało się idealnym miejscem, skąd można było kie-
rować działaniami wojsk konfederackich, a jednocześnie
bezpiecznym, dokąd nie sięgało zbrojne ramię carycy.
Dowództwo rosyjskie usiłowało kontrolować tereny wo-
kół Krakowa, gdzie jednak ciągle pojawiały się podjazdy
konfederackie, robiąc wiele zamieszania i wprowadzając
niepokój w garnizonie. I tak 1 stycznia 1770 roku przed
Krakowem pokazała się piątka kozaków, stanowiąca pi-
kietę. Kozacy stanęli za Zwierzyńcem, miejscowością koło
Przegorzał, na zachód od centrum Krakowa. Ale w nocy
zostali zaskoczeni przez żołnierzy konfederackich i wzięci
do niewoli. Z kolei w samym mieście zaczynało być niebez-
piecznie dla żołnierzy rosyjskich. Woleli nie poruszać się sa-
motnie po zmroku, po ulicach, bo nigdy nie było wiadomo,
czy w zaułku nie czai się konfederat ze sztyletem w garści,
czyhający na ich nędzne życie. Na pewno w koszarach ro-
syjskich szeroko było komentowane wydarzenie z 3 stycz-
nia 1770 roku, gdy nad ranem, jak zapisał kronikarz, przed
pałacem Wielopolskich przy ulicy Franciszkańskiej został
znaleziony zabity kozak. Związane ciało znajdowało się
w worku i zostało postawione u tzw. Furtki Palmowej. Nie
wiadomo, czy był to wynik jakichś wewnętrznych pora-
chunków między kozakami, czy jakiś konfederacki akt
terrorystyczny. Okoliczni właściciele ziemscy nie lubili
jednak na równi ani rosyjskich okupantów, którzy łupili
ich dobra, ani podjazdów konfederackich, które ściągały
daninę dla konfederacji. Na ten temat wypowiedział się
6 stycznia 1770 roku uniwersałem w sprawie zaległości
90

podatkowych obywateli Tomasz Wilkoński, którego Gene-


ralność upoważniła do odgrywania roli ministra finansów.
Zaznaczał w nim, że podatki za rok ubiegły należy uiścić
do kasy Generalności do 20 stycznia. Zapowiadał, że potem
pojawią się egzekutorzy. „Zaś które miasto lub wieś nie wy-
płaciłaby, tedy dwór zastępczo poddawałby zapłacić będzie
musiał” — groził w swym uniwersale Wilkoński.
10 stycznia 1770 roku kawalerzyści konfederaccy zja-
wili się przed cegielnią na Zwierzyńcu (obecnie dzielnica
Krakowa). Zaskoczyli obóz kozacki i wzięli do niewoli
trzydziestu kozaków, których przywiązali do ich koni,
i zabrali. Ale podpułkownik Drewicz dowódca wielce mo-
bilny nie czekał, aż nadejdą większe siły konfederackie,
lecz 13 stycznia 1770 roku zaatakował obóz Kazimierza
Pułaskiego w Grabiu, największy z tych, które znajdowały
się w okolicy, a więc w Koniecznej, Czeremsze, Izbach,
Blechnarce, Muszynce i Barwinku. Na szczycie Lackowej
(997 metrów nad poziomem morza), najwyższym wznie-
sieniu po polskiej stronie Beskidu Niskiego, położonym
między Krynicą Zdrojem i Wysową, funkcjonowali sygnali-
zatorzy konfederaccy, dający sygnały flagami, widocznymi
w Izbach i Blechnarce. Miejscowa ludność nazywała je
„chorągiewkami Pułaskiego”. W czasie walki Pułaski, który
przebywał tam od końca września 1769 roku robiąc wypady
na oddziały rosyjskie, został ranny. Obozu broniło trzystu
konfederatów. Bitwa nie przyniosła jednak większych re-
zultatów na korzyść Rosjan.
18 stycznia 1770 roku o godzinie ósmej wieczorem, jak
zapisał kronikarz: „pokazała się na niebie niby łuna ognista,
jakoby straszny pożar przy samym Krakowie okazująca.
Między tą łuną trzy smugi per modum słupów białawych
dzieliły się. W tej zaś łunie pokazywały się gwiazdy ja-
sno świecące. O samej zaś północy całe niebo w takowej
ognistej łunie prezentowało się blisko półtorej godziny
i ustało”.
91

19 stycznia 1770 roku przed Bramą Glinianą pojawili


się konfederaci z dywizji Michała Jana Paszkowskiego.
Wyszli oni od mostu Wielickiego. Ostrzelali załogę bramy
z karabinów, po czym wycofali się do Wieliczki. Tam za-
brali ze skarbu żupy sześć tysięcy złp.
23 stycznia 1770 roku na polach koło Dobrej w Wiel-
kopolsce rozegrała się bitwa między dywizją Szaniaw-
skiego, liczącą pięć tysięcy żołnierzy, i niemal dwukrotnie
mniej liczebną brygadą podpułkownika Drewicza. W
szeregach rosyjskich walczył też kargopolski pułk
karabinierów pułkownika Rönne (1727-1786), barona
inflanckiego, syna generała rosyjskiego. Konfederaci ponieśli
klęskę. Ciężko ranny Szaniawski dostał się do niewoli. Za
bitwę Rönne otrzymał Order Świętego Włodzimierza III klasy,
natomiast Drewicz — Order Świętego Jerzego.
Resztki dywizji Szaniawskiego schroniły się na Śląsku
Cieszyńskim. Z kolei 12 lutego w Zawadach wojska rosyj-
skie rozbiły dywizję Ignacego Malczewskiego, maszerującą
na Warszawę.
W lutym 1770 roku Generalność zaczęła wreszcie wy-
płacać żołd konfederatom. Chorąży dostawał pięć zł czer-
wonych, wachmistrz — osiemnaście zł czerwonych, rot-
mistrz — dwadzieścia zł czerwonych, pułkownik — trzy-
sta dziewięć zł czerwonych. Od marca 1770 roku siedziba
Generalności znowu znajdowała się w Białej.
20 lutego 1770 roku Tomasz Wilkoński wydał kolej-
ny uniwersał, w którym stwierdzał, że należy „naznaczać
rekruta jednego z dziesięciu pól kmiecych z półrocznym
lenungiem per flores tres, rachując na tydzień”. Żądał też
od dowódców oddziałów wykazów broni, ludzi i datków,
„które tylko w Koronie polskiej płacone bywały”.
Jak podał kronikarz, 1 marca 1770 roku konfederaci zja-
wili się w Wieliczce. Skonfiskowali i sprzedali cztery tysią-
ce beczek soli. Pikiety rozstawili aż do Prokocimia (wów-
czas wieś folwarczna Wodzickich, dziesięć kilometrów na
92

południowy wschód od Rynku Głównego w Krakowie).


Rosyjski komendant miasta wysłał przeciw nim piechotę
i kozaków oraz jedno działo. W walkach trwających kilka
godzin zginęło czterech konfederatów, których pochowano
w pobliskich Kosocicach.
4 marca 1770 roku oddział konfederacki pojawił się przy
moście Wielickim. Stacjonujący na Kazimierzu dowódca
oddziału rosyjskiego zaczął strzelać do nich z armat. Konfe-
deraci odpowiadali ogniem. W końcu wycofali się do skła-
du solnego, skąd zabrali sól do przygotowanych wcześniej
podwód i sprzedali potem cztery tysiące czterysta piętnaście
beczek soli za 1 złp każda.
9 marca 1770 roku konfederaci opuścili Wieliczkę, ale
następnego dnia wkroczyły tam kolejne oddziały konfede-
rackie, które stacjonowały do 28 marca. Zostawiły niewiel-
ką załogę. 29 marca w Wieliczce zjawiły się oddziały ro-
syjskie. Po drodze Rosjanie spotkali pikiety konfederackie.
Gdy Rosjanie weszli do Wieliczki, konfederaci wycofali
się. Zginął jednak rotmistrz Laskowski z dywizji Joachima
Schwarzenberga Czernego i dwaj inni konfederaci. Zostali
pochowani na cmentarzu przy kościele reformatów. Rosja-
nie zabrali konfederatom szesnaście koni. Jeden konfederat
dostał się do niewoli, a także siedemnastu rzemieślników
z Krakowa, którzy wykonywali tu prace. Jeden kozak został
zabity, sześciu było rannych, a rosyjski kanonier miał
ucięte palce.
13 marca 1770 roku sąd doraźny Generalności z udzia-
łem Ignacego Jerzego Potockiego rozpatrywał zaocznie
sprawę Józefa Bierzyńskiego. Ciążyły na nim poważne za-
rzuty, nawet zdrady. Sędziowie mieli mu za złe, że 23 lute-
go uwolnił przebywających w niewoli konfederackiej ge-
nerałów Jana i Michała Grabowskich. Generalność liczyła
na to, że wymieni ich za Szaniawskiego. A tu nic z tego!
W wyniku postępowania sądowego Bierzyński został skazany
zaocznie na karę śmierci.
93

31 marca 1770 roku Piotr Paszkowski wraz ze swą dy-


wizją kawalerii przechodził koło Prądnika (obecnie jedna
z dzielnic północnych Krakowa) ku Mogile (obecnie osie-
dle w Nowej Hucie na wschodzie Krakowa). Zobaczyli
go żołnierze rosyjscy, dyżurujący u Bramy Sławkowskiej.
Zaczęli doń strzelać z dział i przy okazji zastrzelili swego
żołnierza, który przypadkowo znalazł się za murami. Sto-
czyli też potyczkę z konfederatami na Piasku (w okolicy
obecnej ulicy Karmelickiej). Czterech kozaków zginęło,
dwóch wpadło do niewoli, pięciu odniosło rany. Ze strony
polskiej zginął jeden konfederat.
5 kwietnia 1770 roku w okolicy Jedlicz na Podkarpaciu
doszło do bitwy dywizji konfederackiej Józefa Miączyń-
skiego z oddziałem pułkownika Iwana Jelczanina. Konfe-
deratów ścigał też podpułkownik Drewicz z dwoma tysią-
cami żołnierzy, staczając z nimi boje koło Jedlicz, Nowego
Żmigrodu, Szepietnicy. Wkroczył do Biecza, gdzie złupił
miasto, kościół i klasztor Franciszkanów. Kilku zakonni-
ków zamordował, po czym ruszył w pościg za konfedera-
tami, którzy jednak zmylili pogoń i przeszli przez Przełęcz
Dukielską na stronę słowacką, gdzie zajęli wzgórze Szańca.
Drewicz wrócił 8 kwietnia do Krakowa. Na początku oku-
pacji miasta jego Kozacy obrabowali przedmieścia. W ra-
tuszu w izbie kupieckiej urządzili cerkiew, gdzie kapelan
odprawiał nabożeństwa wielkanocne. Na ganku przed ra-
tuszem żołnierze rosyjscy zawiesili dwa dzwony, w które
kapelan kazał bić przed nabożeństwem.
12 kwietnia 1770 roku w Krakowie pojawił się Re-
giment Gwardii Konnej zwany popularnie Regimentem
Mirowskim. To pułk dragonów, który nosił swą nazwę od
nazwiska organizatora pułku w 1717 roku i pierwszego do-
wódcy generała lejtnanta Wilhelma Miera (1680-1758),
Szkota z pochodzenia, z polskim indygenatem. Pułkiem
dowodził od 1767 roku generał major Karol Jordan. Pułk
należał do elity ówczesnego wojska polskiego i budził
respekt także u Rosjan. Rozlokował się on na Kazimierzu.
94

Zapewne został wysłany do Krakowa, aby temperować nie-


co zapędy rosyjskie.
Tymczasem trzy dni wcześniej konfederaci aresztowa-
li niedaleko Bielska Bierzyńskiego. Przebywał on potem
pod strażą w Czarnym Dunajcu, czekając na ostateczne roz-
strzygnięcie swej sprawy. 18 kwietnia 1770 roku pojawił
się na Sądecczyźnie ze swym oddziałem Kazimierz Puła-
ski. Miał wesprzeć oddziały Wilkońskiego, rozlokowane
między Czarnym Dunajcem i Konieczną. Do Izb ściągnęła
też dywizja Michała Dzierżanowskiego. Na wieść o tym
22 kwietnia ruszył w góry Drewicz ze swym oddziałem,
półtora tysiąca żołnierzy. Tam przebywał pod strażą kon-
federacką Bierzyński, skazany wcześniej dekretem sądu
Generalności z 13 marca 1770 roku, ogłoszonym przez regi-
mentarza generalnego Ignacego Potockiego (nominowanego
11 września 1768 roku przez marszałka generalnego Hiero-
nima Krasińskiego w Warnie), na rozstrzelanie za „fakcje”.
Podobno Bierzyński miał zeznać, że naprowadzał Rosjan na
oddział Kazimierza Pułaskiego, do którego widać czuł ura-
zę, a także, że nalegał na ogłoszenie bezkrólewia, bowiem
to, jego zdaniem, leżało w interesie konfederacji. Konwo-
jował go Jakub Grotowski, wchodzący w skład dywizji
Michała Dzierżanowskiego. Mieli go przekazać do Białej,
gdzie znajdowały się władze konfederacji. Ale dopadł ich
oddział podpułkownika Drewicza i stoczył z nimi potyczkę
koło Starej Wsi węgierskiej [zapewne chodzi o Spiską Starą
Wieś, miasto w Słowacji koło Preszowa — przyp. R.D.].
Zginęło wtedy pięciu konfederatów, a także siedemnastu
żołnierzy rosyjskich, z czego kilku potopiło się w Dunajcu.
Gdy dywizja Michała Dzierżanowskiego wycofywała się,
Bierzyński i Jakub Grotowski zbiegli w Czarnym Dunajcu
i ujawnili się wobec podpułkownika Drewicza.
29 kwietnia 1770 roku Drewicz puścił się w pogoń za li-
czącym ośmiuset żołnierzy oddziałem Michała Dzierżanow-
skiego. Ścigał go od Białki na wschód aż do Sromowców, nad
95

granicę austriacką, miejscowości w Pieninach, blisko Trzech


Koron, wzmiankowanej w czternastym wieku. Konfederaci
naciskani przez wojska rosyjskie przekroczyli granicę na
Dunajcu, zapewne przy cichej aprobacie władz austriackich.
Widocznie konfederacja barska mogła jeszcze ciągle liczyć
na poparcie cesarzowej Marii Teresy i współrządzącego z nią
syna, cesarza Józefa II. Ale wszystko do czasu...
4 maja 1770 roku podpułkownik Drewicz powrócił do
Krakowa. Wraz z nim zjawił się Bierzyński z trzystuoso-
bowym oddziałem. Drewicz stanął w kamienicy Gordo-
na, Bierzyński w Krzysztoforach. Tam też stanęła warta,
złożona z karabinierów konfederackich. Wytworzyła się
niejasna sytuacja. Z jednej strony Bierzyński nadal uważał
się za wodza konfederackiego, z drugiej jednak — wyraźnie
chciał zawrzeć sojusz z Drewiczem.
Natomiast Kazimierz Pułaski toczył ze zmiennym szczę-
ściem walki z oddziałami rosyjskimi. 13 maja 1770 roku
koło Dęboszyna niedaleko Pilzna przeważające siły nie-
przyjaciela otoczyły jego oddział. Bitwa trwała siedem
godzin. Zginął w niej konfederacki marszałek wojewódz-
twa warszawskiego Wojciech Tressenberg i dwustu kon-
federatów. Ale Pułaski wyrwał się ze swym oddziałem
z okrążenia. Dotarł do Preszowa, gdzie znowu przeniosła
się Generalność, i omówił z nią plany dalszych działań.
27 maja 1770 roku wrócił do swego obozu w Izbach, gdzie
reorganizował swój oddział.
Jak zanotował kronikarz, 30 maja 1770 roku podpuł-
kownik Drewicz sprzedał dwustu pięćdziesięciu czterech
konfederatów, wziętych do niewoli z oddziału Bierzyńskie-
go do armii pruskiej. Za każdego brał dwa floreny, czyli
złote czerwone. Natomiast Bierzyński i jego oficerowie
zostali zaprowadzeni pod konwojem na zamek do „czy-
nienia recesu”. Bierzyński i niektórzy jego oficerowie od-
zyskali wolność. Ale część z nich znalazła się w areszcie
w pałacu Wielopolskich. Widocznie nie chcieli odstąpić od
96

konfederacji. Kronikarz zapisał, że 5 czerwca podpułkow-


nik Drewicz opuścił miasto ze swym wojskiem.
9 czerwca 1770 roku Pułaski znowu zjawił się w Preszo-
wie. Tam nieoficjalnie przebywał cesarz Józef II. Na przyję-
ciu chciał koniecznie poznać Pułaskiego. Ten w rozmowie
z nim sugerował ściślejszy związek konfederacji z Austrią.
Na ile cesarz przyjął jego sugestie, nie wiadomo. Może
nawet potraktował je zbyt dosłownie, bo nagle 19 czerwca
1770 roku wojska austriackie rozciągnęły kordon sanitarny
w powiatach czorsztyńskim, nowotarskim i sądeckim.
Drewicza nie było w Krakowie półtora miesiąca. Wrócił
20 lipca wraz z nowym komendantem pułkownikiem Ab-
sielowiczem (tak nazwał go kronikarz — widocznie chodzi
o Oesbchelwitza), który objął swe stanowisko w miejsce
pułkownika Lobry.
26 lipca 1770 roku Drewicz wyszedł w góry szukać
oddziału Pułaskiego. Rozbił jego obóz w Blechnarce,
i stoczył z nim w dniach 3-4 sierpnia bitwę przy jednym
z warownych obozów konfederackich koło Koniecznej.
Według rosyjskiego meldunku miało wtedy zginąć stu sie-
demdziesięciu dziewięciu konfederatów i sześćdziesięciu
zostało rannych. Ale w raporcie Generalności dla rządu
francuskiego podano co innego: to podpułkownik Drewicz
miał ponieść porażkę i stracić czterystu żołnierzy.
4 sierpnia 1770 roku ktoś strzelał ze strony austriackiej
do konfederatów. Podobno Drewicz przekupił austriackiego
rotmistrza, aby zaatakował konfederatów od tej strony. Pu-
łaski desperackim atakiem koło Wysowej ocalił oddział od
zagłady. Inne jednak źródła podają, że żołnierze austriaccy
jedynie biernie przypatrywali się z drugiej strony granicy, jak
Rosjanie i okoliczni chłopi dobijają rannych konfederatów.
Podpułkownik Drewicz podziwiał skrycie Pułaskiego
i chciał go osobiście poznać. Pułaski nie miał jednak na to
ochoty. Ale mimo to 5 sierpnia namolny Drewicz zjawił się
w jego obozie osobiście, jedynie w towarzystwie adiutanta
97

kapitana Wiedermana. „Niski, krępy, zionący alkoholem


bełkotał:
— Nienawidzicie mnie za moje polskie pochodzenie.
A ja się nie poczuwam. Ale jeśli będziecie mówić, że bę-
dziecie drzeć ze mnie pasy i solić, to ja jeszcze dam się
wam we znaki.
Kazimierz Pułaski rozkazał swym żołnierzom wypro-
wadzić Iwana Drewicza z obozu, a jemu na pożegnanie
oświadczył:
— Możemy do siebie przemawiać już tylko bronią” 2.
Kronikarz zapisał, że 6 sierpnia 1770 roku Bierzyński
opuścił Kraków. Jego podwładni, bracia Grotowscy, a także
Franciszek Trzebiński, zostali aresztowani. Przesłuchujący
ich oficerowie rosyjscy pytali, gdzie się podział ich do-
wódca. A on po prostu uciekł na Śląsk. Tam nabył majątek
ziemski za szesnaście tysięcy dukatów. Skąd miał tyle pie-
niędzy? Władysław Konopczyński stwierdza: „zgromadził
je w czasie działań wojennych". Ale musiał czuć się nie-
pewnie, obawiając się, że dowództwo konfederackie zechce
wykonać na nim wyrok śmierci, więc w marcu 1771 roku
udał się do obozu generała Suworowa, który stacjonował
w tym czasie koło Lublina, gdzie zgłosił chęć zeznań na te-
mat konfederacji. Został odstawiony do Warszawy pod kon-
wojem i tam w ambasadzie rosyjskiej powiedział wszystko,
co wiedział o Generalności. Pozostał po nim wiersz Opisa-
nie wygranej z Krakowem tynieckiej wojny 1771 roku:
Nie Bierzyński to głupi przekupiony
Który Grabowskich wywiódł z zagranicy
Grabił, rabował, zdzierał po próżnicy
Marny dostatek niedostatkiem czynił
Zdradził w ostatku i duszę obwinił 3.

2
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779. Wrocław 2014.
s. 65-66.
3
M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 135.
98

Pułaski po pewnym czasie, jaki minął od bitwy koło


Wysowej, wrócił na ten teren. Miał tu przecież założony
wcześniej w Izbach, łemkowskiej wiosce w obecnej gminie
Uście Gorlickie, warowny obóz. Miejscowa ludność o dzi-
wo wspierała go. Obozy takie powstały w Koniecznej, Cze-
remszy, a także we wspomnianym już Grabiu. Natomiast
podpułkownik Drewicz wrócił do Krakowa, ale kronikarz
zapisał, że miał nietęgą minę, bowiem stoczył bitwę z woj-
skami Pułaskiego i został pobity. Jak było naprawdę? Być
może obie strony przypisywały sobie zwycięstwo.
Po bitwie koło Wysowej Pułaski udał się 7 sierpnia
1770 roku do Zborowa koło Bardiowa, na Węgrzech (obec-
nie północno-wschodnia Słowacja), na spotkanie przywód-
ców konfederacji: Adama Mariana Krasińskiego, Karola Ra-
dziwiłła, Jakuba Zamoyskiego, Ignacego Bohusza, Teodora
Wessela. W Bardiowie Pułaski poznał pułkownika Dumo-
urieza, wysłannika rządu francuskiego do Generalności.
Pułkownik Charles Francois du Perrier Dumouriez
(1739-1823) urodzony w Cambrai, syn komisarza wojsko-
wego, uczestnik wojny siedmioletniej, tajny agent francuski
w Italii, Portugalii i na Korsyce, współpracownik Etien-
ne markiza de Stanville’a, księcia Choiseul (1719-1785),
pierwszego ministra Francji, czyli premiera, który wysłał
go na czele korpusu ekspedycyjnego na Korsykę. Po po-
wrocie wszedł w skład Tajnego Gabinetu króla Ludwika
XV. Z początkiem 1770 roku książę Etienne de Choiseul
wezwał pułkownika i oświadczył, że chce wysłać go do
Rzeczypospolitej, aby nawiązał kontakt z kierownictwem
konfederacji barskiej. Nie był on pierwszym wysłannikiem.
Wcześniej przebywał tam kawaler Pierre de Toules, który
zaczynał karierę jako porucznik żandarmerii gwardii kró-
lewskiej, potem był sekretarzem posła Francji w Szwaj-
carii. Na tę funkcję zaprotegował go sam Wolter, wybitny
filozof i przyjaciel carycy Katarzyny II. Potem kawaler
Pierre de Toules został mianowany kapitanem dragonów
99

i wysłany do Rzeczypospolitej, gdzie nawiązał kontakt


z kierownictwem konfederacji jeszcze w czasie pobytu na
Podolu. Został jednak odwołany, jeszcze przed przybyciem
pułkownika Karola Dumourieza do Polski.
Pułkownik, przygotowując się do polskiej misji, prze-
studiował raporty agentów francuskich, jak również wszel-
kie dostępne publikacje na ten temat. Kawaler de Toules
wprowadził go w problematykę konfederacji. Dumouriez
w memoriale na ten temat nakreślił, jaką jego zdaniem po-
moc powinno otrzymać kierownictwo konfederacji (instruk-
torzy wojskowi, broń, środki finansowe). Książę Etienne
de Choiseul widział siły zbrojne konfederacji w wielkiej
akcji dywersyjnej prowadzonej w Mołdawii, na tyłach
wojsk rosyjskich, walczących z armią turecką. Chciał tak-
że nakłonić dwory — drezdeński i wiedeński, do wsparcia
konfederacji. Główny bowiem cel jego polityki zagranicznej
stanowiło osłabienie Rosji na arenie międzynarodowej.
W lipcu 1770 roku pułkownik Dumouriez ruszył w po-
dróż do Polski. Po drodze zatrzymał się w Strasburgu,
Monachium, Wiedniu i Peszcie, gdzie prowadził rozmowy
polityczne z przedstawicielami dyplomatycznymi Francji.
Z początkiem sierpnia 1770 roku dotarł do Preszowa, gdzie
spotkał się z Michałem Pacem, Józefem Sapiehą i sekreta-
rzem generalnym konfederacji Ignacym Bohuszem, miecz-
nikiem wileńskim. Nie zastał natomiast biskupa Adama
Stanisława Krasińskiego, bowiem przebywał on w Istam-
bule, ani księcia Karola Radziwiłła, którego zastępował
Ignacy Potocki. Po kilku dniach zorientował się, że panują
tu „iście azjatyckie” obyczaje. „Zadziwiający zbytek, sza-
lone wydatki, bankiety ciągnące się pół dnia, faraon i tań-
ce” — zapisał po latach w pamiętnikach. Dziwiło go, że
dowództwo konfederackie zajmuje się takimi głupstwami,
a w dodatku marnuje środki finansowe na zabawy, a od nie-
go oczekuje, że przekaże jakieś niewyobrażalne skarby, któ-
re rzekomo miałby przywieźć ze sobą, jako pomoc od rządu
100

francuskiego. Szybko stwierdził też, że informacje o wiel-


kich siłach i zwycięstwach konfederatów, które dochodziły
do Francji, należało uznać za przesadne. Jako zawodowy
i doświadczony oficer wysokiego stopnia trzeźwo ocenił
stan wojsk konfederacji. Ustalił, że w Wielkopolsce działa
dowódca konfederacki, którego ocenił jako dobrego oficera:
Józef Zaremba, były oficer armii saskiej, major kawalerii
narodowej, starosta stężycki, marszałek konfederacji wiel-
kopolskiej, ale jego zdaniem, współpracujący z władzami
Królestwa Prus. Tysiącem „przelotnej konnicy” dowodził
Józef Sawa Caliński, kozacki syn, marszałek wyszogrodzki,
w opinii pułkownika jeden z najlepszych dowódców kon-
federackich, który walczył z wojskami rosyjskimi na Ma-
zowszu i Podlasiu. Trzy do czterech tysięcy kawalerii pod
dowództwem Pułaskiego buszowało po Małopolsce, który
jednak zdaniem pułkownika wahał się, czy uznać General-
ność przez nienawiść do Joachima Potockiego, ponieważ
krążyła plotka, że „umorzył jego ojca w więzieniu”. Dumo-
uriez wiedział też, że istnieją dwie sprawne konfederackie
„dywizje”: trzy tysiące pięciuset żołnierzy pod dowódz-
twem Józefa Miączyńskiego, starosty łosickiego z Podlasia,
i tysiąc dwustu do tysiąca pięciuset żołnierzy dowodzonych
przez Michała Walewskiego, którego określił jako „spryt-
nego i walecznego”, także walczących w Małopolsce, trzy
przelotowe oddziały, liczące siedmiuset żołnierzy pod wo-
dzą Tadeusza Przyłuskiego, marszałka czernihowskiego,
dodatkowo trzystu konfederatów z Mazowsza oraz czte-
rystu litewskich dowodzonych przez Antoniego Orzeszkę
(1743-1771), marszałka ziemi pińskiej.
W ocenie pułkownika Dumourieza konfederacja bar-
ska dysponowała siedemnastoma tysiącami żołnierzy pod
rozkazami ośmiu do dziesięciu samodzielnych dowódców,
nieraz walczących ze sobą. Dominującą siłę tej armii sta-
nowiła konnica szlachecka, gdzie — jak skonstatował puł-
kownik — każdy jeździec uważał się za równego dowódcy.
101

Konnica nie nawykła do posłuszeństwa, a w dodatku była


źle uzbrojona. Konfederacja nie miała też ani jednej fortecy,
działa i piechura. Francuski pułkownik był tak zniechęco-
ny, że zamierzał opuścić Preszów i wracać do Francji. Ale
w siedzibie Generalności zjawiła się akurat Amelia Mnisz-
chowa, która poparła jego starania, dzięki czemu udało mu
się uzyskać odpowiednie decyzje władz konfederacji.
Amelia Mniszchowa (1736-1772), żona Jerzego Augu-
sta Wandalina Mniszcha, a przede wszystkim córka Henry-
ka Bruhla, słynnego pierwszego ministra króla Augusta III,
miała duży wpływ na szefów konfederacji. Użyła go, aby
rzeczywiście wesprzeć pułkownika Dumourieza i wymóc
na nich, aby zaakceptowali jego propozycje. Przewodziła
jakby gronu pań, które z „tylnego siedzenia” chciały kie-
rować konfederacją barską. Należały do niego: hetmanowa
Ludwika Potocka, wojewodzina bełska Ludwika Cetner.
Elżbieta Wielopolska i Teresa Ossolińska. Wywierały one
wpływ na Teodora Wessela, Karola Radziwiłła, Jana Jakuba
Zamoyskiego, a następnie też na Dumourieza.
Pułkownik uważał, że to dzięki ich działaniom, a zwłasz-
cza Amelii, stworzył coś w rodzaju administracji rządowej
konfederacji, składającej się z czterech Rad: Sprawiedli-
wości, Skarbu, Spraw Zagranicznych i Wojny. Prezesem
Rad został sekretarz generalny Ignacy Bogusz, którego
pułkownik wysoko cenił. Kierownictwo konfederacji usta-
nowiło też swych przedstawicieli przy obcych dworach.
Joachim Schwarzenberg Czerny został przedstawicielem
konfederacji na dworze sułtana w Istambule. Generał lejt-
nant Michał August Zboiński, marszałek konfederacji ziemi
chełmińskiej, wspólnie z Piotrem Franciszkiem Potockim,
starostą szczereckim reprezentował konfederację na dworze
cesarskim w Wiedniu, a Teodor Dzierżkowski — na dworze
Karola księcia kurlandzkiego w Dreźnie. Z kolei oboźny
wielki koronny Michał Wielhorski (1730-1794) został re-
prezentantem konfederacji w Wersalu.
102

Z Pułaskim pułkownik Dumouriez rozmawiał jak wia-


domo w Zborowie. Na początek oświadczył, że zdziwił się
po przyjeździe do Rzeczypospolitej, widząc oddziały kon-
federackie, składające się z bosonogich żołnierzy w znisz-
czonych mundurach i z lichą bronią.
„ — Jeśli w tym stanie Rosjanie nie mogą was pokonać,
to po nadejściu zaopatrzenia będzie lepiej, niż przypusz-
czałem — oświadczył kurtuazyjnie. Po czym zagadnął
Pułaskiego:
— To pan jest tym śmiałkiem, który nie chce się poddać
dyrektywom ogólnie przyjętym?
— O ogólnym planie nic mi nie wiadomo, a śmiałość nie
jest chyba wadą na wojnie — odparł zagadnięty” 4.
Pułkownik wyraził nadzieję, że łatwiej będzie mu się
z nim porozumieć (Pułaski doskonale znał francuski)
i oznajmił, że konfederatom potrzeba więcej piechoty
i twierdz. Pułaski dostał podobno uzgodniony z kierow-
nictwem konfederacji rozkaz zajęcia i umocnienia Lancko-
rony. Ale go zignorował. Nic więc dziwnego, że po latach
Dumouriez scharakteryzował w swych pamiętnikach Pu-
łaskiego, jako „młodego, popędliwego, dumnego, bardziej
ambitnego”. Wprawdzie przyznawał mu, że jest „nadzwyczaj
dzielny i szczery w swym postępowaniu”, ale dodał:
„niezdyscyplinowany”. Przy okazji obliczył jego oddział na
„sześciuset husarów, trzystu dragonów, stu Tatarów, pięć-
dziesięciu »Bośniaków«, czterdziestu kozaków” 5.
Pułaski rzeczywiście uważał się za samodzielnego do-
wódcę, którego nie obowiązują żadne rozkazy Generalności
czy jego przedstawicieli. Jako typowy zagończyk uderzał
na wroga tam, gdzie widział szansę powodzenia.
4
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004, s. 66.
5
Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumo-
urieza 1770-1771, Poznań 1863, s. 52-58.
103

20 sierpnia 1770 roku podpułkownik Drewicz wyszedł


z Krakowa ze swym wojskiem w kierunku Księstwa Oświę-
cimskiego i Zatorskiego, i Księstwa Siewierskiego.
Wojna spowodowała, że na wschodnich terenach Rze-
czypospolitej wybuchła zaraza. Wieści o niej doszły do
Krakowa. Zaniepokoiło to władze miejskie. Jak zapisał
kronikarz 23 sierpnia 1770 roku: „miasto Kraków, po-
wziąwszy wiadomość o grasującym powietrzu około Ka-
mieńca Podolskiego i Lwowa sprawiło wotywę w koście-
le archiprezbiterialnym Panny Maryi na ubłaganie, ażeby
Bóg nasze miasto od tej plagi uwolnił. Celebrował J. Mć.
ks. Kiełczewski, sufragan chełmski. W ten dzień miasto
zamknięte było, z rana także sklepy. Cechy ze świecami
asystowały, zakony processionaliter zgromadziły się, gdzie
w ten dzień wielki tłum łudzi w kościele Panny Maryi był”.
W sześć dni potem kronikarz stwierdził: „pan Absielowicz,
komendant miasta Krakowa, obchodząc triumf zwycięstwa
nad Turkami pod Brahiłowem przez wojska die 1 Augusti
w roku tym. Tego dnia cały dzień miasto i sklepy wszystkie
z rozkazu jego zamknięte były. Rano o godzinie dziewiątej
wszystko wojsko rosyjskie zostające w mieście oprócz co
po bramach wartę trzymali, zgromadziwszy się w rynku
w glejtach w paradzie bez broni, uszykowawszy się tandem
na ratusz maszerowali na nabożeństwo przez ich popa od-
prawione, podczas którego z armat ognia dawano w mieście
i na rondlach za bramami: Sławkowską i Mikołajską. Po
nabożeństwie dawał bal pan Absielowicz, na którym były
praesentes niektórzy dystyngowani znajdujący się w mie-
ście, także magistrat krakowski. Wieczór zaś dawał kolację
z muzyką przez całą noc. Po capstrzyku wieczornym o godz.
ósmej rozkazał iluminować całe miasto, przykazawszy we
wszystkich kamienicach w całym mieście po wszystkich
oknach tak pierwszego, jak drugiego piętra, po dwie świece
świecić. Wojsko zaś rosyjskie, w koło Rynek po capstrzyku
opasawszy, za poprzedzającym odgłosem z armaty po trzy
104

razy bieżący ogień wydali. Wtenczas człowiek, garncarz,


idąc Sławkowską ulicą, trafunkiem z armaty zabity został
Po trzykrotnym wydaniu ognia wojsko rosyjskie rozeszło
się na kwatery, a iluminacja trwała do północy” 6.
Bal miał uczcić zwycięstwo generała Piotra Rumian-
cewa koło Largi nad Prutem, za które caryca Katarzyna II
awansowała go na feldmarszałka. Komendant rosyjski nie
wiedział, że do miasta zmierza ze swym oddziałem Puła-
ski. 1 września 1770 roku o godzinie czwartej nad ranem
wypadł on nagle wraz z oddziałem Michała Walewskiego
ze Skalbmierza na podkrakowski Kazimierz, gdzie zagarnął
Mirowski Regiment Gwardii Koronnej. Szefem regimentu
był Kazimierz Poniatowski, podkomorzy wielki koronny,
a jego dowódcą nadal generał major Karol Jordan. Pułaski
zastał go w łóżku, podobnie jak jego oficerów. Dowódca
konfederacki zgarnął też pocztowych z komendy pana Wak-
smana, namiestnika chorągwi przemykowskiej. Wziął przy
tym szesnastu jeńców, tracąc jednego zabitego przy Bramie
Grodzkiej, po czym wycofał się ku Wawrzeńczycom.
Regiment mirowski liczył dwustu pięćdziesięciu żołnie-
rzy. Większość przystąpiła do konfederacji. Pułaski mia-
nował dowódcą regimentu Kajetana Przyłuskiego, syna
Tadeusza, rotmistrza, a potem pułkownika konfederacji.
Ale dowódcą został pułkownik Antoni Schutz (Szyc), Wę-
gier z pochodzenia, uczestnik wojny siedmioletniej, potem
porucznik huzarów w milicji nadwornej księcia Karola Ra-
dziwiłła w Sorokach nad Dniestrem, dowódca szwadronu,
który wziął udział 10 października 1768 roku w walkach
z Rosjanami w Nieświeżu. Gdy Bierzyński udał się na Litwę,
przez pewien czas wchodził w skład jego partii. Mia-
nowany pułkownikiem dowodził dragonami księcia Karola
Radziwiłła. Stworzył on za zgodą księcia zaciężny oddział

6
Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej
pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911, s. 28-29.
105

„Bośniaków”, zwany też janczarami. Prawdopodobnie to


wychodźcy z obecnej Bośni, którzy szukali chleba w cudzo-
ziemskich wojskach, podobnie jak Szkoci czy Szwajcarzy.
W lutym 1770 roku pułkownik Schutz z dwoma szwadro-
nami huzarów, liczącymi dwustu czterdziestu żołnierzy, pod
wodzą Bierzyńskiego brał udział w ataku na Lwów i zdobył
nawet przedmieścia, ale wycofał się na wieść o nadchodze-
niu wojsk rosyjskich.
Mocno wystraszył się atakiem konfederackim komen-
dant rosyjski Krakowa. Jak zapisał kronikarz 2 września,
„rozkazał publikować po wszystkich ulicach w mieście,
ażeby za najpierwszym strzelaniem, czy to przez Moskwę
lub przez konfederatów ludzie po mieście kupami nie cho-
dzili, ale w domu siedzieli, zamknąwszy się w kamieni-
cach i oknami aby nie wyglądano pod strzelaniem do ludzi.
Tegoż dnia zakazano dzwonić po wszystkich kościołach
tak we dnie, jak i w nocy. Jakoż nigdzie nie dzwoniono”.
Widocznie komendant bał się, że krakowianie mogli użyć
dzwonów do wysyłania sygnałów konfederatom. 3 wrześ-
nia z Krakowa wyszedł oddział rosyjski liczący dwustu
żołnierzy. Natomiast Pułaski udał się w kierunku Często-
chowy, dokąd akurat maszerował podpułkownik Drewicz
ze swym wojskiem, ale na wieść o wypadzie Pułaskiego
na Kraków zawrócił. Nie doszedł jednak do Krakowa, bo-
wiem dowiedział się znowu o projekcie marszu Pułaskiego
i marszałka konfederacji wielkopolskiej Zaremby na War-
szawę. W związku z tym poszedł za nimi na północ. Koło
Pińczowa podpułkownik Drewicz zastąpił mu drogę, ale
nie doszło do starcia i wycofał się na Warszawę. Pułaski
miał nad nim liczebną przewagę, bowiem razem z oddzia-
łem Michała Walewskiego jego dywizja liczyła dwa i pół
tysiąca żołnierzy.
3 września 1770 roku pojawił się w Krakowie generał
Karol Jordan i kilku oficerów z regimentu mirowskiego.
Wypuścili ich konfederaci. Skoro nie chcieli służyć pod
106

ich sztandarami, no cóż — wolna droga! Zapewne wrócili


potem do Warszawy 7.
8 września 1770 roku Pułaski znalazł się ze swym
wojskiem przed murami Jasnej Góry. Paulini nie byli tym
specjalnie zachwyceni i za bardzo nie chcieli go wpuścić
za mury, ale Pułaski i jego ludzie udali pielgrzymów i tak
podstępem weszli do klasztoru. Znajdował się tam nun-
cjusz papieski Angelo Maria Durini, który na nabożeństwie
udzielił mu błogosławieństwa. W tej sytuacji Pułaski za-
czął od 11 września szykować twierdzę do obrony. Miał sto
czterdzieści dział (w tym czterdzieści pięć brązowych).
18 września spotkał się w Lublińcu z księżną Franciszką
Krasińską, żoną Karola Wettyna, znaną jeszcze z czasów
wczesnej młodości, która nakłaniała go do współpracy
z Generalnością. Tymczasem Generalność zreorganizowała
w dniach 22-24 września 1770 roku swe wojska. Pułaski
został dowódcą korpusu. Oprócz swej dywizji miał jeszcze
oddziały, czyli partie: Michała Walewskiego, oświęcimską,
warszawską, sochaczewską, sanocką, a także regiment mi-
rowski. Natomiast Generalność mianowała komendantem
twierdzy jasnogórskiej Walewskiego. Nie było to w smak
Pułaskiemu, ale i tak miał tam rzeczywistą władzę. Stamtąd
atakował oddziały podpułkownika Drewicza.
Z końcem września 1770 roku pułkownik Dumouriez
wysłał list do księcia Etienne de Choiseul, w którym prosił
o zasiłek 60 tysięcy liwrów, który miałby być wypłacany
co miesiąc, począwszy od sierpnia. Dostał „odwrotnym ku-
rierem” trzysta tysięcy liwrów (ówczesny francuski środek
płatniczy) za pośrednictwem francuskiego posła w Austrii
Michela Duranda. Francuski poseł w Wiedniu koniecznie
chciał nim dyrygować i żądał, aby wszystkie „comman-
dos” konfederatów skierować na Pokucie, gdzie mogłyby

7
Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumou-
rieza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 32.
107

niepokoić wojska rosyjskie, walczące nad Prutem, i atako-


wać ich bazy zaopatrzeniowe na Podolu i nad Dniestrem.
Ale pułkownik miał inne plany. Na razie analizował stan
i działania wojsk rosyjskich w Polsce. Stwierdził, że armia
ta została podzielona na małe komendy, goniące — jak
to nader trafnie i obrazowo określił — za konfederackimi
oddziałami, „jak ptaki drapieżne za gołębiami”.
Największym oddziałem liczącym cztery do pięciu tysię-
cy żołnierzy dowodził pułkownik Suworow. Natomiast naj-
większy postrach wśród konfederatów siał podpułkownik
Drewicz, nie tyle zdolny strateg, ile prymityw, przepełniony
okrucieństwem, co, jak widać, nieźle skutkowało. Główny
magazyn zaopatrzeniowy wojsk rosyjskich znajdował się
w Połonnem, koło Kamieńca Podolskiego.
Dokonawszy analizy sytuacji, pułkownik Dumouriez
przekazał listownie księciu Etienne de Choiseul, że chcąc
prowadzić pomyślne operacje przeciw wojskom rosyjskim,
potrzebuje sześćdziesięciu oficerów, sześciu inżynierów,
dziesięciu oficerów artylerii, dwunastu sierżantów, a także
dwudziestu kanonierów.
Minister przysłał mu wkrótce „kwiat awanturników
francuskich”, ale, jak potem stwierdził pułkownik, „służy-
li dobrze”. Uważał też, że to on namówił Pułaskiego, aby
zajął Jasną Górę.
NADZIEJE I WYZWANIA

Pułaski miał zostawić na Jasnej Górze czterystu żołnierzy


piechoty załogi i trzydzieści dział z czterdziestu, które zda-
niem pułkownika posiadał klasztor. Dziesięć dział lekkich
miało przydać się w polu, więc kazał mu wsadzić je na
lawety. Następnie rozkazał Miączyńskiemu i Walewskiemu,
aby obaj sformowali trzytysięczne dywizje. Pierwsza miała
obsadzić granice z Węgrami, druga z Księstwem Cieszyń-
skim. Jak widać, pułkownik Dumouriez uważał, że to on
dowodzi armią konfederacką. Miał on zakupić kilka dział na
Węgrzech i kazał odkopać pięćdziesiąt „u panów polskich,
którzy je ukryli”. Upatrzył sobie stary zamek w Lancko-
ronie. panujący nad Równiną Małopolską. Umieścił tam
załogę, liczącą trzystu żołnierzy piechoty pod dowództwem
poruczników. Labadie i Laserre. Zorientował się, że wojska
rosyjskie nie miały środków oblężniczych, a więc twier-
dze okazywały się dla konfederatów przydatne. Uważał,
że konfederaci widzą w piechocie i artylerii przyszłość,
i stwierdził, że należy „zacząć wojnę nie tyle tułaczą”.
Pułkownik Dumouriez miał sformować także trzy bata-
liony piechoty z dezerterów z armii austriackiej i pruskiej.
Wkrótce dysponował tysiącem ośmiuset żołnierzami pie-
choty. Napisał wtedy do księcia Etienne de Choiseul list
z prośbą o rozkazy i fundusze. Za pośrednictwem hrabiego
Follarda, ministra pełnomocnego Francji w Monachium przy
109

królu Bawarii, załatwił też dostawę czterdziestu tysięcy ka-


rabinów. Liczył na kontyngent kurlandzki w postaci czterech
tysięcy piechoty saskiej i tysiąca konnicy. Uważał, że ma
już zalążek armii: dwa tysiące zaciężnych. Chciał wcielić
do niej dwanaście tysięcy poborowych z Małopolski i tyle
samo z Sandomierskiego. Cieszył go także regiment dra-
gonów mirowskich, który za sprawą Pułaskiego przeszedł
na stronę konfederacji. Miał zamiar pozostawić pod swym
dowództwem konnicę dowodzoną przez Miączyńskiego,
Walewskiego, Antoniego Orzeszkę i Tadeusza Przyłuskie-
go. Wtedy dysponowałby dobrze dowodzonymi ośmioma
tysiącami kawalerzystów. Zakładał, że oddział Zaremby zo-
stanie w Wielkopolsce, oddział Józefa Sawy Calińskiego
przejdzie nad dolną Wisłę i tam będzie szachował Warszawę
i korpus generała lejtnanta Weymama. Oddział Pułaskiego
chciał wysłać na Podole, aby „niepokoił” magazyny rosyj-
skie. Liczył, że zbierze on dziesięć tysięcy wojska. Poza
tym wysłał deputowanego żmudzkiego Puttkammera do
hetmana wielkiego litewskiego Michała Ogińskiego, który
dysponował ośmioma tysiącami regularnego wojska i od-
działami tatarskimi Bielaka i Kurylskiego. Michał Kazi-
mierz Ogiński, herbu Oginiec (1728-1800), generał lejtnant,
a od 1768 roku hetman wielki litewski, ciągle jednak wahał
się z oficjalnym przystąpieniem do konfederacji. Pułkownik
Dumouriez planował, że z armią małopolską, która powin-
na liczyć co najmniej dwadzieścia tysięcy żołnierzy (wraz
z planowanymi posiłkami saskimi), opanuje Kraków, aby
potem pomaszerować na Sandomierz. Liczył na to, że gdy
on opanuje Kraków, hetman wielki litewski Ogiński wywo-
ła powstanie konfederackie na Litwie. Wtedy Generalność
powinna przenieść się do Lanckorony, aby uchylić zarzuty
adwersarzy, że jest nielegalna, ponieważ urzęduje za gra-
nicą. Generalność przygotowała odezwę o pospolitym ru-
szeniu, nakazującą szlachcie „wsiąść na koń” i zmierzać do
punktu zbornego w Pińsku. Stamtąd Ogiński, dysponując
110

wprawdzie nieregularną, ale ogromną armią, miałby poma-


szerować na Warszawę. Snując swą wizję, pułkownik Du-
mouriez widział tę armię maszerującą na Smoleńsk. Miała
ona przejść przez Dniepr i zaatakować... Moskwę.
— Cała armia rosyjska znajduje się albo w Mołdawii,
albo na szańcach azowskich, albo w Inflantach, albo w Pol-
sce — wywodził pułkownik. — Nie byłoby ani jednego
pułku, który mógłby wzbronić Michałowi Ogińskiemu
dotarcia aż do wnętrza Moskwy. Rosjanie mieliby wojnę
u siebie, a konfederacja zostałaby uwolniona od utrzymy-
wania tak dużej armii nieregularnej!
Oczywiście zdaniem francuskiego pułkownika cała armia
polska czekała tylko okazji, aby przejść na stronę konfedera-
tów. W tej sytuacji generał Weymarn musiałby ściągnąć swe
wojska do Warszawy, aby stawić opór armii konfederackiej
albo opuścić ją, porywając króla i maszerując do generała
Essena. Wtedy pułkownik Dumouriez poszedłby ze swym
wojskiem na Podole, aby zagarnąć rosyjskie magazyny, albo
wybrałby kierunek na Warszawę. Nastąpiłaby zmiana teatru
wojny. Feldmarszałek Rumiancew nie mógłby już nadal
pozostawać w Mołdawii, widząc polski marsz na Moskwę.
Wróciłby więc do Polski, ale nie bez kłopotów, bowiem ści-
gałaby go armia turecka. Wydarzenia w Polsce wywołałyby
wielki wstrząs na północy Europy, wojnę powszechną, którą
tak chciał książę Etienne de Choiseul.
Ale to wszystko, jak widać, były dość fantastyczne
plany, jeśli nie rojenia skądinąd trzeźwego w kalkulacjach
wojskowych francuskiego pułkownika. Zapewne nie wta-
jemniczył on wtedy Generalności w większość tych planów.
Traktował bowiem sprawy Rzeczypospolitej instrumental-
nie, jako element wielkiej gry politycznej swego przełożo-
nego, czyli pierwszego ministra Francji księcia de Choiseul,
na którego poparcie liczył.
A w Krakowie na razie panował spokój. Zadowolony
komendant wydał dwa bale: 1 października 1770 roku
111

w rocznicę urodzin następcy tronu rosyjskiego Pawła, który


tego dnia kończył szesnaście lat, a 5 października, z okazji
ósmej rocznicy koronacji carycy Katarzyny II. Zaś w War-
szawie, jak twierdził pułkownik Dumouriez, dojrzewała
wielka intryga polityczna. Dwór warszawski doszedł do
wniosku, prawdopodobnie pod wpływem Repnina, że król
mógłby przystąpić... do konfederacji barskiej. O tym była
mowa jeszcze na początku 1770 roku. Mediacji z General-
nością konfederacji barskiej podjęli się wtedy marszałek
wielki koronny Stanisław Lubomirski, a także senator Rze-
czypospolitej, książę sambijski i biskup warmiński Ignacy
Krasicki (1735—1795), skądinąd „książę poetów polskich”
i przyjaciel króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Je-
śliby rzeczywiście król przystąpił do konfederacji, jej przy-
wódcy musieliby stawić się w Warszawie, bo głową konfe-
deracji zostałby oczywiście nikt inny, niż Stanisław August
Poniatowski. A to oznaczałoby, że przywódcy zdają się na
łaskę i niełaskę ambasadora Repnina, który bez przeszkód,
bowiem Generalność nie dysponowałaby tam własnym
wojskiem ani też twierdzami, gdzie mogłaby bezpiecz-
nie przebywać, zgarnąłby całe kierownictwo konfederacji
i wysłałby w głąb Rosji „pod sztykiem”, czyli pod silnym
zbrojnym konwojem. Gdyby zaś konfederaci nie chcieli
przystąpić do boku króla, ten miałby prawo zorganizować
własną Generalność, a dotychczasową uznać za zdrajców,
prowadzących knowania z obcymi dworami — uważał puł-
kownik Dumouriez. Plan ten wymyślił podobno generał
Andrzej Mokronowski (1713-1784), herbu Bogoria, ongiś
major dragonów Stanisława Leszczyńskiego, generał wojsk
francuskich, poczmistrz generalny, kuchmistrz nadworny
króla Prus, a potem starosta tłomacki, mason, ale zaufany
człowiek króla, który porozumiał się w tej sprawie w czasie
pobytu w Paryżu z Gerardem Raynewaldem, dyrektorem
generalnym (premiere commens) Departamentu Spraw Pół-
nocnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Francji. Ten
112
zaś akceptował taki krok. Potem generał Mokronowski udał
się do Wiednia, gdzie rozmawiał na ten temat z posłem
Francji Franciszkiem Durandem. Ten zaś także zaakcep-
tował pomysł i nakłaniał pułkownika Dumourieza, aby go
poparł. Jak twierdził potem pułkownik, wyczuł on od razu
intrygę szytą grubymi nićmi. Oświadczył więc, że jedynie
sami Polacy mogą „rozstrzygać o korzyściach lub szkodach
kroku tak delikatnego”. Ale jednocześnie potajemnie deba-
tował w tej sprawie z Michałem Pacem i Ignacym Bohu-
szem, i nawoływał ich, aby użyli wszelkich środków, aby
odrzucić ten pomysł 1.
Generał Mokronowski, człowiek nader sprytny, zjed-
nał nawet grupę przywódców konfederacji do tego pomy-
słu. Wtedy znowu Dumouriez wezwał na pomoc Amalię
Mniszchową, która ponownie zjawiła się w Preszowie. Ale
decydujący ruch wykonał tutaj Bohusz. Następnego dnia
Generalność miała dyskutować nad ewentualnym akcesem
króla do konfederacji. Bohusz jednak sparaliżował ten ruch.
Jak to potem wyłuszczył w swych pamiętnikach Dumouriez:
„Najpierw napisał tekst, w którym wyłożył wszystkie skargi
Polaków na nieprawość elekcji królewskiej i na jego zupełną
zależność od Rosji. Oskarżył go, że powoduje nim ambasa-
dor rosyjski i że jest przyczyną wszystkich nieszczęść kraju,
które nie ustaną, dopóki on z tronu przywłaszczonego sobie
nie ustąpi”. Tekst ten wygłosił przed kierownictwem Gene-
ralności. Ale nie poprzestał na tym. Wyciągnął z zanadrza
projekt aktu detronizacyjnego króla Stanisława Augusta Po-
niatowskiego i odczytał. Zapadła cisza. Wtedy Bohusz wy-
głosił „wymowę ognistą” i przedstawił „ostre argumenta”.
A skoro Generalnością rządził wręcz despotycznie i nikt nie
śmiał stanąć mu okoniem, wszyscy bez szemrania podpisali
akt detronizacji. Stało się to 13 października 1770 roku.
1
Ch. Dumouriez. Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumo-
uireza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 37.
113

Nie był to pierwszy akt tego typu. 9 kwietnia 1770 roku


taki akt został ogłoszony w... Warnie. Przyczynił się do
tego Szymon Kossakowski, który wyjechał do Turcji jako
rzekomy poseł saski, gdzie sfałszował list sułtana do Ge-
neralności, wzywający do ogłoszenia bezkrólewia w Rze-
czypospolitej. Tam też znajdowali się Michał Hieronim
Krasiński oraz Joachim Potocki, z dwutysięcznym oddzia-
łem konfederackim, mającym wspierać wojska tureckie
w walkach z Rosjanami. On też poparł detronizację. Gdy
sprawa się wydała, Generalność nakazała Pułaskiemu uję-
cie Kossakowskiego, którego uznała za głównego sprawcę
tego, jej zdaniem, przedwczesnego aktu, ale on umknął na
Litwę, gdzie sformował oddział liczący cztery tysiące żoł-
nierzy i dokonał z nim niebywałego wyczynu — wypadu
na Smoleńszczyznę, gdzie zaniepokoił garnizony rosyjskie.
Ale teraz sytuacja się zmieniła. Detronizacja stawała się
posunięciem konfederacji na czasie!
Akt detronizacji z 22 października 1770 roku brzmiał
następująco: „Szczęk broni, rzeź obywatelów, napełniony
cały kraj obcem, a z naszych majątków karmionem i płat-
nem wojskiem, od wszystkich sąsiedzkich granic zatargi,
najsolenniejszych traktatów złamanie, wolność u stóp ty-
ranii i jedynowładztwa konająca, prawa kardynalne dawne
zdeptane, nowe na ubezpieczenie gwałtem osiągniętego
dostojeństwa i wciągnienie wolnej Rzplitej w podległość
potencji moskiewskiej spisane, religia święta rzymska kato-
licka panująca wzgardzona, pakta przez siebież pod bronią
ułożone, tron wszystkich tyranów przykładem nadworną
i obcą bronią strzeżony, senatorowie i poseł z krzesła i miej-
sca swojego lud cały w rozpaczy, prowincje Rzplitej (cze-
go świadkiem Kurlandia i Ukraina) Moskwie poddane, po
całym kraju wszerz i wzdłuż zajęty pożar: słowem płacz,
nędza, ubóstwo, spustoszenie, zabójstwa, gwałt, niewola,
kajdany, łańcuchy, spisy, noże, pale, haki i różnego rodzaju
okrucieństwa instrumenta są to właściwe i istotne znamiona
114

Stanisława Poniatowskiego, intruza i uzurpatora tronu pol-


skiego!
Wzywamy was, współbracia i przezacni obywatele...
złóżcie tę szkodliwą dotąd z nieprzewidzianych pobudek
bezczynność waszą, ocućcie dziedziczną przodków wa-
szych gorliwość, męstwo i rezolucją, łączcie wspólny oręż,
podnieście ramię, w krwi deklarowanego przyjaciela Mo-
skwy, a kraju nieprzyjaciela i tyrana Stanisława Poniatow-
skiego zmyjcie hańbę i obelgę narodu.. .” 2.
Autor aktu detronizacji Ignacy Bohusz (1720-1778),
herbu Odyniec, klucznik wileński, regent ziemski wileński,
w 1763 roku podwojewodzi wileński i starosta dorsuński,
wicemarszałek Trybunału Lubelskiego, bliski współpra-
cownik Karola Stanisława Radziwiłła, zasłynął już wcześ-
niej z nieprzejednanej postawy wobec „Familii” i Rosji,
gdy ogłosił na sejmie konwokacyjnym protest przeciwko
pobytowi wojsk rosyjskich w Polsce.
Detronizacja Stanisława Augusta Poniatowskiego wy-
wołała nieprzychylne reakcje na dworze francuskim. Wi-
na spadła na pułkownika Dumourieza. Gerard Raynewald,
dyrektor generalny (premiere commens) Departamentu
Spraw Północnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych
Francji, skłonił księcia Etienne de Choiseul do napisania
listu do Generalności, w którym stwierdzał, że król Francji nie
może inaczej postąpić, jak: „zganić krok tak zuchwa-
ły. Wysłannik francuski powinien temu przeszkodzić, lub
się oddalić. Nie mając władzy nad obcym narodem swego
ajenta o to winić będzie”.
List ten dyrektor Raynewald przekazał na ręce pułkow-
nika Dumourieza, ale ten zaprezentował go tylko Paco-
wi i Bohuszowi, po czym napisał do księcia de Choiseul:
„Nie przeczytałem tego listu Konfederacji, ponieważ był

2
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. I, Warszawa 1936-1938.
115

daremny. Nie przyczyniłem się do tego kroku, który stał


się jednomyślny i z własnego popędu. Zamiast odradzania
byłbym go owszem zdaniem swoim poparł”.
Po czym wyłuszczył wszystkie argumenty i przypomniał
słowa księcia, które mu rzekł przed jego wyjazdem: „Nie
wierzę w teleskopy, sięgające na mil trzysta”.
Dumouriez twierdził zresztą, nawet po latach, że akt
detronizacji króla Stanisława Augusta Poniatowskiego by-
najmniej nie zaszkodził, a nawet przysporzył konfederacji
zwolenników3.
Tymczasem wojna w Małopolsce toczyła się po staremu.
W październiku 1770 roku podpułkownik Oebschelwitz, ro-
syjski komendant garnizonu krakowskiego, wysłał majora
Uszakowa do osłony Wieliczki, zagrożonej przez oddział
konfederacki z Kęt. Major Uszakow starł się z nim, biorąc
czterech jeńców. Jeden z nich, rotmistrz Sokołowski, trzy-
many w więzieniu na zamku wawelskim, usiłował zorga-
nizować bunt więźniów, których było tam osiemdziesięciu.
Ale spisek został wykryty i jeńcom założyli kajdany, a So-
kołowskiego żołnierze rosyjscy zakatowali na śmierć.
Dumouriez usiłował realizować swe plany. Po latach
twierdził z dumą, że administracja Generalności zaczęła
dzięki niemu funkcjonować normalnie, formowanie woj-
ska odbywało się pomyślnie, które liczyło już dwa tysiące
piechoty i artylerię połową, a królewskie wojska koronne
i litewskie czekały na sygnał, kiedy mają przyłączyć się do
konfederacji. Natomiast Generalność czekała na kontyn-
gent sasko-kurlandzki. W listopadzie Dumouriez udał się
w okolice Lanckorony, aby zorientować się, jaki jest stan
twierdzy. Po powrocie otrzymał list od księcia de Choiseul,
który pisał: „Nie narażaj Francji, a Polacy niech sobie ra-
dzą, jak chcą”.
3
Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała
Dumourieza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 40.
116

Jak wiadomo, od września 1770 roku na Jasnej Górze


przebywał Pułaski. Przygotowywał on klasztor do obrony
przed wojskami rosyjskimi. Na wieść o tym pułkownik
Drewicz, który wrócił do Krakowa 10 listopada 1770 ro-
ku po pogoni za oddziałami konfederackimi, działającymi
na północ od miasta, wymaszerował zeń ze swą komendą
cztery dni później. Podążał Spiesznym marszem w kierunku
Częstochowy. Koniecznie chciał zdobyć Jasną Górę. Być
może przyniosłoby mu to tak długo oczekiwany awans?
Ale wojna konfederacka toczyła się nadal ze zmiennym
szczęściem. 28 listopada 1770 roku oddział Tadeusza Przy-
łuskiego liczący tysiąc dwustu żołnierzy nadział się koło
Zakliczyna na rosyjski pułk księcia Szachowskiego. W bi-
twie Przyłuski stracił stu dwudziestu poległych, a osiem-
dziesięciu pięciu jego żołnierzy dostało się do niewoli. Przepadły
też cztery konfederackie działa.
26 grudnia 1770 roku podpułkownik Oebschelwitz skarżył
się w liście do podpułkownika Drewicza, że konfede-
raccy dowódcy, Józef Miączyński, Michał Jan Paszkowski
i Przyłuski, mający razem w jego ocenie tysiąc żołnierzy,
wyrządzają szkody w administracji solnej w Bochni i Wie-
liczce. Ale Drewicz miał co innego na głowie, niż pójście
na pomoc koledze. Od 31 grudnia 1770 roku oblegał właś-
nie Jasną Górę. Miał pecha, bowiem murów bronił dobrze
przygotowany do oblężenia Pułaski. Umocnienia twierdzy
jasnogórskiej zostały wcześniej wykonane pod nadzorem
instruktorów francuskich.
Podpułkownik Drewicz kazał otworzyć ogień artylerii,
ale ostrzał okazał się bezskuteczny. Usiłował więc zastoso-
wać starą rosyjską sztuczkę: obiecać łagodność i honorowe
warunki kapitulacji, a potem oczywiście ich nie dotrzymać.
Dlatego 4 stycznia 1771 roku zaproponował:
— Poddajcie się, a gwarantuję wam bezpieczny powrót
do domu.
Na to Kazimierz Pułaski odparł szyderczo:
117

— Jeśli chcecie się ocalić, złóżcie broń pod murami.


Otrzyma pan pas wolnego przejazdu, aż do Petersburga.
Zapewne podpułkownik Drewicz aż się zagotował
w środku na tę bezczelność. Ale zdawał sobie sprawę, że
tu trafiła kosa na kamień. Nie wiedział jeszcze, jak bardzo.
Następnego dnia Pułaski dokonał wycieczki na strzelające
baterie wroga i unieszkodliwił trzy największe działa. W od-
powiedzi 9 stycznia 1771 roku o godzinie drugiej w nocy
trzy rosyjskie kolumny szturmowe uderzyły na mury Jasnej
Góry. Po godzinie szturm się załamał. Potem przez trzy
godziny obrońcy razili ogniem artylerii uciekających.
8 stycznia 1771 roku pułkownik Dumouriez otrzymał
w Preszowie wiadomość z Paryża o dymisji pierwszego
ministra księcia de Choiseul. Twierdził on potem w swych
pamiętnikach, że nowe władze francuskie rzucały mu kło-
dy pod nogi, choć oświadczały, że postawa Francji wobec
konfederacji nie zmieniła się i nadal ją popierają. Może
jednak uważały, że jego pomysły to urojenia i należy po-
łożyć im tamę?
Stosunki pułkownika Dumourieza w Preszowie z kie-
rownictwem konfederacji również uległy zaognieniu, bo
musiał on wypłacić na rozkaz posła Franciszka Duranda
dwadzieścia cztery tysiące liwrów Michałowi Pacowi i po
dwanaście tysięcy liwrów marszałkom. Jak wiadomo, liwr
(od rzymskiego libra) to ówczesny francuski środek płat-
niczy. Jak stwierdził, bardzo mu się to nie podobało, bo
widział, jak hulaszcze życie prowadzą przywódcy kon-
federaccy. Uważał, że środki te powinny pójść na zakup
uzbrojenia.
Tego samego dnia, gdy pułkownik Dumouriez dostał
informację z Paryża o zmianie ministra, u podpułkowni-
ka Oebschelwitza w Krakowie zjawił się trębacz, oficer
konfederacki Skowroński, który nakłaniał komendanta do
rokowań. Ten zaś przyjął go uprzejmie, ale nie bardzo wie-
dział, na czym mają polegać te rokowania.
118

Wkrótce się dowiedział. Nagle 13 stycznia 1771 roku


o świcie na Kraków przypuściły atak oddziały Miączyń-
skiego, Przyłuskiego, Kajetana Sapiehy, Walewskiego, puł-
kownika Schutza (Szyca) i Piotra Paszkowskiego. Konfede-
raci uderzyli najpierw na Kazimierz, gdzie znajdowała się
załoga rosyjska licząca stu dwudziestu żołnierzy piechoty
i dwudziestu kozaków. Zaalarmowany podpułkownik Oeb-
schelwitz na czele pięćdziesięciu grenadierów i tyluż musz-
kieterów ruszył na pomoc zaatakowanym po zamarzniętej
Wiśle, dzięki czemu załoga Kazimierza mogła wycofać się,
ale konfederaci i tak zajęli miasto i zaatakowali Kraków od
Bramy Floriańskiej, gdzie konfederatów prowadził pułkow-
nik Suhaj, i od Furty Szewskiej, gdzie nacierał kapitan Rud-
nicki. W walce zginęli rotmistrz bośniacki Rościszewski
i rotmistrz Pretwicz, a ranni byli Hubsch, Botherel, kapitan
Rudnicki oraz pięciu innych oficerów. Ze strony rosyjskiej
ciężko ranni zostali podpułkownik Oebschelwitz i major
Uszakow. Poległo stu pięćdziesięciu konfederatów, dwu-
stu zostało rannych. Pułkownik Schutz (Szyc) zameldował
swemu chlebodawcy księciu Karolowi Radziwiłłowi, że
w bitwie o Kraków zginęło kilkudziesięciu Moskali i tyluż
trafiło do niewoli. Ale konfederaci też mieli straty. Poległo
ich dwunastu i stu pięćdziesięciu zostało rannych.
Miączyński wezwał podpułkownika Oebschelwitza do
poddania miasta. Ten oczywiście odmówił, ale zawarł ro-
zejm i konfederaci wycofali się na Stradom i Kazimierz.
Nazajutrz udali się do Wieliczki. Wychodząc, nałożyli na
Kazimierz kontrybucję półtora tysiąca florenów i jako za-
kładników wzięli kilku znaczniejszych Żydów. Następnie
wrócili na Kazimierz i ostrzeliwali z dział Bramę Grodzką.
Podpułkownik Oebschelwitz zawezwał na pomoc brygadę
podpułkownika Drewicza i kawalerię Szepielowa.
Podpułkownik Drewicz, który miał nadzieję zdobyć Jasną
Górę, bronioną przez Pułaskiego, musiał przełknąć gorycz
porażki. 16 stycznia 1771 roku jego wojska odeszły od klasz-
119

toru. Żołnierze wywlekli kleryków paulinów z seminarium


i gnali ich boso po śniegu. Kazimierz Pułaski wybiegł na
czele swych żołnierzy prosto na Rosjan. Ci zaś na jego widok
wpadli w panikę. Zostawili trzysta wozów z zaopatrzeniem
i uciekli. Drewicz był w pełni upokorzony. Wkrótce potem
gazety francuskie, niemieckie, holenderskie i angielskie pi-
sały o waleczności konfederatów częstochowskich i ich wo-
dza Pułaskiego. Komplementował ich Jan Jakub Rousseau:
„Konfederacja ocali konającą ojczyznę Polaków”.
A Franciszka Krasińska, którą Pułaski spotkał w Lubliń-
cu, zaśpiewała mu piosenkę:

Jedzie Drewicz, jedzie


Trzysta koni wiedzie
Za nim, za nim Pan Pułaski
W tysiąc konie jedzie.
Konfederat barski, konfederat barski
Ty wiesz dobrze panie Drewicz
Że to rębacz dziarski
Że to rębacz dziarski 4.

Tymczasem na granicy z Austrią władze cesarskie roz-


ciągnęły kordon sanitarny, który nie przepuszczał konfe-
deratów pod pozorem ochrony przed roznoszeniem zarazy,
mającej rzeczywiście w tym czasie miejsce w Rzeczypo-
spolitej. Austria wykonała kolejny nieprzyjazny krok wobec
konfederacji.
1 lutego 1771 roku pułkownik Schutz (Szyc) na czele
regimentu husarii „oczyścił” magazyn wielicki z nagro-
madzonego tam urobku soli. Ale nagle zaatakowało go
osiemdziesięciu żołnierzy rosyjskich. Musiał uchodzić do
Suchej, tracąc trzydziestu żołnierzy. Jak było naprawdę?
4
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745—1779. Wrocław
2004, s. 73.
120
Musiał tłumaczyć się przed swym chlebodawcą księciem
Karolem Radziwiłłem. Mimo to Generalność awansowała
go na generała majora.
W początkach lutego 1771 roku pułkownik Dumouriez
szykował ofensywę konfederacką w Małopolsce. Analizu-
jąc sytuację, stwierdził, że w rejonie między Rabką i Białą
stały dywizje konfederackie Miączyńskiego i Walewskiego.
Ich załogi opanowały Białą, Włodzydowice (Łodygowice?
znajduje się tam zamek z szesnastego wieku), Kęty i Suchą.
Właściciel Białej książę Franciszek Sułkowski (1733-1812)
przystał do konfederacji.
Pułkownik Dumouriez chciał, aby dywizje te wyszły
na Równinę Nadwiślańską, gdzie konie znalazłyby świeżą
paszę. Poza tym można było zrobić szybki zaciąg, a nawet
pobór do piechoty i stworzyć komunikację z Wielkopolską
przez Zator, Oświęcim i Bobrek. Można byłoby też opano-
wać żupy wielickie i bocheńskie.
W tym samym czasie Pułaski maszerował z Częstocho-
wy na Siewierz. Dowodził trzystu konnymi, czterystoma
żołnierzami piechoty, a także dysponował dziesięcioma
działami. Z Białej, którą ochraniał przez napadem wojsk
rosyjskich, wyruszył Walewski z tysiącem dwustu konny-
mi, czterystoma żołnierzami piechoty i dwoma działami.
W Lanckoronie stacjonował Miączyński z czterystoma
kawalerzystami, trzystoma żołnierzami piechoty, a także
dwoma działami.
Ale wróg czyhał. W Małopolsce stacjonowała dywi-
zja mianowanego właśnie generałem majorem Suworowa,
zwanego „rosyjskim wilkiem”, zajmując tereny od Bobr-
ku do Niepołomic, która liczyła sześć do siedmiu tysięcy
żołnierzy. W jej skład wchodził garnizon krakowski pod-
pułkownika Oebschelwitza, dwa pułki kirasjerów w Ska-
winie, batalion grenadierów w Barakach koło Kalwarii.
Drugi taki batalion ufortyfikował się, otaczając ostrokołem
przed Kętami, gdzie znajdowała się załoga konfederacka —
121
pułk husarski pułkownika Schutza (Szyca) liczący trzystu
kawalerzystów 5.
W Wielkopolsce konfederaci pod wodzą Józefa Zaremby
oblegali od 20 stycznia 1771 roku Poznań. I choć wycofali
się 2 lutego, widać było, że ofensywa konfederacka nabiera
rozpędu. Ale, jak twierdził kronikarz, w początkach lutego
1771 roku komendy rosyjskie w Małopolsce robiły swoje:
pułkownik Drewicz i generał major Suworow połączyli
swe siły i postanowili oczyścić Wieliczkę z konfederatów,
którzy usadowili się tam od połowy stycznia i pobierali
sól. Wojska rosyjskie wdarły się do Wieliczki i konfederaci
musieli ulec przeważającym siłom.
Walki trwały ponad dwa tygodnie. Wedle kronikarza
19 lutego 1771 roku obaj dowódcy rosyjscy mieli wrócić do
Krakowa ze swymi oddziałami, wiodąc czterdziestu jeden
jeńców bosych i obdartych. W rzeczywistości pułkownik
Drewicz został odkomenderowany ze swą komendą do Ka-
lisza. Po drodze likwidował małe oddziałki konfederackie.
20 lutego 1771 roku zameldował z Łowicza generałowi
Weymarnowi, że koło Częstochowy skupiły się znaczne
oddziały wroga, od ośmiu do piętnastu tysięcy, i szykują
się do zajęcia Krakowa.
Natomiast generał major Suworow rzeczywiście znajdo-
wał się w okolicach Krakowa i to on walczył z oddziałami
konfederackimi w Wieliczce. Jaki tego efekt, nietrudno się
domyśleć. Prawdopodobnie oczyścił Wieliczkę z konfedera-
tów. Ale jego celem było zajęcie warowni w Lanckoronie.
Był pewien swego, bowiem posiadał wystarczające siły
do pomyślnego przeprowadzenia szturmu. Nie zdawał sobie
sprawy, że będzie to chyba najgorszy dzień w jego życiu
z dotychczas przeżytych. Jego sława „rosyjskiego wilka"
miała tutaj zostać mocno nadwyrężona.
5
Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumo-
urieza 1770 i 1771, Poznań 1863, s. 55.
122

Obroną Lanckorony dowodził Józef Miączyński (1743-


1793), z Sielca na Wołyniu. Mając trzynaście lat, został
starostą łosickim, a w 1766 roku — rotmistrzem chorągwi
pancernej. Nauki pobierał w jezuickim Collegium Nobi-
lium w Warszawie. Przez pewien czas przebywał Francji.
Gdy przystąpił do konfederacji, początkowo pełnił funkcję
oficera zaopatrzeniowego, ale 28 sierpnia 1769 roku został
wybrany marszałkiem województwa bełskiego. Walczył
pod rozkazami Pułaskiego 12 września 1769 roku koło
Orzechowa, gdzie czterokrotnie prowadził swych podko-
mendnych na piechotę generała Suworowa. Potem koło
Włodawy ocalił swój oddział, prowadząc go przez błota.
Książę Karol Radziwiłł, szwagier zresztą, powierzył mu
swoje dwa najlepsze pułki milicji nadwornej: Antoniego
Szyca i A. Drosta. Jego dywizja pojawiła się w dolinie Ska-
wy. Jak wiadomo, 13 stycznia 1771 roku razem z innymi
dowódcami konfederackimi dokonał wypadu na Kraków,
przysparzając tamtejszemu rosyjskiemu garnizonowi sporo
kłopotów i strat. 15 stycznia 1771 roku umacniał Zator,
Oświęcim i Pieskową Skałę.
W Lanckoronie Miączyńskiemu towarzyszyli już trzej
oficerowie francuscy: inżynier wojskowy pułkownik de la
Serre, a także kapitanowie Duclos i Despres. Miączyński
otrzymał wiadomość o zbliżaniu się wojsk rosyjskich.
Dysponował w tym czasie tysiącem czterystu kawalerzystami i
osiemdziesięcioma piechurami. Ale zdecydował, że kawaleria
nie będzie użyteczna w obronie twierdzy, i wydał jej rozkaz,
aby udała się w kierunku Zatoru. Kawalerzyści przyczaili
się w okolicznych wąwozach. Zostali mu tylko piechurzy.
A generał Suworow miał tysiąc osiemset grenadierów.
Rosjanie znaleźli się przed twierdzą 22 lutego 1771 roku
wcześnie rano. Wokół leżał gęsty śnieg, tu i ówdzie potwo-
rzyły się zaspy, a stok wzgórza, na którym stała twierdza,
był mocno oblodzony. Mimo to generał Suworow wydał
rozkaz do szturmu. Nieprzeliczone mrowie piechoty wdar-
123

ło się na stok i wkrótce zmusiło obrońców do wycofania


się, zdobywając przy tym jedno działo. Sytuacja była dla
obrońców krytyczna. Na szczęście podnieśli zwodzony
most i Rosjanie zatrzymali się, ograniczając się jedynie do
ostrzału murów ze zdobytego działa. Trzeba przyznać, że
był dość skuteczny, bo konfederaci celowali w oficerów.
Wewnątrz twierdzy oficerowie francuscy uporządkowali
szyki obrońców. Wtedy Miączyński zdecydował:
— Uderzamy na Rosjan. Zepchniemy ich z góry!
Pułkownik de la Serre spuścił zwodzony most i na czele
sześćdziesięciu pięciu obrońców runął na zaskoczonych
Rosjan. Wywiązała się walka na bagnety, ulubioną broń
generała majora Suworowa, ale cóż z tego, jeśli tym razem
nie posłużyła dobrze jego żołnierzom. W dodatku piętnastu
konfederatów wymknęło się boczną furtą zamku i prowa-
dzeni przez majora Duclos’a i Despres’a zaatakowali Ro-
sjan z boku. Ci zaś w tej sytuacji pogubili się zupełnie.
Konfederaci walczyli zażarcie, zabijając bagnetami ogłu-
piałych sołdatów. Pozostali w twierdzy obrońcy razili Ro-
sjan gęstym ogniem karabinowym. Strzelcy wyborowi nadal
wyłuskiwali z szeregów oficerów i celnym strzałem kładli
ich trupem. Obrońcy zapalili kilka okolicznych domów,
w których ukrywali się Rosjanie. Kilkudziesięciu z nich
spaliło się tam żywcem. Walka trwała sześć godzin. Gdy
zginął młodszy brat generała Suworowa, a on sam został
także ranny, zarządził odwrót o pół do szóstej po południu.
Ale to nie był jeszcze koniec klęski Rosjan. Na cofającą się
piechotę uderzyła z wąwozu kawaleria konfederacka ukryta
tam przez Miączyńskiego. Kirasjerzy rosyjscy stacjonujący
w okolicach Suchej bali się uderzyć, bo mogli im zagrozić
kawalerzyści dowodzeni przez generała Schutza (Szyca).
W bitwie zginęło około czterystu pięćdziesięciu gre-
nadierów, w tym niemal wszyscy oficerowie. Ze strony
konfederatów poległo jedenastu żołnierzy, w tym dwóch
oficerów. Klęska Rosjan była dotkliwa, zwłaszcza że nie
124

pomogła tutaj miażdżąca przewaga rosyjska, prawie trzy-


krotna. Miączyński urósł tutaj na wielkiego wodza, a wieść
o tym, że pokonał słynnego Suworowa, przysparzała mu
sławy, która trwała długo, mimo iż wkrótce znowu przyszło
mu zmierzyć się z „rosyjskim wilkiem”. Tym razem jednak
nie poszło mu tak gładko. Na razie generał Schutz (Szyc)
udał się z częścią załogi z Lanckorony w kierunku Myśle-
nic. Tam dopadł konwój rosyjski z amunicją i wybiwszy
eskortę, zagarnął łup.
W Krakowie dowództwo rosyjskie zaczęło nieco pa-
nikować. 19 marca „komendant przymusza miasto do
wystawienia murowanego szańca z pomiędzy murów za
reformatami, co musiało miasto uczynić bez potrzeby z nie-
małym kosztem, albowiem nie był dokończony. Tu codzien-
nie konfederaci w kajdankach koło szańca robią” — pisał
potem Galibert.
Zawiadomiony o tym generał Weymam napisał do pod-
pułkownika Oebchelwitza, że zakładanie nowych rondeli
i innych fortyfikacji w Krakowie jest niemożliwe z braku
inżyniera, a poza tym przeciwko takim — jak to określił
pogardliwie — Lumpenfeind („szmaciany wróg”), jak woj-
sko konfederackie — zbyteczne.
W marcu 1771 roku Generalność przeniosła się do
Białej. Widocznie uznała, że przebywanie poza granicami
Rzeczypospolitej nadwyrężą jej wiarygodność. W Białej
zakwaterował się też garnizon konfederacki, mający ochra-
niać jej władze. A generał major Suworow udał się przez
Pińczów w Lubelskie. Później 26 kwietnia 1771 roku rozbił
koło Szreńska oddział Józefa Sawy Calińskiego.
Z początkiem kwietnia 1771 roku powrócił z Francji
do Preszowa pułkownik Dumouriez. Przywiódł ze sobą
sporo uzbrojenia dla oddziałów konfederackich, w tym
dwadzieścia dwa działa. Przedstawił Generalności swój
plan: należy utrzymać twierdzę na Jasnej Górze, zdobyć
Kraków, obsadzić twierdze na południu Rzeczypospolitej
125

i ruszyć na Podole, na tyły wojsk rosyjskich walczących


z armią osmańską 6.
Generalność zatwierdziła jego plan i pułkownik, który
poczuł się niemal naczelnym wodzem konfederacji, wy-
ruszył 7 kwietnia 1771 roku z Preszowa i przez Karpaty
oraz Rabkę wkroczył na teren województwa krakowskie-
go. Twierdził potem, że towarzyszyło mu ośmiu oficerów
francuskich i kilkudziesięciu husarzy. Ale inne źródła po-
dają, że dowodził sześciuset kawalerzystami, dwustoma
żołnierzami piechoty i miał do dyspozycji wspomniane już
dwadzieścia dwa działa 7.
Generalność już urzędowała w Białej. Czyżby jej człon-
kowie mieli nadzieję, że wojna w Małopolsce przyczyni
się do odzyskania tych terenów i będzie stanowiła bazę
do przyszłych operacji wojskowych na cały kraj? Tam
11 kwietnia 1771 roku odbyło się posiedzenie Rady Wojen-
nej konfederacji. Wzięli w niej udział: pułkownik Dumo-
uriez, Miączyński, Walewski i Pułaski. Jak w dzień później
francuski pułkownik napisał do posła w Wiedniu Franciszka
Duranda, uczestnicy ustalili, iż cel planowanej ofensywy
stanowi zdobycie Krakowa, a potem przeniesienie akcji
do Warszawy 8.
Konfederacki wywiad doniósł, że 29 kwietnia 1771 roku
w Krakowie miał odbyć się wielki bal z udziałem wyż-
szych oficerów rosyjskich. A więc w tym czasie czujność
dowództwa rosyjskiego zostałaby mocno osłabiona, skoro
najważniejsi dowódcy znajdowaliby się w Krakowie!
A swoją drogą podpułkownik Oebschelwitz widocz-
nie uwielbiał bale, skoro tak często je organizował. Puł-
kownik Dumouriez uznał, że bal oficerski w Krakowie
6
A. Lenkiewicz, Kazimierz Pułaski 1745-1779. Wrocław 2004, s.74.
7
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 2, Warszawa 1936-1938,
s. 63-64.
8 M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu. Kraków 2009. s. 20
126

stanowi znakomitą okazję do wejścia jego oddziałów na


teren województwa krakowskiego. Wcześniej wywołał kil-
ka fałszywych alarmów, co miało zobojętnić dowództwo
rosyjskie do przejmowania się działaniami konfederackimi.
Oznaczonego dnia kawaleria konfederacka przeszła obok
ostrokołu grenadierów, którzy na jej widok cofnęli się do
Zatoru, a potem w okolice Tyńca. Kawaleria konfederacka,
dowodzona przez Miączyńskiego (cztery tysiące żołnierzy),
znajdująca się w rejonie Kalwarii (obecnie Kalwaria Ze-
brzydowska) uderzyła na Skawinę. Rosjanie stracili wtedy
stu żołnierzy.
Jednocześnie nadciągnął Pułaski, który opuścił na roz-
kaz pułkownika Dumourieza Jasną Górę z czterema tysiąca-
mi konnych, trzystoma żołnierzami piechoty i dziesięcioma
działami. Poszedłszy na Siewierz i Lipowiec, sforsował
przeprawę na Wiśle. 29 kwietnia 1771 roku o godzinie
dziewiątej rano cała równina na prawym brzegu Wisły od
Zatoru aż do ujścia Wisłoki znalazła się, zdaniem pułkow-
nika Dumourieza, w rękach konfederatów 9.
Konfederaci zaatakowali też Kraków od strony Skałki,
gdzie znajdował się słynny klasztor paulinów i gdzie we-
dle legendy miał ponieść męczeńską śmierć biskup święty
Stanisław. Zburzyli most podgórski, a także część murów
miejskich w okolicy klasztoru dominikanów, ale Rosjanie
zaraz go odbudowali. Jeszcze 17 kwietnia Miączyński zajął
podkrakowskie Krzemionki, gdzie kazał „usypać „bate-
rię”. Jego żołnierze zabrali też tysiąc pięćset beczek soli
w Wieliczce. Zajęli także Bochnię, gdzie przebywali do
20 maja. Jednocześnie konfederaci ostrzeliwali z Wieliczki
Kazimierz, zabijając porucznika, sierżanta oraz pięciu żoł-
nierzy, a ranili czterech. 21 kwietnia złapali na Krzemion-
kach szpiega, którego powiesili. Kronikarz zapisał: „w tych

9 Ch. Dumouriez, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumourieza

1770 i 1771, Poznań 1863, s. 56.


127

dniach Moskwa naokoło miasta po wsiach wielkie szkody


czyni, siana, owsy, zboże wszelkie, nawet w snopkach nie-
młócone, kury, gęsi zabiera. Do miasta zwożą z wielkim
płaczem ludzi, nawet i bydło wszelakie”. W dodatku Mią-
czyński kazał zburzyć most Podgórski, łączący Kazimierz
z terenami, na których wkrótce potem po pierwszym roz-
biorze zaczęło powstawać nowe miasto Josephstadt, czy też
Podgórze, obecnie część Krakowa, odcinając w ten sposób
załogę rosyjską Krakowa od Wieliczki.
Dowództwo rosyjskie poważnie liczyło się ze stratą Kra-
kowa. Wszędzie wokół kręciły się oddziały konfederackie.
Prowadziły „małą wojnę”, likwidując patrole i posterun-
ki rosyjskie. 27 kwietnia na Zwierzyńcu zginęło w walce
z konfederatami pięciu kozaków, a czterech odniosło rany.
Następnego dnia komendant rosyjski nakazał dokonania
rewizji i „konskrypcji” wszystkich zbóż, które posiadali
mieszczanie „po zsypkach i kamienicach".
30 kwietnia 1771 roku konfederaci zajęli Tyniec, znaj-
dujący się jedenaście kilometrów na południowy zachód od
centrum Krakowa, na prawym brzegu Wisły. Leży on na
płaskowyżu 212-282 metry nad poziomem morza. Najwyż-
sze wzniesienie to Grodzisko (282 metry), łagodne wzgórze
z urwistą ścianą na południowym zachodzie nad rzeką Ska-
winką, wpadającą do Wisły, zarośnięte wówczas lasem li-
powym i grabowym. Półtora kilometra na północny wschód
od Grodziska znajduje się wzgórze Zamek (250 metrów),
stanowiące wapienną czterdziestometrową skałę. Tu stoi
klasztor Benedyktynów. Od zachodu i północy otacza go
Wisła. Niedaleko widać wzgórze Winnica, gdzie mnisi
uprawiali winorośl, dalej na wschód — wzgórze Wielka-
noc, a od strony południa — Bogucianka 10.
Ludzie osiedlali się tu już dziesięć tysięcy lat temu, ale
osada powstała 2300 lat przed naszą erą. W jedenastym

10
M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 24-26.
128

wieku Tyniec stanowił własność palatyna Sieciecha.


W 1044 roku dzięki królowi Kazimierzowi Odnowicielowi,
a może też dzięki królowi Bolesławowi Śmiałemu Tyniec
stał się siedzibą opactwa Benedyktynów. Przeżył wiele na-
jazdów, w tym Mongołów, a potem Szwedów. Konfederaci
na wzgórzu zastali tam barokowy kościół pod wezwaniem
świętego Piotra i Pawła, budynki opactwa, wikarówki,
starostwa, a na południowej stronie wzgórza — budynki
klasztorne, zakrystię, skarbiec, kapitularz, mieszkanie prze-
ora, oratorium, archiwum muzyczne, a także pomieszczenia
dla ewentualnych więźniów, furtę, mieszkanie dla furtiana
i kucharza, kuchnie, spiżarnie, pomieszczenia dla gości.
Zabudowania na Wzgórzu Tynieckim mogłyby pomieścić
sporo ludzi. Już 18 kwietnia zjawił się tam pułkownik Kaje-
tan Przyłuski, syn marszałka czernihowskiego. W pobliskiej
oberży zostawił sześćdziesięciu dragonów, a sam udał się
do opactwa, prosząc o nocleg. Następnego dnia zjawili się
Miączyński, Walewski i Kajetan Sapieha oraz pułkownik
Dumouriez. Poprosili o rozmowę z opatem Amadeuszem
Janowskim. Walewski oznajmił, że z rozkazu Generalno-
ści zajmuje Tyniec. Opat zaprotestował i polecił spisać
protokół. Mnisi zabrali się do sporządzania dokumentu.
Wynikało z niego, że ze względu na szczupłość miejsca,
groźbę zniszczenia, niebezpieczeństwo życia zakonników
i dezorganizację ich życia osadzenie na Wzgórzu Tyniec-
kim załogi konfederackiej jest niemożliwe. Ale na nic to
się zdało. Walewski jedynie zapewnił, że wszelkie straty
zostaną pokryte.
Oficerowie francuscy wzięli się do pracy. Zaczęli prze-
prowadzać pomiary wzgórza, a chłopi spędzeni z okolic
ścinali drzewa z ogrodu klasztornego i lasu, kopali doły,
budowali wały. Codziennie pracowało dwieście osób, także
w niedziele i święta 11.
11
Tamże, s. 24-25.
129

Komendantem twierdzy został Walewski. Kazał wzmoc-


nić mury obronne, zbudować strzelnice. Pojawiły się skar-
py, nasypy, bastiony. Mur obronny został wzmocniony ko-
lejnym murem z okrągłą basztą. Konfederaci ufortyfikowali
też okoliczne wzgórza. Szpitalka stała się przyczółkiem
artyleryjskim, Winnica dostała parapety strzelnicze i wieże,
rowy oraz palisadę.
TWIERDZE NIEZDOBYTE

Odjeżdżając z Tyńca, pułkownik Dumouriez kazał zostawić


tam czterystu żołnierzy piechoty, czterdziestu dragonów
i szesnaście dział. Dwustu żołnierzy pochodziło z korpusu,
z którym wkroczył do województwa. Dowodził nimi kapi-
tan Labadie. Część załogi przybyła tu z Pułaskim z twierdzy
jasnogórskiej. Wśród artylerzystów znajdował się kapitan
Wojciech Tomaniewicz. W przyszłości miał wstąpić do za-
konu benedyktynów i zostać proboszczem w Tyńcu.
Pracami fortyfikacyjnymi kierowali inżynierowie Libin
i Menouville oraz oficerowie Duclos, Despres. Dzięki nim
Tyniec rzeczywiście przekształcił się w trudną do zdobycia
twierdzę, otoczoną fortyfikacjami ziemnymi, ze stanowi-
skami obronnymi. Twierdza otrzymała też należytą osłonę.
Na Krzemionkach znajdowała się reduta zbudowana przez
Miączyńskiego, z setką żołnierzy. Przy moście na Wiśle
czuwało czterystu kawalerzystów. Gdyby dowództwo ro-
syjskie wyprowadziło swe wojska z Krakowa do zdobycia
Tyńca, konfederaci mogliby zająć miasto. Z biegiem czasu
załoga Tyńca wzrosła do czterystu kawalerzystów i sze-
ściuset żołnierzy piechoty. Nie wszyscy byli ochotnikami.
Dowództwo twierdzy przeprowadziło pobór: co dziesiąty
mężczyzna z okolicznych wsi został wcielony do wojska
konfederackiego. W skład załogi wchodzili nawet jeńcy
rosyjscy i z polskich wojsk królewskich.
131

Komendant twierdzy Walewski zadbał o zaopatrzenie


twierdzy. Żywność zabierał z okolicznych folwarków, a tak-
że rekwirował bydło, prowadzone przez kupców. Częściowo
im zapłacił, ale po resztę odsyłał do siedziby konfederacji
w Białej. Zabrał też bydło z Tyńca, pobliskiej wsi Kostrze,
Sidziny (obecnie najdalej wysuniętej na osiedle Krakowa)
i folwarku klasztornego. Zaopatrzenie twierdzy uzupełniał
Kazimierz Pułaski, który robił wypady na rosyjskie trans-
porty. Konfederaci korzystali darmo z kuchni klasztornej
i z folwarków. Walewski zażądał też od benedyktynów,
aby oddali w zastaw srebra kościelne, ale zapobiegliwi za-
konnicy zdążyli je wcześniej wywieźć do Krakowa, gdzie
oddali pod opiekę karmelitów. Koszty utrzymania wojsk
konfederackich były wysokie. Władysław Konopczyński
obliczył, że szło na to trzysta tysięcy złp rocznie 1.
Komisarze poborowi konfederacji ściągali więc skąd
się dało podatki państwowe, pogłówne duchowne i ży-
dowskie, hibernę i kwartę, cła z salin. Mieszkańcy wo-
jewództwa krakowskiego, które znalazło się pod władzą
konfederacji, płacili po sześć dukatów od łanu, dziesięć złp
od kmiecia, pięć złp od zagrodnika, a także jednego talara
z łanu dla komisarzy poborowych. Doszło też do tego, że
musieli przymusowo kupować sól zarekwirowaną przez
konfederatów w Wieliczce i Bochni.
Dowództwo rosyjskie nie pozostawało obojętne wobec
prac prowadzonych przez konfederatów w Tyńcu. Usiło-
wało przeszkodzić w pracach fortyfikacyjnych, wysyłając
działa do Piekar, wioski leżącej naprzeciwko Tyńca. Działa
te zaczęły ostrzeliwać twierdzę. Wtedy konfederaci prze-
prawili się przez Wisłę i zaatakowali pozycje wroga. Spalili
przy tym część wioski z zabudowaniami folwarcznymi,
gdzie ukrywali się żołnierze rosyjscy.
1
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 2. Warszawa 1936-1938,
s. 501.
132

Dowództwo rosyjskie uznało sytuację za poważną. Na


przełomie kwietnia i maja 1771 roku nowy poseł rosyjski
w Rzeczypospolitej Kasper von Saldem zwołał w Warsza-
wie naradę z udziałem Franciszka Ksawerego Branickiego,
Drewicza i von Rönne.
— Jak przeciwdziałać akcji konfederackiej w Małopol-
sce? — zapytywał. Uczestnicy narady ustalili, że należy ścią-
gnąć wojska z Wołynia, z komend Kreczetnikowa, Dołgo-
rukiego i Golicyna. Świeżo awansowany na generała ma-
jora Suworow miał zaatakować równocześnie twierdze
konfederackie w Małopolsce. W związku z tym otrzymał
rozkaz wyruszenia ze swego obozu w Lublinie, co uczynił
13 maja 1771 roku. 20 maja 1771 roku przybył w okolice
Krakowa. Podobno w Staniątkach żołnierze z jego dywizji
dokonali gwałtów na benedyktynkach. Nie uszło im to na
sucho. Pułaski, który ze swym oddziałem zjawił się tam,
pojmał gwałcicieli i ich wykastrował 2.
Doszło do znacznej potyczki, w trakcie której do niewoli
wpadło siedemnastu konfederatów, ale jak zapisał kroni-
karz: „Aleksander Suworow też i Moskwy plejzerowanych
z tej batalii kilka wozów ze sobą przywiózł”.
Generał zabrał z Krakowa część wojska pułkownika
Drewicza (jak widać też awansowanego) i podpułkownika
Oebschelwitza. Na czele tysiąca czterystu żołnierzy zaata-
kował twierdzę tyniecką 21 maja 1771 roku o godzinie dru-
giej nad ranem. Najpierw szturmował wzgórze Szpitalka.
Po pół godzinie przerwał i zaatakował Winnicę. Tam ude-
rzyli grenadierzy suzdalscy kapitana Kisielowa i regiment
narewski majora Vergina. Dzięki zdradzie kapitana Rychte-
ra, dowódcy wzgórza Winnica, Rosjanie zdobyli go i wzięli
czterdziestu sześciu jeńców. Ale po ośmiu godzinach atak
rosyjski powtórzony sześć razy załamał się, przy czym obie
strony poniosły duże straty. Konfederaci odzyskali Winnicę.
2
M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu, s. 136.
133

Obrońcy zostali pochowani na miejscowym cmentarzu, zaś


polegli Rosjanie w ogrodzie klasztornym albo po prostu
zostali wrzuceni do Wisły. Wśród jeńców konfederackich
znajdowało się dziewięciu żołnierzy z regimentu mirow-
skiego. Zostali oni przekazani dowództwu regimentu, gdzie
nadal dowodził generał major Karol Jordan.
Suworow cofnął swe wojska do Krakowa, gdzie zosta-
wił w szpitalach kilkudziesięciu swych rannych. Po dniu
odpoczynku ruszył na Lanckoronę, mając pod swą komen-
dą dwa pułki piechoty: Astrachański i Petersburski, który-
mi dowodzili pułkownik Drewicz i pułkownik Szepielew.
W sumie dysponował czterema tysiącami sześciuset żołnie-
rzami, w tym dwoma tysiącami pięciuset piechoty, dwoma
tysiącami stu kawalerii i siedmioma działami.
Walewski na czele kilkudziesięciu kawalerzystów po-
stanowił przyjść z odsieczą Lanckoronie. Konfederatami
dowodził tam osobiście pułkownik Dumouriez. W twierdzy
w Lanckoronie znajdowało się trzystu żołnierzy piechoty
i dziesięć dział. Załogą Lanckorony dowodził wcześniej
regimentarz Adam Skilski. Natomiast w pole wyszedł
marszałek bełski Miączyński na czele dziewięciuset sie-
demdziesięciu żołnierzy, w tym jedynie siedemdziesięciu
piechurów. Resztę jego oddziału stanowiła kawaleria. Mią-
czyński miał także jedno działo do dyspozycji.
Pułkownik Dumouriez rozkazał mu, aby zajął jedno ze
wzgórz na południe od Lanckorony. Prawe skrzydło obsadził
pułk husarii generała Schutza (Szyca). Miał on pilnować,
aby Rosjanie nie okrążyli zgrupowania. W centrum ugrupo-
wania znaleźli się strzelcy, na lewym skrzydle kawaleria.
23 maja 1771 roku w południe wojska rosyjskie ude-
rzyły z rejonu Palczy. Niestety, na ich widok konfederaccy
strzelcy rzucili się do panicznej ucieczki. Natomiast ka-
waleria starła się z Rosjanami, ale ostatecznie, nie mogąc
wytrzymać ich nacisku, także zaczęła uciekać.
134

W bitwie koło Lanckorony zginął książę Kajetan Michał


Sapieha (1749-1771), marszałek województwa połockiego,
który swego czasu przejął od brata Józefa Sapiehy (1737-
1791). krajczego wielkiego litewskiego, pułkownika husarii,
marszałka powiatu wołkowyskiego, wybranego 5 sierpnia
1769 roku regimentarzem generalnym konfederacji litew-
skiej, resztki jego oddziału na Litwie. Brat po rozbiciu swe-
go oddziału uszedł do Prus. Potem przebywał w Gdańsku,
a także w Heidelbergu u kuzyna, biskupa Ignacego Krasic-
kiego, skądinąd znanego fraszkopisarza. Natomiast Kajetan
Sapieha pomaszerował w kierunku Małopolski. Książę Józef
Sapieha udał się do Drezna. Naciskany na oddanie funkcji
regimentarza, zjawił się 21 kwietnia 1771 roku w Preszowie,
przywożąc trzy tysiące dukatów, co zjednało mu członków
Generalności. Paradoksalnie, utworzony kiedyś przezeń od-
dział stwarzał mu opinię, że nadal walczy i kieruje konfede-
racją litewską nie tylko za pośrednictwem młodszego brata,
ale też Antoniego Orzeszko, który także zginął w tej bitwie.
W sumie w zagajniku, nazwanym potem Groby, poległo
trzystu konfederatów. Kilku żołnierzy rosyjskich zginęło na
skutek ostrzału prowadzonego w twierdzy. Do niewoli
wpadli ranny Miączyński i Lasocki, marszałek czerski.
Winą za klęskę dowództwo konfederackie obarczało
Pułaskiego, który, jak uważało, nie chciał współdziałać
z pułkownikiem Dumouriezem. W tym czasie maszerował
on bowiem ze swym oddziałem na Zamość, uważając, że
opanowanie tej twierdzy umocni konfederację. Po drodze
rozbił oddziały rosyjskie koło Opalenisk w Przemyskiem.
30 maja 1771 roku Pułaski dotarł przed Zamość. Nie zdołał
jednak opanować twierdzy, bowiem 2 czerwca zjawił się
tam ze swą dywizją generał major Suworow. Pułaski wycofał
się jednak na Pogórze.
Kronikarz zapisał, że 13 czerwca 1771 roku „JW. Bra-
nicki, łowczy koronny, generał artylerii przybył do Kra-
kowa z kilka pułków Polaków, rekonfederatów na sukurs
135

Moskalom. Tu się komendy różne moskiewskie zewsząd


ściągają, wszelka spokojność dla zbioru w polach” 3.
Oczywiście nie istniało nic takiego, jak rekonfederacja.
Franciszek Ksawery Branicki szedł na Kraków na pomoc
Rosjanom, eskortowany przez oddział podpułkownika
Duringa i szpiegowany przez attache rosyjskiego Pahlena,
realizując układ zawarty między Kasperem von Saldem
i królem Stanisławem Augustem Poniatowskim. Kasper
von Saldem obiecał królowi, że dostanie nieograniczone
wsparcie w celu utrzymania tronu i da środki na wyżywie-
nie wojsk Branickiego.
19 czerwca 1771 roku Pułaski przybył do Częstocho-
wy. Tam znowu podeszły oddziały rosyjskie, a także woj-
ska polskie, dowodzone przez Branickiego. Ale twierdza
pozostała dla nich nadal niedostępna. Nie udała się także
wyprawa połączonych sił królewskich i carskich na Białą,
którą obroniła dywizja konfederacka Walewskiego.
Za to w Wielkopolsce przestało się powodzić konfe-
deratom. 26 czerwca 1771 roku podpułkownik Mojżesz
Lang rozbił oddział Wawrzyńca Potockiego, liczący trzystu
pięćdziesięciu żołnierzy. Większość z nich poległa, resztę
kazał Mojżesz Lang wymordować. Zginął także waleczny
Wawrzyniec Potocki, jeden z organizatorów konfederacji,
znakomity oficer. Od 18 maja 1771 roku był regimentarzem
województwa łęczyckiego.
Generalność chciała wymienić Miączyńskiego na inne-
go znacznego jeńca rosyjskiego, ale generał major Suwo-
row się nie zgodził. 28 czerwca Miączyński został wysłany
w konwoju do Połonnego, ale zaraz potem wskutek starań
matki Rosjanie sprowadzili go do Warszawy.
3 lipca 1771 roku Kazimierz Cieński, który został ko-
mendantem Tyńca, zwrócił się do magistratu krakowskiego
3
Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej
pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911. s. 36.
136

z prośbą o pożyczkę tysiąca złotych czerwonych. Magi-


strat odparł, że nie ma pieniędzy, choć wcześniej udzielił
czterokrotnie większej pożyczki Franciszkowi Ksawere-
mu Branickiemu. Cieński odparł, że wyegzekwuje ją siłą.
Zatrzymał on na Bielanach dwóch kupców krakowskich
i zażądał wykupu dwustu zł czerwonych. Potem napisał do
magistratu, że mają te pieniądze zwrócić kupcom, a prócz
tego pozostaje osiemset zł czerwonych do zapłaty.
Pułkownik Dumouriez po przegranej bitwie z wojskami
rosyjskimi koło Lanckorony został odwołany do Francji.
Na jego miejsce przybył z grupą oficerów mających służyć
konfederatom jako instruktorzy Antoine Charles de Haux
baron de Viomenil (1725-1793). W wojsku służył od pięt-
nastego roku życia jako porucznik, a w cztery lata potem
awansował na kapitana. Pułkownikiem został mianowa-
ny w 1759 roku. Dowodził wtedy pułkiem ochotników du
Dauphine, a potem legionem lotaryńskim Hanaut na Kor-
syce. Po powrocie do Francji został awansowany do stopnia
marszałka polnego. Miał duże doświadczenie wojskowe
i nadzieję, że wykorzysta je w Polsce. Na miejsce swego
dowodzenia wybrał Cieszyn, znajdujący się w tym czasie
w granicach Cesarstwa, ale blisko Białej, dzięki czemu miał
kontakt z Generalnością, a jednocześnie nie musiał
uczestniczyć w jej codziennym życiu, pełnym uczt, zabaw
i intryg.
27 lipca 1771 roku wojska rosyjskie wsparte przez od-
działy przypuściły na Tyniec drugi szturm. Ale atak rosyjski
znowu się załamał, a oblegający ponieśli duże straty. Tego
samego dnia dowództwo rosyjskie przypuściło też szturm
na Lanckoronę, ale bez skutku.
Natomiast Pułaski pod wpływem Franciszki Krasińskiej
podpisał zobowiązanie lojalnej współpracy z Generalno-
ścią. Czy wyszło mu ono „na zdrowie”, miał się wkrótce
przekonać.
137

Miączyński dokonał 10 sierpnia 1771 roku recesu na


ręce Kaspra von Saldema. 13 sierpnia wniósł ten reces do
grodu warszawskiego. Rodzina wpłaciła zań kaucję cztery
tysiące dukatów. Dzięki temu odzyskał wolność. Ale nie
zamierzał dotrzymywać recesu, o czym później.
29 sierpnia 1771 roku Generalność znowu opuściła Pre-
szów. W dzień później odbyło posiedzenie Rady Wojennej
w Białej, gdzie zjawił się Pułaski. Odbył on naradę z gene-
rałem Antonim de Viomenil, który snuł dalekosiężne plany
wojenne. Potem zgodnie z rozkazem Generalności Pułaski
udał się do Tyńca. Przyprowadził trzystu żołnierzy piechoty
z ośmioma działami, wzmocnionych oddziałem konfede-
rackim, stojącym koło Białej.
Mimo to Generalność wołała obradować w Cieszynie,
znajdującym się, jak wiadomo, już po drugiej stronie gra-
nicy, dokąd przeniosła się 6 września.
22 września 1771 roku dowództwo wojsk rosyjskich
w Krakowie dostało posiłki. Z Tamowa w rejon Tyńca
przybył pułk strzelców, dowodzony przez podpułkownika
Heissmana, i tysiąc pięciuset karabinierów pod dowódz-
twem podpułkownika Stackelberga.
Tymczasem Michał Hieronim Krasiński przebywają-
cy, jak wiadomo, na terytorium tureckim na skutek nie-
porozumień z Joachimem Potockim zawiesił go w funkcji
regimentarza generalnego. Faktem jest, że na tej funkcji
Joachim Potocki niewiele zdziałał.
22 września 1771 roku wojska rosyjskie zaatakowały
kawalerię konfederacką, wypierając ją na Białą. W walce
tej brały także udział oddziały polskie pod wodzą Branic-
kiego. W sumie na konfederatów nacierało pięć kolumn.
Zapewne oblegani w Tyńcu konfederaci ucieszyli się na
wieść, że 23 września 1771 roku hetman wielki litewski Mi-
chał Ogiński przystąpił wreszcie do konfederacji. Na polach
Stołowicz koło Baranowicz zbierała się szlachta litewska,
gotowa do walki pod jego dowództwem. Ale radość z tego
138

powodu byta krótka. Wprawdzie konfederacja litewska od-


ciążyła swym istnieniem nieco Tyniec, bowiem na Litwę
musiał podążyć szybkim marszem generał Suworow ze swą
dywizją, ale niestety 27 września 1771 roku rozbił w bitwie
koło Stołowicz wojska hetmana Michała Ogińskiego.
Jak zapisał kronikarz, 29 września 1771 roku godzinę
przed północą „JW. Branicki w znacznej kwocie Polaków,
jako i komend moskiewskich tudzież wielu podwód z chłop-
stwem gwałtem zabranymi wyszli ku Tyńcowi”. 30 wrześ-
nia o godzinie piątej rano wojska te przypuściły szturm.
Natarciem dowodzili Branicki i podpułkownicy rosyj-
scy: baron von Stackelberg, Heissman, Oebschelwitz. Ten
ostatni strzelał do twierdzy z czterech dział z Piekar, zaś od
Skawiny uderzyło siedmiuset żołnierzy piechoty z dwoma
działami. Zostali jednak zdziesiątkowani. Rosjanie chcieli
przynajmniej opanować Winnicę, ale kapitan Metzler i po-
rucznik de Trevi odparli atak. Wojska rosyjskie próbowały
zająć Szpitalkę. Też nic z tego nie wyszło. Ten nieudany
szturm kronikarz krakowski tak opisał: „Konfederaci cicho
się sprawiwszy dopuścili Moskwę do pierwszych okopów,
w które gdy się już wiele Moskwy nacisło, dano ognia z ar-
mat i ręcznych strzelb nie dopuszczając im rejterady; nad-
to wypadli konfederaci z trzech stron przeciwko Moskwie
za jednym tylko wystrzałem, nie dopuszczając im więcej
strzelać, uderzywszy na Moskwę blisko godzinę na szablę
ucierali się. W tej potyczce ze strony konfederatów zginęło
usarów 9, pocztowych 4; Moskali zginęło 405. Ranionych
tegoż samego dnia wieczór przywieziono na kilkudziesięciu
wozach. Moskwa w tej batalii wiele koni pozbyła się”.
Tak naprawdę zginęło czterdziestu żołnierzy rosyjskich.
Dowództwo rosyjskie miało też osiemdziesięciu rannych. Po
czterech godzinach walki zarządziło odwrót 4.

4
J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej.
Kraków 1929. s. 102-103.
139

Mimo tych strat Rosjanie nie rezygnowali. Po dniu od-


poczynku 1 października pułkownik Oebschelwitz mimo
zakazu generała Suworowa zaatakował Tyniec przed go-
dziną piątą. Chciał ratować honor oręża rosyjskiego. Po-
większył ugrupowanie atakujących o dwie kompanie i dwa
działa. Tym razem wsparli go żołnierze Branickiego. Trzy
szwadrony dragonów królewskich stanęły na czatach, aby
nie dopuścić odsieczy z Lanckorony. Wsparło ich dziewięć-
dziesięciu grenadierów, Kozacy i ułani ukryci w lasach.
Trzystu żołnierzy piechoty nacierało w dwóch kolumnach.
Stu osiemdziesięciu żołnierzy czekało w rezerwie. Cały
atak trwał pół godziny. Ale i tym razem kolejny szturm
nie przyniósł pożądanego przez dowództwo rosyjskie
skutku. „Konfederaci dali odpór Moskwie i do ucieczki
przymusili. W tym ataku Moskwy kilkadziesiąt zginęło,
plejzerowanych ze sobą przywieźli”. Poza tym przebiły się
posiłki z Lanckorony: stu pięćdziesięciu kawalerzystów,
dwustu żołnierzy piechoty, wspartych czterema działami.
Po powrocie do Krakowa żołnierze rosyjscy uczestniczący
w szturmie mieli dostać po sto kijów za karę 5.
Ale walki trwały też w rejonie Białej. 7 października
1771 roku wojska rosyjskie i oddziały polskie pod wodzą
Branickiego, walczące z kawalerią konfederacką, wypchnę-
ły ją poza granicę z Cesarstwem.
15 października 1771 roku twierdzę tyniecką wizytował
generał Antoni de Viomenil. Stwierdził fatalne warunki by-
towania ośmiuset żołnierzy, którzy prawie nadzy biwako-
wali pod gołym niebem. Dwustu było chorych.
— Gdyby wywiad rosyjski się dowiedział... — ubo-
lewał. Mianował nowego dowódcę, pułkownika Claude’a
Gabriela de Choisy, który zbudował sanitariaty, wprowadził
piece do pomieszczeń, umocnił wały, a przede wszystkim
5
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 2, Warszawa 1936-1938,
s. 148.
140

doprowadził do porządku dyscyplinę w szeregach obrońców.


Intensywne walki na terenie województwa krakow-
skiego to jeszcze mała niedogodność dla mieszkańców
w porównaniu z działaniami komend konfederackich, eg-
zekwujących zdwojone podatki, opróżniających spichrze
i karczmy bez jakiejkolwiek zapłaty. Właściciele ziemscy
bez przerwy słali skargi do Generalności i używali wpły-
wów personalnych, aby zahamować lub przynajmniej
ograniczyć te działania. W końcu Generalność mianowała
komisarzem pułkownika Tomasza Łętowskiego, burgra-
biego krakowskiego, i zakazała „wymłócania krescencyj,
wybierania czynszów, egzekwowania browarów w dobrach
dysydenckich i adherenckich” bez jego zgody. Tylko on
miał prawo wyznaczania wielkości dostaw. Ale oczywiście
pułkownik Oebschelwitz nie pytał o zgodę komisarza kon-
federackiego, tylko wyznaczał wymiary dostaw po swoje-
mu. I tak 27 października 1771 roku nakazał właścicielom
ziemskim w okolicach Krakowa w ciągu czterech tygodni
przekazać pułkownikowi Drewiczowi sześć tysięcy korców
żyta, tyle samo owsa, 500 korców kaszy jęczmiennej.
Między 16-20 października Pułaski spotkał się w
Zwierzyńcu koło Kłobucka na Śląsku pruskim, przebywając
u Franciszki Krasińskiej, z generałem de Viomenil i Jó-
zefem Zarembą, przywódcą konfederacji w Wielkopolsce.
Omawiali pomysł wspólnej ofensywy w kierunku War-
szawy i porwania króla. Chodziło o to, żeby ogłoszone
bezkrólewie okazało się rzeczywiste. Wykonawcą tego
przedsięwzięcia miał być Stanisław Strawiński, szlachcic
z województwa trockiego, konfederat z Litwy, były żoł-
nierz rozbitego przez generała Suworowa oddziału Sawy
Calińskiego, który już w lipcu zgłosił się z tym planem do
Pułaskiego. 20 października 1771 roku Pułaski ruszył ze
swym wojskiem z Częstochowy na Warszawę. Ale Zaremba
nie zdecydował się na wsparcie i 31 października 1771 roku
141

osamotniony oddział Kazimierza Pułaskiego poniósł klęskę


koło Skaryszewa w walce z pułkiem strzelców pułkownika
Mojżesza Langa. Mimo niepowodzeń w marszu konfede-
ratów na Warszawę plan porwania króla nadal pozostawał
aktualny. Regimentarz Generalności Michał Jan Pac miał
upoważnić Pułaskiego do porwania króla Stanisława Au-
gusta Poniatowskiego i przywiezienia go na Jasną Górę.
Pułaski przydzielił Strawińskiemu grupę konfederatów
z podległego mu oddziału z Mazowsza. Do porwania doszło
3 listopada 1771 roku w Warszawie, na ulicy Miodowej.
Król jechał karetą o godzinie dziesiątej wieczorem z pałacu
księcia Czartoryskiego, kanclerza wielkiego litewskiego,
wraz z paziem, masztalerzem i hajdukiem. Nagle wypa-
dło nań około trzydziestu napastników. Hajduk, który sta-
nął w obronie króla, padł trupem. Król miał dostać szablą
w głowę. Napastnicy zabrali go i wywieźli poza miasto.
Tam król został z jednym tylko porywaczem, Janem Kuźmą
ps. Kuźmiński (1742-1822).
Ten pochodzący z Kuźmina na Wołyniu żołnierz z od-
działu Sawy, po jego rozbiciu 21 czerwca 1771 roku koło
Szreńska, został ranny i schronił się do Tyńca. Potem wrócił
do oddziału następcy Sawy, regimentarza Józefa Czacho-
rowskiego. W sierpniu 1771 roku Strawiński wciągnął go do
grupy porywaczy. Jak podały „Wiadomości Warszawskie”
z 16 listopada 1771 roku, napastników było czterdziestu. Po
porwaniu króla rozproszyli się. Pozostało ich siedmiu, a na
końcu czterech zbiegło, a dwóch zgubiło się w bagnach.
Został tylko Kuźma, którego król przekonał, aby go wy-
puścił. Ten zaś odprowadził go do młyna na Marymoncie.
Stamtąd król wysłał wezwanie o pomoc. Wkrótce zjawiła
się przyboczna gwardia króla, która odstawiła go na zamek.
Tam król zarządził dochodzenie w sprawie zamachu.
To nieudane porwanie zaszkodziło w opinii publicznej
w Europie konfederatom, choć zarówno Pułaski, jak i Gene-
ralność wypierały się udziału w nim. Pułaskiego obciążały
142

jednak dowody. Faktem jest, że sam był sobie winien. Raz


że posłuchał niespecjalnie dobrego pomysłu, a dwa, że jeśli
już podjął się jego realizacji, osobiście nie dopilnował, aby
wszystko odbyło się zgodnie z planem. Gdyby króla po
porwaniu konfederaci natychmiast wywieźli z Warszawy,
sytuacja byłaby zupełnie inna. Król znalazłby się w Czę-
stochowie i mógłby stać się ważną kartą przetargową. A tak
nieudana akcja pogrążyła wybitnego dowódcę konfederac-
kiego.
Dwór królewski szybko uruchomił machinę propagan-
dową. Ukazały się artykuły na ten temat w prasie na za-
chodzie Europy. Z kolei instygator królewski wydobył od
Kuźmy zeznania, w których zadenuncjował pozostałych
sześciu uczestników porwania. Rozprawił się z nimi sąd
sejmowy, ale dopiero na sejmie w 1773 roku, gdy zatwier-
dzano pierwszy rozbiór Polski.
Przy okazji warto podkreślić, że szczegóły porwania
znamy dzięki zeznaniom króla, zaś rannym miał on zostać
dzień wcześniej i to przez hajduka, który mu towarzyszył,
a który dziwnym trafem zginął. Mianowicie żona hajduka
zdradzała go właśnie z królem i to był powód, dla którego
hajduk podniósł rękę na króla. Tak przynajmniej głosiła
dworska plotka 6.
Jak doniósł kronikarz, 8 listopada 1771 roku do Kra-
kowa około godz. dziewiątej rano przyszły dwie sztafety.
Informowały one o nieudanym porwaniu króla przez konfe-
deratów, ale w wiadomościach tych nie padło nazwisko Pu-
łaskiego. Natomiast król miał poinformować, że na najbliż-
szym sejmie nobilituje rodzinę zabitego hajduka. Czyżby
rzeczywiście wdowa po nim była kochanką królewską?
Tymczasem wokół twierdzy tynieckiej trwały walki.
5 listopada Rosjanie próbowali urządzić zasadzkę koło
Tyńca, ale bez skutku. 9 listopada 1771 roku przypuścili
6
Ilustrowane Dzieje Polski, praca zbiorowa, Kraków 2000, s. 339.
143

całodzienny szturm na twierdzę tyniecką, także bez skutku.


Znowu musieli się cofnąć z wielkimi stratami.
14 listopada 1771 roku w Krakowie zjawił się pułkow-
nik Ciepielów, ale przebywał krótko, bowiem tylko zabrał
dwustu dziesięciu jeńców konfederackich, zakuł ich w kaj-
dany i pomaszerował z nimi do Warszawy, a potem do
Połonnego.
17 listopada opuścił Kraków podpułkownik Oebschel-
witz, który wymaszerował z całą swą komendą do Sando-
mierza. Kronikarz, który nie darzył go sympatią, w czym
zresztą wśród mieszkańców Krakowa nie był odosobniony,
opisał mamy jego koniec. Mianowicie w jakiś czas potem
w Warszawie zaatakował go wół i przebił rogami. Na jego
miejsce komendantem Krakowa został mianowany pułkow-
nik Osip baron von Igelström, słynny z tego, że aresztował
kiedyś biskupa Kajetana Sołtyka.
14 grudnia 1771 roku w zakonspirowanym zajeździe
w Będzinie konfederaci dokonali wyboru nowego marszał-
ka województwa krakowskiego po śmierci Schwarzenbetga
Czernego, który zmarł w Istambule jako minister pełno-
mocny konfederacji. Został nim Michał Walewski herbu
Kolumna, starosta libertowski i konsyliarz sieradzki, a kon-
syliarzami: Andrzej Rogala Zawadzki, Józef Chomętowski,
Jerzy Firlej Konarski. Michał Walewski zdążył sprawdzić
się jako dowódca. Wraz z Claude‘em Gabrielem de Choisy,
który od 5 grudnia miał stopień brygadiera, dowodził woj-
skami konfederackimi walczącymi koło Tyńca.
Claude Gabriel de Choisy (1723-1800), rodem z Moulin,
był znakomitym i żądnym przygód żołnierzem. W wojsku
służył od 1741 roku, a więc od osiemnastego roku życia.
Dosłużył się w 1767 roku stopnia podpułkownika, a po-
tem pułkownika. Przybywając do Polski razem z generałem
baronem de Viomenil w szeregach francuskiego legionu,
miał już 48 lat.
144

Plan strategiczny generała barona de Viomenil był taki:


należy zdobyć Wawel, opanować Kraków, a potem osadzić
tu Generalność, która do tej pory za jego sugestią rezydo-
wała w Cieszynie.
Wawelskie wzgórze nad Wisłą, 228 metrów nad po-
ziomem morza od strony północno-wschodniej Krakowa,
wysokie na 25 metrów, sto tysięcy lat temu stanowiło osa-
dę łowców mamutów. Od tej pory wielokrotnie zmieniało
lokatorów. Siedziba mitycznego księcia Kraka i królowej
Wandy, potem jeden z ośrodków państwa Wiślan, a na prze-
łomie dziesiątego i jedenastego wieku palatium in curiare-
gis. Następnie sto lat potem stanął w północno-wschodnim
narożniku wzgórza obronny, romański zameczek. W ciągu
następnych dwóch stuleci całe wzgórze zostało otoczone
pierścieniem murów wraz z zamkiem wyższym i zamkiem
niższym, jeszcze za króla Władysława I Łokietka drewnia-
nym, ale już za czasów jego syna króla Kazimierza III Wiel-
kiego murowanym, rozbudowanym za króla Władysława II
Jagiełły i króla Zygmunta I Starego w stylu renesansowym,
a przez Zygmunta III Wazę — w stylu barokowym. Za króla
Władysława IV powstały tu wały ziemne z bastionami. Gdy
zabrakło tu władców, zamek stał się siedzibą garnizonu
wojskowego. Za czasów konfederacji barskiej jeszcze raz miał
okazję zabłysnąć jako polska twierdza nie do zdobycia.
Autorem planu opanowania zamku wawelskiego był
prawdopodobnie generał Antoni de Viomenil, rezydujący
cały czas w Cieszynie. On to, zdaniem kapitana Galiberta,
nakazał pułkownikowi Claude Gabrielowi de Choisy ku-
pić dom koło Wawelu, aby, jak to określił: „wyrobić sobie
w Krakowie stosunki, aby łatwiej go zdobyć” 7.
A więc chodziło tu o zajęcie Krakowa. Opanowanie
Wawelu miało stanowić tylko środek do celu. Pułkownik
7
J. Krasicka. Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej,
Kraków 1929, s. 116-118.
145

de Choisy zakupił dom po drugiej stronie Wisły naprzeciw


Wawelu w grudniu 1771 roku, po czym zajął się opraco-
waniem planu zdobycia Wawelu. Jednak nadal przebywał
w Tyńcu. Udział w opracowaniu planu miał prawdopodob-
nie Adam Sapiński, który kontaktował się z pułkownikiem
de Choisy poprzez dziewczynę lekkich obyczajów. Ten zaś
wcześniej poznał Sapińskiego dzięki Kazimierzowi Cień-
skiemu, jednemu z oficerów załogi w Tyńcu, i przez pewien
czas jej dowódcy, który w styczniu 1771 roku zjawił się
u oberżysty Franciszka Zaleskiego przy ulicy Grodzkiej.
Wypytywany na temat starego kanału ściekowego, który
podobno wiódł od strony tzw. Rybaków do szczytu wzgórza
wawelskiego, oberżysta oświadczył, że zna dwie osoby,
wiedzące, jak się tam dostać. Byli to właśnie Sapiński i dru-
ga osoba, której nazwisko nie wyszło na jaw.
Generał de Viomenil stwierdził potem w swych wspo-
mnieniach, że to pułkownik de Choisy dowiedział się od
Rajmunda Korytowskiego, właściciela domu, od którego
zakupił posesję, że blisko istnieje stary, nieużywany kanał.
Kanał ten ciągnął się pod ziemią od kamieniczki, zwanej
Penitencjarką, znajdującej się przed murami seminarium
zamkowego do Wieży Złodziejskiej. Konfederaci mogli-
by przedostać się nim do zamku. Do dziś widać wejście
do niego od strony ulicy Bernardyńskiej. Korytowski to
prawdopodobnie suscepent grodu krakowskiego i porucz-
nik w oddziale rotmistrza Pruskiego, który, jak już wspo-
minaliśmy, został ranny 28 czerwca 1768 roku podczas
ataku wojsk generała Stiepana Apraksina na Kraków. Wraz
z Franciszkiem Zaleskim miał on przygotować pień drzewa
do wybicia otworu w bramie wawelskiej przy ulicy Pobocz-
nej i poszerzyć wejście do kanału. Jakoż zjawili się tam
murarze, którzy dokonywali tej czynności skrycie nocą.
W nocy z 1 na 2 lutego 1772 roku o godzinie pierwszej
pułkownik de Choisy ruszył z Tyńca na czele sześciuset
konfederatów na Wawel. Przeprawili się łodziami przez
146

Wisłę i weszli do ogrodu bernardynów. Tu pułkownik po-


dzielił swój oddział. Grupa pod dowództwem kapitana
de Viomenil, bratanka barona, miała zaatakować zamek
przechodząc tunelem podziemnym, zaś oddział kapitana
de Saillant miał opanować bramę miejską. Grupę liczącą
osiemdziesięciu żołnierzy wprowadził do tunelu Franci-
szek Zaleski. Dowodził nimi sierżant Lange, były kompu-
towy. Pozostałych sześćdziesięciu żołnierzy wprowadził
Sapiński 8.
W pewnym momencie część żołnierzy zabłądziła.
W końcu odnaleźli się, a do pułkownika de Choisy, który
zamierzał wejść przez furtkę w murze karmelitów, dołą-
czyła grupa żołnierzy wyznaczonych do przejścia tunelem.
Nagle de Choisy stwierdził, że brakuje stu osiemdziesięciu
żołnierzy i sześciu oficerów. Nie wiedział, co się z nimi sta-
ło? Zabłądzili? W dodatku furtka wiodąca na Wawel, która
miała być otwarta, okazała się nietknięta, więc pułkownik
de Choisy zdecydował o odwrocie do Tyńca. Wycofując
się, usłyszał strzały i wybuchy. Sądził, że to wojska rosyj-
skie dopadły część jego oddziału i właśnie trwa walka. Ale
już niedługo dowiedział się, że ta grupa... zdobyła zamek!
Grupą tą, czterdziestu pięciu żołnierzy, dowodził kapitan
de Viomenil. Błąkała się ona przez trzy godziny. Nad ra-
nem zburzyli palisadę stojącą wokół zamku. Jak stwierdził
potem kapitan Galibert, kapitan de Viomenil „przecisnął
się przez szczerbę w murze”. Widocznie za nim poszli in-
ni uczestnicy akcji. I udało się. Zaskoczenie Rosjan było
ogromne. Napastnicy ubrali komże na mundury, zapewne
zabrane benedyktynom tynieckim, i Rosjanie wzięli ich za

8
A.Ch. de Houx Viomenil, Wspomnienia listy i raporta barona
de Viomenila wysłannika rządu francuskiego do Jeneralności Konfedera-
cji Barskiej w latach 1771—1772, Dzieje oblężenia zamku krakowskiego
urzędowo prowadzonego przez pana Galiberta oficera francuskiego
w służbie konfederacji barskiej, Kraków 1863, s. 86.
147

kleryków seminarium, idących na mszę świętą do katedry.


Gdy sprawa się wyjaśniła, Rosjanie, którzy zresztą zostali
zerwani ze snu, zdążyli oddać tylko trzy strzały do atakują-
cych, od których zginął oficer i dwóch żołnierzy. Ale konfe-
deraci wpadli widać w furię bojową, skoro kapitan de Vio-
menil zabił pięciu szyldwachów, a jego podkomendni też
nie próżnowali. W walce wręcz zginęło jeszcze dwudziestu
czterech żołnierzy rosyjskich. Reszta się poddała. Konfe-
deraci wzięli do niewoli dowódcę garnizonu wawelskiego,
majora i dziewięćdziesięciu żołnierzy. Kapitan Saillant i je-
go podwładni, usłyszawszy trzy wystrzały, obeszli zamek
i znaleźli otwór, którym wcześniej weszła grupa kapitana
de Viomenil. Już bez przeszkód weszli do zamku i ujrzeli,
jak żołnierze kapitana de Viomenil zakuwają w kajdany
dwukrotnie większą grupę Moskali.
Ale za moment konfederaci usłyszeli dwa strzały ar-
matnie i uderzenia siekier o bramę zamku. Kapitan Saillant
pobiegł tam z dwunastoma żołnierzami. Okazało się, że
kilku żołnierzy rosyjskich zdołało uciec z Wawelu i to oni
zawiadomili dowództwo, że w zamku znajdują się konfede-
raci. O godzinie piątej nad ranem Wawel zaatakowało około
trzystu żołnierzy zamierzających odbić zamek, naprzeciw
stanęło dwunastu żołnierzy konfederackich. Rosjanie strze-
lali, ale niecelnie. Widocznie jeszcze się nie rozbudzili. Pró-
bowali walki na bagnety, ale tu znowu konfederaci okazali
wyższość. Wkrótce przybyły im posiłki. Wprawdzie mieli
dziesięciu zabitych i rannych, ale Rosjanie czterdziestu pię-
ciu. Konfederaci użyli jednego działa, znalezionego w zam-
ku. Strzelali z niego nie tyle, aby odeprzeć wroga, ile żeby
zaalarmować pozostałych uczestników akcji.
W końcu pułkownik de Choisy wrócił z setką kawale-
rzystów i pół tysiącem piechoty oraz jednym działem. Przy-
łączył się do niego Walewski ze swym oddziałem, idącym
sprzed Białej. Rozpędzili oni po drodze trzy szwadrony ka-
walerii nieprzyjaciela. Dowództwo rosyjskie wobec dużych
148

strat własnych zrezygnowało z próby natychmiastowego


odbicia zamku. Sukces konfederatów był ogromny. W do-
datku w ich ręce wpadł duży łup. „Przy tym nadzwyczajne
obfite we wszystko magazyny, warte na pewno dwa miliony
złp. Można by tu tysiąc koni przez całą zimę karmić. Mamy
przy tym wiele mąki, zboża i amunicji. A teraz właśnie mel-
duje mi pan Despres, że wynalazł wielki zapas sukna zie-
lonego i że mogłyby być użyte na mundury strzelców” —
donosił pułkownik de Choisy generałowi de Viomenil.
Natomiast kapitan Galibert, który miał potem okazję
pobyć na Wawelu dłużej, stwierdził bardziej precyzyjnie, że
w magazynie znajdowało się „20 cetnarów prochu, znaczna
ilość ołowiu, lecz ani jednej skałki karabinowej”. Czyżby
więc żołnierze rosyjscy nie mieli na Wawelu zbyt wiele
amunicji? Widocznie dowództwo rosyjskie nie sądziło,
że nieprzyjaciel pokusi się kiedykolwiek o opanowanie
Wawelu. W tej sytuacji nic dziwnego, że konfederaci tak
szybko uporali się z nimi. Decydujący okazał się element
zaskoczenia.
Kapitan Galibert dodał, że w magazynach na Wawelu
znajdowało się też „osiemset worów żyta, sto worów psze-
nicy, tysiąc worów owsa, wielka ilość siana, dwadzieścia
postawów sukna różnego gatunku, dwieście polnych na-
miotów, pięćdziesiąt wozów, lecz ani odrobiny mięsa lub
mąki”. Żywność starczyłaby na utrzymanie załogi przez
pewien czas.
Ale pułkownik de Choisy postanowił tak długo bronić
Wawelu, jak tego będzie wymagała potrzeba, i czekał na
znaczącą odsiecz.
Dowództwo rosyjskie w Krakowie przeżywało istny
szok. Nikt nie spodziewał się tego typu akcji ze strony kon-
federatów. W dodatku nie powiodła się doraźna interwen-
cja wojska mająca na celu odbicie Wawelu. Ale Suworow
sądził, że Wawel można szybko odzyskać. Nie bacząc na
149

poniesione już straty w ludziach, wydał rozkaz do szturmu,


który nastąpił bardzo szybko. Widocznie w pobliżu zamku
kwaterowało kilka kompanii żołnierzy rosyjskich, którzy
mogli zostać prawie natychmiast użyci do akcji. Ale szturm
się nie powiódł. Zginęło kolejnych stu dwudziestu żołnierzy
rosyjskich. Ze strony polskiej padł w boju jedynie Duclos,
zaś ranni zostali major Wąsowicz, porucznik Charlot i czte-
rech żołnierzy. Pułkownik de Choisy poinformował listem
pisanym w nocy z 2 na 3 lutego o swym sukcesie barona
de Viomenil, prosząc o przysłanie trzystu ludzi. Zapewniał,
że mając takie posiłki może opanować Kraków, a nawet
Wieliczkę, gdzie kopalnie soli przynoszą intratę 150 ty-
sięcy liwrów francuskich miesięcznie. Zdobycie Krakowa
stawało się w tych warunkach realne. Baron de Viomenil
rozkazał więc kapitanowi Galibertowi, aby zabrał z Lanc-
korony trzystu żołnierzy piechoty, „trochę jazdy” i dwie
armaty. Z nimi miał się udać do Tyńca, gdzie de Viomenil
kazał mu czekać na dalsze rozkazy. Kapitan Galibert wy-
ruszył 4 lutego o godzinie trzeciej rano i dotarł do Tyńca
o godzinie drugiej po południu. Stamtąd o godzinie ósmej
wieczorem otrzymał rozkaz wymarszu do Krakowa. Po
drodze przyłączyli się do jego oddziału Walewski i Piw-
nicki z oddziałem około czterystu kawalerzystów. Noc była
wyjątkowo ciemna. Kapitan Galibert musiał przejść przez
dwa mosty na Wiśle. Pierwszy okazał się niestrzeżony. Przy
drugim, gdzie Rudawa wpada do Wisły, znajdowało się już
ukrytych w pobliskim browarze trzystu grenadierów
rosyjskich, trzy szwadrony kawalerii z dwoma działami.
Rosjanie na widok oddziału konfederatów otworzyli ogień
karabinowy. Konfederaci cofnęli się. Galibert ledwie ich
powstrzymał przed ucieczką. Usiłował poprowadzić ich do
natarcia, lecz konfederaci znowu się cofnęli. Wtedy ofice-
rowie „sformowali się frontem” i pomaszerowali naprzód.
Reszta poszła za nimi. Nieprzyjaciel cofnął się przed mury
150

miasta, skąd strzelał do nich. Tam konfederaci znowu sta-


nęli. Wtedy kapitan Galibert zawołał do swych żołnierzy:
to nasi! Widocznie chciał w ten sposób zachęcić ich do
natarcia. I udało się! Na tę wiadomość cała kolumna ruszyła
dziarsko naprzód.
WAWELSKA EPOPEJA

Ale gdy się rozwidniło, okazało się, że oddział kapitana Ga-


liberta poszedł w przeciwnym kierunku. Znalazł się pomię-
dzy dwiema wieżami murów miejskich, z których żołnierze
rosyjscy ziali na nich silnym ogniem. Przewodnicy, mający
doprowadzić oddział kapitana Galiberta na Wawel, poucieka-
li. Kapitan wraz ze swymi podwładnymi musiał stoczyć kilka
potyczek z pokazującymi się raz po raz grupkami Rosjan.
W końcu o szóstej nad ranem dotarł do zamku na Wawelu,
mając dwustu siedmiu żołnierzy i dwa działa. W potyczkach
stracił czterdziestu trzech żołnierzy i jednego oficera, porucz-
nika Lisieckiego. Miał dwudziestu rannych. Drugie działo
wrzucił do przygodnego rowu. Zabrała je po kilku godzinach
jazda konfederacka, która jednak nie weszła do zamku 1.
Tego samego dnia generał de Viomenil poinformował
o zdobyciu Wawelu francuskiego ministra wojny Ludwika
Franciszka margrabiego de Monteynarda. Stwierdził on
w liście z 5 lutego 1772 roku pisanym w Cieszynie, że
pułkownik de Choisy nie wtajemniczył w plany tej ak-
cji marszałków konfederacji. Widocznie bał się, że mogą
1
A.Ch. de Houx Viomenil, Wspomnienia, listy i raporta urzędowe
barona de Viomenila, wysłannika rządu francuskiego do Jeneralności
Konfederacji Barskiej w latach 1771—1772. Dzieje oblężenia zamku
krakowskiego urzędowo prowadzonego przez pana Galiberta oficera
francuskiego w służbie konfederacji barskiej, Kraków 1863, s. 91.
152

przeszkodzić w tej akcji. Ale gdy Walewski dowiedział się


1 lutego o godzinie drugiej po południu, że nazajutrz wy-
rusza wyprawa na wawelski zamek, nakazał koncentrację
oddziałów konfederackich, aby zabezpieczyły akcję. Rosja-
nie dostali już posiłki i z dwóch dział ostrzeliwali piechotę
konfederacką z Lanckorony, aby uniemożliwić jej dostanie
się na zamek. Trzy szwadrony rosyjskie podążały już na
Wawel, ale zostały zablokowane od strony miasta przez
kompanię stu pięćdziesięciu dragonów i pomorski szwa-
dron janczarów Karola Radziwiłła, dowodzone przez ofi-
cerów Kołaczkowskiego i Gordona. Marsz piechoty kapi-
tana Galiberta wspierali też dowódcy konnicy — francuski
pułkownik Franciszek Krzysztof Kellerman (1735-1820)
i oficer konfederacki Skalski.
Nathaniel William Wraxall, angielski urzędnik i dyplo-
mata, który podróżował w tym czasie po Polsce, napisał po-
tem na temat zdobycia Wawelu przez konfederatów: „Nie-
wiele jest zaiste prób przewyższających tę pod względem
śmiałości organizacji i skuteczności”. Wtórował mu generał
baron de Viomenil: „Choć od 23 lat służę w wojsku, w żad-
nej wojnie nie widziałem czynu równie bohaterskiego”.
Po zdobyciu Wawelu de Viomenil prosił ministra Fran-
ciszka Monteynada o awansowanie de Choisy do stopnia
brygadiera. „Polacy chcieliby go wodzem naczelnym ogło-
sić” — stwierdził. Ale podobno otrzymał go już 5 grud-
nia 1771 roku. Czyżby generał de Viomenil nie wiedział
o tym?
5 lutego 1772 roku pułkownik de Choisy dokonał wypa-
du z Wawelu i przypuścił szturm na Kraków od strony ulicy
Grodzkiej. Sześćdziesięciu grenadierów oraz dwudziestu
czterech kawalerzystów pod dowództwem kapitana Mił-
kowskiego wdarło się do miasta. Dotarli nawet do Szarej
Kamienicy znajdującej się przy Rynku i do odwachu. Za
nimi miały nacierać trzy kompanie wojska na czele z majo-
rem Duclos’em i kapitanem Strzyżewskim. Ale silny ostrzał
153

rosyjski z kamienic przy ulicy Grodzkiej zmusił go do od-


wrotu, przy czym stracił czterdziestu żołnierzy 2.
Kronikarz zapisał, że w tej potyczce „sam Miłkowski
z kilką ludźmi od Moskwy schwytany, jeden zabity, reszta
salwowała się do zamku. Tu Moskwa wielkiej ostrożności
zażywa: drugi odwach, czyli budę na karabinierów wysta-
wiają w rynku przy kościele świętego Wojciecha”.
Natomiast kapitan Galibert dostał rozkaz marszu na
Wieliczkę. Na czoło wyprawy wysunął dwudziestu grena-
dierów. Za nimi posuwało się stu kawalerzystów, następ-
nie maszerowało dwustu żołnierzy piechoty. Gdy jednak
dotarli do Wieliczki, kawaleria została powitana ogniem
kartaczowym z trzech dział i kanonadą z trzystu karabi-
nów żołnierzy rosyjskich, ukrytych w domach. Wyprawa
musiała się wycofać po kilku minutach, tracąc trzydzie-
ści dwa konie. Dowódca jazdy został ranny, czterdziestu
trzech żołnierzy piechoty zabitych lub rannych. W sumie
po walce ostało się kapitanowi Galibertowi stu czterdziestu
żołnierzy i prawie sto koni. Jedyny efekt jego wyprawy to
opanowanie magazynu żywności ze zbożem oraz dziesię-
cioma cetnarami słoniny, a poza tym zagarnięcie pięciu
krów dojnych, jedenastu wieprzów, sześćdziesięciu sztuk
drobiu. Kapitan Galibert ustalił, że rosyjski garnizon wie-
licki liczy tysiąc osiemset piechoty i tysiąc pięćset jazdy.
Widocznie dowództwo rosyjskie w Krakowie wyciągnęło
wnioski z częstych napadów konfederatów na Wieliczkę,
która była cenna ze względu na wydobywaną tu sól, zagar-
nianą raz po raz przez konfederatów.
Kapitan Galibert wrócił na Wawel. Jego oddział wziął
udział w naprawie i wzmocnieniu jego urządzeń. Dowódca
zarządził, że połowa załogi ma czuwać na wartach, a druga
połowa w tym czasie odpoczywa. Dowódca uporządkował
2
J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej.
Kraków 1929, s. 119-120.
154

też wydawanie żywności. Jak pisał dalej kapitan Galibert:


„Nadzwyczajne było nasze szczęście, iż Moskale nie przy-
stali na zmianę niewolników. Było to szczęściem istotnie,
gdyż pomiędzy nimi, mieliśmy posiadających różne rzemio-
sła. którzy nam byli nadzwyczajnie pożytecznymi. Bez nich
bowiem bylibyśmy już przymuszeni się poddać, bo byśmy
mieli zboże, a nie mąkę, a działa bez kul. Żołnierze z naszej
załogi pobierali tylko dziennie półtora funta chleba i funt
kaszy. Chleb piecze się z żyta na raz zmielonego, a kasza
jest to jęczmień utłuczony, który się gotuje w wodzie ze
solą, bo soli mamy dostatecznie. Oficerowie zaś pobierają
dziennie po pół funta mięsa krowiego, lub ćwierć funta
słoniny do wyboru. Drób jest tylko używany dla żołnierzy
rannych i chorych i dla nich się dobiera najlepszy chleb,
przy tym dostają sześć uncji mięsa krowiego. Nikt nie ma
łóżka, wszyscy muszą spać na słomie”.
Pułkownik de Choisy, dowódca garnizonu na Wawelu,
miał do dyspozycji dwudziestu oficerów, dziewięciuset żoł-
nierzy piechoty, dwustu kawalerzystów i cztery działa 3.
Uważał, że to za dużo i od razu wysłał do Tyńca pięć-
dziesięciu żołnierzy. Chciał pozbyć się też kleryków z se-
minarium i dwustu cywilnych mieszkańców Wawelu, ale
generał Suworow nie pozwolił na to i nie wpuścił ich do
miasta. Rosyjski generał miał nadzieję, że dzięki obecności
cywilów szybciej skończą się obrońcom zapasy żywności.
Nie docenił jednak determinacji dowództwa twierdzy, któ-
re za wszelką cenę chciało ją obronić, jako przyszłą bazę
wypadową do zdobycia Krakowa przez konfederatów. Po
powrocie do Tyńca Walewski zwrócił się do Generalności
i Rady Wojennej o posiłki, bowiem uważał, że zaistniała
duża szansa zdobycia Krakowa. Rada Wojenna zaleciła Pu-
łaskiemu i Zarembie, aby maszerowali na Kraków. Ale obaj
odmówili. Pułaski przysłał do Tyńca stu pięćdziesięciu żoł-
3
M. Kanior. Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 82.
155

nierzy, a Generalności odpisał, że nie ma już więcej rezerw,


bowiem rozporządził nimi. Natomiast miał zamiar połączyć
się z dywizją Szymona Kossakowskiego, aby opanować
Janowice, Przedbórz i Pińczów 4.
Z kolei Zaremba zapytał Generalność: czy nie lepiej
pilnować Warszawy?
Suworow postanowił pożyczyć od dowództwa wojsk
pruskich w Tarnowskich Górach kilkanaście dział i szyko-
wał się do uderzenia na Wawel. Towarzyszyły mu wojska
polskie, dowodzone przez Branickiego. Z kolei oddziały
konfederackie Walewskiego i Dzierżanowskiego wraz
z konnicą dowodzoną przez pułkownika Kellermanna cof-
nęły się do Tyńca, zostawiając na Wawelu swych pięćdzie-
sięciu piechurów pod wodzą oficerów francuskich Ditt-
mana i Blondeau. Ponieważ pułkownik de Choisy został
mianowany komendantem twierdzy wawelskiej, generał de
Viomenil powierzył funkcję komendanta Tyńca podpułkow-
nikowi Dubois, komendanturę Lanckorony — kapitanowi
d’EUiot, a Bobrku, który też zajęli konfederaci — kapita-
nowi Marion.
Dowództwo rosyjskie próbowało różnych sztuczek, aby
dostać się do zamku. Grupa żołnierzy przebrana za konfe-
deratów bezskutecznie dobijała się do bramy. Rzekomo sta-
nowili odsiecz. Zostali przepędzeni strzałami z karabinów.
Rosjanie próbowali też wejść kanałem, który zamierzali
wcześniej wykorzystać konfederaci, ale akurat oni dobrze
pilnowali tego przejścia.
Dopiero 7 lutego 1772 roku wojska rosyjskie zamknęły
ostatecznie pierścień okrążenia. Na razie jednak ich dowód-
cy nie mogli nic więcej zrobić. Czekali na posiłki.
W tym czasie kapitan Galibert sprawdził stan umocnień
zamku. Mury miały wysokość trzydziestu stóp. Z pałacu
4
W. Konopczyński, Konfederacja Barska, t. 2. Warszawa 1936-1938,
s. 248.
156

królewskiego zostały tylko gołe mury. Kapitan Galibert


uznał jednak, że to „piękna staroświecka budowla”. Moż-
na z jej okien prowadzić ogień strzelecki, pokrywając nim
duży obszar aż do murów miejskich. Uznanie znalazła
w jego oczach katedra, którą nazwał „przepyszną farą”.
Jak dalej stwierdził: „w niej się także króle koronowali
i w niej jest bardzo bogaty skarbiec. W zamku znajduje się
także seminarium lazarystów, mała kaplica, która jest para-
fią i trzy domy należące do księży świeckich, którzy mają
obowiązek obsługiwania fary i zastępowania kanoników
i dygnitarzy, którzy wszyscy równie jak biskup mieszkają
w mieście. Było tu także przeszło trzydzieści domów par-
tykularnych, które musieliśmy zburzyć i rozebrać, aby je
mieć na opał. Znajduje się tu także kilka domów kompletnie
zniszczonych, w których dawniej bywały trybunały. Dwie-
ście mieszczan i mieszczanek znajdujących się tu, używa-
my wraz z niewolnikami do obracania młynów” 5.
8 lutego 1772 roku kapitan Galibert zapisał: „Jesteśmy
ze wszystkich stron otoczeni od nieprzyjaciół, tak że ko-
bieta, która nam dotąd przynosiła wiadomości o naszych
była wystawiona na największe niebezpieczeństwa i teraz
za żadne wynagrodzenie nie chce się narażać”. Dalej ka-
pitan Galibert zapisał, że zapadł na dziwną chorobę wraz
z całą załogą: „darcie w nogach”. Dopiero gorąca kąpiel
przywróciła mu zdrowie.
Kapitan Galibert wyraził radość, że Rosjanie nie ma-
ją ciężkich dział, gdyż inaczej dawno porobiliby wyłomy
w murach, które mają sześć do siedmiu łokci grubości i nie
zostały pokryte ziemią. Rannych w twierdzy wawelskiej by-
ło osiemdziesięciu pięciu. Dowództwo wawelskie nie miało
lekarstw, aby ich leczyć, więc wielu umierało. Pułkownik
de Choisy prosił generała Suworowa, aby przynajmniej dla
oficerów przekazał leki. Rosyjski dowódca przysłał jednak
5 A.Ch. Viomenil de Houx, Wspomnienia listy i raporta, Kraków

1863, s. 94.
157

tylko… 12 funtów tytoniu i oświadczył, że przyjmie rannych


oficerów na leczenie pod warunkiem, że przysięgną, że ni-
gdy nie będą służyć przeciw Rosji i królowi polskiemu.
Zgodził się na to jedynie syn pana Charlot, któremu
kula zgruchotała udo. Uznał, że jeśli dalej będzie przeby-
wał w twierdzy, nie przeżyje nawet tygodnia. Poza tym
rzeczywiście ciężka rana eliminowała go jako inwalidę
z walki, gdziekolwiek i przeciw komukolwiek by się ona
nie toczyła.
8 lutego 1772 roku między obiema stronami występo-
wała jedynie wymiana ognia z dział i karabinów, ale bez
skutku. Generał Suworow miał jednak nadzieję, że przez to
odpowiadanie ogniem konfederaci marnują proch.
9 lutego 1772 roku konfederaci znaleźli w pomieszcze-
niach zamkowych jeszcze kilka cetnarów słoniny i parę
korców prosa, ukrytych w grobach pod katedrą, oraz kilka
butelek wina węgierskiego.
Od 10 do 20 lutego 1772 roku obrońcy wawelscy na roz-
kaz pułkownika de Choisy spalili okoliczne domy stojące
blisko zamku. Chcieli w ten sposób ułatwić sobie obro-
nę przykopów twierdzy. Oczywiście nieprzyjaciel czuwał
i w czasie tej akcji doszło do wymiany ognia. Konfederaci
stracili dwudziestu ludzi. Natomiast nieprzyjaciel budował
wokół zamku okopy zaczepne i odporne.
Konfederaci zajmowali się nie tylko czuwaniem na mu-
rach zamku. Próbowali też na Wawelu warzyć piwo, ale
im się nie udawało. Natomiast lepiej im poszło pędzenie
wódki zbożowej.
Wśród załogi Wawelu zaczęły się dezercje. Trzynastu
żołnierzy spuściło się po sznurach przez okna. Rosjanie
znowu próbowali użyć podstępu. Dwaj żołnierze rosyjscy
zgłosili się jako rzekomi dezerterzy. Oświadczyli, że mają
ważne informacje dotyczące twierdzy, ale powiedzą tylko
dowódcy. Oficer dyżurny oświadczył, że to on jest dowód-
cą. Wtedy strzelili do niego i uciekli.
158

12 lutego 1772 roku grupa żołnierzy rosyjskich, przebra-


nych za kobiety, przyniosła do zamku żywność. I tym razem
dowódca twierdzy pułkownik de Choisy wykazał czujność.
Kazał dać ten chleb na próbę psom. Okazał się zatruty 6.
Generał Suworow ściągał posiłki z Kielc, Pińczowa, Tar-
nowa, Wojnicza i Dębicy. Chciał mieć pięć tysięcy żołnierzy,
gotowych do natarcia na zamek. Oficerowie, zebrawszy się
w kwaterze generała Suworowa, nie lekceważyli załogi Wa-
welu, ani stanu jej zapasów. Zastanawiali się, jak prowadzić
dalej jego blokadę. W tym czasie Branicki snuł plany sztur-
mu Wawelu, uważając, że blokada okazała się nieskuteczna.
Uważał, że im szybciej konfederaci padną, tym lepsza bę-
dzie pozycja króla w rokowaniach pokojowych. Posłał on
nawet w tej sprawie 14 lutego pismo do generała Weymama,
gdzie przedstawił swój projekt natarcia na Wawel.
Wedle tego planu pułk ułanów królewskich pułkownika
Józefa Kazimierza Chojeckiego, stojący w Bieżanowie
(miejscowość założona w trzynastym wieku, leżąca dzie-
sięć kilometrów na południowy wschód od Krakowa, przy
trakcie do Wieliczki i Bochni, obecnie część Krakowa),
miał osłonić Wieliczkę, regiment dragonów generała lejt-
nanta Jana Jerzego Grabowskiego, generalnego inspektora
jazdy litewskiej (wcześniej marszałka dysydenckiej kon-
federacji w Słucku), miał zablokować drogi w Dębnikach
prowadzące do Tyńca. Pułkownicy: Aleksander Mustafa
Korycki i Adam Skirmunt, stacjonujący ze swymi pułkami
w Bronowicach Dużych i Małych, mieli kontrolować drogi
z Tyńca do Częstochowy.
Aleksander Mustafa Korycki, Tatarzyn z pochodzenia,
uczestnik wojny siedmioletniej, jako dowódca pułku jazdy
tatarskiej brał udział w zdobyciu Baru 20 czerwca 1768
roku. W czerwcu 1769 roku Pułaski, maszerując ze swym
6 J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska w konfederacji Barskiej.
Kraków 1929, s. 120.
159

wojskiem na Litwę, przekonał go, że powinien przyłączyć


się do konfederacji, ponieważ konfederaci stali się prote-
gowanymi sułtana, więc nie wypada muzułmaninowi prze-
ciwstawiać się takim protegowanym. Ale po pewnym czasie
Korycki wrócił do szeregów królewskich. Jego pułk rozbił
Zaremba 23 maja 1771 roku w bitwie koło Włodawy, a jego
samego wziął do niewoli. Mustafa znowu został konfede-
ratem i brał udział po ich stronie 24 września 1771 roku
w bitwie koło Stołowicz, po czym złożył reces od konfe-
deracji i w lutym 1772 roku ze swym pułkiem znalazł się
w szeregach wojsk królewskich Branickiego. Ale 25 lute-
go 1772 roku krakowski konfederat pułkownik Franciszek
Grabski znowu rozbił jego pułk. Wspomniany oficer był
dziadkiem przyszłego ministra wyznań i oświecenia pu-
blicznego w II RP Stanisława Grabskiego (1871-1949),
wiceprezydenta Krajowej Rady Narodowej i uczestnika
konferencji pokojowej w Poczdamie.
Branicki w ramach swego planu zablokował wojskiem
drogi z Jędrzejowa i Miechowa. Do osłony mostu na Wiśle
wystawił garstkę kozaków i piechoty. Rosyjski oddział pod-
pułkownika Mojżesza Langego miał ubezpieczać natarcie
rosyjskie od Kleparza. Szturm na Wawel miał nastąpić od
Bramy Grodzkiej i browaru Wielopolskich. Brama główna
i trzy baszty zamku zostałyby zaatakowane pozornie. Głów-
na rola uderzeniowa miała przypaść czterystuosobowemu
oddziałowi pułkownika Oebschelwitza, który nacierałby na
niski mur od wschodu. Trzy kolumny pułkownika Jelagi-
na, pięćset żołnierzy, miałyby go wesprzeć, a w rezerwie
stałoby sześciuset żołnierzy, którzy pilnowaliby miasta. Sy-
gnał do natarcia stanowiłby trzykrotny głos trąbki z Wieży
Mariackiej.
— Jeśli nadal będziemy zwlekać ze szturmem, to połowa
naszego wojska znajdzie się w szpitalu — dowodził Branic-
ki. Zaraza bowiem nie próżnowała. Jego plan rozpatrywał
nowy dowódca wojsk rosyjskich stacjonujących w Polsce,
160

generał lejtnant Aleksander Bibikow (1729-1774), mason


zresztą. Odrzucił jednak jego sugestie i zalecił generało-
wi Suworowowi, aby nie słuchał rad wielkiego łowczego.
Widocznie miał niskie mniemanie o talentach wojskowych
królewskiego generała. On zaś wielce nad tym ubolewał.
Jego przyjaciel generał major Stefan de Rieuley, znany
w Warszawie agronom, który w 1768 roku uzyskał szla-
chectwo polskie i prawdopodobnie towarzyszył wielkie-
mu łowczemu w walkach o Wawel, też ubolewał. Pisał
on w liście do Maurycego Glayre’a, sekretarza poselstwa
polskiego w Petersburgu: „Nieprzyjaciele siedząc w zam-
ku zajmują przez to samo najmocniejszy punkt miasta.
Gdy wojska nasze zmuszone będą do prowadzenia bloka-
dy i z konieczności rozdrobnione w razie nocnego ataku,
może dojść do przerwania naszych linii w jakimś punkcie
i przez to oddział trzy razy słabszy będzie od naszych sił...
(-) W pierwszym zamieszaniu możemy ponieść sromotną
porażkę i z oblegających stać się oblężonymi... (-) Su-
worow, to człowiek najciaśniejszego umysłu, a wiecznie
pochłonięty drobiazgami, którym przypisuje największą
doniosłość, zupełnie niezdolny do spełnienia swego zada-
nia... (-) O nauce szturmowania fortec nie ma najmniejsze-
go pojęcia, to też całkowicie zdaje się na światłe rady hra-
biego (Branickiego). Cóż kiedy wola jego jest niezłomna,
wszystko pochwala, a nie godzi się na nic, racje ulegania
uprzejmości (calojerjes) — nic na niego nie działa. I ten
to jedyny człowiek ma wydawać rozkazy komu? Oficerom
pełnym zawiści i zazdrości, skłóconym, rozintrygowanym,
nawzajem sobie robiącym psoty! Skarży się generał na ich
swawolę, a nie ma odwagi zmusić ich do posłuszeństwa...
(-) Całe dni upływają na najnudniejszych dyskusjach pra-
wie zawsze bez rezultatu. Z drugiej strony zwłoka i nie-
zmienne znużenie osłabiają zapał żołnierza. Aprowizacja
licha, wojsko ziębnie na biwakach. Branicki, zdobywca,
zapoznany Poliorcetes kładzie się spać w melancholii i jesz-
161

cze przez sen gorzko się śmieje z tego Suworowa, co nawet


Tyńca i Lanckorony zdobyć nie umiał” 7.
Listy z 26 i 27 lutego 1772 roku przejęli konfederaci
i zapewne sekretarz polskiej ambasady w Petersburgu nie
otrzymał tej wiadomości, która, gdyby się z nią podzielił
na dworze carskim, mogłaby zachwiać karierą wojskową
świeżo mianowanego generała majora Suworowa. Z drugiej
strony dziwi fascynacja Stefana de Rieuley’a wielkim łow-
czym Branickim. Czyżby rzeczywiście był to aż tak wielki
talent wojskowy? A może właśnie chodziło o zdezawuowa-
nie Suworowa w oczach dworu carskiego?
W każdym razie porównywanie Branickiego do De-
metriusza Poliorcetesa (337—283 p.n.e.), wedle Plutarcha
jednego z najwybitniejszych wodzów starożytności, wy-
nalazcy maszyn oblężniczych, króla Macedonii, ma jakby
podwójne dno. Przydomek Poliorcetes, to po grecku „ten,
który oblega miasto” i nadali mu go ironicznie mieszkań-
cy Rodos po nieudanym oblężeniu ich miasta przez tego
skądinąd wielkiego wodza.
W końcu naciskane przez Branickiego dowództwo ro-
syjskie wydało rozkaz do szturmu generalnego. 27 lutego
1772 roku o godzinie drugiej w nocy Moskale zaatakowali
twierdzę wawelską. Konfederaci odpowiedzieli zmasowa-
nym ogniem. Dowódca rosyjski nakazał wycofanie się, ale
29 lutego wznowił natarcie. Konfederaci wystrzelili z dział
do atakujących trzysta osiemdziesiąt osiem razy i zużyli trzy-
dzieści tysięcy naboi. Zrzucali też na nich wielkie kamienie.
Gdy jednak żołnierze rosyjscy wdarli się na wały, konfedera-
ci powitali ich bagnetami. Rosjanie w końcu ustąpili. Jak to
obrazowo ujął kapitan Galibert: „Moskale jeneralny szturm
przypuszczają, cała ich jazda spieszną, a te domy, których nie
potrafiliśmy spalić są teraz obsadzone. Z ich okopów zaczep-
nych okropny ogień się zaczyna, 1.800 piechoty postępuje
162

ku nam i szturm rozpoczyna się o drugiej po północy w zu-


pełnej ciemnocie; jedna z ich kolumn ośmiuset grenadierów
podłożyła pod bramę petardy, które wystrzeliły bez żadnego
skutku; rąbią bramę siekierami i taki otwór już zrobili, że
czterech ludzi frontem mogłoby się w nim zmieścić. Lecz
okopy i przekopy, któreśmy za nią porobili dają nam moż-
ność rozpocząć przeciw nim ogień kartaczowy i pozwalają
nam przywitać ich ogniem karabinowym, a nawet uderzyć
na nich na bagnety z prawdziwą wściekłością”.
Rosjanie atakowali bramę główną, gdzie stracib w cza-
sie szturmu trzystu żołnierzy, i cofnęli się około szóstej
rano. Tysiąc żołnierzy atakowało też dwie mniejsze bramy,
ale poległo przeszło stu z nich. Bram seminarium bohater-
sko bronił kapitan de Viomenil. Po bitwie, w czasie której
obrońcy zrzucali kamienie na atakujących, chcących wejść
po drabinach, i wyrządzili im nawet spore szkody konfe-
deraci znaleźli czterdzieści dwie drabiny oparte o mury.
Straty wroga obliczali na sześciuset zabitych, w tym dzie-
sięciu oficerów. Ponadto piętnastu rannych oficerów. Sami
zaś stracili majora, kapitana i czterdziestu siedmiu żołnie-
rzy. Rannych mieli trzech kapitanów, dwóch poruczników i
sześćdziesięciu ośmiu szeregowców. Rosjanie próbowali
zrobić podkop od strony ogrodu bernardyńskiego (obecnie
ulica Bernardyńska), aby tam założyć miny, ale trafili na
litą skałę, więc wycofali się z tego pomysłu. 2 marca 1772
roku obie strony zawarły rozejm. Rosjanie mogli spokojnie
pozbierać swoje trupy, a konfederacki poseł, podpisujący
porozumienie rozejmowe, skorzystał z okazji, aby zakupić leki
dla rannych i chorych 8.
Tego samego dnia kronikarz zapisał; „tu Moskwa z ogro-
du OO. Bernardynów podkopuje się ziemią, idąc pod wały
zamkowe pod wieżą województwa krakowskiego przez dni
i nocy kilkanaście, a to dla wysadzenia minami zamku. Ich
8
Tamże, s. 126.
163

po staremu robota daremna była, albowiem natrafiwszy na


skałę litą, użyć jej nie mogli”. Kapitan Galibert odnotował,
że od 2 marca do 8 marca załoga skurczyła się o piętnastu
zbiegów, poza tym zajmowała się naprawą wyłomów na
murach i zrobiła nawet strzelnice na katedrze i dzwonnicy.
Zbierała zapasy świec, łoju, oleju, aby posterunki miały
w nocy światło. Odbierała także sygnały z Lanckorony, ale
co one oznaczały, nie wiadomo.
Kapitan Galibert rozdał 7 marca po kwaterce wódki
żołnierzom i oficerom. Z odsieczą Wawelowi wyruszył
z Częstochowy znaczny oddział z Litwy: czterystu żołnie-
rzy piechoty i dwustu dragonów, dowodzonych przez Jana
Tadeusza Zyberka z Vischling, podkomorzego inflanckiego,
przyprowadzonych tam przez Szymona Kossakowskiego.
Pozostali oni po klęsce zadanej przez generała Suworowa
dywizji hetmana Michała Ogińskiego. Litwini przeszli Wi-
słę koło Bobrka. Gdy dotarli w rejon Lanckorony, generał
de Viomenil zwołał 10 marca 1772 roku wielką naradę
wojenną. Jego plan był prosty: oddziały dowodzone przez
Zyberka, Walewskiego i Sapiehę miały uderzyć na kawale-
rię rosyjską znajdującą się w pobliżu Wawelu i wprowadzić
żywność do twierdzy. 13 marca 1772 roku usiłował prze-
drzeć się do Wawelu regimentarz generalny litewski książę
Sapieha. Oskarżany o tchórzostwo, być może nawet pod
wpływem wiadomości o śmierci brata Kajetana Sapiehy,
postanowił jednak zrehabilitować się i wziąć bezpośredni
udział w walce. Dowodził oddziałem czterystu Litwinów
i dwustu dragonów. Ale nie udało mu się przedrzeć do
twierdzy. Żołnierze rosyjscy dobrze pilnowali.
Kolejną próbę odsieczy podjął Walewski. Wymasze-
rował 18 marca 1772 roku z Tyńca na czele czterystu
Litwinów i dwustu pięćdziesięciu dragonów. Najpierw
wysłał dwa silne podjazdy, aby zbadały sytuację. Ruszyły
one brzegami Wisły. Gdy znalazły się koło Kobierzyna
(miejscowość założona w piętnastym wieku, obecnie
164

znajdująca się dziewięć kilometrów na południe od Rynku


Głównego w Krakowie, w obrębie miasta), Walewski ujrzał
oddział wojsk królewskich, dowodzony przez Branickiego.
Doszło do zwarcia. W wyniku potyczki konfederaci stracili
piętnastu żołnierzy i wycofali się do Tyńca. Także Zyberk,
dowodzący oddziałem litewskim, wpadł koło miejscowości
Śmierdząca (obecnie Kryspinów, miejscowość w gminie
Liszki, na zachód Krakowa) na szwadron karabinierów,
oddział piechoty i sześćdziesięciu kozaków dońskich
podpułkownika Langa. Całością dowodził generał Suworow.
W pewnym momencie bitwy rotmistrz Ryk wziął go do
niewoli. Ale zaraz potem huzarzy rosyjscy odbili go, a
rotmistrz Ryk został ciężko ranny. Litwini ponieśli spore
straty, ratując się ucieczką wpław przez Wisłę. W tym czasie
załoga Wawelu znowu zmniejszyła się o trzynastu zbiegów,
brakowało leków i prawie wszyscy ranni umierali. Konfederaci
widzieli z Wawelu walki na okolicznych wzgórzach. Ale, jak
szacowali, konfederatów może czterystu, a Moskali kilka
tysięcy. Widocznie chodziło o walki koło Kobierzyna i
Śmierdzącej 9.
Sytuacja na Wawelu pogarszała się z dnia na dzień.
W dniach 15-22 marca 1772 roku ubyło znowu dziesięciu
zbiegów. Kończyła się żywność. Konfederaci zarzynali
konie, aby mieć jakieś pożywienie. Dowódca wydzielał
trzy uncje żywności dziennie żołnierzom, pięć uncji —
oficerom. Wśród załogi szerzyły się choroby, a zwłaszcza
dyzenteria. Zwierzchnictwo konfederackie na interwen-
cję komendantury miasta Krakowa napisało do dowódcy
obrony, aby nie używał papierów z archiwum zamkowego,
bowiem tam znajdują się ważne dokumenty dotyczące stanu
majątków obywatelskich. Dowódca odparł:
— Jak wypotrzebuję wszystkie papiery z archiwum, to
się wezmę do mszałów, brewiarzy i innych książek ko-
ścielnych.
9
Tamże, s. 130-131.
165

Krakowski kronikarz ujął to nieco inaczej: „D. 3 Marti


parol był otrąbiony i dla zarazy trupów swoich Moskale
z pod zamku uprzątali. Tego dnia Generał konfederacji po-
słał oficera swego kurierem do Generała moskiewskiego,
aby mu papieru bel dwanaście na ładunki dobrego kupić
wolno było — na co Generał Suworow nie zezwolił, lecz
gdy Generał konfederacki posłał po papier donosił to. że
jeżeli papieru kupić nie pozwolił kancelaryję jego w zamku
będącą, a dotąd nietkniętą na ładunki pociąć każę zaraz bel
dwadzieścia cztery papieru za swoje pieniądze konfedera-
tom pod bramę zawieść kazał”.
Kapitan Galibert odnotował, że dowództwo twierdzy
odkryło spisek. Należało do niego czterdziestu żołnierzy.
„Chcieli uciec i zaprzedać zamek Moskalom”. Kilku z nich
dowództwo kazało rozstrzelać, a resztę zakuć w kajdany.
Galibert odnotował też: „cała załoga okryta jest plugawym
owadem, bo wszyscy mają po jednej tylko koszuli. Mnie
mniej obsiadło, bo szczęśliwszy od drugich mam dwie ko-
szule, z których jedna kobieca. Jestem zdrów i mam dobry
apetyt, co zawdzięczam dwom butelkom wina tokajskiego.
zabranym księżom”.
Ale żywności ubywało. Pod datą 22 marca - 1 kwietnia
1772 roku kapitan Galibert zapisał: „z braku kaszy rozdają
teraz barszcz z osepki owsianej, robią go dziesięć baryłek
z jednej ćwierci owsa, a nasi żołnierze gotują w nim mięso
końskie i z chlebem je jedzą”. Znowu dziewięciu zbiegów.
Pułkownik de Choisy w celu poprawienia nastrojów wśród
załogi zorganizował wystawny obiad dla oficerów. „Po kil-
ku potrawach z mięsa końskiego dał nam jako najlepszy
specyał pasztet składający się z combra kociego, siedmiu
wron i siedemdziesięciu wróbli” — stwierdził kapitan Ga-
libert. Odnotował też, że posiadł dwa funty doskonałego
miodu od osoby, której kiedyś wyświadczył przysługę, jako
komendant zamku w Lanckoronie. „Kilka razy smacznie
się nim uraczyłem” — pochwalił się.
166

Branicki i generałowie rosyjscy przebywający w Krako-


wie kilkakrotnie złożyli wizyty dowódcy obrony Wawelu
pułkownikowi de Choisy. Namawiali go do kapitulacji,
obiecując nagrodę. W Krakowie ktoś kolportował nawet
fałszywy list z datą 20 marca 1772 roku rzekomo od ge-
nerała Suworowa do pułkownika de Choisy. O jego autor-
stwo można posądzać sztab konfederacki, a jego celem było
zapewne ośmieszenie dowództwa rosyjskiego i gloryfiko-
wanie dzielnych obrońców Wawelu. W liście tym generał
Suworow miał namawiać de Choisy: „Poddajcie się, póki
czas, gdyż moje siły wciąż rosną, wkrótce dosięgną dziesięć
tysięcy i jeśli wezmę zamek przemocą, będę bez litości dla
zwyciężonych. A jeżeli się Waszmość Pan poddasz, Monar-
chini moja w szczodrobliwości swojej ofiaruje ci sto tysięcy
rubli i generalską w wojsku swym szarżę z dożywotnią
pensją 30 tysięcy rubli”.
Oczywiście nie wiadomo, kto napisał odpowiedź, ale
może rzeczywiście pułkownik de Choisy, albo ktoś w je-
go imieniu. W każdym razie była ona także kolportowana
w Krakowie i województwie krakowskim.
„Wiem dobrze, że wielkie są skarby Imperatorowej
Jej Mości rosyjskiej. Ale to wiem jeszcze lepiej, że tych
wszystkich mało jest na skażenie mojej cnoty i wierności.
Obiecywane sumy radzę oddać tym, którzy służą Impera-
torowej. a którzy więcej będą mieć z nich pociechy, niż
z księstw, które rozdaje nie zdobywszy ich jeszcze. Czym
mi Waszmość Pan grozisz, na tom się pierwej poświęcił i
odważył, niżelim szedł do Zamku. Gdybym ja był na
tamtym miejscu, a Waszmość Pan na moim, upewniam,
żebym we trzy dni Zamku dobył, ale mnie we trzy lata
Waszmość Pan nie zdołasz zdobyć. Gdyby jednak szczę-
ściem jakim fortuna posłużyła mu osłabić zamek mam
sześć sposobów obronienia się i uniknięcia Waszmości
Pana srogości i zemsty. A gdyby mi się i te nie udały za-
żyję siódmego, ale umarli z grobów powstaną. Przybyłego
167

i przybywającego sukursu winszuję mu i ataku czekam nie-


zalękle” 10.
24 marca 1772 roku Generalność dostała jedyny raport
od pułkownika de Choisy, który przyniósł jej porucznik
de Levenfeld. Konfederacki kurier, wyszedłszy z zamku,
trafił przy Bramie Grodzkiej na rosyjskiego szyldwacha,
którego zabił pchnięciem szpady. Donosił on, że załoga
na Wawelu ma dwustu chorych, żywności brak, jedynie
amunicji pod dostatkiem. Generalność wyprawiła kuriera
z powrotem do zamku, zapewniając, że wkrótce odsiecz
nadejdzie, ale też dała pułkownikowi de Choisy możliwość
honorowej kapitulacji. Ale bieg zdarzeń obracał się na nie-
korzyść konfederatów. Saksonia nie przysyłała pomocy,
Turcja też nie kwapiła się do niej, Austria od dawna zacho-
wywała się nieprzyjaźnie.
Dowództwo rosyjskie fortyfikowało Oświęcim, jako
twierdzę przeciw pobliskiemu Bobrkowi, gdzie przebywa-
ła załoga konfederacka, a także Wiśnicz i podkrakowskie
Bielany, usuwając stamtąd kamedułów, co przeprowadził
pułkownik Achmatow. Sprowadziło też z Warszawy ciężkie
działa do rozbijania murów, a także bomby z Prus. Ach-
matow, chcąc wykazać się jako dowódca, krążył ze swymi
wojskami po województwie krakowskim i przerywał komu-
nikację między twierdzami konfederackimi. Zajął też Kęty,
gdzie zostawił silną załogę na czele ze znanym nam już ge-
nerałem lejtnantem Grabowskim. Także Rosjanie zajmowali
kolejne miejscowości województwa, niszcząc w miejskich
archiwach akta konfederackie.
Dowództwo konfederackie chciało wprowadzić na Wa-
wel żywność w nocy z 3 na 4 kwietnia 1772 roku. W tym
czasie Branicki na czele pół tysiąca kawalerzystów skie-
rował się na Tyniec i Lanckoronę, i ponownie przerwał
komunikację między tymi twierdzami. Akcja ta niestety
168

uniemożliwiła konfederatom dostarczenie Wawelowi żyw-


ności.
Tymczasem do 8 kwietnia 1772 roku kolejnych czterna-
stu zbiegów uszczupliło załogę konfederacką na Wawelu.
Żywności też wciąż ubywało. Żołnierze z załogi zamku
zaopatrywali się na własną rękę różnymi sposobami, na
przykład polując na ptaki. Jak zapisał kapitan Galibert: „Za
wróbla płacimy franka, a za wronę do czterech franków.
Wielu mieszkańców zamkowych umiera, bo nie lepiej są
od żołnierzy żywieni i ciągle ich używamy do obracania
ręcznych młynów”.
Nieprzyjaciel zrobił przekop w mieście, zwłaszcza
w ogrodach koło zamku, a w domach od strony zamku
powybijał strzelnice. Na Grodzkiej i Kanoniczej usypał wa-
ły. A kapitan Galibert zauważył: „Oficerowie i żołnierze
zamiast tytuniu palą siano, a z palonego żyta robią sobie
tabakę. Ja dzięki Bogu tego nie potrzebuję”.
W dniach 8-15 kwietnia 1772 roku Rosjanie ulokowa-
li baterię czterech dział trzynastofuntowych na szczycie
zrujnowanego starego domu naprzeciw Wawelu. Po stu
strzałach bateria runęła na dół, ku uciesze obleganych. Ale
i działa konfederatów znajdowały się w nienajlepszym sta-
nie. Znowu załoga zmniejszyła się o czternastu zbiegów.
Dowództwo odkryło kolejny spisek wśród jeńców. A prze-
łożony seminarium, u którego kapitan Galibert przebywał
na kwaterze, kazał zabić konia dla seminarzystów na świę-
cone. Wprawdzie seminarzyści pracowali przy obsłudze
załogi, ale pułkownik de Choisy kazał dać im wolne na
Wielki Tydzień, aby mogli odprawiać nabożeństwa wielka-
nocne.
W dniach 15-22 kwietnia 1772 roku rosyjska bateria
wyłomowa oddała piętnaście strzałów, przez co wyłom
koło wieży znacznie się powiększył. Załoga konfederacka
miała dużo zabitych i rannych, a kapitan de la Serre został
niebezpiecznie ranny. Załoga chodziła bez butów. Zapo-
169

biegliwy kapitan Galibert zapisał: „zrobiłem sobie krypcie


z końskiej skóry”.
Dezercja szerzyła się. Konfederaci korzystali z możli-
wości wydostania się z murów wawelskich w nocy. Także
dwóch jeńców — oficerów rosyjskich uciekło. Nie próżno-
wali żołnierze rosyjscy, którzy zrobili drugi wyłom w mu-
rach kościoła. Kapitan Galibert zastanawiał się, co by się
stało, gdyby Rosjanom udało się tam wedrzeć. „Wielkie
niebezpieczeństwo grozi temu kościołowi i wszystkie jego
kosztowne relikwie, naczynia kościelne, insygnia królew-
skie są wystawione na rabunek. Ja zdrów jestem. W tych
dwudziestu czterech godzinach musi zajść coś nowego”.
18 kwietnia 1772 roku de Viomenil dowiedział się od
przedstawiciela konfederacji w Wiedniu księcia Antoniego
Barnaby Jabłonowskiego, że przedstawiciele trzech państw
ościennych szykują traktat rozbiorowy. Zrozumiał, że to
chyba koniec walki konfederacji. Otrzymał też wiadomość,
że Zaremba ze swym oddziałem przeszedł Wartę i rozpro-
szył swe wojska po Wielkopolsce, aby przeciwstawić się
wkraczającym tam oddziałom pruskim. Daremnie. W Wiel-
kopolsce pojawili się już Prusacy, a Białą zajęli Austriacy.
Nie zważając na to, że władcy Austrii i Prus już szykowali
się do zagarnięcia części ziem Rzeczypospolitej, dowódca
załogi rosyjskiej w Oświęcimiu major Michelson zaatako-
wał miasto. Czyżby mniemał, że Rosja ma zabrać wszystko,
a konfederatów należy niszczyć na każdym kroku, nieza-
leżnie od tego, gdziekolwiek znajdowaliby się?
Starosta oświęcimski i przedborski Piotr Małachowski
(1730-1799), późniejszy kasztelan wojnicki, wojewoda
krakowski i targowiczanin, autor Zbioru nazwisk szlachty
z opisem herbów własnych familiami zostających w Króle-
stwie Polskim i Wielkim Księstwie Litewskim, tak to opisał:
„Mjr. Michelson z poniedziałku na wtorek wielkanocny
tj. ex 20 aprilis in diem 21 podczas najciemniejszej nocy
ruszył z Oświęcimia we 300 ludzi kirasjerów i kozaków
170

i z rana o godzinie 6 niespodzianym razem wpadł do Białej


we wtorek wielkanocny, jedną część wojska z Komorowie
polskich udosponowawszy, aby granicą cesarską od starego
Bielska ku Bielsku ciągnęła. Stało się tedy, że zaraz w Ko-
morowicach cesarskich przy domie kontumacjalnym szyl-
dwacha cesarskiego Moskale zabili, krajem nieco starego
Bielska zajęli i tam mieszkańcom strachu dość narobili,
potem w jednym czasie nagle wszyscy połową do Białej,
a połową do Bielska ulicami wpadli. W Bielsku napadli cale
niegotową komendę cesarską. Tam dobosza cesarskie-
go zakłuli i dwóch gemajnów zabili. Nadto więcej by byli
dokazali, ale im konfederaci, pozrywawszy się ze stancyj
swoich i skupiwszy się na odwach cesarski, odpór dali. Tam
w niewolę dostało się czterech kozaków, trzech kirasjerów
i dwaj kozacy zabici. Mówią tu niektórzy, że Moskwa miała
kondyktament z komendantem cesarskim, bo lubo dniem
przedtem konfederaci JP komendantowi bielskiemu o mają-
cej tu przybyć Moskwie nadmieniali i dowodnie upewniali,
on przecie do bronienia granic żadnego nie uczynił przy-
gotowania. Cały Bielsk był w okrutnej trwodze. Gemajny
cesarskie, jak poparzone uciekały w jednej ręce pończochę,
a w drugiej trzymając trzewik. Po wykonanej takowej robo-
cie za granicą cesarską Moskwa rejterowała się do drugiej
swej połowy na Białą. Tam zrewidowawszy niektóre domy,
jeśliby w nich konfederatów nie było, wynaleźli, że dwu-
dziestu w niewolą wzięli, a sześciu narodowych zabili. Ile
w tej akcji na Białej Moskwa utraciła nie można wiedzieć,
bo rannych i zabitych na przyprowadzone ze sobą wozy od
Oświęcimia zaraz z miejsca potyczki zbierała”.
NIEKOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA

W dalszym ciągu swej relacji Piotr Małachowski


stwierdził:
„znajdowało się kilkunastu huzarów pana Wierzbowskiego
w austerii bielańskiej nocujących, ci dali dowód dobrego
swego serca, bo naprzód z karczmy kilkanaście razy się
odstrzelili, zatem drudzy konie pokulbaczyli, broń, ładunki
przygotowali, a uszykowawszy się porządnie, z austerii na
koniach obronną ręką wypadli i broniąc się do ostatniego,
przez całe wojsko nieprzyjacielskie przebili się, dwóch tyl-
ko z pomiędzy siebie utraciwszy, przez blech bielański bez
szkody za granicę cesarską uszli. Ogień w Białej z samej
tylko ręcznej strzelby tak gęsto był dawany, że obywate-
le bielańscy deszczową na tedy porę czasu mają sobie za
dobrodziejstwo boskie, bo inaczej w suchym i pogodnym
czasie domy ich poszłyby były w perzynę. Przez tę całą ak-
cję nie wystrzelił, czyli przeto, iż nie było do strzelania or-
dynansu, czyli że strach i boleść odjęła im przytomność, nie
można sądzić pewnie. Żadnych rabunków Moskwa w Białej
nie czyniła... i zaraz blisko południa z Białej skrajem Lip-
nika wymaszerowała na Janowice, dla popasu do Starej
Wsi zaszła i tam sobie i koniom wygodę uczyniwszy przez
trzy godziny odpocząwszy do Oświęcimia nazad tegoż dnia
21 kwietnia wróciła się”'.
1
J. Krasicka, Kraków i Ziemia Krakowska W konfederacji Barskiej.
Kraków 1929, s. 133-135.
172

Nazajutrz major Michelson wymaszerował do Krakowa,


mając siedmiuset kawalerzystów, stu żołnierzy piechoty
i dwie armaty. Na noc zatrzymał się w Skawinie. Konfe-
deracki wywiad dowiedział się o tym i doniósł dowództwu
twierdzy Tyniec. Dowództwo twierdzy zadecydowało, że
zaatakuje oddział. Major Michelson nie spodziewał się,
że zostanie zaatakowany przez konfederatów, i zupełnie
zlekceważył zasady ubezpieczenia marszu swego oddziału.
O północy wpadło nań czterdziestu dragonów i siedemdzie-
sięciu pięciu żołnierzy piechoty. Dowodzili nimi kapitan
Noskowski i porucznicy: Kiełczewski Sławiński i Linois.
Zaskoczony major Michelson i trzej jego oficerowie zostali
ranni. Stracili też osiemdziesięciu żołnierzy i dwie armaty.
Ale napadniętym przybyło na pomoc sześć szwadronów
kirasjerów i karabinierów. Zaatakowali oni konfederatów
blisko Tyńca. Kawaleria schroniła się do twierdzy. Piechota
pod dowództwem porucznika Kiełczewskiego stoczyła z ni-
mi nierówny bój. Straty konfederatów: dziesięciu zabitych,
jedenastu rannych, trzydziestu wpadło do niewoli.
Z wyprawy wróciło więc cało trzydziestu czterech żoł-
nierzy. Ale zdobyte na Rosjanach konie, furaż i łup w pienią-
dzach trafiły do twierdzy. Zdobycz zasiliła załogę Tyńca. Ale
obrońcy twierdzy Wawel nie skorzystali na tym i prawie już
nie mieli żywności ani amunicji. Dlatego widmo kapitulacji
stawało się już całkiem realne. 22 kwietnia 1772 roku o go-
dzinie trzeciej po południu kapitan Galibert zapisał: „Dwa
zrobione wyłomy, brak zupełny skałek i coraz większa ilość
dział wielkiego wagomiaru przeciwko nam wystawionych
przymuszają nas do poddania się. Jesteśmy jeńcami wojen-
nymi, bagaże nasze są nam zostawione, mamy być odsta-
wieni do Lwowa do dalszego rozporządzenia”.
Tak oto, gdy nie było nadziei na odsiecz, brygadier
de Choisy postanowił poddać twierdzę Rosjanom. Wsz-
czął rozmowy pokojowe i 23 kwietnia 1772 roku podpisał
z dowództwem rosyjskim preliminaria pokojowe.
173
Po trzech dniach przed południem konfederaci złożyli
broń.
Oto tekst preliminariów: „Warunki przyjęte przez Jego
Excelencyą Pana de Suwarow Jenerała Majora w służbie Je-
go Cesarskiej Mości Cesarzowej Wszech Rosyi względem
Pana de Choisi. Art. I. W trzy dni po podpisie niniejszych
warunków załoga zamku krakowskiego podda się i oddzia-
łami po stu ludzi bez broni wyjdzie z zamku od strony
browaru królewskiego w niedzielę dnia 26 kwietnia o 12
w południe. Art. II. Z obydwu stron żaden wystrzał nie jest
dozwolony, nawet wystrzał capstrzykowy i po dzień wyżej
wyrażony nie dozwolone są żadne naprawy w około zamku.
Art. III. Gdyby cała załoga rozpoczęła kroki zaczepne przed
oznaczonym czasem, niniejsza umowa będzie rozwiąza-
ną. Art. IV. Ani oficerowie, ani żołnierze nie będą pocią-
gnięci do odpowiedzialności. Oficerom zostawiony będzie
rynsztunek i pakunki, żołnierzom ubranie. Art. V. Wszelkie
sprzęty należące do Rzeczpospolitej lub Jego Królewskiej
Mości, do kościołów lub do mieszkańców, wszelkie rynsztunki
i rekwizyta wojskowe, znajdujące się odtąd w zam-
ku zostaną nietykane i do pilnowania ich osobny komisarz
wyznaczony będzie. Art. VI. W ciągu tych trzech dni Jego
Excelencya Jenerał Suwarow ma prawo posłać swoich ko-
misarzy do zamku, z którego nikt inny nie ma prawa wy-
chodzić. Art. VII. Przez cały czas podróży będą dostawione
podwody pod rzeczy oficerów i konie dla tych, którzy ich
nie mają. Art. VIII. Wszystkie zapasy będą w dobrej wierze
oddane komisarzom Jego Excelencyi Jenerała de Suwarow
w stanie w jakim znajdować się będą w czasie, gdy załoga
będzie opuszczać fortecę, nie zważając na to, co mogłoby
być pierwej zabranego lub zepsutego. Art. IX. Wszyscy
chirurdzy, urzędnicy, markietanie i służący, których Pan
de Choisi spisze listę imienną, zastrzegając sobie, że mię-
dzy nimi nie będą tacy, którzy by do tego prawa nie mieli,
będą mieli wolność przyłączenia się do załogi, albo udania
174
się, gdzie im się podobać będzie, bez żadnego śledztwa
i niepokojenia. Art. X. Oficerom pozostawione będą konie
w stosunku do stopnia każdego. Art. XI. Chorzy i ranni,
którzy by nie byli w stanie pójść z załogą, będą mieli wszel-
ką pomoc i staranie. Art. XII. Ponieważ załoga ma poddać
się i opuścić zamek w niedzielę 26 kwietnia o godzinie
12 w południe, tego samego dnia o w pół do dwunastej
główna brama zamku, czyli brama od strony seminarium
zostanie otwartą i oddaną wojsku Jej Cesarskiej Mości
Cesarzowej Wszech Rosyi. Art. XIII. Wszystkie punkta
kapitulacji winny być uskutecznione w zupełnie dobrzej
wierze po podpisie tychże. Dan w Krakowie d.23 kwietnia
1772 r. Aleksander Suwarow”.
Część załogi nie okazała jednak zadowolenia z kapitulacji.
Niektórzy zamierzali przebijać się z bronią w ręku do
walczących jeszcze oddziałów konfederackich. Wszyscy
czekali na zaległy żołd. Pułkownik de Choisy poradził sobie
i z tym problemem w ten sposób, że część sum ściągnął
z... mieszkańców Wawelu. Resztę pożyczył u Branickiego.
Wkrótce potem de Viomenil oddał pożyczoną sumę wiel-
kiemu łowczemu.
26 kwietnia 1772 roku konfederaci opuścili zamek i zło-
żyli broń. Dowództwo rosyjskie zostawiło szpady oficerom,
ale żołnierze zostali otoczeni i zaprowadzeni do ogrodów
królewskich i starościńskich na Wesołej. Stamtąd udali się
pod konwojem przez Sandomierz i Lublin do Kijowa.
28 kwietnia pułkownik konfederacki Rudnicki na czele
oddziału liczącego półtora tysiąca żołnierzy zaatakował
konwój, prowadzony przez dwustu kirasjerów rosyjskich,
i uwolnił osiemdziesięciu jeńców.
Dezerterzy zamkowi, których widocznie wcześniej
wyłapali Rosjanie, zostali sprzedani do wojska pruskie-
go. Wśród zatrzymanych przez Rosjan obrońców Wawelu
znajdował się Franciszek Stadnicki (1742-1810), starosta
ostrzeszowski i rotmistrz wojsk polskich, dowódca regi-
mentu województwa kaliskiego, który wsparł konfederatów
175

na Wawelu. Ale jego kuzynka Teresa Ossolińska wyciąg-


nęła go z więzienia.
Generał de Viomenil, donosząc listem z 29 kwietnia
1772 roku z Cieszyna francuskiemu ministrowi wojny Lu-
dwikowi Franciszkowi de Monteynard o tym wydarzeniu,
stwierdzał na pocieszenie: „Jeśli Moskale uderzą na Tyniec
i Lanckoronę spodziewam się, że Duhoux i d’Elliot także
się tam odznaczą. Te dwie forteczki zupełnie nic nie warte
i z najwyższą łatwością zdobyte być mogą, ale są bronione
przez dwunastu oficerów znakomitych francuskich i wielu
dobrze usposobionych Polaków. Nie zdziwiłbym się więc,
gdyby z tymi nowymi przeszkodami Moskale walkę chcieli
prowadzić” 2.
8 maja 1772 roku król Stanisław August Poniatowski
obchodził imieniny. Z tej okazji oficerowie konfederaccy
z Wawelu zostali zaproszeni na wotywę z Te Deum i salwa-
mi armatnimi, a także poczęstowani wspaniałym obiadem,
po czym nagle dowództwo rosyjskie odebrało im szpady
i wysłało pod konwojem na Sybir. Francuzi zostali potrak-
towani na równi z Polakami, choć rząd francuski poufnie
starał się o ich uwolnienie. Tak oto brygadier de Choisy i jego
towarzysze poznali „uroki” rosyjskiego klimatu. W sumie w
głąb Rosji pognano na piechotę ośmiuset bosych i obdartych
konfederatów.
9 maja zjawił się w Krakowie pułkownik von Rönne
wraz ze swym pułkiem. Okazało się, że toczy się prze-
ciw niemu śledztwo z powodu łupiestw, których dokonał
w Wielkopolsce. Aż dziw, że takimi „nieistotnymi” sprawa-
mi zajmowało się dowództwo rosyjskie. Przecież łupiestwa
dokonywane przez wojska carskie znajdowały się na po-
rządku dziennym! Widocznie musiały okazać się bardzo do-
tkliwe, a pokrzywdzeni mieli „dojścia”, skoro dowództwo
2
A.Ch. Viomenil de Houx, Wspomnienia listy i raporta..., Kraków
1863, s. 81.
176

rosyjskie nakazało wdrożyć w tej sprawie śledztwo. Wkrót-


ce von Rónne zniknął z Krakowa. Ale żadna „krzywda” mu
się nie stała, o czym będzie mowa niżej.
Po kilku dniach żołnierze rosyjscy ujęli Rajmunda Ko-
rytowskiego, który ukrywał się na wieży katedralnej. Po
trzech dniach na moment zszedł, aby napić się wody świę-
conej, bowiem innej nie znalazł. Ktoś go zauważył i wy-
dał Rosjanom. Choć ukrył się pod gradusem ołtarza, został
odkryty przez żołnierzy rosyjskich, „horrende” przez nich
pobity i potem zesłany wraz z resztą wziętych do niewoli
osiemdziesięciu chorych konfederatów w głąb Rosji. Na-
tomiast cywilni mieszkańcy Wawelu zostali poddani nad-
zorowi rosyjskiemu. Żołnierze rosyjscy dokonali ścisłej
rewizji na zamku wawelskim. Nie darowali nawet grobom
królewskim, zaglądając do nich, czy tam przypadkiem nie
ukrywają się „buntowszcziki”.
Niektórzy konfederaci ciągle jeszcze mieli nadzieję na
zwycięstwo. Od 10 maja 1772 roku na Węgrzech przeby-
wał Józef Miączyński, który, jak wiadomo, wykręcił się od
zesłania na Sybir, dokonawszy recesu od konfederacji, co
potem unieważnił. Po różnych perypetiach trafił do siedziby
konfederacji i został mianowany członkiem Generalności.
Jeszcze 24 lutego dostał nominację na dowódcę kontyn-
gentu konfederackiego, który wrócił z Turcji, po czym
Generalność wysłała go na Węgry, aby prowadził zaciąg.
Ale władze austriackie rozbroiły zwerbowany przezeń jego
oddział, a Miączyńskiego aresztowały w Preszowie. Tak oto
Austria przestała być sojusznikiem konfederacji. Władze
austriackie aresztowały też niektórych marszałków i kon-
syliarzy konfederacji i wymuszały na nich recesy. 14 kwiet-
nia 1772 roku Generalność otrzymała rozkaz opuszczenia
Cieszyna i zakaz pobytu na terytorium austriackim. Michał
Hieronim Krasiński wyjechał wówczas do Żyliny.
14 maja 1772 roku Filip Radzimiński, wybrany 13 listo-
pada 1769 roku marszałkiem konfederacji ziemi sanockiej,
177

który po odejściu Pułaskiego z Jasnej Góry przejął jego


obowiązki, a potem został dowódcą wojsk konfederackich,
przebywając na czele swego oddziału w okolicy Barwinka
zauważył przekraczające granicę wojska austriackie. We-
zwany przez oficera austriackiego, aby nie zatrzymywał
przemarszu, oświadczył, że jest na swojej ziemi i nie będzie
stosował się do cudzych rozkazów. Doszło do potyczki,
ale Filip Radzimiński musiał ustąpić wobec przeważają-
cych sił. Nie znamy niestety dalszych losów tego dzielnego
konfederata 3.
15 maja 1772 roku wyjechał z Rzeczypospolitej ge-
nerał de Viomenil wraz z oficerami francuskimi, którzy
nie wpadli do niewoli rosyjskiej. Major Andrzej Cielecki,
marszałek konfederacji ziemi łęczyckiej i dowódca twier-
dzy Bobrek, poddał ją Rosjanom. Wojska austriackie za-
jęły bez walki Lanckoronę. 19 maja 1772 roku przywódcy
konfederacji podjęli decyzję o udaniu się na emigrację.
27 maja 1772 roku książę Karol Radziwiłł zwolnił gene-
rała Schutza ze służby. Ten zaś zgłosił się do generała Su-
worowa, który 6 czerwca 1772 roku dał mu salwagwardię.
31 maja 1772 roku konfederacja straciła kolejnego wybit-
nego dowódcę Pułaskiego. Jeszcze zimę i wiosnę z 1771
na 1772 rok spędził w Częstochowie, dokonując wypadów
po furaż. Swych akcji nie uzgadniał z Generalnością. Ura-
ził go fakt, że gdy Joachim Potocki zjawił się wreszcie
w kraju i przybył do Cieszyna, był tam niezwykle fetowany
przez Generalność. Rozstaliśmy się z nim, gdy przebywał
na terytorium tureckim i knuł przeciwko Józefowi Puła-
skiemu. Stugębna plotka obciążała go winą za jego śmierć.
Kazimierz Pułaski nie zapomniał mu tego. I nieważne, że
Potocki skłócił się z Michałem Hieronimem Krasińskim,
który podstępnie pozbawił ojca wolności. Pułaski miał mu
za złe, że cały okres walk konfederackich Potocki spędził
3
W. Szczygielski, Filip Radzimiński, PSB. L XXX. s. 92-96.
178

w Imperium Osmańskim, choć nadal pełnił funkcję regi-


mentarza generalnego konfederacji, zatwierdzoną przez
Generalność 31 października 1769 roku. Może na General-
ność zadziałała fama wielkiego dowódcy, który od 6 lipca
do 5 sierpnia 1769 roku bronił z garstką swych podko-
mendnych Chocimia przed wojskami rosyjskimi? Ale to
przecież on wydał 9 kwietnia 1770 roku w Warnie manifest
o bezkrólewiu, ogłoszony dopiero 3 sierpnia 1770 roku,
co tak zbulwersowało niektórych członków Generalności.
Całe odium spadło wtedy na Szymona Kossakowskiego. I
teraz ten, uważający się za wielkiego wodza, człowiek
wracał w wielkiej glorii z Czemowaca w Dobrudży, gdzie
znajdowało się ostatnie miejsce jego postoju na ziemiach
Osmanów na czele czterystu podkomendnych. Faktem po-
zostaje, że nie śpieszył się do ojczyzny. Jego powrót trwał
sto dziesięć dni. 5 marca 1772 roku dotarł do Preszowa,
a stamtąd do Cieszyna. Podobno Generalność zamierzała
mianować go naczelnym wodzem wojsk konfederacji. To
dopełniło czary goryczy Pułaskiego i postanowił opuścić
twierdzę na Jasnej Górze, a tym samym szeregi konfede-
racji. Może zanadto się pośpieszył? Jak się okazało, Po-
tocki ani nie myślał przejmować naczelnego dowództwa
wojsk konfederacji i 27 maja 1772 roku też udał się na
emigrację. Pojechał do Wenecji. W dzień później książę
Karol Radziwiłł również opuścił Cieszyn i pośpieszył do
Pragi, a 30 maja 1772 roku Michał Ogiński i Józef Mią-
czyński udali się do Żyliny. Józef Sapieha i generał Mi-
chał Zboiński pojechali do Opawy, a Ignacy Bohusz do
Wiednia.
Tyniec jednak bronił się dalej, choć obrońcom na pewno
było ciężko. Komendantem twierdzy po odwołaniu Fran-
cuzów został mianowany Tomasz Wilkoński. Wprawdzie
marszałek konfederacji ziemi krakowskiej Michał Wa-
lewski chciał dowództwo nad załogą twierdzy oddać Ka-
zimierzowi Cieńskiemu, który już przez pewien czas był
179

dowódcą, a potem Aleksemu Szembekowi, miecznikowi


i wojskiemu większemu ostrzeszowskiemu oraz konsylia-
rzowi konfederacji ziemi wieluńskiej, ale oni nie chcieli
przyjąć tej kłopotliwej bądź co bądź i nierokującej żadnych
perspektyw funkcji, więc komendantem twierdzy tynieckiej
został Wilkoński.
Wysyłając go do Tyńca, Walewski nakazał poddanie
twierdzy Branickiemu. Lecz Wilkoński ani myślałtak uczy-
nić i rozkazu nie wykonał. Zaprowadził tam żelazną dyscy-
plinę. Stwierdził, że kilku pozostałych oficerów francuskich
ma konszachty z nieprzyjacielem. Kazał ich rozstrzelać.
W końcu zaczął pertraktacje z generałem Suworowem. Ale
zaraz przerwał rokowania, ponieważ Generalność zasuge-
rowała mu, aby raczej rozmawiał z generałem majorem
Richardem d’Alton (1732-1790), dowódcą dywizji au-
striackiej, która stała przed Tyńcem, lecz nie brała udzia-
łu w działaniach wojennych. Richard d’Alton, Irlandczyk
z pochodzenia, mając osiemnaście lat miał już stopień po-
rucznika w armii austriackiej. Odznaczył się w wojnie sied-
mioletniej, a w bitwie koło Kunnersdorf awansował na polu
walki na podpułkownika. W 1771 roku cesarzowa Maria
Teresa mianowała go generałem majorem. Jako Irlandczyk,
syn zniewolonego narodu przez Anglików, doskonale ro-
zumiał intencje konfederatów, a widząc ich bohaterstwo,
dostarczał im nawet żywności. Generał d’Alton przyjął
propozycję i w nocy z 12 na 13 lipca 1772 roku przysłał
do twierdzy porucznika Handla z dziesięcioma huzarami
z regimentu feldmarszałka Hadika oraz porucznika Grey-
habera wraz z kilkoma żołnierzami z regimentu pułkow-
nika Józefa Antoniego Mitrowsky’ego (1733-1808), który
szlify oficerskie zdobywał w czasie wojny siedmioletniej
i w 1761 roku odznaczył się w zdobyciu Świdnicy 4.
4
Sapieżyna Teofila, Z pamiętnika konfederatki księżnej Teofili z Jabło-
nowskich Sapieżyny (1771-1773), Kraków 1914, s.113-114
180

Wilkoński oddał im dowództwo i zawiadomił generała


Suworowa, że Tyniec znajduje się w rękach austriackich.
On jednak nie przyjął tego do wiadomości i rozkazał swoim
żołnierzom atakować twierdzę. Oczywiście konfederaci na-
tychmiast odpowiedzieli ogniem. Niezmordowany generał
atakował swymi gemajnami tak kilka razy, ponosząc straty.
Miał, jak widać, za nic życie swych żołnierzy.
W końcu zniecierpliwiony generał d’Alton kazał tręba-
czowi dać sygnał do wymarszu i na oczach zdumionego
generała rosyjskiego wraz ze swym wojskiem wkroczył do
Tyńca. Dopiero wtedy Suworow zwinął oblężenie i odma-
szerował ze swym oddziałem, jak niepyszny. Dostał potem
naganę od generała Bibikowa, że dał się Austriakom wypro-
wadzić w pole. Wilkoński przekazał dowództwu austriac-
kiemu sześć dział spiżowych, trzydzieści dział żelaznych,
trzysta kul armatnich, sto pięćdziesiąt cetnarów prochu.
Z twierdzy wyszło pięćset dwudziestu ośmiu obrońców.
W trakcie działań wojennych stu pięćdziesięciu żołnierzy
zmarło, trzydziestu uciekło, dwóch rozstrzelano, jednego
powieszono 5.
Potem generał d’Alton udał się do Wieliczki. Tam wy-
stępując w imieniu cesarzowej Austrii, zabronił dyrekcji
żup solnych kontaktowania się z władzami Rzeczypospo-
litej w Warszawie i wypłacania jakichkolwiek pieniędzy
bez jego zgody. Po kapitulacji 13 lipca 1772 roku załogi
Tyńca przed Austriakami polecił zostawić broń konfedera-
tom. Wojska austriackie ewakuowały ich do Skawiny, aby
zapobiec zemście Rosjan. Tym razem austriacki generał
okazał sympatię dla konfederatów. Ale potem nadrobił to
surowością i bezwzględnością wobec mieszkańców przy
zajmowaniu kolejnych terenów w Małopolsce.
Dzieje oblężenia Tyńca opisał Leander Stokłosiński, se-
kretarz kapituły Benedyktynów w Tyńcu i jej archiwariusz,

5
M. Kanior, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 112-113.
181

w dziele: Historia domestica seu narratio descriptores Ar-


miae Confederatorum hocce Archi Coenobio Tynencensi,
obejmującym lata 1764—1772.
Po heroicznych zmaganiach tynieckich została też ano-
nimowa pieśń konfederacka: Opisanie wygranej z Krako-
wem tynieckiej wojny 1771 r.
NIEKOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA

„Mości Pułaski przybywaj co prędzej


Bo będzie Tyniec i forteca w nędzy
Bez twej komendy heroiczny panie
W naszym obozie niedobrze się stanie
Już Moskwa przyszli, stawiają drabiny
Szturm przypuszczają od pierwszej godziny
Miny zasadzać zawsząd usiłują
Okropny widok śmierci deklarują
Bomby, granaty pewnie natężyli
Armaty w koło liczne wystawili
Pułków na skrzydłach okiem nie przeliczy
Z korpusu ziemia sobie folgi życzy
Gdy pod ciężarem właśnie się zaklęka
Paszcza kozacka na pożarcie czeka
Myślim, że życiem każdy z nas zapłaci
Gdy opuszczeni widzim się od braci
Tylko ku niebu podnosim swe oczy
Widzim, że pewna śmierć się ku nam toczy
Niskąd nadziei nie masz na te czyny
Od częstochowskiej chyba heroiny
Ta bohaterka nadzieje poprawia
Gdy Kaźmierz ku nam posiłki przystawia
Tej heroiny wielmożnej wzywamy
Ciebie z posiłkiem Kaziu wyglądamy
Już stupajkowie za zdrast swej carycy
Śmiało mur kruszą tynieckiej fortecy
Prawda, pomy sinieć my ich przywitali
Lecz miny straszne, co się stanie dalej
Przybył i nie sam; lecz ze sług Maryi
Od Częstochowy dał nam protekcyi
A gdy złączone już stanęły siły
Resztę Moskala szczęśliwie zgnębiły
Sześćgodzinny czas pokazał wiele
Jak snopy w polu, gdy burza wyścielę
Komenda roty rosyjskie rachuje
Tysiąc i drugi i sześćset brakuje
(Komendant wielki Walewski)
Komendant Wielki Walewski gorliwy
Z utraty ośmiu żal bierze cierpliwy
Mężnie stupajków, uciekają oni
Znaj Drewicz, znaj ty Szuwar omylony
Nie Bierzyński to głupi przekupiony
Który Grabowskich wywiódł z zagranicy
Grabił, rabował, zdzierał po próżnicy
Mamy dostatek niedostatkiem czynił
Zdradził w ostatku i duszę obwinił
Grabowscy sobie tuszyli zwycięstwa
Doczekali się od swoich przeklęctwa
Bo jak się w nasze komendy dostali
I z carycą się swoją pożegnali
Mówią, bogdajbyś sobakami władał
Za to, żeś nas zwiódł, z dobrego postradał
Kaźmierz zaś święty w Pułaskim Kaźmierzu
By nieprzyjaciel nie czynił puścizny
Wojuje, broni jak patron Ojczyzny
By nieprzyjaciel nie czynił puścizny
Waleczny walet wzajemnie Walewski
Bo w nim duch prawy, boski, nie królewski
Młody i niski, a mężnie wojuje
I Filistynów jak Dawid kastruje
Ratuje wiary, ojczyzny, wolności
Są mu podobni wszyscy w społeczności
W nich zmartwychwstali odważni Czarnieccy
Chodkiewicze i sławni Sobiescy.
Widzą w Pułaskim Dawida nowego
Co Goliata płoszy anielskiego
I Filistynom polskim łamie szyki
Wydaje zdrady i psuje fabryki
I Bóg nadzieja. Co Poniatowskiemu
Mamie służycie władyce swojemu
Polskę zdradzajcie i jawnie i skrycie
Szable Pułaskich na sobie ujrzycie
Poprawią sławy innych przekupionych
Królowa Polski doda im obrony” 1.

Tomasz Wilkoński wstąpił do armii austriackiej w stop-


niu kapitana. Potem za zasługi dla cesarstwa otrzymał order
od cesarzowej Marii Teresy, a także posiadłości Jaszczu-
rówkę i Mucharz.
5 sierpnia 1772 roku został opublikowany w Peters-
burgu traktat o podziale 1/3 Rzeczypospolitej między trzy
ościenne państwa.
18 sierpnia 1772 roku poddała się twierdza na Jasnej
Górze. 29 listopada 1772 roku kapitulowała ostatnia twier-
dza konfederacka: klasztor Karmelitów na górze Marymont
w Zagórzu, na południowy zachód od Sanoka. Zbudował
ją w 1710 roku Jan Adam Stadnicki. Twierdzę oblegał
pułkownik Drewicz. Konfederaci poddali się po pożarze,
który zniszczył zabudowania klasztorne, wyczerpaniu się
amunicji i zapasów żywności.
22 grudnia 1772 roku Michał Walewski, ostatni marsza-
łek konfederacji krakowskiej, jak oświadczył, pod wpływem

1
M. Konior, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009, s. 136.
szykan, jakie go zaczęły spotykać, postanowił podać do gro-
du warszawskiego reces od konfederacji. Warto przytoczyć
ten dokument: „Wynikające nader teraźniejsze okropne oko-
liczności gdy dały smutne obywatelów gorliwych o zaszczyt
wiary i wolności usiłowań skutki, gdy doświadczenie przy-
niosło, że głoszenie przez Generalność bezkrólewia dzisiej-
szy los srogi całemu przyśpieszyło krajowi, gdy na ostatek
niegodziwie dokonane rąk świętokradzkich zbójeckich na
osobą królewską targnienie się czystą intencją w ten zwią-
zek wchodzących w najhaniebniejsze wprawiło podejrzenie,
wieczną plamą Naród Polski królom swoim zawsze wiemy
przed całym obrzydziwszy światem, staje się tu straszność
ściągniona ogólnie ostatnią na kraj zgubą, postać rzeczy dla
mnie niżej podpisanego w szczególności, najnieszczęśliw-
szym dla ojczyzny wskroś przerażonego stanem, żałosnym
widowiskiem. I z tegoż to powodu, ażebym ku Majestato-
wi J. Króla Stanisława Augusta P.N.M. okazał wierność,
oświadczam tu najuroczyściej niniejszym moim recesem, iż
jako do tegoż aktu bezkrólewia nie tylko byłem powodem,
ani jakimkolwiek sposobem kontrybuowałem, tak tenże akt
in omnibus punctis et clausulis za nieważny mam, od niego
i w nim od wszystkich się pism i czynności powagą moją
stanu dotykających się i obrażających uchyputacji, zarzeka
się, że nigdy nie chciał bezkrólewia”.
Księżna Teofila Strzeżysława z Jabłonowskich Sapieży-
na (1742-1816), żona Józefa Sapiehy regimentarza wielkie-
go litewskiego, oświadczyła na to: „chociaż sto listów jego
pokazać można, że aż groził rekonfederacją Generalności,
jeśliby bezkrólewie promulgować nie chciało”. Michał Wa-
lewski rzeczywiście został poddany szykanom, ale przez
władze austriackie. Został bowiem zatrzymany w Cieszynie
wraz z Teodorem Dzierżbickim aż do uregulowania zobo-
wiązań finansowych konfederacji.
Kraków był zniszczony. Duża liczba kamienic uległa
całkowitemu zburzeniu. Część znajdowała się w ruinie.
186

Trzeba było wielu lat, aby odbudować miasto. W dodat-


ku garnizon rosyjski nadal znajdował się w Krakowie,
a więc był na jego utrzymaniu. Gdy zjawił się tutaj w lipcu
1778 roku podróżnik angielski William Coxe, stwierdził ze
zdumieniem, że przy każdej bramie miejskiej stoją poste-
runki rosyjskie, a z drugiej strony polskie.
W 1784 roku w Krakowie zjawił się Johann Georg
Adam Forster (1754—1794), Szkot z pochodzenia,
przyrodnik, etnolog, podróżnik, który wraz z Jamesem
Cookiem w czasie jego drugiej podróży odbył wyprawę
dookoła świata, wykładowca historii naturalnej na
uniwersytecie Collegium Carolinum w Kassel. Zdążał do
Wilna, aby objąć katedrę historii naturalnej w Szkole Głównej
Litewskiej. Ujrzawszy podwawelski gród, stwierdził:
„Kraków jest smutnym i opustoszałym miastem. Wszystkie
domy grożą zawaleniem, a żaden nie jest naprawiany. Na
Rynku i na kilku głównych ulicach widać jeszcze dobre domy,
pozostałe są jednak kiepskie. Wszystkie domy są od frontu
podziurawione kulami, od czasu gdy Rosjanie oblegali w tym
mieście konfederatów” 2.

***

Dalsze losy konfederatów były powikłane i splątane.


Część z nich wyemigrowała, część pogodziła się z królem,
a część odpokutowała walkę na zesłaniu w głębi Rosji.
Część zachowała patriotyczną postawę, walcząc w powsta-
niu kościuszkowskim, ale niestety część przeszła na pozycje
wrogie Rzeczypospolitej.
Piotr Paszkowski (ok. 1730-1772), uczestnik w 1734 ro-
ku walk konfederacji dzikowskiej, komisarz litewskiego
1
J.G. Forster, Dziennik podróży po Polsce, w: Polska Stanisławowska
w oczach cudzoziemców, t. 2, Warszawa 1963, s. 50; Dzieje Krakowa.
Kraków w wiekach XVI-XVIII, t. 2 , Kraków 1984, s. 552.
187

Trybunału Skarbowego, pułkownik buławy polnej Wiel-


kiego Księstwa Litewskiego, który w czerwcu 1769 roku
na wezwanie Kazimierza Pułaskiego przystąpił do kon-
federacji, został 29 czerwca regimentarzem konfederacji
brzeskiej, ale wkrótce wojska podpułkownika Drewicza
wypchnęły go do Prus. 6 września 1771 roku walczył koło
Bezdzieża, przyczyniając się do zwycięstwa konfederacji
wojsk litewskich Michała Ogińskiego. W czerwcu 1772
roku do Generalności doszła wiadomość o jego śmierci.
Antoni Piasecki od 30 września 1769 roku członek Rady
Najwyższej Generalności z ramienia województwa kra-
kowskiego, a od 1 lutego 1770 roku członek Komisji Skar-
bowej odmówił recesu od konfederacji, więc w czerwcu
1772 roku władze austriackie w Cieszynie aresztowały go.
Wypuszczony z więzienia udał się 27 lipca 1772 roku do
Bielska. Odtąd ślad po nim zaginął. Czyżby zamordowali
go „nieznani sprawcy”? Z racji swych funkcji mógł „za
dużo wiedzieć”.
Józef Zaremba zniechęcił się do konfederacji, widząc
bezsens dalszej walki w sytuacji, gdy wojska pruskie zaj-
mowały Wielkopolskę, zabraną przez Prusy traktatem
rozbiorowym. Po przegranej z wojskiem rosyjskim bitwie
koło Piotrkowa Trybunalskiego zdał dowództwo i ukorzył
się przed królem Stanisławem Augustem Poniatowskim,
a ten nadał mu starostwo nowosielskie. Uzyskał też patent
generała majora, ale do służby wojskowej nie wrócił. Wy-
brany z województwa sieradzkiego na sejm rozbiorowy
w 1773 roku, nie uczestniczył w nim do końca, ponieważ
przebywając w Rozprzy, uległ rozległym poparzeniem
w kąpieli w nowej, drewnianej hermetycznej wannie i zmarł
wskutek tego w 1774 roku. Jego sekretarz Jędrzej Kitowicz
(1727-1803), późniejszy kapłan, proboszcz parańi świętej
Katarzyny w Rzeczycy i autor niedokończonego Opisu oby-
czajów za czasów Augusta III, opisał w Pamiętnikach, czyli
historii polskiej dzieje konfederacji barskiej.
188

Biskup kijowski Józef Andrzej Załuski nie był wpraw-


dzie konfederatem, ale jego uwięzienie, podobnie jak Ka-
jetana Sołtyka i obu Rzewuskich, przyczyniło się do po-
wstania konfederacji. Skądinąd Bogu ducha winny, został
internowany przez pomyłkę. Znany był jako znakomity
historyk. Zmarł on w 1774 roku, mając 72 lata.
Teresa Ossolińska zmarła w 1776 roku, w wieku 65 lat,
w Rymanowie. Kiedyś uchodziła za jedną z najbogatszych
panien Rzeczypospolitej. Należało do niej Lesko i czter-
dzieści wsi, a także Chrzanów, Balin i inne miejscowości
w ziemi krakowskiej, oraz w ziemi sanockiej.
Christian Jungling zmarł w 1776 roku w Krakowie. Nie
miał żadnych kłopotów związanych z przynależnością do
konfederacji.
Jerzy August Wandalin Mniszech stracił zamek w Dukli
20 września 1772 roku, gdy zajęły go wojska austriackie.
Na „otarcie łez” został mianowany w 1773 roku kasztela-
nem krakowskim, a w 1776 roku członkiem Rady Niesta-
jącej. Zmarł w 1778 roku.
Wacław Rzewuski, drugi z porwanych do Kaługi na
rozkaz Nikołaja Repnina, został mianowany w 1773 roku
hetmanem wielkim koronnym, a w 1778 roku kasztelanem
krakowskim. Zmarł w rok potem, mając siedemdziesiąt
cztery lata.
Ignacy Bohusz na emigracji wydał rozprawę w Londy-
nie, potępiającą pierwszy rozbiór Polski: Examen du sys-
teme des Cours de Vienne Petersburg, et Berlin concemant
de Pologne. W 1778 roku pogodził się z królem i został
wybrany posłem na sejm z województwa smoleńskiego.
Zmarł wkrótce potem.
Kazimierz Pułaski, opuściwszy Rzeczpospolitą, udał się
na pruski Śląsk. 30 czerwca znalazł się w Dreźnie. 15 lipca
zjawił się w Altwasser (Wałbrzych), 15 sierpnia w Nysie,
a 15 października 1772 roku gościł w Nancy u generała
de Viomenila. Chciał wstąpić do armii francuskiej. Ale sta-
189

rania w tym kierunku nie przyniosły efektu. 16 sierpnia 1773


roku polski sąd skazał go na pozbawienie na wieki honorów
i czci oraz majątku, a także na karę śmierci przez ścięcie.
Gdy wybuchła wojna turecko-rosyjska, Pułaski chciał
wstąpić do armii tureckiej, ale sułtan nie zdecydował się na
przyjęcie go do służby. Widocznie pamiętał zbyt dobrze, ilu
kłopotów przysporzyli mu Michał Hieronim Krasiński, Jo-
achim Potocki, czy Szymon Kossakowski. Po powrocie do
Marsylii Pułaski przebywał sześć tygodni w więzieniu za
niezapłacone długi. Wiosną 1776 roku Beniamin Franklin
zarekomendował go George'owi Washingtonowi. Kazi-
mierz Pułaski popłynął do Ameryki i zaciągnął się do Armii
Kontynentalnej. 11 września 1777 roku uratował Washing-
tonowi życie w bitwie nad rzeką Brandywine. Mianowany
15 września 1777 roku generałem brygady i dowódcą ka-
walerii, a potem legionu; został ranny w bitwie o Savannah.
Zmarł z ran 11 października 1779 roku. Ten znakomity
i wręcz wybitny dowódca miał zaledwie trzydzieści trzy la-
ta! Po dwustu trzydziestu latach, 8 października 2009 roku,
obie izby Kongresu USA nadały mu honorowe obywatel-
stwo amerykańskie jako siódmej osobie na świecie.
Jan Kanty Ossoliński zmarł w 1780 roku. W tym
samym roku odeszli do wieczności także wrogowie
konfederacji: Aleksander Mustafa Korycki i Andrzej
Mikołaj Młodziejowski.
Michał Hieronim Krasiński po upadku konfederacji
wyjechał przez Bawarię do Szwajcarii. Brał udział w po-
ufnym spotkaniu Generalności w dniach 11-14 grudnia 1772
roku w Landshut, w Bawarii. Przywódcy konfederacji
jeszcze mieli nadzieję, że walka nie skończyła się, a, jak
wiadomo, nadzieja umiera ostatnia. Ale dalszych szans na
walkę na razie nie było. W styczniu 1773 roku Michał Hie-
ronim Krasiński udał się do Monachium. Od 9 kwietnia 1773
roku przebywał w Szwajcarii, w Schaffhausen, po-
tem w Rheinau w kantonie Zurych i w Baden w kantonie
190

Argovia. 29 listopada 1773 roku wydał w Undowie manifest


nieuznający postanowień sejmu rozbiorowego. W cztery
lata potem wrócił jednak do Polski. Zamieszkał w Tucho-
wiczu, dwanaście kilometrów od Łukowa, w województwie
lubelskim. Zmarł w 1786 roku. Był pradziadkiem poety
Zygmunta Krasińskiego.
Antoni Strzelbicki po upadku konfederacji dalej pełnił
swoją funkcję w Krakowie. Cieszył się protekcją chorąże-
go Bełtowskiego, a nawet prezydenta Krakowa, którego
podobno swego czasu ocalił z jakiejś opresji. Dostał miesz-
kanie w baszcie. Ale jednocześnie wraz z założoną przez
siebie bandą rabunkową dokonał serii napadów i zamierzał
obrabować księdza rektora. Zdemaskowany przez Żydów
został aresztowany i w 1782 roku skazany na śmierć przez
łamanie kołem. Ale skończyło się na szubienicy, ponieważ
profesorzy medycyny zażyczyli sobie jego ciało do celów
naukowych dla Theatrum Anatomicum.
Michał Jan Pac po upadku konfederacji udał się do
Francji. Protestował przeciw rozbiorom Polski. Zmarł
w 1787 roku w Lingolsheim koło Strasburga. Pozostawił
po sobie archiwum Generalności, przejęte przez francuskie
Ministerstwo Spraw Zagranicznych, ale tak na dobrą spra-
wę nie wiadomo, co się z nim stało.
Antoni Schutz (Szyc) wstąpił do armii rosyjskiej. Zo-
stał dowódcą pułku huzarów biało-cerkiewnych szefostwa
generała majora... Iwana Drewicza. A więc dwaj antagoni-
ści spotkali się pod jednym sztandarem. Niemiec i Węgier
w służbie carycy, skądinąd też Niemki! Pułk stacjonował
w Berdyczowie i Białej Cerkwi. Schutz uczestniczył w ko-
lejnej wojnie rosyjsko-tureckiej w 1787 roku i podobno
zginął na polu walki.
Michał Czarnocki po powrocie z zesłania w Kazaniu
zmarł prawdopodobnie w 1788 roku.
Biskup krakowski Kajetan Sołtyk na zesłaniu w
Kałudze grywał na flecie poprzecznym i szył czapki oraz
rękawice.
191

Zwolniony z zesłania w 1773 roku, wrócił do swej diece-


zji, witany entuzjastycznie przez społeczność krakowską.
Bezskutecznie przeciwstawiał się pierwszemu rozbiorowi
Polski. Król usiłował udobruchać go w 1779 roku Orderem
Świętego Stanisława. W końcu biskup popadł w melancho-
lię i obłęd. Król i Rada Nieustająca ubezwłasnowolniły go.
Zmarł w 1788 roku, mając siedemdziesiąt trzy lata.
W rok potem zmarł generał Jan Jerzy Grabowski. Po-
dobno po jego śmierci król Stanisław August Poniatowski
zawarł małżeństwo morganatyczne z jego żoną Elżbietą.
W tym też roku zmarł biskup Franciszek Potkański.
Książę Karol Radziwiłł przebywał na emigracji, z której
wrócił w 1777 roku. Zarządzał swą ordynacją i organizował
wystawne przyjęcia. Zmarł w 1790 roku.
Książę Józef Sapieha po upadku konfederacji wy-
jechał z żoną Teofilą do Strasburga, a potem do Paryża.
W 1777 roku wrócił jednak do Polski. Nie odegrał już żad-
nej roli politycznej. Zmarł w 1792 roku.
Józef Miączyński 11 marca 1772 roku zwrócił się do
króla Stanisława Augusta Poniatowskiego z prośbą o wy-
baczenie. W grudniu 1773 roku ogłosił reces od konfe-
deracji. W 1775 roku został mianowany fligel-adiutantem
króla. Mimo posiadania sporego majątku popadł w długi
i w 1778 roku był już tak zrujnowany, że sprzedał dobra
i w listopadzie 1779 roku znalazł się w Paryżu. Poślubił
Marię Franciszkę Chabetaux, zamożną kobietę, ale w 1783
roku znowu popadł w tak wielkie zadłużenie, że trafił do
więzienia, skąd uciekł do Belgii. Wreszcie dostał spadek po
matce, dzięki czemu spłacił długi i mógł wrócić do Francji,
gdzie mieszkał w St. Madur nad Mamą, blisko Paryża. Po-
parł rewolucję. Przypisywano mu, że to on 15 lipca 1789
roku zburzył Bastylię, kierując ogniem artylerii ostrzeliwu-
jącej więzienie. 7 lutego 1792 roku zgłosił się jako oficer
do Ministerstwa Wojny i sformował legion. Przez pewien
czas dowodził Legionem Ardennes. 25 maja 1792 roku
192

otrzymał awans na generała brygady, a potem feldmarszał-


ka (marechal de camp). Organizował strzelców konnych
zupełnie nową formację w wojsku francuskim. Został do-
wódcą dywizji nadreńskiej, a potem korpusu. Wziął udział
w kampanii belgijskiej i odwrocie na Akwizgran 2 marca
1793 roku. W sierpniu 1792 roku naczelnym dowódcą armii
francuskiej został generał Dumouriez, który cenił talent
wojskowy Miączyńskiego i mianował go komendantem
garnizonu Sedan. Ale generał szykował rojalistyczny za-
mach stanu, a Miączyński został uznany za jednego z jego
uczestników. 4 kwietnia 1793 roku znalazł się w więzieniu.
Nadzwyczajny Trybunał Rewolucyjny skazał go na śmierć
i 22 maja 1793 roku i Miączyński trafił na gilotynę.
Adam Szaniawski po powrocie z zesłania w Kazaniu
żył jeszcze dwadzieścia lat. Wycofał się jednak z życia pu-
blicznego. Zmarł w 1793 roku.
Szymon Juda Marcin Kossakowski chciał walczyć
w armii tureckiej i nawet wraz z Pułaskim popłynął do
tego kraju. Ale ostatecznie pogodził się w 1775 roku z kró-
lem. W latach 1786-1788 zasiadał w Radzie Nieustającej.
W 1790 roku mianowany generałem majorem walczył
w szeregach armii rosyjskiej na Bałkanach przeciw Im-
perium Osmańskiemu. W 1791 roku spotkał się w Jassach
z Sewerynem Rzewuskim i Szczęsnym Potockim. Zaczęli
spiskować przeciw proponowanym reformom i nowej kon-
stytucji. Stali się ojcami konfederacji targowickiej. Kossa-
kowski posunął się jeszcze dalej. Udzielił generałom ro-
syjskim wiele cennych informacji o reformującej się armii
polskiej. W 1792 roku został dowódcą korpusu rosyjskiego,
wkraczającego do Rzeczypospolitej od Połocka. Gdy ar-
mia rosyjska zajęła Wilno, ogłosił się hetmanem polnym
litewskim. Sugerował nawet przyłączenie Litwy do Rosji
jako udzielnego księstwa. Ale w styczniu 1793 roku, gdy
wojska pruskie wkroczyły do Wielkopolski, ostro zapro-
testował i groził zwołaniem pospolitego ruszenia. Nawet
193

władze rosyjskie wpadły wtedy w popłoch. W tym samym


roku został hetmanem wielkim litewskim. Miał pecha, że
przebywał w Wilnie, gdy 24 kwietnia 1794 roku wybuchło
tam powstanie. Został aresztowany przez powstańców i wy-
wleczony ze swego pałacu w żółtym szlafroku. W dzień
później zawisnął na szubienicy przed ratuszem.
Ignacy Potocki po opuszczeniu kraju znalazł się w Mo-
nachium. Brał udział w obradach kierownictwa konfederacji
w dniach 11—14 grudnia 1772 roku w Landshut w Bawarii.
Potem przebywał w Strasburgu, Dreźnie, Rzymie, Paryżu.
W 1782 roku rozwiódł się z żoną Karoliną i wybrał życie
duchowne w eremie Monteluco. W 1790 roku został pro-
boszczem w Kazimierzy Małej. Zmarł w 1794 roku. Miał
pięćdziesiąt sześć lat.
Michał Wielhorski, przebywając jako przedstawiciel
konfederacji w Wersalu, poznał Gabriela Mably’ego i Jeana
Jacąuesa Rousseau. Pierwszy z jego inspiracji napisał trak-
tat O rządzie polskim, drugi — O przywróceniu dawnego
rządu. W 1776 roku pogodził się z królem i wrócił do kraju.
Został jednak poddanym austriackim. Zmarł w 1794 roku.
W tym samym roku po powrocie z Syberii zmarł także
w Krakowie Rajmund Korytowski.
Andrzej Skilski został komendantem powiatu garwo-
lińskiego w powstaniu kościuszkowskim. Dalsze jego losy
są nieznane.
Joachim Potocki w styczniu 1773 roku znalazł się
w Monachium, potem w Wenecji, Weronie i Vincenzie.
W 1779 roku wrócił jednak do kraju. Zamieszkał w miej-
scowości Morachwa, w województwie bracławskim. Oże-
niony dwa lata wcześniej z Anną Salomeą Grocholską,
młodszą odeń o pół wieku, zmarł w 1791 roku w Mora-
chwie. Wkrótce o wdowę zaczął się ubiegać... Tadeusz
Kościuszko. Ale nic z tego nie wyszło.
Biskup Adam Stanisław Krasiński przebywał od czerw-
ca 1772 roku w pałacu w Koszęcinie, należącym do rodziny
194

Sobków na ówczesnym Śląsku pruskim. 3 października


1772 roku porwali go Kozacy, gdy przebywał w Łubni-
cach nad Prosną, koło Wielunia. Został odstawiony przez
nich do Warszawy, ale 12 grudnia 1772 roku zwrócono mu
wolność. Pogodził się z królem. W 1780 roku został prze-
wodniczącym Sądu Sejmowego. Funkcję tę pełnił w latach
1782, 1784 i 1786. Zamieszkał w Zegrzu w obecnej gminie
Serock, należącym wówczas do Krasińskich. W 1787 roku
zajął się przebudową twierdzy w Kamieńcu Podolskim.
Jako przewodniczący Deputacji do Formy Rządu wziął
udział w pracach nad Ustawą Zasadniczą, czyli Konsty-
tucją 3 maja. 9 stycznia 1790 roku ogłosił drukiem List
o sukcesji tronu, a 30 lipca tegoż roku wniósł pod obrady
sejmu „Projekt do formy rządu”. Pierwszy złożył podpis
na tekście konstytucji. Po drugim rozbiorze jego diecezja
znalazła się w obrębie Rosji. Przeciwstawił się konfederacji
targowickiej i poparł insurekcję kościuszkowską. Zmarł
w 1800 roku w Krasnem koło Ciechanowa, należącym do
rodu Krasińskich.
Piotr Potocki, zwolniony z zesłania w Kazaniu, opuścił
miasto 1 lutego 1774 roku. Udał się do Drezna, po czym
wrócił do kraju. Otrzymał od króla starostwo babińskie.
Został też kasztelanem lubelskim, członkiem Sądu Asesor-
skiego Koronnego. Poparł Konstytucję 3 maja. Przymuszo-
ny do przystąpienia do konfederacji targowickiej, w końcu
1793 roku zerwał z nią i przyłączył się do sprzysiężenia pa-
triotycznego w Warszawie. Tadeusz Kościuszko mianował
go generałem majorem milicji województwa lubelskiego.
Został członkiem Wydziału Skarbowego Rady Zastępczej
Tymczasowej, potem pełnomocnikiem Rady Najwyższej
Narodowej na województwo lubelskie. Organizował po-
wstanie na tamtym terenie. Po rozbiorach zamieszkał w Lu-
belskiem. Latem 1797 roku wyjechał do Włoch na reasump-
cję Sejmu Czteroletniego w Mediolanie, ale jego obrady nie
doszły jednak do skutku. Znalazł się na liście podejrzanych
195

o uczestnictwo w spiskach, sporządzonej przez austriacką


Komisję Śledczą w Krakowie. Zmarł po 1800 roku.
Rafał Tarnowski został generałem majorem wojsk ko-
ronnych i kawalerem Orderu Świętego Stanisława Bisku-
pa Męczennika. Ale mimo to nadal pozostawał patriotą.
W czasie insurekcji kościuszkowskiej pełnił funkcję prze-
wodniczącego Komisji Porządku ziemi stężyńskiej i po-
wiatu garwolińskiego. Zmarł w 1803 roku.
W 1810 roku zmarła Elżbieta Grabowska. Podobno po
śmierci męża potajemnie poślubiła Stanisława Augusta Po-
niatowskiego, z którym miała czterech synów i córkę. Król
zafundował jej pałac na Rozdrożu, naprzeciwko Zamku
Ujazdowskiego. I znowu podobno, to ona namówiła go do
przystąpienia do konfederacji targowickiej. Opiekowała się
nim w czasie jego zesłania w Petersburgu. Po jego śmier-
ci wróciła do Warszawy. Zmarła w wieku sześćdziesięciu
dwóch lat. Mszę żałobną celebrował prymas.
Seweryn Rzewuski po powrocie z Kaługi otrzymał
godność hetmana polnego koronnego. W 1793 roku zo-
stał doradcą wojskowym konfederacji targowickiej. Sąd
Najwyższy Kryminalny w Warszawie w czasie insurek-
cji kościuszkowskiej skazał go na karę śmierci, wieczną
infamię i konfiskatę majątku. Na swe szczęście Seweryn
Rzewuski mieszkał wtedy w Wiedniu. Zmarł w 1811 roku
w tym mieście, mając 68 lat.
Piotr Franciszek Potocki po upadku konfederacji wyje-
chał do Niemiec. Potem wrócił do kraju. W 1788 roku został
posłem do Wysokiej Porty. Po upadku insurekcji wyjechał
do Włoch, gdzie współpracował z dowództwem Legionów
dowodzonych przez generała Jana Henryka Dąbrowskiego.
W 1796 roku wrócił do kraju po amnestii ogłoszonej przez
cara Pawła I, a w 1812 roku został marszałkiem szlachty
guberni kijowskiej. W 1825 roku za działalność w Towa-
rzystwie Patriotycznym był więziony w Kijowie. Zmarł
196

w cztery lata później w Berdyczowie, mając osiemdziesiąt


cztery lata.
Claude Gabriel de Choisy po roku pobytu na zesłaniu
w Smoleńsku został zwolniony dzięki interwencji posła
francuskiego w Wiedniu, znanego nam już hrabiego Fran-
coise Michela Duranda de Distroff, a także Denisa Dide-
rota (1713-1784). Ten znakomity pisarz, filozof, twórca
i redaktor naczelny Encyklopedii Francuskiej, której
przygotowanie właśnie kończył, początkowo zwolennik
absolutyzmu oświeconego, stał się potem wprawdzie prze-
ciwnikiem despotyzmu i tyranii, ale jego starania o uwol-
nienie francuskich jeńców trafiły jednak na podatny grunt.
Widocznie caryca Katarzyna II uznała, że nie ma sensu
trzymać ich u siebie w niewoli. Dzięki temu de Choisy
wrócił do ojczyzny. Ale już w 1781 roku udał się do ko-
lonii angielskich w Ameryce Północnej jako jeden z wy-
sokich oficerów legionu, utworzonego w 1780 roku pod
dowództwem generała Jana Baptysty Donatien de Vimeur
hrabiego de Rochambeau, składającego się z tysiąca stu
dziewięćdziesięciu sześciu żołnierzy (fizylierzy, grenadie-
rzy i strzelcy konni). Była to legia międzynarodowa. Ponad
trzydzieści procent stanowili Francuzi z różnych krain Fran-
cji, ale najwięcej z Alzacji i Lotaryngii, ponadto Niemcy
ze wszystkich państw Cesarstwa Rzymskiego Narodu Nie-
mieckiego, Szwedzi, Anglicy, Irlandczycy, a także — jakże
by inaczej — Polacy. Żołnierze legionu mówili ośmioma
językami, ale komenda była w języku niemieckim. Osta-
tecznie dowództwo nad legionem objął generał Armand
Louis de Gontaut, książę de Lauzum. Wcześniej dowodził
on ekspedycją wojskową, która zdobyła dla Francji Sene-
gal. Po zawarciu 6 lutego 1778 roku traktatu o przyjaźni
między Francją i Stanami Zjednoczonymi legion księcia de
Lauzum szykował się w Bretanii do inwazji na Anglię, ale
ostatecznie udał się za Atlantyk. Tam jego żołnierze zasły-
nęli w bitwach pod Yorktown i innych ważnych starciach
197
w obronie amerykańskiej rewolucji. Nazywano ich „dia-
błami biblijnymi” W 1791 roku de Choisy został miano-
wany generałem lejtnantem. Dowodził od 26 października
1791 roku do 19 marca 1792 roku wojskami francuskimi,
tłumiącym rozruchy zwolenników papiestwa w Avignonie,
który dotychczas stanowił eksterytorialną enklawę, należą-
cą do Państwa Kościelnego. W wyniku działań cywilnych
komisarzy rządu republikańskiego Avignon został włączony
do Francji. Generał de Choisy zmarł w 1800 roku.
Antoine Charles de Houx, baron Viomenil, wróciwszy
do Francji wydał: Wspomnienia listy i raporta urzędowe
barona de Viomenila wysłannika rządu francuskiego do
Jeneralności Konfederacji Barskiej w latach 1771-1772.
Dzieje oblężenia zamku krakowskiego urzędowo prowadzo-
nego przez pana Galiberta oficera francuskiego w służbie
konfederacji barskiej. Po powrocie do Francji wyjechał
wraz z generałem Rochambeau do kolonii angielskich
w Ameryce Północnej, gdzie został jego zastępcą, a potem
dowódcą korpusu w wojnie o niepodległość Stanów Zjed-
noczonych. Walczył pod Yorktown. W 1781 roku został
mianowany generałem lejtnantem, a po powrocie do Fran-
cji w 1783 roku — gubernatorem La Rochelle. 10 sierp-
nia 1792 roku bronił wraz z gwardią szwajcarską pałacu
Tuileries w Paryżu, gdy rozwścieczony motłoch wdarł się
w poszukiwaniu króla Ludwika XVI i wymordował
gwardzistów. W czasie tych rozruchów generał de Viomenil
został ranny w kolano i na czas ukryty przez przyjaciół przed
linczem motłochu, ale na skutek złego leczenia wystąpiły
powikłania i wkrótce zmarł.
W 1796 zmarł o. Stefan Gidlewski, archiwista, biblio-
tekarz, gwardian, kustosz, magister nowicjuszy, autor kro-
niki klasztoru Reformatów, w której opisywał wydarzenia
w okresie konfederacji barskiej w Krakowie.
Kajetan Miączyński (1751—1801), brat Józefa i
rotmistrz w jego dywizji, okazał się po latach
targowiczaninem.
198

Mianowany generałem lejtnantem i szefem siódmego re-


gimentu pieszego, zwalczał powstanie kościuszkowskie
i został ujęty przez powstańców we Lwowie, ale koniec
powstania sprawił, że nie został skazany. Mianowany ge-
nerałem rosyjskim, zmarł w 1801 roku.
Michał Kolumna Walewski otrzymał w 1778 roku Order
Świętego Stanisława Biskupa Męczennika i został w 1779
roku szambelanem królewskim, a w 1785 roku — woje-
wodą sieradzkim. W tym samym roku został odznaczony
Orderem Orla Białego, w 1789 roku otrzymał nominację na
rotmistrza kawalerii narodowej. Wybrany posłem na Sejm
Czteroletni zgłosił wniosek o powiększenie armii polskiej
do stu tysięcy. Ale w 1793 roku został konsyliarzem konfe-
deracji generalnej koronnej targowickiej. Potem wyjechał
do Galicji. W 1805 roku zmarł.
Francois Augustę Thesby de Belcour przebywał trzy
lata na zesłaniu w Tobolsku. Został zwolniony w 1773 ro-
ku i udał się do ojczyzny. Czy korzystał z pomocy swe-
go przyjaciela Boungaville’a, który pełnił wtedy funkcję
sekretarza króla Ludwika XV i był „na fali” po wydaniu
Voyage autour du monde par lafregate de roi La Boluse et
laflute L’Etoile? Niewykluczone, że inspirowany przezeń
Thesby de Belcour napisał Relation ou journal d’un officier
francais au sernice de lat Confederation de Pologne pris
par lers Russes et relegue en Siberie. Wydał ją w 1776 roku
w Amsterdamie. Relacja została także przetłumaczona na
język niemiecki. W tym samym roku Thesby de Belcour
wrócił do Rzeczypospolitej i wstąpił do regimentu biskupa
wileńskiego Ignacego Jakuba Massalskiego (1727-1794).
Należał do wileńskiej loży wolnomularskiej „Dobry Pa-
sterz”. 11 września 1789 roku został mianowany pułkow-
nikiem i dowódcą dziesiątego regimentu pieszego wojsk
koronnych, którego szefem był Ignacy Działyński. Regi-
ment ten stacjonował w koszarach ujazdowskich w Warsza-
wie. W 1790 roku Thesby de Belcour uzyskał indygenat.
199

Ale oskarżony o fałszowanie raportów o stanie regimentu,


został zdegradowany przez Komisję Wojskową. Decyzję
tę anulowała... konfederacja targowicka i przywróciła go
do czci.
Michał Dzierżanowski, widząc koniec konfederacji,
udał się 28 maja 1772 roku do Wiednia. Tam złożył przy-
sięgę wierności cesarzowi Józefowi II. Wkrótce zasłynął
jako dusza wiedeńskiego towarzystwa. Ogromnego wzrostu
i tuszy z upudrowaną fryzurą zwracał powszechną uwa-
gę. Lubił snuć opowieści ze swego bogatego życia wobec
możnych tego świata. Spotykano go na salonach księcia
Liechtensteina, przyszłego prymasa Czech, biskupa Alo-
isa Josefa Krakowsky’ego von Kolowrat (1759-1833),
kanclerza Wenzla Antona Kaunitza (1711—1792), a nawet
w pałacu cesarskim. Podobno cesarz Józef II uwielbiał jego
opowieści. Z jego opowieści korzystał Claude Carloman
Rulhiere (1734-1791), autor Historii anarchii w Polsce.
Dzierżanowski przyjaźnił się też z rzekomym księciem Al-
banii Stefanem Castriotto Zanovichem (1751-1786), który
miał spotkać się z Karolem Radziwiłłem w Dubrowniku
i tam namawiał go do powrotu do kraju. Dzierżanowski
zmarł w 1808 roku.
Franciszek Stadnicki gospodarował w swych dobrach.
Miał siedemnaście kluczy, a wśród nich posiadłości w Ry-
manowie i Dukli na Podkarpaciu. Zmarł w 1810 roku.
W rok potem w Przecławiu odszedł po burzliwym życiu
w wieku 73 lat Jerzy Marcin Lubomirski.
Franciszek Sułkowski, do 1789 roku szef szóstego re-
gimentu pieszego łanowego, po rozbiorach feldmarszałek
austriacki, zmarł w 1814 roku.
Teofila Sapieżyna rozwiodła się z mężem i poświęciła
hodowli psów. Zmarła w samotności w 1816 roku.
Franciszek Ignacy Narocki (1690-1816) przystąpił do
konfederacji 14 lutego 1769 roku jako pisarz marszałka
Felicjana Stępowskiego. Wpadł do niewoli 22 kwietnia
200

1772 roku w Kętach, zagarnięty przez podjazd rotmistrza


Czerwniakowa z dywizji generała majora Suworowa.
Zesłany do Kazania, a potem do Tobolska wrócił w 1774 ro-
ku na mocy amnestii. W 1807 roku dostąpił zaszczytu au-
diencji u cesarza Napoleona Bonaparte. Doczekał utworze-
nia Królestwa Kongresowego. Zmarł, mając 126 lat!
Franciszek Krzysztof Kellermann po powrocie do Fran-
cji został generałem brygady armii francuskiej, a w 1792 ro-
ku dowódcą Armii Metzu, osłaniającej Alzację. Wyróżni!
się w bitwie pod Valmy, potem odbił twierdze Verdun
i Longwy. Został potem dowódcą Armii Alp i oblegał Lyon,
po czym wypchnął wojska Piemontu z granic Francji. Ja-
kobini uznali go jednak za niepewnego politycznie i uwię-
zili. Przesiedział w więzieniu trzynaście miesięcy, aż do
upadku rządów jakobińskich. Potem został inspektorem
Armii Holandii. W 1804 roku cesarz Napoleon mianował
go marszałkiem Francji i nadał mu tytuł księcia Valmy. Ale
mimo to w 1814 roku stanął po stronie Burbonów. Został
członkiem Izby Parów. Zmarł w 1820 roku.
Karol Dumouriez po przybyciu do Francji musiał sta-
wić się przed pierwszym ministrem Emanuelem Arman-
dem de Richelieu, księciem d’Aigullon (1720-1782), któ-
ry negatywnie ocenił jego działalność w Polsce i osadził
w Bastylii. Gdy w 1774 roku król Ludwik XVI wstąpił
na tron, kazał go zwolnić. Dumouriez wrócił do wojska
w randze generała majora i w 1778 roku został mianowany
komendantem twierdzy portu w Cherbourgu, w Norman-
dii. Po dziesięciu latach awansował na marszałka polne-
go (marechal de camp). Po wybuchu rewolucji stanął po stronie
Republiki, poparł jakobinów i został mianowany
komendantem twierdzy w Nantes. W czerwcu 1791 roku
awansował na generała dywizji. Opuścił jakobinów, prze-
szedł do klubu żyrondystów i został ministrem spraw za-
granicznych. Doprowadził do wybuchu wojny z Austrią
20 kwietnia 1792 roku, która rozpoczęła cykl wojen Francji
201

z państwami europejskimi, trwających aż do 1815 roku.


10 sierpnia 1792 roku Marian Lafayette, ówczesny minister
wojny chciał dokonać zamachu stanu, ale Zgromadzenie Na-
rodowe odebrało mu dowództwo nad armią, więc 10 sierp-
nia 1792 toku przeszedł z całym swym sztabem na stronę
Austrii. Wtedy generał Dumouriez przejął dowództwo nad
armią i 6 listopada 1792 roku pokonał wojska austriackie
w bitwie koło Jemappes. Po straceniu króla Ludwika XVI
i przegranej bitwie koło Neerwindem w 1793 roku areszto-
wał ministra wojny i czterech komisarzy Konwentu Naro-
dowego, którzy chcieli odebrać mu władzę. Przekazał ich
Austriakom, po czym wezwał wojsko do marszu na Paryż
i obalenia rządu jakobinów. Wojsko jednak nie stanęło za
nim, więc on również uciekł do Prusaków. Znał plany po-
wstańcze Tadeusza Kościuszki, który wcześniej je ujawnił
mu, licząc na pomoc Francji. Dumouriez przekazał te plany
dowództwu pruskiemu, a ono władzom rosyjskim. Dalsze
jego życie, to służba wrogom Francji, a więc na rzecz Rosji
i Wielkiej Brytanii. Musiała ona być bardzo owocna, skoro
admirał Horatio Nelson załatwił mu pensję na stanowisku
doradcy parlamentu brytyjskiego. Dumouriez zmarł w 1823
roku w Turville Park koło Henley, nad Tamizą.
Nikołaj Repnin po odwołaniu go z funkcji ambasadora
w Polsce w czerwcu 1769 roku za to, że nie zapobiegł po-
wstaniu konfederacji barskiej, został przydzielony do sztabu
armii generała Piotra Rumiancewa i wziął udział w wojnach
z Turcją, w wyniku których utraciła ona Krym. W między-
czasie pełnił funkcję ambasadora w Istambule. W 1793 ro-
ku został generałem gubernatorem w Rydze. W rok potem
nominalnie dowodził armią rosyjską w walce z insurekcją
kościuszkowską, potem był generał-gubematorem ziem li-
tewskich, zabranych po trzecim rozbiorze Polski, a 25 listo-
pada 1795 roku napisał akt abdykacji Stanisława Augusta
Poniatowskiego. Zmarł w wieku sześćdziesięciu siedmiu
lat w 1801 roku, w Rydze.
202

Z oficerów rosyjskich walczących przeciw konfedera-


cji barskiej godne uwagi wydają się losy Iwana Drewicza
i Karla Gustava von Rönne. Pierwszy nabył w 1773 roku
posiadłość koło Witebska. W latach 1773—1775 walczył
w randze brygadiera przeciw powstańcom Jemieliana Pu-
gaczowa. W 1775 roku awansował na generała majora.
Zmarł w 1783 roku, choć niektóre źródła podają, że około
1800 roku 3.
Miał syna Fiodora (1767-1816), oficera rosyjskiego,
walczącego w armii feldmarszałka Aleksandra Suworowa
przeciw powstaniu kościuszkowskiemu, a potem generała
majora w czasie wojen napoleońskich.
W 1782 roku caryca Katarzyna II awansowała Karla
Gustava von Rónne na generała lejtnanta. Widocznie nie
zaszkodziły mu oskarżenia o łupiestwo w Wielkopolsce.
Zmarł w cztery lata później.

***

Zwłoki poległych żołnierzy rosyjskich w czasie szturmu


na Kraków 21 czerwca 1768 roku zostały pochowane wów-
czas w ogrodzie Steinkellera, obecnym Parku Strzeleckim
(między ulicami Lubicz, Topolową i Zygmunta Augusta).
Po poszerzeniu granic Krakowa w 1837 roku władze mia-
sta przeniosły zwłoki na plac Ariański (między obecnymi
ulicami Długą i Krowoderską). Na ich grobie stanął ka-
mienny krzyż. Ale w 1889 roku przy kolejnej rozbudowie
Krakowa plac Ariański w czasie regulacji krakowskich ulic
musiał zostać uporządkowany. W związku z tym zwłoki
poległych przed ponad stu laty Rosjan należało znowu
przenieść. Dokąd? Sprawą zainteresowała się ambasada
rosyjska w Wiedniu. Przedstawiciele władz rosyjskich wy-
razili gotowość zabrania szczątków poległych. Prezydent

3
K. Estreicher. Bibliografia polska, t. 19, cz. 3, s. 257.
203

Krakowa dr Feliks Szlachtowski zgodził się na to i ceremo-


nia wydobycia kości z grobu odbyła się 3 maja 1889 roku.
Prasa ówczesna podkreślała, że stało się to w znamienną
rocznicę dziewięćdziesięciosiedmio-lecia uchwalenia Kon-
stytucji 3 maja. Przypadek? Zapewne. W imieniu władz
rosyjskich zgłosił się kapitan Adaridyn z biura attache woj-
skowego. Towarzyszył mu austriacki kapitan sztabu Mi-
kuliczyn. W ceremonii uczestniczyli: drugi wiceprezydent
Krakowa dr Schmidt oraz przedstawiciele komisji policyj-
no-sanitamej, fizyk miejski dr Jan Buszek, dyrektor biura
budownictwa miejskiego Janusz Niedziałkowski, sekretarz
magistratu krakowskiego Franciszek Skrzyniarz i inspektor
ekonomatu miejskiego Teodor Kułakowski. Obok krzyża
ustawiono metalową trumnę. Grabarze miejscy najpierw
wydobyli krzyż, który tkwił w ziemi na głębokości metra,
a później kości, czaszki i szczątki kilku szabel.
Kapitan Adaridyn stwierdził, że takie szable nosili ofice-
rowie rosyjscy sto lat temu. Czaszki dobrze się zachowały.
Ale która należała do dowódcy? Oczywiście ciągle mnie-
mali, że był nim podpułkownik Panin. Czaszki oczyścił
profesor UJ dr Stopczyński. Wtedy okazało się, że jedna
czaszka ma zgruchotaną kość poniżej oka po lewej stronie,
przez co widoczna była głęboka jama. „Z poprzedniego
opisu współczesnego świadka poznać można, że była to
czaszka Panina, którego Marcin Oracewicz celnym strza-
łem położył, wpakowawszy mu kulę ze sztućca w zęby.
Czaszka ta należała do osoby starszej. U drugiej czaszki,
należącej do osoby młodszej zęby zachowały się wybor-
nie i przy tym silne i piękne”. Znalezione czaszki i kości
złożono do trumny, którą po opieczętowaniu przeniesiono
do ujeżdżalni wojskowej koło fortu mogilskiego (obecnie
mieści się tam Opera Krakowska).
Szczątki szabel i krzyż kamienny zabrał kapitan Ada-
ridyn i przewiózł je z ujeżdżalni na dworzec kolejowy, co
nastąpiło o godzinie czwartej po południu w obecności
204

wojskowych i prezydenta miasta dr Feliksa Szlachtow-


skiego 4.
Nie ma więc grobu żołnierzy rosyjskich z czasów konfe-
deracji barskiej, ale za to blisko miejsca, gdzie zostali naj-
pierw pochowani, widnieje pomnik Marcina Oracewicza,
a na pamiątkę tego wydarzenia Bractwo Kurkowe w Kra-
kowie ufundowało wyróżnienie Guz Oracewicza.

4
H. Chmiel, Marcin Oracewicz mieszczanin krakowski,
Kraków 1897, s. 21-22.
BIBLIOGRAFIA

Polski Słownik Biograficzny, Kraków 1935—2013: Franciszek August


Thesby de Belcour, t. I, s. 403-404 (Władysław Konopczyński),
Józef Bierzyński, t. II, s. 286 (Władysław Konopczyński). Aleksandra
Branicka, t. II, s. 393-396 (Henryk Mościcki). Franciszek Ksawe-
ry Branicki, t. II, s. 398-401 (Władysław Konopczyński). Michał
Czarnocki, t. III. s. 229-230 (Władysław Konopczyński), Michał
Dzierżanowski, t. VI, s. 159 (Władysław Konopczyński). Kajetan
Giżycki, t. VII, s. 23 (Władysław Konopczyński), Elżbieta Grabow-
ska, t. VIII, s. 475-476 (Włodzimierz Dzwonkowski i Stanisław
Wasilewski), Jan Grabowski, t. VIII, s. 494-495 (Władysław Ko-
nopczyński). Marek Jandołowicz, t. X. s. 499-501 (Wacław Szczy-
gielski), Christian Józef Jungling, t. XI, s. 328 (Mirosław Francie),
Józef Mustafa Korycki, t. XIV. s. 136-137 (Wacław Szczygielski).
Szymon Kossakowski, t. XIV, s. 288-293 (Władysław Konopczyń-
ski), Adam Krasiński, L XV, s. 160-166 (Wacław Szczygielski).
Michał Hieronim Krasiński, t. XV, s. 190 (Wacław Szczygielski).
Jan Kuźma, t. XVI, s. 322-323 (Wacław Szczygielski), Jerzy Marcin
Lubomirski, t. XVIII. s. 34-38 (Wacław Szczygielski). Józef Mią-
czyński, s. 559-562 (Wacław Szczygielski). Kajetan Miączyński.
s. 562-564 (Wacław Szczygielski), Andrzej Mikołaj Młodziejawski,
t. XXI, s. 428-432 (Wiesław Muller i Wacław Szczygielski). Jerzy
Wandalin Mniszech, U XXI, s. 473 (Marian Czapliński). Józef Mni-
szech, t. XXI, s. 478-480 (Hanna Dymnicka-Wołoszyńska i Ryszard
W. Wołoszyński). Antoni Morzkowski. t. XXII. s. 25-28 (Wacław
Szczygielski), Teresa Ossolińska, t. XXIIV. s. 387-388 (Wacław
Szczygielski), Jan Kanty Ossoliński, t. XXIV. s. 410-412 (Wacław
Szczygielski). Michał Jan Pac. t. XXIV, s. 729 (Wacław Szczy-
gielski). Piotr Paszkowski, t. XXV. s. 308 (Zofia Zielińska). Antoni
Piasecki. t. XXV. s. 772-774 (Zofia Zielińska). Andrzej Poniatowski,
208

t. XXVII, s. 412-420 (Emanuel Rostworowski), Kazimierz Ponia-


towski, t. XXVII, s. 444-453 (Zofia Zielińska), Michał Poniatowski,
t. XXVII, s. 455-471 (Zofia Zielińska), Stanisław August Ponia-
towski, t. XLI, s. 618-619 (Jerzy Michalski), Franciszek Potkański,
t. XXVn, s. 722-724 (Wanda Bączkowska i Władysław Szczygiel-
ski), Ignacy Potocki, t. XXVIII, s. 1—17 (Wacław Szczygielski),
Joachim Karol Potocki, t. XIX, s. 50-57 (Wacław Szczygielski),
Piotr Potocki, t. XXVII, s. 124-127 (Wacław Szczygielski), Tade-
usz Przyłuski, t. XXIX, s. 213-214 (Wacław Szczygielski), Fran
ciszek Pułaski, t. XXIX, s. 371-379 (Wacław Szczygielski), Józef
Pułaski, t. XXIX, s. 380-386 (Wacław Szczygielski), Kazimierz
Pułaski, t. XXIX, s. 386-395 (Wacław Szczygielski), Filip Radzi-
miński, t. XXX, s. 92-96 (Wacław Szczygielski), Teofila Sapiety-
na, t. XXXV, s. 171-172 (Jerzy Skowronek), Kajetan Sołtyk, t. XL,
s. 386-404 (Maria Czeppe), Franciszek Stadnicki, t. XLI, s. 383-386
(Dorota Dukwicz), Franciszek Sułkowski, t. XLV, s. 556-561 (Do-
rota Dukwicz, Michał Zwierzykowski), Adam Szaniawski, t. XLVI,
s. 613-615 (Andrzej Haratym).
Bąkowski Karol, Dzieje Krakowa w zarysie, Kraków 1911.
Chmiel Marcin, Marcin Oracewicz mieszczanin krakowski, Kraków 1897.
Dumouriez Charles, Wojna w Polsce z pamiętników generała Dumourie-
za 1770 i 1771, Poznań 1863.
Dumouriez Karol, Wielka Encyklopedia Powszechna Ilustrowana, War-
szawa 1980, t. 17-18, s. 285-287 (Szymon Aszkenazy).
Dziennik zdarzeń w mieście Krakowie w czasie Konfederacyi Barskiej
pisany przez Wojciecha Mączeńskiego, Kraków 1911.
Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI-.XVIII, t. 2 pod redakcją Ja-
niny Bieniarzównej, Jana M. Małeckiego, Józefa Mitkowskiego,
Kraków 1984.
Estreicher Karol, Bibliografia polska, t. 19, cz. 3.
Forster Johann Georg, Dziennik podróży po Polsce, w: Polska Stanisła-
wowska w oczach cudzoziemców, t. 2, pod red. Wacława Zawadz-
kiego, Warszawa 1963.
Gidlewski Stefan, Kronika klasztoru Reformatów, Continuatio conventus
cracoviensis patrium Reformatorum 1754—1813.
Gieresz Józef, Potyczka pod Łomazami, „Echo Katolickie”, Siedlce
4 sierpnia 2009.
de Houx Viomenil Antoine Charles, Wspomnienia listy i raporta urzę-
dowe barona de Viomenila wysłannika rządu francuskiego do Je-
neralności Konfederacji Barskiej w latach 1771-1772. Dzieje ob-
lężenia zamku krakowskiego urzędowo prowadzonego przez pana
Galiberta oficera francuskiego w służbie konfederacji barskiej,
Kraków 1863.
Ilustrowane Dzieje Polski, praca zbiorowa, Kraków 2000.
Kanior Marian, Konfederaci barscy w Tyńcu, Kraków 2009.
Konopczyński Władysław, Konfederacja Barska, t. 1 i 2, Warszawa
1936-1938.
Konopczyński Władysław, Kazimierz Pułaski: życiorys, Kraków 1931.
Konopczyński Władysław, Panowanie Stanisława Augusta Poniatow-
skiego w świetle źródeł, Kraków 1924.
Kracik Jan, Konfederaci barscy w Krakowie. Nieznany diariusz wyda-
rzeń 1768, „Rocznik Krakowski”, t. LVI, Kraków 1990.
Krasicka Janina, Kraków i Ziemia Krakowska w Konfederacji Barskiej,
Kraków 1929.
Krzyżanowski Tomasz, Wspomnienia mieszczanina krakowskiego w lat
1768-1807, Kraków 1900.
Kukieł Marian, Zarys historji wojskowości w Polsce, t. 3, Kraków 1929.
Lenkiewicz Antoni, Kazimierz Pułaski 1745-1779, Wrocław 2004.
Morawski Szczęsny, Materyały do Konfederacyi Barskiej r. 1767-1768
z niedrukowanych dotąd i nieznanych rękopisów, Lwów 1851.
Repnin Nikołaj, Deklaracja Nikołaja Repnina 29 maja 1768 przeciw Kon-
federacji Barskiej, tłum. Maciej Szczepańczyk, Ogród Petenery.
Sapieżyna Teofila, Z pamiętnika konfederatki księżnej Teofili z Jabło-
nowskich Sapieżyny (1771-1773), Kraków 1914.
Stupnicki Hipolit, Herbarz polski i imiennik zasłużonych w Polsce ludzi
wszystkich stanów i czasów, Lwów 1855.
Thesby de Belcour Francois Augustę, Dziennik oficera francuskiego
w służbie konfederacji barskiej, pojmanego przez Moskali i zasła-
nego w Sybir, Lwów 1866.
Trzaskowska Grażyna, Generał Fridrich Bogislav von Tauentzien i dzieje
jego doczesnych szczątków, „Wratislavii Amici”, Wrocław 2001.
Volumina Legum Leges, statuta, constitutiones et privilegia Regni Po-
loniae Magni Ducatus Lithuaniae Omnoique provinciae annexarum
a commitis vislciae anno 1347 celebratis usque ad ultimi regni co-
mito, t. 7, Petersburg 1860.
Zarzycki Wacław, Książę Marcin Lubomirski: 1738-1811: relacje o jego
życiu i burzliwych przygodach w różnych krajach Europy, Warszawa
1998.
Ziomek Jerzy, Antoni Strzelbicki — kat krakowski: pamflet przypisywany
Franciszkowi Salezemu Jezierskiemu, w zbiorze „Miscellana z doby
Oświecenia”, Wrocław 1960.
SPIS TREŚCI

Pierwsze polskie powstanie? ................................................ 5


Szturm na Kraków .............................................................. 25
Kraków w rękach wroga ..................................................... 46
Walka trwała nadal .............................................................. 67
Francuskie wsparcie ............................................................ 87
Nadzieje i wyzwania ......................................................... 108
Twierdze niezdobyte ......................................................... 130
Wawelska epopeja ............................................................. 151
Niekończąca się historia .................................................... 171
Niekończąca się historia .................................................... 182

Vous aimerez peut-être aussi