Académique Documents
Professionnel Documents
Culture Documents
Postaci
Niemcy
Związek Radziecki
Józef Stalin (1878–1953) sekretarz generalny partii komunistycznej, od
maja 1941 r. zaś przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych ZSRR.
Wiaczesław Mołotow (1890–1986) bliski współpracownik Stalina, pełnił
wiele funkcji partyjnych i państwowych. Zasłynął z podpisania
niemiecko-radzieckiego paktu o nieagresji znanego jako pakt
Ribbentrop–Mołotow. W ramach destalinizacji wydalony
z Komunistycznej Partii ZSRR w roku 1962, przyjęty jednak do niej
ponownie w roku 1984, na dwa lata przed śmiercią.
Gieorgij Żukow (1896–1974) szef Sztabu Generalnego i czołowy generał
Stalina. Kierował obroną Moskwy i innymi ważnymi kampaniami aż po
bitwę o Berlin w 1945 r.
Anastas Mikojan (1895–1978) był między innymi członkiem Politbiura
i Państwowego Komitetu Obrony. Mimo długiej znajomości ze Stalinem
ten ormiański „stary bolszewik” przeżył go i przetrwał politycznie, by
wziąć udział w chruszczowowskiej destalinizacji.
Iwan Majski (1884–1975) ambasador w Wielkiej Brytanii w latach 1932–
1943. W swych obszernych dziennikach opisał częste kontakty
z brytyjskimi oficjelami, poczynając od Churchilla. Wziął udział
w konferencjach jałtańskiej i poczdamskiej. W 1952 r., krótko przed
śmiercią Stalina, został aresztowany i oskarżony o szpiegostwo oraz
udział w spisku żydowskim. Zwolniony w 1955 r.
Wielka Brytania
Stany Zjednoczone
Szalona logika
Dwie primadonny
Hitler zwrócił w Mein Kampf uwagę na inny, jego zdaniem poważny błąd
Niemiec przed I wojną światową: przekonanie, że są w stanie rywalizować
z rozległym Imperium Brytyjskim, prowadząc własną politykę kolonialną.
„Uważałbym za bardziej rozsądne, gdyby Niemcy wyrzekły się
bezsensownej polityki kolonialnej, wyrzekły się floty handlowej i wojennej
i zawarły sojusz z Anglią przeciwko Rosji, w ten sposób przechodząc od
nieudolnej polityki globalnej do ukierunkowanej polityki ekspansji
terytorialnej na kontynencie” 146, pisał.
Przekonanie, że Wielka Brytania mogła być na początku XX wieku
sojusznikiem, nie wrogiem Niemiec, tkwiło w Hitlerze przez lata jego
marszu do władzy – a nawet jeszcze w czasie II wojny światowej.
„Ubolewanie Hitlera nad tym, że nie połączył się z Anglią, przewijało się
czerwoną nicią przez wszystkie lata jego panowania” 147, pisał Speer
w swych wspomnieniach. Hitler był sfiksowany na punkcie niektórych idei
i nigdy całkiem ich nie porzucał, niezależnie od tego, jak wiele świadczyło
przeciw nim. Szczególnie odnosiło się to do jego oceny Wielkiej Brytanii
i Stanów Zjednoczonych w decydującym okresie, gdy jego działania pchały
te kraje ku sobie… i z pewnością do jego późniejszej gigantycznej pomyłki
w ocenie zdolności Związku Radzieckiego do przeciwstawienia się
niemieckiej potędze.
„W istocie rzeczy nie wiedział on nic o swoich przeciwnikach i nie
chciał też wykorzystywać informacji, jakimi dysponował”, dodał Speer.
„Ufał raczej swym spontanicznym, dyktowanym przez skrajne
lekceważenie podszeptom, choć często były one sprzeczne” 148. Najbardziej
widocznym tego przykładem, zdaniem Speera, było określanie przez
Hitlera Anglii jako „naszego wroga numer 1” przy jednoczesnym żywieniu
nadziei na porozumienie się z tym krajem” 149. Engel, adiutant Hitlera,
zapisał 18 grudnia 1940 r. w swym dzienniku: „Nadzieja, że Ang[licy]
ustąpią; nie wierzy, że USA wejdą do wojny” 150.
Od chwili, gdy Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom
wojnę po ich agresji na Polskę, Hitler starał się przekonać siebie i swoje
otoczenie, że – jak pisał Speer – uczyniły to „tylko dla pozoru, by nie
stracić twarzy przed światem” 151. Typowy nagłówek nazistowskiego
dziennika „Völkischer Beobachter” głosił: „NIEMCY PRAGNĄ POKOJU
– ŻADNYCH CELÓW WOJENNYCH WOBEC FRANCJI I ANGLII” 152.
Hitler prywatnie i publicznie wciąż składał podobne deklaracje
„pokojowe”. 4 marca 1940 r. spotkał się z Jamesem D. Mooneyem,
prezesem General Motors Overseas Corporation, który na prośbę
niemieckich dostojników prowadził walkę z wiatrakami, usiłując zapobiec
rozszerzeniu się wojny. Hitler powiedział Mooneyowi, że Niemcy są
skłonne szanować Anglię jako mocarstwo światowe, jeżeli same będą
traktowane z podobnym respektem. Twierdził, że mogłoby to stanowić
podstawę umowy pokojowej z Rooseveltem, która następnie
doprowadziłaby do ograniczenia zbrojeń i ustanowienia nowych zasad
handlu międzynarodowego. Mooney posłał Rooseveltowi pięć depesz
dotyczących tego spotkania oraz rozmów z niemieckimi urzędnikami, Biały
Dom zareagował jednak chłodno 153.
W trakcie Blitzu prowadzonego po bitwie o Anglię Hitler był coraz
bardziej sfrustrowany tym, że wyspiarski kraj nie chciał się poddać jego
woli. „Führera najbardziej zajmuje sprawa, dlaczego Anglia dotychczas nie
szuka pokojowych rozwiązań” 154, zapisał 13 lipca 1940 r. generał Halder.
24 listopada minister propagandy Joseph Goebbels pytał w swym
dzienniku: „Kiedy Churchill się podda?”. Następnie dodał: „Churchill
jednak nie rozważa jeszcze kapitulacji”. Dwa dni później Goebbels
wyładował swój gniew w innym wpisie na temat Anglików: „Ich najlepszą
bronią są ich flegma i głupota. Każdy inny naród na ich miejscu już dawno
by się załamał” 155.
W tym samym miesiącu 156 Mołotow odwiedził Berlin i spotykał się ze
swym niemieckim odpowiednikiem von Ribbentropem. Gdy radziecki
minister spraw zagranicznych uczestniczył w jednym z wydanych na jego
cześć bankietów, nad miasto nadleciały bombowce RAF, zmuszając
gospodarzy do zejścia wraz z gośćmi do schronu. Gdy niemiecki minister
dowodził, że Wielka Brytania jest skończona, małomówny zwykle
Mołotow wygłosił jedną ze swych najbłyskotliwszych ripost: „Skoro tak, to
dlaczego jesteśmy w tym schronie i czyje bomby właśnie spadają?” 157.
Znaczna część gniewu Hitlera i jego świty skierowana była przeciwko
Churchillowi. Gdy Chamberlain mianował go tuż po niemieckiej agresji na
Polskę pierwszym lordem Admiralicji, z gabinetu Hitlera wyszedł Hermann
Göring, padł na najbliższe krzesło i powiedział: „Churchill w rządzie. To
oznacza, że wojna naprawdę się zaczyna. Dopiero teraz mamy wojnę
z Anglią” 158. Mimo to Hitler nigdy nie porzucił całkowicie idei
przekonania Brytyjczyków do tego, co uważał za propozycje pokojowe.
Hitler w ograniczonym zakresie uwzględniał znaczenie Stanów
Zjednoczonych w swoich kalkulacjach geopolitycznych, jednak i w tym
przypadku przejawiał skłonność do postrzegania tylko tego, co chciał
widzieć. W początkach lat dwudziestych, gdy Hitler przewodził
w Monachium maleńkiej NSDAP, Ernst „Putzi” Hanfstaengl, niemiecko-
amerykańskiego pochodzenia absolwent Harvardu, był jego czołowym
propagandystą, a niekiedy i doradcą. W powojennej rozmowie z biografem
Hitlera Johnem Tolandem stwierdził, że usiłował uzmysłowić mu rosnące
znaczenie Stanów Zjednoczonych i dać „jedyną szansę (…) na
zmniejszenie rozziewu pomiędzy Waszyngtonem a Monachium” 159.
Przypomniawszy, że to włączenie się Ameryki do I wojny światowej
zadecydowało o jej wyniku, Hanfstaengl powiedział Hitlerowi: „Jeśli
dojdzie do kolejnej wojny, wygra ją z pewnością strona, do której dołączy
Ameryka” 160. Choć Hitler przyznał mu rację, zdawał się nie przyjmować
tego do wiadomości. Jego poglądy na temat Ameryki były „skrajnie
powierzchowne”, stwierdził Hanfstaengl. Hitlera interesowali głównie
Żydzi, którzy jego zdaniem pociągali tam za wszystkie sznurki. W Mein
Kampf wspomniał o tym, pisząc: „To Żydzi rządzą siłami giełdy
amerykańskiej unii” 161 i nazywając ich „przełożonymi producentów” tego
kraju. Jedynym Amerykaninem, którego Hitler podziwiał, był według
Hanfstaengla Henry Ford – nazistowski przywódca nazwał go „wielkim
człowiekiem” z powodu jego zaciekłego antysemityzmu.
W Mein Kampf Hitler przyznał, że pozycja Anglii w Europie jest jedyna
w swoim rodzaju „ze względu na jej kulturalne i językowe więzy
z amerykańską unią” 162, i czasami zdawał się dostrzegać potencjał
gospodarczy Stanów Zjednoczonych. Wciąż jednak nie doceniał ich
potencjału wojskowego. W uwagach do swoich generałów przewidywał 14
września 1940 r.: „Produkcja zbrojeniowa Ameryki w całej pełni może dać
znać o sobie dopiero w 1945 r.” 163. W tym samym roku i w początkach
roku 1941 zaczął skracać przewidywany okres, w którym Stany
Zjednoczone byłyby w stanie znacząco przyczynić się do obrony Wielkiej
Brytanii, nadal jednak pozostawał więźniem swoich uprzedzeń i życzeń.
Speer zamieścił znaczące podsumowanie poglądów Hitlera:
„Amerykanie, mówił, niezbyt mocno zaangażowali się w wojnę 1914–
1918, a do tego nie ponieśli znaczniejszej ofiary krwi. Z pewnością nie
podołają znaczniejszemu obciążeniu, ponieważ ich wartość bojowa jest
znikoma. Naród amerykański jako jedność w ogóle przecież nie istnieje, to
tylko masa imigrantów wielu narodowości i ras” 164. Zgodnie z opisem
jednej z rozmów z Hitlerem z kwietnia 1940 r. scharakteryzował on
amerykańską produkcję zbrojeniową jako „największe oszustwo na ziemi…
po prostu kpinę” 165.
Już 26 kwietnia 1939 r. Louis Lochner, szef biura Associated Press
w Berlinie, napisał swoim pozostałym w kraju dzieciom: „Obawiam się, że
Niemcy popełniają jeden wielki błąd: zupełnie nie doceniają potencjalnie
działających przeciw nim sił. (…) To dziwne, ale najwyżsi niemieccy
przywódcy powtarzają swój błąd z lat 1914–1918! Pamiętacie, jak
lekceważyli możliwość, że Ameryka przyśle wojsko przez ocean? Teraz
wbijają Niemcom do głowy, że Anglia jest zmurszała i nie będzie walczyła,
że Francja jest rozdarta przez wewnętrzne spory, że USA to jedna wielka
wydmuszka itd. Wielka szkoda!” 166. Hitler miał rację co do Francji,
całkowicie jednak mylił się w kwestii Wielkiej Brytanii i Stanów
Zjednoczonych.
Te błędne oceny mogły mieć na dłuższą metę katastrofalne
konsekwencje – ale tylko jeśli wysiłki Churchilla zmierzające do
pozyskania poważnej amerykańskiej pomocy zakończyłyby się
powodzeniem. Oznaczało to wygranie bitwy o serca i umysły Amerykanów
podczas debaty nad ustawą Lend-Lease, która zdominowała nagłówki gazet
w pierwszych miesiącach 1941 r.
Całkowicie błędne
21 marca minister informacji Duff Cooper oraz pracujący dla niego poseł
Izby Gmin Harold Nicolson zorganizowali roboczy lunch dla
przedstawicieli mediów. Mimo niekiedy trudnych negocjacji
z Waszyngtonem umowa o wymianie baz za niszczyciele miała wkrótce
zostać podpisana. Dlatego Cooper ostrzegł wydawców, by „nie
antagonizowali Stanów Zjednoczonych” 302. Chwalił ustawę Lend-Lease
jako „zapewne najbardziej brzemienny w skutki akt tej wojny” i twierdził –
jak zapisał w swym dzienniku Nicolson – że jest „pewien, iż Ameryka
niedługo znajdzie się w stanie wojny”.
Cooper dawał więc do zrozumienia, że brytyjska prasa oraz przywódcy
polityczni muszą nadal przekonywać nie tylko własnych rodaków, ale także
Amerykanów, że wojnę można wygrać i że zostanie ona wygrana.
W przeciwnym razie, argumentował, Stany Zjednoczone mogłyby pozostać
poza konfliktem, co pogrzebałoby brytyjskie nadzieje na zwycięstwo.
Innymi słowy, opinia publiczna miała kształtować rzeczywistość w takim
samym stopniu jak działa i okręty.
Hans Dieckhoff, który jako ostatni przed wojną pełnił funkcję
niemieckiego ambasadora w Waszyngtonie, po czym powrócił do
Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie, zgadzał się co do istotnej
roli amerykańskiej opinii publicznej. W notatce z 10 marca podkreślał, że
ewolucja jej postawy „zależeć będzie od przebiegu wojny”. Przewidywał,
że „Jeśli Niemcom uda się w najbliższym czasie pokonać Anglików,
amerykańska opinia publiczna najprawdopodobniej opowie się za
zachowaniem neutralności. Jeśli jednak wojna będzie się toczyła bez
rozstrzygnięcia przez dłuższy czas, istnieje poważne niebezpieczeństwo, że
opinia publiczna zacznie coraz bardziej skłaniać się ku włączeniu się do
wojny” 303.
Mimo całego demonstrowanego publicznie optymizmu brytyjscy
przywódcy byli aż nazbyt świadomi niebezpiecznej sytuacji własnego
kraju. U-Booty zadawały wielkie straty brytyjskim i sprzymierzonym
statkom usiłującym utrzymać dostawy zaopatrzenia dla wyspiarskiego
kraju. Od marca do maja 304, pisał Churchill, zatopiły 142 statki, w tym 99
brytyjskich. Niemieckie zwycięstwa w Grecji i Jugosławii, choć miały
opóźnić najazd na Związek Radziecki, stanowiły kolejny dowód potęgi
nazistów. W Libii generał Erwin Rommel, „Lis Pustyni”, odnosił sukcesy
na czele swego Afrika Korps posłanego na pomoc oddziałom włoskim
gromionym dotąd przez siły brytyjskie.
Choć Luftwaffe nie zdołała zwyciężyć w bitwie o Anglię, jej bombowce
wznowiły naloty na Londyn i inne miasta. 16 kwietnia kolejny nalot zastał
Colville’a wracającego na Downing Street 10 po długim spotkaniu
z Winantem w ambasadzie amerykańskiej. „Bomby padały niczym grad”,
pisał, dodając lakonicznie: „mój spacer był całkiem nieprzyjemny”. Trzy
dni później znacznie jaśniej opisał swe obawy: „Gdy chodzę teraz ulicami,
dokładniej przyglądam się najważniejszym miejscom, świadomy, że być
może widzę je po raz ostatni” 305.
Tego rodzaju obawy żywił nie tylko młody sekretarz Churchilla; także
jego szef nie był od nich wolny. 2 maja Colville zapisał, że premier był
„ogromnie przygnębiony” 306 wieścią, iż Waszyngton odrzucił prośbę
o pomoc w uniemożliwieniu Niemcom opanowania Azorów i Wysp
Zielonego Przylądka (choć ostatecznie Hitler tego nie uczynił), jak również
kolejnymi złymi wiadomościami z wojny na morzu i na Bliskim
Wschodzie. Churchill, „bardziej przybity, niż kiedykolwiek widziałem”,
podyktował zdradzający jego nastrój telegram do Roosevelta. Następnie,
w rozmowie z Harrimanem, swoim głównym doradcą wojskowym
generałem „Pugiem” Ismayem oraz Colville’em, nakreślił wizję „świata,
w którym Hitler dominuje nad Europą, Azją i Afryką, pozostawiając nam
i USA jedynie zawarcie niechcianego pokoju”.
Churchill nazwał tę chwilę decydującą i ostrzegł, że gdyby Hitlerowi
udało się opanować iracką ropę i ukraińską pszenicę, nawet „nasi bracia
z Plymouth” – czyli Amerykanie – nie byliby w stanie odwrócić losów
wojny. Tego ranka w pociągu Colville zanotował, że Clementine Churchill
zapytała go: „Jock, czy sądzi pan, że wygramy?”.
Nicolson ze swego fotela w Ministerstwie Informacji także dostrzegał
oznaki coraz większych obaw i wyczerpania opinii publicznej i zastanawiał
się, jak temu zaradzić. „Z propagandowego punktu widzenia kraj pragnie
tak naprawdę przedstawienia drogi do zwycięstwa” 307, pisał w dzienniku
13 kwietnia, gdy wojska niemieckie przejmowały inicjatywę w Libii.
„Ludzie są znużeni słowami o słuszności naszej sprawy i naszym
przyszłym tryumfie. Pragną faktów mówiących im, jak pokonamy
Niemców”. Na koniec dodał: „Nie mam bladego pojęcia, jak mamy
przekazać im te fakty”.
Co mamy robić?
Gazu!
Jednoczesne wojny
Nie tylko oficerowie polityczni Armii Czerwonej mieli powody obawiać się
ujęcia przez Niemców. Los ogromnej liczby żołnierzy, którzy poddali się
w początkowej fazie najazdu, dowodził, że także zwykli żołnierze nie mogli
liczyć na litość. Gdy niemieckie gazety zaczęły publikować fotografie
jeńców, miało to na celu szydzenie z ich „azjatyckiej, mongolskiej
fizjonomii” oraz ich „zwyrodniałych rysów” 581. Innymi słowy, miało
potwierdzić, że istotnie są oni Untermenschen z nazistowskiej propagandy.
Zważywszy na takie postawy, żołnierze Wehrmachtu nie dbali o życie
jeńców i w wielu przypadkach po prostu zabijali ich na miejscu. „Na tym
etapie nie mamy czasu ani ludzi do zajmowania się jeńcami” 582, pisał
feldmarszałek von Manstein, odnosząc się do pierwszych walk. Celowo nie
wspomniał przy tym o losie tych, których nie konwojowano, jednakże nie
stanowił on żadnej tajemnicy. W liście do domu jeden z niemieckich
żołnierzy przyznał, że pierwszym zabitym przez niego przeciwnikiem był
żołnierz, który dopiero co się poddał. „Od tamtej pory zastrzeliłem ich
setki”, pisał. „Czuję taką wściekłość. Od tamtej pory wziąłem do niewoli
tylko jednego Rosjanina, który był Niemcem” 583.
W pierwszych miesiącach walk poddało się jednak tak wielu radzieckich
żołnierzy, że Niemcy musieli utworzyć dla nich sieć obozów jenieckich.
W roku 1941 na terenie Związku Radzieckiego było 81 takich obozów 584.
Jak pisał niemiecki historyk Christian Hartmann, opieka nad jeńcami
powinna stanowić „rutynowe zadanie profesjonalnej armii”, lecz podczas
operacji „Barbarossa” wszystko z tym związane było „niemal całkowicie
improwizowane”. Wiele obozów stanowiły jedynie otwarte pola
z ziemiankami i barakami, w których stłoczeni jeńcy żyli w straszliwych
warunkach. Jako że Hitler i nazistowscy przywódcy utrzymywali, iż
Sowietów należy morzyć głodem, nie dziwi fakt, że pierwszych los ten
spotkał jeńców wojennych. Jak mówiło popularne niemieckie powiedzenie,
„Rosjanie muszą zginąć, abyśmy mogli żyć” 585.
Niemiecki raport na temat warunków w jednym z obozów głosił, że
pojawienie się beczkowozu z wodą wywołało pandemonium wśród
spragnionych, wygłodzonych jeńców. „Wybucha wściekła bijatyka, którą
można zakończyć, tylko strzelając. Na porządku dziennym są też bunty
głodowe z nieustannymi strzelaninami” 586. Hans Becker, niemiecki
żołnierz posłany do jednego z obozów w poszukiwaniu robotników, opisał
przerażające sceny w baraku: „W mroku majaczyła skłębiona masa
chwiejących się na nogach sylwetek, wrzeszczących na siebie, gryzących
się i szarpiących”. Ludzie ci rzucili się na jednego z jeńców „Wyłupili mu
oczy, wyrywali ramiona i wydrapywali paznokciami ciało z kości”,
dosłownie rozdzierając go na strzępy. Becker krzyczał, by przestali, jednak
ci zignorowali go. „Teraz mordercy pochłaniali mięso” 587, donosił.
Na całym froncie koszmarne traktowanie jeńców stawało się oczywiste.
Von Herwarth, dawny niemiecki dyplomata, wspominał widok kolumn
jeńców – „wielu spośród nich zataczało się jak pijani” 588. Nazajutrz jakiś
żołnierz wskazał leżące wokół zwłoki jeńców. Von Herwarth zrozumiał
nagle prawdę: „Nieszczęśni ludzie (…) słaniali się ze skrajnego
wycieńczenia, wywołanego wielodniowym brakiem pożywienia” 589, pisał.
W swojej książce Operation Barbarossa Hartmann opisuje traktowanie
radzieckich jeńców jako „największą zbrodnię popełnioną przez
Wehrmacht” 590. Regularna armia odegrała ważną pomocniczą rolę
względem Einsatzgruppen, SS i innych jednostek mordujących masowo
Żydów, ale to ona była bezpośrednio odpowiedzialna za traktowanie
jeńców. Łączna liczba ofiar usprawiedliwia powyższą ocenę Hartmanna.
W roku 1941 do niewoli niemieckiej dostało się 3,3 miliona radzieckich
żołnierzy. Do lutego 1942 r. około dwóch milionów z nich już nie żyło 591.
Poza oczywistymi względami moralnymi statystyki te dowodzą
samoniszczącej natury polityki Hitlera. Wraz z rozchodzeniem się wieści
o tym, jak Niemcy traktują jeńców, żołnierze Armii Czerwonej coraz
częściej, zamiast poddawać się, wybierali walkę do końca. Ci, którym udało
się zbiec z niewoli, garnęli się do tworzących się oddziałów partyzanckich.
Śmierć tak wielu zdrowych radzieckich jeńców oznaczała również, że nie
mogli oni dołączyć do robotników przymusowych, którzy mieli
zlikwidować rosnące niedobory siły roboczej w Trzeciej Rzeszy.
Począwszy od 1942 r., podjęto więcej starań celem wykorzystania
jeńców do pracy i traktowanie ich niekiedy poprawiło się na tyle, by
utrzymać ich przy życiu. Mimo to do końca wojny spośród 5,7 miliona
radzieckich jeńców około trzech milionów straciło życie. Dla wielu niewola
równała się więc wyrokowi śmierci 592.
Niedługo go złamiemy
Powiedz, jak oni zwali się, powiedz, jak oni zwali się.
Czy miałeś przyjaciela na Reubenie Jamesie? 821
Akt piąty
Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego rok 1941 okazał się tak
brzemienny w skutki. Był to rok, w którym Stalin dowiódł swej
determinacji w wywieraniu presji na mocarstwa zachodnie celem uzyskania
nie tylko maksymalnie dużej pomocy, ale także zaakceptowania
powojennego porządku stworzonego na radzieckich warunkach.
Ironią losu jest to, że zachodni przywódcy nie powinni byli dać się
zdominować przywódcy kraju, który przez cały ten rok walczył
o przetrwanie. Gdy Churchill w połowie listopada polecił Edenowi udać się
do Moskwy, by zminimalizować różnice pomiędzy sprzymierzeńcami,
minister spraw zagranicznych napisał: „Winston jest pod wrażeniem naszej
pozycji w kontaktach ze Stalinem. On potrzebuje nas bardziej niż my jego,
mam nie jechać do Moskwy, jeśli nie będzie czerwonych dywanów itd. Jest
w tym wiele siły” 980.
Stalin jednak nie zamierzał się zachowywać jak słabszy partner. Nie
zamierzał także przepraszać – ani nawet przyznawać się – do swych
najbrutalniejszych poczynań podczas obowiązywania paktu z Hitlerem.
Niespełna dwa tygodnie przed przybyciem Edena do Moskwy znalazł się
w niej polski premier Władysław Sikorski, który przyleciał z Londynu
przez Kair, Teheran i Kujbyszew 981. Podczas spotkań ze Stalinem 3 i 4
grudnia naciskał na wykonanie postanowień zawartego latem polsko-
radzieckiego układu. Wśród nich było zwolnienie wszystkich polskich
wojskowych wziętych do niewoli przez Sowietów w roku 1939, tak by
można z nich było sformować nowe oddziały.
Generał Władysław Anders miał dowodzić tymi wojskami w przyszłych
walkach z Niemcami, towarzyszył więc też Sikorskiemu podczas spotkań
ze Stalinem. Anders należał do tych Polaków, których zwolniono
z radzieckiej niewoli, Stalin zapytał go zatem, jak był traktowany. „We
Lwowie wyjątkowo źle. W Moskwie nieco lepiej”, odparł Anders, po czym
dodał: „Pan Prezydent sam rozumie, co to znaczy »lepiej« w więzieniu, gdy
się jest zamkniętym przez 20 miesięcy” 982.
„No, trudno, takie były warunki” 983, zauważył Stalin, tak jakby nie miał
z tymi warunkami nic wspólnego.
Sikorski i Anders naciskali na niego w sprawie losu około czterech
tysięcy polskich oficerów, którzy trafili do radzieckiej niewoli i których
jeszcze nie odnaleziono. „Ci ludzie znajdują się tutaj. Nikt z nich nie
wrócił”, oświadczył Sikorski.
„To niemożliwe. Oni uciekli”, odparł Stalin.
Gdy Anders z niedowierzaniem zapytał, dokąd mogli uciec, Stalin nadal
udawał niewiedzę. „No, do Mandżurii” 984, odparł w końcu. Radziecki
przywódca rzecz jasna wiedział, że oficerowie ci zostali w 1940 r. straceni
w Lesie Katyńskim niedaleko Smoleńska, ponieważ to on kazał ich zabić.
Sikorski zdołał uzyskać zgodę Stalina na to, by ocalali polscy jeńcy
przeszli do Iranu, gdzie Brytyjczycy obiecali dostarczyć im zaopatrzenie
niezbędne do uczynienia z nich wojska. Znani jako Armia Andersa
żołnierze ci mieli później walczyć we Włoszech i zasłynąć ze zdobycia
klasztoru na Monte Cassino w 1944 r.
W odpowiedzi Stalin usiłował wmanewrować Sikorskiego w rozmowy
na temat powojennej granicy Polski ze Związkiem Radzieckim, twierdząc,
że proponowane przez niego zmiany są „bardzo nieznaczne”. Polski
przywódca oznajmił stanowczo, że nie ma prawa omawiać najmniejszych
nawet zmian przebiegu granic kraju, które „nie mogą być
kwestionowane” 985, i Stalin porzucił temat.
Nie zamierzał jednak tego czynić w rozmowie z Edenem podczas
pierwszego spotkania w Moskwie, 16 grudnia. Brytyjski minister
najchętniej pominąłby temat powojennych granic. Wcześniej Roosevelt
starał się przekonać Polaków, że on i Churchill obstają przy zapisanym
w Karcie atlantyckiej zobowiązaniu, że nie dojdzie do zmian terytorialnych,
„które nie zgadzałyby się z wolno wypowiedzianymi życzeniami narodów,
których te zmiany dotyczą”.
Podczas pierwszego spotkania Stalin wręczył Edenowi projekty dwóch
traktatów: o wojennym sojuszu pomiędzy ich krajami oraz o powojennych
ustaleniach 986. Choć nie było to zupełnie nieoczekiwane, Eden
z niepokojem przyjął propozycję Stalina, by opatrzyć drugi traktat tajnym
protokołem dotyczącym przyszłości granic w Europie. „Rosyjskie poglądy
były już ściśle określone”, pisał Eden. „Niewiele zmieniły się przez
następne trzy lata, gdyż ich celem było zapewnienie najbardziej
konkretnych fizycznych gwarancji przyszłego bezpieczeństwa Rosji” 987.
Stalin zamierzał anektować wschodnią Polskę i państwa bałtyckie –
powtarzając to, czego Związek Radziecki dokonał zgodnie z ustaleniami
paktu Ribbentrop–Mołotow – podczas gdy granice Polski miały zostać
przesunięte na zachód, obejmując terytoria należące dotąd do Niemiec.
Pragnął także omówić podzielenie się przez sprzymierzonych kontrolą nad
Niemcami po ich pokonaniu, co zapowiadało powstanie po wojnie stref
okupacyjnych.
Podczas drugiego spotkania, wspominał Eden, „Stalin zaczął pokazywać
pazury” 988, coraz silniej naciskając na kwestię granic. Brytyjski gość starał
się odeprzeć jego argumenty, wspominając o wezwaniach Roosevelta, by
nie zawierać żadnych tajnych porozumień w sprawie powojennych granic.
Szczegółowe uzgodnienia pokojowe, mówił, muszą zostać wypracowane
później przez zwycięskie strony. Atmosfera na spotkaniu, pisał Eden, stała
się „chłodna”.
Podczas ostatniego spotkania, 20 grudnia, Stalin niespodziewanie
zmienił ton na bardziej pojednawczy. Trzymał się żądania uznania granic,
oświadczył jednak, że rozumie konieczność dalszych rozmów brytyjsko-
amerykańskich przed ustaleniem jakichkolwiek warunków. Tymczasem
spodziewał się, że stosunki między oboma krajami nadal będą się
poprawiały. Eden poczuł ulgę, że rozmowy kończą się w przychylniejszym
tonie, ale nie był na tyle naiwny, by sądzić, że kontakty między ich
państwami będą łatwe.
Tego wieczoru Stalin zaprosił brytyjską delegację na Kreml na, jak
opisał to Eden, „niemal żenująco wystawną” kolację. Podano barszcz,
jesiotra, wybór mięs oraz „nieszczęśliwego białego prosiaka” wraz
z ogromną ilością wina, szampana i wódki.
Wszystko to miało zatrzeć złe wrażenie, Stalin jednak nie mógł się
oprzeć pokusie, by wprawić swego honorowego gościa w zakłopotanie.
Eden zapytał go o stojącą na stole butelkę z żółtawym płynem. „To nasza
rosyjska whisky”, powiedział Stalin z uśmiechem i nalał mu pełną
szklankę. W rzeczywistości była to pieprzówka. Ambasador Majski, który
towarzyszył Brytyjczykom w delegacji, wspominał, co stało się z Edenem,
gdy ten wziął duży łyk. „(…) zaczerwienił się okropnie, zakrztusił, oczy
o mało nie wyszły mu na wierzch”. Na to Stalin powiedział: „Taki trunek
może pić tylko mocny naród. Hitler zaczyna to odczuwać…” 989.
Wszystkie te doświadczenia przekonały Edena, że radzieckiego
przywódcy nie można łatwo odwieść od jego celu. „Stalin, jak sądzę,
szczerze pragnie umów wojskowych, ale nie podpisze ich, o ile nie uznamy
jego granic, i musimy się spodziewać dalszego nękania w tej kwestii”, pisał
do Churchilla.
Było to niedopowiedzenie. Stalin, którego Eden spotkał w Moskwie
w grudniu 1941 r., był tym samym Stalinem, który w lutym 1945 r. podczas
spotkania w Jałcie z Churchillem i Rooseveltem miał uzyskać warunki,
jakich domagał się od początku. Uznanie tych warunków stanowiło
preludium zimnej wojny.
1.
===Lx4oECIWJ1RlUmdTY1Y8CW0JbFo8XzsIaQg+X2lfaQ84CmlQYgE1
Podziękowania
Źródła archiwalne
Źródła niepublikowane
Publikacje
Wybrane wywiady
Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2019
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym
utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został
cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Fotografia na okładce
© Heritageimages/BE&W
ISBN 978-83-8188-708-3