Académique Documents
Professionnel Documents
Culture Documents
Dereka
Podziękowania
rozdział 1
Co się dzieje z
miłością
po ślubie?
Przed ślubem
nigdy nie była
negatywnie
nastawiona.
Twój język
miłości i język,
jakim
posługuje się
twój małżonek,
mogą się
różnić tak
bardzo jak
chiński i
angielski.
Twoja kolej
Twoja kolej
Wkracza rzeczywistość
Witaj w prawdziwym świecie małżeństwa,
gdzie w umywalce zawsze są jakieś
włosy, a lustro pokrywają małe białe
plamki; gdzie prowadzi się spory na temat
sposobu zawieszania papieru toaletowego
i tego, czy deska klozetowa ma być
opuszczona, czy podniesiona. To świat, w
którym buty nie przemieszczają się same
do szafki, szuflady nie zamykają się
samodzielnie, płaszcze nie lubią
wieszaków, a skarpetki po praniu są
nieobecne i nieusprawiedliwione. W tym
świecie spojrzenie może przynieść ból, a
słowo może zmiażdżyć. Kochankowie
mogą się stać wrogami, a małżeństwo
przekształcić w pole bitwy.
Co się stało ze stanem zakochania?
Niestety, było to jedynie złudzenie, za
pomocą którego oszukano nas, po to
byśmy wpisali nasze nazwiska w
odpowiednie rubryczki, na dobre i na złe.
Nic dziwnego, że tak wiele osób
złorzeczy instytucji małżeństwa i
partnerowi, którego kiedyś kochało.
Ostatecznie skoro nas oszukano, mamy
prawo odczuwać złość. Czy to naprawdę
było to? Prawdopodobnie tak.
Problemem były jednak fałszywe
informacje.
Fałszywą informacją było
przekonanie, że stan zakochania będzie
trwał wiecznie. Powinniśmy być
mądrzejsi. Codzienne obserwacje
powinny nas nauczyć, że gdyby ludzie
pozostawali niezmiennie zakochani,
wszyscy popadlibyśmy w poważne
kłopoty. Fale uderzeniowe niszczyłyby
firmy, gospodarkę, kościoły, szkolnictwo
i całe społeczeństwo. Dlaczego? Ponieważ
ludzie „zakochani” tracą zainteresowanie
innymi zajęciami. Stan zakochania
określamy zatem mianem obsesji. Student
uniwersytetu, który poddaje się jej
bezprzytomnie, zaczyna otrzymywać
gorsze oceny. Trudno jest się wtedy
uczyć. Jutro test z wojny amerykańsko-
brytyjskiej 1812 roku, ale kogo ona
interesuje? Gdy jesteś zakochany,
wszystko inne wydaje się pozbawione
znaczenia.
− Doktorze Chapman, moja praca
ulega dezintegracji – powiedział mi
pewien mężczyzna.
− Co masz na myśli? – zapytałem.
− Poznałem tę dziewczynę,
zakochałem się i nie jestem w stanie nic
zrobić. Nie mogę się skupić na pracy.
Przez cały dzień myślę tylko o niej.
Euforia stanu zakochania stwarza
iluzję intymnego związku. Czujemy, że
należymy do siebie nawzajem. Wierzymy,
że możemy przezwyciężyć wszystkie
nasze problemy. Jesteśmy w stosunku do
siebie altruistyczni. Jak powiedział pewien
młody mężczyzna o swojej narzeczonej:
„Nie mogę sobie wyobrazić, że robię coś,
co mogłoby ją skrzywdzić. Moim
jedynym pragnieniem jest uczynić ją
szczęśliwą. Zrobiłbym wszystko, żeby
tylko była szczęśliwa”. Tego rodzaju
obsesja daje nam fałszywe przekonanie,
że nasz egocentryzm się ulotnił i −
niczym matka Teresa z Kalkuty −
jesteśmy w stanie poświęcić wszystko dla
dobra osoby, którą darzymy miłością.
Mamy takie przeświadczenie dlatego, że
żywimy szczere przekonanie, że partner
czuje to samo w stosunku do nas.
Wierzymy, że chce zaspokajać nasze
potrzeby, że kocha nas tak samo mocno,
jak my kochamy jego, i że nie zrobi
niczego, co mogłoby nas zranić.
Takie myślenie zawsze jest tylko
iluzją. Owszem, nasze uczucia i myśli są
szczere – w stanie zakochania nie jesteśmy
jednak realistami. Nie liczymy się z
prawdziwą naturą człowieka − a z natury
jesteśmy egocentrykami. Nasz świat
obraca się wokół nas samych. Nikt z nas
nie jest w pełni altruistą, tymczasem
euforia stanu zakochania przynosi nam
złudzenia tego rodzaju.
Gdy stan zakochania przebiegnie
zgodnie ze swoim naturalnym rytmem
(pamiętaj – okres ten trwa średnio dwa
lata), wracamy do rzeczywistości i
zaczynamy walczyć o swoją niezależność.
On wyraża swoje pragnienia, ale różnią
się one od jej pragnień. On chce seksu,
ale ona jest zbyt zmęczona. On marzy o
kupieniu nowego samochodu, a ona
mówi po prostu: „Nie stać nas na to”. Ona
chciałaby odwiedzić swoich rodziców, on
jednak stwierdza: „Nie lubię spędzać
czasu z twoją rodziną”. Powoli złudzenie
intymności się rozpływa, a znaczenia
nabierają indywidualne potrzeby, emocje,
myśli i wzorce zachowań. Mamy do
czynienia z dwiema odrębnymi osobami.
Ich umysły nie są połączone, ich emocje
tylko przelotnie się splotły w oceanie
miłości. Teraz fale rzeczywistości
zaczynają ich rozdzielać. „Odkochują się”
i w tym momencie albo się wycofują,
dochodzi do separacji, rozwodu i
zaczynają się poszukiwania kolejnego
obiektu uczuć, albo zaczyna się trudna
praca nad umiejętnością wzajemnego
obdarzania się miłością bez euforycznej
obsesji zakochania.
Niektóre pary są przekonane, że
koniec okresu zakochania stawia przed
nimi tylko dwie opcje: poddać się
marnemu życiu w towarzystwie
współmałżonka bądź opuścić ten tonący
okręt i spróbować jeszcze raz. Nasze
pokolenie opowiada się z reguły za tą
drugą możliwością, podczas gdy
pokolenie wcześniejsze częściej wybierało
tę pierwszą. Zanim automatycznie
dojdziemy do wniosku, że podjęliśmy
dobrą decyzję, powinniśmy być może
sprawdzić dane źródłowe. Zgodnie z
wynikami licznych badań współczynnik
liczby rozwodów w wypadku drugiego
małżeństwa wynosi przynajmniej 60 % i
zwiększa się, gdy w związku są dzieci3.
Badania wskazują też, że istnieje
trzeci, lepszy wybór: możemy uznać stan
zakochania za to, czym w rzeczywistości
był (ograniczony czasowo okres nasilenia
uczuć), i zacząć szukać „prawdziwej
miłości” wspólnie z naszym małżonkiem.
Tego rodzaju miłość obfituje w emocje,
nie stanowi jednak obsesji. Jest to miłość,
która łączy rozum i uczucia. Jej
elementem jest akt woli; wymaga
dyscypliny i uznaje potrzebę osobistego
rozwoju. Naszą najbardziej podstawową
potrzebą emocjonalną nie jest zakochanie
się, ale bycie rzeczywiście kochanym
przez inną osobę, doświadczenie miłości,
której źródło stanowią rozum i wolny
wybór, nie zaś instynkt. Potrzebuję
miłości kogoś, kto postanawia mnie
kochać, kto dostrzega we mnie coś, co
warto kochać.
Tego rodzaju miłość wymaga wysiłku
i dyscypliny. Oznacza skierowanie energii
na rzecz korzyści innej osoby,
świadomość, że jeśli nasze wysiłki
poprawią życie naszego współmałżonka,
sami też odczujemy satysfakcję –
związaną z prawdziwym uczuciem do
innej osoby. Euforia stanu zakochania nie
jest już potrzebna. W rzeczywistości
prawdziwa miłość nie może zaistnieć,
dopóki nie przeminie stan zakochania.
Nie możemy przypisywać sobie
zasług za miłe, wielkoduszne uczynki,
które spełniamy pod wpływem „obsesji”.
Wówczas popycha nas do działania i
ponosi instynktowna siła, odmienna od
naszego zwykłego zachowania. Jeśli
jednak po powrocie do rzeczywistego
świata ludzkich wyborów postanawiamy
nadal być miłymi i wielkodusznymi – to
właśnie jest prawdziwa miłość.
Jeśli mamy być zdrowi pod
względem emocjonalnym, musimy
zaspokoić emocjonalną potrzebę miłości.
Dorośli małżonkowie chcą czuć oddanie i
miłość swoich współmałżonków. Gdy
mamy pewność, że towarzysz czy
towarzyszka naszego życia nas akceptuje,
pragnie, chce naszego dobra – czujemy
się bezpiecznie. W fazie zakochania
doświadczaliśmy wszystkich tych emocji.
Było wspaniale, dopóki taka sytuacja się
utrzymywała. Nasz błąd polegał na tym,
że wydawało się nam, iż tak będzie
zawsze.
Ta obsesja jednak nie ma prawa trwać
wiecznie. W podręczniku małżeństwa
odgrywa wyłącznie rolę wprowadzenia.
Sednem takiego podręcznika jest miłość
racjonalna, oparta na akcie woli. To
właśnie jest miłość, o której zawsze
mówili nam mędrcy. Jest to miłość
zamierzona.
To dobre wieści dla małżeństw, które
zagubiły wszystkie odczucia związane ze
stanem zakochania. Jeśli miłość jest
kwestią wyboru, to może się ona w nich
utrzymywać nawet po wygaśnięciu
obsesji „zakochania” i powrocie do
rzeczywistości. Tego rodzaju miłość
zaczyna się od odpowiedniego
nastawienia, sposobu myślenia. Miłość to
postawa, która mówi: „Jestem ci
poślubiony i postanawiam dbać o twoje
dobro”. A osoba, która postanawia
kochać, znajdzie metodę, by należycie
wprowadzić w czyn skutki podjętej
decyzji.
− To wszystko jest jednak takie
sterylne – mogą twierdzić niektórzy. –
Miłość jako postawa i odpowiednie
zachowanie? A gdzie rozbłyski gwiazd,
balony, głębokie uczucia? A co z
wyczekiwaniem, błyskiem w oku,
elektryzującym pocałunkiem,
podnieceniem związanym z seksem? Co z
emocjonalnym bezpieczeństwem
wynikającym z wiedzy, że w jego / jej
umyśle to ja jestem numerem jeden?
Właśnie o tym mówi ta książka. W
jaki sposób zaspokajamy głęboką,
emocjonalną potrzebę miłości drugiej
osoby? Jeśli możemy się tego nauczyć i
postanawiamy to robić, nasza wspólna
miłość będzie bardziej ekscytująca niż
cokolwiek, czego doświadczyliśmy w
okresie zadurzenia.
Od wielu lat omawiam pięć
emocjonalnych języków miłości podczas
wykładów dotyczących małżeństwa i w
trakcie prywatnych spotkań z parami
małżeńskimi. Tysiące par mogą
zaświadczyć o prawdziwości tego, co za
chwilę przeczytacie. Moja kartoteka jest
pełna listów od osób, których nigdy nie
spotkałem, a które piszą: „Przyjaciel
pożyczył mi jedno z twoich nagrań na
temat języków miłości, które
doprowadziło do rewolucji w moim
małżeństwie. Od lat mieliśmy trudności z
naszą miłością, ale podejmowane przez
nas wysiłki rozmijały się pod względem
emocjonalnym. Teraz posługujemy się
odpowiednimi językami miłości, a
atmosfera uczuciowa w naszym
małżeństwie znacząco się poprawiła”.
Gdy zbiornik na uczuciową miłość
twojego współmałżonka jest wypełniony
i czuje się on bezpiecznie, doświadczając
twojej miłości, cały świat nabiera
kolorów, a twój mąż czy żona osiąga w
życiu największe spełnienie. Jeśli jednak
ten zbiornik jest pusty, a twój
współmałżonek nie czuje się kochany,
lecz wykorzystywany, postrzega życie w
ponurych barwach i prawdopodobnie
nigdy nie wykorzysta swoich możliwości
związanych z czynieniem dobra w
świecie. W dalszych pięciu rozdziałach
omówię pięć języków uczuciowej
miłości, a następnie, w rozdziale
dziewiątym, opiszę, jak odkrycie
ojczystego języka miłości twojego
małżonka sprawi, że twoje wysiłki
związane z miłością staną się
skuteczniejsze.
Twoja kolej
JĘZYK MIŁOŚCI # 1
Wyrażenia
afirmatywne
Słowa ośmielające
Komplementy stanowią tylko jedną z
odmian słów afirmatywnych, jakie
możesz skierować do swojego
współmałżonka. Innym rodzajem są
słowa ośmielające. Słowo ośmielać
oznacza „wywoływać śmiałość”. Każdy z
nas czuje się niepewnie w niektórych
dziedzinach. Brakuje nam śmiałości i
odwagi, a to często powstrzymuje nas
przed pozytywnymi działaniami, jakie
chcielibyśmy podjąć. Ukryty potencjał
twojego współmałżonka w dziedzinach,
w których czuje się on / ona niepewnie,
może tylko czekać na twoje ośmielające
słowa.
Ukryty
potencjał
twojego
partnera w
dziedzinach, w
których czuje
się on / ona
niepewnie,
może tylko
czekać na
twoje
ośmielające
słowa.
Uprzejme słowa
Miłość cechuje się uprzejmością, jeśli
więc chcemy wyrażać ją werbalnie,
musimy używać uprzejmych słów.
Chodzi o nasz sposób mówienia. To
samo zdanie może mieć dwa różne
znaczenia, w zależności od tego, jak je
wypowiemy. Wyrażenie „kocham cię”
wypowiedziane w sposób uprzejmy i
czuły może być rzeczywistym wyrazem
miłości. Jednak w wyrażeniu „kocham
cię?” znak zapytania całkowicie zmienia
znaczenie tych dwóch słów. Czasem
nasze słowa coś przekazują, ale nasz ton
wskazuje na coś zupełnie innego.
Wysyłamy sprzeczne sygnały. Nasz
małżonek zinterpretuje to przesłanie raczej
na podstawie tonu naszego głosu niż
słów, jakich użyjemy.
„Chętnie umyję dzisiaj naczynia”
wypowiedziane opryskliwie nie zostanie
odebrane jako wyrażenie miłości. Z
drugiej strony możemy się dzielić naszym
bólem, troską, a nawet złością w sposób
uprzejmy i wtedy będzie to okazywanie
miłości. „Jestem zawiedziona i dotknięta
tym, że nie zaproponowałeś mi dzisiaj
pomocy” wypowiedziane w sposób
szczery i uprzejmy może być wyrazem
miłości. Osoba mówiąca te słowa chce,
żeby jej małżonek dobrze ją znał. Próbuje
budować bliskość, dzieląc się swoimi
uczuciami. Szuka możliwości omówienia
jej bólu, by móc go złagodzić. Te same
słowa wypowiedziane głośno i ostro nie
będą wyrażały miłości, ale potępienie i
osąd.
Sposób, w jaki się wyrażamy, ma
niezwykle istotne znaczenie. Starożytny
mędrzec powiedział kiedyś: „Łagodna
odpowiedź odbiera gniew”. Gdy twój
współmałżonek jest zły, zdenerwowany i
rzuca gniewne słowa, a ty postanowisz, że
chcesz okazać swoją miłość, nie
odpowiesz większym gniewem, ale
łagodnym tonem. To, co on mówi,
potraktujesz jako informację o jego stanie
emocjonalnym. Pozwolisz mu
opowiedzieć o jego poczuciu krzywdy,
złości i przedstawić jego wersję wydarzeń.
Spróbujesz się postawić na jego miejscu i
spojrzeć na dane wydarzenie jego oczami,
a następnie łagodnie i uprzejmie wyrazisz
swoje zrozumienie dla jego uczuć. Jeśli za
twoją sprawą doznał jakiejś przykrości,
przyznasz się do błędu i poprosisz o
przebaczenie. Jeśli twoje motywacje są
inne niż to, jak on je postrzega, uprzejmie
wyjaśnisz swoje. Będziesz dążyć do
zrozumienia i pogodzenia, nie zaś do
uznania twojej racji za jedyne logiczne
wyjaśnienie tego, co się wydarzyło. To
właśnie jest dojrzała miłość – miłość, do
której aspirujemy w rozwijającym się
małżeństwie.
Miłość nie prowadzi rachunku
przewinień. Miłość nie wypomina
minionych błędów. Nikt z nas nie jest
doskonały. W małżeństwie nie zawsze
robimy to, co najlepsze czy
najwłaściwsze. Czasem mówimy naszym
współmałżonkom bolesne rzeczy.
Przeszłości nie da się wymazać – możemy
ją tylko wyznać i zgodzić się, że coś w
niej było złe. Możemy poprosić o
przebaczenie i spróbować w przyszłości
zachować się inaczej. Po przyznaniu się
do błędu i poproszeniu o wybaczenie nie
jestem już w stanie zrobić nic więcej, co
mogłoby złagodzić ból zadany mojej
żonie. Jeśli to ona spowodowała moje
cierpienie, przyznała to i poprosiła o
przebaczenie, mogę wybrać drogę
sprawiedliwości albo wybaczenia. Jeśli
chcę sprawiedliwości i postanawiam
szukać rewanżu lub rekompensaty za
zadany mi ból, stawiam siebie w pozycji
sędziego, a żonę – w roli przestępcy.
Bliskość staje się niemożliwa. Jeśli jednak
wybieram przebaczenie, bliskość może
zostać przywrócona. To przebaczenie jest
drogą miłości.
Jestem
zdumiony tym,
jak wielu ludzi
psuje sobie
każdy nowy
dzień dniem
wczorajszym.
Więcej odmian
afirmacji
Wyrażenia afirmatywne to jeden z pięciu
podstawowych języków miłości. W
obrębie tego języka funkcjonuje jednak
wiele dialektów. Omówiliśmy już kilka z
nich, ale jest ich znacznie więcej. Na ich
temat powstały całe monografie naukowe
i wiele artykułów. Wspólną cechą
wszystkich tych dialektów jest używanie
słów do wyrażania afirmacji swojej żony
lub męża. Psycholog William James
stwierdził, że prawdopodobnie
najważniejszą ludzką potrzebą jest
poczucie, że jest się docenianym. Dla
wielu osób wyrażenia afirmatywne
stanowią spełnienie tej potrzeby. Jeśli
słowa nie są twoją mocną stroną, jeśli nie
jest to twój ojczysty język miłości, ale
uważasz, że może to być język miłości
twojego współmałżonka, spróbuj założyć
notatnik zatytułowany „Wyrażenia
afirmatywne”. Gdy przeczytasz artykuł
lub książkę o miłości, zapisz sobie
wyrażenia afirmatywne, które tam
znajdziesz. Gdy wysłuchasz wykładu na
temat miłości albo usłyszysz, jak ktoś
znajomy mówi coś pozytywnego o innej
osobie – zapisz to. Z czasem uzbiera ci się
długa lista wyrażeń, za pomocą których
będziesz w stanie komunikować swoją
miłość.
Możesz też spróbować używać
wyrażeń afirmatywnych w sposób
niebezpośredni – mówić rzeczy
pozytywne o współmałżonku, gdy nie ma
go w pobliżu. W końcu ktoś mu to
powtórzy i otrzymasz odpowiednią
gratyfikację. Powiedz swojej teściowej,
jak dobra jest twoja żona. Gdy teściowa
powtórzy córce, co o niej powiedziałeś,
efekt będzie wzmocniony i spotka cię
jeszcze większa nagroda. Chwal też swoją
żonę przy innych w jej obecności. Gdy za
jakieś osiągnięcie spotka cię publiczna
pochwała, koniecznie wspomnij o
zasługach twojej żony. Możesz też
spróbować zapisywać wyrażenia
afirmatywne. Słowo pisane ma tę zaletę,
że można do niego wielokrotnie
powracać.
Wiele lat temu, w mieście Little Rock
w stanie Arkansas, nauczyłem się czegoś
ważnego o wyrażeniach afirmatywnych i
językach miłości. Pewnego pięknego
wiosennego dnia odwiedziłem Billa i
Betty Jo. Mieszkali w bliźniaku
otoczonym białym, drewnianym płotem,
wokół którego rozciągał się zielony
trawnik obsypany wiosennymi kwiatami.
Było tam naprawdę sielankowo. Po
wejściu do środka zauważyłem jednak, że
tuż za progiem idylla się kończyła. Ich
małżeństwo było ruiną. Byli dwanaście lat
po ślubie, mieli dwójkę dzieci i
zastanawiali się, dlaczego w ogóle się
pobrali. Wydawało się, że kłócą się
dosłownie o wszystko. Zgadzali się tylko
co do tego, że oboje kochają swoje dzieci.
Gdy opowiadali mi swoją historię,
zauważyłem, że Bill jest pracoholikiem,
który nie ma zbyt wiele czasu dla Betty
Jo. Ona z kolei pracowała na pół etatu,
przede wszystkim po to, by nie spędzać
całego czasu w domu. Ich sposobem
radzenia sobie z rzeczywistością było
wycofanie. Starali się stworzyć jak
największy dystans między sobą, by ich
konflikty się nie nasilały. Ale wskaźniki
obydwu zbiorników miłości pokazywały,
że są puste.
Powiedzieli mi, że chodzili do
poradni małżeńskiej, ale niewiele im to
pomogło. Byli na moim seminarium na
temat małżeństwa, a ja następnego dnia
wyjeżdżałem z Little Rock.
Podejrzewałem, że będzie to moje jedyne
z nimi spotkanie, więc od razu wyłożyłem
wszystkie karty na stół.
Z każdym z nich z osobna spędziłem
po godzinie. Uważnie wysłuchałem obu
opowieści. Odkryłem, że mimo pustki w
ich związku i wielu nieporozumień
między nimi, cenili pewne cechy
współmałżonków. Bill przyznał:
− Betty Jo jest dobrą matką. Dobrze
też prowadzi dom i świetnie gotuje, o ile
w ogóle gotuje. Ale po prostu nie okazuje
mi uczuć. Ja haruję jak wół, a ona wcale
nie jest mi za to wdzięczna.
W czasie naszej rozmowy Betty Jo
stwierdziła, że Bill doskonale troszczy się
o rodzinę.
− Ale w domu nie robi nic, żeby mi
pomóc, i nigdy nie ma dla mnie czasu –
skarżyła się. – Jaki jest pożytek z domu,
samochodu kempingowego i wszystkiego
innego, jeśli nigdy razem z nich nie
korzystamy?
Dysponując tymi informacjami,
postanowiłem udzielić każdemu z nich
tylko jednej rady. Powiedziałem osobno
Billowi i Betty Jo, że każde z nich ma w
ręku klucz do poprawy emocjonalnej
atmosfery w ich małżeństwie.
− Tym kluczem – powiedziałem – jest
werbalne docenianie tego, co lubicie w
drugiej osobie, i zrezygnowanie na jakiś
czas z narzekania na to, czego nie lubicie.
Dokonaliśmy przeglądu
pozytywnych uwag, jakie już na swój
temat wypowiedzieli, i pomogłem Billowi
oraz Betty Jo sporządzić listę zalet
współmałżonków. Punkty na liście Billa
dotyczyły przede wszystkim tego, co
Betty Jo robiła jako matka, gospodyni
domowa i kucharka. Lista Betty Jo
odnosiła się przede wszystkim do ciężkiej
pracy Billa i jego troski o finanse rodziny.
Staraliśmy się, by wykazy te były jak
najbardziej szczegółowe.
Twoja kolej
Słowa są ważne!
Słowa są ważne!
Słowa są ważne!
W poniedziałek powiedziałem:
− Przygotowałaś bardzo
smaczne jedzenie.
− Naprawdę dobrze w tym
wyglądasz.
− Dziękuję, że odebrałaś rzeczy
z pralni.
We wtorek powiedziałem:
Może cię zdziwić to, jak dobrze
(albo źle) posługujesz się
wyrażeniami afirmatywnymi.
3. Postaw sobie za cel
powiedzenie twojej żonie /
twojemu mężowi innego
komplementu każdego dnia
przez miesiąc. Jeśli mówimy:
„Co dzień jabłko – zawsze
zdrówko”, być może prawdą
jest: „Co dzień pochwała –
zawsze miłość”. (Możesz
zapisywać komplementy, by
ich nie powtarzać).
JĘZYK MIŁOŚCI # 2
Dobry czas
Dobra rozmowa
Język dobrego czasu – tak jak język
wyrażeń afirmatywnych – tworzą różne
dialekty, spośród których jednym z
najbardziej rozpowszechnionych jest
dobra rozmowa. Przez to określenie
rozumiem życzliwy dialog, w trakcie
którego dwie osoby dzielą się swoimi
doświadczeniami, myślami, uczuciami i
pragnieniami w sprzyjających,
niezakłóconych niczym okolicznościach.
Większość osób skarżących się na to, że
mąż czy żona z nimi nie rozmawia, nie
ma na myśli tego, że współmałżonek w
ogóle nic nie mówi. Chodzi im raczej o
to, że nie angażuje się w życzliwy dialog.
Jeśli ojczystym językiem miłości twojej
żony czy twojego męża jest język
dobrego czasu, taki dialog jest niezbędny,
by odczuwali, że są kochani.
Większość
osób
skarżących się
na to, że mąż
czy żona z
nimi nie
rozmawia, nie
ma na myśli
tego, że
współmałżonek
w ogóle nic nie
mówi.
Nie
potrzebowała
rad – chciała
tylko wiedzieć,
że ją
rozumiem.
5. Nie przerywaj.
Przeprowadzone niedawno
badania wykazały, że każda
osoba średnio już po 17
sekundach przerywa rozmówcy
i wtrąca własne koncepcje. Jeśli
w pełni skupiam się na tobie,
gdy mówisz, nie będę się
bronić ani rzucać oskarżeń w
twoją stronę, ani dogmatycznie
trwać przy swoim stanowisku.
Moim celem jest odkrycie tego,
co myślisz i czujesz. Nie jest
nim obrona ani poprawianie
ciebie. Celem jest to, by cię
zrozumieć.
Przeprowadzone
niedawno
badania
wykazały, że
każda osoba
średnio już po
17 sekundach
przerywa
rozmówcy i
wtrąca własne
koncepcje.
Nauka mówienia
Aby możliwa była dobra rozmowa,
potrzebne jest nie tylko życzliwe
słuchanie, ale też odsłonięcie się. Gdy
żona mówi: „Szkoda, że mój mąż tak
mało mówi; nigdy nie wiem, co myśli i
co czuje”, wyraża swoje pragnienie
bliskości. Chce być blisko małżonka, ale
jak to możliwe, jeśli w ogóle go nie zna?
Aby żona czuła miłość męża, mąż musi
się przed nią odsłonić. Jeśli jej ojczystym
językiem miłości jest dobry czas, a jej
dialektem dobra rozmowa, jej zbiornik na
miłość się nie wypełni, jeśli mąż nie
będzie mówił o tym, co myśli i czuje.
Odsłonięcie się dla niektórych z nas jest
trudne. Wiele osób dorasta w domach, w
których nie zachęcano do wyrażania
myśli i uczuć, a wręcz spotykało się to z
potępieniem. Prośba o nową zabawkę
wiązała się z wysłuchaniem wykładu o
kiepskim stanie rodzinnego konta.
Ostatecznie dziecko, odczuwając tego
rodzaju pragnienia, doświadczało
poczucia winy i szybko się uczyło, że nie
należy też komunikować innych potrzeb.
Gdy wyrażało złość, rodzice reagowali
ostrymi, krytycznymi słowami. W ten
sposób w dziecku utrwalało się
przekonanie, że wyrażanie gniewu nie jest
dozwolone. Jeśli w dziecku wywoływano
poczucie winy dlatego, że okazało
niezadowolenie, gdy ojciec nie chciał go
zabrać ze sobą na zakupy, dziecko uczyło
się ukrywać doznawane zawody. W ten
sposób zanim osiągniemy dorosłość,
wielu z nas wie już, że powinno hamować
swoje uczucia. Nie mamy kontaktu z
emocjonalną częścią naszej osobowości.
Żona pyta męża: „Co czujesz w
związku z tym, co zrobił Steve?”, a on
odpowiada: „Myślę, że postąpił źle;
powinien był…” – nie mówi jednak o
swoich uczuciach, a tylko o tym, co
myśli. Być może ma jakieś powody, by
odczuwać złość, ból, zawód, ale tak długo
żył w świecie myśli, że nie potrafi
rozpoznawać swoich uczuć. Gdy
zdecyduje się na naukę języka dobrej
rozmowy, będzie to przypominać naukę
języka obcego. Należy zacząć od
nawiązania kontaktu z własnymi
uczuciami, od świadomości, że jest się
istotą emocjonalną, choć ten aspekt
wyeliminowało się ze swojego życia.
Jeśli musisz się nauczyć języka dobrej
rozmowy, zacznij od notowania emocji,
jakie odczuwasz poza domem.
Codziennie noś przy sobie mały notatnik.
Trzy razy dziennie zadaj sobie pytanie:
jakie emocje odczuwałem w ciągu
ostatnich trzech godzin? Co czułem w
drodze do pracy, gdy samochód jadący za
mną „siedział mi na ogonie”? Co czułem,
kiedy przy tankowaniu pompa
automatyczna nie zadziałała na czas i
oblałem auto benzyną? Co czułem, gdy
dotarłem do biura i dowiedziałem się, że
projekt, na ukończenie którego miałem
dwa tygodnie, ma być gotowy za trzy
dni?
Zapisuj swoje emocje w notatniku,
opatrując je słowem czy wyrażeniem,
które pozwoli ci zapamiętać wydarzenie
wywołujące dane uczucia. Twoja lista
może wyglądać na przykład tak:
Wydarzenie Uczucia
• kierowca „na • złość
ogonie”
• stacja benzynowa •
zdenerwowanie
• koniec projektu za • frustracja i
trzy dni niepokój
Dobre zajęcia
Oprócz podstawowego języka dobrego
czasu i pełnego skupienia uwagi na
twoim współmałżonku istnieje też dialekt
dobrych zajęć. Podczas jednego z
seminariów na temat małżeństwa
poprosiłem pary o uzupełnienie
następującego zdania: „Najmocniej czuję
miłość męża / żony, gdy
_______________”. Oto odpowiedź
udzielona przez 29-letniego męża po
ośmiu latach małżeństwa: „Najmocniej
czuję miłość mojej żony, gdy robimy coś
razem – coś, czym oboje lubimy się
zajmować. Więcej wtedy rozmawiamy.
To trochę tak, jakbyśmy znowu chodzili
na randki”. To typowa odpowiedź osób,
których ojczystym językiem miłości jest
dobry czas. Nacisk zostaje położony na
bycie ze sobą, robienie czegoś razem,
pełne skupianie uwagi na sobie
nawzajem.
Dobre zajęcia mogą oznaczać
cokolwiek, co interesuje przynajmniej
jedno z was. Najważniejsze jest nie to, co
robicie, ale dlaczego to robicie. Waszym
celem jest wspólne doświadczanie tego
samego, zrobienie czegoś z myślą:
„Zależy mu na mnie – chciał wspólnie ze
mną zająć się czymś, co sprawia mi
radość, i robił to z pozytywnym
nastawieniem”. To właśnie jest miłość, a
dla niektórych − najsilniejszy jej przejaw.
Jednym z ulubionych sposobów
spędzania wolnego czasu jest dla Emily
przeglądanie książek w księgarniach, od
wielkich sklepów po malutkie
antykwariaty. Jej mąż Jeff, mniej gorliwy
miłośnik czytania, nauczył się w ten
sposób spędzać z żoną czas, a nawet
wyszukiwać książki, które mogłyby się
jej podobać. Z kolei Emily nauczyła się
iść na kompromis i nie spędza w
księgarniach pół dnia. Dzięki temu Jeff
może z dumą powiedzieć: „Obiecałem
sobie dawno, że jeśli Emily będzie chciała
mieć jakąś książkę, kupię ją dla niej”. Jeff
być może nigdy nie stanie się molem
książkowym, ale osiągnął profesjonalny
poziom w miłości do żony.
Dobrymi zajęciami mogą być:
uprawianie ogrodu, zwiedzanie,
kupowanie antyków, chodzenie na
koncerty, długie spacery, podejmowanie
gości domową zupą i chlebem. Zakres
tych czynności ograniczają wyłącznie
wasze zainteresowania i chęć szukania
nowych doświadczeń. Dobre zajęcia mają
trzy podstawowe cechy: 1) przynajmniej
jedno z was chce coś robić; 2) druga
osoba może to zrobić; 3) oboje wiecie, z
jakiego powodu macie to robić – po to,
by wyrazić miłość poprzez wspólne
spędzanie czasu.
Jedną z pochodnych dobrych zajęć
jest budowanie banku pamięci, z którego
można czerpać przez lata. Do
szczęśliwych należą te pary, które
pamiętają wspólny poranny spacer
wzdłuż wybrzeża, wiosenne sadzenie
kwiatów w ogrodzie, poparzenie
bluszczem przy ganianiu za królikiem po
lesie, pierwszy wspólny mecz ligi
bejsbolowej, pierwszy i jedyny wyjazd na
narty, gdy on złamał nogę, wizyty w
wesołych miasteczkach, katedrach,
koncerty, i, no tak, to cudowne uczucie,
gdy po kilku kilometrach wspinania się
stanęli razem za wodospadem. To
wspomnienie spowija ich do dziś niczym
mgiełka rozpryskujących się kropli wody.
Są to wspomnienia miłości, zwłaszcza dla
osób, których ojczystym językiem miłości
jest dobry czas.
Jak znaleźć czas na takie zajęcia,
zwłaszcza jeśli oboje pracujemy poza
domem? Powinniśmy go znajdować tak
samo, jak znajdujemy czas na obiad i
kolację. Dlaczego? Bo dla naszego
małżeństwa dobry czas jest równie
istotny, jak ważne są posiłki dla zdrowia.
Czy to trudne? Czy wymaga
szczegółowego planowania? Owszem.
Czy to znaczy, że trzeba zaniechać jakichś
samodzielnych zajęć? Być może. Czy to
znaczy, że trzeba robić coś, czego
samemu się nie lubi? Na pewno. Czy
warto? Bez wątpienia. Co ja będę z tego
mieć? Przyjemność z mieszkania z osobą,
która czuje się kochana, i z tego, że
nauczysz się płynnie posługiwać jego lub
jej językiem miłości.
Chciałbym podziękować Billowi i
Betty Jo z Little Rock, którzy nauczyli
mnie znaczenia pierwszego języka miłości
(wyrażeń afirmatywnych) i drugiego
języka miłości (dobrego czasu). A teraz
czas na Chicago i język miłości numer
trzy.
Twoja kolej
Co w waszym małżeństwie
uniemożliwia wam spędzanie dobrego
czasu?
Jeśli językiem miłości
twojego
współmałżonka jest
DOBRY CZAS:
1. Wybierzcie się na spacer w
miejsce, w którym dorastało
jedno z was. Zadawaj
partnerowi pytania o
dzieciństwo. Zapytaj: „Jakie
masz dobre wspomnienia ze
swojego dzieciństwa?”. A
następnie: „Co złego spotkało
cię w dzieciństwie?”.
2. Pójdźcie do parku i
wypożyczcie rowery.
Zacznijcie jeździć, aż się
zmęczycie, wtedy usiądźcie i
popatrzcie na kaczki. Gdy
zmęczy was ich kwakanie,
przejdźcie się do ogrodu
różanego. Dowiedzcie się, jaki
kolor kwiatów każde z was lubi
najbardziej i dlaczego.
JĘZYK MIŁOŚCI # 3
Przyjmowanie
podarunków
Chicago studiowałem
W antropologię. Dzięki
szczegółowym opisom poszczególnych
kultur poznawałem fascynujące narody na
całym świecie. Byłem w Ameryce
Środkowej i badałem rozwój kultury
Majów i Azteków. Przemierzyłem
Pacyfik i zajmowałem się plemionami
Melanezji i Polinezji. Badałem życie
Eskimosów mieszkających w tundrze na
północy i tubylczych Ajnów z Japonii.
Szczegółowo zajmowałem się wzorcami
kulturowymi miłości i małżeństwa i
odkryłem, że w każdej z tych kultur
elementem przechodzenia od miłości do
małżeństwa były podarunki.
Antropologów intrygują wzorce
kulturowe istniejące w różnych kulturach
i ja też byłem nimi zaintrygowany. Czy to
możliwe, że dawanie podarunków jest
podstawowym sposobem wyrażania
miłości, który przekracza wszelkie granice
kulturowe? Czy postawie miłości zawsze
towarzyszy idea obdarowywania? Jeśli
odpowiedź na te akademickie i nieco
filozoficzne pytania jest pozytywna, może
to mieć istotne znaczenie praktyczne dla
małżeństw.
Najlepsza inwestycja
Jeśli masz być ekspertem w dawaniu
prezentów, być może konieczna będzie
zmiana nastawienia do pieniędzy. Każdy
z nas na swój własny sposób postrzega
znaczenie pieniędzy, a wydawaniu ich
towarzyszą bardzo różne uczucia.
Niektórzy spośród nas są zorientowani na
wydawanie – czujemy się dobrze, gdy coś
kupujemy. Inni skupiają się na
oszczędzaniu i inwestowaniu – czujemy
się dobrze, gdy oszczędzamy i mądrze
inwestujemy fundusze.
Jeśli należysz do tej pierwszej grupy,
nie będziesz miał zasadniczych trudności
z kupowaniem prezentów dla swojej
żony, jeśli jednak należysz do grupy
drugiej, idea wydawania pieniędzy jako
sposobu wyrażania miłości może w tobie
napotkać emocjonalny opór. Nie
kupujesz nic sobie – dlaczego miałbyś
kupować coś współmałżonkowi? Tego
rodzaju nastawienie pomija jednak fakt,
że przecież czyniąc tak, kupujesz coś dla
samego siebie. Oszczędzając i inwestując,
kupujesz sobie poczucie własnej wartości
i poczucie bezpieczeństwa. Poprzez taki
stosunek do pieniędzy zaspokajasz swoje
potrzeby emocjonalne, ale nie zaspokajasz
potrzeb emocjonalnych swojego
współmałżonka. Jeśli odkryjesz, że jego /
jej ojczystym językiem miłości jest
przyjmowanie podarunków, być może
zrozumiesz, że kupowanie prezentów to
najlepsza inwestycja, jakiej możesz
dokonać. Inwestujesz w wasz związek i w
zapełnianie zbiornika na miłość twojego
partnera. Dzięki temu jest on w stanie
przekazać ci emocjonalną miłość w takim
języku, który zrozumiesz ty. Gdy
spełnione są potrzeby emocjonalne obu
osób, małżeństwo zyskuje nowy wymiar.
Nie martw się o oszczędności, nigdy nie
przestaniesz oszczędzać. Jednak
inwestycja w miłość do żony lub męża to
najpewniejsza inwestycja pod słońcem.
Prezent z samego
siebie
Istnieje taki rodzaj niematerialnego
podarunku, który czasem świadczy o
czymś więcej niż upominek dający się
wziąć do ręki. Nazywam go prezentem z
samego siebie lub prezentem obecności.
Bycie przy twojej żonie, gdy ona cię
potrzebuje, to bardzo wyraźny komunikat
dla kogoś, kogo językiem ojczystym
miłości jest przyjmowanie podarunków.
Jan powiedziała mi kiedyś:
− Don, mój mąż, kocha softball
bardziej niż mnie.
− Dlaczego tak uważasz? – zapytałem.
− Gdy urodziło się nasze dziecko, grał
w softball. Ja leżałam cały dzień w
szpitalu, a on grał w softball – odparła.
− A czy był przy porodzie?
− O, tak. Był w szpitalu na tyle
długo, żeby towarzyszyć narodzinom
dziecka, ale po dziesięciu minutach już go
nie było, bo poszedł grać w softball.
Byłam w szoku. To były takie ważne
chwile w naszym życiu. Chciałam je z
nim dzielić, chciałam, żeby był tam ze
mną. A Don zostawił mnie i poszedł grać.
Mąż Jan mógł jej przysłać tuzin róż,
ale nie byłyby one dla niej tak istotnym
sygnałem jak jego bycie tuż przy niej w
szpitalnej sali. Wyraźnie widziałem, że Jan
była dotknięta jego nieobecnością. Ich
dziecko miało teraz piętnaście lat, a Jan
mówiła o tamtym wydarzeniu jak o
czymś świeżym; jej emocje były tak silne,
jakby to wydarzyło się wczoraj.
Dopytywałem dalej:
− Czy wniosek, że Don kocha softball
bardziej niż ciebie, opierasz tylko na tym
jednym wydarzeniu?
− Nie – odpowiedziała. – W dniu
pogrzebu mojej matki także grał w
softball.
− Poszedł na jej pogrzeb?
− Tak, był na pogrzebie, ale gdy
tylko uroczystości się skończyły, poszedł
sobie. Nie mogłam w to uwierzyć. Moi
bracia i siostry wrócili ze mną do domu, a
mój mąż się oddalił, by grać w softball.
Później rozmawiałem o tych dwóch
wydarzeniach z Donem. Dokładnie
wiedział, o co chodzi.
− Byłem pewny, że Jan to wyciągnie
– oznajmił. – Byłem z nią w czasie
porodu, byłem, gdy urodziło się dziecko.
Robiłem nawet zdjęcia. Byłem taki
szczęśliwy! Nie mogłem się doczekać,
żeby powiedzieć o tym kolegom z
drużyny, ale czar prysł, gdy wróciłem
tego wieczoru do szpitala. Jan była na
mnie wściekła. Nie wierzyłem w to, co
mówiła. Myślałem, że będzie dumna, że
powiedziałem kolegom… A kiedy zmarła
jej matka? Pewnie nie powiedziała panu,
że wziąłem wolne w pracy na tydzień
przed jej śmiercią i cały tydzień spędziłem
w szpitalu i w domu jej matki,
naprawiając różne rzeczy i pomagając. Po
jej śmierci i po pogrzebie uznałem, że
zrobiłem wszystko, co było w mojej
mocy. Musiałem odetchnąć. Lubię grać w
softball i wiedziałem, że pomoże mi to
zrelaksować się i pozbyć się stresu, który
odczuwałem przez cały ten czas.
Myślałem, że sama Jan chciałaby, żebym
odpoczął. Zrobiłem to, co w moim
mniemaniu było dla niej ważne, ale to
okazało się za mało. Nigdy nie przestała
mi wypominać tych dwóch dni.
Powiedziała, że kocham softball bardziej
niż ją – a to przecież absurd!
Don był prostolinijnym człowiekiem,
który nie rozumiał niezwykłego znaczenia
ludzkiej obecności. Dla żony jego
obecność była ważniejsza niż cokolwiek
innego. Fizyczna obecność w kryzysowej
sytuacji to największy dar, jaki możesz
dać swojej żonie, jeśli jej językiem
ojczystym miłości jest przyjmowanie
podarunków. Twoje ciało staje się wtedy
symbolem twojej miłości. Usuń ten
symbol, a świadomość miłości znika. W
czasie wspólnych sesji Don i Jan
pracowali nad urazami i
nieporozumieniami z przeszłości.
Wreszcie Jan zdołała mu wybaczyć, a
Don zrozumiał, dlaczego jego obecność
jest dla niej tak ważna.
Jeśli fizyczna obecność twojego męża
ma dla ciebie duże znaczenie – powiedz
mu o tym. Nie spodziewaj się, że
odgadnie twoje myśli. Jeśli natomiast
twoja żona mówi ci: „Naprawdę
chciałabym, żebyś był ze mną dzisiaj /
jutro / po południu”, potraktuj tę prośbę
poważnie. Z twojej perspektywy może
nie być istotna, ale jeśli na nią
odpowiednio nie zareagujesz, możesz
nieopatrznie zakomunikować żonie coś,
czego nie masz na myśli. Pewien mąż
opowiedział mi kiedyś:
− Kiedy umarła moja matka,
przełożony mojej żony powiedział jej, że
może się zwolnić z pracy na dwie
godziny, żeby pójść na pogrzeb, ale
potem musi wrócić do biura na całe
popołudnie. Żona powiedziała mu, że ja
potrzebuję jej wsparcia i że musi dostać
cały wolny dzień. Szef odparł: „Jeśli nie
będzie cię przez cały dzień, możesz stracić
pracę”. A moja żona odrzekła: „Mój mąż
jest dla mnie ważniejszy niż praca”. Cały
dzień spędziła ze mną. I wówczas
poczułem jej miłość mocniej niż
kiedykolwiek przedtem. Co ciekawe,
wcale nie straciła pracy. Jej przełożony
wkrótce odszedł z firmy, a jej
zaproponowano jego stanowisko.
Wówczas
poczułem jej
miłość mocniej
niż
kiedykolwiek
przedtem.
Doktorze
Chapman,
proszę to
zrozumieć.
Ten człowiek
od dnia ślubu
nigdy nie dał
mi kwiatów.
Twoja kolej
JĘZYK MIŁOŚCI # 4
Drobne przysługi
Czy
małżeństwo
może
przetrwać, jeśli
małżonkowie
w niczym się
ze sobą nie
zgadzają?
Prośby
pozwalają
ukierunkować
miłość,
żądania ją
zatrzymują.
Ludzie często
najmocniej
krytykują
swoich
małżonków w
tych sferach,
które wiążą się
z
najważniejszymi
dla nich
samych
potrzebami
emocjonalnymi.
Wycieraczka czy
ukochany?
− Obsługiwałam go przez dwadzieścia lat,
byłam na każde jego skinienie. Byłam dla
niego jak wycieraczka na buty, a on mnie
ignorował, znęcał się nade mną i poniżał
mnie przed moimi przyjaciółmi i przed
rodziną. Nie nienawidzę go, nie życzę mu
źle, ale mam do niego żal i nie chcę już z
nim mieszkać.
Ta żona przez dwadzieścia lat
wyświadczała różne przysługi swojemu
mężowi, ale nie były one wyrazem jej
miłości. Robiła to ze strachu, z poczucia
winy, z żalu.
Wycieraczka jest przedmiotem
nieożywionym. Możesz w nią wytrzeć
buty, nadepnąć na nią, kopnąć ją – co
tylko chcesz. Wycieraczka nie ma własnej
woli. Może być twoim sługą, ale nie
ukochaną osobą. Gdy traktujemy naszych
małżonków jak przedmioty, wykluczamy
miłość. Manipulowanie za pomocą
poczucia winy („Gdybyś była dobrą
żoną, zrobiłabyś to dla mnie”) nie jest
językiem miłości. Wymuszanie strachem
(„Zrobisz to albo pożałujesz”) jest obce
miłości. Nikt nie powinien być
traktowany jak wycieraczka. Może
pozwalamy się wykorzystywać, ale w
rzeczywistości jesteśmy istotami pełnymi
emocji, myśli i pragnień. Jesteśmy w
stanie podejmować decyzje i wprowadzać
nasze zamiary w czyn. Pozwalanie komuś
na manipulowanie nami lub
wykorzystywanie nas nie jest aktem
miłości. Tak naprawdę jest to aktem
zdrady, jest zgodą na rozwijanie przez tę
drugą osobę nieludzkich nawyków.
Miłość mówi: „Kocham cię za bardzo, by
pozwolić ci się tak traktować; to nie jest
dobre ani dla mnie, ani dla ciebie”.
Miłość mówi:
„Kocham cię
za bardzo, by
pozwolić ci tak
się traktować;
to nie jest
dobre ani dla
mnie, ani dla
ciebie”.
Niektórzy z nas, ucząc się języka
drobnych przysług, będą musieli
zrewidować stereotypy dotyczące roli
mężów i żon. Role te się zmieniają, ale
modele z przeszłości wciąż mogą się
utrzymywać. Mark robił to, co większość
z nas także robi w sposób naturalny –
podążał za wzorem swoich rodziców, ale i
to nie wychodziło mu najlepiej. Jego
ojciec mył samochód i kosił trawnik.
Mark tego nie robił, ale było to zgodne z
modelem zachowań męża w jego umyśle.
Na pewno nie wyobrażał sobie, że miałby
odkurzać i zmieniać dziecku pieluchy.
Należy poczytać mu za zasługę, że chciał
zerwać z tym stereotypem, gdy zdał sobie
sprawę, jakie to istotne dla Mary.
Wszyscy musimy tak się zachowywać,
jeśli ojczysty język miłości naszych
małżonków wymaga od nas czegoś, co
wydaje się nie pasować do naszej roli.
W konsekwencji zmian
socjologicznych zachodzących we
współczesnym amerykańskim
społeczeństwie przez ostatnie czterdzieści
lat nie trzymamy się już kurczowo pewnej
wizji ról kobiet i mężczyzn, ale nie
oznacza to, że pozbyliśmy się wszystkich
stereotypów. Świadczy to raczej o tym, że
liczba stereotypów się zwiększyła. Przed
erą powszechnego wpływu mediów na
nasze wyobrażenie tego, co powinni robić
mąż i żona i jak powinien wyglądać ich
związek, wzorowaliśmy się przede
wszystkim na naszych rodzicach. Ze
względu na wszechobecność telewizji,
większą mobilność ludzi, coraz większe
zróżnicowanie kulturowe i rosnącą liczbę
samotnych rodziców nasze wzorce
zachowania są często kształtowane przez
inne czynniki niż dom rodzinny.
Niezależnie od twojej percepcji istnieje
duże prawdopodobieństwo, że twój
małżonek postrzega role w małżeństwie
nieco inaczej niż ty. Chęć dokonania
rewizji i zmiany stereotypów jest
konieczna, jeśli mamy skuteczniej
wyrażać naszą miłość. Pamiętajcie – za
obstawanie przy określonych stereotypach
nie otrzymuje się gratyfikacji, ale z
zaspokajania potrzeb emocjonalnych
męża czy żony płyną wyjątkowe
korzyści.
Jakiś czas temu usłyszałem od pewnej
żony:
− Doktorze Chapman, wyślę
wszystkich moich przyjaciół na pana
seminarium.
− Ależ dlaczego miałaby pani to
zrobić? – zapytałem.
− Ponieważ radykalnie zmienił pan
moje małżeństwo. Przed seminarium Bob
nigdy w niczym mi nie pomagał. Oboje
zaczęliśmy pracę od razu po studiach, ale
to ja zawsze miałam się zajmować
domem. Zupełnie jakby Bobowi nigdy
nie przeszło przez myśl, że powinien mi
w czymś pomóc. Jednak po pana
seminarium zaczął pytać: „Co mogę
zrobić, żeby ci dzisiaj pomóc?”. To było
cudowne. Początkowo nie mogłam w to
uwierzyć, ale ta sytuacja trwa już trzy lata.
Muszę przyznać, że w pierwszych
tygodniach zdarzały się chwile trudne i
wesołe, bo Bob nie wiedział, jak zrobić
cokolwiek. Kiedy po raz pierwszy robił
pranie, użył nierozcieńczonego
wybielacza zamiast zwykłego płynu i na
naszych niebieskich ręcznikach pojawiły
się białe kropki. Pamiętam też, jak
pierwszy raz używał rozdrabniacza
odpadków w zlewie. Dał się słyszeć
bardzo dziwny odgłos i po chwili z
odpływu zaczęła się wyłaniać piana. Nie
wiedział, co się dzieje, dopóki nie
zablokowałam młynka, nie włożyłam tam
ręki i nie wyjęłam resztek nowej kostki
mydła. Ale kochał mnie, posługując się
moim językiem miłości, i mój zbiornik na
miłość się napełniał. Teraz wie, jak zrobić
w domu wszystko, i zawsze mi pomaga.
Mamy dla siebie dużo więcej czasu, bo ja
nie muszę bez przerwy pracować. Proszę
mi wierzyć – ja też nauczyłam się jego
języka i jego zbiornik też jest
wypełniony.
Czy to zawsze jest takie proste? Proste
– tak. Łatwe – nie. Bob musiał ciężko
pracować nad porzuceniem stereotypu, z
którym żył przez trzydzieści pięć lat. Nie
było to łatwe, ale dziś mógłby
powiedzieć, że nauczenie się ojczystego
języka miłości swojej żony i wola
używania go wiele wnoszą do
emocjonalnej atmosfery w małżeństwie.
A teraz przejdźmy do piątego języka
miłości.
Twoja kolej
Wiele drobnych przysług to jakieś
prace domowe, ale nie wszystkie nimi
są. W jaki inny sposób można
wyświadczyć przysługę swojemu
małżonkowi?
Jeśli językiem miłości
twojego małżonka są
DROBNE
PRZYSŁUGI:
1. Zrób listę wszystkich próśb,
jakie usłyszałeś od żony / męża
w ciągu ostatnich kilku
tygodni. Każdego tygodnia
wybierz jedną taką prośbę i
spełnij ją, wyrażając w ten
sposób swoją miłość.
2. Przygotuj karteczki z
następującym napisem:
JĘZYK MIŁOŚCI # 5
Dotyk
Siła dotyku
W przeciwieństwie do pozostałych
czterech zmysłów dotyk nie ogranicza się
do jednego fragmentu ciała. Małe
receptory dotyku są rozmieszczone na
całym ciele. Gdy się ich dotknie lub je
uciśnie, nerwy przenoszą impulsy do
mózgu, który je interpretuje, dzięki czemu
wiemy, czy to, co nas dotknęło, było
ciepłe czy zimne, twarde czy miękkie, czy
powoduje ból, czy też przyjemność.
Dotyk możemy również interpretować
jako pełen miłości lub wrogi.
Niektóre części naszego ciała są
bardziej wrażliwe na dotyk niż inne. Ta
różnica wynika stąd, że receptory dotyku
nie są rozmieszczone równomiernie na
całym ciele, ale łączą się w skupiska.
Dlatego czubek języka jest bardzo
wrażliwy na dotyk, podczas gdy miejsce
między łopatkami cechuje się najmniejszą
wrażliwością. Innymi bardzo wrażliwymi
miejscami są czubki palców i czubek
nosa. Naszym celem nie jest jednak
zrozumienie neurologicznych podstaw
zmysłu dotyku, ale uświadomienie sobie
jego znaczenia psychologicznego.
Dotyk może być źródłem powstania
lub rozpadu związku. Może
komunikować nienawiść lub miłość. Dla
osoby, dla której dotyk jest ojczystym
językiem miłości, niesie on przesłanie
dużo wyraźniejsze niż słowa „nienawidzę
cię” lub „kocham cię”. Uderzenie w twarz
jest bolesne dla każdego dziecka, ale
szczególnie dla takiego, którego
ojczystym językiem miłości jest dotyk.
Czuły uścisk komunikuje miłość
każdemu dziecku, ale przekazuje
wyjątkowo wiele informacji temu,
którego ojczystym językiem miłości jest
dotyk. Tak samo jest z osobami
dorosłymi.
W małżeństwie dotyk pełen miłości
może przyjmować rozmaite formy.
Ponieważ receptory dotyku są
rozmieszczone na całym ciele, pełne
miłości dotknięcie małżonka w niemal
dowolnym miejscu może być wyrazem
miłości. Nie oznacza to, że wszystkie
dotknięcia są odbierane tak samo,
niektóre bowiem niosą ze sobą więcej
przyjemności niż inne. Oczywiście
najlepszym doradcą będzie w tym
wypadku twój współmałżonek –
ostatecznie to jego chcesz kochać. On wie
najlepiej, co uważa za dotyk przepełniony
miłością. Nie staraj się dotykać ukochanej
osoby wtedy, kiedy ty tego chcesz, ani w
sposób, jaki tobie sprawia przyjemność.
Naucz się mówić jej dialektem miłości.
Dla niej niektóre odmiany dotyku mogą
być irytujące czy niewłaściwe.
Kontynuowanie takiego dotyku to
komunikowanie czegoś przeciwnego
miłości. To mówienie, że nie jesteś
wrażliwy na jej potrzeby i nie jest dla
ciebie istotne, co ona uważa za
przyjemne. Nie popełniaj błędu
polegającego na przekonaniu, że to, co
daje przyjemność tobie, będzie też
przyjemne dla niej.
Nie popełniaj
błędu
polegającego
na
przekonaniu,
że to, co daje
przyjemność
tobie, będzie
też przyjemne
dla niej.
Ciało istnieje, by go
dotykać
Wszystko, co jest mną, zawiera się w
moim ciele. Dotknąć mojego ciała
oznacza dotknąć mnie. Odsunąć się od
mojego ciała to zdystansować się ode
mnie emocjonalnie. W naszym
społeczeństwie uścisk dłoni to sposób
komunikowania drugiej osobie otwartości
i społecznej bliskości. Jeśli w pewnych
wypadkach odmawia się takiego uścisku,
przekazuje się w ten sposób informację,
że we wzajemnej relacji występuje coś
niedobrego. We wszystkich
społeczeństwach istnieje jakaś forma
dotyku towarzysząca powitaniu.
Przeciętny Amerykanin może nie czuć się
komfortowo w trakcie europejskich
uścisków „na misia” i pocałunków, ale w
Europie spełniają one taką samą funkcję
jak uścisk dłoni.
Nasze ciała
istnieją po to,
by ich dotykać,
ale z całą
pewnością nie
służą do
wykorzystywania
W każdym społeczeństwie istnieją
dozwolone i nieodpowiednie sposoby
dotykania osób odmiennej płci. Nacisk na
kwestie molestowania seksualnego
uwydatnia te sposoby, które są
niestosowne. Jednak w małżeństwie to, co
jest dozwolone i niestosowne, w
pewnych, bardzo szerokich, ramach
określa sama para. Oczywiście
wykorzystywanie seksualne jest
uznawane przez społeczeństwo za
niedozwolone i powstają różne
organizacje społeczne udzielające pomocy
żonom bitym przez mężów czy mężom
maltretowanym przez żony. Nasze ciała
istnieją po to, by ich dotykać, ale z całą
pewnością nie służą do wykorzystywania.
Obecne czasy opisywane są jako era
wolności i otwartości seksualnej.
Jednocześnie wykazaliśmy, że model
małżeństwa otwartego, w którym
małżonkowie mogą utrzymywać kontakty
seksualne z innymi osobami, jest bzdurą.
Osoby, które nie sprzeciwiają się takiemu
pomysłowi na płaszczyźnie moralnej,
odczuwają taki sprzeciw na poziomie
emocjonalnym. Nasza potrzeba
intymności i miłości nie pozwala nam
obdarzać drugiej osoby tego rodzaju
wolnością. Ból emocjonalny z nią
związany jest głęboki, a intymność znika,
gdy mamy świadomość, że nasz
współmałżonek spotyka się z kimś
innym. Archiwa terapeutów są pełne
przypadków żon i mężów, którzy próbują
sobie poradzić z traumą zdrady
małżeńskiej. Trauma ta jest dużo silniejsza
w przypadku osób, których ojczystym
językiem miłości jest dotyk. To, czego tak
bardzo potrzebują (miłość wyrażająca się
poprzez dotknięcie), zostało oddane
komuś innemu. Ich zbiornik na miłość
nie jest pusty – został wysadzony w
powietrze. Aby ponownie zaspokoić ich
potrzeby emocjonalne, niezbędne będą
zasadnicze działania naprawcze.
Kryzys i dotyk
W sytuacji kryzysowej niemal
instynktownie tulimy się do siebie.
Dlaczego? Ponieważ dotyk bardzo
wyraźnie komunikuje miłość. W czasie
kryzysu przede wszystkim potrzebujemy
czuć miłość. Nie zawsze możemy zmienić
bieg wydarzeń, ale dzięki miłości
możemy je przetrwać.
Jeśli ojczystym
językiem
miłości
ukochanej
osoby jest
dotyk, nic nie
będzie
ważniejsze niż
objęcie jej, gdy
płacze.
Kiedyś
upłynęło sześć
tygodni, zanim
w ogóle mnie
dotknęła.
Całymi
tygodniami w
ogóle go nie
dotykałam. Po
prostu nie
przyszło mi to
do głowy.
− To zdumiewające, że w trakcie
pańskiego seminarium – wtrącił Pete –
wykład o językach miłości pozwolił mi
wrócić do tego doświadczenia sprzed lat.
Pan w ciągu dwudziestu minut
powiedział to, co nam zajęło sześć
miesięcy.
− Cóż, nie chodzi o to, jak szybko,
ale jak dobrze nauczymy się tego, co jest
istotne – odpowiedziałem. – W waszym
wypadku oczywiście się to udało.
Pete to tylko jedna z wielu osób, dla
których dotyk jest ojczystym językiem
miłości. W sferze emocjonalnej niezbędne
jest dla nich dotykanie przez
współmałżonka. Pogłaskanie po głowie,
po plecach, trzymanie się za ręce,
przytulenie się, zbliżenie – te i wiele
innych „miłosnych dotknięć” tworzą
więzi emocjonalne dla osób, których
ojczystym językiem miłości jest dotyk.
Twoja kolej
• WYRAŻENIA
AFIRMATYWNE
• DOBRY CZAS
• PRZYJMOWANIE
PODARUNKÓW
• DROBNE PRZYSŁUGI
• DOTYK
Co jest dla
ciebie
najmocniejszym
sygnałem
miłości? Czego
pragniesz
najbardziej?
Twoje
wyobrażenie o
idealnym
współmałżonku
powinno ci dać
pojęcie na
temat twojego
ojczystego
języka miłości.
Twoja kolej
Zaspokajanie
potrzeby
miłości mojej
żony to
kwestia
dokonywanego
codziennie
wyboru.
Dwie osoby
niemal nigdy
nie zakochują
się w sobie
tego samego
dnia i niemal
nigdy nie
wychodzą z
tego stanu
jednocześnie.
Miłość to coś,
co robisz dla
kogoś innego,
nie dla samego
siebie.
Twoja kolej
„Jesteśmy jak
współlokatorzy”
W decyzji o tym, by kochać, kryje się
wielki potencjał. Dzięki nauczeniu się
odpowiedniego języka miłości ten
potencjał może się urzeczywistnić. Tak
przynajmniej było w przypadku Johna i
Susan.
Dotarcie do mojego gabinetu zajęło
im trzy godziny. Było oczywiste, że John
wcale nie chciał się tu znaleźć. Susan
zmusiła go do wizyty, grożąc, że inaczej
od niego odejdzie. (Nie sugeruję, że jest
to dobra strategia postępowania, ale nie
wszyscy znają moją opinię przed
rozmową ze mną). John i Susan byli
małżeństwem przez ponad trzydzieści lat i
nigdy dotąd nie korzystali z pomocy
psychologa.
Rozmowę zaczęła Susan:
− Doktorze Chapman, musi pan
wiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, nie
mamy żadnych problemów finansowych.
W pewnym czasopiśmie przeczytałam, że
w małżeństwie największym problemem
są pieniądze. W naszym przypadku tak
nie jest. Oboje długo pracowaliśmy,
spłaciliśmy dom i samochody. Nie mamy
żadnych problemów materialnych. Po
drugie, musi pan wiedzieć, że nie kłócimy
się ze sobą. Od moich przyjaciół słyszę,
że spierają się bezustannie. My nigdy nie
wdajemy się w kłótnie. Nie pamiętam
nawet, kiedy doszło między nami do
sprzeczki. Zgadzamy się, że kłótnie są
bezcelowe, więc się nie kłócimy.
Jako terapeuta rozumiałem, że Susan
przedstawia mi kontekst. Wiedziałem, że
zmierza do puenty. Pozwoliłem jej więc
kontynuować:
− Problem polega na tym, że ja w
ogóle nie czuję miłości mojego męża.
Nasze życie jest wyłącznie rutyną.
Wstajemy rano i idziemy do pracy. Po
południu on zajmuje się swoimi
sprawami, a ja swoimi. Zazwyczaj jemy
razem kolację, ale ze sobą nie
rozmawiamy. John w czasie kolacji
ogląda telewizję. Potem zaszywa się w
piwnicy, a wreszcie zasypia przed
telewizorem, dopóki nie powiem mu, że
już czas iść do łóżka. Tak wygląda nasza
codzienność przez pięć dni w tygodniu.
W sobotę John rano gra w golfa, po
południu pracuje w ogrodzie, a
wieczorem wychodzimy z kimś na
kolację. Rozmawia z towarzyszącymi nam
osobami, ale gdy wsiadamy do
samochodu, rozmowa się urywa. W
niedzielę rano idziemy do kościoła i tak
dalej. Jesteśmy jak dwoje współlokatorów
mieszkających w tym samym domu.
Między nami nic się nie dzieje. Nie czuję
z jego strony miłości, ciepła, żadnych
emocji. Jest pusto i martwo. Już dłużej tak
nie mogę.
Mówiąc to, Susan płakała. Dałem jej
chusteczkę do nosa i spojrzałem na Johna.
Jego pierwsze słowa brzmiały:
− Zupełnie jej nie rozumiem.
Po chwili dodał:
− Robiłem wszystko, co w mojej
mocy, żeby pokazać jej, że ją kocham,
zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch czy
trzech lat, gdy tak bardzo się na mnie
skarżyła. Nic nie pomaga. Nieważne, co
robię, ona i tak narzeka, że nie czuje się
kochana. Nie wiem, co robić.
Widziałem wyraźnie, że John był
sfrustrowany i zrozpaczony. Zapytałem
więc:
− W jaki sposób starałeś się okazywać
Susan swoją miłość?
− Na przykład codziennie zaczynałem
robić obiad, bo to ja wcześniej wracam z
pracy. Tak naprawdę cztery razy w
tygodniu, gdy Susan wraca do domu,
obiad jest prawie gotowy. A piątego dnia
jemy w restauracji. To ja odkurzam
mieszkanie, bo ona ma problemy z
plecami. Ja zajmuję się ogrodem,
ponieważ ona jest uczulona na pyłki
roślin. Ja składam ubrania po wyjęciu ich
z suszarki…
John wymieniał dalej rzeczy, które
robił dla Susan. Gdy skończył,
zastanawiałem się, czym tak właściwie
zajmuje się jego żona. Tymczasem John
kontynuował:
− Robię to wszystko, żeby pokazać,
jak bardzo ją kocham, a tymczasem ona
mówi panu to, co mnie powtarza od
dwóch czy trzech lat – że nie czuje się
kochana. Nie wiem, co mogę jeszcze dla
niej zrobić.
− Doktorze Chapman –
odpowiedziała Susan – to wszystko jest
bardzo miłe, ale ja chciałabym, żeby John
usiadł ze mną i po prostu porozmawiał.
My nigdy nie rozmawiamy, bo on stale
czymś się zajmuje. Tymczasem ja
chciałabym, żeby usiadł przy mnie na
kanapie i poświęcił mi trochę czasu,
spojrzał na mnie, pogawędził ze mną na
nasz temat, o naszym życiu.
Susan znów tonęła we łzach. Było dla
mnie oczywiste, że jej ojczystym
językiem miłości był dobry czas. Kobieta
błagała o poświęcenie jej uwagi. Chciała
być traktowana jak osoba, a nie jak
przedmiot. Nieustanna krzątanina Johna
nie zaspokajała jej potrzeb
emocjonalnych. Rozmawiając dalej z
Johnem, odkryłem, że on także nie czuł
się kochany, tyle że nie mówił o tym
głośno. Myślał: „Jesteś żonaty od
trzydziestu pięciu lat, płacicie rachunki,
nie kłócicie się – czego więcej można
żądać?”. Trwał w takim stanie, ale gdy
zapytałem:
− Jaka żona byłaby dla ciebie idealna?
Gdybyś mógł wybrać sobie idealną
partnerkę – jaka by ona była? – John po
raz pierwszy spojrzał mi prosto w oczy i
spytał:
− Naprawdę chciałby pan wiedzieć?
− Tak – odpowiedziałem.
Wtedy John usiadł na kanapie,
skrzyżował ręce, uśmiechnął się i
oznajmił:
− Kiedyś miałem takie marzenia.
Idealna żona to taka, która po południu
wróciłaby do domu i przygotowała dla
mnie obiad. Ja pracowałbym w ogrodzie,
a ona zawołałaby mnie do stołu. Po
obiedzie umyłaby naczynia. Ja pewnie
bym jej pomógł, ale to byłby jej
obowiązek. Poza tym mogłaby przyszyć
guziki w mojej koszuli, gdyby odpadły.
Susan nie mogła się dłużej
powstrzymywać. Spojrzała na Johna i
powiedziała:
− Nie wierzę ci. Mówiłeś mi przecież,
że lubisz gotować.
− Nie mam nic przeciwko gotowaniu
– powiedział John – ale doktor Chapman
zapytał mnie, jaki byłby mój ideał.
Wiedziałem już, że ojczystym
językiem miłości Johna są drobne
przysługi. Dlaczego John robił to
wszystko dla Susan? Ponieważ taki był
jego język miłości. Wydawało mu się, że
właśnie tak należy okazywać miłość:
robiąc coś dla drugiej osoby. Tymczasem
nie był to ojczysty język miłości Susan.
Dla niej nie miało to tak wielkiego
znaczenia, jakie miałoby dla Johna,
gdyby Susan robiła takie rzeczy.
Gdy John zdał sobie sprawę z tego,
czego naprawdę potrzebuje jego żona, od
razu stwierdził:
− Dlaczego ktoś nie powiedział mi
tego trzydzieści lat temu? Zamiast robić to
wszystko, moglibyśmy rozmawiać ze
sobą codziennie. – Wtedy zwrócił się do
Susan:
– Po raz pierwszy rozumiem, co masz
na myśli, gdy narzekasz, że nie
rozmawiamy ze sobą. Nigdy nie mogłem
tego pojąć, wydawało mi się, że
rozmawiamy. Pytałem: „Czy dobrze
spałaś?” i myślałem, że rozmawiamy, ale
teraz rozumiem, o co ci chodzi. Ty
chciałabyś, żebyśmy usiedli we dwójkę,
patrzyli na siebie i rozmawiali. Wiem już,
w czym problem, i wiem, dlaczego to dla
ciebie takie ważne – to twój język miłości.
Zaczniemy jeszcze dzisiaj. Od dziś, przez
całą resztę życia, będę codziennie
poświęcał ci piętnaście minut. Możesz na
mnie liczyć.
Wtedy odezwała się Susan:
− To byłoby wspaniałe. A ja mogę ci
przygotować obiad. Zjemy później niż
zwykle, bo później od ciebie wracam z
pracy, ale zrobienie posiłku nie stanowi
dla mnie problemu. I chętnie przyszyję ci
guziki, po prostu sam nie dopuściłeś do
tego, by były oderwane wystarczająco
długo, żebym mogła się za nie zabrać.
Jeśli masz dzięki temu czuć się kochany,
mogę zmywać naczynia choćby do końca
życia.
Susan i John wrócili do domu i
zaczęli się posługiwać właściwymi
językami miłości. Po niecałych dwóch
miesiącach udali się na swój drugi miesiąc
miodowy. Po powrocie z wycieczki na
Bahamy zadzwonili do mnie i
opowiedzieli, że w ich małżeństwie
nastąpiła zasadnicza przemiana.
Czy miłość może się odrodzić w
małżeństwie? Oczywiście, że tak!
Kluczem jest znalezienie ojczystego
języka miłości twojego małżonka i
używanie go.
Twoja kolej
Przypuszczałem,
że być może
jedynej nadziei
na przetrwanie
małżeństwa
upatrywała w
swojej wierze.
Półroczny eksperyment
− Ann, jeśli pozwolisz, przeprowadzę
pewien eksperyment. Chciałbym się
przekonać, co się stanie, gdy zastosujemy
tę zasadę do twojego małżeństwa.
Wyjaśnię ci, o co mi chodzi.
Opowiedziałem Ann o koncepcji
zbiornika na miłość i o tym, że gdy ten
zbiornik jest pusty, jak w jej przypadku,
nie żywimy miłości wobec drugiej osoby,
ale doświadczamy pustki i bólu.
Ponieważ zaś miłość stanowi tak
podstawową potrzebę emocjonalną, jej
brak może się wiązać z największym
cierpieniem emocjonalnym, jakie jest
naszym udziałem. Powiedziałem Ann, że
gdybyśmy potrafili mówić ojczystymi
językami miłości swoich
współmałżonków, można by zaspokoić tę
potrzebę i pozytywne uczucia by
powróciły.
− Czy to wydaje ci się sensowne? –
zapytałem.
− Doktorze Chapman, właśnie opisał
pan moje życie. Nigdy dotąd nie
rozumiałam tego tak dobrze. Przed
ślubem byliśmy w sobie zakochani, ale
wkrótce potem zeszliśmy z górki
emocjonalnej i nigdy nie nauczyliśmy się
posługiwać naszymi językami miłości.
Mój zbiornik był pusty od wielu lat i
jestem pewna, że tak samo było w
przypadku zbiornika mojego męża.
Gdybym wcześniej zdawała sobie z tego
sprawę, być może nie doszłoby do tylu
złych rzeczy.
− Nie można zmienić przeszłości –
odparłem. – Możemy tylko próbować
zmienić przyszłość. Dlatego chciałem ci
zaproponować półroczny eksperyment.
− Jestem gotowa spróbować
wszystkiego – odrzekła Ann.
Byłem zadowolony z jej
pozytywnego nastawienia, ale nie miałem
pewności, czy zdawała sobie sprawę z
tego, jak trudne będzie to wyzwanie.
− Zacznijmy od wyznaczenia celu –
powiedziałem. – Gdyby za pół roku
mogło się spełnić twoje najważniejsze
życzenie – co by to było?
Ann przez jakiś czas milczała. Potem
odpowiedziała z namysłem:
− Chciałabym wiedzieć, że Glenn
znowu mnie kocha, i widzieć, że wyraża
swoją miłość, spędzając ze mną czas.
Chciałabym, żebyśmy robili wspólnie
różne rzeczy, żebyśmy razem gdzieś
wychodzili. Chciałabym czuć, że Glenn
interesuje się moim światem, żebyśmy
rozmawiali przy posiłkach, żeby on mnie
słuchał. Chciałabym czuć, że ceni moje
pomysły. Chciałabym, żebyśmy jeździli
na wycieczki i znowu dobrze się bawili.
Chciałabym wiedzieć, że dla niego nasze
małżeństwo jest najważniejsze – Ann
przerwała na chwilę. – Jeśli chodzi o
mnie, chciałabym ponownie żywić do
niego ciepłe i pozytywne uczucia.
Chciałabym znów go szanować, być z
niego dumna. Teraz tak nie jest.
Gdy Ann mówiła, ja zapisywałem jej
słowa. Gdy skończyła, odczytałem na
głos to, co powiedziała chwilę wcześniej.
− To chyba dość ambitny cel –
powiedziałem – ale czy właśnie tego
chcesz?
− Teraz wydaje mi się to niemożliwe,
ale właśnie tego pragnę ponad wszystko.
− Ustalmy zatem, że to właśnie będzie
twój cel. Chcielibyśmy, żeby za sześć
miesięcy tak właśnie wyglądał twój
związek z Glennem. A teraz postawmy
pewną tezę. Założeniem naszego
eksperymentu będzie wykazanie jej
prawdziwości. Załóżmy, że jeśli przez
sześć miesięcy będziesz regularnie mówiła
ojczystym językiem miłości Glenna, w
pewnym momencie, w trakcie tego
okresu, jego potrzeba miłości stopniowo
zacznie być zaspokajana; gdy zbiornik na
miłość twojego męża zacznie się
napełniać, Glenn odwzajemni ci się
miłością. Teza ta opiera się na
przekonaniu, że potrzeba miłości to
najważniejsza spośród naszych potrzeb
emocjonalnych, i gdy jest zaspokojona,
odnosimy się pozytywnie do osoby, która
to sprawia. Jak rozumiesz, ta teza zakłada,
że inicjatywa pozostaje wyłącznie po
twojej stronie. Glenn nie stara się
pracować nad waszym małżeństwem – ty
próbujesz. Zgodnie z naszą tezą, jeśli
zdołasz odpowiednio ukierunkować
swoje wysiłki, jest bardzo
prawdopodobne, że Glenn wreszcie na to
zareaguje.
Następnie odczytałem kolejny
fragment kazania Jezusa, zgodnie z
Ewangelią według św. Łukasza − lekarza:
Kontynuowałem:
− Zgodnie z moim rozumieniem,
Jezus mówi tu o pewnej zasadzie, nie o
sposobie manipulowania ludźmi. Ogólnie
rzecz biorąc, chodzi o to, że jeśli jesteśmy
uprzejmi i pełni miłości do innych ludzi,
oni odpłacą nam tym samym. Nie
oznacza to, że naszą uprzejmością
możemy sprawić, że ktoś inny na pewno
stanie się uprzejmy. Każdy z nas jest
samodzielnym podmiotem. Dlatego
możemy odtrącać miłość, odejść od niej, a
nawet splunąć jej w twarz. Nie ma żadnej
gwarancji, że Glenn dobrze przyjmie
twoją miłość. Można tylko stwierdzić, że
jest duże prawdopodobieństwo, iż tak
właśnie się stanie.
(Terapeuta taki jak ja nie może nigdy
przewidzieć z całkowitą pewnością
jakiegoś zachowania pojedynczego
człowieka. Opierając się na wynikach
badań i studiów nad osobowością, można
tylko określić prawdopodobieństwo
określonej reakcji w danej sytuacji).
Gdy uzgodniliśmy naszą tezę
wyjściową, zwróciłem się do Ann:
− A teraz pomówmy o waszych
ojczystych językach miłości. Z tego, co
powiedziałaś mi dotychczas, wnioskuję,
że twoim ojczystym językiem miłości jest
dobry czas. Co o tym sądzisz?
− Chyba tak jest, doktorze Chapman.
Gdy początkowo wspólnie spędzaliśmy
czas, a Glenn mnie słuchał, długie
godziny zajmowały nam rozmowy i
robienie razem różnych rzeczy. Wtedy
naprawdę czułam się kochana. Przede
wszystkim chciałabym, żeby powrócił ten
aspekt naszego małżeństwa. Gdy
spędzamy ze sobą czas, czuję, że Glenn
rzeczywiście się mną interesuje, ale gdy
on stale zajmuje się czymś innym, mam
wrażenie, że firma i inne kwestie są dla
niego ważniejsze od naszego związku.
− A jaki jest twoim zdaniem ojczysty
język miłości Glenna? – zapytałem.
− Myślę, że jest to dotyk, a zwłaszcza
seksualny wymiar małżeństwa. Wiem, że
gdy mocniej czułam jego miłość i
byliśmy aktywni seksualnie, był do mnie
inaczej nastawiony. Wydaje mi się, że to
jest jego ojczysty język miłości.
− A czy Glenn kiedykolwiek skarżył
się na to, jak się do niego odnosisz?
− Mówił, że bez przerwy go strofuję.
Twierdził też, że go nie wspieram, że
zawsze sprzeciwiam się jego pomysłom.
− Zatem przyjmijmy, że dotyk jest
jego ojczystym językiem miłości, a
wyrażenia afirmatywne − drugim. Chyba
tak jest, bo jeśli skarży się na słowa o
negatywnym wydźwięku, to z pewnością
miałyby dla niego znaczenie wypowiedzi
nacechowane pozytywnie. A teraz
pomyślmy o planie weryfikacji naszej
tezy wyjściowej. Załóżmy, że wrócisz do
domu i powiesz Glennowi: „Myślałam o
nas i zdecydowałam, że chcę być lepszą
żoną. Jeśli więc masz jakieś sugestie z tym
związane, wiedz, że jestem otwarta, by ich
wysłuchać. Możesz powiedzieć mi o tym
teraz albo się nad tym zastanów − i wtedy
mi odpowiesz; ja naprawdę chciałabym
być lepszą żoną”. Niezależnie od tego,
czy zareaguje pozytywnie czy
negatywnie, jego reakcję przyjmij po
prostu jako informację dla ciebie. Takie
oświadczenie z twojej strony uświadomi
Glennowi, że w waszym związku może
się coś zmienić.
Następnie opierając się na twoim
domyśle, że ojczystym językiem miłości
Glenna jest dotyk, i mojej sugestii, że
jego drugim językiem są wyrażenia
afirmatywne, skup się przez miesiąc na
tych dwóch dziedzinach. Jeśli Glenn
będzie miał jakieś sugestie dotyczące tego,
w jaki sposób mogłabyś się stać lepszą
żoną, przyjmij od niego tę informację i
uwzględnij ją w swoim planie. Szukaj w
życiu Glenna pozytywów i wyrażaj dla
nich aprobatę. I przestań się skarżyć. Jeśli
chcesz na coś narzekać, zapisz to w
swoim notatniku i nie mów o tym
Glennowi przez ten jeden miesiąc. Zacznij
przejmować inicjatywę w kwestii dotyku i
seksu. Zaskocz go inwencją, nie reaguj
wyłącznie na jego zachowania. Przyjmij
za cel jedno zbliżenie przynajmniej raz w
tygodniu przez pierwsze dwa tygodnie i
dwa zbliżenia w każdym kolejnym
tygodniu.
Ann powiedziała mi, że w ciągu
poprzednich sześciu miesięcy kochali się z
Glennem tylko raz czy dwa razy.
Wydawało mi się, że nasz plan pozwoli
dość szybko wydostać się z tego
martwego punktu.
− Ale, doktorze Chapman, to będzie
trudne – powiedziała Ann. – Jest mi
trudno przejawiać jakiekolwiek
zachowania erotyczne, jeśli on bez
przerwy mnie ignoruje. W czasie zbliżenia
częściej czuję się wykorzystywana niż
kochana. On zachowuje się tak, jakbym ja
była zupełnie nieważna, a on mógł w
każdej chwili wskoczyć do łóżka i użyć
mojego ciała. Nie znoszę tego i chyba
dlatego w ciągu ostatnich kilku lat
kochaliśmy się tak rzadko.
− Twoje zachowania muszą być
naturalne i normalne – zapewniłem Ann.
– Chęć zbliżenia intymnego z mężem
wynika najczęściej z poczucia bycia
kochaną. Jeśli żona czuje się kochana,
pożąda też intymności. Jeśli nie czuje
miłości ze strony małżonka, to w
wymiarze seksualnym odnosi wrażenie,
że jest wykorzystywana. Dlatego właśnie
tak trudne jest kochanie kogoś, kto nie
kocha ciebie. Jest to zachowanie
przeciwne naszym naturalnym
instynktom. Aby się tego nauczyć,
prawdopodobnie będziesz musiała się
oprzeć na swojej wierze w Boga. Być
może pomocna okaże się ponowna
lektura kazania Jezusa o miłowaniu
nieprzyjaciół, tych, którzy nas
nienawidzą, tych, którzy nas
wykorzystują. A potem poproś Boga, by
pomógł ci wcielać w życie naukę Jezusa.
Widziałem, że Ann uważnie słucha
tego, co mówię. Co jakiś czas kiwała
głową. W jej oczach widziałem, że ma
mnóstwo pytań.
− Doktorze Chapman, ale czy nie jest
hipokryzją wyrażanie swojej miłości
poprzez seks, gdy wobec drugiej osoby
żywi się tak negatywne uczucia?
− Być może warto, abyśmy odróżnili
miłość jako uczucie od miłości jako
działania – odparłem. – Jeśli twierdzisz, że
odczuwasz coś, czego tak naprawdę nie
czujesz, jest to hipokryzja, a tego rodzaju
fałszywy komunikat nie jest dobrym
sposobem budowania relacji intymnych.
Jeśli jednak podejmujesz wynikające z
miłości działanie, które ma przynieść
korzyść lub przyjemność drugiej osobie,
jest to po prostu kwestia twojego wyboru.
Nie twierdzisz, że takie zachowanie
wynika z silnych więzi emocjonalnych.
Po prostu postanawiasz zrobić coś dla
dobra współmałżonka. Myślę, że właśnie
o to chodziło Jezusowi. Nie żywimy
przecież pozytywnych uczuć w stosunku
do tych, którzy nas nienawidzą. To nie
byłoby normalne. Ale możemy w
odniesieniu do takich ludzi podejmować
działania związane z miłością. Jest to po
prostu kwestia naszej decyzji. Mamy
nadzieję, że nasze działania pozytywnie
wpłyną na ich postawy i zachowania, a
my przynajmniej spróbowaliśmy zrobić
dla nich coś dobrego.
Wydawało się, że przynajmniej w
tamtym momencie Ann zaakceptowała
moją odpowiedź. Miałem jednak
wrażenie, że jeszcze wrócimy do tego
tematu. Przeczuwałem też, że jeśli
eksperyment się powiedzie, stanie się tak
ze względu na jej głęboką wiarę w Boga.
− Po pierwszym miesiącu poproś
Glenna, by cię poinformował, jak sobie
radzisz. Własnymi słowami zapytaj:
„Glenn, czy pamiętasz, jak kilka tygodni
temu powiedziałam ci, że spróbuję być
lepszą żoną? Powiedz mi, jak twoim
zdaniem udaje mi się realizować to
zamierzenie”. Cokolwiek powie twój mąż
– przyjmij to jako informację dla ciebie.
Glenn może być sarkastyczny, arogancki
lub wrogi – może też się okazać, że jest
nastawiony pozytywnie. Niezależnie od
jego reakcji, nie kłóć się z nim, ale
wysłuchaj go i zapewnij, że traktujesz
jego słowa poważnie, że naprawdę chcesz
być lepszą żoną, a jeśli on ma dodatkowe
sugestie – chętnie je przyjmiesz.
Proś Glenna o informacje zwrotne raz
w miesiącu przez cały okres sześciu
miesięcy. Gdy twój mąż po raz pierwszy
powie ci coś pozytywnego, będziesz
wiedziała, że twoje wysiłki docierają do
niego na poziomie emocjonalnym.
Tydzień po tym, jak otrzymasz od niego
pozytywną informację, sama poproś go o
coś, co miałby zrobić. Powinna to być
jakaś rzecz związana z twoim ojczystym
językiem miłości. Na przykład wieczorem
możesz mu powiedzieć: „Glenn,
chciałabym żebyś coś zrobił. Czy
pamiętasz, jak kiedyś chodziliśmy na
spacery w Reynolda Gardens?
Chciałabym, żebyśmy poszli tam na
spacer w czwartkowy wieczór. Dzieci
będą nocować u mojej mamy. Myślisz, że
moglibyśmy to zrobić?”.
Niech twoja prośba będzie
sprecyzowana i szczegółowa, nie powinna
mieć charakteru ogólnego. Nie mów:
„Chciałabym, abyśmy spędzali więcej
czasu razem”. To jest za mało konkretne.
Na jakiej podstawie uznasz potem, że
Glenn spełnił twoją prośbę? Jeśli jednak
poprosisz o coś konkretnego, on otrzyma
dokładną informację, czego oczekujesz, a
ty będziesz wiedziała, że kiedy to zrobił,
sam zdecydował się na jakieś działanie dla
twojego dobra.
Rób tak co miesiąc. Jeśli mąż będzie
spełniał twoje prośby – świetnie, jeśli nie
– też dobrze. Ale jeśli zacznie je spełniać,
będziesz wiedziała, że reaguje na twoje
potrzeby. W ten sposób będziesz go
uczyć twojego ojczystego języka miłości,
ponieważ przedstawiane przez ciebie
prośby będą z nim zgodne. Jeśli Glenn
postanowi kochać cię w twoim języku,
zacznie wracać twoje pozytywne
nastawienie. Twój zbiornik na miłość
zacznie się napełniać, a z czasem wasze
małżeństwo się odrodzi.
− Doktorze Chapman, jestem w stanie
zrobić wszystko, żeby tak się stało –
powiedziała Ann.
− To będzie oznaczało konieczność
podjęcia dużego wysiłku – odrzekłem –
ale wierzę, że warto spróbować. Sam
jestem ciekaw, czy ten eksperyment się
powiedzie i czy nasza teza wyjściowa jest
prawdziwa. Chciałbym w tym czasie
regularnie się z tobą spotykać – może co
dwa tygodnie – i chciałbym, żebyś
zapisywała wszystkie pozytywne słowa,
które w każdym tygodniu powiesz
Glennowi. Chciałbym też, abyś w
notatniku zapisała listę tych skarg,
których nie wypowiesz na głos. Być
może wykorzystując je, będę w stanie
pomóc ci w przygotowywaniu próśb do
Glenna, które pomogą zminimalizować
twoje frustracje. Wreszcie chciałbym się
dowiedzieć, jak w konstruktywny sposób
mówisz o tym, co cię frustruje i irytuje.
Ty i Glenn musicie się nauczyć, jak
wspólnie pracować nad tym, co was
złości, i jak rozwiązywać konflikty. Ale w
okresie tych sześciu miesięcy chciałbym,
żebyś to wszystko zapisywała i nie
mówiła o tym mężowi.
Ann wyszła z mojego gabinetu, a ja
byłem przekonany, że znalazła
odpowiedź na pytanie o to, czy można
kochać kogoś, kogo się nienawidzi.
Przez następne sześć miesięcy Ann
obserwowała, jak bardzo zmienia się
zachowanie Glenna i jego nastawienie do
niej. Przez pierwszy miesiąc nie traktował
całej sprawy zbyt poważnie, jednak po
dwóch miesiącach powiedział coś
pozytywnego na temat wysiłków
podejmowanych przez żonę. W czasie
ostatnich czterech miesięcy eksperymentu
reagował pozytywnie na niemal wszystkie
jej prośby, a jej uczucia do niego zaczęły
się w zasadniczy sposób zmieniać. Glenn
nigdy nie przyszedł na sesję, ale słuchał
nagrań z moimi wykładami i rozmawiał o
nich z Ann. Zachęcał ją do wizyt w moim
gabinecie i Ann rzeczywiście korzystała z
nich jeszcze przez trzy miesiące po
zakończeniu naszego eksperymentu. Do
dziś Glenn opowiada swoim znajomym,
że potrafię zdziałać cuda. Ja zaś wiem, że
jest to zasługą miłości.
Być może twoje małżeństwo także
potrzebuje cudu. Może warto spróbować
przeprowadzić ten sam eksperyment,
który przeprowadziła Ann? Powiedz
swojemu współmałżonkowi, że myślałeś /
myślałaś o waszym związku i chcesz w
większym stopniu zaspokajać jego / jej
potrzeby. Poproś o sugestie dotyczące
tego, jak możesz poprawić swoje
zachowanie. Te wskazówki będą kluczem
do odkrycia właściwego języka miłości.
Jeśli się nie pojawią, zastanów się nad tym
językiem, opierając się na tym, na co twój
mąż / twoja żona skarżyli się dotychczas.
Następnie przez sześć miesięcy skup się
właśnie na tym języku. Pod koniec
każdego miesiąca poproś o informacje
zwrotne na temat tego, jak sobie radzisz, i
dalsze sugestie.
Gdy usłyszysz od swojego małżonka,
że poprawa jest zauważalna, poczekaj
tydzień i wtedy poproś o coś
konkretnego. Należy poprosić o coś,
czego naprawdę oczekuje się od drugiej
osoby. Jeśli ona postanowi to zrobić,
będziesz wiedzieć, że reaguje na twoje
potrzeby. Jeśli nie – należy ją stale
kochać. Być może w następnym miesiącu
jednak zareaguje pozytywnie. Jeśli
zacznie mówić twoim językiem miłości,
spełniając twoje prośby, powróci twoje
dobre nastawienie, a z czasem wasze
małżeństwo się odrodzi. Nie mogę
zagwarantować pozytywnych rezultatów,
ale wiele osób, którym pomagałem,
doświadczyło cudu miłości.
Twoja kolej
1. Zapytaj swojego
współmałżonka, w jaki
sposób możesz być lepszym
mężem / żoną, i niezależnie
od nastawienia drugiej osoby
swoje działania opieraj na
tym, co od niej usłyszysz.
Próbuj uzyskiwać dalsze
informacje i spełniać jej
życzenia z całego serca.
Współmałżonek musi mieć
pewność, że twoje intencje są
czyste.
2. Przekonasz się, że idziesz do
przodu, gdy otrzymasz
pozytywne informacje
zwrotne. W każdym miesiącu
poproś o coś konkretnego, ale
niebędącego zagrożeniem, co
twojemu współmałżonkowi
będzie łatwo zrobić.
Koniecznie powinno mieć to
związek z twoim ojczystym
językiem miłości; w ten
sposób zacznie się napełniać
twój zbiornik na miłość.
3. Gdy współmałżonek
zareaguje na prośby i będzie
zaspokajać twoje potrzeby,
będziesz w stanie działać nie
tylko dzięki swojej woli, ale
także pod wpływem dobrych
emocji. Wtedy ty zacznij
przekazywać pozytywne
informacje zwrotne i wyrażaj
aprobatę dla tego, co robi
twój partner.
4. Gdy wasz związek
rzeczywiście zacznie się
uzdrawiać i pogłębiać, nie
spoczywaj na laurach – nie
możesz zapomnieć o języku
miłości i codziennych
potrzebach twojego
współmałżonka. Jesteś na
dobrej drodze do spełnienia
marzeń, więc pozostań na
niej! W harmonogramie
swoich zajęć uwzględnijcie
czas na wspólne dokonanie
oceny waszych postępów.
rozdział 13
Słowo od autora
• Przede wszystkim
obserwuj, w jaki
sposób najczęściej
wyrażasz swoją
miłość do innych.
Jeśli regularnie
wyświadczasz innym
przysługi, to może
być twój język
miłości. Jeśli często
prawisz innym
komplementy,
prawdopodobnie
twoim językiem
miłości będą
wyrażenia
afirmatywne.
• Na co się najczęściej
skarżysz? Gdy
mówisz swojemu
mężowi: „Sam chyba
byś mnie nie
dotknął, gdybym ja
nie zainicjowała
dotyku”, pokazujesz,
że twoim językiem
miłości jest dotyk.
Gdy twoja żona
wraca z wyjazdu
służbowego, a ty
pytasz: „Nic mi nie
przywiozłaś?”,
wskazujesz, że
twoim językiem jest
przyjmowanie
podarunków.
Stwierdzenie: „Nie
spędzamy ze sobą
tyle czasu, ile
powinniśmy”
świadczy o tym, że
twoim ojczystym
językiem miłości jest
dobry czas. To, na
co się skarżysz,
wskazuje na to,
czego naprawdę
pragniesz. (Jeśli nie
jesteś w stanie
stwierdzić, na co
narzekasz najczęściej,
zapytaj swojego
małżonka – jest duża
szansa, że będzie
wiedzieć).
• O co najczęściej
prosisz swojego
męża? Jeśli mówisz:
„Wymasuj mi
plecy”, prosisz o
dotyk. „Czy myślisz,
że w tym miesiącu
moglibyśmy
wyjechać gdzieś na
weekend?” to prośba
o dobry czas. „Czy
mógłbyś po
południu skosić
trawnik?” to prośba
o drobne przysługi.
(Twoja odpowiedź
na te trzy pytania
prawdopodobnie
ujawni twój ojczysty
język miłości).
Pewien mąż
powiedział mi
kiedyś, że swój język
miłości odkrył
poprzez eliminację.
Wiedział, że jego
językiem nie było
przyjmowanie
podarunków, więc
zostały mu tylko
cztery opcje. Zadał
sobie pytanie:
„Gdybym miał
zrezygnować z
jednego spośród
pozostałych czterech
języków – z czego
byłoby mi najłatwiej
zrezygnować?”.
Odpowiedzią był
dobry czas.
„Gdybym miał
zrezygnować z
czegoś spośród
pozostałych trzech –
co by to było?”
Zdecydował, że jeśli
nie liczyć seksu,
mógłby
zrezygnować z
dotyku. Byłby w
stanie się obejść bez
uścisków, głaskania i
trzymania się za ręce.
Pozostały więc
drobne przysługi i
wyrażenia
afirmatywne. Mimo
że cenił to, co dla
niego robiła jego
żona, wiedział, że to
pochwały z jej
strony naprawdę go
motywowały. Jedna
wypowiedziana
przez nią pozytywna
uwaga dawała mu
energię na cały
dzień. Dowiedział się
więc, że jego
pierwszym
ojczystym językiem
miłości były
wyrażenia
afirmatywne, a
drugim – drobne
przysługi.
Ponieważ z wykształcenia
jestem antropologiem, również
zadawałem sobie to pytanie,
gdy mój hiszpański wydawca
poprosił mnie o zgodę na
przetłumaczenie i wydanie
książki. Najpierw
powiedziałem: „Nie wiem, czy
sytuacja wygląda tak samo w
kulturze hiszpańskiej, ja
odkryłem istnienie tej reguły w
kulturze anglosaskiej”.
Wydawca odparł: „Czytaliśmy
tę książkę i w kulturze
hiszpańskiej występują takie
same uwarunkowania”.
Ucieszyłem się więc z tego, że
książka zostanie
przetłumaczona i wydana w
języku hiszpańskim. Następnie
pojawiło się wydanie
francuskie, niemieckie,
holenderskie i kolejne. Niemal
w każdym kręgu kulturowym
moje opracowanie stawało się
bestsellerem. To skłania mnie
do wniosku, że pięć
podstawowych sposobów
wyrażania miłości to zasady
uniwersalne.
Jednak w poszczególnych
kulturach w ramach każdego z
języków miłości istnieją różne
dialekty. Na przykład
określony rodzaj dotyku, który
w jednej kulturze jest
dozwolony, w innej będzie
czymś niestosownym. Rodzaje
drobnych przysług, które
funkcjonują w jednym kręgu
kulturowym, mogą być
nieobecne w innym. Kiedy
jednak dokona się adaptacja
kulturowa, koncepcja pięciu
języków miłości będzie miała
znaczący wpływ na małżeństwa
w danej kulturze.
Wierzę, że najbardziej
podstawową potrzebą
emocjonalną jest pragnienie
bycia kochanym. Gdy jesteśmy
w związku małżeńskim, osobą,
której miłości pragniemy
najbardziej, jest nasz
współmałżonek. Jeśli czujemy
jego miłość, cały świat wydaje
się pogodny i wspaniały. Jeśli
natomiast czujemy się
odrzuceni i ignorowani, świat
zaczyna się nam jawić w
ciemnych barwach.
Większość par bierze ślub,
jeszcze gdy obie osoby są w
euforycznym stanie
zakochania. Gdy ten stan jakiś
czas po ślubie przemija i
zaczynają się uwidaczniać
różnice między
współmałżonkami, często
dochodzi do konfliktów. Jeśli
nie istnieje pozytywny plan ich
rozwiązania, niejednokrotnie
padają ostre słowa, wywołujące
poczucie krzywdy, zawodu i
złości. Wówczas małżonkowie
nie tylko odczuwają brak
miłości, ale i zaczynają sobą
pogardzać. Gdy małżeństwa
czytają Pięć języków miłości,
odkrywają, dlaczego
romantyczne uczucia z okresu
narzeczeństwa zaczęły się
ulatniać i jak ponownie
rozpalić miłość w ich związku.
Kiedy współmałżonkowie
zaczynają mówić swoimi
ojczystymi językami miłości, są
zaskoczeni tym, jak szybko
wracają pozytywne emocje.
Dzięki napełnionym
zbiornikom na miłość mogą
pracować nad swoimi
konfliktami w sposób znacznie
bardziej twórczy i znajdować
skuteczne rozwiązania.
Odrodzenie miłości buduje
dobry klimat emocjonalny w
małżeństwie, dzięki czemu
partnerzy uczą się
funkcjonować jako zespół –
ośmielając się wzajemnie,
wspierając i pomagając sobie w
dążeniu do wyznaczonych
celów.
Kiedy do tego dochodzi,
współmałżonkowie chcą
opowiedzieć o pięciu językach
miłości wszystkim swoim
znajomym. Od czasu
pierwszego wydania każdego
roku sprzedaje się więcej
egzemplarzy tej książki niż rok
wcześniej. Wierzę, że do
sukcesu Pięciu języków
miłości przyczyniają się te
pary, które przeczytały książkę,
nauczyły się mówić swoimi
ojczystymi językami miłości i
zarekomendowały ją swoim
bliskim.
A:_______________
B:_______________
C:_______________
D:_______________
E:_______________
A = wyrażenia afirmatywne
B = dobry czas
C = przyjmowanie podarunków
D = drobne przysługi
E = dotyk
Interpretowanie i
korzystanie z twoich
wyników testu
Twoim ojczystym językiem miłości jest
ten, który wybierałeś najczęściej. Jesteś
„dwujęzyczny” i masz dwa ojczyste
języki miłości, gdy dla dwóch języków
uzyskałeś taki sam wynik. Jeśli drugi
wynik w kolejności jest bardzo blisko
wyniku najwyższego, ale nie mają tej
samej wartości, oznacza to, że obydwa te
sposoby wyrażania miłości są dla ciebie
ważne. Najwyższy możliwy do
osiągnięcia wynik dla każdego z języków
to 12.
Mogłeś oceniać niektóre języki
miłości wyżej niż inne, ale nie uznawaj
innych języków za nieważne. Twoja żona
może wyrażać swoją miłość właśnie w
taki sposób i warto, abyś przyswoił sobie
tę informację.
Również twoja żona odniesie korzyść,
jeśli pozna twój język miłości i będzie
wyrażała swoje uczucia w sposób, który
ty rozumiesz jako miłość. Za każdym
razem, gdy któreś z was mówi językiem
miłości tej drugiej osoby, oboje
gromadzicie punkty uczuciowe.
Oczywiście w tej grze nie ma tablicy
wyników. Nagrodą za mówienie
językiem miłości drugiej osoby jest
większe poczucie przywiązania do siebie,
co przekłada się na lepszą komunikację,
zrozumienie, a ostatecznie na przypływ
uczuć.
Jeśli twoja żona jeszcze tego nie
zrobiła, zachęć ją do wykonania testu dla
żon, który zaczyna się na stronie 245.
Porozmawiajcie o waszych językach
miłości i zastosujcie uzyskane informacje
do poprawienia waszego małżeństwa!
Interaktywna wersja tego profilu w
języku angielskim znajduje się na
stronie: www.5lovelanguages.com.
5 JĘZYKÓW MIŁOŚCI
Profil dla żon
A:_______________
B:_______________
C:_______________
D:_______________
E:_______________
A = wyrażenia afirmatywne
B = dobry czas
C = przyjmowanie podarunków
D = drobne przysługi
E = dotyk
Interpretowanie i
korzystanie z twoich
wyników testu
Twoim ojczystym językiem miłości jest
ten, który wybierałaś najczęściej. Jesteś
„dwujęzyczna” i masz dwa ojczyste języki
miłości, gdy dla dwóch języków
uzyskałaś taki sam wynik. Jeśli drugi
wynik w kolejności jest bardzo blisko
wyniku najwyższego, ale nie mają tej
samej wartości, oznacza to, że obydwa
sposoby wyrażania miłości są dla ciebie
ważne. Najwyższy możliwy do
osiągnięcia wynik dla każdego z języków
to 12.
Mogłaś oceniać niektóre języki
miłości wyżej niż inne, ale nie uznawaj
tych innych języków za nieważne. Twój
mąż może wyrażać swoją miłość właśnie
w taki sposób i warto, abyś przyswoiła
sobie tę informację.
Również twój mąż odniesie korzyść,
jeśli pozna twój język miłości i będzie
wyrażał swoje uczucia do ciebie w
sposób, który ty rozumiesz jako miłość.
Za każdym razem, gdy któreś z was mówi
językiem miłości tej drugiej osoby, oboje
gromadzicie punkty uczuciowe.
Oczywiście w tej grze nie ma tablicy
wyników. Nagrodą za mówienie
językiem miłości drugiej osoby jest
większe poczucie przywiązania do siebie,
co przekłada się na lepszą komunikację,
zrozumienie, a ostatecznie na przypływ
uczuć.
Jeśli twój mąż jeszcze tego nie zrobił,
zachęć go do wykonania testu dla mężów,
który zaczyna się na stronie 237.
Porozmawiajcie o waszych językach
miłości i zastosujcie uzyskane informacje
do poprawienia waszego małżeństwa!
Interaktywna wersja tego profilu w
języku angielskim znajduje się na
stronie: www.5lovelanguages.com.
Przypisy
PROJEKT OKŁADKI
Anna Damasiewicz
REDAKCJA
Agnieszka Frankiewicz,
Justyna Rygiel,
Monika Nowecka
ISBN 978-83-64647-08-6
Wydawnictwo Esprit SC
ul. św. Kingi 4, 30-528 Kraków
tel. / fax 12 267 05 69, 12 264 37 09,
12 264 37 19, 12 262 35 51
e-mail: sprzedaz@esprit.com.pl
ksiegarnia@esprit.com.pl
Księgarnia internetowa:
www.esprit.com.pl
woblink.com