Vous êtes sur la page 1sur 552

PISMA

ANDRZEJA TOWIAŃSKIEGO

Tom III.

CZEŚĆ TRZECIA — LISTY — KARTKI

TURYN

NAKŁADEM W Y D A W C Ó W
- r

. . , ,
PISMA ANDRZEJA TOWIANSKIEGO
C ZEŚĆ TRZECIA — LISTY — KARTKI

TURYN

NAKŁADEM W Y D A W C Ó W
Biblioteka Narodow a
Warszawa

30001017087054

Propriete littiraire.

T u ri n , V in c en t B o na, I m p rim e u r .
CZEŚĆ TRZECIA
C ZEŚC TRZECIA

I.

*
•¥■ *

POWODY
DLA KTÓRYCH AMNESTYA PRZYJĘTĄ BYĆ NIE MOŻE

PRZEDSTAWIONE PRZEZ CZĘŚĆ EMIGRACYI POLSKIEJ

JEGO C ESAR SK IEJ MOŚCI A L E K SA N D R O W I II (i).

N a jja ś n ie js z y P a n ie !

Niżej p o d p isa n y , P olak, p o d d an y ro sy jsk i, od r. 1809 do


r. 1827 żołnierz w w ojsku polskiem , w roku 1831 naczelnik
p o w stan ia na W o ły n iu i od tego czasu em igrant zam ieszkały
w e F rancyi, udaję się do W aszej C esarskiej M ości w imieniu
w łasnem i w im ieniu części E m igracyi p o lsk ie j, k tó ra upo­
w ażniła m nie abym stał się o rganem jej w następnej w spólnej
potrzebie naszej.
W iad o m o n a m , że W asza C esarsk a M o ść , zapom inając
przeszłości naszej, pozw alasz nam pow rócić na ziemię urodzenia.

(1) P ism o to, złożon e Cesarzowi w języku polskim i francuzkim, w obu


tych jeżykach og ło szon e b yło drukiem w Paryżu 1857 r-> 2 przedm ową Karola
R óżyckiego do Em igracyi.

181.

iJ 'f c i* //;
O ceniam y, jakośm y pow inni, tę la sk ę , otw ierającą nam dobro
za którem tęsk n i serce n a s z e : oddychać pow ietrzem ojczystem ,
żyć pom iędzy swoim i i um ierać gdzieśm y się u ro d zili; w teraź-
niejszem jednakże położeniu naszem korzystać z łask i tej nie
m ożemy. M am y pozw olenie od rząd u , nie m am y pozwolenia
od B oga. Nie spełniliśm y dotąd na m iejscu w ygnania naszego
pow inności k tó rą Bóg w łożył na n a s ; a bez spełnienia pow in­
ności na stanow isku naznaczonem nam , nie możem y , w edle
praw a każdego sługi, żołnierza, opuścić stanow iska naszego.
A kiedy tak czujemy i w edle tego c z y n im y , sum ienie nasze
św iadczy nam , że spełniam y w olę Bożą , że w tym względzie
czyści jesteśm y przed B ogiem , że czyści też jesteśm y i przed
T obą N ajjaśniejszy P an ie!
Składając tłóm aczenie się tak ogólne, czujemy obaw ę aby
postępow anie nasze nie było nam poczytane za złą wolę. W tern
czuciu pro sim y Ciebie N ajjaśniejszy P anie, pozw ól nam obszer­
niej w ytłóm aczyć się , przedstaw ić sobie teraźniejsze położenie
nasze, złożyć w ylew , k tó ry okaże w jakiem usposobieniu we-
w nętrznem , w jakiem czuciu dla rządu W aszej C esarskiej Mości,
nie korzystam y z am nestyi danej dla E m igracyi polskiej. Prze­
bacz tylko, N ajjaśniejszy Panie, że pom im o usiłow ania naszego,
nie m ożem y w k ró tk o ści przedstaw ić przedm iotu te g o , nader
w ażnego dla nas, bo okazującego czystość naszą przed rządem
pod k tó ry B óg p o d d ał nas.

K iedyśm y w roku 1831 przybyli do F rancyi, utrzym yw aliśm y


w tułactw ie naszem jeszcze silniej tego ducha k tó ry nas wprzód
o ż y w ia ł, utrzym yw aliśm y to daw ne w yobrażenie , że głów ną
pow innością naszą jest żywić w sercach naszych nienaw iść i
zem stę dla rządu ro syjskiego , walczyć z n im , szkodzić mu
w szystkiem i sposobam i, a nadew szystko rew olucyjnem i. Takie
dążenie było czuciem , życiem, było, rzec m ożemy, religią naszą,
bo w yobrażaliśm y sobie , że tak postępując , spełniam y obo­
w iązek m iłości i ofiary nietylko dla ojczyzny, ale też dla B oga
i dla każdego b liź n ie g o , rów nie jako i m y w niewoli cierpią­
cego. B óg niew yczerpany w m iłosierdziu sw ojem , spuścił na te
ciem ności nasze prom ień św iatła sw ojego. P o dziewięciu latach
pośw ięconych przez nas takiem u dążeniu, przybył do nas z kraju,
w roku 1840, Andrzej T ow iański, P olak, poddany rosyjski. To
cośm y od niego posłyszeli i w życiu, w czynach jego zoba­
czyli, stało się siłą k tó ra nas przem ieniła, odrodziła. O dtąd
zaczęła się now a epoka tak w życiu naszem w ew netrznem ,
w sum ieniu naszem przed B ogiem , jako też i w życiu zew nętrz-
nem , w dążeniu, w e w szystkich czynnościach naszych a na­
stępnie i w tej czynności głów nej na polu obow iązków naszych
dla ojczyzny i dla rządu.
A ndrzej T ow iański, któ reg o z pierw szych słów jego, uzna­
liśm y S ługą B o ży m , przysłanym dla ożyw ienia i podniesienia
chrześciaństw a, ogłosiw szy początek epoki chrześciańskiej w yż­
szej, ogłosiw szy w ielką S praw ę m iłosierdzia Bożego, ogłosił
dopom inek nadzw yczajny, który B óg w dniach tych czyni u czło­
w ieka; ukazał co człow iek czynić pow inien aby gniew Boży
w spraw iedliw ości Bożej zam ienić się m ógł na m iłosierdzie Boże,
aby uciski i cierpienia człow ieka przerw ane były. W yjaśniał
praw o C h ry stu sa , dał poznać isto tę i cel jego najwyższy, dał
poznać praw dziw e znaczenie, g łębokość i św iętość w szystkich
w yrażeń i form chrześciańskich, a co nieznanem było dla tych
naw et z p o śró d nas, którzy te w yrażenia ,■ te form y pow tarzali
i spełniali, spełniali pow ierzchow nie, nie odnosząc naznaczonej
korzyści, nie budząc się, nie ożywiając się niemi, nie odm ieniając
się w gruncie dusz s w o ic h : ztądto szło, że chociaż wielu z nas
było pobożnych w duszy i spełniało przepisy K ościoła, w czyn­
nościach jednakże naszych nie spełniało się praw o C hrystusa.
S łu g a Boży w yjaśniając praw o C h ry stu sa , stosow ał je do
w szelkiego położenia człow ieka, do w szelkich dróg życia jego
pryw atnego i p u b liczn eg o ; w św ietle tern rozwiązał wiele kw estyi
religijnych, społecznych i politycznych , k tó re my rozwiązując
dotąd sam em tylko św iatłem z ie m sk ie m , rozum em naszym ,
pow iększaliśm y ciem ności nasze ; w św ietle tern ukazał nieznany
nam do tąd cel E m igracyi p o ls k ie j: że Bóg, używając w ypadków
publicznych jako narzędzia, przen ió sł g arstk ę Polaków na ziemię
obcą, aby w rekolekcyi tej, dozw olonej im z m iłosierdzia B o­
żego, przygotow ali się do spełnienia pow inności którą Bóg
w łożył na n ic h ; aby przyjęli i spełnili dopom inek który Bóg
czyni w dniach tych u c z ło w ie k a ; aby dopom inek ten podali
rod ak o m w spółce i p o d kierunkiem urzędów duchow nych i
św ieckich; aby tern usłużyli P olsce na drodze która w yprow adzić
m a P o lak ó w z niedoli i niew oli ich ; aby przez to stali się apo­
stołam i P o lsk i w epoce tej, w której Słow o Boże żyć m a przez
człow ieka p raktykującego p raw o C h ry stu sa na w szystkich dro­
gach sw oich p ry w atn y ch i publicznych. — Poczuw szy w gruncie
dusz naszych że to jest w ola Boża, poddaliśm y się w oli Bożej
i pośw ięciliśm y się spełnianiu jej, nie śm iejąc badać dlaczego
Bóg nie czyni dopom inku i nie w zyw a nas do pow ołania naszego
przez urzędy któ re u stanow ił na ziem i, a o ileż w tenczas
łatw iej byłoby każdem u uw ierzyć i spełniać w olę B o ż ą ! — dla­
czego, w ym agając od człow ieka wyższego stopnia m iłości, w iaiy
i p o słuszeństw a, B óg czyni to przez narzędzie którem u nie dał
żadnego urzędu, żadnej pow agi na ziem i; dla czego za dni na­
szych pełni się w tym względzie na Słudze C hrystusa toż sam o
praw o, k tó re niegdyś spełniło się na sam ym że P anu naszym
Jezusie C h ry stu sie.
Sługa Boży, stosując praw o C h ry stu sa do w szelkiego poło­
żenia człow ieka, sto so w ał także to praw o i do położenia naszego
w zględem ojczyzny i rząd u ; ukazał co jest ojczyzna i w olność
praw dziw a, chrześciańska, naznaczona nam od Boga, dlaczegośm y
utracili ojczyznę i w olność n a sz ą , i czem są dla nas ci, przez
k tó ry ch dopełniła się ta stra ta n asza; ukazał nam drogę p ro stą
i zboczenia nasze przeszłe, ukazał obow iązki nasze dla ojczyzny
i dla rządu, i ileśm y zawinili w przeszłości zanjedbując te obo­
w iązki. A dla ułatw ienia nam praktyki p raw a C hrystusow ego
na tern polu, przedstaw ił miedzy innem i p ra w d a m i, n astępną
praw dę, k tó ra stała się głów ną p osadą w idzenia i postępow ania
naszego w zględem ojczyzny i rządu. T ę praw dę pow innością
naszą jest przedstaw ić T obie N ajjaśniejszy P anie , w szczeiym
w ylew ie naszym , bo przekonani jesteśm y, że w szelkie uczucie,
k iedy' nie jest o p arte na praw dzie poznanej i ustalonej w sercu
człowieka, nietrw ałem je s t, że charakterow i na tej tylko posa­
dzie opartem u statecznie zaufać m ożna.
Słyszeliśm y od Sługi B o ż e g o :
« B ó g Słow em sw ojem wzyw ając człow ieka do dalszego
postęp u , naznaczył ofiarę wyższą od tych w szystkich ofiar k tó re
człowiek przez w ieki B ogu składał, aby siłą ofiary wyższej,
postęp w yższy człow ieka odtąd czynił się. T ę ofiarę w yższą podał
człow iekow i S yn B oży, Słow o Boże ucieleśnione, P a n nasz Jezus
C h ry stu s; po d ał krzyż, jarzm o, brzem ię wyższe, które dla dania
w zoru sam niósł. K iedy P olak, w przeszłej w olności swojej, żył
bez ofiary, krzyża i jarzm a tego, B óg naraził P o lak a na ofiary
niższe i cięższe, w łożył na niego krzyże niższe cierpień i boleści,
po d d ał pod jarzm o niższe, którego nie naznaczył Słow em sw ojem ,
a któ re dopuścił jako pokutę za niespełnianie Słow a sw ojego;
a dopuściw szy p okutę , dopuścił razem i narzędzia któreby po
drodze p o kuty prow adziły. Najwyższy L ekarz, w śród m nóstw a
lekarstw k tó ry ch używ a, uznał w m ądrości swojej to lekarstw o
za najw łaściw sze dla uleczenia choroby P o lak a : niem iłości ofiary,
— 11 —

krzyża, jarzm a C hry stu so w eg o , niem ilości, k tó ra objaw iała się


w życiu i czynach P o la k a w tenczas , kiedy w duchu polskim
m iłość i w ierność dla C h ry stu sa P a n a przechow yw ała się sta ­
teczniej niż w w ielu innych n aro d ach chrześciańskich. C h oroba
ta, k tó ra zatrzym uje spełnianie się S ło w a B o że g o , ciężką jest
dla każdego, a daleko cięższą jest dla tego n aro d u , który dla
tej m iłości i w iern o ści swojej , dla tej iskry chrześciariskie)
utrzym anej w zarodzie i żyjącej w śró d zim na i obojętności św iata,
pow ołany został, aby w ydając w życiu, w czynach sw oich co
nosi w zarodzie, ukazał p rak ty k ę chrześciaństw a , ukazał życie
S łow a Bożego na ziem i; któ ry , dla tej zasługi i dla tego pow o­
łania, więcej od innych n arodów cierpi, bo więcej jest budzony
do tej głów nej pow inności sw o je j: aby w ziął udział naznaczony
w podnoszeniu i szerzeniu chrześciaństw a , aby stał się przez
to n aro d em -słu g ą Bożym , aby zajął m iejsce w łaściw e m iędzy
n arodam i pow ołanem i w tej epoce do tejże służby Bogu i bliź­
niem u. T ak niespraw iedliw ość ludzka, której ow oce spadły na
P o lsk ę, stała się dla P o la k a narzędziem najwyższej spraw iedli­
w ości Bożej. A cały św iat sk ład a bez przerw y owoce spraw ie­
dliw ości i n iespraw iedliw ości s w o je j; w szystko co dzieje się na
św iecie jest tym ow ocem , a ten ow oc św iata, który spada na
św iat pod kierunkiem Bożym , spełnia sądy Boże, jest narzędziem
fc a s k i, n agrody, lub siły i k ary Bożej. Z tądto w szelk i, k tó ry
ow ocem niespraw iedliw ości swojej uciska bliźniego , w innym
je st tylko przed B ogiem , że nosił w sobie niespraw iedliw ość,
a nie je st w innym przed bliźnim , bo nie jest przyczyną ucisku
je g o ; przyczyna ta jest w sam ym że bliźnim uciśnionym , w prze­
szłych n iespraw iedliw ościach, w przeszłym rachunku jego, dla
k tó reg o ten owoc spadł dziś nie gdzieindziej, ale tylko na n ieg o ;
i jeśliby ten niespraw iedliw y nie sta ł się narzędziem tej spra­
w iedliw ości Bożej , inne narzędzie spełniłoby niecofnięte sądy
Boże. N iespraw iedliw ość ludzką Bóg sam widzi i s ą d z i, a
każdy tą niespraw iedliw ością u ciśn io n y , tylko spraw iedliw ość
B ożą pow inien w idzieć, korzyć się przed nią i zadosyć jej czynić.
« N aznaczyw szy B ó g dla P o lak a pokutę i narzędzia p ro ­
w adzące po drodze pokuty, naznaczył pow inności, stosunki,
w szelkie p o stęp o w an ie P o lak a z narzędziami temi, jako pole na
którem P o la k złożyć pow inien ow oce chrześciaństw a, dotąd
w duchu tylko noszonego. Z tądto pow inności przyw iązane do
tego pola, stały się głów ną pow in n o ścią P o laka pokutnika, pier­
w szym czynem jego chrześciańskim , w arunkiem bytu, w olności
i zbaw ićnia jego. T a pow inność nie może być spełnioną w edle
p raw a ziemi sam ej, czynem tylko zew nętrznym , poddaniem się
sile, posłuszeństw em niew olniczem , co i najniższe naw et stw o-
1'zenia zm uszone są c z y n ić ; pow inność ta może jedynie być speł­
niona w edle p raw a i w duchu C h ry stu so w y m , w uczuciu m i­
ło ści i ofiary c h rześciań sk iej, k tóra pośw ięca się chętnie dla
praw dziw ego d o b ra każdego bliźniego a zatem i bliźniego-
narzędzia p o k u ty ; w uczuciu poddania się i w ierności chrze­
ściańskiej dla tegoż bliźniego-narzedzia ; w uczuciu uszanow ania
i p okory chrześciańskiej należnej dla m yśli Bożej spoczyw ającej
na wszelkiej władzy, zarów no czy ta w ładza idzie z Ł aski lub
z dopuszczenia Bożego, zarów no czy ta m yśl Boża spełnia się
lub nie spełnia się. P o w inność ta może jedynie być spełniona
w charakterze chrześciańskim , który przy pow yższych uczuciach
staw i zawsze dla wszelkiej w ładzy swojej praw dę, szczerość i
czystość w e w n ę trz n ą ; k tó ry do pow yższych uczuć łączy zawsze
uczucie p o d d an ia się Bogu, zależności od B oga sam ego a ztąd
w olności i energ ii chrześciańskiej. — U czucia te, sprzeczne
z sobą i n iepodobne do spełnienia w praw ie ziem skiem , w praw ie
C h ry stu sa zgadzają się i łatw o spełniają się , stanow iąc jedno
uczucie wyższe , jeden ch arak ter chrześciański. C h rystus P an
jest tego w zorem dla człow ieka, a P olak, dla rachunków sw oich,
pow ołany został aby siłą chrześciańską pow iększoną w pokucie,
szedł bliżej od w ielu za w zorem tym , aby pogodził obowiązki
sw oje dla B oga z obow iązkam i dla władzy, aby w całej rozcią­
głości spełnił słow a C h ry stu sa P a n a : « O ddaw ajcie C esarzow i
co jest cesarskiego, a B ogu co jest B oskiego ». Żadne praw o
i zwyczaj św iata, żadne położenie człow ieka nie uspraw iedliw ia
połam ania p raw a C hrystusow ego, bo praw o to dane jest aby speł-
nionem było w każdem położeniu w którem Bog staw i człow ieka
w skutek rach u n k ó w jeg o ; żadne położenie nie uspraw iedliw ia
fałszu, kłam stw a, p o ch leb stw a i zdrady, bo postępow anie chrze-
ściańskie nie przestaje nigdy być pow innością, k tó rą człow iek
spełniać pow inien dla w szelkiego bliźniego a tem bardziej dla
bliźniego urzędnika sw ojego. P raw da, c h ara k ter chrześciański
jest pod opieką Bożą, i dość z siebie m a siły aby doprow adzić
P o lak a do celu naznaczonego je m u ; a zaród rosyjski, o ile utrzy­
m any jest w pierw otnej p ro stocie i czystości swojej, potrzebuje
praw dy, ch arak teru i ocenia praw dę, c h a ra k te r; co jest czyste,
praw dziw e, ch rześciańskie , co z głębi duszy idzie , trafia do
duszy praw dziw ego R osy an ina, a kiedy zdarza się że R osyanin
przym uje ow oce fałszu, nikczem ności i korzysta z n ic h , duch
ro sy jsk i statecznie fałszem i nikczem nością brzydzi się.
« T ak P o la k , któ ry nie objaw iając w życiu, w czynach,
ch rześciaństw a noszonego w d u c h u , nie był chrześcianinem
w edle zarodu sw ojego na polu sw ojem daw nem , naturalnem i
łatw em , pow o łan y został, aby spełniając jako pokutnik na tem
polu niezw yczajnem i niew łaściw em cięższe pow inności swoje,
składając tam czyny chrześciańskie w yższe , sta ł się chrześcia­
ninem w y ż sz y m , i tem zadosyć uczynił za niechrześciańską
przeszłość sw oją. N aznaczając B óg P olakow i to pole, postaw ił
na drodze jego jak o b y tw ierdzę, aby ta zdobytą była orężem
chrześciańskim , siłą pow iększonej w pokucie ofiary, pow iększo­
nego krzyża i jarzm a C hrystu so w eg o . P o zdobyciu tylko tej
tw ierdzy , otw orzy się dla P o lak a zatrzym any chód jego, roz­
w inie się zatrzym ane życie w łaściw e zarodow i je g o , ż y c ie ,
w k tó rem P o la k spełni pow ołanie sw oje ch rz eściań sk ie , to
pow ołanie k tó re przez w ieki przeczuw ał w duchu sw oim sta ­
tecznie w iernym C h ry stu so w i P an u , za którem statecznie tęskniąc,
niczem niższem trw ale zaspokoić się nie m ógł, o k tóre tak w iel-
kiem i ofiaram i dobijał się, a bezskutecznie , bo dobijał się o
dobro chrześciańskie ofiaram i niechrześciańskiem i. Pow ołanie
to może być spełnione tylko w ojczyźnie prawdziwej , k tó rą
P o la k otrzym a nie żadną siłą ziem ską, ale sam ą siłą chrze-
ściańską, po spełnieniu na polu naznaczonem pokuty swojej.
O bjaw i się naów czas p o tę g a Boża na narodzie, k tó ry przez
po k u tę oczyszczony, stanie w praw ie n arodu-sługi B ożego,
w praw ie m iłości i B aski. B ó g , który dla rachunków narodu
tego, o debrał m u ojczyznę, po opłacie rachunków , pow róci co
o d eb rał; odejm ie krzyże i jarzm o niższe, ziemskie, skoro krzyż
i jarzm o w yższe C h ry stu sa przyjęte i w owocu na polu nazna­
czonem złożone będzie; w yprow adzi z niew oli zewnętrznej, z tego
położenia nien atu raln eg o , w yjątkow ego, skoro w olność w e­
w nętrzna chrześciańska odzyskaną będzie, skoro jarzm o którem
złe u ciska ducha, siłą krzyża i jarzm a C h rystusow ego skruszonem
będzie; usunie najw yższy Lekarz lekarstw o, skoro choroba w yle­
czoną z o sta n ie ; usu n ie le k a rstw o , któ re nie było pokarm em
naturalnym , dającym życie praw dziw e, a było tylko tym cza­
sow ym środkiem , k tó ry życie fałszyw e zatrzym yw ał i oczyszczał.
A spełni się to, kiedy takie będą sądy Boże, bez udziału P o la ­
ków — objaw i się p o tęg a Boża przez inne narzędzia, przez k tó re
spełnią się sądy Boże, —■ i narzędzia gniewu, kary Bożej, do­
tk nięte tą p o tęg ą, stać się m ogą naów czas narzędziem Ł ask i i
m iłosierdzia B ożego. — Spełni się to , kiedy takie będą sądy
Boże, przez sam ychże P o lak ó w , któ ry ch ofiary dla ojczyzny,
— 14 —

c h a ra k te r, bo h aterstw o , poprze naów czas po tęg a B oża; bo te


ofiary, ten ch arak ter , to b o h aterstw o będą chrześciańskiem i,
będą narzędziem spełniającem sądy B oże; będą bronić tego
d o b ra , k tó re przed Bogiem stanie się już w łasnością P o la k ó w ;
bedą bronić ojczyzny praw dziw ej, naznaczonej, aby w niej, przez
życie i czyny chrześciańskie P o la k ó w , rozw inęło się chrze-
ściaństw o przyjęte bez ojczyzny, w przeszłej niewoli ich ».
T a j e s t , N ajjaśniejszy P an ie , głów na praw da , na której
opieram y nasze poddanie się i naszą w ierność dla C iebie; to
je st źródło, z k tó reg o płynie m iłość, ofiara i w szystkie uczucia
nasze dla rządu i dla narodu rosyjskiego. — Sługa Boży speł­
niając w olę Bożą, w ezw ał nas na to pole pow inności naszych,
w ezw ał do tego czynu w yższego c h rześciań sk ieg o ; a nim w e­
zw ał, sam w przód to pole przeszedł, tę drogę utorow ał. S pełniał
on obow iązki dla rządu, był poddanym chrześcianinem w życiu
sw ojem pryw atnem i publicznem , pełniąc przez lat dw anaście
obow iązki urzędów w pow iecie, a potem w gubernii w ileńskiej.
Nie należał do żadnej rew olucyi, do żadnych działań przeciw nych
rz ą d o w i; ch arak terem sw ym poddanego chrześcianina pozyskał
szacunek i zaufanie niek tó rych urzędników rosyjskich, odbierał
o d nich pom oc na drodze swojej, dośw iadczył naw et nieraz
opieki i obrony w śród prześladow ania które charak ter jego
chrześciański w y w o ły w a ł; takim był Sługa Boży dla rządu
sw ojego nim N ajw yższą W o lą w ezw any został aby opuścił ziemię
urodzenia i udał się do F rancyi. W tenczas tylko , spełniając
rozkaz Boży, pierw szykroć sprzeciw ił się rządow i; za pozw o­
leniem w ładzy m iejscow ej przybył do Niem iec, a bez pozwolenia
już przejechał granice F rancyi i tam pozostał. Z ostaw ił pięcioro
dzieci pod opieką Tego , k tóry rozkazał mu opuścić w szystkie
dotychczasow e pow inności, a pośw ięcić się całkow icie tej głó­
w nej naznaczonej pow in n o ści; zostaw ił m a ją te k , nad ulepsze­
niem k tórego do ostatniej chwili pracow ał, nic z niego nie wziął
dla siebie, i w tym względzie byl czystym przed rządem sw oim .
T en ch arak ter pod d an eg o chrześcianina utrzym uje ciągiem i jawi
każdem u w każdej okoliczności k tó ra otw iera mu pole do tego.

Spełniając w ezw anie B o ż e , oraz korzystając ze św iatła i


przykładu danego, pracow aliśm y nad sobą aby zatrzeć daw ne
zasady, daw ne w idzenie nasze, i poddać je praw dzie i św iatłu
chrześciańskiem u, aby zwyciężyć siebie sam ych na punkcie naj­
trudniejszym , aby uczucia nieprzyjazne dla rządu na uczucie
chrześciańskie zam ienić, aby złożyć C hrystusow i P anu pam ięć
krzy w d p rz e sz ło ści i b o le ść ztą d id ą c ą, ja k o o fia rę naszą d la
g łó w n eg o p raw a Jego, praw a m iło śc i Boga i b liź n ieg o , ja k o
owoc nasz p o d d a n ia się k arze i p o k u cie n aszej. Tak daw na
p raca nasza d la o d z y s k a n ia o jc z y z n y n a d i'o g a c h re w o lu c y jn y c h ,
z am ien io n ą z o sta ła na tę p race c h rz eśc ia ń sk ą , k tó ra sp o so b iła
nas, abyśm y p e łn ią c ja k o p o d d a n i ch rz eśc ia n ie o b o w ią zk i n asze
na p o lu ukazanem , zasłu ży li n a z lito w a n ie B oże i p o w ró c e n ie
nam o jczy zn y n a sz e j. C zu jem y że B ó g b ło g o sła w ił nam w tej
p racy , i żeśm y w ie le na te m p o lu u c z y n ili, a czy w sz y stk o
u c zy n iliśm y , B óg sam , k tó ry p rzen ik a sk ry to ści serc , osądzi
nas; su m ie n ie zaś nasze św iad czy nam , że czyniąc n a te m p o lu
co ty lk o w m ocy je st naszej , o d czasu ja k m iło sie rd z ie B oże
o św ieciło nas , n ie b y liśm y n ie p rz y ja ció łm i rządu ro sy jsk ieg o
ani w m y śli, ani w m o w ie , ani w żadnej c z y n n o ś c i n a sz e j.
S p e łn ia ją c o b o w ią z e k c h r z e ś c ia ń s k i: « n ie z a p ie ra ć się C h ry ­
s tu s a , n ie z a p i e r a ć s ię p r a w d y w id z ia n e j i c z u t e j », s p e łn ia ją c r a z e m
p o w in n o ś ć p o w o ła n ia n a sz e g o , ja w iliśm y k a żd e m u , w każdej zd a­
rzo n ej o k o lic z n o ś c i, w s z y s tk o to c o ś m y p rz y ję li o d S łu g i B o ż e g o ,
ja w iliś m y też z a s a d y i u c z u c ia n a s z e d la rz ą d u . U czu c ia te zło ż y ł
S łu g a B oży rządow i sw o jem u przez p o śre d n ic tw o am basady
ro sy jsk iej w P aryżu (1842 r. k w ie tn ia 1/ 1 3 ) ; u c z u c ia te, dw óch
z pośró d nas z ło ż y ło w p is m a c h s w o i c h z a p o ś r e d n ic t w e m tejże
am basady: je d en , N a jja śn ie jsze m u C esa rz o w i, o jc u W aszej
C esarsk iej M ości (1844 sie rp n ia 3 / 1 5 ); d ru g i, rząd o w i Jego
C esa rsk iej M o ś c i (1 8 4 8 m a ja 4 /1 6 ). Te u czu cia ja w iliśm y rzą­
dow i fran c u z k ie m u w ró ż n y c h c z a s a c h i z ró ż n y c h o k o liczn o śc i,
a m ia n o w ic ie z pow odu u w ię zien ia S łu g i B ożego w 1848 r.
w P aryżu. N ow e p o ło ż e n ie nasze w z g lęd e m rząd u ro sy jsk ieg o ,
n ie p o ję te p rzez w ie lu , d a ło pow ód do lic zn y ch p o d ejrzeń ,
p o tw a rz y , i n a k o n ie c d o p rz e śla d o w a n ia S łu g i B o żeg o . — W ś r ó d
p rzeciw n o ści k tó ry c h d o zn aje w ezw an ie B o ż e p o d a ją c e się d ziś
c z ło w ie k o w i, p o w ię k s z a się p o d o p ie k ą B o ż ą lic z b a p rz y jm u ją c y c h
i sp e łn ia ją c y c h w e zw a n ie to , p o w ięk sza się też i lic z b a P o la ­
k ó w , k tó rz y p rz y jm u ią c w e z w a n ie B o że, p rz y jm u ją ra z e m s p o só b
w id z en ia i p o s tę p o w a n ia c h rz e śc ia ń sk ie g o , p rzy jm u ją o b o w ią z k i
naznaczone so b ie d la rząd u sw o jeg o . W ty c h P o la k a c h m asz
N a jja śn ie js z y P a n ie , p o d d a n y c h c h rz e ś c ia n , n o s z ą c y c h d la c ie b ie
m iło ść i w ie rn o ść ch rz eśc ia ń sk ą , noszących o fiarę d la dobra
tw o je g o , i d la dobra m ilio n ó w o p ie c e tw o je j p o w ie rz o n y c h . Te
u czu cia sk ład a m y d ziś T o b ie N a jja śn ie jszy P a n ie , jak o poddani
tw o i, k tó rz y k o rz ą c się p rz e d s ą d a m i B o ż e m i, czczą z a m ia ry B o ż e
w z g lęd e m P o lsk i na rząd zie ro sy jsk im sp o cz y w a jąc e ; k tó rz y
— 16 —

p rag n ą spełniać obow iązki sw oje w praw ie m iłości, jako wolni


chrześcianie, aby przez to zadosyć uczynić spraw iedliw ości
Bożej. Tylko posłuszeństw o praw u C h rystusa, nie żaden w zgląd
ziem ski, jest p o b u d k ą naszą :• ztąd ufam y m iłosierdziu Bożem u,
któ re w sp iera czystą p obudkę człowieka, że uczucia nasze utrzy­
m am y w sercach naszych, rów nie jak i te praw dy, te zasady
z któ ry ch uczucia nasze w y p ły w a ją ; — ufam y temuż m iłosierdziu,
że w przyszłości naszej złożym y ow oce tych uczuć naszych.
Od czasu w k tó ry m poznaliśm y drogę p ro stą i zboczenia
nasze, składam y przed Bogiem żal nasz, że w przeszłości naszej
osiągając w ielkiem i ofiaram i naszem i w ysoki stopień ch arak teru
ziem skiego, byliśm y bez c h arak teru chrześciańskiego, bo nie
odnosząc do B oga kierunków naszych, a przypisując kierunki
te ludziom sam ym i z ludźmi tylko sam ą siłą ziem ską czyniąc,
nie spełnialiśm y tego naw et praw a Bożego, które człow iek na
wiele w ieków przed C hrystusem pow ołany był sp e łn ić ; grze­
chem u traciliśm y ojczyznę i grzechem odzyskać ją usiłow aliśm y,
podobni do tych dzieci, k tóre chcąc uw olnić się od kary, łam ią
w oporze sw oim rózgę, której ojciec jako narzędzia kary używa.
S kładam y przed B ogiem żal nasz, że nosząc w sercach naszych
nienaw iść dla narodu ro syjskiego, w ykraczaliśm y w p ro st prze­
ciw ko m iłości Boga, bo byłato nienaw iść dla narodu, k tóry nie
zapierając się C h ry stu sa, nie zapierając się siebie, zarodu
sw ojego, utrzym uje przez w ieki w zarodzie sw oim w artość
chrześciańską. A czujemy to, że k to nie czci w artości chrze-
ściańskiej, tej cząstki C h ry stu sa żyjącej w bliźnim, ten nie czci
całości, nie czci C h ry stu sa, i w edle tego sądzony jest za nie-
m iłość sw oją.
Oto jest w ylew nasz, w którym składam y Tobie N ajjaśniejszy
P anie, przyczyny dla któ rych nie korzystam y z am nestyi, sk ła ­
dam y razem zasady i uczucia k tó re nosim y w sercach naszych
i w edle któ ry ch postępujem y. A kiedy w takiej praw dzie i
szczerości stajem y przed T obą, czujemy, że nie osiągam y w peł­
ności celu naszego, że nie spełniam y do końca pow inności
naszej. W y lew nasz, nadto ogólny, objaw ia tylko część naszego
położenia w ew nętrznego, naszych uczuć i pow inności, ztąd da­
lekim jest od tego w ylew u, k tóry, w edle praw a C hrystusow ego,
należy się od podw ładnych dla rządcy ich , który staw i rządy
i podw ładnych w położeniu chrześciańskiem jasnem i pew nem ,
k tó ry jest tryum fem C h ry stu sa P a n a na ziemi, bo jest p o d d a­
niem praw a ziem skiego pod praw o Jego niebieskie, praw o
m iłości i spółki w Jego praw dzie, w Jego spraw iedliw ości.
— 17 —

Pragnęliśm y taki wylew uczynić Tobie Najjaśniejszy Panie,


wyjaśnić to czego zaledwie dotknęliśmy, ale bez pozwolenia
twojego, o które teraz upraszamy, nie mieliśmy prawa rozszerzać
granic tłómaczenia się naszego.

Łącząc się do tej m odlitw y, którą przy poczynającym się


roku, miliony wznoszą za Ciebie Najjaśniejszy Panie, 'błagamy
miłosierdzie Boże, aby otworzyło dla Ciebie skarby Łaski swojej,
aby dało Tobie siłę potrzebną do niesienia krzyża ciężkiego
w rządzeniu milionami, do niesienia krzyża cięższego w rządzeniu
naiodem pokutującym , w prowadzeniu go po drodze pokuty jego.
Obyś, Najjaśniejszy Panie, niosąc z błogosławieństwem i z chwałą
Bożą oba te krzyże, otrzymał, w nagrodę trudów twoich, dobro'
naznaczone Tobie w tem życiu i w przyszłości twojej.
Jesteśm y z najgłębszem uszanowaniem
Waszej Cesarskiej Mości
najniżsi słudzy i najwierniejsi poddani.

W imieniu własnem i części Emigracyi polskiej,


KAROL RÓŻYCKI,
były pułkow nik wojsk polskich (i).

pa 27 grudnia 1856.
8 stycznia 1857.

( i ) T o przedstaw ienie, które jest wyrazem widzenia i uczuć wszystkich


słu g S praw y Bożej, złożonem zostało w am basadzie rosyjskiej w Paryżu,
dnia 12/24 stycznia 1857 r - przez nas: W ład y sław a Dzwonkowskiego, Seweryna
Goszczyńskiego, Ludw ika N abielaka i Karola Różyckiego.

TR EŚĆ ROZMOW Y Z KAROLEM R.

Prawdziwy chrześcianin, poddający się wedle prawa Chry­


stusowego, jest poddanym wiernym, bo siłą chrześciańska mi­
łości i ofiary spełnia szczerze, gorliwie i wiernie powinności
swoje tak dla Boga, dla woli i dopuszczenia Jego, jako też i
dla narzędzi poddaństwa swojego, narzędzi niewoli dopuszczonej

182. 2
— 18 —

na niego Pragnac on prawdziwego dobra wszelkiego bliźniego,


ofiarnie sie aby t‘e nizkie dotąd narzędzia dopuszczenia i kary
Bożej oczyściły się, podniosły się i stały się narzędziami fcaski
Bożej, aby jarzmiciele stali się braćm i w C hrystusie dla tych
których jarzmili; tern naśladuje on C hrystusa, który modlił się
za prześladowców swoich i nie wyjął z pod praw a miłości i
ofiary nieprzyjaciół, ztąd jarzmicieli i wszystkich złych zwierz -
chników : « Miłujcie nieprzyjacioły w asze: czyńcie dobrze tym
« co was nienawidzą. Błogosławcie tym co was przeklinają : a
« módlcie się za tych którzy was potwarzają >>. .
T aka miłość prawdziwego dobra wszystkich bez wyjątku
bliźnich i taka ofiara dla dobra tego, jestto główny owoc praw ­
dziwej miłości Boga i bliźniego, miłości pragnącej i ofiarującej
sie aby Bóg wszedzie odbierał chwałę, aby spełniało się Słowo
lego, aby świeciło się imię Jego, aby przyszło na ziemię Kró­
lestwo Tego. Samo tylko piekło przeciwne jest prawdziwemu
dobru wszystkich, bo jest przeciwne Bogu, W oli, Słowu Jego
i zbawieniu świata. .
Prawdziwy chrześcianin jest poddanym _ wolnym, bo jak
w każdem tak i w tern położeniu, poddaje się on tylko Bogu
samemu, Jego Słowu, Jego woli lub dopuszczeniu, poddaje się
samej prawdzie i powinności sw ojej; idzie on nieprzerwanie po
drodze C hrystusa z krzyżem Jego, a tylko stosuje chód swój
do zależnego położenia swojego, dopóki me spełni w mem po­
winności swojej i nie wyjdzie z niego jako zwycięzca ; w pod­
daniu się Bogu, znosi on położenie swoje, ale me zaspakaja sie
niem. Poddaje on prawu niższemu ciało i ziemskie dobro swoje,
ale duch jego, żyjąc nieprzerwanie pod prawem wyższem, utrzy
mu je i żywi w sobie iskrę ognia Chrystusowego dającą wolność,
rozmnaża ten ewangeliczny talent swój. Oddając duszę Bogu a
narzędziom siły i kary Bożej poddając ciało swoje poddaje on
człowiekowi to tylko co może poddać bez ujmy dla poddania
sie swego Bogu; spełniając wolę człowieka, narzędzia kary Bożej,
o fie wola ta zgodna jest z wolą lub z dopuszczeniem Bozem,
oddaje Bogu co jest Boskiego, a cesarzowi co jest cesarskiego.
Jest on wolny, bo dla dobra swojego przyjmuje dobrowolnie
od najwyższego Lekarza, jako najskuteczniejsze dla sie le e
karstwo, tę operacyą którą przechodzi w swem położeniu pod­
danego, ztąd przyjmuje postęp, zbawienie swoje, i t wiernie
poddającego się ziemskiemu lekarzowi swojemu me nazywa
niewolnikiem, ani tego kto odrzuca lekarza i lekaistwo, nie nazywa
wolnym ; a i ci nawet którzy w duchu swym są wiernymi pod-
— 19 —

danym i i czcicielam i ziemi, m am ony, a co w iększa grzechu,


piekła, nie są zw ani na św iecie n iew o ln ik am i; za cóż więc
chrześcianie, p o ddający z w iedzą i w olą ciało i ziemię sw oją
•dopuszczeniu B ożem u, dla zgładzenia grzechu sw ojego, m ają
nosić nazwę niew olników ?
Kto jest p o d danym w edle praw a C h ry stu so w ego, ten jest
w olnym , bo jak w szędzie tak i w tern najtrudniejszem położe­
niu nie p rzestaje on być chrześcianinem . Czyto spełnia on wolę,
■czy dopuszczenie Boże, czy jest poddanym posłusznym w ładzy,
czy też n a skinienie Boże staw i jej o p ó r i w yzw ala się z pęt jej,
zaw sze on jest chrześcianinem , zarów no dla narzędzi Ł aski jak
i dla narzędzi k ary Bożej, dla dob ry ch i dla złych, dla przy­
jaciół i dla nieprzyjaciół; dla niczyjej siły ziem skiej lub piekielnej
nie zapiera się on siły swojej chrześciańskiej, dla złości drugich
sam złym nie staje się, nie w ychodzi z K rólestw a, z K ościoła
sw ojego; dla nikogo nie czyni tej najkosztow niejszej ofiary z su­
m ienia i ze zbaw ienia s w o je g o ; — w e w szełkiem położeniu
sw ojem spełniając praw o C h ry stu sa w m iłości i w ofierze, przyj­
m ując na każdy czyn swój ducha C h rystusow ego i jaw iąc go
w m ow ie i w uczynkach, przeciąga on w olne chrześciańskie
życie sw e p ry w atn e i publiczne, a takie życie jest tryum fem
w ierności jego dla B oga, jest też tryum fem w olności jego chrze­
ściań sk iej.
C h ry stu s P an , w śród piekła k tó re znalazł na ziemi, a naw et
w piekłach sam ych, do k tó ry c h zstąpił, nie p rzestał być chrze­
ścianinem najw yższym , dla nikogo i dla niczego nie opuścił na
chw ilę K rólestw a, K ościoła sw ojego. Mało kto idzie za tym
w zorem , bo zwyczajnie i dobrzy naw et, czyniąc ze złymi, stają
się złymi, tern przeciągają nad czas naznaczony w sądach B o­
żych panow anie złego nad sobą.
P o d d an ie się chrześciańskie P o lak a, w ierne i wolne, ta
pobożność i ta w olność praw dziw a p raktykująca się w życiu
narodu w śró d najtrudniejszego położenia jego, jestto pewien
stopień drogi k tó rą C h ry stu s w zupełności przeszedł i u szczytu
której spełnił dzieło zbaw ienia św iata. Stopień ten jest dziś w y­
m agany od P o la k a i niezbędny dla dalszego postępu jego; a
w łaściw y on jest zarodow i polskiem u, w łaściw y linii polskiej
postępu, o której w am nieraz m ów iłem , w łaściw y też i konie­
czny dla pow ołania P o lsk i, jako narodu naznaczonego być urzę­
dem chrześciańskim dla św iata, w epoce chrześciańskiej w yższej;
— jestto więc część dzieła zbaw ienia św iata, a razem całe dzieło
zbaw ienia P olski.
W tej wielkiej cnocie chrześciańskiej m ieści się m iłość B oga
i bliźniego, poddanie się w oli Bożej, m ieści się ofiara, pokoi a,
zm iękczenie ducha. Jedna cnota, jedno czucie, jeden ton może
m ieścić w sobie liczne cnoty, czucia i tony, tak jak jedna licz a
m oże m ieścić w sobie w iele liczb. T ak ton k tóry C h ry stu s P an
w czasie m ęki swej utrzym ał i objaw ił jest zbiorem , treścią
w szy stk ich uczuć i tonów , w szystkich w ielkości chrześcianskich
jakie objaw iły się od początku i objaw ią się do skończenia
św iata, jest szczytem K rólestw a, K ościoła C hrystusow ego, jest
ow ocem spełnionego S łow a B ożego. T ę w ielkość człow iek, za­
ledw ie po w iekach tru d ó w i ofiar, zdoła ocem c i osiągnąć.
W szakże, naw et cząstka jej tylko, przyjęta przez człowieka m a
p o teg e chrześciańską w iększą od w szystkich sił ziemi i piekieł,,
bo je st w kom unii z całością sw oją, z K rólestw em C h ry stu sa.
D lategoto pow iedziałem że osiągnięcie tej cnoty jest całem dzie
łem zbaw ienia P o lsk i.
S koro P o lak objaw i tę w ysoką cnotę w obecnem trudnem
położeniu sw em w zględem rządu jarzm iącego, będzie on ją obja­
w iał w e w szystkich położeniach w jakich go B og postaw i teiaz
i w w ieczności; to w ysokie podniesienie się, ten ow oc postępu
nie zaginie, a przez w ieki w ydając owoce sw oje, ułatw iać będzie
P olakow i życie i pow ołanie jego chrześciańskie. - A le i w in­
nych okolicznościach i na innem polu m ożna tę cnotę na yc,
to podniesienie się osiągnąć, i jeśliby, z rachunków Polski
stosunki z rządem jarzm iącym m e były dopuszczone ja ro po
do nabycia tej cnoty, to inne pole byłoby naznaczone lub do­
puszczone w tym celu. T a k np. dopuszcza Bog na niejednego
aby go złe jarzm iło jużto bezpośrednio, już przez rozm aite n -
rzedzia, m iedzy którem i w idzim y tak często osoby związane
z nim najbliższem i naw et węzłam i fam ihjnem i, a niosące dla
niego ucisk, cierpienia w ziemi, a więcej jeszcze w uc u
a to w szystko m a n a celu p o stęp naznaczony człow iekow i i
trw a dopóty dopóki ten p ostęp nie dopełni się, poczem nalzf dz' a
dopuszczenia Bożego ustępuią lub tracę jarzm iącą si ę .
Z tadto w tak ich okolicznościach żadna siła ziem ska m e w ybaw
u ja rz m io n e g o ; m usi on poznać czego B óg od m ego w ym aga i
spełnić to w ym aganie przyjętą siłę chrześcianską.
B óg w y m ag a dziś od P o lak a aby on sta ł się chrześc
ninem n a polu publicznego życia sw ojego, aby praw dę o
chrześciańskiem poddaniu się przyjęł i spełnił, aby osi cg .
w y so k o ść chrześciańskę w duchu, i owoc tej wysoikości 2dr,zy
w sto su n k ach z rządem jarz m iący m ; w ym aga B og od P o lak
aby on dla takiej m iłości ojczyzny, dla takiego p raw dziw ego,
chrześciańskiego p atryotyzm u, zrobił ofiarę z fałszywego patryo-
tyzm u, w k tó ry m nienaw iść do rządu i ofiary czynione dla
szkodzenia rządow i poczytują się za m iłość ojczyzny i za ofiarę
dla n ie j; w y m ag a B óg aby P o la k sp ro sto w ał fałszywe w yobra­
żenia sw oje, aby przyjął św iatło chrześciańskie, zobaczył w całej
praw dzie położenie sw oje i pow inności do niego przyw iązane,
i w edle tego złożył ofiarę naznaczoną dla B oga i dla ojczyzny.
S koro p ew n a liczba P o lak ó w — liczba koniecznie potrzebna
do przechylenia szali przeznaczeń P o lsk i — przyjm ie tę praw dę
i złoży z niej ow oc na polu naznaczonem , zgładzi się naówczas
tern chrześciaństw em P o la k ó w grzech polski, tw ardość i dum a
w e w n ę trz n a , zakreśli się dla naro d u m ęczeńskiego kierunek
łaskaw y i otw orzy się d obro naznaczone. Jak po spełnionej
ofierze swej C h ry stu s P a n rządzi św iatem , tak po spełnionem
w ym aganiu Bożem , P olska, dziś kam ień obrażenia dla św iata,
stan ie się p o sad ą k olosu P ań sk ieg o na świecie.

Spójrzm y w duchu chrześciańskim na to co nas otacza, a


poczujem y że pow szechnem jest na św iecie poddanie wyższego
pod p raw a niższe, że to poddanie idzie w części z w oli Bożej,
z porządku naznaczonego, w części zaś z dopuszczenia Bożego,
jako k a ra dla ekspiacyi grzechów , aby po k u tn ik będąc poddany
w iększej i cięższej przeciw ności, w iększą ofiarą, w iększym tru­
dem zw yciężył ją i odzyskał u traco n ą przez grzech w olność
sw ą ; poczujem y też jak w iele zależy człow iekow i, w postępie
je g o , na poddaniu się ; jak p oddanie się , a następnie w alka,
zwycieztwo i odzyskanie w olności w ażnym jest działaczem i
w arunkiem p o stęp u człow ieka.
M yśl B oża w stw orzeniu człow ieka o parta jest na poddaniu
ducha jego c ia łu , z ie m i, a to dla zw yciężenia tej ziemi i dla
podniesienia ta k d ucha sam ego jako i ziemi. Przez dziewięć m ie­
sięcy pod d an y jest duch w żyw ocie m acierzyńskim pod praw a
m ateryi, a potem , ciągiem pod d an y praw om ciała, m usi ulegać
potrzebom p o k a rm u , napoju itd .; z kolei, poddany pod praw a
św iata, ulega siłom przeciw nym praw u ducha sw ojego, ulega
opinii, zwyczajom św iata itd ; a nakoniec, po przejściu ow ych
dni B aski i opieki Bożej k tó re są zazwyczaj przywilejem w ieku
dziecinnego, podd an y jest kuszeniu przez szatana. Przez takie
poddanie siebie siłom ziem i i piekieł, traci duch cechy sw oje,
traci św iatło, siłę, życie sw oje, dopóki nie odzyska tej w łasności
sw o jej, jużto w małej części tru d am i c ia ła , ofiarą z ie m sk ą ,
— 22 —

w p ostępie ziem skim , jużto w części nierów nie w iększej, a na


koniec w zupełności, ofiarą, krzyżem podanym przez C h ry stu sa
Pana.
M usi duch poddać się praw om ciała, bo nie zaspakajając
potrzeb i w ym agań jego, nie utrzym ałby bytu naznaczonego na
ziem i, i stałby się dobrow olnie sam obójcą. P ow szechnie do­
św iadcza człow iek w starości co to jest nie być w m łodości
w iernym chrześciańskim poddanym ciała, nie spełniać praw jego,
m arnotraw ić siły , nie szanow ać zdrow ia. — M usi człow iek
p oddać się św iatu, bo łam iąc p raw a jego, żyjąc bez w zględu
n a św iat, bez k arb u rzeczyw istości, w sam em w yzwoleniu ducha,
w rojeniu, m arzeniu, pow iększyłby przeciw ności swoje, uległby
karze za przestąpienie praw św iata i nie spełniłby pow inności
naznaczonych do spełnienia w tern ż y c iu , a nakoniec życiem
przeciw nem m yśli Bożej, dla spełnienia której stw orzonym został,
sprow adziłby na siebie ciężkie w iekuiste następstw a.
W szakże, człowiek poddając się ciału w edle praw i w g ra­
nicach naznaczonych, pow inien zarazem staw ić opór ciału w tern
czego ono w ym aga przeciw ko tym praw om i poza granicą naz­
naczoną, duch bow iem jego, pow ołany do spełnienia W oli Bożej
w Słow ie Bożem podanej, pow inien żyć w ciele nie w edle praw
ciała, ziemi, ale w edle p raw a C h ry s tu s a , p iaw a niebieskiego.
I ten kto zanadto poddaje się ciału, i ten kto nie poddaje się
w cale, obaj zarów no nie spełnią W o li Bożej, S łow a Bożego,
nie zwyciężą i nie p odniosą ducha, ciała i życia swojego, ztąd
nie uczynią postępu i nie osiągną zbaw ienia naznaczonego im
do osiągnienia w tern życiu. Co w iększa, kto przestępując
p ra w a i granice n aznaczone, poddaje się ciału z a n a d to , k to
dbając o ciało tylko-, pow iększa siłę jego ziem ską i uzw ierzeca
je, ten gotuje dla siebie w przyszłości ciężkie koleje, aby u ta rł
ciało i uczynił je sposobnem do poddania się duchow i, aby
* z w iększym trudem zwyciężył ciało sw e staw iące w iększy opór
duchow i. Jestto już k a ra Boża, w cięższym stopniu poddająca
wyższe niższem u, za um iłow anie nizkości, aby człow iek więcej
cierpiąc i trudząc się w ścieraniu i w zwyciężaniu ciała, uczynił
zadosyć B ogu za grzech zbytecznego poddania się ciału.
M usi człow iek, aż do czasu zwycięztwa, znosić w mniejszym
lub w iększym stopniu panow anie ciała, św iata i szatana, m usi
znosić przeszkody do w olnego życia ducha, idące z tego tioja-
kiego źródła. C h ry stus podaw szy ofiarę, aby człowiek tą siłą.
chrześciańską w alczył z przeciw nościam i i zwyciężył je, nazna­
czył w śród w alki i przed zw ycieztw em poddanie się w edle
— 23 —

prawa swojego i w granicach naznaczonych. Ogień niebieski który


Chrystus przyniósł na ziemię, będąc przyjętym przez człowieka
w iskrze tylko, słabo tlejącej w duszy jego, nie może od razu
zwyciężyć w szystkich przeciwności postawionych do zwycię­
żenia ^ztąd musi człowiek do pewnego czasu jednym poddawać
się, drugie zn o sić, od innych bronić s ię , a w tym stanie nie­
woli żywić iskrę swoją, dopóki ta ogniem nie stanie się i nie
będzie zdolną odnieść pełnego zwycięztwa, po którem dopiero,
jako po spełnieniu się myśli Bożej, zniknie wszelkie poddanie
sie niższości i wszelkie bojowanie, bo duch człowieka, zwycię­
żywszy na wzór C hrystusa, tryumfować będzie z C hrystusem .
« Nie będą więcej łaknąć, ani pragnąć i otrze Bóg wszelką
łzec z oczu ich. »

W YJĄTKI Z ROZMOWY Z KILKOMA BRAĆMI

Powinniśm y wniknąć w położenie braci naszych rodaków .


Jedni z nich, ludzie ziemscy, przyzwyczajeni widzieć czyn rze­
czywisty i owocny w ziemskich tylko działaniach swoich, ze
zdziwieniem słyszą że wy, którzyście im niegdyś przewodniczyli
lub towarzyszyli na polu czynów , dziś mówicie o duchu, o
ofierze itd .; a nie mogąc poczuć że w tern jest siła i czyn rze­
czywisty, obwiniają was żeście się usunęli od świata i zostali
jakimiś szczególnego rodzaju zakonnikam i, niepojętymi dla
nich. Drudzy zaś, ludzie kościelni, jakoto księża i dewoci, sły­
sząc że mówicie o czynie, o życiu, o rewolucyi chrześciańskiej,
itd., o czem dziś w kościele um arłym nie słyszą, poczytują
was, synów Kościoła żyjącego, za heretyków. Takie jest poło­
żenie nasze; przez duchownych i świeckich jesteśmy odparci.
A my tymczasem, łącząc ducha z ciałem, modlitwę z czynem,
religią z p o lity k ą , niebo z ziem ią, nie rozdzielamy się ani
z jednymi ani z drugim i; owszem łączymy się z dobrem każdej
strony i chcemy zlać się w jedną całość ze w szystkim i, bo
tylko połączenie wedle praw a Chrystusa, rzeczy niebieskich
z ziemskiemi, może dać życie Słowu Bożemu, tojest niebu na
ziemi. Nie rozumieją nas rodacy, bo to potrzebuje ofiary z ich
strony, a tej ofiary ci bracia nasi spełnić nie chcą.....

183.
Pismo P ow ody, w którem wydany jest wysoki stopień
chrześciański, silnie wyzywa i olśniewa wielu, jak południowe
słońce leniwca co za długo spał i nagle w samo południe prze­
budzony z o sta ł; a to podanie od razu tak wysokiego stopnia
chrześciańskiego jest karą dla tych co opuścili drogę chrze-
ściańską. Gwałtownie rażeni, nie własnej winie to przypisują,
ale temu stopniowi chrześciańskiemu który jest dla nich połu-
dniowem słońcem, i sądzą ten wysoki stopień jako nizkość, to
słońce jako ciemność. Nie to co z ziemi i z piekieł, ale to co
z nieba idzie oburza zniżonego, a tem bardziej złej woli czło­
w ieka; zwłaszcza kiedy niebo podane jest w ucieleśnieniu,
w zastosowaniu do praktyki, bo podane w samej egzaltacyi,
w lotach ducha, dla wzbudzenia zachwytu, dla zabawy, nie wy­
zywając do przyjęcia, ztąd nie wkładając krzyża, nie oburza złej
woli.
Jeszcze sami nie czujecie jakim ciosem było ogłoszenie
pism a Powody dla rodaków opornych istocie chrześciaństwa i
narodowości, a żyjących samym tylko patryotyzmem pogańskim;
okazaliście bowiem nizkość i bezsilność żółci, nienawiści do
nieprzyjaciela, tej jedynej pobudki która dawała im życie. W ielu
z nich czując że fałszywy ich patryotyzm upada, a nie mając
siły zamienić go na prawdziwy, zamykają duszę dla prawdy
oczywistej, która im zawadza, oburzają się na nią i radziby
ją ubić......
Każdy ma swój punkt czyli kamień obrażenia, który ma
się stać kamieniem węgielnym odrodzenia się jego. Tym kamie­
niem obrażenia jest dla Polski słowo « wierny poddany ». Obu­
rzenie się wielu rodaków na pismo Powody jest znakiem że
trafiliście w punkt istotny; bo po wszelkiem przedstawieniu
prawdy, musi być albo przyjęcie i ztąd radość, albo odrzucenie
i oburzenie się. Skoro chory, dotknięty przez auskultującego
lekarza, krzyknie z b o lu , lekarz cieszy się z tego , bo wie że
trafił w punkt, że odgadł chorobę. — Owoż taki kamień obra­
żenia musi prędzej później być przyjętym jako przedmiot ope-
racyi i stać się kamieniem węgielnym zbawienia. I Polska,
aby była zbawioną, musi przyjąć słowo « wierny poddany », na
które się dziś oburza. — Dla dumnego, w lotach ducha żyją­
cego Izraela, Chrystus, Baranek cichy, pokorny, stał się kamie­
niem obrażenia i został odrzucony; ale czyto dziś czy po wie­
kach, musi On być przyjętym i uznanym za kamień węgielny......
Kiedy cząstka nieba, z krzyżem właściwym sobie, schodzi
na ziemię i dotyka człowieka, człowiek, rażony rzeczą tak mu
— 25 —

przeciw ną, oburza s i ę , m iota się tem w ię c e j, im więcej zniżył


się na m anow cach, im więcej oddalił się od cząstki nieba k tó ra
go dotyka. P a n i R ządca św iatów spokojnie patrzy na te m io­
tania się, i z sam ychże zapasów opornego stw orzenia z najśw ięt­
szą w olą sw oją, w yprow adza w końcu poddanie się i zbawienie
jego.
C h ry stu s P a n d o tk n ął gruntu duszy, w yzw ał opornych i
doprow adził ich do w yd an ia ow ocu nienaw iści dla W o li Bożej,
dla Słow a B o ż e g o , a nakoniec ow oc ten dozwolił złożyć na
sobie, aby to budziło człow ieka do postęp u przez w ieki. Jeżeli
słudzy S praw y, przyłożyw szy się dziś ofiarą sw oją do podania
w oli Bożej i do w yzw ania opornych tej woli na złożenie owocu,
przyjm ą na siebie część tego owocu, bądź przez boleść i rany
ducha, bądź przez cierpienia i stra ty ziem skie, staną się oni
bliższym i naśladow cam i C h ry stu sa, uczestnikam i krzyża Jego
w wielkiej spraw ie zbaw ienia ś w ia ta ......
*
¥ ¥

TRZY LISTY DO FELIKSA N.


%

z powodu wypadków zaszłych w W arszawie

w lutym 1861-go roku.

LIST PIERWSZY

Kochany Feliksie, Rodaku i Bracie mój!

Żądasz abym ci przesłał czucie moje: jak w świetle Sprawy


Bożej widzieć należy teraźniejszy wypadek w W arszawie, i co
w tych okolicznościach czynić powinni rodacy n a si; co też my
powinniśmy czynić jako Polacy i słudzy Sprawy? W ziąwszy do
duszy to żądanie twoje, prosiłem Boga abym mógł tobie samą
praw dę podać; a co Bóg pozwolił poczuć i zobaczyć, to w najo­
gólniejszym rysie przesyłam dziś na p rę d c e , jako początek
odpowiedzi mojej na pytanie twoje, początek, który mam na­
dzieję uzupełnić rychło w dalszych listach moich.
A naprzód wyrażam ci to czucie m oje, że czyn lutowy
rodaków naszych jest jednym z tych nadzwyczajnych wypadków
którem i Bóg, na początku epoki chrześciańskiej wyższej, popiera
dopominek i wezwanie które czyni w Sprawie swojej do czło­
wieka, aby on z królestwa ziemskiego w którem spoczął duchem
i żył przez wieki, przeszedł do Królestwa, Kościoła C hrystuso­
wego, i tem odrodzony, rozpoczął życie swoje chrześciańskie,
prywatne i publiczne, które samo tylko da mu postęp, zbawienie
i szczęście naznaczone. Kiedy dotąd człowiek, dla niemiłości
swojej, najczęściej budzony był w prawie siły i kary przez uciski,
cierpienia, dziś, na początku tej epoki wolności i życia ducha,
Bóg więcej budzi człowieka i narody całe w prawie miłości i
L aski, aby one dobrowolnie przyjęły i spełniły dopominek i

184
— 27 —

wezw anie najw yższe. Do tak ich to budzeń należę, na polu p u b li-
cznem początki p an o w an ia na stolicy apostolskiej Ojca św.
P iu sa IX ; początki rew olucyi francuzkiej 1848 r. i w ynikłe ztąd
w strząśnienie o g ó ln e ; poczęte świeżo przez cesarza A lexandra II
w yzw olenie kilkudziesięciu m ilionów w ło ś c ia n , niew olników
sło w iań sk ich ; poczęte w 1859 r. w ypadki we W łoszech itd. Do
takichże budzeń należy w w ysokim stopniu czyn lutow y rodaków
naszych, k tó ry na polu publicznego życia narodów jest jednym
z najznakom itszych objaw ów poczętej przed 20-tu laty epoki
chrześciańskiej wyższej. — Ja k przed w ieki w Izraelu, tak dziś
w P o lsc e objaw ia się w idom ie m oc Boża, i tą m ocą zachw iana
została siła ziem ska. P o d o b n e pow ołanie ty ch dw óch narodów
— Izraela w stary m zakonie, aby sta ł się narodem -urzędem na
drodze Bożej, a P o lsk i dzisiaj, aby stała się narodem -urzędem
na drodze chrześciańskiej, k tó ra jest taż sam ą drogą Bożą, tylko
w yższą jej częścią, — sprow adziło dla nich podobneż koleje.
W w ypadku teraźniejszym , P olak m ocą Bożą p ostaw iony został
n a drodze pow ołania sw ojego, i to pow ołanie okazało mu się
w pełnym blask u sw oim , okazało się czem jest duch jego i co
m oże uczynić, kiedy zw róciw szy się do B oga, czyni w edle myśli
Jego i z błog o sław ień stw em Jego!
W czynie lutow ym spełniona była czysta ofiara dla ojczyzny
i ofiara ta w ydana została w poruszeniu duszy i w doskonałej
form ie ch rześciań sk iej; P o lak , w m iłości ojczyzny bolejący nad
niedolą jej, zapom niał na chw ilę o jarzm icielach sw oich, zaniósł
do B oga jęk o ratu n ek i złożył przez Nim gotow ość do pośw ię­
cenia się dla ojczyzny W szakże byłto tylko błysk ducha
polskiego z w ysokości jego, b ły sk k tó ry w sp arła Ł a sk a Boża
i któ rem u P o la k p o d d ał się w owej c h w ili; ale nie byłto czyn
P o la k a w łasny, czyn człow ieka je g o , nie byłto owoc w yrobu,
p ostęp u o siągniętego przez P o la k a na drodze chrześciańskiej i
objaw ionego w życiu publicznem . D uch polski dlugiem i cier­
pieniam i opłacił do teg o sto p n ia rach u n k i sw oje przed Bogiem ,
że zjednał błogosław ieństw o n a ten czyn chrześciański publiczny,
i dotknięty Ł a sk ą Bożą, spełnił go w edle gatunku, w edle istotnej
w arto ści i w ysokości sw ojej. S ą chw ile w życiu człowieka i
narodów , w k tó ry ch B óg pozw ala duchow i ich zabłysnąć gatun­
kiem sw oim : w tak ich c h w ila c h , człowiek lub n a ró d , często
bez w iedzy i w oli sw ojej, czyni w b ły sk u , w egzaltacyi ducha
to, co potem staje się w zorem dla n ie g o ; w takich chw ilach
duch człow ieka lub n a ro d u , dotk n ięty Ł a sk ą , uczy człow ieka
lub naród czem on stać się pow inien. Zwyczajnie w m łodości
— 28 —

m iew a człowiek takie chw ile i otrzym uje takie w zo ry ; ale zwy­
czajnie też, na nieszczęście sw oje, zapiera się on ich w dojrzal­
szym w ieku, kiedy ulegając kuszeniu z łe g o , ustali się w ziemi
i poczyta jako m arzenie m łodości to co ukazane mu było jako
wzór, jako gw iazda na życie jego. T egoż grzechu dopuszczają
się naro d y odw racając się od w zorów podanych im w chw ilach
■Łaski, i z tego głów nie źródła płyną niedole ich. T akie chw ile
m iała P o lsk a w przeszłości, i imto w inna przeszłą w ielkość
sw oją; takąż chw ilę, a w yższą i czystszą w m iarę w ypełnienia
się czasów sw oich, m a P o lsk a d zisia j, dla przyszłej w ielkości
sw ojej. •
Nie przyjęli rod acy nasi podaw anego im w Spraw ie Bożej
w ezw ania, które Bóg w dniach tych uczynił do człow ieka i do
narodów , a pom im o to ow oc tego w ezw ania w ydany dziś został:
S praw ę Bożą czynili ci, którzy tę Spraw ę odrzucili, ducha
chrześciańskiego w ydanego w piśm ie P ow ody okazali dla rządu
c i, którzy to pism o potępili. T ak duch P o la k a spełnił to co
P o lak odrzucił i potępił, i okazało się przez to czem jest P olak,
a czem duch jego, w yzw olony choć chw ilow o od przeszkód i
grzechów człowieka. — K iedy więc boleliśm y dotąd nad odrzu­
ceniem S praw y Bożej przez ogół rodaków naszych, dziś m ożem y
radow ać się widząc że to odrzucenie wyszło nie z ducha, a tylko
z człow ieka ich, z jego przeszkód i przeciw ności; a o ileż łatw iej
jest zw yciężyć pi'zeszkody człow ieka niż przeszkody d u c h a , o
ileż łatw iej dokopać się iskry chrześciań sk iej, gdy ją ziem ia,
m am ona po w ierzchu tylko przysypała, niż zatlić ją na now o,
gdy ją piekło w gruncie sam ym z a g a siło ! N ad tem wszakże
pow inniśm y boleć, że dla w ielu rodaków naszych przeszedł już
czas w któ ry m oni m ogliby dostąpić w iększej, naznaczonej im
zasługi, jeśliby idąc za głosem ducha sw ojego, przez sam ą m i­
łość B o g a poczuli od tylu już lat podaw aną im w S praw ie
Bożej w olę Bożą. Z asługa k tó rą daje poczucie w oli B ożej,
zm niejsza się w m iarę jak B óg usuw ając ciem ności, coraz w y­
raźniej objaw ia św iatu W o lę, S praw ę i P o tęg ę sw oją; a przyj­
dzie czas że i najw iększy m ateryalista, k tóry żyje tylko w ziemi,
dla ziemi, i nic nie widzi nad nizkości ziem skie, uw ierzy w to
co jest niebieskiem , kiedy to niebo przyoblecze się w ziemię i
stanie przed nim jako rzeczyw istość na którą on patrzeć i której
dotykać się będzie.
Jakiekolw iek skutki sprow adzi ten czyn rodaków naszych,
nie ujm ie to ani d oda w agi czynowi te m u ; w każdym razie
pozostanie on czem je s t, w yda prędzej czy później ow oce
— 29 —

sw o je , i doczeka się spraw iedliw ego ocenienia i uczczenia na


świecie; a nam , P olakom , św ieci już on i św iecić będzie przez w ieki
jako w zór, jako gw iazda nasza, jako zadatek m iłosierdzia Bożego
dla nas, jako zorza szczęśliwszej przyszłości, naznaczonej dla
ojczyzny naszej na w ieki epoki tej. Przez ten czyn wzięła P olska
k ierunek ku tem u celow i naznaczonem u jej, jako narodow i-urze-
dowi chrześciańskiem u: aby książę św iata tego, w edle słów C hry­
stu sa « już osądzony », zw yciężony b y ł w chrześciańskiej ojczy­
źnie P o lak a; aby tam siła ziem ska po d d an a była sile chrześciań­
skiej, niebieskiej, i sta ła się tylko narzędziem siły tej; aby króle­
stw o św iata tego po d d an e było K rólestw u C h ry s tu s a ; aby przez
to spełniło się o co p ro sim y co d z ie n n ie : « Św ieć się Imię Twoje,
przyjdź K rólestw o T w oje.» — Jeżeli kierunek ten, rozpoczęty m ocą
B oża, będzie utrzym yw ać się w św iętości swojej i szerzyć się
n a św iecie siłą chrześciańską, odkryje się naów czas zakryta dotąd
przed św iatem bezsilność niek tó ry ch rządów , silnych nie M yślą
i Ł a sk ą B o żą, ale sam ą tylko siłą ziem sk ą, dozw oloną im do
czasu , jako narzędziom dopuszczenia i kary B ożej, w skutek
grzechów człowieka. W m iarę objaw iania się tej now ej, chrze­
ściańskiej siły ducha, siła daw na, ziem ska, coraz więcej tracić
bedzie w yłączną dotąd przew agę sw oją na św iecie, i człowiek
w*" ogólności, a przedew szystkiem urzędy jego, zm uszone będą
uciekać się do siły chrześciańskiej, do tej siły ducha najwyższej,
k tó ra zwycięża tak siły ziemi jak i niechrześciańskie siły ducha.
A te siłe najw yższą znajdzie człow iek w chrześciaństw ie praw -
dziw em , k tóre na początku tej epoki, w Spraw ie Bożej, więcej
sie o bjaśnia i stosuje do życia, aby przez praktykow anie onego
zeszło n a ziemię K rólestw o i podniósł się K ościoł C h rystusa
w niebieskim blask u i potędze sw ojej.
Ale kiedy ta k w ielkie d obro naznaczone jest w m iłosierdziu
Bożem z tego czynu ro d ak ó w naszych , w ielkie też niebezpie­
czeństw o grozi P o lsce, jeśliby ru ch obudzony przez Ł askę Bożą
w sercach Polaków , nie był utrzym any w pierw otnej czystości
swojej i nie był użyty po drodze naznaczo n ej, jeśliby z drugiej
stro n y znaleźli się tacy, lctórzyby nie w ierząc w siłę niebieską
k tó ra objaw iła się w tym ruchu, nie chcieli połączyc się z nim,
ale ufni w siły i sposoby ziem skie, chcieli po dawnem u odzy­
skać ojczyznę, bądźto sam ą siłą m a te ry a ln ą , bądz rozw ojem
sam ego ziem skiego p o stęp u , nauk, przem ysłu , dobrobytu itd,
bez w zględu na to, że p oleganie na siłach i sposobach ziem­
skich z odrzuceniem siły chrześciańskiej, niebieskiej, tak bardzo
przeciw ne jest m yśli Bożej na P o lsce leżącej i chrześciańskiem u
pow ołaniu P o l s k i , ztąd staje się dzisiaj dla P olaka grzechem
zaparcia się C h r y s tu s a , a następnie zdradą ojczyzny. K iedy
Bóg, odebraw szy nam ojczyznę, zakreślił drogę po której dójść
do niej m ożem y, kiedy tę drogę m am y dziś objaśnioną św iatłem
epoki chrześciańskjej wyższej, i kiedy po cierpieniach k tó re
gotow ały nas do tej drogi, zostaliśm y już w prow adzeni na nią
przez w ypadek obecny, — w tern więc położeniu naszem , ta k
ci, którzyby ruchu obudzonego m ocą Bożą używali nie po drodze
naznaczonej, jak i ci, którzyby ruch ten odrzucili, jedni i drudzy
zarów no oddaliliby się od ojczyzny naznaczonej i staliby się
ciężko w innym i przed Bogiem i przed ojczyzną. Złe, które czyha
dziś na n as w ięcej niż kiedykolw iek, bo to jest czas stanow czego
dla nas kierunku, nie om ieszka kusić nas do w ejścia na te dw a
m anow ce, abyśm y utraciw szy siłę n ie b ie s k ą , k tó rą tylko na
drodze naznaczonej utrzym ać w nas m o że m y , poszli bezsilni
pod panow anie ziemi i piekieł, k tó reb y przeciągały dla nas daw ne
dopuszczenie, daw ną karę Bożą.
W każdym now ym kierunku człowieka, staje przed nim
d ro g a p ro sta, k tó rą zakreśla niebo, stają też drogi krzywe, k tó re
zakreśla ziem ia i piekło ; od człow ieka zależy w y b ó r drogi a
ztąd i przew odnika prow adzącego po drodze , a ten w y b ó r ,
w któ ry m człow iek sk ład a owoc m iłości lub niem iłości swojej,
stan o w i o rachunku przed B ogiem i o dalszym kierunku jego.
D ana nam jest w olność zakreślenia sobie kierunku przez w ybór
drogi prostej lub d ró g krzyw ych, ale nie jest nam dana m ożność
odw rócenia skutków fałszyw ego kierunku po odrzuceniu drogi
prostej a w ejściu na drogi krzyw e. Możemy na drodze prostej
otrzym ać m ocą Bożą ojczyznę chrześciańską, naznaczoną nam ,
aby w niej szerzyło się K rólestw o niebieskie, ta ojczyzna nasza
n ie b ie sk a ; ale b iorąc drogi krzyw e, w padniem y pod m oc złego,
— i albo pozostaniem y i nadal bez ojczyzny, albo otrzym am y
ojczyznę d o p u sz c z o n ą , w której szerzyć się będą kró lestw a
fałszywe, w której pod form am i polskiem i panow ać będzie duch
niepolski, duch może niższy naw et od tego, k tó ry w otw artej
niew oli przez lata jarzm ił P o lsk ę. W takiej ojczyźnie, każdy
P o la k c h rz e śc ian in , w ierny zarodow i i pow ołaniu sw ojem u,
byłby obcym , w ygnańcem , a niejeden, któ ry był w ierny duchow i
polskiem u dopóki złe objaw iało się w P o lsc e w form ie w łasnej,
zaparłby się ducha polskiego sk o ro b y złe objaw iło się tam
w formie p o ls k ie j; w śród łudzącej pom yślności utraciłby on
tęsk n o tę do ojczyzny praw dziw ej, do d ó b r chrześciańskich, nie­
b ie sk ic h , k tó re ta k a ojczyzna daje, utraciłby b o leść, frasunek
— 31 —

i dążenie chrześciańskie patry o ty czn e, a zespoliłby się z ojczyzną


dopuszczoną, z dob ram i jej ziem skiem i, tem zdradziłby B oga i
ojczyznę. T a k P o lsk a , do tąd pole pokuty zw racającej do B oga
i zbliżającej do ojczyzny chrześciańskiej , stałaby się polem
grzechu oddalająceg o od B oga i od ojczyzny a zbliżającego na
now o do cięższej jeszcze p o k u ty . — K iedy więc B óg sam otw iera
nam dzisiaj drzw i w ięzienia, , k tó re do tąd napróżno otw orzyć
usiłow aliśm y, i staw i n as na drodze pro stej, w yprow adzającej
z w ięzienia, strzeżm y się, jako najw iększego niebezpieczeństw a,
d róg krzyw ych, n a k tó re złe popychać nas nie om ieszka, aby
zatrzym ać nas w w iezieniu naszem , lub na chw ilę tylko w ypu­
ścić z niego, aby potem , w inniejszych przed B ogiem , na nowo
do w ięzienia w trącić i srożej jeszcze ucisnąć.
Co w w y ro k ach B ożych naznaczono jest dla nas i co
w części otrzym ujem y j u ż , nie jest to pew ne i niezm ienne,
m ożem y to u tracić w każdej c h w ili, bo w każdej chw ili czyni
się ra c h u n e k nasz przed B ogiem nietylko z czynności, ale i ze
sk ry to ści serc naszych, i co c h w ila , w edle tego rachunku,
kreśli się k ieru n ek nasz. Jed n a m yśl w której skłaniam y się
do po szeptu złego , m oże oddalić od nas Ł askę Bożą nazna­
czoną nam dla zbaw ienia naszego i ojczyzny naszej, a następnie
poddać n as p o d cięższą jeszcze m oc złego. Dopuszcza B óg takiej
niedoli, jak sm u tn e dośw iadczenie uczy, za m arnow anie Ł aski
sw ojej, aby człow iek i n aro d y nauczyli się oceniać skarby scho­
dzące dla nich z n ie b a , utrzym yw ać je siłą chrześciańską i
używ ać ich po drodze naznaczonej. M arnow anie Ł aski jest
głów nem źródłem niedoli i niew oli n a św ie c ie : człowiek poczy­
tuje sk a rb y n iebieskie jako w łasn o ść sw oją, w ynosi się z nich
i używ a ich dla ziem skich celów s w o ic h ; a potem , pielgrzym
ten n a padole, ogołocony za k a rę z podróżnego zasiłku sw ojego,
trudzi się, m eczy się bezow ocnie w śró d przeciw ności padołu,
w trap ien iach ducha i w cierpieniach człow ieka, aż do godziny
zlitow ania Bożego i now ego naw iedzenia Ł ask ą Bożą, którego
często przez lata i przez w ieki doczekiw ać się m usi. To czego
Izrael dośw iadcza przez cały ciąg w ieków chrześciańskich, za
odrzucenie Ł ask i k tó ra zlała się na niego na początku chrze-
ściaństw a, niechaj o strzeg a P o lsk ę , noszącą na sobie podobne
pow ołanie, czego ona też dośw iadczyć m oże jeśliby dopuściła
się po d obnego grzechu przeciw Ł a s c e , przeciw D uchow i Św ię­
tem u, tem bardziej że grzech ten w XIX-tym w ieku chrześciań-
skim cięższym je st dla każdego, a szczególniej dla P olaka, jako
obow iązanego spełnić chrześciańskie pow ołanie swoje na wyższym
szczeblu drogi chrześciańskiej.
Z tego co pow iedziałem łatw o poczuć , że w szystko dziś
dla nas zależy od utrzym ania się na drodze i od dalszego chodu
po drodze n a k tó rą fcaska Boża nas w prow adziła. Składajm y
w ięc dzięki Bogu , że m oc sw oją okazał narodow i k tó ry tak
w iele doznaw ał m ocy z łe g o ; kórzm y się przed tem dziełem
Bożem, przyjm ujm y to m iłosierdzie Boże m iło ś c ią , cz u cie m ,
p o ruszoną duszą i sercem , tym organem chrześciańskim i pol­
sk im ; składajm y ofiary potrzebne dla utrzym ania tej siły nie­
bieskiej, ta k cudow nie, bo bez ziemi, czyniącej na ziemi, i tej
sile najwyższej poddaw ajm y w szystkie siły ducha i człow ieka
naszego ; a strzeżm y się jako św iętokradztw a, rządzić się n a tem
św iętem dla nas polu sam ą siłą ziem ską rozum u, lub niechrze-
ściańską siłą bezofiarnej egzaltacyi, k tóra, zarów no jak i rozum ,
z najśw iętszych n aw et źródeł czerpie tylko dogodność ziem ską,
lub chw ilow e ożyw ienie, zabaw ę ducha! N osząc ciągły frasunek
i w szystko z siebie czyniąc aby nie uledz złemu w śró d pow iększa­
jącego się kuszenia jego, przeciągajm y kierunek któ ry fcaska Boża
rozpoczęła dla nas w tym czynie, któryśm y z pom ocą jej spełnili,
i z tego czynu, jako ze w zoru naszego, jako z po sad y naszej,
w yprow adzajm y dalsze czynności n a s z e ; tak podnośm y się siłą
chrześciańską m iłości i ofiary na tę w ysokość k tó rą osiągnąć i
objaw ić w życiu naszem chrześciańskiem pryw atnem i publicznem
po w o łan i zostaliśm y w Spraw ie Bożej. — Przyjąć ten czyn o rg a­
nem chrześciańskim , a następnie przeciągać go siłą chrześciańską
i tem p odnosić się na naznaczoną nam w ysokość chrześciańską,
jestto treść obecnych pow inności naszych , i to pow inno być
celem w szystkich ofiar i dążeń naszych. K ażdy człowiek i każdy
n aró d m a naznaczone dla postępu sw ojego w łaściw e sobie dążenie
i w łaściw ą do osiągnięcia w y so k o ść : jestto m yśl Boża k tó ra
spoczyw a na człowieku i na narodach, a od spełnienia tej m yśli
zależy rach u n ek i kierunek ich. T o dążenie i ta w ysokość nazna­
czona na dziś dla P o ls k i, ukazaną została w piśm ie P ow ody,
w tym czynie tułaczy polskich, sług S p raw y Bożej, którego
czyn lutow y ro d ak ó w naszych stał się odbiciem i pow tórzeniem .
T a w y sokość chrześciańską, nie osiągana dotąd przez człow ieka
w życiu jego publicznem , dla w ielkich trudności k tóre bronią
przystępu do niej, naznaczona jest nam do osiągnięcia w skutek
chrześciańskiego pow ołania naszego. Dla osiągnięcia jej potrzeba
nam , pozbaw ionym ojczyzny ziem skiej, żyć duchem w ojczyźnie
chrześciańskiej i zasługiw ać na zejście jej n a ziem ię; potrzeba
nam , w śró d sam ejże niew oli w której z dopuszczenia Bożego
jesteśm y, stać się w olnym i i złożyć owoce w olności w w iernem
— 33 —

chrześciańskiem po d d an iu się sile jarzm iącej nas ; potrzeba w ięc


złożyć ow oce zupełnego ch rześciaństw a w położeniu najdrażli-
w szem, bo w sto su n k a c h z rządem , od k tó reg o Polak tak wiele
ucierpiał, że nienaw iść do niego stała się d rugą naturą jego.
Spełniać takie zadanie w śró d ta k w ielkich przeciw ności, jestto
spełniać słow a C h ry stu sa : « K rólestw o Boże jest w w as sam y ch ....
starajcie się naprzód o K rólestw o Boże »; jestto naśladow ać
C h ry stu sa i w znosić się w ysoko na drodze Jego, jestto p rak ty ­
kow ać w życiu publicznem praw o Jego, p rak ty k o w ać praw dziw ą
pobożność, m iłość i ofiarę chrześciańską.
Mało k to na św iecie jest ta k zdolnym jak rodacy nasi do
osiągnięcia tej w y so k o ści chrześciańskiej. M iliony ludu polskiego
żyją na tej w y so k o ści duchem sw oim , i w ołają do Boga w est­
chnieniam i sw ojem i, aby ta ojczyzna du ch a ich zeszła na ziem ię ;
noszą one w sobie obraz ojczyzny tej, rozpoznają ją i gotow e
są do ofiar dla niej, żadnej zaś innej ojczyzny za sw oją przyjąć,
żadnej innej ojczyźnie duszy oddać nie m ogą. A i w tych naw et
k la sa ch n aro d u naszego, k tó re najbardziej zniżyły się jużto fał-
szyw em w yzw oleniem ducha, już zakopaniem się w ziemi, w m a­
m onie, w ielu jest takich, którzy nie zespolili się ze złem na
św iecie rządzącem , nie zagasili w sobie do szczętu tęsk n o ty do
d ó b r n iebieskich, chrześciańskich, do praw dy, spraw iedliw ości,
w olności, i tą tęsk n o tą św iadczą o tlejącej w duszy ich iskierce,
o niezerw anej nici chrześciańskiej i polskiej. T a tęsknota do
w yższego, lubo zm ieszana z celam i ziem skiem i, jest najczęściej
p o sad ą m iłości P o lak a dla ojczyzny, tego uczucia tak pow szech­
nego i gorącego na ziem i naszej. N iejeden P olak, którem u le­
nistw o du ch a tam o w ało p racę i objaw ducha, skoro w cierpieniu
lub pod siłą okoliczności w yzw oli się i podniesie w duchu,
sięga duchem w ysokości naznaczonej, i tam choć na chwilę
znajdując ojczyznę sw oją, przyjm uje n ow ą otuchę i siłę, bo tam
widzi i czuje przeznaczenie sw oje, w św ietle epoki chrześciań­
skiej wyższej. T a k szybkie rozszerzanie się na ziemi naszej, po
obecnem obudzeniu się du ch a p olskiego, p raw d epoki tej, często
od nikogo nieposłyszanych, przechodzenie p raw d tych w opinią
publiczną, w zdrow y rozsądek n aro d u , jest dow odem tej w y­
sokości ducha p olskiego, tej zdolności P o lak a do spełnienia
pow ołania sw ojego. Chodzi w ięc dzisiaj o to, aby P o lak, prze­
m ógłszy m iłością B oga i ojczyzny lenistw o sw oje ku służbie
Bożej, ofiarą ducha spoczął i zam ieszkał na tej w ysokości, na
k tó rą jużto budzony niedolą, już fcaską dotykany, lotem ducha
jako gość w chodził na ch w ilę; aby przez to wziął kierunek ku

3
podniesieniu się na też w y so k o ść całą isto tą sw oją, ku zam ie­
szkaniu tam człow iekiem i życiem sw ojem , a następnie, aby już
z w iedzą i z w olą sw oją przeciąga! kierunek zbaw ienia doczes­
nego i w iecznego, rozpoczęty dla narodu m ocą Bożą. M yśl
B oża na P o lsce leżąca spełni się, w edle m iłości lub niem iłości
P o la k a , prędzej lub później, łatw iej lub trudniej — w radości,
na drodze fcaski — lub po boleściach doznanych, na drodze
siły Bożej. Ale szczęśliw y kto ofiary dołoży aby ją spełnić
w m iłości, kto tern przyłoży się do przyjęcia przez naród kie­
runku naznaczonego ! B óg i ojczyzna policzy mu ten ew ange­
liczny k u bek w ody, w czasie stanow czym ze źródła żyw ota oj­
czyźnie p o d a n y ......

20 m arca 1861 roku, Zurych.

LIST DRUGI

B racie F eliksie !
U iszczając się z przyrzeczenia uczynionego w liście m oim
z dnia 20 m arca b . r., przesyłam ci przypom nienie g łów nych
pow inności k tó re P o la k chrześcianin ściślej dziś niż kiedykol­
w iek spełniać pow inien w m odlitw ie swojej i w stosunkach
sw oich z rządem . A że to jest przedm iot o którym , w boleści
naszej n ad niedolą ojczyzny, m ów iliśm y z so b ą przez lata, ufam
w ięc, że co w ogólnych tylko ry sach przypom inam dziś tobie,
ty k o chany b racie, jako daw ny i gorliw y sługa S praw y Bożej,
uzupełnisz to i zastosujesz do szczegółów obecnego położenia i
potrzeb ro d ak ó w naszych.

i. Powinności Polaka w modlitwie.


Poczytując m odlitw ę jako źródło św iatła i siły, ztąd jako
źródło życia i początek wszelkiej czynności, budźm y w m odli­
tw ie naszej m iłość B oga, bliźniego, ojczyzny i wszelkiej pow in­
ności naszej, w tej m iłości poznaw ajm y w olę Bożą, pow inności
nasze, i bierzm y się do spełniania ich. Do takiej m odlitw y ucie
kajm y się jak najczęściej, aby żyć bez przerw y w duszy naszej
życiem chrześciańskiem i ow oce tego życia składać Bogu, bliź­
niemu i ojczyźnie w każdej m yśli, m ow ie i w każdym uczynku
naszym , p ry w atn y m i publicznym — T ak m odląc się, strzeżmy
się nadew szystko m odlitw fałszyw ych, tego grzechu zakazanego
jeszcze w p raw ie M ojżesza: « Nie będziesz b ra ł Imienia P ana
B oga tw ego n ad arem n o ». N iech m odlitw a nasza nie będzie
sam ą ty lk o form ą, lub sam em tylko w yzw alaniem i podnosze­
niem ducha, bez w zględu na pow inności k tó re w życiu naszem
praktycznem spełniać pow inniśm y ; ale niech będzie ofiarą zu­
pełną, sk ład an ą B ogu w duchu, w człow ieku i w całem życiu
naszem , sk ła d a n ą w spełnianiu pow inności tego stanu, tego
położenia na ziemi, w którem B óg p o staw ił nas dla zbaw ienia
naszego. N iech ta k a m odlitw a żyjąca, czynna, spełnia się w duchu
naszym w tym tonie k tó ry C h ry stu s P a n podał, w czuciu, w po­
korze, w skrusze, a ta k spełniona w duchu, niech w tychże
cechach sp ełn ia się w człow ieku, w ciele naszem i objaw ia się
w czynnościach naszych p ry w atn y ch i publicznych — Niejeden
o ddany m odlitw ie z zaniedbaniem pow inności pow ołania sw o­
jego, dlatego m ęczy się przez lata w suchości i śm ierci w ew nę­
trznej, że nie m a intencyi użyć B aski o k tó rą modli się, dla
spełnienia pow inności od B oga naznaczonych, ztąd dla chw ały
Bożej, dla tryum fu C h ry stu sa P a n a na ziemi.
W m odlitw ie naszej szukajm y praw dy we wszelkiej oko­
liczności życia naszego i staw ajm y w gotow ości do przyjęcia jej,
bez w zględu na to czy B ask a Boża p oda nam w p rost to dobro
w m yślach i poczuciach naszych, czy też za pośrednictw em ko­
gokolw iek z bliźnich. W praw dzie, w jakibądź sposób otrzy­
m anej, czcijmy w olę Bożą, k tó rą spełnić pow inniśm y, a następnie
prośm y o siłę dla spełnienia tej praw dy, i przyjm ujm y do duszy
czyn, przyjm ujm y ten ogień m iłości i ofiary z którym tak łatw o
w ydać na jaw to czem się dusza przejęła. T ym sposobem wiedza
i siła nasza w ew nętrzna przyniesie ow oc swój, a nie pójdzie na
św iętokradzką rosk o sz ducha, tak często z darów niebieskich
czerpaną; tym spo so b em w idząc cel i drogę naszą i korzystając
z w iększego dla nas budzenia Bożego, tern śpieszniej dążyć bę­
dziemy po drodze naszej do celu naszego.
P rzeglądajm y w m odlitw ie naszej w szelkie czynności stojące
przed nam i i badajm y czy są one naznaczone lub nienaznaczone
nam, czy są zgodne lub niezgodne z w olą B o ż ą ; od tego bow iem
zależy czy w czynnościach naszych B ask a Boża, ta potęga nie­
bieska, czy też siły niższe i najniższe prow adzić nas będą. Nic
nie staje się na św iecie bez tego przew odnictw a najwyższego,
— 36 —

niższego lub najniższego, nic nie staje się bez pom ocy nieba,,
ziem i lub p iek ieł; człow iek zostaw iony sam em u sobie, sile
w łasnej, nic zgoła uczynić nie m oże; a zasługa lub w ina czło­
w ieka zależy od w yboru jaki on, przed czynnością sw oją, uczyni
w duszy swojej pom iędzy niebem , ziemią a piekłem , od w y b o ru
przew odnika za któ rym pójdzie. — Zwyczajnie, kiedy Ł a sk a
Boża budzi człow ieka do czynności naznaczonych, złe, skoro
nie m oże go skusić do czynności złej, kusi do czynności dobrych
z siebie, ale nienaznaczonych ; kusi do uw olnienia się sam em i
naw et cnotam i, od spełnienia w oli Bożej, od tej najpierw szej
cnoty człow ieka. S kutkiem tego kuszenia, rozszerza się w tej
epoce w olności i życia ducha, fałszyw a w olność i fałszywe życie,
i niejeden, aby nie czynić tego co m u naznaczono jest uczynić
w sobie i dla siebie, ofiaruje się aby czynić dla drugich, dla
ogółu naw et, a olśniony cnotam i k tóre spełnia, me widzi oporu
sw ojego dla w oli Boże), i nie pojm uje dopom inku k tó ry B óg
czyni u niego za grzech ten. W epoce przeszłej groziło poboż­
nym niebezpieczeństw o m odlenia się a n ieczy n ien ia, w tej zaś
epoce, w której człowiek więcej budzony jest do czynienia, grozi
m u niebezpieczeństw o czynienia tego co nie jest naznaczonem ,
czynienia n a polach dalszych, zew nętrznych, z zaniedbaniem
po la najpierw szego, w ew nętrznego, p o la duszy sw ojej, z zanie
b aniem postęp u sw ego chrześciańskiego, ztąd z obciążeniem
rach u n k u sw ojego przed B ogiem . _ . ^
W m odlitw ie, zw racając się przedew szystkiem do siebie
sam ych, starajm y się widzieć w praw dzie grzechy i w iny nasze,
k tó re sprow adziły na nas karę Bożą, poddały naró w yższy,
chrześciański, pod siłę narzędzi niższych, narzędzi dopuszczenia
B o żeg o ; ztad starajm y się widzieć co pow inniśm y w sobie
zniszczyć, a co ożywić i podnieść. U trzym ując w duszy nasze),
to czucie, że niew ola nasza, w edle w yrażenia w piśm ie P o w ody,
jest tylko lekarstw em na chorobę duszy naszej, lekarstw em
k tó re najw yższy Lekarz usunie skoro choroba w yleczoną zo­
stanie, - tern czuciem oddalajm y z duszy nienaw iść dla narzędzi
tego ciężkiego leczenia, oddalajm y w szelką chęć upokorzenia
ich, górow ania nad niem i i zm uszania ich siłą m odlitw y do
czynienia tego czego żą d a m y ; a przyjm ujm y frasunek aby nosie
dla nich uczucia chrześciańskie i po chrześciańsku czynie z niem i.
T a k a m odlitw a, praw dziw a, uśm ierzy boleści i burze duszy na­
szej, da nam pokój C h ry stu sa , da siłę w ładania sobą i kiero­
w an ia siebie w edle w oli Bożej. _ ,,
Przystępując do m odlitw y za ojczyznę, staiajm y się naprzo
— 37 —

utw orzyć w sobie czystą in ten cy ą; badajm y w ięc w skrytości serc


naszych, jaką ojczyznę kocham y, jakiej ojczyzny i dla czego p ra ­
g n ie m y ^ n astępnie p odnośm y się do takiej czystości i w olności,
aby m iłość ojczyzny w ypływ ała u nas z samej m iłości B oga, jako
ze źródła w szy stk ich uczuć chrześciańskich człowieka, aby pier­
wsze poruszenie d u sz y , pierw sze w estchnienie nasze było dla
Boga, dla ojczyzny wiecznej w niebiesiech, a potem dla ojczyzny
chrześciańskiej na z ie m i; abyśm y stanęli przed B ogiem naprzód
jako chrześcianie, synow ie K rólestw a, K ościoła C hrystusow ego,
a potem jako P o la c y , synow ie ojczyzny chrześciańskiej. Są
pom iędzy nam i gorliw i p a try o c i, k tórzy nie podnosząc serc
sw oich do B oga, utopili je w ziemskiej tylko ojczyźnie, i po­
św ięcając dla tej ojczyzny w szystkie ruchy duszy swojej, dla
B oga ani jednego czystego ruchu, ani jednego czystego w e st­
chnienia pośw iecić nie chcą! T ak a m iłość ojczyzny i idące z niej
ofiary ziem skie są w granicach k ró lestw a ziem skiego, a często
i n a niższych n aw et szczeblach je g o ; do takich bow iem uczuć
i ofiar w ystarcza często sam ruch krw i, ż ó łc i; w szak nietylko
n a ro d y p o g ań sk ie i dzikie ludy, ale i zw ierzęta naw et, krw aw em i
ofiaram i sw ojem i broniąc gniazda i w olności swojej, jawią taką
m iłość ojczyzny i w olności!
W m odlitw ie w ięc naszej budźm y przedew szystkiem w sobie
m iłość B o g a , i w tej m iłości pro śm y o ojczyznę praw dziw ą,
c h rz e śc ia ń s k ą , w której żyje i szerzy się ojczyzna n ieb iesk a,
w której człow iek otrzym uje ułatw ienie do osiągnienia najw ię­
kszego dobra sw ojego, do spełnienia Słow a Bożego, tej W o li,
tej M yśli Bożej na nim le ż ą c e j; w której zatem Polak otrzym a
ułatw ienie do przeprow adzenia chrześciaństw a, w duchu sam ym
dotąd noszonego, n a po la życia pryw atnego i publicznego,
jako to je st głów ną dziś pow innością narodu naznaczonego stać
się w tej epoce chrześciańskiej wyższej, narodem sługą Bożym
i urzędem chrześciańskim dla św iata, ztąd narodem staw iącym
w spraw ach sw oich p ry w atn y ch i publicznych wzór praktyki
ch rześciań stw a praw dziw ego. W takiej to ojczyźnie chrześciań­
skiej, gdzie rządzić będzie m iłość, praw da, spraw iedliw ość, P o lak
czyniąc operacyą chrześciańską w łaściw ą zarodow i i pow ołaniu
sw o jem u , zasługiw ać będzie najłatwiej na ojczyznę k tó ra jest
w niebiesiech! T a k a ojczyzna, naznaczona dla P olaka, stoi na
wyższym szczeblu dro g i ch rześciańskiej, w granicach epoki
chrześciańskiej wyższej, i trzeb a P olakow i podnieść się na tę
w ysokość, aby tak ą ojczyznę przyjąć z rą k B ożych; dla zniża­
jącego się zaś P o lak a nie da B óg ojczyzny, albo dopuścić może
— 38 —

aby złe dało ojczyznę fałszywą, w której Polak ulegnie na now o


o peracyi pod siłą, tej karze Bożej za to zniżanie się sw oje, za
ten owoc śm iertelnego grzechu lenistw a ku służbie Bożej.
P o d n o sić się na tę w ysokość chrześciańską, budząc w sercu
m iłość ojczyzny z m iłości B oga idącą, i prosić B oga o tak ą
ojczyznę, będzieto m odlitw a praw dziw a za ojczyznę, m odlitw a
k tó ra przebije nieb io sa i dojdzie do tronu N ajw yższego. T ylko
na tak ą m odlitw ę praw dziw ą, na taki patryotyzm chrześciański,
pośpieszy ku ratunkow i P o lsk i K rólestw o niebieskie, pośpieszy
też P o lsk a na tam tym św iecie ży jąca, k tó ra nie m ogąc zniżać
się do zboczeń rodaków swoich, nie w spiera niechrześciańskiego
ich patryotyzm u, niechrześciańskich w ysileń i ofiar składanych
dla ojczyzny niechrześciańskiej.
T a k m odląc się za ojczyznę, budźm y też w duszy naszej
podd an ie się wszelkiej w oli Bożej, tej w oli najśw iętszej, k tó ra
w ypływ a z najwyższej m ądrości i z nieograniczonej m iłości i
ofiary dla nas, i w ym aga od nas poddania się, jedynie dla d obra
n a s z e g o , bo prow adząc nas w śród ciem ności do zbaw ienia,
naznacza nam to co jest najpożyteczniejszem dla nas w całem
paśm ie w iecznego żyw ota ducha naszego, a czego my, widząc
tylko ten żyw ot nasz doczesny, widzieć nie m ożemy. P o d d a n ie
się woli Bożej jestto uczucie najpierw sze i najkonieczniejsze,
bez niego w szystkie uczucia dla B oga tra cą czystość i w agę
sw oją, i nie osiągają celu sw ojego; bez niego stajem y się nie­
w olnikam i sił niższych w idzialnych i niew idzialnych, którym
chcąc niechcąc poddajem y się, skoro nie poddajem y się B ogu.
S kładajm y w ięc w ręce Boże najczystsze naw et pragnienie nasze
odzyskania ojczyzny i poddaw ajm y w oli Bożej czas otrzym ania
jej: daj nam o P an ie! ojczyznę k tó rą czujemy że naznaczyłeś
nam w sądach T w oich, ale daj w czasie w k tórym w edle
rach u n k ó w naszych dać ją naznaczyłeś, ztąd daj nam przede-
w szystkiem opłacić rachunki nasze i pom nożyć zasługę naszą;
niech w tern w szystkiem spełnia się nie nasza, ale Tw oja naj­
św iętsza w ola! — T aką czystość przed Bogiem i taki patryotyzm
chrześciański naznaczono jest nam przyjąć i okazać św iatu, jako
w zór należny m u od narodu pow ołanego być urzędem chrześ-
ciańskim . Któż nie wie jak gorącą i ofiarną jest m iłość P o la k a dla
ojczyzny? cały św iat daje mu w tem św iadectw o; ale dziś potrzeba
nam w ysłużyć przed niebem i przed ziem ią to św iadectw o, że
nasza m iłość w oli Bożej przewyższa naszą m iłość ojczyzny.
W y so k ito stopień chrześciański, którego B óg w ym aga od narodu
z tak w ysokiem przeznaczeniem ch rześciańskiem : « całego siebie
— 89 —

poddać B ogu i nic w sobie dla siebie nie zostaw ić », jak to


czyni się w iecznie w niebiesiech i naznaczono jest aby uczyniło
się na z ie m i: « B ądź W o la T w oja jako w niebie tak i na ziemi »;
jak to naznaczone je st aby poczęło się dziś czynić przez narody,
które dla starszeń stw a du ch a i dla pow ołania sw ojego chrze-
ściańskiego, pierw sze pow inny zająć ten w y so k i stopień chrze-
ściański. Ojciec niebiesk i więcej w ym aga od starszych dzieci,
aby w edle starszeń stw a uposażał je , a w razie oporu więcej
karze starsze dzieci, w k tó ry ch o p ó r przeciw ko w oli Ojca cięż­
szym staje się grzechem . — K ościuszko dał nam w zór takiego
p oddan ia się N ajwyższej W o li; poczuł on że oddalony jest jesz­
cze w w y ro k ach B ożych czas w ybaw ienia ojczyzny, i lubo nosił
w sobie przyszłe życie P o lsk i, lubo nie zachw iał się n a chw ilę
w w ierze w zm artw y ch w stan ie jej, przyjął w szakże z poddaniem
sie chrześciańskiem czasow a śm ierć P o lsk i, i płacząc do końca
C i
b olesn eg o żyw ota n ad grobem ojczyzny, odrzucał statecznie
czynione m u przez m ocarzy w ładnących św iatem obietnice i
w ezw ania do czynów dla P o lsk i, chociaż te obietnice i w ezw ania,
w ow ym czasie w ielkich przew rotów na św iecie, tak w ielką
m iały w sobie siłę łudzącą i ta k w ielu złudziły.
P ro sić B o g a o to co m oże być dane tylko po spełnieniu
pow inności naznaczonej, a nie spełniać tej p ow inności, prosić
0 sk utek nie dając przyczyny, jestto w sam ejże m odlitw ie staw ić
w olę sw oją przeciw ko w oli Bożej, przyznając Bogu to tylko, że
m ocen jest dać człow iekow i czego on żąda. Jeśliby z proszącym
ta k bezw zględnie, jego w łasn e dziecię podobnie postąpiło, jeśliby
np. z w ielką natarczy w o ścią prosiło o rekreacy ą nie spełniając
w arunk u naznaczonego, nie ucząc się lekcyi swojej, czyżby ojciec
w ysłuchał tej p ro śb y , ta k przeciw nej zam iarom sw oim i dobru
dziecka) P ra w d a ta, ta k znana i p rak ty k o w an a przez każdego na
polu ziem skiem , nie jest w idziana w sposobie naturalnym i rze­
czyw istym n a polu chrześciańskiem , i dlatego na tern polu, tak
uderzający fałsz i ta k w idoczna obraza B oga uchodzi za praw dę
1 za cześć B ogu składaną. — M odlitw a bez poddania się Bogu
i pozostaw ienia m iłosierdziu Jeg o ile i kiedy zelżyć raczy grze­
sznikow i, m odlitw a niew zględna na w olę Bożą i na to, że urząd
jarzm iący, pom im o całego pozoru w ielow ładności swojej, nie
może nic uczynić dla p o dw ładnego przeciw w oli Bożej, rządzącej
i kierującej urzędem w edle rach u n k u jegoż sam ego i podw ład­
nego jeg o , ta k a m odlitw a, im g o rę tsz a , tem w iększym jest
gw ałtem n iechrześciańskim , k tó ry czyni się nietylko niebu ale
i samejże ziemi. I urząd, zm uszony bronić się od takiego gw ałtu,
może mimo woli swej dopuszczać się ciężkich owoców na pod­
władnym swoim, wymagającym od niego czynu który nietylko
przeciwi się prawu ziem skiem u, ale który Bóg mocą swoją
zatrzymuje, jako przeciwny rachunkom podwładnego i kierun­
kowi który dla niego zakreślony jest w sądach Bożych. Tu
podwładny, nie poddając się Bogu a zrzucając z siebie jarzmo
dopuszczone za grzechy, popełnia grzech w czasie przeznaczo­
nym na zadosyć uczynienie za grzechy, ztąd dalekim jest od
tej sprawiedliwości w której na wzór C hrystusa stanąć powinien,
aby niesprawiedliwość urzędu padła, jakoby czarne na białe,
na pełną sprawiedliwość jego i aby Bóg wziął obronę strony
krzywdzonej a sprawiedliwej. W takiem ścieraniu się niespra­
wiedliwości z niespraw iedliw ością, oddala się Ł aska B o ża, a
siły niższe wzmacniają się i czynią wedle rachunku urzędu i
podw ładnego; i świat pogański, widząc modlitwę a nie widząc
obrazy Boga popełnianej w m odlitw ie, gorszy się że Bóg nie
broni chrześcian gorąco modlących się, przez to tern silniej
utwierdza się w ufności swojej w siły i środki ziemskie, i tern
śmielej odrzuca chrześciaństwo, którego istoty niebieskiej nie
rozróżnia od form świętych, nadużytych grzechem człowieka.
Poddawszy się B o g u , poznamy i uczcimy miłosierdzie
Jego najwyższe w tem , że budząc nas do podniesienia się na
w ysokość powołania naszego, porusza w nas rolę wnętrza więcej
niż w innych narodach, i nie będziemy smucić się z tego że
świat nie śpieszy ku ratunkow i naszemu, że nie zarównywa, że
tak wyrażę się, zoranej roli naszej, przed zasianiem jej ziarnem
Bożem. Jeśliby Polska w królestw ie ziemskiem żyć i podnosić
się mogła, jeśliby nie miała powołania chrześciańskiego, pośpie­
szyliby ku ratunkow i jej słudzy królestw a ziemskiego. C hrystus
P an powiedział: « Gdybyć królestwo moje z tego świata było,
wżdyby się zastawiali słudzy m oi, żebym nie był w ydań »
Tem czuciem wzmacniając wiarę naszą że Bóg dokona co na­
znaczył i co rozpoczął już dla nas, pragnijm y tego tylko i o to
starajm y się, abyśm y do poruszonej roli wnętrza naszego przyjęli
jak najrychlej zasiew Boży, to wezwanie które Bóg na początku
epoki, w Sprawie swojej czyni do człowieka, a w szczególności
do nas Polaków ; bo rola bez zasiewu na nowo chw astem zarasta
i na nowo zoraną być m usi; zasianą zaś rolą Bóg opiekuje się,
aby Królestwo niebieskie z tego zasiewu Bożego rozrosło s ię ,
jak rozrasta się owo drzewo ewangeliczne z ziarna gorczycznego.
— 41 —

M odląc się za w olność ojczyzny naszej, budźm y w sobie go­


rącą m iłość w o ln o ści ducha, w olności w ew nętrznej, tej w olności
praw dziw ej, chrześciańskiej, i pośw ięcajm y w szystko dla otrzy­
m ania i b ro n ie n ia jej od zam achów złego; nie m oże bow iem
z b ło g o sław ień stw em Bożem dobijać się o w olność zew nętrzną,
kto m iłując jarzm o w ew nętrzne, staje się w duchu sw oim d o b ro ­
w olnym niew olnikiem ziem i, m am ony, lub złeg o , piekieł, kto
przez to daje p raw o jarzm ienia siebie zew nętrznie narzędziom
złego, jarzm icielom św iata. W tejto w ew nętrznej niew oli, czło­
w iek tracąc życie w łasn e, żyje życiem któ re złe narzuciło jem u,
i m yśli, u czu cia, m o w a i uczynki jego nie są jego; kocha on
i zespala się z tem , z czem w grun cie duszy jest rozdzielony,
a odw raca się od teg o i rozdziela się z tem , z czem jest połą­
czony; ty m sp o so b em g asi w sobie isk rę ognia C hrystusow ego,
zaciera w sob ie obraz i podo b ień stw o Boże i staje się nie tem
czem go B ó g stw orzył, ale tem w co go złe przetw orzyło. T aki
d o b ro w o ln y niew olnik nie je st chrześcianinem , synem K ościoła,
chociażby najściślej sp e łn ia ł w szystkie form y ch rześciań sk ie.
« Ż aden nie m oże dw óm p anom służyć », pow iedział C hrystus;
i k to w duchu p o d d a się k ró lestw u fałszyw em u, nie może należeć
do K rólestw a, K ościoła C h ry stu so w eg o .
W o ln o ść zew nętrzna przy niew oli w ew nętrznej jest sprze­
cznością i k ła m stw e m , bo je st niezgodą ducha niew olnika
z ciałem jego w o ln e m , i d lateg o to niek tó re narody utraciły
w olność zew nętrzną, — i to k łam stw o , ta niezgoda zam ieniły
się dla nich na sm u tn ą praw d ę i zgodę, bo złe, k tó re w przód
jarzm iło sam ego du ch a ich, ujarzm iło p otem i ciało, a tak duch
i ciało, zarów no ujarzm ione, przyszły do zgody i jedności w do­
puszczonej niew oli. N aro d y te dobijają się bezskutecznie o w ol­
ność zew nętrzną, lub o siąg n ąw szy tra c ą ją rychło, bo B óg, k tóry
w zyw a dziś człow ieka, a n aprzód starszą dziatw ę sw oją, do
w olności zupełnej , nie daje w o ln o ści zew nętrznej bez w ew nę­
trz n e j, nie daje sk u tk u bez przyczyny, i dopuszcza niew olę
zew nętrzną, w idzialną, aby św iadcząc ujarzm ionym w duchu o
ich grzechu niew oli w ew nętrznej, budziła ich do zgładzenia tego
grzechu i do o dzyskania utraconej w olności w ew nętrznej.
Ale i w n aro d ach w oln y ch zew nętrznie w idzim y jak niejeden,
obw aro w an y od w szelkiego ucisku k tó ry gdzieindziej przez iząd
spada n a człow ieka, u cisk an y b y w a daleko ciężej niżby go m ógł
ucisnąć rząd najdespotyczniej nim rz ą d z ą c y , jak np. przez te
straszne choroby, zarazy, te w szy stk ie złe przygody, nadzw y­
czajne ciosy i k l ę s k i , k tó re sp ad ają na człow ieka bez udziału
— 42 —

bliźniego jego ; każdy bow iem m usi nieść albo krzyż C h ry stu sa,
albo krzyże, u ciski ziem skie , dopuszczone za odrzucenie tego
krzyża naznaczonego. Kto w ięc odrzuca krzyż naznaczony, ten
n apróżno ubezpiecza się od krzyżów dopuszczo n y ch , spadają,
one n a niego, jeżeli nie od człow ieka, to zkądinąd , aby speł­
niły się dla niego niezm ienne sądy Boże. Złe, k tó re jest narzę­
dziem ty ch dopuszczonych krzyżów i ucisków ziem skich, chcąc
oślepić człowieka na niew olę jego w ew nętrzną, zakryw a przed
nim że ono sam o jest spraw cą nietylko tych m ęczarni niew i­
dom ych k tó re zadaje duchow i jego , ale też i tych w szy stk ich
u cisków i cierpień któ re w idom ie spadają na niego, i p rzed staw ia
je człow iekow i jako skutki ziem skich tylko przyczyn, jako w y ­
p ad k i zw yczajne, z n atu raln eg o porządku rzeczy w ynikające, a
niem ające żadnego związku ze stanem jego w ew nętrznym , z ra ­
chu n k iem jego przed B ogiem . D opom aga zaś złemu do takiego
o ślepienia człow ieka p o d niesiona cyw ilizacya ziem ska, z zanie­
d baniem chrześciańskiej, p o d niesione w człow ieku siły, w ładze,
o rg a n a ziem skie, z zaniedbaniem chrześciańskich, w sk utek tego
rozszerzenie się sam ego tylko św iatła ziem skiego , k tó re dając
w idzieć o statn ie tylko ziem skie przyczyny, nie daje widzieć tych
pierw szych, isto tn y ch , nieziem skich przyczyn.
M y P o la c y , w ezw ani przed w ielu narodam i do w olności
praw dziw ej i z u p e łn e j, w idźm y w e w szystkiem rach u n ek nasz
przed B ogiem , to źródło z któ reg o idzie w szelki kierunek nasz,
w szelki krzyż i ucisk ziem ski dotykający n a s , z którego idą
rządy jarzm iące, i w szystkie złe p rz y g o d y , choroby , klęski,
straszn e w ypadki i t p . ; a następnie strzeżm y się jedynie złego
ra ch u n k u przed B ogiem , strzeżm y się zaniedbania pow inności
naszych chrześciań sk ich, odrzucenia m iłości, ofiary, krzyża p o d a ­
nego przez C h ry stu sa, opuszczenia K rólestw a , K ościoła Jeg o ,
a służenia książęciu św iata tego lub książeciu ciem ności. S trzegąc
się zaś tego, starajm y się jedynie o dobry nasz rach u n ek , o te
przyczynę k tó ra od nas sam ych z a le ż y ; niech to jedno będzie
celem tro sk i, m yśli i m odlitw y n a s z e j; resztę zaś, to je st w szy­
stko nasze, nietylko w w ieczności ale i w doczesności, a więc
i ojczyznę i w olność jej, jako dzieło B oga sam ego , polecajm y
m iłosierdziu Bożem u.

T ak ieto p race w m odlitw ie, w ynikające z w ezw ania Bożego


do dalszego p o stęp u chrześciańskiego , będą czynem naszym
w ew nętrznym , k tó ry poprzedzać pow inien w szystkie czynności
zew nętrzne, naznaczone nam na polu ofiar naszych dla ojczy-
zny. — P ow iedziano w piśm ie P o w o d y (i). « O byśm y w śród
obecnego ch ao su św iata, spełnili co B óg naznaczył nam do speł­
n ien ia; spełnili, czyniąc w edle naznaczonego porządku, naprzód
jako chrześcianie, przed B ogiem , w tajn ik ach dusz naszych, a
potem jako chrześcianie i P o lacy , czyniąc z błogosław ieństw em
Bożem dla ojczyzny naszej, dla otrzym ania naznaczonego nam
dobra, o któ re, nie zachow ując tego p o rządku, dobijaliśm y się
dotąd bezow ocnie ta k w ielkiem i trudam i, ofiaram i naszem i ».
W szelk i czyn nasz zew nętrzny dla ojczyzny , spełniony przed
tym czynem w e w n ę trz n y m , będzie grzechem przeciw Bogu i
ojczyźnie, i albo nie d a żadnego dla nas ow ocu, albo da ow oc
szkodliw y. P o czynie zaś w ew n ę trz n y m , łatw o pójdą czyny
nasze zew nętrzne, ta k dla odzyskania ojczyzny i urządzenia jej
w edle m yśli Bożej, jako też i dla objaw ienia w niej życia chize-
ściańsk ieg o , dla sp ełn ien ia przez to pow ołania chrześciańskiego.
Czyn w ew nętrzny zależy od człow ieka sam eg o , spełnia się on
przed B ogiem , przy pom ocy Ł ask i B ożej; cz^n zew nętrzny jest
w rek u Bożem , je st on ow ocem spełnionego czynu w ew nętrznego,
i m niej niż człow iek w y o b raża s o b ie , zależy on od człowieka,
bo tu B óg sam czyni przez pzłow ieka, jako przez korne narzędzie
sw oje, k tó re złożyło Jem u m iłość i p o d d an ie się sw oje.

A teraz zastanów m y się jakie ow oce m odlitw y naszej składać


pow inniśm y n a polu sto su n k ó w naszych z rządem .

2 . P o w in n o ści P o la ka w stosunkach jego i rządem .

G dy dziś zakreślają się w są d a c h B ożych kierunki dla nas,


trzeba nam oczyszczać ra c h u n k i nasze przed B ogiem , staw ać
w czystości n a w szelkiem polu życia , a tern bardziej na tern
głów nem polu naszem , w sto su n k a c h z rządem , k tó ry jest dla
nas narzędziem k a ry Bożej. P ow ied zian o w P ow odach. « N azna­
czył Bóg*”p ow inności, sto su n k i, w szelkie postępow anie P o lak a
z narzędziam i pok u ty , jako pole n a którem P o lak złożyć pow i­
nien ow oce chrześciaństw a, d o tąd w duchu tylko noszonego.
Z tądto pow in n o ści przyw iązane do teg o pola, stały się głó­
w ną pow in n o ścią P o la k a -p o k u tn ik a , pierw szym czynem jego
chrześciańskim , w aru n k iem bytu , w olności i zbaw ienia jego ».

(i) Przedm ow a Karola Różyckiego do E m igracyi przy paryzkiem wydaniu


tego pism a.
P o sa d ę czystości nasze] na tem polu stanow i to czucie przyjęte
do duszy, że niew ola nasza, z całym szeregiem n a stę p stw sw oich,
jest k a rą Bożą za grzech}*- nasze, i że rząd jarzm iący nas, będąc
jedynie w ykonaw cą tej kary, nie jest w innym przed nam i, w ino­
w ajcam i Bożym i, ale w innym jest tylko przed B ogiem za to ,
że zniżył się i w sku tek tego stał się dla nas narzędziem dopu­
szczenia, k ary B o ż e j; ztąd że m y pow inniśm y zadosyć czynić
B ogu za grzechy nasze, a kto stał się dla nas narzędziem dopu­
szczenia B o ż e g o , ten prędzej lub później sam odpow ie przed
B ogiem za zniżenie się sw oje.
W sz y stk o co staje się na św iecie, staje się z w oli lub z do­
puszczenia B ożego, we w szystkiem spełniają się sądy Boże, a
usługuje do tego nie sam o tylko niebo ale też ziem ia a n aw et i
piekło. P ow iedziano w Powodach : « W szelki który ow ocem nie­
spraw iedliw ości swojej uciska bliźniego, w innym jest tylko przed
B ogiem , że nosił w sobie niespraw iedliw ość, a nie jest w innym
przed bliźnim , bo nie jest przyczyną ucisku jego; przyczyna ta
je st w sam ym że bliźnim uciśnionym , w przeszłych niespraw ie­
dliw ościach, w przeszłym rachunku jego, dla którego ten ow oc
sp ad ł dziś nie gdzieindziej ale tylko na niego ; i jeśliby ten nie­
spraw iedliw y nie sta ł się narzędziem tej spraw iedliw ości Bożej,
inne narzędzie spełniłoby niecofnięte sądy Boże. N iespraw ie­
d liw ość ludzką B óg sam widzi i sądzi, a każdy tą niespraw ie­
dliw ością uciśniony, tylko spraw iedliw ość Bożą pow inien widzieć,
korzyć się przed nią i zadosyć jej czynić ». — Skoro przyjm iem y
tę p raw d ę, łatw o nam będzie zostaw ić rząd nasz sądow i Bożemu,
i żal d u ch a noszony do rządu, narzędzia k ary Bożej , zw rócić
do złego naszego, jako do przyczyny tej k a ry ; łatw o naów czas
p o ddam y się karze Bożej, i w tem poddaniu się zaczniem y
przyjm ow ać w szelkie dobro, w szelkie zelżenie idące od narzędzia
k ary , nie jako niezaspakajającą nas cząstkę należytości naszej,
ale jako m iłosierdzie Boże dla nas, a zatem w pokorze i z w dzię­
cznością dla B oga. W tem że czuciu pokornem pow iem y sobie,
że w edle p raw a siły pod k tó rą B óg poddał nas, daleko cięższe
sk u tk i pow in n y b y spaść na nas od rządu za teraźniejszy czyn
ro d ak ó w naszych, za to posłuszeństw o ich n atchnieniu Bożem u,
k tó re rząd poczytuje jako nieposłuszeństw o dla siebie , a ztąd
jako obrazę sw oją. U trzym ując w sobie to czucie, zatrw ożym y
się przed B ogiem abyśm y nie doznali losu tego niepokornego
dłużnika, k tó ry w iele zadłużyw szy się, gdy z m iłosierdzia w ierzy­
ciela część ty lk o długu m iał płacić a jeszcze się i na to oburzał,
zm uszony zo stał w ypłacić dług swój do ostatniego szeląga.
— 45 —

Zmienia Bóg położenie człowieka i narodów, podwyższa co


poniżone, poniża co podwyższone by ło ; ale w każdem poło­
żeniu, które jest zarazem próbą miłości człowieka, rachuje myśli,
mowy i uczynki jego i wedle rachunków tych zakreśla dalsze
kierunki; bo chrześcianin w każdem położeniu powinien być
chrześcianinem, iść za wzorem podanym przez C hrystusa, który
w położeniu najtrudniejszem utrzym ał charakter swój chrze-
ściański, niebieski, tem zwyciężył ziemię i piekło sprzymie­
rzone przeciwko Niemu i stanął na szczycie Kościoła swojego.
Powiedziano w P ow odach: « Żadne prawo i zwyczaj świata ,
żadne położenie człowieka nie usprawiedliwia połamania prawa
Chrystusow ego, bo prawo to dane jest aby spełnionem b^ło
w każdem położeniu, w którem Bóg stawi człowieka w skutek
rachunków jego ».
Kiedy dziś stanowczo powołani jesteśm y do złożenia owocu
chrześciaństw a na polu stosunków z rządem , złe tem więcej
kusić nas będzie do grzechu lekceważenia i odrzucania dobrych
uczuć rządu, dobrej woli, intencyi jego dla nas , okazywanej
chociażby chwilowo i w rzeczach najmniejszych, ztąd do lekce­
ważenia i odrzucania iskry chrześciańskiej która jest źródłem
takich uczuć; wie bowiem złe, że krzywda uczyniona czyjemu-
bądź uczuciu , ztąd iskrze chrześciańskiej w kimkolwiekbądź
żyjącej, rachow ana jest przed sądem Bożym jako krzywda i
obraza sam egoż C hrystusa Pana, ztąd że skusiwszy P olaka do
tego grzechu, najprzeciwniejszego duchowi i powołaniu jeg-o
chrześciańskiemu, najłatwiej tem przeciągnie i nadal panowanie
swoje nad Polską. Temi dniami pewien Polak okazał tu, w Zu­
rychu, pogardę R osyaninowi objawiającemu współczucie swoje
dla sprawy polskiej, a upom niany o te niesprawiedliwość przez
jednego z rodaków naszych, odpow iedział: «Mogęż czynić inaczej
z M oskalem który odważa się mówić o miłości swojej dla
Polski? » C hrystus w przypowieści o miłosiernym Sam aryta­
ninie a twardym kapłanie i lew icie, zapytał: « Któryż z tych
trzech zda się tobie bliźnim być onemu co był wpadł między
zbójcę? » My też zapytać m ożem y: « Kto tu jest chrześcianinem
i Polakiem : czy ten Polak czy ten Rosyanm ? »

Kiedy dziś Polak wszedł na pole objawów publicznych ,


na to pole stawiące tak wielkie trudności do utrzym ania cha­
rakteru chrześciańskiego, powinnością jest naszą zastanowić się
głębiej nad tą m ateryą.
O bjaw w w aru n k ach chrześciańskich czyniący się jest w a­
żnym czynem chrześciańskim , potrzeba bow iem w ielkiej m iłości,
ofiary i w olności chrześciańskiej, aby na wzór C h ry stu sa, w po­
śró d przeciw nych sił ziemi i piekła, objaw iać na ziem i praw dy
n iebieskie w pierw otnej czystości ich, przez to nie zapierać się
ale w yznaw ać C h ry stu sa przed ludźm i, w ynosić chorągiew Jego,
chorągiew m iłości, p raw d y i w olności.
O bjaw p raw d chrześciańskich, dając życie praw d o m tym ,
staw i zaprzeczenie fałszowi żyjącem u na ziemi, a n astępnie zwy­
cięża ten fałsz, przez życie bow iem praw d Słow a B ożego żyje
na ziem i Słow o Boże, przychodzi n a ziemię K rólestw o niebieskie,
a jęrzed potęg am i K ró lestw a tego pierzcha w szelki fałsz, w szelkie
złe, uciski, niew ola, n iespraw iedliw ości, itd .; tym tylko sposobem
spełniać się m oże codzienna m odlitw a człow ieka: « Św ięć się
« Imię T w oje, przyjdź K rólestw o T w oje, bądź W o la T w o ja ... ».
Bez objaw u, K rólestw o niebieskie żyjąc tylko w duchu chrze-
ścian, um arłem jest na św iecie tym i nie b roni św iata od m ocy
k ró le stw fałszyw ych, k tó re żyjąc i szerząc się, uciskają św iat.
C h ry stu s przez całe życie sw oje objaw iał w m ow ie i uczynkach
niebo k tó re p rzyniósł na ziemię, i nie przerw ał tego najśw iętszego
objaw u naw et w śró d piekła sam ego, k tó re czasu m ęki i śm ierci
krzyżow ej pow stało w całej m ocy swojej przeciw ko niebu obja­
w iającem u się przez Z baw iciela na ziemi. O bjaw em tym zwy­
ciężył C h ry stu s P a n ciało, św iat i szatana , i jako zwycięzca
rządzi św iatem do skończenia św iata, do spełnienia się tego co
objaw ił św iatu .
O bjaw praw d y noszonej w ew nątrz należy do najw ażniejszych
pow inności człow ieka w zględem B oga i bliźniego : kto nie sp e ł­
nia tej pow inności, ten ciężko grzeszy przeciw m iłości B oga,
bo nie ofiaruje się aby praw da, k tó ra jest cząstką Bożą, żyła przez
niego i tryum fow ała na św ie c ie ; grzeszy też ciężko i przeciw
m iłości bliźniego, bo nie ofiaruje się aby to co jem u sam em u
daje rad o ść, pokój i zbaw ienie duszy, dało toż dobro bliźniem u.
S pełn ian a w każdem położeniu pow inność w łaściw ego objawu
przed bliźnim , przynosi człow iekow i w ielkie korzyści w ew nętrzne,
pom naża w olność i życie ducha jego, oddala od niego wiele
u cisków i przeciw ności. Te potrzebę objaw u czują instynktow o
pro stacy , głu p i dla C h ry stu sa, i z m im ow olnego poruszenia
duszy czyniąc zadosyć tej potrzebie, w ielce przez to ułatw iają
sobie sto su n k i z bliźnim i. Kto bow iem objaw ia, kto otw iera
duszę sw oją, ten ułatw iając bliźniem u poznanie go w praw dzi-
wem św ietle, w k ład a na niego pow inność aby po stęp o w ał z nim
— 47 —

w edle p ra w d y ; k to zaś nie objaw ia, kto zam yka się sam w sobie,
ten dając bliźniem u p o w ó d do fałszyw ego o nim m niem ania, a
ztąd i do fałszyw ego z nim p o stęp o w an ia, może z w łasnej w iny
stać się ofiarą fałszu. — C zęsto zdarza się w idzieć, że ten kto
z w olnością i p ew n o ścią jaw i z góry położenie sw oje i.co w tern
położeniu czynić zam ierza, już tern sam em staje się silniejszym
do w yk o n an ia teg o co objaw ił. C zęsto też zdarza się widzieć,
że ten k to zam ykając się w ew nątrz, nic z tego co nosi w sobie
nie objaw ia przed bliźnim w w ylew ie chrześciańskim , dochodzi
nareszcie do teg o , że pom im o w oli zanadto objaw ia, że w w y­
buchu niechrześciań sk im o d k ry w a całe złe, k tó re korzystając
z zam knięcia się jego, zagnieździło się w duszy jego. D lategoto
np. w rew o lu cy ach , niejeden bojaźliw y, k tó ry w przód słow a
przeciw rządow i w yrzec nie śm iał, nagle staje się śm iałym ,
w oła i czyni p ublicznie; niejeden przedtem sp o k o jn y , potulny,
słodki staje się naraz burzliw ym , zuchw ałym , a często i okru­
tnym . T acy chcąc nie chcąc m uszą jaw ić i dośw iadczać skutków
niechrześciańskiego objaw u sw ojego, bo przew ażne siły niew i­
dzialne pędzą ich do teg o z dopuszczenia Bożego , za karę że
tego co należało nie objaw iali w czasie naznaczonym i w w a­
ru n k ach ch rześciań sk ich . O bjaw y ich stają się dla nich źródłem
cierpień, a nie je stto w ina objaw u, k tó ry pow inien być zawsze
czyniony, ale jestto w ina n iejaw ien ia, lub jaw ienia niechrze­
ściańsk ieg o .
Z tego łatw o w nieść jaki sk u tek sprow adzić m ogą dla narodu
objaw y ch rześciańskie czynione rządow i, kiedy naród, postaw iony
przez rząd w konieczności objaw u, jaw i w w ylew ie chrześciań­
skim co i dlaczego c z y n i; kied y dla sp ełnienia w oli Bożej, pow in­
ności sw oich dla B oga i dla ojczyzny, p rzedstaw ia rządow i to
od czego o dstąpić nie m oże i nie pow inien, chociażby z ofiarą
długoletnich cierpień a n aw et i życia; kiedy nakoniec — sp ro ­
w adzając w ielkie koło chęci i w ym ag ań ludzkich, do istotnego
koła k tó re jest pod opieką B ożą a k tó re m ieści w sobie to tylko
co je st w aru n k iem w iern o ści i p o słu szeń stw a dla B oga , dla
w oli Jeg o , ztąd co jest w aru n k iem p o stęp u , zbaw ienia narodu
podaje rządow i k o n sty tu c y ą sw ą chrześciańską, opartą na w oli
Bożej, i sam tę k o n sty tu c y ą spełnia, bez w zględu na to że ona
łam ana je st przez stro n ę p rzeciw ną. T ak i czyn chrześciański
m a siłę ch rześciańską, n ie b ie sk ą , k tó ra zwycięża przeciw ności
jakie ziem ia i piekło staw i w szelkiej czynności chrześciańskiej.
P o takim czynie zm usza B óg stro n ę o porną do poddania się
w oli sw ojej, do sp ełnienia tej k o n sty tu cy i, sankcyą najw yższą
— 48 —

uśw ięconej a przez stronę k o rn ą woli Bożej objaw ionej i speł­


nianej, lub, jeśli godzina Boża dla strony opornej nie w ybiła
jeszcze, oddala B óg ow oce oporu jej od w iernych sobie. Zdarzyło
m i się w idzieć n iejednokrotnie że kilka słów takiej ko n sty tu cy i,
w yrzeczonych w w aru n k ach chrześciańskich przez uciśniętego,
odbierały siłę uciskającem u, w y trącały oręż z rąk jego i staw iły
odtąd obu w zupełnie rożnem położeniu.
M ało znane są d o tąd objaw y chrześciańskie na polu życia
p ry w atn eg o , a tern bardziej nie są znane na polu życia publi­
cznego. Ale w ypełniły się już czasy i poczęła się epoka chrze-
śc ia ń sk a w yższa, w której duch człow ieka żyć m a w w olności
sw ojej, przez czyny człow ieka chrześciańskie; w ybiła godzina
B oża jaw ienia chrześciaństw a, życia Słow a B ożego, i P o la k ,
dlatego że u trzym ał w sobie zaród swój chrześciański, a razem
dla spełnienia m yśli Bożej na nim spoczyw ającej, pow ołany jest
przed w ielu innem i narodam i, do objaw ienia chrześciaństw a
k tó re nosi w duszy, a ztąd do czynów , do objaw ów chrześciań­
skich na w szelkiem polu życia sw ojego, a szczególniej n a polu
dziś najtrudniejszem , w sto su n k a ch sw oich z rządem . D lategoto
ta k w ażnym jest w dziele zbaw ienia P o lsk i czyn lutow y rod ak ó w
naszych, ten objaw publiczny k tó ry spełnił się m ocą Bożą, aby
P o la k przeciągając siłą miłości i ofiary swojej tenże czyn w dal­
szych objaw ach sw ych chrześciańskich, szedł po drodze p ro w a­
dzącej go do ojczyzny. A któż nie czuje że do takich czynów ,
k tó re są objaw em , w ylew em duszy, sposobniejszy jest P o lak
od w ielu innych n aro d ó w ?
Ś w ięte, niebieskie jest źródło objaw ów chrześciańskich, a
liczne są źródła objaw ów fałszyw ych, czynionych z p obudek i
dla celów ziem skich i niższych od ziem skich, jak np. dla p o sta ­
w ienia na sw ojem , dla opinii św iata, dla dogodzenia nam iętności,
dla uciśn ien ia nieprzyjaciela, dla pom szczenia się nad nim . — Złe,
przeciw ne dziełu zbaw ienia Polski, w ysila się aby zam knąć w se r­
cach p o lsk ich zbaw cze źródło objaw ów praw dziw ych, chrześciań­
skich, a otw orzyć te liczne a zgubne źródła objaw ów fałszyw ych.
I dziś, kiedy n iep o d o bna jest nam walczyć z rządem orężem ziem­
skim , złe k u si nas do w alczenia orężem ducha w m odlitw ach
i żało b ach publicznych, w oznakach nieukontentow ania naszego,
w dopom inaniu się u rządu o o statn ią jotę spraw iedliw ości, k tó rą
chcem y uzyskać od niego nie stając sam i przed Bogiem w sp ra­
w iedliw ości naznaczonej n a m , itd. Czyniąc takie objaw y, uży­
w alibyśm y ruchu obudzonego przez Ł ask ę, na zm uszanie rządu
do zdjęcia z nas k ary niezdjetej jeszcze w sądach B ożych, uży-
walibyśm y więc świętokradzko rzeczy niebieskiej dla spełnienia
woli naszej, sprzecznej z W olą najwyższą, i oddalalibyśmy się
od istotnej powinności naszej, m arnując na czyn zewnętrzny i na
formy religii i patryotyzm u to, co powinniśmy przyjąć do ducha i
użyć naprzód na czyn wewnętrzny naznaczony nam , na czyn
który zakreślić m a dla nas szczęśliwszy kierunek na przyszłość
naszą. Takiem i więc objawami zaspakajalibyśm y tylko sumienie
nasze, m niemając, że skoro w tych objawach stawiamy w ofierze
życie i narażam y się na prześladowanie rządu, już tern samem
spełniamy powinność naszą dla ojczyzny; w istocie zaś ofiara
ta nasza, lubo wielka i świetna, nie byłaby wcale ofiarą chrze-
ściańską naznaczoną nam dla poznania, um iłowania i spełnienia
tego, czego Bóg w ym aga od nas, jako koniecznego warunku do
przywrócenia nam ojczyzny. Jakoż dozwala Bóg narzędziom
kary zatrzymywać P olaka w św iętych naw et objawach i w ofia­
rach przez niego sk ład an y c h , aby go pobudzić do istotnej ,
naznaczonej mu ofiary, do pracy wewnętrznej , do uczynienia
w sobie tego czem on może zadosyć uczynić Bogu , zjednać
miłosierdzie Jego, oddalić karę, sprowadzić Łaskę Bożą, i z jej
pom ocą odnieść chrześciańskie zwycięztwo nad narzędziem kary.
A takiej czynności wewnętrznej, jako spełniającej się w duszy
człowieka , po za obrębem wszelkiej władzy i siły ziemskiej,
żaden rząd zabronić nie może podwładnym swoim; i nasz rząd,
w czasach największego naw et ucisku , kiedy wszelkie prawa
chrześciańskie i ziemskie obalone dla nas były , nie m ógł za­
bronić nam te g o ; złe tylko wzbraniało i wzbrania nam czynić
to, nie przestając kusić nas, abyśm y spełniali ofiary ziemskie,
zewnętrzne, a nie spełnili ofiary chrześciańskiej , wewnętrznej,
naznaczonej nam dla wybaw ienia ojczyzny naszej. — W szystko
zależy od ducha w jakim człowiek czyni; co czynione w duchu
należnym staje się zasługą, toż samo czynione w duchu prze­
ciwnym, staje się zboczeniem i winą. Dlategoto i objawy nasze,
święte wedle formy, ale czynione w duchu przeciwnym, m ogą
obrażać B o g a , a drażnić rząd i wyzywać go do owoców naj­
niższych, które spaść m ogą na nas jako kara Boża za to dzia­
łanie nasze w duchu przeciwnym. Dlatego też powtarzanie
w duchu przeciwnym tegoż samego naw et czynu, który wprzód
z błogosławieństwem Bożem spełniany przyniósł dla nas tak
wielkie dobro, może oddalić od nas błogosławieństwo Boże i
powiększyć niewolę i niedolę naszą.
W szelka czynność w duchu samym względem bliźniego
spełniana, dokonywać się pow inna w powiększonej bojaźni chrze-
— 50 —

ściańskiej. C okolw iek człow iek czyni w ew nątrz siebie w zględem


bliźniego, co m yśli, czuje, sądzi o nim , w szystko to nosi w sobie
sile, k tó ra działa niew idzialnie na niego; każdy w^ codziennem
życiu dośw iadcza takiego działania od drugich, a siła te g o dzia­
łan ia ta k je st w ielka, że czynność w duchu sam ym przeciw
bliźniem u spełniana, może go więcej w yzyw ać i uciskać niż takaż
sam a czynność sp ełn ian a otw arcie, niż w ybuch najgw ałtow niej­
szych nam iętn o ści, bo bliźni uciśnięty tą czynnością d u cha sa­
m ego, nie m ogąc bez w idzialnych dow odów dopom nieć się o
krzyw dę sw o ją ,'c z ę sto naw et nie m ogąc sam przed so b ą zdać
s p ra w y 'z ucisku k tó rego doznaje, boleje i trap i się bezow ocnie
w tej ciem ności sw ojej. O ddaliłby on od siebie ten ucisk, gdyby
zobaczyw szy w praw dzie krzyw dę sw oją i złożywszy ją Bogu,
p rzed staw ił całą praw dę bliźniem u i połączył się z m m w tej
praw dzie, lub rozdzielił się z nim dla fałszu jego, a uczyniw szy
to, od d ał sądow i Bożem u całą tę spraw ę, ukończoną już
m iedzy człow iekiem a człow iekiem ; ale m ało kto zdobyw a
się ' na tak i czyn, na k tó ry po trzeb a obszerniejszego św iatła
i w iększej siły c h rz eściań sk iej; i dlategoto chociaż tyle niesp ra­
w iedliw ości i cierpień w ypływ a n a św iecie z tego źródła, św iat
d o tąd teg o źródła nie zna i żadnej m u tam y nie kładzie. —
W czynnościach du cha niknie ziem ia, niknie w szelka p o średność,
a tylko niebo lub piekło czyni w edle u sp o so b ien ia w ew nętrznego,
w edle intencyi narzędzi czyniących; d lategoto grzechy ducha,
w k tó ry c h czyni tylko duch człow ieka i piekło, cięższe są od
grzechów ziem skich, w k tó ry c h czyni człow iek i ziemia, krew ,
żółć itd . D latego też takie czynności spełniane przeciw ko bliź­
niem u w duchu skupionym , zam kniętym , w m ilczeniu, najwięcej
drażnią, w yzyw ają i uciskają bliźniego, bo ten kam ień ducha,
w sp ieran y przez piekło, najwięcej rani ducha bliźniego, bo tu
objaw ia się w najw yższym stopniu po g ard a, poniżanie bliźniego
i g ó row anie n ad nim . A na nieszczęście, czynności takie są
zw yczajnem i u w ielu, stanow ią naw et c h ara k ter ich, dają im
przew agę i try u m f n a św iecie. Z tegoto źródła szły te straszne
w rew olucyach w y buchy długo noszonego żalu niższych klas
społeczności do k las w yższych, w k tó ry ch grzech ten więcej
się g n ie ź d z i; a i na polu p ryw atnem niejeden mąż doszedł do
najsm utniejszej ostateczności z żoną, k tó ra działając duchem
przeciw nym m ężow i a skupionym i zam kniętym , m ilczała spo­
k ojna, ściśle zachow ując form y chrześciańskie, a naw et m odląc
się; niejedna też żona doszła do podobnej ostateczności w skutek
takiegoż niem ego i spokojnego działania m ęża sw ojego. P iz e -
— 51 —

chow ane w h isto ry i p ro cesó w przerażające w ypadki, których


przyczyny n iep o d o b n a było dociec, m ają po większej części
źródło w tak ich czynnościach du ch a sam ego. Przez w ieki szły
przed SLąd B oży te niew idzialne grzechy ducha, a sam e tylko
sk u tk i ich, grzechy ziem skie, w idzialne, sądzone i karane były
przez S ąd y ludzkie.
W czy nnościach gro m ad n ie spełnianych, wielu zazwyczaj
nie m ając odw agi objaw iać p rzekonania sw ojego, ulega pew niej­
szym i silniejszym w duchu, staw iącym sw oje w stępnie i pew nie ;
— daje się to p o strzeg ać w p ry w atn y ch n aw et zebraniach, gdzie
zw ykle jeden przew odzi a reszta u lega. Ale tym i silniejszym i,
dającym i k ieru n ek , m oże kierow ać Ł a sk a Boża, może też kie­
row ać i złe, w edle rach u n k ó w ich sam ych i całej grom ady.
Z tądto w ażną je st pow in n o ścią każdego rozróżniać działanie
Ł a sk i od działania p o k u s ; a następnie, strzegąc duszy swej,
poddaw ać się z m iłością Ł asce a staw ić o p ó r i rozdzielać się
z w szelką p o k u są, bez w zględu przez k ogo i w jakiej form ie
o n a o bjaw ia s ię ; chociażby bow iem złe objaw iało się nam przez
najpow ażniejsze urzędy i w św iętych form ach religii, p a try o -
tyzm u, w olności, itp ., nie p rz e sta ło b y ono jednak być tern czem
jest w istocie, i p oddanie się tem u złemu b y łoby w każdym
razie ciężkim grzechem niew oli dobrow olnie przyjętej, i grzech
te n w każdym razie sprow ad ziłb y n a nas ciężkie następ stw a.
Zazwyczaj człow iek w tak ich okolicznościach, które są p róbą
m iłości jego, nie ucieka się do B oga po św iatło i siłę, ale
pod naciskiem nagłości, rad idzie za każdem św iatełkiem i
daje się p o ry w ać każdej sile, zapierając się w łasnego czucia,
przekonania, i nie bacząc n a ostrzeżenia któ re Ł ask a Boża daje
zw yczajnie człow iekow i w chw ilach k ierunkow ych dla niego.
T ym to sp o so b em sp ełn io n y m zo stał niejeden czyn, k tóry za­
k re ślił ciężki k ieru n ek dla n aro d u a jednak nie był czynem
n arod u , bo n aró d ani go ch ciał ani zam ierzał, a tylko był po­
pchnięty do niego siłą małej liczby silniejszych i pew niejszych
w duchu, — i po takim czynie, p o k u to w ał naród za tę niewole
dobrow olnie p rzyjętą. W ielu tro sk liw y ch o w olność sw oją ze­
w nętrzną łatw o przyjm ują ta k ą niew olę w ew nętrzną, nie pom nąc
że ta niew ola d o b ro w o ln a, w której człow iek grzeszy, cięższą
jest od niew oli zew nętrznej narzuconej przez rząd jarzm iący,
w której człow iek zadosyć czyni za grzechy swoje. — L ud polski,
bogobojny i dla teg o trw ożliw y i niepew ny w duchu, łatw o
w dobrej w ierze sw ojej p o d d ający się każdej sile, łatw o m oże
stać się p a stw ą nieofiary przew odników sw oich, pew niejszych
i silniejszych niż on w duchu. Ciężka zatem odpowiedzialność
przed Bogiem i przed ojczyzną czeka tych których Bóg więcej
uposażył, aby oni usługiwali mniej uposażonym braciom swoim,
i ważną jest dziś powinnością ich przyjąć światło epoki tej,
poznać "myśl, wolę Bożą dla Polski, poznać kierunek, drogę
naznaczoną jej w sądach Bożych, bo tylko po poznaniu tego,
będą oni mogli służyć ojczyźnie siłą krzyża Chrystusow ego,
którego przyjęcie i niesienie jest dziś dla Polaka głównym
owocem i świadectwem prawdziwej miłości jego dla ojczyzny.

Jawmy przed rządem dążenie nasze w szczerości i w wy­


lewie chrześciańskim, o ile tylko pole do tego otwierać się nam
będzie, jawmy co uczyniliśmy i co czynić zamierzamy dla speł­
nienia powinności naszych względem Boga, ojczyzny i samegoż
rządu. Takiem postępowaniem, otwartem i szczerem, okażemy
że nie zapieramy się przed ludźmi Boga i najświętszej woli Jego,
tego wezwania które Bóg w dniach tych uczynił zarówno do
nas jak i do rządu naszego. W szelka w tym względzie obaw a
nasza byłaby dowodem że nie Bogu a siłom ziemskim przy­
znajemy moc i panow anie nad nami, lubo wiemy że to tylko
staje się dla człowieka, co Bóg w skutek rachunków jego naz­
nacza lub dopuszcza dla niego. Dobre rządy spełniają wolę Bożą,
jako narzędzia Łaski, — złe rządy spełniają dopuszczenie Boże,
jako narzędzia siły i k ary ; zawsze więc Bóg rządzi i kieruje
wszystkiem, a używa tylko rządów za wyższe lub niższe naizę-
dzia swoje. Kto w to nie wierzy i tego nie czuje, ten nie wieizy
w Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, ten.
nie jest synem ojczyzny naszej chrześciańskiej.
Chociaż rząd stał się dla nas narzędziem niższem kary Bożej,
nie zatarł on jednak w sobie cechy wspólnej całemu plemieniu
naszemu, nie zaparł się Chrystusa w gruncie d u szy ; i dlategoto
ukorzy się on prędzej lub później przed tern co jest chrześciań-
skie i co przedstawiać mu będziemy w szczerem słowie i w wy­
trwałym czynie naszym. Takiem przedstawieniem nietylko speł­
nimy powinność naszą chrześciańską, ale też przyłożymy się do
tego dobra chrześciańskiego, aby ci bliźni nasi żyli wedle za­
rodu ducha swojego nie zaś wedle grzechu swojego, aby zespa­
lali się z dobrą stroną, uciskaną dotąd na ziemi, i w spieiali ją
w rozpoczętej już walce jej za wolność, prawdę, sprawiedliwość,
za Królestwo Boże, aby ono, jako naznaczono jest, zeszło na
ziemie. A nie gaśm y w sobie tej nadziei i uczuć naszych chrze-
ściańskich, wyobrażeniem że niepodobna jest aby taka zmiana
— 53 —

zaszła w bliźnim w k tó ry m w idzim y ta k silne d rżenie przeciw ne;


staw m y przed so b ą liczne przykłady n aw rócenia się znanych
nam z dziejów jaw nogrzeszników , prześladow ców w o ln o śc i,
praw dy , sp raw ied liw o ści, i nie sądźm y bliźniego, któ reg o ra ­
chunki przed B ogiem zakryte są dla n as, a służm y m u o ile
pole do te g o o tw iera się n a m ; pow iedziano j e s t : « Nie sądźcie
a nie będziecie s ą d z e n i...», pow iedziano te ż : « U ludzi to nie-
p odo b n o je st, ale u B o g a w szy stk o je st p o d obno ». — N a­
znaczono je st ab y P o la k pierw szy spełnił p raw o C h ry stu sa na
polu sto su n k ó w sw oich z rz ą d e m ; aby z osiągniętej przez niego
w ysoko ści chrześciań sk iej, w yszedł pierw szy pro m ień dnia Bo­
żego, k tó ry b y p rzebił ch m u ry , rozpędził ciem ności zalegające
to pole niew oli, u cisk u i fałszów w z a je m n y c h ; aby przez to
p o d n iesio n ą z o sta ła ch o rąg iew C h ry stu sa , chorągiew w olności
i p raw d y ta m , gdzie d o tąd sam e tylko siły niższe rządziły i
ścierały się z so b ą . N aznaczono je st P o lak o w i, jako starszem u
w iekiem d u ch a, aby uczynił p o czątek tej wielkiej przem iany
chrześciań sk iej, ab y przez to m łodsi bracia, dotąd narzędzia
k a ry Bożej, otrzym ali od starszeg o b ra ta przykład, pobudkę i
pom oc w naznaczonem im odrodzeniu się, p o stęp ie i zbaw ieniu.
C h ry stu s P a n p o w ied ział: « K tóry je st m iedzy w am i w iększy,
niech będzie jako m n iejszy : a przełożony jako ten co s łu ż y ».
— T ak i czyn spełn ian y już b y ł z błogosław ieństw em Bożem
przez niejed n eg o P o la k a n a polu jego pryw atnem , a z pola p ry ­
w atn eg o , jako łatw iej u p raw iaiąceg o się, pow inien człowiek brać
w zory n a pole sw oje publiczne, k tó re później i trudniej upraw ia
się. P rzypom nisz sobie, k o c h an y b racie, niejeden przykład z życia
znajom ych nam o só b , jak tam gdzie daw niej było sam o ście­
ranie się sił niższych, spełnia się dziś p raw o C h rystusa, św ieci
słońce m iłości, p raw d y i b ra te rstw a . A ta przem iana chrześ-
ciańska poczynała się zaw sze przez jednego, k tó ry , pow ołany
do uczynienia p oczątku, ofiarą sw ą bezw zględną pierw szy przebił
chm ury, rozpędził ciem n o ści; reszta zaś, idąc za danym przy­
kładem , d o p ełn iała dzieło rozpoczęte.
D ając szczero ść, w ylew n o ść naszą rząd o w i, nie patrzm y
jak o n a przez rząd przy jęta będzie, nie do nas to bow iem
należy, ale do rządu, k tó ry sam zda przed Bogiem rach u n ek
z tego , jak p o stą p i sob ie z czy sto ścią naszą w zględem n ie g o ;
do nas należy ty lk o aby śm y czystym i byli przed Bogiem i
przed każdym bliźnim naszym . D opóki ujarzm ieni, krzyw dzeni
przez rz ą d , nie sta ją w czystości przed rząd em , dopóty jest
tylko ścieranie się w zajem ne pom iędzy n im i, a w tem ście-
raniu się rząd zazwyczaj tryum fuje, bo dana m u jest silą aby
spełnił dopuszczenie B oże; ale kiedy krzyw da uczyniona ujarz­
m ionym sp ad a na czystość ich, jakoby czarne na białe, sta je
B óg w obronie skrzyw dzonych, i w jednej chw ili rach u n ek
ich i rach u n ek rządu, doprow adzony do pełności tą czystością
i ta krzyw dą uczynioną czystości, zakreśla inny k ieru n ek ta k
dla" nich jako i dla rządu, i ten kieru n ek w tejże chw ili poczyna
spełniać się dla nich. Pow iedziano je s t; « K to szkodzi, niech
jeszcze szkodzi a kto spraw iedliw y jest, niech jeszcze będzie
u sp raw ied liw io n y B łogosław ieni czystego se rc a B ło g o sła­
w ieni którzy cierpią prześladow anie dla spraw iedliw ości »;
pow iedziano też: «K to w pojm anie wiedzie, w pojm anie p ó jd zie...,
k to m ieczem zab ija, m a być m ieczem zabity ». — Chrystus-
P a n dał najw yższy w zór czystości i jej p o tęg i: padło przed
w ieki, jakoby czarne na białe, złe św iata na B aranka B ożego,
cierpliw ego i p o k o rn ego, i B aranek Boży na krzyżu dokonał
dzieła zbaw ienia św iata, zaciągnął św iat w rach u n ek , zakreślił
m u kierunek, i dla w ypełnienia się kierunku tego, rządzi św iatem
aż do skończenia św iata!
T ak a szczerość i taki w ylew należny od P o lak a złożyłem
z mojej stro n y rządow i przez pośrednictw o p oselstw a ro sy jsk ieg o
w P ary żu 1842 roku, i nie przestaję w położeniu m ojem tułacza,
utrzym yw ać w duszy szczerość 1 w szelkie uczucia chrześciańskie,
należne od podw ładnego rzą d o w i, pod który Bóg po d d ał go.
P o w o łan y przedstaw iać rodakom m oim pow inność ich dla rządu,
pierw szy pow inienem tę pow inność spełniać, bo sam a w iedza
i te o r y a , jako rzecz ziem ska, nie m a w sobie siły chrześciań-
skiej i nie w ydaje ow ocu chrześciańskiego, trafia ona do głowy,
do rozum u, a nie trafia do duszy, do serca. T akąż szczerość
i taki w ylew złożyli bracia moi, słudzy S p raw y Bożej, C hodźko
1844 ro k u , B ajkow ski 1848 r., R óżycki w im ieniu P o laków słu g
S p raw y Bożej 1857 r. — S ąto ow oce spółki naszej w tej p ra w ­
dzie, że oddalenie się nasze z ziemi urodzenia nie uw olniło nas
od dopuszczonej na nią niew oli, ztąd nie uw olniło od pow inności
w iernych ch rześciańskich poddanych. M yśl Boża k tó ra na duchu
spoczyw a, nie schodzi z ducha dopóki spełnioną nie zostanie.
N iew ola, ucisk dopuszczony na człow ieka z rachunku jego przed
B o g iem , tow arzyszy nieodstępnie człow iekow i za życia je g o ,
pom im o oddalenia się jego z m iejsca niew oli i ucisku; tow arzyszy
też i po śm ierci duchow i jego aż do zupełnej opłaty rach u n k u ,
z k tórego poszły ta niew ola i ten u c is k ; — tow arzyszy tak czło­
w iekow i jak i duchow i, lubo pod inną form ą i przez inne narzę-
dzia, spełniające niezmienne sądy Boże. — Kiedy opuściwszy
ziemię urodzenia, przybyłem do braci tułaczów dla podania im
wezwania B ożego, widziałem w śród nich niewolników, ujarz­
mionych na ziemi wolnej w takim stopniu, do jakiego nie doszła
niewola na ziemi polskiej; widziałem wyższy stopień niewoli
dobrowolnej, wewnętrznej a naw et i zewnętrznej, w której, gdy
duch jarzmiony był przez siły niewidzialne, człowiek, pod formą
wolności, jarzmiony był przez ludzi, narzędzia sił tych. Złe
bowiem wysila się szczególniej na kuszenie tych, którzy otrzymali
w sądach Bożych powołanie aby pierw si przyjęli wezwanie
Boże i wedle tego wezwania usłużyli ojczyźnie swojej w czasie
kierunkow ym dla niej.
Nie m am y wprawdzie, my tułacze, pola zewnętrznego, jakie
mają rodacy nasi w kraju żyjący, do spełnienia powinności
naszych dla rządu; ale pozostało nam pole wewnętrzne, i Bóg
rachuje i sądzi co na tern polu czynimy, jakie jest usposobienie
nasze w ew nętrzne, jakie są myśli i uczucia nasze dla rządu;
bo pow inność włożona na cały naród n a sz , aby on osiągnął
naznaczoną mu w ysokość chrześciańską i wydał owoc jej
w trudnem swem położeniu na polu stosunków z rządem, stoi
na drodze postępu zarówno dla nas tułaczów, jak i dla wszy­
stkich rodaków naszych. Trzeba nam przejść ten szczebel drogi
chrześciańskiej, abyśm y mogli postępow ać na coraz wyższe jej
szczeble i osiągać zbawienie nasze. A kto z nas nie spełni
powyższej powinności dzisiaj, kiedy to spełnienie tak ułatwione
jest z miłosierdzia Bożego, ten będzie m usiał spełnić ją w czasie
późniejszym, w coraz cieższem położeniu i w coraz większych
trudnościach, przechodząc, po utracie Łaski, pod prawa coraz
wiekszej siły Bożej, która uciskać będzie tego dłużnika Pańskiego,
pod inną formą i przez inne narzędzia, aż do zupełnej opłaty
długu jego.

Kto odnosząc się do Boga, Bogu tylko samemu, Jego woli


lub dopuszczeniu przyznaje wszystko co staje się na świecie,
ten odnosi niewolę swoją do sądów Bożych, nie zaś do bliźniego
spełniającego te sądy; ztąd w id z ą c w tym bliźnim tylko na­
rzędzie B oże, niezdolne samo przez się mc uczymc, wchodzi
w położenie jego i nie w ym aga od niego dla siebie więcej niz
on może uczynić, tojest więcej niż w sądach Bożych pozwolono
mu jest uczynić, a co zależy od rachunków poddanego karze
Bożej, wedle których naznacza się narzędziu kary powinność i
daje się możność ulżenia w karze. A zwyczajnie wym aga czło-
wiek od narzędzi kary więcej niż Bóg pozwala im uczynić dla
niego; jestto zmuszać podskarbiego aby wypłacał ze skarbu,
nie otrzymawszy na to pozwolenia od właściciela skarbu. —
Dotąd, ci naw et którzy w m odlitwach swoich ufają i polecają
się Bogu, nie przeciągają ufności tej na polu życia i czynności
sw o ich , a ztąd widząc wszystko na tern polu wedle samych
ziemskich pozorów , przyznają większą wagę sile ziemskiej,
widzialnej, niż niewidzialnej potędze Bożej. Widzieć, myśleć i
czynić wedle tego pozoru że rząd może sam przez się co­
kolwiek uczynić dla nas, że od niego zależy kierunek nasz,
jestto przyznawać ludziom, nie Bogu, moc i panowanie nad
nami. C hrystus P an odpowiadając Piłatow i na te słowa jego:
« Nie wiesz iż mam moc ukrzyżować cię i mam moc wolnym
cię uczynić ? » — rz e k ł: « Nie miałbyś żadnej mocy przeciw mnie,
gdybyć jej z wierzchu nie dano ». Przyznawanie człowiekowi
samemu jakiejkolwiek mocy i władzy, to bałwochwalstwo zaka­
zane już w prawie M ojżesza, wielkim jest grzechem dla czło­
wieka powołanego w tych czasach do epoki chrześciańskiej
wyższej, — a większym jest grzechem dla narodu powołanego na
urząd chrześciański w epoce t e j ; — a jestto grzech który w ciągu
tylu lat niewoli naszej zacierał charakter nasz chrześciański i
polski. Powiedziano w Powodach: « W przeszłości naszej osią­
gając wielkiemi ofiarami wysoki stopień charakteru ziemskiego,
byliśmy bez charakteru chrześciańskiego, bo nie odnosząc do
Boga kierunków naszych, a przypisując kierunki te ludziom sa­
mym i z ludźmi tylko samą siłą ziemską czyniąc, nie spełnialiśmy
tego naw et prawa Bożego , które człowiek na wiele wieków
przed Chrystusem pow ołany był spełnić ; grzechem utraciliśm y
ojczyznę i grzechem odzyskać ją usiłowaliśmy, podobni do tych
dzieci, które chcąc uwolnić się od kary, łamią w oporze swoim
rózgę, której ojciec jako narzędzia kary używa ».

Bądźmy posłuszni rządowi i wszelkiej przemagającej sile


ziemskiej , pod którą Bóg poddał nas, o ile to nie jest przeci-
wnem temu posłuszeństwu które Bogu należy się od nas, o ile
to nie jest przeciwnem charakterow i naszemu chrześciańskiemu
i polskiem u; bądźmy posłuszni we wszystkiem co nie nastaje
na główny punkt powinności naszych chrześciańskich; bądźmy
posłuszni tam gdzie idzie o poddanie ciała naszego, nie zaś duszy
naszej, gdzie idzie o ustępstw o w rzeczy ziemskiej, o spełnienie
praw a ziemskiego , sprawiedliwego lub też niesprawiedliwego
nawet, pod które za karę poddani zostaliśm y; takie poddanie
— 57 —

się zaleca nam niebieskie prawo C h ry stu sa , zaleca też prawo


ziemskie, zaleca naw et i zdrowy rozsądek. — Napadają na nas
zbójcy z przem agającą silą i odbierają nam dostatek nasz; skoro
wszelki opór byłby daremnym, powinniśmy uledz przemagającej
sile, ustąpić z rzeczy ziemskich, doczesnych, aby zachować życie
nasze, ten drogi dar dany nam dla spełnienia myśli Bożej spo­
czywającej na nas, dla postępu naszego , dla zbawienia duszy
naszej. — Chrześcianin lubo żyje na ziemi nie dla ziemi, po­
winien spełniać praw a ziemskie , aby nie utrudnić sobie speł­
nienia praw a Chrystusow ego , niebieskiego ; powinien , wedle
słów C hrystusa, oddawać cesarzowi co jest cesarskiego, aby
nie utrudnić sobie oddania Bogu co jest Boskiego. — Ale gdzie
przez posłuszeństw o dla ludzi, możemy stać się nieposłusznymi
Bogu, poddać dusze naszą pod jarzmo człowieka, które tak często
jest jarzmem złego , tam w Imię Boże podnośmy rewolucyą
chrześciańską w duszach naszych i objawiajmy tę rewolucyą
w czynie n aszy m ; stawajm y do walki, opierajmy się, bądźmy
nieposłusznym i, bo tam idzie nie o ciało nasze , nie o rzecz
znikomą, doczesną, ale o chwałę Bożą, o tryum f Chrystusa Pana,
ztąd o charakter nasz chrześciański i polski, o duszę naszą, o
zbawienie nasze. Tę zaś rewolucyą, ten opór, to nieposłuszeństwo
nasze chrześciańskie dopełniajmy wedle prawa i w duchu C hry­
stusowym, w miłości Boga i bliźniego, w bojaźni Bożej, w ofierze,
w czuciu, w p o k o rze....; oprócz te g o , ograniczajmy to niepo­
słuszeństwo do istotnego tylko pola, na którem stawić je powin­
niśmy i które samo jest pod opieką Bożą; bo kto wszędzie jest
nieposłusznym, kto w niczem nie chce ustąpić z praw swoich,
ten utrudziwszy się walką z przeciwnościami pomnożonemi tern
nieposłuszeństwem niechrześciańskiem , nie będzie miał dość siły
aby postawić w potrzebie nieposłuszeństwo chrześciańskie, nie­
posłuszeństwo na istotnem polu swojem. — Liczne tego przy­
kłady widzimy w życiu człowieka prywatnem i publicznem ;
złe bowiem w ysila się aby ogień miłości i energii żywiony w duszy
człowieka dla obrony praw dy i wolności, zwracać na punkta
mniej ważne, nie stanowiące o wygranej, aby strudzonych taką
uboczną utarczką, tem łatwiej potem zwyciężyć w bitwie stanow ­
czej. — W tymto duchu bądźmy posłuszni rządowi, i dlatego nie
gromadźmy się bez ważnej i czystej przed Bogiem pob u d k i; nie
módlmy się publicznie w celu wyzywania i uciskania rządu, nie
nośmy też żałoby jako wyrzutu rządowi za krzywdy nam uczynione;
w takich okolicznościach ustępujmy, bądźmy posłuszni, bo takiem
posłuszeństwem nie uczynimy ujmy temu posłuszeństwu które
— 58 —

Bogu należy się od nas, owszem tem spełnieniem praw a ziem­


skiego oddamy, wedle słów Chrystusa, cesarzowi co jest cesar­
skiego. __ Ale w śród takiego posłuszeństwa dla rzędu, wysilajmy
się na posłuszeństwo dla Boga, i spełniajmy istotę powinności
naszy ch ; módlmy się więc ciągiem w duszy naszej sami i w kole
połączonych z nami w C hrystusie; nośmy żałobę i pokutujmy
w ew nątrz; taką żałobą i pokutą odradzajmy się, oczyszczajmy
sie i podnośm y się we wnętrzu naszem ; a takiem posłuszeństwem
dla Boga, które na polu naszem wewnętrznem łatwo nam będzie
zachować, uczynimy zadosyć Bogu i zasłużymy na pomoc fcaski
Jego, abyśmy zachowali takież posłuszeństwo na polu naszem
zewnetrznem, daleko trudniejszem, gdzie iść nam będzie o posta­
wienie rządowi nieposłuszeństwa naszego chrześciańskiego dla
spełnienia" woli Bożej. Tak nic nie czyniąc w pozorze i w formie,
wszystko uczynimy w isto cie; nie gromadząc się zewnętrznie,
będziemy gromadzić się i zespalać się z sobą wewnętrznie , i
staniemy jako jeden mąż w C hrystusie, w potędze spółki chrze-
ściańskiej, której żadna siła ziemska oprzeć się nie może; posta­
wimy opór skuteczny na polu istotnem nieposłuszeństwa naszego
i obronim y od zamachów złego najdroższą właśność narodu
naszego.
A cóż jest najdroższą własnością narodu naszego) co jest
tem dobrem, którego jako chrześcianie i Polacy , powinniśmy
bronić przedewszystkiem i bezwzględnie, stając się nieposłu­
sznymi wszelkiej władzy, opierając się najprzeważniejszej nawet
sile, nastającej na to dobro nasze) Tą własnością, tem dobiem ,
jest idea nasza polska, ta myśl Boża spoczywająca na Polsce,
ta nić święta która przeznaczona jest łączyć przez wieki Polskę
z niebem, ta dusza narodowości, ta siła żywotna ojczyzny naszej.
Kiedy więc idzie nam o obronę tej świętości narodu naszego,
znikać w nas powinien wszelki wzgląd na nas samych, na prawo
ziemskie i na ziemie ; ciężkie bowiem następstw a idą dla naiodów
niestrzegących świętości którą Bóg powierzył im do strzeżenia.
Każdy naród ma powierzony sobie taki skarb, ma idee swoją,
ma drogę i kierunek naznaczony sobie wedle rachunków swoich,
i każdy naród może być silnym tylko ideą swoją , spełnianą
w duchu i praktykow aną na ziemi swojej. Idea P o lsk i, jako
narodu w którym pierwsze ziarno Słowa Bożego padło na grunt
duszy czujący i miłujący, jako narodu który przyjął chrześciaństwo
z miłością, z czuciem, — jest ideą pełnie chrześciańską, po­
chodzi ona ze Słowa Bożego, jest częścią Słowa, tej Idei naj­
wyższej, tej Myśli Bożej podanej światu przez C hrystusa, i tylko
— 59 —

spełniając te ideę , dając jej życie w sercu i na ziemi sw o jej,


może P olska żyć w sile i w pom yślności jej naznaczonej. Przez
życie idei polskiej, Słow o Boże żyć będzie w Polsce, bo życie
cząstki da życie całości Słowa, która, wedle praw a niebieskiego,
łączy się z żyjącą na ziemi cząstką sw oją; a ta całość niebieska,
to Królestwo, ten K ościoł C hrystusa , żyjąc w Polsce , będzie
potęgą swą zasilać P olskę, będzie prowadzić ją po drodze nazna­
czonej dla niej, jako dla narodu-sługi Słow a Bożego, narodu-
urzedu chrześciańskiego. — Strzeżmy wiec i brońmy, jako źródła
wiecznego życia naszego, tego skarbu niebieskiego, który dany
jest Polsce w chwili narodzenia się jej, i którego straż powie­
rzona jest wszystkim pokoleniom Polski, a teraźniejszemu więcej
niż przyszłym, bo żyjemy na początku e p o k i, w tym czasie
w którym zakreślają się dla człowieka i dla narodów kierunki
na wieki e p o k i, ztąd w którym szczęśliwa przyszłość Polski
zależy od te g o , aby idea polska poczęła żyć na wszystkich
drogach Polaka, pryw atnych i publicznych, pomimo najwięk­
szych wysileń czynionych przez złe aby zatrzeć idee polską
w sercach polskich, aby przez to zakreślić Polsce kierunek prze­
ciwny. — Strzeżmy i brońmy tego skarbu naszego niebieskiego
i wiecznego, w którym jest przyszłość nasza i ojczyzny naszej,
a resztę, to co jest ziemskiem i doczesnem dobrem naszem ,
poddawajmy bez szemrania sile dopuszczonej na nas za grzechy
nasze. Niech urzędy w narodzie, uznane za urząd, lub nie uznane
a sprawujące urząd, poznają że naznaczone są być strażnikami
tego skarbu narodow ego; niech umiłują i utrzymują w duszy
swojej skarb ten, a w skutek tego niech przedstawiają narodowi
i stosują w każdej okoliczności i potrzebie, te myśl Bożą dla
niego, tę idee jo g o ; my zaś wszyscy łącząc się w tern z urzę­
dami naszemi, poddaw ajm y się idei naszej i spełniajmy ją jako
wolę Bożą dla nas. T ak tylko spełnimy powinność prawdziwych
patryotów, synów chrześciańskiej ojczyzny naszej, tak spełnimy
wezwanie, które B óg w dniach tych uczynił do n a s : zaczniemy
żyć ideą naszą na wszelkiem polu naszem, a życiem tern wpro­
wadzimy chrześciaństw o na pole nasze publiczne, do stosunków
naszych z rządem, co stało się dziś pierwszą powinnością naszą.
— Strzeżmy i brońm y tego skarbu siłą naszą chrześciańską,
bo tą tylko siłą skarby niebieskie strzeżone i bronione być mogą,
a powiększajmy w nas te siłę w miarę powiększających się
coraz bardziej wysileń złego na wydarcie nam tego skaibu na­
szego. — Strzeżmy też i brońmy, o ile to w mocy naszej będzie,
tego wszystkiego, co w wiekach przeszłych utworzyło się na
ziem i naszej w edle idei naszej, co idea ta, przez przodków n a­
szych utrzym yw ana, w ydała objaw iając życie sw oje; m ówię tu
o znakach i form ach naszych n a ro d o w y c h : o niek tó ry ch obrząd­
k ach i ćw iczeniach pobożności, nam tylko w łaściw ych, o p ra­
w ach, zw yczajach, języku, ubiorze, pieśniach, p odaniach, przy­
sło w iach i innych p am iątk ach starej P o ls k i, z ow ych czasów
dalekich jeszcze od epoki chrześciańskiej w y ż sz ej; bo kiedy za
zbliżeniem się epoki tej, n astąpiło dla P o lsk i budzenie Boże,
aby ona w dalszym po stęp ie sw oim , podnosiła się z posady
na której przez w ieki spoczyw ała i jaśniała z b ło gosław ień­
stw em B ożem , nastąpiło zarazem i kuszenie złego do zaparcia
się tej starej p o sady chrześciańskiej, prostej i c z y ste j, a do
podnoszenia się z p o sad y nowej , ziemskiej i fałszywej , do
podnoszenia się k tó re w istocie jest zniżaniem s ię ; z teg o to
utw o rzy ła się P o lsk a n o w a , nie w edle idei polskiej, różna od
tej jak a je st w m yśli Bożej, więcej na pozór ukształcona i pod­
niesiona , a mniej p ro sta i c z y s ta , mniej c h rz e śc iań sk a , ztąd
mniej p o lsk a. — Jako epoka w yższa nie obala epoki przeszłej,
ale p o d n o si się na niej z tego fundam entu k tó ry C h ry stu s P an
założył dla w szystkich epok , tak i P o lsk a now a , naznaczona
nam dla dalszego p o stęp u naszego, nie obala P olski starej, ale
p o d n o si się na niej z fundam entu jej chrześciańskiego, pro steg o i
czysteg o , p o d n o si się jako wyższy szczebel ze szczebla niższego.
Co w edle m yśli Bożej stanęło n a św iecie, to nie m oże być o b a-
lonem , to, lubo zacierane przez złe i zatrzym yw ane w rozw ijaniu
się sw ojem , trw a i trw ać będzie pod opieką Bożą, rozw ijając
się i podnosząc z fundam entu sw ojego.
P rzy zatarciu się idei polskiej w tej nowej a fałszywej P o l­
sce , zatarły się też w znacznej części znaki i form y idei t e j ,
zatarły się te ślad y k tó re idea p o lska, żyjąc w sercach, w yci­
sn ę ła na ziemi polskiej i zostaw iła dla pom ocy n astęp n y ch
pokoleń. Sw iętem i są te znaki i formy narodow e — czuje to
każda dusza chrześciańska i polska — bo uśw ięciły się one
życiem w nich idei, tej części Słow a Bożego, a przez to zespoliły
się z form am i chrześciańskiem i całości, z form am i Słow a Bożego.
B ędąc obrazam i idei polskiej, przypom inają one P o lak o w i ideę
jego i budzą go do um iłow ania tej idei i całości jej, Słow a Bożego,
ułatw iają mu przez to utrzym anie w ierności dla B oga, dla W oli,
dla S łow a Jeg o i dla ojczyzny, k tó rą ta W o la, to Słow o naznaczyło,
ztąd u łatw iają P o lak ow i p o stęp chrześciański a n astępnie zb a­
w ienie jego. N iejedna dusza p olska utrzym uje w sobie ideę chrze-
ś c ia ń s k ą , utrzym uje nić pobożności łączącą ją z niebem , przez
61

te jedynie uczucia, k tó re za pom ocą znaków i form narodow ych,


budzą się w niej d la idei narodow ej i dla całości jej, dla Słow a
Bożego. — D opuszcza B ó g na naro d y za grzechy ich, za dobro­
w olne zapieranie się i odrzucanie idei a przyw iązyw anie się do
sam ych tylko znaków i form j e j , za używ anie tych św iętych
znaków i form nie w duchu idei, nie dla dania idei życia naz­
naczonego w sercu i n a ziemi o jc z y ste j, ale dla chw ilow ej
tylko egzaltacyi i fałszyw ych uciech p a try o ty c z n y c h , ztąd d la
dogodności o so b istej, nie zaś dla ofiary której potrzebuje oj­
czyzna od synów sw o ich , — dopuszcza, m ów ię, B óg za to św ię­
tokradztw o, że znaki i form y zacierane byw ają siłą jarzm iącą,
aby n ied o la ta budziła do u trzym yw ania w sercach istoty sam ej,
a to po w ięk szo n ą siłą chrześciańską, bez tej naw et pom ocy
k tó rą dają człow iekow i znaki i form y narodow e. Ale chociaż
złe z dopuszczenia B ożego m oże o d ebrać narodow i, pom im o
w oli jego, znaki i form y idei jego, tę ziemię uśw ięconą, tę pom oc
dla utrzy m an ia isto ty , w szakże sam grzech tylko może odebrać
naro d o w i ideę jego, tę św iętość k tó ra w duszy narodu żyć
p o w in n a; złe zaś m oże tylko k usić n aród, aby dobrow olnie
zap arł się i udrzucił ten w iek u isty sk arb swój.
Z tego co pow iedzieliśm y łatw o jest poczuć, że idea nasza
może rozw inąć życie sw oje w chrześciańskiej tylko ojczyźnie
naszej, i ż e t a k ą ojczyznę znaleźć m ożem y jedynie w praw dziw ym
K ościele, jako część w całości s w o je j; ztąd że chrześciaństwo-
i patryotyzm sąto uczucia stan o w iące dla nas jedność chrze­
ściańską ta k dalece nierozdzielną, że n iepodobna być praw dzi­
w ym P o lak iem nie b ędąc praw dziw ym w duszy chrześcianinem .
Ł atw o też poczuć z teg o , czem jest dla P o lak a sam a ziem ska
ojczyzna, o jakiej m arzą ci, którzy — oddzielając niebo od ziem i,
dusze od ciała, isto tę od form y — ziem ię sam ą, ciało i form ę
poczytują za w s z y s tk o ; łatw o poczuć czem jest dobijanie się o
ojczyznę siłą i sp o so b am i ziem skiem i, z duszą zakopaną w ziemi
i żyjącą dla ziemi, z duszą w której nie został jeszcze założony
przybytek na g o dne przyjęcie i uczczenie id e i, tej św ię to śc i,
tego życia naznaczonego dla ojczyzny noszącej pow ołanie chrze-
ściańskie. Z tego też łatw o p o c z u ć , że P o lak k tóry wyrzeka
się naro d o w o ści swojej a przyjm uje obcą, nietylko przestaje
być P olakiem , synem ojczyzny, ale też przestaje być chrześcia­
ninem , synem K o ścio ła C h ry stu so w eg o , chociażby najściślej
spełniał form y chrześciańskie, k tó re nie zastępując isto ty chrze­
ściańskiej , nie gładzą grzechu odrzucania isto ty te j, grzechu
zaparcia się C h ry s tu s a , zaparcia się m yśli Bożej na P o la k u
leżącej; i d lateg o to tak i grzesznik w yw ołuje w każdej duszy
praw dziw ie polskiej boleść i pogardę, o czem św iadczą w y ra­
żenia nasze o P o lak ach zcudzoziem czalych, zfrancuzialych, zru-
szczalych, zniem czałych itd. A w tej epoce chrześciańskiej
w y ż sz e j, podobneż uczucia budzić się będą i dla tych, którzy
m iłując znaki i form y n a ro d o w e , a nie m iłując idei k tó rą one
p rz e d sta w ia ją, nie b ęd ą ofiarow ać się dla żyw ienia w sercu i
czynach sw oich idei narodu.

N ależy to do p ow inności naszych chrześciańskich na polu


sto su n k ó w z rząd em , a b y śm y , po rew olucyi chrześciańskiej
spełnionej w d u c h u , gotow i byli do rew olucyi chrześciańskiej
i w czynie sam ym . T a k a rew olucya czyni się przez naród ujarz­
m io n y , kiedy w sk u tek zadosyć uczynienia Bogu za grzechy
k tó re sprow adziły jarzm o , naznaczonem zostanie w sądach
B ożych nietylko aby n aró d w yzw olony zo stał z pod jarzm a,
ale też aby sam s ta ł się narzędziem w yzw olenia sw ojego.
W takim razie B ó g siłą sw oją zm usza rząd jarzm iący do pod­
d ania się najw yższym sądom sw oim , używ ając narodu ujarzm io­
nego za narzędzie ku te m u ; w takim razie rew o lu cy a, byleby
spełniana w w aru n k ach chrześciańskich i w czasie naznaczonym ,
staje się czynem chrześciańskim , w którym spełniają się sądy
Boże z błog o sław ień stw em Bożem , spełniają się pom im o oporu,
pom im o najw iększej naw et siły m ateryalnej rządu; bo w takim
razie rząd przestaje być w sądach B ożych narzędziem k ary
B ożej, i nie może już być w spieranym przez złe, k tóre go
w sp ierało dopóki on spełniał dopuszczenie B o ż e , karę Bożą
dla n aro d u k tó ry przez grzechy sw oje zszedł był z drogi W o li
i B aski Bożej.
W szelk i n aró d u jarzm io n y , nie znając sąd ó w B ożych, nie
znając dnia i godziny w yzw olenia swojego, pow inien być gotów
w każdym dniu i godzinie do spełnienia sądów Bożych w yzw a­
lających g o , do złożenia wszelkiej o fia ry , k tó ra w tym celu
m oże m u być n aznaczona; do uczynienia teg o bez w zględu na
p rzem agające siły rządu i na w yraźny naw et pozór niepodo­
b ień stw a, bo niem a nic niepodobnego B ogu, a nieufność w p o ­
tęg ę Bożą, idąca społem z ufnością w siły ziem i i piekieł, jest
ciężkim grzechem , k tó ry jeszcze w praw ie M ojżesza zakazanym
został człow iekow i: « Jam jest P an , B óg tw ó j nie będziesz
m iał b o g ó w cudzych przede M ną ». G otow ość człow ieka do
w szelkiej ofiary, w ew nętrznej i zew nętrznej, jaka m oże mu
być naznaczoną, sprow adza dla niego błogosław ieństw o Boże
w spełnianiu ofiary naznaczonej. Noszenie w sobie takiej goto­
wości nader ważną jest powinnością tego narodu, który powołany
jest, aby wyzwoliwszy się z pod wszelkiego jarzma, odzyskawszy
pełną wolność w ewnętrzną i zewnętrzną, stał się narodem -
sługa Bożym, narodem -urzędem chrześciańskim. Utrzymywanie
w duszy tej gotow ości w ym aga ciągłego czuwania i ofiary,
aby zwyciężyć przeciwności, jakie stawi każdemu, we wszelkim
czynie chrześciańskim , ciało, świat i szatan, a nadto jakie w tym
czynie stawi wielom jużto wiek ich młody, pędzący do ruchów
fałszywych, do rewolucyi niechrześciańskich, jużto wiek pode­
szły, który za spraw ą złego, tak często ustala człowieka w kró­
lestwie ziemskiem i nietylko oddala go od ru c h u , ale nadto
skłania do potępiania wszelkich ruchów , wszelkiej rewolucyi,
skłania do tego pokoju fałszywego, który jest w istocie śmiercią,
a niekiedy zatwardziałością ducha, stawiącą opór życiu na ziemi
Słow a Bożego.
Dziś, o ile nam podobna jest poczuć sądy Boże dla nas, nie jest
jeszcze pow innością naszą podniesienie rewolucyi w czynie zewnę­
trznym, użycie siły ziemskiej przeciwko rządowi. Sądząc o przy­
szłości z przeszłości, z niektórych czynów cesarza, ufać powin­
niśm y że nie będzie on przeciwny woli Bożej kiedy ta wola wezwie
go aby oddał nam odjętą wolność i ojczyznę, aby z narzędzia kary
stał się dla nas narzędziem B aski i m iłosierdzia Bożego. Ufajmy że
ukorzy się on wówczas przed m yślą Bożą na Rosyi i na Polsce
leżącą, że poczuje jak przeciwnem jest myśli tej, jak ciężkiem jest
dopuszczeniem Bożem i zarazem utrudnieniem dla obu narodów,
łączenie ich prawem siły, kiedy narody te, nosząc na sobie każdy
osobną myśl Bożą, mając każdy osobną ideę swoją, nie mogą
iść razem po drodze Bożej, a tylko idąc po drodze tej udzielnie,
sam oistnie, m ogą spełniać m yśl Bożą i ideę swoją, mogą łączyć
się z sobą w Chrystusie i wspierać się wzajemnie jako chrze-
ścianie, a więcej jeszcze jako chrześcianie tegoż sam ego ple­
mienia. Ale gdyby ta ufność w chrześciaństw o m onarchy omyliła
nas, nie omyli nas ta druga ufność nasza, że w chwili Bożej
spełnimy sami, z błogosławieństwem Bożem, czyn rewolucyi na­
znaczony nam w sądach Bożych, czyn do którego już wprzód
przygotowaliśm y się, nosząc go w duszy i oczekując w pokorze
na skinienie Boże aby go spełnić na ziemi. O powinności
naszej co do rewolucyi chrześciańskiej w czynie, powiedziano
w piśmie P o w o d y: « Bóg który dla rachunków narodu tego,
odebrał mu ojczyznę, po opłacie rachunków powróci co o d e b ra ł;
odejmie krzyże i jarzma ziemskie, skoro krzyż i jarzmo C hry-
stusa przyjęte i w owocu złożone będzie; wyprowadzi z niewoli
zewnętrznej, skoro wolność wewnętrzna, chrześciańska odzy­
skaną będzie... A spełni się to, kiedy takie będą sądy Boże,
bez udziału Polaków — objawi się potęga Boża przez inne na­
rzędzia, przez które spełnią się sądy Boże, — i narzędzia gniewu,
kary Bożej stać się mogą naówczas narzędziami Łaski i Miło­
sierdzia Bożego. — Spełni się to, kiedy takie będą sądy Boże,
przez samychże Polaków, których ofiary dla ojczyzny, charakter,
bohaterstw o, poprze naówczas potęga Boża; bo te ofiary, ten
charakter, to bohaterstw o będą chrześciańskiemi, będą narzę­
dziem spełniającem sądy B o że; będą bronić tego dobra, które
przed Bogiem stanie się już w łasnością Polaków, będą bronić
ojczyzny prawdziwej, naznaczonej, aby w niej, przez życie i czyny
chrześciańskie Polaków, rozwinęło się chrześciaństwo przyjęte
bez ojczyzny, w przeszłej niewoli ich ».
i

Oto są bracie Feliksie, główne powinności nasze chrze­


ściańskie na polu stosunków naszych z rządem. Spełniając te
powinności, zbliżać się będziemy ku w ysokości chrześciańskiej
naznaczonej nam do osiągnienia, i znikać będzie w nas tak
w ielka dziś różnica człowieka od ducha naszego, ten główny
grzech nasz narodowy, który, w śród wierności dla C hrystusa
statecznie wytrzymywanej w duchu naszym, spłodzony został
oporem naszym do życia w prawie C hrystusa, do jawienia —
siłą ofiary, siłą krzyża C hrystusow ego —• zarodu naszego chrze-
ściańskiego we wszystkich czynnościach naszych pryw atnych i
publicznych. Tym sposobem na polu stosunków naszych z rzą­
dem złożymy Bogu poddanie się nasze, złożymy ducha naszego
zmiękczonego i ukorzonego wedle wzoru danego nam przez Ba­
ranka Bożego, pokornego i cierpliwego, złożymy charakter nasz
chrześciański i polski; a bedzieto owoc prawdziwej i czynnej
modlitwy naszej, owoc postępu naszego w Królestwie C hrystu-
sowem, w którem miękczy się i podnosi się to w szystko, co
wychodząc z królestw a ziemskiego, nosi w łaściw ą mu cechę
tw ardości i su row ości; bedzieto ofiara która naznaczona jest
od nas dla Boga i dla ojczyzny naszej, ofiara najtrudniejsza dla
nas, a najpożyteczniejsza dla ojczyzny: ofiara z tw ardości ducha
i z charakteru naszego ziemskiego, który tak jest przeciwny
prawdziwemu chrześciaństwu, a ztąd i chrześciańskiemu powo­
łaniu ojczyzny naszej, który rozdrażniając przeciw nam narzędzia
kary Bożej, sprowadzał na nas ciężkie następstw a, powiększał
i przedłużał karę naszą nad zakres naznaczony w sądach Bożych.
— 65 —

P o d d a ł nas B óg p o d rząd silniejszy siłą zew nętrzną, abyśm y


szukali ratu n k u w sile naszej w ew nętrznej, chrześciańskiej, k tó ra
może tw orzyć się tylko w duszy poddanej i ukorzonej B ogu,
w duszy zm iękczonej i żyjącej w charakterze sw oim chrześciań-
skim , u trzym yw anym przed Bogiem i przed bliźnim . — A kiedy
w sk u tek przyjęcia pow yższych przym iotów chrześciańskich,
chrześciaństw o w iernie utrzym yw ane w duszy P olaka, ale nie
żyjące i nie ow ocujące do tąd w P olaku, zacznie żyć w duszach
i ow ocow ać w czynach p olskich, kiedy zbliży się przez to P o ­
lak do w y so k o ści naznaczonej jem u, stanie się w tenczas dla
niego to co pow iedziano jest w piśm ie P o w o d y: « P o lak dla
rachunk ó w sw oich pow ołany został, aby siłą chrześciańską po­
w iększoną w pokucie, szedł bliżej od w ielu za w zorem C hry­
stu sa P an a, aby pogodził obow iązki sw oje dla B oga z obow ią­
zkam i dla w ładzy, aby w całej rozciągłości spełnił słow a C hry­
stu sa P a n a : « O ddaw ajcie cesarzow i co jest cesarskiego, a
B ogu co jest B oskiego » ...... N aznaczając B óg P olakow i to
pole, p o staw ił n a drodze jego jak o b y tw ierdzę, aby ta zdo­
by tą b y ła orężem chrześciańskim , siłą pow iększonej w pokucie
ofiary, pow iększonego krzyża i jarzm a C hrystusow ego. P o zdo­
byciu tylko tej tw ierdzy, otw orzy się dla P o lak a zatrzym any
chód jego, rozw inie się życie w łaściw e zarodow i jego, życie,
w którem P o la k spełni pow ołanie sw oje c h rz eśc iań sk ie, to
pow ołanie k tó re przez w ieki przeczuw ał w duchu sw oim ,
statecznie w iernym C h ry stu so w i P an u , za którem statecznie
tęskniąc, niczem niższem trw ale zaspokoić się nie m ógł, o które
tak w ielkiem i ofiaram i dobijał się, a bezskutecznie, bo dobijał
się o dobro chrześciańskie ofiaram i niechrześciańskiem i. P ow o­
łanie to m oże być spełnione tylko w ojczyźnie praw dziw ej, k tó rą
P o la k otrzym a nie żadną siłą ziem ską, ale sam ą siłą chrze­
ściańską, po spełnieniu n a polu naznaczonem pokuty swojej.
O bjaw i się naów czas p o tę g a B oża na narodzie, który, przez
pokutę oczyszczony, stanie w praw ie narodu-sługi B o że g o ,
w praw ie m iłości i B aski ».

Jako sta ry sługa S p raw y , rozw iniesz kochany bracie, w edle


potrzeby tw ojej, pow yższe p raw dy, i zastosujesz je do obecnych
okoliczności, a jasn ą przez to stan ie się dla ciebie cała droga
na której P o la k , w niezw yczajnem położeniu sw ojem , pow ołany
jest spełnić obow iązki sw oje dla B oga, dla ojczyzny i dla rządu,
narzędzia k a ry Bożej. U kazując tę drogę braciom rodakom ,
objaśniać ich będziesz o tern co dla ciebie sam ego stało się

5
już Z m iłosierdzia Bożego rzeczą jasną i oczy w istą: że tylko
przyjęcie tej d ro g i położy kres cierpieniom naszym i tym ofia-
rom m ęczeńskim k tó rych już tak w iele złożyli ro d acy nasi, ofia­
ro m k tó re nas nie prow adziły do naznaczonego nam celu,^ a
tylko strącały z d róg i celów nienaznaczonych n a m ; objaśniać
też bedziesz, że ta tylko d ro g a doprow adzić nas m oże do w y­
sokości chrześciańskiej naznaczonej nam , a ztąd do praw dziw ej
po m y śln o ści w tern życiu, i do zbaw ienia duszy w w ieczności
naszej.
25 m arca 1861 ro k u , Z u ry c h .

l i s t t r z e c i

B racie F eliksie!

D oszły już do ciebie zapew ne listy m oje z dnia 20 i 25


zeszłego m iesiąca. W nich nie sam ą tylko odpow iedź na zapy­
ta n ia tw oje otrzym ałeś k o chany b racie; przez w yjaśnienie d rogi
n a której służyć pow inieneś rodakom , spadł na ciebie ciężar,
k tó ry niesiony w m iłości dla S p raw y Bożej i dla ojczyzny, ufam
że bedzie dla ciebie lekkim a dla ojczyzny ow ocnym . C hcąc ci
ułatw ić w niesieniu ciężaru tego, przesyłam dziś n iektóre uw agi,
tyczące sie u słu g i twojej dla rodaków naszych. ^
O ile d o b ra w ola rodaków otw ierać ci będzie pole służenia
im, ogłaszaj im S p raw ę Bożą, ogłoszoną 1841-go roku rodakom
naszym tu ła c z o m : m ów o nadzw yczajności ty c h czasów, najw aż­
niejszych jakie były od C h ry stu sa P a n a , m ów o dopom inku 1
w ezw aniu k tó re B óg czyni w czasach tych, m ów o epoce chrze­
ściańskiej wyższej k tó ra otw orzyła się już dla czło w iek a: że to
sa dni, w k tó ry ch w edle słów C h rystusa, « przybliżyło się znowu
K rólestw o niebieskie do nas », dni błogosław ione jubileuszu
P ań sk ieg o , teg o niezw yczajnego m iłosierdzia Bożego, które z po­
częciem epoki chrześciańskiej, zlewa się n a św iat, dni, w k tórych
łatw iej jest człow iekowi otrzym ać i utrzym ać Ł askę Bożą, a z jej
pom ocą w ejść na drogę naznaczoną i na tej drodze przyjąć m iło­
sierdzie n azn aczo n e; że to są dni w k tó ry c h B óg czyni zelżenie
w tak obciążonych rachunkach człowieka, daje św iatu najwyższe
odpuszczenie sw oje, aby m u u łatw ić odrodzenie się i życie
w C h rystu sie P a n u ; że z pom iędzy narodów , W ło c h y i P o lsk a
najwięcej dziś d o tk n ięte zostały Ł a sk ą Bożą, aby przez te dw a
n arody sta ł się początek teg o odrodzenia się św iata i życia jego
chrześciańskiego p ry w atn eg o i p u b liczn eg o .W sk u tek tego m iło­
sierdzia B ożego, w ielu czuje w sobie siłę nieznaną dotąd, k tó ra
ich budzi, zasila i w lew a im nadzieje nieznane ; tylko człowiek
złej w o li, o b o jętn y na to co z n ieb a schodzi na ziemie , nie
doznaje ty ch dobro d ziejstw Bożych , bo zagasł w nim ogień
chrześciański, n iebieski, ogień m iłości, ofiary, czucia, zatarł się
w nim o rg a n c h rz e śc ia ń s k i; nie pojm ując on m iłosierdzia Bożego
a tylko zim no rozw ażając i rezonując o d arach n ie b ie sk ic h ,
jakoby o n a tu raln y ch w y p ad k ach ziem skich, mierzy w szystko
daw ną sw ą m iarą ziem ską i z daw nej ziem skiej drogi swej nie
schodzi.
M ów ro d ak o m naszym że pow innością jest dziś każdego
chrześcianina, a tern więcej P o la k a , m ającego tak w ysokie po­
w ołanie chrześciańskie, złożyć ofiarę p o trzebną dla poznania
S praw y Bożej i w ezw ania k tó re B óg w niej czyni do człow ieka;
a skoro Ł a sk a B oża , w sk u tek ofiary złożonej, da im poznać
że ta sp raw a i to w ezw anie idzie od B oga, w tedy pow innością
ich będzie u słuchać g łosu Ł a sk i i sum ienia w łasnego, ukorzyć
się i spełniać w olę Bożą, nie czekając aż najw yższy urząd K ościoła
potw ierdzi tę w olę i p o b ło g o sław i człow ieka na spełnianie na
ziemi tego co spełnia się w iecznie w niebiesiech. W ierzyć po­
w inniśm y, że p o tw ierdzenie S p raw y Bożej i błogosław ieństw o
na czynienie jej, udzielone będzie przez S tolicę A postolską, bo
spełnienie się w oli Bożej do czasu tylko odw lekanem być może
na św ie c ie ; ale g d y b y z dopuszczenia B ożego, za grzechy św iata,
to potw ierdzenie i to bło g o sław ień stw o opóźniało się, nie godzi
się człow iekow i odrzucać m iłosierdzia Bożego dlatego, że naj­
wyższy urząd Boży na ziem i nie daje pozw olenia na przyjęcie
o n e g o ; tern bardziej że B óg Ł a sk ą sw oją w zyw ając do tego czło­
w ieka w sum ieniu jego, w idom ie już karze za odrzucanie m iło­
sierdzia sw ojego. — K iedy C h ry stu s P a n , z w oli Ojca przed­
w iecznego, czynił S p raw ę zbaw ienia człow ieka, budow ał K ościół
swój na z ie m i, aby człow iek w edle w zoru danego też spraw ę
czynił, tenże K ościoł budow ał, najw yższy naów czas urząd Boży
nietylko nie d aw ał n a to pozw olenia, ale jak najm ocniej temu
opierał s i ę ; a pom im o to znaleźli się w ierni B ogu, którzy przez
m iłość B oga i w oli Jeg o , poszli za głosem Ł ask i Bożej i sum ienia
w łasnego , poznali i przyjęli wolę Bożą p odaną przez S yna
Bożego, — i wiernością tychto pierwszych Świętych P ańskich
Spraw a Boża poczęła w owym czasie rozszerzać się i nie prze­
stała rozszerzać się przez wieki na świecie. Takiejże wierności
w ym aga Bóg dzisiaj od człowieka, którem u — z woli Jego, dla
dalszego postępu, dla większego zbliżenia się do wzoru przez
C hrystusa podanego — przypomina się na nowo, więcej się
wyjaśnia i do życia stosuje taż sam a Spraw a Boża, podaje się
wyższy stopień drogi chrześciańskiej, podaje się epoka chrze-
ściańska wyższa.
Kiedy Bóg zlewa dziś na nas obfitsze miłosierdzie swoje ,
które tylko miłością i ofiarą naszą możemy poznać , poczuć
i przyjąć, budźmy wiec miłość i ofiarę w sercach naszych i
przyjmujmy ten najwyższy dar niebieski , nie pytając czy
pozwala nam to czynić jakiekolwiek prawo i ustaw a człowieka;
przyjmujmy ten dar, nie rozbierając i nie sądząc tego co byc
powinno przedmiotem bezwzględnej miłości i czci naszej. Chry­
stus Pan, spełniając wolę Ojca przedwiecznego pomimo praw i
ustaw ludzkich przeciwnych temu co czynił, — całe niebo, które
Słowo Boże naznaczyło dla z iem i, całe Królestwo swoje nie­
bieskie , ten Kościoł swój, wprowadził, ufundował na ziemi i
objawił człowiekowi w mowie i uczynkach swoich, a przez to
dał światu wzór na wszystkie wieki aż do skończenia św iata,
przez to dokonał dzieła zbawienia świata. A i w królestwach
ziemskich, kiedy królowie zlewają łaski swoje, poddani je przyj­
mują nie oglądając się na nikogo i nie pytając się nikogo; a
urzędy królewskie nie poczytują tego za ujmę, za nieposłuszeństwo
sobie. Kiedy Bóg zlewa na nas miłosierdzie swoje, niech tu
czyni sam duch nasz, samo sum ienie, czucie i serce nasze , a
nie głowa, nie rozum nasz, który będąc organem ziemskim, nie
może przewodniczyć nam w tej sprawie chrześciańskiej, niebie­
skiej. Przez przyjęcie chrześciaństwa miłością, czuciem, sercem ,
P olska zakreśliła sobie przed wieki kierunek chrześciański,
niebieski, i dlategoto dziś jest powołaną aby stała się narodem
wzorem i urzędem chrześciańskim. Nie przerywajmy więc tak
szczęśliwego dla nas kierunku, nie zamieniajmy miłości, czucia,
serca naszego, na suchą rozwagę i doktrynę, nie zamieniajmy
chrześciaństwa, tego nieba na ziemi, na ziemię samą ; nie podda­
wajmy złemu niedobytej dotąd twierdzy wnętrza naszego , na
którą złe zwraca dziś wszystkie wysilenia swoje , aby opano­
wawszy ten główny punkt chrześciański na świecie, mogło spo­
kojnie panować nad światem. — Kiedy dobre dziecię postrzega
matkę, od której długo oddalone było, niczem dla niego stają
się p raw a i reg u ły nauczycieli i zw ierzchników je g o ; zapom ina
ono o w szystkiem w tej wielkiej dla m iłości swojej chwili, m iło­
ścią poznaje m atkę, rzuca się w jej objęcia i łączy się z n ią ;
a jeśliby dziecię nie uczyniło tego, rzekłaby w boleści m atk a :
« Dziecię m oje m oże m ieć w iele z a le t, ale niem a w niem naj­
pierwszej cnoty dziecięcia , niem a m iłości dla m atki, a dziecię
niem iłujące nie je st dziecięciem m ojem » — N a takiejto próbie
m iłości jesteśm y dziś P olacy, noszący pow ołanie chrześciańskie,
w czasie kierunków , k tó re u początku epoki chrześciańskiej
wyższej, k re ślą się dla n as na w ieki epoki tej.
M ów iąc o tem ro d ak o m n a s z y m , m ów w szczególności
urzędnikom Kościoła, kapłanom naszym , o w iększym w tej epoce
krzyżu ich, o w iększej ztąd zasłudze i zaszczycie ich chrześciań-
sk im : że w ty c h czasach niezw yczajnych pow ołani są prow adzić
naró d p o lsk i siłą w iększego, krzyża, w iększej ofiary swojej, po
drodze na k tó rą , ze zrządzenia Bożego, w prow adziły go ostatnie
w ypadk i, ztąd, że św iętą ich pow innością jest łączyć się z ruchem
obudzon y m przez Ł a sk ę Bożą i nieść pom oc w niebezpieczeń­
stw ach k tó re zagrażają ojczyźnie naszej, a o k tó ry ch wyżej m ówi­
liśm y, ułatw iać tym którzy przyjęli ru ch obudzony m ocą Bożą,
aby utrzym yw ali go w czystości i używ ali w kierunku i po
drodze w oli B o ż e j; ty m zaś, k tórzyby odrzucali ten ruch nie
w ierząc w p o tęg ę n ieb iesk ą a ufając tylko w siły i środki ziem­
skie, ułatw iać poznanie w ielkiego grzechu ich i naw rócenie się
do B o g a ; bo ta d ro g a na k tó rą ostatn ie w ypadki w prow adziły
naród P o lsk i, jestto d ro g a chrześciańska, jedyna dla narodu
k tó ry m a pow ołanie ch rześciań sk ie; tylko synow ie K ościoła iść
m ogą po tej drodze, czerpiąc siłę chrześciańska z K o śc io ła ,
jako z przy b y tk u m iłości, ofiary, krzyża C h ry s tu s o w e g o ; na tej
tylko drodze spełnionem być m oże w ezw anie k tó re Bóg, na
początku epoki tej czyni, aby Słow o Boże zm artw ychw stało i
żyło przez człow ieka, aby p raw o C h ry stu sa , aby najśw iętsza
religia nasza sto so w an ą b y ła do polity k i, do życia publicznego
narodów , aby ch rześciaństw o p rak ty k o w ało się na świecie, aby
przestało być sam ą św iętą egzaltacyą ducha, a stało się rzeczy­
w istością żyjącą przez człow ieka.
M ów k ap łan o m naszym o ofiarach jakie niektórzy kapłani,
słudzy S p raw y Bożej, złożyli dla spełnienia w ezw ania B o żeg o ;
opowiadaj p rzykład b udujący jaki dał zakonnik w ło s k i, ks.
Ludw ik de C arm ag n o la, k tó ry długo prześladow any za w iarę
w S praw ę Bożą, m ęczeńską śm iercią stw ierdził tę w iarę sw oją;
m ów o rodaku naszym ś .p .k s . D uńskim , w k tórego św iadectw ach
0 Spraw ieB ożej, ogłoszonych drukiem przez K arola Różyckiego i
ro zesłanych do urzędów K ościoła, kapłani nasi znajdą objaśnienie
S p raw y Bożej, znajdą też w zór k ap łan a epoki tej chrześciańskiej
w yższej. — K s. D u ń sk i, spełniając pow inności k apłana w ła­
ściw e czasom obecnym , złożył ofiarę dla poznania S praw y Bożej
1 w ezw ania B ożego k tóre w tej S praw ie podaje się człow iekow i;
połączył K ościoł ze S praw ą, której głów nym celem jest podnie­
sienie K ościoła, pogodził obszerniejsze obow iązki k apłana epoki
wyższej z daw nem i obow iązkam i sw ojem i , i te w iększe obo­
w iązki spełn iał siłą większej m iłości i ofiary, w iększego krzyża
sw o jeg o ; tym sposobem przeciągał on swój urząd kapłański
w epoce wyższej, na polu obszerniejszem , przew odniczył rodakom
w życiu ich publicznem , prow adził ich po drodze na k tó rą
teraz P o ls k a mocą Bożą w prow adzoną została, a o d w racał od
dróg ziem skich, ilekroć rodacy nasi iść po nich zam ierzali. T ym
sp o so b em rozszerzył i ożywił on pole urzędu kap łań sk ieg o ,
p o d n ió sł godność jego do w ysokości m yśli Bożej spoczyw ającej
na nim , okazał w śró d przeciw ności i prześladow ania ch arak te r
chrześciański, i p o staw ił w zór chrześcianina i kapłana epoki
chrześciańskiej wyższej. I C h ry stu s P a n błogosław ił w idom ie
p raco m je g o ; niejeden lekcew ażący urząd K ościoła, skoro zo­
baczył urząd ten p o dniesiony i żyjący m iłością i ofiarą, ukorzył
się przed urzędem K ościoła, przed m yślą Bożą n a urzędzie tym
leżącą. P ra g n ą c spółki w C h ry stu sie z w szelkim bliźnim i pod­
nosząc w nim w szelkie dobro k tó re go przybliżyć m ogło do C hry­
stu sa i do K ościoła, ks. D uński naw racał ludzi różnych w yznań
i n arodow ości, tak że i ci którzy odrzucali isto tę chrześciańską
a spełniali tylko form y , i ci którzy odrzucali isto tę i form y ,
przyjęli chrześciaństw o w istocie i w form ie, i stali się w iernym i
synam i K ościoła.
C h ry stu s P a n , z w oli O jca przedw iecznego, p o staw ił naj­
w yższy w zór spełnienia m yśli Bożej na człowieku leżącej, a przez
w ieki pow ołuje w y b ranych sw oich, aby staw ili bliźniem u cząst­
kow e w zory, zbliżające do tego najw yższego w zoru. Kto otrzy­
m aw szy w zór spełnionej pow inności sw o je j, nie idzie za tym
w zorem , ten staje w cięższym rachunku przed B o g ie m ; i dlate-
goto oporni C h ry stu so w i i pow innościom chrześciańskim , prze­
czuw ając w duchu ten cięższy rachunek i te w iększą odpow ie­
dzialność przed B ogiem , zw racają trapienie i nienaw iść sw oją
do tych, od k tó ry ch wzór otrzym ują; ztądto poszła nienaw iść
Izraela do T ego, k tó ry postaw ił mu najw yższy w zór spełnionej
m yśli B o żej; ztąd też idzie dziś niechęć wielu do S praw y Bożej
i do dwóch pism Sprawy tej drukiem ogłoszonych: Duński i
Powody.
Oto jest w krótkości co możesz kochany bracie przedsta­
wiać kapłanom naszym, ilekroć pole do tego otworzy się tobie.
Znając miłość i uszanowanie twoje dla urzędów Kościoła, pełen
jestem nadziei że spełnisz te powinność twoją w duchu miłości
i pokory, i że tern ułatwisz kapłanom naszym przyjęcie prawd
chrześciańskich od osoby świeckiej. Pełen też jestem nadziei
że w tymże duchu powoływać ich będziesz, a b y , jak to nam
Polakom należy się dziś od nich, przewodniczyli narodowi na
drodze życia chrześciańskiego, prywatnego i publicznego, na
drodze, na której chrześciaństwo i K o ścio ł, wiernie dotąd
w duszy polskiej utrzym yw any, ma i nadal żyć w duszy, ma
też żyć i podnosić się na ziemi, przez czyny Polaka chrześciań-
skie, pryw atne i publiczne.
Mów Możności polskiej, tym rodakom naszym możniejszym
od braci swoich nie samym tylko dostatkiem ale i wszelkiem
innem dobrem ziem skiem , nauką, talentem*, znaczeniem na
świecie, pozycyą, urzędem, sławą, wpływem, itd., — mów im
o większych obowiązkach jakie ciężą na nich w skutek tego
uposażenia Bożego; że naznaczeni są urzędem chrześciańskim
dla niemożnych braci sw oich, że wolniejsi są od rozlicznych
krzyżów ziem skich: niedostatku, bied, ciężkich prac, itd., aby
nieśli większy krzyż niebieski, podany przez C hrystusa, i siłą
tego krzyża, siłą w iększej, budzonej w sercu miłości i ofiaiy,
więcej służyli bliźniemu i ojczyźnie; że odrzucenie wszelkiego
krzyża, ziemskiego i niebieskiego, wszelkiej ofiary i trudu, co
jako przywilej Możności i jako szczęście poczytuje się na świecie,
jest w istocie zatrzymaniem się w postępie, ztąd obaleniem myśli
Bożej na człowieku leżącej, i sprowadza na człowieka następstw a
tern cięższe, im więcej uposażony on został i im obszerniejsze jest
pole powołania jego. Mów o powinnościach Możności w tych cza­
sach kierunkowych dla Polski: że naznaczono jej i samej utrzymy­
wać w duszy ruch lutowy obudzony przez Łaskę, i ofiarować się
aby ten ruch utrzym ywał się w narodzie w pierwotnej czystości i
używany był w kierunku i po drodze naznaczonej, aby nie iozsze-
rzył sie w Polsce ten tak straszny dziś dla Polaka grzech niewiary
w niebieską siłę tego ruchu, znoszenie go tylko do czasu, dla
względów ludzkich, a w duszy przemyśliwanie o dawnych ziem­
skich siłach i środkach dla zbawienia ojczyzny; — kapłanówto
naszych przedew szystkiem , a po n ic h , Możności naszej jest
powinnością czuwać nad tern i odwracać od Polski to wielkie
grożące jej niebezpieczeństwo. Złe zwykło wysilać się aby p ro ­
wadzić wszelki urząd po tym właśnie m anow cu, od którego
powołany on jest odwracać bliźnich, aby przez to, zamiast na­
znaczonej spółki chrześciańskiej, nastąpiła między urzędami a
podwładnymi spółka we wspólnym ich grzechu, aby podwładni
ulegając złemu rządzącemu nimi i urzędami ich, usprawiedliwiali
w sumieniu grzech swój i pokrywali go przed światem cnotą
posłuszeństwa należnego dla urzędu; na tern po większej części
zależy w ygrana i tryum f złego na świecie, z tego źródła obficie
wypływa niewola człowieka, tak wewnętrzna jako i zewnętrzna.
Niech Możność nasza z serca, z duszy spełnia powinności
swoje dla niemożnych a poddanych jej braci, dając im brater­
stwo, szczerość, wylew chrześciański, tem opłacając dług urosły
w wiekach z rozdziału, z odwrócenia duszy, z poniżenia braci,
rów nych a często wyższych przed Bogiem. W szelkie dobro
ziemskie i wszelka wyższość z niego idąca, jest tylko ziemią,
która nie podnosi wartości ducha, i która doczesnie tylko posia­
dana, nie może wpływać na wieczne związki ducha z duchem;
a w tej epoce wolności i życia ducha, ziemia ta poddaną być
musi prawu C hrystusa, prawu miłości, braterstw a, równości. —
Przedstawiaj więc kochany bracie, że nie idzie dziś o przywró­
cenie niemożnym braciom naszym samego tylko dobra ziem­
skiego, o wypłacenie im samego długu zewnętrznego, nie idzie
o danie tego tylko czego potrzebuje człowiek, ciało ich, tojest
wolności i własności ziem skiej, ale idzie przedewszystkiem o
przywrócenie im dobra wewnętrznego, o wypłacenie tego długu,
który daleko więcej niż dług ziemski obciąża sumienie dłużników,
idzie o danie niemożnym braciom wolności i pokoju wewnętrz­
nego , a to przez wyrzeczenie się górowania nad n im i, przez
zwi'ócenie ku nim duszy odwróconej przez wieki, przez obudzenie
dla nich uczucia chrześciańskiego, przez zrównanie się z nimi
przed Chrystusem i połączenie się w Chrystusie, przyjęcie ich
do braterstw a, do spółki chrześciańskiej; — bo dotychczasowe
postępowanie z nim i, które oburzało i zażalało ic h , które tłu­
miło w nich uczucia chrześciańskie dla możnych b ra c i, ztąd
pozbawiało ich wolności i pokoju wewnętrznego, to postępowanie
niechrześciańskie, z następstwam i swojemi, więcej uciskało duszę
niemożnych braci naszych, niż niewola zewnętrzna, ze wszyst-
kiemi następstwam i swojemi, uciskała człowieka, ciało ich.
W tych dniach kierunkowych dla człowieka i dla narodów,
wzywa Bóg Polskę do nader ważnego dla niej czynu chrze­
ściańskiego i ten czyn ułatwia w miłosierdziu swojem, wzywa
abyśm y w sz y sc y , możni i n iem ożni, po opłacie w zajem nych
długów naszych zew nętrznych i w e w n ę trz n y c h , stanęli z sobą
w czystym r a c h u n k u ; abyśm y, po rozdziale trw ającym przez
w iek i, zespolili się z so b ą jako b racia w C h ry stusie, naprzód
aby w spólnem i siłam i rato w ać w spólną ojczyznę naszą, a potem
aby w ojczyźnie tej spełniać w spólne pow ołanie nasze chrze-
ściańskie. T o co w sąd ach B ożych naznaczono jest dla niem o­
żnych b raci jako w y p łata długu należnego im , jako zadosyć
uczynienie za krzyw dy przez nich doznane, nie zależy od w oli
dłużników , od zgodzenia się lub niezgodzenia się ich na to ;
w razie bow iem oporu dłużników do w y p ła ty , otrzym ają w ie­
rzyciele naznaczoną im należność aż do o statn ieg o szeląga z ręki
B ożej, sam ą m ocą B o ż ą ; ale tak a w ypłata należności, dopeł­
niająca się bez udziału d łużników , pod praw em siły i kary
Bożej, nie przyniesie zasługi dłużnikom i nie zgładzi grzechu ich
przeciw ko m iłości bliźniego; po u tracie stoso w nego czasu i
ułatw ien ia naznaczonego im w m iłosierdziu B o ż e m , będą oni
m usieli zadosyć czynić Bogu, gładzić grzech swój w w ieczności,
w której czyn ten daleko trudniejszym stanie się dla nich.
T a pow inność ch rześciańska, naznaczona M ożności naszej,
nie m oże być spełn io n a siłam i i sp o so b am i ziem skiem i, które
podniesiona cyw ilizacva ziem ska nastręcza dziś M ożności naszej
jako kuszenie złeg o ; potrzeba na ten czyn siły chrześciańskiej,
którą dać m oże sam a tylko cyw ilizacya chrześciańska, bo czyn
ten nie m oże w yjść z głow y, z rozum u, a tylko z duszy ukorzonej
C h rystu so w i i poddanej p raw u C h ry stu sa ; tą siłą chrześciańska,
k tó rą B ask a Boża p opiera, uczynić się m oże w jednej chw ili i
z łatw ością to, czego uczynić nie zdołają najw iększe a ziem skie
tylko w ysilenia, bo sta ły się one grzechem dla P olaka, i jako
grzechu, nie p o p iera ich B ask a B oża; a n adto, w teraźniejszem
położeniu P o ls k i, m ogą one p o ciągnąć za so b ą cierpienia i
klęski, jako k arę Bożą za ten w ielki grzech szukania sił i spo­
sobów w k ró lestw ie ziem skiem a odrzucenia siły chrześciańskiej.
W szy stk o w ięc n a polu teg o czynu M ożności naszej, zależy od
przyjęcia przez nią siły c h rz e śc iań sk iej, i przyjęcie to jest
w łaśnie tym czynem w ew nętrznym , k tó reg o Bóg przedew szyst-
kiem w y m aga dziś od P o la k a , jako w arunku aby mu błogo­
sław ił w czynach jego zew nętrznych, w życiu jego pryw atnem
i publicznem . Jak o pow o łan y sługa P o lsk i, w każdej sposo­
bności p rzedstaw iam rod ak o m m oim tę głów ną pow inność
ich ch rz e śc ia ń s k a , aby przed każdym czynem zew nętrznym
spełniali czyn w ew n ętrzn y ; do teg o to czynu stosują się słow a
Pow odów , k tó re już po raz drugi przytaczam ci b racie: << O by­
śm y spełnili co B óg naznaczył nam do spełnienia, spełnili czy­
niąc, w edle naznaczonego porządku, naprzód jako chrześcianie
przed B ogiem w tajnikach dusz n a sz y ch , a potem jako chrze­
ścianie i P o la c y , czyniąc z b łogosław ieństw em B ożem ..... dla
otrzym ania naznaczonego nam d o b ra ...! » — W m ateryi tej, od
której ta k w iele zależy przyszłość P olski, w ielesm y z sobą m ó­
w ili k o ch an y b ra c ie; przy pom ocy B aski B ożej, praktykujesz
już p raw dy te z ludem k tó ry B óg pow ierzył opiece tw o je j, i
używ asz już b łogosław ionych ow oców spółki z nim chrześciań-
sk iej; ztąd w ielka jest ufność m oja, że B aska Boża pom oże ci
p rzedstaw ić ro d ak o m naszym praw dy k tó re żyją już przez ciebie
i nio są ow oc swój dla chw ały B o ż e j, dla zbaw ienia tw ojego i
P o ls k i całej.
N iektórzy z M ożności naszej obow iązani są dziś składać
dla ojczyzny ow oce ze S praw y Bożej, k tó rą pow inni byli poznać
i p rz y ją ć , do czego m ieli ze zrządzenia Bożego ułatw ienie
w p rzeszło ści, przez podróże za g ra n ic ę , przez otrzym yw anie
p ism objaśniających S praw ę B ożą, i innem i sposobam i. Kto
w ięc z rodaków naszych, nie spełniając tej pow inności, zaw inił
przed B ogiem i przed ojczyzną, niech bierze się śpiesznie do
zadosyć uczynienia Bogu i ojczyźnie, niech poznaje Spraw ę
Bożą, niech sam przyjm uje i niech ukazuje ro dakom w yjaśnioną
w S praw ie tej drogę, na której teraźniejszy ruch m oże być użyty
dla chw ały Bożej i dla zbaw ienia ojczyzny. A przedew szystkiem
niech m ożniejsi rodacy nasi przyjm ują ten kierunek chiześciań-
ski, aby ufność w ziemię, w siły i spo so b y ziem skie, zam ienić
n a ufność w B oga, w siły i spo so b y niebieskie, chrześciańskie,
a p otem używ ać sił i sp o so b ó w ziem skich jako naizędzia tylko
dla sił i sposo b ó w chrześciańskich, i niech praca ich d o ty ch ­
czasow a ziem ska, zew nętrzna, dla postępu, dla cywilizacyi ziem ­
skiej człow ieka s a m e g o , zam ieni się na prace c h rz e śc iań sk ą ,
w ew nętrzną, na ofiarę ducha, dla postępu, dla cyw ilizacyi chrze-
ściańskiej ducha i człow ieka. T a praca, ta ofiara chrześciańska
stanie się ich siłą dla spełnienia pow inności pow ołania chrze-
ściańskiego; w prow adzając bow iem w życie sk arb y ducha ich,
uczyni m ożnych w k ró lestw ie ziem skiem , m ożnym i w K rólestw ie
C h ry s tu s a , i tym sposobem spełni się przez nich m yśl Boża
k tó ra naznaczyła im żyw ot w stanie m ożnym , a ztąd w iększe
pow inności i w iększe pole zasługi przed Bogiem i pized ojczyzną.
M ów ludow i p olskiem u , tym braciom którzy m iłością i czu­
ciem zw ykli odpow iadać n a m iłość i czucie: niech ten sk arb
chrześciański k tó ry przechow ali w długiej niew oli swojej, utrzy­
m ują też i w w oln o ści k tó ra z m iłosierdzia Bożego schodzi dla
nich ; n iech w oln o ści tej i obszerniejszego życia otw ierającego
się dla nich używ ają w ty m celu, aby tem łatw iej spełnić w e­
zw anie k tó re B óg czyni dziś do człow ieka, aby objaw ić w życiu
w olnem sk a rb y chrześciańskie w iernie przechow ane w duszy,
a takiem życiem sprow adzać dla P o lsk i K rólestw o C h rystusa,
w którem , jako w ojczyźnie ich chrześciańskiej, będą n ap ra­
w ione w iekow e krzyw dy, u k ojone w iekow e boleści ich. — M ów
tym braciom naszym , że w ielką dziś dla nich m a w agę speł­
nienie pow inności naznaczonej im w zględem m ożnych braci, po­
w o łany ch być chrześciańskim urzędem ich ; że ta pow inność ich
w zględem m ożnych braci, stan ęła na drodze zbaw ienia ich do­
czesnego i w iecznego, ta k jak p ow inność całej P olski w zględem
rządu, sta n ę ła n a drodze zbaw ienia P o lsk i. S tosuj więc dla tych
niem ożnych braci, w edle p o trzeby ich, to w szystko cośm y m ó­
w ili o p ow inności narodu polskiego w zględem rz ą d u ; a mia­
now icie, niech ci b ra c ia n asi przyjm ują w zględem m ożnych braci
sw oich tego ducha i to dążenie chrześciańskie, które przedsta­
w ione są w P ow odach; niech krzyw dy swoje, niewolę, uciski
odnoszą do B o g a sam ego, do sądów Jeg o i do przeszłych grze­
chów , przeszłych rach u n k ó w sw oich przed B o g ie m ; niech w bli­
źnim jarzm iącym i krzyw dzącym ich w idzą tylko narzędzie Boże,
k tóre, pow ołane być narzędziem B aski, stało się dla nich, w skutek
w in i rac h u n k ó w sw oich, narzędziem niższem kary i dopusz­
czenia B ożego ; n iech bojaźnią B ożą, m iłością B oga i bliźniego
zwyciężą żal duch a do tego narzęd zia; niech w poddaniu się
zupełnem w oli Bożej, od B oga ty lk o oczekują szczęśliwej zm iany
kierunku sw ojego, i najm niejszą cząstkę tej zm iany niech przyj­
m ują jako m iłosierdzie Boże, z p o k o rą i z w dzięcznością dla
B o g a ; a budząc te uczucia chrześciańskie w śród licznych po-
kuszeń złego, n iech tem spełniają czyn chrześciański w ew nętrzny
i tym czynem zasłu g u ją sobie aby dopełnił się dla nich z bło­
gosław ieństw em Bożem rozpoczęty już szczęśliw y kierunek, który
otw iera dla nich pole czynów zew nętrznych, pole życia w olnego,
a w życiu tem łatw iejszy p o stęp , łatw iejsze zbaw ienie. — Kiedy
po w iekach n ie w o li, w której zam knięte były dla nich drogi
życia na ziemi, w zyw a ich B óg dzisiaj do czynienia S praw y
sw ojej, to jest do jaw ienia w życiu chrześciaństw a, w iernie dotąd
w duchu u trzym anego, do zespolenia się na drodze chrześciań­
skiej z m ożnym i braćm i i do spełnienia w tej spółce pow ołania
chrześciańskiego, leżącego zarów no na w szystkich P o la k a c h ;
— 76 —

kiedy B óg, dla tej m yśli sw ojej, otw iera im przez narzędzia
B aski swojej dro g i życia i w yzw ala ich z niew oli, ucisku, złe
z sw ojej strony nie om ieszka kusić ich, aby czynili nie te spraw ę
Bożą, ale spraw ę złego, to jest aby w życiu sw ojem w olnem
odrzucili chrześcijaństwo, k tó re w niew oli w iernie utrzym ali,
aby nadużyw ając w olności stali się dla m ożnych b ia c i sw oich
narzędziam i złego, aby przez to sam i oddalili się od spółki
k tó ra im z tym i b raćm i je st nazn aczo n a, i aby nakoniec ta i-
gnęli się n a m yśl Bożą na w spólnej ojczyźnie leżącą. N iech
w iec ci b racia, krzyżem C h ry stu sa w duszy noszonym , bronią
sięŁod w szelkich n ap aści z łe g o ; i niech poczytują jako narzę­
dzie złego, każdego k to b y nadużyw ając ich uczuć żalu, boleści,
rozpaczy, a razem ich dobrej w iary i niew iadom ości, podsycał
w nich, chociażby p o d form am i religii i w olności, nienaw iść,
zacięcie się, zem stę, k to b y przez to w zniecał w nich niechrze-
ściańską siłę ducha, lub zwierzęcą siłę krw i, żółci, nam iętności,
itd .; słow em , k to b y podsycał i budził w nich to, z czego w łaśnie
naznaczono im złożyć ofiarę dla B oga, dla ojczyzny i dla zba­
w ienia w łasn eg o . Jeśliby, od czego Boże za ch o w a j! ta niechrześ-
ciań sk a siła ducha i ta zw ierzęca siła człowieka, niezham ow ana
bojaźnią i m iłością chrześciańską, puszczoną została przez tych
b raci naszych na pole n a k tó rem oni pow ołani są złożyć ow oce
chrześciaństw a sw ojego, w takim razie złe, godzące n a m yśl
B ożą k tó ra na P o lsce spoczyw a, opanow aw szy ich, oddaliłoby
ich od drogi k tó rą m iłosierdzie Boże naznaczyło im w tych
czasach k ie ru n k o w y c h ; z tego m anow ca poszłyby dla nich
ciężkie rach u n k i przed B ogiem , z któ ry ch m ó g łb y w ypłynąć,
zam iast naznaczonego im kierunku życia, w olności, pokoju,
k ieru n ek daw nej śm ierci, niew oli, cierpień, krzyżów ziem skich,
jako dopuszczona k a ra Boża za to nadużycie m iłosierdzia B o­
żego, za to oddalenie się od m yśli Bożej i od drogi naznaczonej.
— Z w róciw szy chrześciański frasunek twój bracie F eliksie, na
ten głów ny p u n k t p o w inności twojej dla niem ożnych braci na­
szych, nie rozszerzam się więcej o nich, bo m ało objaw iają się
przez nich grzechy ducha ; niew ola, n iedostatek, m ozolna praca,
ciem nota, zam knięcie dróg życia na ziemi i inne krzyże i biedy
ziem skie zatrzym ują ich na małej przestrzeni ziem skiej, i do tej
przestrzeni ograniczają się grzechy ich, k tó re zwyczajnie są
ziem skie, p o w szed n ie; a na te grzechy dostatecznem jest św iatło
epoki przeszłej.
M ów Izraelow i, tym braciom naszym którzy w P olsce są
Izraelem praw dziw szym niż w innych n aro d ach , i któ izy zw ykli
gorąco przyjm ow ać co z gorącej duszy idzie dla n ic h : że w ej­
rzał B óg okiem m iłosierdzia na te starsze dzieci sw oje, o k tó ­
rych przed w ieki pow iedział: « S yn mój p ierw orodny, Izrael »,
i że gw iazda Izraela, k tó ra już od w ieków p rzestała mu przy­
św iecać, na now o w schodzi dla niego. N iech w ięc Izrael poznaje
czas sw ój, i n iech p o d n o si się nad ziemie, k tó rą za nadto uko­
chał, do w y so k o ści du ch a izraelskiego, a łatw o pojm ie w ezw anie
k tó re B óg w ty ch dniach m iłosierdzia czyni do Izraela, łatw o
przyjm ie d ro g ę k tó rą B ó g mu naznaczył, i na tej drodze zespoli
się z b raćm i, dziś ro d ak am i sw oim i, u k tó ry ch znalazł gościn­
ność przed w ie k i; a w tej spółce, cecham i Izraela, w iarą w B oga,
m iłością B o g a i ogniem d u ch a w spierać on będzie, dla dobra
w spólnej ojczyzny, braci ro d ak ó w sw oich.
N iech ci któ rzy byli ta k w iernym i w oli Bożej podanej przez
M ojżesza, stają się rów nie w iernym i w oli Bożej podanej przez
T ego, k tó ry je st nieskończenie w yższym od Mojżesza; k tó ry przez
m iłość zbaw ienia człow ieka, zstąp ił z najw yższości niebieskiej
do najniższości ziem skiej, p o d d ał się praw om jej a zniósł cier­
pliw ie b ezpraw ia jej; k tó ry p o d a ł człow iekow i całą drogę jego
aż do skończenia św iata, p o d ał całą m yśl Bożą na człowieku
leżącą, całe przeznaczenie je g o ; k tó ry też po d ał Izraelowi, dla
dalszego p o stęp u jego, ten stopień d ro g i Bożej który jest chrze-
ściaństw em , stopień w yższy od tego na którym Izrael stan ął
przez M ojżesza i na k tó ry m do dziś dnia stoi, opierając się przez
w ieki p o stęp o w i po drodze Bożej. K to przyjąw szy pew ien
stopień d ro g i tej, chce n a nim w iecznie pozostać, ten staw i opór
w oli Bożej, m yśli Bożej na nim leżącej i odrzuca zbaw ienie s w o je ;
a po spełnieniu się czasów sw oich, przejdzie z pod praw a m iłości
pod praw o siły i k ary Bożej, aby spełniła się niezm ienna w ola
Boża, aby dopełniło się zbaw ienie jego, k tó re Bóg naznaczył
dla każdego.
P o odrzuceniu przez Izraela W o li Bożej, S łow a Bożego,
i po ukrzyżow aniu u cieleśnionego S łow a, po tej strasznej winie
k tó ra przed dziew iętnastu w iekam i zakreśliła Izraelowi kierunek
pokuty, w ytrw an ie Izraela przez w ieki p o kuty w tym że oporze
dla W o li Bożej, dla S ło w a Bożego, było w iną jego w ielką, ale
w ina ta nie doszła d o tąd do pełności s w o je j; bo chrześciaństw o
nie było do tąd p o d aw ane Izraelow i w pełności istoty i w jasności
swojej, i Izrael budzony był więcej siłą niż m iłością chrześcian,
do przyjęcia, nie m ów ię chrześciaństw a, a tylko form y chrze-
ściańskiej; o ile zaś przyjm ow ał sam ą form ę chrześciańską, tracił
on daw ną isto tę, daw ne d o b ro sw oje izraelskie, a nie zastępow ał
— 78 —

tego d o b ra do b rem daleko w yższem , chrześciańskiem . Dziś po­


naw ia B óg w ezw anie do Izraela o przyjęcie W o li swojej, S łow a
sw ojego, o przyjęcie po stęp u k tó ry Słow em sw ojem naznaczył
człow iekow i, o przyjęcie p raw a Ł aski, o przyjęcie m iłości i
ow ocu jej, ofiary chrześciańskiej, wyższej od ty ch ofiar które
Izrael sk ła d a ł B ogu przed w ieki. A w zyw ając B óg Izraela na
ten w yższy stopień drogi swojej, ośw ieca mu ten stopień św ia­
tłem obszerniejszem , k tó re podane zostało przez C h ry stu sa, a
które w ty ch czasach, jako na początku epoki chrześciańskiej
wyższej, staje się przez Ł a sk ę Bożą więcej zrozum iałem dla czło­
w ieka, i więcej zastosow anem jest do życia jego pryw atnego i
p u blicznego; w skutek czego, to co było dotąd przedm iotem
w iary, czucia, egzaltacyi sam ej, staje się dziś rzeczyw istością na
ziemi, staje się rzeczą k tó rą człowiek może zm ysłam i naw et
poznaw ać, a poznaw szy, więcej uw ielbiać i łatw iej spełniać. P o
takim w iec zlewie m iłosierdzia Bożego, jeśliby Izrael, m ając
sobie ułatw ione poznanie W o li Bożej, Słow a B ożego, nie chciał
poznać lub poznaw szy odrzucił je, w ina Izraela przed Bogiem
sta ła b y się zupełną, złożony byłby pełny ow oc oporu jego dla
w oli Bożej, i najg o rętsza naw et m odlitw a Izraela nie zgładzi­
ła b y tej w iny jego, bo nie zastąpiłaby głównej pow inności jego,
k tó rą je st: postępow ać po drodze k tó rą B óg Słow em sw ojem
naznaczył człow iekow i a naprzód Izraelowi, pierw orodnem u sy­
now i sw ojem u. T ak i rach u n ek Izraela przed B ogiem zakreśliłby
m u ciężki k ieru n ek na odległe w ieki, a pokolenie teraźniejsze,
odrzuciw szy m iłosierdzie Boże, p o staw iło b y now e utrudnienie
dla przyszłych p okoleń Izraela, i w trapieniu d u cha patrzećby
m usiało z tam teg o św iata na cierpienia braci sw oich. — N iech
w iec Izrael przestaje sądzić o chrześciaństw ie z chrześcian w k tó ­
ry ch nie w idział ch rześciaństw a a tylko form y jego, i od k tó ry ch
w w iekach dośw iadczał niechrześciaństw a i c h ; niech Izrael p o ­
czytuje za najpierw szą dziś pow inność sw oją poznanie chrze­
ściaństw a, k tó re przedstaw ia się jem u w pełniejszej praw dzie i
w pełniejszym niebieskim blasku sw oim ; a poznaw szy je, niech
nie słu ch a co przodkow ie jego, uczeni a nieośw ieceni św iatłem
niebieskiem i niew idzący gw iazdy Izra ela , pow iedzieli o C hry­
stu sie i o c h rz e śc iań stw ie; niech nie słucha ludzi, a słucha i
spełnia bez zw łoki to, do czego w oła dziś Izraela P a n i B óg
jego, k tó ry go w yw iódł z ziemi egipskiej, z dom u niew oli, i
k tó ry dziś w tem że m iłosierdziu sw ojem , chce go w yw ieść z nie­
w oli i z ciem ności, w k tórych duch jego w ieziony jest przez
w ieki.
R ozszerzyłem się bracie F elik sie, w m ateryi tej, bo głęboko
i boleśnie tkw i ona w duszy m ojej. P o w o łał m ię B óg do słu­
żenia tym b racio m w wielkiej potrzebie ich, w czasie kierun­
kow ym dla nich, a ci b racia tak m ało otw ierali mi dotąd pole
służenia im , i ta k m ało im usłużyłem przez lat przeszło dw a­
dzieścia o d k ąd służę bliźnim z obow iązku p ow ołania m ojego.
W iesz , bo i sam b olałeś nad tern, jak wielu z Izraela, po przy­
jęciu w o gniu d u ch a w ezw ania B ożego, odrzucili je, odrzucili
też pow in n o ść k tó rą byli poczuli, aby to w ezwanie przed­
staw iać b racio m sw oim , a puścili się n a drogi daw ne ziem skie,
przeciągając daw ny grzech Izraela, m iłość ziemi, m am ony. A
są i tacy pom iędzy nim i, którzy do Jerozolim y pielgrzym ow ali
i tam ogłaszali Izraelow i S p raw ę i w ezw anie Boże, a potem
zaparli się ty ch uczuć k tó re B óg przez Ł ask ę swoją obudził
w nich, dla zbaw ienia Izraela. — Te u słu g ę polecam m iłości
tw ojej b racie F elik sie, bo w iem jakie uczucie nosisz w duszy
tw ojej dla ty ch braci, którzy lubo oporni w oli Bożej, nie za­
gasili jed n ak w sob ie ognia w iary i m iłości B oga, nie zaparli
się zarodu sw ojego, tej w yso k o ści, teg o starszeństw a ducha
izra e lsk ie g o : « To m ów i P an , Syn mój p ierw orodny, Izrael ».
— N iech B óg w m iłosierdziu sw ojem nie w odzi na pokuszenie
a w ybaw ia od złego ty ch b raci naszych, i niech ułatw ia im
spełnien ie ich p ow inności, k tó ry c h treścią j e s t : poznać w olę
B ożą i rozpocząć spełnianie je j, przyjąć naznaczony kierunek
i iść przez w ieki w k ieru n k u tym , za gw iazdą k tó rą Bóg w m i­
łosierdziu sw ojem n a now o dziś podaje Iz ra e lo w i! — T ego p ra ­
gnijm y, o to p ro śm y B o g a i dla teg o ofiarujm y się ile tylko
ofiara nasza p o trzeb n ą być m o ż e ; bo obojętność nasza w tym
względzie, b ęd ąc grzechem przeciw ko m iłości bliźniego, rzuci­
łaby ciężką skazę na c h a ra k te r nasz chrześciański i polski, za­
trzym ałaby na długo, i to z w iny naszej, b raterstw o naznaczone
nam z tym i ro d ak am i naszym i, Ł atw o poczuć jak w ielkiej w agi
jest rzeczą dla P o lsk i w przyszłości jej, zjednoczenie się w edle
m yśli Bożej, ty ch d w ó ch części P o lsk i, tak zbliżonych do siebie
zarodem i idącą ztąd sy m p aty ą ducha, k tó ra szczególniej w ludzie
polskim o bjaw ia się, m imo ta k różnych d ró g i położenia na
ziem i; łatw o też poczuć jak w ielką odpow iedzialność przyjm ie
na siebie w w ieczności ten , k to pierw szy p ostaw i przeszkodę
do tego zjednoczenia się. N iech w ięc m iłość nasza dla tych
braci, n iegdyś gości, dziś ro d ak ó w naszych — naznaczonych, dla
w spólności du ch a i p o w o ła n ia , stać się jednorodną częścią
P o lsk i — objaw ia się takiem p ragnieniem i tak ą ofiarą naszą,
i niech tem w y p łaca się przez nas do skarbu m iłości B oga i
bliźniego d łu g k tó ry śm y zaciągnęli w przeszłości jako chrze-
ścianie w zględem ty ch bliźnich, i jako gospodarze w zględem
ty c h gości naszych, k tó ry ch Bóg, naznaczając im głów ne siedlisko
n a ziemi naszej, pow ierzył m iłości i staraniu naszem u.
M ów niewiastom polskim w szelkiego stanu i w y zn a n ia, że
co słudzy S praw y Bożej m ów im y do braci naszych rodaków ,
m ów im y to zarów no i do sió str r o d a c z e k ; przedstaw iaj im
w św ietle epoki tej całą praw dę położenia niew iasty na świecie,
przedstaw iaj te krzyw dy duchow i jej czynione, k tó re ona prze­
czuwa a k tó ry ch do tąd nie widzi i nie czuje i o k tóre w imię
Boże nie dopom ina s i ę : to np. oddalanie niew iasty przez
mężczyznę od spółki ducha, od b ra te rstw a , to odm aw ianie jej
czystej, bezinteresow nej przyjaźni i życzliwości , to usuw anie
w sto su n k ach z nią naturalności, p ro sto ty i praw dziw ości, które
zw yczajnem i są w sto su n k ach m ężczyzny z m ężczyzną. P rzed­
staw iaj jak w ielką jest krzyw dą dla niew iasty cenienie w niej
sam ej tylko w arto ści zew nętrznej , ziem skiej, w sk u tek czego
niew iasta staje się tylko narzędziem czasow ej dogodności, oży­
w ienia, zabaw y; jak w ielką jest krzyw dą tak m ały w zgląd daw any
na to co jest praw dziw ą jej w artością, na jej zaród, czucie, czystość
w ew nętrzną, n a trudy, ofiary i inne ciche przym ioty chrześciań-
skie. P rzy najw iększej w artości w ew nętrznej, czemże je st nie­
w iasta na św iecie, a zw łaszcza na św iecie ucyw ilizow anym , jeśli
nie m a w arto ści zew nętrznej, a zwłaszcza jeśli nie m a ducha
kokieteryi, tej siły pociągającej, kuszącej mężczyznę, a po k ry ­
w anej subtelnie form am i cywilizacyi i św iętości naw et? S koro
tylko n iew iasta nie w yw iera takiego pociągu na mężczyznę, to
chociażby pole w ew nętrznej z nią spółki, przyjaźni, szczerości,
w ylew u, stało o tw arte dla niego, jakże m ało w chodzi on na to
pole, jak m ało zajm uje go niew iasta chrześciańska, jak obojętny,
m artw y jest zwyczajnie sto su n ek jego z tak ą n iew iastą! P rzy ­
pom nisz sobie bracie co niejednokrotnie m ów iliśm y z so b ą o
niek tó ry ch znajom ych nam niew iastach, jak one , dopóki były
na zboczeniu, odbierały hołdy i zabiegi w ielu, a skoro stały się
chrześciankam i w życiu, w postęp k ach sw oich , utraciły w raz
z grzechem sw oim to w szystko co za grzech swój o trz y m y w a ły ;
ale n ato m iast znalazły one w K rólestw ie C h ry stu sa, do k tórego
w eszły, to co tam naznaczono jest dla n iew iasty; opuszczone
od w ielu, znalazły z niew ielom a spółkę b ratn ią, a w niej m iłość,
sz c z e ro ść , przyjaźń chrześciań sk a; znalazły też spółkę chrze-
ściańską b ra tn ią i m ałżeńską, a w niej p odporę i pom oc do życia
— 81 -

w przyjętem po naw róceniu się ich drżeniu chrześciańskiem , i


spraw dziły się dla nich słow a ś w ię te : « Rzuć w szystko a znaj­
dziesz w szystko ».
Przez to ta k pow szechne cenienie w niew ieście samej w artości
zew nętrznej, kuszona je stn ie w ia sta do tego w ielkiego grzechu, aby
starała się o tę tylko w^artość fałszyw ą, a zaniedbyw ała w sobie
w artość praw dziw ą, k tó ra nie jest cenioną na św iecie; kuszona
jest do zaparcia się C h ry stu sa, do odrzucenia istoty chrześciań-
skiej, a n astęp n ie do oddalenia się od pow ołania sw ojego, od
m yśli Bożej leżącej n a niej. Dla tejto przeciw ności, niejedna nie­
w iasta chrześcianka opuściła pole życia , czynu , obow iązków
naznaczonych jej na św iecie, i oddaliw szy się przez to od natu­
ralnego i w łaściw ego jej życia , przyjęła m anow iec fałszywej
pobożności, sta ła się dew otką , z obrazą B o g a , ze szkodą dla
ojczyzny. — N a podnoszenie w niew ieście w artości zew nę­
trznej, ileżto idzie w y s ile ń , ile d ó b r ziem skich m arnuje się!
Sztuki piękne, rękodzieła, rzem iosła i handel po większej części
tym celem są zajęte. N iem a pola na k tó rem b y człowiek tak
bardzo o ddalił się od m yśli Bożej, a 1'azem tak zagłuszył sum ienie
sw oje, jak na polu sto su n k ó w mężczyzny z niew iastą. To poła­
m anie p raw a C h ry stu sa, to oddalenie się od drogi chrześciań-
skiej, stało się życiem i zabaw ą tow arzystw , i poczytuje się jako
naturalny sk u tek podniesionej cywilizacyi, dobrego w ychow ania,
dobrego tonu, itd. G rzecham i spełnianem i na tern polu, złe otw iera
sobie kan ał do wielu dusz chrześciańskich i polskich, których nie
może w p ro st skusić do złego, uczynić złemi, użyć za narzędzie
dla siebie, a k tó re na tem polu zam ąca, odurza, osłabia, a przez
to oddala od pola p o w inności dla B o g a i dla ojczyzny. Dodać
należy, że zboczenie to m a głów ne siedlisko u tych m ożnych,
którzy b ędąc hojniej uposażeni od B oga, aby tem łatwiej speł­
niali pow inności pow ołania sw ojego , używ ają tego uposażenia
na sam e przyjem ności życia. A n a niedolę św iata , Bóg karze
grzechy urzędów w m ałej części w tem życiu, a cała kara dopełnia
się dla nich zw yczajnie po śm ierci, ztąd nie zatrw aża ona i nie
przebudza grzesznika, z upojenia, z letargu jego. — Takto odrzu­
cane jest praw o C h ry stu sa z tego pola tak w ażnego, bo w pły­
w ającego na dusze bliżej i prościej niż inne pola życia czło­
wieka. Z gubnem i są zboczenia n a tem polu, bo to w yłączne
zajm ow anie się stw orzeniem , to oddaw anie mu duszy, napi­
nanie się do niego duszą, ztąd bałw ochw alenie go, odurza, mąci
i krzywi duszę, pozbaw ia ją czystości przed Bogiem — tego
skarbu, któ reg o u tra ty nie nagradza bynajm niej strzeżona przez

6
n iek tó ry ch czystość ciała — pozbawia w olności, panow ania nad •
s o b ą ; ale najzgubniejszem i są te zboczenia dla narodu na k tórym
leży tak w ysokie przeznaczenie chrześciańskie,, i k tó iy tylko
życiem sw em w praw dzie i w w olności na polu pryw atnem , za­
służyć sobie może, aby z m iłosierdzia Bożego otw orzyło się dla
niego życie w praw dzie i w w olności n a polu publicznem .
T ak ie fałsze w sto su n k ach mężczyzny z niew iastą utrzy­
m yw ały się łatw iej n a św iecie, dopóki praw o i siła ziem ska
p rzem agały nad praw em i siłą chrześciańską; ale w tej epoce
wyższej , gdy siła ziem ska traci wyłączną przew agę s w o ją ,
i gdy B óg w zyw a człow ieka do p raktyki chrześciaństw a, ten
stan rzeczy niechrześciański zm ienionym być pow inien, bo
w przeciw nym razie, z tego źródła na k tóre człowiek dotąd
u w agi naw et nie z w ra c a ł, w ypłyną dla niego ciężkie w pizy-
szłości n astęp stw a. — W tych dniach poczynających epokę
chrześciańską, pow ołany jest mężczyzna, aby dał niew ieście
spółkę ducha, b raterstw o w C hrystusie, aby też dał to co jest
skutkiem b ra te rs tw a : przyjaźń, życzliwość chrześciańską; aby
w p ostępow aniu z niew iastą sta ł się w ylew nym , szczerym , natu­
ralnym , prostym , praw dziw ym , aby n o sił interes dla piaw dziw ego
d o b ra jej, aby tem i uczuciam i chrześciańskiem i należnem i dla
każdego bliźniego, zastąpił przeszłą bałw ochw alczą cześć czło­
w ieka, ziemi, c i a ła , w dzięków n ie w ia s ty , zastąpił te hołdy,
p o ch leb stw a, zabiegi, dążące do ujarzm ienia ducha jej, do w yłą­
cznego posiad an ia tego co T w órcy sam em u należy się. — T ym
sposo b em przyw rócone będą p raw da i porządek chiześciański,
naznaczone w sto sunkach mężczyzny z niew iastą, i upadnie to
ta k pow szechne n a św iecie jarzm ienie ducha niew iasty, to nie­
praw e górow anie duchem nad niew iastą, lubo pod formą czci,
h o łd ó w i niew olnictw a n aw et. —W jakiejbądź płci, tej ziem skiej
odzieży, i w jakiem bądź położeniu ziem skiem duch żyje na św ie­
cie, nie zm ienia to bynajm niej przeznaczenia i pow inności jego ;
nosi on zarów no m yśl Bożą, zarów no pow ołany jest do sp eł­
n ienia p raw a C h ry stusow ego, ztąd do życia chrześciańskiego na
polu naznaczonem , i zarów no poddany jest rachunkow i pi zed
B ogiem ze spełnienia lub niespełnienia pow inności naznaczonej mu
w zględem B oga, bliźniego i ojczyzny. S p raw a zbaw ienia św iata
spełnioną zo stała w najśw iętszej, niebieskiej spółce C h ry stu sa
z M atką Je g o ; taż sam a Spraw a, k tó rą w edle wzoru danego pow o­
łany jest człow iek czynić dla zbaw ienia sw ojego, nie może czynić
się w rozdziale człow ieka z b liźn im , a tern bardziej z bliźnim
naznaczonym do pełniejszego zespolenia się chrześciańskiego
— 83 —

w sakram encie m ałżeń stw a; sp raw a w olności nie może czynić


się w niew oli, w jarzm ieniu w zajem nem człow ieka przez człowieka.
— P ow ołan y m jest dziś m ężczyzna aby sta ł się chrześcianinem
n a tern polu, na k tó rem tak bardzo oddalił się od chrześciań-
stw a, aby przyjętą siłą chrześciańską zw yciężył tę siłę ziem ską,
k tó ra rządząc na tem polu, o dw racała go od pow inności chrze-
ściariskich i staw iła w postęp o w an iu z n iew iastą, nie już w kró­
lestw ie ziem skiem , ale ta k często w k ró lestw ie niższem od ziem­
skiego. P o d w pływ em tejto siły ziem skiej, ludzie w olni, szczerzy,
praw dziw i na w szelkiem polu życia, na tem jednem polu sto su n ­
ków z niew iastą tracili ch a ra k te r sw ój, i niew ola, przym us, nie-
n aturalno ść, zam knięcie się z p raw d ą czutą, ze zdaniem , z czuciem
sw ojem , a szafow anie sam em i tylko fałszami w form ie grze­
czności, kom plem entów , staw ało się posad ą fałszyw ego z nie­
w iastą sto su n k u niejednego m ęża praw ego na w szystkich innych
p olach życia sw ojego ; a taki fałszyw y sto su n ek poczytyw any
jest na św iecie za jedyny c e l, za jedyną zabaw ę i ożywienie
w tow arzy stw ie mężczyzn z niew iastam i!
M ów niew iastom , że w tej epoce w olności i życia ducha ,
m yśl B oża leżąca na niew ieście rozjaśnia się i rozwija, aby
ow oc swój nio sła dla zbaw ienia j e j ; że otw iera się dziś dla niej
pole obszerniejszego życia, rychlejszego postęp u , większej ofiary,
większej zasługi a zarazem w iększej odpow iedzialności przed
Bogiem i przed ojczyzną; że pow ołaną jest ona aby obudziła
w sobie m iłość w olności i p o d d ała się B ogu sam em u, Jego w oli
i p raw d zie; aby obudziw szy w sobie energią chrześciańską ,
w yzw oliła się od fałszów w iekam i u p raw nionych, dążących do
ujarzm ienia du ch a jej, w yzw oliła się z niew oli czcicieli, pochleb­
ców, hołdow ników , w yzw oliła się od w yobrażenia że nie jest
zdolną do życia chrześciańskiego w olnego, sam oistnego, do
m ienia w łasn eg o zdania, p rzekonania i do rządzenia się niem ; aby
w yzwoliw szy się na w olność sługi Bożej, poddanej B ogu, p ra­
wdzie, strzegła o d tąd w iernie i b ro n iła w olności sw ojej, praw
ducha sw o jeg o ; aby w w olności tej pełniła, na obszerniejszem
polu życia, obszerniejsze p ow inności sw oje ch rześciań sk ie; aby
stała się członkiem społeczności, zajęła w niej stanow isko nazna­
czone i spełniała m yśl Bożą na niej leżącą, spełniała w cichości
i pokorze, w edle w zoru podanego przez najśw iętszą niew iastę,
M atkę B oską, k tó ra w tym to n ie chrześciańskim spełniła m yśl
Bożą dla zbaw ienia św iata.
Ale w zyw ając rodaczki nasze do w olności chrześciańskiej,
przedstaw iaj im także, jak w ielkim jest dla nich grzechem nadu-
życie w o ln o ści, że to jest grzech przeciw ko B ogu, przeciw ko
ojczyźnie i przeciw ko tej najśw iętszej N iew ieście, k tó ra dala
wzór niew iasto m na w szystkie w ie k i, dla podniesienia ich do
w y so k o ści m yśli Bożej n a nich leżącej. Nadużycie w olności
przez niew iastę — to odrzucenie cech i ch arakteru naznaczo­
n ego jej, to przejście z pola niew ieściego na pole męzkie z poła­
m aniem p raw nietylko chrześciańskich ale i ziem skich — jestto
sw aw ola ducha i człow ieka, k tó ra staje się w iększą w iną dla
niew iasty niż dla m ężczyzny, w iększą skazą ch arak teru niewie­
ściego niż m ęzkiego, a ztąd więcej razi, oburza i w iększe obrzy­
dzenie w zbudza w duszy każdego praw dziw ego chrześcianina i
P o lak a. — K iedy niespełnienie praw a C h ry stusow ego karane
jest w spraw iedliw ości Bożej jako ciężki grzech człow ieka, o
ileż więcej k aran e być m usi obalenie, zniew aga i naigraw anie
się z tego p raw a, to przetw arzanie, to czynienie parodyi z tego
co najśw iętszem być powinno dla człow ieka, jakoto z życia,
z w olności, z energii, z ty ch głów nych cech zarodu polskiego,
k tó re w takiem przetw orzeniu, w takiej parodyi, stają się sw a­
w olą, zuchw alstw em , rozw iązłością. — Z boleścią i zdum ieniem
słyszę o tych niew iastach-m ężczyznach, przedstaw iających na
ziemi polskiej przeciw ną ostateczność m yśli B o żej, pow ołania
n iew iasty , i tak bardzo oddalonych od tych czcigodnych nie­
w iast, daw nych m atron polskich, k tó re stały się wzorem chrze-
ściań sk im dla n astępnych pokoleń polskich, i któ ry ch cichem i
o fiaram i, w ognisk u dom ow em spełnianem i, żywiła się przez
w ieki na ziem i naszej isk ra chrześciańska i polska, ta pobożność,
w edle w yrażenia naszego, « z m lekiem m atki w y ssana ».
M ów n iew iastom o pow inności ic h , aby w tych cząsach
kieru n k o w y ch dla człow ieka i w teraźniejszej potrzebie P o lsk i,
b ra ły czynny udział w czyniącej się dziś Spraw ie Bożej, z k tó rą
przyszłość P o lsk i tak ściśle jest zw iązaną, aby w ofieize i
w w olności rozróżniały praw dę od fałszyw ych zdań i od po-
tw arzy rzucanych na Spraw ę B o ż ą , aby poznały rzecz tę tak
w ażną dla nich i dla ojczyzny i utw orzyły w sobie w łasne a
g runtow ne o niej przekonanie; aby w każdej okoliczności łączyły
się z p raw d ą i broniły je j, a rozdzielały się z fałszem , i bez
w zględu na osoby przez k tó re fałsz przechodzi, walczyły z nim
w im ię C h ry s tu s a , jako w olne chrześcianki i P o lk i; bo kto
sam za siebie zda rachunek przed Bogiem i przed ojczyzną, ten
sam z siebie, w w olności ducha sw ojego, czynić pow inien na
polu z k tó reg o ten rach u n ek pójdzie dla niego. A słabość
płci nie postaw i żadnej przeszkody w tern dążeniu ch rześciań-
skiem n ie w ia s ty , bo tu idzie tylko o czyn k tó ry niew iasta
w duszy swojej spełnić pow inna siłą k tó rą daje obudzona praw ­
dziwa pobożność, m iłość, ofiara, czucie c h rześciań sk ie; a kiedy
ten czyn spełni się w duszy niew iasty, łatw o jej potem będzie,
przy pom ocy Ł a sk i B o ż e j, przeprow adzić go na ziem ię przez
najsłabsze n aw et ciało , bo p o tęg a nieba m ało potrzebuje
pom ocy ziem sk iej, aby objaw iła się na ziemi. — H istorya
św iadczy co czyniły niew iasty przym ując do duszy Ł askę Bożą
i objaw iając n a ziem i tę p o tęg ę niebieską.
T ak n ie w ia sta , czynam i spełnianem i w duszy swojej siłą
praw dziw ej pobożności, stanie n a stan o w isk u naznaczonem sobie,
i żyć będzie szczęśliw a w w olności i w praw dzie; pierzchną od
niej cierpienia k tó re ta k często traw ią d ucha jej zam arłego
w niew oli w idzialnej i niew idzialnej, k tó re traw ią też i ciało jej
zam arłe, bo nieożyw iane duchem żyjącym i w olnym ; duch zaś
jej w olny i żyjący w pokorze chrześciańskiej, w ydaw ać będzie
ow oce w ysokości swojej , ow oce tak długo zatrzym yw ane
w czasach niew oli i śm ierci jej; a ow ocam i tem i św iecić będzie
niew iasta, w edle pow ołania sw ojego, jako gw iazda jasna, ojczy­
źnie i bliźniem u dla k tó reg o B óg tę jej pom oc chrześciańską
naznaczy. — I stanie w ów czas niew iasta służebnicą P a ń sk ą ,
członkiem społeczności, córką ojczyzny, i w edle w yrażenia na­
szego, « złotą k o ro n ą » dla m ęża; zespolona z nim w ew nętrznie,
otrzym yw ać będzie od n ie g o , jako od silniejszego na ziem i,
podporę i opiekę zew nętrzną w takiem dążeniu, w takiem życiu
sw ojem — i po tej drodze zbliży się do w zoru przez M atkę
B oską niew ieście danego. Za tę ofiarę nagrodzi ją B ó g , bo u
B oga żaden d o b ry uczynek nie zostaje bez nagrody, a ojczyzna
ch rz e śc ia ń sk a , z udziałem niew iasty zm artw ychw stała i żyjąca
przez w ieki, przez w ieki płacić będzie jej ofiarę w dzięcznością
i spółką sw oją, co u łatw i niew ieście pielgrzym kę w wiecznym
żywocie ducha jej.
O to jest o czem m ów ić pow inieneś k o chany bracie, niew ia­
stom rodaczkom naszym . L ubo w śró d trudności idących z ciała,
z nerw ów nieożyw ionych duchem w olnym i żyjącym, mało dotąd
niew iasta rozróżniała ofiarę ducha, czucie chrześciańskie daw ane
je j, od ruchów c ia ła , n e rw ó w , bez żadnej ofiary daw an y ch ,
pewny w szakże być m ożesz, że jeżeli tylko w ytrw ale czynić
będziesz w tonie chrześciańskim , p rag n ąc jedynie praw dziw ego
dobra i ofiarując się dla tego dobra, doczekasz się że rozróżni
niew iasta p o stępow anie z nią tw oje chrześciańskie, od p o stę­
pow ania pogańskiego in n y c h , że rozróżni i przełoży złoto nad
szych błyszczący. W iele ucierpiała niew iasta biorąc z w iedzą
i bez wiedzy szych za złoto, biorąc cześć, hołdy składane sobie,
to oszukaństw o krzyw dzące ducha jej, za miłość, czucie, szcze­
rość, b io rąc jarzm o po k ry te form ą w olności, za w olność sam ą.
P ew ność i skuteczność, z jaką ten szych uchodził za złoto, była
dotąd źródłem wielkiej niedoli dla niew iasty, bo ten szych ki z^-
w ił duszę jej, zacierał w niej dary D ucha Św iętego, m iłość Boga,
p raw d y / zacierał w niej o rgan rozróżniania praw dy od fałszu,
za co ją B óg k a ra ł a często i sam iż czciciele, kusiciele pogardzali
nią potem . — Ł atw o z tego poczuć, jak w ielką jest potrzebą
dla n iew iast aby przyjęły drogę chrześciańską, drogę praw dy,
w olności i ży cia, drogę jed y n ą , na której m ogą one speł­
niać pow ołanie dane im od B oga, a przez to zasługiw ać na
szczęście doczesne i zbaw ienie w ieczne. — W idzim y już między
sługam i Spraw y niew iasty w pow yższych w arunkach stojące
przed ojczyzną i przed b liź n im i; a ileżto takich niew iast liczy
ojczyzna nasza! B ógto stw orzył w w iekach te skarby ducha
ch rześciańskiego i polskiego, i dziś trzeba tylko dotknięcia
Ł ask i Bożej i pom ocy św iatła epoki w y ż sz ej, aby te skarby
zaczęły żyć i w ydaw ać ow oce sw oje dla chw ały Bożej i dla
tryum fu C h ry stu sa P an a na ziem i, dla podniesienia ojczyzny
naszej chrześciańskiej a następnie dla zbaw ienia sam ejże nie­
w iasty.

W tym to duchu, jako pow ołany sługa P o lsk i, służ kochany


b racie w szystkim wyżej w ym ienionym częściom P o lsk i, a służąc,
miej w pam ięci tę praw dę, że B óg ciągnie co chw ila lach u n k i
ze w szystkich członków narodu i w edle rachunków tych zakreśla
k ieru n k i dla narodu; — ztąd że niespełnianie przez którąkolw iek
część P olski pow inności do k tó rych B óg w zyw a, że np. złe jakieś,
jakiś p u n k t nieczysty um iłow any i zachow any w duszy przez
jednego, może, w teraźniejszem położeniu P o lsk i, przyłożyć się
w pew nej części do niedoli P olski. W y b iła już godzina Boża
pełniejszego oczyszczenia się naszego, trzeba nam , w edle słów
C h ry stu sa, « to p ó r do korzenia przyłożyć ». C h ry stu s P an po­
ró w n ał K rólestw o niebieskie do ziarna gorczycznego, które
będąc z najm niejszych ziaren, ro zrasta się w takie drzew o, że
p tacy niebiescy m ieszkają na gałęziach jego; jeśli ziarno do b ie,
przyjęte do duszy, tak w iele dobrego uczynić m o ż e , to tyleż
złego m oże uczynić ziarno złe, a takiem ziarnem jest w szelki
grzech um iłow any, w szelki punkt nieczysty, któ ry człow iek za­
ch o w ał i o któ ry m w ydał sąd, pow iedziaw szy sobie w gruncie
duszy: wszystko uczynię, a w tem i w tem dogodzę sobie.
Stosując te prawdy do obecnego położenia naszego, rozbijajmy
naprzód te trzy główne punkta nieczyste zachowane w duszach
naszych, które objawiają się u nas w stosunkach narodu z rzą­
dem, mężczyzny z niewiastą i Możności z ludem; wprowadzajmy
bez zwłoki chrześciaństwo na te trzy pola pogańskie d o tą d , a
tym sposobem wypleni się złe ziarno przyjęte w przeszłości do
duszy polskiej, i wyrzucone będzie z niej złe um iłowane, tym
sposobem zdobyte będą te trzy główne twierdze które dotąd
zapierają nam drogę prowadzącą do ojczyzny chrześciańskiej.
Niejeden z rodaków naszych, kochający ojczyznę i poświęcający
się dla niej, umiłował to złe, zachował w duszy te trzy punkta
nieczyste: że będzie przypisywać niewolę rządowi samemu, nie­
nawidzić rząd jarzmiący i żyć tą nienawiścią; że będzie panem
sam owładnym w domu swoim, i takimże panem z ludem po­
wierzonym jego opiece chrześciańskiej; — przyjmie on prawdę
w każdej m ateryi, lecz nie przyjmie jej w tych trzech materyach,
bo on na tych trzech punktach które dobrowolnie zachował
sobie, jest za karę zaklęty, jest pod mocą złego, i to panowanie
nad nim złego objawia się miotaniem się w nim złego, skoro
ono dotknięte jest prawdą chrześciańską. Doświadczyłem tego
z niektórymi rodakam i moimi, doświadczyłem też z kilkoma wła­
ścicielami plantacyi am erykańskich, których zdarzyło mi się
spotkać w podróży, a którzy zespalając się ze mną w wielu
innych rzeczach, otworzyli mi pole do mówienia im o wyzwo­
leniu murzynów; ale za szczerość moją na tym punkcie ukarali
mnie całą mocą żółci i oburzenia swego, i nakoniec rozeiwaniem
spółki uprzednio zawiązanej.

Kończąc, winszuję tobie bracie, dawnym zwyczajem, nadcho­


dzących świąt Zm artwychwstania Pańskiego, a zwyczajem no­
wym, życzę tobie i Polsce całej, aby Słowo Boże, um arłe dotąd
na świecie, zm artw ychwstało i żyć poczęło jak najprędzej na
ziemi naszej, w sercach naszych, w myślach, mowach i uczyn­
kach naszych, pryw atnych i publicznych; abyśmy przy obcho­
dzie zm artwychwstania P ańskiego, obchodzili odtąd zarazem i
nasze zm artwychwstanie w d u ch u , obchodzili przejście nasze
z manowca na drogę podaną nam przez Chrystusa Pana, obcho­
dzili pełne poddanie się nasze B ogu, najświętszej prawdzie i
sprawiedliwości Jeg o , a tem zasłużyli sobie obchodzie zaiazem
epokę zm artwychwstania, odrodzenia się i życia Polski. Daj to
o Boże miłosierny, w Trójcy Świętej jedyny! niech to życzenie,
zgodne z najw yższem w ezw aniem Tw ojem do nas, jak najprę­
dzej dla nas w ypełnia się !
P ozdrow ienie i uściśnienie m oje serdeczne, p o lsk ie , prze­
syłam ci k o chany F e lik sie, bracie i rodaku mój!
b rat i sługa twój w C hrystusie
A. T.

4 Kw ietnia 1861 roku, Zurych.

‘D O P E Ł N I E N I E

W jednym z o statnich listów m oich do ciebie kochany


F eliksie, w spom niałem im ię K ościuszki, to im ię tak św ięte dla
duszy, tak drogie dla serca polskiego. — Ale gdy służąc P olsce
w tym czasie, w którym naznaczono jest aby ona zm artw ych­
w stała i żyć poczęła, nieraz w ypadnie ci m ów ić z rodakam i o
ty m mężu, któ ry w dniach skonu P o lsk i, złożył pełną ofiarę
dla życia j e j ; gdy nadto rozpam iętyw anie zasług k tó re K ościu­
szko zask arb ił sobie przed Bogiem i przed ojczyzną, rozpam ię­
tyw anie ty ch cnót chrześciańskich k tó re żyły przez niego na
polu publicznem , budząc w sercu P o lak a cześć i m iłość dla
nich, przybliża go do naznaczonej m u ofiary dla B oga i dla
ojczyzny, ztąd jest m odlitw ą jego praw dziw ą i ow ocną, — z tych
w ięc pobudek, w p ragnieniu mojem aby ci ułatw ić, na tak waż­
nym punkcie, usługę dla rodaków , posyłam ci to co napisałem
m ieszkając przed dziew iętnastu laty w Solurze, a do czego do­
dałem teraźniejsze poczucia moje, tyczące się obecnego położenia
ojczyzny naszej.

K ościuszko n a polu czynów sw oich złożył ofiarę dla B oga


i dla ojczyzny, tą ofiarą objaw ił chrześciaństw o noszone w duszy
sw ojej. — Miłość B oga i ojczyzny, m iłość praw dy, spraw iedli­
w ości i w olności, czucie, pokora, p ro sto ta, czystość daleka od
wszelkiej o so b isto ści i od nienaw iści nieprzyjaciół, w szystkie te
cechy połączone w jedno uczucie chrześciańskie, żyjąc przez
niego na polu publicznem , w ydały w ow ocu tę jego ofiarę dla
B oga i dla ojczyzny. — O fiarą tą utrzym ał i podniósł K ościu-
szko narodow ość polsk ą, utrzym ał i dalej w yciągnął nić chrze-
ściańską łączącą P o lsk ę z niebem , nić któ rą P o lsk a upuściła
w ostatnich w iek ach s w o ic h ; ofiarą tą połączył życie chrze-
ściańskie ducha z życiem chrześciańskiem człow ieka, połączył to
co szło oso b n o przez w ieki, w ielkiego ducha polskiego z w ielką
ziemią, p o lsk ą ; przez to spełnił K ościuszko m yśl Bożą leżącą na
P olsce, i te m yśl, tę część Słow a Bożego naznaczoną dla P olski,
żyjącą uczynił przez życie, przez czyny sw o je; tym sposobem
ukazał P o lsce jej drogę, jej praw dę, jej ch arak ter chrześciański,
i sta ł się w zorem dla n ie j; przy schyłku daw nej P olski, u sam ych
już w ró t p o k u ty , okazał P olak o w i czem on być pow inien, aby
p o k u ta jego rychło zam ienioną była na chód zbawczy pod
Ł ask ą Bożą. — D otąd nikt z P o laków nie pod n ió sł tak w ysoko
chorągw i C h ry stu sa . C horągiew podniesiona przez Kościuszkę
w o b ron ie ojczyzny, jej praw d y i w olności, była na szczycie
epoki chrześciańskiej przeszłej, tak jak chorągiew podniesiona
przez C h ry stu sa P a n a była n a szczycie w szystkich epok, ogarniała
cały p ery o d S łow a Bożego, od początku aż do końca, do sp eł­
nienia się na św iecie S ło w a B ożego. Rzec m ożna że tu P iast
nasz p o d n ió sł w n ajprostszym kierunku czystą ziemię sw oją do
w y sokości chrześciańskiej, niebieskiej, na której nikt do ow ego
czasu nie stan ął w życiu publicznem . W szy stk ie znakom itości
narodow e, naprzód ziem skie, a potem chrześciańskie, które
w w iekach przeszłych objaw iły się w P olsce, były między tem i
dw om a o statecznem i p u n k ta m i; dziś dopiero, na początku epoki
wyższej, o tw iera się dla P o lsk i dalszy p ostęp jej chrześciański,
z tej założonej już w P olsce p o sa d y k tó rą stanow i w ysokość
ziem ska P ia sta , p o d n iesio n a do w ysokości chrześciańskiej Ko­
ściuszki. — W ielkiej czci je st g o dna linia p ostępu tym i dwóm a
punktam i objęta, a dotąd sam ej tylko P o lsce w takim stopniu
w łaściw a. U derzające cechy tej linii s ą : n atu ra i w łaściw a
naturze p ro sto ta , p ro ste , czyste serce, pro ste, czyste czucie,
czułość, rzew ność, p ro ste, n atu raln e a sw obodne życie, a to
w szystko połączone z m iłością tego co dobre jest. Te cechy
plem ienia słow iańskiego, w yraźniej w P o lsc e w ybijające się, a
przez chrześciaństw o p o dniesione i utrw alo n e, są niezaw odnym
żaglem i sternikiem w śród przeciw ności i niebezpieczeństw że­
glugi chrześciańskiej, i tym to cechom przypisać należy że chrze­
ściaństw o nie zatarło się dotąd w P olsce, że lubo nieżyjące,
niepraktykujące się, utrzym uje się ono jednak w św iętości
swojej na dnie dusz p olskich. Ł atw o ztąd w nieść że szczęśliwa
przyszłość P o lsk i zależy na tem , aby ona strzegąc tych św ię-
tych cech plemienia swojego, podniosła się z posady Piasta na
wysokość Kościuszki, i w kierunku prostym przeciągała dalej
tę świętą lin ię ; aby to podnoszenie się swoje objawiała w życiu
prywatnem i publicznem, i zajmowała przez to w plemieniu
swojem stanowisko naznaczone a właściwe gatunkowi i wiekowi
ducha swojego. _ _ ( . .
Czcił dotąd Polak ofiary i czyny Kościuszki które widział
lub poznał; dziś powołany jest uczcić i te także ofiary i czyny
jego na które Bóg tylko patrzał, a których nikt z ludzi w owym
czasie nie znał i nie oceniał. — Dla dokończenia bolesnego
żywota, opuścił Kościuszko miejsca gdzie było życie i zamie­
szkał w Solurze, w miejscu grobowej, można powiedzieć, ciszy,
i tu, lubo na pozór nic nie uczynił, wiele bardzo uczynił dla
zbawienia własnego i ojczyzny swojej. Kiedy na połu przeszłych
czynów dla ojczyzny, wspierany on był przez Polskę tego i tam­
tego świata, tu, w tym grobie, zostawiony sobie samemu, bez
żadnej ludzkiej pomocy, samem wysileniem ducha, tą ofiarą
która mu ułatwiała boleść nad stanem ukochanej ojczyzny,
zwyciężył on śmierć panującą około siebie, i nietylko utizymał
ale podniósł przeszłe życie swoje chrześciańskie i polskie.
Kiedy na polu przeszłych czynów swoich spełnił Kościuszko
epokę przeszłą, prawa i cnoty jej, i przez to stanął u ^zczytu
jej? tu, w Solurze, ostatniem i ofiarami które Bogu złożył, wszedł
on do epoki chrześciańskiej wyższej, w której naznaczone jest
zm artwychwstanie, odrodzenie się, życie chrześciańskie wolne
i cała dalsza przyszłość Polski. — Pierwszy z Polaków wstąpił
Kościuszko na tę wysokość chrześciańską, pierwszy wszedł
w granice epoki wyższej, które przedtem tylko duch polski a
nie Polak przechodził, pierwszy żył życiem wyższem naznaczo-
nem dla Polski w przyszłości jej, życiem które do owego czasu
istniało na tam tym tylko świecie, bo wezwanie Boże do tego
życia, właściwego epoce chrześciańskiej wyższej, zachowane
było na czas teraźniejszy, w którym epoka ta otwiera się i
Spraw a Boża czyni się na ziemi. — Tern wejściem swojem do
epoki wyższej i życiem w niej, dopełnił Kościuszko naznaczonej
mu ofiary dla Boga i dla ojczyzny, i odtąd, jako poprzednik i
wzór postępu Polski na dalsze jej wieki, świeci on Polsce
gwiazdą przewodniczką, świeci zorzą dnia Bożego zbliżającego
się dla'niej. Ten zaszczyt chrześciański poprzednika postępu,
mało mężów utrzymało do końca; winy życia ziemskiego pi zer­
wały dla wielu to święte, wyjątkowe powołanie ich. C hrystus
Pan, ten poprzednik postępu św iata aż do skończenia świata,
stoi jako w zór najw yższy na czele tych m ężów, tych bliższych
sług sw oich, a m ąż P o lsk i w ysokie m iedzy tym i mężami zaj­
muje stan o w isk o .
T akiem to św iatłem św iecąc, w zyw a dziś K ościuszko P olskę,
po w ypełnieniu się czasów jej, do otw artej dla niej epoki wyż­
szej, do tej ojczyzny praw dziw ej, do tego domu sw ojego w któ­
rym zam ieszkał jeszcze za życia sw ojego na ziemi, i w którym
tylko, P o lsk a , ojczyzna nasza, znaleźć m oże byt, w olność, zba­
w ienie doczesne i w ieczne. A nietylko w zyw a on P olskę na tę
w ysoko ść, ale w nagrodę m iłości i ofiar sw oich, przewodniczy
on P olsce, jako nam aszczony w ódz P o lsk i, w chodzie jej na tę
w ysokość, przew odniczy w spraw ie zm artw ychw stania, odro­
dzenia się, a n astęp n ie rozpoczęcia i przeciągania życia wyższego
chrześciańskiego, naznaczonego jej, życia, w k tó rem P olska speł­
niać będzie w ysokie pow ołanie sw oje jako n aród-urząd chrze-
ściański, życia, przed którem upadać będą p o tęg i ziemi i piekła
nastające na P o lsk ę, dla w ielkości pow ołania jej, więcej niż na
inne n aro d y . W tem to życiu brzm ieć będzie dla P olski, zasi­
lając ją na w iecznotrw ały b y t jej, św ięta n u ta czcigodnej linii
Piastami K ościuszki, nu ta należąca do tej najśw iętszej harm onii
w której żyją niebiosa, nuta k tó rą ten tylko słyszy kto nosi ją
w sercu swo'jem, a której pojęcia nie daje najw yższa cywiliza-
cya i w ielkość ziem sk a; i dlatego słyszy tę nutę kmieć polski,
i używ a dobrodziejstw najśw iętszej h a rm o n ii; wielcy zaś i m ędrcy
św iata tego głuchem i są na nią : « Dziękuję T obie O jcze..., żeś
« te rzeczy z ak ry ł przed m ądrem i i roztropnem i, a objawiłeś je
« m aluczkim ». —
T ak to K ościuszko, k tó ry spełnił za życia m yśl Bożą na
P olsce leżącą, dziś, z w oli Bożej, jako opiekun i strażnik na­
rodu pow ierzonego opiece jego, przeciąga dla P olski usługę,
podając jej, po latach pokuty, zbaw czy kierunek naznaczony
w m iłosierdziu B o ż e m ; duch jego kończy dzieło zbaw ienia oj­
czyzny, k tó re człow iek z tak w ielką m iłością i ofiarą rozpoczął,
i spełniają się dla niego słow a C h ry stu sa : « Dobrzeć sługo
dobry i w ie rn y : gdyżeś był w iernym nad m ałem, nad w ielem
cie po stan o w ię ». — P raw d ziw a ofiara nie ginie nigdy, a p rę­
dzej czy później niesie owoc sw ój, na w zór najwyższej ofiary
B aranka B ożego, k tó ra lubo odrzucona i potępiona, podnosi
św iat przez w ieki i p odnosić go będzie aż do skończenia św iata,
aż do spełnienia się S łow a B ożego, k tó re ofiarą tą podanem
św iatu zostało. — O fiara K ościuszki nie n iosła owocu dla Polski
w śród ciem ności k tó re w dniach pokuty zaległy j ą ; ale w obec-
nych dniach zlitow ania Bożego, od P olaków sam ych zależy
czerpać pom oc i silę z tego źródła, które dla nich otw artem jest.
Takiej pom ocy i usługi tam tego św iata, jako dostępnej dla duszy
tylko, nie zaś dla zm ysłów człow ieka, nie pojm uje człow iek
z ie m s k i; ale chrześcianin k tó ry duszą zam ieszkał w K rólestw ie
C h ry stu so w em , czuje i dośw iadcza n a sobie, że jako C hrystus
P an , spełniw szy m yśl O jca przedw iecznego, rządzi św iatem aż
do spełnienia się m yśli tej, aż do skończenia św iata, tak też
słudzy C h ry stu sa, w tem że dziele zbaw ienia, opiekują się czło­
w iekiem i narodam i i niosą im pom oce, tak te k tó re ułatw iają
chód w jednej epoce, jak i te, najw ażniejsze, k tóre ułatw iają
przejście do epoki w yższej, ztąd przyjęcie kierunku naznaczonego
na w ieki przyszłości.
W skutek tejto pom ocy i usługi niesionej przez K ościuszkę,
utrzym ują się dla niego uczucia niezwyczajnej m iłości i czci we
w szystkich sercach polskich. —■ A nietylko P o lsk a, ale i św iat
cały czuje w K ościuszce potęgę m oralną, czuje coś niezw yczaj­
nego a ożyw iającego i podnoszącego duszę. R ozm ow a o K ościu­
szce z każdym praw ie , ogrzew a duszę i serce. Jestto skutek
dobroczynnego w pływ u ducha jego, k tó ry przeciąga na ziemi
pow ołanie sw oje. Jako za życia okazyw ał K ościuszko ch arak ter
przystępny, w yrozum iały, w chodzący w e w szystko, spolący się
ze w szystkiem co czyste i p ro s te , co na linii B ożej; jako za
życia dobroczynnie w pływ ał, ożywiał, podnosił, tak i po śm ierci
toż sam o czyni. Z tądto idzie tak a jednozgodność w ocenianiu
tego m ęża: każdy kto opisuje dzieła K o ściu szk i, a naw et kto
m ów i o nim , pom im ow olnie, pod w pływ em ducha jego, przyj­
m uje choć w części i choć na tę chw ilę, zasadę jego, tern oddaje
cześć jemu, a w nim czcigodnej linii polskiej, a przez to oddaje
cześć m yśli Bożej na P o lsce leżącej, ztąd B ogu sam em u. Dla­
tego też nie może P o lak zapom nieć K ościuszki, bo nie może
być zapom nianym ten kto ciągle przypom ina się obecnością, a
więcej jeszcze czynną m iłością i ofiarą sw oją.
T o połączenie przez K ościuszkę w jedno uczucie chrześciań-
skie ofiar i cnót chrześciańskich, to objaw ienie ich na polu życia
i to w ejście do epoki wyższej , w czasie kiedy epoka ta zam ­
kniętą jeszcze była dla św iata, postaw iło K ościuszkę na tej w y­
sokości chrześciańskiej, na której dotąd żaden P o lak nie stanął,
uczyniło go najw yższym P olakiem c h rz eścian in e m , w ysokim
Św iętym polskim . — Ż adna w praw dzie w ładza na św iecie nie
o głosiła św iętości tej, ale głos ducha m ilionów , żyjących i um ar­
łych, głosi tę św iętość przez lata. A dziś , kiedy jesteśm y już
93 —

w epoce w olności i życia d u c h a , ztąd w epoce jaw ienia tego


co duch n o s i , pow inniśm y objaw iać żyjące w nas czucie
św iętości tego m ęża i w odza P o lsk i. — D uch łatw iej niż czło­
w iek poznaje sądy Boże ; glos ducha praw dziw szy jest niż
głos człowieka. Ś w iętym jest ten kto spełnił m yśl Bożą k tó ra
spoczęła na nim , przez to oczyścił się, podniósł się, uśw ięcił się ;
a K ościuszko, spełniając na polu życia, czynów sw oich, m yśl
Bożą na nim i na P o lsc e leżącą, uśw ięcił się nietylko w duchu,
ale i w człow ieku i w życiu, w czynach sw oich pryw atnych i
publicznych. Służąc ojczyźnie naślad o w ał on C h ry stu sa w ofierze
Jego zupełnej, i jako słu g a Jego w ierny, żyjący, czynny, uczynił
on dla ojczyzny, w cząstce m u naznaczonej to, co C h rystus
uczynił dla św iata w pełności. — M iała P o lsk a w przeszłości
m ężów św iąto b liw y ch , którzy przewyższyli K ościuszkę pobożno­
ścią w ew nętrzną, m odlitw ą sw o ją; m iała też bohaterów , wiel­
kich m iłością ojczyzny i pośw ięceniem się dla niej, którzy go
przew yższyli czynam i św ietnem i i ow ocnem i, spełnianem i dla
celów rów nie czystych, w ogniu ducha i ciała. Ale żaden z nich
nie w yrów nał K ościuszce w spełnianiu isto ty chrześciańskiej,
w objaw ianiu ch rześciaństw a na polu publicznem ; żaden z takiem
zaparciem się siebie i z tak ą ciągłością nie żywił w sobie ognia
ch rze śc iań sk ieg o , niebieskiego , i nie w ydaw ał go tak św ięcie
i tak w ytrw ale, w śró d tru d n y ch okoliczności, w czynach sw ych
dla B oga i dla ojczyzny chrześciańskiej. — T ak a w ielkość praw ­
dziwa, chrześciańska, nie daje się osiągnąć najczystszem naw et
podniesienem się ducha sam ego, jego uniesieniam i, e g zaltacy ą;
może ona być jedynie ow ocem stałego zam ieszkania ducha na
w ysokości chrześciańskiej w espół z ciałem , z życiem, ze w szel-
kiem czynieniem p ry w atn em i publicznem , a osiąga się tylko
ofiarą chrześciańska zupełną, tym gw ałtem k tó ry poryw a K ró­
lestw o niebieskie. W ie lk a przestrzeń przedziela to podniesienie
się w iecznotrw ałe całej isto ty c z ło w ie k a , od tego podniesienia
się k tó re sam duch jego czasow o o sią g a ; — i dla przebycia
tej przestrzeni p o trzeb a częstokroć w ieków o p e ra c y i, trudów i
ofiar.
W ielkieto m iłosierdzie Boże dla P o lsk i że m a takiego męża
i wodza, a w nim w zór chrześciań stw a praw dziw ego i ży jącego!
Kiedy inne narody m uszą dziś w iększą ofiarą ducha sw ojego
uzupełniać w zory m iłości i ofiary dla ojczyzny, w zory cząstkow e,
niezupełne, k tó re rodacy ich zostaw ili im na polu publicznem,
' P olska m a w zór chrześciański zupełny na odległą przyszłość
swoją, w zór niższym tylko stopniem różniący się od tego najwyż-
szego w zoru który św iatu podanym został przez C h ry stu sa P an a .
— Zasłużyła sobie P o lsk a na to dobro przyjęciem przed w ieki
chrześciaństw a w m iłości, w czuciu i z pobudki czystej, nieziem­
skiej, zasłużyła też i w iernem dochow aniem tych pierw otnych
cech sw oich. Siłę ducha kornego Słow u Bożem u założyła P o lsk a
czystą, posad ę na przyszłe w ieki chrześciańskiego życia sw ojego,
i ztadto poszła ta czcigodna linia postępu polskiego i to pow o­
łanie chrześciańskie P o lsk i o którem m ó w iliśm y ; dlatego też
dany zo stał P o lsce m ąż któ ry stan ął na szczycie tej linii i
k tó ry dziś z tam tego św iata prow adzi P o lsk ę po drodze pow o­
łan ia jej. _ ,
Co naznaczono jest dla zbaw ienia P o lsk i w tej epoce chrze-
ściańskiej, tego P o lsk a nie może osiągnąć bez pom ocy P o lsk i
tam tego św iata, gdzie czuwają nad ojczyzną sw oją Św ięci nasi,
króle, k ap łan y , h etm any nasze, a na czele ich K ościuszko, który,
jako w ódz c h rz e śc iań sk i, czuwa i służy ojczyzme sw ojej. —
Przyszłe k róle, kapłany, hetm any nasze, tylko w spółce z P o lsk ą
tam tego św iata, przeprow adzą na ziemię polską, potęgę k tórą
B óg dał tem u h etm anow i narodu-urzędu c h rz e śc iań sk ieg o , i
z błogosław ieństw em Bożem prow adzić będą braci sw oich po
drodze naznaczonej, na życie, na czyny naznaczone. — W epoce
tej,w której S łow o Boże m a żyć na ziemi przez człow ieka, m e sam a
już m odlitw a, nie ofiara ducha sam ego, ale ofiara zupełna, speł­
n ian a w duchu, w człow ieku i w czynach jego, będzie zespalać
um arły ch z żyjącym i, i żyjący, siłą takiej ofiary będą iść społem
z um arłym i po jednej drodze, do jednego c e lu , żyć jednem że
życiem , p ryw atnem i publicznem . T akiejto czynnej spółki z nam i
um arli rodacy n asi żądniej dziś p ragną niż kiedykolw iek , dla
łatw iejszej, w ty ch dniach m iłosierdzia , opłaty przeszłych ra­
ch unków sw oich przed B ogiem i przed ojczyzną, i dla zakre­
ślen ia sobie i ojczyźnie szczęśliwszego kierunku na w ieki przy­
szłości; i ztadto ciężką żałobą pokryw ają się oni, ilekroć m y ,
żyjący, oddalam y się od drogi, od ofiary i od życia , zarów no
i m Łjak i nam naznaczonego; ale najcięższą żałobą pokryw a się
T en k tó ry złożył tak w ielkie i tak czyste ofiary dla ojczyzny i
k tórem u naznaczono jest w m iłosierdziu Bożem doprow adzić
ro d ak ó w z nim zespolonych do przyjęcia dojrzew ającego już
ow ocu ofiar jego. Jako naznaczony urzędnik Boży dla P olski,
prag n ie on żyć w P olsce, pragnie żyjąc służyć P olsce, a może
żyć jedynie przez nas odrodzonych i żyjących życiem wyższem
chrześciańskiem , k tó re on rozpoczął na ziemi a k tó ie pizeciąga
nad ziemią. O ilebyśm y nie przyjęli tego życia, będzie on, pizy
nas ale oddzielony od nas, pędził tęsk n e i bo lesn e chw ile, nie
m ogąc rato w ać P o lsk i k tó rą ta k u k o ch ał za życia.
Kiedy po ogłoszeniu S praw y Bożej i w ezw ania Bożego do
epoki wyższej, ro d acy n asi noszący w sercu g o rętszą miłość
B oga i ojczyzny zaczęli podn o sić się do epoki tej i żyć jej życiem,
Kościuszko zaczął żyć w P o lsce i dla P o l s k i , i B óg pozwolił
mu objaw ić rad o ść ztąd sw oją tym zbliżonym do niego braciom ,
w nagrodę m iłości i ofiary ich. W czasie zaś w ypadków teraź­
niejszych, życie chrześciańskie narodu, obudzone i podniesione
m ocą Bożą przy tern pierw szem św itaniu dnia B ożego dla Polski,
w prow adziło K ościuszkę, jako w odza P o ls k i, do stolicy je j; i
od tej chw ili, stojąc on pod chorąg w ią sw oją, p odnosi lub zniża
h e tm ań sk ą b u ła w ę , potężną ram ieniem Bożem , w spierającem
m yśl Bożą leżącą n a P o lsce i na wodzu jej, p odnosi lub zniża,
w m iarę jak P o lacy p o dnoszą lub zniżają obudzone i podniesione
m ocą Bożą życie sw oje. Czują i dośw iadczają tego św iętego
w pływ u rządzącego ducha, synow ie ojczyzny w ierni spraw ie
o jc z y ste j; są któ rzy to w idzą naw et zm ysłow em okiem .
P o d ch o rąg iew sw oją w zyw a K ościuszko u k o chany naród.
P ierw szy to raz tak a ch o rąg iew podaje się n arodow i na życie
jego wyższe w epoce chrześciańskiej wyższej. W szystkie prze­
szłe w ielkości n arodów nie sięgają tej w ysokości k tó ra nazna­
czona jest narodow i Bożem u w epoce chrześciańskiej wyższej. —
T aka w yso k o ść m oże być tylko płodem tej czcigodnej linii postępu
chrześciańskiego, na której n a tu ra i w łaściw a naturze p rostota,
proste, czyste serce, p ro ste, czyste czucie, czułość, rzew ność......
A kiedy m iłość sam a nie pobudziła p o w ołanego narodu do przy­
jęcia tej w ysokości, potrzeb n em i w sąd ach Bożych stały się te
uciski i cierpienia k tó re on znosił i znosi, aby pod takiem budze­
niem uciekł się po ratu n ek do B oga , i przyjąw szy siłę chrze-
ś c ia ń sk ą , tą siłą o ddalił przeciw ności i w stąp ił na w ysokość
naznaczoną.
K ościuszko w zyw a pod cho rąg iew sw oją P o lskę całą; —
cała P o lsk a, bez w yjątku płci i w ieku, pow ołana jest w ystąpić
do tego św iętego boju w spraw ie B oga, bliźniego i ojczyzny,
w ystąpić z przyjętą siłą chrześciańską, z tą p o tęgą niebieską
k tó ra pod dow ództw em K ościuszki m a czynić przez P olskę na
ziemi. — D uch polski silny w ielow iecznym w zrostem sw oim ,
chociażby słab ą pow łoką ziem ską p okrytym był, zdolny jest stać
się narzędziem p o tęg i niebieskiej , spełnić pow inność żołnierza
C hrystusow ego pod dow ództw em K o śc iu sz k i, zwyciężyć nie­
przyjaciół sprzym ierzonych n a zagładę tak chrześciaństw a, tego
— 96 —

nieba k tó re C h ry stu s sprow adził na ziemię, jako i P olski, na-


rodu-urzędu chrześciańskiego, — nieprzyjaciół, których gniazdo
sam o jest na tam tym św iecie i którzy przez organa sw oje czynią
na ziemi, o ile to dopuszczone im jest w edle rachunków czło­
w ieka. — A kiedy zw ycięztw o nad tym i nieprzyjaciółm i dopeł-
nionem zostanie przez P o lsk ę całą w duchu, w sam em królestw ie,
w sam em gnieździe nieprzyjaciół, w tenczas objaw i się wola Boża,
czy to głów ne zw ycięztw o, odniesione w duchu nad całą armią
nieprzyjaciół, m a objaw ić się na ziemi przez sam ychże Polaków ,
w ich zw ycieztw ie nad m ałą cząstką arm ii tej , — m ałą , cho­
ciażby o na n aw et wiele krociów liczyła, — lub, czy Bóg, ski­
nieniem w oli swojej, uczyni to przez inne narzędzia. — Czyn
w duchu dok o n any stanow i o kierunku człow ieka i n a ro d ó w ,
a objaw ienie w formie ziem skiej, zwyczajnej, tego co w duchu
dokonanem zostało, potrzebnem jest dlatego że człow iek , nie
widząc istotnego źródła kierunków sw oich, i dla słabości swej
nie znosząc nieba bez z ie m i, potrzebuje aby to co staje się,
stało się w edle praw ziem skich które on pojm uje, aby po tęg a
i m iłosierdzie Boże obleczone były w ziemię i schodziły d rogą
ziem ską. — D lategoto C h rystus P an , który czynił w szystko
m ocą B o żą, pokryw ał ją ziem ią; np. uzdraw iając ślep eg o ,
« plunął na ziem ie, a uczynił błoto z śliny, i pom azał błotem
oczy jego ».
Składajm y dzięki B ogu, k tóry w m iłosierdziu sw ojem ob­
darzył nas takim w odzem , i błagajm y błogosław ieństw a Bożego
dla tego w odza, dla nieśm iertelnej chorągw i, buław y jego, i dla
n as w szystkich, żołnierzy jego , pow ołanych do obrony obalo­
nych na św iecie praw C h ry stu sa, praw człow ieka i P olaka.
U siłujm y aby czucie św iętości w odza naszego i w iara w św iętość
tę ow oc swój n io sła , a to przez naśladow anie tej ofiary zupełnej,
k tó ra stała się źródłem cnót i św iętości w odza naszego.

W Y JĄ TK I Z R O ZM O W Y Z KILKOMA BRAĆMI

O bjaw y dzisiejsze w W arszaw ie, lubo się już zwichnęły,


bo nie są już w tym pierw otnym tonie k tóry L ask a podała i
nie w ydają tego coby pow inne w ydaw ać, utrzym ują jednakże

185.
w rodakach życie ducha, bez czego nastąp iło b y zam arcie, zni­
żenie się ich, a g ó ra złego i rządu rosyjskiego, — co oboje jest
tak przeciw nem m yśli Bożej. Z tąd nie należy ranić w rodakach
tego ognia z któ reg o idą objaw y, ale stopniam i ułatw iać im
przyjm ow anie ducha rzeczy podanego w S praw ie Bożej i w tym
duchu objaw ianie isto ty sam ej, nie zaś dod atk ó w . O bjaw rzeczy
istotnej i w tonie należnym czyniony, będzie objaw em chrze-
ściańskim , i B óg nie dopuści prześladow ać za t o ; a niesprze-
ciw ianie się nasze objaw om , będzie ogniw em łączącem nas
z rodakam i.
T rzeb a nam w yrzekać się w oli w łasnej a um iłow ać wolę
Bożą, i p rag n ąć nie teg o np. aby rychło był podany rodakom
ratunek ze S p ra w y Bożej, ale aby on b y ł pod an y w czasie na­
znaczonym , ztąd aby m ó g ł być skutecznym . C okolw iek zatem
stanie się dla P o lsk i w edle rach u n k ó w jej, utrzym ujm y w ser­
cach naszych nadzieję, tę cnotę k tó ra pośredniczy m iędzy w iarą
i m iłością, a silni tem i trzem a cnotam i, potrafim y oczekiwać
po chrześciańsku przez m iesiące, a naw et przez lata i przez
w ieki, skinienia Bożego na czyn n a s z : « A w szakże nie moja
ale T w oja W o la niechaj się stanie », w ołał C h ry stu s P a n w o-
grojcu do O jca p rzedw iecznego......
P o d m ocą Bożą k tó ra dotknęła ducha rodaków naszych i
objaw iła się w lutow ym czynie ich, rząd rosyjski o słabł i stał
się pokornym jak b a ran ek . R odacy dziś tryum fują z tego, a nie
odnosząc u stę p stw rządu ani do rządu, ani do B oga sam ego,
ale przypisując je odw adze i sile swojej, m ów ią że rząd u stę­
puje, bo u stęp o w ać m usi.
Nietylko nie m ają oni w dzięczności za to co otrzymali, ale
dlatego w łaśn ie że coś otrzym ali, roszczą sobie praw o do otrzy­
m yw ania coraz w ięcej, — o czem by daw niej, pod despotyczną
siłą rządu, ani pom yśleli. Czując się silniejszym i od rządu, biorą
w duchu górę niech rześciań sk ą n ad nim, nad d obrą w olą jego,
ztąd nad działaniem n ieba, w tej dobrej w oli objaw iającem s i ę ;
szukają sp o so b u u p o korzenia rządu, pom szczenia się na nim, a
w tern w szystkiem ulegają poszeptom złego. Dzisiejsza pow ol­
ność rządu jestto w ielka p ró b a dla rodaków , bo B óg patrzy i
rachuje jakim jest rząd, a jakim i są oni. Znam w ielu takich
którzy składają ow oce w ielkiego chrześciaństw a kiedy ktoś siłą
sw oją górę nad nim i trzym a, ale — m ogę pow iedzieć — nie znam
praw ie nikogo k to b y n ad pok o rn y m nie w ziął góry i dotrzym ał
z nim chrześciaństw a.
G dybyto rodacy, po otrzym aniu ta k um iarkow anej odpo-
wiedzi cesarza, * byli mu zaraz szczerze podziękowali i powie
dzieli: ufamy ci i będziemy czekać cierpliwie; gdyby nawet byli
zrobili składkę i dar jakiś posłali mu, to możeby takie czucie
dotknęło duszę jego, z natury swej zdolną do poruszenia s ię ;
a w każdym razie nie pozostałoby to bez wielkiego wp ywu
w rachunkach naszych przed Bogiem, bo byłoby to początkiem
naznaczonego nam chrześciańskiego postępow ania z rządem, a
ztad zwycieztwa nad złem jego. Ale me wejść w pozycyą rządu,
lekceważyć co on czyni, rościć sobie prawo do tego co me jest
w mocy jego uczynić, bo Bóg na to nie pozwala, - jestto narażać
sie na utratę wszystkiego.
Gdyby dziecię człowieka postępującego z rządem w taki spo­
sób dopominało się u niego bezwzględnie i natarczywie, jakby
o należytość swoją, o jakieś np. szczególne przysmaki, to powi-
nienby on nic mu nie dać, potem dać kawałek suchego chleba,
a dopiero po złamaniu uporu, powrócić z niem do zwyczajnego
trybu. To proste porównanie napełnia trwogą o przyszłość ro­
daków W szelkie ich roszczenie zaspokojone, zrodziłoby szereg
dalszych roszczeń, - i gdyby cesarz, przypuśćmy, pobudzony
do tego Łaską Bożą, oddał im nawet ojczyznę, to om, me odno­
sząc tego do Boga i nie przyznając cesarzowi żadnej zasługi, a
w "sobie nie uznając żadnej winy, zaczęliby ściągać z niego
rachunek za całą przeszłość, a o nim samym powiedzieliby:
słaby, głupi. Nie byłożby to górowaniem grzechu nad niebem >
Co do mnie, gdyby mnie, dajmy na to, miano dziś wywieźć
najniesprawiedliwiej na Sybir, a potem pozostawiono jeszcze
na miejscu do jutra, tobym z duszy, z serca podziękował za to,
jako za dobrodziejstw o; — to jest prawdziwa miękkość.
Niech rodacy żal żywiony do rządu , obrócą z równą siłą
do złego własnego, tej istotnej przyczyny niedoli swej; a wszy­
stko bedzie dobrze. Cały świat dzisiaj za to cierpi i dlatego
nie korzysta z miłosierdzia Bożego w śród niedoli sw o jej, że
każdy obwinia drugiego, a nikt nie obwinia siebie.....
Czystem jest to co rodacy zrobili przez Łaskę, ale czy oni
sami stanęli w czystości i w prawdzie przed Bogiem? W szak
można w chwili dotknięcia Łaski spełnić czyn prawdziwie chrze-
ściański, a potem w tych samych formach innego ducha wyda­
wać, np. gorąco modlić się, odprawiać procesye, a w duszy trzy­
mać tę intencyą: tą modlitwą pokażemy wam kto my, a kto wy;
duchem was zwyciężymy. odbierzemy swoje i pogardzimy wami.

* Za nam iestnictw a h r. Lam berta.


S trasznato jest siła kiedy m odlący się, nie oddając Bogu
co się Jem u należy, m odlitw ą sw ą, duchem sw ym wyzwolonym
ścigają n iep rzy jaciela, a razem n astają przed B ogiem aby do­
godził chęciom i nam iętnościom ich. M odlitw a w takim duchu
je st ciężkim grzechem , a skutki pokazują że ściąga ona na grze­
szących niezw ykłe k a ry ......
W racacie do k r a ju , — nie napróżno B óg w as tam posyła.
O gień k tó ry niesiecie ro d ak o m pow inien być poparty praw dą
i ofiarą dla p ra w d y ; to jedynie może zbaw ić P o lsk ę. Pow ołani
jesteście przed innym i, staw ić tę praw dę w czynie i z ryzyka,
z ofiarą, bo bez tego p raw d a nie m a p oparcia u Boga, nie m a
też i u ludzi znaczenia. N iech fałszywi patry o ci zobaczą że ryzy­
kujecie opinią, s ta n o w is k o , m ienie a n aw et życie dla praw dy,
a to ułatw i im przyjęcie jej. D latego C h ry stu s ofiarę całego życia
sw ego zapieczętow ał m ęką.
DO B RA CI UDAJĄCYCH SIĘ DO P O L S K I

w czasie po w stan ia 1863 r.

B racia udający się do P olski!

Ufam opiece Bożej nad nam i, że zgodnie z w olą Bożą, p a


latach tu łania się, udajecie się na pole krw aw ych ofiar rod ak ó w
naszych, uprzedzając czas, w któ ry m m y w szyscy będziem y
pow inni służyć P o lsce na ziemi polskiej. W tejto ufności składam
w am na pożegnanie gorące życzenie jak najszczęśliwszej piel­
grzym ki i jak najrychlejszego ow ocu jej , a razem zapew nienie
spółki mojej w tern pośw ięceniu się w aszem i niegodnej m odlitw y
0 błogosław ieństw o Boże dla w as, abyście spełnili co spełnić
w am naznaczono. T ę tylko pom oc ducha ofiarow ać w am m ogę,
dopóki podoba się B ogu utrzym yw ać m nie zdała od w as na
obecnem stanow isku m ojem . Dziś p rag n ąc przyłożyć się czem
m ogę do tej ofiary waszej , przedstaw iam w am w krótkości
przyszłą pow inność w aszą: czem macie służyć i ja k macie służyć
rodakom naszym ; będzieto przypom nienie znanych w am praw d
chrześciańskich, stosujących się do obecnego położenia w aszego
1 ro daków n a s z y c h ; w szelką bow iem p ra w d ę , ten chleb nasz
pow szedni niebieski, trzeba często przyjm ow ać dla zasiłku duszy,
ta k jak przyjm ujem y chleb ziem ski dla zasiłku ciała.
A n aprzód: czem macie służyć rodakom .
Przedstaw iajcie im to w szystko co pow inni oni wiedzieć i
spełniać , aby stali się praw dziw ym i c h rz e śc ian a m i, synam i i
obrońcam i ojczyzny. M ówcie im , co jest chrześciaństw o p ra­
wdziw e, żyjące, co jest praw dziw y, żyjący K ościoł C h ry stu sa,
i co S p raw a Boża , k tóra przed dw udziestu dw om a laty ogło-

* Pism o to ogłoszone było drukiem przez Karola Różyckiego, p. t. Do


Rodaków, Tułacz kończący tułactwo, Paryż 1S63.
szoną została tułaczom p o lsk im ; m ów cie, jaka ty ch przedm iotów
niebieskich jest w a g a dla P o ls k i, k tó ra tylko siłą. chrze-
ściańską i tylko w K ościele C h ry stu sa może zm artw ychw stać,
żyć i podn o sić się, przy pom ocy św iatła k tó re C h ry stu s P an
przyniósł, a k tó re w S praw ie Bożej, dla w yższego p ostępu czło­
w ieka, głębiej w y jaśn ia się i stosuje się do w szystkich okoli­
czności życia p ry w atn eg o i publicznego.
M ówcie o epoce wyższej, k tó ra otw orzyła się już dla św iata,
i której sk u tk ó w dośw iadcza coraz więcej ś w ia t, a najwięcej
P o ls k a ; m ów cie, że to są. dni w ielkiego jubileuszu Ł a sk i, tego
nadzw yczajnego zlewu na św iat m iłosierdzia B o ż e g o , że sąto
zarazem dni rach u n k u , sądu i silniejszego niż zw ykle dopom inku
B ożego o ow oc ofiary C h ry stu sa P a n a , o spełnianie Słow a
B ożego, o chrześciaństw o praw dziw e, m ające się spełniać w istocie
i w form ie, nie zaś jak do tąd w form ie sam ej. M ówcie , że
P o lsk a p o w o łan a służyć B ogu w epoce tej — jak przed wieki
p ow ołany był do teg o Izrael, — tak jak Izrael, za nieposłuszeństw o
B ogu ściągnęła na siebie groźbę Bożą, i p o ddaną została nadzw y­
czajnem u budzeniu do p o w inności chrześciańskiej, aby co ry­
chlej spełniając dopom inek Boży, pośpieszała w postępie, z k tó­
rym opóźniła s i ę , p o d d an ą zo stała tem u bolesnem u oraniu
w nętrza sw ojego, oporneg o W o li Bożej, Słow u Bożemu ; mów cie,
że dopuszczonem to jest na P o lsk ę , aby ona m ogła przyjąć
now y a zbliżony już zasiew C h ry stu so w y dla przyszłego plonu,
dla naznaczonego jej życia chrześciańskiego w epoce nowej,
w yższej, w ty m to now ym dniu B o ży m , k tó ry już zaśw itał dla
P o lsk i i k tó ry m a św iecić jej przez w ieki w ielkiego bytu jej.
Silniej B ó g dzisiaj budzi P o lak a, aby ukorzyw szy się przed
W o lą, przed S łow em Jeg o , sta ł się chrześcianinem praw dzi­
w ym , w yszedł z k ró le stw a ziem skiego , w k tó rem duch jego
zam ieszkał, a w szedł do K ró le s tw a , K ościoła C hrystusow ego,
do tego m ieszkania, do tej ojczyzny ducha p o lsk ie g o ; aby spo-
cząwszy w tej ojczyźnie, dla u trzym yw ania się w niej odzyskał
utraconą w y so k ą c n o tę : tęto sm etn o ść chrześciańską, tę tę­
sknotę za życiem w yższem , to niezaspokojenie się życiem niż-
szem i niczem co jest niższe, co jest ziem ią, m a m o n ą ; aby
przez to stał się godnym ojczyzny chrześciańskiej, w której
rozszerza się K rólestw o C h ry stu sa, buduje się K ościoł Jego i
aby tę ojczyznę otrzym ał od Boga, dla spełniania w niej chrze­
ściańskiego pow ołania sw ojego.
Przedstaw iajcie ro d ak o m i to co jest naturalnym w nioskiem
pow yższych p raw d : że głów nym celem obecnych ruchów i tego
w szystkiego co dzieje się n a ziemi naszej, jest przedew szystkiem
pobudzenie P o lsk i do przyjęcia chrześciaństw a praw dziw ego, do
uczynienia p o stęp u przyśpieszonego , a odzyskanie ojczyzny
bedzie już n astęp stw em spełnienia pow yższych zam iarów B o ży ch ;
przedstaw iajcie, że ta ciężka d roga k tó rą przechodzą rodacy
n asi nie jest n aznaczona, a je st dopuszczona od B o g a , jako
k a ra za odrzucenie wyższej d ro g i, wyższej ofiary i siły ; ztąd
że ta ciężka d r o g a , choć na pozór jedyna prow adząca dziś
do ojczyzny , nie doprow adza do niej, ale tylko usp o sab ia do
zasłużenia na ojczyznę chrześciańską i do otrzym ania jej z B aski
B ożej; przedstaw iajcie, że co innego jest odzyskiw ać ojczyznę
z błogosław ieństw em Bożem , spełniając w tym czynie w olę
B o ża, a co innego jest pokutow ać pod pozorem odzyskiw ania
ojczyzny , spełniać w tern sam o dopuszczenie Boże i tern spo­
sobić się do odzyskania ojczyzny. A zatem , że bez spełnienia
tego co B óg spełnić naznaczył, nie w ybaw ią P o lsk i z tej ciężkiej
p o k u ty ani w aleczność, ani najw iększe i najczystsze naw et ofiary
ziem skie, złożone dla ojczyzny; że pom im o to jednakże, pow stanie
obecne jest w ażnym , kierunkow ym w ypadkiem dla św iata, b o
skoro P o lsk a, oczyszczona pokutą, stanie na drodze m yśli i w oli
Bożej, objaw i się naów czas w P olsce, a potem n a św iecie całym ,
epoka chrześciańska w yższa ze w szystkiem i dobrodziejstw am i
jej, ze św iatłem i siłą wyższą, z życiem i w olnością praw dziw ą
du ch a i człowieka.
P rzedstaw iajcie nakoniec, że kto nie czuje tej p ra w d y , iż
bez w iny naszej nie bylibyśm y w tak ciężkiem położeniu i nie
dośw iadczylibyśm y ow oców które dziś złe składa na ziem i
polskiej, ten ciężko grzeszy przeciw w szech m o cn o ści, m iłości
i spraw iedliw ości pow szechnego O jc a , ten przyznaje władzę
rządzenia P o lsk ą sam em u złemu , ten w ięc choć oburza się i
po w staje na złe, w istocie bałw ochw ali je.
M ówcie o b łogosław ionych dniach lutow ych, jak w ów czas
cudem Bożym rodacy nasi czynili S praw ę Bożą i dobrodziejstw
jej d o z n a li; jak potem utracili to m iłosierdzie B o ż e , m arnując
Ł askę, oddalając D ucha Bożego przez któ reg o c z y n ili, zanie­
dbując isto tę czynów lu to w y c h , a pow tarzając tylko św ięte
form y ich w m an ife stac y ac h , w m odlitw ach publicznych bez
d ucha m odlitw y, w żałobach bez ducha żałoby i w innych obja­
w ach, po większej części czynionych św iętokradzko, bo w duchu
w zgardy i zem sty nad rządem , z zaniedbaniem istotnych pow in­
ności P olaka, ze szkodą dla ojczyzny ch rześciań sk iej; m ów cie,
jak dalece n iechrześciańskiebyło postępow anie rodaków z rządem
po tym upadku ich w duchu, jaka obraza Boga stała się przez
Polskę i przez rząd ro sy jsk i, jakie sku tk i w yniknęły ztąd dla nich.
Dla ułatw ienia w tem , w spom nę w am b racia o przeszłości
z kilku lat o statn ich .
■Łaska Boża, k tó ra dla spełnienia się sądów Bożych czyni
i przez n ieg o d n y ch , n atch n ęła sługi S praw y do w ydania ducha
Spraw y w piśm ie P o w o d y, przesłanem cesarzow i rosyjskiem u,
do przed staw ien ia w tem piśm ie W o li Bożej i głów nych pow in­
ności cz ło w ie k a ; otw orzyła przez to Ł a sk a Boża dla obu narodów
pole wielkiej i kierunkow ej zasługi ich przed Bogiem , a nadto
ukazała im d ro g i i sposo b y opłaty rach u n k ó w Bogu i wzajem­
nego p o rach o w an ia się za p rz e sz ło ść , a n astępnie pogodzenia
się, zb ratan ia się w duchu a rozdzielenia się w ziemi. Aby zaś
to m iłosierdzie Boże poznane było przez w szystkich, taż Ł aska
dała w am b ra c ia poczuć pow inność, k tó rą spełniliście, upow sze­
chnienia drukiem pow yższego p ism a i rozesłania go do wielu, a
m ianow icie do urzędów duchow nych i św ieckich. P o latach
cieżkiej p o k u ty P o lsk i w niew oli jej, a zaw iniania iządu rosyj­
skiego przed Bogiem , otw orzył B óg szczęśliw szą przyszłość dla
obu narodów , a w przyszłości tej otw orzył się dla nich następny
k ie ru n e k : ty P o lsk o , przyjm uj chrześciaństw o praw dziw e i siłą
chrześciańską odzyskuj o jczy zn ę; ty R o sy o , w ychodź z cie­
m ności, staw aj czysta i bierz w yższe przeznaczenie twoje, a ty
rządzie ro sy jsk i, poznaw aj praw dę, spraw iedliw ość Bożą i speł­
niaj ją w zględem ludów pod d an y ch kieru n k o w i tw ojem u! I Ł ask a
B oża"w dniach lutow ych w p row adziła naprzód Polskę na to
pole, aby to w szystko spełniać się poczęło. A była P o lsk a
przygotow ana do te g o ; rozbudzone w niej życie i dążenie ziem skie
usposobiło ją do przyjęcia życia i dążenia w yższego, chrześciań-
s k ie g o ; trzeba bow iem ze śm ierci w ew nętrznej przejść naprzód
do życia ziem skiego, aby przejść potem do życia ch rześciańskiego,
trzeba przejść stopień niższy, aby stanąć na stopniu wyższym .
Ożywiało się, go to w ało się w P o lsce to co jest w niej ziemskie,
m ateryalne, a S p raw a Boża, jak naznaczono było, m iała gotow ać
ducha jej, aby duch p rzygotow any połączyw szy się w edle praw a
C hrystu so w eg o z p rzy g o to w an ą ziem ią, w ydał w owocu życie
chrześciańskie naznaczone dla P o lsk i. I kiedy w dniach lutow ych
to wyższe przeznaczenie otw orzyło się, przerw anem zostało
w P olsce działanie narzędzi, k tó re, budząc do życia ziem skiego
dla celu niższego, m im o w oli usługiw ały czasowo wyższem u
celowi P o ls k i; przerw anem zostało działanie ich, dążące tylko
do dobrego b ytu ziem skiego P o lsk i, do pom yślności jej m ate-
ryalnej, bez w zględu w jakim duchu to będzie: czy C hrystus
P an , czy też złe, sam o przez siebie i przez narzędzia sw oje,
rządzić będzie P o lsk ą. A w tym że czasie i R osya ochłonąw szy
z ciężkiego przeszłego despotyzm u, k tóry trzym ał ducha jej
w śm iertelnem o d rę tw ie n iu , poczęła przezierać i w chodzić
w życie w łaściw sze zarodow i sw ojem u. W szystko to, ze zrzą­
dzenia B ożego, było dla tych n arodów w stępem i przygoto­
w aniem do tego now ego kierunku , któ ry B óg naznaczył im.
Ale po tem w szystkiem tak P o lsk a jako też i rząd rosyjski,
w spólnie z ty m i , którzy nosząc ducha rządu tego, stanow ią
z nim jedną całość działającą w duchu, nie przyjęły kierunku
Bożego i rychło poszły d rogą w steczną, a R o sy a zatrzym aną
zo stała przez rząd swój w chodzie naznaczonym jej w m iło­
sierdziu Bożem . T a k pole otw orzone dla tych dw óch narodów
do sp rak ty k o w an ia w życiu ich publicznem praw d chrześciań-
skich p o d anych przez Ł ask ę Bożą w piśm ie P ow ody, stało
się dla P o lsk i polem m ęczeństw a dopełniającego po k u ty jej ;
stało się dla rządu rosyjskiego polem ow oców , dopełniających
m iary grzechów jego. P rzelew a się w m ęczarniach k rew polska,
a w e krw i tej P o lak oczyszcza się , podnosi się i zbliża się
ku ojczyźnie chrześciańskiej, a rząd ro syjski kala s i ę , zniża
się, tem obciąża coraz więcej rachunek swój przed B ogiem i
w chodzi w koło kary Bożej. — T akieto sk u tk i w yniknęły
z przyczyny ta k małej na pozór a tak w ielkiej w istocie ; bo
w piśm ie P ow ody, z W o li Bożej i przez Ł ask ę Bożą, dotknięte
zostały głów ne kw estye dw óch narodów i głów ne ich pow in­
ności.
Z tej okoliczności w ypadnie w am mówić o grzechach Polski,
a m ianow icie o ty ch grzechach głów nych, pierw szym i siódm ym ,
'o pysze i lenistw ie ku służbie B ożej; nadto o grzechu prze­
ciw ko pierw szem u przykazaniu Bożem u: « Nie będziesz m iał
bogów cudzych przede M ną », i o płodzie jaki te trzy grzechy
w ydały w duszach p o lsk ich : o tw ardości w ew nętrznej, o oporze
do przyjęcia ofiary , krzyża C hrystusow ego , tej isto ty chrze-
ś c ia ń s tw a ; o nieodnoszeniu się do B oga, o zaufaniu w sobie,
0 opieraniu się o ziemię , o liczeniu na ziem skie i w łasne siły
1 s p o s o b y ; o przypisyw aniu sobie tego co B óg daje i w yno­
szeniu się z te g o ; o czynieniu dla siebie i dla ziemi sam ej, nie
zaś dla B oga, dla spełnienia woli Jego, dla zbaw ienia w łasnego.
S kutkiem tychto grzechów zdobyw a się w P olsce tak po­
tężnym gw ałtem i tak w ielkiem i ofiaram i ziem ia , k rólestw o i
ojczyzna ziem ska , lecz nie zdobyw a się niebo , to K rólestw o
— 105 —

C h ry s tu s a ; a p o w o łan y jest P o la k rozszerzać to K rólestw o na


ziemi sw ojej, aby tern łatw iej ono rozszerzyło się na świecie
c a ły m ; nie zdobyw a się też w P o lsce naznaczona Polakom
w K rólestw ie C h ry stu sa ojczyzna chrześciańska , i nie są tam
spełniane najśw iętsze sło w a : « K rólestw o niebieskie gw ałt cierpi
« i gw ałtow nicy p o ry w ają je .... Szukajcie naprzód K rólestw a
« B ożego.... a to w szy stk o będzie w am przydano ». I gdy rodacy
nasi ofiarują dla ojczyzny ziem skiej z ta k w ielkiem pośw iece­
niem m ajątek i życie, nie ofiarują oni dla B oga i dla ojczyzny
chrześciańskiej d u ch a sw o jeg o ; nie chcą np. zmiękczyć się i
zgiąć w ew nątrz do p oddania się praw dzie przedstaw ionej, nie chcą
upokorzyć się odstęp u jąc od fałszu utrzym yw anego, chociażby
naw et do b ro ojczyzny w ym agało od nich tej ofiary ducha, —
czego dow odem tyle sm u tn y ch przykładów w naszej przeszłości
i teraźniejszości; skutkiem ty ch to grzechów w ielkim jest Polak
tam tylko, gdzie w y starcza ofiara ziemi, ciała, krw i, gdzie nie
p otrzeba ofiary d u c h a ; i w dziew iętnastym w ieku chrześciańskim ,
jest on w ielkim h o h aterem rzym skim , ale m ałym chrześcianinem !
Czując P o la k , że B óg naznaczył m u ojczyznę i otw orzył
drogę dla odzyskania j e j , czuciem tern silny i śm iały , bieży
z zapałem po drodze otw orzonej , a biegąc nie czuje co Bóg
naznaczył mu do przyjęcia, jako w aru n ek aby on otrzym ał co
naz n ac zo n o ; a tym w arunkiem jest chrześciaństw o prawdziwe,
jest p raca i czyn w duszy, jest ofiara w ew nętrzna, ten zbawczy
krzyż C h ry stu sa P a n a . A że P o la k nie pracuje, nie czyni, nie
ofiaruje się w duszy przez m iłość sw oją , zm uszony więc jest
dopełniać to w szystko w ciele pod siłą Bożą, trudząc się, w ysi­
lając się dla o dzyskania ojczyzny, przelew ając krew i oddając
życie w m ę c z a rn iac h ; a naw et i n ie w in n i, czyści, i ci którzy
m odlą się go rąco i z duszy c a łe j, — rzecz szczególna! — po
większej części nie czynią w duszy co czynić pow inni, bo w tym
naw et czasie nadzw yczajnego budzenia Bożego , nie przyjm ują
ofiary, krzyża C h ry stu so w e g o , nie poruszają duszy do gruntu,
nie pracują w niej, nie ofiarują się, ztąd jedni i drudzy nie skła­
dają B ogu ow oców w łaściw y ch zarodow i polskiem u , nie żyją
życiem chrześciańskiem i polskiem . D lategoto nie zw racają się
oni wyłącznie do B oga, jako do jedynego W y baw iciela i do
jedynej P o tę g i, tak w idom ie czyniącej dziś ze stw orzeniem
swojem, a idą za w szelkim silniejszym pow iew em , ulegają w szel­
kiej sile, ztąd lubo n ie w in n i, czyści i m odlący się, ulegają
winnym, nieczystym i niem odlącym się , i tą niewolą obrażają
B oga; i dlatego jedni i drudzy cierpią, budzeni przez krew do
teg o , czego B óg stanowczo dziś w ym aga od P o la k a: do chrze-
ściań stw a praw dziw ego , do ofiary , do k rz y ż a , do pracy , do
czynu w duszy, do ch arak teru i energii ch rześciań sk iej, k tó ra
je st ow ocem ofiary i krzyża. Jedno należne zw rócenie duszy
do pow yższej p ow inności, zatrzym a m orderczy rozlew k rw i,
sp ełnianie bow iem w oli Bożej zatrzym a karę B ożą; a skoro
P o la k stanie przed B ogiem jak pow inien, z krzyżem C hrystusa
w duszy i z czynem chrześciańskim , natenczas krew i m or­
derstw o , to czarne uciskających , padnie na krzyż, na ofiarę
czynną, na to białe uciśniętych, i w tejże chwili u stąp i z P olski
złe rządzące dziś w P o lsce , złe, k tóre lęka się krzyża tak jak
sam ego nieba k tó re krzyż sp ro w ad za; u stąp i duch m ongolski,
a duch ro sy jsk i zatrw oży się jak przed św iętością , przed tą
w ielkością chrześciańską P o lak a, jaw iącego zaród sw ój, jaw ią­
cego gatunek d ucha polskiego i pow ołanie P o lsk i — i w tenczas
pow tórzą się dla P o lsk i owe pam iętne, lutow e dni Ł ask i Bożej.
T ak ie jest praw o przedw ieczne , że w szelka niższość poddaje
sie w yższości, o ile ta wyższość staje na stanow isku w łaściw em
jej", w e w łasnym charakterze, życiu i czynie. A dopóki P o lak
nie zw raca duszy swojej ku powyższej pow inności, m usi krw ią
o płacać rach u n ek swój spraw iedliw ości B o ż e j, bo dw ie są dla
niego drogi tej o p łaty : przez ducha w m iłości i w ofierze jego,
lub przez ciało pod siłą Bożą.
P rzedstaw iając rodakom pow yższe grzechy P o laka, przed­
staw iajcie że grzechy te, ściągające straszną karę, k tó ra objaw ia
się przez ow oce piekła składane na ziemi polskiej, pokryw ane
sa zw yczajnie nazw ą i form ą cnot chrześciańskich i p o ls k ic h ,
że grzechy te zatrzym ują pom oc nieba a sprow adzają chm ury
z łeg o , k tó re w edle n atury swojej żyje i czyni w P o lsc e ; że
nakoniec, na dom iar n ie d o li, grzechy te m nożą się w śró d sa -
mejże k ary Bożej i przeciągają tę karę nad zakres naznaczony
w sąd ach B o ży ch; przedstaw iajcie i to , że kto koch a P o lsk ę
m iłością c h rześciań sk ą, ten zna w ew nętrzną chorobę jej z po­
w yższych grzechów idącą, zna niebezpieczeństw a k tórem i cho­
ro b a ta zagraża, zna nakoniec, że tylko w praw dziw em chrze-
ściaństw ie i w praw dziw ym K ościele C h ry stu sa m oże ona znalezć
ra tu n e k dla siebie, może znaleźć byt b ło gosław iony w ojczyźnie
naznaczonej od B oga, a w tym bycie m oże znalezc zbaw ienie
w ieczne i praw dziw ą pom yślność doczesną.
Stanow czy i groźny jest dopom inek Boży u P o lak a o speł­
nianie t e g o , co B óg Słow em sw ojem nazn aczy ł, co C h ry stu s
P an — ucieleśnione Słow o — podał, co S praw a Boża w yjaśnia,
stosuje do ż y c ia , do c z y n u , i co spełniać u ła tw ia ; i dlatego,
w szystko co czyni P o la k dla ojczyzny w najczystszym i w naj­
ofiarniejszym n aw et patryotyzm ie sw oim , ale bez przyjęcia do
duszy tego dopom inku Bożego , w szystko to nie doprow adzi
Polaka do celu jego ; dlateg o to , ofiary krw i i cierpień męczeń­
skich ponoszone d o tą d , nie um niejszają dopom inku tego, a
odnoszone ofiaram i tem i zw ycięztw a nic isto tn eg o nie przynoszą
dla ojczyzny. Ale sk o ro przyjetem zostanie do duszy polskiej
to co B óg przyjąć naznaczył, w tenczasto stanie posada nazna­
czona dla przyszłego bytu i pow ołania P olski, i na tej posadzie
m ocą Bożą p o d n o sić się będzie zbaw ienie ojczyzny; w tenczasto
w szystkie ofiary krw i i cierpień stan ą się sk u te c zn e m i, bo te
ofiary b ęd ą, na w zór krw aw ej ofiary C h r y s tu s a , owocem i
św iadectw em przyjętej i spełnionej przez P o lak a ofiary ducha jego.
P o lsk a bez ch rześciaństw a praw dziw ego, ztąd P o lsk a z du­
chem niepolskim , nie m oże mieć bytu politycznego, nie może mieć
m iejsca w społeczności n a ro d ó w ; bo nie m oże ona tak nizko
zejść, aby czerpała sw e życie z nizkości w ystarczających dla wielu
innych n aro d ó w i aby zespalała się z niem i w nizkościach ich, a
nie po d n o si się tak w yso k o , aby okazała się tem czem jest i zajęła
m iedzy naro d am i m iejsce naznaczone jej od Boga, w łaściw e chrze-
ściańskiem u b ytow i i pow ołaniu jej. Z tąd P o lsk a, albo spełniając
pow yższy dopom inek Boży, p o dniesie się, zajmie miejsce swoje
i żyć będzie życiem naznaczonem jej, albo i nadal jeszcze gotow ać
się będzie do teg o w niew oli dopuszczonej , w śród bezskute­
cznych usiłow ań dla o d zyskania w olności.
M usi P o la k w tych dniach k ierunkow ych przyjąć stano­
wczy kierunek, aby w w iekach epoki szedł w edle niego przez
m iłość sw oją lub p o d siłą Bożą — pod przew odnictw em nieba,
Ł aski Bożej, lub piekła — w w olności i w ojczyźnie chrześciań-
skiej, lub p o d jarzm em , k tó rem złe przez narzędzia sw oje uciska
opornych w oli B o ż e j, spełniając nad nim i dopuszczenie Boże.
Nie m a już dla P o la k a d ró g p o ś re d n ic h : albo praw o C h ry stu sa
spełniane w ścisło ści k tó ra naznaczona jest na tę epokę , albo
dociski budzące do tej najśw iętszej pow inności. Poczęła się
już bow iem dla P o lsk i epoka chrześciańska wyższa, w której
naznaczono jest P olsce żyć życiem chrześciańskiem na w szel-
kiem polu p ry w atn em i publicznem , i tem ż y c ie m , w szelką
czynnością c h rz e śc ia ń s k a , rozszerzać K rólestw o C h ry s tu s a ,
budow ać żyjący K ościoł J e g o ; aby po tym początku uczy­
nionym przez P o lsk ę, za p rzykładem i w pływ em P olski speł­
niać się poczęło n a św iecie całym t o , o co prosim y B oga
w codziennej m o d litw ie: « Św ięć się Imię Tw oje, przyjdź Kró­
lestw o T w oje, bądź W o la T w oja jako w niebie tak i na ziemi »;
aby przez to P o lsk a, silna zasługą sw oją przed B ogiem , silna siłą
chrześciańską, niebieską, i ow ocam i tej siły , życiem sw ojem ,
czynam i i cnotam i ch rz e śc iań sk iem i, stan ęła w obliczu św iata
i spełniała pow ołanie sw oje dla św iata, jako naró d -słu g a Boży,
naród-urząd chrześciański, w zór życia chrześciańskiego pryw a­
tn eg o i publicznego, — jak to naznaczone jest w sądach Bożych.
M yśl Boża spoczyw ająca na P olsce i w ola Boża dla Polski,
ztąd w ybaw ienie i b yt P o lsk i niezm ienne s ą , i dopełnią się
prędzej czy później, łatw iej czy tru d n ie j; P olak oporny dotąd
tej m yśli i tej w oli najwyższej, ukorzy się i podda się B ogu, i
przyjętym krzyżem C h ry stu sa oddali w szystkie krzyże swoje
z ie m sk ie ; a w przeciw nym razie now y ten Izrael dośw iadczy
gniew u B o żeg o , jakiego dośw iadczył Izrael daw ny za opór
swój W o li Bożej , Słow u Bożem u. W sz y stk ie inne sposoby
o ddalenia krzyżów ziem skich staw ać się będą w epoce tej coraz
m niej skutecznem i dla w szystkich, a zupełnie bezskutecznemu
dla P o lak a. D opóki d obra stro n a , krzyw dzona na z ie m i, nie
stanie w edle m yśli i w oli Bożej, dopóty zła stro n a, krzyw dząca,
rosnąć będzie w sile sw ojej, aby jako narzędzie dopuszczenia i
k ary Bożej, zm uszała d o b rą stro n ę do stanięcia w edle tej m yśli
i tej w oli. Zła stro n a stoi dotąd i nadal stać m oże grzecham i
dobrej strony.
Dla u łatw ienia rodakom w tak nadzw yczajnem położeniu
będącym , przedstaw iajcie im głów ne na dziś chrześciańskie po­
w inności ich:
aby poznali w ezw anie k tó re B óg w czasach tych czyni
do P o la k a ; aby całą duszą um iłow ali podaną w tem wezw aniu
w olę Bożą i zw rócili się ku spełnianiu j e j ;
aby w głębi dusz sw oich, czyniąc przed B ogiem i dla Boga,
poruszali się, budzili skruchę i żal pokutniczy za grzechy, jako
jedyne czucie, jedyny na dziś ton dla duszy p o lsk iej; aby tą
p racą duszy, tą o fiarą, zwyciężali lenistw o ku służbie Bożej, i
ten grzech swój stopniow o zgładzali przed B ogiem ; aby tą
chrześciańską siłą miękczyli tw ardość swoją, ścierali pychę a
budzili pok o rę, to czucie nicości i niem ocy w łasnej a nieogra­
niczonej w ielkości i m ocy B o ż e j;
aby poddaw ali się Bogu we w szystkiem , ztąd i w cierpie­
niach idących z dopuszczonego jarzm a i we w szystkich chęciach,
zam iarach dla zrzucenia jarzm a, dla odzyskania ojczyzny; aby
składając w ręce w szechm ogącego i najlepszego Ojca naw et
pragnienie ojczyzny naznaczonej , postaw ili w sercach sw oich
m iłość w oli Bożej przed m iłością ojczyzny; aby wzięli za gwiazdę
życia badanie w oli tej, poddaw anie się jej i spełnianie jej;
aby budzili w sobie frasunek o to najwyższe d o b ro , bez
którego w szy stk ie inne d o b ra są niczem : frasu n ek , żeby B óg
był z P o lsk ą i b ło g o sław ił życiu i dążeniu jej; aby w szystkiem i
siłam i starali się o to d obro, o ten jedyny w arunek prawdziwej
pom yślności w e w szelkiem praw dziw em działaniu człow ieka;
aby w sk u tek tego odrzucili ideały pogańskie, dotąd m iło­
w ane i n a ś la d o w a n e : tę niezłom ność ch arak teru ziem skiego i
niższego od z ie m sk ie g o , to u p o rn e stanie przy sw o je m , ztąd
nieodstępow anie fałszu raz przyjętego i obalanie praw dy prze­
ciwnej fałszow i tem u ; przez co pod nazw ą i pod formą chara­
kteru, często P o la k zapiera się ch arak teru , stojąc przy swojem
zapiera się sw o je g o , zapiera się siebie sam eg o , tojest duszy
w ła s n e j, jej w olności i ż y c ia , a tern zapieraniem się staje się
niew olnikiem złego, i w niew oli tej żyje życiem niższem i naj-
n iż sz e m ;
aby rozróżnili i oddzielili zaród p o lsk i, tę cząstkę Bożą
w P o lak u , od złego k tó re P o la k przyjął; aby oddzielili św iętą
narodow o ść naszą od tego fałszyw ego p ie rw ia stk u , k tó ry za
spraw ą złego przym ieszał się do niej, skaził ją i poczytany został
za cnotę, za c h a ra k te r p o lsk i; aby nakoniec, spełniając to w szy­
stko, spełnili co jest treścią tego w szystkiego, spełnili pow in­
ność rychłej o d m ian y , przeistoczenia się w ew nętrznego, odro­
dzenia się w C h ry s tu s ie , i przyjęcia innego k ieru n k u , innego
dążenia.
P rzedstaw iajcie ro d ak o m błogosławione sku tki ze spełnienia
pow yższych p ow inności.
Skoro te pow inności spełniać się będą, duch polski prze­
bije się przez chm ury złego, coraz silniej dotąd zalegające P olskę,
a podniósłszy się n ad te c h m u ry , zacznie objaw iać czem jest,
co nosi w sobie, zacznie żyć życiem chrześciańskiem naznaczo-
nem je m u ; a życie to będzie spełnianiem się m yśli Bożej leżącej
na P olsce, będzie czynieniem w P o lsce Spraw y Bożej, spraw y
p ostępu i zbaw ienia św iata. Przez to życie zm artw ychw stanie
C hrystus, p o grzebiony grzecham i P o lsk i, i żyć zacznie w Polsce;
a w skutek tego d o ty ch czaso w a k a ra zam ieni się na m iłosierdzie
Boże; pędzenie siłam i niższem i po ciężkiej dopuszczonej drodze
zamieni się na przew odnictw o C h ry stu sa P an a i Ł aski Jego, a
ścieranie się w bezow ocnej w alce sił niższych P o lsk i z siłam i
najniższem i rządu ja rz m ią c eg o , zam ieni się na działanie chrze-
ściańskie Polski, w którem będzie walka samego dobrego ze
ziem samem, walka nieba z piekłem , której Bóg błogosławić
bedzie. W tenczasto P o lsk a, jak to naznaczono, cudem w yba­
wioną zostanie, objawią się w niej sądy i moc Boża, dla nauki
i dla przykładu świata całego; wtenczasto ojczyzna chrześciań-
sk a, dana od B oga, znajdzie w synach i obrońcach swoich,
wolnych synów B ożych, synów żyjącego Kościoła Chrystuso­
wego, i w tej ojczyźnie, jako w Rzeczypospolitej Chrystusowej,
która pod wszelką formą rządu istnieć powinna, rządzić będzie
Duch Boży, duch miłości, wolności, równości i braterstw a chrze-
ściańskiego.
Tym sposobem co poczęło się krw ią i żółcią w ciężkim żalu
poruszoną dla ojczyzny ziemskiej, to skończy się duszą poruszoną
dla Boga i dla ojczyzny chrześciańskiej; co poczęło się dla
k ary, dla pokuty, skończy się z błogosławieństwem Bożem i
z zasługą Polaka; tym sposobem obecne powstanie i walka
ziemska zamieni się na chrześciańską, na ten wysoki czyn, któ­
remu wszystkie ziemskie i piekielne czyny oprzeć się nie zdołają;
tym sposobem Polska, naród - urząd chrześciański, da poznać
światu, że chrześciaństwo ogarnia wszystko, że może być speł­
niane we wszystkich czynnościach człowieka, w tych nawet
które poczytywano dotąd za niemogące być nigdy chrześciań-
skiem i; da poznać, że jeżeli siły ziemi i piekieł mogły czynić
dotąd na wszelkich polach życia człowieka, tern bardziej czynić
tam może siła chrześciańska, niebieska, jak to naznaczono jest
Słowem Bożem.
Nietrudno Polakowi dostąpić tak szczęśliwej przyszłości,
bo nosi on w duchu skarby chrześciańskie, zarobek w ieków ;
potrzeba tylko aby te skarby odkopał, wyzwolił z pod mocy złego
i ożywił ofiarą, przy pomocy Łaski Bożej na ofiarę człowieka
schodzącej; a łatw o jest to uczynić w obecnym epokowym jubi­
leuszu Łaski, korzystając z miłosierdzia Bożego, które ułatwia
dziś człowiekowi tę nader utrudnioną grzechami pielgrzymkę
jego na ziemi. Niech tylko każdy z rodaków naszych spełnia to
tak proste a tak wielkie wezwanie m atki swojej, aby rano uwa­
żnie odmówił pacierz, i aby przez dzień cały nie zapominał o
pacierzu swoim ; niech każdy w śród przeciwności swoich przy­
twierdzi się chociażby do jednego słowa pacierza, i niech wedle
tego słowa kieruje m yśli, mowy i uczynki swoje; a to jedno
słowo tak uczczone spełnieniem, czynem, stanie się dla nieje­
dnego zbawczą kotwicą wśród obecnej burzy, która tak dalece
targa i rozpierzcha ducha polskiego, że coraz trudniej jest Po-
■■■I

— Ill —

lakowi zastanowić i skupić ducha, aby widzieć w prawdzie


położenie swoje i wedle prawdy w tem położeniu czynić. Jedno
słowo pacierza tak uczczone, będzie dla niejednego puklerzem
w śród niebezpieczeństw walki, bo Bóg osłoni go, aby żyjąc
wvdawal owoce praw dy w tem słowie zamkniętej. Skutkiem
zmiany w duszy, zmienić się może dla niejednego sprawiedliwość
na miłosierdzie Boże, zmienić się może zakreślony już w sądach
Bożych kierunek śmierci na kierunek życia błogosławionego
przez Boga.

Teraz powiem wam, kochani bracia, ja k służyć powinniście


rodakom naszym.
Służcie im ofiarą należną od was, jako od współrodaków,
powołanych sług Spraw y Bożej i apostołów P olski; nieście im
w tak ciężkiej ich potrzebie wszelkie ułatwienie, wszelką pomoc
w mocy waszej będącą; zasilajcie ich prawdami, pociechami,
nadziejami, które nosicie w sobie z miłosierdzia Bożego; oka­
zujcie im mową i wszelkim czynem waszym, jakim sposobem
spełnić można najłatwiej i najrychlej to, czego Bóg wymaga dziś
od P olaka dla jego w łasnego i ojczyzny zbawienia; składajcie
im wszelką ofiarę, ale nie czyńcie żadnego ustępstw a z powo­
łania, sumienia, charakteru w aszego, ustępstw a zarówno zgu­
bnego dla nich i dla was, nie schodźcie z pola waszego na pole
ziemskie tylko, dla zasilania tam samych ziemskich zamiarów
i dążeń rodaków naszych. C hrystus Pan spełniwszy na polu
najwyższem , niebieskiem , w śród największych przeciwności,
dzieło zbawienia świata, postaw ił w tem wzór dla sług swoich,
które powołał i powoła w przyszłości.
Składając wszelką ofiarę, tak chrześciańską w duszy, w ciele
i w czynie, jako też i ziemską, teto ofiarę pracy, trudów ciała,
ofiarę boleści, krwi i życia, pam iętajcie, że ziemska ofiara nie
jest jedynem zadaniem waszem, ale tylko dodatkiem koniecznym
dla uzupełnienia ofiary waszej dla ojczyzny; pamiętajcie, że po­
większać dla obrony ojczyzny samą m ateryalną siłę Polski, nie
jest naznaczono tym, którzy powołani są ułatwić rodakom
przyjęcie siły d u c h a , siły chrześciańskiej, niebieskiej, ułatwić
im zasłużenie na to najwyższe d o b ro , aby Bóg był z nimi i
błogosławił zamiarom ich; ztąd ofiarujcie Bogu zapał wasz
ziemski, ten naturalny w człowieku pęd do poświęcenia się po
ziemsku dla ukochanego celu, ofiarujcie też uszczerbek jaki
ponieść możecie w sądzie tych rodaków, ktorzyby sądzili o was
wedle samego praw a ziemskiego. Przybywszy więc na ziemię
ojczy stą, jaw cie ro dakom w stępnie czem jesteście i dla czego
przybyw acie, staw ajcie przed nim i naprzód jako apostołow ie, a
potem jako żo łn ierze, tow arzysze b ro n i, i ten charak ter obja­
w iajcie m ow ą i w szelkim czynem w aszym . Przyszłość w asza,
dalsze spełnianie pow inności w aszych zależeć będzie od przebicia
na sam ym w stępie chm ur złego, i od zajęcia stanow iska nazna­
czonego w a m ; a chm ury te, jak codzienne dośw iadczenie uczy,
w pierw szej już chwili ogarną w as i w zbraniać w am będą po­
staw ić c h arak ter w asz; i siła tych chm nr może być tak wielka,
że niejednem u z w as łatw iej będzie w ystaw ić pierś n a kartacze,
niż staw ić ducha do w alki ze złem, aby, walcząc i zwyciężając
złe, staw ać w ch arakterze, spełniać pow inność sługi C hrystusa,
podnosić chorągiew Jego, podnosić w szelką praw dę a w szelki
fałsz poniżać.
Służcie w szystkim bez w zględu na różnice z d a ń , o p in ij,
p rag n ąc i ofiarując się, aby ze w szystkim i połączyć się w C hry­
stusie, aby cała P o lsk a stanęła jako jedna w ielka całość C hry­
stusow a. Służąc w szystkim , służcie w szczególności Kapłanom ,
M ożności, Ludow i, Izraelowi i N iew iastom w szystkich stanów ;
czerpcie pom oc do tych służb ze znanych w am trzech listów
m oich o Polsce z 1861 roku. Służcie i ofiarujcie się całą duszą
nietylko dla sw oich, ale i dla obcych, a naw et dla nieprzyjaciół,
k tó ry ch B óg p ostaw ić może na polu służby w aszej. Jeżeliby
w ypadło w am zetknąć się z rządem ro sy jsk im , — do czego
gotow ać się w am każe i korność przed niezbadanem i sądam i
Bożemi, i położenie w asze jako żołnierzy w alczących z rządem
tym , — w takim razie pow innością w aszą będzie spełniać praw o
k tó reście głębiej poznali, praw o chrześciańskiej m iłości, szcze­
rości i energii, staw ić rządowi praw dę i ch arakter, i nie zachw iać
się w tej wierze, że B óg sam rządzi człowiekiem , a w szelkie
siły ogrom u są tylko narzędziam i rządu Jego. Nie ograniczajcie
b ra c ia , praw am i i w zględam i ziem skiem i, m iłości waszej dla
B oga i dla b liź n ieg o , bobyście przerw ali kom unią z niebem i
nie otrzym ali pom ocy , z nieba.
Służcie z uczuciem i z należną gorliw ością rządow i n aro ­
dow em u, który, cudem opieki Bożej zachow yw any w śród prze­
ciw ności i niebezpieczeństw , snuje z w iedzą i bez w iedzy, z za­
słu g ą i bez zasługi, w ątek obecnego czynu P o lsk i i obecnych w y­
padków . I chociaż ten czyn i te w ypadki nie są naznaczone a tylko
dopuszczone w sądach Bożych dla pokuty narodu, są one dopu­
szczone dla w ielkiego celu chrześciańskiego, aby epoka w yższa
otw orzyła się na św iecie; są one przeto w ażne dla p ostępu, dla
zbaw ienia nietylko P olski ale i św iata całego.
— 113 —

Dla takiego zatem narzędzia Bożego , jakiem jest dziś dla


Polski rząd n a ro d o w y , należy się od w as uczucie miłości i
w uczuciu tern gorliw e pośw ięcenie się i u słu g a. Ci którzy tam
są jako praw dziw i chrześcianie z K ró lestw a C hrystusow ego, —
a daj Boże aby w szyscy takim i b y l i ! — przyjm ą to co idzie
z K rólestw a te g o ; przyjm ą jako rzecz B o żą, S p raw ę B ożą, i
połączą się z ty m i, k tó ry c h celem jest złożyć w szelką ofiarę,
aby B óg był z P o lsk ą , aby przez to siła ziem ska narodu, nie­
zdolna sam a dokonać rozpoczętego dzieła, p o p artą była potęgą
Bożą. A łatw o poznacie to , k ie d y , czyniąc z tym i rodakam i
w w a ru n k ach chrześciańskich, będziecie czyści przed B ogiem i
przed n im i; łatw o bow iem czystem u poznać w szelką nieczystość,
tak jak łatw o poznać czarne kiedy ono p ad a na białe. Jako
w olni chrześcianie strzeżcie tego p ra w a : nie patrzeć na form y
i pozory a zw racać w zrok duszy na sam ą is to tę ; rozróżniać czy
to co bliźni staw i, idzie z n ie b a , czy z ziemi, czy z piekieł, i
■wedle tego czynić: niebo czcić, korzyć się przed niem i p o d ­
daw ać się jem u; szanow ać i w spierać ziem ię o ile ona jest
c z y s ta , o i l e , acz n a niższych szczeblach linii B o ż e j, spełnia
m yśl Bożą na niej leżącą; a w alczyć z p ie k łe m , ze w szelkiem
złem, ze w szelkim fałszem .
N iech to będzie posadą w szelkiego sto su n k u w aszego z rzą­
dem tym , p o sad ą spółki i uleg ło ści dla niego w duszy i w sercu
w aszem , tejto uległości z której idzie ścisły rachunek człowieka
przed B o g ie m ; z tej p o sad y ulegając ludziom , nie przestaniecie
ulegać B o g u , nie obrazicie B oga i nie zdradzicie ojczyzny.
U trzym yw anie się stateczne na tej posadzie stanow ić będzie
głów ną cechę ch rześciańskiego c h arak teru w a sz e g o ; bez tej
cech y , nie rozróżniając n ieba od p ie k ła , Ł ask i B ożej, tej siły
najw yższej, od sił niższych i najn iższy ch , upadlibyście rychło,
bo niebo obrażone tym ow ocem n iem iłości waszej opuściłoby
w as, a ziem ia i piekło n a k ró tk o naw et nie przygarnęłyby tych,
którzy, pow ołani jako słudzy n ieb a rozszerzać K rólestw o niebie­
skie na ziem i, ztąd p o d n o sić ziem ię a zw yciężać piekło, niosą
budzenie, w yżyw niepokojący ziem ię a uciskający i dręczący
piekło.
Służąc w s z y s tk im , czyńcie w ylew z obecnego położenia
w aszego: dlaczego zatrzym aną była naznaczona P o lsce pom oc
Spraw y Bożej i udział sług jej w obecnem dążeniu P olski, dla­
czego i dziś nie w szyscy przybyw acie służyć P o lsc e ; objaś­
niajcie też, że ten udział k tó ry przyjm ujecie w p ow staniu, że ta
w alka w asza przeciw ko rządow i rosyjskiem u jest spełnieniem

8
p o w in n o ści, k tó re przed sześciu laty objaw iliście cesarzow i,
w yjaśniając m u pow ody dla któ ry ch am nestyi przy,ąć m e m o­
gliście. W yraziliście albow iem w piśm ie w a sz e m : _ _
« .... W ięcej od innych naro d ó w cierpi P o la k , bo wiece)
budzony je st do głów nej pow inności swojej : aby w ziął udzial-
naznaczony w podnoszeniu i szerzeniu chrześciań stw a, aby
sta ł sie przez to n aro d em -słu g ą B ożym P o w ołanie to
m oże być sp ełnione tylko w ojczyzme praw dziw ej, k to ią ł o ia ,
o trzym a nie żadną siłą ziem ską, ale sam ą siłą chrześcianską, po
spełnieniu p o k u ty sw ojej. O bjaw i się naów czas p o tęg a Boza
n a narodzie, k tó ry przez pokutę oczyszczony stanie w praw ie
narodu-sługi Bożego, w praw ie m iłości i Ł ask i. B og, który dla
rach u n k ó w n arodu odebrał m u ojczyznę, po opłacie rachunków
pow ró ci co o d eb rał; odejm ie krzyże i jarzm o niższe, skoro krzyz
i jarzm o w yższe przyjęte i w ow ocu złożone będzie, w yprow a
dzi z niew oli, z tego położenia n ien atu raln eg o , skoro w olność
w ew nętrzna chrześciańska odzyskaną będzie, skoro ja rz m o kto-
rem złe ucisk a d u c h a , siłą krzyża skruszonem będzie; usunie
najw yższy L ekarz lekarstw o, skoro ch o ro b a w yleczoną zostanie;
usunie lek arstw o k tó re nie b yło pokarm em naturalnym , dającym
życie praw dziw e, a było tylko tym czasow ym środkiem k to r}
życie fałszyw e zatrzym yw ał i oczyszczał. A spełni się to, kied}
tak ie b ęd ą sądy Boże, bez udziału P o lak ó w — objaw i się po tęg a
B oża przez inne narzędzia, przez k tó re spełnią się sądy Boże — i
narzędzia k a ry Bożej, dotknięte tą po tęg ą, stać się m ogą naow -
czas "narzędziem m iłosierdzia Bożego. — S pełni się to, kie y
tak ie bed ą sądy Boże, przez sam ychże P olaków , k tó ry ch ofiary
dla ojczyzny" ch arak ter, b o h a terstw o , poprze naów czas potęga
B oża; bo te ofiary będą chrześciańskiem i, będą narzędziem speł-
niajacem sądy Boże; będą bronić tego dobra, które przed B ogiem
stan ie sie "już w łasnością P olaków , będą bronić ojczyzny praw ­
dziwej, naznaczonej, aby w niej, przez życie i czyny chrześciańskie
P o la k ó w , rozw inęło się chrześciaństw o przyjęte bez ojczyzny,
w przeszłej niew oli ich. »
N a ty ch p raw dach opieraliście dotąd, bracia, w asze pod­
danie sie rządow i ro syjskiem u; na tychże sam ych praw dach
opierajcie dzisiaj w aszą gotow ość do w zięcia udziału w w alce
przeciw ko rządowi te m u ; objaśniajcie w iec rodakom , że jesteście
w o statn im z w ym ienionych powyżej przypadków , a przyczynił
się do teg o k ierunku dla P o lsk i sam rząd rosyjski, pizyjm ując
do duszy złe, tego ducha najniższego, k tóry z nadzw yczajnego
dopuszczenia B ożego rządzi n im ; przyczyniły się do tego ow oce
grzechu, jakie przez tegoż duch a rząd ro sy jsk i sldada na P olsce,
zapierając się zarodu i ch arak teru rosy jsk ieg o , zapierając się
C h ry stu sa i p ra w a Jeg o niebieskiego, spełniając w P olsce nie
już praw o ziem skie ale p raw o niższe od ziem skiego. A spełnia
rząd ro sy jsk i w P o lsce p raw o niższe od z ie m sk ie g o , bo
cudze, do czasu tylko p o d d an e sobie, m a za sw oje, i szukając
tylko siebie, k re w b ra tn ią przelew a dla s ie b ie ; bo w tym
przelew ie k rw i d o p ełn ia g w ałtu na duchu polskim , karząc tak
srodze P o lak ó w nie za złe ich, k tó reg o nie zna, ale za dobre
ich, za m iłość i pośw ięcenie się dla ojczyzny, za cnoty jakie
sam w h isto ry i w łasn eg o n arodu p o d n o si i jakiem i się chlubi,
zachow ując np. w nieśm iertelnej pam ięci i czci tych, którzy
w ybaw ili R o sy ą od jarzm a T a ta ró w ; bo nakoniec dopełnia tego
gw ałtu n a duchu polskim , karząc P o lak ó w w zem ście i w p ast­
w ieniu się duch a sw ojego, rozpasanego w zapędach podsycanych
przez to złe, przez tego ducha najniższego. T em to obaleniem
p ra w Bożych i ludzkich, d o konanem w dziew iętnastym w ieku
chrześciańskim , w ypełnia się już m iara dopuszczenia Bożego
dla P o lsk i i dotykają się granice, k tó re B óg zakreślił pokucie
je j; ztąd zm ieniają się rach u n k i przed B ogiem obu stro n w al­
czących, bo jedna stro n a opłaca a d ru g a obciąża rachunek swój,
ztąd i szala P o lsk i przechyla się, i w skutek tego, w alka za
w olność i za ojczyznę ch rześciańską, w alk a orężem ziem skim a
w duchu chrześciańskim , stała się już zgodną z w olą Bożą. T e
są przyczyny dla k tó ry c h zm ieniło się położenie nasze jako sług
S praw y Bożej i P o lsk i, a razem jako p o d d anych rządu rosyj­
skiego, — dopóki nim i będziem y z dopuszczenia B ożego; — i
stało się po w in n o ścią naszą w ierzyć i ufać, że ofiara chrze-
ściańska dla zdobycia ojczyzny chrześciańskiej, poparta będzie
ram ieniem Bożem , bo ofiara ta zdobyw ać będzie to dobro, które
przed Bogiem stało się już w łasn o ścią P o lak ó w . O prócz tego
objaśniajcie rodakom , że w alcząc w tym duchu, nie schodzicie
z drogi przedstaw ionej cesarzow i, bo podd an y chrześcianin,
czując że jarzm o k tó re znosi idzie z rach u n k u jego przed Bo­
giem, nosi m iłość n aw et dla bliźnich jarzm iących go, a w skutek
m iłości tej, p ra g n ie praw dziw ego d o b ra tak ich bliźnich, i gotów
jest o ile m a pole do tego, pośw ięcić się dla dobra ic h ; ztąd
poddany chrześcianin, w alcząc w takiem uczuciu przeciw złemu
rządu jarzm iącego, jest dla rządu tego w iernym w edle praw a
C h ry stu sa P a n a . P ra g n ie n ie praw dziw ego d o b ra dla w szelkiego
bliźniego, pragn ien ie zbaw ienia jego i g otow ość do ofiary na
tern polu, jestto ow oc m iłości B oga i bliźniego, tej posady
chrześciaństw a, tego fundam entu K ościoła C hrystusow ego, jestto
w iec pow inność każdego chrześcianina, syna K ościoła; a w iększą
jest ta pow inność dla P o laka, w iększą jeszcze dla sług S praw y
Bożej, sług P o lsk i. T akie chrześciańskie poddanie się sile niższej
p o d k tó rą B óg p o d d ał nas, taką w olność ducha. — dzięki niech
b ed a B ogu ! — nosim y b racia w duszach naszych; a takie pod­
danie się i ta k a w olność, lubo nieuznaw ane na św iecie, są przed
B ogiem cnotą chrześciańską, k tó ra m a w agę na szali sądów
B ożych. Z tądto stało się pow innością naszą przedstaw ić ce­
sarzow i rosy jsk iem u przyczyny tej zm iany położenia naszego,
przedstaw ić pow ody dla k tó rych, sługi S praw y, bierzem y się
do w alki przeciw ko rz ą d o w i; tem spełnim y bracia praw o chrze-
ściańskiej m iłości i szczerości, k tó ra należy się od podw ładnych
dla każdego rządu, czyto on jest z Ł aski, czy też z dopuszczenia
B ożego, jako narzędzie k ary Bożej.
Dalsze pow inności w łaściw e służbie waszej, są następne.
K orzystając z podniesionego usp o so b ien ia w ew nętrznego, w k tó -
rem utrzym ują w alczących braci naszych grożące im co chw ila
niebezpieczeństw a, staw cie im praw dę jaką ona jest, bez żad­
nych u stę p stw i m od y fik acy j; a stosując się do gorączkow ego
stanu ich, m ów cie do nich w stępnie, z w olnością, eneigicznie,
po prostu i k ró tk o , m ów cie szczerze i z głębi d u sz y ; staw cie
im c h arak ter chrześciański, ufność w aszą w B oga i z ufności
tej idącą pew ność i spokojność chrześciańską. Do tego należy
pow inność w asza nazyw ać każdą rzecz w łaściw ą n a z w ą ; taka
nazw a często jest przeciw ną cyw ilizacyi ziem skiej, k tó ra bez
w zględu na duszę oszczędza nerw y człow ieka; ale jakże bliźni
pozna rzecz, a zwłaszcza rzecz k tó ra okazuje w inę jego, kiedy
w idzący przez Ł ask ę Bożą rzecz te, da jej nazw ę innej rzeczy?
i na kogóż spadnie odpow iedzialność za tę krzyw dę uczynioną
bliźniem u przez zm arnow anie Ł aski, k tó ra dała w idzenie rzeczy
dla d obra, a często dla ratu n k u bliźniego ? Z tąd to nazwa wła­
ściwa w ażną jest pow innością każdego chrześcianina, a tem
w ażniejszą sługi Spraw y Bożej, ap o sto ła epoki chrześciańskiej.
Służąc w tym duchu rodakom , podaw ajcie im w szystko, o
ile to być może, dostępnie i w zastosow aniu ; służcie im duchem
ofiarnym i ucieleśnionym , bo w śród tak w ielkiego życia ziem­
skiego, nie zniosą oni życia ducha sam ego, nie zniosą praw d
oderw anych, niezastosow anych do ich położenia i p o trz e b ; oce­
niając ofiary ich, nie traćcie z pam ięci, jak trudno jest w ysi­
lonym n a ofiary i czyny zew nętrzne, ofiarow ać się i czynić w e
w nętrzu, odbyw ać w jednym że czasie podw ójną p r a c ę : ziem ską
w ciele, a ch rześciań sk ą w duszy. N aw et dla najbardziej opor­
nych praw dzie podającej się przez w as, nie zatrzym ujcie i nie
zam ykajcie duszy w aszej, a tern więcej nie odw racajcie jej ; bo
łatwiej zniesie P o la k najw iększe oburzenie i dociskanie, a z głębi
duszy otw artej w y ch o d zące, niż zam knięcie i odw rócenie duszy,
chociażby p o k ry te najsłodszem i form am i cyw ilizacyi ziem skiej.
Służcie i ofiarujcie się o tyle, o ile u słu g a i ofiara wasza przyj­
m ow aną będzie; nie nastaw ajcie n a niczyją w olność, nie w ra­
żajcie rzeczy Bożej tym , którzy dla b raku m iłości i dobrej woli
nie m ają w edle słów C h ry stu sa « uszu do słuchania », tojest
nie m ają o rg an u do przyjęcia tej rzeczy.
U trzym ujcie w duszy p ro sto tę , pokorę, u b ó stw o, w yrze­
czenie się ziem i i siebie sa m y c h ; w tern usposobieniu w ew nętrz-
nem stając do służby ziem skiej, zajm ujcie tam m iejsca najniższe;
na tak ich albow iem m iejscach czystość w asza w ew nętrzna będzie
łatw iej poznaną i u słu g a w asza łatw iej p rzyjętą; a kom u z ko­
niecznej potrzeby w ypadnie przyjąć podniesienie ziem skie, ten
niech przyjm uje zarazem krzyż chrześciański daleko cięższy,
k tó ry w ów czas spadnie n a niego.
B ądźcie w olni, zależni jedynie od w oli, od rozporządzenia
B o ż e g o ; ztąd nie przytw ierdzajcie się koniecznie do jednej w al­
czącej g ro m a d y ; gdziebyście nie znaleźli ducha Bożego a tylko
panow anie złego, i gdzieby ofiarna p raca w asza, aby wyzwolić
rodaków z niew oli tej, okazała się bezskuteczną, tam ośw iad­
czajcie że m usicie oddalić się i że idziecie szukać praw dziw ych
P olaków , k tó ry m b y ście ow ocniej służyć m ogli.
U trzym ując tegoż ducha w olności, nie kupcie się na jednem
m iejscu dla d o g o d n o ści o so b istej, a n aw et dla znalezienia za­
siłku i ułatw ienia w spółce bratniej, ale, o ile podobna, rozsy­
pujcie się po różnych g rom adach. W tym to duchu w olności,
może jednem u z w as w ypadnie przejść w szystkie grom ady, a
drugiem u przytw ierdzić się do jednej i p ozostać w niej, trze­
ciemu zaś chodzić po P o lsc e opow iadając słow o praw dy, zba­
w ienia i pociechy. W sz y stk o to pow inno być przedm iotem fra­
sunku i ofiarnej p racy w aszej. N iezbadane są sądy Boże i w tych
sądach kreślące się dro g i dla człow ieka; w szystko zaś będzie
pożytecznem dla ojczyzny, co uczynicie zgodnie z w olą Bożą.
Bóg sam kieruje w szystkiem i urządza w szystko, ale pow in­
nością naszą jest czuwać i frasow ać się o w szystko.
A byście p ow inności te spełniać m ogli, utrzym ujcie bracia
ofiarą w aszą ducha ap o sto lsk ieg o , ten ton, ten strój w ew nętrzny,
w łaściw y pow ołaniu tem u. D uch ten utrzym yw any w sercach
w aszych, będzie w as łączyć z C h rystusem Panem , a w tej ko­
m unii będziecie św iatli i silni w śród obecnych ciem ności i za­
m ętu na*" św iecie, w śró d przeciw ności i niebezpieczeństw służby
w aszej. A niełatw o w am będzie tego ducha, ten ton utrzym ać
w śró d ciągłego stykania się i w spólnego działania z tak róznemi
tonam i, tak jak niełatw o jest św iece palącą się utrzym ać w śród
burzy. — W ciągu długiej tułaczej rekolekcyi zdobyw aliście
tego ducha, ten ton, trudam i, frasunkam i, tęsk n o tam i dusz w a­
szy ch ; a jakże łatw o utracić dziś możecie_ to dobro niebieskie,
zagasić tę św iece pow ołania w a s z e g o ! Żyliście dotąd jakby
w m u rach klasztoru, i zw yciężaliście po w iększej części złe ży­
jące bez ciała, w duchu sam y m ; od tąd uderzać na w as będzie
złe straszniejsze, bo ucieleśnione, żyjące w w ielu i czyniące przez
w ielu. A w idzim y jak potężnie czyni złe takie, jak ono żyjąc
w w ielu, staje się bożyszczem na św iecie, jak niejeden odrzuca
praw o nietylko C hrystusow e ale i ziem skie, pośw ięca opinią
św iata, aby zasłużyć się tym , którzy silni siłą złego żyjącego
w nich, rządzą bliźnim niepoddającym się C h ry stu so w i i nieo-
pierającym się o C h ry stu sa, bliźnim , k tó ry nie m ogąc żyć bez
p o d d an ia się i bez podpory jakiejkolw iek, poddaje się złemu
k tó re daje mu podporę, tym sposobem łatw o ale zgubnie za­
sp ak aja te potrzebę duszy sw ojej. C zułem pow inność zwrócic
uw agę w a sz ą , kochani b racia, na te niebezpieczeństw a, na
k tó re będzie narażony ton w asz, ta św ieca po w o łan ia w a sz e g o ;
n a niebezpieczeństw a tern groźniejsze, że one nie noszą formy
niebezpieczeństw , a poczytyw ane są n a św iecie za rzecz zwy­
czajną, n atu ralną, a naw et konieczną w edle praw św iata. Nie
w idzi człow iek kuszony w ten sposób, że B óg zbliża do niego
tak ich bliźnich noszących złe, jedynie dla p ró b y m iłości jeg o :
czy niebo czy piekło przew aża w sercu jego. ^
O to są głów ne pow inności w asze kochani b racia. — Speł­
niajcie je, czyńcie z siebie w szystko, a skutki ofiar w aszych
zostaw iajcie B ogu, ufając nieprzebranem u m iłosierdziu Jego,
ufając też i chrześciańskiem u zarodow i rod ak ó w naszych, że
ta k ciężkie obecne budzenie Boże w y d a ow oc naznaczony, i że
po praw iony przed B ogiem rachunek P o lsk i zakreśli dla mej
szczęśliw y k ierunek na odległą przyszłość jej.
A by dać fundam ent pow yższym uw agom , w ybrałem z E w an­
gelii św iętej m iejsca stosujące się do obecnego położenia i po­
w inności w a sz y ch ; sąto po większej części słow a C h iy stu sa
P a n a do A postołów rozchodzących się n a szerzenie K rólestw a
Jeg o . N oście b racia te słow a w yryte w duszach w aszych, jako
oparcie się i zasiłek w każdej p otrzebie w aszej; bo S praw a
Boża dziś czyniąca się jestto taż sam a S p raw a zbaw ienia św iata,
k tórą C h ry stu s P a n czyni aż do skończenia św iata.
P ro szę w as k o ch an i b racia, abyście przybyw szy na ziemię
polską, przen ieśli do serc rodaków przyłączone tu słow a m oje
do nich, i abyście im pośw iadczyli co czujecie o celu i o dą­
żeniu m ojem .

Czyńcie b racia ostateczne w ysilenie, abyście przyjm ując


ducha ap o sto lsk ieg o , stan ęli na w y so k o ści chrześciańskiej w ła­
ściwej po w ołaniu w aszem u i naznaczonej w am do osiągnięcia,
n a w yso k o ści k tó ra jest w yższym szczeblem drogi chrześciań­
skiej, należącym do epoki wyższej. N iech ojczyzna chrześciań-
ska tak w ielkiem i boleściam i zm artw ychw stająca, widząc w as
na tej w y so k o ści, p o w ita w as jako w ierne, ofiarne i czynne
sługi C h ry stu sa w epoce tej życia i czynów ch rześciań sk ich ;
takie pow itanie będzie dow odem spełniania przez w as pow in­
ności apostolskiej, takie p ow itanie rozraduje w całym ogrom ie
B ożym w szy stk ich k o rn y ch w oli Bożej, a przerazi w szystkich
o pornych w oli t e ] ; i będzie św iadectw o na w ieki przyszłe, że
C h ry stu s P a n na początku epoki tej m iał w P o lsce praw dziw e
sługi, a K ościół C h ry stu sa i ojczyzna chrześciańska m iały pra­
w dziw e syny. — N iech się to stanie dla w as przez Ł askę P an a
naszego Jezu sa C h ry stu sa , za przyczyną K rólow ej, O rędow ­
niczki, P o śred n iczk i naszej, i p o d przew odnictw em Kościuszki,
H etm ana naszego, k tó ry z w oli Bożej przeciągając dla ojczyzny,
po śm ierci, co rozpoczął za życia, p o d n o si nieśm iertelną buław ę
sw oja, i grozi nią w szystkim w ro g o m m yśli Bożej na P olsce
leżącej, o ile P o lsk a zw raca się ku m yśli tej !
Ł Ż egnam w as koch an i b racia, tow arzysze służby i tułactw a
mojego ! żegnam słow am i pobożnego ludu p o lsk ie g o ; N i e c h
b e d z i e p o c h w a l o n y J e z u s C h r y s t u s ! A pochw alony m ech będzie

przez nas w szelką m yślą, m ow ą i uczynkiem naszym , spraw o­


w anym w edle przenajśw iętszej w oli. Jego ! Żegnam w as z tern
życzeniem dla siebie, abyśm y, jeśli to tylko zgodne jest z wolą
T w oją o P an ie ! zobaczyli się rychło na ziemi polskiej i w cza­
sach lepszych d la P o lsk i.
B rat i słu g a w asz w C hry stu sie,
A. T.
Zurych, 2 8 M a ja 1863.

—’ " 7 1 ;
MIEJSCA W Y B R A N E Z E W A N G E L I I Ś W I Ę T E J

O czasach tych.

« P o sta w y nieba i ziemi dośw iadczać u m ie c ie : a tegoto


czasu jako nie dośw iadczacie?... podnieście oczy w asze, a przy­
p atrzcie sie krainom , żeć już białe są ku żn iw u .... Dzień P ań sk i
ta k przyjdzie, jak złodziej w n o cy : bo gdy rz e k ą : pokój i bez­
pieczeństw o: tedy nagle zginienie przyjdzie na n ie... już siekiera
do korzenia drzew jest przyłożona , przeto w szelkie drzew o ,
k tó re nie daje owocu dobrego, będzie w ycięte i w ogień w rzu­
cone Każda dolina będzie napełniona : a każda góra i pagórek
poniżon będzie, i m iejsca krzyw e się w y p ro stu ją, a drogi ostre
sta n ą się b item i... U ludzi to niepodobno je s t, ale u B oga
w szystko jest p o d o b n o ... ».

O powołaniu apostolskiem.

« Każdy ogniem będzie posolon, a każda ofiara będzie solą


p o so lo n a .,, m iejcież w sobie sól, a pokój miejcie m iędzy so b ą...
W y jesteście sól ziem ie... W y jesteście św iatłość św iata. Nie
m oże się m iasto zakryć n a górze osadzone, ani zapalają św iece
i k ład ą jej pod korzec, ale na św iec zn ik u : aby św ieciła w szy­
stk im którzy są w dom u. T ak niechaj św ieci św iatłość w asza
przed ludźm i: aby widzieli uczynki w asze dobre, i chw alili O jca
w aszego, k tó ry jest w n ieb iesiech... P rzepow iadajcie m ó w ią c ,
iż się przybliżyło K rólestw o n ieb iesk ie... O d każdego którem u
w iele dano , w iele żądać będą , a którem u w iele zlecono , tern
w ięcej będ ą chcieć od n ie g o ... ».

O powinnościach apostołów.

« K tóryby mię w yznał przed lu d ź m i, w yznam ja go też


przed O jcem m o im , który jest w n ieb iesiech ; a k tó ry b y się
m nie zaprzał przed ludźm i: zaprę się go i ja przed Ojcem
m o im , k tó ry jest w n iebiesiech... kto m nie służy, niechże za
m ną idzie: a gdziem ja jest, tam i sługa mój będzie. Jeśli mi
kto będzie służył, uczci go Ojciec m ó j... M ieszkajcież w e mnie,
a ja w w as. Jako lato ro śl nie może rodzić ow ocu sam a z siebie,
jeśli nie będzie trw ać w w innej m a c ic y : także ani wy jeśli we
mnie m ieszkać nie będziecie. Jam ci jest w inną m acicą : w yście
latorośle. K to m ieszka w e m nie, a ja w nim , ten w ielki owoc
rodzi, bo beze m nie nic czynić nie m ożecie... ».
« W ięcej trzeb a słuchać B oga aniżeli ludzi... żaden nie
może dw om pan o m słu ży ć... Nie m ożecie B ogu służyć i m am o­
n ie... Nie w m ow ieć jest K rólestw o Boże, ale w m ocy... D ar-
m oście wzięli, d arm o daw ajcie... Jeśli kto chce być pierw szym ,
niechaj będzie ze w szech o stateczn y m , i słu g ą w szystkich...
A lbow iem S y n człowieczy nie przyszedł aby mu służono , ale
aby służył i dał duszę sw ą okupem za w ielu... B ędąc wolnym
od w szystk ich , uczyniłem się niew olnikiem w szystkich , abym
tern więcej ludzi p o zy sk ał,.. Gdy uczynicie w szystko co w am
rozkazano, m ó w c ie : słudzy nieużyteczni je ste śm y : cośm y byli
w inni uczynić, tośm y uczynili ».

Co czynić w przeciwnościach ?

« Nie bójcie się m aluczka trzo d o ... Kto w ytrw a aż do końca,


ten będzie zb aw io n ... W ło s z głow y waszej nie zginie. W cier­
pliw ości w aszej otrzym acie dusze w asze... Nie bójcie się tych
którzy zabijają ciało, a duszy zabić nie m o g ą ... Obleczcie się
w zupełną zbroję B o ż ą : abyście m ogli stać przeciw ko zasadzkom
djab elsk im ... ».
« K toby w as nie p rz y ją ł, ani słuchał słów w a sz y c h , w y­
chodząc precz z dom u albo z m iasta, otrząśnijcie proch z nóg
w aszych... a g d y w as prześladow ać będ ą w tem m ieście, ucie­
kajcie do d ru g ie g o ... K to nie przyjm uje słów m oich, m a tego
który go sądzi. S łow a, k tó rem m ów ił, te go będą sądzić w dzień
ostateczny. Gdyżem ja z siebie sam ego nie m ó w ił... Bym był
nie przyszedł, a nie p o w iad ał im, nie m ieliby g rz e c h u : lecz
teraz nie m ają w ym ów ki z grzechu sw e g o ... Jaciem się na to
narodził, i na to m przyszedł na ś w i a t , abym św iadectw o dał
praw dzie. W szelk i k tó ry jest z p raw d y , słucha g ło su m eg o ... ».

Słowa pociechy dla apostołów.

« N a św iecie ucisk m ieć będziecie: ale ufajcie, jam ci zwy­


ciężył św ia t... W y będziecie płakać i narzekać , a św iat się
będzie w eselił: a w y się sm ucić będziecie: ale sm utek wasz
w radość się o b ró ci... B łogosław ieni jesteście, gdy w am złorze­
czyć będą, i prześladow ać w as, i m ów ić w szystko złe przeciwko
— 122 —

wam, kłamając dla mnie. Radujcie się i weselcie : albowiem


zapłata wasza obfita jest w niebiesiech... ».

Dodaję słowa którem i Święty Franciszek z Assyżu poże­


gnał braci swoich , rozchodzących się na opowiadanie nauki
zbaw ienia:
« Zważmy bracia jakie jest powołanie nasze. Pow ołał nas
Bóg miłosierdziem swojem nietylko dla zbawienia naszego, ale
też dla zbawienia wielu, abyśmy zagrzewali wszystkich, więcej
przykładem niż słow em , do czynienia pokuty i do strzeżenia
przykazań Bożych. W ydajem y się jako pogardzeni i głupi, ale
nie trwóżcie się, wzmóżcie się w odwagę i miejcie ufność , że
Zbawiciel, który zwyciężył świat, będzie mówił skutecznie przez
was. Strzeżmy się, abyśm y opuściwszy wszystko, nie utracili
Królestwa niebieskiego, dla marnego interesu ziemskiego...
Idźcie przepowiadać pokutę dla odpuszczenia grzechów i dla
dostąpienia p o k o ju ; spotkacie wiernych , pełnych słodyczy i
miłości, którzy z radością przyjmą was i słowa w asze; spo­
tkacie też i niewiernych, dum nych, bezbożnych, którzy was
naganiać i przeciw wam powstawać będą. W eźcie to głęboko
do ducha, aby znosić wszystko z pokorną cierpliwością. Nie
trwóżcie s ię ; w krótkim czasie wielu m ądrych i możnych przy­
łączy się do was, i będą przepowiadać królom , książętom i
narodom. Bądźcie więc cierpliwi w dociskach , żarliwi w mo­
dlitwie, wytrwali w pracy, a Królestwo Boże, które trw a wie­
cznie, będzie nagrodą waszą. W zmagajcie się w odwagę, ra­
dujcie się w P a n u , niech m ała liczba wasza nie zasmuca w a s ;
albowiem Bóg okazał mi wyraźnie, że błogosławieństwem swojem
rozszerzy po wszystkich częściach św iata tę rodzinę, której sam
jest Ojcem... ».

S Ł O W A DO ODDANIA RO D AKO M

Mówię do was rodacy, przez usta braci n asz y ch , sług


Spraw y Bożej, którzy udają się do was, aby złożyć ofiarę ojczy­
źnie i wam, wedle możności swojej. Staje przed wami jako rodak
i jako słu g a naznaczony w am najw yższą W o lą . Sum ienie św ia
dczy mi, że w iern ie służyłem w am pom im o przeciw ności, k tó re
w ielu z pom iędzy w as staw iło m i , odrzucając a często p iześla-
dując rzecz B ożą i to w szystko co w Spraw ie Bożej wychodziło
ku pom ocy w aszej. — Ale to stan ęło już przed B o g iem , a być
może że i ciż sam i poczuli już obrazę B oga i zadość uczynili
za nią. Ja jak byłem ta k i jestem w iernym bratem , przyjacielem
i sługą w aszym w C h ry stu sie ; jak służyłem tak i służę każdem u
z w as, k to m a w olę przyjąć usługę m oją.
M ów ię dziś do w as jako starzec stojący już nad grobem i
nieliczący n a to że B óg da m u ujrzeć ojczyznę; ztąd m ów ię
w o ln y 'o d w szelkiej o so b isto ści, nic ziem skiego niepragnący od
w a s ; ale m ów ię z duszy, k tó ra z młodzieńczą gorącością kocha
B oga, ojczyznę i w as ro d acy , k tó ra p rag n ie zarów no tryum fu
C h ry stu sa w ojczyźnie naszej, jak i zbaw ienia w aszego. I dlatego
proszę w as w im ię tej ojczyzny i tego zbaw ienia, przyjmijcie
sercem p o lsk iem to co w yżebrałem przed B ogiem dla zbaw ienia
P o lsk i, n ad czem przez la ta rozm yślałem , czem traw iłem się
w duszy mojej , a co dziś składam w am przez braci naszych ,
którzy, nie m ogąc m ieć przy sobie pism S praw y Bożej, żywym
głosem Oddadzą w am co przyjęli z m iłosierdzia Bożego. N iosą
w am oni nie zim ną te o r y ą , nie m artw e św iatło i praw o , ale
dusze, serce i czyn c h rz e śc ia ń sk i; poznacie przez nich co B óg
naznaczył dla n as i czego od n as w ym aga aby dał co nazna­
czył, aby doprow adził n as do celu , u k tórego czeka na nas
dobro naznaczone, doczesne i w ieczne. A bardzo m ało B óg
w ym ag a dziś od P o lsk i, bo w y m ag a tylko żeby poznała wole
Jego i poczęła spełniać j ą ; aby ten początek uczyniony dziś
przez P o lsk ę m ó g ł rozw ijać się w w iekach przyszłości jej.
L ubo, jako tułacz, o d dalony jestem od w as rodacy, nie prze­
staję jed n ak być z w am i duszą m oją, podzieiać radości w asze,
podzielać i boleści, a to tern dotkliw iej, że widzę źródło ic h ,
widzę sp o so b y jak je odw rócić , widzę też że te sposoby sta­
tecznie odrzucane sa. — G dziekolw iek um rzeć mi naznaczono,
oddalony lub zbliżony do w as, nie przestanę pragnąć d o bra
w aszego, i teg o głów nego d o b ra naznaczonego nam : ojczyzny
chrześciańskiej , w której w szystko dla nas łatw iejszem stanie
sie ; nie p rzestan e p ra g n ą ć aby n aród nasz , po tak w ielkich
m ęczeńskich ofiarach, sta n ą ł w całym b lasku w ew nętrznej w ar­
tości swojej , i blask iem tym św iecił św iatu przez w ieki, jako
naród spełniający w epoce tej chrześciańskie pow ołanie sw o je ;
nie przestanę b łagać m iłosierdzie B o ż e , aby to pizeznaczenie
narodu naszego jak najłatw iej poznane, przyjęte i spełnione być
m ogło ; nie przestanę usiłow ać, aby być w iernym zawsze sługą
w aszym .
K ochani ro d a c y ! co szło z głębi duszy , to trafiało przez
w ieki do duszy polskiej. W tem to nadzieja m o ja , że słow a
z duszy przyjm iecie do duszy; że uznacie bratem i sługą waszym
t e g o , k tó ry nic w am ofiarow ać nie może z darów ziem skich ,
w jakie w y uposażeni jesteście, ale daje w am to co B óg w m i­
łosierdziu sw ojem daje mu do oddania w a m ; k tóry w tym celu
b łag a m iłosierdzie Boże o to dobro niebieskie , o ten chleb
swój pow szedni, i tym chlebem , o ile go otrzym uje , pragnie
podzielić się z w am i, złożyć w am przez to ofiarę w edle słabych
sił sw oich. W uczuciach tych trw am przez ciąg życia mojego,
od czasu kiedy objaw ioną mi została w ola Boża , abym , jako
pow ołany słu g a C h ry stu sa , służył na początku epoki tej bli­
źniem u i ojczyźnie; trw am też i w tej nadziei, że zespolę się
z w am i ro d acy w rzeczy B o ż ej, k tórą z w oli Bożej podaję, że
zespolę się z w am i w P a n u n a s z y m J e z u s i e C h r y s t u s i e !

Całe to pismo zostało oddane nam, sługom S praw y Bożej udajacym sie
do Polski, na grobie Kościuszki w Solurze.

P O Ż E G N A N I E N A G R O B IE K O Ś C I U S Z K I

K iedy przychodzi rozstaw ać się z w am i, bracia rodacy, którzy


dążycie w alczyć za P olskę, spełniam pragnienie duszy mojej i
żegnam w as na tern m iejscu, gdzie przed laty żył i dokonał
żyw ota ten nieśm iertelnej pam ięci chrześciański b o h ate r P o lsk i,
gdzie spoczyw ały zw łoki jego nim m iłość i cześć ro daków prze­
niosła je na ziem ię polską, i gdzie pozostająca d o tąd część śm ier­
telnej pow łoki jego przypom ina ów żyw ot pośw ięcony służbie
B o g a i ojczyzny, uśw ięcony spełnieniem pow inności chrześcia-
nina i P o la k a pow ołanego stać się w zorem chrześciańskim dla
P o lsk i. N a tem to m iejscu, złóżmy naprzód cześć naszą Duchow i
b o h atera pobożnem rozpam iętyw aniem tego, co tu niegdyś do­
pełniło się przez niego ; to rozpam iętyw anie rzeczy św iętej i
polskiej będzie m odlitw ą naszą za P o lsk ę i zespoli nas z Tym ,
k tó ry tak żądnie zespala się w praw dzie w szelkiej, tyczącej się
zbaw ienia P o lsk i.
Tu T ow iań sk i odczytał w yjątki z pism a o K ościu szce,* a następnie za­
k oń czył tem i sło w y :
N a tem to m iejscu, uśw ięconem ta k w ielką, tak kierunkow ą
dla P o lsk i p am iątk ą, poczyna się dla w as b racia, którzy w krótce
już w alczyć będziecie za P o lsk ę , przew odnictw o tego chrześciań-
skiego b o h a te ra P o ls k i; ja, b ra t i sługa w asz w C h ry stu sie ,
składam tu do czasu naznaczonego obow iązek sługi, naznaczony
m nie niegodnem u najw yższą W o lą , i o d tą d , tylko jako b ra t
w C h ry stu sie, łączyć się będę z w am i duchem m oim , m odlitw ą
m oją, a O n będzie w as prow adzić n a polu służby waszej dla
chw ały Bożej, dla zdobycia ojczyzny chrześciańskiej. — Do broni
więc b ra c ia , słudzy C h ry stu sa i żołnierze K ościuszki! w Imię
B oga i w im ię ojczyzny naznaczonej nam od B oga! do broni, n a ­
przód chrześciańskiej , k tó rą w ładać m a duch w asz, nim broń
ziem ska p rzydaną w am będzie! A jeśliby ta b ro ń chrześciańska,
ten krzyż k tó ry p o w o łan i jesteście i sam i nieść i w kładać
n a b liź n ic h , sp row adził na w as p rz e c iw n o śc i, które krzyż
zw yczajnie spro w ad za na w ierne sługi sw oje , w takim razie
ufajcie b racia, że tenże sam krzyż sprow adzić też może dla w as
pom oc Bożą, k tó ra w śró d ty ch przeciw ności bronić i zasilać
w as będ zie; ufajcie b racia m iłosierdziu Bożem u, ufajcie opiece
K rólow ej K orony i L itw y , k tó ra w C zęstochow ie i w O strej
B ram ie w idom ie i niew idom ie przeciąga przez w ieki najśw iętszą
opiekę i przyczynę sw oją za nam i; ufajcie też czynnej m iłości
i ofierze W o d za naszego, k tó ry w tej chw ili patrzy na uczucia
nasze i łączy się z nam i, i łączyć się będzie zawsze, o ile w ierni
uczuciom ty m , objaw iać je będziem y m ow ą i czynem naszym .
G rzeszyłby ten k to b y w ątpił, że ten W ó d z P o lsk i zbliża się do
każdego i łączy się z każdym kto budzi w duszy czynną m iłość
i ofiarę dla zbaw ienia P o lsk i. M iłosierdzie Boże dało nam nie-
tylko poczuć tę praw d ę, ale też i dośw iadczyć je j!
T akiem i pociecham i zasileni, rozstaw ajm y się bracia w ra ­
dości dusz n a s z y c h ! Z espoleni w jednem dążeniu, przebyw ając
duchem naszym na jednem że polu s łu ż b y , będziem y bracia
razem w tym czasie rozłączenia się naszego. A jeśliby podobało
się Bogu pow ołać kogo z nas w czasie tym do żyw ota w ie­
cznego , niech to nie przery w a spółki i służby n a sz e j; niech
duch nasz, n a któ ry m spoczęła pow inność służenia Bogu i ojczy-

* Patrz s t r : 88 D opełnienie.
znie, spełnia pow inność sw oją, zarów no czyto on będzie w tej
ziem skiej odzieży lub bez odzieży tej. A nie dopuść tego o Boże
m iłosierny! aby w iny nasze m iały przerw ać kiedykolw iek i
gdziekolw iek, n a tym lub na tam tym św iecie, spełnianie pow in­
ności naszej. Ufając w tem nieprzebranem u m iłosierdziu Bożemu,
odw ażam się rzec z pew nością: do w idzenia się b racia! do
w idzenia się w tej ziem skiej odzieży lub bez niej, człow iekiem
lub duchem , a zawsze n a polu służby naszej, zawsze w duchu
jedno w idzącym i czującym , jednego pragnącym i do jednego
dążącym !
A teraz zw racam się do Ciebie, o T y O piekunie, Stróżu i
H etm anie P o ls k i! i zanoszę do C iebie p ro śb ę w ta k ciężkiej
p otrzebie P o lsk i: prow adź ty c h sług C h ry stu sa i żołnierzy tw o­
ich na spełnienie św iętej p o w in n o ś c i, prow adź ich na w alkę,
naprzód dla zdobycia w sam ychże rodakach naszych ojczyzny
chrześciańskiej na złem jarzm iącem polskiego ducha ich, a potem
dla zdobycia tejże ojczyzny n a w idom ych narzędziach złego,
jarzm iących P o lsk ę ; dopom agaj tym sługom i żołnierzom speł­
niać ten naznaczony najw yższą W o lą porządek, ten plan w alki
za w ybaw ienie narodu pow ierzonego opiece i straży tw ojej.
T y, k tó ry w św iatłości praw dziw ej widzisz p ęta krępujące ducha
polskiego i niedozw alające mu stać się w olnym i polskim , k tó ry
też widzisz i d rogę najkrótszą do serc polskich, przenoś do serc
tych, przenoś sam i przez u sta tych sług i żołnierzy, w ole Bożą
dla P o lsk i, te p raw dy chrześciańskie w k tó ry ch zam knięte jest
w ybaw ienie, w olność i byt naznaczony P o lsce. O piekunie, Stróżu
i H etm anie nasz! m ódl się przed tronem O jca niebieskiego za
nam i ro d ak am i tw oim i, w tak ciężkiej potrzebie dziś będącym i,
abyśm y rychło zgładzili grzech niewoli w ew nętrznej, dobrow olnie
przez nas przyjętej, i dostąpili m iłosierdzia Bożego, k tó reb y
zatrzym ało dopuszczoną na nas karę m ęczeńską, a m ęczeństw o
p o n iesio n e przyjęło jako zadosyć uczynienie Spraw iedliw ości
najwyższej, k tó reb y potem prow adziło nas, w olnych w duchu,
po ścieżkach życia naszego, i doprow adziło nas do odzyskania
ojczyzny naszej. A m en.
K ończąc tę chrześciańską, po lsk ą biesiadę dusz i serc n a ­
szych, ofiaruję w am bracia w izerunek ch orągw i S praw y Bożej,
chorągw i k tó ra jest znakiem daru Bożego dla św iata , a tym
darem jest obszerniejsze św iatło i w iększa siła chrześciańska ,
k tó re B óg, w zyw ając człow ieka do dalszego postępu chrześciań-
skiego, zsyła na św iat, do tąd jasny ziem skiem tylko św iatłem
i silny ziem ską tylko siłą. Przenieście na ziemię po lsk ą ten
— 12 7 —

wizerunek, nim sam a chorągiew w czasie naznaczonym będzie


przeniesiona i złożona w Polsce na wiekuiste świadectwo myśli
i miłosierdzia Bożego dla narodu, powołanego sługi Bożego. —
Ofiaruję też wam, jako pam iątkę pożegnania, pismo w którem
znajdziecie życzliwe rady brata i sługi waszego, mogące usłużyć
wam w obecnem poświeceniu się waszem.
A teraz kochani b ra c ia , idąc za przykładem pobożnych
matek naszych, które m odlitwą do Królowej Polski rozpoczynały
wszelką czynność i wszelką podróż swoją, zmówmy pobożnie:
« Pod Twoją obronę... ».
Ł aska i Pokój P ana naszego Jezusa C hrystusa niech będzie
z nami w tem życiu i w wieczności naszej. Amen.

ZBIÓR W YJAŚNIEŃ DANYCH RÓŻNYM OSOBOM

w początkach pow stania polskiego 1863 r.

O czasach obecnych.
Coś nadzwyczajnego poczęło się na ziemi, poczęły się dni
rachunku i sądu Bożego. Jako gospodarz ziemski rachuje się
z robotnikam i swoimi przy końcu każdego dnia i każdego roku,
tak i najwyższy Gospodarz światów, przy końcu epoki chrze-
ściańskiej, tego w ielkiego, mieszczącego w sobie wieki dnia
sw ojego, rachuje i płaci robotników których Słowem swojem
do roboty powołał, rachuje i płaci wedle tego jak oni ten wielki
dzień przebyli, jak sprawowali się przy robocie naznaczonej.
Jestto więc sąd ostateczny epokowy, i za tym sądem idą nad­
zwyczajne budzenia, dociski i kary, teto przyśpieszone operacye
dla zadosyć uczynienia Bogu i dla postępu tak szczegółów jak
i narodów. Złe składa ostatnie owoce swoje, aby zostało po­
znane i oddzielone od dobrego, — co dopełnić się powinno nim
stanie na świecie nowy porządek rzeczy, który z miłosierdzia
Bożego wchodzić już na św iat poczyna, nim nastąpi odrodzenie
się świata przy świetle epoki wyższej, i życie jego na nowej,
prawdziwej, od wieków naznaczonej posadzie. Kiedy obalenie
chrześciaństwa, obalenie miłości, prawdy, sprawiedliwości, doszło
już do szczytu, kiedy bezbożność, pogaństwo i bałwochwalstwo

187.
naw et, pokryw ając się form am i C hrystusow em i, tryum fem C hry­
stu sa tryum fow ać już ośm iela się, czyni Bóg groźny dopom inek
0 ofiarę złożoną dla św iata przez S yna sw ojego a P a n a naszego
Jezusa C h ry stu sa. P o ls k a , lud B oży, pow ołany w epoce tej
zastąpić daw nego Izraela, ściągnęła na siebie groźbę Bożą za
n ie w ie rn o ść , za nieposłuszeństw o, sw oje B o g u , i dośw iadcza
zburzenia Jerozolim y s w o je j; w ielkie bow iem jest pow ołanie
tego ludu B ożego, w ielka też, jak u sam ego Izraela, tw ardość
du ch a jego, ztąd tak ciężkie jest kruszenie tw ard o ści t e j , tak
ciężkie oranie w nętrza przed n o w y m , zbliżonym już zasiew em
C h ry stu sa.
W tej ciężkiej operacyi pow szechny jest c h a o s, zaćm ienie
1 n iew o la, nie czyni człowiek co c h c e , nie czyni sw oją siłą,
ale jak nieprzytom ny idzie na ślepo, bo potężne a niew idzialne
siły popychają go z dopuszczenia B o ż e g o , i pom im o w oli a
naw et i wiedzy je g o , czyny z niego w y p ierają; nie chęci i
zam iary człowieka, a sądy Boże spełniają się dziś na św iecie!...
C złow iek nie widzi tej niew oli sw ojej; pędzony potężną siłą,
sądzi siebie w olnym i nie sk ład a Bogu o fiary , aby B óg nie
w odził go wiecej na pokuszenie, ale w ybaw ił od złego. — W iele
k rw i przeleje się, wiele chm ur burzliw ych przejdzie, a nakoniec
pierzchną ciem ności, i tern w spanialej wejdzie słońce dnia Bo­
żego , i zakreśli się kierunek n a epokę chrześciańską w y ż sz ą ,
a z kierunkiem tym n astąp i naznaczona w sądach B ożych prze­
m iana na św iecie: inny porządek, inna m oralność, inne sum ie­
nie. D uch inny, duch wyższej epoki zstąpi na św iat, obw ieje i
uw eseli św iat. Sąto czasy C h ry stu so w e , w któ ry ch ponaw ia
się w stopniu naznaczonym to co było za C h ry s tu s a , chrze-
ściaństw o bow iem żyjące, praktykujące się poczyna się na
św iecie.
R ew olucya francuzka w przeszłym w ieku i w szystkie odtąd
w ypadki na św iecie, byłyto budzenia Boże, gotujące człow ieka
do przyjęcia epoki wyższej, k tó rą za dni naszych S p raw a Boża
objaśniła i ukazała. R uch rew olucyi francuzkiej przeciąga się do
dziśdnia , z m ałem i tylko przerw am i, bo w szystko na św iecie
w strząśn ięte być m usi aby stanęło na posadzie chrześciańskiej
i z niej podnosiło się w edle p raw a C h ry stusow ego. Przez lata
u słu g m oich m ów iłem w am bracia o tych czasach, o strasznych
w ypadkach, o pow tórzeniu się plag eg ip sk ich ; a począłem m ó­
wić odkąd człowiek począł odrzucać m iłosierdzie Boże scho­
dzące w tych dniach na św iat, odkąd począł objaw iać opór do
przyjęcia dopom inku i w ezw ania k tó re B óg w S praw ie swojej
— 129 —

czyni. M ów iłem w am , że obojętny jest rzeczą gdzie pocznie się


ten pożar k tó ry m a straw ić grzechy św iata, złam ać opór czło­
w ieka, a naprzód n aro d ó w p ow ołanych przed innem i do przy­
jęcia m iłosierdzia Bożego, do przyjęcia i spełnienia dopom inku
i w ezw ania B ożego. N iejednokrotnie już B ó g w spraw iedliw ości
swojej zapalał, a w m iłosierdziu sw ojem gasił ten pożar, dając
pow ołanym czas do spełnienia tego przez m iłość, do czego m iał
pobudzić siłą. Czy i dziś ten sąd epokow y zatrzym a się jeszcze
w kierunkach k tó re k r e ś li, czy i ten, obecnie poczęty pożar
będzie tylko now ą p rzestro g ą i now em budzeniem aby czło­
w iek śpiesznie o p łacał B ogu ra c h u n k i, zadłużenie się sw oje,
aby ogniem m iłości sam w ypalił złe sw o je, czy też ten pożar
w ypali pod siłą Bożą złe człow ieka, — czas to o d k ry je : niezba­
dane są sąd y Boże i niezgłębione jest m iłosierdzie Boże! —
Nie spodziew ał się człow iek aby kiedykolw iek zeszedł na niego
tak straszn y d opom inek za niesp ełn ian ie W o li B o ż e j, Słow a
Bożego. P ra w d y o d opom inkach B ożych czyniących się na
początku epok ch rześciańskich, p o k ry te były przez w ieki zasłoną
ta je m n ic , a za dni naszych p raw dy te, objaw ione w Spraw ie
Bożej, nie były przyjęte; — i dziś dzień P a ń sk i przychodzi jak
złodziej i boleśnie budzi człow ieka z w iekow ego snu je g o ....
G roźnie poczęło się budzenie B o że, aby człow iek przyjął
do serca Słow o Boże, aby duch człow ieka w yszedł z królestw a
z ie m sk ieg o , w którem spoczął i z am ieszk ał, aby ukorzył się
C hrystusow i i w szedł do K ró le stw a , K ościoła C h ry stu so ­
w e g o , jako do m ieszkania k tó re Słow o Boże naznaczyło dla
ducha człow ieczego. W y p ełn iły się już bow iem czasy, i wejście
do K rólestw a, K ościoła C h ry stu so w eg o , n astąpić m usi śpie­
sznie dla k a ż d e g o , a najśpieszniej dla narodów pow ołanych;
bo potrzeba im w k ró tk im czasie przejść tę w ielką przestrzeń,
k tó ra przedziela p o g ań stw o p o k ry w an e form am i chrześciań-
skiem i, od ch rześciaństw a praw dziw ego. T ak to S p raw a m iło­
sierdzia Bożego, odrzucona przez człow ieka, staje się już spraw ą
sądu i kary Bożej, i będzie sp raw ą sądu i kary dopóki człowiek
pokutą zadosyć czyniącą nie sprow adzi na now o m iłosierdzia
Bożego k tó re odrzucił, nie przyjm ie do serca dopom inku i nie
pocznie spełniać w ezw ania Bożego. T a sp ra w a , k tó ra poczęła
się od pierw szego dotknięcia ziemi przez niebo, to jest od stw o­
rzenia pierw szego człow ieka na obraz i n a podobieństw o Boże,
ta spraw a, k tó rą C h ry stu s spełnił i do spełnienia p o d ał i o k tó rą
dziś u człow ieka dopom ina się, ileżto ona k lęsk i niedoli sp ro ­
wadziła już na św iat, łam iąc opór człow ieka do przyjęcia woli

9
Bożej, wzywającej go do coraz wyższego postępu, aby stwo­
rzony na obraz i na podobieństwo Boże, stal się tym obrazem
i tem podobieństwem w m yślach, w mowie i w uczynkach,
w calem życiu sw ojem ; aby przez to spełniła się codzienna
m odlitwa człowieka: « Święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo
Twoje, bądź W ola T w oja!...» Bez tej sprawy, bez tego dopo-
m inku o nią, byłby już człowiek skończonym i zupełnie spokoj­
nym ; przeciągałby starożytne pogaństwo , ofiarowałby się dla
ziemi, mamony, którą umiłował, podnosiłby, cywilizowałby ją;
a ukończywszy tym sposobem postęp swój ziemski i spełniając
praw a ziem skie, żyłby przez wieki w królestwie i w pokoju
ziemskim, bo nazwą chrześcianina i formami chrześciańskiemi
uspokajałby sumienie swoje. Spraw a Boża, która przedstawia
istotę prawdziwego chrześciaństwa, wyprowadza człowieka z tego
złudzenia; odkrywając skrytości serc, stawi ona na widowni
opór człowieka dla najwyższej W oli, ten grzech serca, grzech
ducha jego, przez to zaciąga go w cięższy rachunek przed Bo­
giem i sprowadza na niego następstw a tego grzechu i tego
rachunku, objawiające się w dopominkach i dociskach Bożych.
I napróżno człowiek, spełniając praw a ziemi i same formy
praw a wyższego nad ziemię, usiłuje uniknąć następstw idących
z niespełniania istoty praw a wyższego, z odzucenia prawdziwego
chrześciaństwa. Musi człowiek, w miłości lub pod siłą, zniszczyć
grzech sw ój, przyjąć i spełnić co odrzucił; « Niebo i ziemia
przeminie, a słowa moje nie przeminą », rzekł C hrystus.

O postępowaniu rodaków % rządem po ruchach


lutowych 186 i-go roku.

Kiedy miłosierdzie Boże podające się w Sprawie Bożej,


odrzuconem zostało przez rodaków naszych, Ł aska Boża dotknęła
przygotowanego latami cierpień ducha polskiego, i toż miłosier­
dzie objawiło się w ruchach lutowych; objawiła się tam cudo­
wnym sposobem potęga Boża, odkryła się droga ratunku Polski,
ta droga którą z woli Bożej przez lata ukazywałem wam bracia.
Cudem Bożym spełniali rodacy nasi Sprawę Bożą i dobrodziejstw
jej doznali; czynili z Bogiem, wspierani Ł aską Bożą. Ale nie utrzy­
mali oni w sercach swoich nieba które zstąpiło na Polskę, rychło
odrzucili broń niebieską, przed którą zachwiała się siła ziemska, i
udali się, zwykłem zboczeniem człowieka, do ziem i, do jej sił
i środków , zaczęli działać z rządem już nie w tym duchu pobo­
żności lutow ej i nie tą silą ducha opierającego się o B oga, ale
ziem ską siłą k rw i i żółci i p o g ań sk ą siłą ducha, nam iętnością,
zawziętością. — Nie czyniąc w gruncie duszy przed Bogiem co
naznaczono im było uczynić, czynili oni objaw y na zew nątrz,
pow tarzali w form ie sam ej czyn lutow y. Nie m ogąc walczyć
orężem ziem skim , w alczyli orężem ducha, używ ali obudzonego
przez Ł ask ę ruchu ducha, dla zm uszenia rządu do zdjęcia kary,
niezdjętej jeszcze w sąd ach B ożych. T akie objaw y ich, w św ię­
tej form ie czynione, obrażając B oga, szczególniej drażniły rząd
w ym aganiem sw ojem , a nadew szystko duchem jakiego rodacy
nasi nosili w sobie. R ząd, w yzyw any i pędzony tem i grzesznem i
j czynnościam i d u c h a , skład ał coraz cięższe ow oce grzechu i
nizkości sw ojej; a podw ładni, grzesząc więcej jeszcze w czasie
naznaczonym n a zgładzenie grzechów , zarabiali w śró d samejże
p ok uty na tern cięższą k arę Bożą.
T a k P o lak , ten starszy b ra t rodziny słow iańskiej, nietylko
nie dał chrześciaństw a m łodszem u b ratu , jarzm iącem u go z d o ­
puszczenia B ożego, ale czyniąc z nim tak jak gdyby C h ry stu sa
nigdy nie było na z ie m i, pędził śm iało i pew nie za ideałem
w ręcz przeciw nym chrześciańskiem u. W y m ag ając w ten sposób
od m łodszego b ra ta zupełnej spraw iedliw ości dla siebie, nietylko
o dbierał on tem u b ratu sp o so b n o ść czynienia dobrze, w w olności
i z zasługą, a przez to odd alał go od takiego czynienia, ale nadto
odrzucał z górą ducha, z dum ą, p o g ard ą i z potępiającym sądem
to naw et, co d o b reg o szło od m łodszego b rata, czyto z woli
i z zasłu g ą , czy też bez woli i zasługi je g o , a tylko ze zrzą­
dzenia B ożego, dla p ró b y m iłości i dla rach u n k u starszego brata;
odrzucał w szelkie lepsze u sp o so b ien ie je g o , w szelką lepszą
intencyą, w szelkie skłonienie się ku spraw iedliw ości. Odrzucając
to na co m łodszy b ra t zdobyć się m ó g ł w śró d niewoli złego
w której zostaje i w śród przeciw ności sw o ic h , odrzucając co
szło z isk ry ch rześciań sk iej, z tego źródła w szelkiego dobrego
uczucia, dobrej w oli, intencyi, grzeszył starszy b rat przeciwko
iskrze chrześciańskiej a ztąd przeciw ko sam em u C hrystusow i
Panu, k tóry ogień niebieski przyniósł na ziemię i jaw ił m iłość
i uczucie dla ty ch k tórzy go ukrzyżow ali. T ak zam kniętą została
m łodszem u b ratu w szelka d ro g a w yjścia z położenia sw ego, zado-
syć uczynienia i pojed n an ia się z b ratem którem u zaw in ił; —
potępienie i rozdział n a w ie k i, żadnego m iłosierdzia, żadnego
ratunku dla g rzeszn ik a, k tó ry składając na starszym bracie
owoce złego sw ojego, sta ł się dla niego narzędziem kary BożejI
0 jakże oddalił się przez to starszy brat od powinności praw­
dziwego chrześcianina, który i z samym nawet szatanem postę­
puje po chrześciańsku, w obec szatana nawet nie przestaje być
czem jest, nie zapiera się charakteru swojego, szatanowi nawet
podaje drogę i sposoby poprawy, otwiera pole do zespolenia
się z sobą, który nakoniec, wśród największej nawet nizkości
złego, umie i w samem błocie rozpoznać wszelki ruch lepszy,
wszelkie czucie i skłonienie się ku dobremu i tę iskierkę chrze-
ściańską oczyszcza, podnosi i rozpala miłością i spółką swoją!
Chociażby winowajca był nawet dalekim od tego aby korzystał
z chrześciariskiego usposobienia bliźniego któremu zawinił, i
aby wszedł na otw artą mu przez tego bliźniego drogę miłości
1 spółki, inny jest wszakże rachunek przed Bogiem tak wino­
wajcy jak i skrzywdzonego, skoro to chrześciańskie usposobienie
było w sercu skrzywdzonego, skoro ta droga była przez niego
otworzoną. W ówczasto cały ciężar odpowiedzialności spada na
samego winowajcę; a w przeciwnym razie, część odpowiedzial­
ności spada i na skrzywdzonego. Ztądto idą splątane wzajemne
rachunki, które z różnych powodów wyjaśniłem wam, a w sku­
tek których człowiek tracąc wolność, sam oistność swoją, zależy
od tego z kim spłatał się grzechem, i cierpi nietylko za siebie,
ale i za wspólnika grzechu swojego.
Nie rozróżniano w Polsce co szło dla niej z ducha rosyj­
skiego , a co z ducha m ongolskiego, z tegoto odwiecznego
w roga ducha rosyjskiego, z tego szatana którem u dopuszczono
jest kusić ducha rosyjskiego, przetwarzać go, napinać, srożyć
i na inne zboczenia, tak przeciwne zarodowi rosyjskiem u pro­
wadzić. A nietylko że nie rozróżniano w Polsce rzeczy tak prze­
ciwnych sobie, ale też szczególnym sposobem drażniono i kuszono
ducha rosyjskiego do przyjęcia ducha mongolskiego, jako siły
dla bronienia się od napaści Polaka idącej z ducha i na ducha;
tern zażalano ducha rosyjskiego żyjącego na tym i na tamtym
św iecie, tern ciężko obrażano Boga. I dopuścił Bóg że duch
m ongolski, wziąwszy górę nad duchem rosyjskim , pędzi samo­
władnie młodszego brata do czynów sobie w łaściw ych, a te
czyny, te owoce mongolizmu, spadają na nieszczęśliwą Polskę,
która niechrześciaństwem swojem stała się pierwszą tego przy­
czyną. Terroryzm w poborze styczniowym i tłumienie pow­
stania, nie wedle praw ziemi i nie siłą ziemską, ale wedle
praw piekieł i siłą ic h , ta zemsta d u c h a , śmiertelny grzech
ducha, nie jestto owoc zarodu rosyjskiego, jestto zaparcie się
tego skarbu dusz słowiańskich, który, o ile żyje i owocuje,
jest św iętością n a ziemi. T a k starszy b ra t, k tó ry dopuszczał
się śm iertelnego gi-zechu pychy, gniew u i zem sty ducha i obja­
w iał ow oce tego grzechu sp osobam i w m ocy jego będącem i,
jakoto w m od litw ach na złość rządow i czynionych, w żałobach
bez ducha żałoby i w tym p o d obnych nadużyciach rzeczy świę­
tych, b ra t te n — o dziw ne i straszne sądy Boże! — spożyw a
dziś ow oce tegoż sam ego grzechu w m o rd ach i okrucieństw ach.
M odlitw a św ieto k rad zk a i m o rd erstw a stały się różnym tylko
sposobem w y d an ia tegoż sam ego g rz e c h u , — i spełniają się
słow a C h ry stu sa : « W szy scy którzy miecz biorą, mieczem
p o g in ą k tó rą m iarą m ierzycie, będzie w am odm ierzono ».
Jakiem jarzm em rząd ro sy jsk i uciskał despotycznie P olskę, jakie
piekło przez ten k an ał schodziło n a P o lsk ę, takież sam o jarzmo,
takiż despotyzm i piekło nosili rodacy w duszach sw oich dla
rządu, a w ielu z nich i dla całego narodu rosyjskiego. M łodszy
b ra t używ ał ziem i i piekła, starszy użył nieba sam ego za narzędzie
do w ydan ia grzechu ducha, dum y, gniew u, zem sty i innych
nam iętności.
c
T akito odw et i taki w zór dał starszy b ra t m łodszem u, takąto
d rogę przyjął n aród naznaczony stać się w tej epoce, jak Izrael
przed w ieki, słu g ą Bożym dla św iata, naród, którem u sam a już
tylko d ro g a chrześciańska p o zo stała dla dojścia do ojczyzny,
w której m a spełnić pow ołanie sw oje. W XIX-tym w ieku
chrześciańskim zatarły się w sercach n aro d u C hrystusow ego
słow a C h ry stu sa : « M iłujcie nieprzyjacioły w asze, dobrze czyńcie
« tym którzy w as m ają w nienaw iści: a m ódlcie się za tym i
« którzy w as prześladują i p o tw arzają I odpuść nam nasze
« w iny, jako i m y odpuszczam y naszym w inow ajcom .... Bądźcie
« m iłosierni, jako i Ojciec w asz m iłosierny je s t» .
T akto, dla u tra ty Ł ask i i ruchu lutow ego, ten czas dw u­
letni, naznaczony P o lak o m dla złożenia owocu chrześciaństw a
na polu n ajtrudniejszem dla nich, na polu sto su n k ó w z rządem ,
ten czas próby, rach u n k u i k ierunku dla P o lsk i, sta ł się czasem
w którym złożone zostały ow oce najprzeciw niejsze chrześciań-
stw u, w k tó ry m P o lsk a najw ięcej oddaliła się od naznaczonego
sobie zadania, a ztąd i od chrześciańskiego pow ołania sw ojego.
W szy stk o t<? stało się skutkiem nieutrzym ania ofiarą tego nieba
które w lutym zeszło na P o lsk ę. Poczułem tę najsm utniejszą
kierunkow ą dla P o lsk i chw ilę, w której dopełnioną została m iara
grzechu odrzucenia chrześciaństw a, i od tej chw ili zacząłem
trw ożyć się o przyszłość P o lsk i, nie żeby m yśl Boża na P o lsce
leżąca spełnioną być nie m iała, ale że z trudn o ścią i pośpie-
chem, ztąd w śród cierpień i boleści potrzeba będzie Polsce
przebiedz tę przestrzeń, która rozdzieliła ją od myśli Bożej i od
powołania jej. — Tym sposobem obie strony stanęły w pogor­
szonym rachunku przed Bogiem, i w skutek tego rząd rosyjski
przestał już być, jak dotąd, tylko dopuszczonem narzędziem
kary, ale i sam wszedł w koło kary, stał się wspólnikiem Polski
w niedoli i niewoli jej; odjęte mu zostało dawne jego widzenie,
dawna siła i energia, które dotąd dawały mu górę i tryumf
nad Polską, a nastąpiło obustronne ścieranie się, pasowanie się
we wspólnej ciemności i chaosie, — co wszystko nie przestaje
objawiać się na ziemi polskiej od 15 października 1861-go
roku, owego dnia najsmutniejszej pamiątki, w którym niebieska
woń lutowa, jakby siarką piekielną do ostatka stłumioną została,
dnia, od którego śmierć zaległa Polskę w 44-tą rocznicę śmierci
Hetm ana polskiego, który, jak się wyraziłem w jednem z pism
m oich, « podnosi lub zniża hetm ańską buławę, potężną ramie-
« niem Bożem wspierającem myśl Bożą leżącą na Polsce i na
« wodzu jej, podnosi lub zniża, w miarę jak Polacy, po wielkich
« dniach swoich lutowych, podnoszą lub zniżają obudzone i
« podniesione mocą Bożą życie swoje ».
Stojąc przed Bogiem, jawię wam bracia, jako sługa Polski,
to co czuje i widzę w sercach polskich, jawię dlatego, abyśmy
widzieli w prawdzie nietylko przymioty i zasługi, ale też i winy
rodaków naszych, te główne grzechy ich, pierwszy i siódmy,,
pychę i lenistwo ku służbie Bożej, z całym płodem tych grze­
chów, z tw ardością i hardością ducha i ze wstrętem do wszel­
kiego trudu wewnętrznego, do ofiary chrześciańskiej, do krzyża
naznaczonego; abyśmy też widzieli i ten grzech równie główny,
równie śmierć niosący, grzech przeciw przykazaniu Bożemu
podanemu przez Mojżesza: « Jam jest Pan, Bóg twój, nie be-
« dziesz miał bogów cudzych przedemną », grzech powrotu do
pogaństwa, liczenia na siły i sposoby ziemskie, czynienia gwałtu
tak potężnego dla zdobywania ziemi, dla zdobywania królestwa
i ojczyzny ziemskiej, a nieczynienia niczego dla zdobycia ducha
i Królestw a Bożego, dla zdobycia naznaczonej w tem Królestwie
ojczyzny chrześciańskiej. Owoce tych głównych grzechów płodzą
się na ziemi polskiej, pomimo że od 20-tu z górą lat Sprawa Boża
nie przestaje wołać do serc polskich, a doświadczenie nie prze­
staje stwierdzać tego, że siły i sposoby ziemskie, niekierowane
siłą chrześciańską, wzbronione są Polakowi więcej niż innym
narodom. Teto główne grzechy, świętą formą patryotyzmu po­
kryte, ściągają tę straszną karę Bożą, która objawia się dziś
— 135 —

w zemście i w zawziętości ducha nieprzyjaciół, w tych czynach


piekła samego.

O położeniu Polski podczas powstania.


Jestto jedno z tych nadzwyczajnych położeń do których
należą np. śmierci zasypanych w tunelach i umierających z głodu,
pozorne śm ierci składanych żywcem do grobu, widzących to
w duchu, a nie m ogących wyrzec słowa, dać znaku życia, i
tym podobne przerażające wypadki, które są narzędziami bu-
dzącemi człowieka, aby pod siłą uczynił dla Boga to, czego me
chciał uczynić z miłości. Poczytywać teraźniejsze położenie,
w którem piekło wyraźnie na ziemię polską schodzi i przenosi
męczarnie swoje, za stan sprowadzony winą rządu samego, bez
winy Polaków , jestto nie czuć miłości Ojca powszechnego, i
ciężko grzeszyć przeciw m iłości tej, a nadto jestto przyznawać
władze Bożą złemu, które tu z dopuszczenia Bożego składa
owoce swoje ; jestto podnosić władze ludzi noszących w sobie
to złe, jestto też, w śród samejże kary Bożej, nie uznawać mocy
Bożej, bez której nic się nie dzieje, i grzechem bałwochwalstwa
obrażać B oga......
W śró d obecnego chaosu, nie czują rodacy nasi że co in­
nego jest odzyskiwać ojczyznę z błogosławieństwem i z Łaską
Bożą, a co innego jest pokutować pod pozorem odzyskiwania
ojczyzny; nie rozróżniają oni kary Bożej od celów i zamiarów
własnych, za którem i goniąc, znajdują te karę; ztąd ofiary i
czyny dopuszczone im za karę, dla pokuty, nazywają ofiarami
i czynami dla ojczyzny. Pędzeni, upojeni z dopuszczenia Bożego
siłami niewidzialnemi, zaciemnieni ogniem ziemskim kiw i, na­
miętności, nie m yślą wcale o tem, dlaczego Bóg na tak srogie
cierpienia naraża ich, dlaczego niewidzialne siły pędzą ich na
pole tak ciężkiej pokuty. Jakżeto często zamiary Boże dla czło­
wieka różnią się od zamiarów człowieka samego, za ktoiem i on
goniąc, nie osiąga celu swojego, a spełnia mimo woli swojej
zamiary Boże ! W podobnych złudzeniach i zawodach przechodzi
niejednemu życie całe......
Dla tegoto nadzwyczajnego pędzenia przez niewidzialne siły,
powstanie obecne nie jest czynem wolnym rodaków naszych ;
jestto owoc niewoli ducha ich, jestto porwanie i pędzenie na
pole pokuty, dopuszczone w skutek rachunku ich. Pod takiem
pędzeniem sił niewidzialnych, słaby staje się silnym, bojazliwy
bohaterem . Duch obcy pędzi tych do których ma prawo z ra-
— 136 —

chunku ich, a inni, do których ten duch pędzący nie m a praw a,


ulegają przem ożnej sile ro d ak ó w pędzonych. — W ielk ato jest
niew ola takie dopuszczone panow anie ducha obcego, i trzeba
w ysilonej ofiary pokutniczej, aby zadosyć uczynić Bogu i z po­
m ocą Ł ask i Jego zwyciężyć to pędzenie a stanąć pod przew od­
nictw em B ożem .
W e d le rachunków przed B ogiem , każdym szczegółem i
każdym narodem rządzi siła niew idzialna dobrego lub złego,
rządzi duch niebieski, D uch Św ięty, Ł a sk a Boża, albo duch
ziem ski, albo też duch p ie k ie ln y ; ztądto w y ra ż e n ia : « poznać
jaki tam duch panuje, jakiego ducha jest ten człowiek, itp. ».
Za duch a niew idzialnie rządzącego, k tó ry często, naw et bez
w oli i bez wiedzy człow ieka, w ypiera przez niego czyny swoje,
k aran y jest człow iek, w idzialne tego ducha narzędzie, winne
przed B ogiem grzechu poddania się tem u duchow i, a niewinne
czynów za k tó re jest karane, bo te czyny nie były dobrow ol-
nem i jego czynam i; dlatego często pow tarzam w am kochani
bracia, że w szystko dla człow ieka zależy na tem aby spełniał
w olę Bożą, aby m iał dobry rachunek przed Bogiem , aby przez
to zasłu g iw ał na przew odnictw o i kierunek B oży; bo niespeł-
niający w oli Bożej, chcąc niechcąc, idzie pod m oc złego i pod
tą m ocą m usi spełniać w olę złego, aby k aran y za to, obrzydził
złe, tego pan a którem u po d d ał się, w yd o b y ł się z m ocy jego, a
p o d d a ł się B ogu i zaczął spełniać najśw iętszą w olę Jego. Cześć
i chw ała tem u P an u najw yższem u, k tó ry stw orzyw szy człowieka,
nie opuszcza go, ale kornego w oli swojej przez w ieki podnosi
w praw ie m iłości i Ł aski, opornego zaś budzi w praw ie siły i
k a ry do takiegoż podnosźenia się ; cześć i chw ała Tem u, który
daje siłom niższym i najniższym tyle tylko m ocy nad człowie­
kiem , ile to jest koniecznem dla podniesienia, dla postępu jego !...

O powinności nastąpienia charakteru ziemskiego,


chrnęściańskim.
W śró d przeciw ności i docisków dopuszczanych od B oga,
P o la k nie uciekał się do B oga, nie korzył się, nie kruszył i nie
czynił zadosyć za w iny sw oje, a napinał się coraz więcej do
ideałów p ogańskich, do niezłom ności ch arak teru , jak to w yraził
staro ży tn y p isa rz : « Si fractus illabatur orbis, im pavidum fe-
rien t ruinae ». Spoczyw ając w tak nizkich w ielkościach, czło­
w iek zatw ardza duszę sw oją, dopóki B óg nie użyje takiej już
siły, k tó ra tw ardego złamie i p odda w szechm ocności Bożej.
Zwyczajne n a św iecie w yrażenia: « nie stracić ducha, w ytrzym ać
charakter, itp. » znaczą: dotrw ać w w ierności ideałom ziemskim,
dotrw ać w zaufaniu sile w łasnej, nie ustąpić ze sw ojego, nie
ustąpić z fałszu raz przyjętego i nie przyjąć p raw dy obalającej
ten fałsz; kiedy raz pow iedziało się o czarnem że jest białe,
utrzym ać to do k o ń c a ; — słow em , jestto w szędzie, cobądź stanie
się, postaw ić n a sw ojem , jestto w ięc b ronić się od upokorzenia
się i poddania się B ogu, p o ddaniem się fałszowi, jestto dotrzy­
m ać w staro ży tn em pogaństw ie, zapierając się chrześciańskiego
zarodu i pow ołania, ztąd duszy w łasnej i ch arak teru Polaka.
W sk u tek w ielkiego rozprzężenia jakie nastąpiło w o stat­
nich w iekach w P o lsce, w tym to Z akonie C hry stu so w ym ufun­
dow anym przed w ieki i długo rozw ijającym się na pierw otnej
posadzie sw ojej, opuściła P o lsk a drogę sw oją, w yszła z karbu,
i tę sw aw ole, te zboczenia sw oje nazyw ając cnotam i polskiem i,
ustaliła się na zboczeniach, stw ard n iała w duchu, przez to przy­
jęła jedną z najcięższych chorób d u ch a: tw ard o ść ducha, — i
tęto ch oro b ę leczą coraz w iększe dociski Boże. Za grzechy
P o lsk i dopuścił B óg złemu staw ić przed nią grzechy jej w for­
mie cnót, i egzaltow ać do nich grzeszników jakoby do w ysokich
cnót p o lsk ich , ta k że trudnem stało się dla P o lak a przejrzeć
poza tą zasło n ą praw dę, a n astępnie wziąć się do leczenia cho­
roby k tó ra n o si nazw ę zdrow ia. Z tądto gw ałtow ną jest potrzebą
P olski ry ch ła pop raw a, przyjęcie innego kierunku i dążenia,
przyjęcie innego ducha, słow em , zupełne przeistoczenie się,
odrodzenie się. M usi P o la k w yrzec się sw aw oli, pow rócić do
karbu, do p o sad y sw ojej, zastanow ić się, m usi loty rozsypanego
ducha skupić w e w łaściw e sobie ognisko chrześciańskie, w któ-
rem n atu raln ą koleją utw orzy się niezaspokajanie się niczem
niższem, ztąd sm ętn o ść, tę sk n o ta c h rz e śc iań sk a ; — z tej tylko
posady założonej przed w ieki, m oże P o la k podnosić się z b ło ­
gosław ieństw em Bożem .
Dla ro zsy p an ia się du ch a polsk ieg o , w sku tek odrzucenia
ofiary, pracy w ew nętrznej skupiającej prom ienie ducha w ognisko
chrześciańskie, u tra c o n ą została w sercach polskich sm ętność,
tęsk n o ta chrześciańska, ta w ładza tęsknienia do wyższego, do
nieba utraco n eg o i spoczyw ania tam , w ładza zagłębiania się
w duchu, zam yślania się, dum ania chrześciańskiego. Dla tejto
utraty, zaród arcychrześciański P o lak a, nieożyw iany w źródle
swojem, nie żyje i nie w ydaje ow oców naznaczonych ; dlategoto
zle żyjące góruje i tryum fuje w P olsce, a dobro zam arłe ponie­
w ierane jest i jarzm ione. W ięcej dziś jest dum ania nie mówię
nad W ilią i nad Dnieprem, ale nad Donem i W ołgą, a nawet
nad M oskwą i nad samąż Newą, niż nad W isłą, na tej ziemi
która całemu plemieniu słowiańskiemu przodkować powinna
cechami i przymiotami jego; — patrzałem na to własnem okiem,
z wielką boleścią duszy mojej ! — Polska bez tęsknoty, bez
dumania, P olska rozsypana w duchu, lekka, wesoła, pusta, jest
jak arm ia rozbita i rozpierzchnięta, która zarazem jest i nie jest,
bo jest bez siły którą daje skupienie. Mogą tam być wielkie i
świetne wysiłki pojedyńcze, ale bez skupienia się w duchu nie
może być działania siłą właściwą i skuteczną; a cóż mówić
kiedy to skupienie jest koniecznym warunkiem aby z Polską
była potęga Boża ! M orderstwa, rabunki, pożogi, stawiać ziemie
w żałobie, zdzierając uroki i złudzenia ziemskie, budzą pod naj­
cięższą siłą, do utraconej tęsknoty chrześciańskiej, do tego tonu,
który mieszcząc w sobie miłość, czucie i ofiarę, jest modlitwą
prawdziwą, jest źródłem wszelkich cnót i uczynków chrześciań-
skich i sprowadza dla człowieka ramię Boże. — W tych dniach
przyśpieszonej operacyi pod siłą, Polska nie już dni, ale lata a
nawet wieki przechodzi!......

Jaką siłą Polak m ole odzyskać ojczyznę ?

Gorąca miłość dla ojczyzny, wyrzeczenie się i poświęcenie


siebie w tym nawet najczystszym zamiarze zbawienia i dobra
jej, aby wszystko w niej ustaliło się na posadzie prawdy, spra­
wiedliwości i wolności, taka nawret czystość , takie pragnienie
i taka ofiara, bez przyjęcia tego co C hrystus Pan okazał i podał
do przyjęcia, jest czystością i ofiarą ziemską, która nie dopro­
wadzi Polaka do celu jego. Asprom onte jest uderzającem po­
twierdzeniem tej p raw d y ; bohater włoski stanął u szczytu takiej
czystości i ofiary, u szczytu cnót ziemskich, a Bóg przeciął chód
jego po tej drodze prowadzącej jedynie do większego jeszcze
podniesienia się królestw a ziemskiego. Takie bowiem podnie­
sienie się królestwa ziemskiego grozi zupełnym upadkiem na
ziemi Królestwu Chrystusowem u, które, dla słabej miłości czło­
wieka, łatwo m ogłoby być zastąpione w sercu jego przez kró­
lestwo ziemskie , tak wysoko podniesione i taką czystością i
ofiarą utrzymywane. Niema nic niebezpieczniejszego dla czło­
wieka, jak kiedy ziemia w takiej doskonałości staje przed nim,
że może niebo dla niego zastąpić.
W ysoki stopień czystości i ofiary chrześciańskiej , wysoki
stopień ścisłości w zachowywaniu praw a podanego przez Chry-
stusa, w y m agany dziś jest od narodu k tó ry naznaczony jest
stać się narodem -urzedem ch rz e śc iań sk im , i od tego jedynie
zależy błogosław ień stw o Boże i pow odzenie w obecnych ruchach,
w szelka bow iem p rzyjęta do duszy pew ność pom yślności, wszelkie
liczenie na siebie i przypisyw anie sobie czegokolw iekbądź, naj­
mniejszej naw et otrzym anej pom yślności i w ynoszenie się z tego
w duchu, bez odniesienia tego do źródła z któ reg o w szystko
płynie, m oże zam knąć k an ał przez k tó ry niebo schodzić może
na P o lsk ę, a n astęp n ie m oże sprow adzić chm ury złego , które
zalegając h o ry zo n t P o lsk i, w edle p raw sw oich czynić w niej
będą. T akiż sk u tek m ieć będzie w szelkie oparcie się o ziemie,
o jej siły i sp o so b y , w szelkie form ow anie się , urządzanie się
w ziemi, niezupełnie konieczne, słow em w szelkie czynienie dla
ziemi a nie dla B oga , czynienie tego co podn o si królestw o
ziem skie, bez podnoszenia K ró lestw a Bożego, którego królestw o
ziem skie form ą tylko i narzędziem być pow inno. W szelkie takie
zboczenie od ścisłości p raw a C h ry stu so w eg o byłoby w Polaku
n astęp stw em n iepokory i nieodnoszenia się do B oga, następ­
stw em zapom nienia o grzech ach przeszłości i o pokucie, k tó ra
stała się dziś głów nym czynem jego, następ stw em przerw ania
jęku w ołająceg o o m iłosierdzie do B oga, co stało się dziś jedy­
nym praw dziw ym tonem duszy polskiej.
C h ry stu s P a n , dla dania w zoru człow iekow i, przebił potęgą
ofiary swojej chm ury zalegające ziemie, otw orzył kanał przez
k tóry niebo zeszło na ziem ię, i ten k anał łączący niebo z ziem ią
utrzym ał o tw arty , pom im o dopuszczonej złemu mocy, pomimo
naw ału chm ur złego w o sta tn ic h chw ilach Z baw iciela; — tern
dokonane zostało dzieło zbaw ienia św iata. Za tym w zorem C hry­
stu sa naró d C h ry stu so w y pójść p o w in ie n ; zbaw ionym on być
może nie inaczej jak utrzym ując w sobie, na wzór C hrystusa,
kanał niebieski o tw arty i przyjm ując z n ieb a pom oce naznaczone;
— niem a innej dro g i zbaw ienia dla tego narodu. Jeśliby dla
pogrążonego w głębinie m orskiej przyrządzono otw ór łączący
go z pow ietrzem , jakżeby on strzegł otw oru tego! Takież sam e
jest położenie P o lsk i w śród pow odzi ziemi i piekieł, w śród tych
królestw fałszyw ych, uciskających ją. — Położenie to dopu­
szczone je st przez najw yższego O jca, aby P olska, dla ratunku
sw ojego, m iała w niem p o b u d k ę do przyjęcia chrześciaństw a
praw dziw ego, k tó re sam o tylko łączy człowieka z niebem i tę
najśw iętszą kom unią utrzym uje. P o lsk a ujarzm io n a, ztąd bez
ziemi, bez sił i sp o so b ó w ziem skich, jeśliby i nieba nie m iała
za sobą, cóż w tenczas p o staw i przeciw ko potężnej ziemi i poteż-
— 140 —

niejszem u jeszcze piekłu , sprzym ierzonym przeciw ko niej dla


zagłady m yśli Bożej spoczyw ającej na niej?
I d lateg o to naznaczono jest, aby na P o lsce pierwszej obja­
w iły się sądy Boże w idzialnie dla zm ysłow ego o k a , a to na
polu publicznem , na którem zdaw ało się dotąd że ludzie sami
stan o w ią i rządzą ziem skiem i siłam i sw ojem i; naznaczono jest
aby w ybaw ienie P o lsk i stało się, nie w edle praw ziemi, wedle
k tó ry ch , po odrzuceniu chrześciaństw a, w szystko z m ałym wy­
jątkiem staw ało się na ziemi, ale w edle sam ego praw a niebie­
skiego, p o tęg ą ducha B ożego, działającego w P olsce i zwycię­
żającego p o tęg i ziemi i piekieł, aby przez to P o lsk a i św iat cały
uznały p otęgę Bożą, uznały rządy Boże we w szystkiem co się
dzieje na św iecie......

O powinności frasowania sic o błogosławieństwo Boje.

F ra su ją się dziś pow szechnie w P olsce, w iele m ów ią i piszą


o tern, czy narody zachodnie, czy chłopi, żydzi itd ., łączą się
z obecnym ruchem P o lsk i; a jakże m ało k to pom yśli naw et
o tern, czy B óg połączył się z tym ruchem ! D latego nie czyni
się to co jest koniecznem aby połączenie się i błogosław ieństw o
Boże otrzym ać. Nic dziś P olak ow ocnie nie uczyni dla ojczyzny,
bez obudzenia w przód w sobie należnej tro sk i i frasunku o to,
aby B óg łączył się i błogosław ił zam iarom jego, bez poczytania
teg o za rzecz najpierw szą i najgłów niejszą dla siebie i bez speł­
nienia koniecznych do otrzym ania tego w a ru n k ó w ; bo gdy innym
n aro d o m dozw olono jest jeszcze do czasu i na m anow cach coś
o siąg n ąć, dla P o la k a żaden m anow iec k ró tkotrw ałego naw et
owocu nie przyniesie. C ała pom yślność P o lak a zależy dziś od
teg o , aby poznał w ezw anie k tó re B óg w dniach ty ch czyni do
niego, aby um iłow ał te w olę Bożą i p rag n ął spełnić ją , aby
w gruncie duszy swojej zw rócił się ku tem u celow i i statecznie
w nim spoczął, aby w ytrzym ując ten czyn swój w ew nętrzny,
z n ie g o , jako z jedynego ź ró d ła , w yprow adzał m odlitw ę za
ojczyznę i czyny zew nętrzne dla ojczyzny.
M usi zniknąć naprzód na ziemi polskiej , aby tern łatwiej
potem zniknęło na św iecie , to tak grzeszne kuszenie się aby
zaspokoić B oga sam ą form ą , sam ą zew netrznością pobożnie
ułożoną, nie poddając i nie oddając Jem u duszy swojej , dając
Jem u byle co, dla zwyczaju, dla opinii, dla zrzucenia z sum ienia
pow inności religijnej, a co gorsza, dla dogodzenia um ysłom
religijnym , a to, w celu łatw iejszego o w ładania tych um ysłów ,
poczytyw anych za słabsze, nienależące do ziemi, ztąd sposobne
być narzędziem dla um ysłów ziem skich, pew niejszych i silniej­
szych, bo odrzucających religią, k tó ra, w edle ich m niem ania,
należąc tylko do nieba, dając sam e ab strak cy e dalekie od rze­
czyw istości, o słab ia człow ieka, o d b iera mu życie i praktyczność
na ziemi. — N iejeden postępuje w zględem B oga jak panow ie
ziem scy w zględem żebraków , k tó ry m skoro rzucą grosz , już
pew ni są d o b reg o od nich przyjęcia lichego daru sw ojego i
p osiadania za to duszy i m odlitw y ich. K iedy człowiek, przed
rozpoczęciem jakieg o ś zam iaru, choćby naw et grzesznego, sycą­
cego tylko dum ę i nam iętność jego, pom odli się , da na mszę
i n a ubogich, w y słu ch a m szy św . i przyjm ie błogosław ieństw o
kapłana, sądzi że już w szystko dla B oga uczynił, i że już z Bo­
giem , z po m ocą i z błogosław ieństw em Jego czynić będzie w edle
chęci sw ojej. — T ak ie poniew ieranie tem co jest najwyższem ,
najpotężniejszem i najśw iętszem , nie może mieć m iejsca w na­
rodzie, k tó ry z m iłosierdzia Bożego otrzym aw szy tak w ysokie
pow ołanie chrześciańskie, pierw szy w ezw any został do czci B oga
w duchu i w praw d zie...

C%etn m o \e sic skończyć obecne pow stanie?

N iezbadane są sądy Boże, niezbadane kierunki i operacye


przez k tó re przechodzą szczegóły i naro d y . Zdarza się w życiu
człow ieka pry w atn em i publicznem , że B óg dopuszcza mu czynić
nie dlatego aby on o sią g n ą ł cel k tó ry zam ierzył sobie, ale dla­
tego jedynie, aby dążąc do zam ierzonego celu, cierpiał, po k u ­
tow ał, oczyszczał się, p o d n o sił się, a celu sw ojego nie o siągnął;
zdarza się też że człow iek, w tem dopuszczonem dążeniu, przyj­
muje odrzucony krzyż C h ry stu sa , zam ienia w duszy swojej
pokutę pod siłą na p o k u tę w m iło ś c i, że tym krzyżem i tą
pokutą sprow adza b ło g o sław ień stw o Boże, że nakoniec w skutek
tego, zm ienia się rach u n ek i kieru n ek jego, i osiąga on cel
zam ierzony. P ra w d a ta przypom ina mi zdarzenie któ re widziałem
u sąsiada na ziemi ro d z in n e j: sw aw olne dziecko, nie nauczy­
wszy się zadanej m u lekcyi, w padło do ogrodu aby narw ać sobie
ow oców ; ojciec zagniew any d opuścił dziecku wleźć po drabinie
na w ysoką jabłoń, a potem odjął drabinę, aby dziecko w tem
ciężkiem położeniu znalazło karę za nieposłuszeństw o sw oje; ale
kiedy dziecko skruszyło się i zaczęło z całej duszy wyznaw ać
winę, obiecywać poprawę i prosić o przebaczenie, ojciec nietylko
że przystawił drabinę, ale nadto, poruszony skruchą dziecka i
wyrzeczeniem się owoców których pożądało, pozwolił mu wre­
szcie narwać jabłek; — i dziecko w zupełnym tryumfie, bo
z łaską ojca i z pełnemi kieszeniami, powróciło do domu, — a
tak, czyn źle poczęty, dobrze zakończył się.
Takito obrót wziąć może obecna, niezwyczajna, pokutnicza
operacya P olski: może krew przelewająca się oczyści i podniesie
ducha; może ci, którzy zakopawszy się w ciele i uwiązłszy
w ziemi, nie chcieli przebijać ciała i podnosić się nad ziemię
siłą chrześciańską miłości i ofiary, przebiją ciało i podniosą się
nad ziemię pod siłą i pod karą Bożą, a podniósłszy się, obja­
wią gatunek i skarby ducha polskiego; może duch Polski, który
nie poruszał się sam przez się w miłości swojej , poruszy się
przez ciało wstrząśnięte tak strasznemi rażeniami, a potem, już
w miłości i wolności, będzie on poruszał sam sieb ie, będzie
poruszał ciało i wyprowadzał na ziemie czyny chrześciańskie.
Tym sposobem spełni się ofiara chrześciańska tro is ta , ofiara
ducha, ciała i czynu, o którą głównie Bóg dopomina się i do
której wzywa Polskę, spełni się ona, lubo w innym a cięższym
dla człowieka porządku , i sprawdzi się przysłow ie: « Kiedy
trwoga, to do Boga ».
W szystko w postępie chrześciańskim zależy na tern , aby
duch człowieka przebił się przez ciało i wyzwolił się z więzów
jego, aby wyniósł się nad chm ury ziemi i piekła którem i jest
otoczony, a odzyskawszy tym sposobem wolność utraconą, aby
spoczął w niebie, jako w ojczyźnie swojej, i czerpiąc z tam tąd
zasiłek na życie swoje, ten chleb swój powszedni, żył na ziemi
życiem niebieskiem. — T a jest istota myśli Bożej spoczywającej
na duchu którem u naznaczono żyć w ciele, istota zawarta w sło­
w ach: « zwyciężyć ciało, świat i szatana ».
Ileżto trudów duch człowieka przez wieki ponosić m usi, aby
przebił ziemską powłokę swoją! a człowiek miłując ziemię i
spoczywając w niej, na to jedynie w ysila się, aby tę powłokę
sycił ziemią i siłę jej ziemską powiększał. — Tymto sposobem
gotuje człowiek tak dla ducha swojego , którego zaniedbuje,
jako też i dla ciała, które zanadto pielęgnuje, coraz większe
przeciw ności, trudy , cierpienia , a często i męczarnie n a w e t,
które, jak wyżej powiedziałem, idą z budzenia do ofiary troistej
w odwrotnym a cięższym dla człowieka porządku.
W ielkie są skarby ducha polskiego, czuje to św iat c a ły ;
potrzeba więc Polakowi tego jedynie, aby poruszył ducha swo-
jego, aby go ożyw ił i sk arb y jego w yprow adził na ziemię, dla
życia ich n a ziem i. Ale P o lak zam orzył w duchu te sk arb y sw oje
i zakopał je w ciele, a to dla grzechów panujących w P olsce,
dla tw ardo ści d u ch a i dla len istw a ku służbie Bożej. Gdy
w iec P o lak nie sk ład a dobrow olnej ofiary aby żyć skarbam i
ducha sw ojego, siła B oża budzi w nim to życie przez rażenia
nadzw yczajne. Ciężko B ó g d o ty k a ducha polskiego, g łębokiego,
tw ardego i zakopanego w ciele, aby przebił się przez ciało i
żył w edle g atu n k u , w edle w yso k o ści sw ojej; aby przez to okazał
się przed niebem , przed ziem ią i piekłem , czem jest w istocie
swojej , tern dał chw ałę B ogu w ogrom ie Bożym . W szy stk o
więc co P o la k p o n o s i, idzie z w ysokości zarodu, z w ielkości
pow ołania i z w ielkości oporu jego do przyjęcia drogi właściwej
zarodow i i pow ołaniu.
T e rażenia, te w strząśn ien ia k tó ry ch dziś P o lak dośw iadcza,
zastępują w p raw ie siły, krzyż, ofiarę k tó rą C h ry stu s podał aby
spełn io n ą b y ła w p raw ie m iłości. D opuszczone ruchy, a w nich
krzyże ziem skie , g o tu ją do przyjęcia ruchu i krzyża C h ry stu ­
sow ego ; ściera się w nich sta ry człow iek aby w now ego przy­
oblekł się, ta k jak np. surow y koń, przepędzany na linie, spo­
sobi się tern do przyszłego przeznaczenia sw ojego. T aki też cel
m iały dla E m ig racy i polskiej bezow ocne w sk utkach ziem skich
w ypraw y, w ło sk a 1848 r. i tu re c k a 1853 r.
W ielk ie d o b ro otrzym ują z takiej operacyi pozostający przy
życiu, a daleko w iększe polegli w boju, któ rzy daleko rychlej
niż żyjący oczyszczają i p o dnoszą ruch swój niższy , którym
z dopuszczenia B ożego żyli. D uch ich zerw aw szy więzy ciała,
w tejże samej chw ili przebija się nad chm ury zalegające P olskę,
widzi na czem zależy zbaw ienie jej i dąży do tego z praw dzi­
w szą i w iększą m iłością ojczyzny; skutkiem czeg o , w tejże
samej chw ili otrzym uje w nich ojczyzna praw dziw ych synów ,
w ierniejszych sług i skuteczniejszych obrońców , którzy niewi­
dzialnym w pływ em sw oim p rzechylają szalę przeznaczenia ojczy­
zny sw ojej. Ale aby ten w pływ był skuteczny na ziemi, potrzeba
aby żyjący zespalali się z um arłym i w podniesionem dążeniu
ich i k o rzy stali z podaw anej przez nich pom o cy......
M yśl Boża spoczyw ająca na P o lsc e jest niezm ienną i speł­
nioną będzie, prędzej i łatw iej w czasie trw ających jeszcze ru­
chów, lub później i trudniej po przejściu ich. W tym ostatnim
razie przew lecze się naznaczone zbaw ienie P o ls k i; przewlecze
się ale nie przem inie, bo jeszcze od początku św iata nie było
takiej operacyi, takiego leczenia najw yższego L ekarza, k tóreby
prędzej lub później nie w ydało ow ocu. W szy stk o co nazna­
czono jest człowiekowi do spełnienia , spełni się, w szystko co
naznaczono jest do przyjęcia z nieba, będzie przyjęte, — obie­
tnice C h ry stu sa dopełnią s i ę ; — od człow ieka zależy tylko czas
i sp o só b spełnienia się tego. T w ard y duch polski zmiękczy się,
ukorzy się przed B ogiem i p o d d a się B ogu, aby na tej opoce
w zniósł się K ościół C h ry stu sa żyjący na w szystkich drogach
życia narodu, i aby z tego K ościoła naród sp ełn iał pow ołanie
sw oje w tej epoce życia Słow a Bożego, życia ducha i czło­
w ieka w edle praw a C h ry stusow ego. A jeśliby to nie stało się
w czasie który m iłosierdzie Boże naznaczyło dla ratunku Polski,
lękać się potrzeba aby ten now y Izrael nie dośw iadczył takiego
gniew u Bożego, jakiego dośw iadczył daw ny Izrael, rozproszony
po św iecie za opór swój W o li Bożej, Słow u B ożem u...

O operacyi Słowian w ogólności.

M yśl Boża osadzając plem ię słow iańskie — noszące w za­


rodzie sw ym w ielkie dobro chrześciańskie — na przestrzeni
m u naznaczonej, przydała zarazem tem u do b ru odpow iedną
m iarę przeciw ności w sąsiednich plem ionach, które, okoliwszy
to św ięte siedlisko, z w iny i bez w iny stały się narzędziem
k ary Bożej za w szelkie zboczenie zarodu słow iańskiego od drogi
jem u w łaściw ej; pierw iastek bow iem niebieski m u s i, siłą po­
daną przez C h rystusa, w znosić się nad wyziewy ziemi i piekieł,
a skoro nie w znosi się, m usi być za k a rę zagarnięty i boleśnie
pobudzany przez też wyziewy.
T o tylko co jest niższe z n atury sw ojej, lub co zniżyło się
przez grzech, może być dla w yższego narzędziem budzącem , nie
w praw ie m iłości, W oli i Ł ask i Bożej, ale w praw ie samej siły,
dopuszczenia i k ary Bożej. Niższe, działając gatunkiem , istotą
s w o ją , — a zn iżo n e, działając grzechem sw oim i ow ocam i
onego, — staje się z dopuszczenia Bożego takiem narzędziem
k ary Bożej. W szelki rząd przedstaw ia rach u n ek podw ładnych
i idący z tego rachunku kierunek i operacyą ich. P o rozpa-
dnięciu się P olski, każda część jej, w edle rachunku sw ojego,
p o d d an ą zo stała innem u rządow i, każda inne, w edle w ew nętrznej
ch o ro b y sw ojej, przyjm uje lekarstw o, działające jużto w prost,
już przez ciało na ducha. Z tychto lekarstw które najw yższy
L ekarz naznacza, m ożna poznać chorobę szczegółów i narodów ,
tak jak m ożna poznać chorobę ciała z lek arstw k tóre lekarze
ziem scy przepisują pacyentom swoim.
— 145 —

O powinnościach sług Sprawy podczas


powstania obecnego.
W operacyi k tó rą P o lsk a obecnie przechodzi, nic się w istocie
samej nie zm ieniło; jest ona, jak i była, oraniem w nętrza polskiego
dla przyszłego zasiew u Bożego ; tylko że to oranie stało się g łeb-
szem, stało się silniejszem i śpieszniejszem w yplenianiem chw a­
stów które zagłuszają zaród polsk i. P o d n iesio n y więc tylko został
w P o lsce stopień tejże sam ej operacyi, pow iększone budzenie do
przyjęcia praw dziw ego chrześciaństw a, w czem i m y, jako człon­
kowie i słudzy P o lsk i, czynnym i być pow inniśm y. Ztąd tenże sam
jest ogólny k ieru n ek nasz i też sam e są głó w n e pow inności nasze
dla ojczyzny, k tó re w teraźniejszem jej położeniu z tern w iększą
gorliw ością spełniać pow inniśm y. Gdzie zaś odtąd te pow inności
spełniać m am y, czyto i n adal na tułactw ie, czy też na ziemi
ojczystej, przez przyjęcie czynnego udziału w obecnych ruchach,
— pow innością jest każdego z nas ofiarą w łasn ą zbadać, jaka
jest dla niego w tym w zględzie w ola Boża. — W tym celu
starajm y się przedew szystkiem poczuć w pełności, czem jest
przed B ogiem i przed sam ąż P o lsk ą pow iększanie jej siły ziem­
skiej, m ateryalnej, przez ty ch którzy pow ołani zostali ułatw ić
P olsce przyjęcie siły niebieskiej, chrześciańskiej, ułatw ić zasłu­
żenie na to najw iększe dobro aby B óg b y ł z P o ls k ą ; czując
to, ofiarujm y B ogu zapał służenia ojczyźnie siłą ziem ską, ten
n atu raln y w człow ieku p ęd do pośw ięcenia się po ziem sku
dla ukochan eg o celu, ofiarujm y uszczerbek jakibyśm y ponieśli
w opinii św iata, g d y b y śm y nie złożyli tego czynu ziem skiego,
który sam tylko za czyn zbaw iający P o lsk ę poczytyw any je st;
zapał bow iem ziem ski i opinia św iata należą do k ró lestw a ziem­
skiego, a słudzy S p raw y są sługam i, ztąd m ieszkańcam i Kró­
lestw a C h ry stu so w eg o . S tając w takiej ofierze i w takiej wol­
ności od w szelkich w zględów ziem skich, ufajm y że B óg objaw i
nam w olę sw oją, że p rag n ący ch spełnić ją doprow adzi na pole
naznaczone i w zm ocni słabe siły nasze na spełnienie pow inności
naznaczonych.
M ogą być m iędzy nam i tacy dla k tó ry ch nadeszła już pora
pełniejszego służenia ojczyźnie i k tó ry m naznaczono jest wziąć
czynny udział w o becnych ru ch ach , a to nie dlatego aby je
w spierać pow iększaniem m ateryalnej siły w alczących rodaków ,
ale dlatego, aby sk ład ając na polu ich ofiar ziem skich nazna­
czoną nam ofiarę chrześciańską i ap o sto lsk ą, ulżyć narodow i

10
pokutniczem u w tem cieżkiem oraniu w nętrza jego, i przed cza­
sem ogólnego zasiew u, rzucić ziarno C h rystusow e n a orzącą
sie jeszcze ro le ; przez to, w śró d sam ychże ruchów , przyłożyć
sie do oczyszczenia i podniesienia ich, a tem sam em przyłożyć
sie do tego najw yższego d o b ra aby Bóg połączył się z rucham i
n aro d u i w sp ierał je, aby w skutek tego dzieło poczęte z do­
puszczenia Bożego, za karę, skończyło -się z błogosław ieństw em
Bożem , z zasługą i z ow ocem pożądanym . T acy słudzy złoży­
liby B ogu i ojczyźnie ofiarę najpełniejszą, bo nietylko ofiarę
chrześciańska ducha, ciała i czynu, ale nadto jeszcze ofiarę
ziem ską ze k rw i i z życia; a ta ofiara ziem ska nie byłaby celem
ich, jak to je st do tąd na św iecie, jak to jest i dziś u rodaków
naszych, ale, jako złożona ze stan o w isk a apostolskiego, byłaby
tylko narzędziem dla ofiary ich chrześciańskiej, tak jak kró­
lestw o ziem skie i w szystko co je st ziem skie pow inno stać się
i stanie się w czasie narzędziem dla K rólestw a C hrystusow ego.
Je stto cel bardzo w ysoki n a polu służby św iętej, i w ielką za­
sługę przed B ogiem i przed ojczyzną otrzym ałby ten, ktoby
spełniając w olę Bożą, tak ą ofiarę złożył i taki cel osiągnął.
S łu g a S praw y Bożej i ojczyzny chrześciańskiej, spełniając
ta k ą ofiarę na polu w alki, spełniłby ją nie dla samych^ tylko
rodaków , ale i dla w rogów n a w e t; biorąc się do b rom , wal­
czyłby on dlatego tylko, aby okazać jak m ożna i należy^ dzis
P olak o w i w alczyć, jak ten czyn do tąd ziem ski, pogański, ten
ow oc sam ych nam iętności i zapędów , m oże i pow inien być
podniesiony- do w ysokości czynu chrześciańskiego, tego owocu
sam ej m iłości i ofiary. W śró d pow szechnego dotąd barbarzyń­
stw a na polu w alk ziem skich, łagodne i ludzkie obchodzenie
sie z nieprzyjaciółm i jest w ielkim czynem i zasługą pized Bo­
giem , ale nie jestto jeszcze ten w ysoki czyn chrześciański o któ­
rym m ów ię, jestto tylko w stęp do teg o czynu. Isto tą czynu
teg o jest obrzydzenie i nienaw iść do sam ego tylko złego, do
teg o w roga zbaw ienia obu stro n w alczących, a m iłość i ofiara
dla praw dziw ego d o b ra nieprzyjaciół, w idom ych narzędzi tego
niew idzialnego w ro g a. Z isto ty tej zrodziłoby się w duchu i
objaw iłoby się w czynie pragnienie i usiłow anie aby nieprzy­
jaciele stali się braćm i i przyjaciółm i w C h ry s tu s ie ; a taki ton
niebieski, żyjący przez człow ieka, sprow adziłby niew idom ie nie­
zw yciężone p o tęg i niebieskie, k tó reb y dały zwycieztwo tej stronie,
k tó ra w alcząc na w zór C h ry stu sa, w alczyłaby dla zbaw ienia
w łasn eg o i tych z którym i w alczy. T aki ton przeszedłby jak
p rą d Boży przez szeregi nieprzyjaciół, i w jednej chw ili w alka
— 147 —

ludzi m ogłaby się zam ienić n a spółkę duchów , do której —


w ątpić o tern niegodzi się — przyłączyłyby się niebiosa z błogo­
sław ieństw em i p o tęg ą sw oją; bo było b y to okazałem spełnieniem
p raw a C h ry stu so w eg o i w yniesieniem najśw iętszej chorągw i m i­
łości i spółki d u ch a na polu najtrudniejszem jakie ziemia przed­
staw ić m o ż e ; b y łb y to tryum f, dany przez człow ieka, m iłości
nad siłą, niebu nad ziem ią i p ie k łe m ; i po takim tryum fie za­
drżałoby piekło w p o sa d a c h sw oich.
P rzyszłość okaże w idom ie te skutki spełniania praw a C hry­
stu so w eg o ; — a dziś, nie spodziew am się aby kto z w as ko­
chani bracia, rzekł w sercu sw ojem , że to jest niepodobnem ;
czujemy albow iem jak m ała jest w tym czynie cząstka należąca
do człow ieka, i że tak i czyn spełnia się jedynie przćz niew i­
dzialne siły w y ż sz e ; czujem y że tą m ałą cząstką należącą do
człow ieka, je st w idzieć w praw dzie nieprzyjaciela, w chodzić
w położenie i przeciw ności jego, m iłow ać m iłością chrześciańską
duch a jego, i w tern czuciu p rag n ąć spółki z nim chrześciań-
skiej, a czynić to w szystko dla rozszerzenia na ziemi K rólestw a
niebieskieg o , dla tryum fu C h ry stu sa P ana, k tó ry z tak w ielką
ofiarą p o d ał człow iekow i niebieskie praw o sw oje, praw o mi­
łości i spółki. O to jest w szystko co od człow ieka zależy, a resztę
czyni B óg i n ieb io sa Jego.
A jakże w ielką m a P o la k p o b u d k ę aby tak czynić z żoł­
nierzam i rosyjskim i, z tym i b raćm i nieszczęśliw ym i, którzy
m uszą tęsknić do ojczyzny niebieskiej, ztąd do m iłości, czucia
i spółki, bo ojczyzna ziem ska nic im nie daje prócz jarzma,
ucisku i b o le ś c i! B racia ci, z dopuszczenia Bożego tak dziś
przez złe zaślepiani, u pajani i pędzeni do spełniania na Polsce
strasznych sąd ó w B ożych, ulegają złemu dla braku siły po­
trzebnej do zw yciężenia go, czynią pod m ocą złego nie wiedząc
co czynią, i niejeden z nich m oże przez całe życie opłakiw ać
będzie czyny k tó re popełnił w tern naw iedzeniu i upojeniu. Źródło
sam o tych straszn y ch czynów jest w piekle i w pewnej liczbie
ludzi sprzym ierzonych z piekłem , w w ykonaw cach zaś tych czy­
nów jest po w iększej części czasow e, przechodzące jak burza
naw iedzenie, opętanie.
Może być naznaczono w sąd ach Bożych aby niektórzy słudzy
S praw y złożyli n a ziemi ojczystej powyżej w yjaśnioną usługę
ap o sto lsk ą ; w szakże u słu g a ta o tyle tylko m oże być przez nich
oddaw aną, o ile będzie przyjm ow aną przez rodaków , bo nie
w olno nam n astaw ać na niczyją w olność, nie w olno podaw ać
rzeczy Bożej bliźniem u, sk o ro on nie m a woli przyjęcia jej.
W takim razie •— a zachow aj nas od tego o Boże ! sługa
S p raw y złożyw szy w szelką p o d o b n ą dla niego ofiarę aby pozy­
skać posłu ch an ie i spółkę rodaków , a nareszcie skiopiwsz} łzą
boleści chrześciańskiej ojczystą ziemie, pow inien pow rócić na
daw ne stan o w isko swoje i oczekiw ać z braćm i tow arzyszam i,
godziny Bożej.
M ogą też pom iędzy nam i być tacy, którzy statecznem odizu-
caniem ofiary chrześciańskiej i niepełnieniem pow inności powo­
łania ap o sto lsk ieg o , zasłużyli na to dopuszczenie Boże aby
ulegli operacyi ogólnej, i składając n a polu obecnych ruchów
sam a ofiarę ziem ską, pokutow ali pod siłą. — K to dla grzechu
len istw a ku służbie Bożej, dla zaniedbania duszy swojej przez
la ta w k tó ry ch pow inien był sposobić się do służby apostolskiej,
oddalił się tak bardzo od d rogi pow ołania sw ojego, że serce
jego dalekiem jest od m iłości i od woli oczyszczenia się i przy­
jęcia ofiary naznaczonej, najow ocniejszej dla zbaw ienia w łasnego
i ojczyzny, ten zakreślił już sobie tak i kierunek, że tylko zło­
żenie ofiary niższej, dopuszczonej, m oże zgładzić grzech jego,
oczyścić i u sp o so b ić go do przyjęcia w czasie późniejszym ofiaiy
naznaczonej. Z teg o w ynika dla nas w szystkich pow inność łą­
czenia się z każdym kto w ty m duchu po stan o w ił spełniać do­
puszczoną dla niego p o k u te ; obrażać bow iem B oga i zasługiw ać
n a karę, jestto źle czynić, ale iść n a dopuszczoną karę, na po­
kute, dla zadosyć uczynienia B ogu, nie jestto w cale źle czynić.
A tak , tylko zam iana ofiary wyższej na niższą, nie zaś odrzu­
cenie w szelkiej ofiary, może m ieć m iejsce m iędzy nam i. Kto
zaś z p o w ołanych sług S praw y nie przyjm uje ofiary chrześciań­
skiej, naznaczonej, a razem unika ofiar ziem skich, dopuszczo­
nych, kto odrzuca w szelkie, w yższe i niższe pole operacyi, po­
stęp u , zbaw ienia, kto nie budzi się i nie ofiaruje się w mczem
w śró d tak ciężkiego budzenia Bożego i w śró d tak w ielkich cier­
pień i w ysileń narodu pokutniczego, ten gotuje sobie straszną
przyszłość, k tó rą duch mój w idzi ze d rż e n ie m !... S taw iąc on
o stateczność najprzeciw niejszą pow ołaniu sw ojem u, staje się
w spólnikiem grzechu tych w yrodnych synów P o lsk i, najniższych
i najw inniejszych dziś przed B ogiem i przed ojczyzną, któ izy
odrzuciw szy krzyż C h ry stu sa i uw olniw szy się od krzyżów ziem­
skich , form am i chrześciańskiem i i form am i cywilizowanej ziemi
p o k ry w ają grzechy ducha śm iertelne, i tym sposobem głuszą i
zatw ardzają coraz więcej sum ienie sw oje. N iem a mc niebezpie­
czniejszego" jak w czasie ruchów , życia, ognia, gorączki ogolnej,
żyć w ew nątrz sw obodnie i spokojnie, bez krzyża, bez t r o s k i .
O postawianiu wolności w wyborpe drogi.
N iech każdy w sum ieniu sw ojem rozw iązuje sobie, kiedy,
na jakiem polu i jak ą ofiarę złożyć m a B ogu i ojczyźnie, czy
m a nieść krzyż C h ry stu sa czy krzyże niższe, ziem skie. P ełna
w olność s ta ła się dziś dla każdego w iększą niż dotąd potrzebą,
nikom u dziś nie godzi się w pływ ać n a k ierunek bliźniego, każdy
od Boga sam ego przyjm ow ać go dla siebie pow inien, bo to są
dni rachun k u , sąd u i k ierunku B ożego. N iech rodzice, krew ni,
przełożeni, przyjaciele, itd ., w pow iększonej bojaźni Bożej przed­
staw iają tylko w ole, dopom inek i w ezw anie Boże, przedstaw iają
pow inności chrześciań sk ie, a niech zostaw iają w szystko p o sta ­
now ieniu i k ieru n k o w i k tó ry B óg sam zakreśla dla każdego
w edle rach u n k u jego, bądźto z w oli bądź z dopuszczenia sw o­
jego, a k tó ry objaw ia się i spełnia się dla każdego jużto ofiarną
jego m iłością, czuciem i d o b rą w olą, już nieofiarnem i jego chę­
ciam i, p ęd am i i innem i objaw am i du ch a nieukorzonego C hry­
stusow i. K om u z dopuszczenia Bożego zakreślony został kie­
runek k ary , dla zadosyć uczynienia za grzechy, tego nikt z ludzi,
żadna w ładza na ziem i nie m a p raw a zasłaniać przed tym sądem
Bożym ; a n ik t nie w ie co drugiem u jest naznaczone lub do­
puszczone, n ik t nie w ie w jakiem kole operacyi jest bliźni jego;
dla tak ró żn y ch bow iem rach u n k ó w przed B ogiem , d roga w ła­
ściw a i naznaczona dla jednego, m oże być niew łaściw ą i w zbro­
nioną dla drugiego. C złow iek bojący się B oga nie pom yśli naw et
że dziecko, k rew n y , przyjaciel jego, dlatego że « jego », nie
pow inien należeć do pokutniczej operacyi narodu, do której
m iliony n a le ż ą ; a tern bardziej nie pokusi się on uw alniać
« sw ojego » od operacyi tej, ale podda w szystko sądow i i m i­
łosierdziu B ożem u. W y ję te są z pod tego p raw a m ałe tylko
dzieci, k tó re B óg prow adzi przez rodziców , opiekunów , k re­
w nych, itd ., w edle ra ch u n k u ich, w p raw ie W o li i B aski sw ojej,
lub w praw ie dopuszczenia i k ary . — T a k objaw iając w czynie
swym niew iadom ość sw ą sądów B ożych, rodzice, krew ni, przy­
jaciele okażą rzeczyw istą w iarę w B oga, bez k tórego wiedzy i
woli nic się nie staje, okażą w yrzeczenie się siebie i w oli swej,
a poddanie się w p o korze B ogu, Jego w oli i dopuszczeniu;
okażą nakoniec, że w praw dziw ej pobożności swej , szanują
w olność k tó rą B óg daje każdem u dla pełnego ow ocu, dla kie­
runku, a ztąd d la p ostępu jego.
U w alniać dziś k o g o k o lw iek z rod ak ó w od operacyi dopu-
— 150 —

szczonej dla P o lsk i, b y łobyto nietylko obalać sądy Boże i zatrzy­


m yw ać b ieg spraw iedliw ości Boże], ale też zatrzym yw ać postęp
ro d a k a , odbierać m u położenie k tó re Ojciec niebieski osądził
za najw łaściw sze dla niego, odbierać chorem u lek aistw o k tó ie
najw yższy L ekarz w m iłości i m ądrości swojej osądził za naj­
skuteczniejsze dla n ie g o , ztąd narażać go na cięższą chorobę
i boleśniejsze leczenie, a siebie na w ielką odpow iedzialność przed
B ogiem . Jeśliby ojciec, w yczerpaw szy inne sp o so b y popraw ienia
d z ie c k a , uciekł się nakoniec do k a r y , a k t o ś , nie łącząc się
z tym zam iarem ojca i z tą p o trzebą dziecka, ale ulegając samej
słab o ści serca, u su n ął k arę, — czyż nie słusznie oburzyłby na
siebie ojca, że m iłując sercem a nie m iłując duszą chrześciań-
ską, o bala kierunek jego, dążący do praw dziw ego d o b ra dziecka?
U w alniać bliźniego od operacyi k tó ra czyni się dziś na
p olu w^alki, jestto odbierać mu ułatw ienie jakie daje operacya
przez z ie m ię , a narażać go na operacyą w duchu s a m y m , na
te operacyą daleko trudniejszą, w której człow iek m usi rów nież
uczynić co mu naznaczono, ale bez pom ocy ziem i, jak gdyby
b y ł duchem bez c ia ła , na tam tym św iecie żyjącym . W takim
razie, to co człowiek tru d am i, cierpieniam i, budzącem i ciało a
przez ciało d u c h a , m ógłby rychło i łatw o uczynić, toż sam o,
pozostaw iony w spokojności i nieczynności ziem skiej, m usi on
uczynić nadzw yczajnem w y silen iem , uciskiem i m ęką ducha
sam ego. T ak np., oderw ać ducha od tego w czem się on utopił,
do czego się przykleił, zatrzym ać jego p ę d y , przerw ać rozsy­
panie się, m arzenia, a skupić go w czemś jednem a rzeczy w istem ,
jestto rzecz tak tru d n a dla ducha sam ego, że na spełnienie jej
idą lata m ąk duch a; a taż sam a rzecz jakże łatw o spełnia się,
k iedy np. n ied o statek lub surow a w ładza zm usza do w ysilonej
p racy ziem skiej, kiedy trudy i niebezpieczeństw a w alki rozbijają
m arzenia, w yryw ają ducha z zagłębienia się , z zatopienia się
)e g °- . . .
U w olnienie się od operacyi przez ziemie, poczytyw ane jest
n a św iecie jako w ielkie dobro człow ieka; dają je człow iekow i
d o statk i, cyw ilizacya, a nadew szystko fałszyw a m iłość bliźnich,
ta m iłość ślepa, niew idząca istotnego d obra człow ieka, osłania-
jaca go od trudów życia i od rażeń ziem skich. N iejeden szuka
tak ieg o m niem anego dobra w sam obójstw ie, ale po tej zupełnej
utracie ułatw ienia jakie daje o peracya przez ziem ię, duch jego
bez ciała m usi krzyżem , tru d em i m ęką sw oją zastąpić wszy-
skie krzyże, tru d y i cierpienia ziem skie.
K ończę tę m ateryą n astęp n ą ogólną u w a g ą :
O peracya przez ziemię sp osobi najłatw iej i na najprostszej
drodze do tej w y ż sz e j, praw dziw ie chrześciańskiej o p era cy i,
w której człow iek, n a w zór C h ry stu sa , traw i ciało ofiarą ducha,
a o tyle tylko u ciera je trudam i, ofiaram i i innem i sposobam i
ziem skiem i, o ile to koniecznem i naznaczonem jest dla niego,
jako pom oc w o peracyi chrześciańskiej. Praw dziw y chrześcianin
zachow uje należną m iarę w traw ieniu ciała przez ducha, ofiarą
ducha, i w ścieraniu go przez ziem ię, ofiaram i, trudam i ziem­
skiem i. T ylko ludzie ziem scy i zw ierzęta czynią operacyą, postęp,
wyłącznie przez ziem ię, ścierając ciało sam em i ziem skiem i trudam i
i rażeniam i, czerpiąc w szystko dla siebie z ziemi, a nic z ducha,
nic z nieba. W przeciw nej tem u ostateczności, zakonnicy epoki
przeszłej czynili operacyą, p o stęp , w yłącznie przez ducha, tra­
wiąc się ciągłą m o d litw ą , czerpiąc w szystko z ducha a nic
z ziemi, nic z życia na ziem i, nie przyjm ując od ziemi pom ocy
naznaczonej w m iłosierdziu Bożem dla każdego stw orzenia żyją—
‘ cego na ziem i; dw ie te o stateczn o ści, oddalające się w prze­
ciw nych k ieru n k ach od d ro g i chrześciań sk iej, znane są na
św iecie, a m ało jest do tąd znana d ro g a p o śre d n ia , k tó ra jest
drogą chrześciańską, n a której czyni się ofiara ducha, a przez
nią ofiara ciała, i przytem czerpie się pom oc z ziemi, o ile to
jest koniecznem i naznaczonem .

Pociecha na przyszłość.

P łacąc dług b oleści, płaczm y w zakrw aw ionem sercu nad


niedolą rodaków naszych, ale zarazem , jako chrześcianie epoki
w yższej, spoczyw ający w przyszłej chw ale Bożej i w przyszłej
pom yślności P o lsk i, rozradujm y się w duchu naszym i gotujm y
serca nasze, aby śm y w czasie b łogosław ionym , może już bardzo
blizkim , z całego a czystego serca n a sz e g o , w ydali godnie
pieśń kolendow ą dla C h ry stu sa , d o tąd um arłego, a dziś w śród
boleści pokutniczych rodzącego się w sercach polskich:

Anioł pasterzom m ówił, C hrystus się nam n arodził.....


Radujm y się, weselmy się, Bogu chw ałę dawajmy, śpiewajm y.....

A kiedy to stanie się, kiedy C h ry stu s urodzi się w Polsce,


słudzy C h ry stu sa pobieżem y do B etleem u naszego abyśm y tam
spełnili g łó w n ą , ap o sto lsk ą pow inność n aszą, tojest dołożyli
się, ile to nam n azn aczo n o , aby C h ry stu s now onarodzony żył
— 152 —

w Polsce, w calem życiu Polski prywatnem i publicznem, —


czem spełnimy i te słowa:
W żłobie leży, któż pobieży
Kolendować m ałemu
Jezusow i C hrystusow i,
Dziś do nas zesłanem u?
Pastuszkow ie przybywajcie,
Jem u wdzięcznie przygrywajcie,
Jako P an u naszemu.

A jak to spełnimy, wtenczasto, wtenczas wzniesiemy ko­


chani bracia i tę pieśń dziękczynną:
W esoły nam dziś dzień n a sta ł, którego z nas każdy ż ad a ł; tego dnia
Chrystus zm artw ychw stał, A llelu ja !
Piekielne mocy zw ojow ał, nieprzyjaciela p o d e p ta ł, nad nedznemi sie
zm iłow ał, A lleluja!
Bądźm y wszyscy weseli, jako w niebie Anieli, czegośmy pożadali, tego-
śmy doczekali, A lleluja!

Co daj o Boże, w Trójcy Świętej jedyny, Ojcze, Synu i


Duchu Święty, — i Ty o Matko Miłosierdzia, Królowo Korony
P olskiej, O rędow niczko, Pośredniczko nasza na wieki piel­
grzymki naszej! Amen.
U W A G I P R Z E S Ł A N E F E L IK S O W I N.

z pow odu w ym uszanego na P o lak ach adresu

D O C E S A R Z A A L E X A N D R A II

Styczeń 1864 r.

i . Cięm jest dla Polaka obecne wym uskanie na nim


adresu ?
Dopuścił B óg że rząd, zm uszając P o laków do podpisyw ania
adresu, do tego n ajsrom otniejszego k łam ania uczuciom swoim,
dopełnia m iary n iepraw ości sw ojej, i razem staje się dla Polski
narzędziem operacyi coraz cięższej i dotkliw szej, a ważnej i
płodnej w w ielkie sku tk i, bo ścierającej w P olaku w szelką nie-
chrześciańską g órę du ch a i człow ieka. Za grzech polski pychy
ducha, dopuszczone jest poniżenie ducha pod siłą, i to pod siłą
samego fałszu; tak jak n a n iek tó re ciężkie choroby daje się
nieraz trucizna jako jedyne lek arstw o . Kto nie chciał ukorzyć
się przed niebem podanem przez C h r y s tu s a , przed praw dą
chrześciańską, ten m usi poniżyć się przed piekłem , przed fał­
szem; kto p osłusznym b y ł złem u w obrażaniu B oga przez nie-
spełnianie w oli Jeg o , ten m usi stać się posłusznym narzędziom
złego w obrażaniu pychy sw ojej, dla spełnienia się k ary Bożej;
kto zapierał się C h ry stu sa i praw a Jego niebieskiego, ten musi
też zaprzeć się książęcia św iata tego i ziem skiego p raw a jego,
które za jedyne p raw o sw oje poczytał, m usi zaprzeć się ziem­
skiego ch arakteru, ziem skiej g óry sw ojej.
Pom im o ciężkich operacyj przez k tó re P o la k oddaw na prze­
chodzi, duch p o lsk i trw a niezachw ianie w dumie, tw ardości i
oporze sw oim dla B oga, dla W o li, dla Słow a Jego, trw a
w górze niepraw ej, w zbronionej każdem u chrześcianinow i, a
tem bardziej chrześcianinow i noszącem u tak w ysokie pow ołanie
chrześciańskie, a zarazem ta k w ielkiem u grzesznikow i, wezwa­
nemu do rychłego zadosyć uczynienia za grzechy czynną pokutą
— 154 —

sw oją. Dla poniżenia tejto góry następuje dla P olaka, po tylu


dotkliw ych poniżeniach ziem skich, to poniżenie najdotkliw sze,
bo spadające na ducha sam ego. Kiedy operacya chrześciańska
przez Ł ask ę i ofiarę, naznaczona Słow em Bożem a w tych
dniach podaw ana P olsce i przez nią odrzucona w śród docisków
w k tó ry ch była jedynym ratunkiem , nie obudziła i nie zmięk­
czyła d ucha polskiego, — operacya obecna, w której Polska pod­
daną jest w pew nym stopniu pod moc sam ego piekła, prędzej
później rozbudzi P o lsk ę z jej letargu, i skruszy jej zatw ardzia­
ł o ś ć ; piekło bow iem jestto ostatnie, najsilniejsze i najskute­
czniejsze lekarstw o w operacyi pod siłą Bożą, i przez wieki
w ieków , w tej nieskończoności czasu, nie znajdzie się taki opór,
ta k a zatw ardziałość, taki kam ień, któryby w tej operacyi skru­
szonym nie był.
K iedy P olak zam orzył w sobie dobro sw oje chrześciańskie,
żyjące w nim niegdyś, i dał ro sn ąć chw astom w duchu swoim,
n a tej najżyzniejszej dla chrześciaństw a roli, B óg dopuścił że
u tracił on i dobro sw oje ziem skie, ow ą staropolską szlache­
tność, ów charak ter, ow ą w aleczność i inne ziem skie narodow e
cnoty sw oje, utracił to czem szczycił się, na co liczył i co pod­
nosił, ale podnosił nie na piastow ej i nie na chrześciańskiej
posadzie. Po tej utracie, objaw iało się w Polsce coraz więcej
barbarzyństw o w ew nętrzne, pokryw ane cyw ilizacyą ziem ską i
ubyw ającem i coraz bardziej resztkam i daw nych cnót ziem skich,
z k tó ry ch nakoniec pozostał P olakow i sam tylko charakter
patryotyczny, ale skrzyw iony, zniżony, bo zależący głów nie,
w dzisiejszem m niem aniu P olaka, na w ytrw ałej nienaw iści dla
rządu jarzm iącego, a ztąd na tw ardości, h ardości i zem ście; i
tato cecha, jakoby pobiała grobu, staw szy się w tych czasach
faryzeuszostw em P o laka, tern złudniejszem że zasłaniającem się
ofiaram i krw i i m ęczeństw a, zakryw a przed nim w szystkie nie­
d ostatki jego, idące z u traty tak chrześciaństw a jako też i cnót
ziem skich. Ale przyszła pora że P olak m usi pod siłą utracić i
tę o statn ią cechę ziem skiego ch arakteru sw ojego, do której
w śró d coraz groźniejszych dopom inków Bożych coraz silniej
przytw ierdza się , i której broni dzisiaj z rozpaczą tracącego
o statn ią już illuzyą sw oją. Odejm uje zaś B óg tę ostatnią zasłonę
grzechów P o lsk i, aby P o lak poznał czem jest bez chrześciań­
stw a, i aby po utracie tego w szystkiego co jest ziem skie i niższe
od ziem skiego, przyjął to co jest chrześciańskie, niebieskie.
Tak ojciec chrześcianin czyni z synem , k tóry nie opłacając dłu­
gów sw ych rzeczyw istych, poczytuje siebie za człow ieka cha-
rakteru i honoru, dlatego że opłaca d ług k arciany, honorow ym
zwany. Przecina ojciec chrześcianin takiem u synow i w szelką
możność opłaty tego długu, aby syn okazał się wszędzie czem
jest, aby poznał n iech arak tern o ść sw oją, zaw stydził się i cha­
rakteru zap rag n ął. W tych dniach odkryw ają się serc skrytości,
ścierają się p u n k ta na k tó ry ch człow iek zatrzym ał się w chrze-
ściańskim p ostępie sw oim , a przez to upadają fałszywe w yso­
kości , fałszyw e k r ó le s tw a ; m uszą bow iem być w yplenione
chw asty, aby krzew ić się m ogło ziarno niebieskie przez C hry­
stusa zasiane.
M ocą złego poniżony jest P o la k przed ziemią, aby skłonił
się do dobrow olnego upokorzenia się przed niebem , aby nie
mając już na ziemi o co opierać się i z czego podnosić się fał­
szywie, oparł się stanow czo o niebo sam o, i zapragnął praw ­
dziwego, chrześciańskiego podniesienia się. P o strzegam y na
świecie, zwłaszcza w tych czasach, że ludzie najcharakterniejsi
i najsum ienniejsi w edle p raw a ziem skiego, ale w zbraniający się
przyjąć ch arak ter i sum ienie chrześciańskie, szw ankują z dopu­
szczenia Bożego w charakterze i w sum ieniu sw em ziem skiem ,
i po tym szw anku stają się podatniejszym i do przyjęcia cha­
rakteru i sum ienia chrześciańskiego.
' Rozpoczynając w 1841 r. publiczną służbę m oją w Spraw ie
Bożej, pow tarzałem : że co podniosło się przeciw ko praw u Słow a
Bożego, to w tych dniach kierunkow ych będzie poniżone, a co
było poniżone przeciw tem uż praw u, to będzie podniesione; a
w tem poniżeniu i podniesieniu, zetrą się grzechy a podniesie się
chrześciański zaród Polski, zaród, dla któ reg o P o lsk a jest głow ą
pokolenia słow iańskiego. Ś w ietną wiec przyszłość zapow iada dla
P o lsk i to poniżenie do o sta tk a tego, co podniosło się w niej
przeciw praw u S łow a B o ż e g o ; bo tylko po tem zupełnem po­
niżeniu ducha i człow ieka, m oże P o lak , upokorzyw szy się przed
Bogiem , stanąć w charakterze chrześciańskim , którego wzór
dany został św iatu przez um ęczonego na krzyżu B aranka Bożego.
N aród C h ry stu so w y , pow ołany w tej epoce do ścisłej służby
C hrystusow i P an u , gotuje się do p o w o łan ia sw ojego ciężkiemi
krzyżami ziem skiem i 1 niższem i od ziem skich, przechodzi dioge
m ęc ze ń sk ą , aby tem rychlej o siąg n ął cel naznaczony jemu.
W idzim y ztąd jak inne są sąd y Boże a inne ludzkie, i jak droga
tego narodu, k tó ry już ostatecznie w ezw anym został aby przyjął
i prakty k o w ał p raw o C h ry stu sa, różna jest od dróg innych
narodów, któ re z przyczyny m łodszego w ieku ducha sw ego, tak
stanow czego pow o łan ia nie otrzym ały jeszcze.
— 156 —

Z tego w szystkiego czerpać należy tę w iarę i tę nadzieję,


że pod silą. tak nizką a coraz potężniej na punkt najdotkliw szy
działającą., zmiękczy się nakoniec duch polski, zetrze się dum a
i tw ard o ść jego, to złe P olski, to źródło niedoli j e j ; że po w y­
leczeniu się z tej choroby, P o lsk a zdrow a, poddana Bogu,
spełniająca w olę Jego, otrzym a ojczyznę chrześciańską i w tej
ojczyźnie stanie przed św iatem jako naród-urząd, wzór chrze-
ściaństw a żyjącego, praktykującego się na polu publicznem , na
k tó rem dotąd żyło i praktykow ało się sam o najniższe pogaństw o
i bałw ochw alstw o w k ró lestw ach jużto ziem skich, już fałszy­
w ych, piekielnych. Tym sposobem P o lsk a, na której tak wielka
m yśl Boża spoczęła, stanie się naprzód narzędziem budzącem
św iat do obrzydzenia złego objaw iającego się w ow ocach przez
nią składanych, a potem stanie się narzędziem budzącem do
m iłości d obrego które w życiu jej chrześciańskiem objaw iać się
będzie, i m yśl Boża oporem narodu tego do czasu zatrzym ana,
spełni się, lubo tak ciężką i nienaznaczoną koleją ; — spełni
się nakoniec i okaże się św iatu na P olsce ta praw da, że wszy­
stko w ogrom ie Bożym, sam o złe naw et, sam grzech, ten owoc
złego, usługuje dla w zrostu i dla szerzenia się dobrego.

A jeśliby duch polski i tym naw et stopniem ucisku jakiego


dziś dośw iadcza, nie zmiękczył się i nie poddał się B ogu, może
B óg dopuścić dla P o lak a stopień jeszcze cięższy, może dopuścić
m ęczeńską operacyą przeciągającą się przez w ieki w zupełnem
rozbiciu i rozproszeniu narodu po św iecie, czego dośw iadczył
już Izrael za opór swój do przyjęcia W o li Bożej, Słow a Bożego.
N igdy jeszcze P o lak nie stał na takiej jak dziś pochyłości,
z której tak rychło może albo podnieść się do naznaczonej mu
w ysokości chrześciańskiej, albo dójść do ostatniego zniżenia.
N iem a już dla P o lak a dróg pośrednich, zniknęła dla niego zie­
m ia, stoją przed nim te dwie tylko o sta te c z n o śc i: spełnienie
w oli Bożej i ojczyzna chrześciańska, tojest niebo, — lub opór
przeciw ko w oli Bożej i w iekow e tułactw o, tojest piekło. T ak a
jest kolej narodu, k tó ry dla starszeństw a ducha sw ojego, jest
najw yższością globu i k tóry dla tej w ysokości swojej otrzym ał
tak w ielkie pow ołanie chrześciańskie. P o lsk a jest Izraelem tej
epoki, takąż m yśl Bożą nosi na sobie, takiż opór staw i Bogu,
jest w takiem że zaślepieniu i zatw ardziałości grzechow ej, ztąd
m oże ona takiejże kary dośw iadczyć. O prócz Izraela, żaden naród
nie otrzym ał dotąd tak wyraźnej woli, tak w yraźnego w ezw ania
B ożego, i żaden też nie był tak w idocznie i tak silnie budzony
— 157 —

do spełnienia tej w oli. — T akto B óg obala i poniża w szystko


co podnosi się na p o sad ach fałszyw ych, aby w spełnieniu się
czasów nastąp iło jedyne praw dziw e podniesienie się na posadzie
przez C h ry stu sa założonej. T ak na skinienie Boże krzesze się
ogień z lodów w k tó ry ch człow iek zam roził duszę sw oją, tak
w ciem nościach rodzi się św iatło, w fałszach praw da, w śm ierci
życie, w poniżeniu podniesienie się.

2 . Co iu tern położeniu Polak czynie pow inien ?

Pierw szym dziś dła P o lak a czynem jest zobaczyć w św ietle


praw dziw em , chrześciańskiem , siebie sam ego, obecne położenie
swoje, uznać siebie pro ch em przed B ogiem , a prochem grze­
sznym, i za grzechy pędzonym przez ciem ne, piorunow e chm ury,
na nienaznaczone a bezow ocne ofiary, w ysilenia, m ęczarnie;
w skutek tego uznać, że objaw iający się w nim na tych cięż­
kich drogach c h arak ter ziem ski, pogański, to nieupadanie na
duchu, ta nieugiętość, ta w ytrzym ałość w górze ducha, pochodzi
właśnie z b raku w nim w szelkiej siły chrześciańskiej, z idącego
w ślad za tern opuszczenia go przez p o tęg i niebieskie, a pędzenia
przez jarzm iące siły ziem skie i niższe od z ie m sk ic h ; że taki cha­
rakter ziem ski, pogański, taki b ra k ch arak teru chrześciańskiego,
jest grzechem dla P o lak a, p o w ołanego w dniach tych na wyższy
szczebel c h rz e śc ia ń stw a , i m oże go doprow adzić do ostatnich
granic k ary Bożej. U znaw szy to, P o la k pow inien schylić głow ę
przed Panem nad pany, przed w szelkim objaw iającym się sądem
Jego, zdać się na łask ę i niełaskę Jego, poddać się nietylko
woli ale też w szelkiem u dopuszczeniu Jego, ztąd w szelkiem u
dopuszczonem u poniżeniu człow ieka i ducha, jako zadosyć czy­
niącemu za owo dobrow olne zniżenie się do którego doszedł
grzechami sw ojem i. T ak P o la k stać się pow inien dobiow olnym
pokutnikiem , przyjąć karę z m iłością, pokorą i z boleścią nad
grzecham i sw ojem i, nad obrazą Bożą, k tó rą popełniając, tak
wiele przyłożył się do tryum fu złego na św iecie.
W takiem to czuciu grzesznik, nie zachow ując nic dla siebie
a poddając całego siebie B ogu, całuje karzącą rękę najwyższego
Ojca, miłuje nieprzyjacioły, narzędzia ręki tej, przyjm uje od
nich w szystko z m iłością i pokorą, jako idące nie od nich ale
przez nich z reki O jca; w e w szystkiem czego dośw iadcza od
narzędzi tych — bądź spraw iedliw ie bądź niespraw iedliw ie w edle
praw ziem skich — uw ielbia on spraw iedliw ość sądów B ożych,
z głębi poddanej i skruszonej duszy w oła do B oga o ratunek,
— 158 —

0 m iłosierdzie, i czyni w szystko z siebie aby na miłosierdzie


z a słu ż y ć ; tak odnosząc się w e w szystkiem do Ojca i z nim
sam ym tylko czyniąc, oddaje on narzędziom kary pełną miarę
p oddania się, w jakiej Ojciec poddał go narzędziom tym , nie
oglądając się na rachunek ich, a tern bardziej na sąd i opinią
św iata. N a w zór B aranka Bożego, k tó ry milcząc poddaw ał się
tym którzy go ukrzyżowali, nie w yjaśnia on prześladow com
swoim przyczyn poddania się sw ojego, nie naucza, nie objaśnia
ich, bo kiedy bliźniemu, narzędziu dopuszczenia Bożego, przy­
dana jest moc złego, aby on to dopuszczenie do ostatk a wy­
konał, to nie p odobna już takiego bliźniego ani oświecić, ani
zw y cięży ć; a dla pokutnika byłbyto czyn przeciw ny m iłości i
ofierze — do któ rych on w pokucie swej tern ściślej jest obo­
w iązany — gdyby on, nie w chodząc w położenie bliźniego który
pod m ocą złego nic przyjąć nie może, daw ał mu najpraw dziw sze
n aw et objaśnienia, gdyby tern wyzywał, drażnił go, a w końcu
1 sam ąż praw dę na poniew ierkę podaw ał. B yłobyto dawać
p raw d y niebieskie fiksatom i w aryatom , albo raczej złemu, które
czyniąc przez nich, przetw arza ich na ten czas w fiksatów i
w ary ató w ; ztądto w takiem położeniu nie pozostaje już po­
kutnikow i nic innego jak tylko czynić przed B ogiem sam ym ,
w duchu swoim .
W takiem to czuciu grzesznik w yrzeka się w szystkiego, aby
otrzym ać w szystko, aby zdobyć K rólestw o niebieskie, które
gw ałt cierpi, aby odzyskać utraconą kom unią z niebem , utraconą
spółkę z tam tym św iatem , gdzie żyje P o lsk a praw dziw a, chrze-
śc ia ń sk a ; przyjm ując w szystko z rą k Ojca niebieskiego, odrzuca
w duszy swej sam tylko grzech, jako idący od złego ; przyj­
m ując poniżenie k tóre podnosi, strzeże się zniżenia k tó re poniża;
przyjm ując spadającą na niego niespraw iedliw ość ludzką jako
w ym iar spraw iedliw ości Bożej, strzeże się tylko niespraw iedli­
w ości w ła s n e j; uznając się śm iertelnie chorym na duszy, przyj­
m uje od najw yższego L ekarza wszelkie lekarstw o, w pełnej
ufności że doprow adzony będzie do naznaczonego zdrowia.
W tem to czuciu stale utrzym ując się, nie upada on na duchu,
ale idąc niezachw ianie, w śród przeciw ności i w alki ze złem,
po drodze swojej pokutniczej, zajmuje on górę praw dziw ą,
ch rześciańską, jaw i niepraktykow aną dotąd na św iecie niezło-
m ność ch arak teru chrześciańskiego.
T akie czucie utrzym yw ane w duszy i praktykow ane w poło­
żeniu o b e c n e m , uczyni zadosyć Bogu za część w in P o la k a , a
dla reszty w in w yjedna m iłosierdzie Boże; zam ieni pokutę P o l-
ski czyniącą się dotąd pod silą, na pokutę pod Ł ask ą Bożą,
pokutę k tó ra łatw o i szybko dopełnia się. Czucie to w ytrzym ane
w stosunkach z rządem jarzm iącym , da P o lak o w i zasługę przed
Bogiem i sprow adzi dla niego p o tęg ę Ł ask i Bożej, k tó ra zasi­
lając P o lak a, odejm ie siłę w rogow i, w ytrąci oręż z rą k jego,
w szystkie bow iem siły ziemi i piekieł, w jedno zebrane, niczem
są przy o d robinie siły niebieskiej schodzącej na takie czucie,
będące w k om unii z niebem . T o w ięc w ysokie chrześciańskie
czucie, k tóre żyje na w ysokim szczeblu dro g i chrześciańskiej,
ponad chm uram i zalegającem i dziś P olskę, jest dziś dla P olaka
tern czem jest d esk a ratu n k u dla rozbitków na m orzu; a cała
ta operacya niezw yczajna, od trzech lat trw ająca, i ten now y
gw ałt dopełniający się na duchu polskim , jestto jakoby oś na
której o b raca się zbaw ienie P o ls k i; tym bow iem gw ałtem piekła
zmuszony jest P o la k zwrócić się ku niebu, i w ytrw ałym jękiem
z głębi skruszonego d u c h a , w yjednać otw orzenie dla siebie
drzwi niebieskich, w yjednać m iłosierdzie, k tó re, jak objaw ia się
na polach p ryw atnych, dla grzeszników pokutujących, tak może
również objaw ić się i n a polu publicznem , dla całego pow oła­
nego a pokutującego narodu.

W takiem to czuciu noszonem w pełności n ieb iesk iej, B a­


ranek Boży cichy, p o k o rn y , cierpliw y, gładząc grzechy św iata,
które w ziął na siebie, przyjął z rąk O jca przedw iecznego w szy­
stko czego dośw iadczył na ziemi, i sam naw et krzyż, znak hańby,
i cały kielich g o ry czy ; w takiem czuciu czynił z narzędziam i
męki i śm ierci sw ojej; takiem czuciem św iat zb aw ił, bo wzór
takiego czucia dał św iatu na w ieki. P a n św iatów , który przy­
niósł na ziemię Ł a sk ę i p o tęg ę niebios, k tó ry jednem skinieniem
swem w ładał siłam i ziem i i piekieł, dopuścił siłom tym przem ocy
nad sobą i u legał im, aby na N im złożone były w owocu grze­
chy człowieka, m iłującego siły te i przeciw niebu łączącego się
z n iem i; ulegał, aby przez to człow iek zaciągnięty został w ra­
chunek przed B o g ie m , aby tym sposobem otw orzył się dla
niego dalszy postęp i zbaw ienie, aby też dany mu został wzói
spełnienia tych słó w : « A ja w am pow iadam żebyście się nie
sprzeciwiali złem u I tem u k to cb y dał p o licze k , nastaw i
drugiego: a tem u któ ry ćb y b ra ł płaszcz, i sukni nie zbianiaj ».
W takiem to czuciu chrześcianin przyjm ow ać pow inien skła­
dane na nim ow oce złego, a to dla zadosyć uczynienia za w ła­
sne grzechy i dla zaciągnięcia bliźniego, na w zór C hrystusa,
w rachunek przed B ogiem . A kie,dy tak w ielka przestrzeń pize-
dzieła naró d grzeszny od B aranka bez zmazy, gładzącego grzechy,
naró d grzeszny pom nąc na owe słow a: « Jeślić to na zielonem
drzew ie czynią: cóż na suchem będzie? » z tem w iększą pokorą
uledz pow inien siłom ziemi i piekieł, aby zadosyć uczynił za
grzechy sw oje i zbaw ił siebie.
T akieto czucie w pew nej części objaw iało się dotąd w pro­
stak ach p olskich, głupich dla C h ry stu sa , dziś zaś objaw ić się
ono pow inno w całym narodzie polskim , k tó ry w dniach tych
p ow ołany jest więcej niż inne narody, aby p o stąp ił ku najwyż­
szem u w zorow i podanem u przez C h ry stu sa P ana, i aby w sku­
tek tego otrzym ał od B oga co mu jest naznaczono. P ole do
te g o , po odrzuceniu wielu pól łatw iejszych i radośniejszych,
otw iera się P olakow i w obecnych cierpieniach i m ęczarniach
nietyłko ciała ale i ducha je g o , zm uszanego do czynów które
go poniżają, a k tó re , jako krzyż będący za czasów C h ry stu sa
znakiem h a ń b y , o ile w tem czuciu spełniane b ę d ą , w ydadzą
naznatzo n ą dla P o lsk i w ielkość i chw ałę. T akie więc czucie,
jako jedyne zadosyć czyniące spraw iedliw ości Bożej i zasługu­
jące na m iłosierdzie B oże, jest dziś jedynym czynem zbaw ia­
jącym P o lsk ę, ztąd czynem należnym nietyłko Bogu od grzeszni­
ków , ale też ojczyźnie od w iernych synów jej. W takiem to czuciu
podpisanie adresu zgodnem będzie z duchem Spraw y Bożej,
z praw em C h ry stu sa, głębiej w tej Spraw ie w yjaśniającem się i
podniesie do w ysokiego stopnia ch arak ter chrześciański i polski.

Ale kogo m ęczeńskie dośw iadczenie nie usposobiło dotąd do


przyjęcia tego w ysokiego czucia i charakteru, ten niech trzym a
się ch arak teru ziem skiego, bo inaczej pozostanie on bez żadnego
charakteru, połam ie i praw o C h rystusa niebieskie i praw o ziem­
sk ie, i ściągnie na siebie karę od B oga i od ludzi za bezcha-
rak tern o ść s w o ją , i nie odbyw szy pokuty naznaczonej w obe-
cnem p o ło ż e n iu , narazi on siebie na coraz cięższą pokutę,
w coraz cięższem położeniu, aż dopóki nie zdobędzie tego czu­
cia i tego ch arakteru ch rześciań sk ieg o , k tóre naznaczone są
P olakow i jako nieodzow ny w arunek zbaw ienia. Do takiej bez-
c h arak tern o ści należy pow ierzch o w n e, m artw e przyjm ow anie
tej k ary uciskającej i poniżającej ducha, bez poczucia je j, bez
przejęcia się n ią; tu należy w w iększym jeszcze stopniu owo
zniechęcenie się do w szelkich ofiar, i chrześciańskich i ziem­
skich, owo grzeszne wyrzeczenie się ziemskiej naw et ojczyzny,
byleby straszn a tym czasow ość skończyła się , byleby oddalić
pokutę naznaczoną.
Trzy stopnie stoją dziś do w yboru przed Polakiem : chara­
kter chrześciański, ch arak ter ziem ski i b e z c h a rak te rn o ść ; na te
trzy części rozpadnie się P o lsk a, aby w czasie, po przebyciu
kolei w łaściw ych każdej z ty ch c z ę śc i, nastąpiło zlanie się
Polaków w C h ry stu sie, w jedną całość chrześciańską, aby przez
to stanęła P o lsk a jako n aró d ch rześciań sk i, w e w łaściw ym
sobie charakterze chrześciańskim . — O ddaw ajm y każdem u sto­
pniowi co należy się je m u : składajm y m iłość i cześć należną
charakterow i ch rz e śc iań sk iem u , n ie b ie sk ie m u , którego wzór
najwyższy okazał C h ry stu s P a n ; rozróżniajm y ch arakter ziem­
ski a czysty, tę bezinteresow ną m iłość i pośw ięcenie się dla
ziemi ojczy stej, dla niepodległości n a ro d o w e j, od charakteru
nieczystego, fałszyw ego, od tej tw ardości w ew nętrznej, niena­
wiści i żądzy zem sty nad narzędziam i u c is k u ; czysty charakter
ziemski szanujm y i ofiarujm y się dla podniesienia go do cha­
rakteru chrześciańskiego, a składajm y obrzydzenie nasze tak
dla charakteru nieczystego, fałszyw ego, jako też i dla bezcha-
rakterności z u p ełn ej, dla tejto rozw iązłości ducha i człowieka,
obalającej p raw a n iebieskie i ziem skie.

). Co jest najpr%eciwniejs%em czynowi naznaczonemu


dla Polaka?
Z tego co się już pow iedziało łatw o jest poczuć, jak dalece
przeciwnem jest czynow i naznaczonem u dla pokutnika, zajm o­
wanie się chociażby w m yśli samej uniew innianiem i uspraw ie­
dliwianiem siebie, to głuszenie w łasnego sum ienia, — do czego
najbardziej kuszony jest ten na kim spraw iedliw a kara Boża
dopełnia się przez niespraw iedliw ości ludzkie. Zajm ow anie się
zaletami w łasnem i a w inam i narzędzi k ary B o żej, i w skutek
tego górow anie w duchu nad narzędziam i tem i, sąto szkopuły
o które rozbija się skuteczność pokuty. P o k u ta i góra z czego-
bądź idąca sąto żywioły najbardziej nieprzypadające do siebie.
Ale najprzeciw niejszą ostatecznością praw dziw ej pokuty jest
to straszne roznam iętnienie z jakiem tylu jeszcze rodaków
naszych, po. rozpaczliwej a bezow ocnej w alce orężem ziemskim,
usiłują popchnąć nieszczęsny n aród do najzgubniejszej dla niego
walki orężem niższym od ziem skiego. W yzyw ają oni i drażnią
rząd rosyjski tak duchem jako też m o w ą, pism am i i czynami
swojemi, budzą w nim życie samej zem sty i zajadłości i tryum ­
fują z tego, nie bacząc na to naw et, że ow oce rozdrażnionego
ducha, rozdrażnionej k rw i i żółci spadają na ofiary które w ręce
rządu d o stają się. To podniecanie nam iętności w narzędziach
k ary Bożej, któ re w edle słów C hrystusa, « sam e nie wiedzą co
czynią », i ta niepraw a roskosz ducha, ta niepraw a osłoda
w trudach i m ęczarniach, że « to co my czynimy w ścieka Mo-
skala» , — jestto grzech śm iertelny, — a jakże w takim grzechu
zejść może dla P o lski naznaczona i jedynie skuteczna dla niej
pom oc ram ienia Bożego?
Przyjście do takiego stanu z ow ego błogosław ionego stanu
w któ ry m była P o lsk a w dniach lutow ych, jestto spadnięcie
z n ieba do p iekieł; znika tu bow iem z przed oczu Polaka ojczy­
zna jego, nietylko chrześciańska ale i ziem ska n a w e t, a sama
tylko żądza zem sty, żądza dokuczania narzędziu k ary Bożej, staje
się dla niego bodźcem do czynów , i kierunek ojczyzny staje
sie tylko igraszką tej najniższej n am ię tn o ści!.... T akieto owoce
w ydało złe które ow ładało P olakam i w skutek odrzucenia praw ­
dziwej pokuty, odrzucenia w ezw ania k tó re Bóg uczynił do nich
w Spraw ie m iłosierdzia sw ojego ; takito najsm utniejszy stan
nastąp ił po cudach lutow ych 1861 ro k u , których skutki prze­
ciągały się jeszcze po części i 1863 ro k u , a k tó re , odejmując
na czas moc ducha i ziemi narzędziom p o k u ty , dały tę moc
sam ym że pokutnikom , aby oni w tern położeniu złożyli owoce
w ym aganego od nich chrześciaństw a i przyjęli szczęśliwy kie­
runek na przyszłość swoją. P o nadzw yczajnem m iłosierdziu
Bożem któ re objaw iło się w Polsce, po cudach Ł aski Bożej,
w któ ry ch objawiło się co może uczynić jedno dotknięcie, jedno
tchnienie D ucha Św iętego, po tych cudach, które na nieszczęście
b yły przyjm ow ane bez odnoszenia się do Boga, bez czci, bojazni
i p okory jaką w szelki cud budzić p o w inien, i używ ane były
tylko dla dogodzenia daw nym grzechom i nam iętnościom , na­
stąpiło w P o lsce nadzwyczajne dopuszczenie B oże, w którem
objaw ia się co m ogą uczynić na ziemi siły ziemi i piekieł, kiedy
dopuszczona im jest m oc nad człowiekiem , dla kary jego a
zarazem dla pobudzenia g o , aby rządzony i uciśnięty siłam i
niższemi, zapragnął rządu najwyższego, rządu Ł ask i Bożej.

T ym to sposobem ustąpił z P olski duch polski i P olska


u s tą p iła , zniknęła ze św iata tego! A kiedy P o la k , schodząc
z drogi chrześciańskiej i p o lsk ie j, u tracił ducha polskiego i
przestał być P olakiem w duszy swojej, kiedy sam siebie uczynił
obcym dla ojczyzny naznaczonej mu i w ygnańcem z ojczyzny
tej, nie może on w edle spraw iedliw ości Bożej mieć bytu poli­
tyczn eg o , nie m oże być P olakiem na świecie tym ; i dobi-
janie się jego w tym stanie o Polskę , jestto dobijanie się o
rzecz niepodobną, bo przeciwną sądom Bożym, które spełniają
na ziemi dla Polaka to, co on w duszy swojej spełnił dla Boga
i dla ojczyzny naznaczonej mu.
Jeśliby dziecko krnąbrnością swą względem ojca wyczerpało
cierpliwość jego, a następnie, oddane przez niego w ręce sługi
dla otrzymania zasłużonej kary, odwróciło się od ojca a spie­
rało się tylko ze słu g ą, narzędziem kary, wołając że mu nic
nie zawiniło, ztąd że ów sługa dopuszcza się gwałtu na osobie
jeg o ; jeśliby górowało nad tym sługą sprawiedliwością swoją
na polu walki z nim , wynosiło się z tego że trw a niezłomnie
w tej walce, powoływało wszystkich do obrony wolności swojej,
a nakoniec wyzywało, drażniło sługę górą ducha, pogardą i
obelgami, — taka góra dziecka z niewinności swojej na polu
rozprawy ze sługą, a zapomnienie o winach przeciw ojcu, roz­
dzieliłoby je w zupełności z ojcem i ściągnęłoby na nie jeszcze
większą karę zagniewanego ojca. A gdy każdy łatw oby poczuł
niewłaściwość takiego postępowania dziecka z ojcem ziemskim,
czemuż Polak dotąd nie chce poczuć niewłaściwości takiegoż
postępowania swojego z Ojcem niebieskim?

Z U S T N Y C H O B J A Ś N I E Ń W T Y M Ż E PR Z EDMI OC I E

Trzeba czynić pod siłą dopuszczoną o ile to nie jest grze­


chem, o ile człowiek nie traci przez to z rzeczy niebieskich,
wiecznotrwałych, a traci tylko z rzeczy ziemskich, przemijają­
cych. Doradza to zdrowy rozsądek, pozwala na to prawo nie­
bieskie Chrystusa, pozwala nawet i prawo ziemskie, które unie­
ważnia czynności wym uszone.......
Czyn podpisania adresu — do czego też należy wiele podo­
bnych czynów wymuszanych na Polaku a nastających na ducha
jego — nie jest z istoty swej grzechem przed Bogiem i przed
ojczyzną; tu bowiem Polak ulegając przemożnej sile z widze­
niem w świetle prawdziwem czem jest ta siła i kto go poddał
pod nią, a następnie oddając jej nie duszę ale ziemię , ciało
swoje , nie czyni ujmy ani Bogu ani ojczyźnie. Patrzy Bóg na
intencyą człowieka, dlaczego on czyni lub nie czyni, czy dlatego
— 164 —

aby nie obrazić B oga, czy też aby nie obrazić książęcia św iata
teg o lub książęcia c ie m n o śc i, i w edle tej in te n c y i, czyn jego
staje się przed Bogiem zasługą lub w in ą .......
O bow iązkiem jest P o lak a widzieć w jedności istotę powin­
ności sw oich chrześciańskich, z której m u ustąpić nie w olno,
w idzieć to konieczne, najściślejsze kółko którego przekroczyć
nie p o w in ie n ; w tejto isto c ie , w tern kółku stałe spoczywając
i broniąc go do o statk a , może on , bez w iny przed Bogiem i
przed ojczyzną, w m iarę pow iększających się przeciw ności, czynić
u stę p stw a z rzeczy nieistotnych , podrzędnych , jakiem i są np.
formy, opinia św iata, ziem ski h o n o r P o lak a i w szystko co jest
ziem skiem , doczesnem . Ale tem u tylko godzi się i zbawiennie
jest czynić takie u stępstw a, kto je czyni w tym celu, aby zam­
knięty w kółku sw em chrześciańskiem , tem pewniej w ytrzym ał
c h arak ter swój chrześciański, nie zrobił u stęp stw a z istoty wie­
cznej, n iebieskiej; złe zaś w ysila się na to, aby człow iek w y­
czerpał siły sw oje na rzeczy nieistotne, a potem nie m iał już
siły na rzeczy istotne. P o d takiem to kuszeniem złego, składa
P o la k najw iększe ofiary, idzie na m ęczeństw o, pośw ięca życie
sw oje, nie dla spełnienia istoty pow inności, nie dla dojścia do
isto tn eg o celu sw ojego, ale dla utrzym ania tego co nie jest dla
niego istotnem , co jest celem niższym, p o d rzędnym , a naw et
fałszyw ym . Ci którzy pośw ięcają się na cierpienia i na śm ierć
aby okazać nieposłuszeństw o dla rządu jarznuącego, i to często
w rzeczach najm niejszej w agi, ciż sam i nie w idząc i nie strzegąc
isto ty pow inności sw oich dla B oga i dla ojczyzny, posłuszni są
złem u w rzeczy najważniejszej, bo za spraw ą złego, ze szkodą
w łasn ą i ojczyzny, odrzucają W o le Bożą, Słowo Boże, nie chcą
poddać się C hrystusow i P an u i praw u Jego.
W szelk i opór staw iony przez P o la k a rządow i jarzm iącem u
w rzeczach w k tó rych ustępstw o nie jest grzechem , jestto oręż
i czyn ziem ski, który nie da ojczyzny chrześciańskiej ; daje on
tylko m arną chw ałę ziem ską, a rozdrażniając i pędząc do o sta­
teczności rząd jarzm iący, pow iększa bezow ocne cierpienia P o lak a
i p o chłania siły jego, w ew nętrzne i zew n ętrz n e, przeznaczone
dla ojczyzny c h rześciań sk iej; ztąd taki opór oddala od ojczyzny,
i dlatego, przy najlepszej naw et intencyi, jest on w sk utkach
sw oich czynem niepatryotycznym . Cóż zyskuje P o lak na opoize
sw oim , kiedy ściągnąw szy nim karę w ro g a na siebie, m usi
spełniać tę k arę w posłuszeństw ie tejże sile której opierał się,
kiedy iść m usi na S ybir, na m ęki, na śm ierć?...
P rzed laty, w pewnej okazyi w której należało było przed-
— 165

staw ić pow yższe praw dy niepiśm iennym w ieśniakom naszym,


tak zdolnym do poczucia najw yższych praw d chrześciańskich,
ale do któ ry ch trafia więcej jask raw y obraz niż logiczne rozu­
m owania, poparłem , ile p am iętam , przedstaw ienie moje następną
przypow iastką, k tó ra im, żyjącym ciągle z n atu rą, w ielce przy­
padła. Jeśliby niedźw iedź napotkaw szy cię bezbronnego w lesie
i trzym ając nad to b ą łapę, kazał ci w yznać że jest panem tw oim
i ucałow ać obłoconą łap ę swoją, w takiem położeniu należałoby
przedew szystkiem mieć w duszy to czu cie: « O Boże ! za grze-
chyto m oje poddałeś mię pod panow anie tego zw ierzęcia; uznaję
wiec go za pan a dopuszczonego m i przez C iebie i poddaję się
w m iłości i pokorze w szystkim n astęp stw o m poniżenia m o jeg o ;
ale w głębi duszy utrzym yw ać będę poddanie się T obie tylko
sa m e m u , jako najw yższem u i praw dziw em u P an u m o je m u ;
ścierając, upokarzając siebie do o statk a, będę podnosić chw alę
T w o ją1", p odnosić ch a ra k te r mój chrześciański, tern zasługiwać
na bezpośrednie panow anie Tw oje nadem ną ». — A do niedź­
wiedzia należałoby pow iedzieć: « Ty jesteś panem m oim , a ja
poddanym tw o im ; — jako p o d d a n y , spełniam twój iozkaz,
całuję łapę tw oją , i dopóki m ię B óg z pod m ocy twojej nie
wyzwoli, będę tobie służył uczciwie, życzliwie i w iernie, będę
czynił w szystko co m ogę dla obudzenia w tobie szlachetniejszych
instynktów , ztąd dla praw dziw ego d o b ra tw o je g o , ale tego
nie uczynię, abym sam p rzestał być uczciw ym człowiekiem,
abym sta ł się podobnym to b ie i m ierzył ci tak ą m iarą jaką ty
mnie m ierzy sz; w iele otrzym asz odem nie, tylko tryum fu z do­
brow olnego zniżenia się mojego nie o trz y m a s z ; m asz praw o
nad ciałem m ojem , ale to co żyje w ciele nie należy w cale do
£
ciebie, k o sm aty panie m ój! » ......

Kiedy B óg naznaczyw szy człow iekow i poddanie się, poddaje


go pod jakąkolw iek siłę, człowiek, czy chce czy nie chce, staje
się w rzeczy samej , de fa c to , poddanym tej siły , i tylko złe
może mu w m aw iać że p o d danym nie jest , aby łudzony tem
w yobrażeniem , nie spełniał obow iązków poddanego, nie walczył,
nie zwyciężał i nie w yzw alał się. T akie łudzenie s ię , częste
w poddaństw ie zew nętrznem , politycznem , daleko częstszem
jest w poddaństw ie ducha, w tejto zakrytej dla zm ysłów niewoli
w ewnętrznej, w której człow iek w idząc ciało sw oje w olnem , a
nie widząc pęt krępu jący ch duch a sw ojego, poczytuje siebie za
wolnego,Ł Nie jest w m ocy człow ieka w ybiedz się od sądów
— 166 —

Bożych ; potęga ich dosięga człow ieka tak w tem życiu jako i
po śm ierci, bo i po za grobem ten kom u naznaczone jest pod­
danie się m usi być poddanym , aż dopóki nie spełni tego co Bóg
naznaczył mu spełnić jako w arunek w yzwolenia się jego.
W szakże od człow ieka zależy czy poddaństw o jego będzie
chrześciańskie lub niechrześciańskie , w ola bow iem i w olność
dana człowiekowi od B oga, do pew nego tylko stopnia ograni­
czoną być m oże przez siłę jarzm iącą, i w śród najcięższej naw et
niew oli, nietylko zewnętrznej ale i wew nętrznej , jest w głębi
duszy człow ieka p unkt k tó ry zależy od w oli jego, tojest, który
może i pow inien być w o ln y m ; ztądto i rząd najbardziej naw et
jarzm iący może tylko utrudnić podw ładnym sw oim chód, po­
stęp ich po drodze naznaczonej, ale nie jest m ocen zaprzeć im
zupełnie tej d r o g i; w najcięższej naw et n ie w o li, kiedy kaj­
dany krępują ciało a groza odrętw ia ducha, m ożna czynić coś
w duchu, dla spełnienia chrześciańskich pow inności względem
B oga, ojczyzny i rządu jarzm iącego, m ożna walczyć i zwycię­
żać, tem zasługiw ać na pełną w olność przed Bogiem i w końcu
wyzwolić s ię .......
C h ry stu s Pan, ten najw yższy w zór człowieka w e w szystkiem ,
będąc na szczycie drogi k tó rą podał, na szczycie K rólestw a, Ko­
ścioła k tó ry zbudow ał w sobie, poddał się tym , którzy będąc
na szczytach m anow ców i grzechów , byli pod m ocą złego, byli
w piekłach sam ych. Ale był poddanym wolnym , — bo pod­
dając się, spoczyw ał w Ojcu przedwiecznym , spełniał wolę
Jego, i jako sam pow iedział, w ykonał spraw ę którą Ojciec mu
z le c ił; — bo dla tego celu przyjął z m iło śc ią, w m odlitw ie
o grojcow ej, kielich z rąk O jc a , i ten kielich do dna sam ego
w y c h y lił: ciało sw oje w ydał na męki, krew przelać dozwolił,
tem ofiarę ducha w ogrojcu złożoną urzeczyw istnił w ciele i
w czynie. T ak poddając się, zwyciężył ciało, św iat i szatana,
przez to okazał że na tym ziem skim padole niem a zwycieztwa
bez p oddania się. T ak poddając się, dał praw o, w zór i drogę jak
poddaw ać się w w olności i dla w o ln o śc i, jak oddaw ać Bogu
co jest B oskiego a cesarzow i co jest cesarskiego , jak w tem
najtrudniejszem położeniu zwyciężać złe , wyzwalać i podnosić
siebie i zw yciężonych przez s ie b ie , przez to spełniać Słowo
Boże, postępow ać, zbaw iać się. I po podaniu tego praw a, tego
w zoru i tej d r o g i, korni C hrystusow i naśladują go i zbaw iają
się, a oporni ciężko grzeszą i zakreślają ciężkie dla siebie kie­
runki, bo m ając ś w ia tło , w zór i d ro g ę , idą drogą przeciw ną;
pow iedział C h ry stu s P a n : « Bym był nie przyszedł a nie po-
— 167 —

w iad a ł im , nie m ie lib y g r z e c h u : lecz te ra z n ie m a ją w y m ó w k i


z g rzechu sw eg o » ; — c ie rp ie n ia cz ło w ie k a przez w iek i są
ow ocem i d o w o d e m te g o .
S ą k tó rz y p o d d a ją c się za n ad to , p o d d ając ciało i d usze i za­
dow i ja rzm iącem u i złem u k tó re przez te n rząd czyni, sta ją się
d o b ro w o ln y m i n ie w o ln ik a m i rzą d u i złego j e g o ; ta c y o d d ając
cesarzo w i n ie ty lk o to co je s t c e sa rsk ie g o ale i to co je st B o ­
sk ieg o , za w in iają n ie ty lk o p rze d B o g iem i p rze d ojczyzną, ale i
p rzed sam y m że ce sa rz em , b o n ie sta w ią m u c h a ra k te iu ch rz e-
śc iań sk ieg o . P o la k p o d d a ją c się w te n s p o s ó b , dopu szcza się
g rzechu śm ie rte ln e g o , ta k ie b o w ie m p o d d a n ie się g a s i w nim
isk rę c h rz e śc ia ń sk ą , p rz e tw a rz a z a ró d i za b ija d u c h a je g o , o p u ­
szcza o n przez to ziem sk ie n a w e t k ró le stw o , gdzie iz ą d jarzm i
ty lk o ciało a do d u szy nie się g a , — a sc h o d zi d o b ro w o ln ie do
k ró le s tw a p ie k ieł, gdzie je s t n ie w o la d u c h a i b a łw o c h w a ls tw o .
T o n ie p ra w e p o d d a n ie się n ie ty lk o nie g ła d zi ale po m n aża g iz e c h y
za k tó re ono dopu szczo n em zo stało , ztąd p ro w ad zi do coraz
cięższej niew oli, p o d m o c co raz w ię k sz e g o złego, ab y d o b ro ­
w o ln ie p o d d a ją c y zię złem u, p o zn a ł je z o w o có w n a so b ie
sk ła d an y c h i d o b re g o z a p r a g n ą ł........
Z aw in iają p rze d B o g iem i p rze d ojczyzną n ie ty lk o ci któiz}/
p o d d ają się za n ad to , ale i ci k tó rz y n ie p o d d a ją się w cale,
k tó rzy n ie uczy n iw szy z a d o sy ć B o g u , nie d o p ełn iw szy w a ru n k ó w
k o n ieczn y ch d la o d z y s k a n ia w o ln o śc i sw o jej, o d rzu cają jarzm o ,
o b alają p o d d a ń s tw o d o p u sz cz o n e i m : je d n i i d rud zy nie sp e ł­
n iają p o w in n o śc i k tó re w tern p o ło ż en iu najw y ższą W o lą n az n a­
czone im z o sta ły , je d n i i d ru d zy sta w ią o p ó r są d o m B ożym ,
o d rzu cają m y śl B ożą k tó r a sp o c z y w a n a n ich .
P o d d a n ie się w e d le p r a w a C h ry stu s o w e g o , i p rzeciw k o
p raw u te m u , są to d w ie n ajp rz ec iw n iejsze so b ie o s ta te c z n o ś c i;
jak d alek iem je s t n ie b o o d p ie k ie ł, ta k d a le k ą je st ta w ielk a
cn o ta od te g o w ielk ieg o g rze ch u , te n c h a ra k te r od tej nikczem -
ności, te n w y so k i szczebel d ro g i ch rz eśc iań sk iej po k tórej C h iy -
stu s p ro w a d zi w ie rn y c h s w y c h , a ztąd w o ln y c h w d u ch u , do
sp ełn ien ia p o k u ty i do o trz y m a n ia o w o cu jej od teg o n aj­
niższego m a n o w c a, po k tó ry m złe p ro w a d z i n ie w o ln ik ó w sw o ich
do p o m n o ż en ia g rz e c h ó w i do co raz cięższej n ie w o li. A jed n ak że
te dw ie o sta te c z n o śc i, ta k ró żn e w n atu rz e i w sk u tk a c h sw o ich ,
noszą fo rm y p o d o b n e so b ie , i n a ty c h d w ó ch o sta te c z n y c h
p u n k ta c h brzm i to ż sa m o w y ra że n ie « p o d d an y ». P o trz e b a
w iec w y tęż o n eg o czu w an ia i b ro n ie n ia się siłą ch rz eśc iań sk ą ,
aby nie p o cz y ta ć je d n e g o za d ru g ie , ab y rozró żn ić w o lę B ożą
— 168 —

od w oli złego, Ł askę od pokusy, i nie potępić tego przed czem


korzyć się należy. W tych. dniach kierunkow ych, zle w form ach
chrześciańskich kusi cz ło w iek a , z dopuszczenia Bożego , dla
p ró b y m iłości i ofiary jego, a ta p róba w iększą jest dla P olaka
niż dla in n y c h .......

O D PO W IE D Ź P R Z E SŁ A N A B O SA K O W I

na ręce Teodora R., w sierpniu 1864 r.

W odpow iedzi na kilka słów które mi B osak przesłał przez


ciebie bracie Teodorze, ośw iadcz mu, że dziękuję za zaufanie
k tó re pokłada w sługach S praw y, dziękuję też za ofiary mate-
ryalne k tó re chce ponieść dla nich, ale że nie m am praw a po­
syłać braci m oich w C h ry stu sie na w ypraw ę k tó rą on doradza ;
a gdybym naw et m iał praw o, to i w takim razie nie uczyniłbym
tego, bo w cale innych ofiar w ym aga Bóg i potrzebuje ojczyzna
od synów sw oich, sług S praw y Bożej, w obecnem położeniu
sw ojem .
P olska, w edle naznaczenia Bożego, m a postaw ić dla globu
całego w zór życia chrześciańskiego, pryw atnego i publicznego,
m a stać się przez to najw yższością g lo b u ; ma, w śród narodów
w yso k ich i silnych pogaństw em , stanąć jako n aró d w ysoki i
silny c h rześciań stw em ; a P o lsk a spadła dziś tak nizko jak żaden
n a ró d ; bo kiedy najw yższością naznaczoną dla globu Słow em
Bożem jest chrześciaństw o, P o lsk a obecna jest bez chrześciań-
stw a. Przed p ow staniem była czemś P o lsk a w duchu i w ziemi,
by ła w niej siła w ew nętrzna i zew n ętrzn a; ale po św iętym po­
czątku p o w stan ia w błogosław ionych dniach lutow ych, zniżenie
się P o lsk i w dalszem rozwinięciu pow stania, to niepraw e pod­
noszenie się z p osady całkiem innej a ta k niew łaściw ej zaro­
dow i ducha i pow ołaniu jej, zdem oralizow ało i osłabiło P olskę.
Gdzieniegdzie były tam jeszcze błyski życia praw dziw ego, ogól­
nie zaś było ciem no i coraz jest ciemniej.
Co P olak czynił i czyni dla odzyskania ojczyzny, nie jest to
w spierane ram ieniem Bożem, bo te czyny jego dążą do otrzy-

189 .
— 169 -

mania przez ziem ię sam ą tego, co B óg tylko dać może, bo


czyny te spełniane są w statecznym oporze w oli Bożej, z odrzu­
caniem czynu do k tó reg o Bóg w zyw a, popierając wezwanie
swoje coraz groźniejszem i w ypadkam i. Kiedy naznaczono jest
aby P o lsk a była w olna, w ielka i potężna narodow ością swoją,
tym to duchem chrześciańskim i polskim , darem ne są usiłow ania,
przeciwne tem u najw yższem u naznaczeniu. Gdzież jest siła k tó rą
działać i na której opierać się m ogłaby dziś P o lsk a ? B óg nie
w spiera narodu którem u naznaczył być najw yższym , a który
stał się najniższym ; z dopuszczenia Bożego nie w spierają go
rządy; a siła P o lsk i ziem ska, m ateryalna, tak dalece już s ta rta !
Dopóki Polak nie zdobędzie w duchu sw oim narodow ości, w ol­
ności, ojczyzny utraconej, nie otrzym a on i na ziemi tych dóbr
niebieskich ; a skoro zdobędzie te d o b ra w duchu swoim, w ten­
czas ta cząstka n ieba żyjąca w P olsce, w sp arta całością swoją,
obali w ielkości ziem skie, pogańskie, zatrzym ujące chrzęściańskie
życie P o lsk i, — i objaw i się w tenczas p o tęg a i m iłosierdzie
Boże nad P o lsk ą, aby św iat niew ierny uw ierzył w co dotąd
nie wierzy. T ym sposobem p o w stan ia i bitw y Polaka staną się
czynem jego chrześciańskim , czynem któ ry daje życie Słowu
Bożemu, rozszerza na ziemi K rólestw o niebieskie, buduje praw ­
dziwy, żyjący K ościoł, daje Bogu praw dziw ą, żyjącą m odlitw ę
i chw ałę; — do czego w epoce tej pow ołany jest człowiek a
naprzód P o lak , szczególniej budzony do tego obecnem nadzwy-
czajnem położeniem sw ojem .
Przeszła P o lsk a najboleśniejsze k o le je ; narodow ość jej,
tento płód ducha chrześciańskiego i polskiego, obalona w duchu
i w ziem i; w ziemi w y d arł ją w ró g , narzędzie złego, w duchu
wydarło złe sam o. W y p ad k i coraz groźniejsze strącają Polaka
z ziemi, aby on w zniósł ducha nad ziem ię i w- Bogu tylko
szukał spoczęcia, podpory i ratu n k u , aby pokutą zadosyć czynną
wyjednał m iłosierdzie i błogosław ieństw o Boże, aby spełnił
to co przed w ieki ro zkazano: « Jam jest P a n B óg twój, któ-
« rym cię w yw iódł z ziem i egipskiej, z dom u niew oli: nie bę-
« dziesz m iał bogów cudzych przede M ną ». Jeśliby P olak i
w tern naw et położeniu zaniedbyw ał tę głów ną a tak naglącą
pow inność sw oją, jeśliby nie przerw ał m anow ca po którym bieży,
nie przyłożył toporu do korzenia i nie spełnił tego co w jednej
błogosław ionej chw ili spełnionem być może, popełniłby on grzech
ostatecznej zatw ardziałości przeciw ko B ogu i w oli Jego, popeł­
niłby też grzech zdrady ojczyzny, — i ta zuchw ała w alka woli
człowieka z w olą Bożą, m ogłaby doprow adzić P olskę do osta-
tecznej niedoli: w ydarty w tedy będzie ostatni korzeń P olski,
przeleje się reszta krw i polskiej i przetnie się życie przeznaczone
dla spełnienia się zam iarów Bożych nad P olską, a prz(ez Polskę
nad św iatem . A cóż w tedy mówić o dalszej przyszłości Polski,
__ n

0 w ysokiem chrześciańskiem przeznaczeniu, do którego mi­


łosierdzie Boże przygotow yw ało ją przez wieki ? co m ówić o
przyszłości tych, którzy nie zważając na groźby Boże, prow adzą
1 zasilają rodaków na drogach ostatecznie dziś zakazanych P o ­
lakow i, tem przykładają się do pow iększenia niedoli i niewoli
P o lsk i? — W dniach tych sądnych i kierunkow ych dla świata,
pokaże B óg czem jest i co może, okaże spraw iedliw ość swoją
w pełności nieznanej dotąd św iatu; ostrzegają o tem znaki Boże,
ostrzegają też sum ienia i przeczucia ludzkie.
P o lsk a pow ołana do pokuty w m iłości B oga i ojczyzny,
dziś albo cierpi pod siłą Bożą, albo łudzi się ulegając kuszeniom
złego. Kto kłam iąc sobie sam em u, przebyw a dziś dobrow olnie
w ciem ności i złudzeniu którem uspokaja sum ienie swoje, dla
tego tem straszniejszą będzie chw ila przebudzenia się z letargu
przejrzenia ; nigdy bow iem jeszcze fałsz, kłam stw o, łudzenie
się nie było zgubniejszem dla P o lak a jak d z isia j; nigdy też
p raw d a nie była gw ałtow niej potrzebną dla zbaw ienia jego, i
nie była tak łatw ą do poznania. — Szczęśliwi ci, którzy w śród
obecnego napadu złego na P olskę, siłą m iłości B oga i ojczyzny
odrzucają w szelki fałsz i łudzenie się, a w idząc praw dę, rzeczy­
w istość sam ą, boleją, kruszą się i pokutują : « B łogosław ieni
którzy są sm ętni, albow iem oni będą pocieszeni ».
Słow a te przyjm ie B osak, o ile m a w iarę w B oga; a oprze
się on gw ałtow nem u prądow i, k tóry z dopuszczenia Bożego
poryw a dziś P olskę, i użyje m iłości i zaufania P o lsk i dla praw ­
dziwego d o b ra i ratunku jej, o ile do przym iotów sw ych ziem­
skich dołączy praw dziw e chrześciaństw o, ten przym iot niebieski,
gw ałtow nie dziś potrzebny dla każdego kto postaw iony jest
w kole nadzw yczajnego przeznaczenia P olski, bo w tem kole
nikt nie zdoła dzisiaj ostać się na ziemi sam ej, iść sam ą ziem­
ską drogą, p ośrednią miedzy niebem a piekłem , a każdy musi
jąć się ostateczności, i albo podnosić się coraz wyżej ku niebu,
albo spadać coraz niżej ku piekłu, — jak to stw ierdza się już
tak niezwyczajnem i niew łaściw em zarodow i polskiem u p o stę­
pow aniem wielu rodaków naszych, podczas gdy niektórym in­
nym , niższym od P o lsk i narodom , dozw olono jest jeszcze do
pew nego czasu jaśnieć cnotam i ziem skiem i, trzym ając się ziemi
sam ej, idąc sam ą drogą ziem ską, pośrednią. A czy B osak przyj-
mie, czy odrzuci te słow a moje, spełnioną będzie pow inność
moja, i nie odpow iem przed B ogiem , przed ojczyzną i przed
duchem jego, że zam ilczałem praw d ę k tó rą czułem i k tó rą okiem
ducha w idziałem .
Daję tu ry s najogólniejszy rzeczy obszernie przedstaw ionej
w pism ach S praw y, zostaw iając dalszą u słu g ę dla B osaka twojej,
bracie T eodorze, m iłości i ofierze apostolskiej.
*
* ¥

N O TY Z R O Z M Ó W Z FE L IK SE M N.

1866 r.

Opowiadałem Towiańskiem u o obecnych stosunkach moich z ludem wiej­


skim i wyznałem mu że w tym roku była chwila, w której zraziwszy sie nie­
wdzięcznością chłopów , zacząłem odwracać od nich ducha, że z tego powodu
bardzo wiele ucierpiałem , i że dopiero w tedy spostrzegłem sie, kiedy złe zaczęło
mie napastow ać tym fałszem : pocóż masz leczyć chłopów ? wszak nie jesteś
doktorem , a leczysz tylko z m iłości; a źe oni są tacy a tacy, to czyż podobna
ich kochać? W tenczas dopiero przestraszyłem sie stanem moim i zrobiłem
w ysilenie wręcz przeciwne. Towiański okazawszy wdzięczność swa dla Boga
że mie wybawił z tak złego usposobienia, p ow iedział:

K iedy k tó ś zachoruje na ciele, to nie zażalasz się za to do


niego i nie odw racasz ducha od niego ; a dlaczegóż m iałbyś
to czynić w zględem ludu naszego, który, dla pow iększonych dziś
przeciw ności sw oich w ew nętrznych, zachorow ał na d u c h u ? ......
T rzeb a nosić i jawić w stręt do złego k tó re ujarzm iło w łościan,
ale nie do w łościan sam ych. Kto nie spełniw szy ofiary dla wy­
zw olenia bliźniego od złego k tó re go naw iedziło, zażala się do
niego, odw raca od niego ducha sw ojego, zacina się, zatw ardza
się i zam yka się przed nim, ten popełnia ciężki grzech przeciw ko
miłości B oga i bliźniego, i zasługuje na to, aby B óg odw rócił
się od niego, aby niebo zam knęło się dla n ie g o ; dlatego C hry­
stus P a n pow iedział: « Jak ą m iarą m ierzycie, będzie w am od­
m ierzo n o ». — Praw dziw y chrześcianin, im w iększe widzi zniżenie
i zbrudzenie się w bliźnim którego Bóg staw i na drodze jego,
do tem większej ucieka się ofiary, aby obudzić w sobie m i­
łość chrześciańską dla n ie g o , m iłość do tego d obra które on
n o sił w sobie nim go złe zniżyło i zb ru d z iło , m iłość do tego
czem on był i czem być pow inien w edle m yśli Bożej spoczy­
wającej na n im ; a ztąd praw dziw y chrześcianin budzi w sobie
tem w iększą boleść nad obecnem zniżeniem bliźniego, budzi też
zarazem tem w iększe oburzenie przeciw złemu które go do tej
niewoli doprow adziło; takie tylko oburzenie jest oburzeniem
— 173 —

chrześciańskiem , bo jest ow ocem m iłości chrześciańskiej, i m a


ono w sobie wielką, i skuteczną s i ł ę , bo Ł a sk a Boża w spiera
ten owoc w ysokiej chrześciańskiej m iłości i ofiary w iernego
naśladow cy C h ry stu sa P a n a .
Znana mi jest oddaw na, bracie Feliksie, w ielka m iłość twoja
dla chłopów n aszy ch ; w iem jak wiele ofiar chrześciańskich i
ziem skich składałeś w przeszłości dla praw dziw ego dobra tych
bliźnich, k tó ry c h B óg pow ierzył opiece i kierunkow i tw ojem u ;
jak na tem polu sp rak ty k o w ałeś z zasługą tw oją w iele praw d
chrześciańskich któ re głębiej poznałeś w Spraw ie Bożej. Dziś
w iec, w śród pom nożonych tru d n o ści i przeciw ności, nietylko
v nie ustaw aj bracie kochany, w tejże m iłości i ofierze, ale podnoś
te chrześciańskie cnoty do szczytu naznaczonego to bie; i dlatego
staraj się zobaczyć w praw dzie samej to położenie twoje i dla
jak w ielkiego celu B óg p o sta w ił ciebie w tem położeniu.

Na prośbę moja o dalsze objaśnienia w tym w zględ zie, Tow iański prze­
ciągał :

C hłop p olski, w śró d niew oli i ucisku w którym żył przez


wieki, żył po chrześciańsku i czynił postęp chrześciański w duchu
ty lk o , bo człow iek jego zam knięte m iał pole do w szelkiego
postępu na ziemi. K iedy p o stęp chrześciański człow ieka czyni
się przez obszerne życie jego na ziemi, przez składanie w tem
życiu ow oców d obrego i złego przyjętego do duszy, praw o siły
i grozy , pod k tó rem chłop nasz zo sta w a ł, nietylko zam ykało
mu pole do takiego ow ocow ania, ale co więcej, nie dopuszczało
naw et do niego po k u s k tó ry ch człow iek dośw iadcza będąc w ol­
nym. T ak więzień okuty w łańcuchy za przeszłe zbrodnie, może
w tym stanie niew oli być spokojnym i ła g o d n y m , ale to nie
dowodzi jeszcze że on sta ł się takim w duszy sw o je j, bo być
może że tylko łań cu ch y o dbierają m u m ożność kradzenia i
rozbijania; m oże też być że złe, w idząc tę niem ożność jego,
nie budzi w nim przeszłych nam iętności, nie staw i mu pokus,
którym on, g dyby na w olność w ypuszczonym z o sta ł, łatw oby
uległ i puścił się na daw ne zbrodnie. T ak zakonnik zam knięty
w m urach k laszto rn y ch i podd an y surow ej regule zakonnej,
może najczyściej w yzw alać ducha, uśw ięcać się w duchu i nie
mieć ani pojęcia naw et o ty ch p o k u sach którym by uległ, gdyby
raptem z k lasztoru przeniesionym został na obszerne pole życia
w śród św iata. O t nareszcie i ty sa m , bracie F elik sie, gdybyś
np. był lekarzem z profesyi, to jako obow iązany do leczenia
w szystkich ch orych udających się do ciebie, pew no nie m iałbyś
- 174 —

naw et pokusy do odm aw iania pom ocy twej chłopu dlatego że


on dziś okazuje się gorszym niż d aw n iej; praw o ziem skie krępo­
w ałoby c ie b ie ; będąc zaś obyw atelem , nie jesteś niczem sk rę ­
pow any, m asz pełną w olność złożenia owocu m iłości lub zatw ar­
dzenia się tw ego dla chorych chłopów , i dlatego doświadczyłeś
n a tern polu p o k usy; a z pokusy poznawszy złe kuszące ciebie,
jako też i stan twój k tó ry dał złemu przystęp do ciebie, prze­
raziłeś się tern, zabolałeś nad tern, a nakoniec zwyciężyłeś złe
i przez to podniosłeś się w chrześciańskim postępie twoim.
T akieto pole kuszenia, owocow ania i w skutek tego czynienia
dalszego postępu, otworzył dziś B óg dla ludu naszego, używając
rządu za narzędzie polepszenia bytu jego i w yzw olenia go z zale­
żności od panów , k tó ra dotąd to pole postępu zam ykała jemu.
Z tąd obow iązkiem obyw ateli, a tern bardziej tw oim , jako sługi
S praw y Bożej, jest radow ać się z tego i z m iłością przyjm ować
stra ty jakie w yniknęły i w yniknąć jeszcze m ogą w skutek swa­
w oli i nadużyć ludu; bo tylko przez złożenie ow oców sw aw oli
swej, może lud poznać złe sw oje i otrzym ać kierunek na znisz­
czenie w sobie tego z łe g o , na zgładzenie grzechów sw oich.
Jakże więc nie cieszyć się i nie ofiarow ać się dla tak wielkiego
d o b ra m ilionów bliźnich, rodaków naszych?— Chodzi tylko o
to, aby nosząc takie uczucie chrześciańskie dla ludu, nie zawinić
z drugiej strony usuw aniem podpory chrześciańskiej należnej
jem u; chodzi o to, aby nie być ani groźnym despotą, ani też
słabym , pobłażającym , ztąd aby nie zagradzać pola do sw aw oli
i nie przeryw ać ow ocow ania w granicach dozw olonych w w yro­
kach Bożych, ale też z drugiej stro n y nie tolerow ać, nie pobłażać,
skoro sw aw ola przekracza te granice.
M ów iłem ja k p o zn ałem do sie b ie że nie m iałem d o tą d w p o stę p o w an iu
z ludem tonu ch rześciań sk ieg o p e łn e g o , że b y ła u m nie p ew n a sła b o ść, k o ch li-
w o ść, k tó ra zaw in iałem , — ale że w tym ro k u n arażo n y b y łem na konieczność
w ydobycia e n e rg ii n a tern p o l u ; z teg o pow odu opo w ied ziałem p rzejścia m oje
z n iek tó ry m i ch ło p a m i. T o w iań sk i o d p o w ie d z ia ł:

A! widzę z tego że ciężkie próby przeszedłeś kochany bracie,


a były one konieczne dla ciebie, abyś przyjąw szy na tem polu
pełny to n m iłości i obrzydzenia chrześciańskiego, jaw ił potem
ten ton n a w szelkiem polu tw ojem . T rzeba tu mieć tę zasadę
0 której wyżej m ówiliśm y, a k tó rą w tych kilku słow ach stre­
szczam : D otąd chłop był w ucisku i ten ucisk znosił po chrze-
ś c ia ń s k u ; dziś daje mu B óg w olność dla próby czy on utrzym a
1 objaw i chrześciaństw o które nabył w niew oli swojej. Ztąd
obow iązany jesteś p a trz eć , jak chłop w olności swojej używ a:
— 175 —

dla Boga, czy dla szatana, i w edle tego postępow ać z nim ; bo


urząd chrześciański, w każdem położeniu podw ładnego sw ego,
powinien dbać o praw dziw e dobro jego, i dla tego dobra uży­
wać praw a m iłości i grozy w sto p n iu , w jakim mu Bóg to
praw o pow ierzył, — i to jest p o sad ą praw dziw ej, chrześciańskiej
lib eraln o ści, m ającej na celu aby p o d w ła d n y , w m iarę złago­
dzenia dla niego niew olniczego k arb u ziem skiego, przyjm ow ał
do duszy swojej dobrow olny k arb chrześciański.
O p o w iad ałem jak k o m isarze u rząd zający now e sto su n k i w ło ścian , sto su jąc
sie do in stru k c y i rząd u , sta ra ja sie być dla n ich cierp liw y m i i w zględnym i,
jak zazw yczaj p o su w aja te w zg lęd n o ść do stro n n iczej a krzyczącej n ie sp ra w ie ­
dliw ości, p rzy zw alając n a w szelk ieg o ro d zaju n ad u ży cia ich w sto su n k ach
z dw oram i i t d . ; ja k z d ru g ie j znow u stro n y , czasem słu szn ie, częściej jed n ak
n iesłu szn ie, je d y n ie przez n iech eć do sz lach ty i dla dokuczenia jej, w y rzu cają
jej złe ob ch o d zen ie sie z c h ło p a m i. O p o w ied ziałem jak ie sz lach ta znosi teraz
u p o k o rzen ia, że k ied y d aw n iej n ie c h c ia ła dać c h ło p u b ra te rs tw a dobrow olnie,
dziś sam a niżej c h ło p a je s t p o sta w io n a . T o w ia ń sk i w y słu c h aw szy opow iadania
m ojego, z ro zczu len iem z a w o ła ł:

Po ojcow sku w ejrzałeś o Boże! i po ojcow sku leczysz chore


dzieci T w o je !... Gorzkiem jest w praw dzie lekarstw o które szla­
chta polsk a otrzym uje n a zadaw nioną a ta k niebezpieczną cho­
robę duszy sw ojej, — jestto operacya b o le s n a , bo czyni się
pod siłą, bez dobrej w oli i bez zasługi szlachty, — ale cóż robić
kiedy inaczej być n iem o że!... B oleśnie jest kiedy doktor am ­
putuje chorem u zgangren o w an ą nogę, ale skoro ten jeden tylko
środek pozostał dla ocalenia mu życia, to czyż przyjaciele jego
nie pow inni łączyć się z d oktorem k tó ry śro d k a tego używ a?...
Nie jest ten praw dziw ym chrześcianinem i Polakiem , kto w ope-
racyi k tó rą szlachta nasza obecnie przechodzi, nie czuje zam iarów
m iłosierdzia Bożego i nie łączy się z niem i. — Dawniej, dla
ciemięztwa i bezpraw iów jakich szlachta dopuszczała się wzglę­
dem biednego ludu, tru d n o było człow iekow i z duszą i z sercem ,
wytrzym ać u n a s ; d z iś, dzięki B ogu, o ileż jest lep iej!... bo
czyż podobna porów nać te nadużycia jakich dziś chłopi wyzwo­
leni dopuszczają się w zględem panów , z tem i któ rych dawniej
panowie dopuszczali się w zględem chłopów n iew olników ?...
Porów nyw ając to co dziś dzieje się przez chłopów , z tern co
działo się dawniej przez szlachtę, m ożna pow iedzieć że to jest
jakoby burza po długiej a zgubnej posusze. Przejdzie burza, a
zeschła, stw ard n iała ziem ia, skro p io n a rzęsistym deszczem, zmię­
knie, ożywi się i stanie się płodną. D obry gospodarź nie smuci
się tą burzą, chociaż w ie że mu ona niejedno drzewo w ywróci,
że nietylko pszenicę ale i kąkol zasili. O ile wzniesiem y się ponad
— 176 —

nizkie m ateryalne i egoistyczne w idoki nasze, łatw o nam będzie


poczuć i uw ielbić to m iłosierdzie Boże nad nami, że w narodzie
naszym dzieło w yzw olenia ludu z pod przem ocy klasy uprzy­
w ilejow ane], dopełnia się daleko m niejszym kosztem aniżeli
w in n y c h krajach. Czemże jest np. obecna sw aw ola ludu naszego
w porów naniu z tem rozpasaniem w szelkich nam iętności które
nadało ta k straszny ch arakter wielkiej rewolucyi francuzkiej?
A mim o to , któżby dziś jeszcze nie uznaw ał dobroczynnych
skutków jakie i ta operacya , jakkolw iek krw aw a i okropna,
przyniosła nietylko dla narodu francuzkiego , ale i dla św iata
całego?... A i w tej ostatniej w ojnie am erykańskiej , jakiegoto
rozlew u krw i p otrzeba było, jakiej ruiny interesów m ateryalnych
na św iecie całym , aby jakakolw iek ulga w nieszczęsnej doli
m urzynów n astąpić m o g ła !... A wszakże położenie chłopa na­
szego, zwłaszcza litew skiego, w w ielu m iejscach nie różniło się
niczem od położenia m urzynów Rzeczto uderzająca że w Ame­
ryce dla m urzynów , a w Polsce dla chłopów , spełnia się jedno­
cześnie taż sam a m yśl B oża....
T u T o w iań sk i o p o w ied ział mi w iele szczegółów o uciem iężeniu c h ło p ó w na
L itw ie : jak po cały ch d n iach m usieli oni p raco w ać o c h ło d zie i g ło d zie, jak
za najm niejsze u ch y b ien ie w robocie srodze byli k a r a n i ; m ów ił o skrw aw ionej
koszuli Ł u szczu k a, ch ło p a z okolic A ntoszw ińcia, k tó ra w ziął z sobą do F rancyi
d la p o k azan ia E m ig racy i co to się w k ra ju naszym działo , czego się d o p u ­
szczali n iek tó rzy p an o w ie , i to tacy k tó rzy sam i sie b ie m ieli i pow szechnie
poczytyw ani b yli za n ajlep szy ch p a try o tó w ; jak w innej w si rozpieszczone
p a n n y a ry sto k ra tk i, uw ażane za id e a ł w ychow ania, czucia, słodyczy, pęd zały
c h ło p a po lek arstw o na k a ta r dla cioci, do m iasteczka o m il trz y o d leg łeg o ,
a to w śró d najtęższego m rozu, pieszo, zaledw ie p rz y k ry te g o jakim ś p odartym
łach m an em , nie daw szy m u an i k aw a łk a ch leb a na d ro g ę , an i k ilk u groszy
n a k ieliszek w ó d k i ; a k iedy im p rz e d sta w io n a b y ła ta o sta tn ia n ieludzkość
ich, p a trz y ły na p rzed staw ia ją ceg o jak na o ry g in a ła k tó ry w y stę p u je z jakim ś
dziw acznym i niew czesnym m o rałem . — W z ru sz o n y i o b u rzo n y tem i p rz y k ła ­
dam i z a w o ła łe m : W szy stk o to sa fak ta ta k b o le s n e , że w obecnem u p o k o ­
rzen iu sz lach ty naszej w idzę najw iększe m iło sierd zie B oże, w idzę jedyne le k a r­
stw o i ra tu n e k na te o k ro p n a zatw ard ziało ść duszy i serca. — T o w iań sk i
d o d a ł:

T ak Bracie, kiedy m ieszkając w m ajątku m oim Antoszwińcie,


na L itw ie , patrzałem na to co się działo w okolicznych w io­
skach, nie m ogłem znosić tego obojętnie, narażałem się więc
na tysiączne nieprzyjem ności a naw et i n a niebezpieczeństw a
grożące mi ze stro n y rządu, aby zapobiedz tem u, i nie przesta­
w ałem w ołać do B oga: O P anie !vchętnie poniosę w szelkie straty
m a te ry a ln e , zgodzę się być nęd zarzem , zniosę upokorzenie,
prześladow anie, niech tylko już nadejdzie ów dzień szczęśliwy,
— 17 7 —

w którym by te straszn e bezpraw ia u króconem i zostały !... I dziś,


z głębi duszy mojej dziękuję B ogu że doczekałem tej chwili dla
Polski, że doczekałem tej operacyi, acz bolesnej, ale skutecznej
dla postępu w szystkich bez w yjątku rodaków m o ic h : panow ie,
po złożeniu m iary ow oców złego sw ojego , upokorzeni są, i
w skutek teg o czynią p o stęp ; chłop, rozw iązany z petów sw oich,
ma pole do sk ład an ia ow oców tego co nosi w sobie, i składając
te owoce, czyni też p o stęp , oczyszcza się i podnosi.

Z ap ew n iałem T o w ia ń sk ie g o że łącze się z g łę b i cluszy z czuciem jakie


w nim w idzę i że w ie rn y czuciu tem u , b ede o d tąd z podw ojona m iłością i
ofiara sp e łn ia ć o b o w iązk i m oje dla lu d ń .

W tem w szystkiem co tobie m ów ię kochany bracie, o


pow innościach tw oich dla ludu polskiego, nie podaję nic takiego
czegobym sam nie sp rak ty k o w ał. K iedy w 1837 roku objąłem
po zm arłym ojcu m oim m ajątek A ntoszw ińcie, zwróciłem całe
w ysilenie m oje do tego, aby spełnić obow iązek sługi-przew o-
dnika chrześciańskiego dla teg o ludu, k tó reg o kierunek B óg mi
powierzył. Sąsiedzi , którzy z 9-letniego urzędow ania m ojego
w W ilnie , znali już zasady i ch arak ter mój, pew ni byli że na
polu z chłopam i nic nie dokażę siłą chrześciańską, bo tu, w edle
mniem ania ich, sam ą tylko grozą i ry g o rem skutecznie działać
można. Ale w kró tce pozw olił mi B ó g okazać w praktyce, że za­
sada w olności i b ra te rstw a , że siła m iło ś c i, ofiary i energii
chrześciańskiej, w ydaje na tem polu rychlejsze, okazalsze i obfit­
sze niż na innych polach owoce. S kładając jakie m ogłem ofiary
dla dobra w ew nętrznego i zew nętrznego nietylko m oich ale też
i sąsiednich chłopów , dośw iadczyłem od nich nietylko pow ol­
ności, zaufania i wdzięczności za pośw ięcenie się moje, ale też
i pełnej spółki w tem w szystkiem co czyniłem . Zdarzało się że
najgorsi ludzie, pijacy, złodzieje, k tó ry ch przedtem najsurow sze
kary popraw ić nie zdołały, sk o ro przem ów iłem po b ratersku
do duszy, do sum ienia ich i podałem środki ułatw iające popraw ę,
stawali się poczciw ym i i porządnym i ludźmi. Tu też przekonałem
się jak wielkiej siły n ab iera ofiara w ew nętrzna, skoro popartą
jest acz najm niejszą ofiarą zew nętrzną. M ów iłem np. niejednem u :
« Poco tobie bracie cały dzień siedzieć w k a rc z m ie , kiedy
możesz dostać u m nie tyle w ódki, że sobie na śniadanie i na
obiad kieliszek w ypijesz i jak należy posilisz s i ę ; — poco
tobie kraść i gubić duszę , kiedy żyjąc poczciwie nie zginiesz,
bo w ostatniej potrzebie znajdziesz zawsze u m nie ratunek » ; —
a w istocie cały ten ratu n ek zależał na kilku ćw ierciach żyta,
w artu ją c y ch k ilk a n a śc ie z ło ty c h . N ie b ra k o w a ło w P o lsc e środ­
ków m a te ry a ln y ch do p o g o d zen ia się , z ap rzy jaź n ie n ia się i
z esp o le n ia sie z lu d e m , k tó ry na ta k m a łe m p rz e sta w a ł, a b r a ­
k o w a ło ty lk o m iło ś c i, czu c ia . I ta k n p ., k ie d y z w ró c iw s z y u w a g ę
na o p ła k a n y stan paro b k ó w i d ziew ek , słu żą c y c h u g o sp o d arzy
a le p r a c u ją c y c h z w y c z a jn ie w e d w o rz e d la o d r a b ia n ia p a ń s z c z y z n y ,
p o stan o w iłem aby oni w d n i św iąte c z n e m ie li cza s dany so b ie
od gospodarzy i gospodyń na p ó jście do k o ścio ła i n a ja k ą ś
zabaw ę, i aby co rok m o g li p ó jść o 4 m ile do fcabonar, na
o d p u s t je sie n n y N ajśw ię tsze j Panny, 8-go w rz e śn ia ; k ie d y d la
każdego słu żąceg o id ą c eg o na te n odpust o fia ro w a łe m po gro­
szy 40, ta m a ła o fiara p o d n io sła stan słu żą c y c h , ro zb u d zając
w n ic h życie i d ą że n ie . O d p u s t ła b o n a r s k i p rz y ś w ie c a ł im przez
cały ro k ja k o g w ia zd a p o c ie sz y c ielk a w śród je d n o stajn eg o 1
posępnego ży cia ic h . Ile znam E uropę z w id z en ia i o p isó w ,
czuję że n ie m a k ra ju , w k tó ry m b y ta k m a ły m k o sztem , b y le
przy m iło ś c i i czu ciu , m o ż n a b y ło ty le d o b re g o z ro b ić co u n as,
w P o lsc e, a szc z eg ó ln iej na L itw ie.
T a k ie p o d n ie sien ie m o ra ln e j godności c h ło p a stało się d la
n ie je d n eg o z n ic h p o c zą tk ie m n ad zw y czajn eg o i cudow nego,
rzec m ożna, p o d n ie sien ia się n ie ty lk o w duszy a le też n a w e t i
w c y w iliz ac y i, w u k ształcen iu czło w iek a. I ta k n p ., b y ł w e w si
m o je j c h ło p n a zw isk ie m F ilip cz u k , k tó ry z n a ło g o w e g o p ijak a
a p o te m i zło d z ieja , le d w o że n ie z o sta ł ro z b ó jn ik ie m . B ó g dał
m i p o c z u ć że w s z y s tk ie z b o c z e n ia te g o c z ło w ie k a szły z p o tr z e b y
d u szy jeg o , p ra g n ą c e j czeg o ś w y ż sz e g o a n ie z asp o k o jo n e j. W s z e ­
d łe m w ię c w to p o ło ż e n ie je g o , p o m ó w iłe m z n im z g łę b i d u szy ,
ja k b r a t ‘z b r a t e m , ja k p rzy jac iel z p rz y ja c ie le m , w sk u tek czego
poruszył się on n a d zw y c z ajn ie , so len n ie mi p rz y rz e k ł że się
p o p ra w i, i na ż ąd a n ie m o je dał m i sło w o , że ile razy zechce
n a p ić się w ó d k i, uda się w p ro st do m n ie ; a ja mu n a w za je m
o b ie c ałe m , że n a każde z ap o trz eb o w a n ie dam m u k ie lisze k n a j­
le p sz e j stark i p o z o sta łe j po stary m panu, że p iz y tej o k o li­
czności p o m ó w im y z sobą p o b ra te rs k u i że n a z n ak sp ó łk i s a m
sie z n im n ap iję , ja k to i w ow ej ch w ili u c zy n iłem . O d tą d
o d ro d z ił się on w now ego człow ieka i stał się d la m n ie w ie lk ą
pom ocą w in te re sac h , bo g d zie ty lk o trz e b a b y ło czło w iek a
w ie rn e g o a ro z tro p n e g o , ta m ju ż n ik t n ie p o tia fił sp raw ie się
le p ie j ja k F ilip czu k . Przy b u d o w a n iu k a p lic y an to szw in sk iej,
przy zak ład a n iu ogrodów i staw ia n iu p o m n ik ó w , w ie le on mi
d o p o m ó g ł g en ia ln em i p o m y sła m i sw ojem i.
W ty m też duchu c zy n iłem i z c h ło p am i sąsie d zk im i. O
kilka w io rst od A ntoszw ińcia jest w ieś N ., której dzierżawca
był niesłychanym ty ran em dla chłopów . P am iętam jak 24-go
grudnia 1837 r., jeden z m oich w łościan m ówi do m nie: « Ot
« niech P an tylko zajrzy do tej w si, a pięknych rzeczy tam sie
« d o w ie ! » U derzony tem i słow am i, nie m iałem pokoju i naza­
jutrz, w pierw szy dzień Bożego N arodzenia, udaję się do tej
wsi, aby naocznie o tern przekonać s i ę ; zwiedzam chałupy,
bieda w nich straszna, w iększa niż gdziekolw iek, ale szcze­
gólniej uderza m ię nędza chłopa Ł uszczuka. Nic podobnego
w życiu m ojem nie w idziałem : ch ata dziuraw a i nieopalona,
a mróz w tym dniu doszedł do 250 R .; on sam leżał jęcząc
na łóżku, bo całą tę noc jako stróż nocny b y ł w e dworze i
rąbał drw a do b ro w aru , aby bydło w tak w ielkie zimno ciepłą
brahę mieć m ogło, a że nie m ając kożucha sk o stn ia ł od zimna
i od głodu, w ięc m ało drew n a r ą b a ł, i d o stał za to okropną
chłostę. Z ona jego i dziew czyna, p o d ro stek , leżały na piecu.
Postrzegłszy gościa u b ran eg o w p ańskie suknie, sądzili zrazu
że to ich p an lub ekonom , i zaczęli w ołać g w ałtu , ale uspokoili
się dow iedziaw szy się kto jestem i w jakim zam iarze ich odw ie­
dzam. Łuszczuk i żona jego pokazali mi ok ry te ranam i plecy.
Ta nieszczęśliw a rodzina m u siała co tydzień pracow ać we
dworze 8 dni i odbyć 3 o k u r k i, * to jest m łócić przez trzy
noce zboże, od godziny 10-tej w w ieczór aż do dnia sam ego,
do 7-ej lub 8-ej z ran a, a nadto jedną noc odbyw ać na Stróży,
tojest, jak m ów iłem , rąb ać drw a do bro w aru . O pow iadał mi
Łuszczuk że na okurki dzierżaw ca w ydziela każdem u robotni­
kowi kopę żyta do w ym łócenia, że p otem przebiera kłosy, a
znalazłszy niedom łócone, sro g o karze. Z tego co słyszałem i
widziałem, w yciągnąłem ten b o lesn y w niosek, że położenie Łu-
szczuka było gorsze niż m urzyna w A m eryce, bo m urzyn m iał
przynajm niej noc, choć k ró tk ą ale spo k o jn ą, w olną od pracy,
miał też jedzenie, choć liche ale zapew nione, bo m iał kogoś co
się nim in tereso w ał choćby tyle tylko aby m ógł go używać do
pracy i zy sk z niego ciągnąć, — a Ł uszczuk nie m iał naw et i
tego !.... Pocieszyw szy tę nieszczęśliw ą rodzinę słow em bratniem ,
przyrzeczeniem opieki i m ałym posiłkiem k tó ry m iałem w za­
pasie, udałem się do sam ego dziedzica. Przedstaw ienie moje
było zimno przyjęte ; odpow iedział mi że i on pracuje w tym
duchu co ja, ale na polu obszerniejszem i w łaściw szem , bo zaj­
muje się ufundow aniem biblio tek i z dzieł patryotycznych, prze-

* Robota po północy.
m yślą też nad założeniem instytutu w którym by szlachetnie
urodzone panny m ogły pobierać w ychow anie polskie i sposobić
sie na dobre P olki. Sm utno więc, bo bezskutecznie, skończyła
sie ta w izyta m o ja; jednakże postanow iłem spełnić do końca
pow inność m oją, zostaw ując m iłosierdziu Bożemu owoce usiło­
w ań m oich. O dw iedzam wiec biednych nedzarzów owej wioski,
i tłóm aczę im zkąd idzie to ciężkie położenie ich, i co czynić
pow inni aby B óg zlitow ał się nad nimi. P rzygotow ani tak nad-
zwyczajnem i cierpieniam i, przyjęli oni do duszy rady moje, a
z najw iększym zapałem przyjął je fcuszczuk, i w skutek tego
takie życie obudził w sobie, że od razu w innego odrodził się
człow ieka. U znałem w tern dzieło m iłosierdzia Bożego, i to do­
dało mi energii do przeciągania rozpoczętej pracy. Kiedy ja
m iałem staran ie o duszy, F erdynand * m iał staranie o ciele,
dojeżdżał z W iln a z lekarstw am i; w krótce też zagojone zo­
stały rany fcuszczuka i innych. W m iarę pow iększającej się
między nam i spółki bratniej, pow iększał się mój obow iązek
opiekow ania się nimi, opatryw ania ich w rzeczy najpotizebniejsze
dla nich. K ożuchy pó rek ru tach przez F erdynanda zakupione
w W iln ie, po złotych 5 sztuka, i rozdane chłopom , zmieniły
p o stać w ioski. Często ich odw iedzałem 1 oni m nie odwiedzali,
i w szystko przy pom ocy Bożej lepiej iść zaczęło. Razu jednego
kobiety z mojej w si pracując w polu, m ów ią m iędzy so b ą :
« N asz pan to chyba czarodziej, pogadał tylko z fcuszczukiem,
« i cóż to za człowiek zrobił się z niego! w y p rostow ał się, od-
« m łodniał, w ypiękniał, aż m iło spojrzeć na niego ». D ow ie­
dziawszy się o tem od K aroliny **, k tó ra będąc w polu taką
rozm ow ę słyszała, uradow ałem się niezm iernie i zawołałem :
« To rzecz w ielka, to znak k tóry mi Bóg daje na spełnienie
pow ołania m ojego dla ludu p o lsk ie g o ! » Ale otóż i sam fcu­
szczuk przychodzi mię odwiedzić,.i żebyś w idział coto się z niego
zrobiło, co za porządny człow iek ! M iałem praw dziw ą radość
z rozm ow y z nim. W k ró tc e potem przedstaw iłem całej w si:
« P ow inniście, nie bacząc na to że w asz pan tyran, być dla niego
« w iernym i poddanym i, zaniechać pijaństw a i złodziejstw a, pia-
« cow ać dla niego życzliwie, odpuścić mu w duszy w iny jego
« w zględem w as i być przyjaciółmi jego, a jeśliby i w tedy jeszcze
« krzyw dził on w as, to B óg sam weźm ie w as pod opiekę sw o ją ».
Otóż bracie, kiedy w krótce potem zupełna zm iana nastała miedzy

* F e rd y n a n d G u tt, d o k to r m edycyny, sz w ag ier T o w iań sk ieg o .


** Z ona T o w iań sk ieg o .
ludem we w si, a m im o to dzierżaw ca katow ać nie przestaw ał,
pojechałem do niego i przedstaw iam : « C hociaż zawsze bolałem
« nad tyrań stw em jakiego dopuszczasz się sąsiedzie na chłopach
« pod tw oim zarządem będących, nie m iałem w szakże praw a
« ujm ow ać się za nich, dopóki oni byli ź l i ; ale dziś ca ludzie
« popraw ili się, czyż w iec godzi się ich jeszcze k a to w a ć ? ......
« Jeśli ci tak dalece chodzi o pieniądze że aż ze krw i ludzkiej
« potrzebujesz zysk ciągnąć, to lepiej wejdźm y w układ: wiesz że
« bogatym nie jestem , ale dam tobie najlepszego konia ze stajni,
« dam też 200 garn cy w ódki, tylko p rzestań krew ludzką przele-
« wać ». T y ran oburzył się na mnie, w yjechałem nic nie w skó­
raw szy, ale zapow iedziałem mu że przyjdzie czas w którym
pożałuje on tego że odep ch n ął przyjacielską p rzestrogę i radę.
Otóż w tedy B óg sam n atch n ął tych ludzi do tego, do czego ja
nie m ógłbym ich p o b u d z a ć ; a jak zw ykle w szystkie rew olucye,
tak i ta rew olucya praw dziw ie chrześciańska wszczęła się z bardzo
małej okazy i. K iedy ludzie byli raz na robocie w e dworze, fcu-
szczuk p oniósł swój g arn ek ze zm rożonem jedzeniem do ode-
grzania w czeladnej kuchni. Z obaczyw szy t o , tyran w pada
w złość, poryw a b at i w o ła : « Ja k ty cham ie ośm ielasz się tak
poufalić? ». N a ten krzyk zbiegają się w szyscy robotnicy, padają
na kolana i w znoszą ręce do B oga ! P o chw ili pow stają, B u-
szczuk pierw szy, a za nim cała grom ada, i m ów ią uro czy ście:
« Nie, panie, już nas więcej bić nie b ę d z ie sz ! Popraw iliśm y się,
« jesteśm y tobie w ierni, pracujem y dla ciebie, krzyw dy żadnej
« nie robim y tobie, więc i ty k atow ać nas nie m ożesz! » T yran,
jeszcze bardziej rozsrożony, k rz y c z y : « A któżto w as ło try nau­
czył buntow ać się przeciw ko w aszem u p a n u ? » — A oni pod­
nosząc ręce: « Jednego P a n a m am y tam , w niebie » — a potem
w skazując na bielejące kom iny antoszw ińskie : « a tam m am y
brata i dobrodzieja naszego! » — T y ran zbladł, w ypuścił bat
z ręki, odszedł, i ciężko zachorow aw szy, przez czas jakiś z domu
nie w ychodził. P o tem zm ienił się i zm iękł tak dalece, że tych
sam ych ludzi któ ry ch niedaw no m ordow ał, ledwie że nie prosił
o każdą rzecz k tó rą trzeba było zrobić. — Oto bracie cuda
Spraw y B o ż e j!.... K iedy uciśnięci zw rócili się do Boga, oparli
się o N iego i popraw ili się, B óg ich w ziął pod sw oją opiekę,
a niew idzialne kolum ny złego, k tó re dawniej ty rana w spierały,
pierzchły przed tym tonem , i d lateg o to ty ran stracił daw ną siłę
sw oją. O to jest zasada rew olucyi c h rześciań sk iej! — Do takiejto
rew olucyi na polu narodow em , byłoby pow innością moją przy­
łożyć się, tak jak przyłożyłem się do niej na tern m ałem polu,
— 182 —

nie zważając na to że m ogłem być oskarżonym przed rządem o


podżeganie chłopów do buntu, za co w owym czasie czekała
ciężka odpow iedzialność. B óg m iłosierny osłaniając mię od nie­
bezpieczeństw a, okazał że opieka Jego czuwa nad tym kto po­
św ięca się bezw zględnie dla spełnienia woli Jego. Od początku
działania m ojego w e w si N ., dośw iadczyłem tego, że jak poecie,
w edle zdania pew nego pisarza, trzeba odetchnąć fernejskiem
pow ietrzem , jak w ojow nikow i trzeba otrzeć szablę o grób wiel­
kiego T ureniusza, tak m nie trzeba stykać się z braćm i mymi
chłopam i w si N., aby szczęśliwie wychodzić z trudności, a naw et
niebezpieczeństw , które coraz bardziej m nożyły się w koło mnie,
z przyczyny pow stającego prześladow ania ze strony rządu i
niechęci w łasnych rodaków . I rzecz szczególna, zwykle przed
każdą podróżą m oją do W ilna, przybyw ał jakby nam ów iony
gość z N., a gdy zdarzyło się że nie przybył, to sam jeździłem
do N ., szukać m ojego pow ietrza fernejskiego i grobu T ureniusza.
Nim jeszcze w yjechałem za granicę w 1840 r., m iałem te
w ielką pociechę , żem w idział zupełną zm ianę w dzierżawcy
w si N .; stał się on z przekonania spraw iedliw ym i ludzkim dla
w łościan. A jeżeli taki tyran tak dalece się zm ienił dla chłopów
sw oich, dlaczegóż rodacy nasi oburzają się na tę praw dę w y­
rażoną w Pow odach, że rząd rosyjski, w skutek zasługi naszej
przed B ogiem , może stać się dla nas z narzędzia kary, narzę­
dziem Ł aski i M iłosierdzia B o żeg o ?....
Z tego że chłopom daw ałem w ódkę przy robocie, rozsze­
rzono przeciw m nie zarzut że lud rozpajam . Ale kiedy na jednym
odpuście księża i panow ie pow staw ali za to na m nie, ks. Ł a -
szew ski, 80-letni starzec, jeden z trzech księży obecnych w An-
toszw ińciu podczas urodzenia się m ojego, nie m ogąc znieść takiej
niespraw iedliw ości, rozpłakał się z żalu i pow iedział i m : « Źle
« robicie że potępiacie to co jest dobre i spraw iedliw e !....
« W szakże m y m am y ciepłe ubranie i m ieszkanie, a do tego
« ciepłe potraw y, mięso, w ódkę, wino, kaw ę i h erb atę, a ci
« biedacy, którzy tak ciężko pracują abyśm y mieli to w szystko,
« sam i nie m ają ani odzienia, ani straw y należytej, i jeszcze im
« tro ch ę w ódki żałujecie !...» Tu szala przechyliła się na m oją
stronę, w szyscy uznali że to praw d a i połączyli się w tern
księdzem , i to wiele przyłożyło się do zm niejszenia niechęci
jakiej doznaw ałem od rodaków m oich.
A nie m yśl sobie bracie Feliksie, aby takie b ratersk ie ob­
chodzenie się z ludem sprow adzało jakiekolw iek zaniedbanie
w g ospodarstw ie m ojem ; owszem w szystko tam szło sprężyście
i w należytym porządku, chociaż głów nym celem gospodarki
mojej było nie to , abym jak najw iększy dochód w yciągnął z m a­
jątku, ale abym m ajątek, jako pole pow ierzone m i od Boga,
urządził w edle p raw d y chrześciańskiej i ziem skiej, a ztąd z bło­
gosław ieństw em B ożem , z pożytkiem w ew nętrznym i zew nętrz­
nym bliźnich m oich, bez krzyw dy niczyjej, ani bydlęcia naw et.
Ojciec mój, lubo był bardzo dobrym i czynnym gospodarzem ,
nie m ógł zwalczyć n iek tó ry ch nadużyć; b y ł tam np. w całej
okolicy taki zwyczaj, że choćby chłop m iał dwie i więcej p a r
wołów, a jednego tylko konika, to ro b ił w szystko tym bied­
nym konikiem , a w oły próżnow ały aż póki nie przyszło orać.
Objąwszy w ięc g o sp o d arstw o , m ów ię sąsiadom że u mnie ta
niespraw iedliw ość trw ać nie będzie, a sąsiedzi śm ieją się ze
mnie, bo kiedy ani oni sam i, ani mój ojciec, zaw ołany gospo­
darz, nie m ógł nic na tym punkcie dokazać, to gdzież mnie to
przerobić? Ale ja zw ołuję grom adę, p rzedstaw iam że to jest
niespraw iedliw ość, że tym sposo b em w yrządza się krzyw da by­
dlęciu, k tó re jest stw orzeniem B ożem , a ztąd popełnia się obraza
Boża. W szczynają się d yskusye, odpow iadam i przekonyw am o
tej praw dzie, uzyskuję spółkę całej g rom ady, i naznaczam dzień
w który m w szyscy m ają stan ąć do ro b o ty z sam em i tylko w o­
łam i; a nakoniec pow tarzam m oje zw yczajne w takich razach
p rzedstaw ienie: « K iedy to jest praw d a, jestto więc w ola Boża,
która m usi być spełnioną przez w as bracia, po dobroci lub pod
m usem , bo ja tego co jest p raw d ą i w olą Bożą za nic nie od­
stąpię ». D ow iedziaw szy się z boku że trw a we w si jak najlepsze
usposobienie, że w szyscy chcą czynić po dobroci, zapraszam na
ten dzień do siebie na śniad an ie sąsiad ó w którzy się ze mnie
śmieli, a po śniadaniu w ychodzim y w pole, gdzie w szyscy ze
zdziwieniem widząc że ludzie ro b ią sam em i w ołam i, i to z prze­
konania i w radości, ukorzyli się przed tą praw dą, że m ożna
cóś zrobić z chłopem siłą przekonania i energii chrześciańskiej,
z m iłości idącej.
Z rad o ścią w idzę k o ch an y Feliksie, że przyjm ujesz do głębi
duszy' tego du ch a k tó reg o podaję, i dlatego opow iem ci jeszcze
jedno nadzw yczajne zdarzenie ze sto su n k ó w m oich z w łościa­
nam i. W y , w K rólestw ie, m acie zaledw ie słabe pojęcie o tern
co się działo za m oich czasów na L itw ie i na R usi przy zda­
w aniu re k ru ta ; nie było tam żadnej k o nskrypcyi, żadnego naw et
praw a w tym w zg lęd zie; obyw atel odbierał rozkaz dostaw ienia
ze sw ego m ajątku tylu a tylu rek ru tó w n a czas naznaczony, i
m usiał bądź co bądź- ten rozkaz spełnić, a jak on sobie d o ra -
dził aby go spełnić, to do niego sam ego należało i nikt w to
nie w glądał. Trzym ano wiec zwykle taki rozkaz w jak największej
tajem nicy przed chłopam i, aby z przestrachu nie pouciekali ze
w si, a skoro nadszedł już fatalny term in, to w tedy ekonom
z dobranym i na ten cel ludźmi, nagle n apadał w nocy na cha­
łupy i w skazanych przez w łaściciela ludzi wiązał, zabijał w dyby
i zam ykał gdzie było m iejsce po tem u, obstaw iając to miejsce
w artą, aby zapobiedz ucieczce. Krzyki, płacze, lam enta m atek,
żon, dzieci były groźnie tłu m io n e ; a zwykle chw ytano w ten
spo só b dw a razy w iększą liczbę ludzi niż było potrzeba rekrutów ,
aby na przypadek zbrakow ania jednych, zastąpić ich w net dru­
gim i. Otóż kiedy w ypadła n a mnie ta najcięższa a nieuchronna
pow inność, rozpatryw ałem przed B ogiem jaka w tern jest wola
Jego, i poczułem że nie kto inny jak Karol W ery k m usi pójść
do w ojska. Idąc więc za zwyczajem którego przestrzegałem we
w szystkich w ażniejszych razach, zwołuję grom adę, przedstaw iam
zdanie m oje i pytam czy jest w tem p ra w d a ? Otóż jeden odzywa
się że nie K arolek oddanym być pow inien, ale Ław ruczek, drugi
znow u że nie ten, ale któś inny, itd. Ale że ja w szystko już
przed B ogiem rozpatrzyłem , więc przypom inam że Ław ruczek
m a sio strę co będzie po nim płakać, tam ten znowu m a starą
m atkę, której u tra ta syna może życie ukrócić itd., a K arolek
jest siero tą bez rodziny, a do tego hulaka, to w łaśnie dla niego
najstosow niejsza żołnierka, zwiedzi sobie kaw ał św iata, a on
to lubi, a potem ustatkuje się, itp. — Słow em , po debatach,
w szyscy zgadzają się na K arolka. W te d y w yciągam rękę do
tego K arolka i mówię : « T ak bracie, wszakże sam czujesz że
« na ciebie ta pow inność w ypada; a niech to będzie pociechą
« dla ciebie, że kto pośw ięca się dobrow olnie dla grom ady
« sw ojej, ten naśladuje C h rystusa, k tóry ofiarow ał się na m ękę
« i śm ierć krzyżow ą za całą ludzkość. I dlategoto będąc pew -
« nym że jesteś sposobnym do takiej cnoty, nie m yślę kuć ciebie
« w kajdany, bo u nas Bóg tylko P anem , a ludzie to nie jacyś
« niew olnicy, ale robią z dobrej w oli pow inność sw o ją; daj mi
« w ięc tylko rękę i słow o na to że nie ucieczesz, a ja będę
« spokojnym że nie zawiedziesz zaufania m ego ». — K arolek,
dotk n ięty Ł a sk ą Bożą, rozprom ienił się, w yprostow ał się i w ra ­
dości ducha wiele mówił, zapew niając że sam czuje w tem
p raw d ę i w olę B ożą; — w końcu podał mi rękę i dał słowo
że ochotnie spełni pow inność sw oją. Jak przyszedł czas, kazałem
osiodłać konia, i m oim zwyczajem konno ruszam do W ilna. Za­
stałem już tam K arolka; idziemy więc do kom isyi rekruckiej. On,
— 185 —

co już zro b ił o fiarę z sie b ie , śm iało sta je przed k o m is y ą ; a g d y


ta o p atrzy w szy g o , już g o c h c e z b ra k o w a ć d la te g o że z b o k u
zeba jed n eg o nie m a, zb liża się do g u b e rn a to ra i z zap ałem
m ó w i: « P a n ie g u b e r n a to rz e ! m u sisz m n ie przy jęć, bo k ie d y
« nasz p a n p rz e m ó w ił do m nie, p o d a ł m i rę k ę i n azw ał m ię
« b rate m , to ja p o cz u łe m że sa m P a n B ó g ta k c h c e ab y m ja b y ł
« żołnierzem , w ięc m n ie nie m o ż n a zb ra k o w a ć ». — G u b e rn a to r
H orn, N iem iec, zd z iw io n y ta k im to n e m , p y ta co to znaczy? W te d y
w o łają m nie a b y m to w y tłó m a cz y ł. J a te d y p rz e d sta w ia m że
w szy stk o czynię z c h ło p a m i po d o b re m u , je d y n ie silą p rze k o ­
n ania, że p o s tę p u je z nim i ja k z ró w n y m i, że daję n ajlep szeg o żoł­
nierza, b o żo łn ierz z o c h o ty w a rt w ięcej niż dziesięciu z m u su , itd .
— P o z a p isa n iu do p ro to k ó łu teg o w sz y s tk ie g o co m ó w ił K a­
ro lek , z a w o ła n o : b o b ! * w ięc cy ru lik o w i daję zło tó w k ę ab y
go nie sk aleczy ł, b o w iesz ja k to ty m b ie d a k o m g o lą g ło w y , że
nieraz aż s k ó r ę zrzy n ają. A k ie d y w sz y s tk o już zo stało sk o ń ­
czone, p ro sz ę g u b e r n a to ra i o trzy m u ję zezw olenie jeg o , ab y
K aro lek m ó g ł m n ie o d w ied z ać , d opóki n ie z o sta n ie w y sła n y m
z W iln a n a m ie jsc e p rze zn ac ze n ia sw eg o . Ja k o ż przez p a rę
jeszcze ty g o d n i b y ł on u n a s n ie m al co d z ie n n y m go ściem , n ieraz
też p rz y p ro w a d z a ł k o g o ś z k o le g ó w sw o ic h , i z ra d o śc ią m o ­
gliśm y się p rz e k o n a ć , ja k te n c h ło p a k id e ą d o b ro w o ln eg o p o ­
św ięcen ia się za g ro m a d ę sw o ją p o ru sz o n y , p o d n ie sio n y i ja k o b y
w b o h a te ra p rze m ien io n y , p rz y k ła d e m sw o im ta k d alece w p ły ­
w a ł n a to w arz y szó w niedoli sw ojej, że sm u tn y lo s ich już się
im nie w y d a w a ł ta k w ielk iem n ieszczęściem . P rz y p o że g n an iu
o trzy m ał on od K a ro lin y m e d al M atk i B o sk iej, k tó ry z g łę b o -
k iem w zru sze n ie m przy jął, a p rzy sa m em ro zsta n iu się, śc isk ając
m nie, p o w ied z ia ł m i c ic h y m a zn a czący m g ło se m : « P a n ie i
b racie m ój ! zo b aczy sz że ja to b ie p ó łk i p rzy p ro w a d zę ! » —
N ad zw yczajny te n w y p a d e k z K a ro lk ie m n a ro b ił ta k ie g o ro z­
g łosu, że i to ta k że , o p ró cz in n y c h p o b u d e k , w iele p rzy ło ży ło
sie do p rz y śp ie sz e n ia w y jazd u m ojego z k raju . O d d an ie to re ­
k ru ta m iało m ie jsc e i 8 39 r -> a lip ca 18401'. już w y­
je ch ałem za g ra n ic ę .

W n astęp n ej rozm ow ie z T o w iań sk im o p o w ied ziałem m u, ja k rząd pod­


w yższa p o d atk i o b y w atelo m , ja k sz la c h ta nie m a w yłącznej w łasn o ści, bo na

* W kom isy i re k ru c k ie j w szystkim p opisow ym golono g ło w y : z p rzodu,


tym k tó ry ch u zn an o za zd o ln y ch do w o jsk a, a z ty łu , uznanym za niezdolnych;
ztad po rew izyi w o łan o do c y r u lik a : l o b ! lub z a t y l o k !
tem co jej zo stało , c h ło p i m aja słu ż eb n o ści, że z.tad ida w ielk ie b a n k ru c tw a ,
ale że m im o to n iem a u sz lach ty praw dziw ej boleści i p rzerażen ia sie. — T o-
w iań sk i o d p o w ie d z ia ł:

A by mieć boleść i przerażenie potrzeba mieć w przód jakiś


ruch w duchu, jakieś życie w ew nętrzne. Kamień, szczyt nieruchu
i nieżycia, jest szczytem nieczułości, nieprzerażania s i ę ; do tego
szczytu zbliża się w w iększym lub m niejszym stopniu długi
szereg ludzi zatw ardziałych lub zam arłych, nieczujących naj­
cięższej naw et niedoli swojej. T a obojętność, ta bezwładność,
ta skam ieniałość jestto ciężka niedola dla ducha żyjącego na
tym św iecie, a staje się ona jeszcze cięższą dla ducha który
w tym stanie na tam ten św iat p rze ch o d zi; trzeba częstokroć
w ieków sam otnego a m ęczeńskiego traw ienia się, aby uleczyć
tę ciężką chorobę. T acy m ają tak wielki w stręt do poruszenia
się w ew nątrz, a tak w ielki pęd do zaspokajania się i do u sta­
lania się, że w olą znosić spokojnie najgorsze naw et położenie
niż poruszyć się i starać się o lepsze, bo dla nich gorszem od
najgorszego jest w ydobyć z siebie jakiś ruch, jakieś życie. Dla
tej to w łaśnie śm ierci w ew nętrznej, dla tego w strętu do ruchu,
do życia w ew nętrznego, koniecznem i niestety stały się tak prze­
ciągłe i tak ciężkie budzenia którym P o lsk a poddaną została, bo
pow iedziano je s t: « B óg jest B ogiem żywych, a nie u m a rły c h »,
a więc gdzie niem a życia, tam jest bezbożność i panow anie złego,
i tam m usi być ucisk. Mając takie św iatło, sługa Spraw y po­
w inien, w śró d pow szechnie panującej śm ierci i w śród ogólnego
ucisku, podw ajać m iłość i ofiarę sw oją, aby w życiu i w w olności
m ó g ł należnie służyć rodakom , w tak ciężkiem położeniu ich.
P ro s iłe m T o w iań sk ieg o ab y mi pozw olił opow iedzieć sta n mój m ajątkow y,
b ard zo n adw erężony ukazem uw łaszczającym w ło śc ian , — bo zab ran o m i */s g r u n ­
tów a ciężary coraz sie p o w ięk szają, — p o w ied ziałem że m u siałem zaciag n a ć
znaczną pożyczkę i że m iałem m yśl sp rzed ać m ajatek.

T a ciężka pozycya całego k ra ju , ta ruina m ajątków dana


jest dla praw dziw ego d obra tak panów jak i chłopów ; czyż więc
godzi się tem uciskać się i uciekać z pola operacyi dopuszczonej
dla takiego celu ?.... Ciężkato choroba duszy u szlachty ten
w zgląd na siebie tylko sam ych, na w łasną sytuacyą m ateryalną
i to stosow anie do siebie w szystkiego , bez względu na wolę
Bożą i na to co spełnianie się tej woli przynosi dla ojczyzny
i dla św iata. Kto pow iada sobie stanow czo: « Ja m am tyle m a­
jątku i z tego nic stracić nie pow inienem », ten nie uznaje B oga
za P an a, bo nie w ierzy praktycznie we w szechm ocne rządy Boże,
ale całe dobro sw oje widzi jedynie we w łasności sw o je j; ztąd
dla takiego czciciela i sługi ziemi, stra ta m ajątku jest zwykle
stratą w szystkiego, i po tej stracie życie Staje się już niezno-
śnem dla niego. (Tu przytoczył T ow iański przykład pew nego
bogacza litew skiego, k tó ry pow iedział sobie : « M asa m ojego
m ajątku czyni tyle a tyle, i z tego nic a nic niew olno m i na­
ruszyć » ; żałow ał w ięc on sobie naw et na filiżankę kawy, a cóż
dopiero m ów ić, g d y b y w ypadło naruszyć cokolw iek z k a p ita łu !
może w takim razie w o lałb y z głodu um rzeć). T aki bogaty
nędzarz, który drży o to aby ani gro sza z m ilionów sw oich nie
uronić, zw ykle o bojętnie patrzy na isto tn ą nędzę, w której bliźni
zaledwie m a koszulę na grzbiecie; jestto ciężka i niebezpieczna
choroba duszy ! — P raw d ziw y chrześcianin, odnoszący wszystko-
do B oga i do rach u n k ó w sw oich przed B ogiem , ponosząc stratę
m ateryalną, tracąc naw et w szystko co m a, powie sobie pokor­
nie : « P a n d a ł , P a n też wziął, bo dał bez zapew nienia że nie
odbierze; niech się więc dzieje św ięta w ola J e g o ; Jem u służyłem
będąc bogatym , Jem u też służyć będę w ubóstw ie m o je m ».
Nie trap się tern bracie, że córki tw oje otrzym ają od ciebie
m niejszy p o sag , bo m ocen jest B óg tysiącem innych sposobów
w ynagrodzić im t o ; m oże b ędąc mniej bogate, a będąc za to
lepsze, cnotliw sze, lepszych d o stan ą m ężów ; nie tw ojato rzecz
frasow ać się dziś o to ; ty, jako P olak, ciesz się z tego że prze­
chodząc, w raz z całą P olską, obecną zbaw czą operacyą, m asz
pole okazać przed B ogiem , przed bliźnim i przed ojczyzną, że
przyjm ujesz i odbyw asz ją jako prawMziwy chrześcianin. Do nas
należy tylko służyć B ogu w każdem położeniu, służyć w cha­
rakterze praw dziw ym , chrześciańskim , z cala bezinteresow nością
i z calem oddaniem duszy, a B o sk ą jest rzeczą nagradzać w ierne
sługi sw oje w tak i sp o só b , jaki spraw iedliw ość i m iłosierdzie
Jego uzna za najpożyteczniejszy dla nich.
P o w y cze rp n ieciu tej m a te ry i, m ów iłem że p rz e d k ilk u la ty b ły sn ę ła mi
by ła m yśl p e w n eg o w y n alazk u , k tó ry na razie w y d a ł mi się b ard zo p ra k ty ­
cznym i ła tw y m do w y k o n a n ia ; ale g d y po w ielu -b ezo w o cn y ch p ra c a c h i p ró ­
b ach p rz e k o n a łe m sie że b y łem w z u p e łn e m z łu d z e n iu , p o zo stał mi ty lk o
niesm ak i żal że mi ta m yśl p o c h ło n ę ła tyle czasu, k tó re g o d aleko pożyteczniej
m ogłem użyć. — T o w ia ń sk i p o w ie d z ia ł :

Strzeż się bracie, zatrzym yw ać m yśl tw oją na jakiejkolw iek


rzeczy k tó ra nie należy do po la pow inności naznaczonych tobie,
bo w przeciw nym razie, złe m ogłoby przytw ierdzić ducha tw ego
do tej rzeczy tak silnie, że już potem nie m ógłbyś się oderw ać
od niej, ani o niczem innem p om yśleć; stało b y się to idee fix e u
ciebie; a co okropniej jeszcze, że ten najsm utniejszy stan fiksacyi
w ew nętrznej , może przeciągać się naw et i po ś m ie rc i, jako
stra sz n a k a ra B oża za dobrow olne przytw ierdzenie się za życia
do pun k tu grzechu. Liczne w kraju naszym opow iadania o du­
chach pilnujących skarbów zakopanych, o kokietkach dźwiga­
jących po śm ierci , jako najboleśniejszy ciężar , stroje którym
z tak ą rosk o szą oddaw ały duszę za życia itp., są potw ierdzeniem
tej okropnej rzeczyw istości. K iedy w szystko dla człowieka zależy
od tego, gdzie m yśl jego spocznie, ztąd ku czemu ona kieruje
się, jakże więc możesz pozwalać na to, aby m yśl tw oja, tojest
duch twój błąk ał się byle gdzie i ro b ił byle co? W ielkato nie­
dola takie oddaw anie ducha na poniew ierkę niew idzialnym siłom
niższym i najniższym , aby one go prow adziły i w ładały nim
jak chcą ; ale na nieszczęście nie czują ludzie tej niew oli, i jarz-
m ieni w duchu siłam i obcem i, sądzą że są wolni. W ielkato rzecz
w ładać m yślą i kierow ać ją tylko do celu naznaczonego , bło­
g osław ione ztąd idą ow oce; ale jestto rzecz trudna, bo w ym aga
ona ciągłego czuwania, w ym aga też w alki i zw ycieztw a nad
szatanem kusicielem .

T u pow ied ziałem , ja k od d zieciń stw a m ego, b ła k a n ie sie m yślą b y ło jed n a


z g łó w n y ch w ad m oich, do czego p rzy czy n iało sie sa m o tn e w y ch o w an ie ; jak
siedząc n ad książką z zadow oleniem ojca, k tó ry m y śla ł że sie ucze, z a g łę ­
b ia łe m sie w m yślach z u p e łn ie obcych tem u co m ie na p o zó r zajm ow ało; jak
m nie to m ęczyło i niszczyło na zd ro w iu . N a stę p n ie o p o w ied ziałem n iek tó re
sz czeg ó ły m łodości m ojej, k tó rej n a jw y b itn iejszą cecha b y ł z ap ał do bezw zglę­
d n e g o po św ie cen ia w szy stk ieg o dla o d zy sk an ia n ie p o d leg ło śc i ojczyzny. Z a p a ł
ten , k tó ry że ta k pow iem , s ta ł sie ja k b y re lig ia m oja, d a w a ł mi niezw ykły
h a r t duszy i te siłę c h a ra k te ru , k tó ra p o ciąg ałem ku sobie g o rę tsz a m łodzież
nasza. W tak iem b y łem u sp o so b ien iu g d y na p o czątk u 1844 r ., p rz e d sta w io n a
mi z o s ta ła S p ra w a B oża i p o d ajaca sie w niej p raw d ziw a d ro g a zbaw ienia
ojczyzny, a stanow cze i cudow ne, rzec m ogę, n aw ró cen ie sie m oje, n a s tą p iło
teg o ż ro k u z 2-go n a 3— ci m arca. N aza ju trz, g d y szczęśliw y z o d ro d zen ia sie
m ego poszedłem do b iu ra w k tó rem p ra co w ałem , p o w ied ziałem k o legom że
tylko w S p ra w ie je s t zb aw ien ie nasze i P o ls k i; ale oni, k tó rzy m ie d o tąd n a­
zyw ali człow iekiem żelaznej w oli i p rzy rz ek ali iść w szedzie za m na, odw rócili
się odem nie, a potem najnieszcześliw iej jeden po d ru g im g in ęli na K au k azie,
S y b ery i, itd . T ow iariski o d p o w ie d z ia ł:

B yłato w ielka chw ila dla ciebie , bo przytw ierdziłeś się i


poszedłeś za m yślą podaną tobie przez L ask ę B o ż ą ; a gdybyś
dopuścił był do siebie m yśl przeciw ną, którą złe m ogłoby ci
podać, gdybyś np. pow iedział sobie : « nie m ogę przed kolegam i
m oim i m ówić o tern co m ogłoby mię skom prom itow ać w ich
opinii », jedna m yśl taka m ogłaby oddalić Ł askę i zgubić ciebie.
Je st w ięc za co Bogu dziękow ać. Dzień 3 m arca, to dla ciebie
d a ta w ażna na w ieki. Strzeż myśli, bracie Feliksie!
W dzień w y jazd u m ego z Z u ry c h u , bedac znow u u T ow iariskiego, po­
w ied ziałem że p rzy jazn y m i p ew ien R o sy an in trw a w uczu ciach sw oich dla
S p raw y Bożej i p rz y p o m in a sie o n o ty ro sy jsk ie . N a to T o w ia ń sk i:

Czytałeś bracie te noty, a więc wiesz że się one przygo­


towują ; ale ciągłe przeszkody napotykane dotąd do ich ukoń­
czenia, m ogą być skazówką W o li najwyższej, że nie przyszedł
jeszcze czas aby R o sy a tę usługę ze Spraw y Bożej otrzymała.
Światło chrześciańskie tej epoki jestto jakby silny pokarm,
który dany niemającemu jeszcze dostatecznej siły trawiącej,
może go obciążyć i zaszkodzić mu. K toby np. z samego rana,
zamiast h erbaty lub lekkiej przekąski, zmusił się do zjedzenia
sutej porcyi mięsa, sądząc że tym sposobem wzmocni się, ten
zawiódłby się na tej rachubie, bo przeładowawszy żołądek po­
żywnym ale niewczesnym pokarm em , zaszkodziłby zdrowiu, a
ztąd osłabiłby siły swoje, kiedy taż sam a porcya mięsa, użyta
w porze obiadowej, m ogłaby mu w ybornie smakow ać i nale­
życie go posilić. T a k też m a się rzecz i z notami naszemi. Czuję
wszakże że zbliża się już czas w k tórym pew na część tego co
się przygotowało dla R osyi udzieloną zostanie temu bratu ; ale
i ta część musi być jeszcze właściwie obrobioną, bo dla wiel­
kiego zakopania ducha rosyjskiego w ciele, nie można dawać
Rosyaninowi za wiele i za w ysoko, chrześciaństwo musi mu
być przedstawiane stopniow o, a do tego w największej prostocie
i realności. W y p a d k i publiczne, k tó re w tych ostatnich kilku­
nastu latach wstrząsnęły ciężką organizacyą rosyjską, i do­
tknięcie jakie duch rosyjski w ielokrotnie otrzymał ze Spraw y
Bożej, przygotow ały już na wielu p un ktach tę surow ą role, na
którą, w godzinie Bożej, m a paść pierwszy zasiew naznaczony
dla tego narodu ; a od tego jak ten zasiew będzie przyjęty, za ­
leżeć będzie dalszy kierunek służby i siejby naszej.
W tymto duchu wytłómacz bracie Feliksie przyjacielowi
twojemu przyczynę zwłoki; przedstaw, że jako sługa Boży, nie
mam p ra w a rozporządzać darem Bożym, póki nie otrzymam na
to Wsiewyszniavoo razrieszenia. Ufam, że jako chrześcianin, a
do tego żołnierz i urzędnik, znający praw o służby, łatwo on
to zrozumie i z wyrozumiałością chrześciańską wejdzie w po­
łożenie moje. Zapewnij zarazem, że jak tylko poczuję w tern
wolę Bożą, nie omieszkam w tejże chwili zadosyć uczynić pra­
gnieniu jego; a tymczasem życzę mu, aby pracując w duszy
swojej przed Bogiem, przy pom ocach chrześciańskich jakie
odbierać może od ciebie i od innych sług Spraw y Bożej, przy-
t
— 190 —

kładał się, o ile to mu podobna, do przyśpieszenia godziny


miłosierdzia Bożego dla Rosyi.
P o w ied ziałem źe p ew n eg o razu sły szałem od tegoż R o sy a n in a : « G dybym
« w id z ia ł się z T o w iań sk im , to z ap y tałb y m g o : zkad w z ią ł sie g rz e c h ? bo
« k ied y n ie b y ło sz a ta n a , a sam e czyste a n io ły o taczały B oga, to jakże grzech
« m ó g ł począć sie sam z sieb ie, zkąd m o g ła zrodzić sie p y c h a ? Z daje sie w iec
« jak o b y od p o czątk u b y ły dw a d u ch y tw o rzące, d o b ry i zły, i że ciąg le w al-
« czyły, jak i w ałczą z sobą ». D o d ałem że m am obaw ę, aby ta dusza czysta i
p ro sta nie p o n io sła szkody z ta k ieg o z a ciek a n ia sie. T o w iań sk i odpow iedział:

Powiedz temu bratu, że B óg podnosząc przez wieki stwo­


rzenia swoje, podniósł je z nizkości ich aż do wysokości aniołów,
to jest stworzył aniołów, te duchy czyste, posłuszne woli Bożej
przez miłość, w prawdziwej wolności swojej. Ale nie wszyscy
aniołowie dotrwali w świętości do której podniesieni zostali;
byli ta c y , którzy nadużywając wolności sw ojej, przestali być
posłusznymi woli Bożej, i spłodziwszy w sobie wole przeciwną,
czyli grzech, poszli za tą wolą swoją, stali się przez to nieczy­
stymi. T ak aniołowie światłości, stali się aniołami ciemności, i
za to z nieba strąceni zostali. Bóg wiec sam jeden tylko jest
Twórcą, jest początkiem i źródłem wszystkiego co otrzymało
istnienie, i w szystko to wychodząc z rąk Jego było dobrem.
On sam jeden jest niepoczęty i nieskończony, a złe zrodziło sie
w granicach czasu, zrodziło się nie z B o g a , ale ze stworzenia
samego, z przeciwieństwa w jakiem to stworzenie stanęło wzglę­
dem Tw órcy swojego ; ztąd złe miało początek i będzie miało
koniec; — a do tego, jakkolwiek złe przeciwne jest B o gu , nic
ono przeciw Bogu nie może, bo musi pozostawać i czynić tylko
w dozwolonych mu granicach, musi też, w brew woli swojej,
być narzędziem usługującem w ogromie Bożym do spełnienia
się niezmiennej woli Bożej. — Co się zaś tyczy operacyi którą
przechodzi na ziemi duch osadzony w ciele, w materyi, wytłó-
macz temu bratu w sposób dla niego najdostępniejszy, że celem
tej operacyi jest postęp, podniesienie się ducha, i postęp, pod­
niesienie materyi przez ducha; a to podniesienie materyi od naj­
niższego stopnia, od materyi bezwładnej, nieożywionej, idzie
przez stopnie coraz wyższe: rośliny, zwierzęta, aż do stopnia
najwyższego, do organizacyi ludzkiej, którą człowiek, zbliżając
się coraz więcej w postępie sw ym chrześciańskim do wzoru
danego mu przez C h rystu sa Pana, podniesie do w ysokości ducha
swojego, uduchowni materyą, ciało swoje, a przez to osiągnie ten
cel naznaczony Słow em Bożem, o którym mówi wyznanie wiary
naszej: « W ierzę w ciała zm artw ychw stanie i żywot w ie c zn y ».
A nakoniec daj tem u b ra tu i tę ogólną u w a g ę , że w ola
B oża, dla d o b ra sam egoż człow ieka, zakryw a przed nim do
czasu zasłoną tajem nic te praw dy, k tó ry ch on, dla niedojrzałości
swojej, znieść jeszcze nie m oże, jako rzekł C h ry stu s: « Jeszcze
wam wiele m am m ów ić, ale teraz znieść nie m ożecie ». Ale taż
W o la najw yższa, w m iarę p o stęp u i z p ostępem rosnącej po­
trzeby człowieka, u ch y la m u zasłonę tajem nic, a to w czasie i
w stopniu naznaczonym , jak to i dziś czyni się , na początku
tej epoki chrześciańskiej w yższej, w której św iatło Spraw y Bożej
w yjaśnia człow iekow i w iele p raw d ew angelicznych, które dotąd
były tajem nicą dla niego, i p odaje m u p raw dy te w realności,
w zastosow aniu do p rak ty k i, do życia jego chrześciańskiego,
pryw atnego i publicznego, a ztąd ułatw ia naznaczony mu postęp
i zbaw ienie. Inne zaś praw dy, jako za w ysokie jeszcze dla obec­
nego człow ieka, a ztąd niem ogące usługiw ać m u do powyższego
celu, pozostają i n ad al tajem nicą dla n ie g o , aż do dalszego
w yjaśnienia ich w przyszłych ep o k ach chrześciańskich, po speł­
nieniu przez człow ieka tego, co m u na epokę obecną w yjaśnia
się i do spełnienia podaje się. Z tąd oczyw iście w ypada, że grze­
szy człow iek kiedy nie chce poznać ty c h praw d chrześciańskich,
które, jako konieczne do dalszego postępu a ztąd i do zbaw ienia
jego, w yjaśniają się mu w S praw ie Bożej, i że grzeszy również
kiedy zuchw ale zacieka się , chcąc zgłębić te praw dy, które,
jako zbyteczne na dziś dla niego, pozostają jeszcze z w oli Bożej
niezgłębioną dla niego tajem nicą. N iech ten b ra t pam ięta na
słow a Z baw iciela: « Dziękuję T o b ie Ojcze, P an ie nieba i ziemie,
iżeś to zakrył przed m ądre mi i rozum nem i, a objawiłeś to
maluczkim »; a duch ty ch słów najśw iętszych, przyjęty i utrzy­
m yw any w głębi duszy, ustrzeże go od obu pow yższych m a­
now ców ......
Nakoniec polecił mi T ow iański pozdrowić żonę i matkę, powinszować im
że staraja sie utrzym ywać ducha czynu, którego przyjęły w czasie ostatniej
bytności swojej w Zurychu, życzyć im w ytrw ania w tym duchu do końca, i
pożegnał mnie uściśnieniem w którem czułem b raterska i ojcowska miłość.
W yszedłem od niego pełen ognia do spełnienia naznaczenia m ojego; w tym
ogniu połączyłem sie i pożegnałem z obecnymi w Zurychu braćmi, i w parę
godzin później byłem już w drodze.
W Y JĄ T K I Z R O ZM O W Y Z M ICHAŁEM K.

2 grudnia 1862 r.

O dkąd poczuliśm y że jest w olą Bożą abyś ty kochany b ra­


cie, jako w ierny od lat kilku sługa Spraw y B o żej, a przytem
P o la k w służbie rządu rosyjskiego zostający i zaufanie tego
rządu posiadający, stał się w tym czasie pośrednikiem moim
w usłudze k tó rą R osyi i jej rządow i naznaczono jest w m iło­
sierdziu Bożem otrzym ać ze S praw y Bożej , w ieleśm y z sobą
w tej m ateryi m ów ili i pracow ali, — ja s aby ci dopom ódz do
spełnienia tak ważnej pow inności chrześciańskiej, — ty bracie,
aby się należnie do jej spełnienia usposobić. Dziś, kiedy przy­
szła już dla ciebie p o ra udania się na pole czynu, doręczam ci
ten oto zbiór w yjątków , ze w spółudziałem tw oim z pism Spraw y
Bożej w y branych i do obecnej potrzeby naszej z asto so w an y ch ;
doręczam też i te listy do hrabiego S. i do braci naszych R osyan,
sług Spraw y Bożej, błagając B oga aby cię Ł ask ą sw oją w spierać
raczył w dopełnieniu naznaczonej im od ciebie u słu g i.......
W y p ad k i lat ostatnich i nasze w łasne przeczucia ostrzegają
n as , że blizkim jest czas w którym R o sy a dozna stanowczej
zm iany w kierunku sw oim . Przez w ieki szła ona drogą ziem ską,
dochow ując czystości słow iańskiego zarodu s w o je g o , w śród
grubej ciem noty i ciężkiej niew oli. Dziś, pod budzeniem Bożem
— pow szechnem dla św iata całego a coraz silniejszem dla na­
ro d ó w słow iańskich — należy się spodziew ać że zrodzą się
w duszy rosyjskiej now e , wyższe potrzeby ; że z w rodzonej
S łow ianinow i tęsk n o ty do w olności i życia ducha , pow stanie
coraz żywsze i czynniejsze p ragnienie i dążenie do osiągnienia
tego niebieskiego d o b r a ; — a takiem u dążeniu tylko chrze-
ściaństw o praw dziw e i ż y ją c e , podające się dziś w Spraw ie
Bożej, może dać podporę i k ierunek praw dziw y. T ylko takie
chrześciaństw o , przyjęte i p rak ty k o w an e przez R o s y a n , ożywi
i rozwinie zaród ich, otw orzy im dalszy p ostęp, da im cywili-
zacyą praw dziw ą, czerpaną z w łasn eg o zarodu a nie z naślado­
w ania obcych n a r o d ó w , ich cyw ilizacyi, a raczej ich zboczeń,
— bo te tylko są zazwyczaj przyjm ow ane przy zam arciu zarodu
w łasnego. Gdy dziś i Ł a sk a i siła Boża budzi św iat cały do
ż y c ia , tylko takie chrześciaństw o może uchronić R osyą od
wzięcia kierunku na życie fałszyw e — k tó reb y zniszczyło skarby
ducha i przetw orzyło zaród rosyjski, — i dać R osyi kierunek
na życie praw dziw e, naznaczone jej w m iłosierdziu Bożem, pod
Ł aską i O pieką Bożą. Bez takiego chrześciaństw a, bez życia
wedle zarodu w łasn eg o , R o sy a będzie cierpieć, zniżać się i
upadać ; w bezw ładności swej w ew nętrznej, naw iedzana przez
ducha m ongolskiego, tego odw iecznego w ro g a sw ojego, będzie
ona, z coraz w iększą w iną sw oją, sta w a ła się coraz uciążliwszem
narzędziem sam ej siły i k ary dla narodów k tó re na to przed
Bogiem zasłużą, — a w kolei, dośw iadczy i sam a ciężkiego losu
oczekującego każdego , k to zniżyw szy się grzechem , stał się
narzędziem ucisku i k ary Bożej dla bliźnich sw oich.
Z tego w szystkiego łatw o poczuć jak w ażną jest rzeczą dla
rządzącego dziś R osyą, aby on poznał w św ietle praw dziw em
kierunek naznaczony R o sy i w olą Bożą i przyjął potrzebne do
urzeczyw istnienia onego pom oce. O d rządzącego poszło w R osyi
przed w ieki przyjęcie w iary w C h ry stu sa, — i dziś też nazna­
czono jest aby od rządzącego poszło tam przyjęcie chrześciań­
stw a żyjącego, prakty k u jąceg o się na w szystkich drogach życia
człowieka. T en od k tó reg o poszło w R o sy i w yzw olenie m ilio­
nów i któ reg o n aró d czci jako w ybaw iciela sw ojego, najłatw iej
też może i najbardziej jest obow iązany otw orzyć w yzwolonym
drogę życia odpow iednego ich zarodow i i przeznaczeniu , dać
im podporę i prow adzić ich po tej drodze. — Znając czysty
słow iański zaród h rab ieg o S. i doznaw szy od niego przed laty
szczerej i czynnej spó łk i w w ielu p raw d ach chrześciańskich,
mam praw o ufać że sko rzy sta on z w ysokiego stan ow iska sw o­
jego przy cesarzu i z zaufania jego, aby stać się kanałem przez
któryby obecne naznaczenie Boże było przez cesarza poznane i
przyjęte.......
W usłu g ach tw oich staraj się dać poczuć R osyanom , że
obojętnem to dla nich być powinno jakiej formy religijnej i
jakiej narodowości jest sługa Boży, który dziś powołany jest
służyć im, a ważnem być powinno to , od kogo i z czem on
przychodzi, co podaje i do czego wzywa. Form a religii i naro­
dowość sąto doczesne pow łoki, które tak schodzą z ducha
w wiecznym żywocie jego , jak suknie nasze schodzą z ciała
naszego; niema w wieczności śladu jaki płaszcz człowiek nosił,
zostaje tylko ślad co on czynił pod każdym płaszczem który
nosił. Sługa Boży, powołany zarówno służyć wszystkim, ofia­
rować się dla każdego kogo Bóg postawi na polu powołania
jego, nie ma nic osobistego, wyłącznego; jest on całą duszą
tam, gdzie jest bliźni któremu służy, ztąd zapomina on o sobie,
o swojej narodowości, a przyjmuje na czas służby narodowość
tego komu służy. Jeśliby on przełożył względy osobiste nad
wolę i nad miłosierdzie Boże, które jest dla wszystkich, obra­
ziłby on najwyższego P ana swojego i przestałby być sługą jego.
Podanie tego co Bóg w miłosierdziu swojem naznaczył dla
każdego, jest istotą powołania słu g i; ztąd jedynym jego frasun­
kiem jest to tylko , aby usługa jego była tak czysta i pełna,
jak to naznaczono jest w sądach Bożych , a co bliźni uczyni
z usługą jego, jestto rzecz tego P ana nad pany, który każdego,
wedle rachunków jego, prowadzi fcaską swoją lub zmusza siłą
do spełnienia niezmiennej woli swojej.......
Służąc Rosyanom, czuwaj nad tem aby ich nie przeciążać
światłem wyższem, a zwłaszcza światłem w m ateryach ducho­
wych, aby przez to ustrzedz ich od tej świętej powodzi, od tego
zalania rzeczami św iętem i, którego smutne skutki widzieliśmy
nieraz na innych polach służby naszej, chociaż tam więcej niż
w Rosyi należało trafiać do ducha przez organa ziemskie, przez
obszerniejsze światło chrześciańskie podawane dostępnie dla
rozumu. Naród rosyjski który dotąd zachował pierw otną pro­
stotę duszy, u którego iskra wiary i czucia, zakopana w cież-
kiem ciele i przytłoczona niewolą oraz grzechami ziemskiemi,
nie skalała się grzechami ducha, dla którego najświętsze wyra­
żenia Słowa Bożego, lubo niezrozumiałe, nie spowszedniały i
wywołują w nim dotąd uczucia czci , bojaźni Bożej i korzenia
się przed Bogiem, naród ten, ufać należy, skoro obudzi się
w duchu i poczuje wyższe potrzeby swoje, będzie mógł przy­
stąpić z duszą niezepsutą do światła Bożego i przyjmować je
jako chleb niebieski żywiący. Tony które od braci Rosyan
wielokrotnie otrzymywaliśmy, świadczą o tem. Potrzeba więc
podawać tym braciom chleb niebieski z wielką ostrożnością,
— 195 —

tojest w m iarę p o trzeb y ich i w w aru n k ach chrześciańskich,


mówiąc z duszy do duszy, aby nie pociągnąć ich na fałszywe
wyzwolenie ducha , na egzaltow anie się św iatłem niebieskiem ,
lub zaciekanie się w niem dla sam ej ro skoszy ducha, oraz na
inne zboczenia du ch a , k tó re są klęsk ą narodów zachodnich.
N aród rosyjski, k tó ry pod w iekow ą grozą nauczył się być posłu­
sznym na polu ziem skiem , dziś, przy budzącej się coraz więcej
na świecie w olności ducha, pow inien to sw oje odw ieczne uspo­
sobienie przenieść na pole niebieskie, na pole spełniania W oli
Bożej, Słow a B o żeg o ; pow inien, przez m iłość, stanąć w takiem
posłuszeństw ie dla B oga, dla w oli Jego, dla p raw a C h rystuso­
wego, w jakiem d otąd, p o d grozą, staw ał dla w ładzy swojej i
dla praw a ziem sk ieg o.......
Byłoby to najw iększem utrudnieniem dla ciebie, gdyby ci
którym służyć będziesz, nie przyjm ując rzeczy Bożej, ducha jej,
a tylko korzystając z chrześciańskiego usposo b ien ia tw ojego dla
nich, chcieli użyć ciebie i rzeczy Bożej im podaw anej za narzę­
dzie ziem skich, politycznych w idoków sw oich. W chodząc więc
dziś z usługą chrześciańską na pole publiczne, dotąd tak obce
chrześciaństw u , strzeż się bracie przekraczać granice nazna­
czone usłudze naszej. Miej ciągiem w pam ięci że Sp raw a Boża
tylko z poła duchow ego , tylko w celu i w tonie duchow ym
podaw aną być może, że będąc tąż sam ą sp raw ą zbaw ienia k tórą
C hrystus P a n czynił, nie może ona być narzędziem dla niczyich
widoków ziem skich ; że przenosząc tak do indyw iduów jakoteż
do rządów i n aro d ó w dopom inek i w ezw anie Boże aby one
z m anow ców w eszły na dro g ę chrześciańską i na niej dążyły do
celu ukazanego przez C h ry stu sa, sp raw a ta podaje im św iatło
chrześciańskie więcej do p rak ty k i zastosow ane, a razem wzywa
je aby w łasną sw ą ofiarą stosow ały to św iatło do szczególnego
położenia sw ojego i kreśliły sobie d rogę spełniania obowiązków
swych na polu ziem skiem , a to godząc p raw o C h ry stu sa z p ra­
wem ziem skiem , godząc m odlitw ę z życiem na z ie m i, godząc
religią z polityką. Z tąd nie w daw aj się w rozw iązyw anie kw e-
styi ziem skich , nie schodź n a po le interesów i nam iętności
politycznych, a tylko przenoś w ofierze twej w szelką kw estyą
na pole ducha, i na tern polu służ bliźniem u, czyń z nim Spraw ę
Bożą. Sługa S praw y, zakonnik C h ry stu so w y , tylko z pola du­
chowego, religijnego, i tylko w spółce chrześciańskiej na tern
polu z bliźnim zaw iązanej, m oże w zobopólnej ofierze schodzić
z nim na pole sto so w an ia p o lity c z n e g o ; św iętokradztw em zaś
byłoby dla tak ieg o sługi, zasilać św iatłem Bożem i w spierać
— 196 —

u słu g ą sw oją bliźniego , który, nie spoląc się w C hrystusieT


chciałby użyć tych pom ocy chrześciańskich dla tem pewniejszego
chodu na zbocznych drogach sw o ich .......

L E T T R E A D R E SSE E A U COMTE S.

M onsieur le Com te,


M erveilleux decrets de Dieu ! II y a 29 ans, je me suis
ad resse a vous en en trant dans la route de m a v o cation; aujour-
d ’hui je m ’adresse a vous quand je m ’approche de la fin de
m on pelerinage. Je m ’adresse a vous dans le but, que le com­
m encem ent fait entre nous soit continue, autant que cela est
destine dans les decrets de Dieu, et dans le but, que la mise-
ricorde de Dieu destinee a la R ussie et a son gouvernem ent,
soit connue et acceptee.
C ’est dans ce b ut que je vous expose, M onsieur le Comte,
vo tre devoir de connaitre l’OEuvre de D ieu; je sens que l’accom-
p lissem ent de ce devoir est une action qui se presente aujour-
d’hui su r vo tre route pour com pleter et couronner tout ce que
vous avez fait pour Dieu et pour la patrie. M on souci est seu-
lem ent que vous accom plissiez cette action, car j’ ai le droit
d ’etre sur, autant qu’on peut l’etre en ce m onde, qu’apres que
vous aurez connu l’OEuvre de Dieu, vous agirez, M onsieur le
Com te, selon votre caractere de chretien et de fils de votre
p atrie.
II y a 29 ans, j’ai ete, p ar respect pour v o u s, pleinem ent
sincere et expansif envers vous, M onsieur le Com te; aujourd’hui,
je vous ecris p ar m on ami, M ichel K., qui vous p o rte le
m em e sentim ent de re s p e c t; sa sincerite et son epanchem ent
vous faciliteront la connaissance de la chose d ont je parle. II y
a 29 a n s , vous m ’ecoutiez patiem m ent, M onsieur le Com te;
c’etaient vo tre sentim ent et votre conscience, et non les facultes
et les egards te rrestres qui inspiraient alors votre jugem ent sur
cette chose superieure a la terre ; j’espere que vous examinerez
avec la m em e patience, et que vous jugerez de la m em e m aniere
cette m em e chose, aujourd’hui qu’elle est deja developpee dans
la theorie, appliquee a la pratique et vivante sur la terre.
Acceptez, M onsieur le C om te, cet epanchem ent sincere que
je vous fais com m e serv iteu r de Dieu et serviteur de la R ussie;
acceptez aussi ce voeu de m on am e, que nous nous unissions
dans la verite, et que nous m en tio n s p ar la de nous re n co n trer
en freres et dans la joie devant le trib u n al de Dieu, la ou dis-
parait tout egard p o u r les form es de religion, pour les natio-
nalites, et oil il ne reste plus que cette consideration-ci: com m ent
l’homme, sous cette enveloppe te rre stre de form es, a servi la
verite, pour la gloire de Dieu, p o u r le bien de son p rochain et
de sa patrie. E t avant que cela n ’arrive, p u isse Dieu prolonger
vos jours, M onsieur le C om te, et vous fortifier p ar sa Grace
pour votre bien et celui de votre patrie.
A N D R E T O W IA Ń S K J.
2 d ecem b re
Z u rich , le — 1862.
20 n o v em b re

W Y J Ą T E K Z LISTU DO K ILK U R O SY A N
sług Sprawy Bożej.

Jako sługa Boży i z w oli Bożej słu g a R osyi, i jako w ierny


chrześciański p oddany rządu p o d k tó ry m z w yroków Bożych
urodziłem się, składam w am b racia R osyanie, z głębi duszy ży­
czenie moje dla ojczyzny w aszej: O by B óg m iłosierny, który przez
wieki opiekow ał się zarodem ro sy jsk im i zachow yw ał go od
skażenia, jakiem u niektóre chrześciańskie narody uległy, raczył
zlewać m iłosierdzie sw oje na rządzącego w am i, pow ołanego
wydać w tych czasach ow oc zarodu sw ojego, dla chw ały Bożej,
dla zbaw ienia i szczęścia R osyi! O by raczył mu dopomódz do
poznania i u k ochania w oli swojej i do rządzenia w edle tej woli
narodem mu pow ierzonym , do stania się przez to m onarchą
wedle serca B ożego, narzędziem m iłosierdzia Bożego w tej epoce
miłosierdzia, m o narchą czystym przed niebem a w ielkim przed
ziemią! O byście i w y , b racia m oi w C h ry stu sie , i w szyscy
rodacy w asi przyjęli, pod przew odnictw em jego, to co B óg na­
znaczył w am przyjąć w ty ch dniach m iłosierdzia sw o je g o ! Oby
w skutek tego prom ień niebieski, schodzący dziś na św iat dla
ratunku ś w ia ta , d o tk n ął dusze w asze i rozpoczął w nich ope-
racyą chrześciańską, naznaczoną dziś dla św iata, a k tóra m ocą
krzyża, ofiary chrześciańskiej, najłatw iej i najrychiej podnosi i
zbaw ia człow ieka! O by przez to postęp wasz, który dotąd czynił
się pod siłą, w niew oli i w ciem ności, czynił się odtąd w świa­
tło ści, w m iłości i w w olności chrześciańskiej! O by przyjęty
przez w as krzyż C h ry stu sa niebieski uw olnił w as od krzyżów
ziem skich tłoczących w as, od grozy, ucisków , n iew o li!.... Oby
w skutek tego, dzieło zbaw ienia św iata spełnione przez Chry­
stusa, zlewało na w as dobrodziejstw a naznaczone w am ! Prze­
chodźcie, kochani bracia, otw ierającą się dziś przed w am i prze­
strzeń w ieków epoki chrześciańskiej w yższej, żyjąc własnym
zarodem , w łasnem życiem w aszem , idąc po waszej drodze, do
w aszego celu, za w aszą tylko gwiazdą, za w aszą tylko ideą!
— a co w szystko z m iłosierdzia Bożego pełniej dziś poznać
możecie w św ietle Spraw y Bożej. — Te są życzenia moje dla
w as, jako gałęzi drzew a słow iańskiego, które rosnąc przez wieki
na gruncie czystszym , w znosi się ku niebu prościej i wyżej niż
inne drzew a Boże na św iecie ty m .......

W Y JĄ TK I Z L IS T Ó W DO MICHAŁA K.

20 grudnia 1862 r.
Dziękuje, dziękuję ci bracie za radość jaką mi spraw iłeś
listem tw oim , okazującym że chrześciański ogień twój nietylko
przechow any, ale naw et rozżarzony z o sta ł; koniecznem to jest
dla dokonania z Ł aską Bożą tego co rozpoczętem zostało.
P rzy podaw aniu rzeczy Bożej m usiałeś bracie natrafić na
p rz e c iw n o śc i; idą one bow iem z naturalnego porządku rzeczy,
idą nietylko z oporu człowieka, ale więcej jeszcze z działania
złego, któ re, w skutek rachunków człowieka, m a praw o wpły­
w ać na niego z tam tego św iata i składa przez niego ow oce swoje.
P o stęp tego św iata nie rozdziela się ani na chwilę z po­
stępem tam teg o św iata ; czyniąc z człowiekiem , czynimy razem
z niew idzialnem i tłum am i otaczającem i go, z tem ito siłam i niż-
szemi, k tó ry ch lubo w rzeczyw istości dostępnej zm ysłom na­
szym nie widzimy, doznajem y wszakże rzeczyw istego działania
ich na nas. — P ow ieści o skarbach zaklętych, strzeżonych przez
potężne i straszn e duchy, nie są zm y ślen iem ; bo skarby duszy
— te praw dziw e sk a rb y indyw iduów i narodów — pilnie są
strzeżone, i kto chce dójść do nich w imię C h ry stu sa, ten m usi
wprzód stoczyć w alkę ze strażnikam i ich. — T o jest istotne
źródło trudności k tó ry ch dośw iadczają słudzy C h ry stusa na polu
służby sw ojej, a zarazem źródło obfitszych niż oni sobie w yo­
brażają ow oców zw ycięztw a ich, a następ n ie i większej ich za­
sługi. Przypom inam ci tę praw d ę k o chany bracie, aby cię ona
zagrzew ała i pocieszała w obecnych przeciw nościach tw oich.
Bądźm y chrześcianam i w o ln y m i! nie żądajm y i nie w ym agajm y
od bliźniego ry ch łeg o przyjęcia i rychłej sp ó łk i; ofiarujm y C hry­
stusow i i tę n aw et słuszną, bo chrześciańską radość, jakąby
nam spółk a bliźniego przyniosła, a zam ykajm y się w kółku tej
tylko radości, jaką m ieć m ożem y ze spełnienia pow inności na­
szej. — D odać tu w inienem , że sam o naw et pragnienie nasze
aby bliźni rzecz Bożą p rzyjął i zespolił się w niej z nam i, skoro
nie jest m iarkow ane w ejściem w położenie jego, nosi w sobie
siłę, k tó ra staje się często dla niego za silnym w yzyw em ,
utrudniającym m u to przyjęcie i tę spółkę.
L isty któ reś mi zostaw ił w iele m i pociechy i pożytku przy­
niosły, bo ułatw iły mi w ejście na pole pow inności mej dla na­
rodu i dla rządu ro s y js k ie g o ; — z kilku ry só w obrazu, m ożna
poznać cały obraz.
N iech gw iazda C h ry stu so w a, k tó ra dziś jasno świeci nad
tobą, niezachodzi nigdy dla ciebie ro b ak u C hrystusow y, kopiący
się dla przerycia skały ! N iech to n S. K aro la B orrom eusza,
którego w izerunek ofiarow ałem tobie, utrzym uje statecznie tę
gw iazdę na horyzoncie tw oim , a to dla w ielkiego m iłosierdzia
Bożego nad m ilionam i noszącem i zaród chrześciański, a od
w ieków u ciśn iętem i......

9 stycznia 1863 r.

T ak w iec n a trzech w ażnych p u n k tach służby tw ojej, gdzie


przyjazne sto su n k i ro k o w ały ci spółkę, doznajesz dziś rozdziału
— i sam jeden now y ro k poczynasz ! Okoliczność ta, na pozór
m ała, w y d ała mi się w ielką — i poczułem potrzebę w ylać ci
co czuję w tym w zględzie.
Silnie budzony jest do kom unii z niebem i do czystej chrze"
ściańskiej spółki z bliźnim ten, kom u tak cudow nie, bo jedno-
— 200 —

cześnie, spółki m ieszane z ziem ią odejm ują się. Okazuje się z tego,
że stanow czem jest naznaczenie Boże aby spełnionem i były przez
ciebie bracie, słow a C h ry stu sa : « Nie przyszedłem łączyć ale
rozdzielać » — tojest — abyś, po rozdzieleniu się z tym i z któ­
rym i byłeś połączony po ziem sku, już tylko sam ą spółką chrze-
ściańską łączył się z nimi. Być może że ci co dziś rozdzielili
się, już nazajutrz połączą się z to b ą w wyższym lub niższym
stopniu czystości i praw dy chrześciańskiej, ale ta chw ila osa­
m otnienia k tó rą przebyw asz, nie zatrze się już w duszy twojej,
i będzie ona nieść dla ciebie ow oce swoje.
R ozdział i idące za nim osam otnienie duszy jestto operacya
n ad er traw iąca i trudna, ale nader ow ocna; onato szczególniej
p odnosi człow ieka na naznaczone mu stanow isko chrześciańskie,
p o d n o si duszę jego z k rólestw a ziemi, m am ony, do ojczyzny
niebieskiej, w ydźw iga ją z błota m iłości i spółki ziemskiej, a
kąpie w morzu m iłości i spółki ogólnej, nieograniczonej, czyni
człow ieka « m ężem w edle serca Bożego ». — Drzewo wówczas
tylko w znosi się w ysoko kiedy ogrodnik, obcinając gałęzie,
zam yka sokom jego uboczne kanały, a przez to pędzi je do
góry, do szczytu.
A tak, ro b ak u P ański, rozdzielając się z ziemią, podnoś
głow ę tw oją ku niebu, i tyle tylko bierz z ziemi ile ci potrzeba
do utrzym ania życia na ziemi. Pełznij choć najpow olniej, byle
tylko bez przerw y, dopóki ci którzy cię zatrzym ują, zmuszeni
okolicznościam i, nie dozw olą ci chodu w łaściw ego. Rzecz nie­
b ieska n ader pow olnie przechodzi z nieba na ziemię, bo po­
w olnie dostaje się ona do duszy człow ieka, a jeszcze powolniej
pielgrzym uje ztam tąd przez ciało na pole życia. D lategoto konie-
cznem jest pow olne i cierpliw e pełznięcie robaków P a ń sk ic h ......

17 marca 1863 r.

P rzesyłam ci m oje serdeczne uściśnienie i moje w spółczucie


nad dotychczasow em osam otnieniem two jem, ale zarazem i ra­
dość m oją że w tern osam otnieniu prościej i śpieszniej dążysz
ku naznaczonej ci w ysokości. Co do usługi twej chrześciańskiej
dla i'ządu rosyjskiego, której przez m iłość B oga i bliźniego całą
duszą i całem sercem oddałeś się, jasno już dziś okazuje się
że niem a dla ciebie pom yślności na tern polu. O sądzili rządzący
i odrzucili rzecz Bożą, w ezwanie i m iłosierdzie Boże, kiedy
m ogli je przyjąć przy zachow aniu całej ziemskiej godności swojej
i używać dziś ow oców przyjęcia. O d czasu otrzym ania pism a
naszego Pow ody, nie m ieli oni jeszcze tak łatw ej pozycyi, a
w tych o statn ich czasach dał im B óg najłatw iejszy, dla próby
ich m iłości i bojaźni Bożej, — i była droga, był sposób zapo­
bieżenia tem u co się dziś dzieje; kilka słów w czystej miłości
chrześciańskiej i z błogosław ieństw em Bożem w yrzeczonych,
byłyby dostateczne dla uniknienia tylu nieszczęść, tylu strat
o bustron n y ch ! Jak o słu g a naznaczony, w iele czasu i trudu po­
łożyłem aby tę dro g ę zbaw czą poznać i należnie ją podać, a do­
konaw szy tej p racy, stałem g otow y do przeciągania dla rządu
usługi z k tó rą zeszłego roku ośw iadczyłem się i k tó rą rozpo­
cząłem. O pór k tó ry w ola Boża n ap o tk ała w rządzących przeciął
usługę m oją; poczem n a stą p ił rach u n ek przed B ogiem i ciężkie
tego n astę p stw a : odeszło naznaczone m iłosierdzie Boże, zaległy
ciem niejsze jeszcze chm ury, obie stro n y stanęły pod karą Bożą,
k tó ra objaw ia się w tem co się d z ie je ; użyto srogiego terro ­
ryzm u w poborze, a w yw ołane tem p ow stanie tłum iono nie
w edle p raw ziem skich, nie siłą i środkam i ziem skiem i, ale gw ał­
tem i siłą p iekła sam ego ; w yw arto zem stę, straszną zem stę
ducha nad uciśniętym narodem , za w yzw alanie się jego. A lubo
ow oce tego grzechu rządzących, grzechu nietylko człowieka
ale i ducha, spadły na P o lsk ę jako k a ra dopuszczona na nią
od B oga za grzechy ducha popełniane przeciw ko R osyanom ,
wszakże ten grzech m szczącego się rządu nie przestaje być naj-
przeciw niejszą o statecznością tego co C h ry stu s P an okazał jako
w zór dla człow ieka, przebaczając sam i zalecając przebaczać
w inow ajcom ; i dlatego grzech ten, jako obalający p raw a i chrze-
ściańskie i ziem skie, idzie p ro sto przed sąd Boży, i ciężkie
n a stęp stw a sprow adzić m oże na grzeszących. — fcatwo teraz po­
czujesz bracie, jak w ielką m a w ag ę to co zawiozłeś i przedsta­
w iłeś. Z przyczyn m ałych w edle m iary ziem skiej, m ogą iść
w ielkie sk u tk i; ukrzyżow anie S yna cieśli daje i daw ać będzie
przez w ieki k ieru n ek św iatu, pojedynczym osobom i całym
narodom .
P o spełnieniu mej p ow inności sługi n a polu tem , pozostaje
mi dziś ta tylko najsm utniejsza pow inność, abym rozdzielił się
z tym i którzy odrzucili w olę i m iłosierdzie Boże, a z którym i
tak gorąco p rag n ąłem połączyć się dla chw ały Bożej, dla praw ­
dziwego ich d o b ra doczesnego i w ie c z n e g o ! Pow inieniem to
uczynić, jako obow iązany być do końca w iernym m yśli Bożej
na R osyi spoczyw ającej, oraz zarodow i rosyjskiem u. Niech B óg
będzie m iłosierny tym k tó rzy przyłożyli się do zakreślenia tak
ciężkiego dla obu stro n kierunku !...... Obowiązkiem naszym jest
czuć obrazę Bożą k tó ra przez to dopełnioną została, płakać nad
tą obrazą i nad skutkam i k tó re ona pociągnęła za sobą !.......
K iedy pow inność tw oja na tern polu spełnioną już została,
należy dziś tobie bracie ustąpić z tego pola, bo kto przeciąga
czyn skończony już przed Bogiem , ten nie zdoła nic uczynić
z błogosław ieństw em B ożem ; i cokolw iekbyś odtąd podaw ał,
obciążyłoby to tylko twój w łasny rachunek przed B ogiem .
Przypom nij hrabiem u S. sąd w ydany na rzecz Bożą i odrzu­
cenie tej rzeczy, m ierzenie jej m iarą ziem ską i ze stanow iska
ziem skiego; przypom nij to osądzenie za nieprzyjaciela, najży­
czliw szego sługi, chcącego pośw ięcić się dla praw dziw ego dobra
ty ch k tó ry ch g orącą chrześciańską m iłością ukochał, oceniając
zaród ich chrześciański. Z duszą zbolałą widzę jak te wyższe
uczucia, które w nim niegdyś znałem i dla których cześć w duszy
mojej nosiłem , zam ieniły się dziś u niego na sam interes oso­
b isty i ziem ski. Z am ykając duszę, nic z duszy nie dając, w y­
m aga on od bliźniego zupełnego oddania duszy, i chce użyć
duszy bliźniego za narzędzie interesu oso b isteg o i ziem skiego,
i chociaż dusza ta do głębi otw orzyła się jem u i tyle m iłości i
b ezinteresow nego pośw ięcenia się objaw iła, nie chce on uw ie­
rzyć w szczerość jej, aż dopóki nie stanie się ona narzędziem
interesu jego. N ie jestto postępow anie czystego R osyanina, nie
jestto ow oc zarodu rosyjskiego, jestto zaparcie się tego zarodu,
tego sk arb u dusz słow iańskich, który, o ile żyje i owocuje,
jest św iętością na ziemi i jest pod opieką Bożą. Zam ykaj przeto
bracie duszę tw oją, k tó ra, z tak w ielką obrazą Boga, skrzyw ­
dzoną została, a staw , w edle praw a ziem skiego, uszanow anie
należne wszelkiej w ła d z y ; nic w stępnie nie podaw aj, odpo­
w iadaj tylko na zapytania, a to krótko, nie w yjaśniając ; —
p rzestań robaku P ański ! kopać się w tej norze, w której na­
p o tk an a skała udarem nia trudy tw oje, a gotuj się do tego co
ci B óg w przyszłości naznaczy, żyj w sobie i przed Bogiem
w praw dziw ej pobożności, ożywiaj osam otnioną duszę czem
tylko możesz, a mało stykaj się z ludźmi, bo chm ury zaległy
cały horyzont tw ój, — chyba że poczujesz w olę Bożą, abyś
kom u w szczególności usłużył.
D obrze czynisz że się opierasz żądaniu hrabiego abyś pu­
blicznie nag an iał obecne ruchy rodaków naszych. W ielkie
są cele Boże w tem co się dzieje; jestto w ielka kara Boża,
ciężka o b u stro n n a pokuta, jestto m anow iec po którym , z dopu­
szczenia B ożego, niew idzialne siły pędzą tych do k tórych mają
— 203 —

praw o, pędzą pom im o ich woli a często i w iedzy; — czyni tu


więcej tam ten niż ten św iat. Sąto straszne sądy Boże, i nie­
w iadom o co n astąp i, i jakie, po spełnieniu się tych sądów ,
będą dalsze sądy B o ż e !.... Ze drżeniem czekajmy w tem roz-
strzygnienia, i strzeżm y się m ieszać nasze chęci i cele ziemskie
do tego, co B óg w tem ciężkiem dopuszczeniu sw em czyni.....

3 kwietnia 1863 r.
O trzym ałem w czoraj list twój z 28 m arca. T ak więc we
cztery m iesiące, co do godziny, zam kniętą została usługa chrze-
ściańska poczęta dla rządu ro syjskiego na U n terstrass, 2-go
grudnia, listem do h r. S ., k tó ry ci w ręczyłem przy pożegnaniu
się naszem . — B ogu niech będą dzięki za w iadom ości otrzym ane
od ciebie. Co się przez ciebie stało, czuję m ocno że stało się
z woli Bożej i dla przyszłej chw ały Bożej. Czułość z jaką
przyjąłeś odrzucenie serdecznej usługi tw ojej, jest pieczęcią
rzeczy ukończonej, p otrzeba bow iem nie tylko spełnić usługę,
ale i zapłakać nad bezow ocnością jej dla ty ch którzy ją odrzu­
cili. C hry stu s P a n dał najw yższy w zór tego, kiedy płacząc po­
w iedział: « C hciałem zebrać jak kokosz p isk lę ta ».
A tak rzecz Boża i m iłosierdzie Boże przed ziem ski sąd
ludzi pow ołane zostały. Nie p y ta ł h rab ia S. duszy swojej, nie
radził się czucia i sum ienia sw ojego, któ re sam e tylko m o­
głyby zobaczyć praw d ę i doradzić m u zgodnie z w olą Bożą.
T ak sam o p o stąp ił sobie przed kilku laty pew ien panujący,
k tó ry m ając p rzedstaw ioną sobie S praw ę Bożą, polecił policyi
aby tę rzecz poznała i zdała m u rap o rt o niej. — Policya zebrała
tysiące najsprzeczniejszych z so b ą opinij o człowieku podającym
rzecz Bożą, i rzecz Boża odrzuconą została. — Kto w tych
czasach szuka św iatła i drogi po ziem sku, u ludzi, nie badając
przed B ogiem duszy sw ojej, czucia i sum ienia sw ojego, ten
pew no znajdzie ciem ności i m anow ce, jako karę za niew ierność
B ogu i duchow i w łasnem u, z którym przez takie postępow anie
rozdzielił sie.c

K iedy pow inność tw oja n a tem polu sp ełniona już, idzie


teraz o zawiązanie, utrzym anie i dopełnienie czynu tw ojego, a
dokonasz t e g o : 1) kiedy po czynie będziesz utrzym yw ał sie
w duchu chrześciańskim , w duchu praw dy s a m e j; 2) kiedy
w tym duchu będziesz pow tarzał przed B ogiem tę m odlitw ę :
« O P a n ie ! spełniłem , jak m ogłem , tylko odrobinę czynu który
« mi naznaczyłeś, a spełnienie się całego czynu polecam wszech-
« m ocności Twojej » ; 3) kiedy nie frasując się bynajm niej o
siebie sam ego, o przyszłość sw oją, — bo nic bez woli Bożej
nie stanie się z tobą, — będziesz frasow ał się jedynie o to, abyś
w każdej chw ili i w każdej okoliczności, był w myśli, w mowie
i uczynku tw oim , takim jakim być pow inieneś, b ył w olnym , to-
jest niczego od ludzi nie chciał i niczego od nich nie lękał się;
kiedy będziesz usiłow ał, abyś spoczyw ając w Bogu, nie dbał o
to i w żadnej okoliczności nie zadrżał przed tem co jest nie­
bożę, a ztąd co jest niczem przed w szechm ocnością B ożą; —
tento duch zasłonił Daniela od lwów s ro g o ś c i; 4) kiedy taki
c h arak ter w ytrzym asz zawsze w m yśli, a w m ow ie i uczynku
staw ić go będziesz o tyle tylko, o ile B óg otw orzy pole do
m ów ienia i do czynienia, bo nie pow inieneś szukać w stępnie
okazy i do tego, jako w rzeczy już ukończonej, k tó ra zatem zeszła
już z ciebie. A będziesz kuszony, abyś szukał ukojenia i ulgi
dla siebie w zbliżeniu się do człow ieka którem u służyłeś, w po­
praw ieniu tw ojego z nim stosunku. Tylko na wezw anie zbliżaj
się do niego, tylko na zapytanie staw mu rzecz w treści samej,
staw kró tk o , m iękko, ale trzym ając swoje, k tóre jest Bożem, i
nie rozpełzając się w rozm ow ie pow ierzchow nej, bo na tem polu
rzecz Boża w yłącznie zajm ow ać cię pow inna. D otąd B óg czynił
przez ciebie jako przez narzędzie swoje, teraz idzie o to, aby
narzędzie sam o nic zgoła nie czyniło przez w zgląd na siebie.
W ew nętrzne bez przerw y silenie się aby w tym duchu,
w tym charakterze i czuciu utrzym yw ać się, jest dziś jedynym
czynem tw oim , czynem wielkim i trudnym . U trzym ać się w tym
duchu, na takiej w ysokości chrześciańskiej, albo zniżyć się do
ziemi, uledz siłom i w zględom jej, sąto dwie ostateczności, życia
i śm ierci ducha, pozostające jedynie do w yboru tw ego, a które
w e w zględzie ziem skim trafnie w ydaje przysłow ie ro sy jsk ie:
« półkow nik albo pokojnik ».
T ak niezwyczajne i niebezpieczne położenie dane ci jest
k o chany bracie, w skutek w iekow ych rachunków przeszłości
tw ojej. W tem położeniu, utrzym anie się na w ysokości chrześciań­
skiej któ rą ci przedstaw iłem w czterech pow yższych punktach,
praca, silenie się o to, da ci postęp niezw yczajny, przyśpie­
szony. W takiej pracy dni starczą za lata, a może i więcej jak
za l a t a ; w takiem życiu czyni się w krótkim czasie to, na uczy­
nienie czego idą w ieki w zwyczajnem , spokojnem , um arłem
życiu czło w iek a; tu patrzy na ciebie B óg, patrzą też i wieki
przyszłe, przyszłe pokolenia R osyi, które dziś żyjąc na tam tym
św iecie, frasują się o to co w przyszłości znajdą na ziemi ro­
syjskiej ; p atrzą one na ciebie, jako na tego który pow ołany
został do tej najw ażniejszej i najtrudniejszej pow inności, aby
przez niego stało sie pierw sze starcie się praw dziw ego chrze-
ściaństw a, czystej i nagiej praw dy, z fałszam i żyjącemi na tej
wielkiej przestrzeni w m ilionach, k tó ry ch przedstaw icielem , ze
zrządzenia B ożego, jest dziś jedna osoba, ta w łaśnie z k tó rą
czyniłeś, tak dalece, że zaciągnięcie w rachunek przed Bogiem
tej jednej osoby, zaciąga też w rachunek i m iliony które ona
przedstaw ia. D lategoto zaw iązanie i dopełnienie czynu twojego,
oraz c h a ra k te r w ytrzym any do końca, przyłoży się do rachunku
i do zbaw ienia ta k tej jednej osoby jako i tych m ilionów.
W szy scy oni bow iem , zobaczyw szy prędzej lub później rzecz
dopełnioną i w ytrzym anym ch arak terem uw ieńczoną, prędzej
lub później poczują, że B óg p raw d y m ożniejszy jest od ich
bożka fałszyw ego ; a oprócz tego ufać należy że B aska Boża,
k tó ra nikogo na zaw sze nie opuszcza, od czasu do czasu przy­
pom inać im będzie p raw dy w m iłości i ofierze podane a cha­
rakterem w ytrzym anym stw ierdzone przez ciebie.
Z teg o w szystkiego łatw o poczujesz bracie, jak konieczną
jest dla ciebie ta p raca ducha, k tó ra sam a tylko może cię
podnosić na w ysokość chrześciańską, utrzym ać związek twój
z niebem i daw ać tobie ch a ra k te r chrześciański wyższy, który,
w mojej słabej m ożności, starałem się ukazać tobie. Proszę
B oga i prosić nie przestanę, aby to w szystko żyjąc w tobie za
spraw ą B aski Bożej, doprow adziło cię do celu naznaczonego. —
O dbierzesz list ten w w ielkim ty g o d n iu ; i ja też w łaśnie staw ię
ci do spełniania cząstkę tego, co C h ry stu s P an w wielkim ty­
godniu w całej p ełności dokonał, co w ytrzym anym do końca
charak terem stw ierdził, i przez co św iat zbawił, bo Bóg odtąd
budzi przez w ieki ludzkość całą do spełnienia tego co w m iłości
i ofierze podane było słow em i czynem , i co w ytrzym anym
do koń ca charak terem stw ierdzonem zostało. Jeśliby C hrystus
P an uczynił najm niejsze u stęp stw o z pełności charakteru sw o­
jego niebieskiego, czyto dla P iłata, czy dla którego z arcyka­
płanów , u p ad ło b y dzieło zbaw ienia ś w ia ta , i oniż sam i nie
skorzy stalib y z tego dzieła. Co C h ry stu s P a n uczynił na siedem
epok chrześciańskich, aż do skończenia św iata, to słudzy C hry­
stu sa — te ro b ak i P ańskie przygotow ujące ziemię do działania
na nia nieba — pow ołani są uczynić, w części naznaczonej im,
na jedną epokę chrześciańską.
B ogu polecam cię bracie, i nie przestaję wzywać opieki
Jego nad tobą, tak w ażne i tak niełatw e koleje przechodzącym .
O by te słabe słow a sługi tw ojego, ożywione fcaską Bożą, utrzy­
m yw ały ducha tw ojego w życiu naznaczonem ! D otąd byłeś
czystym przed niebem , o ile człowiek, zawsze grzeszny, czystym
być m oże; obyś tejże czystości i nadal dochow ał! O to jedno
mi idzie, a co do reszty, dziej się W ola T w oja o P a n ie !....

25 k w ie tn ia 1863.

Dziękuję ci za list ostatni i łączę się ze w szystkiem co


piszesz; czynię tylko uw agę co do jednego punktu którego
dotykasz, m ów iąc że hr. S. pow inien uczynić restytucyą Bogu
za obrazę Jego, i zw rócić się do tego kom u dane jest św iatło
i m oc od B oga. R adzę ci bracie, abyś w szystko opierał jedynie
n a obrazie B oga, ztąd na pow inności zadosyć uczynienia Bogu, a
jak najm niej m ów ił o człowieku, narzędziu Bożem. Dopomoże
ci w tern n astęp n a p raw d a: Gdy docisk Boży zejść m a na św iat,
B óg upom ina, podaje deskę ratunku, otw iera drogę uniknięcia
d o c isk u ; dlategoto w daw nych w iekach, w zbudzani przez B oga
p ro ro cy , uprzedzając grożące k lę sk i, w imię Boże upom inali
n arody i k ró le , a należne przyjęcie tych upom nień odw racało
klęski. Takie upom nienia pow tarzają się i za dni naszych na
polu pryw atnem i publicznem , ow ocnie i nieow ocnie. B óg jest
tak m iłosierny, że nie chce aby człowiek cierpiał, chce jedynie
aby on to co m u naznaczono czynił w miłości, z pom ocą Bożą,
z łatw ością i z rad o ścią duszy. T o co zawiozłeś hrabiem u S. było
w łaśnie tą deską ra tu n k u , tą drogą uniknięcia docisku. Gdy
zaś to m iłosierdzie Boże osądzone i odrzucone zostało, spadł
docisk Boży, pozycya łatw a utrudnioną została, i dziś narzędzie
tego m iłosierdzia m ało może być czynnem i pom ocnem , bo już
nie m iłosierdzie a tylko spraw iedliw ość Boża czyni, — i może
po długim dopiero czasie dójdą sam i z trudem , ze stra tą do
tego, do czegoby dójść m ogli rychło w skutek jednego należ­
nego poruszenia duszy. P ra w d a ta prędzej czy później okaże
się w sk u tk ach sw oich; a kto w nią nie chce uw ierzyć, ten
jej nie obali, a tylko sobie sam em u w iele zaszkodzi.
Podziękuj ode m nie A ntoninie Paw łow nie za list jej, — wielka
on mnie radość spraw ił, rów nie jak i chrześciańskie postępo­
w anie m ęża jej z podw ładnym i. N iech B óg błogosław i dom ow i
w którym objaw ia się takie chrześciańskie dążenie! C hw ała
Tobie o Panie! że w śród tak wielkich ciemności zalegających
Rosyą, i tam są punkta czyste, do których w obecnej boleści
naszej odnosić się duszą i z którem i zespalać się w Chrystusie
możemy......

ECRIT A D R ESSE A S. M. L’EM PEREUR ALEXANDRE II.

Sire,
Moi, Andre Towiański, Polonais, sujet russe, ancien pro-
prietaire dans le gouvernem ent de W ilna, m agistrat judiciaire
de 18 18 a 1831, dem eurant a 1’etranger depuis 1840, je depose
au pied du tróne de V otre Majeste le present ecrit, par lequel
je viens remplir envers elle mon devoir de fidele sujet.
Vous connaissez, Sire, par 1’adresse que Charles Różycki,
ancien colonel de 1’ armee p o lo n a ise , deposa devant Votrc
Majeste en 1856, pour quel m otif et dans quel caractere je
quittai mon pays, me rendis en France, et me presentai a l’emi-
gration polo n aise; vous connaissez aussi les principes et la
tendance des em igres polonais qui sont en union avec moi.
Aujourd’hui c’est mon devoir de faire connaitre a Votre Majeste,
que notre position a son egard et a l’egard de son gouverne­
ment est actuellement m odifiee: nous avons senti que c’est la
volonte de Dieu que quelques uns d’entre nous prennent part
a l’insurrection actuelle de la Pologne, dans le but d’accomplir
le devoir essentiel de notre vocation , le devoir d’exposer a la
Pologne ses peches devant Dieu, cette veritable cause de tous
ses m alheurs, et de lui m ontrer comme unique remede a tous
ses maux, la voie oil, en accom plissant ce que Dieu exige d’elle,
ellepeut satisfaire a la justice de Dieu et m eriter sa misericorde.
En exposant a ceux de mes com patriotes qui dans ce but se
rendent en Pologne, la verite sur la Pologne, je leur ai fait con­
naitre en meme tem ps, la verite sur le gouvernement de Votre
Majeste. Comme serviteur de Dieu, c’etait mon devoir d’implorer
de Dieu cette verite, et, apres l’avoir obtenue de sa misericorde,
c’etait aussi mon devoir de l’exposer a la Pologne que je suis
appele a servir aujourd’hui sur le champ public; c’etait mon
devoir de m ontrer et_ d’eclaircir l’offense faite a Dieu, tant pat­
ia P o lo g n e, dans sa conduite a l’egard du gouvernement de
Votre Majeste, que par le gouvernement de Votre Majeste, dans
sa conduite a l’egard de la Pologne.
C’est pour la seconde fois que, afin d’accomplir la volonte
de Dieu, j’agis contre la volonte du gouvernement sous lequel
je suis ne: je dus agir ainsi lorsque , apres avoir quitte mon
pays en 1840, je restai en France sans la permission du gou­
vernement russe, afin d’y accomplir ce dont Dieu m’a charge;
j’agis de meme aujourd’hui, en servant mes compatriotes, sujets
de Votre Majeste, sans la permission de Votre Majeste. Mais
en agissant ainsi, je n’ai pas cesse de me considerer comme
sujet du gouvernement russe: la premiere fois, je deposai mes
sentiments de soumission et de fidelite a Sa Majeste 1’ Empe-
reur Nicolas I, par l’intermediaire de son ambassadeur a P a ris;
et aujourd’hui, je depose devant Vous, Sire, les memes senti­
ments, en vous adressant le present ecrit.
Que Votre Majeste me permette de lui exposer, au moins
cl’une maniere generale, ma conduite envers son gouvernement:
Pendant tout le cours de ma vie, obeissant a la Volonte
supreme qui m’a soumis au gouvernement russe , je me suis
efforce de concilier ma soumission a Dieu et mon devoir de
soumission envers ce gouvernement; je me suis efforce de lui
etre fidele, d’accomplir envers lui mes devoirs de sujet, selon
la loi de Jesus-Christ; aussi n’ai-je jamais pris part a aucune
action contre lui. Comme citoyen et m agistrat, je me suis
efforce de concilier les lois des hommes et la loi de Dieu, ce
qui me fit gagner la bienveillance et la confiance des autorites
superieures: elles m’accorderent la permission de me rendre a
l’etranger en 1834, d’y rester jusqu’a 1837, et d’y aller encore
en 1840.
Ces sentiments que je portais dans mon ame comme sujet
du gouvernement russe, et que je manifestais sur le champ de
mes devoirs de citoyen et de magistrat, je les ai aussi portes et
manifestes sur le champ de mes devoirs de serviteur de Dieu. —
Ainsi, je me rendis en 1832 a Saint-Petersbourg, et j’y fis tout
ce que je pus pour accomplir mon devoir chretien. Plus tard,
en 1844, Alexandre Chodźko, consul imperial de Russie en
Perse, apres etre devenu serviteur de l’OEuvre de Dieu, deposa
devant Sa Majeste l’Empereur Nicolas I un expose sur cette
OEuvre sainte , sur l’appel que, dans ces jours, Dieu fait a
l’homme, sur l’epoque chretienne superieure...; et en 1856, un
expose semblable fut presente a Votre Majeste , par Charles
Różycki. — Ces deux ecrits ont satisfait pendant un certain
tem ps m a sollicitude p o u r l’accom plissem ent des devoirs de m a
vocation envers V otre M ajeste et son g o u v ern em en t; m ais a
1 approche des evenem ents actuels, si grav es pour la Pologne
et p o u r votre g o uvernem ent, Sire, cette sollicitude s ’est reveillee
en moi plus vive , car j’ai eu des m otifs de croire que V otre
M ajeste n ’a pas p ris en consid eratio n ce qui lui a ete presente.
Em u p a r cette sollicitude, je m ’ad ressai le 20 novem bre de
l’annee derniere, a une p erso n n e generalem ent connue p ar son
caractere droit, son p atrio tism e et son attach em en t au tróne,
qui possed e la confiance de V otre M ajeste, et que j’ai connue
en 1833 a S a in t-P e te rsb o u rg . Le but de cette dem arche etait de
vous p o rter, S ire, a vouloir co n n aitre en quoi consiste l’OEuvre,
1 appel et l’epoque qui vous ont ete annonces p ar les ecrits
m entionnes ci-dessus , de vous p o rte r a p u iser a cette source
de la m isericorde divine , afin que vous y trouviez une aide
pour p o rter la croix dont Dieu vous a charge, en vous m ettant.
dans des m om ents si g raves p o u r l'hum anite, a la tete d ’un si
vaste e m p ire ; afin que vous y trouviez une aide pour am ener
les peuples soum is a v o tre pouvoir, au b o n h eu r qui leur est
destine. Je d esirais au ssi vous exposer, S ire, q u ’il existe une
voie qui peut vous ren d re facile le g o uvernem ent de la P ologne,
de cette nation qui, se tro u v an t sous le coup de la punition de
Dieu, ne se rap p o rte p as a Celui qui envoie la punition, et ne
fait pas ce q u ’elle doit faire p o u r m eriter son pardon , m ais
attrib u e ses souffrances au go u v ern em en t seul, et exige de lui
q u ’il leve la punition dont il n ’est que l’instrum ent, et p ar con­
sequent, place le g o uvernem ent dans une situ atio n difficile, d’ou
peut le faire so rtir, non une force te rre stre quelle qu’elle soit,
m ais seulem ent la force et la lum iere v enant d ’en haut.
T andis que, anim e de ces sentim ents, je n o u rrissais dans
m on am e l’esp o ir que l’in terv en tio n de la personne en qui je
m ’etais confie, faciliterait m on serv ice a V otre M ajeste, l’OEuvre
sainte a ete rejetee, et moi, a cause de m on zele p our l’accom -
plissem ent de m on devoir envers le g o uvernem ent et la nation
ru sse , j’ai ete juge l’ennem i de ce g ouvernem ent e td e cette nation.
Dieu voit, et m a conscience m e tem oigne, que j’ai fait tout
ce qui etait en m on p ouvoir pour q u e , etan t appele a etre le
serviteur de Dieu, je sois le serv iteu r chretien de V otre M ajeste
et des nations qui lui so n t soum ises, et que , etant ne sous
v o tre sceptre, Sire, je sois votre sujet c h re tie n ; Dieu voit que
j’ai fait to u t cela san s aucun in teret p erso n n el, et seulem ent en
vue de sa sainte volonte, du vrai bien de V otre M ajeste et de
celui des m illions de ses sujets.
— 210 —

Ce qui me portait encore a agir comme je viens de vous


l’exposer, Sire , c’est la conscience de cette v erite, qu’il est
im possible de se gouverner soi-meme , et a plus forte raison,
de gouverner des millions de ses, semblables, conformement a
la volonte de Dieu, sans connaitre cette volonte, sans connaitre
la loi superieure que, dans ces temps, Dieu a donnee a l’homme,
et d’apres laquelle II gouverne deja les gouvernants et les gou-
vernes, les eveille, les presse, les punit, — comme le prouve
la situation difficile oil se trouvent actuellement certaines nations
et leurs gouvernements. Vous n’ignorez pas, Sire, que le gou-
verneur d’une province ne peut gouverner cette province au gre
de son souverain, s’il ne connait pas les ordres du souverain.
— Et, pour chaque epoque plus elevee, est donnee a l’homme
une loi plus elevee, afin qu’il monte de degre en degre, jusqu’a
ce qu’il accomplisse le Verbe de Dieu, cette loi la plus elevee
que Jesus-Christ a accomplie , et que l’homme est appele a
accomplir a son exemple. Le pere gouverne son enfant suivant
l’age de l’e n fa n t; plus l’enfant grandit, plus le pere exige de
lui, il exige qu’il change progressivem ent ses amusements en
des occupations , en une vie conforme a son age , et il blame
dans le jeune homme ce qu’il a approuve dans l’enfant.
Ne pouvant vous ecrire, Sire, aussi amplement que je l’aurais
desire, je me borne a cet epanchement general. Mais si ces
quelques paroles sinceres, qui viennent du fond de mon ame,
arrivent au fond de votre ame , alors s’accomplira ce qui est
destine, et ce que je desire si ardem m ent comme serviteur de
Dieu et comme serviteur de Votre M ajeste: Vous chercherez,
Sire, a connaitre la volonte de Dieu, cet appel qu’il fait dans
ces jours a l’hom m e, cette loi superieure qu’Il d o n n e ; selon
cette volonte vous gouvernerez les nations qui vous sont con-
fiees; vous gouvernerez la Pologne, tant que cela est destine
dans les decrets de Dieu, tant que la Pologne n’aura pas acheve
sa penitence; vous la gouvernerez en l’aidant a achever cette
penitence , comme doit le faire le pere d’une grande familie.
En gouvernant ainsi, vous accomplirez la volonte de Dieu, son
appel, sa loi superieure; vous commencerez dans votre vaste
empire l’epoque chretienne superieure; vous rendrez gloire a
Dieu, et vous deviendrez un m onarque « selon le cosur de Dieu »,
— instrum ent de sa misericorde, dans cette epoque de la mi-
sericorde; — vous deviendrez, par consequent, un monarque
grand devant la terre, et grand devant le c ie l!
— 211

S ire ,
Telle est la p ensee de Dieu qui a repose sur V o u s; telle
est la voie de la g ran d eu r chretienne qui a ete ouverte a votre
am our. C ette p ensee s ’a c c o m p lissa it; — c’etait l’aurore du beau
jour destine a V otre M ajeste... — M ais aujourd’hui, cette pensee
est arretee, et chaque m om en t en eloigne l’acc o m p lissem en t;
cette voie de la g ran d eu r chretienne est ferm ee, et ne peut etre
rouverte que p a r une penitence qui satisfasse a la Justice su­
prem e......
Plus g ran d e est au jo u rd ’hui la m isericorde de Dieu, en
laquelle nous devons n ous c o n fie r; plus terrib les sont aussi
les jugem ents de D ieu, devant le sq u e ls nous devons trem bler !
Dans la crainte de ces jugem ents, v oyant le peche de la
Pologne d evant D ieu, et en m em e tem ps, voyant que ce n’est
pas ce peche, m ais que c’est l’am our de la patrie, considere
comme un peche, qui est puni si severem ent p ar V otre M ajeste,
je vous presente, Sire, com m e serv iteu r de Dieu et comme
serviteur de V otre M ajeste, la verite telle q u ’elle est devant le
Tribunal suprem e !
Com m e serv iteu r de Dieu et com m e serviteur de V otre Ma­
jeste, je ne dois cesser d ’im plorer la m isericorde de Dieu, pour
que cette voie de la vraie g ran d eu r s’ouvre au plus tot pour
Vous, et que cette gran d e action politique-chretienne que je
viens de vous p re se n te r, et qui, san s l'aid e de Dieu, est im ­
possible a l’hom m e, devienne, avec cette aide, possible et facile
pour V otre M ajeste. II e st e c r i t: « T out est p o ssible a Dieu »,
il est done p o ssib le de v aincre to u s les efforts du mal, a un
m onarque qui, acco m p lissan t la v o lo n te de Dieu, est appuye
par le b ras de Dieu !
Puisse cet epan ch em en t sincere que je depose au pied du
tróne de V otre M ajeste, tem o ig n er devant Dieu, le jour ou nous
paraitrons devant son trib u n al, que j’ ai p o rte dans m on ame,
l’amour et la v eneration p o u r la p ensee qui a rep o se sur Vous,
et que je me suis to u jo u rs efforce d’etre,
Sire,
de V otre M ajeste Im periale,
le fidele serviteur et le fidele sujet,
en N otre S eigneur Jesus-C hrist,
A N D R E T O W IA Ń S K I.

Z u rich , le i5 ju ille t 1863.


III.

EXTRAITS DES ENTRETIENS

avec quelques freres franęais.

L ’essentiel pour le F ranęais, c’est d ’eveiller en lui le m ou-


vem ent d ’esprit, le sentim ent, la vie interieure chretienne. Une
fois son sentim ent eveille, le F ranęais a toutes les facultes neces-
saires pour le declarer ex te rieu rem en t; des que le feu sacre
brule en lui, il perce facilem ent le corps et il agit. C ’est pourquoi
la F ran ce est appelee la prem iere a realiser la vie chretienne
su r un vaste cham p terre stre , a etre le peuple precurseur du
pro g res chretien dans le m onde.
M alheureusem ent, le Franęais a perdu le m ouvem ent d ’esprit,
le sentim ent chretien, e t, au lieu de chercher a recouvrer ce
tre so r celeste qui seul pourrait devenir la source de sa veritable
g ra n d e u r, il le rem place p a r le travail de 1’intelligence et le
m ouvem ent des nerfs; il vit com m e si le ciel n’eut jam ais touche
son esprit. C ’est pourquoi, tandis que l’esprit franęais vivant
dans l’autre m onde, sans le corps, est g rand et riche de treso rs
chretien s, celestes, l’hom m e, c’est-a-d ire l’esprit vivant ici-bas,
dans le corps, est petit, pauvre, m iserable. II faut que l’esprit
franęais recouvre dans son corps sa veritable vie, sa grandeur,
sa lib erte; il faut q u ’il subjugue le corps et l’eleve a la hauteur
du ton cle l’esp rit; il faut enfin qu’il vive et agisse dans ce ton,
su r tous les cham ps de sa vie privee et publique. T oute la
tach e du F ranęais, l’essence de sa vocation chretienne se resum e
en c e la ; et pour accom plir cette tache, il lui faut, avant tout,
eveiller en lui la vie interieure q u ’il a perdue, et, p ar ses m ou-

194 .
v c m en ts, ses efforts c h re tie n s , se d egager et se relever de la
boue m orale dans laquelle il est tom be. A ussitót qu’il aura
eveille son am our, son sentim ent p our Dieu, p our la verite,
pour la justice, to u t sentim ent e tran g er et inferieur a cet am our
d isparaitra; cet am our rem plira tout l’esprit franęais, penetrera
et elevera son etre to u t entier, et sa vie, ses actions en seront
la suite.
Les P olo n ais p o ssed en t cette vie in terieu re, ce sentim ent
c h re tie n , et c’ e st p recisem ent p arce que la P ologne porte
interieurem ent le foyer chretien, q u ’ elle est la nation la plus
chretienne; m ais il est tre s difficile aux Polonais de m anifester
ce foyer au d eh o rs, dans leurs actions, et il leur faut un tem ps
long pour y arriver. L es F ran ęais, au contraire, n ’ont point de
vie interieure, m ais des q u ’ils la reco u v ren t, il leur est tres
facile de la realiser a u ssitó t. C’e st pourquoi une si grande pensee
de Dieu repose su r l’union ch retien n e de ces deux nations qui,
dans ces jours oil com m ence l’epoque chretienne superieure,
ayant ete appelees les prem ieres a faire l’OEuvre de Dieu sur
la terre, doivent s ’aid er reciproquem ent dans l’accom plissem ent
de leur sainte vocation. C ette p en see de Dieu commence deja
a se realiser p ar l’union chretienne des F ran ęais et des Polonais,
serviteurs de l’OEuvre de Dieu.
E n eveillant en soi le sentim ent, 1’am our pour Dieu, pour
la verite, p o u r la justice, le F ran ęais reco u v rera sa com m union
avec D ieu, le P e re , le F ils et le S a in t-E sp rit, ainsi que son
union avec tous les esp rits q u i, dans 1 autre m onde et sur la
terre, sont unis a Dieu. S an s cette union, 1 hom m e n est qu un
jouet des esp rits in ferieu rs; cette union seule le rend libre et
fort. C ’est pourquoi, lo rsq u e K leber d isait a N apoleon: « V ous
etes grand com m e le m onde », il exprim ait la verite, car dans
ce m om ent N apoleon e tait en union avec tout le m onde des
esprits. O r, cette union avec Dieu et avec les esprits fideles a
Dieu, avec nos p eres, nos freres vivant dans 1 autre m onde, ne
peut etre recouvree que p a r le m ouvem ent d esprit, car ce n est
qu’a ce m ouvem ent que la G race et les bons esprits peuvent
s’u n ir; ils atten d en t de nous ce m ouvem ent, pour renouei la
fraternite avec nous.
L’hom m e qui e st infidele a ses liaisons s e c u la ire s, a son
union avec Dieu et avec le m onde su p e rie u r, qui les oublie
pour des liaisons in fe rie u re s, p erd son c a ra c te re , n a pas de
caractere. Au c o n tra ire , celui qui est fidele a son union avec
le ciel et avec 1’autre m o n d e, avec ses p e re s , ses freres q u ’il
— 214 —

a quittes en n aissant su r la terre, celui-la recouvre son caractere,


a un caractere. C ’est a cause de son infidelite a ses liaisons
sa c re e s, que le F ranęais ne peut supporter d’etre s e u l, qu’il
rech erch e sans cesse la societe, la dissipation, l’activite terrestre.
Celui qui n ’est pas separe du ciel, est loin de se satisfaire de
la terre et de ses biens, il p o rte en lui la m elancolie chretienne,
I’asp iratio n vers le ciel, il aim e la solitude, ou plutót, il ne se
sent jam ais seul dans cette grande et sainte societe qui l’en-
toure invisiblem ent.
L es vieux invalides du tem ps de N apoleon I appartiennent
au p etit nom bre des F ranęais qui ne sont pas satisfaits et ne
vivent pas dans la jouissance; prives de leur elem ent, de cette
grande vie dont ils ont vecu autrefo is, ils p o rten t en eux la
m elancolie, le reg ret des tem ps passes, ils so u pirent dans l’atten-
d rissem en t de leurs am es, et un m ot suffit pour les emouvoir.
E n F rance, ce sont encore eux qui sont le plus pres du chris-
tian ism e ......

D epuis des siecles l’incredulite soufflee p ar S atan a germ e


et s ’est developpee en F ra n c e , et de la France, dans d’autres
natio n s. L in cred u lite c’est la folie. Q uand, dans chaque m om ent
de notre vie, nous som m es soum is aux lois du m onde superieur
invisible, nier ce monde superieur. nier Dieu, le ciel, c’est faire
la m em e chose que si, etant soum is pour toute la regie de votre
vie exterieure aux lois du gouvernem ent franęais, vous niiez
l’existence de ce gouvernem ent.
Quel m alheur que la perte de la foi! L a foi, c’est la base
du salut, c est le prem ier sentim ent, le prem ier m ouvem ent, par
lequel seulem ent l’esprit peut se degager de la boue du m ate-
rialism e dans laquelle il est tom be. Q uand l’accom plissem ent
de la p ensee de Dieu, quand le progres et le salut de l’hom m e
dependent uniquem ent de ce que l’esprit enchaine dans le corps,
dans la m atiere, fasse des m ouvem ents chretiens vers ce qui
est superieur, le ciel, que, p ar ces m ouvem ents, il se degage
de ses liens inferieurs terrestres, et s’eleve, en union avec le
c o r p s , a la h auteur que Dieu lui a d e s tin e e , quelle est done
1 im portance de ce prem ier sentim ent, la fo i! Q uand Dieu
exige de l’hom m e l’am our, y aura-t-il 1’am our sans la foi?......
Q uel est done le m alheur des F ranęais, quel est le m alheur de
1 hom m e qui a laisse eteindre en lui la fo i! C ’est le dem on
qui souffle i’incredulite; les ecrivains qui la propagent sont tou­
c h e s , inspires, gouvernes p a r les esprits de l’enfer. Q u’est-ce
done que d ’o ser analyser et juger ce qui vient de l’E sp rit de
D ieu , de l’oser sou m ettre a la b a s s e , etroite et froide raison
de l’h o m m e ! A pres la m ort, l’esp rit d’un tel hom m e reste
charge de to u t le m al que son exem ple, ses p aroles, ses ecrits,
contraires a la p ensee de Dieu et au salut du p ro ch ain , ont
pu faire d u ran t sa vie et p o u rro n t encore faire apres sa m ort.
Combien est done terrib le la resp o n sab ilite des in c re d u le s!......
On peut dire que la cause radicale du m al en France, c est
l’oubli com plet de D ieu. N ulle p a rt plus q u ’en F rance, la notion
meme de Dieu n ’est effacee ou pervertie. A cote de l’im piete
declaree, qui rep o u sse Dieu et to u te religion, et q u i, au nom
de la liberte et de la civilisation, entraine a la licence, a 1 anar­
chie , a la d isso lu tio n de to u t ordre s o c ia l; a cote de cette
im piete, reg n e la fausse piete q u i, se couvrant du form alism e
religieux et d en atu ran t l’esp rit du ch ristianism e, arrete le progres
veritable, et au nom de la religion et de l’ordre, appuie le
despotism e clerical et politique. — De cette racine em poisonnee
sont sorties to u tes les b ran ch es du m al: l’egoism e, la recherche
exclusive du b ien -etre m ateriel, l’am our effrene des jouissances,
le m epris de to u t d ev o ir, et finalem ent la dem oralisation qui,
en abaissan t les caracteres et les consciences, a gangrene tous
les m em bres du corps social. A p a rt quelques am es d elite, dans
lesquelles une etincelle du vrai christianism e se m aintient au
milieu des souffrances, am es isolees et sans appui, voila ce
q u e s t devenue la n ation tres-ch retien n e, la nation appelee par la
volonte de Dieu a m arch er en tete de toutes les autres dans la
voie du p ro g re s v e rita b le ! C ’est d o n e, avant to u t, contre
ce mal, source de tous les m aux, qu il faut reso lum ent ouviir la
cam pagne; Fam e de chaque F ran ęais doit etre le cham p de
bataille, et celui qui, franchem ent, san s se m enager, y com-
battra ce mal, et aidera ses freres dans ce m em e com bat, celui-la
aura bien m erite de Dieu et de la p a trie ......
Dieu veut que la F ran ce cesse de s ’appuyer sur les hom m es
et d’idolatrer les h o m m e s ; Dieu veut etre reconnu com m e le
seul M aitre souverain et in faillible; Dieu veut que son legne
vienne, que sa volonte soit faite sur la te n e comme au ciel.
Sous cette souverainete s u p re m e , im m uable et e te rn e lle , se
constituera la F ran ce regen eree, ou reg n ero n t en realite, quelle
que soit la form e du gou v ern em en t, la lib e rte , 1 egalite et la
fraternite, et alors la F ran ce m arch era dans la voie de sa grande
et glorieuse m is s io n !......
Les F ran ęais p o rte n t en eux 1 etincelle c h re tie n n e , m ais
— 216 —

cette etincelle ne vit pas et ne se developpe pas dans leurs


am es, etouffee qu elle est p ar la terre et le mai qui y sont vivants.
C est p ourquoi il y a en F rance de puissan ts foyers terrestres
et infernaux , m ais il n ’y a pas de foyer chretien ; le christia-
nism e n ’y est rep resen te que p ar des rayons disperses et lan-
g u issan ts, sans vie et sans force. P a r suite de cela, la France
n ’a p as d 'E g lise v e rita b le ; car l’E glise veritable, c’est le foyer
celeste ou I’esprit se concentre et vit d ’apres les lois de ce
foyer, de cette E glise.
Ce qu il y a de plus difficile pour le F ran ęais, c’est de se
co n cen trer, d ’arreter son esprit, ne fut-ce qu’un m om ent, de
ieflechir su r lui-m em e. II su p p o rtera toutes les souffrances du
corps plutót que de re n tre r en lui-meme, de se concentrer. C 'est
la m aladie de toute la F rance, m aladie interieure qui dure depuis
des siecles. M alheureusem ent, le F ranęais ne connait pas et ne
veut p as connaitre sa m aladie, et a cause de cela, il se lance
dans de nom breux d etours. P a r exem ple , un F ranęais riche
s abandonne entierem ent a la jouissan ce; ne pouvant rester seul
un m om ent, car cela 1 oppresse, il donnę des bals, il court les
th eatres, il va a trois spectacles dans la m em e soiree, car au
prem ier, il a deja vu l’actrice X., — son idole, — ce qui, loin
de calm er, n a fait q u ’exciter sa fievre, sa soif du plaisir, — il
court done a un second th eatre, de la a un troisiem e, ensuite
a un so u p er splendide, etc. E t quand il sera m ort, son esprit
se ia force de re ste r seul pendant des annees et peut-etre meme
p en d an t des siecles, tandis que, durant sa vie, il n ’aura pas pu
restei seul p en d an t cinq m in u tes... Dieu dispose to u t comme
le plus juste P ere et com m e le m eilleur M e d ec in ; II trouvera
le m oyen de faire q uitter aux F ranęais leur d eto u r; m ais les
jouissances auxquelles ils se livrent a c tu e lle m e n t, leur pre­
p a re n t de g randes souffrances dans l’avenir! O m es freres, il
faut to u s les jours , ne fut-ce q u ’une dem i-heure , re ster seul
avec D ieu; cela peut faire eviter des souffrances se c u la ire s!...
On peu t aim er Je su s-C h rist et le servir, et cependant aim er
au ssi a s ’a m u s e r; m ais aim er le plaisir au point de h air et de
luir to u t sacrifice, l’aim er plus qu’on n ’aim e Dieu et sav o lo n te,
voila le crim e! car c’est autre chose d’aim er a jouir , ou de
p referer sa jo uissance a t o u t , de co n server en s o i , en toute
o ccasion, ce dem on de la jouissance. II est perm is de s’am user,
m ais Dieu dem ande que nous m ettions sa volonte au-d essu s
de n o tre plaisir. M eme en nous am usant, em ouvons-nous pour
le ciel, p our la verite, et le plaisir deviendra pour nous une
aide dans la voie chretienne. N ’avons-nous pas assez de jouis-
sances licites po ur nous recreer? La nature, par exemple, est
une source de jouissances pures et innocentes , qui aident a
emouvoir l a m e et a l’elever vers D ie u ; mais malheureusement,
les Franęais ont perdu l’am our de la nature , l’union avec la
nature, et ils ch erchent dans des sources defendues un plaisir
coupable, une jouissance criminelle pour leur esprit. Comment
se fait-il q u’un P arisien peut toujours rester enfermó dans la
ville, sans to m b e r dans la tristesse? C ’est qu ’il n ’aime pas la
n a t u r e ; et s ’il sort quelquefois de la ville, ce n’est point pour
s ’emouvoir, pour atten drir son ame a la vue de la nature, c’est
settlement p o u r prendre son plaisir d ’une maniere m oins cou-
teuse, ou bien pour faire une diversion a ses jouissances ordi-
naires. A la cam pagne, comme en ville, le Parisien est toujours
le m e m e : leger, dissipe, evitant tout ce qui peut le faire rentrer
en lui-meme, il ne fait que bad in er et jouir au milieu de ses
compagnons de p la isirs .......
L ’esprit doit toujours etre grave, serieux; mais il peut se
manifester sous diverses f o r m e s : parler d’une maniere grave
ou d’une maniere legere, ce ne sont que des formes differentes;
mais en em ployant telle ou telle autre forme , il ne faut s’en
servir que comme d’un m oyen approprie a la circonstance, sans
jamais perdre le caractere de son esprit. Dans la poesie , au
theatre, etc., souvent la verite est rendue sous une forme legere,
et par cela meme, elle est quelquefois plus acc e ssib le ; on ne
doit done pas rejeter quand-meme cette forme legere , mais il
faut absolum ent ne s’en servir que pour produire le bien. —
E n quoi les Franęais pechent-ils si gravem ent? C’est que, dans
leur legerete, ils parlen t et agissent contrairement a la nature
de leur esprit, ils perdent leur vrai caractere. On ne peut exiger
des Franęais q u ’ils soient toujours gra v e s; leur esprit et leur
corps etant dissipes, cela leur serait impossible, et si l’on voulait
en faire des capucins, ils seraient capables de commettre des
crimes ; —- mais ce que l’on peut exiger d’eux, c’est q u’ils soient
toujours purs, q u ’ils ne se servent jamais de bons mots, de la
plaisanterie, de la raillerie, de l’ironie, pour ecraser le bien, la
verite. G eneralement en France, la forme legere cache le vide in-
terieur et ne produit rien, mais souvent aussi elle sert a produire
le mal, et le mal le plus terrible. C ’est pourquoi, en France,
le theatre, la litterature et tant d’autres ressources destinees a
eveiller et a maintenir la vie superieure, sont si souvent em­
ployes a un but diam etralem ent oppose a leur destination......
F ran ęais , votre etoiłe eclipsee ne vous conduira et vous
ne reverrez vos gran d s jours q u ’apres avoir depose devant Dieu
votre douleur sur votre p asse qui vous a eloignes de Dieu, et
votre desir de vous rap procher de Dieu. Cet effort de votre
esprit degage de ses liens est indispensable , comme etant le
fruit de votre am our pour Dieu, pour votre liberte, pour votre
p ro g res. P a r cet effort seulem ent s’ouvrira pour la France la
gran d e voie de sa destinee, se deploiera com pletem ent sa vie,
se m anifestera la g ran d eu r de l’hom m e conform e a la g randeur
de son esprit. C et effort seul ouvrira les grands treso rs de 1’esprit
franęais am asses dans les siecles e c o u le s, tresors que le mal
a tenus presq u e constam m ent ferm es, treso rs que N apoleon I
n ’avait ouverts qu’en partie, et q u i sont destines a se produire
au g rand jour et a se repandre en abondance.
L es F ran ęais s ’exaltent facilem ent, m ais l’exaltation ne leur
suffira po in t p o u r so rtir de leurs d etours et ren trer dans la
voie chretienne. On peut s ’exalter, et ne pas em ouvoir son
e sp rit; on peut s’exalter, et ten ir en soi son point im p u r; car
il n ’y a que le m ouvem ent chretien, le sentim ent vrai, du fond
de l’esp rit — ce m ouvem ent, ce sentim ent que le sacrifice, la
croix de Je su s-C h rist seule eveille et affermit dans l’hom m e —
qui vainc le mal, qui chasse le dem on et m erite la Grace qui
reg en ere et conduit l’hom m e dans la voie ch retienne.......

L a F ran ce a besoin de voir l’exem ple, de voir realisee la


vie chretienne qui lui e st destinee. Des m illions de F ranęais
atten d en t que Texemple de cette vie, de cette realisation leur
soit p resen te p a r ceux qui sont appeles a les servir. C ’est alors
que la France se reveillera, deposera devant Dieu la douleur
de ses detours et tressaillera, s ’enflam m era pour Tideal v r a i;
et com m e le F ranęais perce vite son corps et que chez lui
l’action suit au ssitó t son m ouvem ent d’esprit, la F rance peut etre
changee en peu de tem ps. — Les serviteurs de TOEuvre doivent
faire le com m encem ent, tra cer le chem in, p resen ter Texemple
a la F rance.
Le R oyaum e de Dieu — le ciel et l’autre m onde fidele au
ciel — veut sauver la F ra n c e ; m ais p o u r cela, il faut qu’il
trouve parm i les F ranęais des organes p ar lesquels il puisse
ag ir su r la nation. L ’esprit de N apoleon, esprit tutelaire de la
F ran ce, souffre de T abaissem ent actuel de la grande nation et
desire Taider a s’en relever, payer par la la dette qu’il a con-
tractee envers 1’esp rit franęais et achever de l’autre m onde sa
m ission qui avait ete interrom pue en ce m onde. Com bien done
les F ran ęais, serviteurs de l’OEuvre de Dieu, doivent desirer
l’union avec l’E sp rit de N apoleon !......

Les freres a y a n t d it q u ’ils d e s ire n t ard em m en t m e rite r l’aide e t la p ro ­


tectio n de F e sp rit de N ap o leo n , T o w ia ń sk i a c o n tin u e :

Cet e sp rit d ’Israel, age, p u issan t, qui, p en d ant sa vie su r


la terre, n ’a p as eu d ’egal, est venu, a l’approche de l’epoque
chretienne su p erieu re, avec la m ission de p rep arer le m onde
a entrer dans cette epoque, de l’eb ran ler et de le purifier de
ses anciennes so uillures les plus g ro ssieres. II ne vivait pas
encore de la vie p ro p re a 1’epoque s u p e rie u re ; une telle vie ne
pouvait se m anifester que dans Tepoque m em e, et, comme
precurseu r, il n ’y e tait pas o b lig e ; m ais il a jete dans le m onde
des ray o n s de cette vie, il a eveille dans les am es le germ e des
aspirations et des tendances nouvelles, superieures, et aujourd’hui
l’OEuvre de Dieu les eclaircit, les eleve, et fraie la route pour
les realiser. Ce g ran d esp rit ayant penche vers la terre, tra n s-
g ressa sa m ission, la G race l’ab an d o n n a, sa m ission fut inter­
rom pue. A ujourd’hui, nous devons le sentir, ayant satisfait a
la justice divine, il continue sa m issio n , il brille po u r la te rre
com m e une etoile pure. S erv iteu r fidele et b ras de Jesus-C hrist,
ange de la vie, de Taction chretienne, il conduit a la vie et a
Taction. C ’est le guide que Dieu a destine a la France, et ce
n ’est q u ’en s ’h u m iliant d evant la p ensee suprem e qui repose
sur lui, en s’u n issa n t a lui, et en suivant ses inspirations, que
la F ran ce p o u rra so rtir du precipice oil elle est tom bee et ac-
com plir sa g ran d e d estinee chretienne. V ous voyez done, m es
freres, de quelle im p o rtan ce il est p o u r nous de m eriter l ’aide
et la p ro tectio n de l’esp rit de N apoleon.
E n invoquant Taide de ce gran d et actif serviteur de Jesus-
C hrist, invoquez au ssi Taide de l’esp rit de Kościuszko, qui,
aujourd’hui, lui etan t uni en Je su s-C h rist, est son com pagnon
dans le sain t service q u ’ il rend au m onde. P a r suite de la
grande m isericorde de Dieu su r la P o lo g n e et sur la France,
Tetoile qui b rillait p o u r la P o lo g n e s ’est unie a Tetoiie qui
brillait p o u r la F r a n c e ; les deux esp rits serviteurs de Dieu se
sont unis, afin q u ’a leur exem ple et sous leur direction, les deux
nations s ’u n issen t et s ’elevent, ta n t dans leur p ro gres chretien,
selon le m odele p resen te p a r K ościuszko, que dans leur progres
terrestre, selon le m odele p resen te p ar N apoleon. — J ’espere,
m es freres, que vous sentirez la gravite d u n e telle union dc
ces deux esprits et que, com m e ch retien s et Franęais, vous en
eprouverez une joie pareille a celle que j ’ai eprouvee m oi-m em e
lo rsq u e la m isericorde de Dieu a daigne me faire sentir cette
v erite si im p o rtante p ar son essence, q uoiqu’elle n ’ait pas en­
core p ro d u it d ’effets frappants pour les sens de l’hom rae. On
a ttrib u e gen eralem ent une grande im portance non seulem ent
aux alliances, m ais m em e a chaque rencontre des p o ten tats de
ce m onde, et on n’en n ’attribue aucune aux alliances de ces
vrais p o ten tats qui, accom plissant de bautre m onde la volonte
de Dieu, co ntinuant leur vocation, guidant les nations confiees
a leur g arde, tracen t des directions a ce m onde-ci et a ses
p o ten tats !......

A u m o m en t ou n o u s p re n io n s co n g e de lu i, T o w iarisk i a jo u ta en co re ces
p a ro le s :

E sp ero n s, m es chers freres, que plus la F rance est plongee


dans la m ort et les tenebres, plus son reveil et son eclat peu-
v en t devenir g rands et p u issan ts. Un rayon de la Grace, en
to u ch an t le germ e franęais, peut faire sentir a la grande nation
toute I’h o rre u r de son abaissem ent actuel, peut en un m om ent
faire eclore des h e ro s chretiens en F ran ce. C ’est ce que nous
devons attendee; l’heure de Dieu sonne pour chacun, elle son-
nera pour la F r a n c e !......

E X T R A IT S D’UN E N T R E T IE N AV EC EDM OND M.

J ’ai expose a T o w iań sk i m on serv ice a N ap o leo n III, e t les c irco n stan ce s
d an s lesq u elle s je l’avais re n d u ; il m ’a d i t :

Le service que vous avez rendu p a r votre lettre a N apo­


leon III est un effet de la m isericorde de Dieu. E n deposant ce
tem oignage su r l’OEuvre sainte , vous avez m is l’em pereur et
son gou v ern em ent en com pte devant Dieu. Or, des que nous
avons m is le p ro ch ain en com pte , notre service est fait et le
salu t du p ro ch ain est assure, lors m em e q u ’il aurait rejete la
volonte de Dieu et l’aide qui lui a ete presentee pour l’accom plir,
car, en ce cas, Dieu perm et que les forces inferieures s’em parent
de lui et le p o u s s e n t, m enie ju sq u ’a 1’ enfer oil, tó t ou tard,
il se to u rn e ra vers le ciel, vers son salu t.

J’ai dit que j’avais eu de grandes difficultes pour accom plir ce devoir,
mais que je sens qu ’elles n’etaient que la su ite de mes fautes, de mon manque
de sacrifice dans le passe.

II faut tire r profit de ses fautes et de ses chutes. V ous etes


entoure de difficultes e x tra o rd in a ire s ; Dieu le perm et a cause
de vos com ptes. P a r ses p e c h e s , l’hom m e se m et dans une
position difficile oil il doit faire des efforts plus grands p o u r
vaincre ses difficultes devenues plus gran d es et pour se sauver,
et c’est p a r ces efforts plus g ran d s q u ’ il peut satisfaire a la
justice de Dieu p o u r sa m o rt in te rie u re , p o u r son m anque
d’efforts, de sacrifice, p a r lesquels, dans le p asse, il a aggrave
son com pte. — N apoleon III ren co n tre une telle difficulte dans
son en to u rag e qui le flatte et exalte ses p ech es; le rap p o rt
m ensonger que le prefet a fait su r vous , lui a presente aussi
une difficulte, et vous-m em e, vous lui en avez presente une
par vo tre tem o ig n ag e , car il n ’a pu etre que profondem ent
hum ilie de ce q u ’un sim ple com m issaire de police lui ait parle
dans un ton si su p erieu r au sien ; — m ais ce ton qui glorifie
Dieu, a tte ste ra dans l’av en ir q u ’il y a eu en F rance un hom m e,
un em ploye du gouvern em en t, qui en s’a d re ssa n t a l’em pereur,
n ’a vu que Dieu et n ’a p as vu l’em pereur. Si l’em pereur l’avait
m erite, la ch ose de Dieu lui serait arrivee p ar quelqu’un de
ses p ro ch es, p ar exem ple, p ar l’im peratrice qui, il y a quelques
annees, s ’e tait em ue pour l’OEuvre de Dieu. — L ouis-Philippe
eut plus de facilite que L ouis-N apoleon, m ais il ne voulut pas en
pro fiter; de son tem ps, il y avait aux T uileries des personnes
qui avaient entendu p a rle r de l’OEuvre de Dieu et ne lui etaient
pas h o stiles. L o u is-P h ilip p e , ro i te rre stre , a ete une m oindre
punition p o u r la F ra n c e ; L ouis-N apoleon, plus abaisse, in stru ­
m ent du m al m em e, e st une punition bien plus g ra n d e , et
presen te a 1’e sp rit franęais de bien plus g ran d s obstacles. —
T outes les co n trarietes que le m al suscite sont des degres de
l’enfer, et l’enfer lui-m em e est le com ble des contrarietes.

Je dis que, dep u is ma lettre a l’em pereur, je conserve envers mes su p e-


rieurs le ton calm e et officiel , en evitant de les p ro v o q u er, et aussi de les
satisfaire par des services qui ne seraient pas conformes a la verite.

Le serviteur de l’OEuvre de Dieu , serv iteur du c ie l, ne


cherche pas a e n tre r en lutte avec l’e n fe r; m ais s ’il est entoure
de l’enfer, il sert Dieu avec calm e , sans tran sg re sse r les lois
de la terre, car autrem ent il provoquerait 1’enfer et, dans ce cas,
sa conduite n ’etan t pas conform e a la volonte de Dieu, la Grace
ne le p ro teg erait pas. T outefois , ne cessant pas de m aintenir
en lui la vie in terieu re et le sacrifice , il doit offrir a Dieu sa
douleur su r la dom ination de 1’enfer; en conservant le calme
chretien, la paix de Jesu s-C h rist, fruit du souci et du sacrifice
c h re tie n s, il doit se g a rd e r de to m b er dans le calm e terrestre
et la soum ission servile aux lois te rrestres, fruit de la faiblesse
et de la m ort interieures.

A y an t p a rle a T o w iań sk i de 1’o b lig a tio n oii je su is de fairc ch aq u e


m ois au g o u v e rn e m e n t u n r a p p o rt s u r la situ a tio n p o litiq u e , il m ’a d it:

II faut ne p a rler dans ces rap p o rts que de ce qui se passe,


san s en deduire des consequences , et su rto u t sans exposer
quoi que ce fut de 1 OEuvre de D ie u ; car 1’esprit du bien ayant
ete com pletem ent rep o u sse p ar le g o u v e rn e m e n t, tout ce que
vous pourriez lui dire de cette OEuvre ne ferait que le provo-
quer sans produire aucun fruit. Je su s-C h rist a d it: « Ne jetez
p o in t vos perles devant les pourceaux ».
II serait aujourd hui inutile d ’agir su r Louis-N apoleon et
su r son gouvernem ent, ce serait m em e offenser le ciel. Je vous
ai dit que les serviteurs du ciel ne doivent pas lu tter avec les
serv iteu rs de 1 enfer, l’enfer n ’etan t pas le cham p de leur service.
C et enfer, cette dom ination du mai sur 1’hom m e peut d urer —
selon les com ptes de 1’hom m e — des heu res, des jours, des
m o is , des annees et m em e des siecles , et, pendant to u t ce
tem p s, l’hom m e qui est esclave du mai, ne peut accepter aucune
aide du ciel. Un tem ps viendra ou L ouis-N apoleon et son gou­
v ern em en t p o u rro n t encore, s ’ils le veulent, recevoir l’aide qui
leu r est destinee, et c’est alors qu’il faudra agir su r eux. C ’est
une verite que Ton p ratique journellem ent dans le m onde; par
exem ple, une dom estique qui est depuis longtem ps au service
de son m aitre , sait bien reconnaitre la disposition interieure
d an s laquelle il se trouve a un m om ent donne, et si quelqu’un
dem ande a cette dom estique de l’introduire aupres de son m aitre
p o u r lui p arler, lo rsq u ’il est obsede p a r le m a l , elle x'epond:
« II e st dans un etat tel qu’on ne peut lui parler, je vous ferai
sav o ir le m om ent o p portun ». De m em e, il faudra savoir quand
on p o u rra p arler a L ouis-N apoleon, a son gouvernem ent et a
tous ceux des F ran ęais qui sont au jo u rd ’hui dans le meme
a b aissem en t, dans le m em e esclavage.
Au lieu de lu tter inutilem ent avec le m a i , travaillez sur
vous-m em e, afin d ’occuper au plus tó t le poste qui vous est
destine et duquel vous pourrez un jour servir la F ran ce; vous
devez en m em e tem ps ch erch er les hom m es avec lesquels vous
pourrez vous u n ir fraternellem ent dans la verite, dans un vrai
devouem ent et le vrai service a la p a tr ie ; il peut se trouver de
tels hom m es parm i les fonctionnaires du gouvernem ent. L ’am our
chretien cherche les etincelles chretiennes m em e au milieu de
la boue, et des q u ’il en trouve, il s ’unit a elles et les sert. —
En cherchant des ho m m es avec lesquels vous puissiez form er
l’union chretienne, il faudra courir des risques, il faudra donner
au prochain, o u tre les v erites qui lui so n t n e cessaires, votre
confiance, votre s e n tim e n t, v o tre am our. Je su s-C h rist a agi
ainsi, et ses serv iteu rs, m arc h a n t su r ses traces, doivent agir
de meme. II vous arriv era de re n co n trer des hom m es indignes,
ayez-en de la d ouleur, deposez-la devant Dieu , et poursuivez
votre m arche. P e u a peu vous arriverez a sen tir la disposition
interieure de v o tre p ro ch ain , et vous vous trom perez de m oins
en m oins.
A cette occasion, j’ai p a rle a T o w ia ń sk i d ’un se n tim e n t de p itie que j’ai
ep ro u v e il y a q u in ze jo u rs p o u r le p rin c e M ., a l’e g a rd d u q u el je n ’avais
eu p en d a n t lo n g tem p s q u e de la co lere et du m epris.

T out ce que le p ro c h a in fait de bien ou de mal dans son


esprit, se reflete dans le n ó tre ; seulem ent, a cause des chaines
du corps , nous ne p o u v o n s nous en ren d re com pte que rare-
m ent et en faible p artie. C ’est cette action de l’esprit sur l’esprit,
qui est une des so urces de la sym pathie ou de l’antipathie entre
les hom m es. Un h om m e m ech an t eprouve subitem ent une incli­
nation p o u r celui qui a accepte le m a l, car tous deux servent
le meme m a itr e ; au c o n tra ire , l’hom m e de bien ressen t un
penchant p o u r son p ro ch ain qui est bon. C ’est pour cela que
Jesus-C hrist, dont le R oyaum e n ’etait pas de ce m onde, a trouve
si peu de sym p ath ie et ta n t de h aine en ce m onde, et enfin a
ete crucifie. P a r conseq u en t, le sentim ent que vous avez eprouve
pour le prince M. depuis que vous vous etes eloigne de lui,
peut etre un signe q u ’il a fait dans son esp rit un m ouvem ent
pour le b ie n ; je le dis, p arce que je sens que l’am our du bien
domine dans v o tre am e.
Je m e su is e p a n c h e s u r la p u b lic a tio n de m es deux d e rn ie rs o p u s c u le s :
A propos du livre de M . R e n a n e t L e P rophete n a tio n a l de la P ologne.
Je sens que ces deux opuscules ont ete publies p ar la vo-
lonte de Dieu et q u ’ils travaillent dans le m onde d’autant plus
— 224 —

efficacem ent q u ’en faisant connaitre ce dont il s’agit dans l’CEuvre


de Dieu, ils n ’o ppressent pas le lecteur p a r la croix que cette
OEuvre p resen te, ce qui est, au com m encem ent, une chose utile
et m em e indisp ensable. D ans ces opuscules a ete heureusem ent
rendu l’esp rit qui a regne au com m encem ent de 1’OEuvre de Dieu.

J e d em an d e s ’il ne se ra it p a s bon d ’en v o y er ces liv re s a l’im p eratrice, a


cause des se n tim en ts q u ’elle a v a it m anifestes p o u r l’O Euvre.

V ous pouvez lui envoyer ces livres , pourvu que vous le


fassiez dans 1 esprit que vous auriez eu en les envoyant a toute
autre femme, de quelque condition qu’elle fut. II faut agir dans
la verite, dans la liberte et dans une intention chretienne pure,
p o u r avoir la benediction de Dieu. C ’est une grande force que
celle de l’hom m e qui tire ses actions de l’am our de Dieu et
du p rochain, qui voit seulem ent l’esprit du prochain et son bien
veritable, sans reg ard er a l’enveloppe terre stre dont cet esprit
est revetu. Un tel am our veritable attire pour l’hom m e l’aide
du c ie l; m ais il est difficile de s’elever a ce h a u t degre chretien,
et c est p ourquoi Ton agit ordinairem ent plus en vue de 1’enve-
loppe te rre stre que de l’esprit couvert de cette enveloppe. Sou-
venez-vous que ceux qui se trouvent dans les conditions sociales
les plus hum bles peuvent avoir , devant Dieu, plus de poids
dans la balance des destinees d ’une nation, que ceux qui occu-
p en t les som m ets de la hierarchie sociale.

Je dis q u e p a im e b ien m ieux a v o ir affaire a des g e n s sim ples q u ’a d es


p erso n n e s de la h a u te societe, p arm i lesq u elle s je m e tro u v e g e n e d an s m a
lib e rte , k cause des form es q u i y so n t em ployees et exigees.

Je p artag e v o tre sentim ent sur ce p o in t, m on cher fre re ;


cependant il faut sentir que le m al n ’est pas precisem ent dans
les form es, m ais dans l’abus qu’on en fait, dans l’absence de
l’essence q u ’elles rep resen ten t et de l’esp rit qui doit les anim er.
II y a en F ran ce des form es parfaites, il faut y joindre l’esprit,
le s e n tim e n t, et alors ce sera une grande chose. Une dam e
du m onde m ontre , p ar exem ple , de l’in teret p o u r vous , elle
s’inform e de v o tre sante, de vos enfants, etc., elle accom plit
parfaitem ent les form es d e l’am our chretien ; quoiqu’elle ne pense
pas a ce qu’elle dit, ses levres exprim ent parfaitem ent tout cela
p ar habitude, m algre elle. E h bien, si cette dam e, en em ployant
les m em es form es et les m em es paroles, y ajoutait l’esprit, le
sentim ent v en an t du fond de son cceur, de son ame em ue, elle
serait vraim ent une chretienne ex em p la ire ! — C’est aussi un
— 225 —

grand bonheur que les formes chretiennes soient conservees


dans lE g lise ; il faut employer ces formes, mais en y ajoutant
1’esprit; alors l’Eglise vivra dans les formes etablies depuis des
siecles, et personne n’en sera choque comme d’une chose nou-
velle. — Si, parm i les Franęais, il s’en trouve, ne fut-ce qu’un
petit nombre, qui fassent cela avec perseverance et dans la
mesure mai'quee de Dieu, ce sera une epoque nouvelle pour la
France dont la direction pourra changer; de tels Franęais seront
vraiment apótres pour la France, car ils y introduiront l’essence
chretienne, et la Grace de Dieu appuiera ce commencement;
des lors il y aura en France une colonne celeste, chaque esprit
franęais le sentira et sera attire pour s’y appuyer.
A ce p ro p o s j’ai p a rle cTun pieux h a b ita n t des V o sg es que j ’avais ren ­
contre ces jo u rs-c i, en a lla n t a E in s ie d e ln .

Fa piete est cachee chez les Franęais, ils en ont honte;


il y a en France beaucoup de bien cache, couvert par des nuages
qui ne sont pas perces , et surtout par les nuages des conve­
nances et du respect humain. C’est pour cela qu’en France les
conversions peuvent etre subites et que l’esprit et les directions
de cette nation peuvent changer rapidem ent. J ’ai eprouve tout
cela quand j’ai ete enferme a la Conciergerie, en 1848; en sou-
tenant mon caractere, j’y ai noue la fraternite avec plusieurs
prisonniers qui d’abord avaient ete extremement provoques par
mes sentiments religieux; aussi c’est a regret que j’ai quitte la
Conciergerie. Plus tard, je n’ai plus retrouve a Paris cet esprit
vraiment franęais que j’avais trouve en p riso n ; mais quand il
m’arrivait de rencontrer de mes com pagnons de captivite, quoi-
qu’ils ne fussent plus les memes, le souvenir du passe les con-
centrait et notre union continuait.
Pour produire le bien qui est cache en eux , les Franęais
ont besoin d’etre soutenus, comme les femmes, il leur faut un
appui inebranlable. C’est pour cela qu’a defaut d’un appui chre-
tien, leur esprit dissipe, fuyant le travail interieur, le sacrifice
chretien, se concentre et vit dans la terre, cherche l’appui dans
le materialisme. Ne voulant pas s’appuyer sur la foixe du ciel,
les Franęais, pendant le regne de Fouis-Philippe, s’appuyaient
sur la force te rre s tre , et m aintenant ils s’appuient sur la force
infernale. — C’est pour qu’ils se pretent un appui et une aide
mutuels, que Dieu appelle les Franęais et les Polonais a l’union
chretienne. La Pologne est le foyer, la France le rayon; le
Franęais aidera le Polonais a m anifester au dehors sa vie inte-
— 226 —

rieure, et le P o lonais aidera le F ranęais a concentrer son esprit.


Le com m encem ent de cet avenir doit etre fait dans le cercie
des serviteurs de l’OEuvre de Dieu , P o lo n ais et F ra n ęa is; il
faut que chaque verite chretienne y trouve son application et
com m ence a s’y re a lise r.......

R E P O N S E A EDM OND M.

Je vous rem ercie de ce que vous faites pour 1 OEuvre de


Dieu et de v o tre sollicitude pour son triom phe. Je vous rem ercie
au ssi de vos sentim ents pour m oi; puisse Dieu m e donner la
force n ecessaire pour que j’y reponde en ren d an t a la France
le service qui lui est d e s tin e !
V ous m ’ecrivez: « D evons-nous laisser la victoire au m al?...»
L uttez, ch er frere, pour l’OEuvre de Dieu, OEuvre du salut de
v o tre p atrie et du m onde entier, continuez ce que vous avez com ­
m ence lo rsq u e vous avez repris le fil du saint service en France
oil le m al a d etruit ce qui y avait ete fait pour cette OEuvre par
ses se rv ite u rs, depuis plus de vingt ans. L u tte z, dussiez-vous
re ste r seul su r le cham p de la lu tte M ais vous n’y resterez
p as seul; l’etincelle chretienne est rallum ee dans les F ranęais,
serviteurs de l’CEuvre de D ieu, et la -h a u t, le ciel et la u tie
m onde oil vit la F rance plus etendue et plus vraie, oil vit l’es-
prit de N apoleon, p rec u rseu r de l’OEuvre de Dieu, seront avec
v o u s et app u ieront le fidele serviteur de cette OEuvre.
V ous m ’ecriv ez : « A vant tout, il faut travailler a reveillei
le germ e chretien profondem ent enfoui dans 1 am e des fra n ę a is ,
et a dissip er les som bres nuages qui obscu rcissen t leur e s p r it».
— Je m ’unis a cela, m ais sous une certaine reserv e; car il faut
d istin g u er la p a rt qui repose sur les serviteurs de 1 OEuvre de
D ieu, et celle qui doit etre laissee a 1’ action toute puissante
de Dieu. II faut qu a l’exemple de Je su s-C h rist, les serviteurs
appeles a serv ir la F ra n c e , p o rten t en eux et accom plissent
eux-m em es ce qu’ils sont appeles a tran sm ettre a la F ran ce;
il faut qu’ils le tran sm etten t, et qu’ils laissent a Dieu le soin
d ’am ener la F rance a l’accepter et a l’accom plir; il faut de plus

196 .
— 227 —

qu ils portent constam m ent dans leur ame et deposent devant


Dieu le desir du salut de la France, la priere et la sollicitude
poui ce salut. II le faut p ou r que le canal par lequel le ciel
descend sur la terre se maintienne ouvert et pur en France.
Tant q u e , pendan t la b a ta ille , Moise tenait ses mains levees
au ciel, Israel etait victorieux. — C est dans ces conditions que
Notre Seigneur Jesu s -C h rist a transm is la Volonte, le Verbe
du Pcre e ternel; et le P e re eternel, depuis dix-neuf siecles,
par tout ce qui s est p a sse et se passe dans le monde, amene
le monde a accepter et a accomplir cette Volonte, ce Verbe.
Voila 1 essence de vos devoirs, freres franęais, serviteurs de
l’OEuvre de Dieu !
Vous m’ecrivez: « II faut sentir la Volonte de Dieu et l’ac-
cepter sans aucune consideration humaine ». — Je m ’unis com-
płetement a cela, et j ai le devoir de vous faire connaitre, mon
chei here, ce que je sens sur ce point qui est tres important,
surtout pour les serviteurs appeles a servir en France oil les
considerations hum aines sont arrivees a leur comble.
En presentant a la France, selon le devoir de notre voca­
tion, la lumiere plus abondante, les verites celestes chretiennes
qui aujourd’hui doivent etre connues plus profondement et appli-
quees a la vie, rejetons toute consideration humaine, ne faisons
aucune concession, ne nous conformons a l’abaissem ent de per-
sonne. En sentant ce qui est destine a la France dans les decrets
de Dieu, en sentant la pensee de Dieu qui repose sur cette nation,
considerons le germ e franęais et non les Franęais et leur peche;
selon la loi de Je sus-C hrist, adressons-nous a l’esprit et servons
l’esprit; par co nse q u e n t, ne stimulons pas a accepter le ciel
par un appret, un a ssaisonnem ent terrestre quelconque, souve-
nons-nous que nous som m es au dix-neuvieme siecle chretien.
En transm ettant a la France ce qui peut uniquement la rege-
nerer, lui donner la vie qui lui est destinee, p ar consequent,
la sauver, ne l’engageons p as a accepter ce secours en donnant
une jouissance quelconque soit a l’esprit, soit au co rps, aux
nerfs, n ’employons pas le faux p our am ener a la verite; ne
nous conformons pas a ce qu ’on appelle le genie franęais, ne
flattons pas cette force invisible qui, ennemie de l’esprit franęais,
enchaine cet esprit sous des formes terrestres brillantes, arrete
sa vie libre, et l’eloigne de plus en plus de la voie chretienne,
voie unique de son salut; ne nous soum ettons pas a cette loi
de la partie corrom pue de la France: « q u ’on ne peut presenter
au Franęais la chose telle q u ’elle est; q u ’avant tout, il faut
trav ailler a le cap tiv er, a eveiller son interet et a attirer son
attention, q u ’il faut se conform er aux exigences du genie de la
nation ». — Ne soum ettons pas le ciel a la t e r r e , m ais bien
m oins encore a ce qui est inferieur a la terre, au m al, au peche,
p ar la ne p asso n s pas du R oyaum e celeste de N otre Seigneur,
oil est le salut de la F rance, au royaurpe faux dont vient sa
m isere actuelle. Le ciel tel qu il est, dans sa saintete, sans
aucune addition terre stre, est si p u issan t p a r lui-meme qu’il
n ’ a besoin de rien em prunter a la te r r e ; la terre doit se sou-
m ettre au ciel se m anifestant selon sa p ropre loi, elle doit
accepter ce ciel et devenir le ciel 5 car to t ou ta id s accom pliiont
les p a ro le s de la priere que N otre Seigneur nous a enseignee:
« Q ue v o tre R egne arrive, que votre V olonte soit faite su r la
te rre com m e au ciel ». Je su s-C h rist est descendu sur la te ire
qui etait a l’apogee de sa puissance, et, sans em ployer la terre,
ses biens et ses m oyens, II a tran sm is le ciel destine a la te n e
p o u r sept epoques, jusqu a la fin du m onde , pai la 11 a ac­
com pli la pensee de Dieu su r le m onde, II a m anifeste le
triom phe du ciel sur la terre, II a sauve le m onde. T oute con-
descendance a la b assesse, aux pech.es de la te ire, a ses lois,
ses coutum es et ses volontes, to u te consideration hum aine aurait
arrete l’OEuvre du salut.
Ce n e s t pas en condescendant aux peches de la F ra n c e ,
et su rto u t a son peche principal, la p aresse pour le service de
Dieu et la m o rt d esp rit qui vient de cette p aresse, qu on <Neil-
lera les F ran ęais a recevoir d’en haut la vie d esprit et 1 oigane
avec lequel le ciel peut etre accepte. Les F ranęais au ront cette
vie et cet organe lorsque Dieu les aura eveilles en eux pai sa
Grace ou p ar sa force, suivant les com ptes de chacun. Aujour-
d’hui que la m ajeure p a rtie de la F rance est plongee dans la
jouissance des n erfs, et la m eilleure p a rtie dans la jouissance
de l’e s p r it, il est difficile, sans un eveil extraordinaire venant
de Dieu, que, du sein de cette jouissance, les F ranęais s elevent
a la vie d ’esp rit et au labeur interieur, au sacrifice, a la cioix
qui est le seul organe par lequel ils peuvent accepter le ciel.
Le peche de la jouissance a deja attein t son ap o g ee , la
F ran ce s’approche des p ortes de sa p en itence, et to u t appret
te rre stre ajoute aux verites celestes, au ciel, devient un peche
de plus en plus g ra n d , tan t pour celui qui le x ig e , que poui
celui qui le presente. Le F ranęais doit se to u rn er vers la chose
m em e, v ers le salut que lui presente la m isericorde de D ieu,
il doit s’attach er au salut de son ame qui existera eternellem ent,
et non s’abandonner a la jouissance des nerfs qui, etant de la
matiere, sont destines a retourner a la poussiere. La verite chre-
tienne presentee telle qu’elle est, doit etre acceptee et accom-
plie. Les ordres des autorites terrestres, les ordres que l’homme
donne sans appret a son semblable, sont acceptes et accomplis;
le temps est venu ou l’Ordre de Dieu, sa Volonte, son Verbe
sera, de la meme maniere, transm is, accepte et accompli. L’idole
des plaisirs puises meme dans les choses les plus saintes sera
renversee; l’esprit franęais jusqu’a present insoumis a Jesus-
Christ, se soum ettra a Jesu s-C h rist; l’Evangile donne au monde
sans etre apprete et sans etre accommode au peche de qui que
ce fut, ainsi que l’OEuvre de Dieu qui eclaircit l’Evangile et
l’applique a la vie de l’homme, seront acceptes et accomplis.
L’am our, eveille sous la loi de la Grace ou sous celle de la
force et de la punition, eveillera le sacrifice, fera prendre la
croix qui donnera la joie de l’esprit, ce veritable appret qui
aide a accepter les choses du ciel. E t celui qui, dans ces jours
du jubile de l’epoque, ne voudra pas accepter ce salut venant
de la misericorde de Dieu, perdra cette misericorde, s’eloignera
de son salut, et au milieu des souffrances, il devra se preparer
a accepter son salut dans le tem ps oil la source de la miseri­
corde de Dieu s'ouvrira de nouveau pour lui.
Cette regeneration des Franęais ne pourra se faire que par
de grands efforts chretiens qui leur sont inconnus jusqu’a pre­
sent, car il est difficile a celui qui degage son esprit et se lance
sans loi, sans frein, de soum ettre son esprit a la loi de la croix,
au joug de Jesus-C hrist, et de le tenir dans les limites que
Jesu s-C h rist, accom plissant la volonte du Pere etern el, a
tracees a l’esprit de l’h o m m e, qui jusqu’alors ne connais-
sait point de limites. C’est a cause de cela que le christia-
nisme est regarde comme une faiblesse par ceux q u i, n’ayant
pas d’amour pour le ciel et ne voulant pas s’astreindre aux
limites dans lesquelles le ciel est destine a la terre, degagent
leur esprit au de la de ces limites, preferent au ciel ce qui n’a
que l’eclat du ciel, preferent le clinquant a l’or veritable.

Les Napoleoniens formaient pendant longtemps la partie la


plus elevee de la France, mais eux non plus n’acceptent pas la
verite telle qu’elle est; ils ont besoin qu’on les eveille, qu’on
les exalte par le ton de Napoleon ; ils ont done aussi besoin
d’un appret, mais d’un appret superieur, plus noble, car ils en
ont beso in non pour leurs nerfs, m ais pour leur esprit. Q uelques
m ots la -d e ssu s:
II faut sen tir la difference qui existe entre le ton que N a­
p oleon p o rtait en lui de son vivant, et celui qu’il porte aujour-
cl’hui, celui dans lequel il continue sa m ission et dans lequel
seu lem en t, com m e fidele serviteur de Je su s-C h rist, il peut
s ’unir aux F ranęais. T ous les F ranęais doivent sentir la
difference de ces deux to n s , et a plus forte raiso n ceux qui
so n t appeles a preceder leurs com patriotes dans la voie chre-
tie n n e , a faire en F rance le com m encem ent du christianism e
v e rita b le , v iv an t, actif, qui sont appeles a faire ce q u ’a fait
N apoleon, ce q u’il a com m ence a Sainte-H elene et acheve dans
l’autre m onde: a p asser de l’exaltation, des vols d’esprit vivants,
a c tifs , au ch ristianism e p o rtan t les m em es caracteres de vie,
d ’action, d ’energie.
Le ton de N apoleon, ton de v ie , d’action et d’e n e rg ie , a
degenere en brusquerie, en a s s u ra n c e , et en un courage irre-
flechi m arch an t a la conquete de ce que l’esp rit voit dans ses
vols, dans son exaltation; il a degenere enfin en une jouissance
d ’esp rit puisee dans l’exaltation et dans des reves qui ont p o u r
b u t d ’elever la terre et l’hom m e lu i-m em e: l’esprit se degage
et voit les gran deurs terre stre s, l’esprit degage et reveur surex-
cite le corps, et l’hom m e se croit g rand comme N apoleon. II y
a aujourd’hui peu de vrais N apoleoniens qui sentent la m ission
de N apoleon, et qui, p a r c e sentim ent, ou plutót p a r ce pres-
sentim ent, — car jusqu’a presen t cette m ission n ’est pas connue,
— apprecient celles des actions de N apoleon qui ont servi la
m ission suprem e de Je su s-C h rist.
Le ton de N apoleon, de ce precu rseu r de l’OEuvre de Dieu
et de l’epoque chretienne su p e rie u re , epoque de la liberte, de
la vie et des actions ch retien n es, p rep arait a accepter le ton
de J e s u s -C h ris t, a accepter le vrai christianism e presente au
com m encem ent de cette epoque dans l’OEuvre de Dieu. Le ton
de N apoleon reveillait les F ranęais de la m ort d’esprit dans
laquelle la F rance a ete plongee p ar le ton de Louis XIV, les
eveillait a la vie qui devait graduellem ent en eux se p u rifie r,
s ’elev er, et devenir enfin la vie chretienne destinee au m onde
p a r le V erbe de Dieu. P en d an t soixante-dix ans environ, le ton
de N apoleon, en eveillant, en vivifiant, en purifiant et en elevant
les F ran ęais, a deja rendu le service q u ’il etait appele a rendre;
et aujourd’hui que l’epoque superieure s’est ouverte po u r le
m o n d e , Dieu appelle les F ranęais a l’essence de leur devoir,
a accepter le vrai christianism e. Dieu appelle les Napoleoniens,
les republicains, les legitim istes, la France tout entiere, sans
distinction de p a r tis , a entrer dans la voie chretienne, et, de
la maniere dont la France repondra a 1’appel de Dieu, depend
son avenir et par consequent aussi son gouvernem ent; car tout
gouvernement resulte non des desirs et des efforts de quelque
parti que ce soit, mais des comptes de la nation; tout gouver­
nement represente les comptes de ceux a qui il est donne, soit
par la Grace de Dieu, soit comme punition sous la force de
Dieu. P ar suite de cet appel, le ton de Napoleon, ce sentier
ramenant les Franęais dans la voie chretienne, doit etre rem-
place par le ton de Jesus-C hrist, et les serviteurs de la France
sont appeles a la servir en se tenant dans la voie, et non dans
le sentier, a la servir dans le ton de Jesus-C hrist et non dans
le ton de Napoleon.
Des tons nom breux qui preparaient 1’homme au christia­
nisme sont deja passes. Le ton de Moi'se, ton qui elevait Israel
dans la voie de Dieu transm ise a l’homme depuis la creation
du premier homme a l’image de Dieu, est devenu un peche
pour Israel depuis que Jesus-C hrist a transm is au monde la
voie de Dieu dans sa plenitude et qu’ II a appele le monde a
s’elever aux degres chretiens, degres superieurs de cette voie.
Les tons de Pierre-le-G rand, de Frederic-le-Grand, et de plu-
sieurs autres serviteurs de la terre, instrum ents de l’operation
terrestre, et de nos jours encore, le ton de Garibaldi, ton plus
pur et plus porte au sacrifice, mais terrestre et n’ ayant pour
objet que la terre, tous ces tons sont deja devenus un peche
pour les nations qu’ autrefois ils avaient efficacement servies.
Le ton de Louis XIV, n ’etant que le fruit du peche, a toujours
ete un peche pour les Franęais, et il n ’y a que le ton de Ko­
ściuszko qui, etant appuye sur la base de Jesus-C hrist, est et
sera longtemps un modele pour les Polonais.
Dans ces jours qui commencent l’epoque chretienne supe-
rieure, le monde etant appele de nouveau a accepter le chris­
tianisme et a avancer dans son progres chretien, c’est un
peche de plus en plus grand que de s’arreter non seulement
sur un detour, mais meme sur un point quelconque de la voie
de Dieu, ainsi que le fait Israel qui se refuse a sortir de la loi
ancienne et a s’elever a la loi nouvelle en acceptant la voie
chretienne, ainsi que le font aussi les chretiens qui se refusent
a sortir de l’epoque passee et a s’elever a l’epoque superieure
en progressant dans la voie chretienne. S ’arreter dans le pro-
— 232

gres, dans ce travail pour le salut, c’est re sister a la pensee,


a la volonte de Dieu, qui est que toute creature pro g resse dans
sa vie eternelle, s ’eleve sans cesse a la hauteur destinee, ac-
cepte le salut destine.
T ous les to n s p rep a ra to ires p assent, tous les sentiers s’ef-
facent, tous les feux inferieurs s ’eteignent, tandis que le ton,
la voie et le feu celestes que Je su s-C h rist a apportes su r la
te rre , surv iv ro n t aux siecles, su b sistero n t e te rn e lle m e n t: « Je
« suis la voie, la verite et la v ie .... Je suis venu pour jeter le
<< feu dans la t e r r e ; et que desire-je sinon qu’il s ’allum e ? » a
dit Je su s-C h rist. Les degres, les in strum ents de l’operation
p a s s e n t; le p ro d u it de cette operation, la P en see, la V olonte,
le V erbe de Dieu accom pli, r e s t e ; l’echelle divine s ’ecarte, la
dem eure a laquelle conduit cette echelle, dem eure destinee a
to u te l’im m ensite creee, sub siste. « Le ciel et la terre passeront,
m ais m es p aroles ne p a sse ro n t p o int », a dit Je su s-C h rist; car
ces p aroles so n t precisem ent ce produit, cette dem eure eter­
nellem ent durable ; et quoique, a cause de son m anque d ’am our,
de cet am our qui ne s’ arrete pas avant d’atteindre son but,
l’hom m e considere l’echelon oil il est, com m e sa dem eure defi­
nitive et veuille y re ste r pour toujours, Dieu, p a r tout ce qui
se p a sse dans le m onde, le p o usse a m onter ju sq u ’a la dem eure
q u ’Il a d estinee a t o u s ; et telle est la source des p ressio n s qui
se m anifestent dans le m onde.
Je souhaite, m on cher frere, que l’epanchem ent que je vous
fais, vous rende plus facile votre service a la F rance, service
auquel vous vous sentez appele, et pour lequel vous avez,
graces a Dieu, un am our devoue et actif......

E X T R A I T S D’ U N E N T R E T I E N

avec Jacques M. et E dm ond M.

L a F ran ce n’apprecie pas la valeur veritable, elle se rend,


elle se p ro stitu e a chaque force. Le F ran ęais adm ire la force,
se soum et a la force sans jam ais se dem ander d’oii vient cette
force, si c’est du ciel ou de l’enfer. L a F rance ne distingue
p as le ciel de l’enfer, elle ne sait reconnaitre ni l’un ni l’autre.

197 .
— 233 —

C ’est la source de sa m isere, et voila pou rq u o i c’est l’in stru -


m ent du faux et du m al qui regne au jo u rd ’hui su r la France.
P a r le tressaillem en t d ’esp rit q u ’elle a fait pour son chef
actuel, la nation franęaise a legitim e et sanctionne le souverain
pouvoir q u ’il avait u su rp e ; p a r la elle a m ontre son am our
exclusif de la terre, son d esir de jouir tranquillem ent, d’assu rer
sa vie te rre stre ; elle a m ontre de plus com bien elle a besoin
d’un appui, m em e le plus b as, celui de la force seule, et qu’elle
ne cherche p as son appui en Dieu, dans le sacrifice chretien.
En s’exaltant p o u r la force, que Dieu a perm ise pour la puni-
tion de la F ran ce, les F ran ęais jo u issen t dans leur infortune
d ’un faux ciel, et p a r la p ro d u isen t le fruit de leur am our pour
la jouissance d ’esp rit, p o u r cette vie la plus contraire a la vie
chretienne, au sacrifice, a la joie chretienne, vie qui est le
peche de l’esp rit, qui est la m o rt p o u r l’esp rit, et dont saint
Paul a d i t : « P o u r celle qui vit dans les delices, elle est m orte
quoiqu’elle p a ra isse v ivante ». D ans cette vie fausse, l’homme
satisfait, enivre son e sp rit de funestes illusions, il etouffe la
voix de sa conscience, il apaise l’in quietude de son esprit, par
la il ecarte de lui 1’am o u r et l’energie chretienne, necessaires
pour recon n aitre la v erite, la realite, qui, am enant la douleur
chretienne, p o u sse n t a la peniten ce, a la satisfaction a Dieu et
au prochain. D ans son exaltation, en don n an t a ce qui est con­
traire a la volonte de Dieu, le tressaillem en t de son esprit qui
n ’est du q u ’a Dieu seul, le F ran ęais tra n sg re sse le prem ier com-
m andem ent de D ie u : « T u n ’auras point d ’autres dieux devant
moi »; il renie son propre esprit, il renie le caractere franęais,
il perd sa lib erte, et en offensant Dieu, m em e sous la punition
divine, il attire su r lui une punition plus terrible.
C’est ainsi que la n ation franęaise a recule dans la voie
du prog res, et elle l’a fait ju stem en t en ce tem ps ou Dieu ap-
pelle l’hom m e en g eneral, et d ’abord les F ranęais, a un degre
superieur du p ro g re s ; c’est ainsi que s’est decouvert le secret
des cceurs, et que la F ran ce a ete m ise en com pte devant Dieu.
La civilisation te rre stre acquise p en d an t des siecles n a pas
donne aux F ran ęais la lum iere et la force chretiennes neces­
saires p o u r reco n n aitre et v aincre le m al dans cette epreuve de
Dieu, dans ćette g ran d e ten tatio n que Dieu a perm ise. Aussi
l’operation sous la force a laquelle la F ran ce est soum ise actuel-
lem ent, etait devenue necessaire, et c’est pour le progres, pour
le salut de la F ran ce, q u ’elle s’accom plit p ar la perm ission de
Dieu. A yant rejete la voie chretien n e, la F rance m arche dans
— 234 —

des d etours difficiles: de som bres nuages couvrent la terre fran-


ęaise, et ne laissent pas percer les rayons celestes de 1’am our, de
la verite et de la liberte c h re tie n n e ; le R oyaum e de Dieu n ’influe
p as, la G race de Dieu n’assiste pas. 1’esprit de N apoleon Ier,
cet esp rit tu telaire de la F rance, s ’eloigne plus que jam ais
de ses freres; il n ’y a que les forces terrestres et inferieures a
la terre qui ag issent su r eux. Un esprit etranger, inferieur vit et
d o m in e ; 1’esprit franęais ne vit pas sur la terre franęaise......
L ouis N apoleon ayant rejete la G race de Dieu et les nom -
breux av ertissem ents qu’il a reęus au com m encem ent de l’ex-
p an sio n de la m isericorde divine, est descendu, degre p ar degre,
a la position ou il est. Com m e Lucifer, il s’adore lui-m em e,
et il tire de ce sentim ent infernal, sa joie infernale; c’est ce
qui lui donne la force et ce qui fait qu’il se suffit a lui-meme,
q u ’il sait si bien s ’enferm er en lui-m em e. Le reveil des F ran ­
ęais de leur lethargie peut le precipiter su b item en t; m ais a
p resen t, il est utile, indispensable pour que la F rance produise
les fruits de son peche, et p a r suite, reconnaisse son etat d’a-
b aissem en t et s ’en releve ; c’est pour cela que Dieu le protege
ju sq u ’a un certain tem ps. N otre S eigneur a d i t : « II est neces-
« saire q u ’il arrive des scan d ales; m ais m alheur a 1’hom m e p ar
« qui le scandale arrive ». — II est grand dans l’art de scan-
daliser et de faire produire au m al les fruits du scandale. Depuis
le com m encem ent de son regne, il fait sortir ces fruits de la m e
des F ran ęais, et p a r suite de cela, une direction de penitence
et de salu t se trace pour la F rance. Q uoique son mal soit cou-
vert p a r les form es de la civilisation te rrestre, c’est cependant
le devoir de tout chretien, au dix-neuviem e siecle, de connaitre
et de sen tir ce m a l ; et celui qui ne le connait pas et ne le
sent pas, celui-la certes ne connait pas et ne sent pas l’am our
de Dieu, 1’am our du bien, celui-la certes n ’est pas un vrai ch re ­
tien, un vrai fils de l’E glise de Jesus-C hrist, et c’est de la que
viennent son com pte et sa direction. P u isq u e c’est un devoir
si im p o rtan t p our chaque chretien, de connaitre et de sentir le
m al et de le d istinguer du bien, que dire du devoir q u ’ont sous
ce ra p p o rt les F ranęais qui p o rten t en eux un germ e chretien
si g ran d et une si grande m ission chretienne, et a plus forte
raison, les serviteurs de la F rance ?......
Au su je t d ’u ne p u b licatio n q u e n ou s pens ions faire d an s l’es p o ir de p o u -
voir a id e r la F r a n c e a p r e n d r e une m eilleure dire ction, T owiariski a d it:
Le tem ps n ’est pas venu p o u r Faction publique. D ans ce
m om ent les F ranęais sont m em e incapables de com prendre les
— 235 —

choses su p e rie u re s; ils ont des yeux p o u r ne pas voir, des


oreilles p o u r ne p as entendre. II viendra un m om ent ou ces
nuages d is p a ra itro n t; alors ils sero n t etonnes de ne pas avoir
com pris. — II faut d ’abo rd que la F ran ce produise les fruits
de son mai, et q u ’elle soit frappee p ar la m ain de Dieu. N apo­
leon a Sainte-H elene a dit en p arlan t de la F ra n c e : « L a R e-
publique ou les C o saq u es »; c’est-a-dire: ou la France fera la
volonte de Dieu et sera librę, ou elle ne fera pas la volonte
de Dieu et alors les n atio n s etran g eres p o u rro n t envahir la
France et se la p a rtag e r. Dieu p o u sse p ar la douleur 1’hom m e
qui n’apprecie p as la lib erte. C ’est dans la penitence que la
F rance p o u rra recevo ir le to u ch er de la G race ; c’est alors
qu’elle co m p ren d ra ce qui aujo u rd ’hui est inintelligible pour
elle, et q u ’elle recev ra avec avidite ce q u ’elle rejette aujourd’hui.

EC R IT A D R E S S E A S. M. L ’E M P E R E U R N A PO LEO N IIL

Sire,

II a plu a Dieu de m e faire connaitre sa volonte a v o tre


egard et de m ’appeler a vous la tran sm ettre. C ’ est pour ac-
complir cet o rd re suprem e que je depose a V otre M ajeste le
present e c rit; c’est au ssi d ans ce but que je com m ence p ar me
faire connaitre a V o tre M ajeste, p a r lui faire co n naitre, au
m oins en general, quelle est m a m ission et quelle a ete jusqu’a
present m a conduite et m a p o sitio n envers les gouvernem ents
de la F ran ce.
D ans ces tem ps qui so n t le com m encem ent de 1’ epoque
chretienne superieure, Dieu m ’a appele a servir son OEuvre, a
etre l’in stru m en t de sa volonte, le m essag er de 1’ appel q u ’Il
fait a l’hom m e, aux individus et aux nations, aux gouvernants
et aux g ouvernes, afin q u ’ils so rte n t de leurs detours et rentrent
dans la voie tracee et tra n sm ise au m onde p ar N otre Seigneur
J e su s-C h rist; afin que le christian ism e, ju sq u ’a present rejete,
ou accepte seulem ent dans ses form es, in terp rete selon la con-
venance de l ’hom m e, et sou v en t m em e conform e a son peche,

184
le christianism e ainsi denature dans son essence, recouvre sa
purete celeste et soit applique a toutes les voies de la vie privee
e t publique de l’homme.
Des que se fut manifestee pour moi la volonte de Dieu de
commencer en France l’accomplissement public des devoirs de
ma vocation, je quittai ma terre natale et j’ arrivai a Paris le
15 decembre 1840; j’y annonęai, le 27 septem bre 1841, dans
I’eglise archi-cathedrale, l’OEuvre de Dieu et le commencement
de cette epoque chretienne superieure, et j’exposai a mes com-
patriotes exiles ce que Dieu demande d ’eux pour mettre un
terme a leurs souffrances et leur rendre une patrie chretienne,
libre et heureuse. Quand l’OEuvre sainte eut germe dans le
coeur de l’emigration polonaise, ou il etait destine qu’elle germat
d ’abord, je me tournai vers la France, appelee a 1’ egal de la
Pologne a etre nation serviteur de Dieu, nation precurseur dans
la voie du progres chretien ; je m’adressai done, en 1842, a
Sa Majeste le Roi L ouis-P hilippe; mais on me refusa de le'
voir et de lui parler, et bientót apres on m’expulsa de France.
En 1843, je me rendis a Rome pour presenter l’OEuvre de Dieu
a Sa Saintete Gregoire XVI, pour lui transm ettre l’appel de
Dieu, lui rendre compte de ce que j’avais fait jusqu' alors et
demander sa benediction pour ce qu’il me restait a faire, selon
la volonte de D ieu; mais la je ne fus pas ecoute non p lu s ; le
gouvernem ent pontifical m’ordonna de quitter Rome, et je ne
pus accomplir mon devoir envers le Saint-Siege, qu’en adres-
•sant au Saint-Pere une lettre que lui remit un Israelite converti
par l’OEuvre de Dieu et devenu ardent chretien, serviteur et
apótre de cette OEuvre. Les souverains, appeles a profiter les
prem iers des secours de la misericorde de Dieu deposes dans
son OEuvre, m’ayant ainsi ferme le champ de les servir et de
servir par eux les peuples soumis a leur pouvoir, je me retirai
on Suisse, en attendant qu’il plaise a Dieu de me rouvrir ce
cham p; aussi, je retournai en France en 1848, des que le gou­
vernement de la Republique franęaise perm it aux proscrits d’y
rentrer. Mais, le 11 juillet de la meme annee, le jour meme
ou j’allais presenter a l’Assemblee nationale un ecrit dans lequel
j’exposais ce que Dieu exigeait de la France pour detourner
d ’elle les calamites qui commenęaient a l’affliger, et celles plus
grandes encore qui la m enaęaient dans l’avenir, je fus arrete,
jete en prison et, sans etre entendu ni juge, condamne a etre
deporte a Cayenne, tout cela, a cause de la mission que j’ac-
oomplis par la volonte de Dieu. Mais cette mission n’etant pas
encore consom m ee, il plut a Dieu d ’ em pecher l’execution de
ma condam nation. R em is en liberte, je me rendis a Avignon.
La Grace de Dieu qui avait accom pagne l’avenem ent de Sa
Saintete P ie IX, m e fit sen tir la m ission sublim e du nouveau
Pontife, celle de re g e n e rer et d ’elever l’E glise actuelle, de lui
rendre ce q u ’on lui a ó te : l’E sp rit de Je su s-C h rist, l’am our,
le sacrifice, la croix, cette essence celeste de l’E g lise; de rendre
aux form es et a l’en seignem ent de l’E glise l’esprit et la vie dont
on les a depouilles. Le sentim ent de cette m ission si salutaire
pour le m onde en tier et si conform e a l’appel que Dieu fait
dans son CEuvre aux m in istres de l’E glise et d ’ abord a son
chef, me fit lo n g tem p s attendee a A vignon le m om ent favorable
de p o rter m on service au S a in t-S ie g e ; m ais le S aint-S iege
ayant pris une direction co n traire a la volonte de Dieu, je sentis
qu’il ne m ’etait p as d estine de le servir dans un tel etat de
choses; je reto u rn ai done en S uisse, en juin 1849, et depuis lors
je n’ai plus q u itte ce p ay s. L a resistan ce de l’hom m e a la vo­
lonte de Dieu m ’ay ant ainsi óte de nouveau la possibilite d’ac-
com plir m a vocation su r le cham p plus v aste qui m ’etait des­
tine, je n ’ai cesse de 1’ accom plir su r le cham p restrein t qui
me restait, en serv an t to u t p ro ch ain de quelque religion et de
quelque n atio n alite q u ’il fut, qui reclam ait m on service. Je dois
declarer a V otre M ajeste que, voue uniquem ent a l’accom plis-
sem ent des devoirs de m a m issio n , je n ’ ai appartenu durant
tout ce tem ps, com m e d u ran t to u te ma vie, ni a aucune secte
religieuse, ni a aucun p a rti p o litiq u e ; — Dieu et sa volonte,
que je cherche dans chaque action, dans chaque circonstance
de m a vie, c’ e st m on seul guide et m a seule fin en toutes
choses. Le S eig n eu r a beni les faibles efforts de son indigne
serv iteu r; ainsi q u ’au tem ps de Jesu s-C h rist, de m em e de nos
jours, l’OEuvre sainte, trio m p h an t du m auvais vouloir des puis-
sants de ce m onde, a p ris racine dans les coeurs des petits et
des h u m b le s; elle p o rte deja ses fruits salutaires, et tot ou
tard elle em b ra sse ra et sau v era le m onde.
Telle a ete, Sire, m a conduite et m a position envers les
gouvernem ents franęais qui ont p recede celui de V otre M ajeste.
Des que vous p aru tes, S ire, sur le sol de la France, je
conęus l’espoir que, com m e h eritier du nom et du sang du
grand hom m e qui a ete p recu rseu r de cette epoque chretienne
superieure, vous m ’ouvririez, a m oi serv iteu r de cette epoque,
le cham p d ’accom plir envers vous, et p ar vous envers la France,
le devoir de m a m ission. V ous avez reęu, Sire, une tache grande
238 —

et difficile; la France, appelee comme nation tres-chretienne, a


etre le flambeau des nations, devait recevoir sous votre regne
une direction superieure, digne de sa haute vocation ; et il vous
etait destine, a Vous, Sire, d’accepter dans l’OEuvre de Dieu
l’aide pour accomplir votre tache.
Connaitre cette OEuvre, connaitre et accepter l’appel su­
preme qui y est fait, c etait votre devoir, Sire; l’accomplissement
de ce devoir aurait rendu votre regne conforme a la Volonte
supreme et aurait donne pour les siecles, a la France qui vous
a confie ses destinees, la direction qui lui a ete tracee dans
les desseins de la misericorde de Dieu. C’est pourquoi quelques
uns des serviteurs de cette OEuvre s’adresserent a Votre Ma­
jeste, soit personnellement, soit par ecrit, en 1851, en 1854,
en 1857 et deux fois en 1863; de plus des temoignages sur cette
OEuvre ont ete deposes, dans diverses occasions, a des personnes
qui entourent le tróne de Votre Majeste et qui font partie de
son gouvernem ent; et moi-meme je n’attendais qu’un signe de
la bonne volonte de Votre Majeste pour lui transm ettre ce dont
Dieu m’a charge pour le bonheur et pour le salut de la France.
Sire, il est advenu tout autre chose que ce qui etait des­
tine : votre regne et toute la direction de la France, toute sa
vie sous votre regne, ont ete contraires a la volonte de Dieu.
Vous avez fait reculer la France au siecle de Louis XIV, siecle
de la mollesse, des plaisirs, et vous vous etes servi de cet
esprit de mollesse, de plaisirs pour atteindre vos buts person­
nels ; par cet esprit, vous avez abaisse et separe du ciel l’esprit
national franęais, afin d arriver plus facilement a subjuguer et
a m aitriser la nation franęaise. Le luxe materiel a cóte de i’in-
digence morale, la grandeur et 1 elevation apparentes a cóte de
la nullite et de 1 abaissem ent reels, c’est le caractere essentiel
de votre regne; et le monde entier a suivi la France dans cette
voie funeste, habitue qu il est a subir en esclave la suprematie
q u ’exerce la France, tant par le bien que par le mal qui vit en
elle et par elle. De la s’en est suivi l’oubli de ce fait si grave
dans 1 histoire du monde, que, de tout temps, Dieu a severement
puni pour ce peche les hommes et les nations ; l’oubli de ce
fait si grave aussi dans l’histoire de la France, que c’ est ce
peche du luxe, de la mollesse et des plaisirs, arrive a son
comble, qui, apres avoir completement renverse la loi de Jesus-
C hrist en France, a donne naissance a la grande revolution, a
cette lutte des principes et des peches les plus opposes, a cette
effusion du sang coupable et du sang innocent, et que ce n’est
q u’apres une telle expiation, que Dieu envoy a a la France un
liberateur dans la p erso n n e de N apoleon I. Un des devoirs de
sa m ission de p re c u rse u r de cette epoque chretienne superieure,
etait de gu erir la n atio n de sa lepre m orale, de la reveiller de
sa lethargie, de lui p re se n te r un ideal diam etralem ent oppose,
de preparer ainsi la F ran ce, et p a r elle le m onde entier, a entrer
dans l’epoque ch retien n e superieure, ouverte de nos jours.
Ainsi, au nom de N apoleon I, sous le regne de N apoleon III,
l’E sp rit de N apoleon I e st parodie. H eritier de son nom et de
son sang, vous avez cherche, Sire, p ar son nom et son sang
a h eriter de sa g lo ir e ; m ais vous vous etes detourne de son
esprit, et vous en avez d eto u rn e la n atio n franęaise, vous avez
detruit son oeuvre, en in tro d u isa n t de nouveau en France le
peche dont il l’avait d elivree; p ar tout cela, vous avez crucifie
l’E sprit de N a p o le o n !
M ais ce n ’est que ju sq u ’a un certain tem ps q u ’on peut gou-
verner les F ran ęais p ar les apparences de l’elevation et de la
liberte, en les e to u rd issa n t p a r des b u ts te rre stre s, en les pous-
sant dans la voie des exces m a te rie ls ; to t ou tard arrive un
m om ent oil le F ran ęais se releve de sa leth arg ie m orale et de
son abaissem en t.
T andis que la po sitio n de la F ran ce est si triste, celle du
m onde en tier ne Test p as m oins. L a resistan ce de 1’hom m e a
la V olonte suprem e tra n sm ise au m onde, il y a plus de dix-huit
siecles, est arrivee a son c o m b le ; et p o u r le m onde ont com­
m ence des jours so m b res et douloureux, jours du jugem ent et
de la punition de Dieu. L ’ab aissem en t des souverains et des
nations etant devenu g eneral, Dieu exige la penitence qui seule
peut les eclairer et les elever, car dans ces tem ps, nul ne pourra
voir p ar sa p ro p re lum iere, ni re s te r deb o u t p ar sa propre force.
Les nations souffrent et font penitence, quoique involontaire-
m ent, sous la punition de D ie u ; les souverains seuls se main-
tiennent et ech ap p en t encore a la łoi generale p ar les forces
et les m oyens de la terre, et m em e de l’enfer; m ais Dieu ne
veut plus souffrir l’offense du c ie l!......
E t p o u r V ous aussi, Sire, ap p ro ch en t des jours graves et
decisifs ; vous le p ressen tez et c’est avec raiso n que ces jours vous
alarm ent; cependant il y a encore p o u r vous une voie de salut.
T ournez-vous vers Dieu, Sire, faites dans votre ame ce que
Dieu reclam e de v o u s : satisfaites a sa justice, vouez desorm ais
votre vie a la rep aratio n du p asse et a 1’ accom plissem ent de
ce qui vous est destine, et en faisant cette penitence active que
Dieu exige de vous, mettez votre confiance en Dieu seul, ap-
puyez-vous sur Lui, et ne puisez qu’en Lui la force qui vous
est necessaire. Tous les autres moyens, efficaces pour vous dans
le passe, seront desormais de moins en moins efficaces, et la per-
sistance a y recourir amenerait des consequences desastreuses.
Yous combattez et vainquez, Sire, vos adversaires, et vous
prenez le dessus sur ceux qui aspirent au triom phe et au regne
de la verite en F rance; par vos succes, vous elevez de plus en
plus votre edifice; vos succes font que le mal, en etablissant
sa puissance dans ce monde, triom phe par le chef de la nation
appelee la premiere a etre apótre du bien, de la verite, et par-la
a faire triom pher Jesus-C hrist. Dans vos succes est le plus
grand danger pour Vous, Sire, et pour ceux qui, en s’unissant
a vous, a vos principes, a votre systeme, construisent avec
vous votre edifice; car de tels succes, en elevant cet edifice
jusqu’a son sommet, avancent le moment de son ecroulement
et de la punition de ceux qui le construisent. De tels succes
sont pour la France une grande tentation et une grande epreuve
dans laquelle la nation tres-chretienne est appelee a manifester
devant Dieu et devant le monde combien elle a en elle de chris-
tianisme, d’amour de Dieu, de cet amour qui ne se laisse pas
seduire, mais qui distingue le bien du mal, la verite du faux,
et par consequent, qui distingue l’edifice conforme a la volonte
de Dieu, des edifices contraires a cette volonte. Dieu voit et
compte les fruits que les Franęais pi'oduisent sur ce champ, et,
d’apres ce compte, sera tracee la direction de la France pour
son av e n ir! Quel grand devoir, quel besoin pressant n’ avez-
vous done pas, Sire, de ne pas attendre que votre edifice arrive
a son sommet et qu’alors le bras de Dieu le renverse, mais
d’arreter volontairement, au milieu des succes meme les plus
grands, la construction de cet edifice et de commencer au plus
tot a batir celui qu’il vous est destine de batir sur la base vraie
et avec la force vraie. .
Voila, Sire, ce que par la volonte de Dieu, je transm ets
aujourd hui a Votre M ajeste; j’accomplis ainsi envers elle mon
devoir de serviteur de Dieu et de serviteur de l’hom m e; trouvez
done juste, Sire, que dans cette action, j’agisse en dehors des
regies et des convenances du monde, car, parlant au nom de
Dieu a votre ame, a votre conscience, je ne puis agir qu’en me
tenant en la presence de Dieu qui nous regarde et qui juge, et
celui qui doit transm ettre sa volonte, et celui qui doit l’accepter
et l’accomplir.
Quel que soit le jugem ent que vous portiez aujourd’h u i,
Sire, sur 1 action que j’accom plis envers vous, vous reconnaitrez
tot ou tard que l’unique m obile de cette a c tio n , 'c ’est m on
obeissance a Dieu, m on am our du bien v eritab le de la F rance
et du votre, et m on devouem ent afin de con trib u er a ce bien,
autant que cela m e sera p e rm is; vous reconnaitrez, S ire , que
pour vous serv ir dans l’in teret de vo tre vrai bien tem porel et
de votre salut etern el, je n ’ai pas h esite a vous dire la verite
telle qu elle e st, a m exp o ser ainsi a ce que vous soyez contre
moi peut-etre p o u r cette vie entiere, convaincu que, dans votre
vie future, vous sentirez la verite, S ire, et que vous vous unirez
a celui qui vous 1 a p resen tee. E n to u s cas, je rends graces a
Dieu de m avoir donne de vous servir, Sire, dans cette vie, et
de ce qu ainsi je serai p u r devant vo tre E sp rit quand nous
paraitrons devant le T rib u n al de Dieu.
Que Dieu m isericordieux gard e la F ran ce sous sa tres sainte
p ro tec tio n !.... Q ue l’E s p rit de N apoleon, purifie p ar la penitence
qu’il a faite en ce m onde et en l’au tre m o n d e , et appele a
guider la F ra n c e , rep ren n e la place qui lui est due dans les
coeurs des F ran ęais qui, p longes dans le m aterialism e et dans
la jouissance, se so n t d eto u rn es de lui, l’ont oublie, Font rendu
inactif, Font condam ne a Fisolem ent, a la m o rt!.... a une m ort
d autant plus d o uloureuse que c’e st sous un gouvernem ent Napo-
le o n ie n !...... O ! leve-toi de ce tom beau, E sp rit Serviteur de
Dieu, E sp rit tu telaire de la F ran ce, A nge de la vie, de Faction,
et de l’energie chretienne, et com m ence la vie qui t’est destinee;
consom m e de l’autre m onde ce que Tu as com m ence en ce
m onde; continue a reveiller Fesprit de l’hom m e de son apathie,
de sa m ort, ainsi que tu Fas fait de ton viv an t; p ar la fais vivre
le christian ism e, m o rt dans le m onde et su rto ut dans les
nations civilisees qui, s ’etan t vouees exclusivem ent a la terre,
ont neglige le ciel et le ch ristian ism e qui en est la ro u te ; satisfais
ainsi a Dieu et a F hum anite pour les fautes de ta vie sur la
la terre, satisfais a la nation confiee a ta tutelle, et retrouve
enfin cette paix eternelle dont te privent encore le mal et les
hom m es unis au m a l!.... Q ue la te rre , en depit de ses lois
ennemies du ciel, connaisse au plus to t ta m ission chretienne
et te recon n aisse tel que Tu es devant le c ie l!.... Que la grande
nation qui t ’a suivi p en d an t ta vie* su r la te rre , suive au plus
tot ton E sp rit, tes sain tes inspiratio n s, que p ar la elle detourne
d’elle le juste courroux du ciel, qui la m en ace!......
C’est l’objet de la p riere q u e , dans m on indignite, j’eleve
depuis des annees vers la M isericorde supreme, comme serviteur,
organe de ce grand E sp rit, comme serviteur de la France et
de ceux qui la gouvernent.
Puissiez-vous, Sire, vous unir a cette priere et contribuer
a ce quelle se realise en France et, par la F rance, dans le
monde entier; et le premier pas vers une telle union et une
telle realisation, en vous faisant entrer dans la voie qui vous
est destinee, sera le commencement de votre salut present et
eternel; vous vous soumettrez a Notre Seigneur Jesus-C hrist
qui gouverne le monde jusqu’a la fin du m onde, vous vous
unirez a l’Esprit de Napoleon; pour vous s’ouvrira la source
de la force superieure si indispensable a ceux qui gouvernent
la France, et, avec cette force, vous vous eleverez vous-meme
et vous eleverez la France a la hauteur qui vous est destinee,
a Yous et a la France.
Je ne cesserai de vous a s siste r, S ire , par ma p rie re ,
comme votre serviteur en Jesus-C hrist, d’autant plus zele que
votre position est de plus en plus grave et difficile, devant
Dieu et devant les hommes.

Sire, fa i senti le devoir de faire tout mon possible pour


que cet ecrit, contenant ce qui est entre Dieu et votre conscience,
ne soit connu ni dans votre am bassade en Suisse, ni dans votre
cabinet a Paris. Sachant de plus que l’acces aupres de la per-
sonne de Votre Majeste est difficile et souvent meme impossible,
j’envoie cette lettre par un homme digne de confiance que je
charge de trouver une personne qui remette mon ecrit entre
les propres mains de Votre M ajeste; et seulement- dans le cas
oil il serait im possible de trouver une telle personne, de le
rem ettre a celles qui sont chargees de recevoir les lettres
adressees a Votre Majeste.
Quels obstacles visibles et invisibles ne doit pas surmonter
la verite avant de parvenir jusqu’aux coeurs des souverains!...
je fais ce que je peux pour etre pur devant Votre Majeste, et j’ai
la confiance que Dieu, de qui j’accomplis la volonte, fera le reste.
Je suis, Sire,
de Votre -Majeste Imperiale,
le fidele serviteur en N. S. Jesus-C hrist,
ANDRE T O W IA Ń SK I.
Z urich, le 28 m ars 1866.

Cet ecrit a ete remis a l’E m p ereu r, le 31 m ars 1866, par M. P ie tri,
secretaire particu lier de S. M.
— 243 —

E C R IT A D R E S S E A S. M. L ’IM P E R A T R IC E EUG EN IE.

Madame,
O beissant a la volonte de Dieu, j’ai expose a S a Majeste
l’Empereur, il y a bientót deux ans, la situation de la France,
et les devoirs de S a Majeste envers Dieu, envers la nation
qu’Elle gouverne, et envers Napoleon, esprit tutelaire de cette
nation. A ujourd’hui, je m ’adresse a V otre Majeste par le meme
motif et dans le mem e but, avec la confiance q u’en vraie ca-
tholique, ayant dans l a m e l’am our et la crainte de Dieu, Votre
Majeste po rtera son attention sur ce qui lui est transmis dans
le present ecrit, et q u ’Elle trouvera juste que, comme serviteur*
en Jesus-Christ, n ’ayant egard q u ’au salut de ceux qu’il sert,
je lui transm ette la chose de Dieu telle q u ’elle est.

Depuis q u ’a ete expose a S a Majeste l’E m p ereu r ce que


Dieu exige de lui, rien n ’a change en mieux quant a l’esprit
de la nation franęaise; au contraire, le mal a sensiblement
empire. La nation si chretienne p ar la nature de son esprit,
appelee a etre po ur le m onde le flambeau, le precurseur du
progres chretien, ne se reveille pas de sa lethargie, mais s’e-
loigne de plus en plus de l’accom plissem ent de ce que Dieu
exige d ’elle; de plus en plus elle s’abaisse, se souille en esprit,
et repand le scandale dans le m o n d e E n France, M ammon
et le peche sont g lo rifie s; sur le cham p de la religion, sur les
champs de la vie privee et de la vie publique regne l’impiete...
La France perd de plus en plus son vrai caractere, elle perd
toutes ses qualites chretiennes ; l’esprit du christianisme en est
banni, et meme ce com m an dem en t que Dieu a donne par Moi'se:
« Tu n ’auras point d ’autres dieux devant ma face », y est aboli,
l’idolatrie s’y etend de plus en plus, Jesus-Christ y est crucifiel...
II faut craindre que les consequences de ce crime, consomme
au dix-neuvieme siecle chretien, ne reto m bent bientót de tout
leur poids sur ceux qui le c o m m e tte n t!......
L ’etat si deplorable du christianism e en France se mani-
feste de la m aniere la plus desastreuse dans les rapports entre
l’homme et la femme. S u r ce champ, les torts mutuels et l’of-

199.
— 244 —

fense a Dieu sont g ran d s dans le m onde entier et su rto u t en


F r a n c e : ce cham p est dans le m onde, com m e un vaste royaum e
du m ai, d ont la F ran ce est la capitale !... T andis que la destinee
de la fem me, p lu tó t spirituelle que te rrestre, ne peut etre ac-
com plie que p a r la force puisee a la source ouverte par Je su s-
C h rist, la femme, en a b an d o n n an t cette source, a perdu la force
d ’accom plir sa d estin e e; et des lors, en p u isant une force illi-
cite a des sources illicites, elle s’e st ab aissee encore plus que
l’hom m e, elle s’est eloignee plus que lui de sa destinee, elle
a den atu re la pensee de Dieu qui rep o se sur e lle !... G rande
est la p a rt de l’hom m e dans cette oeuvre du m ai: loin de donner
a la femme 1’aide et l’appui qu’il lui doit, 1’hom m e ne lui pre-
sente que des obstacles et des ten tatio n s; il n ’apprecie dans la
fem m e que sa valeur exterieure, ses graces, ses a ttraits charnels
et to u t ce qui en augm ente la puissance, il apprecie en elle
ju sq u ’au peche m em e; tan t que la femme est riche de cette
valeur si funeste, 1’hom m e 1’id o la tre ; des q u ’elle la perd, il la
m e p ris e ; en a g issan t ainsi, il tente la femme a dedaigner la
vertu, la v aleur interieure, et a ne faire cas que de la valeur
ex terieu re... D ans ses ra p p o rts avec la fem m e, l’hom m e m et
to u te verite a l’ecart, il perd to u t caractere, non seulem ent le
caractere chretien, m ais m em e le caractere te rre stre ; les hom -
m es d u n e d roiture irrep ro ch ab le sur d’autres cham ps de la vie,
deviennent sur ce cham p, flatteurs, m enteurs, trom peurs, et en
m em e tem ps esclaves. E t la femme, appelee a etre l’etoile lu-
m ineuse de l’hom m e, devient pour lui une etoile som bre qui
l’entraine dans les detours et l’y abaisse. A insi, ce cham p des­
tine a etre pour l’hom m e et pour la femme la source d’une
aide chretienne m utuelle et d ’un vrai b onheur, e st devenu la
source d ’un em pechem ent m utuel au salut et d’un m alheur tou-
jours plus g ra n d ; il est devenu le tom beau de la verite, de la
liberte et de la tendance c h re tie n n e !... Le m alheur qui vient
de cette source est plus g rand dans la F ran ce que dans d autres
natio n s, parce que, la F ran ce s ’etant eloignee davantage de la
voie chretienne, l’ab aissem en t interieur de la femme y est plus
g r a n d ; et il y est d’autant plus dangereux q u ’il est accom pagne
de l’eclat de la civilisation exterieure po u ssee si loin, et que
souv en t m em e il est couvert des form es de la religion. Get
ab aissem en t de la femme exerce une influence funeste sur 1 esprit
n a tio n a l; car, bien que l’hom m e n ’adm ette pas la femme a la
fraternite et ne la reconnaisse pas son egale, que, p ar conse­
quent, il lui refuse le droit de participer a ses determ inations
— 245 —

et a ses actions, neanmoins il subit l’influence puissante que


la femme exerce sur son esprit, sur cette source de sa vie, de
ses actions, sur cette source de ses comptes devant Dieu et
des directions heureuses ou m alheureuses qui se tracent pour
lui d’apres ces comptes. E t l’experience de tous les temps
prouve combien cette influence de la femme sur le monde de­
pend de l’exemple qu’elle reęoit des femmes qui sont placees
dans les rangs superieurs de la societe afin d’y etre des lumi-
naires pour les autres.
Ce n’est pas la loi terrestre, la loi generale du monde, mais
c’est Dieu qui Vous a elevee si haut, Madame, pour que la
pensee qu’Il a fait reposer sur Vous soit accomplie. Cette ex­
ception a la loi de ce m onde est destinee a etre pour Vous,
Madame, un stim ulant de plus a accomplir cette pensee de Dieu,
en vous soum ettant a la loi celeste de Jesus-C hrist, en vous
appuyant uniquem ent sur la verite que Jesus-C hrist a apportee
et transm ise au monde par ses sacrifices, ses paroles, ses
actions... Elevee au tróne de France, vous etes, Madame, parmi
les Franęais, la premiere apres l’Em pereur, la premiere parmi
les femmes en general, et meme parmi celles qui sont a la
meme hauteur sociale que vous; vous etes elevee a ce poste
d’une si haute im portance, afin de donner l’exemple chretien
aux femmes du monde entier, et surtout a celles qui appartien-
nent aux classes superieures de la societe et qui malheureuse-
ment suivent et donnent l’exemple funeste presente sous le
regne de Louis X IV ; vous etes elevee a ce poste afin d’aider
les femmes a se tourner vers l’ideal supreme qui leur a ete
presente par la Mere de Dieu, ideal dont elles se sont tant
eloignees !.......
De cette grande destinee resulte pour Vous, Madame, une
grande responsabilite devant Dieu, devant le monde present,
et meme devant les generations futures, car dans ces jours se
tracent les directions futures du monde. C’est pourquoi, Ma­
dame, vous avez un interet d’autant plus grand a connaitre et
a accomplir les devoirs attaches a votre grande destinee; et
puisque la volonte de Dieu m ’appelle a vous servir aujourd’hui,
je vous presente ces devoirs:
Cherchez a connaitre et accomplissez la reclamation et
l’appel q u e , dans ce temps oil commence l’epoque chretienne
superieure, Dieu fait a l’homme dans l’QEuvre de sa miseri-
corde dont il a ete temoigne en diverses circonstances devant
les autorites spirituelles et temporelles de la France; acceptez
— 246 —

łe c h r is tia n is m e vrai, v iva nt, d o n t l’e s se n c e est le trav a il in-


te rieu r, le sacrifice, la croix tr a n s m is e p a r J e s u s - C h r i s t ; p a r
la force de ce sacrifice, de cette croix, elevez-vous d ’ a b o r d
v o u s-m e m e a la h a u t e u r que, c o m m e fem m e c h re tie n n e p lacee
s u r un tr ó n e si im p o r ta n t, v o u s etes ap pelee a p r e s e n te r aux
fem m es du m o n d e e n t ie r ; a c co m p lisse z le d e v o ir d ’e p o u s e ,
soeur en J e s u s - C h r is t, soy ez u n e etoile p o u r celui a qui v o u s
e te s u nie p a r le lien du m a r i a g e ; p ren e z la p a r t qui v o u s est
d e s tin e e d a n s les a c tio n s de S a M ajeste l’E m p e r e u r , veillez
s u rto u t, afin q u e ces ac tio n s v ie n n e n t d ’un e s p rit vrai, pur, car
t o u t a u tre es p rit, fut-il m e m e r e v e tu d es fo rm e s et d es ap p a -
r e n c e s de la verite, de la p u r e te , ne p e u t q u ’e tre de p lu s en
plu s fu n este a la F r a n c e et a ceux qui la g o u v e r n e n t; q u e tout
ce qu i se r a p p o r te a ce c h a m p , soit l ’ob je t de v o tr e sollicitude,
de v o t r e sacrifice, invo q u e z en cela l’aide de Dieu, co ntrib uez
ain si a ce q u e la r e c la m a tio n de Dieu, p r e s e n te e a S a M ajeste,
so it ac com plie . C o m m e c h r e tie n n e libre, so u m is e a v a n t to u t a
D ieu, a sa* V o lo n te su p re m e , p re s e n te z p a r to u t le ca ra c te re
ch re tie n , dec la re z la verite, faites o p p o sitio n au faux p a r v o s
p a r o le s et v o s a c tio n s ; p a r cela elevez l’e te n d a rd de J e s u s - C h r is t
s u r to u s les c h a m p s q u e Dieu v o u s a o u v e r ts et v o u s o u v rira
a F a v e n ir; p a r cela d o n n ez a J e s u s - C h r is t le tr io m p h e q u ’Il at­
te n d a u jo u rd ’h u i de l’h o m m e en gen e ral, et d ’a b o r d de ceux
q u ’Il appelle a g o u v e r n e r, et p a r c o n s e q u e n t a aid er, a se rv ir
l’h o m m e .
Afin d ’ac co m p lir ces d ev o irs, profitez, M a d a m e , d es aides,
profitez de la lu m iere c h r e tie n n e p lu s g r a n d e q u e la m is e ric o rd e
de Dieu d o n n e d a n s ces jo u rs au m o n d e . E n a p p e la n t l’h o m m e
a l’e p o q u e su p e rie u re, a u n d e g r e plu s eleve de la voie c h r e ­
tie nne. Dieu eclaire ce d e g r e d ’u n e lu m iere p lu s g ra n d e , leve
e n p a rtie le voile d es m y s t e r e s e v a n g e l i q u e s ; ce q u e J e su s-
C h r is t a la isse so u s le voile, lo r s q u ’Il a d o n n e la lu m ie re et a
tra c e la v oie p o u r to u te s les epoqu es, d evient, p o u r ce qui e st
d e s tin e a l ’e p o q u e actuelle, clair et c o m p re h e n s ib le , afin q u e
l’h o m m e p u is s e plu s fac ilem en t l’accom p lir. P r o f ita n t de cette
lu m iere plu s g ra n d e , che rchez , M a d a m e , a co n n a itre ce qu es t
r e e lle m e n t le c h r istia n ism e , et a le d is tin g u e r des fo rm e s chre-
tie n n e s qui le m a n ifeste n t aux se n s de l’h o m m e , m a is qui, eta n t
p r is e s p o u r le c h r is tia n is m e m e m e, e lo ig n e n t du c h r is t ia n i s m e ;
c h e rc h e z a co n n a itre ce q u ’ e s t a u j o u r d ’ hui la fem m e, et ce
q u ’elle d o it e tre selon la p e n s e e de Dieu qui r e p o s e s u r elle ;
c h e rc h e z a c o n n a itre ce q u e Dieu exige de la F r a n c e et de celui
qui la g o u v e rn e ; et faites to u t ce qui depend de vous pour
que la v olonte de Dieu soit accom plie su r to u s les points du
champ oil vous etes appelee a servir Dieu et le prochain.
Tels so n t, M adam e, les principaux devoirs attaches a votre
destinee. E n acco m p lissan t ces devoirs, en p o rtan t la croix que
Dieu a m ise sur vous, vous m eriterez sa benediction, et vous
serez aidee et appuyee p a r l’esp rit de N apoleon, aujourd’ hui
fidele serviteur de Dieu et sans l’aide de qui, ceux qui gouver-
nent la F ran ce, ne peuvent rien faire p o u r son bien reel. E n
portant cette croix, vo u s distinguerez la vraie E glise de Jesus-
C hrist, de l’E g lise actuelle oil regne un esp rit contraire a Jesus-
C hrist, vous entrerez dans l’E g lise vraie et elle repandra sur
vous ses bienfaits celestes ; vous y trouverez p o u r votre ame
un asile salu taire au m ilieu des orages du m onde oil vous v iv ez ;
vous y trouverez le vrai b o n h e u r en cette vie, et la voie d’u n e
eternite heureuse vous se ra ouverte, com m e a une fille fidele
de l’E glise. E n p o rta n t cette croix, vous acquitterez la dette
que, ne rem p lissan t p as les devoirs de la position elevee oil
Dieu vous a placee, vous avez contractee envers l’esprit de la
nation franęaise, et qui vous a liee avec cette nation p ar les
m emes com ptes d evant D ieu; vous vous degagerez de ces
com ptes, de ces liens qui p e se n t invisiblem ent su r votre esprit,
et alors vous dissiperez, au tan t que cela vous sera donne, les
nuages du m al qui e n to u re n t aujourd’hui le tró n e de F ran ce;
vous serez p reserv ee des d an g ers qui m enacent 1’ hom m e et
surtout les sou v erain s qui reg n en t dans ce tem ps si grave du
passage a l’epoque chretienne su perieure, tem ps de direction,
de la reclam ation et de la p u n itio n de D ieu, vous contribuerez
enfin a ce que soit adoucie la p u n itio n de Dieu suspendue sur
la France qui, ne s’a rre ta n t p as dans ses deto u rs, comble la
m esure de ses pech es.
Ce but sublim e de vo tre destinee, vous pourrez, M adam e,
l’atteindre facilem ent; g ran d e est la m isericorde de Dieu qui
se repand dans ces jours, et p a r l’effet de cette m isericorde, le
m oindre effort, le m oindre sacrifice fait p ar l’hom m e produit de
grands fruits; une p arole dite avec cet effort, dans ce sacrifice,
pour defendre la v erite, fait d escendre la Grace, les forces ce­
lestes invisibles qui do n n en t le trio m p h e a la verite prononcee.
E t lors m em e que ce sacrifice e st rejete p a r ceux qui en sont
l’objet, il n ’est point perdu p o u r celui qui l’a fait; Dieu le com pte
comme une action, com m e un devoir accom pli, et ce sacrifice,
mis dans la balance de la justice de Dieu, acquitte les com ptes
— 248 —

de l’homme devant Dieu, et efface ses peches. Ce sacrifice n e s t


meme pas perdu pour ceux qui l’ont rejete, car il les stimule
jusqu’a ce que soit accompli ce qui leur a ete presente dans ce
sacrifice. C’est ainsi que le sacrifice supreme consomme par
Jesus-C hrist, quoiqu’il ait ete rejete par le monde, stimule le
monde et le stimulera durant les siecles, jusqu’a l’accomplis-
sement de l’immuable volonte de Dieu, du Verbe de Dieu.
En term inant le service qu’il m’a ete destine de vous rendre,
Madame, au commencement du careme, de ce temps qui rap-
pelle plus particulierem ent a l’homme le sacrifice que Jesus-
C hrist a accompli, la croix qu’Il a portee, je supplie dans mon
indigne priere, la misericorde de Dieu qu’elle daigne vous aider
a accepter et a porter la croix que Dieu a mise sur vous, a
accomplir par la force de cette croix la pensee qu’il a fait re­
poser sur vous, et a meriter ainsi Sa benediction pour vous,
pour la France et pour celui a qui la France a confie ses des-
tinees.

Que la Grace et la paix de Notre Seigneur Jesus-C hrist


soient avec vous dans cette vie et dans l’eternite.

Je suis avec un profond respect,


Madame,
de Votre Majeste
le fidele serviteur en Jesus-C hrist,
ANDRE T O W IA Ń SK I.

Zurich, le 24 fe rrie r 1868.

Cet ecri a ete remis a l’lm peratrice, le 28 fevrier 1868, par M. Dam as-
H inard, secretaire des comm andem ents de S. M.
IV.

EXTRAITS D’ U N E N T R E T I E N

avec quelques freres italiens.

Octobre i860.

D ans 1’ epoque ch retien n e superieu re qui est deja com -


mencee, il sera de m oins en m oins p erm is aux Italiens, m oins
encore q u ’a beaucoup d ’a u tre s natio n s, de ne vivre que d’apres
la loi te rre stre , de n ’ag ir que p a r la force te rre stre.
E n n ’a g issa n t que p ar la force te rre stre , les Italiens ne
vaincront pas leurs ennem is et n ’arriv ero n t p as a leur but, a
la liberte et a l’unite n ationale, vraies et durables, quoique
cette victoire et ce b u t so ien t conform es a la volonte de Dieu,
et leur soient d estin es dans ses d ecrets s u p re m e s; car, p ar la
nature de leur e sp rit, les Italiens so n t au nom bre des nations
superieures, appelees a d o n n er au m onde l’exemple du chri-
stianism e vrai, vivant, p ratiq u e su r tous les cham ps de leur
vie, et de plus, l’ltalie, d ’apres les signes de Dieu m anifestes
dans ces d ern iers tem ps, est destinee la prem iere a m anifester
ce christianism e su r le cham p publique, dans la grande action
de sa reg en eratio n p o litiq u e ......
La force des ennem is de l’ltalie n e s t p as seulem ent dans
la force m aterielle, v isib le; elle est su rto u t dans la force spiri-
tuelle du m al qui arrete depuis des siecles la liberte et le p ro ­
gres chretiens du m onde, et qui, aujourd hui, m enace par la
vocation chretien n e des Italiens, ag it co n tre eux p ar ses in stru ­
m ents su r la te rre , ag it o u vertem ent, au nom et sous les for­
mes de Jesu s-C h rist et de son E g lise C ontre des ennem is
soutenus p ar la force d un m al si p u issan t, la force terrestre

200.
des Italiens, fut-elle la plus grande, sera im puissante tant
qu ’elle ne sera pas 1’in stru m en t de la force chretienne qui seule
est appuyee p ar le b ra s de D ieu......
E n appelant les individus et les nations a un progres chre-
tien u lterieur, Dieu les eveille, dans ces tem ps plus que jam ais,
a reco n n aitre sa puissance, a s’hum ilier devant Lui, a se confier,
a se rep o ser en L u i; et II eveille encore plus a ces sentim ents
ses enfants aines, les nations superieures par la nature de leur
esprit, au nom bre desquelles sont les Italiens. Ils se trouvent
au jo u rd ’hui dans une position extraordinaire, afin q u ’ils accom -
p lissen t au dix-neuviem e siecle chretien, le com m andem ent de
Dieu donne p ar M oise et si peu accom pli ju sq u ’a p i'e s e n t:
« Tu n ’auras point d’autres dieux devant m a face »; afin q u ’ils
p resen ten t au m onde l’exem ple du caractere chretien.
Afin d ’accom plir ce com m andem ent en esprit et en verite
et de m eriter p a r la l’aide et la benediction de Dieu, les Ita­
liens doivent faire le sacrifice necessaire pour connaitre la vo-
lonte de Dieu, cette pensee suprem e, cette vocation chretienne
qui repose su r eux. — Ils peuvent continuer a ag ir p ar tous
les m oyens et to utes les forces te rrestre s q u ’ils ont em ployes
ju sq u ’a present, ils peuvent aussi profiter des aides m aterielles
des autres nations, pourvu que ce soit dans un esprit et un b ut
c h retien s. A utrem ent, ces m em es aides qui peuvent leur etre
utiles et m em e n ecessaires ju sq u ’a un certain tem ps, m ais qui
so n t a la fois une ten tatio n po u r eux, une epreuve de leur fide-
lite a Dieu, ne feront qu’augm enter leurs difficultes et les eloi­
g n e r de leu r but veritable, su rto u t si ceux qui leur donnent ces
aides, le font dans un esp rit contraire a la pensee de Dieu qui
rep o se sur l’ltalie et, p ar consequent, contraire au vrai bien de
cette nation. — R ien n ’est plus a craindre pour les Italiens et
p o u r ceux qui les gouvernent, que de devier, de s’ecarter de
la pensee de Dieu qui repose sur l’lta lie; — c’est leur seul
d an g er reel. T oute deviation de ce genre, toute im purete, tout
appui pris dans les forces et les aides te rre stre s au detrim ent
de la vocation chretienne de l’ltalie, toute concession faite sur
cette vocation, sur la verite, la justice, la liberte, ces proprietes
n ationales les plus cheres, b risera le lien de la nation avec le
ciel et lui fera p erdre l’aide celeste qui lui est d estin ee; alors
la pensee de Dieu et la route qui conduit a l’accom plissem ent
de cette pensee s’obscurciront pour la nation, son etoile celeste
sera eclipsee, et le m al qui, dans cette nation, est encore con-
fondu avec le bien, l'em pechera de s ’elever au poste qui lui est
destine, de reco n n aitre et d ’ elever son eten d ard veritable, le
seul qui p uisse fondre en un m em e to u t les m em bres si longtem ps
epars du corps de la n atio n ; plusieu rs de ceux qui s’u nissent
aujourd’hui au p arti du bien, sero n t tro u b les, deroutes et pas-
seront a l’ennem i, en en au g m en tan t ainsi le nom bre et, plus
encore, la fo rce... P la ise a Dieu que cette verite si claire pour
l’esprit, soit reconnue p a r les Italiens avant qu’il soit trop tard ,
avant que leur tem ps et leurs forces so ien t p rodigues !....
Ce qui, dans le passe, pouvait re u ssir aux Italiens, ne leur
reussira plus, car cette vocation chretien n e a laquelle ils etaient
prepares p endant les siecles ecoules, e st deja entree dans la
phase de Taction et de la v ie; ils so n t deja sous la loi de l’e -
poque chretienne superieure, sous la loi de Je su s-C h rist, qui,
par la m isericorde de Dieu, e st au jo u rd ’hui eclarcie plus a fond
et appliquee davan tag e a Taction, a la vie privee et publique
de Thom m e. Les Italiens ont plus que d ’au tres le devoir et le
besoin de connaitre cette loi et de la m ettre en pratique.
M alheureusem ent, ceux qui gouv ern en t les nations deja
entrees sous la loi superieure, ne veulent point la connaitre,
et quoique T accom plissem ent de cette loi donne une force
chretienne plus g ran d e que toutes les forces te rrestres, les
hom m es d ’action et de g ouvernem ent n ’y font aucune attention ;
ils continuent a co nsiderer le ch ristian ism e, p resen te aujourd’hui
d ans son essence et dans son application a la vie des individus
et des nations, com rae une doctrin e a b stra ite et une faiblesse
qui les com p ro m ettrait s’ils y ch erch aien t leur a p p u i; c est
pourquoi, dans ces jours ou Dieu appelle 1 hum anite a 1 epoque
chretienne superieure, ils n ’ont d ev an t leurs yeux que des ideals
anciens, te rre stre s, pai'ens, et p a r la ils em pechent 1 hom m e de
profiter de la m isericorde divine qui se rep an d aujourd hui plus
abondam m ent su r le m o n d e......
Ce qui se fait au jo u rd ’h u i en Italie, se fait a un degre plus
eleve et plus p u r que dans d ’au tres tem ps et dans d autres pays,
m ais c’est encore uniquem ent d ’apres la loi te rre stre , pour le
but et p a r la force te rre stre , com m e auraient pu le faire des
citoyens p ro b es de l’antique R om e. E n Italie, on m arche sur
les routes te rre stre s dro ites, p a r la l’e sp rit de la terre, le prince
de ce m onde y reęoit une ad o ratio n plus pure, et son royaum e
s’y eleve plus q u ’a ille u rs ; m ais quelle adoratio n Jesus-C hrist y
reęoit-il des fils aines de son E glise, et com bien p ar eux s’eleve
son R oyaum e, son E g lise que, pourtant, ils p o rten t dans leur
a m e ?... Les Italien s so n t parv en u s au som m et de Televation
te rre s tre ; cela leur a suffi ju sq u ’a p resen t et peut m em e leur
profiter, car la vie et le progres te rrestre s de 1’hom m e le pre-
p aren t a la vie et au pro g res su p erieu rs ; m ais, pu isq u ’il faut
m arch er to u jours en avant, car Dieu ne perm et pas de s ’a rre te r
a un point, oil iront done les Italiens, etant deja au som m et du
royaum e te rre stre ? Oil iront-ils quand, sous Taction irresistible
de Tesprit de Tepoque superieure, qui se rep an d ra de plus en
plus dans le m onde, le royaum e te rrestre p o u rra de m oins en
m oins conserver la force, la splendeur, la certitude et la p ro s­
peritę qu’il avait autrefois ? II faut, conform em ent a Tappel de
Dieu, que les Italiens entren t dans les lim ites du R oyaum e ce­
leste, du R oyaum e de J e s u s - C h r is t; il faut qu’ils connaissent
et acceptent le ch ristianism e dans son essence, qu’ils connais­
sent ce q u ’est la veritable E glise et entren t dans cette Eglise.
O u la terre finit, le ciel com m ence ; il n ’y a que le vrai chri­
stianism e, la vraie E glise, ce ciel sur la terre, qui puisse ouvrir
aux Italiens un nouveau p ro g res et, p ar consequent, leur ouvrir
la vie qui leur est destinee dans la m isericorde de Dieu, pour
les siecles de leur avenir.
L es voeux de tout vrai Italien doivent done se resum er
d ans le desir de voir ressu sciter et vivre, en m em e tem ps, 1’es-
prit de la nation et Tesprit de la vraie E glise de Je su s-C h rist,
qui so n t inseparables dans la vraie patrie italienne. T o u t Italien
a le devoir d ’eveiller en lui Tam our pour TEglise vraie et vi-
vante, pour ces sentim ents, ces m ouvem ents de Tame, fruits de
la p u rete et du sacrifice, qui co n stituent une telle E g lis e ; il a
le devoir d ’eveiller aussi 1’h o rre u r chretienne pour ces m ouve­
m ents faux de la m e , que les p h arisiens de nos tem ps couvrent
des formes de Jesu s-C h rist et de son E glise. T out Italien a le
devoir de p o rter en lui le souci non seulem ent pour le bien
te rre stre de sa patrie, m ais aussi pour son bien chretien, ce­
leste, p a r consequent, pour Tetat ou se trouve TEglise dont
les Italiens sont appeles a etre les prem iers fils et les prem iers
d e fe n se u rs; de p o rter le souci po u r que, selon Tappel de Dieu,
TEglise soit purifiee de ce que les hom m es y ont introduit de
faux, et q u ’elle vive et s’eleve sur la base qui lui est destinee.
Un tel souci et le sacrifice p o u r le realiser, ce sera le fruit de
1 am our de Dieu, ce sera le caractere des fils fideles de TEglise
et de la p atrie chretienne. Avec un tel souci et un tel sacrifice
e st la force celeste contre les ennem is de TItalie, la force du
b ra s de Dieu qui appuie ceux qui font TQEuvre de Dieu su r la
te r r e ......
T ant que le souci des Italiens ne se porte que vers la terre,
l’ennemi, qui e st d an s 1’esprit, ne peut etre attein t ni ebranle
de sa b a s e ; m ais lo rsq u ’ils au ro n t depose devant Dieu sur ce
cham p leur am our, leur souci et leur action, leur ennem i sera
atteint et vaincu. A lors les q u estio n s religieuses, sociales et
politiques qui s ’im posent aujourd’hui aux individus et aux na­
tions, tro u v ero n t dans' la loi de Jesu s-C h rist leur solution vraie
et durable, — et les in terets te rre stre s s ’arran g ero n t facilem ent
pour la n atio n qui se sera devouee pour l’interet de Dieu :
l’effet suivra sa c a u se ......
Ce souci, qui doit etre p o rte au plus h a u t degre p ar les
Italiens, se m anifeste tres peu en Italie. On y trouve beaucoup
d’eclairs, d ’elans, de ra y o n s p u rs et supei'ieurs v enant de cet
esprit italien qui, g ra n d et riche des tre so rs chretiens, celestes,
aim ant la lum iere et la vie, se degage facilem ent des chaines
du c o rp s; m ais le souci, le sacrifice chretien, cette priere de
l’esprit et de l’hom m e, p riere veritable, qui donne la lum iere et
la force n ecessaires p o u r l’accom plissem ent de la volonte de
Dieu, n ’est pas encore p ratiq u ee ni m em e connue p ar les Ita­
liens. T o u t en voyant beaucoup en esprit, en saisissan t facile­
m ent ce qui est celeste, chretien, en s ’exaltant pour cela, en en
p arlan t avec feu, ils so n t loin d ’en tire r leur caractere, leurs
actions, leu r vie. C ’est p o u rq u o i leur exaltation pure, loin de
les regen erer, ne fait, le plus souvent, que delecter leur esprit
et apaiser le souci de leur conscience, — ce qui, a la longue,
ne m anquerait pas d ’am ener p o u r eux la lassitu d e d’esprit et
d’hom m e, l’indifference, le degout de to u t sacrifice, l’abandon
de toute tendance superieure, ces m aladies d ’esp rit si dange-
reuses, qui so n t la source de l’ab aissem en t m oral des individus
et ^ e s nations, ab aissem en t contre lequel l’intelligence si hau-
tem ent cultivee et d ’au tres qualites te rre stre s dont les Italiens
sont si rich em en t d oues, ne sau raien t les garantir; — et le
corps italien qui, le plus souvent, est deja su b tilise au point
qu’il ne peut etre renforce et soutenu que p ar l’esprit concentre
et vivant, s ’extenuerait de plus en plus sous 1 influence perni-
cieuse de cet eta t d ’esp rit d ont nous venons de parler. C ’est
ainsi que le souci, le sacrifice chretien, la vie de l’esprit et de
l’hom m e dans 1’E g lise v eritable, so n t les conditions essentielles
tant pour le salu t et le b o n h eu r individuel des Italiens, que pour
l’independance, l’unite et la g ran d eu r veritab les de l’lta lie .......
L ’ltalie, m orcelee p en d an t des siecles, tend a se grouper
de plus en plus en un seul tout. L es au tres nations s ’u n issen t
a cette tendance, car elles pre sse nte nt la pensee de Dieu qui
repose sur l’ltalie et soupirent apres le bien que l’accomplis-
sem ent de cette pensee doit amener p ou r l’humanite tout entiere.
Aussi attendent-elles avec angoisse la direction que prendra
l’ltalie. E t en effet, lo rsq u’une nation de vingt-cinq millions
d ’ames se presente devant le m onde comme un nouveau mem bre
de l’humanite, et que ce mem bre, tant a cause de la necessite
d ’achever 1’oeuvre de son unite nationale, qu'a cause des liens
seculaires qui l’unissent si etroitement a l’Eglise, ne peut se
dispenser d ’agir sur ce champ le plus im portant p ou r la direc­
tion du monde, — c’est une question de la plus haute gravite
po ur l’humanite tout entiere de savoir auquel des deux principes,
des deux partis qui luttent depuis le commencement du monde,
ce m em bre si im portant s ’unira, s’il agira avec le R oyau m e de
Je su s-C h rist, ou avec le royaume de la terre, ou enfin avec
le royaum e inferieur a celui de la terre. Lorsque l’avant-garde,
s’occupant de choses secondaires, ne se soucie pas de la vic-
toire a rem po rter sur l'ennemi, lorsqu’elle s’endort au poste
im portant qu ’elle occupe, et bien plus, quand elle p asse a l’en-
nemi, de grands dom m ages en resultent po ur l’armee entiere.
La responsabilite des Italiens est done grande devant le ciel et
devant la terre, devant les temps presents et les temps a venir,
mais plus grande encore est la responsabilite de ceux qui gou-
v e rn en t cette n a t i o n ! ......

E X T R A IT S D’UN E N T R E T IE N AVEC T A N C R E D E C.

F in de i860.

Voici quelques eclaircissements que vous m ’avez demandes


et qui peuvent vous etre utiles dans 1’action que vous projetez:
De nos jours, trois som m ets principaux se sont manifestes
dans le m o n d e :
Le prem ier sommet, ce sont les papistes. Dans ce parti,
•comme ses fruits le prouvent, il n ’y a aucun amour, aucun sa­
crifice, par consequent, rien de c h r e tie n ; il n ’y a que les pas-
sions et l’in teret p e rs o n n e l; c’est pou rq u o i les papistes sont
h o rs de 1’E g lise, du R oyaum e de Jesu s-C h rist sur la terre, ils
sont m erae h o rs du ro y au m e de la terre, car, a cause de leurs
passions et de leur in teret personnel, ils so n t bien au-dessous
des hom m es te rre stre s p u rs. T an d is que ces derniers sont du
m oins sur les deg res inferieurs de la voie de Dieu, les papistes
sont dans des d eto u rs eloignes de cette voie.
E n re n d a n t d an s nos coeurs au S ain t-P ere ce qui est du
a la pensee de Dieu qui rep o se su r le chef visible de 1’E glise,
nous devons au ssi ren d re ce qui e st du a la resistan ce qu’op-
posent les p a p iste s a la loi de N otre Seigneur, a Leur endur-
cissem ent, a leur haine de l’am our, du sacrifice, de la liberte,
cette essence de la loi de Je su s-C h rist, a la persecution q u ’ils
exercent contrę cette essence, a ce caractere des m auvais esprits,
que les p ap istes couvrent de form es et de nom s chretiens.
Y eillant su r n o tre am e, afin de ne pas la souiller p a r le peche
d’idolatrie, n ous devons voir ce q u ’il y a sous la forme sainte,
et, selon la valeur reelle de ce qui s ’y trouve, p o rter dans nos
am es l’am our ou l’h o rre u r chretien n e, p ar la nous deviendrons
de vrais ch retien s, de v rais fils de l’E glise, p a r consequent,
de vrais am is du pape.
Le second sommet, c’e st G aribaldi. C et hom m e de l’ltalie
s’eleve a de h a u ts d eg res dans l’E glise vivante, p ar ses actions,
par ses sacrifices d ont le but e st chretien, p ar exemple, p ar ce
sentim ent, q u ’il d o n n erait sa vie p o u r que le Saint-Siege res-
plendit de l’eclat qui lui est p ro p re. D ans son ame pure, il a
senti com bien cela faciliterait au m onde son bonheur tem porel
et son salut e te r n e l; il s’est enflam m e d ’am our, il a eveille en
lui le sacrifice p o u r ce but, et, dans le tem ps ou cet am our et
ce sacrifice bru laien t en lui, il s ’est eleve a un h aut degre dans
l’E glise.
M ais to u t en s ’elevant ainsi p a r une exaltation si pure, si
pleine de devouem ent et si reelle que, ju sq u ’a p resent, je n ’en
connais p as de pareille, G aribaldi ne s ’eleve pas p ar la voie
tracee et tran sm ise p a r Je su s-C h rist, il ne com bat pas avec
les arm es ch retiennes ce q u ’il lui est destine de v a in c re ; il fait
comme la cavalerie legere qui p a rc o u rra it le pays rien qu’en
harcelan t l’ennem i p ar des escarm o u ch es, sans livrer bataille
au gros de son arm ee, et en laissan t en arriere ses forteresses.
II im porte done que cet hom m e s ’eleve par la voie destinee et
en vainqueur, a l’E glise de Jesus-C h rist, q u ’il devienne citoyen
du R oyaum e de Je su s-C h rist, q u ’il agisse enfin dans cette pie-
— 256 —

nitude que Dieu exige, au dix-neuviem e siecle chretien, de la


prem iere nation chretienne, et bien plus encore du liberateur
de cette nation. A lors seulem ent G aribaldi, appuye p ar la puis­
sance celeste de l’E glise, accom plira ju sq u ’a la fin ce qu’ il a
projete et ce qui, je le sens, est conform e a la volonte de Dieu.
J ’ai eprouve m aintes fois, dans m es services au prochain,
que celui qui, dans son exaltation pure, s’elevait a l’E glise de
Je su s-C h rist, la rep o u ssait des q u ’il avait reęu l’appel de^Jesus-
C h rist a s ’y elever p ar la voie destinee et, pour ainsi dire, a y
fixer sa dem eure, au lieu de la frequenter p ar m om ents comme
a u p a ra v a n t; il ne pouvait su p p o rter la croix de Jesu s-C h rist,
indispensable p o u r accom plir cet appel de N otre S eigneur. C ’est
au ssi le seul danger que je craigne po u r l’hom m e de l’ltalie,
car cela p o u rrait am ener, dans sa m arche ju sq u ’a presen t pure
et appuyee p a r la G race de Dieu, une deviation non m oins desas-
treu se p o u r lui-m em e que p o u r to u t le cham p de sa m ission.
Je sens que la m isericorde de Dieu a donne aux Italiens,
dans la p ersonne de G aribaldi, un degre pour p a sse r au vrai
christian ism e, a l’E glise vivante de Je su s-C h rist. L a ro u te qui
peu t conduire les Italiens a cette E glise vivante, c’est l’am our,
la veneration, le sacrifice, le devouem ent pour le ton, p o u r
l’elevation de G aribaldi. II est destine a tous les Italiens de
devenir de v rais G aribaldiens, afin de pouvoir devenir de vrais
chretiens, fils de l’E glise vivante.
Celui qui ne veut pas em ouvoir son am e pour devenir un
vrai G aribaldien, qui fait peu de cas des vertus, de l’am our, du
sacrifice, du devouem ent de cet hom m e, celui-la rend son pro­
g res chretien bien difficile; il lui sera difficile et peu t-etre m em e
im possible, sans p asser par ce degre, de s’elever a la vraie
E glise, la seule oil puisse se trouver le salut de l’am e et meme
la liberte n ationale des Italiens. Celui qui outrage ce grand
hom m e, en le reg ard an t com m e un organe de l’enfer, celui-la
crucifie Je su s-C h rist, car il persecute une parcelle pure de
Je su s-C h rist, parcelle qui vit et se m anifeste p a r les sacrifices
que fait cet hom m e pour la liberte du m onde, sans laquelle
l’E g lise de Je su s-C h rist ne peut vivre dans la vie privee et
publique de l’hom m e. Celui qui refuse de m onter les degres,
ne veut certainem ent pas atteindre la h au teu r a laquelle con-
duisent ces degres, lors m em e que, dans la form e, il m ontrerait
le plus g ran d am our pour cette hauteur.
G aribaldi s ’est m anifeste au m ilieu du m onde corrom pu,
com m e un phenom ene d ’am our, de sacrifice, de renoncem ent
cle soi-meme, pour la liberte et la justice dans ce monde. Les
cieux s’unissent a une telle purete, a une telle tendance, et
guident les pas de cet h o m m e; mais son but ne sera atteint
que lorsque lui et les siens s’hum ilieront devant Jesus-C hrist
et accepteront l’appel que Jesus-C hrist fait dans ces temps a
l’homme. Tout ce qu’il fait prepare a ce grand but , mais ne
l’atteint p a s.......
Jusqu’a present, la mission de Garibaldi ressem ble a celle
de Napoleon I qui, comme precurseur de l’epoque chretienne
superieure, a eveille la vie dans les Franęais, a purifie la France,
et meme une partie du monde, des souillures les plus gros-
siere s; il a lance un rayon de la lumiere superieure sur les
tenebres du monde, et apres une nuit profonde, l’aurore du
jour de Dieu, de l’epoque chretienne superieure, a commence a
briller pour le monde.
Les Franęais ont leur ideal en Napoleon I ; les Polonais,
en Kościuszko; les Italiens l’ont aujourd’hui en Garibaldi qui,
dans le temps oil l’epoque superieure est commencee, est entre
sur le champ de l’action.
D’apres tout cela, il nous est facile de sentir quels sont
les deux detours qui, dans les decrets de Dieu, peuvent tracer
aux Italiens une direction de m alheur et d’esclavage: le premier,
si les Italiens rejettent l’aide que la m isericorde cle Dieu leur
donne en G aribaldi; le second, s’ils prennent ce degre pour le
tout, pour le sommet chretien, pour le but final ou doit tendre
la nation, et par suite de cela, s’ils rendent a Garibaldi l’ado-
ration due a Jesus-C hrist.
Un tribut de veneration est du aux grands merites de Ga­
ribaldi, mais un chretien ne doit pas croire que ce qu’ il fait
vienne de lui s e u l; Dieu, pour arreter les Italiens dans leur
peche de l’idolatrie et leur m ontrer que Lui seul gouverne le
monde et fait toutes choses, peut interrom pre les succes de
Garibaldi. Je vous ouvre mon ame, mon frere: il pleut main-
tenant, eh bien, m algre la pluie, je ferais volontiers plusieurs
lieues a pied, pour aller serrer la main de cet homme, car je
venere une telle elevation, une telle valeur interieure, et je desire
manifester mes sentim ents par des m arques exterieures, c’est
ma vie, ma liberte chretienne; mais en le faisant, je dois veiller
pour donner a chaque chose le sentiment, le mouvement de
mon ame dans la m esure que je le dois, afin d’ etre fidele a
Dieu. Le peche de l’idolatrie etait defendu du temps de Moi'se,
et l’homme est toujours porte a le com m ettre; le mal veut que
— 258 —

les Italiens commettent ce peche pour qu’ils n’aient pas la vic-


toire que leur purete devant Dieu peut seule leur donner.
Le troisieme sommet, c’est le ciel qui doit vivre sur la terre,
c’est l’Eglise veritable a laquelle Jesus-C hrist appelle le genre
hum ain dans l’OEuvre qu’il fait dans ces jours, l’Eglise vivante,
le christianism e mis en pratique.
Tandis que l'ltalie est, en ce moment, divisee entre les
papistes et les Garibaldiens, — serviteurs de l’OEuvre de Dieu,
nous devons redoubler d’efforts pour faire notre devoir et pour
nous tenir prets en attendant l’heure de Dieu oil Jesus-C hrist
appellera les Italiens a atteindre le sommet chretien, celeste.
Afin que cette grande heure approche, que le jour de Dieu
apparaisse et brille pour l’ltalie et pour le monde, il faut que
tous nous accomplissions nos devoirs. II faut que Garibaldi, cet
instrum ent de la m isericorde divine pour l’ltalie, qui presente
le degre pour entrer dans la vraie Eglise, attendrisse son ame
et se tienne pret a entrer lui-meme dans cette Eglise, a aider
les Italiens a y entrer et a accomplir l’appel que Jesus-C hrist
fait dans ces jours a l’homme. II faut que les Garibaldiens,
rapportant tout a Dieu et tenant leurs ames dans la purete
devant Dieu, servent Garibaldi, cet instrum ent des desseins de
Dieu, avec la fidelite et la veneration qui lui sont dues, et qu’at-
tendrissant leurs ames, ils se preparent a accomplir l’appel de
leur chef des qu’il les appellera a entrer dans la vraie Eglise
de Jeśus-C hrist. II faut enfin que les Italiens, serviteurs de
l’OEuvre de Dieu, se tiennent a leur poste, qu’ils m aintiennent
dans leurs coeurs la vraie Eglise, qu’ils la manifestent devant
leurs com patriotes par leurs paroles et leurs actions, sur quelque
champ que ce soit, afin que ceux-ci puissent non seulement
sentir, mais de plus voir et entendre cette Eglise vivante, trouver
ainsi l’aide qui leur est destinee pour connaitre la vraie Eglise,
pour la distinguer des eglises fausses qui s ’elevent aujourd’hui
en si grand nombre, pour 1’aimer, et enfin pour y entrer. —
Aussitót que tout cela sera realise au degre destine, on verra,
sur le theatre du monde, se presenter seulem ent ces deux ex-
trem ites, le bien et le mai, le ciel et l’enfer, les fils de l’Eglise
et ses ennemis, tant les ennemis qui se couvrent de la forme
de l’Eglise, que ceux qui repoussent cette fo rm e; alors, selon
sa p ro m esse: « Les portes de l’enfer ne prevaudront pas.... »,
Jesus-C hrist fera pencher la balance pour la victoire de son
Eglise, alors commencera dans l’Eglise le Regne de Jesus-
Christ, le regne de l’amour, de la verite, de la justice.....
Les m oments sont g ra v es, mon fre re ; comme dans le
Royaume des cieux tout est pret, afin que la direction que Dieu
a tracee pour la liberte de 1’Italie soit realisee, de menie le mai,
par ses instrum ents sur la terre, prepare ses forces, afin de
renverser les desseins de la misericorde divine et d’arriver a
son triom phe definitif. Le compte collectif des Italiens decidera
si ce sera le joug de Jesus-C hrist, cette liberte veritable, ou
le joug du mai qui s’etablira sur cette terre qui a une si grande
destinee et qui jusqu’a present est si malheureuse. Le mai n’a
de pouvoir sur l’homme qu’autant que 1’homme lui donnę ce
pouvoir par son compte devant Dieu et par la direction que,
par suite de son compte, il se trace lui-m em e; et ce compte
depend de ce que l’homme donne et soumette son ame au ciel,
a l’Eglise de Jesus-C hrist, qui est le ciel vivant sur la terre,
ou bien a la terre, ou a l’enfer.
L’enfer se manifeste en Italie autant qu'il peut se manifester
sur la terre; les gem issem ents que tant d’ltaliens poussent pendant
des annees du fond de leurs cachots, doivent remplir d’effroi
le monde entier et eveiller la crainte de Dieu qui permet que
des fruits si terribles, produits par les instrum ents du mal,
tombent sur ces premiers fils de 1’Eglise de Jesus-C hrist:
« N’est-il pas vrai que deux passereaux ne se vendent qu’une
« obole? et neanm oins il n’en tombe aucun sur la terre sans
« la volonte de votre Pere. Mais pour vous, les cheveux meme
« de votre tete sont tous comptes », a dit Jesus-C hrist. Dans
d’autres prisons, le corps souffre, mais lam e peut etre en paix;
la, le corps souffre et la m e est a la torture, car le mal produit
ses fruits au nom de Jesus-C hrist et de son Eglise, au nom de
la verite et de la justice Cela depasse les limites de la terre,
car il n’y a que l’enfer qui, dans sa haine contre tout ce qui
est chretien, puisse produire de tels fruits et les legitimer d’une
maniere si sacrilege.
Que les gem issem ents de ces m artyrs nous eveillent a faire
tout ce qui est en notre pouvoir, afin que le jour que Dieu a
destine apparaisse sur cette terre m alheureuse! Faites-le
dans votre misericorde, ó Seigneur Jesu s-C h rist! pour les pre­
miers fils de votre Eglise sur la terre.
N O T E S D’UN E N T R E T IE N

avec le P ere P antaleo, chapelain de G aribaldi.

Ja n v ie r 1862.

Le P e r e P . d it q u ’a y a n t deja e te e c laire q u a n t a son e ta t in te r ie u r, ii


v o u d ra it co n n a itre q u els so n t ses d e v o ir s , com m e p r e t r e , p a r r a p p o rt a son
actio n re lig ie u se e t p o litiq u e . T o w iań sk i lui re p o n d :

Ju sq u ’a present, m on P ere, vous avez ebranle et renverse,


d o renavant vous devez u nir et b a tir; vous avez com battu le
m a l, vous devez elever le b ien ; vous avez stim ule a Faction
dans le seul desir que le b ut juste fut atteint, san s vous p re-
occuper q u ’il le fut c h retien n em en t, m aintenant il faut vouloir
et vous sacrifier pour que tout se fasse chretiennem ent, selon
la loi de Jesus-C hrist. De cette m aniere, vous soum ettrez Faction,
la vie, a la loi de Je su s-C h rist, vous unirez la religion et la
politique, ce qui, d’apres m on sentim ent, est Fessence de votre
vocation religieuse et politique.
Ju sq u ’a p re s e n t, l’hom m e a prie et il n a point agi selon
sa p r ie r e , car il n’avait point pour cela la force n e c e ssa ire ;
dans ce dix-neuviem e siecle chretien, l’hom m e doit deja avoir
cette force; il doit p rier, et agir selon sa p rie re , il doit vivre
chretiennem ent dans toutes les circonstances de sa vie, tan t
privee que pbulique, il doit p resen ter ainsi a Dieu, a son p ro ­
chain et a sa patrie les fruits de sa p riere; il doit se sacrifier
d ’abo rd p our acquerir 1’am our de la verite, de la justice, de la
lib e r te , puis pour defendre et conserver ces biens c h re tie n s ,
conditions de son p ro g res et de son salut; car ce n e s t que
dans la liberte, que l’hom m e peut accom plir ce que Je su s-C h rist
a apporte su r la terre ; il ne peut m archer sur la voie chretienne
lo rsq u e son esp rit et son corps sont e n c h a in e s, lorsque le
m al, a g issan t tan tó t d ire c te m e n t, ta n tó t p ar un gouvernem ent
q u ’il pren d com m e instrum ent, ne perm et pas de m archer, ou
co n train t a m archer su r une ro u te fausse.
Ju sq u ’a p re sen t, dans sa vie ord in aire, dans ses actions,
le chretien a ete to u t autre qu’il n etait dans sa priere et a
l’e g lis e ; ceux qui, en priant, s ’unissaient a la Grace, bien souvent,
apres leur p riere, s’u n issaien t au m ai et le laissaient gouverner
leurs p e n se e s, leurs p aro les et leurs actions. D orenavant le
devoir essen tiel p o u r to u t c h re tie n , et a plus forte raison
pour un Italien, e st d ’etre to u jo u rs et p arto u t chretien, de prier
et de realiser sa p riere dans ses p e n s e e s , ses paroles et ses
actions privees et p ubliques, afin que la G race seule gouverne
toujours et p a rto u t. O n peu t et on doit to u t faire selon la loi
de Je su s-C h rist, m em e les revolu tio n s et les guerres qui, faites
chretiennem ent, c’e st-a -d ire au nom de Dieu, dans 1’interet et
selon la volonte de D ieu , peuvent devenir de grandes actions
chretiennes; m ais ce n ’est que du deg re superieur de la voie
chretienne, q u ’elles p eu v en t etre accom plies ainsi.
D ans ces jo u rs oil com m ence l’epoque chretienne superieure,
l’hom m e est appele a p ren d re la direction d ’unir la religion et
la vie privee et p u b liq u e ; sa n s cela, la p o sitio n de to u t hom m e,
et surto u t celle des Italiens, d eviendra de plus en plus difficile.
Si aujourd’hui Dieu eveille plus fortem ent les Italiens au moyen
des m ouvem ents politiques qui s ’operent parm i eux, c’est pour
qu ’ils p ren n en t cette direction. Le m al s ’y oppose en taxant
d’heresie, de ruine de la religion et de l’E g lise, cette union de
la religion et de la vie libre, privee et publique, qui est destinee
a l’h om m e; car le m al a in te re t a ce que Je su s-C h rist et son
E glise ne vivent jam ais su r la terre, a ce que le V erbe de Dieu
n’y ressu scite jam ais p ar l’hom m e, afin q u a la faveur de cette
m ort et de cet esclavage, le m al continue a gouverner le m onde.
La religion et la politique, la p riere et Taction vous sont
connues, m on P e r e ; il vous sera done facile de les unir et de
presenter ce devoir aux Italiens p a r vos paroles et par vos
actions. M ais, pour le m alh eu r du m onde, la religion et la po­
litique, la priere et Taction, non seulem ent sont separees l’une
de 1’autre, m ais elles se p re se n te n t le plus souvent dans le
m onde sans leur vrai c a r a c te r e ; il faut done d ’ abord les pu­
rifier, et ensuite les unir. D ans fex ercice de votre vocation,
vous vous trouverez le plus souvent, m on P ere, entre deux
partis opposes: les faux ch retien s, defenseurs d u n e fausse eglise,
et les faux p olitiques, defenseurs des faux royaum es. Devant
agir au milieu de telles co n trarietes, tournez-vous vers Dieu et
cherchez la v o tre m o d ele; reconnaissez la vraie religion et la
vraie politique, unissez-les, et p resen tez aux Italiens le m odele
de cette u nion p ar vos paro les et vos actions. C ’est une grande
chose que de p re se n te r le m odele de la volonte de Dieu ac-
co m plie; car des que ce m odele est p resente, ne fut-ce que p a r
un seul hom m e, Dieu p o usse les autres vers ce m odele. C ’est
ainsi que, depuis dix-neuf siecles, le m onde entier est pousse
v ers le m odele suprem e que Je su s-C h rist a p re s e n te ; il y e st
p o u sse p ar tous les fleaux, tous les m alheurs qui l’a fflig en t:
les g u erres, l’esclavage, les m aladies, etc.
A pres avoir uni en vous la religion et la politique, la priere
et Taction, appelez les Italiens a accom plir ce devoir, pour que
J e su s-C h rist et son E g lise com m encent a vivre su r la terre
d ’ltalie p a r les actions des Italiens, actions venant de leur sen­
tim ent, de leur m ouvem ent interieur, de leur sacrifice, et avant
tout, de leur intention pure, que le Nom du P ere E ternel soit
sanctifie, que son R egne vienne, que la verite, la justice, la
lib erte vivent et triom phent dans le m onde.

Le P ere P. se plaint de ce que son feu, qui le pousse a Taction, 1’em-


peche, souvent meme a son insu, d’agir chretiennem ent.

P u isq u e Je su s-C h rist et son E glise doivent vivre p ar vos


actions chretiennes, n ’eteignez pas le grand feu qui brule dans
votre esp rit et dans votre c o rp s, m ais, en le m aitrisan t, diri—
gez-le su r la route qui vous e st destinee, de m aniere q u ’il aug-
m ente votre am our de la verite et de la liberte, et votre h o rre u r
du faux et de l’esclavage; q u ’il vous serve a elever avec encore
p lu s d ’ardeur, la verite, la liberte, et a ab attre le faux et l’es-
clavage.
A vant chacune de vos a c tio n s , recueillez-vous quelques
in stan ts et exam inez devant Dieu si Taction qui se presente
vous est destinee. N ous, enfants de Dieu, nous devons prendre
m odele sur ces bons enfants qui, avant d ’agir, reg ard en t dans les
yeux de leurs paren ts pour voir si ceux-ci approuvent ce qu’ils
v eulent faire. N ous prouverons p a r la que, reellem ent, nous
croyons « en Dieu, le P ere to u t-p u issan t, C reateur du ciel et
de la te rre », com m e nous le disons en priant, et nous accom-
p liro n s la loi de Dieu, donnee par Mo'ise: « Je suis le S eigneur,
to n D ieu tu n’auras point d’autres dieux devant m o i »
N e pas ch ercher a connaitre la volonte de Dieu avant toute
action, c’est ne point reconnaitre le gouvernem ent de Dieu sur
le m onde, c’est form er un royaum e a p art. D ans ces tem ps oil
se tracen t les directions po u r le m onde, se ra p p o rter a Dieu est
devenu, plus que jam ais, un devoir indispensable, surtout pour
ceux p a r qui Dieu veut tracer ces directions. P a r ex em p le ,
quelqu’un se sacrifie dans une intention pure pour ab attre un
m al quelconque et n ’obtient aucun resu ltat; il se dem ande pour-
— 268 —

quoi Dieu ne benit pas cette action faite avec purete et sacrifice?
II se peut bien que l’heure que Dieu a marquee pour la chute
de ce mal ne soit pas encore venue, que ce mal n’ait pas encore
produit tous ses fru its, n’ait pas atteint le sommet duquel il
doit tom ber; il se peut aussi qu’il y ait beaucoup d’hommes
qui aiment ce m al, qu’il soit necessaire pour leur salut que
les fruits de ce mal tom bent sur eu x , afin q u e , comme une
medecine amere, ils les guerissent de leur maladie, de leur
amour du mal. Ainsi, la lutte avec ce meme m al, inefficace
aujourd’hui, peut devenir efficace demain, lorsque les desseins
de Dieu, auxquels ce mal doit servir, auront ete accomplis.
C’est ainsi que le b ie n , en souffrant, arrive a son som m et,
afin de triom pher dans l’eternite, et que le mal, en triomphant,
arrive aussi a son sommet, mais afin de tomber, pour le plus
grand triom phe du bien. « Bienheureux ceux qui souffrent perse­
cution pour la justice — a dit Jesus-C hrist — parce que le Royaume
des cieux est a eux ». D’apres les causes que j ai indiquees,
on peut en presum er beaucoup d’autres qui, dans les decrets
de Dieu, arretent souvent la chute du m a l; il faut meriter de-
vant Dieu de connaitre ces causes pour pouvoir agir dans le
temps destine e t, par consequent, avec succes. Je sens que,
dans ces temps, le mal qui gouverne le monde, a, sur plusieurs
points, produit ses fruits, s’est approche de son sommet et de
sa chute, et que les actions de Garibaldi, faites avec purete et
sacrifice, ont beaucoup contribue a ce resultat.
Apres vous avoir dit, mon P e r e , ce que vous devez faire
avant Faction, je vous dirai ce que vous avez a faire pendant
Faction meme. V otre sacerdoce est une certaine elevation chre-
tienne; c’est a cette hauteur que vous devez vous maintenir
par votre esprit, par votre corps et par vos actions avant et
pendant Faction. Je vous conseille done de vous arreter de
temps en tem ps, ne fut-ce qu’un court in stan t, pendant que
vous agissez; humiliez-vous devantD ieu; de la hauteur a laquelle
vous vous etes eleve et qui, dans 1 ardeur de 1 action, est de-
venue necessairem ent plus ou moins terrestre, descendez au
« zero », pour pouvoir vous elever ensuite plus reellement en
reprenant votre caractere chretien et sacerdotal. II arriva a un
chef militaire qui, em porte par son ardeur guerriere, avait pris
une mauvaise direction, d’etre arrete dans son elan a la vue
des souffrances d’un cheval b lessepil resta un instant dans ce
sentiment de compassion, et tout s’eclaircit pour lui; il donna
des ordres contraires, et la bataille fut gagnee. Descendre de
264

l’exaltation terrestre au sentim ent d’amour chretien, c’est une


chose tres im portante, mais aussi tres difficile, car ces elans
terrestres sont nourris et diriges par des forces invisibles aux-
quelles il faut resister.
Permettez-moi, mon Pere, d’ajouter encore une observation
qui, en ce moment, se presente a mon ame. Vous sentez vive-
m ent combien l’am our et le sacrifice qui en est le fruit, combien
la verite et la liberte sont dus de notre part a tout homme,
notre prochain; mais il s ’agit aussi de sentir pleinement — car
Dieu l’exige aujourd’hui — que l’am our et le sacrifice, la verite,
la justice et la liberte, nous les devons egalement a toutes les
autres creatures qui doivent, dans notre amour, devenir notre
prochain, comme elles le sont dans 1’am our et dans la pensee
du Createur. Tel est le sentim ent du chretien libre, portant en
lui l’amour sans limites de Dieu et du prochain, se soum ettant
a la verite, n’adm ettant de privilege pour personne, et reglant
sa conduite avec chacun d’apres la verite seule. Le temps est
venu ou l’homme doit sentir et pratiquer ces paroles de saint
P a u l: « Les creatures attendent avec un grand desir la ma-
« nifestation des enfants de Dieu , avec esperance d’etre
« delivrees aussi elles-memes de cet asservissem ent a la cor-
« ruption, pour participer a la glorieuse liberte des enfants de
« Dieu ».
Je sais que Garibaldi porte en lui cet amour libre, sans
limites, sans privilege, et cela augmente dans mon ame l’estime
et l’amour que j’ai pour lui; sans un tel am our, on ne peut
etre «un homme selon le coeur de Dieu », car, dans son amour
universel, Dieu tient eternellement son coeur ouvert a toutes
ses creatures. Jesus-C hrist a d it: « Considerez les oiseaux du
ciel; ils ne sement point, ils ne m oissonnent point..., mais
votre Pere celeste les nourrit ». Sans un tel am our pour tous
les habitants de ce monde et de l’autre m onde, on ne peut
s’unir avec le monde, y etendre sa vie, ni par consequent, faire
l’OEuvre du salut du monde.
L e P e r e P . s 'u n it c h a le u re u s e m e n t a c e tte v e rite e t cite des exem ples
du souci avec le q u e l G arib ald i v eille & ce q u ’on so it ju ste en v ers les anim aux,
c o m m e n t, d ans une b a ta ille , il a re p ro c h e a un so ld a t la m an iere d o n t il
tr a ita it un anim al.

Que Dieu benisse et recompense avec toute sa largesse,


ses enfants libres qui, dans leur amour sans limites, se sacri-
fient pour le bien du monde entier! La direction destinee dans
ces jours au monde, ne peut etre prise sans l’amour et le sacri-
— 265 —

fice de tels hommes par qui la volonte de Dieu se realise et


vit sur la terre.
C’est sur cette voie et dans cet esprit, que vous devez
servir Garibaldi; car, en servant Dieu et l’ltalie, vous ne pouvez
vous dispenser de servir cet homme de l’ltalie. Servez-le done
comme son frere et son ami en Jesus-Christ, en adorant la
pensee de Dieu qui repose sur lu i, en venerant sa mission
religieuse et po litiq u e, et le germe profondement chretien de
son e s p rit; remplissez envers lui votre devoir de ministre de
l’Eglise, qui est de servir le prochain sur toutes les routes
de sa vie privee et publique; continuez le service que vous
avez commence dans la premiere moitie de l’annee i860, entre
Marsala et Salem i, et que les serviteurs de 1’ OEuvre de Dieu
ont continue a C aprera vers la fin de la meme annee. Nous
devons servir et nous sacrifier partout ou s’accomplit la volonte
de Dieu, et a plus forte raison devons-nous le faire envers les
hommes sur qui repose la pensee de Dieu et a qui est donne
d’en haut le pouvoir d’exercer une influence sur les masses,
de donner des directions. E t aujourd’hui Garibaldi est un de
ces hommes.
Cependant le prem ier objet de notre sacrifice doit etre le
Saint-Pere, car il est le chef visible de l’Eglise et, par conse­
quent, l’homme du monde e n tie r; sur lui principalement repose
la pensee de Dieu pour le monde, de lui doit venir la direction
pour l’accom plissement du Verbe de Dieu, de la Volonte de
Dieu, et, par consequent, la direction pour la liberte, pour le
progres et le salut du monde. Comme chretiens, fils de l’Eglise,
nous devons porter dans nos ames le sentiment de ce devoir
et le remplir autant que nous le pouvons, soit par notre esprit,
soit comme hom m es. C’est dans ce but que je suis alle a Rome,
en 1843 ; en ayant ete expulse, depuis dix-neuf ans, je tache de
remplir dans mon esprit ce saint devoir, .et j’ attends que je
puisse le rem plir aussi comme homme.
Le P e re P . fa it des q u e s tio n s s u r la m ission de G arib ald i e t s u r les
m oyens de le s e rv ir.

Vous avez exprime dans votre lettre le sentiment que Ga­


ribaldi est oint pour le sacerdoce du peuple, qu’il est 1’instru-
ment du second affranchissem ent moral des peuples, qu’il est
l’homme selon le coeur de Dieu. « Ce n’est pas la chair ni le
sang qui vous ont revele ceci...» a dit Jesus-C hrist; dans vos
paroles sur Garibaldi est renfermee l’essence de la vocation
i

— 266 —

chretienne de cel homme de l’ltalie. — Cette vocation s’est


deja manifestee par bien des evenements extraordinaires, par
des signes qui m ontrent la volonte de Dieu a quiconque observe
consciencieusement les evenements du monde et lit dans ce
grand livre de Dieu. Sans porter la robe sacerdotale, on peut,
par des actions chretiennes, etre serviteur de Jesus-C hrist et
pretre de l’Eglise vivante; 1’essence chretienne, celeste peut se
manifester sans la forme te rre stre : Jesus-C hrist en est le plus
grand exemple.
C’est de ce principe que vous devez deduire, mon Pere,
les devoirs de votre service envers cet hom m e; le but dece
service sera done que 1’homme de l’ltalie se soutienne au poste
eleve « d’homme selon le coeur de Dieu », que, de ce poste,
il rem plisse sa vocation pour 1’Italie, et par 1’ Italie pour le
m o nde; qu’il l’accomplisse en rem plissant ses devoirs de « pretre
du peuple », e’est-a-dire qu’ayant 1’amour, la confiance et l’u-
nion du peuple, il devienne 1’organe de Jesus-C hrist pour le
p eu p le; qu’il lui presente par ses paroles et ses actions, le
christianism e vrai, librę et vivant, que les peches de 1’homme
ont falsifie, subjugue et etouffe dans le m o nde; qu’il manifeste
dans ses actions publiques, la vraie piete, qu’il y manifeste li-
brem ent des tendances et des sentim ents chretiens, comme
cela se fait eternellement dans le ciel, dans ce Royaume de la
liberte et de la vie; que par la il unisse la x'eligion, 1’Eglise,
avec la politique, Faction, la vie de la nation; qu’il devienne
l’anneau unissant ces deux chaines, la chaine celeste et la chaine
terrestre, que Jesus-C hrist a unies et que l’homme a separees,
ou qu’il a unies contrairem ent a la loi de Jesus-Christ.
De cette maniere, le Verbe de Dieu, le christianism e, la
religion, l’Eglise commenceront a vivre sur toutes les voies de
la vie de l’homme, l’etendard de Jesus-C hrist sera eleve sur
tous les champs jusqu’ici pai'ens, et l’Eglise vivante commen-
cera a repandre sur le monde ses bienfaits celestes, l’amour,
la verite, la liberte, les patries chretiennes; il sera alors plus
facile a l’homme de connaitre l’Eglise, de l’aimer et de l’ac-
cepter dans son ame; il lui sera aussi plus facile de la defendre
contre les ennemis qui travaillent a sa ruine soit ouvertement,
soit sous les formes de l’Eglise et sous le nom de Jesus-Christ.
Les Italiens peuvent facilement faire vivre l’Eglise, car,
depuis des siecles, elle se soutient dans leurs ames, quoiqu’elle
y soit comme morte et ne produise pas ses fruits celestes;
mais il faut d’abord qu’ils purifient cette Eglise de ce que les
— 267 —

hommes y ont introduit durant des siecles d’esclavage, de mort,


de tenebres et de peches; il faut qu’ils en extirpent le mai, le
faux, l’idolatrie qui l’ont envahie et s’y sont multiplies a un tel
point, que l’Eglise fondee par Jesus-Christ a presque disparu,
et que, sous ses formes et sous son nom, s’elevent de fausses
eglises qui ne sont que des royaumes du prince de ce monde
et du prince des ten&bres. Les sujets de ces royaumes ne portent
point dans leurs ames l’amour pour l’Eglise, pour cette Mere
celeste; ils ne distinguent point le ciel de la terre et des enfers,
lorsque la terre et les enfers se revetent des formes celestes ;
satisfaisant leur conscience par le strict accomplissement des
formes, ils ne sentent point que la forme, depouillee de l’es-
sence chretienne, ne fait pas le chretien, le fils de l’Eglise, et
ne lui donne point les biens celestes qui viennent de l’Eglise;
ils ne sentent point la decadence de l’Eglise, ce plus grand de
tous les m alheurs de l’h o m m e; ils ne sentent point combien
ils contribuent eux-memes a cette decadence, en s’abaissant,
en retrogradant, et par la en s’eloignant de l’E g lise; ils ne sen­
tent point qu’ils dissipent le don precieux de la vie sur la terre,
et la Grace qui leur est donnee afin que, durant cette vie, ils
progressent et, par ce progres, fassent leur salut. Vivant dans
ces illusions, ils defendent leurs royaumes qu’ils appellent l’E -
glise, et en realite, ce qu’ils defendent, c’est leur peche contre
l’Eglise, ce peche, l’un des sept peches capitaux, « la paresse
pour le service de Dieu », le peche du rejet de l’amour, du
sacrifice, de la croix de Jesus-C hrist, qui sont l’essence et la
vie de l’Eglise.
Lorsque les ltaliens auront commence a faire ce qu’il leur
est destine de faire les prem iers, alors disparaitront les obsta­
cles qui les em pechent d’accepter ce que Dieu, dans sa mise-
ricorde, leur a destine pour leur salut eternel et leur bonheur
temporel. La m isericorde divine ecartera ces obstacles, ótera
au mal la force de les leur presenter, ou benira les actions, les
combats dans lesquels, s’appuyant sur leur force morale, ils
emploieront leur force m aterielle pour ecarter et vaincre ces
obstacles.
Tout obstacle est permis dans les decrets de Dieu, afin de
stimuler a accomplir la volonte de Dieu ; 1’ obstacle ne peut
done etre ecarte avant l’accomplissement de cette volonte, avant
cette action qui doit preceder toutes celles que 1’ homme fait
ordinairement pour ecarter les obstacles. Un bon enfant ne
cherche pas a briser la verge, mais il fait ce que son pere exige
— 268 —

de lui, et le pere la b rise lui-m em e lo rsq u ’elle n ’est plus ne-


cessaire pour son enfant. A utant l’E glise veritable s’ elevera,
au tan t com enceront a tom ber les royaum es faux et les o bsta­
cles qui en d eriv en t; car ces royaum es stim ulent et poussent
l’hom m e, sous la loi de la force et de la punition divine, a
accep ter le R oyaum e, l’E glise de Jesu s-C h rist. H ors de la force
ch retien n e qui vient de ce R oyaum e, de cette Eglise, il n ’y a
p o in t d ’autres forces capables de faire tom ber les royaum es faux.
Dieu b enira les actions des Italiens autant q u ’elles seront
accom plies dans le but que Dieu leur a destine, c’est-a-dire,
afin que la liberte de l’esp rit soit recouvree et que, dans cette
liberte, la vraie E glise de Je su s-C h rist soit connue, aimee,
acceptee et elevee. Ce n’est qu’ainsi que s’accom plira 1’oeuvre
de l’union et du salut de l’lta lie ; ce n ’est que de cette source
que peuvent decouler pour les Italiens la patrie chretienne et
to u s les biens qui leur sont destines. C ’est ainsi que G aribaldi,
apres avoir ete l’instrum ent de l’affranchissem ent partiel des
Italiens, peu t devenir 1’ in strum ent de leur affranchissem ent
com plet et durable, tan t des liens dans lesquels le mal tient
enchaine leur esprit, que des liens p a r lesquels les instrum ents
du m al, les tiennent encore enchaines com m e hom m es.
Telle est la m ission religieuse et politique de G aribaldi;
tel est le secours destine aux Italiens de la p a rt de l’hom m e
selon le coeur de Dieu. C ’est pourquoi sa responsabilite devant
Dieu, devant sa patrie et devant le m onde entier est si grande,
que, d ’apres m on sentim ent, il y a eu ju sq u ’a ce jour peu de
resp o n sab ilite pareille dans le m o n d e ; car ici se decide la di­
rectio n du christianism e pour les siecles de 1’epoque chretienne
superieure, done la direction pour le m onde e n tie r ; ici se decide
si ce sera Je su s-C h rist qui gouvernera le m onde, ou bien si le
prince de ce m onde et le prince des tenebres le gouverneront,
soit o uvertem ent soit au nom et sous les form es de Jesus-C hrist
et de son E glise.
L ’im portance de cette m ission doit etre pour chaque fils
de l’E g lise un m otif encore plus grave de servir cet hom m e, de
rem plir envers lui la m esure destinee de devouem ent, de sacri­
fice; de l’aider d’esprit et de corps, ou au m oins p ar l’esprit
seul, c’est-a-dire, p a r l’interet, le sentim ent, la sollicitude, la
p r ie r e ; et personne n ’est exem pt de ce devoir.
Le P ere P . presente des questions sur les difficultes qui, a cet egard,
viennent de Rome.
D esirons et prions Dieu que to u t cela se fasse dans l’union
et avec la b enediction du S ain t-P ere, destine a etre le prem ier
guide pour to u te action dans laquelle s ’accom plit la volonte de
Dieu, p ar laquelle s ’eleve l’E glise de Je su s-C h rist. M ais si le
S aint-S iege o p p o sait un refus, s’il m ettait obstacle a la volonte
de Dieu, il faud rait neanm oins accom plir cette volonte sans
obtenir ce qui est d estine a l’hom m e de la p art du Saint-Siege:
« P ierre et les ap ó tres re p o n d ire n t: II faut plutót obeir a Dieu
qu’aux hom m es ». Le cours de la justice et de la m isericorde
de Dieu peut etre arrete seulem ent p a r les peches de celui qui
s’en rend indigne, m ais non p ar un o b stacle ni une force quel-
conques. L a direction de l’hom m e depend de Dieu et de son
compte devant D ieu; elle ne peu t dependre d ’aucune autre cause.
P arm i les devoirs que les Italiens so n t appeles les prem iers
a accom plir, se tro u v en t ceux envers le Siege apostolique. P a r
consequent, tan d is q u ’ils enlevent au S ain t-S ieg e ce qu’il avait
obtenu des h om m es, q u ’ils lui ren d en t encore plus fidelement
ce qu’il a reęu de J e s u s - C h r is t; q u ’ils p o rten t dans leurs am es,
l’amour, la v eneration et la soum ission dus a la pensee divine
qui repose su r le S ain t-S ieg e, a cette au to rite chretienne qui,
si elle ne se so u tien t p as su r la te rre p a r la force de la croix,
neanm oins vit etern ellem en t au ciel. Tel est le principal devoir
des fils de l'E g lis e , e t , lors m em e que la pensee de Dieu ne
s ’accom plit p a s , que les biens celestes ne descendent pas par
les m inistres de l’E glise, le chretien qui rem plit fidelement ce
devoir, obtien t neanm oins ces b ie n s: tandis que les m inistres
de l’E glise lui p re se n te n t et lui recom m andent le faux, il reęoit
du S a in t-E sp rit la lu m ie re , la v e r ite , et la force d’accom plir
cette verite.
Dans vos services com m e m inistre de l’E glise, faites sentir
aux Italiens la pen see de Dieu qui rep o se su r le S a in t-S ie g e ;
elevez et defendez cette pensee, afin que l’h o rreu r chretienne
pour le mal, p o u r les p eches de ceux qui la denaturent, qui la
trah issen t indig n em en t et s ’eloignent de la voie qu elle trace,
ne fasse p as rejeter 1’am our et 1’ad o ratio n dus a cette pensee
de D ie u ; influez, au ta n t q u ’il vous sera donne de le faire, p o u r
que les Italiens ne to m b en t pas dans le relach em ent quant a
ce devoir sacre, ce qui, m alheureusem ent, comm ence deja; car
ce relachem ent, cet ab an d o n des form es de l’E glise, apres que
son essence, la croix, la vraie piete ont ete abandonnees, peut
am ener p o u r l’esp rit et p o u r 1 hom m e un esclavage plus dur
qu’il ne l’a ete ju sq u ’a p resen t. Le m al s ’ efforce d’entrainer
1’hom m e de l’esclavage de l’esprit, de l’adoration idolatre, a
1’extrem ite opposee, au relachem ent, a l’irreligion, afia de le
su b ju g u er sous une autre form e; c’est ainsi que les jours benis
de la m isericorde de cette epoque pourraient p asser sans fruit,
et que la m em e direction m alheureuse pourrait continuer pour
l ’hom m e dans les siecles de cette epoque.
E n ad o rant la pensee de Dieu qui repose sur le Saint-Pere,
ay o n s p o u r lui 1’am our chretien, com m e etan t le prochain le
p lu s im p o rtant pour n o u s ; desirons et prions Dieu qu’il reęoive
l’aide de la G race qui lui est si necessaire pour p o rter sa croix,
plus lourde que celle q u ’aucun pape ait encore p o r te e ; car sa
croix consiste a purifier et a elever l’E glise, a in tro d u ire l’homme
d ans l’E glise, et de plus a l’am ener a un degre superieur de
l’E glise, c’est-a-d ire a le faire en tre r dans 1’epoque chretienne
superieure.
P o u r p ouvoir prendre et gard er plus facilem ent cet amour,
d istinguons celui qui est assis aujourd’hui sur le Saint-Siege,
du m al qui, p a r suite des peches des siecles p asses, gouverne
sur le S aint-S iege, du m al que notre Saint-Pere y a trouve,
q u ’il a m em e essaye de com battre dans les com m encem ents
benis de son pontificat, m ais devant lequel il a enfin flechi,
n 'e ta n t pas parvenu a le vaincre. Si le S ain t-P ere n’etait pas
en to u re d’une si grande puissance du mal, si, p ar exemple, il
etait sim ple m oine dans un couvent pur, je sens dans m on ame
q u ’aujourd’hui il serait uni avec G aribaldi, que p a r la il mani-
festerait le germ e, la nature de son esprit qui aime la verite et
la liberte c h re tie n n e ; c’est ainsi que l’hom m e peut produire des
fruits differents, selon la difference de sa position. II faut un
gran d sacrifice pour ne point se souiller dans un m ilieu impur;
le p roverbe d i t : Honores m utant mores (les honneurs changent
les moeurs).
A yons confiance en Dieu qui veille sur l’E glise fondee par
le sacrifice si grand de son Fils, N otre S eigneur Jesu s-C h rist;
esp ero n s que ce tem ps si difficile du passag e de l’hom m e, d’une
epoque a une autre, se p a sse ra sous sa sainte g a r d e ; que les
m inistres de l’E glise se soum ettront a la volonte de Dieu, qu’ils
accep tero n t l’appel a la liberte de l’esprit et au progres chretien,
et q u ’alors le S ain t-S ieg e p araitra dans son eclat et dans sa
force chretienne, celeste, et conduira le m onde au b ut promis
p ar Je s u s -C h rist: « Un seul troupeau et un seul p a s te u r ». C’est
dans ce sentim ent que nous devons penser, p arle r et agir, au
m ilieu des contrarietes qui proviennent du S ain t-S ieg e a l’egard
d e l’QEuvre de la liberte, du p ro g res et du salut du m onde, et
— 271 —

alors ces contrarietes ne nous arreteront pas dans Faccomplis-


sement de la volonte de Dieu et ne nous em pecheront pas
d’accepter la m isericorde que, dans ces jours, Dieu fait des-
cendre sur le monde.
Je vois, mon Pere, que vous vous unissez a moi dans ces
sentim ents; que tout ce dont nous avons parle soit done la
base de notre union en Jesus-C hrist vivant. Une seule verite,
acceptee et adoree dans 1’esprit et dans Taction, peut introduire
l’homme dans FEglise vivante et l’y unir avec tous ses fils; et,
au contraire, un seul principe faux, accepte et realise, peut
l’exclure de FEglise et le separer de ses fils. — Etant ainsi
unis, faisons dans cette union tout ce que nous pouvons, me-
ritons par la cette grande grace d’etre purs devant Dieu, devant
la patrie, devant notre prochain en ce monde et dans 1’autre
monde, et laissons le resultat de nos actions aux decrets im­
p e n e tra te s de Dieu. — Les m atieres que j’ai touchees a peine
dans cet entretien, vous les trouverez eclaircies et developpees
dans les ecrits de l’OEuvre de Dieu, qui vous seront commu­
niques des que vous le desirerez.
Vous m ’avez demande, mon Pere, ce que e’est que FOEuvre
de Dieu, et ce que sont les serviteurs de cette,OEuvre; je vous
repondrai en general, car ce sujet est eclairci a fond dans les
ecrits.
Les tem ps sont accomplis, et Dieu appelle l’homme a un
progres, a une epoque superieure, a un degre superieur de la
voie chretienne, de FEglise de Notre S eigneur; et, en l’y ap­
pelant, Dieu donne la lumiere qui eclaire ce progres, cette
epoque, ce degre. Cette lumiere chretienne plus abondante fait
connaitre plus profondem ent ce que Notre Seigneur a presente
dans ses paroles et ses actions, afin que Fhomme aime encore
plus et adore en esprit et en verite ce que son Sauveur lui a
enseigne, qu’il l’applique et Faccomplisse dans sa vie privee et
publique. Dieu a jete un regard de misericorde sur le monde,
oil le progres chretien est arrete et ou ne se developpent que
le progres materiel et la civilisation terrestre, ce qui a amene
la decadence de FEglise et l’esclavage universel de Fesprit et
de Fhomme, l’esclavage interieur invisible, et Fesclavage exte-
rieur visible qui, m alheureusem ent, dans le monde, porte seul
le nom d’esclavage.
L’OEuvre que, dans sa misericorde, Dieu fait sur la terre,
est principalement l’oeuvre de la purification et de l’elevation
de FEglise, l’oeuvre de la liberte interieure et exterieure de
l’homme, liberte qui ne peut sortir que de l’Eglise, s’elevant,
selon la pensee de Dieu, de son fondement pose par Notre
Seigneur Jesus-C hrist. Cette OEuvre se fait dans les jours qui
commencent l’epoque chretienne superieure et sert la grande
OEuvre du salut du monde, que Jesus-C hrist a accomplie pour
toutes les epoques chretiennes, jusqu’a 1’ accomplissement du
Verbe de Dieu, jusqu’a la fin du monde. II y a des nations et
des individus qui sont appeles les premiers a faire cette OEuvre,
et il est deja evident que l’ltalie et la Pologne y sont eveillees
et poussees davantage.
Apres avoir reęu l’ordre supreme de faire cette OEuvre, j ai
quitte ma patrie en 1840; en 1841, j’ai annonce 1 OEuvre de
Dieu dans l’eglise metropolitarne, Notre-Dame de Paris, et depuis
ce temps, je sers cette OEuvre jusqu’a ce moment ou je parle
avec vous, mon Pere. Durant ce temps, un certain nombre
d’individus, de nations et de confessions differentes, particu-
lierement des Italiens, des Franęais et des Polonais, ont senti
et accepte l’appel de Dieu, ont reęu la lumiere chretienne plus
grande, et travaillent a accomplir eux-memes ce qu’ils ont ac­
cepte, et a en faciliter a leur prochain la connaissance et 1’ac­
complissement. Jls s’appellent serviteurs de l’OEuvre de Dieu,
et ils se donnent entre eux le nom de freres, etant unis dans
le meme but et la meme tendance. II nous est facile de sentir
que cette OEuvre qui elargit le christianism e, qui facilite a
l’homme son progres chretien, qui eleve l’Eglise de Jesus-Christ,
est une oeuvre universelle; que le monde entier devrait devenir
serviteur de cette OEuvre, qu’alors l’esclavage de l’homme dis-
paraitrait, et Jesus-C hrist triom pherait dans le monde, au milieu
de son Eglise libre et vivante. Le mal s’y oppose, ne voulant
point rendre le sceptre du monde a Notre S eig n eu r; et le Regne
de Notre Seigneur depend de l’homme lui-meme, car il depend
de ce que l’homme s’affranchisse du joug du mal et accepte le
joug, la croix de Notre Seigneur.
Que la paix et la Grace de Notre Seigneur Jesus-C hrist
soient avec nous, pour que nous accomplissions ce a quoi nous
sommes appeles dans cette OEuvre de la liberte, du progres
et du salut du monde !
P A R O L E S D IT E S A Q U E L Q U E S F R E R E S ITA LIEN S.

En p a i l a n t avec q u e l q u e s freres s u r la defaite de G aribaldi a Asp ro m on te,


T ow iański l e u r dit, e n t r e a u t r e s ch oses, ces p a r o l e s :

Ne jugeons p as G aribaldi tro p vite et selon les apparences,


car ou trouvera-t-il l’aide p o u r sa m ission, si m em e nous, ser-
viteurs de 1 OEuvre de D ieu, n ous lui m etto n s obstacle par un
jugem ent faux? II e st au jo u rd ’hui l’instru m en t de Dieu, le plus
im portant et le plus n ecessaire su r le g lobe; c’est le resso rt
universel qui rem ue et reveille les m o rts dans leur tom beau,
afin que s ’accom plisse ce qui e st d e s tin e ; c’est 1’ instrum ent
pour precipiter le m al du som m et auquel il s ’est eleve, pour
confondre les d essein s des in stru m en ts du m al, pour troubler
la fausse paix de leur co n scien ce......
II est destine que G aribaldi p resen te su r le cham p politique
1’extrem e oppose de ce qui s ’y fait ju sq u ’a p resen t; que, continuant
la m ission de N apoleon Ier, il devienne p recu rseu r de l’CEuvre de
Dieu, c’est-a-dire, q u ’il p resen te la te rre p u re en face de l’enfer
qui s’eleve su r la terre, afin q u ’ensuite le ciel, c’est-a-dire le
christianism e pur, p u isse etre p resen te et a c c e p te ; il est destine
qu’en ren v ersan t les b a rrie re s plus g ro ssieres, ces rochers, ces
m ontagnes, ces forets avec lesquels le m al a b arre la voie de
Dieu, il facilite a l’OEuvre sa m arche su r la terre. On ne peut
rom pre ces b a rrie re s plus g ro ssie re s sans rom pre les lois et les
egards te rre stre s; on ne p eut done, dans l’etat actuel du chris­
tianism e su r la terre, exiger de cet hom m e q u ’il rom pe ces
barrieres en se conform ant strictem en t aux lois c h re tie n n e s; il
faut etre satisfait de ce que, d ans sa tendance pure, cet hom m e
eleve la verite te rre stre , avec des m oyens, avec des sacrifices
terrestres p u rs ; cependant, il est in d ispensable q u ’il s ’eleve a
un certain degre de l’am our, de l’intention et du sacrifice chre-
tiens, pour que son action exceptionnelle, action qui detruit,
mais ne b atit p as, rep o n d e aux desseins suprem es pour ces
tem ps, et p re p a re le te rra in sur lequel l’OEuvre de Dieu puisse
batir. Selon que G aribaldi acceptera, ou non, cette m esure in­
dispensable de l’am our, de la p u rete et du sacrifice, il accom-
plira, ou non, ce qui lui est destine, il deviendra l’instrument
de la Grace, ou l’instrum ent de la force et de la punition divine.
Cela depend non seulem ent de lui-meme, mais aussi du compte
des Italiens, et le tem ps m ontrera cela.
Cependant il est douloureux pour notre amour que ce que
j’ai prepare pour Garibaldi afin de l’aider a devenir l’instrument
de la Grace sur le degre auquel il lui est destine de s’elever,
ne lui soit pas parvenu au tem ps necessaire......

LE T T R E A D R ESSEE A QUELQUES FR E R E S ITALIENS

Decem bre 1862.

Mes chers freres,


Je vous felicite d’avoir accompli par votre lettre a Garibaldi,
1’action que vous avez commencee il j a deux ans, et que je
sens etre salutaire non seulement pour le tem ps actuel, mais
aussi pour l’avenir de l’ltalie et du monde. De meme que par
vos tem oignages et vos services envers les m inistres de 1 Eglise
vous avez porte un coup chretien au mal qui, en rejetant le
sacrifice presente par Jesus-C hrist, arrete en son nom et sous
ses formes, la liberte, la vie et le progres chretien du monde,
— de meme, par votre lettre a Garibaldi, qui appuie et com­
plete les services que vous lui avez rendus, vous avez frappe
chretiennem ent cet autre mal qui, en rejetant egalement le sa­
crifice de Jesus-C hrist, cette source des vertus chretiennes,
eblouit l’homme par les vertus terrestres, par le devouement
pour la liberte et la patrie terrestres, par l’action et 1’energie
terrestres, etc., — et qui, en elevant par ces vertus terrestres
le royaume du prince de ce monde, tente l’homme a donner
tout son esprit a ce royaume, a y tourner toutes ses esperances
et ses aspirations, et, au contraire, a se detourner du Royaume
de Jesus-C hrist et des biens celestes que Notre Seigneur a
prom is dans son R oyaum e: « Que votre Regne arrive, que votre
Volonte soit faite sur la terre comme au ciel...» — C’est pour
avoir meconnu et neglige son devoir de remplacer ses vertus
terrestres p ar les v ertu s chretiennes corresp o n d antes, dont il
avait ete appele a p resen ter un m odele a sa p atrie, que 1’hom m e
de 1’Italie a devie de sa ro u te, s’est ecarte de sa m ission chre-
tienne et a co n trib u e au triom phe que beaucoup d'ltaliens don-
nent aujourd’hui d ans leur am e au prince de ce m onde. E sperons
que ce triom phe ne sera que p a ssa g e r !......
D ans la joie q u ’a donnee a m on am e Taction que vous
venez d’accom plir, je so u h aite et je prie Dieu que cette action
vous ouvre le cham p de to u tes les actions qui vous sont
destinees, com m e serv iteu rs de l’OEuvre de D ie u ; je souhaite
aussi et je prie Dieu que sa G race et vo tre am our qui vous
ont diriges d an s cette action, ne cessen t de vous diriger dans
toutes vos actions a v e n ir......
V otre frere en Jesu s-C h rist,
A. T.

N O T E S D ’UN E N T R E T IE N AVEC JE A N S.

J’ai parle du coup dont ma fam ilie a ete frappee par la mort de ma fille,
et dans lequel je reconnais une juste pun ition de D ieu pour mes peches et
surtout pour la n eg lig en ce de m es devoirs chretiens, tant sur mon champ de
pere de fam ilie, que sur d’autres cham ps de ma vocation de serviteur de
l’OEuvre de D ieu . Tow iariski a vivem en t partage ma douleur, il s’est informe
des details de la m aladie et de la mort de mon enfant, puis il a d it:

L ’enfant que vous avez perd u e e st un esp rit superieur qui


etait venu dans votre fam ilie afin de vous aider a accom plir
votre vocation de p rem ier serviteur de l’lta lie ; m ais com m e cet
esprit ne recevait p as les soins necessaires a sa nature, a son
germ e superieur, et ne p o u v ait vivre dans une atm osphere qui
lui etait co n traire, Dieu l’a retire de ce m onde et l’a place dans
l’autre m onde, p o u r q u ’il p u isse y accom plir sa volonte suprem e.
De m em e si, ay an t place v o tre enfant dans une m aison d’edu-
cation, vous aviez vu q u ’elle n ’y fut p as soignee convenablem ent,
vous Ten auriez retiree et vous l’auriez m ise ailleurs. Com bien
un jardinier do it so ig n er les p lan tes exotiques qui lui sont con-
fiees, s’il v e u t q u ’elles ne p erissen t p a s !
— 276 —

Ce sont pour vous les moments les plus graves, des mo­
m ents decisifs; apres votre reveil douloureux, consacrez-vous
a achever votre vocation de serviteur de l’OEuvre de Dieu
comme vous l’avez com m encee; vous pouvez encore tout re-
parer. Vous etiez m ort pour votre vocation, et le coup qui vous
a frappe, vous a re ssu sc ite; c’est la preuve que le feu que la
Grace avait allume en vous au commencement de votre vocation
ne s’etait pas completement eteint; autrement, il vous aurait
ete bien difficile de le rallumer aujourd’hui. Une nouvelle phase
s’ouvre m aintenant pour vous, votre direction se decide: il s agit
de m archer vers le ciel, sinon vous marcherez forcement vers
l’enfer. Tout depend de ce que vous choisirez: ou progresser
avec le secours de la Grace sur la voie de Dieu, ou tomber
sous le pouvoir du mai et parcourir des routes detournees.
V oid ce que je sens etre essentiel pour vous dans votre
position actuelle.
i° Mettre la cognee a la racine, c’est-a-dire, mettre fin
aux ecarts de l’esprit et de l’homme, et commencer une vie
nouvelle.
2° Travailler a reveiller et a m aintenir en vous l’exaltation
pure et ardente des premiers temps de votre service dans
l’OEuvre de Dieu, exaltation que, grace a Dieu, vous n’ avez
pas completement perdue.
3° Travailler a acquerir la melancolie chretienne, c’est-
a-dire, 1’aspiration vers le ciel et vers l’autre monde. La mort
de votre fille est pour vous le commencement d’une operation
qui doit faire naitre en vous ce tresor chretien. Votre ame, se
detachant de la terre, commencera a ne se satisfaire que dans
les regions superieures, dans la communion avec le ciel et dans
l’union fraternelle avec 1’autre monde, vous aurez l’union avec
besprit de votre fille et, par son aide, avec l’autre monde, ce
qui est un degre pour obtenir la communion avec le ciel.
4° Ayant acquis le tresor de la melancolie chretienne,
vous accomplirez facilement ce devoir chretien le plus important:
avant tout, Dieu, sa Volonte, son Verbe, et seulement ensuite,
la politique, qui est le champ sur lequel l’homme doit pratiquer
le Verbe de Dieu dans sa vie chretienne publique; avant tout,
servir Dieu, et ensuite, avec Dieu, avec l’aide de sa Grace,
servir la patrie.
5° P ar la force que donne la melancolie chretienne, de-
vouez-vous avec l’amour et le sacrifice d’un penitent, a suppleer
a ce qui a ete neglige, et a reparer ce qui a ete endommage
p ar y o u s d ans le p asse. L es tem ps actuels sont les derniers ou
vous pourrez faire cette rep aratio n sous la G race, autrem ent
vous y serez p o u sse p ar la force. Q ue desorm ais le b u t et le
m obile de v o tre vie soient la penitence chretienne active, qui
efface les p e c h e s ; ce sera la vie d u n religieux de l’O rdre ve­
ritable de N. S. Je su s-C h rist, ord re vivant et ag issant dans le
m onde selon la regie suprem e de son divin F on dateur, ordre
abolissant p a r la vie et les actions ch retien n es, les faux royaum es
dans le m onde et y eten d an t le R oyaum e de Dieu.
Je vous sers, m on frere, d ’une m aniere som m aire et gene­
rale, car je vous ai to u t donne, il n ’y a done plus de m aitre,
e ’est-a-dire, de frere-serv iteu r qui d o n n e ; il y a seulem ent le
frere-com pagnon de service, qui s ’unit a ce q u ’il a donne, aux
fruits que p ro d u isen t ses services p asses.

Q uelques jours apres etant venu de nouveau chez Towiariski, je lui ai dit
que, grace a la m isericorde de D ieu , je sens aujourd’hui de qu elle importance
pour ma destinee future est tout ce q u ’il m ’a expose, que dans ma personne,
e ’est l’lta lie tout entiere, avec ses in iq uites secu laires, qui se presente devant
le serviteur de D ieu , organe de sa Grace, afin de recevoir l ’aide necessaire
pour sortir des vo ies detournees et faire triom pher Jesus-C h rist lk oil jusqu’a
present le mal a triom phe. J’ai ajoute qu’avant tout je lui dois une reparation
pour la legerete avec laq u elle j’ai pris pendant des annees ses paroles de vie.
Tow iański s ’est uni a ce sentim en t et m’a d i t :

V ous n ’avez p as rejete les tre s o rs celestes qui ont decoule


pour vous d ans l’OEuvre de Dieu, m ais m alheureusem ent ils
ont passe su r vous com m e de l’eau sur du m arbre, sans laisser
de trace. II y a des hom m es qui ne font, toute leur vie, que
parler de Je su s-C h rist, que rep eter les sain tes verites que Jesus-
C hrist a tran sm ises, et neanm oins, com m e ils n ’en prennent
pas un seul m ot p o u r eux-m em es, il ne se fait en eux aucun
changem ent, aucun p ro g re s, tandis q u ’un sim ple paysan qui a
entendu et p ris dans son coeur une seule parole, une seule ve-
rite celeste, vit de cette verite et l’em ploie a se changer inte-
rie u re m e n t; e’est ainsi q u ’il suffit d ’un peu d ’eau pour operer
sur l’eponge un certain ch angem ent, tandis que to u t un fleuve
passerait sur le m arb re, q u ’il ne le ch an g erait p a s ; pour que
le m arbre change, il faut q u ’il soit b ris e C ’est pourquoi la
surabondance des lum ieres, m em e celestes, 1’ exces de cette
nourriture celeste, doit etre com ptee parm i les plus grandes
contrarietes de l’hom m e, lo rsq u ’il n ’y a pas en lui la force di­
gestive, qui ne p eu t ven ir que de son am our et de son sacrifice.
P o u r vaincre cet obstacle il faut to u rn e r toute son attention
— 278 —

vers chaque verite que le ciel donne, s’y attacher, y fixer son
esprit pendant tout le temps necessaire, afin de sentir et d’ac­
cepter profondement cette verite; il faut faire les mouvements
d’amour et d’adoration qui lui sont dus, il faut 1’elaborer, se
l’approprier; il faut enfin appliquer cette verite a sa vie, a cha-
cune de ses actions, operer ainsi en soi un changement, dans
1’esprit et dans l’homme, et par la, faire le progres destine pour
obtenir le salut.
Ayant exprime ma resolution de pratiq u er desorm ais ces verites pour
mon salut et pour celui de l’ltalie, Tow iański m’a d i t :

II s’agit aujourd’hui, mon frere, de prendre votre nouvelle


direction, de prendre profondement dans votre interieur cette
eau du ciel qui decoule sur vous pour votre salut. Ce n’est
qu’en prenant vous-meme la voie du salut, que vous pourrez
contribuer au salut de l’ltalie.
Puisque sur vous repose la pensee de Dieu de servir l’ltalie,
vous etes done necessaire pour aider l’ltalie a accomplir la
pensee de Dieu qui repose sur elle. Personne, il est vrai, ne
peut empecher que la volonte de Dieu ne s’accomplisse, et si
un serviteur destine trahit sa vocation, il n’en m anquera pas
d’autres pour le rem placer; mais alors il sera neanmoins plus
difficile aux Italiens de connaitre la volonte de Dieu, car plu-
sieurs d’entre eux sont deja habitues a voir en vous leur ser­
viteur, vous avez une position toute prete pour les servir, et
depuis plus de vingt ans, Dieu vous a appele et aide a vous
preparer a ce service. Votre trahison serait done un m alheur
national, et quel compte s’ensuivrait pour vous devant Dieu et
devant votre p atrie!.... C’est pour cela que la m ort de votre
fille est arrivee, afin de vous arreter dans votre deviation et
de vous aider a prendre la direction qui vous est destinee. C’est
une douloureuse reclamation que le ciel vous a faite pour que
vous deveniez reellement son serviteur, son organe, car il ne
peut, sans etre outrage, se servir d’un organe impur.
Je dis que c’est toujours la politique qui m’a entraine, et que je suis
dispose a g ard er plus de reserve sur ce cham p ; Tow iański m’a repondu :

Le mal a le pouvoir de vous dissiper, mon frere, sur le


champ politique, et c’ est la une maladie bien dangereuse.
Qu’est-ce done que la politique? P our le vrai chretien, chaque
champ de la vie humaine est celui de 1’ application et de la
realisation du Verbe de D ieu; la politique n'est que l’un de ces
champs, celui sur lequel se font, pour les interets publics, cette
application et cette realisation; vous n’avez a faire sur ce champ
que ce que vous devez faire sur d’autres, par exemple, envers
votre femme, vos enfants, vos amis, etc. Vous tacherez d’abord
de connaitre quels sont vos devoirs, ce que vous devez faire,
quelle est en cela la volonte de Dieu, et vous tacherez ensuite
de l’accomplir. II faut, sur quelque champ que ce soit, le meme
sacrifice ch retien ; l’im portance du champ, evaluee selon la
mesure terrestre, n ’influe nullement sur la grandeur du sacrifice
que l’on y doit fa ire ; car sur le champ le plus petit, comme
sur le plus grand, on doit realiser egalement le Verbe de Dieu,
le faire vivre sur la terre, batir par la l’Eglise vivante de Jesus-
Christ, contribuer ainsi a ce que s’accomplisse notre p riere:
« Que votre Nom soit sanctifie, que votre Regne vienne! »
Puisque vous avez de l’influence sur des hommes publics
et qu’ils dem andent vos conseils, vous ne devez pas les leur
refu ser; vous devez au contraire repondre a leur confiance,
mais le faire selon la volonte de Dieu, selon le caractere de
votre vocation, et pour cela, il faut commencer par agir avec
le ciel pour devenir son organe ; il faut rem plir la mesure in­
dispensable du sacrifice chretien pour connaitre quelle est en
cela la volonte de Dieu et avec quelles verites chretiennes vous
devez servir ceux qui ont recours a vous. C’ est ainsi qu’un
medecin chretien, pour pouvoir guerir le malade qui a recours
a lui, demande a Dieu la Grace de connaitre quel remede il
doit employer au milieu de la multitude de medicaments qui
sont a sa disposition.
De plus, pour accomplir votre devoir, vous devez etre pret
a faire le sacrifice des faveurs et de l’opinion du monde, de
votre p o p u larite; vous devez declarer la verite lors meme que
vous devriez par la choquer, provoquer ceux que vous servez.
Jusqu’a present vous n’avez pas ose vous compromettre
pour la verite, de meme que Garibaldi n’ose rien dire de con­
traire a son ancien system e qui lui a attire l’adoration des
Italiens. La meilleure partie des pretres est dans le meme cas;
ils sentent la verite sur l’etat actuel de l’Eglise, sur l’OEuvre
de Dieu dont le but principal est l’elevation de l’Eglise, mais
ils n’ont pas le courage de declarer leur sentiment, ils craignent
de se com prom ettre, ils sont esclaves de ceux qui les adorent
et s’appuient sur eux. Beaucoup de Polonais aussi portent au
fond de leurs ames une grande veneration pour l’OEuvre, d’autres
eprouvent des tourm ents terribles pour l’avoir repoussee, mais
— 280 —

ils craignent d’etre decries com m e T ow ianistes et ils n ’osent


dire un m ot p o u r defendre cette OEuvre devant ceux qui l’ou-
trag en t. O n se dit en soi-m em e : « Ce qui est dit, est dit, et
« je ne puis me retracter, je ne puis m ’exposer a la risee du
« m o n d e; il faut done, quoique m a conviction soit devenue tout
« autre, que je soutienne m on system e ». Quelle m isere ! quel
esclavage !
Sentez, m on frere, que ceux qui, sur le cham p public, elevent
et ad o ren t quelqu’un, ne veulent le plus souvent que le prendre
com m e un in stru m en t pour appuyer leurs tendances terrestres
et leurs p assio n s; ils 1’elevent, ils l’adorent tan t qu’il est l’esclave
de leu r m a l; m ais que cet hom m e, devenu libre, leur presente
la verite qui abolit leurs tendances, que p ar la il leur donne
un contre-coup, ils crieront contre lui, ils l’appelleront traitre,
ils diro n t m em e q u ’il est devenu fou, et ils le m epriseront.
Je su s-C h rist en presen tan t les verites celestes, en arretan t
les tendances terre stre s du peuple d ’Israel, a donne le m odele
du vrai caractere chretien, celeste. P arm i les hom m es publics,
aucun ju sq u ’a p re sen t n’a ose suivre ce divin m odele. N apoleon I,
le plus g rand de ces hom m es, appuyait le peche des F ranęais,
il leur donnait la gloire, et ceux-ci l’adoraient et se devouaient
p o u r lui. Vous etes appele a donner en Italie l’exem ple du ca­
ractere chretien sur le cham p p u b lic ; e’est la votre vocation,
de la depend votre avenir.
J u sq u ’a present vous avez parcouru le cham p politique sans
m anifester votre caractere. V otre influence sur ce cham p venait
non de la verite que vous deviez y presenter, m ais de ce que
vous appuyiez les tendances et les p assions de vos com patriotes;
com m e G aribaldi et com m e les bons p retres, vous etiez l’esclave
de ceux qui vous entrainaient, en p araissan t vous suivre. Appele
a ren ier le m onde po u r Je su s-C h rist, vous avez renie Jesu s-
C h rist p our le m o n d e ; et je dois ajouter que la G race meme
qui vous avait ete donnee pour l’accom plissem ent de votre
devoir de serviteur de Je su s-C h rist, pour votre pro p re salut et
po u r le salut de l’ltalie, vous l ’avez em ployee a parco u rir encore
plus hard im ent votre ro u te detournee et a affermir vos com ­
p atrio tes dans cette route, ce qui m alheureusem ent aggrave
beaucoup vo tre faute.
Si j’osais em ployer la G race au gre du m onde, j’aurais tout
de suite des am is, des partisan s, des ressources, de la gloire;
m ais je sais ce que cela signifie et a quoi cela a b o u tit: « P ren d s
« notre esprit, notre tendance, sois l’esclave de notre mal, et
« nous t ’eleverons ». — Non, c’est m ieux q u ’ils me crucifient:
« Crucifiez-nioi si vous le voulez et le pouvez, m ais je m ain-
« tiendrai ju sq u ’au b o u t m on c a ra c te re ! » — Osez, m on frere,
osez elever 1 eten d ard de la v raie liberte, du vrai caractere
c h re tie n ! Dieu atten d cela de v o u s ; on ne peut servir deux
m aitres, Dieu et le m onde.

J ’ai p ro m is de faire to u s m es efforts p o u r e tre fidele a cette base de ma


d ire c tio n fu tu re , e t T o w iań sk i m ’a d i t :

P o u r m ain ten ir en vous la b ase su r laquelle doivent de-


sorm ais s elever vo s actio n s, portez en vous, com m e je vous
1 ai dit, la m elancolie chretien n e, cette asp iratio n vers 1’autre
monde et v ers le ciel. E n rep o san t la-haut, vous sentirez combien
ce m onde-ci est peu de chose, com bien so n t bas les m obiles
qui l’agitent, et alors vous accom plirez facilem ent ce devoir du
vrai ch retien : avant to u t, Dieu, son V erbe, la religion, et en-
suite, la politique, com m e cham p public de la vie chretienne,
de la p ratiq u e du V erbe de D ieu; avant tout, ag ir pour Dieu,
et ensuite, agir avec Dieu pour la p a trie ; avant tout, etre une
creature de Dieu, n ean t devant Dieu, et ensuite, un Italien, un
fils de la p atrie chretienne, o rgane de la volonte de Dieu pour
vos com patriotes. S an s la m elancolie, cela vous sera im possible,
vous ne serez pas l’o rgane de la volo n te de Dieu pour votre
patrie, vous ne ferez aucune action chretien n e p o ur son salut.
Tachez seulem ent d ’etre en com m union avec le ciel, en
union fraternelle avec l’au tre m onde, e t la G race de Dieu vous
donnera la lum iere et la force n ecessaires pour accom plir la
volonte de Dieu su r ch aque cham p de v o tre v i e ; vous sentirez
ce que vous devez faire et com m ent le faire.
II s’agit done pour vous, non de fuir le cham p politique,
mais d ’y deployer l’eten d ard de Jesu s-C h rist, d ’y p resenter la
verite, d’y m o n tre r le caractere chretien . A lors, on peut bien le
p ressentir, on ne vous ad o rera p a s ; des que vous presenterez
la croix, vos ad o rateu rs d is p a ra itro n t: le m al a peur de la croix.
T o w iań sk i m e cite l’ex em ple de q u e lq u e s u ns q u i s’e ta n t laisse e n tra m e r
a faire de l’O E uvre de D ieu un in s tru m e n t de la p o litiq u e , su c co m b ere n t dans
cette ro u te fausse. II en e st q u i, a y a n t expie le u r pech e, acco m p lissen t au jo u r-
d ’h u i de 1’a u tre m o n d e, le u r v o catio n d an s FO E uvre de D ieu.

Je vous ai dit, il y a quelques annees, q u ’aujourd’hui nous


d e v o n s, com m e les prem iers c h re tie n s , etre dans les cata-
com bes...... Oui, il faut nous ten ir dans les catacom bes, e’est-
a-dire, il faut faire devant Dieu, no tre sacrifice plein, non divise;
il faut, sur le champ restreint ou nous vivons, pratiquer la loi
de Jesus-C hrist, avant tout a 1’egard de nos freres compagnons
de service; ensuite, sortant de ces catacom bes, il faut faire
des excursions dans le monde, pour reproduire sur un champ
plus vaste, ce que nous aurons deja pratique sur un champ
restreint. C’est dans ces conditions que vous devez assister
aux reunions politiques pour y remplir votre devoir de serviteur
de l’OEuvre de Dieu. — Plus on compte sur vous pour appuyer
les tendances terrestres et les passions de vos com patriotes,
plus il vous sera difficile de devenir libre et plus aussi il vous
faudra vous tenir dans les catacombes, dans ce veritable Ordre
de Jesus-Christ, et la, redoubler de sacrifice devant Dieu, elever
votre vie chretienne , vous fortifier ainsi contre les adversites
qui vous attendent hors des catacombes. Jesus-C hrist ayant
ouvert pour le monde la source celeste, c’est le devoir de l’homme
de tout puiser a cette source, non seulement pour son esprit,
mais aussi pour sa vie sur la terre, pour l’accomplissement de
ses actions, meme les moindres. Puiser a d’autres sources est
un peche qui est la cause des m alheurs et des souffrances dont
1’histoire de dix-neuf siecles du christianism e presente le tableau.
M’etant profondem ent uni k tout ce que T ow iański m’a expose, je lu i ai
dit com bien je sens avoir encore une dette a acquitter envers Garibaldi. II m’a
r ep o n d u :
Dieu sait si la dette que vous avez envers cet hom me,
pourra encore etre acquittee, car la premiere position qui etait
la plus facile, est perdue, et le temps beni, destine pour cette
action, est deja passe. II faut cependant, dans votre position
devenue plus difficile, faire tout ce qui depend de vous pour
acquitter votre dette et par la devenir pur devant Dieu et devant
Garibaldi lui-meme.,
P our etre fidele a Garibaldi, il faut d’abord etre fidele a
Jesus-C hrist, il faut etre libre, renverser en soi les id o le s, et
n’adorer que Jesus-C hrist; il faut done bannir de son ame le
prestige, l’aureole de l’eclat et de la gloire terrestres qui entou-
rent les grands de la terre et qui poussent le monde a les
adorer; il faut bannir de son ame le desir de les gagner , et
se borner au desir chretien de s’unir en Jesus-C hrist avec le
prochain quel qu’il soit, sans avoir egard a sa position dans
le m onde, en n ’ayant egard qu’a l’esprit et non a l’enveloppe
terrestre qui n’influe nullement sur la valeur chretienne de l’es-
prit, seule valeur reelle.
Vous avez vu quelle veneration j’avais pour Garibaldi, cet
— 283 —

hom m e de l’ltalie, quelle union je lui donnais, com bien je me-


suis efforce de lui faire parv en ir quelque aide p o u r sa m ission,
lorsque, m arc h a n t d ans la voie qui lui etait destinee, il appro-
chait lui-m em e de son p o ste et conduisait l’ltalie vers le but
qui lui est destine, lo rsq u ’il m ontait les degres te rrestres de la
purete et du devouem ent qui devaient l’elever au degre chretien
et am ener a sa suite, dans la voie chretienne, la n ation qu’il est
appele a servir. M ais lorsque, re p o u ssan t la verite qui lui a
ete presentee, il a devie de sa voie et a com m ence a s’eloigner
de son poste, lo rsq u e, p ar exem ple, apres des sacrifices faits
par vous, m es freres, p o u r lui p resen ter la volonte de Dieu,
d’abord, lors de v o tre v oyage a C aprera, et ensuite a Pise,
apres sa defaite a A sprom onte, il n ’a pas seulem ent dirige son
attention v ers ce que vous lui avez expose, quel sentim ent
peut-on avoir p o u r l u i , si ce n ’est la douleur et le desir de
son expiation et de sa re p a ra tio n devant Dieu et devant la
patrie? II faut v en erer la m arche d’un ver de terre q u i, en
ram p an t, accom plit la pen see de D ieu , et d etester la m arche
du plus gran d h ero s qui d ans une ro u te fausse, meme la plus
brillante, s’ecarte de cette p en see; — ce ver de terre, en accom -
plissant sa d estinee inferieure, accom plit la volonte de Dieu et
se trouve su r la gran d e voie de Dieu, quoique a un- degre infe-
rieur, tandis q u ’un tel h ero s, en ren ian t sa destinee superieure,
sa vocation c h re tie n n e , rep o u sse la volonte de D ie u , deserte
son p o ste su r la voie de D ieu, m arch e dans une route fausse
et y entraine la n a tio n ; — la, c’est la n ature b asse m ais pure
et docile a D ie u ; ici, c ’e st l’elevation, la g randeur, m ais im pure,
rebelie a Dieu. Q uiconque n ’eprouve p as et ne p ratique pas ce
sentim ent, p o rte en lui une parcelle du prince de ce m onde, et
il m anquera de force dans chaque position difficile, au milieu
des obstacles que la terre et l’enfer opposent ordinairem ent a
l’homme, et a plus forte raiso n , a nous, serviteurs de l’OEuvre
de Dieu.
Je vous rappelle ce que je vous ai dit, a vous, m on frere,
et a quelques uns de vos com patriotes dans les m om ents bien
graves ou devait se tra c e r la d irection u lterieure de Garibaldi,
selon le m ouvem ent q u ’il ferait p o u r le ciel ou p our la te rre :
« Quand il s ’ag it de la verite celeste, pas de concessions, pas
de tran sactio n s avec qui que ce soit! » Je vous ai eclairci alors
la pensee de Dieu qui repose su r G aribaldi, et vous avez senti
ce qu’il p o u rrait faire p o u r l’ltalie et p o u r le m onde s'il repon-
dait a l’appel de Dieu, s ’il se so u m ettait a la pensee de Dieu;.
— 284 —

m ais je vous ai avertis en m em e tem ps que, G aribaldi fut-il


dans le m onde le seul hom m e p ropre a accom plir les desseins
de la m isericorde de D ieu, s ’il rep ousse 1’appel de Dieu, s’il
deso b eit a Dieu, s ’il prend une route fausse et s’y tient, nous
ne devons pas flechir devant le faux. L ’oeuvre dp salut de 1’Italie
et des au tres nations p ourra alors etre retardee p a r 1’infidelite
de son serviteur, m ais, si nous la m aintenons dans la purete,
elle au ra mille serviteurs pour u n , et elle triom phera. Mais
m alh eu r a nous si, p ar egard pour qui que ce fut, nous faisions
des concessions et des tran sactions, si par la, nous rabaissions
n o tre etendard! Jam ais encore sur perso n n e n ’a pese une respon-
sabilite aussi grande que celle qui pese sur n o u s; cela vous
est suffisam m ent eclairci par la lum iere de l’OEuvre de Dieu.
J ’ai exprim e m a ferm e re so lu tio n d ’a g ir d esorm ais p a rto u t dans le carac-
te re de m a v o c a tio n , e t p rin c ip a le m e n t s u r le cham p p u b lic q ui a ete p o u r
m oi la p lu s g ra n d e te n ta tio n . T o w iań sk i s’est u ni a m a re so lu tio n et m ’a fait
1’o b se rv a tio n s u iv a n te :

Q uand vous n ’aurez pas la force de convaincre vos com -


p a trio te s et d ’allum er en eux le feu chretien et italien, je vous
conseille de leur exposer sim plem ent l’essence de la chose que
v ous aurez elaboree et form ulee, et ensuite de laisser le reste
a Dieu et a la conscience de vos com patriotes.
Travaillez, m on frere, dans le sacrifice, non seulem ent pour
accom plir les devoirs de votre vocation, m ais pour les accom ­
p lir en ayant egard aux lois te rrestres et a la faiblesse de
l’hom m e; travaillez pour que la chose sainte que vous etes
oblige de p re se n ter a l’ltalie, soit rendue par vous dans des
paroles sim ples, c o m p re h e n sib le s, dans un ton et une form e
co n v en ab les, appropries a l’etat m oral de vos com p atrio tes,
afin de les aider par la a accepter cette chose. L ’am our du
proch ain nous ordonne de dim inuer, autant qu’il nous est possible,
ce qui peut etre pour lui une difficulte, et de lui alleger sa
tach e. L es hom m es d’affaires, pour reu ssir, savent bien se con-
form er a la disposition de ceux avec qui ils tra ite n t; com bien
done nous, serviteurs chretiens de notre prochain, ne devons-
nous pas en faire autant dans l’affaire si grave du salut du
p rochain!
J ’ai d it a T o w iań sk i que, p arm i m es c o m p a trio te s, il en est dejk q u i de-
sire n t son se co u rs et m em e qui se p la ig n e n t q u ’il ne so it pas v en u en Italie
p o u r se rv ir les Italie n s. T o w ia ń sk i m ’a re p o n d u :

II y a quelques an n ees, j’etais p re t a p a rtir dans ce but


p o u r l’ltalie; m ais le com pte du gouvernem ent et de la nation
italienne a a rre te m on service. II en est de m em e pour la
Pologne qui a repousse la m isericorde de Dieu. Israel n ’a laisse
a N otre S e ig n e u r, p our confirm er son enseignem ent ce leste,
d’autre cham p que le C alvaire; de m em e son serviteur est exclu
des cham ps qui lui sont destines. Le peche d ’Israel n’a pas arrete
la m ission du S a u v e u r, to u t a ete accom pli pour le salut du
m onde; m ais quelle direction en est resultee p o u r Israel et pour
le m o n d e !......
V ous avez entendu d ire, m on frere, com bien l’OEuvre de
Dieu a ete p ersecu tee cet ete en Pologne et ici a Zurich, jusqu’a
quel point en so n t venus les m ensonges et les calom nies......
C’est po u r l’hom m e une grave p unition lorsq u e Dieu le laisse
tom ber en ten tatio n et ne le delivre pas du m al, lorsque Dieu
perm et que s ’au g m en ten t les o b stacles qui em pechent l’hom m e
d’accepter son vrai bien, ce qui ferait son bon h eu r tem porel et
son salu t eternel. T elle e st la source de tout ce qui se fait
dans le m onde contre l’OEuvre de Dieu. L ’hom m e qui ajoute
foi et s ’unit aux m en so n g es et aux calom nies diriges contre
cette OEuvre rep o u sse la voie droite, courte, facile, a laquelle
cependant il d evra revenir to t ou tard , et accom plir p ar la l’im -
m uable v olonte de D ieu; il le fera dans une position rendue
plus difficile p a r son peche, sans l’aide de la G race qui lui
etait destinee, apres avoir p a sse p a r des detours longs et dou­
loureux !.......

PA R O LES PRO N O N CEES


devant l’im age de l’eten d ard de l’OEuvre de Dieu,
confiee aux soins de T ancrede C.
io m ars, 1867.

i
Q uand l’ltalie profite encore si peu des bienfaits de l’OEuvre
de Dieu annoncee a l’hom m e depuis un q u art de siecle, appele
a servir l’ltalie d ans cette OEuvre, je me tourne vers vous, 0
freres italiens de l’au tre m onde ! qui, fibres des entraves de la
terre, voyant plus clairem ent la verite, voyez l’etat actuel de
l’ltalie, voyez son salu t d ans cette OEuvre et vous sacrifiez pour
que vos com patriotes vivant en ce m onde acceptent ce salut
qui leur est d estin e. Je vous offre, freres veneres, l’im age de
l’eten d ard de l’OEuvre de Dieu, qui represente le m odele et le
but suprem es de l’h o m m e ; puisse cette im age aider vos com -
p a trio te s a se to u rn er vers ce m odele et ce but et, p ar cela,
faciliter vo tre service a Dieu, a l’E g lise et a votre patrie !

E t vous, freres italiens, qui servez l’OEuvre de Dieu en ce


m onde et qui, grace a Dieu, vous rapprochez de plus en plus
du poste q u ’il vous est destine d’occuper dans votre saint ser­
vice, occupez ce poste, rangez-vous sous votre saint etendard,
eten d ard de la vie, de la verite, de la liberte, et devouez-vous
d ans la plenitude destinee, au service de N otre S eigneur Jesus-
C h rist et de l’OEuvre du salut du m onde ! — Que le som m et
chretien, celeste re p re se n te ' su r cet etendard, devienne votre
etoile, v otre guide dans toutes vos pensees, vos paroles et vos
actions !... Eveillez la conscience de vos com patriotes et deposez
les sacrifices destines, pour que cet etendard p lante dans vos
am es, vos com patriotes le plantent aussi dans leurs am es. Ac-
co m plissant ainsi envers votre patrie le devoir essentiel de votre
vocation chretienne, m eritez l’aide de vos com patriotes tre-
p asses, et appuyez leurs efforts : devenez les o rganes de ces
freres de 1’au tre m onde, ces com pagnons inseparables de notre
com m un pelerinage en ce m onde, et souvent, nos protecteurs
et nos guides, qui gem issent dans la douleur, en voyant la na­
tion arch i-ch retienne tom bee dans l’abaissem ent et s ’eloignant
de plus en plus de la pensee de Dieu qui repose su r e lle !...
m eritez l’aide, appuyez les efforts et devenez les organes de
vo tre co m patriote trepasse, notre com pagnon du saint service,
le frere L ouis de C arm agnola, qui, p ar le m artyre d’esprit et
de corps, et enfin p ar une m o rt de m arty r, a scelle sa foi et
son devouem ent p o u r la defense de Jesu s-C h rist et de son
OEuvre o u trag ee; qui, p ar la plenitude de son sacrifice, a oc-
cupe dans cette epoque chretienne superieure, un ran g eleve
p arm i les m arty rs du christianism e vivant et de l’E glise vivante
de Je s u s -C h rist... R eposez dans la paix de N otre Seigneur, ó
frere venere ! jouissez des' fruits de votre m erite devant Dieu et
aidez ceux qui, su r le m em e cham p et dans le m em e but, lut-
ten t encore ici-bas !

Je depose cette im age du saint etendard a T urin, oil l’OEuvre


de Dieu, annoncee en 1841 dans l’eglise archi-cathedrale de
P a ris et p resentee en 1843 au S ain t-S ieg e a R om e, a commence
.a p o rte r ses p rem iers fruits pour la regeneration chretienne de
l’ltalie, ou s’est forme et existe, depuis dix-neuf ans, le cercie
des Italiens, serviteurs de cette OEuvre. — En l’absence du chef
de ce cercie, je m’adresse a vous, frere Tancrede, et, confiant
dans votre am our de Notre Seigneur, de son Eglise et de votre
patrie, je vous fais cet ap p e l: Soyez le gardien de cet etendard,
continuez votre service a nos freres Italiens, serviteurs de
l’OEuvre de Dieu, et remplacez votre chef jusqu’a ce qu’il se
range sous cet etendard et reprenne son poste qui lui avait ete
confie par la volonte de Dieu.
Que Notre Seigneur Jesus-Christ vous benisse et vous for-
tifie par sa Grace, chers freres, serviteurs de l’OEuvre de Dieu
en Italie, pour que, accom plissant votre sainte vocation, vous
precediez votre nation sur les degres superieurs de la voie chre-
tienne auxquels l’homme est appele a s’elever dans cette epoque
chretienne superieure, et qu’ainsi, frayant cette voie et vain-
quant les obstacles qui s’opposent a toute marche plus elevee,
vous deveniez ppur cette nation l’avant-garde du christianisme
veritable, base sur l’amour, le sacrifice, la croix de Notre Sei­
gneur, christianism e reel, vivant, se realisant sur tous les champs
de la vie privee et publique de l’homme et conduisant seul au
progres, au salut destines a l’homme.

EC R IT A D RESSE

a S. M. le Roi Victor-Emmanuel II.

Sire,
Accom plissant ma vocation dans FOEuvre de Dieu, qui de
nos jours fait revivre le christianism e dans le monde, j’ai fait
ce que j’ai pu pour que cette OEuvre soit connue de Votre Ma-
jeste, chef d’une des nations appelees a preceder le monde dans
la voie du progres chretien. Dans ce but, des Italiens, servi­
teurs de cette OEuvre se sont adresses a Votre Majeste, per-
sonnellement et par ecrit, en 1850, i860, 1864 et 1866; de
plus, des nom breux tem oignages sur cette OEuvre ont ete
deposes en diverses circonstances aux autorites spirituelles et
temporelles de l’ltalie, et entre autres, a l’Archeveche de Turin
et a l’Eveche de Coni, en 1855, 1856, 1857 et 1858; aux minis-
tres Dabormida, Cavour, Ricasoli et Rattazzi, en 1853, 1861
et 1862; au general Garibaldi en i860 et 1862. Mais les hommes
qui, par leur position sociale ou par leur ascendant moral,
exeręaient le plus d’influence en Italie, ne m’ayant pas donnę
la possibilite de les servir, et par eux de servir la nation ita-
lienne, je n’ai cesse d’accomplir envers cette nation les devoirs
de ma vocation, en servant ceux des Italiens qui reclamaient
mon service. Aujourd’hui que, par la disposition de Dieu, l’oc-
cupation de Rome est accomplie, et que des lors la question
romaine se presente devant Votre Majeste comme un champ
d’action inevitable, sur lequel l’ltalie doit produire les fruits de
sa vocation chretienne, les fruits de sa fidelite active a l’Eglise
vraie de Jesus-C hrist, je sens que c’est mon devoir de vous
faire connaitre, Sire, ce que j’ai depose aux pieds de Leurs
Saintetes Gregoire XVI et Pie IX, en 1843 et en 1869. Une
seule idee, une seule parole peut etre utile a qui agit sur un
champ si difficile et si im portant pour 1’Eglise et pour le monde
chretien. Je dois prevenir Votre Majeste que ces ecrits ne sont
point connus dans le public et que jusqu’a un certain temps,
je n’ai pas le droit de les publier.
Sire,
Au milieu des seductions et des tentations si grandes, dont
le mal entoure, dans ces jours de direction pour le monde, ceux
que Dieu eleve au pouvoir, vous n’avez pas perdu 1’amour de
la simplicite, de la verite, de la liberte, vous n’avez renie ni
votre sentiment religieux ni votre sentiment patriotique, ces
tresors de lam e italienne. Que Dieu dans sa misericorde vous
en tienne compte, et vous aide a agir sur votre champ actuel
conformement a sa volonte supreme, afin que votre action envers
le Saint-Siege contribue au bien que la misericorde de Dieu a
destine au monde, qu’elle contribue a ce que l’Eglise actuelle,
purifiee, elevee et devenue 1’Eglise vraie de Jesus-Christ, ouvre
au monde la voie du progres chretien qu’elle lui fermait jusqu’a
present. Puissiez-vous, Sire, en agissant dans cet esprit, acquerir
le plus grand merite devant Dieu, le prochain et la patrie !
Je suis, avec le plus profond respect,
Sire,
de Votre Majeste
le fidele Serviteur en Jesus-C hrist,
A N D R E T O W IA Ń S K I.
Z u ric h , le 23 S ep tem b re 1870.
N O TK A PO D Y K T O W A N A S T A N IS Ł A W O W I F.

dla naw ró co n eg o Izraelity L udw ika D.

P o w yjaśnieniu ci bracie, w przeszłych rozm ow ach naszych,


na czem zależy isto ta chrześciaństw a, gdy dziś objaw iasz chęć
odbycia pielgrzym ki do św iętego m iejsca E insiedeln, przedsta­
wiam ci cechy Izraela nieczystego, które najw ięcej mu utrudniaję
poznanie i przyjęcie chrześciaństw a.
T aki Izrael nie m a czystości i p okory ani w człowieku ani
w duchu. Na polu ziem skiem i duchow em nie idzie mu o praw dę,
0 W olę i L ask ę Bożą, ale o w olę i siłę w łasną. T ą siłą zaradza
on sobie w ciężkich przeciw nościach położenia sw ojego ziem­
skiego, a daleko cięższych przeciw ności położenia sw ojego du­
chowego nie czuje i nie uznaje. Z tąd to przed niczem nie ugina
się on w ew nątrz, niczem u nie poddaje się, z niczego nie u stę­
puję; niezłom ną tw ard o ść ducha poczytuje za ch arak ter swój,
za w ierność i ofiarę sw ą B ogu. D latego i sam a naw et operacya
pod siłą, pow szechna na św iecie a dla Izraela cięższa niż dla
innych, mniej go kruszy i m iękczy, m niejszy też daje mu postęp
niż wielu innym , — i przew leka się dla Izraela spełnienie sie
obietnic P a ń s k ic h : « 1 dam w am serce now e, i ducha now ego
dam do w nętrzności w aszych ». N ieczysty Izrael, dla tw ardości
swej nieruchom y, nie p rag n ie naw et tego serca i ducha nowego,
1 nie przygotow uje się do ich przyjęcia, ale przez w ieki pow­
tarza też sam e z b o c z e n ia : o ile bierze d rogę ziem ską, rzuca sie
w w ystępki ziem skie, biorąc zaś d rogę duchow ą, broi w duchu.
Bez karbu, bez ofiary w yzw ala on i jaw i silnego a nieukorzo-
nego przed B ogiem du ch a sw ojego, ufa w ielkości jego, a m a
uznać w praw dzie i p łak ać nad tern, że ta w ielkość, niepoddana
dotąd woli Bożej, jest w ielką nizkością i w ielką niedolą Izraela.
O dnosząc w szystko do ideału sw ego ziem skiego — do
w ielkości i siły — i m ierząc w szystko m iarą ziem ską, Izrael i
dziś jeszcze, jak przed w ieki, chce używ ać nieba za narzędzie
— 290 —

dla grzechu swojego, chce od sługi naznaczonego mu z woli


Bożej tego jedynie, aby on wspierał w nim wielkość ducha i
roskosz z tej wielkości czerpaną. Niezaspokojony w tej chęci i
przedstawioną mu prawdą zbity z wielkości swej, oburza się on
na to jakoby na obrazę praw swoich i całą swą nieczystość
wewnętrzną pokazuje.
Izrael ma złożyć przed Bogiem wielkość swą i stać się
maluczkim przez pokorę i ofiarę; a nikt na ziemi całej nie po­
trzebuje w tym stopniu pokory co Izrael, bo inaczej, narażony
na większe niż wielu innych napaści złego, na większe też pój­
dzie zboczenia i na długo zatraci się.
Izrael idący drogą duchową nie jest zwykle człowiekiem,
nie ma cech i władz zwyczajnych człowieka, nie można z nim
porozmawiać, porozumieć się w prawdzie. Zatapiając się, zacie­
kając w duchu, oddala się on od prostoty serca i zdrowego
rozsądku. Przed tern nawet co prawdziwie wielkiego widzi
w duchu swoim, nie korzy się on jako przed rzeczą Bożą, ale
mając to za rzecz własną, żywi tern mniemaną wielkość swoją.
Z tegoto źródła czerpie on fałszywe wyobrażenia o najświętszych
rzeczach, dlatego daje pierwszeństwo temu co jest wielkiem
przed ziemią, a poniża to, co jako czyste, prawdziwe, ofiarne,
jest wielkiem przed Bogiem. Te fałszywe wyobrażenia z mnie­
manej wielkości idące i tę wielkość żywiące są dla Izraela
największą zaporą do poznania woli Bożej. Ztądto idą i te słowa
które od ciebie bracie słyszałem, ilekroć razy zwracałem uwagę
twoją na jakiś ważny niedostatek tw ó j: « Jestem Izrael w duchu
« w ysoki Jestem szczery, bo mówię co mi Pan Bóg dał do
« serca No, to przeproszę P ana Boga, i koniec, itd .» . Tak
mówić może tylko ten kto nie czuje wielkości i świętości Boga,
a nicości i nieczystości swojej.
Przyjmując chrzest a z nim formy C hrystusa, Izrael naj­
częściej odrzuca C hrystusa w istocie, bo odrzuca krzyż Jego,
odrzuca ofiarę i pokorę. Gasi on w sobie ogień izraelski, prze­
staje być Izraelem prawdziwym, a nie biorąc istoty chrześciań-
stwa, nie staje się chrześcianinem prawdziwym.
Przedstawiłem ci bracie te cechy nieczystego Izraela, abyś
udając się na to święte miejsce gdzie tysiące pielgrzymów do­
stępują cudów wewnętrznych i zewnętrznych, usiłował wniknąć
tem głębiej w sumienie twoje, poznać twe przeciwności du­
chowe, a następnie tem żarliwiej błagał Boga o pomoc do uczy­
nienia naznaczonej ci zmiany wewnętrznej, która tylko ofiarną,
czynną a wytrzymaną modlitwą twoją, temito ruchami i posta-
— 291 —

nowieniami zadosyć czyniącemi Bogu, z pomocą Łaski Jego


osiągniętą być może. Poruszaj się i krusz się bracie Izraelu
w duszy twej przed Bogiem pamięcią na miłosierdzie Jego,
którego Izrael przez wieki doznawał, pamięcią na obietnice
Pańskie dane Izraelowi; poruszaj się też i krusz się obecna,
tak ciężką niedolą Izraela, a tern wszystkiem zagrzewaj się do
wytrwania w tej trudnej pracy w której złe, zapierające od wieków
drogę zbawienia Izraelowi, będzie cię mącić i trwożyć, a Łaska,
tylko po pewnej mierze ruchów złożonych Bogu, będzie mogła
ratować cię od złego i zasilać na walkę z niem. Nie zrażaj się
bracie wielkością win Izraela; przed Bogiem stoją te winy, ale
też stoi i ciężka pokuta Izraela, stoją przeszłe jego zasługi i ta
obecna zasługa że nie dał złemu zagasić w sobie do szczętu
izraelskiego ognia miłości dla Boga. Ten ogień, to najdroższy i
wiekuisty skarb Izraela, •— i skoro Izrael, korząc się w prochu
przed Bogiem, oczyści ogień swój i zwróci go do spełniania
woli Bożej, nadzwyczajne miłosierdzie Boże, zlewające się na
świat w tym jubileuszu Łaski, może rychło wyzwolić go od
ciężkiej i przeciągłej pokuty czyniącej się w suchości i śmierci
ducha, a otworzyć mu drogę łatw ą i krótką, na której siłą
czystego ognia swojego i siłą Łaski Bożej wspierającej ten ogień,
Izrael będzie mógł uczynić postęp przyśpieszony, zająć rychło
stanowisko naznaczone jemu, i na niem opłacać Bogu i bliźniemu
długi swoje, z zasługą, w wolności, radości i życiu ducha i
człowieka. Takichto sług, kapłanów, oczekuje Izrael w pierwszych
powołanych z narodu swojego, aby mógł, w tych dniach po­
czynającej się epoki, łatwiej przyjąć zbawczy kierunek na wieki
epoki. Zegnam cię bracie życzeniem, aby ten szczęśliwy kie­
runek rozpoczął się teraz dla ciebie; w czem i ja, sługa twój,
starać się będę w spierać ciebie niegodną m odlitwą i spółką
ducha mojego.

RESUM E D’UN ENTRETIEN

avec un Israelite converti, Louis D.

i. Une grande chose s’est faite en vous a Einsiedeln, car,


dans votre ame possedee par le mal, la misericorde de Dieu a
jete une etincelle chretienne.

209.
— 292 —

2. Dieu, par la, met la croix sur vous, c’est-a-dire, vous


impose le devoir de m aintenir cette etincelle, d’etre toujours tel
que vous etiez a E insiedeln; et cela est difficile, car Satan, le
monde et le corps vous y m ettront obstacle; c’est done comme
s’il s’agissait de maintenir un flambeau allume, au milieu de la
pluie et du vent.
3. Cependant, telle etant la volonte de Dieu, il en resul-
tera pour vous une direction decisive: ou bien vous maintien-
drez en vous la croix par l’amour, l’humilite, le travail interieur,
depuis le matin jusqu’au soir, ce qui s’appelle le sacrifice d'esprit,
ou si non, le demon recouvrera de nouveau son pouvoir sur
vous et vous poussera sur les d eto u rs; il ne craint que la croix
de Jesus-C hrist.
4. Mais ce n’est pas assez de maintenir la croix dans
l’esprit; il faut encore que l’homme, par la force de la croix,
fasse vivre son corps de cette meme vie dont vit son e s p rit;
c’est le sacrifice de corps. Mais ce n ’est pas tout en c o re; il faut
que vous agissiez, que vous viviez sur la terre et, qu’en agis-
sant, en vivant, vous soyez tel que vous etiez a Einsiedeln;
ceci est le sacrifice d'action; et lorsque tout cela est reuni, il y
a le triple sacrifice chretien, c’est-a-dire, la croix entiere de Jesus-
Christ, le plein christianisme. C’est ce que Dieu exige aujourd’hui
de l’homme.
5. Mais pour m aintenir cette croix, ce sacrifice, ce feu
celeste, il faut etre pur, c’est-a-dire, ne pas aimer la terre ni
l’enfer. Le feu celeste ne peut bruler que sur un fond pur. Nous
lisons dans 1'Imitation: « Je cherche un coeur pur et c’est la
que je trouve mon repos... Si vous voulez que je demeure avec
vous... rendez nette la maison de votre cceur ». Dans celui qui
aime la terre ou l’enfer, le feu celeste ne peut s’allumer, quand
meme il prierait et se mortifierait continuellement.
II y a done trois choses necessaires au chretien: i° que
son fond soit pur; 20 que le feu celeste y brule, et 30 que, par
la force de la croix, cette purete et ce feu soient maintenus et
manifestes dans les actions, dans la vie.
6. C’est la le tout, c’est la ce que Jesus-Christ a apporte ;.
c’est la volonte de Dieu transm ise a l’homme dans le Yerbe de
Dieu. Celui qui fait cela, marche droit, chaque pas qu’il fait le
rapproche du but. Tout le reste n’est qu’une aide. Ainsi, les
formes, les ceremonies de l’Eglise, le jeune et autres mortifi­
cations du corps, les pelerinages, la musique, les images, l’en-
tretien fraternel, les livres, etc., ne sont que des moyens pour
aider a accom plir ce tout, cette essence dont nous venons de
parler. Celui qui veut attein d re le but, doit trav ailler et prier
Dieu pour co n n aitre quelle aide, quel m oyen il doit e m p lo y e r;
mais quant au but, il n ’y en a q u ’un, et il est toujours le raem e.
7. Celui qui ne p o rtait p as cette croix, et qui, au con-
traire, p o rtait en lui le m al, doit faire un plus grand effort, car
il doit en m em e tem ps ch a sse r le dem on qui a acquis des droits
sur lui, et p o rte r la croix; c est la penitence p ar laquelle l’hom m e
paie a Dieu sa dette plus g rande. Celui qui fait toutes les autres
choses et ne fait p as celle-la, ne fait rien, car c'est p a r cela
seulem ent q u ’il peu t satisfaire a Dieu.
8. P u isq u e v ous voyez m ain ten an t l’essence, il faut que
vous la voyiez to u jo u rs de m em e. II peut arriv er que l’hom m e,
a cause de sa p aresse, s ’endorm e et laisse de cote sa croix ;
mais s’il voit toujours de m em e cette essence, il ne se laissera
plus trom per p ar le m al, il se reveillera, se repentira, reprendra
la croix et, avec elle, il m arch era en avant. E n to u t, voyez
done uniquem ent l’essence, et em ployez to u t le reste comme
m o y en ; ne prenez jam ais les m oyens p o u r l’essence, pour le but.
9. Ju sq u ’a p re se n t l’hom m e ne faisait p as cela et meme
ne le connaissait p as. Dieu n ’exige pas de l’hom m e tout a la
fois: le sacrifice de l’ancienne loi co n sistait en holocaustes,
mais Jesu s-C h rist a ąp p o rte un sacrifice nouveau, superieur,
le sacrifice de soi-m em e, de son etre to u t entier, et aujourd’hui,
apres dix-huit siecles, Dieu reclam e de plus en plus fortem ent
ce sacrifice, cette croix. C ’e st pourquoi il y a et il y aura de
grands fleaux su r la terre. — M ais si l’hom m e prend cette croix
et la porte, Dieu le delivre des au tres croix.
10. A T urin, vo u s avez reęu le baptem e de l’eau, mais
vous ne vous etes p as converti dans l’esprit, car vous etes
reste sous le pouvoir du m al. A E insiedeln, vous avez reęu le
baptem e du S a in t-E sp rit, e’est-a-dire, le S ain t-E sp rit a allume
en vous le feu celeste, a fait un com m encem ent que vous devez
m aintenir p a r la croix. S an s le baptem e, po in t de salu t; car
com m ent m aintenir la croix, le sacrifice, ce feu celeste, quand
il n ’est pas allume? Si v ous m aintenez cette croix, ce sacrifice,
ce feu, cela vous m eritera le salut, le ciel.
11. Q uand vous aurez fait cela, ce sera une g rande chose
pour Israel to u t entier. C ’est a celui qui est appele le prem ier
a faire un tel pas, q u ’il est le plus difficile de le faire; m ais
des qu’il y aura un seul qui l’au ra fait, il sera plus facile a
d ’autres de le faire. Ju sq u ’a p resen t les Israelites, pour la plu-
— 2 94 —

part, n ’acceptaient que la form e c h re tie n n e ; il n ’y en a presq u e


pas encore qui aient accepte l’essence tout e n tie re ; vous devez.
etre le p rem ier Israelite chretien.

E X T R A IT D’UNE L E T T R E A JEA N S.

L es nouvelles du frere L ouis D ., m ’ont rem pli d’une grande


douleur. A pres to u t ce que la m isericorde de Dieu a fait pour
lui, j’avais le d ro it de m ’atten d re a de tout autres nouvelles,
J ’ai rendu, avec l’aide de la Grace de Dieu, m on service a ce
frere, je l’ai appele, au nom de Je su s-C h rist, a ce qu’il accepte
la voie de salut rejetee par Israel, a ce qu’il ressu scite de la
m o rt d ’esprit, se regenere et vive sur cette voie, en accom-
p lissan t p ar la force de la croix de Jesu s-C h rist, l’essence de
sa loi tre s-sa in te ; je l’ai aide a faire, dans la voie du salut, le
prem ier pas, le pas le plus im portant, celui de s’hum ilier devant
Dieu, devant sa V o lo n te , son V erbe, et devant Celui qui, dans
son gran d am our, etant descendu de la droite du P ere eternel,
e st devenu hom m e, qui, etant la perfection, la plenitude, l’ac-
co m plissem ent de toutes les pensees de Dieu, etant illimite,
s ’est enferm e dans les lim ites du V erbe de Dieu, de la pensee
de Dieu p o ur ce m onde seul, est devenu le V erbe, a incarne et
accom pli le V erbe. Je lui ai eclairci ce qu’est la foi en Dieu,
un dans la tre s-sain te T rinite, et com m ent aujourd’ hui la foi
en Dieu ne peut etre separee de la foi en Je su s-C h rist. Je lui
ai m o n tre ce q u ’etait la route ancienne d’Israel, et ce q u ’est la
ro u te chretienne, ro u te du pro g res ulterieur d ’Israel. J ’ai pre­
sen te au ssi a ce frere d’autres verites chretiennes pouvant aider
Israel a s ’elever, avec am our et p a r conviction, de sa bassesse
a la h au teu r de la voie chretienne, afin q u ’il p ut se defendre
contre les tentations du m al dans ce p assa g e a la voie chre­
tienne et s’affermir dans la foi en Dieu, un dans la tres-sainte
T rin ite. La Grace de Dieu a aide le frere Louis a sentir ces
verites, il a reconnu que l’am our, le sacrifice, la croix de Jesus-
C hrist, c’est son unique salut, son etoile au milieu des orages
et des co n trarietes de la v ie; p ar suite de cela, il a noue l’union
en Je su s-C h rist avec le serviteur de Jesu s-C h rist, et cette union

210.
— 295 —

etait un temoignage de ce qu’il s’etait humilie devant Jesus-


Christ et avait accepte sa loi pour l’accomplir. Mais depuis,
malheureusement, au lieu d’accomplir cette volonte de Dieu, le
frere Louis a obei a la volonte du mal, il a succombe a la
tentation et s’est laisse reconduire par le mal sur le detour
d’Israel opiniatre, l’un des detours les plus dangereux, ou sont
l’orgueil, l’endurcissem ent et les vols hardis de l’esprit endurci,
oil sont l’analyse, le doute, le jugement et le rejet de la Volonte,
du Verbe de Dieu. Dans ce detour, sous le pretexte trompeur
de ne s’adresser qu’a Dieu seul, on rejette le Fils de Dieu, par
consequent la misericorde et la volonte de Dieu, l’amour et le
sacrifice accompli pour le salut du monde, on rejette done ce
qui est le plus eleve non seulement devant la terre, mais meme
devant le ciel, car les cieux memes s’humilient devant l’Agneau
de Dieu, qui, de la droite du Pere, cette hauteur supreme, est
descendu a la bassesse de l’homme, afin d’accomplir le sacri­
fice supreme pour le salut de l’homme. Dans cet etat de choses,
je dois arreter mon service pour notre frere, jusqu’ a ce qu’il
ait accompli son premier devoir envers Dieu, jusqu’a ce qu’il
se soit humilie devant sa Volonte, devant son Verbe incarne,
ce que lui seul peut faire dans sa priere, dans son travail devant
Dieu. II a besoin uniquement de l’humilite, de la soumission,
de la foi, biens que Dieu seul peut lui donner par suite de son
ardent desir, de son gemissement, de ses efforts interieurs, de
son sacrifice de penitent. Autrement, si notre frere, en se re-
fusant d’accomplir ce prem ier devoir, voulait continuer le detour
d’Israel opiniatre, il devrait en eprouver aussi la misere : la
mort interieure, le chaos, les tenebres, les luttes et les efforts
infructueux. En rejetant la verite celeste et la croix de Jesus-
Christ, son joug, son fardeau, il devrait supporter le faux, les
injustices de ce monde, porter les croix, les jougs, les fardeaux
nombreux qui ne lui sont pas destines. Voyant l’abime ou ce
detour le plus dangereux peut amener notre frere, prions Dieu
afin que sa misericorde le tire de ce detour en le rendant
humble, soumis, croyant et obeissant a Dieu, a sa Volonte
immuable, a son Verbe incarne. Alors nous pourrons, avec la
benediction de Dieu, continuer nos services a ce frere, et ces
services porteront le fruit destine. J ’attendrai a cet egard des
nouvelles de vous, chers freres, plein de confiance en la mi­
sericorde de Dieu que ces nouvelles seront bonnes, que ma
tristesse et celle de mes freres sera changee en joie.......
— 296 —

DO NAW RÓCONEGO IZRAELITY JANA ANDRZEJA R.

Bracie Janie Andrzeju !


W ybiła już dla ciebie godzina Boża — i ja przemawiam na
nowo do ciebie z obowiązku brata i z obowiązku sługi nazna­
czonego ci wolą Bożą.
Przeniesiony cudownem zrządzeniem Bożem z głębi Litwy
na pole gdzie czyni się Sprawa Boża, nawróciłeś się do Chry­
stusa, przyjąłeś drogę Jego podającą się w tej Sprawie, i ślu­
bowałeś Bogu w duszy i na chrzcie twoim, iść po niej wiernie
i w ytrw ale; a następnie, złożywszy świadectwo o tern doznanem
przez ciebie miłosierdziu, przed najwyższym urzędem Kościoła
C hrystusow ego, rozpocząłeś powołanie twe apostolskie dla
Izraela, poniosłeś braciom "Współwyznawcom twoim we Francyi,
w Niemczech, w Jerozolimie , świadectwo o miłosierdziu
Bożem schodzącem dziś dla Izraela w Sprawie B ożej; ogniem
twym izraelskim podniesionym do ognia chrześciańskiego, skar­
bam i ducha twojego ożywionemi przez Łaskę, siłą, pogodą i
radością twoją, okazałeś czem jest duch Izraela i jak wysokie
a nieprzemijające jest powołanie jego. — Ale po tem wszystkiem,
kiedy podobało się Bogu, dla próby wierności twojej oraz dla
większej zasługi i rychlejszego postępu twojego, narazić cię na
kuszenie złego, — ty bracie, powołany apostole chrześciański
Izraela, któryś pierwszy powinien był zwyciężyć główny grzech
jego: cześć i miłość ziemi, mamony — tych bałwanów, tych
bogów cudzych — uległeś kuszeniu złego, i w niesłychanem
zaślepieniu zapomniawszy o wszystkiem co w ciągu tych lat
twoich błogosławionych stało się w tobie i przez ciebie za
sprawą Łaski Bożej, odwróciłeś ducha twojego od nieba a
zwróciłeś go do ziemi, ze śmiałością i pewnością rzuciłeś się na
drogę ziemską, oddałeś się jej cały, złamałeś przykazanie Boże:
« Jam jest Pan Bóg tw ój nie będziesz miał bogów cudzych
przede Mną »; — a przez to bałwochwalstwo stałeś się odstępcą
Boga, P ana twojego, zdradziłeś też Izraela, brata twojego. Bóg
dopuścił tobie za karę, powodzenia na drodze grzechu, aby złe
przyjęte do ducha, ta zdrada twoja wydała pełny owoc swój
dla przyszłego rachunku twojego przed B ogiem : — i dziś, na

210 .
drodze tak ciężkiego grzechu, używ asz pom yślności ziem skie];
ziemia hojnie ci płaci za o d stęp stw o od nieba — ta ziemia która
ukrzyżow ała C h ry stu sa za ofiarę najw yższą dla zbaw ienia św iata
sp e łn io n ą !
O by B óg w niew yczerpanem m iłosierdziu sw ojem zm iłow ał
się nad niew iernym słu g ą sw oim , oby go nie k a ra ł w zapal-
czywości gniew u sw ojego! To błaganie zanosząc do P an a Za­
stępów , czuję w sobie rad o śn ą nadzieję że zm iłow anie Jego
zabłyśnie n ad to b ą bracie, jeżeli uczynisz, póki pora, w ysilenie
w duchu tw oim dla przebudzenia się z grzechow ego letargu
tw ojeg o ; jeżeli przyjm iesz pro m y k Ł ask i ostrzegającej cię i
zadrżysz n ad obecnem niebezpieczeństw em i nad przyszłością
tw oją; jeżeli z p ierw o tn ą żarliw ością zw rócisz się ku celowi
naznaczonem u tobie w olą P an a, B o g a tw ojego, i bez zwłoki
rozpoczniesz p o k u tę życia całego.
W w ielkiej trw odze czekam jaki kierunek zakreślisz dla
siebie bracie Janie, sługo S praw y Bożej, niegdyś w ierny i bło­
gosław iony przez B oga, P a n a tw o je g o ! A jakikolw iek będzie
ten kierunek, cuda Boże k tó ry ch doznałeś i czyny które speł­
niłeś za spraw ą Ł ask i Bożej, nie p rzestan ą św iadczyć przed
niebem i przed ziem ią, że otw orzone było m iłosierdzie Boże i
podana była d ro g a zbaw ienia naznaczona do przyjęcia Izraelowi
w tych dniach jubileuszu P ań sk ieg o , w k tó ry ch Bóg, po wie­
kach ciężkiej p o k u ty i niedoli, pow ołuje n a now o Izraela, jako
pierw orodnego syna sw ojego, do zajęcia stan o w iska i do chodu
naznaczonego jem u, w w olności, m iłości, życiu i radości ducha
i człowieka.

W Y JĄ T E K Z PISM A DO K S . E D W A R D A D. I KAROLA R.

(N iep rzejrza n y p rze z autora *)

Izrael, dla starszeń stw a duch a sw ego, jest najwyższościa


ś w ia ta : « Syn mój p ierw o ro d n y Izrael W szelki wielki

* N in iejszy w yjątek należy do tych licznych pism które autor, w razie


gdyby już nie m ó g ł ich przejrzeć, p rzeznaczył do zniszczenia. Gdy jednakże,
ze w zględ u na treść sw oja — acz może nie dla w szystkich dość zrozumiale
wydana — stanow i on nader pożyteczne d op ełn ien ie obecnego działu, przeto
g o tu zam ieszczam y.
z Izraela ». Nie m ówię tu tylko o Izraelu-żydzie, k tóry
w w iekow em tułaniu się ekspiuje odrzucenie Słow a Bożego,
ale m ów ię w ogólności o tym Izraelu z ducha, który, w różnej
religii i n arodow ości rozrzucony po ziemi, stanow i znaczną część
M ożności na św iecie, m ożności idącej nie z sam ego tylko do­
statk u , ale i ze w szelkiego innego dobra ziem skiego, z urodzenia,
cyw ilizacyi, nauki, znaczenia, w pływ u, i t d . ; w szystko bowiem
co przew aża i góruje na ziemi siłą ducha, w szelka znakom itość,
w szelki urząd duchow ny i św iecki, b o gaty w potęgę i chwałę
z ducha idącą, to Izrael w różnej postaci! P rzy Izraelu kierunki
św iata — na drodze Bożej, o ile on jest Izraelem w samej
istocie, — i n a m anow cach, o ile takim Izraelem być przestał.
N ajstarszy w iekiem ducha, ztąd naznaczony przodkow ać
m łodszym braciom na drodze Bożej, Izrael stał się głów nym
przedm iotem kuszenia ducha ziemi i piekieł, i po największej
części uległ tem u kuszeniu. Gdy w ięzy ciała, m ateryi są dla
w ielkiego ducha jego m ałą przeciw nością, łatw o on zryw a te
więzy i w yskakuje z nich duchem sw oim w fałszywej egzaltacyi,
w bujaniu, w nam iętnych lotach, pędach ducha rozsypującego
się po m anow cach, na któ ry ch upędza się za sam ą dogodnością,
przyjem nością, roskoszą. A skoro nasyci się i znuży takiem
życiem bez żadnego k arbu i praw a, skupia on natenczas pro­
m ienie ducha, tw orzy ognisko i u sta la się, ale to nie na wyż­
szych szczeblach drogi Bożej, jakby pow inien w edle gatunku
ducha sw ojego, lecz niżej, w ziemi, m am onie. T am to pierw o­
rodny syn Boży szuka spoczynku dla ducha, więzi ducha swego!
Miłuje on ziemię, zespala się z nią, hołduje i służy jej, używając
siły d ucha sw ojego, a naw et i nieba sam ego, B aski Bożej, dla
podniesienia ziemi i dla podniesienia siebie przez z iem ię; tem
zapiera się siebie sam ego, ducha w łasnego, w yrzeka się w yso­
kości i w olności osiągniętej w postępie w ieków , staje się wielkim
przed ziem ią a m ałym przed n ieb e m ! W reszcie, nasyciw szy
się ziem ią a pozostając niezłom nie opornym ofierze chrześciań-
skiej, szuka on niżej ziemi spoczynku dla ducha sw ojego, zespala
się z piekłem i w tej fatalnej uczcie traci do o statk a sk arb swój
izraelski, swój ogień m iłości B oga, i używ a pokoju któ ry jest
zatw ardziałością i śm iercią d u c h a ! W tym stanie zaciekając
się i brojąc duchem w sferach ducha, podsycających więcej
niż ziem ia nam iętności jego, Izrael nie poniża się grzecham i
człow ieka ziem skiem i, pow szedniem i, ale w zbija się i góruje
grzecham i ducha, śm iertelnem i. W tem zniżeniu się, zam iera on
dla w szelkiego życia czystego, w yższego, w łaściw ego zarodow i
— 299 —

swojem u, a nie zam iera bynajm niej dla życia najniższego, i używa
izraelskiej ruchliw ości ducha sw ojego w najniższym tonie i dla
najniższych celów ; przez to staje się uprzyw ilejow anem narzę­
dziem pieklą n a ziemi, narzędziem najsilniej w spieranem i pod-
noszonem przez piekło.
O statn i ten szczebel zniżenia się Izraela, połączony zazwy­
czaj z w ysokim szczeblem cyw ilizacyi ziem skiej, jest źródłem
w ielkich przeciw ności dla św iata. T ak zniżony w duchu, udo­
skonalony i p o dniesiony przez ziemię a przez piekło zasilony
Iziael w ystępuje przed św iatem w bezbożności otw artej, albo
co gorsza, w bezbożności pokrytej form am i pobożności; a w obu
razach, siłą w ielkiego ducha sw ojego przyciągając do siebie i
opierając o siebie m łodszych i słabszych braci, zagasza w nich
iskrę ognia nieb iesk ieg o , zabija w szelki ruch ducha, wszelkie
życie ducha czyste, niew inne, niszczy w sam ym zarodzie te
słabe ro stk i n iebieskie, chrześciańskie, przez to służy piekłu,
podnosi kró lestw o jego, staje się urzędem jego na ziemi. Siłą
izraelskiego ducha, w im ię Boże i nieboże, przesądza on i
przetw arza M yśl Bożą, Słow o Boże, w szelką praw dę, tw orzy
zasady przeciw ne najw yższej i jedynie praw dziw ej zasadzie
C hrystu sa, tw orzy p raw a, doktryny, sy stem ata, które, lubo
jak w szystko co jest przeciw ne m yśli Bożej, prędzej później
przem inąć m uszą, służą jednakże przez czas dopuszczony za
kodeks, dla m łodszych braci przez starszego b rata przepisany.
T am to k re ślą się zgubne drogi dla grzechów ducha, i grzechy
te nietylko upow ażniają się, ale naw et jako jedyna m ądrość i
w ielkość i jako niezbędny w aru n ek pow odzenia na świecie
przedstaw iają się. Inny tam B óg, inne św iatło i siła, inny ideał,
dążenie i ofiara; tam ofiarą jest n ieustanne a m ęczeńskie w y­
tężenie ducha, któ ry , za dobrow olne niegdyś poddanie się złemu
w pleciony w koło jego, służy m u w brew naturze swojej, i
w ysiloną działalnością sw oją w tej służbie, zagłusza budzące
się sum ienie. Z takiejto pracow ni w ychodzi w iększa część zasad
którem i św iat cyw ilizow any rządzi się w życiu sw ojem pryw a-
tnem i publicznem , w ylew a się na ziem ię ciem ne św iatło którem
książę ciem ności przez w ieki w trą c a w chaos, olśniewa, wodzi
po m anow cach, u p raw n ia niew olę ducha i niewolę ziemska,
którą ucisk a ty ch którzy kuszeniu jego nie opierają się siła
niebieską m iłości i ofiary, po d an ą przez C hrystusa, 'uieg ajacy
tem u kuszeniu, poddając się narzuconym duchow i ich zasadom ,
zacierają w sobie w yrób p o stęp u uczynionego w w iekach na
drodze chrześciańskiej i przetw arzają się w naturze sw o je j:
— 300 —

w imię tych zasad, żyjący w duchu staje się um arłym — m iękki,


tw ard y m — czuły, m iłujący, srogim , okrutnym . A trudno jest,
n ader trudno człowiekowi odeprzeć to kuszenie, bo gdy tak
łatw o obrzydza on grzechy ziem skie, rażące zm ysły jego, dalekim
on jest od obrzydzenia grzechów ducha nieobjaw iających się
w w yraźnych szpetnych ow ocach, grzechów dających pow o­
dzenie n a ziemi, a co w iększa uspraw iedliw ianych najczęściej
przetw orzoną zasadą Słow a Bożego. T u rozum , inteligencya, ta
siła ziem ska człowieka, bezsilną jest i nie znajduje nic do zarzu­
cenia, tu sam a tylko praw dziw a m iłość B oga, najw yższości,
m oże dać poznanie i obrzydzenie tego, co lubo św ietne i ma­
m iące, jest najniższem w ogrom ie Bożym !
Poznajm y bracia niedolę, k tó ra za te ciężkie grzechy ducha,
trap i Izraela w śród najw iększej naw et św ietności jego ziemskiej,
a k tó rą Izrael sam przed so b ą tai, lub której najczęściej nie
czuje. Izrael za grzechy ducha, które miłuje, jest pod m ocą
złego, jest po większej części zak lęty ; — a kto nad tą niewolą
i niedolą jego nie płacze, ten nie kocha, ten nie zna w o ln o śc i!
Z aklęty Izrael rozdzielony jest z tern w szystkiem w ogrom ie
Bożym , z czem w edle gatunku ducha sw ego pow inien być po­
łączonym . N ieznana mu jest kom unia z niebem i spółka bratnia
z tym i z tam tym św ia te m ; niem a u niego czystego podniesienia
się, czystego zw rócenia się i w estchnienia do S tw órcy, niem a
szczerej, w ylew nej, żyjącej rozm ow y z bliźnim ; nie płaci on
b ratu czuciem, ruchem ducha za czucie, za ruch ducha jego, i
nie zespala się z bratem ; zam knięte są dla niego w szystkie te
św ięte źródła z których idzie św iatło, siła i radość dla w olnego
pielgrzym a padołu tego. O derw ał się zaklęty Izrael od tego
w ielkiego łańcucha Bożego k tó ry łączy niebo z ziemią i którego
m iał on być pierw szem na ziemi ogniw em , — i gdy cały ogrom
stw orzony brzm i tonam i budzącem i do ruchu, do życia praw ­
dziw ego, tony te nie są rozum iane przez Izraela, dźw ignia ta
podnosząca i radująca w szelkie serce w olne, czyste, niew inne,
odjęta jest poddanem u pod moc z łe g o ! Izrael od przym ierza
z Izraelem oddala się, do w rogów ducha sw ojego napina się i
ofiaruje się dla nich, a na niedolę b rata Izraela, której tak często
sam jest spraw cą, zimno spogląda. Pozycya ziem ska Izraela,
k tó ra staćb y się pow inna polem zasługi jego, staje się dla niego,
w sk u tek zaklęcia jego, polem najw iększych zaw inień przeciw
B ogu i bliźniem u W szelki możny na ziemi więcej jest upo­
sażony od B oga aby spełniał w iększe pow inności w łożone na
niego ; uw olniony on jest od krzyżów ziem skich, niedostatku,
— 301 —

ciężkiej p racy itd ., aby tem więcej nosił niebieski krzyż C hry­
stusa, i siłą tego krzyża był przew odnikiem , urzędem chrze-
ściańskim dla niem ożnych braci sw oich. Ale możny Izrael
poczytuje zw yczajnie odrzucenie w szelkiego krzyża, wszelkiej
ofiary i tru d u , za jedyne szczęście i głów ny przywilej m ożności
sw o je j; i tym m niem anym przyw ilejem sycąc dum ę sw oją, od­
m awia niem ożnym braciom należnego im b raterstw a, odw raca
od nich duszę, rozdziela się z nim i i poniża tych braci, rów nych
a często w yższych od niego przed B ogiem . Ziem ia, przem ijające
jej dobra i w yższość z nich idąca zaślepia Izraela na w artość
ducha, rozryw a w iekow e związki ducha jego z duchem bratnim ;
dla ziemi, dla jej p raw i w zględów , rozdzieleni w w iekach prze­
szłości, obcy, dalecy od siebie w duchu, łączą się z sobą, a
najwięcej połączeni rozdzielają się, — i w rozdziale tym , możny
Izrael ucisk a niem ożnego b ra ta sw ojego. P rzykłady tego, ude­
rzające w b oleśny sp o só b , w idzim y w k rajach niew oli, w któ­
rych Izrael o k ru tn ie rządzi Izraelem poddanym w ładzy jego,
uciska b ra ta z k tó ry m najw ięcej był połączony w w iekach prze­
szłości, aby ow ocam i tego ucisku, aby d o statkam i zebranem i
z krw aw ego potu po d d an eg o sobie Izraela, w zbogacać i w spierać
na zboczeniu p otom ków sw oich, z którym i, jak to często zdarza
się, nietylko nie jest on połączony, ale naw et jest najwięcej
rozdzielony w d u c h u S traszn ato obraza Boża! bo tu już nie
praw o ziem skie ale bezpraw ie o bala praw o C h ry stu sa niebieskie,
tu nie ziem ia ale piekło tryum fuje nad n ie b e m ! Ale predzej
czy później przychodzi dla grzesznego Izraela okropna chw ila
przejrzenia, w której m usi on zobaczyć kogo uciskał, a dla kogo
pośw ięcał się z tak w ielkim kosztem zbaw ienia sw ojego.
W tem cieżkiem zaklęciu, w tem zupełnem oderw aniu się
od łańcucha B ożego, naznaczonego łączyć w jedno w szystkie
stw orzenia Boże, napróżno duch Izraela, budzony siłą wrodzonej
mu w olności i sy m patyi, tęsk n i i w yryw a się do wiekuistej
spółki z b ratem , przerw anej w tem ziem skiem życiu je g o ; złe
rządzące Izraelem zatrzym uje go w tym pierw szym kroku ku
w olności; a daleki jest zaklęty Izrael od tego, aby siłą chrze-
ściańską m iłości i ofiary zw yciężył to złe, aby zwyciężył względy
św iata, te różnice urodzenia, stanu, narodow ości itd., a odzy­
skaw szy w olność sw oją, p raw a d u ch a sw ojego, aby spółkę
z bratem zaw iązaną w w olności, bez względu na ziemię, spółkę
która jest chw ałą Bożą, złożył Bogu w ofierze, jako owoc zwy-
cięztwa s w o je g o !
W skutek takiegoto pano w an ia ducha złego nad duchem
— 302 —

Izraela, Izrael, ta n ajw y ższo ść n a ziem i, ta rg a n y m iędzy d u ch e m


w ła s n y m a d u ch e m jarzm icielem sw o im , je st bez c h a ra k te ru ,
a często n a w e t, m im o n ajw ięk sz eg o u k sz ta lc e n ia ziem sk ieg o ,
je s t bez z d ro w e g o ro z są d k u , n ajm n iejszej rzeczy p ro s to i n a tu ­
ra ln ie nie w idzi, żyje w o d u rze n iu , w o ś le p ie n iu ; — sp raw d za
się n a nim p r z y s ło w ie : « K o g o B ó g k arz e, te m u ro zu m o d b ie ra ».
A le im św ie tn ie jsze je s t p o w o d ze n ie Izraela n a m a n o w c ac h ,
te rn cięższa czek a g o p o k u ta w p rz y sz ło śc i; b o g d y Ł a s k a Boża,
D uch Ś w ię ty , te n g en iu sz n ie b iesk i, c h rz e śc ia ń sk i, d o p ro w a d za
k o rn y c h S ło w u B o żem u p o d ro d ze i do celu nazn aczo n eg o
tern S ło w em , — g en iu sze ziem i i p ie k ie ł, d o p ro w a d ziw sz y
czcicieli sw y c h w czasie d o p u sz cz o n y m do d o p u sz cz o n eg o k re su
m a n o w c a , n ie w y p ro w a d z a ją ich już z ta m tą d n a d ro g ę p ro s tą .
G rzeszn y p ie lg rzy m , n a g le o p u sz cz o n y n a m a n o w c u o d p rzew o ­
d n ik ó w sw o ic h , n a g le za c ie m n io n y i u b ez w ład n io n y , p o n o sząc
k a rę za d o b ro w o ln e o d d a le n ie się od d ro g i n azn aczo n ej, często­
k ro ć przez w ieki bez żadnej p o m o c y p a s u je się z p rze ciw n o ­
ściam i, n im zd o ła p o w ró c ić n a d ro g ę k tó r ą o p u śc ił a n a k tó rą
prędzej czy pó źn iej, z m n iejszą lu b w ięk szą tru d n o ś c ią p o w ró c ić
m u si. D la za tw ard za ją ceg o się w zak lęciu sw em Izraela, k am ień
je st c z ę sto k ro ć m ie sz k an ie m w w ie k a c h p r z y s z ło ś c i! G dzie czło­
w iek sp o czął złą w o lą sw o ją , ta m B ó g za trzy m u je g o siłą sw o ją.
T a m to ek sp iu je Izrael g rz e c h y sw o je p rze ciw k o S ło w u B ożem u,
ek sp iu je ra n y D u ch o w i Ś w ię te m u zad aw a n e, k rz y w d y bliźniem u
w y rz ą d z a n e ; a już za ży cia n a ziem i p o c z y n a się ta k a r a B oża
d la ty c h d u c h ó w sk a m ie n ia ły c h , d u c h ó w p o s ą g ó w , k tó re sam e
b ez ru c h u , życia, m iło ści, czucia, w sz y s tk o n a o k o ło siebie
ra n ią , zięb ią i m o r z ą !

Z te g o w sz y s tk ie g o ła tw o poczuć, że te śm ie rte ln e g rzech y


d u c h a w ja k ic h p o g rą ż o n a je s t w ię k sz a część Izraela, w form ie
c h rz e śc ia ń sk ie j i bez tej fo rm y p rz o d k u ją c e g o św ia tu , je st jedną
z g łó w n y c h p rzy czy n o b e c n e g o u p a d k u c h rz e śc ia ń stw a n a św ię­
cie, a zw łaszcza w ty c h n a ro d a c h , k tó re ja k F ra n c y a i P o lsk a ,
są p rze w a żn ie sie d lisk iem d u c h a iz ra els k ieg o i d la te g o p ow ołane
są p rze d in n e m i do p rzy jęcia i s p e łn ie n ia d o p o m in k u i w ezw ania
p o d a ją c e g o się dziś w S p ra w ie B ożej, — k tó re też, d la odrzu­
c a n ia tej w o li B ożej, d o św ia d cz ają co ra z cięższy ch sk u tk ó w
o p o ru sw o je g o , coraz cięższej n iew o li i n ie d o li g n ęb iącej je
jużto w d u c h u , już w ziem i. Ł a tw o w re szc ie p o czu ć że dalszy
o p ó r m oże ty lk o p o g o rsz y ć ciężkie p o ło żen ie ta k ty c h n aro d ó w ,
ja k o i re sz ty św ia ta p o łą c z o n e g o z n iem i w sp ó ln o śc ią w in y i
rachunków przed B o g ie m ; ale ani opór człow ieka, ani żadna
siła ziemi i piekieł nie zatrzym a spełnienia się niezmiennej W oli
Bożej, S ło w a B o żeg o ; prędzej później złam any będzie w szelki
opór, skruszona będzie w szelka zatw ardziałość, i niebieskie
praw o C h ry stu sa spełnione b ędzie: « N iebo i ziem ia przem iną,
ale słow a m oje nie przem iną », pow iedział C h ry stu s P a n ......
h , : | w v I‘ |B
•’'■ .' . . \ i a ~ J J r M . % ! dt.. ■•- ..S.iL *.
LISTY
.
DO KS. E D W A R D A D.

Szanow ny K apłanie i najm ilszy w C h ry stu sie bracie mój I

Powinnością, m oją jest zw rócić uw agę tw oją na w ażną


m ateryą objaw ień, k tó ra jak sły szę, jest przedm iotem zamie­
rzonego p ism a tw ojego do arcy b isk u p a paryzkiego.
Na objaw ieniu o p a rtą jest m isya m oja. O bjaw iona w ola
Boża jest w skazów ką w szystkich czynności m oich. Ciem ny
z siebie proch, w śró d ciem ności k tó re ziemię ogarnęły, jakżebym
m ógł, bez tej pochodni, trafić do celu naznaczonego?
Od pierwszej m łodości nosiłem w sobie czucie myśli Bożej
k tó ra spoczęła na m n ie , ale w idząc n iegodność m oją, długo
nie śm iałem w ydaw ać na zew nątrz tego co duch mój czuł, co
nosił w sobie. W ejrzał B ó g w m iłosierdziu sw ojem na sługę
sw ojego, i w ola B oża objaw iona duchow i, objaw ioną człowie­
kowi została; D uch Ś w ięty, k tó ry m ów ił do ducha, przem ów ił
i do człowieka dla w sp arcia w iary, dla ośm ielenia bojaźliwości,
dla zasilenia słab o ści jego. O dtąd o p arty na praw dzie, którą
nietylko duch mój ale i człow iek zobaczył, spełniać począłem
wolę B ożą, rów nież w idząc n iegodność i słabość m oją, ale
więcej ufając m iłosierdziu i potędze Bożej.
Najwyższa W o la nie p o w o łała mię do pow inności proroka,
który otrzym yw ane z wyżej objaw ienia przekazuje człowiekow i,
ale pow ołała m ię do pow inności sługi człow ieka w tej epoce
chrześciańskiej, sługi, którem u naznaczono jest pom agać czło-
— 308 —

wiekowi na polu mającego się spełniać i żyć przez niego Słowa


Bożego. Ztąd powinnością moją jest: to, co dotąd w tak wiel­
kiej obfitości zeszło z nieba na ziemię (t.j. to, co po otworzeniu
ofiarą Baranka pieczęci nieba, zostało człowiekowi podanem ,
ale w części, dla słabości jego, pod zasłoną tajemnic ewange­
licznych do czasu zostawionem, — niemniej jak i to, co człowiek
sam w ciągu wieków bezofiarnie, świętokradzko wydarł niebu)
ze stopnia epoki tej i w części dla niej naznaczonej ucieleśnić,
przez ciało, przez ziemię przeprowadzić, mową związaną, zrozu­
m iałą, we właściwej ziemskiej odzieży w ydać, oraz w czynie,
w spełnieniu, w życiu okazać. Powinnością też moją jest trafiać
do ducha człowieczego uwięzionego, zakopanego w ziemi, i
stosując się do manowca na którym stanął człowiek, przeko­
nywać rozum jego, uzyskiwać od niego drgniecie ducha dla
prawd Słowa B ożego, nakoniec zespalać się w Chrystusie
z kornym prawu Chrystusowemu i w spółce z nim bratniej
chrześciańskiej prawo to spełniać, lub, opornego prawu Chry­
stusowem u, po dopełnieniu naznaczonej miary usługi, sądowi
C hrystusa zostawić; tak czyniąc, ukazać w zastosowaniu do
praktyki, do życia prywatnego i publicznego, drogę do przejścia
w epoce tej naznaczoną, a stanowiącą część tej wielkiej drogi
którą C hrystus przeszedł, ukazał i podał na wszystkie epoki,
aż do spełnienia Słowa Bożego.
A powinienem dopełnić to czerpiąc tylko ze źródła przez
C hrystusa P ana otworzonego i do czerpania na wieki człowie­
kowi podanego, opierając się tylko o pień Chrystusowy, w któ­
rym złożone jest wszystko dla człowieka, aż do skończenia
św iata, z któregoto pnia, epoki chrześciańskie jako gałęzie
wyprowadzić się mają w wiekach chrześciańskiego postępu
człowieka, aby po spełnieniu się czasów, ten pień ze swojemi
gałęziami, to drzewo rodzaju, ten płód miłości Chrystusowej,
jako gałąź wielkiego drzewa Bożego, do najświętszej całości
swojej przyłączonym został.
Stawię tobie kapłanie ten rys najogólniejszy powinności
moich, abyś z niego wyprowadził tę prawdę, że w służbie mojej
nie odkrywam człowiekowi objawień które z miłosierdzia Bożego
otrzymuję dla czynienia Sprawy Bożej, dla czynienia służby
mojej: objawienia, mowa Ducha Świętego do ducha człowie­
czego, to co z nieba idąc, niebem jest dla człowieka, do rozbioru
i sądu człowieka nie należy.
Skoro na to będzie wola Boża, poddam pod rozbiór i pod
sąd urzędu Kościoła Chrystusowego nie objawienia, to źródło
— 309 —

najśw iętsze, przedm iot czci i k o rn o ści człow ieka, ale użytek
z tego źródła przeze m nie w y ciąg n ięty , poddam ucieleśnienie
i zastosow anie m oje, p oddam siebie i czyny m oje, a rozbiór i
wszelki sąd o m nie i o tern co ode m nie idzie, z pokorą i z w inną
uległością przyjm ę.
Przed O jcem św ., jako przed najw yższym urzędem moim,
pragnę odkryć tajem nice ducha m o je g o , abyśm y zespoleni
w C hry stu sie, ukorzyli się przed tem co ze źródła m iłosierdzia
C hrystusow ego w ypłynęło dla w sp arcia i rozszerzenia w tej
epoce chrześciańskiej tego, co przed w ieki z tegoż źródła w ypły­
nęło w dziele o d kupienia człow ieka.
Polecam siebie m odlitw ie tw ojej szanow ny kapłanie, m iłości
i spółce ch rześciań sk iej....

D O K A R O L A R.

B racie K a ro lu !

Na żądanie tw oje, kom m unikuję ci p arę uw ag m ogących


dopełnić m atery ą o której piszesz :
Najw yższą W o lą naznaczony sługą człow ieka, nie m am
w olności stanow ić sam o k ro k ach m oich, pow inienem stosow ać
się do woli, do kro k ó w , do rach u n k ó w człow ieka przed Bogiem;
a że sam tylko B óg to widzi, pow inienem w ięc przed każdym
krokiem m oim b adać w oli Bożej : czy czynić, co i kiedy czynić?
Często staw am g o to w y do oddania bliźniem u usługi mojej słowy
lub pism em , a u słu g a ta w olą Bożą jest zatrzym ana; bliźni
bowiem m iłując złe, spoląc się ze złem, dla tej m iłości i spółki
podpada z dopuszczenia Bożego w odzeniu na pokuszenie, prze­
chodzi m anow iec, sk ład a ow oce sw oje, itd ., aż nareszcie utarty
siłami niższem i, nasy co n y m anow cem , z ow oców złe sw e po­
znawszy, p rag n ie d ro g i p ro stej. W ów czasto ta droga podaje się
jemu, i ten k tó ry b y w przód odrzucił, po takiem przygotow aniu
przyjmuje m iłosierdzie Boże z m iłością i czcią należną. — Chwile
dopom inku B ożego dla człow ieka są naznaczone w edle rachun­
ków jeg o ; dla jed n y ch przypadają one w sam czas w odzenia
ich na pokuszenie i pano w an ia nad nim i złego, dla drugich,
po w ybaw ieniu ich od złego, w sam czas w olności i doli ich
chrześciańskiej.
— 310 —

Mowy i pism a moje, któremi usiłuję wyjaśniać i do pra­


ktyki stosować Słowo Boże, będąc owocem ofiary chrześciań-
skiej którą w niegodności mej staram się spełniać, w tejże tylko
ofierze mogą być należnie przyjętemi. Najdokładniejsze nawet
ucieleśnienie Słow a Bożego może dać tylko pewne pojęcie o
niem, a sama jedynie ofiara jest siłą na przyjęcie i spełnienie
Słowa. Duch człowieka, przyjąwszy ofiarę, tą siłą chrześciańską
prze na ciało, na organa inteligencyi i tworzy rozum chrze-
ściański, prawe rzeczy niebieskich pojęcie. Tak chrześcianin
przyjmuje duchem i ciałem Słowo Boże, które duchem i ciałem
spełnić pow inien; niechrześcianin zaś ośmiela się samemi orga­
nami inteligencyi, tojest ziemią, przyjmować niebo, odrzucając
ofiarę chrześciańską, w której tylko jest miara i sąd C hrystu­
sowy, ośmiela się mierzyć niebo miarą ziemi, sądzić je sądem
ziemi, pod prawo ziemi poddawać, światłem i siłą nieba kró­
lestwo ziemskie rozszerzać....

DO KS. E D W A R D A D.

Szanowny Kapłanie i najmilszy w Chrystusie bracie mój I


Dochodzą mnie ciągiem pocieszające wiadomości że Spraw a
Boża ma w tobie gorliwego sługę, że czynisz ją i bronisz jej
bez przerwy, przez co pomnażasz zasługi swoje, które Bóg
kiedyś na szali sprawiedliwości i miłosierdzia swojego położy.
Świadectwo które brat nasz Karol zamierza złożyć przed
urzędami Kościoła, objaśni urzędy te na punktach ważniejszych;
otworzy się wówczas dla sług Sprawy Bożej pole służenia tym
urzędom, pole praktykow ania tego co przyjęli, pole składania
w czynie owoców miłości i wierności sw ojej; a urzędy Kościoła
albo zespolą się — co daj o B oże! — ze sługami Sprawy i
w tej spółce przewodniczyć im zaczną, dla spełnienia jednej dla
wszystkich woli Bożej (jako to przewodnictwo, naznaczone im
do skończenia świata, powinno w tych dniach poczynającej się
epoki, dniach większej potrzeby człowieka, dopełniać się w wię­
kszej mocy i chwale), albo zaciągnięte zostaną w cięższy ra­
chunek przed Bogiem — czego nie dopuść o P a n ie ! — i Bóg
uczyni ze sługami swojemi wedle sprawiedliwości i miłosierdzia
sw ojego; a słudzy Sprawy w obu razach otrzymają ułatwienie
— 311 —

w tej wielkiej trudności którą, na drodze powołania swojego


napotkali w urzędach. Tego ułatwienia oczekujemy, o to uła­
twienie błagam y miłosierdzie Boże w tej wierze naszej, że na­
stąpi ono dla sług Sprawy, skoro wśród napotkanej trudności
powinność swoją spełniać b ę d ą ; skoro powołani nie sądzić, nie
spierać się a służyć, zwyciężą bronią chrześciańską tę trudność,
i czyści przed Bogiem, pod opieką Bożą staną. A naznaczono
jest sługom Sprawy wypełnić te słowa C hrystusa P a n a : Bogu
co Boskiego, a cesarzowi co cesarsk ieg o ,— pogodzić uległość
dla Boga z uległością dla W ładzy, co tylko w pełności ofiary
chrześciańskiej dopełnić się może.
Uważałbym za potrzebne przeciągnięcie nieco pobytu two­
jego w Paryżu, aby pismo brata Karola tam ciebie zastać mogło.
Miłosierdzie Boże pozwala bratu Karolowi przybijać już szczę­
śliwie do brzegu w spełnianiu tej powinności, która leży na nim.
Ile czuję, leży także i na tobie szanowny kapłanie, pewna
powinność do spełnienia w tej naszej wspólnej potrzebie, jako
na łączącym w osobie swej obowiązki kapłana z obowiązkami
sługi Spraw y Bożej. — To zamierzamy, tego pragniemy, a je­
śliby inne w tern nastało rozporządzenie Boże, nie omieszkamy
rychło uwiadomić c ie b ie , abyś nad potrzebę konieczną nie
przeciągał pobytu w atmosferze nieprzyjaznej zdrowiu twojemu.
Spełnienie się zamiarów i pragnień naszych nie od nas zależy;
wiele zamiarów i pragnień naszych zeszło bezowocnie dla Sprawy
Bożej, a to w skutek przeciwnych zamiarów i pragnień czło­
wieka, do którego, jako słudzy, stosować się często powinniśmy.
Nie przestaję błagać miłosierdzie Boże, aby przeciągało dni
twoje do czasu naznaczonego a potrzebnego dla spełnienia myśli
Bożej, która na tobie położoną została. Spoczywając w woli
Bożej, trzymaj ducha twojego w ukojeniu przed Bogiem, tem
pokrzepiać będziesz słabe ciało twoje. W ielkie wprawdzie jest
pragnienie nasze abyśm y widzieli chorągiew C hrystusa podnie­
sioną i tryum fującą przez człowieka za dni naszych, ale i tę
gorącość pragnienia naszego poddawajmy woli Bożej, która
nie dozwala człowiekowi cieszyć się tryumfem C hrystusa i na­
stępstwami onego, bez spełnienia praw a Chrystusowego ; zasie­
wajmy i zostawujmy Bogu przyżycie, wzrost i owoc zasiewu
przez nas czynionego. Taką była droga Chrystusa, taką też
być powinna i droga sług Chrystusow ych.
Pozdrów ode mnie braci naszych; z obowiązku i z prawa
urzędu tw o jeg o , odrzucającym powołanie swoje przypomnij
świętość powołania ich, aby nie stali się odszczepieńcami epoki
— 312 —

tej, aby korzystali z niewielu już może chwil, przed ową. ciężką
chwilą rozdziału wezwanych od wybranych ; daj wiernym po­
wołaniu swojemu słowo pokrzepienia i pociechy, że skoro czasy
wypełnią się i człowiek rachunek na dziś naznaczony opłaci
Bogu, skinienie Boże rozpędzi w jednej chwili te czarne chmury
które zalegają ziemię, odejmie moc złemu z dopuszczenia Bożego
rządzącemu ziemią, wodzącemu tak ciężko człowieka na poku­
szenie, i dzień Boży świecić na ziemi zacznie, i po tem wyba­
wieniu od złego ułatwi się człowiekowi droga jego, życie jego
chrześciańskie; a znajdą zasługę przed Bogiem ci, którzy wśród
ciemności nie odrzucili światła Chrystusowego, wśród rządów
złego ulegali Chrystusowi, żywiąc statecznie w sobie wiarę,
nadzieję i miłość.
Przyjm kapłanie i ojcze cześć od podwładnego urzędowi
twojemu należną, cześć podwyższoną spełnianiem się urzędu
twojego....

DO TEGOŻ

Szanowny Kapłanie !
Kiedy ważna powinność twoja zaświadczenia o Sprawie
Bożej * zdaje się już być spełnioną, trzeba teraz troskliwie czuwać
aby zobaczyć granice powinności i nad naznaczenie Boże nie
czynić, bo człowiek działając sam z siebie, może nadwerężyć
dzieło Łaski. Aby to spełnić, trzeba wyrzec się nawet pragnienia
pom yślności na tem polu, wyrzec się woli własnej, która jest
wielkiem utrudnieniem do poznania i spełnienia naznaczenia
Bożego. Chcieć spełnienia się woli Bożej, a nie wyrzekać się
woli własnej, jestto chcieć skutku nie dając przyczyny.
Może być naznaczono urzędom Kościoła, aby złożyły owoc
tego co noszą wewnątrz, a przez to aby zaciągnięte zostały
w rachunek przed Bogiem, dla przyszłej operacyi, tak one same
jakoteż i ci wszysćy którzy są połączeni z niemi jednym duchem,
tonem , zasadą. W iem y że zaciągając w rachunek jednego,

* G łów niejsze św iadectw a złożone przez ks. D u ń sk iego w ład zy K ościoła,


og ło szo n e zostały przez Karola R óżyck iego w książce D uński p retre zele etc.
Paris 1857.
— 313 —

uderzając na ton w jednym żyjący, m ożna zaciągnąć w rachunek


całą spółkę w tym tonie z nim połączoną. W ielkito cel, w ielka
ofiara, bo to otw iera postęp zatrzym any na św iecie.
W każdej okoliczności pow inniśm y gotow ać ducha naszego
do ostateczności, do najw iększej tru d n o ści, przeciw ności; goto­
wość na n ajg o rsze daje w olność chrześciańską przed Bogiem i
przed bliźnim. N ależy do końca poznać jaka jest w zględem
urzędów K ościoła d ro g a k ap łan a i razem sługi Spraw y, który,
posłuszny w ezw aniu C h ry s tu s a , przyjął wyższy szczebel drogi
chrześciańskiej i z teg o szczebla p rag n ie pełnić urząd swój
kapłański a razem służyć C h ry stu so w i w S praw ie J e g o , a to
w tenczas, kiedy urzędy-słudzy J e g o , pozostając na daw nym
szczeblu d ro g i ch rześciań sk iej, lub będąc na m a n o w c u , sądzą
jako herezyą to w szystko co nie jest w ich kole niższem lub
fałszywem. Należy poznać zastosow anie p raw a C hrystusow ego
do takiego położenia, poznać, jak oddając, na w zór C hrystusa,
W ładzy co jej należy się, bez w zględu czy jest ona z Ł aski lub
za k a rę , z woli lub dopuszczenia Bożego, oddać razem Bogu
co Jem u należy się. Czuję że za sp raw ą Ł ask i Bożej spełniałem
to , ale należy jeszcze sform ułow ać to przed władzą, w yjaśnić
do końca, ukazać w czystem św ietle granice w olności i uległości
chrześciańskiej. M oże to b ie, kapłanie i sługo S praw y, w ypadnie
to dopełnić; czuję że p ora na to przyszła. A choćby naw et
położenie tw e obecne nie w ym agało teg o od cieb ie, zawsze
jednak pożytecznem ci będzie w idzieć dro g ę sw oją do sam ego
końca, a razem sta ra ć się o siłę, o przyjęcie i noszenie w sobie
tego czynu.

W iele dob reg o przeczuw am z prac tw oich w ielkopostnych


z braćm i; to da im p o sad ę ch rześciań sk ą, p o sad ę prawdziwej
pobożności, z której tylko S p raw a p odnosić się m oże; bez tego
będzie tylko św iętokradzkie, bezow ocne, z obciążeniem rachunku
przed Bogiem , w dzieranie się do epoki wyższej, będzie zasiadanie
do biesiady ew angelicznej, bez szaty godow ej.
Co do b ra ta S ., jest on jak koń dobrej natu ry , ale za gorący,
który nie m oże być do niczego użyty póki się nie w ysw aw oli,
nie w ybryka, lub nie będzie dobrze przepędzony na linie. Nie­
jeden dopiero po zużyciu w mniejszej lub większej mierze sił
fizycznych, n e rw o w y c h , itd ., przyjm uje dro g ę chrześciańską.
To m arnow anie sił niepow ściąganych ofiarą, jest m anow cem ,
ale jestto m alum necessarium............
— 314 —

T> O ‘J E G O Ż

Szanow ny K apłanie !

W tej chw ili otrzym uję list twój o statn i. K om unikuję tobie,
jak B óg w m iłosierdziu sw ojem daje m i widzieć okoliczności o
k tó ry ch piszesz.
W czasie naznaczonym podam to co B óg rozkazał mi
podać urzędom człowieka, podam w stępnie, nie tłom acząc s ię ;
zdam spraw ę z m isyi mojej nie tem u kto mię do tego wyzywa,
ale tem u kom u B óg zdać naznaczy; a dopóki ta godzina dla
m nie nie w ybije, nie zrobię kroku na obronę m oją, ani w czasie
nienaznaczonym , ani do osób nienaznaczonych. P łaczę w duchu
m oim że czas podania opóźnia się nad zakres w oli B o ż e j; a
to opóźnienie, z ta k w ielką szkodą człow ieka przeciągające się,
idzie z rach unków jego przed B ogiem .
Czuję szanow ny kapłanie, że św iadcząc przed urzędam i
K ościoła o Spraw ie Bożej jako kapłan i jako słu g a Spraw y,
spełniłeś czyn w ażny a n ad er potrzebny dla przyszłego tryum fu
m yśli Bożej. P o w tó rn e odm ów ienie upow ażnienia do słuchania
spow iedzi jest ko ro n ą tego czynu. O w oc złożony — w rachunek
zaciągnięci — a toż sam o stało się i na polu św ieckiem przez
usłu g ę panu D. H .,,a za jego pośrednictw em , rządow i francuz-
kiem u oddaną. P o dokonanym czynie, życzę dalej nic nie czynić,
bo dalsze czynienie, jako przeciw ne w oli Bożej, nie byłoby poparte
Ł a sk ą Bożą, i nadw erężyłoby ukończone już dzieło. Ofiarując
i n ad al C h ry stu so w i — jak to czynisz — krzyw dę Jego, krzyw dę
p raw d y i tw oją w łasną, staw m iłość twoją, ofiarę, subm isyą,
p o k o rę, m iękkość ducha i człowieka, ten kam ień C hrystusow y,
n a tw ard o ść bliźniego, k tó rą nie żadne usiłow ania nasze, a tylko
B óg sam zmiękczyć jest m ocen. S ługa czyni ty lk o początek, a
B óg p o p iera takow y w czasie i sposoby Jem u tylko samemu
w iadom em i: « Nie jest sługa w iększy niż P a n jego. Jeślić mnie
« prześladow ali, i w as-ci prześladow ać b ę d ą... Aleć w am to
« w szystko czynić będą dla Im ienia m eg o ... » rzekł C hrystus.
S kład ając tę ofiarę C h ry stu so w i, w yciągaj z niej pożytek
dla zbaw ienia w łasnego, tojest budź m iłość coraz w iększą dla
K ościoła C h ry stu so w eg o , dla tej cząstki C hrystusa, dla tego
przybytku m iłości i ofiary, k tóry istnieje w sercach praw dziw ych
— 315 —

synów K ościoła. T ak, po czynie dokonanym przy pom ocy Ł aski


Bożej, spocznij szanow ny kapłanie, w pokoju C hrystusow ym ,
czekając na dalsze zaw ołanie C h ry stu sa ; a w łasne twe czucie
najlepiej ci w skaże czy przebyw ać m asz w P aryżu, czy w F o n ­
tainebleau, czy w obu tych m iejscach na przem ian......

<AU F R E R E L OUIS T)E CARM AGNOLA

de 1’Ordre des Franciscains, emprisonne par le S ‘. Office, a Rome.

C h er F re re L ouis,

Je vous envoie m es salu tatio n s en N otre Seigneur Je su s-


C hrist. Je rem ercie Dieu de ce que, p a r sa m isericorde, vous
etes devenu, dans 1 QEuvre du salu t du m onde, un instrum ent
si im portant, destine a faire pro d u ire a R om e les fruits neces-
saires pour que ce qui do it s ’y accom plir dans ces jours de la
punition divine, p u isse y etre a c c o m p li; p o u r que, dans l’QEuvre
de Dieu, soit realise le sacrifice, le m arty re d ’esp rit necessaire
a ce grand but. — E n rem ercian t Dieu de cette m isericorde,
je vous en felicite, ch er frere, du fond de m on ame, car je sens
que chaque sacrifice, m em e le m oindre, que l’hom m e depose
dans l’OEuvre du salu t du m onde, le rend im itateur de Jesus-
C hrist qui a sauve le m onde p a r la plenitude de son sacrifice.
Si Dieu reco m p en se celui qui p o rte sa p ro p re croix, qui soigne
son propre cep d ans la vigne de Je su s-C h rist, com bien plus il
recom pense celui qui p o rte une double croix, la sienne et celle
du prochain, celui qui se devoue p o u r soig n er son propre cep
et tous les ceps ! Un tel sacrifice re ste pend an t les siecles dans
la balance de Dieu, et, chaque fois que se trace une direction
pour l’hom m e, il influe p u issam m en t su r cette direction, c’est-
a-dire que le tre so r de la G race de Dieu, m erite p ar un tel sa­
crifice, est g ran d et ne p e rit jam ais, et que, de ce treso r, de-
coule po u r l’hom m e une aide d u ra n t les siecles de sa vie eter-
nelle. Oui, je le crois, je le sens, je le vois p a r l’oeil de mon
esp rit; j’en vois m em e des preu v es su r m on p ro ch ain ; car je
connais des hom m es qui, dans leu r passe, ont m erite, dans
une certaine m esure, un tel tre so r de la G race de Dieu, et qui
aujourd’hui p u isen t a ce tre so r et se so utiennent seulem ent par
— 816 —

la force qu’ils en reęoivent au milieu des contrarieties et des


dangers qui, sans cette force, les auraient engloutis et entraines
a leur perte.
Puisse ce sacrifice etre accompli par vous, cher frere, dans
la m esure destinee; puissiez-vous perseverer jusqu’a la fin dans
votre fidelite a Dieu; puissiez-vous, en distinguant les formes
d ’avec l’essence chretienne, ne point comm ettre en paroles ni
meme en pensee, le peche de prendre le faux pour la verite,
le prince des tenebres pour Jesu s-C h rist! Puissiez-vous garder
sans cesse cette confiance, que Dieu veille sur vous et que rien
ne peut vous arriver sans sa volonte; qu il dirige chacun de
vos mouvements, chacune de vos paroles, et qu il ne demande
de vous que l’amour et le sacrifice tel que vous pouvez le de­
poser devant Lui, au milieu des contrarietes que vous eprouvez.
Puisse tout cela se faire par la Grace de Dieu ! Je ne cesse
de le demander instam m ent a la misericorde de D ieu!......

Dnia 2590 Maja 1858 r. Towiański otrzyma! z Lucerny od


Nuncyusza apostolskiego oznajmienie, że w skutek otrzymanego
od Stolicy Świętej polecenia, potrzebując widzieć się z nim, a.
nie chcąc aby o tern w Zurychu wiedziano, oczekiwać go będzie
w klasz\orze Benedyktynów w R h ein au , dokąd zamierza naza­
jutrz w yjechać; na co Towiański odpowiedział:

A Mar j . m . BO V IE RI, C H A R G E D 'A F F A IR E S

dn Saint-Siege en Suisse.

M o n seig n eu r ,

D esirant du fond de mon ame accomplir l’appel que Votre


Excellence a bien voulu me faire dans sa lettre du 24 de ce
m ois, je me trouve arrete dans ce desir par une cause que,
dans ma conscience devant Dieu, je reconnais etre bien grave
pour moi, et dont je me confie en Dieu que je pourrai un jour
rendre compte a Votre Excellence dans mon epanchement filial.
— 317 —

Je prie Dieu qu II donnę a Votre Excellence de lire dans mon


ame quelle hum ilite et quelle soumission je porte pour tout ce
qui vient du Saint-Siege, et par consequent, combien je desire
que la com m ission que Votre Excellence a reęue de Rome et
qui me concerne, soit accomplie par moi, autant que cela depend
de moi; c est dans ce sentiment et dans ce but que j’ose esperer
que \ otre Excellence voudra bien trouver le moyen de me faire
connaitre cette commission.
Permettez, M onseigneur, que je depose par 1’entremise de
Votre Excellence mes plus humbles remerciments au Saint-Siege
de ce qu il daigne s interesser a son fidele et indigne fils et
serviteur qui, pendant plusieurs annees, depuis le temps oil il
a ete expulse de R om e, attend de la misericorde de Dieu le
moment bienheureux ou il pourrait s’approcher du Saint-Siege,
cette Autorite la plus sacree pour lui.
Je suis, etc.
Z urich, le 26 mai 1858.

Po otrzymaniu tej odpowiedzi, Nuncyusz przybył do Zurychu


miał z Towiańskim konferencyą, którą obecny podówczas
w temże mieście Rarol Różycki, w liście swoim do braci paryz—
kich, opisał jak następuje:

L ist K a ro la R óżyck ieg o do braci paryzkich


3 czerw ca 1858 r.

Kochani Bracia!
Donoszę wam o konferencyi, którą Ojciec nasz m iał z Nun-
cyuszem papiezkim. Kiedy na list jego z Lucerny, 24 maja
wzywający do Klasztoru Rheinau, Ojciec nie mógł stawić sie
tam 1 o tern doniósł listownie 26 maja, Nuncyusz, 29 t. m.‘
sam przyjechał do Ojca z proboszczem tutejszym ks. Kalinem’
a nie znalazłszy go w domu, oświadczył bratu Ferdynandowi że
umyślnie dla widzenia się z Ojcem przyjechał do Zurychu, że
wielką ma potrzebę widzieć się osobiście, ale że dla interesów
musi pośpieszać do Lucerny. — W parę godzin potem, Ojciec
przez brata Ferdynanda oświadczył że życzy sobie odwiedzić go;
chętnie to przyjął i odłożył wyjazd swój. Ojciec udał sie do
niego do_ hotelu Baura. Konferencyą trwała przez półtorej go­
dziny. Nie opisuję wam bracia kochani ciągu rozmowy, ale
tylko główniejsze jej punkta, które zebrałem z opowiadania Ojca.
— 318 —

N aprzód tłóm aczył N uncyusz z w łoskiego pism o które


o d eb rał z Rzym u, zalecające aby udał się do T ow iańskiego i
sk ło n ił go do po d d an ia się w yrokow i potępiającem u dwie książki
Biesiadę i D uński, do połączenia się z tym w yrokiem , i do
skłonienia ku tem uż ty ch z którym i jest połączony, w końcu
do zapew nienia o tern na piśm ie Stolicę A postolską, która,
w nadziei że T ow iański dopełni to, uczyniła bardzo w ielką łaskę
że im ienia jego na Indeksie nie położyła, przez to honor jego
oszczędziła. Ojciec prosił aby podziękow anie jego za to raczył
przesiać Stolicy A postolskiej, co też on z w yraźną radością
przyrzekł dopełnić. N a m ocy pow yższego pism a, Nuncyusz
w im ieniu Papieża w zyw ał Ojca, jako syna K ościoła, do po­
słuszeństw a K ościołow i, czynił to z w ielką łagodnością i z sercem
n a w e t; z tego pow odu m ów ił w iele o posłuszeństw ie K ościo­
łow i, że tylko to posłuszeństw o może dać zbaw ienie czło­
w iek o w i; że C h ry s tu s , w ierny tem u co raz w y rzekł, nie
m oże przez laika czynić, ośw iecać, że w K ościele J e s t pełność
p raw d y , i że już nic więcej nie wejdzie do K ościoła; że co
ty lk o laikow i objaw ia się, to idzie od ducha złego, bo duch
d o b ry objaw iłby to K ościołow i sam em u; że co tylko K ościoł po­
stanaw ia, to w szystko C h ry stu s potw ierdza, inaczej sprzeciw iłby
się sam s o b ie ; że niektórzy Św ieci mówili że w ierzą w E w an­
gelią dlatego tylko że K ościoł wierzyć z a le c ił, że samego
C h ry stu sa nie posłuchaliby jeśliby On m ów ił coś przeciw Ko­
ściołow i ; że pew na pobożna zakonnica, której C h ry stu s w wielki
p iątek objaw ił się, przyszła z tem do księży i ci kazali jej plwać
na° złego ducha k tó ry pod postacią C h ry stu sa objaw ia się , bo
C h ry stu s tylko K ościołow i objaw iać się m o ż e ; spełniła ona
rozkaz, a duch zły odstąpił i nie pokazał się w ięcej. Nuncyusz
staw ił jeszcze w iele tym podobnych przykładów , czynił obie­
tnice za p o słuszeństw o K ościołow i, jakoto, że ułatw i widzenie
się z O jcem św . i przesłanie mu pism S praw y. — T o w szystko
dało pow ód do długiej rozm ow y, w której Ojciec m iał na celu
okazać m iłość i w ierność swoją dla K ościoła C hrystusow ego,
okazać też sam e uczucia dla Spraw y Bożej k tó ra ten Kościoł
p odnosi, okazać boleść nad urzędam i K ościoła które, jak to
czujemy, częstokroć nie są w K ościele C hrystusow ym . — Dla-
tegoto Ojciec nie zbijał, nie dow odził, nie objaśniał, a tylko
nadm ienił o niektórych praw dach chrześciańskich k tó re podaje
człow iekow i.
G łów niejsze przedm ioty o k tó rych Ojciec z tego _ powodu
m ów ił, b y ły : jaką odpow iedzialność przed Bogiem ściągają na
siebie urzędy Kościoła za odrzucenie rzeczy Bożej, i jakie trud­
ności w yniknąć ztąd m ogą tak dla tych urzędów jak i dla
podw ładnych, dla całego chrześciaństw a — że lubo słow a o
posłuszeństw ie przytaczane przez N uncyusza są święte, idą od
C h ry stu sa, ale znaczenie tych słów nie jest poznane, i gdy słowa
w spierają przekonanie N uncyusza, istotne ich znaczenie w spiera
przekonanie O jca — że jeśliby wolno było Ojcu wypowiedzieć
w szystko co widzi i czuje, okazałby jasno że to co przynosi
dla urzędów K ościoła, idzie od B oga i nie jest przeciwne
— 319 —

nauce K o ścio ła; m ów ił Ojciec o potrzebie w ładzy i posłuszeń­


stw a dla niej, ale że to co z w oli Bożej przynosi dla urzędów
K ościoła stanow i w yjątek od teg o pow szechnego praw a, bo to
jest czas w yjątkow y, czas początku epoki, w którym objaw ia
się w ola B oża aby K ościoł p o d n o sił się, aby ludzkość p ostę­
pow ała że do tąd urzędy K ościoła b io rą objaśnienie o Spraw ie
Bożej od sam y ch nieprzyjaciół tej S p r a w y ; m ów ił o tern co
stało się w G uneo i o n a stę p stw a c h takiego p ostępow ania
urzędów K o ś c io ła ; m ów ił o sto su n k u naznaczonym mu naj­
wyższą W o lą z urzędam i tem i, że pow ołane są one, aby przy-
jąwszy w ezw anie Boże, przew odniczyły, kierow ały, a on aby
im służył; — o p o w iad ał jak księża, z rozporządzenia Bożego,
wiele dobreg o dla S p raw y Bożej uczynili, nadew szystko w akcie
ogłoszenia tej S p raw y w N o tre -D a m e ; opow iedział też jak
opuścił na rozkaz B oży ziem ię urodzenia i jakim sposobem
odważył się n a czynienie rzeczy przechodzącej św iatło i siły
swoje, itd. itd . ‘
K iedy ta k a rozm ow a długo toczyła się, N uncyusz w znow ił
m ateryą o dw óch k siążk ach p o tępionych. — Ojciec szczegółowo
opisał zkąd Biesiada po czątek swój w zięła; że jej nie chciał
bynajmniej drukow ać, że ją k sięża przeciw w oli jego w ydru­
kow ali, dziękow ał że p ow strzym ano rozchodzenie się tego pism a
i przez to uniew ażniono czynność księży nieprzyjaznych Spraw ie
Bożej. « Co do książki D u ń ski, lubo jej sam niepisałem — mówił
« Ojciec — w szakże nie znajdując tam nic przeciw nego prawdzie
« i nauce K ościoła, nie m ogę, w edle sum ienia, potępić je j; —
« jak m ogę p otępić całą książkę kiedy ze w szystkiego w nosić
« muszę że sam n aw et urząd K ościoła może tylko dw a lub trzy
« peryody, i to ch y b a dla sam ego w yrażenia, znalazł tam prze-
« ciwnemi nauce K ościoła? T y sam Ojcze nie m ożesz zaprzeczyć
« iż to przypuszczenie m oże być praw d ziw em ; jakże więc m ogę
« potępić w duszy m ojej całość, kiedy m oże cząstka tylko przed
« samymże urzędem K ościoła je st n ag an n ą i to nie w istocie
« ale w w yrażeniu sam em ? » — N a to jedno tylko w ciągu
całej rozm ow y, N uncyusz nie m ó g ł odpow iedzieć a zg o d z ił‘się
że to być m o ż e ; « Ale p o słuszeństw o, posłuszeństw o — dodał —-
« ja sam lubo nie czytałem , ale potępiam przez posłuszeństw o ».
Kiedy godzina w yjazdu koleją żelazną nagliła, N uncyusz
chcąc rzecz zaw iązać, rzekł: « W iem o tw ojem życiu, widzę że
« nosisz cnoty k atolickie, że ko ch asz pokój, zgodę, że możesz
« być apo sto łem ty ch cnót, w ięc na m iłość B oga, dla zba-
« w ienia duszy tw ojej i tych k tó rzy ciebie słuchają, objaw te
« cnoty w czynie tw oim , a czynem tym jest posłuszeństw o
« K ościołow i i potęp ien ie książek k tó re K ościół p otępił ». —
Tu Ojciec przedstaw ił, jak prag n ien iem i usiłow aniem całego
życia jego było, aby m ógł być posłusznym urzędom K ościoła,
czynić zgodnie z w olą ich, aby dał przez to z siebie przykład
posłuszeństw a, p rzed staw ił jak dośw iadczał wielkiej boleści każ­
dego ^ razu kiedy nie m ó g ł być p o słu s z n y m ; że nie przestaje
prosić B oga o oddalenie od niego tej przeciw ności, o możność
łączenia się i słu ch an ia w e w szystkiem w ładzy duchow nej. —
« W idzę, w idzę że jesteś apostołem posłuszeństw a, w inszuję
« tobie t e g o ; okaż w ięc w czynie tę cnotę tw oją » — « P rag n ę
« to uczynić, o to B oga proszę i prosić nieprzestanę ». —
« Cóż w ięc ja o tobie przedstaw ię Ojcu św. > » — « M am
« nadzieje"iż nosisz ojcze to czucie, że to w szystko co m ówiłem ,
« idzie z głębi duszy m ojej, bo inaczej mówić nie u m iem ; przed-
« staw w iec Ojcu św . to w szystko co ci m ów iłem , przedstaw
« w edle sum ienia tw ojego przekonanie k tó re pow ziąłeś o m nie».
« P ow iem że jesteś cnotliw y, pobożny, że kochasz Kościoł,
« że synem jego je s te ś ; ale cóż pow iem o posłuszeństw ie Ko-
« ściołow i, co jest rzeczą główną, i jed y n ą? » — Tu nastąpiło
długie m ilczenie, k tó re przerw ał N uncyusz m ów iąc: « Zrób to
« dla m nie, sform ułuj sam odpow iedź m oją ». — N a to_ Ojciec :
co do p o słuszeństw a napisz ojcze: « que je redoublerai^ encore
« m es efforts pour pouvoir obeir aux m ag istrats de l’Eglise,
« m ais que je n ’obeirai qu’au tant que je ne d esobeirai pas par
« cela a D ieu; que la terre et l’enfer n ’ont pas la force — j’en
« ai la confiance en Dieu — qui p o u rra it m e co ntraindre a de-
« so b eir a Dieu ». T e słow a pow tórzyw szy kilkakrotnie, Nun­
cyusz z a w o ła ł: « O Boże ! dlaczegóż nie m am w ym ow y Ojców
« św iętych, jestem grzesznik i nie m ogę ciebie przekonać, ale
« przyrzekam ci w każdej mojej m odlitw ie prosić B oga o zba-
« w ienie duszy twojej ». Ojciec dziękow ał za tę w ielką dobroć,
dobroć ojcow ską k tó ra tego pragnie dla syna, co widzi dla niego
n a jle p sz e m ; « pam ięć tej dobroci nie w ygaśnie nigdy w sercu
« m ojem , i kiedy praw d a k tó rą przynoszę będzie przyjęta, lub
« kiedy — od czego strzeż B o ż e ! — k a ra B oża spadnie za
« odrzucenie tej praw dy, w tenczas przyrzekam dołożyć w szel-
« kiego starania dla w idzenia się z to b ą ojcze, dla przypo-
« m nienia ci słów m oich i dla połączenia się z tobą w prawdzie,
« to jest w C h ry stu sie P an u . A teraz proszę cię ojcze, abyś,
« jako przedstaw iciel Ojca św ., dał mi błogosław ieństw o na
« spełnienie pow inności mojej ». N uncyusz uprzedziw szy że da
błogosław ieństw o papiezkie, do którego jest upow ażniony, naraz
w szedł w ducha, i z w ielką uroczystością, głosem podniesionym ,
trzym ając ręce na głow ie O jca, odm ów ił m odlitw ę. — W tym
stanie rozstali się z sobą.
Rzecz szczególna, jak urząd K ościoła, w śnie sw oim letar-
gicznym pogrążony, w jednym ciem nym punkcie spoczyw ający,
nie widzi św iatłości k tó rą m iłosierdzie Boże coraz obficiej zlewa
w ty ch czasach n a ziemię ! Rzecz szczególna, że cząstka tej
św iatło ści nie w yzw ała i nie obraziła N uncyusza, że sw oboda
p a n o w a ła w obu stro n ach i obie stro n y rade były przeciągać
i przeciąg ałyby jeszcze rozm ow ę, gdyby godzina w yjazdu koleją
żelazną nie znagliła do rozstania się. Z tąd w noszę że złe nie
m ieszkało w duszy tego kapłana, a tylko słow a niechrze-
ściańskie w ychodziły z u st p o sła w edle danej form uły spełniają­
cego pow inność sw oją. — D ziękuję Bogu za to ułatw ienie dla
Ojca, że m iał do czynienia z człowiekiem dobrym .
Czuję w agę jaką m a w duchu ta konferencya — zdaje mi
się jak o b y dw ie kolum ny przeciw ne (w o sobach sługi Rzymu
i sługi C h ry stu sa ) spotkały się z sobą, popatrzyły sie, zmierzyły
się nawzajem , a potem , po kilku m ało znaczących w ystrzałach
spokojnie rozeszły się.
Pozdraw iam w a s‘ bracia najm ilsi, itd.

Po tej konferencyi, T ow iański otrzym ał jeszcze, naprzód od


biskupa sufragana dyecezyi C hurskiej (do której katolicy kan-
Z hrychskiego należą), a potem od tegoż sam ego N uncyusza
kilka listów , k tó ry ch tu nie przytaczam y, jako pow tarzających
i treścią i tonem sw oim to co już jest czytelnikow i w iadom em z
opisanej powyżej konferencyi. Na te listy T ow iański dał nastę­
pujące odpow iedzi:

A N SEINE H O C H W U R D E N H E R R N A L B E R T V O N HALLER,

W eihbischof und Generalvicar in Chur.

H ochw iirdiger V ater !


Ihren B rief vom io -te n dieses M onats, hochw iirdiger V ater,
habe ich erhalten. G ott sieh t die Tiefe des G efuhles der E h r-
furcht und D an k b ark eit, w elches Ihre T heilnahm e an dem Heile
und der R uhe m einer Seele in m ir erw eckt h a t : m óge Gott, die
allerhochste L iebe, Ihnen, hochw iirdiger V ater, Ihre vaterliche
Liebe m it einem langen, von S einer G nade begleiteten Leben
vergelten, aufdass Ihnen v erg o n n t sei, m it grósstm óglichem
eigenen V erdienste die w ich tig en Pflichten Ihres A m tes in der
K irche unsers H errn Jesu C h risti, zu erfullen !
Ihre W o rte, hoch w iird ig er V ater, « gehen Sie also m it
« Ihrem G ew issen zu R ath e ! nehm en Sie Zuflucht zum Gebete,
« und folgen Sie dann der Stim m e G ottes !... G ott erleuchte
« Sie, dass Sie erken n en , w as zu Ihrem Heile ist ! » — diese
heiligen W o rte , w elche eine der h au p tsach lich sten christlichen
Pflichten des M enschen in sich enth alten , habe ich seitdem
noch tiefer als b ish e r m einem H erzen eingepragt, und ich danke
Gott fur diesen T ro s t und fur diese S tark u n g m einer Seele ;
ich danke G ott auch dafur, d ass Sie, hochw iirdiger V ater,
mein H irt, m ein A m t in der K irche Jesu C h r is ti! sich als O rgan
des heiligen G eistes fur m ich bew ahren, indem Sie jene W o rte
der Liebe und W a h rh e it g erade zur Zeit m einer gro ssen N oth
und m einer tiefen T rau er m ir zuschicken: denn Sie schicken
m ir dieselben zu der Zeit, in w elcher so m ancher K atholik
— 323 —

A ussitó t qu ap res la m aladie d ont je vous ai inform e, Dieu,


dans sa m iserico rd e, m ’a rendu la sante, m a prem iere action a
ete de vous rep o n d re, T res R everend P ere, d a c c o m p lir par la
m on devoir le plus sacre envers m on m a g istra t spirituel. A pres
avoir ecrit m a rep o n se qui, je l’espere, p o u rra rejouir votre
coeur patern el, j ai prie Dieu q u ’Il daigne m ’eclairer p ar sa Grace
sur ce que je devais en faire, et j’ai senti d an s m a priere que
je dois ju sq u ’a un certain tem ps en susp en d re l’envoi. M’hum i-
liant devant ce que la m isericorde de Dieu m ’ a fait sentir, je
ne vous ai done p as envoye m a reponse, T res R everend P e re ;
j’attendais p o u r cela 1’heu re de Dieu, en veillant, selon mes
forces, su r chaque signe de la volonte de Dieu, signe qui se
m anifeste a to u t ch retien qui accom plit les conditions indispen-
sables pour m eriter ce g ran d bienfait de Dieu. — II y eut un
tem ps, je vous l’avoue, T res R everend P ere, oil je cherchais
la volonte de Dieu p o u r connaitre seulem ent ce que je devais
faire et com m ent le fa ire ; m ais Dieu, dans sa m isericorde, ayant
m aintes fois arrete ju sq u ’au m om ent destine soit 1’accom plis-
sem ent de m es actions, so it leur m anifestation devant m on
prochain, m a m ontre que les actions de 1’hom m e et le tem ps
de leur m anifestation so n t egalem ent m arques dans les decrets
de Dieu, que la b enediction de Dieu su r les actions de 1’hom m e
et le fruit q u ’elles doivent produire, dependent de ce qu’ elles
soient accom plies non seulem ent conform em ent a la volonte de
Dieu, m ais aussi dans le tem ps destine, a l’heure de Dieu.
A pres avoir p asse plus d une fois p a r cette experience, je me
suis depouille devant Dieu du caractere terrestre, qui assujettit
1 hom m e a la volonte, aux lois et au jugem ent du m onde, et je
me suis efforce de rafferm ir en m oi le caractere chretien, qui
fait que l’hom m e n ’est soum is q u ’a la volonte de Dieu ; et des
lors, j’ai com m ence, suivant m es forces, a cherch er cette vo­
lonte suprem e p o u r savoir non seulem ent ce que je dois faire
et com m ent le faire, m ais au ssi quand je dois le faire et quand
je dois m anifester m es actions, afin q u ’en to u t point la volonte
de Dieu so it accom plie p a r m oi. C ’est dans l’accom plissem ent
de la volonte de Dieu que je puise, T res R everend P ere, le
peu de force qui m e so u tien t ju sq u ’a p r e s e n t; car Dieu qui a
appele un m iserab le grain de p o u ssiere a une action devant
laquelle ce grain de p o u ssiere n ’est que neant, l’appuie de sa
Grace, afin q u ’elle agisse p a r lui au tan t que, devenant en tout
un instrum ent docile de Dieu, il accom plit strictem ent la volonte
de Dieu. — E n dem eu ran t fidele, d ans m a position actuelle, a
ce devoir chretien, je vous tran sm ettrai m a reponse, T res R e­
v erend P ere, aussitó t que j’aurai reęu pour cela le signe de la
v olonte de Dieu, aussitó t que cette action ne dependra plus que
de m oi. J ’ai la confiance en la m isericorde divine que si je me
m aintiens dans les conditions chretiennes indispensables pour
cela, si j ’accom plis cette recom m andation de N otre Seigneur :
« Veillez et priez...», je ne tom berai pas en tentation, et a
1’h eure de Dieu, j’accom plirai envers m on m ag istrat spirituel
ce devoir im portant de m a vocation et de m a conscience; c’est
ce que je desire le plus ardem m ent et ce que je dem ande a
Dieu. — D epuis le tem ps ou je fus expulse de R om e, depuis
le tem ps ou les obstacles poses a l’QEuvre de Dieu com m en-
cerent a se m ultiplier, je desire et je dem ande a Dieu de pouvoir
d ep o ser devant m es m ag istrats spirituels ce que Dieu m ’a or-
donne de d eposer en son N om ; je le desire et le dem ande a
Dieu toujours plus ardem m ent, car je vois com bien ces obstacles,
en em pechant l’hom m e de connaitre ce dont il s’agit dans
l’OEuvre de Dieu, l’em pechent de connaitre et d’ accom plir
l’appel que Dieu fait dans ces jours a l’hom m e.
D ans m on epanchem ent filial, je vous confesse, T res R e­
v erend P ere, que j’ai senti, dans ce re tard de m a reponse, un
signe de Dieu m ’appelant a faire, en atten d an t l’heure de Dieu,
quelque chose au dedans de m oi, afin que je devienne digne
d’o b ten ir l’aide de la G race de Dieu pour l’accom plissem ent de
ce devoir si im portant pour m oi. O b eissan t done a ce senti­
m ent, je m ’enferm e dans mon interieur, je scrute m a conscience,
et, p ro ste rn e dans la poussiere devant N otre Seigneur, j’im plore
sa m isericorde, afin que dans cette action je sois pur devant
Dieu et devant m es m agistrats spirituels, afin que lo rsq u ’il me
sera perm is de repondre a v o tre appel, T res R everend Pere,
je sois digne de deposer devant 1’A utorite spirituelle ce que
Dieu m ’a ordonne de d eposer devant elle, et d’accom plir par la
ne fut-ce q’une p artie des devoirs de m a vocation envers cette
A utorite.
P en etre ju sq u ’au fond de m on am e de ces sentim ents, je
vous prie hum blem ent, T res R everend P ere, de vouloir bien,
avec l’am our et la bienveillance que vous ne cessez de me ma­
nifested en trer dans m a position que je viens de vous exposer,
et atten d re m a reponse ju sq u ’au m om ent oil il me sera perm is
de vous l’a d re sse r; je vous prie enfin de me considerer comme
p u r a cet egard, de ne point m ’im puter ce retard com m e un
m anque de respect et de soum ission envers m es m agistrats
sp iritu e ls ; ce resp ect et cette soum ission, je les p o rte dans mon
ame et d esire les p o rte r ju sq u ’a la fin de m es jours. Com bien
l’expression que vous m e rappelez, T res R everend Pere, en
citant m a lettre du 26 m ai dernier, est celle de m es sentim ents
les plus intim es, com bien elle est de m a p art non une parole
vague, m ais une realite, un fait, vous vous en convaincrez, par
l’epanchem ent plus profond que contient m a repo n se et, si Dieu
le perm et, vous vous en convaincrez aussi dans le tem ps par
mes actions.
P uisq u e c’e st au m om ent oil l’annee va finir que Dieu
perm et que je vous ecrive, je profite de cette circonstance et
je vous offre, T re s R ev eren d P ere, avec m on am our et mon
respect filial, m es so u h aits les plus sinceres, en suppliant N otre
Seigneur, de qui nous celebrons dans ces jours la N ativite, de
daigner dans to u t le cours de l’annee qui va com m encer, vous
combler, m on P ere, de to u s les vrais biens, ta n t pour le salut
eternel de v o tre am e, que pour vo tre b o n h eu r tem porel.
Mais je ne b o rn e p as a ce so u h ait perso n n el m es voeux
pour vous, m on P e re :
Je vous so u h aite, je so u h aite a to u s m es m ag istrats et a
tout prochain, au m onde entier, je m e souhaite enfin a moi-
meme, ce bien qui p o u r nous to u s egalem ent est le plus grand
de tous les biens, que, dans l’annee qui va com m encer, dispa-
raissent les o b stacles qui em pechent l’hom m e de connaitre
l’QEuvre de Dieu, de co n n aitre et d ’accom plir l’appel que Dieu
fait a l’hom m e dans ces tem ps oil com m ence l’epoque chre-
tienne su p erieu rd ;
Je souhaite que, pour accom plir cet appel, l’hom m e profite
de la m isericorde de Dieu qui se rep an d dans ces jo u rs; qu’il
connaisse plus a fond et accepte la lum iere chretienne plus
grande, les v erites ch retien n es qui eclaircissent ce que Dieu
exige de l’hom m e en l’appelant a un degre superieur du pro­
gres c h re tie n ; q u ’il connaisse ce qu’est p o u r lui le V erbe de
Dieu, la P en see de Dieu qui rep o se su r lu i; qu’il connaisse
l'essence de la loi de Jesu s-C h rist, q u ’il connaisse ainsi ce qu’il
doit faire p o u r devenir un v rai chretien, im itateur de Jesu s-
C hrist, fils de son E g lis e ; q u ’il connaisse ce q u ’est pour lui
cette E glise, c’est-a-dire, q u ’il n ’y a au m onde rien qui soit
pour lui au ssi saint, aussi eleve, et qui doive lui etre aussi
cher que cette E g lis e ;
Je souhaite que, p ar suite de cette connaissance, l’hom m e
eveille en lui l’ado ratio n , l’am our, la foi et la soum ission dus
au V erbe de Dieu, a la P ensee, a la V olonte suprem es, a ce
fruit de la S ag esse et de 1’A m our su prem es; qu’il eveille les
m em es sentim ents pour 1’E glise de Je su s-C h rist dans laquelle
l’hom m e apprend a connaitre, accepte et accom plit le V erbe de
Dieu, sentim ents qui sont dus a cette p atrie celeste sur la terre,
dans laquelle seulem ent, exile ici-bas, il peut m eriter sa patrie
qui est dans les cieux, dans laquelle seulem ent il peut trouver
p o u r son am e l’abri, l’appui, l’union et la joie en Jesu s-C h rist,
il peu t tro uver un p o rt assure au milieu des orages incessants
que le corps, le m onde et S atan ne cessent de soulever en l u i ;
Je souhaite que, p a r suite de cette adoration et de cet
am our p o ur le V erbe de Dieu et pour l’E glise de Jesu s-C h rist,
l’hom m e accepte le sacrifice, la croix presentee p ar Jesu s-C h rist,
croix qui est le fruit naturel et im m anquable de la vraie ado­
ratio n et du vrai am our, qui est la seule force chretienne, la
seule force de l’E glise, qui constitue l’essence et la vie celestes
de l’E glise, et qui seule m erite et attire la G race de D ieu; je
so u h aite q u ’avec l’aide de cette G race, l’hom m e p ro g re sse sur
la voie chretienne que le V erbe de Dieu a tracee, sur laquelle
le V erbe incarne, N otre Seigneur Je su s-C h rist a m arche Lui-
m em e pour que l’hom m e y m arche durant les siecles; que,
p ro g re ssa n t dans cette voie, l’hom m e entre dans l’Eglise, et
q u ’etant devenu fils fidele de l’E glise, il la batisse a l’exemple
de Je su s-C h rist et accom plisse ainsi le V erbe de Dieu, le fasse
vivre d ans son esprit p ar son sacrifice d ’esprit, p ar sa priere
chretienne, le fasse vivre aussi sur la terre en m anifestant, en
realisan t ce V erbe p ar son sacrifice, p ar sa priere m aintenue
dans sa vie, dans ses a c tio n s ; que p ar to u t cela le V erbe de
Dieu qui vit eternellem ent dans les cieux, qui a vecu sur la
terre p a r N otre Seigneur, m ais ne vit pas encore p ar l’hom m e,
com m ence a vivre p ar lui dans sa vie chretienne privee et pu-
blique ;
Je souhaite enfin que, p ar cette vie du V erbe, s ’eleve et
trio m p h e l’E g lise de Jesus-C hrist, afin que le m onde non chre-
tien, en v oyant cette vie m anifester visiblem ent le V erbe de
Dieu et l’E glise de Je su s-C h rist, leurs treso rs, leurs bienfaits,
eveille en lui le desir de les connaitre, et que les ayant connus,
il eveille p o u r eux l’adoration, l’am our, la soum ission qui leur
sont d u s; q u ’ainsi l’E glise, ce R oyaum e de Jesu s-C h rist sur la
terre, a ttiran t dans son sein un nom bre de fils toujours plus
gran d , s’etendant p ar cela de plus en plus, repande sur le
m onde entier, com m e cela est destine, le salut qui ne peut
— 327 —

venir pou r l’hom m e que de l’E glise de J e s u s-C h rist; qu’ainsi


cette E glise se ra p p ro ch e de plus en plus du b u t qui lui est
d e stin e : « U n seul bercail et un seul p asteu r » ; qu’ainsi le
salut de l’hom m e, ce b u t suprem e, p o u r lequel le Sauveur du
m onde, d an s son am our infini, est descendu de la droite du
Pere, est ne et a vecu su r la terre, soit le plus to t et le plus
facilement p o ssib le attein t p a r l’hom m e.
Ce que je so u h aite a l’hom m e de faire pour l’E glise, pour
le R oyaum e de Je su s-C h rist su r la terre, m alheureusem ent
l’hom m e le fait p o u r les royaum es inferieurs, terrestres qui
existent su r la voie du p ro g re s inferieur et so n t gouvernes par
le prince de ce m onde, ainsi que p our les royaum es faux qui
existent sur les deto u rs d ’ab aissem en t et de perdition et sont
gouvernes p a r le m al, p ar le p rin ce des ten eb res. Ne pouvant
ou ne voulan t p as connaitre le V erbe de Dieu, cette Idee su­
prem e, ce but unique p o u r lui, l’hom m e cherche a connaitre les
idees prop res a ces ro y au m es inferieurs ou faux, il voit les buts
auxquels ten d en t ces idees et les ro u tes conduisant a ces b u t s ;
il porte l’am our p o u r ce q u ’il connait et voit, p ar suite de cet
am our, il travaille, il s’efforce, il se sacrifie et p ro d uit les fruits
de son sacrifice d ans sa vie, dans ses actions inferieures ou
fausses et m auvaises, p a r lesquelles l’idee q u ’il sert, se mani-
feste et vit su r la terre. P a r une telle vie et p ar de telles actions,
les royaum es inferieurs et faux s ’elevent dans leur puissance et
leur triom phe, et p ar ce triom phe qui leur est perm is jusqu’a
un certain tem ps, eb lo u issan t et subjuguant le monde, ils l’at-
tirent dans leur sein, ils s ’eten d en t de plus en plus et arretent
ainsi l’extension et le triom phe d estines a l’E glise, au Royaum e
de Jesu s-C h rist sur la terre.
P u issen t ces so u h aits, dont le b u t est la gloire de Dieu et
le salut de l’hom m e, s ’accom plir le plus to t possible ! F aites-le,
ó Dieu, un dans la T res S ainte T rinite, P ere, Fils et Saint-
E s p r i t ! faites-le, eu eg ard a l’intercession de la T res Sainte
V ierge qui a p ris une si g ran d e p a rt dans l’OEuvre de la re­
dem ption du m onde, et a l’in tercessio n de tous les Saints. O
vous ! qui du h a u t des cieux, veillant su r l’OEuvre de la redem ­
ption du m onde, veillez sur l’E g lise de Jesu s-C h rist, faites que
cette E g lise s ’eleve en ces jours dans la p uissance et le triom phe
qui lui so n t d e stin e s; faites que, p a r cette E glise, l’OEuvre de
la redem ption repande su r le m onde entier ses fruits que la
m isericorde de Dieu a destines au m onde !
— 328 —

Tels sont les souhaits que, dans l’epanchement de mon


ame, je depose devant vous, Tres Reverend Pere. J ’eprouve de
la joie a esperer que vous voudrez bien, dans votre amour et
votre piete, accepter ces sentiments dans le meme esprit que
je vous les exprime; j’espere aussi que vous ne me refuserez
pas en cela votre union chretienne que je desire ardemment,
comme etant pour moi un bien chretien tres precieux. Cette
union, je vous la demande tres humblement, par un motif que
je sens etre pur devant Dieu et devant vous, Tres Reverend
Pere, car il est le fruit de mon amour pour mon prochain et
mon m agistrat spirituel.
En me recommandant a vos prieres, je demeure etc.
Le 31 decem bre 1858, Zurich.

P S. En vous priant, mon Pere, d’excuser ma hardiesse,


je vous offre pour le jour du nouvel an, comme un souvenir
de ma m alheureuse patrie, l’image de la Tres Sainte Vierge
d ’O strobram a de W ilna, lieu saint qui est pour la Lithuanie,
mon pays natal, ce que sont Lorette et Einsiedeln pour d’autres
pays. J ’y joins la gravure du paysan polonais qui est connu
par son esclavage et sa misere, en meme temps que par sa
foi, sa piete, son zele pour la religion catholique, sentiments
qui le rendent libre et riche interieurement. En vous envoyant
ces souvenirs par deux de mes com patriotes qui ont bien voulu
me rendre ce service, je vous les recommande, mon Pere,
comme de vrais catholiques et je vous demande pour eux votre
benediction.

AU MEME

Tres Reverend Pere,


Votre lettre datee du 21 de ce mois m’a ete remise par
mon cure le 24. Je m’empresse de deposer devant vous, mon
Pere, mes plus humbles remerciments d’avoir bien voulu accepter
avec une bonte paternelle ce que je vous ai offert dans un
sentim ent filial. Mes deux com patriotes sont revenus de Lucerne
remplis d’amour et de reconnaissance envers vous, mon Pere,
pour l’accueil bienveillant qu’ils ont reęu de vous et que toute
ame polonaise sait tellem ent apprecier. Que Dieu vous recom­
pense tout cela, mon Pere.
— 329 —

Q uant a la reponse que vous exigez de moi, et que vous


avez le droit d’exiger, comme m agistrat, de votre subordonne,
je vous reitere l’assurance que je ferai tout ce qui est en mon
pouvoir pour etre a meme d’accomplir au plus tot ce devoir envers
mon Autorite, pour lui prouver mon amour, mon respect et ma
soumission libre, chretienne, selon l’exemple que Notre Seigneur
a donne sur ce champ a l’homme, ainsi que je le desire et que
je le demande a Dieu; mais en cela, comme en toute chose,
que la volonte de Dieu soit faite et non la mienne. — J ’espere
que vous vous convaincrez, mon Pere, dans le tem p s, que le
retard de ma reponse ne vient nullement de moi, ainsi que je
vous 1 ai eclairci dans ma derniere lettre, et je persevere con-
stamment dans la conviction que cette reponse rejouira votre
coeur paternel, car je sens profondement que vous desirez, mon
Pere, mon bien veritable, le salut de mon a m e , salut qui est
le fruit de l’accom plissement de tout ce qui vient de Dieu, de
tout.ce qui est la volonte de Dieu.
Je suis etc.
Z u rich , le 25 ja n v ie r 1859.

v Le 23 janvier 1869, pendant une audience particuliere au


Vatican, iancrede Canomco, alors professeur de l’Universite
de 1urin, remit entre les propres mains du pape Pie IX, 1ecrit
que 1owiański a adresse a Sa Saintete le 27 decembre 1868.
A son retour de Rome, il reęut la lettre suivante, accompagnee
des souvenirs dont il y est q u estio n :

cA T A N C R E D E C A N O N I C O

Frere Tancrede,
Recevez, cher frere, cette croix, que je vous offre en temoi-
gnage de celle que vous avez porte en v o u s, dans l’esprit et
dans l’hom m e, pendant votre action du mois dernier. Portez
cette croix sur vous dans les moments im portants de votre vie,
et placez-la devant vous toutes les fois que vous serez occupe
dans votre cham bre a quelque chose d’important. Que cette
croix vous represente le sacrifice qui doit etre accompli dans
les siecles de cette epoque, qu’elle represente la reclamation faite
le 27 decembre 1868 pour le rejet du sacrifice, et les conse-
quences que cette reclamation produira dans les siecles de l’e-
po q u e: le bonheur, la joie de ceux qui obeiront a la volonte
de Dieu, — le malheur, les douleurs de ceux qui desobeiront
a cette volonte, qui est que le sacrifice accompli par Notre
Seigneur Jesus-C hrist soit accompli par le monde. J ’ai une
pleine confiance dans la misericorde de Dieu que cette cro ix ,'
en vous representant toutes ces c h o se s, en vous rappelant
aussi votre propre sacrifice accompli en cette occasion, et en
vous stimulant a un sacrifice de plus en plus eleve, vous faci-
litera l’accomplissement de votre devoir de serviteur de TOEuvre
de Dieu, dans ce temps o u , apres le premier coup de canon
tire, il s’agit de soutenir la bataille qui doit decider de la vie
et de la liberte chretienne du monde.
Remettez de ma part au frere Matthieu l’image de Notre
Seigneur Jesus-C hrist, comme un souvenir du pieux pelerinage
par lequel il a pris part a votre sacrifice; et tous deux, recevez
encore une fois, chers freres, mes felicitations du devoir accompli
par vous, et croyez que j’eleve vers Notre Seigneur mon indigne
priere afin que votre sacrifice accompli pour Jesus-C hrist et
pour son Eglise, vous obtienne les recom penses les plus abon-
dantes.
Remettez aussi aux soeurs Emilie et Agnes les souvenirs
que je leur envoie avec ce souhait venant du fond de mon ame:
Que Notre Seigneur Jesus-C hrist, dans sa m isericorde, vous
recompense, mes soeurs, par sa Grace, de ce que, pendant le
pelerinage de vos epoux, vous avez accompli votre devoir de
filles de l’Eglise et d’epouses chretiennes. P ar votre amour de
Jesus-C hrist et de son Eglise, vainquez aussi a l’avenir, cheres
soeurs, les contrarietes que la terre et l’enfer presentent ordi-
nairem ent aux femmes, afin de les detourner, et par elles, de
detourner les hommes de la voie du salut; par la progressez
vous-memes et appuyez vos epoux dans la voie de votre com­
mune vocation de serviteurs de l’OEuvre de Dieu.

Que la Grace et la paix de Notre Seigneur Jesus-Christ


soient avec vous to u s!......

Zurich, le 6 fevrier 1869.


— 3-31 —

II.
*
* *

DO K A R O L A R.

K ochany B racie !

Dziękuję tobie za to czucie że nie pow inniśm y objaśniać


opornych, ani w ylew ać się im. T ak je s t; na tern dziś zależy
w olność nasza, a razem godność spraw y której służym y. Naszą
drogą idąc, czynim y w stępnie, lub też korzystam y z inicyatyw y
danej przez k o g o ś , ale korzy stam y jedynie jako z okazyi
przytrafionej dla spełnienia pow inności którąb y śm y i bez tego,
w stępnie, w tym że czasie spełnić m usieli. O gólnie m ówiąc, czy­
nim y nie w tenczas kiedy n as ktokolw iek wyzywa do tego, ale
kiedy w ola Boża naznacza nam czynić. N ikt w imię ducha ziemi
pytający nas nie m a p raw a do odpow iedzi naszej z głębi duszy,
a tylko ten m a do niej praw o, kto w Imię C h ry stu sa pyta nas.
Od niew oli św iata, opinii, od w zględów ziem skich sługa C hry­
stusa, poddany jedynie P an u sw ojem u, w olnym być pow inien.
Niejeden kusi aby w yzw ać, w yprow adzić jak to m ów ią w pole,
a potem osądzić, usp o k o ić się i wziąć górę nad rzeczą Bożą i
nad sługam i jej. Ci w śró d nas, którzy m ają w ielką draźliwo^ć
aby odpow iedzieć na w szelki ton ziem ski acz najbłahszy, niech
frasują się naprzód aby poznać, czy w edle p raw dy należy, lub
nie, w danym razie odpow iedzieć. O dpow iedzi na tony byle
jakie sąto częstokroć perły w ieprzom rzucane. P rzeciw nicy nasi
o tyle m ogą w ziąć g ó rę w duchu nad nam i, o ile my, dla
nieoparcia się o C h ry stu sa sam ego, nie staniem y w pełnej
w olności i niezależności chrześciańskiej, a ulegniem y wpływowi
sił ziem skich działających na n as. A byśm y m ogli tego ducha
utrzym yw ać i objaw iać, przez to staw ić w godności należnej
pow ołanie nasze przed bliźnim , i aby Ł ask a kierow ać m ogła
myślami, słow am i i czynam i naszem i, trzeba nam nieustannie
mieć przed oczym a tę praw dę, że isto tą ch arak teru naszego jest
nieograniczone poddanie się w oli i kierunkow i Bożemu, ztad
poddanie im tego naw et p ragnienia naszego aby Imię Pańskie
— 322 —

die F riichte seiner L ieblosigkeit in seinen H andlungen vor


G ott offenbart, indem er die heiligsten christlichen W ah rh eiten
verw irft und verfolgt, — W ah rh eiten , w elche in der Kirche
Je su C h risti niedergelegt sind und w elche jeder K atholik in den
heiligen Schriften liest und in seinen G ebeten w iederholt, die
ab er nur darum verw orfen und verfolgt w erden, weil sie in
ih rer w ahren B edeutung und in ih re r A nw endung auf das chri-
stliche L eben des M enschen durch das unw iirdige W erkzeug
des g o ttlichen W ille n s ausgesprochen w urden.
Ihre heiligen W o rte , hochw urdiger V ater, w erde ich bis
an das E nde m eines L ebens zu erfullen b e stre b t sein, und ich
w erde sie erfullen sow eit die B arm herzigkeit G ottes durch
S eine G nade m ich darin unterstiitzen w ird. N u rw e n n ich diese
W o rte e rfu lle : w enn ich m it m einem G ew issen zu R a th e gehe,
zum G ebete m eine Zuflucht nehm e und dann der Stim m e Gottes
folgę, nur dann w ird es m ir m it der G nade G ottes móglich
w erden, in H insicht D essen, w as Sie, hochw urdiger Vater,
beziiglich der C ensur der Schriften Biesiada und Duński, eifriger
Priester, m ir anem pfehlen, dem W illen G ottes gem ass zu han-
d e ln ; nur auf diese W eise w ird m eine H andlung zum Trium phe
C h risti und seiner heiligen K irche auf E rd en b eitragen kónnen,
wie denn jede H andlung des M enschen dazu b eitragen soli, —
u n d d ieser T rium ph ist der einzige W u n sc h und das einzige
Ziel m eines L ebens, denn in diesem T rium phe allein sehe ich
das L ob und die E h re G ottes auf E rden, sehe ich das Leben,
d en Frieden und das Heil m einer eigenen Seele sow ohl als der
Seele m eines N achsten.
Indem ich m ich, ho ch w u rd ig er V ater, Ihrem G ebete anemp-
fehle, verbleibe ich u. s. w ...
Zurich, den 12-ten Septem ber 1858.

A M.9r J. M. BO VI E R I

Charge d'affaires du Saint-Siege en Suisse.

T res R everend Pere,


J ’ai reęu, le 22 de ce m ois, des m ains de m on cure, le
R everend P ere Kalin, votre lettre du 19, dans laquelle vous
exigez de m oi une reponse a l’appel que vous m ’avez fait dans
vo tre lettre p re ced en te; a ce sujet, je vous expose, T res Reve­
rend P ere, la situation oil je m e trouve.
święciło się. Dla tryumfu prawdy potrzeba aby prawda cierpiała
prześladowanie do pewnego dopuszczonego czasu, a my, słudzy
prawdy, oddalilibyśmy jej tryum f i odpowiedzielibyśmy przed
B o g iem , broniąc jej wcześniej lub później niż naznaczono.
Chrystus jest wzorem tej submisyi, tej cierpliwości Świętych.
Uściśnięcie itd.

A ETIENNE S.

Respectable Frere!

Je vous remercie de m’avoir fait connaitre quelques traits


de votre vie, et en vous felicitant d’avoir soutenu, jusqu’ a un
age si avance, votre tendance superieure, je vous souhaite
d’arriver, avec l’aide de la Grace, au but qui vous est destine,
et d’eprouver encore dans cette vie, la joie d’avoir obtenu le
bien auquel vous avez aspire.
Je vous remercie aussi de votre franchise et de votre con-
fiance a mon egard, et j’y reponds par 1 epanchem ent auquel
m’oblige la purete des motifs qui vous ont porte a m’ecrire. —
Les calomnies que vous me dites avoir entendues sur moi, sont
une parcelle des nombreux nuages que le mal, hostile a la vo-
lonte de Dieu que je suis appele a transm ettre, ne cesse de
susciter contre moi, depuis que j’ai commence a accomplir ma
vocation. II en est m alheureusem ent beaucoup qui, dans leur
repugnance pour le sacrifice, pour la croix a laquelle Dieu
appelle dans son OEuvre, deviennent organes du mal, attirent
et repandent ces nuages, en croyant pouvoir se justifier ainsi
de leur rejet de l’appel supreme. Je deplore le dommage qui
en resulte, mais je ne puis y remedier, car c’est a l’homme
lui-meme, par son amour pour Dieu, pour la verite, de distin-
guer la verite du faux, de vaincre le mal, de se delivrer de ses
nuages, afin d’ arriver a connaitre et a accomplir la volonte
supreme. C’est pourquoi, me souvenant des paroles de Notre
Seigneur: « Le serviteur n’est pas plus grand que son maitre....
S ’ils m’ont persecute, ils vous persecuteront aussi.... », je ne
m ’occupe point de ma justification devant les hom m es; je
m’occupe uniquement d ’accomplir les devoirs de ma vocation,
afin de m eriter d’etre justifie devant le tribunal de Dieu.
— 333 —

V ous au ssi, sceur Adele, recevez m es rem ercim ents pour


ce que vous m ’avez ecrit dans la lettre de votre pere. A ppre-
ciant, com m e je le dois, v o tre sentim ent p our l’OEuvre de Dieu,
je sens quelle a du etre vo tre douleur d ’avoir ete blessee dans
ce sentim ent que vous reconnaissez vous avoir ete donne par
la m isericorde s u p re m e ; et je prie Dieu que ce fruit de votre
am our po u r son QEuvre, ainsi que votre fidelite soutenue vous
m eritent l’aide de la G race, p o u r que, libre et joyeuse en esprit,
vous m archiez dans la voie qui vous est destinee.
Je vous salue tous deux, chers frere et soeur, etc.

A. J U L E S P.
(E x tr a it)

II a plu a Dieu de m ’appeler a servir l’hom m e. Dans le


cercie de ce service, qui m ’est trace p a r la volonte de Dieu,
ne se trouve poin t le devoir de me justifier, de tem oigner de
m oi-m em e. Ce so n t m es actions, ce sont les services que je
rends ouvertem ent a to u s ceux qui les reclam ent, qui doivent
m e justifier et tem oigner de moi. II en est qui n ’ayant pas la
volonte de m e connaitre, me jugent d ’un jugem ent injuste; j’offre
cela a Dieu et en me reco n n aissan t p echeur devant Lui, j’at-
tends un jugem ent juste devant son trib u n a l......

DO J Ó Z E F A J.
(W y ją te k )

Jeżeli ro d acy nasi nie zasłużyli jeszcze przed Bogiem aby


praw da n io sąca im ratu n ek w eszła do serca ich, jeśli trw a dotąd
to dopuszczenie Boże aby oni sycili się fałszem aż do przesytu i
zapragnienia praw dy, cóż w takim razie pom oże usiłow anie
obrońców praw d y ? Nic nie zdoła zatrzym ać tej kary, aż dopóki
P o lsk a sam a nie polepszy rachunku sw ojego przed Bogiem.
Dopóki spiekli na p u sty n i w ędrow cy nie zasłużą przed Bogiem
na w odę, dop ó ty złe, poczytujące krynicę czystej w ody za ja­
skinię gadów , będzie miało m oc oddalania ich od krynicy.
— 334 —

N ie m ożna g w a łte m , na p rze b ó j ra to w a ć b liź n ie g o , d o p ó k i


o n k o c h a n ie d olę sw o ją i nie m a n ajm niejszej chęci b yć z niej
w y ra to w a n y m . P rzed podaniem ra tu n k u m u si b y ć nasycenie się
n ie d o lę i zapra g n ie n ie d o l i ; — ty m ty lk o sposobem tw o rz y się
m iło ś ć p ra w d z iw a , p rz y jm u ją c a ra tu n e k , p a rcie zaś g w a łte m do
n ieba nie daje nie b a.
W y b ije go d zina Boża w k tó re j ja w n ie okaże się że to
k ry n ic a , nie ja s k in ia , że złeto, d la c e ló w s w o ic h , o d d a la ło w ę­
d ro w c ó w od w o d y i że w ie lk a je st w in a ty c h k tó rz y s łu ch a li
złego. A n im to na stą p i, zn o śm y try u m fy złego w c ie rp liw o ś c i,
o k tó re j p o w ie d zia n o w O b ja w ie n iu Ś. J a n a : « A to ć je st cier­
p liw o ś ć Ś w ię ty c h ». D o ta k ie j c ie rp liw o ś c i m y słudzy S p ra w y
p o w o ła n i je ste śm y.
W sza kże te p ra w d y nie p o w in n y nas u spakajać, ale prze­
c iw n ie , tern b a rdziej budzić do czuw ania, « bo nie w ie m y dnia,
« ani g o d z in y .... » Z m a ły c h p rzyczyn b y w a ją czę sto kro ć w ie lk ie
s k u tk i; jedna zapałka niebacznie rzucona może w ie lk ie m iasto
w p o p io ł o b ró c ić . Sam B ó g ta k ie m i p rz y c z y n a m i k ie ru je , a dziś
w ię ce j niż k ie d y k o lw ie k o b ja w ia ją się na św iecie rz ą d y J e g o ;
dziś niczem je s t w sze lka m ą d ro ść i s iła ziem ska. Z tą d to , lubo
złe o w o c n ie d o tą d w y s ila się aby fa łsza m i za trz y m y w a ć budzenie
B a s k i w zyw a ją ce j do S p ra w y B o że j, ale b y ć może że doszło
ju ż ono do g ra n ic y dopuszczonej, i że m ała p rz y c z y n a spro­
w a d z i w ie lk i upadek jego.
S pocznij k o c h a n y b ra cie , w p o w yższych p ra w d a c h ; spo­
cznij w w o li i w sądach B o żych , a n a stępnie i w e w szelkiem
dopuszczeniu B ożem , k tó re je s t le k a rs tw e m na c h o ro b y duszy
c z ło w ie k a ; b o le j nad w ę d ro w c a m i k tó rz y m ogą p o g in ą ć w śród
s p ie k i, bolej też nad n a rzę d zia m i złego, k tó re kusząc w ę d ro w có w ,
o d d a la ją ic h od k ry n ic y , ale n ie bolej nad k ry n ic ą , k tó ra lubo
poczyta n a je s t za ja s k in ię w ę żó w , n ie przestaje b y ć tem czem
je s t; b o le j ba rd zie j nad ra c h u n k a m i ro d a k ó w , nad tą przyczyną,
n iż nad p o tw a rz a m i na S p ra w ę , nad ty m ko n ie czn ym sku tkie m
ra c h u n k ó w ty c h . W ta k im duch u i czuciu badaj ja ka je st w ola
Boża w o k o lic z n o ś c i o k tó re j piszesz. C zyń to w ofierze ducha,
czyń w m iło ś c i i b o le ś c i opartej na p ra w d zie samej, czyń w uko­
je n iu w sze lkie j n a m ię tn o ści, k rw i, ż ó łc i tw o je j. T a k ie badanie i
ta k ie sp e łn ia n ie w o li Bożej w ś ró d obecnej n ie p ew n o ści, w śród
tego chaosu, tego ła m a n ia się fa łs z ó w ze ś w ia tłe m chrześciań-
sk ie m e p o k i w yższej, należy do m ęczeństw a ducha, męczeństwa
e p o k i te j.
— 385 —

Pełen jestem ufności i nadziei że Łaska Boża oświeci cie


najmilszy bracie i pokieruje tobą w tej okoliczności, która stać
się może ważną dla Sprawy B ożej; a powinnością naszą będzie
czuwać i zasilać ciebie spółką naszą, wedle sił naszych....

z A U X F R E R E S I T ALIENS.

Chers freres,

Je vous remercie de votre vigilance et de votre mouvement


pour Taction, et je me rejouis de l’occasion qui s’offre a vous
pour presenter a vos com patriotes l’ecrit du frere Charles R. d
VEmpereur Alexandre II, qui, avec l’ecrit Duński, que vous avez
deja publie, constituent un seul to u t, ce dernier presentant la
lum iere, la theorie, et le premier Taction; mais je sens qu’a
cause de la domination permise au mal dans ces jours (ce que
prouvent les calomnies publiees par le pretre S.), le temps d’ac-
complir cette action n’est pas encore venu pour vous. II est de
notre devoir de servir toujours le bien, mais il ne nous est pas
permis de combattre et surtout d’eclairer le mal qu’a l’heure de
Dieu, au temps que Dieu destine pour cela. J ’espere que ce
tem ps viendra bientót, lorsque notre frere Charles aura presente
a la Pologne le meme ecrit, en y ajoutant des eclaircissements
sur les points les plus graves. C’est alors que vous pourrez
aussi presenter a vos com patriotes cet ecrit, et meme dans
une etendue plus grande, c’est-a-dire, avec les memes eclaircis­
sem ents et avec une preface appropriee, qui serait publiee, tant
dans le livre que dans le journal, comme reponse.aux imputa­
tions du pretre S., et enfin vous pourrez publier aussi le decret
du gouvernem ent russe ordonnant la confiscation de mes biens,
decret qui a ete deja publie dans les journaux franęais en 1848,
a une pareille occasion, et qui abolira decidement le faux sur
ce point. En attendant, je vous conseille de vous maintenir dans
la patience chretienne, de vous preparer, de vous renforcer en
vous-memes et d’offrir a Dieu votre douleur de cette offense de
son OEuvre.
Recevez, mes chers freres, etc.
I
— 336 —

DO KAR OL A R.

przy kom unikacyi powyższej odpowiedzi.

K om unikuje tobie kochany bracie, odpow iedź m oją braciom


W io ch o m . Nie bez boleści zatrzym ałem energią z jaką ci bracia
chcieli uderzyć na fałsze tak straszne. — Każdy dobrej w oli,
po przeczytaniu dw óch druków naszych Pow ody i D uński, jest
już obow iązanym nie dać w iary tak nizkim potw arzom . Kiedy
więc one dopuszczone zostały dla pró b y i dla rachunku czło­
w ieka przed B o g ie m , m y tej operacyi przeryw ać nie mamy
praw a. Jeśliby np. podobało się księdzu S. zarzucić m i k ra­
dzież, czyż należałoby nam zbierać św iadectw a i dow ody że
w łaśnie w tym czasie całe dnie i noce przeleżałem chory w łóżku,
ztąd nie m ogłem popełnić tego o co mię obwinia? — Ton
w pism ach ogłoszonych w ydany jest bronią naszą i prędzej
później obroni S praw ę i sługi jej. I na C h ry stu sa P an a, wedle
E m erych, rzucono potw arz że pieniądze ubogich z a b ra ł; — nikt
tej potw arzy nie zbijał, i upadła ona sam a z siebie. W ażnem
jest aby w szyscy bracia, nosząc czucie potęgi tonu w ydanego
w dw óch naszych pism ach, oraz czucie godności S praw y Bożej,
czuli razem jak ta S praw a może być poniżoną przez tłóm aczenie
się z nizkich zarzutów . I przed kim żeto m am y dziś tłóm aczyć
się? O to przed złem m iotającem się we w ściekłości swej, lub
przed ziemią w całej grze nam iętności sw oich, przed tym i którzy
z dopuszczenia Bożego są chorzy na duchu i na ciele; — w tym
stanie cokolw iek czynić, byłoby to m iotać perły przed w ieprze....

DO L U D W I K A N.

K ochany Bracie!

L ubo dla dopuszczonej tem i czasy góry złemu, nie wolno


nam bronić S praw y Bożej, zwłaszcza na polu polem iki, walczyć
tam ze złem, ośw iecać je, w olno nam wszakże krzyw dę naszą
p ry w atn ą przedstaw ić, i w tym to w łaśnie przypadku znajdujesz
się bracie. A le, w edle czucia m ojego, staje w obecnym razie
ta przeszkoda, że pismo twoje, wedle miary ziemskiej doskonale,
wedle m iary chrześciańskiej ma ten ważny niedostatek że niema
w niem tonu, niem a ducha chrześciańskiego, a co tern wiecej
uderza że jest w niem siła, są wyrażenia, kolory m ocne; dlatego
pismo to, jeśliby było ogłoszone, mogłoby przynieść szkodę,
wykazując niechrześciaństwo w sprawie chrześciańskiej. Trzeba
zatem je popraw ić; a że w niem rzecz sama jest wydana wiernie
i przekonywająco, trzeba więc tylko podnieść ją ze stopnia ziem­
skiego, na chrześciański, dostroić do tonu chrześciańskiego,
ożywić duchem chrześciańskim. — Tu głównym trudem twym
będzie przyjąć i wprowadzić w siebie ten ton, to czucie; poczem
podnieść pismo twe do tego tonu, do tego czucia, może być
sprawą kilku szczęśliwych minut. Utworzyć w sobie przyczynę,
siłę czyniącą, to cały trud nasz, a skutek, owoc, czyn, pójdzie już
sam z siebie pod opieką Bożą. Oprócz postępu chrześciańskiego,
który taka praca przynosi piszącemu, jakże wielką wagę przy­
daje ona pismu jego! Ramię Boże popiera taki czyn człowieka.
Bóg stanowczo dziś wym aga od sług żyjącego chrześciań-
stwa, czynów chrześciańskich, aby te zwyciężyły w rogów żyją­
cych, czyniących na polu ziemi lub piekieł. Nie naraża nas Bog­
na ofiary krw aw e, na męczarnie ciała, ale wzywa nas do tej
ofiary, do tego krzyża wewnętrznego, wzywa więcej niż wielu,
bośm y Polacy i powołani słudzy Polski. — Jeżeli słudzy Sprawy
niebieskiej, stawić będziemy ziemię przeciwko ziemi i piekłu
zawziętemu na nas, ciężko upadniemy. Nawet sługa noszący i
wydający ton chrześciański, powinien strzedz się aby w walkach
swoich z ziemią i z piekłem nie przymieszał choćby tylko cząstki
obcej do tonu sw ojego, do którego jedynie przywiązane jest
zwycięztwo, bo ten ton, który jest cząstką nieba w człowieku
żyjącą, połączony z całością swoją, rzecz naturalna że potężniej­
szym jest od wszystkich tonów i potęg ziemi i piekła. Jeżeli
do materyału wybornego, koniecznego do utrzym ania sklepienia,
niebaczny mularz dołoży cośkolwiek materyału niższego, skle­
pienie zapadnie. Przyjęcie, utrzym anie wewnątrz i objawianie na
zewnątrz tonu chrześciańskiego, czystego, przez naznaczoną liczbę
sług Sprawy Bożej, stanowi o chodzie jej w dniach tych. Sprawa
Boża, która jest Słowem Bożem nieprzemijającem, W olą Bożą
niezmienną, niema wątpliwości że iść będzie i dojdzie do celu
jej naznaczonego; ale od człowieka w ogólności, a naprzód od
tych którzy naznaczeni są przodkować mu w tym chodzie,
zależy, czy to dopełni się na ziemi dziś , czy po latach lub
wiekach. — W szystko przygotowane jest w miłosierdziu Bożem
— 338 —

dla ratunku człow ieka z niedoli i niew oli jego w ew nętrznej i


zew nętrznej, ale ta pom oc Boża zejść m oże tylko po prom ieniach
to n ó w utrzym yw anych przez o rg an a do tego w ielkiego celu
naznaczone. T o n dw óch pism ogłoszonych przez n a s , obroni
S p raw ę Bożą i sługi jej od w rogów o t y l e , o ile będzie on
utrzym yw any w sercach tych sług i objaw iany przez nich wszę­
dzie i zaw sze, w każdej m yśli i m o w ie, w każdem piśm ie i
uczynku ich ; a to utrzym yw anie i jaw ienie będzie ofiarą ich
p e łn ą , tr o is tą , będzie m ęczeństw em ich w tej wyższej epoce
chrześciańskiej.
B racia kochani! rzucajm y się w szyscy, całą grom adą naszą,
na to w zgórze chrześciańskie k tó re z w oli Bożej ukazuję wam
służąc w am od lat tylu, wzgórze panujące nad tem i w szystkiem i
w zgórzam i któ reśm y d o tą d , przez cały ciąg życia naszego,
w postępie naszym ziem skim i chrześciańskim zajm ow ali. W szak
zająć w zgórze panujące znaczy częstokroć toż sam o co w ygrać
b itw ę; a zadaniem życia naszego jest w ygryw ać bitw y z przeci­
w nościam i zatrzym ującem i nas w chodzie n aszy m , zajm ować
w zgórza coraz wyższe, i nakoniec stanąć na tern w zgórzu, na tern
stan o w isk u k tó re naznaczono jest nam zająć w tem życiu naszem .
S p ełnienia zadania tego życzę w am w szystkim rów nie jak sobie
sam em u, życzę wiec i tobie kochany bracie Ludw iku, a życzę
z całą m ocą m iłości i ufności mojej, k tó re dla ciebie noszę od
czasu w k tórym na ulicy A m sterdam skiej poczułem zaród twój
i stanow isko twoje w Spraw ie B ożej......

DO K A R O L A R.

K ochany B ra c ie !
Chciej ośw iadczyć ode m nie serdeczne podziękow anie bratu
L udw ikow i za przyjęcie z m iłością uw ag k tó re m u przesłałem
co do listu jego. Nie idzie tu o odstąpienie zam iaru pisania, ale
idzie o to, aby w tym czynie złożony b y ł ow oc chrześciaństw a,
co na tem głów nie zależy, aby piszący, w yrzekając się wzglę­
dów o so b isty ch , nie m iał innego celu jak dobro chrześciańskie
tego do kogo pisze, tojest aby ten czyn spełniał w m iłości Boga
i bliźniego, w tem czuciu w yższem , nieziem skiem , k tó re jest
treścią p raw a C hry stu so w eg o . K ilka w ierszy w tym duchu na­
p isanych, będąc, jako ew angeliczny kubek w ody, w ysokim
czynem chrześciańskim , m ogą szalę człow ieka przed B ogiem
przechylić i zakreślić m u szczęśliw szy k ierunek w tern życiu i
w przyszłości. — Jeślib y piszący, zachow ując to głów ne praw o,
użył w wielkiej swej m iłości i boleści w yrażeń ziem skich silnych
a naw et o stry c h , chybiłby on w praw dzie, ale tylko w środkach,
w foim ie sam ej, nie zaś w celu, w istocie chrześciaństw a.
P ło d y p iśm ienne któ rem i dziś św iat jest przeciążony, tej są
ogólnie natu ry , że m o głyby one być takiem iż sam em i jeśliby
C h ry stu s nie był przyszedł na ziem ię; taż siła inteligencyi która
w nich jest w ydaną, m o głaby być ow ocem sam ego postępu,
samej cyw ilizacyi z ie m sk ie j; m ógłby toż sam o uczynić człowiek
niechiześcianin, człow iek ziem ski tylko, człow iek-zw ierzę, stojąc
na szczycie k ró le stw a sw ojego ziem skiego, nie będąc jeszcze
stw oi zony na obraz i p o dobieństw o B oga, nie będąc jeszcze
dotknięty K ró lestw em niebieskiem . N a nieszczęście, takiej są
natu ry po w iększej części p ism a o C h ry stu sie sam ym , o Słowie
Bożem , o religii tra k tu ją c e . — T en b rak chrześciaństw a pokryw a
się zw ykle form am i chrześciańskiem i aż do godziny Bożej, na­
znaczonej na o balenie p o g ań stw a w odzieży chrześciańskiej. Gdy
wiec ta k dalece z a ta rtą jest na św iecie isto ta chrześciaństw a,
m y, słudzy żyjącego ch rześciaństw a, pow ołani jesteśm y dać
w zór życia, czynów p ry w atn y ch i publicznych, a ztąd i pisania
chrześciańskiego.
P rzesyłam itd.

*
* *

DO K S . R Ó Ż A Ń S K I E G O

K apłanie i R odaku !
L ist twój z dnia 21 czerw ea b. r. otrzym ałem . * Między
kw estyam i k tó re mi czynisz w tym liście, są takie których
rozw iązyw anie nie należy do pow ołania mojego, są inne, które,

* Uwalniamy się od przytaczania choćby tylko treści listów ks. Różań­


skiego, które spow odow ały niniejszą i dwie tuż po niej następujące odpowiedzi,
a to nietylko przez cześć dla Spraw y Bożej i przez wdzięczna pamięć dla Sługi
Bożego, którym one w najwyższym stopniu uw łaczają, ale też 1 dlatego że
w książce ogłoszonej przez samegoż ks. Różańskiego znalazły już one właściwe
dla siebie pomieszczenie.
— 340 —

jako należące do pow ołania tego, w yjaśniłem bliźnim m oim ,


któ ry m od lat dw udziestu kilku służę. Z tąd uznasz kapłanie za
spraw iedliw e, że nie będę ani rozw iązyw ać tego co do mnie
nie należy, ani w yjaśniać tego co już w yjaśnione jest i otw arte
dla każdego dobrej w oli, chcącego poznać S p raw ę Bożą.
Pozw ól tylko kapłanie i rodaku, abym z obow iązku chrze-
ścianina, objaw ił tobie boleść duszy m ojej, k tó rą przed Bogiem
złożyłem , nad tym najsm utniejszym w ypadkiem , że w czasie
tak ciężkiego prześladow ania K ościoła i tak strasznej grozy i
k a ry Bożej nad P o lsk ą , odbieram od ciebie, kapłana i Polaka,
list treścią i tonem sw oim ta k przeciw ny pokorze i bojaźni
Bożej, ta k przeciw ny m iłości B oga, bliźniego i ojczyzny.
W tern czuciu zanoszę do B oga niegodne m odły moje o
m iłosierdzie Jego nad nam i.
Życzliwy itd.
Zurych, 27 czerwca 1865 r.

DO TEGOŻ

K apłanie i R o d a k u !
G łów nym obow iązkiem m oim jest starać się o to, abym
w każdej czynności mojej, sp ełn iał w olę Bożą i służył bliźniemu
n a drodze zbaw ienia je g o ; — dlategoto nie m am p raw a odpo­
w iadać na badania i w ym agania twoje kapłanie, czynione w obu
listach tw oich z siłą niechrześciańską i dla celu niechrześciań-
s k ie g o ; takie bow iem uleganie sile bliźniego, takie przyjm o­
w anie w alki na polu d oktryny i rozpraw , ztąd staw ienie rzeczy
Bożej przed try b u n a ł rozum u i nam iętności, a przez to podda­
w anie nieba pod praw o ziem skie i niższe od ziem skiego, byłoby
sprzeciw ianiem się w oli Bożej i poniew ieraniem rzeczy Bożej,
ztąd byłoby ciężką w iną m oją w zględem B oga i w zględem bliź­
niego. W iem y że to co z nieba schodzi dla człow ieka przyjm o­
w ane być pow inno w pokorze, m iłości i ofierze, z krzyżem
C h ry stu sa w sercu, w tejto szacie godow ej, tym to organem
chrześciańskim , niebieskim , tym to gw ałtem o k tó ry m pow ie­
dziano : « K rólestw o niebieskie gw ałt cierpi i gw ałtow nicy po­
ryw ają je ». W iem y że M ojżesz w olał raczej strzaskać tablice
p raw a Bożego aniżeli w ydać je na poniew ierkę bałw ochw alącego
lu d u ; w iem y także jakie k ary Boże spadały na ty ch , którzy
odw ażali się bez należnej czci zbliżać się do arki przym ierza.
A my, chrześcianie XIX§° w ieku chrześciańskiego, i do tego
jeszcze, ty ro d ak u , k ap łan K ościoła C hry stu so w eg o, a ja, sługa
tegoż K ościoła, m ieliżbyśm y dopuszczać się takiegoż grzechu
poniew ierając t o , co na początku epoki tej chrześciańskiej
wyższej, schodzi z n ieb a dla podniesienia zacierającego się coraz
więcej na św iecie najśw iętszego dzieła zbaw ienia św iata, co
schodzi dla p odniesienia K ościoła, dla ułatw ienia człowiekowi
zbaw ienia jego i nakoniec dla ratu n k u P olski, ojczyzny naszej,
k tó ra może odzyskać u traco n y b y t swój w olny i szczęśliwy,
tylko na drodze chrześciańskiej, tylko w K ościele C h rystuso­
w y m ? .... W ś ró d pokuszeń i innych przeciw ności które w tych
dniach dopom inku i sądu Bożego, pod św ietem i naw et formami,
jako ciężka k a ra B oża spadają na człowieka, spraw uję się Bogu
sam em u z tego co czynię dla spełnienia najśw iętszej w oli Jego.
B óg w łożył na m nie to brzem ię, B óg sam zdejm ie je ze m nie i
obrachuje sum ienie moje.
P odając bliźniem u to co naznaczono mi abym podał, zosta­
w iam bliźniem u w olność przyjęcia tego lub nieprzyjęcia, ale
strzegąc chrześciańskiej w olności mojej, jako w aru n ku zbaw ienia
m ojego, trzym am się ściśle pola naznaczonej mi od B oga po­
w inności, ztąd nie w chodzę z bliźnim na pola niechrześciańskie
d oktryn, dow odzeń, dyskusyj o rzeczy Bożej, którą podaję.
Naznaczony być sługą na drodze zbaw ienia bliźniego, nie odw a­
żam się być w spólnikiem grzechu jego. W sz a k i w królestw ie
ziem skiem , posłaniec w ładz k ró lestw a tego oddaje tylko po­
w ierzone mu rozkazy kom u one są naznaczone, a nie rozpraw ia
bynajm niej o tych rozkazach. A lubo u słu g a jego zam yka się
w tak szczupłym obrębie, zna on jednakże w ażność usługi
sw ojej, p o selstw a sw ojego, bo zna n a stęp stw a idące z niespeł­
nienia oddanych przez niego rozkazów , chociaż ci którym je
oddał są zwyczajnie w yżsi od niego w rzędzie słu g królestw a
te g o ; zna on że ci w yżsi słudzy spraw iać się będą nie jemu,
ale panu sam em u k tó ry go posłał, z tego co im podanem zo­
stało. Co czyni się w królestw ie ziem skiem różni się częstokroć
tylko duchem i stopniem od tego co czyni się w K rólestw ie
niebieskiem C h ry stu sa P a n a .
Po tern w yjaśnieniu położenia m ojego jako sługi tw ojego
w C h ry stu sie, nie zechcesz kapłanie obciążać m nie więcej po-
dobnem i pytan iam i i badaniam i jakie zaw arte są w dwóch
listach tw oich, gdyż n araziłbyś m nie na bardzo przykra po­
winność nieo d p o w iad an ia na listy tw oje. Co się zaś tyczy obja­
śnienia o S praw ie Bożej, znajdziesz je kapłanie, jeśli taka będzie
— 342 —

w o la tw o ja , w p is m a c h S p ra w y Bożej d ru k ie m o g ło szo n ych .


Z p is m ty c h d o w ie d zie ć się możesz co je s t S p ra w a Boża i do
czego S p ra w a ta w z y w a c z ło w ie k a ; — a jeżeli da B ó g że w tem
ze s p o lim y się z sobą, natenczas m iły m d la m nie o b o w ią z k ie m
będzie d zie lić się z to b ą k a p ła n ie , ja ko z b ra te m w C h ry s tu s ie ,
te m w s z y s tk ie m co z m iło s ie rd z ia C h ry s tu s a d a n o b y b y ło czuć
i w id z ie ć n ie g od n e m u słudze, słabem u i ciem nem u narzędziu
m iło s ie rd z ia te g o . C zyn ię to d la b ra c i m o ic h k tó rz y p rzyję li
podające się w S p ra w ie B ożej w e zw a n ie B o ż e ; p ra g n ę abyś
m i d a ł p ra w o u c zyn ić to i d la ciebie k a p ła n ie i ro d a k u .
D o tą d n a jw ię ksze zaprzeczenie rzeczy B ożej s ta w ią ka p ła n i,
a m ia n o w ic ie k a p ła n i ro d a c y n a s i; czyn i się to od samego
o g ło szen ia S p ra w y B ożej, c z y n i się n a w e t n ie k ie d y w sposób
n a jb a rd zie j p o n iż a ją c y w y s o k ą godność p o w o ła n ia kapłańskiego.
D laczego ta k je st, dlaczego z tego ź ró d ła św ię te g o , z k tó re g o
n a jw ię k s z a p o m o c d la zb a w ie n ia c z ło w ie k a iść p o w in n a , idzie
ta k ie pokuszenie, ta k ie u tru d n ie n ie , — B ó g to w id z i i sądzi.
Ja ko p ro c h sam przez się, k rz y w d y czynione m n ie o fia ru ję B ogu
i za p o m in a m o n ic h , ale ja k o sługa, n ie g od n e narzędzie w o li
B o że j, b o le ję nad odrzu ca n ie m w o li te j, i d la od rzu ca ją cych nie
przestaje bła g ać o m iło s ie rd z ie Boże. Ja w ię to b ie k a p ła n ie tę
boleść duszy m o je j; p o trze b n e m to będzie d la ra c h u n k ó w na­
szych w ty m czasie, w k tó r y m i c i co zaprzeczają rzeczy Bożej
i ten co z w o li Bożej rzecz tę podaje, sta n ie m y przed try b u ­
n a łe m B o ż y m d la zdania s p ra w y z czyn n o ści naszych.
K a p ła n ie i r o d a k u ! M oże to ju ż o s ta tn i raz dano m i jest
m ó w ić do ciebie, n ie w ia d o m a b o w ie m je s t c z ło w ie k o w i p rzy­
szłość je g o ; p rz y jm w ię c k a p ła n ie te k ilk a s łó w szczerości m ojej:
P ożądaną m i je s t sp ó łka w C h ry s tu s ie P anu z w sze lkim
b liź n im , a te m w ię ce j z k a p ła n e m ; s p ó łk a ta k a je st u ła tw ie n ie m
w p ie lg rz y m c e naszej w ś ró d p rz e c iw n o ś c i p a d o łu te g o , spółka
ta k a należy do n ie o g ra n ic z o n y c h d o b ro d z ie js tw najśw iętszego
dzieła o d k u p ie n ia ś w ia ta , —• i w id z i to C h ry s tu s Pan, że
w każdem ze tk n ię c iu się z b liź n im , u s iłu je staw ać się godnym
te g o d o b ro d z ie js tw a C h ry s tu s o w e g o . B y łe m ty le szczęśliw y, że
za słu żyłe m na to d o b ro d z ie js tw o s p ó łk i chrześciańskiej z nieje­
d n y m ka p ła ne m , a p am ięć ty c h ś w ią to b liw y c h m ężów , do liczby
k tó ry c h należy ś.p . k s . D u ń s k i, p rze c h o w u je się w duszy i
w sercu m o je m z n ie p rz e ry w a ją c ą się radością i dziękczynieniem
B o g u . T a k ie jto s p ó łk i p ra g n ą c i z to b ą k a p ła n ie , życzę tobie
z g łę b i duszy s p e łn ie n ia tego, co je s t g łó w n ą p o w in n o ś c ią czło­
w ie k a , co je s t p rz e d m io te m w y s ile ń i o fia r całego życia m ojego,
— 343 —

jakkolw iek niegodnych, jakkolw iek niedołężnych; życzę poddania


się C hry stu so w i P a n u w tej pełności, jaka naznaczona jest nam
w epoce tej chrześciańskiej wyższej, a w sku tek poddania się,
życzę przyjęcia najśw iętszego D ucha C h ry stu so w ego, tegoto
ognia niebieskiego , o któ ry m pow iedziano : « Przyszedłem
m iotać ogień n a ziemię : a czegóż chcę, jedno aby był zapalon? »
W tym ty lk o duchu i w tym ogniu p o d o b n a nam będzie ze­
spolić się z so b ą w C hry stu sie, jak to naznaczone jest tak dla
kapłana K ościoła C hrystusow ego, jako i dla sługi K ościoła
te g o ; a w ted y w szystko jasnem i łatw em stanie się dla nas,
bo pow iedziano je s t: « Gdzie są dwaj, albo trzej zgrom adzeni
w Imię m oje, tam em jest w po śro d k u ich ». W tenczasto ka­
płanie, o d d an a to b ie z obow iązku pow ołania m ojego usługa
p rzyniosłab y ow oc n azn aczo n y : na w zór księdza D uńskiego
spraw ow ałbyś kapłań sk i urząd swój z w yższego chrześciańskiego
s ta n o w is k a , naznaczonego w epoce tej k ap łan o m K ościoła
C hry stu so w eg o , sp raw ow ałbyś z w iększą m o c ą , jasnością i
korzyścią, ta k dla zbaw ienia w łasnego, jako i bliźnich tw oich.
A dla m nie pom nożyłaby się przez to liczba ty ch radośnych
chw il życia, w któ ry ch m ogłem staw ać przed kapłanam i we
czci należnej dla ducha kapłańskiego noszonego i jaw ionego
przez nich, i poddaw ać się im z p o k o rą i ufnością jako najściślej
obow iązany i p rag n ący czcić i poddaw ać się w szelkiej cząstce
Bożej objaw iającej się na ziemi. W ten czasto kilka słów twoich
kapłańskich ulżyłoby obecnej boleści mojej, że od ciebie kapłanie
K ościoła C h ry stu so w eg o , kapłanie tego nieba które podane
zostało św iatu przez C h ry stu sa, aby jako ziarno gorczyczne, pod
przew odnictw em kapłanów C hry stu so w y ch rozszerzało się na
ziemi, nie idzie dla m nie, p oddanego w ładzy K ościoła, niebo,
nie idzie chrześciaństw o, ale idzie ziem ia, p o g ań stw o, idzie i to
naw et co jest niższe od ziem i, co jest ow ocem ducha złego, a
przez co p o p ełn ia się przetw orzenie ch arak teru kapłańskiego i
nadw eręża się filar naznaczony w urzędzie K ościoła aby był
p od p o rą dla człow ieka w śró d przeciw ności i burz życia jego,
zasępia się św iecznik naznaczony św iecić człow iekow i w śród
ciem ności otaczających go.
C h ry ste P a n ie ! k tó ry m nie sądzisz i sądzić będziesz, widzisz
m iłość i p ragnienie m oje pośw ięcenia się dla tego kapłana,
którego po staw iłeś dziś na polu pow inności m oich ; widzisz i
boleść z k tó rą spełniam w tej chw ili pow inność m oją, pow in­
ność w ynoszenia chorągw i Tw ojej na w szelkiem polu, przez
jaw ienie p raw dy Tw ojej, przez niezapieranie się C iebie Panie,
— 344 —

dla żadnych w zględów ludzkich i dla żadnego bliźniego, ani


n aw et dla tych bliźnich, którzy przez Ciebie P anie, są urzędem
duszy m o je j!
Pom im o zaw odów k tó ry ch doznałem , nie straciłem dotąd
nadziei zespolenia się z urzędem K ościoła w rzeczy Bożej, którą
z w oli Bożej podaję, nadziei otrzym ania od urzędu tego pomocy
i przew o d nictw a n a drodze p o w ołania m ojego. Nadzieja ta
odnaw ia się w duszy mojej, ilekroć daje mi B óg stykać się i
czynić z k ap łan am i; w nadziei tej kołatam do nich, jako i w tej
chw ili to czynię, kołatam dopom inając się o to, co od kapłana
należy się w szelkiem u bliźniem u poddanem u przez C hrystusa
P a n a duchow nej w ładzy kapłanów ; w tej też nadziei przesyłam
to b ie kapłanie i rodaku pozdrow ienie moje chrześciańskie i
polskie, pozdrow ienie szczere, życzliwe, serdeczne__
Zurych, 9 lipca 1865 r.

T>0 T E G O Ż

K apłanie i R odaku!
L ist twój z dnia 25 b. m . odnow ił w duszy mojej boleść
jaką roku zeszłego spraw iłeś mi trzem a listam i tw ojem i. I dziś,
jak przed rokiem , nie m asz kapłanie dobrej w oli chrześciańskiej
aby poznać rzecz Bożą i nie dopuszczasz do duszy tw oiej tej
w iary, że m ocen jest B óg najniegodniejszem u naw et, nad wszelką
zasługę jego, pow ierzyć św iętą S praw ę Sw oją do czynienia na
ziem i. P o d inną fo rm ą, objaw iasz kapłanie chęć osądzenia
rzeczy Bożej sądem ludzkim , a ironiczna m ow a tw oja o Spraw ie
B o ż e j, jestto ow oc zapadłego już w duszy twojej sądu na tę
rzecz n ajśw iętszą; pod inną więc form ą kusisz na nowo biedną
duszę m oją do w spólnictw a w tej ciężkiej obrazie Bożej, którą
przedstaw iłem tobie w roku zeszłym.
S praw isz się kapłanie przed B ogiem z tego co czynisz i
z intencyi w jakiej czynisz odrzucając d o b rą w olę i w iarę,
odrzucając krzyż C hrystusa, odrzucając te głów ne cnoty chrze­
ściańskie którem i sam tylko krzyż zbaw czy C h ry stu sa obdarza
człow ieka, a które w uprzednich dw óch listach m oich przypo­
m niałem tobie. — Co do m n ie , pow ołany służyć tym którzy
z d o b rą w olą i z w iarą szukają pom ocy naznaczonej dziś czło­
w iekow i w Spraw ie Bożej, nie staw ię S p raw y tej przed ziemski
sąd twój k a p ła n ie, i sam też nie staję pi*zed sądem tw oim ,
— 345 -

przed k tó ry listem tw oim w zyw asz m nie. W śró d pokuszeń które


w tych d niach pod św iętem i form am i spadają na człow ieka,
Bogu sam em u w m odlitw ie mojej spraw iam się z tego co czynię;
a jako syn K ościoła, uległy w ładzy jego i pow ołany służyć jemu,
trw am w iernie w p ragnieniu spraw iania się z tego i przed władza
K ościoła.
Jużto po i az tizeci czyniąc tobie k apłanie głębszy w ylew
duszy m ojej, spełniać m uszę nad er sm u tn ą dla m nie pow inność;
ale w olę aby raczej człowiek tw ój m iał do m nie zarzuty, niż
aby duch twój spraw iedliw ie zarzucił m nie w przyszłości ten
ciężki grzech przeciw ko m iłości chrześciańskiej, że obojętny na
zbaw ienie bliźniego, zaparłem się przed nim p raw d y , "że dla
jakichbądz w zględów , nie ukazałem mu niebezpieczeństw a które
w idziałem . W tem to czuciu, pełen ufności w niew yczerpane
m iłosierdzie B o ż e , proszę B oga abyś, dotknięty najśw iętszą
L a sk ą J e g o , obudził w sobie d obrą w ole i w iarę, i a b y ś ,
z przyjęciem krzyża C h ry stu sa P an a, doznał w szystkieh dobro­
dziejstw krzyża tego. W ów czas łatw o poznasz S praw ę Bożą,
k tó ią tak w ielu już poznało z błogosław ieństw em Bożem i
z pożytkiem zbaw iennym dla duszy sw ojej; w ów czas sam osa­
dzisz, czy pism o tw oje o S praw ie tej zgodne jest z praw dą
ch rześciań sk ą, lub przeciw ne praw dzie tej. Kto nie poznawszy
rzeczy Bożej tym organem k tó ry C h ry stu s P a n otw orzył w duszy
człow ieka dla poznaw ania nim rzeczy chrześciań sk ich, niebie­
skich, sądzi, m ów i i pisze o rzeczach tych w edle sam ego ziem­
skiego pojęcia sw o jeg o , ten ciężko zaw inia przed Bogiem i
przed bliźnim ; ciężej zaś zaw inia k apłan czyniący to ze stano­
w isk a urzędu sw ojego, w ysokiego przed n ieb em , w ysokiego i
przed ziem ią......
Z urych, 31 m aja 1866 r.

DO WP. SKÓRACZEWSKIEGO *

L ist twój R odaku, spraw ił mi w ielką boleść. Takżeto po­


stępuje chrześcianin i P o la k w tym czasie najw ażniejszym dla

* Jestto odpowiedź na list w którym p. Skóraczewski — obrażony na


jednego ze znajom ych mu braci, W . J., za to, że przy spotkaniu się, nie chciał
mu podać ręki i w yraził oburzenie swoje za rozsiewane przezeń po dzienni­
kach potw arze na Spraw ę Boża — obw inia o to Towiariskiego i wyzywa go
na pojedynek.
P o lsk i, bo w czasie kierunkow ym dla zbaw ienia naszego wła­
snego i dla zbaw ienia ojczyzny naszej? N iech B óg w miłosierdziu
sw ojem oddala od ciebie rodaku, n astęp stw a które w edle spra­
w iedliw ości Bożej sprow adza zw ykle na człow ieka takie postę­
pow anie !
Jeżeli nie dziś, to później uznasz to rodaku za spraw iedliw e,
że p rag n ąc jedynie spółki bratniej chrześciańskiej z wszelkim
bliźnim , a tem bardziej rodakiem moim, nie odpow iadam na
szczegóły listu tw ojego, jako oddalające od spółki takiej. Nie
stało b y nam P o lak o m życia dla spełnienia pow iększonych dziś
pow inności naszych dla B oga i dla ojczyzny, jeślibyśm y zaj­
m ow ali się tem w szystkiem co jest fałszyw em i co pochodzi
jedynie ze zniżenia i ze złej w oli bliźnich naszych.
P ełen jestem chrześciańskiej nadziei, że to co dotąd jest
w nas P o lak ach niechrześciańskie i niepolskie, stanie się rychło
chrześciańskiem i polskiem , że w sk u tek tego ustanie obecne
ta k nadzw yczajne a ta k ciężkie w odzenie nas na pokuszenie,
że w ybaw ieni od złego, używ ając dobrodziejstw w olności naszej,
zadosyć uczynim y spraw iedliw ości Boskiej i zasłużym y u Boga
n a pow rócenie utraconej ciężkiem i grzecham i naszem i ukochanej
ojczyzny naszej. P ełen tej drogiej nadziei, przesyłam ci rodaku
pozdrow ienie polskie, szczere i serdeczne, jako w ierny świętemu
godłu naszem u « K ochajm y się ! » ......
Zurych, 15 czerwca 1865 r.

III.
*
* *

cAU GEN ERAL B E R T R A N D

‘President des commissions m ilitaires , a P aris

G eneral,
V ous etes m on ju g e ; je ne dois rien entreprendre sans
vous le faire savoir.
A yant senti le devoir d’ecrire a l’A ssem blee nationale, de
m ’ep ancher devant elle en to u te v e r ite , je vous dem ande que
cet ecrit d ’un priso n n ier puisse lui etre rem is.
— 347 —

Je vous dem ande en meme tem ps la faveur de p ouvoir


m ex pliq uer, m ’epancher devant vous, mon juge et aussi mon
frere devant Dieu. Ma cause est tout de sentim ent, et elle ne
peut etre jugee que p a r le sentim ent; je ne l’ai que trop eprouve
pendant m a vie. J ’ai la confiance que la misericorde de Dieu
vous recom pensera pour ces quelques minutes que vous voudrez
bien me donner.
Dans mes papiers qui sont entre les mains de la com mis­
sion militaire, mes pensees, mes idees ne sont expliquees qu’a
demi, elles ne sont en grande partie comprehensibles que pour
moi seul. Je vous demande de me perm ettre de les expliquer
devant m es juges.
General, en mettant m a cause sur votre conscience, je lui
donne une base in e b ra n la b le : je crois que vous com prendrez
m a pensee et que je recevrai justice.
C o n c ie rg e rie , 9 ao u t 1848.

T>0 URODZINY
(K a rtk i z w iezienia)

11 ju ille t, 6 h. soir.
Nous etions,* pendant cinq heures, enfermes dans une toute
petite cellule. A present, grace a Dieu, nous sommes beaucoup
mieux au milieu d ’une grande compagnie de prisonniers. Cette
prison s appelle Conciergerie. II y a une cour spacieuse ou nous
nous prom enons. Vous pouvez nous envoyer des vetements
pour nous preserv er du froid pendant la nuit. Vous pouvez
aussi nous visiter avec la perm ission de M. le colonel Bertrand.
N ous supportons notre em prisonnem ent avec patience, en nous
confiant en D i e u ; nous som m es meme gais p a r la misericorde
de Dieu. Je vous prie, je vous appelle a etre tranquilles; les
efforts hum ains ne feront r i e n ; quand m on heure aura sonne,
je serai libre.

12 ju ille t, 10 h. m atin.
Dieu, qui souvent fait souffrir dans les palais, perm et aussi
de jouir d ’un bonheur interieur dans la p riso n ; — tout depend

* T o w iariski et son b e a u -fre re G u tt, e m p riso n n e en m em e tem ps que lui,.


le 11 ju ille t 1848.
— 348 —

d e n o s c o m p te s d e v a n t D ieu. M a s a n te e s t b o n n e , j’ai de 1’air,


de 1’ea u e t du m o u v e m e n t. J e n ’ai p a s e n c o re vu M. le P refet
e t je n ’ai p a s e te i n t e r r o g e . — J ’e s p e re q u ’en v o u s r e p o s a n t en
D ieu, q u i v o it n o tre in n o c e n c e e t n o tre p u re te e n v e rs la F ran ce
e t e n v e rs s o n g o u v e rn e m e n t, v o u s su p p o rte re z , av ec la soum is-
sio n n e c e s s a ire , le co u p q u i n o u s a fra p p e s.
D ep u is 9 h e u re s ju s q u ’a 6 , j’ai b ie n d o rm i au m ilieu de tren te
p r is o n n ie rs ; la p aille e ta it p r o p r e , e t la c o u v e rtu re d o n t m ’a
p o u rv u v o tre se n tim e n t c h re tie n , m ’a p re s e rv e du fro id ; le m atin
j’ai p u a c h e te r u n e ta s s e de b o n cafe n o ir. D an s la p ris o n , pour
p o u v o ir m a in te n ir en so i la v ie in te rie u re , il fau t je u n er, ne pas
p o u s s e r l’e s p rit s u r le c o rp s , e tre m o rt p o u r la te rre . J e con sid ere
m a p ris o n co m m e u n e g ra n d e g ra c e q u e la m is e ric o rd e de Dieu
m ’a a c c o rd e e p o u r m e re n d re p lu s le g e r le fa rd e a u q u e je p o rte et
q u i p e se d a v a n ta g e s ’il re p o s e to u t e n tie r s u r l’e s p rit seul. —
J ’a u ra i b e s o in d ’a rg e n t, p a s p lu s q u e 5 fr. — J e v o u s sa lu e tous.

14 j u il le t, 10 h . matin.

H ier, a v a n t m idi, n o u s a v o n s e te in te rro g e s p a r u n officier,


ju g e d ’in s tru c tio n , h o m m e d o u x e t ca lm e . — C e tte n u it nous
v o u lio n s d o rm ir d a n s la c o u r , su r le p av e , p a r c e q u e , d an s la
c h a m b re , on e s t tro p a l’e tro it e t on y e s t e n f e rm e ; m ais on
n o u s a d o n n e , p o u r c o u c h e r , u n g ra n d c o rrid o r oil il y a un
d e p o t de p aille ; c ’e ta it u n p a la is p o u r n o u s. Ic i, en p ris o n ,
c ’e s t u n a u tre m o n d e : la m e s u re du b o n h e u r e t du m alh eu r
y e s t to u te d iffe ren te ; q u a n d j’ai de l’a ir, de l’ea u e t du m ou­
v e m e n t, je m e se n s au c o m b le du b o n h e u r. C ’e s t D ieu seul
q u i so u la g e les p e in e s d u p ris o n n ie r e t fait, q u a n d il lui plait,
q u e la p riso n d ev ien n e u n p a la is ; c ’e s t a u s si L u i q ui change
le p a la is en u n c a c h o t, sie g e de la m ise re . Je n e p eu x assez
re m e rc ie r D ieu p o u r to u t ce q ui se p a s s e a p re s e n t.

15 ju il le t, 10 h. matin.

C o m m e d e co u tu m e, je su is to u te la jo u rn e e su r p ie d ; je
m a n g e tr e s p eu , je b o is b ea u co u p d ’eau . D an s la p ris o n , ceux-la
so u ffren t tro p q u i n e v o ie n t, q u i n ’a im e n t q u e la te rre , qui ont
ro m p u le fil d e le u r co m m u n io n av ec le c ie l; ceu x -la, des que
la te rr e le u r e s t ó te e , n ’o n t rie n . — J e su is tra n q u ille sur
v o tre co m p te, c a r je su is s u r q u e, p a r v o tre re s ig n a tio n , vous
d e p o se z d e v a n t D ieu, en ac tio n , le s fru its d e s p a ro le s q u e vous
re p e te z to u s les jo u r s : « J e c ro is en D ieu to u t- p u is s a n t, C reateu r
d u ciel e t de la te rr e , etc ». C e q u e l’o n d it, il fau t le p ratiq u er,
— 349 —

il ne faut p as le ren ier dans Faction. P u isse Dieu ne pas de-


tourner so n re g a rd patern el de la F ra n c e , de n o tre p a trie et
de nous qui d esiro n s leur etre utiles. Adieu, a Dieu!

17 lip ca, z ran a.

Już to dzień siódm y w iezienia : może jaki now y kierunek


z rą k B ożych otrzym am y. Ja chodzę i chodzę przy wielkiej
pracy w ew nętrznej. N iech B ó g w aszem i k rokam i kieruje, niech
uspokaja i zasila w as. Ja, B ogu ufając, zupełnie jestem spokojny
tak o w asz stan w ew nętrzny, jak i o k ro k i w asze zew nętrzne;
czuję że uczyni się przez w as to, co naznaczono wyżej.

18 lip ca, 10-ta rano.

Dzień w czorajszy przeszedł w pew nym alarm ie: każdy ruch


zapow iadał tra n sp o rt do fortecy; ztąd p otrzeba gotow ania się
do przyjęcia pow rozów n a ręce, a w tonie chrześciańskim . To
ta k długie niew ysyłanie nas jest przeciw ko zw yczajnem u porząd­
kow i rzeczy; pokazuje się że niew idzialna siła w yższa w strzy­
m uje to dla jakiegoś celu. W jednem m iejscu jest nas 850 osób;
w godziny upalne w szyscy się garn ą do cieniu, ztąd uciążliw a
ciasnota.
Jem w tedy dopiero kiedy już bardzo tego p o trzebuje; to
praw o roztropnego więźnia, broniącego się od śm ierci w e­
w nętrznej. P io sz ę o m antelzak podłu g o w aty , now y, bo iść zwią­
zanem u i nieść bagaże bez dobrego upakow ania byłoby trudno;
m ów ią że pójdziem y do S aint-G erm ain.
Ten co mi dał nóż z kości przez siebie z ro b io n y , pow ie­
dział: « D otąd nie m yliłem się n a czuciu i sym patyi m ojej; do
pan a pow ziąłem sym patyą, a tym czasem dow iaduję się z dzien­
ników że pan jesteś człow iekiem złej opinii, naw et przez w ła­
snych rod ak ó w odrzuconym ; to mi odebrało spokojność ».
P ro sił więc o w y jaśn ien ie; a sk o ro je otrzym ał i poczuł praw dę,
był bardzo szczęśliw y.

19 lip ca, 10-ta rano.

P o siedm iu dniach niezw yczajnego w ytężenia, ciągłej __


rzec m ogę — frontow ej służby, n a 8-ym i 9-ym d n iu 'p ew n e,
acz m ałe, n astało zelżenie; w upalnej porze przesiedziałem bez
m unduru godzinę, itp. Siedm dni przeszłe są dla mnie w ielkim
czasem, w ielkim rzec m ogę — tygodniem . Ileżbym ucierpiał,
m ożebym um arł — bo przeciw ności starg ały b y słabe ciało —
gdybym choć jednym krokiem nie był na stanow isku m ojem ,
— m —

g d y b y niebo zam knęło się d la mnie.. M antelzak k tó ry m iał do


pielgrzym ki E m siedelnskiej służyć., służy d o pielgrzym ki pom ię­
dzy k ratam i, ryglam i, pielgrzym ki rów nie świętej., a odbywającej
się n a p olu k tó re je st w ięcej polem p rak ty k i i więcej publi-
cznem . Niczego n ie pragnę,, ty lk o teg o aby w ola Boża do
k o ń ca s p e łn ia się., abym do dna w ypił co m i naznaczono., jestto
bow iem czas w iekow yck ’k ieru n k ó w dla człow ieka i dla mnie.
śłu g i człow ieka.

21 lipca.
W czoraj w ielka zm iana dla m nie zaszła. P isa łem do dyre­
k to ra p rosząc o pokój., ,z przyczyny ch o ro b y pogorszonej złem
pow ietrzem . D y rek to r zgodził się, ale poniew aż w olnego pokoju
nie było, pułkow nik D um oulins — ad jutant N apoleona z czasu
stu dni, aż do bitw y pod W a te rlo o — p rzyjął m ię do siebie,
i tam dziś spałem.. Chodzę po dziedzińcu, a kiedy potrzebuję
w ypocząć, m am łóżko.. K a ta r pow iększył się., piersi zajęte., ale
w nocy potniałem bardzo., i to m i ulżyło. P u łkow nik m ów ił mi
że kilku w spółw ięźniów prosiło go alby się m n ą zajął i czuwał
nad potrzebam i m ojem u J e s tto opieka B oga, używ ającego ludzi
za narzędzia m iłosierdzia sw ego. — O dw ołanie w dziennikach
że n ie jestem R o syaninem w ielkie a korzystne w rażenie tu spra­
w iło . Ja k że boleję w idząc to w ład an ie dziennikarzy przekona­
niem i uczuciam i publiczności ! Je stż e to rzeczą natu raln ą żeby
m oi tow arzysze więzienia., któ rzy m ają m ię ciągle pom iędzy
sobą, d ow iadyw ali się z dzienników kim jestem i ■sądzili mię
pod łu g te g o co o m nie piszą ludzie k tó rzy m nie w cale n ie znają?
— Bogu was wszystkich polecam.

22 lipca, io-ta rano.

K oledzy nasi, p raw ie w szyscy — 976 osób — poszli dziś


0 a-ej i o 4-ej do fortecy. My, z m iłosierdzia Bożego, jeszcze tu.
N oc t a ibyła okropna, w alarm ie przepędzona. K iedy w potach
1 gorączce leżę, magle przybiega odźwierny., otw iera ry g le ii w oła
że w ‘t ejże chw ili m am y iść d o fortecy, bo talki je s t rozkaz, po­
czerń zam yka i o d b ie g a ; — przechodzą godziny i n ic nie sły­
c h a ć ; — aż nakoniec o 8-ej znow u otw ierają się ry g le i otrzy­
m ujem y w iadom ość że zostajem y na m iejscu, że to było tylko
dla p o straszenia nas.. K iedy odźw ierny pierw szy kroć odszedł,
B ó g dał mi poczuć ;że w o lą Jego je st a b y m ię to zostaw iono.
— Dziedziniec masz sm u tn y , opustoszały, niem a braci z k tó ­
rym i żyliśm y przez dni jedynaście ! Rzecz dziw na : p o w esołości
— 351 —

i zabaw ach którym tu w ielu oddaw ało się w czoraj więcej niż
kiedykolw iek, ten tra n sp o rt do fortecy niespodzianie jakby
piorun uderzył i upokorzył. O ! niebezpiecznato rzecz w wiezieniu
— w tym g ro b ie — baw ić się, radow ać się zew nętrznie. —
Kaszel mój nie dozw ala spać m em u tow arzyszow i, a sen jest
istotą dla człow ieka tak strudzonego, w ycieńczonego ; na tę ofiarę
nie m am p raw a go n arażać; trzeb a się rozdzielić, a nie wiem
gdzie sp o c z n ę ; ale teraz w szystko już łatw iej idzie z przyczyny
m niejszego ścisku i w zględności przełożonych. A dieu, a Dieu.

23 lip ca, rano.

K ierunek nasz z w yjściem tow arzyszów zm ieniony ; — dano


mi z F erd y n an d em kw aterkę, lubo ciasną ale, o ile to w w ie­
zieniu być m oże, najw ygodniejszą, bo drzwi na noc nie ryglują
się i kory tarzy k w olny do przechadzki; celki jak w klasztorze.
N iezam ykanie drzw i jestto w ielkie dobrodziejstw o w więzieniu.
— P ółkow n ik , lubo religijnych zasad m oich nie podziela, jest
praw ym , szlachetnym człow iekiem i szczerym , gorącym patryotą;
jesteśm y więc z sobą w przyjaźni i nie tracę nadziei że dójdziem
do spółki bratniej w C hrystusie.
Boże ! jakże ciężkie m ogą być chw ile dla więźnia, skoro on
nie m a siły w ew nętrznej. W czoraj znow u przychodzi najsurow szy
geolier (stróż w ięzienny): « Bierzcie bagaże w asze ! » w oła, i
daje znak ręk ą aby iść za nim . Tow arzysze radują się że to
w olność, i już się żegnają naw zajem ; ja tylko nie ucieszyłem
się, a w sw ojem spoczyw ałem . W yprow adził, kazał siedzieć i
o d szed ł; potem znowu przyszedł i dał grzeczne skinienie aby
nazad do w ięzienia p ow racać. T ak się skończyła ta scena, pół
godziny trw ająca, w której spodziew ano się albo w olności, albo
cięższego uw ięzienia. B yłato pom yłka im ion.
Dziś przyprow adzono P o lak a, S. W czoraj, o 10-ej, przez
ciekaw ość przyłączył się był do g ru p y na ulicy zebranej; a ta
w net została zajęta przez g w ard y ą i do w ięzienia zaprowadzona.
Złorzeczył w chodząc, p o trąco n o go, rękę zw ichnął; — rachuje
na to że znajom y m u m in ister uw olni go n aty ch m iast i w szy­
stkich za niego- ukarze. R zekłem że teraz w Bogu tylko
nadzieja jego ; —1 a on na t o : « A to p ięk n a persp ektyw a dla
m nie, liczyć na B oga ! Ja B o g a szanuję, ale w iem że mię B óg
nie uw olni, ty lk o m in ister z któ ry m ze sto obiadów zjadłem ;
proszę bardzo więcej mi o B ogu nie m ów ić ». — Tu jaw nem i
stają się sądy Boże, dla k tó ry ch częstokroć cierpi niew inny
w obec p raw a ziem skiego a w inny w obec B oga.
— 352 —

Duch Św ięty natchnął to pismo brata Karola które czyta­


łem w dzienniku; wielkie tu ono czyni wrażenie. Oby Łaska
Boża prowadziła kroki w asze; oby więzienie stało się dźwignią
misy] m o jej!
25 lipca, 9-ta rano.

Noce coraz lepsze, bo coraz więcej w nowej kwaterze po­


rządkujemy się. Pisze na stole sporządzonym z dwóch stołków,
z koszyków i z poduszek, bo — rzecz szczególna — w naszej
tylko kwaterce stolika niema. W czoraj do północy, a dziś z rana
od 3-ej, przechadzka po korytarzu i kreślenie pism a do Assem­
bles Nationals. O ile czuje, to teraźniejsze położenie moje ot­
wiera mi szczęśliwą sposobność do krótkiego, chrześciańskiego
odezwania się. Jak wygotuję, będę prosił dyrektora o pozwo­
lenie przesłania tego pism a, bo szanuje wszystkie praw a wie­
zienia. — Od 2 2 - g o kierunek zupełnie nowy otworzył się dla
mnie w więzieniu; czuje że powinność moja dla współtowarzy-
szów więzienia dopełniona, chce teraz zająć się samym sobą —
przez kilka godzin z rana praca, potem przechadzka po dzie­
dzińcu. — P o wielkim tygodniu, po poddaniu się prawu ziemi
i piekła, C hrystus wziął górę nad ziemią i piekłem, i rządzi
ziemią i piekłem aż do skończenia św iata; słudzy C hrystusa,
po swym — acz nie tak wielkim — tygodniu, powinni też brać
górę duchem i ciałem dla czynu, dla praktyki Słow a Bożego.
— Trzymajcie się w duchu, ufajcie Bogu, wszechmocnemu
w niebie, na ziemi i w piekle ! — Dziś rano dwa miesiące
jak się zbliżyłem do Paryża; co to przeszło od tego czasu !
Siostrze Annie moje życzenia i moje w estchnienia do Boga
na dzień jej imienin — acz z za krat więzienia — przesyłam,
dołączając na pam iątkę to co ze isztuk pięknych znaleźć tu
mogłem.

27 lipca, 10-ta rano.

Czyni się teraz w rządzie francuzkim podw ójna sprawa


m oja: oskarżenia i misyi mojej. O l niech wypełnia się wola
B oża; niech więzienie moje przeciąga się jak najdłużej, byleby
tylko spraw a misyi mojej wyłączoną nie była, byleby i w tej
m ateryi rezultat nastąpił. Biada, jeśliby mię uwolniono prze­
ciwko woli Bożej, z zaniechaniem Spraw y Bożej 1 Ileżto ofiar
trzebaby było aby to napięcie obudzone dziś u wielu Łaską
Bożą, na nowo obudzić 1 Boże 1 niech to wszystko co nazna­
czono jest przez Ciebie rozwija się do końca. Czuję, widzę 1
— 353 —

wierzę że Bóg ochroni ciało moje, o ile ono potrzebnem jest


dla misyi mojej. W mocy jest Bożej więzienie niebem uczynić,
w więzieniu dać życie i wolność niebieską, a w wolności ziem­
skiej dać całą okropność niewoli i męki ducha. — Utrzymujcie
życie i energię, waszą i czyńcie jakeście dotąd czynili, widzę
bowiem jak akta,^ podania wasze do rządu, wychodziły pod kie­
runkiem Ducha Ś w ięteg o ; dzięki, dzięki Bogu najwyższemu !
Noście ducha radości i dziękczynienia Bogu, że tak małą ofiarą
moją, tak wiele dla Spraw y Bożej czyni się już teraz na ziemi.
Pism o moje do Assemblee będzie niedługie; piszę prawdę,
a pokornie i w miłości. Pismo z więzienia, prawdę niosące,
może mieć większą wagę u ludzi.

28 lipca, przed południem .

Dziś ośm nasty dzień mojego więzienia. Boże, jakżeto ten


czas p rzeszedł! Ach, jak mało cierpiałem w miarę tego co prze­
byłem ! Bez kwatery i pracy w niej, gdybym chodził po dzie­
dzińcu od 6-ej do 9-ej, jak chodziłem przez dni piętnaście, to
pewno stargałbym już ciało przez wytężenie ducha. — Prze­
czuwam zmianę kierunku. Drżę o to tylko, aby wola Boża speł­
niła się aż do ostatniej joty. — Pisze co czuję, a co czuję niech
rząd czyta; oby wszystkie myśli, uczucia i mowy moje wszystkim
znane być m o gły!....

29 lipca, pod w ieczór.

Odbieram listy wasze. Ach ! bądźcie pewni że dopóty będę


więziony, dopóki to potrzebnem jest dla Sprawy. Na to żadne
prawo ziemskie, ani przyśpieszenie egzaminu aktów nie wpłynie;
a nawet wszystko to może być narzędziem do przeciągnięcia
więzienia, jeśli tego potrzeba. Błogosławiliśmy wygnaniom na­
szym, błogosławić będziemy przez całe życie i uwięzieniu mo­
jemu. Jakże krwawem i ofiarami ducha musiałbym okupować to
co w więzieniu tak łatwo uczynić się może ! Bogu dzięki, o to
jestem spokojny; niech się dzieje wola Boża ! Jak pora przyjdzie,
Łaska dotknie kogo potrzeba i w godzinę będę wolnym, cho­
ciażby wbrew wszelkim prawidłom i postanowieniom ludzkim.
Obok nas mieszka młodzieniec lat 20-stu, skazany na dzie­
sięć lat więzienia za to że upiwszy się uderzył dziecko, które
potem umarło; po trzeźwemu nigdyby tego nie zrobił, bo w gruncie
dobry chłopak, łagodny, potulny; mówiłem z nim ; boleje nad
tern że nie ma tej wiary w Boga jaką we mnie czuje, i zazdrości
mnie.

23
— 354 — ,

D obrze robicie że się codzień w te stro n y zbliżacie, to wiele


p om aga, um acnia. Ja w duchu czuję kiedy zbieracie się na
energię a kiedy upadacie na duchu, i to upadanie staje się i dla
m nie pew ną przeciw nością, taki bow iem jest w pływ spółki ducha.
2-go sierpnia będzie sześć lat jak opuściłem F ra n c y ą ; te
czasy są zawsze kierunkow e dla nas. Czyńcie co potrzeba, jak
to dotąd — cudow nie rzec m ożna — czyniliście, ale czyńcie
tylko dla do b ra samej S praw y i w tern czuciu że, co do mnie,
b ęd ę w olny w tenczas jak u B oga godzina naznaczona na to
w ybije. Ach! w Rzym ie byłoby daleko ciężej być uw ięzionym !....
B ratu K arolow i R . pozdrow ienie p rz e sy ła m ; spodziew am się że
czuje on jak w ielką pom ocą dla S p raw y jest w ięzienie moje,
że się raduje i B ogu dziękuje. W ielu , w ielu, co nie oceniali
ofiary ducha i nie poruszali się nią, poruszą się ofiarą ciała...

29 lip c a , 7 -m a rano.

Ach ! nie traćcie ducha, bo będzie w am ciężko. Będę wolny


w tenczas kiedy godzina Boża w ybije. B óg tylko uwolnić mię
m ocen, bo to w ięzienie jest dla S praw y Jego. A Dieu.
29 ju ille t, so ir.

N ous nous p o rto n s bien. Soyez tranquilles et resignees ;


ce serait h o n te et m anque de caractere que de ne pas vouloir
souffrir et p o rter la croix que Dieu donnę. P o u r tan t de bien-
faits que nous avons reęus de Dieu, nous avons peu souffert.
Je vous estim erai au tan t que je vous v errai so u tenir votre ca­
ra c te re ju sq u ’a la fin. A Dieu, a Dieu !
31 lip ca , 2 -g a p o p o łu d n iu .

P racu je w stan cy i; z nikim teraz w głębsze rozm ow y nie


w chodzę — p a ra słów i dosyć. D otąd Ł ask a Boża utrzymuje
m ię w sile i podniesieniu d u c h a ; to, i w ielki ruch — wytrwałe,
po k ilk a godzin dziennie, a w szystkich tu zadziwiające chodzenie
— utrzym uje zdrow ie m oje. O d 28-go nie pracow ałem już nad
pism em do A ssem blee\ m iałem poczucie aby się wstrzymać.
Dziś o 3-ej rano w stałem i co innego robiłem .
C zekając w szystkiego od B oga tylko, róbcie sw o je; gotujcie
się do życia naznaczonego nam na przyszłość, życia w więk-
szem w yzuciu się z ziemi, w pełnej ofierze dla spełnienia po­
w o łan ia sług S praw y Bożej. C zęsto o tem m yślcie, w edle tego
snujcie, składajcie Bogu ofiarę w yrzeczenia się w szystkiego co
ziem skiem j e s t ; a to m oże przyśpieszyć i uw olnienie moje.
B ogu w as polecam .
— 355 —

2 aout.
Soyez tranquilles, puisez d ’en h au t la lum iere, la force et
la paix de la m e . D ans des circonstances pareilles a celles dont
vous m ’ecrivez, je vous conseille de ne pas vous appuyer sur
les on dit, su r les opinions, les raisonnem ents hum ains, car c’est
une source fausse qui ne fait q u ’eclipser la lum iere interieure.
J ’espere que vous le faites, m ais je dois vous le rappeler. Le
sacrifice continuel, la croix de Je su s-C h rist p o rtee sans cesse,
le ren oncem en t a la terre dim inuent le fardeau des c o n tra rie tes;
c est peu de chose quand la terre est ferm ee pour l’homme,
pourvu que le ciel lui soit ouvert, c. a. d. le sentim ent, la
force, la vie in terieu res. Je vous repete : esperons en Dieu !
Ne nous envoyez pas aussi souvent de v iv res; n ’abusez pas
de la bonte des auto rites de la prison qui so n t surchargees de
leurs devoirs. Envoyez seulem ent ce qui e st e s s e n tie l: le pri-
sonnier do it se contenter de peu de chose. — Que la m iseri-
corde de Dieu vous fortifie et vous garde sous sa tutelle pa-
ternelle !

3 sie rp n ia .

O sądzenie na deportacyą do C ayenne i pow ody onego *


okazują że m isya m oja do gruntu w ziętą została, za co Bogu
w szechm ogącem u dziękuję. Nie ludzieto już, ale sam o piekło
pełny ow oc w ydało ; a w ielkieto d obro, że tak rychło. Teraz
apelacya nasza do sam ego Boga, Sędziego w szystkich sędziów ;
czekajm y w czystości i poddaniu się co B óg wyrzecze o tern,
B óg, rządzący i piekłem , ile ow ocow ania piekłu dozwoli? W ierze
najm ocniej że nie dopuści On aby m isya m oja obaloną została ;
nie dozwoli udarem nić tylu łask i ofiar K rólestw a Bożego dla

i-g o s ie rp n ia 1848 r ., g e n e r a ł B e rtra n d , na u siln a p roźbe K arola


R ó ży ck ieg o , ab y p o d ż o łn ie rsk ie m sło w em h o n o ru p o w ied ział m u 'sz c z e rz e
ja k ie to sa m ian o w icie te ciężkie w in y (charges graves, w ed le w y rażen ia g en e­
ra ła ), za k tó re T o w ia ń sk i sk azanym zo stał na d e p o rta c y ą , o d rz e k ł: « Za to,
« że je s t czło w iek iem n ajn ieb ezp ieczn iejszy m , bo u p rzed zający m lu d z k o ść na
« k ilk a w ie k ó w ; to je s t isto tn a i jed y n a p rz y c z y n a ; ale że na niej nie m ożem y
« op rzeć w y ro k u n aszeg o , m u sim y p rz e to oprzeć go na licznych d en u n cy ac y ach ,
« k tó re p o licy a po w ięk szej części od sam ychże P o la k ó w o trzy m ała, lubo fa ł-
« szyw ość ty ch d en u n cy acy j do b rze nam je s t w iad o m a ». — « G en erale ! —
z a w o łał R óżycki — d zięk u je ci za s z c z e ro ść ; b ro n iłe m żarliw ie T o w iań sk ieg o ,
« ale od tej w in y , k tó ra czyniąc go n aślad o w cą B a ra n k a bez zm azy, je st n a j-
« w ięk szą z a s łu g ą jeg o p rz e d B ogiem , b ro n ić go nie b ę d ę ; i o d tąd , sp o kojny
n o to że wiecie co czynicie, p ro szę ty lk o B oga ab y b y ł ‘dla w as m iło siern y m
•« S ędzia ».
S p r a w y ; nie dozw oli po targ ać sil m oich, aby piekło przez wieki
tryum fow ało z tego, jakoby z dow odu, że to co w ydałem i co
jeszcze w ydać pow inienem może żyć w duchu tylko, a nie
m oże urzeczyw istnić się na ziemi. T a w iara jest najśw iętszą
p ow in n o ścią naszą. B ardzo się cieszę że w tej wierze nie chwie­
jecie się i dziękuję w am za t o ; nie m ógłbym w as ta k cenić
jak cenię, gdybyście silne były tylko bez krzyża, a niedołężne
pod krzyżem . Przez czas w ięzienia, ileżto m isya m oja z y sk a ła !....
N igdy — naw et i teraz, przez ten czas w iezienia — chwile
m oje próżno nie przechodziły; nie dopuści też B óg i odtąd aby
życie m oje usy ch ało bezow ocnie: siły m oje i chw ile moje są
policzone i naznaczone dla S p raw y Bożej !....
N ie m ogę czuć aby B óg w y konania tego w yroku d o p u śc ił;
jednakże, aby być czystym i, trzeba nam w pokorze i w bojaźni
Bożej g otow ać się na najgorsze i snuć w edle te g o : m ów ić np.
z B ertrandem że żona chce jechać ra z e m ; dow iadyw ać się kiedy
m ianow icie deportacya m a n a s tą p ić ; m yśleć gdzie dzieci ulo­
k o w a ć ? zkąd d o stać pieniędzy? itd. Ale B óg nadzieją! i czy­
niąc to w szystko, oczekujm y rozw iązania B o ż e g o : w szak po
złożeniu ow ocu, złe słabnie.
Boże ! ileżto przeszło przez te 24 dni, a ta k nagle, tak nie­
spodzianie ! W tak ich to przeciw nościach objaw ia się cała siła
w iary — w iary że B óg patrzy i że nic bez Jego woli lub dopu­
szczenia nie staje się, że człowiek, kiedy nie m a ziemi, m a niebo,
m a spółkę z niebem i nie jest sam jeden ; o! korzystnato zamiana.
4 sierpnia, io -ta w ieczorem .
T o co zam ierzacie jeszcze czynić, może przynieść pożytek
dla S p ra w y ; czyńcie więc co czujecie że jest pow innością waszą;
niech tylko działanie w asze będzie w tonie chrześciań sk im ;
m ów cie całą, n ag ą praw dę, ale w w ylew ie, w czuciu, w miłości
i dla nieprzyjaciół naw et.
Z ziemi nic nie m am , ale niebo łaskaw e, w ięc dobrze ze
m n ą ! O tran sp o rto w an iu do fortecy nic u nas nie sły ch ać;
nadzieja w B ogu że tam nie b ę d ę ; w ierzę w to m ocno że Bóg
o słoni. M am czucie że już naw et i za m uram i w ięzienia złe nie
po d n o si się dalej, a może i upada. Być może że przez deportacya
doszło do szczytu sw ojego. B ogu polecam siebie i w as wszystkich.
9 sierpnia.

Dziś ta k w iele pracow ałem że skończyłem pism o do Assem-


blee N ationale, a potem napisałem list do generała Bertrand.
B ó g m ię n a tch n ą ł do tego. T ylko B óg z zastępam i swojemi
— 357 —

osłoni mię — ta ufność mię nie opuszcza — jasno mi w duchu,


choć ciem no na ziem i. Ja robię co pow inienem , nie tracę chwili,
a m iłosierdzie Boże może m i zesłać ratunek. Jakąkolw iek jest
w ola Boża, poddaje się jej. A ch! czekajmy rozw iązania Bożego.
10 aout.
N ous som m es soum is, resig n es, m ais nous ne perdons pas
1’espoir. Je m e p o rte assez bien et je travaille.
11 aout.
T o u t est reęu. G race a Dieu de ce que vous vous portez
bien. Chez n ous to u t va bien. L a resig n atio n et la patience
font to u t. Je vous salue to u s.
13 sierpnia. *
O sądzony na śm ierć, na u tratę m isyi mojej i niejako już
w g robie przez złe złożony, a m iłosierdziem Bożem z grobu
dźw ignięty, piszę do w as po raz pierw szy w now em życiu mojem.
P rzeszły straszn e dni pano w an ia i m ocy piekła, w śród których
drżałem nie o to co się ze m ną stać m ogło, w idząc tylko śm ierć
pow olną przed sobą, — ale o to, czy będę takim jakim B óg
chce m ię mieć po przejściu dni tych. W śró d najw iększych
ciem ności jakie w życiu m ojem spotkałem , p ełn a jasność św ie­
ciła w e m nie, w ołałem do m iłosierdzia Bożego abym m ógł te
jasność, ten sztandar mój utrzym ać. C iem ności rozbił Bóg,
sztan d ar mój pow iew a !__
D otąd każda chw ila w ięzienia jest dla m nie w ażną i konie­
czną ; uw olnienie przyśpieszone nad zakres Boży, nienagrodzona
szkodęby mi przyniosło. — W czoraj półkow nik — dotąd tak
przeciw ny m oim ideom — raptem n a w ró c o n y ; z w ielkim ogniem
zagrzew ał m ię abym w y trw ał i nic ze sw ojego nie ustępow ał,
że to w szystko jest praw dą. « M ów sw oje choć Francuzi
« nie w ierzą, przyjdzie czas że u w ierzą; — uw ierzą że iskra
« (parcelle) św iatła Bożego m oże żyć w człowieku ». — Rzekłem :
« C ’est en ce m om ent que je vois devant m oi un vrai colonel
« de l’em pereur; — viens, que je te m b ra s s e soldat de Napoleon! »
i uścisnęliśm y się serdecznie. — W kilka godzin potem pół­
kow nik uw olnionym został. A ch ! silne rażenie cuda robi w czło­
w ieku, porusza, rozpala, z ziemi do B oga ducha kieruje.
W czoraj in sp e k to r więzienia w yw ołał mię, m ów ił ze m na
z w ielkiem czuciem i p rzyrzekał zająć się m ną; przekonany jest

* Ta kartka skreśloną b yła zaraz po otrzym aniu w iadom ości o odroczeniu


w yroku deportacyi, a zarazem o zatrzym aniu w w iezieniu aż do dalszego
rozporządzenia N aczelnika w ład zy w ykonaw czej.
o mej niew inności. D ługo m ów ił o m nie z dyrektorem , poczem
d y rek to r ośw iadczył mi że m am w inspektorze wielkiego obrońcę.
M ów iono mi także, że przed w yw ołaniem m nie, inspektor obser­
w o w ał mię w dziedzińcu.
Już to 35— ty dzień w ięzienia. Nie w iadom o jak m nę w ola Boża
rozporządzi; ale czuję że jak dopełnię tu co mi naznaczono, to
B óg, k tó ry odw rócił deportacyą, w yw iedzie mię i z dom u niewoli.
16 sie rp n ia .
W złe pow ietrze siedzę i cierpliw ie, jako więzień, pracuję,
dziękując B ogu że m am czem się zająć. Dziś w stałem o 4-tej.
J a się w ysilam aby na m ojem stanow isku stać niezachw ianie,
a przeznaczenie m oje w R ęku T w ojem , o m iłosierny Boże!
24 sie rp n ia , 10-ta rano.
W tej chw ili dwaj lekarze przysłani przez g enerała Cavai-
gnac egzam inow ali m n ie ; są najlepszej c h ęc i; poznali stan mój
zew nętrzny i usposobienie w ew nętrzne, a poznaw szy, przerażeni
byli dekretem tran sp o rtacy i i p o w ta rz a li: « Soyez sur que vous
ne serez pas tra n sp o rte ». B óg to zrządził że tak dobrze poznali
m ię. P rzy m nie napisali św iadectw o że zdrow ie w więzieniu
tracę i że potrzebuję leczenia, k tó re w w ięzieniu odbyw ać się
nie może ; przyrzekli że w yrobią pozw olenie przeniesienia mię
do maison de sante. Rzecz dziw na: wczoraj i dziś zaczałem czuć
szkodliw y w pływ w iezienia na zdrowie, i kiedy z instynktu piszę
w dziedzińcu kilka słów pożegnania z tow arzyszam i, wołają mię
do tych lekarzy. Sam o nic ich nie prosiłem , ani też w niczem
się im nie sprzeciw iłem , a w szystko to zdałem na nich, jako
ich pow inność, bo czułem w tern w olę Bożą. A teraz czekam
odm iany kierunku, bo w istocie od dnia w czorajszego jestem
ciągle jakby na zem dleniu.

A U X COM PAGNONS DE C A P T IV IT E
(p a ro le s d ’adieux)

i se p te m b re , 1848.
C ’est le cinquante-troisiem e jour que je suis avec vous,
freres, com pagnons d ’ infortune. Dieu me soulage, je change
de prison *. Je vous rem ercie de la fraternite que plusieurs de
v o u s m ’ont accordee. Je tacherai d’en etre toujours digne.

* D n ia i- g o w rześn ia 1848 r. T o w ia ń sk i p rz en iesio n y zo stał do Domu


Z d ro w ia , jak o w ie z ie ń ; a 21-go t. m. i r. u w o ln io n y .
— 359 —

E n m e se p a ra n t de vous, je fais des voeux p our que Dieu


veille sur la F ran ce ainsi que sur ceux qui la conduisent et qui
la condu iro n t a l’a v en ir; que Dieu veille aussi sur vous, que
vous puissiez p rofiter de ces jours de votre retraite, en entrant
dans les p ro fo n d eu rs de vos am es, que vous puissiez revenir
au plus tó t dans vos foyers, revenir au sein de votre patrie et
la servir avec un am our et un devouem ent vrais, chretiens. —
Recevez, freres, cam arades, ces vceux d ’un P olonais qui aime
la F ran ce a 1’egal de sa p ropre patrie.
Je vous donne m a m ain, et je vous dem ande la votre; que
ce soit l’ex pression de no tre fraternite qui doit etre chretienne
et etcrnelle, selon la volonte de Dieu qui rep o se su r l’hom m e,
et principalem ent su r nous, F ran ęais et P olonais.

*
Y Y

DO JULIA NA T.
skazanego na wygnanie w głąb Rosyi

K ochany bracie J u lia n ie !


Dziękuję tobie za te kilka słów którem i uw iadom iłeś nas o
sobie i dałeś sp o so b n o ść pisania do ciebie, którem i też spra­
w iłeś tyle radości duchow i, tyle boleści człowiekowi naszem u.
R adujem y się i w inszujem y tobie zasługi przed Bogiem , że sta­
w ałeś w ch arakterze sługi C h ry stu sa przed rodakam i, a potem ,
w śród licznych niebezpieczeństw i pokus, dotrzym ałeś tegoż
ch arak teru przed w ładzam i ro sy jsk iem i; że stając na obu tych
polach w m iłości, w w ylew ie, w szczerości, byłeś w ierny Bogu
i w ładzy ziem skiej. Przem inęło co cierpiałeś, przem inie i to co
cierpisz i cierpieć jeszcze możesz, a sk arb zasługi nie przem inie,
będzie on tow arzyszył tobie w wiecznej pielgrzym ce twojej.
P o z w o lis z , k o ch an y b r a c ie , że przypom nę ci niektóre
praw dy chrześciańskie k tó re p o daw ałem przez lata, a które żywo
stanęły przede m ną kiedy w szedłem w obecne położenie tw oje
i starałem się poczuć co w tem położeniu może być zasiłkiem
dla duszy tw o je j; bo w szakże w iem y z dośw iadczenia że jedna
w łaściw a p raw d a żyw iona w duszy, stać się może gwiazdą
w yprow adzającą człow ieka z p o śró d najw iększych przeciwności
jego. O to są p raw d y k tó re p o c z u łe m :
1. Nie ludzieto, ale B óg sam postaw i! cię bracie w tern
nadzw yczajnem położeniu, aby spełniły się niezbadane sądy
Je g o ! N iech w ięc m iłość w oli Bożej, to głów ne uczucie chrze-
ściańskie, stanie się głów nem uczuciem tw o je m ; — bez tego
uczucia, w szystkie inne uczucia i cnoty są małej w agi, bo braknie
im isto ty , braknie praw dziw ej chrześciańskiej posady. Jeślibyś
w b rew w oli Bożej m ógł być w olnym , pew ny jestem że utrzy­
m ując takie uczucie, dalekim byłbyś i dziś — jak już byłeś
podczas uw ięzienia tw ojego — od przyjęcia takiej w olności;
p rzypom inam sobie że kiedy byłem w w iezieniu francuzkiem,
głów nym m oim frasunkiem było, aby złe nie uw olniło mnie
przed godziną Bożą.
K iedy kto B ogu służy, m ałą jest rzeczą w jakiej formie to
czyni, czy w form ie króla czy też w ięźnia, w ygnańca, itp.; tylko
że służba Bogu w tej ostatniej form ie daleko jest bogatszą
w zasługę przed B ogiem .
A by spełniły się sądy Boże k tó re p o staw iły ciebie w tem
położeniu, rozżarzaj bracie w duszy twojej m iłość w oli Bożej i
kieruj m yśli, m ow y i uczynki tw oje ku celowi k tó ry w ola Boża
naznaczyła tobie, przytem ufaj że B óg ośw ieci i zasili miłują­
cego w olę Jego, p rag n ąceg o poznać i spełnić ją. K iedy pan
przenosi chłopa z jednego m ajątku do drugiego, to ukazuje mu
co m a czynić n a now em m iejscu i daje środki do tego.
2. Może dotąd, kochany Julianie, nie korzystałeś należnie
z udzielonej tobie rekolekcyi, może opóźniałeś się w postępie
tw o im ; dziś objaw ia się tobie w ola Boża, abyś przyśpieszył
po stęp swój i rychło stan ął na stanow isku nazn aczo n em : to jest
rzecz głów na, od ciebie sam ego zależąca; gdzie zaś ow oce sta­
now isk a tego m asz składać, jestto rzecz wielkiej w agi, ale tem
B óg sam rozporządza, i tu człowiek, w ciem ności sw ojej, poddać
się z m iłością i ufnością pow inien. W yjaśniłem w am niejedno­
k ro tn ie, jak wielkiej w agi jest rzeczą p o b y t na jakiem kolwiek
m iejscu chrześcianina praw dziw ego, noszącego ogień niebieski
m iłości i ofiary, jak w ielki w pływ w yw iera on widzialnie a
daleko w iększy niew idzialnie; — w szak najsłabsze naw et świa­
tełk o w prow adzone do ciemnej izby, odm ienia całą jej postać.
3. G łów nym celem tw oim jest zapłacić B ogu rachunki
przeszłości twojej i zacząć pracow ać dla zasługi na przyszłość.
A w tem ciężkiem położeniu tw ojem , o jakże wiele możesz
w każdej chwili zasługiw ać, zyskiw ać, zarabiać na szczęśliwą
przyszłość tw oją, bylebyś tylko ostatecznie spoczął w Bogu,
w najśw iętszej w oli Jego, bylebyś przez to b y ł w praw dziw ym
- 861 -

zakonie C h ry stu so w y m do którego m y naprzód pow ołani zosta­


liśm y ! W e so ło ść lub sm utek w k tórych chw ile nasze spędzam y,
nie zostaw iają śladu po sobie, a na w ieki zostaje ślad jak każda
chw ila nasza zapisaną została w k sięgach B ożych.
4- Każde m iejsce, sam o piekło naw et, staje się niebem
dla człow ieka kiedy Ł a sk a Boża naw iedza go i żyje w nim ;
w radości w ew nętrznej łatw o znoszą się cierpienia zewnętrzne,
łatw o też gładzą się grzechy i m nożą się zasługi. M iędzy swoimi,'
w śród w olności i pom yślności zew nętrznej, można nosić w duszy
kajdany piekła i m ąk jego dośw iadczać, a na w ygnaniu, w od­
daleniu od sw oich, m ożna nosie niebo i radości jego kosztow ać.
Św iat widzi to tylko co w idom em jest dla niego i nie frasuje
się o to czego nie widzi. Co do nas, frasujem y się nie o to
gdzie będziesz ciałem tw ojem , ale gdzie będzie duch twój, czy
będzie on n a stanow isku sw ojem , w ojczyźnie swojej niebie­
skiej, czy będzie z Ł a sk ą Bożą, czy będzie nakoniec w gronie
praw dziw ych b raci i przyjaciół sw oich, tojest, czy będzie w ko­
m unii z niebem , a w spółce bratniej z tam tym św iatem . P ragnie
człow iek aby « s w o i », krew ni, przyjaciele byli przy nim, a
wcale^ zapom ina o tych niew idzialnych a daleko liczniejszych
« sw oich », o tych praw dziw ych krew nych, przyjaciołach. P o ­
w ołani jesteśm y znać i czuć to praw dziw e sw ojactw o, pokre­
w ieństw o ducha, abyśm y tego isto tn eg o d obra pragnęli i za­
sługiw ali na nie.
Każdy więzień, każdy w ygnaniec w ezw any i budzony jest
położeniem sw ojem aby po usunięciu się dla niego ziemi, żył
z niebem i z tam tym św iatem . Kto spełnia to wezwanie, dla
tego niew ola i w ygnanie przestają być niew olą i w ygnaniem ;
ale biada tem u, kto odrzucając to w ezw anie i nie otrzym ując
do b ra naznaczonego z n ieba i z tam tego św iata, otrzym uje
sam e uciski z ziem i; duch jego w tern położeniu staje się więź­
niem i w ygnańcem zupełnym , nigdzie dla niego przytułku, nig­
dzie spoczęcia i p o c ie c h y ; piekło tylko otw orem stoi dla niego,
ale i ono, z dopuszczenia B ożego, nic mu nie daje prócz sa­
m ych trapień i zgryzoty sum ienia że odrzucił m iłość i dobro­
w olnie zam knął dla siebie źrodło otw orzone przez C hrystusa
Pana.
5- M am nadzieję że znajdziesz w Rosyi dusze m iłujące i
bojące się B oga, k tó re dadzą ci spółkę i przyjaźń chrześciań-
ską, że przez to otw orzy się dla ciebie i to źródło pociech
praw dziw ych, k tó ry ch św iat dać nie może. Nie m iałeś zamiaru
walczyc z R o sy ą orężem z ie m sk im , m iałeś zam iar służyć
je] rów nie jak i P olsce chrześciańskim orężem m iłości i ofiary,
służyć ogłaszając m iłosierdzie Boże schodzące w tych dniach
dla św iata i okazując jak m ożna dostąpić tego m iłosierdzia;
d lategoto łatw o ci będzie staw ać przed tym narodem w czystości
chrześciańskiej, jako b rat, sługa i przyjaciel w C hrystusie, a
z tego m oże płynąć dla ciebie siła, pew ność i pokój C hrystu­
sow y. Utrzymuj tylko w duszy m iłość i pośw iecenie się dla
praw dziw ego d obra ty ch braci naszych, m ów do nich i czyń
z nim i z duszy, w szczerości i w w ylew ie chrześciańskim , a co
dla ciebie nie będzie trudnem , bo to zgodnem jest z charakterem
tw oim . N iech naw et w śró d krzyw d od nich doświadczanych,
żadna krzyw da nie w yrządza się duchow i ich przez ciebie, boś
ty, jako sługa C h ry stu sa, naznaczony stać się sługą ich. Budź
ciągle w duszy twojej ruch, życie chrześciańskie, i życie to
w yrobione, przetraw ione ofiarą przed B ogiem , w ydawaj tym
bracio m w mowie i w uczynkach tw oich. T akie życie da tobie
sile p o trzebną do spełnienia pow inności chrześciańskich dla
nich i dla urzędów ich, o ile B óg jednych i drugich stawić
będzie na polu tw ojem .

O to jest kochany bracie Julianie, co m ogłem zebrać dla


ciebie na prędce, poryw any na przem ian uczuciam i radości
ducha i boleści człow ieka m ojego ; niech z tego B aska Boża
da ci w ybrać to co m oże stać się dla ciebie gw iazdą pociechy
i zasiłku. Bądź pew ny że nie zejdziesz nam z pam ięci w duszy
i w sercu, dopóki z m iłosierdzia Bożego nie zaczniesz na nowo
przypom inać się nam obecnością tw oją — a czego nie tracimy
n a d z ie i: w szak po nocy następuje dzień, po zimie lato, po dżdżu
p ogoda. Spodziew am y się że w olno ci będzie pisyw ać do nas,
a nam odpisyw ać tobie, a to w iele ulży i tobie i nam . Cieszymy
się i dziękujem y B ogu, że puszczasz się na północ w czasie
poczynającej się w iosny, kiedy w szystko w naturze idzie na
lepsze, na w eselsze ; w ielkato pom oc dla duszy k tó ra nie roz­
dzieliła się z n a tu r ą !
N iech B óg m iłosierny prow adzi cię na m iejsce które On
sam w m iłości i w m ądrości swej w y b rał i naznaczył dla dobra
tw o je g o ; niech m iejsce to stanie się przez Ł ask ę Bożą niebem
dla ciebie, niech p o w ró t twój n astąp i rychło, byle tylko w go­
dzinie Bożej i po spełnieniu pow inności naznaczonej od Boga.
A tak, do zobaczenia się, do zobaczenia się bracie Julianie!
W tern czuciu przesyłam tobie b ratersk ie uściśnienie.
28 L utego 1864.
— 363 -

T>0 TEGOŻ

T ak jestem tem i czasy zatrudniony, że krótko piszę do ciebie


kochany b racie Julian ie, jedynie aby ci podziękow ać "za radość
którą mi spraw iłeś obszernym w ylew em tw oim . Czuję m iłosier­
dzie Boże n ad to b ą, czuję też i frasunek twój ciągły o poddanie
się i spełnienie w oli Bożej. Idzie teraz o to jedynie abyś
dotrw ał do końca w dążeniu tern, abyś nie zeszedł ze stanow iska
chrześciańskiego do k tó reg o w zyw any byłeś przez lata, a które
teiaz zająłeś; idzie o to aby życie tw oje teraźniejsze, ofiarne,
p ia c o w ite , życie chlebem p o w szed n im , n ieb iesk im , stało się
ciągłem i zw yczajnem życiem twojem, abyś budził ciągle dusze
tw oją i ow oce tego budzenia sk ład ał B ogu w m yśli ‘ m owie i
w e w szelkim uczynku tw oim ; abyś czynił to w m iłości, ztad
pokornie, cierpliw ie, pow olnie, naturalnie, znosząc z poddaniem
się opuszczenie przez Ł ask ę, znosząc suchość i słabość w ew nę­
trzną , to ogołocenie i z nieba i z z ie m i; — bo sługa d o b ry ,
w czystej m iłości swej dla B oga, służy Bogu darm o, nie zaś jako
jurgieltnik, za pociechy tylko i słodycze w ew nętrzne; — bo i
C h ry stu s P an , ten w zór sług dobrych, rzekł w o g ro jc u : « Sm ętna
je st dusza m oja aż do śm ierci », a na krzyżu zaw ołał: « Boże
m ój! Boże mój! czemużeś m nie opuścił? » — Tym tylko spo­
sobem przebyw szy m orze, nie utoniesz na brzegu, wedle przy­
słow ia naszeg o ; — a to pew na, że w m iarę jak będziesz zbliżał
się do końca naznaczonej ci drogi, złe będzie z coraz większa
m ocą uderzało na ciebie. B łogosław iony kto d o trw a do końca'’
W ielu jest poczynających a m ało kończących, bo na początku
Ł ask a w sp ie ra , i częstokroć w spiera d a rm o , koniec zaś m usi
być ow ocem w łasnej w ysilonej ofiary człow ieka.
B ogu dzięki, przebyłeś już ko ch an y bracie co było najdot-
khw szem i najniebezpieczniejszem dla ciebie, dla ducha tw ojego;
dośw iadczyłeś tego, że w ygnanie i wyzucie się z ziemi w szelkiej’
byle tylko przy Ł asce Bożej, m oże być niebem dla człowieka:’
dośw iadczyłeś, że poddając się przeznaczeniu tw ojem u i św iecąc
św iatłem niebieskiem bliźniem u, jesteś stokroć szczęśliwszy niż
byłeś daw niej, zginając się do kaligraficznych zeszytów licznych
uczniów i uczennic tw oich i św iecąc im jakąś o drobiną św iatła
ziem skiego. O prócz tego, stoi dla ciebie otw orem i ta nadzieja
ze rząd poczuje czyste, chrześciańskie intencye twoje dla niego,
— 364 —

że cie uzna nietylko nie szkodliw ym ale ow szem pom ocnym


m oralnie, zkąd spodziew am się że pójdą dla ciebie zelżenia, a
w końcu i potrzeba rozstania się z tw ojem i dębam i i leszczynami.
D ośw iadczyłeś już n a sobie, i spodziew am się że jeszcze tego
dośw iadczysz, iż są w R osyi cnoty praw dziw e, chrześciańskie,
i że ogólnie m ów iąc, zaród słow iański, acz zatrzym any w roz­
w ijaniu się sw ojem , przechow ał się w duszach prawdziwych
R o sy a n w pierw otnej prostocie i czystości sw ojej, jako nieska­
żony dotąd fałszywą cyw ilizacyą, tą fałszywą i ciem ną oświatą
płynącą z zachodu na w sc h ó d , k tó ra jak b y m roźny powiew
niszczy w zrastające na gruncie słow iańskim rośliny chrześciań­
skie.
T rzym ajm y się tylko, jak ślepy płotu, tego cośm y przyięli
z m iłosierdzia B o ż e g o , utrzym ujm y w sobie praw dziw ą ofiarą
m iłość dla B oga i dla w szelkiego bliźniego, a w szystko będzie
d o b rz e ; czuwa bow iem najw yższy S tern ik i kieruje, wśród
obecnej burzy, każdą najm niejszą naw et łó d k ą !... Pew ny spółki
tw ojej w tern czuciu, przesyłam ci m oje życzliwe pozdrowienie
i uściśn ięcie......
25 sierpnia 1864 r.

T> O TEGOŻ

B racie Julianie!
Dziękując najrzew niej Bogu m iłosiernem u że ci dał powrócić
n a ziemię ojczystą, w inszuję ci tak tego pow rotu, jakoteż i
trzechletniej ciężkiej pielgrzym ki twej Jad ry ń sk ie j.— Jako wierny
słu g a C h ry stu sa i S praw y Jego, w ytrw ałeś bracie pod chorą­
gw ią C h ry stu sa i w zbroi ch rześciań sk iej; spełniałeś w ogniu
m iłości trudne zadanie tw oje, pokonyw ając ciało, św iat, i sza­
tana, i ofiarując się w edle sił aby zw yciężać i poniżać wszelkie
złe, a czcić i podnosić w szelkie dobre k tó re napotykałeś. W po­
śró d panow ania piekła czyniłeś co m ogłeś dla tryum fu nieba,
i to nie w chw ilow ej tylko egzaltacyi, ale w w ytrzym anej ofieize,
z pełną w olą i w iedzą tw oją. P iekło w silnej grozie nastające
na cieb ie, nie zdołało ci w ydrzeć m iłości w oli Bożej i wiary
w p o tęgę B o żą, ani zatrzym ać ciebie w służbie naznaczonej.
Służąc w ytrw ale zarów no rodakom jak i R osyanom , oświecałeś
— 365 —

ich św iatłem i ogrzew ałeś ogniem przyjętym w Spraw ie B o żej;


a owoce czynów tw o ich , te prom ienie ognia zapalonego przez
ciebie nad W o łg ą w duszach bliźnich, świadczą, o błogosła­
w ieństw ie Bożem dla czynów tw oich. D ałeś bracie w cząstce
tryum f niebu, bo okazałeś w prak ty ce na sobie, że w śród uci­
sków ziemi i p iekła, może doznaw ać radości i szerzyć życie
niebieskie ten , kto m iłością i ofiarą sw oją sprow adza niebo
do duszy sw ej.
U szedłeś bracie częśc ciernistej drogi apostołów żyjącego
chrześciaństw a, tejto drogi po której szli b racia nasi, nie zapie­
rając się C h ry stu sa P an a, św iadcząc o S praw ie Jego, podnosząc
chorągiew jej, ch o rąg iew w olności i p raw d y , jużto w P e te r­
sb u rg u , już w w ięzieniach w arszaw skich i na innych punktach
ziemi polskiej, już w Rzym ie, P aryżu, T ury n ie. N a tejto drodze
ś. p. k s. E d w ard D uński poniósł m ęczeństw o ducha, a ś. p. ks.
L udw ik de C arm agnola m ęczeństw o ducha i ciała, stw ierdzając
niem , a w końcu i śm iercią sw ą, w iarę i pośw ięcenie się sw oje
dla obi ony poniżanego C h ry stu sa i poniżanej S praw y Jego.
Cierpiąc w duchu i w ciele, lub w śród cierpień ducha
subm itując się na cierpienia ciała, dopełnili ci czcigodni bracia,
chrztem sw oim ze krw i, chrztów uprzednio przyjętych przez nich;
szli oni, w edle sił sw oich, za w zorem C h ry stu sa P an a, który za
zbliżeniem się godziny m ęki i śm ierci sw o je j, chrztu ze krw i
gorąco pożądał, aby pełnością chrztu i ofiary dopełnił w ielkiego
dzieła zbaw ienia św iata. N a chrzcie bow iem pełnym , który L aska
B oża daje, i na ofierze pełnej, n a k tó rą chrzest taki zasila czło­
w iek a , op arta jest S p raw a zbaw ienia św iata i na takiej tylko
posadzie może się ona podnosić i szerzyć w epokach chrześciań-
skich, aż do spełnienia się S łow a B ożego.
Dzięki niech będą T obie o P an ie nad P a n y ! że Ł ask a
Tw oją doprow adzić raczyłeś te sługi T w oje do spełnienia pow in­
ności naznaczonej w szystkim sługom S praw y T w o je j; — przez
co otw orzył się w tej epoce chrześciańskiej w y ższej, szereg
m ęczenników żyjącego chrześciaństw a, żyjącego K ościoła Chry­
stusow ego. Policzone są u B oga ofiary w asze czcigodni bracia!
policzone cierpienia i su b m isy a na cierpienia dla tryum fu C hry­
stu sa i S praw y Jeg o . N iech B óg w m iłosierdziu sw ojem nagradza
w am to coście uczynili, i niech w as zasila w dalszym chodzie
waszym po tej drodze; a nam pow ołanym do służenia tejże
Spraw ie m iłosierdzia, niech ułatw iać raczy spółkę z w am i, żyją­
cym i jeszcze n a tym św iecie, lub zeszłym i już ze św iata tego!
W inszując tobie bracie Ju lianie tego zaszczytu chrześciań-
skiego że należysz do szeregu tych sług-żołnierzy C h ry stu sa ,
w zyw am ciebie do głów nej pow inności tw ojej: niech krzyż biały
k tó ry ci ofiaruję, staje się dla ciebie now ą pobudką, abyś przy­
jętego krzyża nigdy już nie w ypuszczał z duszy tw o je j, abyś
nie p rzestaw ał czuw ać, budzić się w ew nątrz, praco w ać, ofia­
ro w ać się, a w skutek tego, abyś z błogosław ieństw em Bożem
przeszedł do końca drogę na k tó rą w stąp iłeś poczynając Jadryń-
sk ą pielgrzym kę tw oją!
O sw obodzony cudem m iłosierdzia Bożego z niewoli
zew nętrznej, ta k jak przed laty osw obodzony zostałeś z niewoli
w ew nętrznej przez Spraw ę Bożą, przedstaw iasz bracie w sobie
w ybaw ienie z podw ójnej niew o li, naznaczone w miłosierdziu
Bożem dla ojczyzny naszej. Przeciągaj więc na ziemi ojczystej
ap o sto lską służbę sw o ją; torując dla rodaków drogę wolności
d u ch a i człow ieka , podnoś chorągiew C h ry s tu s a , chorągiew
S p raw y Bożej, duchem i człowiekiem , w szelką m yślą, mową i
uczynkiem tw oim ; zwracaj rod ak ó w ku N ajw yższości chrze-
ś c ia ń sk ie j, która jaśnieje n a w izerunku tej św iętej chorągwi*;
budź w nich cześć i m iłość dla tej N ajw yższości i dla wszystkich
Jej cząstek , dla wszelkiej o fiary, w szelkiej cnoty i wartości
ch rześciań sk iej; ułatwiaj im przyjm ow anie tej Najwyższości do
duszy i objaw ianie jej w edle sił w życiu, w czynach ich, aby
p o spełnieniu się czasów , objaw iła się ona na polu ludzkości
całej, w e wszelkiej m yśli, m ow ie i uczynku człow ieka, w calem
życiu jego w ew nętrznem i zew nętrznem , pryw atnem i publicznem.
N iech godło tw oje « Bóg i W o la Boża, » nieprzestaje ci przy­
św iecać jako gw iazda w całej tej ziem skiej pielgrzym ce twojej.
Rozpalaj w sobie z pom ocą Ł a sk i, ogień m iłości B oga i woli
Jeg o i siłą ognia tego czyń na w szelkiem polu n a jakiem Bogu
p o d o b a się postaw ić ciebie. N iech z tej w ytrzym anej ofiary
p ły n ie dla ciebie jak najw iększa zasługa w tem życiu i w przy­
szło ści, w której doprow adzić m am y do naznaczonego końca
to, cośm y w tych czasach poczęli jako słudzy Spraw y Bożej.
N iech to w szystko stanie się dla ciebie, kochany nasz bracie,
przez to tak w ielkie dzisiaj nad św iatem m iłosierdzie Boże, za
przyczyną Królow ej n aszej, tej O rędow niczki i Pośredniczki,
pod obronę której uciekałeś się w e w szelakich przygodach
tw o ic h !......
Dnia 4 m arca 1867 r.

* Ecce H om o.
— 367 —

DO TEGO Ż

B racie Julian ie!

Lubo już tak daw no nie pisałem do ciebie k o chany bracie,


często jednakże m yślałem o to b ie , o tych nadzw yczajnych a
ciężkich ko lejach k tó re przebyłeś na w ygnaniu, k tó re przebyw asz
też i po w ygnaniu, a k tó re należę do tych sposobów jakiem i Bóg
u ia b ia i p o d n o si w szelkie stw orzenie w wielkiej pracow ni swojej.
Z tądto w inszuję ci bracie tego w szystkiego, co od ostatniego
w idzenia się naszego na U n te rstra s s e ,' stało się z toba tak
z W o li i z L ask i Bożej, jakoteż i z dopuszczenia Bożego, a stało
się w^ tym c e lu , aby to co jeszcze pozostało nieurobionem
w tobie, w ydało owoc sw ój, i po owocu, tem łatw iej poznanem
i urobionem przez ciebie zostało. W inszuję ci tego, bo czemże
jest człow iek bez u ro b ie n ia , ztąd bez o p e ra c y i, bez tru d ó w ,
upadków , cierpienia? w szak i przysłow ie nasze m ów i: « Z a
jednego bitego, dziesięciu niebitych dają ». — A ufam m iłości
tw ojej, że to w szystko co przebyłeś u rab iasz i dopełniasz ofiarą
tw oją z m iłości idącą, i że przez to staniesz się tem czem tobie
yć naznaczono, abyś w tem życiu i w tych w ażnych czasach,
m ógł usłużyć B ogu, ojczyźnie i bliźniem u ta k jak ci to nazna­
czono. P ierw szy ow oc tego składaj szczęśliwie kochany bracie
na polu o którem mi donosisz, jeżeli tylko przyjęcie tego pola
przez ciebie zgodnem jest z w olą B ożą......
14 grudnia 1868 r.

cA cA N T O I N E T T E S.

M a sceur en Je su s-C h rist,

J ai reęu votre lettre en m ai, et je n ’y reponds q u ’en sep-


tem bre; cep endant les questio n s que vous m ’avez adressees
sont im p o rtan tes et elles exigeaient une reponse. Vous aviez
d o n e, m a soeur, un ju ste m o tif de vous eto n n er et de vous
a iger de m on silen ce; m ais j ’esp ere que, com m e chretienne
vous tiendrez com pte de la po sitio n ou je m e trouve dans ces
— 368 —

tem ps extraordinaires et m’excuserez de ce retard; que, de plus,


vous y reconnaitrez le doigt de Dieu qui dispose de tout ce
qui arrive a chacun, selon les com ptes de chacun.
J ’ai la confiance qu’a l’avenir la m isericorde de Dieu ecartera
de moi les em pechem ents et me perm ettra de vous servir.
Dans cette confiance, je vous prie, ma sceur, de vous adresser
a moi toutes les fois que vous y serez portee par le besoin de
votre am e; m ais, comme je suis oblige de rendre a Dieu un
compte rigoureux de mon tem ps, je vous prie de trouver juste
que je ne reponde qu’a vos questions les plus essentielles, que
je ne le fasse que dans les moments ou l’ensemble de mes
devoirs n ’aura pas a en souffrir, que je ne le fasse enfin que som-
m airem ent, en laissant a votre am our le soin de completer mes
reponses et de les appliquer a vos b eso in s, en vous servant
pour cela des ecrits de l’OEuvre de Dieu, dans lesquels chacun
peut trouver une aide pour servir Dieu et la patrie.
Dans les m om ents oil j’ai pu m ’occuper des questions que
vous m ’avez presentees, j’ai note quelques observations qui
peuvent vous aider dans votre situation actuelle, et en vous
les adressant aujourd’hui, j’acquitte l’arriere de mon devoir
envers vous:

Votre amour de l’OEuvre de Dieu et votre desir qu’elle


s’etende en Russie sont louables; c’est pour vous un merite
devant Dieu et devant la patrie, que votre ardeur a vous sacri-
fier, a servir tout prochain par le bien celeste que vous avez
reęu dans cette QEuvre, a servir publiquem ent, a ecrire et a
publier vos ecrits. Puisse Dieu, dans sa misericorde infinie,
vous recom penser de cet amour de Dieu et de la patrie, de ce
zele pour servir le prochain, qui aujourd’hui est devenu si rare
dans le m onde! II se peut que Dieu vous appelle bientót —
ainsi qu’Il a appele dans ces derniers tem ps, quelques-uns des
P o lo n ais, serviteurs de l’OEuvre, — a vous devouer exclusi-
vement au service de votre p a trie , comme apótre de 1 epoque
chretienne superieure; m ais, jusqu’a present, je le sens, ce
mom ent n’est pas encore venu pour vous, pas plus que pour
d’autres R usses, serviteurs de 1’QEuvre de Dieu. Vous devez
avant tout remplir vos devoirs sur le champ oil Dieu vous a
placee actuellement, y pratiquer la loi de Jesus-C hrist, le chris-
tianism e veritable, y offrir a Dieu votre vie chretienne, selon
le Verbe de Dieu. Sur tous les champs terrestres, les plus
petits comme les plus grands, on doit accomplir la loi de Jesus-
— 369 —

Christ, par la batir son Eglise vivante, etendre son Royaume


et^ par suite, faire vivre le Verbe de Dieu sur la terre ou, jus-
q u a present, il est m ort et enseveli. E t c’est, devant Dieu, un
plus grand m erite de le faire sur un petit champ, ou il n’y a
ni gloire, ni recom pense a obtenir du m o nde, ou tout se fait
devant Dieu et pour Dieu seul. De plus, il faut vous preparer
dab o rd a servir Dieu et la patrie sur un champ plus vaste, et
ensuite reco u n r a Dieu pour connaitre le moment de ce service.
Le tem ps d annoncer publiquement 1’OEuvre de Dieu en Russie
n est pas encore v e n u , et c’est au gouvernement ru s s e , a qui
cette OEuvre a ete annoncee plusieurs fois, qu’en appartient
aujourd hui l’initiative. — II im porte beaucoup de connaitre le
temps m arque dans les decrets de Dieu pour le service public,
pour 1 extension plus grande de l’OEuvre de D ieu; car ceux qui
aujourd’hui pourraient rejeter cette OEuvre et attirer par la sur
eux^ une grande responsabilite devant Dieu, pourront, apres
avoir passe par une operation preparatoire, necessaire, accepter
1 OEuvre avec amour et avec merite. Dieu seul voit ce temps,
et c est pour cela que, tandis qu’Il donne aux uns la nourriture
celeste, II ne fait que preparer les autres a la recevoir.
II y a un grand danger pour les serviteurs de l’OEuvre de
Dieu a se hater d ecrire dans le but de publier leurs ecrits,
avant de s’etre prepares a ce service public; en ce cas la Grace
qui leur est donnee afin que, par leur travail, ils se penetrent
de la lumiere chretienne et fassent leur progres, est employee,
avec un dommage irreparable, a rediger des ecrits, et ces ecrits
ne pouvant etre rediges convenablement avant que la condition
dont nous venons de parler soit remplie, le mal, qui profite de
toutes les fautes des serviteurs de Dieu, ne peut manquer de
tenter les lecteurs, afin que, s’attachant aux defauts dans 1 ex­
pression, ils rejettent la chose meme de Dieu. Ce danger dispa-
raitra lorsque les ecrits de l’OEuvre de Dieu auront paru en
Russie au tem ps m arque par la volonte de Dieu; alors pour
vous comme pour plusieurs autres, viendra le moment de pu­
blier vos e c rits ; ils seront alors comme du bois ajoute au foyer
allume sui la terre russe et brulant dans les cceurs cles vrais
R usses; alois les defauts des serviteurs ecrivains ne seront
plus nuisibles, car chaque lecteur pourra se reporter aux ecrits
ou la chose de Dieu est exposee dans les conditions necessaires.
Depuis vingt-trois ans, dans tout le cours de l’OEuvre de Dieu,
les serviteurs de cette OEuvre n ’ont publie que trois ecrits :
les temoignages du pretre Duński; le c rit Powody, adresse a

24
l’em p ereur A lexandre II, et l’ecrit qui a paru dans ces derniers
tem ps pour l’utilite des P o lo n ais insurges contre le gouver-
nem ent ru sse, et dans lequel leur est exposee la ro u te qu ils
doivent suivre.
Les serviteurs de l’OEuvre qui, avant d’avoir elabore dans
leu r am e et m is en p ratique dans leur vie la lum iere qu’ils ont
reęue, s’em p ressent d’ecrire et de publier leurs ecrits, n imitent
pas N otre S eigneur Je su s-C h rist qui, p o rtan t en Lui le Verbe
to u t entier, elaborait, incarn ait ce V erbe d u rant toute sa vie,
appliquait a l’etat inferieur de l’hom m e, la lum iere qu II a ap-
portee, et enfin ne lui a donne q u ’une parcelle de cette lumiere.
Le don d’ecrire est souvent une difficulte pour accepter digne-
m ent les verites chretiennes, pour les elaborer dans 1 ame, se
les assim iler, et les realiser sur le cham p qui leur est destine.
C ’e st p o urquoi les ecrivains risq u en t d’etre les plus faibles
serviteurs de l’OEuvre de Dieu, tandis qu ils pou rraien t devenii
les plus forts si, vain q u an t la difficulte que leur presente leur
talent, leur genie, ils soum ettaient cette richesse terrestre a la
loi de Jesus-C hrist, si, avant d ’ecrire, ils faisaient avec patience
le travail chretien qui leur est destine p a r le V erbe de Dieu;
alo rs, au lieu d’etre appuyes p a r les esp rits de la terre, ils le
seraien t p ar les esp rits du ciel, p a r la G race de Dieu.

D esirant vous aider, m a soeur, sur ce point si im portant:


<k com m ent vous devez servir actuellem ent Dieu et votre p atrie?»,
je vous expose ce que je sens etre 1 action qui vous est des-
tinee dans ce tem ps-ci.
1. C ontinuez devant Dieu v o tre travail interieur, votre
priere, votre sacrifice d esprit, et, dans ce travail, acceptez,
m editez, elaborez, assim ilez-vous la lum iere de l’OEuvre de Dieu,
les verites chretiennes que vous y avez re ę u e s ; dans ce travail,
cherchez a connaitre l’ensem ble de la pensee de Dieu, 1 en­
sem ble des devoirs auxquels l’hom m e est appele dans cette
epoque chretienne sup erieu re; cherchez a connaitre l’essence du
christianism e, l’essence de l’E g lise veritable de Jesus-C hrist.
2 . E n poursuivant ce travail, realisez cette lumiere, ces

v erites sur v o tre cham p dom estique, a 1 eg ard de tous ceux


que Dieu a m is su r ce c h a m p ; tachez que ce soit 1 esprit de
Je su s-C h rist qui gouverne dans v o tre m aison, et non un esprit
inferieur quelconque, com m e cela a lieu ordinairem ent dans le
m onde. Ce sera le fruit de v o tre sacrifice chretien com plet.
sacrifice d’esprit, de corps et d’action, sacrifice de votre etre
to u t entier.
3 - P a r le m em e sacrifice com plet, triple, servez ensuite
<~eux que Dieu p lacera, h o rs de votre m aison, su r la voie de
v o tre vocation. Ayez la confiance que, des que vous y serez
preparee, Dieu e la rg ira le cham p de vo tre action et vous y
b en ira; alors vous donnerez a votre p ro ch ain ce que vous aurez
deja connu a fond et pratiq u e sur votre cham p dom estique; ce
se ia le fruit de v o tre travail, de votre p rogres fait dans votre
esprit et d ans to u t v o tre etre, vos paro les seront vivantes, car
vous p resen terez la pratiq u e et non la theorie, et la puissance
du V erbe de Dieu sera avec vous.
E n serv a n t ainsi vo tre p ro ch ain dans votre m aison et au
dehoi;?, vous pouvez ecrire, m ais dans le seul but de vous faci-
liter votre service, ou de rem placer ainsi votre parole.
Si, p a r un tel service su r votre cham p prive, vous parvenez
a nouer 1 union en Jesus-C hrist, ne fut-ce q u ’ avec quelques
personnes, ce sera de vo tre p a rt une g rande action chretienne;
car, p a r cette action, vous aurez rendu en esprit, d ’une m aniere
invisible, un service a la R ussie e n tie re : c’est 1’ esprit russe
q ui au ra reęu de vous ce service. La lum iere de l’OEuvre de
Dieu m o n tie 1 aide que reęoit toute une nation de celui qui, en
silence et dans la retraite, accom plit la volonte de Dieu. L ’ideal
suprem e de cette verite, c’est N otre Seigneur Je su s-C h rist, qui,
en^accom plissant lui-m em e le V erbe de Dieu, a aide le m onde
a 1 accom plir. C est ainsi que celui qui fraie le prem ier une
voie dans laquelle p erso n n e n ’a encore m arche, facilite cette
voie a tous ceux qui la su ivront a l’avenir.
4 . L orsque vous aurez p asse p ar ces degres, lorsque vous
serez devenue servante en esp rit de toute la R ussie, vous
pourrez alors servir la R ussie en lui p resen tan t l’OEuvre de
Dieu ouvertem ent, p u b liq u e m e n t; vous pourrez, si telle est la
volonte de Dieu, ecrire, p u b lier vos ecrits, etc. L orsque vous
aurez offeit a Dieu et a la p atrie le fruit de votre am our et de
votre saciifice su r le cham p prive, Dieu benira votre am our et
votre sacrifice su r le cham p p u b lic; lorsque le prem ier feu de
votre esprit se sera concentre et elabore su r votre cham p prive,
et p ar la p o u rra m ieux rep o n d re a l’etat et aux besoins de
1 esprit de tous vos com patriotes, alors ce feu se repandra avec
la benediction de Dieu su r vo tre cham p public.
Telle e st la voie q u ’ont suivie ju sq u ’a p resen t les serviteurs
de 1 OEuvre de Dieu et que suivent aujourd’ hui ceux d ’entre
eux a qui Dieu a destine de serv ir leurs com patriotes sur le
cham p des sacrifices san g lan ts, de leur exposer p a r la parole
372 —

active, vivante, ce que Dieu exige d eux, m ettre un


term e a leurs souffrances
Le m al s’efforce de detourner les serviteurs de Dieu de la
voie du triple sacrifice chretien, de la voie ou le renoncem ent
com plet de soi-m em e, de l’opinion du m onde, de la gloire, est
in d isp ensable; et il s ’efforce de les entrainer, avant le temps
m arque, su r le cham p public, cham p brillant, ou le feu, 1’exal­
tation, l’elan seul de l’esp rit peuvent suffire

V otre m ari peut vous aider beaucoup dans la direction que


vous devez suivre. Je vous felicite d ’avoir un tel compagnon
qui obeit a l’appel que Dieu fait dans ces jours a l’hom m e. Sa
m arche lente et, p ar consequent, contraire a la m arche acce-
leree a laquelle vous p o u sse le feu de votre esprit, parait etre
plus en rap p o rt avec le cham p prive qui vous est ouvert au-
jo u rd ’hui.
V ous devez accepter les ob serv atio n s et les conseils de
v otre m ari, les m editer dans v o tre priere, et, de votre cote,
lui p resen ter ce que Dieu vous fait se n tir; vous devez tacher
de faire tout en union avec lui. De cette union resulteront pour
vous deux des fruits benis. V ous m aitriserez, m a soeur, autant
q u ’il sera necessaire, v o tre feu et vos elans d’esprit, et lui, il
acceptera de vous, autant qu’il sera necessaire, ce feu et ces
elans. P a r une telle union dans vos esprits et dans vos actions,
le sacrem ent de m ariage se realisera, et Je su s-C h rist sera au
milieu de v o u s ; car p ar vous s ’accom pliront ces p a ro le s : « En
« quelque lieu que se tro uvent deux ou trois personnes assem-
« blees en m on nom , je m ’y trouve au m ilieu d’elles ». Dans
v o tre m ariage doit etre accom plie la loi qui s ’accom plit partout
dans le m onde p h y s iq u e : votre grande force d’expansion doit
etre modifiee p a r la force de concentration de votre mari, afin
que, p a r Faction de ces deux forces, soit tracee po u r vous deux
la ro u te vraie que Dieu vous a destinee. A insi, ce qui manque
a l’un de vous sera com pense p ar ce qui excede dans l’autre,
et vous deviendrez un to u t chretien, actif, vivant, pour le triomphe
de N otre S eigneur Jesu s-C h rist.

Ce que vous avez ecrit po u r etre com m unique lors de la


conference du P ere D am ien, ap p artient au cham p public que
Dieu ne vous a pas encore ouvert. Suivez, m a soeur, l’exemple
de sim plicite et d ’hum ilite que nous a donne la sainte Mere de
D ie u ; si, dans des circonstances sem blables, vous entendez
quelque chose de faux, dites quelques mots simples pour montrer
que vous ne vous y unissez pas, et ensuite, par quelques mots
egalement simples, ne faites que toucher a la question de
l’QEuvre de Dieu ; s’il se trouve des personnes qui, avec un
bon esprit, vous dem andent des eclaircissements, presentez-leur
votie sei vice, en les reunissant a cet effet en tres petit nombre,
ce qui facilite le service et l’u n io n ; quant a ceux qui prendront
mal vos paroles, concluez doucement et hum blem ent avec eux,
en leur disant, p a r e x e m p le : « Je suis attristee de ne pouvoir
« m unir avec vous dans une chose que je considere comme
« venant de Dieu et que j’aime; mais j’espere en la misericorde
« de Dieu, que tot ou tard cette union se fera entre nous ».
P a r ce m oyen, toute cette action, difficile en apparence, finira
facilement p a r quelques mots, et vous reviendrez du champ
public qui, un instant, s ’etait ouvert pour vous, a votre champ
prive.
L a lettre que vous avez adressee au comte S., est aussi
une action sur le champ public; vous auriez pu, si telle avait
ete la volonte de Dieu, sans sortir de votre champ prive, lui
a dresser, avec am our et humilite, quelques paroles generales,
sans developpement d ’idees, sans reproches, en lui souhaitant
seulement de connaitre l’OEuvre de Dieu, et p ar la, de rendre
service a son augustę eleve.

V oila, m a soeur, ce que j’ai cru devoir vous dire pour vous
faire sentir 1 esprit dans lequel vous devez agir sur votre champ
actuel. Que Dieu, dans sa misericorde, protege et conserve
dans la purete chretienne le feu de votre esprit et votre ten­
dance a servir 1 OEuvre de Dieu, a faire vivre le vrai christia-
nisme, a etendre par la le R oyaum e de Jesus-C h rist sur la
terre r u s s e ; que cette tendance produise des fruits abondants
pour votre merite devant Dieu et pour le bien de vos compa-
tr i o t e s ; que Jesus-Christ gouverne votre m aison et votre nation,
pour laquelle, comme serviteur de Dieu, oblige de rejeter loin
de moi toutes les considerations terrestres, je dois porter le
meme am our et le meme devouement que pour ma propre
nation !....
Zurich, septem bre 1864.
374 —

A E DM O N D M.

F rere Edm ond,


C ’est avec une grande joie que je vois par votre lettre que
vo us etes fidele, mon cher frere, a la direction que vous avez
prise a E in s ie d e ln ; je vous en felicite de tout mon coeur. —
Gloire a Dieu !
Le mal s ’agite en se revoltant contre ce qui, dans les der-
niers tem ps, a ete fait par vous, conformement a la volonte de
Dieu, et c’est pour cela que vos difficultes ont augmente. II faut
vous soum ettre a p a sse r dans cette situation difficile le temps
qui est destine; c’est un effet qui doit necessairem ent suivre
sa cause. Dans cette situation, il est essentiellement necessaire
de rester ferme au poste qui vous a ete indique, et de plus,
d ’ob server rigoureusem ent toutes les lois terrestres, d’accomplir
avec la plus grande exactitude tous les devoirs terrestres; de
vous m ettre ainsi sous la protection du ciel et en meme temps
de ne pas irriter la terre et de ne pas provoquer l’enfer. En
faisant ces efforts chretiens, attendez, frere, avec patience, le
m om ent oil Dieu vous delivrera de cette situation qui n’est
q u ’un remede provisoire que le Medecin supreme vous a destine.
Quant aux dangers et aux precautions dont vous me parlez,
c’est pour le chretien un devoir, de connaitre les forces de la
terre et de l’enfer, de connaitre les difficultes qui viennent pour
lui de ces deux royaum es, et par consequent d ’etre, a l’exemple
de Jesus-C hrist, craintif, incertain et vigilan t; mais en se con-
fiant a Dieu et en s’appuyant sur Dieu, c’est aussi son devoir
d’etre courageux, sur et tranquille; de s ’approcher ainsi de l’ideal
suprem e de l’Agneau et Lion de Dieu, de l’ideal qui a ete montre
au m onde sur le G olgotha oil « l’Agneau et Lion de la tribu
de J u d a » rem p orta la victoire qui a trace au m onde sa direc­
tion pour les siecles. P a rta n t de cette base, je vous conseille,
m on frere, de faire tout, afin d ’eviter les dangers qui peuvent
vous menacer, de le faire dans ce sentim ent que ce que l’homme
fait n ’est rien en presence des forces de la terre et de l’enfer,
pa r consequent, de le faire uniquem ent po ur accomplir votre
devoir, et de vous en rapp orter entierement a Dieu seul qui,
d’apres les com ptes de l’homme, dispose de toute chose a son
egard, detourne de lui les attentats des forces contraires, ou
bien perm et que les fruits de ces forces tom bent sur lui. Mais
— 375 —

lorsque vous aurez senti que Dieu vous appelle a accom plir sa
volonte p a r une action qui sem ble etre en travee p ar les plus
grands o b stacles et les plus g rands d angers, o h ! alors, les
yeux fixes su r l’ideal de l’A gneau et Lion de Dieu, affrontez
sans aucun e g ard to u s les dan g ers et tous les obstacles que la
terre et l’enfer peuvent su sciter contre vous.
T o u t depend de l’esp rit dans lequel nous ag issons. Affronter
les d angers san s p o rte r en soi la crainte et le courage chretien,
p a r conseq u en t les affronter d ans un esp rit contraire a celui
que je viens de vo u s p resen ter, c’est ten ter Dieu et attirer sur
soi la punition p o u r ce peche. II est d i t : « Celui qui aime le
d anger en p e rira ».
R ecevez, m on ch er frere, etc.
Z u r i c h , l e i r o c t o b r e 1864.

A U X F R E G E S IT A L IE N S

M es chers freres,
Je vous rem ercie d ’avoir pris la defense de l’OEuvre de
Dieu, p a r v otre article insere dans le journal XArmonia. En
vous prono n ęan t publiquem ent et dans un ton propre aux ser-
viteu rs de FOEuvre, vous avez declare v o tre vocation chretienne
et vous avez rendu un g ran d service a l’OEuvre. P a r ces quel-
ques m ots, vous vous etes engages a servir vos com patriotes,
vous avez trace la ro u te et les lim ites de votre service, vous
avez po se votre constitution. II s ’agit m aintenant de l’accom plir
fidelem ent, c'est-a-d ire de m aintenir ce ton dans Fesprit et,
autant que Dieu m e ttra qu elq u ’un su r votre chem in, de produire
ce m em e to n dans Taction, de le produire dans les m em es li­
m ites et du p o ste que vous avez deja occupe, de le produire
en servant les freres de bonne volonte, en ne lu ttan t pas avec
la m auvaise volonte, en ne d escendant pas su r le cham p du
raisonnem ent, de la discussion, en ne pro v o q u an t pas l’hom m e
que Dieu lui-meme eveille deja p a r tan t de m oyens interieurs
et exterieurs, m ais en serv an t dans Fam our, le sacrifice et l’epan-
chem ent to u s ceux qui v oudront sincerem ent etre eclaires sur
l ’CEuvre de Dieu.
J ’envoie m es salu tatio n s fraternelles etc.
Z u ric h , le 27 j a n v i e r 1855.
— 376

DO ROM UAL DA I M A R Y I J.

Bracie Romualdzie i siostro Maryo !


Po niedawnej, smutnej stracie dziecka waszego, oddalenie
się od domu i ożywienie się na nowem miejscu, w swobo­
dniejszej atmosferze, może wiele usłużyć tak duchowi jak i czło­
wiekowi waszemu. Kiedy o tern myślę, staje przede mną Turyn,
gdzie oprócz powyższego dobra dla w as sam ych, pewne dobro
i dla Spraw y Bożej osiągniętem być może. Do was kochani
bracia należy odbyć pracę dla poznania w tym względzie woli
Bożej, a ja z mojej strony ofiaruję wam na ten cel fr. 300, które
chciejcie przyjąć jako podpomożenie bratnie, słabe z istoty swej
ziemskiej, ale cenniejsze istotą chrześciańską, życzliwą i szczerą
intencyą moją.
Dla ułatwienia wam w tej pracy waszej, przedstawiam co
w czuciu mojem przemawia za Turynem . Kiedy W łochy w prze­
szłym październiku odwiedziły na U nterstrasse Polskę i Francyą,
teraz, w waszej osobie, P olska i Francya odwiedziłaby Włochy;
kiedy z m iłosierdzia Bożego duch trzech narodów naprzód po­
wołanych zszedł się z sobą w jednem chrześciańskiem i polity-
cznem czuciu na tym świecie, tak jak wedle gatunku i sympatyi
swojej schodzi się na tam tym świecie, spodziewać się należy
że toż miłosierdzie dopomoże aby takież zejście się, takaż spółka
m ogła się przez was powtórzyć, a następnie umocnić i rozsze­
rzyć w Turynie. Byłby to krok ważny na drodze przyszłego,
naznaczonego w tej epoce połączenia się narodów w Chrystusie.
Dotąd dobra niebieskie schodziły z nieba do każdego z oso­
bna n a ro d u ; apostołowie narodów czynili początek tego zejścia,
ale nie czynili początku zjednoczenia ducha narodów, dla zespo­
lenia ich w C hrystusie pomiędzy sobą, i narody żyjąc jako
odrębne, obce dla siebie całości, nie łączyły się z sobą w tych
chrześciańskich dobrach swoich, nie szły społem, z wiedzą i
wolą, do celu naznaczonego światu Słowem Bożem; łączyły się
one lub ścierały z sobą jedynie wedle interesów ziemskich i
dla ziemskich celów sw o ich ; ztądto odwiedziny chrześciańskie
międzynarodowe nie były znane na świecie. — W dniach tych,
w których każdy pojedyńczy człowiek wezwany jest do życia
chrześciańskiego publicznego, otrzymują też i narody wezwanie
Boże do bratniej spółki z sobą w C hrystusie. A do nas, sług
— 377 —

Sprawy, należy uczynić początek, tak tego życia publicznego,


jako i tej spółki narodów. W ielką oddaje usługę temu i tam­
temu światu, kto staje się narzędziem, kanałem przeprowadza­
jącym dobra chrześciańskie z tamtego na ten św iat; ale z większy
jeszcze zasługę służy ten, kto czyni na tym świecie początek
życia, praktyki dóbr chrześciańskich przez czyny chrześciańskie
naznaczone wolą Bożą.
Oto jest kochani bracia czucie moje, które mówi za Tu­
rynem. Polecam je pracy waszej w pełnej chrześciańskiej wol­
ności waszej A cokolwiek wypadnie z tej pracy, czy podróż
wasza nastąpi prędzej lub później, czy zwróci się ona do Turynu,
lub gdzieindziej choćby tylko do S* Germain lub do S‘ Cloud
w każdym lazie życzę wam abyście z błogosławieństwem
Bożem osiągnęli owoc jej, wzmocnienie ducha i człowieka
w aszego__

IV.
*
¥ ¥

A A N T O I N E T T E S.

Soeur en Jesus-Christ,
En vous rem erciant de votre derniere lettre qui temoigne
de ce que, dans votre am our de la volonte de Dieu et de toute
'verite chretienne, vous avez commence a accomplir ce que je
vous ai expose l’an passe, je reponds, ma soeur, a vos questions:
i Travaillez dans votre esprit le plus que vous pourrez;
et, profitant de l’aide que la misericorde de Dieu, dans son
OEuvre, donne a l’homme pour qu’il prenne la voie chretienne
qui lui est destinee pour cette epoque et y fasse son progres
chretien superieur, dirigez dans cette voie le travail de votre
esprit. Dans ce travail, augmentez en vous de plus en plus
1 humilite, 1 amour, le sacrifice et l’attendrissem ent de votre
ame; augmentez en vous l’amour pour toute verite, pour tout
bien, et la haine contre tout mai, contre tout faux; enfin, ne
vous bornant point au champ de 1’esprit seul, continuez ce
travail dans votre corps et dans vos actions, dans votre vie
to u t e n tie r e : que les m ouvem ents de votre esprit, eveilles dans
ce trav ail, percen t v o tre corps et se m anifestent dans toutes
vo s actions su r le cham p oil Dieu vous a placee. Les actions
qui resu lten t d u n tel sacrifice d’esprit, si p etites qu’elles soient,
so n t de bonnes oeuvres chretiennes, co n trib u en t a faire vivre
le V erbe de Dieu su r la terre, a etendre le R oyaum e de Jesus-
C hrist, a elever son E glise, co n trib u en t a l’accom plissem ent de
n o tre p riere q u o tid ie n n e : « Q ue votre JNom soit sanctifie, que
« v o tre R egne arrive, que votre V olonte soit faite sur la terre
« com m e au ciel ». C es bonnes oeuvres, ayant un grand merite
d evant Dieu, ne re ste n t point sans recom pense, sem blables a
ce verre d’eau donne au prochain, qui, en apparence, etant une
action si petite, est grande en realite, car elle est le fruit du
sentim ent eveille dans l am e, p asse dans le corps et manifeste
envers le prochain.
2 ° V otre am our du ciel, qui ne se satisfait pas de la vie
ordinaire, te rrestre, m ais qui aspire a la vie celeste, est une
g ran d e vertu c h re tie n n e ; c’est le fruit du progres et de la pu-
rete de votre esp rit qui ne s’est pas souille p a r l’am our de la
te rre ni de l’enfer. Jesus-C hrist, le prem ier, a apporte la vie
du ciel su r la te rre et l’a m anifestee dans ses actio n s, en
d o n n an t ainsi a l’hom m e le m odele de la vie destinee par le
V erbe de D ie u ; m ais une telle vie, p ro p re au R oyaum e celeste,
n ’est p as facile a p ratiquer dans ce m onde qui n ’est jusqu a
p re se n t que le royaum e te rre stre . L ’hom m e vivant d’une telle
vie, souffre de se sentir en desaccord avec le m onde, d’etre
un etran g er dans le m onde qui non seulem ent n ’apprecie pas
une telle vie, m ais la condam ne et la p ersecute, car une telle
vie, etant le fruit du sacrifice, de la croix, provoque au sacri­
fice, a la croix.
P o u r ceux qui p o rten t cette vie celeste, qui, selon les pa­
roles de Je su s-C h rist, ne so n t pas de ce m onde, la vie dans
le m onde a ete ju sq u ’a p resen t difficile et souvent meme im­
p o ssib le ; c’est pourquoi ces exiles de ce m onde devaient se
refugier dans les deserts ou dans les cloitres. Aujourd hui
l’OEuvre de Dieu rend a ces exiles le plus grand service, en
leur p re se n tan t la lum iere chretienne plus etendue et appliquee
a leurs actions privees, sociales et publiques, en leur facilitant
p a r cela la vie chretienne dans le m o n d e ; aussi le nombre
des cloitres dim inue de plus en plus, car Jesus-C hrist appelle
l’hom m e a vivre dans le m onde en tenant dans un O rdre austere
non plus son corps seulem ent, m ais aussi son a m e ; il 1 appelle
— 379 —

a ce que n o u rrissa n t son am e uniquem ent du pain quotidien


celeste, et ne n o u rrissa n t que son corps du pain te rrestre, il
produise au m ilieu du m onde les fruits de ce sacrifice de son
am e dans chaque condition et su r chaque cham p ou Dieu le
place.
Ce n e st poin t le h a sa rd qui a fait que, etan t exterieurem ent
si eloignee des serv iteu rs de 1 OEuvre, vous vous etes unie a
eux interieu rem en t, et que, p u isan t a la source de la m iseri-
coide de Dieu, vous com m encez en R ussie la suite des servi-
te u is de Je su s-C h rist dans l’epoque chretienne superieure. P uis-
siez-vous, en re sta n t fidele a la pensee de Dieu qui repose sur
■vous, m aintenir vo tre aspiration a la vie superieure et vivre de
cette vie au m ilieu des obstacles que le mal oppose ordinai-
rem ent a toute tendance superieure de l’hom m e. C ’est ce que
je dem ande a Dieu p o u r vous, en union avec m es freres en
Jesus-C hrist, et c’est dans ce sentim ent que je vous transm ets,
m a soeui, m es salutations chretiennes fratern elles......

DO A U G U S T A I L U D W I K I M.

B racie A uguście i S io stro L udw iko !

Z am iast obiecanego h asła do życia na obszerniejszem polu


narodow em , szlę w am dziś, jako odpow iedź na list wasz, uwagi
tyczące się życia szczupłego, dom ow ego. T akie są sądy Boże,
a zołnierz P ań sk i m usi być gotow y i ochoczy do w szelkiego
iodzaju służby, czy to m aszerow ać i w alczyć, czy stać nieczynnie,
a choćby i w krzakach kryć się, — a w szystko to dla przyszłej,
tern św ietniejszej w ygranej.
W chodząc w teiazniejsze, szczególne położenie w asze, czuje
że usłu g a dla m atki w aszej, ten czyn na pozór m ały, który z
woli Bożej stan ął tem i czasy na polu w aszem , jest wielkiej
w agi dla w a s; czuję że tu nietylko m atka, ale i w y sam i rów nie
w ażną operacyą odbyć m acie, że ta operacya w asza jest mu­
sztrą konieczną dla żołnierzy P ań sk ich , m usztrą uczącą um i­
łow ania w oli Bożej i p o d d an ia sję jej, uczącą ofiary na polu
małem, nudnem i cierpkiem , ztąd ofiary połączonej z wielką
cieipliw ością i z w ielką horą, ofiary praktykującej się więcej
niż gdzieindziej u km iotków litew skich, a której w zór najwyższy
— 380 —

dał B aranek Boży cichy, pokorny i cierpliw y. Pełności takiej


ofiary brakow ało w am dotąd kochani bracia, a szczególniej bra­
kow ało jej tobie bracie A uguście; byłeś podobny da tego dziel­
nego ru m aka k tóry bieży bezw zględnie, przezwyciężając wszy­
stkie przeciw ności; otoż ten rum ak m a teraz przyjąć cechy
teg o k o n ik a biedaka, k tó ry cierpliw ie, w horze, sunie się a
sunie do celu, dźw igając ciężar pod którym upada sam nawet
rum ak, silniejszy od niego w e w szystkiem a tam tylko bezsilny
gdzie potrzeba cierpliw ości i hory. Dziś każdy, indyw idua i na­
ro d y otrzym ują dopom inki na punktach niedostatków swoich,
na p u n k tach k tó re w yłączyły z ofiary sw ojej.
C zęsto B óg naznaczając w ielki czyn publiczny, naznacza
naprzód, dla pró b y w ierności, czyny m ałe na pozór, ale takie,
k tó ry ch spełnienie w ym aga tejże sam ej a naw et i większej miary
ofiary. S ługa pow ołany, składając czyny w ielkie na małem polu,
zasługuje na błogosław ieństw o Boże dla czynów w ielkich i na
w ielkiem polu. — T ak jest drogie przed B ogiem zbawienie
P o lsk i, że naznaczeni słudzy jej m uszą przedew szystkiem stać
się b o h ateram i chrześciańskim i, b o h a tera m i m iłości, cierpli­
w ości, ofiary w ytrw ałej i horującej, ofiary nie dzielnego rumaka,
ale cierpliw ego i poddanego k o n ik a ; a taki konik, na skinienie
P a n a sw ojego, za Ł ask ą Jego, w jednej chw ili stać się może
najdzielniejszym rum akiem .
W iele m ów iłem i pisałem o w ażności w ielkich czynów
chrześciańskich na m ałem polu ziem skiem i o wielkiej potrzebie
tak ich czynów w tych cz a sa c h ; że do w ielkiego czynu na małem
polu, p otrzeba ofiary w iększej, bo tu nie budzi ziem ia, sława,
spółka ludzi, a budzi sam o tylko n ie b o , sam a czysta miłość
B oga i w oli Jego — D ośw iadczasz na sobie kochany Au­
guście, zaw ołany nasz rum aku! że spełnienie pow inności na
tw ojem m ałem teraźniejszem polu w ym aga od ciebie większej
ofiary, niż to w szystko cobyś m ógł czynić dla ojczyzny przez
pośw ięcenie się twoje zupełne. Z tąd w nieść należy że spełnienie
tej pow inności na polu m ałem , może być czynem tw ym więcej
ofiarnym dla ojczyzny, niż te czyny k tó re dotąd na ołtarzu jej
składałeś.
Życzę w am kochani bracia, przejąć się do gruntu ważnością
te g o czynu, k tóry, w edle licznych znaków Bożych, z woli Bożej
s ta n ą ł na drodze w a sz e j; życzę w pracy w ew nętrznej, w mo­
dlitw ie czy n n ej, przyjąć siłę chrześciańską na przejście tego
pola ta k nudnego i cierpkiego, tak na pozór małego i ob­
cego spraw ie ojczystej. — Przyjęcie siły chrześciańskiej jest
— 381 —

pierwszą powinnością chrześcianina ż y ją c e g o , praktykującego


w życiu, w czynach swoich praw o C hry stusa ; ale gdy tak
wielki krzyż, tak wielki ciężar spada na w as, siła do niesienia
onego, ile widzę z listu waszego, nie jest dotąd przyjęta przez
was. Dlategoto, wedle praw a powszechnego, powiększa sie dla
was za k arę ten k r z y ż , ten c ię ż a r , powiększają się cierpienia
w asze; pow iększa się też dla żołnierzy Pańskich niebezpieczeń­
stwo ulegnięcia pokusie zrzucenia krzyża i dezercyi z pola bitwy
naznaczonego im, a potem, niebezpieczeństwo osłaniania grzechu
tego dew ocyą wyższej ep o k i, np. podróżą do Z urychu, dla
wysnucia wielkiego czynu na obszernem polu. Byłobyto zbo­
czenie podobne temu jakiemu częstokroć ulegają ci z chrze-
ścian, którzy oddaw aniem się modlitwie samej a naw et zamy­
kaniem się w klasztorach, w ybiegają się od krzyża, od pola,
od życia naznaczonego im.
P am iętacie kochani bracia o konstytucyi, uchwalonej przez
nas przy okrągłym stoliku m o i m : że za życia matki oboje
i azem me będziecie jej samej zostawiali w domu. — Złe kusić
w as będzie abyście tę konstytucyą złamali i aby szkodliwe na­
stęp stw a tego spadły na Spraw ę, aby św iat mógł zarzucić sługom
S praw y zaniedbywanie zwyczajnych obowiązków człowieka,
obowiązków dzieci dla starej , schorzałej matki. Życzę więc
wam uczcie ścisłem spełnieniem te konstytucyą, osno.wana na
praw ie i chrześciańskiem i ziemskiem.
A tak kochani bracia, pow ołane bohatery na małem polu.
do zbroi i do krzyża, oręża waszego, i marsz na placówkę
waszą, do matki, której nie ugina przed Bogiem ani podeszła
starość, ani choro ba co chwila grożąca jej śmiercią! A dopiero
po tym marszu i po wygranej bitwie z pokusami, z przeciwno­
ściami, marsz do Z u r y c h u ! marsz, który w godzinie Bożej
Przedsięwzięty, przyniesie w am dobro naznaczone. Po lsk a wśród
docisków gotuje się — w y słudzy P olski w kraju gotujecie sie
m y słudzy P olski na U nterstrasse gotujemy się i gotujemy
bliźnich — a tak, w szystko pod opieką Ojca powszechnego
powoli dojrzewa, aby w szystko w godzinie Bożej stanęło w doj­
rzałości i zakreśliło sobie kierunek naznaczony w miłosierdziu
Bożem. Cześć więc i chwała P a n u nad pany, który najprościej
i naimiłosierniej kieruje wszystkiem ku celowi który naznaczył!...
DO TEKLI B.

K ochana S io stro !
D ziękuję ci za prace i w ysilenia k tóre czynisz na polu twojem
jako sługa S praw y B ożej; niech B óg nagradza ci każdy ruch
w tym celu uczyniony ! W szakże, łącząc się z gorliw ością twoją,
ostrzegam cię siostro zarazem , że nie spełniasz dotąd jak należy,
tej ważnej chrześciańskiej pow inności twojej : « brać ducha
rzeczy » ; że w skutek tego, w ysilając się w iele dla spełnienia
rad otrzym anych od sługi tw ojego, nie spełniasz ich w tym
duchu w jakim one udzielone ci zostały, i dlategoto zapędzasz
się do ostateczności w każdym pow ziętym kierunku, ze szkodą
dla rzeczy samej i z w yniszczeniem sił k tó re oszczędzać po­
w innaś. I ta k : życzyłem tobie zająć się położeniem twej siostry,
a to w tym duchu, abyś w chodząc w to położenie, wyciągała
w każdej zdarzonej okoliczności praw dę, i tę praw dę przedsta­
w iała jej w krótkości, a przedstaw iw szy słow nie, dała notkę,
reg estrzyk m ateryj pi~zedstawionych, a nakoniec kiedy niekiedy,
w edle potrzeby, o g ó ln ie , parą słow y przypom niała jej coś
p rzedstaw iła. T ym sposobem spełnia sługa pow inność swoją,
zostaw iając owoc tego Bogu sam em u, k tó ry używ a sił wyższych
i niższych ogrom u sw ojego, sił B aski i kary swej, aby dopro­
w adzić do ow ocu to co sługa, spełniając chrześciańską powin­
ność sw oją, przedstaw ił bliźniem u. — T y sio stro , w gorliwości
sw ej, chciałaś dotąd czynić i za siebie i za te w idzialne i nie­
w idzialne siły ogrom u Bożego, k tó re o ileż więcej i skuteczniej
niż człow iek n a polu tern c z y n ią ! Ciężko w praw dzie jest tobie,
w idząc złe, fałsze, obrazę Bożą i idącą ztąd niedolę siostry,
w strzym ać się od nastaw an ia n a złe i od dociskania siostry
aby o n a w eszła na drogę naznaczonego szczęścia i zbawienia;
ale jak pow iedziałem , nie tw ojato p raca; jestto dzieło sił ogromu
B ożego, dzieło k tó re ty siostro pow innaś tylko rozpocząć ofiar-
nem przedstaw ieniem rzeczy. — Z tego w szystkiego poczujesz,
że leżąc słaba w łóżku, a m ając tylko osobę w ierną Bogu któ-
ra b y cię uw iadam iała o tem co się dzieje, m ogłabyś służyć
nietylko dom ow i siostry, ale i dziesięciu takim domom, mogłabyś
to czynić nie utrudzając tem ciała, a pokrzepiając ducha twojego.
A c h ! oszczędzaj siostro ciało tw oje, bo osłabiając je do ostatka,
nie spełnisz pow inności naznaczonych ci w tem życiu; nie
oszczędzaj tylko ducha tw ego, bo duch p okornym i ofiarnym
trudem zasila się i żyje.
Ufam sio stro , że o ile w tym duchu spełniać będziesz
w szelkie pow in n o ści naznaczone ci najw yższą W o l ą , o tyle
doznasz też ulgi i w tych ucisk ach tw ych w ew nętrznych o
których piszesz, a k tó re są u ciebie skutkiem niezupełnego
jeszcze złożenia się i p o d d an ia się Bogu, przy w ielkiem wyzwa­
laniu się du ch a z nader słabej i drażliwej ziemskiej pow łoki
je g o ....

DO K S . J Ó Z E F A S.

Szanow ny K apłanie i najukochańszy B racie w C hrystusie!

O dpow iadając na zaufanie tw oje, za k tó re najm ocniej dzie-


kuję, kom unikuję ci czucie m oje co do zam iaru przyjęcia amne-
styi, które sam zastosujesz do położenia tw o je g o :
O bow iązkiem tw oim jest żywić w sobie ducha w ydanego
w piśm ie P ow o d y, i w tym jedynie duchu m yśleć, zamierzać i
działać. Dla każdego sługi S praw y jestto obow iązek święty,
ale tem św iętszy dla kapłana, k tó ry z urzędu sw ojego powinien
przodkow ać braciom na drodze tej.
O prócz in n y ch w zględów , pow inno cię budzić szanowny
kapłanie, do w ytrw an ia i to, że jesteś teraz, ze zrządzenia Bożego,
jedynym kapłanem w m iejscu tak w ażnem dla S praw y Bożej.
W ielką zaiste jest m yśl k tó ra spoczyw a na tobie! — Cele tw oje
o któ ry ch piszesz, choć są piękne, czyste, ale ziem skie, czło­
wiecze; a cel do k tó reg o B óg cię w ezw ał jest nieskończenie
wyższy, bo je st duchow y, niebieski.
W cho d ząc w położenie tw oje, oceniam tw e trudności i ser­
cem boleję nad niem i — W kw iecie w ieku, ogołocony ze
w szystkiego ziem skiego, m u sisz żyć jakby duch między m uram i
stolicy suchej, pełnej pokuszeń, a nie dającej żadnej karm i ani
duchow i, ani człow iekow i tw ojem u. K iedy wielu kapłanów przyj­
muje pow ołanie sw e duchow e w tenczas dopiero gdy już do syta
użyli ziemi, ty, dla rachu n k ó w przeszłości tw ojej, przyjąłeś to
pow ołanie nie używ szy w cale życia ziem skiego, i żyjesz ‘jeden,
sam otny, bez żadnej o słody ziem skiej. Ale tak a jest kapłanie
m ysi Boża dla c ie b ie !.... W m ocy jest człowieka m yśl Bożą i
krzyż do niej przyw iązany zrzucić z siebie i przejść na pole
lżejsze; ale cóż on na tem zy skuje) O to krzyż P ański, od którego
on ucieka, d o g an ia go, i m usi on ten krzyż cięższy nieść w tru-
dniejszem położeniu, pod siłą, z m ałą lub żadną zasługą, dopóki
nie uczyni zadosyć w w ieczności za ulżenie sobie w doczesności.
A nie każdem u B óg pozw ala używ ać tej naw et doczesnej, prze­
m ijającej ulgi, bo często dopuszcza, że szukając jej, człowiek
znajduje n ato m iast niespodziew ane fra su n k i, niepokoje we­
w nętrzne i tym pod o b n e dociski m ieszające pokój i radość
opo rn y ch m yśli Bożej.
M yśli, zam iary tw oje, szanow ny kapłanie i bracie, są sku­
tkiem teg o , że nie zam iłow ałeś i nie przyjąłeś w pełności krzyża
n aznaczonego; duch pędzony siłą m łodzieńczego ciała, wybiega
po za m ury klasztoru P ań sk ieg o , ścisłego, naznaczonego sługom
S praw y.
O to jest, najukochańszy bracie Józefie, czucie moje co do
zam iaru tw ojego ; — przesyłam ci je życząc abyś je rozpatrzył
w m odlitw ie tw ojej przed B ogiem , a rozpatrzyw szy, abyś w wol­
ności twej chrześciańskiej i z pom ocą Ł ask i Bożej zakreślił
sobie stanow czy k ieru n ek ....

DO P AU LIN Y S.
(W y ją te k z lis tu )

T a p raw da że od B oga sam ego idą w szelkie cierpienia


człow ieka, i że nikt z ludzi nie m a w ładzy Bożej nad bliźnim
sw oim , że nikt bez w oli lub dopuszczenia Bożego, nie ma mocy
zadać mu najm niejszego naw et cierpienia, a tem bardziej kie­
row ać losam i jego, — ta p raw d a u łatw ia pow inność chrze-
ściań sk ą spoczyw ania w B ogu, ułatw ia m iłość i bojaźń Bożą,
ułatw ia też m iłość bliźniego, bo daje człow iekow i pobudkę aby
szukał przyczyny tego co się z nim dzieje, w sobie samym,
w rach u n k ac h sw oich przed B ogiem . N osząc to czucie, łatwo
przebaczym y w iny w inow ajcom naszym , a będziem y tylko nosić
b oleść i żal chrześciański do nich za obrazę Bożą, za złe, za
grzech k tó ry oni popełniają, ztąd za szkody jakie sam ym sobie
czynią, niespraw iedliw ie z nam i postępując. — Takie czucie
chrześciańskie, w olne od w szelkiego w zględu na siebie, od
wszelkiej o sobistości, będzie sio stro w yrzeczeniem się twojem
siebie sam ej dla Boga, dla chw ały Jego, będzie owocem m iłości
twojej B oga i b liź n ie g o ; tym sposobem widzieć bedziesz rzeczy
w praw dzie, jak one są, nie będziesz łudzić się ze szkoda twoja.
ileż mniej jest n a św iecie łudzenia się w rzeczach ziem skich
niz w rzeczach B ożych! T ak np. w inow ajca k aran y nie przy­
pisuje cierpienia sw ojego narzędziu k ary spełniającem u w yrok
sądu, ale przypisuje je sobie sam em u, lub sądow i, rządow i
który k a rę naznaczył. Kto nosi w sobie to czucie p ra w d y ‘ spra­
w iedliw ości i objaw ia je w m ow ie i uczynkach sw oich, ten
kieruje w edle B o g a i praw dy głów nem i uczuciam i swojem i, daje
m iłosc chrześciańską w szystkiem u co jest dobrem , a obrzydzenie
c rzescianskie w szystkiem u co jest złem ; tem czci on Boga
w duchu i praw dzie, służy w praw dzie B ogu i bliźniemu.
A by człow iek żył w pokoju C hrystusow ym , nie nosząc
krzyzow m enaznaczonych, niech on zajmuje sie tem tylko co
sam uczynić pow inien, a niech nie troszczy sie o to co jest
n astęp stw em czynu jego, bo to jest dziełem B oga sam ego. I tak
do ciebie sio stro należy poznać i spełniać W o le Boża, Słow o
Boże stac się praw dziw ą chrześcianką w m yślach i uczynkach
tw oich - to twó, czyn jedyny _ a reszta, to jest cały dalszy los
tw oj, tw oje zdrow ie, szczęście, itd ., będzie już ow ocem tego
czynu tw ojego, będzie n astępstw em rachunku tw ojego przed
ogiem , będzie, m e skutkiem tw oich w łasn y ch zabiegów i
starań , ale dziełem B o ga sam ego, sądów Jego nad toba. Tak
np. czynem dziecka jest nauczyć się lekcyi zadanej przez m atkę
a czynem m atki jest przygotow ać dla niego obiecaną nagrodę.’
Jes iby dziecko, troszcząc się o nagrodę, nie nauczyło‘sie lekcyi
cozby zyskało tą tro sk ą w cale nienależącą do niego

*
¥ *

D O K S . T.

(W y ją te k z listu )

K iedy człow iek, odrzuciw szy w duchu sw oim C hrystusa


zw rócił się cały do ziemi, m am ony, i w XIX-ym w ieku chrze-
scianskim , mc nie w idząc i nie m iłując prócz ziemi, powtarza,
lubo me w daw nej form ie, daw ną cześć ducha ziemi, Jow isza’

25
— 386 —

B óg w m iłosierdziu sw ojem , gotując człow ieka do przyjęcia


dopom inku i w ezw ania k tó re w dniach ty ch czyni, dopuszcza
o b jaw iania się tam tego św iata, aby on ukazał zm ysłom zako­
p an eg o w ziemi człow ieka że jest coś w yższego nad ziemię;
aby m ącąc, niepokojąc, trap iąc człow ieka, zmuszał go tem do
szukania pokoju w C h ry stu sie, do przyjęcia drogi chrześciań-
skiej, do czerpania św iatła ze źródła k tó re C h rystus otworzył
ofiarą sw oją. Kto w ięc, zam iast uznać w tem działaniu duchów
d opom inek Boży i zwrócić się do C h ry stu sa P an a, słucha tego
i spełnia to co m u duchy podają, ten dopuszcza się grzechu
przeciw ko W o li Bożej, S łow u Bożem u, i w iele może ucierpieć
n ietylko w życiu przyszłem ale i w tem życiu doczesnem ; bo
budzony przez duchy do obalania p raw ziemi, może być za to
k aran y w edle tychże praw .
P rzyw oływ ane duchy m ogą dać niekiedy i prawdziwe świa­
tło , bo zdarza się że i d obre duchy, na tej zbocznej dla czło­
w ieka drodze, zbliżają się i przem aw iają do n ie g o ; ale to światło,
bez ofiary chrześciańskiej przyjm ow ane, nie przynosi człowie­
k ow i pożytku, nie ośw ieca, nie zasila, nie prow adzi go do celu.
B óg strzegąc W o li swojej w Słow ie, nie dozw ala aby i samo
niebo naw et, w sp o só b przeciw ny niebieskiem u praw u Chry­
stu sa przyjm ow ane, przynosiło zbaw ienie człowiekowi.
N a tejże drodze niechrześciańskiej, na której są stoliki kręcące
się, są też w szystkie silenia się człow ieka czynione dla nabycia
św iatła niebieskiego bez m iłości, ofiary, tego organu chrześciań-
s k ie g o ; tu należą prace bezofiarnych teologów , filozofów i innych
badaczy rzeczy nadziem skich, którzy bez m iłości i ofiary, tej
szaty godow ej, sam em w ysileniem ducha w yzw olonego zaciekają
się w przybytki m iłości i ofiary. N a to silenie się człowieka
odpow iadają, ta k jak i przy stolikach, różne duchy, wedle róż­
nych tonów silącego się ; ale Ł ask a Boża, D uch Święty mc
tam nie czyni, bo niem a tam tonu C hrystusow ego, który tę
Ł a sk ę sprow adza. T aki badacz rzeczy niebieskich doprowadzony
będzie prędzej później do takiegoż chaosu i trapienia, jakie dają
stoliki, a w końcu do uznania że m iłość, ofiara, krzyż podany
przez C h ry stu sa jest w szystkiem dla człowieka.
K to więc p o p ad ł w tę operacyą pod praw em siły, niech nie
p rzebiega jej do końca, ale śpieszy przyjąć operacyą w prawie
m iłości, niech śpieszy w ejść na d rogę chrześciańską, niech
przyjm uje ofiarę, krzyż C h ry stu sa, k tóry sam tylko sprowadza
p om oc Ł aski, w ybaw ia człow ieka od w szelkiego złego, daje mu
św iatło i siłę chrześciańską, niebieską, niech nakoniec korzysta
— 387 —

2 tego m iłosierdzia B ożego, k tó re w dniach tych poczynających


epokę chrześciańską wyższą, zlew a się na człow ieka, aby mu
ułatw ić p o stęp naznaczony na wyższych szczeblach drogi chrze-
óciańskiej....

DO KS. E D W A R D A D. I K AR O L A R.
( W y j ą t e k z listu ).

Co do pan a E ., tak a m oc dana nad nim duchow i nieczy­


stem u, jestto sm utne n astęp stw o grzechu jego. P o k u tą tylko
gładząc grzech, przyczynę, może on uw olnić się od skutku. Je st
w tym bracie pew ien ton fałszyw y, k tó ry duchow i, tenże ton
noszącem u, daje praw o czepiania się do niego i jarzm ienia go.
Nie przyjął on w czasie sw oim jarzm a C h rystusow ego, m usi
w ięc dziś nosić jarzm o ducha obcego, jarzm o daleko cięższe a
daleko mniej ow ocne. W ed le tonu i drogi któ rą człowiek przyj­
m uje, łączy się z nim jużto niebo, Ł a sk a Boża, już ziem ia czysta
lub nieczysta, już nakoniec piekło. W jakiem królestw ie żyje
człow iek, nietylko czynem ale i duchem sw ym , m yślą swa,
takiego kró lestw a m ieszkańcy łączą się z nim na pożytek lub
na szkodę jego. T rzeba człow iekow i m odlitw ą, ofiarą pow ięk­
szoną, pokutniczą, zw yciężyć i w yrzucić z siebie to złe, ten ton,
k tó ry duchow i złemu daje praw o czepiania się do niego i jarz­
m ienia go.
Dopuszcza dziś B óg tej nadzw yczajności, że tam ten św iat
objaw ia się tak w yraźnie człow iekow i, a to, aby stara budow a
niedow iarstw a, m ateryalizm u, w zniesiona śm iertelnym grzechem
człow ieka, o b aloną została, aby człowiek zatrw ożył się, poznał
potęgę Bożą której zaprzeczał, aby w śród chaosu i ucisków
z tego źródła pły n ący ch , szukał ratu n k u w chrześciaństw ie,
w ofierze podanej przez C h ry stu sa , w tem źródle z którego
tylko zbawcze św iatło i w szelkie pom oce dla zbaw ienia czło­
w ieka p łyn ą. M oże człow iek i tego n aw et nadzw yczajnego bu­
dzenia Bożego nadużyć, jak nadużył już tylu innych, może z tej
kary Bożej czerpać zabaw ę, sycenie ciekaw ości, w iedzy swojej,
itd., ale przyjdzie pora, że pod m nożącym się coraz bardziej
uciskiem i chaosem , jęknie on do B oga, i w śród burzy która
sprow adził na siebie, chw yci się kotw icy chrześciańskiej.
O ddając usługi osobom n a tem zboczeniu będącym , życzę
w am kochani b racia, abyście się pilnie trzym ali w aszego w la-
snego pola, podając z pom ocą Ł a sk i Bożej ratunek, krzyż Chry­
stu sa P a n a, a strzegąc się jak najstaranniej w chodzenia w szcze­
góły tego niebezpiecznego koła, rządzonego przez niewidzialne
siły niższe i najniższe, godzące na to aby ducha zamącić i
p o r w a ć ; życzę abyście tern czuw aniem i tą ofiarą utrzymywali
chrześciańską w olność i górę ducha w aszego. Są koła, w któ­
ry ch zagłębianie się z najlepszą naw et intencyą usłużenia zba­
w ieniu bliźniego, więzi ducha sługi i szkodę mu przynosi.

W sz ak to pojutrze m am y Ś. E d w ard a. Ileżto m am pobudek


do dziękczynienia B ogu, że ciebie, szanow ny kapłanie, postawił
jako filar S p raw y swojej na w sparcie m isyi sługi swojego i że
•Łaską sw oją zasilać cię nie p rz e sta je ! Ileż m am pobudek do
pro szen ia B oga, aby ten filar, zasilany tąż Ł ask ą , dotrw ał do
o sta tk a, aż do spełnienia się m yśli Bożej n a nim spoczywającej;
aby nakoniec spełniły się słow a duchem i śpiew em braci twych
p o w ta rz a n e :
« Oby cie twój a n io ł stróż,
« N ie opuszczając n igd y już,
« D op row ad ził do n ieb iesk ich bram !...»

DO H O RACEG O L.

B racie H oracy !
R ad a której ode m nie w ym agasz kochany bracie, jest ta,
ab y ś opuścił zgubny m ano wiec n a k tóry w szedłeś, manowiec
bezofiarnego w dzierania się do krainy ducha i czerpania ztamtąd
św iatła sposobem niech rześciań sk im ; abyś pow rócił na opusz­
czoną d rogę p ro stą , i na tej drodze zająw szy się poznaniem i
spełnianiem pow inności chrześcianina i F rancuza, czerpał światło
i silę z tego jedynego źródła św iatła i siły praw dziw ej, które
C h ry stu s P an d la zbaw ienia św iata otw orzył św iatu ; — od tego
zależy szczęście tw oje doczesne i zbaw ienie wieczne.
Nie D uchto N apoleona, jak m niem asz, ale duch niższy, pod
im ieniem N apoleona a w tonie najprzeciw niejszym Napoleonowi,
m ów ił do w as ; — kilkom a praw dam i w yrzeczonem i pokrywając
fałsze k tó re w am podał, zam ierzył on fałszam i tem i w ydrzeć
w am uczucie należne w ielkiem u D uchow i poprzednika epoki,
uczucie tak dziś potrzebne każdem u Francuzow i i Polakowi,
zam ierzył też, fałszam i tem i obalającem i isto tę chrześciańską,
jak o b y piekielną trucizną, zarazić dusze w asze.
— 389 —

Dla dopełnienia tej bratniej rady mojej, posyłani ci bracie


wyjątek z pism Sprawy Bożej tyczący się tej m ateryi, do czego
łączę gorące życzenie moje i westchnienie aby Bóg miłosierny
nie wodził cię już więcej na pokuszenie, ale wybawił od złego.
Rady co do zamierzonej przez ciebie bracie broszury nie
daję, bo otrzymałeś już w tym względzie dostateczne uwagi
od sług Sprawy Bożej......

DO TEGOŻ

Bracie Horacy !
Ile w pizeszłości sprawiłeś mi smutku, tyle dziś sprawiasz
radości twojem tak cudownem wyzdrowieniem na duszy i na
ciele. Powi ocenie do utraconej nici pobożności i wierności dla
Sprawy Bożej, i utrzymanie nici tej w najcięższem położeniu,
wiele przyłożyło się, wedle czucia mojego, do zjednania tobie
miłosierdzia Matki Miłosierdzia, tej Orędowniczki i Pośredniczki
naszej. Korzystaj kochany bracie z ciężkiego doświadczenia
któie przeszedłeś; ciągłą pokutniczą ofiarą zasługuj na komunia
z niebem i na spółkę bratnią ze wszelkiem dobrem tego i tam­
tego świata. Pamiętaj że to co przeszedłeś, jestto ciężka kara
na k tó ią zasłużyłeś wdzierając się bezofiarnie w krainę ducha,
w to koło tak ponętne, a razem tak niebezpieczne, ‘czerpiąc
z tego źródła zgubnego, a zaniedbując zbawcze źródło otwarte
pizez C hrystusa Pana, tym sposobem spożywając owoc drzewa
zakazanego pized wielu, wielu wiekami; — ztąd przyjmuj ko­
chany bracie, z należną pokorą i bojaźnią Bożą, to zelżenie
w karze twojej które otrzymałeś z miłosierdzia Bożego, i czuj
że możesz zasłużyć na cięższą jeszcze karę, możesz powrócić
do cięższej jeszcze niedoli, jeżeli nie wyrzeczesz się w pełności
manowca tego, jeżeli nie wycofasz się energicznie z tego koła
tak niebezpiecznego, jeżeli w medyurn widzieć będziesz co innego
jak tylko to co jest w isto cie: ciężkie dopuszczenie Boże, cieżkie
wodzenie na pokuszenie. — Pełen jestem tej pocieszającej na­
dziei, że odtąd wytrwale trzymać się będziesz drogi chrześciań-
skiej, drogi miłości i ofiary, na którą w Sprawie Bożej, z woli
Bożej wezwany zostałeś. O pomoc Łaski Bożej w tem kierun-
kowem dla ciebie przejściu, błagam miłosierdzie Boże, i w tem
czuciu przesyłam ci kochany bracie moje życzliwe pozdrowienie...
K ochany B racie !
Dziękuję ci za listy tw oje szczere, w ylew ne i z takim trudem
p is a n e ; cieszę się z w iadom ości k tó re dajesz o sobie, i winszuję,
że jak piszesz, po cudow nem uzdrow ieniu na duszy, dozwolono
ci jest zm arnow ane skarb y niebieskie grom adzić na nowo, i po­
k u tą ułatw ioną przez fcaske przyczyniać się w Spraw ie Bożej
do chw ały C h ry stu sa P a n a i zasługiw ać na zbaw ienie duszy;
w inszuję że w objaw ach duchow ych otrzym ałeś potwierdzenie
p raw d p o danych ci w S praw ie, że te praw d y i no ta twoja osta­
tn ia stały się tw oim probierzem i d ro g o sk a z e m ; winszuję że po
pracy orzeźw iasz się rozm ow ą z bliźnim i, z dziećmi, z prosta­
czkam i, słuchaniem muzyki itd, że utrzym ujesz bliższy stosunek
z b ratem P io trem , którego życie n aturalne może ci wiele uła­
tw ić w przyjęciu tak potrzebnej to b ie natu raln o ści; winszuję
nakoniec tych trudów i w ysileń k tóre czynisz dla uwolnienia
się od duchow ych przeciw ności tw oich. — Aby zaś te trudy i
w ysilenia stały się ofiarnem i, a ztąd radośnem i, owocnemi i
łatw em i dla ciebie, życzę, tak jak życzyłem kiedy służyłem ci
osobiście, abyś czynił je w duchu, n a drodze i dla celu który ci
w S praw ie Bożej podanym z o sta ł: tojest, abyś stając się, wedle
słó w C h ry stu sa, gw ałtow nikiem poryw ającym Królestwo nie­
bieskie, p o d n o sił ducha, budził w sobie miłość, ofiarę, czucie,
zapalał ogień chrześciański, przez to przyjm ow ał ducha epoki
w yższej, abyś w ty m duchu czerpał z wyżej św iatło i siłę dla
spełniania na ziemi naznaczonych ci pow inności, a nie zaciekał
się i nie S zperał w krainie duchów , nie szukał, nie rozbierał
i nie analizow ał objaw ów jej, przez to nie ułatw iał duchom
przeciw nym przystępu do s ie b ie ; abyś trzym ał się tej jedności
chrześciańskiej i pola obow iązków tw oich, a na pole obce me
p rz e c h o d ził; ztąd abyś czynił i nadal co czynisz obecnie w chrze-
ściań skich ćw iczeniach tw oich, abyś, jak piszesz, głębiej po­
zn aw ał obrządki K ościoła, podzielał i spełniał je, pracował
n ad E w angelią, itd ., ale abyś to w szystko obracał na usta­
lenie się w powyższej jedności i na spełnianie jej na polu obo­
w iązków tw oich na ziemi. — Czuję to m ocno, że o ile spełniać
będziesz te życzenia m oje, będziesz łatw iej i więcej korzystał
z n a tc h n ie ń B a sk i Bożej i z p o m o c y ży czliw y ch ci d u ch ó w , ła ­
tw iej o d d alisz złe, te niep rzy jazn e ci d u ch y , łatw iej też roz­
w iążesz fra su ją c e cię n ie p ew n o śc i i w ą tp liw o śc i, ta k , że to co
dziś je st tru d n e m , sta n ie się ła tw e m d la ciebie.
P o w y ż sz e ży czen ia m oje p o p a rte są tern w szy stk iem co
n ajw a żn iejsz eg o o trz y m a łe ś w o b ja w a c h ta m te g o św ia ta . I ta k :
P o w ie d z ia n o t o b i e : « C ierp isz d la teg o że n ie d o sy ć m asz
« o b rzy d z en ia d la d u c h a co cię od ta k d a w n a d rę c z y »; a
to o b rzy d z en ie m ożesz p o z y sk a ć nie inaczej jak zapalając w so b ie
og ień k tó ry n az n aczo n o je s t czło w iek o w i zapalić w ep o ce tej,
ogień, w k tó ry m m ieści się m iło ść d la n ie b a , d la w szelk ieg o
d o b re g o , d la w szelkiej p ra w d y , a o b rzy d z en ie do p iek ła, do
w sz e lk ie g o złeg o , do w sze lk ie g o f a łs z u ; ta k w ięc w p ow yższych
sło w a c h o trzy m u jesz z ta m te g o św ia ta p o tw ie rd z e n ie głów nej
p o w in n o śc i do k tó rej w S p ra w ie Bożej p o w o ła n y zo stałeś.
P o w ie d z ia n o : « K ró tk ą a e n e rg icz n ą i rze w n ą m o d litw a
« k rzep ić się i o d p ęd zać n ią n a trę tn y c h i zły ch d u c h ó w ... miej
« p o k u tę w s a m o tn o śc i a e n e rg ią c h rz e śc ia ń sk ą w słu żb ie » ;
— k r ó tk a m o d litw a ta k ie c e ch y n o sz ąc a, p o k u ta w sa m o tn o śc i
i e n e rg ia w słu żb ie są to o w o ce o g n ia C h ry stu s o w e g o , ztąd i
te sło w a zw ra c a ją cię ró w n ież do pow yższej p o w in n o śc i tw ojej.
P o w ie d z ia n o : « Z b ro d n ią je s t w S p ra w ie Bożej silić się
« n a w y d aw an ie to n ó w w e w n ę trz n y c h sa m em i u s ta m i; trz e b a
« w sz y stk ie uczu cia chrześciarisk ie w se rc u k o n c e n tro w a ć i tem
« w y ra b ia ć o rg a n c h rz e śc ia ń sk i ». — W s z e lk a m o w a, a tem
b ai dziej m o d litw a ch rz eśc ian in a, p o w in n a iść z w n ę trz a jego,
z g łę b i duszy p o ru szo n e j lub usiłującej p o ru sz y ć s ię ; a prze­
ciw n ą te m u o sta te c z n o śc ią je s t p o w ta rz a n ie słó w św ię ty c h
u sta m i sam em i, jak to n p . m a m iejsce w m o d litw ac h o d m a w ia­
n y c h m a rtw o i m a c h in a ln ie , ze zw yczaju sa m eg o , w tej p o b o ­
żn o ści u m a rłej, w k tó re j, z a m ia st b u d ze n ia w duszy ru c h u , czucia,
życia w e w n ę trz n e g o , a n a s tę p n ie m iło ści i ofiary, tej isto ty
ch rz eśc iań sk iej, sp e łn ia ją się sa m e ty lk o fo rm y ch rześciań sk ie
i fo rm a m i tem i u sp o k a ja się su m ien ie . W ie lk i te n g rzech , ta k
u p o w sze ch n io n y w epoce przeszłej, najw ięcej dziś u tru d n ia czło­
w iek o w i zap alen ie w d u sz y o g n ia C h ry stu s o w e g o , ztąd w ejście
do ep o k i w yższej, tę tre ść o b e c n e g o w ez w a n ia B ożeg o .
P o w ie d z ia n o : « R a c h u n e k su m ie n ia ro b ić p rac u jąc n ad
sw o ją n o tą » ; — sło w a te okazu ją że czy sto ść tw o ja zależy od
sp e łn ia n ia przez cieb ie p ra w d z a w ie ra ją c y c h się w n o cie tw o je j;
a k ie d y te p ra w d y p rz e d sta w io n e ci zo stały ku p o m o c y w sp eł­
n ien iu tej g łó w n ej p o w in n o ś c i: « zapalić og ień C h ry stu so w y ,
— 392 -

przez to w ejść do epoki wyższej », — jakże w ielką byłaby wina


tw oja, gdybyś w edle innej m iary czyniąc rachunek sumienia,
lekcew ażył tę głów ną pow inność, i tej w iny nie poczytyw ał za
daleko w iększą od tylu innych, k tóre nie są w prost przeciwne
tej pow inności.
P o w iedziano: « M asz dużą prace przed sobą, trzeba gro­
m adzić do N ow ego R oku i spełnić najściślej co S praw a Boża
podaje »; — otoż głów nym celem tej pracy twojej, tego gro­
m adzenia i spełnienia, jest oczyszczenie w nętrza i zapalenie
w niem ognia C hrystusow ego, a przez to ukończenie epoki
przeszłej i w ejście do epoki wyższej.
P o w ied zian o : « Nie jesteś już m edyum , ale jesteś serce
sam o tne »; — to znaczy że p rzestałeś już być tem grzesznem
m edyum którem byłeś dobrow olnie, dla* oso b isty ch widoków
i dogodności, ale gdy dotąd nie zapaliłeś w sobie ognia Chry­
stu so w ego i nie w szedłeś do epoki wyższej, jak ci to nazna­
czono, więc lubo dotykany przez Ł ask ę Bożą i przez krainę
ducha, nie m asz kom unii z Ł ask ą Bożą, z K rólestw em nie-
bieskiem , nie m asz spółki z dobrem i, życzliwemi ci ducham i tam­
tego św iata, i dlatego też niepew ną jest jeszcze i na tym świecie
spółka tw oja z braćm i tow arzyszam i pow ołania; ztądto duch
tw ój jest w izolacyi, a ty jesteś serce sam otne.
K iedy tak w ielkie dobro możesz otrzym ać w epoce wyższej,
i tyle m asz pobudek do przyjęcia ducha jej, ty bracie, opóźniasz
się ze spełnieniem tej najgłów niejszej pow inności twojej, mi­
łujesz epokę przeszłą, k tó ra w cale nie w ystarcza już tobie i
w niej chętnie przebyw asz, sądząc że gorliw ą praktyką cnót
ziem skich a oraz form i obrządków chrześciańskich, praktyką
w łaściw ą epoce przeszłej, będziesz m ógł zadosyć uczynić Bogu
za grzech ducha jakiego dopuściłeś się opuszczając drogę nazna­
czoną dla epoki wyższej, drogę chrześciańską na k tó rą w Sprawie
Bożej pow ołany zostałeś, a nadto rzucając się w spirytyzm,
k tó ry i w obec epoki przeszłej jest m anow cem . A jednakże
jeśliby uczeń klasy wyższej, k tó ry oddaw ał się tam nie nauce
a sw aw oli, p ra g n ą ł potem za tę w inę sw oją zadosyć uczynić,
to pew nie nie radziłbyś mu aby on w tym celu przeszedł z
k lasy wyższej do niższej, gdzie nie czyniąc dalszego postępu
w nauce, a tylko przeżuw ając to co jest mu już wiadomem,
m ógłby on naw et bez tru d u , bez ofiary, być uczniem celującym;
przeciw nie, odradzałbyś mu takie zadosyć czynienie jako oczy­
w istą stratę czasu, sił i pom ocy danych dla dalszego postępu,
i radziłbyś m u, jako jedyny w położeniu jego ratunek, aby on
— 393 -

za winy w klasie wyższej popełnione, w tejże klasie zadosyć


czynił tern gorliw szem spełnianiem zaniedbanych obow iązków
sw oich, aby tą pow iększoną ofiarą swoją tem śpieszniej po stę­
pow ał w nauce.
A nietylko zw racasz się bracie do epoki przeszłej , ale
zwracasz się naw et i do ziemi s a m e j; ziemi, środkom jej przy­
pisujesz m oc uczynienia tego co uczynić m oże sam a tylko Ł aska
Boża, o ile człow iek na tę Ł ask ę zasługuje spełnianiem po­
w inności naznaczonej jem u; — i tak, pom im o objaśnienia otrzy­
m anego że B ó g dopuścił złemu działać na ciebie abyś wyzwolił
się w duchu i podniósł się do epoki wyższej, tem obronił się
od dopuszczonej napaści, ty p isz e sz : « O dbyw am ciągłą ku-
« racyą oczyszczającą, używ ając łaźni parow ej, proszków , pi-
« gułek, hom eopatyi, itp .; przyczem dużo używ am nabiału, jako
« pożyw ienia antypatycznego złym duchom ». — O jakże to przy­
pisyw anie środkom ziem skim m ocy oczyszczającej i oddalającej
złe duchy, a ztąd m ocy leczącej od chorób ducha, przeciwne
jest tem u św iatłu chrześciańskiem u, któ re z m iłosierdzia Bożego
zeszło w Spraw ie Bożej i któ re jasno okazuje że środki ziem­
skie sam e przez się nie m ają takiej m ocy n aw et w chorobach
ciała, a tem bardziej nie m ogą jej mieć w choro b ach ducha! —
A byś łatw iej m ógł przyjąć w tym względzie widzenie i czucie
należne, w łaściw e epoce wyższej, posyłam ci niektóre w yjątki
z pism S praw y Bożej tyczące się tej m ateryi.
O gólnie m ów iąc, listy tw oje bracie noszą cechę pokory,
nieszukania siebie, czuć w nich pragnienie uw olnienia się od
przeciw ności idących z k rain y d u ch ó w , pragnienie służenia
w w olności B ogu, Jego św iętej Spraw ie, ale duch epoki wyższej
nie przebija się bynajm niej w listach tw oich, i w szystkie du­
chow e prace i usiłow ania tw oje, jako chrześcianina i sługi
Spraw y Bożej, też sam ą cechę n oszą; a w iadom o ci jest że zba­
w ienie tw oje doczesne i w ieczne jest tylko w epoce wyższej, bo
jest w chrześciaństw ie praw dziw em i żyjącem , praktykujacem
się w życiu człow ieka całą isto tą jego.
P y ta s z : « O ile mi w olno m ów ić z braćm i i bliźnimi o tym
« m oim ciężkim pokutniczym s ta n ie ? » — M ożesz m ówić o tem
z tym i tylko którzy sp o so b n i są w ejść po chrześciańsku w poło­
żenie tw oje i przyjąć ofiarnie w ylew tw ój; m ówić o tyle tylko,
0 ile o b u stro n n a m iłość i ofiara w asza może taką rozm ow ę po­
żyteczną dla w as uczynić. W y lew czyniony w tej m ateryi bez
zachow ania pow yżsżych w arunków , przyniósłby szkodę i tobie
1 bliźniem u.
— 394 —

Życząc tobie kochany bracie, pom ocy fcaski Bożej w speł­


nianiu tego co ci z obow iązku sługi w C h rystusie przedstawiłem,
i o pom oc tę dla ciebie żebrząc m iłosierdzie Boże, przesyłam
ci m oje bratersk ie pozdrow ienie......

A L E O N A R D C.

R espectable F rere,
Je vous rem ercie de l’epanchem ent que vous m ’avez fait
dans v o tre lettre, et je vous felicite de ce que, au milieu des
deceptions et des souffrances que vous avez eprouvees dans
v o tre vie, vos ten d an ces se sont elevees et vous ont rapproche
de la voie chretienne. P uissiez-vous, m on frere, accomplissant
ce q u ’aujourd’hui Dieu reclam e de l’hom m e, et plus encore des
Italiens, m arch er dans cette voie qui, au milieu du chaos et
des tenebres actuelles, peut seule vous am ener a votre salut
eternel et a v o tre b o n h eu r te m p o re l! D ans ce but, je vous sou-
h aite de profiter de l’aide que vous pouvez trouver dans les
ecrits de l’OEuvre de Dieu qui eclaircissent la voie chretienne,
et d ans l’union fraternelle avec les serviteurs de cette OEuvre;
dans ce m em e but, je vous p resen te l’o b serv atio n suivante tou-
ch an t le spiritism e dont vous faites m ention dans votre lettre:
Jesu s-C hrist ay an t transm is le sacrifice, com m e l’unique moyen
de p u iser au ciel la lum iere et la force necessaires, il est im­
p o ssib le que l’hom m e puise ce bien celeste a des sources et
p a r des m oyens co n traires a cette loi de N otre Seigneur, il
est im possible q u ’en violant cette loi, il profite de la miseri-
corde exceptionnelle qui, au com m encem ent de cette epoque
chretienne superieure, est destinee a l’hom m e dans l’OEuvre de
Dieu. — Je suis plein d ’espoir que vous vous unirez a ce que,
dans m on epanchem ent fraternel, je ne vous presente que tres
som m airem ent, et que vous ferez tous les efforts possibles pour
vous soum ettre entierem ent a N otre S eigneur Jesus-C hrist et
a to u te verite chretienne, pour vous y soum ettre par la foi,
ju sq u ’a ce qu’il vous soit donne de le faire aussi par conviction,
et enfin p o u r m archer avec hum ilite et soum ission dans la voie
de votre salut. D ans cet esp o ir je m ’unirai par mon esprit a
vos efforts, mon frere, et je prie Dieu q u ’il daigne vous ap-
p u y er p ar sa G race......
— 395 —

* ¥

DO K A Z I M I E R Z A T.

K ochany Kazimierzu !

W tym kierunkow ym dla nas czasie zakreśla się i dla ciebie


now y kieru n ek . Po roku pauzy w zawodzie tw oim ziemskim
a pracy na polu Spraw y Bożej, naznaczono ci jest przeciągać
poczęty zaw ód, ztąd szukać zatrudnienia na drodze k tó rą przez
n a b y tą naukę i otrzym any dyplom utorow ałeś s o b ie ; nazna­
czono to jest dlatego, aby nie dać św iatu pow odu do zarzutu
że S p raw a Boża przeciw na jest życiu człowieka na ziemi, prze­
ciw na pracy i działalności jego ziem skiej, a oraz abyś i ty sam
znalazł ułatw ienie dla chrześciańskiego postęp u tw ojego przez
pracę ziem ską, przez przecieranie się m iedzy ludźmi, i przez
urabianie ciała taką działalnością tw o ją; abyś składając na tern
now em polu ow oce daw nej, sum iennej pracow itości twojej, służył
tern Spraw ie Bożej i sobie sam em u, zbaw ieniu sw ojem u; abyś
okazał na sobie spełnienie tej praw dy, że m ożna łączyć pracę,
tak zw aną, na kaw ałek chleba, z p racą na zbaw ienie duszy, że
m ożna pracow ać na ziemi i dla ziemi, i zarazem służyć Bogu i
bliźniem u na drodze chrześciańskiej.
K iedy z w oli Bożej zakreśla się dla ciebie ten now y kie­
runek, pow inniśm y pełnie w ierzyć i ufać że urzeczywistni sie
on na ziemi z błogosław ieństw em Bożem, bylebyś ty, ze swojej
strony, nic nie zaniedbał, a przez to nie oddalił od siebie po­
m ocy Bożej.
T rzeba więc abyś rychło, gorliw ie i w yłącznie tą rzeczą
zajął się, a stanąw szy na tern polu naznaczonem tobie, abyś
ofiarnie w y trw ał na niem dopóki p o doba się Bogu utrzym ywać
tam ciebie w edle rach u n k u tw ojego, w edle postępu jaki tam
uczynisz.
A tak Kazimierzu, po rocznej pauzie, przyjmij hasło do
życia now ego, sam oistnego, czynnego, praktycznego. W tern
życiu spełniaj głów ną pow inność tw oją o której nadm ieniłem :
przy p racy w zawodzie tw oim ziem skim , przeciągaj prace na
polu chrześciańskiego pow ołania tw ojego, jako sługa Spraw y
Bożej, i ciągnij nic spółki z braćm i sługam i tej S p raw y ; pracuj
w ew nętrznie i zew nętrznie dla chrześciańskiego postępu twojego,
ztąd dla zbaw ienia duszy tw ojej; pracuj, albo odpoczywaj po
p racy, a strzeż się, jako zguby duszy tw ojej, tych chwil obo­
jętn y ch , nieczynnych, sennych, śm iertelnych, tego byle jakiego
p rzesuw ania czasu, k tó re daje złemu praw o rządzenia duchem
i ciałem bezw ładnem , niepoddanem żadnem u praw u, żadnemu
k arbow i; pam iętaj, że kiedy ciało ucierane jest pracą zewnętrzna,
staje się ono coraz posłuszniejszem duchow i, którem u przez
to o w iele łatw iejszą staje się ofiara zw yciężania i przebijania
c ia ła ; że w przeciw nym razie, kiedy ciało nie jest ucierane
przez ziemię, ofiara ducha, najbardziej naw et w ysilona, nie
zdoła częstokroć zwyciężyć i ujarzm ić ciała, i w tenczas ciało,
ujarzm iając ducha siłą w łasną i łączącem i się z nią siłam i niż-
szemi i najniższem i, poniża ducha i pędzi go na zboczenia; —
w tem to, po większej części, leży przyczyna dla której, wedle
słów C h ry stu sa, trudno jest bogaczow i w niść do Królestwa
niebieskiego. Czemuż w ięc unikać pracy ziem skiej i życia na­
turaln ego, praktycznego ? Czemu nie szukać środków ziemskich
dla zw yciężenia ciała, ziemi, tego nieprzyjaciela walczącego
z duchem bez u stanku, od początku aż do końca życia ? dlaczego
całe brzem ię trudu zw yciężenia i p o dniesienia ciała, zwalać na
d u ch a sam ego ?
Od energicznego wzięcia się tw ojego do spełnienia powyż­
szej pow inności, zależeć będzie dalsza przyszłość tw oja i spółka
naznaczona nam w C h ry stu sie, we wszelkiej praw dzie żyjącej,
praktykującej się, ztąd w spełnianiu w szelkiego p raw a chrze­
ściań sk iego i ziem skiego.
Z apew niam ciebie nietylko od nas, rodziców twoich, ale
też i od braci i sió str naszych, sług S praw y Bożej, których
chrześciańskiej m iłości m am praw o ufać, że duchem i człowie­
kiem naszym będziem y łączyli się z to b ą i w spierali ciebie
w tym now ym [kierunku, że czynić to będziem y o ile ty sam,
czyniąc z siebie co będziesz m ógł, nie dasz nam powodu do
sp raw iedliw ego przeciw tobie zarzutu.
R ozpoczynaj wiec to now e sam o istn e życie tw oje, w praw­
dziwej pobożności, pokorze i bojaźni Bożej, bo przy każdym
poczynającym się kierunku, od tonu, od w ew nętrznego uspo­
sobienia człow ieka poczynającego kierunek, zależy kto go po­
p ro w ad zi: d obre lub złe •— niebo, ziem ia lub piekło. — Oby
niebo sam o prow adziło cię, oby błogosław ieństw o Boże nie
odstępow ało c ie b ie !......
cA E T I E N N E C
B.

C h er F rere,
Je vous rem ercie de votre lettre, dans laquelle j’ai trouve
quelques p o in ts qui dem andent a etre eclaircis; je tacherai
done de le faire d ’une m aniere som m aire, car, apres avoir fait
connaitre a m es freres la voie de leur vocation, je ne les y
conduis p as, m ais j’aide seulem ent ceux qui y m archent, a re-
soudre les p roblem es qui leur sont plus difficiles.

Q uant a la difficulte que vous eprouvez dans l’exercice de


votre p ro fessio n d ’avocat, p o u r agir en chretien et ne pas vous
laisser en train er p a r un esp rit terrestre, — c’est la un problem e
tre s im portant, car il a p o u r objet ce qui est le but m eme de
l’OEuvre de Dieu, p ar consequent, le devoir essentiel de ses
serviteurs. Je su s-C h rist a uni le ciel et la terre, deux chaines
jusqu alors separees, afin que p ar cette union la terre s’eleve
a la h au teu r celeste qui lui est d e s tin e e ; l ’hom m e n’a pas main-
tenu cette union, et aujourd’hui, de m em e q u ’avant Jesu s-C h rist,
les deux chaines so n t com pletem ent separees. Ceux qui, dans
leur priere, acceptent la G race de Dieu, l ’esp rit celeste, et sou-
tiennent fidelem ent dans leur esprit la chaine celeste, des q u ’ils
entren t su r le cham p de la vie, de l’action, acceptent l’esprit
terrestre, ag issen t sous la conduite de cet esp rit et accomplis-
sent sa loi. P lu s d ’un roi, d u n m inistre, prient avec ferveur,
m ais leur action politique ne se re sse n t en rien de leur priere,
elle suit la loi te rre stre . C ’est ainsi que l’esprit et l’hom m e, la
priere et l ’action, la religion et la politique sont separes, la loi
de Jesus-C h rist ne s ’accom plit pas, le p ro g res chretien ne se
fait pas, et tandis qu il y a sur la te rre beaucoup d’esprits
chretiens et m em e saints, il n ’y a presque pas d ’hom m es qui
soient veritablem ent chretiens, car ceux qui so n t saints, purs
dans leu r esprit, so n t loin de faire le sacrifice indispensable
pour vivifier et m anifester leur christianism e interieur, en com-
b a tta n t et en v ainquant le corps, le m onde et S atan qui s’y
opposent.
Com m e serv iteu r de l’OEuvre de Dieu qui, par la realisation
du christianism e, retab lit 1 union des deux chaines, vous devez
vous efforcer, m on frere, d accom plir toutes vos actions terres-
tre s dans 1 esp rit chretien, celeste, p ar consequent, pendant
v o tre travail te rre stre, vous devez so utenir votre travail chretien,
so u ten ir autant que p ossible vbtre liberte, votre mouvement,
v o tre vie superieure, en face de l’esp rit te rre stre qui tache de
vous en trainer. D ans ce but, veillez et priez sans cesse, inter-
rom pez souvent v o tre travail, ne fut-ce que pour quelques
in sta n ts, afin d ’elever vers Dieu votre esprit, de renouveler le
Sursum corda; allez p rendre l’air, allez vous prom ener un mo­
m ent, afin de vous aider a reveiller en vous le ton celeste qui
se p erd si facilem ent. S u rto u t ne vous laissez pas em porter par
la fougue de v o tre tem peram ent, et ne vous dites jam ais : « je veux
ab solum ent faire un tel travail pour un tel term e, et je le ferai
coute que coute »; sentez au contraire que, p ar vous-m em e, vous
ne ferez rien, et, vous so u m ettan t en to u t a la disposition de
Dieu, cherchez l’aide de sa G race. Une telle hum ilite, une telle
soum ission, en attira n t la G race, defend de la pressio n de l’esprit
t e r r e s tr e ; c’est la vertu la plus n ecessaire aux hom m es, et il en
est qui, pour acquerir cette v ertu dont ils se sont eloignes,
p a sse n t, dans ce m onde et dans l’autre m onde, p ar des opera­
tions douloureuses qui d u ren t quelquefois des siecles.

Vous me dem andez, m on frere: « C om m ent dois-je remplir


m es devoirs p ar rap p o rt a l’OEuvre de Dieu, quand ma journee
est occupee p ar le travail de m a p ro fessio n ; faut-il que je prenne
sur m on repos? ». — V ous ne pouvez vous dispenser de sa-
tisfaire aux besoins de votre corps, tels que la nourriture, le
rep o s, la prom enade, dont la p rivation augm enterait vos diffi-
cultes. E n outre, vous devez n ecessairem en t vous acquitter des
devoirs de votre profession, car c’est un cham p d’action que
Dieu vous a destine, et en le cultivant dans 1’esprit de l’OEuvre,
vous ferez l’OEuvre en action, dans la pratique, ce qui est bien
plus im p o rtan t que de la faire en esprit, en theorie seulement.
C es deux devoirs positifs so n t done vos devoirs principaux que
vous devez rem p lir en prem ier lieu, et q u ant au reste, vous
devez le laisser a la d isposition de Dieu et I’accom plir autant
que v o tre tem ps et vos forces vous le p e rm e ttro n t.
V oila v o tre regle generale, m ais en la suivant, vous devez
v eiller et prier pour etre sensible a la Grace aussitót qu’elle
vous appelle a faire une exception a cette regie. Ainsi, il pourra
a rriv e r q u ’a l’h eure destinee a v o tre repos, la G race vous ap­
pelle a trav a iller su r le cham p de l’OEuvre, ce sera done pour
vous un devoir sacre d’obeir a cet appel de la Grace qui vient
de Dieu, car, devant cet appel suprem e, toute regie, toute loi
doivent ceder. Si done, pour satisfaire a votre besoin de repos,
vous deviez d o rm ir six ou sept h eures, en trav aillan t pour obeir
a la G race et avec son aide, vous ne dorm irez peut-etre que
quatre heu res ou encore m oins, ou m eme vous passerez la
nuit sans dorm ir, et vous ne sentirez pas la fatigue. M ais votre
travail etan t fini, la G race ne vous appuiera plus et la fatigue
se fera s e n tir ; e’est alors que vous devrez rep arer vos forces
en dorm ant au tan t qu il faudra. V ous ferez de m eme pour la
nourriture, p o u r les heures de vos repas, etc. De cette m aniere,
votre devoir superieur et vos devoirs inferieurs seront rem plis,
l’appel de la G race et les exigences du corps seront satisfaits.
De m em e, si a l’heure du bureau, la G race vous appelle a
un autre devoir, p ar exem ple, a aider le frere T. dans quelque
travail im portant, en ce cas, vous astreindre a votre regie et
aller au b ureau, ce serait un peche contre la G ra c e ; obeissez
done a cet appel, et en le faisant, vous ne tran sg resserez aucune
loi, m ais vous soum ettrez votre regie, la loi inferieure, a la loi
superieure.
Voila, m on cher frere, la verite su r vos devoirs. II faut
que vous ayez com m e b ase une regie, m ais il faut aussi que
vous en^ soyez libre, que vous obeissiez a chaque appel de la
Grace. E tre libre, e’est etre soum is a Dieu, e’est obeir a sa
V olonte, a sa Gr*ace, e’est soum ettre la loi inferieure a la loi
superieure. L ’hom m e aime les lois invariables, car elles le de-
livrent du sacrifice n ecessaire p o u r connaitre a chaque moment
la volonte de Dieu; m ais il n y a que le sacrifice qui concilie
tout, en m ettan t au d essu s de to u t cette volonte qui est la loi
suprem e que l’hom m e est appele a accom plir.

V ous me parlez de la crainte que vo tre tem peram ent ardent


ne soit po u r vous un obstacle dans vos rapports chretiens avec
les fem m es. — N ous avons deja p arle autrefois de cet obstacle,
et je vous ai indique les m oyens qui peuvent vous aider a vous
rendre libre. M ais, quel que soit le sacrifice que vous devriez
faire dans ce but, c est une loi pour vous, que de vous p re­
senter devant les fem m es dans la liberte d ’esprit, dans la vie,
dans le caractere propre a leur donner l’appui; vous devez etre
devant la fem m e com m e un so ld at a son poste, e’est-a-dire,
uniquem ent occupe du devoir que vous avez a rem plir, vous
devez etre p o u r la fem m e un appui inebranlable. Si la femme,
ne pouvant m aitriser sa faiblesse, vous presen tait une tentation,
cela pourrait lui etre com pte com m e une faute legere; mais si
— 400 —

vous, m on frere, vous tentiez la femme, vous seriez bien cou-


pable, car, com m e hom m e, vous avez beaucoup plus de moyens
de vous rendre libre. A m oins qu’une femme ne vous tente
d ans le b u t infernal de vous subjuguer, vous devez etre indul­
g en t et p atien t devant la tentation, et ensuite exposer la verite
a la fem m e, lui p re se n te r le ton et la route propres a amener
en tre vous bunion fraternelle en Je su s-C h rist.
Jeune et plein de vie, de feu interieur, involontairem ent,
vous attirez les fem m es vers vous. P lu s d’une femme qui aime
le b ien , pourra, a cause de vos qualites chretiennes, incliner
v ers vous son esprit, et, com m e l’esp rit entraine le corps, elle
p o u rra, a son insu, etre entrainee v ers vous p ar la sympathie,
la faiblesse, et enfin la p assio n . D ans ce cas, il arrive le plus
sou v ent que l’hom m e, ne sou ten an t pas le caractere chretien,
succom be et p ren d la fem m e com m e un in stru m en t de sa sa­
tisfaction, ou bien il n ’evite ce d an g er qu’en repoussant avec
une durete h autaine le sentim ent de la fem m e. Q uant a vous,
m on frere, qui, chretien de bepoque superieure, devez etre pour
la fem m e un serviteur en Je su s-C h rist, non seulem ent vous ne
devez pas vous scandaliser de son p enchant pour vous, mais
vo u s devez le reg a rd e r com m e une chose sim ple et naturelle,
l’accep ter avec hum ilite et reconnaissance, et en profiter pour
le bien de la fem m e; vous devez, en veritable ami, entrer dans
sa position, com patir a sa faiblesse, et faire tous vos efforts
pour lui faire accepter la voie qui peut la rendre libre et l’unir
avec vous dans la fratern ite chretienne. P a r exemple, si une
fem m e, ayant du p en ch an t p o u r vous, desire se m arier avec
vous et, dans son trouble, tra n sg re sse les lois, les convenances
te rre stre s, dans ce cas, au lieu de lui re tire r v o tre estim e, comme
cela arrive o rd inairem ent dans le m onde civilise mais non
chretien, vous pourrez a b o rd er franchem ent cette m atiere et lui
d ire: « J ’apprecie la source de votre sentim ent et je vous en
suis bien rec o n n aissan t; j’entre dans votre position, je sens que
le m ariage p o u rrait vous etre d’une grande aide et, en ce cas,
je le desire p o u r vo u s; m ais ce qui est certain, c’est que, a
cau se de vos com ptes, Dieu vous a m ise dans une position dif­
ficile, afin que vous tourniez v o tre esprit vers Lui et vers vos
devoirs chretiens. L ’accom plissem ent de cette reclamation de
Dieu etan t le seul m oyen efficace d ’am eliorer votre position, je
vo u s souhaite avant to u t d ’accom plir cette reclam ation, en lais-
san t entierem ent a n o tre P e re celeste le soin de pourvoir a vos
b eso in s d ’e sp rit et de coeur. Com m e votre am i et serviteur en
_ 401 —

Jesus-C hrist, je m ’efforcerai de vous aider dans cette tache, afin


que vous puissiez o b ten ir ce qui vous est destine dans la m i-
sericorde de Dieu ». — M ais si la femme n ’accepte pas le ser­
vice que vo u s lui aurez offert, ou si, apres 1’avoir reęu, elle ne
s occupe p as d ’accom plir ce que Dieu reclam e d ’elle et continue
a s ’occuper de vous sans faire aucun pas pour son salut, vous
devez alors devenir un serviteur severe et reclam er energique-
m ent contre cette resistance a la volonte de Dieu. « Je suis
entre dan s v o tre position, lui direz-vous, j’ai com pati a votre
faiblesse, m ais m aintenant je m ’indigne contre votre resistance
a la volonte de Dieu, et je m e separe de vous jusqu’a ce que vous
acceptiez la verite qui vous a ete presentee et que vous com -
m enciez a agir d ’apres cette verite ». — C ’est ainsi qu’on peut
tourner la faiblesse de la femme au profit de son esprit, lui donner
une direction salutaire, et nouer avec elle l’union fraternelle en
Je su s-C h ris t; tandis q u ’en b lessant son esprit et son coeur, on
la laisse en proie aux tourm en ts et exposee aux tentations du mal.
Prenez, m on frere, ce ton, ce caractere chretien auquel je
vous ai deja appele dans m es services personnels, et ce sera
la source de v otre force et de votre m erite devant Dieu et de-
v an t l’esprit de la femm e. Ce sera aussi pour vous-meme une
g arantie contre les pieges que le m al p o u rrait vous tendre par
les fem m es. Celui qui, ne d istinguant pas entre les peches
d ’esp rit et les peches de corps, voit un dem on dans une femme
agitee p a r sa faiblesse, la condam ne et la repousse, celui qui
ferme son am e et refuse sa com passion au prochain innocent,
celui-la ne reconnaitra p as le dem on cache sous les formes
saintes, il n ’aura pas de force contre les terrib les peches
d ’esprit, il flechira devant ces peches, et il en souffrira jusqu’a.
ce que, rassa sie des fruits de sa durete, il la deteste et ouvre
son coeur a la verite, a la m isericorde et a l’am our.
Recevez, m on cher frere, etc.

*
* v

D O B O H D A N A J. I M A R Y I S.

B racie B ohdanie i S iostro M a ry o !


Z w ielką rad o ścią otrzym ałem w iadom ość, o zawiązaniu
się pom iędzy w am i b ra te rstw a chrześciańskiego., Z głębi duszy
winszuję w am k o ch an i bracia, tego czynu którym przykładacie

26
się do tego, aby praw dy chrześciańskie, z w oli Bożej podające
się w Spraw ie Bożej, spełniały się, a tem sam em żyły na ziemi,
jako żyją w niebiesiech.
D otrw ajcie bracia, w poczętem dążeniu waszem , a otrzy­
m acie zasługę na tem polu, tem obfitszem w zasługę że na
niem m yśl Boża tak dalece jest przetw orzoną i wzór dany nie­
w ieście przez M atkę B oską tak dalece zatartym został. Kiedy
przez w ieki na fałszyw ym sto su n k u mężczyzny z niew iastą złe
w znacznej części opiera panow anie swoje na świecie, szczęśliwy
ten, kto dziś, w czasie zakreślającego się dla św iata kierunku
na w ieki przyszłe, sk ład a ofiarę na tem polu, i spełniając tak
w ażną pow inność człow ieka, staw i w zór spełnienia jej dla bliź­
nich teraźniejszego i przyszłych pokoleń. Z tąd czuć powinniśmy,
że nietylko tam ten św iat na k tórym żyją przyszłe pokolenia
tego św iata, ale i całe K rólestw o niebieskie zw raca się ku tej
czynności w aszej, bo w szelkie spełnianie się myśli Bożej na
tym św iecie, jest praw dziw ą czcią oddaw aną K rólestw u niebie­
skiem u, je st tryum fem i rad ością jego.
M ówię z w am i, kochani bracia, najogólniej w tej materyi,
bo jest ona dokładnie w yjaśniona w pism ach Spraw y Bożej, i
jest już okazana w praktyce przez niektóre sługi Sprawy tej.
K iedy więc z m iłosierdzia Bożego m acie praktyczne światło,
ukazujące w am d rogę k tó rą przejść zam ierzacie, niech toż mi­
łosierdzie opatryw ać w as raczy siłą potrzebną w pielgrzymce
waszej na tę stro m ą górę, n a w ierzchołku której zamierzyliście
zatknąć chorągiew C h ry stu sa i świętej S praw y Jego, chorągiew
praw dziw ej m iłości, ofiary, w olności i rów ności, chorągiew,
k tó ra pom iędzy innem i skarbam i niebieskiem i naznaczonemi dla
człow ieka, og arn ia i sk arb spółki ducha z duchem , spółki,
z k tó rą, jako z cząstką życia niebieskiego, łączą się niebiosa i
sak ram entalną fcaską w spierają tę cząstkę sw oją, aby ona żyła
n a ziemi jako całość jej żyje w niebiesiech, i aby tem życiem
sw ojem zwyciężając ciało, św iat i szatana — ziemię i piekło —
obaliła panow anie ic h -n a d duchem człowieka.
T akieto dobro niebieskie otrzym uje się w braterstw ie chrze-
ściańskiem ze w szelkim bliźnim , a w większej jeszcze mierze
w b rate rstw ie chrześciańskiem mężczyzny z niew iastą ; dla za­
w iązania bow iem i utrzym yw ania takiego braterstw a, większa
m iara przeciw ności pow inna być pokonana, ztąd większa miara
ofiary złożona. A gdy nader ścisłem jest w tym względzie wy­
m aganie Boże od sług Spraw y, pow ołanych staw ić na tem polu
w zór chrześciański bliźnim sw oim , obfite są też dla nich pomoce
Ł aski i hojna w m iłosierdziu Bożem nagroda, jeżeli w olni od
w szelkich chęci i w idoków osobistych, w ysilają się jedynie na
spełnienie w ym agania Bożego i w szystko sw oje Ojcu niebie­
skiem u poruczają z dziecięcą czystością i ufnością, w pełnem
poddaniu się najśw iętszej woli Jego.
Aby to w szystko spełnić się m ogło przez w as kochani
bracia, z jak najw iększą zasługą w aszą, zanoszę o to do Boga
niegodną m odlitw ę m oją ; a pełen ufności w m iłosierdzie Boże,
i zarazem w czystą intencyą i ofiarę w aszą, przesyłam wam
moje b ra te rsk ie pozdro w ien ie....

DO JANA B. I ZOFII S.

B racie Janie i siostro Z o fio !


L isty w asze spraw iły mi w ielką radość, i gorąco podzię­
kow ałem Bogu za to m iłosierdzie Jego, k tó re w spierając czysta
intencyą i usiłow ania w asze dla zaw iązania m iędzy w am i spółki
ducha chrześciańskiej, dozwoliło w am cel ten osiągnąć. A wam
bracia, dziękuję za w ylew w asz p ro sty i szczery, w którym
znajduję to tak rad o śn e dla mnie zapew nienie, że w m iłości
waszej B oga, w yrzekając się w oli w łasnej a pragnąc jedynie
spełnienia woli Bożej, czerpaliście w tem źródle św iatło i siłę
do zwyciężenia przeciw ności k tóre ciało, św iat i szatan staw ią
w szelkiem u spełnianiu się na ziemi woli B o ż e j; że przez to
w edle sił w aszych zasługiw aliście na pom oc Ł ask i Bożej, i
z tą pom ocą doszliście do celu w aszego: poznaliście się wza­
jem nie, poznaliście dobre i złe strony wasze, otworzyliście sobie
źródło wzajemnej pom ocy do podnoszenia w sobie dobrego a
zwyciężania złego, ztąd do p ostępu chrześciańskiego i zbawienia
duszy, i na tej posadzie zaw iązaliście z sobą spółkę bratnią
chrześciańską. — Jak o b ra t i sługa w C hrystusie, obowiązany
łączyć się z w szelkim bliźnim m oim w tem co przez niego zgo­
dnie z w olą Bożą i z pom ocą Ł ask i Bożej czyni się, łączę się
z w am i w tem co przez w as w tych w arunkach chrześciańskich
na polu b ra te rstw a w aszego uczynionem z o stało ; i dziś, kiedy
wy bracia, poczuw szy w tem wolę Bożą, postanow iliście, jak
piszesz bracie Janie, « z dobrej i nieprzym uszonej w oli waszej,
« w Imię P a n a naszego Jezusa C hry stu sa, połączyć się z sobą
« węzłem m ałżeńskim », — przeciągając pow inność m oją dla was*
błagam C hrystusa Pana i Najświętszą Matkę jego o błogosła­
wieństwo Ich dla w as; błagam, aby to dobro chrześciadskie
którego doświadczyliście już w części w spółce waszej bratniej,
zlewało się na was w pełności w spółce waszej bratniej i mał­
żeńskiej, i abyście tym sposobem pomnażając w Sprawie Bożej
liczbę przykładów łączenia się mężczyzny z niewiastą wedle
ducha, bezwzględnie na praw a ziemi przeciwne duchowi, ztąd
przeciwne niebieskiemu prawu C hrystusa Pana, odnieśli z tego
źródła jak najobfitszą zasługę chrześciańską na to życie i na wieki
wiecznej przyszłości waszej. Co spraw o Boże wszechmogący,
w Trójcy Świętej jedyny, Ojcze, Synu i Duchu Święty! Amen.
Co do pytania twego siostro Zofio: « jak masz czynić
z rodziną brata Jana? » życzę ci, abyś wchodząc w położenie
jej, poddała się w pełności temu, że ci bliźni, jako rządzący
się prawam i świata, m ogą być przeciwni związkowi waszemu,
nie wedle tych praw zawierającemu się, ztąd abyś utrzymy­
w ała i jawiła przed nimi tego ducha właściwego położeniu
tw ojem u: « Czuję i w pokorze oceniam to wielkie miłosierdzie
« Boże które daje mi męża ceniącego mnie nie wedle ciała i
« ziemi, ale wedle duszy, męża, który w skutek tego przełożył
« mnie, ubogą prostaczkę, nad osoby światowe, więcej do niego
« zbliżone rodem, wychowaniem, m ajątkiem ...., a mniej zbliżone
« duszą do jego duszy. I ja też ceniąc duszę a nie majątek Jana,
« starałam się tylko zasłużyć sobie na przyjaźń i szacunek jego,
< a nigdy o m ałżeństwie z nim nie myślałam n aw et; — ale
« kiedy Bóg sam, bez zabiegów moich, natchnął go pragnieniem
« ożenienia się ze m ną, a potem i mnie dał poczuć wole swoją
« abym była żoną jego, powinnością moją stało się przyjąć
4 z wdzięcznością tę W olę najw yższą; a to tern więcej budzić
« mnie będzie abym przymiotami duszy zarabiała na Łaskę
« Bożą, i tym skarbem niebieskim służąc i pomagając mężowi,
4 wywdzięczała się za to co przez niego od Boga otrzymuję
« wewnętrznie i zewnętrznie, abym też przez to nietylko starała
« się ukoić żal rodziny jego za to że się ze mną ożenił, ale
« nadto zasłużyła na ich miłość i życzliwość ». Utrzymywanie
przez ciebie tego ducha, i jawienie go wedle własnego czucia
twojego a oraz w formach i wyrażeniach tobie właściwych,
wiele może ułatwić bratu Janow i powinność jego stawania
przed rodziną, i w ogóle przed ludźmi ziemskimi, w obronie
tego związku, jak powiedziałem, zawierającego się nie wedle
praw św iata—
— 405 —

DO TEODORA B.

B racie T eodorze !
Z radością duszy mojej w idziałem m iłosierdzie Boże które
■objawiło się n ad sio strą naszą Zofią, to zupełne jej przeisto­
czenie się, to naw rócenie się do Boga, to w yrzeczenie się nie-
tylko tego co złem ale i co ziem skiem jest, a dążenie jedynie
do celu chrześciańskiego, dla zbaw ienia duszy swojej. Na mocy
tego, nie widzę dziś nic przeciw nego praw dzie w zam iarze twoim,
0 którym piszesz do m nie k o chany bracie. Kiedy spełniłeś pier­
w szą cześć pow inności twojej objaw ieniem obrzydzenia do złego
1 rozłączeniem się. ze złem, być może że dziś w ezw any jesteś
abyś na tem że sam em polu spełnił drugą cześć pow inności
tw ojej objaw ieniem m iłości do dobrego i połączeniem się z tern
dobrem ; w takim razie otw orzyłoby się dla ciebie pole do wielkiej
zasługi przed Bogiem , że w tejże samej osobie rozróżniłeś dobre
od złego, i oddałeś co należy się tym dw óm o statecznościom ;
że to dobre, ta w artość chrześciańska obudziła uczucie nietylko
w duchu ale i w człow ieku, w sercu tw ojem ; a takie uczucie
dla w artości chrześciańskiej stałoby się czystą intencyą twoją,
k tó ra , jak to nieraz m ów iliśm y, pow inna poprzedzać w szystkie
czynności, w szystkie stosunki człowieka, a tem bardziej ten
sto su n ek , który p o dniesiony został przez C h ry stu sa do godności
sak ram en tu .
Jeżeli poczujecie bracia że jest w olą Bożą aby oczyszczone
dziś uczucia w asze przeniesionem i zostały z pola bratniego na
pole m ałżeńskie, w takim razie życzę w am tem skwapliw iej
korzystać z pism S praw y objaśniających pow inności przyw ią­
zane do tego pola, życzę też k o rzystać z rad i przykładu tych
braci i sió str naszych, którzy poprzedziw szy w as na temże polu,
składają na niem ow oce w ierności swej Bogu i sakram entalnej
spółce sw ojej.
Nie przestaw aj bracie T eodorze być grenadierem zastępu
P ańskiego, czy to m iłując i łącząc się , czy też brzydząc się,
rozdzielając się i w alcząc ; bądź niepew ny i bojaźliw y dopóki
nie poznasz co staje przed t o b ą : niebo, ziem ia lub p ie k ło ; ale
skoro poznasz, oddaw aj naów czas pew no i śm iało co należy
się od chrześcianina tym trzem tak różnym królestw om ; uzbrajaj
.się ciągle orężem chrześciańskim m iłości dla nieba i obrzydzenia
do piekła, a żyjąc i czyniąc pod tą podwójną zbroją żołnierza
C hrystusow ego, ufaj że C hrystus Pan błogosławić będzie wszel­
kiej czynności twojej, jako świadczącej przed niebem, ziemia i
piekłem, że jesteś wiernym sługą Jego, wiernym nie w samym
tylko duchu, nie w samej modlitwie, ale i w życiu, w czynach
chrześciańskich. — W duchu masz kochany bracie wszystko
czego potrzeba do tego zaszczytu chrześciańskiego ; idzie tylko
o to, aby dobro chrześciańskie nagrom adzone w wiekach prze­
szłości twojej, nie leżało odłogiem w duchu twoim, ale przebiło
się przez ciało i w życiu, w czynach twoich objawiało się....

DO M A Ł Ż O N K Ó W D.

(W y ją tek z listu ).

W ciągu życia waszego biliście się kochani bracia z prze­


ciwnościami waszemi, będąc każde z was na różnym manowcu:
dla ciebie bracie manowiec ten był bardziej w zakresie ziem­
skim, dla ciebie zaś siostro był on w głębokościach ducha;
w końcu zawróciliście się oboje ku portowi waszemu, ku jed­
ności waszej chrześciańskiej, ku spełnieniu tego co wam w tern
życiu spełnić naznaczono ; — i objawiła się wówczas myśl Boża,
aby pielgrzymi, podobni sobie, bo lubo z różnych dróg ale do
jednego celu kierujący się, dla pomocy wzajemnej w podobnem
dążeniu swojem, połączyli się z sobą związkiem bratnim i mał­
żeńskim.
W tej nowej epoce życia twojego siostro, pozostała ci z prze­
szłości twojej zaniedbywana dotąd ważna powinność, a miano­
wicie : obalenie przywileju któryś zachowała w sobie dla siostry
twojej A., postawienie jej na równi ze wszystkimi braćmi i sio­
stram i twymi w C hrystusie, ztąd ocenianie jej, czynienie i łą­
czenie się z nią wedle samej prawdy, wedle powszechnego prawa
Chrystusowego, a następnie odzyskanie przez to wolności twej
chrześciańskiej, rozwiązanie się z rachunków wiążących cię z tą
siostrą a dotąd wielce utrudniających postęp twój. O tej ma-
teryi wieleśmy z sobą m ów ili; wiesz przeto siostro, że jako
źródłem tego splątania się rachunków waszych jest ton arysto­
kratyczny żyjący w tobie i w siostrze twojej, tak też niezbędnym
warunkiem wolności twojej jest wyrzeczenie się i wyrzucenie
z siebie do końca tego tonu, który, jak ci to wyjaśniłem, jest
— 407 —

przeciw ną ostatecznością tonu podanego św iatu przez Baranka


Bożego.
O prócz tego daw nego, zaległego pola, otw orzyło się dla
ciebie sio stro pole p ró b y chrześciaństw a tw ojego w stosunkach
z siostrą M ., noszącą ton w ręcz przeciw ny tw ojem u i siostry
twojej A. N a tem to polu pow innaś spełnić w arunki spółki
bratniej chrześciańskiej, przez to złożyć ow oc przejścia tw ojego
— nietylko w form ie sam ej ale i w istocie — z protestantyzm u
na katolicyzm , ow oc wyrzeczenia się głównej cechy pro testan ­
ckiej k tó rą jest zatrzym yw anie się, zam ykanie się, ztąd zięb­
nięcie i kam ienienie w duchu, a przyjęcia natom iast ślubowanej
B ogu m iłości i ofiary, ruchu, życia w ew nętrznego, m iękkości
ducha, w ylew ności k ato lick iej; słow em pow innaś tu złożyć owoc
w ejścia tw ojego, i duchem i człowiekiem, do praw dziw ego Ko­
ścioła C hry stu so w eg o .
Z tego łatw o w nieść że dw a te pola stosunków twoich
z sio strą A. i z sio strą M ., lubo nie w ydają się na pozór waż-
nem i, są w istocie bardzo ważne, nietylko dla ciebie siostro,
ale i dla ciebie bracie D.; bo ty bracie m asz tu złożyć owoc
m iłości twej Boga, broniąc praw dy chrześciańskiej tak bardzo
krzywdzonej przez żonę tw oją; m asz też złożyć ow oc miłości
twej bliźniego, składając dla najpierw szego tw ojego bliźniego,
dla żony tw ojej, owoc opieki chrześciańskiej nad jej duszą i
frasunku o zbaw ienie jej. — D lategoto tak m ocno zatrwożyłem
się skoro poczułem że ty siostro, postępow ałaś na obu tych
polach jak gdybyś nie w eszła do K ościoła praw dziw ego, a ty
bracie, w tak w ielkiem żony twojej niebezpieczeństw ie, nie sta­
nąłeś z należną energią i m iłością do obow iązku tw ojego chrze-
ściańskiego.
Bierzcie się oboje, kochani bracia, do krzyża w aszego, a
z krzyżem tym , bierzcie się do gruntu rzeczy, do pow inności
w a sz e j; żyjcie w pełnej m iłości dla praw dy, gdziekolwiek i jak­
kolw iek jawiącej się w am , ztąd w pełnem obrzydzeniu do fałszu,
chociażby on pod najśw iętszą form ą stan ął przed w am i. Czujcie
nadzw yczajną w agę każdej chw ili życia w aszego w tych kierun­
kow ych czasach, k tó re już może bardzo rychło w ypełnią się, a
po upływ ie k tó ry ch zam knie się to nadzw yczajne źródło, które
otw iera się tylko na dni poczynające epoki chrześciańskie, a
pozostanie sam a boleść i zgryzota dla tych, którzy będąc po­
w ołani do czerpania z tego źródła dla zbaw ienia sw ojego i dla
usłużenia zbaw ieniu bliźnich, poznali to źródło, zaczerpnęli
z niego, a potem , idąc za jakiem iś błędnem i św iatełkam i, osą-
— 408 —

dzili i odrzucili to źródło a czerpali ze źródeł przeciwnych i


służyli królestw om przeciw nym . — B ędą oni musieli puścić się
na przestrzeń w ieków epoki bez zarobku, bez zasługi, ztąd bez
tego tak koniecznego dla nich zasiłku podróżnego, którym jest
kom unia z niebem i spółka b ratn ia z tym i tam tym światem !...
P ra g n ą łem i usiłow ałem aby w szyscy któ ry ch Bóg postaw ił na
polu służby mojej, zachow ani byli od takiej niedoli; ale i złe
też pragnęło i usiłow ało ze swojej stro n y ; — i są na nieszczę­
ście tacy którzy zakreślili już sobie fatalny kierunek. Ufam
m iłosiernem u T w órcy, że złe w takiem pragnieniu i usiłowaniu
sw ojem zaw iedzionem zostanie przez w as kochani bracia, i
w tej radośnej ufności przesyłam w am bratersk ie pozdrowienie
i u ściśnienie...

*
Y Y

DO J O A C H I M A J.
(W yjątek z listu)

Nim coś przedsięw eźm iesz dla porato w an ia zdrow ia i zakre­


ślisz sobie stanow czy kierunek, życzę ci kochany bracie uczynić
w przód pauzę w pełnej sw obodzie chrześciańskiej i w warunkach
to b ie naznaczonych, strzegąc się ślepego ulegnięcia lekarzom
tw oim , którzy nie w iedząc co czynią, pędzą cię abyś ani chwili
nie stracił, a tern sam em nie udał się do tego Lekarza w nie-
biesiech, który sam tylko skutecznie leczy.
K om u B óg naznaczył stanąć w ysoko, ten m usi piąć się na
w y sokość po cierniach, albo dośw iadczyć ciężkich następstw
o poru sw ego, k tó re prędzej czy później pobudzą leniwego piel­
grzym a do w ejścia na ścieżkę ciernistą i do pięcia się na wy­
so k o ść naznaczoną. Z tąd konkluzya, k tó ra zapew ne twoim, acz
tak biegłym lekarzom , na m yśl naw et nie przyszła, że źródłem
c h o ro b y twojej jest idąca z pow ołania tw ojego konieczność za­
jęcia w ysokości na której to pow ołanie spełnionem być może,
a n astępnie budzenie przez dolegliw ą c h o ro b ę do zajęcia tej wy­
sokości. Dzięki najw yższem u Lekarzow i i lekarstw om jego, duch
tw ój, ile czuję, sta n ą ł już na drodze, ale jeszcze nie żyje w tobie
w naznaczonej pełności, i dlategoto będąc bez siły, niepewny,
niew idzący, opierasz się o niepew nych i niewidzących, a na-
— 409 —

stępnie chw iejesz się i trw ożysz. W tem położeniu w ołam do


ciebie: Senectutis socie, in debilitate tua, ex cubiculo etiam tuo,
ascendere m ontem tunm aude !. Do tego w ołania dołaczam uści-
śnienie b ra te rs k ie ......

DO J Ó Z E F A C.

B racie Józefie !
Piszesz że wiele cierpisz z pow odu bezsenności. W chodząc
w położenie tw oje, starałem się poznać co pow inieneś czynić,
abyś w śród tej w ielkiej trudności, jeszcze więcej nie utrudnił
so b ie ; — poczucie m oje w tym względzie kom unikuje tobie.
Kiedy człow iek w tem położeniu błąka się zazwyczaj w na­
tłoku rozm aitych m yśli nasuw ających się jemu, przez to coraz
więcej rozprasza się w duchu, coraz więcej od pokoju ducha i
od snu oddala się, — ty bracie, czyń wręcz przeciw nie: przy­
twierdzaj ducha tw ojego do jednego punktu, do jednej praw dy
chrześciańskiej, i na tym punckcie skupiaj rozpierzchające sie
w bezsenności prom ienie ducha, a następnie ducha tak skupio­
nego budź, poruszaj m iłością dla tej praw dy do której go przy­
tw ierdziłeś, a tak poruszonego podnoś, o ile to podobnem ci
będzie, jak najczyściej i najwyżej. T aką p racą ukoisz ducha, mniej
więcej starg an eg o trudam i i przeciw nościam i życia, i duch twój
ukojony łatwiej opuści ciało i dozwoli mu spoczynku; czuć on
będzie, że spełnieniem pow inności chrześciańskiej zasłużywszy
na spółkę w C hrystusie z tam tym św iatem , zasłużył tem sam em
na dobre przyjęcie u tych braci, z którym i podczas snu prze­
byw ać będzie. — K iedy człowiek wyzw ala, porusza i podnosi
ducha sw ego, kiedy siłą ofiary żarzy w duchu swoim ogień
który C h ry stu s P a n przyniósł na ziemię, w ów czas ta cząstka
nieba siłą sw ą nieb iesk ą w szystko w człowieku urządza, p ro ­
stuje, p o p ra w ia ; uzdraw ia ch o ry ch na duszy i na ciele, rozbu­
dza sennych aby z b ło gosław ieństw em Bożem żyli na ziemi,
usypia bezsennych aby z tem że błogosław ieństw em żyli za gra­
nicą ziemi. Szczęśliw y kto w ciągu życia sw ego do tego nie­
bieskiego śro d k a, do tej praw dziw ej m odlitw y, nie przestaje
uciekać siec !
W takiej m odlitw ie, składając Bogu w iększą m iarę ruchów
ducha, w iększą m iarę ofiary, będziesz zadosyć czynił za przeszłe
— 410 —

zaniedbanie o fia ry ; tak ą m odlitw ą nietylko obronisz się od na­


paści złego, k tó re ko rzy sta zw yczajnie z chaosu w który bez­
senność w prow adza, ale też łatw iej w ejdziesz w siebie, przej­
rzysz przeszłość tw oją, łatw iej też obejrzysz i urządzisz obecne
po le życia tw ojego. — T ym sp o so b em ten czas bezsenności,
ciężki dla człow ieka i p łodny w pokuszenia, obrócisz na speł­
nienie pow inności chrześciańskiej, na chw ałę Bożą i na zba­
w ienie duszy tw ojej, obrócisz tern skuteczniej, że pora nocna
najw ięcej u łatw ia składanie B ogu takiego ow ocu m iłości i ofiary,
że w tej porze człowiek, w olniejszy od tro sk i w pływ ów ziemi,
św iata, łatw iej w yzw alając, ofiarując i w znosząc ducha nad
ziem ię, łatw iejszym czyni przystęp do siebie K rólestw u niebie­
skiem u, Ł asce Bożej i tam tem u św iatu.
Z tego w idzim y jak dalece krzyż C h ry stu sa jest zbawczym
zawsze i w szędzie, że kiedy niew iara, bezbożność pozbawia czło­
w ieka w szelkiego ratunku w niebezpieczeństw ach jego i dopro­
w adza go do ostatniej niedoli, chrześciaństw o i prawdziwa
po b ożność daje mu nietylko zbaw ienie w ieczne, ale też wiele
przykłada się do szczęścia jego doczesnego; widzimy że najsku­
teczniejszym ratunkiem dla człow ieka jest stać na drodze woli
Bożej i spełniać tę w olę.
P rzesyłając ci k o ch a n y bracie, tę b ratnią radę moją, życzę
abyś nie u staw ał w takiem dążeniu, czyto p odoba się Bogu tę
w ysiloną ofiarę tw oją rychło uwieńczyć pom yślnym skutkiem,
czy też oddalać ten sk u tek aż do spełnienia tego co ci w tem
położeniu spełnić n azn aczono; bezsenność bow iem przeciągająca
nad zakres zwyczajny życie ducha w ciele, rów nie jak i senność,
przeciągająca nad tenże zakres życie ducha na tam tym świecie,
sąto w ażne narzędzia w operacyi czyniącej się dla postępu czło­
w ieka, narzędzia budzące aby duch, — i w ciele, na ziemi, i po
za ciałem , nad ziem ią, — na obu tych polach życia swego,
sp ełn ił pow inność sw oją. — P ro sząc B oga aby ukazany środek
jak najrychlej sta ł się skutecznym dla ciebie, przesyłam ci ko­
chany bracie m oje b ra tersk ie pozdrow ienie......

D O M IC H A Ł A S.

B racie M ic h ale!
P isa ł do m nie pan W ład y sła w M. prosząc o wdanie się
w in teres twój z panem T . Nie znając tego interesu, ogólne
czucie moje w tym względzie przedstaw iam tobie kochany bracie.
— 411 —

W e wszelkiem nieporozumieniu z bliźnim , obowiązkiem


chrześcianina jest wyczerpać naprzód wszystkie środki miłości,
aby otrzymać sprawiedliwość, i nie wprzód udawać się do
procesu, tego środka siły, aż kiedy środki miłości bezskute-
cznemi okażą s ię ; a między środkami miłości, uważam sąd po­
lubowny za najskuteczniejszy do pogodzenia braci, którzy sami
pogodzić się z sobą nie mogą.
1 owinnością jest naszą, jako sług Sprawy Bożej, abyśmy
tę Sprawę w każdym czynie naszym jaw ili, tern ułatwiali bliź­
niemu poznanie i przyjęcie jej, bliźni bowiem ma prawo z czyn­
ności naszyćh sądzić o Sprawie, jako z owoców o drzewie, i
temi owocami zasłaniać się przed sądem Bożym. Co wię­
ksza, powinnością naszą jest przyjąć niekiedy na siebie, na wzór
Chrystusa, owoc złego, owoc niesprawiedliwości bliźniego, tojest
znieść pociski złego, znieść niesprawiedliwość czyjąś cierpliwie,
bez dopominku, a to mianowicie wtenczas, kiedy walka ze złem
i zwyciężenie onego me jest nam naznaczone, a naznaczone jest
tylko chrześciańskie przedstawienie bliźniemu jego złego i za­
ciągnięcie go przez to w rachunek przed Bogiem, dla przyszłego
zwyciężenia i^ obalenia tego złego. — Kto w tym duchu przyj­
muje na siebie owoc złego, owoc niesprawiedliwości czyjejś,
kto w tym duchu pozwala siebie skrzywdzić, ten spełnia czyn
chrześciański, ten staje się uczestnikiem ofiary Chrystusa Pana
w dziele zbawienia, ten w formie poddania się, ulegnięcia, czyni
początek przyszłego zwycięztwa, a nawet już w pewnej części
zwycięża. W temto znaczeniu Chrystus Pan m ów ił o nadsta­
wieniu drugiego policzka, o oddaniu drugiej sukni, i tę naukę
swą potw ierdził męką i śmiercią swoją. Zarówno usługują
złemu, tojest oddalają czas zwyciężenia i obalenia jego, tak
ten kto walczy ze złem bez ducha Chrystusowego, bez miłości
i o lary chrześciańskiej, jak i ten kto walczy w czasie nienazna-
czonym, tojest w czasie w którym nie walka ze złem a tylko
przyjęcie owocu złego, zniesienie krzywdy doznanej naznaczone
jest w sądach Bożych. — Kiedy więc tak ścisłe obowiązki leża
na nas względem takiego nawet bliźniego który się dopuścił
na nas niesprawiedliwości, jakże w ie lki grzech popełniłby ten
sługa Sprawy, któryby rościł do bliźniego pretensye, niespra­
wiedliwe wedle prawa chrześciańskiego, niebieskiego, chociażby
one sprawiedliwemi były wedle prawa ziemskiego, pogańskiego!
Jako sługa Sprawy, jesteś bracie, w położeniu, które, w tym
czasie wyrokowania Polski o Sprawie Bożej, nader jest ważnem
tak dla Sprawy jak i dla Polski, bo nieprzyjaciele wyszukują
staran n ie skaz w sługach S praw y, aby tem upraw nić czyny
sw oje przeciw ko S praw ie i P o lsce.
Ufam, kochany bracie, m iłości k tó rą niejednokrotnie widzia­
łem w tobie, że w tem położeniu złożysz przed Bogiem ofiarę
po trzeb n ą dla poznania, czy m asz za sobą praw dę chrześciańską
w rozpoczętym procesie, że postaw isz w tem położeniu chara­
k te r sługi S praw y, to jest ch ara k ter wyższy, chrześciański i
p olski, że przez to usłużysz, w tym w ażnym czasie, Sprawie i
P o lsce. Może to kosztow ać cię będzie nieco ofiary wewnętrznej
i zew nętrznej, ależ za to, czuję to m ocno, B óg i ojczyzna na­
grodzą to b ie !....

DO A N T O N I E G O I A L E K S A N D R Y A.

K ochani B r a c ia !
W chodząc w położenie w asze i rozm yślając o uciskach i
stra ta c h k tóre ponosicie, poczułem pow inność podzielić się
z w am i n astęp n ą u w a g ą :
D ary nieba i dary ziemi nie idą z sobą w p a rz e ; nie może
człow iek opływ ać w pom yślności obu zarazem królestw , nie­
bieskiego i ziem skiego. K iedy więc z m iłosierdzia Bożego otrzy­
m ujem y w takiej obfitości dary i pom yślności niebieskie, kiedy
o d w alają się dla nas kam ienie w iekow ych rachunków i schodzą
ta k liczne i nadzw yczajne pom oce dla zakreślenia lepszego kie­
runku na w ieki przyszłości naszej, pow inniśm y, oprócz ofiary
chrześciańskiej, niebieskiej, składać też Bogu ofiarę z ziemi;
pow inniśm y, w śród spadających na nas krzyżów ziemskich, skła­
dać tem u najw yższem u D aw cy nietylko poddanie się tym krzy­
żom i cierpliw e znoszenie ich — co dostatecznem było w epoce
przeszłej — ale też składać m iłość tych krzyżów , miłość idącą
z należnego oceniania tego co nabyw am y, a co tracim y, miłość
przyjm ującą te krzyże w życiu, energii, sw obodzie i radości
ducha. Je stto n aturalny i konieczny obow iązek człowieka oświe­
conego św iatłem wyższej epoki chrześciańskiej, i takie tylko
ocenienie m oże uczynić pow ołanego sługę Bożego, sługą praw­
dziw ym , nie zaś sługą jurgieltnikiem . Jeśliby kto, obdarzywszy
żebrak a b o g atą, krociow ą jałm użną, naraził go potem na jakąś
ofiarę i n iedogodność, a ten żebrak, tak nadspodziew anie wzbo­
gacony, czynił tę ofiarę, znosił tę niedogodność, lubo cierpliwie,
— 413 —

lubo z poddaniem się, ofiarując to dla m iłości bliźniego, ale nie


oceniając jak lichą jest ta m ała ofiara jego w porów naniu z tern
w ielkiem dobrem jakie otrzym ał, w takim razie daw ca jałmużny,
boleśnie dotk n ięty w uczuciu sw ojem , pew noby uznał tego chło­
dnego m iłośnika niegodnym dobrodziejstw a sw ojego i zechciałby
odebrać od niego bog aty dar sw ój.
Z tego w idzim y w jakim to duchu my, słudzy Spraw y Bożej,
obdarzeni tak hojnie daram i niebieskiem i, znosić pow inniśm y
w szystkie krzyże ziem skie które na nas spadają.
M oże w y, kochani bracia, utrzym ujecie w sobie tego ducha,
to i w takim razie przyjm cie troskliw ość m oją, jako owoc chrze-
ściańskiej m iłości i przyjaźni mojej dla w as.
P oznałem nieznaną mi dotąd cząstkę rodziny waszej. Jeżeli
ta m łodzież utrzym a ofiarą sw oją ruch i ogień, k tóry Ł aska
Boża rozbudziła w niej, spodziew ać się należy szczęśliwej dla
niej przyszłości; ale przy tak w ielkiem dziś m iłosierdziu Bożem
dla człowieka, w ielkie też jest w ysilenie złego aby to miło­
sierdzie nie przyniosło owocu sw ojego, ztąd też potrzeba wiecej
niż kiedykolw iek chrześciańskiej bojaźliw ości i czuw ania......

T> O J Ó Z E F A R.

(W y ją te k z lis tu ).

L ist twój do b ra ta K ., któ reg o gorliw ość i zasługi w S pra­


wie Bożej niem niej jak i ciężkie położenie m ateryalne znane są
tobie, zasm ucił m ię ; kto bow iem widząc potrzebującego bliź­
niego, w ym aga od niego aby m u objaw ił potrzebę sw oją i żądałr
pom ocy, a tern bardziej, kto w takim razie ośw iadczając go­
tow ość pom ocy, p rzedstaw ia zarazem niedostatek swój i nie­
m ożność podpom ożenia, ten jedną ręką ofiaruje a d rugą w zbrania
przyjęcia ofiary sw ojej, ztąd w istocie odm aw ia pom ocy, a od­
m aw iając i nie ofiarując się, staje jako ofiarnik, przed którym
każdy sądzący z pozoru a nie z g runtu, ukorzyć się musi.
P rzeciw ną tem u ostatecznością jest w ylew chrześciański
k tóry m iędzy ofiarującym pom oc a potrzebującym jej czynić się
może i pow inien, a to w tym celu, aby obie strony, widząc
nawzajem położenie sw oje, ułatw iały sobie poznanie w tym
w zględzie praw dy i spełnianie jej, aby jeden niósł a drugi przyj­
m ow ał pom oc w edle praw dy, w e wzajemnej w olności ducha i
w spółce bratniej. Kto zaś czując się obow iązanym do niesienia
pom ocy bliźniem u, nie b ad a sam , w ofierze przed Bogiem, w ja­
kiej m ierze pom oc ta naznaczoną jest od niego i w jaki sposób
m a być ona dopełnioną, a tylko przedstaw iając niemożność
sw oją, w zyw a bliźniego potrzebującego aby on to osądził i sto­
sow nie do tego żądał pom ocy, ten uw alnia siebie od wszel­
kiego frasunku, od wszelkiej ofiary chrześciańskiej i ziemskiej,
i cały ciężar krzyża naznaczonego sobie w tłaczając na bliźniego,
tym krzyżem uciska ducha jego.
N a polu S praw y Bożej, w której ofiarą chrześciańską spro­
w adzają się dary niebieskie, w szelki d ar ziem ski czyniony być
pow inien w duchu i w w aru n k ach c h rz eściań sk ich ; w przeci­
w nym bow iem razie dar ziem ski staw i się wyżej nad dary nie­
bieskie, ziem ia nad niebo, z upokorzeniem i z obrazą nieba.
C hrześcianin poczuw szy przed B ogiem pow inność złożenia
ofiary ziem skiej, spełnia pow inność tę czysto, prosto, pokornie,
w cichości, nie w yzyw ając bliźniego na jakibądź zachód, podzię­
kow anie, adm iracyą, itd ., spełnia on słow a C h ry stu sa : « Nie­
chaj nie wie lew ica tw oja, co praw ica tw oja czyni », — i tą
ofiarą czystą, w olną od osobistości, zasługuje przed Bogiem,
zasługuje też i przed bliźnim . W takim to duchu kubek wody
p o d an y bliźniem u nie zostaje bez nagrody.
W szy stk o dla człow ieka zależy od ducha, od tonu wewnętrz­
nego w jakim on c z y n i; tenże sam czyn, w edle tonu w jakim
spełnia się, m oże być dobrym lub złym czynem. Kubek wody
ofiarow any bliźniem u może przynieść zasługę, a trzosy złota
ofiarow ane m ogą obrazić B oga. U trzym yw anie tonu należnego
i czynienie w tonie tym jest isto tą która zależy od człowieka,
reszta w B oskich jest rękach i w cale od człowieka nie zależy.
K to n o si w sobie ton i frasunek należny, ten staje się narzę­
dziem opatrzności B oskiej, bo B óg daje mu sposoby objawiania
noszonego tonu, dla św iadectw a cnoty, dla zasługi i nagrody
jego.
W szy stk o co sam od ciebie bracie otrzym ałem , bądźto
z uczuć, bądź z ziem skiego d o b ra tw ojego, budzi mię do ży­
czenia, aby każdy do b ry człowiek cieszyć się m ógł takim przy­
jacielem ; ale sługa Boży, chociażby osobiście jak najwięcej
naw et otrzym ał od przyjaciela, nie może poprzestać na tern,
pow inien on pragnąć i starać się o to, aby przyjaciel jego miał
jak najwięcej zasługi przed B ogiem , jak najwięcej postępował,
zbawiał się, aby mógł być szczęśliwym w tern życiu i w wie­
czności swojej.
W tem uczuciu przyjaciela który wiele dobrego doznał, i
zarazem w takiem spełnieniu powinności sługi Bożego, prze­
syłam ci moje braterskie uściśnięcie...

V.
*

* ¥

cA cA L I X SM.

(E x tr a it d ’u n e le ttr e ).

Je vous prie, ma soeur, de saluer de ma part le frere


Pierre-Michel et de lui dire que je porte toujours le desir de
lui rendre le service qui lui est destine de ma part, et de rece-
voir celui qui m ’est destine de lui; dites-lui aussi que je vois
avec douleur que le grand prophete, appele a rendre un service
im portant a sa patrie et a son prochain, ne prend pas la voie
chietienne, seule voie ou il puisse accomplir son service, et a
laquelle Jesus-C hrist 1’appelle par des paroles et par des mi­
racles qui font fremir tout homme craignant D ieu; dites-lui que
ce n e s t que dans cette voie que nous pouvons nous unir et,
en union, nous servir 1 un 1 autre avec la benediction de Jesus-
Christ, pour elever son etendard triom phant.
Le prophete qui revele le ciel et ne prend pas la voie du
ciel, devient plus coupable que tout autre hom m e; car non
seulement il rejette lui-meme ce qu’il voit, ce qui se manifeste
par lui, mats aussi il le fait rejeter a tous ceux qui, confondant
son esprit superieur avec l’homme contraire a l’esprit, adorent
1 homme, se fient a lui et suivent son exemple. L ’esprit du pro­
phete, lorsqu’il est hors du corps, fait des sacrifices, des efforts
de m artyr pour penetrer dans le ciel, et lorsque ce meme esprit
rentre dans le corps, l’homme, contraire a son esprit, renonce
au caractere de l’esprit, a l’amour de 1’esprit pour le ciel, et
rejette le sacrifice chretien qui seul merite le ciel en accomplis-
sant la loi du ciel dans l’esprit, dans le corps, dans Faction,
dans 1 etre tout entier de Fhomme, ce sacrifice dont Jesus-Christ
a d i t : « Le R oyaum e des cieux se p rend p ar violence, et ce
« so n t les violents qui l’em portent », ce sacrifice que Jesus-Christ
a accom pli, p o u r que l’hom m e l’accom plisse et fasse par la son
salut. L ’esp rit dans le corps, l’hom m e, ne porte pas la croix,
le fardeau leger, le joug doux de Jesu s-C h rist, ne fait pas le
p ro g re s chretien qui ne se fait que p ar la force de la croix de
N o tre S eigneur, croix qui seule eleve l’hom m e vers le ciel.
E n m ’inclinant devant la p ensee de Dieu qui repose sur le
pro p h ete, j’ai tache de le servir p a r m es ecrits et par vous, ma
soeur, a qui j’ai donne la lum iere n ecessaire a cet effet. Ce ser­
vice etan t rep o u sse p a r le prophete, je ne cesse de faire mon
devoir envers lui, afin d ’accom plir la volonte de Dieu et d’etre
p u r devant son esprit. C ’est dans ce but, qu’aujourd’hui encore
j’appelle son attention su r le point le plus decisif pour son salut,
po in t q u ’il rejetait jusqu’a p re se n t......
A v ig n o n , le 18 ju in 1849.

T>0 eA D A M A M I C K I E W I C Z A

B racie A d a m ie !
L ata już m inęły jak przerw ane zostały stosunki nasze, sto­
sunki braci, tow arzyszów jednej św iętej służby. Po oddaniu ci
przed czterm a laty usługi m ojej, posłuszny woli Bożej, zosta­
w iłem cię w olności tw ojej, abyś bez rażeń i w pływ ów obcych,
przejrzał obowiązki pow ołania sw ojego, w ysnuł z nich drogę
dla siebie, i o ileby cię w łasne, w olne czucie tw oje do tego
budziło, żądał dalszej usługi ode m nie. Nie sądząc trudności
k tó re m ieć m ogłeś do uczynienia w stępnie tego kroku, dzię­
kuje Bogu że dziś w olno mi jest odezw ać się do ciebie, przerwać
to boleśne dla nas obu m ilczenie, uczynić w ylew uczuć i życzeń
m oich dla ciebie, dogodzić przez to pragnieniu duszy mojej.
K iedy rozdziałem naszym zam roczyły się te piękne czasy
k tó re jaśniały dla nas na początku połączenia się naszego, wiele,
bardzo wiele b o la łe m ; ale w boleści mojej nie rozdzieliłem się
w duchu m oim z to b ą, nie przerw ałem m iłości, życzliwości
mojej dla ciebie. O prócz ogólnych pobudek chrześciańskich,
m iałem jeszcze do tego p obudki szczególne. Żyje we mnie pa­
m ięć tego, co ty kochany bracie uczyniłeś dla Spraw y Bożej 1
dla m nie, sługi jej; żyje pam ięć tych czystych poruszeń twoich
— 417 —

w których objaw iał się zaród twój chrześciański i polski, które


tak często radow ały m nie i w spierały w trudnych początkach
s uż y m o je j, żyje pam ięć tego, że ty bracie, pierw szy wziąłeś
o gruntu i z przekonania uczciłeś św iatło epoki tej, z przeko-
nam a uw ierzyłeś w S p raw ? Boś? i w m isy? m oj?; zobaczyłeś
jak m ałem je st to co przedtem w ielkiem ci się zdawało, zło-
zy es ofiarę dla praw dy podanej, w yrzekając się daw nych dróg
i sposobow , w yrzekając się tego co niem ałym trudem nabyłeś"
a co stanow iło siłę i znaczenie twoje na św ie c ie ; że nakoniec
przykładem tw oim budziłeś wielu do przyjęcia w idzenia twojego
drogi i ofiary tw ojej.
Cała przeszłość nasza, w esoła i sm utna, stanęła już przed
Bogiem, i B óg w edle niej sądzić nas będzie; przed nam i stoi
przyszłość, i ta zajm ow ać nas pow inna. Aby ona pom yślna dla
nas stała się, posyłam tobie, kochany bracie, życzenia moje na
św ięto N ow ego Roku, na ten dzień w którym Ł ask a Boża wiecej
udzi człow ieka do czynienia now ych postanow ień i wysileń
do przyjęcia now ego, w łaściw szego kierunku.
Życzę tobie bracie, życzę zarazem i sobie, abyśm y nawzajem
stanęli przed sobą w tej w olności i prawdzie, w której staniem y
w rotce, po śm ierci n a sz e j; abyśm y porozum ieli sie z soba jako
c rze sc iam e , jako bracia, towarzysze jednej służby ; abvm
w sparty Ł ask ą Bożą, dopełnił usługi mojej dla ciebie, w yjaśnił
związał i w jedności ukazał ci to co dotąd nie jest jeszcze ii
ciebie jasnem , zw iązanem, do jedności sp ro w ad zo n em ; abyś
w tej jasności przejrzał i zakreślił drogę którą m asz iść do końca
życia tw ojego, abyśm y jednakow o widząc, po jednej drodze i
o je nego celu dążąc, połączyli się w człowieku naszym tak
ja - połączeni jesteśm y w duchu naszym ; abyśm y w tej pełnej
spółce odnow ili, podnieśli i ow ocnem i uczynili owe piekne czasy
nasze am sterdam skie i nanterskie. Nie w ątpię, kochany bracie,
ze to życzenie m oje jest też i twojem życzeniem, nie w atpie że
w spólnie ze m ną usiłow ać zechcesz aby to życzenie spełnionem
y o, a ufam, ze kiedy w jednem życzeniu i usiłow aniu trw ać
ę ziemy, B óg w esprze nas Ł ask ą sw oją i ułatw i nam w tru­
dnościach n a sz y c h ; — w tej nadziei i w tej ufności przesyłam ci
drogi bracie A dam ie uściśnięcie moje, w tejże samej co przed
laty m iłości, sym patyi i życzliwości mej dla ciebie.
Zdrow ie m oje w tych ostatnich czasach upadać zaczęło;
zagrożony byłem niebezpieczeństw em , ale dziś — B ogu niech
będą dzięki — lepiej mi jest. Chciałem przebyć zime w łago­
dniejszym klim acie, ale rząd sardyński odm ów ił mi pozwolenia.

27
O ddaw szy pod opiekę Bożą upadające siły moje, zostałem na
zimę w Szw ajcaryi, w jednejże zawsze ufności w potęgę i w mi­
łosierdzie Boże, że spełnię m isyą m oją i czynem ją stwierdzę,
lubo odrzucany i prześladow any, lubo siły moje ścierają się bez
ow ocu naznaczonego m iędzy czterm a ścianam i, na polu które
nie jest mi naznaczonem ; że jeżeli nie spełnię tego co tylko
w spółce obszerniejszej spełnionem być może, spełnię wszakże
isto tę m isyi mojej w spółce z braćm i m oim i, że ta istota, jako
ziarno epoki tej, cząstka ziarna C hrystusow ego, rozwinie się
w w iekach epoki, dojrzeje i w yda owoc naznaczony: życie chrze-
ściańskie człowieka, pryw atne i publiczne. A tak, słudzy Sprawy,
dążyć m ożem y i pow inniśm y do ostatniego celu naszego w pe­
w ności osiągnięcia onego, dążyć idąc w ślady P an a naszego,
który, w śród najw iększych przeciw ności jakie ziemia i piekło
p ostaw iły od początku dla odparcia nieba, spełnił dzieło zba­
w ienia św iata, spełnił isto tę najśw iętszej m isyi swojej.
Ponaw iam itd.
Zurych, 28 grudnia 1852 roku.

T>0 G EN ERAŁA S K R Z Y N E C K I E G O

Szanow ny i k o chany B racie mój w C hrystusie Panu!


Od czasu jak przerw aną została spółka >nasza w Sprawie
Bożej, przez lat siedem naście oczekiwałem zgłoszenia się two­
jego, a nie m ając sam p raw a uczynić pierw szego kroku do ciebie,
straciłem już nadzieję abyśm y pom ów ili i zespolili się z sobę
w tem życiu. W w ielkim o to m oim frasunku nie przestawałem
szukać woli Bożej, co w te m położeniu czynić pow inienem ; aż
nakoniec w tych dniach o statnich poczułem że przyszedł już
czas i że jest w olą Bożą, abym na schyłku dni naszych, zgłosił
się do ciebie kochany bracie, i przesłał ci ostatnie z mojej strony
chrześciańskie rozm ów ienie się i porachow anie się z przeszłości
naszej, jestto bow iem w spólnym interesem naszym , wspólną po­
w innością dla zbaw ienia naszego, abyśm y w czystym rachunku,
w jedności i w spółce stanęli przed sądem Bożym i sąd ten miło­
siernym dla siebie uczynili. K ilkakrotnie brałem się do spełnienia
tej pow inności, ale inna w tem była w ola Boża. Dziś dziękuję
B ogu że dano mi jest dopełnić czego pragnęła dusza i serce
m oje, że m ogę w szczerości chrześciańskiej rozmówić się i pora-
chować się z tobą bracie, tow arzyszu jednegoż pow ołania, jed-
nejże służby C h ry stu so w i Panu w świętej Spraw ie Jego. A w ielka
jest ufność m oja że ty kochany bracie, to co jest praw dą przyj­
miesz po chrześciańsku, w tymże duchu, w temże czuciu w któ-
rem tę praw d ę przedstaw iam tobie.
M inęło już lat siedem naście w przeszłym m iesiącu sierp­
niu, jakeśm y w O stendzie — przypom nisz to sobie — szczerym
w ylew em naszym usunęli chm ury które nagrom adziły się były
w stosunku n aszy m , i jak potem nastąpiła dla nas pogoda
piękniejsza niż kiedykolw iek. Ł ask a Boża w spierała to zespo­
lenie się nasze w C hrystusie dla służenia C hrystusow i, uczyniłeś
postanow ienie bronić Spraw y, której istotę chrześciańską więcej
w tym czasie poczułeś, i k tó rą w ielokrotnie, w radości duszy
tw ojej, głosem podniesionym nazyw ałeś « arcykatolicką », —
przypom inam ci tę okoliczność, bo jest ona ważną w rachunkach
naszych. Zeszliśm y się w tedy najwięcej w duszach n a sz y c h , i
w serdecznej spółce rozstaliśm y się z sobą. — Ale po tej po­
godzie, nastąpiła burza w iększa i przeciągłej sza od tych wszy­
stkich jakie trapiły braterstw o n asze, i ta burza pochłonęła
w szystko n a s z e ; rozeszły się dążenia i drogi nasze, i jużto lat
siedem naście jak słońce nie świeci na polu b raterstw a naszego;
a Bóg, k tó ry czyta w skrytościach serc, p orachow ał i osądził
ileśm y siłą m iłości i ofiary usiłow ali przebić te chm ury, które złe
sprow adza zwyczajnie na wszelkie zespolenie się w C hrystu­
sie, tak straszne dla niego. Tu, z mej strony, czynię ci bracie
kochany, w radości duszy mojej, ten w ylew : dzięki niech będą
m iłosierdziu B ożem u, przez cały ten czas uczucie moje bratnie
chrześciańskie bez uszczerbku utrzym ało się dla ciebie, prze­
chow ałem w duszy mojej to co się w niej na początku obudziło,
tenże szacunek, toż ocenienie zarodu tw ojego chrześciańskiego
i polskiego, tęż m iłość, życzliwość, przyjaźń chrześciańską, i to
co jest ow ocem uczucia tego , in te re s , tro sk ę chrześciańską o
praw dziw e dobro tw oje, gotow ość do ofiary, o ileby ta z mej
stro n y potrzebną była dla ciebie, nakoniec pragnienie zespolenia
się z tobą, i w tej spółce służenia C hrystusow i, pracow ania,
jakeśm y pow ołani, dla tryum fu C hrystusa, K ościoła Jego i dla
ratunku ojczyzny naszej. P rzechow ałem też uczucie wdzięczności
za te w szystkie pom oce jakich od ciebie bracie doznałem w"służbie
S praw ie Bożej, w tru d n y ch czasach początku jej; a lubo to czy­
niłeś dla spełnienia pow inności pow ołania tw ojego a ztad dla
zbaw ienia tw ojego, przechow yw ałem za to wdzięczność dla ciebie
jakby za dobrodziejstw o mnie w yśw iadczone; byłeś zawsze
— 420 -

w sercu m ojem w liczbie narzędzi m iłosierdzia Bożego , które


sta ły się dla m nie pom ocą w początkow ych trudnościach powo­
ła n ia , w rozpoczęciu S praw y B ożej, i zanosząc codziennie
niegodną m odlitw ę m oją do m iłosierdzia Bożego o zapłatę
dla w szystkich w iernych sług S praw y tej, zanosiłem ją razem
i za ciebie najukochańszy bracie. A kiedy tak tkwiło w sercu
m ojem to co pożytecznego uczyniłeś dla Spraw y Bożej, —
w szystko co szkodliw ego dla niej w ychodziło od ciebie przez
la t siedem naście, odrzucałem z serca m ojego i — że tak się
w yrażę — w rzucałem do nieogarnionego m orza miłosierdzia
Bożego i błagałem o to m iłosierdzie dla n a s, kiedy staniemy
przed sądem Bożym i tam spraw iać się będziem y, ja, z podania
tobie woli Bożej, — ty, z przyjęcia i ze spełnienia jej. Ale nie­
raz, w yznam ci bracie, tru d n ą była dla m nie ta powinność
chrześciańska ; trudno mi było nieraz zwyciężyć boleść i żal
ducha, kiedy S praw a Boża dośw iadczała w postępie swoim prze­
ciw ności i przeszkód idących od ciebie, lub kiedy sam dozna­
w ałem trudności, któ reb y m iejsca nie m iały, jeślibyś ty bracie,
w ierny pow ołaniu tw ojem u, n iósł krzyż naznaczony tobie i siłą
teg o krzyża spełniał w Spraw ie Bożej pow inność twoją.
Lubo, dzięki B ogu, po siedem nastu latach przeciwności,
utrzym uję chrześciańskie uczucie dla ciebie w sercu mojem,
jednostajnie cię kochającem i życzliwem tobie, dla zamknięcia
w szakże przeszłości n a sz e j, pow inienem — czuję w tern wolę
Bożą przesłać ci słow o ostatniej mojej w tern życiu wymówki,
albo raczej złożyć ci m oją pełną szczero ść, mój pełny wylew
b ratn i chrześciański.
Pow ołany być dla sługi C h rystusow ego bratem , towarzy­
szem w służbie jego C hrystusow i, K ościołow i C hrystusa i ojczy­
źnie, nie spełniłeś b racie mój pow ołania tw ojego, opuściłeś brata,
tow arzysza, cofnąłeś mu b raterstw o tw oje, które on oceniał jako
pierw sze naznaczone mu na polu pow ołania jego, jako braterstwo
z tym , komu on z w oli Bożej pierw szą na temże polu usługę
oddał, i ile m ógł pośw ięcał się aby utrzym ać to b raterstw o,
aby odeprzeć zam achy które złe czyni zwyczajnie na wszelką
spełniającą się w olę Bożą. P o stąp iłeś tak z bratem , sługą twoim,
odrzucając S praw ę Bożą której św iętość poczułeś w sumieniu
tw ojem , k tórą przyjąłeś i dla której ofiary złożyłeś, której służyć
ślub o w ałeś Bogu, budzony do tego niezw yczajnem dotknięciem
L ask i Bożej, — a o tych cudach m iłosierdzia Bożego okolice
P rag i, w edle tego co mi sam nieraz m ów iłeś, świadczą i świad­
czyć będą przez w ie k i; bo co z nieba schodzi na świat, cho-

#
— 421 —

ciażby odrzucone przez człowieka, należy już do św iata i prędzej


lub później ow oc swój przynosi dla zbaw ienia jego. Odrzuciłeś
Spraw ę B ożą nie z w łasnego przekonania, ale ulegając sądow i
obcem u i zdając się na ten sąd, tem tłum acząc się przed sam ym
sobą, tern uspokajając sum ienie sw o je; odrzuciłeś S praw ę Bożą
dlatego, że w S praw ie tej podaje się dopom inek i w ezwanie
C h ry stu sa P a n a , — w ezw anie, którego treścią je st: aby człowiek
p izy jął ofiarę c h rz e śc ia ń s k ą , ten krzyż C h ry stu sa powszechnie
odrzucany, k tó ry , jako ow oc m iłości chrześciańskiej, sam tylko
czyni^ człow ieka naśladow cą C hry stu sa, chrześcianinem i synem
K ościoła C h ry stu so w eg o ; aby z przyjętym krzyżem w szedł do
K ościoła C hrystu so w eg o , pow szechnie opuszczonego, a w yszedł
z k ró lestw a św iata tego, w którem duszą sw oją spoczął i za­
m ieszkał ; aby żył na świecie, a nie dla św iata, używając św iata
jakby nie używał, aby żył na św iecie nie opuszczajac^Kościoła
C h rystuso w eg o , żył siłą chrześciańską m iłości, ofiary, krzyża,
i tem życiem swojem, w łaściw em XIX-mu w iekow i chrześciań-
sk iem u, rozszerzał K rólestw o C h ry stu sa , budow ał Kościoł
Jego na ś w ie c ie ; aby tem spełnianiem się przez człowieka
W o li Bożej , S łow a B ożego, odw róconą była pow szechna
niedola i niew ola człow ieka, w ew nętrzna i zew n ętrzn a, aby
teiaźniejszy kierunek siły i k ary Bożej zam ieniony został na
kierunek M iłosierdzia i Ł ask i Bożej, aby tak otrzym any został
cel codziennej m odlitw y: « Św ięć się Imię Tw oje, przyjdź Kró­
lestw o T w oje... ». P rzyjęcie i spełnienie tego w ezw ania C hry­
stu sa P a n a doznało w ielkich przeciw ności i przeszkód w czło­
w ieku, dla grzechów jego, i stało się źródłem z którego popły­
n ę ły w szytkie utrudnienia dla Spraw y Bożej, i dlategoto Spraw a
ta, od czasu ogłoszenia jej, przez lat ośm n aście, dla tak małej
liczby ow oc swój przynosi, — i lękać się należy aby odrzucony
^dopominek C h ry stu sa nie b y ł p oparty siłą, karą Bożą, aby odrzu­
cenie krzyża n ie b ie sk ie g o , a z krzyżem , K o śc io ła 'C h ry stu so ­
wego, nie sprow adziło na człow ieka cięższych krzyżów, ucisków
ziem skich, budzących do szukania ratu n k u w krzyżu i w K ościele
C hrystusow ym , w którym ten krzyż żyje i ow oce swe przynosi
dla w iecznego zbaw ienia człow ieka a naw et i dla szczęścia jego
doczesnego.
Kiedy w ięc ty k o chany b ra c ie , dla tru d n o ś c i, dla przeci­
w ności tw oich, odrzuciłeś, jak wielu in n y c h , wezw anie C hry­
stu sa P an a, pow innością m oją stało się, spełniając w ole Boża,
usłużyć ci w położeniu w którem to odrzucenie postaw iło'ciebie.’
W tym celu starałem się w m odlitw ie mojej przed Bogiem
— 422 —

poznać, jakieto przeciw ności zatrzym ują cię w spełnieniu naj­


św iętszej pow inności tw ojej i jakie pom oce chrześciańskie mogę
ci ułatw ić zw yciężenie tych p rz e c iw n o śc i; jakie szkody te prze­
ciw ności, jeśliby one zw yciężonem i nie b y ły , przynieść mogą
dla ciebie; jak złe w ysila się aby zakryw ać te przeciwności
przed w zrokiem sum ienia tw ojego i przedstaw iać je tobie wświetle
p rzeciw nem , niechrześciańskiem , przedstaw iać je naw et w for­
m ach św iętych, jakoby dobro chrześciańskie, jakoby cnotę
i zasługę tw oją przed C h ry stu sem i K ościołem Je g o ; jak te prze­
ciw ności w płynęły na usługę naznaczoną tobie od sługi Chry­
stusow ego, i dlaczego sługa ten, przez czas tak długi, lat sie­
dem nastu, nie m iał p raw a uczynić w stęp n eg o kroku do ciebie.
O prócz pow yższych o k o lic z n o śc i, starałem się poczuć i inne,
tyczące się teraźniejszego położenia tw ojego kochany bracie, i
z Ł ask i Bożej, prace tę ukończyłem . Co B óg mi dał zobaczyć
i poczuć w tym w zględzie, spisałem to starannie, ale nie mam
p raw a udzielić ci tego, bez woli w tern tw o je j, bez zgodzenia
się tw ojego; byłabyto bow iem napaść — lubo chrześciańska,
lubo z m iłości id ąca; — a pow innością jest chrześcianina sza­
now ać w olność bliźniego , bo tylko w m iłości i w wolności
spełnia się Słow o Boże, czyni się po stęp chrześciański, osiąga
się z b aw ien ie , i sługa C h ry stu so w y nie w kłada krzyża na bli­
źniego, a tylko w Imię C h ry stu sa dopom ina się u niego o krzyż
i u łatw ia poznanie i um iłow anie onego, aby bliźni w miłości i
w olności sw ojej, w ziął sam krzyż swój i n iósł go dla zbawienia
sw ojego. — S koro więc otrzym am od ciebie kochany bracie
słow o tej w o li, tego zgodzenia s i ę , przeszłe ci co przygoto­
w ałem , spełnię przez to do końca naznaczoną mi na teraz po­
w inność dla cieb ie; a pełen jestem nadziei że jako chrześcianie
i synow ie jednej M atki n a s z e j, K ościoła C hrystusow ego, zam­
k niem y po chrześciańsku przeszłość naszą , i że to stanie się
w stępem do szczęśliw szej przyszłości w w ieczności naszej, gdzie
znikną już dla nas m gły zaciem niające praw dę i gdzie łatwiej
nam będzie i sam ym połączyć się w praw dzie i wedle prawdy
połączyć rozdzielone dziś cele, dążenia i drogi nasze.
Pow iedziałem że to stanie się dla nas w w ieczności naszej,
bo m ów ić pow inienem w edle tego co było i co jest między nami;
w szakże, dusza m oja spoczyw a w tern i tęskni za tern co między
nam i dziś już być pow inno i być może z m iłosierdzia Bożego.
M oże więc, przez to m iłosierdzie, otw orzy się dla nas ta lepsza
przyszłość w tem jeszcze życiu, może nie przeniesie się na owe
czasy trudniejsze to, co naznaczone jest aby spełniło się pomiędzy
— 423 —

nami w tym czasie łatw iejszym ; może przez Ł ask ę Bożą, która
oddala przeciw ności i lekko prow adzi człowieka po drodze nazna­
czonej, uczynim y najukochańszy b racie, w spółce nam nazna­
czonej, na schyłku dni naszych, to co naznaczono nam uczynić
w tern życiu. Ł a sk a Boża , potężna p otęgą niebieską , nie po­
trzebuje siły naszej ziem skiej, czerstw ego zdrowia, a potrzebuje
dobrej w oli i ochoczego niesienia przez nas krzyża naszego,
k tóry będąc siłą naszą niebieską, daje człowiekowi i siłę ziem­
ską, krzepi ciało jego, oddala choroby, niem oce, jak tego coraz
więcej człow iek dośw iadcza. K iedy zwyczajne lek i, które sa
ziemią, czynią to dla człowieka, czemużby to co jest niebieskiem ,
uczynić tego nie m iało ?... A niech to w szystko stanie się dla
zbaw ienia naszego, z nieprzebranego m iłosierdzia Tw ojego o
C h ry ste P anie nasz! za przyczyną N ajśw iętszej M atki Twojej a
naszej M atki M iłosierdzia, M atki O rędow niczki, Pośredniczki,
k tó ra tak w ielki udział m iłości i ofiary m iała i m a w zbawieniu
n a sz e m !
W tem to uczuciu i dla tegoż celu zbaw ienia, postanow iłem
przesłać ci najukochańszy bracie n astęp n ą p ro śb ę moją, prośbę
pierw szą a może już i ostatn ią w tem życiu n aszem : poddany
sam em u C hry stu so w i P an u , samej praw dzie Jego, ztąd w wol­
ności ducha tw ojego , poznaj bracie do końca rzecz k tórą po­
dałem tobie, poznaj w dobrej woli, w yrzucając z siebie w szystkie
przeszłe rażenia i sądy, poznaj nie organem ziem skim , który
nie może poznaw ać rzeczy Bożych, ale sam ym organem chrze-
ściańskim m iłości i ofiary , a poznawszy , osądź czy rzecz ta
zasługuje na odrzucenie tw oje. A skoro to uczynisz, sądź naów-
czas i naganiaj najsurow iej sługę któ ry ci rzecz tę podał, sądź
i naganiaj w szelką skazę g rzesznika, któ ry sam siebie sądzi i
nagania, w idząc w każdej chw ili jak dalekim jest od owej w y­
sokości chrześciańskiej okazanej i zaleconej przez C hrystusa
P an a, k tó rą on z m iłosierdzia Bożego w idzi, miłuje i goni za
nią w słabości sił sw oich ; sądź i naganiaj najm ilszy bracie
sługę naznaczonego tobie, a pow strzym aj się — proszę cię na mi­
łość zbaw ienia tw ojego — od sądu, nagany i odrzucenia rzeczy
k tó rą sług a ten po d ał ci z W o li i w Imię C h ry stu sa P an a! A tak,
zespolim y się z sobą i w e w spólnej naganie naszej grzesznego
człow ieka, i w e w spólnej m iłości i czci naszej dla rzeczy Bożej,
zespolim y się w e w szelkiej praw dzie okazującej nam dobre i złe,
św iętość rzeczy Bożej i grzechy człowieka.* W szak mocen jest
Bóg — nie zaprzeczysz tem u — i przez grzeszników wolę swoją
objaw iać, rzecz B oża nie p o n o si przez to uszczerbku, a ‘miłość
chrześciańska, w XIX-ym w ieku chrześciańskim , rozróżnić już
p ow inna co jest Boże a co człowiecze. Kto nosi w sobie miłość
B oga, ten przyjm uje w olę Bożą jako m iłosierdzie, jako dar Boży
dla s ie b ie , przyjm uje bez w zględu przez kogo on przechodzi,
spoczyw a w darze i w Darzącym , — tam jego m iłość, cześć i
ofiara. — B óg widzi że jedynie z tro sk i mojej o zbawienie
duszy twojej najukochańszy bracie, idzie ta prośba moja, idzie
to w szystko co m ówię dziś i co jeszcze pow iedzieć tobie zamie­
rzyłem , bo jakażby in n a być m ogła pob u d k a moja? Sprawa
B oża nie potrzebuje człow ieka, ale człow iek potrzebuje Sprawy
Bożej dla zbaw ienia sw ojego ; nie potrzebuje też ona obrońców,
bo B óg w m iłosierdziu sw ojem coraz jaw niej broni Sprawy
sw ojej, aby nie zatarła się m yśl k tó rą naznaczył do spełnienia
człow iekowi i aby w ielkie dzieło odkupienia św iata najwyższa
ofiarą P a n a naszego Jezusa C h r y s tu s a , niosło owoc swój dla
człow ieka. I w szystko co dzieje się dziś na świecie popiera
S p raw ę Bożą, bo to w szystko coraz więcej budzi człowieka do
szukania w oli Bożej, sp ra w ie d liw o śc i, praw dy chrześciańskiej,
coraz więcej budzi do zw rócenia duszy ku C hrystusow i i Kościo­
łow i Jego w któ ry m te sk arb y chrześciańskie św iatła i siły żyją
i udzielają się człow iekow i, a ztąd w szystko co dzieje się budzi
do przyjęcia tego dopom inku i w ezw ania k tó re C hrystus Pan
w S praw ie swojej czyni dziś do człow ieka.
Tern zam ykając teraźniejszą u słu g ę m oją dla ciebie kochany
bracie, z głębi duszy i serca m ojego przesyłam ci pozdrowienie
i u ściśnienie szczere i życzliwe. W ielu poczytuje cię za nieprzy­
jaciela m ojego, ja w szakże tej opinii św iata nie podzielam wcale,
bo lubo zaród duszy twojej chrześciańskiej, polskiej, w śród prze­
ciw ności tw oich, nie objaw ia się dla służenia Chrystusowi,
K ościołow i i ojczyźnie, jak to jest naznaczono, czuję jednakże
że m iłość dla C h ry stu sa, dla K ościoła i dla ojczyzny żyje w głębi
duszy tw ojej, czuję że żyje też tam i życzliwa przyjaźń dla sługi
C h ry stusow ego ; a chociaż wielu poczytuje to czucie moje za
zby tn ią dobroduszność i łatw o w iern o ść, ja wszakże czucie to
stale przechow uję w sercu m ojem i nie tracę nadziei że z czasem
u spraw iedliw iony będę przed nim i za dochow aną w iarę zarodowi
duszy twojej, najukochańszy bracie m ój!
Życzliwy, itd.
Z urych, i listopada 1859 r.

P .S . O ddaw cę listu tego, ro d ak a naszego, H enryka B., po­


lecam chrześciańskiej m iłości i znanej mi polskiej uprzejmości
— 425 —

twojej. M łodzieniec ten, lubo m a pozycyę na św iecie, nie zaspo-


-aja się w szakże ś w ia te m , a pracuje w y trw ale i gorliw ie aby
stac się praw dziw ym chrześcianinem i Polakiem . W tym celu
przebył on całych piętnaście m iesięcy w Z urychu, odm awiajac
so le w szelkich rozryw ek św iatow ych , w łaściw ych w iekow i
sw em u, a oddając* się jedynie celow i sw ojem u wyższemu.
Polecam go więc tobie jako b rata naszego w C hrystusie.

©O ALEKSANDRA G.

K ochany A leksandrze, K olego mój szkolny!


W ed le przyrzeczenia, przesyłam ci słów kilka koleżeńskiej
szczerości. Ufam że to przyjm iesz w takiem czuciu w jakiem
da,e Zaczynam od początku naszego, od starożytności naszych.
W łaśnie w tych dniach kończy się lat piędziesiąt jakeśm y
to ch an y A lek san d rze, pierw szykroć usiedli na jednej ławie
szkolnej; nie pam iętam czyto Skoczkow ski czy fcabieniec prze-
w o ził tem u początkow i koleżeństw a naszego; byliśm y w tenczas
ak blizko siebie i ciałem i duszą naszą, podobne były nasze
m y sh , uczucia i ch ę c i, toż sam o było dążenie nasze. O Boże
m o j. ja zeto od tego czasu oddaliliśm y się od siebie, jak drogi
nasze rozeszły się , bo ty kolego potępiłeś i potępiałeś przez
lata to, co ja najwięcej czciłem i czemu całą duszą pośw ięcałem
się, potępiałeś, na szczęście tw oje, sądem człowieka tylko, bo
sąd ducha tw ojego inaczej w skry to ści w yrokow ał. — Przeglą­
dając przeszłość sw o ją, zgłębisz i dopełnisz co ci tak ogólnie
wyraziłem , zostaw iam to czuciu tw ojem u; przyjmij tylko na teraz
tę pierw szą i o sta tn ią w ym ów kę m o ją: « K ochany kolego, nie
dotrzym ałeś ty m nie koleżeństw a tw o je g o ! »
W tym czasie rozdziału naszego m yśląc nieraz o tobie o
dęzem ach tw oich, m yślałem sobie i pow tarzałem to pom iędzy
sw oim i, że ten rozdział nie idzie z głębi duszy A le k sa n d ra 'n ie
idzie z zarodu jego k tó ry od poczętku poznałem i pokochałem ,
ze A lek san d e r, taki jakim się okazu je, nie jest tern czem jest
w isto c ie, że przyjdzie godzina Boża dla n ie g o , a wtenczas
o aze się on czem jest, okaże życie sw oje w łasne, w edle zarodu
w edle gatunku ducha sw ojego. - I n i e zawiodłem się w tych
nadziejach m o ich : zm iłow ał się B óg, i skierow ały sie już nieco
ku sobie ta k rozszczepione drogi nasze. Dzięki niech będą za
to m iłosiernem u T w órcy, k tó ry rozbudził w tobie chęć zbliżenia
sie do b ra ta , a ztąd i do nas naznaczonych być braćm i twoimi,
k tó ry dał tobie acz ogólnie poczuć S praw ę sw oją, dał poczuć
acz w części że to , co ty sądem człow ieka potępiałeś przez lata
jako błoto w k tó rem kala się b ra t tw ó j, jest w odą żywota
w iecznego, k tó rą , w tych w ielkich dniach epoki chrześciańskiej,
m iłosierdzie Boże w ylew a na św iat zam arły, dla ożywienia go,
ab y człow iek, jak to naznaczono jest w sądach najwyższego
O jca, żył w w olności, w radości, w szczęściu doczesnem, a tak
żyjąc, aby p racow ał n a zbaw ienie w ieczne. T akto spękał się
już ten m ur k tó ry nas przez la ta przedzielał, i pełen jestem
nadziei że w k rótce runie on do o s ta tk a , że drogi nasze zejdą
się, że koleżeństw o nasze m łodociane ożyje, podniesie się i na
stopniu w łaściw ym teraźniejszem u w iekow i naszem u zajaśnieje.
— Dla ziszczenia się ty ch nadziei i razem dla spełnienia powin­
ności m ojej, jako pow ołany słu g a C h ry stu sa, chciałbym głębiej
pom ów ić z tobą, acz m ow ą p isaną, bo zaledw ie nam ukazałeś
się a już znikasz z horyzontu n a sz e g o ; chciałbym ci przedstawić
to, co m yśląc o to b ie , o w y p adkach życia tw ojego, poczułem
jako potrzebne dla w iadom ości tw ojej, np. o pow ołaniu twojem
w S praw ie Bożej, o obow iązku tw oim służenia w tych czasach
k ierunkow ych B ogu i ojczyźnie, a w szczególności o obo­
w iązku służenia tym pierw szym dla ciebie cząstkom ojczyzny:
duszy w ła sn e j, rodzinie tw ojej, żyjącej i spoczyw ającej już w Bogu,
i w szystkim bliźnim w zględem któ ry ch dana ci jest w tym
celu moc w pływ ania, pom agania, słu ż e n ia ; chciałbym ci powie­
dzieć o sp o sobie i o sile potrzebnej dla spełniania takowych
obow iązków , o sk u tk ach dobroczynnych jakie z tego wypłynąć
m o gą dla ciebie i dla tw oich, ile to przyczyni się do wiecznego
pokoju zeszłych z tego św iata członków rodziny tw ojej, o odpo­
w iedzialności jaka w przeciw nym razie spaść może na ciebie;
chciałbym przedstaw ić ci jeszcze niektóre rzeczy, czując że wia­
dom ość ich może ci ułatw ić przyjęcie i spełnienie wszystkiego
pow yższego, jak np. o stosunku m oim od lat piędziesięciu
z dom em tw oim , o jego zadaw nionej nienaw iści do sługi Chry­
stu sow ego, czem jest w edle czucia m ojego ta nienawiść w isto­
cie i w źródle sw o je m , jaki jest sposób skuteczny zgładzenia
jej: « Jeśli ofiarujesz dar twój do o łta rz a zostaw dar a idz
pierw ej zjednać się z b ratem tw o im , » rzekł C hrystus Pan. —
Lecz abym m ógł to w szystko uczynić, potrzeba zgodzenia się
n a to tw ojego, potrzeba w oli w tem tw o je j; — na polu chrze-
— 427 —

ściańskiem sam a tylko m iło ść , sam a tylko dob ra w ola czynić


może. iNapisz w ięc kochany A leksandrze jaka jest w tym wzglę­
dzie w ola tw oja, a skoro choć jednem słow em okażesz mi przy­
zwolenie tw oje na to, będę się sta ra ł bez zwłoki usłużyć tobie.
W każdym zaś razie, jakakolw iek będzie w ola twoja, ja czystym
będę przed to b ą teraz i w przyszłości, bo pragnę służyć ci z całą
w iernością sługi chrześcianina, dla dobra tw ojego praw dziw ego,
doczesnego i w iecznego......

DO MACIEJA M.

B racie M acieju!
C hcesz abym w idział się z tobą. Dziś nie m o g ę; ale mam
nadzieję ze nieco później pozwoli nam B óg zobaczyć się i po­
mówić z s o b ą ; a nim to stanie się, czuję pow inność przedstaw ić
tobie co n astępuje:
Okazujesz gorącą chęć przeproszenia mnie za przeszłość.
Dziękuję ci za t o ; ale nie m ogę przyjąć tego, bo pom im o
lozdziału naszego od 1842 r., nie gniew am się na ciebie kochany
bracie, a tylko boleję nad tą popełnioną przez ciebie obraza
b o żą, że przez tyle lat utrzym yw ałeś w sercu twojem opór i
nieposłuszeństw o B ogu, a uległość i posłuszeństw o złemu jarz-
m iącem u ciebie; — boleję też nad popełnioną zdradą ojczyzny,
ze kiedy należało się jej aby ciebie, syna sw ego, pow ołanego
przed wielu innem i do ratunku jej, widziała w K rólestw ie C hry­
stu sa zkąd ratu n ek naznaczony jest dla niej, widziała cie ona
przez lata w kró lestw ie złego, zkąd w łaśnie zguba jej poszła
1 idzie aż dotąd. Przez dw adzieścia kilka lat boleję już nad tem,
1 me przestanę boleć aż dopóki nie uczynisz zadosyć Bogu i
ojczyzme, aż dopóki złe, przez lat tyle tryum fujące, upokorzonem
przez ciebie m e będzie. — D lategoto m am praw o żądać abyś
me m yślał w cale o przepraszaniu m nie, ale w szystkie m yśli i
uczucia tw oje skierow ał jedynie do przebłagania M ajestatu Bo­
żego ; m am też praw o żądać abyś w idząc się ze m ną, ani słow a
me w yrzekł o obrażeniu i przeproszeniu m nie; — w przeciwnym
bowiem razie, m ógłbyś łatw o powiedzieć sobie : « Upokorzyłem
się, przeprosiłem , w ięc w szystko spełniłem », w tenczas, kiedy
to m niem ane spełnienie w szystkiego m ogłoby nie być naw et po-
czątkiem rzeczyw istego spełnienia tego co spełnić powinieneś
dla zadosyć uczynienia B ogu i ojczyźnie. T akie upokorzenie
się i przeproszenie człow ieka m ogłoby być owocem chwi­
low ego poruszenia się serca — co jak błyskaw ica bez śladu
przechodzi — a nie być w cale ow ocem poruszenia się w duchu
dla B o g a , ow ocem p raw d ziw ej, g łę b o k ie j, trwałej skruchy
chrześciańskiej i silnego postanow ienia aby korzystać jeszcze
z drogiego daru życia i całego siebie pośw ięcić pokucie pra­
w dziwej, zadosyć czyniącej B ogu i ojczyźnie. Sam powiedz
b r a c ie , czy m oże sługa Boży, bez popełnienia śmiertelnego
grzechu, dopuścić aby bliźni którem u on służy, zadawalniając
się przeproszeniem go bez zadosyć uczynienia Bogu, głuszył
sum ienie sw oje i przez to ciężką przyszłość gotow ał dla siebie?
W iesz że u nas, w W ilnie, żaden sługa cesarski wzmianki nawet
nie czyni pow stańcow i o tem , że on pow stając obraził bądź jego,
bądź naw et sam ego g u b e rn a to ra ; ale na śledztw ach i na placach
egzekucyi każdy taki sługa m ów i jedynie o obrazie majestatu
cesarskiego, i za tę tylko obrazę czynią się tam tak straszne
dopom inki. Otóż należy nam , sługom K rólestw a Chrystusowego,
k tó re dotąd jest zaledw ie u początku sw ojego na ziemi, czerpać
w zory do służby naszej z k ró lestw niższych, które doszły do doj­
rzałości sw ojej, i podobnież czynić. M usiałem rozszerzyć się
w tej m ateryi, bo czuję że dobre serce tw oje m ogłoby popchnąć
cię na ten m ano wiec, na któ ry m więcej w aży boleść zadana czło­
w iekow i niż obraza Boża.
Życzę ci bracie, abyś gorącą m odlitw ą w yjednał u Boga
d ar przebudzenia się z długiego letargu tw ojego, a potem dar
przejrzenia w św ietle praw dziw em grzesznej przeszłości i obe­
cnego położenia tw o je g o ; życzę gorąco aby skrucha pokutnicza
zastąpiła u ciebie dotychczasow e trapienia duszy, abyś wycią­
gnąw szy z przeszłości boleść pokutniczą, m ógł w tej boleści,
połączonej z ufnością i rad o ścią chrześciańską, oddać się cały
lepszej a owocnej dla zbaw ienia tw ojego przyszłości. Ciężko jest
bow iem pokutow ać, póki się nie widzi i nie czuje do końca grzechu
s w o je g o ; — tak a p o kuta nie jest p o k u tą pod Ł ask ą Bożą, o
k tó rą m odlim y się s ło w y : « A byś nas do pokuty prawdziwej
doprow adzić raczył, prosim y Cię P anie! » Życzę ci jeszcze bra­
cie, abyś korzystając z pom ocy k tó re tu otrzym ać możesz,
poznał acz n a jo g ó ln ie j: co jest S p raw a Boża, do czego Bóg
w dniach tych w zyw a człowieka, a tem bardziej Polaka, tułacza;
abyś w szedł na tę drogę i na niej, nim opuścisz Zurych, cnoc
k ilka kroków podszedł, a tem ułatw ił sobie przeciąganie przez
— 429 —

cale życie początku który teraz najłatwiej możesz uczynić. Życzę


ci nakoniec abyś zaufał Bogu, i przez ten czas pracy dla Boga
i dla zbawienia duszy, odłożył na bok wszystko co jest ziem­
skie, nie m yślał wcale o biedach i trudnościach twoich mate-
ryalnych. Skoro to spełnisz, a spełnić to możesz w kilku bło­
gosławionych godzinach, odnowimy wówczas spółkę naszą
tak szczęśliwie, tak radośnie zawiązaną w Nanterre 1842 r., a
rychło potem tak boleśnie przerwaną w skutek nadzwyczajnej
napaści złego któremu poddałeś się.
Proszę Boga o to miłosierdzie, aby przebyte przez ciebie
ciężkie koleje mogły zadosyć uczynić za ciężki grzech twój, aby
odjętą była złemu moc dopuszczona nad tobą, aby rozwiązane
było zaklęcie twoje, i aby po tern wyzwoleniu duszy twojej od
złego, nastąpiło dla ciebie wyzwolenie od ucisków i cierpień
które toż złe, jarzmiące duszę, sprowadzało przez lata na
ciebie......

CA M A T> A SM E tM.

disciple de F roebel

Madame,
Le temps est venu ou je dois m epancher a vous sur ma
position a votre egard.
Dans les quelques entretiens que nous avons eus le mois
passe, j ai rempli mon devoir envers vous, je vous ai rendu
mon service que je crois etre complet. Ce service qui m’a coute
beaucoup de peine et de douleur, n’a apporte pour vous, Madame,
aucun fruit; je ne suis pas parvenu a m ’unir avec vous dans
quelque vente que ce soit, et vous connaissez les obstacles que
vous avez mis a cette union. Des que j’ai vu cela, j’en ai eu
une grande douleur, j’ai travaille devant Dieu afin de trouver
le moyen pour vaincre ces obstacles et pour vous servir plus
efficacement. J ’ai trouve ce moyen et je 1’ai employe. J ’ai mis
par ecnt mes observations sur la methode de Froebel, sur son
rapport avec le christianisme, avec le progres chretien de
me, j ai mis aussi par ecrit mes observations sur vous-
meme, Madame, en vous m ontrant la voie ou vous etes et celle
ou vous devez etre. Je l’ai fait dans cette esperance que les
memes ventes que vous avez rejetees, seront acceptees par vous
plus iacilement des qu’elles vous seront presentees dans leur ap-
— 430 —
1
plication au cham p qui vous interesse plus particulierem ent. J ’ai
prie Dieu q u ’Il daigne vous aider p ar sa G race a arreter votre
esp rit ne fut-ce que su r une seule verite chretienne, afin qu’en l’ac-
cep tant a fond, vous la preniez pour b ase de votre m aniere de voir,
de p en se r et d’agir et q u ’ainsi, apres vous etre illusionnee pen­
d an t si longtem ps, vous com m enciez a voir to u t dans la lumiere
v eritable et deveniez une chretienne, encore pendant cette vie.
M es esperances ont ete deques. Des que vous eutes entendu
les verites qui vous appelaient a vous soum ettre a Jesus-Christ,
a accepter sa loi, vous les avez jugees et rejetees sans tourner
m em e v o tre attention sur les explications que je vous ai don-
nees. C ’e st ainsi que vous avez juge et rejete ce que, dans mon
am our p o u r votre salut, j’ai im plore et obtenu de la misericorde
de Dieu comme l’unique secours efficace pour vous. Tandisque
j ’ai desire vous servir, c’est-a-d ire, serv ir v o tre esprit, je me
suis trouve su r un cham p qui n ’est pas le m ien, car je me suis
tro u v e en presence non pas de votre esprit, m ais du mal qui
l’ayant subjugue, lu ttait p a r vous contrę moi d ’une maniere vi­
sible pour m oi. Ce fait m ’a ete d’autant plus douloureux et
d ’au tant plus terrible que, la veille de ce jour, j’ai vu pour la
prem iere fois le sentim ent se m anifester en v o u s : votre esprit
s’etait em u, s ’etait releve de sa m o rt et a produit sa propre vie,
vie veritable, conform e a sa n a tu re ; — c ’etait le fruit d’une
G race extraordinaire qui vous a touchee au m om ent oil la di­
rection se traęait p o u r les siecles de v o tre avenir. Mais apres
cette visitation de la G race, qui vous a donne la liberte, vous
avez perm is au m al de vous subjuguer de nouveau et, dans cet
esclavage volontaire, vous avez rep o u sse les verites qu’un jour
au p arav an t vous aviez adorees, vous avez com m is par la un
peche m ortel, le peche contre la Grace de Dieu, contre le Saint-
E s p r it; p ar suite de cela votre esprit est descendu dans le
tom beau et, a ce que je sens, il y reste ju sq u ’a present. II est
vrai que vous etes toujours rem uante, vivante, m ais cette vie
de votre hom m e est la m o rt de votre e s p r it; ce n’est ni la vie
te rre stre , naturelle, ni la vie conform e a la loi de Jesus-Christ,
c’e st une vie factice, efforcee, fievreuse qui, en vous enivrant,
etouffe les eveils de votre conscience et vous tranquillise tant
que Dieu le perm et. M ais tandis que votre esprit dans le corps,
en rep o u ssan t les verites chretiennes, triom phe sur le Verbe de
Dieu, ce m em e esprit, dans les m om ents oil il abandonne le
corps, voit son avenir, se tourm ente, gem it et manifesto sa
d ouleur...
Apres cet abus de la G race, j’ai senti au ssitó t que la vo­
lonte de Dieu arrete m on service pour vous. C ependant, je me
consolais de l’esperance que vous sentirez la gravite de votre
peche, qu en vous hum iliant devant Dieu, devant sa volonte,
vous eveillerez en vous le d esir de m arch er sur la voie chre-
tienne, et que p ar la vous m ’ouvrirez de nouveau le cham p pour
continuer m on service. C ’est a cause de cette esperance que je
ne vous ai p as m anifeste ju sq u ’a presen t m a position envers
v o u s ; m ais aujourd’hui, en voyant que vous n ’avez rien fait de
ce qui p o u rra it confirm er m on esperance et que vous desirez
avoir une entrevue avec moi dans un to u t autre but, en appre-
nant aussi que c’est a cause de cette entrevue que vous pro-
longez vo tre sejour a Zurich en faisant le sacrifice de vos af­
faires, j ai senti le devoir de vous exposer en toute verite notre
position reciproque, car je crains que vous n ’attendiez de moi
ce que, p eut etre, il ne m e sera pas perm is de vous donner;
je crains aussi q u ’en vous exposant a subir un dom mage dans
vos affaires, vous ne fassiez des sacrifices exterieurs pour
1 OEu'vre de Dieu, tandis que vous etes si loin de vouloir faire
pour cette OEuvre le sacrifice interieur, m eme le plus petit.
P u isse Dieu dans sa m isericorde vous donner la volonte et
la force de prendre a fond ce que je vous ai expose p a r la vo­
lonte de Dieu. P u isse la separation p resente de nos esprits ne
p as se continuer dans nos siecles; p u issions-nous, unis dans
n o tre passe et separes aujourd’hui, nous u nir b ientót de nouveau ;
puissiez-vous, p ar votre penitence devant Dieu, recouvrer votre
nature prim itive, l’innocence de votre esprit, dont vous vous
etes eloignee p ar le peche. — C’est ce que j’im plore de la mi-
seiicorde de Dieu, car le salu t de votre am e est bien precieux
po u r m oi......

DO JÓ Z EF A K.

B racie Józefie !
O trzym aw szy z poczty przed kilkom a dniam i dwieście fran­
ków , byłem niespokojny nie wiedząc zkąd one przy ch odzą; dziś
dowiaduję się że od ciebie. Diękuję ci kochany bracie za*zwró­
cenie uw agi na położenie m oje, za chęć przyniesienia mi pom ocy.
w ielk! w szakże boleścią przychodzi mi oświadczyć, że bez
— 432 -

spółki chrześciańskiej z to b ą, tej pom ocy przyjąć mi nie wolno,


a w iadom o ci je st ile usiłow ałem aby tę spółkę zawiązać i jak
ona odrzuconą przez ciebie została.
P o dopom inku k tó ry B óg w dniach tych czyni u człowieka
a szczególniej u P olaka, ofiara z ziemi sam ej, m am ony, o tyle
przynosi zasługę przed Bogiem , o ile połączona jest z ofiarą chrze-
ściańską. O fiara z ziemi nie zastępuje ofiary ducha, ofiara niższa,
bez ofiary wyższej, przestaje być dobrym uczynkiem chrześciań-
skim . T ylko w spółce, k tó ra jest ow ocem ofiary chrześciańskiej,
b racia w C hry stu sie m ogą z błogosław ieństw em Bożem iść
społem po d ro gach ziem skich, używ ać ziemi, dzielić się ziemią;
kiedy zaś ten skutek m a m iejsce bez przyczyny swojej, czyni
się przez to obraza B ogu, a duch bliźniego raniony jest taką
ofiarą ziemi, staw ioną na jego ofiarę ducha.
C zytałem list twój bracie do księdza E d w ard a D., zaprze­
szłego roku pisany w tonie bluźnierstw a i p ogardy nietylko dla
oso by tego czcigodnego kap łan a ale i dla rzeczy najświętszych ;
przez co zadałeś nam w szystkim bolesną ranę, obudziłeś w nas
obaw ę o przyszłość tw oją, utrudniłeś zaufanie. Nie wiem czy
zadosyć uczyniłeś już B ogu za tę obrazę Jego, ale wiem że dotąd
nie uczyniłeś zadosyć pokrzyw dzonem u bliźniem u.
Ztąd, bracie Józefie, uznasz to za spraw iedliw e, że jako
sługa C h ry stu sa strzegący czystości S praw y Świętej, w obe­
cnym stanie stosunków naszych, ofiarę tw oją zwracam tobie,
z tern zapew nieniem , że skoro zespolim y się z sobą, jak to nam
naznaczono, a czego najm ocniej p rag n ę i spodziew am się, naj­
m niejsza pom oc od ciebie będzie dla m nie wielkiej ceny, jako
d ar Boży przychodzący przez narzędzie opatrzności Jego, jako
d obro płynące ze św iętego źródła spółki bratniej chrześciańskiej...

DO K A R O L A R.
(W yjątek z listu ).

K ochany B racie !
W iadom o tobie że bracia nasi przesyłają mi niekiedy za­
siłek m ateryalny ze składki sw ojej. O ceniając czyste ich czucie,
przyjm uję ow oc onego. Ale nie z każdego źródła wolno mi jest
przyjm ow ać. P a n u K. zw róciłem m ateryalną ofiarę jego, uspra­
w iedliw iając ten krok mój kilku słow am i praw dy. Na linii panaK.,
— 433 —

jest i brat M. Powołany do Sprawy, nie należy on do niej, bo


ton wręcz jej przeciwny nosi i owoce tego składa. Połam ał on
metylko obietnice czynione braciom, ale i śluby swe składane
Bogu. Przyjęcie ofiary jego ziemskiej sprawiłoby ujmę czystości
tej Sprawy. — Proszę więc ciebie, kochany bracie, dowiedz
się od brata zbierającego składkę, w jakiej ilości brat M. na­
leżał do niej, a następnie zwróć mu summę przez niego złożoną,
przy tych kilku słowach ode m n ie: « Kiedy dla oporu woli
« Bożej stawionego przez brata M., jesteśm y na różnych dro-
« gach, rozdzieleni z sobą wewnętrznie, nie jest mi wolno przyj-
« mować ofiarę jego zewnętrzną. Zwracając więc tę ofiarę, skła-
« dam przed Bogiem moją boleść, a zarazem moje pragnienie
« i moją modlitwę aby brat M., którego zaród oceniam, prze-
« rw ał sm utne błąkanie się swoje, aby przejrzał i stale utwier-
« dził się na tej drodze szczęścia doczesnego i zbawienia wie-
« cznego, na którą, jako Polak i sługa Sprawy, więcej od wielu
« innych jest powołanym, i za odrzucenie której ciężej niż wielu
« innych odpowie przed sądem Bożym ».....

DO KOŁA SŁUG S P R A W Y BO Ż E J

Kochani Bracia!
Dar wasz * tern milszym i cenniejszym jest dla m nie, że
świadcząc o miłości waszej dla Sprawy B ożej, będzie on jej
oddawał w przyszłości pożyteczną usługę.
Składajmy bracia korne dzięki Bogu za tę łaskę Jego,
która, wśród tak wielkich przeciwności idących od ziemi i
piekła, przez ćwierć wieku podnosiła kolos Sprawy Bożej i
postawiła go na takiej wysokości, że przeciwko niemu — ufać
powinniśmy — bramy piekieł nie przemogą; wiecznotrwałem
jest bowiem to, co wznosząc się zgodnie z wolą Bożą, wspie­
rane jest potęgą ramienia Bożego. Przez lat 25 n h f Sprawy
Bożej snutą była w duchu i na ziemi; a byłto warunek konie­
czny aby Bóg tej nici, acz cienkiej i słabej ale ofiarnie i bez
przerwy snutej, nadał naznaczoną pełność i właściwą potęgę;
i dziś, stoi już Sprawa Boża w duchu, i coraz więcej stawać
będzie na ziemi, bo stało się już na ziemi to co potrzebnem jest

* K ielich o zd o b io n y w izeru n k iem k ated ry p ary zk iej, ofiarow any T o w iań -


skiem u w 25-letnia rocznice o g ło szen ia S p ra w y Bożej.

28
dla chrześciańskiego postępu św iata w w iekach wyższej epoki
chrześciańskiej. A lubo odrzucenie S praw y Bożej przez narody
i rządy nie dozw ala mi okazać, na polu publicznem , praktyki
p raw a C hry stu so w eg o , więcej w epoce tej w yjaśnionego i zasto­
sow anego, odrzucenie to utru d n i człow iekow i, utrudni narodom
i rządom , ale nie zatrzym a chodu S p raw y Bożej, nie zatrzyma
spełnienia lego praw a, tak jak odrzucenie i ukrzyżowanie ucie­
leśnionego S ło w a Bożego utrudniło ś w ia tu , stało się źródłem
k lęsk i ucisków przez w ieki spadających na św iat, ale nie zatrzy­
m ało i do końca św iata nie zatrzym a spełniania się W oli Bożej
podanej w Słow ie Bożem ; — w szystko co ta najwyższa Wola
naznaczyła, co do joty spełnionem będzie.
Składajm y też b racia dzięki nasze B ogu i za tę łaskę, że
w grom adzie naszej panuje już jeden to n , podnoszący się i
zbliżający się coraz więcej do tonu naznaczonego nam , i że
w tym tonie żyje i działa spółka nasza; że jeżeli w śród nas nie
zaw sze jest pełność stroju, zaw sze jest taż sam a posada z której
m ożem y stroić się i p o dnosić; że lubo pom iędzy nam i są też i
słabsze członki K rólestw a C h ry stusow ego, niem a już wszakże
k ró lestw a przeciw nego.
W ciągu 25-ciu lat publicznej służby mojej Spraw ie Bożej,
czyniłem ile m ogłem duchem i człow iekiem moim, ale przez
długi czas ow oc tego czynienia mało b y ł w idocznym ; przyszedł
potem czas w którym mniej i coraz mniej czyniłem człowiekiem,
a ow oc z tego był coraz w iększy; ufać zaś pow inniśm y miło­
sierdziu B ożem u, że po śm ierci m o jej, kiedy czynienie moje
całkiem u sta n ie , ow oc z tego co uczynionem zostało będzie
jeszcze w iększy. P o złożeniu m iary ofiary naznaczonej, samo
już niebo doprow adza do spełnienia rzecz dla której ofiara zło­
żoną została, jak tego C h ry stu s P a n jest najw yższym dowodem;
popiera ono ofiarę złożoną, czyniąc jużto bezpośrednio, już przez
narzędzia naznaczone; i dlategoto w iele zależy od tych narzędzi,
od ich m iłości i o fiary, od ducha któ reg o noszą w sobie; a
tak iem i narzędziam i jesteście w y w szyscy bracia, powołani słu­
dzy S p raw y Bożej. Co zaś w szczególności na każdym z was
leży, to każdy z w as, m ierząc usposobienie i siły swoje, sam
poczuć pow inien; B óg w olę sw oją objaw ia szczególniej temu,
przez kogo ona spełnioną być m a. Dziś gdy nie wolno mi już
budzić i zachęcać w as, a pozostaje mi tylko pow inność służenia
w spółce bratniej dobrej w oli i ofierze, k tó ra sam a siebie budzi
i zachęca, — w iele zależeć będzie od frasunku każdego z nas,
od ciągłego b adania co w ola Boża w kłada na niego, ztąd od
— 435 —

tego, aby każdy poznał, um iłow ał i włożył na barki swe ciężar


swój. W szy stk o to łatw o i radośnie pójdzie dla nas bracia, o
ile przyjm iem y i utrzym am y w sobie tego ducha, ten ton w któ­
rym w szelka m yśl, m ow a i uczynek nasz będą zgodne z w olą
Bożą, będą spełnieniem tej woli. T a zaś ofiara którą składać
będziem y dla przyjm ow ania i utrzym yw ania w sobie tego ducha,
tego tonu tak nam koniecznego, zastąpi dla nas męczeńskie
ofiary ciała, k tó re były składane Bogu w epoce przeszłej.
N adzw yczajny czas przyszedł dla św ia ta , czas dopom inku
Bożego za niespełnianie W oli, Słow a Bożego, czas stanowczego
w ezw ania do spełniania i do objaw ienia św iatu tej W oli, tego
S łow a w samej istocie, w samej praw dzie. A gdy świat, pomimo
tylu nadzw yczajnych i gw ałtow nych w strząśnień, trw a dotąd nie­
zachw ianie w oporze sw oim dla tej najwyższej W oli, stoi on dziś
z dopuszczenia B ożego na w ulkanie, jak to okazują znaki Boże a
trw o g i i przeczucia ludzkie. Nie w iadom o gdzie i ‘w jaki sposób
ten w ulkan w ybuchnie dla złam ania oporu, dla skruszenia za­
tw ardziałości św iata; B óg dla pom ieszania i upokorzenia rozu­
m ów ludzkich, trzym a to w zakryciu. D lategoto tak a ciem ność i
niepew ność panuje na św iecie; m usi bow iem rozum , to fałszywe
bostw o św ia ta , utracić fałszywą w agę sw o ją, m usi ten organ
ziem ski upokorzyć się przed ofiarą ch rześciań sk ą, przed tym
01 ganem n iebieskim ; — i w tenczas ukorzy się św iat przed
B ogiem i odda Mu cześć należną w duchu i w praw dzie.
N iech więc każdy z nas bierze kielich ofiary naznaczonej
jemu i pije z niego na w zór P an a naszego Jezusa C hrystusa-
— w czem nam w szystkim racz dopom ódz o Boże m iłosierny’
w T rójcy Świętej jedyny ! Amen.
Zurych, 27 w rześnia 1866 r.

*
* ¥

‘D O cADAMA M I C K I E W I C Z A

B racie Adamie!

, Czu)? S1? w obow iązku uczynić tobie b ratn i w ylew uczuć,


które, po odebraniu w iadom ości o śm ierci siostry C eliny na-
peln.ają duszę m oją. W ielk a boleść ścisnęła mnie naprzód że
me m ogłem zespolić się na tym św iecie z tą sio strą, od której
w ysokie i czyste tony nieraz odbierałem i z radością podzielałem,,
tony, k tó re lubo nie były ofiarą przeciągane i realizow ane, bu­
dziły jednak w e m nie cześć dla w yższości ducha tego starego
Iz ra e la ; z tą siostrą, k tó ra podzielała i w spierała duchem swym
początek S praw y Bożej ogłaszającej się w katedrze paryzkiej,
a ztąd należała do małej liczby łączących się ze mną na tym
w ażnym punkcie służby m o je j; z tą sio strą, k tó ra była narzędziem
Bożem dla w yratow ania m nie z w ielkiego niebezpieczeństwa,
kiedy złe potężnie w ysiliło się, abym za kratam i więzienia
stargaw szy o statek sił m oich, nie dopełnił najświętszej powin­
ności m ojej. Z apłaciw szy d ług boleści człowieczej, wziąłem sie
do obow iązku ch rze śc ian in a, aby w ejść w położenie Ducha,
frasow ać się o danie mu pom ocy, o zespolenie się z nim.
Podziękow ałem B ogu za to usposobienie jakie siostra Celina
m iała w ostatnich dniach sw oich, w k tó ry ch powróciła do
zarodu, do gatunku, do początku sw ojego, w k tórych spełniła
się w części m yśl Boża naznaczająca w am spółkę na drodze
chrześciańskiej. O by m iłosierdzie Boże zapełniło niedostatek
jaki m ógł być w tych ostatn ich chw ilach pośw ięconych zba­
w ieniu d u s z y ! O by D uch ten, ze stanow iska zajętego przed
grobem , przeciągnął za grobem wieczny żyw ot swój, opłacając
rachunki sw oje, m nożąc zasługę przed Bogiem i stając się dla
ciebie bracie, jak to naznaczono, pom ocą na drodze powołania
tw ojego, stając się gw iazdą tw oją jasną, tak jak w więzach ciała
był on często gw iazdą tw oją ciem ną! O byście w spółce wam
naznaczonej spełnili czegoście dotąd nie spełnili, oby przez to
stało się zbaw ienie naznaczone w a m ! Śm ierć rozw odu nie daje;
w spólna m yśl Boża, na obu stro n ach leżąca, w spólnie spełnioną
być m usi, jeżeli nie na polu tego, to na polu tam tego świata.
A tobie bracie Adam ie, oby B óg błogosław ił w tym nowym
kierunku któ ry otw orzył się teraz, a który, czuję to, jest w istocie
swej podobny do kierunku tw ojego w pam iętnym dla nas roku
1841. O by m iara cierpień, ucisków tw oich, dopełnioną już była
przed B ogiem , obyś niosąc odtąd sam tylko krzyż Chrystusa,
lekki, ow ocny, po przebytych goryczach kosztow ał słodyczy
w ew nętrznej, i pełen Ł aski, pełen św iatła i siły chrześciańskiej,
idąc po drodze twojej, spełnił to do czegoś wezwany Wolą
najw yższą, a potem , obyś w yjednał sobie aby w szystkie krzyże
życia tw ojego znalazły w agę n a szali sądów Bożych i policzone
były jako odpłata Bogu za niesienie niedostateczne — ile to
z rachunku okaże się — krzyża naznaczonego tobie, krzyża
C hrystusow ego, krzyża ofiary ch rześciańskiej!
Te są najgorętsze życzenia moje dla ciebie, siostro Celino,
i dla ciebie, bracie A dam ie. Aby się one ziściły dla w as, szle
w estchnienia m oje do m iłosierdzia Bożego, a sam , z mojej strony,
starać się będę o gotow ość do wszelkiej pom ocy dla w as, do
wszelkiej ofiary w edle w oli Bożej i w edle sił m oich; aby sie
one ziściły, w ym agam od w as spółki ofiarującej się, czynnej,
w ym agam p raw em sługi naznaczonego w am najwyższą W olą
praw em b rata, tow arzysza i przyjaciela; — a Bogu dzięki niech
będą, drogie te związki łączące nas, lubo długo um arłe, nieo-
wocujące, zerw anem i nie zostały, ztąd łatw o i rychło m ogą odżyć
i w ydać owoc swój.
S p raw o Boże m iło sie rn y ! aby życzenia moje, o ile zgodne
z najw yższą w olą Tw oją, jak najłatw iej i najrychlej spełnione
były dla tryum fu Słow a T w ojego na ziemi i dla zbawienia
pow ołanych sług Tw oich. •
Życzliwy itd.

D O KS. E D WARD A D.

Szanow ny K apłanie i Bracie !


O dbieram w tej chw ili list twój z dnia 24 b. m. O jakże
raduję się k o chany kapłanie, z twojej m iłości praw dy, z twojej
czystości i nieprzeryw anego niczem dążenia coraz wyżej i wyżej !
W ażny jest, czuję to oddaw na, teraźniejszy żyw ot twój, bo naz­
naczono jest abyś w nim dopełnił, związał i ow ocem uwieńczył
dążenia, ofiary, tru d y tw oje przeszłe, a następnie, abyś rozpo­
czął now y, wyższy kierunek na w ieki przyszłości twojej. O jakże
w inszuję tobie że usiłujesz korzystać z tego drogiego czasu,
któ ry jest epoką w w iecznym żywocie ducha twojego ! Istotą
tego now ego, w yższego kierunku, jest w edle czucia mojego,
przyjęcie ducha epoki chrześciańskiej wyższej, ducha pełniejszej
m iłości, ofiary i w olności chrześciańskiej, ducha, któ ry na nie-
któ iy ch pu n k tach daje zelżenie człowiekowi zdejmując z niego
wiele krzyżów ziem skich, a na innych punktach więcej go ogra­
nicza w kładając na niego w iększy a sam tylko istotny krzyż
C h ry stu sa. T ego ducha starałem się podać tobie szanow ny ka­
płanie, w u sługach m oich, a widząc że go przyjm ujesz coraz
pełniej, m am nadzieję że przyjm iesz go w całej naznaczonej
tobie pełności, i że tern w iele sobie ułatw isz dziś i w w ieczności...
— 438 —

‘D O T E G O Ż

S zanow ny K apłanie i B racie !


P o w racająca od ciebie sio stra K arolina pow tórzyła mi w ylew
twój b ra tn i: jak widzisz przeszłość tw oją i jak dążysz ku przy­
szłości. R ad o ścią m oją z tej w iadom ości pośpieszam podzielić
się z to b ą najukochańszy bracie. D otąd, lubo czułem że śpie-
sznie p ostępujesz po drodze zbaw ienia, nie m ogłem wszakże
być pew nym , czy niektóre pu n k ta, acz nieuderzające ale ważne,
na k tó ry ch czułem potrzebę zm iany, zostały wzięte przez ciebie
n a uw agę. Z w ylew u tw ojego przekonyw am się że to dopeł-
nionem zostało przy pom ocy niezw yczajnego m iłosierdzia Bożego.
W* rozrzew nieniu w ięc ducha m ojego dziękuję za to Bogu, a
to b ie, naju k o ch ańszy bracie, w inszuję tego. Zdarza się, że co
m oże być w jednej chw ili dopełnionem za tego życia, przeciąga
się na żyw ot w ieczny, gdzie już znika św iatło, usposobienie,
dośw iadczenie n abyte w tern życiu, znikają w szelkie ułatw ienia
przyw iązane do życia ducha w ciele n a ziemi. Jeśliby kto nie
skończył budow y rozpoczętej, nie położył kilku ostatn ich cegieł
u szczytu jej, a potem m usiał to czynić po czasie naznaczonym ,
kiedy rusztow anie odjęto i kiedy nie m a już arch itek ta któryby
m u plan przypom niał, — byłbyto jeszcze nad er słaby obraz
w porów naniu z tem , co to jest nie spełnić do końca myśli
Bożej w tym żyw ocie, na k tóry ona po d an ą z o sta ła ; co to jest
nie położyć za jednym zachodem tych kilku o statnich cegieł
k tó rem i kończy się budow ę; co to jest nie skorzystać z m iło­
sierdzia B ożego, które ch o ro b ą, cierpieniem i innem i sposobam i
zatrzym uje człow ieka n a rusztow aniu i zm usza go aby za jednym
zachodem do k o nał całej budow y s w o je j; co to jest nie uczcić
należnem w ysileniem tej nadzw yczajnej Ł aski, k tó ra na początku
epoki zlew a się na św iat, i z pom ocą której, budow y w ciągu
w ieków w znoszone przez człow ieka, tak łatw o w edle praw dy
Bożej p opraw iają się i do pełności swej doprow adzają się, — a
w skutek tego znaleźć się potem na oceanie w ieków epoki, bez
w łaściw ej sob ie gw iazdy i siły, i bić się po falach tego oceanu
aż do przyszłego epokow ego jubileuszu !
D ługo byłem , najukochańszy bracie, w ciężkiej co do ciebie
w alce pom iędzy m iłością chrześciańską, p rag n ącą abyś choćby
z najw iększym kosztem dołożył o statnie cegły do budow y tw ojej,
a sercem człowieczem, k tó re pragnęło abyś doznał ulgi w cięż-
— 439 —

kich cierp ien iach tw oich. W w alce tej, lubo ta rg an y sprzecz-


nem i uczuciam i chw iałem się niekiedy, trw ałem w szakże bez
przerw y, i dzięki podpierającej słabość człow ieczą fcasce Bożej,
dotrw ałem n a drodze m iłości chrześciańskiej, jed y nie d o b ra tw ego
p ragnącej. O d tą d u staje w alka, i zam iast sprzecznych uczuć,
n ap ełn ia m nie, jakkolw iek B óg rozporządzi to b ą, jedno uczucie
radości i dziękczynienia T em u, k tó ry na słu g ę sw ojego w ylew a
tak w ielką m iarę m iłosierdzia sw o je g o ......

T>O SŁUG S P R A W Y ‘BOŻEJ W P A R Y Ż U .

K o chani B racia!
T a k w ięc g ro m ad k a nasza d o tk n iętą z o stała bolesnym w y­
padkiem , bo straciła w ażnego członka i przew odnika sw ojego,
k tó ry do ostatniej chw ili dotrzy m ał i dow iódł nam w ierności
sw ojej. T y bracie K arolu, oprócz w spólnej stra ty , straciłeś nadto
połow ę tw o ją , k o le g ę , w sp ó łto w arzy sza w urzędzie S praw y
Bożej. Jak k o lw iek przez czas długi g o to w aliśm y się do tej
straty , sk o ro jed n ak ona nadeszła, poczuliśm y tu w szyscy żeśm y
jeszcze niedosyć by li przy g o to w an i, i człow iek nasz zgodzić się
do tąd nie może n a tę rzeczy w isto ść, że szanow ny i k o chany
nasz k ap łan już nie jest pom iędzy nam i. — O statn i dar jego
drogą dla m nie będzie zaw sze p am iątk ą. K ielich kap łan a S praw y
Bożej, o b o k p u h a ra w odza tejże S praw y, o ba otrzym ane przez
nich za zasługi ich w ielkie i czyste, b ęd ą św iadczyły o w yzuciu
się ich z ziemi i o pośw ięceniu się dla nieba, a przez niebo i
z niebem , dla ziem i: dla bliźniego i dla ojczyzny.
O d w rześnia 1848, do k w ietn ia 1857 ro k u , przez lat ośm 1
m iesięcy o ś m , od d aw ał k ap łan ten u słu g i w ażne dla S p iaw y
B o żej; służył jej w tym w łaśnie peryodzie j e j , w któ ry m ona
takiej jedynie u słu g i p o trz e b o w a ła , ta k w kole sług sw oich
jakoteż i zew nątrz, dla o d p arcia zam achów w Im ię C h ry stu sa
na nią czynionych. — Z pom ocą fcaski Bożej, k ap łan nasz zoba­
czył pew ien o b ręb w ogrom ie S p raw y i u k o ch a ł o bręb ten,
a zam knąw szy się w n i m , zw iązał go , sform ułow ał, ucieleśnił
szczęśliw ie i z niego służył bliźniem u, służył w łaściw ie i ow ocnie,
bo sto so w a ł się do położenia bliźniego, bo stopniam i ze starej
do now ej epoki p o d n o sił go. B ędąc szczególniej pow olny na
w yzyw y i k ierunki fcaski B o ż e j, w spierającej S praw ę B o ż ą ,
— 440 —

można rzec, że był on wysokiem narzędziem miłosierdzia Bożego


dla Sprawy Bożej. — O niech Bóg m iłosiernym dla niego będzie
w wielkiej godzinie, kiedy stanie przed sądem Jeg o , niech
światłość wiekuista świeci jemu i niech odpoczywa w pokoju
wiecznym! Niech miłosierdzie Boże, które przez organ ten zle­
wało się na S praw ę, nie przerywa tego zlewu swojego, niech
czyni toż przez Ducha co czyniło dotąd przez człowieka, niech
czyni przez tego Ducha, który cierpieniem w ciele wiele w ra­
chunkach swoich zapłacił, ztąd oczyścił się i przygotował sie
do wyższej niż dotąd — bo z wyższego, nie człowieczego już
stanow iska — służby Bogu, bliźniemu i ojczyźnie. Niech przez
to strata nasza staje się tylko zewnętrzną, a wewnętrznie,
w istocie, niech ten zysk, ta korzyść zastąpi ją dla nas! P ra­
gnienie tego i modlitwę o to wznośmy kochani bracia do miło­
sierdzia Bożego. Powiedziano: « Nie moja wola ale Twoja nie­
chaj się stanie ! » ale też równie powiedziano : « Proście a będzie
wam dano, kołatajcie a będzie wam otworzono ».
A kiedy ta modlitwa nasza w ysłuchaną będzie, kiedy to
pragnienie nasze ziści się, starajm y się wtenczas, najmilsi bracia,
być gotowymi do przyjm owania wszystkich dotknięć i kierun­
ków , które dawać nam będzie Duch te n , silny przeciągającą
się myślą Bożą, silny spółką z tam tym światem , silny komunią
z Królestwem Bożem , co oboje — Bóg mi to czuć daje —
osiągnął Duch ten w wiecznym żywocie swoim, w którym pro­
wadził żywota w ażne, św ięte, spełniające i kończące przeszłą
epokę chrześciańską.
Pozdrowienie itd.

T>0 KAROLA R.

Bracie Karolu!
Dziękując za list twój do mnie, gorącym duchem i sercem
skreślony, życzę abyś te uczucia, ten ogień, tę lampę ew ange­
liczną utrzymywał do grobu i przeniósł ją poza grób, gdzie, po
tej lampie okazującej przechowany na tym padole skarb ducha
twojego, będziesz przez swoich poznany, powitany i przygar-
niony, abyś w tej spółce przeciągał z nad ziemi to, co rozpo­
cząłeś na ziemi w służbie Bogu, bliźniemu i ojczyźnie. — Spraw
to, o Boże miłosierny, abyśm y wszyscy na taki koniec żywota
tego i na taki początek żywota przyszłego zasłużyć m ogli!......
D O EDM UNDA ‘R.

Bracie Edmundzie!
O statnie wiadom ości odebrane dnia wczorajszego od was,
0 stanie zdrowia brata naszego K a ro la, zachwiały nadzieje,
którem i z uprzednich wiadomości waszych pocieszaliśmy się
że Bóg przedłuży jeszcze dni tego szanownego brata naszego.
— W tej trosce mojej, udaję się do ciebie kochany bracie
z p ro ś b ą , abyś upatrzywszy sposobną ch w ilę, przekazał ojcu
twojemu te słowa m oje:
« Duch mój zwraca się do ciebie bracie, towarzyszu służby!
a zwraca się tern silniej im ty słabszy jesteś w ciele. W iek
nasz wzywa nas abyśm y gotowi byli stanąć przed B ogiem ,
który sam tylko widzi ostatnią godzinę naszą. Jeżeli przeto
podoba się Jemu zatrzymywać jeszcze ciebie pomiędzy nam i,
to czekam cię wedle umowy naszej w Szwajcaryi, a jeśli powoła
cię do siebie, to żegnam cię tern głębokiem uczuciem jakiem
w spólna służba nasza Bogu, bliźniemu i ojczyźnie zespoliła nas;
żegnam, dziękując ci za wierność którą w duchu twoim, wśród
przeciwności tw oich, statecznie dochow ałeś dla Spraw y Bożej
1 dla mnie sługi jej. — Tam czekaj i ztam tąd wspieraj tow a­
rzysza, zawsze tobie wiernego i ufającego że miłosierdzie Boże
da mu dotrwać na stanow isku naznaczonem i że tam wyżej,
duchem naszym zespolonym przeciągając poczętą na ziemi
służbę naszą, złożymy cześć Bogu w radości i ufności, że
pomimo przeciwności jakie ziemia i piekło stawi postępowi
Spraw y B ożej, ta m ała garstka braci n aszy ch , pozostała po
n as, przekaże światu tę Spraw ę zbawienia św iata, i że miło­
sierna myśl Boża dla świata nie zaginie, a w yda naznaczony
owoc sw ó j! Do zobaczenia się więc kochany bracie Karolu, do
zobaczenia się rychłego, tu lub tam ! »
A ty bracie Edmundzie, który zespalasz się z ojcem w mi­
łości i wierności jego dla Spraw y B ożej, ty który tą spółką
zasilasz i uweselasz ostatnie już może chwile jego, przyjm ode
mnie za to, podziękowanie z duszy, przyjm zarazem i życzenie
bratnie, abyś idąc w ślady czcigodnego ojca, tyle ile on zasłużył
sobie przed Bogiem i przed świętą Spraw ą Jego.
Uściśnięcie braterskie przesyłam wam obu......
i

— 442 —

D O J Ó Z E F A 5\ \

B racie Jó z e fie !
T ak jestem urad o w an y listem tw o im , że w tejże chwili
b iorę się do pióra, abym objaw ił ci rad o ść m oją. — A naprzód
sk ład am k o rn e dzięki m iłosiernem u B ogu, k tóry lubo dopuścił
na ciebie słab o ść ciała, utrzym uje dusze i serce twoje w chrze-
ściańskiej czerstw ości i sile, i w sp iera cię Ł ask ą swoją do czy­
nów k tó rem i ułatw iasz zbaw ienie sobie i otaczającym ciebie.
N iezbadane są sądy B o ż e , ko ch an y Józefie, a niech one
zaw sze spełniają się dla nas w k o rn o ści naszej. Jeżeli więc
z ty ch sąd ó w w ypadnie ci żyć pom iędzy nam i w espół z ciałem
tw ojem , zobaczym y się naów czas ry ch ło n a U n terstrasse i
spółkę naszą przeciągać będziem y na chw ałę B ożą. Jeżeliby zaś
inne b y ły sądy Boże i w ypadło ci żyć o d tąd pom iędzy nami
życiem w olniejszem , łatw iejszem , bo bez w ięzów krepujących
duszę, n atenczas zobaczym y się jeszcze rychlej, i łatw iej prze­
ciągać będziem y spółkę n a s z ą ; bo ufam m iłosierdziu Bożemu i
m iłości tw ojej, że w yzw olony z w ięzów c ia ła , skierujesz pier­
w szy lot ducha tw ojego ku tem u m iejscu na k tó rem duch twój
dośw iadczył m iłości i spółki w C h ry stu sie, i że potem miejsce
to często naw iedzać będziesz dla służby B ogu, dla pom ocy nam,
do pew nego jeszcze czasu w ięźniom ciała naszego.
Jak iek o lw iek będą sądy Boże, niech B óg, w nieprzebranem
m iłosierdziu sw ojem , daje nam w szystkim siłę do ukochania
ich, niech w tem że m iłosierdziu b łogosław i cię na pielgrzym kę
tw oją, czyto z ciałem lub bez ciała, z płaszczem k tó ry lat kil­
kadziesiąt nosiłeś, lub bez płaszcza tego — O to błogosław ieństw o
Boże dla ciebie, nie p rzestanę żebrać m iłosierdzie Boże. A jak­
kolw iek się stanie, czy ty ko ch an y nasz Józefie w płaszczu czy
bez płaszcza będziesz pom iędzy n a m i, ja zarów no serdecznie
ścisk am ciebie, jako życzliwy na w ieki b ra t i w ierny sługa twój
w C h ry stu sie ......

T>0 J U L I A N A Ł .

jeżeli tak a jest w ola Boża abyś rozdzielił się z nam i, bracie
J u lia n ie , ciałem tw o je m , w zyw am cię praw em b rate rstw a na­
szego, do spółki bez ciała, spółki daleko głębszej, obszerniejszej
— 443 —

i czynniejszej. Proszę i prosić będę m iłosierdzie Boże, abyś nie


opuszczał nas, b ra ci tw o ich , ani na c h w ilę , tak jak nie opu­
szczają nas n ie któ rzy zm arli bracia i siostry nasze, k tó rz y przez
śm ierć przeszli do pełniejszego życia i braterstw a z nam i. Ufam
m iłości tw o je j, że takiego życia i takiego braterstw a z nam i
będziesz p ra gn ął i że będziesz o to p ro s ił Boga.
W ta kiej ufności w m iłosierdzie Boże i w pragnienie tw oje
bracie, mam praw o wyrzec : do rychłeg o spotkania s ię ; do spo­
tkania się w m iło ści, w radości, w życiu i w czynie k tó ry na­
znaczony jest dla sług Bożych tego i tamtego św iata!
Jeżeli duch tw ó j w ciele nie będzie już m ó g ł przyjąć tych
słów m oich, niech duch tw ó j bez ciała raczy je przyjąć i spełnić
dla ch w a ły Bożej i dla w spólnego dobra naszego! — Am en.

c /l M A R IE J.

Sceur M arie,
L e coup qui a frappe vo tre coeur, a frappe egalement le
n ó tr e ; nous ne voyons plus dans ce monde celui, qui pendant
vin g t-q u a tre ans, a ete notre frere et com pagnon fidele. Dieu
dans ses decrets im p e n e tra te s , a juge necessaire que son ser-
vite u r a c tif dans ce m o n d e , devienne encore plus a c tif dans
l ’autre monde, et que, de l ’autre monde, il serve dans ces temps
graves, plus fidelem ent encore, ses fi'eres com p ag no ns, son
prochain et sa patrie. Par suite de ces decrets supremes, notre
frere R om uald a q uitte ce monde, et il a commence deja son
nouveau service par le fa it meme d’a vo ir q uitte ce monde subi-
tement et dans le jo u r anniversaire de sa naissance : deja il nous
eveille tous et il ne cessera de nous eveille r par son esprit.
Soum ettons-nous done, avec am our et avec une entiere d ocilite
de 1’ e s p rit, nous tous qui sommes brises dans nos coeurs.
R om uald a gagne b eaucoup, nous gagnons aussi en esprit,
notre coeur seulement a perdu enorm em ent, m ais cette perte,
cette douleur de notre coeur de ne plus v o ir notre cher frere
dans ce m onde, nous poussera a nous to urne r vers 1’ autre
monde et a nous u n ir la avec nos proches, chose indispensable
p our p o u vo ir a g ir dans ce monde avec la benediction de D ie u ;
car l ’union chretienne avec le prochain de ce monde et de l ’autre
monde, est un degre pour la com m union avec le ciel.
— 444 —

A utant que nous porterons en nous cet esprit de verite,


vous ne serez pas veuve, ma soeur, vous possederez votre frere
et mari, et n o u s , nous possederons aussi notre frere , compa-
gnon de service; il ne cessera pas d’etre pour nous un parent,
un m em bre de la familie, comme il l’a ete jusqu’a present, en
se conciliant nos ames et nos coeurs par la bonte de son coeur,
par son devouement, son em pressem ent a se rendre utile. La
place qui lui est destinee dans nos ran g s, ne sera pas vide:
R om uald, quoique invisible a notre oeil terrestre , ne cessera
d ’occuper cette place et de faire son devoir avec la lumiere et
la force plus grandes. Je le crois, je le sens, et je suis sur de
votre union en cela, ma soeur, et de vous tous, mes freres et
soeurs, qui souffrez aujourd’hui en payant la dette de votre
coeur!......

<DO n Ó Ż Y J.

Kochana Siostro!
Kiedy na list, twój z głębi poruszonej duszy idący nie mogę
■odpowiedzieć tobie szczegółowo i w takiej pełności jakbym to
pragnął uczynić, proszę cię abyś w miłości swej przyjęła acz
ogólne zapewnienie głębokiej wdzięczności mojej za wszystko
co w liście twoim wyraziłaś, tak o ś. p. bracie naszym W iktorze
jak i o sobie. — Niech Bóg m iłosierny policzy ci siostro
na zasługę, że w śród ciężkiej boleści po stracie tego najbliż­
szego brata, przyjaciela i towarzysza życia, czerpiesz w miłości
i poddaniu się W oli najwyższej osłodę i siłę do przeciągania
życia twego na ziemi i do spełniania w tern życiu powinności
naznaczonych to b ie ; że przez to chrześciańskie usposobienie
i dążenie twoje spełniasz względem brata naszego W iktora
powinność wiernej mu i poza grobem siostry i żony w Chry­
stusie ; ułatwiasz bowiem przez to Duchowi temu spółkę chrze-
ściańską z tobą i w tej spółce przeciąganie z nad ziemi po­
czętego za życia na ziemi powołania jego sługi Sprawy Bożej.
Niech Ł aska Pana naszego Jezusa C hrystusa i Najświętszej
Matki Jego utrzymuje i w spiera cię siostro w tern dążeniu i
nadal, aż do naznaczonego ci kresu pielgrzymki na tym pad o le;
— a po dojściu do tego kresu, niech taż Łaska dozwoli ci wraz
ze ś. p. W iktorem cieszyć się przez wieki tym wiecznotrwałym
zarobkiem, który prawdziwi chrześcianie w życiu swojem do-
czesnem zaskarbiają na żywot swój w ieczny! — Niegodną mo-
— 445 —

d litw ę m o ją o to w ie k u is te d o b ro d la w a s zanoszę i nie prze­


stanę zanosić do m iło s ie rd z ia Bożego.
Z p o s ta n o w ie n ia m i tw o je m i s io s tro , w osobnej n o ta tce w y -
ra żo n e m i, łączę się w p e łn o ś c i, i proszę B o g a a b y w s p ie ra ł cię
fcaską s w o ją w s p e łn ia n iu ty c h p o s ta n o w ie ń . D z ię ku ją c ci za
z a k o m u n ik o w a n ie tej p ię k n e j p ra c y tw o je j, o d s y ła m ją to b ie bez
z m ia n y , n ie czuje b o w ie m p o trz e b y p o p ra w ia ć te g o co dusza
tw o ja w y d a ła w sp o só b n a jw ię c e j d la niej p rz yp a d a ją c y .
W c h o d z ą c w tru d n e p o ło ż e n ie tw o je , radzę ci k o c h a n a s io ­
s tro m o ja , i proszę cię w im ie n iu ś. p . W ik to r a i w im ie n iu
w ła sn e m , n ie w y s ila j się i nie z a g łę b ia j się zanadto w duchu,
ale żyj na z ie m i życie m c h rze ścia ń skie m n a tu ra ln e m , re a ln e m .
T a k ie g o życia d uch a i c z ło w ie k a tw o je g o pożąda W i k t o r ; ta k ie m
życiem będziesz daw ać tem u czystem u D u c h o w i żyjącą sp ó łkę
tw o ją , tą sp ó łk ą uw eselać g o , i sam a w ie le p o m o c y od n ie g o
o d b ie ra ć, b o ta k ie życie i ta k a s p ó łk a będzie zgodna z n a jw yższą
W o lą ; — żyją c zaś inaczej, ry c h ło zb liż ys z się do g ro b u , i n ie
sta n ie się to co naznaczono je s t ab y s ta ło się przez c ie b ie .
C h c ie j w ie rz y ć u k o c h a n a s io s tro , że p a m ię ta m y o to b ie , że
duchem i sercem naszem d z ie lim y w s z y s tk o tw o je i m o d lim y sią
za c ie b ie ; — chciej w ie rz y ć te m u i w tenczas n a w e t, k ie d y w ty c h
c ię ż k ic h czasach, częstych lis tó w o d b ie ra ć od nas n ie będziesz.
D la c h o ro b y k tó ra i d o tą d jeszcze p rze cią g a się, ta k p ó źn o
o d p is u ję c i s io s tro ; — w 73-m ro k u życia , c ia ło k rz y w d z o n e ,
bo tru d zo n e ty lo le tn ią , w y s ilo n ą pracą ducha, d o p o m n ia ło się
o p ra w a sw oje , i ztąd po szła c h o ro b a .
Ż ebrząc m iło s ie rn e g o T w ó rc ę o b ło g o s ła w ie ń s tw o i p o m o c
B a s k i d la cie bie, p rz e s y ła m ci s io s tro serdeczne p o z d ro w ie n ie i
u ś c iś n ie n ie ......

4
C J E A N S .

F re re Jean,
J ’ai reęu la tris te n o u v e lle du coup q u i a fra p p e v o tre coeur
p a te rn e l; j ’e n tre dans v o tre p o s itio n et je p a rta g e v o tre d o u le u r,
si g ra n d e a cause de v o tre s e p a ra tio n de l ’e n fa n t q u i a m e rite
v o tre a m o u r, et p lu s g ra n d e encore a cause des circo n sta n ce s
q u i s o n t en ra p p o rt avec v o tre v o c a tio n ch re tie n n e .
A u ta n t cette n o u v e lle m ’a a ttris te , a u ta n t v o tre se n tim e n t
p u r et v ra i, v o tre vue c la ire du passe, v o tre c o n tr itio n , v o tre
re v e il et v o tre re g e n e ra tio n q u i se d e c la re n t dans v o tre le ttre ,
— 446 —

ont rejoui mon ame. Je remercie Dieu de ce que le prem ier


serviteur de l’ltalie recouvre son m ouvement primitif, cette exal­
tation pure et ardente des prem iers temps de son service, exal­
tatio n qui etait le fruit de son am our et de son sacrifice, et qui
doit aider l’ltalie a sentir et a accepter le salut qui lui est destine.
L ’esprit de votre enfant vous eveille et eveille tous ceux
qui sont sur la meme ligne que vous par rapport a cette voca­
tion chretienne par laquelle, vous et eux, vous etes egalement
appeles a votre devoir le plus sacre envers Dieu, le prochain
et la p a trie ; il eveille a renoncer pleinem ent a la te rre , a
M am m on, il facilite l’union avec l’autre m onde, union qui est
un degre pour la communion avec le ciel, union qui, en deta-
chant de la terre, de Mammon, donne cette precieuse melancolie
chretienne sans laquelle la plenitude de l’amour et du sacrifice
chretien est impossible, car, selon les paroles de Notre Seigneur,
on ne peut pas servir deux m aitres. En acceptant chretiennement
l’eveil venant de cet E s p rit, nous nous unirons a cet Esprit,
nous recevrons son aide et lui donnerons nous-m em es l’aide
et la joie qu’il a le droit de reclam er et de recevoir de ce monde
par ceux qui y sont plus unis avec lui.
C’est ainsi qu’apres la douleur qui passera pour vous, cher
frere, suivra le fruit de cette douleur, l’union et la joie qui
ne passeront pas. Vous n’avez done pas perdu votre enfant,
l’OEuvre n ’a pas perdu sa servante, nous n’avons pas perdu
notre soeur en Jesus-C hrist, com pagnon de notre service;
nous la possedons plus pres de nous, plus fidele, plus devouee,
plus forte, plus eclairee. Que Dieu done soit loue dans ses
jugem ents, souvent douloureux pour notre coeur, toujours salu-
taires pour notre esprit!
Si Dieu vous permet, cher frere, de venir nous voir, ainsi
que vous vous le proposez, nous en parlerons plus amplement,
pour la gloire de Dieu et pour notre profit chretien.....

*
¥ ¥

DO W Ł O Ś C IA N A N T O S Z WIŃSK ICH

Kochani Przyjaciele i Bracia moi w C hrystusie Panu !


Dwadzieścia siedm lat i cztery miesiące upłynęło już od
czasu jak rozstaliśm y się z sobą na granicy antoszwińskiej, pod
laskiem ołkuńskim. Długito czas !.... ale Bogu dzięki, ten czas
— 447 —

rozdzielał nas ciałem tylk o , ale nie rozdzielił nas w duszach


naszych. Ja ani n a chw ilę nie zw ątpiłem o w as, starzy przyja­
ciele m oi, i z ra d o śc ią otrzym yw ałem w iadom ości o w as i o
tern że p am iętacie o m nie. I w y też, m am nadzieję, że nie zw ąt­
piliście o m nie, że ani p om yśleliście s o b ie : « O t, pojechał gdzieś
« tam w św iat i zapom niał o n as — tak to zw yczajnie b y w a: jak
« z oczu, ta k i z m y ś li! — » — P rzypom inacie sobie zapew ne
bracia m oi, jak przed w yjazdem m oim przyrzekłem w am w ka­
plicy naszej, że będę p a m ię ta ło w a s ; a kiedy pożegnaw szy się
z w am i, w yszedłem z kaplicy i ruszyłem w podróż, wy, jako
dobrzy przyjaciele, poszliście za m ną g ro m a d n ie ; a w tenczas
Ja n D w ilew icz, ciw un, poczciw y i p o b o żn y bratczyk janiski —-
P anie ! św ieć n ad duszą jego — w y b ieg ł z k aplicy z krzyżem
w ręk ach , zatrzym ał n as i g łośno w Imię Boże w zyw ał mnie
abym do trzy m ał przyrzeczenia m e g o ; m ów ił on przytem w iele
rzeczy p ięknych, bardzo pięknych, bo m ów iła przez niego Ł ask a
B o ż a !.... pam iętam to w szy stk o jak g d y b y to w czoraj było !....
I B ogu m iłosiernem u niech b ęd ą dzięki, dotrzym ałem słow a
danego w am i Ja n o w i; przez 27 lat byliście b ra cia w m yśli i
w sercu m ojem — tęsk n iłem za w am i i często, rozm aw iając
z now ym i przyjaciółm i k tó ry c h P a n B óg dać mi raczył za g ra ­
nicą, w spom inałem o w as, sta ry c h p rzyjaciołach m oich, w sp o ­
m inałem o ty ch , k tórzy z tak ą o ch o tą i rad o ścią, w e dnie i
w nocy po m ag ali mi upiększać A ntoszw ińcie ogrodem , i uśw ięcać
kaplicą, krzyżam i i innem i św iętem i pam iątk am i. A ! bo też to
w szystko czyniło się przez n as na cześć i n a chw ałę Bożą i na
pożytek bliźniego naszego !....
Ja k nie zw ątpiłem o w as k o ch an i bracia, że przez ten długi
czas byliście dobrym i dla m nie, ta k też nie zw ątpiłem i o tern
że byliście i jesteście dobrym i dla siebie sam ych, dla duszy
w łasnej, to jest, że k o chacie i boicie się P a n a B oga, że jesteście
pobożni, że chodzicie do kościoła i czynicie w edle tego co w as
ksiądz proboszcz n aucza; że nakoniec używ acie w olności waszej
po chrześciańsku, z pow iększoną bojaźnią Bożą, dziękując Bogu
za ten d ar Jeg o i m odląc się, jako chrześcianie, za m onarchę
przez k tó reg o otrzym aliście ten d a r Boży ; nie zw ątpiłem że tak
czyniąc, jesteście dob ry m p rzykładem dla sąsiadów , tak jak to
b y ło przed 27 latam i, kiedy żyliśm y razem z so b ą. P roszę w as
kochan i b racia, abyście dotrw ali do k o ń ca w tej pobożności
w aszej, bo b ardzo p rag n ę tego aby śm y nie rozdzielili się nigdy dla
grzechów n aszych, abyśm y jako b ra c ia w C h ry stu sie, żyli w mi­
łości i spółce z sobą, nietylko za tego życia, ale i po śm ierci naszej.
O sobie donoszę wam że Bóg m iłosierny zachowuje mnie
zdrowo dotąd na świecie, i daje mi sile czynić to co rozkazał
abym uczynił dla najświętszej chwały Jego; — proście Boga
kochani bracia, aby i nadal tak było, aby najświętsza fcaska
Jego nie opuszczała mnie do samego końca. W tejto intencyi
proszę was abyście w Janiszkach wysłuchali za mnie mszy
św iętej; proszę też abyście i na przyszłość nie zapominali o
mnie w modlitwach waszych.
Przed rozstaniem się z wami, dałem wam przyjacielską radę
abyście w dnie niedzielne, po mszy świętej, i w dnie powszednie,
wolniejsze od prac waszych, zbierali się w każdej wsi do jednej
chaty i wspólnie modlili się, m odlitwą wzmacniali i pocieszali
dusze wasze. W tym celu urządziłem dla was nabożeństwo,
złożone z modlitw odpowiednych położeniu waszemu, a w ybra­
nych z książek nabożnych; dodałem do tego rady i przestrogi
które napisałem dla was wedle znanych mi potrzeb i trudności
waszych, i otrzymawszy spółkę i błogosławieństwo proboszcza
naszego janiskiego i inturskiego , oddałem wam to pismo
w święto Bożego Ciała, dnia 13-go czerwca 1840 roku; a
przytem zobowiązałem ekonom a waszego, K. B., aby na każde
wezwanie wasze, przybywał do was, czytał wam to pismo
i był pom ocą w nabożeństwie waszem. •— Ale Chrystus
Pan powiedział: « Duchci wprawdzie jest ochotny, ale ciało
mdłe » ; otoż chociaż duch wasz z największą ochotą przyjął
tę radę moją, być może że ciało wasze zatrzymało ochotę ducha
waszego. Jeśli tak jest, to proszę was kochani bracia, abyście
na nowo rozpoczęli odmawiać te święte modlitwy i przypominać
te rady przyjacielskie, abyście to czynili tak często jak to po­
dobna wam będzie. — Czas który poświecicie dla chwały Bożej
nie będzie stracony dla w as; Bóg m iłosierny błogosławieństwem
swojem nagrodzi wam każdą taką chwile, nagrodzi nietylko
w wieczności, ale też i w doczesności waszej, w pracach i
w kłopotach waszych.
Może już krzyż na mogile ojca mojego, a niegdyś pana
waszego, obalił się, albo bardzo już podstarzał; w takim razie
proszę was abyście postawili nowy, chociażby najskromniejszy,
i abyście odbyli nabożeństwo za duszę nieboszczyka pana i za
w szystkich pom arłych braci naszych. — Łaskaw em zrządzeniem
Bożem piszę do was w Dzień Zaduszny i o tejże samej godzinie
w której wy w Janiszkach modlicie się za zmarłych braci na­
szych ; — a tak, podczas modlitwy waszej, jestem z wami i ze
zmarłymi braćm i naszym i; za co Bogu wszechmogącemu naj-
pokorniej dziękuję, bo ci zm arli przyjaciele nasi, więcej niż
przyjaciele żyjący, m o g ą nam pom ag ać, i p o m agają w istocie,
0 ile m y z naszej stro n y im pom ag am y , o ile p am iętam y o nich
1 m odlim y się za nich. P ro sz ę w as k o chani b racia, czyńcie w edle
tego, a C h ry stu s P a n nagrodzi w am m iłość w aszą dla tych
bliźnich naszy ch , o k tó ry ch nie godzi się nam zapom inać, za­
pom inać d lateg o , że nie noszą oni ciała, tej odzieży k tó rą my
sam i do czasu tylko nosim y.
P ozdrów cie odem nie sąsiad ó w naszych g raużyńskich, jani-
skich szerejk isk ich , o rn iań sk ich itd. itd ., — pozdrów cie w szy­
stkich , i najdalszych naw et, któ rzy p am iętają o m nie.
P o sy ła m w am k o ch an i b racia p am iątk i z cudow nego m iej­
sca, o dległego o dw ie m ile od m ia sta w k tó rem m ie sz k a m ;
przyjm cie pobożnie te św ięte rzeczy, aby one stały się dla
w as pom ocą do cnotliw ego, ch rześciańskiego życia, a przez to
do zarab ian ia n a szczęśliw ą w ieczność po śm ierci w aszej.
A nakoniec żegnam w as najm ilsi bracia, polecam w as mi­
łosierdziu C h ry stu sa P a n a , polecam opiece N ajśw iętszej M atki
je g o , K rólow ej n ieb a i ziemi, i całuję każdego z w as po o so b n o ;
a oczekuję od w as w iadom ości, daj Boże jak n ajpom yślniejszych !
Życzliw y w asz przyjaciel i b ra t w C h rystusie,
A. T .

I ja też przypom inam się m iłości w aszej w jakiej rozsta­


liśm y się z sobą i zapew niam w as, bracia moi w C h ry stu sie,
że przechow uję w duszy i sercu m ojem pam ięć życzliw ości w a­
szej dla nas i że proszę B o g a o dobro w iekuiste i doczesne
dla w as.
O puściw szy w as i m ałe naów czas dziatki moje, ciężko mi
b yło na s e r c u ; pocieszałam się z początku tą m yślą że prędko
w rócim y do dom u, ale B ó g inaczej rozporządził. Szedł ro k za
rokiem , i tak przeszło lat dw adzieścia siedem . Przez te lata do­
znaliśm y w iele m iłosierdzia Bożego n ad so b ą, ale też przecier­
pieliśm y w iele bied i sm utków , ofiarując je B ogu w szechm o­
cnem u.
D usza m oja p rag n ie w idzenia się z w am i w szystkim i, ale
jak w tem , tak i we w szystkiem , niech się dzieje w ola N aj­
w yższego !
M odlitw ie i m iłości w aszej p olecam się, i w szystkich w as
z całego serca pozdraw iam — B óg z w am i i z nam i !
KAROLINA T.
— 450 —

oczny HBAiiOBMvy e .
PndoeoMy E io Be.mnecmea Kop oah Upyccnaio nojwa.

JIro6e3HŁiM Bpami, bo Xpncnrfc


OCHIIB HBaHOBHBT.!

B a a r o ^ a p i o B a cB 3 a B a r n u a y B c m n a B b rp a a c e m iH a b b iih c lm I i
k o M H t. O u t. ^ j i a M eHa B e c tM a .u p a ro p tH H b i, h 6 o n p o n c m e K a -
io m B H3B n p o c m o M h H aóoam on .n y m a B a rn e ii, b b K om opoa
jKHBeniB m ic n iŁ m p y c c i d i i a a p o ^ b i n i b ; a b iiio x p n c m ia H C K o e H e-
C e c H o e ,n;oópo .n o a a m o ó ł m i b ą j i x a e a o B t K a . u p a r o p t i m t e b c L x b
coK poB iim ,B c e r o M ip a , b c I j x b M y u p o c m e ił o 6 p a 3 0 B a m i a r o C B tm a .
— H c n o a m r a a c e a a m e B a n ie , m ojiio B c e B b i n m a r o O m i ja o ó a o -
r o c a a B e m n E r o ,Ę aa B a cB , ^ a Ó H b h H c n o a im a H b b c e l i a m s im m o ,
a m o O m e p B c e n n p e /j n a a n a m i a B BaMB, h jja ó b i n o m o M B n o ;iL 3 0 -
B a a n c b n a r p a ^ o i o H a3H aaeH H O io b c Ijm b m tM B , K o m o p b ie n c n o .iH a -
lo m B E r o C B a m tiiin y io B o a io . — f l o n e m . p a ^ y i o c b i r a o b h c o e -
^ H H a e in e c b b o X p n c m t c b m o h m h ^;py3baM H ; n p o m y B a c B a a c m o
n o c t n j a m b h x b h ó t c t j j O B a n i b c b hhm pi. O iiic i;b H e ó e c H b in hm B-
e n iB 11,'lijib c b o k ) b b m oM B , a m o npH Ó aH 3H aB B a cB k b c a y ra M B ^ t a a
C B o e ro . T aK B KaKB B e t IIo a a K H n B e t P y c c a i e , n o B o a t B o a d e ił,
.ą o a a m b i ó b in ib c o e ^ im e n b i b o X p n c i n t n a io ó n m b ^ p y r B ;jp y ra
KaKB 6 p a m b a , n m aK B KaKB a r n a B c e B b im H a a B o a a p a H b in e n a n
n o 3 a c e H c n o a H H m c a H e n p e M e m io , n o caoB aM B C n a c n m e a a : « H ó y -
.zjeniB o ^ h o c m a ^ o n o ^ h h b n a c m b i p b » , m o a m o B e cb M a B a a m a a
B t i p b a m o d b i c i a B o a a H e d e c n a r o O m ija , c i a x p n c m ia H C K a a o 6 a -
3 a n H o c m b a e a o B t.K a , n c n o a H e H a ó u a a x o m a M aaHM B a n c a o M B
P yccK H X B m IIo aaK O B B ; s i n o o a e n b B a a m o nepe,zjB E o b o m b , x o m a
a io ^ a M B n K a a te m c a o h o B ecb M a iie s n a a m i ie a im u M B . M o a io B o r a
n in o ó b i a m o n cn o aH e H O 6 b ia o BaM H n iiaMM, c a y r a a r a ^ t a a B o a d a ^
m óo ó o a b m o n s a c a y r n ^ o c m n r a i o m B n e p e ^ B B o ro M B n rfc ,K o m o p b ie
n e p B b ie n c n o a H a io m B E r o B o a io n c h m b o ó a e r a a i o m B MHornMB
óanatH H M B c b o h m b n c n o a H e m e c e n a t e B o a n . — B c a a a a a n c m a a
n o a b C K a a ; i y m a c o e i p m a e m c a c o B c a n o i o a n c m o i o p y c c K O io ^ jy rn e io
b b a y B c m B a x B , M o a n m B a x b n B 3 ^ o x a x B B03H0CHMbixB k b B o r y ;
n o a m o r o n e jjo B o a b iio — B o r B m p e ó y e m B a m o 6 b i I I o a a K ii ii P y c -
CKie c o e jjm m a H C b n e m o a b K o / j y m a c b /jy n ie io , n o ii a e a o B tK B c b
— 451 —

n ejiO B k n o M b , ii n o m o M y n p e m i o r o o c K o p d ju ie m c n O h b , Kor,a;a irrfc,


K o m o p u e c o e ^ ir a e i i H bb .ay in fc, o m p n p a a c b o n n . /ty m e B H b ix b
K a n e c n iB b c b o h x b , p a a ^ i u r a i o i n c s M e a y iy c o d o io , H e H a B H ^ a n n .
c e d a B3aiiMHO h B p e ^ a m b . u p y r b ż t p y r y p a ^ i i s c m h u x b b h ^ o b b
ii K o p H c m e ii. Bb m an oM b c a y a a t a e a o B t K b x o m a h H a 3 H B a em b
c e d a x piicniiaH H H O M b, h o b b c y m n o c i n n o h b a3bniH H K b, n d o £ 0 -
B p e M e m io e , 3eM H oe ^ o d p o .n o p o a te j p a n e ro ^odpa B in m a r o ,
H e d ec H a ro ; ohb m o r ^ a n o n jiO H a e iiic a M aM O Hk, H e c m o jn o d iio h
caM O jnodiro, o i i i h m b jioam H M b d oraM b , a 3 a d b iB a e iiib iic n iH H H aro
B o r a , T B o p p a C B o e ro , 3 a d b r a a e m b c e i i B o a d e i i 3anoBk,n;H : « A st.
« ecM b F o c n o ^ b E o r b n iB o n : ,na H e d y n y r n b r n e d k do3H m m ,
« p a 3B k M e H e .» — B o rb b b C B am oM b CBoeM b m p e d y -
e n ib o n i b a e a o B liK a n p e n p a m e m a a n i o r o o c K o p d a e m a C B o e ro ;
h m o m b k h i o p a ^ n jn o d B ii B o r a u d a iia c H a ro n e n e n o j m n i n b c e r o
m p e d o B a m a , iip iiH y jK ^ e H b d y n e m b n c n o jim im b e r o c p e ^ n y r p o s b
u H a iia 3 a m a B o a r ia . — Y n o B a io n a m o , a n i o B a n ia npocmaa m
H a d o a m a a .n y n ia n y B c n iB y e m b a n iii x p iic m ia iiC K ia h c i i i h h ł i h n m o
b h , no M k p k B03M 03K H0cnm B a u ie ił, y c n .iH B a e m e c b ^ a d H x o n i a
ii c b M a jH M b h m c jio m b I I o j m k o b b k b K o ra o p b iM b B o r b n p n d a ii -
3HJIb B acb, COC^IIHIIIIIbCa KaKb Cb pO^HblMII dpambHMII H, BT>
raanoMb dpamcnoMb xpiicmiaHCKOMb e^im eiim cb hiimh, iKimib
h caaBiimb B ora. OKOiuniBaa hhcbmo Moe kb BaMb jnode3Hhiii
d p a m b , B03odHOBJiaio He^ocinoHHyio M oannmy moio kb B o ry
3a Bacb, 3a ncnnninoe daaro n cnacm be Banie, u BMfccnrfe cb
n rfeM b p ta y io bhcb , nanb Moero d p am a n ^ p y r a bo Xpncnifc.....

*
Y Y

D O T A D Z I A J.

K ochany T adeuszu!
Zaczynam od pow inszow ania tytułu który ci daliśmy po
otrzymaniu w iadom ości o tobie. T y tu ł ten, zaszczytny w wieku
twoim, brzmi: « Thaddee, prem ier ta p a g e u r de N anterre ». Cieszy
to nas k o c h a n y T audeuszu że nie jesteś zam arły, że żyjesz i że,
jak możesz w wieku twoim, życie twoje jaw isz; — to też daje
nam nadzieję, że w czasie swoim, na wzór T ego którego imię
— 452 —

n o s is z , żyć będziesz dla chw ały Bożej i dla dobra ojczyzny


tw ojej, że będziesz pierw szym tam gdzie ciebie Bóg postaw i, ta k
jak T adeusz K ościuszko był pierw szym tam gdzie go B óg p o ­
staw ił. T ak ieg o ciebie Tadeuszu, oczekujem y do grom ady n a s z e j!
Przyjeżdżaj nie zw lekając, bo Józio, serdeczny tow arzysz
tw ó j, bardzo tęsk n i za to b ą , ale przyjeżdżając nie zapomnij
pięknie, uw ażnie .p acio rek zm ów ić w S. Severin, nie zapomnij
też pożegnać się grzecznie, sans tapage, ze stryjaszkiem tw oim
E u sta c h y m , a może i z kim w ię c e j; to zostaw uję tobie, bo nie
znam całej obszerności sto su n k ó w tw oich w Paryżu.
Do zobaczenia się więc T adeuszu !__

‘D O JÓZIA T.

K ochany Jó z e fie !
B ardzo nam sm utno że ty, na im ieniny sw oje, chory jesteś,
ale pocieszam y się nadzieją że B óg m iłosierny w k rótce pow róci
tobie zdrow ie, i że ta ch o ro b a przyniesie ci w iele d obrego ; a
jakie to m a być d o b ro , po p ro ś tatk i i m am y, a w ytłóm aczą
ci to. P am iętaj tylko ko ch an y Józefie , abyś spokojnie i cier­
pliw ie leżał, dopóki tego p otrzeba będzie.
O trzym ałem od ciebie słów kilka i such arek ; bardzo ci
dziękuje że i w biedzie twojej pam iętasz o m nie. I ja też na­
w zajem po sy łam ci tro ch ę słodyczy, dla osłodzenia położenia
tw o je g o ; — używ ając d obrych rzeczy, łatw iejto jakoś człow ie­
kow i zapom nieć o biedach sw oich.
D onoszę ci Józefie o tern co ciebie zasm ucić może. Tadzio
nasz, tak serdeczny przyjaciel mój, spotkaw szy m nie tem i dniam i
— tru d n o ci będzie uw ierzyć tem u — nie poznał m nie w cale,
sta ł i p atrzał na m nie bez ruchu i życia, był zam yślony, czyli
w łaściw iej m ów iąc, był drzem iący, sp ał jakby sow a z otw artem i
o c z a m i; dlatego nie zw ażał na nic co w około niego działo s ię ;
a to w iększą jest w iną jak gdyby bąki lub gaw rony strzelał,
bo taki strzelec-sw aw olnik m a jakiekolw iek życie, a taki śpioch,
niesw aw olnik, jest jak b y um arły. Za tę senność sw oją otrzym ał
Tadzio ty tu ł o k tórym nie pow iem dziś tobie, bo nie chcę smucić
ciebie w ch o ro b ie ; a że i ty Józefie m asz sk ło n n o ść do takiego
drzem ania w e dnie i z otw artem i o c z a m i, dlatego opow iem ci
h isto ry ą o tern drzem aniu, h isto ry ą sm utną ale praw dziw ą, k tó ra
zdarzyła się na ziem i polskiej w przeszłej połow ie XIX-go w ieku.
— B ył w jednym dw orze m ały chłopiec teg o w łaśnie w ieku
co w y, p a sł on kaczki, a ty ch kaczek było bardzo w iele , bo
oboje p a ń stw o bardzo lubili k w aśn ą zupę z kaczki i z grzybam i,
— jakoż sm acznato p o traw a! — i d lateg o to w e dw orze tym
hodow ało się w iele kaczek i suszyło się w iele grzybów . — Otóż
chłopczyk nasz , p asąc w ielki p ó łk ty ch k a c z e k , zam yślił się
sobie, to je st zadrzem ał we dnie i z w ytrzeszczonem i oczyma ; —
ale kaczki nie drzem ały w cale, i jak tylko dostrzegły że półko-
w nik ich drzem ie, zaraz przyszła im m yśl szkodliw a aby prze­
śliznąć się przez pło t i osk u b ać tylko co po sadzoną kapustę.
Coż się dzieje? oto na nieszczęście n adchodzi n a to sam pan,
a w idząc sp u sto szen ie w ogrodzie, budzi drzem iącego chłopca,
budzi boleśnie, bo bacikiem k tó ry zw yczajnie no sił przy sobie
i p la sk a ł z n ieg o ; a tak budząc, po w tarzał: « M asz chłopcze za
to że o niebieskich m ig d ałach m yślałeś, a o kaczkach i o szko­
dzie zapom niałeś ». W idząc zdaleka tę sm u tn ą scenę, przybiegam
n a ratu n ek , ale już było po w s z y stk ie m ; chłopiec nietylko już
nie b y ł zam yślony, drzem iący, ale był bardzo żyjący i z płaczem
w y so k o sk ak ał.
S m u tn a ta h isto ry a niech obu w as porusza tak jak m nie
w ów czas poruszyła, niech też ona będzie dla w as nauką , że
trzeb a w nocy s p a ć , a we dnie żyć, a nigdy nie trzeba drze­
m ać, tojest że trzeb a zaw sze uw ażać co dzieje się na około, a
uw ażając, trzeba m ów ić i czynić to co przy takiej uw adze okaże
się potrzebnem . S k o ro np. staje przed w am i przyjaciel, trzeba
go przyw itać i u śc isk a ć ; sk o ro staje książk a, trzeba na niej
czy tać; sk o ro staje bacik, trzeb a z niego p la sk a ć ; skoro staje
k o tk a m iaucząca lub p iesek chudy z w ciśniętym brzuszkiem ,
trzeb a ich pożałow ać, p rzy g łask ać i posilić czem m ożna; skoro
stają przed w am i d o b re rzeczy, trzeb a je sprzątnąć, aby nie zaj­
m ow ały niepotrzebnie m iejsca w d o m u ; sk o ro tatko i m am a
m ó w ią : « idźcie spać dzieci », trzeb a p ręd k o rozbierać się i
spać z zam kniętem i oczym a, itd ., itd.
S k o ro B óg m iłosierny uw olni cię Józefie, od gipsu tw ojego,
proszę abyś odw iedził m nie z T ad ziem ; — znajdziecie u mnie
d o b re rzeczy. M am nadzieję że ty Józefie czule przem ów isz do
T adzia i p rzedstaw isz mu w ielki mój sm u tek z obojętności jego
na przyjaźń n aszą; m am też nadzieje że on p opraw i się i odtąd
nie będzie spał w e dnie z otw artem i oczam i. W tej nadziei ści­
skam w as obu i czekam niecierpliw ie n a przybycie w asze........
— 454 —

T> O T E G O Ż

K ochany Józefie!

C hociaż ta k daw no nie w idzieliśm y się z so b ą , nie m yśl


jednakże że zapom niałem o tobie. P am iętam i często mówię o
to b ie z m am ą, a dawniej m ów iłem i z tatk ą, dopóki nie w yjechał
n a w ielką podróż. O t i dziś pam iętałem i m yślałem o tobie, a
m yśląc w ym yśliłem , że kiedy ty kochany Józefie spełniasz już,
jak słyszę, to co ci podałem na ro k 6-ty życia tw ojego, kiedy już
nie śpisz z otw artem i oczam i, pow inieneś w 7-m roku, dziś po­
czynającym się, spełnić to co ci teraz p o d a ję ; powinieneś stać
się pobożnym chłopcem. — Jak to uczynić? M am a okaże ci to
i dopilnuje w tem ciebie, a ja, na początek pobożnego życia
tw ojego, ofiaruję ci prześliczny m edal M atki B oskiej, k tó ra kocha
w szy stk ie dobre dzieci i której opiece polecam ciebie. K ażdego
ra n a zawieszaj ten m edal na sobie, nóś go przez jedne lub dwie
godziny, w edle o ch o ty tw ojej, i przez ten czas szczególniej staraj
się być pobożnym chłopcem , nie gadaj byle czego, nie baw się
byle jakiem i cackam i, a tylko orzeźwiaj się obrazkam i z historyi
św iętej i z h isto ry i p o ls k ie j; po jednej lub po dw óch godzinach
ta k przepędzonych, zawieszaj m edal nad łóżkiem tw ojem i po­
w racaj do zw yczajnego życia tw ojego, a pow róciw szy, spojrzyj
k iedy niekiedy na m edal twój i pom yśl sobie o nim. Za rok,
będziesz dłużej n o sił na sobie co ran k a ten m e d a l, a później
będziesz go n o sił ciągle, przez całe życie tw o je ; a będzieto
w tedy, kiedy zw yciężysz strasznego B olom a *, k tó ry sprzeciw ia
się w szystkim dobrym czynnościom człow ieka, i k tó ry będzie
ci teg o w z b ra n ia ć ; — a dziadunia tw ojego już w tenczas nie
będzie n a tym św iecie .
P rzy jd zie, a może i p rędko przyjdzie dla ciebie ten czas
w k tó ry m poznasz Józefie, że od ochoczego spełniania tej rady
mojej zależy dla ciebie wiele, bardzo wiele, zależy też i w yzdro­
w ienie biednej nogi tw o je j; a nim poznasz , w ierz tym czasem
tem u co ci sta rs i m ów ią i radża.
M am nadzieję że te życzliwe rady m oje przyjm iesz ochotnie

P od nazwą B olom a dzieci słu g Spraw y w yobrażały sob ie z łe g o ducha,


ktoiem u z instynktu w szystk ie sw e pokusy i w ykroczenia przyp isyw ały.
do serca twojego, i w tej nadziei uściskam ciebie kochany Józefie;
a na początek pobożnego życia twojego, które jest bardzo sło­
dkie, posyłam ci trochę słodyczy z życzeniem aby ci było słodko
zawsze i wszędzie......

Uściśnij ode mnie Tapażera naszego Nanterskiego, i powiedz


mu że cieszę się z tego że on, odwiedzając mamę i siostrzyczkę
swą w N anterre, dobrze spraw ow ał się.

• AU “P E T I T D O M I N I Q U E J.

Mon cher ami,


Je te remercie de ta lettre dans laquelle j’ai trouve tes sou-
haits pour moi et ton epanchem ent sincere, par laquelle aussi
je me suis convaincu que tu ne m’as pas oublie. Moi aussi je me
souviens de toi, je me souviens de notre belle prom enade dans
les champs d’ U nterstrasse , comment nous y avons parle de
diverses especes de chiens, comment dans le feu de ton amitie,
tu avais cueilli dans les champs et m’avais offert une poignee
d ’epis de ble, en me conseillant de les m oudre et d’en faire un
g atea u ; comment bientót apres, dans le meme feu d’amitie, tu
m’as apporte un superbe colimaęon avec de grandes cornes!
Je me rejouis beaucoup de ce que les sentim ents d’amitie que
tu m ’avais manifestes alors, se sont eleves et augm entes depuis
ce tem ps, ainsi que le prouve la belle lettre que tu m ’as adressee.
J ’espere que nous nous reverrons et nous entretiendrons de bien
des choses; j’espere aussi qu’avec l ’aide de ton papa et de ta
maman, tu te corrigeras peu a peu de tes defauts dont tu me
paries, car c’est de la que depend ton avenir heureux ou mal-
heureux ! — Dans cet espoir, je t ’envoie mon em brassem ent
amical et te prie de saluer bien de ma part ton papa et ta
m am an......

D O K A Z I A , S T A S I A I E L Ż B I E T K I CZ .

K ochane dzieci, Kazimierzu, Stanisławie i E lżbieto!


Przesyłam wam moje uściśnięcie, bo z wielką radością otrzy­
małem od babki waszej Anny świadectwo, że staracie się być
dobremi dziećmi, i mam nadzieję że nie przestaniecie starać się
o to. Słyszę że chorujecie i że waru nudno w pokoju, a co gorzej
w łóżku przebywać; — życzę wam cierpliwości w chorobie, życzę
prosić P ana Boga o zdrowie, życzę też pam iętać że Pan Bóg daje
wam chorobę dla dobra waszego i że jestto często wielka kara
dla człowieka kiedy on nic nie cierpi w tern życiu, bo wtenczas
łatwiej zapomina o Panu Bogu, i po śmierci karany jest za to.
Donoszę wam że w niedzielę wesoło bawię się temi pięknemi
podarunkam i któreście mi przysłali, i że myślę coś pięknego
wyszukać i posłać wam na podziękowanie za pamięć waszą. —
Ty Kazimierzu, jako najstarszy, wytłómacz to co piszę siostrzyczce
twojej, i proś ją ode mnie aby była grzeczna i nie biegała po
ogrodzie, dopóki tam tak zimno i tak wiele śniegu.
Posyłam wam, kochane dzieci, święte obrazki które proszę
was umieścić nad łóżkami waszemi, abyście mogły, patrząc na
nie, odmawiać pacierze wasze ranne i w ieczorne......

T>0 MARYI, W A L E R Y I I K S A W E R Y TOW IAŃSK ICH .

Kochane dzieci, Maryo, W aleryo i Ksawero !


Przyszedł już czas w którym z woli Bożej nastąpić ma
zmiana w kierunku waszym, i dlatego przyjmcie z dobrą wolą
kilka słów życzliwej rady ojca waszego. B óg, w tym dojrzal­
szym wieku w aszym , stanowczo już w ym aga od was owocu
wychowania które odebrałyście, owocu tych prawd, tych nauk
i przestróg które słyszałyście ; w skutek tego, opiekunowie i
dobrodzieje wasi postępować z wami będą już nie jak dotąd,
ze względnością i z przywilejem dla was, ale wedle w artości i
zasługi waszej.
Jesteście sierotam i, bo rodzice wasi powołani wolą Bożą
służyć wszystkim, nie mogą wyłącznie wam służyć. Ale Bóg,
ojciec wszystkich, jak dotąd pomimo rodziców obdarzał was,
tak i n a d a l, ufać należy, obdarzać będzie dobram i swojemi
niebieskiemi i ziemskiemi, o ile na to zasłużycie, o ile będziecie
dziećmi tego najwyższego Ojca. Ztąd radzę i życzę wam ko­
chane dzieci, trzymać się ściśle drogi chrześciańskiej, prowadzić
życie ściśle chrześciańskie, pracować bez przerwy aby nosić
w duszy bojaźń Bożą, pokorę, pobożność; radzę i życzę czuwać
bez przerwy aby wszelka myśl, wszelka mowa i czynność wasza
szły jedynie z bojaźni Bożej, z pokory, z pobożności; a dla
— 457 —

spełnienia tego, radze i życzę w am uciekać się często do B oga,


do m odlitw y, aby zw yciężyć przeciw ności k tó re nosicie w sobie,
a k tó re p o ry w ają duszę, nie dozw alając jej żyć w edle w oli Bożej.
R adzę też i życzę utrzym yw ać w sercach w aszych m iłość i
w dzięczność dla opiekunów , narzędzi m iłosierdzia Bożego dla
w as, być pow o ln em i n a w szelki k ieru n ek ich, bo kto zaw inia
narzędziu m iłosierdzia B ożego, tern sam em już zaw inia B ogu,
odrzuca m iłosierdzie Jeg o .
O d w oli w aszej k o ch an e dzieci zależy p o słuchać lub nie
po słu ch ać tej rad y i tego życzenia m o je g o , ale nie od w oli
waszej zależy u n iknąć n a stę p stw k tó re pó jd ą dla w as w razie
odrzucenia tej rad y i tego życzenia m ojego. Jeślib y k tó ra z w as
— od czego Boże u c h o w a j! — o ddalić się chciała od powyższej
drogi, jeśliby odw ażyła się, p rzestając być dziecięciem Bożem ,
poddać się złemu, słu ch ać go, służyć m u w jakim bądź w zględzie,
będzie ona c ierp ieć, będzie w iele c ie rp ie ć !— bo B óg w ielki,
potężny, doprow adza do spełnienia niezm ienne zam iary sw oje,
k tó re z rach u n k u człow ieka w yprow adza dla n iego. — Ale ufam
zarodow i w aszem u, ufam też szlachetności w aszej, a nareszcie
i życzliw ości dla siebie sa m y c h , że ta k sm u tn a przyszłość nie
n astąp i dla żadnej z w as, że k ażda z w as — jeśliby jeszcze
jakie złe rządziło nią acz w najm niejszym sto p niu — pośpieszy
jękiem pokutniczym przed B ogiem w ysw o b o d zić się z niew oli
tego złego i co najrychlej stan ąć na drodze chrześciańskiej,
pod opieką Bożą. Ufam że kiedy w w ielu ob cych mi ze krw i
niew iastach m am sio stry w C h ry stu sie i w spółtow arzyszki
w służbie C h ry stu so w i, w w as też, dzieciach m oich, znajdę to
pożądane d o b ro chrześciańskie.
N a tak ą dro g ę w aszą, na tak ie życie chrześciańskie, bo-
jaźliwe, p o k o rn e, pobożne, daje w am m oje ojcow skie b ło g o sła­
w ieństw o i p rzesyłam serdeczne u śc iśn ię c ie......

A MARIE G.

M a ch ere M arie,
T u nTas rejoui p a r ta lettre. L es sen tim en ts que tu y m a-
nifestes m e font co n n aitre le germ e de ton esprit. T u m ’an-
nonces q u ’une g rav e epoque de la v ie , le jour de la prem iere
co m m u n io n , s ’ap p ro ch e p o u r toi. Je prie Dieu que sa sainte
— 458 —

G race appuie ta bonne volonte et tes efforts dans l’accom plis-


sem en t de ce devoir le plus im portant, qu’elle t’unisse avec le
ciel, toi, qui ju sq u ’a p rese n t, a cause de ton age, n’avais que
la vie te rre stre . L a com m union a laquelle tu te prep ares con-
siste en ce que desorm ais, p a r ta priere faite avec recueillem ent,
p a r le m ouvem ent p u r de ton esprit, p ar l’am our, la contrition,
le sen tim en t chretien eveille en toi, tu m erites que le Royaum e
des cieux s ’ ap p roche de toi et que tu deviennes digne de
t ’u n ir a lui. Je su s-C h rist a p resen te le m odele et a donne le
m oyen p o u r accom plir les conditions qui un issen t 1’ hom m e
avec le c ie l, II a ouvert le ciel a l’h o m m e; ce n ’est que p ar
Je su s-C h rist et avec L ui q u ’on en tre dans le ciel. C herche
d an s l’E vangile, et tu y tro u v eras les paro les q u 'Il a dites aux
a p ó tre s: « P e rso n n e ne vient au P e re que p a r m oi ». Des que
l’hom m e accom plit ces conditions, le R oyaum e des cieux s’ap-
p ro c h e de lui, avec tous ses treso rs, lui donne ce qui est son
bien suprem e, la lum iere, la force, la joie interieures, le bon h eu r
veritab le. II t’e st bien doux et bien profitable lo rsq u e, etant
bonne, tu es en union avec ta m am an, avec tes pro fesseu rs et
tes b o n n es c o m p a g n e s; com bien plus doux, com bien plus profi­
tab le ne te sera-t-il p as d’etre en com m union avec le R oyaum e des
cieux! A pres avoir fait dans cet esprit ta prem iere com m union, tu
se ra s o bligee de t ’efforcer de ne l’in terro m p re jam ais plus, m ais
de la m ain ten ir p a r ta priere, p a r le travail continuel de ton am e.
Ce n ’est q u ’en m aintenant la com m union avec Jesu s-C h rist, que tu
accom pliras la pensee de Dieu qui repose su r toi, que tu accom -
p liras to u s tes d e v o irs , que tu m anifesteras p le in e m e n t, dans
ta vie, ton esp rit d ont tu m ’as m anifeste le germ e dans ta le ttr e ;
c’est en m arc h a n t su r cette ro u te que tu seras h eureuse dans
cette v ie , et b ien h eureuse apres la m o rt. T an t que tu etais
en fa n t, la G race de Dieu t ’appuyait et te conduisait san s que
tu l’eu sses m e rite; la m isericorde de Dieu accorde cette p ro ­
tectio n a to u s les enfants; m ais so u v ien s-to i q u ’apres ta p re­
m iere com m union, tu cesseras d ’etre enfant, et l ’aide d ’en haut
ne te se ra p lu s donnee q u ’a m esure de ton m erite.
Si tu tro u v es dans cette lettre quelque ch o se qui, a cause
de ton age, ne te serait p as com pletem ent clair, dem ande ta
m am an, et elle te l’eclaircira et t’en facilitera l’accom plissem ent.
E sp e ra n t q u ’avec ta prem iere com m union, tu p ren d ras, m a
chere enfant, la voie chretienne a c tiv e , p ra tiq u e , et que je te
tro u v erai to u jo u rs su r cette voie, je t ’em b rasse fratern ellem en t....
— 459 —

<A R O S A L IE S.
(N otes prises par elle dans son entretien avec T ow iań sk i).

P our devenir chretienne, il faut d’abord connaitre son de-


faut principal; le tien, c’est le m anque d ’amour pour la vie.
Vivre, c’est tourner son esprit vers ce qui existe reellem ent
et qui doit nous interesser; au contraire, tourner son esprit
vers les pensees abstraites, vers les reveries, s ’absorber en
esprit, c’est ce qui amene la m ort d’esprit.
Quand l’enfant aime a rever, a s’absorber en esprit, c’est-
a-dire dans l’autre monde, Dieu qui donne a l’homme ce qu’il
aime, perm et qu’un tel enfant tom be dans l’apathie, qu’il subisse
des m aladies, et meme qu’il meure d’une m ort prem aturee,
apres laquelle il est puni, parce que, ayant repousse la vie qui
lui avait ete destinee, il n’a pas accompli la volonte de Dieu.
On peut lire et meme on doit lire les livres, tant ceux qui servent
a l’instruction, que ceux qui sont am usants, curieux, mais on
doit le faire avec vie, sans etre pensive et reveuse.
II faut que tu tournes souvent ton esprit vers Dieu. Ta
priere doit etre courte, mais frequente; de longues prieres sont
nuisibles a l’enfant; elles coupent la vie qui lui est propre.
Chaque enfant doit prier, et a plus forte raison toi, mon enfant,
tu le d o is ; parce que tu es faible de corps, et ta position est
telle que tout depend pour toi de la misericorde de Dieu.
T out ce que tu fais, tu dois le faire avec am our; autrem ent,
tu offenseras Dieu et tu detruiras ta sante. Tu dois aimer ce que
tu as a faire, soit parce que c’est une chose vraie et bonne,
soit parce que ceux qui t ’ont ordonne de le faire, sont tes supe-
rieurs par la volonte de Dieu, a qui tu dois l’obeissance.
L ’homme ne sait pas combien de m alheurs il peut attirer
sur lui quand il laisse sortir son esprit du corps, soit en revant,
soit en lisant ou en etudiant. Dans cet etat, Dieu perm et souvent
q u ’un esprit etranger, un esprit m auvais, entre dans l’homme, et
alors, il faut beaucoup prier, gemir, s ’hum ilier devant Dieu, pour
s’en delivrer; autrem ent, on fait du mal, meme sans le vouloir.
Ce sont de bons ou de mauvais esprits qui nous donnent
des pensees, et chaque pensee nous fait avancer ou vers le
ciel ou vers 1’ enfer. Jesus-C hrist a d i t : « Veillez et priez ».
Veiller sur sa pensee, c’est veiller sur son ame, c’est la garder.
En accom plissant tous ces conseils, tu seras veritablem ent
pieuse; et c’est une telle piete que je te souhaite d’acquerir.
‘D O Z O S I SVC.
(S ło w a przez nią sp isan e po rozm owie z Tow iańskim ).

K iedy przyszłam do najdroższego Ojca *; zap ytał m nie czy nie czuje
ob aw y przychodząc do n ieg o ? O dp ow ied ziałam źe w cale n ie , o w szem , czuje
w ielk ą radość że m ogę p om ów ić i coś p ożyteczn ego p o sły szeć; — O jciec ucie­
szy ł sie z tego i p ow ied ział:

D obrze, dobrze Z osiu, bo kiedy nazyw asz m nie najdroższym ,


za co ci bardzo dziękuję , to pow innaś to uczucie okazywać
w czynie, a czynem będzie chęć odw iedzania m nie. Dzieci tu ­
tejsze k o ch ają m nie, u niek tó ry ch jestem w w ielkich łaskach ;
kiedy w ychodzę na przechadzkę, przybiegają i w itają, biorą za
rękę i prow adzą. Ale do tych uczuć m iesza się często interes
oso b isty , bo w ypatrują z oczu czy nie m am dla nich czegoś
sm acznego. O j ! bieda Z osiu, z tym interesem oso b isty m .
M ówiłam Ojcu jaką jestem , że i tutaj nie poruszałam sie i nie intereso­
w ałam sie n iczem ; że nie m ów iłam tak d łu g o z ciociam i **, — p ow iedziałam
jaki mam g łó w n y grzech, że marze, zam ieram , ale bede prosić Pana Boga
żebym sie z tego p opraw iła ; że w końcu rozm awiałam z ciociam i, że jestem
z tego szczęśliw a , i prosiłam abym m ogła op ow ied zieć to co mi ciocie mó­
w iły . Najdroższy O jciec p o zw o lił, a ja opow ied ziałam w s z y stk o .W k o ń c u dodał:

D otąd m ało się w ym agało od w as, jako od dzieci, ale odtąd


przestajecie być dziećmi, i trzeba już w am spełniać to co po­
słyszałyście, do czego zostałyście w e z w a n e ; odtąd już nie będzie
w am tak jak było d o tą d , ale będzie lepiej, lub gorzej , wedle
te g o czy będziecie lub nie będziecie spełniały to do czego w e­
zw ane z o stały ście, a do tego m arzenie i spanie z otw artem i
oczam i, najw iększą jest przeszkodą.
P rosiłam najdroższego Ojca aby m nie n au czył co to jest Spraw a Boża. —
O d p o w ie d z ia ł:
C złow iek nie m oże w iedzieć czego B óg po nim w ym aga,
bez nadzw yczajnego objaw ienia. O toż C h ry stu s P a n , Syn Boży,
p rzyszedł na św iat, nauczył i okazał co człow iek m a czynić aby
spełnił w olę B ożą i był zbaw iony, ale człow iek albo to odrzucił,
albo inaczej w ytłum aczył sobie, i za to niespełnianie w oli Bożej,
przyszedł do ciężkiej niedoli. — W tym sm utnym stanie czło­
w ieka, B óg m iłosierny naznaczył aby w Spraw ie Św iętej było

* T ow iariskiego.
** Z córkam i T ow iań sk iego.
— 461 —

mu przypom niane i objaśnione co C h ry stu s P a n podał. K orzy­


stający z teg o m iłosierdzia B ożego będ ą m ogli łatw iej spełnić
w olę B ożą i w sk u tek tego otrzym ać szczęście w tern życiu a
zbaw ienie w w ieczności.

P o te m O jciec zachęcał m nie, abym jak przyjadę do dom u,


nie zasnęła po daw nem u, ale utrzym yw ała życie k tó re tu we
m nie obudziło się z Ł a sk i Bożej , nie czekając aż m nie B óg i
ludzie budzić będą. M ów ił jak ciężkie są budzenia Boże, jak
niejeden, k tó ry nie chce d o b ro w o ln ie obudzić się i .zwrócić się
do B o g a, m usi budzić się jęcząc pod nieszczęściem k tó re B óg
dopuszcza, np. skaleczy się , ran a się rozjątrzy , dostanie" gan­
greny, i m uszą m u piłow ać ręk ę lub n ogę. Z darza się, że z do­
puszczenia B ożego, cyganie p o ry w ają dziecko nierozbudzone,
m arzące, to jest śpiące z otw artem i oczym a, i pod rózgam i uczą
je tańczyć, śpiew ać i baw ić ludzi. M ów ił Ojciec o tern w ielkiem
nieszczęściu że ludzie nie słu ch ają P a n a B o g a , nie spełniają
w oli Jego tyle ile słuch ają p o d o b n y ch sobie ludzi, np. policyi,
żandarm ów , itd ., a to d latego że B óg cierpliw y, że nieposłu­
szeństw o B ogu n ierychło jest k aran e, a żandarm n a ty ch m ia st
dopom in a się i k a ra za n ieposłuszeństw o jem u ry ch ło następuje.
Ale to jeszcze gorzej, że kiedy B óg karze, ludzie karę Bożą nie
P an u B ogu ale różnym przyczynom ziem skim przypisują, —
tak n p ., kiedy B ó g dopuszcza za k arę ch o ro b ę, kalectw o, ludzie
m ó w ią : zach o ro w ał, bo przeziębił się, skaleczył się, bo był
n ie u w a ż n y ; — a tym czasem kiedy policya k a r z e , to ludzie
uznają że k a ra idzie od policyi i że idzie za nieposłuszeństw o.
Ojciec zachęcał m nie abym nie ta k c z y n iła , ale w szystko co
mi się zdarza, p rzypisyw ała B ogu, bez k tó re g o w oli nic się nie
dzieje na św iecie; i abym jedynie s ta ra ła się m ieć Ł ask ę u B oga,
iżby m nie w y b aw ił od w szelkiego złego, jak o to w pacierzu
p rosim y .
P o te m najdroższy Ojciec p y ta ł co w dom u robię, czego się
uczę, i ile godzin na dzień p racu jem y ; radził abyśm y w przód
nim p rzystąpim y do lekcyi , obudziły w so b ie ochotę , życie,
abyśm y p ro siły o to P a n a B o g a , aby śm y w szystko co czynić
będziem y, czyniły z m iło ś c ią ; bo kied y mieć będziem y m iłość
do obow iązku, to w tenczas Ł a sk a Boża będzie w spierała m iłość
naszą i p o m ag ała nam . — D aw niej, do d ał O jciec, używ ano
rózgi aby obudzić w dzieciach ochotę i życie, teraz, w skutek
cyw ilizacyi, ró zg a mniej używ a się, za to tern więcej obow iązane
są dzieci budzić m iłość do w szelkiego obow iązku. A kto tego
nie czyni, tem u ró zg a konieczną jest, i w iele on szkoduje jeżeli
rózgą nie d o staje ; ztądto p oszła ta p ięk n a pieśń o rózdze.
R óżczką D uch Ś w ięty dziateczki bid radzi,
R óżczka bynajm niej zdrow iu nie zaw adzi,
Róźczka napędza rozum u do g ło w y ,
U czy pacierza i broni złej m owy.
R óżczka n ie stłu cze, nie p ołam ie k ości,
A tylko m iekczy i oducza zło ści, itd.
— 462 —

Z tąd też poszło to przysłow ie p o lsk ie : « Za jednego bitego


dziesięciu nieb itych dają ».
P o tem najdroższy Ojciec py tał się czy notow ałam sobie to
co m nie ciocie m ów iły, pow iedziałam że n o to w a ła m ; radził żeby
w szy stk o notow ać i często to odczytyw ać , a czego nie rozu­
m iem , żeby się zapytać, gdyż nie spełnię tego czego nie zro­
zum iem .
M ów ił Ojciec jeszcze o niektórych rzeczach, ale tego zano­
tow ać nie p o ś p ia ła m ; tyle tylko pow iedzieć m ogę że odeszłam
szczęśliw a i rad o śn a, p o stanaw iając spełnić to co posłyszałam .

< DO K A S I 9S£.
(S ło w a przez nią zan otow an e po rozm ow ie z T ow iań sk im ).

K iedy przyszłam do najdroższego O jca i pow itałam go,


pow iedział że cieszy się i dziękuje B ogu w idząc m nie i Zosie
ży jącą; że m ilczenie nasze daw niejsze było w ielkim nied o sta­
tkiem w nas, bo i trzyletnie dziecko n aturalnie żyjące szpaczkuje,
szczebioce, a n aw et i m ały piesek ogonkiem obraca, kręci się i
skacze, i tern jedna sobie dzieci i od nich coś sm acznego do­
sta je ; a tu sp o re już dziew częta siedzą jak m alow ane, jak po­
są g i! P o tem najdroższy Ojciec pow iedział:

Co m ów iłem Zosi, to stosuje się i do ciebie, i tego tobie


nie p o w tarzam , bo Z osia to p o n o to w ała i pew ny jestem że ci
to udzieli. — Słyszałem że grasz, że m asz talen t do muzyki,
otoż pam iętaj K asiu, że ten talent może pójść dla ciebie na
w ielkie d o b ro , lub na w ielką szkodę. K iedy grasz, w tenczas
d o b re duchy otaczające ciebie, tak jak i każdego człowieka,
budzą cię abyś w pokorze, w życiu, w czuciu w y d aw ała to co
grasz, aby za to Ł ask a Boża pom agać tobie m o g ła ; a złe duchy
budzą abyś pyszniła się z g ran ia tw ojego, abyś, zam iast poru­
szać się, m arzyła, i zim no, chłodno a biegle rąb ała po klaw i­
szach, przez to grzeszyła przed P anem B ogiem , traciła Ł askę
Jeg o i coraz więcej szła pod m oc złego. W takim razie uży­
łab y ś krótkiej ro skoszy k tó rą daje pych a zaspokojona, ale duch
twój jęczałby czując n a stęp stw a tego grzechu. N a nieszczęście
w ielu je st dziś rębaczów m echanicznych, a m ało artystów , z po­
k o rą i z czuciem g ra ją c y c h ; i dlatego człowiek otrzym uje z muzyki
m ało tego d o b ra chrześciańskiego k tóre naznaczone jest w mi­
łosierdziu Bożem . M ów iono mi że i ty K asiu rąbiesz, ale od
ciebie zależy z rebaczki stać się a rty stk ą . N aucz się pięknego
jakieg o ś k aw ałka naprzód m echanicznie, a potem długo pracuj,
— 463 —

poruszaj się w ew nątrz m odląc s i ę , budząc czucie, abyś ten


kaw ałek z czuciem zagrać m o g ła; a kiedy już zagrasz z czu­
ciem, to nie przestaw aj jeszcze pracow ać, abyś z coraz w iększem
czuciem g rała, abyś, o ile to p o d o b n a, zbliżyła się do tej m u­
zyki, k tó rą w niebie ch ó ry anielskie egzekw ują. T ym sposobem
na w zór Ś. C ecylii, będziesz m iała k om unią z tem i chóram i.
Szczęśliw y a rty sta , k tó ry choć raz w życiu w tej św iętej orkie­
strze z a g r a ł ! Dziś n iep o d o b n em to je st dla c ie b ie ; ale po-
dobnem jest obudzić zap ał do teg o w ielkiego szczęścia i za­
szczytu, i sto p n iam i do niego dążyć. Jeślib y ś zaś nie m iała
p ostan o w ien ia grać w ten sp o só b , czego nie spodziew am się po
tobie, jeślibyś chciała rąb ać, pysznić się, obrażać B oga, tojest
ze złem i ducham i w o rk iestrze zasiadać, to w takim razie błagaj
rodziców ab y w ysłali fortepian z dom u i przez to oddalili od
ciebie tę stra sz n ą pokusę.

U derzona i poruszona byłam tern co p o słyszałam o muzyce,


n igdy mi to na m yśl nie przyszło, i p o stan o w iłam stara ć się o
ile sił o g ran ie z czuciem . — P o te m pow iedziałam najdroż­
szem u Ojcu jaką jestem , że przybyw szy tutaj nie poruszałam
się i długo nie m ów iłam z ciociam i, ale kiedy już pom ów iłam ,
to p ro siłam żebym m o g ła pow tórzyć to co m ów iłam z ciociam i
i z bab cią A nną. N ajdroższy O jciec p o z w o lił, i ja w szystko
to p o w tó rzy łam . P o te m pow iedziałam jaki mój głów ny grzech,
że jestem tw a rd a i niepo k o rn a, i że będ ę u siło w ała popraw ić
się z tego. O jciec bardzo ucieszył się z tego że znam głów ną
przeciw ność m oją i że w yznaję grzech mój z p ro sto tą i natu ­
ralnością, zachęcał m ię abym tę p ro sto tę i n atu raln o ść jako
sk a rb chrześciański u trzy m y w ała w sob ie ; — nakoniec po­
w iedział abym pam iętała co b ab cia A nna mi m ów iła, że każdy
m a do b reg o i złego stró ża, że ode m nie zależy przyciągać do
siebie d o b reg o a oddalać z łe g o ; że kiedy będę n iepokorna i
tw ard a, w tenczas zły stróż p rzy stąp i do m nie i rządzić m na
będzie jako sw oją niew olnicą. W in sz o w a ł O jciec żeśm y były
w E insiedeln, i rad ził ab y często p rzenosić się m yślą na to
cudow ne m iejsce, k tó re je st dla Szw ajcaryi tern czem Cze­
sto ch o w a dla P o lsk i. O jciec bardzo w y p y ty w ał się m nie co
robim y w dom u i czy to nie obciąża n as że ośm godzin uczym y
się na dzień. P y ta ł się czy z nauczycielką naszą, panną M arya,
żyjem y w przyjaźni i w spółce, i czy o na ch ciałaby tu przyje­
chać ? O dpow iedziałam że jest d o b ra dla n a s, że bardzo pragnie
przyjechać do Z urychu i że cieszyła się z tego że m y jechałyśm y.
P o lecił m i abym pannie M aryi podziękow ała za chęć odw ie­
dzenia Z urychu i pow iedziała od niego, że u B oga niem a nic
niep o d o b n eg o , że B óg czyste intencye człow ieka doprow adza
do spełnienia s i ę ; p y ta ł się nakoniec czy Stefcia zaw sze żyje
w przyjaźni z A ndzią, i ucieszył się że tak jest.
KARTKI
KARTKI

*
* ¥

Nie stanowim y żadnego stronnictw a, ani żadnej sekty, nie


pomnażamy liczby tych społeczności udzielnych, które rozdzie­
lają rodzaj ludzki, gasząc iskrę miłości naznaczoną łączyć go
w C hrystusie. W yciągając z Ewangelii jedyną dla człowieka
praw dę i drogę, i stosując ją do życia pryw atnego i publicz­
nego, w tej prawdzie i na tej drodze łączymy się w jedną praw ­
dziwą społeczność sług, naśladowców C hrystusa, ofiarujących
się dla poznania i spełnienia praw a C hrystusow ego, dla postępu
na drodze chrześciańskiej, łączymy się w jednej prawdziwej
opinii, którą jest myśl Boża na człowieku spoczywająca, łączymy
się w jedność K ościoła powszechnego, przybliżamy się do celu
naznaczonego Słow em Bożem : « Jedna Owczarnia i jeden
Pasterz ».
Do tej społeczności należą wszyscy chrześcianie, którzy nie
osądzili Słow a Bożego, nie położyli granicy postępow i nazna­
czonemu tern Słowem, nie rzekli w sobie że to co znają i speł­
niają, ten stopień na którym stoją, jest w szystkiem do czego
człowiek powołanym został, którzy nie zaspakajając się ziemią,
w miłości swojej tęsknią do nieba, do tego co wyższe jest nad
ziemię.

Bóg sam tylko jest niezm ienny, bo doskonały, a cały


ogrom stworzony powołany jest do postępu po wielkiej drodze
Bożej. W tym to nieprzerwanym postępie idzie cała natura oży­
wiona i nieożywiona, a tylko człowiek stawiący opór tej pow­
szechnej myśli Bożej, zamyka się w kółku które umiłował,

* P o d tym tytu łem um ieszczam y słow a T ow iań sk iego badź przez n iego
sam ego w różnych okazyach na p rędce kreślone lub dyktow ane, badź teź przez
braci którzy z nim rozm aw iali, za św ieżej pam ięci n otow ane.
o b w aro w y w a się przeciw ko w szelkim w yzyw om do dalszego
postępu, i to w ięzienie ducha sw ojego, to fałszyw e k ró lestw o
sw oje, poczytuje za w szystko, za o statn i cel swój. D ogodniej
jest, schro n iw szy się w norze, norę tę kształcić, tem sycić dum ę
sw oją, niż p o d nosić się, postęp o w ać po drodze Bożej ciągłą
ofiarą du ch a i człow ieka, widząc zawsze przed sobą w ielką
przestrzeń, czując zaw sze m ałość i nizkość sw oją. D oskonałość
i pew ność uw iezionego na małej przestrzeni, ustalonego acz na
najniższych szczeblach d rogi Bożej, a naw et i na m anow cach,
w ydaje się w yższością przy n ied o statk ach i niepew ności chrze-
ścian in a dążącego bez przerw y, z w ielką ofiarą i trudem , na
w ielkiej przestrzeni, po w yższych szczeblach d ro g i Bożej.

K am ień przez w ieki trw a bez zm iany, i w szystko co zbliża


się do kam ienia, co je st bez ruchu, bez życia, bez czucia, trw a
dłużej w sw ych cechach, w sw ym charak terze ; człowiek zaś,
pow ołany zajm ow ać coraz w yższe stopnie drogi swej, m usi opusz­
czać stopnie sw e niższe, ofiarow ać Bogu w szystko sw oje, musi,
podnosząc się, zm ieniać c h a ra k te r; w idząc coraz jaśniej, wyżej
i obszerniej, m usi zm ieniać w idzenie i zasady sw oje.

Co innego jest b rak ch arak teru pochodzący z niechęci do


w szelkiej ofiary i którem u należy się obrzydzenie nasze, a co
innego chrześciańska zm iana w charakterze, k tó ra pochodząc
z podnoszenia się coraz wyżej w postępie chrześciańskim , godna
je st czci, spółki i n aśladow ania n a s z e g o ; a nareszcie jeszcze co
innego jest słabość ch arak teru , m im ow olnie i chw ilow o szw an­
kującego w w alce z przeciw nościam i, k tó re chrześcianin napo­
ty k a w w yższem dążeniu sw ojem , aż dopóki ofiarą w ytrzym aną
nie zwycięży ich i nie ustali się w chrześciańskim charakterze
sw o im ; — takiej słabości należy się od nas, bojujących i m o­
g ących w boju szw ankow ać, w y ro z u m ia ło ść , w spółczucie i
pom oc.

Do czasów C h ry stu sa praw o ziem skie panow ało n a św iecie,


a duch człow ieka idąc za w rodzoną mu potrzebą w olności i
życia w yższego, w niezliczonych kierunkach w yzw alał się, pod­
n o sił się i bujał sw obodnie, niekrępow any niczem , naw et p ra­
w em M ojżesza, k tó re k arb bardziej dla ciała niż dla ducha
stawiło. Ale C hrystus P an poddał ducha praw u ofiary, krzyża,
zakreślił mu kierunek wyzwalania się i podnoszenia się praw­
dziwego, jedyny kierunek prowadzący na w ysokość którą Słowo
Boże naznaczyło do osiągnięcia rodzajowi ludzkiemu. — Czło­
wiek, dla w strętu swojego do ofiary, krzyża, do tej ciasnej
bramy żywota, do tej wązkiej drogi prowadzącej na wysokość
naznaczoną, wyrzeka się tej w ysokości chrześciańskiej, nie chce
pracowicie i przeciągle podnosić się na nią po szczeblach na­
znaczonych. A wszakże i najniższy naw et z tych szczebli, o ileż
jest wyższym od wszystkich innych w y so k o ści!

W iele niedoli ztąd idzie, że człowiek mało albo nawet nic


nie uczyniwszy na polu chrześciańskiem, sądzi że wszystko
uczynił, że nie ma nic już więcej do uczynienia, a ztąd że po
śmierci pójdzie prosto do nieba. Takto zatrzymuje się wszelkie
dążenie, wszelki postęp, i chrześciański i ziemski, a następuje
stagnacya, śmierć wewnętrzna, zamarcie w duchu i w ciele,
jak to widzimy u fałszywie pobożnych, uwięzłych w samych
formach religijnych i drobiazgowych praktykach dewocyi. —
Obowiązkiem jest chrześcianina, widząc to trochę które czyni,
poznawać coraz więcej ten ogrom który kiedyś uczynić powinien,
zapatrywać się na ideał który C hrystus P an podał, i poró­
wnywać się do niego. Zobaczy on natenczas jak wielka prze­
strzeń oddziela najgorliwszego naw et chrześcianina od celu do
którego Bóg Słowem swojem dójść człowiekowi naznaczył;
z tego widzenia zrodzi się pokora, bojaźń Boża i frasunek chrze­
ściański o spełnienie tego co naznaczono jest spełnić, zrodzi
się miłość i pęd do postępu, do doskonalenia się, do zastar-
czania niedostatków , do prostow ania krzywości w każdej myśli,
mowie i uczynku.

Lorsque Dieu appelle 1’homme a un degre superieur de la


voie chretienne, il arrive souvent que celui qui accom plissait
la volonte de Dieu sur le degre inferieur, se refuse a 1’accom-
plir sur le degre superieur, et c’est ainsi que celui qui a ete
saint dans l’epoque passee, peut perdre sa saintete dans l’epoque
actuelle et en eprouver toutes les consequences.
II en est qui, ayant reęu l’appel que l’QEuvre de Dieu fait
a l’homme, sont devenus m eilleurs et heureux; il ei* est aussi,
il faut le reconnaitre, qui sont devenus pires qu’ils n’etaient et
m alheureux. J e su s-C h rist a d i t : « Si je n ’etais p o in t venu, et que
« je ne leu r e u sse p o in t parle, ils ne seraient p o int c o u p a b le s ;
« m ais m ain ten an t ils so n t inexcusables dans leur peche ».
M ais ce n e s t pas l’appel de Dieu au p ro g res ch retien ,
ni celui qui a annonce cet ap p e l, c’est la desobeissance de
l’hom m e a cet appel, c’est son m anque d ’am o u r de Dieu, qui
so n t la cause de son m alheur.
Si un hom m e qui jusque la avait vecu tran q u ille et heureux,
se refu sait d ’accom plir l’ordre de son go u v ern em en t et, p ar
suite de cela, etait em prisonne et puni, aurait-il le d ro it de d i r e :
« C ’e st le co u rrier qui m ’a apporte l’o rdre du gouvernem ent qui
« e st la cause de m on m alheur, car c’est a p a rtir du m om ent
« de son arrivee chez m oi, que to u t a ete ch an g e pour m o i? » .

Czcijm y i naśladujm y jako w zór nasz tę w ielką m iłość i


ofiarę jaką złożyli dla C h ry stu sa i dla zbaw ienia w łasnego
p u ste ln ic y , z a k o n n icy , m ęczennicy P a ń sc y ; ale pow ołani na
w yższy szczebel drogi chrześciańskiej i w edle tego szczebla
sądzeni, sto su jm y też m iłość i ofiarę do obecnego w ezw ania
B ożego: -nie idźm y na pustelnię, ale w duchu pustelniczym żyjmy
n a św iecie; w yrzekajm y s ię , jak o n i, ś w ia ta , m am o n y , ale
zarazem składajm y B ogu, bliźniem u i ojczyźnie jak najczynniejsze
życie nasze na ziemi, a nie dla ziemi. — T ak ą jest w ola Boża
dla człow ieka w tej epoce wyższej, i, bez spełnienia tej w oli, to
co było zasługą może stać się oporem i w iną. T rzeba iść po
szczeblach, aby dójśc do w ysokości n aznaczonej; tylko z ofiar
niższych, z życia mniej pełnego, dochodzi się do ofiary wyższej
i do p ełnego życia c h rze śc iań sk ieg o ; z egoizm u, z obojętności,
ze śm ierci nie m ożna przejść od razu do takiego życia. Jak o
w ięc rodzice cieszą się ze w szelkiego objaw u życia w dziecku,
że np. pełza lub sylabizuje, ale nie biorąc tego za w szystko,
budzą dzieci sw e do coraz dalszego po stęp u , tak i Ojciec nasz
n ieb iesk i policzą człow iekow i na zasługę w szelką ofiarę, w szelki
czyn w łaściw y stopniow i je g o , ale zarazem w zyw a i budzi go
do w znoszenia się na stopnie coraz w yższe , do coraz wyższej
m iło ści i o fiary , do coraz w yższego życia i czynu. T akieto
w łaśnie w ezw anie czyni się z w oli Bożej do człow ieka w tych
d n iach otw ierających epokę chrześciańską w yższą.
— 471 —

W czystości twojej wewnętrznej, w bo jaźni Bożej i odno­


szeniu się do B o ga, wiele czyniłeś kochany bracie sika. Łaski
dla chw ały Bożej i dla zbawienia własnego. W ypełniły się już
czasy twoje, i Bóg wzywa cię abyś przeciągał toż życie twe dla
chwały Bożej i dla zbawienia tw o jeg o , ale już nie samą tylko
siłą czystości ale też i siłą pracy wewnętrznej, ofiary, dążąc do
tego aby z czasem ta ofiara, ten krzyż C hrystusa stał się jedyną
siłą twoją. Po wezwaniu Bożem do dalszego chodu, zatrzymanie
się człowieka na dawnym stopniu ściąga na niego dopominki
Boże a ztąd cierpienia, krzyże nienaznaczone. Szczęśliwy kto
poznaje czas powołania Bożego ! bo po utracie tego czasu,
sm utne doświadczenie uczy człowieka że czystość, dobra wola
jest tylko przygotow aniem do chrześciaństw a, a ofiara, krzyż
C h ry stu sa, jest istotą chrześciaństw a. — Dopóki P olska goni
po m anowcach za ideałami fałszywemi, dopóty czystość i dobra
w ola są dla niej prawdziwym i wystarczającym ideałem ; ale
tylko ofiara, krzyż C hrystusa jest dla niej ideałem i drogą na
wiekuiste jej życie. Z tych kilku słów poczuj bracie, na jakiej
drodze masz odtąd pracow ać i korzystaj z pism Spraw y Bożej
objaśniających tę drogę.

W ielu z tych którzy już doszli do oczyszczenia, do wybie­


lenia wnętrza swojego, obracają otrzymywane z wyżej wyzywy
do zapalenia w sobie ognia C hrystusow ego, na coraz większe
bielenie się, a nie budzą w sobie m iłości i energii do zapalenia
tego ognia. Tym sposobem doskonalą się oni w cnotach epoki
przeszłej, a do epoki wyższej nie wchodzą, bo czystość wnętrza
zaspokaja i zatrzymuje ich w dalszym postępie. Trudno im po­
czuć że przy ogniu, energii, czynie chrześciańskim , można mieć
ton B aranka cichego, pokornego, bojaźliwego, owszem, że ten
ogień, który w tym tylko tonie przyjmuje się, jest posadą i istotą
chrześciaństw a; trudno im to poczuć dlatego, że na świecie
widzą dotąd zazwyczaj sam tylko ogień ziemski, z ciała, krwi,
żółci i z ziemskich nam iętności ducha idący, a który tak da­
lekim jest od tego ognia niebieskiego o którym C hrystus Pan
— B aranek Boży a zarazem Lew z pokolenia Judy — powie­
dział: « Ogień przyszedłem miotać na ziemię, a czegóż chcę —•
jedno aby był za p alo n ?» !
Na takichto ludzi, starających się tylko o czystość wewnę­
trzną i zadawalniających się tą czystością, a niebudzących się
dobrowolnie do ognia C hrystusow ego, Bóg częstokroć dopuszcza
zbrudzenia się, zniżenia s ię , aby tem pobudzeni, dociśnięci,
zapalili w sobie, dla ratunku swojego , ten ogień. Szczęśliwy
kto rozumie i spełnia wym aganie Boże , kto idzie z duchem
czasu!
Nie wystarczy dziś tobie bracie, jak dawniej, nie zezwolić
na myśl fałszywą, bronić się od ulegnięcia jej, ale trzeba wszelkie
dotkniecie złego ducha odeprzeć wzbudzonym w sobie ogniem
m iłości i energii dla prawdy, dla cnoty przeciwnej fałszowi który
złe podaje. — W każdej więc przeciwności podnoś duszę do
B oga — Sursum Corda! — rozniecaj w sobie iskrę chrześciańską,
zapalaj ogień o którym m ów im y, a tą cząstką nieba, z którą
łączy się potęga Łaski B ożej, odeprzesz zwycięzko wszelkie
napady ziemi i piekła, i uczynisz krok stanowczy w postępie
twoim.

Po podnoszeniu się ziemskiem, po owocach na tym niższym


stopniu twym złożonych, doprowadzony zostałeś siłą Bożą do
zera chrześciańskiego, i stoisz już u tego początku drogi chrze-
ściańskiej. Pozostaje tobie bracie: i) umiłować w pełności to
zero, to głupstwo dla C hrystusa, co jest stopniem wyższym od
wszelkich ziemskich wysokości jakie dotąd osiągałeś ; 2) ciągłą
ofiarą, w pokorze, utrzymywać się na tej czystej posadzie chrze-
ściańskiej ; i 3) wedle sił podnosić się z niej, spełniając acz czą­
stkam i wszystko co ci podanem zostało. Skoro człowiek uczyni
z siebie co może, choćby to było małem a naw et żadnem na pozór,
podniesie Bóg wiernego sługę, i w porze swojej wyprze przez
niego mocą swoją czyny naznaczone dla świadectwa Sprawie
Bożej, czyny czyste, dla Boga i dla bliźniego, które, jak słońce
południowe, rozpędzą chm ury sądów i zarzutów ludzi złej woli.

Podniesienie się z fałszywej posady, ztąd fałszywy tryum f


narodów naprzód powołanych zatrzymałby je w wyższem, na-
znaczonem im dążeniu; zatarłaby się myśl Boża spoczywająca
na nich, spadłby bez wydania owocu ten kwiat drzewa Bożego
pracą wieków rozwinięty, i długo przyszłoby czekać zanim to
co jest niższe, a co dziś nieprawie tryumfuje, po upadku i oczy­
szczeniu się swojem, doszłoby do tego kwiatu.
To co wyższe, musi gotować się dłużej do wydania wyż­
szego życia swojego. Krzew w jednym roku wydaje niższe życie
swoje, a szlachetne drzewa, dla wydania właściwego sobie życia,
— 473 —

częstokroć w ielu lat potrzebują. I człow iekow i, im on jest w yż­


szy, tem w ięcej czasu i tem głębszej operacyi potrzeba , aby
zwyciężyć przeciw ności, zw yciężyć śm ierć ciała i zająć na ziemi
stano w isk o w łaściw e duchow i.
P o ls k a dłużej i ciężej g o to w an a jest do w ydania życia sw o­
jego w yższego, tego ow ocu ziarn a n iebieskiego, ziarna przyjętego
w m iłości, o fiarą, czuciem , a nie ziem ią, ro zum em ; d lateg o to
w w iekach p rzeszłości sw ojej, mniej ona ow ocow ała, mniej żyła
i jaśn iała życiem niższem , ziem skiem , p o d o b n a do tego drzew a
którem u o g ro d n ik odejm uje niższe gałęzie, aby na w ysokości
ro zrastało się i żyło. Ale w tej epoce w olności i życia ducha,
p ow ołaną jest ona do życia S łow em Bożem , dla złożenia ow ocu
duch a sw ojego. S k azan a sądem piekła n a śm ierć w ieczną, z są­
dów B ożych może dziś i pow in n a rozpocząć życie wyższe na­
znaczone sobie.

*
* *

C hrześcianin nie zaprzecza stanow czo tem u czego nie rozu­


m ie, ale odnosi się we w szystkiem do B o g a i m ów i w sobie":
W sz y stk o to być m o że..., u B o g a niem a nic n iep o d o b n eg o ...; —
a tą czystością i tym ru ch em sprow adzając Ł a sk ę Bożą, poznaje
on p raw d ę i pozorem oszukać się nie da. T akie u sposobienie
nie jest niew olniczem ulegnięciem człow iekow i, ale jest raczej
badan iem p raw d y z pom ocą Ł a sk i Bożej i uleganiem jej tylko
sa m e j.T e g o duch a m iękkości, pow o ln o ści, p o k ory, w ym aga Bóg
od człow ieka, a za to Ł a sk a sam a staje się m istrzynią jego.

Być głupim dla C h ry stu sa , jestto w ielka w ysokość chrześciań-


ska, jestto bow iem b ra ć każdą rzecz nie o rganem ziem skim ,
to je st nie rozum em sam ym , ale o rg an em chrześciańskim , tojest
sercem skruszonem , m iłością i ofiarą budzoną w sobie przez
ciągłą p race w d u c h u ; jestto w każdej okoliczności w ydobyw ać
z duszy ru ch m iłości dla B o g a i dla wszelkiej praw dy, a ruch
obrzydzenia do każdego fałszu. — T y m sp o sobem staw szy się
głupim dla C h ry stu sa , m ożna stać się praw dziw ie m ądrym przez
C h ry stu sa , zbliżyć się do kom unii z Nim i do spółki ze w szy­
stkim i słu g am i Jeg o .
— 474 —

Si Dieu p erm et que la vie de v o tre e sp rit soit arretee,


n ’appliquez-vous qu’a gem ir et a veiller p o u r ne pas vous
to u rn e r co n trę le ciel, car le ciel provoque enorm em ent celui
qui ne p eut s ’y unir, — tem oin les persecutions endurees p a r
les p ro p h etes et p a r d’autres serviteurs de Dieu. D ans quelque
eta t que vous soye4. n ’osez jam ais a ttaq u er le ciel, m ais faites
ce que vo u s pouvez p o u r l’ad o rer. Si, p a r exem ple, quelqu’un
m o n tre la vie superieure, chretienne, tan d is que vous etes sans
m ouvem ent, dites a lo rs: m on frere, pardonnez-m oi, je ne puis
m anifester de m ouvem ent, m ais je fais ce que je peux pour ne
p as offenser le ciel. L ’adoration p o u r le ciel doit etre m anifestee
d an s chaque p o sitio n ; et m em e un m o ribond peut accom plir
ce devoir en m o n tran t, ne fut-ce que p a r un g este ou p ar un
reg ard , q u ’il adore le ciel.

S taraj się b racie silę ofiary zaw ladać duchem sw oim , m yślą
sw oją, na k tó rą, jako na źródło w szystkiego, złe najwięcej nastaje.
N ie w czynach, ale w m yśli fałszywej je st niebezpieczeństw o
dla ciebie. Czując nasuw ającą się m yśl fałszyw ą, odrzucaj ją
niezw łocznie, aby ona nie ‘doszła do rozbioru i do sądu rzeczy
w y ższy ch , k tó ry ch rozbierać i sądzić nie godzi się , aby duch
tw ój tego fałszyw ego czynu przed B ogiem nie dopełnił. « Nie
sądźcie a nie będziecie sądzeni ». W razach w ątpliw ych, kiedy
jesteś bez ru ch u , bez ofiary, bez pom ocy Ł a sk i Bożej, nie ufaj
sobie, kładź zaprzeczenie, obm ow ę na siebie sam ego, uznawaj
niepew ność w idzenia, a ztąd niezdolność tw oją do spraw iedli­
w ego sądzenia o rzeczy.

W szelk a p raw d a schodząca czyto w p ro st z n ie b a , przez


n atchnienie, czy też za p ośrednictw em bliźniego, pow inna być
uczczona ofiarą tro istą ; ale na nieszczęście, co idzie z ofiary,
z czucia, ztąd co jest niebem żyjącem na ziemi, to pow szechnie
przyjm ow ane jest przez człow ieka jużto sam em i w ładzam i ziem-
skiem i i życiem ziem skiem , jużto bez żadnego życia, w śm ierci
ducha i apatyi człow ieka, bez oddziaływ ania, w milczeniu, już
nakoniec w bezofiarnych lotach, pęd ach d u c h a ; — a to trojakie
przyjm ow anie rzeczy niebieskich jest w istocie odrzucaniem ich.
— 475 —

Kto nie łączy się w rozmowie z ofiarą, z czuciem bliźniego,


jak zdoła obudzić i utrzym ać w sobie ofiarę w śród pocisków
złego? Kto nie czci p ra w d y zespalaniem się w niej z bliźnim
jawiącym ją, jak zdoła obronić ją przeciw tym którzy ją obalają?
Kto nie odpow iada na ton czysty, jak zwycięży tony fałszywe?
Kto krzywdzi dobre, jak zwycięży złe? Kto odrzuca czyn chrze-
ściański łatw iejszy, jak potrafi czynić na polu trud nie jsz e m ?
Nie jest chrześcianinem ten , z kim nie można pomówić po
c h rz e śc iań s k u ; a łatw o jest pom ów ić po chrześciańsku z tym,
kto nie zaparł się C hrystusa, nie utracił prostoty, czystości,
niewinności ducha. Dla utrzym ania tychto cech chrześciańskich,
chłop polski jest w zorem rozm ow y chrześciańskiej, przyjmuje
on wszelki ton czysty drgnięciem ducha c z y s t e m , łączy się
z w szelką praw dą, za k tó rą tęskni, nie otrzymując jej od wiel­
m ożnych braci swoichl
N ieodpowiadanie na ton czysty, zimna spokojność stawiona
n a ogień, miłość, czucie, ofiarę bliźniego, ta krzyw da duchowi
jego czyniąca się, idzie przed sąd Boży; a cóż pow iem o prze­
ryw aniu to nam i f a łsz y w e m i, to n ó w czystych , w ydaw anych
w ofierze? Jestto obalanie ołtarza C h ry stu so w e g o .

Nic tak nie rani du ch a chrześcianina w ofierze przedsta­


w iającego praw dę, jak milczenie bliźniego idące ze śmierci w e­
wnętrznej, z obojętności n a w szystko co jest wyższem — lub,
co gorsza, trzymanie d uch a przeciwnego i pokryw anie go mil­
czeniem albo formami zespalania się — lub nareszcie wybieganie
się od ruchu należnego prawdzie przez sprow adzanie przedmiotu
rozm ow y z pola chrześciańskiego, p ola ducha, czucia, ofiary dla
praw d y, na pole ziemskie, samej wiedzy, do ktryny, dyskusyi, itd.

Można długo żyć z bliźnim w zgodzie, w jedności, w spółce


ziem skiej, a dalekim być od spółki chrześciańskiej , a przeci­
wnie można raz widzieć się z bliźnim w tem życiu doczesnem,
zaledwo kilka słów z nim pom ów ić, i stanąć przed Bogiem
w rzędzie zespolonych z nim w C hrystusie.
R ozm aw iając chociażby o czemś najmniejszem, a w ruchu
należnym, buduje człowiek ołtarz C h ry s tu so w i P a n u i na ołtarzu
tym składa B ogu cześć w duchu i p ra w d z ie , składa ofiarę
sw oją troistą, nierozdzielaną, a C h ry s tu s na tę ofiarę schodzi,
spełniając obietnicę s w o ją : « Gdzie są dwaj albo trzej zgroma-
dzeni w Imię moje, tam em jest w pośrodku ich ». — M ówiąc
zaś o rzeczach najw yższych, a bez ruchu należnego, może czło­
w iek sam em u szatanow i zbudow ać o łtarz, złożyć mu ofiarę i
sp ro w ad zić go.

W sk u tek zaniedbania budzenia się , pracy w ew nętrznej,


ofiary ch rześciańskiej, w szelki do tego w yżyw jest dziś dla ciebie
bracie n ad er przykry, a naw et nieznośny. D lategoto w szelki taki
w yżyw idący od bliźniego sądzisz i potępiasz jako napaść, jako
w inę jego. Ale sk oro ten w yżyw idzie z Ł a sk i Bożej, której
bliźni jest ty lk o narzędziem , sąd twój bracie staje się grzechem
przeciw Ł asce, przeciw D uchow i Św iętem u, grzechem za który
D uch Ś w ięty odstępuje grzesznika , zostaw iając go na p astw ę
śm ierci i niedoli. Cóż ztąd w ynika ? — O to niejeden bliźni,
budzony Ł a sk ą aby ci usłużył, zapiera się Ł a sk i i milczy, bo lęka
się sądu tw ojego. S taw isz więc zaporę dla nieba, i cieszysz się
tern, że nie dopuszczając go do siebie , m ożesz żyć spokojny.
C hrześcianin , skoro głos Ł ask i dochodzi do niego, pow inien
budzić w sob ie p ragnienie i czynić co m oże ab y ten głos w peł­
ności m ó g ł dójść do niego. Je d n a chw ila takiej ofiary m oże
zachow ać od w iekow ych cierpień, k tó re m oc złego sprow adza
n a rozdzielonego z niebem . Jak może Ł a sk a odm ienić ciężki
ra c h u n e k człow ieka, ulżyć mu w cierpieniach, kiedy on odpiera
Ł a sk ę , odpiera K rólestw o niebieskie, k tó re gw ałtow nicy tylko
poryw ają?

W yżyw w praw dziw em znaczeniu s w o je m , jestto niebo,


Ł a s k a Boża schodząca do człow ieka przez bliźniego w pew nym
stopniu u c ie le śn ien ia, jestto w ięc ułatw ienie do przyjęcia tego
nieba, tej Ł ask i, bo nie w szyscy są sp o so b n i przyjm ow ać n a­
tch n ien ie Ł ask i bezpośrednio dotykającej ich ducha. T aki w yżyw
spo so b iąc człow ieka do należnego przyjm ow ania i korzystania
z bezp o śred n ich dotknięć Ł ask i, jest zarazem dla niego w ielką
p ró b ą m iłości, p ró b ą k tó ra staje się cięższą kiedy głos Ł a sk i
zm ieszany jest z ziem ią, z człow ieczeństw em tego kto go prze­
no si do bliźniego. Ale B óg w ym aga dziś od człow ieka takiej
m iłości i ofiary, k tó rąb y on rozpoznał i ukochał w szelką czą­
stk ę n ieb a chociażby w błocie człowieczem p o d aw an ą; w ym aga
a b y człow iek tak u k o c h ał n ieb o , jak np. bankierow ie kochaja
skarby ziemskie, bo żaden z nich nie odrzuci dukatów chociażby
z biotem zm ieszanych; — otoż dla nas, podobne bioto jest może
najważniejszą próbą miłości Boga, prawdy i zbawienia naszego.

Przed sądem ziemi nieczystej i pieklą niebo zawsze prze­


gryw a; zawiniłbyś więc bracie przed niebem, gdybyś je pod
taki sąd poddaw ał. — C hrystus P an nie tlómaczyl się przed
Piłatem i Herodem , a m ilczał; przez to ściągnął na siebie
obelgę, ale nieba pod sąd piekła nie poddał.

Vous etes malade dans votre ame, et tres dangereusem ent


m alade; votre maladie consiste dans 1’aversion que vous portez
contrę le ciel et contrę tous ses c a rac te res; 1’amour, la foi,
1’humilite, la contrition, la crainte de Dieu , la soumission a
Dieu, e tc .; le mai s’unit a cette aversion et vous domine. Lorsque
le champ de votre interieur est ainsi couvert de m auvaises herbes,
peut-on y sem er les verites chretiennes? L orsque quelqu’un a
des ulceres dans l’e sto m a c , peut-on lui donner des aliments
naturels, propres a un hom m e sain? II faut avant tout arracher
les m auvaises herbes, il faut guerir les ulceres.
Vous avez, mon frere, deux routes devant vous: ou de
continuer votre peche de la doctrine, du raisonnem ent, et par
consequent, de la resistance a la volonte de Dieu, ou bien, en
vous hum iliant, en eveillant en vous la contrition et en gemis-
sant devant Dieu, d’obtenir le pardon de la Majeste divine que
vous avez offensee pendant tant d’annees, en raisonnant, en
discutant les verites chretiennes les plus saintes, au lieu de
tacher de les accomplir. Si vous prenez cette route salutaire,
vous pouvez avoir la confiance que la Grace de Dieu vous
touchera et, qu’avec l’aide de cette Grace, vous verrez dans
un instant, ce que, pendant tant d ’ annees, vous n ’ etes pas
parvenu a voir sur la route de la doctrine. Faire une doctrine
de la volonte de Dieu, c’est deja resister a cette volonte su­
preme, et cela conduit a l’enfer ; tandis qu’ accepter cette vo­
lonte dans l’adoration, dans l’humilite, dans la contrition, cela
conduit au ciel. Vous avez la liberte de choisir entre ces deux
ex trem es; je respecte votre liberte, je ne fais que presenter la
volonte de Dieu, et je laisse chacun a sa propre conscience et
au jugem ent de Dieu. Si vous choisissez la route de l’humilite
et de la contrition, Dieu est m aitre de vous delivrer en un in-
stant de la domination du mai, et alors je pourrai vous servir
avec profit. Autrement, je ne perm ettrai pas que, par vos rai-
sonnem ents, Dieu soit offense sous mon toit. Je vous dis tout
cela, mon frere, avec lam e pleine de douleur, car j’aime votre
esprit, et je vois 1 abime dont votre rejet de la voie chretienne
vous rapproche a chaque moment.

Kto otrzymał od zwierzchności swej rozkaz do spełnienia


wspólnie z kolegami lub podwładnym i swoimi, ten nie powierza
im rozkazu tego wtenczas kiedy oni są pijani, ale czeka aż się
wyśpią i wytrzeźwią; — a jakże wym agać aby sługa Boży
przedstaw iał bliźniemu wolę, tojest rozkaz Boży, wtenczas kiedy
bliźni jest gorzej niż pijanym, bo upojony nie trunkiem który
zamąca ciało, ale złym duchem który swa siła piekielna obła-
kiwa ducha?

*
* ¥

Pokora jest koniecznym warunkiem postępu chrześciari-


skiego. Chrześcianin nigdy nie może powiedzieć sobie że jest
na w ysokości i zaspokoić się, bo chwila takiego niepokornego
zaspokojenia się, zatrzym ania się, strąca w oka mgnieniu śm iałka
na dno przepaści, gdzie przez złe tam panujące pędzony z do­
puszczenia Bożego do najgorszych owoców, którem i brzydził
się będąc na wysokości, brudzi się on i kala. Tak zniżonego
razi, wyzywa niebo, które on niedawno jeszcze gorąco m iłował
i do którego, aż do owej nieszczęsnej chwili zaspokojenia się,
szczęśliwie dążył. Jakieżto straszne następstw a!
Ten tylko dotrwa do końca i zwycięży, kto jest bojaźliwy,
fiasobliwy, pokorny, a ztąd kto jest jak ten ptak, co wzbiwszy
się wysoko, nie przestaje ani na chwilę ruszać skrzydłami, tojest
kto ciągle frasuje się, upokarza się, budzi się do ruchu.

Le chietien ne doit jamais dire: je travaillerai, et a force


de travail je conquerrai telle ou telle hauteur. Rien de conquis
pour le chretien, rien dont il puisse etre assure. Meme pour
Jesus-C hnst ii n ’y avait rien de conquis, rien d’assure, puisque,
au jardin des Oliviers, il etait en proie a la m ort d’ esprit, il
I

avait a lutter avec la m ort, il d is a it: « Mon ame est triste


jusqu’a la m ort ». De meme, dans sa vie publique, il n’avait
rien d’a s s u re : dans un mom ent, il parlait a la foule, puis, tout-
a-coup, on le voyait s’ eloigner, se retirer quelquefois sur une
m ontagne oil il priait, gem issait, pour avoir la vie et la force
celestes. L a terre presente quelque chose de sur; l’homme qui
a appris une science, peut dire : je connais cette science, — et
jusqu’a sa m ort il lui en reste quelque chose. Mais le chretien
qui, dans le m om ent oil la Grace l’aide, est fort et dont la
parole a de la certitude et de la clarte, un m oment apres, si
la Grace le delaisse, n'est plus rien et n ’a plus rien, il devient
plus pauvre que les hommes de la terre.

L ’humilite consiste a ne jamais com pter sur soi-meme, sur


sa propre force. L ’hom m e hum ble pense toujours que, s’il n’a
pas la Grace de Dieu, il est capable de tout mai. II reęoit avec
joie et reconnaissance chaque preservatif qui lui est offert contre
le peche, meme contre un peche qu’il ne sent pas en lui en ce
moment. II se dit toujours que, si Dieu ne le defend pas, un
seul attouchem ent d ’un m auvais esprit, une seule mauvaise
pensee acceptee peuvent le conduire aux peches les plus hor­
ribles. E t quand Dieu donne a l’homme une ressource, si mi-
nime qu’elle soit, pour satisfaire a ses besoins — ne fut-ce, par
exemple, qu’une goutte d’eau pour apaiser sa soif — l’homme
hum ble reęoit ce don de Dieu avec reconnaissance et n ’ose point
raisonner sur ce don. — Dieu regarde si l’homme reęoit ses
dons avec reconnaissance et humilite, et, d’apres cela, II lui
trace la direction. Lorsque Dieu, dans sa m isericorde, offre a
l’hom m e un soulagem ent pour 1’aider a vaincre quelque diffi-
culte, et que l’homme, a cause de son orgueil, ne le trouvant
pas suffisant, repousse ce soulagem ent, Dieu le laisse a lui-
meme, afin que, prive de tout soulagem ent, il vainque sa dif—
ficulte p ar des efforts et des luttes bien plus penibles que celles
qui lui avaient ete destinees. — Dieu elevera devant les hommes,
celui qui est hum ble devant Lui, et II abaissera devant les
hom m es celui qui est orgueilleux devant Lui. — La Grace ne
peut s’unir la oil il n'y a pas d’humilite.
P o u r pratiquer l’humilite, l’homme doit attaquer en lui,
depuis le m atin jusqu’au soir, le point de la revolte contre la
verite qui l’humilie, de la revolte contre la volonte de Dieu qui
lui impose quelque peine, quelque privation a supporter ou
quelque sacrifice a faire. Celui qui est reellement humble et
soum is a Dieu — quand meme il ne s’eleverait pas de cette
base — est dans l’Eglise, est sous l’aile de D ieu; pour le chre-
tien, la base pure, l’hum ilite, c’est deja quelque chose, c’est un
pas vers son but; mais le degagem ent, les vols d’esprit, meme
les plus eleves, ce n ’est rien.

E tre bien hum ble devant Dieu, sentir que nous ne sommes
rien, gem ir dans l’esprit et dans l’homme, nous attendrir, eveiller
en nous l’interet pour tout prochain et, m algre notre impuissance,
desirer nous devouer et faire la volonte du P ere eternel, —
oh! voila le ton de la priere de Jesus-C hrist; Lui, qui gouverne
des m illiers de g lo b e s, a prie ainsi. A cette p rie re , le ciel
s ’ouvre, le Royaume de Dieu vient toucher l’homme. C’est
pourquoi il est dit que Jesus-C hrist nous a ouvert le ciel.

P okora jestto widzieć siebie w prawdzie względem Boga


i bliźniego. Jako duch człowieka jest prawie niczem względem
Boga i Królestwa Bożego, tak człowiek jest w istocie niczem
w obec tych przeciwności które go otaczają na ziemi; bo kiedy
przez ofiarę zyszcze siły jak jeden, to przeciwności ma jak mi­
lion. Ale kiedy siłę wydobytą jak jeden, połączy z Królestwem
Bożem, to staje się olbrzymem. — W tern czuciu działać acz
najsilniej, jestto działać pokornie.
Chcąc poznać szatana, trzeba patrzeć czy ma pokorę, bo
wszystko uda, prócz pokory.
Ziemia dumą zalan a; niema prawie człowieka któryby wszy­
stko ofiarował aby praw da podnosiła się. Tylko pokora daje
na to siłę ; przez pokorę też tylko może być spółka, braterstw o
chrześciańskie, bo wówczas każdy o sobie zapomina i jest pra­
wdziwa rzeczpospolita.

P okora nie jestto poniżać siebie przed bliźnim, ale widzieć


i jawić w prostocie to co jest. Ztądto, mówiąc tobie że mogę
ci jak najdokładniej wyjaśnić drogę twoją, nie zboczyłem by­
najmniej od pokory. Ale zarazem kto widzi co jest Bóg, a co
człowiek i przeciwności jego, ten powie o sobie że jest niczem.
Ten pyłek na mojej sukni jest czemś, ale czemże on jest przy
tych Alpach które ztąd widzimy ! Świadczę o sobie że jestem
— 481 —

narzędziem pomocy idącej od Boga i radzę każdemu aby mnie


słuchał; tak świadcząc o prawdzie, nie zbaczam od pokory.
Ale gdybym przestał być narzędziem Bożem, powiedziałbym
jakby mi powiedzieć kazała prawda: dotąd słuchaliście mnie, i
należało mnie słuchać, — odtąd nie słuchajcie. — Ten rękaw,
kiedy weń Herkules ramię swoje włoży, może przepuszczać przez
siebie siłę herkulesową; ale skoro ramię usunie się, czemże on
jest sam z siebie ? Nie chcę nic innego tylko prawdy, czyli, aby
widziano to co jest w istocie i aby to ceniono wedle praw dy;
w tem jest bowiem moje i bliźniego zbawienie.

Praca ciągłego upokarzania się przed Bogiem utrzymuje


rząd Boży nad człowiekiem, a skoro człowiek nie upokarza się,
bzatan ma prawo narzucać mu złe myśli i prowadzić go. Pa­
nować nad sobą, jestto panować nad m yślą; czyn jest skutkiem
m yśli: miej takie a takie myśli dzisiaj, to jutro to a to uczy­
nisz. Czyn od człowieka nie zależy; kto myślą swą sprowadził
złego ducha, temu on już jak pan rozkazuje. Jakażto niedola
świata że myśl — to właśnie co daje kierunek — miana jest
za n ic !

Ta prawda że człowiek jest prawie niczem w porównaniu


z potęgami złego jakiemi jest otoczony, że sama tylko Łaska,
sama pomoc z nieba od ojców i braci spływająca może mu dać
zwycięztwo w walce z takiemi olbrzymami, — ta prawda, przy­
jęta przez człowieka, utrzymuje w nim pokorę, prowadzi go do
spoczęcia w Bogu, stawi karb duchowi jego, budzi go aby
przyjął ofiarę, tę broń chrześciańską z którą jedynie stawać
może do walki ze złem.

Dans votre faiblesse actuelle oii ni le ciel, ni la te rre , ni


le mai meme ne vous appuient, tachez de meriter le pain quo-
tidien celeste, 1 aide de la Grace de Dieu, et faites ce que vous
pouvez faire dans cet etat; i. Connaissez, ne fut-ce que par
l’intelligence, quand vous ne pouvez le sentir, ce que Dieu
exige de vous; 2. eveillez la bonne volonte de l’accomplir;
3. prenez la resolution de couper les faux chemins que vous
avez suivis dans le passe; 4. convaincu que vous ne pouvez
rien faire sans 1 aide de la Grace, humiliez-vous sans cesse
devant Dieu, priez, gemissez comme vous le pouvez, ne fut-ce

31
qu’avec des levres fro id es; 5. enfin tachez de vous em ouvoir,
de vous attendrir pour tout ce en quoi vous sentirez une parcelle
de D ieu, pour tout ce qui est bon, pur dans votre prochain
quel qu’il soit, dans toutes les creatures, dans la nature entiere.

Ani w myśli mi nie postanie potępiać kogoś bezwzględnie


za to, że nie ma ruchu wewnętrznego. Bóg sam tylko daje taki
ruch; i ten kto go ma, ani na chwilę naw et nie jest pewny
że go utrzyma. Ale znam w jakim tonie powinien być człowiek
który nie ma ruchu, i co mu w tem położeniu czynić należy.
Radzę ci więc b ra c ie : odrzuć pozę i formy którem i zastępujesz
istotę, budź się , jęcz, rób z siebie co możesz aby ruch we­
wnętrzny odzyskać, a głęboko to uczczę, że w położeniu tak
ciężkiem, wiernie robisz swoje, i połączę się z tobą.

Poczytaj bracie za mniej jak nic tę świetność rycersko -


pogańską którą przez całe życie miałeś za ideał w ielkości;
mówię, za mniej jak nic, bo to poddaje ducha twojego pod moc
złego, i jest źródłem niedoli tw o jej; nóś w duchu twoim obrzy­
dzenie chrześciańskie dla tego, kto w łasne tylko wyniesienie
się mając na celu, poświęca dla niego dobro braci sw o ich ;
nóś zaś miłość i cześć dla tego, kto ofiarując się dla dobra
braci, pragnie tylko spółki z nimi, a dobrem ich zajęty, zapo­
mina o sobie i nie troszczy się o to, czy zasługa jego kiedy­
kolwiek uznaną będzie.

Jeżeli nie przyjmiesz, kochany bracie, chrześciaństwa praw ­


dziwego, a przedewszystkiem tej pierwszej i najważniejszej dla
ciebie części ofiary chrześciańskiej: pokory, skruchy, odnoszenia
się do Boga, a tylko siłą ducha, lub światłem, rozumem i
innemi przymiotami ziemskiemi czynić będziesz jak dotąd, — to
usłużywszy, może nawet i wiele, ojczyźnie, zabłyśniesz jakoby
płomień z kądzieli, a potem na długo pozostaniesz w ciemno­
ściach, za karę, że apostoł wyższej epoki chrześciańskiej nie
był chrześcianinem (1863).
W y zw alaj duch a d latego tylko aby w yzw olonego, w olnego
u trzym yw ać w ciele, aby duchem i ciałem spełniać w olę Bożą.
fcaska Boża, chleb p o w szedni n iebieski, tylko na spełnienie
w oli Bożej użytym być pow inien, i tyle tylko przyjm ow ać go
należy ile potrzeb a w tym celu n a życie dnia k a ż d e g o ; — reszta
idzie na szkodę.
W sz y stk o co czynisz, czyń w połączeniu ducha z ciałem ;
ciało jestto b ro ń której słu g a, żołnierz C h ry stu sa nigdy upusz­
czać nie pow inien. W tym w ięc stan ie pow inieneś udaw ać się
i do B oga. M odlitw a, dziękczynienie, jęk czynione być w inny,
na w zór C h ry stu sa , z ciałem . Czyż m ożna m yśleć że B óg ich
w ysłu ch a, sk o ro czynione są w grzechu, to je st w rozdziale ducha
z ciałem , k tó re B ó g połączył z so b ą dla w sp ó lnego życia i po­
stęp u na ziem i ?
R ozdzielanie du ch a z ciałem je st grzechem w iększym niż
w iele w y stęp k ó w ziem skich, bo jest w istocie swej śm iertelnym
grzechem len istw a ku służbie Bożej, i prędzej później doprow adza
człow ieka do tego, że staje się on p o niew olnym słu g ą złego.
M ylneto m niem anie, że d uch pracu jąc w duchu sam ym ,
osiąg n ie p o stęp naznaczony, że ze śm ierci swej dojdzie do życia,
że się zm iękczy, skruszy, itd. D uch naw et z n atu ry swej żyjący
i m iękki, skoro za n ad to przeb y w a w duchu sam ym , traci życie
i zatw ardza się, staje się p o g an in em .
W y silając się jak najw ięcej w duchu rozdzielonym z ciałem,
poniesiesz sz k o d ę ; p racu jąc w duchu d aleko m niej, ale w po­
łączeniu z ciałem , o dniesiesz poży tek . N iech w ięc odtąd jed­
nością tw ą b ę d z ie : nie zaciekać się ale p o ru szać się, i to nie
w duchu sam ym , ale w duchu i w ciele, dla spełniania w oli
Bożej.

P a stu sz e k uklęk n ął, p o m o d lił się, zapłakał, w estchnął, — i już


m a isto tę ch rześciań sk ą, je st w tonie po d an y m przez C h ry stu sa.
Miej to za rzecz n a tu ra ln ą ; w estchnij do B oga jak dziecko
niew inne, tojes.t w połączeniu d u ch a z ciałem , i to w estchnienie
utrzym uj przez dzień cały, jako p o sad ę życia tw ojego.
N ie m yśl że to tr u d n o ; sko ro będziesz to m iał za rzecz
tru d n ą, w padniesz w n ien atu raln e w ysilen ia, zam orzysz ducha,
w ysu szy sz ciało, — i tą p racą, zam iast przybliżyć się do celu,
o ddalisz się od celu. — W tonie C h ry stu so w y m niem a w y­
m uszen ia; — to ziem ia tak dalece p rzetw orzyła dobro niebieskie.
— 484 —

. W ysilanie się z pominięciem prostoty, naturalności, czucia,


życia wewnętrznego, to zdobywanie nieba sam ą siłą ziemską,
jest po drodze daw nego grzechu twojego. Złe z tego korzysta
i pędzi do coraz większego rozdziału ducha z ciałem. S k o ra
takiem wysileniem ulotnisz ducha, szatan może wejść do ciała
które praw y gospodarz opuścił; potem duch własny wróci, ale
znajdzie ciało zmęczone, zamarłe, a do tego i nieproszonych
gości, których trzeba wypędzać, — ot i nowa bieda ! — T ak ta
w szczerem usiłowaniu o dojście do celu, możesz oddalić się od
celu nie wziąwszy drogi prawdziwej.
Rzuć więc wszystko, a weź to jed n o : czystem w estchnie­
niem do Boga utrzymywać ducha w ciele i objawiać go w życiu..

Zaciekając się w duchu, człowiek traci cechy swe chrze-


ściańskie i napotyka krzyże nienaznaczone. W tym stanie cały
szereg powinności i pom ocy chrześciańskich: wylew, spółka itd.,
znika dla n ie g o ; traci on naturalne widzenie rzeczy, traci zdrowy
rozsądek i zbliża się do waryacyi. W takim więc razie, zam iast
fałszywą pracą ducha lać olej na ogień, należy pracy zaprzestać,
z nienaturalnego napięcia zejść do zera, ożywić się, rozerwać
się, tern przywołać ducha do ciała. — W prawdziwej nawet
pracy ducha należy zachować właściwą m iarę; inaczej, duch
wyzwoli się za nadto, ulotni s i ę , i człowiek bezsilny będzie
narażony, z wielką swą szkodą, na napaści złego.

Aby utrzymać ducha w ciele, trzeba mu dawać pobudkę


do życia rzeczywistego, pobudkę bądź niebieską bądź ziem ską'
ale zawsze czystą. Ludzie ziemscy łatw o budzą życie, bo noszą
miłość i ofiarują się dla ziemi, i dlatego żyją życiem natural-
nem, acz niższem. Ja całemi latami utrzymuję ducha w ciele i
objawiam go w życiu mojem, lubo nie mam do tego żadnej
pobudki ziem skiej; czynię to budząc m iłość i ofiarę dla wszy­
stkiego co staje na drodze mojej.

Łatwiej jest żyć, pracować w jednem kole, bądź ziemskiem,


bądź niebieskiem, niż żyć, pracować w obu tych kołach zara­
zem, godzić je, łączyć niebo z ziemią, ucieleśniać niebo na
ziemi, do czego potrzeba pełnej ofiary chrześciańskiej. Dwa te
koła szły osobno przez wieki, dziś Bóg wzywa do połączenia
ich ; i w tern jest główna powinność i zasługa sług Spraw y
Bożej.
— 485 —

Z gizechem życia w eterze, tojest życia w wyzwoleniu i


w lotach ducha, łączy się zwyczajnie grzech pychy, twardości
i lenistw a ku służbie Bożej. Niełatwo jest człowiekowi trudzić
się i walczyć aby utrzym ywać w duszy pokorę, miękkość, czucie,
kiedy on może bez trudu podnosić się wyżej od wielu innych
i być za to we czci u świata, który nie widzi w tern grzechu,
owszem uważa to za św iętość, z tym bowiem grzechem łączą
się zwyczajnie formy święte. I dlategoto skoro grzech ten 'jest
za daleko posunięty, staje się grzechem który nosi w Apo­
kalipsie nazwę Bestyi, pokrywającej szkarłatem , bisiorem, nie­
czystości swoje wewnętrzne.

Niejeden spętany w duchu przez złe, pędzony jest przez toż


złe do naj górniej szych lotów. Taki lot, pęd ducha niewolnika,
jest śm iertelny, bo jest bez ofiary, bez życia, bez czynu chrze-
ściańskiego, i dlatego nie jest on w spierany -Łaską Bożą, cho­
ciażby w nim duch do sam ego nieba zapędził się. Do' czasu
tylko dopuszcza B óg takich zapędów : wolno jest tobie czło­
wiecze wszystko , aby otworzyły się skrytości serca tw ojego;
możesz wznosić się i pędzić bez ofiary, możesz do samych na­
wet niebios bez szaty godowej wdzierać się, ale z owoców twoich
poznasz opór twój do przyjęcia krzyża, poznasz że zbawienie
twoje jest tylko w krzyżu, że bez krzyża wznoszenie się do
sam ego naw et nieba nie zbawi cię, ale potępi.
Łatwiej jest czynić z kam ieniem ducha niż z pędem, z lo­
tem, z tą parą d u c h a ; kam ień przez długi czas dotykany, choć
cokolwiek skruszy s ię ; ale co tu robić z p a r ą , która skoro ją
pobudzisz do ruchu , do życia, w net ulata do sam ych niebios,
byleby tylko nie przyjąć i nie spełnić praw a niebieskiego?
Duch latający przez wieki, chociażby najgórniej a bezofiar-
nie, jest jakoby kam ień noszony po przestrzeniach powietrznych,
który po wiekach nawet pozostanie tymże samym kamieniem;
gdy przeciwnie jedno uderzenie młota więcej go odmieni, niż
te spacery chociażby najgórniejsze i najdłuższe. Otoż tym mło­
tem dla ducha jest krzyż podany światu przez C hrystusa dla
skruszenia, dla odmiany, dla postępu, dla zbawienia świata.

W ielu ludzi żyje jak we śnie, chociaż widzą, myślą i mówią


z wielką jasnością, a naw et wielkie rzeczy robią na świecie,
ale to w szystko idzie u nich nie z ofiary, nie z ruchu , ale
— 486 —

z sennego, m artw ego płynienia ducha ; nie prą oni n a ciało,


k tó re żyje w rozdziale z duchem , ztąd nie podnoszą i nie uducho-
w niają ciała sw ojego. W tento sp o só b w ielu żyje i m ów i w sa­
lo n ach , a często na k a ted ra ch i na a m b o n a c h , i pozyskuje
uw ielbienie św iata, gdy tym czasem rzadko kto oceni a n a w et
zw róci uw ag ę na k o goś , co tuż ob o k niego duchem prze na
ciało, żyje w ciele i spełnia w p ro sto cie pow inności sw oje bez
rozg ło su przed św ia tem , a z praw dziw ą ofiarą i zasługą przed
B ogiem . — S potykałem tu nieraz na statk u parow ym P aryżankę,
k tó ra, w śró d otaczających ją zew sząd piękności natury, siedziała
jak sen n a z oczym a w lepionem i w jedną d e sk ę ; a pójdźno i za­
gadaj do niej, to zobaczysz jaka m ą d r a ! — T o płynienie ducha
w sp ieran e jest przez d uchy rów nież senne , nieofiarne, k tó re
w końcu ujarzm iają takiego geniuszka i w odzą go po sw oich
d ro g a c h . — B ardzo ciężkie k a ry sp ad ają za takie życie, bo B óg
często straszn ą rzeczyw istością przebudza do życia praw dziw ego ;
niejedna np. panienka tak żyjąca zak o ch a się w szatanie, który
ją uw iedzie i opuści, a dopuszczonem to byw a jedynie dlatego,
aby tą sm utną rzeczyw istością przebudziła się ze sw ego życia
sen n eg o . N a nieszczęście zdarza się nieraz, że kiedy po prze­
budzeniu się, jest już ona chrześcianką praw dziw ą, św iat, k tóry
jej pierw ej h o łd y składał, p o g ard za nią w tenczas; — oto niedola
teg o p ad o łu !
T o życie w c ie le , to p arcie na ciało , jednem słow em tę
ofiarę ciała spełnianą i p o daną przez C h ry stu sa P a n a a nie­
przyjętą przez człow ieka, S p raw a Boża dziś na now o podaje i
w y jaśnia, bo d o tąd zazwyczaj sam o w yzw olenie się ducha z ciała,
ta ucieczka jego z o rg a n iz a c y i, a zam arcie i zniszczenie ciała,
przy zachow aniu form św iętych, poczytyw anem jest za św iętość.
C zyżby B óg złączył d u cha z ciałem , gdyby nie naznaczył był
człow iekow i operacyi p arcia na ciało i przebijania ciała duchem ?
— S ą operacye naznaczone sam em u tylko duchow i, ale te o d b y ­
w ają się już nie w ciele ale na tam tym św iecie.

Tout ce que vous m ’avez raco n te m o n tre a quel p o int on


p eu t s e g arer quand on degage co n tin u ellem en t so n esprit, quand
on ne v eu t p as l’u n ir au corps , le ten ir dans le corps et 1’y
faire vivre. L es ten tatio n s et les e rre u rs ou vous etes tom be,
ainsi que les souffrances p a r lesquelles vous avez p a s s e , sont
la suite du rejet de ce devoir principal qui vous a ete presen te
et eclairci d an s 1 CEuvre de Dieu : « connaitre, sentir et accom -
— 487 —

plir l’essence chretienne »; et 1’une des parties inherentes de cette


essence consiste — comme vous le savez — « a tenir 1’esprit
dans le corps et a l’y faire vivre ».
T ant que la cause existera en vous, les erreurs et les souf-
frances, suites inevitables de cette cause, pourront se renou-
veler pour vous, et meme plus fortem ent que dans le passe.
Vous avez deja assez eprouve, mon fre re , que si Dieu laisse
tant d’autres dans leurs routes fausses, II reclame positivement
de vous que vous entriez dans la voie ch retien n e, que vous
deveniez un vrai chretien. Vous avez eprouve que ni le protes-
tantism e dans lequel vous etes ne, ni le catholicism e tel qu’il
est pratique aujourd’h u i , ne peuvent vous suffire; il vous est
done indispensable de connaitre et d’accomplir ce que Dieu
reclame de vous. C ’est pourquoi, vainquant la contrariete qui
vient de l’abondance de vos lum ieres, fixez-vous, cher frere, a
l’unite de vos devoirs chretiens, a ce point essentiel que vous
avez neglige et que je viens de vous rappeler. — En vous en-
gageant a le faire, je vous souhaite dans ce travail, l’aide de
la Grace de Dieu.

II faut que vous fassiez des efforts continuels pour tenir


votre esprit dans le corps, pour couper le plus vite possible le
detour sur lequel, en separant l’esprit du corps, vous devenez
fantome , e’est-a-dire ni hom m e ni e s p r it; detour sur lequel,
suspendu entre ce m onde et l’autre monde, vous n’etes habitant
ni de ce monde ni de l’autre m onde. Un tel etat est un grand
peche qui offense gravem ent Dieu, car Dieu, en creant l’homme,
a uni l’esprit au corps, pour que l’esprit vive dans le corps et
l’elev e; done celui qui ne tient pas et ne fait pas vivre son esprit
dans le corps, attaque la pensee de Dieu pour laquelle il a ete
cree, il est rebelie a Dieu et encoure son chatim ent. II vous
fa u t, mon frere, tourner desorm ais toute votre attention, tous
vos efforts sur ce point qui est essentiel pour vous, et ne pas
vous occuper d’autre chose avant d’ avoir fait cette premiere
chose. Lorsque d’abord vous serez devenu homme naturel,
habitant de ce m onde, et qu’ensuite vous serez devenu chretien,
habitant du royaum e de Jesus-C hrist, alors seulement, en vous
devouant a vos e tu d e s , vous pourrez avec l’aide de la Grace
de Dieu, devenir un homme grand et utile par votre science;
mais si vous vous occupez des sciences avant d’ avoir coupe
votre detour actuel, avant de devenir homme et chretien, comme
vous y etes appele, vous pouvez m ourir prem aturem ent, car la
consequence devra necessairem ent suivre sa cause; et comme
cela arrivera par votre faute qui vous a ete exposee, vous serez
accable d u n e grande responsabilite devant Dieu.
Avant d accom plir votre devoir sur le point dont je vous
parle, il est im possible d ’eveiller l’hum ilite, le sentim ent, la vie
m teneure, car ces qualites sont le resultat du travail ch retien ;
et com m ent peut-on travailler en chretien, quand on n e s t pas
seulem ent hom m e? II faut done d’abord, de fantome, devenir
omme naturel, et ensuite devenir homme superieur, e’est-a-dire
chretien.

*
* *

W ielkato niedola brata K., że nie przyjąwszy chrześciaństwa,


otrzymuje objawienia z tam tego świata. Trzeba człowiekowi
wielkiej czystości, miłości i ofiary, aby te objawienia nie pędziły go
po fałszywym promieniu i nie oddalały od drogi chrześciańskiej.
Dopóki człowiek nie ustali się w charakterze swym chrześciań-
skim, komunikacye z tam tego św iata są dla niego wielką prze­
ciw nością; rozszerzając bowiem wiedzę jego, wyprowadzają go
one z jedności, z ogniska chrześciańskiego i z koła obowiązków
jego; dają mu też fałszywe wyobrażenie o so b ie, ztąd pokój
m echrześciański. Dla człowieka niemającego czystości i ofiary
chrześciańskiej, samo naw et Królestwo Boże może stać się po­
kusą, bo dary Królestw a tego m ogą być użyte za narządzę dla
celów niższych i szafowane wedle osobistych skłonności tych
którzy je otrzymują.
Objawienia ducha bywają najczęściej zmieszane z ziemią,
tojest z wyobrażeniami i chęciami tego kto je otrzymuje. Duch
tegoż tonu w którym jest człowiek, łączy się z wyobrażeniami
i chęciami jego, i wedle tego podaje mu światło, kreśli drogę.
Czysta zaś praw da okazuje się temu tylko, kto jest w tonie
C hrystusow ym i szuka woli Bożej, bezw oli i chęci własnej, kto
jest czysty i próżny.
Z mieszającymi ducha z ziemią czynić trzeba w Imię C hry­
stusa, zwyciężywszy wprzód urok którym kraina ducha, lubo
częstokroć niższa, otacza ich.
— 489 —

Spełnienie chrześciańskiego pow ołania naszego nie ma nic


wspólnego z bezofiarnem wdzieraniem się do krainy ducha i
nie zależy bynajmniej od kom unikacyi z duchami, od widzenia
ich, od obcow ania i rozm awiania z niemi, ale zależy najściślej
od komunii z Duchem Świętym , z Ł aską B ożą, która tylko
ofiarą chrześciańską sprowadza się i utrzymuje : « Królestwo
niebieskie gw ałt cierpi, a gw ałtownicy porywają je ».
Ł askato Boża, Duch Święty oświeca i zasila, nie zaś różne
duchy, które sam e potrzebując św iatła i siły, są częstokroć, dla
rachunków swoich, w stanie ciemności i bezsilności. Kto wiec
w kom unikacyi z duchami, nie zaś w kom unii z Duchem Świętym
szuka światła i siły, ten nie jest sługą C hrystusa, nie jest też
i sługą chrześciańskim bliźniego. — W yjaśniono jest w pism ach
Spraw y — a widzimy to i patrząc na św iat — do czego do­
prow adza człowieka kom unikowanie się z ducham i, zamiast
staian ia się o Ł askę Bożą, o kom unią z Duchem Świętym.

*
¥ ¥

Praw da, idea sam a jest teoryą, i nie przynosi pożytku póki
się jej nie zastosuje do praktyki i czynu z niej nie wyprowadzi.
Trzeba do tego naw yknąć, aby z przyjęciem każdej idei budzić
w sobie frasunek o to, jak ją spełnić, jaki czyn z niej wypro­
wadzić. Trzeba ten czyn zobaczyć, wziąć postanowienie, zapisać
i spełnić. To jest najmilsza Bogu m odlitwa, na którą Ł aska
schodzi.
Polem stosow ania idei jest całe życie człow ieka, wszelki
najmniejszy naw et szczegół onego. U Boga wszystko wielkie,
B óg w ym aga wszędzie praw dy; a miłość praw dy i bojaźń Boża
powinny budzić do spełnienia tego wym agania, bo z drobnej
rzeczy może pójść wielka zasługa lub wielka wina. Ztądto trzeba
rozpatryw ać w świetle idei wszystkie szczegóły życia i prosto­
wać co tam jest zdrożnego. W szelki punkt życia trzeba uważać
jako problem at do rozwiązania i budzić miłość, zapał, aby go
rozwiązać wedle prawdy, aby tam , w śród fałszów, prawdę po­
stawić.

Tam, wyżej, naznaczono jest co i w jakim czasie uczynić


powinniśmy, a do nas należy, siłą ofiary chrześciańskiej poznać
i spełnić lo naznaczenie Boże. Nie spełniając powinności nazna-
czonej na punkcie i w czasie naznaczonym , ciężko zaw iniam y
przed B ogiem , chociażbyśm y w tym czasie robili w iele innych
rzeczy zkądinąd d o b ry c h i pożytecznych. N iech żołnierz poniesie
jak najw ięcej tru d u , zrobi w iele ru ch ó w na uboczu, to m u się
nie policzy; ale k ilk a w łaściw y ch ru ch ó w , w stosow nej chwili
n a polu bitw y w y k o n a n y c h , dadzą m u w ielką zasługę. D late-
g o to trzeb a ciągiem czuw ać aby w idzieć p u n k ta naznaczone dla
czynu i nie opuszczać tak ic h okazyi. M ieć draźliw ość na w szelką
tak ą okazyą i z niej korzystać, jestto mieć sum ienie chrze-
ściańskie.

P o w in ie n chrześcianin, przed w szelkim czynem naznaczo­


n ym m u w olą Bożą, zobaczyć i przyjąć naprzód ten czyn do
d u ch a z jedynym w zględem n a tę w olę, na praw d ę, a bez w zględu
n a p ra w a , zw yczaje i opinie ś w ia ta , jak to dobrze w yraża
p o lsk ie p rz y sło w ie: « Z am rużyw szy oczy, czyń sw oje ». W tej
tylko bezw zględnej m iłości i energii zdoła się on podnieść ponad
przeciw ności i chm ury św iata, na w łaściw e mu stan o w isk o , na
k tó rem je st dla niego praw e w idzenie, czucie i siła do działania,
i od teg o to bezw zględnego d rg n ię cia do w oli Bożej, do praw dy
m ającej spełnić się w czynie, zależy chrześciański c h ara k te r
człow ieka i b ło g o sław ień stw o Boże w czynach jego. P o takiem
zaś poczęciu czynu w duchu sw o im , pow inien chrześcianin,
z w ysokiego sta n o w isk a k tó re przez to za ją ł, dać w zgląd na
w szy stk o co go otacza, zastanaw iać się, rozw ażać, porów nyw ać,
słow em sto so w ać czyn w duchu przyjęty do praw i zw yczajów
św iata, do okoliczności ziem skich, itd. T ym sposobem w yda on
w czynie sw oim życie d u cha sw ojego, a razem odda, w edle słów
C h ry stu sa , cesarzow i co jest cesarsk ieg o . K to nie obudziw szy
bezw zględnej m iłości i energii do spełnienia w oli Bożej, już przy
sam em poczęciu czynu zastanaw ia się, rozw aża, stosuje się do
p raw i okoliczności ziem skich, ten nie zwycięży przeciw ności, nie
przebije ch m u r ziem skich, a w końcu uw ięźnie w ziemi, stanie
się sługą, i niew olnikiem jej. — Z tądto pochodzi, że kto m łodość
sw ą spędza bez egzaltacyi, bez zapału do w yższego, bez po d n o ­
szenia się w duchu, k to już w tym w ieku jest pow ażnym , u sta ­
lonym sen satem , w zględnym na w szystko co ziem skie, ten nie
w iele daje nadziei, aby zdołał coś w życiu sw ojem uczynić na
polu w yższem n ad z ie m ię ; u tra ci on ry ch ło w olność ducha i
zatrzym a się w p o stęp ie, ztąd n a drodze zbaw ienia sw ojego.
— 491 —

Ja k o ob d arzo n y talentem pisarsk im , pow inieneś bracie pa­


m iętać na to, że pisarz ch rześciański, budzony fcaską Bożą do
w y d an ia jakiegoś w yższego płodu ducha, otrzym uje ciężkie za­
danie ab y tę rzecz w yższą w y dać bez ujm y niebieskiej istocie
jej, a zarazem w zasto so w an iu do ziemi, w edle praw kró lestw a
ziem skiego. T am wyżej naznaczonem jest i w iadom em mie­
szkańcom tam teg o św iata co on n ap isać pow inien, a jego rzeczą
jest, w m iłości B o g a i bliźniego, w p ragnieniu spełnienia w oli
Bożej i u słu żen ia bliźniem u, żebrać u B oga o św iatło jak oddać
w całej p raw dzie B ogu co B ogu należy się, a zarazem w jakiej
m ierze zasto so w ać się do ciem ności i ciężkości św iata, aby mu
nie u tru d n ić w przyjęciu p raw d y . — Innato rzecz stosow ać się
do św ia ta z niew oli w zględem niego, a inna, czynić to z czystej
m iłości bliźniego, z frasu n k u o to ab y m u nie utrudnić, ale
skutecznie usłużyć.

S pełniw szy ofiarę d u ch a, należy przeciągąć ją w ciele i


zasto so w ać do c z y n u ; rozpatrzyć okoliczności ziem skie i czynić
realnie na ziem i. S poczyw ać w tej, acz św iątobliw ej w ierze, że
B óg o sło n i człow ieka w czynie, dla św ięto ści celu dla k tó rego
on czyni, chociażby on nie złożył ofiary naznaczonej, — jestto
kusić P a n a B oga. G dybyś np. m ając w ażny obow iązek do speł­
n ienia po za dom em , poszła so b ie p ro sto przez okno a nie przez
schod y , m yśląc że B ó g , dla d o b reg o c e lu , o sło n i c ieb ie , p e-
w nob y ś n o g ę złam ała. Im wyżej podniesiesz się w ' duchu, tern
potrzebniejszą ci będzie ofiara ciała i czynu dla sto so w an ia i
realizacyi, — bo bez teg o up ad ek będzie tern bardziej uderza­
jący, ztąd try u m f złego tern w iększy. D lateg o to siostro, najlepsza
naw et ra d a na nic ci się nie p rzyda, sk o ro za nią pójdziesz bez
złożenia pow yższej ofiary przed B o g iem ; do rady przyjętej na
ślepo , duch zły przyw iąże się, bo D uch Ś w ięty, k tó ry tylko na
ofiarę schodzi, nie w esprze ciebie. O fiara przed B ogiem konie­
cznie złożoną być m u si; polegać zaś na ludziach jestto uciekać
od ofiary.

K onieczną jest rzeczą dla ch rześcianina, rozw inąć w sobie


w ładzę p ro steg o , n a tu ra ln e g o zastan aw ian ia się, ztąd w każdej
zdarzającej się okoliczności pojąć, rozw ażyć o co idzie i z tego
w łaściw y czyn w y prow adzić. C h ry stu s P a n p ow iedział: « Sy­
now ie tego św iata ro ztro p n iejsi są w rodzaju sw oim , nad syny
św iatło ści ». K orzystając z tej p raw d y , usiłujm y abyśm y na
— 492 —

polu naszem chrześciańskiem czynili tak, jak czyni każdy kto


na polu zwyczajnem, ziemskiem, podejmuje się czegoś. Ot np.
kiedy ociężała w duchu i w ciele Szwajcarka idzie na służbę
jako kucharka, to naprzód zastanowi się i zapyta siebie: co
ja w tym domu mam robić? — Oto mam gotow ać; a więc to
a to należy, a reszta me należy do mnie. — Gdyby tedy chciano
ją użyć np. do m urowania, pewnoby ani słuchać o tem nie
chciała. Tak i wy bracia, udając się na wyprawę waszą apo­
stolską, * powinniście przedewszystkiem zastanowić się grun­
townie nad zadaniem waszem, zobaczyć w rzeczywistości, na­
turalnie i po prostu, p o c o jedziecie; i spisawszy sobie główne
powinności wasze, powiedzieć sobie jak ta k u c h a rk a : to tylko
do mnie należy i to tylko będę robił.
iSa nieszczęście, człowiek tak dalece ucieka od trudu, od
krzyża wewnętrznego, że gotów jest narazić się na największe
trudy i cierpienia ziemskie, byleby tylko choć na czas odłożyć
ten trud wewnętrzny który sam jedynie daje poznać i spełnić
powinności chrześciartskie. C hrystusa P ana ukrzyżowano za to,
że do tego trudu wzywał, i Spraw a Boża za toż samo ma tylu
nieprzyjaciół.
Zawiążę rzecz tę u w a g ą : że słudzy Sprawy Bożej nie mo­
żemy zastanawiać się i pojmować tak jak ludzie ziemscy, a to
dlatego że Bóg naznaczył nam abyśm y zastanawiali się i poj­
mowali równie prosto i naturalnie, ale po chrześciańsku, a to
może być tylko owocem ofiary, pracy wewnętrznej, chrześciań-
skiej. Z tego jeszcze i ta nauka, że sługa Spraw y bez ofiary,
słabszy jest i ciemniejszy niż zwyczajny człowiek ziemski. —
A tak bracia, dziękując Bogu za tę prawdę, bierzmy się do sto­
sowania i do spełniania jej na polu które Bóg dzisiaj otwiera
dla nas.

Dobrze jest siostro, że lękasz się przyjąć ofiarowany ci za­


rząd instytutu wychowania dzieci, skoro wątpisz czy m iałabyś
dostateczne uzdolnienie i siły po tem u; jestto dowód że nie
liczysz na siebie. Lękliwość i frasunek potrzebne są w każdej
okoliczności życia; budzą nas one do polegania na Bogu, nie
zaś na w łasnych siłach. — \fyszakże nie godzi się odrzucać
bezwzględnie tego co staje przed tobą, bo nie wiesz jaką jest
wola Boża; trzeba więc zbadać przed Bogiem, czy to stano-

* 1863 r.
wisko jest lub nie jest naznaczone tobie, i wedle tego wziąć
decyzyą. Do naznaczenia swojego Bóg przydaje pomoc Łaski
w spierającej człowieka w spełnianiu powinności naznaczonej.
Mniejsze lub większe uzdolnienie ziemskie małą tu jest prze­
szkodą lub pom ocą: kto sobie nie ufa, a ucieka się do Boga,
stając przed nim w w arunkach naznaczonych, ten z Ł aska i
błogosławieństwem Jego spełni i na ziemi naznaczony mu obo­
wiązek. W idziałaś na bracie N. świeży przykład tego, jak za
spełnienie powyższych warunków, niebo zastarczyło dla niego
to co mu brakow ało w ziemi, aby wola Boża spełnioną została
przez niego.

Do czynu trzeba iść z pewnym planem , z pewnem ogólnem


widzeniem izeczy; ale trzeba strzedz się być niewolnikiem planu
swojego, trzeba być wolnym i powolnym na wszelkie dotknięcie
z wyżej, aby Ł aska mogła w czynie kierować i wspierać.

W ielu którzy czynili wprzód z Ł aską Bożą, upadali w końcu


dlatego, że po odstąpieniu Łaski, nie mając żadnej siły lub
m ając siłę fałszywą, zamiast powstrzym ać się w zapędzie swoim
i zasługiwać przed Bogiem na pow rócenie im Łaski, ośmielali
się w łasną wolą i niepokornem wysilaniem się zastępować siłe
niebieską, k tóra czyniła przez nich w godzinie Bożej a odstą­
piła od nich po przejściu tej godziny.

Do człowieka należy przyjąć czyn i nosić go w sobie, być


gotowym do czynu, a Bóg sam otwiera p o le , do spełnienia
czynu. F rasunek o to aby koniecznie czynić, zdejmuje z czło­
wieka naznaczony i jedynie owocny frasunek o to aby stanać
w w arunkach potrzebnych do czynu.

Kiedy złe jest w pełności siły i owocowania swojego, do­


brej stronie należy wysilać się wewnętrznie, stać pod bronią
chrześcianską w duchu, a do działania na ziemi nie występować,
aż do czasu, w którym złe doszedłszy do szczytu dopuszczo­
nego, upadać zacznie.
— 494 —

Interesem jest złego w ciągnąć człow ieka do w alki z niem


w tenczas kiedy ono, z dopuszczenia Bożego, jest w najw iększej
m ocy s w o je j; d lategoto w tenczas w łaśnie w yzyw a ono najw ięcej
do działania, i niejeden, k tó ry w zw yczajnym sw ym stanie jest
zam arły, nieczynny, ożyw ia się naów czas i sk ła d a liczne ow oce
fałszyw ego życia. — Interesem i p o w innością jest chrześcianina
rozpoznaw ać w ofierze swej te czasy k tó re przeznaczone są dla
niego nie na czyn zew nętrzny ale na o peracyą w ew nętrzną, i
p rzebyw ać je zam ykając się ściślej w e w nętrzu sw ojem , trw ając
w m odlitw ie, w kruszeniu się przed B ogiem , zatrzym ując, ile
to być m oże, w szelkie działanie sw e ziem skie, nie biorąc żad­
nego now ego k ierunku, ale zachow ując to w szystko na czas
lepszy, kied y po burzy słońce dla niego zaśw ieci. W takichto
czasach pow inien chrześcianin znosić cierpliw ie w yzyw y, n a­
paści złego, znosić sądy, upokorzenia od narzędzi jego, unikać
ile m ożna w szelkiej w alki i ścierania się ze złem p anującem ;
a gdy w y padnie konieczna p otrzeba czynienia, pow inien on
czynić w jak najciaśniejszym ob ręb ie, a z pow iększoną ofiarą,
p o k o rą i bojaźnią Bożą, pom nąc że czyni pod b a te ry ą z której
złe w idzialnie i niew idzialnie uderza n a niego. C h ry stu s P an,
p o d tą b atery ą w całej swej sile działającą, spełnił dzieło zba­
w ienia ś w ia ta ; w idział on zaw sze godzinę sw oją, i w tej g o ­
dzinie czynił, a po przejściu jej o ddalał się na m odlitw ę. P od
tąż b atery ą, lubo mniej silną, słudzy C h ry stu sa , słudzy S praw y
Jeg o , pow ołani są na w zór Jeg o żyć i spełniać pow inność sw oją.
Kto nie b a d a godziny swojej i czyni w godzinie nienaznaczonej,
tego czyn będzie trudny, niepożyteczny a często szkodliw y.

P rzed czynem trzeba utw orzyć sobie i przyjąć do duszy


id e a ł jak on m a być spełniony, ztąd przyjąć ton i ducha odpo-
w iednego tem u, — a co sam tylko B óg daje w skutek pracy,
ofiary, ztąd zasługi człow ieka, czyli — jak to niejednokrotnie
w yjaśn iłem w am bracia — w sk u te k czynu w ew nętrznego, przez
k tó ry jedynie zasługuje człow iek na błogosław ieństw o Boże
w czynach sw oich zew nętrznych.

Złe w o g n isk u i w charak terze sw ym stojące zw yciężonem


być m oże przez d o bre w tedy tylko, kiedy ono rów nież w ogni­
sku i w ch arak terze sw oim stanie. D obre więcej cierpi na ziemi,
bo więcej jest budzone aby stan ąw szy naprzód w spełnieniu
m yśli Bożej, u szczytu sw ojego, w c h a ra k te rz e sw oim , z tego
stan o w isk a na złe u d erzało , złe zw yciężało, ab y tym sposobem
sam o się p o d n o siło i przyczyniało się do p o p raw y złego. Jeśli
zaś d o b re p ra w B ożych a zarazem p ra w sw oich nie objaw ia i
nie b ro n i należnie, to jakże złe ty m p raw o m ulegnie ?

Złe, k tó re ofiary i czyny sw oje do pełności doprow adza,


może być zw yciężone ty lk o ró w n ąż pełnością, ofiary i czynu
spełnio n eg o przez dobre. Z tąd to złe pozw ala człow iekow i wiele
d o breg o czynić, ty lk o nie pozw ala czynu d o b rego do pełności
doprow adzać, bo to grozi k ró lestw u jego. Z tąd też lubo m iliony
poczynają ofiarę w duchu, sam tylko C h ry stu s P a n ofiarę sw oja
doprow adził do końca, w p ełn o ści d o k o n ał dzieła poleconego
m u przez O jca przedw iecznego.
B ędąc sędzią, nieraz po u siln em szukaniu praw dy w m o­
dlitw ie przed B ogiem , poczułem i zan o to w ałem ją s o b ie ; ale
przyszedłszy pom iędzy kolegów , w atm o sferę zupełnie przeciw ną,
traciłem całkiem czucie tej p ra w d y , sa m a ty lk o jej w iedza zo­
staw a ła w e m nie. O tóż w tak ich razach , aby p ozostać w iernym
iaz poczutej praw dzie, objaw iałem ją choć bez p ierw o tn eg o ognia
ale z c h a ra k te re m w y trz y m a n y m ; a po w yjściu z sali o brad
czucie i ogień w racały na no w o , i jasn o zobaczyłem jak wielki
tiy u m f C h ry stu s P a n o d n ió sł przez tę w iern o ść praw dzie i przez
to p ro ste w y danie jej.

Spełniając w duchu ofiarę, n a jak ą tylko zdobyć się możesz,


w ufności i w energii ch rześciańskiej puszczaj się bracie na
życie, m yśl, zam ierzaj, m ów i czyń. — Ż ołnierz n a placu bitw y
niech w alczy jak m oże, a dla bojaźni u ch y b ien ia w w alce, niech
w chw ili stanow czej oręża nie rzuca. W śró d przeciw ności dzia­
łan ia, trzym aj się, jako gw iazdy tw ojej, tej jedności: w szystkie
siły o b racać ab y spełnić isto tę , rzecz sam ą, a potem już starać
się o to , aby ją spełnić sp o so b a m i, śro d k a m i w łaściw em i i
w form ie w łaściw ej. P ierw sza p o w in n o ść nie chybić w istocie,
w rzeczy, w co, a d ru g a już p o w in n o ść nie chybić w środku,
w sp o so b ie, w ja k . Z g u b n ato je st d o k try n a zatrzym yw ać życie
d lateg o że ono nie m oże być d o s k o n a łe m ; bojaźliw ość ta nie
z p o k o ry a raczej z dum y po czątek sw ój bierze; nie żyjąc, nie
m ożna p o d n ieść życia, tak jak nie chodząc, nie nauczy sie
dziecko chodzić, jak nie g rając, nie nauczy się człowiek grać.
L hom m e hum ble ne craint pas d a g ir; il craint seulement
de mai faire, parce qu’il se sent pecheur; mais comme il est
hum ble et qu’il a l’intention pure, il agit tout de meme et s’ef-
force pour que son action soit faite le. mieux possible. Se de­
fiant de lui-meme, il se confle en Dieu, et s’il a peche, il ne
reste pas longtem ps a contem pler le mal qu’il a fait, il le voit,
le sent, en eveille le regret, la douleur, et fait immediatement
le m ouvem ent pour agir contrairem ent au mal, au peche qu’il
a commis. — L ’homme reellem ent hum ble ne croit pas qu’il
arrivera d un bond a la victoire, a la perfection, au but que
Dieu lui a m arq u e; il pense au com bat qu’il aura a livrer au
mal qui a des droits sur lui, il voit tout dans la realite, et, a
cause de cela, il porte la crainte, n ’est jamais sur de lui-meme
et ne prom et pas avec assurance qu’il accom plira son devoir,
mais, en faisant tout ce qu’il peut pour l’accomplir, il met toute
sa confiance en Dieu, et il agit.
L action venant de 1 hum ilite, et accomplie avec realite et
dans la crainte de Dieu, c’est la regeneration pour l’esprit vivant
dans les elans, les vols, et toujours sur dans ses v o ls ; c’est
la regeneration pour l’esprit franęais.

Continuez, ma soeur, votre activite le mieux que vous pouvez;


la m ort, 1 inaction est un ecueil pour l’homme, et surtout pour
un Franęais. Quiconque ne peut agir dans le ton chretien, entre
deux maux choisissant le moindre, fera mieux de servir la verite,
quoique avec la force terrestre, en faisant, dans une bonne
intention, des efforts, des sacrifices inferieurs, te rre stre s, que
s’il restait dans l’indifference, dans la mort, dans la jouissance,
que s’il rejetait tout sacrifice, tant inferieur que superieur.

*
¥ ¥

Dans nos rapports avec le p ro c h ain , il faut reconnaitre


avant tout quelle est sa tendance, sa direction. Si cette tendance
est contraire a D ieu , s i , par exem ple, le prochain cherche a
rem placer la vie interieure, le mouvem ent chretien par la forme,
la p o se, le tact, afin de paraitre sans reproche aux yeux des
hommes, o h ! alors il nous est perm is de l’attaquer, meme avec
— 497 —

une force non ch retienne, si nous ne le pouvons au trem en t;


car dans ce cas nous n ’offenserions que la te r r e , et non pas
le ciel. M ais quand le prochain, renonęant a cette fausse direc­
tion, s efforce deja d’eveiller en lui la tendance vraie, chretienne
et de la suivre, le fit-il meme le plus imparfaitement, l’attaquer
a cause de ses im perfections, serait une grande faute et une
grande cruaute en meme tem ps qu’un grand danger, car, par
ces attaques, le prochain serait tente de s’arreter dans sa ten­
dance nouvelle et de retom ber dans son ancienne direction ou,
en couvrant sa m ort d’esprit par la forme ch retien n e, il etait
tranquille et quelquefois meme adore.
Si votre frere que vous auriez vu longtem ps inerte, immo­
bile , com m enęait tout-a-coup a se lever et a m a rc h e r, quand
meme cela serait avec le corps a m oitie courbe vers la terre,
sans doute vous lui crieriez avec toute votre force: « bien, mon
frere, continue seulement, m arche, m arche! » — et ainsi vous
appuieriez sa tendance; mais si vous l’attaquiez pour cette seule
raison qu’il m arche courbe, vous l’affaibliriez et lui porteriez la
tentation de revenir a son im m obilite.
C ’est toujours une grande epreuve pour le m o n d e: d ’une
part, la Bete apocalyptique couverte de riches etoffes, et d ’autre
part, Jesu s-C h rist couvert de h aillo n s!......

Kiedy chcesz pożywić ro b a c z k a , a trzym asz kruszynkę


pokarm u za w y so k o , rzecz prosta że robaczek nie zdoła tam
sięgnąć; a więc ty musisz się schylić do niego aby mu podać
tę kruszynkę w pyszczek. Czyż będzie winą robaczka że nie
m ógł sięgnąć do twej ręki? W inato twoja żeś ręki nie zniżył.
Tak samo winą jest tego kto praw dę podaje, jeśli to czyni nie
wchodząc w położenie, potrzeby, trudności bliźniego którem u
służy, jeśli np. ten bliźni dlatego nie może go pojąć, że się
niejasno tłóm aczy. A główną dla nas rzeczą jest starać się o
to, aby praw da była pojętą przez tych którym służymy, bo przy­
jęcie jej nie zależy już od nas, ale od ich w łasnego rachunku,
i leży w mocy Bożej.

Z okazyi listu J. Z. do L. M.

Związany byłeś bracie jednym grzechem z, p. L. M. a naw et


przewodniczyłeś mu w grzechu przykładem twoim ; teraz zaś,
na ton jego lepszy odpowiadasz mu bez chrześciaństwa, bez
32
pokory, skruchy, górując nad nim lotem ducha pogańskim ,
bohaterskim . — Takżeto czyni pokutnik czujący że sam więcej
od bliźniego zawinił? W szak naczelnik bandy złoczyńców, po
nawróceniu się swojem, nietylko traci prawo do górowania nad
współwinowajcami, ale musi przez pewien czas pozostać dla
nich obcym i żyć poczciwie, musi złożyć restytucyą Bogu i
ludziom, musi też złożyć wprzód ofiarę dla naw rócenia w spół-
winowajców, nim uzyszcze nareszcie praw o grom ienia i karcenia
ich z nowego już stanow iska sw ojego, taką ofiarą zdobytego.
Zam iast wiec czynić wyrzuty i gromić, trzeba abyś korzystał
bracie z niteczki którą L. M. podaje ci listem swoim, i abyś
połączył się z tem dobrem, acz tak słabem , które B aska w nim
obudziła. Życzę zatem zniszczyć tę odpowiedź twoją jako szko­
dliwą, a odpisać inaczej, w duchu łączenia się i nadziei.

Często praw da jest przy tobie bracie M., ale podajesz ją


bliźniemu bez ucieleśnienia, bez zastosow ania się do czasu i do
okoliczności, a przytem podajesz bez swobody wzajemnej, bez
łączności z życiem naturalnem , braterskiem , podajesz z pewną
sztywnością, rozdrażnieniem, naciskiem na ducha bliźniego.
Kiedy nawet czyste przedstawienie prawdy jest już wyzywem
dla bliźniego i częstokroć drażni g o , cóż dopiero skoro ten
wyżyw zmieszany jest z ziem ią, skoro czyniący go czerpie
z żółci, z irytacyi widzenie praw dy i siłę na jej wydanie? Tak
wydaw ana praw da za nadto wyzywa bliźniego, i odwraca sie on
od przyjęcia jej i od spółki z tym kto ją podaje.
Jeśliby praw da, nawet w tonie właściwym podaw ana przez
ciebie, odrzucaną była przez bliźniego, przyjmuj boleść ztąd
doznawaną jako pokutę i ekspiacyą za to żeś i ty w przeszłości
odrzucał tony chrześciańskie. Odbierając dziś razy które niegdyś
sam zadaw ałeś, ofiaruj to B o g u ; a nie zapierając się praw dy
którą czujesz, staraj się należnie ją w ydaw ać, czyniąc pewne
ustępstw a bliźniemu, dzieląc jego życie potoczne, stając zawsze
przed nim w tonie naturalnym , towarzyskim. — Po każdem
niepowodzeniu, zapominaj o odparciu przez bliźniego tonów
tw oich, a dobywaj z siebie tony coraz więcej ucieleśnione i
zastosow ane. Skoro Bogu zadosyć uczynisz, wszystko raptem
zmieni się dla ciebie, bo «za kim Bóg, za tym i ludzie », mówi
nasze przysłowie.
— 499 —

U stępstw a w rzeczach nieistotnych, często ułatwiają bliź­


niemu przyjęcie rzeczy istotnej. Ś. p. ks. Edw ard nieraz powta­
rzał: « Czynię bliźniemu liczne ustępstw a w rzeczach podrzęd­
n ych, aby uzyskać od niego dla Boga choć jedno ustępstw o
w rzeczy głównej ». Można się wspólnie zabawić, rozerwać,
naw et pograć w w ista, aby zbliżywszy się w ten sposób, po­
mówić potem o rzeczy najważniejszej dla chrześcianina i Polaka.
Unikaj pedanteryi, zachowuj właściwą dla każdego miarę i po­
wolność, przez wzgląd że nie każdy może podnieść się od razu
na tę wysokość którą Spraw a Boża przedstaw ia, ztąd że trzeba
ułatwiać każdemu, prowadząc go stopniowo, jakby po schodach;
tak czyniąc,tern łatwiej swoje utrzymasz. W iernego sługę, ści­
słego w duszy zakonnika, ale postępującego z ludźmi po ludzku,
w spierać będzie Ł aska Boża, naw et w życiu potocznem, aby on
tern ułatw iał zbawienie bliźnim.

Żyjąc po chrześciańsku, tojest żyjąc na ziemi w prawie


nieba, nie podobna jest nie różnić się od ludzi żyjących wedle
sam ego praw a ziemskiego, ale można i należy uczynić tę różnicę
jak najmniejszą, a to, utrzymując naturalność, prostotę i stosując
się do praw ziemi czystych, które każdy chrześcianin szanować
powinien.
Dotychczas na polu życia chrześciańskiego, niebieskiego,
była nienaturalność, nadzwyczajność, jako to, zagłębianie się
w duchu, unikanie życia towarzyskiego, itp. Otóż przez należne
ucieleśnienie rzeczy niebieskich, życie chrześciańskie stać się
powinno naturalnem i prostem ; tak spełni się to, co powtarzam y
codziennie w pacierzu : « Święć się Imię Twoje, przyjdź Króle­
stwo Twoje ». — Życie chrześciańskie jestto najwyższa sztuka
piękna i ma cechy w szystkich sztuk p ięk n y ch ; a wiemy że im
bieglejszy artysta, tern naturalniej, bez silenia się, gra, maluje,
śpiewa, tak że zdaje się iż to rzecz nader łatw a, która go nic
nie kosztuje.

Praw dziw a m iło ść, widząc i oceniając wszelkie dobro


w bliźnim będące, widzi też i wszelkie złe bliźniego, jego m a-
now iec, jego oddalenie się od wzoru i drogi podanej przez
C hrystusa. Ale gdy człowiekowi nie jest dano czytać w księdze
Bożej rachunki bliźniego, widzieć przeciwności jego i pomoce
z wyżej schodzące dla niego, a ztąd widzieć stopień winy jego,
— 500 —

— nie godzi m u się przeto rachow ać, sądzić, potępiać b liźn ie g o ;


to należy w yłącznie do sądu Bożego, i dlatego pow iedziano
« Nie sądźcie a nie będziecie sądzeni. Nie potępiajcie a nie
będziecie p o tęp ien i ». F ałszyw e w yobrażenie o m iłości bliźniego-
i o sądzie n a b liźn ieg o , oślepia niejednego chrześcianina tak,
że widzi on częstokroć chw ałę Bożą tam gdzie jest obraza
B oga, widzi d o b re gdzie jest złe, zdrow ie duszy gdzie jest cho­
ro b a jej. W y o b raże n ie to uw alnia od obow iązków , od ofiar,
od krzyża, k tó ry praw dziw a m iłość w k ład a na chrześcianina.
W idząc w m iłości niechrześciańskiej, k tó ra jest słabością, sam e
d o b re w bliźnim , a w bojaźni sądu, nie w idząc złego, tej cho­
ro b y bliźn ieg o , jakąż p o m o c , jaką usługę m ożna oddać bliź­
niem u? a cóż m ów ić o szkodzie jaką i sam ponieść może ten
k to poczytuje złe za d obre, m anow iec za p ro stą drogę chrze-
ściań sk ą ?

Im kto więcej serca, uczucia okazuje, tem w iększa należy


m u się ofiara, bo daje on w iększą do tej ofiary pobudkę. O d­
płacajcie się w ięc bliźniem u za serce, uczucie jego, frasunkiem
chrześciańskim o praw dziw e jego dobro i ofiarą dla p o d an ia
m u p raw d y k tó rą poczujecie za konieczną dla niego. D ającem u
serce, uczucie, św iat zazwyczaj w ypłaca się tolerancyą złego
jego, i tę szkaradną o b o jętność i egoizm , ten zupełny b ra k
m iłości bliźniego nazyw a przyjaźnią. S zczególnato zasada, że
poniew aż k to ś m ię k o ch a i dobrze mi czyni, więc ja pow inie­
nem być o bojętnym na praw dziw e dobro jego i nie dać m u
n aw et słow a p rzestrogi i dobrej rady.

Im w iększe będzie budzenie Boże, czyto przez krain ę ducha,


czy też przez w ypadki, tem śm ielej pow inniście m ówić i czynić.
K iedy dom pali się, któż w tedy rozpraw ia spokojnie o potrzebie
czuw ania nad bezpieczeństw em , itd .? W takich razach trzeb a
w ykrzyknąć ch o ćby parę słów k tó re b y w iernie przedstaw iały
niebezpieczeństw o i czego po trzeb a dla ratu n k u , — jak oto
np. nasz S k a rg a na tym obrazie M atejki czyni, grom iąc z k a­
zalnicy grzechy szlachty w chwili poruszenia się jej w iadom o­
ścią o zw ycieztw ie pod C hocim em . W zw yczajnych rozm ow ach
unikajcie ta k silnego w ydaw ania rzeczy, ale niech w duchu
w aszym będzie p raw d a i ogień dla niej, i niech słow o wasze
w ydaje isto tę tej praw dy.
— 501 —

Działałaś siostro z panną N. sam ą miłością i boleścią, a


takie działanie — jak się dziś sam a o tern przekonywasz — acz
wysokie i świątobliwe nawet, nie zwycięża złego. Na kamień
piekielny, trzeba z miłości i boleści wydobyć obrzydzenie chrze-
ściańskie do tak strasznego złego, i takowe objawić ; tylko
z tym pełnym tonem chrześciańskim łączy się potęga Boża,
która zwycięża złe.
Dotąd, ile razy szło o wydobycie takiego tonu, zdawało
się jakobyś mówiła s o b ie : kocham wszelkie dobro, kocham też
i wszelkiego bliźniego i dlatego nie chcę słyszeć o żadnem złem
jego. Jakbyś to nazwała, gdyby ktoś, słysząc że jesteś w cho­
robie lub nędzy, pow iedział: za nadto ją kochani abym mógł
choćby słuchać tylko o tern co ją dolega? A wszakże dobry
lekarz starannie bada sym ptom ata chorego, aby m ógł mu za­
radzić ; i my też, słudzy w C hrystusie bliźniego, powinniśmy
poznawać chorobę duszy jego, a następnie wydobywać tony i
praw dy m ogące go uleczyć. Nie czyniąc tego, możesz siostro
ponieść niepow etow aną szkodę na duszy, bo możesz oswoić się
ze złem aż do zobojętnienia na nie, aż do utraty draźliwości na
obrazę Bożą, tej wysokiej cnoty żyjącego chrześcianina. O jak
niebezpiecznem jest życie człowieka na tym padole, gdzie, dla
mocy złego panującego, z samej nawet w ysokości może pójść
zniżenie, z samej cnoty zrodzić się grzech !
Skoro obecną ofiarę twą, większą i trudniejszą, uzupełnisz
objawianiem obrzydzenia chrześciańskiego, tą ofiarą mniejszą i
łatwiejszą, — obrzydzenie do złego w duchu twym noszone i
choć jednem słowem w zdarzonej okazyi wydane, będzie twą
bronią, zaczepną i odporną, przeciw złemu ; z mniejszym wy­
datkiem sił twoich, dziś tak bardzo p o d u p ad ły ch , będziesz
skuteczniej ratow ać bliźniego. Nietylko przestaniesz się trawić
w duchu i niszczyć na ciele bezowocną boleścią, ale nawet, jak
rozpalone żelazo hartuje się wodą, tak ciało twoje zahartuje się
obrzydzeniem jawionem złemu i idącem ztąd życiem i czynieniem
naturalnem , zastosow anem do ziemi. Tak tylko będziesz mogła
siostro, przeciągnąć życie twe na ziemi i spełnić całe zadanie
twoje._______________ __________________

Życzę ci siostro, abyś starała się stanąć z przyjaciółką twoją


w czystym rachunku, tojest abyś z nią zawiązała spółkę na po­
sadzie chrześciańskiej, albo też rozdzieliła się , tern przerwała
fałszywy stosunek, oparty na tolerancyi złego jej, a ztąd na
obojętności dla zbawienia jej. C hrystus rzekł: « Nie przyszedłem
— 502 —

łączyć ale rozdzielać », tojest, rozdzielać to co na posadzie fał­


szywej było połączone, aby po rozdziale nastąpiło połączenie
się na posadzie prawdziwej.
Z fałszywych stosunków , na tolerancyi złego opartych, idą
powiązane rachunki, które niosą z s o b ą tę niedolę, że złe na ­
wiedzające jedną osobę, dla grzechów jej, m a praw o nawiedzać
razem i d ru g ą osob ę dlatego jedynie, że w spólne rachunki łączą
ją z pierw szą; tak dalece, że kiedy ta dru g a osoba, spełniwszy
co jej naznaczono, zasługuje aby poszła wyżej w postępie swoim,
nie może ona pójść wyżej, bo więzy połączonych rachu nkó w
zatrzymują i zatrzymywać ją będą niżej dopóty, dopóki pierw sza
o so b a do tegoż spełnienia, do tejże czystości nie przyjdzie :
« Nic zmazanego nie wchodzi do K rólestw a niebieskiego » ; —
trzeba człowiekowi opłacić dług swój do ostatniego szeląga.
O jak ważną zatem jest rzeczą przedstaw ić w porze praw dę
bliźniemu, p ostaw ić opozycyą fałszowi jego, nie tolerować, nie
zamilczeć, nie zam ykać się, a jawić wszędzie charak ter chrze-
ściański. — Życząc ci siostro abyś jak najrychlej spełniła tę
pow inn ość w zględem przyjaciółki twojej, i przez to rozdzieliła
rachu nk i z nią twoje, życzę zarazem abyś do tego celu dążyła
stopniam i, bez gw ałtow n eg o nacisku, stosując się do ch oro­
bliwego stanu duszy i ciała przyjaciółki twojej.

Proszę B o g a abyś rozdzielił co najrychlej rachunki twoje


z rachu nkam i b ra ta twojego. R a c hu nki te są dzięki Bogu różne,
ale kiedy przez słabość serca uległeś bracie potężnej a ukrytej
sile złego działającej przez b ra ta twego, rachunki wasze splą­
tały się z sobą, i w skutek tego, grzechy b ra ta twojego m ogą
cię zaciągnąć tam, gdzie sam z siebie nie zasługujesz wcale
znaleźć się. W s z a k jeśliby cię uwiązano do kogoś, którego pro­
w adzą do więzienia, to nim byś p ota rg a ł te więzy, musiałbyś
pójść z nim do więzienia; a byłoby to dla ciebie karą za to że
dałeś się uwiązać i że nie pow stałeś w czasie swoim przeciw
temu zam achowi na w olność twoją. — Dla w yzwolenia się z tej
niewoli, B ó g w ym a g a od ciebie ofiary wysilonej, pokutniczej,
w której nikt ciebie zastąpić nie może i nie powinien.

Człowiek zawinia przed Bogiem przez zawinienie bliźniemu,


nietylko wtenczas kiedy czyni bliźniemu źle, kiedy daje m u złe,
ale i wtenczas kiedy nie czyni mu dobrze, kiedy nie daje mu
dobra naznaczonego, kiedy w tolerancyi niechrześciańskiej za­
trzymuje dla niego prawdę która dana mu była dla oddania
bliźniemu. Z tegoto źródła, przy obecnem podniesieniu się cy-
wilizacyi fałszywej, najwięcej dziś płynę powiązane rachunki.
Kiedy jedno słowo prawdy, wyrzeczone w czasie swoim, czyni
człowieka czystym w tym względzie przed Bogiem i przed bliź­
nim, — po przejściu tego czasu, trzeba już z tąż praw dą gonić
za bliźnim, wysilać się w ofierze, często bezowocnie, aby ta
praw da przyjętą przez niego została, bo skutki nieprzyjęcia do­
tykają nietylko nieprzyjmującego prawdę, ale też i tego kto
w czasie naznaczonym nie podał prawdy, nie spełnił swej po­
winności chrześciańskiej, przez to zawinił Bogu i bliźniemu.

Pan S. jest w ciężkiem nawiedzeniu złego, w cieżkiem za­


klęciu, a rodzina jego, ulegając tej niedoli jako fatalnej konie­
czności, nie nosi w sobie ani boleści nad obrazą Bożą i nad
zgubą duszy jego, ani miłości ofiarującej się dla podpomożenia
jemu. Cierpienie w łasne i chęć oddalenia onego, tento wzgląd
na siebie sam ych, bez żadnej wyższej pobudki chrześciańskiej, —
oto co jedynie zajmuje członków tej ro d z in y ; i ztądto Bóg nie
w spiera ich, jako dbających o sam tylko interes swój osobisty.
Trzeba aby oni, zapomniawszy o sobie, obudzili boleść nad
obrazą Bożą i nad nieszczęściem bliźniego, aby też obudzili dla
niego miłość prawdziwą, ztąd pragnienie podania mu ratunku,
i w tern czuciu, zamiast dotychczasowego m artwego ulegania
lub bronienia się tylko po ziemsku od napaści złego które go
nawiedza, aby działali na ducha jego, przedstawiali mu wszelkie
złe jego i statecznie w tern wytrzymali, nie zważając na pociski
które złe nim miotające może przeciwko nim samym wywołać.
Trzeba aby w nich było tyle dobrego, ile w nim jest złego,
trzeba aby jego nieczystość padła na ich czystość, trzeba aby
oni postawili siłę chrześciańską, n ie b ie sk ą , odpowiedną sile
jego piekielnej, — a to dopomoże mu do wyzwolenia się, lub
też Bóg sam ujmie się za ich krzywdę i osłoni ich; — inaczej,
będzie pomiędzy nimi samo tylko ścieranie się, pasowanie się
większego złego ze złem mniejszem, i ta ciężka, dopuszczona
na obie strony operacya przeciągać się może do końca życia
a naw et i po śm ierci ich, dopóki dobra strona nie stanie na
stopniu, w sile i w charakterze właściwym sobie. Tu stosują
się słowa C hrystusa P a n a : « Nie wyjdziesz z ciemnicy aż
oddasz ostatni pieniążek ».
— 504 —

P o trz e b a w ielkiej m iłości, w ielkiego p o d d an ia się i w yrze­


czenia się siebie aby, zatarłszy w sobie ideały w ielkości za któ-
rem i g o n iło się, odrzucić obszerne pola na k tó ry ch m iłość ziemi,
opinia św iata i c h a rak ter ziem ski budzą do św ietnego działania
ziem skiego, a ograniczyć się do p o la służby chrześciańskiej, nic
nie znaczącego przed ziem ią, a tylko w iele znaczącego przed
K rólestw em Bożem i przed tam tym św iatem . P otrzeba wielkiej
w iary aby w idzieć w ielkość w m ałem , aby uznać np. że usługa
w edle w oli Bożej oddana jednem u bliźniem u, zw yciężając pe­
w ien ton złego panujący w tym bliźnim , a w sp ó ln y jemu z w ie­
lom a na tym i na tam tym św iecie żyjącym i, w yzw ala w części
ten i tam ten św iat z pod m ocy tego złego ; że po takiem zw y-
cięztw ie w duchu o dniesionem , realizacya zw ycięztw a tego na
ziemi staje się już łatw ą i n atu ra ln ą ; że na ta k ą służbę, w ci­
chości czynioną, której św iat nie widzi i nie ocenia, patrzy
K ró lestw o Boże, patrzą m iliony b ra ci naszych, m ieszkańców
tam teg o św iata, dla któ ry ch ta w alka żołnierza C hry stu so w eg o
m a w ielkę w agę, bo za k reśla i dla nich lepszy kieru n ek i przy­
gotow uje ułatw ienie w w iekach przyszłości ich.

P o tw o rn e fałsze k tó re ks. N. z tak ą zapam iętałością rozsiew a


przeciw ko S p raw ie Bożej, są dow odem że tu nie człow iek w alczy
ze sługam i S praw y, ale piekło w alczy z K rólestw em , z K ościołem
C h ry stu sa na ziemi, a ludzie są w tej w alce tylko narzędziam i
nieb a i piekła. N arzędzia te m uszą mieć ton w łaściw y k rólestw om
sw oim , aby w sp arcie od nich otrzym yw ały. Z tąd to zw ycięztw o
nasze zależy od tego, abyśm y, pow ołani służyć niebu na ziemi, byli
w tonie jego, bo inaczej piekło nie znajdując nieba na polu w alki,
n iechybnie zw ycięży. Do tonu naszego należy abyśm y zw racali
obizydzenie nasze chrześciańskie do piekła, nie zaś do organu jego,
bo ten, sk o ro raz w stą p ił w czarne koło piekieł, dogadzając naj­
niższym n am iętnościom sw oim i pokryw ając je pow ołaniem swem
kapłańskiem , m usi już ulegać potędze obrotu tego koła, dopóki
ono nie okręci się w zupełności dla niego, — a ta m iara obrotu
czarnego koła, zakreślająca się w dopuszczeniu Bożem w edle
rach u n k u człow ieka k tó ry w nie w stąp ił, liczy się na m inuty,
godziny, dni, lata a naw et i w ieki. — K siądz N . m iał w olność
w stąp ić lub nie w stąpić w to koło, usiąść lub nie u siąść na pie­
kielnym wózku, ale dziś nie m a już w oli zeskoczyć z tego wózka,
bo B ó g przytw ierdził go do m anow ca i p o d d ał go pod m oc sił
k tó re b y go prow adziły do kresu dopuszczonego. — C h ry stu s
— 505 — •

Pan rzeki do Judasza: « Czyń co masz czynić », tojest, czyń pod


mocą złego, kręć się w kole twojem dopóki ono nie okręci się
dla ciebie. — Ta praw da ułatw i wam bracia budzenie miłości,
a razem obrzydzenia i energii chrześciańskiej ; bo dotąd na
świecie m iłość niewspierana ofiarą, przetwarzała się w słabość,
kochliwość, łakotliwość serca, nerwów, a ztąd w bezczynność,
śm ierć; a obrzydzenie i energia łączyły się najczęściej z gnie­
wem i żółcią, z namiętnością, a ztąd były samemi siłami po­
gańskiem u W szakże wolę to ostatnie niż to pierwsze, w którem
żadna operacya nie odbywa się, żadne królestw o kroku naprzód
nie czyni, a ztąd tryum f C hrystusa opóźnia się.

Pom yślność Sprawy Bożej zależy od tego, aby przed Bo­


giem stanęła pełna czystość sług Sprawy tej, obok pełnej nie­
czystości jej prześladowców, aby dobre i złe stanęło w pełności
charakteru swojego; — w tedyto Bóg przechyli szalę i złe upa­
dnie pod brzemieniem nieprawości swoich.
A tymczasem, dla dojścia do te g o , trzeba nam w śród
przeszkód i drażnień idących od złego, zajmować się swojem, iść
ciągle i energicznie drogą swoją, do celu swojego.
Muchy, kom ary przeszkadzają człowiekowi w pracach jego,
ale nikt dla nich nie przerywa prac sw o ic h ; wśród much i ko­
m arów wszystko idzie na świecie zwykłym swym trybem .
Pam iętajm y o tym lwie Lafontaina, który puściwszy się na
walkę z muchą, tak tragicznie zginął; pam iętajm y też na przy­
słowie nasze : « pies szczeka a dworzanin jedzie ». Coby spo­
tkało dworzanina któryby, zająwszy się psem szczekającym, nie
stanął na czas we dworze, lub strudzony i zirytowany w walce
z psem , stanął tam niegotowy do służby?

W szelki urząd mający w rozporządzeniu swem środki mi­


łości i siły, powinien obydwóch tych środków używać, widząc
gdzie i jak je zastosow ywać, gdzie działać siłą i m usem , a gdzie
przedstawieniem , zachętą; nie dopełniając tego, ściąga on na
siebie wielką odpowiedzialność przed Bogiem. Urząd może i
powinien zabraniać złych uczynków, a naw et do pewnego sto­
pnia zmuszać do cnót zewnętrznych, ziemskich, ale do cnót
— 506 —

chrześciańskich, z duch a idących, zm uszać nie m oże i nie pow i­


nien, te bow iem c n o ty , bez w olności, bez dobrow olnej ofiary
istnieć nie m ogą. R odzice, opiekunow ie, przełożeni, itd. m ogą
np. nakazać m łodzieży uczęszczanie do kościoła, daw anie jałm u­
żny, itd ., ale nie m ają m ocy nakazać jej ofiary ducha w kościele,
ani b ra te rsk ie g o pom ów ienia i zespolenia się w duchu z żeb ra­
k iem ; m o g ą oni zm usić k rn ą b rn e, zacięte dziecko do przerw an ia
m ilczenia, nakazując przem ów ienie, i przez to przerw ać spółkę
jego z piekłem , ale nie zdołają zm usić je do naw iązania spółki
z niebem . — W szelk i urząd pow inien cnoty duchow e, ofiarę
ch rześciańską, w łasnym czynem p rzedstaw iać i tern ją zalecać
p o d w ład n y m sw oim ; a co do cnót ziem skich, chociaż człowiek
sp ełn iający je tylko pod m usem nie m a z nich żadnej zasługi
przed B ogiem , w szakże gdy przez nie złe w człow ieku łam ie się,
m iękczy się, ma urząd praw o i pow inność nakazyw ać je w pe­
w nym zak re sie , stosow nym do położenia jego z podw ładnym .

N ie zabraniaj zabaw ludow i, bo zabaw a daje życie, energią,


a szczególnie zabaw a tradycyjna, od przodków w sukcesyi
p rz e k a z a n a ; odebrać to, jestto w iele odebrać, jestto skazać
p ro sta k ó w na czczość, p o sępność i żal ducha. W koniecznych
razach, przedstaw iaj i prostuj nadużycie w zabaw ach, daw aj im
lepszy kierunek, ale żadnej zabaw y nie niszcz, ow szem zachęcaj
do niej, ożywiaj ją, a dogodzisz potrzebie duch a ludu. Kiedy
dziew czyna przez noc w ytańczy się, to lepiej rano pom odli się
i ochoczej pracow ać b ęd zie; ten w ylew nadm iaru siły ziem skiej,
to zaspokojenie potrzeby w ieku w yzw oli jej ducha i da mu
p anow anie nad ciałem . — Będąc gospodarzem , m iałem za złe,
zwłaszcza m łodzieży, kiedy k tó ry z nich na kierm asz nie poszedł;
20 g roszy dan y ch w tym celu przy w łaściw em przedstaw ieniu
i zachęceniu, ileżto radości i m iłości dla pana, ile ochoty do
d o b reg o p o stęp o w an ia i do pracy utw orzyć m oże w sercu w ie­
śn ia k a ! C h ło p ak zaspany, nieżyjący, ożyw ia się i idzie n a kier­
m asz, tam zasiada sobie za stołem , kupuje szklankę piw a i
o barzanek, widzi się ze znajom ym i, kogoś poczęstuje, je st w ięc
już czem ś w społeczeństw ie, jest rów ny innym , czuje godność
sw oją. Ze śm ierci, z zaspania zupełnego nie pod o b n a jest przejść
rap to w n ie do życia chrześciańskiego, gdy przeciw nie przejście
z życia ziem skiego, czystego, natu raln eg o , do życia chrześciań­
skiego jest w łaściw e i ła tw e ; d lategoto pow iedziano : « Gdzie
je st życie, tam jest i B óg ». Dziewczę np., które sobie w esoło
i sw obodnie skacze, pew nie nic złego w tej chwili nie myśli i
zdolniejszem jest do poruszenia się w duszy od tej panienki,
k tó ra z taktem , z po w a g ą zasiadłszy na krześle, niczego co się
w koło niej dzieje nie podziela, jest m a rtw ą na w szystko, cała
zatopiona w marzeniach, w złych m yślach k tó re jej złe podaje
i którem i ją oddala od w szelkiego czucia i życia. — W ogól­
ności, wszelkie życie niższe należy pro stow ać, podnosić, nie zaś
niszczyć; ubijanie życia niższego, ziemskiego, prak ty ko w an e
w niejednym klasztorze jako w aru nek do budzenia życia chrze-
ściańskiego, nie jest wedle myśli Bożej, — jakoż widzimy że
tam, z zamarciem człowieka, łączy się najczęściej śmierć ducha
jego.

Nie godzi się w ymierzać kary, nie uczyniwszy w przód wła­


ściw ego wylewu. Kiedy zdarzała mi się potrzeba u k arać chłopka,
to i w te n c z a s , nie zatrzym ywałem ducha dla n i e g o ; przed
k arą i po karze w ylew ałem się z duszy, przedstaw iałem co
m yślałem i co czułem, i u karan y staw ał się moim przyjacielem,
bo czuł, że karząc go, spełniałem bolesną dla mnie powinność,
jako ró w ny mu człowiek, jako chrześcianin, bez zatrzymania
ducha, bez rezerwy, bez g órow ania. D lategoto, kiedy po zawi­
nieniu jednego chłopka, przerw ałem z nim daw ne stosunki, nie
m ógł on znieść tego rozdziału i zaw ołał: « Daj mi panie sto
plag, ale bądź m oim przyjacielem ! ».

W y lew b ratni chrześciański nie powinien nigdy przeryw ać


się dla bliźniego, nie m a u nas miejsca zupełne zamkniecie się,
zakucie się względem bliźniego, a tylko wedle dobrej lub złej
woli jego, koło w ylew u naszego rozszerza się lub ścieśnia się.
S am o naw et sfukanie szatana pow inno płynąć ze źródła miłości
i obrzydzenia chrześciańskiego i być czynione w wylewie duszy.
— C h ry stu s P a n do ostatniej chwili skonu trw ał w wylewie
dla w szystkich bez wyjątku.

Na z a p y ta n ie : jak czynić z w ład za dająca rozkazy n iezgod n e z su m ie­


niem p o d w ła d n eg o ?

Kiedy idzie o rzecz mniejszej wagi, podw ładny chrześcianin


przed staw ia władzy swej, w wylew ie chrześciańskim, nadużycie
jakie ona popełnia, a po tym czynie słucha władzy, na sumienie
— 508 —

której sp a d a w ów czas odpow iedzialność przed B ogiem . Ale kiedy


idzie o obrazę B oga, o krzyw dę bliźniego, w tenczas podw ład n y
ch rześcianin nie może stać się, bez w iny, dobrow olnem narzędziem
złego, i w ładza k tó ra sta ła się dla niego w idzialnym organem
niew idzialnego złego, nie zasłoni go od odpow iedzialności przed
sąd em Bożym , przed którym każdy za siebie zda i opłaci ra­
ch u n ek sp raw iedliw ości Bożej. W takiem położeniu, chrześcianin
staw i opozycyą złemu n astającem u n a sum ienie jego, przed sta­
w ia w łżdzy cały stan rzeczy w m iłości, w tonie i w w ylew ie
c h rz e śc ia ń s k im , a nakoniec sk ładając przed Bogiem ofiarę
z korzyści doczesnych, dla dobra w iekuistego, usu w a się z tego
koła tak niebezpiecznego dla niego. P o d n o szo n a taką ofiarą
człow ieka chorągiew C h ry stu sa, chorągiew praw dy i w olności
chrześciańskiej, zw yciężać będzie stopniow o i częściam i złe p a­
nujące n a św iecie, a spełniona przez podw ładnego pow inność
ch rześciańska dla władzy, albo ją p o praw i, albo w rach u n ek
przed B ogiem dla przyszłej pop raw y zaciągnie.

W n atu raln ym porządku rzeczy, ty bracie, jako daw ny sługa


S praw y, pow inienbyś św iecić m łodszym braciom przykładem
spełniania pow inności pow ołania i poprzedzać ich na drodze
p o stęp u ch rześciańskiego; gdy tym czasem , w sk u tek zaniedbania
się tw ego, pozostałeś o w iele poza nim i, i dziś oni czynią to b ie
bo lesn e dopom inki za b ra k ofiary i tonu chrześciań sk ieg o . T ak
św iat dopom ina się dziś u księży, lud u szlachty, Izrael u chrze-
ścian o praw dę i pod p o rę c h rz e śc iań sk a ; — m yśl Boża prze­
w ró co n ą zo stała i spraw dzają się słow a C h ry stu sa P a n a : « W iele
p ierw szych będ ą pośledniem i, a poślednich pierw szem i ». Jestto
b o lesn y w yżyw do pow inności, i trzeba w nim widzieć sp ra ­
w iedliw ą k arę Bożą.

W z ó r i b ra terstw o , ta isto ta urzędu chrześciańskiego , nie


zaś nazw a i form a, a tern bardziej nie despotyzm i terroryzm
należą się od w as braciom , tow arzyszom służby. W kole naszem
urzędem k tó reg o słuchać pow inniśm y jest ten przez kogo w tej
chw ili czyni D uch Ś w ięty, B ask a Boża, kto więcej czuwa, fra­
suje się, ofiaruje się, kto w w iększym stopniu krzyż C h ry stu sa
n ie sie ; słow em , przy tym urząd, przy kim praw da.
P o w in n a utw orzyć się m iędzy nam i rzeczpospolita C h ry ­
stu so w a, w której w szyscy czując i dzieląc co się m ów i i czyni,
— 509 -

jawię, czucie sw oje, nie zaś jeden n arzuca sw oje, a reszta milczy.
P o w in n o być u nas jak w o rk iestrze, gdzie każdy instrum ent
daje swój ton do h arm o n ii o g ó ln ej; tylko że u nas, jako w rze-
czypospolitej C h ry stu so w ej, nie już sam k ap elm istrz ale w szyscy
razem dog ląd ać m ają aby flet nie zam ilczał, trą b a fałszyw ie nie
w rzasnęła, itd. K to nic nie dzieli i nie jaw i, tem u, jako człon­
kow i m artw em u, należy przypom nieć że przestepuje p raw a rze-
czypospolitej, a jeśliby on ze złą w o lą o p ierał się tym praw om ,
to prędzej później m usi być w yłączonym , bo członek m artw y
daje p rzy stęp złemu i szkodliw ie działa na całość.
W zaw iązyw aniu takiej rzeczypospolitej w szystko zależeć
będzie od m iłości, czucia, p o k o ry , od d ucha, od tonu chrze-
ściań sk ieg o , nie zaś od obszernego św iatła i górnej m ow y. Teto
cechy chrześciań sk ie utrzym ujcie i p o d n o ście w sobie bracia, a
strzeżcie się m ów ienia z potęgą niechrześciań ską, k tó ra tylko
ziębi i m orzy, rozw ala a nie buduje.

*
* ¥

Dieu u n it deux esp rits p a r le lien du m ariage afin que, dans


cette liaison, les b o n n es q u alites de ch acu n d’eux soient reci-
pro q u em en t fortifiees et elevees et que les p o in ts faux soient
an ean tis. L o rsq u e les epoux se d evouent a l’accom plissem ent
de cette volonte de D ieu, ils reęo iv en t la G race sacram entale,
c’est-a-dire 1’a ssista n c e des e sp rits celestes a qui Dieu ordonne
de les aid er et de les co n d u ire ; c’est 1’acco m p lissem en t de cette
p aro le de l’E c ritu re sa in te : « J ’o rd o n n erai a m es anges de vous
« g a rd e r en to u tes vos voies et de vo u s p o rte r su r leurs m ains,
« de p eur que v otre pied ne h e u rte co n trę quelque p ierre ».
V o tre devoir e st done de co n n aitre recip ro q u em en t les p oints
bo n s, m ais faibles, et les p o in ts m auvais qui ex istent d an s chacun
de vo u s, et de tra v a ille r d u ra n t to u te v o tre vie po u r fortifier,
developper et elever les p rem iers, et p o u r d e tru ire les seconds.
P o u r faire ce trav ail, il s ’ag it u n iq u em en t d ’exposer la verite
l’un a l’autre. Y ous devez le faire a ch aque occasion, avec
am ou r, san s irrita tio n , san s e m p o rte m e n t, m ais au ssi sans
toleran ce. A u ssitó t que l’hom m e tolere l’offense faite a Dieu
et a la verite, le ciel s’a ttriste , la G race sacram entale s ’eloigne,
et l’ho m m e e st ab an d o n n e a lui-m em e. L a verite n ’ap p artien t
q u ’a Dieu, et elle est due a l’e sp rit du p ro ch ain dont elle con-
stitu e le s a l u t; la taire , c’ est done receler un tre so r celeste,
— 510 —

c’est com m ettre un larcin sacrilege. — Lorsque la verite pre­


sentee par lu n des epoux est repoussee par l ’autre, que par
la Dieu est offense, le d evo ir est de suspendre toute union
jusqu’a ce que cette offense ne so it reparee. P o u r realiser un
tel caracteie chretien sur le champ du m ariage, il faut vaincre
avant to u t le m agnetism e, cette force terrestre qui, tant q u ’elle
n ’est pas vaincue et soumise a Fesprit, est le plus grand em-
pechement a la lib e rte et a la vie de Fesprit.
P a rm i vos points faibles, m on frere, le p rin cip a l consiste
en ce que vous ne faites pas assez d’efforts p ou r eveiller et
elever vo tre e sprit et que par la vous arretez l ’union qui d o it
exister entre vous et la soeur M . ; — et quant a vous, ma soeur,
vous cherchez a v iv re et a vous elever, mais seulement par
des elans, des vo ls d ’esprit, sans sa crifice ; dans cet etat, vous
exercez necessairement, meme a vo tre insu, une dom in a tion sur
1 esprit du frere R ., et ainsi vous vous eloignez aussi de l ’union
fraternelle avec lu i. Quand vous, m on frere, ferez en chaque
occasion des m ouvem ents chretiens p ou r vous e veiller et vous
clever, et que vous, ma soeur, tacherez de com p rim er vos vols
d esprit et de les rem placer par le sacrifice, par ce tra v a il chretien
vrai, fa it dans 1 h u m ilite , dans la s im p licite , dans la realite chre-
tienne, — alors vos esprits se re n co n tre ro n t et s’u n iro n t en
Jesus-Christ, et ce sera le triom ph e de la pensee de D ieu qui
repose sur votre m ariage.

Czuję że w yzdrow ienie i p om yśln y kierunek t w ó j, bracie


S., w znacznej części zależy od tego, aby żona tw oja poruszyła
się do g ru n tu i poddała się S łow u Bożemu, praw u C hrystusa.
D latego radzę to bie najukochańszy bracie, abyś na to pole.
jako na źródło kierun ku tw ojego, z w ró c ił ducha i złożył tam
ofiarę na jaką zdobyć się m ożesz, przy obecnej chorobie
tw o je j.
W ie le m yśląc o tobie b ra cie , poczułem że w przeszłości
tw o je j, może i bardzo o d le g łe j> stanąłeś w ta kim rachunku
z żoną, że musisz cierpieć za w in y jej, za ten uderzający o pór
jej do p racy w gruncie duszy, do budzenia ruchu, życia, czucia,
ognia w ew nętrznego, co jest isto tą p ow inn ości praw dziw ego
chrześcianina. A gdy w pism ach S p raw y Bożej w yjaśniono jest
dlaczego człow iek może cierpieć za w in y bliźniego, przeto dziś
nie objaśniam ci tego.
C zęsto m yśląc i frasując się o w as, bracie S. i sio stro K .,
k tó rzy w śró d n as przed staw iacie k o c h a n ą L itw ę naszą, a ztąd
i n a k ieru n ek jej w pływ acie, poczułem przed k ilk o m a dniam i
potrzeb ę i pow in n o ść przesłać to b ie b racie k ilka słów rady
mojej c h rz e śc iań sk iej, bratn iej i przyjacielskiej; a dziś takąż
pow in n o ść spełn iam i dla ciebie s io stro : Poruszaj do gruntu
duszę tw o ją i poruszoną duszę daw aj do chrześciańskiej spółki
m ężowi tw ojem u, bo przyjdzie czas, gdzie najdotkliw szem i naw et
zgryzo tam i sum ienia nie nagrodzisz opuszczenia tw ojego w tym
w zględzie. W szelk ie, najw iększe naw et w y silen ia i zew nętrzne
ofiary tw oje dla niego, nie m ogą zastąpić tego p oruszenia duszy
i tej spółki w ew nętrznej której praw o C h ry stu sa w ym aga od
ciebie coraz silniej, której m ąż tw ój w przeczuciu sw em pragnie
i oczekuje, a nie doczekując się, cierpi w ew nętrznie i zew nętrznie.
— Może dziś nie w idzisz sio stro tej p raw d y kierunkow ej dla
ciebie sam ej i dla m ęża tw ojego, ale w k ró tce praw d a ta jasno
i w idocznie okaże się tobie.
N iech L a sk a B oża w sp iera cię k o ch an a sio stro , dla poczucia
i dla sp ełn ien ia tej rad y b ra ta i sługi tw ojego w C h ry stu sie.

C złow iek w yrządza n ien ag ro d zo n ą szkodę bliźniem u kiedy


w m iłości, w pośw ięcen iu się dla niego, n iek iero w an em i nie-
m iark o w an em w edle p raw a C h ry stu so w e g o , w c isk a , w bija
w niego ducha w łasn eg o , u p aja go duchem sw oim , sw oje życie
w niego przelew a, a przez to w łasne jego życie tam uje, odbiera
m u w o ln o ść , o ddala go od spółki chrześciańskiej nietylko
z innym i bliźnim i, ale n aw et i z so b ą. P o d tą form ą m iłości,
przyw iązania, p o św ięcenia się, siebie on tylko w bliźnim sw oim
k o ch a. T a krzyw da zazwyczaj czyni się bliźniem u w zw iązkach
fam ilijnych; w idzieć tam m ożna o so b y w ten sp o só b kochane,
k tó re , w sk u tek tej fałszyw ej m iło śc i, nie m ają w łasnego
ż y c ia, z d a n ia , d ą ż e n ia , niczego nie p r a g n ą , niczego nie po­
trzebują ; co k o lw iek bow iem m iłosierdzie Boże zrządza dla
ta k ich osó b aby je pobudzić do życia, w szy stk o to m iłość fał­
szyw a u su w a z przed nich a przyjm uje na siebie, w e w szy-
stkiem je zastępuje, — za nie cierpi, m yśli, frasuje się, za nie
też ch ciałab y p o stęp o w ać i zbaw iać się, zapom inając o tern, że
o sam y m naw et P a n u B ogu pow iedziano jest : « Bez ciebie
człow iecze stw orzyłem cię, ale bez ciebie nie zbaw ię cię ».
512 —

Związek wasz małżeński bracie T. i siostro M. jest polem,


na którem krzywdząc siebie nawzajem i czyniąc sobie wzajemne
zarzuty, składacie owoce grzechu wewnątrz noszonego, abyście
prędzej później z tych owoców obrzydzili i zgładzili grzech wasz,
odzyskali czystość waszą przed Bogiem i owoce jej złożyli jedno
przed drugiem ; a pierwszym z tych owoców ma być zawiązanie
pomiędzy wami braterstw a chrześciańskiego. B raterstw o to
musicie zawiązać, i w tej spółce chrześciańskiej, bratniej i m ał­
żeńskiej, musicie złożyć Bogu cześć w duchu i w prawdzie, dać
życie um arłem u w was Słowu Bożemu ; taka jest bowiem dla
was niezmienna wola Boża. Ale od miary miłości waszej dla
Boga i dla bliźniego zależeć będzie, czy uczynicie to w tern
życiu doczesnem, czy też w wiecznym żywocie ducha w aszego;
czy uczynicie to w radości, czy też w boleści.
Czem oboje obrażacie Boga, tern samem właśnie krzyw­
dzicie siebie nawzajem, a gdy każde z was czuje krzywdy
doznawane od drugiego, sprawiedliwie przeto wym agacie na­
wzajem od siebie przerwania obrazy Bożej, przyjęcia i spełniania
praw a C h ry stu sa ; ale na nieszczęście, nikt z w as nie spełnia
sam tego czego od drugiego wym aga, nie czyni sam początku,
nie daje z siebie przykładu. — Niech którakolw iek strona
zajmie się wyłącznie sobą, niech zobaczy krzywdy które wy­
rządza, a zapomni na czas o krzywdach których doznaje, niech
stanie przez to w czystości przed Bogiem, a w miłości i w ofierze
przed drugą stroną, i niech w tym duchu uczyni pierwszy krok
do niej i stale w tern wytrzyma, a potem dopiero niech o toż
samo dopom ina s ię ; a taki dopominek uczyniony w Imię Chry­
stusa przez jedną stronę, będzie miał potęgę żyjącego Słow a
Bożego, która poruszy drugą stronę, ułatwi jej, lub też, gdyby
trw ała w oporze, zaciągnie ją w rachunek przed Bogiem. Tak
rozdzielą się rachunki wasze, dotąd jednym grzechem związane,
i to z was, które w taki sposób dopomni się u drugiego, nie-
bedzie już cierpiało za opór jego. — W tern jest zbawienie
wasze wieczne i pom yślność doczesna; w tern też jest zbawienie
i pomyślność wszystkich stronnictw ścierających się z sobą na
ziemi. Dopóki żadna strona nie uczyni początku chrześciań­
skiego, dopóty walka, ścieranie się i cierpienie wzajemne będą,
jako narzędzia siły, budziły obie strony do szukania ratunku
w prawdziwem chrześciaństwie.
Vous conseillez a la soeur N. de prendre l’energie dans ses
rapports avec son m a ri; il faut lui conseiller d’abord d’eveiller
en elle le sentim ent vrai, chretien, dont elle est depourvue et
qui seul peut eloigner toutes ses difficultes. L ’energie sans cette
base n’est point l’energie chretienne, m ais c’est de l’insolence.

Trzeba cieszyć się energią niew iasty w bronieniu prawdy,


chociażby ta energia była za ostrą, i nie tłumić wówczas ognia,
nie ubijać jej ducha wym aganiem łagodności, słodyczy, jak to
czynią zwyczajnie mężczyźni nieznoszący wolności niewiasty,
którzy, pod świętą formą dopominku o chrześciaństwo, pędzą
niewiastę do rozmazania się, a w końcu do roskoszy i do nie­
woli. Kto będąc sam wolnym i zapierając się siebie, osobistości
swojej, uczci wolność niewiasty i energią z jaką ona dopomina
się u niego o prawdę, ten zasłuży na jej prawdziwą miłość i
wdzięczność, bo powie ona sobie : « Oddając się takiem u czło-
« wiekowi, nie jestem niewolnicą, poddaję się bowiem prawdzie
« żyjącej w tym wiernym słudze C hrystusa, ztąd w istocie pod-
« daję się samemu Chrystusow i Panu ».

Zazdrość jestto namiętność piekielna i najokropniejsza w skut­


kach swoich, bo więcej niż inne występki nie dopuszcza ona
życia wyższego do duszy zazdrośnika i ubija je w otaczającem
go kole. Niejeden np. szuler niedba o żonę i gotów ją skazać
na ostatnią nędzę, byleby namiętności swojej dogodzić; ale choć
sam żyje życiem piekielnem, nie wciąga wszakże żony w fatalne
koło życia swojego, a pozwala jej żyć życiem wyższem z przy­
jaciółmi swoimi. Słyszałem o rozbójnikach, którzy w lepszych
swych chwilach, tęsknili do pociechy niebieskiej którą w cno­
tliwej żonie znajdowali. Niejeden taki zbrodniarz, zachowujący
jeszcze w duszy jakąś tęsknotę do czegoś lepszego, wróciwszy
z łupieży i zastawszy żonę rozpogodzoną w gronie przyjaciół,
poruszyłby się tym widokiem i możeby rozdał część łupów
swoich w tern kole, w którem by choć na chwile m ógł zapo­
mnieć o sobie i odetchnąć czystszem uczuciem. Ale zazdrośnik,
ten uosobiony egoizm, godzi w prost na ducha żony, na jej
w olność i życie, — i skoro widzi ją żyjącą swobodnie życiem
wyższem, czerpanem bądź w łasną ofiarą od Boga, bądź ze spółki
bratniej z bliźnimi, nie może znieść tego, cierpi i gryzie się,
dlaczego ona życie to osiąga pomimo niego, dlaczego on nie
jest jedynem źródłem i wyłącznym celem jej życia ? Zazdrości
on żonie przyjaźni nietylko z mężczyzną, ale i z niewiastą, za­
zdrości nawet komunii z niebem, krzywo patrzy na każdego
przynoszącego jej jakąś ulgę, otrzymującego od niej spółkę i
zaufanie. Jednem ponurem spojrzeniem, tą siarką piekielną,
ubije on życie niebieskie w żonie i w otaczających ją. Za za­
zdrośnika w żadnej chwili ręczyć nie m ożna; upatrzy on zbrodnie
w lada spojrzeniu żony i gotów ją zamordować, bo jest na tym
punkcie pod panowaniem piekła. Niema zbrodni do której za­
zdrość nie m ogłaby doprowadzić człowieka !
W zględem złego tylko godzi się i potrzeba mieć zazdrość.
Pow inniśm y czuć tę zazdrość chrześciańską ile razy kto z braci
lub sióstr naszych w C hrystusie łączy się ze złem; słusznie jest
bowiem zazdrościć złemu duszy bliźniego, należącej do nieba.

Bógto, dla rachunków twoich siostro, dopuścił na ciebie


tak nieszczęśliwego zamążpójścia, stawiąc cię przez nie w po­
łożeniu które można nazwać piekłem na ziemi, — i nikt z ludzi,
tylko sam Bóg może cię w y rato w ać; a do tego potrzeba abyś
złożyła Bogu naznaczoną miarę wysilenia wewnętrznego dla
poznania win i niedostatków twoich, ztąd dla poznania czego
Bóg dziś w ym aga od ciebie, a następnie abyś poświęciła się
zupełnie spełnianiu tego wym agania Bożego, zwyciężając wszy­
stkie przeciwności, które nie tyle ciało, ile świat i szatan stawić
ci będą.— Takiem wysileniem chrześciańskiem przebijesz chmury
które cię ogarnęły, oddalisz od siebie złe którem u dałaś prawo
panow ać nad tobą, a wtedy Ł aska Boża wesprze to chrześciań-
skie usiłowanie twoje, i szczęśliwe dni rozpoczną się dla ciebie.
A że nie chciałaś przyjąć pomocy ze Sprawy Bożej kiedy byłaś
wolną, i przez to z własnej winy straciłaś pierwszą, najłatwiejszą
pozycyą, powinnaś więc teraz dopełnić to większą pracą we­
wnętrzną. A niema pozycyi tak trudnej żeby w niej nie było
już ratunku dla człowieka; tylko że w miarę powiększonych
trudności, jedynym jego ratunkiem jest przyjęcie w większym
stopniu krzyża Chrystusowego.
Z tego czego doświadczyłaś siostro, widzimy że małżeń­
stwo, acz w formie sakram entalnej zawiązane, może nie mieć
Ł aski sakram entalnej, a brzemienność może nie być stanem
błogosław ionym ; od intencyi bowiem, od ducha w jakim mał­
żonkowie połączyli się z sobą przed pójściem do ołtarza, za­
leży jaki duch, z woli lub z dopuszczenia Bożego, połączy ich
u stóp ołtarza, aby w tym związku otrzymali ułatwienie i na­
grodę, lub utrudnienie i karę. Podobnież od ducha jaki prze­
wodzi pożyciu małżonków zależy owoc tego pożycia, tojest,
jaki duch staje się ich dzieckiem. — To fałszywe mniemanie
że Bóg idącym do ołtarza musi dać Łaskę sakram entalną, choćby
oni w nieczystej intencyi przystępowali do sakram entu, równie
jak i to fałszywe mniemanie że potom stwo jest w każdym razie
błogosławieństwem Bożem, wiele się przyczynia do utrw alania
panow ania złego na świecie.

Souvenez-vous, mon frere, que si l’homme peut quelquefois,


meme sans sacrifice, tirer quelque profit de la compagnie et de
l’union avec des hom m es, — dans la societe des femmes, il ne
peut profiter qu’avec le sacrifice. Sans sacrifice, 1’homme y
perd au lieu d’y gagner. Le m ariage n’est si difficile que parce
qu’il exige un sacrifice continuel; c’est pour cela que le mariage
est un sacrem ent.
La femme apprecie instinctivem ent le sacrifice, le caractere
chretien; quand elle sent dans l’homme le m anque de sacrifice,
le ton inferieur, elle m eprise l’homme et le subjugue. Les femmes
ont besoin de trouver dans l’homme le point d ’appui v ra i, et
cet appui, l’homme ne peut le presenter qu’autant qu’il agit sur
l’esprit de la femme par l’esprit p u r, libre de tout melange
m agnetique; autrem ent, il tente la femm e, trouble son esprit
et le met dans le chaos.
O rdinairem ent, lorsqu’on veut se m arier, on commence
par m ettre l’esprit de la femme dans le chaos, et c’est alors
qu’on demande son consentem ent; c’est ainsi qu’on traite une
chose si grave! L ’hom m e chretien ne doit pas agir ainsi; si
la femme est dans le chaos, l’homme chretien qui veut l’epouser,
doit d’abord liberer l’esprit de la femme de ce chaos.

Avec les femmes, il ne faut pas seulem ent l’inflexibilite, il


faut aussi 1’am our chretien, la charite chretienne qui se mani-
feste par l’appui vrai qu’on leur donne dans l’esprit et dans
l’action; une lache complaisance pour le mal n’est pas la charite.
C’est cette union de l’inflexibilite avec la plus grande sen-
sibilite qui fait la force aupres des femmes. C’est ainsi qu’on
peut operer des miracles sur les fem m es; on peut les corriger,
leur donner le bonheur, leur rendre meme la sante. On ne
516 —

plaint pas assez les femmes spasm odiques; elles sont dans un
grand m alheur, et la plupart ne sont dans cet etat que parce
qu’elles n’ont pas trouve l’appui dans l’homme.

La femme est tres forte pour attaquer la verite, parce que.


avec le ton des nerfs, avec son m agnetism e, par le sentim ent
faux, par le sentim ent du coeur, elle parle, et personne ne prend
contre elle la defense de la verite. Elle sent bien cela, aussi
elle m eprise l’homme, et d i t : « J ’ai mes armes qui peuvent tout
vaincre; cet hom m e est le maitre du m onde, je domine cet
hom me, c’est done moi qui suis la m aitresse du monde ». J ’ai vu
des generaux a qui rien ne resistait sur les cham ps de bataille;
il y avait chez eux une petite femme maigre, faible, qui les
vainquait, a qui ils ne pouvaient resister. Napoleon ne s’est laisse
jam ais subjuguer par les femmes. On a dit de lui qu’il etait
brutal avec les fem m es; — sans doute, cette brutalite n’etait
pas le sacrifice chretien que Dieu demande de nous ; mais pour-
tant elle venait d’une crainte salutaire de se laisser subjuguer
par le m agnetism e des femmes. — Des l’age de quatre ans
j’avais conęu une profonde horreur pour la domination des
femmes, et je disais: « Jam ais une femme ne me vaincra ».
Si la femme me donne la verite, je me prosterne devant
cette verite, parce qu’elle vient de Dieu : voila la fraternite avec
la femme. Mais si la iemme me donne le ton des nerfs, je
m ontre l’horreur pour ce ton, je repousse son magnetism e, je
foule aux pieds ses larmes.

Zdarzyło mi się widzieć uderzający przykład charakteru


chrześciańskiego mężczyzny względem niewiasty. Żona jednego
z moich sąsiadów, w przystępie złego ducha, odparłszy przed­
stawioną jej przez męża prawdę i zaciekle broniąc fałszu, wpadła
w konwulsye. Doktor i inne obecne temu osoby wołały na
m ęża: « Nie zabijaj żony! daj jej dobre słowo, przeproś, a wy­
ratujesz ją ». Ale on, lubo był bardzo przywiązany do żony,
m atki licznego potom stw a, a naw et niezupełnie wolny od sła­
bości dla niej, wszedł w siebie, w estchnął do Boga, subm itował
się w duchu na najgorsze, a nareszcie rzekł cichym głosem :
« Cóż robić? niech się dzieje wola Boża ! ». Na te słowa, słabo
ale z głębi duszy wyrzeczone, złe zwyciężone odstąpiło od
chorej, konwulsye ustały, i chora, czując się lekką, wyzwoloną
— 517 —

-od złego, w radości ducha padła mężowi do nóg, wołając :


« W ybaw iłeś mię ! ». — Uważałem to niejednokrotnie, że źró­
dłem takich chorób u żon, bywa brak charakteru chrześciań-
skiego w mężach, którzy dają. żonom wszystko, oprócz tego
czego one najwięcej potrzebują dla ducha, dla zbawienia swo­
jego, tojest podpory i spółki chrześciańskiej.

On regarde les jouissances sensuelles comme beaucoup


plus condam nables que celles que procure le sentim entalisme
m agnetique du cceur, et c’est une grande erreur. L ’homme qui
s’abandonne m om entanem ent aux prem ieres pour satisfaire au
besoin naturel du corps, peut revenir a Dieu immediatement,
et alors il peut appeler meme la femme au sacrifice chretien;
mais pour l’homme qui s’abandonne aux voluptes du coeur, qui
les conserve, qui les nourrit en lui, le sacrifice est im possible.
Tout homme doit done renoncer a ces plaisirs faux venant
de ces sentim ents faux du cceur, qui degradent et affaiblissent.
Le vrai p la is ir, la vraie joie est dans l’union fraternelle chre-
tienne, et cette union est bien plus grande entre l’homme et
la femme; mais il faut bien garder le sacrifice pour soutenir
cette union fraternelle, autrem ent elle peut facilement degenerer.

*
¥ ¥

Jestem przeciwny temu zwyczajowi francuzkiemu aby nie­


mowlę po za domem rodzicielskim hodowało się, aby ponosiło
karę wygnania, nie zasłużywszy niczem na nią. Prócz ważnych
względów duchowych, trzeba tu zważać i na to, że wątła, nie­
ustalona jeszcze organizacya dziecka w ym aga czuwania i starań
na które tylko miłość rodzicielska zdobyć się może, i że skoro
ona raz, na samym w stępie życia, w posadzie swojej osłabi się
łub skrzywi, to już rzadko i z trudnością da się zasilić i na­
prawić w wieku dojrzalszym.

Pieszczoty rodziców z niemowlętami, ta słabość, ta czułość


ich dla dziecka, niekierow ana m iłością prawdziwą, to zalewanie
go magnetyzmem, osłabia je i wycieńcza jakoby roślinę przy
pierwszym jej wschodzie, zatrzymuje w niem rozwinięcie się
d u ch a i ciała. D rażnione, pobudzane do oddziaływ ania nad siły T
a nie m ogące tej napaści odeprzeć, z tej pow odzi obcego ducha
i obcego m agnetyzm u w ydobyć się, aby w łasne sw e życie
utrzym ać, pozbaw ia się słabe niem ow lę drogiego pierw iastku
żyw otnej siły sw ej, w iędnie i zam iera, tak że skutki tej krzyw dy
m u w yrządzonej, często przez całe życie przeciągają się, jak tego
m am y liczne n iestety przykłady w tak zw anych wyższych k lasach
społeczności, gdzie w idzim y tylu m łodzieńców jakby sennych,
drzem iących ciągiem , a w tym stanie o słabienia ducha i ciałaT
pozbaw ionych sam oistności, niezdolnych oprzeć się żadnej siler
żadnem u kuszeniu.
D uch niem ow lęcia tą napaścią dręczony, objaw ia nieraz
m ęczarnię sw oją kurczam i, konw ulsyam i; ale ten niem y głos
d ucha nie jest zazwyczaj rozum iany i słuchany przez tych, którzy
siebie tylko na celu m ając, w idzą w dziecku nie przedm iot ofiary,
ale narzędzie ro skoszy i używ ania w łasn eg o .W id zą c niem ow lęta
tracące pod tym uciskiem o statek siły, przez to w trącane w fał­
szyw y k ierunek, częstokroć n a całe życie, w ołałem do rodziców
o litość nad dziećmi i nad so b ą sam ym i, w ołałem niekiedy sku­
tecznie, częściej jednak bez skutku.

P o d an ie ręki, uścisk , pocałunek i w ogólności w szelkie


zetknięcie się ciałem z bliźnim nie jest czynem obojętnym . Czy­
tam y w P iśm ie św . « A Jezus rzek ł: dotknąłci się m nie k to ś,
« bo ja w iem że moc w yszła ze m nie ». — « W ynidźcie z p o -
« śro d k u ich i oddzielcie się, m ów i P an , a nieczystego nie do-
« tykajcie ». — W szelkie takie zetknięcie się jest w pew nym
stopniu zespoleniem się z bliźnim, ciałem , m agnetyzm em , i po­
w inno ono n astępow ać tylko w skutek zespolenia się duchem
w C h ry stu sie.

K iedy dziecko zaledw ie w ychodzi z niem ow lęctw a, nie


m ożna go objaśniać, przekonyw ać, trzeba mu stanow czo wolę
sw ą p o d a w a ć : to źle, tego nie rób — to dobrze, to rób.
D ziałanie na ducha i na przekonanie pow inno być stosow ne
do w ieku, do pojęcia dziecka, i ze w zrostem jego pow iększać
się, zastępując coraz więcej praw o siły sam ej. T ak pow oli wej­
dzie dziecko w operacyą dorosłego, k tó ry m ogąc z przekonania
zrobić w y b ó r pom iędzy złem a dobrem , skoro m iłością nie
zw ycięża złego sw ojego, sk ład a ow oce onego, za te ow oce
cierpi, z nich złe sw oje poznaje, obrzydza i odrzuca.
W ielka szkoda wyrządza się dziecku kiedy karb powagi i
siły rodzicielskiej, ten dobroczynny przywilej wiekowi jego na­
leżny, usuwa się przedwcześnie dla niego. Ale skoro wiek dzie­
cinny przejdzie, muszą rodzice zostawiać dziecku coraz większą
wolność, stawać z niem konstytucyjnie, i samoż dziecko, na
mocy prawdy, ma prawo dom agać się tego, bo już nie rodzice
ale sama prawda, przez rodziców i przez dziecko wspólnie po­
czuta, rządzić niem powinna. — Jestto prawo ogólne, które
stosuje się do w szystkich rządzących i do w szystkich podwła­
dnych.

Jedyną dla młodzieńca obroną od pokus światowych, jest


budzić w sobie m iłość, zapał do rzeczy wyższych i do wszel­
kiego obowiązku. T a miłość, ten zapał jest jakoby słońce przed
którem chm ury pierzchają. Rozum sam przez się nic tu nie po­
może, bo niema w nim tego ognia, tego słońca. Tylko miłości,
zapału do wyższego, tej egzaltacyi chrześciańskiej złe lęka się,
i przed tern tylko ustępuje. Takie ma znaczenie przysłowie nasze:
« Ucieka jak dyabeł od krzyża ». Przytłum iać w młodzieży wzbi­
janie się ducha jej ku wyższemu, dla względów ziemskich,
św iatowych, jako to dla towarzyskiej przyzwoitości, nauki,
karyery, itp. — a co tak często czyni się w imię dobra tejże
młodzieży, — jestto narażać ją na wielkie niebezpieczeństwa i
upadki, a nieraz naw et jestto skrzywić kierunek jej na całe życie.


* *

Pokorny spełnia w miłości i radości obowiązki przywiązane


do najcięższego naw et położenia w jakiem go stawi wola Boża,
pom nąc na to, że zarabiać mozolną pracą, a w duchu chrze-
ściańskim , choćby na jeden grosz, jestto składać Bogu czyn
chrześciański, a ztąd zarabiać na dobro wiekuiste, droższe nad
wszystkie skarby świata całego.

ja k w każdej okoliczności, tak też w staraniu się o ka­


wałek chleba, w zaspokajaniu potrzeb życia, we wszelkich wy­
datkach, itd., trzeba szukać prawdy, i chwalić Boga spełnianiem
je j; ztąd ani jednego centyma nie wydać przeciwko prawdzie.
Ale kiedy praw da, obowiązek chrześciański wym aga tego aby
— 520 —

zrobić jakiś w ydatek, a człow iek, patrząc na sam e w zględy


ziem skie, cofnie się, — obrazi on B oga i może za karę dojść"do
ostatniej nędzy. K łopocąc się zbytecznie o byt twój m ateryalny,
łatw o b y ś m o g ła sio stro upaść na duchu, a w skutek tego naw et
i zdrow ie tw oje do reszty z ru jn o w a ć ; przeciw nie zaś, gdv obu­
dzisz w sobie czucie chrześciańskie, zaufasz B ogu i w Nim
sam ym spoczniesz, duch tw ój wzm ocni się przez L ask ę Bożą i
w zm ocni o słabione ciało tw oje.

C hociaż w obecnej ch o robie tw ojej, przy b raku funduszów


i krytycznem położeniu całej rodziny, sam e tylko przeciw ności
zdają się stać przed to b ą, w szakże czyniąc sw oje, nie uciskaj
się bracie tro sk ą o to, zkąd się w ezm ą śro d k i do życia, ale pełnie
zaufaj B ogu. H ańba tem u, kto będąc tak w yraźnie pow ołanym
do służenia S p raw ie Bożej, nie w zbudziłby w sobie pełnej w iary
i ufności w B o g u ! Czyż naw et uczciw y p an ziem ski nie m iałby
p raw a w yrzucić słudze sw ojem u k tó ry b y mu nie dow ierzał:
« A kiedyżto w idziałeś abym ja w iernego sługę m ojego głodem
m o rz y ł? » — M usisz dać przykład w iary i ufności w B ogu bez
g ran ic. G orszącym się zaś z te g o , odpow iadaj sw obodnie :
« Jeżeli ty czuw asz nad słu g ą twoim , aby m iał się czem pożyw ić
i w co przyodziać, i sługa tw ój ufa tobie, — jakżebym ja, służąc
S p raw ie Bożej, nie m iał ufać B ogu, P a n u m ojem u ? — byłażby
to w ina do odpuszczenia ? ».

II faut sen tir que souvent le sacrifice exterieur e st n e ces-


saire p o u r confirm er le sentim ent in terieur. Dieu m et 1’hom m e
a 1 epreuve, saura-t-il faire ce sac rific e , ou sera-t-il avare et
eg o iste. Si je n ’avais q u ’un franc pour m a familie, tandis q u ’il
s ag irait de faire quelque fete dans un but chretien, je sentirais
de m on devoir d y co ntribuer. Le ch retien doit s ’ oublier a
1 exem ple de M arie M adeleine qui, eta n t deja appauvrie, a verse
su r les pieds de Je su s-C h rist un parfum d ’un g rand prix. Les
Juifs la condam naient, m ais N otre S eig n eu r l a defendue, car,
d an s so n am our, elle s ’ oublia. O u b lio n s-n o u s ainsi, et nous
ne p erd ro n s rien, Dieu se souviendra de nous. II faut etre eco-
nom e, h um ble et pru d en t dans ses d epenses, m ais etan t m em e
d a n s la p au v rete, il y a des circo n stan ces oil il faut s'o u b lier.
Ne rien faire p o u r Je su s-C h rist, c’est le m oyen d ’arriv er a la
derniere p auvrete.
Jałmużna staje się czynem chrześciańskim, kiedy ją poprze­
dza ofiara wewnętrzna, tojest frasunek o to, czy dać lub niedać
i dla czego, a w każdym razie, co i w jakim duchu przytem po­
wiedzieć, — bo jałmużna słowa, jałmużna wewnętrzna, ważniejszą
jest niż zewnętrzna. — Ktoś, otrzymawszy jałmużnę, dziękuje
Bogu za doznaną ulgę w potrzebach sw oich, korzy się przed
Nim, i tern gorliwiej służy Jemu ; ktoś inny uspokaja się, przy­
pisuje datek otrzymany własnej swej sile lub wartości, i tern
więcej góruje i gorszy się. — Dający jałmużnę powinien więc
badać stan wewnętrzny ubogiego i wedle tego czynić.

Chrześcianin spotkawszy żebraka, nie patrzy na samą ze­


wnętrzną potrzebę jego, ale patrzy, ile to być może, i na potrzebę
jego wewnętrzną, i obie te potrzeby zaspokaja; — dziecku nawet
nie daje on łakoci, bez ofiary, tojest bez względu na moralne dobro
jego. Jestto powinność na pozór tylko trudna; miłość i ofiara
dają poczuć słowa i ton, które, użyte dla żebraka lub dla dziecka,
ukażą czy dać i wiele dać, lub wcale nie dać, i jakiemi słowy
tę czynność poprzeć. Można to łatwo rozstrzygnąć mówiąc np.
z żebrakiem o jego położeniu, pytając co jadł, gdzie nocował, itd.,
mówiąc z dzieckiem o sukience, trzewiczkach itd. W ogólności
można to wziąć za prawo, że każdy datek powinien być poprze­
dzony dłuższą lub krótszą gaw ędką chrześciańską. Żebrak z duszą
tw ardą i dum ną nie znosi takiej gawędy, bo go ona budzi do
wejścia w siebie i do ukorzenia się C hrystusow i. Spotkałem
raz żebraka, który w udanej pokorze i jęku prosił mnie o kilka
centymów, a za 5 fr. nie chciał odpowiedzieć na braterskie zapy­
tanie moje, gdzie nocow ał i co jadł na obiad, chociaż ofiarując
te 5 fr., sam wprzód uczyniłem mu w ylew o moim noclegu i
jedzeniu; przed chwilą skurczony i zbiedzony, w yprostow ał się,
stanął w całej sile i górze, powiedział nienaw istne słowo i odszedł
w zaciętości. — Dziś człowiek wezwany jest do czynów chrze-
ściańskich na wszelkiem polu życia swojego, dawanie więc jał­
mużny dla C hrystusa i w Imię C hrystusa, stało się powinnością
naszą; dawanie zaś tylko ze zwyczaju i przez wzgląd na samą
potrzebę zewnętrzną, byłoby słabością, unikaniem ofiary, a więc
czynem przeciwnym miłości B oga i bliźniego.

Jeśli przyjdzie do ciebie ubogi i poprosi o jałmużnę w Imię


C hrystusa, oddaj mu choćby ostatniego franka, jeżeli tylko po-
czujesz że on w istocie p ro si cię w Imię C h ry stu sa ; — miej zaś
en erg ię odm ów ić takiem u, k tó ry , choć w pięknej form ie ale
w złym duchu, a wiec w istocie w imię szatana żąda jałm użny,
i daj m u w łaściw ą jałm użnę m oralną.

*
* *

Z drow ie, to dzieło Boże ; a spełnianie pow inności, to czyn


człow ieka, któ ry m on zasługuje aby to dzieło Boże dokonało
się dla niego. W przeszłości człow iek, tro sk liw y o zdrow ie i
ufny w ziem ię, w iele czynił dla zdrow ia, to jest dla tego co B óg
sam tylko dać m ocen, a nie czynił tego co z siebie uczynić był
pow inien a do czego w łaśnie budzony był ch o ro b ą. T ym spo­
sobem człow iek cierpiał częstokroć nad zakres naznaczony i
um ierał przed czasem naznaczonym ; ch oroba, k tó ra m iała być
dla niego tylko narzędziem po stęp u , przecinała przedw cześnie
życie a z niem i po stęp jego na ziemi.

Recepta dla brata Józefa N .


1) Poczuj ko ch an y bracie, że to nie jest ch o ro b a ale m iło­
sierdzie Boże, bo budzenie do naznaczonego ci życia w zdrow iu
i w p om yślności p raw d z iw e j; poczuj też że to m iłosierdzie i to
budzenie może stać się sądem Bożym i c h o ro b ą isto tn ą, jeśliby
nie było należnie przyjętem .
2) W znieś duszę do B oga, spocznij w Nim , zaufaj Jem u,
i poddaj się w szelkiem u kierunkow i Jego w rad o ści duszy i
w tern czuciu że B óg urządza w szystko dla człow ieka w edle
rach u n k u jego.
3) Uczyń p o stan o w ien ie:
a) abyś o d tąd całego siebie pośw ięcił n a spełnienie w e­
zw ania B ożego, to jest na służbę B ogu i ojczyźnie, abyś m iał tę
służbę za rzecz pierw szą, a w szystko inne za rzecz podrzędną.
b) abyś odtąd szukał praw d y we w szystkiem , i w idział
w szy stk o w praw dzie, chociażby ta p raw d a była najsm utniejszą
dla ciebie, — jak to okazałem , dla przykładu, w m ateryi k tó rą-
śm y zaw czoraj trak to w ali z sobą, a w której praw d a nie była
w idziana ani naw et szukana przez ciebie.
c) abyś odtąd w szystko czynił dla obalenia w dom u tw ym
panow ania św iata, Jow isza, a dla w prow adzenia tam czci praw ­
dziw ego B oga. — « Nie będziesz m iał bogów cudzych przede
— 523 —

M ną » : tak przed trzydziestu trzem a w iekam i przykazał B óg


człow iekow i przez M ojżesza;
d) ab y ś o d tąd uw ażał siebie jako głow ę dom u, z woli Bożej
obow iązaną rządzić w szystkiem i odpow iedzialną za w sz y stk o ;
ztąd ab y ś w każdej okoliczności dom ow ej p raco w ał przed
B ogiem dla p o zn an ia w oli J e g o , p ra w d y , a przytem bacznie
czuw ał aby nie dać się p o rw ać siłom n iechrześciańskim , którym
na polu tern u leg ałeś.
4) W zbudź w sob ie uczucie w dzięczności dla B oga i ra ­
dości w B ogu, za tak liczne dob ro d ziejstw a Jeg o , a m ianow icie
za pow ołanie cię do służby S p raw ie i za teraźniejsze budzenie
do tej służby.
W y p ijaj k o ch an y bracie Józefie, w Imię Boże, do ostatniej
kro p li, lek arstw o niniejsze, przep isan e i przypraw ione dla ciebie
w czterech dozach przez lekarza naznaczonego ci najw yższą
W o lą , i zaufaj całą duszą tw o ją sk uteczności tego lekarstw a.
A bym zaś u n ik n ął zarzutu n iew iernych, odrzucających taką
m edycynę n ieziem sk ą, że leczę m istycznie, sam em i słow am i,
do łączam , pro fo r m a , lek arstw o ziem skie (cukierki), k tóre tak
będzie m iłem dla podnieb ien ia tw ojego, jak pow yższe lek arstw o ,
nieziem skie, m iłem być p o w in n o dla duszy tw ojej, dla m iłości
i dla czucia tw ojego ch rześciańskiego i p o lskiego.
Życzliw y b ra t i sługa, a dziś tro sk liw y lekarz twój w C hry­
stu sie P an u ,
A. T.

O ddajesz bracie cześć należną praw d o m tyczącym się ducha


i p o stęp u tw ojego, ofiarujesz się dla poznania i sp ełnienia ich ;
ale dla p raw d tyczących się ciała, zdrow ia tw ojego, takiej ofiary
nie sk ładasz, bo nie zastan aw iasz się n ad niem i, nie zgłębiasz ich
i nie przeprow adzasz ich do p ra k ty k i. « A to nic, a to rzecz mała,
a to przejdzie, itp .,» — oto je st form a w której zw ykle zanied­
byw ane są przez ludzi duch o w y ch okoliczności i obow iązki
ko ła ich z ie m sk ie g o ; — a jednakże D uch Ś w ięty m oże podaw ać
św iatło zarów no dla koła w yższego jak i dla koła niższego, i
odrzucanie p raw d dla k o ła niższego p o d aw an y ch jest zarów no
grzechem o drzucania fcaski Bożej. — U trzym ując d u cha w sam em
kole wyższem , a zaniedbując obow iązki k o ła niższego, można
w obu ty ch k o łach w iele zaw inić, m ożna ducha obciążyć grze­
c h a m i, a ciało do zupełnego rozdziału z duchem , do śm ierci
doprow adzić.
Vous vous etes attire cette maladie par de trop grands
efforts d’esprit; — vous devez done y voir une direction de la
part de Dieu pour vous aider a arreter tout effort et a revenir
seulem ent a la base pure. En ce cas le malade doit etre rien,
etre dans l’humilite devant Dieu; il doit ne rien faire ni dans
l’esprit ni dans l’homme, arreter meme la pensee, etre un vrai
animalcule, disant seulem ent: c Je sms malade, je ne suis bon
a rien, je m’humilie devant Vous, Seigneur, disposez de m oi;
— a present, selon votre volonte, je veux etre rien ».
De meme, apres chaque tension, chaque elevation d’esprit,
il faut devenir rien, descendre au zero: e’est la recollection
necessaire. Devenir rien et perseverer dans le sentim ent que
Dieu conduit tout, peut tout, est tout, e’est etre pur, e’est avoir
une veritable humilite.
Nous devons toujours avoir le souci, mais ce souci doit
etre chretien, et il ne le sera qu’autant que nous nous effor-
cerons sans cesse d’etre dans cet etat de zero et de confiance
entiere en Dieu. E tre rien et avoir une pleine confiance en Dieu,
c est notre force, c est le secret de l’QEuvre de Dieu. Meme
dans les actions les plus grandes, il n y a pour le chretien que
cette voie a suivre: voir d’abord si e’est la volonte de Dieu,
ensuite sentant qu on n est rien, avoir en Dieu une pleine con­
fiance. P ar exemple, si 1 on venait me dire qu il faut que je parle
a des milliers d’hom m es, je ne m 'inquieterais pas de ce que je
leur dirais, des idees a leur presenter; je ne m’inquieterais que
de savoir si c est la volonte de Dieu que je leur parle et d ’etre
z e ro , puis, connaissant la volonte de Dieu et etant zero, je
descendrais pour leur parler, plein de confiance en Dieu qui me
donnerait les idees et les paroles pour accomplir sa volonte.
S inquieter des difficultes, vouloir les vaincre par soi-meme,
c est le souci paien. c est une offense a Dieu. P ar exemple, si
un homme s effraie parce qu il voit venir contre lui dix ennemis,
tandis que je suis la a la tete de cent mille hommes et pret a
le defendre, n est-ce pas pour moi un outrage? De meme, dans
la m aladie, s inquieter a cause de quelque action que ce soit
que la maladie a interrom pue, et faire des efforts pour la con-
duire a sa fin, e’est com pter sur soi-m em e, e’est le souci pa'ien,
1 offense a Dieu. — Le souci chretien pour etre zero et se
reposer en Dieu, attire la Grace, amene le calme qui facilite
1 action des rem edes; le souci paien amene le trouble, empeche
les remedes d ’agir efficacement et aggrave la maladie. Le souci
chretien fortifie; le souci paien tue.
B ó g zatrzym uje cię tą c h o ro b ą nietylko w czynieniu ze-
w nętrznem , ale naw et i w duchu, w m yśli sam ej, a to w tym
celu, aby duch przebyw ając przez pew ien czas w sam ej głębi,
w sam ym zarodzie sw oim , d o pełnił tam czego B óg w ym aga od
niego i przez to przy g o to w ał się do now ego, w yższego chodu,
a nareszcie, w chw ili d o tk n ięcia Ł ask i, począł żyć i czynić już
nie po d a w n e m u , z siebie sam ego, ale z odnoszeniem się do
Ł a sk i Bożej, pod kierunkiem i siłą jej. W ielkiej w agi jest rzeczą
abyś zrozum iał ten zam iar B oży, p o d d ał się tem u kierunkow i
i w nim w y trw ał aż dopóki ow ocu naznaczonego nie osiągniesz.
T ru d n ato jest ofiara dla ducha w y ry w ająceg o się do m yślenia,
do sn u cia i czynienia na ziem i, ale ta ofiara nieodzow ną jest
dla dalszego p o stęp u tw ojego. U zdrow ienie ciała będzie jednym
ze sk u tk ó w spełnienia jej. Zależy ono nie od leków , ale od
zasługi tw ej przed B ogiem w czynie k tó ry ci podaję, i dość na
to jedn eg o d o tknięcia, jednego skinienia d u cha w yższego.

Dla p o ciech y i dla pożytku tw ojego bracie, p o syłam ci wi­


zerunek w szech m o cn o ści Bożej okazanej św iatu n a początku
epoki przeszłej * . P o d o b n e cuda i dziś, n a początku epoki
wyższej, o bjaw iają się, ale w ięcej w duchu człow ieka, a przez
duch a w ciele jeg o . M oc Boża, k tó ra nieg d y ś działała n a ciało,
dziś działa n a ducha, aby duch sam działał na ciało sw oje, aby
m ocą Bożą w skrzeszany, zasilany, sam w skrzeszał i zasilał ciało
sw o je; — jestto w łaściw ość epoki tej zm artw ychw stania, życia
i w o ln o ści ducha. N ikt z nas nie m oże pow iedzieć że po d o b n eg o
cudu nie dośw iadczy na sobie, że B óg k tó ry dźw igał um arłych
z g r o b u , nie dźw ignie ciebie, ch o reg o , z łoża tw o je g o ; każdy
z nas stanow czo p o w o łan y jest uznać w szechm ocność Bożą, a
w szelką ziem ską siłę uw ażać tylko za narzędzie w szechm ocności
Bożej.
C okolw iek B ó g przeznaczył dla ciebie ko ch an y bracie, lub
pi-zeznaczy w edle rach u n k u k tó ry czyni z każdej m yśli, z każdego
poruszenia duszy tw ojej, w każdym razie przejęcie się pow yż-
szem uczuciem w iary przyniesie ci pociechę i pożytek, —- czego
tobie życzę z całej duszy i serca.

W dziękczynieniu B ogu łączę się z tem w szystkiem co b rat


]ulian czyni na śm iertelnem łożu sw em i w inszuję mu te g o ; ale

* Obraz w skrzeszenia Łazarza przez C hrystusa Pana.


— 526 —

zarazem życzę, aby przez w zgląd na tak już słabe siły sw oje,
nie p raco w ał w duchu tak silnie jak w p rzó d y , a tem bardziej
nie p a rł duchem na ciało, ale raczej, aby w ukojeniu w ew netrz-
nem , spoczyw ał duchem sw ym wyżej i tam zam ieszkał; nie ra ­
pto w n ie bow iem ale stopniam i należy przechodzić z tego św iata
na tam ten, z niew oli do w olności , ze ścieśnionego w idzenia i
życia do o bszernego. — P ro szę cię bracie, jako lekarza jego, o
szczególne czuw anie nad tem .

L ekarz dbający tylko o fizyczne uleczenie pacyenta, i przez


to dający mu p o dnietę do zajm ow ania się w yłącznie zdrow iem
ciała, z zaniedbaniem dusz}*-, może, służąc mu n aw et najpom yśl­
niej w tym podrzędnym celu, w iele m u zaszkodzić w głów nym
celu jego. Z nam lekarza sum iennego, który, gdym mu tę praw dę
p rzed staw ił, połączył się z nią gorąco i opow iedział mi kilka
w y p ad k ó w p o tw ierdzających ją w spo só b uderzający. I tak np.,
uw ziąw szy się aby koniecznie w yleczyć kilku n ader zagrożonych
p acy en tó w sw oich, dopiął on w praw dzie tego kosztem nadzw y­
czajnego w ysilenia ducha, ale na krótko tylko, a sam w net potem
poczuł się zupełnie z sił obranym , zachorow ał i długo nie m ógł
przyjść do siebie. Raz naw et, w yleczyw szy w taki sposób cho-
rego, d o sta ł tejże ch o ro b y z której go wyleczył, i cierpiał n a nią
w iele m iesięcy. « W te d y to , pow iadał, otw orzyły mi się oczy, i
« poczułem że takie bezw zględne zapędzanie się m oje w leczeniu
« było grzechem , a choroba moja k arą i p rzestrogą na przyszłość ».
T ak ie w ypadki sąto litery na księdze Bożej, k tóre lekarz naj­
staranniej pow inien w yczytyw ać, aby z nich, w pracy swej przed
B ogiem , dochodzić do poczucia pow inności swej i spełniania
jej w w aru n k ach chrześciańskich. O kazują nam one że w tej
epoce coraz w iększą będzie pow innością lekarza w chodzić w stan
w ew nętrzny pacy enta, poznaw ać czego B óg od niego w ym aga,
i z tego w yprow adzać drogę leczenia je g o ; coraz zaś niebezpie­
czniej będzie zakreślać tę d rogę jużto z sam ej doktryny, już naw et
z dobrej in ten cy i, ale m ającej na względzie sam o tylko ciało,
sam o fizyczne uzdrow ienie pacyenta.

W w ypadku k tó ry ś m i b racie opow iedział, poznaw szy stan


w ew nętrzny cho rego i w ziąw szy do serca praw dziw y interes jego,
starałeś się ułatw ić mu życie ducha, działając na ducha a zarazem
usuw ając śro d k am i lekarskiem i istniejące ku tem u w ciele prze-
— 527 —

szko d y. T y m sposobem n ie ty lk o d u ch c h o re g o o b u d zo n e m w so­


bie życie m w ła sn e m d a ł k ie ru n e k c ia łu na w y z d ro w ie n ie , ale
n a d to c h o ry , będąc o ż y w io n y m , sam p o c z u ł i d o ra d z ił c i ś ro d e k
le k a rs k i do k tó re g o m ia ł s y m p a ty ą i k tó r y w is to c ie m u p o m ó g ł.
— Z te g o m ożem y w id z ie ć ja k w ie lk ą je s t w a g a s p ó łk i ch rz e -
ścia ń skie j le ka rza z p a cye n te m , n ie ty lk o d la stanu m o ra ln e g o ,
ale n a w e t d la fizyczn e g o u le cze nia p a cye n ta .

P rzyka za n ie K o ś c io ła zalecające p o st m a te n cel z b a w ie n n y ,


aby c z ło w ie k sp e łn ia ją c je, zm n ie js z a ł s iłę cia ła , k r w i, n a m ię ­
tn o ś c i s w o ic h , a b y przez to d u c h je g o s ta w a ł się w o ln ie js z y m
od w ię z ó w cia ła , a n a stę p n ie s p o s o b n ie js z y m do słu że n ia B o g u ,
na p o lu p o w in n o ś c i s w y c h na z ie m i. N ie je d e n , za sp ra w ą p o ku s,
n a d u żyw a te g o ś w ię te g o p rz y k a z a n ia , a przez to od d a la się od
pow yższe go celu c h rz e ś c ia ń s k ie g o ; o s ła b ia ją c b o w ie m za n adto
a często niszcząc do o s ta tk a c ia ło , szko d zi też i duszy s w o je j,
bo staje się n ie s p o s o b n y m do s p e łn ia n ia p o w in n o ś c i naznaczo­
n y c h je m u , do s k ła d a n ia w ży c iu sw em o w o c ó w m iło ś c i B o g a
i b liź n ie g o . O ta k ie m n a d u ż y c iu m ożna p o w ie d zie ć, że p o p e łn ia
się w n ie m , lu b o p o w o li, s to p n io w o i w sp o só b nierażący,
ś m ie rte ln y grze ch s a m o b ó js tw a . A ilu ż to , fa łs z y w ą tą cnotą
w s to p n iu h e ro ic z n y m s p e łn ia n ą , g łu s z y su m ie n ie s w o je , k tó re
za sp ra w ą B a s k i w y rz u c a im z a n ie d b y w a n ie g łó w n y c h p o w in ­
n o ś c i ch rze ś c ia ń s k ic h , z a n ie d b y w a n ie m iło ś c i, o fia ry , krzyża
C h ry s tu s o w e g o , p o k o ry , s k ru c h y , lu b też o b o w ią z k ó w stanu,
p o w o ła n ia ic h . T a przesada w s p e łn ia n iu je d n ej c z ą s tk i p ra w a
C h ry s tu s o w e g o , p rz y le kce w a że n iu i z a n ie d b y w a n iu cało ści i
du ch a te g o n a jśw ię ts z e g o p ra w a — przesada p o d o b n a do tej za
k tó r ą C h ry s tu s P an ta k s iln ie g r o m ił F a ry z e u s z ó w — je s tto
straszne kuszenie p o d ś w ię tą fo rm ą . B y li Ś w ię c i, k tó r z y d łu g o
u m a rtw ia ją c c ia ło na w z ó r p ie rw s z y c h p u s te ln ik ó w i z a k o n n ik ó w ,
p rz e n ie sie n i p o te m ze zrządzenia B o że g o na p o le obszerniejszej
u s łu g i d la b liź n ie g o , u ty s k iw a li nad tern, że w z ią w s z y śro d e k
za cel, c ia ło sw e ze szkodą w ła s n ą i b liź n ie g o za n a d to o s ła b ili.
A i p o m ię d z y s łu g a m i S p ra w y są ta c y , k tó rz y u le g li w przesz­
ło ś c i te m u p o ku s z e n iu , a dziś, p o zn a w szy is to tę p ra w a C h ry ­
stu so w e g o , po zn a w szy czem je s t p o st w p ra w d z ie sam ej, p o ­
k u tu ją przed B o g ie m że n ie m ie li dostatecznej m iło ś c i i o fia ry
a b y rozpoznać p o ku sę p o d ś w ię tą fo rm ą , i nie dać się jej u w ie ść.
Przysłowie nasze p o lsk ie : « starość nieradość » w połowie
tylko — i to mniejszej — jest prawdziwe, bo w starości, kiedy
owoc życia dojrzewa, może być, przy chorobie ciała, daleko
większe zdrowie i prawdziwsze życie duszy. Ztąd wtenczas tylko
kiedy choroba ciała łączy się z chorobą duszy, kiedy w skutek tej
podwójnej choroby, ziemia zamyka się a niebo nie otwiera się,
wtenczas tylko sprawdza się w pełności: « starość nie radość ».

Kto, sobą tylko zajęty, nazbyt się szanuje, pieści i uwalnia


od trudów i powinności chrześciańskich, tego Ł aska Boża mniej
osłania i oszczędza, mniej opiekuje się nim. Często, gdy wszyscy
naokoło wysilają się na to aby dogodzić komuś, aby odwrócić
od niego wszelką złą przygodę, Łaska Boża odstępuje go, a złe
nasuw a mu ciągle różne przygody. Nader to sm utny widok da­
rem nych wysileń czynionych przez ziemię, przy opuszczeniu od
nieba.

Dla osób osłabionych, jak ty siostro, ważne to jest pra­


widło, aby po nocnym spoczynku, w którym duch opuszcza ciało
a żyje i spełnia wolę Bożą na tam tym świecie, wprowadzały
ducha do ciała stopniam i, nie zaś raptownie, pod naciskiem
ziemskim, tak przeciwnym wolności której duch potrzebuje
zawsze, a tern bardziej w chwili, kiedy jak dziecko, poczyna
żyć na ziemi. Dlatego, gdy ci wypadnie puszczać się w podróż
z sam ego rana, radzę abyś w stawała dwoma lub trzema godzi­
nami pierwej i tym sposobem dała duchowi czas swobodny do
pracy chrześciańskiej, oraz do zapanowania, siłą tej pracy, nad
ciałem, do uporządkowania zaszłych w niem nieporządków, a
nareszcie do należnego wystąpienia na życie w śród ludzi. Z za­
chowywania tego praw a iść będzie zasługa przed Bogiem dla
ducha, a wzmocnienie dla ciała. — Radzę pam iętać że czas od
ocknięcia się aż do pełnego życia w śród ludzi, przedstawia nie­
jako czas od urodzenia się aż do wieku dojrzałego; potrzeba
więc spokojności i pracy chrześciańskiej, aby tak liczne szczeble
módz należnie przebiedz w tak krótkich chwilach.

Przed opuszczeniem miejsca gdzie się długo przebywało,


należy odbyć dłuższą lub krótszą rekolekcyą, aby spoczywając
pewien czas w Bogu samym, odkleić się duchem od miejsca
tego, tojest rozstać się z braćmi niewidzialnymi z którymi się
tam żyło; a razem , aby po takiem ro zstaniu się, przesłać pier­
w szy p rom ień do niew idzialnych m ieszkańców m iejsca na k tó re
człow iek przenosi się. Z tąd to czas ten je st w ścisłem znaczeniu
czasem Bożym , bo tu B óg, K ró lestw o Boże i tam ten św iat
m ają być w yłącznym przedm iotem m yśli i uczuć naszych. P rzy ­
b yw szy zaś na now e m iejsce, potrzeb a naprzód dokończyć czyn
rozpoczęty z ducham i tam żyjącem i, a potem zacząć czynić
z ludźm i. — Z achow anie tego p raw a m oże w iele ułatw ić czło­
w iekow i w k ieru n k ach k tó re się zakreślają i dopełniają dla niego
przedew szystkiem w k rainie ducha.

*
* *

W szy stk iem dla człow ieka je st B ó g i w ola Jeg o , a,w obec
tego niczem jest narzędzie k tó re tę w olę p o d a je ; należy więc
zw racać całą cześć i w szy stk ie w y silen ia do tej W o li najwyższej,
nie zaś do o so b y podającego ją ; a drżąc i korząc się przed
P a n e m Z astępów , z p odającym w olę Je g o staw ać w w olności,
ró w n o ści i b ra te rstw ie .
N iepraw a cześć sk ła d a n a człow iekow i i opieranie się o czło­
w ieka, o urzędy, itd ., je stto b ałw o ch w alstw o , za k tó re cieżkie
k ary Boże sp ad ają, a cięższe jeszcze sp ad ać będ ą w przyszłości,
bo B óg stanow czo w y m ag a czci dla siebie, w duchu i praw dzie,
w y m ag a praw dziw ej pobożności, w której m ieści się m iłość
B o g a i w szelkiej p raw d y a obrzydzenie w szelkiego złego, w szel­
k iego fałszu.
Czcić B o g a i u p okarzać się przed N im , w tern czuciu po­
znaw ać w olę Jeg o i starać się o pom oc B aski dla spełnienia
tej w o li, m ieć to jedno przed so b ą zaw sze i w szędzie, — to
gw iazda p raw dziw ego sługi S p raw y Bożej, w iernego syna Ko­
ścio ła C h ry s tu s o w e g o !

S ło w a C h ry stu sa P a n a o k tó re m nie p y tasz : « N ie nazy­


w ajcie nik o g o na ziem i d o b ry m .... ani o jce m .... ani też mi­
s trz e m .... », znaczą że w szy stk o dla człow ieka je st w B ogu,
w kom unii jego z B ogiem , z K rólestw em Bożem , że tam jedynie
człow iek duchem sw ym spoczyw ać p ow inien, niczem na ziemi
nie zaspokajając się, a w bliźnich niosący ch mu pom oc widząc
ty lk o narzędzia Boże.
I

— 530 —

Upowszechniona w Sprawie Bożej nazwa « Mistrz », po­


chodzi od Adama Mickiewicza. Nie wzbraniałem jej, czując że
wyszła ona z czystego drgnięcia dla prawd które podaję, a za­
razem że odpowiada ona tak wewnętrznej potrzebie początku­
jących sług Sprawy, jakoteż obowiązkowi mojemu staw iania im,
do pewnego czasu, podpory chrześciańskiej.W szakże nikt z tych
sług nie wyszedł ode mnie bez poczucia że tylko dla Boga sa­
m ego, w Trójcy Świętej jedynego, dla praw d które z woli Jego
podaje, wym agam czci i posłuszeństw a ; dla siebie zaś pragnę
tylko, jako brat i sługa, spółki bratniej idącej z przyjęcia i speł­
niania tych praw d. Najboleśniejszym, rzec mogę, w ciągu życia
m ojego krzyżem, a od którego jak najmocniej broniłem się, była
adoracya dla mnie samego składana, a pokryw ająca częstokroć
odrzucenie podawanej przeze mnie woli B ożej; najradośniejszym
zaś owocem usługi mojej było przyjęcie przez bliźniego tej woli i
spełnianie jej w spółce ze mną, w rów ności i wolności wzajemnej.
W tym to duchu przyjmuj i sam kochany bracie usługę moją, i
odpowiadaj tym którzy w powyższym względzie będą szukali
w yjaśnień u ciebie.

Vous vous occupez, mon frere, de ce qui ne vous appartient


pas et ne vous est aucunem ent necessaire. II ne s’agit pas pour
vous de savoir ce que je suis, m o i; mais il s’agit de connaitre,
d’accepter et d’accomplir la volonte de Dieu. Si vous me tenez
pour n’im porte qui, pour Satan meme, et si, en meme tem ps, en
sentant que Dieu est m aitre d’agir par les instrum ents les plus
inferieurs, vous acceptez la volonte de Dieu et l’accomplissez,
alors, je vous l’assure sur ma conscience, vous gagnerez beau-
coup pour le salut de votre ame.
Mais si, tout en m ’attribuant n’im porte quels honneurs,
vous raisonnez, vous faites des doctrines sur la volonte de Dieu
et vous n’acceptez et n’accomplissez pas cette volonte, alors
chaque mom ent vous eloignera davantage de votre salut.

Vous demandez a me voir, « afin de vous jeter —- dites-


vous — aux pieds du serviteur de la verite ».
Depuis des annees vous m ’accablez de votre adoration, sans
jam ais vouloir prendre a fond ce que je vous presente par la
volonte de Dieu, comme serviteur de Jesus-Christ.
Si, apres nous etre com pletem ent unis dans l'accom plis-
sem ent de la verite, nous etions tous deux prosternes en esprit
devant Dieu, et si alors, pour repondre a votre m ouvement
interieur, vous sentiez le devoir d’em brasser mes pieds, afin de
rendre tem oignage aux aides que vous avez obtenues par moi,
— oh! alors ce serait une grande action. — Mais aujourd’hui,
c’est au serviteur plutót de se jeter lui-meme aux pieds de celui
qu’il sert, pour le supplier d ’entrer enfin dans la voie de Jesus-
Christ, que de consentir a ce que celui qui n ’accepte pas la
verite fit un acte d’adoration, et commit le peche d’idolatrie en
se jetant aux pieds du serviteur de la verite.

Je vous felicite de votre resolution d’etendre en Italie l’OEu-


vre de Dieu, et en meme tem ps je vous rappelle que l’essentiel
dans ce service, c’est de parler de l’OEuvre de Dieu et non de
l’hom m e-instrument qui la presente, d’elever l’CEuvre et non
l’homme. C ’est ainsi que vous preserverez vos com patriotes,
autant que cela vous sera possible, de ces deux detours egale-
ment funestes: abaisser l’hom m e-instrum ent, afin de justifier le
rejet de l’OEuvre; ou e le v e r, adorer l’hom m e-instrum ent, afin
de calm er la conscience troublee par le rejet de l’OEuvre. —
Ce que l’homme fait, depuis dix-neuf siecles, a l’egard de Jesus-
C hrist lui-meme, il le fait a l’egard des serviteurs de Jesus-Christ,
m inistres de l’E glise; il le fait aussi a l’egard du serviteur de
Jesus-C hrist dans cette epoque chretienne superieure.

Sp otk aw szy T ow iań sk iego w ch w ili g d y znużony praca nad pism am i które
p rzy g o to w y w a ł dla C. i P . w y szed ł orzeźw ić sie n ieco na św ieżem pow ietrzu,
zapytałem : dlaczego zadaje sob ie tyle trudu dla tych osób, które odrzuciw szy
daw niej jeg o u słu g ę, p raw dopodobnie i teraz toż sam o u czyn ią? — Z uczuciem
k tórego n ig d y nie zapom nę, od p ow ied ział jak n astęp u ję:

Służyłem, służę i do końca życia służyć będę tym, którym


Bóg naznaczył mi służyć. C hrystus P an, idąc na śm ierć, jeszcze
służył oprawcom , przypominał im proroctw a, itp. Miara usługi
naznaczonej ode mnie bliźniemu nie jest mi wiadoma, ztąd nie
mam praw a zamykać jej, a powinienem tylko , wedle prawdy
ograniczać ją, sprowadzać choćby do najmniejszego kółka. A
chociaż zdarzało się że w danej chwili odm awiałem usługi mojej
niektórym bliźnim, nigdy wszakże nie zamykałem jej bezwzglę­
dnie dla n ik o g o ; jak we wszystkiem, tak i w tern, nie rządziłem
się żadnym względem na siebie, a tylko względem na wolę Bożą
— 532 —

i na istotne dobro bliźniego. Sam też nieraz byłeś świadkiem,


jak odmówienie usługi w takim duchu, stało się dla niejednego
najskuteczniejszą na tę chwilę usługą. — T ak więc, o ile nie
otrzymam woli Bożej abym zaprzestał służyć, muszę służyć aż
do końca życia, a duchem będę służyć aż do końca epoki. —
Ja nie rządca ani sędzia, a tylko sługa!
A do tego, czyż Bóg, w tych czasach kary, tak dalece zam­
knął miłosierdzie swoje, że już nikomu naw et deski ratunku nie
poda? Któżby poważył się taką m yślą z niemiłości idącą, kłaść
granice nieograniczonemu miłosierdziu Stw órcy dla stworzeń?
Usługa którą obecnie przygotowuję, może stać się deską
ratunku dla osób o których mówimy. Mogą one w obecnej tak
wielkiej potrzebie swej przyjąć to co dawniej odrzuciły — jak
się to z wielu innemi zdarzało. A jeśliby one, choć na godzinę
przed śmiercią, zmieniły dotychczasowy ideał i dążenie swoje
— co jest głównym celem usługi naszej — byłabyto dla nich
rzecz wielka w wiecznej przyszłości ich, a dla św iata byłbyto
wielki przykład, ztąd wielka pom oc, którąby one zostawiły po
sobie.

Na w yrażona T ow iań sk iem u obaw ę moja aby pism o jego do W ła d zy du­


chow nej nie b y ło przez nia źle przyjetem , otrzym ałam następną o d p o w ie d ź :

Spełnienie się woli Bożej na ziemi zależy jedynie od tego,


aby ofiara naznaczona dla podania jej dopełnioną została przez
tych, którym naznaczono jest aby jej dopełnili. Skoro bowiem
ofiara ta dopełnioną jest przez sługi Boże, wówczas, bez względu
na to czy wola Boża w tej ofierze podana przyjętą lub odrzu­
coną została przez człowieka, wszystko już można powiedzieć
jest skończone: ofiara dopełniona na ziemi staje przed Bogiem,
i w sądach Jego zakreśla się kierunek, aby niezmienna wola
Jego była doprowadzona do spełnienia, czyto pod fcaską, czy
pod siłą Bożą.

Tu T ow iań sk i, pokazując mi obraz K aulbacha p rzedstaw iający zburzenie


Jerozolim y, i zaw ieszon y nad tym obrazem w izeru n ek C hrystusa P ana idącego
na krzyż, r z e k ł:

Oto C hrystus Pan spełnia ofiarę naznaczoną dla podania


człowiekowi woli Ojca przedwiecznego, — jestto pierwsza przy­
czyna, jestto źródło wszystkiego. Ofiara przez C hrystusa speł­
niona stanęła przed Ojcem przedwiecznym, i zakreślony został
dla ludzkości całej, na odległe jej wieki, niezmienny kierunek
spełnienia Słow a Bożego , postępu chrześciańskiego. Jakoż
widzisz na tym obrazie jeden z niezliczonych skutków tej wiel­
k ie j, tej pierwszej przyczyny: tu, Ł aska Boża, niebo prowadzi
i zasila kornych woli B ożej. którzy pod tą najświętszą opieką
śpiewając h y m n y , uchodzą od powszechnej niedoli ; — tu,
ziemia przez Tytusa z całą potęgą i grozą swoją, na drodze
kary Bożej, dopom ina się u opornych o owoc ofiary C hrystusa;
— tu nareszcie, piekło w postaw ach szkaradnych, męcząc, trapiąc
opornych, tenże dopom inek czyni; — a tych okropności, które
spełniły się wówczas, które spełniają się pod różną formą za dni
naszych i spełniać się jeszcze będą aż do skończenia świata, tego
w szystkiego pierw szą przyczyną jest B aranek Boży pogardzony,
umęczony, bo ten Baranek dopełnił ofiarę naznaczoną dla po­
dania człowiekowi W oli Bożej, Słow a Bożego. — W ieki czekają
na spełnienie się ofiary naznaczonej dla zbawienia człowieka,
czeka na to przez wieki tam ten świat, który widzi jaśniej na
czem zbawienie zależy, czeka też i człowiek na tym świecie,
w ciemnem przeczuciu swojem. Z tego przeczucia szła radość
Sym eona na widok Dzieciątka J e z u s ; z tego też przeczucia
budzi się i dziś w wielu duszach pragnienie epoki miłosierdzia
B o żeg o , tojest tych dni błogosław ionych w których ma się
dopełnić ofiara naznaczona dla podania człowiekowi dalszych
szczebli drogi chrześciańskiej, ztąd ma być dana pierwsza przy­
czyna dla dalszego postępu, dla zbawienia człowieka, a to, aby
na drodze miłości i Łaski, lub na drodze siły Bożej, ta ofiara
przyniosła swój owoc w spełnieniu przez człowieka niezmiennej
W oli Bożej, Słowa Bożego.

K o n ie c tomu t r z e c ie g o i o st a t n ie g o .
S T IS \ Z E C Z Y
SPIS R Z E C Z Y

t o m iii .

CZĘŚĆ t r z e c ia

I.

18 1 * P o w o d y d l a k t ó r y c h a m n e s t y a p r z y j ę t ą b y ć n i e m o ż e , 1857 r .
18 2 . T r e ś ć r o z m o w y z K a r o l e m R . .
183. W y j ą t k i z r o z m o w y z k i l k o m a b r a ć m i . . . .

183. T r z y lis ty d o F e li k s a N . 1861 r .


L i s t p ie rw s z y
L ist d ru g i .
L is t trz e c i .
D o p e łn ie n ie
185. W y j ą tk i z ro z m o w y z k ilk o m a b ra ć m i

186. D o b r a c i u d a j ą c y c h s i ę d o P o l s k i w 1863 r - •
187. Z b i ó r w y j a ś n i e ń d a n y c h r ó ż n y m o s o b o m w p o c z ą t k a c h pow ­
s t a n i a p o l s k i e g o 1863 r ................................................

18 8 . U w a g i z p o w o d u w y m u s z a n e g o n a P o la k a c h a d re su do ce­
s a r z a r o s y j s k i e g o , 1864 r ............................................
1S9. O d p o w i e d ź p r z e s i a n a B o s a k o w i . . . .

*
★ *

190. N o t y z r o z m ó w z F e l i k s e m N ......................................................
— 538 —

II.
191. W yjątki z rozmowy z M ichałem K Str. 192
L ettre adressee au comte S ................................................................... :> 196
W y ją tek z listu do kilku Rosyan . . . . . » 197
192. W y jątk i z listów do M ichała K. . . . . . . » 198
193. E crit adresse a S. M. l’em pereur Alexandre II . . . » 207

III.
194. E xtraits des entretiens avec quelques freres francais . . m 212
195. E xtrait d’un entretien avec E dm ond M. . . . . . » 220
196. Reponse a Edm ond M.............................................................................» 226
197. E xtrait d’un entretien avec Jacques M. et Edm ond M. . . » 232
198. E crit adresse a S. M. 1’em pereur N apoleon III » 235
199. E crit adresse a S. M. l’im peratrice E ugenie » 243

IV.
200. E xtraits d’un entretien avec quelques freres italiens . . » 249
201. E xtraits d’un en tretien avec T ancrede C. » 254
202. N ote d’un entretien avec le P ere P antaleo . . . . » 260
203. P aro les dites a quelques freres i t a l i e n s .......................................» 273
204. L ettre adressee a quelques freres italiens . . . . » 274
205. Notes d’un entretien avec Jean S ......................................................» 275
206. P aroles prononcees devant l image de l’etendard de l QEuvre
de Dieu, confiee aux soins de T ancrede C ...................................... » 285
207. E crit adresse a S. M. le roi V ictor-E m m anuel II . . . » 287

V.
208. N otka dla naw róconego Izraelity L udw ika D. . . . » 289
209. Resum e d’un entretien avec Louis D ................................................ » 291
2x0. E xtrait d’une lettre a Jean S. . . . » 294
211. Do naw róconego Izraelity Jana Andrzeja R. . » 29b
212. W y jątek z pism a do ks. E dw arda D. i K arola R. . . - » 297

LISTY

I.

Do ks. E dw arda D. . . . . • • • • • “ >°7


Do K arola R ......................................................................................................... ” 3°9
Do ks. E dw arda D. >>3( 0
Do tegoż . . . . . . . . . . • . >>312
Do t e g o ż .........................................................................................................." J M
Au frere Louis de C arm agnola, de 1’O rdre des F ranciscains . » 315
A M gr. J. M. Bovieri, charge d’affaires du Saint-Siege en Suisse
An Seine Hochwiirden H errn A lbert von H aller, W eihbischot und
G eneralvicar in C h u r .......................................
A Mgr. J. M. B ovieri, charge d’affaires du S aint-S iege en Suisse
Au meme ..........................................................................................................
A T ancrede C a n o n i c o ..............................................................................

II.

Do K arola R.
A E tienne S.
A Jules P . .
Do Józefa J.
Aux freres italiens
Do K arola R.
Do Ludw ika N. .
Do Karola R.

Do ks. Różańskiego .
Do tegoż
Do tegoż
Do W P . Skóraczew skiego

III.

*
* ¥

Au general B ertran d . • • •
Do Rodziny (kartki z więzienia) . • •
Aux com pagnons de captivite (paroles d adieux)

•k
* *

Do Ju lian a T ., skazanego na w ygnanie w g łąb Rosyi


Do t e g o ż .............................................................................
Do t e g o ż .............................................................................
Do tegoż . . •......... .................................................
A A ntoinette S . ..........................................................
A Edm ond ...........................................................................
Au freres italiens . . . • • • •
Do Rom ualda i Maryi J. • •
A A ntoinette s. Sir. 377
Do A ugusta i L udw iki M 379
Do Tekli B.
Do ks. Józefa S.
Do P au lin y S. » 384

Do ks. T ............................................. 385


Do ks. E dw arda D. i K arola R. 387
Do H oracego L. . . . 388
Do t e g o ż ....................................... 389
Do t e g o ż ...................................... 390
A L eonard C ..................................... 394

Do Kazimierza T. 395
A E tienne B. 397

Do Bohdana j . i M aryi S. 401


Do Jana B. i Zofii S. 403
Do T eodora B. . 405
Do m ałżonków D. 406

Do Joachim a J. . 408
Do Józefa C. 409
Do M ichała S. 410
Do A ntoniego i A leksandry A. 412

I Do Józefa R. 4 T3

V.

A Alix M................................... 4G
Do Adam a Mickiewicza 416
Do g e n era ła Skrzyneckiego 418
Do A leksandra G. 425
Do Macieja M. 427
A M adame M. 4 29
Do Józefa K. 43'
Do Karola R. 432
Do koła słu g S praw y Bożej 433

*c « " r * V. ' - A S ' - : V.; ‘ V,,.


?•» ' -v' V i , *4 ” , '• ^V - .'•*.’ -V •••ni/i. c -V - - „
• • w V
Do Adama Mickiewicza
Do ks. Edwarda D.
Do t e g o ż ...........................................
Do sług Sprawy Bożej w Paryżu
Do Karola R. . . . . .
Do Edmunda R. . . . .
Do Józefa N. . . . . .
Do Juliana k. . . . . .
A Marie J.................................................
Do Róży J. . . . . .
A Jean S.................................................

*
* ¥

Do włościan antoszwińskich
O cHiiy llB anoim yy B. pa^OBOMy .

¥
★ ¥

Do Tadzia J.
Do Józia T. . . . . .
Do t e g o ż ............................................
Au petit Dominique J.
Do Kazia, Stasia i Elżbietki Cz.
Do Maryi, W aleryi i Ksawery T.
A Marie G . ...................................
A Rosalie S . ...................................
Do Zosi N . ...................................
Do Kasi N . ...................................

KARTKI
BIBLIOTEKA
NARODOWA

Biblioteka Narodowa
Warszawa

30001017087054

Vous aimerez peut-être aussi