Vous êtes sur la page 1sur 4

Wojna handlowa jako „zderzenie cywilizacji”

JEAN-LOUIS ROCCA* tłum. Zbigniew M. Kowalewski

Kiedy w styczniu 2017 r. Xi Jinping wygłosił pochwałę wolnego handlu, politycy, sinolodzy i
dziennikarze oklaskiwali go, przeciwstawiając protekcjoniście Donaldowi Trumpowi. Prawie
trzy lata później ci sami piętnują politykę chińską w imię „wartości zachodnich”, jak za
najlepszych czasów zimnej wojny. Tymczasem „wartości” chińskie i zachodnie mają
dokładnie tę sama podstawę: kapitalizm.

Sposób, w jaki media traktują demonstracje w Hongkongu, potwierdza, że wątek „wojny


cywilizacji” rozszerza się teraz na Chiny. Od wielu już miesięcy w filmach dokumentalnych,
książkach, artykułach chce się przeciwstawiać rzekome „wartości zachodnie” równie
rzekomym „wartościom chińskim”. Ta konstrukcja dwóch radykalnie obcych sobie ideologii
przypomina szczytowe chwile zimnej wojny, kiedy to obie strony prezentowały egzegezy
swoich zasad.
W obozie zachodnim jesteśmy świadkami odradzania się pewnej formy nacjonalizmu,
konstrukcji tożsamości, która jakoby opiera się na specyficznych wartościach. Świadczą o
tym dwie niedawne publikacje: jedna dziennikarza François Bougona [1], druga
renomowanego badacza Jean-Pierre’a Cabestana [2].
Każda z tych książek prezentuje się jako próba zrozumienia politycznego toru ruchu Chin. Na
końcu jednak szydło wychodzi z worka. Bougon, zwiedzając Ateny i znajdując się na Agorze,
wyjaśnia, że jego wyobraźnia wciąga go „w coś, co 25 wieków temu mogło być sercem
miasta, kojarzącym handel z polityką, i co stało się dla nas, Europejczyków, kolebką
demokracji. Oczywiście, demokracja Greków w starożytności niewiele ma wspólnego z jej
ideą, która my mamy, lecz to przecież to z tej agory wywodzi się nasza zawsze obecna wiara
w konfrontację idei, w konfrontację [sic] mocy deliberacji czy piękna [sic] sztuki
przemawiania i przekonywania… Zwiedzając to miejsce myślę z emocją o tym, że to od
mojego pobytu w Chinach, od spędzenia tam pięciu lat w latach 2005-2010, datuje się
uświadomienie sobie przeze mnie tego, iż jestem Europejczykiem, a zatem depozytariuszem
cennego dziedzictwa.”

Fascynacja w Dolinie Krzemowej

Cabestan jest niemniej emfatyczny i stronniczy. „Chińska Republika Ludowa będzie


prowadziła nadal swoją walkę z czymś, co nazywa ‘demokracją zachodnią’, to znaczy z
nami” (to on sam podkreśla). I dalej: „Jaką wspólną strategię mamy przyjąć my, Europejczycy
i Francuzi, aby bronić naszych interesów, powstrzymać nawrót i umacnianie się
autorytaryzmu politycznego i odwrócić tendencję światową na rzecz demokracji i wolności?”
I jeszcze: „KPCh [Komunistyczna Partia Chin] jest w stanie wojny z nami, z naszymi
wartościami i ideałami.”
Z niecierpliwością oczekujemy, że wartości te zostaną określone. Nic z tego. Sprowadzają się
do kilku słów: demokracja, wolność słowa, prawa człowieka, wolność… itd., przy czym
nigdy nie są jasno zdefiniowane. Tymczasem, od lewicy radykalnej po skrajną prawicę, od
klas ludowych po burżuazję, każdy ma bardzo szczególne pojęcie o znaczeniu tych terminów.
Podobnie „wartości chińskie”, które zdaniem obu autorów starają się szerzyć władze w
Pekinie, to po prostu odwrotność ich „zachodnich” odpowiedników: autorytaryzm, brak
wolności, nieposzanowanie praw człowieka itd. Nieliczne próby klaryfikacji szybko się
2

kończą. Zdaniem Bougona Chiny narzucają swoje pojęcia „wspólnocie losów podzielanych
przez ludzkość”, „różnorodności cywilizacji”, „kooperacji na zasadzie każdy wygrywa” czy
„wzajemnej tolerancji”. Czy jednak pojęć tych Zachód nie mobilizował wczoraj po to, aby
uzasadnić kolonializm, a dziś nie mobilizuje po to, aby uzasadniać globalizację?
Kiedy ci dwaj autorzy pokazują wartości chińskie w działaniu, piętrzą się w ich książkach
niespójności. Bougon twierdzi, że pracodawcy z wielkich firm amerykańskich są „regularnie
zapraszani na wykłady mistrza Xi”, to znaczy prezydenta Xi Jinpinga, i że treść tych
wykładów jest sprzeczna z ich przekonaniami. Lecz „cynizm merkantylistyczny przebija się u
kierowników Doliny Krzemowej” i „nie docenia się fascynacji, jaką wśród podłączonych do
niej inżynierów z Zachodniego Wybrzeża może wywoływać to społeczeństwo – miejskie,
dynamiczne, młode, a przede wszystkim geek.”

Skąd biorą się te „wartości”?

Dlaczego „wartości zachodnie” nie pozwalają tym dzielnym przedsiębiorcom mu się oprzeć?
Hipoteza: a jeśli wartości zachodnie, o które tu chodzi, są faktycznie wartościami
kapitalistycznymi?
Ze swojej strony Cabestan zauważa, że „Pekin wykorzystał napięcia między Atenami a ich
wierzycielami, w tym Unią Europejską, aby zaproponować Grekom finansowanie w takich
żywotnych sektorach, jak infrastruktury transportu czy energia”. Czy „nasze” wspólne
wartości nie powinny były skłonić Europejczyków do solidarności oraz uniemożliwić im
uprzywilejowanie pewnych nikczemnych interesów i wykorzystanie sytuacji przez Chiny?
Pewien grecki armator oświadcza Bougonowi, że Chiny „robią dobrą robotę”. Chińczycy są
zatem dobrymi kapitalistami, dobrymi i co więcej raczej uczciwymi biznesmenami,
nieprawdaż?
Cabestan odkrywa Amerykę podkreślając, że „nie sposób ignorować faktu, iż mnożenie się
szturmów na demokrację, tak jak my ją pojmujemy, jest ściśle skorelowane ze względnym
osłabieniem Zachodu na scenie międzynarodowej”. Precyzuje on przy tym, że między
Chinami a Zachodem występuje „różnica wartości i interesów”. Pod przykrywką wartości
chodzi zatem o obronę – osłabionych – interesów, ponieważ w końcu Chińczycy robią plus
minus to samo co robią lub chcieliby robić inni. Frapująca jest konstatacja, że obaj autorzy
zajmują w swoich książkach, od początku do końca, dwuznaczną postawę w sprawie
genealogii tych „wartości”. Czy są one „zachodnie”, „uniwersalne”, „europejskie”,
„francuskie”? Tego od nich się nie dowiemy.
Brak odpowiedzi na te pytania być może wynika z tego, że Bougon i Cabestan starają się nie
wspominać o kolonializmie i imperializmie, które – jeden i drugi – były próbami
uniwersalizacji „naszych” wartości. Powinni byli zatem sprecyzować, że ideał demokratyczny
zrodził się w Europie, lecz gdzie indziej przejęło go wiele osób, grup społecznych i myślicieli
po to, aby służył za oręż w walce z „naszymi” praktykami politycznymi. To niektórzy z
„nich” bronią nieraz „naszych” wartości przed częścią z „nas”. Zauważmy na przykład, że
wielu dysydentów chińskich zarzuca rządom zachodnim, iż ich nie wspierają.

„My” to różne klasy społeczne

Z refleksji tych wynika, że być może praktyki Chińczyków są mniej cnotliwe niż praktyki
zachodnie, lecz z pewnością to nie dzięki analizie ich „wartości” da się to udowodnić.
Dlaczego autorzy ci nigdy nie porównują postępowania Chińczyków w Afryce z
postępowaniem Francji w jej strefie wpływów na tym samym kontynencie? Bronią religijnej
wizji demokracji tak, jakby demokratyzacja zależała od swojego rodzaju nawrócenia.
Odniesienia do wiary rzucają się w oczy u Bougona. Cabestan nie ustępuje mu starając się

2
3

„wykazać, że na dłuższą metę reżim chiński jest skazany na upadek, nie tyle z powodów
ekonomicznych, ile z powodów politycznych i ludzkich, to znaczy upadnie, kiedy chińskie
elity i społeczeństwo uznają, że nie do przyjęcia jest wtrącanie ludzi do więzień z powodu ich
przekonań, będą miały dość rządzenia nimi przez tajny związek i dojdą do wniosku, że tylko
demokratyczne Chiny mogą stać się szanowanym mocarstwem i pełnoprawnym członkiem
społeczności międzynarodowej”. Demokracja nie pozostaje zatem w żadnym związku z
sytuacją polityczną i społeczną, konfliktami, problemami gospodarczymi – krótko mówiąc: z
historią.
Chodzi o sprowadzenie wartości zachodnich do mętnych zasad, a ludzi Zachodu do
tożsamości ahistorycznej i pozbawionej wymiaru społecznego. Tak postępując obaj autorzy
zapominają, że za „nami” istnieją klasy społeczne, przedsiębiorstwa, przestrzenie
geograficzne, gdzie „wartości” i „interesy” bardzo się różnią. Zacierają fakt, że „wartości
zachodnie” często służyły i nadal służą pewnym ludziom Zachodu do kontestacji
funkcjonowania instytucji publicznych, których mają one bronić. Od wczorajszego ruchu
robotniczego do dzisiejszych działań przeciwko posunięciom wolnościobójczym, grabieży
planety, przemocy policyjnej czy działań na rzecz praw imigrantów, wiele osób odmawia
kojarzenia ich z „nami”. W rzeczywistości ci, którzy najpoważniej traktują prawa człowieka
czy demokrację, uważają, że przedstawiciele „nas” ich nie respektują.

Woda na młyn Pekinu

Ta negacja historii pozwala tworzyć inny straszak ideologiczny: „wartości chińskie”. Bougon
i Cabestan, broniąc dychotomicznej wizji świata, leją paradoksalnie wodę na młyn
przywódców chińskich: ci bowiem stają na głowie, aby wykazać, że istnieje moralna
podstawa rzucania mocarstwom zachodnim kłód pod nogi.
Nasi autorzy, przeciwstawiając Sokratesa Konfucjuszowi, utrudniają prowadzenie prawdziwej
pracy porównawczej. Jeśli pewne elity europejskie zerkają na chiński autorytaryzm, to
niewątpliwie dlatego, że społeczeństwo chińskie jest bardziej kapitalistyczne niż
konfucjańskie. W rzeczywistości chiński model społeczny, którego broni Komunistyczna
Partia Chin, przypomina wszystkie utopie Zachodu. Władza chce wykorzenić ubóstwo i
stworzyć społeczeństwo „małego dobrobytu” (xiaokang), w którym, jak u Thomasa Hobbesa,
obywatel musi zamienić część swojej wolności na gwarancje życia w bezpieczeństwie: to
stare marzenie społeczeństwa drobnych właścicieli-obywateli, którzy mają obsesję na punkcie
ładu. Ogromne środki finansowe przydziela się strefom wiejskim, które mają trudności z
przekształceniem wiosek i miasteczek w nowe (małe) miasta posiadające wszystkie cechy
społeczne i architektoniczne corbusierowskiej nowoczesności. Ten kult nowoczesności i ładu
skłania partię rządzącą do nadzorowania społeczeństwa w najdrobniejszym szczególe i
hołduje ona ambicji panoptycznej na modłę Benthama [3], którą Michel Foucault
mistrzowsko opisał ze 40 lat temu [4]… Zachód o niej marzy, Chiny chcą ją zrealizować –
lecz nic nie gwarantuje, że im się uda.
Istnieje faktycznie chiński wariant współczesnego stylu życia, a raczej istnieją chińskie
warianty tego stylu, gdyż wielkie są w Chinach różnice społeczne, geograficzne itd., podobnie
jak u „nas” występują wielkie różnice między krajami, regionami i klasami społecznymi.
Lecz wyobrażenie o życiu w dostatku, dobrym guście, dobrych manierach, dobrych
stosunkach rodzinnych, a nawet o sposobach kontestacji społecznej są tam bliskie tym, które
znamy w Europie [5].

Podstawa wspólnych wartości

3
4

Jakież są cele Chińczyka z klasy średniej, jeśli nie znalezienie interesującej pracy, możliwość
zapewnienia opieki dzieciom i rodzicom, zarobienie pieniędzy, zakup mieszkania,
zgromadzenie jakiegoś majątku, podróżowanie? W Chinach nauki społeczne są tak zachodnie,
jak gdzie indziej, a uniwersytety stopniowo zalewają profesorowie wyuczeni metod
amerykańskich i publikujący w anglosaskich czasopismach. Ktoś odpowie na to, że duch
krytyczny jest żywszy w Europie niż w Chinach, lecz czy ten ktoś ma pewność, że jest on
powszechny we wszystkich krajach europejskich i we wszystkich kategoriach społecznych?
Czy ma pewność, że wszystkie rządy europejskie ducha tego cenią?
Również w sferze politycznej wpływ Zachodu jest decydujący. Nacjonalizm chiński nie ma
czego pozazdrościć nacjonalizmowi amerykańskiemu, a ideologia technokratyczna zalała
chińską administrację. Poza tym cenzura to nie żadna chińska specyfika. „Prawa człowieka”
to jeden z punktów odniesienia rządu w Pekinie, choć wyjaśnia on obłudnie, że pierwszym
prawem człowieka jest wyjście z ubóstwa. Jeśli chodzi o autorytaryzm – tę zasadę, zgodnie z
którą tylko silna, skuteczna i spójna władza może zapewnić nam dobrobyt – to czyż jest to
chiński wynalazek? Czyż od faszyzmu, poprzez nazizm, do stalinizmu nie teoretyzowaliśmy i
nie praktykowaliśmy plus minus wszelkich możliwych modeli autorytarnych? Czy to Chiny
spłodziły kolonializm, imperializm, kapitalizm? Zresztą uzasadniający autorytaryzm dyskurs
rządu chińskiego na szeroką skalę reprodukuje dyskurs, który cechował (i nadal cechuje
wielu) przywódców europejskich, kiedy chodziło (i chodzi) o ograniczenie praktyk
demokratycznych. Krótko mówiąc – ludzie nie są dość mądrzy i wykształceni, aby mogli
wiedzieć, co dla nich jest dobre [6].
Kiedy Bougon i Cabestan przeciwstawiają sobie ustrój demokratyczny i ustrój
komunistyczny, leżące u podstaw tego przesłanie można zreasumować następująco: należy
zaakceptować społeczeństwo zachodnie mimo jego zalet, gdyż w Chinach jest dużo gorzej, i
zapomnieć, że podstawą wspólnych wartości łączących Chiny i Zachód jest obecnie
kapitalizm.

* Profesor w paryskim Instytucie Nauk Politycznych (IEP), badacz w Centrum Badań


Międzynarodowych (CERI), autor The Making of the Chinese Middle Class. Small Comfort
and Great Expectations (2017).

tłum. Zbigniew M. Kowalewski

[1] F. Bougon, La Chine sous contrôle. Tiananmen 1989-2019, Paryż, Seuil 2019.

[2] J.-P. Cabestan, Demain la Chine: démocratie ou dictature?, Paryż, Gallimard 2019.

[3] Jeremy Bentham (1748-1832) był między innymi wynalazcą więzienia panoptycznego,
które nadzorcom pozwala widzieć, kiedy ich nie widać.

[4] M. Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, Warszawa, Aletheia 1998.

[5] J.-L. Rocca, The Making of the Chinese Middle Class. Small Comfort, Great Expectations,
Nowy Jork, Palgrave Macmillan 2017.

[6] J.-L. Rocca, „Demokracja sterowana przez elity, w Chinach i nie tylko”, Le Monde
diplomatique – Edycja polska, marzec 2017 r.

Vous aimerez peut-être aussi