Vous êtes sur la page 1sur 227

1074

86%
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO I. WŁAŚCIWY WYBÓR

milii w tej krainie. Sieniawscy, Stadniccy, Jazłowieccy — przed powy średniak szlachecki — nie mógł zatem liczyć na bogaty oże­
nimi musieli na ogół Żółkiewscy pierwsi ściągać futrzane, a pew­ nek: pierwsza żona Zofia Lipska, herbu Korczak, wniosła mu w
nie bywało, że i baranie czapy. Wprawdzie familianci przyszłego posagu ledwie półtorej wsi, ale też — co ważniejsze — urodziła
hetmana piastowali różne urzędy, ale nie od nich świecił blask, troje dzieci, Mikołaja, Stanisława i Katarzynę, przydając w ten
przydający splendoru rodowi: była to raczej drobna szlachta. Już sposób barwy i sensu życiu zapobiegliwego pana na Turynce. Był
częściej spotykamy przodków Stanisława Żółkiewskiego w roli on przy tym rządnym i oszczędnym ponad przeciętność gospoda­
wyróżniających się rycerzy: dziad Stanisława po mieczu, Mikołaj, rzem, tworzącym, jak widać z dokumentów lustracji Turynki, fo­
„z młodych lat swych na chlebie rycerskim w znacznych posłu­ lwarki, które obsadzał kmieciami, zanadto ich nie cisnąc i umie­
gach Rzeczypospolitej i królów polskich, panów swych, bawił; jętnie pobierając po okresie wolnizny czynsze i daniny. I tym wy­
roty wodził znaczne i w potrzebach z nimi bywał: z Tatary, Wo- różniał się spośród braci szlacheckiej, skłonnej w równej mierze
łochy i tam, gdzie potrzebowała Rzeczpospolita obrony, znacz­ do szybkich zysków, jak i szybkiego wydawania pieniędzy. Nie
nym się pokazywał” — pisał o nim Paprocki.8 A inny biograf ro­ bez racji uważano i w tamtych czasach, że Polacy nie są dobrymi
dów polskich, Niesiecki, dodawał: „Ten Mikołaj z Tatary częste gospodarzami, co znalazło odzwierciedlenie nawet w anegdo­
utarczki miewał, kędy odważne serce jego i za ojczyznę na śmierć tach — i to opowiadanych na sejmie.12
gotowe wszyscy mu przyznawali.”9 Zasługi wojennego dziada, Sądzić jednak należy, że Żółkiewski senior w ten sposób nie
osłaniającego wschodnią i południową granicę Litwy i Korony, dobiłby się znacznego majątku, ale jedynie wzbogacił. Wpraw­
wyrąbującego sobie mieczem drogę do kariery — tak że nawet dzie Cyceron, którego ludzie renesansu tak lubili cytować, twier­
Paprocki podaje go, zdaje się niesłusznie, za wojewodę bełskie­ dził, że „magnum vectigal parsimonia” — oszczędność to wielki
go — rozpalały wyobraźnię wnuka i tworzyły rodzinną legendę dochód, ale czasy się zmieniły. Miał bowiem pan Stanisław obok
0 bitnym wojewodzie, którą utrwalił kronikarz. cnoty oszczędności osobliwe szczęście: jego sąsiad i krewny, po­
Być może były to fakty nagięte do potrzeb rosnącej w siłę fa­ ważany obywatel w tamtych stronach, pan na Winnikach, wojski
milii, mające przydać splendoru rodowi, a Mikołaj Żółkiewski to- ziemi buskiej Andrzej Wysocki, bezdzietny, obciążony nadmier­
„nie żaden wojewoda bełski, tylko biedny jeszcze szlachcic pol­ nymi długami, sprzedał mu dziedziczne Winniki, do których Żół­
ski, świeżo co ze starych bojarów wykuty”.10 W każdym razie ta­ kiewski przywiązał się mocno. Była to osada leżąca niedaleko
kie obrazy rodzinne i opowieści o niepospolitych dziejach rodu Lwowa, przy gościńcu prowadzącym do Małopolski, osłonięta od
musiały kształtować osobowość małego Stanisława. południa i zachodu zalesionymi wzgórzami, niedaleko jeziora,
Chociaż panicz Żółkiewski miał przed oczyma i inny przykład: nad którego brzegami roiło się ponoć od bobrów. Osada w chwili
jego ojciec, również Stanisław, wprawdzie bitew z Tatarami przejęcia jej przez Żółkiewskiego musiała być już duża, skoro
1 Moskwą uniknąć nie mógł, to jednak w powiększaniu substancji posiadała nawet kościółek drewniany, pod wezwaniem Świętej
majątkowej i pełnionych urzędach upatrywał zapewne szansę wy­ Trójcy.
wyższenia swego rodu. Ów brodaty szlachcic z długimi obfitymi Tymczasem procenty z zaciągniętych przez pana Wysockiego
włosami, o dużych, odstających uszach i zbliżonych nieco do sie­ pożyczek rosły: w dziesięć lat później w zamian za spłatę długów
bie oczach, znamionujących bezwzględność i przebiegłość, gorli­ (2450 złotych) zgodził się na odstąpienie nowemu dziedzicowi
wy wyznawca prawosławia, w dniu urodzin potomka dzielił się Winnik czterech wsi leżących koło tej osady: Sopuszyna, Maco-
trzema wsiami z braćmi: Janem, Marcelinem i Tomaszem.11 Ty­ szyna, Glińska i Woli. Suma do zapłacenia była wprawdzie du-

12 13
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO I. WŁAŚCIWY WYBÓR

ża — o dniówce w wysokości złotówki (wówczas 30 groszy) maj­ na wschodzie. Jak wszyscy liczył, że sumy, które wyłożył na wy­
ster w mieście czy profesor poetyki na uniwersytecie mogli jedy­ prawę (dwanaście tysięcy złotych), zwrócą mu się w postaci łu­
nie pomarzyć — ale chytry Żółkiewski wiązał z osobą Wysockie­ pów, a nade wszystko nadań od króla.
go określone nadzieje. Po 1570 roku zmarła bowiem żona Żół­ Wprawdzie przysłowie, iż „szlachcic bez urzędu jest jak pies
kiewskiego, Zofia; opuścił też najlepszy ze światów Andrzej bez ogona” powstało znacznie później, bo w XVIII wieku, ale
Wysocki. Żółkiewski początkowo chciał poświęcić się Bogu, z powodzeniem może się odnosić do epoki, w której żył Żółkiew­
to jest — po wyświęceniu — objąć władyctwo włodzimierskie ski. Bez tytułu i stanowiska bowiem szlachcic nie mógł marzyć
i brzeskie. Poczynił ku temu odpowiednie kroki — z powodze­ 0 szacunku braci herbowej; nawet w listach zamiast nazwisk naj­
niem, uzyskując przywilej od Batorego — ale gdy tylko pojawiła częściej podawano godności — pan lwowski, starosta Samborski,
się możliwość objęcia świeckiego stanowiska, ożenił się powtór­ pan podczaszy etc. — co dotąd bywa utrapieniem historyków,
nie, z Anną Sokół. Była to główna spadkobierczyni po Wysoc­ rozszyfrowujących owe postacie na urzędach. Ambitny Żółkiew­
kim. Praw do władyctwa zrzekł się uroczyście w jakiś czas potem, ski rozpoczynał swą karierę od prób sięgnięcia po biskupstwo
gdyż mu dobrze za to zapłacono. W ten sposób pan Stanisław brzeskie i włodzimierskie. Poniechał tego, gdy stał się tymczaso­
mógł pochwalić się nie tylko własnością dwudziestu trzech wsi, wym podstarościm bełskim i — prawdopodobnie — starostą bus­
ale i o trzydzieści lat młodszą partnerką. kim. Wybrał właściwą drogę, gdyż w następnych latach poprzez
Motorem jego życia pozostało jednak powiększanie fortuny starostwo medyckie i kasztelanię halicką doszedł do urzędu woje­
i znaczenia rodu. Nabywa kilka wsi, z których Brody rozbudowu­ wody bełskiego. Posłował też na sejm lubelski 1569 roku, kiedy
je, uzyskując w 1584 roku przywilej na założenie tam miasta; sta­ to podpisano unię z Litwą, brał udział w zjazdach generalnych
wia też, aby przeciąć drogę najazdom tatarskim, na błotach koło szlachty pod Jędrzejowem w 1576 roku i w Wiślicy, gdzie „siła
Brodów zamek obronny, który chrzci swym herbem Lubicz. do uspokojenia ojczyzny (...) przyłożył się”.13 Nie stronił więc
Wreszcie — trzeci ożenek witalnego Żółkiewskiego, dźwigające­ od działalności publicznej. Wreszcie niedługo przed śmiercią Ste­
go szósty krzyżyk na karku, z dwukrotną wdową po Herburcie fan Batory nadał mu województwo ruskie. Nominacja ta, jak zo­
i Krzeczkowskim, Elżbietą, przynosi mu miasteczko Kukizów. baczymy, przysporzyła staremu już Żółkiewskiemu wiele niechę­
Jego fortuna sięga u schyłku życia trzydziestu wsi i miasteczek: w ci i przykrości ze strony szlachty ruskiej.14 Alę godność senatora,
ciągu swego doczesnego bytowania średni szlachcic stał się nie 1 to bynajmniej nie „drążkowego”, stała się udziałem Żółkiew­
najbogatszym wprawdzie, ale już magnatem. skich.
Byłoby jednak błędem sądzić, iż Żółkiewski senior to czło­ Owa kariera nie była jednak tak olśniewająca, jakby się wyda­
wiek, jak na swoje czasy, cyniczny, egoista rodowy bez skrupu­ wać mogło. Sądzić należy, że to nie zdolności i szczególne zasługi
łów, dbający jedynie o siebie i swą familię. Tą samą drogą zmie­ publiczne zaprowadziły powoli Stanisława Żółkiewskiego seniora
rzały setki i tysiące co ambitniejszych rodzin szlacheckich. Tacy na wyżyny władzy i znaczenia na Rusi Czerwonej. Epoka ta —
ludzie spełniali przy tym konstruktywną rolę jako gospodarze za­ czasy wielkich wzlotów i wyrastania potęgi nowych rodów ma­
niedbanych czy wręcz bezludnych obszarów, których bezkres tak gnackich — widziała nie takie kariery. Chorobą, ale i ostoją
dziwił cudzoziemców odwiedzających nasz kraj. Gdy było trzeba, wielu ustrojów była i jest protekcja: system dołączania do am­
Żółkiewski potrafił służyć władcy i ojczyźnie, wystawiając poczty bitnych person w ich marszu na świecznik jest znany od dawna.
zbrojnych i wespół z synami biorąc udział w wojnach Batorego Podobno rzeczą najistotniejszą jest dokonanie wyboru właści­

14 15
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO I WŁAŚCIWY WYBÓR

wej osoby; jeśli to prawda, wybór Żółkiewskiego był jak najbar­ jednak dziwić zbytnio uniżonemu tonowi tego listu — taka to ma­
dziej właściwy. niera obowiązywała podówczas i takich epistoł pisano na kopy.
Swój bowiem los związał pan Stanisław z pnącym się wtedy w Wszystko to obserwował oczywiście dorastający Stanisław.
górę człowiekiem olbrzymich możliwości, swym krewnym, Ja­ 0 jego dzieciństwie nie wiemy praktycznie nic. Ż dużą dozą
nem Zamoyskim.15 Ów brat cioteczny Żółkiewskiego, wywodzą­ prawdopodobieństwa możemy jedynie powiedzieć, że było po­
cy się ze średniej szlachty, już studiując w Padwie, wykazał się dobne do innych, ręka ojca ciążyła na wszystkim, jego zdanie
niesłychanymi zdolnościami nie tylko w nauce, ale i na stanowis­ miało moc najwyższego prawa, a grzbiet i pośladki małego pani­
ku rektora uniwersytetu prawników, obieranego przez studen­ cza z pewnością nieraz zapoznawały się z kańczugiem i dyscypli­
tów, a następnie w kraju, jako sekretarz króla Zygmunta Augu­ ną, gdyż takie to sposoby wychowania były powszechnie stosowa­
sta — kiedy to stał się niekwestionowanym, największym znawcą ne — i to w obecności domowników i służby. Wyrabiały one
prawa polskiego. Ale jego olśniewająca kariera rozpoczęła się niezbędny szacunek i posłuszeństwo wobec ojca, wprowadzały w
właściwie w 1572 roku — o czym niżej. Wykorzystując swe nie­ organizm dawkę strachu i nerwicy, krzywiącą nieraz osobowość,
oczekiwane wpływy i znaczenie, Zamoyski rychło rozpoczął ale i dawały odporność na ból, tak przydatną w ówczesnym, peł­
montowanie stronnictwa — i tutaj właśnie znalazł swe miejsce nym chorób, wojen i tortur, świecie. „W wielkiej miał [ja] uczci­
Stanisław Żółkiewski i jego syn. Panowie z Winnik stali się jed­ wości i poszanowaniu rodzice swoje”, napisze pod koniec życia.18
nym z filarów tegoż stronnictwa, a ich zadaniem było pozyskiwa­ Jeśli idzie o edukację, to najpierw kształcili młodego Żółkiew­
nie szlachty z Rusi Czerwonej dla zamiarów politycznych Żamoy- skiego w domu preceptorzy, a następnie zgłębiał tajniki wiedzy
skiego. Prawdopodobnie licząc na zrobienie kariery, senior Żół­ w szkole katedralnej we Lwowie. Uczono tam przedmiotów ty­
kiewski zerwał nawet z prawosławiem i przeszedł na katolicyzm; powych dla okresu rozkwitu renesansu: od łaciny i historii po
rzecz zastanawiająca, że uczynił podobnie jak Zamoyski, który przyrodę i matematykę.
w młodości był kalwinem i dopiero w Polsce, po powrocie ze stu­ Szkółka dała wprawdzie ledwie podstawy tych dyscyplin, ale
diów zagranicznych, przeszedł na katolicyzm.16 Jest przy tym cie­ prawdopodobnie przyczyniła się też do rzeczy bardziej istotnej;
kawą sprawą przyjrzenie się, poprzez lekturę listów, jak stary rozbudzenia głodu wiedzy u młodego Stanisława. Zaczął rozczy­
Żółkiewski zabiegał o łaskę młodego przecież Zamoyskiego. tywać się w starożytnościach; szczególnie upodobał sobie Hora­
W kwietniu 1577 roku „zawżdy życzliwy i posłuszny sługa” schle­ cego, Cezara i Cycerona. Ich umiejętność precyzyjnego formuło­
biał podkanclerzemu Zamoyskiemu, iż „idzie sława, że Wasza wania myśli, z których wiele weszło do skarbnicy kultury jako
Miłość jesteś biskupem krakowskim (...), jeśli żeby już to tak znane powiedzenia, miała duży wpływ na język i umysłowość
było, proszę, raczże też, Wasza Miłość, pomnieć na mnie, służe­ Żółkiewskiego. Dzięki świetnej, jak się okazało, pamięci „w wie­
bnika swego (...). Starostwem bełskim mógłbyś mnie, Wasza Mi­ ku późniejszym wzorowych pisarzów łacińskich wyjątki długie na
łość, naprawić (...), dom mój ubogi podnieść.”17 Wprawdzie wie­ pamięć mówił, jak gdyby je czytał”.19 Już jako dojrzały mężczy­
ści o uzyskaniu przez Zamoyskiego godności biskupiej były nie­ zna, zapoznawał się też z dziełami współczesnych mu pisarzy
prawdziwe, ale senior Żółkiewski dzięki swej zapobiegliwości w 1 historyków: Filipa Comminesa, Pontusa Heutera, Reinholda
tym samym roku sięgnął już po surogację starostwa bełskiego Heidensteina, Jana Kochanowskiego, Piotra Skargi, Szymona
(czasowe zastępstwo starosty, którym nawiasem mówiąc był sam Szymonowica. Do tego dochodziły lektury z zakresu wojskowoś­
Zamoyski), a potem, jak wiemy, po inne urzędy. Nie należy się ci: Jana Tarnowskiego, hetmana, współtwórcy teoretycznej sta­

16 2 — J. Besala 17
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO I WŁAŚCIWY WYBÓR

ropolskiej myśli wojskowej, Justusa Lipsiusa (którego dzieło, dzie archiwum państwowego, redakcją pism monarszych, uczest­
wydane w 1595 roku, wpłynęło na przywrócenie roli i wagi pie­ niczący w pracach senatu, a nawet wypróbowywany przez króla
choty na zachodzie), Marcina Bielskiego, Stanisława Łaskiego... jako egzekutor prawa (usunięcie spadkobierców wojewody po­
Ojciec młodego Stanisława poskąpił jednak środków na wysła­ dolskiego Jana Starzechowskiego z bezprawnie zajętych sta­
nie syna do zachodnich uniwersytetów — przecież oznaczało to rostw), nie mógł zbyt wiele czasu poświęcać kuzynowi. Ten jed­
utratę co najmniej jednej wioski i opóźniało stworzenie magnac­ nak bacznie przyglądał się otoczeniu, jeździł z listami i polecenia­
kiej fortuny, do czego stary Żółkiewski konsekwentnie dążył. mi23 i z właściwą sobie bystrością wchłaniał wiedzę i obyczaje
Tym się różnił zresztą od ojca Jana Zamoyskiego, Stanisława, dworskie. Uczył się też pilnie języków: francuskiego, włoskiego,
który — posiadając również ledwie kilka wsi — posłał syna do niemieckiego. Na Rusi od dzieciństwa ocierał się o ruski, poznał
najlepszych szkół wyższych na świecie: Paryża, Strasburga i — dobrze łacinę — urzędowy język Rzeczypospolitej; opanował za­
przede wszystkim — Padwy. tem, zapewne w różnym stopniu, pięć języków. Nie było to jed­
W każdym razie młodemu Żółkiewskiemu daleko było do zna­ nak wyjątkiem, gdyż skądinąd jeden z gorszych przyszłych wład­
jomości rzeczy tego świata w porównaniu z o pięć lat starszym ców Polski, Michał Korybut Wiśniowiecki, znał ich „tylko”
kuzynem. Nadrabiał to samokształceniem. W rezultacie stał osiem, co z kolei nie znaczyło, jak zauważył Władysław Konop­
się — w pozytywnym i negatywnym sensie tego słowa — samou­ czyński,24 że miał w tych ośmiu językach narodowi coś do powie­
kiem. Żółkiewski z biegiem czasu zdobył sporą wiedzę, ale zdaje dzenia.
się, że ją absolutyzował; na podstawie lektury jego pism można Siódmego lipca 1572 roku jęknął dzwon w Tykocinie, by zwie­
też wysnuć przypuszczenie, iż miał przekonanie o szczególnej lokrotnionym echem dzwonów bijących w całej Rzeczypospolitej
opiece boskiej i własnej nieomylności.20 Robił też rzecz bardzo dotrzeć do Krakowa. Uciekający z Warszawy przed zarazą król
charakterystyczną dla — jeśli można tak powiedzieć — nuwory­ Zygmunt August skonał w miejscu otoczonym odwiecznym ciem­
szów intelektualnych: z całą surowością poprawiał źle cytujących nozielonym borem, które tak lubił odwiedzać podczas licznych
czy też mówiących,21 co prawdopodobnie utwierdzało go w prze­ polowań — w Knyszynie. Umierał stosunkowo młodo: w wieku
konaniu o wyższości własnego rozumu, pamięci i wiedzy; za to pięćdziesięciu dwóch lat. W ostatnim okresie życia towarzyszyła
odbiorców jego pouczeń — szlachtę, magnatów, duchownych — mu wyraźna frustracja: bezustanne zmiany kochanek przy fatal­
usposabiało doń nie najlepiej. nym stanie jego zdrowia dowodziły pogłębiającej się neurastenii.
Ale w 1566 roku, gdy Stanisław Żółkiewski, wysłany przez Otaczający króla dwór przeistoczył się w istną zgraję złodziei,
ojca, pojawił się w otoczeniu Jana Zamoyskiego, podówczas se­ magów, alchemików i stręczycieli, w czym prym wiedli, wywo­
kretarza Zygmunta Augusta, promieniującego wprost wiedzą dzący się z Moraw, Mikołaj i Jerzy Mniszchowie. Szczególnie
i obyciem, te wady nie mogły być przecież, bo i jak, widoczne. uwidoczniło się to bezpośrednio po skonaniu króla, gdyż dworza­
„Patavium virum me fecit”,22 Padwa uczyniła mnie mężem — nie „dopominając się zaległych jurgieltów, żadną miarą nie zga­
mógł powiedzieć, bo zwykł to powtarzać, speszonemu, dziewięt­ dzali się oddać ciało królewskie, nim im nie zostanie opłacona
nastoletniemu kuzynowi na powitanie pewny siebie Zamoyski. należność”.25 Na dodatek — za oddanie obdartych z szat, nagich
Żółkiewski chyba zrozumiał, że tą Padwą miał szansę stać się dla zwłok króla. Tragedia tego człowieka polegała jednak nie na
niego dwór krakowski. Zamoyski zresztą, zajęty podówczas we­ tym, że rozgrabiono mu w chwili zgonu osobiste klejnoty i odzie­
spół z innymi porządkowaniem będącego w gigantycznym nieła­ nie — często praktykowano to w sprzyjających okolicznościach

18 2* 19
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO
I. WŁAŚCIWY WYBÓR

i na innych dworach europejskich — ale na braku potomka i nie­ stia wyboru króla i następstwa tronu otworzyły jednak w Polsce
uregulowaniu najistotniejszych kwestii politycznych w Polsce. drogę nie tylko do znanego ówczesnej Europie starcia szlachty
Wprawdzie na mocy aktu unii lubelskiej 1569 roku powstało ol­ i magnaterii, ale nade wszystko do przenikania obcych sił, reali­
brzymie, zjednoczone w federację państwo — ale w ten sposób zujących w Rzeczypospolitej własne interesy. Magnaci dążyli do
przesunęło się na wschód, skazując również Polaków na nie­ ustanowienia wyboru króla przez senat, co praktycznie wyłączało
uchronne odtąd ścieranie się z nieodgadnioną, rozwijającą swą szlachtę z wyborów, szlacheccy przywódcy spod znaku egzekucji
kulturę w znacznej izolacji od zachodu, Rosją. Nie załatwiono dóbr żądali wyboru monarchy przez rozszerzony sejm w Bystrzy­
też sprawy Prus; nie podejrzewano wówczas, że lenno to może cy pod Lublinem, gdyż tam znajdował się ich ośrodek i tam mogli
urosnąć do potęgi, pasożytując właśnie na Koronie Polskiej. znaleźć poparcie zwolenników równych praw wewnątrz stanu
Wzbudzające popłoch imperium otomańskie, po rozniesieniu wę­ szlacheckiego i reformacji. Wkrótce zrodził się nowy projekt —
gierskiej armii Ludwika Jagiellończyka pod Mohaczem w 1526 elekcji viritim — wyboru przez całą szlachtę. Tę właśnie koncep­
roku, nawisło groźnie nad Europą chrześcijańską i granicami cję, gdy wiadome się stało, że ona zwycięży, poparł Zamoyski
Rzeczypospolitej — i przyprawiało szlachtę o drżenie, mimo za­ i do tej gry wciągnął Żółkiewskich.
warcia „wieczystego pokoju” w 1535 roku. Nie zreformowano też Młody Stanisław mógł teraz obserwować ambitnego kuzyna,
dostatecznie ustroju politycznego Polski: nie było dużej stałej a potem i pomagać mu w dążeniu do przywództwa nad ludem
armii na miarę olbrzymiego państwa i czyhających nań zagrożeń, szlacheckim. Zamoyski wypróbował wartość koncepcji i swe ta­
a ruch egzekucyjny szlachty, oprócz ograniczenia roli magnatów, lenty krasomówcze w Chełmskiem, pozbawionym znaczniejszych
poprzez rewizję nadanych im dóbr i urzędów, w zasadzie nie senatorów, a następnie tam, gdzie był starostą, w Belskiem —
zmienił słabo funkcjonującej administracji państwa. Szlachta, z takim skutkiem, że szlachta tego województwa stanęła murem
której wydawało się, iż wyszła zwycięsko z walki z magnaterią, za projektem viritim i jego obrała za posła. Schlebiając umiejęt­
w rzeczywistości doprowadziła jedynie do upadku dotychczaso­ nie próżności szlachetnie urodzonych, podpierając się aktem
wych potęg rodowych. Natychmiast jednak, wraz ze ściślejszym konfederacji ruskiej, czyli „rokoszu” z 1436 roku, skąd miała się
związaniem z Litwą i przyłączeniem ziem ukrainnych do Korony, brać zasada viritim, sekretarz królewski zyskiwał zwolenników i
powstawały nowe, jeszcze bogatsze i znaczniejsze fortuny. Wiek coraz to nowe województwa.26 W październiku 1572 roku zebrał
ten bowiem był epoką wymiany starych potęg rodowych na się sejmik ruski. Obecny był na nim Stanisław Żółkiewski i mu­
nowe. Wszystko to nosiło w sobie zarodki przyszłych starć po­ siał odegrać znaczną rolę w pozyskiwaniu szlachty dla zamiarów
między władzą królewską, magnatami a szlachtą — aczkolwiek i Zamoyskiego, skoro wysłano go, jako posła, do Łucka, ośrodka
tu trzeba pamiętać, iż starcia te były nieodłączną częścią procesu województwa wołyńskiego. Wiózł ze sobą instrukcje zawierające
historycznego przebiegającego podobnie w całej niemal Europie. postanowienia ziem ruskich, by „jednostajnym umysłem, jedno­
Zresztą to, co się działo w Polsce, było dość typowe, a nawet stajnymi sercy”, powszechnie i pod groźbą utraty klejnotu dobrze
korzystnie wyróżniało Rzeczpospolitą spośród innych krajów. urodzonego szlachta wzięła udział w elekcji, stojąc koło siebie
Niektóre państwa na zachodzie przeżywały tragiczne wojny reli­ województwami: ruskie, wołyńskie, podolskie, bełskie.27 Wresz­
gijne (Francja), były w rozpadzie wewnętrznym, mimo prób cen­ cie na sejmie konwokacyjnym odbytym zimą 1573 roku w War­
tralizacji (Rzesza Niemiecka), wisiało nad nimi bezustanne i po­ szawie Zamoyski, udowadniając w charakterystyczny dlań spo­
ważne zagrożenie z zewnątrz (Austria). Kres Jagiellonów, kwe­ sób, iż równość głosu wynika z równego prawa i obowiązku obro­

20 21
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO 1. WŁAŚCIWY WYBÓR

ny państwa przez każdego szlachcica, przyczynił się do przyjęcia ciemną szlachtę „Agrestem” lub „Rdestem”, wiedząc, że dom ra-
zasady viritim. kuski pchnie Rzeczpospolitą przeciw Turcji, a może i zdegraduje
Oceniając rolę szlachty w państwie, można mieć do niej o nie­ do roli nieszczęsnych Węgier lub Czech. Wtedy też zaszczepił
jedną rzecz pretensję. Trudno jednak nie docenić jej wkładu w chyba Żółkiewskiemu niechęć do Habsburgów. W ten sposób
zachowanie pokoju religijnego w wielowyznaniowej Rzeczypo­ trafiał Zamoyski w uczucia szlachty, która żądała „Piasta” na
spolitej: podczas bezkrólewia uchwalono konfederację warszaw­ króla. „Piast” ów miał zresztą swój personalny wymiar aż w dwu­
ską, wprowadzającą zasady szeroko pojętej tolerancji i równości dziestu kandydatach — do czasu, gdy Andrzej Opaliński zgłosił
wyznań. Ale i tu, jak się okaże, popełniono błąd, nie uchwalając na króla poczciwego sędziego z Bydgoszczy, Wawrzyńca Słup­
do niej przepisów wykonawczych, co w niedalekiej przyszłości skiego, z przydomkiem Bandura; ryk śmiechu zgromadzonej
stanie się zarzewiem konfliktów wyznaniowych. szlachty na błoniach we wsi Kamień ostatecznie skompromitował
W kwietniu 1573 pod Warszawą, we wsi Wola, zaroiło się od kandydaturę „Piasta”.
kolorowo ubranej szlachty, ciągnącej tu ze wszystkich ziem Rze­ Tym pilniej słuchano kulawego, acz przystojnego biskupa Wa­
czypospolitej. Nie wiemy, czy wśród nich znajdował się Żółkiew­ lencji, nieprzyjaciela Habsburgów, Jana de Monluc, wspaniałego
ski — obecność Zamoyskiego i jego żywa działalność wskazywa­ dyplomaty, zachwalającego brata króla Francji, Henryka de Va-
łyby, że tak. Przeważali jednak nędznie ubrani, biedni Mazurzy, lois, księcia d’Anjou. Wobec alternatywy wyboru Habsburga czy
bywało, że z kijami zamiast szabel u boku, umiłowani, ale lekce­ Francuza szlachta opowiedziała się za „panem Gaweńskim” — w
ważeni przez magnatów dla swej ciemnoty, religijności i podda­ tak uroczy sposób mający trudności z obcą wymową szlachetnie
nia ich wpływom. Oni, z Mazowsza, mieli właśnie najbliżej do urodzeni spolszczyli nazwisko księcia andegaweńskiego — na tro­
miejsca elekcji, oni też cieszyli się wśród szlachty złą sławą szu­ nie wawelskim. Monluc zdołał nawet obietnicami i ustępliwością
brawców, rabujących wozy z podatkami na wojsko kwarciane, zjednać dla tej kandydatury innowierców. Jedenastego maja
które zmierzały do skarbu w Rawie Mazowieckiej.28 Warszawa, 1573 roku prymas Jakub Uchański mógł zatem obwołać Henryka
nieduże prowincjonalne miasteczko, którego mieszczanie mogli królem Polski i wielkim księciem Litwy, zgodnie z wolą większo­
się pochwalić, że nie wszyscy się znają, skupiając na sobie oczy ści zgromadzonych. Strzałom z samopałów, wiwatom, hukom bę­
wielu domów panujących w Europie i części Azji, przeżywała nie bnów i uroczystemu Te Deum laudamus nie było końca. Choć
lada atrakcje. Posłowie z obcych krajów zachwalali swoich kan­ może się to wydawać dziwne, zważywszy na przyszłe dzieje Pol­
dydatów do korony polskiej, posiłkując gorące przemowy złotem ski, radość szlachty wynikała z myślenia kategoriami państwa:
rozdawanym wśród szlachty. Nie na wiele to się zdało. Jak rzad­ wołano niepewnego króla niż anarchię, nawet łagodną.
ko, pięćdziesięciotysięczna masa Polaków, Litwinów, Rusinów A i na samym dworze francuskim wrażenie było wielkie: nie­
trwała w spokoju i porządku. Litwinom śniło się obranie Iwana skora do sentymentów Katarzyna Medycejska popłakała się z ra­
Groźnego na tron wawelski, ale znane fakty bezwzględności dości. Wydawało się — zgodnie ze słowami Monluca — że odtąd
i niebywałego okrucieństwa w umacnianiu despotyzmu carskie­ jej synowie będą panowali „na dwóch najwspanialszych tronach
go, jak i wcale nie bezzasadne plotki o zapowiedziach Iwana IV w całym chrześcijaństwie”.29
przyłączenia Litwy do Rosji utrąciły kandydaturę cara. Zamoyski Pozostało pojechać po nowego, nie znanego bliżej, władcę
z kolei zwalczał z całych sił kandydaturę znienawidzonych prze­ Rzeczypospolitej do Paryża. Korona i Litwa wysłały po Henryka
zeń Habsburgów w osobie arcyksięcia Ernesta, zwanego przez dwa osobne poselstwa. Skład delegacji polskiej, rzec można,

22 23
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO

odzwierciedlał ówczesną sytuację w Koronie: na trzynastu no Rozdział Ił


słów ośmiu było senatorami, pięciu — reprezentantami szlachty
dziewięciu katolików, czterech innowierców, a przewodniczył im
biskup poznański Adam Konarski i luteranin, kasztelan miedzy PEREGRYNACJE, POLITYKA I SMAK WOJNY
rzecki Andrzej Górka, który miał dopilnować zaprzysiężenia tak
zwanych artykułów henrykowskich i pacta conyenta przez Henry­
ka Walezego. Wśród przedstawicieli szlachty znalazł się jej nie­
kwestionowany trybun, Jan Zamoyski. Wysoko oceniał on Żół
kiewskiego, skoro i nasz Stanisław, obok Pawła Orzechowskiego
Jana i Stanisława Sarnickich, Jerzego Karmańskiego i Zaporskie-
go, wszedł w skład pocztu, towarzyszącego Zamoyskiemu w dro­
żę do Paryża. Radość Żółkiewskich była tym większa, że stany
Rzeczypospolitej zapewniły Zamoyskiemu zwrot kosztów ponie­ Sejm polecił posłom zebrać się 1 lipca 1573 roku w Międzyrzeczu
sionych podczas podróży po nowego króla.30 w Wielkopolsce. Część delegacji zjechała do Poznania; inni, jak
wojewoda sieradzki Olbracht Łaski, kasztelan wojnicki Jan Tę-
czyński czy raciąski Stanisław Kryski, gnani chęcią zyskania łaski
królewskiej bądź uwikłani w wielką politykę, usiłowali sami,
pierwsi, dotrzeć do Walezego. Notabene dwóm się nie udało: Łę­
czyńskiego, bez paszportu, uwięziono w Nysie z rozkazu cesarza na
12 dni, natomiast Kryskiego, przemykającego się morzem, złapali
nieprzychylni Polsce Duńczycy i powywieszali mu „frejbiterów”.
Wyprawa zatem nie była łatwa, bo przecież i sąsiadów zachod­
nich Polacy mieli niechętnych. Cesarz Maksymilian II i elektor saski
August robili wiele, aby poselstwo nie otrzymało za szybko listów
zezwalających na przejazd przez ziemie niemieckie. Postanowiono
jednak zaryzykować i ruszyć przez Saksonię. Szóstego lipca wielki
orszak — dwustu pięćdziesięciu oficjalnych przedstawicieli, nie li­
cząc służby — ruszył do Frankfurtu nad Odrą i bez przeszkód prze­
jechał przez Brandenburgię. Gdy jednak 12 lipca stanął koło Lip­
ska, naprzeciw wyszły oddziały straży miejskiej. Zażądano pisma
ze zgodą cesarza na przejazd albo powrotu do Polski. Znający do­
brze język niemiecki i tamtejsze zwyczaje, kasztelan sanocki Jan
Herburt swą nieustępliwością i energią złamał jednak opór elekto­
ra — i karety potoczyły się na zachód. Żółkiewski oczywiście mógł
jedynie przysłuchiwać się, uczyć niemieckiego i ewentualnie trzy­
mać rękę na głowni szabli w czasie denerwujących chwil.

25
c z ę ś C p ie r w s z a — t e r m in o w a n ie u Z a m o y s k ie g o 11. PEREGRYNACJE, p o l it y k a i s m a k w o jn y

Orszak usiłował nadrobić stracony czas; wypoczynki były krót­ warszawskiej, gwarantującej zachowanie pokoju religijnego,
kie, jednodniowe. Kierując się na Eisenach, Frankfurt nad Me­ a więc i wewnętrznego, w wielowyznaniowej Rzeczypospolitej.
nem i Moguncję opuszczono wreszcie ziemie niegościnnej Rze­ O Paryżu mawiano w ówczesnym świecie, że jest najpiękniej­
szy, stając 1 sierpnia w Lotaryngii. W cztery dni później posłowie szym miastem. Żółkiewskiego, który miał czas, by go zwiedzić,
osiągnęli Metz: tutaj wreszcie czekało ich uroczyste przyjęcie musiało to najpiękniejsze miasto zadziwić, ale może i rozczaro­
i dłuższy czterodniowy wypoczynek.1 wać, a nawet zniechęcić. Paryż był duży, gwarny — liczył sto ty­
Przez pożółkłą, zmęczoną upałami Francję 19 sierpnia 1573 ro­ sięcy mieszkańców — ale też pełen bardzo wąskich, ciemnych
ku dotarli do Paryża. Polacy byli znużeni czterdziestoczterodnio- uliczek, z nawisłymi nad brukiem kamienicami, skąd lały się, jak
wą podróżą, konie zdrożone — wjechano więc bez rozgłosu, na i w innych miastach Europy, wszelkie nieczystości, tak że prze­
wozach. Dla ludu paryskiego byli i tak atrakcją nie lada: przyby­ chodnie brodzili po kostki w gnoju. Ponury Luwr był nieprzytul-
wali „barbari” z tajemniczego wschodu, owiani legendą „narodu ny, zanieczyszczony ekskrementami wysoko urodzonych i po pro­
wojenników”, w strojach, które swym przepychem i krojem przy­ stu ciasny — trzy razy mniejszy od zamku wawelskiego. Hultaj-
pominały o bliskim sąsiedztwie Turków, Tatarów, Moskwy; stwa było tu więcej niż w Krakowie i bezpieczniej było chodzić
z kraju, który słynął z tolerancji religijnej. Polacy zdumieli rów­ z kompanami, na wszelki wypadek trzymając rękę na głowni sza­
nież rzekomo bardziej oświeconych Francuzów znajomością łaci­ bli. Już lepsze wrażenie musiały wywrzeć na Żółkiewskim piękny
ny, którą świetnie posługiwał się każdy, jak i wysławianiem się pałac w Fontainebleau, średniowieczne opactwo Saint Denis i re­
wielu w rodzimym języku gospodarzy, „iż rzekłbyś, że się raczej zydencja królewska Saint Germain. Całości wrażeń dopełniały
na brzegach Sekwany niż nad Wisłą lub Dnieprem rodzili”.2 Po pijatyki na ucztach z udziałem żeńskiego „lotnego szwadronu”,
wiekach Aleksander Dumas napisze: „W samej rzeczy, cudzo­ przy pomocy którego „matka czterech królów”, Katarzyna Me-
ziemcy ci, których Francuzi pogardliwie zwali barbarzyńcami, dycejska — jakże skutecznie — robiła politykę.
zaćmiewali ich pod każdym względem.”3 Henryk Walezy zaprzysiągł wreszcie polskie warunki, okazując
Rej wśród polskiego poselstwa z pewnością wodził między in­ przy tym dużą zręczność. Zwlekał, jak mógł, z podróżą do Pol­
nymi Jan Zamoyski, który przecież tu studiował i znał obyczaje ski, oczekując wręcz na śmierć chorego na gruźlicę brata, Karola
dworu francuskiego. Z kolei, co Polaków mogło dziwić, to kol­ IX, ale panowie polscy parli do wyjazdu. Pod koniec listopada
czyk wpięty w ucho Walezego, zwyczajem zresztą nie kobiecym, opuszczono wreszcie Francję, udając się przez Metz, Nancy, Hei­
ale hugenockim, bijące od króla słodkie zapachy i wielce wyszu­ delberg, Wormację, Moguncję, Halle do Frankfurtu nad Odrą.
kany ubiór. Plotkom o homoseksualizmie Walezego przeczyły W ostrą zimę, 24 stycznia 1574 roku, zmarznięty, choć okutany
jednak inne, prawdziwe skądinąd, wieści o rojach kręcących się w szubę, Henryk ujrzał krainę, nad którą miał panować: posel­
wokół niego pań lekkiego prowadzenia, z usług których, zgodnie stwo z królem Polski i jego „pieszczoszkami” stanęło w Między­
z modą epoki w sposób brutalny, często korzystał. Rozpoczęły rzeczu, witane przez senatorów z biskupem kujawskim, Stanisła­
się targi między królem a posłami, również w kwestii swobód re­ wem Karnkowskim, na czele.
ligijnych, owiane znaną, kontrowersyjną legendą (Si non iurabis, Żółkiewski już tego nie oglądał; przedtem powędrował na po­
non regnabis — jeśli nie przysięgniesz, nie będziesz panował — łudnie. Miał wreszcie okazję, by zwiedzić ówczesny wielki świat.
miał zawołać do Walezego Jan Zborowski).4 Elekt ugiął się Po Krakowie, Paryżu przyszła kolej na Wiedeń: Żółkiewski prze­
przed żądaniami i potwierdził akt wiekopomnej konfederacji bywał czas jakiś na dworze Maksymiliana II. Przypatrywał się

26 27
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO II PEREGRYNACJE, POLITYKA 1 SMAK WOJNY

zwyczajom tam panującym, porównywał je z polskimi, dokształ­ lezego na dziedzińcu wawelskim, spragniony chwały i zaszczytów
cał się w języku, ale przede wszystkim zwracał uwagę na wojsko, najmłodszy ze Zborowskich, Samuel, zatknął w ziemi kopię
sztukę wojenną, podziwiając fortyfikacje i umiejętności inżynie­ z wyzwaniem do walki za zdrowie króla. Przechodzący sługa Jana
ryjne przewyższające to, co dotąd widział w Rzeczypospolitej. Tęczyńskiego, Janusz z Chorwacji, zapewne z polecenia pana,
Przyglądanie się sztuce Marsa było głównym celem wizyty, na co który chciał Zborowskiemu okazać pogardę, kopię wyrwał. Sa­
zwrócono uwagę nawet w wiele lat później, w 1611 roku, przy muel się wściekł — naprzeciw Chorwatowi wysłał swego sługę,
okazji nadania Żółkiewskiemu starostwa międzyrzeckiego.5 a do Tęczyńskiego posłów. Ten ostatni też poczuł się obrażony,
Wzorce wojskowe musiały być niezłe, gdyż cesarstwo było powa­ gdyż nowobogacki, a więc godny wzgardy, Żborowski śmiał wy­
żnie zagrożone przez Turków mimo zawarcia pokoju w Adriano- zwać jego, z przedpiastowskiego rodu, na pojedynek! Ruszył
polu w 1568 roku. Po pobycie w Paryżu, w którym czuło się jesz­ więc z eskortą do zamku. Tymczasem na oczach króla odbyła się
cze krew hugenotów, w Wiedniu można było odetchnąć wów­ walka pachołków, w której zwyciężył sługa Tęczyńskiego. Hen­
czas — wbrew obiegowym opiniom — świeższym powietrzem: ryk, nie lubiący widoku krwi, odszedł, a wtedy Samuel wpadł w
cesarz Maksymilian II twierdził, iż najgorsza tyrania to chęć pa­ szał i chciał rzucić się na Chorwata. Gdy mu to uniemożliwiono,
nowania nad sumieniami, jezuici usiłowali namawiać księży kato­ skoczył na konia i popędził naprzeciw Tęczyńskiemu. Do starcia
lickich do powrotu do celibatu, ale nikt ich nie słuchał, szlachta doszło koło bramy wjazdowej: Zborowski trzymał w ręku topo­
protestancka odprawiała publicznie nabożeństwa. Inna rzecz, że rek z obuchem, zwany Czekanem, który — być może wymierzony
ta połowiczna tolerancja w państwie Habsburgów ograniczała się w kasztelana wojnickiego — trafił nieoczekiwanie w usiłującego
do Wiednia. interweniować starego kasztelana przemyskiego, Andrzeja Wa-
Żółkiewski nie wyniósł jednak z zachodu dobrych wrażeń, powskiego. Obuch czekana dosięgnął głowy; polało się sporo
a raczej te lepsze z biegiem czasu zatarły się w jego pamięci. Już krwi, ale rana nie była groźna. Jednak Wapowski kochał nade
jako starszy człowiek, pamiętający i rozwiązłość na dworze fran­ wszystko pozy rzymskich bohaterów — i tak długo obnosił za­
cuskim, i południową umiejętność posługiwania się sztyletem czy krwawioną głowę po dziedzińcu wawelskim, wygłaszając prze­
trucizną w walce politycznej, odradzał synowi kształcenie się w mówienia, pozwalając się dotykać i podziwiać ranę, aż zakaził się
innych krajach niż Rzeczpospolita i wojaże. Wychwalał za to wy­ śmiertelnie. Co oczywiście nie oznacza, że sam był sobie winien:
chowanie i obyczaje polskie.6 za jego śmierć odpowiedzialny był Zborowski.
Tymczasem sytuacja w Rzeczypospolitej nie była dobra. Rozlana krew pod bokiem króla była karana w Polsce gardłem
Wprawdzie Walezy okazał się zdolnym i sprytnym władcą, ale i infamią. Walezy wykazał się jednak dużymi umiejętnościami
też początek jego panowania zabarwiła krew, która ciemną pla­ politycznymi: przeczekał burzę z obu stron i skazał Samuela za
mą rozleje się później na kartach historii Polski. przypadkowe zabójstwo z porywczości na wygnanie, konfiskatę
Szło o ród Zborowskich. Już za ostatnich dni Zygmunta Augu­ dóbr, lecz bez utraty czci i honoru. Zborowski znalazł się w ten
sta zostali oni kupieni przez człowieka Katarzyny Medycejskiej, sposób na dworze księcia Siedmiogrodu, Stefana Batorego.
szlachcica polskiego, karła i błazna w jednej osobie, Jana Kra­ Sprawa ta dlatego jest tu opisana, gdyż jej nieoczekiwany finał
sowskiego, zwanego Domino, dla popierania księcia d’Anjou w za dziesięć lat zaciąży poważnie na karierze Żółkiewskiego
Polsce. Temu rodowi zatem Henryk Walezy wiele zawdzięczał. i przewijać się będzie przez całe niemal jego życie.
Podczas pierwszego wielkiego turnieju, wyprawionego przez Wa- Postać Henryka Walezego, pogardzanego wręcz przez dawną

28 • 29
CZĘŚC PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO II. PEREGRYNACJE, POLITYKA I SMAK WOJNY

historiografię, w której określano go jako „malowanego króla”, Póki świat światem,


dzięki Stanisławowi Grzybowskiemu i jego monografii nabrała Nigdy Niemiec nie będzie Polakowi bratem.8
cieplejszych barw: Andegaweńczyk zapowiadał się na dobrego Właściwe starcie rozpoczęło się 7 listopada 1575 roku na kolejnej
władcę. Monarchia francuska jednak — i nie ma się tu czemu elekcji koło Warszawy. Senatorzy na czele z prymasem Jakubem
dziwić — była dla niego najważniejsza. I mimo że w Polsce pano­ Uchańskim, forsujący kandydaturę Habsburga, liczyli, że w taki
wał nad olbrzymim państwem i miał dużo większą władzę niż w ziąb obłupiona przez Tatarów szlachta ruska nie przybędzie. Pomy­
mniejszej, jeśli idzie o obszar, Francji,7 na Wawelu wygody, w lili się bardzo, gdyż herbowi tych właśnie ziem okazali się najbar­
mieście te same możliwości nocnych awantur i porywania prosty­ dziej zwarci, przy czym nie bez znaczenia była też chęć udziału w
tutek dla ulubionej przezeń rozrywki przypalania owłosienia na „najświetniejszym teatrum”, jakim było obieranie króla Polski.
wzgórku łonowym — to jednak na wieść o śmierci brata uciekł Szlachta bowiem, po wotowaniu senatu za Habsburgiem, uczyni­
z Wawelu z 18 na 19 czerwca 1575 roku, by nałożyć milszą sercu ła wielkie koło rycerskie. Jan Kochanowski, starosta kazimierski
i ambicjom koronę francuską. Mikołaj Firlej i inni, przemawiając za Austriakiem, narazili się na
Druga elekcja nie odbyła się już tak spokojnie jak pierwsza. niechętną wrzawę. Wreszcie gdy przyszła kolej na Zamoyskiego,
„Król Henricus zrobił Polsce psikus” — powtarzała szlachta za ten wspaniały dyplomata uczynił istotny wybieg. Najpierw więc
Cyprianem Bazylikiem — swoją ucieczką otwierając drogę roz­ wstał Stanisław Żółkiewski, który oświadczył, że województwa rus­
przężeniu. Rozpleniły się rozboje i zajazdy: nie opłacane wojsko kie, bełskie i podolskie oddały swój głos staroście bełskiemu — i w
samowolnie zajmowało królewszczyzny, łupiąc chłopstwo i szla­ imieniu szlachty tych ziem będzie on przemawiać. Introdukcję Żół­
chtę. Notabene i Zamoyski skorzystał z okazji, powiększając swą kiewski zakończył twardo: wyzwaniem publicznym tego, kto by
fortunę poprzez zajazd. Na Wołyniu, Podolu i Rusi Czerwonej oświadczeniu jego zaprzeczył. Odwaga i krewkość — ujrzymy je
we wrześniu 1575 roku zapłonęły dworki i chaty: szalały tam, także później — były wyrazistą cechą charakteru młodego Stanisła­
przeszedłszy przez Wołoszczyznę, niemal bezkarnie czambuły ta­ wa. Gdy nikt się nie stawił, jasne stało się, że Zamoyski, nim roz­
tarskie. Zagrożone były również dobra Żółkiewskiego i Zamoys­ począł przemówienie, ma w ręku poważny atut. Żółkiewski bo­
kiego; obu też widzimy w akcji przeciw lotnym ordyńcom. wiem swym wystąpieniem przydał siły głosowi Zamoyskiego, pozo­
Chrzest przyszłych wielkich wodzów wypadł źle: próba przecięcia stawił wrażenie jedności szlachty ruskiej.
szlaku ucieczki Tatarów nie powiodła się, gdyż kosz wraz z jasy­ Trudno powiedzieć, czy Zamoyski wierzył w to, co mówił, czy
rem i olbrzymimi łupami docierał już do dalekich ułusów, a osła­ raczej była to demagogia, dla zyskania popularności. Jego skłon­
niające go czambuły były szybsze od polskich chorągwi. ności do schlebiania tłumom, a z biegiem czasu i sobie, staną się
Przedtem jeszcze, bo 12 maja, szlachta zebrała się na zjeździe w znane, jak i przywiązanie do demokratycznego ustroju Rzeczypo­
Stężycy. Chodziło o danie odporu kandydaturze Habsburga, popie­ spolitej. Najpierw uderzył się w piersi za polecanie cudzoziem­
ranej przez senatorów. Właśnie z pól stężyckich poleciał wtedy w ców na tron wawelski na poprzedniej elekcji, następnie wychwa­
Polskę okrzyk-hasło: „Aż do gard! naszych nie chcemy Niemca!” lał polski system polityczno-społeczny. Wśród zaległej na bło­
Nie było to bynajmniej pierwsze antygermańskie zawołanie, które niach ciszy dowodził, że Rzeczpospolita zbudowana jest lepiej
odcisnęło się mocno na świadomości narodowej Polaków tej epoki. niż imperium rzymskie. Położył jedną z pierwszych cegiełek pod
Już podczas poprzedniego bezkrólewia zrodził się słynny wierszyk, iundament osławionej potem ksenofobii sarmackiej. „Wszystko
pełniący odtąd funkcję polskiego przysłowia: u cudzoziemców inaczej się dzieje. Naprzód rządy są u nich od

30 31
r
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO II PEREGRYNACJE, POLITYKA I SMAK WOJNY

dawna dziedziczne. (...) Nazywają oni wolność naszą nierządem, Opanowawszy podzieloną Rzeczpospolitą, król Stefan natrafił
ale czy słusznie, każdy widzi dobrze (...). Kwitną tam wsie i mia­ na opór najbogatszego miasta Korony, Gdańska, wiernego Ma­
sta, bo stan miejski wielkie ma prawa. Ale ponieważ ta świetność ksymilianowi II. Gdy zawiodły środki pokojowe, Batory obłożył
przychodzi z krzywd wolności szlacheckiej, wolę jej wcale nie miasto banicją; uwięził posłów, skonfiskował majątki i towary
mieć niż mieć za taką cenę.”9 Na koniec odmalował grozę wybo­ gdańskie i wysłał do blokowania miasta armię liczącą 2400 zbroj­
ru Niemca i zalecił na kandydata „Piasta”. nych pod wodzą Jana Zborowskiego. Zamoyski sam wystawił
Rezultatem podziału wewnątrz stanu rycerskiego było obranie trzydziestosiedmioosobową chorągiew, której „starszym” został
dwóch władców Polski: cesarza Maksymiliana II i Anny Ja­ Żółkiewski. Który — Stanisław czy Mikołaj — nie wiemy. Wraz
giellonki, której przydano za męża jeszcze niedawno nie liczące­ ze Spytkiem Jordanem i Temrykiem Piotrkowskim uderzył on na
go się, z łaski tureckiej księcia Siedmiogrodu, a podług Habsbur­ pancerną konnicę niemiecką, która odrzuciła roty królewskie
gów ledwie ich wojewodę — Stefana Batorego. To u niego zna­ i węgierskie. Ciężko ranny runął wtedy z konia starszy brat Stani­
lazł schronienie Samuel Zborowski. sława, Mikołaj. Jednak 17 kwietnia 1577 roku armia ta nad Je­
Wielki władca Polski, Batory — znane to fakty — zażegnał ziorem Lubieszowskim, koło Tczewa, pobiła siły Hansa Winckel-
widmo wojny domowej dzięki energii, wyczuciu politycznemu brucha, złożone z 3900 najemników z Rzeszy Niemieckiej,
i... szczęśliwej gwieździe. Szybko koronował się na króla (1 ma­ i ośmiotysięczną milicję gdańską. W sprawozdaniu po bitwie
ja 1576 roku), ożenił z „doletnią dziewicą” Anną Jagiellonką, znajdujemy: „pana Żółkiewskiego koń ranny”.11
spacyfikował przeciwników zachętą do współpracy. Zborowskim, Żółkiewski przypieczętuje swoje pierwsze doświadczenia woj­
którzy szykowali się na pierwsze miejsca w państwie i sterowa­ skowe udziałem w oblężeniu bogatego miasta. W czerwcu i sierp­
nie — w ich mniemaniu — kolejnym po Walezym „królem malo­ niu jedenasto-, a następnie szesnastotysięczna armia Stefana Ba­
wanym”, Batory szybko podciął skrzydła, powierzając jedynie torego usiłowała zdobyć Gdańsk od strony ufortyfikowanego
utalentowanemu i raczej uczciwemu Janowi Zborowskiemu buła­ szańca przy Wisłoujściu, Latarni — bez rezultatu. Mimo to
wę marszałka nadwornego i kasztelanię gnieźnieńską. Urząd Gdańsk, wyczerpany wojną z własnym monarchą, zgodził się na
kanclerza, na którym tak bardzo Zborowskim zależało, dostał się ustępstwa, wypłacając królowi na mocy układu dwieście tysięcy
Piotrowi Wolskiemu, podkanclerzym Batory mianował Zamoy­ złotych odszkodowania, ale też w zamian nic nie tracąc ze swych
skiego. Zauważono, że wiele tych dwóch ludzi łączyło: wspólna uprawnień, a nawet — za sprawą bogatych darów dla Zamoy­
uczelnia w Padwie (choć Stefan był tam ledwie kilka miesięcy), skiego — poszerzając niezależność wobec Rzeczypospolitej.
wiedza, energia, nieduża różnica wieku, dość tolerancyjny stosu­ Równie fatalnym błędem okazać się miało nieuporządkowanie
nek do religii, lektury. przez Stefana Batorego w tak stosownej chwili sprawy lenna pru­
Młody Żółkiewski zyskiwał coraz większe zaufanie Zamoys­ skiego. Opiekę bowiem nad chorym umysłowo księciem pruskim
kiego: w kwietniu 1577 roku załatwia już poważne sprawy zwią­ powierzy król niemieckiemu margrabiemu z Ansbachu, Jerzemu
zane z wysłaniem poselstwa do Tatarów, powierzane mu są Fryderykowi, w zamian za dwieście tysięcy złotych.
znaczne sumy. Ojciec wysyła go też przeciw gotującym się do na­ Po drugą ratę tej sumy, pięćdziesiąt tysięcy, ruszy do Poznania w
jazdu pohańcom. Nie zdążył jednak Żółkiewski znów wypróbo­ maju 1578 roku niedawno mianowany sekretarz królewski — Stani­
wać swych sił w walce z Tatarami, gdyż ojciec odesłał go na po­ sław Żółkiewski.12 Przewożenie korespondencji i pieniędzy — do­
wrót Zamoyskiemu.10 wód to zaufania — jest podówczas jednym z głównych jego zajęć.

32 3 — J. Besala
III. WOJNA O INFLANTY

Rozdział III się zobowiązał przed sejmem, zyskanie do kolonizacji nowych


ziem (notabene niewdzięcznych do uprawy) i zaprowadzenie po­
WOJNA O INFLANTY rządku w tej części Europy, jak na mocarstwo przystało, na wa­
runkach Pax Polona. Batory miał szersze plany, w które z bie­
giem czasu wtajemniczył Zamoyskiego, a nawet Żółkiewskiego:
chciał podporządkować sobie Rosję, złączyć ją z Polską unią w
ściśle określonym celu, w którym mieściło się dobro Rzeczypo­
spolitej i jego właściwej ojczyzny.
Szlachtę polską niełatwo było namówić na wojnę poza granica­
mi ogromnego wszak państwa. Starano się więc jej uzmysłowić,
że wojna ta ma charakter obronny. Talent Zamoyskiego, który
Od wielu dziesiątków lat trwały niemal bezustanne walki na znakomitymi mowami i uniwersałami jednał herbowych dla za­
wschodniej granicy Litwy. Wiele przyczyn — niżej podamy je w mysłu Batorego, przyrzeczenia króla usprawnienia sądownictwa
skrócie — sprawiało, że silniejsze zderzenie z Rosją było nie­ wyższego dla szlachty, ukazywanie groźby utraty nie tylko In-
uchronne. Iwan Groźny przez niezliczone cierpienia ludzkie llant, ale i Litwy, wołanie o obronę przed „tyranem moskiews­
zmierzał nie tylko do umocnienia wewnętrznego swej władzy, ale kim” sprawiły, że na sejmie 1578 roku uchwalono wysokie poda-
także do „zebrania ziem ruskich” i wyrąbania Rosji drogi nad iki na wojnę z Wielkim Księstwem Moskiewskim. Co może za­
Bałtyk. Snuł zatem plany rozbioru Rzeczypospolitej: oderwania dziwiać, to dokładne zaplanowanie i niezwykły wysiłek orgamza-
Litwy i Kijowszczyzny od Korony, walczył o Inflanty jako poto­ L'yjny przy tworzeniu świetnie wyposażonego wojska, w czym
mek legendarnego Prusa, rzekomego brata cesarza Augusta, do­ energiczny Batory miał główny udział.1 W lipcu 1579 roku król
chodząc już za panowania Stefana Batorego do linii Dźwiny w Stefan zgromadził w Świrze, na wschód od Wilna, potężną jak
jej środkowym biegu. W ciągu trzech miesięcy — od lipca 1577 mi ówczesne możliwości pięćdziesięciosześciotysięczną, dobrze
roku — wojska moskiewskie opanowały dwadzieścia siedem wyposażoną armię: Korona wystawiła niewiele mniej żołnierzy
zamków i miast, mimo że zawarty przedtem rozejm nie został (dwadzieścia pięć i pół tysiąca) niż Litwa (trzydzieści i pół tysią­
zerwany przez żadną ze stron. Sytuacja stawała się coraz groź­ ca).' Armia ta ruszyła na Połock — obronną twierdzę, chronioną
niejsza nie tylko dla Litwy, ale i całości dwóch połączonych unią wodami Dźwiny i Połoty, niegdyś należącą do Litwy.
narodów i ich państwa. Iwana IV dodatkowo irytowało to, że Po­ Jednocześnie rozwinięto na wielką skalę kampanię propagan­
lacy odmawiają mu tytułu cara, zwąc go jedynie hosudarem dową: pisarze mieli wspierać piórem działania armii i jednać
i wielkim księciem Moskwy, jak jakiegoś hospodara Mołdawii umysły dla zamiarów króla, portretując przede wszystkim wiaro­
czy Wołoszczyzny. łomnego i okrutnego cara. Formą nagrody, obok pieniędzy, mia-
Podbój znacznej części Inflant przez Rosjan uświadomił Bato­ l.i być rzecz i dotąd w Polsce niebagatelna: szybki druk ich pism
remu stopień zagrożenia Litwy i wpłynął na krystalizację poglą­ w „latającej” drukarni polowej, umieszczonej tymczasem w Świ-
dów w sprawie rozstrzygnięcia zbrojnego na wschodzie. Dla Rze­ i/u. Najbardziej spektakularnym przejawem tej akcji było wyda­
czypospolitej bowiem pobicie Rosji oznaczało zmniejszenie naci­ nie manifestu królewskiego do wszystkich stanów i narodowości,
sku na wschodnie granice, odzyskanie Inflant, do czego Batory n.ilychmiast przetłumaczonego na polski, węgierski, niemiecki.

34 35
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO III. WOJNA O INFLANTY

Udowadniano w nim, nie bez racji, że wojna jest konieczna i ma dziedzinie król poszedł najdalej, jak mógł: zabronił drukować ja­
charakter obronny. Nawoływano też do męstwa i zakazywano kiekolwiek pisma, ryciny, mapy, które mogłyby osłabiać ducha
stosowania tortur i popełniania okrucieństw wobec Rosjan. wojennego lub zdradzać tajemnice wojskowe. Jeszcze raz doko­
Plan kampanii również świadczył o olbrzymim, tym razem stra­ nano imponującego wysiłku organizacyjnego; zdumiewa
tegicznym, talencie króla: miast bawić się w zdobywanie zamków wszechstronność i rozmach działań Batorego, jego dokładność w
inflanckich, zajętych przez Rosjan, postanowił je odciąć od Mo­ przygotowaniach.
skwy i w ten sposób zmusić do kapitulacji bądź przyjęcia general­ Monarcha zaplanował marsz gromadzącej się armii dwiema
nego starcia w polu. drogami, na których stały Wieliż i Uświata. W sumie w wyprawie
Jeszcze przedtem, 22 lipca, by mocniej związać Żółkiewskich wielkołuckiej wzięło udział ponad 48 000 ludzi; niemal tyle samo
ze sobą, Batory nadał Stanisławowi kamienicę we Lwowie, prze­ z Korony, co z Litwy. Na zdobycie Wieliża Stefan Batory wysłał
jętą prawem kaduka po Szymonie Kinoście oskarżonym, jak się nie sprawdzonego dotąd rzetelnie w żołnierskim rzemiośle, choć
okazało niesłusznie, o współudział w fałszowaniu monet. Żółkie­ już mianowanego hetmanem wielkim koronnym, kanclerza Za­
wski występuje w tym nadaniu już jako sekretarz królewski; no­ moyskiego; ten namiestnikiem swym uczynił Śtanisława Żółkie­
tabene kamienicę król zwrócił niebawem Kinostowi, w lutym wskiego seniora, który niegdyś pełnił podobną funkcję na Podolu
1580 roku.3 Winniki opustoszały: stary Żółkiewski wraz z synem w walce przeciw Tatarom. Tutaj też znalazł się najmłodszy z Żół­
Mikołajem i pocztem zbrojnych również znalazł się w armii Ba­ kiewskich. Po zdobyciu twierdzy jego właśnie wysłał Zamoyski
torego. do króla z wieścią o zwycięstwie.4
Trzydziestego sierpnia, po gwałtownych szturmach Polaków Szóstego września 1580 roku padły również Wielkie Łuki. Ro­
i Węgrów, Połock padł, a za nim zamek Sokół, gdzie obydwaj sjanie jednak nie rezygnowali z walki, gromadząc pod Toropcem
bracia Żółkiewscy z Markiem Sobieskim odznaczyli się jako har- znaczne siły. Naprzeciw nim wysłał Batory oddział doborowej
cownicy. jazdy z Januszem Zbaraskim; w straży przedniej szedł na czele
Świeżo upieczony sekretarz królewski jest nadal używany prze­ pięćdziesięcioosobowej chorągwi Stanisław Żółkiewski. Przyczy­
ważnie przez kanclerza Jana Zamoyskiego, a nie króla, głównie nił się on w jakiejś mierze do pierwszego w tej wojnie zwycięstwa
do misji specjalnych: między innymi w sporze z niejakim Chmie­ w polu, biorąc udział między innymi 22 września w pościgu za
lowskim. Rosjanami, których Polacy „jak bydło bili, bo się nie bronili”.5
Kiedy okazało się, że zdobycie Połocka nie sprowokuje Iwana I lochę kronikarz przesadził z tą bezbronnością żołnierzy Mosk­
Groźnego do bitwy w polu z wojskami Rzeczypospolitej, a sama wy, gdyż Żółkiewski nie tylko uczestniczył w wysieczeniu sie­
wyprawa nie zadecydowała o wyniku wojny o Inflanty, Batory roz­ demdziesięciu Rosjan, ale i wespół ze Stanisławem Stadnickim,
począł przygotowania do następnej wyprawy — na Wielkie Łuki. późniejszym „Diabłem”, wyratował z ciężkich opresji rotmistrza
Król zdołał znowu przekonać do tego szlachtę, a nawet, mimo Mikołaja Jazłowieckiego.
iż nikt nie lubi wysupływania pieniędzy z mieszka na podatki, zy­ Nie było to jednak starcie, na jakie oczekiwał Batory.
skał przychylność herbowych, co objawiło się w prośbach po­ W 1581 roku ruszyła trzecia, najważniejsza wyprawa: Iwan
słów, by monarcha nie narażał swego życia. Nikt nie chciał sza­ Groźny, mimo klęsk, nie chciał ustąpić z zagarniętej części In-
leństw bezkrólewia. Zamiarom Stefana Batorego z pewnością lliint, nakazując swym posłom zerwać rozmowy prowadzone w
sprzyjała nadal intensywna działalność propagandy, choć w tej Wilnie z Batorym i usiłując przechwycić inicjatywę strategiczną

36 37
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO III. WOJNA O INFLANTY

w swoje ręce. Król z najwyższym wysiłkiem zdołał zebrać czter- skiemu. Armia była nie tylko głodna, ale i zła na króla i jego
dziestosiedmiotysięczną armię, w której brakowało piechoty kanclerza. Z obozu dobiegały chóralne okrzyki pod adresem Za­
(było jej szesnaście i pół tysiąca). Armia ta ruszyła na Psków. moyskiego z rozpowszechnianego tam pamfletu, wytykające mu
Stary Żółkiewski, jak wiemy, na tę wojnę pożyczył aż dwanaście brak doświadczenia wojskowego:
tysięcy złotych. Zaciągnął dla chorągwi Zamoyskiego dziesięciu Klecha hetmani,
husarzy.6 To dużo: cena odpowiedniego konia przewyższała rocz­ Panie Boże, racz być z nami!
ny żołd husarza. Dwudziestego czwartego sierpnia armia ujrzała
cały kompleks twierdz, które chroniły Psków. Człowiek bywały Zamoyski jednak umiał nie tylko odwoływać się do rozumu
w świecie, niegdyś student Padwy, ksiądz Jan Piotrowski aż i wyższych racji, ale również być brutalny. Zaczął stosować żela­
westchnął na kartach swego Dziennika wyprawy Stefana Batore­ zną dyscyplinę, bijąc bez pardonu osobiście nieposłusznych buz­
go na Psków. „O Jezu, toć wielkiego coś, by drugi Paryż!” Po­ dyganem lub korbaczem i przepędzając „panie wesołe” z obozu
tężne miasto, w skład którego wchodziły cztery twierdze, dobrze po uprzedniej chłoście oraz obcięciu nosa i uszu. Bywało, że kur­
wyposażone i uzbrojone, dowodzone przez braci Szujskich, Wa­ tyzany kazał ścinać. Równie ostry był w stosunku do własnych
syla i Iwana, przetrzymało silne, acz krótkie bombardowanie żołnierzy: siłą, powlókłszy za kark na oczach wojska przy strze­
i szturm we wrześniu. Pierzchły nadzieje na nowy, błyskawiczny mieniu jednego z rotmistrzów, wymusił posłuch. Temu też celowi
sukces Polaków na wschodzie. Tymczasem nadeszły silne mrozy służyła szubienica, groźnie stercząca w środku placu obozowego.
i po raz pierwszy w wojnie z Moskwą Batory zdecydował się na Akcje Żółkiewskiego w tym czasie nie stały wysoko, mimo że,
walkę z dodatkowym, znanym w historii Rosji wrogiem jej prze­ broń Boże, to nie jego spotkał los owego rotmistrza. Hetman
ciwników — zimą. Nie przyszło to łatwo: już 5 października jednak podejrzewał go wręcz o przewrotność i nielojalność w
„mróz uderzył czysty, rządny. (...) Piesi, niebożęta, zdychają sprawie niejakiego Gołkowskiego, który podczas gry w karty cisnął
z zimna, a my się w ziemię grzebiem, kominy budujem” — dono­ w twarz szklanicą kryształową kraj czemu koronnemu, Jerzemu
sił ksiądz Jan Piotrowski.7 Mniszchowi. Sprawa ta była sądzona przed trybunałem hetmań­
Z biegiem czasu głód i mróz stały się nieomal nie do zniesie­ skim; Zamoyski po długich naradach dla podniesienia subordynacji
nia — oczywiście dotyczyło to ludzi z dolnych szczebli drabiny nakazał Gołkowskiego ściąć. Więźnia umieszczono w ziemiance
społecznej. Król i Zamoyski dwoili się i troili: obiecywali wyższy Żółkiewskiego, ale Gołkowski w przeddzień kaźni zdołał zbiec ra­
żołd i spraszali zziębniętych rotmistrzów, w tym i Żółkiewskiego, zem ze strażami — nie wiadomo, czy przekupionymi, czy może za
na bankiety, podczas których rozgrzewano ich stosownymi płyna­ cichą aprobatą Żółkiewskiego. Za tą drugą wersją przemawiają na­
mi i przemowami. Największą jednak bodaj nadzieję pokładano rzekania hetmana: „Obchodzi się ze mną (...) nie jak krewny, wziął
w podjazdach i zagonach polskiej jazdy wysyłanej w głąb Rosji go do siebie na więzienie, a potem upuścił” — te słowa Zamoyski
oraz misji nuncjusza papieskiego, Antoniego Possevina, który skierował pod adresem Żółkiewskiego, podejrzewając go o współ­
usiłował nakłonić Iwana Groźnego do podporządkowania prawo­ udział w ucieczce skazanego.8 Dodajmy, że panu Stanisławowi da­
sławia Rzymowi za cenę pokoju z Polską. Wobec znanej gwałto­ leko było do pozycji pierwszego przy Zamoyskim. Zastępcą hetma­
wności Iwana była to bardzo niebezpieczna legacja. na był wojewoda bracławski Janusz Zbaraski, a Żółkiewski nie
Pierwszego grudnia 1581 roku Batory opuścił wojska pod wchodził nawet w skład rady wojennej.9 Chyba się już nigdy nie
Pskowem, powierzając dowodzenie całością sił Janowi Zamoy­ dowiemy, czy pomówienie rozdrażnionego hetmana w sprawie

38 39
c z ę ś C p ie r w s z a — t e r m in o w a n ie u Z a m o y s k ie g o III WOJNA O IN FLA N TY

Gołkowskiego było niesłuszne. Ks. Piotrowski sądził, że Żółkiew­ kiś zbieg poznaje Żółkiewskiego i powiada Moskwie, że to i blis­
ski był niewinny. W każdym razie musiał on teraz „wykazać się” ki krewny Zamoyskiego, i wielu tajemnych spraw świadom.”15
dla poratowania swej pozycji i reputacji. Dotąd wojna była okrutna, jak przystało na epokę — jeńców
Sytuacja taka nadarzyła się 7 grudnia, gdy sprowokowani przez z armii królewskiej w Połocku gotowano żywcem i spławiano rze­
Węgrów pskowianie wypadli z miasta, w kilkadziesiąt koni, bez ką na balach — ale w jaskrawy sposób zwyczaje cywilizowanych
obawy szarżując w samo południe na pozycje polskie. Stanisław narodów złamano dopiero pod Pskowem. Rosjanie bowiem,
Żółkiewski, sprawujący wówczas dowództwo nad jazdą hetmań­ przewlekając rozmowy, ustawili po cichu na murach kilkuset
ską, i Jan Kretkowski, namiestnik chorągwi Przyjemskiego, pod strzelców i kilka hakownic, wymierzonych w Żółkiewskiego.
nieobecność Zamoyskiego pobili i schwytali wielu Rosjan.10 Gruchnęły strzały; zachwiał się Zawisza, któremu pocisk przebił
W ten sposób Żółkiewski — wyróżniając się również następnego lamparcią skórę i wgniótł zbroję. Z niemałym trudem, bardziej
dnia — stał się ponownie zaufanym człowiekiem w otoczeniu Za­ wściekły i do żywego oburzony niż przerażony, Żółkiewski wydo­
moyskiego. Wyraźnie widać to z funkcji, jakie powierza mu het­ stał się spod gradu kul.
man: 17 grudnia Żółkiewski jedzie do Jamu Zapolskiego, gdzie Trudno mu było przekonać hetmana, że należy w równie nie-
toczą się rozmowy między Possevinem a posłami polskimi i rosyj­ rycerski sposób zemścić się na Rosjanach, ale w końcu dopiął
skimi na temat warunków pokoju. Żółkiewski przywozi tam in­ swego. Miał zresztą za sobą całą radę przyboczną kanclerza.
strukcje dla posłów polskich i Possevina; pisemne i ustne, niektó­ W otoczeniu Zamoyskiego przypomniano sobie, że niedawno
re bardzo skomplikowane, bo uwzględniające ewentualne posu­ zgłosił się do hetmana jeden z „przełożonych nad armatą” (od­
nięcia Rosjan w kwestii przejęcia zamków inflanckich i moskiew­ powiednik szefa artylerii), Jan Ostromęcki, proponując zastoso­
skich czy nawet zerwania rozmów.11 Przez pozostałe dni grudnia wanie prostego wybiegu: wysadzenie dowództwa Pskowa w po­
krąży z listami i poleceniami między Zamoyskim a posłami; na wietrze poprzez wysłanie im szkatuły, rzekomo z kosztownościa­
koniu też spędza Wigilię Bożego Narodzenia.12 Nie pierwsza to mi, a w rzeczywistości z machiną piekielną w środku. Warto się
i nie ostatnia misja, idąc za Heidensteinem, „młodzieńca niepo­ przyjrzeć, jakie to narzędzie ówczesnego terroryzmu skonstruo­
spolitych zdolności”.13 A skoro pisał to Heidenstein, tworzący na wano. Ostromęcki „ustawił w żelaznej szkatułce rzędami dwana­
zamówienie kanclerza — tak musiał oceniać Żółkiewskiego sam ście rur umyślnie cienko opiłowanych, ażeby tym łatwiej pękały;
Zamoyski. Tyle tylko, że ten młodzieniec miał już trzydzieści rury i szkatułkę uzupełnił najlepszym prochem. W środku umie­
cztery lata. ścił zamek od rusznicy z odwiedzionym kurkiem; szkatułę tę wło­
Najdalej 6 stycznia 1582 roku Żółkiewski był pod Pskowem — żył następnie w skrzynię drewnianą i kurek przywiązał za pomocą
i o mały włos właśnie wtedy sekretarz królewski nie zakończył dwu strun do dna skrzyni oraz do wieka owej szkatuły żelaznej:
żywota. Tego dnia Zamoyski zezwolił załodze twierdzy na po­ czyli więc kto żelazną szkatułę ze skrzyni chciał wyjąć czy też koło
chowanie poległych Rosjan. Do omówienia warunków przerwa­ wieka majstrował, w obu wypadkach proch się zajmował i rozsa­
nia ognia hetman wysyła znów pana Stanisława; w obawie jednak dziwszy rury i żelazną szkatułę, zabijał osoby blisko stojące.”16
o zdolnego kuzyna nakazuje mu się trzymać z daleka, przodem Po kilku dniach Zamoyski wysłał do kniazia Szujskiego jeńca
wysyłając Telatowskiego. Odważny sekretarz królewski nie sto­ ze skrzynią. Dowódca twierdzy miał jednak niebotyczne szczęś­
suje się do poleceń hetmana i z brawurą, wraz z koniuszym Za­ cie, gdyż jego konkurent do władzy, Andrzej Chworostynin, nie
moyskiego, Melchiorem Zawiszą, podjeżdża bliżej murów.14 „Ja­ czekając na Szujskiego, pomagając sobie nogą, szarpnął umiesz­

40 41
III. WOJNA O INFLANTY
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO

czoną wewnątrz szkatułę. Straszliwy wybuch wstrząsnął komnatą kich? Na sejmie walnym w październiku 1582 roku, jak to w de­
Iwana Szujskiego: Chworostynin i Kossecki ze starszyzny zginęli mokratycznych państwach bywa, spierano się o detale: np. o do­
na miejscu, wielu zostało ciężko poranionych. Sam Szujski mu­ bra żnińskie, z których nie chciał ustąpić referendarz koronny,
siał chronić się w zamkniętej kwaterze, gdyż na niego padło po­ intrygant i jurgieltnik Habsburgów, Stanisław Sędziwój Czarn-
dejrzenie, iż w ten — praktykowany powszechnie w czasach Iwa­ kowski, ale najistotniejsze kwestie elekcji, podatków, obrony In­
na Groźnego — sposób pozbył się konkurentów. Wtedy to spło­ flant posłowie zbyli milczeniem.
dził list do Zamoyskiego, pełen obelg; ten chętnie odpowiedział, Tymczasem południowym ziemiom Rzeczypospolitej groziła
rozsierdzony, aż Szujski wyzwał kanclerza na pojedynek. Nie do­ nowa wyprawa Tatarów. Zamoyski patriotycznym słowem
szło jednak do niego, gdyż na umówionym miejscu zjawił się tyl­ i obietnicami zaległego żołdu zdołał sklecić armię, głównie ze
ko Zamoyski — kniazia nie było. szlachty ruskiej i razem z Żółkiewskim demonstracją zbrojną nad
Dramatyczną dla Polaków, jak i załogi Pskowa, sytuację prze­ zamarzającym Dnieprem powstrzymać czambuły tatarskie przed
rwał wreszcie upragniony rozejm. Szybkie działania zagonu wtargnięciem w granice Polski.
Krzysztofa Radziwiłła, który dotarł w pobliże Starycy, gdzie stał Znaczenie kanclerza i hetmana rosło. Wiele napisano o stosun­
właśnie car, wystraszyły mocno Iwana Groźnego. Zgodził się na kach łączących tych dwóch wybitnych ludzi — Batorego i Za­
korzystny dla Rzeczypospolitej rozejm, który zawarto 15 stycznia moyskiego. Dostrzegała to również szlachta: powiedzenie „król
1582 roku w Jamie Zapolskim. Tego dnia kanclerz wysłał Żół­ nie powinien iść na sejm bez Zamoyskiego, a Zamoyski bez króla
kiewskiego do posłów z instrukcjami. Ufał mu już bezgranicznie: na wojnę” kursowało po całym kraju i odzwierciedlało podział
„posyłam ku Waszym Mościom pana Żółkiewskiego, któremu, funkcji obydwu mężów stanu. Skupiający w swym ręku olbrzy­
proszę, raczcie Waszmościowie dać zupełną wiarę we wszyst­ mią władzę kanclerz i hetman wielki koronny, mianowany, rzecz
kim pisał do posłów. Żółkiewski zresztą spóźnił się na finał bez precedensu, dożywotnio, mógł już bez przeszkód forytować
rozmów pokojowych i instrukcji nie zdążył przekazać.17 Na mocy swych ludzi: wiemy, że Żółkiewski złożył przysięgę jako sekre­
układu Rosja zrzekła się pretensji do Inflant, zwróciła ziemię po- tarz królowski,19 faktycznie podlegając Janowi Zamoyskiemu
łocką, należącą niegdyś do Litwy, w zamian za Wielkie Łuki, Za- jako kanclerzowi. Ważna to dla nas informacja — znak nieomyl­
wołocze i pomniejsze twierdze. ny, że Zamoyski wytyczał Żółkiewskiemu drogę kariery, którą
Był to pełny triumf Batorego. Stosownie do układu w lutym sam niedawno w olśniewający sposób przebył. O znaczeniu Żół­
1582 roku Zamoyski wysłał Żółkiewskiego i Mikołaja Zebrzy­ kiewskich dla Zamoyskiego świadczy też fakt, że nazwiska oby­
dowskiego do Dorpatu w Inflantach, by przejęli tamtejsze mia­ dwóch Stanisławów widnieją pod aktem założenia Zamościa oraz
sto. Z misji wywiązał się Żółkiewski dobrze: 24 lutego komen­ w aktach nabywania przez nader zapobiegliwego magnata dóbr
dant carski opuścił twierdzę, do której weszła załoga polska. ziemskich.20
„Panu Żółkiewskiemu, co wydał na ubogie w drodze,” nieskory Ale potężnego kanclerza czekał jeszcze jeden sukces: oto król
do hojności Zamoyski zwrócił po powrocie jeden złoty.18 postanowił oddać rękę swej bratanicy, młodziutkiej panienki
Niebywałe sukcesy Batorego przestraszyły nie tylko Rosję, ale „o różanych ustach”, Gryzeldy Batorówny, właśnie Zamoyskiemu.
i polską szlachtę: a nuż energiczny, bezwzględny triumfator, któ­ Dość powszechnie sądzi się, że w ten sposób król, związawszy
ry już na początku panowania ostrzegł, że nie będzie „królem czterdziestojednoletniego Zamoyskiego z osobą z rodziny monar­
malowanym , zechce zgasić płomień praw i wolności szlachec­ szej — chciał przydać splendoru panu na Zamościu i wręcz umo­

43
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO

żliwić przyszłą elekcję „Piasta” Zamoyskiego lub jego potomka. Rozdział IV


Uroczystości, które 12 czerwca 1583 roku z okazji wesela wy­
prawił kanclerz i hetman, były na miarę znaczenia Zamoyskiego. SPRAWA ZBOROWSKICH
Spragniony rozrywek tłum krakowski przez tydzień bawił się
oglądaniem turniejów, orszaków najwyższych dostojników oraz
najważniejszego spektaklu — barwnego korowodu, wzorowane­
go na włoskich trionfi, przedstawiającego alegorie i starożytnych
bogów. Na przykład Saturna, wiodącego za sobą wiek złoty, od­
grywał starosta stężycki i przyjaciel serdeczny Stanisława Żół­
kiewskiego, Mikołaj Zebrzydowski — i to tak skutecznie, że jego
rola została bardzo dokładnie uwieczniona w przekazach źródło­
wych (np. w Kronice Marcina Bielskiego), podobnie zresztą jak Już od chwili elekcji Stefana Batorego pozycja Jana Zamoyskie­
i rola Żółkiewskiego. Choć trudno w to uwierzyć, pan Stanisław, go, niedawno średniego szlachcica, a teraz „drugiego króla” Rze­
mający przecież już wiek Chrystusowy za sobą, potrafił jeszcze czypospolitej, wywoływała niechęć rodów magnackich, chlubią­
wówczas znakomicie się bawić. Ubrany w przewiewną zieloną su­ cych się starymi klejnotami. Po wojnach z Moskwą zawiść — ten
knię niewieścią przed gawiedzią, wielmożami i królem udawał potężny motor dziejów ludzkich — zjednoczyła Górków, Opa­
Dianę, w otoczeniu czternastu nimf, która „okazawszy rozkoszy lińskich, Stadnickich, Chodkiewiczów przeciw hetmanowi. Mimo
swe królowi, wsiadła na koń, a jechała w drogę”.21 Na ukazanie że byli to ludzie różnych wyznań i dążeń. Ale głównymi wrogami
twarzy tłumom trzydziestosześcioletni pan Stanisław mógł się od­ pozostali oczywiście Zborowscy. Wyróżniał się wśród nich prze­
ważyć po operacji zgolenia wąsów i bródki, gdyż odznaczał się wrotnością Krzysztof: w ciągu swego życia brał jurgielt i od Bato­
piękną białą cerą i delikatnymi rysami. Jeśli idzie o wypchane rego, i od Habsburgów, i od cara: planował nawet zamach na
„rozkoszy”, to przyszła w sukurs znanemu w Rzeczypospolitej króla Stefana.
oficerowi wątła budowa ciała,22 która pozwoliła naiwnym gapiom W sprawę tę zamieszany był znany na Litwie fałszerz i wichrzy­
uwierzyć w kobiecość Diany. Rozpoznali go i król, i magnaci ciel, Grzegorz Ościk. Miał on się zobowiązać wobec cara, że
i ryknęli śmiechem. Dodajmy, że takie przebieranki nie były zgładzi Stefana Batorego. Spisek wykryto, a doraźny sąd z kró­
czymś nadzwyczajnym — już Walezy nader chętnie zakładał suk­ lem na czele skazał Ościka na karę śmierci. Mimo że fakt ten był
nie niewieście — i służyły rozrywce w świecie właściwie pozba­ złamaniem prawa II Statutu Litewskiego i zasady „neminem cap-
wionym bardziej wyrafinowanych źródeł stymulacji niż bójki, pi­ tivabimus nisi iure victum” (nikogo nie uwięzimy bez wyroku są­
jatyki, zamtuzy, wojny i podróże. dowego), nikt w Polsce nie ważył się protestować. Nawet Zbo­
rowski, gdy rzecz się wydała, wolał uciec do Pragi. Kolejne jego
knowania z carem spowodowały, że zmuszony był opuścić także
dwór habsburski. Ufny w potęgę rodu wrócił do kraju, gdzie —
rzecz znamienna — za wstawiennictwem Zamoyskiego, który wo­
lał ludzi kupować niż karać, uzyskał rozgrzeszenie króla. Na nic
jednak zdały się zabiegi pieniężne i dyplomacja kanclerza: Krzy-

45
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO IV SPRAWA ZBOROWSKICH

sztof, Andrzej i Samuel Zborowscy zaczęli burzyć herbowych puszczać też należy, że Batory, ochrzczony przez Zborowskich w
przeciwko królowi i Zamoyskiemu. Grali przy tym na najczulszej listach „Batem”, poparł po cichu swego kanclerza. „Nieżywy pies
dla szlachty strunie: swoje „krzywdy” utożsamiali z krzywdami nie gryzie” — miał powiedzieć król.4
stanu szlacheckiego, jako wynik władzy „tyranów”. Szczególną W maju 1584 roku Zamoyski wraz z Żółkiewskim zmierzali go­
rolę odgrywał w tym znany nam banita, a jednocześnie dzielny ścińcem z Knyszyna do Krakowa, gdy dotarła wieść, że za nimi
uczestnik wyprawy 1580 roku, na którą przywiódł własne chorą­ na czele zabijaków „wiesza się” Samuel Zborowski. W otoczeniu
gwie, prosząc króla o zdjęcie banicji, ataman kozacki i inicjator hetmana obawiano się zasadzki, tym bardziej że Samuel nie znał
grożącej nieobliczalnymi skutkami dla Polski wyprawy kozackiej miary w pogróżkach. W Proszowicach, gdzie następnie stanął
na Turcję, a przy tym bywalec pokoi królewskich, awanturnik kanclerz i towarzyszący mu z dobrze uzbrojonym pocztem Żół­
i wichrzyciel, Samuel Zborowski. kiewski, doniesiono, że Samuel zatrzymał się w Piekarach, mają­
Rozpoczęła się walka na słowa. Żółkiewscy brali w niej żywy tku swej siostrzenicy, Włodkowej. Zamoyski mógł teraz, jak mu
udział, znów jednając umysły i serca szlachty ziem ruskich dla się wydawało, działać w aureoli strażnika prawa: jako starosta
zamysłów kanclerza. Stanisław słał listy ostrzegające Zamoyskie­ krakowski, którego jurysdykcji podlegały Piekary, postanowił
go przed planowanymi działaniami Zborowskich.1 Hetman długo wreszcie aresztować banitę. Na jego rozkaz do majątku Włodko­
nie chciał podjąć rękawicy; Żółkiewski nawet usiłował doprowa­ wej ruszył Mikołaj Urowiecki i Żółkiewski ze swą jazdą i, oto­
dzić do zgody wszystko na próżno. Nie pomogły rozmowy czywszy dwór, po trzech wystrzałach, niemal bez walki pojmali
z najbardziej uczciwym ze Zborowskich, Janem, ani przejęcie, Samuela Zborowskiego. Oddał go Zamoyskiemu Żółkiewski
po przekupieniu lutnisty Samuela, Wojtaszka Długoraja, dema­ wraz z jakimiś tajemniczymi poszarpanymi kartkami.
skujących listów. Również od Spytka Jordana dochodziły do Za­ Szlachta krakowska szybko dowiedziała się o tym sensacyjnym
moyskiego niepokojące wieści, że Zborowscy planują wręcz za­ wydarzeniu. Na gościniec za miastem wylegli herbowi: w takiej
mordowanie Stefana Batorego — przynajmniej tak później przez to asyście zaciemniony powóz z więźniem potoczył się do stolicy,
Heidensteina tłumaczył się kanclerz.2 Zamoyski, zdaje się, zro­ lam Zborowskiego wtrącono do lochu.
zumiał wtedy, że rysuje się dla niego, króla, a nade wszystko Pol­ Mimo gorącego wstawiennictwa senatora Stanisława Szafrań-
ski, dziejowa szansa: zgniecenie opozycji możnowładczej i za­ ca, z którym Zamoyski korespondował przez Żółkiewskiego, i
straszenie reszty znaczniejszych herbowych przez zdecydowane rycerstwa krakowskiego, domagającego się wniesienia sprawy
i twarde działanie. Porzucił więc politykę słów. Misję wypowie­ przed sejm, na mocy sądu starościńskiego 26 maja tegoż roku Sa­
dzenia przyjaźni Zborowskim powierzył Żółkiewskiemu. Pan muel został stracony. Powszechne zdziwienie, a może i prze­
Stanisław udał się do marszałka wielkiego koronnego, Andrzeja strach, budził fakt błyskawicznego skazania i wykonania wyroku.
Opalińskiego, i przez niego zawiadomił Zborowskich, że kan­ Bardzo złe wrażenie wywołało oddalenie przez Zamoyskiego
clerz „uroczyście zrywa z nimi wszelką „przyjaźń”.3 W praktyce prośby kalwina Samuela o sprowadzenie przed egzekucją predy­
oznaczało to prywatne wypowiedzenie wojny, w którą Zamoyski kanta z pobliskiego zboru. Czego kanclerz się obawiał, jakie re­
zaangażował swój publiczny autorytet. welacje znał Zborowski, skoro nie dopuszczono doń ministra ka­
Jest raczej pewne, że Zamoyski, skoro już podjął się walki ze lwińskiego, a do lochu w noc przed straceniem pofatygował się
Zborowskimi w celu zdławienia opozycji, wzmocnienia władzy do skazańca Jan Zamoyski na tajemną rozmowę? Wszystko to
królewskiej i swojej — to wprowadził w swój plan króla. Przy­ wywołało burzę w kraju. Kanclerz, nie przewidując aż takiej re­

46 47
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO IV SPRAWA ZBOROWSKICH

akcji szlachty, jak wykazały dalsze dzieje, uczynił fatalny błąd przebiegu Zamoyskiemu i zapowiada wyjazd do Wiszni.6 Tamtej­
polityczny, przyczyniając się do podziału herbowych na dwa, szy sejmik w listopadzie 1584 roku został zerwany; w grudniu
różnej wielkości i siły obozy: jego, prawnika, zawiodło wyczucie król Stefan zwołał go po raz drugi. Miał się on okazać nieko­
prawa (!), poniosły nerwy. Zborowscy bowiem nie bez racji krzy­ rzystny dla stronników kanclerza. „Przyczyna tego — niezjecha-
czeli, że Zamoyski, jako kanclerz, mógł dużo wcześniej ścigać nie się ludzi tych, których żeśmy się spodziewali, oraz niestatecz-
Samuela na terenie całego kraju, że banity w Polsce nie karze się ność i niepotężność tych, którzy z nami być mieli” — donosił Za­
śmiercią, że przestępstwo, przez tyle lat osłaniane przez króla moyskiemu Żółkiewski.7 Możemy się jedynie domyślać, dlaczego
(Samuel po wygnaniu przyjechał do Polski wraz z Batorym i za tak się działo: sumienie szlacheckie podpowiadało herbowym, że
jego zgodą), przestaje być przestępstwem. W oczach szlachty Zborowscy bronią ich wolności, oportunizm nakazywał trzymać
„podgolenie mieczem” Zborowskiego miało cechy prywatnej z Zamoyskim i królem — najlepiej więc było zostać w domu albo
zemsty podczas walki o władzę i oznaczało ze strony króla i Za­ milczeć. W rezultacie interesy hetmana reprezentował tylko stary
moyskiego zamach na wolności wyższego stanu. Intencje monar­ Żółkiewski i jego syn; brat Stanisława, Mikołaj, był ciężko cho­
chy i kanclerza, jak widać, szlachta odczytywała dość trafnie. ry, tak „że doktorowie o jego zdrowiu zwątpili”8; świetny orator
Dostało się i Batoremu: z trzech smoczych kłów, składających arcybiskup lwowski Jan Dymitr Solikowski, dotąd zwolennik
się na jego herb, wysnuto wniosek o chciwości „psa węgierskie­ kanclerza, milczał, w czasie gdy na głowę hetmana miotano obel­
go” na krew ludzką. Natomiast z nieobliczalnego magnata uczy­ gi •
niono męczennika, który podczas kaźni, po trzykroć wzywając Przebieg sejmiku był dramatyczny. Najpierw wstał Marcin Sta­
Jezusa, tak wystraszył tym kata, iż ściąć go musiał hajduk, a jego dnicki, by w imieniu Zborowskich przedstawić szlachcie ich skar­
odcięta głowa ganiała ponoć Urowieckiego, aż ten musiał umy­ gę. Żółkiewski mu w pół słowa przerwał, twierdząc, że to sprawa
kać z placyku koło kościoła ojców Bernardynów Stradomskich. prywatna — a takimi król zabronił się zajmować. Wtedy wtrącił
Takie to opisy śmierci Zborowskiego i innych, moralnych okru­ się Stanisław Diabeł Stadnicki, znany powszechnie uczony kalwi-
cieństw Zamoyskiego działały na rozpalone głowy szlacheckie. nista, w równej mierze ceniący Biblię, warcholstwo i okrucień­
I nic dziwnego, że Krzysztof Zborowski, który na sejmiku pro- stwo, jako środki prowadzące do zbawienia. Doszło do ostrej
szowickim 1 listopada 1584 roku dowodził, iż Zamoyski „zajuszył wymiany zdań, za czym — po odczytaniu artykułów sejmików
się krwią naszą”, przysięgając przed rozgorączkowaną od emocji halickiego i bełskiego — Marcin Stadnicki znów zaczął sylabizo­
bracią szlachecką, „że się mścić będę krwie brata mego niewin­ wać swą skargę. Zgodnie z regułą gry parlamentarnej, która już
nej (...), aż krew krwią zapłacona będzie”5 — zyskiwał coraz wtedy była znana polskiej szlachcie, grupa Żółkiewskiego na
szersze grono zwolenników. znak protestu miała po prostu nie wysłuchać głosów przeciwnika
Rzeczpospolita żyła sprawą Zborowskich. Na sejmikach po­ i opuścić sejmik. Jednak mimo poderwania się z ław samych Żół­
przedzających sejm walny 1585 roku argumenty i racje stron za­ kiewskich i wyrazistych znaków mimicznych, przesyłanych przez
głuszane były trzaskami wysuwanych z pochew szabel i groźbami Stanisława juniora pod adresem arcybiskupa lwowskiego Jana
ustrzelenia z nabitych półhaków. W ziemiach ruskich, które tak Dymitra Solikowskiego („patrzałem pilno”), zamoyszczycy pozo­
mocno popierały Jana Zamoyskiego, kanclerz mógł teraz liczyć stali na miejscu. Stadnicki mógł zatem spokojnie doczytać skar­
głównie na Żółkiewskich. Wojewodzica widzimy zatem w toku gę; potem wstał znów Żółkiewski, wzywając „starych przyjaciół”
walki politycznej, na sejmiku bełskim, skąd zdaje relacje z jego hetmana do repliki. W końcu udało mu się pobudzić ich do dys­

48 4 — J. Besala 49
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO IV. SPRAWA ZBOROWSKICH

kusji: rychło przemieniła się ona w spór, czy skarga jest anoni­ sieć przekonania o własnym znaczeniu, ba, nawet wielkości. Żół­
mowym paszkwilem na Zamoyskiego, czy nie; przy czym Stad­ kiewski w uniesieniu, zapominając o cnocie skromności, którą
niccy nie bez racji udowadniali, że nie, gdyż podpisana jest imie­ tak lubił epatować otoczenie, donosił, iż „dobremu mniemaniu
niem Zborowskich. swemu więcej powinien”, „z ust moich nie wychodzi nic, jeno do­
Ten dzień sejmiku zakończył się patem: głosowanie szło po brze”, „ja się tak czuję, że przy sprawiedliwości wszystkiego mi
myśli Żółkiewskich. Następny szary poranek grudniowy okazał iście dostanie, (...) a krzywdy swojej, Boga na pomoc wziąwszy,
się dużo gorszy. Wstał chorąży lwowski Jan Herburt z Bruchnala9 na tobie samym dochodzić chcę”. Powyższe rozważania pan Sta­
i jął dukać z kart zarzuty. Trwało to cztery godziny, ale — w nisław w innym liście uznał za „ućciwe i skromne”, przeciwni­
mniemaniu posłów — dotyczyło rzeczy tak istotnych, że nikt nie ka — za „wszeteczne”.11 Obok rodzącej się u Żółkiewskiego, da­
śmiał rozgadanemu szlachcicowi przerwać, nawet Żółkiewscy. jącej się zauważyć, manii wielkości, przykrywanej starannie ma­
Już wtedy mieli Polacy zamiłowanie do długich i mętnych mów ską cnoty, która z biegiem czasu stanie się niemal prawdziwym
oficjalnych. Herburt oskarżał króla o nieliczenie się ze szlachtą, obliczem, zżerała go bez wątpienia ambicja i nadwrażliwość. Nie
próby zlikwidowania wolnej elekcji, złamania pacta conventa mógł ścierpieć obrazy, choć burda wywołana była w równym sto­
i artykułów, na które przysięgał, dobieranie ludzi, którzy „przy­ pniu przez niego, jak i adwersarza. Dlatego krewko rwał się
wiedli go [króla] w ohydę do poddanych” (aluzja do Zamoyskie­ pierwszy do bitki; młodszy i odważny podjechał nawet pod dwo­
go i sprawy Zborowskiego); domagał się wygnania Węgrów rek Herburta, by stoczyć z nim walkę. Ten jednak, mimo groź­
z otoczenia monarchy; groził wręcz zawiązaniem konfederacji w nych tonów w liście, nie podjął się trudów, które zagrażałyby aż
obronie wolności. Stadniccy poparli projekt, stał się on obowią­ tak bezpośrednio jego życiu.
zującą instrukcją dla posła, mimo olbrzymiego tumultu, jaki za­ Dodać tu należy, że nasze obiegowe wyobrażenia na temat ry­
panował w Wiszni.10 Wystarczyło uderzyć w dzwon „wolności”, cerskości ówczesnej szlachty są najzupełniej błędne: dość powie­
by szlachta z upodobaniem i zbyt długo wsłuchiwała się w jego dzieć, że za dyshonor nie uważano ani zdradzieckiego uderzenia
złoty a zwodniczy ton. od tyłu na nie przygotowanego pojedynkowicza (Zborowski znie­
Poruszony niepomyślnym dlań wynikiem sejmiku, jak i ciężką nacka chciał płatnąć Tęczyńskiego, Pasek życie zawdzięczał cza­
chorobą brata, Stanisław Żółkiewski, nie bacząc na noc wigilijną, pie futrzanej na głowie, którą — od tyłu — rozciął mu przeciw­
w Jaworowie zabrał się do pisania listu do kanclerza Zamoyskie­ nik), ani wmieszania się sługi do walki (tak stało się w trakcie
go. Pominął w nim jednak dość istotny szczegół dotyczący jego pojedynku dwóch szlachciców z województwa ruskiego, Mikoła­
osoby. Otóż gdy Herburt przeczytał swe wotum, Żółkiewski ja Grochowskiego ze Stanisławem Cikowskim, kiedy to sługa
chwycił się znanego sposobu erystycznego, zwanego dyskredyto­ pierwszego po prostu zastrzelił Cikowskiego), ani tym bardziej
waniem przeciwnika. Oskarżył mianowicie chorążego lwowskie­ uchylenia się od pojedynku. Rzecz ciekawa, na bitnej Rusi Czer­
go o prywatę: niechęć do króla w związku z nieotrzymaniem sta­ wonej, gdzie miały miejsce i takie zdarzenia jak osławione doby­
rostwa jaworowskiego. W rezultacie tych pomówień obaj porwali cie szabli przez szlachcica przed figurą Chrystusa, zdobiącą koś­
się do szabel. Do bigosowania na sejmiku nie doszło, ale Żół­ ciół franciszkański we Lwowie, i wołanie: „Jeśliś Bóg, bij się ze
kiewski nie mógł jednak przeboleć urazy i wyzwał listownie Her- mną!”12 — w pierwszej połowie XVII wieku odnotowano tylko
burta na pojedynek. Przy okazji z twarzy spadła maska: z listu trzy pojedynki. Nad tę szlachetną formę walki przedkładano za­
wyziera obraz człowieka, którego coraz widoczniej oplata zgubna jazdy i gwałty w otoczeniu licznych sług, a nawet prywatnych

50 •P
51
CZĘŚC PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO IV. SPRAWA ZBOROWSKICH

armijek. A iluż sporów, w które zaangażowane były całe rody, cję pomysłu, który już od dawna go nurtował: rozgromienie naj­
uniknięto by w Polsce, gdyby dwaj główni adwersarze zechcieli większej potęgi ówczesnego świata, Turcji. Szło mu może nie
stanąć oko w oko. tyle o losy katolicyzmu poważnie zagrożonego w Europie przez
Dlaczego jednak Żółkiewski nie opisał w liście do Zamoyskie­ wojujący islam, ile o los nieszczęsnych Węgier, wchłoniętych
go sceny charakteryzującej jego lojalność wobec patrona? Całe przez imperium otomańskie i Habsburgów. Jednak próby zmon­
wieki twierdzono, że był to wynik niesłychanej skromności; otóż towania ligi antytureckiej z udziałem Polski, Rzymu, Wenecji,
nie jest to chyba cała prawda. Rozkochany bowiem w antyku Hiszpanii, Siedmiogrodu, mimo jak najżywszej działalności pol­
Żółkiewski już wtedy przybierał pozy rzymskich bohaterów, któ­ skiej dyplomacji, nie doszły do skutku: Europa była zbyt pochło­
rych dominującą cechą była prawość i skromność. A o wyczynach nięta własnym krwawym sporem religijnym, by myśleć o rozpra­
kuzyna Zamoyski i tak się rychło dowiedział od swoich sług; spra­ wie z wyznawcami Allacha.
wa była zresztą wystarczająco głośna na Rusi Czerwonej. W 1584 roku zmarł Iwan Groźny. Zbudowany na despotyzmie
Zdarzenie to znajdzie nieoczekiwany i śmieszny epilog: za i okrucieństwie system władzy chwilowo załamał się, gdy zabra­
cztery lata, po pojednaniu zwaśnionych przez arcybiskupa lwow­ kło żelaznej ręki cara. Następca Iwana IV, Fiodor, człowiek,
skiego, Jan Herburt zostanie szwagrem Żółkiewskiego.13 który „rozumu ma bardzo mało albo nic”, zajęty głównie nie po­
Sejm walny w styczniu 1585 roku przypominał raczej przyszłe lityką, ale dzwonami cerkiewnymi, nie potrafił przeciwstawić się
pole bitwy niż narad. Zborowscy, wiodąc liczny orszak zbroj­ zawierusze wewnętrznej, która powoli zaczęła obejmować Wiel­
nych, chcieli jechać do Warszawy z trupem Samuela, ale stanow­ kie Księstwo Moskiewskie. Batory chciał to wykorzystać: przed
czość Batorego, który zapowiedział wrzucenie zwłok do Wisły, nuncjuszem papieskim Albertem Bolognettim już od 1582 roku
powstrzymała ich od ryzykownych poczynań. Ale i tak przebieg zaczął snuć projekty stworzenia ligi antytureckiej, która złamała­
obrad był gwałtowny, pełen replik, z próbą dobycia przez roz­ by potęgę imperium Osmanów i wypchnęła ich ostatecznie z Eu­
wścieczonego króla wiszącego u pasa kordu na rozpolitykowane­ ropy.14 Temu projektowi zapewne miała służyć realizacja planu
go arianina, trybuna szlachty, Mikołaja Kazimirskiego, grożące­ połączenia Rosji z Rzecząpospolitą na wzór unii polsko-litew­
go zerwaniem sejmu. Dzięki energii Stefana Batorego, pod mu­ skiej. O projektach tych wiedziało tylko najściślejsze grono
szkietami wystającymi groźnie spoza pleców króla, kanclerza, z otoczenia króla: w tym, .jak wiemy, Zamoyski i Żółkiewski,
marszałka koronnego, zdołano również przeprowadzić proces którego kanclerz w czerwcu 1586 roku wysłał do sekretarza wiel­
Zborowskich: Krzysztofa skazano na infamię (uciekł na Mora­ kiego koronnego Piotra Tylickiego, aby „sprawy ustnie WM-ci
wy), Andrzeja miano sądzić na następnym sejmie, Jana uniewin­ opowiedzieć”.15 Kanclerz usiłował wysondować posłów Fiodora
niono. Wydawało się, że i Zamoyski odniósł kolejny triumf poli­ w kwestii ewentualnej unii — Stefan Batory wysłał nawet do Mo­
tyczny; de facto jednak stracił on masowe poparcie tłumów szla­ skwy Michała Haraburdę z propozycjami układu o połączeniu
checkich: z jej trybuna stał się wręcz antagonistą. Cień niechęci z Moskwą i uregulowaniu sprawy następstwa tronu — ale były to
dobrze urodzonych padł również na osobę Żółkiewskiego, po­ właściwie wstępne przygotowania do podbicia Moskwy przez
między szlachtą zaczęto nazywać go cancellarianus acerrimus — Rzeczpospolitą.
zacięty kanclerczyk. Mało istotny ten szczegół z latami nabierze Sejm walny, który miał zaaprobować plany Batorego, wyzna­
poważnego znaczenia w jego życiu i działalności. czono na początek 1587 roku. W trakcie przygotowań do wojny
Rozprawiwszy się z opozycją, Batory mógł rozpocząć realiza­ ten wielki władca zmarł w Grodnie 12 grudnia 1586 roku. Miał

52 53
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO

pięćdziesiąt trzy lata. Szlachta, obawiająca się despotyzmu ener­ Rozdział V


gicznego króla, przyjęła tę śmierć z ulgą. Podejrzewano otrucie;
wiele jednak wskazuje, że powodem śmierci była uremia (mocz­ BYCZYNA
nica), pogłębiająca się z upływem lat na skutek trybu życia króla
i wypijanego — bynajmniej nie w nadmiarze — wina. Opiewane
przez wieki żelazne zdrowie Stefana Batorego nie było zresztą aż
tak wspaniałe: ropiała mu duża rana na lewej nodze, którą w
myśl zaleceń jednego z lekarzy często jątrzono, miewał ataki epi­
lepsji. Na dodatek dwaj, skłóceni ze sobą, lekarze włoscy, Miko­
łaj Buccella i Szymon Symoniusz, stawiali sprzeczne diagnozy, co
skutecznie przyczyniło się do przyspieszonej wyprawy wielkiego
króla na tamten świat.16 Śmierć króla Stefana Batorego przypadła w niedobrym dla losów
Wiadomość od kanclerza o zgonie króla powiózł do Lwowa, Polski i Zamoyskiego okresie: na kwestię nowej elekcji kładł się
do tamtejszego arcybiskupa Solikowskiego, Stanisław Żółkiews­ ponury cień sprawy Zborowskich, wbrew pozorom dalekiej od
ki. Szlachta tej ziemi była rozżalona: oskarżała Zamoyskiego o zakończenia. Sukces Batorego i Zamoyskiego w walce z opozy­
„intrygi węgierskie”, a starego Żółkiewskiego o bezprawne zaję­ cją, oznaczający wzmocnienie władzy króla i kanclerza, był nie­
cie urzędu wojewody ruskiego bez listów nominacyjnych króla. stety krótkotrwały i wydał zepsute owoce. Podziwiane dotąd
Na dodatek obaj pazerni panowie uwikłani byli w przysłowiowy przez cudzoziemców powściągliwość i dyscyplina Polaków przy
spór o miedzę — dobra królewskie trzymane przez Zamoyskiego obieraniu sobie króla odeszły bezpowrotnie w przeszłość. Szczęk
graniczyły ze wsią Tcniaticzka będącą pod wojewodą bełskim.17 oręża i kłótnie dobiegały ze wszystkich stron Rzeczypospolitej.
Był to skandal; prym w oskarżeniach wodził niedawno wyratowa­ Na przedkonwokacyjnym zjeździe we Lwowie znów doszło do
ny przez Stanisława starosta śniatyński Mikołaj Jazłowiecki. Na­ starcia zamoyszczyków ze zborowszczykami. „Długo ciągnęły się
leżało wytłumaczyć się z zarzutów: do Lwowa podążył także Za­ spory o godności wojewódzkiej Żółkiewskiego, o władzy kancle­
moyski. rza i niebezpieczeństwach Rzeczypospolitej.”1 Piszący te słowa
arcybiskup lwowski, adherent Zamoyskiego, tym razem nie za­
wiódł — rzuciwszy na szalę własny autorytet, zmusił w końcu
szlachtę do uznania starego Żółkiewskiego wojewodą ruskim
i obrania jego syna, Stanisława, posłem ziemi bełskiej na sejm
konwokacyjny.
Generalna linia podziału politycznego przebiegała również w
kwestii wyboru kandydata do tronu polskiego, zresztą w sposób
paradoksalny: heretycy Zborowscy, popierani przez nuncjusza
papieskiego Hannibala z Kapui i wszystkie siły katolickie Euro­
py, dążyli do obioru Habsburga na stolec krakowski; Zamoyski
ze swym, niejednolitym zresztą, stronnictwem „czarnych”, sku­

55
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO V.BYCZYNA

piającym wielu wybitnych senatorów, nawoływał do obioru „Pia­ Sejm rozpoczął się od oskarżeń miotanych przez Zborowskich
sta”, mając początkowo na myśli któregoś ... z Batorych, a po­ na głowę nieobecnego kanclerza, żądań odjęcia mu władzy het­
tem i siebie. Nie był to szczęśliwy pomysł w ówczesnej sytuacji; mana, spalenia relacji z procesu Krzysztofa Zborowskiego, a na­
gdybyż potężny kanclerz nie wlókł za sobą cienia zabitego Samu­ wet dzieł Reinholda Heidensteina, podnoszących zasługi Zamoy­
ela... skiego, jego stronników i rzeczywiście pisanych pod dyktando
Wtedy na arenę dziejową wstąpiła Anna Jagiellonka. Niegdyś kanclerza. Dochodziło do rzeczy, których Rzeczpospolita dotąd
„doletnia dziewica”, której konsumpcji cielesnej tak skutecznie nie oglądała: gdy kasztelan podlaski, Marcin Leśniowolski, zau­
unikał Henryk Walczy, a z którą po okresie klimakterium (wie­ fany Anny Jagiellonki, ujął się za Zamoyskim, sługa Zborow­
my to dzięki niedyskrecji jej przybocznego lekarza) „dzieląc skich wymierzył weń rusznicę, głośno pytając patronów, czy ma
łoże, dokonał ślubowanego małżeństwa”2 Batory, i teraz była ubić Leśniowolskiego. Na szczęście do publicznego morderstwa
wysuwana przez część szlachty do następnego zamążpójścia: szło politycznego, dzięki zimnej krwi kasztelana, nie doszło. Z tym
o utrzymanie „Jagiellonów” na tronie. Sześćdziesięcioczterolet- większą siłą atakowano werbalnie Zamoyskiego; rej wodził jur-
nia królowa nie zdążyła jednak przyzwyczaić się do rozkoszy gieltnik domu austriackiego, stary i zupełnie ślepy, przezywany
małżeńskiego łoża — Batory po kilku doświadczeniach konsek­ Zyżką — Stanisław Sędziwój Czarnkowski, któremu niegdyś Ba­
wentnie jej unikał, a królowa musiała ratować się puszczaniem tory odjął referendarstwo i starostwo płockie. Nawoływał wręcz
krwi dla zmniejszenia afektu — i była zbyt mądra, by wystawiać do wojny domowej, ogłaszając, że i on — wzorem zapewne nie­
swą osobę na hazard małżeński. Wysunęła zatem kandydaturę sławnej pamięci ślepego króla Zygmunta Luksemburskiego — na
swego siostrzeńca, dwudziestoletniego Zygmunta Wazy, po ką­ koń wskoczy ze swym kosturkiem i przeciw kanclerzowi i hetma­
dzieli Jagiellona, następcy tronu szwedzkiego. Po wielu waha­ nowi poprowadzi szlachtę.
niach i działaniach Zamoyski, lawirując między ideą wyboru Żółkiewski miał naprawdę ciężki orzech do zgryzienia: oto­
„Piasta” a arcyksięcia Ernesta (za cenę ugody ze Zborowskimi), czony był w izbie poselskiej przez rozgorączkowany, przeważa­
prawdopodobnie zaś nadal zamyślając o koronie dla siebie bądź jący tłum stronników Zborowskich. Trzeba było nie lada od­
dla Andrzeja Batorego, zgodzi się na poparcie kandydatury wagi, by po „lamentliwym czytaniu”4 skargi Zborowskich sta­
Wazy. Jednakowoż jego działania polityczne aż do czasu obrony nąć w obronie kanclerza. Wojewodzie uczynił to 26 lutego: nie
Krakowa znamionować będzie asekuracja, ostrożność i niewiąza- wdawał się jednak w polemikę z zarzutami zborowszczyków,
nie sobie rąk w sprawie wyboru Zygmunta. ale żądał, aby jego bratu ciotecznemu, kanclerzowi, umożli­
Drugiego lutego 1587 roku zebrał się kolejny sejm konwokacyjny wiono odpowiedź przed obydwoma izbami parlamentu. Ostat­
w Warszawie. Królowa Anna Jagiellonka, mimo bezsenności, wyni­ niego dnia lutego 1587 roku był „niewymowny mróz”,5 na do­
kłej z okropnego bólu głowy i gardła, które leczono pędzlowaniem datek pachołkowie przewrócili piec — i w takim to zimnie mu­
zajęczym sadłem, energicznie działała na rzecz obioru siostrzeńca.3 siał Żółkiewski znów bronić — tym razem siebie. W apologii
Hetman, nie chcąc dolewać oliwy do ognia, a w rzeczywistości bowiem Zamoyskiego niepotrzebnie użył słowa „powinny”,
przyjmując wyczekującą postawę, posłuchał głosu prymasa Karn- spotkał go zarzut prywaty — i dlatego wojewodzie przed po­
kowskiego i nie pojawił się. Miał przecież wystarczającą liczbę słami dowodził tego, co się potem stało znanym motywem
stronników wśród senatorów; w izbie niższej parlamentu interesów jego przemówień, „iże on żadnemu powinowatemu nie jest
jego bronił Stanisław Żółkiewski, poseł ziemi bełskiej. więcej przychylny niż Rzpltej”.6 Zażądał też, by usunąć z Pol­

56 57
c z ę ś C p ie r w s z a — t e r m i n o w a n i e u Za m o y s k ie g o V. BYCZYNA

ski posłów obcych państw, w tym legatów cesarza austriac­ i zważywszy na energię, z jaką Żółkiewski walczył o sprawę Za­
kiego. moyskiego w izbie poselskiej, nie był to termin nieodpowiedni.
Wystąpienie Żółkiewskiego nie zyskało mu ani poklasku, ani Od słów jednak Zborowscy szybko przeszli do czynów. Trze­
tym bardziej przychylności braci szlacheckiej. W izbie poselskiej ciego marca, wieczorem, po wygłoszeniu wspomnianego wotum,
bowiem rozgorzała tymczasem wielka dyskusja nad sprawami gdy wojewodzie opuszczał Zamek, otoczony na wszelki wypadek
związanymi z urzędem hetmana i odebraniem tej funkcji Zamoy­ rojem zbrojnej służby, jakiś człowiek usiłował przedrzeć się w
skiemu. Postulat ten znalazł głośne zrozumienie u wielu posłów. pobliże Żółkiewskiego. Pan Stanisław dosiadł konia na placu
I znów za Zamoyskim ujęło się województwo bełskie: „Żółkiew­ przed Zamkiem i skierował się ku staremu mostkowi gotyckiemu
ski i collegae jego mówili, broniąc Pana Kanclerza, czemu by nad fosą, chcąc wrócić do gospody, gdzie mieszkał; wtedy ciężki
miał być degradowan? Czemu by jego prawa a przywileje miano przedmiot, rzucony z tyłu, śmignął mu tuż koło głowy. Był to
łamać?”7 Kwestie te stronnicy Zamoyskiego uzasadniali przy tym ulubiony przez Zborowskich dla rozprawiania się z przeciwnika­
niemal naukowo: odpowiednimi cytatami i statutami. W odpo­ mi politycznymi argument — czekan. Tym razem, na szczęście,
wiedzi poseł województwa krakowskiego, ten sam, na którego nie dosięgną}, jak niegdyś głowy kasztelana Wapowskiego, czasz­
0 mało nie porwał się z mieczem w garści król Batory, Mikołaj ki Żółkiewskiego.
Kazimirski, wygłosił sofistyczną tezę, iż podczas bezkrólewia „śpi — „A na mnież to?” — miał spytać zdziwiony chyba bardziej
władza hetmańska” i choć nie należy degradować kanclerza, to niż przestraszony Żółkiewski.
„obieramy sobie inszego wodza na lud nasz” aż do czasu zatwier­ — „Na ciebie, z kurwy synu”10 — padła odpowiedź.
dzenia go na stanowisku hetmana przez nowego króla.8 Człowiek, który rzucał Czekanem i tak śmiało odpowiadał,
Żółkiewski nie zdążył zareplikować Kazimirskiemu, gdyż tym­ wiedząc, że na placu zamkowym pod kamienicami stoją ludzie
czasem dyskusja zmieniała się w kłótnię — między nim a jednym Zborowskich z rusznicami, głośno też narzekał, że nie ma ze
z Herburtów. Do izby poselskiej bowiem, i tak zresztą ciasnej, sobą półhaka, bo strzałem poprawiłby chybiony rzut. Zamacho­
napływało coraz więcej pachołków, którzy przerywali wotowanie wcem okazał się ten sam, który już w izbie poselskiej groził Żół­
groźbami. Gdy wojewodzie skończył, usłyszano nawet gromki kiewskiemu: sługa kasztelana gnieźnieńskiego Jana Zborowskie­
głos pod jego adresem: go. Tłumaczył on próbę dokonania zbrodni na pośle... potrące­
— „Kołpaczku, niedługo podskoczym!”9 niem go przez konia Żółkiewskiego.
Dopiero na wniosek poparty przez wszystkich posłów marsza­ W chwili zajścia Stanisław Żółkiewski miał czterdzieści lat,
łek izby poselskiej zdołał opróżnić salę z groźnych zauszników moc cierpkich doświadczeń za sobą, twardą służbę u Zamoyskie­
stronnictw. Żółkiewski po tym zajściu nadal odważnie usiłował go i umiejętność panowania nad emocjami. Już nie rwał się do
bronić kanclerza: dowodził jego prawości, uczciwości, która nie bitki, jak w niedawnej zwadzie z chorążym lwowskim, Janem
jest udziałem Zborowskich, szacunku ościennych państw dla oso­ I lerburtem. A wystarczyło przecież jedno skinienie, aby rusznice
by Zamoyskiego. jego ludzi plunęły ogniem w stronę zborowszczyków; ale też mu­
Wszystko to wywołało nie tylko wściekłość Zborowskich, ale siał sobie zdać sprawę, że byłby to wręcz początek wojny domo­
1 wzmogło niechęć niektórych posłów szlacheckich do Żółkiew­ wej. Nie uczynił więc żadnego gestu i spokojnie odjechał przez
skiego. Znów po Zamku zaczął krążyć epitet, którym go niegdyś mostek do gospody.
ochrzczono, cancellarianus acerrimus (zacięty kanclerczyk) — Dwie są wersje zdarzeń, które potem miały nastąpić. Wedle

58 59

CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO V. BYCZYNA

anonimowego diariusza sejmowego 1587 roku Żółkiewski usiło­ posłów — list był nad wyraz umiarkowany i spokojny w tonie.
wał jednak sam wymierzyć sprawiedliwość. Miał rzucić się ze Opisawszy krótko napaść na niego koło Zamku, z inspiracji Zbo­
swymi ludźmi, ale dopiero 5 marca, w pogoń przez Wisłę za sługą rowskich, przestrzegał: „Wspomnicie wmć na to, miłościwi pano­
Jana Zborowskiego. Ten jednak zamknął się w gospodzie na Pra­ wie, że się.czasy mienią: co mnie teraz potkało, może niedługoż
dze. Żółkiewski zatem rozpoczął małe oblężenie. Na wieść o tym którego innego potkać. A jeśli, waszmościowie, zostawicie tak
nadciągnęli w sukurs zbrojni Zborowskich i wojewody poznań­ prostitutam maiestatem [znieważony majestat] koła tego [posel­
skiego, Stanisława .Górki: role się zmieniły i pan Stanisław prze­ skiego], które vim regiminis [władzę rządu] ma w Rzeczypospoli­
szedł do obrony, spychany coraz bardziej w głąb Pragi. Doszło tej naszej, może ta sequella [następstwo], czego Boże uchowaj,
do tumultów, które zdołała zażegnać Anna Jagiellonka. Żół­ albo nam samym, albo potomstwu być przyczyną niewoli.”13
kiewskiego podobno przestali zborowszczycy napastować dopiero Przestroga jakże słuszna wobec późniejszych wydarzeń. W
kilka kilometrów za mostem na Wiśle.11 każdym razie list spełnił rolę bomby z opóźnionym zapłonem: na
Druga wersja, którą podał wydawca pism Żółkiewskiego, Au­ sejmie rozpętała się nowa burza głosów przeciwko szarganiu
gust Bielowski, za nie znanym mi źródłem, jest inna. Według praw poselskich i szlacheckich przez tych, którzy rzekomo przy­
niej uporczywe pogłoski o przygotowaniu przez Zborowskich ko­ jechali ich tu bronić. Ostro protestował sejmik bełski, skąd Żół­
lejnej groźnej zasadzki spowodowały wreszcie interwencję prze­ kiewski posłował. Sądzić należy, że wtedy Zborowskim ubyło
straszonego rozwojem wypadków prymasa Karnkowskiego. Na­ stronników i cichych sympatyków.
mówił on Żółkiewskiego, by — ze względu na dobro publicz­ Tymczasem Żółkiewski szybko wracał na Ruś, do Wiszni. Tu­
ne — opuścił Warszawę. Pan Stanisław usłuchał rady; wysłał taj, na 8 maja, jego ojciec, jako wojewoda ruski, zwołał zjazd
przodem wozy i ruszył za nimi z obecnej Woli ku mostowi — na­ trzech ziem województwa: lwowskiej, przemyskiej, sanockiej.
zywanemu cudem ówczesnego świata — od czasów Zygmunta Au­ Panowie niechętni Żółkiewskim przybyli ze zbrojnymi pocztami
gusta spinającego obydwa brzegi Wisły. Rzeczpospolita oczami po­ „jako do potrzeby wojennej” i stanęli po drugiej stronie rzeki
słów, ścieśnionych przy oknach Zamku, miała przeżywać kolejne Rak. Znów kwestionowano sposób osiągnięcia przez starego Żół­
okropne teatrum: za Żółkiewskim posuwały się liczne zbrojne po­ kiewskiego stanowiska wojewody ruskiego; spierano się też, po
czty Zborowskich. Ci ostatni nie chcieli jednak na oczach posłów której stronie rzeki Rak ma sejmik obradować. Starosta przemy­
rozlewać krwi i poczekali, aż wozy wojewodzica przetoczą się przez ski Jan Tomasz Drohojowski usiłował nawet założyć weto, nie
most jagielloński. Wtedy dopiero usiłowali natrzeć. dopuścić do żadnej uchwały, oprócz ustalenia miejsca i czasu
Natrafili na zdecydowaną postawę Żółkiewskiego. Na rozkaz elekcji. Mimo ustępliwości starego Żółkiewskiego de facto obra­
wojewodzica wozy sprawnie zatoczyły koło, w środku stanął jego dowały dwa koła sejmikowe. Poprzez relację z sejmiku, spisaną
hufiec. Lufy rusznic pochyliły się znad wozów ku zborowszczy- ręką samego wojewody ruskiego, przebijają cienie na obrazie
kom. W szybkim tempie sprawiony mały tabor i widoczna chęć polskiego parlamentaryzmu: oto utarczki, animozje, niechęci
do walki miały ochłodzić zapędy adwersarzy — cofnęli się oni za osobiste, podziały na niesłychanie płynne koterie i stronnictwa,
Wisłę, na lewy brzeg, bez wdawania się w bijatykę.12 rzekomo w imię ochrony demokracji, deptały rzecz nawet dla de­
Gdy zwolennicy Zborowskich wrócili do izby poselskiej, od­ mokracji najistotniejszą — interes państwa.14 Wreszcie z najwyż­
czytano list pozostawiony przez Żółkiewskiego. Jeśli uwzględnić szym trudem koło przychylne Żółkiewskim skleciło uchwały idą­
grożące mu niebezpieczeństwo, jak i łamanie prawa na oczach ce w kierunku ułatwienia elekcji Zygmunta Wazy na tron polski.

60 61
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO V. BYCZYNA

Stanisław Żółkiewski był na sejmiku, ale nie mądrzył się: jak­ przeliczone swarliwe rzesze szlachty, kupiące się wokół swych
że by śmiał przy ojcu i wojewodzie w jednej osobie. Jego podpis wojewodów, zbrojne, kolorowe i — wbrew oczekiwaniom — wa­
widnieje na relacji za podpisem starszego brata Mikołaja, pod­ lące ze wszystkich stron, nawet tych najodleglejszych, na „naj­
ówczas podkomorzego lwowskiego. Najmłodszy z Żółkiewskich świetniejsze teatrum”.
mógł czuć się sfrustrowany: on — tak dumny, zdolny i ambit­ Do „szopy” senatorskiej w Woli zjeżdżały poselstwa ze wscho­
ny — nie posiadał żadnego urzędu. Rodziny dotąd ani ojciec, ani du i zachodu. Obok chwil grozy senatorzy przeżywali i pocieszne
okoliczności nie pozwalały mu, człowiekowi czterdziestoletnie­ momenty: „szopa” aż trzęsła się ze śmiechu, gdy odczytywano
mu, założyć; jego brat, ledwie kilka lat starszy, cieszył się tytu­ list chana tatarskiego, polecającego siebie na tron wawelski. Uza­
łem podkomorzego i gromadką udanych dzieci. sadnienie władcy Krymu było proste: Rzeczpospolita będzie mia­
Tym mocniej wiązał Stanisław swój los z Zamoyskim. Trzy­ ła samowystarczalne wojsko, żywiące się tylko mięsem końskim,
dziestego czerwca 1587 roku, tuż przed żniwami, znów w nadziei, samo sporządzające sobie łuki i strzały. Nic dziwnego, że zesta­
że szlachta pozostanie w domu, wyznaczono termin trzeciej elek­ wienie listu i obietnic w nim zawartych z okrucieństwami, najaz­
cji. Nadciągnęli Zborowscy z wojewodą poznańskim Stanisła­ dami i wschodnią chytrością tatarską — tutaj akurat tak naiw­
wem Górką i dziesięciotysięcznym wojskiem, najętym za pienią­ ną — wywołało w senacie „homerycki śmiech”. Złośliwe uśmie­
dze Habsburgów, i rozbili swój obóz w Woli. Zamoyski, którego szki pojawiały się też wraz z pytaniem przeciwników Fiodora:
konszachty z jednym z Habsburgów pretendujących do tronu wa­ „Jeśli hosudar dureń, to kto się będzie panem opiekował?”16
welskiego, Ernestem, wpłynęły na dekompozycję obozu Zbo­ Lipcowy żar lał się z nieba, w „szopie” spokojnie przemawiał
rowskich, również przybył na elekcję z sześciotysięczną armią. adherent kanclerza, podskarbi wielki koronny Jan Dulski, gdy
Obwarowała się ona koło Powązek, na tle lasu, zwanego podów­ Zborowscy zdecydowali się skończyć porachunki z Zamoyskim.
czas Gajem, wystawiwszy na wałach paszcze ośmiu wielkich Wtedy to z ust nieprzejednanego starca Stanisława Czarnkow-
dział. Żołnierzy swych odział w czarne londyńskie sukna, na skiego padło słowo rokosz, oznaczające bunt przeciw senatorom,
znak żałoby po królu Stefanie Batorym. Nie pierwszy raz zresztą; którzy depczą prawa i wolności szlacheckie. Rokosz całej szlach­
już podczas wypraw batoriańskich jego chorągiew była przybrana ty, w zamyśle Żborowskich, miał znieść z powierzchni życia poli­
w czerń po śmierci żony Krystyny z Radziwiłłów i córeczki Hal- tycznego Zamoyskiego i jego popleczników, w tym oczywiście
zuchny. Obok „koła żałobnego” zamoyszczyków rozłożyła się Żółkiewskich. Na błoniach rozwinęły się zastępy Zborowskich
obozem Litwa, licząc na ustępstwa Korony i realizację unii pol- i wojewody Górki, ale hetman czuwał: i on wyprowadził „żałob­
sko-moskiewskiej poprzez, jak chciała tego większość szlachty li­ ne wojska” z obozu powązkowskiego. Padły pierwsze strzały,
tewskiej, obiór cara Fiodora na tron wawelski. Istniał także obóz które poraziły śmiertelnie kanonika Brzezińskiego i młodego
„neutralistów”, na czele ze znanym dobrze Żółkiewskiemu z nie­ Wacława Wąsowicza. Nuncjusz Hannibal z Kapui, nazywany
doszłego pojedynku chorążym lwowskim Janem Herburtem, przez niechętnego mu kronikarza, biskupa Pawła Piaseckiego,
zwalczający wolną elekcję w tej postaci. Mieli oni znaczne wpły­ Kulasem, mimo kalectwa wspiął się nawet na wieżę katedry
wy na Rusi i — nadal kwestionowali uprawnienia starego Żółkie­ Świętego Jana, by ucieszyć oczy niezwykłym wszak widowiskiem
wskiego jako wojewody, już później, pod nieobecność Żół­ i przy okazji pobłogosławić hufce Zborowskich.
kiewskich, zawiązując nawet groźną konfederację.15 Gdy rozwinięte wojska stały już naprzeciw siebie w odległości
Nade wszystko dominowały jednak na polu elekcyjnym nie­ czterech stajań (około pół kilometra), rzucili się senatorowie, by

62 63
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO V. BYCZYNA

powstrzymać idących do zwarcia przeciwników. Wprawdzie naj­ można było — w oczach zachowawczej przecież i czułej na sym­
pierw na oczach wrogich wojsk skłócili się rozjemcy — wojewoda bole szlachty — zalegalizować władzę tego, któremu dostojnik
krakowski z prymasem — ale sytuację uratowali ludzie, których kościelny włoży koronę Jagiellonów na skronie. Należało zatem
nikt nie podejrzewał, że mogą działać w jednej sprawie: wojewo­ zająć Kraków; tym bardziej że byl on chroniony przez podwójne
da sandomierski Stanisław Szafraniec, kalwin, i biskup kamie­ wprawdzie, ale słabe mury obronne, poprzedzielane gdzienie­
niecki Wawrzyniec Goślicki. Jeżdżąc wśród szeregów, prosząc gdzie — o tempora, o mores — prywatnymi furtkami. Wreszcie —
i agitując, sprawili, że oba wojska stały w lipcowym żarze bez mieszczanie krakowscy byli przeważnie pochodzenia niemieckie­
ruchu aż do wieczora. W nocy oczywiście walk nie toczono i cho­ go; wprawdzie zasymilowani, ale wielu sprzyjało „rodakowi”.
rągwie zawróciły do swych obozów. Dlatego to spieszono się bardzo do Krakowa: Zamoyskiego po­
Czas działał na korzyść Zamoyskiego. Miał potężne, choć roz­ witały radosne fanfary z baszt miejskich już 8 września 1587
padające się na frakcje stronnictwo i za sobą wielu senatorów. roku; jego prawa ręka, Stanisław Żółkiewski, nadciągnął nieco
Szlachta, od dawna zrażona do „Niemców” (notabene swarliwość później.17 Obydwaj jeszcze nie wiedzieli, że szlachta już zdecydo­
nie była bynajmniej polską specjalnością, czterej książęta au­ wanie chyli się na ich stronę: zmierzający ku granicom Polski
striaccy byli nie mniej skłóceni), odwracała się z wolna plecami i wojskom Zborowskich Maksymilian nosił tak nienawistny Pola­
do Zborowskich: fałszywych, wierzących w siłę terroru, do które­ kom tytuł mistrza zakonu krzyżackiego. O tym szlachta łatwo nie
go Polacy byli zupełnie nie przyzwyczajeni (Zborowscy próbowa­ zapominała.
li nawet porwać prymasa, później uda im się to wobec zamoy- Zamoyski wygrał wyścig do Krakowa, którego obronę zorgani­
szczyka, kasztelana sandomierskiego Stanisława Tarnowskiego), zował ze znajomością rzeczy, obsadziwszy go napływającymi ro­
wspieranych na dodatek, o czym wiedział każdy szlachcic, talara­ tami i stałą załogą. Zamku miał strzec, mocno związany z Za­
mi Habsburgów (coraz marniej zresztą). Dziewiętnastego sierp­ moyskim i Żółkiewskim, starosta krakowski Mikołaj Zebrzydow­
nia, przed brzaskiem koło namiotu Zamoyskiego pojawił się ze ski, murów — wojewoda stołeczny Andrzej Tęczyński, Kazimie­
świtą, po cichu, prymas Karnkowski, oburzony próbą zamachu rza — Jerzy Farensbach, ale równie istotną rolę doradcy pełnił
ze strony Zborowskich; obaj dogadali się szybko w kwestii nomi­ Stanisław Żółkiewski wespół z Markiem Sobieskim. Wszystkich
nacji kandydata. Był to moment decydujący — tegoż dnia Karn­ zagrzewał do boju zlotousty ksiądz Piotr Skarga. Zamoyski miał
kowski ogłosił królem Zygmunta Wazę, a wielotysięczne, apro­ przy tym dość zasadnicze powody do zmartwienia: nie był wcale
bujące „Amen” szlachty potoczyło się po błoniach Woli. pewny, czy Zygmunt Waza zechce przybyć do Polski i czy cala ta
W odpowiedzi, 22 sierpnia, zborowszczycy, już w mniejszości, wojna jest potrzebna? Jednak zaciekłość jego przeciwników —
kazali biskupowi kijowskiemu Stefanowi Jakubowi Woronieckie- Zborowscy nawet w Krakowie usiłowali podstępnie dosięgnąć
mu ogłosić królem arcyksięcia Maksymiliana. Rozpoczął się na­ Zamoyskiego przez nasłanych do stolicy morderców — sprawiły,
stępny wyścig o koronę polską. że na rozterki nie było czasu. Sprytnym manewrem zablokował
W tym czasie gdy Zborowscy czcili swój wybór kolejną hulan­ Zborowskich w Wiślicy, gdzie odbył się zjazd szlachty popiera­
ką, Zamoyski działał. Przeszedłszy z wojskiem w nocy 27 sierp­ jącej Zygmunta Wazę i Zamoyskiego. Gdy okazało się ponad­
nia obok utrudzonych piciem i hałasowaniem hufców Zborow­ to, że „Szwed” z pewnością do Polski przybędzie (18 paździer­
skiego, wychłostawszy tylko ich straże, ruszył pośpiesznym mar­ nika opuścił Gdańsk), kanclerz doszedł ostatecznie do wnios­
szem ku Krakowowi. Tam znajdowały się insygnia koronne; tam ku, że łatwiej będzie mu manipulować młodziutkim królem

64 5 — J Besala 65
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO V. BYCZYNA

i zerwał korespondencję z próbującym go zjednać bratem cesa­ swoiście pojętej sprawiedliwości. Rudawa zaczerwieniła się od
rza. krwi pociętych ciał najemników i adherentów Habsburga, insyg­
Pojawienie się arcyksięcia pod murami Krakowa 14 październi­ nia koronne ocalały. Maksymilian 30 listopada pomaszerował w
ka poprzedziły łuny, którymi znaczył szlak swego przemarszu. stronę Wielkopolski, przez Słomniki do Krzepic. Nie oddalał się
Ale dopiero 23 listopada, po pertraktacjach dyplomatycznych, jednak zbytnio od granicy monarchii Habsburgów: maszerował
próbie wyprawy przeciwko Zygmuntowi Wazie, szarpany przez równolegle do niej.
świetnego zagończyka wyćwiczonego w wojnach z Moskwą, rot­ Posypią się nadania dla zasłużonych w obronie Krakowa: mię­
mistrza Gabriela Hołubka, i odważnego harcownika, Bułakow- dzy innymi dla Pękosławskiego, Zebrzydowskiego, Farensbacha.
skiego, zdecydował się Maksymilian na szturm Krakowa. Pomóc Wśród nagrodzonych nie znajdziemy jednak Żółkiewskiego, któ­
miał podstęp: za zgodą niemieckich garbarzy, mieszkających na ry po prostu nie miał okazji, by się odznaczyć.18
przedmieściach stolicy Rzeczypospolitej, przez Bramę Szewską Już 9 grudnia 1587 roku Waza wjechał do Krakowa, by korono­
wprowadzono do ich chałup wyborowe oddziały muszkieterów. wać się i przy okazji obejrzeć tych, którzy koronę tę dla niego obro­
Mgła, jesienna szarówka wstającego ospale dnia ułatwiły realiza­ nili. Witała go brama triumfalna na szańcu, przy trakcie miechow­
cję planu. Uderzenie na pozycje polskie knechtów, których wiódł skim, z olbrzymim portretem Batorego: pierwszy błąd Zamoyskie­
zatwardziały — słowo jak najbardziej na miejscu — zdrajca go wobec nowego władcy. Drugim było przemówienie w kościele
Krzysztof Zborowski, było tak silne, że Brama Szewska o mało Świętego Floriana kardynała Andrzeja Batorego, w którym Za­
nie dostała się w ręce oddziałów Maksymiliana. W decydującej moyski widział kandydata do tronu polskiego. Trzeci popełnił kan­
jednak chwili „Krzychnik niecnota” uległ nieoczekiwanie atako­ clerz, wysławiając ozdobnie własne przewagi i przyrównując siebie
wi paniki, uciekając w popłochu i pociągając część oddziału za do Scypiona Afrykańskiego. Zygmuntowi w drodze od Gdańska do
sobą. Powodem było pojawienie się żałobnie ubranego Zamoys­ Krakowa marszałek koronny Andrzej Opaliński zdążył wsączyć w
kiego, który ze sztandarem w ręku miał rzucić się w sam środek ucho odpowiednią dawkę jadu; teraz Waza własnymi oczami oglą­
piechoty austriackiej i porwać swe czarne szyki przeciw bliskim dał dumnego „drugiego króla” Rzeczypospolitej, który wychwalał
zwycięstwa najeźdźcom. Wreszcie uderzenie osiemdziesięciu hu­ siebie pod niebiosa i wystawił wiele symbolicznych podobizn ze sto­
sarzy pod Markiem Sobieskim rozcięło zwarte szyki muszkiete­ sownymi napisami łacińskimi, by Zygmunt już z nich brał przykład.
rów; pojawiła się też konnica pod Stanisławem Pękosławskim, Mruknął więc Waza w odpowiedzi kilka suchych słów — ku radości
Jerzym Farensbachem i naszym Żółkiewskim. Zamoyski, nadal gawiedzi, po polsku. Ale nie na pociechę kanclerzowi; rozczarowa­
obawiający się bitew w otwartym polu, wstrzymał jednak natar­ ny Zamoyski wypowiedział wtedy znane słowa do stojącego obok
cie. Mimo to sieczeni polskimi mieczami knechtowie uciekali tak Marcina Leśniowolskiego:
szybko, że w ręce Zamoyskiego dostało się osiem kolubryn woje­ — „A cóżeście to nam za niemą marę ze Szwecji przywieźli?”19
wody Górki, miotających podobno olbrzymie pociski. Nie spodobał się hetmanowi nowy król, choć po prawdzie
Armia Maksymiliana została w ten sposób pozbawiona siły, Waza nie był człowiekiem, który mógłby się spodobać od razu.
która mogła zdecydować o zdobyciu miasta. Rozpoczęły się też Wczesne dzieciństwo spędzone w ponurym więzieniu z matką
w samym Krakowie sceny krwawych samosądów nad zdradziecki­ Katarzyną Jagiellonką i resztą rodziny, szaleństwa popełniane
mi mieszczanami niemieckimi; zwycięski Zamoyski nie prze­ przez zwariowanego władcę Szwecji Eryka XIV położyły się cie­
szkadzał zanadto rozbestwionym żołnierzom w wymierzaniu tej niem na jego osobowości. Zimny, milczkowaty, uparty, nieufny

66 67
r
CZĘŚĆ PIERWSZA — TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO V. BYCZYNA

melancholik, przemawiający do szlachty jedynie przez drugie kilometry na dobę (tabor polski pod Cecorą, oblegany przez Ta­
osoby, pedant, dewocyjny katolik miał panować bogatej, rubasz­ tarów i Turków, będzie przebywał ponad dwadzieścia siedem ki­
nej, wielowyznaniowej Rzeczypospolitej, jaskrawo nie przystając lometrów). Zamoyskiemu towarzyszyli doświadczeni rotmistrzo­
do przeważającej wśród szlachty mentalności Sarmaty. wie: Stanisław Żółkiewski, Jerzy Farensbach, Stanisław Pęko-
Już na sejmie koronacyjnym po 27 grudnia 1587 roku rozgo­ slawski, Aleksander Koniecpolski (dowodził strażą przednią),
rzała walka wokół kwestii odstąpienia przez Szwecję Estonii Pol­ Mikołaj Urowiecki, Gabriel Hołubek. Z Siedmiogrodu nadeszły
sce, przekazania Inflant Litwie, spraw różnowierców. Na to posiłki pod Baltazarem Batorym. Żółkiewski dowodził w tej wy­
wszystko nałożyły się nowe spory: między Zamoyskim a zazdro­ prawie stukonną chorągwią mniej poważnego znaku — kozacką.
szczącym mu Opalińskim i próbującym uników w sprawie Esto­ Pierwsze starcie było obiecujące: dzięki sprytnej zasadzce po­
nii, a nawet straszącym wyjazdem do Szwecji, królem. Po raz mysłu samego Zamoyskiego chorągiew Diabła Stadnickiego do­
pierwszy oburzony tym kanclerz zagroził monarsze wypowiedze­ stała się pod ogień i szable węgierskich piechurów, tracąc kilku­
niem posłuszeństwa i nową elekcją. Gorszące sceny między kato­ nastu ludzi. Pod samym Stadnickim ubito konia; można przypu­
likami i innowiercami miały też miejsce w katedrze wawelskiej szczać, że jego pojawienie się z hiobową wieścią, iż hetman pol­
podczas koronacji Zygmunta: usiłujący interweniować Zamoyski ski jest o pół doby marszu od armii Maksymiliana wywołało tam
i Opaliński znów się pokłócili. Zaprawdę, niedobrze rozpoczęło popłoch. Zdając sobie sprawę ze słabości swych sił, zaskoczony
się panowanie nowego władcy — od wyrażenia przezeń chęci od­ arcyksiążę ustąpił szybko z ziem polskich i rankiem 23 stycznia
jazdu. Ten motyw zresztą będzie się przewijać w postępowaniu 1588 roku zatrzymał się w Byczynie na Śląsku. Jego wojska —
Zygmunta III przez kilka lat, stając się istną osnową polityki we­ zziębnięte i znużone szybkim marszem bardzo mroźną nocą —
wnętrznej króla. zostały tam wzmocnione rajtarami i liczną piechotą: w sumie
Może te okoliczności, a nie tylko obawa przed siłami Maksy­ dwoma tysiącami zbrojnych. Stały się równe liczebnie armii Za­
miliana i zadziwiająca współczesnych niewiara Zamoyskiego we moyskiego. Hetman naprawił błąd braku zdecydowania wobec
własne siły — sprawiły, że opóźniał on wymarsz wojsk naprzeciw słabszego przeciwnika na ziemiach polskich i wtargnął w granice
armii brata cesarza. Kanclerz został w końcu do tego zmuszony, cesarstwa.
arcyksiążę Maksymilian bowiem nie zamierzał zrezygnować z ko­ W Uszycy niedaleko Byczyny silny podjazd Koniecpolskiego,
rony polskiej. Wspomagany przez Andrzeja Zborowskiego, Sta­ Potockiego i Hołubka zniósł ubezpieczenie Maksymiliana, rozbi­
nisława Górkę, Stanisława Diabła Stadnickiego i wieści o idących jając chorągiew husarską zwolenników Habsburga i dwie kozac­
mu w sukurs najemnych wojskach węgierskich Walentego Pre- kie. Łuna z pożarów trzech wsi podpalonych przez polski pod­
postvarego — superkatolicki Habsburg wspierany przez kwiat jazd stała się widoczna w Byczynie. Krzyki przestraszonych, wa­
polskich protestantów nadal siedział w ziemiach Rzeczypospoli­ lenie w bębny, masowy exodus mieszkańców tej słabo warownej
tej, w Krzepicach. Uzbrojony na mocy konstytucji sejmowych mieściny deprymująco wpłynęły na nastrój Maksymiliana: chciał
niemal we władzę dyktatora, w mroźną noc przy pełni księżyca, nadal ustępować w głąb cesarstwa. Od tej decyzji powstrzymało
14 stycznia 1588 roku, Zamoyski wymknął się na czele sześciu go wyczekiwane od dawna pojawienie się Węgrów Prepostvare-
tysięcy żołnierzy z Krakowa. Dla większej szybkości marszu po­ go. Wojska habsburskie zaczęły szykować się do bitwy.
dzielił swe wojsko na kilka pułków pokonujących drogę oddziel­ W ten sposób przed świtem 24 stycznia armia Zamoyskiego,
nie. Tempo pochodu nie było imponujące — dwadzieścia cztery maszerująca tak zwanym gościńcem królewskim, znalazła się w

68 69
C Z Ę ŚĆ P IER W SZA — TERM IN O W A N IE U Z A M O Y SK IEG O
V. BYCZYNA

całości niedaleko formujących szyki wojsk Maksymiliana. Usta­ kilka godzin i w rezultacie koło południa w podnoszącej się mgle
wiały się one zbyt daleko od Byczyny — o około dwa kilometry całe wojsko z artylerią hetmana przeprawiło się przez groblę bez
od murów miasta. strat i sprawnie rozwinęło. Niestety, nie znamy dowódców skrzy­
Arcyksięcia wspomagali radą panowie polscy (Andrzej Zbo­ deł i centrum; różni dziejopisowie różnie sytuują wodzów pol­
rowski i Stanisław Górka) oraz niemieccy, stojący wraz ze stuo­ skich hufców. Lewym skrzydłem zapewne dowodził Aleksander
sobową gwardią na wzgórzu umożliwiającym śledzenie rozwoju Koniecpolski. Tutaj właśnie znalazła się nie najsilniejsza chorą­
sytuacji. Plan ich był sprytny i prosty: atakujące traktem królew­ giew kozacka, której rotmistrzował Żółkiewski.
skim siły Zamoyskiego miały natrafić na słaby opór pierwszej li­ Bitwy rozpoczynano z reguły rano, w styczniu zmierzch zapada
nii wojsk cesarskich, przerwać je i stanąć naprzeciw silnych rot szybko, więc hetman, podjechawszy pod pozycje przeciwnika, by
niemieckich arkebuzerów oraz ustawionych na wzgórzach dział je dokładnie obejrzeć, zawahał się, czy rozpocząć bitwę w połud­
ziejących ogniem. Jednocześnie ze skrzydeł miało wyjść silne nie. Na radzie wojennej Jerzy Farensbach i Stanisław Pękosław-
uderzenie jazdy Stadnickiego i Prepostvarego w bok wojsk Za­ ski zalecali, by poczekać do jutra. Jednak Żółkiewski parł do
moyskiego. bitwy — przyznał się do tego po wielu latach sam, gdy inni świad­
Ale hetman, znając rozmieszczenie sił cesarskich w półksiężyc kowie wymarli — i mimo że Zamoyski skłonny był do kunktator­
i domyślając się, że przeciwnik spróbuje oskrzydlić jego armię, stwa, jego właśnie zdanie miało przeważyć.21 Kanclerz, oczytany
zupełnie pomieszał plany przeciwników; skręcił mianowicie częś­ w lekturach starożytnych wodzów i historyków, uszykował siły na
cią sił na usypaną między bagnami groblę, dążąc do oskrzydlenia wzór falangi Epaminondasa: ukośnie, w stronę lewego skrzydła
Habsburga od północy. Szczęściu, brakowi rozpoznania (choć nieprzyjaciela, w tym miejscu skupiając ciężar natarcia własnego
Maksymilian ze wzgórza musiał widzieć marsz Polaków), niechę­ prawego skrzydła oraz centrum — i odcinając w ten sposób siły
ci do manewru czy też głupocie przeciwnika — podobno Diabeł Maksymiliana i Zborowskiego od Byczyny.
Stadnicki chciał pojmać hetmana żywcem, by z nim „poigrać” — Teraz szło o to, by wywabić chorągwie Habsburga z dogod­
zawdzięczał ocalenie. Dość powiedzieć, że po grobli mogło się nych pozycji na wzgórzu, uniemożliwiającym natarcie jazdy Za­
poruszać tylko trzech jeźdźców obok siebie i nawet słabe uderze­ moyskiego. Dokonali tego harcownicy pod dowództwem And­
nie mogło znieść ścieśnione chorągwie polskie w błota. Niemiec­ rzeja Karchowskiego. Postrzelenie kilku rycerzy przez harcowni-
kie źródła wręcz twierdzą, że Polacy stojący przy Habsburgu ków niemieckich stało się pretekstem do pozorowanego odwrotu
zdradzili go, przepuszczając ziomków przez groblę. Może to być Polaków. Maksymilian pchnął pierwszy rzut, który zaczął zstępo­
tylko pobożnym życzeniem — bo po cóż by się potem bili? Bar­ wać na równinę.
dziej prawdopodobna jest teza, iż Maksymilian, zaskoczony ma­ Kiedy jednak arkebuzerzy arcyksięcia, wobec ukośnego szyku
newrem polskim, obawiał się przegrupowania własnych wojsk w polskiego, zaczęli zmieniać front, spadło na nich uderzenie pra-
kierunku grobli i bagien, i dlatego, mimo zastrzeżeń, dał się prze­ woskrzydłowych chorągwi Hołubka, Zamoyskiego i Przerębskie-
konać radom Stadnickiego i Prepostvarego, by wyczekiwać na go. Roty niemieckie stanęły na wysokości zadania; byli to dobrze
swych, korzystnych zresztą, pozycjach.2,1 Możliwe też jest, że owe wyszkoleni żołnierze. Wywiązała się bowiem walka ogniowa: ka-
bagna były na tyle zamarznięte (w poprzedzających bitwę dniach rakolująca jazda i arkebuzerzy, mając pod tym względem prze­
był silny mróz), iż arcyksiążę obawiał się rozwinięcia szyków Za­ wagę, zaczęli dziesiątkować szeregi lekkozbrojnych chorągwi
moyskiego właśnie na nich. Maksymilian zatem stał bez ruchu polskich. Pierwszy zagończyk Rzeczypospolitej, wierny jej Ko­

70 71
V. B Y C Z Y N A
C Z Ę ŚĆ PIER W SZA — T ERM IN O W A N IE U Z A M O Y SK IEG O

zak, Gabriel Hołubek, runął z konia przeszyty śmiertelnie trze­ musiał „pilnować łoża”; wreszcie kolano wyleczono, ale nie do
ma kulami, jego chorągiew została rozproszona. Kolejne natarcia końca: pan Stanisław utykał odtąd przez całe życie, a u jego
chorągwi kozackich i tatarskich załamywały się w ogniu żołnierzy schyłku bywało, że nie mógł stać.23
arcyksięcia. Nie ładując arkebuzów i bandoletów, wojacy habs­ Nie wziął zatem udziału we wspaniałym finale kampanii by-
burscy ruszyli naprzód, wsparci przez chorągiew Diabła Stadnic­ czyńskiej. Arcyksiążę, nie wierząc słabym, choć wysokim murom
kiego. Byczyny, o godzinie trzeciej w nocy oddał się bez walki w ręce
Ale Zamoyski czuwał: ruszył drugi rzut siedmiuset wypoczę­ Zamoyskiego. Wraz z nim z markotnymi minami szli na łaskę
tych husarzy, którzy kopiami wyrzucili z pola walki chorągwie kanclerza i hetmana Andrzej Zborowski, Stanisław Górka, bis­
i regimenty Maksymiliana. Jazda Stadnickiego została rozbita, kup kijowski Woroniecki, ślepy Czarnkowski. Rozdział dziejów
a on, wespół z Andrzejem Zborowskim, musiał podać tył. Na­ pod tytułem „sprawa Zborowskich” dobiegał końca.
stępnie husarze zaatakowali centrum przeciwnika. Ale tutaj znów Zwycięska bitwa i uwięzienie arcyksięcia stały się głośne w ca­
ogień karakolujących oddziałów zatrzymał natarcie. łej Europie i zupełnie zmieniły obraz sytuacji wewnętrznej i mię­
Wtedy kanclerz przeciw środkowi niemieckiemu użył chorągwi dzynarodowej Polski. Zamoyski wyrósł w oczach szlachty na bo­
lewego skrzydła, gdzie w pierwszym rzucie stał Żółkiewski. Ude­ hatera narodowego, który uchronił kraj przed Niemcami, zała­
rzenie jego Kozaków, a nade wszystko husarii Pękosławskiego, mało się stronnictwo filoaustriackie (nie na długo jednak), upa­
było silne i złamało centrum ugrupowania Maksymiliana. Sam dło „neutralistów”; za granicą domniemywano, że Polska silniej­
Żółkiewski nie oszczędzał się, walcząc bohatersko i własnoręcz­ sza jest od — uważanego za najmocniejsze wśród państw katolic­
nie zdobywając żółtą chorągiew z czarnym cesarskim orłem. Na­ kich — cesarstwa Habsburgów. Aby uniknąć niespodziewanych
rażał się oczywiście niczym prosty żołnierz i, podobnie jak nie­ decyzji sejmu, króla i kontrakcji niechętnego mu, mimo gestów
szczęsny Hołubek, ranny zwalił się z konia. pojednania, marszałka Opalińskiego, Zamoyski zawiózł jeńców
Tymczasem na polskim lewym skrzydle wywiązała się zacięta nie do Krakowa, ale do własnej posiadłości w Krasnymstawie.
walka, w której głównie uczestniczyli z obu stron Węgrzy — kan­ Na oczach zdumionej Europy trwał zatarg potężnego kanclerza
clerscy i Prepostvarego — rażący się nie tylko szablami, ale i naj­ / potężniejszymi Habsburgami: członek ich rodziny, wprawdzie
gorszymi przekleństwami. Dopiero uruchomienie przez Zamoy­ /. wygodami i rewerencją, odwiedzony nawet przez swego konku­
skiego bardzo silnego odwodu — ponad tysiąca jazdy — rozbiło renta do korony polskiej, Zygmunta Wazę, więziony był przez
zwarte szyki walecznie bijących się huzarzy Prepostvarego. Gdy dwadzieścia miesięcy w posiadłości Zamoyskiego. Zatarg zakoń­
Maksymilian zobaczył ich zawracających, zwątpił w sukces i w czony zresztą, mimo intryg arcyksięcia i dziwacznych posunięć
asyście stu nadwornych rajtarów w obawie przed jakimś zagonem Zamoyskiego, triumfem kanclerza i zarazem Polski. Na mocy za­
kozackim czy tatarskim uciekł w popłochu do Byczyny. Mimo że wartych traktatów będzińsko-bytomskich arcyksiążę miał się
resztki jego armii stanowiły groźną siłę i nadal walczyły. Krótka, zrzec wszelkich pretensji do tronu wawelskiego, zawarto „pokój
ponad godzinna walka zaczęła przynosić Polakom Zamoyskiego i przyjaźń po wsze czasy”24 pomiędzy Polską a Austrią, której ce­
wielki, choć niełatwy sukces.22 sarz Rudolf II przyrzekł nie pomagać swym książęcym braciom
Ciężko rannego Żółkiewskiego zniesiono z pola bitwy. Okaza­ w ich staraniach o koronę polską, nie udzielać poparcia Moskwie
ło się, że ma przestrzelone kolano kulą z arkebuza. Rana była w jej akcjach przeciw Polsce — i wszystko to potwierdzić osobi­
poważna, ale nie zagrażała życiu. Długi jednak czas Żółkiewski stą przysięgą! Do zaprzysiężenia transakcji będzińsko-bytomskiej

72 73
C Z Ę ŚĆ PIER W SZA — T ERM IN O W A N IE U Z A M O Y SK IEG O
Część druga

z naszej strony, obok oczywiście Zamoyskiego, sejm wyznaczył HETMAN POLNY KORONNY
również Stanisława Żółkiewskiego, którego znaczenie raptownie
wzrosło.25 Rudolf II, choć urażony w swej dumie władcy, który
pretendował do roli uniwersalistycznego cesarza, a przynajmniej
pierwszego monarchy w świecie, złożył przysięgę. Nie uczynił
jednak tego arcyksiążę Maksymilian, co stało się przyczyną dal­
szych zadrażnień i przewlekłych roszczeń do tronu polskiego.
Jednak dzięki energii i talentom Zamoyskiego, wspieranego
przez zdolnego, nie bojącego się ryzyka doradcę wojskowego, ja­
kim okazał się Stanisław Żółkiewski, kończył się niebezpieczny
czas trzeciego bezkrólewia. Swoistym finałem był sejm, zwany
potem pacyfikacyjnym, z 1589 roku. Odrzucono na nim ciekawy
projekt reformy elekcji, polegający na wprowadzeniu prawa do
tronu tylko dla Słowian (nieco inaczej rozumiano wtedy to poję­
cie), systemu reprezentacyjnego na miejsce viritim i głosowania
większością. O nieprzyjęciu projektu zdecydowało jeszcze jedno
żądanie Zamoyskiego: zwiększenia władzy hetmanów. Na to ani
szlachta, ani król nie chcieli się zgodzić. Mimo wszystko na sej­
mie tym wyciszono wiele spraw, które jątrzyły serca i umysły w
Rzeczypospolitej.
Co oczywiście nie oznacza, że nie pojawiły się nowe — kto
wie, czy nie trudniejsze, bo wiążące się ze stosunkami kanclerza
z nowym królem. Ponieważ jednak Zamoyski obronił koronę dla
Wazy, wykazał w jego interesie swe zdolności, poświęcenie i po­
tęgę, królowi Zygmuntowi Wazie nie wypadało pozostać obojęt­
nym wobec triumfatora i jego gwardii, którzy zawiedli go na tron
wawelski. Uhonorować ich mógł w praktykowany od wieków
przez władców sposób: nadaniami i urzędami.
Rozdział I

OD POŁUDNIOWEJ ŚCIANY

Siódmego listopada 1588 roku Stanisław Żółkiewski otrzymał od


króla nadanie buławy hetmana polnego koronnego. Inne honory
sypnęły się niczym z rogu obfitości: Żółkiewski został starostą
hrubieszowskim, kałuskim, a następnie kasztelanem lwowskim,
choć ta ostatnia nominacja wymuszona była tradycją, by hetman
siał się również senatorem. Urząd hetmana polnego istniał
wprawdzie i funkcjonował od czasów Zygmunta Starego, ale
zwyczajowo: dopiero w 1591 roku w konstytucji sejmowej „Dis-
ciplina militaris” pojawia się wzmianka o instytucji hetmana pol­
nego. W chwili nominacji zatem Żółkiewski piastował godność,
którą dopiero w trzy lata później zatwierdziło prawo publiczne.
Mimo to skok na zwyczajowy urząd hetmana polnego był rzeczy­
wiście duży: przecież dotąd nasz magnat „na dorobku” nie spra­
wował poważniejszej funkcji. Rana odniesiona w decydującej bi­
twie byczyńskiej, doświadczenia wojenne, śmierć dominującego
nad rodem ojca — to tylko mniej ważne części składowe przyczy­
ny awansu Żółkiewskiego. Czterdziestojednoletni zausznik Za­
moyskiego nigdy przecież nie dowodził jednostką większą nad
chorągiew; dotąd pełnił co najwyżej funkcję rotmistrza czy nawet
namiestnika. Teraz stał się zastępcą hetmana wielkiego koronne­
go i otrzymał władzę wojskową nad obroną potoczną, mającą
•.trzeć najbardziej bodaj zagrożonego odcinka państwa — połud­
niowo-wschodnich, niespokojnych kresów — głównie przed na-
jnzdami Tatarów. Wprawdzie obrona potoczna nie była liczna —
I. OD PO ŁUDN IO W EJ ŚC IA N Y
CZĘŚĆ DRUGA - HETMAN POLNY KORONNY

około dwa, trzy tysiące żołnierzy — ale od umiejętności, energii Zamoyskiego, wszak matka przyszłego kanclerza, Anna Herbur­
i poświęcenia ich wodza zależało bezpieczeństwo wielu familii tówna, również pochodziła z Mieżyńca. Nawiasem mówiąc, zu­
polskich i ruskich. Skąd zatem tak raptowny awans? bożała ta familia miała osobliwe szczęście: siostra Reginy, Doro­
Odpowiedź w tym wypadku rysuje się nam w świetle faktów ta, wydała się również za przyszłego potentata, który mocno za-
z biografii Żółkiewskiego dość jasno: nominację zawdzięczał po trzęsie tronem i krajem — Mikołaja Zebrzydowskiego.2 Śmierć
prostu niezwykłej wierności Zamoyskiemu, który podczas zjazdu ojca umożliwiła wreszcie Stanisławowi wymarzone związanie
z królem w Lublinie w końcu października 1588 roku prawdopo­ dłoni stułą z ukochaną w katedrze lwowskiej w 1589 roku.
dobnie wymusił na nowym królu oddanie buławy hetmana polne­ A i Jan Herburt nie miał już nic przeciwko ożenkowi siostry
go koronnego swemu bratu ciotecznemu. Kanclerz zabiegał o to z było nie było hetmanem. Owocem tego związku będzie troje
w charakterystyczny dlań sposób: „nie psia-ć wżdy krew tego nie­ dzieci: Zofia, Jan i Katarzyna. Trzeba też przyznać, że para ta
boraka Żółkiewskiego, której tak wiele wylał” — unosił się dobrała się: kochająca i szanująca się („w jakiej zgodzie i w ja­
przed Piotrem Tylickim.1 Zważmy, że Zamoyski nie był w do­ kiej miłości żyliśmy ze sobą” — westchnie hetman w testamen­
brych stosunkach z królem i lojalny sojusznik „na urzędzie" w cie), skrajnie pobożna, już daleka od renesansowego traktowania
dziedzinie wojskowości był mu szczególnie potrzebny. Trzeba je­ świata (prócz zabiegania o dobra doczesne).
dnak oddać cześć zdolnościom Żółkiewskiego. Zamoyski nie Urodziwy, choć blady, co podkreślały czarne wąsy, anemicznej
mógł nie zauważyć, że jego kuzyn posiada akurat cechy, których budowy, wcześnie przygarbiony, kulejący od Byczyny, z nieodłą­
jemu nie dostawało: umiejętność podejmowania szybkich, twar­ cznym medykiem Stanisławem ze Lwowa u boku, rychło z wra­
dych decyzji i konsekwentne realizowanie ich. Ten fakt kunkta- żliwego i zakochanego stał się hetman zasadniczym, pełnym po­
torskiemu intelektualiście-kanclerzowi od dawna musiał się rzu­ wagi i poczucia znaczenia panem rosnących włości, których cen­
cać w oczy; tym bardziej że na radach Żółkiewskiego, choć nie­ trum stały się Winniki. Osada ta nadal rozrastała się, co roku bu­
licznych, Zamoyski wychodził jak najlepiej. dowano nowe domy, wzniesiono też cerkiew oraz drugi kośció­
W tych szczęśliwych latach pojawia się wreszcie w życiu pana łek, pod wezwaniem Najświętszej Panny Marii. Zawierucha ta­
Stanisława kobieta. Regina Herburtówna to córka dziedzica wsi tarska, która przetoczyła się przez Ruś Czerwoną w 1594 roku,
Mieżyniec w ziemi przemyskiej, Jakuba, popularnego wśród tam­ tak że ze wsi Myśmienica, nabytej jeszcze przez seniora Żółkiew­
tejszej szlachty legisty, bardzo pasująca do hetmana: wielce po­ skiego od Andrzeja Wysockiego, nie zostało dosłownie nic, spra­
bożna patriotka, gospodarna i dobra dla męża pani domu. Żeniąc wiła, że hetman postanowił właśnie w Winnikach nad jeziorem
się hetman liczył sobie czterdzieści dwa lata — w tym wieku mi­ wybudować zamek obronny.3 Pieczę nad realizacją tego projektu
łość bywa długotrwała — jego wybranka dwadzieścia trzy. Dotąd powierzał coraz częściej Reginie.
coś musiało stać na przeszkodzie temu ożenkowi: przypuszczam, Czynił to nie tylko z miłości i zaufania do kobiecego rozumu,
że nie tylko ojciec Stanisława, wieczny magnat na dorobku, któ­ ale z konieczności: zakres jego obowiązków wzrósł niepomiernie.
remu w głowie nie mogło się pomieścić, że jego syn chce pojąć Dotąd wykonywał tylko polecenia Zamoyskiego; z chwilą objęcia
za żonę nie najbogatszą szlachciankę z jednowioskowej familii, obowiązków dowódcy większego związku w polu musiał samo­
ale i Jan Herburt, brat Reginy, niedoszły przeciwnik Żółkiew­ dzielnie podejmować decyzje. Lata w służbie kanclerza zrobiły
skiego w pojedynku. Chociaż Żółkiewscy musieli dobrze wie­ jednak swoje: pan Stanisław przed każdym istotniejszym kro­
dzieć, że Regina Herburtówna jest siostrą cioteczną samego Jana kiem konsultował się wytrwale i dokładnie z kuzynem i w dal­

78 79
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN PO LN Y KO RO N N Y 1. OD POŁUDNIOW EJ ŚCIA N Y

szym ciągu pozostawał głęboko w cieniu potężnego statysty, przedtem, na sejmie pacyfikacyjnym 1589 roku, usiłował dopro­
sprawiając wrażenie, że jego program polityczny to po prostu wadzić do uchwały, która niweczyłaby zamiary Austriaków, za­
osoba kanclerza. Ale do zupełnie samodzielnego myślenia pozo­ warte, jakże pięknie, krótko i przekonująco w haśle Habsbur­
stała mu już krótka droga. gów: „Bella gerant alii, tu, felix Austria, nube!” (Niech inni wal­
Źle, jak już widzieliśmy, dla dziejów Polski rozpoczęło się bar­ czą, ty, szczęśliwa Austrio, żeń się!). Forsował przy tym własne
dzo długie, bo ponad czterdziestoletnie panowanie Zygmunta III plany, które były przedłużeniem batoriańskich, ofensywnej woj­
Wazy: ostatniego monarchy w życiu Żółkiewskiego. Od początku ny z Moskwą, stworzenia ligi antytureckiej, wyzwolenia Słowian
bowiem ów miody i nieśmiały król poczuł niechęć do niepewne­ po Adriatyk i Bosfor poprzez wyparcie islamu nawet ze Stambu­
go elekcyjnego tronu wawelskiego, którą pogłębiała obawa łu. Na sejmikach szlachta — w tym ruska — sprzyjała, jak rzad­
0 dziedziczną koronę szwedzką. W Polsce ponadto, obok potęż­ ko, programowi Zamoyskiego, który występował tu w imieniu
nego Zamoyskiego, zastał absolutne pustki w skarbie nadwor­ króla. Sprawę dwuznacznych zamiarów Zygmunta III kanclerz
nym — do tego stopnia, że nie opłacona gwardia, w pierwszym właściwie zataił, by uniknąć podziałów wewnętrznych i w spoko­
roku jego panowania, podniosła bunt, a posłów z listami najwyż­ ju przeprowadzać swe wielkie plany.
szej wagi państwowej nie było za co wysłać, co stało się przyczy­ Sytuacja o tyle mu sprzyjała, iż na sprawy wewnętrzne w Pol­
ną poważnych i niepokojących zadrażnień z Turcją. Dodać nale­ sce nakładała się, splątana w istne węzły gordyjskie, polityka ze­
ży, że było to w tych czasach, gdy Zamoyski, autentyczny „drugi wnętrzna Rzeczypospolitej na południu. Turcja, Polska, Austria,
król” nie tylko w polityce, ale i w posiadłościach, narzekał głoś­ Tatarzy, Kozacy, Mołdawia, Wołoszczyzna, Siedmiogród — to
no, że w walce z Habsburgami utracił swoją „chudobę”. Nacisk barwna kompozycja złożona ze ścierających się, sprzecznych ze
siostry króla, protestantki (!), Anny Wazówny — która po Bonie sobą, mniej lub bardziej istotnych elementów, na które Zamoy­
odziedziczyła skłonności do wyższej polityki — i otoczenia ski zamyślał wpływać w zgodzie z interesem Rzeczypospolitej.
szwedzkiego, na czele z hrabią Gustawem Brahe, sprawiły dodat­ Zapoczątkowanie słynnych chadzek kozackich, pustoszących wy­
kowo, że młody Waza zdecydowany był oddać koronę polską: w brzeża imperium otomańskiego, sprawiło, że Turcja pchnęła
tym celu już w maju 1589 roku wysłał list do nie skompromitowa­ ordę na, jak to raczył ująć publicznie dążący do wojny wezyr Si-
nego w Rzeczypospolitej arcyksięcia habsburskiego, Ernesta. nan, „psów Polaków”. Toteż ledwo Żółkiewski nacieszył się tytu­
Spotkał się też ze swym ojcem, królem Szwecji Janem III, w Re- łem hetmana, już w 1589 roku musiał walczyć z potężnymi czam­
wlu — a wieści o tajemnych machinacjach szybko przeniknęły do bułami tatarskimi, które — wsparte przez Turków — podeszły
towarzyszącego mu podkanclerzego Wojciecha Baranowskiego aż pod Lwów. W ogniach pożarów, którymi pohańcy uwielbiali
1 innych Polaków, cierpiących przecież od 1574 roku na „syn­ znaczyć trasę swych błyskawicznych pochodów, powleczono na
drom Walezego”. Nie oni jednak powstrzymali w końcu króla Krym wiele tysięcy jasyru szlacheckiego i chłopskiego. Na nie­
Zygmunta przed ucieczką do Szwecji: uczynili to senatorowie wiele się zdały wysiłki Żółkiewskiego, który pod Gliną zdołał je­
skandynawscy, zaniepokojeni poważnymi reperkusjami między­ dynie odbić niewielką część nieszczęśników. Nawet demonstracja
narodowymi tego czynu. zbrojna Zamoyskiego nad Dniestrem i zwycięska potyczka przy
Oczywiście Zamoyski i jego stronnik Żółkiewski dowiedzieli przeprawie na rzece Kamionce nie ostudziła zapędów wezyra
się o tym. Kanclerz był nadal zasadniczo przeciwny ponownym i Tatarów. Niebezpiecznych posunięć dokonywali nadal Turcy,
próbom oddania korony polskiej Habsburgom: przecież już co właśnie wpływało na poparcie przez szlachtę planów kanele-

80 f t J. Besala 81
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN POI.NY KO RO N N Y I. OD POŁUDNIOW EJ ŚC IA N Y

rza. Zapachniało wojną między dwoma mocarstwami, które do­ nie odwróciły: skłonny do kunktatorstwa Zamoyski przedstawił
tąd szanowały się i unikały od Warny 1444 roku bezpośredniego wielki program ofensywnych działań wobec Turcji, podczas gdy
starcia. znany z energii Żółkiewski radził, „aby wojnę na zwłokę wieść”.7
Na Żółkiewskim spoczął ciężar zorganizowania pierwszej Widoczny respekt, a może i obawa przed potęgą islamu będzie
obrony przed uderzeniem Tatarów. W mroźny luty 1590 roku mu odtąd towarzyszyć przez całe życie.
hetman polny stanął w Barze z nielicznym wojskiem. Stamtąd Oczywiście nie wpłynęło to w najmniejszym stopniu na plany
przywoływał do porządku niespokojne własne roty, które w Bia­ i poglądy kanclerza. Żnając z listów hetmana polnego i wielu in­
łej Cerkwi zdobywały żywność; prowadził wywiad głęboki (uży­ nych rzeczywisty stan zagrożenia granic południowo-wschodnich
wając naszej terminologii) przez szpiega Serba i agentów starosty Polski, mógł na sejmie 1590 roku uderzyć w strunę wojenną —
bracławskiego, donoszących mu o ruchach ordy białogrodzkiej choć tak naprawdę niebezpieczeństwo tureckie było i w tym wy­
i martwił się o „wrzask na sejmikach”, odbywających się przed padku raczej straszakiem, którym Zamoyski chciał zmusić szlach­
sejmem 1590 roku.4 Ów wrzask był zresztą przez Żółkiewskiego tę do sięgnięcia do mieszków. Szlachtę, która od niedawnych cza­
wyraźnie przesadzony, niebezpieczeństwo tureckie nie: miarą za­ sów księdza Stanisława Orzechowskiego i jego Turcyków panicz­
grożenia w tym wypadku była częstotliwość listów wysyłanych do nie obawiała się islamu. Toteż kanclerzowi udało się na tym sej­
Zamoyskiego. Otóż w lutym, niemal co dzień, a bywa że i częś­ mie zrealizować niemal wszystkie zamiary: uchwalono podatki
ciej, Żółkiewski śle pisma ze szczegółowym opisem sytuacji (pogłówne), dużo wyższe niż za Batorego, zaaprobowano wstęp­
i przedsięwziętych kroków do przełożonego. Początkowo chce on nie jego plany wojny z Turcją, zezwolono na zwiększenie zakresu
szczupłe siły rozdzielić na dwie części i wysłać ku Winnicy i Czerka­ władzy hetmańskiej, zgodzono się — myśląc o Maksymilianie —
som, ale na wieść o pochodzie ordy kieruje się ku Krasiłowowi. na odsunięcie Habsburgów od tronu polskiego. Nie przyszło to
Manewry te nie doprowadziły jednak, a może na szczęście, do zresztą kanclerzowi łatwo: aby przekonać senatorów o koniecz­
bezpośredniego starcia. W listach niedawno mianowanego het­ ności wyprawy nad Dunaj, Zamoyski „rzucił się z płaczem na
mana trzy rzeczy zastanawiają: rozwaga i opanowanie w obliczu twarz”,8 jak na prawdziwego aktora i demagoga przystało, głoś­
olbrzymiej przecież groźby, podbudowane wiarą w Boga, „który no łkając nad nieszczęsną Rzecząpospolitą.
osobliwie w wojnach cudowną moc swoją zwykł przy sprawiedli- Olbrzymi polityczny triumf kanclerza — choć zgodny z racją
wościach okazywać”, zależność od potężnego Zamoyskiego („co stanu Polski — przysporzył mu na nowo wrogów. Demokracja
Wasza Miłość dalej każesz czynić, proszę o naukę. Moje głupie zakłada równość, a Zamoyski znów niebezpiecznie wysunął się
zdanie jest...”), udzielanie rozsądnych rad („żeby wojsko trzy­ ponad głowy ambitnych senatorów, nie mówiąc o braci szlachec­
mać w kupie, te kilka niedziel do roztopów, póki pora trwa wojo­ kiej. Sądzono nawet, że wyniósł się nad króla; prymas Karnkow-
wania nieprzyjacielskiego”)5 i wyraźne elementy człowieczeń­ ski, nazywany przez szlachtę, raczej niesłusznie, pater patriae,
stwa — nie takie znowuż częste wśród wojskowych wszystkich oskarżył publicznie kanclerza o tyranię i demonstracyjnie wyje­
epok, a szczególnie wówczas, w świecie pełnym bólu, tortur, chał z Warszawy. Znów przygotowywany był zamach na pana
obojętności i zła.6 z Zamościa: dowód to kolejny, jak szlachta i magnaci strzegli
Jednak już wtedy, w przededniu sejmu 1590 roku, dają się zau­ fantasmagorii równości. Trzeba przy tym przyznać, że jeśli cnota
ważyć pierwsze skromne przejawy samodzielności Żółkiewskiego skromności była w kodeksie moralnym Żamoyskiego przedtem
w myśleniu kategoriami strategii. W tym wypadku role się zupeł­ na przedostatnim miejscu (na ostatnim cnota ubóstwa), to na sej­

82 83
C Z Ę ŚC DRUC.A — H ETM AN PO LN Y KO RO N N Y I. OD POŁUDNIOW EJ ŚCIA N Y

mie 1590 roku zrównała się z tą ostatnią: kpił on z domu cesar­ został przez wielu badaczy za zdradę, kupczenie koroną: gwoli
skiego i jego tytułów, dowodząc swej wyższości, groził arcyksię- oddania sprawiedliwości Wazie trzeba powiedzieć, że jeszcze
ciu Maksymilianowi katem, a na Wielkanoc, by król wiedział, że przedtem, w lipcu, zwierzył się on z zamiaru abdykacji Zamoy­
jest de nomine, a nie de facto, usiadł sobie w kościele na krześle skiemu. Kanclerz przysiągł milczenie, ale zdaje się pod warun­
przygotowanym dla Zygmunta Wazy. kiem, że powie o tym dwóm najbardziej zaufanym ludziom: Mi­
Wzmogło to nie tylko niechęć króla, ale i szlachty. Nic nie po­ kołajowi Zebrzydowskiemu i Stanisławowi Żółkiewskiemu, i za­
mogły gonitwy w lipcu 1590 roku ponad pięciotysięcznej armii sięgnie ich rady. Oni bowiem, jako jedni z pierwszych, dowie­
Zamoyskiego za Tatarami, nieudane zresztą: szlachta za pryma­ dzieli się o bieżących planach Żygmunta i — dzięki doskonale
sem Karnkowskim dowodziła na zjeździe w Kole, że kanclerz ce­ działającej służbie wywiadowczej kanclerza — zapewne o dal­
lowo wyolbrzymił niebezpieczeństwo tureckie, by wyciągnąć pie­ szych posunięciach Wazy.10
niądze z sakiewek i wzmocnić swą władzę dyktatorską. Na zjeź­ Na sejmikach poprzedzających kolejny sejm nadal ścierały się
dzie tym żądano ponadto, by hetmana polnego koronnego nie różne stronnictwa. Klęska pod Byczyną zamknęła wprawdzie
mianował wielki koronny, „jak dotychczas bywało (...), tylko by rozdział walki zbrojnej Habsburgów i ich adherentów o koronę
go mianował sam król i w miarę potrzeby, i z zastrzeżeniem usu- polską, ale nie zatrzymała napędzanego przez prymasa Karnkow-
walności”.9 Postulaty szlachty co do usuwalności hetmana polne­ skiego, wojewodę Górkę i innych błędnego koła walki politycz­
go nie zostały jednak zrealizowane, gdyż Stanisław Żółkiewski nej o stolec wawelski dla Maksymiliana. Obok jego zwolenników
stał się pierwszym hetmanem pełniącym swój urząd dożywotnio. widzimy stronników arcyksięcia Ernesta, zamoyszczyków, regali­
Wyrażane w artykułach kolskich żądania szlachty pozwalają nam stów, często niefrasobliwie przemieszczających się z frakcji do
jednak domniemywać, że Zamoyski wymusił na królu Zygmun­ frakcji. Na tradycyjnym sejmiku ziem ruskich, odbytym 6 listopa­
cie nadanie buławy Żółkiewskiemu. da 1590 roku, Żółkiewski, wspomagany przez wojewodę ruskie­
Warto pamiętać o tym zjeździe, nie tylko ze względu na zawo- go Mikołaja Herburta, wbrew zwolennikowi zjazdu kolskiego,
alowane zarzuty wysunięte pod adresem hetmanów. Wprawdzie arcybiskupowi Solikowskiemu, nakłonił szlachtę, by przyjęła
został on, jeszcze zgodnie, potępiony przez króla i kanclerza jako program zbliżony do instrukcji kanclerza. Żądano w nim, by król
bezprawny, ale zapoczątkował czarną serię nielegalnych związ­ złożył oświadczenie, iż nie wyjedzie z Korony, by prawo do tronu
ków szlachty, której ponurym uwieńczeniem za lat kilkanaście elekcyjnego mieli tylko Polacy i Litwini. Ostro potępiono zjazd
będzie rokosz sandomierski Zebrzydowskiego — bunt przeciw kolski oraz tworzące się, nieszczęsne dla dziejów Polski, konfe­
królowi. deracje żołnierzy domagających się wypłaty zaległego żołdu. Dla
Ale trzeba też przyznać, że Zygmunt III nie ustawał w zabie­ zapobieżenia podobnym wypadkom Żółkiewski wygotował pro­
gach, by zniechęcić do siebie i szlachtę, i Zamoyskiego, i różne jekt konstytucji O chowaniu żołnierza kwarcianego, przyjęty
stronnictwa, jakby zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że przez szlachtę ruską.
stosowanie zasady „divide et impera” w wysoce demokratycznej Nie zdołał jednak na drugim sejmie 1590 roku przeforsować
Rzeczypospolitej jest jedyną szansą wzmocnienia władzy króla. tego projektu. Wprawdzie w swym wotum zdążył poprzeć Za­
Dwudziestego listopada 1590 roku spisał słynną umowę z arcy- moyskiego, broniąc uchwał poprzedniego sejmu i ganiąc ucze­
księciem Ernestem, cedując tron polski — po abdykacji, ale za stników zjazdu kolskiego, ale uwagę senatorów i posłów przycią­
zgodą stanów — na Habsburga. W historiografii ten krok uznany gnął nowy skandal. Wakowało stanowisko podkanclerzego: Za­

84 85
( Z E Ś C D R U G A — HETMAN PO LN Y KO RO NNY I. OD POŁUDNIOW EJ ŚC IA N Y

moyski chciał, by mniejszą pieczęć trzymał w swej garści sekre­ Wazy, który przecież uosabiał majestat i powagę Rzeczypospoli­
tarz wielki koronny, ksiądz Piotr Tylicki; król, wbrew obietni­ tej. Zresztą i Zamoyski zrozumie swój błąd — również będzie
com, zapowiedział, że tę ważną funkcję obejmie referendarz ko­ podkreślał swój szacunek dla powagi władzy monarszej. Jednak
ronny Jan Tarnowski. Rozwścieczyło to kanclerza. Zagroził, że przykry osad pozostał: nic więc dziwnego, że sejm 1590— 1591
od tej chwili nie będzie wierzył królowi. Doszło do gorszących roku Zamoyski właściwie przegrał i że ubyło mu stronników.
scen, które musiały mocno poruszyć Żółkiewskiego i wpłynąć na Wobec powyższych zdarzeń i mozaiki personalnej stronnictwa
jego regalistyczne przekonania. Rzadko bowiem odzywający się tym bardziej istotne jest, że dwa filary niewzruszenie podtrzymy­
i powolny Zygmunt III, tłumiący w sobie wystarczająco długo wały jego pozycję: wojewoda lubelski Mikołaj Zebrzydowski
kompleks dwuwładzy, a może i niższości, tym razem zdenerwo­ i hetman polny Stanisław Żółkiewski.
wał się nie na żarty: Ta liczba filarów rychło pomnożyła się, gdyż Zygmunt III po
— „Królem jestem polskim i nie mam ochoty ani nie mogę sejmie dalej umiejętnie zrażał do siebie szlachtę, pchając ją tym
dzielić z kimkolwiek władzy królewskiej” — odpowiedział ostro. samym na powrót w otwarte ramiona kanclerza. Na następnych
Nienawykły do strofowania Zamoyski tym razem stracił pano­ zjazdach w Chmielniku i Radomiu (1591 rok) krytykowano ostro
wanie nad sobą: króla, żądając ochrony zagrożonego pokoju religijnego. Począt­
— „Królem zostałeś wybrany przez Polaków, a nie tyranem!” kowo legalista Zamoyski nie brał w nich udziału. Pojawił się do­
Usłyszawszy to, Zygmunt Waza poderwał się z tronu, głośno piero na kolejnym zjeździe w Lublinie wraz z Żółkiewskim, gdzie
krzycząc: oskarżono króla otwarcie o „praktyki” z arcyksięciem Ernestem.
— „Dłużej dumy tego człowieka nie mam znosić zamiaru!” — Żądano zwołania sejmu dla ujawnienia tych konszachtów; w
szarpnął za rękojeść rapiera. Rzucili się doń senatorowie, ale związku z tym Żółkiewski poparł postulat, by przeprowadzić w
Waza zawrócił i wyszedł z Sali Senatorskiej.11 Lublinie jawną dyskusję nad postępowaniem monarchy, a nie je­
Pamiętliwy Zygmunt, mimo że w końcu senatorowie pogodzili dynie na obradach senatu. Od Zygmunta Wazy zażądano wyjaś­
go z potężnym kanclerzem, nigdy nie zapomniał tej, kolejnej, nień przed sejmem, który miał być „złożony” przed weselem
urazy. Na początku swego panowania w Polsce uczynił wpraw­ króla. W tym czasie bowiem Waza nadal niestrudzenie pracował
dzie błąd, nie przyciągając Zamoyskiego do tronu; teraz pomył­ nad związaniem się z domem cesarskim, dowodząc, niestety
kę uczynił kanclerz, pokazując na oczach posłów, jak mało zna­ kłamliwie, że nigdy nie zamierzał wyjechać z Polski. Wbrew żą­
czy majestat monarszy. Między tymi ludźmi, od których w dużej daniom i opinii szlachty 31 maja 1592 roku pojął on za żonę
mierze zależał los Rzeczypospolitej, powstawała przepaść nie do Annę Habsburżankę, córkę jednego z arcyksiążąt. Zygmunta nie
zasypania, co fatalnie odbije się na dziejach Polski. Wokół nich zraził fakt, że panna młoda miała ułomną postawę i charaktery­
bowiem wytworzył się wir walki politycznej, niepotrzebnie wcią­ styczną dla Habsburgów wysuniętą do przodu dolną wargę, co
gający masy szlacheckie coraz głębiej, aż do dna — płytkiego na nieco szpeciło młodziutką i nie bez wdzięku księżniczkę. Mocniej
szczęście — rokoszu. jednak Wazę przyciągały upodobania religijne: Anna cztery go­
Zamoyski jednak swym pysznym postępowaniem zraził do sie­ dziny dziennie spędzała na dwóch mszach i medytacjach o męce
bie wielu znacznych stronników; dał też zapewne Żółkiewskiemu Pańskiej. Z tego wielce surowego w obyczajach, acz szczęśliwego
dużo do myślenia: od tej chwili nasz hetman, aczkolwiek do koń­ związku miało się zrodzić czworo dzieci, wśród nich nie spełnio­
ca lojalny stronnik kanclerza, będzie o wiele delikatniejszy wobec na nadzieja wielkości — Władysław IV.

86 87
]

C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN PO LN Y KO RO N N Y
I. OD POŁUDNIOW EJ ŚC IA N Y

Zamoyski był na to wesele zapraszany przez króla kilkakrot­ razem nieoczekiwanie wygłosił on orację niczym zwolennik kan­
nie. Ironicznie odpowiedział Zygmuntowi III, że jest „niesposob- clerza, ganiąc króla za frymarczenie koroną polską. Zamoyski,
ny do tańca”12 i zamiast weselnej pompy woli w Jędrzejowie — jak się okazało, bynajmniej nie miał patentu na urażanie Zyg­
gdzie odbywał się kolejny zjazd szlachty — porozmawiać o spra­ munta: arcybiskup w obraźliwy dla uczuć narodowych Wazy spo­
wach Rzeczypospolitej. Jednak by dalej rtfc zadrażniać stosun­ sób przypomniał mu ostrym tonem, że król Batory „za fraszkę
ków z królem, oddał mu na czas uroczystości swój dom na Wa­ sobie miał i duńskie, i szwedzkie królestwo”.13 Przemawiając
welu. Na hucznym weselu nie było też oczywiście hetmana Żół­ jako jeden z senatorów, nie najważniejszy przecie, Żółkiewski
kiewskiego. ukazywał z kolei konieczność odkrycia przez króla zamiarów,
Zresztą w Jędrzejowie było równie hucznie, ale z innego po­ gdyż wiele na to wskazuje — dowodził — iż z chwilą odjazdu
wodu. Zawistny arcyksiążę Maksymilian, obawiając się, że Zyg­ Zygmunta do Szwecji, któryś z arcyksiążąt habsburskich gotów
munt III jest już w przededniu oddania tronu jego bratu Ernesto­ pokusić się o tron wawelski, czego dowodem jest niezrzeczenie
wi, odkrył listownie przed szlachtą zgromadzoną w Jędrzejowie się przez arcyksięcia Maksymiliana tytułu króla polskiego.14 Wo­
ten fakt. Wkrótce po zakończeniu uroczystości weselnych zaczęły tum to było krótkie i wypadło łagodnie, umiarkowanie na tle
padać ciężkie, acz prawdziwe oskarżenia, pod którymi bezsilny przemówienia Karnkowskiego i Zamoyskiego. Potężny kanclerz
Waza musiał się ugiąć, gpdząc się na zwołanie parlamentu. Miał domagał się bowiem śledztwa w sprawie „praktyk” królewskich
on być wyjątkowy w dziejach: zajął się bowiem zbadaniem ta­ dla ochrony tronu polskiego i majestatu monarchy oraz pouczył
jemnych konszachtów króla z Habsburgami. Stąd też nazwa tego młodego Wazę, że „członkami, a nie posesją [własnością] Waszej
sejmu — inkwizycyjny. Królewskiej Mości jesteśmy”.15 Zamoyski, mimo iż tradycyjnie
Rozdział między królem a narodem i Zamoyskim był już tak zastrzegł się, że będzie mówić krótko, blisko połowę długiego
duży i widoczny, że papież poważnie zaniepokoił się dalszym lo­ przemówienia poświęcił historyczno-prawnemu uzasadnieniu po­
sem katolicyzmu w Polsce. Na miejsce stronnika Habsburgów, wyższego stwierdzenia i innych wywodów, z których przebijała
Hannibala z Kapui, przybył do Polski zwolennik pogodzenia niezrozumiała obawa przed absolutum dominium słabego wszak
zwaśnionych stron, nuncjusz Germanik Malaspina. Jego działal­ króla. Piszę o tym, gdyż w przyszłości również i Żółkiewski czę­
ność wpłynęła na zmniejszenie napięcia w kraju. sto odwoływać się będzie do przykładów z historii: oratorzy pol­
A że takie istniało, dowodzi choćby fakt, że na sejm inkwizy­ scy lubili popisywać się znajomością dziejów antycznych.
cyjny, otwarty 7 września 1592 roku, przybył Zamoyski w otocze­ Hetman polny koronny po swym wystąpieniu znalazł się w gro­
niu pięciotysięcznej armii, którą — na szczęście — zostawił pod nie umiarkowanych, gotowych chronić majestat królewski przed
Warszawą. Stąd w towarzystwie Żółkiewskiego, Zebrzydowskie­ zapaleńcami, dążącymi do zdetronizowania Wazy za próbę kup­
go i innych senatorów, pięciuset konnych i stu hajduków udał się czenia koroną polską. Sytuacja była tak napięta, że Zygmunt III,
do Zamku Królewskiego. Pierwsze spotkanie kanclerza z królem aby zapobiec rozruchom, zgodził się na wygłoszenie 28 września
było równe wzajemnej niechęci i nieufności — suche, zdawkowe, deklaracji, w której zapewniał posłów, że za swego życia chce w
incydentalne. Rzeczypospolitej mieszkać, wolności szlacheckich strzec, bez
Inaczej niż to było w tradycji parlamentu polskiego, pierwszy zgody stanów do Szwecji nie wyjeżdżać, na nielegalne zjazdy
głos w Sali Senatorskiej zabrał prymas — polityczny wróg Za­ szlachty się „nie gniewać”, wszelkich „praktyk”, których — jak
moyskiego, zmienny w poglądach Stanisław Kąrnkowski. Tym twierdził — nigdy przeciw Rzeczypospolitej nie czynił, zaniechać.

88 89
I. OD PO ŁUDN IO W EJ ŚC IA N Y
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY

Część senatorów — między innymi Karnkowskiego, Opaliń­ wpłynął też na swoiste oczyszczenie atmosfery politycznej w Rze­
skiego — zadowoliła odpowiedź króla i zrezygnowali oni z postu­ czypospolitej, co było sprawą niezmiernie ważną. W starciu repu­
latów przeprowadzenia dalszego badania zarzutów wobec monar­ blikańskich ideałów szlacheckiej wolności, z jakich miała być
chy. Natomiast Zamoyski uznał deklarację króla za ogólnikową: utkana wielkość Polski, reprezentowanych przez Zamoyskiego,
chwaląc postanowienia zjazdów szlacheckich, żądał doprowadze­ i koncepcji wzmocnienia władzy królewskiej dla utrzymania tejże
nia inkwizycji do końca poprzez śledztwo nad zaufanymi cudzo­ wielkości — wygrała demokracja szlachecka.
ziemcami, którymi otaczał się Zygmunt III na dworze. Przy oka­ Dla Żółkiewskiego był to również ważny sejm. Wydaje się, że
zji znów się kanclerz nieco zagalopował, przyrównując Szwecję tutaj po raz pierwszy krytycznie pomyślał o polityce dumnego
do kolonii polskiej. Żółkiewski był natomiast bardziej umiarko­ Zamoyskiego, podważającego autorytet monarchy, a więc, mi­
wany w słowach, mówiąc: „deklaracja Króla Jego Mości bardzo mowolnie, i państwa. Ujawnił swe regalistyczne skłonności.17
mi się podobała”, ale dla dobra ojczyzny również domagał się Mimo to lojalnie stał przy kanclerzu, nie pozwalając sobie jed­
ujawnienia zamiarów dworu, związków z Habsburgami i prze­ nak na nieumiarkowanie wobec króla w sejmowych oracjach. Nie
strzegania przez nich traktatów będzińsko-bytomskich oraz ukró­ ma też w źródłach śladu, by usiłował wpłynąć na postawę polity­
cenia podobnych „tajemnych praktyk”. Konieczność prowadze­ czną kanclerza; przypuszczam zresztą, że Zamoyski niewiele dał­
nia dalszego śledztwa, aż do ostatecznego wyjaśnienia zarzutów by sobie powiedzieć w tej materii.
wobec króla i jego otoczenia, hetman uzasadniał chęcią naprawy Z pewnością jednak słuchał rad wojskowych hetmana polnego.
ustroju, którego „teraz leczyć nie możemy, bo rany nie widzi­ Pozostawiono mu przecież wolną rękę w działaniach militarno-
my”.16 , -politycznych na południu. Trzy księstwa naddunajskie, leżące w
Aby zrozumieć umiarkowanie Żółkiewskiego, należy zdać so­ obecnych granicach Rumunii i Węgier: Mołdawia, Wołoszczyzna
bie sprawę, że w tym czasie w obydwu izbach wrzało: domagano i Siedmiogród, miotające się między trzema mocarstwami, stano­
się sądu nad królem, a popierający kanclerza wojewoda krakow­ wiły od dawna potencjalne pole konfliktu. W sierpniu 1538 roku
ski Mikołaj Firlej nazwał wręcz działalność Zygmunta godną jeden z największych władców Turcji, Sulejman, zwany nie bez
kary śmierci. Najbliższy bodaj wtedy Zamoyskiemu, wojewoda kozery Wspaniałym, przeprawił się w kolejnej zwycięskiej wy­
Mikołaj Zebrzydowski przygotowywał się nawet do ujawnienia prawie przez Dunaj i podbił Mołdawię, przylegającą bezpośred­
listów kompromitujących króla, gdy okazało się, że pisma przed­ nio do Rzeczypospolitej. Wydawało się, że Półksiężyc wyraźnie
stawione uprzednio senatowi przez kanclerza zbyt słabo obciąży­ zdąża do generalnego starcia z państwami Krzyża. Dziwne to za­
ły Zygmunta III. Dopiero mediacja nuncjusza Malaspiny zażeg­ iste były podboje: islamu na siłę sułtan nie narzucał, a władzę
nała niebezpieczeństwo wywrócenia tronu. Mijało ustawowe swą utrzymywał przy pomocy miejscowych ludzi, ściągających
sześć tygodni obrad, walka stronnictw nasilała się, izba poselska haracz, osławionego jedwabnego sznura lub cięciwy bądź topora
była rozżalona na senat, innowiercy na katolików etc. — i w ten rzadko odpoczywającego koło Czarnej Wieży w Stambule. Sami
sposób sprawa inkwizycji upadła, a sejm rozszedł się bez uchwa­ padyszachowie byli najczęściej mieszańcami: pół-Polakami, Wo­
lenia konstytucji. łochami, Grekami. Tragizm niewoli islamskiej w nieszczęsnych
Ale i tak miał on duże znaczenie w dziejach panowania Zy­ księstwach naddunajskich to nie tylko ofiara krwi płynącej Duna­
gmunta. Upokorzono na nim Wazę, który spadł z wysokich jem, Prutem, Dniestrem — choć wytoczono jej tam dużo — ale
szczytów wyobrażeń o władzy królewskiej. Sejm inkwizycyjny i ustanowienie takiego systemu rządów hospodara, bojarów i tak

90 91
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN PO LN Y KO RO N N Y I. OD POŁUDNIOW EJ ŚC IA N Y

niebotycznych haraczy, że z kretesem rujnowały kraj. Uprawy zbóż ciwy naturze ludzkiej, pazernym magnatem. Wiedział wpraw­
szlachetniejszych szybko zaniechano w Mołdawii, „chleb bieda­ dzie, że od majątku zależy jego pozycja, ale w tym przypadku to
ków” wypiekano jedynie z kukurydzy, podczas gdy przez księstwo głównie zagrożenie tureckie spędzało mu sen z powiek — tak
nadal przetaczały się bezustanne wojny. W efekcie przyniosło to samo, jak i przewrotne zamiary Habsburgów. Chęci uporządko­
wielowiekowy zastój, którego skutki dają o sobie znać do dziś. wania spraw na południu dawał przecież wyraz wielokrotnie na
Jednak zhołdowanie Mołdawii przez sułtana nie oznaczało sejmach: dość wspomnieć pogłówne uchwalone na wniosek kan­
utraty wpływów Rzeczypospolitej w tym regionie: coraz to hos- clerza na zaciąg wojska do generalnej rozprawy z Turcją w 1590
podarzy mołdawscy zasiadali na tronie dzięki interwencji panów roku. W podporządkowaniu zatem buforowych państewek Pol­
polskich. W gruncie rzeczy dopóki Zamoyski zwalczał Habsbur­ sce, w oparciu obrony przed islamem na Dunaju widział, wydaje
gów, Turcy godzili się na polskie wpływy w księstwach naddu- się, zasadniczy sens swych działań, których wynikiem były wy­
najskich. Znana w tych czasach stała się postać Olbrachta Łas­ prawy mołdawskie.
kiego, a nade wszystko Dymitra Bajdy Wiśniowieckiego, przod­ Na to wszystko nakładały się dążenia co ambitniejszych wład­
ka krwawego Jaremy, uwielbianego, o ironio Historii, przez Ko­ ców Mołdawii i Wołoszczyzny do wyrwania się spod obcej zależ­
zaków, którym nawet zamek na wyspie Chortycy w latach 1554— ności i urządzenia sobie względnie samodzielnego bytu.
— 1555 zbudował, skąd wzięła swój początek Sicz Zaporoska. Żółkiewski w tych czasach nadal obserwował zabiegi swego
Magnat ten usiłował osadzić swego kandydata na tronie hospo- potężnego kuzyna, choć, jak widzieliśmy, do współtworzenia tak
darskim, wkraczając z Kozakami do Mołdawii. Zdradziecko zwanej wielkiej polityki w znikomym tylko stopniu był dopusz­
uwięziony i wydany przez hospodara Tomszę Turkom, zginął po­ czany.18 W 1593 roku siedział ze swą lichą obroną potoczną na
wieszony za żebro w 1563 roku, przechodząc do pieśni i dum ko­ Ukrainie, to w Gródku, to w Winnikach, to w Barze, wypatrując
zackich. Już wisząc, ów hardy człowiek miał ustrzelić z łuku wie­ pilnie Tatarów, śledząc zawieruchę związaną z pierwszym bun­
lu przyglądających się mu Turków. Ta najgłośniejsza w XVI wie­ tem kozackim podniesionym przez Krzysztofa Kosińskiego
ku wyprawa polskich panów nie przerwała jednak istnego kalej­ i przeżywając tradycyjne kłopoty ze znudzonymi w bezczynności,
doskopu zmieniających się hospodarów, starć zbrojnych, wy­ obawiającymi się głodu rotami. We Lwowie w październiku dwaj
praw — przy czym topór oprawcy padyszacha, jak i katowski pijani żołnierze wytargali za brodę burmistrza — doszło do tu­
miecz polskiego króla często były w użyciu: obydwa mocarstwa, multu, kilka osób zginęło. Żołnierze z tej samej roty w poszuki­
oddzielając głowy od tułowi niewygodnym ludziom, w tym hos­ waniu rozrywki i mięsa nie oszczędzili nawet miejsca urodzenia
podarom, potwierdzały w ten sposób wzajemny respekt. ich hetmana, Turynki, skąd mu uprowadzili „nocnym obycza­
Zamoyski postanowił ten stan rzeczy zmienić. Dotąd trwa kon­ jem” kilkanaście sztuk bydła. Okazało się, że znający dobrze
trowersja, co nim kierowało: chęć realizacji planów antyturec- polski (i nie tylko) sposób prowiantowania armii polowej żołnie­
kich Batorego, odcięcia księstw naddunajskich od wpływów Hab­ rze zabezpieczali się przed głodem w dość powszechnie praktyko­
sburgów, podbechtujących, gdzie się dało, Polskę przeciw Turcji wany sposób, kradnąc, co w rękę wpadnie, nie wiedząc nawet
i na odwrót czy też klasowe interesy żądnego majątku i znaczenia komu. Pikanterii temu wydarzeniu dodawał fakt, że była to rota
magnata? Sądzę, że — mimo wszystkich ukazanych wyżej słabo­ Zamoyskiego: do niego zwrócił się Żółkiewski z prośbą o rozka­
ści i wad — Zamoyski był przede wszystkim mężem stanu, staty­ zy i wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych, gdyż — jak uza­
stą i politykiem, a dopiero potem na sposób renesansowy i właś­ sadniał — „przykładem dobrym jako się wiele buduje, tak złem

92 93
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN PO LN Y KO RO N N Y I. OD POŁUDNIOWEJ ŚCIANY

więcej jeszcze zepsuje”.19 Wreszcie w listopadzie Żółkiewski ny”, biegnący dwoma torami — przez Humań i Targowicę oraz
wraz ze Szczęsnym Herburtem i Mikołajem Zebrzydowskim Korsuń i Białą Cerkiew na Chmielnik, „kuczmański”, prowadzą­
umawia się w sprawie ochrony zjazdu hospodara mołdawskiego cy koło Bracławia ku Zbarażowi, czy też „wołoski” — idący
z polskimi panami z Podola w Chocimiu. vyzdłuż Dniestru do Śniatynia, a sięgający Lwowa i Przemyśla.
Dużo pisał listów — był to wszak najważniejszy sposób prze­ Żółkiewski miał kwaterę w Chmielniku, leżącym koło szlaku
kazywania informacji na odległość. Czynił to chętnie i z biegiem „czarnego”, ale sądził, iż sprytni Tatarzy zastosują raczej metodę
czasu nabrał dużej wprawy i biegłości w posługiwaniu się piórem. kombinowaną: ruszą szlakiem „czarnym”, by potem, poprzez
Miał kopistę, któremu prawdopodobnie listy dyktował, własną raptowny zwrot na południe, przejechać się po urodzajnej Brac-
ręką pisząc formułę grzecznościową lub podpisując się. Z auto­ lawszczyźnie aż do Mołdawii i Węgier. W marcu i kwietniu nie­
grafu, który przetrwał w zbiorach księdza Walentego Ślusarczyka pewność hetmana rosła i mimo że zapewniał Zamoyskiego: „ile
z Nowej Słupi i został opublikowany przez W. Czaplińskiego jest sposobów dostawania wiadomości, żadnego nie zanie­
i J. Maciszewskiego, widać dobrą technikę pisania i — jeśli moż­ dbam”,20 to w dalszym ciągu niewiele wiedział. Wywiad głęboki,
na zabawić się w grafologa — umiar i staranność, wyrażające się organizowany zresztą doraźnie, działał fatalnie: wysłani na prze­
w równym, regularnym piśmie. Ową prostotę psuje maniera sto­ szpiegi Żydzi, czy też bojarzyn, niejaki Koczanowski, który usi­
sowania zawijasów, ozdobników, co rzuca się w oczy w podpisie. łował wykupić żonę i dzieci z jasyru w Białogrodzie, a jednocze­
Szczególnie wyraźnie widać to w zestawieniu z autografem Za­ śnie spełnić misję szpiegowską, wracali z niczym. Każda pogłos­
moyskiego. ka o ruchach ordy wywoływała oczywiście burzę z uniwersałami,
Jeśli w sprawach wojskowych Żółkiewski umiał skutecznie ra­ nawołującymi szlachtę do obrony; a tymczasem Tatarzy groma­
dzić Zamoyskiemu, to nie znajdziemy śladu tych rad w odniesie­ dząc się i zapadając na długie tygodnie w bezkresne stepy, cier­
niu do dyplomacji. A przecież wiosną 1593 roku wojska tureckie pliwie i cicho czekali, aż szlachcie znudzi się ta zabawa.
wkroczyły do habsburskiej części Węgier, gdzie zostały z dużą Siedemnastego kwietnia wiadomo było, że orda znajduje się
trudnością powstrzymane przez cesarza Rudolfa II. Znów Pół­ już między Dnieprem a Bohem, ale wybór szlaku był jeszcze
księżyc wyznawców Proroka zawisł groźnie nad chrześcijańskim '.prawą otwartą. Żółkiewski ruszył z Chmielnika, gdy w końcu
Krzyżem. Wszystko to musiało mocno poruszyć pobożnego maja przyszły wieści, że Tatarzy suną błyskawicznie „wołoskim”
i obawiającego się Turcji Żółkiewskiego. Habsburgowie błagali szlakiem przez Mołdawię na Śniatyń. Hetman polny ze swymi ro­
Zamoyskiego o pomoc, dyplomatycznie zapominając o jego wro­ lami był daleko — osłaniał Bracławszczyznę. Natomiast hetman
gości do domu rakuskiego. Ratunek ten miał polegać głównie na wielki koronny czytał listy płynące doń ze wszystkich stron świa­
nieprzepuszczeniu wiosną 1594 roku ordy tatarskiej, która chcia­ ta, odpisywał na nie, na wety kontemplując ukochane pamiętniki
ła przedrzeć się przez ziemie Rzeczypospolitej na Węgry i wzmoc­ Cezara, i dumał nad sprawami Rzeczypospolitej i swoimi, przy
nić armię turecką. okazji snując się dość nieporadnie między Gródkiem a Lwowem.
Przed 2 marca Zamoyski, zaalarmowany wiadomościami od I Ickt był niedobry: Zamoyski dał się zaskoczyć i pozwolił
hospodara mołdawskiego Arona, rozkazał Żółkiewskiemu zba­ przejść ordzie na biedne, górzyste Pokucie. Żółkiewski ostrzegał
dać drogę ewentualnego przemarszu Tatarów. W odpowiedzi piz wcześniej, że Tatarzy podczas przelotu „w wołoskiej ziemi lu­
hetman polny radził nie dowierzać informacjom hospodara, ale dzi ani wiążą, choć kogo trafią, ani biją — znać, że mają gdzie
też nie umiał wskazać, który szlak zapełni się pohańcami: „czar­ indziej wolę zdobywać”21 jasyr. Okazało się to bardzo przykrą

94 95
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY

prawdą: czambuły werżnęły się głęboko w bogatą Ruś, kolejny


raz paląc, rabując i niszcząc nieszczęsną prowincję. Wreszcie
kanclerz ze swym wojskiem rzucił się w wąskie, górskie wąwozy
Karpat w pogoni za umykającymi pohańcami. Dopadł ich koło
„dziury” pod Samborem; Tatarzy markując okopanie się (!) pod
lasem, zanurzyli się w gąszcz i przeszli do Siedmiogrodu, skąd
przeprawili się przez Dunaj i złączyli z Turkami. Roty polskie
chciały gonić obciążonych jasyrem, ale Zamoyski nie zgodził się
na przekroczenie granicy.
W Rzeczypospolitej zawrzało. Dwóch hetmanów nie zdołało
upilnować ordy i dopuściło do połączenia sił islamu, godzących,
było nie było, w chrześcijańskiego cesarza. Zamoyskiego oska­
rżono wręcz o przyjęcie bakszyszu od chaha, co światlejsi sądzili,
iż kanclerz dąży do podważenia pozycji monarchii Habsburgów
bułatami Turków i tatarskimi jataganami. Nie była to prawda:
wystarczy przejrzeć listy Zamoyskiego z tych gorących miesięcy,
by zrozumieć, że orda po prostu, nie po raz pierwszy i ostatni,
była o wiele za szybka dla polskich rot i hetmańskich decyzji. To
właśnie wtedy jedna ze wsi hetmana Żółkiewskiego, Myśmieni-
ca, została przez Tatarów zrównana z ziemią.
Kubeł zimnej wody wylano najpierw na głowę naszego hetma­
na, gdy zjawił się we Lwowie. Powitała go zła, zacięta mina arcy­
biskupa Jana Dymitra Solikowskiego i cała lawina wyrzutów.22
Arcybiskup w ostrym tonie zarzucił dowodzącym hetmanom brak
czujności, opieszałość, czego wynikiem miały być popalone osa­
dy, zrabowane dwory, zgwałcone przez Tatarów niewiasty. Rzecz
charakterystyczna — arcybiskup raczej oszczędzał osobę Żół­
kiewskiego, zdając sobie sprawę z odległości, dzielącej obu het­
manów w chwili najazdu tatarskiego, jak też pamiętając, że w
materii polityczno-militarnej Żółkiewski nadal był głównie wy­
konawcą woli kanclerza i nie on tu zawinił. Hetmanowi polnemu
jako lojalnemu podwładnemu nie pozostało nic innego, jak w
charakterystyczny dlań sposób zasłonić się siłami wyższymi;
oznajmił wręcz duchownemu z całą powagą, iż „w tym winy nie
masz, chyba by Pana Boga winować, który i na nas, i wszystkie

96
1. Stefan Batory
IOAN N K s /A M O I SI U DE 7 A MO 6 0 H W
MAOKY.S' ( ANC K I J . A i m .S RECKI POI O
\ rIA .I- I l)VX M11 ITI AL

3. Jan Zamoyski-

2. Stanisław Żółkiewski
5. Oddział hajduków

4. Piechota zaporoska

6. Dowódcy królewskie] roty husarskiej


mm ■

■ ' S f \p

AVLAniSLAVS SIGESMYNOY.s O.U POLONI,-E ET S V E C IiK P R IN C E S S


KŁKCT MAGN 1>VX M O A W l . t SMOI. SE,VEK.CKRl> I)VX.

8. Królewicz Władysław
I. OD POŁUDNIOW EJ ŚC IA N Y

chrześcijaństwo tę plagę przepuścił”.23 Nie był to znany od cza­


sów zinstytucjonalizowania chrześcijaństwa wybieg zwany „fiat
voluntas Tua”: Żółkiewski miał tę zaletę, a może i wadę, iż mó­
wił i pisał to, w co wierzył.
W lutym 1595 roku hospodar mołdawski błagał Żółkiewskiego
o pomoc i obronę przed Tatarami. Na ziemi mołdawskiej znów
działy się rzeczy straszne. Sumienny hetman najpierw wysłał list
do króla, tym razem nie via Zamoyski, oznajmiając jednocześnie
hospodarowi, że bez rozkazu monarchy „za granice koronne woj­
ska wywodzić nie może”. Ale też zasugerował królowi Zygmun­
towi Wazie zajęcie leżącej tuż przy granicy Rzeczypospolitej
twierdzy Chocim, „na rzut kamienia” od polskiego Zwańca.24
Propozycja Żółkiewskiego została zaaprobowana przez króla; w
liście do hetmana wielkiego koronnego pisał, że „lepiej to miej­
sce mieć w ręku”, przysłał pieniądze na zaciągi, jednocześnie ze­
zwoliwszy na wyprawę Kozaków przeciw Turkom.25
W tym czasie w Mołdawii i Wołoszczyźnie ścierały się we­
wnątrz trzy siły. Stronnictwo protureckie oparte było na wpływo­
wych bojarach, głównie z Grecji. Silniejsze, wierzące w potęgę
Rzeczypospolitej, było stronnictwo propolskie; na jego czele stał
Jeremi Mohyła. W 1593 roku spotkał go zaszczyt nie lada, w
związku z czym i jego pewność siebie wzrosła: otrzymał bowiem
wraz z bratem Szymonem i synami indygenat szlachcica polskie­
go. Wreszcie — na Wołoszczyźnie działał Michał, zwany potem
Walecznym, usiłujący przy pomocy Habsburgów, a następnie po­
przez lawirowanie i używanie miecza wyrąbać drogę do zjedno­
czenia ziem przyszłej Rumunii.
Ale Turcy przestali bezczynnie przyglądać się kalejdoskopowi
wydarzeń wokół tronu mołdawskiego — w tym czasie nawet
Siedmiogród, korzystając z poparcia Habsburgów intronizował
kolejnego hospodara Mołdawii, Rozwana, ścinając poprzednie­
go, propolskiego Arona. W Stambule postanowiono zlikwidować
resztki niezależności hospodarstwa. Dziewiątego sierpnia 1595
roku wielki wezyr Sinan pasza, przepuszczony przez Michała Wa­
lecznego, przeszedł Dunaj i skierował się do Mołdawii. Zamoy­

9. A u t o g r a f S ta n is ła w a Ż ó łk ie w s k ie g o 7 J. Besala 97
C Z Ę ŚC D R U G A — HETM AN PO LN Y KO RO N N Y
I. OD POŁUDNIOW EJ ŚC IA N Y

ski, po pewnych rozterkach, również zdecydował się na wkrocze­ szych wodzów i przywódców polskich machali łopatami przy usy­
nie do Mołdawii, osadzenie tam lennika Polski Mohyły i odpar­ pywaniu wałów, usiłując wzbudzić entuzjazm w tak zwanych ma­
cie potężnej armii wezyra. Na wiadomość o pochodzie wojsk sach żołnierskich. Wtedy jeszcze to im się udawało.
polskich i tureckich Rozwan uciekł. Osiemnastego października 1595 roku orda tatarska pod cha­
Trzydziestego pierwszego sierpnia pod Stepanowcami nad Pru­ nem Gazi Girejem połączyła się z zastępami Turków, dowodzo­
tem Jeremiasz Mohyła przysiągł królowi polskiemu i Rzeczypo­ nymi przez nowo mianowanego bejlerbeja Mołdawii, Ahmeda
spolitej posłuszeństwo. Przysięga odbyła się w ścisłym gronie; w paszę, i wpadła w podcecorskie stepy. Teraz pod chorągwiami
namiocie obok Zamoyskiego stał tylko Żółkiewski i strażnik ko­ Proroka pędziło na obóz polski dwadzieścia, dwadzieścia pięć ty­
ronny Szczęsny Herburt, gdy Mohyła zobowiązywał się... kon- sięcy wojowników — głównie jazda tatarska — i trochę piechoty
tentować stanowiskiem wojewody mołdawskiego na wypadek janczarskiej. Chan, świadom przewagi, butnie zapowiadał, że
wcielenia Mołdawii do Polski.26 Teraz już łatwo zrozumieć, do Lachów nahajkami zagna w jasyr, a kanclerza Zamoyskiego da­
czego faktycznie dążył Zamoyski: do bezpośredniego przyłącze­ ruje wezyrowi. W rzeczywistości szło mu o osadzenie w Jassach
nia Mołdawii do Rzeczypospolitej. jako mołdawskiego paszy swego siostrzeńca, namiestnika turec­
Realizacja tego zadania nie była jednak łatwa: należało odrzu­ kiego, spalonej zresztą w tym czasie przez Kozaków Nalewajki
cić, posiadając tylko sześciotysięczną armię, o wiele potężniejsze Tehinii nad Dniestrem, i przekształcenie Mołdawii w prowincję
wojska wezyra. Żółkiewski dążył do szybkiego rozstrzygającego turecką — paszalikat.
starcia, ale kunktator i dyplomata Zamoyski wolał przyjąć wa­ Przechwalanie się Gazi Gireja, że uczyni to za pomocą biczów
riant obronno-zaczepny. Od strony byłego hospodara Rozwana tatarskich, oznaczało rozpoczęcie dość powszechnie stosowanych
nic mu właściwie nie groziło, gdyż ten uciekł do Siedmiogrodu manewrów słownych, mających rozmiękczyć morale przeciwni­
przed ledwie pięciusetkonnym oddziałem kasztelana halickiego ka: w rzeczywistości Tatarzy nie wiedzieli nawet, jak podejść do
Stanisława Golskiego. To samo uczynił Michał Waleczny, który Polaków, których arkebuzy pluły ogniem znad umocnień. Tylko
wprawdzie pobił Turków pod Calugareni, ale ich nie rozbił. Za­ janczarzy strzelali z daleka z rusznic, ale i tych rozproszyło kilka
moyski trzema kolumnami — prawą dowodził starosta kamienie­ chorągwi polskich, które nagle wypadły zza wałów. Wprawdzie
cki Jan Potocki, lewą hetman Żółkiewski — ruszył do Jass, a na­ Gazi Girej spostrzegł się w porę i usiłował oskrzydlić nacierają­
stępnie pod Cecorę. cych Polaków, lecz Zamoyski wysłał do walki następne chorą­
W tym miejscu Prut wyginał się w dziwaczny luk, tak że obóz gwie, które odrzuciły Tatarów. Następnego dnia nieliczna, ale
polski był doskonale chroniony szerokimi wodami tej rzeki skutecznie ostrzeliwująca artyleria hetmana rozproszyła groma­
z trzech stron. Od czoła usypano wały i wykopano rowy, wzmoc­ dzącą się bez przekonania do szturmu ćmę tatarską.
nione trzynastoma małymi bastionami, na których osadzono kil­
Chanowi odechciało się walki: Tatarzy byli wyjątkowo mało
ka dział. Przez cztery przerwy w wałach jazda polska miała prze­ odporni na ogień. Zaczęto wołać w kierunku wałów, że namie­
chodzić do kontrataków. Miejsce było obronne, sztukę fortyfika­
stnik tehiński „dziwuje się” swarom pomiędzy chanem a kancle­
cyjną obaj hetmani znali nieźle, a w usytuowaniu obozu widać rzem. Proponowano, żeby rozjechać się — każdy w swoją stronę.
było wpływ wcześniejszych doświadczeń, szczególnie spod Ober-
W praktyce dyplomacji tatarskiej oznaczało to kurtuazyjne nie­
tyna. Ochota do walki była wielka. Zamoyski i Żółkiewski brata­ mal zaproszenie do rozmów. Zamoyski odetchnął z ulgą, a Żół­
li się z żołnierzami, jak mogli: wzorem starożytnych, a i później­ kiewski zapewne uśmiechnął się pod wąsem: z grząskiego pola

98
99
C Z Ę ŚC D R U G A — H ETM AN PO LN Y KO RO N N Y I. OD POŁUDNIOW EJ ŚC IA N Y

wojskowości kanclerz pewną nogą wstępował na znane mu dużo Pierwsza Cecora zakończyła się i dla Żółkiewskiego sukcesem.
lepiej pole dyplomacji. Poznał przeciwnika, jego wschodnią przebiegłość, teren; jak wy­
W wyniku pertraktacji Turcy uznali hospodarem Jeremiego nika z listów, nie tylko do Zamoyskiego, ale i do króla, zaczął
Mohyłę i zgodzili się na pozostawienie załóg polskich w twier­ myśleć kategoriami już nie operacji, ale i strategii. Fobii na tle
dzach mołdawskich. siły Turcji nie wyzbył się jednak do końca. Natomiast jeśli nie­
Zamoyski i Żółkiewski zawdzięczali swój sukces nie tylko zdol­ które polityczne i wojskowe posunięcia kanclerza mu się nie po­
nościom wojskowym hetmana i przebiegłości dyplomatycznej kan­ dobały, na zewnątrz tego nie ujawniał: do końca dni Zamoyskie­
clerza. W tym bowiem czasie z Siedmiogrodu na czele dwudziesto- go pozostanie lojalnym wykonawcą poleceń człowieka, któremu
tysięcznej armii wyruszyli bratanek króla Stefana, Zygmunt Batory, zawdzięczał tak wielką karierę.
i Michał Waleczny. Ich akcja zmusiła wezyra Sinana paszę, szyku­
jącego się do wsparcia Ahmeda, do odwrotu. Wołoszczyzna była
wolna, Michał wrócił na tron, nadal uskrzydlony wizją utworzenia
niezależnego państwa, Zamoyski mógł wytargować tak korzystne
warunki pokoju. Wprawdzie Zygmunt Batory, poduszczony przez
Habsburgów, znów usiłował wprowadzić Rozwana na stolec hospo­
dara, dając mu na wyprawę po tron trzytysięczną armię węgierską,
ale pozostawione przez Zamoyskiego wojska pod Janem Potockim
rozbiły Węgrów Rozwana. Armia mołdawska — tym razem Mohy-
ły — tradycyjnie uciekła z pola bitwy jeszcze przed jej rozpoczę­
ciem. Wschód i zachód mają niejaki udział w wymyślaniu męczarni
w celu zadania sankcjonowanej prawem bądź wolą monarchy
śmierci; nasz skromny wkład polega na tym, że gdzieś między Wi­
słą, Dnieprem a Dunajem szeroko rozpowszechniono, znane zresz­
tą już od dawna, nawlekanie na pal: Rozwanowi w obecności Mo-
hyły obcięto nos i wargi, nawleczono końmi na pal i na oczach wbi­
tego ścięto mu brata. Była to inicjatywa własna Mohyły, dzięki któ­
rej umocniły się polskie wpływy w Mołdawii, choć nowy hospodar
nadal miał płacić haracz sułtanowi. Pełny szacunek obu stron —
polskiej i tureckiej — trwał: w 1597 roku odnowiono traktat przyja­
źni, w rok później zawarto nowy, a Ahmed pasza, zmuszony nieda­
wno do wycofania się przez obu hetmanów spod Cecory, zapewniał
listownie Zamoyskiego, że „cale życie był jego przyjacielem, a te­
raz posyła mu w darze wysadzaną klejnotami buławę z nadzieją, że
hetman przyjmie ją, i z życzeniem, by zawsze, gdy będzie ją miał
w ręku, zdawało mu się, że widzi syna swego, paszę...”27

100
II. KO ZA C Y

Rozdział II sławscy, Zbarascy, Wiśniowieccy — a pod koniec życia w pew­


nym stopniu i nasz hetman, dochodzili do majątków na miarę
KOZACY udzielnych książąt. I takimi w istocie się stawali. Kolonizacja —
jak wszędzie — niosła ze sobą zjawiska pozytywne w postaci oży­
wienia gospodarczego i kulturalnego, ale owa cywilizacja budo­
wana była nader często na ludzkiej krzywdzie: tak chłopskiej,
jak i szlacheckiej. Na rodzący się ucisk społeczny nakładały się
podziały narodowościowe, a głównie religijne. By mocniej Ukra­
inę związać z Rzecząpospolitą, usiłowano prawosławie podpo­
rządkować papieżowi na mocy unii brzeskiej z 1596 roku, ale
przyczyniło się to do jeszcze większego zaognienia stosunków
Jan Długosz w swych Annales podał, że w 1469 roku na wyprawę wyznaniowych. Linie podziału przebiegały różnie: niektórzy
razem z Tatarami ruszyli rozbójnicy ze stepów — Kozacy. Pierw­ Ostrogscy (Konstanty) bronili „starego” prawosławia (dyzunici),
szy to ślad rodzenia się zadziwiającej społeczności i organizacji Żółkiewscy czy potem Wiśniowieccy przechodzili na katolicyzm,
wojskowej na południowo-wschodnich krańcach Korony. „Ukra­ unici pozostali na ogół „z hierarchią bez wiernych”.2
ina jest to ziemia obiecana, którą Pan Bóg obiecał narodowi ży­ Pod kotłem ukraińskim już w chwili przyłączenia tych ziem do
dowskiemu. Kto raz tylko pobujał na Ukrainie, ten już nie może Korony rozpalono zatem tyle ognisk, że rychło zaczęło wrzeć.
rozłączyć się z nią, bo ona przyciąga każdego, jak magnes żelazo. Początkowo pewnym wentylem bezpieczeństwa dla Rzeczypo­
Ukraińskie niebo śmieje się i wabi człowieka do siebie. Wszędzie spolitej była możliwość ucieczki uciskanych i pokrzywdzonych w
rosną drzewa owocowe i winorośl. W starych dębach i bukach Dzikie Pola. Ziemie, o których pisał de Vigener, przyciągały:
roje pszczół i trzmieli. Zwierzyny w lasach i polach tak dużo, że osady ludzkie kończyły się niedaleko za Kamieńcem Podolskim,
żubry, dzikie konie i jelenie zabijają tylko dla skóry. Dzikie kozy Bracławiem, Kaniowem i Czerkasami, a na Zadnieprzu — za
zabijają tysiącami, na rzekach pełno gniazd bobrowych. Ptactwa Czernihowem i Putywlem. Dalej za porohami Dniepru wabił
jest tyle, że wiosną chłopcy napełniają całe czółna jajami dzikich bezkresny step z olbrzymimi trawami. Zwrócono już dawno uwa­
kaczek, gęsi, żurawi i łabędzi. Psy karmią się mięsem i rybą. Na gę, że w Rzeczypospolitej w zasadzie nie było powstań chłops­
Podolu wystarczy zaorać jeden raz i zasiać ziarno, rodzi się dwa kich, mimo że cudzoziemcy, odwiedzający nasz kraj, zwali go, za
razy.”1Tak poetycko acz z przesadą charakterystyczną dla kogoś, kapelmistrzem królewskim Włochem Pacellim, infernum rustico-
kto zna temat jedynie z relacji innych, pisał o Ukrainie sekretarz rum (piekło włościan). Pomijając fakt, że w rzeczywistości na
Walezego, Błażej de Vigener; tutaj szukało ziemi obiecanej wie­ przykład w Niemczech los chłopów był dużo cięższy (w XVI—
lu nie pogodzonych z rzeczywistością. ■XVII wieku między innymi w wyniku wojny trzydziestoletniej
Gdy w 1569 roku Wołyń, Bracławszczyznę i Kijowszczyznę liczba włościan zmniejszyła się o połowę), a i w innych pań­
przyłączono do ziem Korony, na żyzne tereny ruszył początkowo stwach był niewiele lepszy, do wyjaśnień poczynionych przez ba­
strumyk, a potem i fala polskiej kolonizacji. Powstawały fanta­ daczy w tej kwestii należałoby dorzucić jeszcze jedno: u nas co
styczne fortuny, z których dochody przekraczały wpływy skarbu energiczniejsze, uciskane grupy, skore do powstań, zawsze miały
królewskiego. Autochtoniczne, ruskie rody — Ostrogscy, Za- szansę uciec i zanurzyć się w Dzikie Pola. To samo dotyczyło

103
102
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN PO LN Y KO RO N N Y II. K O Z A C Y

szlachty. W rezultacie z mozaiki Ukraińców, Polaków, Rosjan, głównie wyprawami Kozaków, którzy złupili kolejny raz Tehinię
Wołochów i Tatarów zaczęła formować się organizacja wojsko­ nad Dniestrem, Oczaków, Akerman, chanat krymski. W dwa
wa — Kozacy. lata później prywatny spór między Ostrogskimi a szlachcicem
Raz pokosztowawszy wolności — nie rezygnowali z niej łatwo. polskim obwołanym atamanem, Krzysztofem Kosińskim, prze­
Objawiało się to nawet w nomadycznych formach życia społecz­ kształcił się w powstanie kozackie, które rozlało się szeroko po
nego: dowódcę, atamana, obierali tylko na czas wypraw wojen­ Podolu, Wołyniu, Bracławszczyźnie. Preludium chmielnicczyzny
nych. Gdy Żółkiewski był dzieckiem. Kozaków liczono na trzy będzie podobne do tych wydarzeń: Zamoyski wyrobił Kosińskie­
tysiące, ale dla Tatarów i Turków stanowili wręcz nieobliczalną mu na sejmie 1590 roku dobra — Rokitno i Olszanice nad rzeką
siłę. Zaskakiwali ich i grabili, z biegiem czasu we własnych sie­ Rosią, ale zagarnęli je potężni Ostrogscy. Kosiński jął się więc
dzibach. Słynne stały się kozackie chadzki — wyprawy na lot­ szabli, uderzając w końcu 1591 roku na Białą Cerkiew, paląc tam
nych czajkach przez Morze Czarne. Nie tylko odbijali jasyr z tu­ jedynie dokumenty i .przywileje trzymane przez podstarościego
reckich galer, które potem topili, ale bywało, że za sprawą Koza­ Dymitra Kurcewicza Bułyhę. Nie zdawano sobie zupełnie spra­
ków łuny biły w okna sułtańskich pałaców. Rzecz ciekawa — wy, że jest to ton dzwonu ostrzeżenia dla państwa. Żółkiewski
przeciw muzułmanom w nadziei zyskania łupów, z zemsty i dla był w tym wypadku zwolennikiem doprowadzenia do zgody mię­
przygody początkowo prowadzili ich nękani przez Tatarów staro­ dzy wrogimi stronami; zajęty ochroną granic przed Tatarami, wi­
stowie polscy, jak Przecław Lanckoroński, Eustachy Daszkie­ dział w „kłótni z Kozaki”4 raczej waśń pomiędzy Rusinami niż
wicz, Bernard Pretwicz czy też na przykład wspomniany magnat poważne w skutkach powstanie. Nie znajdziemy jednak śladu w
wołyński, Dymitr Wiśniowiecki. opublikowanych źródłach, by miał on koncepcję rozwiązania
Jednak rajdy kozackie na Krym i Mołdawię rzadko były zgod­ sprawy kozackiej: ucząc się polityki i wojny u Zamoyskiego, bar­
ne z polską racją stanu. Sprowadzały na ziemie pograniczne Rze­ dziej od niego pobożny, skłonny był do rozmów z mołojcami —
czypospolitej coraz częstsze najazdy ordy tatarskiej i, co gorsza, chrześcijanami — i zgody. A dopiero w ostateczności do sięgania
zaostrzały niebezpiecznie stosunki z Turcją. Spróbowano zatem po miecz.
podporządkować Kozaczyznę interesom Polski: utworzono od­ Po wielu, wielu latach i ciężkich doświadczeniach z chmielnic-
dział Kozaków rejestrowych, którzy mieli za żołd pełnić służbę. czyzną zaczęto sądzić, iż rozwiązaniem dla Rzeczypospolitej
Cały szkopuł polegał jednak na tym, że do rejestru weszli nielicz­ najszczęśliwszym było utworzenie, już za czasów Żółkiewskiego,
ni; reszta została w prawach zrównana z chłopstwem. Wprawdzie trzeciego członu federacji obojga narodów — Księstwa Ruskie­
Stefan Batory umiał spacyfikować Kozaków — ścinając niesfor­ go, gdzie Kozacy zostaliby kupieni przez szlachtę przypuszcze­
nych, zatrudniając w wojnach z Moskwą o Inflanty i obdarowu­ niem do herbów. Obiektywnie rzecz biorąc, szlachectwo im się
jąc Trechtymirowem, dzięki czemu ... był wysławiany w dum­ należało — wszak byli ludem rycerskim, broniącym często Rze­
kach jako dobrodziej Kozaków — ale problemu nie rozwiązał. czypospolitej — ale na to dobrze urodzeni nie chcieli się zgodzić.
„Rzeczpospolita nie dostrzegła w porę, że Kozaczyzna bardzo Wbrew obiegowym opiniom trzeba ich zrozumieć i nie obwiniać
szybko przekształciła się ze zbiorowiska zbiegłych poddanych w wciąż i wciąż o krótkowzroczność: nawet tak potężny umysłem
stabilny organizm” — napisze potem historyk.3 statysta jak Zamoyski nie dostrzegł rodzenia się całego ruchu na-
Rzeczy te działy się niemal na oczach Żółkiewskiego. Przecież rodowo-społecznego, który otworzy nie gojącą się ranę na boku
straszliwy najazd tatarski pod Lwów w 1589 roku był wywołany Rzeczypospolitej; nawet tak programowo humanitarny człowiek,

104 105
II. KOZACY
częśC d r u g a — h etm an polny k o r o n n y

jakim był Stanisław Żółkiewski, uznał w końcu następcę Kosiń­ Zamoyski jednak — który niegdyś wstawiał się za Kosińskim —
skiego, Semena Nalewajkę, za łotra, Kozaków za swawoleństwo, nie dał wciągnąć w tę grę powagi Rzeczypospolitej i uznał całą
które przywołać może do porządku tylko szabla. Po latach gorz­ sprawę za spory wewnętrzne. Na jego rozkaz Żółkiewski, stojący
kich doświadczeń zaostrzy zresztą znacznie swą opinię o Koza­ blisko rozgrywających się wydarzeń, nie ruszał z miejsca swych
kach: „to jest stek hultajstwa z różnych narodów zebrany, nawy­ rot, wypatrując Tatarów.
kły do łotrostwa; wiemy, że są to rabusie całego rodu ludzkie­ Ukraina była w dalszym ciągu bardzo niespokojna. Oliwy do
go” — napisze do wielkiego wezyra Turcji w 1617 roku.5 Wresz­ ognia umiejętnie dolewali zagrożeni przez Turków Habsburgo­
cie — żeby oddać cześć ówczesnym umysłom — jeszcze przed wie, judząc Kozaków przeciw wyznawcom Proroka i podsycając
krwawym powstaniem rodziły się inicjatywy utworzenia organi­ wrzenie w granicach ukrainnych. Cel ostateczny dla co rozsąd­
zacji wojskowo-rolniczej o uregulowanym statusie prawnym, niejszych statystów był jasny: wplątanie Polski w wojnę z Turcją.
wchodzącej w skład państwa i chroniącej granic przed Tatarami W pełnych napięcia miesiącach wiosny 1594 roku, kiedy to oby­
i Turkami za określone korzyści. Propagujących te idee — pro­ dwaj hetmani niespokojnie spoglądali w stronę Krymu i Mołda­
boszcza parnawskiego Piotra Grabowskiego, dowodzącego ko­ wii, wśród Kozaków pojawił się agent cesarza Rudolfa II Eryk
nieczności skolonizowania Ukrainy, a nawet Rosji aż do Wołgi Lassota von Steblau. Działał tam też wcześniej polski szlachcic,
przez osadników wojskowych z przeludnionych ziem Rzeczypo­ banita, niejaki Stanisław Chłopicki, namawiając Kozaków do
spolitej, czy biskupa kijowskiego Józefa Wereszczyńskiego, który wyprawy na Mołdawię. Chłopicki krążył po Bracławszczyźnie ra­
w dziele Publika wysunął również projekt założenia akademii ry­ zem z trębaczem niemieckim, listami od cesarza, chorągwiami ce­
cerskiej na Ukrainie6 — uważano jednak wtedy, a nawet po wie­ sarskimi, srebrnymi trąbami i, co gorsza, znajdował oparcie w
kach, za idealistów. I trudno się temu dziwić: Kozacy, którzy wojewodzie bracławskim, księciu Januszu Zbaraskim, aż zanie­
również mieli być tymi osadnikami, po prostą nie dawali się ująć pokojony Żółkiewski listownie przestrzegał księcia przed działa­
w żadne hierarchie ani tym bardziej podporządkować się obcej niami na szkodę Rzeczypospolitej. W końcu hetman zdecydował
im w gruncie rzeczy władzy. się 14 kwietnia na pojmanie Chłopickiego; w kilka dni potem
Lokalny bunt Kosińskiego był niegroźny, dopóki nie usiłował przyszła wieść, iż Tatarzy przeszli przez Dniestr i tutaj skupiła
on umiędzynarodowić sprawy kozackiej, szukając oparcia w Mo­ się cała uwaga Żółkiewskiego. W dalszym jednak ciągu relacjo­
skwie, a nawet na Krymie. Zaniepokojeni tym panowie polscy nuje Zamoyskiemu sprawy kozackie: pisze o obraniu atamanem
na czele prywatnych oddziałów pobili go na Wołyniu pod Piąt­ Grzegorza Łobody i wyprawie tysiąca trzystu ludzi w pięciu czaj­
kiem w lutym 1593 roku. Mimo przysięgi Kosiński nie zaprzestał kach przez Morze Czarne. Powiewały nad nimi wyzywająco ce­
działań militarnych: w maju usiłował uderzyć na Czerkasy; ale sarskie chorągwie z czarnymi orłami.9
tam został zabity w walce z wojskami starosty Aleksandra Wiś- Hetmani, skupiwszy się nad kwestiami mołdawskimi i zagroże­
niowieckiego.7 Kozaków jednak obawiano się nadal, tym bar­ niem tureckim, początkowo nie podejmowali stanowczych kro­
dziej że zwołane pospolite ruszenie trzech województw nie do­ ków przeciw żywiołowi kozackiemu, mimo iż ten rozszerzał się
szło do skutku. Wiśniowiecki prosił listownie Zamoyskiego, by szybko. Żółkiewski, bezpośredni obserwator poczynań Koza­
chronił Ukrainę przed Zaporożcami, których „kilka tysięcy jesz­ ków, radził Zamoyskiemu umiarkowanie. Obok Łobody pojawi­
cze jest, będą się chcieli mścić i Ukrainę spustoszą, zebrawszy się ła się jednak nowa postać, Semen Nalewajko, były oficer chorą­
z Tatarami”.8 gwi nadwornych księcia Konstantego Ostrogskiego, mający za­

106 107
C Z Ę ŚĆ D R U G A — H ETM AN PO LN Y KO RO N N Y II K O Z A C Y

targ z Walentym Kalinowskim, panem na Husiatyniu. Wiosną go rozkaz podjęcia działań przeciw Kozakom na ziemiach koron­
1594 roku jąl on kupić wokół siebie „nowych” Kozaków z Zapo- nych. Waza przestrzegał hierarchii lub nie wierzył w zdolności
roża, którym atamanował Łoboda. Nalewaj ko początkowo usiło­ dowódcze hetmana polnego: zalecał Żółkiewskiemu, by niczego
wał usankcjonować swą niepewną władzę, ofiarowując, jako het­ nie czynił bez rady Żamoyskiego. Z drugiej jednak strony woje­
man zaporoski, swe służby Zamoyskiemu,10 a nawet papieżowi. wodzie brzeskiemu Krzysztofowi Zenowiczowi, który miał ude­
Gdy propozycje te odrzucono, ruszył z dwoma tysiącami ludzi na rzyć na Kozaków z Litwy, król nakazał, by „we wszystkim się
Mołdawię, gdzie pobił czambuł ordyńców podczas ich przemar­ z JMcią panem Stanisławem Żółkiewskim (...) porozumiewał”.12
szu na Węgry i złupił kilka osad. Od tej chwili rozzuchwalił się, Posłaniec od króla zastał hetmana polnego w Starzyskach,
najeżdżając to Bracławszczyznę, to znów Mołdawię, gdzie pod­ koło Lwowa. Żółkiewskiemu zdrowie nie dopisywało: jesienią
palił nie tylko Tehinię nad Dniestrem, ale i kilkaset wsi, lub po­ ubiegłego roku zachorował w obozie pod Chocimiem tak, że to­
siadłości tureckie; to służąc cesarzowi, to znów ofiarowując po­ warzyszący mu stale medyk zalecił leżenie w domu. Nawiasem
wtórnie swe usługi Zamoyskiemu. Unormowanie spraw moł­ mówiąc, dobry musiał być lekarz z imć Stanisława ze Lwowa, je­
dawskich spowodowało, że Nalewajko wrócił w ziemie Rzeczy­ śli Żółkiewski, przy tak słabej kondycji cielesnej, dożył sędziwe­
pospolitej. Obawiając się stojących na Ukrainie wojsk Żółkiews­ go wieku. Trudno było porzucać rodzinne pielesze, drogą żonę
kiego, ruszył na Ruś Białą. Tam powstanie rozszerzyło się ze i przyjaciela Reginę oraz dzieci. Żółkiewskiego musiała jednak
znaczną siłą i dopiero wtedy nabrało zdecydowanego oblicza an- uskrzydlać myśl — był przecież ambitny — że nareszcie będzie
tyszlacheckiego, co wyraziło się w paleniu dworów, wycinaniu mógł sprawdzić swoje talenty jako samodzielny dowódca. Do
herbowych i zwolenników unii brzeskiej oraz wybieraniu kontry­ dzieła zabrał się z energią: wysłał do rotmistrzów rozkazy zebra­
bucji z miast. Rabunek i nieodłączny od niego gwałt — podykto­ nia chorągwi w oznaczonych przedtem miejscach, a sam ruszył
wany dotąd koniecznością utrzymania się kilkutysięcznej armii szybko ze Starzysk do Krzemieńca, skąd listownie zawiadomił
Nalewajki — stał się celem samym w sobie: brakowało programu wojewodów kijowskiego, wołyńskiego, podolskiego o podjętych
ruchu. Wszystko to było bezprawiem i stanowiło tak zagrożenie dla działaniach, z prośbą o pomoc. Wreszcie — po kłopotach związa­
stosunków wewnętrznych, jak i wyzwanie dla Rzeczypospolitej. nych z opłaceniem żołnierzy, a zwłaszcza rot piechoty królew­
Współpracujący z Nalewajką Łoboda wystraszył się jednak nie skiej — w końcu lutego 1596 roku ruszył na Nalewajkę.
na żarty radykalizmu ruchu: 11 stycznia 1596 roku wysłał list do Watażka na wieść o pochodzie wojsk hetmańskich usiłował
Zamoyskiego, w którym odcinał się od szaleństw „swawolnego uciec przed Żółkiewskim, zawracając na Ukrainę. Niemal bez
Naliwajka, który prawie przepomniawszy bojaźń Bożą i lekce so­ odpoczynku, dniem i nocą przedzierał się przez okolice Ostropo-
bie ważąc wszystko na świecie, zebrawszy (...) ludzi także swa­ la i Pykowa ku Bracławowi, zamierzając połączyć się z oddziała­
wolnych, szkody, zbytki w Koronie Polskiej uczynił, o których mi Łobody. Żółkiewski jednak wytrwale sunął tuż za nim, na
my nic nie wiemy i wiedzieć nie chcemy”.11 W tym samym czasie czele ledwie dziesięciu chorągwi; reszta rot, zapewne pieszych,
również Nalewajko na piśmie zabiegał u króla o stały żołd, uzna­ nie nadążała za jazdą.
nie go hetmanem Kozaczyzny. Hetmana wspierał męstwem i nade wszystko radami niejaki
Trafił źle, gdyż interwał pokoju w wojnach mołdawskich umo­ Jan Awak, Ormianin z pochodzenia, niezwykle waleczny rycerz,
żliwił władzom Rzeczypospolitej podjęcie próby zdławienia po­ znający świetnie Tatarów, Turków, Mołdawian i ich języki, który
wstania siłą. Król Zygmunt III wysłał do Żółkiewskiego 15 lute­ swe zdolności oddał na służbę Rzeczypospolitej. Niepospolity ten

108 109
C Z Ę ŚĆ D R U G A — H ETM AN PO LN Y KO RO N N Y II KOZACY

człowiek potrafił wkradać się do obozów przeciwnika i w ten spo­ skiego, że Kozacy Sawuły „w trwodze na tern są: chcą wydać Na-
sób dowiadywać się o jego planach. Warto o nim wspomnieć, lewajkę (...) i złączyć się z nami, chcą być posłuszni”.13 Wreszcie
gdyż za wstawiennictwem Żółkiewskiego na sejmie 4 lutego 1605 ukazały się i ciemne barwy nieokiełznanej wolności: zrozpaczeni
roku w nagrodę za odwagę i męstwo w walce z Tatarami, Nale- mołojcy chcieli kilkakrotnie rozsiekać Nalewajkę; w innych ko­
wajką i Michałem Walecznym Awak został nobilitowany — już szach obalano starych atamanów, dając władzę nowym. Anar­
odtąd jako Wakowski. Dowód to, że hetman nie zapominał o lu­ chiczna demokracja wojskowa w wydaniu kozackim sprzyjała dy­
dziach, którzy przysłużyli się Rzeczypospolitej i jemu. wersyjnej pracy Żółkiewskiego, który przez szpiegów i listy do
Mknąc galopem przez ośnieżone stepy, niemal zajeździwszy Łobody wywoływał burzliwy ferment wśród mołojców.
konie, w mroźne popołudnie 1 marca chorągwie Żółkiewskiego Nalewajko, stanąwszy koło Sinej Wody, poprosił hetmana
dopadły wreszcie w Macewiczach tylną straż Kozaków. Zawrzała przez starostę bracławskiego Jerzego Strusia o łaskę. Żółkiewski
walka, ale szybko zapadający zmierzch uniemożliwił pełne rozwi­ zażądał rozpuszczenia wojska, oddania dział i sztandarów Habs­
nięcie sił polskich. Wprawdzie hetman rozkazał podpalić chaty, burgów — symbolicznego moralnego wsparcia Kozaków, w za­
i w blasku pożarów wojska koronne rozbiły ariergardę kozacką, mian za wstawiennictwo u króla. Hetman, człowiek dojrzały, nie
ale główne siły z Nalewaj ką na czele pod osłoną nocy zdołały w gorącej wodzie kąpany, nie łaknął, jak inni, oskubani przez
oderwać się od Żółkiewskiego. Powtórnie dopadł hetman Koza­ mołojców magnaci, krwi kozackiej. „Odkażałem, że krwi jego
ków za Olszanką, skąd widać było już bezkresne stepy; tym ra­ ani tych, co z nim, nie pragnę: co można i stąd zrozumieć, że
zem zamęczone konie jazdy hetmańskiej nie nadawały się do po­ mając w ręku niemało jego towarzystwa, nie pastwię się nad
ścigu. Żółkiewski zarządził zatem krótki odpoczynek dla uzupeł­ nimi.”14 Ten widoczny humanitaryzm, mający swe źródło w gorą­
nienia sił, listownie prosząc Zamoyskiego, by wpłynął na króla cej wierze w Krzyż, niechęć do rozlewu krwi chrześcijańskiej, po­
w sprawie wydania uniwersałów dla pospolitego ruszenia najbar­ kojowe, rzec można, usposobienie będzie sympatycznym rysem
dziej zagrożonych ziem: kijowskiej, wołyńskiej i bracławskiej. charakteru Żółkiewskiego — ale też z biegiem czasu nabierze
Obawa hetmana była uzasadniona: między Kijowem a Perejasła- wymiarów niekiedy w wypadku twardego dowódcy przesadnych,
wiem kręcił się ataman Kozaków Matwiej Sawuła, wybrany, zda­ a w końcu tragicznych.
je się, na miejsce Łobody, posiadający całą artylerię, i Żółkiew­ Kreśląc gęsim piórem na papierze warunki pokoju, hetman
ski słusznie dorozumiewał się, iż Nalewajko będzie usiłował się wprawdzie chciał zgody, ale nie dowierzał pokorze Nalewajki.
z nim połączyć. Niepokojące też były fakty przechodzenia nie Nie pomylił się: ataman zdecydował się na podporządkowanie
opłaconych rot na stronę powstańców; tak stało się z oddziałami swego pułku Sawule. Żółkiewski wysłał więc w ziemię kijowską
Płoskiego i Czołhańskiego. kniazia Różyńskiego, który miał blokować Sawułę i ochraniać
Na razie jednak położenie Nalewajki było fatalne. Obawiając swe łupione przez Kozaków włości. Różyński postępował okrut­
się dalszego pościgu, potopił ciężkie działa, zdobyte niedawno nie; ku niezadowoleniu Żółkiewskiego ściął pojmanych pięćdzie­
podczas łupienia większych miast, i zapadł w gęste lasy humań- sięciu Kozaków. Ugrupowanie Sawuły, zradykalizowane przez
skie, żywiąc konie liśćmi, a swych ludzi koniną. Łobodzie i Sawu- dołączonych nalewajkowców i wieści o masowym ścinaniu głów
le nie dowierzał — i miał rację. Jeszcze w końcu marca Sawuła mołojeckich, ruszyło przeciw Różyńskiemu, pod obsadzoną
słał pokorne listy do jednego z dowódców polskich, Cyryla knia­ przez kniazia Białą Cerkiew. W nocy z 2 na 3 kwietnia pod mura­
zia Różyńskiego, który 28 marca zawiadamiał hetmana Żółkiew­ mi miasta pojawiło się siedem tysięcy mołojców zbrojnych w sza­

110 111
C Z Ę ŚĆ DRUCiA - HETM AN PO LN Y KO RO N N Y II. KOZACY

ble i samopały; w Białej Cerkwi Różyński miał ledwie pięciuset celnie; doszło do walki wręcz. Jednak pomimo bitności i zawziętoś­
żołnierzy z rot Żółkiewskiego i własne poczty. Dumny książę ci rot hetmańskich taboru nie udało się rozerwać. Polacy ponieśli
lekceważył Kozaków, ale sprytny Nalewajko przekupił, zdaje znaczne straty, padło też sporo Kozaków: między innymi Sawule
się, mieszczan i wszedł nocą cichcem do miasta od strony, gdzie kula z działa urwała łokieć, zginął też w walce znany watażka Sasko.
go się w ogóle nie spodziewano. Różyński, nieświadom zagroże­ Zwycięstwo Żółkiewskiego było, delikatnie mówiąc, wątpliwe.
nia, uderzył na szarzejące w mroku oddziały Sawuły, nasiekł Ko­ Zmęczone roty, pomordowane konie w niezwykle mroźną noc
zaków ponoć około tysiąca, gdy tymczasem Nalewajko już szalał powróciły lizać rany do Białej Cerkwi. Hetman, nie bez słuszno­
na jego tyłach, po Białej Cerkwi. Oparł mu się jedynie zamek. ści, zwalił winę za niepowodzenia na słabość liczebną wojsk ko­
Nie mogąc go zdobyć szablami i lichymi samopałami, Nalewajko ronnych wobec rosnącego w siłę ruchu kozackiego. „Trzeba zai­
wycofał się również z miasta. ste gruntownie o tej Ukrainie radzić! — pisał wyraźnie podener­
Zdarzenie to w niektórych domach magnackich odebrano jako wowany do Zamoyskiego — jeśli się to sejmową jaką surową
porażkę: „Gruchnęło tu było coś (...) o porażeniu kilku rot woj­ uchwałą a położeniem tu do jakiego czasu żołnierza nie obwaru­
ska króla jego mości od Kozaków, aż i o ranie pana hetmana pol­ je, znowu ta gadzina ożywię.” Rzecz charakterystyczna: donosił
nego, ale iż to daremna wiestka” — pisał, jakby rozczarowany, Zamoyskiemu, iż miał „tu pomoc wielką i podporę z JKMci”.lfi
Mikołaj Krzysztof Sierotka Radziwiłł do hetmana litewskiego Żółkiewski starał się rzetelnie informować o „skozaczonej Ukra­
Krzysztofa Pioruna Radziwiłła.15 inie” nie tylko kanclerza, ale i bezpośrednio króla. Zamoyski,
W rzeczywistości Żółkiewski miał się dobrze: Kozaków zmusi­ zdaje się, nie poczytał mu tego za dobre, gdyż później hetman
ła bowiem do ucieczki również wiadomość o zbliżaniu się jego będzie zastrzegał się, że woli powiadamiać króla przez kanclerza.
chorągwi. Hetman znajdował się cztery mile od Białej Cerkwi, Nalewajko, choć również ranny, został obrany atamanem na
gdy doszła wieść o nocnej walce Różyńskiego z Nalewajką. Jed­ miejsce Sawuły. Nocą, po wyczerpującym marszu, dotarł do Try-
nak droga po przedwioscnnych roztopach zmieniła się w błotne pola, a stąd do Perejasławia. Tutaj urządzono radę, z której Żół­
jeziora; w nocy, dla odmiany, zaczął siec w’ oczy „okrutny śnieg”, kiewski przez swych szpiegów miał doskonałe relacje. Tym ra­
jaki jeszcze nie padał tej zimy, i chorągwie hetmana z trudnością zem wywiad — to oko wojny — Żółkiewski zdołał zorganizować
dobrnęły do Białej Cerkwi. Zorientowawszy się, iż Kozacy nie­ bez zarzutu. Z Perejasławia doszły do hetmana żądania mołoj­
dawno uciekli. Żółkiewski szybko ruszył za nimi. Dopadł ich kil­ ców, które miały zrealizować się w tymże samym miejscu w pięć­
ka kilometrów za miastem, gdyż mołojcy, znając energię hetma­ dziesiąt lat później i wstrząsnąć Rzecząpospolitą: przyłączenia
na i jego dążenie do walki, zdążyli uformować ulubiony przez sie­ Kozaczyzny do Rosji. Na szczęście demokracja wojskowa święci­
bie tabor. Pięć rzędów wozów, spiętych łańcuchami, i dwadzieś­ ła jednak w Perejasławiu swe triumfy: głosami „pokornych”
cia kilka dział miało chronić Kozaków przed atakami niezwycię­ i „desperatów” upadła fatalna dla Polski propozycja, Nalewajkę
żonych Lachów. Tabor z wolna toczył się po równinie, ale Żół­ znów zrzucono ze stanowiska, na które wrócił Łoboda. W końcu
kiewski nie dawał rozkazu do natarcia. Około trzech godzin cho­ postanowiono z całym dobytkiem, żonami i dziećmi iść pod Ki­
rągwie polskie sunęły za toczącą się fortecą, czekając na resztę jów. Przed Lachami miały chronić kozackie rodziny wody olbrzy­
sił: w końcu, upatrzywszy dogodne miejsce, zwane Ostrym Ka­ miego Dniepru i nieliczne oddziały mołojców pozostawione na
mieniem, Żółkiewski rzucił trzy tysiące ludzi ze wszystkich stron przeprawie przez rzekę. Czółna, aby nie dostały się w ręce żoł­
na tabor kozacki. Działa mołojców plunęły ogniem, ale nie dość nierzy hetmana, podziurawiono bądź popalono.

112 I lkv.li 113


II KOZACY
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN POLNY KO RO N N Y

Kozacy uporczywie prowadzili też pertraktacje, licząc na ła­ Rzut oka na mapę wystarczy, by zrozumieć intencje Kozaków:
godność hetmana, jego niechęć do rozlewu krwi chrześcijańskiej wschodnia granica Rzeczypospolitej, ustalona na mocy rozejmu
i po prostu odwlekając czas starcia i zguby. Jak wiadomo, matką w Jamie Zapolskim, była oddalona o trzy, cztery dni marszu;
sukcesów jest wiara w siebie, czyli przełamanie mitu o niezwycię­ otwierała się też możliwość pochodu na południe w stronę nie­
żonym przeciwniku. Otóż Kozacy w starciach z regularnym woj­ zmierzonych Dzikich Pól i Zaporoża.
skiem polskim ani zanadto nie wierzyli w siebie, ani jeszcze nie Jednak Żółkiewski przewidział zamiary przeciwnika: wysłany
wypracowali właściwej organizacji walki: ich tabor z natury rze­ przez niego pułk pod Mikołajem Strusiem przeszedł przez rzekę
czy był obronny, nie mieli ciężkiej jazdy dla przeprowadzenia Sułę, na południe od Lubien, odcinając w ten sposób Kozakom
zwrotu zaczepnego (choć trudno w to uwierzyć, ówcześni Kozacy drogi odejścia na południe i wschód. Od północy blokowały mo-
słabo jeździli na koniach) i dlatego ten stan rzeczy skazywał ich, łojców siły litewskie pod dowództwem podkomorzego trockiego
jako samodzielną siłę militarną, na klęskę w starciach z regularną Bohdana Ogińskiego. Natomiast sam hetman ruszył za głównym
armią Rzeczypospolitej. Inna sprawa, że Polacy w walkach z lot­ oddziałem kozackim. Mówiono w Rzeczypospolitej: „Kiedy Ko­
nymi Tatarami, przeważającymi liczebnie Rosjanami, zawziętymi zak nie ma wody, błota albo jam — to przepadł.” Mołojcy szuka­
Turkami, a potem i „ognistym ludem” szwedzkim wypracowali li właśnie podobnie obronnego miejsca w takim pośpiechu, że nie
niebywale skuteczny sposób walki, na który składały się między mieli nawet czasu zniszczyć mostu łubneńskiego. W końcu znale­
innymi elementy taktyki podpatrzone w armiach ościennych. źli: ustawili swój tabor nad Sułą, na uroczysku zwanym Sołonicą,
Z biegiem lat wykształcił się szyk ustawienia wojsk zwany „sta­ w miejscu poprzecinanym strumieniami, bagnami, o nierównym
rym polskim urządzeniem”, który zapewniał wojskom Korony terenie. Wynurzające się ze stepów w ciepły poranek 26 maja
i Litwy dużą manewrowość, możliwość szybkiego rozwijania bądź chorągwie Żółkiewskiego, a następnie Strusia z westchnieniem,
ścieśniania szyków, co bardzo myliło przeciwnika (był to tak ale i złością patrzyły na tabor kozacki otoczony wałami, dziewię­
zwany huf granitowy, zastosowany między innymi przez Chod­ cioma rzędami spiętych ze sobą wozów wypełnionych piaskiem,
kiewicza w bitwie pod Kircholmem). Dodatkowymi zaletami tego najeżony lufami dwudziestu czterech armat, mnóstwem samopa­
ustawienia była możność koncentrowania wysiłku natarcia na łów sterczących pod i nad wozami, za którymi kryło się co naj­
określonym odcinku, siła uderzenia i skuteczna obrona przed mniej sześć tysięcy zdolnych do twardej walki mołojców.
próbami oskrzydlenia. Cechą polskiej szkoły walki i dowodzenia Żółkiewski jednak dość dawno pozbył się wewnętrznego ognia
było dążenie do starcia, wiązanie sił przeciwnika przez część cho­ młodości i wcale nie zamyślał szturmować tej istnej fortecy na Soło-
rągwi i przeprowadzanie decydującego uderzenia przełamujące­ nicy. Uczestnicząc w tak wielu kampaniach wojennych, wiedział
go jazdą ciężką, najczęściej na skrzydła nieprzyjaciela. dobrze, że od ognia armat i świstu szabel mocniej przemawia głód.
W maju, gdy Kozacy odmówili hetmanowi wydania przywód­ Miał już pięć tysięcy zaprawionego w bojach, pałającego chęcią
ców buntu, wiadomo było, że dojdzie do walnej bitwy. Żółkiew­ zemsty wojska magnackiego i królewskiego, w taborze krecią robotę
ski bowiem, na czele około pięciotysięcznej armii,17 przeprawił prowadzili jego agenci, wrzask przerażonych kobiet i dzieci docierał
się przez Dniepr pod Trypolem, rozpędziwszy ogniem dział nie­ aż do chorągwi koronnych. Hetman otoczył więc tabor ze wszystkich
liczną obronę operującą na czajkach. Piętnastego maja Kozacy stron pierścieniem swych rot i cierpliwie, choć w znoju, czekał: bli­
cofnęli się pod Perejasław, a następnie wraz z rodzinami zanurzy­ sko dwa tygodnie chorągwie sypiały i jadały na koniach, tak jak
li się w bezkresne stepy w nadziei, że hetman zaniecha pogoni. i sam hetman, gotowe do odparcia każdej „wycieczki” mołojców.

114 115
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN POLNY KO RO N N Y II. K O Z A C Y

Jednak ci się do tego nie kwapili: zaczęli znów szukać winnych gicznym skutkiem. Gdy czerń zapowiedziała, że będzie się „aż
tak niekorzystnej sytuacji we własnym obozie i znaleźli — Łobo- do gardł swoich bronić”, Żółkiewski, wyraźnie podrażniony, rzu­
dę — zapewne za wskazaniem Nalewajki. Tym razem nie bawio­ cił: „Brońcież.”
no się w odbieranie buławy: za pierwszą wyciągniętą w złości sza­ To wystarczyło polskim rotom. Okazało się, że w grabionej
blą mołojecką poszły w ruch następne i nieszczęsny Łoboda za przez Kozaków jeszcze niedawno szlachcie ukraińskiej, żołnie­
swe konszachty z hetmanem został rozsieczony na strzępy. Ale rzach kwarcianych z tych ziem nie wygasł ogień zemsty. Teraz
i Nalewajkę uznano za współwinnego tragicznego położenia; no­ rozpalił się on z podwójną siłą. Na bezbronnych Kozaków, włą­
wym atamanem obrano Krzysztofa Krempskiego. czając w to kobiety i dzieci, spadły szable żołnierzy z chorągwi
Kilkanaście dni wystarczyło, żeby Kozacy odczuli głód. Na do­ koronnych, którzy „tak ich niemiłosiernie siekli, że na milę albo
datek choroby jęły dziesiątkować ich, a głównie nieszczęsne ro­ dalej trup na trupie leżał”.18 Dotąd nie wiadomo, ilu padło zabi­
dziny. Tymczasem do obozu polskiego przybywały coraz to nowe tych w tej tragicznej rzezi; przypuszczać należy, że około tysiąca.
poczty magnackie. Kozacy nad Sołonicą liczyli jeszcze po cichu Wina hetmana polegała na uniesieniu się (on, który starał się, by
na pomoc braci z Zaporoża i tych, którzy Dnieprem przemykali emanował z niego spokój) i wypowiedzeniu niebacznych słów,
się w sukurs na lotnych czajkach. Ale i oni nie zdążyli: miary które złaknione zemsty i łupów chorągwie wzięły za zachętę do
nieszczęść dopełniły sprowadzone przez Żółkiewskiego z Kijowa masakry. Zrozpaczony Żółkiewski z rotmistrzami rzucił się mię­
ciężkie działa, z których zbombardowano bez pardonu obóz ko­ dzy szeregi, by zapobiec jatkom, ale raz rozpętanego żywiołu nie
zacki. Widoczne przygotowania wojsk koronnych do szturmu był w stanie zatrzymać. Wyrzutów sumienia nie mogły nawet zła­
rozmiękczyły mołojecką wolę walki. Poprosili o pokój. Za cenę godzić znalezione w obozie kozackim broń, kotły i trąby nadesła­
wydania Nalewajki i innych dowódców' hetman był gotów zaprze­ ne przez Habsburgów: znak nieomylny, że w wewnętrzne sprawy
stać walki, darować Kozakom życie i puścić ich do domów. Nale­ Rzeczypospolitej mieszało się obce mocarstwo, podtrzymując
waj ko, świadom zagrożenia, już wcześniej usiłował ujść z taboru. ducha walki wśród skłonnych do buntów Kozaków.
Nie udało się wtedy — teraz, w chwili kapitulacji, ujął się za nim Fala przelanej krwi uderzy ze zdwojoną siłą za pół wieku
jego kosz, i, jak by nie było dość nieszczęść, wybuchła bratobój­ o polski brzeg: pod Batohem opłacona przez Chmielnickiego dzi­
cza walka. Nalewajko usiłował skorzystać z zamieszania i po­ ka orda nogajska rozniesie na szablach i maślakach sześć tysięcy
wtórnie uciec; był już na wale, gdy dostrzeżono go, schwytano bezbronnych jeńców — Polaków. Ukraina i Polska długo będą
i dostarczono do namiotu hetmana. pamiętać tę rzeź. Dla raz wytoczonej krwi trzeba wieków i dobrej
Siódmego czerwca 1596 roku wydawało się, że jest już po woli, by wyschła; niektórzy sądzą, że wystarczy milczenie poko­
wszystkim, gdy wśród składających lichą broń czerni zaczęło się leń.
szemranie. Żbiegli do Kozaków chłopi ukraińscy zdążyli zasma­ Żółkiewski gorzko przeżył pierwsze samodzielne duże zwycię­
kować wolności i nie uśmiechało im się wracać do pańszczyzny, stwo: on, unikający daremnego rozlewu krwi, dopuścił do tra­
a tym bardziej do dyszących zemstą panów. Ich delegacja zaczęła gicznej rzezi. Z zażenowaniem usprawiedliwiał się w liście do
prosić Żółkiewskiego, by i czerń uznano za wolnych — ale dla króla z 10 czerwca, zaniżał liczbę zasieczonych Kozaków do kil­
hetmana było to nie do przyjęcia. Taka prośba burzyła wręcz w kudziesięciu, „czego się obronić żadnym sposobem między ludź­
nim, dziecku epoki, poczucie prawa stanowego i obowiązku. Ma­ mi zajuszonymi nie mogło, choć z wszelką pracą i staraniem
gnat i feudał zwyciężył w nim bogobojnego chrześcijanina z tra­ z panami rotmistrzami zabiegałem temu”,19 bronił swej rycer­

117
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETMAN POLNY KO RO N N Y

skiej czci. Drugą, nie mniej gorzką pigułkę przyszło mu połknąć Rozdział III
niebawem. Mimo obietnicy amnestii wszystkich przywódców re­
belii odesłano do Warszawy i ścięto. Oszczędzono tylko Nalewaj- Z MOŁDAWII...
kę, chcąc by ten zeznawał przed sejmem. Kozacy nie bali się
śmierci, z którą, jak mało kto, obcowali na co dzień: bywało, że
przy nawlekaniu na pal pomagali oprawcom instruując ich „kry-
wo idet, pane”,20 w których to słowach była zawarta nie tylko
pogarda w obliczu śmierci, ale i racjonalne jądro, gdyż nadziani
na pal prosto umierali szybko (uszkodzenie mózgu), nawleczeni
krzywo — konali długo i w męczarniach. Otóż Nalewajko był
właśnie takim hardym do granic ludzkiej wytrzymałości Koza­
kiem. Jeszcze w październiku, mimo tortur, nie wydobyto z niego Do Lwowa Żółkiewski wjechał niczym wódz rzymski. Rozmiło­
nic. Nie pozwolono mu jednak spać — i dopiero tortura bezsen­ wana w zwyczajach wyjętych z lamusa antyku szlachta zgotowała
ności zmogła atamana. Dziewiątego kwietnia 1597 roku w obec­ mu wjazd triumfalny. Było zresztą za co dziękować: majątki her­
ności króla Zygmunta III i senatorów złożył ostatnie zeznania. bowych stały się znów bezpieczne. A i w sejmie uwielbiano wy­
Usiłowano go ratować — chłop z dóbr Jazłowieckiego, który głaszać górnolotne mowy; rozwodzono się tam, że zwycięstwo
jeszcze rok temu z mołojcami smakował wolności pośród niez­ polskiego hetmana przewyższa wiktorie konsulów rzymskich
mierzonych stepów w walce z Lachami, podrzucił nawet Nale- i króla hiszpańskiego. Porównywanie wielkości Rzeczypospolitej
wajce piłkę do cięcia metali — ale było już za późno. Jedenaste­ i jej bohaterów z dziejami i personami antycznymi było dość po­
go kwietnia Nalewajkę przewieziono za Barbakan, tam ścięto, wszechne; taka to moda, będąca przyczynkiem do zrozumienia
ciało poćwiartowano. Żółkiewski, już przedtem dający wyraz po­ megalomanii Sarmatów, podówczas panowała.
glądowi, że „chore członki powinno się leczyć, a nie odcinać”, We Lwowie serdecznie też wyściskał hetmana polnego jego
z goryczą zapewne myślał, że w ten sposób złamano jego słowo kuzyn i kanclerz: przed Zamoyskim rycerze Żółkiewskiego złoży­
o darowaniu życia, które dał rok temu atamanowi. Z kontrower­ li zdobyte chorągwie, działa i trąby Habsburgów; przekazano ró­
syjnej postaci watażki Nalewajko wyrósł na męczennika ludu wnież kanclerzowi jeńców. Zamoyski oczywiście nie omieszkał
ukraińskiego: wkrótce po stepach zaczęły krążyć śpiewane tęskne odesłać dowodów zwycięstwa — szczególnie trąb cesarskich —
dumki o spaleniu go na spiżowym byku. królowi. Podczas spotkania i długiej rozmowy o bitwie i pościgu
Zwycięstwo Żółkiewskiego przesunęło o kilka lat następny wy­ Zamoyskiego musiały nie pierwszy raz uderzyć cechy osobiste
buch niezadowolenia na Ukrainie i otworzyło erę intensywnej Żółkiewskiego: cierpliwość połączona ze zdecydowaniem i fi­
kolonizacji żyznych ziem naddnieprzańskich przez polskich ma­ zyczna wytrzymałość (tygodniami ów delikatnej budowy czło­
gnatów i szlachtę — w tym i naszego hetmana. wiek nie ściągał z siebie pancerza), wówczas jeszcze nie przera­
dzające się w niedobrą dla dowódcy chęć samopoświęcenia lub
ciągłego niemal głoszenia o tym.
Syty chwały i znaczenia wrócił wkrótce hetman do pani małżo­
nki, do Winnik. Nad małą dotąd miejscowością wyrastała powoli

119
C Z Ę ŚC D R U G A — HETM AN PO LN Y KO RO N N Y III. Z MOŁDAWII

wyniosła wieża, mająca ostrzegać i chronić ludność przed Tatara­ cięż dobrze pierwszą konfederację żołnierską z początków pano­
mi; przybywało domostw i ludzi. Znać było gospodarną rękę het­ wania Wazy. Dwudziestego szóstego stycznia 1597 roku musiał
mana, a nade wszystko jego żony Reginy. Żółkiewski postano­ wyjechać z Winnik w związku ze zjazdem nie opłaconych żołnie­
wił: ulubioną przezeń miejscowość, oddaloną od Lwowa w kieru­ rzy we Lwowie. Zwykłą w takich sytuacjach metodą pertraktacji
nku północno-wschodnim ledwie o dwadzieścia osiem kilome­ było odwoływanie się do patriotyzmu i obietnica łaski boskiej,
trów, należy przemianować na Żółkiew, tak jak nazywało się więc nieszczęsny Żółkiewski prosił panów rotmistrzów o spokój,
gniazdo rodowe w powiecie krasnostawskim. Dyspozycje te wyda obiecywał nagrodę niebios, pożyczał pieniądze, słał listy do dy­
listownie żonie w 1597 roku; w rok później Żółkiew otrzyma pra­ gnitarzy z ostrzeżeniem przed buntem. W połowie lipca udało
wa miejskie i szybko się rozwinie.1 Oko Żółkiewskiego cieszyła mu się zebrać 175 tysięcy złotych; do pełnego pokrycia żołdów
też trójka dzieci baraszkująca wokół matki, mamek i służby: kil­ brakowało jednak pięćdziesięciu tysięcy.2 Szarpiąc się z niekarny­
kuletni Jan urodzony w 1591 roku i córki — Zofia, urodzona w mi żołnierzami, dowodząc na sejmiku wiszneńskim 1597 roku, iż
1590 roku, i Katarzyna, około 1594 roku. Szczęście rodzinne za­ gotów jest sam wymierzyć rozzuchwalonemu rycerstwu sprawie­
mąciła nieco choroba żony — gwałtowna, ale na szczęście przej­ dliwość,3 nie podbudowywał oczywiście swego autorytetu hetma­
ściowa. Zresztą hetman nie mógł zbyt długo przebywać w domu: na, a raczej wręcz przeciwnie. W końcu delegacja związku żoł­
sprawy publiczne i wojskowe rychło wyrwały go z rodzinnych nierskiego pojechała do króla, który — aby zapobiec obsadzeniu
włości. i złupieniu dóbr królewskich przez skonfederowane trzytysięczne
Przekleństwem armii ówczesnego świata, a w tym i Rzeczypo­ wojska — za zgodą senatu zastawił klejnoty ze skarbu i wreszcie
spolitej, była kwestia utrzymania materialnego żołnierzy. Pienią­ przysłał gotówkę do Lwowa. Tym razem obyło się bez zwyczaj­
dze zawsze były nerwem wojny, a dzieje wielu armii to historia nych w takich przypadkach awantur.
ich głodu. Podczas walk można było powstrzymać apetyty ryce­ Szlachta doceniła trudy i sukcesy wojenne hetmana polnego:
rzy na dobra doczesne, stosując żelazną dyscyplinę (już za het­ na sejmikach, jak i na sejmie walnym 1597 roku żądano od króla,
mana Tarnowskiego na każdym postoju wojska wystawiano szu­ by wynagrodził Żółkiewskiego za „sławne zwycięstwo”.4 Hetman
bienicę) lub przymrużając w ostateczności oczy na grabież i łu- polny na tym sejmie nie wotował (widzimy go tylko w jakiejś ko­
piestwo w myśl zasady Wallensteina, dawno zresztą przed nim misji śledczej),5 natomiast uczynił to oczywiście Zamoyski. Za­
stosowanej, iż wojna żywi żołnierza. W końcu chęć zdobycia łu­ prezentował on w swym przemówieniu program polityki zagra­
pów była niebagatelną przyczyną zaciągania się do szeregów nicznej i wewnętrznej — wobec nie opłaconych żołnierzy. W wo­
i wielce istotnym środkiem do wzbogacenia się. Po wojnie jednak tum tym, trzeba przyznać, przeszedł siebie. Najpierw oświadczył,
następował czas zapłaty dla zwycięskiej armii: na ogół bardzo że gładko mówić nie umie; dalej, że zdrowie stracił dla „upadłej
niebezpieczny, kończący się często buntem żołnierzy. Trzeba tu ojczyzny”, co chciałby „przypieczętować gardłem swym”. Wresz­
jednak dodać, że wszędzie w Europie przychodził ów krytyczny cie — zapewniając, że będzie mówić krótko — wygłosił jedną
moment prowadzący albo do opróżnienia skarbu państwowego, z najdłuższych oracji sejmowych, przeplatanych rozważaniami
albo złupienia kraju przez soldateskę. o historii.6
Żółkiewski od początku swej wojskowej kariery miał do czy­ Powyższy fakt przytaczam tu nie na prawach anegdoty: służyć
nienia z tym niepokojącym zjawiskiem, na które u nas nakładał ma on porównaniu z późniejszymi oracjami Żółkiewskiego. Za­
się również niedowład administracyjny państwa. Pamiętał prze- miłowanie do historycznych argumentacji, próby celnego wysła­

120 121
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN PO LN Y KO RO N N Y III. Z M OŁDAW II

wiania się z biegiem czasu przeradzają się w coraz dłuższe wywo­ Sytuacja względnego spokoju dla hetmana zaczęła zmieniać się
dy, podkreślanie swego poświęcenia dla ojczyzny, minoderyjne już na początku 1599 roku. W trzech księstwach naddunajskich,
tony — cechować będą również retorykę Żółkiewskiego. Co jed­ mimo rozciągnięcia polskich wpływów na Mołdawię, a może
nak zasadniczo różniło go w tym wypadku od Zamoyskiego — to właśnie dlatego, znowu zaczęło wrzeć: wysuwani do władzy
brak demagogii, która nieraz pobrzmiewała w słowach wielkiego kandydaci faktycznie służyli oczywiście za narzędzie któregoś
kanclerza. z trzech mocarstw. Istniejące między tymi potęgami poważne
Hetman wrócił do rodzinnych dóbr, ale nadal pilnie śledził sprzeczności usiłował wykorzystać hospodar wołoski Michał.
rozwój wydarzeń na powierzonych jego opiece granicach Rzeczy­ Ideą jego życia było zjednoczenie Mołdawii, Wołoszczyzny
pospolitej. Był bez wątpienia człowiekiem sumiennym, o wysoko i Siedmiogrodu i zrzucenie jarzma tureckiego. Nie zrywając
rozwiniętym poczuciu obowiązku i — cecha znowuż u dygnitarzy otwarcie z imperium otomańskim, którego był lennikiem —
nie taka częsta — bardzo lojalnym. Nie odpowiadała mu polityka będąc jednocześnie księciem Rzeszy — Michał porozumiał się
Zamoyskiego podważania pozycji Wazy,7 jako szkodząca trono­ z Rudolfem II. Wiedział bowiem, że cesarz zgodzi się użyć go
wi i państwu, ale też nigdzie nie dojrzałem, by usiłował zasugero­ przeciwko Siedmiogrodowi, gdzie akurat zaszły zmiany nieko­
wać wielkiemu statyście zmianę kursu. A przecież czasy, kiedy rzystne dla Austrii.
spełniał rolę przybocznego kanclerza mijały: Żółkiewski sam stał Dwudziestego pierwszego marca 1599 roku zwolennik Habs­
się osobą prominentną. Jednak dominacja umysłowości Zamoys­ burgów, Zygmunt Batory, zrzekł się tronu książęcego na rzecz
kiego była wyraźna i jakby utrwaliła się w naszym hetmanie; swego stryjecznego brata, Andrzeja Batorego. Ciekawa to postać
z pewnością nie miał też ani rozmachu, ani tak dużych umiejęt­ ów Andrzej: ambitny, wielce uzdolniony i równie wielkiej urody,
ności politycznego myślenia i działania jak tamten. Wreszcie — wykształcony w Pułtusku bratanek naszego króla Stefana i szwa­
repertuar starorzymskich czy spartańskich cech, którymi starał gier Zamoyskiego, był kandydatem tego ostatniego do korony
się wyróżnić wśród otoczenia, przeszkadzał mu w giętkim i ela­ polskiej. Niechęć części szlachty do Zamoyskiego jeszcze w cza­
stycznym politykowaniu. sach bezkrólewia, a tym bardziej nieufność wysoko urodzonych
Wieści, które hetman polny słał do hetmana wielkiego z Ukra­ do jakichkolwiek planów sukcesyjnych spowodowały, że kandy­
iny w ciągu dwóch lat po rozgromieniu nalewajkowców, były na datura ta odpadła i kanclerz musiał zmienić front, popierając
ogół pomyślne: Kozacy lizali rany i pisali wiernopoddańcze listy, Wazę. Sam Andrzej Batory swą postawą nie przyczyniał się do
straszeni od czasu do czasu zbieraniem przez Żółkiewskiego rot wzrostu popularności wśród herbowych: będąc kardynałem i bi­
pod Lwowem;8 Tatarzy skryli się w swych jurtach i ułusach. Nic skupem warmińskim nie miał nawet niższych święceń kapłań­
dziwnego, że hetman miał czas na zajmowanie się nieporozumie­ skich i niewiele znał się na liturgii. Teraz ten „człowiek Zamoy­
niami w zakonie ojców dominikanów we Lwowie, wstawiając się skiego” objął tron w Siedmiogrodzie, uciekając w ten sposób
za braciszkami u Zamoyskiego i prowadząc w banalnym skądinąd z silnych uścisków Habsburgów w delikatniejsze objęcia szwagra
sporze administracyjnym ożywioną korespondencję. Pobożnego i Rzeczypospolitej.
hetmana sprawa ta tak bardzo wciągnęła, iż nawet podczas póź­ W odpowiedzi nad granicą Siedmiogrodu stanął korpus cesar­
niejszych działań wojennych wymieniał często pisma z prowincja­ ski generała Jerzego Basty; z drugiej strony wmaszerowały woj­
łem dominikanów, księdzem Antonim, i uczonym zwolennikiem ska Michała Walecznego. Młody Batory uszykował swą armię
władzy senatu, biskupem przemyskim Wawrzyńcem Goślickim.9 nad Sybinem, naprzeciw obozu Michała, ale pokrętna interwen­

122 123
C Z Ę ŚĆ D R U G A — HETM AN POLNY K O RO N N Y [II. Z M OŁDAW II

cja nuncjusza papieskiego Malaspiny spowodowała, że Andrzej jest tajno memu Miłościwemu Panu” — donosił Zamoyskiemu
cofnął się z dogodnych pozycji. W rezultacie został on 28 paź­ w liście z 26 października. Żółkiewski czekał więc na rozkazy,
dziernika 1599 roku pobity, a następnie zgładzony przez Szekle- nie ruszając swych chorągwi i ograniczając się do sugestii, iż „nie
rów podczas ucieczki do Mołdawii. Ciekawe obyczaje panowały wadziłoby, żeby Król Jego Miłość przez list albo przez posłańca
między chrześcijańskimi narodami: Andrzejowi „ucięto głowę jakiegoś napomniał Michała, aby takich rzeczy zaniechał”. Het­
i odesłano Michałowi, który przez cały dzień w komnacie swej, man był poważnie zaniepokojony ściąganiem przez Michała do
w Karlsburgu [Gyulafehervar], razem z głowami innych panów swego wojska nawet polskich szlachciców, omamionych wizją
trzymał i Węgrom, i Siedmiogrodzianom pokazywał. Oddał ją wysokiego żołdu i bogatych łupów. Tak też było w istocie — pod
potem Dawidowi Ugnandowi, posłowi cesarskiemu, który mu chorągwie hospodara kupili się biedniejsi herbowi z ziem pogra­
pieniądze przywiózł. Chodziła potem z rąk do rąk głowa Andrze- nicznych. Ponadto raż przyjąwszy strategię lawirowania, ambitny
jowa, aż przecież zaniesiono ją do kościoła ojców jezuitów.”10 hospodar wołoski usiłował wciągnąć do wojny przeciw Rzeczypo­
Michał stał się władcą Siedmiogrodu; Turcję uśpił „zrzecze­ spolitej Moskwę, Szwecję, cesarza. Podjudzał też Kozaków, ba,
niem się” tronu wołoskiego na rzecz posłusznego mu syna, Miko­ siał nawet niemały ferment wśród samych senatorów Korony
łaja Patrascu. Teraz zwrócił swe oczy na Mołdawię, gdzie pano­ i Litwy, pisząc do nich dwuznaczne w tonie i treści listy i zamyśla­
wał przecież polski lennik Mohyła i stacjonowały polskie chorą­ jąc nawet o koronie polskiej. Żółkiewski o tak poważnej grze
gwie. Próba wyparcia hospodara Mohyły oznaczałaby więc kon­ Michała chyba nie wiedział. Oburzało go jednak przechodzenie
flikt z Rzecząpospolitą. szlachty w szeregi wojsk Michała i. dlatego starał się wpłynąć na
Żółkiewski stał wówczas ze swym wojskiem kwarcianym na króla przez Zamoyskiego — „wolę, że przez Waszą Miłość Jego
Ukrainie, śledząc rozwój wypadków i pilnie wykonując rozkazy Królewska Mość raczy o wszystkim wiedzieć”11 — by zakazał
Zamoyskiego. Hetman swą uwagę koncentrował głównie na Ta­ herbowej braci tego rodzaju praktyk. Sprawa ta wskazuje na je­
tarach: rozsyłał podjazdy, które w kilkadziesiąt koni zanurzały szcze jedną ważną kwestię: na Rusi pojawiał się problem zbęd­
się w głąb Mołdawii, podchodząc aż do siedzib tatarskich. W paź­ nych rąk.
dzierniku podjazd Bieleckiego, złożony z trzydziestu kilku jeźdź­ Sugestie Żółkiewskiego znalazły pośrednio oddźwięk, gdyż
ców, doniósł o podejrzanych ruchach ordy koło Kilii i olbrzymich król Zygmunt już w listopadzie wysłał pierwsze pismo do cesa­
pożarach stepów. Lato było suche i gorące, kraj potwornie znisz­ rza — były jeszcze dwa — zarzucając mu, iż Michał pod opiekuń­
czony i wypalony, tak że powysychały nawet źródła. Aby utrud­ czymi skrzydłami Habsburgów usiłuje wzniecić zamieszki w obję­
nić Tatarom działanie, Żółkiewski rozkazał następnemu podjaz­ tej polskimi wpływami Mołdawii. Jednak zarzuty Zygmunta —
dowi wzniecić kolejne pożary ocalałych resztek lasów i stepów nie wiemy, czy szczere — nie przyniosły spektakularnych wyni­
koło ich siedzib. ków. Michał bowiem po zwycięstwie militarnym nad Andrzejem
Ostatecznie to nie Bielecki zdołał wykonać rozkaz, ale... Tata- Batorym nadal koncentrował silną armię.
rzy, obawiający się Polaków. Uwagę hetmana przykuły zatem Żółkiewski nie spodziewał się jednak wojny późną jesienią,
mocniej wieści, płynące przez Mołdawię z Wołoszczyzny i Sied­ a tym bardziej w zimie i — nie wiedząc o klęsce i śmierci Andrze­
miogrodu. Michał „wojewoda multański [czyli wołoski] pomyślą ja Batorego — cofnął wojska kwarciane na leża zimowe. Sam na­
nastąpić na sławę Jego Królewskiej Mości, chcąc nam zanieść po­ tomiast z dwustoma jeźdźcami wybrał się na wycieczkę po rejo­
żogę w ziemi wołoskiej [to jest w Mołdawii], co wiem, że też nie nach Podola bliżej mu nie znanych — i to niebezpiecznym szla-

124 125
III Z M O Ł D A W I I
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY

kiem „kuczmańskim”, którym często przemykały czambuły tata­ umocnieniem Chocimia. Jeszcze nie wierzono, że Michał zadrze
rskie. Hetmana oczarowało piękno Podola poprzecinanego prze­ z Rzecząpospolitą, jeszcze przypominano sobie wspaniałe zwy­
pastnymi wąwozami, tajemniczymi jarami, nad którymi pochyla­ cięstwo hetmana Jana Tarnowskiego pod Obertynem i żywiono
ły się wiekowe dąbrowy; ziem poprzerzynanych żywymi strumie­ nadzieję, że Michał zawaha się przed otwartą walką z Polakami,
niami i rzeczkami — i dał temu wyraz na papierze. Oczami wyo­ służącymi pod komendą Stanisława Hańskiego u Mohyły. Cho­
braźni widział tam kwitnące osady, stawy pełne ryb hodowla­ ciaż trzon armii Michała również stanowili Polacy. Zamoyski za­
nych, młyny na wartkich rzekach. Jednocześnie, jako wysoki do­ tem zezwolił trzymać wojsko kwarciane w zimowych leżach,
wódca, doskonale zdawał sobie sprawę, że marzenia te mogą się z czego skorzystał Żółkiewski i na Boże Narodzenie nareszcie
ziścić po zapewnieniu spokoju i bezpieczeństwa. Jadąc przez Jan- pogalopował z Podola do domu, do Żółkwi, by podzielić się
gród, Skinderpol, Szarogród — osady nieraz ogarniane przez opłatkiem z ukochaną rodziną.
czambuły tatarskie — zrozumiał, na czym polega bohaterstwo Niedługo się nią cieszył: na dwa dni przed Nowym Rokiem
tamtejszych dowódców, Chrząstkowskich czy Jabłonowskich, przybył posłaniec od Zamoyskiego z listem. Kanclerz rozkazywał
skutecznie broniących osad na czele jedynie kilkudziesięciu lu­ lietmanowi skierowanie chorągwi na Mołdawię. Żółkiewski naty­
dzi — często bez armat, rusznic i prochów. Dlatego w liście do chmiast wysłał swe roty na Kamieniec Podolski, a sam udał się
Zamoyskiego, opisując piękno Podola, możliwości kolonizacji do Lwowa, by i stamtąd zabrać chętnych do wojaczki; tych, któ­
i stan bezpieczeństwa, hetman prosił kanclerza o szybkie wyposa­ rzy stosowali się do uniwersałów królewskich z listopada, naka­
żenie obronnych osad w artylerię i prochy.12 zujących szlachcie łączenie się z wojskiem kwarcianym. Piętna­
Skąd troska o zagospodarowanie tych ziem i zachwyt nad ni­ stego stycznia był już nad Dniestrem, w Kamieńcu Podolskim;
mi — u człowieka, który aż do przesytu obcuje z przyrodą? Czy nie przekroczył jednak granicy, prowadząc ożywioną korespon­
ta wycieczka była tylko rekonesansem zapobiegliwego dowódcy? dencję z Mohyłą. Hospodar oznajmiał, że zamierza się bronić
Nie tylko. Hetman opisywał możliwości dalszego zagospodaro­ koło Suczawy ze względów prestiżowych, „bo gdyby od Suczawy
wania, po prostu wizytował tereny, które nadał kanclerzowi Ba­ odstąpił, rozumie, że Wołochom zatem serce upadnie”, prosząc
tory, o czym Żółkiewski wiedział: wszak to jego podpis widnieje jednocześnie Żółkiewskiego, by nie wkraczał do Mołdawii, gdyż
pod fundacją Szarogrodu przez Zamoyskiego w 1585 r. Przy spe­ „idzie o żywność, której nierad by dawał”. Hetman z kolei radził
łnianiu tych czynności Żółkiewski jawi nam się jako człowiek Mohyle — znając dobrze niestałość armii mołdawskiej — aby
wrażliwy na uroki natury — oczywiście na miarę żołnierza i do­ rozgłaszał wieści o rychłym wkroczeniu polskich wojsk kwarcia-
wódcy, który większość życia spędził w siodle, znad końskiego nych i połączeniu się z nimi armii hospodara (co zresztą w przy­
łba oglądając świat — i posiadający znakomity dar postrzega­ szłości zamierzał uczynić), pouczał naiwnie Mohyłę o konieczno­
nia. ści przekupienia ludzi z bezpośredniego otoczenia Michała, radził
Z niecodziennej wycieczki Żółkiewski wrócił szybciej, niż się poczekać na „alienację” Wołochów z jego armii i w ogóle grać
spodziewał. Cała Mołdawia huczała od wieści o zamiarach am­ na zwłokę przeciw „Michałowi, chłopu szalonemu, desperato­
bitnego Michała. Hospodar Mohyła był poważnie wystraszony, wi”.13 To już sformułowanie wzięte od Zamoyskiego, który gar­
ale Żółkiewski zapewnił go, że udzieli mu pomocy: na dowód dził Michałem, człowiekiem niepewnego pochodzenia, jak i jego
czego wysłał do Suczawy i Chocimia swych rotmistrzów. Na na­ tytułem księcia: toć przecie takowego nie raczył, zakochany w
radzie ze starostą kamienieckim postanowiono też zająć się demokracji, kanclerz przyjąć od cesarza.

127
126
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY III. Z MOŁDAWII

Sytuacja rozwinęła się szybciej, niż Żółkiewski przypuszczał. wojsko, złożone zresztą głównie z pocztów magnackich. Hetman
Marcowy sejm 1600 roku, nie bez poparcia Zygmunta Wazy, polny słał zatem dzień w dzień instrukcje do polskiego komen­
sprzyjającego konsekwentnie Habsburgom, nie uchwalił podat­ danta Suczawy, Trzaski, podtrzymując go na duchu. Suczawa
ków na wojnę na południu. Zamoyskiego i Potockich oskarżono uważana była przez ówczesnych znawców sztuki wojskowej za
wręcz o realizowanie osobistych interesów w Mołdawii. Jak re­ potężną twierdzę: przypominała w kształcie podkowę, stała na
lacjonuje rzecz ówczesny historyk, Heidenstein, część szlachty wzgórzu i chroniona była od strony południowej przez solidne
twierdziła, że „nic na tym Polsce nie zależy, czy Mohyła, czy Mi­ mury, fosę i wieże. Pozostałej części fortyfikacji i murów w zasa­
chał rządzić będzie w Mołdawii (...) byle tylko haracz płacił”. dzie strzegł przed obcymi armiami niedostępny dla człowieka te­
Jeśli Heidenstein pisał prawdę, to należy ocenić, iż była to pokrę­ ren. Mimo to Żółkiewski, wykorzystując swe bogate doświadcze­
tna i zawodna sofistyka w wykonaniu niektórych posłów: ozna­ nia w zdobywaniu twierdz z wojen batoriańskich, uprzedzał Trza­
czałoby to dla Rzeczypospolitej utratę strefy wpływów na skę o możliwościach podkopów, metodach wysadzania murowa­
południu na rzecz Habsburgów bądź Osmanów i odsłonięcie granic. nych umocnień zamku, „jako są trudne do zdobywania”, i pou­
Michał, doskonale wiedząc od swych stronników o nastrojach czał o sposobach zapobiegania im.
w Polsce, ruszył na Suczawę. Tam 16 marca stanęły wojska Mo- Do stojącego na potężnych skałach Chocimia, chronionego
hyły, wsparte ledwie dwustoma Polakami. Bitwa przybrała ty­ wodami Dniestru, wysłał stu pięćdziesięciu „wybrańców” pod do­
powy dla tego regionu obraz: „płoche i zmienne Wołochy, wsa­ wództwem Peliczki, starego rycerza, który już kilkanaście lat słu­
dziwszy czapki na dzidy na znak poddania się, uciekli do Micha­ żył pod komendą Żółkiewskiego. Hetman usiłował też zneutrali­
ła. Liczono zbiegów do piętnastu tysięcy.”14 Sam Jeremiasz Mo­ zować działalność agentów Michała wśród Kozaków, wskazując
hyła — a znamy tamtejsze sposoby rozprawiania się z przeciwni­ w listach, iż „Michał, pokrywając się płaszczem, że miał pogan
kami politycznymi — miał olbrzymie szczęście, gdyż uniknąwszy wojować, przelewa chrześcijańską krew”.15 Od szpiegów z oto­
zasadzki w chaszczach, zdołał jakimś cudem przedrzeć się do czenia ambitnego hospodara dowiedział się o niepokojących pla­
Chocimia. Ledwo wpadł do zamku, gdy pod grubymi murami nach wniesienia pożogi wojennej w granice Rzeczypospolitej: je­
twierdzy zaczerniło się od chmar Michała Walecznego. Część dna armia miała uderzyć na Ukrainę, w kierunku Baru i tam po­
miasta została spalona, ale dobrze zaopatrzony przez Żółkiews­ łączyć się z Kozakami, druga — wzorem Raresza z 1531 roku —
kiego w broń i ludzi zamek nie tak łatwo było zdobyć. Michał zawładnąć Pokuciem.
najpierw usiłował znaleźć bród na Dniestrze, by dobrać się do Najprzód zawiódł Żółkiewskiego Trzaska, który — przekupio­
skóry stojącemu pod Kamieńcem Podolskim Żółkiewskiemu — ny przez Michała — poddał ów potężny murowany zamek w Su­
ale nie widząc możliwości przeprawienia przez olbrzymią rzekę czawie. Cały trud pedagogiczno-wojskowy hetmana poszedł na
swej gromadnej armii, zostawił duże siły, złożone z oddziałów marne. Następnie Mohyła, załamany nerwowo, chciał uciekać
serbskich pod komendą Baby Nowaka, do zablokowania zamku z Chocimia, ale został powstrzymany przez komendanta twier­
chocimskiego, a sam zawrócił ku Suczawie. dzy, Polanowskiego. Żółkiewski 2 czerwca znajdował się już na­
Żółkiewski znalazł się w trudnym położeniu: stał na czele przeciw Chocimia, co wywołało lawinę dyplomatycznych inter­
skromniutkich wojsk kwarcianych, od Mohyły codziennie ucieka­ wencji: Baba Nowak, oblegający Chocim, dość sprytnie zapyty­
ły resztki jego drabantów, Chocim i Suczawa były oblężone, wał, czy Żółkiewski przybył jako przyjaciel, czy jako wróg, tak
a daleko, pod Glinianami, Zamoyski dopiero zamierzał zbierać jakby było to nie do odgadnięcia. Nasz weredyk powiedział

128 y — J. Besala 129


4
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY III. Z MOŁDAWII

wprost, że przybył z wojskiem z powodu rozruchów w ościennej Szczęście sprzyja odważnym — ale do czasu, gdy śmiałość jest
ziemi, by strzec granic koronnych i bez woli króla nie może roz­ rozważna. Karta szczęścia zaczęła odwracać się od Michała Wa­
poczynać wojny ani stanowić o pokoju. Nie wie zatem jeszcze, lecznego. W Siedmiogrodzie, składającym się z mozaiki Węgrów,
czy jest przyjacielem, czy wrogiem. Nastroje wśród możnych Wołochów, Szeklerów (chłopów węgierskich zachowujących od­
były przy tym nie najlepsze: „nie masz zgody i miłości między rębny dialekt i zwyczaje) i Niemców (Sasów siedmiogrodzkich),
naszymi” — żalił się Żółkiewski do prymasa.16 Z drugiej strony wybuchło powstanie Węgrów i Niemców przeciwko hospodaro­
przychodziły listy od senatorów; między innymi od osławionego wi. Poza tym metoda lawirowania w polityce oznacza taniec po
potem Jerzego Mniszcha, który przestrzegał hetmana polnego, bardzo kruchym lodzie: Michał zdołał wzbudzić swoim postępo­
by „na grzbiecie swym tego wroga do Polski nie przyniósł”. Żół­ waniem niechęć nie tylko Turków (sułtan proponował nawet
kiewski godnie i z honorem odparł, że „nosić go nie ma woli, ale przymierze z Polską w celu zwalczenia hospodara), ale i nieuf­
jeśli będzie chciał wróg granice przechodzić, bronić tego będę, ność cesarza. W rezultacie nad granicami Siedmiogrodu znów za­
jako wiele mogę, i powinność swą królowi i Rzeczypospolitej, by wisł cień wojsk habsburskich Jerzego Basty. Osiemnastego wrze­
też i położeniem żywota, ukażę”.17 śnia 1600 roku Michał został pobity przez Węgrów, Sasów sied­
Zwróćmy uwagę na trzy ostatnie słowa. Dotąd Żółkiewski nie miogrodzkich i Bastę pod Miriszló, po czym — ciekawą rzeczą
okazywał specjalnych chęci uczynienia ofiary z własnego życia jest jednak polityka — niemal natychmiast wrócił do łask cesarza.
dla dobra ojczyzny; odtąd będzie to coraz częstszy motyw, prze­ Powód był prosty: Zamoyski, tradycyjnie antyhabsburski, koń­
wijający się w jego listach, a więc zapewne i w myślach. czył zbieranie wojska. Pod jego sztandar pospieszyli książęta Je­
Wprawdzie Żółkiewski nie przeszedł Dniestru, ale uczynił to rzy i Krzysztof Zbarascy z tysiącznym oddziałem jazdy, rosnący
Baba Nowak, który po wymianie dyplomatycznych listów poczuł w siłę wojewoda lubelski Marek Sobieski, żądni zemsty Potoccy;
się jednak wrogiem Polski i potwornie złupił Pokucie, a szczegól­ z Litwy nadciągnął Jan Karol Chodkiewicz. Kanclerz zdołał też
nie dobra Jakuba Potockiego. Zrobił to na rozkaz Michała, który wciągnąć do wojny o księstwa naddunajskie Kozaków;18 tysiąc
stanowczo przebierał miarę: po opanowaniu Suczawy i całej nie­ pięciuset ludzi zwerbował Mohyła, zresztą za pieniądze sułtana,
mal Mołdawii jego własne otoczenie zaczęło wmawiać mu, iż co i tak nie powstrzymało Zamoyskiego przed odesłaniem na
skoro Polacy się go boją, to można go uznać za drugiego Alek­ wszelki wypadek żony i dzieci Mohyły do Kamieńca Podolskiego
sandra Macedońskiego. Poczucie potęgi i władza — jady zatru­ jako zakładników.
wające umysły ludzi nimi dotkniętych — sprawiły, że Michał za­ Pod koniec sierpnia Zamoyski połączył się z Żółkiewskim,
czął głosić, iż dostał od Turków, ni mniej, ni więcej, tylko koro­ który wskazał miejsce przeprawy w Ustii: 6 września potężna już
nę polską w zamian za trybut i służbę. Musiał ją jeno — bagatel­ armia polska przekroczyła Dniestr i skierowała się na Suczawę.
ka — zdobyć. Żółkiewski, puszczony z konieczności przez Zamo­ Zobaczywszy — w przebraniu ciury obozowego — w dziewięć dni
yskiego samopas na wody wielkiej polityki, z trudnością zwalczał później solidne mury zamku, kanclerz machnął ręką na jego zdo­
próby przymierza energicznego i bezgranicznie ambitnego Mi­ bywanie; tym bardziej że otwierała się możliwość opanowania
chała z chanem tatarskim Gazi Girejem. Aby Zamoyskiemu .Siedmiogrodu i odepchnięcia napierających Habsburgów. Za­
umożliwić zebranie wojsk i podejście do Dniestru, hetman zażą­ moyski rzucił więc na księstwo węgierskie siedmiotysięczny kor­
dał od Michała naprawienia krzywd, wyrządzonych przez jego pus Jakuba Potockiego i zbuntowanych przeciw Michałowi Sze­
wojsko na Pokuciu... w terminie trzydziestu dni. klerów pod dowództwem Mojżesza Seklera. Wtedy właśnie Mi­

130 131
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY Ml. Z MOŁDAWII

chał zaczął odzyskiwać łaskę Habsburga: dla hetmanów zatem man wielki koronny; w odwodzie trzymano pułk lubelski Mikoła­
wkroczenie do Siedmiogrodu oznaczałoby możliwość starcia ja Strusia. Było to typowe ustawienie, charakterystyczne dla
z wojskami cesarskimi Basty i wołoskimi Michała. Dlatego też „staropolskiego urządzenia”.
Zamoyski zaniechał myśli o zawładnięciu Siedmiogrodem: za­ Ale kanclerz, który wspiął się na górę, aby obejrzeć pozycje
wrócił korpus Potockiego, zablokował trzystoma ludźmi Suczawę wołoskie, musiał jęknąć w głębi duszy: obóz Michała z trzech
i 6 października stanął w Fokszanach, nad granicą wołoską. Za­ stron otoczony był górami z wąskimi przesmykami, a od czoła
moyski zapewne doskonale rozumiał, że taka szansa może się chroniły go las i rzeka — wspaniałe miejsce do urządzenia za­
Rzeczypospolitej już nie trafić: dowodził wielotysięczną bojową sadzki — i na dodatek zionął ogniem artylerii. Zamoyski swym
armią, jaką trudno było zebrać nawet w bardziej gorących cza­ zwyczajem jął hamletyzować i przez długi czas nie podejmował
sach, istniała możliwość rozciągnięcia wpływów polskich aż do żadnej decyzji prócz tej, by ostrzeliwać Michała, w nadziei że ten
Morza Czarnego. Gdy na dodatek doszły kanclerza wieści, że się zlęknie ognistej symfonii pięćdziesięciu dział polskich. Żół­
Michał pojawił się na Wołoszczyźnie z licznym wojskiem, zamie­ kiewski, który dotąd stał spokojnie przy swoich, pałających chę­
rzając walczyć z Polakami, Zamoyski zdecydował się na przekro­ cią walki, rotach, po pewnym czasie zrozumiał, że znów dyplo­
czenie granicy dzielącej Mołdawię od Wołoszczyzny. mata i kunktator zwycięża w Zamoyskim dowódcę. A znał prze­
Obydwaj hetmani ruszyli górzystym terenem na Bukareszt. Na cież swego kuzyna nie od dzisiaj; wspomnienia spod Byczyny
przełęczy w Buzau napotkano dawno zwerbowanych na tę wy­ same przychodziły do głowy. Porozumiał się więc z Markiem So­
prawę Kozaków zaporoskich; 11 października dotarł tu też od­ bieskim i obydwaj, zapewne nieco podenerwowani, wspięli się na
dział Potockiego. Razem siły Zamoyskiego liczyły dwadzieścia górę, skąd Zamoyski śledził z napięciem postępy w ostrzeliwaniu
tysięcy ludzi i pięćdziesiąt dział. W marszu na Ploeszti Michał wojsk Michała. Rozmowa była twarda i rzeczowa: Sobieski
usiłował rozbić Polaków, urządzając zasadzkę — górę Slemo ob­ i Żółkiewski nalegali na jak najszybsze rozpoczęcie bitwy: „per­
sadził silnym oddziałem Serbów Baby Nowaka. Na rozciągniętą swadowaliśmy mając racje słuszne” — napisze potem hetman.
w marszu kolumnę, przemierzającą dolinę, miała potoczyć się la­ Wiedział on z pewnością, jaką cenę przyjdzie zapłacić Polakom,
wina wojowników wołoskich i poszatkować ją na części. Obok gdy wojska stracą rzecz najistotniejszą — ochotę do walki. Zdaje
czaił się Michał z głównymi siłami. Ale idący w straży przedniej się, że ten argument był decydujący; Zamoyski „pozwolił zwieść
Kozacy zorientowali się w sytuacji, „wyparli tamtych ludzi i nie­ potrzebę”.20
mało pobili”.19 Baba Nowak został rozbity i zmuszony do ucieczki. Pierwsze ruszyło prawe skrzydło. Piechota polska i Kozacy w
Michał również cofnął się głębiej w góry i zajął dobrą pozycję pędzie wpadli w rzekę, zanurzeni po pas przebyli ją i związali
obronną w dolinie rzeki Telezyny, koło wsi Bukov. Wypoczęte walką stojące przed lasem oddziały piesze Michała. W ślad za
po trzydniowym popasie wojska Zamoyskiego w nocy z 19 na 20 nimi uderzyła jazda — i to w zasadzie wystarczyło. Piechota wo­
października zostały poderwane do marszu i pod osłoną ciemno­ łoska pod naporem kopii zaczęła się cofać, a następnie bezładnie
ści, a potem mgły rozwinęły się naprzeciw siedemnastotysięcznej uciekać; za nią ruszyło i całe Michałowe wojsko. Zdobyto i odda­
armii Michała. Polacy stanęli w trzech rzutach: centrum hufu no kanclerzowi Zamoyskiemu dziewięćdziesiąt pięć chorągwi,
czelnego dowodził hetman Żółkiewski, prawym skrzydłem woje­ inne „na podszewki chudzi pachołkowie sobie pobrali".21 Michał
woda Marek Sobieski, lewym — starosta chełmski Mikołaj Dani- uciekł do Austrii, stamtąd, rogata dusza, jeszcze raz usiłował
łowicz. Na czele hufu walnego, rozstrzygającego, stanął sam het­ odzyskać Siedmiogród i Wołoszczyznę — początkowo rozbity,

132 133
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY

znów odnosił sukcesy, wywołujące zazdrość i poważne obawy Rozdział IV


Austriaków. Toteż skrytobójcza śmierć z rozkazu generała Basty
już w niecały rok później zakończy powikłaną wędrówkę ziemską ...DO INFLANT
tego kontrowersyjnego, wybitnego człowieka, który usiłował zje­
dnoczyć ziemie dzisiejszej Rumunii, mierząc swe siły na zamiary.
Krwawego wyścigu o Siedmiogród nie wygra zresztą ani jego
idea, ani cesarstwo Habsburgów, ani najmniej o to dbający Pola­
cy: w 1606 roku księstwo, uważane przez Stefana Batorego słusz­
nie „za najpewniejszą tarczę węgierskiej narodowości”, dzięki
postawie księcia Stefana Bocskaya dobije się względnej niezależ­
ności.22
Zwycięstwo pod wsią Bukov pozwoliło Zamoyskiemu na osa­ Po raz drugi Lwów witał Żółkiewskiego jako triumfatora; wieść
dzenie na tronie wołoskim w Bukareszcie brata Jeremiego, Szy­ o zwycięstwie dotarła tu szybko: „działa wojskowe swym hukiem
mona Mohyły, jako lennika Korony Polskiej, płacącego określo­ piorunowym, a łyskawice sztuczne swym ogniem świetnym ra­
ny haracz. I kanclerzowi, i Żółkiewskiemu ponad pięćsetkilome- dość publiczną głosili” . Miejscowi dziejopisowie tym razem nie
trowy trudny i szybki marsz, ryzykowna bitwa w górach, do któ­ bawili się w porównywanie hetmanów do konsulów rzymskich,
rych nasi, stepowi z dziada pradziada, hetmani — pamiętamy, ale wprost oznajmili, że po wiktorii nad Michałem obydwaj wo­
jak gładko udało się Tatarom umknąć im koło górzystego Sam­ dzowie „nie mają sobie równych na świecie”.1 Żółkiewski, jeśli
bora w 1594 roku — nie przywykli, wydały się opłacalne: oto gra­ nawet uczuł coś na kształt próżności, to nie cieszył się zbyt dłu­
nice Polski oparły się o Morze Czarne, a olbrzymia Rzeczpospo­ go. Roty żądały zapłaty zaległego żołdu, którego znów zabrakło,
lita rozciągnęła się „od morza do morza”. Jednak radość z pano­ strasząc zawiązaniem związku żołnierskiego — konfederacji.
wania nad Dunajem trwała tylko dwa lata. Turcy nie pogodzili Żółkiewski pożyczał pieniądze, między innymi dziesięć tysięcy
się z tak dużym rozszerzeniem strefy wpływów polskich. Z ich złotych od krewnego, zamożnego szlachcica trudniącego się li­
inspiracji i z ich pomocą zbyt chciwy Szymon Mohyła już w sier­ chwą, Cetnera, do którego od tamtej chwili uczuł gruntowną nie­
pniu 1602 roku został zrzucony z tronu, a jego miejsce zajął po­ chęć. Cetner bowiem nie przejmował się — bo i któż dotąd się
słuszny islamowi hospodar Radu Serban. przejmuje, mimo tylu wieków chrześcijaństwa — siódmym
Zamoyski i Żółkiewski byli w tym czasie zbyt daleko, by móc przykazaniem, a tym bardziej wskazaniami świętego Tomasza
konsekwentnie realizować politykę wobec księstw naddunajskich z Akwinu, iż godziwy zysk z handlu i lichwy nie może przekra­
i Turcji. czać 15 procent i jeśli ktoś łamie ten nakaz, zamyka dla siebie
podwoje niebieskie. Pobożny Żółkiewski po latach ułatwi
świętemu Piotrowi zadanie zamknięcia przed tym lichwiarzem
bram raju, nakazując zmarłego Cetnera pogrzebać w ziemi nie
poświęconej.
Rzadko kto, prócz hochsztaplerów, lubi wyciągać pieniądze,
a już szczególnie dumnemu Żółkiewskiemu obmierzła funkcja

135
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY IV. ...DO INFLANT

hetmana chodzącego po prośbie. „Już mi zbrzydł i żywot z tako­ korzystać ograną w historii, a i dotąd mieniącą się krwawymi bar­
wymi sprawami” — narzekał do Zamoyskiego.2 Dopiero w maju wami, kartę różnic w pojmowaniu Boga, a raczej liturgii i dogma­
1601 roku hetman zdołał wydać wojsku część żołdu gotówką, tów z Nim związanych. Już w 1593 i 1594 roku, gdy Zygmunt
część towarami wziętymi na kredyt u kupców lwowskich. Resztę przebywał w Szwecji z nuncjuszem Malaspiną, po Sztokholmie
obiecał wypłacić... po kampanii inflanckiej, na którą właśnie krążyły plotki, że gwardia węgierska otaczająca polskiego króla
zbierał na rozkaz Zamoyskiego nowe chorągwie. to przebrani'jezuici, którzy przybyli, by rekatolicyzować Szwe­
Na północy Rzeczypospolitej dojrzewał bowiem nowy kon­ dów. Inna sprawa, że do wzrostu nastrojów niechęci do Zygmun­
flikt. Po zwycięstwie grunwaldzkim i wojnie trzynastoletniej w ta III w Szwecji przyczyniała się jego polska świta: butna, bitna,
zasadzie dwie granice były, jak na owe czasy, spokojne: zachod­ arogancka, wyśmiewająca tamtejsze postne, jak na gardła Sar­
nia i północna. W Wielkopolsce powoli zapominano, jak wygląda matów, jadła i napitki. A już szczytem obrazy dla Szwedów było
nagie ostrze szabli; przypominano sobie tylko czasem na sejmi­ krzywienie się skądinąd szarmanckich Polaków na widok Skandy-
kach. Płonęły natomiast i przesuwały się granice na wschodzie nawek, od których miało zalatywać tranem i śledziami, głównie
i południu: z Rosją i Turcją. Sytuacja ta zmieniła się wraz z na­ z powodu spożywanych tam tradycyjnych dań.
staniem XVII wieku. W roku 1598 w obliczu jawnego buntu Karola Sudermańskiego
Elekcja bowiem Zygmunta Wazy w zamysłach szlachty miała Zygmunt Waza powtórnie wylądował w Szwecji. Dla szlachty
związać Szwecję z Polską. Stało się zupełnie inaczej. Początki polskiej był to prywatny spór o tron skandynawski: Rzeczpospo­
były wprawdzie bardzo pomyślne, gdyż po śmierci Jana III Wazy lita oficjalnie nie wzięła udziału w tej wojnie. Król Zygmunt ze
na króla Szwecji koronowano Zygmunta, ale szybko okazało się, swymi zwolennikami i rotami w krwawej bitwie pod Stegebor-
że ta unia personalna tak naprawdę zbudowana jest na kruchych giem rozbił wprawdzie wojska Karola, ale popełnił błąd miło­
podstawach. Trzy sprawy zbliżały Polskę ze Szwecją, odpychanie sierdzia, tutaj akurat poważny, nie dobijając przeciwnika. W re­
Moskwy od Bałtyku, zwalczanie duńskiego wyzysku i dyktatu w zultacie jego stryj odzyskał siły i zdołał pod Stangebro rozpro­
Sundzie oraz niemieckiego handlu, ale i trzy gruntownie kruszyły szyć armię Zygmunta, pojmać polskiego króla, a następnie upo­
spoiwo: niemożność ideologicznego pogodzenia luterańskiego korzyć go groźbą niewoli i wycięciem jego stronników, których
„Lucyfera” z katolickim „Diabłem”, osoba superkatolickiego król za cenę swej wolności musiał wydać. Od tej chwili działania
władcy i kwestia przynależności Inflant wraz z ich portami. Wszy­ Karola nabrały rozmachu: w lipcu 1599 roku Zygmunta, który
stko to sumowało się w główną kontrowersję: na czyich warun­ odpłynął do Polski po nową armię, zdetronizowano, zdobyto
kach będzie zaprowadzony pokój na Bałtyku, czyli w rzeczywi­ wierny mu Kalmar, a następnie, co gorsza, podbito Finlandię, by
stości dominium maris Baltici? wreszcie w listopadzie wkroczyć na obszar będący przedmiotem
Historycznie znane nam państwa w ciągu tysiącleci wypracowa­ roszczeń polskich — do Estonii — i w lutym 1600 roku zająć ją.
ły właściwie tylko jeden, smutny zresztą, sposób zaprowadzania Zaraz potem — aby przymusić herbowych do wojny o tę kra­
porządku na swoich warunkach: mieczem. Tak stało się i w tym inę — Zygmunt wywiązał się z zobowiązań przedkoronacyjnych,
przypadku — miecz znalazł się początkowo w rękach stryja Zyg­ ogłaszając inkorporację Estonii do Polski.
munta, Karola Sudermańskiego. Człowiek ten był, jak i ówczes­ Szlachta wolno budziła się z mocarstwowego snu. Zresztą trud­
na głodująca Szwecja, prymitywny, bezlitosny, ambitny i chciwy. no jej się dziwić. To przecież znakomity publicysta Stanisław
Przy tym był bez wątpienia osobnikiem zdolnym, umiejącym wy­ Orzechowski od 1564 roku skutecznie wmawiał szlachcie, iż „Pol­

136 137
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY IV. .DO INFLANT

ska zewsząd doskonała jest tak, że nic przydać, nic ująć nikt nie ko zejść do tradycyjnego poziomu ściągania podatków i zbierania
może”, że Rzeczpospolita — to „Sancta Sanctorum, to jest świę­ wojska. Na jego polecenie dopiero 17 czerwca, po uporaniu się
te miejsce (...) z ludem wybranym”.3 I choć Orzechowski jedno­ ze sprawami żołdu, Żółkiewski wyruszył z Gródka z doświadczo­
cześnie prorokował upadek Polski i przestrzegał przed nim, to ną w wojnie wołoskiej jazdą na Inflanty. Przedtem jeszcze wy-
jednak fakty wcale za tym nie przemawiały. Liczącą milion dwie­ maszerowała piechota. Warto przyjrzeć się, jaki to bezwzględny
ście tysięcy mieszkańców Szwecję lekceważono przy tym zupeł­ rozkaz musiał rotom wydać dowódca, by raczyły maszerować:
nie: pamiętamy, co mówił o niej Batory, Karnkowski, Zamoyski. „Wszem wobec panom żołnierzom, a osobliwie tym, którzy na
Nie inaczej sądziła szlachta. Ponadto w XVI wieku zwycięstw służbę Jego Królewskiej Mości i Rzeczypospolitej do Inflant pie­
polskich i to jakich — było bez liku. Za Batorego powstrzy­ niądze brali, iż jego mość pan hetman wielki już wyjeżdża w dro­
mano budzącą się potęgę Rosji; potężnym Habsburgom, by nie gę i ja także pojutrze na tę, daj Panie Boże, fortunną służbę Rze­
wtrącali się do nie swoich spraw, dano przykry prztyczek w nos czypospolitej wyjeżdżam. Proszę i napominam waszmościów, że­
pod Byczyną i odsunięto ich od tronu polskiego; pobito niedo­ byście się waszmościowie spieszyli, a czasowi wojennemu, które­
szłego Aleksandra Macedońskiego Bałkanów, Michała Walecz­ go i tak już niemało upłynęło, nie omieszkiwali więcej” — pisał
nego; skutecznie powstrzymywano Turków. Współtwórcą tych Żółkiewski w uniwersale.4 Bezwzględny rozkaz, jak widać, przy­
sukcesów był Żółkiewski: te fakty wpływały na mentalność ów­ pominał raczej uprzejme zaproszenie do wojenki, by panów żoł­
czesnego pokolenia. Nic dziwnego, że nasi herbowi, świadomi nierzy, broń Boże, nie obrazić. Co jednak bardziej zastanawiają­
potęgi i wielkości ośmio i półmilionowego państwa o obszarze ce, to fakt, iż z takim taktem kierowana armia była przecież sku­
sięgającym bez mała miliona kilometrów kwadratowych, będące­ teczna w działaniu: bitna, twarda, niezwyciężona już długie, dłu­
go autentycznym spichlerzem zachodniej Europy, lekceważyli gie lata, ale i łatwo rozprzęgająca się, gdy brakło dla niej obieca­
ubogą w strawę i ludność Szwecję. nego żołdu lub na skutek prywatnych urazów.
Aż do czasu gdy ta, wystawiwszy czternastotysięczną armię, za­ Wystarczy spojrzeć na mapę, by pojąć, jak prosty był jej szlak
jęła, mimo przeciwdziałania wojewody wendeńskiego Jerzego na Inflanty: idealnie wzdłuż 24 południka, koło którego leży tak
Farensbacha, niemal całe polskie Inflanty, do Dźwiny, zagraża­ Lwów, jak i Ryga. Na Ukrainie hetman polny pozostawił Marka
jąc już bezpośrednio Kurlandii, Żmudzi i handlowi litewskiemu. Sobieskiego, zdążył jeszcze wpaść do domu, do Starzysk, po
W styczniu 1601 roku na sejmie uchwalono wreszcie podatki czym już w końcu czerwca połączył się z siłami Zamoyskiego.
na wojnę z Karolem Sudermańskim. Przedtem jednak złożono Kanclerz, wyściskawszy kuzyna, ruszył do Wilna na spotkanie
hołd Zamoyskiemu za wiktorię nad Michałem. Jemu — sześć­ / królem, a Żółkiewskiego z jego rotą, liczącą trzystu husarzy,
dziesięcioletniemu już statyście — powierzono też dowództwo i z chorągwią Bieleckiego pchnął w przedniej straży. Miał on
nad wyprawą przeciwko Szwedom. Do zadania tego kanclerz osłaniać most na Dźwinie pod Selpilsem, za którą to rzeką kon­
i hetman podszedł z właściwym mu rozmachem: natarczywie do­ centrowano czternastotysięczną armię Rzeczypospolitej. Tam
magał się rozbudowy floty, proponował uderzenie i zajęcie Fin­ właśnie stanął Żółkiewski w ostatnich dniach sierpnia 1601 roku.
landii, usiłował do swoich pomysłów skaptować przedstawicieli Dziwne zaiste rzeczy działy się w tym czasie w Inflantach. Nie­
patrycjatu Gdańska, Rygi i miast pruskich. liczne zastępy polskie pod wodzą Farensbacha, a następnie Krzy­
Wielki strateg, snując logiczne skądinąd plany porządku bałty­ sztofa Radziwiłła i skłóconego z nim Jana Karola Chodkiewicza
ckiego na warunkach Pax Polona, z wyżyn strategii musiał szyb­ gromiły raz za razem Szwedów, którzy mimo to dalej trzymali

138 139
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY IV. ..DO INFLANT

mocno Inflanty. Triumfy święciła najwspanialsza jazda na świę­ wyrastały rachityczne zamki, oddzielone od siebie znacznymi
cie — husaria — i myśl wojskowa polskich i litewskich dowód­ przestrzeniami, słabe zaludnienie, gonitwy za lotnymi zagonami
ców, dążących z reguły do walki manewrowej i gwałtownych Tatarów zmuszały Polaków do docenienia roli jazdy i zaniedba­
uderzeń; opłakane skutki przynosiły prestiżowe zwady pomiędzy nia sztuki oblężniczej. Na gęściej zaludnionym zachodzie, peł­
Radziwiłłem i Chodkiewiczem oraz notoryczny brak żołnierzy. nym murów i skupisk ludzkich wykształciła się dobra sztuka
W rezultacie Karol Sudermański podszedł aż do Dźwiny i rozpo­ oblężnicza i świetna piechota, której perfekcja uwidaczniała się
czął oblężenie Rygi. w wielce skomplikowanych manewrach. U nas wyraźne zmiany
Na wieść o pochodzie wojska koronnego hetman wielki li­ zaszły w czasach Batorego, kiedy to właśnie rozwinęła się najlep­
tewski Krzysztof Radziwiłł zaproponował Żółkiewskiemu wspól­ sza bodaj na świecie, bo zróżnicowana, jazda. Zamoyski jakby
ne uderzenie na armię Karola. Żółkiewskiemu, wytrwałemu tego nie widział. O wielkości jego błędu w skali strategicznej
zwolennikowi szybkich, gwałtownych uderzeń, plan ten przypadł niech świadczy fakt, że niemal każde bezpośrednie zderzenie
do gustu, ale Zamoyskiemu — równie wytrwałemu kunktatoro­ wojsk reprezentujących dwie sztuki wojenne: skandynawską
wi, obawiającemu się zapewne, że Radziwiłł wydrze mu laur (czyli zachodnią, ożenioną przez Eryka Szalonego ze sztuką an­
zwycięzcy — nie. W efekcie Karol uciekł spod Rygi, a Zamoyski tyczną) a polską, kończyło się nieodmiennie dla Szwedów, a więc
popełnił drugi błąd, nie zezwoliwszy ani Farensbachowi, ani Żół­ pośrednio i zachodu, bardzo przykro. Właśnie na skutek skom­
kiewskiemu na pościg komunikiem, bez taborów, za Szwedami. plikowania szyków pułków piechoty — dużych, niezdarnych,
Hetman polny ograniczył się tylko do rozpoznania przepraw z natury obronnych — oraz sprowadzania jazdy rajtarskiej po­
i osłony dużej armii królewskiej, przekraczającej rzekę z całym przez system karakolu do roli statycznych, strzelających kwadra­
zapleczem logistycznym i liczącej ponad trzynaście tysięcy żołnie­ tów. Wyglądało to następująco: pierwszy szereg rajtarów odda­
rzy. Zamoyski uniknął w ten sposób decydującej bitwy, która wał salwę z broni krótkiej, po czym zawracał w lukę między raj­
mogłaby zakończyć całkowicie nieszczęsną sprawę Inflant i bez­ tarami, aby nabić powtórnie pistolety. W tym czasie strzelał dru­
nadziejnie wplątał się w zdobywanie poszczególnych niewielkich gi szereg, zawracał, trzeci — da capo al fine. Temu tańcowi na
twierdz, zajętych przez Szwedów. Nie była to przecież nie prze­ koniach Polacy i Litwini przeciwstawili gwałtowne uderzenia czo­
myślana gra: Zamoyski w planowym podboju Inflant usiłował łowe i oskrzydlające. Natomiast żołnierz szwedzki świetnie spra­
wzorować się na swym mistrzu wojskowości i przyjacielu, Stefa­ wował się w obronie, szczególnie twierdz: był wytrzymały na
nie Batorym, ale czynił to nieumiejętnie. głód i mróz oraz miał chłodny temperament, co umożliwiało
W jakiś czas później poeta Józef Domaniewski zauważył, że trzymanie przez wodzów chętnych pań w stosownej odległości od
Polacy: wojska. U nas było to raczej niemożliwe: jeśli chciano w tym za­
kresie utrzymać porządek, kurtyzany ścinano bądź topiono.
W mieściech się nie zawierali,
lecz się w polach potykali Żółkiewski ocenił postępowanie Żamoyskiego jako błąd,6 ale
z nieprzyjacioły swoimi, rad nierad oczywiście ruszył w straży przedniej hetmana wielkie­
i mieli górę nad nimi.5 go na oblężenie twierdzy Wolmar, gdzie bronił się nieprawy syn
Karola Sudermańskiego, Karol Carllson Gyllenhjelm i Jakub
Była to prawda, sposób walki wynikał z ukształtowania i ob­ Pontus de la Gardie. Stanął koło tej warowni 26 października
szaru Polski. Niezmierzone kresy Rzeczypospolitej, na których 1601 roku, gdy niespodziewany mróz, „większy niż w Polszczę

140 141
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY IV DO INFLANT

koło gromnic”,7 zaczął dziesiątkować pododdziały koronne. Za­ giczny cel wojny ze Szwedami. Dwudziestego piątego marca 1602
moyski miał jakiś uraz do bitew w polu; natomiast na oblęże­ roku przycwałowała tu jazda Żółkiewskiego, idącego — jak zwy­
niach znał się świetnie i, co gorsza, wiedząc o tym, do tego typu kle w wyprawach Zamoyskiego — w straży przedniej. Zajęła ona
walki dążył. Rwał się nawet do szturmu niedługo przed zapad­ lolwark Wast i uniemożliwiła jego załodze połączenie ze szwedz­
nięciem zmroku — aż Żółkiewski musiał go powstrzymywać.8 ką Estonią. Oblężenie urozmaicał sobie Zamoyski koresponden­
Osobiście poprowadził też 18 grudnia o godzinie jedenastej uda­ cją z Karolem Sudermańskim, która rychło ze sporu, w jakim ję­
ny atak. Żałamało to morale załogi szwedzkiej: przemarznięty zyku ma być prowadzona, przekształciła się w groźby pobicia ki­
Wolmar szybko padł. Po zdobyciu twierdzy i zaprzysiężeniu jem (Zamoyskiego), wbicia na pal (Karola) i wzajemne oskarża­
Szwedów Żółkiewski odesłał ich pod konwojem w kierunku nie o kłamstwo i głupotę. Zamoyski nie miał przy tym szczęścia
Estonii. Natomiast Carllsona wziął do niewoli Zamoyski; de la do pojedynków: po Szujskim uchylił się od walki również Karol
Gardie dostał się w ręce Żółkiewskiego. Dwaj ostatni słynęli Sudermański.
z rycerskiego postępowania: Żółkiewski zwolnił jeńca i na drogę Oblężenie Felina trwało zatem długo — padł między innymi
obdarował go ponadto piękną szubą z rysi.9 W dziewięć lat póź­ prowadzący roty do szturmu i śmiertelnie postrzelony w fosie do­
niej los zetknie ich jeszcze raz w nie mniej ciekawych okoliczno­ wódca spod Byczyny i obrońca Inflant, dzielny wojewoda wen-
ściach. dcński Jerzy Farensbach. 1 choć zakończyło się ono w drugiej po­
Po opanowaniu jednej twierdzy inflanckiej armia koronna, łowie maja kapitulacją twierdzy, to jednak głód i zimno osłabiły
kontenta z sukcesu, ale zła z powodu mroźnej zimy (Wolmar nędzne resztki wielkiej niegdyś armii koronnej.
ogołocono zupełnie z drewna) i braku całego żołdu, po prostu Należy poczytać za akt odwagi i przedostatniej bodaj erupcji
rozeszła się za ciepłem i chlebem. W obozie Zamoyskiego z sena­ energii wojskowej znamienitego przecież kanclerza i hetmana, że
torów pozostali jedynie Żółkiewski i Farensbach. Nawet nasz / dwoma zaledwie tysiącami obdartych i głodnych żołnierzy śmiał
hetman był niepewny swych rot: przodem i na boki wysyłał naj­ pojawić się pod Białym Kamieniem. Twierdza ta, określona
wierniejszego i najlepszego zagończyka Bieleckiego oraz Jabło­ przez Zamoyskiego jako serce Estonii, uchodziła za najnowocze­
nowskiego, by zawracali uciekinierów.10 Toteż po naradach śniejszą w Inflantach. Przed oczami Żółkiewskiego i jego ochla­
z Żółkiewskim i Farensbachem Zamoyski postanowił zmusić panych błotem zagończyków, człapiących z trudnością wśród
Carllsona do napisania listu do ojca, by ten rozpoczął rokowania okropnych trzęsawisk, pokrytych wiecznie wilgotnym, brudnozie­
z Polakami. Strategia zdobywania twierdz inflanckich zaczęła lonym mchem, karłowatymi brzezinami i olszynami, ukazały się
przynosić kanclerzowi gorzkie owoce. Na czele skromnej armii mury z wapienia, pamiętające jeszcze czasy krzyżackie. Nad zam­
pozostało mu jedynie zablokować leżący na północy Dorpat — kiem sterczała trzydziestometrowa baszta, rogi osłonięte były sil­
warto przypomnieć, że było to niegdyś najbogatsze starostwo Za­ nymi murowanymi bastionami, wykładanymi wewnątrz ziemią,
moyskiego — i czekać wiosny. Przez Farensbacha, na wszelki wy­ sponad wzmocnionych nią murów wyzierały paszcze licznych ar­
padek, wezwał twierdzę do poddania się, ale nie uczyniło to mat.
większego wrażenia na bardziej sytych niż Polacy Inflantczykach Zamoyski swym zwyczajem rozpoczął oblężenie od ostrzeliwa­
i Szwedach. nia i blokady twierdzy, tymczasem rozwijając, opanowaną prze­
Zamoyski skręcił więc w lewo, na mniejszy, mający ośmiuset- zeń do perfekcji, listowną akcję werbunkową. Ale i Szwedzi nie
osobową załogę, Felin, trwoniąc siły i gubiąc w ten sposób strate­ czekali na cud. Pod Rewlem, obecnym Tallinem, stolicą Estonii,

142 143
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY IV. ...DO INFLANT

generał Reinhold Arnep zbierał bataliony, szykując się do odsie­ Sudermańskiego! Takim „tatarskim” manewrom, ożenionym
czy załodze Białego Kamienia. Po miesiącu bezczynności pod tą z natarciem ówczesnych czołgów — husarii — rzadko kto mógł
twierdzą Żółkiewski ruszył wreszcie pod Rewel, by rozbić pułk się skutecznie oprzeć.
Arnepa. Rzecz charakterystyczna: starszy wiekiem i urzędem po­ Zwycięstwo pod Rewlem będzie miało dla Żółkiewskiego do­
nad sześćdziesięcioletni hetman wielki koronny został pod Bia­ datkową wartość: doświadczenia z tej bitwy przydadzą mu się
łym Kamieniem, uznając przed sobą, a i wobec historii, wyższość bardzo w boju jego życia za osiem lat.
umiejętności wojskowych Żółkiewskiego w polu. To wtedy Za­ Po tym sukcesie do niedawna głodne rycerstwo polskie rzuciło
moyski zaczął zwać kuzyna podporą swej starości. się na północną Estonię i nawet hetman nie mógł powstrzymać
O dwa kilometry od Rewia 30 czerwca 1602 roku nasz hetman swych rot od grabieży. Zagony poszły daleko i kopyta końskie
natrafił na silne pozycje przeciwnika, uprzedzonego o podejściu zwycięskich chorągwi bliskie były zanurzenia w zimnych wodach
wojsk polskich. Szwedów otaczały bagna, strumienie i zaostrzone Zatoki Fińskiej. Objuczeni łupem, z Te Denni laudamus na
ostrokoły, zwane hiszpańskimi kozłami. Żółkiewski rzucił na nie ustach Polacy wrócili pod Biały Kamień.
dwie chorągwie Stefana Potockiego i Zygmunta Kazanowskie- Tutaj jednak daleko było do pieśni zwycięstwa. Mimo posił­
go — dwustu dwudziestu czterech jeźdźców — ale utknęły one ków i bezustannej pracy artylerii polowej mury Białego Kamie­
na przeszkodach i pikach piechoty; pod gradem kul musiały się nia stały nietknięte. Inflanty, ten zielony kraj poprzecinany dwo­
wycofać. Hetman pchnął je jeszcze raz. Dwie godziny polskie ko­ ma pasami puszcz, nie były najwdzięczniejszym miejscem pod
pie łamały się na kozłach, szable siekły i szczerbiły oparte na zie­ słońcem: od lipca do października tak na trzęsawiska, jak i na
mi długie żelazne piki szwedzkie, usiłując wyrąbać drogę w głąb zagospodarowane wyżyny rok w rok z nieba lały się istne potoki
ugrupowania przeciwnika i złamać jego stalowe szyki. Bezsku­ deszczu. Błota wokół Białego Kamienia zmieniły się w bajora,
tecznie, ale za to celowo. W tym bowiem czasie na rozkaz Żół­ wilgoć wdzierała się wszędzie, powodując choroby. U Zamoy­
kiewskiego lekkie chorągwie kozackie przedzierały się już przez skiego nasilił się reumatyzm, spuchły ręce, nogi od odmrożeń,
trzęsawiska i strumień, by od tyłu, po dziesięciokilometrowym dręczył go ustawiczny kaszel i stąd biorąca się bezsenność. Mie­
marszu, zaskoczyć broniących się wytrwale i uparcie Szwedów. wał nawet halucynacje na tle religijnym. A przecież i Żółkiewski
Manewr był znakomity. Uderzenie kozackie na tyły było nieo­ nie należał do Herkulesów. Zanosiło się na to, że po raz pierwszy
czekiwane i pułk Arnepa poszedł w rozsypkę; sam dowódca padł hardziej szczęśliwy niż genialny wódz zejdzie z pola bitwy bez
przeszyty kopią husarską. Resztki jazdy szwedzkiej goniono aż wieńczącego wojnę zwycięstwa.
pod mury Rewia, którego umocnienie i położenie obejrzał het­ Szczęśliwa gwiazda nie opuściła go jednak. Los widać lubi
man dokładnie.11 Talent wojskowy Żółkiewskiego, oszlifowany zdolnych i wytrwałych. Gdy Zamoyski z goryczą w sercu zamie­
najwyraźniej podczas ostatnich walk z Kozakami i Tatarami, ob­ rzał zwinąć oblężenie, kilku jeńców wyznało, że w północnej
jawił się tu pełniej nawet niż pod Sołonicą. Umiejętność wiąza­ kurtynie, chronionej dodatkowo przez wielki pas bagna, jest
nia sił nieprzyjaciela, wykorzystanie manewrowości Kozaków, słabsze miejsce. Hetman wielki rozkazał tam sypać groblę, ciąć
znakomite rozpoznanie terenu zaowocowały znacznym zwycię­ drzewa i tworzyć z nich pomost na bagnach. Na stworzonym w
stwem. Jaka szkoda, że Zamoyski, mając tak zdolnego, młodsze­ ten sposób prowizorycznym moście z bali ustawił ciężką artylerię,
go od siebie, reprezentującego ofensywną myśl wojskową do­ która już w kilka godzin po rozpoczęciu ostrzału, rozerwała mury
wódcę w polu, nie uderzył na początku tej wojny na siły Karola Białego Kamienia, zmuszając załogę szwedzką do poddania się.

144 III J Bcsnlii 145


CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY IV ..DO INFLANT

Od tej chwili nielicznej armii polskiej jakby przybyło sił i wy­ dzo, i musiał, dla uprzątania, albo raczej zastanowienia ich,
trwałości. Ożywione zwycięstwem roty obu hetmanów zdobyły przed gody jechać do domu. A nadto, choć on sam siebie nie
jeszcze kilka pomniejszych twierdz, tak że w rękach szwedzkich chce tego tak daleko baczyć, ja widzę, iż nie do końca pewne
został tylko Rewel, Narwa, Parnawa i Dorpat. Zajęcie całej zdrowie ma: i te, i owe cierpi afektacje, a lekarstw, naturze sa­
Estonii wydawało się kwestią czasu; sam Zamoyski z właściwą mej ufając, nie zwykł używać. Raz też byczyński i inne [?!] bar­
mu retoryką dowodził królowi, że Rewel — głowa, Narwa — żo­ dzo mu dokuczają. Owa potrzebuje odpoczynku i żeby ratował
łądek, muszą „zemdleć”, gdy Biały Kamień — serce, przestało się lekarstwy, byłem mu autor.”15 Kłopoty domowe są nieodłącz­
bić.12 Jeszcze próbował zdobyć Narwę, szturmować Dorpat — ną częścią życiorysu każdego, ale Regina potrafiła doskonale za­
ale okazało się, że i on, i przemoczone do cna i zmęczone wojsko stępować męża; natomiast choroba była i jest w polityce dyplo­
było u kresu fizycznych możliwości. Poza tym dobre wojsko wy­ matycznym wybiegiem, takim samym dobrym jak inne. Wydaje
czuwa sens lub bezsens operacji: Zamoyskiemu już od dawna wy­ się zatem, że to nie motywy podane przez Zamoyskiego zaważyły
ciekły roty, tak że w końcu został z pięciuset ludźmi zdolnymi na nieprzyjęciu przez Żółkiewskiego dowództwa w Inflantach.
jako tako do walki w polu. Schorowany i rozgoryczony musiał Starzejący się kanclerz potrzebował po prostu swego zdolnego
się zatrzymać niemal u mety nie najrozsądniej wybranej drogi: i lojalnego kuzyna w nadchodzącej walce z królem i jego potęż­
zrezygnował z dowództwa w Inflantach, co było w dziejach het­ niejącym stronnictwem; dla ochrony interesów Rzeczypospolitej
manów polskich zjawiskiem bez precedensu. Nie wykorzystał ta­ i własnych na kresach. I dlatego zrobił wiele, by Żółkiewski nie
lentu młodszych — Żółkiewskiego czy też Farensbacha — do został w tej ociekającej deszczem krainie, na dodatek sam — bez
rozbicia głównych sił szwedzkich w bezpośrednim starciu. I to armii.
było najpoważniejszym bodaj błędem Zamoyskiego.13 Pozostało Przedtem jeszcze, we wrześniu 1602 roku, nad Dźwiną Zamoy­
poszukać następcy: wydawało się, że dowódcą wojsk w Inflan­ ski spotkał się z Janem Karolem Chodkiewiczem. Znał go od da­
tach zostanie Żółkiewski, któremu już w kwietniu 1601 roku król wna: nieobliczalnego, bywało, gwałtownika, zwanego dla tej ce­
proponował objęcie urzędu hetmana wielkiego litewskiego na chy przez niechętnego mu kanclerza wielkiego litewskiego Lwa
miejsce Krzysztofa Radziwiłła. Żółkiewski podówczas się zgo­ Sapiehę, a potem i przez własnych żołnierzy, Belzebubem, świe­
dził; Zygmunt III oświadczył zatem, że mianuje go pułkowni­ tnego przy tym dowódcę. Znał go też dobrze i raczej nie lubił
kiem wojsk inflanckich.14 Prawdopodobnie była to swoista próba l racji przeciwstawnych cech i tej samej, olbrzymiej, dumy Żół­
wywarcia presji na Radziwille, gdyż potem król do sprawy tej nie kiewski. Ale też, trzeba przyznać, cenił hetman koronny swego
wracał aż do rezygnacji Zamoyskiego. Wtedy jednak Radziwiłł litewskiego kolegę po fachu bardzo; gdy było trzeba, chowając
odmówił przyjęcia dowództwa. urazy do kieszeni, wstawiał się na sejmie przed królem i wysła­
Ale i Żółkiewski nie chciał dowodzić w Inflantach. Tłumaczył wiał jego przewagi. To Chodkiewiczowi Zamoyski zdał dowódz­
się dość wiarogodnie, wydaje się jednak, że uczynił tak za namo­ two nad, pożal się Boże, wojskami w Inflantach. Wybór był świe­
wą kanclerza. Zamoyski bowiem usprawiedliwieniom Żółkiews­ tny. Z „Belzebuba” Chodkiewicz przemieni się w anioła stróża
kiego użyczał swego autorytetu — i to jest wielce zastanawiające. ojczyzny, który za własne pieniądze odtworzy armię i odniesie
Posłuchajmy zresztą, jak kanclerz motywuje przed Piorunem Ra­ największe bodaj taktyczne zwycięstwo w dziejach polskich, pod
dziwiłłem odjazd naszego hetmana z Inflant. „Imć pan lwow­ Kircholmem.
ski zostać też nie mógł, bo go ciężary domowe, długi cisną bar­

146 ni
V. ŚMIERĆ ZAMOYSKIEGO

Rozdział V padku w dziwny może dla potomnych węzeł postaw służących


dobru Rzeczypospolitej, ale i wyniesieniu rodu. W ten sposób
ŚMIERĆ ZAMOYSKIEGO zdobywano wdzięczność i nadania od króla, i autorytet u szlach­
ty, i broniono ojczyzny. Toteż nic dziwnego, że w rok później,
z polecenia królewskiego Żółkiewski jako człowiek obeznany
z tymi sprawami, przyczyni się do kolejnej zgody kończącej kłót­
nie na tle finansowym: tym razem między Mohyłami a ich zbun­
towanym wojskiem najemnym.2
Nastał pamiętny rok 1605. Nim powiemy o ważkich wydarze­
niach politycznych, zerknijmy na południowe kresy. Z począt­
kiem lata pojawili się tam Tatarzy. Tym razem obok palenia, ra­
Nie zakończona przez Zamoyskiego wojna w Inflantach zupełnie bowania i zagarniania w niewolę kogo popadnie, główną uwagę
wyraźnie obnażyła pewne niedostatki świetnej i bogatej Rze­ skupili na braniu w jasyr „białych głów i panien szlacheckiego
czypospolitej. Późniejsze jej następstwa miały się okazać dużo stanu”.3 Robili to dwukrotnie; białolice Laszki osiągały w Biało-
groźniejsze: pośrednim efektem nie rozstrzygniętej przez Pola­ grodzie i Stambule duże ceny. Król w uniwersałach wzywał, od­
ków sprawy przynależności Inflant będzie wzrost potęgi lekcewa­ wołując się do miłości ojczyzny, by szlachta kupiła się wokół
żonej dotąd Szwecji i katastrofalny „potop”. Nie opłaceni żołnie­ chorągwi Żółkiewskiego. W październiku na polach białogrodz-
rze zawiązywali konfederacje wśród nie spotykanych dotąd gwał­ kich znów zaroiło się od drobnych koników, na których kulili się
tów i grabieży, dochodząc swych praw do żołdu. Kolejny raz we odziani w baranie kożuchy pohańcy. W tej wyprawie na Polskę
Lwowie Żółkiewski musiał paktować ze zbuntowanym wojskiem. debiutował na czele ordy budziackiej osiemnastoletni Kantymir
Hetman był za przykładnym ukaraniem skonfederowanych żoł­ murza, zwany potem Krwawym Mieczem.
nierzy, ale Zamoyski znów wybrał drogę układów i obietnic. Ko­ Jednak pierwsze starcie dojrzałości z młodością przyniosło het­
sztowało to hetmana polnego wiele zdrowia, nie tylko w przeno­ manowi duży i zasłużony sukces. W styczniu 1606 roku Żółkiew­
śni, ale i dosłownie. Dżdżyste Inflanty dopiero we Lwowie dały ski, dysponując kilkutysięczną armią złożoną głównie z pocztów
o sobie znać. Żółkiewskiego trapiła wysoka gorączka, która po magnackich Stanisława Golskiego, strażnika koronnego Jana Za­
ustąpieniu pozostawiła opryszczkę na wargach.1Wielebna konfe­ moyskiego, książąt Ostrogskich i Janusza Zbaraskiego, bogaty w
deracja — jak ją z przekąsem nazywał zbolałymi ustami — po doświadczenia, nie bawił się w gonitwę za lotnymi Tatarami, lecz
żmudnych pertraktacjach dała się wreszcie ułagodzić. Wypłata /.organizował przemyślną i nieoczekiwaną zasadzkę na „czar­
następowała względnie szybko: w lipcu 1603 roku już tylko pięt­ nym” szlaku. .
naście tysięcy złotych brakło na opłacenie wojska. Działo się tak Dwudziestego ósmego stycznia nad rzeką Udycz (lewy dopływ
dzięki poświęceniu Żółkiewskiego, który pożyczał i zbierał pie­ Bohu) pojawili się skośnoocy zwiadowcy, znacząc drogę pocho­
niądze z własnych dzierżaw, by mieć na żołd dla żołnierza. Czy­ du pożarami i dymami; za nimi ciężko sunął obładowany jasyrem
nił tak od dawna chytry przecież, a nawet pazerny Zamoyski, ro­ i bydłem tabor. Tatarzy z bogatymi łupami wracali do swych ułu-
bił tak Żółkiewski, sam opłacał wojsko Chodkiewicz. Patrio­ sów. Wiedzieli, że niedaleko gdzieś kręci się Żółkiewski, który
tyzm, powinność, duma czy pycha rodowa splatały się w tym wy­ już od pewnego czasu szedł równolegle do trasy pochodu Tata­

148 149
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY V. ŚMIERĆ ZAMOYSKIEGO

rów. Usiłował robić to skrycie, by Tatarzy nie zorientowali się w szlachtę, że zwycięstwo to zostało odniesione dzięki współpracy
liczebności i zamiarach jego armii. Prócz łupów pohańcy ciągnęli z magnatami, bo przy tak małej liczbie stałego wojska nie wskó­
za sobą istny ogon smrodu, gdyż prawdziwy Tatar był myty tylko rałby nic poza położeniem żywota w walce z Półksiężycem, co
trzy razy w dzieciństwie; potem kąpiel zastępowało mu przeby­ jest jego pragnieniem.7 Niestety, nie pomylił się. Jaskółka wikto­
wanie rzeki w bród. Był trzaskający mróz, słońce świeciło jasno, rii nad Tatarami nie uczyniła bowiem wiosny: już w 1608 roku,
skrząc się złotem na niezmierzonych śnieżnych stepach.4 Zwia­ w listopadzie, hetman nie zdoła zapobiec wielkiemu najazdowi
dowcy tatarscy, posuwając się z wolna w różnych kierunkach, i okropnemu spustoszeniu Podola, a owa jaskółka spod Udycza
zerkali podejrzliwie na pokryte czapami śniegu dąbrowy, ale zmieni się w złowróżbnego kruka jesieni jego długiego, jak na
i tam zdradliwe promienie słońca nie błysnęły na pancerzach, owe czasy, życia.
szyszakach czy obnażonych mieczach. Uspokojeni ruszyli dalej. Ale to przyszłość. Zwycięstwo hetmana poszło w świat — roz­
Jednak kiedy kosz nadciągnął nad Udycz, z dąbrowy sprawnie, sławione panegirykami łacińskimi Szymona Szymonowica8 —
„cudnym idąc porządkiem”,5 wyszły chorągwie polskie. Pozosta­ i wróciło echem w postaci listu dziękczynnego papieża Pawła V.9
nie zagadką, jak swe kilkutysięczne wojsko hetman zdołał zama­ Pismo przyszło na ręce króla — nie pierwsze zresztą w tych cza­
skować przed mistrzami walki w stepie. Krążąc zwinnie między sach. Ówczesna Europa była jeszcze pod wrażeniem zwycięstwa
hufcami, wzorowo sformował on silne skrzydła; środek zajął ta­ Chodkiewicza pod Kircholmem. Oczywiście wiktoria Żółkiew­
bor uformowany w sześć rzędów. skiego w niczym nie mogła się z nim równać, ale też nie podej­
Pierwsze uderzyło skrzydło prawe, „książęce” — Ostrogskich, rzewano, by nowy Kircholm mógł przydarzyć się już za kilka lat.
Różyńskiego, Zbaraskiego. Związało ono walką przeważającą Żółkiewski dobiegał sześćdziesiątki. Wiek to dla wodza, który
część Tatarów i wtedy hetman pchnął lewe skrzydło starosty musi wytrząsać brzuch w karecie czy tym bardziej na koniu po
chmielnickiego Mikołaja Strusia. Zaskakujące uderzenie z boku bezdrożach olbrzymiego kraju, dość zaawansowany; wydaje się, że
rozwiniętych szyków polskich było tak gwałtowne, że Tatarzy szczyty możliwości fizycznych i psychicznych są już poza człowie­
zdołali tylko raz wypuścić strzały z łuków, po czym, nadal kiem. Przed wyprawą na Tatarów, w obliczu zamętu ogarniającego
oskrzydlani przez hufiec Mikołaja Strusia, zawrócili. Wbrew Polskę, hetman w Bracławiu 12 stycznia napisał kolejny testament.
tatarskim metodom symulowanej ucieczki, ta była bezładna: na Rzecz to bodaj dla poznania jego psychiki najistotniejsza.
przestrzeni paru mil zasieczono kilku murzów i kilkuset ordyń- Żółkiewski nie zmienił się. Testament rozpoczyna się od
ców; jeńców nie brano. Tysiące nieszczęśnic i nieszczęśników slwierdzenia, że życzy sobie śmierci w walce z „pogany, dla wiary
z niedawnego jasyru padało na śnieg ze łzami w oczach do kolan świętej chrześcijańskiej”,10 głęboka religijność przebija i z na­
wybawicielom i hetmanowi w serdecznej podzięce, dwa tysiące stępnych słów. Potwierdza swe przywiązanie do tronu, oddając
krępych, niezwykle wytrzymałych, choć niedużych koni, bachma­ na wypadek śmierci pod opiekę królewską, ale również między
tów, wracało do właścicieli bądź — o wiele częściej — wpadało innymi wojewody krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego —
w ręce zdobywców. swego syna, Jana. Wzruszające słowa kieruje do małżonki oraz
Wprawdzie Żółkiewski odniósł swe najświetniejsze zwycięstwo do Janka, zalecając mu kształcenie w kraju „dobrych obycza­
nad Tatarami mając przewagę sił,6 ale wydawało się, że wreszcie jów”, prowadzenie życia czynnego dla dobra wiary chrześcijań­
znalazł fortel na skuteczną walkę z ordą na większą skalę. Spo­ skiej i Rzeczypospolitej. Szczególną wagę przywiązywał hetman
dziewając się też, że rychło pohańcy ruszą pod Kijów, pouczał do nauki: z niej — pisał Żółkiewski do syna — „wielką podporę

150 151
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY V. ŚMIERĆ ZAMOYSKIEGO

i wielki ratunek do godności, do służby Rzeczypospolitej, do wie rozstrzygła. Zrobicie mi tym największą przyjemność. Czło­
wszelakiego uczciwego życia mieć będziesz. Nie mów, jako wiele wieka, dla którego mam przyjaźń, jak długo tenże granic słusz­
ich: nie mam chęci do nauki; w twej mocy ta chęć; każdy, kto ności nie przekroczył, opuścić nie mogę.”11 Lojalność hetmana
chce, może ją mieć. Historyki koniecznie czytaj.” Wpływ ówcze­ dotyczyła przy tym nie tylko, jak to często bywa, ludzi stojących
snych dramatycznych wypadków, o których niżej, kazał Żółkiew­ wyżej na drabinie hierarchii społecznej, ale również tych po­
skiemu opowiedzieć się za królem; toż samo w przyszłości naka­ mniejszych. Senat ryski na wszelki wypadek wolał zrobić przyje­
zywał czynić synowi. Prosił też Janka, by unikał towarzystwa „lu­ mność znacznej osobistości. W trzy lata później Hilchen, pewnie
dzi płochych, rozpustnych, marnotrawców, pijanie, zbytecznie, nosząc głowę na karku, odwdzięczył się Żółkiewskiemu sławiący­
wszetecznie żyjących”. Podkreślał znaczenie rycerskiego wycho­ mi go strofami.
wania poprzez przechodzenie kolejnych szczebli wtajemniczenia. Wróćmy jednak do testamentu. Ostatnią wolę pisał Żółkiewski
Pokora bije i z tych słów do syna: „mistrzem zaraz nie chciej być, w gorących czasach zbliżającego się zamętu w Rzeczypospoli­
byś nie pobłądził; przy hetmanie się pierwej baw, rzeczom się tej — i ślady tego możemy odnaleźć w testamencie. Aby jednak
przypatrzywszy, dopiero też rotę możesz wieść”. Gorące słowa /'rozumieć genezę rodzącej się w Rzeczypospolitej burzy, musimy
kierował też do córki Katarzyny, by stała się „przykładem wsze­ cofnąć się do roku 1605.
lakiej uczciwości białogłowskiej”. Wreszcie — przed dyspozycja­ „Ustawicznie się mury Rzeczypospolitej waszej rysują, a wy mó­
mi majątkowymi — hetman nakazał, by w wypadku śmierci w wicie: nic, nic, nierządem Polska stoi” — głosił szlachcie ksiądz
obronie ojczyzny, trumnę przykryć nie czarnym aksamitem, ale Piotr Skarga, dodając ciszej: „Jeśli zginie doczesna [ojczyzna],
„szkarłatem, na znak wylania krwie dla Rzeczypospolitej, a to przy wiecznej się ostoim.”12 Konfederację warszawską z 1573
nie dla chluby żadnej, lecz dla pamiątki i dla pobudki drugich do roku, zaprowadzającą pokój religijny w państwie, nazwał on pie­
cnoty i nieszanowania się dla ojczyzny” . kielnym i dzikim prawem. Jezuicki pogląd na świat Zygmunta III
Testament jest napisany pięknym językiem: jasnym, prostym, Wazy — przy tym jego powolność, upór, skrzyżowany z chole­
wzruszającym i dotąd zrozumiałym. Jest też potwierdzeniem cech rycznym usposobieniem wpływowego Skargi i usztywniony cu­
Żółkiewskiego: lojalności, głębokiej wiary, pokory i skromności, dzoziemskim otoczeniem na dworze — nie sprzyjał pacyfikacji
pomieszanej ze skłonnościami do mentorstwa. Jest wreszcie wy­ wielowyznaniowego społeczeństwa, ale wręcz przeciwnie. Naród
kładnią celów i obowiązków życiowych, systemu wychowania szlachecki był w stosunku do króla niechętny i nieufny, tak jak
dzieci, nieustannego odtąd pragnienia męczeństwa za wiarę i oj­ on był nieufny wobec demokracji parlamentarnej i ideałów tole­
czyznę. Widoczny też jest już regalizm hetmana. rancji religijnej. Wprawdzie początkowo zauważono w Wazie
Dodać należy, że w swym kanonie szczytnych zasad moralnych /rozumienie dla innych wyznań — jego siostra Anna, z którą za­
hetman dawał pierwszeństwo sprawiedliwości przed przyjaźnią. mykał się w komnatach dla wysłuchania jej uczonych rad, orga­
Gdy senat ryski, na podstawie pochopnych zarzutów, usiłował w nizowała na Wawelu, za cichą aprobatą króla, nabożeństwa pro­
1602 roku wyzuć z majątku i ukarać „na gardle” sekretarza kró­ testanckie — ale i te okruchy tolerancji powędrowały wraz z An­
lewskiego i pisarza ziemi wendeńskiej Dawida Hilchena, człowie­ ną za morze, a potem na Pomorze. I to w czasach, gdy współcze­
ka, którego Żółkiewski mianował swym przyjacielem, hetman sny mu król Francji, Henryk IV, budował pokój i wielkość swego
ujął się za nim w charakterystyczny dlań sposób. W Upomnieniu podzielonego religijnie kraju na zasadzie: „L’eglise de France est
do senatu ryskiego pisał: „Proszę, aby słuszność sama w tej spra­ dans le royaume et non le royaume dans 1’eglise!”13 Tumulty reli­

152 153
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY V. ŚMIERĆ Z A M O Y S K I E G O

gijne — tam odchodzące powoli w przeszłość — u nas stawały mniemane źródło awanturniczej opozycji i związać silniej Polskę
się rzeczywistością, jako wyraz rosnącego z wolna nieporządku. z katolicyzmem i jego znanymi politycznymi opcjami, często, de­
Jeszcze gorsze w skutkach i trudne do opanowania były kon­ likatnie mówiąc, dalekimi od polskiej racji stanu. Opozycja Za­
federacje żołnierskie — choć najgroźniejsze miały dopiero na­ moyskiego — od magnackiej po republikańsko-szlachecką — dą­
stąpić. Nade wszystko wśród szlachty, świadomej załamywania żyła do zahamowania absolutystycznych i prohabsburskich zapę­
się praworządności, dominowała niechęć do dziwnego, mało­ dów króla oraz rozpanoszonego klerykalizmu. Od tego momentu
mównego króla, który nie tylko odbijał piłkę rakietami (nie­ zaczynały się sprzeczności w tym obozie: szlachta dążyła do ogra­
przyzwoita to zabawa — srożył się prymas Karnkowski), rze­ niczenia roli senatorskiej magnaterii; magnaci z tego stronnictwa,
źbił, niczym prosty rzemieślnik, dla Jasnej Góry monstrancję owszem, skłonni byli utrącić magnatów, ale z otoczenia króla, by
w złocie, ale od początku ze wszystkich sił odpychał w stronę zamiast nich tym silnej potrząsać państwem. Jednak gdy przycho­
Habsburgów wywalczoną dlań z takim trudem i przyjętą prze­ dzi przyjrzeć się programom tworzących się ugrupowań, widać,
cież przez niego koronę królów polskich. Gdy mu to się nie jak ciężko wtłoczyć je w jednoznaczne, a tak zwodnicze, ulubio­
udało, uparcie dążył do ponownego związania się z domem au­ ne przez polityków i dydaktyków ramki: postępowe — reakcyj­
striackim: poprzez ślub z siostrą zmarłej Anny, Konstancją ne. Oba programy miały swoje blaski i cienie, a nad wszystkim,
Habsburżanką. jak to odwiecznie dyktuje życie, doraźnie dominował często nie
W zwierciadle wojny inflanckiej ustrojowi Polski mogła szlach­ rozsądek, ale prawa emocji, animozje i konstelacje personalne.
ta przyjrzeć się najlepiej. Myśleniu o życiu doczesnym i przy­ Osoba kanclerza jednak — jego siła, autorytet, znaczenie — peł­
szłym sprzyjała zaraza, która w latach 1601—1604 z wolna prze­ niła rolę swoistego zwornika różnych tendencji politycznych,
taczała się przez kraj, dosięgając niektórych miast i wywołując chroniąc je w praktyce przed zanarchizowaniem.
lęk, tak że szlachta wolała niekiedy odbywać sejmiki na odle­ Zamoyski wśród senatorów mógł liczyć nie tylko na wojewodę
głych polach. Nie wykorzystane zwycięstwa. Chroniczny brak krakowskiego Zebrzydowskiego czy hetmana Żółkiewskiego, ale
żołnierzy. Nieuchwalanie podatków na rozpoczęte wojny. Uma­ również na wojewodę lubelskiego Marka Sobieskiego, podkan­
cniająca się pozycja sejmików, decydujących o losach Rzeczypo­ clerzego koronnego Piotra Tylickiego i kilka innych znacznych
spolitej wedle partykularnych interesów poszczególnych ziem. osobistości oraz na różnowierców, niechętnych „jezuickiemu kró­
Z drugiej strony — rosnące wpływy nowej magnaterii, suto ob­ lowi”, takich na przykład, jak wojewoda brzesko-kujawski i brat
darowywanej przez elekcyjnych królów, co za Zygmunta III wy­ czeski Andrzej Leszczyński czy też marszałek litewski, kalwin,
raziło się również wzrostem znaczenia senatu. I w tle jedenaście Krzysztof Dorohostajski. W sumie grono zamoyszczyków i ich
przegadanych sejmów w latach 1592— 1606, z których pięć, choć sympatyków tworzyło silne stronnictwo, wspomagane w toku sej­
odegrało niekiedy istotną rolę, to jednak rozeszło słę bez uchwa­ mu 1605 roku przez rozczarowanych do króla dostojników.
lenia konstytucji, świadcząc, iż w sprawnym dotąd mechanizmie Ale i regaliści nie zasypiali gruszek w popiele: usiłowali pod­
parlamentaryzmu polskiego coś zaczyna szwankować. ważyć popularność Zamoyskiego wśród szlachty, oskarżając go
Właściwie wszyscy wiedzieli, że Rzeczpospolita wymaga napra­ iO realizowanie prywatnych interesów w Rzeczypospolitej i poza
wy. Tylko — rzecz to znana — różnie widzieli drogi reform. Re­ iej granicami. Dla większego bezpieczeństwa, a może i zastrasze­
galiści na czele z monarchą chcieli wzmocnić pozycję króla i sena­ nia opozycji, marszałek koronny Zygmunt Myszkowski, za wiedzą
tu, powiększyć skarb, stałe wojsko, zgnieść innowierców jako do­ króla przyzwolił na zaciąg chorągwi, rzekomo dla ochrony obrad

154 155
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY V. ŚMIERĆ ZAMOYSKIEGO

sejmu. Czynił to rotmistrz królewski Gratus Tarnowski oraz nie­ obciążające w niczym króla. Tym mocniej zabrzmiały słowa Żół­
jaki Bobowski. kiewskiego.
Żółkiewski szybko zorientował się w zabiegach regalistów i do­ „Naprzód ze strony Inflant bardzo mnie wielki żal obchodzi,
niósł o tym Zamoyskiemu, ostrzegając go z przekąsem, iż „coś że ta prowincja, tak drogą krwią przodków naszych i nas samych,
foremnego ma być na tym sejmie”.14 Wypadki biegły szybko: więc wielkim kosztem opłacona, od tego czasu nie może być
kanclerz postarał się zatem, by jako pierwszy odbył się sejmik uspokojona; czego nie baczę inszej przyczyny, jeno niezgodę na­
bełski, na którym przed laty rozpoczynał swą świetną karierę po­ szą, a rozerwanie sejmu przeszłego” — mówił hetman w kwestii
lityczną, a jego instrukcje — autorem był on sam — stały się pro­ Inflant. Następnie radził królowi przenieść wojnę o tę nieszczęs­
gramem politycznym opozycji.15 Uchwalone wytyczne nie zawie­ ną krainę do Szwecji, co było zgodne ze stanowiskiem stronni­
rały jednak radykalnego programu uzdrowienia Rzeczypospoli­ ctwa dworskiego, ale też planami Zamoyskiego. Kanclerz bo­
tej, ale raczej pouczenia i upomnienia pod adresem króla. Zoba­ wiem chciał się pozbyć króla na jakiś czas, a może i na zawsze
czymy to w mowach sejmowych opozycji. Nie wszystko przecież z kraju, by udaremnić jego plany reform wewnętrznych, ożenku,
szło po myśli zamoyszczyków: na przykład na sejmiku wiszneń- wykazać nieudolność wojskową, a w konsekwencji do chwili osią­
skim szlachta ruska, nie mogąc dojść do zgody, wybrała podwój­ gnięcia przez dziesięcioletniego syna Wazy, Władysława, pełno-
ną liczbę posłów — regalistów i opozycjonistów — wśród których letności, uchwycić ster rządów jako regent.18 Hetman polny
znalazł się niedawny przeciwnik Żamoyskiego, a teraz jego adhe­ wskazał dalej na źródło swawoli żołnierskiej: było nim, wedle
rent, Stanisław Diabeł Stadnicki. Żółkiewskiego, ograniczenie władzy hetmańskiej na sejmach
Dwudziestego stycznia 1605 roku rozpoczął się w Warszawie 1591 i 1601 roku. W sprawach rosyjskich doradzał ostrożność
sejm. Zamoyski, już w senacie, chłodno powitał jego królewską i śledzenie skutków wyprawy Dymitra.
mość; monarcha, wykazując się zaskakującym sprytem, równie Wreszcie Żółkiewski — mający wysokie wyobrażenie, jak
chłodno odpowiedział, że zwalnia kanclerza z posiedzeń w izbie i większość senatorów i szlachty, o powadze władzy monar­
wyższej ze względu na sędziwy wiek i nadwątlone zdrowie. Roz­ szej — przeszedł do „upominania” króla, tłumacząc, że jest to
poczęło się znane od dawna w dyplomacji odbijanie piłeczki. prawem senatorów, i jednocześnie prosząc, by Zygmunt III się
Kanclerz jednak gotów był do polubownego zakończenia sporu nie obrażał. Starał się uczynić to w sposób taktowny, choć ów
z królem: z jego zapewne inspiracji wojewoda Zebrzydowski lakt różnie mógł być odebrany.
spotkał się z Zygmuntem III, sposobiąc grunt do porozumienia. „Zawsze ten cny naród polski wiary panom swym dotrzymywać
Ale Waza był nadal uparty i pamiętliwy, trwał przy swoich pla­ i onych miłować zwykł — mówił. — W inszych narodach pany
nach i do ugody nie doszło. swe kozikami kolą, a u nas z łaski Bożej nigdy nic takowego
Rozpoczęło się odwitanie króla, polegające na dostąpieniu przeciw panu nie było zamyślone; ale z wolności praw i swobód
zaszczytu ucałowania przez posłów ręki Zygmunta III, a na­ swoich napomnieć pana, w czym by się im nie dosyć działo, za­
stępnie osławione polskie wotowanie. Po przemówieniach re­ wsze było i jest wolno, z ochronieniem dostojeństwa Waszej
galistów — na ogół „płytkich głów”16 i kiepskich mówców — Królewskiej Mości.”
oraz „bezpartyjnych” , głos zabrali zamoyszczycy. Skryty Ze­ Hagiograf Żółkiewskiego, a jednocześnie twórca jedynej do-
brzydowski, mimo że uważany za „pierwszego zamoyszczy- ląd naukowej monografii o hetmanie, Antoni Prochaska, cytując
ka”,17 wygłosił przemówienie dość enigmatyczne i wręcz nie wypowiedź hetmana, skrzętnie pominął akapit o zabijaniu mona­

156 157
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY V. ŚMIERĆ ZAMOYSKIEGO

rchów. Żółkiewskiemu chodziło w tym wypadku o zasztyletowa­ skim, a nawet ten sam zwrot o narodach, które „pany swe... ko­
nie we Francji byłego króla Polski, Henryka Walezego, przez fa­ zikiem kłuli” ;21 to by świadczyło, że hetman polny nadal był nie
natycznego mnicha Jacąuesa Clement, co mogło wywołać na słu­ tylko najbliższym współpracownikiem i wykonawcą planów Za­
chaczach wielce dwuznaczne wrażenie. Z całą pewnością nie było moyskiego, ale mimo dających się zauważyć targających nim wąt­
to celem Żółkiewskiego — dwuznaczność, perfidia, aluzja były pliwości — tubą kanclerza. Nie jest to zarzut: być może Żółkiew­
mu na ogół najzupełniej obce. ski tak pojmował lojalność. Wiele jednak wskazuje, zobaczymy
Następnie hetman upomniał króla, by wyrzekł się on pomysłu to jeszcze, iż nie podzielał on do końca moralności wielkiego ku­
koronacji vivente rege swego syna, Władysława, gdyż jest to w zyna. Wydaje się, że poglądy etyczne hetmana wyrastają z prze­
istocie zamach nie tylko na wolną elekcję, ale na swobody i rów­ myśleń niektórych czynów i postaw Zamoyskiego i opozycji do
ność szlachecką, które Żółkiewski, jak i Zamoyski wielce sobie nich. Miast pychy — skromność, miast niebotycznych ambicji —
cenili. Jednocześnie Żółkiewski przysięgał, że „korona syna Wa­ lojalność, miast pazerności — pomiarkowanie, miast dużego
szej Królewskiej Mości nie minie”, ale też domagał się, by czu­ stronnictwa i dużego programu — regalizm. Piękne cechy dla
wali nad nim Polacy, nie obcy; by „wyjęty był z opieki i konwer­ człowieka, lecz z takiej gliny trudno ulepić wielkiego polityka.
sacji białogłowskiej, gdyż już lata jego nie potrzebują tego”. Zamoyski, choć wzburzony, powściągał się: zapewnił Zygmun­
Żółkiewski powoływał się tu na przykład Zygmunta Augusta, ta, że szanuje i poważa monarchę, jako głowę Rzeczypospolitej.
który miał swoje „defecti”, czyli gorącą namiętność do kobiet, Jednocześnie wygłosił gorącą mowę w obronie wolności i równo­
a jego potrzebę ciągłych zmian partnerek mówca tłumaczył zbyt ści szlacheckich, wołając patetycznie, iż woli zginąć niż „status et
długą edukacją wśród pań. Rzecz zadziwiająca, słowa naszego llos iste libertatis [stan i kwiat tej wolności] ... odmienić”.22
surowego moralisty sprawdziły się: do chwili chorobliwego rozty­ Konserwatyzm zawarty w programie Zamoyskiego już niedłu­
cia się i podagry następca Zygmunta Wazy, Władysław, nader go wpłynie fatalnie na rzesze szlachty i magnatów. Poprzez pod­
chętnie uciekał w objęcia przeróżnych pań. Ale czy główną rolę kreślanie prawa dobrze urodzonych do wolności szlacheckich
w owych „defecti” odegrała tu zbyt długa opieka białogłów — i gloryfikowanie ideałów równości Zamoyski, mimo że ukazywał
trudno odpowiedzieć. znaczenie powagi królewskiej, chcąc nie chcąc, sposobił rozcza-
Na koniec hetman, prosząc ponownie króla, by się nie obrażał, mwaną szlachtę do walki z Zygmuntem III. Na koniec kanclerz,
przestrzegał władcę polskiego przed kolejnym małżeństwem obrażony na króla za stronnicze rozdawnictwo urzędów, zdał
z siostrą zmarłej Anny, Konstancją Habsburżanką. „Kto w po­ sprawę opozycji na łaskę losu, a sejm rozszedł się z niczym.
stępki i historie domu rakuskiego wejrzeć chce, jaśnie zobaczy, Żółkiewski dodatkowo naraził się królowi na pozasejmowym
że do wszystkich państw, które jedno natenczas trzymają, przez posiedzeniu senatu, przytaczając liczne historyczne argumenty,
białegłowy domu swego przyszli” — ostrzegał monarchę.19 ■ małżonki z domu habsburskiego więcej strat niż pożytku tro­
Mowa Żółkiewskiego była swoistym preludium do wotum kan­ nowi polskiemu przyniosły.23 Rozdrażniło to bardzo Wazę i po­
clerza. Z Turcją — dowodził Zamoyski — należy zachować budziło do gwałtownej repliki; oliwy do ognia dolał Zamoyski,
zbrojny pokój, Tatarom, „głodnemu słudze” (?) dawać upomin­ l tory podszedł do stojącego króla i rzekłszy, że jest przeciwny
ki,20 by powstrzymać ich czambuły, z Moskwą utrzymywać ro- małżeństwu Wazy z Konstancją, oraz dodawszy kilka suchych
zejm, król może udać się na wyprawę do Szwecji. Co do spraw •Iow pożegnania, wyszedł z Sali Senatorskiej, nie czekając na od­
wewnętrznych, kanclerz powtórzył większość kwestii za Żółkiew­ powiedź. W nocy z 5 na 6 marca obydwaj hetmani koronni de-

158 159

*
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY
V. ŚMIERĆ ZAMOYSKIEGO

monstracyjnie wyjechali z Warszawy do Zamościa: w ten sposób tecznego, który przed podjęciem najdrobniejszej nawet decyzji
kanclerz zaakcentował, że nie uznaje obrad pozasejmowych. przyzwyczaił się do zasięgania opinii kanclerza. W ten sposób w
Był to ostatni sukces — jeśli tak go można nazwać — wielkiego Żółkiewskim na długi czas utrwalił się nawyk wykonawcy.
statysty. Trzeciego czerwca 1605 roku jęknęły dzwony w Zamoś­ Wielki kanclerz i hetman miał niekwestionowany autorytet po­
ciu i echo ich przeszło przez cały kraj. Podczas popołudniowego lityczny i wojskowy w Polsce i świecie, mimo wielu przeciwni­
wypoczynku Jan Zamoyski zakończył życie. Odszedł człowiek ków, a nawet zajadłych wrogów. Naturalnym biegiem rzeczy,
o nieprzeciętnym umyśle, wpływający w sposób istotny na kształt gdy zabrakło Zamoyskiego, jego stronnictwo uległo pewnej de­
epoki: znakomity dyplomata, luminarz nauki i kultury i szczęśli­ kompozycji w oczekiwaniu na wyłonienie się następcy. Należy
wy wódz, współtwórca utrzymania mocarstwowej pozycji Polski. zatem przypuszczać — kwestia ta wymaga naukowego opracowa­
W jego cieniu rósł Żółkiewski i właściwie do końca dni Zamoys­ nia — że po śmierci Zamoyskiego wiele oczu spojrzało na Żół­
kiego z tego cienia nie wyszedł. Zamoyski bowiem czynił, jak na kiewskiego jako na spadkobiercę myśli wielkiego stratega. Sam
dalekowzrocznego polityka, dbałego o interes państwa, rzecz hetman polny chyba za takiego się uważał — ale w dziedzinie
okropną: wytyczał Żółkiewskiemu trakt kariery wojskowej, „na­ wojskowości. Dowodzi tego napisanie przez Szymonowica, będą­
stępcą go swoim zapowiadał”,24 uzależniając go w niemałym sto­ cego na utrzymaniu Zamoyskiego, dwóch panegiryków, zapewne
pniu od siebie, a zupełnie nie przecierał drogi politycznego dzia­ / inspiracji chlebodawcy. Żółkiewski wyraźnie jest tam wskazy­
łania. Tracąc chyba z oczu pod koniec życia polityczne drogo­ wany na następcę — wojskowego — wielkiego kanclerza.
wskazy,25 nieraz w imię swych ambitnych dążeń do władzy, a na­ Jan Zamoyski zostawił po sobie olbrzymią pustkę, którą zaczę­
wet korony, lub z powodu urażonej dumy nie zezwalał na wiele li zapełniać wcale nie lojalni Żółkiewscy, ale ambitne miernoty
swojemu „następcy” . Może dlatego, że wyczuwał, iż nie pochwa­ w rodzaju przyjaciela i powinowatego Żółkiewskiego, Mikołaja
la on w głębi duszy wielu postępków kanclerza. Dodajmy, że Za­ Zebrzydowskiego. „Równo ze zgonem Zamoyskiego zdawała się
moyski na co dzień był przykrym człowiekiem: a to szlachcica po­ upadać partia (...) i nikogo nie było zgoła, co by znaczeniem,
trącił i zrugał bez dania racji, a to kogoś zajechał, bo „przestron­ wziętością i wpływem swoim miejsce jego był w stanie zastą­
no być” lubił, a to miód sąsiadowi wybrał etc. Zwróćmy uwagę, pić” — zauważył celnie kronikarz.26 Kanclerz do końca uważał
że na sejmie 1605 roku to Zebrzydowski usiłuje godzić króla się chyba za niezastąpionego; jakże to częste u polityków.
z Zamoyskim, to on ma pewną swobodę ruchów w ramach stron­ Stronnictwo zamoyszczyków budowane na autorytecie i zna­
nictwa, on wygłasza „swoją” mowę: Żółkiewski głosi to, co kan­ czeniu kanclerza rozpadło się; z całą ostrością ujawniły się po­
clerz, przypisana jest mu rola politycznego wykonawcy. działy nie tylko między władcą a narodem, ale i wewnątrz stanu
Dlaczego? Wydaje się, że Zamoyski z biegiem czasu zwątpił w ■zlacheckiego. W czasach gdy autorytet osobisty zastępował poli­
polityczne zdolności hetmana. Natomiast wysoce cenił jego woj­ tyczny program, śmierć Zamoyskiego oznaczała dla Rzeczy­
skowe umiejętności. Żółkiewski był jednak zbyt lojalny, prostoli­ pospolitej poważny kryzys: kraj stawał u progu wojny domowej.
nijny i pełen cnych zasad — miał duszę i widoczne dla Żamoys- Może dlatego tradycja włożyła w usta konającego kanclerza
kiego przekonania regalisty, dla którego władza to świętość — znamienne słowa: „Post me diluvium?”27
by działać w kategoriach wielkiej polityki, tak jak to wyobrażał
sobie i czynił kanclerz. Trzeba też przyznać, że Zamoyski wiele
zrobił, by skrępować ewentualne inicjatywy młodszego brata cio­

J. Besala
VI „STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ”

Rozdział VI ruchu były złożone i zostały po części wymienione wyżej, docze­


kały się też olbrzymiej literatury,2 ale szlachta widziała na ogół
«STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ tylko jego bezpośrednie przyczyny. Spór między królem a kardy­
nałem Bernardem Maciejowskim o zewnętrzne oznaki władzy,
tak zwany baldachim, nienadanie starostwa dudeńskiego Janu­
szowi Radziwiłłowi, a nade wszystko usunięcie Zebrzydowskiego
z kamienicy na Wawelu, tuż obok pałacu królewskiego, niebez­
piecznie rozhuśtały nastroje. Na czele rozgorączkowanej szlachty
stanął on właśnie: szwagier Żółkiewskiego i zaufany Zamoyskie­
go, człowiek, który uważał się za spadkobiercę i kontynuatora
myśli politycznej zmarłego kanclerza, zagorzały, bigoteryjny ka­
Jeszcze niedawno nuncjusz papieski Wincenty Laureo dziwił się, tolik i dobroczyńca jezuitów, kończący swoje życie w habicie ber­
że Polacy nieskorzy są do wojny domowej. Tłumaczył to sobie nardyna — wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski. Miał on
spożywaniem przez szlachtę piwa, które miało chłodzić krew nawet powiedzieć: „Ja z kamienicy, a król z królestwa ustąpić
i temperować charaktery. Poseł wenecki twierdził zupełnie ina­ musi!” — ale wbrew utrwalonym w historiografii użyteczności
czej: że Polaków „skłonność do pijatyki, którą oni nazywają politycznej obiegowym opiniom nie był to wynik warcholstwa
zwierciadłem duszy, czyni ich pochopnymi do gniewu o lada ura­ i prywaty, lecz poczuwanie się przezeń do roli następcy Zamoy­
zę”.1 I to on miał rację. skiego, nie dopuszczającego do małżeństwa króla z Austriaczką
W marcu 1606 roku na „pamiętnym sejmie” nastroje były tak na Wawelu i broniącego swobód republikańsko-demokratycz-
podminowane, że o mało nie doszło do rąbaniny między rozju­ nych w Rzeczypospolitej.3
szonymi stronnictwami. Dodatkowe emocje wzbudzał wysunięty Wokół tych właśnie ludzi, podzielonych na dodatek wyzna­
przez różnowierców projekt „konstytucji o tumultach”, mający niem, stosunkiem do konfederacji warszawskiej, zaczęli koncen­
zapobiec coraz częściej zdarzającym się wypadkom podpaleń trować się wszyscy niezadowoleni z polityki monarchy i zawiedze­
zborów i zabójstw innowierców w miastach, inspirowanych naj­ ni w swych oczekiwaniach wysoko urodzeni. Dużą rolę odegrali
częściej przez jezuitów. Król Zygmunt, targany sprzecznymi w tym ruchu również: były regalista pozbawiony nadziei uzyska­
uczuciami — z jednej strony religijność, z drugiej poczucie racji nia referendarstwa koronnego Jan Szczęsny Herburt, obrońca in­
stanu państwa — po nie przespanej nocy, konsultacjach z księ­ nowierców kalwin Janusz Radziwiłł oraz Stanisław Diabeł Stad­
dzem Piotrem Skargą i spowiednikiem Fryderykiem Bartschem, nicki, który po Samuelu Zborowskim odziedziczył skłonność do
który rozważył istotną kwestię, czy dusza króla będzie zaprzeda­ samowoli, tyle że w krwawszym wydaniu.
na diabłu w razie uchwalenia konstytucji, przestraszył się szatana Ale nie tylko oni decydowali o obliczu rodzącego się ruchu.
i wpłynął na odrzucenie projektu ustawy. Wzburzyło to i tak Zdrowszy rdzeń rokoszu stanowili przywódcy średniej szlachty:
podekscytowane liczne rzesze różnowierczej szlachty, której co­ Jakub Sienieński, Marcin Broniewski, Piotr Gorajski, ludzie in­
raz gorzej się działo w tolerancyjnym do niedawna państwie. nych wyznań niż król Zygmunt, czy też Prokop Pękosławski, nie­
Jednak to nie różnice religijne doprowadziły do wybuchu; one dawno nawrócony na katolicyzm „wielki miłośnik swobód”.4 Usi­
stanowiły jedynie istotne tło późniejszych wydarzeń. Przyczyny łowali oni przywrócić znaczenie mas szlacheckich poprzez ukró­

162 ii* 163


CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY VI ..STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ"

cenie władzy magnatów, związanie króla ze średnią szlachtą wielki, ale jednocześnie uważano go nie bez racji za antyhabs-
i wyrwanie go spod wpływu panoszącego się duchowieństwa. Żą­ burskiego zamoyszczyka i republikanina. Jako wódz na czele ma­
dali stałych podatków i stałej większej armii. Chcieli państwa łej, choć świetnie wyszkolonej i uzbrojonej stałej armii, widział
prężnego, demokratycznego, republikańskiego, w którym nie by­ konieczność reform — i to takich, o jakie wołała średnia szlach­
łoby miejsca nawet dla obcych tytułów (filar stronnictwa królew­ ta — a jednocześnie był panem olbrzymich włości, senatorem.
skiego, marszałek koronny Zygmunt Myszkowski, nosił nieznoś­ ( hciał dobra ojczyzny — ale w jego oczach jej wielkość wywo­
ny dla szlachty, uzyskany za granicą, tytuł margrabiego). I to oni dziła się z zasad „złotej wolności”, które wielce cenił. Do roko­
ciągnęli ruch we właściwym kierunku. Na drugim biegunie roko­ szu ciągnęła go przyjaźń i powinowactwo — odrzucało zaś odeń
szu stali z kolei osobnicy w rodzaju Stadnickiego: uczonego war­ deptanie powagi królewskiej.
choła i bezlitosnego mordercy, wyznającego kalwinizm i z zale­ Po śmierci Zamoyskiego Żółkiewski nareszcie stał się panem
ceń Kalwina czerpiącego prawo do oporu wobec władzy królew­ własnych ruchów. I od razu wpadł w bardzo głęboką i mętną
skiej. Jego imię i działalność może stanowić symbol polskich wodę wojny domowej. Według wybitnego znawcy epoki i roko­
skłonności anarchistycznych. szu to wówczas w Żółkiewskim miało się zrodzić pragnienie
„Pamiętny sejm” 1606 roku odbywał się w groźnym cieniu śmierci w obronie ojczyzny, by nią otrzeźwić naród.6 Nie wydaje
zjazdu opozycji w Stężycy, gdzie wodzem ruchu obwołano Ze­ się to słuszne. Myśl o śmierci za wiarę i ojczyznę przewinęła się
brzydowskiego. Wojewoda krakowski domagał się tu przeciw­ już w jego liście z 1600 roku.
działania szlachty wobec prób wprowadzenia, jak twierdził, abso- W testamencie z 1606 roku, pisanym przed bitwą z Tatarami,
lutum dominium przez króla. Zygmunt III miał szansę, by się Żółkiewski deklarował swą wierność i lojalność wobec tronu,
odwołać do szlachty, za cenę swego zerwania ze stronnictwem i dochował jej w istocie, ale jego postępowanie wskazuje, iż w
kontrreformacji, ale nie uczynił tego. Okazało się to poważnym tych gorących chwilach interesowała go przede wszystkim zasad­
błędem.5 Drugi zjazd był już bardziej radykalny; odbył się on w nicza kwestia: jak w nowej sytuacji pozostać neutralnym? Usiłuje
Lublinie. Kraj zaczął tonąć w powodzi druków, pamfletów, ulo­ nie włączać się w bieg politycznych wydarzeń: zasłaniając się po­
tek. Szczególnie ostro atakowano „kazirodcze", podług szlachty, trzebą ochrony granic przed Tatarami — mimo że odniósł nad
małżeństwo króla z siostrą zmarłej królowej Anny, Konstancją, nimi świetne zwycięstwo w styczniu 1606 roku — nie pojawia się
o co toczono tak zaciekły bój już podczas sejmu 1605 roku. Pro­ na marcowym „pamiętnym sejmie”. Aby zapobiec wojnie domo­
paganda rokoszowa o „chuciach”, „sodomiach” króla była zresz­ wej, chce skierować uwagę szlachty na zagrożenie tatarsko-turec-
tą najzupełniej błędna, gdyż i ta, przestrzegająca pilnie postów kie, żąda uchwalenia podatków i zaciągu żołnierzy; jego list jest
Habsburżanka, choć szukała pociechy cielesnej u króla, to jed­ odczytywany przez dwóch senatorów przed izbą poselską. Wszy­
nak w nie mniejszym stopniu duchowej — na dwóch mszach stko na nic; posłowie wolą nadal dyskutować o „urazach” do kró-
dziennie i w rozlicznych procesjach. Interesowała się też żywo l.i. Żółkiewski trzyma się więc na uboczu: uniwersał zwołujący
polityką, potrafiła wpływać na nią i pilnie strzegła interesów ka­ szlachtę ruską nad rzekę Rak w obronie króla w lipcu 1606 roku
tolicyzmu w Polsce. wydaje sam wojewoda ruski Stanisław Golski;s hetman podpisze
Na Żółkiewskiego obie strony spoglądały z nadzieją i niepoko­ podobny dopiero niemal w rok później.
jem. Hetman po śmierci Zamoyskiego przeżywał koszmarne roz­ Wyraźnie jednak widać, że właściwie już przedtem hetman co-
terki: jego szacunek do władzy królewskiej był bez wątpienia mz bardziej zdawał sobie sprawę z niemożności utrzymania się w

164 165
CZĘŚĆ DRUGA - HETMAN POLNY KORONNY VI. „STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ''

roli postronnego obserwatora, że przywiązanie do tronu i żołnier­ „Ale już wojewodzie podejrzany, że do przeciwnego jemu stron­
ski obowiązek znaczą dlań więcej niż niechęć do Habsburgów, nictwa należy.’ 11 Nie wskórał nic, podobnie jak uprzednio ksiądz
Zygmunta i jego polityki.9 Toteż gdy król wezwał Żółkiewskiego Skarga. Jako opiekun, razem z wojewodą krakowskim, fortuny
do Warszawy, by zadać mu zasadnicze pytanie — po której stro­ Zamoyskiego usiłował też nie dopuścić do wydawania pieniędzy
nie stoi? — hetman dobrze znał odpowiedź. Zrozumiał, że o ne­ z kasy zmarłego kanclerza na cele rokoszu, co mu się również
utralności w tym momencie nie mogło już być mowy. Z kolei nie udało.12
o lawirowaniu jako metodzie walki politycznej Żółkiewski nie Na zjazd w Lublinie w czerwcu 1606 roku hetman przyjechał
miał praktycznie żadnego pojęcia. Wreszcie — polityka Zamoy­ jedynie w asyście stu husarzy i stu kozaków, podczas gdy sam
skiego, która była mu drogowskazem przez tyle dziesięcioleci, Diabeł Stadnicki przyprowadził siedmiuset żołnierzy piechoty,
zakładała jedynie bierny opór wobec Zygmunta,10 a nie wszczy­ stu pięćdziesięciu Kozaków, stu husarzy i pięćdziesięciu wolunta-
nanie wojny domowej. Należy zdać też sobie sprawę z psycholo­ liuszy. Był to ze strony Żółkiewskiego akt odwagi, gdyż wcale
gicznych uwarunkowań. Trudno uwierzyć, by po blisko półwiecz- nie objawił się on jako zwolennik rokoszu, ale jako wyznawca
nym związku z Zamoyskim nasz hetman nie czuł konieczności ugody, który przybył, wierząc, że Zebrzydowski w końcu zrozu­
oparcia się na autorytecie politycznym: on, który samodzielnej mie konieczność porozumienia z monarchą.
polityki dotąd nie prowadził. Toteż już w drodze do Warszawy W Lublinie jednak — rzecz ciekawa — zaczęło przeważać
regalista zapewne zwyciężył w nim ostatecznie. Pewien wpływ na wśród szlachty nastawienie antymagnackie. Masy narodu herbo­
to miał znany mu od czasów wojny inflanckiej „obozowy misjo­ wego ogarniało wrzenie — wcale nie przeciw królowi, jak chcieli
narz” , który jako pierwszy z krzyżem w dłoniach odważnie nacie­ tego wielmoże, ale przeciw oligarchii magnackiej. Mimo że Stad­
rał na szeregi heretyków, popularny wśród katolickich żołnierzy nicki usiłował rozkołysać nastroje nienawiści do władcy, wrze­
jezuita, ksiądz Piotr Kulesza. Żółkiewski opowiedział się więc za szcząc: „Ja króla Zygmunta za pana nie mam i posłuszeństwo mu
tronem, obiecując odciągnąć swego szwagra Zebrzydowskiego od wypowiadam”, bo ..nad wszystkie narody, wszystkie prowincje w
opozycji, a w wypadku wojny, z westchnieniem zapewne, zobo­ wolnościach swoich rodzi się szlachcic polski”. >3 Tenże niesław­
wiązał się do uderzenia ze swym wojskiem na rokoszan. W za­ nej i krwawej pamięci warchoł oskarżał też przed oniemiałą ze
mian król nie nadał mu wprawdzie buławy wielkiej koronnej, ale zgrozy szlachtą cnotliwego skądinąd króla Zygmunta III o krzy­
oddał dowództwo nad wojskiem koronnym, mimo że wiele oso­ woprzysięstwo i sodomię (tak określano wtedy pederastię i roz­
bistości z otoczenia Zygmunta III jeszcze przedtem usiłowało pustę). Jak na ówczesne czasy, niesłychanie ciężkie oskarżenie!
wręcz nie dopuścić do spotkania hetmana z monarchą. Król Francji Ludwik XIV mawiał ,,1’Etat c’est moi”. W myśl
Dwór bowiem, jak i nadal król byli bardzo podejrzliwi wobec doktryny Stadnickiego — państwo to każdy szlachcic. Tacy ludzie,
niedawnego adherenta i „następcy” Zamoyskiego. Nie wiedziano w przerażający sposób wykoślawiali ruch, który miał i mógł słu­
jeszcze, że uczciwość należy do najpiękniejszych cech charakteru żyć naprawie państwa.
hetmana — o ile dla polityka ta cecha może być piękna. Żółkiew­ Stadnickiemu jednak nie udało się ostatecznie zasiać w sercach
ski rzeczywiście chciał zatrzymać idące do zwarcia dwie strony, szlachty ziaren nienawiści do króla. Mimo to Żółkiewski zmuszo­
był zwolennikiem kompromisu i ugody. Spełnił obietnicę daną ny był wyjechać stamtąd — po bezowocnej misji — nie tyle na
królowi i podczas zjazdu lubelskiego usiłował przekonać Zebrzy­ skutek niechęci senatorów, ile wobec nacisku mas szlacheckich,
dowskiego o szkodliwości jego poczynań dla Rzeczypospolitej. nie ufających wielmożom. Wyjeżdżał z podniesionym czołem,

166
VI. „STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ"
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY

tłumacząc się przez Urowieckiego koniecznością obrony rzeczy­ Szóstego sierpnia 1606 roku pod Sandomierz, gdzie miał odbyć
wiście płonącej granicy ukrainnej. Natomiast do króla Zygmun­ się zjazd rokoszowy, zaczęła ściągać szlachta na czele z Zebrzy­
ta, po spotkaniu z referendarzem koronnym Henrykiem Firlejem dowskim. W pięć dni później król z trzema tysiącami żołnierzy
w siedzibie jezuitów lubelskich,14 pchnął księdza Piotra Kuleszę ruszył z Krakowa pod Wiślicę. Tam też przybył z dwoma tysiąca­
z niewesołymi wiadomościami i radą, aby król udał się do Krako­ mi husarzy Żółkiewski, a z nim szlachta ruska: na jej widok
wa, dokąd miał również przyjechać hetman. Rada wzbudziła po­ Waza zapomniał o powściągliwości i osobiście, a nie ustami kan­
dejrzenie senatorów: „mienili od siebie, aby król raczej do Prus clerza czy raczej podkanclerzego, jak to miał w zwyczaju, powi­
się udał”, wiernych mu, z licznymi zamkami, bądź „wstępnym tał herbowych. Spod Wiślicy król wysłał do Sandomierza posel­
bojem na nieprzyjaciela uderzył”.15 Król jednak z godnością wy­ stwo, zapraszające rokoszan do wspólnych rozmów i uniwersał
brał Wawel. wzywający szlachtę na zjazd pod Wiślicę.
Opozycja nie rezygnowała przy tym z przeciągnięcia hetmana Niewielu było chętnych: rokoszanie za to nadal usiłowali
na swoją stronę — proponowano wysłać z Lublina podziękowa­ zneutralizować Żółkiewskiego, do niego właśnie wysyłając
nie i obiecywano nagrodę w zamian za pilnowanie granicy połud­ trzyosobowe poselstwo z listem. Pismo, aczkolwiek utrzymane
niowo-wschodniej. W rzeczywistości zjazdowi chodziło, jeśli nie w spokojnym tonie, zawierało zarzuty pod adresem hetmana,
o pozyskanie, to chociaż o zneutralizowanie hetmana, trzymają­ że zamiast pilnować granicy, używa wojsk kwarcianych „prze­
cego w ręku dobrze wyszkolone chorągwie kwarciane. Nie domy­ ciwko braci swej i Rzeczypospolitej”, przeciw zebranym „do
ślano się nawet, jak dalece Żółkiewski związał się z królem. uleczenia urazów praw i wolności”, chociaż „są przysięgi het­
Wreszcie szlachta uchwaliła rokosz, będący w istocie zamachem mańskie w takowych domowych i Rzeczypospolitej zaciągach,
stanu: zjazd lubelski bowiem — w opinii tej części narodu szla­ że nullae parti adhaerebo”19 (żadnej stronie nie będę przychyl­
checkiego — zaczął pełnić funkcję najwyższego organu władzy ny). List kończył się ostrzeżeniem, że wina za użycie wojsk
państwowej. przeciw szlachcie spadnie na głowę Żółkiewskiego. Usiłowano
W odpowiedzi król rozpoczął zbieranie sił zbrojnych; z Ukra­ też buntować chorągwie podległe hetmanowi, ale tu posłowie
iny miał nadciągnąć Żółkiewski z wojskiem kwarcianym. Aby spod Sandomierza spotkali się z tak gwałtownym odporem —
tym mocniej związać hetmana ze sobą, król, za wstawienni­ mimo że frazesy o wolności z obu stron były identyczne — iż
ctwem stronników dworu, nadał mu dochód z młynów gdań­ mogło dojść do krwawych jatek.
skich.16 Odpowiedź Żółkiewskiego była spokojna i przemyślana:
„Straszliwy zapał w Rzeczypospolitej” — jak określał Żół­ stwierdził, że właśnie po to stawił się z wojskami kwarcianymi
kiewski owo zarzewie buntu przeradzające się w rokosz17 — koło Wiślicy, by strzec „całości praw i wolności naszych szlachec­
ogarniał coraz to nowe województwa. Chlubnym wyjątkiem w kich” . Uczynił tak dla dobra ojczyzny, z „rozkazania jego kró­
Koronie była Ruś, której magnaci i szlachta — zagrożona prze­ lewskiej mości i senatu, i zgodnych namów obywatelów woje­
cież bezustannie przez Tatarów, Kozaków, sabatów (żołnierzy wództw ruskich (...) ne quid detrimenti respublica capiat” (aby
najemnych werbowanych spośród górali węgierskich) czy Stadni­ Rzeczpospolita jakiegoś szwanku nie poniosła). Następnie odda­
ckiego — poparli króla, zawiązując w Wiszni konfederację w lił od siebie zarzut rzekomego złamania przysięgi, gdyż takowej
jego obronie i proponując kwarcianym Żółkiewskiego udzielenie jako hetman przed nikim nie składał. Stąd pomówienie go i obwi­
pomocy monarsze.18 nianie jest niesłuszne. „Napominanie waszmościów braterskie

168 169
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY VI. „STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ ‘

przyjmuję — kończył list łagodny hetman — prosząc, żebyście przewagi po „okazowaniu” świetnych i pałających żądzą walki
waszmościowie dyrygowali consilia [rady] swoje do dobrego chorągwi Żółkiewskiego spowodowały, że uchwały zjazdu sando­
i spokojnego Rzeczypospolitej, ojczyzny naszej, iżby zatrząśnio- mierskiego zostały 16 września przez króla całkowicie odrzucone.
na Rzeczpospolita szturmem jakim popędliwym do ostatniego, Dwudziestego piątego września chorągwie królewskie ruszyły ku
strzeż Boże, niebezpieczeństwa nie przyszła.”20 Sandomierzowi. Wśród dowódców nie było jednak Żółkiewskie­
Chwilowo, miast niebezpieczeństwa, na głowę Żółkiewskiego go, który nagle zachorował — choć wbrew kilku opiniom mogła
spadły spod Sandomierza paszkwile. Tam powstał wierszyk, któ­ to być choroba dyplomatyczna. Król wprawdzie czekał, aż najba­
ry potem obiegł Rzeczpospolitą: rdziej doświadczony wśród koroniarzy wódz wyzdrowieje, ale
Żółkiewski zdawał się obłożnie chory.22 Armia królewska zatem,
I hetman polny przedtem coś lepszego radził pod wojewodą bracławskim Januszem Zbaraskim, dopadła roko­
— zdradził!
Wżdy się przeciw królowi z szlachtą opowiedał szan koło brodu na Wiśle pod Janowcem. Jednak okazało się, że
— przedał!21 najbardziej krzykliwy Stadnicki nie ma ochoty się bić, przepra­
wiając swe oddziały przez Wisłę. Zebrzydowski i Radziwiłł, wi­
Natomiast niebezpieczeństwa czyhały pod samym Sandomie­ dząc zdecydowanie króla i upadek ducha we własnych szeregach,
rzem, gdzie szlachta w pewnym momencie chciała bigosować se­ stali się skłonni do ugody. Rozmowy między zwaśnionymi strona­
natorów, których podejrzewano o hamowanie ułożenia progra­ mi trwały krótko, choć i w tym wypadku kwestie prestiżowe —
mu radykalnoszlacheckiego, mającego naprawić słabnący gmach czy Zebrzydowski ma kajać się przed królem na koniu, czy,
Rzeczypospolitej właśnie rękoma szarej masy herbowych. Obwi­ 0 zgrozo, pieszo — o mały włos nie przyczyniły się do zerwania
niano nie bez podstaw: Zebrzydowski gotów był urzeczywistniać rozmów. W końcu, po ustaleniu warunków rozejmu, główni ro­
sny o triumwiracie senatorów, który rządziłby Polską! Zamiast koszanie pojawili się pieszo przed siedzącym na koniu królem,
króla krajem mieli władać: Zebrzydowski, Janusz Ostrogski ucałowali pierścień na ręce monarchy i wyjąkali kilka zdawko­
i prawdopodobnie Janusz Radziwiłł. W ostateczności wojewoda wych i nieszczerych zdań przeprosin.
krakowski skłonny był rozmawiać z carem Dymitrem I w sprawie Spokój bowiem trwał tylko kilka miesięcy. Wbrew triumfują­
przekazania mu korony polskiej. Na szczęście zdecydowana, cym wieściom referendarza koronnego Feliksa Kryskiego słanym
a nawet groźna postawa szlachty wobec senatorów pokrzyżowała do królowej Konstancji, że „rex noster venit, vidit, vicit”,23 do
fatalne zamiary magnatów. Janusz Ostrogski wolał nawet wyje­ zwycięstwa regalistów było jeszcze daleko. Czternastego lutego
chać z gorącego pola sandomierskiego i z pobliskich majętności 1607 roku szlachta wielkopolska, podburzana głównie przez Mar­
podejmować próby łagodzenia konfliktu. cina Broniewskiego i znanego rotmistrza husarii, niedawnego
Pod Wiślicą, gdzie w końcu utworzono konfederację przy kró­ stronnika Zamoyskiego, szlachcica niechętnego tak królowi, jak
lu, redagowano artykuły. Miały one być wyrazem dobrej woli 1magnatom, Piotra Łaszcza, podjęła rokosz w Kole. Zebrzydow­
monarchy w kwestiach dotyczących praw szlacheckich i odciąg­ ski, na którym znów spoczęły oczy szlachty, użyczył temu rucho­
nąć herbowych od opozycji magnackiej. Artykuły te jednak były wi swego autorytetu.
na tyle przykre dla Zygmunta, że oznaczały kres jego nadziei na W tym mniej więcej czasie Żółkiewski miał już koncepcję spa-
zreformowanie Polski w duchu absolutystycznym. cyfikowania Rzeczypospolitej targanej sprzecznościami: prze­
Wzrost bojowych nastrojów pod Wiślicą, a może świadomość nieść spory z ulubionych przez rokoszan rozległych błoni i szop,

170 171
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY VI. „STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ"

gdzie łatwo było krzyczeć i dobywać szabel, do izby poselskiej w Przewidywał, że rokoszanie nie zechcą z nią rozmawiać, i nie po­
Warszawie i tam godzić uchwały rokoszu sandomierskiego z arty­ mylił się. Do delegacji bowiem podjechał tylko Łaszcz ze zna­
kułami wiślickimi. Zresztą obie ustawy uważał za bezprawne. miennym oświadczeniem, iż wojsko królewskie „już nazwiska
Niestety, Zebrzydowski, mimo próśb i zaklęć hetmana, nie poja­ tego nie ma”,25 gdyż Zygmunt zdetronizowany. Napomknął też,
wił się na sejmie, protestując na nowym zjeździć w Jędrzejowie że przejęto listy królowej Konstancji, w których Żebrzydowski
przeciw ugodzie z królem i nawołując do walki. Obrażony i za przezwany był szelmą, a Herburt pijanicą.
to, że w Janowcu musiał pieszo podejść do króla i przepraszać Wojsko królewskie ruszyło więc za rokoszanami i dognało ich
go, nie uznawał argumentacji szwagra, dowodzącego, że: „W tym 29 czerwca pod Warką. Znów zmiękły sarmackie serca na widok
zamieszaniu Rzeczypospolitej naszej nie widzę innego sposo­ braci; wojska kwarciane, miast rozwijać się do walki, zaczęły
bu do uspokojenia i pogodzenia, jeno sejm, którego autoritas szemrać, podburzane przez stronników rokoszan. Na dodatek
u przodków naszych była w wielkim poważaniu i wszystkie prawa zdradzono im hasło do bitwy: uczynił to niejaki Wiktor Leśnicki,
i wolności swe na nim sobie stanowili.”24 Nie pomogły nawet za­ zawiadamiając „rokoszanów, że od kwarcianych nie mają się cze­
pewnienia króla, że „źrenice wolności” szlacheckiej nie będą na­ go obawiać”. Żółkiewski, widząc niechęć własnych chorągwi
ruszone. Mimo mediacji senatorów 24 czerwca 1607 roku Ze­ kwarcianych do walki, ponownie zezwolił na próbę mediacji;
brzydowski z Janem Szczęsnym Herburtem powtórnie wypo­ było to zresztą zgodne z jego pragnieniem. Trzydziestoosobowa
wiedzieli posłuszeństwo królowi Zygmuntowi III i ogłosili in- delegacja królewska wyjechała na umówione miejsce, ale nikogo
terregnum. Prawdopodobnie — choć nie jest to do końca udo­ nie zastała, rokoszanie bowiem oddali pole przyszłej bitwy królo­
wodnione — ich cichym kandydatem do korony stał się Gabriel wi, przesuwając się w nocy siedem mil na południe, w kierunku
Batory. Krakowa, chcąc go zająć. Żółkiewski, stary praktyk, zrozumiał,
W odpowiedzi król po zakończeniu obrad sejmu wydał orę­ że i w tym wypadku użycie perswazji wobec własnych oddziałów
dzie, w którym zapowiedział walkę i pokonanie rokoszan. Pod nie pomoże. Na utratę autorytetu wodza nie mógł sobie pozwo­
pismem Zygmunta widnieje podpis Żółkiewskiego, który ze lić. Na zwołanym kole rycerskim osądzono zdrajcę Leśnickiego
swym wojskiem już od Krakowa, w drodze na sejm, towarzyszył i ścięto; sześciu podejrzanych zdołało uratować się ucieczką. Je­
wprawdzie Wazie, ale nie brał udziału w próbach mediacji. Na dynie uwięzionemu młodziutkiemu Rudzińskiemu hetman daro­
polecenie króla, który jeśli chciał, potrafił być bardzo energicz­ wał winę w zamian za wykazanie się odwagą w przyszłej bitwie.
ny, z Litwy nadciągnął hetman wielki litewski Jan Karol Chod­ „Karność zatem w wojsku przywrócona, wszyscy pałali żądzą, co
kiewicz — ale niemal bez wojska. Kończył się czas słów i porozu­ najprędzej spotkać się z wiarołomnymi.”26
mień — zaczynał się czas walki. Szóstego lipca, dwadzieścia kilometrów od Radomia pod Gu-
Niełatwo było Żółkiewskiemu przekonać żołnierzy, by bili się zowem znów wojska Zygmunta III ujrzały chorągwie rokoszan.
z braćmi rokoszanami. Już podczas próby uszykowania wojsk Żółkiewski po otrzymaniu wyjaśniającego listu od Łaszcza wysłał
królewskich do pochodu z Krakowa na północ głośne szemranie posłów do szwagra z wezwaniem do zgody — ale Zebrzydowski
przeszło przez szeregi. Doświadczony Żółkiewski uciekł się do uwięził ich. Ostatnie mosty nadziei pokoju zostały zerwane.
szlachetnego w intencji wybiegu. Zwołał natychmiast koło ofi­ Naprzeciw ośmiotysięcznej, dobrze wyszkolonej armii królew­
cerskie, ukazał przewrotność rokoszan, którzy pogardzili sej­ skiej stanęło sześć tysięcy rokoszan. Bitwa, do której doszło,
mem, i zaproponował wysłanie do nich delegacji żołnierskiej. o mały włos nie zakończyła się kompromitacją obu wielkich het­

172 173
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY VI. „STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ"

manów. Jeszcze jeden to dowód, że i geniusz militarny niewiele Kronikarz zauważył, że Żółkiewski „był nieco zawistny”,28 dopo­
znaczy, gdy morale armii jest niskie i niezgoda wśród dowódców. minając się o tytuł równy Chodkiewiczowi — hetmana wielkiego.
Żaden z wielkich hetmanów nie chciał uznać władzy drugiego — Jego opieszałość w walce, być może, świadczyłaby, że właśnie w
Żółkiewski był wprawdzie hetmanem polnym, Chodkiewicz wiel­ ten sposób chciał okazać Zygmuntowi swoje niezadowolenie.
kim litewskim, za to działania rozgrywały się w Koronie. Nie za­ Mimo przegranej bitwy ani Zebrzydowski, ani Radziwiłł nie
mierzali podporządkować się im ambitni Potoccy: Jan, Andrzej zamierzali korzyć się przed zwycięskim królem. Dotarli do Lubli­
i Jakub. Spór zresztą był bezprzedmiotowy, gdyż w obecności na, gdzie ... rozpisali elekcję na 5 sierpnia, a Herburt odbudował
króla obaj hetmani tracili uprawnienia głównodowodzącego. Ale swój stan posiadania, łupiąc mieszczan i obkładając kupców kon­
na skutki zwady nie trzeba było czekać. Koło południa na słabsze trybucją.
liczebnie skrzydło Chodkiewicza spadło uderzenie jazdy Radzi­ Rokosz w każdej chwili mógł odżyć w Lubelskiem, Chełm-
wiłła i rozproszyło je. Radziwiłł, widząc sukces, wprowadził do skiem, a nawet w Bełskiem. Emocje jeszcze nie wygasły. Z Iłży
walki swą gwardię, zwaną elierami, rycerzy odznaczających się na polecenie króla udał się Żółkiewski do Krasnegostawu . Tym
potężnym wzrostem, z czerwonymi szarfami, biegnącymi przez razem hetman docenił wagę agitacji: rozsyłał uniwersały prze­
ramię. Jeden z nich zdołał nawet przedrzeć się w pobliże samego strzegające, iż wobec przystępujących do rokoszu działać będzie
króla z uniesioną szablą, wołając: — „A gdzież ten Szwed?”27 jak „przeciwko nieprzyjaciołom ojczyzny i turbatorom wewnętrz­
Śmiałość swą przypłacił życiem, a Zygmunt Waza, broniony nego pokoju”.29 Żółkiewski, znalazłszy w obozie listy świadczące
jedynie przez pięćdziesięciu rycerzy, wykazał się podziwu godną 0 frymarczeniu polską koroną przez rokoszan, był przy tym
zimną krwią i odwagą. W tym czasie dowodzący centrum Jan Po­ szczerze oburzony. Oni to — objaśniał herbowym z ziemi lubel­
tocki zwycięsko przedzierał się przez hufce Zebrzydowskiego, co skiej, chełmskiej i bełskiej — „rzucili się na dostojeństwo i zdro­
zapewni mu niedługo wielką wdzięczność króla. Gdyby nie on, wie króla jegomości, pana naszego, rzucili się na fundament wol­
Zygmunt chyba przegrałby bitwę. Chodkiewicz też zdołał urato­ ności naszej, nam, wolnym ludziom wolne obieranie króla biorąc
wać swą reputację, opanowując w końcu panikę we własnych 1 już wedle myśli swych nobis insciis et inconsultis [bez wiedzy
szeregach i unikając oskrzydlenia. Sytuację wyjaśniło wyłonienie naszej i rady] pana odmieniając, jako z listów u nich nalezionych
się z kurzawy lewego skrzydła Żółkiewskiego, którego widok (...) praktyka z pany cudzoziemskimi odkryła”.30
spowodował odwrót chorągwi Herburta. W dalszym ciągu był jednak zwolennikiem ugody, nie podgala-
Hetman koronny zabronił ścigać uciekających i wpłynął na nia głów rokoszan mieczem. W końcu to jego krewni, powinowa­
króla, by inne chorągwie również tego nie czyniły. Nie chciał ci, przyjaciele, ziomkowie, szlachta, wreszcie — chrześcijanie.
dzielić braci rzeką krwi, w nadziei że przywódcy rokoszu po do­ Najpierw wysłał Mikołaja Strusia naprzeciw Herburtowi, które­
tkliwej klęsce opamiętają się. Jego żołnierze bardziej płazowali, go pojmano, odesłano do Krakowa, gdzie ów zdolny i ambitny
niż cięli przeciwników, co naraziło Żółkiewskiego po bitwie na wichrzyciel został skazany na karę śmierci. Od ciosu kata urato­
podejrzenia, iż „nie dość w potrzebie tej czynnym się okazał”, wał go margrabia Myszkowski. Następnie Żółkiewski wmówił so­
dopuszczając do śmiertelnego zagrożenia króla. W rzeczywistości bie, że jego szwagier był i jest jak najdalszy od porozumiewania
był to wynik niezgody między obu hetmanami i w rezultacie się z Gabrielem Batorym w celu osadzenia go na tronie za życia
skrzydło Chodkiewicza okazało się zbyt słabe, a Żółkiewskiego, legalnie wybranego króla.31 Pozwoliło mu to uspokoić sumienie,
proporcjonalnie zbyt mocne; obaj zresztą nie palili się do walki. o które tak bardzo dbał, i działać zgodnie z własnym planem.

174 175
CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY VI. ..STRASZLIWY ZAPAL W RZECZYPOSPOLITEJ"

Mimo że dysponował siłą wystarczającą do zgniecenia zbrojnych wtóry przeprosił monarchę i ponowił przysięgę wierności i posłu­
kup rokoszan, unikał skrzętnie starć, narażając się na słuszne szeństwa królowi, na warunkach podanych mu przez Żółkiew­
skądinąd zarzuty króla, że powinowactwo i przyjaźń z Zebrzy­ skiego.35
dowskim przesłania mu rację stanu i monarchy. Z instrukcji wie­ Przebaczenie uzyskał. Nie wszyscy jednak senatorowie gotowi
zionych przez sekretarza króla, księdza Sułowskiego, w począt­ byli ściskać się z „synem marnotrawnym” Rzeczypospolitej, któ­
kach 1608 roku do hetmana Żółkiewskiego przebijały tony głę­ ry rozpętał groźną burzę w Koronie, a teraz, bez kary, wracał na
bokiej nieufności do naszego wodza.32 Uraziło to mocno Żółkie­ łono senatu. Ale gdy wojewoda poznański, zagorzały regalista
wskiego: w odpowiedzi pozostało mu tylko uprzytomnić Zyg­ i konwertyta, najstarszy z senatorów Hieronim Gadomski, ruszył
muntowi, że już czterdzieści lat lojalnie służy tronowi i nie zamie­ ku wyjściu, nie chcąc witać się z Zebrzydowskim, drogę zaszedł
rza swego honoru szargać niedochowaniem wierności. mu Żółkiewski. Prosił o zgodę — i w końcu prawice najbardziej
Nie skłamał zatem, ale i prawdę okrył milczeniem. Już wcześ­ zaciętych nieprzyjaciół spotkały się w uścisku, a nie w niepo­
niej wykonywał dziwne manewry, wycofując swe wojska spod trzebnej nikomu walce.
Zawichostu na Ruś i umożliwiając względnie swobodną działal­ Dwudziestego maja 1609 roku podobną przysięgę u grobu —
ność idącemu z „motłochem” na Warszawę Zebrzydowskiemu, co nie było przypadkiem — świętego Stanisława złożył Jan
„tak iż zdawało się, że na równej szali kładł znaczenie króla i Szczęsny Herburt i odzyskał wolność. Jeszcze przedtem ukorzył
wojewody”.33 Żółkiewski nie chciał użyć znów swych chorągwi się przed królem Janusz Radziwiłł. Rokosz odszedł w przeszłość,
kwarcianych w wojnie domowej. Królowi tłumaczył to koniecz­ ale w psychice monarchy pozostawił trwałe ślady, które nieraz
nością obrony przed Węgrami, Wołochami i Moskwą, lepszego będą wpływać na jego wybory polityczne i decyzje. Rokosz odci­
zaopatrzenia wojsk, ale tymczasem pracował nad zgodą z coraz snął się również na zbiorowej psychice poddanych jego królew-
lepszym skutkiem, nawołując senatorów i rycerstwo: „dajmy, dla ■skiej mości.
miłosierdzia Bożego, tym kłótniom, tym zwadom pokój, które Wydawało się, że pojednawcza i humanitarna polityka hetma­
więcej nas zamieszały, niźliby co dobrego mogły w Rzeczypospo­ na zajaśniała pełnym blaskiem: Polska była spokojna. Jednak w
litej sprawić”.34 Żalił się też, nie bez podstaw, do kardynała Ma­ perspektywie dziejów ten błąd miłosierdzia miał Rzeczpospolitą
ciejowskiego, że biskupi niewiele czynią na rzecz przywrócenia drogo kosztować. Wygrali tę walkę ci, którzy w pomieszaniu
pokoju w Rzeczypospolitej. i rzekomej pokorze chylili głowę przed majestatem królewskim:
Szesnastego maja 1608 roku odbyła się w Krakowie znamienna żądni władzy i znaczenia magnaci. Okazało się, że można przez
scena. Przez Rynek, wśród ciszy zgromadzonych tłumów, bez wiele lat być wichrzycielem, przeprowadzać próby obalenia obra­
tradycyjnych odgłosów trąb i fanfar, witających senatora, sunął nej przez większość władzy, bić się z monarchą — i uzyskiwać
orszak prowadzony przez Żółkiewskiego. Za nim jechał Mikołaj przebaczenie. Król Batory i Zamoyski za dużo mniejsze grzechy
Zebrzydowski. Na Wawelu czekali na nich senatorzy z oziębłymi karali na gardle Ościka czy Zborowskiego; wtedy nie było miej­
minami, w równie monotonnej ciszy. Nikt nie kwapił się do po­ sca na jawną samowolę. Hetman Żółkiewski natomiast łączył w
witania wojewody krakowskiego, prócz jakiegoś pacholęcia, któ­ pozornej zgodzie prawice; rozżalony miał nawet powiedzieć jesz­
re ironicznie zawołało: „Ave, Rabbi!” Wniesiono lektykę z bla­ cze w 1608 roku, że „przeciw sumieniu stawał przy królu, na bra-
dym, osłabionym długą gorączką królem. Zebrzydowski, jeszcze cię swą wojując”.36 Wewnętrzne rozterki targały nim długo.
bardziej chory — na podagrę — „głosem upokorzonym”, po raz W toku walki załamała się też ostatecznie najważniejsza próba

176 12 J, Besala 177


CZĘŚĆ DRUGA — HETMAN POLNY KORONNY Część trzecia

naprawy państwa przez średnią szlachtę: tę, która mogła odtwo­ PO CZAPKĘ MONOMACHA
rzyć demokrację czasów ostatnich Jagiellonów i swoją stanową
świetność. Przegrali też różnowiercy, którzy tak wiele znaczyli za
czasów Zygmunta Augusta i Stefana Batorego.37 Wojujący kato­
licyzm bowiem w dobie kontrreformacji rozpoczął znoszenie
równouprawnienia wyznań; mimo oporu różnowierców na kolej­
nych sejmach, stawali się oni coraz słabsi, co wcale nie sprzyjało
pacyfikacji wielowyznaniowej i wielonarodowościowej Rzeczypo­
spolitej.
Sam Żółkiewski w oczach monarchy i opozycji nie postawił ani
Panu Bogu świeczki, ani diabłu ogarka. Opowiedział się wpraw­
dzie po stronie tronu, ale przeciw rokoszanom działał raczej
niezdecydowanie. Czyż można się zatem dziwić, że Zygmunt po­
ważnie zastanawiał się nad oddaniem buławy wielkiej koronnej
Janowi Potockiemu? Król pozostał głęboko nieufny wobec het­
mana, szlachta już do końca dni Żółkiewskiego będzie podejrzli­
wie zerkać na regalistę i byłego zamoyszczyka. Na osłodę gory­
czy zwodniczego sukcesu król oddał Żółkiewskiemu 28 marca
urząd wojewody ruskiego. Scheda po Zamoyskim — stanowisko
hetmana wielkiego koronnego — pozostało nie obsadzone.
Rozdział /

DYMITRIADY

„Och, tiażeła ty, szapka Monomacha” — ciężki jesteś, kołpaku


Monomachów — wzdychał w tragedii Puszkina car Borys Godu­
now.
Dwudziestego czwartego marca 1584 roku podczas gry w sza­
chy zmarł Iwan IV Groźny. Otoczenie nie chciało wierzyć w
zgon, gdyż władca ów nieraz symulował zejście z ziemskiego pa­
dołu, karząc potem straszliwie cieszących się z jego śmierci.
Okrutny car pozostawił po sobie smutną schedę. Dwieście pięć­
dziesiąt lat niewoli tatarskiej spowodowało, że kultura polityczna
w Rosji już przed Iwanem IV stała na niesłychanie niskim pozio­
mie. Terror, donosicielstwo, morderstwa polityczne stanowiły
normalny system rządzenia, który nikogo specjalnie w Moskwie
nie dziwił ani nie wzruszał. Na to wszystko nakładał się wschodni
despotyzm władcy i wymuszona pokora ludu, wyrażające się, ot
choćby w obiegowym powiedzieniu, że o sprawach tego świata
„wie tylko Bóg i Wielki Gosudar”. Władcy Moskwy — tak pod­
ówczas nazywano Rosję — i ich otoczenie sami stanowili o pra­
wie, a raczej bezprawiu; majątki poddanych w każdej chwili mo­
gły być zabrane przez gosudara. Wszystko to wpływało nieko­
rzystnie na mentalność społeczeństwa.
Ten sposób sprawowania władzy Iwan IV opanował do perfek­
cji. Dodał do niego element własny, który przyniósł mu w Euro­
pie zasłużoną sławę: wynikłe z nieobliczalnej, psychopatycznej
natury okrucieństwo, przewyższające nawet tortury tatarskie.

181
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA 1 DYMU R1AD Y

„Od początku świata tyrana okrutnika podobnego sobie Iwan car godzin mógł patrzeć, jak oddział strzelców gwałci bestialsko
nie miał” — taka była opinia wielce w sądach powściągliwego jego matkę. Były to tylko nieliczne z setek sposobów na śmierć
Żółkiewskiego;1 mniemać należy, że i ówczesnego świata. Naj­ pomysłu samego Iwana Groźnego, przewyższające wybryki in­
bardziej zainteresowana historiografia jeszcze niedawno, bo do nych ówczesnych władców. O łagodnych i dobrotliwych Jagiel­
1956 roku, tłumaczyła mordercze instynkty cara jako zgodne lonach w tym miejscu nie ma co wspominać, bo stanowiłoby to
z racją stanu ówczesnej Rosji: koniecznością centralizacji słabej obrazę dla pamięci ich wielkości nie tylko jako polityków, ale
władzy, skupienia wokół Moskwy państewek ruskich, chęcią zła­ i ludzi.
mania opozycji bojarskiej etc. Bywa przecież nader często w hi­ Ale też, wiedząc czy nie wiedząc, Iwan IV Groźny budował
storii — choć to straszne — że wielkość państw i narodów budo­ i zbudował fundament rosyjskiej świadomości: przekonanie,
wana jest na zakrzepłej krwi poddanych. Nieraz nawet na długo. oparte na strachu, o nieograniczonej władzy panującego, którego
Gdyby jednak okrucieństwa cara można było zamienić na efekty woli należy się bezwzględnie podporządkować. I to był najwięk­
polityczne, Rosja już wtedy byłaby mocarstwem. szy, pośmiertny sukces cara. Na takiej świadomości było potem
Tak się jednak nie stało. Właściwie niemal wszystkie zamiary łatwo władcom Moskwy stworzyć zręby carskiego despotyzmu
Iwana IV obróciły się przeciw Rosji. Wyniszczające wojny, które i centralizmu, który wyniesie Rosję na wyżyny potęgi i znaczenia
miały przywrócić Moskwie świetność, zrujnowały kraj, i tak co­ w świecie.
raz dotykany katastrofalnymi klęskami głodu. Całe połacie kraju Ale to miała być przyszłość. Na przełomie XVI i XVII wieku
były bezludne; w wielu wsiach ubyło 90% chłopów.2 Zamiast sta­ Rosja zaczęła płacić wysoką cenę za sposób sprawowania władzy
rych, krwawo wyrżniętych przez opryczników (jeszcze w naszym przez okrutnego cara. Tą ceną było nie tylko znaczne osłabienie
stuleciu sądzono, że stąd pochodzi polskie słowo „opryszek”), ro­ państwa, ale — co gorsza — pogłębienie izolacji od świata. Na
dów bojarskich pojawiły się nowe, świadome ciągłego zagrożenia tę chorobę Rosja cierpiała od dawna. Obyczaje, kulturę, instytu­
życia, a więc bardziej na władzę pazerne. Wreszcie — polityka cje polityczne, a raczej ich brak, dzieliła przepaść od błyskotliwej
Iwana wyrąbywania Rosji drogi do Bałtyku i skutecznego cywilizacji zachodu i Polski, co jednak nie oznacza, iż Rosja nie
powstrzymywania Tatarów krymskich załamała się na ostrzach importowała włoskich architektów lub też nie wytwarzała wysoce
batoriańskich i pohańskich szabel. oryginalnej i ciekawej kultury materialnej. Rozwijały się przecież
Trzeba jednak sobie uprzytomnić, że zachód nieraz spływał w tym czasie niektóre miasta, o Moskwie mówiono, że „ani
krwią wylewaną w imię racji stanu w sposób równie nieludzki: Rzym, ani Paryż, ani Lizbona nie dorówna [jej] wielkością”.3
dyscyplina społeczeństw zachodniej Europy nie spadła im z nie­ W ubiegłych wiekach — za sprawą mistrzów włoskich, podobnie
ba, ale ma swe początki w niezwykle surowych karach nawet za jak w Polsce — rozkwitło wspaniałe budownictwo Kościoła i in­
drobne przestępstwa. Jednak Iwan Groźny poszedł dalej. Na pla­ stytucji świeckich, jak choćby bogaty pałac carski z osławioną
cu Czerwonym publicznie, na rozkaz cara, czekający w kolejce olbrzymią kwadratową komnatą, zwaną Granowita Pałata: salą
dostojnicy potrafili bez zmrużenia oka odrąbywać wiszącemu za tronową władców Rosji. Niestety, nie oznaczało to szerszego
nogi niedawnemu druhowi, diakowi Iwanowi Wiskowatemu, po­ kontaktu obu kultur, szczególnie w dziedzinie myśli; izolacja
szczególne członki, skarbnika Nikitę Funikowa-Kurcewa oblewa­ miała nadal istotny wpływ na zacofanie Moskwy w wielu dziedzi­
no wrzącą i lodowatą wodą na przemian, aż skóra sama odpadła nach życia społecznego, gospodarczego, obyczajowości. Na przy­
od ciała, jednego z Telepniewów wbito na pal, aby przez kilka kład na wsi rosyjskiej trwał zakorzeniony obyczaj snochactwa:

182 183
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA I. D Y M I T R I A D Y

seksualnego współżycia teścia z synową, z którego to obyczaju przeciwników z walki. Jego ulubioną bronią było oskarżanie nie­
korzystał chętnie sam Iwan IV. Na zachód od Dniepru rzecz taka przyjaciół o czary, co zyskiwało mu względną aprobatę tłumów
była nie do pomyślenia. Nic więc dziwnego, ża fala uciekinierów i możliwość karania swych możnych wrogów.
z Rosji, niosąca hiobowe wieści o straszliwym carze, powiększała Najgroźniejszym jednak rywalem do korony mógł stać się
kordon niechęci, milczenia i izolacji Europy od barbarzyńskiej, młodszy brat Fiodora, mały Dymitr, który notabene odziedziczył
jak twierdzono, Moskwy. po ojcu skłonności sadystyczne, co wyrażało się w zamęczaniu
Najzdolniejszemu synowi, Iwanowi, wiernie naśladującemu zwierząt. W 1591 roku Dymitr zszedł gwałtownie z tego świata.
ojca, car w przypływie szalonego gniewu rozłupał głowę osławio­ Wiele wskazuje — choć dotąd utrzymują się kontrowersje mię­
nym, okutym żelazem, kosturem. Drugi syn, Fiodor, odziedzi­ dzy badaczami — że to siepacze Godunowa poderżnęli mu gar­
czył po ojcu skłonności szaleńcze, acz w wymiarze pogłębionym, dło na dziedzińcu siedziby carskiej w Ugliczu. Wysłana komisja
przeradzającym się w chorobę umysłową. Poza tym Fiodor był z Wasylem Szujskim stwierdziła, że chłopiec... sam się zabił pod­
człowiekiem spokojnym, przedkładającym nad politykę, wojnę czas gry w „pikuty”: bo tak chciał car Godunow.
i kobiety muzykę, dość specyficzną: wsłuchiwał się całymi dniami Wtedy zaczęły się dziać rzeczy fantastyczne, które wyczarować
w różne tony dzwonów cerkiewnych, w które nakazywał bić. może tylko życie i historia, a nie literatura. Rosja była zmęczona
Trzeci syn Iwana, Dymitr, miał w chwili śmierci ojca ledwie pół­ do granic wytrzymałości: w 1601 roku z powodu dżdżystego lata
tora roku i już był księciem uglickim. i bardzo wczesnej zimy bezkresne ziemie ogarnęła klęska nieopi­
Opiekę nad chorym carem miała sprawować pięcioosobowa sanego głodu. Naoczni świadkowie notowali wstrząsające sceny
rada regencyjna. Od początku jednak na czoło jej wysunął się spożywania dzieci przez rodziców, na targach sprzedawano mięso
bojar Borys Godunow, szwagier Fiodora. Wychowany w twardej ludzkie, drobno posiekane i ugotowane w pierogach.5 Trzy lata
szkole rządów Iwana Groźnego (jeszcze niedawno ciężko pobity wcześniej Godunow, usiłując przyciągnąć do tronu drobną szla­
przez rozwścieczonego cara) szybko przejął faktyczną władzę w chtę, „dworiaństwo”, przypisał chłopów do ziemi i osoby dziedzi­
państwie, stając się z biegiem czasu niemal tak bezwzględny, jak ca. Chodziło o to, by po Rosji nie włóczyły się gromady chło­
zmarły despota. To jemu, Godunowowi, przypisywał Żółkiewski pów, wyrzuconych przez bojarów ze swych siedzib na skutek ka­
spowodowanie śmierci Iwana IV w toku kolejnej czystki. „Ten tastrofalnych klęsk głodu, co w opinii Godunowa mogło dopro­
i cara Iwana z świata zgładził, przenająwszy doktora jego, Angli­ wadzić do buntu. Była to zawodna polityka. Włościanie bowiem,
ka, który cara Iwana kurował; bo też na tym rzecz była, by go którzy dotąd korzystali z wąskiego marginesu swobody, mogąc
był nie poprzedził; że sam z wielą przednich innych ludzi miał zmieniać swego pana, w nowej sytuacji stali się jeszcze groźniej­
gardło dać, jako to nie nowina była carowi Iwanowi ludzi tra­ szym źródłem wybuchu niezadowolenia społecznego.
cić.”4 U progu XVII wieku Moskwę obiegł „szmer głuchy, jaki
Kiedy w styczniu 1598 roku umarł „bezumny” Fiodor, Sobór zwykł bywać w samowładnych państwach, gdzie głośne słowo
Ziemski włożył Godunowowi na skronie czapkę Monomacha. występkiem się stawa”,6 że Dymitr nie został zamordowany
Ciążyła mu ona mocniej niż poprzednikom: bojarskie rody Biel­ i przebywał w otoczeniu kanclerza litewskiego Lwa Sapiehy, po­
skich, Szujskich i Romanowów nie mogły się pogodzić z wywyż­ słującego w 1600 roku z 1200 ludźmi do cara i proponującego za­
szeniem nowego cara. Godunow zdołał niektórymi metodami warcie unii między obydwoma krajami. Wieści o „cudownie oca­
Iwana IV — nie nadużywał jednak kary śmierci — wyeliminować lałym” carewiczu szły przez całą Rosję i odpowiadały potrzebie

184 185
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA I. D Y M I T R I A D Y

wiary tego umęczonego społeczeństwa w przyjście lepszych cza­ Pojawienie się domniemanego syna Iwana Groźnego w Rze­
sów. Umiejętnie rozniecane przez ludzi skaptowanych przez opo­ czypospolitej stało się faktem. Wokół Dymitra, zwanego potem
zycję antygodunowską, sprawiły, że Dymitr stał się legendą Samozwańcem, w miasteczku Łubny, posiadłości Michała Wi­
i symbolem uosabiającym dobre rządy i kres głodu. śniowieckiego, zaczęły się gromadzić oddziały zbrojnych, wśród
Kurtynę podniesiono jednak dopiero w połowie 1603 roku. których przeważali Kozacy zaporoscy. Zygmunt Waza początko­
W Brahimiu, na dworze księcia Adama Wiśniowieckiego, jeden wo był niechętny projektowanej wyprawie, ale pod wpływem kół
z dworzan oznajmił wprost, że jest młodszym synem cara Iwa­ katolickich zgodził się na spotkanie z Dymitrem, mimo że zapew­
na IV. Jeszcze przedtem wyznał to na spowiedzi — i być może ne uważał go za szalbierza. Tymczasem, w połowie lutego 1604
sami Wiśniowieccy w to uwierzyli. roku, rozesłał listy do znamienitych senatorów z retorycznym py­
Kim był ów „cudownie ocalały” Dymitr — pozostanie już chy­ taniem o radę, a w nadziei że poprą oni rysujący się z wolna plan
ba wieczną tajemnicą. Fakt jego pojawienia się oplotło tyle le­ osadzenia polskimi rękoma Dymitra na stolcu carskim, gdyż
gend, mitów i przekazów, że nie sposób dociec prawdy. Wielu „wiele by stąd pożytków uróść mogło i Szwecja tym snadniej
znakomitych Moskali, przybyłych do Brahimia, twierdziło, że oswobodzona by mogła być, i Inflanty uspokojone”, chociaż —
młodzieniec o grubych rysach i charakterystycznej brodawce „z drugiej strony idzie o wzruszenie przymierza”9 z Rosją za­
koło nosa, o jednej ręce krótszej, władający ruskim z dziwnym wartego przez Sapiehę na dwadzieścia lat. Szybko jednak oka­
akcentem (!) — to rzeczywiście Dymitr, syn Iwana.7 Ba, auten­ zało się, że wśród znacznych person za koncepcjami króla opo­
tyczność Dymitra potwierdzi potem nawet jego matka, Marfa, wiada się jedynie arcybiskup gnieźnieński Jan Tarnowski i wo­
która trzynaście lat temu przeraźliwym krzykiem nad zwłokami jewoda sieradzki Aleksander Koniecpolski. Najbardziej liczący
syna wywołała krwawe sceny samosądu w Ugliczu. W rzeczywi­ się w państwie kanclerz Jan Zamoyski stanowczo odradzał po­
stości mógł to być zbiegły z monasteru mnich Griszka Otriepiew, parcie dla Samozwańca. Żółkiewski chyba podzielał zdanie po­
choć i to jest wysoce wątpliwe. W bardziej przekonywającej tezie tężnego krewniaka — świadczą o tym późniejsze wzmianki —
dowodzono, że w Otriepiewa wmówiono, że jest carewiczem, choć wtedy jeszcze nie wplątywał się w wielką politykę: nic bo­
i odpowiednio przygotowano go w rosyjskim monasterze lub w wiem nie pisał o kwestiach moskiewskich. Z konieczności i wy­
kręgu Romanowów.8 Sądzono nawet, za poważnym kronikarzem boru bardziej zajęty był nieszczęsnymi kwestiami wypłaty zale­
niemieckim Konradem Bussowem, że Dymitr był nieślubnym głego żołdu dla wojska. Król jednak usiłował skaptować obu
dzieckiem polskiego króla — Stefana Batorego. hetmanów koronnych, proponując im objęcie dowództwa nad
W każdym razie jego objawienie się było bardzo na rękę Sa­ siłami, które miały być wyprawione na wschód. Ale Zamoyski
piehom i Wiśniowieckim, którzy już od pewnego czasu — zdając zdecydowanie oparł się pokusie, a tym samym i hetman Ż ół­
sobie sprawę ze słabości Rosji — usiłowali wmieszać się w spra­ kiewski.
wy moskiewskie. Można się tylko domyślać, że to właśnie oni Tymczasem Dymitr, sunący z obawą w sercu na spotkanie
przyczynili się do stworzenia mitu Dymitra: przecież już w końcu z królem, zatrzymał się w Samborze, siedzibie wojewody sando­
października 1603 roku Adam Wiśniowiecki pisał do króla o cu­ mierskiego Jerzego Mniszcha. Mniszchowie, jak wiemy, nie cie­
downym ocaleniu carewicza, a wieść o tym — uwzględniając szyli się w Koronie dobrą sławą. To oni podsyłali podupadające­
nudę i nadmiar czasu w tamtej epoce — opleciona domysłami mu na zdrowiu ostatniemu Jagiellonowi istne tabuny miłośnie
i plotkami, szybko poszła w Polskę. usposobionych pań; to ich oskarżano o zagrabienie skarbów,

186 187
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA 1 DYMITR1ADY

znajdujących się w Knyszynie po śmierci Zygmunta Augusta. Je­ Ale Dymitr nie zdołał sobie kupić przychylności szlachty pols­
rzy Mniszech jakby dostroił się do poczynań starszych rodu: pro­ kiej, od której tak dużo w tym państwie, wbrew pozorom, zależa­
wadził tak wystawny tryb życia, że nie był w stanie spłacać królo­ ło. Sejmiki jeden po drugim odmawiały poparcia dla domniema­
wi rat dzierżawnych z żup ruskich ani też należności ze starostwa nego carewicza i przestrzegały króla przed mieszaniem się w
Samborskiego. W osobie Dymitra dojrzał więc szansę dla siebie „awanturę moskiewską”. Szczególnie ostro ostrzegał króla przed
i rodu. Wiedział, że w ówczesnym świecie, pełnym składanych zerwaniem rozejmu z Borysem sejmik w Bełzie, gdzie przecież
i zapisanych obietnic, najsilniej do ich realizacji skłaniają obna­ mocne wpływy miał Zamoyski i Żółkiewski. Większość magna­
żone szable, a w ostateczności więzy małżeńskie. Dlatego przed tów również przeciwna była imprezie: opinię powszechnie drażnił
Dymitrem pojawiła się córka pysznego magnata, filigranowa Ma­ fakt ślimaczącej się, nieszczęsnej wojny w Inflantach. Nawet nie­
ryna, równie dumna, jak ojciec i uparta, co znamionowały nie chętny Moskwie Mikołaj Krzysztof Radziwiłł pisał do krewnego:
tylko małe, zacięte usta, ale i późniejsze czyny. Uchodziła za pię­ „Odprawić by pierwej Inflanty, dopiero o Moskwie pomyśleć.” 11
kną i wywarła na tyle korzystne wrażenie, że carewicz zobowią­ Pasywna polityka szlachty wynikała nie tyle z zamiłowania do po­
zał się poślubić ją, a Mniszchom nadać po wieczne czasy księstwo koju, ile z niepewności co do rezultatu poczynań Dymitra, jak
smoleńskie i siewierskie. Potem do wiana dorzuci Marynie Psków również z niechęci do rozwiązywania mieszków i sakiewek na po­
i Nowogród Wielki. Na decyzjach Dymitra zaważyły wprawdzie datki.
początkowo względy taktyczne, ale i potem drgnięcie serca, natu­ Carewicz usiłował przychylnie usposobić do siebie Zamoyskie­
ralne u młodego mężczyzny.10 go. Wyskrobał nawet do niego trzy listy, ale kanclerz nie zniżył
Do Krakowa Dymitr zjechał już z Mniszchem i z miejsca zy­ się do odpowiedzi. Nie trafiła też doń argumentacja Mniszcha,
skał poparcie wielu wpływowych osób, między innymi człowieka, że „jest okazja do dobrego Rzpltej”, „bez krwie rozlania”.12
który tłumaczył wszystkie zdarzenia interwencją boską, Mikołaja Tymczasem we Lwowie i jego okolicach nadal zbierały się hufce
Zebrzydowskiego. Uczynił też korzystne wrażenie na królu, Dymitra „z wielkim skwierkiem i uciskiem ludzi ubogich”, jak pi­
szczególnie wtedy, gdy z ochotą godził się na odstąpienie Polsce sał Żółkiewski. Skargi stały się tak głośne, że wreszcie król zde­
części ziemi siewierskiej i smoleńskiej (którą i tak obiecał Mnisz- cydował się na interwencję.
chowi), na unię wieczystą obydwu państw, pomoc dla Zygmunta Do Lwowa wysłał trzech senatorów: wojewodę sandomierskie­
w odzyskaniu Szwecji i wprowadzenie jezuitów i kościołów kato­ go i starostę lwowskiego Jerzego Mniszcha, cieszącego się estymą
lickich do Moskwy. Dymitr poszedł nawet dalej. Dla Henry­ szlachty „neutralistę” kasztelana poznańskiego Jana Ostroroga
ka IV „Paryż wart był mszy”, dla Dymitra Moskwa warta była i kasztelana lwowskiego, naszego Stanisława Żółkiewskiego.
katolicyzmu. Ów bez wątpienia zręczny, o dużej przebiegłości Trzydziestego pierwszego sierpnia 1604 roku komisja ta zleciła,
politycznej młodzieniec 17 kwietnia 1604 roku wyrzekł się „schiz­ aby „po odjechaniu ze Lwowa starosty lwowskiego i po wyciąg­
my wschodniej”, bez skrupułów napisał list jako świeżo nawróco­ nięciu tych ludzi, którzy do tych czasów zaciągi swe na służbę wo­
ny katolik do papieża, a nawet zobowiązał się, że będąc carem, jenną mieli” nikt „nie śmiał się bawić tak w mieście, jako po
nakłoni swój naród „do prawdziwej wiary”. Zyskując w ten spo­ przedmieściach, po folwarkach, po wsiach królewskich, duchow­
sób poparcie potężnego Kościoła i króla polskiego, otwierał so­ nych, szlacheckich i miejskich, stanowiska sobie jakie pod pre­
bie wrota do olśniewającej kariery: panowania nad „trzecim Rzy­ tekstem zwyczaju rycerskiego czynić”.12 Były to działania spóź­
mem”. nione ze strony komisji, już bowiem w połowie września, po po-

IX,X 189
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA D Y M IT R IA D Y

pasie w Glinianach, armia Dymitra, której hetmanowa! członek umrze śmiercią naturalną. Na sejmie 1605 roku szlachta zażądała
komisji, Jerzy Mniszech, ruszyła przez Wołyń i Ukrainę na wręcz ukarania winnych „potargania pakt zawartych przez Rzecz­
wschód. I mimo że Mniszech chwalił się listownie królowi, iż siły pospolitą”. Król jednak już wtedy miał wyraźnie inne plany: jego
carewicza co dzień obrastają w nowe oddziały, rzeczywistość nie odpowiedź złożona poselstwu moskiewskiemu na tym sejmie
wyglądała wcale tak różowo: niechętny wyprawie książę Janusz ustami kanclerza litewskiego Lwa Sapiehy była wykrętna. Na
Ostrogski usiłował nie dopuścić sił Dymitra do granicy; jego woj­ niewiele się zdało, że wykpił „dymitriadę” Zamoyski: „Co się ty­
sko „wieszało się [nad nim] aż do samego Dniepru”.14 czy osoby samego Dymitra, który mieni się być synem onego
W chwili przekroczenia granicy z Rosją, na ziemi czernihow- Iwana — prawda, że miał dwóch synów, ale o jednym z nich,
skiej, armia Dymitra liczyła około czterech tysięcy żołnierzy — którym on się być mieni, słychać było, że był zadławiony. Prze­
głównie Kozaków i nie mającej co ze sobą począć młodzi szlache­ bóg! Czy to Plauta, czy Terencjuszowa komedia? Jeśli to rzecz
ckiej. Nie była to siła duża, ale rychło okazało się, że za nią stoi podobna kazać kogoś zamordować, zwłaszcza w owym państwie,
ludność Rosji. Jeden za drugim padały twierdze i zamki: Czerni- a potem nie patrzeć, jeśli ten, a nie inszy zamordowany?!” —
hów, Putywl, Kursk, Kromy, Rylsk. Na ogół powtarzały się sce­ grzmiał stary kanclerz.16 Znajdował się on jednak na czele grupki
ny wysyłania poselstw do Dymitra i... obezwładniania komen­ pięciu przeciwników wyprawy na wschód; reszta spośród czter­
dantów załóg zamków przez niezadowoloną z twardych i suro­ dziestu jeden przemawiających senatorów i posłów opowiadała
wych rządów Godunowa czerń. Na prawdziwy opór natrafił Dy­ się za wyczekiwaniem na stosowną okazję do wmieszania się w
mitr dopiero pod Nowogrodem Siewierskim, chronionym przez sprawy rosyjskie.17 Żółkiewski był wśród umiarkowanych: „w
wojska Piotra Basmanowa. Dymitr tradycyjnie chciał Nowogród moskiewskich rzeczach eventum belli [skutków wojny] i końca
zdobyć obietnicą „przyjęcia do łask”, ale jego wysłannik w odpo­ poczekać” — radził monarsze.18 Wbrew dotychczasowym ustale­
wiedzi usłyszał: niom nic nie wskazuje, by hetman Żółkiewski usilnie popierał
— „A wy, sukinsyny, po nasze pieniądze przyjechaliście z tym zdecydowanie negatywną wobec dymitriad politykę Zamoyskie­
worem” (złodziejem)!15 go.19 Raczej unikał podejmowania tej kwestii, co jasno widać
Rozpoczęto zatem regularne, trudne, oblężenie. Oczywiście z przemówienia sejmowego, w którym sprawy moskiewskie skwi­
Borys Godunow już od dawna nie zasypiał gruszek w popiele: tował tylko jednym, cytowanym wyżej zdaniem. Żółkiewski być
jego armia szła na odsiecz Nowogrodowi. Wysłany naprzeciw li­ może nie chciał narażać się żadnej ze stron; w tym czasie, jak
czący ośmiuset ludzi zbrojny podjazd Dymitra zdołał znieść kil­ pamiętamy, był jeszcze tylko cieniem Zamoyskiego, ale już zza
kutysięczną awangardę wojsk Borysa, a następnie odrzucić i po­ jego pleców wpatrywał się w królewskie słońce. Późniejsze epite­
bić całą armię, dowodzoną przez kniazia Fiodora Mścisławskie- ty pod adresem Dymitra — Roztryga (od rasstriga — zbiegły
go. Zaraz potem niekarne oddziały polskie, nie otrzymawszy żoł­ mnich), Szalbierz, Wor, Otriepiej — i ubolewanie nad niebacznie
du, zawróciły do Polski; to samo zrobił Mniszech, śpiesząc się na rozpętaną wojną wydają się raczej wynikiem osobistych, trud­
zbliżający się sejm 1605 roku. W rezultacie pod koniec stycznia nych doświadczeń jednego z najbardziej humanitarnych wszak
Dymitr z tysiącem pięciuset żołnierzami został dotkliwie pobity hetmanów.
pod Dobryniczami przez Wasyla Szujskiego, sam ratując się Atut wygranej niedawno bitwy wymknął się z rąk cara Borysa
ucieczką do Rylska, a następnie Putywla. Godunowa dość szybko. Jego wojska wycinały w pień całe osady
Wydawało się, że zadziwiający współczesnych epizod Dymitra w ziemi siewierskiej; jeńców sprzedawano Tatarom nawet za

190 191
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA I DYMITR!ADY

kwartę gorzałki. Wszystko to mocno kontrastowało z łagodnym Ambitny i przebiegły bojar Wasyl Szujski, który wywodzić się
postępowaniem Dymitra. Wśród sprzymierzeńców carewicza sze­ miał od świętego Aleksandra Newskiego, również marzył o koro­
rzono wieści, że w sukurs idzie mu hetman polny koronny Stani­ nie. W prywatnej rozmowie pozwolił sobie na luksus nazwania
sław Żółkiewski z wielką armią. W oddziałach Godunowa zaczę­ Dymitra czartem, roztrygą i zdrajcą. Donosicielstwo kwitło:
ły wybuchać bunty. Ale dopiero 13 kwietnia niepewny losu pro­ obelgi szybko dotarły do uszu Dymitra. Już w dziesięć dni po
tektor Dymitra, Jerzy Mniszech, mógł palnąć się dłońmi po sza­ wkroczeniu Samozwańca tłumy zbiegły się na plac Czerwony, by
rawarach: tego dnia niespodziewanie, za stołem, zmarł car Borys podziwiać tradycyjny początek rządów nowych carów — egzeku­
Godunow. Prawdopodobnie został otruty; tak przynajmniej cję, tym razem rodziny Szujskich. Ale Dymitr wykazał się wspa­
z całą pewnością twierdził po latach Stanisław Żółkiewski. „Bo­ niałomyślnością: w ostatniej chwili nakazał zdjąć Szujskich z sza­
jarzy wprawdzie Borysowi sprzyjali, ale skoro się okazja trafiła, fotu, skazując ich na wygnanie, a rychło w ogóle darując im
choć wiedzieli, że Dymitr był impostor, do niego się obrócili i winy.
Borysa, jako to jest pewna wiadomość (bo od puchliny, którą Nowy car, któremu nie sposób odmówić dużych zdolności poli­
miał, mógł był jeszcze nie umrzeć) otruli” — dowodzić będzie tycznych, wiedział, że ma „dwa sposoby utrzymania się przy wła­
na sejmie 1613 roku.20 dzy: albo za pomocą środków surowych i okrutnych, albo też
Jeśli Borysowi ciążyła czapka Monomacha, to dla jego następ­ wspaniałomyślnością usiłując wszystkich sobie pozyskać”.21 Wy­
cy, szesnastoletniego syna Fiodora, była już nie do udźwignięcia. brał wariant drugi, dla zagrożonej władzy dość niebezpieczny.
Mianowany przez Fiodora dowódcą armii Piotr Basmanow zaraz Ale z natury tolerancyjny — dla jezuitów katolik, dla popów pra­
potem przeszedł na stronę Dymitra, a wraz z nim większość woj­ wosławny, de facto indyferentny — szybko zaczął jątrzyć fanaty­
ska, które spod Krom (na południe od Orła) pomaszerowało na cznie przywiązany do prawosławia lud swym stosunkiem do
Moskwę. Sytuacja z każdym dniem stawała się trudniejsza dla obrzędów religijnych: między innymi wprowadzał do cerkwi ulu­
Fiodora i jego zauszników. Nic więc dziwnego, że na placu Czer­ bione psy, charty.
wonym Wasyl Szujski przysięgał teraz przed tłumami, że Dymitr Dwudziestego drugiego listopada 1605 roku zawarł w Krako­
w Ugliczu ocalał, choć jeszcze kilka miesięcy temu w tym samym wie ślub per procura z Maryną Mniszchówną, który odbył się w
miejscu nazywał go szalbierzem. Samozwaniec bowiem, mając obecności króla, nuncjusza papieskiego i kardynała Bernarda
poparcie znacznych bojarów, podczas marszu na Moskwę wszę­ Maciejowskiego. Poseł Dymitra przybywający na ślub, Atanazy
dzie był wręcz entuzjastycznie witany i Szujski wolał się zaaseku- Własiew, miał przy tym poufną misję do spełnienia: Dymitr
rować. Zrobił to w odpowiednim momencie, gdyż w samej stoli­ skłonny był do rozmów w kwestii wspólnego uderzenia Rzeczy­
cy wybuchł bunt; młodego Fiodora wywleczono z pałacu i wtrącono pospolitej i Rosji na imperium otomańskie. Ale Polaków w Kra­
do więzienia, gdzie wraz z matką uduszono. Srogie represje dotknę­ kowie bardziej niż plotki o tym, przeciwko komu i z kim zamie­
ły również siostrę Fiodora, Ksenię, i całą rodzinę Godunowów. rza się Dymitr sprzymierzać — pamiętajmy, że kraj był u progu
W ten sposób w piękny czerwcowy dzień, nieoczekiwanie wojny domowej — raziło postępowanie posła. Ilekroć wymienia­
przerwany krótką wichurą, Dymitr, otoczony tłumami krzyczący­ no imię Dymitra, Własiew padał do nóg żony cara, „jak długi”.22
mi: „Oto słoneczko nasze!”, znalazł się na Kremlu, w Granowi- Polska kultura dworska nie przewidywała aż takich wiernopod-
tej Pałacie, wobec klęczących przed nowym władcą bojarów. dańczych gestów wobec władcy: na tak zwane odwitanie w sejmie
Część z nich padła na kolana nie z wyboru, ale z konieczności. i liylono się jedynie do upierścienionej królewskiej dłoni. Wraże­

192 J Besala 193


CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA I. DYM ITRIADY

nie było tym silniejsze, że poseł padał przecież do stóp niedaw­ cia, w którym niepoślednią rolę odgrywała płeć piękna, a szcze­
nej, równej wśród równych, szlachcianki polskiej. gólnie urodziwa córka Godunowa, Ksenia, ale i panoszenie się w
Jednocześnie Dymitr wyraźnie dystansował się od Zygmun­ Moskwie Polaków. Bywało, że traktowali oni Moskali jak podda­
ta III Wazy — król polski i Samozwańcowi odmówił tytułu cara, nych, a „upiwszy się, zalecali się i gwałcili mężatki i panienki”.26
zwąc go tradycyjnie wielkim kniaziem i hosudarem — oraz papie­ Mądrzejsi byli jezuici, którzy dostosowywali się do zwyczajów
ża. Nie zamierzał być marionetką w czyichś rękach. Rozwinął prawosławia i zapuścili długie brody, a na piersiach zawiesili
przy tym zdumiewającą akcję dyplomatyczną, której osnową wielkie greckie krzyże, usiłując przychylniej usposobić do katoli­
miał być projekt zmontowania koalicji antyturcckicj. Jednocześ­ cyzmu lud rosyjski. Na niewiele to się zdało: Szujscy nadal
nie zaczął z rozmachem formować duże siły zbrojne. Odpowiedź aktywnie i z powodzeniem przygotowywali bunt przeciwko Dy­
na pytanie, przeciw komu były one skierowane, które postawił mitrowi. Wprawdzie ich drugi spisek nie udał się — siedmiu
niedawno jeszcze jeden historyk — nadal jest kontrowersyjna. oskarżonych o próbę zabójstwa Samozwańca strzelców otoczenie
Większość badaczy sądzi, że Dymitr zamierzał połączyć się z ro­ bojarskie cara zębami dosłownie zagryzło i gołymi rękami roz­
koszanami, a montowanie koalicji było dymną zasłoną; wspo­ szarpało na strzępy — ale Szujscy zyskiwali coraz szersze grono
mniany historyk radziecki dowodzi czegoś zupełnie przeciwnego.23 zwolenników wśród zmiennego w nastrojach tłumu.
Choć kwestie z tym związane pozostają otwarte, należy sądzić, W marcu 1606 roku Maryna z ojcem i oficjalnymi posłami pol­
że energiczny i bez skrupułów Dymitr gotów był wykorzystać ro­ skimi, Mikołajem Oleśnickim i Aleksandrem Gosiewskim, w
kosz Zebrzydowskiego do nacisku na Zygmunta III, by tym pew­ otoczeniu ponad trzech tysięcy osób, składających się na orszak
niej osiąść na carskim stolcu na Kremlu. Jest też wysoce prawdo­ weselny, ruszyła ku Moskwie. Przyszła caryca wjechała do stolicy
podobne, że za podszeptami ambitnego Mniszcha myślał również witana gigantyczną wrzawą zgromadzonych tłumów spragnionych
0 wyprawie potężnej czterdziestotysięcznej armii wespół z prze­ rozrywki, waleniem w bębny, odgłosem kilkuset trąb, a nade
ciwnikami polityki króla, na Kraków i Warszawę — po koronę wszystko biciem w dzwony cerkiewne całej Moskwy. „Bezumny”
Jagiellonów! Zadziwiający człowiek. Jakby ciężar czapki Mono- Fiodor byłby zachwycony. Nikt jeszcze nie podejrzewał, że „to­
macha był zbyt mały, myśleć o koronie polskiej na swych mło­ czyła się tragedia” — jak później lapidarnie rzecz ujmie Żółkiew­
dych skroniach!24 ski.27 Osiemnastego maja nastąpiła koronacja Maryny i zaślubiny
Do Moskwy, o której bogactwach opowiadano w Rzeczypos­ jej z Dymitrem w cerkwi; z tej okazji car kazał ciskać w tłum
politej cuda, waliły tymczasem tłumy szlachty polskiej. Ale nie okolicznościowe monety, o które lud moskiewski walczył zacie­
tylko. „Więc za wojną moskiewską czy nie byłaż naszym ziemia kle. Z Polaków „żaden nie rzucił się do nich i, owszem, jednemu
moskiewska tak otworzona, że nie tylko kupcy, ale i przekupki, padła ich para na kołpak, ale ich strząsnął na ziemię”.28
1 szynkarki tak wolno po niej jeździły jako doma. Która przez Wreszcie przyszedł czas na uroczystości weselne: pierwszego
kilkaset lat przedtem tak była zawarta, że tam ptakom tylko wol­ dnia Dymitr zjawił się w stroju husarskim — w żupanie ze złoto­
no było od nas latać (...), nawet i samym bojarom moskiewskim głowiu i czerwonej aksamitnej delii — Maryna cały czas siedziała
bez listów świadecznych od wojewód nie wolno było więcej czte­ w koronie, jakby bojąc się ją utracić. I jak tu nie mówić o kobie­
rech mil od domu odjechać” — odnotuje teolog i pisarz.25 cej intuicji. W następnych dniach atmosfera robiła się coraz bar­
Dymitr był liberalny i lubił otaczać się Polakami. Rosjan jed­ dziej lekka, car niezwykle przystępny. Przygrywała muzyka, Po­
nak szybko zaczął drażnić nie tylko wystawny i rozwiązły tryb ży­ lacy ruszyli w tany, a z nimi Dymitr, który czynił to już poprzed­

194 i 195
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA 1 1
I. D Y M T R A D Y

nio: rzecz na Kremlu dotąd nie do pomyślenia! Toż Rosjanie „na i bojarów, przestraszonych ewentualną reakcją Rzeczypospolitej,
tańce nasze tak mówią: chodzić po izbie, szukać, czego nie zgu­ powstrzymała rzeź. Znaczniejsi magnaci — Mniszech, Konstanty
bił, szalonym się czynić, a nade wszystko błaznem, bo czło­ Wiśniowiecki, Stadniccy, Tarłowie — ocaleli, lecz zostali interno­
wiek — mówią — poczciwy ma siedzieć na swoim miejscu”. Nad wani. Kilkudniowa caryca, Maryna, zawdzięczała życie przytom­
hołubce przedkładali śpiewanie piosenek — i to tak wszetecz- ności umysłu i małemu wzrostowi: zdołała ukryć się przed roz­
nych, że obeznanemu z życiem i wojną świetnemu pamiętnika- wścieczonymi siepaczami pod suknią ochmistrzyni carskiego
rzowi Samuelowi Maskiewiczowi uszy puchły.29 dworu.
O świcie 27 maja jęknęły znów wszystkie dzwony cerkiewne Obwołanie nowym władcą Rosji chytrego, obłudnego kłamcy,
Moskwy — tym razem nie na uroczystości weselne. Był to umó­ jakim bez wątpienia był Wasyl Szujski, wcale nie oznaczało za­
wiony znak rozpoczęcia buntu. Spiskowcy, na czele z Szujskimi, kończenia okresu „wielkiej smuty” w historii państwa rosyjskie­
Golicynami i Michałem Tatiszczewem ruszyli na Kreml. Dymitr go. Idea Samozwańca, mimo że jego prochy pofrunęły z wia­
popełnił grzech, typowy dla władzy popularnej, zapominając trem, zmartwychwstała z nie spodziewaną mocą. Tym razem sa­
0 starannym strzeżeniu swej osoby. Podpite, bezbronne straże mozwańcy objawili się w wielu postaciach. Pierwszemu z nich na­
szkockie nie stawiły spiskowcom żadnego oporu; kilku gwar­ dało groźną siłę powstanie chłopskie pod wodzą Iwana Bołotni-
dzistów zabito, resztę zastraszono. Po zakłuciu przez spiskow­ kowa, które gwałtownie wybuchło w zachodniej Rosji. Powsta­
ców wiernego carowi Piotra Basmanowa, zorientowawszy się w nie to wspomógł zawiedziony w nadziejach spiskowiec z grona
okropnej sytuacji, Dymitr usiłował ratować się ucieczką przez Szujskich, kniaź Grzegorz Szachowski, który — zdaje się — wy­
okno, ale — strącony zeń — złamał nogę. Bojarzy wepchnęli go myślił rzekomego syna ostatniego Rurykowicza, carewicza Pio­
do jednej z komnat, zerwali bogaty strój, który ich onieśmielał tra, jako prawowitego władcę Moskwy. Wojsko chłopskie
1 rozpoczęli pastwienie się nad „worem”. W końcu strzał z ruszni­ ochrzciło tego nowego kandydata do tronu po prostu Pietraszką.
cy Grzegorza Wołujewa przeszył go na wylot, kończąc sen Jednak rychło pojawił się następny „carewicz Piotr”, dla odmia­
o sprawowaniu suwerennej władzy na wzór europejski tego za­ ny nazywany potocznie Niedźwiadkiem. W Samborze niejaki Mi­
dziwiającego ambicją i umysłowością, nie wiadomo — mnicha, chał Mołczanow z otoczenia Dymitra podawał się z kolei za cu­
syna Iwana IV czy może, jak głosiły plotki, Stefana Batorego. downie ocalałego Samozwańca. Bunt prostego chłopa, byłego
Lud nie mógł darować mu tej „europejskości”. Trupa wysta­ galernika, Iwana Bołotnikowa przeciw Szujskiemu spotkał się
wiono na widok publiczny na placu Czerwonym: na piersiach po­ z olbrzymim poparciem: lgnęły do niego masy głodnych, ucie­
łożono mu, rzec można, symbol — maskę z niedoszłego, tak po­ miężonych ludzi, którymi kierowały gniew, rozpacz i nienawiść
pularnego na zachodzie, balu maskowego; w usta włożono pisz­ do władzy, nie pozwalającej im utrzymać się nawet na poziomie
czałkę. W końcu Szujski, obawiając się zmartwychwstania legen­ biologicznego przetrwania. Masy te ruszyły na stolicę. Początko­
dy wśród zmiennego w nastrojach tłumu, nakazał zwłoki oblać wo armia Szujskiego rozbiegła się na wieść o pochodzie wojsk
smołą i spalić, a prochy wystrzelić na zachód, tam, skąd przy­ chłopskich, wspomaganych przez Kozaków, ale 12 grudnia — na
szedł Dymitr. skutek zdrady jednego z dowódców, Paszkowa — zebrana na
Wysieczono również w sposób okrutny około pięciuset Pola­ nowo zdołała pobić siły Bołotnikowa, który musiał zawrócić do
ków. Niektórzy jezuici, wyzbywając się szat, nago i szwargocąc Kaługi. Tam połączył się z wojskami Pietraszki. Na niewiele
po niemiecku, zdołali ocalić głowy. Tylko interwencja Szujskiego to się zdało: w czerwcu 1607 roku Szujski rozpoczął oblężenie

196 197
C Z Ę Ś Ć T R Z E C IA — PO C Z A P K Ę M ONOMACHA I. D Y M IT R IA D Y

Tuły, gdzie schronili się powstańcy; nie cofnął się nawet przed znad Dniepru oraz Donu pod słynnym watażką rodem spod Tar­
zatopieniem nieszczęsnego miasta. Bołotnikow zgodził się za­ nopola, porwanym w dzieciństwie przez Tatarów, Janem Za-
tem na „honorową kapitulację”: Szujski jednak nie dotrzymał ruckim. Tutaj znalazły też schronienie niedobitki armii Bołotni­
jej warunków, karząc tysiące jeńców śmiercią, Pietraszkę po­ kowa. Szczególnie mocno wsparł Szalbierza książę Różyński z li­
wieszono w Moskwie, Bołotnikowa na rozkaz rosyjskiego wo­ cznym oddziałem, w bezpardonowy sposób wymanewrowując
dza w Kargopolu nad jeziorem Onegą oślepiono i utopiono w z gry bezpośredniego kreatora nowego cara, Mikołaja Miechowi-
przerębli. ckiego, którego zdegradowano. Dowództwo nad wojskiem samo­
Ale samozwańcy odradzali się niczym feniks z popiołów. Na­ zwańca objął po nim Różyński.
stępnego tym razem wymyślili panowie polscy. Pojawił się on 12 Do starcia z głównymi siłami Szujskich dowodzonymi przez
czerwca w Starodubie, niezbyt zresztą starannie przygotowany do brata Wasyla, wielce niefortunnego wodza, Dymitra, doszło pod
roli cara przez zaufanego Dymitra I, Mikołaja Miechowickie- Bołchowem w maju 1608 roku. Samozwaniec z Różyńskim od­
go, i jakiegoś bernardyna. Nowy samozwaniec rozesłał wieści nieśli tu świetne zwycięstwo i ruszyli ku Moskwie. Tam znów na­
o swym kolejnym cudownym ocaleniu, co wywołało znaczne, nie potkali przeważającą armię kniaziów rosyjskich — tym razem
tylko religijne, poruszenie wśród zaciekawionych cudem boja­ pod młodym i zdolnym wodzem, Skopinem Szujskim. O losach
rów. Zjawili się oni w Starodubie, ale samozwaniec jakby wystra­ kolejnej bitwy, nad rzeką Chodynką, zadecydował Kozak doń­
szył się obwieszonych złotem dumnych panów i nie chciał się ski, który celnym strzałem z samopału położył trzymającego
przyznać, że jest Dymitrem. Wtedy bojarzy postanowili wymusić sztandar chorążego; załamało to bliskie powodzenia natarcie od­
zeznanie, kto zacz, tradycyjną metodą, to jest mękami. Otrzeź­ działów Szujskiego. Car Wasyl z przerażeniem spostrzegł, że
wiło to zupełnie nieśmiałego dotąd samozwańca. chwila, kiedy mu zdejmą czapkę Monomacha, najpewniej razem
— „A wy, sukinsyny, jeszcze mnie nie poznajecie?! Hosudar z głową — jest już blisko.
jestem! — zawołał porwawszy się do kija. Przede wszystkim postanowił ułagodzić potężną Rzeczpospoli­
Śmiałym tym wystąpieniem swoim od razu pozyskał sobie ich tą, w której szlachta po rzezi Dymitra i Polaków w Moskwie co­
uznanie” — oceni zdarzenie historyk.30 Tak naprawdę Dymitr II raz niechętniej spoglądała na wschód. Podjął więc na serio, śli­
miał tylko jedną zaletę, akurat nie najwyżej notowaną u współ­ maczące się dotąd, rokowania z Polską, które zakończyły się
czesnych: lubił się codziennie kąpać w łaźni. Poza tym był ledwie podpisaniem blisko czteroletniego rozejmu za cenę zwolnienia
nędznym cieniem poprzednika, „do pierwszego niczym (oprócz Jerzego Mniszcha, Maryny i innych Polaków z niewoli moskiew­
tego, że człowiek) niepodobny” — jak znów lapidarnie i dowcip­ skiej oraz zgody króla na odwołanie z Rosji wielmożów koron­
nie skomentuje Żółkiewski.31 Ale zawiedzeni w nadziei uzyska­ nych i litewskich wspierających Szalbierza.
nia najwyższych bogactw i zaszczytów książęta Adam Wiśniowie- Niektórzy panowie polscy zareagowali na warunki rozejmu
cki, Roman Różyński, a później i Jan Piotr Sapieha, potrzebowa­ dość jednoznacznie: tym mocniej wsparli Dymitra II. W 1370
li tej wiecznie klnącej kreatury, aby uzasadnić interwencję w koni i 350 piechurów wspomógł Szalbierza „niepospolitych zdol­
sprawy rosyjskie. Do samozwańca, którego bez owijania w poli­ ności wojownik”, sławny rotmistrz spod Kircholmu i Białego Ka­
tyczną bawełnę samo wojsko rychło ochrzciło Szalbierzem, za­ mienia, starosta uświacki Jan Piotr Sapieha, marzący, z inspiracji
częły ciągnąć z Polski żądne zysków i przygód zastępy nie mają­ swego brata stryjecznego, kanclerza litewskiego Lwa Sapiehy,
cej zajęcia młodzi szlacheckiej i kozackiej — w tym mołojcy o odzyskaniu utraconych niegdyś dóbr w Smoleńskiem. Potem

198 199
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA

Rozdział II
jego ambicje sięgną wyżej. Również Mniszech był skłonny, miast
do Rzeczypospolitej, udać się do obozu „zięcia” w Tuszynie, nie­
daleko Moskwy, ale Wasyl Szujski przewidział to. Zwolnionych WAHANIA I PRZESZKODY
z niewoli Polaków konwojował pięciusetosobowy oddział rosyj­
ski, przemykający się z daleka od głównego traktu smoleńskiego,
gdzie operowały chorągwie Szalbierza. Na niewiele to się zdało.
Wieść o wyjeździe z Moskwy niedawnych więźniów szybko dotar­
ła do samozwańca, którego podjazd pod Aleksandrem Zborow­
skim odbił jeńców. W teatrze taką nieprawdopodobną farsę już
w XVII wieku chyba wygwizdano by, w życiu natomiast zdarzyło
się tak, że Mniszech za trzysta tysięcy rubli i czternaście zamków Co zrobi Rzeczpospolita? Jak zareaguje król, jak Zebrzydowski,
siewierskich zgodził się rozpoznać powtórnie „cudownie ocalone­ jak Żółkiewski i inni senatorowie i posłowie w rozdartym wojną
go” Dymitra, tym razem w osobie Szalbierza. Po dłuższych wa­ domową państwie? Rosja była słaba; do tego stopnia, że choru­
haniach, łzach, namowach ojca duma i szalona ambicja przewa­ jącą na rokosz Rzeczpospolitą stać było na mieszanie się bez
żyły i w duszy Maryny, „której się bardzo chciało carować” — specjalnego trudu w wewnętrzne sprawy państwa moskiewskie­
jak z ironią napisał Żółkiewski.32 Człowieka „grubych i brzyd­ go. Na Kremlu jeszcze łudzono się, że Polacy otwarcie nie uderzą
kich obyczajów”, który „bluźnił Pana Boga”,33 uznała za swego na Moskwę, skoro już tam są: myślano oczywiście o panach pol­
męża. skich, wspierających samozwańców. Wasyl Szujski bowiem znał
Ale Moskwę niełatwo było zdobyć. W obozie tuszyńskim, któ­ niedawne nastawienie szlachty obojga narodów do dymitriad. Po­
ry z biegiem czasu przeistoczył się w wielką drewnianą osadę czątkowo było ono zdecydowanie niechętne1, co łatwo zrozumieć
miejską, podjęto plan wygłodzenia stolicy przez odcięcie dowozu uwzględniwszy trudną sytuację na innych granicach. Rodacy Żół­
żywności. W tym celu Sapieha stoczył, zwycięską, bitwę pod Ra- kiewskiego widzieli konieczność ułożenia pokojowych stosunków
chmancewem. ale też połamał zęby na próbach zdobycia święto­ ze wschodnim sąsiadem; szczególnie wtedy, gdy Dymitr I został
ści prawosławia, wielkiego monasteru, Ławry Troicko-Siergieje- już wyniesiony na tron carski na polskich szablach. Jego oso­
wskiej. Plan zupełnie zawiódł z chwilą pojawienia się wojsk po­ ba — człowieka „skażonego” polską kulturą i obyczajami —
wstańczych zwalczających nowego, łupiącego bezlitośnie ubogą gwarantowała w oczach szlachty zjednoczenie narodów do wspól­
ludność, Dymitra, a nade wszystko z powodu wsparcia załogi nej walki z mahometanami i Szwecją, mimo faktu, że przez tyle
moskiewskiej przez świetnie wyszkolone wojska szwedzkie, przy­ wieków wschodnia granica Litwy, a potem Rzeczypospolitej pło­
byłe tu na mocy układu zawartego przez cara Wasyla z królem nęła, a osobę Moskala w Polsce zawsze łączono z obraźliwym
panującym w Sztokholmie. Kraina moskiewska stała się terenem przymiotnikiem. Tu i ówdzie przebąkiwano o unii personalnej.
przemarszu i bitew obcych armii i żołnierzy, służących pod róż­ Piewcy za pieniądze pisali nawet hymny na cześć najjaśniejszego
nymi sztandarami. Dymitra:

... zaś kto będzie taki,


kto zjednoczy miłością Moskwę i Polaki?

201
CZĘŚC TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA II W A H A N IA I P R Z E S Z K O D Y

Oto dziedzic jest młody, snadź porrmożyciclem mów wewnętrznych jest skierowanie uwagi opinii publicznej na
będzie zgody, snadź Lechom ma być przyjacielem.2
problemy zewnętrzne: nic tak bowiem nie jednoczy narodu, jak
wojna. A przecież Rzeczpospolita przeżywała wtedy nie tylko fa­
Już przedtem rozumiano też potrzebę pokoju i unii między talne skutki nie zakończonej interwencji w Inflantach, podczas
dwoma słowiańskimi narodami, które przecież bez trudności po­ której nie opłaceni żołnierze łupili własny kraj, tak że nawet Bel­
rozumiewały się między sobą. Oto, co mówił kanclerz litewski zebub Chodkiewicz nie mógł sobie z nimi poradzić, ale i wojnę
Lew Sapieha bojarom w Moskwie, wypełniając misję poselską w domową w postaci rokoszu sandomierskiego. To wojna inflancka
1600 roku: zrodziła chorągwie Aleksandra Lisowskiego, zwane potem od
nazwiska pierwszego dowódcy lisowczykami: oddziały mające
Myśmy z wami Słowacy narodu jednego, „miasto sumienia — kieszenią”, mogące w okrucieństwie, rabunku
Boga z wami chwalimy, w Trójcy jedynego.3 i szybkości śmiało konkurować z sokołami stepowymi, Tatarami.
Rokoszanie i sejmiki byli na ogół przeciwni interwencji w spra­
Zbyt cienka jednak nić łączyła narody wchodzące w skład obu wy rosyjskie. Jednak, jak pamiętamy, już w czasie sejmu 1605
państw; zbyt łatwo było ją przeciąć szablą i zabarwić na czerwo­ roku na czterdziestu jeden przemawiających senatorów i posłów
no, jak w przeszłości bywało. Poza tym zawsze w takich wypad­ przeciw wyprawie opowiedziało się tylko pięciu, w tym kanclerz
kach rodzi się pytanie zasadnicze: pokój — tak, ale na czyich wa­ Jan Zamoyski. Liczba spoglądających łakomie na wschód wzra­
runkach? Naturalne ciążenie olbrzymiej Litwy na wschód, jak stała, a w 1607 roku podniosły się głosy nawołujące króla i sejm
i wystąpienie Moskwy w roli zbieracza ziem ruskich, skazywało do podjęcia stanowczych kroków wobec Moskwy. Sejmik w Piń­
niejako dwóch sąsiadów na konflikt. sku, odbyty w marcu, żądał, aby „uspokoiwszy wewnętrzne roz­
Tragiczna śmierć Dymitra i pięciuset, niewiele wprawdzie zna­ ruchy i obwarowawszy pokój od postronnych, wszelkimi siłami
czących w ówczesnej hierarchii społecznej, lecz Polaków, nie wy­ pomścić się nad nimi [Rosjanami] tego despektu Jego Królew­
wołała radykalnej zmiany w opinii szlacheckiej, ale bez wątpie­ skiej Mości i wszystkiej Rzeczypospolitej rozlania krwie braci na­
nia wpłynęła zachęcająco na poczynania dworu królewskiego. szej, mordów i więzienia ich, złupienia z majętności, a zgoła ta­
Dojrzewała bowiem tam koncepcja bezpośredniej interwencji kiego obelżenia od nich, jakiego nigdy naród nasz od żadnego
Polski w sprawy moskiewskie. Wiele było po temu powodów: w narodu nie odnosił”.'’ W miarę upływu czasu echo tych głosów —
Rosji potęgował się chaos, istniała możliwość odbicia Smo- motyw zemsty za krwawą rzeź moskiewską — zwielokrotniło się
leńszczyzny i Siewierszczyzny, a nawet wprowadzenia królewicza dzięki agitacji obozu królewskiego, a szczególnie, odosobnionego
polskiego na tron carski; zastępy młodzi szlacheckiej z ówczesne­ wśród panów litewskich, Lwa Sapiehy.
go wyżu demograficznego, które nie mogły znaleźć zatrudnienia Stanowisko Żółkiewskiego wobec wojny z Moskwą było ambi­
w nielicznej armii Rzeczypospolitej — na co wskazywał Włady­ walentne. Jego nazwiska całe rzesze historyków używały jako
sław Czapliński4 — miały szansę zdobycia bogactw i zaszczytów sztandaru, na którym wypisywano hasła: od posłannictwa cywili­
na wschodzie. Zygmuntowi III, jego mądremu poplecznikowi, zacyjnego do bezsensu wojny Polski z Rosją. W tym ostatnim
świetnemu znawcy Machiavellego i w niedługi czas potem pod­ wypadku powoływano się na stosowne fragmenty pamiętnika
kanclerzemu, Feliksowi Kryskiemu, oraz bliskiemu otoczeniu hetmana, pisanego ex post, kiedy to gorycz zmarnowanego zwy­
króla nieobca była zasada, iż najlepszym rozwiązaniem proble­ cięstwa kazała hetmanowi Żółkiewskiemu kreślić na papierze

202 203
C Z Ę ŚĆ T R Z E C IA — PO C Z A P K Ę MONOM A CH A II W A H A N I A I P R Z E S Z K O D Y

ciemny obraz „niepotrzebnej” wojny. Z kolei twórcy koncepcji, królewskim, dopuszczanym do wielu tajemnic państwowych,
iż hetman popierał plany zawładnięcia Moskwą, powołują się na o planach unii batoriańskiej. Wolał jednak w tej kwestii nie wy­
jego list do Lwa Sapiehy, głównego wszak orędownika wojny powiadać się szerzej: nawet na sejmie 1607 roku Żółkiewski nie
z Rosją, z 9 października 1608 roku: „Jeśli chodzi o sprawiedli­ podnosił w swym wotum innych spraw krom roli sejmu w uspo­
wość, słuszność [w walce z Moskwą] ta jest z naszej strony; choć kojeniu opozycji i rokoszu.8
to niektórym inaczej się zda, nie patrzyłbym ja na to, niech kto, Za swe posłannictwo z racji urzędu w dalszym ciągu uważał
co chce, mówi, byle jeno było dobrze Rzpltej.”6 Tę nieco eni­ obronę granic przed Tatarami, Wołochami, Siedmiogrodem. Je­
gmatyczną wypowiedź bardziej rozjaśnia list do króla z 11 maja śli nawet występował przeciwko księciu Różyńskiemu, który
1609 roku. „Gdyś mi Wasza Królewska Mość — pisał Żółkiewski wspomagał jawnego szalbierza, to dlatego tylko, że książę dopro­
„względem wyprawy na Moskwę” — przez jegomość księdza re­ wadził do rozpadu (na szczęście przejściowego) armii koronnej,
ferendarza o tym przedsięwzięciu swym raczył komunikować, za­ podkupując — bagatelka — siedmiuset husarzy hetmana Żół­
raz z gotową chęcią deklarowałem się Waszej Królewskiej Mości kiewskiego. Przed senatorami i rycerstwem koronnym hetman
służyć...”7 nazywał siebie „urzędnikiem w tej zacnej Koronie, wojennym
Jednak poszukiwania owej „gotowej chęci” Żółkiewskiego do stróżem granic koronnych”.9 Tym razem nie był to ukłon wobec
wojny z Moskwą w innych wydrukowanych listach i wystąpie­ czułych na gesty i skromność herbowych, ale rzeczywista wykład­
niach z tego okresu nie przynoszą literalnie nic. Hetman milczał nia pojmowania przez niego swej funkcji w państwie. Trzeba też
i w tej kwestii: uciekał wprost nie tylko od tematyki rosyjskiej, przyznać, że tym samym Żółkiewski korzystnie odbijał od wielu
ale i nadal od wielkiej polityki. Czy była to tylko przezorność „królewiąt” Rzeczypospolitej, jakże skłonnych do uprawiania
męża stanu, czy może metoda oddalania od siebie decyzji o zna­ własnej, nie zawsze dla Polski szczęśliwej, polityki; po prostu
czeniu strategicznym na rzecz bardziej kompetentnych osób i bie­ rzetelnie i z godnością wykonywał tylko to, co do niego należało.
gu wypadków? Od śmierci Zamoyskiego, który samodzielnie kre­ Rzadki to wypadek w kraju, gdzie raczej przybywało niż ubywa­
ował swe wizje, a Żółkiewskiego, jak wiemy, sprowadzał tylko ło sobiepanów.
do roli wykonawcy, upłynęły ledwie trzy, cztery lata. Hetman, Był jednak mężem stanu — i w końcu wielka polityka dopo-
którego znaczenie po czerwcu 1605 roku musiało wzrosnąć, nadal mniała się o jego osobę. W sierpniu 1608 roku król zdecydował
myśli jakby dawnymi kategoriami podwładnego, a nie człowieka się na wojnę z Moskwą. Do Żółkwi podążył referendarz koronny
wpływającego w decydujący sposób na losy państwa. Widać to Henryk Firlej z pismem od króla. Firlej nie znalazł Żółkiewskie­
nie tylko w wahaniach wobec rokoszu, ale i w postawie wobec go w rodzinnych pieleszach, gdyż ciągnął on z chorągwiami ko­
planów wojny z Rosją. Samodzielności łatwiej się nauczyć w ronnymi na Ukrainę. Dopadł go dopiero kilka mil przed Zbara­
młodym wieku, Zamoyski zaś nie stwarzał mu zbyt wielu okazji żem i wręczył list z prośbą o szybką odpowiedź. Żółkiewski zda­
po temu. Często — a przebija to z korespondencji — Żółkiewski wał się zaskoczony decyzją króla; zgodził się jednak na wyprawę
nie umiał odgraniczyć moralności od konieczności makiawelisty- z zastrzeżeniem, by była ona zaaprobowana przez sejm. „Jako
cznego działania, co jest i było tragedią naiwnych polityków. sługa i urzędnik wojenny nie chce [Żółkiewski pisał swój pa­
Jako człowieka głęboko moralnego raziło go popieranie „szalbie­ miętnik w trzeciej osobie] zrażać z tego chwalebnego przedsię­
rzy, worów”, choć z drugiej strony z pewnością widział szansę wzięcia króla jegomości i wojsko sposobiąc wszelkimi siłami,
dla Polski na wschodzie: wiedział przecież, będąc sekretarzem ile możność jego zniesie, tego rad chce dopomagać” — taką od­

204 205
II. W AH AN IA I P R Z E S Z K O D Y
C Z Ę ŚĆ T R Z E C IA — PO C Z A P K Ę MONOMACHA

powiedź dostał Firlej.10 Referendarz — człowiek używany przez wany inspirator tej wyprawy — nie bez racji dowodził, iż „okazje
Zygmunta Wazę do delikatnych i ważnych misji — szybko po­ wielkie moskiewskie są, a tak wielkie, że nigdy Rpta foremniej­
cwałował z odpowiedzią Żółkiewskiego do monarchy. Ale obaw szej pogody do rozszerzenia granic koronnych nie miała”.13
Wazy nie rozproszył. Wkrótce przybył z następnym listem od Z największą uwagą wysłuchano również zdania najbardziej w
króla kolejny posłaniec, który zastał hetmana w obozie w Kle- sprawach wojny, obok hetmana Chodkiewicza, doświadczonego
mentynowie. Pojawił się również oficjalny poseł króla polskiego senatora, Stanisława Żółkiewskiego. Wbrew zwyczajom hetman
do cara Wasyla i bojarów, Stanisław Witowski, który w Kijowie koronny, który lubił snobować się na lakonicznego Rzymianina,
przed Żółkiewskim zdał relację z rozmów z bojarami. Widać wygłosił bardzo długą orację. Wprawdzie już przedtem zaapro­
stąd, jak Zygmuntowi Wazie zależało na poparciu hetmana. Ale bował pomysły króla, ale teraz przyszedł czas oceny przedsię­
Żółkiewski — stały w poglądach — za każdym razem potwier­ wzięcia od strony wojskowej. Wypadła ona wysoce niekorzystnie
dzał tylko dość enigmatyczną ochotę „do służenia królowi jego­ dla króla, bo też po doświadczeniach z dobrze przygotowaną,
mości i Rzeczypospolitej”.11 a mimo to nie zakończoną kampanią inflancką, nie mogła wypaść
Było to już po ukorzeniu się Zebrzydowskiego, który dokonał dobrze. Żółkiewski długo rozwodził się nad fatalnym wyposaże­
i w tym wypadku wolty, popierając wschodnie plany króla, więc niem armii, brakiem żołdu i żywności dla żołnierzy kwarcianych,
Zygmuntowi, nie bez racji, wydawało się, że ma rozwiązane ręce zagrożeniem ze strony Turków i Tatarów, niepewną sytuacją w
i może sięgnąć po Smoleńsk, a może i po czapkę Monomacha. Inflantach. Z drugiej strony czuł, że taka szansa dla Polski na
Monarcha deklarować będzie, że chce tronu carskiego dla syna, wschodzie może się już nigdy nie powtórzyć. Dlatego „na mo­
0 co już w 1601 roku prosili go niektórzy bojarzy rosyjscy, ale skiewską ekspedycją zgodził się z IchMPP Senatory”.14
też wiele wskazywało, że od samego początku siebie widział w Żółkiewski był jednak wodzem dokładnym, rzetelnym i wie­
czapce Monomacha na skroniach. Jego pomysł był prostą funk­ dział zapewne, że rozpoczynając kłótnię, trzeba znać jej zakoń­
cją niechęci do elekcyjnego tronu polskiego. Henryk Walezy czenie. Poprosił więc króla o audiencję; interesowały go nie tyle
uciekł z niego, by osiąść na dziedzicznym tronie Francji. Batory plany polityczne, ile wojskowe względem Rosji. Oddajmy mu
tworzył i realizował wielkie plany, zapewne dążąc przez Kraków zresztą głos: „Rozjeżdżając się z sejmu (...) na prywatnej audien­
1 Psków ku Węgrom, z których chciał wyprzeć Turcję. Waza go­ cji pytał się pan hetman u króla jegomości, czego się spodziewać,
tów był zrzec się tronu polskiego; gdy to się nie udało, dzięki jeśli już kończyć chce to przedsięwzięcie, którymi sposoby, co za
baczeniu Zamoyskiego i szlachty, postanowił sięgnąć po Sztok­ ludzie, jako ich wiele, kiedy i którą drogą. A iż roku przeszłego
holm, jeśli nie via Warszawa, to via Moskwa. Wykorzystywał zamysł był króla jegomości iść na siewierską ziemię, rozumiał
przy tym fakt powinowactwa z wygasłą linią Rurykowiczów, roz­ i pan hetman, miało-liby co z tego być, żeby raczej tę drogę
głaszając po świecie, że jest jej najbliższym „dziedzicem”. W ten przedsięwziąć. Ponieważ Smoleńsk zamek z dawnych czasów,
sposób w umyśle króla — a przecież uparty był niesłychanie — a tym więcej świeżo przez Borysa potężnie warowany, gdyby się
zrodził się plan podbicia Wielkiego Księstwa Moskiewskiego po dobrej woli nie zdał, zabawiłby i zatrudnił króla jegomości
i połączenia go z Rzecząpospolitą poprzez unię personalną. przedsięwzięcie. Na dobywanie Smoleńska wielkiego by aparatu
Chęć wojny z Moskwą król zadeklarował podczas sejmu w piechoty i strzelby potrzeba. Siewierskie zaś zamki, iż drewniane
styczniu 1609 roku — jedynie na tajnych naradach senatu. Zy­ są, równemu aparatowi, choćby się po dobrej woli zdać nie chcie­
skał niemal jednogłośne poparcie.12 Lew Sapieha — niezmordo­ li, musieliby otwierać. Król jegomość dał panu hetmanowi ten

206 207
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA II WAHANIA 1 PRZESZKODY

respons, że jeszcze i sam nie rezolut, ma-li co z tego być, ale Król też zdawał sobie z tego sprawę. Czasy rokoszu, kiedy to
z drogi albo zaraz z Krakowa przyjechawszy, że mu miał oznaj­ Rzeczpospolita tonęła w powodzi pamfletów, wierszy, mów,
mić wolą swą, tak z strony przedsięwzięcia tego, jako i inszych wskazały, jak ważną rzeczą jest agitacja: wtedy, zdaje się, znów
rzeczy do tego należących. A co się tyczy drogi, przyjdzie do doceniono wartość dobrej propagandy. Pojawia się masa publi­
tego, że na Smoleńsk chce iść, gdyż mu nadzieję uczyniono, że kacji, nawołujących do wojny z Moskwą. Od początku 1609 roku
Smoleńsk dobrowolnie ma się poddać.”15 rozchodzą się po Rzeczypospolitej dwie broszury, napisane zape­
Żółkiewskiego ostatnie oświadczenie króla nie przekonało; po wne z inspiracji dworu przez Pawła Palczowskiego: Kolęda mo­
raz pierwszy zarysowała się różnica w koncepcji opanowania skiewska, to jest wojny moskiewskiej przyczyny słuszne oraz póź­
państwa rosyjskiego między monarchą a jego wodzem. niejsza Wyprawa wojenna króla jegomości do Moskwy, da Pan
Tymczasem i sejm nie poparł planów króla. Szlachta — pamię­ Bóg szczęśliwa, Rzeczypospolitej naszej pożyteczna.18 Palczowski
tająca o jego tajemnych konszachtach z Habsburgami, nie osty­ trafiał przez swe utwory nie tylko do emocji, na których grać naj­
gła jeszcze po rokoszowych emocjach — nie dowierzała monar­ łatwiej, ale i podpierał się logicznymi argumentami. Zdawał so­
sze. Żółkiewski, jak zawsze pilnie przestrzegający praworządnoś­ bie sprawę, że Polska jest przeludniona, młódź szlachecka pozba­
ci, radził w obszernym liście, „żebyś Wasza Królewska Mość wiona majątków, jeszcze niedawno tak czynnie zaangażowana w
przed się auctoritate et consilio senatus [za powagą i uchwałą se­ rokoszu bądź po stronie króla, teraz nie ma co z sobą robić. Do
natu] raczył to przedsięwzięcie swe prowadzić”.16 Od pewnego niej Palczowski kierował słowa: „Jeśliś tedy, bracie, utracił, jeśliś
czasu zarysowywała się tendencja w kołach dworskich, by król dlatego odmiany jakiej w ojczyźnie pragnął, tam do Moskwy
rządził, omijając izbę poselską, a z poparciem senatu. Żółkiewski jedź, nabędziesz tam majętności i inszych bogactw wiele (...);
zdawał sobie sprawę, że posłów niełatwo będzie przekonać do wy­ a rozrodziliśmy się, tamże jedźmy, będziemy tam mieli kędy
łożenia pieniędzy na wyprawę — dlatego z dwojga złego wolał, by rozprzestrzeniać się, a jeszcze na gruntach dziwnie urodzajnych.”
król podparł się w swych planach autorytetem senatu. Doskonale Autor stawiał też znak równości między podbojami „Indii Zacho­
przy tym rozumiał powody niechęci szlachty do zamiarów królew­ dnich”, to jest Ameryki, a zawładnięciem państwem moskiew­
skich. „Passim [powszechnie] jest to w rozumieniu ludzkim, że Wa­ skim. „A nam jak najsnadniej do państwa moskiewskiego przyjść
sza Królewska Mość nie in rem [na rzecz] Rzplitej, ale sobie priva- aniż inszym do tamtych Indów, każdy to baczyć może. A dosta­
tim pożytku z tej ekspedycji patrzysz. I zatem to pochodzi, że nie wszy tego, moglibyśmy też potężnością i bogactwy i każdym na­
tylko vulgus hominum [pospólstwo], jakoż dałem znać Waszej Kró­ rodom, i królestwom w chrześcijaństwie porównać.”19
lewskiej Mości, jakie malignae voces [złośliwe głosy] wynikały od W ten sposób plany odbicia Smoleńska ubierano w oczach
tych, co się tu byli do Krasnegostawu, za wezwaniem pana Ludwika Nzlachty w kostium kolonializmu, wzorowanego na poczynaniach
Wejera zebrali, ale i wszędy między ludźmi i senatory nawet tego Corteza czy Pizarra. Trafiało to do przekonania zubożałej szlach­
pełno: że jakoś niechętnie o tym mówią i utyskują na ten Waszej cie, która z biegiem czasu stała się głównym motorem polskiej
Królewskiej Mości zamysł. Trzeba zaiste mym zdaniem tego przy­ ekspansji na wschód. Bez jej poparcia król Zygmunt III w grun­
najmniej, żeby senatorowie, ile przedni wiedzieli i będący certi cie rzeczy niewiele by zdziałał. Trzeba dodać, że za czasów Żół­
[pewni] intencji Waszej Królewskiej Mości, ludzkie zatem sini- kiewskiego rodziło się przekonanie wśród herbowych o wyjątko­
stras opiniones [nieprzychylne opinie] znosili, gładzili, bo na wej roli dziejowej Sarmatów, to jest szlachty polskiej, wobec
wszelakie przypadki na kontentowaniu się ludzkim siła należy.”17 wschodu (mesjanizm sarmacki), a znakomitą pożywkę stanowiła

208 H J Besala 209


CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA
II. WAHANIA I PRZESZKODY

właśnie propaganda podboju Moskwy. Marcin Paszkowski na nej granicy charakter wyprawy — gotów był się od służby wymi­
przykład twierdził, że Polacy są dziedzicami ziem nad Oką, Woł­ gać. Szóstego czerwca Żółkiewski dotarł do króla zdążającego
gą, Donem, gdyż tam rozciągała się Sarmacja; Rosjanie, podług z Krakowa do Lublina, by omówić z nim szczegółowo plan wy­
niego, są pasierbami Sarmatów, bezprawnie władającymi ziemia­ prawy. Dowodził, że tak wielka sprawa wymaga odpowiedniego
mi starożytnej Sarmacji.20 Echo tych słów odbije się ze zwielo­ ekwipunku, żołdu, zaplecza logistycznego, co szczegółowo opisał
krotnioną siłą już niedługo, bo w 1633 roku, kiedy to prowincjał już przedtem w liście do króla z 11 maja. Teraz wytoczył nowy
franciszkański, były uczestnik wojny z Moskwą, a jednocześnie argument, bardzo przekonywający, że: „żołnierz nie gotowy, pie­
lisowczyk, Wojciech Dembołęcki, wywiedzie z Pisma Świętego, niędzy nie brał (...); nim granicy moskiewskiej dojdzie jesień,
ze słów Ezechiela, prawo Rzeczypospolitej do panowania „na zima, które tam prędko nadścigną, facultatem rei gerendae [spo­
wszystką Azję, Afrykę i Europę”.21 sobność działania] odejmą”.25 Żółkiewski, który nawet w obo­
Propaganda — trzeba tu uwzględnić agitację potężnego wszak zach bezustannie czytał, podparł się też stosownymi przykładami
Kościoła — odniosła skutek. Król wziął sobie do serca przestrogi z historii. Zygmunt z kolei zdawał sobie sprawę, że ten spokojny
Żółkiewskiego i w uniwersale „do wszech stanów” ogłosił, iż wy­ w swej dumie, starszy, posiwiały, nieco przygarbiony hetman ma
prawia się na Moskwę tylko dla dobra Rzeczypospolitej, aby za sobą moc doświadczeń z wojen Batorego, który przygotowy­
„prowincyi odzyskać i włości straconych w tym rozerwaniu naro­ wał się do wypraw na Rosję niezwykle starannie. W głębi ducha
du moskiewskiego odzyskać i potęgi przeciw nieprzyjaciołom, musiał przyznać rację Żółkiewskiemu — a ostatni argument het­
którymi zewsząd ta Korona otoczona, przyczynić się mogło”.22 mana o groźnej rosyjskiej zimie o mały włos nie skłonił go do
Zerwanie rozejmu z Szujskim było zasadne: car w końcu 1608 przesunięcia terminu uderzenia na Moskwę. Dopiero myśl
roku podjął rokowania ze Szwecją, w lutym 1609 roku zawarł 0 śmiechu całej Europy, której obwieścił rychłą wyprawę na
z Karolem IX traktat i otrzymał odeń pomoc militarną. W marcu wschód, nakazała królowi kontynuować rozpoczęte dzieło.
król i senat podjęli ostateczną decyzję o wojnie z Rosją.23 Pomi­ Z Lublina ruszył Żółkiewski przez Brześć i Słonim do Mińska,
nąwszy w tym miejscu plany i dążenia Zygmunta III, Rzeczpo­ a stamtąd razem z królem do Orszy — niedaleko Smoleńska —
spolita miała prawo czuć się zagrożona i oskrzydlona świeżym gdzie miały zbierać się chorągwie polskie. Robiły to nad wyraz
aliansem rosyjsko-szwedzkim. Piętnastotysięczna armia szwedzka opieszale: 11 września król i hetman zastali ledwie część rot
w połączeniu z rosyjską w sprawnych rękach Skopina Szujskiego, kwarcianych i poczty niektórych panów litewskich. Wieści, które
odbijała Szalbierzowi jedno miasto po drugim i rosła w siłę. Eu­ nadbiegały, nie były dobre: młody wódz Michał Skopin Szujski
ropa została jednak zawiadomiona, że Polska szykuje nie wojnę gromił nadal wojska Szalbierza, a chorągwie polskie obiegały
obronną, ale „krucjatę” przeciw Moskwie: taki charakter — zu­ plotki, że Tatarzy w olbrzymiej liczbie wsparli armię Szujskiego.
pełnie niepotrzebnie — nadawała wyprawie nie dyplomacja pols­ Wszystko to wpływało na opóźnienie działań i wahanie króla.
ka, lecz papieska. Jednak spieszyło się pod Smoleńsk kanclerzowi Lwu Sapiesze:
Rozpoczęło się gorączkowe przygotowywanie wojska i zaple­ 1uszył jako pierwszy ze swoją rotą, nie czekając na resztę wojsk.
cza. Na wstępie oczywiście zabrakło pieniędzy: Żółkiewski mógł Była to sprytna taktyka, gdyż Żółkiewski — choć w dalszym cią­
wypłacić żołd nowo zaciągniętemu wojsku — dwa i pół tysiąca gu niechętny koncepcji uderzenia na Smoleńsk i zły wielce na Sa­
husarii oraz jazdy lekkiej — tylko za jeden kwartał.24 Nic więc piehę — nolens volens pociągnął za nim.
dziwnego, że hetman — widząc improwizowany do niebezpiecz­ Każda wojna musi znajdować moralne uzasadnienie, które

210 u* 2 1 1
CZĘŚĆ" T R Z E C IA — PO C Z A P K Ę MONOWACHA

współczesnym pozwala wierzyć w słuszność podjętej sprawy. Bez Rozdział III


odwiecznego przekonania „Bóg z nami” wojsko niewiele zdzia­
ła — chyba że wyzuci z sumienia lisowczycy czy też werbowani POD SMOLEŃSKIEM
z Węgier sabatowie Diabła Stadnickiego. Co głosiła propaganda
dworska, wiemy już: rekuperacja dawnych ziem Rzeczypospoli­
tej, pomsta za rzeź moskiewską, a po cichu — kolonizacja „bar­
barzyńskiego” narodu, wprowadzenie katolicyzmu. Wszystko to
miało przydać, choć kulawo, tej wojnie cech sprawiedliwej. A ja­
kie hasła dla wojska rzucił jego hetman? Co niósł na swych
sztandarach? Przede wszystkim hasło ludzkiego postępowania
wobec przeciwnika. Nie chciał ani odwetu, ani zemsty za rzeź
moskiewską. Żądał natomiast „żebyśmy się ludziom moskiew­ Dzień 21 września Anno Domini 1609, a dla Rosjan 7117 roku
skim jako najludczej [najbardziej ludzko] stawili. Siła by to mo­ (lata liczyli po bizantyjsku, od biblijnego stworzenia świata) na
gło i przedsięwziętemu staraniu, i naszym pracom w służbie króla obszarach leżących koło Smoleńska wstał pochmurny i brzydki.
być pożyteczno.” Przestrzegał, że będzie stał na straży żelaznej Jednak koło godziny dziesiątej, gdy sam król polski Żygmunt III
dyscypliny, której łamanie karane będzie bezwzględnie. „By wie­ przejeżdżał przez most na granicznej rzece Iwarze, dzielącej
dzieć, że kto (...) zabór uczynił, męczył, zabił, spalił cerkiew, Rzeczpospolitą od Rosji, fala jasności zalała równinę i przepra­
zgwałcił, by mi był rodzony brat, nie przepuściłbym m u...”26 wiające się wojska. Zza chmur wyjrzało słońce. Wysnuto z tego
Rzadko spotykany wśród wojskowych jasny blask człowieczeń­ pomyślne wróżby; dwór ustami podkanclerzego Feliksa Kryskie­
stwa przebija z kart napisanych ręką hetmana i z jego czynów. go złożył Zygmuntowi gratulacje.1 Przerażeni chłopi rosyjscy na
Gorliwy katolik, bardzo pobożny, potrafił wznieść się ponad róż­ widok dużej armii przybiegli pod kwaterę króla, obiecując posłu­
nicę wiary i być człowiekiem na wskroś tolerancyjnym — w dużo szeństwo, byleby żołnierze nie mordowali ich. Bezpośrednie star­
większym stopniu niż jego mistrz, konwertyta Jan Zamoyski, cie Rzeczypospolitej z Rosją stało się faktem: Polska znów wstę­
który na ławników i rajców w Zamościu zezwalał wybierać tylko powała na trakt dawnych planów batoriańskich.
rzymskich katolików. Po powrocie z wyprawy moskiewskiej Wyprawa ta wywołała zachwyt papieża, który wprawdzie nie
hetman ufundował obok kościoła w Żółkwi również cerkiew. dał na nią ani grosza, ale za to ogłosił jubileusz i odpust na inten­
W swych majętnościach od początku Rusinom dawał te same cję szczęśliwego zwycięstwa polskiego króla nad „schizmatyka-
prawa, co Polakom — prawda, że z biegiem czasu coraz mniej mi”. Sam król Zygmunt włoży potem na głowę kapelusz i przypa-
chętnie.27 I choć nie było to realne, idealista hetman chciał za­ sze miecz poświęcony przez Ojca Świętego, co doda mu splendo­
prowadzić Pax Polona w tej części Europy „w zgodzie i miłości, ru „rycerza Kościoła”.
bez żadnej turbacji”.28 Takie to hasło gotów był nieść na sztanda­ Armia polska, która wchodziła na równiny rosyjskie, liczyła
rach swych pancernych chorągwi i rot piechoty. początkowo tylko osiem i pół tysiąca jazdy, w tym 4342 husarzy,
Rzeczywistość wywróciła nadzieje Żółkiewskiego do góry no­ luż pod Smoleńskiem, w październiku, armia ta wzrosła do po­
gami: wojna ta powoli przerodziła się w jedną z najbardziej nad siedemnastu tysięcy dobrze wyszkolonych zbrojnych, a głów­
okrutnych, jakie prowadziły obydwa narody. ną jej część stanowiła husaria wzmocniona trzydziestoma działa­

213
C Z Ę ŚĆ T R Z E C IA — PO C Z A P K Ę M ONO M ACHA III POD SM O LEŃ SKIEM

mi; brakowało, niestety, piechoty do zdobywania potężnej twier­ ów „kurnik” łatwo zdobędzie. Żółkiewski nie gasił zapału zebra­
dzy. Rychło Polaków wsparli Kozacy: piętnaście, dwadzieścia ty­ nych senatorów i dowódców, ale prywatnie, w cztery oczy, po­
sięcy żądnych łupów, awantur i wojaczki Zaporożców.2 W sumie wiedział królowi, „że ta szabla, którą ma, muru tak miąższego
była to potężna i groźna siła, ale też słabsza od tej, którą dyspo­ |grubego] wedle potrzeby nie otworzy (...), fortele na ukradkę
nował Stefan Batory w wojnie o Inflanty. tylko idą”3 — i radził zmienić plany.
Dwudziestego dziewiątego września Żółkiewski z częścią woj­ W ten sposób hetman przygotowywał grunt do realizacji włas­
ska zobaczył mury Smoleńska. W południe, gdy hetman już miał nej koncepcji. Gdy nie powiodły się szaleńcze wyczyny kawalera
wchodzić do namiotu, przed oczami jego pojawił się niezwykły maltańskiego Bartłomieja Nowodworskiego, który wysadził
widok: miasto i przedmieścia nagle zapłonęły. Gorzały długo, wprawdzie dwie bramy Smoleńska, Kopczyńską i Abrahamow-
przemieniając noc w pełen czerwonych blasków dzień. Komen­ ską, ale nie otrzymał należnego wsparcia piechoty, gdy zawiodły
dant twierdzy Michał Szein, dysponując blisko dwudziestoty- podkopy i ostrzeliwanie murów przez słabą artylerię polską, het­
sięczną armią wewnątrz murów, sto siedemdziesięcioma działami man ponowił nacisk na króla.
i dużymi zapasami prochu i żywności nie zawahał się nawet spalić Chciał iść na Moskwę. Ta myśl nurtowała go już od dawna.
cerkwi, by oczyścić przedpole. Ocalały tylko trzy monastery: w Namawiał króla — „osadziwszy Smoleńsk fortami, iżbyśmy szli
jednym z nich — Najświętszej Panny — urządził sobie Żółkiew­ ku stolicy, do głowy”.4 Był przekonany, że sam marsz silnej armii
ski kwaterę. W ten sposób cała polityka Zygmunta zdobycia polskiej na Moskwę wywróci chwiejną władzę Szujskich. Hetman
twierdzy samym pojawieniem się pod jej murami i pisaniem li­ Żółkiewski bowiem dążył do porozumienia i układów z bojara­
stów do Szeina z obietnicami spłonęła wraz z dużymi przedmieś­ mi, zapatrzonymi w polskie przywileje szlacheckie, niechętnymi
ciami Smoleńska. carowi Wasylowi, tłumiącemu bezwzględnie mrzonki o „polskich
Hetmanowi nie pozostawało zatem nic innego, jak obejrzeć wolnościach” na Kremlu. Rodów bojarskich, optujących za Pol­
dokładnie mury, położenie zamku, wytyczyć obozy, które skupi­ ską, przybywało: model polskiego parlamentaryzmu i praw szla­
ły się nad Dnieprem, rozpocząć sypanie szańców i nakreślić checkich miał w oczach tych ludzi, zmęczonych chaosem, bezpra­
wstępne plany oblężenia. W dniu następnym wraz z oberszterami wiem i samodzierżawiem, walor wolności i spokoju. Żółkiewski
bitnej piechoty szkockiej objechał zamek. Z energią kierował lak chciał pokierować wypadkami, by w wyniku wolnej elekcji
pracami polowymi i bezustannie narażał swą osobę na szwank, Rosja złączyła się z Rzecząpospolitą poprzez dobrowolną unię
asystując na przykład przy sypaniu szańców, gdzie postrzelono personalną.
mu dwóch ludzi. W ten sposób Żółkiewski powielił koncepcję, która już dawno
Oględziny dokonane przez hetmana nie były pomyślne. Smo­ /rodziła się w głowach mocniejszych odeń statystów, Batorego
leńsk miał trzy razy więcej mieszkańców niż Warszawa i mury na i Zamoyskiego.5 Do planu tego hetman wprowadził jednak ele­
miarę liczby mieszczan i zagrożenia: grube na pięć, sześć metrów, ment własny, dobrze oddający jego osobowość. Batory gotów
wysokie na trzynaście do dziewiętnastu metrów, wzmocnione był narzucać unię mieczem, Zamoyski słowem, ożenkami i mie­
trzydziestoma ośmioma basztami. Na wielkiej radzie wojennej, czem, Żółkiewski głównie słowem. Świat jego wyobrażeń był na-
zwołanej przez Żółkiewskiego, dość powszechnie utrzymywała •ycony złudzeniami, że dobro zawsze zwycięży zło: przebija to
się opinia, że należy ryć podkopy pod murami i wysadzać je pe­ t łonu listów. Takie przekonanie pozwalało mu mieć nadzieję,
tardami; jeden z oberszterów lekceważąco odezwał się nawet, że h' poprzez zastosowanie pokojowych metod Rosjanie zgodzą się

214 215
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA 111 POD SMOLEŃSKIEM

na unię — powstanie gigantycznego państwa federacyjnego — wnością zdawał też sobie sprawę, że nie posiada takiego autory­
mimo różnic wiary, obyczajów, języka. Wierzył, że lepiszczem tetu jak zmarły krewny. Wiedział, że tylko w cieniu władzy kró­
imperium będzie obopólna chęć zahamowania postępów islamu, lewskiej może sięgnąć po najwyższe zaszczyty: tego nauczyło go
ostatecznego wyparcia Turków i Tatarów z Europy oraz wprowa­ życie i było to zgodne z jego niebywałym w Rzeczypospolitej sza­
dzenie ideałów wolności dla dobrze urodzonych. Jakże by się cunkiem dla prawa. Dlatego w odpowiedzi na żądania konfedera­
zdziwił, gdyby usłyszał słowa, które bojarzy mówili potem Ma- tów, mimo całej chęci przeciągnięcia ich na stronę królewską,
skiewiczowi: „Wasza wolność wam dobra, a nasza niewola nam; z ust naszego dumnego moralisty padły ostre zarzuty, że polscy
wolność bowiem wasza (...) swawolą jest (...). A jeśli sam car poplecznicy Szalbierza wszczęli wojnę z Moskwą bezprawnie.
jakie mi bezprawie uczyni, to jemu wolno, jako Bohu, bo on ka- „A któraż szkoda może być więtsza, jako ojczyznę zaciągnąć
raje i żałuje.”6 wojną z somsiady, bez pozwolenia wszystkich, jakoście waszmoś-
Żółkiewski radził królowi, by szedł wprost na Moskwę, rów­ ciowie uczynili?” — surowo pytał Żółkiewski poselstwo.8 Przy
nież z innego powodu. Chciał przeciągnąć na stronę króla siedem okazji hetman „zaczepił” króla, iż rozpoczął wojnę bez zgody
tysięcy Polaków, stojących w Tuszynie przy Szalbierzu, a jego sa­ stanów, ale też wyjaśnił, że Zygmunt III miał po temu dostatecz­
mego z Maryną ukoić nadaniem znacznych dóbr w Rzeczypospo­ ne powody. Posłowie zrozumieli, że stoi przed nimi praworządny
litej. Podejście bowiem wojsk królewskich pod Smoleńsk wywo­ regalista, któremu ani w głowie podważanie powagi królewskiej.
łało w obozie tuszyńskim duże zamieszanie. Hetman wojsk sa­ Oliwy do ognia dolali zebrani senatorowie, pytając złośliwie po­
mozwańca, kniaź Różyński, był przeciwny wkraczaniu wojsk selstwo turzyńskie, czy Maryna, wdowa po Dymitrze I i z drugim
Rzeczypospolitej do Rosji i uzyskał poparcie skonfederowanych zawarła śluby małżeńskie. Ale odpowiedź posłów była równie
przeciw królowi żołnierzy, którzy obawiali się, że wymknie im się złośliwa i trafna:
z rąk zapłata — jak to określano wówczas — za „krwawe prace — „Najjaśniejsza carowa — rzekli — nie potrzebowała po raz
i zasługi”. Z kolei Jan Piotr Sapieha, działając w tajnym porozu­ wtóry brać ślubu, gdyż zupełnie wystarcza jej ten, którego w
mieniu z Zygmuntem III, chciał rokowań i zgody z królem. Rów­ Krakowie, w obecności króla, udzielił jej sam nuncjusz papies­
nież zyskał wielu popleczników, którzy zbieraninę tuszyńską ki!”9
obrazowo określali: „pan bez głowy, wojsko bez serca, poddani Ale w największym uniesieniu retorycznym Żółkiewski nie za­
bez cnoty”,7 nie widząc większych szans, po wkroczeniu wojsk mknął furtki do rozmów z konfederatami i przeciągnięcia ich na
Rzeczypospolitej w ziemie rosyjskie, na osadzenie Szalbierza na stronę króla. Racje były po jego stronie: wystarczyło żołnierzom
tronie. Dwudziestego trzeciego listopada pod Smoleńskiem poja­ tuszyńskim obiecać żołd — co później okazało się dla skarbu
wiło się poselstwo od konfederacji tuszyńskiej na czele z później­ i sytuacji wewnętrznej kraju krokiem nieszczęsnym — by dołą­
szym twórcą Historii wojny moskiewskiej, Mikołajem Marchoc- czyli do armii Zygmunta. Ale nie było to po myśli Lwa Sapiehy,
kim, które wręczyło list nie tylko do króla, ale i hetmana Żół­ który trwał przy planie rekuperacji Smoleńszczyzny. Kanclerz li­
kiewskiego. Przybyło też poselstwo od Jana Piotra Sapiehy. Fakt tewski — polityk nad wyraz zręczny — wykorzystywał tu przed
ten sugeruje, że być może żołnierze Szalbierza usiłowali wbić kli­ Zygmuntem Wazą straszak, a może i nabity rzeczywiście bando-
na między króla i hetmana, a przynajmniej zyskać przychylność let rokoszu. Gdy dowiedział się, że między królem a Zebrzydow­
tego ostatniego. skim znów odnawia się osławiony zatarg o kamienicę w Krako­
Zawiedli się srodze. Żółkiewski po śmierci Zamoyskiego z pe­ wie, popędził do monarchy z mało ważnym i zupełnie przypad­

216 217
CZĘŚC TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA 111 POD SMOLEŃSKIEM

kowym listem od wojewody krakowskiego, pytając Zygmunta z Sapiehą, twierdząc, że ze względu na ciężką zimę należy pod
o radę — co ma odpisać. Król dał się przywieść na ów sapieżyń- Smoleńskiem „leżeć”. Ale we własnym otoczeniu w sekrecie mó­
ski haczyk zaufania do osoby monarchy: szybko uwierzył suge­ wił, że to „dla swego pożytku czyni, bo on się tu ma darmo do­
stiom lojalnego kanclerza litewskiego, że w Polsce gotuje się brze, a tak któremu z nich nie stanie żywności, to z... Litwy odej­
nowy bunt przeciw władcy. Jakże zresztą nie mógł nie wierzyć, mują”. Słowa te szybko doszły do uszu Sapiehy, bo i też tam były
skoro pod Smoleńsk docierały nieznośne plotki i potwierdzone adresowane. Kanclerz litewski wściekł się: „z naszej Litwy?!...
wieści, że Diabeł Stadnicki zaciąga aż sześć tysięcy (!) okrutnych taka to swywola w wojsku, jaka większa być nie może!”14
sabatów nie tyle na rozprawę ze swym wrogiem prywatnym, Łu­ Hetman mógł uśmiechnąć się pod wąsem: oto wyszła małość
kaszem Opalińskim, ile — aby dokonać zamachu stanu, detroni- Sapiehy, który przedkładał interes swój i Litwy nad dobro Rze­
zując nienawistnego mu Wazę i wprowadzając na tron księcia czypospolitej, a istota sporu tkwiła, okazało się, w niechęci Li­
Siedmiogrodu, Gabriela Batorego.10 Jakże więc miał kaptować twina do koroniarza. Rzecz ciekawa: pierwszy i ostatni raz widzi­
żołnierzy spod Tuszyna, którym nie ufał, gdy na Wawelu i w my Żółkiewskiego w intrydze, zmieniającego szybko zdanie po
Warszawie jego tron podkopują znów rokoszanie, a nawet dygnita­ to tylko, by przytrzeć nosa sprytnemu Litwinowi.
rze zaufani dotąd, jak na przykład prymas Wojciech Baranowski? Był to bowiem wybieg taktyczny. W rzeczywistości hetman był
Jak miał zdecydować się na wyprawę do dalekiej Moskwy, gdy równie uparty i konsekwentny jak król. W cztery dni później
upiór rokoszu czaił się znów w niespokojnej Rzeczypospolitej? znów opowiedział się za marszem na Moskwę.
Toteż nic dziwnego, że gdy Żółkiewski zjawił się przed kró­ W tym czasie nastąpiła też rzecz znamienna. W obozie tuszyń­
lem, by kolejny raz namawiać monarchę do przeciągnięcia wojsk skim narastał ferment, którego zaczynem było pojawienie się po­
Szalbierza na swoją stronę i marszu na Moskwę, w odpowiedzi słów królewskich z kasztelanem przemyskim Stanisławem Stadni­
usłyszał szorstkie słowa: ckim i księciem Krzysztofem Zbaraskim na czele. Obyczaje sta­
— „Żebym tu miał trzy lata pod Smoleńskiem mieszkać i doby­ wały się tam dalekie od ideałów stosownych dla wysoko urodzo­
wać go, nie chcę odstąpić!” nych: pijany książę Roman Różyński w przypływie gniewu, w
A Sapieha dodał potem ostro: obecności nietrzeźwego Szalbierza, nazwał równie pijanego księ­
— „Takim sposobem i za trzy lata go nie weźmiem!”11 cia Adama Wiśniowieckiego łgarzem, a następnie kopnął w laskę
Był to policzek dla Żółkiewskiego; przytyki kanclerza oznacza­ opierającego się na niej Wiśniowieckiego z takim skutkiem, że
ły, że niedbale prowadzi oblężenie, myśląc jedynie o własnych książę się wywrócił. Gruboskórny Szalbierz nie dbał oczywiście
planach. Być może było to wywołane rozdrażnieniem kanclerza, o maniery polskich książąt, ale zrozumiał, że to, co rozwścieczo­
którego „Moskwa wystrzelała”12 z jego siedziby w klasztorze ny Różyński zrobił z Wiśniowieckim, jest tylko preludium do
Zbawiciela, leżącym niedaleko Smoleńska. Kule armatnie były uczynku wobec niego. Dwudziestego grudnia chciał udać się
tak celne, że padł ulubiony kucharz kanclerza, komuś w pokoju z podjazdem pod Moskwę z czterystoma Kozakami dońskimi, w
urwało rękę. Mogło to mocno zdenerwować Sapiehę; zresztą rzeczywistości pragnąc uciec, ale bystry Różyński udaremnił ten
opublikowane niedawno listy spod Smoleńska wskazują, iż rze­ zamiar. Jednak 6 stycznia 1610 roku Szalbierz zdołał ujść z obo­
czywiście opinia, że „na mury patrzamy dalej, nic nie czyniemy”13 zu, zatrzymując się aż w Kałudze. Za nim — z wieloma przygo­
była dość powszechna. Hetman jakoś tę gorzką pigułkę prze­ dami, raz przebrana po kozacku, raz po husarsku — ruszyła i do­
łknął — ale nie pozostał dłużny. Najpierw udał, że zgadza się tarła doń Maryna.

218 219
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA 111. POD SMOLEŃSKIEM

Wojsko tuszyńskie zostało więc bez „sztandaru”, który uzasad­ nosili nader często — groziło oćwiczenie knutem, tiurma, a w
niał dotąd, choć kulawo, racje interwencji w sprawy Rosji. Król przypadku kilkakrotnego nieprzestrzegania tej swoistej ustawy
usiłował to wykorzystać, wysyłając do Tuszyna znanego nam je­ antyalkoholowej, utrata głowy. Ówczesna Moskwa nie znała za­
zuitę, popularnego nadal wśród katolickich żołnierzy, Piotra Ku­ tem ani karczem, ani tym bardziej pijaństwa. Normy te jednak
leszę. Obozowy misjonarz i świetny kaznodzieja miał jednać ry­ odnosiły się głównie do plebsu; sami bojarzy pozwalali sobie na
cerstwo dla planów monarchy; specyficzną stroną jego misji było chwile zapomnienia o głoszonych i tak bezwzględnie egzekwowa­
to, że zamiast żołdu niósł spragnionemu wojsku słowo Boże nych zasadach.
i świeżo ustanowiony przez papieża odpust za grzechy. Żółkiew­ Jeden z bankietów wydanych przez króla skończył się niefor­
ski — a Kulesza od czasów rokoszańskich i udziału w regalizowa- tunnie dla znanego z dość surowych obyczajów Stanisława Żół­
niu postawy hetmana stał się jednym z najbliższych zaufanych kiewskiego. Mianowicie podczas przyjęcia upił się bardzo. „Gdy
wodza — aprobował tę akcję. Szło przy tym nie tylko o przycią­ się Moskwa rozeszli, za namową pana Boboli podkomorzego,
gnięcie rycerstwa polskiego, ale i o niechętnych Szujskim boja­ król nas zatrzymał abo wrócił, bośmy się już poczęli byli rozcho­
rów moskiewskich, którzy przebywali w obozie tuszyńskim. dzić. Wrócono nas wszystkich, a wtem kazano wino nosić. Pili
Główną personą był tam metropolita rostowski, Filaret, póź­ dużo i król sobie popił, pan hetman się barzo upił (...) tam do­
niejszy założyciel dynastii Romanowów. Popierali go kniaziowie piero Bobola (bo się był bardzo upił, nie widziałem go tak pija­
Szachowscy, Trubeccy, Trojekurowie, Daniel Dołgoruki, Jerzy nego nigdy), przymówki, śmiechy czynił znacznie (...) Owa żało­
Chworostynin, Michał Sołtykow: znaczne w Rosji familie. To sna mi rzecz była” — donosił swojej żonie najtrzeźwiejszy widać
część z nich zjawiła się w ostatni dzień stycznia 1610 roku pod w tym dostojnym towarzystwie kanclerz Lew Sapieha.15
Smoleńskiem przed obliczem króla. Przywieźli propozycje, które Ale nawet poświęcenie na ołtarzu Bachusa naszego moralisty,
przewidział w swym planie hetman Żółkiewski. Czapkę Mono- hetmana, jak i wpływowego, choć znienawidzonego przez szlach­
macha bojarzy zdecydowali się włożyć na skronie syna Wazy, tę przyjaciela Piotra Skargi, podkomorzego koronnego Andrzeja
królewicza Władysława, ale pod istotnymi warunkami: przyjęcia Boboli, na niewiele się zdało. Pod Smoleńskiem bojarzy, trzeźwi
prawosławia przez nowego cara, którego koronować ma prawo czy pijani, uparcie powtarzali: „jeśli na królewicza Władysława
tylko patriarcha moskiewski, i ochrony tego wyznania poprzez chce król jegomość państwa tego dostawać, że to przyjdzie nie
zakaz szerzenia wszelkiej propagandy katolicyzmu. z wielką trudnością, jeśli na się samego, że to nie może być bez
Dla rozpatrzenia tych żądań senatorowie zebrali się u podkan­ wielkiej krwie”16 — z czym hetman gotów był się zgodzić, ale nie
clerzego Kryskiego. Uważano, że warunki są ciężkie — a już dla król. Wreszcie 14 lutego zawarto układ, zwany smoleńskim. Króle­
króla, który właśnie niebawem miał być przepasany mieczem po­ wicz miał być koronowany w Moskwie przez patriarchę, „starodaw­
święconym przez Ojca Świętego, wręcz nie do przyjęcia. Usiło­ nym zwyczajem”, prawosławie — pozostać jedynym wyznaniem
wano rozmiękczyć bojarów „przez bufet” — fetowaniem ich na Rosji, Polska i Moskwa — sprzymierzyć się przeciw nieprzyjacio­
wystawnych ucztach, urządzanych przez samego monarchę, Żół­ łom, natomiast plan obrony granic obydwu państw miał być ustano­
kiewskiego, Sapiehę, Kryskiego. Ale bojarów nie można było wiony na wielkim zjeździe stanów koronnych z bojarami moskiew­
tak łatwo upić, nawet nie ze względu na mocne głowy, ale na skimi. Wielkim novum było ograniczenie sądowniczej władzy cara
zasady. Wymagali oni bowiem od ludu Moskwy trzeźwości do w duchu praw polskich; odtąd car nie miał prawa karać nikogo bez
tego stopnia, że za pijaństwo we własnym domu — a sąsiedzi do­ zgody bojarów. Zreformowane miały też być sądy.

220 221
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA 111 POD SMOLEŃSKIEM

Nic więc dziwnego, że po latach możemy określić ów akt jako Otóż po podpisaniu układu król obiecał wysłać pod Moskwę,
Magna Charta bojarstwa i duchowieństwa rosyjskiego. do Tuszyna, Żółkiewskiego. Hetman miał pozbierać chorągwie
Ale doraźnie umowa wywołała złość Kościoła, który nadal w polskie i pchnąć je na stolicę carów. Aliści króla znów opadły
wyprawie na wschód widział głównie krucjatę religijną. Szybko /mory nieufności, które nader długo go prześladowały: jak to,
jednak ów gniew ukojono, wskazując na pewne szczegóły. Tak szwagra Zebrzydowskiego, człowieka z „kuźni Zamoyskiego” (to
naprawdę to król z żelazną konsekwencją nie rezygnował z czap­ już określenie Sapiehy) wysłać do oddychającego rokoszową
ki Monomacha. Pominąwszy w tym miejscu inne polityczne kwe­ atmosferą wojska tuszyńskiego? A jeśli skuma się z chorągwiami,
stie, z których najważniejsza była chęć dojścia do Sztokholmu które za osobą jego królewskiej mości nie przepadały? Zygmunt
przez Moskwę, Zygmunt obawiał się wprowadzić na Kreml pięt­ III nie chciał ryzykować: dowódcą wyprawy mianował bardziej
nastoletniego syna, dobrze świadom ostatnich chwil, jakie prze­ zaufanego regalistę, Jana Potockiego. Ale i ten, znienawidzony
żył niewiele starszy Dymitr I Samozwaniec: równie szybko przez przez szlachtę, niegdyś raczej sprzyjającą rokoszowi, nie za bar­
lud ukochany, jak i znienawidzony. Nuncjuszowi papieskiemu w dzo się do tej roli nadawał.
Wilnie oznajmiono też, że strona polska zawarowała sobie wysła­ Poza tym Potoccy — był ich pod Smoleńskiem cały klan —
nie królewicza do Moskwy „za uspokojeniem doskonałym tego mieli zupełnie inną koncepcję niż hetman. Nic nie robić, czekać
hosudarstwa”,17 czyli ad Kalendas Graecas, bo też i jakie pań­ pod twierdzą, odraczać spełnienie warunków umowy smoleń­
stwo jest uspokojone doskonale? Wreszcie nuncjusz papieski skiej - aż Moskwa sama upadnie na dno chaosu i anarchii —
odetchnął głęboko i z ulgą, gdy posłowie moskiewscy zaprzysięgli oto program Potockich. Wtedy nie bojarzy, ale senatorowie będą
warunki, a król odłożył przysięgę aż do koronacji. Czyjej? dyktować warunki: ma się rozumieć zgodnie z katolickimi poglą­
Na papierze zatem wszystko przedstawiało się dobrze dla obu dami króla. Owo nieznośne kunktatorstwo, a szczególnie ostatni
stron; o wiele gorzej było w otaczającej Polaków rzeczywistości. punkt planu bardzo spodobały się królowi, natomiast zdenerwo­
Smoleńsk trzymał się dzielnie i nic nie wskazywało, by miał ry­ wały mocno hetmana. Oznaczało to nie tylko rezygnację ze zde­
chło się poddać. Na dodatek obóz polski rozpadł się wyraźnie na cydowanego działania, ale i zwinięcie sztandarów tolerancji, któ­
dwie partie: koronną, na czele z Żółkiewskim, i litewską, z Sa­ rymi powiewano dość skutecznie w kierunku bojarów. Jak wie­
piehą. Szło tu nie tyle o znaną prestiżową „inwidię między Litwą my, dla Żółkiewskiego uszanowanie prawosławia było condicio
a Polaki (my sut’ szlachta staraja rymskaja, a Polaki sut’ ludi pro- sine qua non unii personalnej, która miała złączyć obydwa na­
styi)”18 — mawiali Litwini, niezupełnie zgodnie z prawdą, ale rody.
o różniące się zdecydowanie cele polityczne, jak wyżej wskaza­ Teraz Potoccy usiłowali zaprzepaścić umowę smoleńską. Wpły­
łem, Żółkiewskiego i Sapiehy. wy ich nadal rosły i — mimo że hetmanem był Żółkiewski —
Jeszcze istotniejszą i trudniejszą kwestią stały się spięcia po­ Zygmunt III raczej przychylniej wysłuchiwał rad Potockich. Do
między samymi koroniarzami — głównie między Żółkiewskim lego stopnia, że rozgoryczony Żółkiewski gotów był złożyć het­
a znanym mu dobrze wojewodą bracławskim Janem Potockim — mańską buławę. Rozżalony wódz koronny twierdził wprost, że
na tle wyboru nie tylko strategii wojennej, ale i całej koncepcji Inn Potocki „upił się nadzieją, że miał łacno Smoleńsk wziąć” ,
polityki wobec Rosji. Trzeba tu dodać, że znaczenie Potockich / kolei Potoccy i Sapieha oskarżali hetmana o umyślną opiesza­
od czasów Guzowa rosło i pod Smoleńskiem w oczach Zygmunta łość w zdobywaniu twierdzy. „My nic nie robim, jeno sobie le-
przewyższyło autorytet hetmana. Dlaczego? iym pod Smoleńskiem, wzrokiem chcemy Smoleńsk wziąć, ano

222
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA III POD SMOLEŃSKIEM

to rzecz niepodobna” — twierdził złośliwie Sapieha.19 Sam król, gdy zabrakło carycy Maryny — aż w końcu większa część konfede­
bardziej poddany wpływom Potockich, liczył na wojska inflan­ ratów postanowiła odejść spod Moskwy i połączyć się z wojskami
ckie Jana Karola Chodkiewicza. Hetman litewski, przybywszy królewskimi, a część udać się do Kaługi, do samozwańca. Tak też
znienacka pod Smoleńsk 15 marca „ku wieczorowi, nie dając się stało: mimo to nawet cień spokoju nie zagościł w skłóconych
o sobie znać”,20 pośrednio poparł swego towarzysza broni z Ko­ szeregach rozerwanych wewnętrznie wojsk tuszyńskich.
rony: „publice radził”, by król udał się na sejm i zebrał podatki, Nie poprawiły położenia polskiego dwie śmierci. Upadł bowiem
ponadto proponował część wojska pozostawić pod Smoleńskiem na postrzelony bok i skonał w gorączce kniaź Roman Różyński,
z Żółkiewskim, resztą wzmocnić oddziały rozproszone po Rosji. niespokojny, ambitny i waleczny człowiek. Tymczasem w wojsku
Jednak królowi nie udało się namówić nie opłaconych chorągwi rosyjskim i wśród ludu rósł szybko kult osoby Skopina Szujskiego.
inflanckich na wyprawę do stolicy państwa rosyjskiego, i nic Poselstwo ziemi riazańskiej ofiarowywało mu nawet koronę carów.
dziwnego: „żołnierz mnie pojutrze odchodzi” — to był częsty ton Wszystko to było solą w oku drżącego o tron cara Wasyla, a nade
w barwnych listach Chodkiewicza.21 wszystko innego wodza, tyle że o wiele mniej zdolnego, Dymitra
Król zatem czekał, a czas — była już wczesna wiosna 1610 Szujskiego. Na jednej z uczt żona Dymitra podała Skopinowi czarę
roku — płynął. W połowie maja na radzie senatorów i rotmi­ z winem, po wypiciu której zaniemógł on ciężko „na przepicie”,
strzów Żółkiewski zmuszony był do obrony własnego postępowa­ a dwa tygodnie potem zmarł. Mimo to Rosjanie odnosili drobne,
nia pod Smoleńskiem (zarzucano mu pasywność), ale nadal ale upokarzające stronę przeciwną sukcesy, zmuszając na przykład
z uporem twierdził, że jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji jest Polaków tuszyńskich do ustąpienia z Osipowa. Zygmunt Waza za­
marsz na Moskwę. Mimo szóstego krzyżyka na karku ciągle spra­ tem próbował znów porozumieć się z Szalbierzem — z polecenia
wny i pełen energii, równie niechętny kunktatorstwu jak pod By­ monarchy do wojsk samozwańca ponownie przyłączył się Jan Piotr
czyną czy Telezyną. Nie chciano go jednak słuchać: cała armia Sapieha, obejmując dowództwo nad jego armią — ale i tu rozmowy
miała „trwać” pod Smoleńskiem, aż twierdza padnie. przewlekały się.
Rzeczywistość dopiero wykazała, kto miał rację. Hetmana nie Wtedy doszły do króla, pod Smoleńsk, trzy wieści, które spowo­
zawiódł zmysł stratega: wydarzenia szybko wywróciły pobożne dowały gwałtowny zwrot w planach. Zajęty został przez Rosjan,
życzenia króla i Potockich na nice. Już w końcu 1609 roku Skopi- jak wiemy, ważny zameczek Osipow, leżący koło wielkiego traktu
nowi Szujskiemu udało się połączyć z inną armią rosyjską pod możajskiego. Jeszcze przedtem armia szwedzko-rosyjska obiegła
wodzą Fiodora Szeremietiewa. Książę Różyński pisał do króla, inną twierdzę z lewej flanki polskiej, Białą, w której siedziała zało­
że się „rzeczy powariowały”, co polegało głównie na wzajemnej ga polska pod komendą Aleksandra Gosiewskiego. Wreszcie —
animozji między Janem Piotrem Sapiehą, który trwał koło Troi spod Możajska nadbiegły wieści o gromadzeniu się tam potężnej
cy, a Różyńskim, stojącym w Tuszynie. Skopin, znając potęgę armii szwedzko-rosyjskiej pod wodzą Dymitra Szujskiego i, znane­
polskiego oręża, obawiał się bezpośredniego starcia, ale za to go dobrze Żółkiewskiemu jeszcze z czasów oblężenia Wolmaru, ge­
otaczał pozycje polskie tzw. ostróżkami (czyli małymi fortecami, nerała Jakuba de la Gardie. Pod Smoleńskiem zrozumiano wresz­
chronionymi drewnianą palisadą i wałami, przypominającymi w cie, że Polakom grozi koncentryczne uderzenie kilkakroć silniej­
kształcie gródki), skutecznie odcinając Polaków od żywności. szych armii przeciwnika, że należy czym prędzej powstrzymać Dy­
Udało mu się nawet pobić oddział Sapiehy pod Dymitrowem. mitra Szujskiego, jeśli się chce uniknąć okrążenia oblegających
Tymczasem w Tuszynie w dalszym ciągu wrzało — szczególnie, twierdzę smoleńską wojsk i ich klęski.

224 15 J Besala
IV DRUGI GRUNWALD?

Rozdział IV szczu doświadczonego jeszcze w wojnach batoriańskich Samuela


Dunikowskiego, w Szujsku — rotmistrza Aleksandra Zborow­
DRUGI GRUNWALD? skiego, syna ściętego w Krakowie Samuela, poranionego niegdyś
przez żołnierzy Żółkiewskiego, gdy stawał w obronie ojca, a te­
raz odgrywającego poważną rolę w otoczeniu Dymitra II. Do
nich wysłał hetman koronny gońców, by połączyli się z jego puł­
kiem, który w tym czasie cwałował na Białą. I od razu zaczęły
się poważne kłopoty — oczywiście na tle zrozumiałej niechęci
Zborowskiego do hetmana i w związku ze sprawą żołdu dla żoł­
nierzy.
Na wieść o zbliżającym się wojsku Żółkiewskiego Rosjanie
Kto ma to zrobić, kogo wysłać, by powstrzymał zmierzającą pod i Szwedzi zwinęli oblężenie Białej. Hetman ruszył więc w głąb
Smoleńsk armię Szujskiego? — zastanawiał się król. Po naradzie Rosji, chcąc jak najszybciej połączyć się z pułkami koło Carowe­
zdecydował się na Jana Potockiego. Ten jednak nie chciał wysta­ go Żajmiszcza. Jego plan operacji wojskowej był funkcją kon­
wiać swej sławy wojennej na wysoce niepewny los; nie bez zna­ cepcji politycznej: hetman dążył do rozstrzygającego starcia w
czenia była obawa, że podczas jego nieobecności Żółkiewski roz­ polu, rozbicia Rosjan i zdobycia Moskwy. Wcale nie przestraszo­
ciągnie swój wpływ na króla. Zaczął więc Potocki przygotowania ny wielkością armii przeciwnika, miał świadomość, że Polacy nig­
do wyprawy od targów o liczbę żołnierzy, o pieniądze dla nich dy dotąd nie ponieśli poważniejszej klęski w starciu z Rosjanami.
i nagrodę dla siebie — myślał zapewne o wakującej buławie het­ Należy wczuć się przy tym w mentalność ówczesnych Sarmatów:
mana wielkiego koronnego. Namnożywszy przeszkód bez miary, od wieków rzadko komu udało się pobić Polaków w otwartym
pobuntowawszy własne pułki przeciw wyprawie, gdy okazało się polu, a już za życia Żółkiewskiego, nie licząc drobnych porażek,
na dodatek, że wojsko Szalbierza jest mu niechętne, jako regali­ nikomu. Wszystko to dawało tak ważny dla wojska komfort psy­
ście, Jan Potocki — z udziałem swoich braci, Jakuba i Stefana — chiczny niezwyciężonych. Żółkiewski był zadziwiająco pewny
spowodował, że dowódcą wyprawy został hetman. Teraz Potoccy i z innego powodu. Napoleon ze śmiechem mawiał: dajcie mi za
mogli wymienić porozumiewawcze spojrzenia, gdyż załoga Smo­ przeciwnika koalicję — toż samo wiedział i hetman, nie zanie­
leńska, dziesiątkowana przez zarazę, wydawała im się bliska za­ dbując wobec nierosyjskich wojsk stosownych działań listow­
łamania, a „kurnik” — tak, widać za oberszterem cudzoziem­ nych, siejących spustoszenie w morale koalicji.
skim, nazywali Smoleńsk — łatwiejszy do zdobycia niż pokona­ Wiedzieć bowiem musiał Żółkiewski i o tym, że Dymitr Szuj­
nie kilkakroć silniejszego przeciwnika koalicyjnego w polu, uni­ ski początkowo wyruszył z Moskwy bez Szweda Jakuba de la
kającego zresztą dotąd rozstrzygającej bitwy. Clardie i bez zaciężnych wojsk, które targowały się o żołd i dołą­
Żółkiewski dostał od króla mniejszą liczbę żołnierzy, niż miał czyły dopiero w Możajsku. Plan strategiczny Rosjan był przy tym
zabrać ze sobą Potocki, ale jak zawsze godny, nie protestował naprawdę dobry: Dymitr, wzorem Skopina, chciał osaczyć Żół­
i ruszył spod Smoleńska z ową garścią. W tym czasie oddziały kiewskiego koło Carowego Żajmiszcza, a sam iść jak najszybciej
polskie porozmieszczane były na znacznych przestrzeniach: w / odsieczą pod Smoleńsk. Szujski nie pragnął walki w polu nie
Wiaźmie stał pułk Marcina Kazanowskiego, w Carowym Zajmi- tylko z obawy przed rozdzierającymi zwarte szyki atakami husa­

226 227
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA IV. DRUGI GRUNWALD?

rii — miał przecież kolosalną przewagę liczebną — ale z powodu choty wywołała panikę; strzelcy moskiewscy runęli do ucieczki w
strat, które z pewnością poniósłby w otwartej bitwie. Mogłyby kierunku rzeki. Jednak Polacy i Kozacy dali się ponieść tempera­
one po prostu uniemożliwić odsiecz i walkę z zasadniczymi siłami mentowi i w pogoni za Moskalami przebyli płytką rzekę, podcho­
polskimi Potockiego, który notabene zdążył już pod Smoleń­ dząc aż pod wały Carowego Zajmiszcza. Wykorzystał to w mig
skiem wejść w rolę hetmana. Wołujew, ruszając do walki tysiące swej jazdy i piechoty. Zano­
Dlatego też z Możajska Dymitr pchnął silną ośmiotysięczną ar­ siło się na to, że przyparty do rzeki i wałów oddział polski zosta­
mię Grzegorza Wołujewa, tego samego, który strzałem z ruszni­ nie wycięty, co osłabi i tak nieliczne chorągwie Żółkiewskiego.
cy przerwał życie nieszczęsnego Dymitra I. Jego zadaniem było Ale hetman był w doskonałej formie. Woził co prawda ze sobą
zablokowanie traktu możajskiego, wiodącego do Moskwy, i unie­ nieodłącznego medyka Stanisława ze Lwowa, który musiał być
ruchomienie wojsk polskich w Carowym Zajmiszczu. Wołujew naprawdę lekarzem z dobrą intuicją, skoro nie udało mu się szyb­
dotarł do tego warownego miejsca, otoczonego błotami i rzeką, ciej wyprawić chorowitego Żółkiewskiego na tamten świat; tra­
umocnił je dodatkowo silnymi, wysokimi wałami, co z kolei ska­ dycyjnie narzekał nasz hetman na zdrowie, rzeczywiście zszarga­
zało jego korpus na defensywę. W przeddzień świętego Jana po­ ne w niezliczonych kampaniach, potyczkach i podróżach, na
jawiły się tam chorągwie Żółkiewskiego. Na szczęście dla hetma­ skwarze i mrozie, choć najczęściej w karecie — ale ból nie zdołał
na car Borys Godunow za swego panowania nakazał zbudować przytłumić rozpierającej go energii. Nakazał natychmiast prze­
tam „groblą okrutnie szeroką (jako jego wszystkie magnifica bu­ rzucić nowy, widać przygotowany wcześniej, most, co uczyniono
dowania)” — co zgryźliwie zauważył Żółkiewski.1 Tutaj Wołu­ z niebywałą szybkością. Po bierwionach zadudniły podkowy cho­
jew usiłował powstrzymać natarcie Polaków, ale wystraszony rągwi husarskich; ich uderzenie rozrzuciło masy Rosjan, ratując
imieniem potężnego hetmana i przekonany o zasadzce, szybko w ten sposób polską piechotę. „Żółkiewski — napisze potem hi­
wycofał się do swej fortecy. Dla Żółkiewskiego było to z kolei storyk rosyjski, Nikołaj Kostomarow — odniósł zwycięstwo, któ­
normalne rozpoznanie walką — i on też nakazał otrąbić odwrót. re wykazało jego talent wojskowy. Dzięki bystrym rozkazom nie
Zorientowawszy się, że Polacy nie spróbowali szczęścia w za­ tylko uniknął zasadzki, ale to właśnie, co miało zgotować mu po­
sadzce, Wołujew sam jął się forteli. Najpierw kazał zerwać most, rażkę, obrócił na szkodę swego nieprzyjaciela.”2
odcinając Polaków od płytkiej rzeki. Wzdłuż grobli ciągnęły się Sukces podziałał na roty Zborowskiego; ożywione nadzieją
splątane, zielone — było przecież wczesne, choć dżdżyste lato — zwycięstwa i nieodłącznych od tego łupów, zdecydowały się same
chaszcze. W nich porozmieszczał Wołujew kilkuset strzelców. wesprzeć Żółkiewskiego. Aleksander Zborowski schował urazy
Ale Żółkiewski wyczuł niebezpieczeństwo i nie rzucił powtórnie do kieszeni i — trzeba przyznać — wykazując wielkoduszność,
swych chorągwi na groblę. Słońce przebłyskujące na zachmurzo­ będzie się bił znakomicie, także w przyszłości, pod rozkazami
nym niebie chyliło się ku zachodowi, gdy Rosjanie, którym za­ hetmana. Była to poważna siła — liczebnie niemal równa wojsku
brakło wytrwałości, jęli przebiegać przez groblę, zdradzając tym podporządkowanemu Żółkiewskiemu i jeszcze lepiej zahartowa­
swą obecność. Wtedy Żółkiewski, korzystając, że z jednej strony na w bojach.
grobli woda ze stawu była spuszczona, nakazał piechocie i spie­ Również starszyzna chciała wykorzystać sukces i szturmować
szonym Kozakom ruszyć wzdłuż grobli, a drugiemu oddziałowi fortyfikacje. Ale Żółkiewski, świadom zagrożenia ze strony Dy­
obejść zaroślami rosyjską zasadzkę. mitra Szujskiego, nie chciał wykruszać swych rot o wały. Wie­
Zaskoczenie było całkowite. Salwa z rusznic kozackich i pie­ dział, że Wołujew ma bardzo mało żywności i że Rosjanie bardzo

228 229
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA IV DRUGI GRUNWALD?

Drugiego lipca, po połączeniu z wojskami Jakuba de la Gar-


die, wódz rosyjski ruszył z Możajska. Zboczył on jednak z głów­
nego gościńca, dążąc do otoczenia wojsk hetmana, obrzucenia
ich kolejnymi ostróżkami, zatrzymania i zablokowania, podczas
gdy główne siły Szujskiego miały iść na odsiecz smoleńszcza-
nom.3 Być może chciał też Dymitr podejść Polaków niepostrze­
żenie. Ale już następnego dnia, rano, zagończyk Żółkiewskiego,
rotmistrz Szczęsny Niewiadorowski, uszczuplił armię przeciwnika
o kilku synów bojarskich, którzy wyznali, że „nocy przyszłej miał
kniaź Dymitr u Kłuszyna nocować”.4 O zamiarach nieprzyjaciela
dowiedział się również hetman od zbiegłych z armii de la Gardie
cudzoziemców. Żółkiewski pamiętał dobrze, że stałym fragmen­
tem operacji wojskowych Zamoyskiego było pisanie prowokują­
cych przeciwnika listów. Sam jął się tej metody; chciał koalicję
rozerwać od wewnątrz. Do francuskich wojsk najemnych Szuj­
skiego wysłał obdarowanego szczodrze Francuza z łacińskim pis­
mem:
„Między narodami naszymi nigdy żadna nieprzyjaźń nie zacho­
dziła. Królowie nasi zawsze byli, a i teraz są sobie wzajemnie
przyjaciółmi. Ponieważ nie zostaliście przez nas żadną niespra­
wiedliwością pokrzywdzeni, niesłuszne jest, że dziedzicznych
wrogów naszych. Moskali, przeciwko nam posiłkujecie! Co się
nas tyczy, jesteśmy gotowi na oba wypadki, wy sami tedy rozważ­
cie, czy chcecie nas mieć przyjaciółmi, czy wrogami? Bądźcie
/.lirowi.”5
Nieszczęsny Francuz został wprawdzie pochwycony i stracony,
na mocy rozkazu generała Horna, któremu podlegał, ale list zdo­
dobrze bronią się zza umocnień. Dlatego odciął wrażą armię od lni dotrzeć do cudzoziemców. Żółkiewski zdawał sobie sprawę,
wielkiego traktu możajskiego i rozpoczął regularną blokadę, wy­ żc w ten sposób zasiał zatrute — jak to sam określił — ziarna
korzystując... doświadczenia samych Rosjan. Na rozkaz hetmana niechęci do rosyjskiego wodza. I nie pomylił się.
wokół warowni zajętej przez Wołujewa wyrosły małe ostróżki, Znając dobrze zamiary przeciwnika, hetman zwołał dowódców
obsadzone piechotą i Kozakami, które wytrwale odpierały wy­ na radę wojenną. Już przedtem wśród wojska chodziły głuche
cieczki przeciwnika. Wołujewowi nie pozostawało nic innego jak wieści o potędze i wielkości armii rosyjsko-szwedzkiej. Żółkiew­
po nocach wysyłać umyślnych do dowódcy całości sił rosyjskich, ki, jak wiemy, nieraz przybierał tragiczną postawę męczennika,
kniazia Dymitra, z rozpaczliwymi prośbami o pomoc. który chce polec za ojczyznę: teraz pamięć o tym wśród wojska

230 231
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA IV. D R U G I G R U N W A L D ?

ożyła. Głośno mówiono w polskich chorągwiach, że hetmanowi obóz blisko, około półtorej mili od wsi Kłuszyn, w kierunku Ca­
„świat zmierzi i wojsko chce z sobą zgubić”.6 Na szczęście zwy­ rowego Zajmiszcza. To odgłos trąbki grającej sygnał pobudki dla
cięska potyczka z Wołujewem ożywiła Polaków. Na radzie wo­ zaciężnych rot cudzoziemskich naprowadził Polaków na wojska
jennej Żółkiewski wysunął następującą alternatywę działania: Dymitra. Niedługo przed świtem zmęczone marszem w krótką
zablokowanie małą częścią wojska sił Wołujewa i marsz na armię lipcową noc, ochlapane błotem chorągwie zaczęły wynurzać się z
Dymitra albo oczekiwanie na Szujskiego i de la Gardie na miej­ wilgotnego lasu naprzeciw wojsk adwersarzy.
scu. Zdania wśród dowódców były podzielone: Żółkiewski tylko Obozy przeciwnika, otoczone płotami i osłonięte prymitywny­
pilnie słuchał, nie podejmując żadnej decyzji. Była to tylko mała mi chałupami wioski, pogrążone były jeszcze w głębokim śnie;
mistyfikacja: hetman już dawno postanowił zrealizować plan rozpoczynano dopiero pobudkę. Dymitr, ufny w przewagę swej
ofensywny. Obawiał się jednak szpiegów — by wieść o planie blisko trzydziestotysięcznej armii (w jednej trzeciej złożonej
operacji nie dotarła do Wołujewa. Dlatego odpowiedzią na wy­ z chłopów do prac polowych), wspartej świetnie wyszkolonymi
wody rotmistrzów było niezrozumiałe dla nich milczenie Żół­ pięcioma tysiącami wojsk cudzoziemskich Jakuba de la Gardie
kiewskiego. i Everharda Horna, nie raczył nawet wystawić solidnych straży.
Na dwie godziny przed zachodem słońca do każdej chorągwi Prawdopodobnie w głowie mu się nie mieściło, że Żółkiewski
dotarł posłaniec z pismem hetmańskim o wyruszeniu na wyprawę może się zdecydować na ryzykowną wyprawę w nocy, przez bajo­
w ściśle przepisanym porządku. Potężny, ciemnozielony bór ota­ ra. Hetman mógł więc uderzyć z marszu i wykorzystać czynnik
czający trakt możajski kładł już długie wieczorne cienie, gdy zaskoczenia. Ale nie uczynił tego.
z obozu polskiego po cichu zaczęły wysuwać się chorągwie. Wo- Powodem było rozciągnięcie kolumny polskiej podczas uciążli­
łujew nawet nie zauważył, że pod Carowym Zajmiszczem zostało wego przemarszu przez las, w czym udział swój miały zatopione
zaledwie siedmiuset jeźdźców, osiemset piechoty i cztery tysiące w błocie, przegradzające drogę dwa falkonety. Dlatego też gdy
Kozaków — siły pod dowództwem rotmistrza Jakuba Bobow­ wojsko uformowało szyki, hetman nakazał oczyszczenie przed­
skiego, niemal dwukrotnie mniejsze od wojsk Wołujewa. pola: wstający szybko, pamiętny niedzielny dzień 4 lipca 1610
Ze sobą zabrał Żółkiewski całą siłę uderzeniową armii: 5556 roku rozświetliły łuny z podpalonych chałup. Polacy zdołali też
husarzy i 679 pancernych oraz 290 petyhorców (jazda lekka), pie­ częściowo rozebrać płoty, za którymi stały siły de la Gardie, two­
choty zaś dwustu ludzi z dwoma lekkimi działkami, zwanymi fal- rząc luki, przez które od biedy mogła przenikać polska jazda.
konetami. W sumie ciągnęło na Szujskiego sześć i pół tysiąca Pożar zbudził w końcu na dobre Rosjan, Szwedów i inne nacje
zbrojnych.7 Ze składu wyprawy — olbrzymia, jak na możliwości w obozach, śpiące lub przecierające dopiero oczy. Zaczęli oni po­
finansowe Rzeczypospolitej, liczba husarzy — wynikało, że het­ spiesznie formować szyki. W tym czasie na skrzydłach hetman
man będzie dążył do generalnego starcia i ofensywnych uderzeń ustawił silne pancerne pułki: na lewym starosty chmielnickiego
ciężkiej jazdy. Mikołaja Strusia, na prawym Aleksandra Zborowskiego. Obok
Droga była w fatalnym stanie, koniec czerwca dżdżysty, pobłą­ niego w hufcu posiłkowym stanęły roty Dunikowskiego i Kaza-
dzono; na dodatek w ciemnościach ugrzęzły w błocie obydwa fal- nowskiego, zaś w lewym „rogu” hufiec posiłkowy stanowiły roty
konety. Sam Żółkiewski nieźle wytrząsnąć musiał kości, mimo że księcia Samuela Poryckiego oraz Kozacy z majętności Zbara­
ze względu na wiek, godność i ranę spod Byczyny kazał się wieźć skich, Pohrebyszcze, pod Piaskowskim. Z tylu, w centrum, zgru­
niedużą karetą. Na szczęście Dymitr posunął się naprzód i rozbił pował hetman silny odwód pod osobistym dowództwem. Usta­

232 233
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA IV DRUGI GRUNWALD?

wienie wojsk było typowe dla „staropolskiego wojennego urzą­ Bitwa nabrała niecodziennego dla Polaków i samego Żółkiew­
dzenia”. skiego charakteru: płynęły pacierze i godziny, krew lała się obfi­
Naprzeciw prawego skrzydła polskiego stanęła, mając z tyłu cie, ale husaria, straciwszy swój podstawowy atut — impet — nie
własny obóz i rzekę uniemożliwiającą oskrzydlenie, Moskwa: mogła przeważyć losów bitwy na swoją korzyść. Na dodatek szar­
„ćma nieprzeliczona, aże strach było pojrzeć na nie względem żujące chorągwie dostawały się pod ogień piechoty de la Gardie,
liczby małej wojska naszego!”* Natomiast Struś i Porycki mieli którą ten rozstawił przy płocie. Dla Żółkiewskiego i jego armii
nacierać na siły de la Gardie, który również zabezpieczył się zaczęły się dramatyczne chwile. Oddajmy zresztą głos uczestni­
przed oskrzydleniem, opierając swój szyk o bagna. kowi bitwy, nieocenionemu Samuelowi Maskiewiczowi, towarzy­
Żółkiewskiemu pozostawał tylko atak od czoła. Przedtem jed­ szowi husarskiemu, którego trudno oskarżyć tu o fantazjowanie:
nak, jak na dobrego wodza przystało, przystąpił do „pracy ideo­ „To jedno przypomnę, do wierzenia niepodobne, że drugim
logicznej”: objeżdżał szeregi, objaśniając konieczność stoczenia rotom się trafiło razów ośm albo dziewięć przyjść do sprawy i po­
zwycięskiej bitwy, „sławę nieśmiertelną przedkładając przed tykać się z nieprzyjacielem. Hetman, bacząc z góry, że nasi, jak
oczy” i wskazując, że jedyny ratunek w męstwie. Powoływał się w otchłań piekielną wpadłszy, długo w pośrodku ich się skrywa­
przy tym nasz uczony hetman na Tacyta, wołając: „Necessitas in jąc, zaledwo kiedy ukażą się z chorągwią, którą a coraz do spra­
loco, spes in virtute, salus in victoria”9 (potrzeba w miejscu, na­ wy wołają, już zwątpił o sobie i o wszystkich nas i jako drugi
dzieja w męstwie, zbawienie w zwycięstwie). Za nim sunęli ka­ Jozue, ręce do góry trzymając, po wszystek czas o zwycięstwo
płani z błogosławieństwem Bożym, wśród których dwoił się i tro­ prosił. (...) Bo już po częstym do sprawy przychodzeniu i potyka­
ił ksiądz Piotr Kulesza. Wreszcie hetman skinął buławą; zawar­ niu się z nieprzyjacielem, jak znowu i rynsztunku nam ubywało
czały bębny, zagrzmiały trąby i husaria z Bogurodzicą na ustach, i siły ustawały (nie bez przyczyny rzeczono: nec Hercules contra
z wolna pochylając kopie, na których furkotały długie, straszące plures), konie też już na poły zemdlone mając, bo od świtania
konie przeciwnika proporce, ruszyła do szarży. dnia letniego aże pod obiad godzin pięć potrzebę z nimi bez
Pierwsze uderzenie polskie wyszło z prawego skrzydła. Husaria ustanku czyniąc, już i siłę z ochotą żegnali, nad naturę ludzką
nie mogła jednak wykorzystać swych walorów — na ogół atakowa­ robiąc. To najbardziej przed oczyma mając, że w pół ziemi nie­
ła szeroką ławą, płytkimi szykami, z jak największym impetem — przyjacielskiej jesteśmy, a tak wielki tłum nieprzyjaciela okrut­
gdyż w bitwie kłuszyńskiej mogła uderzać tylko w dosyć wąskie luki nego przed sobą mając, przed którym ani wyjść obronną ręką,
między płotami, a więc w szyku ścieśnionym. Hetman wprawdzie 0 tym ani myślić, wymodlić się też niepodobna, jeno w łasce Bo­
umiejętnie wprowadzał do walki poszczególne chorągwie, ale te żej, w szczęściu, a w rękach nadzieja. To jeden drugiemu często
wpadały w tłumy Rosjan, rozwierały gładko ich szeregi i... znikały a często podawając, dodawaliśmy sobie ochoty i serca.”11
niczym kamień w wodzie. Husarze, potrzaskawszy „nieprzyjacielo­ Żółkiewski, jeśli nawet zwątpił w sukces — pominął zresztą
wi barzo straszne”10 kopie, siekli napierające masy szablami i kłuli ten fakt w swych komentarzach — trwało to krótko. Nie mógł w
koncerzami, tratowali ludzką ciżbę, po czym wyrąbywali sobie dro­ nieskończoność bawić się w biblijnego Jozuego i trzymać rąk w
gę z odmętu i wracali na pozycje wyjściowe. Po chwili odpoczynku górze, bo oto przed oczami wyrósł mu cel, który należało wska­
znów rzucali się w wir walki, by wysiec drogę dla nowych chorągwi, zać buławą. Uporczywe ataki ciężkiej jazdy polskiej, wpadającej
wychodzących z okrążenia. W wyłom hetman wprowadzał coraz to 1 wypadającej przez owe dziury w płocie, mieszały jednak coraz
nowe roty, ale i one ginęły w tłumach przeciwnika. bardziej szyki Moskwy. Chłopi rosyjscy i Kozacy dońscy, fizycz­

234 235
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA IV. DRUGI GRUNWALD?

nie byli odporni i wytrzymali, ale obrona przed garstką siekących dowania wiejskie, między którymi mogło cwałować ledwie dzie­
bez pardonu i wytchnienia rycerzy polskich zaczęła się powoli sięć koni w rzędzie.
kruszyć, w szeregi rosyjskie wkradać panika. Zadziałał element Ale i to nie zraziło bitnych Polaków. Parli końmi na słabsze
psychologiczny pewności siebie — choć na wpół zemdlonych ze miejscami płoty i wybili sporo dziur, ponosząc jednak przy tym
zmęczenia — Polaków i brak jakiegokolwiek manewru ze strony od ognia rusznic i muszkietów spore straty. Szalał tu między in­
zmuszonego do obrony Dymitra Szujskiego. Wódz rosyjski wi­ nymi odważny, stawiany synowi przez hetmana za wzór, jego
dział to jednak — i w końcu zwrócił się do Jakuba de la Gardie, bratanek, „którego dowcip jest dobrego, da Pan Bóg, oczekiwa­
którego roty skutecznie powstrzymywały szarże husarii Mikołaja nia”,13 Adam Żółkiewski. Na szczęście wreszcie pojawiły się wy­
Strusia, by wsparł skrzydło rosyjskie. Chodziło mu o usztywnie­ rwane z błota falkonety i nieliczna piechota. Działa zaczęły bić
nie szyków rosyjskich rajtarią niemiecką. w palisadę, robiąc znaczne wyłomy, które piechota poszerzyła w
Hetman dotąd nie użył roty Marcina Kazanowskiego. Gdy dwa bezpośrednim ataku. Szerokim strumieniem wlały się w nie cho­
kornety rajtarskie rozpoczęły swój taniec, zwany karakolem, rągwie poważnego znaku, między innymi z odwodu hetmana, po­
Żółkiewski ruszył na nich tę chorągiew. siadającego nie używane dotąd kopie. Najpierw uciekli Niemcy,
Chwila, wybrana do ataku husarii Kazanowskiego, była szczę­ tak kąśliwie ostrzeliwujący jazdę polską spoza płotów, potem
śliwa. Pierwsza linia karakolujących rajtarów oddała salwę w kie­ walcząca mężnie, ale pozbawiona wsparcia, kawaleria francuska
runku pędzącej husarii — i nie zdążyła ustąpić miejsca drugiemu i angielska. Wpadła ona do swego obozu, przyniósłszy na kar­
szeregowi, gdy werżnęło się w ich szyki potężne uderzenie skrzy­ kach rozpędzonych husarzy, czym wywołała panikę. Generał Ja­
dlatych jeźdźców. Takiemu uderzeniu nie opierały się najlepsze kub de la Gardie już przedtem przygotował sobole, by — pewien
armie ówczesnego świata. Rajtarzy rozpierzchli się do tyłu, wpa­ widać zwycięstwa — zrewanżować się Żółkiewskiemu za szubę
dając na stojące przy bramie obozu wojska Moskwy. Pracowite, z rysi spod Wolmaru. Teraz jednak wolał nie czekać na zwycię­
wypoczęte i te zmęczone, szable i koncerze polskie dokonały re­ skiego hetmana, by osobiście mu ją wręczyć, ale ratował się wraz
szty: zmieszane szyki rosyjskie, wybiwszy dziury w palisadzie, za­ z generałem Hornem ucieczką, na razie na niewielką odległość.
częły uciekać przez obóz. Za nimi poszły chorągwie Wasiczyń- Bitwa w zasadzie została rozstrzygnięta na korzyść Polaków —
skiego, Mikołaja Firleja, Samuela Dunikowskiego i Kopycińskie- po ciężkiej, niepodobnej do polskiego stylu walce (sam hetman
go, goniąc Rosjan przez milę. W ten sposób lewe skrzydło rosyj­ zwrócił na to uwagę w swej relacji), trwającej już trzy, może pięć
skie przestało zagrażać wojskom hetmana, ale — jak się okaza­ godzin. Istniały jednak bardzo silne punkty oporu, których zdo­
ło — nie zostało rozbite całkowicie. bywanie oznaczałoby płacenie na nowo daniny krwi. Na skraju
Nieco gorzej działo się w lewym „rogu” polskim. Dostępu jeź- lasu, pomiędzy drzewami, skrył się silny, trzytysięczny oddział
dzie Mikołaja Strusia i księcia Poryckiego wzbraniał nie tylko re­ wojsk zaciężnych. Z kolei jazda Zborowskiego, goniąc za Rosja­
gularny ogień cudzoziemskich rot piechoty, ale i solidniejsza pali­ nami, przeleciała jedynie przez obóz, nie zająwszy go. Hetman
sada, za którą kryli się strzelcy. „Stawili nam się zrazu, zwłaszcza nie miał jeszcze wtedy piechoty, która by wyczyściła ogniem
cudzoziemcy Francuzowie, zbrojni dosyć dobrze, jako się godzi umocnienia. Toteż jazda prawego skrzydła, która powróciła
ludziom rycerskim” — relacjonował rzecz hetman królowi.12 z pogoni, zastała obóz Moskwy na nowo obsadzony wojskiem,
Poza tym teren był tu jeszcze gorszy do szarży, gdyż droga do który wspierała duchowo obecność samego wodza Dymitra Szuj­
pozycji przeciwnika prowadziła przez nadpalone i tlące się zabu­ skiego.

236 237
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA IV DRUGI GRUNWALD?

Żółkiewski chciał oszczędzić krwi Polaków, jak i przeciwnika. do Monastyra przyjechał. Tamże konia i obuwia dostawszy, nic
Dlatego zgodził się na rokowania z wojskami zaciężnymi. Jakże się nie bawiąc, do Moskwy jechał”14 z hiobową wieścią o pogro­
się przydała, i teraz, i przedtem, próba listownej dywersji: pismo mie wojsk rosyjskich.
hetmana wysłane do Francuzów. Znajome nam z lektury Ogniem Straty Moskwy — jeśli wierzyć Maskiewiczowi i anonimowej
i mieczem metody przeciągania na swoją stronę zaczęli też stoso­ relacji13 — były ogromne: w bitwie zasieczono ponoć dziesięć ty­
wać polscy rotmistrze i husarze, którzy podjeżdżali blisko szere­ sięcy, a w pogoni następne pięć tysięcy Rosjan. Jest to chyba licz­
gów cudzoziemskich, wołając: kum, kum, kum! Z lasu wymykali ba przesadzona. Na tym tle straty polskie były minimalne: stu
się najpierw pojedynczy żołnierze, potem całe ich grupy, aż w siedmiu towarzyszy poważnego znaku i stu czternastu rannych
końcu oddział rozpoczął pertraktacje co do przejścia wojsk cu­ oraz kilkuset pacholików. Natomiast straty w specjalnie ćwiczo­
dzoziemskich na stronę polską. W ten sposób większa część za- nych drogich koniach były z pewnością wyższe — husaria szarżo­
ciężnych zgodziła się przyjąć żołd Rzeczypospolitej; inni zaprzy­ wała kryjąc się za szyjami końskimi — i wyrównać je było trudno.
sięgli uroczyście, że nigdy nie będą służyć Moskwie przeciw kró­ Hetman jednak nie miał zbyt dużo czasu na odśpiewanie Te
lowi polskiemu, za co otrzymali wolność. Na nic się nie zdały wy­ Deum laudamus — tradycyjnej pieśni śpiewanej na kolanach
siłki de la Gardie i Horna (którzy tymczasem, zawstydzeni, wró­ przez rycerzy po zwycięskiej bitwie. Należało przecież jak naj­
cili na pole bitwy), by żołnierze zerwali jednak umowę. Wzbu­ szybciej wrócić pod Carowe Zajmiszcze i rozbić wreszcie siły
rzyli tylko tym rycerzy; po raz drugi Jakub de la Gardie musiał Wołujewa. Powrót, okazało się, nie był rzeczą prostą. „Nazad
ratować się ucieczką. Tym razem przed zaciężnym wojskiem an­ się wracając — opisuje hetman — było wozów, kolas ledwie nie
gielskim, gotowym go'zamordować, i na znacznie większą odleg­ więcej niźli nas. Bo zaprzężone stały moskiewskie kolasy, które
łość, bo aż do Nowogrodu Wielkiego. Przedtem jednak rycerscy nasi, naładowawszy łupami, wieźli, i w onym złym lesie nawięzło
wrogowie — Żółkiewski i de la Gardie — zdążyli podać sobie ich gwałt, że jeździć mijać ich z trudnością przychodziło.”16
ręce (Szwed zaprzysiągł, że nie będzie służył Moskwie, ale obie­ Mimo to zmęczone, głodne wojsko sprawnie i szybko wróciło
canych soboli nie zdążył już wręczyć). pod Carowe Zajmiszcze.
Tymczasem wokół obozu rosyjskiego zaczęły się kupić do Operacja wyjścia i wejścia do obozu polskiego wojsk Żółkiew­
szturmu chorągwie polskie — i Żółkiewski im w tym nie prze­ skiego była tak precyzyjna i cicha, że Wołujew nie zauważył na­
szkadzał. Na widok przygotowań polskich, jak i przejścia wojsk wet powrotu zwycięskich Polaków. Nie uwierzył też w klęskę Dy­
cudzoziemskich na stronę Rzeczypospolitej, Dymitr machnął mitra nawet wtedy, gdy wystawiono przed wały zdobyczne chorą­
ręką na bohaterską śmierć na polu bitwy i runął do ucieczki. Była gwie rosyjskie i jeńców. Dopiero widok znaczniejszych cudzo­
ona sprytnie pomyślana. Rosjanie bowiem pozostawili w obozie ziemskich oficerów, których Wołujew znał przedtem, wstrząsnął
najcenniejsze rzeczy: wozy i kolasy pełne złotych kubków, srebr­ wodzem rosyjskim. Mimo to postanowił się bronić. Część star­
nych czar, drogich szat, soboli, dwadzieścia tysięcy na wypłatę szyzny polskiej, rozgrzana potrzebą kłuszyńską, chciała szturmo­
dla wojska i inne kosztowności. Toteż „rzucili się nasi w pogoń, wać wały Rosjan.
ale mało ich goniło. Padli w obozie na łupie onym” — z humo­ Ale Żółkiewski nie cierpiał, jak wiemy, nadaremnego rozlewu
rem zauważył hetman. „Kniaź Dymitr, choć niewiele ich za nim krwi chrześcijan; poza tym przyświecał mu podstawowy cel: bra­
goniło, uciekał potężnie. Na błocie konia, na którym siedział, my Moskwy. „Zaś głodem ich wymorzyć, jako naród moskiewski
i obuwia zbył. Boso na lichej chłopskiej szkapinie pod Możajsk (w czym żaden z nimi nie porównywa) lada czym żyw, poszłoby

238 239
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA IV. DRUGI GRUNWALD?

było w długą”17 — zauważył hetman, a zdanie to, jak uczy histo­ łośnik historii, miał wysokie mniemanie o walorach i waleczności
ria, nic nie straciło na aktualności. Dlatego zgodził się na per­ żołnierza polskiego na tle dziejów. „Zwertowawszy kroniki, hi­
traktacje z Wołujewem. Ich wynik był pomyślny: zawarto układ storie — pisał — ledwie się gdzie przykład znaleźć może, żeby
na wzór smoleńskiego, w którym Wołujew uznał za cara królewi­ które wojsko i męskimi umysły tak wiele wielkich niebezpie­
cza Władysława. Siły Żółkiewskiego wzmocniły się znacznie czeństw zwyciężeniem, tak haniebnych, a mało słychanych nie-
0 wojska Rosjan, choć stary sceptyk kanclerz Sapieha, a po nim wczasów i niedostatków wytrwaniem, sławą, z zwyczajami, po­
król przestrzegali hetmana, by ze względu „na wiary śliskość na­ równać mogło.”20
rodu tego, tych zwłaszcza, których przy wojsku swym ma, ostroż­ Franciszek Kudelka nie bez pewnej racji zauważył, że bitwa
nie poglądał”.18 pod Kłuszynem była w historii tej miary starciem, co pod Grun­
W bitwie kłuszyńskiej Żółkiewski ukazał swą wielkość dowód­ waldem, Waterloo, czy nawet Wiedniem.21 Chodkiewiczowski
cy. Plany operacji realizował z żelazną konsekwencją, niebywałą Kircholm — nic nie ujmując tej olśniewającej wiktorii na pięć lat
przy jego wieku i stanie zdrowia, oraz wytrwałością: bitwa, długo przed Kłuszynem — był wspaniałym zwycięstwem taktycznym,
nie rozstrzygnięta, trwała wszak około pięciu godzin. Dzięki ale skutków politycznych nie przyniósł żadnych. Natomiast świet­
szybkiemu manewrowi hetman zaskoczył przeciwnika, narzucił nie rozegrana operacja pod Kłuszynem i Carowym Zajmiszczem,
mu miejsce starcia, które umiejętnie kontrolował, wprowadzając która wprowadziła Stanisława Żółkiewskiego do panteonu naj­
chorągwie do walki w odpowiednim momencie. Ciężar ataku większych wodzów w dziejach Rzeczypospolitej, przyniosła kon­
skupił na swym prawym skrzydle, wiedząc doskonale, że Rosja­ kretne i szybkie rezultaty. Nim statyści pod Smoleńskiem zdążyli
nie są mało odporni na uderzenia ciężkiej jazdy polskiej. Wyko­ poblednąć z zazdrości na wieść o pogromie kłuszyńskim, już w
rzystał przy tym błędy Szujskiego, zły od początku plan walki: głowach ich rodziła się myśl', droga do Moskwy jest otwarta!
wódz moskiewski z góry w tej operacji przyjął wariant obronny, co
przy kilkakrotnej przewadze liczebnej było fatalnym posunięciem.
Ale też trzeba powiedzieć, że Żółkiewski miał pod sobą kwiat
rotmistrzów polskich, dowodzących świetnie wyszkolonym woj­
skiem, zahartowanym w wielu bojach, na wielu teatrach działań
wojennych. O dziwo, było ono, jak na warunki polskie, bardzo
subordynowane i sprawne — nawet podczas marszu o głodzie
1zmęczeniu, z łupami, co podkreślił świetny znawca dziejów woj­
skowości, Tadeusz Korzon.19 Ich dużą wartość bojową, głód bi­
twy — akurat odwrotnie niż u Rosjan — Żółkiewski wykorzystał
celująco. W ten sposób, kolejny raz, hetman wykazał wyższość
polskiej sztuki wojennej i armii nad taktyką i \vojskiem typu za­
chodniego, opartego na kondotierach, jak i wschodniego, gdzie
przeważało dość prymitywnie uzbrojone pospolite ruszenie, uzu­
pełnione dobrze wyszkolonymi w walce ogniowej strzelcami. Wy­
padałoby w tym miejscu zaznaczyć, że Żółkiewski, znawca i mi­

240 Il i J Bcsal.i
V. PODBÓJ CZY UNIA?

Rozdział V cach Moskwy te uniwersały. Przez listy zaś prywatne czynił do


niektórych obietnice, nadzieje wielkie” — opisywał swą działal­
PODBÓJ CZY UNIA? ność Żółkiewski w pamiętniku.3 Podobne pisma słał także Wołu-
jew, Iwan Sołtykow i inni popierający Polaków bojarzy.
Wszystko to przyczyniało się do załamywania i tak pękniętego
po Kluszynie tronu Szujskiego. Pogrom wojsk Dymitra ożywił
również jego imiennika, Samozwańca II, który powtórnie ruszył
na Moskwę i dotarł tam 26 lipca. Car Wasyl nie śmiał już wyjść
z Kremla — usiłował zyskiwać sobie masy ukazywaniem swej do­
stojnej osoby w oknach pałacu, w jak najbogatszych szatach. Ale
lud moskiewski nauczył się od czasów Dymitra I szybko skracać
Myślał o tym i król, kiedy ulubiony bratanek hetmana, Adam dystans, dzielący go od władzy. Już w dniu następnym do komnat
Żółkiewski, wręczał mu buławę samego Dymitra Szujskiego. carskich wtargnęło kilka tysięcy ludzi. Na czele kroczył odważnie
U stóp królewskich legło ponadto kilkanaście moskiewskich chorą­ olbrzymiej postury i siły Zachary Lapunow. To on cisnął w twarz
gwi, a wśród nich najważniejsza — z czarnym dwugłowym orłem. przestraszonemu carowi:
Patrząc na nie, Zygmunt Waza musiał zdać sobie sprawę, że Mo­ — „Długoż dla ciebie będzie się lała chrześcijańska krew? Zie­
skwa była już w zasięgu szabli, a może raczej wyciągniętej w poko­ mia opustoszała, nic dobrego się w carstwie za twego hospodar-
jowym geście ręki Żółkiewskiego, którego należało wynagrodzić — stwa nie dzieje! Polituj się nad upadkiem naszym, połóż posoch
może buławą hetmana wielkiego koronnego? Samo otoczenie Żół­ twój (to jest sceptrum), niech z inszej miary o sobie radzim.
kiewskiego twierdziło: „A co najrychlej trzeba się ku stolicy mieć!”1 Ciężkie były te słowa Szujskiemu. Począł mu łajać sromotnie
Czy warto wobec tego „trwać” pod Smoleńskiem? od matki.
Po wiktorii kłuszyńskiej i kapitulacji Wołujewa pod Carowym — Tyś mi to śmiał mówić, a bojary nie mówią mi tego!
Zajmiszczem poddawały się bowiem hetmanowi ważne zamki, 1 porwał się do noża, który wielki zwykła Moskwa nosić, na
będące dotąd w rękach rosyjskich. Pragnąc utrwalić sukces, Żół­ Lepunowa. Lepunow chłop był urodziwy, dosuży [dzielny] i ser­
kiewski ruszył na Możajsk, gdzie popi przyjęli go chlebem i solą. ca mu dostawało. Zawołał nań głosem:
Przedtem jeszcze przed obliczem króla pojawiła się deputacja — Nie porywaj się na mnie! Jak cię wezmę w ręce, to cię
spod Carowego Żajmiszcza, na czele z kniaziem Jeleckim, zgniotę.”4
z oświadczeniem, że dobrowolnie przyjęli za pana królewicza Przestraszony już nie na żarty car Wasyl zgodził się, po cztero­
Władysława. Sam Żółkiewski w Możajsku „nie spał w sprawach letnim panowaniu, ustąpić z tronu. Jego bracia zostali aresztowa­
króla jego mości i Rzeczypospolitej należących”,2 prowadząc in­ ni i nie mogli wychodzić poza własne dwory, które otoczono stra­
tensywną akcję propagandową. Miecz zamienił na pióro. „Prze­ żami. Bojarzy — wśród nich i kniaź Wasyl Golicyn, którego usil­
syłał pan hetman siła listów tajemnie do Moskwy, uniwersały do nie popierał Lapunow — złożyli przysięgę, że nie wybiorą na
ohydzenia Szujskiego, ukazując, jako w carstwie moskiewskim za cara nikogo ze swego grona. Szujski miał wielkie szczęście, gdyż
panowania jego wszystko się źle dzieje, jako przezeń i dla niego wprawdzie Lapunow „wziął go w ręce” i zamknął w niedźwie­
krew chrześcijańska ustawicznie się rozlewa. To miotano po uli- dzim uścisku, ale zamiast głowy ścięto mu tylko włosy i zesłano

242 243
C Z Ę ŚĆ T R Z E C IA — PO C Z A P K Ę MONOMACHA V PODBÓ J C Z Y UN IA ?

do monasteru Czudowego, jako czerńca. Niedaleko, gdyż klasz­ kich kościołach Rzeczypospolitej. Widać w tym rękę jego poli­
tor ten znajdował się na Kremlu. tycznych przeciwników, którzy tkwili pod Smoleńskiem, ze złoś­
Stolec carski stał jednak pusty. Szalbierz był znienawidzony cią patrząc na olbrzymie, niezwyciężone, zdawało się, mury, pod­
nawet we własnych szeregach, które gotowe były wysunąć kandy­ czas gdy Żółkiewski lada dzień mógł oglądać i zdobyć bez wyj­
daturę ambitnego, marzącego o tym Jana Piotra Sapiehy. Krąży­ mowania szabli jeszcze potężniejsze baszty — Kremla.
ły uporczywe pogłoski, które dotarły w końcu i pod Smoleńsk, Tam też ruszył hetman bez zbytniego oglądania się na króla.
że niektórzy bojarzy chcą wybrać na cara hetmana, aż zmieszany Sądził, że przez politykę faktów dokonanych zmusi Zygmunta
Żółkiewski poczuł się w obowiązku „justyfikować” przed bojara­ Wazę do zaaprobowania swoich planów. Skomplikowana sytua­
mi.5 Jednak najważniejszym kandydatem, dość powszechnie cja nakazywała królowi jak najdalszą ostrożność. W gruncie rze­
aprobowanym przez bojarstwo i lud, był ciągle królewicz Włady­ czy Zygmunt do końca nie ufał ani Janowi Piotrowi Sapiesze,
sław. Hetman nadal chciał realizować plan jego intronizacji. który miał realizować plany monarchy, a w rzeczywistości śnił
Ale Żółkiewski był daleko od króla, a Potoccy i inni politykie- 0 czapce Monomacha na własnej głowie, ani Żółkiewskiemu,
rzy blisko. Krytyka poczynań hetmana zaczęła się niewiarygodnie którego gotowa była ozdobić koroną carów część bojarów. W re­
szybko — już po kapitulacji Wołujewa. Warunki postawione zultacie nasz lojalny hetman — mimo daremnych próśb o rozka­
przez Żółkiewskiego pod Carowym Zajmiszczem oceniono w zy — powędrował na wschód „bez wyraźnych instrukcji”.7 Plan
obozie smoleńskim jako zbyt łagodne; wiele zastrzeżeń budziło osadzenia na carskim tronie siebie król schował głęboko w rękaw
jego postępowanie wobec wojsk Wołujewa. Obawiano się z ich bufiastej niemieckiej koszuli i czekał na stosowną chwilę, by wy­
strony zdrady. Wreszcie — gdy w połowie lipca przyszedł list od dobyć go na światło dzienne.
Żółkiewskiego, w którym oznajmiał on konieczność marszu na Tymczasem po detronizacji Szujskiego Duma bojarska w Mo­
Moskwę, gotową z całą przychylnością przyjąć królewicza Wła­ skwie obwieściła poddanym, że „car i wielki kniaź Wasyl Iwano-
dysława jako cara — rozwiązały się niechętne mu języki. Ryto wicz na prośbę wszystkich poddanych swych, zrzekł się tronu
pod hetmanem tak, że ten po ośmiu latach, wprawdzie w zupeł­ 1wstąpił do monasteru”.8 Gdy bojarzy ogłaszali ludowi o „dobro­
nie innej sytuacji, zmuszony do obrony, z goryczą wspomni, „że wolnej dymisji” władcy, Żółkiewski zbliżał się do Moskwy. Na­
mię i winowato, żem nazbyt sporo poszedł” pod Moskwę.6 Wte­ dal nie zaniedbywał dyplomacji. Chwalił listownie bojarów za
dy też — w okresie podważania jego umiejętności wojskowych — usunięcie Szujskiego z tronu, ale też nakazywał chronić — co pię­
będzie się usprawiedliwiał ze łzami w oczach, że mógł ryzykować knie o nim świadczy — „dostojne osoby” cara i jego braci przed
bitwę pod Kłuszynem z przeważającą armią Dymitra, gdyż był jakimkolwiek zagrożeniem ich życia i zdrowia. Wiedział dobrze,
świadom, że w razie jego klęski przed granicami Rzeczypospoli­ co czyni: wprawdzie bojarzy gotowi byli wydać Szujskich Pola­
tej leży następna zapora: liczne wojska królewskie pod twierdzą kom, „jedno żeby im król i.m. żadnej nie pokazywał łaski”.9
smoleńską. Żółkiewski twierdził też w listach do bojarów, że król nakazał
Jedna z najświetniejszych bitew w dziejach oręża polskiego mu strzec Moskwy przed Szalbierzem: wszystko to było prawdą,
przyniosła zatem Żółkiewskiemu sławę od razu zaprawioną zia­ tyle że nie do końca powiedzianą. Bojarzy dumni — przymiotnik
renkami goryczy: reakcja na świecie była o wiele chłodniejsza niż używany stale przez Żółkiewskiego, a wywodzący się nie tylko
po bitwie kircholmskiej, nawet tradycyjne Te Deum laudamus i ich udziału w Dumie (radzie), ale może i stąd, że bojarzy nie­
śpiewano jedynie w Wilnie, a nie — jak dotychczas — we wszyst­ mal nigdy się nie uśmiechali — wsio sieriozno odpowiedzieli, że

244 245
CZĘŚC TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA V PODBÓJ C Z Y UNIA?

nie potrzebują ratunku. Mimo to hetman 3 sierpnia stanął pod wosławną, by z papieżem nie utrzymywał żadnych stosunków,
Moskwą. Naprzeciw wysłano harcowników, doszło do starć, śmiercią karał poddanych, którzy wyraziliby chęć przejścia na ka­
przybliżyły się też wojska Szalbierza, gotowe skorzystać z przy­ tolicyzm, wreszcie — by nie dopuszczał do siebie i jakichkolwiek
słowiowej szansy trzeciego, nie bijącego się. Z dwojga złego bo­ stanowisk Polaków. Mogło mu towarzyszyć w drodze na Kreml
jarzy woleli królewicza niż samozwańca — i dlatego 5 sierpnia tylko trzystu. A przecież królewicz Władysław miał wtedy ledwie
koło wspaniałej budowli sakralnej o baśniowych, piernikowych lat piętnaście! Bojarzy chcieli też zwrotu zamków zajętych przez
kopułach, Nowodiewiczego monasteru, osiem kilometrów od Polaków, co w praktyce oznaczało zwinięcie oblężenia Smoleń­
wielkich murów Moskwy, rozpoczęły się rokowania między ska, a dla króla polskiego utratę prestiżu na oczach wpatrzonej
przedstawicielami hetmana a bojarami. weń Europy i papiestwa.
Żółkiewski, usiłując pozyskać dla swego planu ludzi z otocze­ Żółkiewski w wędrówce na Kreml płynął zatem wciąż między
nia Wazy, prosił króla, by pod Moskwę przybył Lew Sapieha. królewską Scyllą a bojarską Charybdą. Frustrację hetmana po­
Ale wytrawny kanclerz nad wątpliwe laury dyplomatyczne prze­ głębiał fakt, że król, bynajmniej nie w łagodnym tonie, ganił
dłożył miłość do młodszej o trzydzieści lat żony i, miast pod Mo­ zwycięzcę spod Kłuszyna za łagodność i ustępliwość w układach,
skwę, umknął na urlop w przeciwnym kierunku — do Wilna. /a zbytnią ufność wobec Moskwy, którą cechuje — pisał znów
Hetman sam musiał prowadzić trudne rozmowy. król Zygmunt — „wiary śliskość”, za słabe pilnowanie interesów
Żółkiewski głęboko wierzył, że trzema cnotami ujmie boja­ Kościoła katolickiego.11
rów: uczciwością, pokojowością i szacunkiem dla prawosławia. Nic bardziej nie mogło dotknąć Żółkiewskiego, wierzącego
Na pierwszych posłów wybrał swego szwagra, starostę Winnickie­ wszak mocno w katolickiego Chrystusa, niż ostatni zarzut. Wyda­
go Aleksandra Bałabana, i podstolego lwowskiego Stanisława wało mu się, że to rywale pod Smoleńskiem podkopują jego po­
Domaradzkiego, szlachciców polskich, kreślących znak krzyża na zycję. Szły bowiem stamtąd żałosne wieści, że nowe szturmy Po­
piersi od prawej strony. W tydzień później po wstępnych ustale­ tockich zatrzymały się na murach twierdzy, mimo szalejącej w
niach, oddawszy zakładników, obie strony zjechały się koło No­ Smoleńsku epidemii; że zaraza przeszła na stronę polską, powa­
wodiewiczego monasteru. Naprzeciw hetmana w otoczeniu puł­ lając na łoże boleści samego króla. Jedyną pociechą dla Żółkiew­
kowników i rotmistrzów sunęli na koniach najbardziej w Mo­ skiego był fakt, że Lew Sapieha, jeszcze przed wyjazdem do mło­
skwie poważani kniaziowie: Fiodor Mścisławski, Wasyl Golicyn, dej żony, zaczął zmieniać front: żądał zaniechania szturmów
Fiodor Szeremietiew i inni. Wymiana pokłonów nastąpiła na ko­ pi/.ez Potockich na rzecz układów. Coraz częściej też chwalił po­
niach, przywitania już na ziemi, rozmowy — w przygotowanym czynania hetmana, co wywoływało taki skutek, że podczas pro­
uprzednio namiocie. Tutaj przez długie godziny diak Wasyl Te- wadzonych przez Sapiehę dyplomatycznych rozmów ze smo-
lepniew rozwijał zwinięte w „trąbkę” arkusze, odczytując warun­ Icnszczanami Potoccy znienacka ruszyli do nowego, nieudanego
ki rosyjskie. icsztą szturmu. „Jawnie karze Pan Bóg pychę, hardość, nadę-
Zdenerwowały one nawet naszego spokojnego hetmana. tość polską i zadrość ich” — pisał rozgoryczony kanclerz litew­
„A było w tym zwitku o przechrzczeniu się królewicza jegomości ski.1’ Dwudziestego pierwszego sierpnia Potoccy zarządzili nowy,
na ruską wiarę i inszych niemało absurdów” — napisze potem feneralny szturm na twierdzę, ale i on załamał się w gęstym
Żółkiewski.10 Ale nie to w gruncie rzeczy poruszyło najbardziej "gniu dział, rusznic i półhaków żołnierzy komendanta twierdzy
hetmana. Bojarzy domagali się, by Władysław ożenił się z pra­ S/.eina.

246 247
C Z Ę ŚC T R Z E C IA — PO C Z A P K Ę M ONOMACHA V. PODBÓ J C Z Y UNIA?

W tym czasie negocjacje pod monasterem Nowodiewiczym do­ Żółkiewski domyślał się jednak, co się święci. Instrukcje przy­
biegały końca. Sprzyjało temu coraz większe zagrożenie ze stro­ chodziły opieszale; gdyby hetman czekał dłużej, zostałby sam
ny Szalbierza, który stolicę otoczył wieńcem płonących wsi. Żół­ bez armii wśród rozgoryczonych a mściwych bojarów, narażając
kiewski nie przerywał mu tej ognistej akcji, wiedząc, że zmusza poważnie na szwank swą osobę i interesy Rzeczypospolitej. Dla­
to bojarów do ustępliwości, a jemu daje czas na porozumienie tego samodzielnie — był to jego pierwszy polityczny krok o ta­
z królem. Wprawdzie od dłuższego czasu hetman robił dobrą kiej wadze — zdecydował się na jak najszybsze podpisanie ukła­
minę do złej gry, wydawał wspaniałe bankiety, obdarowując du z Rosją.
szczodrze bojarów, ale tylko on wiedział, że już tygodnie i dnie Dwudziestego siódmego sierpnia 1610 roku w połowie drogi
dzielą go od zaprzepaszczenia owoców wiktorii kłuszyńskiej. Do między obozem polskim a Moskwą stanęły dwa olbrzymie, wspa­
rąk podkanclerzego Kryskiego dotarła ceduła od Żółkiewskiego, niale przystrojone namioty, w których ustawiono ołtarze z krzy­
pisana szyfrem cyfrowym, z której można było odczytać prawdę żami i obrazami świętych. Pierwsi uklękli bojarzy — miało ich
o położeniu hetmana: przybyć z Moskwy aż dziesięć tysięcy — i przez pocałunek „w
„Racz to wasza miłość Królowi Jego Mości powiedzieć, że żoł­ kiest” złożyli przysięgę „na poddaństwo królewiczowi Władysła­
nierz dla niepłacy i niedostatku barzo sobie cknie; świętego Mi­ wowi”.15 Następnie uczynił to Żółkiewski, kładąc rękę na Ewan-
chała [29 września] dłużej nie utrzymamy ich. Cudzoziemcy, nie H(’lii, dalej jego pułkownicy, rotmistrze i inne znaczne w armii
tylko pieniędzy od Króla Jego Mości, ale i nadzieje o nich nie polskiej persony. Przez Rosję przetoczyła się fala zapewnień
słychać, już po kilkakroć chcieli odejść, ledwom ich zatrzymał, 0 wierności dla nowego cara: „całe niedziel siedem ta przysięga
ale jeśli w kilku dniach albo pieniędze, albo wiadomość nie bę­ 1rwała na każdy dzień, oprócz niedziele a uroczystego święta, że
dzie, pójdą precz. Nam będzie siła ubywała, nieprzyjaciel będzie Wąsem osiem, dziesięć i dwanaście tysięcy na dzień ich przysię­
serce brał. Jeśli nie masz takowego dostatku, żeby wojny sta­ gło. Do zamków wszystkich i prowincyi temu państwu przyle­
tecznie poprzeć, na zimę wojsko zatrzymać żeby się mogło, tedy głych bojarów rozesłano, aby przysięgi odbierali na królewicza,
lepiej kończyć pokojem uczciwym.”13 i tuk w ćwierć roku wszystka ziemia moskiewska oprócz Smoleń­
Całe przedsięwzięcie rozbić się mogło o tradycyjny próg, ska i tych zamków, co Pontus [de la Gardie] był obiegł, których
o który się bezustannie potykały armie ówczesnego świata — pie­ potem był dostał, jako Nowogród Wielki, Psków i inszych tam
niądze. pi/.yległych kilka.”16 Nawet pomniejsi bojarzy cieszyli się, powia­
Odpowiedź, jaką Żółkiewski otrzymał od króla, była wykład­ dając z powagą, „iż się im złote czasy wiernut”.17 Wydawało się
nią planów monarchy. Bojarom trzeba przypomnieć, że Zygmunl współczesnym, że okres „wielkiej smuty” w historii Rosji kończy
Waza jest „ze krwie ruskich książąt”. Należy stosować bezwzglę­ się wreszcie.
dnie „siłę na upór” bojarów i ich „brawarję”.14 Wojsko ma służyć Nowy układ oparty był na umowie smoleńskiej, z lutego 1610
na kredyt, a Moskwę trzeba zbrojnie zmusić do pokoju. Ozna­ mku, i zawierał większość warunków Moskwy. Deklarowano w
czało to realizację programu podboju. Kropkę nad „i” stanowiło nim przyjaźń i jedność obu państw, skierowaną przeciw ze­
wysłanie starosty wieliskiego Aleksandra Gosiewskiego z polece­ wnętrznym wrogom, wspólną obronę przed srogim Półksięży­
niem, by Żółkiewski intronizował jezuickiego króla na prawosła­ cem. Wojsko polskie miało być opłacone ze szkatuły moskiew­
wny tron. Ale Gosiewskiego powaliła w drodze choroba i, na skiej, ale za to wszystkie zamki, zajęte przez Polaków, miały
szczęście dla planów hetmana, nie dotarł na czas. wrócić do Rosji. Hetman zobowiązał się rozbić armię Szalbierza

248 249
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA V. PODBÓJ CZY UNIA?

i pojmać go; nie posiadał przy tym prawa wkroczenia do stolicy Wszechrosji Władysław Zygmuntowicz” czy też bite w mennicy
carów bez zezwolenia bojarów, tak samo jak i Jan Piotr Sapieha. monety z wizerunkiem nowego carą moskiewskiego.
Kwestię przejścia królewicza na prawosławie i inne sprawy reli­ Żółkiewskiemu jednak wydawało się, że sojusz polsko-rosyjski
gijne przełożono do czasu bezpośredniego spotkania Dumy boja­ i początek drogi do wyśnionej przezeń unii na warunkach pol­
rów z królem polskim.18 skich, poprzez elekcję Władysława, został uczyniony. Sądził, że
Układ przypieczętowano biesiadą. Żółkiewski, znając wartość skłonnością do ustępstw i pokojowością kupił sobie bojarów i lud
podarunków, rozdał bojarom na bankiecie nie tylko wszystkie Moskwy. Politykę chciał budować na dobroci, uczciwości i dyscy­
swoje kosztowności, ale i pożyczone u rotmistrzów: „koni, rzędy, plinie własnego wojska; bywało, że wobec przewrotnych knia­
pałasze, szable, roztruchany, czary, nalewki z miednicami, tak że ziów wykazywał ufność dziecka. Ale podparty głównie polskimi
nie tylko swoje ochędóstwo własne, ale i rotmistrzów, i towarzy­ szablami sojusz, jak każdy wymuszony, miał kruche fundamenty
stwa nabrawszy, im dawał, że i najmniejszego [z bojarów] darmo w postaci niechęci mas — do czego też znakomicie zaczęła się
nie wypuścił. Kosztowało go też” — opisywał hojność hetmana przyczyniać polityka Zygmunta Wazy.
Maskiewicz.19 Dla Żółkiewskiego bowiem prawdziwa bomba wybuchła w
Rzecz zadziwiająca: Żółkiewski, lubiący przecież podkreślać dwa dni po podpisaniu układu. Dwudziestego dziewiątego sier­
swoje poświęcenie dla ojczyzny, nie wspomniał o tym w pamięt­ pnia przygalopował pod Nowodiewiczy monaster posłaniec od
niku. Na szczęście zrobili to za niego inni: już przedtem ksiądz króla, Fiodor Andronów, z listem, „który to w sobie zamykał,
Piotr Kulesza pisał do wpływowego podkomorzego z otoczenia żeby pan hetman nie na królewicza, ale na samego króla jegomo­
króla, Andrzeja Boboli: „szanujcie pana hetmana i nie wadziłoby ści panowanie zaciągnął”.22 W kilkanaście dni później dotarł wre­
też co ultra dla niego zrobić. Ikrzy się [rujnuje] nieborak, zdro­ szcie wymęczony chorobą Gosiewski — z tym samym polece­
wie traci i co ma chudoby, sypie, życząc dobra ojczyźnie i Jego niem. Żółkiewskiego wiele zapewne kosztowało obnoszenie po
Królewskiej Mości.”20 bankietach pogodnej twarzy, podczas gdy jego plany upadały,
W kilka dni później rewizytowano bojarów u kniazia Mścisław- jak sądził, skutkiem intryg Potockiego. I niewiele tu pomogło
skiego. Podczas przyjęcia Maskiewicz bolał głównie, że „miody uznanie samego Gosiewskiego dla pracy hetmańskiej, który
to rozmaite dawano; coraz naleją inszego, dając znać, że tego przyjrzawszy się jego poczynaniom na Kremlu, przyznał mu rację.
mnogo w carstwie”. Ale Polakom to nie imponowało: „nasi pilno Wypełnienie woli króla w ówczesnym położeniu Polaków było­
prosili, aby którekolwiek chcą, jeno aby nie mieszając, jednego by ciężkim błędem politycznym i strategicznym. Żółkiewski zda­
dawano, bo chcieli sobie popić; nie mogli tego na nich wymóc. wał sobie z tego sprawę, ale nie chciał być nielojalny — ta cecha
Darował potem [kniaź Mścisławski] hetmanowi sorok soboli nie- była mu zupełnie obca. Dlatego postanowił po prostu omijać w
przednich, rotmistrzom po parze jeno soboli, dla samej wzgardy; korespondencji drażliwy problem, w nadziei że poselstwo boja­
jeno aby się nie obrażała Moskwa, przyjmowano wrzekomo.”21 rów, udające się pod Smoleńsk, wytłumaczy królowi konieczność
Nieładnie, panowie Polacy, darowanemu koniowi w zęby się nie osadzenia na tronie carskim jego pierworodnego syna.
patrzy. Wzajemna niechęć, widoczna w słowach Maskiewicza, Sekret głęboko nosił w sobie. Ale król nie po to wysyłał z wia­
brała się zatem nie tylko z różnic religijnych, ustrojowych etc., domą misją Rosjanina Andronowa, a potem Michała Mołczano-
ale — w toku codziennego życia — i z obyczajowych. 1 niewiele wa, aby ci milczeli jak grób. Wiedział i liczył na to, że wśród swo­
tu pomogły rozrzucane w tłumy medale z napisem „Wielki Kniaź ich rozwiążą się im języki. Tak też się stało: rychło bojarzy do­

250 251
C Z Ę Ś C T R Z E C IA — PO C Z A P K Ę M ONOMACHA V. PODBÓ J C Z Y UN IA?

wiedzieli się o żądaniach króla Zygmunta — na razie w formie Iriarcha tuszyński” Filaret Romanow, i były kandydat do tronu
plotki. Zaczęli podejrzliwie patrzeć na hetmana: jego uczciwość Wasyl Golicyn. Żółkiewski ufał mu mocno, podczas gdy nawet
stała się dwuznaczna. Toteż Żółkiewski, aby podnieść swą wiary­ postronni obserwatorzy widzieli, że „bardzo to niespokojna gło­
godność i prestiż, w nocy z 4 na 5 września ruszył naprzeciw sto­ wa: animusz tyrański, serce zdradliwe, a żywot zły, niepobożny.
jącej nadal pod Moskwą armii samozwańca. Rad by się carem co prędzej widział.”25
W rzeczywistości nie chciał ani rozlewu krwi, ani nawet pogro­ Tak też było w rzeczywistości; w tym właśnie przypadku wi­
mu Szalbierza wobec tak niepewnej pozycji swych wojsk, ogląda­ dać, jak szlachetność i ufność Żółkiewskiego w polityce obracała
jących Kreml z odległości ośmiu kilometrów. Gdy Jan Piotr Sa­ się przeciwko niemu. Delegacja rosyjska posuwała się powoli za­
pieha zagaił rozmowy, hetman skwapliwie zgodził się na nie, by błoconymi drogami wśród ulewnych deszczów i pod takimi łza­
nie dopuścić do starcia, do którego parli bojarzy na czele z Mści- wymi auspicjami rozpoczęły się — i zakończyły, jak to zobaczy­
sławskim. Sytuacja była napięta, gdyż urazy Polaków z przeciw­ my — pertraktacje bojarów moskiewskich z nieustępliwym kró­
nych obozów zaczynały się już przekształcać w krwawe harce. lem.
W rokowaniach z Sapiehą, prowadzonych z obu stron na ko­ Pod samą Moskwą też nie działo się najlepiej. Wojsko Sapie­
niach — miara to nieufności — Żółkiewski zapewnił, że w za­ hy, które miało udać się na leże zimowe na Siewierszczyznę, ra­
mian ?a rezygnację z pretensji do tronu król Zygmunt gotów od­ czej zwracało oczy na Riazań nad Oką. Wywołało to krwawą po­
dać samozwańcowi Sambor albo Grodno; Sapieha z kolei gotów tyczkę z Rosjanami, podejrzewającymi, że Sapieha znów chce
był służyć królowi pod warunkiem, „aby od zasług swoich nie wrócić w pobliże Kaługi i wesprzeć Szalbierza. Starosta uświacki
byli odstrychnieni”. Na koniec Polak z Litwinem, „pięknie (...) był jednak przeciwny ekscesom — chciał nawet ukarać na gardle
obłapiwszy się z sobą”,23 rozjechali do własnych wojsk, które od­ winnych tej burdy — ale o mały włos sam nie postradał życia.
tąd miały służyć królowi i Rzeczypospolitej. Rzucił się bowiem na niego podpity olbrzymi Lapunow z szab­
Ale Szalbierz już przywykł do roli cara: jadowi władzy, który lą w garści, a za nim inni bojarzy, krzycząc:
zaczadza mózgi, rzadko kto umie się oprzeć. Gdy posłowie Jana — „Chcesz nas carzykowi wydać!”26
Piotra Sapiehy oznajmili mu warunki Żółkiewskiego, samozwa­ Krwawym jatkom zapobiegła odważna interwencja Żółkiew­
niec ozwał się patetycznie, że wolałby u chłopa służyć niż patrzeć skiego, który zdążył stanąć między przeciwnikami i ich rozdzielić.
chleba z rąk króla polskiego. Jeszcze lepiej w rolę carycy weszła W końcu hetmanowi i Sapiesze udało się namówić niesubordyno-
niedawna obywatelka narodu szlacheckiego, Maryna I Mnisz­ wane (a był to ledwie początek demoralizacji) wojsko, by za
chówna, która „grubo dosyć blekotała: dziesięć tysięcy złotych nagrody od bojarów zawróciło ku grani­
— Niech też król jegomość ustąpi carowi jegomości Krakowa, com Rzeczypospolitej, na Siewierszczyznę. Hetman doradził też
a car jegomość da królowi jegomości Warszawę!”24 Sapiesze i jego towarzyszom, nieco dwuznacznie:
Żółkiewski usiłował więc dosięgnąć mieczem „cara jegomoś­ — „Szabla waszmościom najprzedniejsza asekuracja. Za tą —
ci”, ale samozwaniec, ostrzeżony przez kogoś, zdołał powtórnie /usług swych dopniecie.”27
zbiec do Kaługi razem z Maryną, jej fraucymerem, w otoczeniu Mimo odejścia wojsk polskich Sapiehy bojarzy — gdy wytrzeź­
Zaruckiego i jego pięciuset Kozaków dońskich. wieli w końcu — nie poczuli się bezpieczniej; obawiali się tak Sa­
W końcu września z Moskwy ruszyło wreszcie poselstwo rosyj­ mozwańca II, jak i zmiennego, podatnego na demagogiczne ha-
skie do króla. Na czele stał metropolita rostowski, niedawny „pa- da ludu moskiewskiego, poddanego wpływom fanatycznego kle-

252 253

/
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA

ru, wśród którego rej wodził patriarcha stolicy, Hermogen. Dla­ liozdział VI
tego też 24 września bojarzy na czele z kniaziem Mścislaw-
skim — nim jeszcze ruszyło poselstwo rosyjskie do króla polskie­ NA KREMLU
go — poprosili hetmana, by wprowadził wojsko Rzeczypospolitej
do Moskwy.

Tymczasem ostry ton w listach króla do Żółkiewskiego nasilał


■u,. Na dwa dni przed prośbą bojarów Zygmunt oznajmił hetma­
nowi, że zawiesza umowę, zaprzysiężoną przez Żółkiewskiego,
do czasu przybycia poselstwa Filareta i Golicyna pod Smoleńsk.
W dawnej historiografii posunięcia króla interpretowano jedno­
znacznie: „mały” król, zawistny, opieszały, bez koncepcji, nisz­
czył plany wielkiego hetmana. Dzisiaj Wazę ocenia się o wiele
ufniej surowo: nie sposób nie docenić jego konsekwencji w dzia­
łaniu, upartego zdecydowania i osobistej odwagi. Król był prze­
łamany cały czas, że Moskwę można przyłączyć, ale mieczem,
u on osiągnąć siłą, nie poprzez nienawistną mu elekcję — a gdy
lu się nie uda — zatrzymać chociaż przy Polsce Smoleńsk. Dlate-
U«» stał tak wytrwale przy tej twierdzy i nakazywał Żółkiewskie­
mu postępować w Moskwie bezwzględnie, gdyż „przywykł ten
naród do samodzierżawia”.1 Ale ten, cechujący Zygmunta, zim­
ny realizm zawodził srodze, gdy oglądał on sytuację w Moskwie
/ odległości kilkuset kilometrów, nadal żądając tronu carskiego
dla siebie.
Żółkiewski w odpowiedzi rozwinął dyplomatyczne skrzydła:
udowadniał, że traktuje umowę nieobowiązująco, że czas i sejm
łagodzą zawarte tam, wygórowane żądania rosyjskie, przez sa­
mego Żółkiewskiego określone jako „absurdy”, a on sam gotów
u st strzec młodziutkiego królewicza Władysława na Kremlu we-
pol z innymi senatorami. Brak królewicza w Moskwie oznaczać

255
CZĘŚC TRZFX'1A — PO CZAPKĘ MONOM ACHA
1 ■• : > -. u>\ \ p .sn}\m \i w s -
w i o i ROM,' r r o . •,A!tmw)iMHivsi.n-
................................- ................. ...

będzie dla Polski — dowodził hetman — uwikłanie się w dług;}


wojnę: i to w chwili gdy nie ma pieniędzy na żołd dla wojska.
W szyfrowanych cedułach zapewniał króla i podkanclerzego Krys­
kiego, że wraz z obaleniem Szujskich „Smoleńsk się pokłoni”2 —
nad czym hetman pracował usilnie. Pokłoni, ale komu? — pytał
król i odpowiadał. — Wprawdzie memu synowi, ale i Moskwie.
A przecież idzie o to, by Smoleńsk wrócił do Rzeczypospolitej.
Przecież taki był sens upartego oblegania twierdzy. Dlatego też
argumentacja hetmana nie znalazła oddźwięku pod Smoleń­
skiem. Żółkiewski skarżył się więc gorzko do najbardziej mu tam
życzliwego Lwa Sapiehy, że „złośliwość nie nowina na świecie”,
dla tych, którzy „rzeczy tutejszych nie rozumieją”, podkreślając,
iż stracił zdrowie w służbie dla króla. Sam Sapieha prosił „Świę­
tego Ducha mądrości”, by pozwolił mu przekonać Szeina do pod­
dania się królowi, ale i Duch Święty nie pomógł, gdyż smo-
leńszczanie wprawdzie gotowi byli poddać się — ale królewiczowi
Władysławowi.3
Dziewiątego października chorągwie polskie wmaszerowały do
Moskwy. Uczyniły to, „zwinąwszy chorągwie”, cicho i bezładnie,
by nie zorientowano się w liczebności małej wszak armii.4 Pamię­
tając dobrze rzeź Polaków popierających Samozwańca I, Żół­
kiewski roztasował pułki koło siebie: Zborowski stanął w Kitaj-
grodzie, Kazanowski w Białogrodzie, a pułk hetmański, którym
dowodził Gosiewski, w Krymgrodzie — na dworze cara Borysa
Godunowa. Ponieważ mieszkańcy Moskwy nienawidzili wojsk
niemieckiego autoramentu, których rozpasanie sięgnęło zenitu w
czasach panowania Szujskiego, hetman zostawił ich tylko ośmiu­
set, resztę wysyłając pod Smoleńsk. Kilkudziesięciotysięczm)
gwardię strzelców moskiewskich, stanowiących groźną i nieobli­
czalną siłę, Żółkiewski wysłał pod komendą kniazia Sołtykowa
przeciw Szwedom i ich zaciężnym wojskom, którzy po złożeniu
Szujskiego z tronu zerwali sojusz i zaczęli zajmowanie twierdz ro­
syjskich na północy. Resztę gwardii podporządkowano Gosiew­ GTUNDESrticto’(O y/^rom s p/ j I i n scdn stas^ jk w f; r
skiemu. W ten sposób wojska Rzeczypospolitej stanęły mocn;| DF.Rr.T IMfIWO f HQCH(MTJ6 7ICT'/V łHNA&fft;BRyMfOOCEr
stopą po raz pierwszy i ostatni w Moskwie. XA » 5 * ^ PicToik* r r iNvrr. n t o j i o d c c -

1'ortret konny Zygmunta III, w głębi scena oblężenia Smoleńska


256
KI,'.
t '/M & C

14. Nagrobek Stanisława Żółkiewskiego i jego syna Jana


15. Nagrobek Reginy z Hcrburtów Żółkiewskiej, żony hetmana
V I. N A K R E M L U

Wbrew nakazom króla Żółkiewski nadal starał się pozyskać


lud i bojarstwo łagodnością, pokojowością i utrzymywaniem
wśród polskich chorągwi żelaznej dyscypliny. Jeszcze przedtem
ocalił od śmierci przewrotnego Wasyla Szujskiego, który nawet
i monasteru Czudowego — wspierany przez patriarchę Hermo-
gena — gotów był sterować kolejnym przewrotem. Jego śmierci
zresztą domagało się wielu bojarów, wiedząc, że żywa osoba by­
łego cara może przyczynić się do nowego zamętu w państwie mo­
skiewskim. Żółkiewski ujął się za Szujskimi i bojarzy wydali ich
hetmanowi szybko — jeszcze przed wkroczeniem chorągwi pol­
skich do Moskwy. Żółkiewski początkowo umieścił cara Wasyla
w monasterze Józefa Wołkołomskiego pod strażą rotmistrza cho­
rągwi kozackiej, Bartosza Rudzkiego, a braci Szujskich trzymał
w swoim namiocie. Obawiając się „zdrady jakiej”, jak pisał w
diariuszu Jan Piotr Sapieha, a raczej naciskany przez bojarów,
domagających się, by Szujscy „w ostrożnym więzieniu byli” , wy­
siał hetman Wasyla do Osipowa, gdzie nadal pilnował go Rudz­
ki, a nieszczęsnego wodza, kniazia Dymitra, pod strażą rotmi­
strza Niewiadomskiego do Białej. Hetman polski usiłował też
przeciągnąć na swoją stronę zapamiętałego wroga katolicyzmu,
patriarchę Hermogena — bywał nawet u niego — i przez pewien
czas wydawało się, że „przyjaźń sobie (...) wielką sprawił”.5 Była
to kolejna pomyłka naszego idealisty. Wreszcie — Żółkiewski
nakazał Polakom unikania wszelkich zaczepek, powołując trybu­
nał mieszany do osądzania kontrowersji polsko-rosyjskich.
W skład trybunału wszedł między innymi pułkownik Samuel Du­
nikowski i kniaź Grzegorz Romadanowski. W ten sposób w ciągu
ledwie kilku tygodni zdołał zyskać sobie przychylność większości
bojarów.
A na niej Żółkiewskiemu właśnie najbardziej zależało. Zda­
wał bowiem sobie sprawę, że na stałe nie może się oprzeć na po­
datnym na byle plotkę pospólstwie rosyjskim, którego bojarstwo
w gruncie rzeczy obawiało się bardziej niż Polaków. „Złota wol­
ność”, upersonifikowana w postawie hetmana, pukała też do serc
wielu bojarów. Szlachetna powaga, umiar, wiedza, którymi to
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA VI. NA KREMLU

przymiotami hetman czarował otoczenie, też zapewne nie były Wojsko polskie, stojące w Moskwie, podporządkował hetman
bez znaczenia. Na tych ideałach właśnie chciał budować zręby Aleksandrowi Gosiewskiemu. Dowódcy nakazał utrzymanie
unii dynastycznej, interesów i kultury: połączenia, jak niegdyś wzorowego porządku i dyscypliny, by nie dochodziło do naj­
szlachty polskiej z litewską, tak teraz szlachty Rzeczypospolitej mniejszych zwad z niespokojnym ludem stolicy. Wojsku niezado­
z bojarami i kniaziami. Zdawał sobie przy tym sprawę, że zade­ wolonemu z tradycyjnych braków w żołdzie, powiedział krótko:
kretowanie tego stanu rzeczy niewiele pomoże, iż trzeba na to „Jeśli ja nie pojadę, królewicz nie przyjedzie do was” — i dopie­
czasu i spokoju. „Z waszmościami bracią naszą, narodem Wiel­ ro wtedy chorągwie polskie zgodnie, choć z ociąganiem, „pozwo­
kiego Księstwa Litewskiego — skarżył się nie bez słuszności w liły hetmanowi tego odjazdu”.8 Natomiast bojarów Żółkiewski
liście do Lwa Sapiehy — wyszło lat sto sześćdziesiąt, nim do sku­ napominał, „żeby stale w poprzysiężonej wierze stali”.9 Chcąc
tecznego zjednania przyszło, a z tak wielkim, szerokim carstwem zabezpieczyć wielki szlak możajski, wiodący ze Smoleńska do
moskiewskim za niedziel kilkanaście chcą, żeby wszystko sprawić Moskwy, żółkiewski obsadził go wojskami pułkownika Mikołaja
jak potrzeba (...). I człowiek z dziecięcia, z małej różdżki dąb Strusia znanego dowódcy i współtwórcy wojskowych dokonań
czasem bywa.”6 hetmana, przy czym szlachetny Żółkiewski nie zawahał się zosta­
Hetman jednak musiał się spieszyć. Chciał ustanowić trwałe wić swego przybocznego lekarza, Stanisława, gdy Struś ciężko za­
współżycie Rosjan z Polakami w Moskwie na czas jego rozmów chorował.
z królem. Sądził, że znalazłszy się pod Smoleńskiem, odwiedzie Trzydziestego października ruszył z Krymgrodu olbrzymi or­
króla od błędnego postanowienia i zdoła rozciąć węzły intryg Po­ szak. Obok Żółkiewskiego i jego chorągwi sunęli dumni bojarzy
tockich, którymi — myślał — omotany jest Zygmunt Waza. na czele z kniaziem Mścisławskim. Wokół zbierały się coraz
Ale bojarzy, dowiedziawszy się o zamiarze wyjazdu, nie chcieli większe tłumy, na szczęście jeszcze pokojowo usposobione.
puścić Żółkiewskiego z Moskwy; byli wyraźnie zmęczeni niepew­ „Czerń wszystka po ulicach zabiegała mu drogę, żegnając i bło­
ną sytuacją i pragnęli stabilizacji. „Gdy już miał pan hetman gosławiąc” — pochwali się potem Żółkiewski.10 Bojarzy towarzy­
z Moskwy odjechać — pisał Żółkiewski o sobie w pamiętniku — szyli wodzowi polskiemu jeszcze daleko za bramami Moskwy, aż
przyszedł do niego Mścisławski, a z nim pod sto bojar przedniej- odjeżdżającym zniknęły z oczu złocone kopuły cerkwi Pokrow-
szych. Zamknąwszy się z nim, prosili o dwie rzeczy; jedna, moż- skiej. . . . . ,
na-li rzecz, żeby nie odjeżdżał od nich, gdyż powiadali: że teraz Już dziewiątego listopada Żółkiewski dotarł do obozu królew­
przy obecności twojej smirno, po naszemu spokojnie, zgodnie ży- skiego pod Smoleńskiem. Wiózł ze sobą żywe świadectwo swych
jem; za odjazdem twoim obawiamy się, żeby wasi ludzie, jako niebywałych sukcesów militarnych i politycznych: cara Wasyla
swawolni, nie uczynili z naszymi ludźmi ssory, to jest zwady; dru­ Szujskiego, niefortunnego wodza spod Kłuszyna, Dymitra i Iwa­
ga, jeśli nie może być inaczej, jedno jechać, żeby w dobrym rzą­ na Szujskiego. Nie zapomniano hetmanowi, broń Boże, jego
dzie wojsko swe zostawił. Oni też obiecowali, że z strony swej triumfów: naprzeciw wyszli wszyscy senatorowie, dworzanie kró­
starać się chcą, żeby rzeczy na przyjazd królewicza cało, spokoj­ lewscy i znaczna część wojska. Mowę sławiącą Żółkiewskiego
nie zatrzymali.”7 Hetman przy tym nie wyjawił bojarstwu właści­ wygłosił kanclerz Lew Sapieha, który potem z wielką rewerencją
wego celu wyjazdu. Twierdził, że idzie o zdanie relacji królowi, poprowadził hetmana do jego rezydencji.
przyspieszenie podpisania układu przez monarchę polskiego Gorzej, ma się rozumieć, było na przyjęciu u króla. Po oficjal­
i sejm, o rozgromienie Szalbierza. Zapowiadał też rychły powrót. nych przemówieniach obydwaj mężowie stanu stanęli oko w

258 17 259
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA VI, NA KREMLU

oko. Starszy hetman starał się przekonać niedostępnego Zy­ nym stała się sprawa Smoleńska: w niej ogniskowały się tak pla­
gmunta całą siłą swej retoryki, posiłkując się przykładami z hi­ ny króla, jak i Żółkiewskiego. Zaczął więc hetman tradycyjnie
storii Polski, o konieczności dotrzymania przez stronę polską wa­ ud spraszania posłów moskiewskich na bankiety. Ale i tu, choć
runków umowy moskiewskiej — w przeciwnym wypadku w stoli­ podpici bojarzy za każdym razem całowali go i mówili: „Co Boh
cy carów wybuchnie powstanie! Dalej — namawiał króla, by ten chocze i ty — budzie wsio”,13 to jednak Bóg widać nie chciał
udał się razem z posłami moskiewskimi na sejm, gdzie ostatecz­ i bojarzy nie chcieli „wsio”. W rzeczywistości bowiem i Filaret,
nie będą rozstrzygnięte kontrowersje dotyczące Smoleńszczyzny i (iolicyn prowadzili grę na dwie strony: kadzili hetmanowi, jed­
i Siewierszczyzny. Żółkiewski liczył bardzo, że sejm — najwyższa nocześnie podsycając upór smoleńszczan i przygotowując w Mos­
instancja Rzeczypospolitej — skopiuje unię 1569 roku i połączy kwie powstanie przeciw Polakom.
Polskę z Rosją. Ale Zygmunt Waza nadal zimno spoglądał na Tymczasem zaś przeciągali pertraktacje. Hetman prosił, by
Żółkiewskiego swymi szarymi oczami: niechętny niepewnej idei, Smoleńsk przysiągł na wierność królewiczowi i zaprzestał walki,
jak i odejściu spod Smoleńska bez laurów zwycięzcy — i na doda­ bojarzy — obawiając się, że twierdza zostanie przyłączona do Li­
tek na nienawistny mu sejm! Nadzieje jego utwierdzały listy nie­ twy — nie godzili się na wpuszczenie załogi polskiej do Smoleń­
licznych bojarów z Moskwy, gotowych oddać Zygmuntowi czap­ ska aż do chwili, gdy Władysław założy czapkę Monomacha na
kę Monomacha. Żółkiewskiemu pozostało tylko westchnąć: fiwe skronie. Cały listopad ciągnęły się bezowocne rozmowy z po­
„lecz zawarte były uszy króla jegomości pana hetmanowym per­ słami, nawet z deputacją smoleńską, aż w końcu znów przewagę
swazjom”.11 • dobyła koncepcja Potockich, zawarta w jednym słowie — sztur­
Nie ograniczył się jednak do westchnień. Usiłując wywrzeć I mować!
presję na królu, ogłosił, że „bierze się do domu stąd prosto”.12 Na niewiele się zdały protesty hetmana: 1 grudnia ruszył kolej­
Z kolei otoczenie Zygmunta rozgłaszało o czekających hetmana ny szturm na Smoleńsk. Ale i ten załamał się. Sytuacja Polaków
nagrodach, może nawet buławie wielkiej, co miało przywiązać siała się nie mniej rozpaczliwa jak sytuacja smoleńszczan: nie
Żółkiewskiego mocniej do tronu. W rzeczywistości Zygmunt ani było czym strzelać, żołnierze służyli bez żołdu, a „kurnik” smo­
przez chwilę nie myślał wskrzeszać „następnego” Zamoyskiego. leński, nawet na żądanie części bojarów moskiewskich, popiera­
Już z dwojga złego, jeśli musiał mieć w państwie „drugiego kró­ jących Zygmunta Wazę, nie chciał otworzyć swych bram. Szerzył
la”, to na włościach, a nie w polityce. Dlatego monarcha poprze­ się głód: „zwłaszcza między Niemcami, że trupy moskiewskie je­
stał na nadaniu hetmanowi ziem: znakomicie zagospodarowanej dli”.14 Dyscyplinę jako tako podtrzymywały twarde wyroki Żół­
Kamionki, leżącej na północny wschód od Lwowa, o której na­ kiewskiego — tak przecież lubiącego obnosić wobec otoczenia
danie, Urowieckiemu lub Żółkiewskiemu, nalegał w 1588 roku twą chrześcijańską łagodność — który skazał na śmierć dwóch
tak bardzo na króla Zamoyski, oraz — do skolonizowania — towarzyszy: porucznika za utratę chorągwi w walce i niejakiego
dzierżawy zadnieprzańskiego starostwa międzyrzeckiego. Żół­ Modzelewskiego, zwalającego własne zamiłowanie do łupiestwa
kiewski stawał się jednym z najpotężniejszych feudałów w Rze­ na enigmatycznego Tatarzyna. Modzelewski, wezwany przez het­
czypospolitej, choć do fortuny jego wielkiego, bogatego i pazer­ mana, by przed trybunał przyprowadził owego Tatarzyna, nie
nego poprzednika, Zamoyskiego, było mu jeszcze daleko. /.dolał uczynić tego i sam dał gardło.
Jednak mimo obietnic nadań hetman nie rezygnował z prób re­ 'Tymczasem 28 grudnia do obozu polskiego dotarła wieść
alizacji swej koncepcji. Najistotniejszym teraz punktem spor- u śmierci Samozwańca II. Niedoszły car został w trakcie wesołej

260 261
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA VI. NA KREMLU

zabawy na saniach postrzelony, a następnie rozsieczony przez Wśród Polaków panował stan gotowości bojowej, uzewnętrznia­
człowieka, którego jeszcze niedawno kazał knutować, kniazia jącej się chadzaniem w pancerzach i szyszakach, trzymaniem przy
Piotra Urusowa, i jego Tatarów. Podziwiać tu należy niebywałą dworach osiodłanych koni, a zaciśniętej dłoni na głowni szabli.15
ambicję i odwagę kruchej wszak kobiety, jaką była Maryna Po Moskwie kursowały listy patriarchy Hermogena i Prokopa
Mniszchówna. Wcale nie zrezygnowała ona z korony carskiej, I apunowa — ludzi, którym hetman Żółkiewski jeszcze niedawno
oddając swego niedawno narodzonego syna, Dymitra, na chrzest bardzo wierzył — podburzające lud do powstania przeciw Pola­
i wychowanie prawosławne, licząc, iż dzięki temu będzie dalej kom. Na Boże Narodzenie 1610 roku Gosiewski otrzymał zna­
mogła dobijać się do bram Kremla. mienny prezent: przechwycone przez Polaków listy Hermogena,
Ale śmierć samozwańca zmieniła również położenie wojsk zwalniające ludność Moskwy z przysięgi na wierność carowi Wła­
polskich w Moskwie, które pozostały tu przecież dla obrony inte­ dysławowi Zygmuntowiczowi. Powód zwolnienia z przysięgi był
resów Władysława przed Szalbierzem. W myśl układu moskiew­ prosty — niedotrzymanie przez Litwę (tak Rosjanie zwali i Pola­
skiego Gosiewski winien ustąpić z wojskiem ze stolicy carów. ków, i Litwinów) warunków umowy moskiewskiej, zaprzysiężo­
Sytuacja zaogniała się tam po odjeździe Żółkiewskiego z tygo­ nej uroczyście przez Żółkiewskiego. Wokół Moskwy zaczęły się
dnia na tydzień. Gosiewski z wielką gorliwością wypełniał pacyfi­ koncentrować oddziały powstańcze. Gosiewski, usiłując nie do­
styczne polecenia hetmana. Gdy niejaki Biliński, pijany, strzelił puścić do przemycania rusznic do stolicy, nakazał strażom pol­
do obrazu Najświętszej Marii Panny, osądzono go na ucięcie rąk skim przeszukiwanie wozów z żywnością i opałem; winnych to­
i spalenie na stosie, koło tegoż obrazu. Wyrok wykonano. Jakiś piono na miejscu w przerębli w fosie.
pachołek dał się ponieść zewowi młodej krwi i porwał córkę bo­ Dwudziestego ósmego marca 1611 roku zwykła bójka w Kitaj-
jara, gdy cała rodzina wracała z łaźni. Nawiasem mówiąc łaźnia grodzie rozszerzyła się na inne części Moskwy i zmieniła w po­
odegrała tu bodaj najistotniejszą rolę: Rosjanki bowiem były wstanie. Na ulicach stanęły barykady, uniemożliwiające natarcie
trzymane w oddzielnych izbach — bojarowi publiczna konwersa­ husarii. Lud pościągał działa z baszt. Bojarzy usiłowali jeszcze
cja z żoną przyniosłaby hańbę — a przed wyjściem na światło powstrzymać wybuch, ale okrzyknięci przez tłumy za Żydów
dzienne nakładały na twarz olbrzymie ilości bielidła, skutecznie „jako i Litwa” — musieli się wycofać pod gradem kul. Polacy,
odstraszające Polaków od amorów. Dziewczyna, wracając z łaź­ rażeni z domów kamieniami, ostrzeliwani wszędzie z samopałów,
ni, nie miała na buzi owej ozdoby, co wywołało, widać, dwutygo­ otaczani przez ciżbę, znaleźli się w trudnym położeniu. Dlatego
dniowy afekt pachołka. Odnaleziono go i skazano na śmierć, któ­ zdecydowali się podpalić drewnianą część miasta i pod osłoną
rą to karę zamieniono na tak zwane knutowanie na ulicy, proto­ płomieni wycofać się wraz z Dumą bojarską do nie spalonego
typ późniejszego Rutenlaufu. Pachołek ocalał. Natomiast na murowanego Kitajgrodu i Kremla. Początek do brawurowej szar­
dwudziestu siedmiu Niemcach — znienawidzonych, jak wiemy, ży dał „człowiek wielkiego animuszu i serca”, jak oceniał go Ma­
od dawna przez Rosjan — którzy w tym przypadku okradli dwie ckiewicz, Mikołaj Struś. Drewniana w przeważającej mierze sto­
cerkwie, wyrok śmierci przez rozstrzelanie został wykonany na lica zaczęła płonąć niczym gigantyczna pochodnia. Waliły się
placu Czerwonym. z trzaskiem dworzyszcza bojarów i bardzo liczne w Moskwie cer­
Mimo tych surowych kar Polacy nie zaskarbili sobie sympatii kwie. „A przecież my to wszystko we trzech dniach w popiół
moskwiczan. Bankiety, słowa przyjaźni były tylko mistyfikacją: obrócili, tak wielkie ozdoby miasta tego w króciutkim czasie
„kumamy się z nimi, a kamień (jak oni mówią) za pazuchą”. zniknęły” — z żałosną dumą opisywał te zdarzenia Maskiewicz.16

262 263
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA VI, NA KREMLU

W szarych kłębach dymu, wśród zalewającego Moskwę morza do kieszeni i powtórnie namawiał hetmana, by szedł na odsiecz
płomieni dopalała się też ostatecznie koncepcja pokojowej unii Gosiewskiemu. Ale Żółkiewski — choć pozornie wyraził zgodę
narodów, której Żółkiewski poświęcił tak wiele serca, talentu i zawrócił do Mohylewa, gdzie stanął — to przecież jednocześnie
militarnego i — dopiero tu rozbudzonych — zdolności politycz­ wymówił się od powrotu pod Smoleńsk brakiem rozstawnych
nych. koni. Obrażony tym, widać, król nakazał mu kontynuować po­
Jeszcze przed wybuchem walk w stolicy carów, po nieudanym dróż na Ruś. Być może dotarły do niego słowa, które — jak
szturmie Smoleńska, król zdecydował się na ponowne wysłanie rzadko u Żółkiewskiego — brzmiały opryskliwie: „Nie jestem
Żółkiewskiego do Moskwy. W obozie peany pochwalne pod żaden Atlas, abym takie rzeczy na [barkach] swoich dźwigać
adresem hetmana wygłaszał jego cichy adwersarz Jan Potocki, miał (...). U Moskwy kredytu nie masz (...) i nic nie uczyniono,
przekonywał Żółkiewskiego do powrotu na Kreml zaufany króla com ja obiecywał.”19 Musiała też w Żółkiewskim grać niemile —
Andrzej Bobola: zwycięzca kłuszyński miał jeszcze raz ratować mimo że się z tym nie zdradzał — urażona ambicja: odjeżdżał,
interesy Wazów. Ale hetman zachował się z godnością zaprawio­ po tylu olśniewających sukcesach, bez buławy hetmana wielkiego
ną goryczą: król ma wprawdzie prawo mu rozkazywać, ale nie koronnego.20
zmusi go do złamania przysięgi w obliczu Krzyża, no i bojarów. Krople goryczy, wypływające ze zranionej dumy własnej,
Nienawiść Moskwy do Polaków, przygotowania do powstania, a przyjdzie mu przełknąć w dwa miesiące potem: 13 czerwca 1611
wreszcie jego wybuch — dowodził Żółkiewski — to wynik polity­ roku padnie, wracając do Rzeczypospolitej po dziewięćdziesięciu
ki monarchy. Nie można za to obarczać winą tylko podstępnych siedmiu latach, Smoleńsk, a nie kwestionowanym autorem zdo­
posłów Filareta i Golicyna, podsycających wolę oporu wśród Ro­ bycia potężnej twierdzy będzie uparty król i Jakub Potocki, który
sjan. zastąpił w dowodzeniu zmarłego brata Jana.
Król jednak był innego zdania. Polecił obu posłów uwięzić: zo­ Samo spalenie Moskwy przez Polaków położyło się cieniem na
stali oni przewiezieni do Mińska, następnie przez Wilno i Ka­ dziejach obu narodów: znajdzie swój refleks w 1794 roku pod­
mionkę trafili do Warszawy, skąd „na różne zamki rozesłani czas rzezi Pragi, dokonanej przez żołnierzy Suworowa, i w czasie
byli”.17 Gdy okazało się na dodatek, że sondaż wśród senatorów zdobywania Warszawy przez wojska Paskiewicza w 1831 roku.
w kwestii polityki wschodniej wypadł pomyślnie dla Wazy, przy­ Wtedy to nawet Aleksander Puszkin poczuje się w obowiązku
gaszony Żółkiewski zrozumiał, że nie ma już co robić pod Smo­ przypomnieć Polakom, co zrobili oni z Moskwą w 1611 roku.
leńskiem, jak i w ogóle w Rosji. Rozczarowanie i niechęć hetma­
na, który wspominając te chwile, nazywał się „próżnującym czło­
wiekiem”,18 zauważył też król. Dlatego zaproponował Żółkiew­
skiemu powrót na Ruś, dla obrony tradycyjnie niespokojnej gra­
nicy południowej, a szczególnie od armii Gabriela Batorego, któ­
ra grasowała w Mołdawii. Żółkiewski schylił się więc do ręki kró­
lewskiej i, ofiarowując swe pokorne służby, 16 kwietnia ruszył
Dnieprem do Orszy, Mohylewa ku Kijowu.
Komornik królewski z listem dopadł go już w Orszy. Położenie
załogi polskiej na Kremlu było rozpaczliwe. Król schował dumę

264
VII....... BOŚ TO SPRAWIŁ. CO I NAD SIŁY"

Rozdział VII chał do Warszawy. W dziesięć dni później miał zebrać się sejm,
na którym monarcha — w glorii zwycięzcy — chciał usprawiedli­
«... BOŚ TO SPRAWIŁ, CO I NAD SIŁY, wić się przed narodem szlacheckim z rozpoczęcia wojny z Mo­
I NAD WSZELKIE BYŁO OCZEKIWANIEM skwą bez uchwały sejmowej. Król nie był przy tym niewdzięczni­
kiem: wiedział dobrze, ile i komu jest dłużny. Dlatego na dzień
26 października 1611 roku wyznaczył Żółkiewskiemu wjazd
triumfalny do stołecznego miasta. W intencji króla ukazanie się
hetmana pod łukiem triumfalnym, z „owocami” zwycięstwa u bo­
ku, miało unaocznić masie herbowych sens wojny z Moskwą
i możliwości polskie na wschodzie. Wojna przecież była daleka
od zakończenia.
Zwycięski król ruszył spod Smoleńska do Wilna. Dwudziestego Jednak sejm 1611 roku, który miał być triumfalny, w rzeczywi­
piątego lipca, nim przed oczami jego orszaku pojawił się znajo­ stości odbył się w atmosferze tradycyjnych sporów, okraszonych
my zamek, opasany niebieskimi wodami Wilii, liczne krzyże ko­ próbą ukazania wielkości dokonań króla i jego adherentów
ściołów, kopuły cerkwi, a obok — symbol tolerancji polskiej — oraz... szczyptą nie zamierzonego komizmu. Nowo wybrani, nie-
srebrny mahometański Półksiężyc, osadzony na meczecie, już obyci posłowie usiłowali witać majestat królewski obłapiając
przed królem stali i witali go najznamienitsi panowie litewscy. Wazę, niczym krewnego, wpół, zamiast całować w prawicę; zda­
Wśród radosnych okrzyków zgromadzonych u bram miejskich rzył się też przypadek pęknięcia sznura u hajdawerów podsędka
mieszczan, tonów skocznej muzyki przerywanej trzaskami sztucz­ pińskiego, które opadając w dół, zmusiły niefortunnego szlachci­
nych ogni monarcha przejechał przez uczyniony na jego cześć łuk ca do umknięcia sprzed oblicza króla i wywołały wielki śmiech w
triumfalny, gdzie witali go jezuici i akademicy wileńscy. Następ­ Sali Senatorskiej.
nie udał się na zamek; tam też uczniowie kolegium jezuickiego Nie te jednak anegdotyczne zdarzenia sejmowe były ważne,
odegrali dramat przedstawiający sławetne wzięcie Smoleńska. ale próba zdyskontowania sukcesów Zygmunta III. Podkanclerzy
Bynajmniej nie próżny król syty był chwały. Miesiąc temu, na Kryski, przemawiając w imieniu króla, całą winę za wywołanie
wieść o wiktorii nad Szeinem i smoleńszczanami, kołysały się wojny zwalił na nieżyjących Dymitrów. To oni — dowodził Kry­
dzwony, jak Rzeczpospolita długa i szeroka, a murami kościołów ski — wykorzystując niewygasłe emocje rokoszowe w Rzeczypo­
wstrząsało zwycięskie Te Deum laudamus i palba z hakownic spolitej, gotowi byli, po wzmocnieniu się, ruszyć na Polskę. Woj­
i półhaków. Później bito medale z wizerunkiem Zygmunta Wazy na ta więc w istocie jest wojną prewencyjną. Królowi nie chodzi­
i zdobywanego Smoleńska, nad którym to obrazkiem wyryto zna­ ło w niej o interes własny i rodziny, ale o zapobieżenie wtargnię­
mienny napis: Dum vincor, liberor (zwyciężony — wolność otrzy­ ciu wojsk Moskwy i Szwecji w granice Rzeczypospolitej. Przy
muję).1 W wielu miastach i zamkach walono w bębny, dęto w okazji — mówił podkanclerzy — odzyskano stracone prowincje
trąby, „także wszystko, co żywe, piło”. i miasta.
Akurat odwrotnie niż po zwycięstwie Żółkiewskiego pod Kłu- Argumentacja ta — nie tyle sofistyczna, co oddająca obsesje
szynem: ojca sukcesów króla. rokoszowe króla (stąd zrozumiała niechęć do odejścia spod bli­
Szesnastego września Zygmunt Waza równie triumfalnie wje­ skiego granicy Smoleńska w głąb Rosji) — musiała trafić do

266 267
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA VII. .. BOŚ TO SPRAWIŁ, CO I NAD SIŁY’’

przekonania senatorom i szlachcie. Całe odium spadło teraz na mością, szłyk w ręku trzymając i przed majestatem jego królew­
osobę Mniszcha, jako bezpośredniego sprawcy interwencji pol­ skiej mości stojąc, wszystkim uczynili żałosny widok szczęścia od­
skiej na wschodzie, następnie działającego przeciw wyprawie miennego na świecie (...). I kiwając wszyscy głowami swymi dzi­
królewskiej, wbrew intencjom Rzeczypospolitej, dla wywyższe­ wowali się szczęściu wielkiemu i błogosławieństwu od Boga, kró­
nia własnego rodu. Mniszech bronił się wprawdzie umiejętnie, lowi jegomości nigdy nie spodziewanemu. Takiego bowiem czło­
ale i to nie uchroniło go od ataków. Ostro ganił ojca Maryny ka­ wieka przytomność i dawnej świetności wspomnienie, litość
sztelan kaliski Adam Stadnicki, co doprowadziło w obecności wzbudzały w tych, co się na niego patrzyli; stawały im przed
króla do wymiany obelg w rodzaju „łżesz s... synu”, czy też „ja oczyma niedawno kwitnący stan, siła i zamożność tak zawołane­
tobie w gębę wytnę”.2 O mały włos nie zabłysły w obecności mo­ go państwa, a widząc cara z tego szczytu wielkości strąconego,
narchy nagie ostrza. użalali się nad nim. Przypatrywał mu się król jegomość sam,
Dwudziestego dziewiątego października 1611 roku cała War­ przypatrywali pp. senatorzy, pp. posłowie wszyscy i Pana Boga
szawa wyległa na Krakowskie Przedmieście. Około godziny dzie­ za to w sercach swoich chwalili.”4
siątej pojawił się tu zwycięzca spod Kłuszyna, odbywający swój Po owych chwilach zamyślenia nad zmiennością losu ludzkiego
wjazd triumfalny w otoczeniu sześćdziesięciu senatorów, posłów i państw wstał hetman Żółkiewski i wygłosił dłuższą orację. Pod­
i wystrojonych pocztów rycerskich. Jednak nie Żółkiewski w obi­ kreślał w niej rolę króla i rycerstwa w zdobyciu Smoleńska i Mo­
tej skórą karecie królewskiej, zaprzężonej w sześć białych koni, skwy; sporo też czasu zajęło mu wyliczanie krain i bogactw, które
nie senatorowie, nie rotmistrzowie i pułkownicy przyciągali uwa­ dzierżył potężny car, przywiedziony ręką Opatrzności do tronu
gę wiwatujących tłumów. Za karocą hetmana sunęła inna, w któ­ polskięgo jako jeniec. Skromny hetman unikał przy tym wzmian­
rej „siedział sam car w złotogłowej białej szacie długiej, w szłyku ki o własnych zasługach, choć z drugiej strony przesadził przy
marmurkowym [czapa ze srebrnego lisa], zsiadły, niezbyt wysoki, prezentacji „brata [cara], Dymitra, nad sto osiemdziesiąt tysięcy
twarzy okrągłej, śniadej, postrzyżoną, okrągłą, niską brodą, ludu wojennego hetmana wielkiego”.5 Był to oczywiście ten sam
większą połowicę siwą mając, oczu oparzystych, ponurych, suro­ Dymitr, który został pokonany przez Żółkiewskiego. Nie byłby
wych, nosa pociągłego, trochę garbatego, ust pociągłych. Przed leż hetman sobą, gdyby przy okazji nie pouczył króla — podpie­
nim dwaj bracia rodzeni jego — Szujscy.”3 Ciżba pchała się, by rając się przykładami z dziejów antycznych — że o wielkości mo­
dobrze przyjrzeć się pierwszemu w dziejach Polski carowi, który narchy można mówić dopiero po jego śmierci: oto stoi przed nimi
dotknął ziemi Mazowsza, i to w żałosnej roli jeńca; Wasyl, nie­ car Wasyl, „wzór szczęścia odmiennego”. Na koniec poprosił
pewny reakcji ludu i szlachty, rzucał w tłum niespokojne spojrze­ króla o łaskę i miłosierdzie dla moskiewskich jeńców.
nia. Ale sarmackie serca nie łaknęły krwi poniżonego władcy. Tak też się stało: Polacy nie znali instytucji królobójstwa, któ­
Orszak minął spokojnie Krakowskie Przedmieście i zatrzymał ra gdzie indziej urosła do roli instrumentu działania polityczne­
się przed Zamkiem Królewskim. Żółkiewski ujął rękę Wasyla i go, nawet w odniesieniu do obcych władców. Car, schyliwszy się
wprowadził go do Sali Senatorskiej, przed oblicze króla polskie­ nisko przed królem, dotknął prawą ręką ziemi i „pocałował ją
go. Oddajmy zresztą głos anonimowemu świadkowi, by zrozu­ sobie”, Dymitr czołem uderzył w posadzki raz, jego brat Iwan
mieć, jakie to uczucia miotały zgromadzonym narodem szlachec­ trzy razy, płacząc. Król Zygmunt III „jako pan mądry upatrując
kim. i tym się kontentując, że nadobno jest pokonać nieprzyjaciela,
„Car z bracią, pokłon uczyniwszy głową przed jego królewską lecz uczciwie trzeba używać zwycięstwa”,6 dopuścił trzech znako­

268 269
c z ę śC t r z e c ia — po c z a p k ę m o n o m a c h a VII. BOŚ TO SPRAWIŁ. CO 1 NAD SIŁY"

mitych jeńców do pocałowania swej dłoni. O oddaniu ich pod Polaków: Prusy były słabe, a Zygmunt III, jak przedtem Batory,
topór kata, jak to niedawno życzyli sobie bojarzy, nie mogło być mógł w ten sposób uzyskać od elektora pieniądze na prowadze­
oczywiście mowy. nie wojny moskiewskiej.
W imieniu monarchy zabrał głos Feliks Kryski. Król ustami Kolejne polecenie króla Zygmunta Wazy wobec Żółkiewskie­
podkanclerzego wysławiał pod niebiosa hetmana Żółkiewskiego go wynikało z widocznej tolerancji hetmana. Żółkiewski musiał
i dziękował za czyny dokonane na chwałę Rzeczypospolitej. /.ejść z Sali Senatorskiej Zamku Królewskiego, w dół, do Izby
„Bywało za przodków Jego Królewskiej Mości siła triumfów — Poselskiej, by wespół z trzema senatorami załagodzić dramatycz­
mówił Kryski — bywało za pradziadów naszych siła zwycięstw, ny spór innowierców z katolikami, konflikt grożący zerwaniem
patrzyliśmy nieraz na rozmaitych narodów chorągwie pod nogami sejmu.9
Jego Królewskiej Mości, patrzyliśmy na całe wojska tatarskie Po skończonej audiencji cara z braćmi odwieziono do zamku
całkiem też w hordę powracane. Patrzyliśmy na tureckie zawoje, w Gostyninie. Osadzono tam również żonę Wasyla, Katarzynę.
męstwu się polskiemu dziwujące. Patrzyliśmy nawet na wielkich Traktowani z szacunkiem, ale jako jeńcy, zmarli szybko i niemal
potentatów krewnych, nie tylko wojskami Jego Królewskiej Mo­ jednocześnie w 1612 roku. Przyczyna ich śmierci budzi zastano­
ści gromionych, ale i do więzienia przez hetmany polskie bra­ wienie badaczy. W 1620 roku król Zygmunt dla uczczenia ich pa­
nych (...), ale hospodara moskiewskiego tu stawić, gubernatora mięci nakazał wystawić kaplicę ze złocistym napisem na marmu­
ziemi wszystkiej przyprowadzić, głowę i rząd państwa tego panu rowej płycie zawieszonej nad wejściem, opiewającym wielkość
swemu i ojczyźnie oddawać, to dopiero dziwy, nowina, dopiero oręża polskiego i wyrażającym współczucie dla pokonanych. Ka­
doskonały rozum hetmański, męstwo rycerstwa, szczęście Jego plica, o której z podziwem wyrażali się cudzoziemcy, stanęła na­
Królewskiej Mości. (...) Sama sława — podkanclerzy zwrócił się przeciw kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, w okolicy póź­
do hetmana polnego — imię waszmości in longam [w daleką] niejszego Pałacu Staszica. W jej podziemiu złożono prochy
rozniesie posteritatem [potomność], boś to sprawił, co et praeter Szujskich.
vires et omnem było expectationem [i nad siły, i nad wszelkie Ale na krótko. Na prośbę cara Michała Romanowa król Wła­
było oczekiwanie].”7 dysław IV wspaniałomyślnie zwrócił trumny z prochami Szuj­
Pomimo gloryfikującej go mowy Żółkiewski czuł gorycz zmar­ skich, by były pochowane zgodnie z prawosławnym obrządkiem.
nowanego zwycięstwa. Żasłaniając się stanem zdrowia, usiłował Wspaniałomyślność — jak to w polityce — miała swoją cenę:
złożyć buławę hetmańską. Jednak ani król, ani senat, nie zgodzili przystąpienia Rosji do projektowanej przez króla ligi antyturec-
się na to.8 Na tymże sejmie widać ponadto, jak uczciwość i loja­ kiej. Rosjanie cenę tę podwyższyli: w sierpniu 1647 roku, pod­
lność prowadzą Żółkiewskiego na drogę polityki nie najszczęśli­ czas poselstwa kasztelana kijowskiego Adama Kisiela do Mo­
wiej obranej już przez Zygmunta Augusta i Batorego: wbrew skwy, bojarzy żądali stanowczo zwrotu płyty i zniszczenia kapli­
niektórym posłom poparł on nadanie lenna pruskiego elektorowi cy. Licząc na udział Moskwy w lidze i dla utrzymania dobrych
brandenburskiemu, gdyż tego chciał król! Wspaniałe ceremonie stosunków z sąsiadem król zgodził się oddać tablicę. W 1648 roku
drugiego hołdu pruskiego, które potem odbyły się koło kościoła rotmistrz Mikołaj Woronicz, po wielu perypetiach, zawiózł płytę
Świętej Anny na Krakowskim Przedmieściu, nie mogły jednak ze złocistym napisem do Moskwy, za co dostał od uradowanych
przesłonić faktu, że elektor niemiecki umocnił się na tronie pru­ bojarów sto rubli nagrody. Adam Kisiel — prawosławny statysta
skim. Inna sprawa, że nie był to jeszcze wynik krótkowzroczności polski, wsławiony później nieudanymi pertraktacjami z Chmiel­

270 271
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA VII....... BOŚ TO SPRAWIŁ, CO I NAD SIŁY"

nickim — zyskał więcej, gdyż dzięki korekturze granic na Sie- Król wiedział, że mimo odbycia wjazdu triumfalnego i wy­
wierszczyźnie powiększył swoje dobra. Natomiast tablicę — nie­ chwalających go pod niebiosa mów Żółkiewski za nic nie wróci
wygodne świadectwo triumfów polskich — bojarzy prawdopo­ pod mury Moskwy. Dlatego zdecydował się namówić na tę wy­
dobnie polecili zakopać pod Soborem Archangielskim w Mo­ prawę hetmana wielkiego litewskiego Jan Karola Chodkiewicza.
skwie, w pobliżu grobu Wasyla Szujskiego.10 Zygmunt zastosował ten sam chwyt, co i wobec Żółkiewskiego:
Podobny los spotkał obrazy Dolabelli, namalowane na zlecenie narażając chorego Chodkiewicza na atak kolki nerkowej, na któ­
króla i ozdabiające Salę Sejmową Zamku Królewskiego, a przed­ re to schorzenie cierpiał hetman litewski od lat, upił go aż do
stawiające scenę prezentacji cara i jego braci przed królem pol­ utraty pamięci, jeszcze przedtem ukomplementował, wyścis-
skim oraz wzięcie Smoleńska. August II, którego niewiele obcho­ kał — i w ten sposób nakłonił do wyprawy.
dziła przeszłość kraju, gdzie panował, ofiarował je w 1709 roku Czwartego października 1611 roku Chodkiewicz z mizerną ar­
carowi Piotrowi zwanemu Wielkim. Car dojrzał je podczas balu mią pojawił się pod stolicą Rosji, ale z powodu braku żywności
na Zamku Królewskim. Zwycięstwo pod Kłuszynem współcześ­ nie mógł nic uczynić dla oblężonej załogi: dwa- razy wycofywał
nie nie doczekało się równie znakomitego pędzla. się spod murów Kremla. Tymczasem wewnątrz działy się rzeczy
Wypada dodać, że w 1938 roku podjęto w Rzeczypospolitej niesamowite: „oblężeńcy, gdy już traw, korzonków, myszy,
Polskiej akcję odnowienia zupełnie zniszczonej sześciokątnej bu­ psów, kotek, ścierwa nie stało, więźnie wyjedli, trupy, wykopu­
dowli, którą uznano za kaplicę Szujskich, leżącej między ulicą jąc z ziemi, wyjedli, piechota się sama między sobą wyjadła i lu­
Kopernika a Nowym Światem, w dawnych ogrodach Pałacu Sta­ dzie łapając pojedli. Truskowski, porucznik piechotny dwu sy­
szica. Akcja rekonstrukcji nabierała rozmachu, mimo niechęci nów swych zjadł (...). O powinnego abo towarzysza swego, jeśli
rządu polskiego, unikającego zadrażnień z ZSRR. Zaczęto nawet kto komu inszy zjadł, jako o własny spadek się prawowali, że go
przekuwać nową ulicę, by grobowiec Szujskich stał się widoczny. był bliższy zjeść niż kto inszy, która taka sprawa przytoczyła się
Akcję tę, jak i inną, związaną bezpośrednio z osobą Żółkiew­ była w szeregu p. Lenickiego, że hajducy zjedli, w swym szeregu
skiego, przerwał wybuch wojny. umarłego hajduka; powinny nieboszczykowski z inszego dzie­
Wróćmy jednak do Zamku Królewskiego i roku 1611. Podczas siątku skarżył się przed rotmistrzem, żem go ja był bliższy zjeść,
triumfalnych przemówień w Sali Senatorskiej i korzenia się cara jako powinny, niż kto inszy; ci zaś odpierali, żeśmy bliżsi do zje­
zebranym mogło się wydawać, że oto potęga Rzeczypospolitej dzenia jego, ponieważ z nami w jednym ordynku i szeregu był,
sięga apogeum. W rzeczywistości w tym czasie wojska polskie w i dziesiątku. Rotmistrz (...) nie wiedział, jako dekret ferować,
Moskwie znajdowały się w straszliwym położeniu. Armia po­ obawiając się też, aby która strona, będąc urażona dekretem, sa­
wstańcza Lapunowa, Trubeckiego i Zaruckiego (ostatniego ko­ mego sędziego nie zjadła, musiał z trybunału umykać.”11
chanka Maryny) oblegała nieliczną załogę polską na Kremlu. Po­ Te groteskowe, przerażające sceny, przerastające nawet wyo­
czątkowo odblokować Moskwę miał Jan Piotr Sapieha — 17 braźnię Goi, odzwierciedlały bliski koniec panowania polskiego
sierpnia rzeczywiście udało mu się wprowadzić na Kreml wielki na Kremlu. Powstanie bowiem nabierało coraz szerszych rozmia­
konwój żywności — ale niespodziewanie umarł: krzywy uśmiech rów: na czele stanęli czczeni dotąd przez naród rosyjski rozumni
fortuny pozwolił mu dokonać żywota wprawdzie bez czapki Mo- przywódcy z Niżnego Nowogrodu, kniaź Dymitr Pożarski i ku­
nomacha na skroniach, ale na Kremlu, w wyśnionym pałacu cara piec Kuźma Minin. Miasto to stało się ogniskiem celowo i konse­
Godunowa. kwentnie prowadzonego ruchu, który zmierzał do wyparcia Pola­

272 IH — J Besala 273


CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA VII. BOŚ TO SPRAWIŁ, CO I NAD SIŁY"

ków z granic ówczesnej Rosji i rozbicia popierającej ich jeszcze mo­ Maryny pozostanie zagadką — nie wiadomo, czy utopiono ją w
cno Dumy bojarskiej, zwolenników unii polsko-rosyjskiej. Coraz przerębli, uduszono czy też zmarła w baszcie więziennej w Koło-
więcej bowiem bojarów przestawało wiązać nadzieje uspokojenia mnie.
nieszczęsnego kraju wraz z wprowadzeniem Władysława na tron W 1617 roku, wreszcie za aprobatą sejmu, tym razem sam kró­
carski; tym bardziej że Zygmunt Waza wcale zeń nie rezygnował. lewicz Władysław poczyni jeszcze jedną próbę sięgnięcia po
I mimo że król ze swym synem i wojskiem podjął w końcu czapkę Monomacha. Wspierać go będzie Jan Karol Chodkiewicz;
działania ofensywne i na czele silnej dwudziestotysięcznej armii Żółkiewski carowi bez tronu „radził (...) iść na Mozyrz do Mo­
dotarł już do Wiążmy, leżącej w połowie drogi między Smoleń­ skwy” i wstępnie zgodzi się na udział w wyprawie, ale turecko-ta-
skiem a Moskwą, nieliczna wygłodzona załoga polska na Kremlu tarskie zagrożenie uniemożliwi mu to.15 Królewicz dojdzie do
nie zdołała wytrwać. Szóstego listopada 1612 roku zaprzysiężono Moskwy: pomoże mu w tym potężna dwudziestotysięczna armia
umowę kapitulacyjną; zresztą i w tym wypadku jej nie dotrzyma­ kozacka pod wodzą Piotra Konaszewicza Sahajdacznego i strasz­
no, gdyż większość wychudłych na kość rycerzy „między bojar liwi lisowczycy — znakomicie uzupełniający się partnerzy w bez­
rozdano, majętności ich, co który miał, pobrano (...), a piechotę litosnej grabieży kraju od Wołgi do Dniepru.
zgoła wszystkę” wybito.12 Nadciągająca od południa prawdziwa zawierucha wojenna
Wieść o kapitulacji zdeprymowała monarchę: poprosił Lwa Sa­ / Turcji przerwie ostatecznie próby założenia na polskie skronie
piehę o radę. Odpowiedź starego kanclerza była swoistym resu­ czapki Monomacha. Zawarty 11 grudnia 1618 roku, a obowiązu­
me polityki konsekwentnego, acz powolnego w działaniu Zyg­ jący od 3 stycznia 1619 roku rozejm w Dywilinie, zakończy wojnę
munta III. „Kiedy Moskwę wzięto — powiedział Sapieha — dużym sukcesem Polski: odzyskane zostaną przez Rzeczpospolitą
wszystka nadzieja upadła. Straciliśmy marnie stolicę, a zatem, ziemie smoleńska, czernihowska i siewierska. W przekroju dzie­
pożal się Boże, i wszystkie państwo moskiewskie.” 13 Zrozumiał jów sukces ten okazał się pozorny, gdyż zasadnicze źródła kon-
to również król. Mimo że w początkach grudnia 1612 roku jego iliktów z Rosją bynajmniej nie zostały usunięte.
armia znajdowała się tak blisko Moskwy, że awangarda pod Wiele i niewiele osiągnęła zatem Rzeczpospolita w wyniszcza­
Aleksandrem Zborowskim, wbrew intencjom monarchy i wysła­ jącej wojnie: małe cele pogrzebały wielkie plany. Poseł Moskwy
nego z oddziałem sekretarza królewskiego Jakuba Zadzika, zmu­ 1‘iotr Szeremietiew powie Polakom w Dywilinie: „Jątrzyliście ser­
szona była stoczyć potyczkę z Moskalami — Zygmunt III nakazał ca nasze najobraźliwszą pogardą, nigdy rodak nasz nie był przez
zawrócić pod Smoleńsk. Jasne stało się i dla niego, że Moskwa nie was nazywany inaczej jak psem Moskalem, złodziejem, zmienni­
chce nawet Władysława na tronie Rosji. Wiele teraz mogło zależeć kiem. Od świątyń nawet boskich nie umieliście rąk waszych po­
od sejmu; tam też, do Warszawy, pospieszył Zygmunt Waza.14 wściągnąć. W popiół obrócona stolica, skarby nasze, długo przez
W trzy miesiące później zebrany w Moskwie Sobór Ziemski carów zbierane, rozszarpane przez was, państwo całe ogniem
wybrał carem syna uwięzionego w Malborku byłego patriarchy i mieczem okropnie zniszczone. Nie dość, że długo cierpieliśmy
tuszyńskiego Filareta, Michała Romanowa. te wszystkie zniewagi i klęski?!”16
Główne postacie tych zadziwiających wydarzeń również pozni­ Okrucieństwa — z obu stron — dopełniały obrazu przegrodze­
kały szybko z historycznej sceny: w lipcu 1613 roku pojmanego nia obu narodów mętną rzeką nieufności i niechęci, która odtąd
kochanka Maryny, Jana Zaruckiego, bojarzy wbili na pal, cztero­ popłynie już przez całe pokolenia.
letniego syna Szalbierza, Dymitra, powiesili; tylko śmierć samej Zaostrzono wiele gęsich piór, wylano dużo atramentu, wypisa­

274 li* 275


CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA VII. BOŚ TO SPRAWIŁ, CO I NAD SIŁY"

no sporo długopisów, oceniając skutki polskiej ekspansji na udało. W początkach XVII wieku tę szansę wobec Moskwy miała
wschód. W zależności od czasów, ludzi, barw politycznych, Rzeczpospolita.
a ostatnio ustrojów pisano o realizmie lub bezsensie próby unii Tragedia zniknięcia olbrzymiego państwa, jeszcze niedawno
podjętej przez hetmana i zaprowadzenia pokoju w tej części Eu­ mocarstwa, z mapy Europy i patrzenie na dzieje Polski przez
ropy na warunkach Pax Polona. W końcu w historii, jak ktoś się przydymione szkiełko rozbiorów, sprawiły, że im bardziej ponu­
bardzo uprze, wszystko można udowodnić. Jedno wydaje się pe­ ra i gorzka była dola Polaków, tym bardziej świetlana stawała
wne: starcia Litwy z Moskwą trwały od wieków, po unii została się postać Żółkiewskiego — zdobywcy Kremla. Rosła legenda,
w to wciągnięta Korona i mocniejsze zderzenie Rzeczypospolitej która dość dokładnie oplotła życiorys hetmana. Związana była
z Moskwą było nieuchronne. Wybitny znawca rosyjski tych pro­ ona nie tylko z faktem wejścia Żółkiewskiego w bramy stołecznej
blemów przyznał, że: „Nazwalibyśmy politykę Rzeczypospolitej Moskwy, ale i z przymiotami charakteru i zdolnościami wielkiego
i kurii papieskiej krótkowzroczną i niedoświadczoną, gdyby nie Polaka. Epigoni romantyzmu, na czele z Leopoldem Sawaszkie­
potrafiła ona w porę zrozumieć i należycie ocenić zachodzących wiczem, snuli porównania wypraw Żółkiewskiego i Napoleona na
w życiu Moskwy zaburzeń i nie próbowała wyciągnąć z nich ko­ Rosję, przy czym nie zawsze czyny Napoleona miały przewyższać
rzyści dla siebie.”17 militarne i polityczne sukcesy hetmana.19 Przypomniano, że na­
Jednak silniejsza podówczas Polska szansy nie wykorzystała. wet tak krótki okres panowania polskiego wystarczył, by zarazić
Wynikało to w dużej mierze ze sprzecznych programów króla bojarstwo kulturą i obyczajami polskimi: na dworze carskim w
i hetmana, wykluczających się decyzji, splątania różnorakich mo­ drugiej połowie XVII wieku językiem i ubiorem dworskim stał
tywów działania, braku poparcia ze strony sejmu, o co tak mocno się właśnie polski.
zabiegał Żółkiewski. Pisano niegdyś, że „mały” król zniszczył Współcześni historycy radzieccy obok oczywistych czarnych
plany „wielkiego” hetmana: i jest to prawdą, ale dopiero od plam dostrzegają również jaśniejsze barwy polskiej interwencji w
chwili, gdy Żółkiewski pewną nogą stanął w Moskwie. Wtedy na­ sprawy Rosji. Wskazuje się, że interwencja ta, wprawdzie boleś­
leżało go z całych sił poprzeć. Zauważyli to nawet współcześni, nie, ale leczyła zastarzałą chorobę Rosji — jej izolację. Okazało
dalecy od uczuć sympatii do hetmana Żółkiewskiego: tak skonfe- się, że świat przez „okno polskie” wygląda nie tylko inaczej, ale
derowani żołnierze, upominający się o należny im żołd, jak i wy­ i cieplej niż uświęcony tradycją mroźny porządek w Wielkim
trawny dyplomata, początkowo polityczny adwersarz hetmana Księstwie Moskiewskim. Tym bardziej że wśród Polaków na
polnego, potem nie związany przecież bliżej z Żółkiewskim, kan­ Kremlu — jak zauważył to badacz radziecki A. Panczenko —
clerz litewski Lew Sapieha, który potępił wręcz zaprzepaszczenie „byli nie tylko awanturnicy, ale i ludzie wykształceni”.20 Wspa­
przez Potockich (czytaj — króla) programu hetmana: unii z Ro­ niały rozwój literatury polskiej XVI wieku, jak i polska obecność
sją.18 Nawet jeśli program tej unii — uwzględniając różnice reli­ w Moskwie zaowocowały tłumaczeniami choćby dzieł Marcina
gii, kultury, obyczajów, ludzi i niebezpieczeństwa stąd wynikają­ Imielskiego, Macieja Stryjkowskiego czy, znacznie później, Ma­
ce dla Rzeczypospolitej — był nierealny, jak to się niekiedy suge­ cieja z Miechowa na język rosyjski. Notabene był to w znacznej
ruje. mierze wynik działalności Urzędu Poselskiego, skwapliwie prze­
Od początków XVIII wieku wszak jednym z głównych celów kładającego utwory polskie, w których były fragmenty dotyczące
politycznych władców Rosji stało się utrzymywanie Polski w sta­ państwa moskiewskiego, by móc tym łatwiej stawiać zarzuty pol­
nie anarchii, chaosu i militarnej słabości. Rosji się to znakomicie skim posłom. Wraz z Polakami dotarł do Moskwy wielki Zielnik

276 277
CZĘŚĆ TRZECIA — PO CZAPKĘ MONOMACHA ( 'zęść czwarta

profesora Akademii Krakowskiej Szymona Syreńskiego (Syre- «ŚWIĘTY» HETMAN


niusza), będący do XVIII w. najlepszym polskim dziełem o bota­
nice, pełniącym — w świecie bez pigułek — rolę nieocenionej
pomocy medycznej. Rzeczpospolita miała szansę stać się trwałym
pomostem łączącym Moskwę z zachodem — i tak się w pewnym
sensie działo do początku XVIII wieku. Wtedy to Piotr I zdecy­
dowanie przeciął wpływy polskie, a rolę pośrednika w otwarciu
na zachód przejęła kultura niemiecka.
Zwycięstwo pod Kłuszynem, jedno z największych, ale i ostat­
nio zapomnianych, w dziejach polskiego oręża, bywa dotąd źród­
łem inspiracji twórczych. Wreszcie legenda o triumfach Żółkiew­
skiego pozwoli pokoleniom całym — włącznie z tymi, którzy
tworzyli ruch rewolucji społecznej i burzyli carat — przetrwać
czasy pogardy i ucisku ze śpiewem i świadomością, że:
I Polak w Moskwie był,
i jemu czołem bił
jego dzisiejszy pan.21
Rozdział l

SCHEDA

1'riumf kłuszyński pozwolił ostatecznie hetmanowi Stanisławowi


Żółkiewskiemu zarobić na nieśmiertelny sławę w dziejach naro­
du polskiego, a na doczesnym padole dorobić się pokaźnej fortu­
ny. Nadania królewskie, łupy wojenne, gospodarność i oszczęd­
ność naszego hetmana, a nade wszystko jego małżonki Reginy,
sprawiły, że Żółkiewski stał się panem olbrzymich włości. Żół­
kiew — jak pamiętamy, dawna wieś Winniki — założona w 1597
roku, stała się ruchliwym, gęsto zabudowanym miastem, częścio­
wo ufortyfikowanym, z czterema basztami i bramami. Przed jed­
ną z nich, na przedmieściu Glińskim, wracającego z wyprawy
moskiewskiej hetmana powitał uroczyście nowo obrany wójt
miasta, Jan Gruszecki, i paroch (proboszcz) cerkwi, Jan Temi-
s/.owski. Żółkiewski zapewne z radością i dumą patrzył na swoje
miasto, ponad które wyrastała dzwonnica, a po 1606 roku, powo­
li, piękna kolegiata, zaprojektowana przez mistrza Ambrożego
Varbarese, zwanego Przychylnym. W niej właśnie staną posągi
Stanisława i Jana oraz, po przeciwległej stronie, Reginy i córki
Zofii. Obok kolegiaty tolerancyjny hetman zezwolił na budowę
cerkwi. Z czasem pojawili się w Żółkwi również Żydzi, którzy
wystawili tu drewnianą synagogę, oraz osadnicy ormiańscy i ta­
tarscy. Miasto, rządzące się prawem magdeburskim, posiadało
swój sąd ławniczy i magistrat złożony w równej liczbie z Polaków
i Rusinów; w 1603 roku otrzymało od króla przywilej organizo­
wania czterech jarmarków w roku oraz dwóch targów tygodnio-

281
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN I. SCHEDA

wo. Wysyłało ono też posłów mieszczańskich na sejm do Warsza­ cje ochronne, socjalne, regulujące — tak samo, jak w XVII wie­
wy; tak stało się na przykład w 1613 i 1619 roku. ku magnaci w swych posiadłościach. A miarą ich bezkarności
Trzeba jednak zauważyć, że tolerancyjnym hetmanem nieraz był, jak i teraz, gniew ludu.
szarpały poważne sprzeczności, jeśli idzie o religię: w 1614 roku Tę działalność można zauważyć choćby na przykładzie miasta
powiedział do mieszkańców Żółkwi, „aby żaden mieszczanin Żółkiewskiego: w swej „stolicy” hetman założył pocztę, aptekę,
z religii ruskiej tak do ławnicy radzieckiej, jako i do ławnicy wój­ browar, winiarnię, łaźnię; kazał wydrążyć studnie, za zezwole­
towskiej na urząd od tego czasu nie był obierany, gdyż tego ka­ niem króla dał kupcom możliwość handlu i zysku na wspomnia­
non Kościoła katolickiego i konstytucje koronne zabraniają”. nych targach i wielkich jarmarkach. W zamian za to mieszczanie
Dopiero interwencja greckich katolików — podległych Rzymo­ płacili po dwudziestu latach wolnizny dwa złote czynszu rocznie,
wi — którzy przypomnieli hetmanowi nadane przez niego w co oznaczało, że około tygodnia, dwóch w roku pracowali na
związku z budową cerkwi przywileje, spowodowała, że Żółkiew­ rzecz hetmana. Za te i, bywało, dodatkowe opłaty Żółkiewski
ski cofnął poprzednie słowa. W mieście mieli nadal rządzić i są­ ochraniał ludność — zbudował między innymi fortyfikacje miej­
dzić Polacy i Rusini „w zgodzie i miłości spólnej, bez żadnej tur­ skie — oraz sprawował swoistą opiekę socjalną. Na przykład w
bacji”.1 Ciernista zatem była droga hetmana ku tolerancji: nie Żółkwi 1 stycznia 1600 roku postanowił wraz z małżonką wybu­
tylko dlatego, że chciał być w zgodzie z sumieniem, przekonania­ dować szpital, pod wezwaniem Świętego Wawrzyńca, gdzie dwa­
mi, ale i z wiarą oraz przestrzeganiem prawa — konstytucji ko­ naście samotnych babek, jeden starzec oraz kucharka — jednak
ronnych! Wybór był zaiste trudny, ale też pięknie świadczy tylko wyznania katolickiego — mieli zapewnioną spokojną sta­
0 Żółkiewskim w czasach, gdy kontrreformacja przeszła do zde­ rość. Warto się zresztą przyjrzeć, co ofiarowywał im Żółkiewski:
cydowanej i udanej ofensywy. raz na rok pensjonariusze dostawali płaszcze z czarnego sukna,
Zwykło się patrzeć na feudałów ówczesnych i późniejszych jak parę butów i trzewików, po trzy koszule, suknie, chusty i czapki
na uosobienie wszelkich wad i nieszczęść naszego społeczeństwa baranie oraz — co dwa lata — kożuch, czapkę pilśniową czarną
1 państwa; jak na trutnie, które gnębiły i wyzyskiwały bez ograni­ i pas rzemienny. Przy kolegiacie hetman założył też szkołę.
czeń chłopów i mieszczan. Nie jest to wizerunek do końca praw­ Żółkiewski, dziecko epoki, dbał szczególnie o splendor rodu;
dziwy: ekonomia ma swoje twarde prawa i szlachcic mógł o tyle o własne wygody mniej, gdyż i tak życie upływało mu na wytrzą­
wyzyskać chłopa, o ile ten był silny, zdrowy i miał warsztat pra­ saniu kości — wprawdzie w karecie, ale po bezdrożach Rzeczy­
cy. Dowodem — choć zabrzmi to okrutnie — cena wieśniaka na pospolitej. Zawsze jednak przyjemnie było po powrocie z wypra­
Rusi Czerwonej od trzech do dziesięciu razy wyższa niż cena wy popatrzeć na rezydencję, którą chroniły mury i złocone cztery
wołu.2 Szaleńców i sadystów gnębiących włościan ta sama szlach­ baszty wyrastające ponad miasto, odstraszające Tatarów i symbo­
ta z pogardą zwała „panami Odrzychłopskimi”. Poza tym — to lizujące znaczenie i bogactwo hetmana. Zamek Żółkiewskich, „w
przecież ci feudałowie zakładali miasta, szkoły, zamki, świątynie, stylu polskim”, usytuowany tuż przy rynku miejskim, zbudowany
kolonizowali niemal bezludne kresy, które przemierzały ludy na był na planie kwadratu. Wjeżdżało się doń bramą z herbem Lu­
poziomie nomadów i których trzeba było bronić przed nimi. Za­ bicz, zachowaną w dobrym stanie jeszcze na początku naszego
rzuca się herbowym wyzysk i bogacenie: ale i współczesne wieku. Powstał według projektu spolszczonego Włocha, pierw­
państwa w zamian za podatki, które nieraz topione są nie wiado­ szego burmistrza Żółkwi, Pawła Szczęśliwego. Sale zamkowe,
mo gdzie bądź wpadają do prywatnych kieszeni, spełniają funk­ obite adamaszkiem, aksamitem lub pozłacaną skórą gdańską,

282 283
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN I. SCHEDA

ozdobione były pięknymi obrazami, kobiercami, makatami, dci wielkich, choć z krwawej wysługi miałem dochód niemały;
a nade wszystko ulubioną przez hetmana cenną bronią. W czasie wszystkom obracał na służbę Rzeczypospolitej i część majętności
wojny z Moskwą Żółkiewski, jak pamiętamy, potrafił rozdać bo­ po ojcu mym zostawionej uprzedałem, ale mi tego nie żal.”3
jarom wszystkie kosztowności — swoje i rotmistrzów — ale, wi­ W rzeczywistości syn Jan — jedyny męski potomek hetma­
dać, umiał odbić to sobie w dwójnasób: po zakończonej wypra­ na — otrzymywał po ojcu olbrzymią schedę, stawiającą go w rzę­
wie moskiewskiej rezydencja tonęła w iście wschodnim przepy­ dzie pierwszych magnatów Rzeczypospolitej. Dla niego to Żół­
chu. Z okien swej siedziby hetman w wolnych chwilach mógł pa­ kiewski tak zapobiegliwie powiększał swój majątek — choć robił
trzeć na rozległy ogród, przedzielony pawilonami ze szkła, na to o niebo delikatniej niż chciwy i bezpardonowy Zamoyski czy
wysoką wieżę i park ze zwierzyńcem, który założył w 1606 roku. leż niektórzy inni wielmoże. Syn był wprawdzie oczkiem w gło­
Czas umilały uczty i biesiady, choć w tym wypadku hetman wie hetmana i jego żony, ale rodzice nie wahali się wychowywać
przesadzał z okazywaniem swej cnoty wstrzemięźliwości, czę­ go w twardej i surowej szkole życia. Dość wcześnie poznał Jan
sto nie podając na stół podstawowego napoju, piwa. Może po­ trud i nędzę żołnierskiego bytowania. Nie pozwalał też hetman
wodowały nim smutne doświadczenia, również osobiste; bywa­ synowi na próżnowanie i lekkoduchostwo: wykształcony, twardy
ło też często, że podlewane piwem i winem spotkania towarzy­ i uczciwy rycerz, służący Bogu, ojczyźnie i królowi był jego idea­
skie zamieniały się w krwawe burdy. Nie bez kozery mieszka­ łem — i takim pragnął widzieć syna. Jednak już za młodych lat
jąca tu szlachta wywodziła, że biesiada bierze się stąd, iż „bies Janka okazało się, że woli on „zawiłe Euklidesa zadania” niż wo­
siada na niej” . Z drugiej strony widać, że hetman po prostu jaczkę. Natomiast córki dość szybko znalazły właściwych adora­
manifestował swój umiar i skromność; w każdym razie odwie­ torów. Zofię, chwaloną dla niezwykłej ponoć piękności, wydano
czny narkotyk Europy nie gościł na hetmańskim stole w Żół­ w 1605 roku za wojewodę ruskiego Jana Daniłowicza (z tego
kwi, zapewne ku rozczarowaniu rozmiłowanej w miodach i wę­ związku jeszcze za życia hetmana urodzi się Teofila, matka króla
grzynach szlachty. Jana Sobieskiego), a Katarzynę w 1615 roku za dobrze zapowia­
Świetność rezydencji odpowiadała wielkości jego majątku. dającego się dowódcę, Stanisława Koniecpolskiego. Zdaje się, że
Z kilkunastu wiosek urósł on do klucza osiemdziesięciu wsi roz­ uprzednio zerkała ona przychylnym okiem na Tomasza Zamoy­
rzuconych wokół Żółkwi i ponad stu osad na Zadnieprzu, gdzie skiego, syna wielkiego kanclerza: „panna Katarzyna, siostra
hetman prowadził intensywną akcję kolonizacyjną. Z uprawy moja, kłania się bardzo pilnie WM swojemu Miłościwemu Pa­
zboża i hodowli bydła, bartnictwa, sadownictwa i handlu Żół­ nu” — donosił w 1606 roku Tomaszowi Jan Żółkiewski.4
kiewski rok w rok otrzymywał grubo ponad sto tysięcy złotych. Po chwalebnym udziale w wyprawie po czapkę Monomacha
A przecież trzymał także, nadane mu przez króla, dziewięć sta­ miał hetman nieco czasu nie tylko na sprawy rodzinne i majątko­
rostw, skąd tak do jego kieszeni, jak i skarbu państwa spływało we, ale i na pracę pisarską. Aby dać upust porywającym go uczu-
następne sto tysięcy. Jak wielu magnatów, część dochodów wyda­ i iom i myślom, hetman chwycił za pióro, pisząc w 1612 roku w
wał na wojsko i cele państwowe, na ogół zgodne z racją stanu obozie pod Tatarzyskami Pobudką do cnoty, namaszczoną rzecz
Rzeczypospolitej, ale też lubił od czasu do czasu chwalić się o trzystu Spartanach, czekających i zastanawiających się, czy zo­
swym poświęceniem dla ojczyzny. Starał się uchodzić za człowie­ stać, czy się cofnąć przed olbrzymią armią Kserksesa. Wzniosłe
ka składającego na ołtarzu Rzeczypospolitej cały swój majątek. słowa o konieczności obrony ojczyzny, sławie, wielkości śmierci
Pisał do syna w testamencie: „Nie zostawiam ci włości i majętno- dla dobra kraju Żółkiewski wkładał w usta Spartan, ale w rzeczy­

284 285
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN I. SCHEDA

wistości odnosiło się to do ówczesnej sytuacji na południowo­ piękną polszczyzną. Umiejętność lapidarnego opisu, celnego
-wschodniej granicy Polski. W zapale retorycznym — zresztą zgo­ Klwierdzenia, delikatna subtelna aluzja i nierubaszne, dyskretne
dnie z praktyką epoki — hetman użył nawet słowa Bóg, a nic poczucie humoru przebijają z kart pamiętnika, dotąd zrozumiałe­
bogowie, chociaż ów krótki dramat w zamyśle autora miał roz­ go i jasnego. W podręcznikach historii literatury znajdujemy bar­
grywać się w starożytnej Grecji. W zakończeniu Żółkiewski do­ dzo pochlebne oceny.
dał: „Greckie to; ale i w naszym narodzie słowiańskim siła się Początek i progres nie został wydany drukiem przez autora,
znajdowało tak odważnych przykładów.” Rozważania bowiem ii głównym powodem było, zdaje się, ukazywanie na kartach

zawarte w Pobudce, pełne patosu i wyrazów pogardy wobec dzieła w nie najlepszym świetle nie tylko samowolnych poczynań
śmierci, miały wpłynąć na nieliczne wojska polskie, które usiło­ Mniszcha i wielu innych, ale i króla: chodziło o różnice między
wały powstrzymać szykującą się nawałę tatarsko-turecką. Żół­ planami Zygmunta III a koncepcjami hetmana. Poza tym Żół­
kiewski pozował tu na Leonidasa w kontuszu i zgodnie ze zna­ kiewski pisał o żyjących ludziach i żywych problemach, co
nym nam pragnieniem śmierci w obronie ojczyzny, nawoływał, wprawdzie zmusza do kreślenia półprawd i stosowania przemil­
by „krzyknęli potem przez aklamację wszyscy: «Nie chcemy wię­ czeń, ale i tak nie chroni przed atakami przewrażliwionych i ura­
cej mówić. Miła czci, dla ciebie dziś radzi damy gardła!»”!' żonych. A tego, zdaje się, nasz weredyk chciał uniknąć. Mimo
W 1618 roku, gdy imperium otomańskie coraz groźniej spogląda­ lo jego pamiętnik krążył wśród magnatów i szlachty w licznych
ło na Lechistan, dzieło to ukazało się drukiem i o tyle spełniło odpisach.
swą rolę, że istotnie Polacy w dwa lata później dali gardła pod Rzeczypospolitej przypadła po wojnie z Moskwą jeszcze jedna
pohańskimi szablami, ale bynajmniej nie w obronie czci. scheda. Były nią konfederacje wojskowe, które w niczym nie
W drugim swym dziele Żółkiewski wzorował się z kolei na przypominały względnie spokojnych organizacji wojskowych, do­
Ksenofoncie i Cezarze. Wokół wojny moskiewskiej i nie wyko­ chodzących swych praw do żołdu, a przysparzających hetmanowi
rzystanych szans Rzeczypospolitej na wschodzie narosło tyle kon­ lak wielu finansowych kłopotów. W ziemi moskiewskiej żołnierz
trowersji, że hetman czuł się w obowiązku zdać relację ze swego polski — szczególnie z obozu tuszyńskiego — oduczył się regular­
udziału w tej wojnie i rozgrywających się wydarzeń.6 Zadanie nej walki, a nauczył skutecznie rabunku. Rzeczpospolita zaczy­
miał ułatwione, gdyż wiele wskazuje, iż podczas wyprawy kazał nała tym samym dorównywać krajom zachodnim, gdzie jednak
prowadzić diariusz7 — i on miał poczucie, iż w historii Polski grabieże wojsk kondotierów przewyższały to, co oglądano w Pol­
dzieją się rzeczy wielkie. W powstałym na tej podstawie między sce. Konfederacje te stały się głównym problemem w polityce
13 lutego a 27 września 1612 roku pamiętniku zatytułowanym wewnętrznej kraju.
Początek i progres wojny moskiewskiej hetman pisał w trzeciej Pod koniec 1611 roku wymęczone, obdarte wojsko królewskie
osobie jak zresztą większość ówczesnych kronikarzy (np. Ś. w Rosji po wielu pertraktacjach zagroziło Zygmuntowi ostatecz­
Orzelski, J. D. Solikowski, J. P. Sapieha, J. Budziłło); przejął nym wypowiedzeniem służby, jeśli żołd nie zostanie wypłacony.
też lapidarny, logiczny, obiektywny styl Cezara. Żółkiewski w W obozie pod Rohaczewem oddziały te obwołały „starszym”,
swym pisarstwie z jednej skrajności popadł tu w drugą: odrzucił .i potem marszałkiem Józefa Cieklińskiego i samowolnie ruszyły
sztafaż patosu na rzecz skromności. Piórem władał świetnie: pa­ na Moskwę. Tutaj skumały się z załogą polską, stojącą jeszcze
miętnik stał się nie tylko nieocenionym źródłem poznania dzie­ wówczas na Kremlu: postanowiono wspólnie wypowiedzieć służ­
jów wyprawy na wschód, ale także dziełem literackim, pisanym bę królowi i zawiązać konfederację wojska znajdującego się w

286 287
CZĘŚĆ CZWARTA — ..ŚWIĘTY" HETMAN I. SCHEDA

Moskwie lub koło stolicy Rosji, stąd zwanego „stołecznym” (da­ cie doszło, w Sokalu: biedny hetman ze łzami w oczach mógł je­
wne pułki Aleksandra Zborowskiego), by „o dochodzeniu żołdu dynie obiecać im rychłą nagrodę, jeśli wrócą do Moskwy i pomo­
swego pomyśleć”.8 Trzeba przyznać, że ta część żądań była słusz­ gą wprowadzić królewicza Władysława na stolec carski!13 Ale
na. Sześć miesięcy czekano na odpowiedź sejmu; gdy zapłata nic żołnierze mieli dość wojowania na kredyt: oświadczyli, że jeżeli
przyszła w czerwcu 1612 roku konfederaci ruszyli ku granicom w ustalonym terminie zapłata nie nadejdzie, wjadą w dobra kró­
Rzeczypospolitej. Przedtem Ciekliński usiłował zapewnić sobie lewskie. Natomiast obecnie zobowiązują się bronić granic Rze­
poparcie Żółkiewskiego i zrobił to niesłychanie umiejętnie: obsy- ’ czypospolitej w razie konieczności. Żółkiewski zaraz po rozmo­
pał go wieloma komplementami i pisał o nie wygasającej miłości wie zmuszony był do skorzystania z pomocy Józefa Cieklińskiego
wojska do hetmana, dokonującego „rzeczy, (...) którym się i jego konfederatów — w tym czasie orda okropnie pustoszyła
wszystek świat dziwować musi, które każdy wiek wysławiać”.9 Podole — czym naraził się na zarzuty szlachty, iż wiąże się ze
Komplementy hetman przełknął łatwo — w odpowiedzi po­ zbuntowanymi oddziałami, miast je rozbić.14
chwalił zasługi i „dzielność waszmościów” — i obiecał wstawić Nie dostawszy żołdu, konfederaci zajmowali również stopnio­
się u króla w kwestii skądinąd słusznych roszczeń finansowych wo ekonomie królewskie i duchowne wokół Lwowa i na Podolu,
skonfederowanych wojsk.10 Robił to tym chętniej, że początko­ przejęli myta na Wiśle i żupy wielickie. Obrazu nieszczęść dopeł­
wo Ciekliński postępował oględnie, wybierając z królewszczyzn niały dwie następne konfederacje: pierwsza, złożona z żołnierzy
tyle żywności, ile było trzeba do wykarmienia żołnierzy, i czeka­ byłej załogi smoleńskiej pod Zbigniewem Silnickim, rozlana po
jąc cierpliwie na wypłatę żołdu. Ponadto hetman mógł w jakimś Wielkopolsce od wiosny 1613 roku z ośrodkiem w Bydgoszczy,
stopniu kontrolować poczynania konfederacji nie tylko ze wzglę­ i druga — dawnych wojaków Jana Piotra Sapiehy, rządząca się w
du na duży autorytet, jaki posiadał u swych byłych towarzyszy Brześciu Litewskim pod rozkazami Wacława Pobiedzińskiego
broni, ale i poprzez zaufanego agenta, Wojciecha Miaskowskie- i Jana Zaliwskiego.
go, który informował hetmana o nastrojach i poczynaniach zwią­ Rzeczpospolita żyła w napięciu pomieszanym z podziwem. Na­
zku żołnierskiego.11 pięcie: siedem tysięcy towarzyszy Cieklińskiego stanowiło nieo­
Król wyznaczył Żółkiewskiego do rozmów z konfederatami; bliczalną siłę, która mogła zniszczyć majętności szlacheckie, ulec
aby nie czuł się zbyt pewnie, przydał mu do towarzystwa ambit­ niewygasłym do końca emocjom porokoszowym i ruszyć przeciw­
nego i dumnego, późniejszego adwersarza politycznego hetmana, ko władzy. Trzeba jednak przyznać, że sprytny Ciekliński nie dał
księcia Jerzego Zbaraskiego. Ale konfederaci wcale nie byli chęt­ się sprowokować opozycjonistom królewskim w rodzaju Herbur-
ni do spotkania z komisarzami: nie wierzyli nie tyle hetmanowi, ta, którzy namawiali, „by my z chorągwiami pod Warszawę szli”,
ile w jego wpływ na króla, który — twierdzili — już przedtem gdzie „powetujecie wszystkiego (...), a pójdziem (...) wszyscy
dawał dowody, iż nie dotrzymuje zobowiązań zaciągniętych prze/ z wami”.15 Podziw: w ciągu dwóch lat Ciekliński pokazał, jak po­
hetmana. Konfederatom szło oczywiście o sprawy moskiewskie. winien funkcjonować aparat skarbowy Rzeczypospolitej. Spraw­
Niewiara w dobre intencje monarchy, rozczarowanie do jego nie­ nie wybierano podatki, cła, myta, kontrolowano urzędników kró­
szczerej polityki było tak duże, że „panem nie chcą już niektórzy lewskich. Ciekliński, człowiek olbrzymich talentów organizacyj­
mianować króla jegomości” — donosił w sierpniu 1612 roku Mia- nych, starał się oszczędzać dobra braci szlachty, ale gdy w grę
skowski.12 Odżywało widmo rokoszu! Jednak autorytet Żółkiew­ wchodziła krzywda jego żołnierzy, nie wahał się nakładać na
skiego sprawił, że do spotkania z deputacją konfederatów wresz- Lwów czy Poznań kontrybucji i wysyłać ekspedycji karnych, po-

288 |y — J. Besala 289


CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN I. SCHEDA

czynających sobie krwawo i okrutnie. To wtedy zaczęto konfede­ wiązać nową konfederację, która rozniosłaby stare związki, za­
ratów nazywać nie braćmi, ale barbarzyńcami Moskwicinami, be­ wiązane jeszcze w Rosji. Wiedział dobrze, po co to robi: jego
stiami okrutnymi i podpalaczami, mobilizując przeciw nim opinię własne chorągwie kwarciane pod wpływem agitacji konfederatów
szlachecką. Mimo że tymczasem chorągwie konfederackie z po­ także żądały natychmiastowego zapłacenia żołdu lub szły w roz­
wodzeniem chroniły pogranicza Rzeczypospolitej przed czambu­ sypkę. Król jednak, obawiając się nowej wojny domowej, odrzu­
łami tatarskimi. cił ten plan.16
W lutym 1613 roku zebrał się sejm. Król chciał wysondować Hetman, jako komisarz, zjechał więc 8 maja 1613 roku koło
senat głównie w kwestii nowej wyprawy na wschód; Żółkiewski Lwowa na rozmowy z konfederatami. Stosował, za zgodą króla,
uchylił się od dyskusji, prawdopodobnie celowo spóźniając się na metodę kija i marchewki: deklarował gotowość do negocjacji,
obrady izby wyższej parlamentu. Jednak uwaga izby poselskiej a jednocześnie niedaleko rozłożył świeżo zaciągnięty dwutysięcz­
była w głównej mierze skierowana na sprawy konfederackie: ro­ ny oddział. Fakty te oraz zagrożenie tatarskie, któremu trzeba
szczenia dawnych pułków Zborowskiego urosły do astronomicz­ było się przeciwstawić, sprawiły, że osiągnięto kompromis: „woj­
nej podówczas sumy 2 860 000 złotych! Posłowie udali się też „na sko stołeczne” zgodziło się na trzynaście tygodni spokoju, w cza­
górę”, by prosić senatorów o wpłynięcie na króla w sprawie na­ sie których skarb miał zebrać zaległą sumę ponad miliona złotych
dania Stanisławowi Żółkiewskiemu buławy wielkiej koronnej. na wypłatę konfederacji.
Na próżno. Być może fakt ten spowodował, że hetman uchylił Aby jednak sumę tę uzyskać od szlachty, należało zwołać w
się od udziału w kolejnej komisji, tak zwanej brzeskiej, mającej tymże roku kolejny sejm: tym razem pierwszy w dziejach pol­
rozmawiać z konfederatami. Król i senat, obawiając się, widać, skiego parlamentu sejm nadzwyczajny. Rozpoczął się on 3 grud­
rokoszu, byli skłonni do ustępstw wobec żądań związku „stołecz­ nia 1613 roku i obradował pod wyraźnym terrorem konfederac-
nego”; padały głosy, by jeszcze raz spróbować wysłać skonfede- kim. Maskiewicz, wybrany na delegata konfederatów „stołecz­
rowane wojsko na Moskwę. Mimo że w trakcie obrad dowiedzia­ nych” na sejm, chwalił się: „mieliśmy wielką wolność na tym sej­
no się od hetmana Chodkiewicza o wyborze przez Sobór Ziemski mie; w nocy, o północy zbroić, co posiec, zabić wolno; żaden nie
Michała Romanowa na tron carski. W końcu izba poselska zgo­ śmiał słowa rzec (...). Zabili nasi drabanta królewskiego, nie wy-
dziła się na zebranie i wypłacenie zaległego żołdu konfederatom. konywali-ć egzekucji, choć pod sejm i pod bokiem królewskim,
Utworzono nową wieloosobową komisję, w której składzie zna­ ale sami z ugodą nas szukali...” 17 Ponad władzą była władza. Po­
lazł się znów Żółkiewski wespół z Mikołajem Zebrzydowskim, słowie konfederaccy — w tym Maskiewicz —- nie zawahali się
Marcinem Stadnickim i innymi. również wypomnieć królowi, że utracił Moskwę i tron dla syna
Hetman był dotąd ustępliwy wobec swych dawnych żołnierzy, 7 powodu „niedotrzymania poprzysiężonego układu”18 i konse­
piszących takie piękne listy do niego. Jednak bezpośrednie kon­ kwencją tego są również trudności wewnętrzne. Argumentacja
takty z nimi, nieumiarkowane żądania.i wreszcie coraz groźniej­ była tak trafna, że dwór wolał zrezygnować z polemiki ustnej:
sze łupiestwa wzbudziły jego dezaprobatę: przestał bawić się w uczyniono to dopiero na piśmie.
sentymenty, gdy w grę wchodziło bezpieczeństwo wewnętrzne Większość senatorów i posłów opowiedziała się za zebraniem
Rzeczypospolitej i konkretne pieniądze do zapłacenia, zresztą poborów, które miano przeznaczyć na wypłatę konfederatom
znów niesłychanie wolno płynące do skarbu państwa. Dlatego nieszczęsnego żołdu i pokrycie innych narosłych zaległości. Na
hetman zamierzał skończyć z układami i wybić klin klinem: za- ogół wiązano to z koniecznością zorganizowania nowej wyprawy

290
w* 291
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN 1. SCHEDA

do Moskwy. Żółkiewski, który zjechał na sejm znów spóźniony, go, a właściwie wszystkim konfederacjom ogromnej kwoty pięciu
bo dopiero 11 grudnia, i tym razem (podobnie było na sejmie i pół miliona złotych — widomy znak potężnych możliwości fi­
lutowym) nie wygłosił przemówienia, które zawierałoby jego nansowych rzekomo biedniejącej Rzeczypospolitej — wpłynęło
program polityczny czy wojskowy: nawet przebieg rozmów komi­ na rozwiązanie niebezpiecznych związków. Szesnastego kwietnia
sji we Lwowie relacjonował nie on, ale jego zięć, wojewoda rus­ 1614 roku w kościele farnym we Lwowie w obecności hetmana
ki, Jan Daniłowicz. W sposób nieco niezrozumiały w kwestiach Żółkiewskiego żołnierze Cieklińskiego „z wielkim żalem”22 spali­
dotyczących całego państwa, a nawet konfederacji, Żółkiewski li uroczyście akt konfederacji i rozjechali się do domów.
milczał. Stwierdził jedynie krótko, iż dostał właśnie wiadomość Było czego żałować: wbrew zapewnieniom sejmu o „asekura­
0 wtargnięciu Tatarów na Wołoszczyznę, wspomniał o braku cji” oskarżono przywódców konfederacji o ciężkie przestępstwa
wieści od posłów polskich ze Stambułu i poprosił sejm o pomoc i wezwano przed sąd sejmowy. Niektórzy — świadomi dotychcza­
w zażegnaniu niebezpieczeństwa.19 Ergo — mówił tylko to. co sowej bezkarności — ośmielili się przybyć do Warszawy, na sejm
związane było z obowiązkami hetmana p o l n e g o koronnego, rozpoczęty w lutym 1615 roku. Ale i oni, gdy na tym właśnie sej­
mającego strzec granic południowo-wschodnich. Czyżby dumny mie odsądzono przywódców i delegatów związku od czci, uszli ze
Żółkiewski poczuł jednak urazę do króla, iż nie oddaje nadal bu­ stolicy. Pomysł obozu królewskiego, a chyba i Żółkiewskiego,
ławy wielkiej koronnej — mimo głosów posłów — w jego ręce? pochwycony przez ogół szlachty, aby gwałt nie pozostał bez kary,
Sejm nadzwyczajny zakończył się pomyślnie i był dowodem, był dobry, wykonanie złe: złamano poprzednią ustawę sejmową
że parlament polski potrafi funkcjonować bardzo sprawnie: o „asekuracji”. W rezultacie w Prusach, a następnie w Koronie
uchwalono pobory na wypłatę dla konfederacji. Uchwały doty­ upiór konfederacji odżył w groźnej postaci. Żółkiewski, nie cze­
czyły również hetmana bezpośrednio: w artykule „O Kozakach kając na rozkazy królewskie, zebrał kilka rot, najął piechotę, stu
1 ludziach swawolnych”20 nakazano Żółkiewskiemu ścigać i karać Kozaków, zaciężnych Walonów w liczbie kilkudziesięciu i ruszył
na gardle ludzi zajmujących się rozbojem. Po zakończeniu sejmu przeciw zbuntowanym. W przedniej straży szedł zięć hetmana,
hetman zajęty był jednak bardziej, jako komisarz w komisji mąż jego córki Katarzyny, starosta wieluński Stanisław Koniec­
lwowskiej, sprawą zebrania i wypłaty uchwalonych sum Ciekliń­ polski. To on właśnie rozbił część chorągwi jednego z przywód­
skiemu. Czas był najwyższy, gdyż nikt już właściwie nie był w ców konfederackich, Karwackiego, a za resztą pognał ku Dnie­
stanie zapanować nad sfrustrowanymi wojskami: doszło do tego, strowi. Nim jednak dopadł „swawolników”, Karwacki zdołał złu-
że z zapamiętaniem, które rodzi bezczynność, cięli się między pić majątek Chodorowskich. Siedemnastego maja 1615 roku Ko­
sobą. Władze obawiały się, że zabawa ta szybko znudzi się skon- niecpolski z Janem Żółkiewskim stoczyli zwycięską bitwę pod
federowanym i ruszą oni przeciw chorągwiom królewskim. Zy­ Kohatynem: większość banitów uciekła przez rzekę, część roznie­
gmunt III zastawiał zatem dobra stołowe, zaciągano kredyty siono na szablach, przywódców pojmano.23 Sam Józef Ciekliński
u magnatów i mieszczan; sam Żółkiewski pożyczył dwadzieścia ukrywać się będzie w Karpatach do listopada 1616 roku, kiedy to
jeden tysięcy złotych, którą to sumę miano mu oddać po sejmie ceniący go mimo wszystko hetman wystara się u króla na sejmie
1616 roku, a w rzeczywistości zwrócono ją, zdaje się, dopiero po tegoż roku o glejt „dla przezpiecznego przemieszkiwania przy
śmierci hetmana, Reginie.21 wojsku jego królewskiej mości”,24 gdzie dawny marszałek konfe­
Wypłacenie wreszcie do końca owych dwóch milionów ośmiu­ deracji miał zmazać swoje winy.
set tysięcy dawnym pułkom stołecznym Aleksandra Zborowskie­ Po raz pierwszy dał o sobie znać powolny zanik olbrzymiej

292 293
I. S C H E D A
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN

energii, cechującej dotąd hetmana; w błyskawicznych działa­ czajowy rok i sześć tygodni, zmusić do udania się w celu wykona­
niach główną rolę odgrywają już przygotowani przez niego na­ nia kary do Przemyśla.27 Pamiętał, ile gwałtów uczynił w 1608
stępcy: to Koniecpolskiego z synem wysyła hetman do pogoni roku Ludwik Poniatowski, „gorszy snadź niż Nalewajko”,28 który
i bezpośredniego starcia. Wiek i zdrowie, z którym kasztelan potem ożenił się z osobą godną jego postępków, wdową po Stani­
lwowski zawsze miał kłopoty, nie pozwalają mu już na forsow- sławie Diable Stadnickim, i nikt nie śmiał go pozwać przed trybu­
niejszy wysiłek. Żółkiewski potrafi jednak być nadal ruchliwy, nał i ukarać. I mimo że hetman czynił z punktu widzenia intere­
przemierzając duże odległości z Żółkwi do Kijowa czy też w od­ sów szlachty i państwa dobrze i sprawiedliwie, mimo że hydrze
wrotnym kierunku, do Warszawy. konfederacji już dawno należało uciąć głowę (domagał się tego
Przywódców i schwytanych towarzyszy przywieziono do Lwo­ jeszcze Zamoyski), Żółkiewski wolał napisać w trzeciej osobie
wa na egzekucję. Opis jej określa w jakiś sposób czasy i człowie­ i rozprowadzić broszurkę, w której usprawiedliwiał się przed bra­
ka: Żółkiewski był jej świadkiem. „Naprzód Karwackiego przy­ cią herbową ze ścięcia głów szlacheckich. Prosił też króla, by druga
wieziono na kolesie na plac, pojźrzy, ano pal okrutny leży i z in­ partia banitów była stracona nie w jego obecności, ale Mniszcha,
szymi przyprawami, na którym miał odpoczynąć: począł sobą starosty lwowskiego, „by nie udawano [obmawiano], że to ja sam
trwożyć, westchnąwszy, rzekł: O mój Boże! Na takążem ja to z prywatnego jakiego rankoru [urazy] przeciwko onym czynię”.29
śmierć okrutną zarobił? (...). Po tym go katowie wzięli, na ziemi Jeszcze przed rozbiciem konfederatów Żółkiewski, kolejny raz
położyli, on okrutny pal weń wbijali. W tym zawoła do spowied­ spóźniony, pojawił się na sejmie, otwartym w lutym 1615 roku.
nika: Ojcze, przebóg, diabli mi przeszkadzają. A spowiednik na Był to, na szczęście, ostatni sejm za życia Zygmunta Wazy, który
wszystek lud zawoła: Wszyscy najświętsze imię Jezus wołajcie! nie doszedł do skutku, ale też jego znaczenie było niemałe: nie­
I krzyknęli wszyscy głosem wielkim: Jezus, Jezus! aż na mile było którzy posłowie chcieli wreszcie zreformować porządek obrad
słychać on głos straszliwy. I tak Karwackiego z palem podniesio­ sejmowych! Owa istotna reforma polegać miała na tym, by po­
no na jednej stronie miasta Lwowa. słowie siedzieli na wyznaczonych miejscach, by mówiącemu nie
Kąckiego na drugiej stronie miasta także na pal wbito. przerywano, nie wprowadzano bez zgody marszałka do izby po­
Skipora na trzeciej stronie miasta ćwiartowano. selskiej nikogo — a szczególnie zbrojnych pachołków — poza
Kniazika Borowskiego na czwartej stronie także ćwiartowano. wybranymi posłami i wreszcie — aby do króla i senatu, „na górę”
W tydzień po tych szesnaście towarzyszów ścięto, drudzy jesz­ Zamku w Warszawie, udawać się tylko z podjętymi wcześniej
cze siedzą.”25 uchwałami. Jednak do wspólnych ustaleń nawet w tej kwestii nie
Król pochwalił swego hetmana za walkę z rewoltą26 i był wy­ doszło: posłowie woleli barwną i żywiołową dyskusję, akcento­
raźnie zadowolony: znikła zmora ewentualnego rokoszu i podwa­ waną nieraz brzękiem szabel — zgodnie z ich własnym wyobraże­
żania władzy majestatu. Żółkiewski miał o wiele mniej powodów niem wolności — niż niewolący ich inicjatywę i pomysły porządek.
do satysfakcji: zdawał sobie dobrze sprawę, że ścięcie głów szla­ Nasz hetman i na tym sejmie uchylił się od wotowania jako
checkich, chociaż banitów, nie uchodzi w tym kraju płazem. Pa­ senator, pomijając znów milczeniem plany króla. Wystąpił jedy­
miętał gorzkie czasy infamisa Samuela Zborowskiego. Wiedział, nie jako komisarz wyznaczony do układów z konfederatami, któ­
ile wysiłku kosztowało go, by mniej znacznego, choć bogatego rych zganił za wymuszenie ogromnych sum, oraz jako hetman
szlachcica, Konstantego Korniakta, skazanego za zwadę z rotmi­ polny, biorąc udział w komisji do spraw obronności granic.
strzem Stanisławem Branickim na zamknięcie w wieży na zwy­ Zszedł nawet do izby poselskiej wraz z Janem Karolem Chodkie­

294 295

\
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN I. SCHEDA

wiczem, gdzie dowodził niebezpieczeństwa tureckiego i nakłaniał widzenie najważniejszych spraw, decydujących o losach i przy­
posłów, by pomyśleli o sposobie ochrony Rzeczypospolitej na szłości Rzeczypospolitej.
granicach z Tatarami i Turcją. Ale — jak wiemy — sejm rozszedł Pokrywało się ono całkowicie z programem dworu i króla.
się bez uchwał. W nieoczekiwany sposób Żółkiewski bronił Zygmunta Wazy
Tymczasem stosunki na południu — o czym niżej — zaostrzały przed zarzutami posłów, jakoby król rozpoczął wojnę moskiew­
się coraz bardziej. Żółkiewski, któremu możni nie pomogli w od­ ską bez pozwolenia stanów; wojna ta — dowodził hetman — za­
parciu najazdu tatarskiego, a szlachta lekceważyła nadal prze­ pobiegła agresji Moskwy na Litwę! Teraz należy ją zakończyć,
strogi jego i króla, w liście do Zygmunta III twierdził, że temu wyprawiając królewicza Władysława z dobrze przygotowaną ar­
niebezpieczeństwu „nie może się zabieżeć, jeno złożeniem sej­ mią, co zmusi Rosjan do ustępstw. Jeśli idzie o Turcję, to Żół­
mu”.30 Było to na rękę monarsze, który nie tylko uporczywie my­ kiewski przewidywał wojnę z sułtanem i wyraźnie obawiał się
ślał o wyprawie swego syna na Moskwę, ale i przedstawił szlach­ tego, radząc zawrzeć traktat i poprzeć go demonstracją zbrojną.
cie... plan odzyskania tronu szwedzkiego. Jeśli pierwszy zamiar Sytuację w Mołdawii chciał zmienić poprzez zorganizowanie spi­
można zrozumieć, gdyż rzeczywiście w tym czasie w Moskwie na sku na życie niechętnego Polsce hospodara Stefana IX Tomszy.
powrót wzmacniał się obóz propolski, niechętny Romanowowi, Brak żołnierza kwarcianego na Ukrainie to wynik egoizmu wiel­
to drugi oznaczał mierzenie sił na zamiary. możów, którzy nie pozwalają na stacjonowanie wojska kwarcia­
Przed kolejnym sejmem rozpoczęła się dyskusja na sejmikach nego w swych dobrach, ogólnego rozprzężenia i zaniku elemen­
nad propozycjami od tronu — legacją królewską. Najostrzej w tarnej dyscypliny wojskowej, z czym się wiąże słabość władzy
kwestii zagrożenia tureckiego zareagował sejmik wiszneński, re­ hetmańskiej: żołnierze są nadal pozywani przed trybunał w Lu­
prezentujący nękaną najazdami Ruś; nalegano, aby senatorowie blinie z pominięciem hetmana. Stąd swawola kozacka, którą na­
z ziem ukrainnych oddali swe poczty pod komendę hetmana pol­ leżałoby skrępować, wysyłając komisje na rozmowy z mołojca-
nego, a żołnierze kwarciani zostali zebrani na powrót na Ukrai­ mi, stąd też bezkarne najazdy tatarskie. Aby im ad hoc zapobiec,
nie, by nie byli rozpuszczani po różnych dobrach lub wzywani, Żółkiewski radził dawanie — jak to było w tradycji — upomin­
jak się to ostatnio zdarzyło, przed trybunał sądowy aż w Lubli­ ków. Odnośnie do planów odzyskania tronu szwedzkiego przez
nie — tak że Żółkiewski nie miał kim dowodzić. Było to echo Zygmunta Wazę, hetman właściwie też poparł króla, sugerując
żądań hetmana: Żółkiewski bowiem już przedtem zabiegał, aby wprawdzie układy, ale... „przeniesieniem wojny w gniazdo nie­
w myśl uchwał sejmu 1591 roku żołnierze w chwilach niebez­ przyjaciela kończyć tę wojnę trzeba, albo jej nigdy końca nie bę­
piecznych dla Rzeczypospolitej nie byli wzywani przed sądy, gdyż dzie”. Wreszcie — omawiając kwestie wewnętrzne — Żółkiewski
urażeni łatwo wypowiadają służbę, a granice państwa zostają bez spostrzegł widoczny symptom słabości parlamentaryzmu pol­
obrony. skiego: wzrost znaczenia sejmików kosztem sejmu, co staje się
Dwudziestego szóstego kwietnia 1616 roku rozpoczęły się początkiem „zgwałcenia praw i nierządu. Sejmik każdy już u nas
obrady sejmu. Coraz częstsze najazdy Tatarów, niefortunne wy­ sejmem” — stwierdził celnie i dosadnie hetman.31
prawy polskich magnatów, a nade wszystko niemoc sparaliżowa­ Większość senatorów poparła Żółkiewskiego w kwestiach do­
nego brakiem wojska hetmana polnego — wpłynęły na ożywienie tyczących zwiększenia władzy hetmańskiej o uprawnienia sądo­
działalności sejmowej Żółkiewskiego. Tym razem senatorowie we. Padły nawet takie sformułowania — aby żołnierz bał się bar­
i król usłyszeli obszerne wotum, w którym hetman zawarł swoje dziej hetmana niż nieprzyjaciela. Ale Żółkiewski miał już zacię­

296 297
CZĘŚĆ CZWARTA — ..ŚWIĘTY" HETMAN I. SCHEDA

tych wrogów: jeden z nich, wojewoda sandomierski i bliski krew­ Posłowie, którzy znaleźli się „na górze”, przed obliczem króla
ny niesławnej pamięci Samuela Zborowskiego, Zbigniew Osso­ i senatu z petycją, uważali nadal za swój obowiązek przypomnieć
liński, nie tylko zarzucił Żółkiewskiemu nieudolność wojskowy monarsze o zasługach i nagrodzie dla hetmanów: koronnego i li­
i prywatę, ale zakwestionował nawet dożywotność urzędu hetma­ tewskiego. Zygmunt III łaskawie przychylił się do prośby, obie­
na. Nie zrażony tym Żółkiewski usiłował po tajnych naradach cując stosownie do zasług wynagrodzić obydwu; czynił to tym
komisji do spraw obrony wyjaśnić przed izbą poselską koniecz­ chętniej, że Żółkiewski po okresie milczenia znów mocno poparł
ność zaciągnięcia dziesięciotysięcznej armii, złożonej z pięciu ty­ politykę dworu.
sięcy husarzy, dwóch tysięcy Kozaków i trzech tysięcy piechurów. Ale u powolnego Wazy droga od słów do czynów była dość
Przedstawił też obszerny traktat O chowaniu żołnierza kwarcia- długa, a niechęć do rozdawania wakansów wprost zdumiewająca.
nego. Hetman domagał się w nim utworzenia jak największej ar­ Pył to — w odniesieniu do osoby Żółkiewskiego — kolejny błąd
mii stałej („wojsko to, ile być może, dobrze żeby było najwięk­ króla. Może stąd coraz bardziej widoczne rozdrażnienie hetma­
sze”), ale też sądził, że trzy czy cztery tysiące jazdy — „tysiąc na, które zauważył wydawca jego listów, Tadeusz Lubomirski:
konnych, husarzy drugi tysiąc, Kozaków także tysiąc”32 — przeci­ „w pismach z tych lat przebija się cierpkość w słowach; widać, że
nającej szlaki przemarszów tatarskich, zdoła odeprzeć każdy na­ się hetman starzeje, ponieważ dotąd jednym z rysów charakteru
jazd ordy. Wiele miejsca poświęcił Żółkiewski nieszczęsnej kwe­ piszącego były pełne wzniosłości słodycz i namaszczenie, zwłasz­
stii żołdu i prowiantowania wojsk: całkiem słusznie proponował cza ilekroć mówi o wrogu”. Sporo w tym racji: „kat im wierz,
utworzenie stanowiska kwatermistrza (prowiantmajstra) na wzór mogą tak głos puszczać, a co innego uczynić”, pisze hetman bez
rzymskiego magistra annonae, który by dbał o te sprawy, co mia­ ogródek o podstępnych Turkach i zdradzieckich Mołdawia-
ło skłonić żołnierzy do zaprzestania rabunku bydła, żywności etc. nach.34 To już jest inny Żółkiewski.
Na to wszystko trzeba było jednak uchwalenia następnych sześ­
ciu poborów rozłożonych na dwa lata — ale w zamian Żółkiewski
z Lwem Sapiehą przed posłami obiecywali, że „od morza do mo­
rza pokój sobie wieczny uczynimy, państwa takie przyłączymy do
Korony, że poganom srodzy będziem”.33
Argumenty te trafiały do przekonań szlachty i sejm 1616 roku za­
kończył się niemal zupełnym sukcesem króla. Posłowie wyrazili zgo­
dę na dwa pobory, wyprawę moskiewską, opłacenie obrony potocz­
nej, a nawet deklarowali pomoc Zygmuntowi Wazie w odzyskaniu
Szwecji. Natomiast projekt zreformowania wojska kwarcianego, wy­
sunięty przez Żółkiewskiego, upadł: zgodzono się jedynie na pod­
wyższenie żołdu dla żołnierzy. Przyczynili się do tego jego potężni
antagoniści, Zbarascy, i inni magnaci ukrainni, obawiający się naru­
szenia swej substancji majątkowej przez wojska kwarciane. W ten
sposób próba ujęcia w karby i powiększenia obrony potocznej, pod­
jęta przez Żółkiewskiego, skończyła się, niestety, niepowodzeniem.

298
II. SZWAGROWIE MOHYŁÓW

Rozdział 11 miarą nie mógł się zgodzić na ten zabieg dokonywany przez zau­
szników prohabsburskiego Zygmunta Wazy. Toteż gdy niechętny
SZWAGROWIE MOHYŁÓW Austrii władca Siedmiogrodu, nieobliczalny okrutnik Gabriel Ba­
tory, usunął młodziutkiego Konstantego Mohyłę, wyniesionego
przez Potockiego na tron mołdawski w 1607 roku, i intronizował
protureckiego Stefana Tomszę, sułtan poparł tę akcję.
Ale za usuniętym Konstantym opowiedzieli się jego szwagro­
wie. Nie szło tu jednak, jak się sądzi, o kolejną „awanturę moł­
dawską”1: dla Polski księstwa naddunajskie stanowiły naturalną
zaporę przed imperium otomańskim i walka o wpływy w tym re­
jonie należała wręcz do obowiązków mocarstwa — jeśli taki sta­
Przebieg 'sejmów — od „triumfalnego” w 1611 roku do tego tus w oczach narodów i taką pozycję międzynarodową chciała
z 1616 — pokrótce scharakteryzowany wyżej, jak i stanowisko utrzymać Rzeczpospolita. Na to oczywiście nakładały się wspo­
na nich Żółkiewskiego, związany byl oczywiście z wydarzeniami mniane związki rodzinne. Dlatego też król Zygmunt Waza, z in­
w granicach Rzeczypospolitej i poza nią. I tylko te okoliczności spiracji Stefana Potockiego, zgodził się na kolejną interwencję
pozwalają lepiej zrozumieć istne meandry postępowania hetma­ polską w Mołdawii.
na, początkowo rozżalonego i milczącego, a następnie opowiada­ Żółkiewski w tym czasie zaniemógł ciężko na oczy. Jego posta­
jącego się gorąco za polityką króla. Prześledźmy zatem teraz te wa wobec wyprawy na południe była dwuznaczna: z jednej stro­
zdarzenia i udział w nich Żółkiewskiego. ny przed rycerstwem uzasadniał konieczność interwencji: „życzył­
Największym osiągnięciem hospodara Mołdawii Jeremiego bym tego sobie, abym mógł na czas naznaczony popisowi stawić
Mohyły, osadzonego niegdyś na tronie przez Zamoyskiego, było się”,2 z drugiej obawiał się, „żeby więcej żalu niż pociechy ta spra­
posiadanie czterech córek i wydanie ich za mąż za polskich ma­ wa nam nie przyniosła”.3 Wszystko to sprawiło, że na czele wypra­
gnatów. Za życia Mohyły jego zięciami stali się książęta Michał wy stanął Stefan Potocki, który przejął od hetmana, w Oryninie,
Wiśniowiecki i Samuel Korecki oraz starosta feliński Stefan Po­ za cichą zgodą króla, część chorągwi kwarcianych i w trzy tysiące
tocki; następna córka wyjdzie za kasztelana sieradzkiego, Maksy­ jazdy wjechał w ziemię mołdawską. W lipcu 1612 roku u zbiegu
miliana Przerębskiego. Umierając w 1606 roku, Mohyła mógł rzek Prutu i Dieży, zwanego Sasowym Rogiem, dowodzona przez
być spokojny, że interesów jego rodu po kądzieli strzec będą niego armia, nie przeprowadziwszy właściwego rozpoznania, zosta­
polscy panowie. Po mieczu władza w Mołdawii miała się opierać ła zaskoczona przez duże siły nieprzyjaciół i rozniesiona — głównie
kolejno na trzech synach — szwagrach wspomnianych magna­ na szablach i masłakach Tatarów budziackich. Zaraz potem ordyń-
tów. cy złupili Podole. Nierozwaga Potockiego wstrząsnęła wieloma
Jednak chętnych do władzy w naddunajskich księstwach było ludźmi w Polsce; krytykowano prywatny charakter tej akcji, choć
tradycyjnie już dużo więcej, mimo niebezpieczeństw z nią zwią­ de facto miała ona zgodę króla i hetmana. Jednak Żółkiewski na­
zanych. Na dodatek sytuacja zmieniła się: podczas gdy sułtan był zwie nieudaną wyprawę „płochym a upiornym postępkiem Stefana
skłonny tolerować osadzenie polskich stronników na tronach ho- Potockiego”,4 a nawet, z dużą przesadą, „największą klęską, jakiej
spodarskich przez antyhabsburskiego Zamoyskiego, to żadną kroniki od początków Polski nie notują”.5

300 301
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN II. SZW A GR OW IE MOHYŁÓW

Owa „największa klęska” wojsk magnata była dotkliwa — pi­ bożne życzenia hetmana — Potockiego Tomsza odesłał do Stam­
sano nawet o „magna ignominia nostri Poloni” (wielkiej zniewa­ bułu, gdzie osadzono go w Czarnej Wieży, co wystarczyło, by
dze naszej Polski)6 — ale w rzeczywistości respekt przed Rzeczą- szwagrowie Mohyłów jak jeden mąż uczuli mocną awersję do
pospolitą trwał. Wystarczyło, by chory hetman wstał z łoża i roz­ Żółkiewskiego.
puścił pogłoski, iż idzie z silną armią na Mołdawię ukarać hospo­ Jak nigdy dotąd za życia hetmana, narastało niebezpieczeń­
dara, a Tomsza zmiękł. Opuścili Podole Tatarzy, co również stwo wojny z potężną Turcją. Sułtanowie gotowi byli tolerować
przypisywano szybkiej reakcji hetmana: w rzeczywistości z trud­ wiele posunięć polskich w Mołdawii i na Wołoszczyźnie, byleby
nością zdołał zebrać on sześciotysięczną armię,7 między innymi Rzeczpospolita nie próbowała zbliżać się do Austrii i jej polityki.
poprzez zapewnienie sobie pomocy konfederatów Józefa Ciekliń­ Toteż gdy Zygmunt Waza zdecydował się na związek z Habsbur­
skiego.8 Że niebezpieczeństwo istotnie było wielkie, a siły pol­ gami, zawierając 23 marca 1613 roku sojusz polsko-austriacki, w
skie wydawały się hetmanowi bardzo słabe wobec licznej armii Stambule został on odczytany jednoznacznie, jako wymierzony
nieprzyjacielskiej, wskazują nie tylko listy Żółkiewskiego, ale w Turcję, choć w rzeczywistości był wyrazem fobii rokoszowej
i sam fakt napisania przez niego omówionej wyżej Pobudki króla: obie strony gwarantowały sobie pomoc w przypadku roz­
do cnoty, gdzie przecież zbierające się chorągwie porównywa­ ruchów wewnętrznych.10 Chadzki kozackie dodatkowo wywoły­
ne były do trzystu Spartan, stojących naprzeciw wielkiej po­ wały wściekłość samego sułtana, najazdy tatarskie z kolei złość —
tęgi. i niewiele nadto — króla polskiego, a głównie magnatów i łupio­
W rzeczywistości armia polska była wystarczająco liczna i spraw­ nej bezlitośnie szlachty. Do tego dochodziła kwestia nieszczęs­
na, by skłonić Tomszę do negocjacji. Było to po myśli Żółkiewskie­ nych hospodarstw. Od szpiegów polskich i poselstw ze Stambułu
go, który z biegiem czasu zaczął wyraźnie przedkładać rozmowy docierały wieści, iż padyszach chce Mołdawię i Wołoszczyznę
dyplomatyczne nad walkę na polu bitwy. Obie armie stały zatem przemienić w podległe prowincje, paszalikaty, i postawić na ich
nad granicznym Dniestrem koło Chocimia, podczas gdy posel­ czele swych namiestników, paszów. Na granicach z Polską sułtan
stwa uzgadniały warunki porozumienia. Zakończyło się ono cał­ zamierzał wystawić zamki obronne i podjął nawet w tym celu sto­
kowitym sukcesem Żółkiewskiego: na mocy układu podpisanego sowne kroki. Sam Tomsza przewidziany został przez Turków na
pod Brahą 8 października 1612 roku Tomsza złożył przysięgę, iż hospodara... Ukrainy.11 Pielęgnowany z takim trudem pokój
ma „wiarę, posłuszeństwo zachować do skończenia (...) żywota z Turcją chwiał się niczym trawy na mołdawskich stepach i gó­
najjaśniejszemu Zygmuntowi III, z bożej łaski królowi polskie­ rach odgraniczających dotąd obydwa mocarstwa.
mu i szwedzkiemu, i wielkiemu księciu litewskiemu, i sukceso­ Żółkiewski chciał uniknąć wojny z siłami islamu za wszelką
rom jego, królom polskim”,9 zobowiązał się do podtrzymywania cenę, w zasadzie zgodnie z planami króla na wschodzie i północy.
pokoju między Rzecząpospolitą a sułtanem, oddania jeńców w Wszak w 1612 roku, zapytany przez Zygmunta w kwestii kolejnej
tym Potockiego, i pozostawienia do czasów porozumienia polsko­ wyprawy po czapkę Monomacha, zaaprobował ją, ale z zastrze­
-tureckiego zamku chocimskiego w polskich rękach. żeniami odnośnie do uspokojenia spraw wołoskich i groźnej kon­
Sukces polityczny hetmana — bardziej formalny niż rzeczywi­ federacji.12 W związku z tym wybrał ciernistą drogę, która musi
sty — wydawał się oznaczać porzucenie przez Rzeczpospolitą budzić kontrowersje: usiłował poskramiać niesfornych Kozaków,
wspierania roszczeń Mohyłów, i stanowił próbę uczynienia szalejących Tatarów, przeszkadzać interwencjom polskich ma­
z Tomszy stronnika polskiego. W rzeczywistości były to tylko po­ gnatów w Mołdawii, organizować spisek na życie niewygodnego

302 303
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN II. SZWAGROWIE MOHYŁÓW

dla Polski hospodara Tomszy, używając do tego celu ambitnych ziem ruskich „krzyczała, że nie chce niszczeć dla indygenów wo­
bojarów!13 Być może, jak sądzi się we współczesnej historiogra­ łoskich i ich szwagrów” ,16 ale też szeptała nie bez racji, że sam
fii, była to polityka jedyna, wymuszona koniecznością prowadze­ hetman trzyma w Żółkwi Gabriela Mohyłę, syna byłego hospo­
nia niewygasłych wojen na wschodzie i północy, ale też trzeba dara Wołoszczyzny, Szymona, by móc w stosownej chwili we­
powiedzieć, że skazywała Rzeczpospolitą na bierność wobec tu­ sprzeć jego roszczenia do tronu. Tak zresztą się stanie.17 Pamię­
reckich inicjatyw, zmierzających wyraźnie, mimo sporych trud­ tano też, że za czasów Zamoyskiego wojny w księstwach naddu-
ności wewnętrznych, do zawładnięcia naddunajskimi krainami najskich — i to z jakim wynikiem — prowadziły głównie, za
i bezpośredniego graniczenia — na myśl o tym mróz chodził po aprobatą króla, poczty magnackie wiedzione przez hetmanów,
kościach wcale nie tchórzliwej szlachty — z Polską. Król, uparcie oddalając skutecznie od granic niebezpieczeństwo tureckie.
dążący do Moskwy, a nawet Sztokholmu, widział to, ale ani my­ Jednak Żółkiewski dobro Rzeczypospolitej widział głównie w
ślał zrezygnować ze swych planów. Pozostało mu więc liczyć je­ nieprowokowaniu Turcji do wojny i wprowadzeniu na tron moł­
dynie na Żółkiewskiego i poprosić szlachtę, by gromadziła się dawski Gabriela Mohyły, którego kandydaturze padyszach miał
przy hetmanie dla powstrzymania Turków nad Dniestrem.14 być bardziej przychylny. Dlatego też sumiennie realizował rozkaz
W życiu hetmana rozpoczął się niedobry okres. Tragedia Żół­ królewski o „znoszeniu kup pomykających w państwa przyle­
kiewskiego polegać będzie bowiem odtąd na tym, że za pomocą głe”,18 rozwiązując zaciągi obu magnatów i tym samym skutecz­
szczupłych sił kwarcianych, skłócony z magnatami, którzy posia­ nie odcinając Koreckiego i Wiśniowieckiego od świeżych chorą­
dali przecież własne armie, będzie usiłował realizować królewską gwi idących im w sukurs. Trzeba przyznać, że bojarzy mołdawscy
politykę niedrażnienia Turcji, nieotwierania nowego frontu wal­ również wywoływali wilka z lasu, korzystając ze straszliwego na­
ki, a jednocześnie utrzymania pokoju na rozległych kresach. Przy jazdu ordy krymskiej i łupiąc, ile wlezie, Podole i Pokucie. Mimo
równoczesnych pustkach w skarbie. To przerastało możliwości to 22 listopada 1615 roku obaj książęta razem z małym Aleksan­
jego armii, a po trosze siły schorowanego, starszego wodza drem Mohyłą i jego matką wkroczyli w granice Mołdawii, zmu­
i wreszcie, co wydaje mi się niezwykle ważne, nie odpowiadało szając hospodara Tomszę do ucieczki. Ten ostatni nie rezygno­
osobowości dumnego hetmana, który gotów był raczej polec na wał jednak tak łatwo z niepewnej, ale było nie było władzy.
polu bitwy niż prosić magnatów o pomoc. W rezultacie rozpusz­ W lutym 1616 roku wspomagany przez Wołochów, Tatarów
czone wojska i szlachta zamiast pod komendę hetmana, jęły się i Turków przyparł księcia Koreckiego aż do Dniestru, za którym
kupić pod rozkazy księcia Samuela Koreckiego i Michała Wiśnio- stały wojska kwarciane Żółkiewskiego. Nie one jednak przyszły
wieckiego. na pomoc Koreckiemu; uczynił to stronnik Habsburgów z Sied­
„Za grzechy nasze nowy zapał rozniecił się przez dumną miogrodu, magnat Jerzy Hommonay. Wspólnymi siłami pobili
Elżbietę”, twierdził Żółkiewski: najstarsi szwagrowie Mohyłów, Tomszę pod Chocimiem, a następnie — gdy szykował on wypra­
za namową wdowy po Jeremim Mohyle, usiłowali bowiem kolej­ wę odwetową — Korecki wtargnął w granice Turcji, gdzie 12
ny raz przywrócić tron temu rodowi, reprezentowanemu teraz w czerwca 1616 roku zmiótł armię byłego hospodara pod Benderami.
osobie dziesięcioletniego Aleksandra, za którym Mohyłowa „jęła Na sejmie tegoż roku oficjalnie potępiono samowolną wypra­
się kruczać”.15 Hetman oponował przeciw wyprawie, wskazując wę Koreckiego — Wiśniowiecki zmarł w jej trakcie — ale uczy­
na możliwość sprowokowania groźnej interwencji tureckiej. Ale niono to tylko po to, aby udobruchać Turcję. W rzeczywistości
głos ten wywołał tylko częściowy skutek. Wprawdzie szlachta sprzyjano udanym przedsięwzięciom szwagrów Mohyłów. Miano

304 211 — J. Besala


305
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN I II. SZWAGROWIE MOHYŁÓW

nawet za złe Żółkiewskiemu, że zbyt energicznie zatrzymywał magnaci. Coś w tych zarzutach musiało być z prawdy, skoro Żół­
posiłki dla Koreckiego. Hetman odparł, że i on dążył do usunię­ kiewski na krótki czas stracił nawet przychylność życzliwego mu
cia poturczeńca Tomszy z hospodarskiego tronu, ale chciał uczy­ po sejmie 1616 roku króla. Fala niechęci, biorąca swój początek
nić to po cichu, bez prowokowania Turcji. Sądził ponadto, że syn jeszcze od sprawy innego Samuela, Zborowskiego, nabrała nie­
Szymona Mohyły nie drażniłby Porty tak jak Aleksander Mohy- spodziewanej siły. Żółkiewski z potężnego magnata, uważające­
ła, wspierany przez Koreckiego. Stąd wyjaśnienie dla Ali pa­ go siebie za uosobienie wszelkich cnót z dnia na dzień stał się
szy — dowodzić będzie potem Żółkiewski — „że się to od pry­ obiektem docinków, złośliwości, żartów, a potem i autentycznej
watnych dzieje, nie z woli waszej królewskiej mości”.19 niechęci ogółu wysoko urodzonych. Szczególną abominację po­
Hetman zatem, jak mógł, oddalał wojnę z imperium otomań- czuł do niego wuj Koreckiego, choleryczny i nieopanowany „Bel­
skim: na tymże sejmie zapadła przecież decyzja o wyprawie kró­ zebub”, Jan Karol Chodkiewicz. Rzucał on na głowę hetmana
lewicza Władysława na Moskwę. polnego koronnego nie przemyślane kalumnie, dopatrując się w
W kilka miesięcy później sytuacja w Mołdawii zmieniła się na jego działaniach najgorszych intencji: że Żółkiewski prosił Skin­
niekorzyść Polski. Zwycięskie dotąd wojska Koreckiego zaczęły dera paszę, by ten wbił Koreckiego na pal, że spiskował z muzuł­
się rozsypywać. Powodem były wieści o koncentrującej się armii manami przeciw chrześcijanom. „Nic dziwnego, że krwi prag­
tureckiej pod wodzą Skindera paszy i brak pomocy ze strony Żół­ nie — pisał z widoczną nienawiścią o Żółkiewskim hetman litew­
kiewskiego. Poczucie zagrożenia integruje bądź rozkłada armię; ski — gdy się na krew zaprawił w domu naszym, na Samuelu
Polacy, grabiący Mołdawię bez pardonu i w odwecie mordowani Zborowskim. Teraz na Koreckim rad by pragnienie swoje nasy­
przez mieszkańców tych ziem, opuszczali szeregi wojsk Koreckie­ cić.”20 Mniej zapalczywy, ale o piekło złośliwszy był niechętny
go. W lipcu 1616 roku Skinder pasza wkroczył do Mołdawii. Jak Żółkiewskiemu od dawna Zbigniew Ossoliński: oskarżył on nie­
to było w zwyczaju, bojarzy mołdawscy opuścili młodziutkiego, szczęsnego hetmana, że „bał się barzo ich [Koreckiego i Wiśnio-
aktualnie słabszego hospodara Aleksandra, wydając go w ręce wieckiego] fortuny, druga, że człowiek łakomy pożytków swoich,
tureckie, a w zamian utrzymując swe głowy na karkach. Korecki które miał z Wołoch, przestrzegał barzo i więtszych się spodzie­
powtórzył błąd Stefana Potockiego, przyjmując bitwę 2 sierpnia wał, by był zraziwszy książęta, swego Gabryjela, stryjecznego
1616 roku pod tym samym Sasowym Rogiem: zakończyła się Mohiłów, którego przy sobie chował, na to tam państwo wsadził.
również klęską i niewolą księcia oraz Mohyłów. Na tronie moł­ Z tych tedy przyczyn wielkie praktyki u Porty czynił, jak oby
dawskim Turcy osadzili Radu Mihneę; Żółkiewski tylko przez tego mógł był dowieść.”21
miesiąc, w lipcu—sierpniu, mógł się cieszyć pobytem Gabriela Notabene sam Korecki zdoła ujść z niewoli; po licznych przy­
Mohyły na tronie wołoskim, gdyż i jego Porta szybko zrzuciła ze godach i awanturach na lądzie i na morzu dotrze do kraju. Spra­
stolca. wa ta jednak poważnie zaszkodziła hetmanowi: na nawoływania
Zresztą na jakiekolwiek radości nie było czasu, gdyż niefortun­ Żółkiewskiego do obrony przed spodziewanym najazdem Skin­
na wyprawa ściągnęła w Rzeczypospolitej istne gromy — ale na dera paszy, ożywionego triumfem nad Koreckim, nawet na „ba­
głowę hetmana. Wśród szlachty rozpowszechniano wieści, że to rzo gorący (...) uniwersał i strachu pełen (...), że pono już zgi-
on jest odpowiedzialny za klęskę Koreckiego. Mógł przecież iść nienie nasze” , szlachta nie reagowała, bo „ludzie mu nie wie­
na pomoc księciu, a jednak nie uczynił tego z powodu prywatnej rzą”.22
urazy do Samuela Koreckiego — twierdzili niechętni hetmanowi Znając wyobrażenia hetmana o swej religijności, swym chrześ­

306 20 *
307
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN II. SZWAGROWIE MOHYŁÓW

cijańskim i patriotycznym posłannictwie, skromności, godności nansowym, organizacyjnym, politycznym etc. na takich tylko wo­
i poświęceniu, możemy sobie wystawić, jak słowa te dotykały dzów mogła liczyć, jakim Żółkiewski ongiś był i jacy zresztą po­
boleśnie i raniły jego dumę. Na domiar złego właśnie w Ibid jawili się już u boku doświadczonego hetmana.
roku, po półtorarocznym pożyciu małżeńskim z Koniecpolskim, Tym chętniej więc sięgał Żółkiewski po środki dyplomatyczne,
umiera podczas połogu z noworodkiem Andrzejem w objęciach na którym to znowuż polu nie błyszczał jak Zamoyski. Toteż
jego ukochana córka Katarzyna. Zraniona miłość własna, ale elektem rozmów hetmana z nowym hospodarem Radu Mihneą
może i uczucie, że w oskarżeniach zawarte są słowa prawdy, ka­ było zawarcie 12 września 1616 roku układu pod Brahą, na mocy
zały hetmanowi zapewne w jakiś czas potem bronić się publicz­ którego hospodar miał załagodzić zatarg polsko-turecki i wypuś­
nie. „Winowali mnie we dwóch rzeczach ludzie: jedna, żem pana cić jeńców polskich z niewoli, a hetman — wpłynąć na króla,
Koreckiego nie ratował; lecz nie mogłem bez wolej Waszej Kró­ żeby ten oddał Mihnei Chocim.
lewskiej Mości et sine scitu, et consensu republicae [bez wiedzy
i zezwolenia Rzeczypospolitej] (...); druga, żem nie zwiódł bi­
twy, nie poraził Skinder paszy. Z młodości mojej nie byłem na
to skąpy. Oświadczałem ochotę moją w krwawych bitwach z Ko­
zaki, z Michałem wojewodą; pod Rewlem zwiodłem bitwę z Ka-
rolusem, pogromiłem go. Pod Carowym Zajmiszczem, że mię
i winowano, żem nazbyt skoro poszedł, więc i pod Kłuszynem,
zwyciężywszy nieprzyjaciela na szyję, hetmana, carskiego brata,
Szujskiego wziąłem i do stolice przyprowadziłem.” Wyliczywszy
swe przewagi, Żółkiewski dowodził następnie, że walka ze Skin-
derem paszą „in limitibus regnis” (w granicach królestwa) mogła­
by oznaczać zgubę dla Rzeczypospolitej.23
Te sofistyczne wywody, które na krótko i po części rozgrzeszy­
ły Żółkiewskiego — głównie zresztą przed królem niż opinią
szlachecką — nie mogły przykryć gorzkiej prawdy. Brakowało
wojska na rzetelną obronę granic. Wraz z wiekiem, co zrozumia­
łe, hetman przejawiał też coraz mniej chęci do sięgania po miecz,
tym bardziej że przyjacielskich szabel jaśniało wokół niego coraz
mniej. Stałych przyjaciół miał nasz hetman niewielu, byli to lu­
dzie znaczni, ale na miarę ziemi lwowskiej: pisarz tej ziemi Jan
Swoszowski, starostowie Aleksander Bałaban i Piotr Ożga, pod­
komorzy Aleksander Trzebieński. Mijały również bezpowrotnie
czasy, gdy ze zdecydowaniem atakował sześciokrotnie silniejsze­
go nieprzyjaciela. Jego obawa przed Turcją stawała się coraz bar­
dziej widoczna. A Rzeczpospolita przy rosnącym niedowładzie fi­

308
HI. „TATARY GROMIĆ"

Rozdział III wyprawami ordyńców. Hetman wywiązywał się z obowiązków


nad wyraz rzetelnie i Tatarzy nie mogli pozwolić sobie na bezpie­
«TATARY GROMIĆ...» czne hasanie po rozległych kresach Rzeczypospolitej. W 1605
loku część czambułów rozniósł książę Janusz Ostrogski, w roku
następnym, jak pamiętamy, Żółkiewski przechytrzył Kantymira,
gromiąc go pod Udyczem.
Jednak przez dziesiątki, setki lat Polska nie mogła rozwiązać
problemu nękających ją najazdów tatarskich i zmuszona była
wciąż do obrony. Za plecami wielu ord czaiła się bowiem potężna
Tureja: próba zepchnięcia Tatarów do Morza Czarnego — myśla­
no o tym w Polsce często, a marzono na kresach południowo-
Nie to jednak zaważyło na powolnej utracie przez Żółkiewskiego wschodnich bezustannie — oznaczałaby prawdopodobnie wojnę
autorytetu, znaczenia i popularności wśród wielu magnatów kre­ 7 imperium otomańskim, uważanym ówcześnie za najsilniejsze
sowych i części szlachty polskiej, która przecież jeszcze tak nie­ państwo świata. Sama Turcja początkowo nawet usiłowała
dawno, bo na kolejnych sejmach od 1613 do 1616 roku, domaga­ powstrzymać Tatarów, nie chcąc drażnić Rzeczypospolitej. Do
ła się od króla Zygmunta przyznania mu buławy wielkiej koron­ czasu. Zbliżenie polsko-habsburskie, a potem przymierze z 1613
nej. loku, słynne chadzki kozackie, coraz śmielsze, przewyższające
Najazdy tatarskie od dawna stanowiły plagę południowo­ brawurą to, co zdoła wyczarować wyobraźnia ludzka, sprawiły,
-wschodniej Rzeczypospolitej i angażowały znaczną część jej sta­ /c i Turcja bez ograniczeń spuszczała ze smyczy sforę tatarską,
łych sił zbrojnych. Głód i ostry świst wiatrów wyrzucał często Kama szykując się od początków XVII wieku do ukarania Rze­
skulonych Tatarów z jurt i ułusów na bogate, licznie zasiedlone czypospolitej, która nie potrafiła uczynić porządku ze swymi
stepy i jary Podola, Wołynia, Pokucia i Rusi, gdzie rabowali, poddanymi — Kozakami.
brali w jasyr ludność i puszczali z dymem, co się dało. Palenic Czy rzeczywiście miał padyszach powody, żeby aż tak rozgnie­
osad było prostą funkcją pojmowania świata przez nomadyczne wać się na potężną przecież, mimo wszystkich ukazanych wyżej
ludy, a więc i ordyńców, nieprzywykłych zbytnio do stałych sie­ dabości, Rzeczpospolitą, by ryzykować z nią wojnę, gdyby nie
dzib i wartości wytrwałej pracy. Najazdy dzikich ord miały zatem powstrzymała Kozaków? Przyjrzyjmy się wyprawie mołojców,
początkowo charakter głównie rabunkowy; z biegiem czasu jed­ i zrozumiemy złość sułtana.
nak niechętne Rzeczypospolitej państwa — Turcja, Szwecja, Na Dnieprze, wśród licznych wysepek porośniętych sitowiem,
Moskwa — zaczęły wykorzystywać Tatarów do realizacji swych wśród chmar ptactwa, nawet wprawne oko z trudnością dostrzeże
celów politycznych, aby maksymalnie osłabić państwo polskie.1 płynące zwinne, smukłe czajki kozackie, obłożone pękami trzcin.
Nie pozostawaliśmy, broń Boże, dłużni: królewiczowi Władysła­ W każdej siedzi pięćdziesięciu, siedemdziesięciu mołojców, ży­
wowi udało się nawet skierować na Moskwę całą ordę krymską, wiących się sucharami, mających do ataku i obrony szable, rusz­
która złupiła to państwo doszczętnie. nice i ledwie kilka działek. Trzecia czajka od przodu to statek
Od chwili mianowania Żółkiewskiego hetmanem polnym ko­ dowódcy: powiewa na niej chorągiew. Na ciemnym niebie widać
ronnym jego głównym zadaniem miała być osłona Ukrainy przed ledwie wąski sierp księżyca, gdy czajki zbliżają się do tureckiej

310 311
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN

twierdzy u ujścia Dniepru — Oczakowa. Wokół czyhają na Ko-1 I


żaków tureckie galery i liczne czaty, ale mołojcy pod osłoną cie­
mności, wstrzymując oddech, przemykają się na pełne morze —I
Czarne. Biada galerom, na które się natkną: złożą wtedy maszty,
111. „TATARY GROMIĆ”

Józefa Cieklińskiego. Ale wobec intensywnych i krótkotrwałych


działań ordy, nigdzie nie zdołano jej zaskoczyć. „Toć nam takie­
go piwa Potocki nawarzył” — pozostało tylko jęknąć hetma­
nowi.3
w mroku, niepostrzeżenie podpłyną do statków, wdrapią się na „Wątpić nie potrzeba, że (...) być niedługo temu pogaństwu
pokład i rozniosą na krzywych szablach zaskoczonych i przerażo­ do państw Rzeczypospolitej” — dowodził Żółkiewski szlachcie
nych Turków. Zabiorą wszystkie kosztowności z galer, a je same i nie pomylił się.4 Zawarte z hospodarem Tomszą porozumienie
poślą na dno wraz z załogami. Dwie doby zajmie im przepłynię­ nie uchroniło bynajmniej polskich ziem pogranicznych przed raj­
cie z jednego kontynentu na drugi — z Europy do Azji — i tutaj dami Tatarów. W październiku 1612 roku, gdy Żółkiewski wysłał
skutecznie zastąpią Tatarów. Jęki mordowanych i rabowanych, kwarcianych na leża zimowe, murza Baterbej wszedł w granice
łuny pożarów znaczyć będą trasę ich nadmorskich rajdów. Wy-1 Rzeczypospolitej. Chory hetman wysłał Tomasza Zamoyskiego,
prawy staną się coraz śmielsze: od pobicia zaczajonej floty turec­ który pod Mezyrowem uderzył na Baterbeja. Sprytny murza zdo­
kiej pod Oczakowem przez wracających z chadzki mołojców (za­ łał jednak odeprzeć ataki polskie i spokojnie wrócić przez
atakowali Turków od tyłu) poprzez spalenie Synopy na północ­ Dniestr z dużą zdobyczą do Mołdawii.
nym brzegu Anatolii do puszczenia z dymem portów obok Stam­ Mnożyły się uniwersały hetmańskie, ostrzegające szlachtę
bułu i rozbicia floty wyznawców Mahometa niemal na oczach przed najazdami tatarskimi i nawołujące do wspólnej obrony.
przestraszonego sułtana.2 W liście do króla Żółkiewski wskazywał środki i sposoby
Było to w roku 1615 i nic dziwnego, że najpotężniejszy władca powstrzymania Turków; charakterystyczne, że sądził, wzorem
świata, za jakiego uważał się padyszach, nie mógł ścierpieć rabo­ Batorego i innych, iż „jeśli pospolitego ruszenia czekać, w długą
wania i palenia jego miast. Kozacy, nie dość że zagarniali koszto­ pójdzie, jako teraz, czego się Boże pożal, obyczaje nasze: gadek,
wności i broń, to w większym stopniu niż Tatarzy w Rzeczypo­ mów będzie siła, a nieprzyjaciel odprawi tymczasem, co przedsię­
spolitej paraliżowali główne ośrodki życia tej części Turcji. wziął”5. Rok 1614 nie przyniósł jednak większego uderzenia
Tym częściej i okrutniej nawiedzali Polskę ordyńcy. W 16()lJ ordy, choć przez Ukrainę przetaczała się fala paniki, do powsta­
i 1610 roku — apogeum polskich sukcesów na wschodzie — Tata­ nia której z pewnością walnie się przyczyniały groźne w tonie
rzy skutecznie łupili gasnącą, wydawało się, Rosję. Sytuacja uniwersały Żółkiewskiego. Fala owej paniki zmywała również
zmieniła się wraz z nawrotem aktywnej polityki panów polskich części fundamentów wiary i zaufania szlachty ziem pogranicznych
wobec Mołdawii. W 1612 roku w odwet za wyprawę Stefana Po­ do umiejętności i rozeznania hetmana, który w czerwcu 1614
tockiego na szlaku „kuczmańskim”, który wiódł na Podole, za­ roku grzmiał, iż „od wszelakiej nadziei obnażoną Rzeczpospolitą
roiło się od ordyńców. Pod wodzą Mehmeta Gireja podeszli oni następują wojska nawalne pogańskie cara tatarskiego”6 i turec­
pod Kamieniec Podolski, którego okolice spustoszyli dość do­ kie. W rzeczywistości dwaj szpiedzy, którym zbyt pochopnie Żół­
kładnie. W tym samym niemal czasie z Wołoszczyzny ruszyły na kiewski uwierzył, pomylili się.7 Wprawdzie nad Dunajem kon­
Pokucie zagony, które przez Halicz podeszły aż do Lwowa i Żyto­ centrowała się armia turecko-tatarska, by pomścić spalenie Syno­
mierza. Żółkiewski usiłował przecinać szlaki powrotu ordyńców, py przez Kozaków, ale i ona zawróciła daleko od granic Rzeczy­
rozsyłając spod Tatarzysk swe chorągwie i zjednując — jak pa­ pospolitej. Bez wątpienia był to w jakimś stopniu wynik zabie­
miętamy, z dobrym skutkiem — dla wspólnej akcji konfederatów gów dyplomatycznych hetmana, który dowodził Tomszy, iż woj-

312 313
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY ' HETMAN HI. „TATARY GROMIĆ'’

ska Rzeczypospolitej są przygotowane i na niewiasty Turcy nic spondował z Turkami. Jednak Kozacy od dawna nie przejmowali
trafią.8 Naprawdę Żółkiewski miał pod swoją komendą tak mak) się słowami — najbardziej przemawiał do nich brzęk złota, szabli
garstkę ludzi, że jego żona użalała się przed kanclerzem Kry­ i trąbki cesarskiej — i w sierpniu 1615 roku rozbili flotę turecką
skim, czego dotąd nie robiła, „że mąż jej opuszczony”.9 Na oraz złupili i spalili leżącą u brzegu Morza Czarnego Kaffę.
szczęście Porta wojny z Polską podówczas nie chciała. W odpowiedzi brat chana, Dewlet Girej, ruszył na Wołyń, a po­
W 1615 roku, w lutym, podczas mroźnej i ciężkiej zimy spadło drażnieni Turcy kolejny raz zagrozili wojną z Polską. Nie były to
na Podole kolejne uderzenie tatarskie — pod wodzą Dewleta Gi- czcze pogróżki. Hetman usiłował więc pobudzić do działania nie­
reja. Ordyńcy zapuścili się głęboko, aż na Polesie, gdzie goni­ szczęsną szlachtę tych ziem uniwersałami o niebezpieczeństwie
ły ich na rozkaz hetmana cztery roty Marcina Kazanowskiego, tureckim: zapraszał ją do obozu pod Glinianami. Jednak mało
z niewielkim zresztą skutkiem. Żółkiewski zajęty był wówczas kto wierzył w uniwersały, a może jeszcze mniej w możliwości
obradami sejmu, a potem rozprawianiem się z konfederatami. hetmana,13 mimo uniwersałów samego króla.
Tego roku ziemie południowo-wschodnie spłynęły krwią nie tyl­ W lutym 1616 roku, gdy Wołyń i Podole ścisnęły ostre mrozy,
ko rozwydrzonych żołnierzy, ale i ludności Ukrainy. Lutowy na­ kilka tysięcy Tatarów pod Dewletem Girejem przejechało się
jazd bowiem był jedynie preludium do wyprawy całej ordy krym­ „czarnym” szlakiem po tych krainach, znów zostawiając krwawe
skiej pod wodzą jej chana, Dżanibega Gireja. Nastąpiło to pod ślady mordów i rabunku. Wyprawa udała się ordyńcom i nie uda­
koniec sierpnia. Tłumy przerażonej ludności runęły w kierunku ła: Tatarzy obłowili się suto, szczególnie w dobrach książąt Zba­
Lwowa: w bramach miejskich o mały włos nie doszło do maso­ raskich, ale też mnóstwo pędzonego bezlitośnie jasyru zmarło
wych zaduszeń. Nic dziwnego: wojska tatarskie „pięć godzin zu­ w drodze na skutek silnych mrozów. Żółkiewski miał tylko sied­
pełnych zegarowych nie postawiając, tłumem wielkim (...) Bar miuset żołnierzy;14 mimo choroby ruszył za umykającą ordą, ale
mijały; szlak na dobre strzelenie z luku szeroki; dopieroż stam­ nie dogonił jej. Szlachta zgrzytała zębami na wieść, że Tatarzy
tąd [chan] zagony rozpuścił Sukkubeja (...) w prawą, a Baterbeja umknęli, nawet „nie widząc dobytej broni”.15
w lewą stronę, sam pośrodkiem szedł.”10 Naprzeciw nim Żół­ Próby powstrzymania ordy — w walce w polu czy też przez zaini­
kiewski mógł wystawić przerażająco żałosne resztki wojsk kwar- cjowane przez Żółkiewskiego budowanie specjalnych taborów nad
cianych, owych, jakże symbolicznych, trzystu — „gdyż więcej ich Dniestrem — nie przynosiły żadnych skutków. W latach 1605— 1619
teraz w służbie nie masz”11 — żołnierzy: widoczny smutny znak czterdzieści wypraw tatarskich w ogniu pożarów, pośród jęków mor­
kryzysu finansowego Rzeczypospolitej i słabości władzy hetmań­ dowanych i niewolonych zmierzyło kopytami bachmatów wzdłuż
skiej, nie najlepiej wyposażonej w narzędzia utrzymania dyscy­ i wszerz południowo-wschodnią Polskę. Jak nigdy chyba dotąd Po­
pliny. Ale i w pewnym stopniu kryzysu zaufania doń żołnierzy, dole, Wołyń, Pokucie, Ruś Czerwona lamentowały po kilka razy w
którzy żądni łupu, woleli pociągnąć do Koreckiego. Na niewiele roku. I przez łzy zadawano sobie pytanie: kto winien? Z perspekty­
więc się zdało uganianie zięcia i syna hetmana za szalejącymi wy dziejów możemy oczywiście wskazać winnego — słabnący aparat
czambułami, wzmogło tylko ono trwożne obawy Żółkiewskiego państwowy Rzeczypospolitej i niefortunną politykę zagraniczną.
o jedynego dziedzica nazwiska.12 Obrazu spustoszeń dopełniały Brak dużej stałej armii jako wynik obawy szlachty przed absolutum
łupieżcze inkursje bojarów wołoskich na Pokucie. dominium. Pustki w skarbie, z którego talary wyciekły na wojnę
Wódz nasz mógł gasić pożary głównie drogą dyplomatyczną: moskiewską, szwedzką, na konfederatów etc. Powstawało błędne
dogadywał się z Kozakami, układał z nowym hospodarem, kore­ koło, z którego można było wyjść tylko przez zdecydowane reformy.

314 315
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN

Ale współcześni nie umieli jeszcze składać winy na obiektywne Rozdział IV


układy okoliczności — oni ją personifikowali. Wiedzieli zapewne
to, co później napisano, że „Polska nie insytucjami mądrymi, nic «POLSKI FABIUSZ»
urządzeniem wewnętrznym, lecz ludźmi stała i kwitnęła”.16 Dla­
tego winą coraz silniej obciążano Żółkiewskiego, który nie mógł
poradzić sobie z Tatarami wobec braku wojska. Zarzuty dociera­
ły do uszu hetmana i zmuszały go coraz częściej do obrony swych
poczynań. Jednak przez gorzkie słowa usprawiedliwień przezie­
rała słabnąca już energia wielkiego wodza. „Tatary gromić — ka­
jał się Żółkiewski prymasowi Wawrzyńcowi Gembickiemu — tak
to niemal podobna, jako kiedy by kto chciał ptaki na powietrzu
latające pobić. Trafi się czasem, że ptaka i kilku na powietrzu Chyba najbardziej dotkliwie odczuli najazdy tatarskie, konfede-
zabiją; toż samo jest i z Tatary. Zaś my nie byli gotowi z nimi się rackie i kozackie ruchawki potężni książęta Żbarascy. Żółkiewski
bić? Zaś nie stanęliśmy w polu otwartym, nie za okopem jako od dawna miewał zatargi z wojewodą bracławskim Januszem
u Cecory?”17 W innym liście Żółkiewski malowniczo porównywał Zbaraskim, ale nie przekraczały one granic nieprzyjaźni czy nie­
łapanie ordyńców do chwytania motyli w powietrzu. Częściowo nawiści: ot, normalne zazdrości między konkurentami do mająt­
miał rację: orda była najszybszą — może z wyjątkiem lisowczy- ków i znaczenia. Syn Janusza, Krzysztof Zbaraski, pociągnął na
ków — armią świata. Moskwę i wspomógł nawet Żółkiewskiego pod Kłuszynem czte-
Do porażek w istotny sposób przyczyniały się też fobie króla, rystoma kozakami ze swej włości, Pohrebyszcze; drugi syn, Je­
którym był wierny do śmierci: obawa przed rokoszem. Wszelkie rzy, wraz z hetmanem prowadził rozmowy z konfederatami Cie­
orężne zgromadzenia szlachty wywoływały u Zygmunta nie tajo­ klińskiego. Ale rychło nici współpracy zostają przecięte konfede-
ną odrazę. W przeddzień najazdów 1614 i 1618 roku, gdy szlachta rackimi szablami i spalone w ogniu wzniecanym przez tatarskie
na południu błagała o pozwolenie zwołania pospolitego rusze­ czambuły.
nia — król na to nie zezwolił. „Pokazał, że mniej się boi niesławy Po powrocie bowiem z wyprawy moskiewskiej Krzysztof Zba­
niż rokoszu.”18 Żółkiewskiemu pozostało bronić kresów słabymi raski
wojskami kwarcianymi.
Ale też dwie rzeczy były pewne: ordyńców można było pobić — Zastał swoje osady i dziedzictwa społem
i tak stało się pod Udyczem i stanie się za czasów hetmana Stani­ zewsząd nieopłakanym osnute popiołem.1
sława Koniecpolskiego, za kilka lat — a Żółkiewski powyższego
zwrotu o Tatarach i ptakach z pewnością nie użyłby jeszcze kilka Wprawdzie poeta piszący te strofy przesadził nieco, gdyż dzie­
wiosen wstecz, kiedy to, na pozór zrównoważony i spokojny, po­ dzictwo Zbaraskich obejmowało kilkanaście tysięcy kilometrów
trafił olśnić otoczenie energią i szczerą chęcią walki. kwadratowych i daleko im było do zupełnego upadku, ale też
rzeczywiście dobra potężnych książąt w Bracławszczyźnie były
potężnie łupione. Najpierw przejechali się po nich konfederaci,
niedługo potem hulali tam Kozacy, a miary spustoszeń dopełniły

317
IV „POLSKI FABIUSZ"
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN

najazdy tatarskie. Wściekli Zbarascy oskarżyli hetmana polnego glo zrazić wysoko urodzonych kandydatów do korony polskiej
koronnego, który miał stać na straży bezpieczeństwa Ukrainy, niż podawanie w wątpliwość ich tytułów. Gdy na dodatek Żół­
o nieudolność, a nawet pozwali go przed trybunał sądowy, by kiewski nie wspomógł przyjaciela Krzysztofa, Samuela Koreckie­
z urzędu odpowiadał za zaniedbanie obowiązków związanych go, w Mołdawii, niechęć ta przybrała formę otwartej walki.
z obroną. Wprawdzie pozew rychło wycofali i tłumaczyli się, Nie chodziło tylko o sprawy osobiste, o tak zwaną prywatę.
że stało się to skutkiem samowoli ich sług, ale nic bardziej nic Dzieliła obie strony kwestia planów politycznych. Książęta byli
mogło zranić dumnego i rzetelnego hetmana, którego nikt dotąd przeciwni panoszeniu się jezuitów, domagali się opodatkowania
na Rusi Czerwonej nie pozywał przed sąd. Zaciął się jeszcze duchowieństwa, krytykowali wiązanie losów Rzeczypospolitej
mocniej w sobie i widać było po nim, że „jawnie im już się stawi / Habsburgami, dążyli do pokoju z Moskwą, gotowi byli iść na
nieprzyjacielem”.2 Mołdawię i w konsekwencji sprowokować wojnę z Turcją. Wszy­
Dwaj młodzi magnaci Jerzy i Krzysztof Zbarascy nie byli, broń stko to stało w opozycji do zamierzeń i planów króla — a w tym
Boże, tępymi warchołami i pieniaczami, w które to szaty przywy­ czasie Żółkiewski kołysał się na dworskim statku płynąc ku swe­
kła oblekać polska historiografia użyteczności politycznej każde­ mu przeznaczeniu.
go, kto występował przeciw władzy bądź tak zwanym świętoś- Poważna różnica dzieliła obie strony również w sposobach kap-
ciom. Wychowani w kolegium jezuickim, co dało im podstawy towania sobie stronników: Zbarascy stosowali starą jak świat me­
właśnie do zwalczania jezuitów, wykształceni w Akademii Kra­ todę spraszania na huczne pijatyki i obdarowywania szlachetnie
kowskiej i słynnej Padwie, obyci z cesarskim i królewskimi dwo­ urodzonych gości prezentami i dobrym słowem; surowy Żółkiew­
rami, byli inteligentni, bardzo niespokojni i bardzo ambitni. Jeśli ski zapraszał szlachtę na moralizatorskie pogadanki, na których,
zrozumieli „eppur si muove” Galileusza, u którego studiowali, to jak wiemy, nieraz zakazywał podawania piwnej polewki. A że
raczej jako maksymę o kręceniu się po spirali ambicji aż do tronu przeciętny człowiek i dotąd woli bufet niż klasztor, więc Zbara­
królewskiego: wywodząc się od Fiodora Korybutowicza, udziel­ skim adherentów przybywało, a Żółkiewskiemu ubywało. Na do­
nego księcia litewskiego, spokrewnionego z Jagiellonami, śnili datek hetman, nie dość że od czasów moskiewskich przestał lubić
bowiem o koronie królewskiej po śmierci Zygmunta III. Niewie­ bankiety, to stawał się coraz bardziej religijny, i to w wydaniu
le przecież brakowało, by w 1576 roku zamiast Batorego na tro­ jezuickim: powinowatego Cetnera za lichwę kazał, jak pamięta­
nie wawelskim zasiadł któryś z wojewodów: Jan Kostka, Andrzej my, pogrzebać w ziemi nie poświęconej, toż samo porywczego
Tęczyński czy Mikołaj Mielecki. bratanka i nadzieję rodu, Adama, który na oczach krzątającej się
Reakcja hetmana na zarzuty Zbaraskich była dość skuteczna, po izbie ukochanej, Marcjanny Daniłowiczówny, ponoć podczas
acz nie najwyższej próby: zaczął ich Żółkiewski tytułować knia­ gry w karty, wbił sobie z nieszczęśliwej miłości sztylet w piersi.
ziami, a nie książętami, wyraźnie nawiązując do niegdyś kursują­ 1’ostępowanie i wygląd hetmana też zapewne nie trafiały w gust
cych paszkwili rokoszańskich, określających Zbaraskich jako Sarmatów: „łaszczówki”, wchodzącego powoli w modę z Węgier
„monstra, ni książęta, ni szlachta”.3 Nie była to jedynie złośli­ i zwanego tak od Samuela Łaszcza podgolonego łba, nie nosił;
wość ze strony naszego weredyka: z przekonania był on republi­ wiemy, że tylko raz zdarzyło mu się upić do cna, kobiety (tak
kaninem, nie uznającym tradycyjnych dynastycznych tytułów li- wówczas nazywano panie lekkich obyczajów) bezpardonowo od­
tewsko-ruskich: nawet na sejmie potrafił Samuela Koreckiego pędzał od obozu żołnierskiego, z miernym zresztą skutkiem, i w
nazywać pan, a nie — książę. Nic jednak bardziej z kolei nie mo- ogóle sprawiał wrażenie człowieka, który już za życia, choć jako

318
319
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN IV. ..POLSKI F A B IU S Z ”

wódz, zarabia na chwałę Bożą. Efekt mógł być tylko jeden: Zba­ gwi pancernych i czterystu piechurów.7 Stała się też rzecz zna­
rascy zdołali utworzyć silne stronnictwo, Żółkiewski — choć mienna: Zbarascy schowali urazy pod żupan i siedmiotysięcznym
z pewnością miał przecież przed oczyma przykład Zamoyskie­ wojskiem wsparli armię hetmana polnego, nie oddając się jednak
go nie. A przecież potęga militarna Rzeczypospolitej na kre­ w pełni pod rozkazy Żółkiewskiego.8 Zwaśnione strony, dzięki
sach opierała się głównie na współpracy między hetmanami i ich zabiegom zięcia Żółkiewskiego, wojewody ruskiego Jana Daniło-
kwarcianymi a prywatnymi armiami magnatów. wicza, zbliżyło wspólne niebezpieczeństwo, a po trosze i obawa
Wykazał to rok 1617. Podrażniony sułtan zgodził się na wypra­ Zbaraskich, by w wyniku rokowań czegoś nie utracili — szczegól­
wę przeciw Polsce piętnastotysięcznej armii pod wodzą Skindera nie zamku granicznego w Berszadzie, który stanowił punkt opar­
paszy, wspartej wielotysięcznymi ordami Tatarów, wojskami wo­ cia dla Kozaków. Do zupełnej jednak zgody nie doszło, w czym
łoskimi i siedmiogrodzkimi. Nie przestraszyło to króla Zygmun­ duma hetmana i Zbaraskich zdaje się mieć istotne zasługi.
ta: powiadomiony przez posła polskiego w Stambule, iż Porta nie Siódmego września hetman rozbił obóz nad Dniestrem, pod
jest przygotowana do wojny z Rzecząpospolitą, nakazał hetma­ Buszą, którą obrzucił szańcami skierowanymi naprzeciw siłom
nowi polnemu, aby „trudności ukrainne jako najrychlej być może tureckim, stojącym po drugiej stronie rzeki. Tymczasem słał listy
staraniem swym uprzątał (...). Tedy naprzód z ziemią wołoską / wezwaniem o pomoc do Kozaków — bezpośrednich sprawców
komisję odprawić, aby tameczny wojewoda nie miał przyczyny wojny polsko-tureckiej — ale ci „tylko tam po Ukrainie drapie-
do uskarżania się (...), od Skinderbasze (...) wstęp do dalszych żą (...). udają, żem ja im to rozkazał” — żalił się hetman.9 Żół­
traktatów (...), jakobyśmy tymczasem wolni i bezpieczni zostali kiewski, mimo że liczne i „grzeczne” wojsko paliło się do bitwy,19
od tamtej strony (...) Opatrzywszy bezpieczeństwo Ukrainy, obawiał się starcia z siłami islamu, choć dla zmylenia przeciwnika
z wojskiem dla syna naszego zaciągnionym i z jaką możesz najwięt- rozsiewał wieści, że dąży do bitwy. W rzeczywistości nie chciał
szą potęgą szedł za synem naszym.”4 Oczywiście — do Moskwy. jej. Było to nie tylko konsekwencją bardzo dokładnego wykony­
I Żółkiewski zgodził się, choć jednocześnie doświadczał uczu­ wania poleceń króla i obawy przed otwarciem nowego frontu
cia niemocy na Ukrainie: radził królewiczowi iść przez Mozyrz walki, ale i wiekowego polsko-węgierskiego kompleksu Warny:
do stolicy carów, zapewniając go, że po załatwieniu kwestii tu­ losu królewicza Władysława. Kompleksu pogłębionego śmiercią
reckich wesprze go wojskami kwarcianymi.5 Polityka króla wo­ innego Jagiellończyka, Ludwika, od tureckich bułatów pod Mo­
bec Turcji i Tatarów była w tym momencie funkcją jego głów­ haczem w 1526 roku.11
nych zamiarów politycznych wobec Moskwy. Dlatego też zalecał Warto zatrzymać się w tym miejscu. Pozostaje bowiem sprawą
hetmanowi zawarcie pokoju na południowym wschodzie, by mieć otwartą, czy Żółkiewski, mając tak liczną i dobrą armię, uczynił
rozwiązane ręce, no i doświadczonego Żółkiewskiego na wscho­ dobrze, zatrzymując ją w obozie. Wprawdzie gorzały dalej dwie
dzie, który by „tym więcej radą rzeczy tameczne do skutku przy­ wojny, z Moskwą i Szwecją, ale też Turcja przeżywała ciężkie
wodził”.6 Taką też ustępliwą politykę wobec islamu usiłował, chwile w walce z Persją, o czym hetman przecież musiał wie­
przekonany bez reszty do zamierzeń dworu, realizować hetman. dzieć. Starcie z islamem i tak było nieuniknione i Żółkiewski
Aby jednak prowadzić układy z paszą w myśl wskazań króla, mógł wykorzystać pałające ochotą do walki silne wojska, a nie
hetman musiał posiadać odpowiednie siły, a nie jedynie inkausl iść na rozmowy i ustępstwa, których skutki, polityczne, moralne
i pióro, którym tak biegle władał. W sukurs przybyło od królewi­ i prestiżowe, miały okazać się latalne.
cza Władysława do Żółkiewskiego sześć rot husarii, pięć chorą A jednak — widzieli to współcześni — Żółkiewski od dość da­

320 21 — J Hcsalii 321


IV „POLSKI FABIUSZ"
CZĘŚO CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN

wna wykazywał wyraźną i zadziwiającą obawę przed wojną „łotrostwo kozackie”: powstrzymać od chadzek na Morze Czarne
z Turkami. Dawał temu i dawać będzie wyraz wielokrotnie, nie tyl­ i drażnienia Turcji.
ko werbalnie, ale i poprzez czyny, nie wykorzystując wymarzonych Komisja mająca dogadać się z Kozakami — był w niej i Ż ół­
wprost sytuacji. A Polsce, po tylu bezkarnych najazdach tatarskich, kiewski, i Jerzy Zbaraski — zebrała się w Żytomierzu i ustaliła
potrzebny był sukces. I trudno w tym miejscu nie zgodzić się ze warunki pertraktacji. Do spotkania z hetmanem kozackim Pio­
współczesnym kronikarzem Pawłem Piaseckim, który pisał, iż „bo- trem Konaszewiczem, zwanym Sahajdacznym, starszyzną i woj­
jaźń Polaków zuchwalszymi uczyniła Turków” i doprowadziła do skiem zaporoskim doszło w Olszanicy nad rzeką Roś. Tam też
tragedii. Bez wątpienia wpływ na to miały obawy hetmana Żół­ 28 października 1617 roku zawarł Żółkiewski swój kolejny
kiewskiego i forsowana przezeń zachowawcza polityka wobec Tur­ traktat. Konaszewicz Sahajdaczny zgodził się na ograniczenie
cji, mająca nadal w senacie „powagę wyroku”.12 do jednego tysiąca liczby Kozaków rejestrowych, którzy mieli
Gdy Kantymir ze swymi Tatarami w czasie pertraktacji rozpu­ mieszkać spokojnie w oznaczonym miejscu, nie nękając niko­
ścił czambuły po Pokuciu, hetman, obawiając się walki na dwa go, a już, broń Boże, „na morze nie chodzić i najeżdżać” Tur­
fronty, pozwolił ordzie rabować, a sam zdecydował się na szyb­ cji, za żołd w wysokości jednego złotego czerwonego rocznie
kie zawarcie fatalnego układu. Uczynił to bardzo niefortunnie: i przydział sukna. Była to suma bardzo mała, dość powiedzieć,
23 września zgodził się na spalenie Berszady, uznał protektorat że piechocie wybranieckiej, rekrutującej się wszak z najniżej
Turcji nad księstwami naddunajskimi, ponownie zobowiązał się stojących w hierarchii społecznej chłopów, płacono sześć razy
oddać Chocim lennikowi Turcji, hospodarowi Mołdawii; chano­ więcej. Ale w zamian Sahajdaczny miał prawo zwracać się do
wi i murzom w imieniu Rzeczypospolitej obiecał płacić haracz w króla i sejmu z prośbą o powiększenie wojsk rejestrowych w
zamian za powstrzymywanie się Tatarów od najazdów.13 Wszy­ razie konieczności.17
stko po to, aby królewicz mógł przywdziać wreszcie czapkę Mo- Umowa olszanicka była wymuszona, choć bez wątpienia do jej
nomacha. „Najlepszy z zamoyszczyków likwidował tu politykę zawarcia przyczyniła się ugodowość przywódców obu stron: Żół­
Zamoyskiego”, zauważył wielce przychylny mu historyk.14 kiewskiego i Konaszewicza Sahajdacznego. W rzeczywistości het­
Wprawdzie Żółkiewski dowodził, że w układzie buszańskim manowi polskiemu szło o skierowanie potężnej siły kozackiej na
„psu szczekającemu rzucił kęs, który by mu kość w gardle uwię­ Moskwę, do której, jak wiemy, wybierał się car de nomine, ale
ził”,15 ale szlachta odebrała ten fakt zupełnie inaczej. Nie tak za­ bez czapki Monomacha, królewicz Władysław. I to się Żółkiew­
warcie upokarzającego traktatu czy też krzyk Zbaraskich, którzy skiemu udało: Konaszewicz w dwadzieścia tysięcy wyborowych
musieli spalić Berszadę, wzburzyły opinię szlachecką, jak realiza­ mołojców, po wstępnym złupieniu polskiej Kijowszczyzny, wkro­
cja tegoż układu.16 Opierającego się oddaniu Turcji Chocimia czył w ziemie rosyjskie, zdobywając Jelec i Kaługę. Następnie
komendanta twierdzy, Mikołaja Iwonia, Żółkiewski nakazał Kozacy pokazali, co potrafią — wiosna i lato 1618 roku zapisały
ściąć; Tatarzy wbrew układowi szaleli dalej po Pokuciu. Zgroma­ się krwawymi głoskami w dziejach ludności Rosji, łupionej
dzonej pod Buszą dużej armii nie zdążył już hetman wykorzy­ i mordowanej bezlitośnie przez prawosławnych braci. To właśnie
stać, gdyż odesłał większość sił pod Moskwę królewiczowi Wła­ Zaporożcy i lisowczycy w decydujący sposób przyczynili się do
dysławowi, zgodnie z tym, co mu nakazał król i sejm! Sam nato­ prośby Rosjan o pokój i zawarcia korzystnego dla Rzeczypospo­
miast ruszył na wzburzonych mołojców, by zmusić ich do respek­ litej rozejmu w Dywilinie. Notabene za gwałt na prawosławnej
towania punktu pierwszego traktatu buszańskiego, pod nazwą ludności Kozacy dostali rozgrzeszenie z rąk patriarchy jerozolim­

322 :i 323
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN IV. „POLSKI FABIUSZ"

skiego, Teofanesa, w znanej nam Buszy, w zamian za obietnice; u króla buławy wielkiej koronnej, stał się istnym chłopcem do
niewystępowania nigdy przeciw prawosławiu i Moskwie. bicia, pomawianym o najgorsze cechy charakteru i zamiary. Po­
Żółkiewski, podobnie jak wielu senatorów, nie był przy tym słuchajmy: „Dawni hetmani małymi wojskami gromili nieprzyja­
zadowolony z zawarcia rozejmu dywilińskiego. Na sejmie 1619 ciela, ale w hetmanie żadnej cnoty nie ma; dba tylko o rozgłos
roku będzie ganił komisarzy za zbytni pośpiech i niedoprowadze- i piękny dostatek. Pokój buduje ten polski Fabiusz na traktatach;
nie do pełnego zwycięstwa polskiego w Rosji.18 Zarzut był nie­ oczekuje, nie zwodzi bitwy, słowem, wojuje, szabli nie dobywa­
słuszny — Rzeczpospolita zyskała w ówczesnej sytuacji wiele — jąc. Jest to tchórzostwo apelować do króla zamiast bić się z wro­
a hetman jakby zapomniał, iż jego pertraktacje ostatnio nie koń­ giem.”20 Były to jedne z najłagodniejszych zarzutów i epitetów
czyły się zbyt szczęśliwie. w tej dość obszernej anonimowej broszurze bez tytułu, napisanej
Traktaty bowiem w Buszy i Olszanicy, których autorem byl pewnie z poduszczenia Zbaraskich: obelżywe, złośliwe, dotykają­
Stanisław Żółkiewski, ponownie ściągnęły potężne gromy na gło­ ce najbliższych Żółkiewskiego, króla — i na ogół nieprawdziwe.
wę hetmana. Od czasu ścięcia Samuela Żborowskiego i rozpęta­ A jednak szlachta dawała im posłuch, gdyż — nie bez sporej
nia się wojny domowej w Polsce, poprzez postawę podczas roko­ szczypty słuszności — uważała, że ciężkie czasy przerastają siły
szu, do chwili wycięcia skonfederowanych żołnierzy hetman starzejącego się hetmana. Może i czuł to sam Żółkiewski, pisząc
chcąc nie chcąc zarabiał na odium poddanej wpływom wrogich we wspomnianym testamencie z 1618 roku: „I teraz jednak, że
mu magnatów opinii szlacheckiej. Czasem mówi się o kimś, że im dalej w lata zachodzę, a do tego dla służby ojczyzny przycho­
jego życie dzieliło się na dwie połowy. Otóż dla Żółkiewskiego dzi w niebezpieczeństwo żywot podać.” Przeczucie śmierci czy ra­
zaczęła się odtąd ta druga połowa, kiedy to fortuna odwróciła czej poddanie się starości?
się doń zdecydowanie plecami — i to nie tylko z powodu obiek­ Tak chyba sądzili i Zbarascy. Na sejmie, który miał rozpocząć
tywnych trudności, przytaczanych tu często, ale i cech jego cha­ się 13 lutego 1618 roku, postanowili przypuścić szturm na króla.
rakteru — wśród których duma odgrywała niepoślednią rolę — Wakowało bowiem, nie licząc litewskich, wiele centralnych urzę­
uniemożliwiających porozumienie się z niechętnymi mu magnata­ dów koronnych — kanclerza, podkanclerzego, hetmana wielkie­
mi. Im bardziej chciał być nieskazitelny, tym więcej omyłek po­ go, podkomorzego — i książęta sądzili, że zdołają wspiąć się wy­
pełniał. Jego zamiłowanie do przybierania antycznych póz pogłę­ soko.
biło się: z przekonaniem twierdził, że największym niedopatrze­
niem w życiu jest nienapisanie raz w roku testamentu. Tak bo­
wiem rzecz widział surowy Katon — i Żółkiewski go w tym gor­
liwie naśladował.19
W 1617 i 1618 roku szlachcie, podjudzanej przez Zbaraskich,
nie podobało się już ani paktowanie z Kozakami, ani oddalanie
wojny z Turcją, ani przewaga atramentu nad krwią, pióra nad
szablą. Kolejne błędy hetmana — o czym niżej — wywołały lawi­
nę pamfletów. Łaska tłumów na pstrym koniu jeździ: jeszcze nie­
dawno powszechnie szanowany „doskonały rozum hetmański”,
dla którego posłowie z izby niższej parlamentu domagali się

324
V KANCLERZ 1 HETMAN WIELKI KORONNY

Rozdział V
dycji — na wota senatorskie. Gdy senatorowie zakończyli mowy,
posłowie znów orzekli, że nie będą deliberowali do chwili rozda­
KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY nia urzędów. Nie pobudziła ich do głosu nawet sprawa kryminal­
na niejakiego Remiskiego, sądzona w tymże sejmie. Po tygod­
niu zgodnego milczenia hałaśliwej na ogół izby poselskiej Zyg­
munt III uszanował wolę większości: wiedział już przecie, po tylu
latach panowania, że trudno rządzić w Polsce wbrew narodowi
szlacheckiemu. Tym bardziej że na respons oczekiwał czausz tu­
recki i posłowie kozaccy, którzy — mocno zniecierpliwieni — już
„wydzierali się z Warszawy”. Nie mniej pilne były sprawy mo­
skiewskie i Inflant.
Do sprawy przystąpili Zbarascy z animuszem: popularni wśród Król zatem wolał w tydzień po rozpoczęciu sejmu „rozdać va-
szlachty, tak wpłynęli na izbę poselską, iż posłowie orzekli, by cantiae”. Podejrzewając Zbaraskich o próbę wywarcia nacisku na
król „na początku sejmu rozdał wszystkie vacantiae, to jest urzę­ izbę poselską, uczynił to w sposób wielce dla nich niemiły. Urząd
dy i dygnitarstwa, które natenczas wakowały”.1 Żądanie szlachty kanclerza wielkiego koronnego, o który ubiegał się Jerzy Zbara­
było przy tym zgodne z prawem: monarcha obowiązany był obsa­ ski, otrzymał nieoczekiwanie Stanisław Żółkiewski. Zaskoczenie
dzić wolne miejsca jeszcze przed rozpoczęciem obrad sejmo­ było powszechne: hetman nigdy nie przejawiał chęci uzyskania
wych. A nazbierało się ich rzeczywiście sporo. Wprawdzie wie­ wielkiej pieczęci, a król do niedawna wszak obawiał się, by pod
dziano, że król jest niesłychanie uparty i ma zdumiewającą nie­ jego bokiem nie wyrósł drugi Zamoyski. Ponadto niechętni kró­
chęć do rozdawania jakichkolwiek urzędów, ale nie wyobrażano lowi i hetmanowi, jak Zbigniew Ossoliński i część republikańsko
też sobie, by stanowisko kanclerza po śmierci Feliksa Kryskiego usposobionej szlachty, wskazywali, że „te dwa urzędy są z sobą
wakowało tak długo jak urząd hetmana wielkiego koronnego po incompatibilissima”2 (nie nadające się do łączenia), gdyż trzyma­
zgonie Jana Zamoyskiego. Toż tej właśnie buławy na skutek fo­ nie ich w jednej ręce daje niebezpieczną dla demokratycznych
bii króla nie ujęły od trzynastu lat żadne ręce! rządów władzę.
Zygmunt III lubił akcentować swą wolę i niezależność wobec Sam Żółkiewski był mocno poruszony takim obrotem sprawy
izby poselskiej: widział w tym środek do wzmocnienia władzy i z właściwym sobie poczuciem odpowiedzialności, po przemyśle­
monarszej. Na kilka dni przed rozpoczęciem sejmu, 6 lutego niach, zasięgnięciu rady niektórych senatorów i za namową pry­
1618 roku, nadał Stanisławowi Żółkiewskiemu buławę hetmana masa, przyjął urząd kanclerza wielkiego koronnego.
wielkiego koronnego. W zasadzie nie było to zaskoczeniem — W dalszych nadaniach król był konsekwentnie złośliwy wobec
Żółkiewskiemu buława ta należała się od dawna. Zaskoczenie Zbaraskich. Montując stronnictwo dworskie, odepchnął moż­
przyszło później: król bowiem na tym akcie zamierzał zakończyć nych książąt i oparł się zupełnie na Żółkiewskim. Podkanclerzym
niemiłą mu kwestię nadawania urzędów. koronnym został niepopularny wśród szlachty dla skrajnego rega-
Natrafił jednak na zdecydowany opór posłów i Zbaraskich. lizmu i „cholery” przyjaciel hetmana, biskup łucki Andrzej Lips­
Wyrażał się on milczeniem przedstawicieli izby poselskiej. Król ki. Zygmunt III przychylił się też do rekomendacji swego wodza:
początkowo nie przejął się tym faktem, zezwalając — wbrew tra­ hetmanem polnym koronnym zostanie były zięć Żółkiewskiego,

326 327
V. KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY
CZĘŚĆ CZWARTA — ..ŚWIĘTY" HETMAN

tor.4 Rozjątrzeni Zbarascy, a z nimi i część szlachty, rzucili się


jego przyjaciel i uczeń, młody, bo dwudziestokilkuletni Stanisław na drugą personę w państwie, oskarżając o znane grzechy, dążąc
Koniecpolski, a wojewodą kijowskim syn Jana Zamoyskiego przy tym do ograniczenia władzy hetmańskiej. W rezultacie Żół­
i krewny naszego hetmana, dwudziestotrzyletni Tomasz Zamoy­ kiewski musiał bronić się na wrzaskliwym sejmie 1618 roku; aby
ski. Ich młodość i energia miały zapewne stanowić znakomite ująć sobie szlachtę, uczynił to przed izbą poselską, i to stojąc,
uzupełnienie nadmiernej ostrożności, rozwagi i zachowawczości „jako sługa”, choć wiek i godność senatora zezwalały na przema­
starzejącego się hetmana i kanclerza. Złośliwość króla poszła tak wianie z pozycji bardziej horyzontalnej.
daleko, że nawet urząd podkomorzego koronnego po nieodżało­ Mowa, jedna z najdłuższych, jaką wygłosił Żółkiewski w swym
wanym Andrzeju Boboli, o który starał się Krzysztof Zbaraski, życiu, była swoistym resume działań hetmana od 1614 roku i pró­
otrzymał zniedołężniały kasztelan rawski, Stanisław Wołucki. bą usprawiedliwienia niepowodzeń. Przypomniał on, że postępo­
Potężni książęta odeszli od stolca królewskiego z kwitkiem: nie wał zgodnie z poleceniami króla: „wolałem rozkazowaniem Wa­
dostali nic.
szej Królewskiej Mości się sprawować niż zdaniem swoim, mało
Żółkiewski od dawna pogodzi! się z tronem, czego dawał nie­ bowiem rozumu mego — mówił — jako to serce Waszej Królew­
zliczone dowody, ale dopiero teraz, i to na złość Zbaraskim, król skiej Mości w rękach Bożych”.5 W owym wstępie, w którym
wyniósł go na dwa najważniejsze urzędy w państwie. Wcale nie pobrzmiewają echa kontrreformacyjnych kazań Piotra Skargi
był to wyraz uznania dla talentów militarnych i dyplomatycznych i minoderia hetmana — Żółkiewski z pewnością miał o sobie
starszego wodza: w ten przekorny sposób Waza pomieszał plany wyższe mniemanie — powiedział on posłom, iż był tylko sumien­
zbyt ambitnych Zbaraskich. Być może w nich widział zagrożenie nym i skromnym wykonawcą planów Zygmunta Wazy. Następnie
dla swej władzy. A Żółkiewski, od pewnego czasu główna jego hetman przedstawił i zarazem bronił swych przedsięwzięć na kre­
podpora, był jak najdalszy od wstrząśnienia tronem, niczym sach południowo-wschodnich. Winą za zaostrzenie stosunków tu­
„drugi król” Zamoyski, i dlatego dla Wazy bezpieczny. Fobie recko-polskich i nasilenie najazdów tatarskich obarczył tych ma­
króla, dotykające przez tyle lat gotowego do współpracy Żół­ gnatów polskich, którzy „nieporządnie” wtargnęli do Mołdawii,
kiewskiego, znikły. Zauważyli to w kilka lat później współcześni: i Kozaków, szalejących po obrzeżach imperium otomańskiego: w
Lew Sapieha pisał, iż „JKM zrazu nierad [Żółkiewskiego] wi­ czasie jednego najazdu na Synopę — jak podawał Żółkiewski —
dział, a potem mu łaskę swą pańską pokazywał i przeszłe mu cza­ „uczynili szkodę Turkom na czterdzieści milionów”. Spowodowa­
sy nagradzał”.3 Siedemdziesięcioletni hetman dorównał w końcu ło to cały łańcuch akcji tureckich, tatarskich i kozackich, którym
na ziemskim padole swemu mistrzowi i bratu. Ale w urzędach. Żółkiewski przeciwdziałał — głównie jednak poprzez demon­
Tak naprawdę wybór króla o tyle byl niefortunny, że poważnie stracje zbrojne. Tak właśnie stało się w 1617 roku nad Dnie­
spóźniony, jak wiele decyzji w jego życiu: słońce talentu i sławy strem: hetman dokładnie zrelacjonował okoliczności zawarcia
zachodziło wraz z wiekiem hetmana. Urząd najwyższego dostoj­ nieszczęsnego traktatu pod Buszą, twierdząc, iż chciał nawet oso­
nika świeckiego w państwie, pierwszego po królu, dostał „starzec biście spotkać się ze Skinderem paszą na wyspie leżącej pośrodku
siedemdziesięcioletni, przez cały wiek swój samemu tylko rze­ Dniestru, czemu jednak przeszkodziła „woda wielka”. Żaraz po­
miosłu wojennemu oddany” — stwierdził niechętny królowi kro­ tem odparł oskarżenia, że obawiał się walki z Turkami, dowo­
nikarz, tutaj chyba nie bez racji. „Był to ciężar większy niż mu w dząc swojej chęci do bitew, która towarzyszyła mu przez całe ży­
swym wieku Żółkiewski mógł podołać. Już lat 70 życia liczył, za cie. Stwierdził też, że po zawarciu traktatu nie mógł ruszyć za
cóż go na słabe barki przyjmował?” — jęknął przychylny mu au­
329
328
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN
V KANCLERZ 1 HETMAN WIELKI KORONNY

Kantymirem, gdyż „trudno było i gonić prędkiego nieprzyjaciela, masza Zamoyskiego czy też Adama Czarnkowskiego na niewiele
który za cztery dni siedemdziesiąt mil ubieżał, aż ku Żydaczowi. się zdały. „Już nieraz to jednanie było, a gorzej zawsze nam się
To był ich fortel, abyśmy byli wojsko rozerwali.” Siły wroga Żół­ to oddawało”8 — skarżył się Zamoyskiemu Krzysztof Zbaraski
kiewski obliczał z dużą przesadą na 60—70 tysięcy. Trzeba je­ nie bez racji.
dnak przyznać, że hetman potwierdził swój talent krasomówczy, Wkrótce zresztą okazało się, że zwycięstwo partii dworskiej
usiłując w sposób przekonywający oczyścić się przed szlachtą, i Żółkiewskiego na sejmie 1618 roku było przejściowe — nastąpi­
choć przedstawienie z jednej strony woli walki, a z drugiej chęci ły kolejne najazdy tatarskie. Po kilku drobnych sukcesach dowo­
pokojowego spotkania z paszą u uważnego słuchacza mogło po­ dzącego wojskiem kwarcianym starosty Winnickiego, Aleksandra
zostawić mieszane uczucia. Bałabana, w maju wtargnęła na Pokucie, idąc szlakiem „wołos­
Wysłuchano też zdania Żółkiewskiego w kwestiach politycz­ kim”, orda Kantymira. Żółkiewski ruszył najszybciej, jak potra­
nych dotyczących zachowania pokoju z Turcją przez poskramia­ fił, z Baru pod Halicz, ale nie zdążył dopaść głównego kosza —
nie Kozaków, zakazu samowolnych interwencji w Mołdawii, starł tylko kilka zagonów i odbił nieco jasyru. Wyprawa ordy bu-
powstrzymywania Tatarów od najazdów. Poparcie króla i resztki dziackiej spowodowana była wcześniejszą wyprawą Kozaków na
autorytetu sprawiły, że głos hetmana i kanclerza na tym sejmie wybrzeże trackie Morza Czarnego: obydwie oznaczały złamanie
miał, jak wspomniał kronikarz, moc wyroku: ten program przy­ układu buszańskiego i stały się ostatecznym potwierdzeniem bez­
jęto. sensu prowadzenia polityki na papierze, co usilnie czynił hetman
Ale po skończeniu mowy, gdy przestała oddziaływać powaga Żółkiewski. W maju, czerwcu kolejna fala Tatarów budziackich
urzędów i godności oraz hetmańska charyzma, zaczęły narastać przebyła Dniestr, wdzierając się głęboko w okolice Lwowa, Stry­
wątpliwości. Trudno zresztą, by takich nie było, skoro nawet bi­ ja i paląc nieszczęsny Żydaczów. Hetman, śląc roty starosty hali­
skup krakowski, Marcin Szyszkowski, winą za nieutrzymanie Ko­ ckiego Jerzego Szczuckiego, Wrzeszcza i, znanego potem po­
zaków w ryzach obciążał Żółkiewskiego, który powinien częściej gromcy Tatarów, Stefana Chmieleckiego, zdołał powstrzymać w
przebywać w Kijowie i stamtąd pilnować mołojców.6 Zarzut był wielu miejscach ordyńców, ale w kraj i tak poszła wieść o kolej­
całkiem chybiony, gdyż Stanisław Żółkiewski jako hetman polny nym złupieniu Pokucia i bezczynności hetmana, który „w Roha­
koronny odpowiadał za bezpieczeństwo granic południowo­ tynie sobie odpoczywał”.9 Wredna ta opinia Ossolińskiego brała
-wschodnich, a nie głównie za poczynania kozackie. Ale i takie się i stąd, że w lipcu nastąpił kolejny najazd ordy budziackiej,
głosy wpływały na utrwalanie się niechętnych postaw wobec het­ która splądrowała ziemię halicką i lwowską — na dodatek gro­
mana, jak i króla: „posłowie odjechali z sejmu ogromnie rozją­ miąc nieliczne roty polskie. Obserwowano i odczuwano ze zgrozą
trzeni i ich niezadowolenie rozszerzyło się bardzo szeroko na całą nowe niepokojące zjawiska: „Poganie, którzy wedle zwyczaju
szlachtę”.7 Szło głównie o sprawę urzędów; twierdzono, że król swego na dzień, dwa przybieżawszy, uchodzili, ale teraz, widząc
Zygmunt wzmacniał partię dworską ludźmi niepopularnymi i nie­ niedbalstwo nasze, mieszkają sobie po kilka niedziel, jako doma
udolnymi, pozostawiając popularnych i energicznych Zbaraskich rozkoszują się w państwach Jego Królewskiej Mości i Rzeczypo­
czy Sieniawskich za burtą władzy. Wprawdzie dwór, zdając sobie spolitej.”10 Nieszczęsny Żółkiewski tłumaczył się, że Tatarzy mo­
sprawę, że od wspólnego działania magnatów zależy wręcz los gli koło Lwowa i Halicza szaleć, gdyż „po tamtą stronę Dniestru
południa Polski, usiłował pogodzić urażonych książąt z hetma­ żadnych ludzi naszych nie było”.11
nem i kanclerzem, ale wysiłki inspirowanych w tym kierunku To­ Tymczasem groźne rajdy Tatarów były preludium do mającego

330 331
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN V. KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY

nastąpić we wrześniu głównego uderzenia ordy krymskiej, pro­ znalazł się w poważnych opałach. Ale Żółkiewski, zrażony do
wadzonej przez brata chana, Dewleta Gireja, budziackiej pod krewnego, patrzał na to spokojnym okiem, wyrzekłszy tylko:
Kantymirem i Turków Skindera paszy. Zniszczenia były tak „Niech się młokos nauczy słuchać starego hetmana, a potem do­
ogromne, chęć rozbicia Tatarów tak wielka, że wreszcie prawic wodzić.”14 Zamoyskiego od niechybnej klęski uratowali książęta
wszyscy znaczniejsi magnaci na Ukrainie i Rusi Czerwonej stawili Janusz Ostrogski i Krzysztof Zbaraski, śląc mu w sukurs dwustu
się do obozu hetmańskiego w Oryninie, dwie mile od Kamieńca świetnie wyszkolonych i wyposażonych strzelców. Ci nieliczni
Podolskiego: Ostrogski, Korecki, Zamoyski, Lubomirski, Kali­ piechurzy skutecznie powstrzymali wielotysięczne — jeśli wierzyć
nowski, Tarnowski, Porycki, Wiśniowieccy4 Czartoryscy, a na­ Żółkiewskiemu — watahy tatarskie. Również „mniej (z żalem
wet, po wahaniach i ociąganiach, obaj Zbarascy i wróg numer jednak wszystkich) hetmana obeszło”15 wzięcie przez Tatarów do
dwa hetmana, podczaszy koronny Adam Sieniawski. Przywiedli niewoli księcia Janusza Poryckiego, stojącego oddzielnie ze swym
„poczty wielkie (...), zbrojne, konne, chlopne, świetne”. „Król taborem.
Jegomość Pan nasz za wszystek czas panowania swego takiego Żółkiewski sądził, że swą twardą postawą zmusi wreszcie ma­
wojska wielkiego, z takimi ludźmi, z takim pocztem, z taką arma­ gnatów dó oddania się pod jego rozkazy. Było już jednak za pó­
tą, a prawie [istotnie] ludzi, co kosztem a ochotą stawiwszy się, źno. „W sobotę rano spodziewając się, że miał nieprzyjaciel na
gromadnego nie miał.”12 Dwadzieścia tysięcy świetnie wyszkolo­ nas nastąpić, stanęlichmy obozem już ściśnionym, porządnym
nych ludzi wyposażonych w broń palną, której tak bardzo oba­ i nie rozwlokłym jako wczora” — pisał świadek tych wydarzeń,
wiali się licho uzbrojeni — najdziksze ordy często walczyły głów­ stary zamoyszczyk, kasztelan sandomierski Stanisław Tarnow­
nie kośćmi osadzonymi na drewnianych kijach, zwanymi maśla­ ski.16 Hetman jednak wydawał się bardziej wsłuchany w odgłosy
kami — Tatarzy. Przed Żółkiewskim otwierała się wreszcie szan­ swarów obozowych niż wpatrzony w ruchy Tatarów; w rezultacie
sa pobicia Półksiężyca i zmycia za jednym zamachem brudu ordyńcy stopniowo odrywali się od obozu orynińskiego i formo­
oskarżeń o nieudolność i kunktatorstwo. wanych do walki szyków polskich. Runęli oni w głąb Rzeczypo­
Ale — wplątawszy się raz w waśnie z rodami — dumny Żół­ spolitej. Trzy cenne dni stracił Żółkiewski na oczekiwanie wieści,
kiewski nie potrafił się z nich wyplątać. Oczywiście Zbarascy gdzie podziali się ci okropni Tatarzy. Nieprzyjaciel „wśród białe­
i Sieniawscy nie pomogli mu w tym. W rezultacie pod Oryninem go dnia mimo obóz nasz ruszywszy się i poszedł w ziemię dalej
rozłożyło się kilka obozów: Zbarascy, Sieniawscy, Wiśniowieccy, na mil trzydzieści, za obóz, a nasi nie jako rycerscy ludzie, ale
Czartoryscy, którzy „nie chcieli się pod regiment hetmański pod­ baby właśnie, albo raczej kurwy, z obozu nie śmiał żaden wystą­
dać”13 i stanęli oddzielnie. Żółkiewski rozmieścił swe chorągwie pić na nich” — biadał Maskiewicz.17 Hetman, gdy już dowiedział
w innym miejscu; nawet jego pupil, dwudziestotrzyletni Tomasz się, gdzie są Tatarzy, to wraz z przekleństwami i płaczem rabo­
Zamoyski, pragnąc zaakcentować swą samodzielność, a może wanej od Kamienia na Podolu po Beresteczko na Wołyniu lud­
i niewiarę w hetmana, za przykładem innych rozłożył osobny ności. „A to nas pan Bóg pokarał” — wzdychał Tarnowski,
obóz. a z nim magnaci i szlachta, zerkając niedwuznacznie na Żółkiew­
Na skłóconych Polaków sunęli Tatarzy, których hetman obli­ skiego.
czał na sześćdziesiąt tysięcy. W rzeczywistości pod Orynin przy­ Znowu najbardziej ucierpiały dobra Zbaraskich, choć i sam
byli mniej licznie niż Polacy. Nie czując bynajmniej respektu Żółkiewski doznał uszczerbku w swych majętnościach. Trzydzie­
przed Lachami, z marszu uderzyli na obóz Zamoyskiego, który ści tysięcy ludzi mieli zagarnąć w tym rajdzie ordyńcy w jasyr.

332 333
V KANCLERZ 1 HETMAN WIELKI KORONNY
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN

Gorsze jednak miało okazać się to, że „od tego też czasu oręż Najbardziej złośliwe plotki znajdowały posłuch, nawet ta, że
polski poszedł [u Tatarów]... w pogardę”.18 Hetman, jakby prze­ Żółkiewski z pomocą Turków, Tatarów i Mołdawian chce sięg­
rażony własną nieudolnością i głosami tych, którzy go „sromot­ nąć po koronę królów polskich.
nie łajali i przeklinali”, popełnia kolejny irracjonalny czyn, gdyż Nic więc dziwnego, że następny sejm — mimo rozterek króla
po zwinięciu obozu pod Oryninem, „stanąwszy na Żabińcu, kilka rozpoczęty już w styczniu 1619 roku — był bodaj jeszcze bardziej
dni mieszkał (...), a potem wojsko rozpuścił na leże”.19 burzliwy niż poprzedni. Dodatkowo trwogę wzbudziło pojawie­
Niemal wszyscy ówcześni kronikarze byli zgodni, że bezczynność nie się na niebie komety, który to znak klęski przebłagiwano
Żółkiewskiego wpłynęła decydująco na porażkę i umożliwiła Tata­ czterdziestogodzinnymi modłami i samobiczowaniem gorliwych
rom straszliwe złupienie bezbronnego Podola i Wołynia20 — i wy­ zakonników. Żółkiewski, bardzo chory, ze słowami na pożegna­
pada się z tym twierdzeniem zgodzić. Klęska orynińska, do której nie małżonki, że na sejm jechać trzeba, a żyć nie potrzeba, udał
z pewnością też przyczyniła się niezgoda wśród magnatów, uwido­ się również do Warszawy w asyście dwustu hajduków i trzystu
czniła kolejny raz rzecz najgorszą: upadek autorytetu starego wo­ Kozaków. Przybył tam wieczorem 22 stycznia, witany przez wielu
dza i brak zaufania doń wielmożów, jak i braci szlacheckiej. Jak senatorów. Tym razem przemawiał w obecności króla siedząc,
słusznie zauważono, w 1610 roku śmiertelny wróg hetmana, syn Sa­ gdyż choroba nóg uniemożliwiła mu zwyczajowe uszanowanie
muela Zborowskiego, wspomógł go pod Kłuszynem; teraz robić majestatu królewskiego. Wbrew tradycji jego mowę poprzedziły
tego nie chciał nawet wychowanek i krewny Żółkiewskiego, To­ wota senatorów, co może wskazywać na chęć usprawiedliwienia
masz Zamoyski.21 Chyba gorzej już być nie mogło: od niewykorzy­ się w celu oczyszczenia atmosfery przyszłych obrad. Był to zatem
stania szansy walki pod Buszą przez porażkę pod Oryninem wiodła precedens w sejmie, pomijając sejm inkwizycyjny. Oczywiście
prosta droga do katastrofy i ostatniej bitwy hetmana. Żółkiewski znów musiał odpierać zarzuty: nagromadziło się ich
Nawet ludzie z kręgów dworskich byli rozgoryczeni postawą sporo, ponieważ posłowie z kilku województw dostali instrukcje
hetmana i wzdychali, że „ostatni już period idzie na ojczyznę od sejmików zdecydowanego wywiedzenia się, „czemu Tatarowie
i Rzpltę naszą, zginąć koniecznie musi, kiedy iusta et ordinata w Koronę wtargnęli”. Żółkiewski obszernie tłumaczył swe postę­
media [sprawiedliwe i porządne środki], wojska potężne, ludzie powanie — charakterystyczne, że wraz z niepowodzeniami wota
ochotni, serca odważne ze złej toni wyrwać i dźwignąć jej nie jego się wydłużały — twierdząc nadal, że powodem najazdów ta­
mogą”.22 Istną falę inwektyw i kalumnii wyleli na głowę hetmana tarskich były chadzki kozackie i niedawanie rekompensat i upo­
jego przeciwnicy — a miał ich przecież raczej zbyt wielu niż zbyt minków: tych pierwszych Kozakom, tych drugich Tatarom, cho­
mało. „O fałszywy stróżu Rzeczypospolitej, o wierutny zdrajco, ciaż pieniądze na ten cel były we Lwowie. Niemal bezkarne rajdy
puszczałeś na rabunek kraje ruskie, przedałeś wiarę i cnotę swo­ Tatarów w maju, lipcu to efekt słabości wojsk kwarcianych; het­
ją, ukradłeś męstwo i sławę rycerstwa polskiego (...). Bić się tu, man twierdził, że pod Barem, skąd najbliżej było do tradycyj­
nie prosić trzeba. Arma ferunt pacem [wojna czyni pokój], A ty, nych szlaków ordyńców, miał jedynie tysiąc dwustu żołnierzy.
bezecny gburze, gdy nieprzyjaciel na obóz najeżdża, wiąże, pali, Ale i tak — dowodził Żółkiewski — udało się pobić gdzienie­
w ten czas, co by z tym czynić, wota wydajesz (...). A ty, francie, gdzie ordyńców, tak że „czterech tysięcy się nie dorachowali swo­
kiedy nieprzyjaciel na karki nasze następuje (...), ze Skinder pa­ ich”. Hetman przesadził znacznie. Natomiast z bierności podczas
szą traktować chcesz.”23 W tym liście do króla, de facto paszkwi­ najazdu lipcowego usprawiedliwiał się powodziami, które miały
lu, żądano odebrania hetmanowi buławy i konfiskaty majątku. uniemożliwić jego kontrakcję.

334 335
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN V, KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY

Sporo kontrowersji budziła oczywiście porażka pod Oryninem — dza sił polskich publicznie zwrotu „Tatarzyna goniąc, jakby też
i jej poświęcił Żółkiewski najwięcej uwagi. Hetman powtórzył, że motyla po powietrzu gonił”, oznaczało przyznanie się przed sta­
wykonywał polecenia królewskie ochrony Wołynia i Kamieńca nami Rzeczypospolitej do bezradności w walce z szybką ordą,
Podolskiego. Nikt nie chciał udzielić pożyczek na szybki zaciąg / czego hetman zwierzał się dotąd jedynie prywatnie. Jeszcze
wojska, tak że siły bezpośrednio mu podległe wzrosły tylko do przedtem, bo w 1617 roku, w liście do wielkiego wezyra, przyznał
trzech tysięcy żołnierzy. Przez szpiega, Tatara, miał też Żółkiew­ się do następnej niemożności: że Kozaków „mieszkających mię­
ski dobre rozeznanie co do zamiarów wyznawców Proroka, któ­ dzy wodami i łotrujących po morzu ścigać mi niepodobna, i dob­
rzy — twierdził — korzystając z nieobecności doborowych chorą­ rze będzie, jeśli (...) Skinder pasza, Oczaków i całe nadbrzeże
gwi polskich wywiedzionych na wyprawę do Moskwy, chcieli po­ morskie ochraniając, łotrów tych skarci i wyżenie”. Hetman do­
bić Polaków, a następnie ... ruszyć na Kraków. „A przecież śmie­ wodził, że wprawdzie przed dwudziestoma laty usiłował „wyko­
ją mi to zadawać, najjaśniejszy miłościwy królu, żem nie wiedział rzenić” Kozaków, ale najazdy tatarskie wywołały ruchy ludności,
o Tatarach, że mieli wtargnąć w kraje Waszej Królewskiej Mo­ skupiającej się wokół mołojców, co pozwoliło im się umocnić.
ści” — mówił zgnębiony i schorowany hetman, odczytując dwa Chociaż twierdzenie to miało znamiona prawdy, ale przez te sło­
uniwersały z czasów orynińskich, z których wynikało, że oriento­ wa, a głównie sprawę Orynina, przeziera inna, równie smutna,
wał się dobrze w zamiarach muzułmanów. — „Jako żem to nie­ prawda. Zachowawczość, charakterystyczna dla osób w trzecim
czuły? Jako niedbały, gdy i przestrogi o zamysłach nieprzyjaciel­ wieku, u Żółkiewskiego przejawiała się w tym wypadku w upor­
skich czynię (...). Tatarów było do sześćdziesięciu tysięcy i praw­ czywym trzymaniu wojsk w szańcach, mimo że i król kazał
dziwie to powiadam, nie tak jako to drudzy małą liczbę ich kła­ „wszelkimi sposobami ten wyuzdany motłoch poskromić”25...
dą (...), nawet kule mieli drewniane, ołowiem oblane, któreśmy Jakąż drogę przebył hetman w krótkim czasie: on, który dzięki
najdywali, ba, i zabili nimi piechoty waszej królewskiej mości do szybkości działania i sprytowi gromił pohańców nad Udyczem,
trzydziestu (...). Mnie to winują, żem nie dał potrzeby, a na có­ który pod Kłuszynem nie zawahał się ani chwili, by rzucić się na
żem wyszedł w pole? (...) Bych bym najmniej od swych muni- kilkakrotnie silniejszego przeciwnika, pod Oryninem stał z ol­
mentów [szańców] odstąpił, zgubiłbym wojsko Waszej Królews­ brzymią armią bezczynnie, zbyt dumny, by zniżyć się do pojedna­
kiej Mości, zgubiłbym Ruś wszystką, a co większa, zgubiłbym nia z niechętnymi mu magnatami, lękając się porwania „z moty­
wszystką Rzeczpospolitą, bo z tak wielką potęgą wkoło by nas ką na słońce” — na słabszych liczebnie, nie mówiąc już o wypo­
obtoczyli — dowodził hetman. — Nie mogłem się bić, bo mi nie sażeniu, Tatarów. Kończąc swe przejmujące wyznania w sejmie,
chciał [nieprzyjaciel] placu dotrzymać. Małemu wojsku porwać Żółkiewski prosił króla, by hetmana „urząd tak ciężki na teraź­
się na większe, jest to porwać się z motyką na słońce.”24 niejsze lata moje miłościwie ode mnie odebrać raczył”; aby po
Wyjaśnienia te, niestety, pełne były sprzeczności — i to wi­ czterdziestu czterech latach — może tą liczbą sugerował się Mi­
docznych nie tylko po wiekach, ale zapewne również dla słucha­ ckiewicz — obozowej służby „przed śmiercią w takiej mej zeszło-
czy współczesnych. Po pierwsze ordy w owej epoce nie było stać ści wytchnienia, wczasu jakiego i pokoju zażyć”.26
na wystawienie tak ogromnej armii; mogła ona liczyć najwyżej Należy sądzić, że nie był to jedynie wybieg taktyczny. Być
kilka tysięcy. Po drugie — poważne zastrzeżenia i niewiarę mu­ może stary, schorowany, lżony wręcz Żółkiewski z właściwym
siał budzić zwrot, iż „potęga wielka” wroga „nie chciała placu do­ mu, niesłychanym podówczas poczuciem odpowiedzialności, zro­
trzymać małemu wojsku” polskiemu. Po trzecie — użycie przez wo­ zumiał, że powinien zarzucić prowadzenie wojen na rzecz wiel­

336 337
U — J Besala
CZĘŚĆ CZWARTA — ..ŚWIĘTY" HETMAN
V. KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY

kiej polityki: oddać dowodzenie młodszemu, pozostając nadal Przede wszystkim zaapelował o umocnienie głównych twierdz
kanclerzem. Ale król popełnił, według mnie, kolejny poważny i miast polskich na południu — Kamieńca Podolskiego, Sando­
błąd, nie godząc się na zrzeczenie buławy przez Stanisława Żół­ mierza i Krakowa. Radził przy tym nie dyskutować o sprawach
kiewskiego. A szkoda: były zięć starego hetmana, Stanisław Ko­ obronności publicznie — instytucja szpiegów zawsze kwitła —
niecpolski, kipiał energią, przewyższał — jak się potem okaza­ a jedynie na obradach specjalnej deputacji do spraw obrony.
ło — Żółkiewskiego zdolnościami, a nade wszystko ten łubiany Mimo sprzeciwu jednego ze Zbaraskich, prawdopodobnie Jerze­
przez szlachtę siłacz utrzymywał niezłe stosunki z innymi, nie­ go, wyłoniono taką komisję. W jej składzie Żółkiewski oczywiś­
chętnymi hetmanowi wielkiemu, a wpływowymi magnatami.27 cie odgrywał najważniejszą rolę. Po naradzie to on przedstawił
Zygmunt Waza ujął się jednak za Żółkiewskim; przyznał, że Komput jak wielkiego wojska przeciw Turkom potrzeba. Stuty­
hetman wypełniał jedynie jego polecenia, chroniąc w ten sposób sięczna armia: trzydzieści tysięcy husarzy, piętnaście tysięcy raj­
Rzeczpospolitą od klęski, i życzył staremu wodzowi, by dopełnił tarów, piętnaście tysięcy Kozaków i czterdzieści tysięcy piechoty
swej służby „na tym łożu marcjalnym [marsowym] z nieśmiertel­ miało skutecznie chronić Polskę przed wyznawcami Proroka.
ną sławą jego król. mci i narodu naszego”.28 Zdjąwszy odium Oczywiście nie był to pierwszy plan utworzenia tak potężnej
z osoby kanclerza i hetmana, król wpłynął na przytłumienie kry­ armii. I tym razem program komisji zakładał dość gruntowne
tycznych głosów szlachty. i bolesne tak dla szlachty, jak i dla duchowieństwa zreformowa­
Odżyły one na krótko, i to w dramatycznej formie, kiedy Żół­ nie systemu skarbowego. Herbowi i księża mieli bowiem, między
kiewski, broniąc podskarbiego nadwornego koronnego Andrzeja innymi, zapłacić pogłówne na cele obrony kraju: hetman wyka­
Górskiego, pouczył senatorów i szlachtę, że i oni nie są bez winy zał, że potrzebuje na rzecz wojska osiem milionów złotych. Była
w sprawach zeznań podatkowych. „Kłamiecie i przysięgacie”29— to suma astronomiczna nawet za Batorego, a więc praktycznie
powiedział bez ogródek nasz weredyk, co wywołało w izbie po­ nieosiągalna.31
selskiej lawinę głosów żądających zerwania sejmu w odpowiedzi Żółkiewski był jednak gotów iść z taką armią aż nad Morze
na taką zniewagę. Na szczęście konflikt zdołano załagodzić, Czarne wespół z księciem siedmiogrodzkim, hospodarami naddu-
a Żółkiewski powinien jednak wreszcie zadać sobie pytanie, ja­ najskimi i Kozakami w celu zhołdowania Mołdawii, położenia
kie są granice mówienia wprost dla polityka i dowódcy. kresu anarchii na południu i utrwalenia przy okazji władzy nad
Sejm ten bowiem zajmował się najistotniejszymi kwestiami niesfornymi Kozakami. Jego plan wojny wydawał się kontynua­
Rzeczypospolitej i wiele od niego zależało: szło przecież o spra­ cją pomysłów z czasów przedkłuszyńskich i przedłużeniem pro­
wy obrony przed rosnącym zagrożeniem turecko-tatarskim. Wy­ jektów batoriańskich: zawarty w końcu 1618 roku w Dywilinie
daje się, że stary wódz zrozumiał wreszcie bezsens prowadzenia na czternastoletni rozejm z Rosją otwierał, zapewne zdaniem het­
dłuższą metę polityki niedrażnienia Turcji przez krępowanie Koza­ mana, możliwość aktywnych działań połączonych sił przeciw im­
ków stosownymi artykułami i rekompensatami, za które mogli ku­ perium otomańskiemu.
pować broń i aktywizującą ich gorzałkę, czy też dawanie upomin­ Stanowisko Zbaraskich na tym sejmie nie było aż tak niechęt­
ków Tatarom. Tym bardziej że przekonany był o nieuchronności ne Żółkiewskiemu, jak się dotąd w historiografii uważało, a już
wojny z imperium otomańskim, czemu coraz częściej dawał wy­ z pewnością nie było jednolite. Krzysztof Zbaraski brał czynny
raz.311 Dlatego na tym sejmie, dość nieoczekiwanie, stał się zwolen­ udział w komisji do spraw obrony, może z konieczności, ale jed­
nikiem zdecydowanych posunięć na południowym wschodzie Polski. nak współpracując z Żółkiewskim. W jego wotach pobrzmiewały

338 22" 339


CZĘŚĆ- CZWARTA — „ŚWIĘTY' HETMAN V KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY

głos swego brata, Jerzego, domagającego się, by każdy obywatel


w wypadku dojścia do walki z potęgą islamu gotów był do odda­
nia ostatniej sukni. Wbrew pozorom taki program był bardziej
S Z W E C JA O *“»ł<OW
realny niż gadanina o stutysięcznej armii, choć bez wątpienia za
wystąpieniami Zbaraskich kryła się również ich niechęć do
.
Tofopicc
oWIk tu
wzmocnienia władzy króla i hetmana oraz obawa przed drażnie­
Dyn«bur|
Kluwyr niem Turcji. Trzeba dodać, że magnaci ci również popierali pro­
SO Mouitk

Potoek jekt zreformowania systemu skarbowego Rzeczypospolitej.


i W ucbik
Smo le m k / ODorohobut
Niestety, wszystkie plany upadły. I to wcale nie z powodu Zba­
GdkAik
raskich, których rolę jako opozycji na sejmie 1619 roku zbytnio
,Mohyl*’ przeceniono. Stało się tak z powodu reakcji szlachty i Kościoła.
Pierwsi, zakochani w starych obyczajach, obawiali się zmian;
drudzy z kolei stanęli na wysokości... ziemskiej wygody i nagrody
Niebios: pieniądze z dziesięcin miały nadal iść na potrzeby
Opatrzności, a nie ojczyzny. Podatki, które wtedy uchwalono,
XByciyn* ledwie starczyły na opłacenie zaległego żołdu dla wojsk mos­
Stndomi
lublin
kiewskich i kwarcianych. Utworzenie stutysięcznej armii pozosta­
0
K rjk « ło aż do końca Rzeczypospolitej mrzonką.
O Po*t«wj W ogniu zażartych polemik i głosów sejmowych spłonęła za­
Rohityi tem również koncepcja kanclerza i hetmana Żółkiewskiego.
Orynlr
.K im icn ie c Pod
Kudak
I jakże pesymistycznie i prawdziwie, niestety, zabrzmiały gorzkie
granice Paeciypoipolitt) słowa marszałka izby poselskiej, Jana Świętosławskiego, który
powiedział: „Naleźliśmy, że siły nasze nie tylko kilku oraz wojen,
rlotl no/aidów ale i jednej z tak potężnym i wszystkiemu światu strasznym nie­
I W XVI I XVIl
przyjacielem wytrzymać by nie mogły. Bo któż nie zna słabości
J Par«kop,
naszej?”32
Trzeba też przyznać, że król nadal robił wiele, by zrazić do sie­
bie potężnych Zbaraskich: nadał w końcu Jerzemu urząd podcza­
2. Rzeczpospolita po traktacie dywilińskim 1619 r.
szego koronnego, ale opróżniony po śmierci zapiekłego wroga
bardziej realistyczne tony, które właśnie mogły być odbierane Żółkiewskiego numer dwa i wielkiego przyjaciela Zbaraskich,
jako dalszy ciąg konfliktu z hetmanem. Nie wierzył w możliwość Adama Sieniawskiego. Aby prztyczek w nos uczynić bardziej
utworzenia potężnej, aż stutysięcznej armii; podawał przykłady, przykrym, starostwo jaworowskie po tymże Sieniawskim podaro­
że mimo oferowanych sum nie udało się zebrać staroście sando­ wał złośliwy monarcha swemu kanclerzowi.
mierskiemu kilkuset husarzy. Proponował natomiast bezzwłocz­ Mimo to Stanisław Żółkiewski nie miał zbytnich powodów do
ne przygotowanie planu doraźnej obrony. Wspierał tym samym zadowolenia, albowiem — odrywając się na chwilę od spraw

340 341
V. KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN

wielkiej polityki — i w jego kasztelanii lwowskiej nie działo się się na prawo! Stanisław Żółkiewski należał do tych nielicznych,
najlepiej. Średnio bogaty szlachcic z Kijowskiego, Samuel Niemi- którzy przestrzegając ustaw, usiłowali dać przykład skłóconej,
rycz, bawił się w 1615 roku we Lwowie w sposób charakterystycz­ jak wszędzie zresztą w Europie, masie herbowych. Łatwo zatem
ny dla wysoko urodzonych: pił, awanturował się, strzelał do mie­ zrozumieć, dlaczego dotąd, i słusznie, uważany jest za wielkość
szczan, aż w końcu zgwałcił mieszczkę roznoszącą placki. Wyraź­ moralną.
nie przebrał miarę; został schwytany przez straże na rozkaz bur­ Czy jednak tą postawą, wstrząsając sumieniami, można było
mistrza Bartłomieja Uberowicza i skazany na śmierć, którą to uzdrowić stosunki w Rzeczypospolitej, czy raczej programem re­
karę, za wstawiennictwem szlachty, zamieniono na uwięzienie w form i zdecydowaniem przy ich realizacji?
wieży w Wysokim Zamku. Po odsiedzeniu zwyczajowego roku
i sześciu tygodni Niemirycz, ani myśląc uznać swych win, porwał
burmistrza i byłby go zgładził, gdyby nie pomoc chorągwi woje­
wody Janusza Zasławskiego. Uwolniony Uberowicz bał się jed­
nak wracać do Lwowa i dopiero osobny uniwersał hetmana Żół­
kiewskiego, napisany w sierpniu 1616 roku do braci szlacheckiej,
by „raczyli dodać pomocy i ratunku” zapewnił jakie takie bezpie­
czeństwo staremu burmistrzowi i miastu przed „łotrem, zbójcą
i gwałtownikiem”, Samuelem Niemiryczem.33
Hetman przeciwstawiał się do końca życia łamaniu prawa z ca­
łym zdecydowaniem. Stając po stronie miasta, którego był kasz­
telanem, a nie bogatego szlachcica, dał też kolejny dowód nie­
zwykłego w Rzeczypospolitej poczucia sprawiedliwości, odbiega­
jącego od ówczesnych pojęć stanowej solidarności, które były
głównie parawanem dla egoizmu herbowych. Doprowadził cały
ten dość typowy incydent do nietypowego finału. Niemirycz zo­
stał skazany zaocznie na banicję, ale wkrótce i ta sprawa, jak
i dziesiątki innych, gorszych, nasiąkniętych krwią niejednej ofiary,
rozeszła się po kościach. Szlachta zajęta była Tatarami, polityko-
waniem, sejmikowaniem, gościnami lub swarzeniem się z sąsia­
dami. Dodajmy — szlachta i magnaci, których nazwiska przewi­
jają się przez akta grodzkie, wśród powodzi procesów i kar.
Próżno by jednak szukać tam nazwiska Stanisława Żółkiew­
skiego: historyk solidnie badający te akta nie natknął się ani razu
na sprawę sądową, która dotyczyłaby naszego uczciwego hetma­
na.34 I to w świecie, w którym nie tylko o zdobyciu, ale i utrzyma­
niu majątku decydowała głównie szabla, używana bez oglądania

342
V. KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY

Rozdział VI
gnębionej przez Tatarów szlachty, której uniemożliwiano zwoła­
nie pospolitego ruszenia, zdawało się sięgać szczytu. Nic więc
POŻAR W EUROPIE dziwnego, że król stanął zdecydowanie po stronie Habsburgów,
już w lipcu 1618 roku zobowiązując się wysłać do Austrii polskie
chorągwie na wypadek wybuchu powstania w Czechach.
Szlachta, jak wiemy, od dawna „aż do gardł swych nie chciała
Niemca”. Dwór zaczął więc przebąkiwać o możliwości odzyska­
nia Śląska przez Polskę — właśnie za cenę pomocy Habsburgom.
Przynęta nie chwyciła i trudno mieć o to pretensje do ówczesnych
Polaków: szlachta miała dość kłopotów z islamem, z olbrzymimi
nabytkami na wschodzie i z szykującymi się do kolejnej wojny
W tym czasie w Europie narastało napięcie. Wiele czynników go­
Szwedami. Mimo to w lipcu 1619 roku królewicz Władysław, ma­
spodarczych i politycznych wpłynęło na rozwój wydarzeń, które
w końcu doprowadzą do wybuchu niezwykle wyniszczającej woj­ jąc przy boku między innymi młodego syna hetmana, Jana Żół­
ny kontynentalnej, zwanej potem trzydziestoletnią, ale jednego kiewskiego, udał się do Nysy na Śląsku, gdzie arcyksiążę Karol
czynnika nie sposób przecenić: różnicy w pojmowaniu Ewangelii. prosił o „ratunek wszystkim kościołom”. Katolickim oczywiście.
Gdv na zgromadzeniu w czeskiej Pradze doszło do ostrej kłótni W zamian obiecywał Rzeczypospolitej oddanie części Śląska.
między protestantami a katolikami, zakończonej 23 maja 1618 Jeszcze wcześniej królewicz i car de nomine Władysław odmówił
roku słynną defenestracją i zerwaniem protestanckich Czech przyjęcia korony czeskiej ofiarowanej mu przez zbuntowane sta­
ny...
z propapieskim następcą cesarza Macieja, Ferdynandem II, pło­
mień walki powoli rozszerzył się na całą Europę. Drew na pod­ Były to gorące chwile: 17 lipca sejm czeski zdetronizował Fer­
pałkę nigdy nie brakowało na kontynencie: tym razem były nimi dynanda II, co oznaczało wybuch powstania w Czechach. Po­
ostre podziały religijne, społeczne i polityczne. wstańców wsparł książę siedmiogrodzki Gabriel Bethlen, wybit­
Za Habsburgami, przed którymi usiłowano zatrzasnąć olbrzy­ ny lawirant, śniący o koronie czeskiej i węgierskiej i, co ważniej­
mią, kutą w żelazie bramę zamku na Hradczanach, ujął się oczy­ sze, usiłujący to marzenie zrealizować. Do Polski zjechał na roz­
wiście papież, Hiszpania z Habsburgiem na tronie i liga katolicka mowy z królem i radą senatu wysłannik Habsburgów Michael
książąt niemieckich. Czechów poparła unia protestancka książąt Altheim. Rozhisteryzowana żona Zygmunta Wazy, siostra Fer­
Rzeszy, Szwecja, Holandia, Siedmiogród; potem dołączyły inne dynanda, rozpłakała się przed królem i mężem, błagając o po­
kraje, między innymi Francja, za którymi opowiedziała się po­ moc dla brata. Zrobiło to na królu olbrzymie wrażenie.1 Ale
o wojnie mógł zadecydować sejm, a nie łzy żony. Zygmuntowi
średnio i Turcja, i R.osja.
A Polska? Katolickie sympatie skazywały niejako Zygmun­ pozostało zatem zezwolić na prywatne zaciągi, zgodnie z trakta­
ta III na sojusz z Habsburgami, do czego przecież niezmordowa­ tem z 1613 roku.
nie dążył. Na dodatek powstanie czeskie — bunt przeciw prawo­ Żółkiewski, mimo że utykał od rany byczyńskiej, złościł się na
witej władzy cesarza — przypominało mu żywo rokosz, skierowany krecią robotę cesarza wobec Kozaków, unikał pośrednictwa Habs­
przeciwko niemu. Tym bardziej że crescendo nastrojów wśród burgów podczas zawierania pokoju z Moskwą, a nawet przecho­
wywał w szkatule dowody „przekupieństw domu rakuskiego” —

344
345
V. KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY
CZĘŚC CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN

porzucił ostatecznie zasady swego mistrza Jana Zamoyskiego, kościelnego, wykazując zdumiewającą, jak na owe czasy, dbałość
który konsekwentnie zwalczał Habsburgów. Kanclerz i hetman 0 ludzi ubogich.8 Widać, że targały nim wewnętrzne sprzeczno­
sądził, że sojusz z Austrią jest korzystny dla Rzeczypospolitej, ści, charakterystyczne dla ludzi wrażliwych, osadzonych na styku
osaczonej przez wrogie siły, poza tym jak wiadomo był nadzwy­ dwóch epok, Odrodzenia i kontrreformacji, oraz wielu narodo­
czajnie lojalny. Dlatego też poparł politykę króla, ale początko­ wości i wyznań, a dotyczące spraw wiary i tolerancji. Jednocześ­
wo z zastrzeżeniami: chciał zwerbować lisowczyków „na służbę nie gotów był stanąć na czele dwudziestotysięcznej armii, która
wewnętrzną”,2 dla obrony granicy południowej, a nie w celu wy­ miała wspierać Habsburgów. „Nam, założywszy ręce, na to pa­
słania ich do Czech. Gdy ze Stambułu nadeszły uspokajające trzeć i nieuczciwa, i niepocieszna — pisał do sekretarza wielkiego
wieści, Żółkiewski, obawiając się złupienia Ukrainy przez lisow­ koronnego Jakuba Zadzika. — Kto wie, co heretyctwo to może
czyków, na żądanie Zygmunta przesunął ich ku granicy węgier­ zamyślać, zwłaszcza gdy nas będą widzieć inermes, opportunos
skiej. Następnie — już z własnej inicjatywy — ruszył część wojsk iniuriae [bezbronnymi i obojętnymi na krzywdy]. Posłał mi Gra­
kwarcianych pod Koniecpolskim w stronę Przełęczy Dukielskiej, cjan [Grazziani] kopie listu wojewody siedmiogrodzkiego [Beth-
aby zabezpieczyć granicę przed sabatami. lena] do Skinder paszy, który tuszy sobie Wiedeń wziąć. Siła złe­
Ale nie tylko. Wobec Austriaków dowodził, że chce „nie sło­ go ci łotrowie zamyślają (...). Trzeba i nam nie spać.”9
wy, ale czynami okazać gorliwość dla Kościoła, dla jego cesar­ Rzeczywiście — Gabriel Bethlen lawirujący pomiędzy Polską,
skiej mości poszanowanie i gotowość zasłużenia się dobrze jego Austrią i Turcją zdecydował się wystąpić przeciw Habsburgom
majestatowi”.3 Jego tolerancja jakby zmniejszała się: teraz, rów­ 1 sięgnąć po koronę Węgier. Hetman od dawna prowadził z nim
nie mocno jak króla, raziła Żółkiewskiego szerząca się „w Cze­ dyplomatyczną korespondencję, usiłując odwieść go od zbyt am­
chach, a poszła ta zaraza do Śląska, do Węgier”.4 Nie od rzeczy bitnych planów, które godziły w koncepcje polityczne króla
będzie wspomnieć, że w tymże roku Regina Żółkiewska zakazała i kanclerza. Ale Żółkiewski czynił to w charakterystyczny dla
Żydom osiedlania się w Żółkwi, aczkolwiek przyczyną były tu jego podeszłego wieku sposób: „nie bez okazania wzgardy odsu­
stawiane mury ograniczające liczbę mieszkańców.5 Nadania i fun­ nął radę”10 Bethlena dotyczącą zawarcia pokoju z Turcją. Inna
dacje obydwojga dla Kościoła rosną i osiągną swe apogeum w sprawa, że i sam Bethlen stanowczo przesadzał, pisząc do hetma­
testamencie Reginy, która obdzieli znacznymi sumami i dochoda­ na, że nie chce umrzeć, póki nie dowiedzie swej wielkości przed
mi kościoły: żółkiewski, hrubieszowski, w Skawinie, Gródku, „hardym narodem” — Polakami.11 Uraził też kandydata do koro­
Kamionce, Kałuszu, Barze, oraz zakony dominikanów, bernar­ ny węgierskiej pełnomocnik i przyjaciel hetmana i kanclerza, sta­
dynów, jezuitów, benedyktynów. A i sam hetman ufundował je­ rosta trembowelski, Piotr Ożga.
zuitom rezydencję w Barze,6 wstawiał się za nimi u Zygmunta Oczywiście nie należy tych gestów zbyt przeceniać — Bethlen
Wazy,7 a dla żołnierzy wydał własnym sumptem Żołnierskie na­ konsekwentnie dążył do zjednoczenia Węgier, nie bacząc, czy stoi
bożeństwo, pióra wielkiego szermierza kontrreformacji, Piotra za nim Krzyż czy Półksiężyc — ale i one w jakimś stopniu zaważyły
Skargi. W akcie fundacyjnym kościoła w Żółkwi z 1620 roku ob­ na decyzji wkroczenia księcia Siedmiogrodu do habsburskich
jawia swą niechęć do ewentualnych spadkobierców — krewnych, Czech. Bethlen pobił tam wojska cesarskie, zaciskając pierścień
którzy by odstąpili od wiary rzymskokatolickiej („czego Boże oblężenia wokół stolicy potężnej Austrii, Wiednia. Zdawało się, że
uchowaj”) i „schizmę albo herezję przyjęli”, ale w tym samym nadchodzą ostatnie chwile panowania austriackiego nad podzielony­
nadaniu przeciwstawia się jakimkolwiek formom świętokupstwa mi dotąd Węgrami i na Śląsku, gdzie również wybuchło powstanie.

346 347
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN V KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY

Początkowo akcją Bethlena na polskim dworze nie przejmowa­ Rakoczego, wydając im bitwę pod Humiennym, w której, zdaje
no się zbytnio — król we wrześniu wydał z okazji chrztu „króle- się, zastosowali taniec tatarski: zamarkowali bezładną ucieczkę
wiczki” wesołą ucztę, podczas której „przyszło i do klęczenia, w kilku grupach, a gdy Węgrzy rzucili się w stronę obozu polskie-
i do tłuczenia kieliszków”,12 czemu początek dał ksiądz podkan­ g°, by go złupić, szarża jazdy Rogowskiego zniosła zajętych
clerzy — ale wraz z postępami wojsk węgierskich niepokój nara­ plądrowaniem, zaskoczonych Madziarów. Znając obyczaje lisow­
stał. Przyczyniał się do tego i sam Bethlen, niepotrzebnie cheł­ czyków, możemy łatwo się domyślić, co się dalej działo: wschod­
piąc się swymi zamiarami i sukcesami przed królem polskim. nia Słowacja została dość dokładnie aż do Koszyc zniszczona. Na
Mimo to Zygmunt Waza zwlekał z powzięciem decyzji udzielenia nic się zdały uprzednie prośby Żółkiewskiego, by „nie wnosili
pomocy wojskowej Habsburgom, obawiając się reakcji szlachty. zmazy i zelżenia na swą i narodu polskiego sławę”,15 i przestrogi,
Ale istne potoki łez wylewane nadal przez jego żonę, Habsbur- że lisowczycy miast walczyć zaczną wycinać żony i dzieci saba­
żankę, przeważyły: w końcu października król po konsultacji tów.16 Jednak mimo że trafnie przewidywał wynik wyprawy, ze­
z radą senatu zezwolił oddziałom lisowczyków na przekroczenie zwolił na nią, zgodnie z wolą króla.
granicy i uderzenie na roty węgierskie Bethlena. Jeśli sponsorzy lisowczyków sądzili, że zadowolą ich bogate
Dzieci wojny — lisowczycy, zwani też z węgierska elearami — lupy zdobyte na Węgrach i Słowakach, to mocno się pomylili.
najszybsza obok Tatarów i najbardziej chyba okrutna jazda od Nie otrzymawszy należnego im żołdu, zawrócili do Polski łupiąc
Wołgi po Ren, której „Bóg nie chciał, a diabeł się bał”,13 od kil­ równie dokładnie „cały szlak podgórski, nie czyniąc różnicy mię­
kunastu lat przyprawiała o bicie serca statystów i zwykłych mie­ dzy dobrami królewskimi, duchownymi i szlacheckimi”.17
szkańców wschodniej Europy. Lisowczycy żyli wyłącznie z gra­ Dywersja lisowczyków była skuteczna: już 29 listopada Be­
bieży, przy czym nie wlekli za sobą taborów z łupami, a byli tak thlen zwinął oblężenie Wiednia i zawrócił do Czech. Po raz
bezlitośni, że każdego chorego opóźniającego marsz czy też nad­ pierwszy Polska uratowała Habsburgów i Austrię; uczyni to, jak
miernie obciążonego towarzysza po prostu mordowali. Tak samo wiadomo, jeszcze w tym samym wieku po raz drugi.
postępowali z ludźmi spotykanymi podczas przemarszów. Rzeki Ale szlachta była oburzona interwencją elearów: po pierwsze
przepływali w bród, w nieoczekiwanych miejscach, trzymając się wmieszano Polskę w wojnę w obronie nienawistnych Niemców, i to
ogonów własnych koni. w sposób, który nie przynosił Rzeczypospolitej żadnych korzyści!
Żółkiewski, jak wspomniałem, początkowo chciał skierować Po drugie, nie potrafiono opanować łupieżczej hałastry. Wprawdzie
niebezpieczne hordy na Ukrainę — niech się wyżywają w wal Żółkiewski wysłał naprzeciw lisowczykom kilka rot pod wodzą Ko­
kach z równie ścigłymi Tatarami. Ale rozwój wydarzeń i uwarun­ niecpolskiego, które miały blokować elearów, ogałacając przy tym
kowana tym zmiana stanowiska Żółkiewskiego spowodowały, żc niemal zupełnie Ukrainę z wojska, ale interwencja była spóźniona.
sześć tysięcy lisowczyków na polecenie króla i hetmana,14 pod Może hetmana znów zmyliły wiernopoddańcze listy, pełne skruchy,
Walentym Rogowskim, w październiku runęło na Węgry. które lisowczycy gęsto słali na ręce Żółkiewskiego.18 Może znów dał
Początek nowej interwencji polskiej — tym razem, pożal się wiarę słowom na przekór faktom? W każdym razie część odium spa­
Boże, w interesie domu habsburskiego — nie był udany: wód/ dła na hetmana; tym bardziej że łupem lisowczyków padły kolejne
Bethlena, Jerzy Rakoczy, wyparł lisowczyków. Ale ci wtargnęli posiadłości Zbaraskich. Przez cały rok 1619 „pracowały języki nad
inną drogą — być może doliną Popradu — i dzięki wskazówkom podkopaniem reputacji Żółkiewskiego”, a lisowczycy bynajmniej
przeciwnika Bethlena, Jerzego Hommonaya, zaskoczyli wojskii nie ustawali w grabieniu południa Polski, szczególnie Krakowskiego.

348 349
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN V. KANCLERZ I HETMAN WIELKI KORONNY

Mimo to hetman bronił ich, dowodząc, że „utyskiwania na żoł­ ówczas dyplomacja szwedzka, holenderska czy też Gabriel Beth-
nierza nie są rzetelne; chyba żołnierzowi przyjdzie po powietrzu len. Ich starania, by skierować Turcję na Polskę, początkowo nie
latać”.19 W tym wypadku Żółkiewskiemu szło nie tyle o własną przynosiły rezultatów: jeszcze pod koniec 1619 roku, zawarty
reputację, ile o dobro Rzeczypospolitej: uważał, że lisowczyków przez posła polskiego, starostę Piotra Ożgę, traktat z nowym suł­
nie należy rozpuszczać, gdyż stanowią poważną siłę, mogącą słu­ tanem Osmanem II zdawał się otwierać erę pokojowego ułożenia
żyć polskiemu królowi w wypadku wojny z Turcją. Jednak głosy stosunków między dwoma potęgami. Nawet sam Żółkiewski —
nienawiści do łupieżców potężniały i w końcu hetman, nagaby­ nastawiony sceptycznie — sądził, iż niebezpieczeństwo tureckie
wany przez króla, opowiedział się za jak najszybszym wysłaniem na jakiś czas zostało odsunięte: stąd zresztą decyzja wysłania li­
elearów na służbę cesarzowi. Dla zamydlenia oczu szlachcie sowczyków na Węgry. Ale były to złudne rachuby.
z kancelarii królewskiej wyszło pismo nakazujące lisowczykom Sytuacja bowiem w samej Rzeczypospolitej znów dochodziła
rozejście się. niemal do stanu wrzenia. W Krakowskiem, a potem i w innych
W rzeczywistości król skorzystał z rad hetmana i po cichu przy­ województwach grożono królowi rokoszem. Na dodatek w samej
zwolił większej części, skłóconych zresztą, niesfornych oddziałów Turcji rozpoczął się niebezpieczny ruch personalny, wyrażający
wjechać na Śląsk, w sukurs cesarzowi. I wcale nie po to, by „nie się w odlocie politycznych „gołębi” i przylocie „jastrzębi”. Mię­
cierpiący Niemców gorąco wzdychający za połączeniem z Polaka­ dzy innymi wielkim wezyrem został Ali pasza. Na nic też zdała
mi pod jedno berło i jedne prawa”20 lud śląski otoczyć opieką: się ugoda rastawicka, zawarta przez Żółkiewskiego z Kozakami:
domyślał się przecież, co okrutni elearzy wyprawiać będą na Ślą­ Sicz nie uznała po tej ugodzie władzy Sahajdacznego i atamanem
sku. Gwałty i morderstwa szybko wybiły z głowy Ślązakom myśl wybrała Jacka Niedorowicza Borodowkę, który w chadzkach za­
połączenia się z wymarzoną Polską, której lisowczycy byli jaśnie­ pędzał się aż pod Stambuł, tak że „Osman, widząc ognie od po­
jącymi w blasku pożarów reprezentantami. Gdy na dodatek li­ żarów z okien pałacu, omal że ze strachu nie umarł”.21 Nowe po­
sowczycy w decydujący sposób przyczynili się do pobicia Cze­ selstwo polskie do Turcji, Samuela Otwinowskiego, znalazło się
chów pod Białą Górą w 1620 roku i utraty resztek suwerenności „w żadnym poszanowaniu”, doszło do takiej sytuacji, że sam
przez ten naród („po dziś dzień niejeden Czech mdleje dla gorą­ Otwinowski musiał chyłkiem umykać ze Stambułu, by przez
ca, kiedy go futro l is ie grzeje”, pisał wówczas poeta Bartłomiej Włochy i Wiedeń dotrzeć do Polski z hiobowymi wiadomościami
Zimorowic), dwie nacje na długie lata nabrały do Polski urazu: o szykującej się nawale tureckiej.
Czesi i Węgrzy, również Ślązacy. I nie była to nawet zła wola Żółkiewski był doskonale zorientowany w sytuacji. W stolicy
króla czy też niezdecydowanego w tym wypadku Żółkiewskiego, Turcji miał swych szpiegów — między innymi kobietę — i stąd
ale wynik ówczesnych realiów politycznych i konieczności zacho­ również czerpał wieści o przygotowaniach Porty do wojny z Pol­
wania mocarstwowej pozycji Polski wobec otaczających ją po­ ską. Już w lutym 1620 roku wszczął alarm, iż sułtan ruszył do
tęg — w przymierzu z Austrią. Tragedia tego wyboru polegała Adrianopola, a wielki wezyr na Rzeczpospolitą, ale ponieważ
zresztą na tym, że w tym czasie innego w skutkach właściwie nie czynił to dosyć często, więc szlachta i król nie za bardzo mu wie­
było: czy to ze strony Turcji, czy Szwecji, czy Moskwy Rzeczpo­ rzyli. Mieli zresztą rację, gdyż decyzja o wojnie z Polską jeszcze nie
spolita i tak zostałaby wmanewrowana w wojnę europejską. zapadła, a hetman czynił tak jedynie, by zmobilizować szlachtę.
Chodziło jednak o to, by uchronić się od sojuszu niechętnych Niepokojące wieści nasilały się. Z biegiem czasu zrozumiano,
Rzeczypospolitej państw, do czego tak intensywnie dążyła pod­ że jednak wojna wisi w powietrzu. Żółkiewski wysłał nawet na

350 351
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN

Rozdział VII
rozkaz króla kolejnych agentów, wyposażonych w niebagatelne su­
my dla przekupienia ludzi z otoczenia sułtana. „Już żadna nadzieja KATHARSIS?
nie zostawa pokoju z Turki”22: w czerwcu hetman rozpoczął kon­
centrację wojsk na Ukrainie. Sytuacja wydawała się nad wyraz
trudna, gdyż wielu magnatów indagowanych przez króla w kwestii
obrony przed siłami islamu, pytało się raczej, dlaczego monarcha
śmie deptać prawa i wolności szlacheckie, rządzić bez sejmu?!23
Tymczasem znów okazało się, że z groźnie wyglądającej chmu­
ry spadnie deszcz, do którego południowo-wschodnia Polska zdą­
żyła się już przyzwyczaić: lokalny najazd ord tatarskich wspar­
tych przez armię turecką Skindera paszy. Imperium otomańskie
Dwudziestego szóstego sierpnia 1620 roku w Barze, pełnym woj­
998 roku hidżry nie zdążyło jeszcze zmobilizować swych olbrzy­
ska, szczęku oręża przygotowywanego do wyprawy i głuchego
mich sił po ciężkiej walce z Persją. Dlatego król na tajnej radzie
stukotu końskich podków o bruk, przygarbiony Żółkiewski dyk­
tak zwanego małego senatu 15 lipca zaproponował rzecz nieocze­
tował kopiście kolejny list do króla. Ze słów, rodzących się
kiwaną: uderzenie uprzedzające na Mołdawię. Miało to podnieść
wśród skrzypienia trącego o gruby papier gęsiego pióra, wyziera­
prestiż militarny Polski, utrzymać władzę sprzyjającego Rzeczy­
ła cała gorycz hetmańskiego życia. Żółkiewski zdecydował się
pospolitej Grazzianiego, odwrócić umysły od nabrzmiałych
na wkroczenie do Mołdawii nie tylko z przyczyn strategicznych
spraw krajowych. i woli prowadzenia walki na obcym terytorium. „Toż i prywata
Decyzję w kwestii wkroczenia do Mołdawii pozostawiono jed­
mię necesitowała obmowiskami, detrakcjami (do znoszenia, choć
nak w rękach hetmana wielkiego koronnego: człowieka znające­
i wielkim umysłom, zawżdy przykrymi), passim [zewsząd] mnie
go przecież doskonale realia mołdawskie i tureckie, utrzymujące­
i niewinnie urągano. A to i teraz, gdyby Wołochom proszącym
go i wspierającego od miesięcy hospodara Grazzianiego. Żół­
nie dało się ratunku, wielka do obmowisk materia, i pewnie by
kiewski latami oskarżany o pasywność, nieudolność, niedołęst­
mnie to nie chybiło. Już teraz do tego dochodzi, że albo, co panie
wo, 1 sierpnia rozpoczął zbieranie wojsk,24 a już 25 sierpnia zde­
Boże daj, zwyciężym nieprzyjaciela, albo nas zwycięży nieprzyja­
cydował się na przekroczenie granicy Rzeczypospolitej i prowa­
ciel, czego nas panie Boże uchowaj. Padnie li, czego panie Boże
dzenie działań zaczepnych przeciw Skinderowi paszy. Zapowia
uchroń, co przeciwnego: nieszczęściu Rzeczypospolitej nie chcę
dała się jeszcze jedna kampania mołdawska, prewencyjna, w
być superstes [pozostały przy życiu], Dawnom tego szukał, nie
której hetman Żółkiewski rozpaczliwie chciał oczyścić przed woj­
nad wolę swoją rad żywot położę dla wiary świętej, dla służby
skiem, szlachtą, a może i przed sobą samym, swe imię i godność.
waszej królewskiej mości, dla Rzeczypospolitej, nie chcąc być su­
Regina nie przeczuwała najgorszego: „aczem zabawna wyprawić
perstes, choć to od niej za wiele prac, za trudy, odwagi, miasto
jegomości pana małżonka swego na wojnę, jednak (...) trzeba
wdzięczności wielkiem ponosił opprobria [obelgi] żale (...). Jeżeli
to wmci wiedzieć, że szklenicami a białemi głowami trzeba po­
też, jako mam nadzieję, pan Bóg raczy przeciwko nieprzyjacie­
mału jeździć” — pouczała Tomasza Zamoyskiego niespokojnego
lowi pobłogosławić, aza wżdy zazdrościwe Petuliuszów języki
o zdrowie świeżo poślubionej żony. Gdzieś w środku lata hetman
ucichną.” Hetman, od lat obawiający się starcia z imperium oto-
po raz ostatni przemierzył bramę w Żółkwi.25
23 — J. Besala 353
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN
VII KATHARSIS?

mańskim, przestrzegał też Zygmunta III: „Masz mciwy, najjaś­ Trzeciego września pięć pułków w liczbie siedmiu tysięcy ludzi
niejszy królu, panie mój, wielką przed sobą sprawę: wojna z Tur­ z szesnastoma działkami rozpoczęło przeprawę w bród przez
ki nie igraszka; albo Turki trzeba zrazić z ich przedsięwzięcia, Dniestr. Przedtem „odtrąbiono" z wojska wszelkie kurtyzany;
którzy chcą tej Rzeczypospolitej i wszystkiemu światu panować, dwie wytrwałe, które ani myślały zrezygnować z żołnierskiego
albo tobie królestwo stracić.”1 Chleba i nie tylko, hetman kazał utopić w Dniestrze. W dwa dni
List ten, który Żółkiewski zatytułował „in vim testamenti” (za­ później armia polska poszła dwadzieścia pięć kilometrów w głąb
miast testamentu) określa dokładnie stan psychiczny, w jakim znaj­ Mołdawii. Tutaj, nad rzeką Kajnara, hetman zatrzymał się, ka­
dował się kanclerz i hetman. Chęć śmierci za wiarę i ojczyznę, w zał rozbić obóz, przez cztery dni czekając bezczynnie na rozwój
obronie przedmurza chrześcijaństwa, owładnęła nim bez reszty. wydarzeń i obiecaną pomoc co najmniej piętnastotysięcznej armii
Zapewne też śmierć była dla niego tragicznym, ale wybawieniem hospodara Grazzianiego. Żółkiewski, jakby mu było mało wiaro-
od słów niewybrednej krytyki, których nasłuchał się u schyłku swe­ łomstw Moldawian, których przecież doznał nieraz w ciągu dłu­
go życia aż nadto. Można się tylko domyślać, jak wpływało to na giego życia, ufał Grazzianiemu niepotrzebnie: wprawdzie z podu-
tego wrażliwego, schorowanego i sędziwego człowieka. Objawy szczenia hospodara motloch wysiekł zaskoczoną załogę turecką
zniedołężnienia fizycznego i psychicznego Żółkiewskiego stawały w Jassach, ale sam Grazziani, przerażony własną odwagą, niemo­
się przy tym coraz bardziej widoczne: jak pamiętamy, na sejmie żnością wywiązania się z obietnicy i tym, co się wydarzyło, uciekł
przemawiał siedząc, gdyż cierpiał na niedowład nóg wywołany za­ do Chocimia, zamierzając przez Węgry dostać się do Rzeszy,
pewne komplikacjami po postrzale byczyńskim. Nadmierna zacho­ gdzie miał znaleźć schronienie. Był to zresztą błąd, gdyż Chocim
wawczość, widoczna w poprzednich latach, również dawała o sobie na powrót znalazł się w polskich rękach.
znać. Na dodatek na czele pułków zgromadzonego wojska stanęli
Wszystko to wzbudziło w hetmanie Żółkiewskim energię: dwo­
ludzie, którzy nienawidzili hetmana bądź też nie wierzyli w jego ma ostrymi w tonie listami zmusił Grazzianiego i jego gwardię
umiejętności dowódcze — nawet ci, którzy razem z obecnym kan­ (sześciuset ludzi) do stawienia się w polskim obozie. Kanclerz
clerzem zwyciężali pod Carowym Zajmiszczem i Kluszynem. Miko­ i hetman przed własnym wojskiem udawał, że nic się nie stało;
łaj Struś po wojnie moskiewskiej zupełnie odsunął się od hetmana;
wyszedł nawet ćwierć mili na spotkanie Grazzianiemu, wyściskal
Marcin Kazanowski, również rotmistrz spod Kłuszyna, ulubieniec go, ugościł, obdarował i w końcu zaprosił na radę wojenną.
królewicza od gorzałki i osobowość zupełnie różna od Żółkiewskie­ I właśnie ta rada wykazała, jak dalece nabyta z wiekiem ustę­
go, nie cierpiał starego wodza; książę Samuel Korecki, który w nie­ pliwość Żółkiewskiego wzięła górę nad wymuszoną wojowniczo­
wiarygodny sposób zdołał zbiec z niewoli tureckiej, jak wiadomo ścią. Hetman chciał iść niedaleko — na Jassy — osadzić tam po­
miał z nim zadawnione porachunki; starosta bracławski Walenty nownie na tronie hospodarskim Grazzianiego, zebrać Mołdawian
Kalinowski najwięcej uwagi poświęcał realizacji swych niebotycz­
pod swym dowództwem i ewentualnie wydać bitwę Turkom. Na­
nych ambicji; Wolmarowi Farensbachowi i dowódcy lisowczyków tomiast hospodar, ujrzawszy chętną do walki, liczną armię pol­
Walentemu Rogowskiemu — awanturniczym kondotierom — Żół­ ską, odzyskał pewność siebie i radził bezzwłocznie uderzyć na
kiewski musiał pilnie patrzeć na ręce, do których kleiło się wszyst­ słabe oddziały Skindera paszy stojące sto czterdzieści kilometrów
ko, co błyszczało. Jedynym oparciem dla hetmana wśród dowód­ dalej, za Benderami, i tym samym nie dopuścić do połączenia ich
ców byl starosta Winnicki i siostrzeniec Żółkiewskiego Aleksander z sunącą w sukurs Turkom ordą tatarską, oraz doszedłszy do Du­
Bałaban oraz hetman polny koronny Stanisław Koniecpolski. naju, uchwycić przeprawy na tej olbrzymiej rzece.

354 23'* 355


CZĘŚC CZWARTA — „ŚWIĘTY ' HETMAN VII. KATHARS1S?

Żółkiewski jednak wybrał swój — ostrożny i asekuracyjny — o przerzucenie przeprawy przez Prut, ani o właściwe rozpoznanie.
wariant prowadzenia wojny. Listowne żądania króla, aby uderzyć Na skutki długo nie trzeba było czekać: silny podjazd strażnika ko­
na gromadzące się wojska Skindera paszy, przyszły, niestety, ronnego Jana Odrzywolskiego omal nie został zniesiony przez
zbyt późno. Otoczenie Żółkiewskiego — i zapewne on sam — mknącą bez lęku na Polaków ordę, a wysłana po żywność czeladź
sądziło nawet, że do generalnej rozprawy nie dojdzie, że Mołda- (około tysiąca tak zwanych picowników) dostała się w jasyr.
wianie, a może i Wołoszczyzna zostanie poddana Rzeczypospoli­ Wszystko to zdziwiło niepomiernie hetmana. W tym czasie
tej „sine labore et sanguine”, a granica ustanowiona na Dunaju, udało mu się pozyskać dla swych zamiarów dobrze mu znanego
gdyż Skinder pasza nie zdecyduje się na bitwę!: Hetman zupełnie hospodara wołoskiego, Gabriela Mohyłę, który wzorem Gra 2:zia-
nie wykorzystał słabości Turków, jak i — początkowo — roz- niego wymordował wysłanników sułtana i uciekł do Siedmiogro­
dźwięków panujących wśród Tatarów (następca chana Dewlet du. Zaczął też wreszcie siać listami zamieszanie wśród Tata­
Girej i murza Kantymir byli ze sobą mocno skłóceni). Żółkiew­ rów — tak że wydawało się, iż zgodnie z jego planem do bitwy
ski zamiast uderzyć na Skindera paszę, wykorzystując czynnik za­ już nie dojdzie i padyszach pogodzi się z utrwaleniem wpływów
skoczenia i przewagę liczebną, pomaszerował w kierunku Jass, polskich w Mołdawii. O skali złudzeń hetmana świadczy fakt, że
do okopów Cecory, pamiętających jeszcze sukcesy kanclerza Za­ przekonany o zakończeniu kampanii, szykował się do wyjazdu do
moyskiego z 1595 roku. Hetman skazał się w ten sposób na obro­ Warszawy, na zbliżający się sejm.3
nę, co w świetle ustaleń sztuki wojennej i przy uwzględnieniu ma- Tymczasem, wbrew jego życzeniom, Skinder pasza parł do
newrowości i siły uderzenia polskich chorągwi było kardynalnym walki. Energia sułtańskiego wodza była na miarę zagrożenia: w
błędem. Ostrożność i pasywność jeszcze raz wzięły w nim górę. razie niepowodzenia mógł stracić nie tylko stanowisko, ale i gło­
Można podejrzewać, że wraz z wiekiem zanikła też chęć do sto­ wę. Padyszachowie od dawna strach czynili jednym z najważniej­
sowania własnych śmiałych i oryginalnych rozwiązań na rzecz da­ szych lepiszczy imperium. Osiemnastego września orda budziac-
wno sprawdzonych przez autorytety. Żółkiewskiemu bowiem wy­ ka pod murzą Kantymirem uderzyła niemal z marszu na obóz li-
raźnie zależało na powtórzeniu akcji Jana Zamoyskiego: osiąg­ sowczyków. W walce dwóch najszybszych jazd świata lepsi oka­
nięcia celów politycznych poprzez demonstrację siły, bez wdawa­ zali się elearzy, wsparci potem przez wiele chorągwi polskich. Ta-
nia się w niepewną co do wyniku bitwę. tarzy zostali pobici i wyparci, poniósłszy znaczne straty. Lisow-
Ale już w drodze okazało się, jak mierny jest nadal prestiż do­ czycy, którzy stali w odrębnym obozie, woleli po trudach ciężkiej
wódczy nieszczęsnego hetmana: mimo jego gróźb karania na gar­ walki przenieść się do obozu głównego.
dle, uniwersałów etc. panowie polscy zachowywali się tak, jak Sukces rozbudził w polskich szeregach nadzieję zwycięstwa.
niedawno w Rosji, grabiąc Mołdawian bez litości. Nic dziwnego, Dlatego Żółkiewski, mając zapewne przed oczami Orynin, zde­
że ci nie chcieli wspierać grabieżców ich ziem. Przy tym wszyst­ cydował się w dniu następnym wydać walną bitwę siłom Skindera
kim inicjatywa operacyjna wymknęła się Polakom z rąk. paszy i Tatarom.
Powiększona o następne chorągwie blisko jedenastotysięczna Plan bitwy, który przedstawił, znamionował po raz ostatni —
armia Stanisława Żółkiewskiego po dość szybkim marszu 12 w pewnym jednak stopniu — jego umiejętności wojskowe. O świ­
września stanęła w zakolu Prutu, osłonięta starymi wałami, sto cie 19 września Żółkiewski udał się na rekonesans wraz z rotmi­
sześćdziesiąt pięć kilometrów od granicznego Chocimia. Miejsce strzami i pułkownikami, gdzie wyznaczył każdemu oddziałowi
było nad wyraz obronne; do tego stopnia, że nie zadbano ani miejsce i omówił generalne założenia planu walki. Hetman w

356 357
V] I KATU ARS IS?

swej koncepcji odszedł nieco od szyku zwanego „starym polskim


urządzeniem”, usiłując zabezpieczyć armię przed Tatarami, któ­
rzy tak mocno od dawna dawali mu się we znaki. W obawie
przed szarżami lotnych ord, dążących do oskrzydlenia, Żółkiew­
ski nakazał osłonić skrzydła — lewe Koreckiego i Kalinowskie­
go, prawe, Strusia i Koniecpolskiego — aż czterema rzędami ta­
borów, obsadzonych przez piechotę i artylerię. Pomiędzy tymi
ruchomymi „fortecami” stanęła nadmiernie ścieśniona jazda pol­
ska: w pierwszym rzucie husaria, w drugim chorągwie lekkie. Ty­
łów broniły wały z piechotą; luki między końcem taborów a wa­
łem obozowym Żółkiewski starannie, jak się wydawało, zasłonił
lisowczykami Rogowskiego i, z lewej, grupą Stefana Chmiele-
ckiego, znającego nieźle tatarskie fortele.
Potencjalnie stwarzało to możliwość przeprowadzenia walki
obronno-zaczepnej: przeciwnatarcia całą siłą uderzeniową pol­
skiej jazdy. Szyk ten jednak wymagał precyzyjnej koordynacji

Bitwa pod Cecorą 19 września 1620 r. (oprać. M. Nagielski)


ruchów taborów i pułków; wpływał też wyraźnie na zwolnienie
ewentualnego natarcia polskiego, posuwającego się równolegle
do ruchu ciężkich taborów. Co gorsza, zabrakło w tym planie ele­
mentu podstawowego „staropolskiego urządzenia”, jakim były
chorągwie odwodowe, które nieraz decydowały o zwycięskim za­
kończeniu walki. Wreszcie — koordynacja skomplikowanych
manewrów chorągwi i taborów wymagała niesłychanie czujnego
i elastycznego dowodzenia w toku bitwy.
Wiele jednak wskazywało, że to Polacy odniosą sukces: niezły,
choć nadmiernie asekuracyjny plan, niezgoda w obozie islamu
pomiędzy Tatarami, zbliżona liczebność obu wojsk, tradycyjna
niechęć Tatarów do stawania naprzeciw lufom rusznic, których
sami nie posiadali i których się bali.
Żółkiewski zaczął wyprowadzać chorągwie z obozu przez czte­
ry bramy, ustawiając je frontem do przeciwnika. Nie zostały one
całkowicie rozwinięte: miast płytkich szyków, w których tak
wspaniale nacierała husaria, ruszyły na Turków chorągwie przy­
pominające w ustawieniu tak zwany huf granitowy, zwarty, stoso­
wany najczęściej w początkowej fazie natarcia, dla zmylenia

359
CZĘŚC CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN
VII. KATHARS1S?

przeciwnika. Przy tym czołowe uderzenie husarii natrafiło na za­ w warownym obozie. Nietknięte lewe skrzydło Koreckiego i oca­
jadłą obronę wyznawców Allacha. W chorągwiach Żółkiewskie­ lałe chorągwie kanclerskie, odpierając wszystkie ataki, o zmroku
go połowa towarzyszy zwaliła się z koni na ziemię, zginęło w wal­ również schroniły się do obozu.
ce wielu znanych rotmistrzów: Wrzeszcz, Goślicki, Kowalkowski, Widoczne błędy w dowodzeniu Żółkiewskiego, który nie zapa­
Roztocki, Wachowski; strzały z łuków dosięgły syna hetmana nował nad przebiegiem bitwy, głównie z braku odwodu odrzuca­
i bratanka — Łukasza, Bałabana, Hermana Denhoffa i wielu in­ jącego natarcie Tatarów Dewleta Gireja, sprawiły, że po tej do­
nych. Mimo to chorągwie polskie zaczęły spychać fale Turków tkliwej porażce morale armii załamało się. Natomiast hetman
i przegryzać się przez ich obronę. Do sukcesu w centrum — prze­ usiłował roztaczać wokół tego zdarzenia aurę urzędowego opty­
łamania obrony przeciwnika — było już niedaleko. mizmu. W liście do króla dowodził, że „aequo marte [z równym
Hetman jednak w tej fazie przedobrzył, a następnie nie zapa­ szczęściem wojennym] stanęło: „zeszli oni [Turcy] do swoich sta­
nował nad sytuacją: nacierające, nadmiernie ścieśnione prawo- nowisk, poszliśmy i my do swego taboru. Były rzeczy dobrej na­
skrzydłowe zwycięskie chorągwie husarii wraz z taborem zbyt dzieje”4 — przedstawiając starcie jako nie rozstrzygnięte. Usiło­
szybko w toku walki przesunęły się do przodu. Na dodatek tabor wał też namawiać towarzyszy do podjęcia bitwy. Ale nikt go już
na prawym skrzydle, usiłując obejść szeroki jar obsadzony przez nie chciał słuchać poza najbliższymi: to nie porażka zadecydowa­
piechotę turecką stanął ukośnie miast prostopadle do przeciwni­ ła o niechęci do walki, ale postępujący paraliż woli, biorący się
ka. Pomiędzy skrzydłem Koniecpolskiego i Strusia a warownym chyba z niewiary w dowódcę.
obozem polskim zaczęła się tworzyć niebezpieczna luka, z naj­ Nie pozostało zatem nic innego jak wycofać się z Mołdawii;
wyższym wysiłkiem osłaniana przez lisowczyków, Mołdawian Żółkiewski po naradzie zdecydował się uczynić to pod osłoną ta­
i woluntariuszy. boru. Jego uformowanie, na modłę kozacką, zlecono młodemu
Dostrzegł to Dewlet Girej. Rzucił w tę lukę swych ordyńców, i zdolnemu Stefanowi Chmieleckiemu. Aby zyskać na czasie, het­
nie bacząc na silny ogień z taboru. Wtedy to Mołdawianie, jak man zamierzał podjąć rokowania z tureckim paszą.
zwykle, przeszli na stronę aktualnie silniejszego; sami lisowczycy I to właśnie stało się iskrą zapalającą zalegające w magnatach,
Rogowskiego tym razem nie wytrzymali natarcia przeważających szlachcie, żołnierzach, czeladzi wybuchowe pokłady nieufności,
sił tatarskich i poszli w rozsypkę. W ten sposób ordyńcy zupełnie niechęci, a nawet nienawiści do pierwszej po królu osoby w pań­
niespodziewanie wyszli na tyły szyku polskiego, demontując pra­ stwie.
we skrzydło i centrum ugrupowania polskiego, którym dowodził Hospodar Grazziani bowiem doszedł do wniosku, iż ceną za
sam Żółkiewski. Rychło też prawy tabor został otoczony przez wolne wyjście wojska polskiego z Mołdawii będzie jego głowa.
Tatarów i, mimo próby, słabej zresztą i niezdecydowanej, prze­ Żółkiewski bił się w piersi, że tego nie zrobi, ale hospodar cenił
rwania okrążenia podjętej przez Stanisława Koniecpolskiego, po bardziej wartość życia niż przysiąg i, skaptowawszy Walentego
pięciu godzinach rozpaczliwej walki zdobyty. Kalinowskiego, runął do ucieczki w stronę Prutu. Z 20 na 21
Z okrążonego taboru wyrwali się tylko nieliczni, jak dowódca września nastała istna noc grozy: na prawy brzeg Prutu usiłowali
artylerii, twórca późniejszej relacji o bitwie, Teofil Szemberg, dostać się Tyszkiewicz, Sienieński, Potocki, wreszcie sam, od­
umykając spod szabli i strzał tatarskich w ostatniej chwili. Het­ ważny przecież, książę Korecki z tłumami ogarniętej paniką
manowi nie udało się namówić chorągwi wycofujących się z cen­ szlachty i żołnierzy. Żółkiewski usiłował opanować histerię,
trum, by ruszyły zgodnie taborowi w odsiecz. Wolały schronić się wspomagany przez Koniecpolskiego. Nadaremnie. Wysłał zatem

360
361
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN VII. KATHAR.SIS?

przeciw tłumom usiłującym przeprawić się przez rzekę Szember- kiewski popełnił kolejny błąd, nie usiłując nawet doprowadzić
ga, a następnie dzielnego do szaleństwa Stefana Chmieleckiego. chorągwi do stanu gotowości bojowej poprzez zastosowanie że­
Ale i ten, nic nie wskórawszy, wskoczył do wody i jako jeden laznej dyscypliny, choćby tej w wydaniu Zamoyskiego spod
z nielicznych szczęśliwych uciekinierów dotarł do Polski. Około Pskowa: osądzenie i ścięcie sprawców paniki i rabunku. Na prze­
północy wszystkich ogarnął szał: szańce opustoszały, w ciemnych moczonego do suchej nitki księcia Koreckiego, zarzucającego
i bystrych toniach Prutu odbijały się łuny pożarów wszczętych hetmanowi... wywołanie popłochu wśród żołnierzy i chęć uciecz­
przez Kozaków, lisowczyków i czeladź rabującą namioty. Spląd­ ki, Żółkiewski spojrzał wyniośle i wyrzekł tylko, że to nie z niego
rowano nawet pomieszczenie Żółkiewskiego. Po obozie roznosi­ woda ciecze...
ły się rozpaczliwe okrzyki: Wtedy zaczęły się dziać rzeczy naprawdę dziwne. Okazało się
— „Dla Boga! Gdzie są panowie hetmani?!”5 bowiem, że Turcy wcale nie wierzyli w możliwość zupełnego zni­
W migotliwym blasku pożarów widać było rozpaczliwe wysiłki szczenia armii polskiej, dobrze obwarowanej i zabezpieczonej.
Żółkiewskiego i Koniecpolskiego, i wiernej im gwardii, płazują­ Wódz turecki nie miał ani odpowiednich dział, ani piechoty, aby
cych z koni oszalałych z przerażenia rycerzy. mieć nadzieję na pełne zwycięstwo nad niewiernymi; poza tym
— „Byś nas zabić miał, ciebie się nie puścimy, z tobą i za tobą obawiał się, nie bez podstaw, odsieczy kozackiej. Nazajutrz sam
umierać chcemy”6 — krzyczano do hetmana Żółkiewskiego, co Skinder pasza zaproponował hetmanowi rokowania, żądając naj­
jednak wcale nie było dowodem wiary w hetmana, a jedynie pierw sto, a potem ledwie dwadzieścia tysięcy czerwonych zło­
aktem instynktownej zbiorowej samoobrony. Nigdy bodaj dotąd tych w zamian za wypuszczenie, a właściwie za odstąpienie od
jedni z najbitniejszych żołnierzy w Europie — Polacy — nie ule­ osaczonych wojsk polskich.
gli podobnej panice; nigdy bodaj dotąd nie było to wynikiem wi­ Ale hetman Żółkiewski wcale już nie chciał układu, takiego jak
docznej niewiary wojska w umiejętności i możliwości wodza. w Buszy, po zawarciu którego uszy mu puchły od wrzasku szlachty.
I to nie Żółkiewski powstrzymał szaleństwo ucieczki. Uczynił Wolał już śmierć lub honorowy odwrót. Wysłał wprawdzie na roz­
to ciemny, bystry i bezlitosny Prut. Potonęli w jego odmętach mowy Samuela Koreckiego i Abrahama Złotopolskiego, ale głów­
i Kalinowski, i Sienieński, i kilkuset żołnierzy; Grazzianiego za­ nie po to, by zyskać na czasie: uspokoić żołnierzy, wysłać listy do
mordował jego własny poddany. Bladym świtem znad brzegów króla i Kozaków z żądaniem pomocy. Dlatego też domagając się
rzeki zaczęła wlec się ku namiotom hetmana gromada przerażo­ wydania Polakom nienawistnego im murzy Kantymira jako zakład­
nych rycerzy: ukazał im się Żółkiewski, który musiał przysięgać nika gwarantującego wojskom hetmana spokojne wycofanie się
na Ewangelię, że nie zamierza uciekać. Panika chwilowo została z Mołdawii, doprowadził do zerwania tych rokowań!
powstrzymana. W tym czasie wojsko odzyskało zdolność bojową i Żółkiewski
Turcy i Tatarzy przypatrywali się i przysłuchiwali spokojnie zdołał nakłonić je — wobec wyczerpujących się szybko zapasów
tym odgłosom scen dantejskich, płynącym z obozu polskiego. żywności — do wymarszu w kierunku granicy Rzeczypospolitej.
Jako chytrzy ludzie wschodu nie uderzyli, wietrząc w owych po­ Dwudziestego dziewiątego września po rozkopaniu północnych
żarach, wrzaskach i odgłosach rabunku nadzwyczaj sprytny pod­ umocnień cecorskich, na oczach zdumionych Turków i Tatarów,
stęp niewiernych. wysunął się z obozu polskiego znakomicie sformowany przez Sa­
Zmniejszona o około dwa i pół tysiąca ludzi armia Rzeczypo­ muela Koreckiego tabor obronny. Przodem szły spętane razem
spolitej nie była już zdolna do efektywnej dalszej walki. Żół­ konie jazdy, tworzące tabun ochraniający czoło kolumny od Ta-

362
36.3
CZĘŚC CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN VII KATHARSIS?

tarów i — rzecz nie bez znaczenia — uniemożliwiający ucieczkę kiewskiego odzyskiwała też ducha, wartość bojową i wydawało
pojedynczych rycerzy z taboru. Boki chroniło sześć rzędów wo­ się, że anabaza wojsk polskich w Mołdawii skończy się dość
zów, po sto w rzędzie. Po uszykowaniu spieszonych chorągwi ma­ szczęśliwie: kolejnymi gromami rzucanymi na siwą głowę hetma­
szerujących obok wozów tabor zaczął toczyć się na północ. na i kanclerza. Żółkiewski słał już uniwersały nawołujące szla­
Tej nocy Tatarzy nie podjęli działań, co umożliwiło Polakom chtę kresową do obrony przed wyznawcami Mahometa; obiecy­
niezwykle trudną przeprawę przez rzekę Deli, gdzie i tak utknęło wał też królowi zątrzymać islam u granic Rzeczypospolitej. Szó­
kilka wozów. Rankiem hetmanowi udało się na tyle przywrócić stego października już tylko dziesięć kilometrów dzieliło tabor od
porządek, ża natarcie Tatarów zostało bez trudu odparte. Kolej­ polskiej rzeki granicznej. Zrezygnowany Skinder pasza pozostał
ne ataki ordyńców załamywały się w ogniu rot piechoty; podczas w tyle; przestał Polaków niepokoić również Dewlet Girej. Jedy­
jednego z kontrataków odzyskano nawet utracone poprzednio nie nienawidzący „Lachów” Kantymir czaił się ze swoimi Tatara­
dwa działka. Skinder pasza jął się więc znów układów. Był to mi w pobliżu.
wybieg zrozumiały i jasny dla obu stron i rokowania te szybko „Przeto się nie turbuj waszmość, najukochańsza małżonko,
zerwano. Wódz turecki zmienił zatem nieco taktykę walki: gdy Bóg czuwać będzie nad nami, a chociażbym i poległ, to ja stary
zaiwiodły szarże ordyńców, Skinder pasza zaczął stosować meto­ i na usługi Rzeczypospolitej już niezdatny” — dyktował hetman
dę „spalonej ziemi”. Na drodze marszu tabor polski natrafiał na w przeddzień tragicznych wydarzeń ostatni list do Reginy. I w
zgliszcza zabudowań i wypalony step. Masowo zaczynały padać niej zbudziło się okropne przeczucie; błagalne pismo do Zamoy­
konie, brakowało wody. Organizm domagał się witamin: gdy ta­ skiego o pomoc opatrzyła trzykrotnym: cito!8 Właściwie w dniu,
bor przypadkowo natrafił na pole z kapustą ocalałą od kopyt ta­ w którym Żółkiewski myślał nad słowami swego listu, nie miał
tarskich bachmatów, główki wyjedzono wraz z głąbami „tak do­ szczególnych powodów do przeczucia klęski i własnej śmierci:
brze, że tylko ziemia czarna została”.7 Dniestr był blisko. Niestety, na ostatnim postoju przed tą wielką
Noc w noc, gdy jazda tatarska była w ciemnościach bezradna, rzeką graniczną część ograbionych koło Cecory żołnierzy prze­
tabor wytrwale przemieszczał się ku granicy polskiej, odpierając mogła zmęczenie i zdecydowanie zażądała od hetmana zrewido­
wiele ataków Turków i Tatarów wśród wypalonych stepów. wania czeladzi i ludzi swawolnych — odebrania im zrabowanych
Głód, pragnienie, wyczerpanie zbierały nadal krwawe żniwo, ale przedmiotów i ukarania. Żółkiewski obiecał im to — ale po
zbawczy brzeg Dniestru był coraz bliżej. Czwartego października przejściu przez Dniestr. Wiadomość ta obiegła szybko obóz,
Skinder pasza, zaniepokojony tempem posuwania się taboru, wzbudzając nadzieję i radość jednych, a przestrach i objawy pa­
przypuścił koło rzeki Reut generalny szturm, oblegając ruchomą niki u drugich.
fortecę ze wszystkich stron. Celny ogień polskich działek i rusz-, Czeladź i lisowczycy bowiem, którzy połaszczyli się na koszto­
nic znów wykrwawił i rozproszył wrogie szyki. Zniechęceni tym wności uciekającej niedawno szlachty, wiedzieli teraz, że po po­
Turcy przestali atakować toczący się tabor, paląc jedynie nadal wrocie do Polski czeka ich raczej pień kata niż wygodne życie —
stepy i obserwując poczynania zmęczonych do granic ludzkiej mówiono już o tym otwarcie w obozie. Dlatego o zmierzchu, gdy
wytrzymałości żołnierzy polskich. „fortecę” zaczęto szykować do drogi, rozerwali tabor, zrabowali
Mimo słabnącego tempa marszu (i tak przebywano średnio na konie, nie wahając się przed strącaniem wysoko urodzonych z ru­
dobę imponujący w tych okolicznościach dystans dwudziestu maków, i — szaleńcy — runęli do ucieczki w kierunku zbawcze­
siedmiu i pół kilometra!) granica była coraz bliżej. Armia Żół­ go Dniestru. Tabor, tak skutecznie chroniący polską armię, w

364 365
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN
VII KATHARS1S?

mgnieniu oka przestał być miejscem obronnym. Efekty niepo­ Ciemności nocy spowiły tragiczne wydarzenia. Dopiero rano
trzebnej łagodności hetmana, który przedtem nie ukarał łupież­ Turcy odnaleźli ciało kanclerza i hetmana wielkiego koronnego
ców, dały o sobie znać. Orda Kantymira czająca się nadal w po­ Stanisława Żółkiewskiego. Siedemdziesięciotrzyletni sędziwy
bliżu natychmiast werżnęła się w rozprzężony tabor, rozrywając wódz miał odrąbaną prawą rękę i ciętą głęboką ranę na skroni,
go zupełnie. co oznaczało, że drogo sprzedał swe życie. Jego siwą głowę Skin-
Skupione przy Żółkiewskim resztki dużej niegdyś armii usiło­ der pasza nakazał uciąć i przesłać padyszachowi.
wały jeszcze przedrzeć się ku Dniestrowi pod osłoną zbatożone-
go tabunu koni. Ale panika sięgnęła zenitu i Żółkiewski od tej Głowa zawisła wysoko w złotym pałacu sułtana.
chwili mógł dowodzić właściwie jedynie sobą. Kanclerz i hetman Ten tylko może go spotkać honor na dworze Osmana11
prawdopodobnie zrozumiał, że tym razem to już koniec, że jedy­
nym oczyszczeniem się przed narodem szlacheckim i sobą będzie — szydził nadworny poeta padyszacha.
śmierć na polu bitwy, o którą wszak modlił się od dawna. „Poże­ Ciało odnaleźli na polu ostatniej potyczki wysłannicy Reginy
gnawszy się z synem i przez spowiedź świętą przed kapłanem Szy­ Żółkiewskiej; po pewnym czasie wykupiła ona i głowę tragicznego
monem uczynioną, oczyściwszy się z grzechu”,9 przebił swego ko­ hetmana, przed którą młody i hardy sułtan Osman II zwykł zatrzy­
nia szablą i, otoczony przez trzystu wiernych mu do końca ludzi, mywać się w drodze do meczetu, by podumać zapewne nad wielko­
rozpoczął półtorakilometrowy marsz ku granicy polskiej, podpie­ ścią islamu. Jeszcze nieświadom, że i swoją głowę niedługo utrzyma
rany z jednej strony przez Marcina Kazanowskiego, a z drugiej na karku. W żółkiewskiej kolegiacie odbył się skromny, na uprzed­
przez porucznika chorągwi husarskiej, Abrahama Złotopolskie- nią wyraźną prośbę hetmana, pogrzeb: w sarkofagu wykutym z
go. Oddajmy zresztą głos ocalałemu z pogromu porucznikowi, czerwonego marmuru pod wielkim ołtarzem spoczęła trumna „na
który opisał dramatyczny epizod, kończący życie tragicznego het­ znak wylania krwie dla Rzeczypospolitej” okryta szkarłatem. Tak
mana: życzył sobie wielki hetman w testamencie, by „grzeszne ciało bez
„Skoczyło na nas ze dwa tysiące Tatar. Zaraz wszyscy, a wszy­ odwłoki i pompy wszelkiej ziemi oddać”.12 Dulce et decorum est
scy, co konie mieli, wsiadłszy na konie, poczęli uchodzić (...). pro patria mori, maksymę Horacego, która odtąd związana będzie
Nie zostało nas, tylko jedenaście, pan hetman polny dwunasty, w polskiej tradycji z osobą tego tragicznego bohatera, późniejsze
z panem kanclerzem trzynastym. Szliśmy z nim pieszo na kilka hasło wielu pokoleń dobijających się wolności nakazała Regina wy­
strzelań z łuku, prosząc go, aby na konia wsiadł i równo z drugi­ ryć — zapewne za radą Szymonowica — na nagrobku wystawionym
mi uchodził. Nie chciał tego uczynić, mówiąc te słowa: w kościele w Żółkwi. Stało się tak zgodnie z pragnieniem hetmana,
— Nie wsiądę, miło mi przy was umierać. Niech pan Bóg nade który jeszcze w testamencie z 1606 roku pisał: „Nagrobek też bez
mną wyrok swój, który uczynił, skończy. chlubnych słów; radzić się pana Symonidesa.”13 Natomiast w miej­
Mało co postąpiwszy, poczęliśmy go prosić, aby znów wsiadł, scu, gdzie poległ hetman, zgodnie z jego życzeniem usypano wyso­
ale i konia już nie było. Jam w tym towarzysza jakiegoś, od rozu­ ką mogiłę, a potem wystawiono pomnik, „żeby grób mój był kop­
mu dla niewczasów obozowych odeszłego, z konia zbił, z panem cem Rzeczypospolitej granic, żeby się potomny wiek wzbudzał do
hetmanem polnym wsadziłem go nań. Zatem z boku kilkuset pomnożenia i rozszerzania granic państw Rzeczypospolitej”.14 Nie­
konnych naszych przypadło, między których on wpadłszy i od stety, pomnik został zniszczony już w 1898 roku, a słowa Żółkiew­
tego czasu jużem go nie widział.”10 skiego pokrył grubą patyną czas, potem zaś celowe zapomnienie.

366
367
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY” HETMAN

Po raz pierwszy od czasów Warny Rzeczpospolita poniosła tak dru­ Rozdział VIII
zgocącą klęskę, w której zginął wódz, a wielu znamienitych magnatów
i dowódców — w tym Stanisław Koniecpolski, również syn Żółkiew­ GLOSA
skiego, ciężko ranny w nogę — dostało się do niewoli. A której mogła
z powodzeniem uniknąć. Nawet dość zimny z natury król zapłakał na
wieść o śmierci hetmana. Widziano w tej klęsce znak gaśnięcia wielko­
ści Rzeczypospolitej; przez kraj przetoczyła się fala paniki.
W atmosferze przerażenia przed Tatarami, których lada dzień spo­
dziewano się pod stolicą Polski, w obawie przed zarazą szerzącą się po
mieście w miesiąc po tragedii cecorskiej zebrał się sejm. Senatorowie
wcale nie byli skłonni do rozgrzeszania hetmana Żółkiewskiego, mimo
że wieści o jego śmierci były już pewne: właściwie tylko marszałek Łu­ Wraz z długim życiem Żółkiewskiego przyszło nam śledzić rów­
kasz Opaliński, podkanclerzy Lipski i oddający królowi pieczęć i buła­ nież dzieje kraju, widziane przez pryzmat jego osoby. Z tej jed­
wę Tomasz Zamoyski w mowie pełnej dziwnie niefortunnych porów­ nostkowej perspektywy okazuje się, jak zwodniczy jest roman­
nań z rzymskim wodzem Warusem gorąco bronili hetmana.15 Doma­ tyczny mit, dotąd funkcjonujący w narodowej kulturze, publicy­
gano się wyjaśnienia, kto wpadł na pomysł wtargnięcia w granice Moł­ styce, a nawet w historii, że Polska — ów „Chrystus naro­
dawii słabymi, jak sądzono, siłami. Na szczęście dla pamięci zmarłego dów” — nigdy nie była ekspansywna wobec innych nacji, a roz­
i dobra Rzeczypospolitej nie te kwestie, ale sprawa obrony kraju zdo­ miłowana w pokoju szlachta nietolerancyjna. Moskwa, Mołda­
minowała obrady sejmowe. wia, Wołoszczyzna, Estonia, Śląsk — tutaj mocarstwo usiłowało
W rok później hańba Cecory zostanie zmazana. Przeciwnik politycz­ zaprowadzić pokój na warunkach Pax Polona, nie szczędząc krwi
ny Stanisława Żółkiewskiego, większy od niego wódz, Jan Karol obcej i swojej. Przez te długie dziesiątki lat zwycięskie bitwy
Chodkiewicz, oparłszy swe wojska o Dniestr, powstrzyma armię ture­ i całe wojny toczone były na ogół poza obszarami olbrzymiego
cką i przywróci respekt przed polskim orężem, a szczególnie przed hu­ państwa.
sarią, która od Orynina i Cecory straciła u wyznawców Allacha repu­ Być może Zamoyski nie popełniał grzechu pychy wynosząc
tację. Sam „Belzebub” umrze podczas bitwy. Ocalały z pogromu ce- ustrój Rzeczypospolitej nad inne. Mocarstwowość Polski bowiem
corskiego i niewoli tureckiej Stanisław Koniecpolski, bazując na do­ stała na fundamencie wielkich wolności obywateli: rzeczach, któ­
świadczeniach i błędach swego nauczyciela, mistrza i przyjaciela, nau­ re rzadko w parze chodzą. Polski parlament z jego nadmierną de­
czy się skutecznie walczyć i powstrzymywać ordy tatarskie, które gro­ mokracją, chyba nieodpowiednią do epoki i idącej ku absolutyz­
mić będzie w regularnych bitwach; pobije też znakomitego wodza mowi Europy, mimo wszystkich słabości zadziwia wysoką kulturą
i króla szwedzkiego Gustawa Adolfa. Epoka wielkich hetmanów na polityczną. W tym czasie Rzeczpospolita przewyższała o niebo
szczęście nie skończy się ani na Cecorze, ani nawet na Chocimiu spokojem i uładzeniem wewnętrznym sąsiadów: podzieloną na
i trwać będzie jeszcze sporo ponad pól wieku, zadziwiając Europę pa­ kawałki i niespokojną Rzeszę Niemiecką, izolowane od zachodu
radoksem gasnącej potęgi Rzeczypospolitej, ożywianej raz po raz wy­ Wielkie Księstwo Moskiewskie, nieobliczalne w sposobie spra­
buchami niezwykłych zwycięstw militarnych. Szkoda, że nie politycz­ wowania władzy anachroniczne imperium otomańskie i jego len­
nych. ników, biedną i okrutną Szwecję; mogła się równać z powodze­

24 — J, Besala 369
VIII. GLOSA
CZĘŚĆ CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN

niem z Austrią: jej cesarze mieli bodaj większe kłopoty finanso­ najdalej od swych granic. Żadne z tych państw o przeciwstawnych
we niż król Rzeczypospolitej. Co zadziwia w porównaniu z inny­ ideologiach nie mogło podbić drugiego — wykazały to dzieje —
mi państwami — to utrzymująca się tolerancja religijna oraz i księstwa naddunajskie stały się naturalnym terenem starcia Turcji
mnogość i wzajemne przenikanie różnych kultur i narodowości, i Polski, w które angażowano siłę i prestiż. Trudno zatem działania
unifikowanych, niestety, do jednej ideologii — katolickiej — Zamoyskiego czy Żółkiewskiego uznać za awantury.
przez kontrreformację i Zygmunta III. Zastanowienie może też budzić kwestia „niepotrzebnej, nie­
Polskie rokosze nie były też niczym nadzwyczajnym i mieściły sprawiedliwej wojny” z Rosją. Naturalnym biegiem rzeczy, z któ­
się z powodzeniem w prawidłowościach historycznych epoki: we rym moralność i jej system wartościowania ma niewiele wspólne­
Francji, na przykład, rządy monarchów nieraz poddawane były go, władze Rzeczypospolitej, a potem i szlachta usiłowały wyko­
gorącym próbom ze strony feudałów, a dostanie realnej władzy rzystać słabość sąsiada, podobnie zresztą, jak uczyniła to Rosja
w swoje ręce (Ludwik XIII) wymagało po prostu wymordowania wobec Polski w XVIII wieku — z dużo lepszym przecież skut­
koterii (Conciniego). Zwalczanie przez królów Francji opozycji kiem. Nie dążyła przy tym Rzeczpospolita do rozbiorów, ale ra­
Gwizjuszy czy Cinq-Marsa, krwawe rozprawienie się Iwana Groź­ czej do unii personalnej i związku narodów. Późniejsze fatalne
nego z dworiaństwem rosyjskim, rozbicie (pozorne) przez króla skutki wojen moskiewskich — konfederacje, osłabienie bezpie­
Zygmunta Wazę ruchu rokoszowego — to etapy tej samej burzy czeństwa granic, kryzys sił zbrojnych i państwa polskiego — zo­
walki o władzę, przetaczającej się przez znaczną część Europy. stały dość szybko przezwyciężone: związki żołnierskie rozbito,
Wbrew wielu mitom i teoriom śledzącym dzieje Rzeczypospolitej w 1617 roku stać było Polskę na wystawienie dużej armii dla kró­
przez ciemne szkiełko rozbiorów, do czego szczególne zamiłowanie lewicza i de nomine cara Władysława, w 1618 i 1620 roku pod
miała dziewiętnastowieczna szkoła krakowska, Polska z przełomu Oryninem i Cecorą Stanisław Żółkiewski dowodził licznym woj­
XVI/XVII wieku rysuje się jako normalne, potężne państwo z nie­ skiem wspieranym przez poczty magnackie, nie widać też kryzysu
konwencjonalnymi rozwiązaniami ustrojowymi, którego obywatele polskiego parlamentaryzmu. Magnaci, szlachta, ba, nawet kupcy
szlacheccy cieszyli się wolnością i demokracją. Powtórzę: być mo­ i chłopi wzbogacili się bardzo na tej wojnie, wywożąc nieprzeli­
że — zbyt wielką jak na owe czasy i otaczające Rzeczpospolitą, czone dobra z ziem rosyjskich, o czym wspomina ówczesny histo­
zmierzające do absolutyzmu, państwa. To właśnie te państwa riograf.1 Ważąc na szali niewątpliwe zło, ale i dobro wojny z Ro­
z udziałem następnych pokoleń magnatów i szlachty, kiedy olśnie­ sją, trudno też nie zauważyć, że pokój w Dywilinie i Polanowie
wające sukcesy spopieliły się w klęski „potopu”, doprowadziły do przyniósł największy przyrost terytorialny w dziejach Rzeczypo­
wypaczenia ustroju Polski i w rezultacie owe niekonwencjonalne spolitej, a niebezpieczeństwo szybkiego wzrostu sił Moskwy wo­
rozwiązania obróciły się przeciw Rzeczypospolitej. bec Polski zostało odsunięte na wiele lat.
Polityka zagraniczna Rzeczypospolitej i jej przedłużenie zbroj­ W takim to państwie żył i działał Stanisław Żółkiewski. Był
ne — wojny — doczekały się wielu krytycznych ocen, które nie­ człowiekiem, jeśli idzie o walory moralne, bez wątpienia wyrasta­
kiedy muszą budzić kontrowersje. Generalnie rzecz ujmując, tru­ jącym ponad epokę. W świecie pełnym krwawych burd, zajaz­
dno na przykład politykę polską wobec księstw naddunajskich dów, dochodzenia sprawiedliwości prawem, a głównie lewem, hi­
uznać za „awantury mołdawskie”. Wydaje się, że mieszanie się storyk, jak wiemy, nie znalazł w aktach sądowych Rusi Czerwo­
Rzeczypospolitej w sprawy Mołdawii i Wołoszczyzny wynikało nej ani jednej wzmianki, która tyczyłaby się jego osoby.
z mocarstwowej pozycji Polski, usiłującej zatrzymać Turcję jak Autor tej książki nie chciałby zatem, by i jego objęła opinia,

24* 371
370
CZĘŚĆ" CZWARTA — „ŚWIĘTY" HETMAN VIII. GLOSA

która krążyła wśród cudzoziemców w XVII wieku, iż „Polacy mu obsesja śmierci na polu bitwy nie pozwalała na wykorzystanie
mają taką naturę, że gdyby anioł z nieba nabrał tu jakiegoś zna­ wszystkich możliwości.
czenia, to i na nim zaraz by znaleźli coś do ganienia”2 — ale Na to wszystko zaczęły się nakładać niepowodzenia militarne
prawda o „aniele stróżu” ojczyzny, hetmanie Żółkiewskim, jest i nieufność szlachty. Zarabiał na nią Żółkiewski wytrwale całymi
jednak bardziej skomplikowana. Powyższa praca stanowi właśnie latami: czy to przez sprawę Zborowskiego i Koreckiego, czy to
próbę nakreślenia studium sukfcesu i tragedii człowieka o niewąt­ przez skrajny regalizm, czy też przez podniesienie toporu kata
pliwej i pięknej mofalności, religijności, wysokim poczuciu spra­ nad karkami konfederatów i komendanta Chocimia, Mikołaja
wiedliwości, zaletach charakteru i zasadach wyprowadzonych Iwonia. Nieudolność w zwalczaniu Tatarów, Busza, Orynin i wi­
z dziesięciu przykazań, słów, póz i czynów rzymskich bohaterów, doczna obawa przed starciem z Turkami porwały na strzępy
wreszcie tolerancji, nieco rozmytej w nurcie kontrreformacji — resztki autorytetu hetmana. Stąd się wziął fenomen Cecory —
które nieraz obracały się przeciwko niemu samemu i Polsce. Ileż klęski, której być nie powinno: nie tylko z „polskiej swawoli”,
prawdy tkwi w na pozór paradoksalnym stwierdzeniu księcia ale z niebywałej w dziejach Rzeczypospolitej nieufności i niewia­
Marcillaca, że zalety są jedynie przebaczonymi wadami. Żół­ ry w dowódcę, co miało związek po prostu z zachowawczością
kiewski stworzył bowiem dla otoczenia obraz surowego męczen­ starzejącego się hetmana. Wypada tu znów zacytować Napoleo­
nika, skrojony na modłę rzymsko-chrześcijańską, i co gorsza, na: „Po trzydziestce człowiek coraz mniej nadaje się do prowa­
uwierzył weń. Cóż, kiedy ludzie nie przepadali i dotąd nie dzenia wojny” oraz: „Nie powinno być w wojsku generałów po­
przepadają za „świętymi” moralizatorami, gdyż po pierwsze są wyżej sześćdziesiątki. Należy im powierzyć wysokie godności pod
nudni, a po drugie zbytnio przypominają o własnych słaboś­ warunkiem, by nie mieli nic do roboty.”
ciach i grzeszkach. W świadomości jednak przyszłych pokoleń Cecora stała się
Hetman przy tym raczej nie uznawał makiawelizmu w dzia­ Termopilami Europy, a bohaterska śmierć Żółkiewskiego wynio­
łaniu (notabene Księcia czytano w Polsce z wyjątkową niechę­ sła go do narodowego panteonu nieskazitelnych i nieomylnych
cią); był głęboko przekonany, że cnota i prawda przyciągną postaci. Bohaterski i tragiczny zgon zamazał przy tym wszelkie
doń zawsze ludzi. Było i chyba jest inaczej: nadmiar zasad mo­ skazy na działalności Stanisława Żółkiewskiego, choć Cecora
ralnych nie sprzyja optymalnemu działaniu i w przypadku het­ z pewnością Termopilami nie była. Wydana trzykrotnie w ciągu
mana również ograniczał pole realizacji jego politycznych pla­ paru miesięcy po tragedii cecorskiej Relacja prawdziwa... Teofila
nów, zrażał ludzi i zadecydował w końcu o wielu politycznych Szemberga szerzyła apologetyczny obraz hetmana. Wizerunek
i wojennych porażkach. Pustkę, jaka w sposób widoczny za­ ten utrwalało wydane razem z Szembergowym opisem bitwy wo­
częła wytwarzać się między nim a otoczeniem, Żółkiewski tum sejmowe Tomasza Zamoyskiego. Rozkwitła też literatura
z biegiem czasu zapełniał coraz większym poczuciem własnej żałobna i patriotyczna. Już w 1620 roku powstaje nie znany nam
wielkości, na zewnątrz okazywanej jako mieszanina dumy, utwór Andrzeja Bendowskiego Potrzeba cecorska z Skinderba-
skromności, cierpienia i przekonania o swym posłannictwie, co szą... i Marcina Paszkowskiego Bitwy znamienite mężnych Pola­
jeszcze bardziej oddaliło go od rubasznego szlacheckiego świa­ ków... W roku następnym, z inspiracji Tomasza Zamoyskiego,
ta i potężnych rodów magnackich, od których przecież zależał Stanisław Witkowski napisał Pobudkę ludzi rycerskich..., gdzie
już w tym czasie los wielu przedsięwzięć zbrojnych i politycz­ tak opisywał żal braci szlacheckiej po bitwie cecorskiej i po tra­
nych. Gorzkniał też z upływem lat. Wreszcie — towarzysząca gicznej śmierci hetmana:

372 373
C Z Ę ŚĆ C ZW A R T A — „ŚW IĘ T Y " HETM AN
VIII G LO SA

...U ludzi cnotliwych nie znajdziesz jednego,


który by nie miał płakać hetmana bitnego stuleciami — Ignacy Humnicki (Żółkiewski pod Cecorą, 1821)
(...) i Kazimierz Gliński (Cecora, 1902).
Sławę wieczną w koronie jemu ofiarujmy.3 W drugiej połowie XVIII wieku, gdy Polska słabła, szarpana
przez sąsiadów, i w XIX stuleciu — już bez własnego państwa,
cnoty i męczeńska śmierć Żółkiewskiego na polu bitwy nabrały
Wcale jednak nie jestem pewien, czy rzeczywiście tak bardzo nowego wymiaru i blasku. W oczach pokoleń usiłujących zacho­
martwiono się śmiercią nie łubianego hetmana. Rymy te, jak to wać suwerenne państwo, a następnie szukających dróg do wolno­
się często zdarza, były pisane na zamówienie sponsora. Można ści osoba hetmana stawała się właśnie antonimem rzekomo sar­
domniemywać, że sarmackimi sercami wstrząsnęła bardziej klęs­ mackich cech, które miały sprowadzić na Polskę rozbiory: war-
ka tak silnej armii i zejście z tego świata na obcej ziemi wielu cholstwa, opilstwa, rozpasanej gościnności, egoizmu stanowego,
krewnych i powinowatych.4 Zresztą cienką warstewkę żalu do pieniactwa i jurgieltnictwa. Początek dał Julian Ursyn Niemce­
sędziwego hetmana szybko pokrywały stosy papieru, na których wicz w Dumie o Stanisławie Żółkiewskim, napisanej przed Sej­
rodziła się złota legenda nieskazitelnego rycerza — obrońcy wia­ mem Czteroletnim. Przypomniano wtedy — i słusznie — zasługi
ry i granic. Obraz ten odpowiadał zapotrzebowaniom społecz­ Żółkiewskiego w dziejach oręża polskiego w walce z Habsburga­
nym i utrwalał się coraz silniej. W 1628 roku powstaje Krwawy mi (Byczyna) i Rosją (Kłuszyn), co nabierało szczególnego zna­
Mars narodu sarmackiego pióra Piotra Napolskiego z Białej; nie­ czenia w dobie rozbiorów, dokonanych przecież między innymi
długo potem postać Stanisława Żółkiewskiego urasta do roli przez Rosję i Austrię. Wywołało to niepokój nowych władców
symbolu walki z coraz napastliwszymi Turkami. Ideał śmierci za Polski: wiemy, jaki los spotkał tablicę z kaplicy Szujskich w War­
ojczyznę ukazał Samuel ze Skrzypny Twardowski w Przeważnej szawie. Podobnie uczynili Austriacy, którzy usunęli groźnie
łegacji... i Władysławie IV. Wreszcie — Jan Sobieski, wielki pra­ brzmiący cytat Wergiliański z kościoła w Żółkwi: „Exoriare ali-
wnuk Stanisława Żółkiewskiego, powie o nim: „Otoczony chma­ quis nostris ex ossibus ultor” (oby z koścj naszych wstał mściciel),
rą Tatarów rycerz bez trwogi i skazy, czysty i ofiarny, prawy bo­ mający związek z hetmanem Żółkiewskim i jego potomkiem po
hater padł trupem w Termopilach Europy, zostawiając dla po­ kądzieli, Janem Sobieskim, budzący nastroje przyszłego odwetu.
tomnych wzór do naśladowania.”5 Czasy romantyzmu przyniosły uwznioślenie legendy Stanisława
Nie miejsce tu na zastanowienie, kiedy i jak szybko postać Żółkiewskiego: funkcjonuje on jako ofiara mesjańska narodu
Żółkiewskiego zaczęła pojawiać się w świadomości pokoleń w polskiego i symbolizuje ideę jego męczeństwa. Elementy te poja­
aureoli heroicznej doskonałości. Zainteresowanych odsyłam do wiają się w dziełach Marii Unickiej (Stanisław Żółkiewski, 1861)
opracowania Antoniny Lubaszewskiej, z którego wypadałoby je­ czy też Hipolita Świejkowskiego (Marek Jakimowski..., 1878).
dnak zacytować celne stwierdzenie autorki: „Owe okoliczności Na nieszczęście lub może raczej na szczęście były to pióra ze
sprawiają, że osoba hetmana już nie tylko sławą jest otoczona, skrzydeł nie najwyższych lotów i niewiele przyczyniły się do zu­
ale także kultem”,6 przy czym tragiczna śmierć na polu bitwy ma pełnego zbrązowienia postaci Żółkiewskiego oraz niedobrego dla
tu decydujące znaczenie. świadomości zbiorowej gloryfikowania honorowych porażek
Nic zatem dziwnego, że do tego wątku najchętniej sięgali pisa­ i klęsk, do czego miał skłonność polski romantyzm. Niemniej
rze, jak Wacław Rzewuski', XVIII-wieczny hetman z tytułu jednak wpływ legendy Stanisława Żółkiewskiego, a nawet jego
i twórca z wyboru tragedii scenicznej Żółkiewski, czy też — idąc konkretnych zaleceń („wszelkiemu mężczyźnie sromotna rzecz

374
375
VIII. G LO SA
C Z Ę ŚĆ C ZW A R T A — „ŚW IĘ T Y " H ETM AN

przerwał te poczynania: Polsce nie przybył jeszcze jeden święty


uciekać”)7 był widoczny: toż w czynie księcia Józefa Poniatow­
Stanisław, sądzę, że równie kontrowersyjny, co pierwszy.
skiego pod Lipskiem można się dopatrzyć wpływu swoiście poj­
Wielkość bowiem moralna Stanisława Żółkiewskiego przety­
mowanego honorowego kodeksu rycerskiego, w którego tworze­
niu hetman Żółkiewski miał znaczny udział. kana jest nader często szarą nicią przeciętności i ułomności ludz­
kich. Nawet uwzględniając tamte surowe czasy, ludzi i zdarzenia.
Z życiorysu Stanisława Żółkiewskiego skrojono także ideał he­
Widoczne jest w postępowaniu hetmana Żółkiewskiego i jego ży­
roicznego patrioty-katolika, który przymiotami wielkiego charak­
ciu człowiecze miotanie się między nabytymi lub wmówionymi
teru, cnotami, własnym przykładem i tragiczną przewidywaną
sobie zasadami a brutalnymi nieraz wymogami rzeczywistości czy
śmiercią na polu bitwy miał powstrzymać nie tylko „nawałnicę
nawet wręcz prawami bytu: między głoszeniem humanizmu w po­
turecką” jako wódz „przedmurza chrześcijaństwa”, ale i Polaków
stępowaniu a koniecznością wydawania wyroków śmierci na
w ich pędzie ku nierządowi. Jak każda legenda, tak i ta w wyda­
współbraci. Legenda nie powinna w tym wypadku przesłaniać
niu ludowym nabrała niecodziennego charakteru: na początku
prawdziwego obrazu człowieka uwikłanego w szorstką i trudną
naszego wieku na festynach robotniczych grywano sztuki o po­
rzeczywistość. Podziwiać można wielkość charakteru, zadumać
wrocie generała Ziółkowskiego (!) spod Cecory. Istniało tak sil­
się nad przeciętnością niektórych działań politycznych, ucieszyć
ne zapotrzebowanie społeczne na rodzime triumfy, że Żółkiewski
niezwykłością zwycięstw, zasmucić nad klęskami, których z pe­
w tych sztukach wracał zwycięzcą. Dwudziestego ósmego wrześ­
wnością być nie powinno. Ot, życie człowieka, od którego zbyt
nia 1908 roku, gdy popioły Żółkiewskiego miano przenieść do
późno zależało zbyt wiele, wymalowane różnymi barwami, ale
sarkofagu w podziemiach kolegiaty w Żółkwi, Henryk Sienkie­
bez aureoli, tak jak go chciały widzieć pokolenia, szukające —
wicz napisał okolicznościową odezwę, rysując „wzniosły ideał ry­
i nic w tym dziwnego — idealnych bohaterów.
cerza bez bojaźni i skazy”. W „Kurierze Lwowskim”, w ramach
tychże obrzędów funebralnych, ukazał się wiersz Marii Konopni­
ckiej Od hetmańskiej trumny.8 Hagiografia — bo tak ją można
nazwać — nawarstwiała się latami, osiągając wreszcie apogeum
w kolejnej Dumie o hetmanie pióra Stefana Żeromskiego. Uryw­
ki tego patetycznego, zarażonego romantyzmem dzieła, opiewa­
jącego wielkość, rozum, honor i odwagę Żółkiewskiego, trudne­
go przy tym w odbiorze, weszły do podręczników szkolnych w
dwudziestoleciu międzywojennym, podobnie zresztą jak i fra­
gmenty testamentu i listów tragicznego hetmana. Wizję Żółkiew­
skiego i Cecory (rzecz ciekawa, że nie Kłuszyna) przywoływali
wtedy twórcy kolejnej legendy — marszałka Józefa Piłsudskiego.
Wszystko to złożyło się na utrwalenie mitu „najwspanialszego
bohatera Polski szlacheckiej”, legendy — jak twierdził Włady­
sław Czapliński — „mającej wszelkie cechy prawdy”.9
Nic więc dziwnego, że w 1939 roku podjęto w prasie katolickiej
akcję na rzecz beatyfikacji bohatera spod Cecory. Wybuch wojny

376
WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE

Książka niniejsza nie ma ambicji naukowych: powstała ona na podstawie źró­


deł drukowanych i literatury przedmiotu. Nie może być zatem uznana za pracę
wyczerpującą, rozświetlającą do końca życie i działalność tragicznego hetma­
na. Chodziło mi raczej o podjęcie nowej próby interpretacji znanych bada­
czom źródeł, stworzenie wizerunku Stanisława Żółkiewskiego i jego czasów.
Obrazu, jak się okazało, znacznie odbiegającego od przyjętego w historiografii
i legendzie.
Starałem się jednak, by eseistyczne ujęcie jak najszerzej umotywowane
było źródłami i opracowaniami; aby istniała możliwość zweryfikowania moje­
go osądu zdarzeń, niejednokrotnie odbiegającego od ustalonego. Stąd odwoły­
wanie się do przypisów nie tylko w przypadku cytatów, ale i ważniejszych
szczegółów, co ułatwi dociekliwym Czytelnikom dotarcie do źródła informacji.
Literatura przedmiotu związana z Żółkiewskim jest ogromna: niżej podam tyl­
ko dzieła podstawowe, inne Czytelnik znajdzie w przypisach lub w tych dzie­
łach.
Liczne popularne opracowania biograficzne pojawiły się w ubiegłym stule­
ciu bądź na początku obecnego wieku. O Stanisławie Żółkiewskim pisał Józef
Aleksander Miniszewski (pod pseudonimem Starży), Stanisław Gabriel Ko­
złowski (praca wydana w Krakowie w 1904 roku), Fryderyk Papee (Lwów
1920 r.), Zenon Aleksandrowicz wespół z Kazimierzem Tyszkowskim (Lwów
1920 r.) oraz sam Tyszkowski (Lwów 1927, 1938 r.). Wszystkie te popularne
pozycje gloryfikowały osobę hetmana i w istocie były elementami spiżowego
postumentu, na którym trwał Żółkiewski z dziewiętnastowiecznej legendy.
Baza źródłowa, którą wykorzystywali historycy i literaci była przy tym bardzo
skromna, ze względu na charakter dzieł (okolicznościowy bądź literacki). Na
przykład praca Starży S t a n i s ł a w Ż ó ł k i e w s k i . O b r a z h i s t o r y c z n y z c z a s ó w S t e f a ­
n a i Z y g m u n t a I I I , w dwóch tomach, wydana w Berlinie w 1851 roku, zawiera
sto dwadzieścia sześć stron opisu dziejów Polski od legendarnego Lecha do
chwili wstąpienia na tron Batorego; dopiero dalej autor pisze o Żółkiew­
skim — i czyni to jedynie na podstawie dzieła szesnastowiecznego historyka
Reinholda Heidensteina i D z i e j ó w p a n o w a n i a z a Z y g m u n t a I I I , w trzech to­
mach, wytłoczonych po raz pierwszy w Warszawie w 1818 i 1819 roku, autor­
stwa Juliana Ursyna Niemcewicza.
W dwa lata po odzyskaniu niepodległości przez Polskę wydane zostało w
Warszawie kolejne popularne dziełko o Żółkiewskim, pióra Artura Śliwińskie­
go — twórcy wielu biografii, pisanych wprawdzie z nadmiernym patosem, ale
barwnie i z talentem. Gloryfikacja osoby hetmana, wysławianego pod niebiosa

%
379
W SKAZÓW KI B IB L IO G R A F IC Z N E W SKAZÓW KI B IB L IO G R A F IC Z N E

nawet w encyklopediach — na przykład artykuł Juliana Bartoszewicza w ency­ Biografistyka, którą wyżej zaprezentowałem, była oczywiście wsparta mo­
klopedii Orgelbranda — zdawała się sięgać swego apogeum. Śliwiński żądał nografiami. Sporo dzieł, traktujących na przykład o epoce polskiej przewagi
między innymi wystawienia Żółkiewskiemu spiżowego pomnika w Warszawie, nad Moskwą, ukazało się w czasach zaborów. Adam Hirschberg wydał między
wydania wszystkich pism, do czego niestety nie doszło; katastrofa pod Cecorą innymi D y m i t r a S a m o z w a ń c a , Lwów 1898 i, w 1906, M a r y n ę M n i s z c h ó w n ę
w niczym nie była zawiniona przez hetmana — wedle tezy autora — gdyż jest (II wyd. 1927), a nade wszystko diariusze uczestników wojny moskiewskiej
to jedynie „obraz zbrodniczej samowoli polskiej”. Pisarz domagał się również ( P o lsk a a M o s k w a w p ie r w s z e j p o ło w i e w ieku X V I I. Z b i ó r m a te ria łó w d o h is to ­
jak najszybszego napisania i wydania uczonej biografii wielkiego hetmana. rii s t o s u n k ó w p o l s k o - r o s y j s k i c h , Lwów 1901). W tym okresie znakomity znaw­
Marzenie Śliwińskiego ziściło się szybko, bo już po siedmiu latach: w 1927 ca tych spraw, mający świetne pióro, Wacław Sobieski wydał między innymi:
roku Antoni Prochaska wydał w Warszawie obszerne dzieło H e t m a n S t a n i s ł a w T r y b u n l u d u s z l a c h e c k i e g o , Warszawa 1905, P a m i ę t n y s e j m , Warszawa 1913.
Ż ó ł k i e w s k i , które notabene miało wyjść już w 1912 r. Przypuszczać jednak na­ W 1903 roku wydano we Lwowie fascynujące, choć o przygnębiającym wy­
leży, że i sam Śliwiński nie miał powodów do zachwytu nad tą książką. Jest to dźwięku, dzieło Władysława Łozińskiego, P r a w e m i l e w e m , ukazujące bezmiar
bowiem praca stricte naukowa, pisana trudnym językiem, uwikłana w wiele bezprawia na Rusi Czerwonej; tutaj też można znaleźć kwiecistą pochwałę na­
wątków, z którą nawet oczytanemu w temacie niełatwo sobie poradzić. Autor szego bohatera. We Lwowie w 1852 i 1877 roku wydana została również mono­
oparł się głównie na opublikowanych pismach hetmana i rękopisach wielu ar­ grafia ks. Sadoka Barącza (Wincentego Fereriusza), P a m i ą t k i m i a s t a Ż ó ł k w i
chiwów i bibliotek; nie uniknął przy tym merytorycznych pomyłek i celowych (oba wydania różnią się znacznie; rozwinięcie tych kwestii znajdujemy w pra­
przemilczeń. Dzieło, pisane jeszcze w czasie zaborów, uzupełniane po wyzwo­ cach Jana Sas-Zubrzyckiego, Mikołaja Niedźwieckiego, Mariana Osińskiego
leniu, zbudowane na olbrzymiej przecież bazie źródłowej, stanowiło swoiste czy też Stanisława Szuperskiego), oraz w 1912 roku fundamentalne dzieło Ta­
uwieńczenie hagiografii hetmana-męczennika. Jest to jednak w warstwie mery­ deusza Korzona, D z i e j e w o j e n i w o j s k o w o ś c i w P o l s c e . Wartościową pozycję
torycznej praca fundamentalna i wartościowa, której znaczenia przy pisaniu stanowi rozprawa Augusta Sokołowskiego, P r z e d r o k o s z e m . S t u d i u m h i s t o ­
biografii Stanisława Żółkiewskiego nie sposób przecenić. r y c z n e z c z a s ó w Z y g m u n t a II I, Kraków 1882. Osoby tej epoki scharakteryzo­
Elementy hagiografii, zawarte w dziele Prochaski, sprawiły, że szybko do­ wał Franciszek Siarczyński, O b r a z w i e k u p a n o w a n i a Z y g m u n t a II I , Lwów
czekało się ono repliki w postaci książki Wandy Dobrowolskiej, K s i ą ż ę t a 1828.
Z b a r a s c y w w a l c e z h e t m a n e m Ż ó ł k i e w s k i m , Kraków 1930, oraz artykułu Ze strony rosyjskiej powstawały w tych latach duże monografie pióra Niko­
Z p o w o d u k s i ą ż k i A . P r o c h a s k i , zamieszczonego w „Wiadomościach Histo­ łaja Kostomarowa, S m u t n o j e w r i e m i a M o s k o w s k o g o G o s u d a r s t w a w n a c z a l e
rycznych” nr 2—3 z 1930 roku. Autorka domagała się obiektywizmu w ocenie X V I I s t o l e t i a , S. Pietierburg 1868, rzetelna praca Sergiusza Płatonowa, O c z e r -
hetmana i rozważenia jego wpływu na niepowodzenia Polski i klęskę cecorską; k i p o is to r i i s m u t y w M o s k o w s k o m G o s u d a r s t w i e X V I —X V I I w., S. Pietier­
twierdziła, że „biografii wybitnych jednostek nie pisze się tylko dla uwielbiania burg 1910 i pisane już po zwycięstwie rewolucji październikowej S m u t n o j e
ich”. w r i e m i a , Pietierburg 1923. W 1902 roku rosyjski profesor Uniwersytetu War­
W czasach nam współczesnych, kiedy to pamięć okresu świetności Rzeczy­ szawskiego, Dymitr Cwietajew, wydaje w Warszawie dwutomowe dzieło C a r
pospolitej mocno zakurzono w świadomości Polaków, nie powstała biografia W a s ilij S z u j s k i j i m i e s t a j e g o p o g r e b i e n i j a w P o l s z e . W 1908 roku ukazują się
Żółkiewskiego — jeśli nie liczyć książeczki Leszka Podhorodeckiego, wydanej we Lwowie Ż e r e ł a d o is to rii U k r a i n y - R u s s y , wydane przez Iwana Krypjakiewi-
w 1968 roku. W 1980 roku w zbiorze pod redakcją Zofii Stcfanowskiej i Janu­ cza, a w 1909 Michajla Hruszewskiego, Is to r ija U k r a i n y - R u s s y . K o z a ć k y c z a s y
sza Tazbira, Ż y c i o r y s y h i s t o r y c z n e , li te r a c k ie i l e g e n d a r n e , ukazała się krótka d o h. 1 6 2 5 , t. 7.
biografia Żółkiewskiego pióra wybitnego znawcy czasów, Władysława Cza­ Znacznym dorobkiem może się poszczycić historiografia międzywojenna.
plińskiego. Wacław Sobieski pisze wartościową rozprawę Ż ó ł k i e w s k i n a K r e m l u , Warsza­
Wiele problemów nie doczekało się naukowego opracowania, między inny­ wa 1920. Ukazują się wspomniane dzieła Wandy Dobrowolskiej, Kazimierza
mi trudna sprawa zamoyszczyków po śmierci Zamoyskiego. Dopiero niedawno Tyszkowskiego ( P r o b l e m y o r g a n i z a c y j n o - w o j s k o w e z c z a s ó w w o j n y m o s k i e w ­
rozwinęła się szerzej biografistyka: powstały książki o Henryku Walezym: pió­ s k i e j Z y g m u n t a II I, „Przegląd Historyczno-Wojskowy” 1930), Adama Szelą-
ra Macieja Serwańskiego (obejmująca głównie epizod polski) i — doskonale gowskiego ( W a l k a o B a ł t y k , Lwów 1921) oraz Karola Lepszego ( R z e c z p o s p o ­
napisana — Stanisława Grzybowskiego. O Janie Karolu Chodkiewiczu i Stani­ lita P o l s k a w d o b i e s e j m u i n k w i z y c y j n e g o 1589 —1 5 9 2 , Kraków 1939; W a l k a
sławie Koniecpolskim, głównie jako dowódcach, pisał Leszek Podhorodecki. s t r o n n i c t w w p i e r w s z y c h la ta c h p a n o w a n i a Z y g m u n t a II I, Kraków 1928; O b l ę ­
Przygotowywane są biografie najbardziej kontrowersyjnych postaci tej epo­ ż e n i e m i a s t a K r a k o w a p r z e z a r c y k s i ę c i a M a k s y m i l i a n a , Kraków 1929). Wyda­
ki — Stefana Batorego, Jana Zamoyskiego, Zygmunta III Wazy. ne zostają D z i e j e P o l s k i n o w o ż y t n e j , Warszawa 1936, Władysława Konopczyń-

380 381
W SKAZÓ W KI B IB L IO G R A F IC Z N E
WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE

skiego; książka Franciszka Suwary, P r z y c z y n y i s k u t k i k l ę s k i c e c o r s k i e j 1 6 2 0 r . , dwika Bazylowa, oraz Władysława Serczyka i Henryka Wisnera, które pozwa­
Kraków 1930, Czesława Lechickiego, M e c e n a t Z y g m u n t a 111, Warszawa 1932, lają zrozumieć tło wielu wydarzeń, m.in. w wojnie polsko-rosyjskiej i sprawy
prace Stanisława Łempickiego o Zamoyskim oraz wartościowa rozprawa Stani­ kozackie.
sława Herbsta, W o j n a i n f l a n c k a , „Rozprawy Historyczne”, t. 19, Warszawa Ukazało się również sporo prac przyczynkarskich; bardzo pomocny przy pi­
1938. Ukazało się też sporo prac przyczynkarskich dotyczących między innymi saniu niniejszej biografii był zwłaszcza artykuł Maurycego Horna, C h r o n o l o ­
g i a i z a s i ę g n a j a z d ó w t a t a r s k i c h n a z i e m i e R z e c z y p o s p o l i t e j P o l s k i e j w la ta c h
kwestii wojskowości.
1 6 0 0 —1 6 4 7 , zamieszczony w „Studiach i Materiałach do Historii Wojskowo­
W czasach Polski powojennej należy wspomnieć o pracach: Władysława
Czaplińskiego ( P o l i t y k a R z e c z p o s p o l i t e j P o l s k i e j 1 5 7 6 —1 6 4 8 , Warszawa 1958; ści”, t. VIII, Warszawa 1962, praca tegoż S k u t k i e k o n o m i c z n e n a j a z d ó w ta t a r ­
s k i c h z la t 1 6 0 5 — 1 6 3 3 n a R u ś C z e r w o n ą , Wrocław 1964; Adama Kerstena,
O P o l s c e s i e d e m n a s t o w i e c z n e j , Warszawa 1966; Ś lą s k a P o l s k a w p i e r w s z y c h
O d s i e c z w i e d e ń s k a 1 6 1 9 , „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. X,
la ta c h w o j n y t r z y d z i e s t o l e t n i e j 1 6 1 8 —1 6 2 0 , „Śląski Kwartalnik Historyczny So­
bótka” 1947; P o l s k a w o b e c p o c z ą t k ó w w o j n y t r z y d z i e s t o l e t n i e j , tamże 1960), cz. 2, 1964; artykuły Henryka Kotarskiego o problemach organizacyjnych w
Jaremy Maciszewskiego ( W o j n a d o m o w a w P o l s c e 1 6 0 6 —1 6 0 9 . S t u d i u m z d z i e ­ wojnie inflanckiej za czasów Stefana Batorego 1576—1582 („Studia i Materia­
j ó w w a l k i p r z e c i w k o n t r r e f o r m a c j i , cz. I O d S t ę ż y c y d o J a n o w c a , Wrocław
ły do Historii Wojskowości”, t. XVI, 1970; XVII, 1971; XVIII, 1972) oraz
1960; P o l s k a a M o s k w a 1 6 0 3 —1 6 18. O p i n i e i s t a n o w i s k a s z l a c h t y p o l s k i e j , Marka Plewczyńskiego o bitwie byczyńskiej w tychże „Studiach i Materia­
Warszawa 1968), Zbigniewa Wójcika (D z i k i e P o l a w o g n i u , Warszawa 1960), łach...”, t. XVII, 1971. Inne prace Czytelnik może znaleźć w przypisach.
Zdzisława Spieralskiego (A w a n t u r y m o ł d a w s k i e , Warszawa 1967). Rzecz znamienna: w wielu powojennych pracach w dalszym ciągu Żółkiew­
Interesująco i z pasją napisane szkice o problemach religijnych w Rzeczy­ ski kreowany był na wielkość polityczną i wojskową. Chłodniejsze tony można
pospolitej kreśli w swych książkach Janusz Tazbir (Ś w i ę c i , g r z e s z n i c y i k a c e - odczuć dopiero w dziełach: Ryszarda Majewskiego, C e c o r a 1 6 2 0 , i Hanny Ma­
r z e , Warszawa 1959; P a ń s t w o b e z s t o s ó w , Warszawa 1967; P i o t r S k a r g a —
lewskiej, L i s t y s t a r o p o l s k i e z e p o k i W a z ó w , Warszawa 1959, gdzie zauważono,
s z e r m i e r z k o n t r r e f o r m a c j i , Warszawa 1978). Siedemnastowieczną obyczajo­
że niepowodzenia polskie drugiej dekady XVII wieku mają swoje źródło nie
wość polską charakteryzuje Zbigniew Kuchowicz ( O b y c z a j e s t a r o p o l s k i e tylko w uwarunkowaniach obiektywnych, których tak pilnie szuka nasza nauka
X V I — X V I I I w i e k u . Łódź 1975; W i z e r u n k i n i e p o s p o l i t y c h n i e w i a s t s t a r o p o l ­
historii, ale i w nieporadności starzejącego się hetmana.
Nasz bohater miał i ma swoje bujne „życie po życiu” w postaci legendy
s k i c h X V I — X V I I I w i e k u . Łódź 1972). Sprawy związane z militariami, zajmują­
ce w życiorysie hetmana poczesne miejsce, bada Jan Wimmer ( W y p i s y ź r ó d ł o ­ i mitu. Na ten temat pojawiła się książka Antoniny Lubaszewskiej, M i t —
e t h o s — k o n s t r u k c j a . „D u m a o h e t m a n i e ” S te f a n a Ż e r o m s k i e g o , Wrocław
w e d o h i s to r i i p o l s k i e j s z t u k i w o j e n n e j w la ta c h 1 5 6 3 — 1 6 4 7 — współautorem
1984, gdzie autorka odnotowuje elementy tworzenia się tej legendy, skumulo­
był Z. Spieralski, Warszawa 1961; W o j s k o i s k a r b R z e c z p o s p o l i t e j u s c h y ł k u
wanej w dziele Żeromskiego właśnie. Tym zjawiskom można się również
X V I i w p i e r w s z e j p o ł o w i e X V I I w i e k u , „Studia i Materiały do Historii Woj­
przyjrzeć podczas lektury szkicu Wiktora Hahna, S t a n i s ł a w Ż ó ł k i e w s k i w p o e ­
skowości”, t. XIV, cz. 1, 1968 r.) oraz Ryszard Majewski w bogato udokumen­ z j i p o l s k i e j , wydanego we Lwowie w 1908 roku.
towanej, choć niezbyt starannie wydanej pracy C e c o r a 1 6 2 0 , Warszawa 1970.
Przy śledzeniu działalności wojskowej hetmana pomocne też były syntetyczne
zarysy dziejów wojskowości polskiej. Na kartach powyższych opracowań i wielu innych, na których wymienienie
Działalność polityczna Żółkiewskiego i jej szersze tło może być pełniej zro­
nie starczyło tu miejsca, odzwierciedla się zatem cała epoka w dziejach Rze­
zumiane dzięki pracom o sejmach Jerzego Bylińskiego ( S e j m z r o k u 16 1 1 ,
czypospolitej — i to opisana z różnych pozycji politycznych i z różnym zabar­
Wrocław 1970; D w a s e j m y z r o k u 1 6 1 3 , Wrocław 1984), Stefanii Ochmann wieniem uczuciowym. Nic jednak mocniej i sprawiedliwiej nie przemawia niż
(iS e j m y z lat 1615 —1 6 1 6 , Wrocław 1970), Jana Rzońcy (O sta tn i s e j m p r z e d C e c o rą
język źródeł. A i samą postać Stanisława Żółkiewskiego można najlepiej zro­
Iw 1 6 1 9 r . l , „Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej”, z. 20, Wrocław 1983) i Jerzego
Pietrzaka ( P o C e c o r z e i p o d c z a s w o j n y c h o c i m s k i e j . S e j m y z la t 1 6 2 0 i 1 6 2 1 , zumieć poprzez lekturę jego listów, uniwersałów, pamiętników i mów. Tak też
Wrocław 1983), Barbary Janiszewskiej-Mincer, R z e c z p o s p o l i t a P o l s k a w la­ starałem się uczynić. Wydane przez Augusta Bielowskiego, P i s m a S t a n i s ł a w a
Ż ó ł k i e w s k i e g o , Lwów 1861, i uzupełniające je L i s t y S t a n i s ł a w a Ż ó ł k i e w s k i e g o
tach 1 6 0 0 — 1 6 0 3 , Bydgoszcz 1984. Wreszcie stosunki polsko-tureckie charakte­
1584 —1 6 2 0 , Kraków 1868, zebrane przez Tadeusza Lubomirskiego, stanowią
ryzuje ogólnie Janusz Pajewski w popularnej pracy B u ń c z u k i k o n c e r z , wyd.
III, Warszawa 1978; ich fragmentem zajął się Kazimierz Dopierała ( S t o s u n k i nie tylko źródło poznania historycznego, ale — a jest to materiał obfity —
przybliżają osobowość i psychikę hetmana zmieniającą się przecież wraz z wie­
d y p l o m a t y c z n e P o l s k i z T u r c ją z a S te f a n a B a t o r e g o , Warszawa 1986). Warto
kiem.
też przypomnieć tutaj prace znakomitego znawcy Rosji i Siedmiogrodu, Lu­

383
382
W SKAZÓW KI B IB L IO G R A F IC Z N E
W SKAZÓ W KI B IB L IO G R A F IC Z N E

Pamiętniki Stanisława Żółkiewskiego z wojny moskiewskiej po raz pierwszy roku; S p r a w y w o je n n e k r ó l a S te f a n a , wybrane przez Ignacego Polkowskiego,
opublikował we Lwowie w 1833 roku Konstanty Słotwiński; w dwa lata póź­ Kraków 1887; „Źródła Dziejowe" t. 3, 4 (Warszawa 1887) i 11 (Warszawa 1882),
niej Rosjanie wydali je w Moskwie w dwóch językach: polskim i rosyjskim. opracowane przez Adolfa Pawińskiego; P a m i ę tn i k i d o h is to rii S tefana k r ó l a p o l ­
Edytorem był Paweł Muchanow. P o c z ą t e k i p r o g r e s w o j n y m o s k i e w s k i e j za­ s k i e g o , wydane przez Edwarda Raczyńskiego w Krakowie w 1830 r.; Stanisława
mieszczony był także w wydaniu P i s m Augusta Bielowskiego; w 1920 roku Żurkowskiego, Ż y w o t T o m a s z a Z a m o y s k i e g o , opracowany przez Aleksandra Ba-
opracował go i wydal Wacław Sobieski, a w 1966 roku, z obszernym wstępem, towskiego, Lwów 1860; wydane przez Władysława Chomętowskiego, K o r e s p o n ­
Jarema Maciszewski. W czasach zaborów ukazywały się też dzieła szesnasto- d e n c je J a n a K a r o l a C h o d k i e w i c z a , Warszawa 1875; Szymona Starowolskiego,
wiecznych i siedemnastowiecznych kronikarzy i historyków, tłumaczone na ję­ W o j o w n i c y s a r m a c c y ( S a r m a ti a e B e lla to re s z 1631 r., przekład Jerzy Starnawski),
zyk polski: Świętosława Orzelskiego, B e z k r ó l e w i a k s i ą g o ś m i o r o , c z y l i d z i e j e Warszawa 1979.
P o l s k i o d z g o n u Z y g m u n t a A u g u s t a r o k u 1 5 7 2 a ż d o r o k u 1 5 7 6 , Petersburg— Nieocenionym źródłem są pamiętniki i relacje. W czasach Żółkiewskiego pisali
—Mohylew 1856, przetłumaczone przez Włodzimierza Spasowicza; Reinholda je między innymi: ksiądz Jan Piotrowski, Łukasz Działyński, Teodor Jewłaszew-
Heidensteina, D z i e j e P o l s k i o d ś m i e r c i Z y g m u n t a A u g u s t a d o r o k u 1 5 9 4 , Pe­ ski, Samuel Maskiewicz, Marcin Marchocki, Jan Piotr Sapieha, Wacław Dyamen-
tersburg 1857, tłumaczone przez Michała Gliszczyńskiego, oraz tegoż P a m i ę t ­ towski, Stanisław Niemojewski, Józef Budziłło, Zbigniew Ossoliński, Teofil
n i k w o j n y m o s k i e w s k i e j w s z e ś c i u k s i ę g a c h , Lwów 1864, w tłumaczeniu Jana Szemberg. Oddają one znakomicie koloryt epoki i uplastyczniają postać hetma­
Czubka; Joachima Bielskiego, D a l s z y c ią g k r o n i k i p o l s k i e j , z a w i e r a j ą c y d z i e j e na — nie zawsze, jak pamiętamy, opisywaną z życzliwością.
o d 1 5 8 7 d o 1 5 9 8 r o k u , wydany w Warszawie w 1851 roku; Pawła Piaseckiego,
K r o n i k a , przetłumaczona we fragmentach i wydana w Krakowie w 1870 roku, * * *

Jana Dymitra Solikowskiego, K r ó t k i p a m i ę t n i k r z e c z y p o l s k i c h , Petersburg—


—Mohylew 1855, przełożony przez Władysława Syrokomlę; Stanisława Łu­ Nie zamierzałem w tej książce budować wielkiej panoramy epoki, obejmującej
bieńskiego, P i s m a p o ś m i e r t n e , przełożone dość dowolnie i w skrócie przez procesy społeczne, polityczne, kulturalne, i na tle tego obrazu, będącego wyni­
Adama Jochera, wydane tam i w tymże roku. Nie przetłumaczone są dotąd kiem osiągnięć naukowych, odszukiwać postaci Żółkiewskiego. Wolałem przyj­
obszerne dzienniki Jana Wielewickiego (t. 3, Kraków 1889); Stanisława Kobie- rzeć się ludziom, zdarzeniom i poddać płynącym stąd refleksjom. To wydaje mi
rzyckiego, H i s t o r i a V l a d i s la i P o l o n i a e e t S u e c i a e p r i n c i p i s , Dantisci 1655. Nie­ się wielką siłą historii: widzenie otaczającej nas teraźniejszości również poprzez
które ukazały się w Polsce Ludowej w formie reprintów. Nieco wiadomości przeszłość. I choć daleki chciałbym być od jakiejkolwiek formy prezentyzmu, to
odnaleźć też można w dziele Andrzeja Lubienieckiego, P o l o n e u t y c h i a , War­ sądzę, że budzenie pewnych skojarzeń, mających związek z teraźniejszością, po­
szawa 1982, herbarzach Bartosza Paprockiego, Kacpra Niesieckiego, Adama zwala łatwiej zrozumieć procesy i syntezy, a nade wszystko otaczający nas świat.
Bonieckiego i innych. Uwagi te kładę w tym miejscu, ponieważ profesjonalistów mogą niekiedy razić
Niekorzystanie ze źródeł archiwalnych zmusza do tym dokładniejszego spo­ pewne uproszczenia, skróty, spekulacje czy też próby ukazania konterfektu psy­
żytkowania źródeł drukowanych. Istotną pozycję stanowią tu diariusze sejmo­ chologicznego hetmana. W pracy tego typu są to jednak rzeczy nieuniknione.
we: 1587 (wyd. A. Sokołowski, Kraków 1887), 1597 roku (wyd. E. Barwiński, Uważam ponadto, że poznanie mentalności Żółkiewskiego jest niezbędne do zro­
Kraków 1907), lat 1591—1592 (wyd. tenże, Kraków 1911); obszerne A r c h i ­ zumienia subiektywnych przyczyn jego tragedii. Stany uczuciowe, charakter, oso­
w u m J a n a Z a m o y s k i e g o (t. 1, Warszawa 1904, w opracowaniu W. Sobieskie­ bowość, które expressis verbis nie znajdują na ogół odzwierciedlenia w źró­
go, t. 2, 3, Warszawa 1909, 1913, w oprać. J. Siemieńskiego i t. 4, Warszawa dłach — można odczytać, choć będą to oczywiście hipotezy. Jeśli udało mi się
1948, w oprać. K. Lepszego); A r c h i w u m d o m u R a d z i w i ł ł ó w , opracowane połączyć w tej książce wiarygodność prezentacji i ocen z barwnością opisu czasów
przez A. Sokołowskiego (Kraków 1885) oraz A r c h i w u m d o m u S a p i e h ó w , wy­ i postaci tragicznego hetmana — zadanie swe będę uważał za spełnione.
dane przez A. Prochaskę (Lwów 1892). Z innych ważnych źródeł drukowa­ Każda książka jest sumą talentu, wysiłku i wiedzy autora, pomnożonych o ży­
nych należy wymienić zbiór praw polskich V o l u m i n a L e g u m , wydanych w Pe­ czliwą pomoc i wiedzę innych. Im właśnie — Profesorom Władysławowi Serczy-
tersburgu w 1859 r. (t. 2 i 3), V e te r a M o n u m e n t a P o l o n i a e e t L i t u a n i a e , opraco­ kowi, Januszowi Tazbirowi, Janowi Wimmerowi — chciałbym złożyć wyrazy po­
wane przez A. Theinera, t. 3 (1585—1696), Romae 1863; R e l a c j e n u n c j u s z ó w dziękowania za krytyczne uwagi, ale nade wszystko właśnie za życzliwość. Osob­
a p o s t o l s k i c h i in n y c h o s ó b o P o l s c e o d r o k u 1 5 4 8 d o 1 6 9 0 , t. 1, Berlin—Poznań ne wyrazy podzięki należą się Doktorowi Mirosławowi Nagielskiemu i miłym Pa­
1864, w opracowaniu E. Rykaczewskiego; C u d z o z i e m c y o P o l s c e , opracowa­ niom z Biblioteki Narodowej w Warszawie, którzy ułatwili mi dostęp do literatu­
ne przez J. Gintela, Kraków 1971; P a m i ę t n i k i d o ż y c i a i s p r a w y S a m u e l a ry przedmiotu.
i K r z y s z t o f a Z b o r o w s k i c h , zebrane przez Żegotę Pauli we Lwowie w 1864 Warszawa—Raszyn, kwiecień 1985 roku

384

25 — J Besala
P R Z Y P ISY

PRZYPISY liezi”, A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o , wyd. W. Sobieski, Warszawa 1904, t. 1,


s. 136. Wybitny historyk opatruje to komentarzem: „dlaczego [siostrzeniec] —
nie wiadomo”, tamże, s. 105. Natomiast przy nazwisku Żółkiewskiego seniora
kładzie: „wuj Zamoyskiego”, tamże, s. 530. Jan Zamoyski wielokrotnie po­
twierdzał związki krwi z Żółkiewskimi; spod Pskowa 19 grudnia 1581 roku pi­
sał do młodszego Stanisława Żółkiewskiego „Mój Najmilszy Panie Bracie”.
Część pierwsza Nie jest to zapewne jedynie zwrot grzecznościowy czy wręcz protekcjonalny,
TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO używany dość często w tej epoce; w innej bowiem epistole do legata papieskie­
go Antoniego Possevina 17 grudnia 1581 roku pisze: „Mitto ad D-tionem Ve-
stram consanguineum meum D-num Stanislaum Zolkievsky, palatini Belsensis
Rozdział I filium” (A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o , wyd. J. Siemieński, Warszawa 1909,
WŁAŚCIWY WYBÓR t. 2, s. 126). Owego consanguineum — krewnego — widzimy też u R. Heiden-
steina. Wreszcie w relacji do króla po bitwie byczyńskiej kanclerz donosi
1 E x c e r p t z m a n u s c r i p t u N a j j a ś n i e j s z e g o K r ó l a J e g o M o ś c i J a n a I I I , „Athe- krótko: „Brat mój, pan Żółkiewski, przestrzelon” ( W y p i s y ź r ó d ł o w e d o h i s t o ­
naum”, pod redakcją J. I. Kraszewskiego, Wilno 1842, t. 2, s. 44. rii p o l s k i e j s z t u k i w o je n n e j . P o l s k a s z t u k a w o j e n n a w la ta c h 1 5 6 3 — 1 6 4 7 , oprać.
2 J. Cichowski, A. Szulczyński, H u s a r i a , Warszawa 1981, s. 113. Z. Spieralski, J. Wimmer, Warszawa 1961, s. 169). Tutaj też Żółkiewski poda­
3 W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m , Kraków 1960, t. 1, s. 108. ny jest przez J. Wimmera jako cioteczny brat Zamoyskiego. Sytuacji tej nie
4 A. Janeczek, P o l s k a e k s p a n s j a o s a d n i c z a w z i e m i l w o w s k i e j w X I V — X V I wyjaśnia fakt, iż żona Żółkiewskiego, Regina Herburtówna, córka Jakuba
w i e k u , „Przegląd Historyczny” 1978 r., zeszyt 4, s. 597—620. z Mieżyńca, była siostrą cioteczną Jana Zamoyskiego (matka kanclerza, Anna
5 W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m . . . , t. 1, s. 3. Herburtówna, również pochodziła z Mieżyńca), P i s m a . . . , s. LIX. Korespon­
6 Nie jest to data pewna, choć najbardziej prawdopodobna. Por. P i s m a S ta ­ dencja bowiem, w której Żółkiewski występuje jako krewny Zamoyskiego,
n i s ł a w a Ż ó ł k i e w s k i e g o , wyd. A. Bielowski, Lwów 1861, s. XXV, oraz S. Barą- prowadzona była przed ślubem naszego bohatera z Reginą Herburtówną (rok
cza P a m i tf t k i m i a s t a Ż ó ł k w i , Lwów 1877, s. 6. Autor tej monografii opowiada 1589).
się za rokiem 1550. 16 J. Tazbir, P a ń s t w o b e z s t o s ó w , Warszawa 1967, s. 157.
7 Tak podaje B. Paprocki, H e r b y r y c e r s t w a p o l s k i e g o z e b r a n e i w y d a n e w 17 List Stanisława Żółkiewskiego do Jana Zamoyskiego, Winniki, 4 kwiet­
1 5 8 4 r o k u , Kraków 1858 r., s. 434, podobnie K. Niesiecki, H e r b a r z p o l s k i , nia 1577 roku. L i s t y S t a n i s ł a w a Ż ó ł k i e w s k i e g o 1 5 8 4 —1 6 2 0 , wydane przez
t. 10, Lipsk 1845 r., s. 183. Mazowieckie pochodzenie Żółkiewskich herbu Lu­ T. Lubomirskiego, Kraków 1868 r., s. 5.
bicz usiłował podważyć J. Bartoszewicz w E n c y k l o p e d i i p o w s z e c h n e j S. Orgel­ 18 Testament B, Bar, 18 sierpnia 1618 r., P i s m a . . . , s. 293.
branda, Warszawa 1868, t. 28, s. 1026 i in., dowodów źródłowych jednak nie 19 F. Siarczyński, O b r a z w i e k u p a n o w a n i a Z y g m u n t a 111, Lwów 1828, t. 2,
przedstawił. s. 376.
8 B. Paprocki, H e r b y r y c e r s t w a p o l s k i e g o . . . , s. 434. 20 Świadczą o tym urywki jego pism: „z ust moich nie wychodzi nic, jeno do­
9 K. Niesiecki, H e r b a r z p o l s k i . . . , t. 10, s. 183. brze”, W. Dobrowolska, K s i ą ż ę t a Z b a r a s c y w w a lc e z h e t m a n e m Ż ó ł k i e w s k i m ,
10 J. Bartoszewicz, E n c y k l o p e d i a p o w s z e c h n a S. Orgelbranda, t. 28, s. 1028. Kraków 1930, s. 67, przypis 3; w zaleceniach dla syna: „kiedy będziesz się tak
11 P i s m a . . . , s. 26; por. B. Paprocki, H e r b y . . . , s. 434. sprawował, jako cię uczę, jakom ja czynił, kiedy się będziesz Pana Boga bał,
12 W. Czapliński, O P o l s c e s i e d e m n a s t o w i e c z n e j , Warszawa 1966, s. 38—39. wiele dobrego będziesz miał, pewien bądź błogosławieństwa Bożego”, P i s m a . . . ,
13 S. Barącz, P a m i ą t k i . . . , s. 6. testament A z roku 1606, s. 173—174; „Sam Pan Bóg mię wspierał, wzmagał,
34 P i s m a . . . , s. XXVII i 131—145. wynosił , P i s m a . . . , testament z roku 1618, s. 293. Uniknąwszy śmierci od Czeka­
15 Trudno ustalić stopień pokrewieństwa między Janem Zamoyskim a Stani­ na w 1587 roku, pisze do posłów, iż „niewinność moja była mi szczytem [tarczą],
sławem Żółkiewskim, ale takie z pewnością istniało — ojciec naszego bohate­ była mi zbroją”, P i s m a . . . , s. 387. Przekonania te nie wydają się cechą epistolo-
ra pisząc z Winnik 14 kwietnia 1577 roku list do Jana Zamoyskiego tak go graficzną epoki, ale wyrazem rzeczywistych poglądów i wiary Żółkiewskiego
adresował: „Wszemu a mnie mciwemu panu i dobrodziejowi J.M. p. Janowi 21 P i s m a . . . , s. XXX.
Zamoisckiemu z Zamościa, podkanclerzemu koronnemu, Bełskiemu, Kny­ 22 S. Łempicki, M e c e n a t w i e l k i e g o k a n c l e r z a , wybór S. Grzybowski, War­
szyńskiemu i Zameskiemu staroście, mnie mciwemu panu a siestrzeńcowi na- szawa 1980, s. 353.

386 3S7
P R Z Y P ISY P R Z Y P ISY

23 Por. A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 1, s. 136. 12 List ks. Jana Piotrowskiego do Andrzeja Opalińskiego, Lwów, 13 maja
24 W. Konopczyński, D z i e j e P o l s k i n o w o ż y t n e j , Warszawa 1986, t. 2, s. 47. 1578, Kraków 1887, s. 105.
S p r a w y w o j e n n e k r ó l a S te f a n a B a t o r e g o ,
25 S. Orzelski, B e z k r ó l e w i a k s i ą g o ś m i o r o , c z y l i d z i e j e P o l s k i o d z g o n u Z y ­
g m u n t a A u g u s t a r o k u 1 5 7 2 a ż d o r o k u 1 5 7 6 , Petersburg—Mohylew 1856, t. 1, Rozdział III
s. 7. WOJNA O INFLANTY
26 W. Sobieski, T r y b u n l u d u s z l a c h e c k i e g o , Warszawa 1978, s. 89.
27 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 1, s. 14. 1 Por. H. Kotarski, W o js k o p o ls k o -lite w s k ie p o d c z a s w o jn y in fla n ck iej
1576— 1582. S p r a w y o r g a n i z a c y j n e , „Studia i Materiały do Historii Woj­
2S „Sub Ravae viventes” (żyjący koło Rawy), stąd rzekomo miało pocho­
dzić słowo „szubrawiec”, J. Tazbir, P i o t r S k a r g a — s z e r m i e r z k o n t r r e f o r m a c j i , skowości", t. XVI, cz. 2, 1970; t. XVII, cz. 1 i 2, 1971; t. XVIII, cz. 1,
1972.
Warszawa 1978, s. 12. A. Bruckner (S ł o w n i k e t y m o l o g i c z n y j ę z y k a p o l s k i e g o ,
Warszawa 1980, s. 556) wywodzi „szubrawca” od nazwiska znanego polemisty 2 Tamże, t. XVII, s. 102.
XVI-wiecznego Szudroviusa. 3 „Źródła Dziejowe”, Warszawa 1882, t. 11, s. 125—126.
29 M. Serwański, H e n r y k W a l e z y w P o l s c e , Kraków 1976, s. 108. 4 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 2, s. 29.
30 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 1, s. 446, 479. 5 Ł. Działyński, D i a r i u s z . . . , w: S p r a w y w o j e n n e . . . , s. 259.
6 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 2, s. 413.
7 J. Piotrowski, D z i e n n i k w y p r a w y S te f a n a B a t o r e g o n a P s k ó w , Kraków
1894, s. 108, 110.
Rozdział II 8 Tamże, s. 135.
PEREGRYNACJE, POLITYKA I SMAK WOJNY
9 H. Kotarski, W o j s k o p o l s k o - l i t e w s k i e . . . , „Studia i Materiały...”, t. XVIII,
cz. 1, 1972, s. 47.
1 D i a r i u s z p o s e l s t w a p o l s k i e g o d o F ra n c ji p o H e n r y k a W a l e z e g o w 1573
10 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 2, s. 82—83.
r o k u , oprać. A. Przyboś i R. Żelewski, Wrocław 1963.
2 D y p l o m a c i w d a w n y c h c z a s a c h . R e l a c j e s t a r o p o l s k i e z X V I — X V I I s t u le ­ 11 Obfita korespondencja na ten temat w: A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . ,
t. 2, s. 133 i n.
c ia , oprać. A. Przyboś i R. Żelewski, Kraków 1959, s. 106.
12 Tamże, s. 164.
3 A. Dumas, K r ó l o w a M a r g o t , Warszawa 1958, s. 414.
4 W. Sobieski, Si n o n iurabis, n o n regnabis. S p ó r o p r z y s ię g ę k r ó l e w s k ą , „Refor­ 13 R. Heidenstein, P a m i ę t n i k w o j n y m o s k i e w s k i e j w s z e ś c i u k s i ę g a c h , tłu­
macja w Polsce” 1922 r., i S. Grzybowski, H e n r y k W a l e z y , Wrocław 1980, s. 96 i n. maczył J. Czubek, Lwów 1894, s. 233.
5 A. Prochaska, H e t m a n Stan isław Ż ó ł k i e w s k i , Warszawa 1927, s. 7, przypis 45. 14 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 2, s. 258 i 265.
6 „W Zamościu się zaczęła nauka godna dzieci szlacheckich i wolę, że go tu 15 R. Heidenstein, P a m i ę t n i k . . . , s. 233.
w Polsce niźli gdzie indziej do cudzej ziemie uczyć dasz: bo to jest jawna, że 16 Tamże, s. 233—234.
nierówno większa liczba jest tych, którzy do cudzych ziem dla ćwiczenia jeż­ 17 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 2, s. 305, 314.
dżą, co więcej złych niźli dobrych obyczajów przynoszą, a zgoła rzadki z czym 18 Tamże, t. 3, s. 450.
dobrym przyjedzie” — takie wskazówki odnośnie do kształcenia syna, skiero­ 19 Mowa miana na sejmie walnym warszawskim 1605 roku dnia 29 stycznia,
P i s m a . . . , s. 167.
wane do małżonki, zawarł Żółkiewski w testamencie z 1606 roku. P i s m a . . . ,
20 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 2, s. 392—395 i 402.
s. 171. ................... 21 B. Paprocki, H e r b y r y c e r s t w a p o l s k i e g o . . . , s. 264.
7 W. Czapliński ( O P o l s c e s i e d e m n a s t o w i e c z n e j , s. 44) sądzi inaczej niż
S. Grzybowski ( H e n r y k W a l e z y , s. 110—111), za którym tezę tę przytoczyłem. 22 Sam Żółkiewski przyznał, że „moja komplexya słaba”, testament B, P i s ­
m a . . . , s. 293.
8 P i s m a p o l i t y c z n e z c z a s ó w p i e r w s z e g o b e z k r ó l e w i a , wyd. J. Czubek, Kra­
ków 1906, s. 33; wcześniejsza wersja tego porzekadła w: J. Tazbir, R z e c z p o ­
Rozdział IV
s p o l i t a i ś w i a t , Wrocław 1971, s. 37.
9 R. Heidenstein, D z i e j e P o l s k i o d ś m i e r c i Z y g m u n t a A u g u s t a d o r o k u SPRAWA ZBOROWSKICH
1 5 9 4 , przetłumaczył M. Gliszczyński, t. 1, Petersburg 1857, s. 215—217. 1 L i s t y . . . , s. 6—7. Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, bez podania
1(1 A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 1, s. 122—123, 136—137. miejsca i daty.
11 Ź r ó d ł a d z i e j o w e , wyd. A. Pawiński, Warszawa 1877, t. 3, s. 26. 2 R. Heidenstein, D z i e j e P o l s k i . . . , t. 2, s. 160.

388 389
PRZYPISY P R Z Y P IS Y

3 Tamże, s. 161. Por. A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o , wyd. J. Siemieński, 2 Ś. Orzelski, B e z k r ó l e w i a k s i ą g o ś m i o r o . . . , t. 3, s. 235.


Warszawa 1913, t. 3, s. 308. 3 D y j a r i u s z e s e j m o w e r. 1 5 8 7 , wyd. A. Sokołowski, Kraków 1887, s. 2.
4 Warto przytoczyć tu słowa W. Czaplińskiego, że starcie króla i kanclerza 4 Tamże, s. 23.
ze Zborowskimi to konflikt, „którego istotnych przyczyn do dnia dzisiejszego 5 Tamże, s. 29.
nie znamy”, Ż y c i o r y s y h i s t o r y c z n e , lite r a c k ie , l e g e n d a r n e , pod red. Z. Stefa- 6 Tamże, s. 30.
nowskiej i J. Tazbira, Warszawa 1980, s. 110. 7 Tamże, s. 41.
5 Ż. Pauli, P a m i ę t n i k i d o ż y c i a i s p r a w y S a m u e l a i K r z y s z t o f a Z b o r o w s k i c h , 8 Tamże, s. 41—42.
Lwów 1864, s. 136. 9 List Stanisława Żółkiewskiego do panów posłów, luty (błąd: marzec —
6 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Bełz, 2 listopada 1584 r., L i ­ J.B.), P i s m a . . . , s. 387.
s t y . . . , s. 9. 10 D y j a r i u s z e s e j m o w e r. 1 5 8 7 . . . , s. 43.
7 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Jaworów, 24 grudnia 1584 11 Tamże, s. 46.
r., L i s t y . . . , s. 9. 12 P i s m a . . . , s. XXXV.
8 Tamże. 13 List Stanisława Żółkiewskiego do panów posłów..., P i s m a . . . , s. 386.
9 Potem pisał się „z Fulsztyna”, P o l s k i s ł o w n i k b i o g r a f i c z n y , artykuł J. Ma­ 14 Sprawa krotce opisana, która toczyła się pod Wiśnią w polu na zgroma­
łeckiego. . . dzeniu trzech ziem województwa ruskiego: lwowskiej, przemyskiej i sanockiej,
10 Opis przebiegu sejmiku wiszneńskiego w wymienionym wyżej liście z Ja­ dnia 8 maja AD 1587, P i s m a . . . , s. 131—145.
worowa Stanisława Żółkiewskiego do kanclerza, L i s t y . . . , s. 9—13. 15 K. Lepszy, V'/alka s t r o n n i c t w w p i e r w s z y c h la t a c h p a n o w a n i a Z y g m u n ­
11 Patrz: Korespondencja Stanisława Żółkiewskiego z Janem Herburtem ta III, Kraków 1929, s. 24—25, 79—81.
z Bruchnala z 1585 r., w: W. Dobrowolska, K s i ą ż ę t a Z b a r a s c y w w a lc e z h e t ­ 16 W. Konopczyński, D z i e j e P o l s k i n o w o ż y t n e j , t. 1, s. 175.
m a n e m Ż ó ł k i e w s k i m . . . , s. 67, przypis 5. 17 K. Lepszy, O b l ę ż e n i e m i a s t a K r a k o w a p r z e z a r c y k s i ę c i a M a k s y m i l i a n a
12 W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m . . . , t. 1, s. 50. ( 1 5 8 7 ) , Kraków 1929, s. 20.
13 A. Boniecki, H e r b a r z p o l s k i , t. 7, s. 263. 18 Tamże, s. 110.
14 K. Dopierała, S to s u n k i d y p l o m a t y c z n e P o ls k i z Turcją z a S tefana B a to re g o , 19 „Mutum daemonium”, W. Kobierzycki, H i s t o r i a V la d i s la i P o l o n i a e et
Warszawa 1986, s. 149 i n. Wbrew dotychczasowym ustaleniom autor sugeruje, iż S u e c ia e p r i n c i p i s , Dantisci 1655, s. 44; por. W. Sobieski, T r y b u n l u d u s z l a ­
w rzeczywistości Stefan Batory „nie zamierzał uczestniczyć w żadnej akcji antyture- c h e c k i e g o , s. 307.
ckiej” (s. 156) i że kreślenie wizji ligi przeciw imperium Osmanów było jedynie 20 Za: M. Plewczyński, B i t w a p o d B y c z y n ą 2 4 . 0 1 . 1 5 8 8 r . , „Studia i Materia­
wybiegiem dyplomatycznym. Kwestia ta jednak pozostaje otwarta; w pewnych mo­ ły do Historii Wojskowości”, t. XVII, s. 1, 1971, s. 152 i n.
mentach Stefan Batory aktywnie włączał się w działania na rzecz zmontowania ligi. 21 „I byczyńska potrzeba, otwarcie powiem, z mojej zachęty zwiedziona
u Zamoyski do Piotra Tylickiego, Zamość, 12 czerwca 1585 r., A r c h i w u m była, przeciw zdaniu nieboszczyka Farensbacha i innych niektórych: którzy już
J a n a Z a m o y s k i e g o , wyd. K. Lepszy, Warszawa 1948, t. 4, s. 66. pomarli i nie mogą świadczyć.” Stanisław Żółkiewski do Wawrzyńca Gembic-
1(1 R. Heidenstein, D z i e j e P o l s k i . . . , t. 2, s. 202. Obszerną, choć niezbyt wia­ kiego, 4 listopada 1618 r., P i s m a . . . , s. 297. Nie od rzeczy jednak będzie też
rygodną pozycję o otruciu wielkiego monarchy przez nieokreślonych prote­ przypomnieć, że usłużny Zamoyskiemu historyk Heidenstein wskazuje z kolei
stantów wydał na obczyźnie H. Z. Scheuring, C z y k r ó l o b ó j s t w o ? K r y t y c z n e na kanclerza jako inspiratora wydania bitwy, R. Heidenstein, D z i e j e P o l s k i . . . ,
s t u d i u m o ś m i e r c i k r ó l a S te f a n a W i e l k i e g o B a t o r e g o , Londyn 1964. t. 2, s. 274.
17 Król Stefan mianuje komisarzy do rozstrzygnięcia sporu między Zamoy­ 22 Opis bitwy: M. Plewczyński, B i t w a p o d B y c z y n ą . . . oraz: W y p i s y ź r ó d ł o ­
skim a Stanisławem Żółkiewskim, Niepołomice, 13 września 1585 r., A r c h i ­ w e d o h i s t o r i i p o l s k i e j s z t u k i w o je n n e j . P o l s k a s z t u k a w o j e n n a w la ta c h 1 5 6 3 —
w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 4, s. 409. —1 6 4 7 , zeszyt 5, s. 161—163.
23 Na sejmie 1619 r.
Rozdział V 24 K. Lepszy, R z e c z p o s p o l i t a P o lsk a w d o b ie sejm u in k w izy c y jn e g o (1589—
—1 5 9 2 ) , Kraków 1939, s. 1.
BYCZYNA 25 Tamże, s. 11.
1 J. D. Solikowski, K r ó t k i p a m i ę t n i k r z e c zy p o lsk ich , tłum. Wł. Syrokomla,
Petersburg—Mohylew 1855, s. 75.

390 391
P R Z Y P ISY P R Z Y P IS Y

Część druga 25 T. Korzon, D z i e j e w o j e n i w o j s k o w o ś c i w P o l s c e , t. 2, Lwów 1923, s. 112.


HETMAN POLNY K OR ONNY 26 Z. Spieralski, A w a n t u r y m o ł d a w s k i e , Warszawa 1967, s. 147.
27 K a t a l o g d o k u m e n t ó w tu r e c k i c h , oprać. Z. Abrahamowicz, Warszawa
1959 r., s. 231.
Rozdział I
OD POŁUDNIOWEJ ŚCIANY
Rozdział II
1 Daty nie znamy; A r c h i w u m J a n a Z a m o y s k i e g o . . . , t. 4, s. 287. Por. KOZACY
K. Lepszy, W a l k a s t r o n n i c t w . . . , s. 173, R z e c z p o s p o l i t a P o l s k a . . . , s. 177.
2 K. Niesiecki, H e r b a r z . . . , t. 4, s. 351. Inaczej u Bonieckiego, H e r b a r z . . . , 1 Cyt. za: L. Podhorodecki, Z a r y s d z i e j ó w U k r a i n y , Warszawa 1976,
t. 7, s. 263; według niego Dorota miała wyjść za Andrzeja Zebrzydowskiego, s. 223—224.
podczaszego koronnego. 2 Z. Wójcik, D z i k i e P o l a w o g n i u , Warszawa 1960, s. 84.
3 S. Barącz, P a m i ą t k i . . . , s. 13—19. 3 W. Serczyk, H i s t o r i a U k r a i n y , Wrocław 1979, s. 69.
4 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Bar, 8 lutego 1590 r., L i ­ 4 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Gródek, 28 stycznia 1593 r.,
s t y . . . , s. 17—19. L i s t y . . . , s. 22. Por. List Mikołaja Jazlowieckiego do Kozaków, Chwastów, 10
5 Tamże, s. 17, 19. marca 1592 r., tamże, s. 21—22.
6 Tamże, s. 16: „Żebym wojsko nie trudził w ciasnocie, bo ludziom ubogim 5 P i s m a . . . , s. 258.
bywa to utrapieniem.” 6 W. Czapliński, O P o l s c e s i e d e m n a s t o w i e c z n e j . . . , s. 167.
7 K. Lepszy, R z e c z p o s p o l i t a P o l s k a . . . , s. 128. 7 Książę Aleksander Wiśniowiecki do Jana Zamoyskiego, Czerkasy, 23
8 Tamże, s. 143. maja 1593 r., L i s t y . . . , s. 27. Natomiast J. Bielski, D a l s z y c ią g K r o n i k i p o l s k i e j ,
9 Tamże, s. 177. z a w i e r a j ą c e j d z i e j e o d 1 5 8 7 d o 1 5 9 8 r o k u , w oprać. F. Sobieszczańskiego, War­
10 Tamże, s. 201, 208. szawa 1851, s. 190, podaje, że Kosiński, „będąc pijanym, w gospodzie zabit
11 Tamże, s. 246. od książęcych sług” — podstępem, a nie w walce.
12 Tamże, s. 345. 8 Książę Aleksander Wiśniowiecki do Jana Zamoyskiego, tamże, s. 27.
13 D i a r i u s z e i a k t a s e j m o w e r. 1 5 9 1 —1 5 9 2 , wyd. E. Barwiński, Kraków 9 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Chmielnik, 17 kwietnia 1594
1911, s. 244. r., L i s t y . . . , s. 52. Por. J. Bielski, D a l s z y c ią g K r o n i k i . . . , s. 216—220.
14 Tamże, s. 237. 10 Semen Nalewajko do Jana Zamoyskiego, Maciewicze, kwiecień 1594 r.,
15 Tamże, s. 241. L i s t y . . . , s. 64.
16 Tamże, s. 360. 11 Grzegorz Łoboda do Jana Zamoyskiego, Owrucz, 11 stycznia 1596 r., L i ­
17 K. Lepszy, R z e c z p o s p o l i t a P o l s k a . . . , s. 392. s t y . . . , s. 66.
18 Konstatacja ta wynika z lektury listów, wotów sejmowych i sejmikowych, 12 Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, Kraków, luty 1596 r. A r c h i w u m
zawartych w źródłach i podanych tu w przypisach. d o m u S a p i e h ó w , wyd. A. Prochaska, Lwów 1892, s. 126.
19 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Winniki, 15 października 13 Maciej Sawuła do książąt Różyńskich, Kijów, 27 marca i Cyryl Różyński do
1593 r., L i s t y . . . , s. 36. Stanisława Żółkiewskiego, Biała Cerkiew, 28 marca 1596 r., L i s t y . . . , s. 76—77.
20 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Chmielnik, 8 marca 14 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Winnica, 16 marca 1596 r.,
1594 r., L i s t y . . . , s. 42. L i s t y . . . , s. 71. Por. Z. Stroński, S w a w o l a u k r a i n n a u s c h y ł k u X V I w . , „Kwar­
21 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Latyczów, 1 lipca 1594 r., talnik Historyczny” 1924, 38, s. 313.
L i s t y . . . , s. 54. 15 A r c h i w u m d o m u R a d z i w i ł ł ó w , wyd. A. Sokołowski, Kraków 1885, s. 46.
22 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Winniki, 25 lipca 1594 r., 16 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Biała Cerkiew, 4 kwietnia
L i s t y . . . , s. 55. 1596 r., L i s t y . . . , s. 80.
23 Tamże. 17 J. Wimmer, W o j s k o i s k a r b R z e c z p o s p o l i t e j u s c h y ł k u X V I i w p i e r w s z e j
24 Stanisław Żółkiewski do Zygmunta 111, króla polskiego. Skała, 15 lutego p o ł o w i e X V I I w i e k u , „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. XIV,
1595 r., L i s t y . . . , s. 61. cz. 1. 1968, s. 16.

392 393
PRZYPISY P R Z Y P ISY

18 J. Bielski, D a l s z y c i ą g k r o n i k i p o l s k i e j . . . , s. 280. 20 List do Wawrzyńca Dembickiego, Bar, 4 listopada 1618 r.. P i s m a . . . , s. 297.
19 Ż e r e ł a d o is to r i i U k r a i n y - R u s s y , t. 8, Lwów 1908, s. 92. 21 Relacja JMP hetmana wielkiego koronnego..., W y p i s y . . . , s. 179.
20 J. Kitowicz, O p i s o b y c z a j ó w z a p a n o w a n i a A u g u s t a II I, oprać. R. Pollak, 22 W. Felczak, H i s t o r i a W ę g i e r , Wrocław 1983, s. 142.
Wrocław 1951, s. 342, oraz Z. Kuchowicz, O b y c z a j e s t a r o p o l s k i e . . . , s. 421 i n.
Rozdział IV
Rozdział III DO INELANT
Z MOŁDAWII... 1 B. Zimorowic, H i s t o r i a m i a s t a L w o w a , Lwów 1835, s. 260 i A. Prochaska,
s. 42.
H e tm a n ...,
1 S. Barącz, P a m i ą t k i . . . , s. 9. 2 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, 31 maja 1601 r., L i s t y . . . , s.
2 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Gródek, 17 lipca 1597 r., L i ­ 110.
s t y . . . , s. 84.
I S. Orzechowski. Q u i n c u n x , to j e s t w z ó r K o r o n y P o l s k i e j n a c y n k u w y s t a ­
3 D i a r i u s z e s e j m o w e r. 1 5 9 7 , wyd. E. Barwiński, Kraków 1907, s. 386. w io n y, w: J. Łoś, P o l s k i e d i a l o g i p o l i t y c z n e , Kraków 1919, s. 214—217.
4 Tamże, s. 30, 66, 393, 395. 4 Uniwersał hetmański wzywający na wyprawę do Inflant, Gródek, 15 czer­
5 Tamże, s. 104. wca 1601 r.. P i s m a . . . , s. 157—158.
6 Tamże, s. 70—85. r" J. Domaniewski, B y t z i e m i a ń s k i i m i e j s c k i , Lubcz 1620.
7 W wotach czy korespondencji Żółkiewskiego daje się zauważyć rosnące List do Wawrzyńca Gembickiego, Bar, 4 listopada 1618 r., P i s m a . . . ,
umiarkowanie wobec króla w porównaniu z pewnym swego Zamoyskim. s. 297. Żółkiewski pisał po latach, że chciał uderzyć komunikiem na siły Karo­
8 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Gródek, 14 lipca 1598 r., L i ­ la Sudermańskiego, ale „kanclerz, z natury cunctator (...), pozwolić tego nie
s t y . . . , s. 91. chciał".
9 Listy Stanisława Żółkiewskiego do księdza Antoniego, prowincjała ojców 7 Cyt. za: S. Herbst, W o j n a i n f l a n c k a 1 6 0 0 —1 6 0 2 , Warszawa 1938, s. 135.
dominikanów, P i s m a . . . , s. 163 (z 1604 r.), 601—603 , 604—605 (z 1598 r.) i list 8 Tamże, s. 142.
Wawrzyńca Goślickiego do Stanisława Żółkiewskiego z 2 stycznia 1599 r., P i s ­ 9 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s w o j n y m o s k i e w s k i e j , opracował J. Ma-
m a . . . , s. 605—606, oraz do kanclerza, Winniki, 17 sierpnia 1598 r., L i s t y . . . , s. 92. ciszewski. Warszawa 1966, s. 136.
10 R. Heidenstein, D z i e j e P o l s k i . . . , t. 2, s. 398. 111 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Rewel—Moiza, 2 stycznia
11 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Skinderpol, 26 października 1602 r., L i s t y . . . , s. 112.
1599 r., L i s t y . . . , s. 95. II S. Herbst. W o j n a i n f l a n c k a . . . , s. 164.
12 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Sowigród, 28 października 12 Tamże, s. 172.
1599 r., L i s t y . . . , s. 96—98. 13 Byt to „szablon obcy polskiej sztuce wojennej”, w: S. Herbst, W o j n a i n ­
13 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Kamieniec Podolski, 15 sty­ f l a n c k a . . . , s. 173.
cznia 1600 r., L i s t y . . . , s. 100—101. 14 B. Janiszewska-Mincer, R z e c z p o s p o l i t a P o l s k a w l. 1 6 0 0 —1 6 0 3 , Byd­
14 R. Heidenstein, D z i e j e P o l s k i . . . , s. 407, 409. goszcz 1984, s. 83.
15 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Chocim, 2 czerwca 1600 r., 15 Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, Kies, 23 października 1602 r.,
L i s t y . . . , s. 103. w: A r c h i w u m d o m u R a d z i w i ł ł ó w , s. 168.
16 Stanisław Karnkowski do Lwa Sapiehy, Łowicz, 10 lipca 1600 r., A r c h i ­
w u m d o m u S a p i e h ó w . . . , s. 247.
17 Cyt. za: A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 36, na podstawie rękopisu z Biblio­ Rozdział V
teki Jagiellońskiej. ŚMIERĆ ZAMOYSKIEGO
18 O akcji werbowania w listach wojska zaporoskiego do Jana Zamoyskiego
i odpowiedzi kanclerza, L i s t y . . . , s. 104— 108. 1 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Żółkiew, 14 sierpnia 1604 r..
19 Relacja JMP hetmana wielkiego koronnego, którą miał w potrzebie swej s. 125.
L isty ...,
z Michałem nieprzyjacielem, na sejmie w Warszawie tertia Martii 1601, W y p i ­ 2 Zastanowienie między panami wojewodami wołoskim i multańskim a żoł­
s y ź r ó d ł o w e d o h is to r i i s z t u k i w o j e n n e j . . . , s. 177. nierzami uścickimi. Lwów, 28 stycznia 1604 r.. P i s m a . . . , s. 161—162.

394 395
PRZYPISY PRZYPISY

3 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w , opracował A. Sajkowski, redakcja i słowo 26 S. Łubieński, P i s m a . . . , s. 54.


wstępne W. Czapliński, Wrocław 1961, s. 97. 21 W. Sobieski, W r o c z n i c ę ( 1 6 0 5 —1 9 0 5 ) , „Tygodnik Ilustrowany” 1905,
4 Nie jest to literacka fantazja: opis na podstawie rękopisu byłego Archi­ s. 405.
wum Czartoryskich, zamieszczonego w: A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 49—51.
Obecnie w Zbiorach Biblioteki im. Czartoryskich w Krakowie.
5 Tamże, s. 50. Rozdział VI
6 Wynika to z listu Żółkiewskiego do sejmiku proszowickiego; główne siły «STRASZLIWY ZAPAŁ W RZECZYPOSPOLITEJ»
tatarskie były przy chanie, P i s m a . . . , s. 389—391.
7 Tamże, s. 390—391. Por. A r c h i w u m d o m u S a p i e h ó w . . . , s. 485. 1 Relacja H. Lippomano z 1575 r., R e l a c j e n u n c j u s z ó w a p o s t o l s k i c h i in n y c h
8 S. Szymonowie, T r o p h a e u m S ta n isla i Z o l k e v i i , S c y th i s c a e s i s f u g a t i s . . . o s ó b o P o lsce, E. Rykaczewski, Berlin 1864, t. 1, s. 252.
Anno 1606, H a l c y o n i a P o l o n i a e , Zamość 1606, w: A. Lubaszewska, M i t — 2 Cytowanej w: J. Maciszewski, W o j n a d o m o w a . . .
e t h o s — k o n s t r u k c j a . „ D u m a o h e t m a n i e ” S te f a n a Ż e r o m s k i e g o , Wrocław 3 W. Sobieski, P a m i ę t n y s e j m , Warszawa 1913, s. 14— 15.
1984, s. 22. 4 Tamże, s. 16.
9 V e te r a M o n u m e n t u P o l o n i a e e t L i t u a n i a e , t. 3 (1585—1696), Romae 1863, 5 J. Maciszewski, W o j n a d o m o w a . . . , s. 123.
s. 189. 6 Tamże, s. 184—185.
1(1 Testament A, Bracław, 12 stycznia 1606 r., P i s m a . . . , s. 169 i n. 7 W. Sobieski, P a m i ę t n y s e j m . . . , s. 102—103.
11 P i s m a . . . , s. 159—160. Por. W. Hahn, S t a n i s ł a w Ż ó ł k i e w s k i w p o e z j i p o l ­ 8 W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m . . . , t. 1, s. 279.
s k i e j , Lwów 1908, s. 7 i n. 9 Przebija to ze stów testamentu A, P i s m a . . . , s. 169.
12 W. Sobieski, N i e n a w i ś ć w y z n a n i o w a t ł u m ó w z a r z ą d ó w Z y g m u n t a H I, 10 A. Strzelecki, S e j m . . . , s. 195.
Warszawa 1902, s. 98. 11 S. Łubieński, P i s m a . . . , s. 90.
13 J. Maciszewski, W o j n a d o m o w a w P o l s c e 1 6 0 6 —1 6 0 9 , cz. 1 O d S t ę ż y c y 12 J. Maciszewski, W o j n a d o m o w a . . . , s. 143.
d o J a n o w c a , Wrocław 1960, s. 82. 13 Cyt. za J. Maciszewski, tamże, s. 189—190.
14 Stanisław Żółkiewski do Jana Zamoyskiego, Żółkiew, 8 października 14 J. Wielewicki, D z i e n n i k s p r a w d o m u z a k o n n e g o o o j e z u i t ó w u ś w . B a r b a ­
[grudnia?] 1604 r., L i s t y . . . , s. 125. r y w K r a k o w i e , wyd. W. Chotkowski, t. 2, Kraków 1886, s. 162, 180.
15 A. Sokołowski, P r z e d r o k o s z e m . S t u d i u m h i s t o r y c z n e z c z a s ó w Z y g m u n ­ 15 S. Łubieński, P i s m a . . . , s. 91.
ta 111, Kraków 1882, s. 180. 16 J. Maciszewski, W o j n a d o m o w a . . . , s. 209.
16 A. Strzelecki, S e j m z r. 1 6 0 5 , Kraków 1921, s. 108. 17 List Stanisława Żółkiewskiego do króla, Lwów, 1 lipca 1606 r., ceduła.
17 Tamże, s. 129. P i s m a . . . , s. 468.
18 A. Sokołowski, P r z e d r o k o s z e m . . . , s. 193. 18 J. Maciszewski, W o j n a d o m o w a . . . , s. 238.
19 Mowa miana na sejmie walnym warszawskim roku 1605, dnia 29 stycznia, 19 List od rokoszan do Stanisława Żółkiewskiego, 12 sierpnia 1606 r., P i s ­
P i s m a . . . , s. 163—168. m a . . . , s. 469.
20 Nie uważano tego za poniżenie powagi Rzeczypospolitej; sprawę dawa­ 20 List Stanisława Żółkiewskiego do rokoszan, Opatów, 19 sierpnia 1606 r.,
nia upominków Tatarom podnoszono nieraz. Podobnie czynili Habsburgowie. P i s m a . . . , s. 470.
21 P i s m a p o l i t y c z n e c z a s ó w r o k o s z u Z e b r z y d o w s k i e g o 1 6 0 6 — 1 6 0 8 , wyd. J. 21 P i s m a p o l i t y c z n e . . . , wyd. J. Czubek, t. I, s. 86.
Czubek, Kraków 1918, t. 2, s. 479. Istnieje kilka wersji tego wotum. 22 S. Łubieński, P i s m a . . . , s. 110. Por. A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 63.
22 Tamże. 23 J. Maciszewski, W o j n a d o m o w a . . . , s. 359.
23 Tamże, s. 270. A. Strzelecki, S e j m . . . , s. 175. 24 Wotum na sejmie warszawskim 1607 roku, P i s m a . . . , s. 472.
24 S. Łubieński, P i s m a p o ś m i e r t n e , tłum. Adam Jocher, Petersburg i Mohy­ 25 S. Łubieński, P i s m a . . . , s. 146.
lew 1855, s. 89. 26 Tamże, s. 148. Por. P. Piasecki, K r o n i k a , Kraków 1870, s. 209—210.
25 Co do roli Zamoyskiego w dziejach Polski istnieje znaczna rozbieżność 27 J. U. Niemcewicz, D z i e j e p a n o w a n i a Z y g m u n t a 111, Kraków 1860, t. 2,
między badaczami. Por.: W. Smoleński, S p ó r o J a n a Z a m o y s k i e g o w p u b l i c y ­ s. 90.
s t y c e p o l s k i e j w i e k u X V I I I , „Studia Historyczne”, Warszawa 1925, .1. Tazbir, 28 S. Łubieński, P i s m a . . . , s. 151—153. Por. A. Naruszewicz, Ż y w o t
Ś w i a t p a n ó w P a s k ó w , Łódź 1986, s. 311—330. ./. K . C h o d k i e w i c z a , Kraków 1858, t. 1, s. 145.

396 397
P R Z Y P ISY P R Z Y P ISY

29 Uniwersał pana hetmana do żołnierzy rokoszowych, których napomina, 15 J. Żabczyc, M a r s m o s k i e w s k i k r w a w y , Kraków 1605.
aby przy głowach buntu nie bawili, P i s m a . . . , s. 474. 16 Wotum Jana Zamoyskiego na sejmie 1605 roku w: P i s m a p o l i t y c z n e . . . ,
-1(l List Stanisława Żółkiewskiego do Lublan, Chełmian i Bełzan, Krasny­ wyd. J. Czubek, t. 2, s. 87.
staw, 17 lipca 1607 r,. P i s m a . . . , s. 478. 17 W. Czapliński, O P o l s c e s i e d e m n a s t o w i e c z n e j . . . , s. 185—186.
31 Odpowiedź na instrukcję księdzu Sułowskicmu dana, P i s m a . . . , s. 487. 18 Mowa miana na sejmie walnym warszawskim roku 1605, dnia 20 stycznia,
Żółkiewski pisze tam, iż „do praktyk siedmiogrodzkich upewnia pan wojewo­ P i s m a . . . , s. 165.
da [Zebrzydowski], że się nie przymieszał”, mimo iż znalezione listy świadczy­ 19 J. Maciszewski w: S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 18.
ły o czymś zupełnie przeciwnym. . 2.1 Mowa cytowana za: A. Hirschberg, D y m i t r . . . , s. 109, przypis 2. W no­
32 Instrukcja Jego Królewskiej Mości księdzu Sułowskiemu dana do Żół­ wym opracowaniu J. Bylińskiego, D w a s e j m y z r. 1 6 1 3 , nie jest przytoczona.
kiewskiego, P i s m u . . . , s. 485—486. 21 Na podstawie listu sekretarza Dymitra I, Jana Buczyńskiego, w:
33 S. Łubieński, P i s m a . . . , s. 163. A. Hirschberg, D y m i t r . . . , s. 144, przypis 1.
34 List do senatorów i rycerstwa koronnego, Żółkiew, 8 kwietnia 1608 r., 22 J. U. Niemcewicz, D z i e j e . . . , t. 2, s. 361; A. Hirschberg, D y m i t r . . . , s. 171.
P i s m a . . . , s. 187. 23 Historyk rosyjski Borys Floria. R o k o s z s a n d o m i e r s k i a D y m i t r S a m o z w a ­
35 P. Piasecki, K r o n i k a . . . , s. 215. Por. S. Łubieński, P i s m a . . . , s. 172 i n. n ie c , „Odrodzenie i Reformacja w Polsce”, t. XXVI, 1981, s. 69 i n., dowodzi,
36 A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 71, przypis 85. iż Dymitr zgromadzi! armię jedynie w celu uderzenia na Krym i Turcję, a jego
37 Por. J. Tazbir, Ś w ię c i , g r z e s z n i c y i k a c e r z e , Warszawa 1959; P a ń s t w o b e z zamiary połączenia się z rokoszanami należy „między bajki włożyć”. Teza ta
s t o s ó w , Warszawa 1967. prawdopodobnie nie jest ostatnim głosem w tej ciekawej sprawie.
24 Na ten temat powstała spora literatura, której wykaz w: J. Byliński, D w a
s e j m y . . . , s. 127.
Część trzecia 25 A. Lubieniecki, P o l o n e u t y c h i a , Warszawa 1982, s. 90.
PO C Z A P K Ę M O N O M A C H A 26 Tak opisuje rzecz Marcin Stadnicki w: A. Hirschberg, D y m i t r . . . , s. 257,
przypis 2.
27 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 102.
Rozdział I 28 Diariusz Wacława Dyamentowskiego (1605—1609) w: P o l s k a a M o s k w a
DYMITR1ADY w p i e r w s z e j p o ł o w i e w i e k u X V I I . Z b i ó r m a t e r i a ł ó w d o h i s to r i i s t o s u n k ó w p o l ­
s k o - r o s y j s k i c h , wyd. A. Hirschberg, Lwów 1901, s. 48.
1 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 95. 29 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 142.
2 Z. Wójcik, D z i e j e R o s j i , Warszawa 1971, s. 61. 3.1 A. Hirschberg, M a r y n a M n i s z c h ó w n a , Lwów 1927, s. 49.
3 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 191. 31 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 103.
4 Tamże, s. 94—95. 32 Tamże, s. 104.
s A. Hirschberg, D y m i t r S a m o z w a n i e c , Lwów 1898, s. 15— 18. 33 Jan Piotr Sapieha w: P o lsk a a M oskwa w p ie rw sze j p o ło w ie w ie k u
6 J. U. Niemcewicz, D z i e j e p a n o w a n i a . . . , t. 2, s. 131. X V I I . . . , s. 185.
7 A. Hirschberg, D y m i t r . . . , s. 25.
8 S. Platonów, S m u t n o j e w r e m i a , Pietierburg 1923, s. 65—67.
9 Zygmunt 111 król polski do Jana Zamoyskiego, Kraków, 15 lutego 1604 r., Rozdział II
L i s t y . . . , s. 128—129. WAHANIA I PRZESZKODY
111 A. Hirschberg, D y m i t r . . . , s. 38.
11 7 marca 1604 r., z Nieświeża, A r c h i w u m d o m u R a d z i w i ł ł ó w . . . , s. 51. 1 Por. J. Maciszewski, P o l s k a a M o s k w a 1 6 0 3 —1 6 1 8 , Warszawa 1968.
'2 Por. L i s t y . . . , s. 130. 134. 2 J. Jurkowski, H y m e n a e u s N a j j a ś n i e j s z e g o M o n a r c h y D y m i t r a w: S. Żół­
13 A. Hirschberg, D y m i t r . . . , s. 68. kiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 82.
14 S. Borsza, W y p r a w a c a r a m o s k i e w s k i e g o D y m i t r a d o M o s k w y z J e r z y m 3 Cyt. za: K. Tyszkowski, P l a n y u n ii p o l s k o - m o s k i e w s k i e j n a p r z e ł o m i e X V I
M n i s z c h e m , „Russkaja Istoriczeskaja Biblioteka", t. 1, Petersburg 1872, i X V I I w i e k u , „Przegląd Współczesny”, nr 74, 1928, s. 138.
s. 365. 4 W. Czapliński, O P o l s c e s i e d e m n a s t o w i e c z n e j . . . , s. 164 i n. Należy jednak

398 399
P R Z Y P ISY P R Z Y P ISY

dodać, że już przedtem badacze zauważyli, iż „przepełniona (...) Polska żoł­ Rozdział III
nierzem... żądała wojen” (M. Bobrzyński, D z i e j e P o l s k i w z a r y s i e , Warszawa POD SMOLEŃSKIEM
1974, s. 325 — wyd. pierwsze w 1879 r.).
5 Cyt. za: A. Hirschberg, M a r y n a . . . , s. 138. 1 J. Byliński, S e j m z r. 1 6 1 1 . . . , s. 21—22.
6 Stanisław Żółkiewski do Lwa Sapiehy, 9 października 1608 r. w: W. So­ 2 K. Górski, O b l ę ż e n i e S m o l e ń s k a . . . , s. 7, 100.
bieski, Ż ó ł k i e w s k i n a K r e m l u , Kraków 1920, s. 31. 3 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 117—118.
7 List Stanisława Żółkiewskiego do króla, w którym daje rady względem 4 Tamże, s. 119.
wyprawy na Moskwę, P i s m a . . . , s. 193. 5 Por. A. Strzelecki, S e j m z r. 1 6 0 5 . . . , s. 195—196.
8 Wotum Stanisława Żółkiewskiego na sejmie warszawskim 1607 roku, P i s ­ 6 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 146. Odmienna obyczajowość i system
m a . . . , s. 472. rządów musiały mocno poruszać szlachtę, skoro na ślady takich opinii natrafia­
9 List Stanisława Żółkiewskiego do senatorów i rycerstwa koronnego, Żół­ my w wielu źródłach. Na przykład S. Starowolski, R e f o r m a c j a o b y c z a j ó w p o l ­
kiew, 9 kwietnia 1608 r., P i s m a . . . , s. 185. Por. L i s t y . . . , s. 135. s k i c h , Kraków 1859, s. 25: „Bo u nas tylko jeden car, co naszym horłem
10 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 107. i majętnościami dysponuje, a u was, co bojar, to tyran.”
11 Tamże. 7 Cyt. za: A. Hirschberg, M a r y n a . . . , s. 152.
12 Żółkiewski podaje, że przeciw wyprawie było trzech lub czterech senato­ 8 Respons hetmana w: W. Roussel, W i a d o m o ś ć o k r w a w e j a s t r a s z n e j r z e ­
rów, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 108. z i . . . , Poznań 1858, s. 35.
13 Cyt. za: J. Maciszewski, P o l s k a a M o s k w a . . . , s. 163. 9 Cyt. za: A. Hirschberg, M a r y n a . . . , s. 155.
14 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 56. 1(1 J. Byliński, S e j m z r. 1 6 1 1 . . . , s. 34—39, oraz L. Bazylow, S i e d m i o g r ó d
13 Tamże, s. 108—109. a P o l s k a ( 1 5 7 6 —1 6 1 3 ) , Warszawa 1967, s. 187 i n.
16 List Stanisława Żółkiewskiego do króla, w którym daje rady względem 11 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 65—66.
wyprawy na Moskwę, P i s m a . . . , s. 193—194. 12 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 111.
17 Tamże, s. 194. 13 T. N. Koprejewa, L i s t y s p o d S m o l e ń s k a , „Odrodzenie i Reformacja w
18 Odkrył je i scharakteryzował W. Czapliński, O P o l s c e s i e d e m n a s t o w i e c z ­ Polsce”, 1976, T. XXI, s. 190 i n.
n e j . . . , s. 130; por. także J. Maciszewski, P o l s k a a M o s k w a . . . , s. 197. 14 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 68.
19 P. Palczowski, K o l ę d a m o s k i e w s k a , to j e s t w o j n y m o s k i e w s k i e j p r z y c z y n y 15 Tamże, s. 90—91.
s ł u s z n e , Kraków 1609, w: P o l s k a X V I I w ie k u . P a ń s t w o , s p o ł e c z e ń s t w o , k u l t u ­ 16 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 168.
ra , pod red. J. Tazbira, Warszawa 1969, s. 42—43. 17 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 84.
20 M. Paszkowski, P o s i ł e k B e l l o n y S a r m a c k i e j s z l a c h e t n e m u r y c e r s t w u D y ­ 18 J. Bardach, S ta t u t y W i e l k i e g o K s i ę s t w a L i t e w s k i e g o — p o m n i k i p r a w a
m i t r a , Kraków 1608, tamże, s. 226. d o b y O d r o d z e n i a , „Kwartalnik Historyczny” LXXXI 1974, s. 762.
21 W. Dembołęcki, W y w ó d j e d y n o w l a s n e g o p a ń s t w a ś w i a t a , Warszawa 19 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 107.
1633, tamże, s. 230. 20 „Russkaja Istoriczeskaja Biblioteka”..., t. 1, s. 551—552.
22 Cytowane za: A. Hirschberg, M a r y n a . . . , s. 143. 21 K o r e s p o n d e n c j e J. K . C h o d k i e w i c z a , wyd. W. Chomentowski, Warszawa
23 Kwestia ta — co było bezpośrednią przyczyną wybuchu wojny — jest do­ 1875, s. 65.
tąd kontrowersyjna. S. Platonów (S m u t n o j e w r i e m i a . . . , s. 107) uważa, że wła­
śnie sojusz rosyjsko-szwedzki wywołał konflikt zbrojny, J. Maciszewski ( P o l ­
s k a a M o s k w a . . . , s. 162) sądzi, iż decyzja o wojnie zapadła przed sejmem 1609 Rozdział IV
roku; por. także opinię J. Bylińskiego (S e j m z r. 1 6 1 1 . . . ) . DRUGI GRUNWALD?
24 K. Górski, O b l ę ż e n i e S m o l e ń s k a w l. 1 6 0 1 —1611 i b i t w a p o d K ł u s z y n e m ,
„Przewodnik Naukowy i Literacki” 1895, s. 3. 1 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 128.
25 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 112. 2 N. Kostomarow, S m u t n o j e w r i e m i a M o s k o w s k o g o G o s u d a r s t w a w naczale
26 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 38. X V I I s t o l e t i a , Monografie, t. 5, S. Pietierburg 1868, s. 183.
27 Por. część IV, rozdział I s. 281—282. 3 F. Kudelka, B i t w a p o d K ł u s z y n e m , „Bellona” 1920, z. 6, s. 403.
28 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 37. 4 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 134.

400 26 — J. Besala 401


PRZYPISY P R ZY P ISY

5 Tamże, s. 134 i 216. Tłumaczenie J. Maciszewskiego. 11 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i __s. 114, przypis 2.
6 Tamże, s. 133. 12 Tamże, s. 124.
7 Komput zasłużonego żołdu wojsku moskiewskiemu stołecznemu. W y p i s y 13 Tamże, s. 131, przypis 1.
ź r ó d ł o w e d o h i s to r i i p o l s k i e j s z t u k i w o j e n n e j . . . , s. 186—187. '4 Tamże, s. 133.
8 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 128. 15 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 153.
9 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 138. 16 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 134.
10 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 129. 17 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 121, przypis 3.
11 Tamże, s. 128—129. 18 Tekst układu w: P i s m a . . . , s. 493—506.
12 List Stanisława Żółkiewskiego do króla po kłuszyńskiej potrzebie, Caro­ 19 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 134.
we Zajmiszcze, 5 lipca 1610 r., P i s m a . . . , s. 200. 211 Cyt. za: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 111, przypis 3.
13 Testament A z 1606 r., P i s m a . . . , s. 172. Bratanek zawiódł hetmana: jego 21 Tamże, s. 134—135.
nieoczekiwane i niezrozumiałe samobójstwo było jednym z gorzkich doświad­ 22 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 155.
czeń w rodzinnym życiu Żółkiewskiego. 23 Diariusz Jana Piotra Sapiehy w: P o l s k a a M o s k w a . . . , s. 274. Por.
14 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 140— 141. A. Hirschberg, M a r y n a . . . , s. 230.
15 Zamieszczonej w: W y p i s y ź r ó d ł o w e d o h i s t o r i i p o l s k i e j s z t u k i w o j e n n e j . . . , 24 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 158.
s. 187—193. 23 Rękopis autora anonimowego w: A. Hirschberg, M a r y n a . . . , s. 234.
16 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 140—141. 2fi Cyt. za: A. Hirschberg, M a r y n a . . . , s. 239.
17 Tamże, s. 142. 27 Diariusz Jana Piotra Sapiehy w: P o l s k a a M o s k w a . . . , s. 278.
18 Odpowiedź króla do hetmana w: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 114, przy­
pis 2. Tekst układu zawartego z Wołujewem: P i s m a . . . , s. 205—208.
19 T. Korzon, D z i e j e w o j e n i w o j s k o w o ś c i w P o l s c e , t. 2, Lwów 1923, s. 167: Rozdział VI
„Toć my przynajmniej winniśmy zwrócić uwagę, że wódz okazał najwyższą NA KREMLU
miarę energii, a wojsko zadziwiającą sprawność.”
20 Odpowiedź na poselstwo od rycerstwa ze stolicy moskiewskiej, Żółkiew, 1 W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 147.
25 czerwca 1612, P i s m a . . . , s. 215. 2 Tamże, s. 160.
21 F. Kudelka, B i t w a p o d K ł u s z y n e m . . . , s. 401. 3 A. Prochaska, W y p r a w a n a S m o l e ń s k ( z l i s t ó w li t e w s k i e g o k a n c l e r z a
1609 —1 6 1 1 ) , „Kwartalnik Litewski", t. 5, Petersburg 1911, s. 73.
4 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 135.
Rozdział V 5 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 167. Por. D. Cwietajew, C a r W a ­
PODBÓJ CZY UNIA? s i l i j . . . , t. 1, s. 13.
6 List Stanisława Żółkiewskiego z Moskwy, 3 października 1610 r., cyt. za:
1 List Piotra Kuleszy do Andrzeja Boboli w: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 111. A. Prochaska, W y p r a w a n a S m o l e ń s k . . . , s. 73.
2 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 145. 7 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 170.
3 Tamże, s. 146. 8 M. Marchocki, H i s t o r i a w o j n y m o s k i e w s k i e j , Poznań 1841, s. 106.
4 Tamże, s. 146—147. 9 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 171.
5 „Russkaja Istoriczeskaja Biblioteka”..., t. 1, s. 683. 111 Tamże.
6 Mowa w Warszawie na sejmie walnym roku 1618 miana, w której hetman 11 Tamże, s. 179.
zdaje sprawę ze swoich czynności, P i s m a . . . , s. 309. 12 List Lwa Sapiehy do żony w: W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 175.
7 W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 115 i n. 13 W. Sobieski, Ż ó ł k i e w s k i . . . , s. 179.
8 A. Hirschberg, M a r y n a . . . , s. 221. 14 T. N. Koprejewa, L i s t y s p o d S m o l e ń s k a , „Odrodzenie i Reformacja w
9 D. Cwietajew, C a r W a s i l i j S z u j s k i j i m i e s t a j e g o p o g r e h i e n i j a w P o l s z e , Polsce", t. XXI, 1976, s. 193.
I s t o r i c z e s k o j e i s s l e d o w a n i j e , Moskwa—Warszawa 1910, t. 1, s. 6—7. 15 Wydarzenia te opisuje S. Maskiewicz, P a m i ę t n i k i . . . , s. 137 i n.
10 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s . . . , s. 152—153. Ift Tamże, s. 151.

402 403
PRZYPISY P R Z Y P ISY

17 S. Żółkiewski, P o c z ą t e k i p r o g r e s : . . , s. 189. Część czwarta


18 Tamże, s. 188. « Ś WI Ę T Y » H E T M A N
|y List Jakuba Zadzika do Wawrzyńca Gembickiego, 22 marca 1611 r., w:
J. Maciszewski, P o l s k a a M o s k w a ..., s. 214.
211 Nieznany zwolennik Żółkiewskiego, być może Jakub Zadzik, zoriento­ Rozdział I
wany w jego planach, pisał: „Pan hetman myśli ku domowi, jednak dadząli SCHEDA
mu Kamionkę wiecznością, buławę wielką i Międzyrzecz, da się namówić,
wrócić do stolicy”, w: W. Dobrowolska, K s i ą ż ę t a Z b a r a s c y . . . , s. 67—68, przy­ 1 S. Barącz, P a m i ą t k i . . . , s. 27.
pis 4. 2 W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m . . . , t. 1, s. 300.
3 Testament A, Bracław, 12 stycznia 1606 r., P i s m a . . . , s. 173.
4 Jan Żółkiewski do Tomasza Zamoyskiego, Żółkiew, 7 sierpnia 1606 r..
Rozdział VII L i s t y . . . , s.40.
«... BOŚ TO SPRAWIŁ, CO I NAD SIŁY, I NAD WSZELKIE BYŁO 5 S. Żółkiewski, P o b u d k a d o c n o t y , w: P i s m a . . . , s. 458—465.
OCZEKIWANIE!» f’ Niektórzy historycy sądzili, że hetman napisał wręcz własną apologię.
Por.: A. Darowski, E l e k c j a W ł a d y s ł a w a I V na c ara. S z k i c e h i s t o r y c z n e , seria
1 E. Raczyński. G a b i n e t m e d a l ó w p o l s k i c h , t. 1, Wrocław 1938, nr 74. II, Petersburg 1895, A. Prochaska, H e t m a n . . . ,s. 311.
7 J. Byliński, S e j m z r. 1 6 1 1 . . . , s. 130. 7 A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 310.
I Relacja anonimowa, zamieszczona w: J. U. Niemcewicz, D z i e j e p a n o w a ­ 8 Instrukcya do jegomości pana hetmana koronnego tymże postom, 18 mar­
n ia Z y g m u n t a __t. 3, s. 301—302. ca 1612, w obozie na granicy moskiewskiej, P i s m a . . . , s. 214.
4 Tamże. y Tamże.
5 J. Byliński, S e j m z r. 1 6 1 1 . . . , s. 154. 111 P i s m a . . . , s. 213 i n.
*’ J. U. Niemcewicz, D z i e j e p a n o w a n i a Z y g m u n t a . . . , t. 3, s. 302. 11 J. Byliński, D w a s e j m y . . . , s. 22—23.
7 Mowa do jegomości pana Żółkiewskiego, hetmana polnego koronnego, 12 Tamże, s. 24—25.
od króla jegomości na sejmie, P i s m a . . . , s. 558—560. 13 Tamże, s. 23.
8 J. Byliński, S e j m z r. 1 6 1 1 . . . , s. 157. 14 A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 137.
II Tamże, s. 198—199 i 206. 15 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 191.
III D. Cwietajew, C a r W a s i l i j . . . , t. 2, s. 35—40. 16 J. Byliński, D w a s e j m y . . . , s. 144 i 157. Por.: J. U. Niemcewicz, D z i e j e
11 J. Budzitlo, D i a r i u s z , w: „Russkaja Istoriczeskaja Biblioteka”..., t. 1, P o l s k i . . . , t. 3, s. 43—44, gdzie znalazło się zupełnie inne (?) wotum Żółkiew­
s. 348—350. skiego na tymże sejmie.
12 Tamże, s. 353—354. 17 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 194.
13 List Lwa Sapiehy do Janusza Radziwiłła, 30 listopada 1612 r., w: A r c h i ­ 18 J. Byliński, D w a s e j m y . . . , s. 204—205.
w u m d o m u R a d z i w i ł ł ó w , wyd. A. Sokołowski, Kraków 1881, s. 257. |y Tamże, s. 219.
14 J. Byliński, D w a s e j m y z r o k u 1 6 1 3 , Wrocław 1984, s. 20—21. 2(1 Tamże, s. 227.
15 A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 123. 21 J. Byliński, D w a s e j m y . . . , s. 238.
P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 16. 22 List Stanisława Żółkiewskiego do króla, Lwów, 16 kwietnia 1614 r., P i s ­
17 S. Platonów, O c z e r k i p o is to rii s m u t y w M o s k o w s k o m G o s u d a r s t w i e m a . . . , s. 220.
X V I — X V I I w., S. Pietierburg 1910, s. 116. 23 Jan Wielewicki, D z i e n n i k . . . , t. 3, s. 156.
18 J. Byliński, D w a s e j m y . . . , s. 68. 24 P i s m a . . . , s. 246.
|y L. Sawaszkiewicz, P o r ó w n a n i e w y p r a w n a M o s k w ę Ż ó ł k i e w s k i e g o i N a ­ 25 Pogrom i egzekucje wywotańców zgromadzonych, P i s m a . . . , s. 234—
p o l e o n a . Bruxella—Ostenda 1859. —235.
2,1 I s to r ia r u s s k o j li ti e r a t u r y , Leningrad 1980, t. 1, s. 294. 26 List króla do Żółkiewskiego, 23 kwietnia 1615 r., P i s m a . . . , s. 531.
21 Popularna pieśń XlX-wiecznej Warszawy. Zobacz: F. Kon, N a r o d z i n y 27 W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m . . . , t. 1, s. 31.
w i e k u . Warszawa 1969. s. 9. 28 Tamże, s. 142.

404 405
PRZYPISY PRZYPISY

29___ List Stanisława Żółkiewskiego do króla, Żółkiew, 17 maja 1615 r., P i s ­ 16 F. Suwara, P r z y c z y n y i s k u t k i k l ę s k i c e c o r s k i e j 1 6 2 0 r . , Kraków 1930,
ma s. 237. s. 7.
111 S. Ochmann, S e j m y z la t 1 6 1 5 —1 6 1 6 , Wrocław 1970, s. 128. 17 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 211.
11 Tamże, s. 168, 171. 18 Uniwersał króla z 31 października 1615 r. w: A. Prochaska, H e t m a n . . . ,
32 O c h o w a n i u ż o ł n i e r z a k w a r c i a n e g o p a n a Ż ó ł k i e w s k i e g o h e t m a n a tr a k ta t s. 116, przypis 72.
n a s e j m i e A n n o 1 6 1 6 , „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, t. 2, zeszyt 2, War­ 19 Mowa w Warszawie na sejmie walnym roku 1618, P i s m a . . . , s. 304.
szawa 1930, s. 288 i n. 2(1 S. Gołębiowski, S t r o n a m o r a l n a J a n a K a r o l a C h o d k i e w i c z a , „Biblioteka
33 S. Ochmann, S e j m y z la t 1 6 1 5 —1 6 1 6 . . . , s. 183. Warszawska” 1854, t. 3, s. 404—405.
34 Stanisław Żółkiewski do Stanisława Napierkowskiego, Bar, sierpień 21 Z. Ossoliński, P a m i ę t n i k , oprać. J. Długosz, Warszawa 1983, s. 69.
1614 r., L i s t y . . . , s. 142—143. 22 List Macieja Leśniewskiego do Tomasza Zamoyskiego, 12 lipca 1616 r.,
w: W. Dobrowolska, K s i ą ż ę t a Z b a r a s c y . . . , s. 13, przypis 3.
23 Mowa w Warszawie na sejmie walnym roku 1618, P i s m a . .., s. 309—310.
Rozdział II
SZWAGROWIE MOHYŁÓW
Rozdział III
1 Tak kwestie te ujmował Z. Spieralski w swej książce. Wydaje się jednak, «TATARY GROMIĆ»
że szło tu o rzeczy dużo istotniejsze dla Rzeczypospolitej niż tylko „awantury”
na południu. 1 A. Prochaska, H e t m a n . . ., s. 361—363, Dodatek nr 3: M oskwa podżega
2 List Stanisława Żółkiewskiego do rycerstwa pod Oryninem, Żółkiew, 25 T urcję.
maja 1612 r., P i s m a . . . , s. 413. 2 J. Pajewski, B u ń c z u k i k o n c e r z . Z d z i e j ó w w o j e n p o l s k o - t u r e c k i c h , War­
I List Stanisława Żółkiewskiego do Jana Daniłowicza, wojewody ruskiego, szawa 1978, s. 66—67.
Żółkiew, 22 maja 1612 r., P i s m a . . . , s. 412. 3 List Stanisława Żółkiewskiego do Lwa Sapiehy, Skała, 8 września 1612 r.
4 List hetmana z obozu pod Skałą, 13 sierpnia 1612 r., M. Horn, C h r o n o l o ­ w: A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 107, przypis 29.
g ia i z a s i ę g n a j a z d ó w t a t a r s k i c h n a z i e m i e R z e c z y p o s p o l i t e j w la ta c h 1 6 0 0 — 4 M. Horn, C h r o n o l o g i a i z a s i ę g n a j a z d ó w t a t a r s k i c h . . . , s. 14.
— 1 6 4 7 , „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 8, cz. 1, Warszawa 5 Bar, 12 czerwca 1614 r., P i s m a . . . , s. 226.
1962, s. 14. 6 Tamże, s. 229 i n.
5 J. Byliński, D w a s e j m y . . . , s. 32. 7 Por. M. Horn, C h r o n o l o g i a i z a s ię g n a j a z d ó w t a t a r s k i c h ..., s. 17—18 oraz
ń J. Wielewicki, D z i e n n i k . . . , s. 70. wyjaśnienie W. Czaplińskiego, S p r a w a n a j a z d ó w ta ta rsk ic h n a P o ls k ę w p i e r w s z e j
7 J. Byliński, D w a s e j m y . . . , s. 32. p o ł o w i e X V I I w i e k u , „Kwartalnik Historyczny” LXX 1963, zeszyt 3, s. 718.
8 List hetmana do Józefa Cieklińskiego, 29 sierpnia 1612 r., P i s m a . . . , 8 Por. Mowa w Warszawie na sejmie walnym 1618 r., P i s m a . . . , s. 303 i list
s. 217. hetmana w: A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 112, przypis 52.
9 Treść jedenastu artykułów i przysięga Tomszy w: P i s m a . . . , s. 417—420. 9 A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 112, przypis 52.
10 E. Barwiński, P r z y m i e r z e p o l s k o - a u s t r i a c k i e z 1 6 1 3 r . , „Przegląd Nauko­ 10 List Stanisława Żółkiewskiego do króla, Żółkiew, 24 września 1615 r..
wy i Literacki”, 1885, s. 987. P i s m a . . . , s. 406.
II Orędzie króla z 18 kwietnia 1615 r. w: A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 113, 11 Tamże, s. 407.
przypis 59. 12 M. Horn, C h r o n o l o g i a i z a s i ę g n a j a z d ó w t a t a r s k i c h . . . , s. 21, przypis 116.
12 J. Byliński, D w a s e j m y . . . , s. 13. 13 List Macieja Leśniewskiego do Tomasza Zamoyskiego z 13 lipca 1616 r.
11 O postawie hetmana świadczy fakt, że na sejmie 1616 roku sam przyznał w: A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 120, przypis 87.
się do tych brzydkich zamiarów, por. Ż y c i o r y s y h i s t o r y c z n e , li t e r a c k i e i l e g e n ­ 14 Tak podaje w mowie na sejmie 1618 roku, P i s m a . . . , s. 305.
d a r n e . . . , s. 116—117. 15 Z. Ossoliński, P a m i ę t n i k . . . , s. 78.
14 Orędzie króla z 18 kwietnia 1615 r., A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 113—114. 16 A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 160.
|S Uniwersał hetmana do szlachty, Kamionka, 7 listopada 1615 r., P i s m a . . . , 17 List Stanisława Żółkiewskiego do Wawrzyńca Gcmbickiego, Bar, 4 listo­
s. 242 i n. pada 1618 r., P i s m a . . . , s. 296.

406 407
PRZYPISY PRZYPISY

18 W. Czapliński, P o l s k a w o b e c p o c z ą t k ó w w o j n y t r z y d z i e s t o l e t n i e j 1 6 1 8 — Rozdział V
— 1620, „Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka”, nr 4, Wrocław 1961, KANCLERZ 1 HETMAN WIELKI KORONNY
s. 454.
1 Z. Ossoliński, P a m i ę t n i k . . . , s. 102—103.
2 Tamże, s. 105.
Rozdział IV 3 List Lwa Sapiehy do Krzysztofa Radziwiłła, Warszawa, 5 maja 1622 r.,
«POLSKI FABIUSZ» A r c h i w u m d o m u R a d z i w i ł ł ó w . . . , s. 268.
4 Por. P. Piasecki, K r o n i k a . . . , s. 270 i F. Siarczyński, O b r a z w i e k u . . . , t. 2,
1 S. Twardowski, P r z e w a ż n a le g a c j a , Kraków 1639, s. 12. s. 378.
2 W. Dobrowolska, K s i ą ż ę t a Z b a r a s c y . . . , s. 12. 5 Mowa w Warszawie na sejmie walnym roku 1618, P i s m a . . . , s. 301.
3 W. Dobrowolska, M ł o d o ś ć J e r z e g o i K r z y s z t o f a Z b a r a s k i c h , Przemyśl 6 R. Majewski, C e c o r a , Warszawa 1970, s. 25.
1926, s. 19. 7 Cyt. za: W. Dobrowolska, K s i ą ż ę t a Z b a r a s c y . . . , s. 25, przypis 5.
4 List od króla, P i s m a . . . , s. 543. 8 Tamże, s. 29, przypis 1.
5 A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 123. Por. też opinię niechętnego hetmanowi 9 Z. Ossoliński, P a m i ę t n i k . . . , s. 108.
Zbigniewa Ossolińskiego, P a m i ę t n i k . . . , s. 74. 10 List Adama Prusinowskiego z 21 sierpnia 1618 r. w: M. Horn, C h r o n o l o ­
6 Czyżby dopiero wtedy król uznał hetmana za stronnika dworu? Mocno g ia i z a s i ę g n a j a z d ó w t a t a r s k i c h . . . , s. 28.
spóźnione było to spostrzeżenie. P i s m a . . . , s. 543. 11 List Stanisława Żółkiewskiego do Macieja Leśnowolskiego, Żółkiew, 19
7 A. Naruszewicz, Ż y w o t J a n a K a r o l a C h o d k i e w i c z a , Przemyśl 1857, t. 2, lipca 1618 roku, P i s m a . . . , s. 448.
s. 70. 12 List Stanisława Tarnowskiego do Zbigniewa Ossolińskiego, 8 październi­
8 Z. Ossoliński, P a m i ę t n i k . . . , s. 80—81. ka 1618 roku, w: H. Malewska, L i s t y s t a r o p o l s k i e z e p o k i W a z ó w , Warszawa
y List do króla, obóz nad Dniestrem poniżej Jarugi, 16 września 1617 r., 1977, s. 162.
ceduła, P i s m a . . . , s. 276. 13 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 211.
10 Opinia strażnika koronnego Jana Zamoyskiego, który notabene w nie­ 14 S. Kobierzycki, H i s t o r i a Y l a d i s l a i P o l o n i a e et S u e c i a e p r i n c i p i s , Dantisci
długi czas potem zginie w walce z ordą, A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 125 oraz 1655, s. 654; R y s p a n o w a n i a Z y g m u n t a 111, „Athenaum”, t. 4, Wilno 1848,
Z. Ossoliński, P a m i ę t n i k . . . , s. 85. s. 16 i n.
11 Mowa miana na sejmie warszawskim dnia 25 stycznia 1619 r., P i s m a . . . , 15 S. Żurkowski, Ż y w o t T o m a s z a Z a m o y s k i e g o , Lwów 1860, s. 38.
s. 346. 16 List Stanisława Tarnowskiego do Zbigniewa Ossolińskiego, 8 październi­
12 P. Piasecki, K r o n i k a . . . , s. 271. ka 1618 roku, w: H. Malewska, L i s t y s t a r o p o l s k i e . . . , s. 167.
13 Omówienie traktatu w: A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 127. 17 P a m i ę t n i k i M a s k i e w i c z ó w . . . , s. 211.
14 W. Konopczyński, D z i e j e P o l s k i . . . , t. 1, s. 221. 18 P. Piasecki, K r o n i k a . . . , s. 274.
15 P. Piasecki, K r o n i k a . . . , s. 270. W wotach hetmana nie znajdujemy tego 19 S. Żurkowski, Ż y w o t . . . , s. 38.
stwierdzenia. 20 Wyjątkiem jest tu Jan Wielewicki, D z i e n n i k . . . , t. 3, s. 243—244. Zesta­
16 Bardzo niepochlebne opinie w pamiętnikach S. Maskiewicza (s. 208), wienie głosów krytycznych w: W. Dobrowolska, K s i ą ż ę t a Z b a r a s c y . . . , s. 32.
złośliwego wobec hetmana Z. Ossolińskiego (s. 85) oraz P. Piaseckiego 21 H. Malewska, L i s t y s t a r o p o l s k i e . . . , s. 170.
(s. 266), który obciążał w dużej mierze Żółkiewskiego winą za zło dziejące się 22 List Wojciecha Miastkowskiego do Stanisława Zadorskiego, obóz pod Won-
w Rzeczypospolitej po śmierci Zamoyskiego. Jego kronika zawiera przy tym kowcami, 5 października 1618 r., w: W. Dobrowolska, K sią ż ę ta Z b a r a s c y ..., s. 33.
wiele krytycznych ocen, między innymi polityki króla Zygmunta III. 23 List do JE.M.Króla Zygmunta III od obywatelów ruskiego i podolskiego
17 Por. P i s m a . . . , s. 317 i n. województw... z 12 października 1618 r., W. Dobrowolska, K s i ą ż ę t a Z b a ­
18 J. Rzońca, O s t a t n i s e j m p r z e d C e c o r ą ( w 1 6 1 9 r . ) , „Pamiętniki Biblioteki r a s c y . . . , s. 34.
Kórnickiej”, zeszyt 20, Wrocław 1983, s. 42. 24 Mowa miana na sejmie walnym warszawskim dnia 25 stycznia 1619 roku,
19 Testament B, Bar, 18 sierpnia 1618 r., P i s m a . . . , s. 290. P i s m a . . . , s. 338—348.
20 W. Czapliński, P o l s k a w o b e c p o c z ą t k ó w w o j n y t r z y d z i e s t o l e t n i e j . . . , 25 P i s m a . . . , s. 260.
s. 454. 2ń Tamże, s. 347—348.

408 409
P R Z Y P ISY P R Z Y P ISY

27 Świadczy o tym choćby obecność niechętnego Żółkiewskiemu Zbigniewa 16 A. Kersten, O d s i e c z w i e d e ń s k a . . . , s. 64.


Ossolińskiego na weselu Stanisława Koniecpolskiego z Krystyną Lubomirską 17 J. Wielewicki, D z i e n n i k . . . , t. 3, s. 310.
w przeddzień sejmu 1619 roku, Z. Ossoliński, P a m i ę t n i k . . . , s. 114. 18 Por. list Stanisława Żółkiewskiego do Stanisława Koniecpolskiego, P i s ­
28 Odpowiedź króla jegomości przez księdza podkanclerzego na relacyą m a . . . , s. 366—369.
hetmanową, P i s m a . . . , s. 349. 19 K. Liske, S t a n i s ł a w a Ż ó ł k i e w s k i e g o h e t m a n a i k a n c l e r z a w i e l k i e g o k o r o n ­
29 J. Rzońca, O s t a t n i s e j m p r z e d C e c o r ą ( w 1 6 1 9 r . ) , „Pamiętnik Biblioteki n e g o w y p r a w a i z g o n n a p o l a c h c e c o r s k i c h , „Dziennik Literacki” 1869.
Kórnickiej”, zeszyt 20, Wrocław 1983, s. 63. 20 J. U. Niemcewicz, D z i e j e P o l s k i . . . , t. 3, s. 128.
30 Por. R. Majewski, C e c o r a . . . , s. 59, oraz J. Rzońca, O s t a t n i s e j m p r z e d 21 Cyt. za: R. Majewski, C e c o r a . . . , s. 46.
C e c o r ą . . . , s. 9 i n. 22 List Stanisława Żółkiewskiego do prymasa Wawrzyńca Gembickiego,
31 P i s m a . . . , s. 526. Por. J. Rzońca, O s t a t n i s e j m p r z e d C e c o r ą . . . , s. 46 i n. Żółkiew, 20 czerwca 1620 r., P i s m a . . . , s. 373.
32 Cyt. za: W. Czapliński, P o l s k a w o b e c p o c z ą t k ó w w o j n y t r z y d z i e s t o l e t ­ 23 R. Majewski, C e c o r a . . . , s. 66—67.
n i e j . . . , s. 459. 24 P i s m a . . . , s. 374.
33 W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m . . . , t. 1, s. 62. 25 List z Żółkwi, 5 lipca 1620 r., P i s m a . . . , s. 527.
34 Stąd dytyramb pochwalny W. Łozińskiego, tamże, t. 2, s. 4 i n.
Rozdział VII
Rozdział VI KATHARSIS?
POŻAR W EUROPIE
1 List Stanisława Żółkiewskiego do króla in vim testamenti pisany, Bar, 26
1 List Jakuba Zadzika do Wawrzyńca Gembickiego, Warszawa, 23 marca sierpnia 1620 r., P i s m a . . . , s. 375.
1619 r., w: W. Czapliński, P o l s k a w o b e c p o c z ą t k ó w w o j n y t r z y d z i e s t o l e t n i e j . . . , 2 Opinia bliskiego hetmanowi Łukasza Miaskowskiego oraz dowódcy arty­
s. 461, przypis 46. lerii Teofila Szemberga, R. Majewski, C e c o r a . . . , s. 163—164.
2 A. Kersten, O d s i e c z w i e d e ń s k a 1 6 1 9 r . , „Studia i Materiały do Historii 3 R- Majewski, C e c o r a . . . , s. 176, przypis 130.
Wojskowości”, t. 10, część 2, 1964, s. 53. 4 List z 24 września 1620, P i s m a . . . , s. 379; S. Żurkowski, Ż y w o t . . . , s. 43.
3 List Stanisława Żółkiewskiego do grafa ab Althann (Michaela Altheim), 5 Relacja prawdziwa o wejściu wojska polskiego do Wołoch i o potrzebie
Rastawica, 20 października 1619 r., P i s m a . . . , s. 360. jego z pogaństwem w roku 1620, przez Teofila Szemberga, sekretarza króla
4 List Stanisława Żółkiewskiego do króla, Rastawica, 21 października jegomości spisana, P i s m a . . . , s. 576.
1619 r., P i s m a . . . , s. 363. 6 Tamże.
5 S. Barącz, P a m i ą t k i . . . , s. 31. 7 R. Majewski, C e c o r a . . . , s. 211, przypis 287.
6 J. Wielewicki, D z i e n n i k . . . , s. 29. 8 List Stanisława Żółkiewskiego do żony, pisany z obozu pod Cecorą (sic),
7 P i s m a . . . , s. 538. 6 października 1620 r.. P i s m a . . . , s. 382. Por. L i s t y . . . , s. 147.
8 Tamże, s. 591, 599. 9 P. Piasecki, K r o n i k a . . . , s. 288.
9 Paragraf z listu Stanisława Żółkiewskiego do księdza sekretarza wielkiego 10 List Abrahama Złotopolskiego do Wojciecha Miastkowskiego, Trembo­
Jakuba Zadzika, P i s m a . . . , s. 352. wla, 25 października 1620 r., S. Żurkowski, Ż y w o t . . . , s. 60.
10 A. Prochaska, H e t m a n . . . , s. 206. 11 „Głowa jego zawieszona została w złoconym szacha pałacu, tego tylko
11 List Stanisława Żółkiewskiego do Janusza Zasławskiego, Bar, 7 sierpnia rodzaju wysokie miejsce godzien on jest zajmować na dworze Osmanów”,
1617 r., P i s m a . . . , s. 436. J. Sękowski, C o l l e c t a n e a z d z i e j o p i s ó w tu r e c k ic h r z e c z y d o h is to r ii p o l s k i e j s ł u ­
12 Piotr Gembicki do Wawrzyńca Gembickiego, 3 września 1619 r., w: ż ą c y c h . . . , Warszawa 1824, t. 1, s. 133. Znakomity orientalista podaje taką
"w. Czapliński, P o l s k a w o b e c p o c z ą t k ó w w o j n y t r z y d z i e s t o l e t n i e j . . . , s. 464, wersję wiersza, za nim w: Ż y c i o r y s y h i s t o r y c z n e , l i ta r a c k ie i l e g e n d a r n e . . . ,
przypis 57. s. 129.
13 W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m . . . , t. 1, s. 155. 12 Testament B, Bar, 18 sierpnia 1618 r., P i s m a . . . , s. 290.
14 A. Kersten, O d s i e c z w i e d e ń s k a . . . , s. 66. 13 P i s m a . . . , s. 179.
15 List drugi do króla, P i s m a . . . , s. 357. 14 Testament B, P i s m a __s. 290.

410 411
PRZYPISY

15 J. Pietrzak, P o C e c o r z e i p o d c z a s w o j n y c h o c i m s k i e j . S e j m y z la l 1620
INDEKS OSÓB*
i 1621, Wrocław 1983, s. 55. Por. S. Żurkowski, Ż y w o t . . . , s. 173—180.

Rozdział VIII
GLOSA
Ahmed I. sułtan turecki 297, 300, Arnep Reinhold, generał szwedzki
1 A. Lubieniecki, P o l o n e u t y c h i a , s. 90. 301, 303, 305, 311, 312, 320 144
2 W. Sobieski, P a m i ę t n y s e j m . . . , s. 24. Ahmed pasza, bejlerbej Mołdawii Aron Tyran, hospodar mołdawski
3 Cyt. za: W. Hahn, S t a n i s t a w Ż ó ł k i e w s k i w p o e z y i , Lwów 1908, s. 11. 99, 100 94, 97
4 Por. J. Pietrzak, P o C e c o r z e . . . , s. 55. Aleksander V Mohyła, hospodar August, cesarz zob. Oktawian Au­
3 P o l s k a , j e j d z i e j e i k u l t u r a , oprać. W. Sobieski, t. 2, s. 51. mołdawski 97, 300, 304—306 gust
6 A. Lubaszewska, M i t — e t h o s — k o n s t r u k c j a . „ D u m a o h e t m a n i e ” S te f a n a Aleksander I Newski, wielki książę August, elektor saski 25
Ż e r o m s k i e g o , Wrocław 1984, s. 25. włodzimierski 193 August II Mocny, król Polski 272
7 S. Żółkiewski, P i s m a . . . , s. 461. Aleksander Wielki 130, 138
8 A. Lubaszewska, M i t — e t h o s — k o n s t r u k c j a . . . , s. 5. Aleksandrowicz Zenon 379 Bałaban Aleksander, rotmistrz
v Ż y c i o r y s y h i s t o r y c z n e , li t e r a c k i e i l e g e n d a r n e . . . , s. 131. Tam też znajduje Ali pasza, wezyr turecki 306, 351 i pułkownik królewski, siostrze­
się krótkie omówienie literatury związanej z legendą tragicznego hetmana. Altheim Michael, poseł Habsbur­ niec hetmana Żółkiewskiego
gów 345 246, 308, 331, 354, 360
Andronów Fiodor 251 Bałabanowa Katarzyna z Żół­
Andrzej Batory, kardynał polski, kiewskich, siostra hetmana 13
biskup warmiński, potem książę Baranowski Wojciech, prymas 80,
Siedmiogrodu 56, 67, 123—125, 218
172 Barącz Sadok (Wincenty Fere-
Anjou, książę d' zob. Henryk III riusz) 381
Walezy Bartoszewicz Julian 380
Anna Habsburżanka, królowa Pol­ Bartsch Fryderyk, spowiednik
ski, pierwsza żona Zygmun­ Zygmunta III 162
ta III 87, 154, 158, 164 Barwiriski Eugeniusz 384
Anna Jagiellonka, królowa Polski Basmanow Piotr, dowódca rosyjski
32, 56, 57, 60 190, 192, 196
Anna Katarzyna Konstancja, kró­ Basta Jerzy, dowódca cesarski 123,
lewna polska, córka Zygmun­ 131, 132, 134
ta III, eiektorowa Palatynatu 348 Baterbej, murza 313, 314
Anna Wazówna, królewna szwedz­ Batorowie 56
ka, żona arcyksięcia Maksymilia­ Batorówna Gryzelda zob. Zamoy­
na 80, 153 ska Gryzelda
Antoni, prowincjał dominikanów Batory Andrzej zob. Andrzej Ba­
we Lwowie 122 tory

Indeks nie obejmuje przypisów.

413
IN DEKS OSÓB INDEKS OSÓB

Batory Baltazar, bratanek króla poseł województwa poznańskie­ Commines Philippe de la Clythe, Dolabella Tomasz, malarz 272
Stefana 69 go 163, 171 humanista 17 Dołgoruki Daniel, kniaź 220
Batory Gabriel zob. Gabriel Batory Brzeziński, kanonik 63 Concini, pierwszy minister Francji Domaniewski Józef, wierszopis 140
Batory Zygmunt zob. Zygmunt I Buccella Mikołaj, medyk Stefana za regencji Marii Medycejskiej Domaradzki Stanisław, podstoli
Batory Batorego 54 370 lwowski 246
Batowski Aleksander 385 Budziłlo (Budziło) Józef, chorąży Cortez Fernando, konkwistador 209 Dopierała Kazimierz 382
Bazylik Cyprian, wierszopis, tłu­ mozyrski 286, 385 Cwietajew Dymitr 381 Dorohostajski Krzysztof, marsza­
macz 30 Bułakowski, harcownik 66 Cyceron (Marcus Tullius Cicero) łek w. litewski, kasztelan wojnic­
Bazylow Ludwik 383 Bussow Konrad 186 13, 17 ki 155
Bendowski (wlaśc. Bedoński) An­ Byliński Jerzy 382 Cyncynat (Lucius Ouinctus Cincin- Drohojowski Jan Tomasz, referen­
drzej, wierszopis 373 natus), konsul rzymski 11 darz koronny, starosta przemy­
Bethlen Gabriel zob. Gabriel Be- Cetner Władysław, lichwiarz 135, Czapliński Władysław 94, 202, 376, ski 61
thlen 319 380, 382 Dulski Jan, podskarbi w. koronny,
Bielecki Jan, dowódca chorągwi Cezar (Caius Julius Caesar) 17, Czarnkowski Adam, wojewoda łę­ kasztelan chełmiński 63
124, 139, 142 286 czycki 330 Dumas Alexandre, ojciec 26
Bielowski August 60, 381 Chłopicki Stanisław, banita 107 Czarnkowski Stanisław Sędziwój, Dunikowski Samuel, rotmistrz,
Bielscy, ród bojarski 184 Chmielecki Stefan, wojewoda kijo­ zw. Żyżką, referendarz koronny, podstarości przemyski 227, 233,
Bielski Joachim, kronikarz 384 wski 9, 331, 359, 361, 362 starosta płocki 43, 57, 63, 73 236, 257
Bielski Marcin, kronikarz 18, 44, Chmielnicki Bohdan Zenobi, het­ Czartoryscy 332 Dyjamentowski Wacław, pamiętni-
277 man kozacki 117, 271 Czołhański, rotmistrz 110 karz 385
Biliński, żołnierz 262 Chmielowski, szlachcic 36 Czubek Jan 384 Dymitr, carewicz rosyjski, syn Iwa­
Bobola Andrzej, podkomorzy ko­ Chodkiewicz Jan Karol, hetman w. na IV 184— 186
ronny 221, 250, 264, 328 litewski, wojewoda wileński 9, Daniłowicz Jan, wojewoda ruski, Dymitr, syn Maryny Mniszchówny
Bobowski Jakub, rotmistrz 156, 232 114, 131, 139, 140, 147, 148, 151, zięć hetmana Żółkiewskiego i Samozwańca II 262, 274
Bocskay Stefan zob. Stefan Boc- 172—174, 203, 207, 224, 241, 285, 292, 321 Dymitr Samozwaniec I, car rosyj­
skay 273, 275, 290, 295, 307, 368, 380 Daniłowicz Mikołaj, starosta ski 157, 170, 172, 185—202, 205,
Bolognetti Alberto, nuncjusz pa­ Chodkiewiczowie 45 chełmski 132 217, 222, 228, 243, 256, 267
pieski 53 Chodorowscy 293 Daniłowiczowa Zofia z Żółkiew­ Dymitr Samozwaniec II, zw. Szal­
Bolotnikow Iwan, przywódca po­ Chomętowski Władysław 385 skich, córka hetmana 79, 120, bierzem 198—200, 210, 211,
wstania chłopskiego w Rosji Chrząstkowscy 126 281, 285 216—219, 225—227, 243—246,
197—199 Chworostynin Andriej, kniaź 41, Daniłowiczówna Marcjanna zob. 248, 249, 252, 253, 258, 261, 262,
Bona Sforza d’Aragona, królowa 42 Koniecpolska Marcjanna 267, 274
Polski 80 Chworostynin Jurij, kniaź 220 Daniłowiczówna Teofila zob. So- Działyński Łukasz, starosta brod­
Boniecki Adam, heraldyk 384 Ciekliński Józef, „marszałek” kon­ bieska Teofila nicki i kowalewski, podczaszy
Borowski, konfederat 294 federatów 287—289, 292, 293, Daszkiewicz Eustachy, starosta ka­ nadworny koronny, pamiętni-
Borys Godunow, car rosyjski 181, 302, 313, 317 niowski 104 karz 385
184, 185, 187, 189—192, 195, Cikowski Stanisław, szlachcic ruski Dembołęcki Wojciech, franciszka­ Dżanibeg (Dżanibek) Girej, chan
207, 228, 256, 272 51 nin, kapelan lisowczyków 210 tatarski 313—315, 322
Brahe Gustaw, hrabia szwedzki 80 Cinq-Mars Henri Coiffier de Ruze, Denhoff Herman, rotmistrz 360
Branicki Stanisław, rotmistrz, mie­ markiz de 370 Długoraj Wojtaszek, lutnista 46 Epaminondas, wódz tebański 71
cznik koronny 294 Clemcnt Jacąucs, zabójca Henryka Długosz Jan, kronikarz 102 Ernest Habsburg, arcyksiążę 22,
Broniewski Marcin, rokoszanin, Walezego 158 Dobrowolska Wanda 380, 381 23, 56, 62, 73, 80, 84, 85, 87—89

414 415
INDEKS OSÓB INDEKS OSÓB

Eryk XIV, król Szwecji, 67, Gazi II Girej, chan tatarski 96, 99, Grzybowski Stanisław 30, 380 szneński i mościcki 163, 172—
141 130 Guise de, francuski ród książęcy —177, 289
Gembicki Wawrzyniec, kanclerz 370 Herburt Mikołaj, wojewoda ruski
Fabiusz (Ouintus Fabius Maximus w. koronny, prymas 316 Gustaw II Adolf, król Szwecji 85
Verrucosus Cunctator), dyktator Gintel Jan 384 368 Herburt Szczęsny, strażnik koron­
rzymski 317, 325 Girej Dewlet, brat chana Dżanibeka Gyllenhjem Karol Carllson, nie­ ny 94, 98
Farensbach Jerzy, wojewoda wen- 314, 315, 332, 356, 360, 361, 365 prawy syn Karola IX Sudermań- Herburtowie 58
deński 65—67, 69, 71, 138—140, Gliński Kazimierz 375 skiego 141, 142 Herburtówna Anna zob. Zamoy­
142, 143, 146 Gliszczyński Michał 384 ska Anna
Farensbach Wolmar, starosta rui- Godunowowie 192 Habsburg Ernest zob. Ernest Herburtówna Dorota zob. Zebrzy­
neński i taureński 354 Golicyn Wasilij, kniaź 243, 246, Habsburg dowska Dorota
Ferdynand II, cesarz rzym.-niemie­ 253, 255, 261, 264 Habsburg Maksymilian zob. Ma­ Herburtówna Regina zob. Żół­
cki 344, 345 Golicynowie 196 ksymilian Habsburg kiewska Regina
Filaret, metropolita rostowski, pa­ Golski Stanisław, wojewoda ruski Habsburgowie 22, 23, 28, 43, 45, Hermogen, patriarcha moskiewski
triarcha moskiewski 220, 253, 98, 149, 165 53, 55, 62, 64, 73, 80, 81, 83, 85, 254, 257, 263
255, 261, 264, 274 Gołkowski, szlachcic 39, 40 88, 90, 92—94, 96, 97, 100, 107, Heuter Pontus, humanista 17
Filip II, król Hiszpanii 119 Gorajski Piotr, rokoszanin, poseł 111, 117. 119, 123, 125, 128, 131, Hilchen Dawid, sekretarz królew­
Filip III, król Hiszpanii 344 sandomierski 163 134, 138, 154, 166, 208, 303, 305, ski, pisarz ziemi wendeńskiej
Fiodor I, car rosyjski 53, 62, 63, Gosiewski Aleksander, wojewoda 319, 344—349, 375 152. 153
184, 185, 191, 195, 197 smoleński 195, 225, 248, 251 Hahn Wiktor 383 Hirschbcrg Aleksander 198, 381
Fiodor II, car rosyjski 192 256, 259, 262, 263, 265 Hannibal z Kapui, nuncjusz papie­ Hołubek Gabriel, rotmistrz 66. 69.
Fiodor Korybutowicz, wielki ksią­ Goślicki, rotmistrz 360 ski 55, 63, 88 71, 72
żę litewski 318 Goślicki Grzymała Wawrzyniec, Hański Stanisław, dowódca wojsk Hommonay Gyórgy, magnat wę­
Firlej Henryk, referendarz koron­ biskup poznański 64, 122 polskich u Jeremiasza Mohyly gierski 305, 348
ny, prymas 168, 205, 206 Goya y Lucientes Francisco 273 127 Horacy (Ouii.tus Horatius Flaccus)
Firlej Mikołaj, wojewoda kra­ Górka Andrzej, kasztelan między­ Haraburda Michał, kasztelan miń­ 17, 367
kowski 31, 90, 236 rzecki 24 ski 53 Horn Everhard, generał 231, 233,
Floria Borys 194 Górka Stanisław, wojewoda po­ Heidenstein Reinhold, sekretarz 237, 238
Funikow-Kurcew Nikita, skarbnik znański 60, 62, 63, 66, 68, 70, 73, królewski, kronikarz 17, 40, 46, Horn Maurycy 383
carski 182 85 57, 128, 379, 384 Hruszewski Michajlo 381
Górkowie 45 Henryk III Walezy, król Polski, Humnicki Ignacy 375
Gabriel Batory, książę Siedmio­ Górski Andrzej, podskarbi na­ potem Francji 23, 25—30, 32,
grodu 172, 175, 218, 264, 301 dworny koronny 338 44, 56, 158, 206, 380 Unicka Maria 375
Gabriel Bethlen, książę Siedmio­ Grabowski Piotr, proboszcz par- Henryk IV, król Francji 153, 188 Islam 1 Girej, chan tatarski 63
grodu 339, 345, 347—349, 351 nawski 106 Herbst Stanisław 382 Iwan, syn Iwana IV 184
Gabriel Mohyła, hospodar moł­ Grazziani Kasper zob. Kasper Herburt Jakub, teść hetmana Żół­ Iwan IV Groźny, car rosyjski 22,
dawski 305—307 Grazziani kiewskiego 78 34—38, 42, 45, 53, 181—184,
Gadomski Hieronim, wojewoda Grochowski Mikołaj, szlachcic ru­ Herburt Jan, chorąży lwowski, 186, 187, 191, 196, 370
poznański 177 ski 51 szwagier hetmana Żółkiewskie­ lwoń Mikołaj, komendant Choci­
Galileusz (Galileo Galilei) 318 Gruszecki Jan, wójt Żółkwi 281 go 50—52, 59, 62, 78, 79 mia 322. 373
Gardie Jakub de la zob. Pontusson Grzegorz XIII (Ugo Buoncompa- Herburt Jan, kasztelan sanocki 25
de la Gardie Jakub gni), papież 88 Herburt Jan Szczęsny, starosta wi- Jabłonowscy 126

416 27 — J. Besala 417


INDEKS OSÓB INDEKS OSÓB

Jabłonowski, zagończyk 142 Karol Habsburg, arcyksiążę, bi­ Koczanowski, bojar 95 laski, przywódca powstania ko­
Jagiellonowie 20, 56, 65, 178, 183, skup wrocławski 345 Konarski Adam, biskup poznański zackiego 93, 105—107
184, 194, 318 Karol IX, król Francji 23, 27, 30 24 Kossecki, kniaź 42
Jan 111 Sobieski, król Polski 9, 11, Karol IX Sudermański, król Szwe­ Konaszewicz Sahajdaczny Piotr, Kostka Jan, wojewoda sandomier­
285, 374, 375 cji 136—138, 140, 145, 200, 210, hetman kozacki 275, 323, 351 ski 318
Jan III Waza, król Szwecji 80, 136 308 Koniecpolska Katarzyna z Żół­ Kostomarow Nikołaj 229, 381
Jan Zygmunt Hohenzollern, elek­ Karwacki, przywódca konfedera­ kiewskich, córka hetmana 79, Kotarski Henryk 383
tor brandenburski, książę pruski tów 293, 294 120, 152, 285, 293, 308 Kowalkowski, rotmistrz 360
269 Kasper Grazziani (Gratiani), ho­ Koniecpolska Marcjanna z Daniło- Kozłowski Stanisław Gabriel 379
Janiszewska-Mincer Barbara 382 spodar mołdawski 347, 352, 355, wiczów, pasierbica córki hetma­ Krasowski Jan, zw. Domino, bła­
Janusz z Chorwacji, sługa Jana Tę- 357, 361, 362 na Żółkiewskiego, Zofii 319 zen Katarzyny Medycejskiej 28
czyńskiego 29 Katarzyna, żona Wasyla Szujskie­ Koniecpolski Aleksander, rot­ Krempski Krzysztof, ataman ko­
Jazłowieccy 12 go 271 mistrz husarski, wojewoda sie­ zacki 116
Jazłowiecki Mikołaj, rotmistrz, Katarzyna Jagiellonka, królowa radzki 69, 71, 187 Kretkowski Jan, namiestnik chorą­
starosta śniatyński 37, 54, 118 Szwecji 67 Koniecpolski Andrzej, syn Stani­ gwi 40
Jelecki, kniaź 242 Katarzyna Medycejska, królowa sława i Katarzyny 308 Krypjakiewicz Iwan 381
Jeremiasz Mohyła, hospodar moł­ Francji 23, 27, 28 Koniecpolski Stanisław, hetman Kryski Feliks, kanclerz w. koronny
dawski 97, 98, 100, 124, 126— Katon (Marcus Porcius Cato Maior polny koronny, hetman w. ko­ 171, 202, 213, 220, 248, 256, 267,
—129, 131, 134, 300, 304 Censorius), rzymski mąż stanu, ronny, kasztelan krakowski, zięć 270, 314, 326
Jerzy Fryderyk, margrabia Ans- pisarz 324 hetmana Żółkiewskiego 285, Kryski Stanisław, kasztelan racią-
bach, regent księcia Prus 33 Kazanowski Marcin, hetman polny 293, 294, 308, 314, 316, 328, 338, ski 25
Jerzy Rakoczy, książę Siedmiogro­ koronny, wojewoda podolski 346, 349, 354, 359—362, 366, Ksenia, córka Borysa Godunowa
du 348, 349 226, 233, 236, 256, 314, 354, 366 368, 380 192, 195
Jewłaszewski Teodor, pamiętni- Kazanowski Zygmunt, podkomo­ Konopczyński Władysław 19, 322, Ksenofont, historyk grecki 286
karz 385 rzy koronny, pułkownik 144 381 Kserkses I, król perski 285
Jocher Adam 384 Kazimierz III Wielki, król Polski Konopnicka Maria 376 Kuchowicz Zbigniew 382
Jordan Spytek, rotmistrz 33, 46 10 Konstancja Habsburżanka, królo­ Kudelka Franciszek 241
Kazimirski Mikołaj, poseł woje­ wa Polski, druga żona Zygmunta Kulesza Piotr, kapelan 166. 168,
Kalinowski Walenty, generalny wództwa krakowskiego 52, 58 III 154, 158, 159, 163, 164, 171, 220, 234, 250
starosta podolski 108, 332, 354, Kącki, konfederat 294 173, 345, 348 Kurcewicz Dymitr, zw. Bułyhą,
359, 361, 362 Kersten Adam 383 Konstanty Mohyła, hospodar moł­ kniaź, podstarości białocerkiew-
Kalwin Jan 164 Kinost Szymon, mieszczanin lwow­ dawski 97, 300, 301 ski 105
Kantymir, murza 149, 311, 322, ski 36 Kopyciński Szymon, rotmistrz hu­
330—332, 356, 357, 363, 365, Kisiel Adam, wojewoda kijowski sarski 236 Lanckoroński Przecław, starosta
366 271 Korecka Katarzyna z Mohyłów 300 chmielnicki 104
Karchowski Andrzej, dowódca Klemens VIII (Ippolito Aldobran- Korecki Samuel, książę 300, 304— Lapunow Prokop, wojewoda ria-
harcowników 71 dini), papież 108, 188 —308, 314. 318, 319, 328, 332, zański 263, 273
Karmański Jerzy, uczestnik posel­ Kmita Piotr, marszałek w. koron­ 354, 359, 361, 363, 373 Lapunow Zachary, bojar 243, 253
stwa po Henryka Walezego 24 ny, wojewoda krakowski 9 Korniakt Konstanty, kupiec lwow­ La Rochefoucauld Franęois de,
Karnkowski Stanisław, prymas 27, Kobierzycki Stanisław, kronikarz ski, uszlachcony 294 książę de Marcillac 372
56, 60, 64, 83—85, 88—90, 130, 384 Korzon Tadeusz 240, 381 Laureo Vincenzo, nuncjusz papie­
138, 154 Kochanowski Jan 17, 31 Kosiński Krzysztof, szlachcic pod­ ski 162

27*
418 419
IN D EK S OSÓB IN D EK S OSÓB

Lecnicki Czesław 382 Łubieński Stanisław, biskup płoc­ Michał Waleczny, hospodar woło­ Mohyłowa Elżbieta z Csomortha-
Lenicki, żołnierz 273 ki, kronikarz 161, 384 ski 97, 98, 100, 110, 123—135, nich, żona Jeremiasza 304j 305
Leonidas, król Sparty 286 138, 308 Mohyłowie 149, 300, 302, 303, 306,
Lepszy Karol 381, 384 Machiavelli Niccoló 160, 202 Mickiewicz Adam 337 307
Leszczyński Andrzej, wojewoda Maciej, cesarz rzym.-niemiecki 344 Miechowicki (Miechowiecki) Mi­ Mojżesz, przywódca Szeklerów 131
brzesko-kujawski 155 Maciej z Miechowa (Miechowita), kołaj, dowódca wojsk Dymitra Mołczanow Michał, rzekomy Dy­
Leśnicki Wiktor, żołnierz 173 medyk Zygmunta I, historyk 277 Samozwańca II 198, 199 mitr 197, 251
Leśniowolski Marcin, kasztelan Maciejowski Bernard, kardynał, Mikołaj II Patrascu, hospodar wo­ Monluc Jean de, biskup Walencji
podlaski 57, 67 prymas 163, 176, 193 łoski 124 23
Lippomanc Girolamo, poseł we­ Maciszewski Jarema 94, 165, 382, Mielecki Mikołaj, wojewoda po­ Mścisławski Fiodor, kniaź 190,
necki 162 384 dolski, hetman w. koronny 246, 250, 252, 254, 258, 259
Lipsius (Joest Lips) Justus, huma­ Majewski Ryszard 382, 383 318 Muchanow Paweł 384
nista 18 Maksymilian Habsburg, arcyksiążę Minin Kuźma, kupiec, przywódca Muhammed III, sułtan turecki 100,
Lipski Andrzej, podkanclerzy, 64—74 , 83—85 , 88 , 89 powstania antypolskiego 273 131
kanclerz w. koronny 327, 348, Maksymilian II, cesarz rzym.-nie­ Miniszewski Józef Aleksander Myszkowski Zygmunt, margrabia
368 ' miecki 25, 27, 28, 3(1—33 (pseud. Starża) 379 Gonzaga, marszałek w. koronny
Lisowski Aleksander Józef, twórca Malaspina Germanico, nuncjusz Mniszchowie 187, 188 155, 164, 175
oddziałów lisowczyków 203 papieski 88, 90, 124, 137 Mniszchówna Maryna, carowa ro­
Lubaszewska Antonina 374, 383 Malewska Hanna 383 syjska 188, 193— 195, 197, 199, Nagielski Mirosław 358, 385
Lubieniecki Andrzej 384 Marchocki Mikołaj Ścibor, rot­ 200, 216, 217, 219, 225, 252, 262, Nalewajko Semen, ataman kozacki
Lubomirscy 11 mistrz, starosta czchowski, pa­ 268, 272, 274, 275 99, 106—113, 116, 118, 295
Lubomirski Stanisław, wojewoda miętnikarz 216, 385 Mniszech Jerzy, wojewoda sando­ Napoleon I 9, 227, 277, 372
i starosta generalny krakowski Maria Grigoriewna, carowa rosyj­ mierski 11, 19, 39, 130, 187— Napolski Piotr, wierszopis 374
332 ska, żona Borysa Godunowa 192 —190, 192, 194, 195, 197, 199, Niedorowicz-Borodowka Jacek,
Lubomirski Tadeusz 299, 383 Maria (Marta) Fiodorowna, caro­ 200, 268, 287 ataman kozacki 351
Ludwik II Jagiellończyk, król wa rosyjska, szósta żona Iwa­ Mniszech Mikołaj, starosta łukow­ Niedźwiecki Mikołaj 381
Czech i Węgier 20, 321 na IV 186 ski 19 Niemcewicz Julian Ursyn 375, 379
Ludwik XIII, król Francji 370 Marcillac, książę de zob. La Ro- Mniszech Stanisław, starosta lwow­ Niemirycz Samuel, szlachcic z Ki­
Ludwik XIV, król Francji 167 chefoucauld Franęois ski 295 jowskiego 342
Maryna Mniszchówna zob. Mnisz­ Modzelewski, żołnierz 261 Niemojewski Stanisław, podstoli
Łaski Olbracnt, wojewoda sieradz­ chówna Maryna Mohyła Aleksander zob. Aleksan­ koronny, pamiętnikarz 385
ki 25, 92 Maskiewicz. Samuel, podwojewo- der V Mohyła Niesiecki Kasper, heraldyk 12, 384
Łaski Stanisław, wojewoda sie­ dzi nowogródzki, pamiętnikarz Mohyła Bogdan, syn Jeremiasza Niewiadomski, rotmistrz 257
radzki, teoretyk wojskowości 18 196, 216, 235, 239, 250, 263, 291, 97, 300 Niewiadorowski (Niewiarowski)
Łaszcz Piotr, rotmistrz, poseł sej­ 333, 385 Mohyła Gabriel zob. Gabriel Mo­ Szczęsny Feliks, rotmistrz, staro­
mowy, rokoszanin 171, 173 Mehmed III Girej, chan tatarski 312 hyła sta malborski 231
Łaszcz Samuel, strażnik koronny Miaskowski Wojciech, agent het­ Mohyła Jeremiasz zob. Jeremiasz Nowak Baba, dowódca serbski w
319 mana Żółkiewskiego 288 Mohyła służbie tureckiej 128—130, 132
Łempicki Stanisław 382 Michał Korybut Wiśniowiecki, Mohyła Konstanty zob. Konstanty Nowodworski Bartłomiej, kawaler
Łoboda Grzegorz, ataman kozacki król Polski 19 Mohyła maltański 215
107—l i i , 113, H6 Michał III Romanow, car rosyjski Mohyła Szymon zob. Szymon Mo­
Łoziński Władysław 11, 381 271,274, 290, 296 hyła Ochmann Stefania 382

420 421
INDEKS OSÓB INDEKS OSÓB

Odrzywolski Jan, strażnik koronny Otriepiew (Otriepiej) Grigorij, Pietraszka, samozwaniec, domnie­ Potocki Andrzej, kasztelan kamie­
357 mnich 186, 191 many syn Fiodora I 197, 198 niecki 174
Ogiński Bohdan, podkomorzy Otwinowski Samuel, sekretarz kró­ Piłsudski Józef 376 Potocki Jan, pisarz polny koronny,
trocki 115 lewski, tlumacz-orientalista 351 Piotr, święty 135 wojewoda bracławski 98, 100,
Oktawian August, cesarz rzymski 34 Ożga Piotr, referendarz koronny, Piotr, zw. Niedźwiadkiem,^samo­ 174, 178,222,223,226, 228,251,
Oleśnicki Mikołaj, wojewoda lu­ starosta trembowelski 308, 347, zwaniec, domniemany syn Fio­ 264, 265
belski 195 351 dora I 197 Potocki Jakub, kasztelan kamie­
Opalińscy 45 Piotr 1, car rosyjski 272, 278 niecki, wojewoda bracławski 69,
Opaliński Andrzej, marszałek w. Pacelli Asprilio, kapelmistrz kró­ Piotr IV Raresz, hospodar moł­ 130—132, 174, 226, 265
koronny, starosta generalny lewski 103 dawski 129 Potocki Mikołaj, hetman w. ko­
wielkopolski 23, 46, 67, 68, 73, Pajewski Janusz 382 Piotrkowski Temryk, rotmistrz 33 ronny, kasztelan krakowski 361
90 Palczowski Paweł, podróżnik, pi­ Piotrowski Jan, sekretarz królew­ Potocki Stefan, pisarz polny koron­
Opaliński Łukasz, marszałek w. sarz 209 ski, kanonik gnieźnieński, pa- ny, wojewoda bracławski 144,
koronny, wojewoda rawski 218, Panczenko A. N. 277 miętnikarz 38, 40, 385 226, 250, 300—303, 306, 312,
368 Papee Fryderyk 379 Pizarro Francisco, konkwistador 313
Orgelbrand Samuel 380 Paprocki Bartosz, heraldyk 12, 384 209 Pożarski Dmitrij, kniaź 273
Orzechowski Paweł, uczestnik po­ Pasek Jan Chryzostom 51 Plewczyński Marek 383 Prepostvary Balint, dowódca
selstwa po Henryka Walezego 24 Paskiewicz Iwan, książę warszaw­ Płatonow Siergiej 381 wojsk węgierskich pod Byczyną
Orzechowski Stanisław, kanonik ski 265 Ploski, rotmistrz 110 68, 70, 72
przemyski, pisarz 83, 137, 138 Paszkow, uczestnik powstania Bo- Pobiedziński Wacław, przywódca Pretwicz Bernard, starosta barski
Orzelski Świętosław, starosta ra­ łotnikowa 197 konfederatów 289 i czerkaski 104
dziejowski, kronikarz 286, 384 Paszkowski Marcin, pisarz religij­ Podhorodecki Leszek 380 Prochaska Antoni 157, 380, 384
Osiński Marcin 381 ny, orientalista, tłumacz 210, 373 Polanowski, komendant Chocimia Przerębski (Przerembski) Maksy­
Osman II, sułtan turecki 351, 357, Patrascu Mikołaj zob. Mikołaj II 129 milian, kasztelan sieradzki, wo­
367 Patrascu Polkowski Ignacy 385 jewoda łęczycki 300
Ossoliński Zbigniew, wojewoda Pauli Żegota 384 Poniatowska Anna z Ziemeckich, Przerębski Stanisław, rotmistrz,
sandomierski 298, 307, 327, 331, Paweł V (Camillo Borghese), pa­ lv. Stadnicka 295 starosta radoszycki i opaczyński
385 pież 151, 194, 213, 220, 344 Poniatowski Ludwik, szlachcic 295 71
Ostrogscy 102, 103, 105, 149, 150 Paweł zw. Szczęśliwym, burmistrz Poniatowski Józef, książę 376 Przyjemski Stanisław, rotmistrz,
Ostrogski Janusz, książę, wojewo­ Żółkwi 283 Pontusson de la Gardie Jakub, do­ marszałek w. koronny 40
da wołyński, kasztelan krakow­ Pawiński Adolf 385 wódca najemnych oddziałów Puszkin Aleksandr 181, 265
ski 170, 190, 311, 332, 333 Peliczka, żołnierz 129 szwedzkich 141, 142, 225, 227,
Ostrogski Konstanty Wasyl, ksią­ Pękoslawski Prokop, przywódca 231—238, 249 Raczyński Edward 384
żę, marszałek ziemi wołyńskiej, rokoszu 163 Porycki Samuel, książę 233, 234, Radu Mihnea, hospodar wołoski
wojewoda kijowski 103, 107 Pękoslawski Stanisław, rotmistrz, 236, 332, 333 i mołdawski 306, 309, 322
Ostromęcki Jan, dowódca artylerii starosta malborski i sandomier­ Possevino Antonio, nuncjusz pa­ Radu Serban, hospodar wołoski
41 ski 66, 67, 69, 71, 72 pieski 38, 40 134
Ostroróg Jan, kasztelan poznański, Piasecki Paweł, biskup przemyski, Potoccy 11, 128, 131, 222—224, Radziwiłł Janusz, podczaszy litew­
wojewoda poznański 189 kronikarz 63, 322, 328, 384 226, 244, 247, 259, 261, 276 ski, kasztelan wileński 163, 170,
Ościk Hrehory, dworzanin hospo- Piaskowski, dowódca oddziału Ko­ Potocka Anna z Mohyłów, lv. 171, 174, 175, 177
darski, stracony za zdradę stanu zaków 233 Przerembska, 2v. Czarnkowska, Radziwiłł Krzysztof Mikołaj zw.
45, 177 Pietrzak Jerzy 382 3v. Myszkowska 300 Piorunem, hetman w. litewski,

422 423
INDEKS OSÓB INDEKS OSÓB

wojewoda wileński 42, 107, 112, 207, 211, 217—224, 240, 246, turecki 306—308, 320, 329, 330, Steblau Eryk Lassota von, poseł
139, 140, 146, 189 247, 256, 258, 259, 274, 276, 298, 332, 334, 337, 347, 352, 355— cesarski 107
Radziwiłł Mikołaj Krzysztof zw. 299, 328 —357, 363—365, 367 Stefan I Batory, król Polski 9, 14,
Sierotką, marszałek w. litewski, Sapiehowie 186 Skipor, konfederat 294 15, 29, 32—38, 42—50, 52—58,
wojewoda wileński i trocki 112, Sapieżyna Halszka (Elżbieta) z Ra­ Skopin Szujski Michaił, wódz ro­ 62, 67, 83, 85, 89, 92, 100, 104,
189 dziwiłłów, żona Lwa 221, 246, syjski 199, 210, 211, 224, 225, 123, 126, 134, 138, 140, 141, 177,
Rakoczy Jerzy zob. Jerzy Rakoczy 247 227 178, 186, 196, 206, 211, 214, 215,
Rangoni Claudio, nuncjusz papie­ Sarnicki Jan, uczestnik poselstwa Słotwiński Konstanty 383 270, 313, 318, 339, 379, 380, 383
ski 193, 217 po Henryka Walezego 24 Słupski Wawrzyniec zw. Bandurą, Stefan Bocskay, książę Siedmio­
Raresz Piotr zob. Piotr IV Raresz Sarnicki Stanisław, wojski krasno­ sędzia bydgoski 23 grodu 134
Remiski, szlachcic 327 stawski, polemista kalwiński 24 Sobieska Teofila z Daniłowiczów, Stefan Rozwan, hospodar mołdaw­
Rogowski Walenty, dowódca li- Sasko, watażka 113 wnuczka hetmana Żółkiewskie­ ski 97, 98, 100
sowczyków 348, 349, 354, 360 Sas-Zubrzycki Jan 381 go 285 Stefan VII Tomsza, hospodar moł­
Romadanowski Grigorij, kniaź 257 Sawaszkiewicz Leopold 277 Sobieski Marek, wojewoda lubel­ dawski 92
Romanow Fiodor zob. Filaret Sawuła Matwiej, ataman kozacki ski 36, 65, 66, 131—133, 139, Stefan IX Tomsza, hospodar moł­
Romanowowie 184, 186, 220 110, 111, 113 155 dawski 297, 301—305, 306, 313
Roztocki, rotmistrz 360 Scypion Afrykański (Publius Cor- Sobieski Wacław 381, 382, 384 Stefanowska Zofia 380
Rozwan Stefan zob. Stefan Roz- nelius Scipio Aemilianus Africa- Sokołowski August 381, 384 Struś Jerzy, starosta bracławski,
wan nus Minor), wódz rzymski 67 Solikowski Jan Dymitr, arcybiskup kasztelan halicki 111
Różyński Cyryl, książę 110—112, Serczyk Władysław 104, 383, 385 lwowski, pisarz 49, 52, 54, 55, Struś Mikołaj, starosta chmielnicki
150 Serwański Maciej 380 85, 96, 286, 384 115, 133, 150, 175, 233, 234, 236,
Różyński Roman, książę 198, 199, Siarczyński Franciszek 328, 381 Sołtykow Iwan, bojar 243, 256 259, 263, 354, 360
205, 216, 219, 224, 225 Siemieński Józef 384 Sołtykow Michaił, bojar 220 Stryjkowski Maciej, kanonik kapi­
Rudolf II, cesarz rzym.-niemiecki Sieniawscy 12, 330, 332 Spasowicz Włodzimierz 384 tuły żmudzkiej, historyk, wier­
58, 66, 73, 74, 94, 96, 107, 108, Sieniawski Adam Hieronim, pod­ Spieralski Zdzisław 382 szopis 277
123, 125, 131, 132 czaszy koronny, starosta jawo­ Stadniccy 12, 45, 50, 197 Sukkubej, murza 314
Rudziński, żołnierz 173 rowski 332, 341 Stadnicki Adam, kasztelan kaliski, Sulejman (Soliman) Wspaniały,
Rudzki Bartosz, rotmistrz chorą­ Sienieński Jakub, przywódca roko­ wojewoda przemyski 268 sułtan turecki 91, 92
gwi kozackiej 257 szu 163 Stadnicki Marcin, kasztelan sano­ Sułowski Stanisław, sekretarz kró-
Rury ko wieże 200, 206 Sienieński Krzysztof, wojewoda cki 49, 290 , lewski 176
Rzewuski Wacław, hetman w. ko­ podolski 361, 362 Stadnicki Stanisław zw. Diabłem, Suwara Franciszek 381
ronny, pisarz 374 Sienkiewicz Henryk 376 rotmistrz, starosta zygwulski 37, Suworow Aleksandr, feldmarsza­
Rzońca Jan 382 Silnicki Zbigniew, przywódca kon­ 49, 50, 68—70, 72, 156, 163, 164, łek rosyjski 265
Rykaczewski Erazm 384 federatów 289 167, 168, 171,212,218,219, 295 Swoszowski Jan, pisarz ziemi
Simonetta Francesco, nuncjusz pa­ Stanisław, święty 177, 377 lwowskiej 308
Sapiecha Jan Piotr, rotmistrz, sta­ pieski 222 Stanisław ze Lwowa, medyk het­ Symoniusz Szymon, medyk Stefa­
rosta uświacki 198—200, 216, Sinan pasza, wezyr turecki 81, 97, mana 79, 109, 229, 259 na Batorego 54
224, 225, 244, 245, 250, 252, 253, 100 Starnawski Jerzy 385 Syreński Szymon (Syreniusz), bo­
256, 272, 286, 289, 385 Skarga Piotr (właśc. Piotr Powę- Starowolski Szymon, kanonik kra­ tanik 278
Sapieha Lew, kanclerz w. litewski, ski) 17, 65, 153, 162, 167, 221, kowski, polihistor 385 Syrokomla Władysław (właśc. Lu­
hetman w. litewski 147, 185, 329, 346 Starzechowski Jan, wojewoda po­ dwik Kondratowicz) 384
187, 191, 199, 202—204, 206, Skinder (Iskender) pasza, wezyr dolski 19 Szachowscy 220

424 425
IN DEKS OSÓB IN D EK S OSÓB

Szachowski Grigorij, kniaź 197 ny, arcybiskup gnieźnieński 86, Tyszkowski Kazimierz 379, 381 Winckelbruch Hans, dowódca za-
Szafraniec Stanisław, wojski kra­ 187 ciężnych wojsk niemieckich 33
kowski, wojewoda sandomierski Tarnowski Jan Amor, hetman w. Uberowicz Bartłomiej, burmistrz Wiskowaty Iwan, diak 182
47, 64 koronny, kasztelan krakowski 9, Lwowa 342 Wisner Henryk 383
Szczucki Jerzy, starosta halicki 331 17, 120, 127 Uchański Jakub, prymas 23, 31 Wiśniowieccy 103, 186, 332
Szein Michaił, bojar, komendant Tarnowski Jan Gratus, rotmistrz Ugnande Dawid, poseł cesarski Wiśniowiecka Maria z Mohyłów,
Smoleńska 214, 247, 256, 266 królewski, kasztelan żarnowski 124 lv. Potocka, 2v. Firlejowa 300
Szelągowski Adam 381 156 Urowiecki Mikołaj, rotmistrz, Wiśniowiecka Regina z Mohyłów,
Szemberg Teofil, dowódca artylerii Tarnowski Stanisław, kasztelan podstarości krakowski 47—49, żona Michała 300
360, 362, 373, 385 sandomierski 64, 332, 333 69, 168, 260 Wiśniowiecki Adam, książę 186,
Szeremietiew Fiodor, kniaź 224, Tatiszczew Michaił, bojar 196 Urusow Piotr, kniaź 262 198, 219
246 Tazbir Janusz 380, 382, 385 Wiśniowiecki Aleksander, książę,
Szeremietiew Piotr, kniaź 275 Telatowski, żołnierz 40 Valois de, książę d’Anjou zob. starosta czerkaski 106
Szujscy 184, 193, 195—197, 199, Telepniew Wasyl, diak 246 Henryk III Walezy Wiśniowiecki Dymitr zw. Bajdą,
215, 220, 256, 257, 272, 375 Telepniewowie 182 Varbarese Ambroży zw. Przychyl­ dzierżawca woniaczyński 92, 104
Szujski Dmitrij, wódz rosyjski 199, Temiszowski Jan, paroch 281 nym, architekt 281 Wiśniowiecki Jeremi Michał, ksią­
225, 227—232, 236—240, 242— Teofanes, patriarcha jerozolimski Vigener Blaise, sekretarz Henryka żę, wojewoda ruski 92
—245, 257, 259, 268—272, 308 324 Walezego 102, 103 Wiśniowiecki Konstanty, książę,
Szujski Iwan, wódz rosyjski 38, 41, Tęczyński Andrzej, wojewoda kra­ wojewoda ruski 197
42, 143, 243, 245, 257, 259, kowski 64, 65, 318 Wachowski, rotmistrz 360 Wiśniowiecki Michał, książę, staro­
268—272 Tęczyński Jan, podkomorzy kra­ Wakowski (Awak) Jan, nobilito­ sta owrucki 187, 300, 304,305,307
Szujski Wasyl zob. Wasyl IV Szuj­ kowski, kasztelan wojnicki 25, wany Ormianin 109, 110 Witowski Stanisław, wojski par-
ski 29, 51 Wallenstein Albrecht Wenzel Eu- czowski 206
Szupcrski Stanisław 381 Theiner Augustin 384 sebius von, książę Frydlandu 120 Witkowski Stanisław, wierszopis,
Szymon, kapelan 366 Tomasz z Akwinu, ojciec Kościoła Wapowski Andrzej, kasztelan tłumacz 373
Szymon Mohyla, hospodar moł­ 135 przemyski 29, 59 Władysław III Warneńczyk, król
dawski 97, 134, 305, 306 Tomsza Stefan zob. Stefan VII Warus (Publius Quintilius Varus), Polski 321
Szymonowie Szymon 17, 151, 161, Tomsza, Stefan IX Tomsza wódz rzymski 368 Władysław IV Waza, król Polski
285, 367 Trojekurowie 220 Wasiczyński, dowódca chorągwi 87, 157, 158, 202, 206, 220—222,
Szyszkowski Marcin, biskup krako­ Trubeccy 220 236 240, 242, 244, 246, 247, 249—
wski 330 Trubecki Dmitrij, kniaź 272 Wasyl IV Szujski, car rosyjski 38, —251, 255, 256, 259, 261—264,
Truskowski, porucznik 273 185, 190, 192, 193, 196, 197— 271, 274, 275, 289, 291, 296, 297,
Śliwiński Artur 379, 380 Trzaska, komendant Suczawy 129 —199, 200, 201, 206, 210, 215, 306, 310, 320, 322, 323, 345, 354,
Ślusarczyk Walenty 94 Trzebieński Aleksander, podko­ 225, 242—245, 256, 257, 259, 371
Świejkowski Hipolit 375 morzy lwowski 308 268—272 Własiew Atanazy, poseł Dymitra
Świętosławski Jan, marszałek izby Twardowski Samuel ze Skrzypny, Wąsowicz Wacław, rotmistrz 63 Samozwańca 193
poselskiej 341 poeta, historyk, tłumacz 374 Wejer (Wejher) Ludwig, dowódca Włodkowa Katarzyna ze Stadnic­
Tylicki Piotr, podkanclerzy w. ko­ chorągwi kozackiej 208 kich 47
Tacyt (Publius Cornelius Tacitus) ronny, biskup kujawski 53, 78, Wereszczyński Józef, biskup ki­ Wolski Piotr, kanclerz w. koronny
233 86, 155 jowski 106 32
Tarłowie 197 Tyszkiewicz Janusz, wojewoda wi­ Wielewicki Jan 384 Wołucki Stanisław, podkomorzy
Tarnowski Jan, referendarz koron­ leński 361 Wimmer Jan 230, 382, 385 koronny, kasztelan rawski 328

426 427
INDEKS OSÓB INDEKS OSÓB

Wotujew Grigorij, wódz rosyjski 313, 328, 330—334, 352, 365, 52, 56, 163, 177, 227, 294, 298, 62, 63, 78, 103
196, 228—230, 232, 239, 240, 368, 373 307, 324, 334, 373 Żółkiewska Anna z Sokołów, dru­
242—244 Zaporski Jerzy, uczestnik posel­ Zebrzydowska Dorota z Herbur­ ga żona Stanisława 14
Woronicz Mikołaj, rotmistrz 271 stwa po Henryka Walezego 24 tów, szwagierka hetmana Żół­ Żółkiewska Elżbieta, lv. Herbur-
Woroniecki Stefan Jakub, biskup Zarucki Jan (Zarudzki Iwan), kiewskiego 79 towa, 2v. Krzeczkowska, trzecia
kijowski 64, 73 przywódca kozacki 199, 252, Zebrzydowski Mikołaj, wojewoda żona Stanisława 14
Wójcik Zbigniew 382 272, 274 krakowski 42, 44, 65, 67, 79, 84, Żółkiewska Katarzyna zob. Bała-
Wrzeszcz, rotmistrz 331, 360 Zaslawscy 102 85, 87, 88, 90, 94, 151, 155, 156, banowa Katarzyna, Koniecpol-
Wysocki Andrzej, wojski buski 13, Zasławski Janusz, wojewoda wo­ 160, 161, 163, 164, 166, 167, ska Katarzyna
14, 79 łyński 342 169—177, 188, 194, 201, 206 Żółkiewska Regina z Herburtów,
Zawisza Melchior, koniuszy Jana 217, 218, 223, 290 żona hetmana 78, 79, 109, 119,
Zadzik Jakub, kanclerz w. koronny Zamoyskiego 40 Zenowicz Krzysztof, wojewoda 120, 147, 151,281,283,285,292,
274, 347 Zbarascy 103, 233, 298, 315, 317— brzeski 109 314, 335, 346, 352, 365, 367
Zaliwski Jan, przywódca konfede­ —322, 324—330, 332, 333, 339, Zimorowic Józef Bartłomiej, poeta Żółkiewska Zofia zob. Daniłowi-
ratów 289 341, 349, 380 350 czowa Zofia
Zamoyska Anna z Herburtów, Zbaraski Janusz, książę, wojewoda Złotopolski Abraham, porucznik Żółkiewska Zofia z Lipskich,
matka Jana, kanclerza 79 bracławski 37, 39, 107, 149, 150, husarzy 362, 366 pierwsza żona Stanisława, matka
Zamoyska Gryzelda z Batorych, 171, 317 Zygmunt I Batory, książę Siedmio­ hetmana 13, 14
trzecia żona Jana, kanclerza 43 Zbaraski Jerzy, książę, podczaszy grodu 100,123 Żółkiewski Adam, oboźny koronny,
Zamoyska Halzuchna, córka Jana, koronny, kasztelan krakowski Zygmunt Luksemburski, cesarz bratanek hetmana 237, 242, 319
kanclerza 62 131, 288, 317, 318, 323, 327, 332, rzym.-niemiecki 57 Żółkiewski Jan, stryj hetmana 12
Zamoyska Katarzyna z Radziwił­ 339, 341 Zygmunt I Stary, król Polski 77 Żółkiewski Jan, starosta rubie-
łów, druga żona Jana, kanclerza Zbaraski Krzysztof, książę, koniu­ Zygmunt II August, król Polski 16, szowski, jaworowski, kałuski,
62 szy w. koronny, starosta kamie­ 18, 19, 28, 60, 158, 178, 187, syn hetmana 28, 79, 120, 151,
Zamoyska Katarzyna z Ostrog- niecki 131, 219, 317—319, 328, 188, 270 152, 281,284, 285, 293, 294, 314,
skich, żona Tomasza 352 331—333, 339, 341 Zygmunt III Waza, król Polski 56, 345, 360, 366, 368
Zamoyski Jan, kanclerz w. koron­ Zborowscy 28, 32, 45—52, 55—65, 61, 64—68, 73, 74, 78, 80, 81, Żółkiewski Łukasz, bratanek het­
ny, hetman w. koronny 16, 17, 73 83—91, 97, 98, 101, 108— 111, mana 360
19, 21—24, 26, 30—33, 35—50, Zborowski Aleksander, starosta 113, 118, 119, 121—125, 127, Żółkiewski Marcelin, stryj hetma­
52—59, 62—101, 105—110, 113, międzyrzecki 200, 227, 229, 233, 128, 130, 136, 137, 139, 146, 147, na 12
119, 121—128, 130—136, 138— 237, 256, 274, 288, 290, 292, 334 149, 151—160, 162—178, 186— Żółkiewski Mikołaj, dziad hetma­
—149, 155—161, 163—167, 177, Zborowski Andrzej, marszałek na­ —191, 193, 194, 199, 201—211, na 12
178, 187, 189, 191,203, 204, 206, dworny koronny, kasztelan sanoc­ 213—226, 236, 240, 242, 245— Żółkiewski Mikołaj, podkomorzy
212, 215, 216, 223, 231, 260, 285, ki i biecki 46, 52, 68, 70—73 —248, 250—256, 258—261, lwowski, brat hetmana 13, 33,
295, 300, 305, 309, 320, 322, 326, Zborowski Jan, hetman nadworny, 264—274, 276, 281, 287, 288, 36, 49, 50, 62
328, 346, 356, 363, 369, 371, 380 kasztelan gnieźnieński 26, 32, 290—304, 307—310, 313, 315, Żółkiewski Stanisław, wojewoda
Zamoyski Jan, strażnik koronny 149 33, 46, 52, 59, 60 316, 318—322, 325—332, 334— ruski, ojciec hetmana 12—18,
Zamoyski Stanisław, marszałek Zborowski Krzysztof, podczaszy —338, 341, 344—354, 356, 361, 32, 36—38, 43, 49, 54, 55, 61,
nadworny koronny, starosta beł­ koronny, radca cesarski, banita 363, 368, 370, 380 62, 77—79
ski 18 45, 46, 48, 52, 57, 66 Żółkiewski Tomasz, stryj hetmana
Zamoyski Tomasz, wojewoda ki­ Zborowski Samuel, rotmistrz kró­ Żeromski Stefan 376, 383 12
jowski, kanclerz w. koronny 285, lewski, banita 29, 32, 46—48, 51, Żółkiewscy 11—15, 21, 36, 43, 50, Żurkowski Stanisław 385

428
SPIS ILUSTRACJI

1. Nie określony malarz, portret Stefana Batorego, 2 pot. XVI w. Do


1939 r. wt. prywatna, zaginiony. Fot. J. Ryś.
2. Nie określony malarz polski, portret Stanisława Żółkiewskiego (1606?)
Warszawa, Muzeum Narodowe, Dział Dokumentacji. Fot. H. Romano­
wski.
3. Giacomo Franco, portret Jana Zamoyskiego. Miedzioryt, przed 1620.
Warszawa, Gabinet Rycin BUW. Fot. U. Balcerzak.
4. Nic określony malarz, piechota zaporoska, XVII w. Warszawa, Zbiory
Muzeum Wojska Polskiego. Fot. Ż. Górna.
5. Oddział hajduków. Fragment fryzu przedstawiającego wjazd Zygmun­
ta III z arcyksiężniczką Konstancją do Krakowa w 1605 r. Akwarela
z gwaszem i temperą, ok. 1606 r. Warszawa, Zbiory Zamku Królewskie­
go Fot. S. Stępniewski, neg. IS PAN.
6. Dowódcy królewskiej roty husarskiej. Fragment fryzu, j. w.
7. Nie określony malarz, portret Zygmunta III w paradnej pólzbroi, w głę­
bi scena oblężenia twierdzy przez wojsko polskie, 1601 — 1604. Do
1945 r. w zbiorach Germanisches Nationalmuseum w Norymberdze, za­
giniony. Wg: M. Walicki, W. Tomkiewicz, A. Ryszkiewicz, M a l a r s t w o
p o l s k i e , Warszawa 1971. Fot. H. Balcerzak.
8. Paulus Pontius, portret królewicza Władysława. Miedzioryt wg P. P.
Rubcnsa, 1624. Warszawa, Gabinet Rycin BUW. Fot. H. Balcerzak.
9. Własnoręczny list Stanisława Żółkiewskiego do Jabłońskiego, pisany
w Hrubieszowie 26 VI 1601 r. Ze zbiorów ks. Walentego Ślusarczyka
w Nowej Słupi. Fot. S. Turski.
10. Nie określony rytownik, portret konny Zygmunta III, w głębi scena
oblężenia Smoleńska w 1609 r. Miedzioryt wg T. Dolabelli, po 1611 r.
Warszawa, Gabinet Rycin BUW. Fot. H. Balcerzak.
11. Nie określony rytownik, Moskwa w okresie Wielkiej Smuty. Miedzio­
ryt, XVII w. Warszawa, Gabinet Rycin BUW. Fot. S. Turski.
12. Tomasz Makowski, Stanisław Żółkiewski prezentuje cara Wasyla Szuj­
skiego królowi Zygmuntowi III i sejmującym stanom w Izbie Senator­
skiej na Zamku Królewskim w Warszawie w 1611 r. Miedzioryt, po
1611 r., wg zaginionego obrazu T. Dolabelli. Fot. A. Lipka.
13. Nie określony malarz, bitwa pod Kluszynem w 1610 r. Żółkiew, kolegia­
ta. Wg: A. Śliwiński, H e t m a n Ż ó ł k i e w s k i , Warszawa 1920. Fot. H. Bal­
cerzak.

431
SPIS ILUSTRACJI

14. Nagrobek Stanisława Żółkiewskiego i jego syna Jana, XVII w. Żół­ SPIS TREŚCI
kiew, kolegiata. Fot. A. Bochnak, 1925, neg. IS PAN.
15. Nagrobek Reginy z Herburtów Żółkiewskiej, żony hetmana, fragment,
po 1624. Żółkiew, kolegiata. Wg: W. Łoziński, P r a w e m i l e w e m , Lwów
1931. Fot. H. Balcerzak.
16. Kościół parafialny w Żółkwi, 1929, neg. IS PAN.
C zęść p ierw sza TERMINOWANIE U ZAMOYSKIEGO
Na obwolucie:
Nie określony malarz polski, portret Stanisława Żółkiewskiego, fragment, R o zd zia ł I. Właściwy wybór 9
XVII/XVIII w. Warszawa, Zbiory Muzeum Wojska Polskiego. Wg: M. Ro­ R o zd zia ł II. Peregrynacje, polityka i smak wojny 25
stworowski, P o l a k ó w p o r t r e t w ł a s n y , Warszawa 1983. Fot. T. Żółtowska. R o zd zia ł II I . Wojna o Inflanty 34
R o zd zia ł IV . Sprawa Zborowskich 45
Mapy: R o zd zia ł V. Byczyna 55
1. Bitwa pod Kluszynem 4 lipca 1610 r.
2. Rzeczpospolita po traktacie dywilińskim 1619 r.
3. Bitwa pod Cecorą 19 września 1620 r. C zęść druga HETMAN POLNY KORONNY

R o zd zia ł I. Od południowej ściany 77


R o zd zia ł II. Kozacy 102
R o zd zia ł II I . Z Mołdawii... 119
R o zd zia ł IV . ...do Inflant 135
R o zd zia ł V. Śmierć Zamoyskiego 148
R o zd zia ł V I. „Straszliwy zapał w Rzeczypospolitej” 162

C z ę ś ć tr ze c ia PO CZAPKĘ MONOMACHA

R o zd zia ł I. Dymitriady 181


R o zd zia ł II. Wahania i przeszkody 201
R o zd zia ł II I . Pod Smoleńskiem 213
R o zd zia ł IV . Drugi Grunwald? 226
R o zd zia ł V. Podbój czy unia 242
R o zd zia ł VI. Na Kremlu 255
R o zd zia ł V II. „...Boś to sprawił, co i nad siły, i nad wszelkie było oczeki­
wanie!” 266

C zęść czw a rta «ŚWIĘTY» HETMAN

R o z d z i a ł I. Scheda 281
R o z d z i a ł II. Szwagrowie Mohylów 300
R o z d z i a ł II I. „Tatary gromić” 310

28 — J. Besala 433
SPIS TREŚCI

R o zd zia ł IV . „Polski Fabiusz” 317


R o zd zia ł V. Kanclerz i hetman wielki koronny 326
R o zd zia ł V I. Pożar w Europie 344
R o zd zia ł V II. Katharsis? 353
R o zd zia ł VIII. Glosa 369

Wskazówki bibliograficzne 379


Przypisy 386
Indeks osób 413
Spis ilustracji 431

Vous aimerez peut-être aussi